You are on page 1of 407

W ostatnich latach problematyka drugiej wojny światowej zna­

lazła, nie tylko w polskiej historiografii, zupełnie nowe pola


badawcze. Pojawiły się obszerne opracowania, które porusza­
ły zagadnienia do tej pory pomijane, lub takie, o których sądy
wydawały się uproszczone i wymagające wobec tego prezentacji
z uwzględnieniem udostępnionego dopiero od niedawna zaso­
bu źródłowego. Wśród tych nowych tematów zainteresowania
badaczy skoncentrowały się na: okupacji sowieckiej w latach
1939-1941, stosunkach polsko-żydowskich, konspiracji wojskowej
i historii Polskiego Państwa Podziemnego. Ponownie próbowano
także odpowiedzieć na pytania o zakres i charakter współpracy
Polaków z okupantami podczas drugiej wojny światowej.
Jednolity obraz kreowany po wojnie w historiografii PRL,
zgodnie z którym Polacy masowo nie godzili się na współ­
pracę z okupantami, okazał się przede wszystkim niezgodny
z odkrywaną na nowo rzeczywistością historyczną - naj­
pierw przy bliższym rozpoznaniu codzienności okupacyjnej
w strefie sowieckiej w latach 1939-1941 . Na Wschodzie podję­
ciu współpracy z wrogiem sprzyjała polityka ZSRR. Okupant
starał się na anektowanych terenach uzyskać dla swoich dzia­
łań poparcie polityczne, nie odrzucając ze względów narodo­
wościowych udziału w aparacie władzy Polaków, jak to się
działo pod okupacją niemiecką. Wroga klasowego definiowano

7
IV ST!; I'

jako „polskiego pana", a więc, co najmniej teoretycznie, nie


każdego Polaka. Części mieszkańców tak zwanej zachodniej
Ukrainy i zachodniej Białorusi wyznaczyło to drogę do współ­
pracy na podstawie racji ideologicznych bądź z oportunizmu
czy na skutek zastraszenia represjami.
Pod okupacją niemiecką brak takiej oferty okupanta wy­
kluczał współpracę. Przy bliższym rozpoznaniu tego zagadnie­
nia okazało się jednak, że zjawisko kolaboracjonizmu wśród
przedwojennych obywateli polskich nie było problemem mar­
ginalnym, aczkolwiek dotyczyło głównie osób deklarujących
przed wojną narodowość inną niż polska. Na terenach wcie­
lonych do Rzeszy Niemieckiej masowo przyjęła taką postawę
liczna na tym obszarze przedwojenna mniejszość niemiecka
(było to około 600 tys. osób z 10,13 mln ogółu ludności za­
mieszkującej polskie tereny wcielone do Niemiec). Kluczową
rolę odegrali w procesie nazyfikacji byli członkowie Partii
Młodoniemieckiej (Jungdeutsche Partei, JdP). Ich przywód­
cy - Rudolf Wiesner i Max Wambeck - zaraz na początku
wojny otrzymali w dowód swych zasług dla Rzeszy Niemiec­
kiej złote odznaki NSDAP, a szeregowi członkowie JdP szyb­
ko zgłaszali swój akces do partii nazistowskiej na Pomorzu,
Górnym Śląsku i w Wielkopolsce.
Badania na ten temat skłaniały do szczegółowej. analizy
postaw kolaboracjonistycznych pod okupacją niemiecką. Ich
częścią stało się „odkrycie" tego, że przedwojenni obywatele
polscy w czasie drugiej wojny światowej służyli masowo nie
tylko w niemieckiej armii, ale także, chociaż tylko w niewiel­
kiej liczbie, w Waffen SS. Okazało się, że problem żołnierzy
z terenów wcielonych służących w mundurach niemieckiego
Wehrmachtu miał charakter powszechny, choć dokładna licz­
ba tych żołnierzy do dzisiaj jest przedmiotem sporów.

8
\\' S TĘ P

Grupa ta była heterogeniczna i z tego powodu zarówno pod


względem cech demograficznych, jak i zajmowanych podczas
wojny postaw trudno dokonywać daleko idących uogólnień.
Postaw nie można utożsamiać ani z dominującą kolaboracją,
ani tylko z oporem przeciw działaniom okupanta. Wachlarz
tych zachowań okazał się nad wyraz szeroki i trudny do licz­
bowego oszacowania.
Brak również szczegółowych danych faktograficznych
świadczących o skali zjawiska poboru do Waffen SS na terenach
wcielonych. W tym przypadku nie ma wątpliwości, że w więk­
szości tnamy do czynienia z zachowaniami kolaboracjonistycz­
nymi. Bierzemy bowiem pod uwagę, że co najmniej do 1943 roku
pobór do tej fo_rmacji miał charakter ochotniczy. Inaczej było już
pod koniec wojny: dysponujemy pojedynczymi, udokumentowa­
nymi przypadkami przymusowego poboru do Waffen SS w 1944
roku. Nigdy jednak ta rekrutacja na okupowanych ziemiach pol­
skich nie nabrała charakteru masowego, nigdy nie utworzono
odrębnych oddziałów żołnierzy SS pochodzących z obszarów
wcielonych, co było normą zarówno na obszarach okupowanych
na Zachodzie, jak i na zajętych obszarach sowieckich.
Ten nadzwyczaj skomplikowany splot okoliczności wystę­
pujący na terenach wcielonych do Rzeszy Niemieckiej w latach
1939-1945 był po wojnie trudny do zrozumienia dla Polaków,
których losy wojenne związane były z Generalnym Guberna­
torstwem (GG). Podobnie sytuację w pierwszych latach wojny
oceniała większość deportowanych z terenów wcielonych·.

· Świadectwem tego jest niezwykle popularny w GG wierszyk,


tłumaczący, kim jest volksdeutsch: „Kto ty jesteś? - Volksdeutsch cwany
I Jaki znak twój? - Krzyż złamany I Kto cię stworzył? - Zawierucha
I Co cię czeka? - Gałąź sucha". (Zdzisław Jastrzębski, Poetyka humoru
lat okupacji 1939-1944, Warszawa 1986, s. 226).

9
WSTJ�P

W GG dość szybko organizacje konspiracyjne opracowały i spo­


pularyzowały w prasie podziemnej zasady, którymi powinni
się kierować Polacy, by nie być oskarżonymi o współpracę z oku­
pantem. Zabronione było czynne zaangażowanie się w pracę
niemieckiego aparatu administracyjnego, zwłaszcza jako zdra­
dę główną traktowano działania podejmowane z udziałem nie­
mieckiej policji, wojska, SS, wywiadu wojskowego na szkodę
obywateli polskich. Nie tolerowano również udziału w organi­
zowanych przez Niemców imprezach kulturalnych, nawet cho­
dzenia do kina. Zapisy na volkslistę w GG, a już szczególnie
do NSDAP, były przypadkami marginalnymi. Uczyniło tak
zaledwie około dwóch tysięcy osób. Nie było przymusu zapisu
na volkslistę, traktowano to jako specyficzną formę nagrody,
gdyż zapisy dotyczyły tylko zakwalifikowanych ze względów
rasowych do tak zwanej niemieckiej wspólnoty narodowej.
Największą grupą w Generalnym Gubernatorstwie - wobec
której Niemcy starali się, podobnie jak na terenach wcielonych,
zastosować politykę odseparowania od pozostałej części Pola­
ków i wpłynąć na upowszechnienie w niej masowych postaw
kolaboracjonistycznych - byli górale. W interp!etacji niemiec­
kiej mieli stanowić osobną grupę etniczną pochodzenia ger­
mańskiego, którą nazwano Goralenvolk. Idea ta nie znalazła
jednak dużego poparcia, chociaż wydano sporo dowodów toż­
samości potwierdzających przynależność do „narodu góral­
skiego". I na terenach wcielonych do Rzeszy Niemieckiej,
i w GG dają się zauważyć podobne postawy tylko w sytuacji,
kiedy okupant przedstawiał ofertę współpracy, a nie kierował
się wyłącznie chęcią stłumienia oporu za pomocą represji.
Skomplikowane uwarunkowania historyczne, które legły
u podstaw poboru w czasie drugiej wojny światowej polskich
obywateli do armii niemieckiej, spowodowały, że udział Po-

IO
WSTĘP

laków w Wehrmachcie był skutkiem kilku nakładających się


na siebie czynników. Pierwszym z nich była oferta naby­
wania obywatelstwa niemieckiego na terenach wcielonych,
która już sama stwarzała możliwość trafienia do armii nie­
mieckiej. To nie był tylko, jak zazwyczaj się twierdzi, pro­
blem wpisów na tak zwaną Niemiecką Listę Narodowościową
(Deutsche Volksliste), bo ta została zadekretowana oficjalnie
dopiero w 1941 roku. Już znacznie wcześniej urząd rasowy
SS i urząd rasowy NSDAP starały się znaleźć uzasadnienie
rasistowskie dla przyjęcia do niemieckiej tak zwanej wspól­
noty narodowej (Volksgemeinschaft) przedstawicieli innych
grup etnicznych żyjących w Polsce - l icząc na możliwość
powszechnego poboru do Wehrmachtu Ślązaków, Kaszu­
bów i przedstawicieli mniejszości niemieckiej. Wehrmacht
nie miał jednak wielkiego wpływu na politykę okupacyjną
na polskich terenach wcielonych. Ustawa o powszechnym
obowiązku służby wojskowej w Niemczech z 1935 roku stwa­
rzała warunki dla zdobycia rekrutów z okupowanych ziem
polskich, wcześniej jednak musieli oni otrzymać niemieckie
obywatelstwo.
Działania Wehrmachtu w momencie dokonania poboru
wpływały na postawy poborowych, a wkrótce żołnierzy wy­
wodzących się z grupy przedwojennych obywateli polskich.
Warunki szkolenia i służby w armii niemieckiej, szczególnie
przy dłuższym pobycie w oddziałach wojskowych, mogły zna­
cząco wpływać na postawy narodowościowe i przyspieszać,
oczekiwany zresztą, proces zniemczania. Dla Polaków z pew­
nością okres służby wojskowej w Wehrmachcie stawał się w ja­
kimś sensie czasem próby, następowała wówczas weryfikacja
ich postaw patriotycznych, a także chęci zachowania człowie­
czeństwa w skrajnie trudnych warunkach frontowych. Nie

11
11' ST 1; I'

dla wszystkich udział w walkach w mundurze Wehrmachtu


był próbą i czasem oczekiwania na dostanie się do armii pol­
skiej. Byli i tacy, którzy powołani do tej armii przymusowo,
szybko ulegali fascynacji nowym żołnierskim życiem, szcze­
gólnie kiedy toczyło się ono w okupowanych krajach Europy
Zachodniej, a to z kolei sprzyjało zbliżeniu się do niemieckich
towarzyszy wojennych, dominujących w grupie lub kompanii.
Jakiekolwiek próby szacowania ilościowego w tym względzie
są jednak nadzwyczaj ryzykowne, można tylko postarać się
o generalizację takich zjawisk i ich ilustrację szczegółowymi
przykładami.

Moja książka obejmuje zasadniczo wyłącznie okres wojny.


Cezury chronologiczne zamykają się w latach 1939-1945. Wy­
darzenia powojenne i odzyskiwanie przez Polaków służących
w Wehrmachcie obywatelstwa polskiego nie były już drobia­
zgowo analizowane. Poświęciłem im tylko fragment epilogu,
by uzmysłowić Czytelnikowi również długofalowe skutki tego
zjawiska. W badaniach skupiłem uwagę na dwóch regionach,
w których służba Polaków w Wehrmachcie miała masowy cha­
rakter, mianowicie na Górnym Śląsku i Pomorzu. Jednak zja­
wisko to objęło wszystkie tereny wcielone do Trzeciej Rzeszy.
Dołączyłem także niewielki rozdział, który ma pok�zać pro­
blem Polaków służących w Wehrmachcie w szerszym aspekcie
europejskim, z uwzględnieniem całości niemieckiej polityki
okupacyjnej i podobnego pod względem skali zjawiska, jakim
było masowe powoływanie do wojska niemieckiego Alzatczy­
ków, Lotaryńczyków i Luksemburczyków na Zachodzie.
Wszystkie zagadnienia starałem się przedstawić w tej
książce inaczej niż do tej pory, w pewnym tylko stopniu od­
wołując się do powojennych wspomnień i relacji - ponieważ

12
ze względu na wskazaną powyżej różnorodność losów .i po­
staw pojedynczych żołnierzy źródła takie nie dają wystarcza­
jącego punktu odniesienia do poszukiwania wiarygodnych
interpretacji historycznych. Zamysłem moim było przede
wszystkim zestawienie materiałów źródłowych wytworzo­
nych już w czasie wojny, zarówno przez przedstawicieli
cywilnych i wojskowych władz niemieckich, jak i polską
konspirację wojskową oraz Polskie Państwo Podziemne, z za­
zwyczaj dość licznymi publikowanymi bądź zachowanymi
w zbiorach prywatnych listami frontowymi i dziennikami.

Wykor.zystałem też - choć ostrożnie - wspomnienia po­


wojenne. Ta grupa źródeł nie zawsze wydaje się wiarygod­
na, jakkolwiek niewątpliwie pozwala odtworzyć atmosferę
wojennej codzienności, a także ocenić i zhierarchizować
znaczenie poszczególnych wydarzeń. Te najbardziej przej­
mujące wryły się bowiem mocno w pamięć ich uczestników.
Ze wspomnień i relacji korzystałem więc tylko wybiórczo.
Były dobierane przede wszystkim, by zilustrować materia­
łem narracyjnym analizy historyczne przeprowadzone już
wcześniej na podstawie źródeł aktowych. Źródła te pocho­
dziły przede wszystkim z najlepiej chyba zachowanego pod
tym względem zasobu Archiwum Państwowego w Katowi­
cach, a także archiwów niemieckich we Freiburgu, Bayreuth
i Berlinie-Lichterfelde.
Interpretację zgromadzonych faktów utrudniały trudne do
zweryfikowania informacje zawarte w publikacjach z ostat­
nich lat. Pewna moda na wspomnienia brała się z ogólnego
i uzasadnionego przekonania, że był to temat w PRL świado­
mie przemilczany przez komunistów - zatem Polakom słu­
żącym w Wehrmachcie, traktowanym jako ofiary wojny
należy się swego rodzaju zadośćuczynienie. Miałoby to być

1 3.
\\'ST I� I'

przełamanie bariery milczenia, a jednocześnie korekta fałszy­


wych przekonań na ten temat. Stąd tylko krok dla uznania się
za ofiary historii. Byliśmy Polakami, ale nie było nam dane
udowodnić naszego patriotyzmu - taką postawę można do­
strzec prawie we wszystkich wspomn ieniach, chociaż niekie­
dy też towarzyszy jej gorzka samoocena, że może jednak część
winy leży także po własnej stronie. Trafną analizę takich za­
chowań na przykładzie Alzatczyków, doskonale odpowiada­
jącą samoocenie Górnoślązaków, dał Clemens Kruger, pisząc,
że Alzatczycy uczestniczący w wojnie po stronie niemieckiej
po latach byli gotowi przyznać, że prawda nie ma wymiaru
czarno-białego: „przyznają się, że są ofiarami, ale także trochę
sprawcami, w żadnym razie nie są jednak winni""1• Kruger
przypisuje różnice między relacjami powojennymi a stanem
rzeczywistym w okresie wojny interakcji między pamięcią in­
dywidualną, podlegającą ciągłym przekształceniom z powodu
zachodzących wraz z czasem zmian o charakterze psycholo­
gicznym, a pamięcią zbiorową, która - skonstruowana jako
swego rodzaju paradygmat przekonań społecznych o przeszło­
ści - nie poddaje się łatwo modyfikacjom, a raczej wpływa
na kształt przeszłości zapamiętywanej jak gdyby „ciągle na
nowo" przez świadków wydarzeń. Prowadzi to wraz z upły­
wającym czasem do deformacji relacji świadków �ydarzeń
z powodu konfabulacji na temat zapamiętanego wrażenia
i przeżycia, usuwania części zapamiętanych wydarzeń lub
nadmiernego ich eksponowania, dopasowywania się do aktu­
alnego stanu świadomości zbiorowej. Te zniekształcenia nie
są świadome; najczęściej zresztą relacjonujący przekazuje je
w dobrej wierze, przekształca, uznając już za prawdę.

· Przypisy zob. s. 385-409.

14
11· ST li f'

Krugerowi udało się to zilustrować przykładem występującej


w prawie wszystkich relacjach chęci dezerterowania, z czego
jakoby rezygnowano tylko z obawy przed represjami. Jest jed­
nak pewne, że nawet przy wysokim współczynniku tego zja­
wiska, pośród Niemców z głębi Rzeszy dominowała odwrotna
postawa: dopasowania do rzeczywistości i niepodejmowania
planów ucieczki z niemieckiej armii2.
Jak różne może być spojrzenie na to samo zdarzenie rów­
nież na polskich terenach okupowanych, jeżeli opisuje się je
bezpośrednio lub po wielu latach, niech świadczy przykład
stosunku do powołań do Wehrmachtu w czasie wojny i kilka­
dziesiąt lat później. W sprawozdaniu placówki Służby Bezpie­
czeństwa Rzeszy (SD) z Katowic, a więc w tekście, który nie
może być podejrzewany o zawyżanie przypadków polskich za­
chowań patriotycznych występujących wśród Górnoślązaków,
znajdujemy liczne opisy wyrażanego otwarcie niezadowolenia
i niechęci do służby w niemieckim wojsku oraz utrzymującego
się w domach poczucia nieszczęścia, które spotkało całą ro­
dzinę. Nawet dzieci, chociaż zapewne nie do końca rozumiały
grozę nadejścia zawiadomienia o stawieniu się w jednostce
Wehrmachtu, dawały temu wyraz. W jednym z takich rapor­
tów SD z marca 1943 roku czytamy: „To, że nowe powołania
mogą zostać przeprowadzone często przy wyraźnej niechę­
ci [powoływanych], a często z użyciem środków przymusu,
jest zjawiskiem powszechnie występującym. Należy to przede
wszystkim przypisać temu, iż wśród tutejszej ludności goto­
wości do ofiary i do walki nie spotyka się często. ( ) Z tego
...

powodu powołania są pozytywnie przyjmowane tylko w nie­


licznych przypadkach. Tak można wywnioskować szczegól­
nie na podstawie opinii małych dzieci (6-8 lat) z całych klas;
powołanie [według tych opinii] traktowane jest jako wielkie

15
nieszczęście, które dotknęło rodzinę, i z tego powodu trzeba
płakać. Radości, że się zostanie żołnierzem, jak spotyka się to
powszechnie w Starej Rzeszy, do tej pory tutaj się nie spoty­
ka. („.) Pewien kierownik szkoły w Brzezince [w meldunku
nie określono, o którą miejscowość o takiej nazwie chodzi,
występuje ich na Górnym Śląsku kilka, ale ponieważ placów­
ka obejmowała miasto i powiat katowicki, należy przyjąć, że
chodzi o Brzezinkę będącą obecnie dzielnicą Mysłowic] roz­
mawiał o powołaniach z uczniami w niektórych niższych
klasach (w wieku 6-8 lat) i stawiał im przy tym pytania, czy
się cieszą, że ich ojciec zostanie teraz żołnierzem. Otrzymał
wówczas następujące odpowiedzi: «Kto będzie się cieszył,
jeżeli ojciec już nie wróci» albo «Ja się nie cieszę», a inny
uczeń «Także się nie cieszę. Mój ojciec cały dzień płakał, kie­
dy przyszło powołanie». O tym, że powołani w domu płaczą
i lamentują jak małe dzieci, wspomina się już w wielu spra­
wozdaniach"3.
Zupełnie inaczej wygląda moment powołania we wspo­
mnieniach z początku XXI wieku spisanych przez byłego
żołnierza Wehrmachtu z tego samego powiatu katowickie­
go (z Janowa, obecnie dzielnicy Katowic). Powołanie nie jest
w nich już dramatem, ale obowiązkiem, który trzeba było wy­
konać. Ponadto w tej relacji znajdziemy reminiscencje. wojennej
i powojennej dyskusji o nieprzygotowaniu polskiej armii we
wrześniu 1939 roku, co miało dodatkowo skłaniać do wstąpie­
nia do jakoby świetnie zorganizowanego Wehrmachtu. Nie ma
tutaj już miejsca na dramat rodzin, który wraz z upływem lat
odszedł częściowo w niepamięć: „W moim środowisku, a by­
łem wtedy [we wrześniu 1939 roku] przeszkolonym medycznie
harcerzem, trwało ciągłe pogotowie wypełnione ćwiczeniami
i szkoleniami o charakterze wojskowym. Uświadamiano nas

16
WSTĘP

również werbalnie, ale było to takie naiwne, że aż śmieszne.


Jednak wtedy święcie wierzyłem w to, co nam wpajano („.).
Bardzo wiele osób [w trakcie agresji niemieckiej] otwarcie za­
częło okazywać proniemieckie nastawienie. 1 września 1939
roku obudził mnie dość wcześnie ryk samolotów, bardzo ni­
sko latały„. Ojciec przyjechał wcześniej z pracy, oznajmił, co
się dzieje. Chciałem, jak niektórzy moi koledzy, w swojej na­
iwności iść walczyć z Niemcami, ale ojciec mi to skutecznie
wyperswadował, za co jestem mu wdzięczny do dziś. Nasza
sąsiadka zaczęła od razu 1 września zbierać od wszystkich
miesz!<;ańców naszego familoku składki na flagę niemiecką.
Jeszcze tego samego dnia wieczorem na naszym familoku za­
wisła ogromna czerwona fana [flaga] z czarnym hakenkrojcem
[swastyką]. Wojska i jakichkolwiek odgłosów wojny nie widzia­
łem i nie słyszałem do 3 września, kiedy przyjechali do Janowa
na motorze niemieccy żołnierze, ludzie od razu przynieśli im
picie, i chyba się myli, bo byli bardzo zakurzeni. ( . . .) - A kiedy
o Pana upomniała się armia? Był Pan wiekowo w najkorzyst­
niejszym okresie. - To była jesień 1942 roku, otrzymałem we­
zwanie do komisji, która mieściła się przy obecnym budynku
Urzędu Wojewódzkiego. Komisja stwierdziła jednoznacznie:
zdolny. I tak zostałem żołnierzem III Rzeszy. W bardzo krót­
kim czasie, może w ciągu tygodnia, otrzymałem skierowanie
na szkolenie do jednostki piechoty współpracującej z Dywizją
Górską, która się mieściła w Strasburgu. Pojechałem tam pocią­
giem pełnym, takich jak ja, młodych Ślązaków. („ .) Mogę z całą
stanowczością stwierdzić, iż armia niemiecka dbała o swoich
żołnierzy we wszystkich aspektach, co powodowało, że czło­
wiek czuł się związany z tą instytucją''4 •
Odpowiedź na pytanie, która z tych relacji jest bliższa
prawdy i bardziej reprezentatywna, wcale nie jest prosta.

17
WS TI� P

Pierwsza jest przecież bezpośrednio związana z toczącymi


się wydarzeniami. Wielokrotnie instruowano placówki SD, by
przekazywały prawdziwy obraz zaplecza frontowego, nie ubar­
wiając go patriotycznymi opisami. Dlatego znajdziemy w niej
sygnały o występującej powszechnie niechęci do powołania
do wojska niemieckiego, chociaż, co także warte odnotowa­
nia, nie z powodów patriotycznych, a osobistych - nieszczęś­
cia, jakie w związku z tym zawisło nad rodziną. Z drugiej
strony - relacja powojenna może zaciera ostrość wspomnień,
ale pozwala na odpowiedni dystans i refleksję. Nie istnieje
też dzisiaj strach przed możliwymi konsekwencjami służby
w niemieckiej armii, a więc można powiedzieć to, co przez
wiele lat przemilczano. Odpowiedź, że każda z relacji zawiera
jądro prawdy, do niczego nie prowadzi. Indywidualnie pewnie
tak było, że byli zarówno ci zafascynowani niemiecką armią,
jak i ci, którzy rozumieli, jaki dramat ich czeka na froncie. Jed­
nak moje pytanie odnosi się do zjawisk społecznych, chodzi
przecież o masowy pobór do Wehrmachtu. Pojedyncze relacje
nie pozwalają wobec tego rozwiązać po latach podstawowego
dylematu, czy mamy do czynienia z daleko idącą konfabula­
cją albo projekcją własnych doświadczeń na· całą opisywaną
grupę, czy też z odkrywaniem na nowo, zakrytych do tej pory,
„białych plam" w naszej tradycji historycznej.

Stan badań na temat losów żołnierzy Wehrmachtu, a w szcze­


gólności Polaków służących w armii niemieckiej podczas drugiej
wojny światowej, trudno uznać za zadowalający. To ostatnie
zagadnienie nie znajduje prawie żadnego odzwierciedlenia
w niemieckiej historiografii, chociaż badania na temat udziału
obywateli innych krajów w służbie wojskowej po stronie Rze­
szy Niemieckiej, a także codzienności żołnierzy niemieckich

18
oraz ich współodpowiedzialności za zbrodnie wojenne, mają
bardzo długą i skomplikowaną tradycję. Wiązały się przecież
z odbudową niemieckiej armii w RFN, której przyszło bory­
kać się z kłopotliwą przeszłością. Tworzenie Bundeswehry
odbywało się przy pomocy byłych żołnierzy i oficerów Wehr­
machtu. Wprawdzie jeszcze przed powstaniem RFN przyszły
kanclerz, Konrad Adenauer, zapewniał w słynnym przelJlÓ­
wieniu wygłoszonym w Kolonii 24 marca 1946 roku, że nie
tylko naziści są winni zbrodniom systemu, ale w „zwycięskim
marszu narodowego socjalizmu" współuczestniczyła duża
część narodu. W tym też duchu kształcono oficerów Bundes­
wehry. Mimo to Niemcy z ociąganiem przyjmowali do wia­
domości zbrodnie Wehrmachtu, szczególnie długo milczano
o tych popełnionych na froncie wschodnim. W pierwszym de­
krecie o tradycjach Bundeswehry (tak zwanym Traditionserlass
der Bundeswehr), który został wydany 1 lipca 1965 roku przez
ówczesnego ministra obrony, uczestnika niemieckiego konser­
watywnego ruchu oporu z 1944 roku, Ulricha von Hassella,
nie padło ani razu słowo „Wehrmacht". Zmiana nastąpiła
dopiero z rozpoczęciem badań przez Urząd do spraw Badań
Dziejów Wojskowości we Freiburgu (Militi:irgeschichtlichen
Forschungsamt in Freiburg). Przełomem okazały się dwie
prace opublikowane na przełomie lat sześćdziesiątych i sie­
demdziesiątych5 . Pokazywały one armię niemiecką w okresie
drugiej wojny światowej odartą z nimbu „rycerskiego wojska",
wskazując przekonywająco, jak bardzo, szczególnie na Wscho­
dzie, wojna z udziałem niemieckich żołnierzy miała charak­
ter ideologiczny i barbarzyński zarazem. Proces akceptacji
tego obrazu, dalekiego od dotychczasowych przekonań, trwał
jednak w społeczeństwie niemieckim i w Bundeswehrze dłu­
go. Wymagał wręcz zmiany pokoleniowej. Dopiero w latach

19
\\'STĘP

osiemdziesiątych, po opublikowaniu kolejnej monumentalnej,


wielotomowej publikacji6, będącej owocem długoletnich ba­
dań źródłowych zapoczątkowanych przez Messerschmidta,
nastąpiła zmiana tego nieufnego do tej pory nastawienia do
rezultatów krytycznych badań historycznych. Do masowej
świadomości dotarł zweryfikowany obraz sytuacji po głośnym
artykule Messerschmidta opublikowanym w „Suddeutsche
Zeitung" 21 lutego 1981 roku7• Autor sumował w nim bada­
nia, wszczynając ostrą dyskusję publiczną o przemilczanych
do tej pory aspektach działalności armii niemieckiej podczas
drugiej wojny światowej.
Nastąpiła wówczas zmiana także w nastawieniu do trady­
cji Wehrmachtu w Bundeswehrze. Minister obrony Hans Apel
w 1982 roku wydał nowe wytyczne w sprawie tradycji armii
RFN8. Znalazły się w nich krytyczne oceny dotyczące roli, jaką
armia niemiecka odegrała podczas drugiej wojny światowej,
działając nie tylko jako siła zbrojna najeźdźczego państwa, ale
także współuczestniczka w zbrodni systemu nazistowskiego.
Mimo tych zmian w zbiorowej świadomości historycznej
społeczeństwa zachodnioniemieckiego prawdziwym wstrzą­
sem okazała się dopiero pokazywana w miastach niemieckich
w latach 1995-1997 głośna wystawa Vernichtungskrieg­
-Verbrechen der Wehrmacht 1941-1944. W wielu kręgach, także
wojskowych, uznano ją za hańbiącą obraz niemieckiej armii
i bojkotowano. W 1998 roku ówczesny socjaldemokratyczny
minister obrony Rudolf Scharping wydał nawet zalecenie
skierowane do wszystkich dowódców, by nie uczestniczy­
li w otwarciach wystawy w poszczególnych miastach nie­
mieckich i traktowali tę ekspozycję, jakby miała charakter
prywatny. Podobnie boleśnie przebiegała debata nad oceną
dezerterów z armii niemieckiej podczas drugiej wojny świa-

20
\\ � T i; p

towej. Nie zważając na coraz bardziej przekonywający wize­


runek historyczny Wehrmachtu jako armii walczącej w wielu
przypadkach sprzecznie z konwencjami m iędzynarodowy­
mi i realizującej zbrodnicze cele narodowosocjalistycznego
państwa, odmawiano rodzinom dezerterów z Wehrmachtu
jakichkolwiek świadczeń. Dopiero 15 maja 1997 roku Bundes­
tag zdecydował się przywrócić honor niemieckim dezerterom
z czasów drugiej wojny światowej.
Mimo bolesnego procesu uświadamiania sobie drugiego,
obok czysto wojskowego, zbrodniczego oblicza Wehrmachtu
dzisiaj,. na początku XXI wieku, ta wiedza w RFN jest co­
raz powszechniejsza, a z pewnością nie budzi już większych
wątpliwości wśród historyków. Dowodem na to jest stała eks­
pozycja otwartego w Dreźnie Muzeum Wojskowego (Militar­
historisches Museum) pod tytułem Schnelle Siege, na której
znalazły się szczegółowe opisy zaangażowania armii niemiec­
kiej w dzieło zniszczenia dużej części Europy i masowej za­
głady Żydów i Cyganów9.
Trzeba jednak pamiętać i o tym, że obok badań historycz­
nych istnieje w RFN i drugi trend zainteresowań dziejami
Wehrmachtu, który dotyczy przede wszystkim militarnych
aspektów wojny. Obszerne portale internetowe (najwięk­
szy z nich, stanowiący obecnie olbrzymią bazę danych, to:
www.lexikonderWehrmacht.de) dostarczają szczegółowych
informacji i stają się także podstawą do narastającej fascyna­
cji niemiecką armią. Wykorzystują materiał propagandowy,
którym posługiwano się podczas wojny przy werbunku no­
wych żołnierzy, oddziałujący nie mniej sugestywnie niż przed
siedemdziesięciu laty. Niewątpliwie do masowego odbiorcy
łatwiej trafia historia „zwycięskiej", „rycerskiej", „wzorowo
wyszkolonej" i „najlepiej wyposażonej" armii podczas drugiej

21
WSTĘP

wojny światowej niż mozolnie demistyfikowany w badaniach


historycznych Wehrmacht „zdemoralizowany", „destrukcyj­
"
ny i „barbarzyński w metodach działania"10 .

W polskiej historiografii problem Wehrmachtu nigdy


nie był analizowany w takiej perspektywie jak w RFN, ale
zbrodnie armii niemieckiej znajdowały wielokrotnie potwier­
dzenie w badaniach nad okupacją na ziemiach polskich11.
Problem obywateli polskich służących w Wehrmachcie cie­
szył się wprawdzie zainteresowaniem, ale zazwyczaj były to
prace o charakterze wycinkowym, poruszające tylko niektóre
aspekty tego zagadnienia. Najczęściej doszukiwano się w po­
wołaniach do armii niemieckiej jeszcze jednego wątku - mar­
tyrologicznego. Zwłaszcza tuż po wojnie ukazywały się opisy
tego typu, raczej fragmentaryczne niż obejmujące całościowo
tę problematykę12. Po 1956 roku po raz pierwszy pełne omówie­
nie tej sprawy znalazło się w opracowaniu Edwarda Serwań­
skiego13 , chociaż i on koncentrował się przede wszystkim na
wymiarze martyrologicznym służby Polaków w Wehrmach­
cie. W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych pojawia­
ły się również wzmianki na temat Polaków w Wehrmachcie
w licznych wówczas pracach odnoszących się do historii dzie­
jów Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Pisał o nich między
innymi Melchior Wańkowicz w Bitwie o Monte Cassino, ale
tym śladem poszli również autorzy regionalni zajmujący się
polskimi jeńcami z Wehrmachtu w PSZ 14•
Prawdziwa fala wydawnictw na temat polskich żołnie­
rzy w Wehrmachcie rozpoczęła się jednak dopiero w latach
osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Były to zarówno próby na­
ukowego przedstawienia tego zagadnienia15 , jak i publikacje
znajdujące się niekiedy na pograniczu wspomnień i opisu na­
ukowego, zazwyczaj o zasięgu regionalnym16 . Trudno jednak

22
\VSTĘ P

uznać je za wyczerpujące. Mają zazwyczaj charakter mikrohis­


toryczny i koncentrują się na dwóch aspektach: polityce oku­
panta i postawach patriotycznych żołnierzy wcielanych siłą do
wojska. Rzadko opisywane wydarzenia nakreślone są na szer­
szym tle historycznym, chociaż przywoływane w nich detale
w wielu przypadkach uzupełniają obraz losów siłą wcielonych
do Wehrmachtu Górnoślązaków i mieszkańców Pomorza.
Wydaje się, że można dzisiaj spojrzeć na zagadnienie służ­
by Polaków w Wehrmachcie w sposób bardziej syntetyczny.
Sumując to, co udało się do tej pory ustalić, wykorzystując
jednocześnie do tej pory niewykorzystywane, a dostępne już
od dawna, materiały z archiwów niemieckich, można pokazać
najważniejsze aspekty całego tego zagadnienia. Powinno to
pozwolić na spojrzenie na żołnierzy polskich w Wehrmach­
cie w nowym świetle: jako na ofiary niemieckiej polityki na­
rodowościowej na polskich ziemiach wcielonych do Trzeciej
Rzeszy, ale także jako na żołnierzy niemieckiej armii podczas
drugiej wojny światowej, dzielących losy Niemców służących
w Wehrmachcie, zarówno te tragiczne, jak i te niechlubne.
Lapidarność narracji była wręcz konieczna, by nie zra­
zić odbiorcy nadmiarem szczegółów. Przyświecała mi chęć
dotarcia do Czytelnika nie tylko gotowego na studiowanie
zagadnień historycznych, ale także zainteresowanego zagad­
nieniami drugiej wojny światowej oraz losami Polaków w tej
wojnie. Nie zrezygnowałem jednak z aparatu naukowego,
który był konieczny dla potwierdzenia autentyczności źródeł
w przypadku, kiedy posługiwałem się w publikacji zupełnie
nowymi faktami. Praca ta nie jest pełną monografią opisy­
wanego zagadnienia. Konieczna byłaby w tym celu jeszcze
obszerniejsza kwerenda, przede wszystkim archiwalna. Moż­
liwe, że wówczas padłyby bardziej precyzyjne odpowiedzi na

23
\\IS TĘ P

frapujące pytania dotyczące wielkości strat ludzkich, zakre­


su dezercji, szczególnie tych na froncie wschodnim, służby
w Waffen SS, a przede wszystkim postaw na froncie Polaków
służących w Wehrmachcie.

24
WSTI� I'

Chciałbym w tym miejscu złożyć podziękowania za po­


moc w przygotowaniu tej pracy osobom, które przekazały mi
materiały źródłowe lub wskazały miejsce ich przechowywa­
nia. Przede wszystkim dziękuję Alojzemu Lysce: jego niestru­
dzone upowszechnianie wiedzy o żołnierzach Wehrmachtu
było dla mnie impulsem do powrotu do zagadnień drugiej
wojny światowej. Zarówno jego książki, jak i film nakręco­
ny na kanwie losów ojca, który zginął w mundurze Wehr­
machtu, skłoniły mnie do refleksji, jak olbrzymia jest waga
społeczna owych wydarzeń sprzed siedemdziesięciu laty. Po­
nadto chciałbym podziękować: Rafałowi Buli, Krzysztofowi
Nowakowi, Mirosławowi Węckiemu, Grzegorzowi Bębnikowi,
Bartłomiejowi Warzesze, Sebastianowi Rosenbaumowi, Elż­
biecie i Piotrowi Matuszkom i wielu innym współpracowni­
kom oraz archiwistom, którzy pomagali mi w żmudnej nieraz
pracy nad książką. Nie powstałaby ona, gdyby nie pomoc Wy­
dawnictwa Literackiego z Krakowa, które zwróciło się do mnie
z propozycją i spowodowało, że po kilkunastu latach raczej
dorywczego gromadzenia materiałów na ten temat zdecydo­
wałem się na jej przygotowanie. Dzięki stypendium Instytutu
im. Johanna Gottfrieda Herdera w Marburgu (Johann Gottfried
Herder Institut) mogłem przeprowadzić kwerendy archiwalne
i biblioteczne w Niemczech.
JAK POLACY ZOSTAWALI
„NIEMCAMI"

Proces nabywania
niemieckiego obywatelstwa
Ziemie wcielone do Rzeszy Niemieckiej

W 1939 roku Hitler krótko wahał się przed podjęciem ostatecz­


nej decyzji o całkowitej aneksji ziem polskich. Początkowe
niejasne. sygnały o możliwości kolaboracji państwowej, rok
później tak skutecznie wprowadzonej w Norwegii i Francji,
nigdy nie zostały ostatecznie sprecyzowane. Fiasko zaś son­
dowanego drogą dyplomatyczną separatystycznego porozu­
mienia z Wielką Brytanią i Francją spowodowało, że ziemie
polskie podzielono na dwie części: tak zwane ziemie wcielone
do Trzeciej Rzeszy i Generalne Gubernatorstwo.
Na podstawie wydanych przez Adolfa Hitlera wytycznych
już 8 września 1939 roku przyjęto, że wszystkie okupowa­
ne przez Niemcy polskie tereny podlegają głównodowodzą­
cemu wojsk lądowych generałowi pułkownikowi Waltherowi
von Brauchitschowi i zostają podzielone na cztery okręgi
wojskowe: Prusy Zachodnie, Poznań, Łódź i Kraków. W za­
kresie władzy cywilnej powołano zaś szefów administracji
cywilnej: Hansa Franka dla Łodzi i całego zajętego na wscho­
dzie obszaru, dla Poznańskiego Arthura Greisera i dla Pomo­
rza Alberta Forstera. Dla obszarów leżących na południe od
Prowincji Prusy Wschodnie i dla Górnego Śląska przyjęto
inne rozwiązania. Otrzymały one specjalny status i zosta­
ły podporządkowane nadgranicznym gauleiterom: na byłym
polskim Górnym Śląsku i w Zagłębiu Dąbrowskim władzę cy-

29
J ,\ K I' (l I.·\ C \' ZUS 'f \ 11· .\ L J „ '-:I i' \I< \\I I

wilną uzyskał gauleiter Śląska (Gau Schlesien) Josef Wagner,


a w północnej części Mazowsza gauleiter Prus Wschodnich
(Gau Ostpreussen) Erich Koch17•
Cały obszar okupowany traktowano jednak (niezależnie
od przyjętego podziału na zarządy cywilne) jako strefę przy­
frontową, w której władzę zwierzchnią sprawował główno­
dowodzący armii niemieckiej. Na jak najszybsze rozwiązanie
tymczasowych zarządów wojskowych naciskał już we wrze­
śniu 1939 roku przede wszystkim Albert Forster, pod które­
go władzę trafiło między innymi byłe Wolne Miasto Gdańsk.
Hitler, po zarzuceniu wspomnianych planów dotyczących
utrzymania jakiejś formy państwowości polskiej, zgodził
się na to najszybciej na tym właśnie obszarze, formalnie do
1 września 1939 roku znajdującego się pod zarządem Ligi Na­
rodów. Dopiero później, 8 października 1939 roku, wydał de­
kret o regulacji zakresu wcielenia do Trzeciej Rzeszy całości
polskich terenów okupowanych.
Zakres zadekretowanej aneksji wykraczał daleko poza
dawną wschodnią granicę Niemiec z 1914 roku, a więc nie
zważano na powtarzane w propagandzie niemieckiej, za­
równo w Republice Weimarskiej, jak i w Trzeciej Rzeszy,
argumenty o konieczności rewizji postanowień „dyktatu wer­
salskiego". Jeszcze na przygotowawczej konferencji sekreta­
rzy stanu 5 października 1939 roku w Berl inie postulowano
aneksję tylko Pomorza i Górnego Śląska oraz niektórych po­
wiatów dawnego Królestwa Kongresowego. Jednak pod
naciskiem gauleiterów ze wschodniego pogranicza (Grenz­
gauleiter), szczególnie tych zainteresowanych poszerzeniem
dotychczasowego zakresu władzy, doszło do korekty wstęp­
nych ustaleń. Dotyczyło to przede wszystkim Kocha, Forste­
ra i nowo mianowanego Greisera; Wagner w tym względzie

30
ZIEMIE WCIELONE DO RZESZY NIEMIECKIEJ

był bardziej powściągliwy, zdając sobie sprawę z olbrzymich


problemów, które przysporzy wcielenie na wschodzie dużych
obszarów zamieszkanych wyłącznie przez ludność polską.
W dekrecie z 8 października z przedwojennych polskich wo­
jewództw: śląskiego, poznańskiego i pomorskiego oraz części
województw: białostockiego, kieleckiego, krakowskiego, łódz­
kiego i warszawskiego utworzono tak zwane ziemie wcielone
do Rzeszy (eingegliederte Ostgebiete). Powstały z nich nowe
jednostki administracyjne: okręg Gdańsk-Prusy Zachodnie
(Reichsgau Danzig-Westpreussen; osobnym dekretem z 2 li­
stopada 1ę39 roku, na bezpośrednie życzenie Hitlera, pierwot­
na nazwa Reichsgau Westpreussen została zmieniona, okręg
Poznań (Reichsgau Posen; od 29 stycznia 1940 roku Reichsgau
Wartheland), powiększono także już istniejące prowincje pru­
skie: Prusy Wschodnie (Provinz Ostpreussen) i Śląsk (Provinz
Schlesien; w 1941 roku utworzono osobną prowincję Górny
Śląsk - Provinz Oberschlesien).
Uzupełnieniem tych zmian terytorialnych na ziemiach pol­
skich był dekret wydany 12 października 1939 roku o utworze­
niu z pozostałych ziem polskich znajdujących się pod okupacją
niemiecką Generalnego Gubernatorstwa (Generalgouvernement
for die besetzten polnischen Gebiete; GG). Administracyjnie
dzieliło się ono na cztery dystrykty: krakowski, lubelski, radom­
ski i warszawski. Frank starał się jeszcze o pozostawienie w GG
okręgu łódzkiego, ale jego usiłowania skończyły się niepowo­
dzeniem. Po zajęciu przez Niemcy nowych obszarów na wscho­
dzie kosztem ZSRR 1 sierpnia 1941 roku wprowadzono nowy
podział administracyjny GG i utworzono piąty dystrykt - Ga­
licję - ze stolicą we Lwowie. Białostocczyznę także włączono
do Rzeszy Niemieckiej, jako okręg białostocki (Bezirk Biały­
stok), ale dopiero w 1941 roku. Pozostałe tereny na wschodzie

31
Albert Forster - gauleiter Wolnego Miasta Gdańska odczytuje
proklamację o przyłączeniu Gdańska do Rzeszy. Była ona
transmitowana na żywo przez radio 1 września 1939 roku.
ZIEMI!:: WCIELONE DO RZESZY NTEMIECKlln

wcielono do Komisariatu Rzeszy Ostland (Wileńszczyznę z nie­


wielkimi częściami dawnych województw nowogródzkiego
i białostockiego do Generalnego Komisariatu Litwy; resztę by­
łych województw nowogródzkiego, wileńskiego oraz poleskiego
do Generalnego Komisariatu Białorusi) i Komisariatu Rzeszy
Ukraina (do Generalnego Komisariatu Wołyń-Podole część wo­
jewództwa poleskiego i województwo wołyńskier.
Aneksja ziem polskich nie wynikała wyłącznie z kryte­
riów narodowościowych i rasowych, ale także z potrzeb gospo­
darczych Rzeszy. Zadanie integracji różnorodnych obszarów
na dawnym pograniczu polsko-niemieckim powierzono par­
tyjnym zwierzchnikom NSDAP, czyli gauleiterom. Wśród
mianowanych ostatecznie przez Hitlera na terenach wcielo­
nych znaleźli się wyznaczeni już wcześniej jako zwierzch­
nicy władzy cywilnej w okresie zarządu wojskowego: Erich
Koch (Prusy Wschodnie, odpowiedzialny także za rejencję
ciechanowską, Suwałki, a od 1941 roku szef zarządu cywil­
nego w okręgu białostockim), Albert Forster (Prusy Zachod­
nie), Arthur Greiser (Kraj Warty), Josef Wagner i Fritz Bracht

. w ten sposób w 1939 roku na okupację niemiecką przypadała niespełna


połowa dotychczasowej powierzchni Rzeczypospolitej. Ziemie wcielone
do Rzeszy obejmowały wówczas 91,9 tys. km2, a powiększone zostały
po wcieleniu okręgu białostockiego w 1941 roku o kolejne 31,1 tys. km2•
Obszar GG w 1939 roku wynosił 95,7 tys. km'. ale i on znacznie się
powiększył po włączeniu dystryktu galicyjskiego, zajmującego obszar
47,1 tys. km2• Z 22,1 mln ludności zamieszkujących w 1939 roku
teren okupacji niemieckiej ziemie wcielone do Rzeszy zamieszkiwało
10,6 mln, a GG - 11,5 mln mieszkańców. Dodatkowo około 30 tys.
żyło na skrawku zajętym przez Słowację. Liczba ludności GG przyrosła
o 4,2 mln mieszkańców po utworzeniu dystryktu galicyjskiego, a do ziem
wcielonych przyłączono okręg białostocki, liczący wówczas około 1, 7 mln
ludności.

33
JAK POLACY ZOSTt\Wr\LI „N!EMC1\MI"

(rejencja katowicka, od 1941 roku prowincja górnośląska). Ja­


ko gauleiterzy pogranicza mieli za zadanie przede wszystkim
osiągnięcie celów tak zwanej niemieckiej polityki narodowo­
ściowej i otrzymali z tego powodu duży zakres samodzielno­
ści, większy, niż mieli gauleiterzy w głębi Rzeszy Niemieckiej.
Niemiecka polityka narodowościowa (Volkstumspolitik)
polegała na trzech podstawowych działaniach podejmowa­
nych przez różne organy władzy podległe gauleiterom. Były
to: deportacje ludności polskiej, polityka rasowa i tak zwane
akcje zniemczania (Eindeutschung) ludności rodzimej. W ra­
mach akcji zniemczania nadawano obywatelstwo niemiec­
kie, które stawało się podstawą dla powoływania do służby
wojskowej w armii niemieckiej. Niezależnie od Naczelnego
Dowództwa Wehrmachtu (Oberkommando der Wehrmacht)
i Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądowych (Oberkommando
des Heeres) oraz Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Rzeszy
Niemieckiej (Reichsministerium des Innem) i Komisariatu
Rzeszy do spraw Umacniania Niemczyzny (Reichskommissa­
riat fur die Festigung des Deutschen Volkstums) gauleiterzy
prowadzili dość samodzielnie politykę narodowościową, za­
sadniczo różniącą się nieraz od wytycznych z Berlina. Rzadko
też koordynowali swe działania z pozostałymi gauleiterami
na wschodzie z racji konkurowania o to, który z n_i ch szybciej
i lepiej stworzy tak zwany okręg wzorcowy (Mustergau).

Ślązacy, Kaszubi, Mazurzy

Z terenów wcielonych przewidywano wysiedlenie całej lud­


ności polskiej, poza tą grupą, która miała być niezbędna do
wykonywania na rzecz Niemców pracy o charakterze pół-

34
$L1\Zi\C.:Y. lu\S/.Ulll, MAZURZY

niewolniczym. Na podstawie jeszcze przedwojennych eksper­


tyz urzędu rasowego SS uznano jednak, że na tym obszarze
mogą pozostać także ci ludzie, których oceniano jako war­
tościowych rasowo, a pochodzących z tak zwanej grupy po­
średniej (Zwischenschicht). Zrezygnowano wobec tego z ich
deportowania, co czyniono w pierwszych dwóch latach woj­
ny. W urzędzie rasowym NSDAP (Rassenpolitisches Amt der
NSDAP) wypracowano więc rozbudowany system podziału
grup narodowościowych i etnicznych w zależności od procen­
tu posiadanej krwi niemieckiej, niezależnie od statusu praw­
nego tej. ludności do 1939 roku. Oprócz Niemców, mających
zarówno pochodzenie niemieckie, jak i obywatelstwo Rzeszy
Niemieckiej, wyróżniano także:
- „obcych narodowo" (Fremdvolkisch) - osoby niena­
leżące do narodu niemieckiego, posiadające lub nie niemiec­
kie obywatelstwo; do tej kategorii zaliczano także osoby tak
zwanego obcego pochodzenia rasowego; wśród wymienianych
narodów i grup etnicznych „obcych narodowo" wymieniano
między innymi: narody skandynawskie, Włochów, Francu­
zów, Polaków, Czechów, Ukraińców, Żydów, a nawet uznawa­
nych ponadto za obcych rasowo mieszkańców Afryki i Azji;
- „pokrewnego rodzaju" (Artverwandt) - osoby mające
częściowo cechy rasowe podobne do narodu niemieckiego; za­
liczano do nich przede wszystkim narody europejskie, między
innymi: Skandynawów, Polaków, Czechów, Francuzów, Wło­
chów, ale już nie Żydów i przedstawicieli innych ras;
- „obcych pod względem pochodzenia" (Stammes­
fremd) - mających pochodzenie plemienne, które ukształ­
towało narody europejskie; rozróżniano w ten sposób trzy
grupy definiowane jako germańską, romańską i słowiańską;
grupa germańska (w niej, poza innymi, znalazły się narody

35
JAK l' O L r\ C Y Z O S T J\ W t\ L I „ N I E J\·I C J\ M l ''

skandynawskie, Flamandowie itd.) m iała być rasowo zdo­


m inowana przez krew nordycką i uznawano należące do
niej narody za identyczne pod względem pochodzenia z na­
rodem niemieckim (Stammesgleich); pozostałe także mogły
posiadać składniki nordyckie, ale tylko w niewielkim wy­
miarze, „ich rdzeń jednak uznawano za obcy pod względem
pochodzenia";
- „niemieckie pod względem posiadanej krwi" (Deutsch­
bliitig)
- za takie osoby uważano zarówno te wywodzące się
z narodu niemieckiego bezpośrednio, jak i te, które ze względu
na ich pochodzenie i przodków przestały być jego członkami,
ale zachowały w swych żyłach krew niemiecką;
- „pochodzenia niemieckiego" (Deutschsti:immig) -

w rozważaniach teoretycznych uznawano za takich tylko


tych, którzy wprawdzie mieli w żyłach krew niemiecką, ale
wywodzili się z narodów obcych, a ponadto, jak pisał Eugen
Leuschner, specjalista od spraw rasowych w partyjnym urzę­
dzie rasowym:

„posiadają obywatelstwo innych krajów, do któ­


rych wywędrowali, albo od urodzenia już mieli
w nich swoją [nową] ojczyznę, przyjęli tamtejsze
zwyczaje i obrzędy i wewnętrznie nic nie �iąże
ich już z ich narodem ojczystym. Język innego na­
rodu jest ich językiem ojczystym, którym posługu­
ją się na co dzień, a także jest językiem ich dzieci
(np. spolonizowane osoby pochodzenia niemiec­
kiego). W najbardziej jaskrawych przypadkach
zakorzenienie wśród innych narodów jest tak
silne, że nowa świadomość narodowa i poczucie
narodowe, którym żyją, prowadzi do najbardziej

36
Ś L 1\ Z t\ C Y . h :\ S 7. U l1 1 , M 1\ Z LJ R '/. Y

Starosta Radomska wręcza volksdeutschom


dokumenty potwierdzające niemieckie
obywatelstwo, 1 944 rok.

zaciekłej wrogości przeciwko krajowi ich ojców


(renegaci)"18•

W tej grupie mieściły się podczas wojny także kategorie


traktowane jako możliwe do ponownego zniemczenia, w tym:
Ślązacy, Kaszubi i Mazurzy;
- „volksdeutsch" - w odróżnieniu od osób „pochodzenia
niemieckiego" w doktrynie rasowej volksdeutsche pozostali
historycznie wierni niemczyźnie, mimo że mieszkali w ob­
cym środowisku narodowym, a więc różnica między nimi
a okoliczną ludnością nie miała charakteru rasowego, lecz
wyłącznie polityczny19•

37
I :\ K P O J, A C Y Z OS T .-\ W 1\ 1 . 1 „ N I E il.I C i\ M I „

Polaków w niemieckiej doktrynie rasowej uważano za


naród silnie przemieszany pod tym względem. Jednocześ­
nie uznano, że nie jest możliwe zniemczenie ich w całości
(umvolkbar), ponieważ miało to grozić wprowadzeniem do
narodu niemieckiego pierwiastków wschodnich i wschod­
niobałtyjskich. Wysnuwano z tego wniosek o konieczności
długofalowego realizowania polityki niemieckiej na obszarze
anektowanych ziem polskich, by „ostatecznie usunąć więk­
szą część Polaków z Rzeszy"20 • Wyjątek czyniono wyłącznie
dla grup pochodzenia niemieckiego zdolnych do regerma­
nizacji, ale po dokonaniu wśród nich wcześniejszej selekcji
rasowej21 •
Zaraz po zakończeniu kampanii wrześniowej próbo­
wano oszacować liczebność obydwu grup, niemieckiej
(volksdeutsche) i tej „pośredniej, zdatnej ze względu na po­
chodzenie niemieckie do regermanizacji". Dokonano tego,
posiłkując się przedwojennymi polskimi i niemieckimi spi­
sami liczby mniejszości narodowych na terenie Rzeczypo­
spolitej. Badania takie przeprowadził i przedstawił w postaci
raportu doktor Herbert Ulrich, pracujący w placówce miesz­
czącej się w Dahlem, dzielnicy Berlina (Publikationsstelle
Berlin-Dahlem)22•
Dane z polskiego spisu powszechnego z 1931 !Oku Ulrich
uznał za niewiarygodne. Przede wszystkim przyjął, że wśród
ludności polskiej mieści się również pewna część zasymilo­
wanych obywateli polskich pochodzenia żydowskiego (osza­
cował ją na około 375 tys.), którą - mimo podawania polskiej
narodowości jako własnej - należy odliczyć od ogólnego bi­
lansu Polaków. Ponadto postulował odjęcie od osób narodo­
wości polskiej wszystkich tych, którzy deklarowali wyznanie
greckokatolickie (według niego 984 tys.), będących Ukraiń-

38
S L .-\ Z � \. Y . J...,\ S Z P ll l M A Z ll R Z Y

Gauleiter Śląska Josef Wagner (trzeci z l ewej)


wśród odznaczonych przez Hitlera volksdeutschów z Polski,
Berlin, wrzesień 1939 roku.

cami, a w mniejszej części również B iałorusinami. Do tej


ostatniej narodowości zaliczył także „tutejszych" na Polesiu,
których wydzielenie w spisie uznał za zabieg mający zmniej­
szyć oficjalną liczbę Ukraińców i Białorusinów w Rzeczy­
pospolitej23.
Najbardziej interesowały Ulricha grupy, które potencjal­
nie mogłyby zostać zniemczone, a zaliczał do nich tylko Ka­
szubów i Mazurów (razem 141 tys.). Nie występuje w jego

39
} i\ 1' POLACY Z O S T /\ \V t\ L I „ N I E M C A M I "

obliczeniach natomiast odrębna grupa Ślązaków, a tylko liczą­


ca 230 tys. mniejszość niemiecka na Górnym Śląsku (Tab. 1').
Już wkrótce jednak do grupy pośredniej zaliczono obok
Kaszubów i Mazurów także Górnoślązaków. Jeszcze przed
wybuchem wojny istniała bowiem koncepcja włączenia do
niemieckiej wspólnoty narodowościowej tak zwanych Ślą­
zaków (Schlonsaken, nie posługiwano się wówczas kategorią
Schlesier). Podnoszono przy tym argument, że zamieszkujący
obszar p �lskiego Górnego Śląska są członkami spolonizowanej
grupy Ślązaków o pochodzeniu niemieckim24.
Takich wątpliwości, kogo zaliczać do grupy pośredniej,
nie miała SS. Już w sierpniu 1939 roku podporządkowana
Himmlerowi placówka, zajmująca się od lat trzydziestych
problemem mniejszości niemieckich poza granicami Rzeszy
(Volksdeutsche Mittelstelle), wydała wytyczne dla niemieckiej
polityki wobec uznanych za niemieckie kilku grup etnicznych
w Polsce. Wśród tych grup wymieniono: Ślązaków, Górno­
ślązaków, Mazurów i Kaszubów. W przygotowanej ekspertyzie
stwierdzono między innymi: „Na mapach należy w znaczeniu
etnograficznym i językowym Mazurów, Ślązaków i «Górno­
ślązaków», bez specjalnego zaznaczania, prżypisywać do nie­
mieckiego obszaru narodowego i językowego. Kaszubi mogą
pod pewnymi warunkami być wymieniani pod . swoją na­
zwą"25 . Na tej podstawie urząd rasowy SS (Rassenpolitisches
Amt der SS) 25 listopada 1939 roku uznał, że Niemcami na
byłych obszarach polskich są także ci, którzy tego jawnie
przed 1939 rokiem nie okazywali, ale ze względów rasowych
można potwierdzić ich germańskie pochodzenie26. Pojęcie
Niemca definiowano w tym opracowaniu w następujący spo-

· Tabele do tekstu znajdują się na s. 411-419.

40
S L <\ Z A C Y . >. A S Z lJ B J , M .Ą Z lJ K Z Y

Jlict,o... - � ... w --biff. dnlo


18 wtmnla. w &m•C'hu 11mn11Jum pa6\IWO'MQO Pf'O'
.u.,. 3-co iii.il (da.....; """"" - • -l
"""4lelc o aod.d•le 17 po pOluddlu.
- jęz,q � „ "'"......
Dy r e k t o r

Dwujęzyczne ogłoszenie landrata powiatu pszczyńskiego


z września 1939 roku o rozpoczęciu kursów
języka niemieckiego dla Górnoślązaków.

sób: to osoba „która w rozumieniu narodowości , zwyczajów


i wspólnoty rodzinnej żyje jak Niemiec, o ile jest krwi nie­
mieckiej, względnie rodzajowo pokrewnej. Ci Niemcy zosta­
ną przyjęci do Niemieckiej Listy Narodowościowej [Deutsche
Volksliste]"2 7. Wśród grup pośrednich, nie mieszczących się
wprawdzie w kategorii Niemiec (bądź volksdeutsch), ale jed­
nocześnie niezaliczanych do Polaków ze względów rasowych,
wymieniano, że są to:

„Kaszubi w Prusach Zachodnich, «Wasserpola­


cy» i Ś lązacy na Górnym Ś ląsku. Te mniejszości

41
I r\ K P O L A C Y Z O S Ti\ W A I. I „ N I E f\I C 1\ M I "

(w Prusach Zachodnich mieszka zwartą masą oko­


ło 200 OOO do 300 OOO Kaszubów. Nie są oni Po­
lakami, ich gwara zachodniosłowiańska różni się
znacznie od mowy polskiej. Na płd. wsch. Prus
Zachodnich mieszkają Mazurzy, którzy również
nie są Polakami. To samo odnosi się do «Wasserpo­
laków» i Ślązaków, który w liczbie około 1-1,5 mln
mieszkają na Górnym Śląsku i w znacznej czę­
ści są spolonizowanymi Niemcami. Także i Gó­
rale mieszkający w Beskidach nie są Polakami),
które - jak część Kaszubów i «Wasserpolaków»
- zawierają znaczne, niegdyś zeslawizowane nie­
niemieckie warstwy, ogólnie biorąc, nie były pol­
skimi szowinistami, przeciwnie, wielokroć stały
nawet pod względem politycznym jednoznacznie
po stronie niemieckiej"28•

Członkowie tych wyodrębnionych grup etnicznych otrzy­


mywali wyjątkowe prawo pozostania w swojej dotychczasowej
ojczyźnie, chociaż zaznaczano z całą brutalnością ówczesnego
języka rasowej ideologii, że prawo to odnosić się będzie do
wszystkich, „poza polskimi szowinistami", których należało
deportować. Jednocześnie zapowiadano ogranicze°'ie „grupom
pośrednim" praw politycznych (w tym zakaz członkostwa
w NSDAP) i ekonomicznych (nie mogliby być właścicielami
gospodarstw; wyjątkiem miało być traktowanie Mazurów,
inaczej też miano podchodzić do zakładów rzemieślniczych,
gdzie konieczne było utrzymanie wykwalifikowanej siły ro­
boczej: prawa ekonomiczne w takim przypadku można było
zatrzymać). Prawa polityczne i własnościowe mieli posiadać
tylko Niemcy i volksdeutsche29•

42
Ś L :\ Z :\ C Y , K A S Z U 13 I , M t\ Z U R ZY

Typowy dla ówczesnych poglądów rasowych opis przed­


stawiciela grupy mieszanej, Górnoślązaka, znajdziemy w tek­
ście wykładu wygłoszonego we Wrocławiu przez Alfreda
Potta, jednego ze współpracowników śląskiego gauleitera
Wagnera. Powielił on w nim większość ówcześnie panujących
stereotypów dotyczących „niepełnej niemieckości" cech men­
talnych mieszkańców pogranicza:

„Nie jest łatwo istotę [Górnoślązaka] sprowadzić


do jednej formuły, ponieważ ona składa się z wielu
niepewnych elementów. Z drugiej strony jednak ta
mieszanina jest decydującą cechą jego psyche. Na
górnoślą,skiej ziemi, we wschodniej strefie krzy­
żowania się w historii wielu dróg wędrówek lu­
dów i kultur, zmieszało się tak wiele różnej krwi,
że można mówić o swego rodzaju chaosie krwi.
Ilirowie, Scytowie, Celtowie, Wandale, Burgun­
dowie, Słowianie, wikingowie, Frankowie, Sa­
si, mieszkańcy Turyngii, a nawet Mongołowie,
zostawili swe ślady w obrazie rasowym ludzi
na Górnym Śląsku. Mimo że nie zostały jeszcze
zakończone badania naukowe ustalające udział
pojedynczych ras i plemion w tym procesie sta­
piania się, to jednak jest pewne, że: po pierwsze,
decydujący i ostateczny kształt [został nadany tej
ludności] w wyniku oddziaływania Germanów,
a po drugie, górnośląskie zmieszanie knvi miało,
jak każde zmieszanie ras, swoje negatywne i po­
zytywne skutki. egatywną stronę możemy do­
strzec w pewnej dwoistości i niezrównoważeniu
[Górnoślązaków]. Zauważył to Gustav Freitag, sam

43
J l\ K P O L A C Y Z O S T A W A L I .. N I E M C A M I '.

Górnoślązak, urodzony w Kluczborku, i doskonały


znawca swoich ziomków, który mówi o podwójnej
naturze duszy ludzi na Górnym Śląsku i wyprowa­
dza ze słowiańskiego składnika ich krwi obecną
w zachowaniu miękkość, pasywność i uczucio­
wość. Jako cechy pozytywne charakterystyczne
dla ich wewnętrznego napięcia [znajdziemy] wi­
talność, hojność, zdolności do nauki, dzielność
i twardość. To może potwierdzić każdy wojskowy
przełożony, który ma dzisiaj w tym krytycznym
czasie do czynienia z Górnoślązakami"30 •

Nie wykluczano więc udziału przedstawicieli tych grup


etnicznych w służbie wojskowej na rzecz Niemiec. Problem
z tym związany miał charakter bardziej polityczny i praw­
ny. Szukano sposobu nadania pełnego obywatelstwa osobom
tylko o pochodzeniu niemieckim, chociaż nawet w świetle
ekspertyz urzędów partyjnych i placówek SS niepełnowarto­
ściowych rasowo, a więc zrównania ich z Niemcami w pra­
wach obywateli Trzeciej Rzeszy.
Pierwszym krokiem do realizacji tego ·karkołomnego za­
mierzenia było tym razem już nie tylko oszacowanie, ale pre­
cyzyjne spisanie członków tej grupy. Opierając się na nowych
założeniach co do pochodzenia rasowego ludności zamieszku­
jącej okupowaną Polskę, przeprowadzono najpierw spisy po­
licyjne (na przełomie lat 1939 i 1940), ustalając jednocześnie
po raz pierwszy, jak duża jest liczba ludności, której zostanie
przyznane prawo do zniemczenia. Ten spis przeprowadziły
tworzące się od września 1939 roku placówki nowego urzędu
(RKFDV) podporządkowanego Heinrichowi Himmlerowi jako
RFSS. We wrześniu 1940 roku znano już wyniki tych spisów,

44
Ś f, ;\ Z A C Y , K t\ S Z lJ B I , /\I I\ Z U RZY

to jest liczbę tak zwanych osób pochodzenia niemieckiego


(Deutschstammige) na wcielonych do Rzeszy terenach. Ogółem
na terenie czterech okręgów Rzeszy, które znajdowały się w ca­
łości lub w części na ziemiach wcielonych (a więc brano pod
uwagę również ziemie należące do Rzeszy Niemieckiej przed
1939 rokiem), miało mieszkać 8,1 mln Niemców, 8,53 mln Pola­
ków, 610 tys. Żydów i 180 tys. tak zwanych innych (Schlonsa­
ken, Ukraińców, Rosjan i Czechów). Wydzielono także, zgodnie
z przyjętymi zaleceniami, grupy uznane za możliwe do zniem­
czenia. W okręgu Rzeszy Gdańsk-Prusy Zachodnie było to nie
tylko 120 tys. Kaszubów, ale także dodatkowo około 120 tys.
Polaków, którzy „na skutek małżeństw mieszanych i wpływu
kulturalnego niemczyzny ciążą do niemieckiego kręgu kul­
.
turowego". Podobnie na Górnym Śląsku (rejencja katowicka
- Regierungsbezirk Kattowitz) odnotowano 120 tys. „Schlonsa­
ken" (tym razem chodziło tylko o grupę mieszkającą na Ślą­
sku Cieszyńskim), a ponadto szacowaną na 400-500-tysięczną
grupę Górnoślązaków (Oberschlesier, Wasserpolen). W rejencji
ciechanowskiej (Regierungsbezirk Ziechenau) i w powiecie
suwalskim (Kreis Sudau) doliczono się jeszcze ponadto około
5 tys. Mazurów zdolnych do zniemczenia31 •
Od wiosny 1940 roku starano się wyselekcjonować osoby
najbardziej aktywne politycznie, a więc mogące być zakwali­
fikowane do grupy „volksdeutsch", i równocześnie mieszczące
się w najwyższej kategorii, zgodnie z kryteriami rasowymi.
Ogłoszono, że wszystkie osoby - które do 1 września 1939 ro­
ku zamieszkiwały Wolne Miasto Gdańsk albo do 26 paździer­
nika jako obywatele polscy mieszkały na terenach wcielonych
do Rzeszy Niemieckiej, a od tego dnia zostały bezpaństwow­
cami - po wejściu w życie dekretu o wcieleniu otrzymują
niemiecką przynależność państwową (sind Deutsche Staatsan-

45
J A <; POLACY ZOSTA W A L I „ N I E M C A MI "

geh6rige geworden). Zapowiadano jednak, że nie jest to rów­


noznaczne z przynależnością narodową (Volkszugeh6rigkeit),
o czym będą decydować placówki niemieckie po wypełnie­
niu specjalnych ankiet, które dopiero miały być dostarczone
wszystkim zainteresowanym (także kobietom i dzieciom). Ze
względu na dużą liczbę takich ankiet przewidywano, że naj­
pierw będą rozpatrywane te, które złożą członkowie byłych
niemieckich organizacji mniejszościowych, pracujący w pla­
cówkach niemieckiej administracji cywilnej albo działający
w NSDAP. Ankiety planowano wypełniać w ciągu dwu ty­
godni. W przypadku grup, które zamierzano brać pod uwagę
w pierwszej kolejności, o rezultatach urzędy gminne i miejskie
miały zameldować już po miesiącu32• Otworzono w ten sposób
drogę do powoływania do armii niemieckiej osób posiadają­
cych przedwojenne polskie obywatelstwo, mimo że formalnie
jeszcze nie zaistniał taki akt prawny.
Dowodem na skuteczność wmawiania Górnoślązakom, że
są odrębną grupą etniczną, była masowość wpisu do organiza­
cji, która stała się przedsionkiem do przyjęcia do niemieckiej
wspólnoty narodowej, a potem ewentualnie nawet do NSDAP.
Taką rolę miał pełnić Związek Niemieckiego Wschodu (Bund
Deutscher Osten - BDO). Dopiero po przebyciu w tej organi­
zacji okresu próbnego i uzyskaniu obywatelstwa nięmieckiego
można się było starać o przyjęcie do nazistowskiej partii33•
W Katowicach w pierwszym roku okupacji BDO rozwijał się
błyskawicznie i już w marcu 1940 roku liczył w mieście i w
powiecie aż 54 629 członków. W Katowicach mieszkało wów­
czas około 120 tys. osób, a w ziemskim powiecie katowickim
około 390 tys., co oznaczało, że prawie co dziesiąty mieszka­
niec znalazł się w organizacji mającej przygotować kadry dla
NSDAP34•

48
Ś L Ą Z /I C Y , K A SZU B I . M A Z U R Z Y

Na wszystkie grupy pośrednie wywierano olbrzymi na­


cisk, by uzmysławiać im odrębność od reszty Polaków. Poza
tym oddzielono od nich, zaraz na początku wojny, wąską war­
stwę polskiej inteligencji, o ile jej członkowie nie byli skłonni
zaakceptować niemieckiego panowania. Na Górnym Śląsku
dotyczyło to działaczy politycznych ściganych za pomocą
specjalnej księgi gończej, a także działaczy Związku Polaków
w Niemczech. Tak samo postępowano z Kaszubami. Znacz­
niejszych przywódców kaszubskich aresztowano i wywiezio­
no zaraz na początku wojny, a potem w stosunku do obydwu
grup zastosowano taktykę „kija i marchewki", nadając pozo­
stałym przywileje materialne (na przykład większe przydziały
żywnościowe, obietnice zachowania majątku, wstrzymanie
deportacji)35•
Już wówczas, w 1940 roku, zakładano, że całej tej grupie
nie zostanie jednak przyznane bezwarunkowo obywatelstwo
niemieckie. Miało to zależeć od stopnia i postępów zniemcza­
nia. Przewidywano, że powstaną następujące grupy:
- Grupa A: osoby należące do niemieckiego narodu
(Deutsche VolkszugehOrige), otrzymujące obywatelstwo nie­
mieckie i przynależność do Rzeszy Niemieckiej;
- Grupa B: osoby pochodzenia niemieckiego (Deutsch­
stammige), które dopiero mogą zostać wychowane na pełno­
wartościowych Niemców, otrzymają obywatelstwo niemieckie,
ale nie otrzymają praw politycznych obywateli Rzeszy przed
zakończeniem procesu regermanizacji, który powinien odbyć
się w głębi Rzeszy Niemieckiej;
- Grupa C: osoby obcych narodowości, ale wartościowe
rasowo, oraz niemieccy renegaci (wertvolle Fremdvolkische
und Deutsche Renegaten), które otrzymają niemieckie oby­
watelstwo, ale nie będą miały praw politycznych obywate-

49
J t\ K P O t. A C \' Z O S T 1\ W A I. I „ l\ I E M C 1\ M I •

li Rzeszy, otrzymują jednak prawo odwołania od tej decyzji


w trakcie zachodzącego procesu zniemczenia, który będzie
przebiegał w tak zwanej Starej Rzeszy;
- Grupa D: inne osoby obcej narodowości (jremde Volks­
zugehórigkeit), które nie otrzymają obywatelstwa niemieckiego
i praw politycznych obywateli Rzeszy Niemieckiej.
Zasady te były częściowo podobne do przyjętej ponad pół
roku później regulacji dotyczącej iemieckiej Listy Narodowo­
ściowej. Przewidywały bowiem masowe wysiedlenia w głąb
Rzeszy osób, które miały ulec zniemczeniu - nie zrealizowa­
no tego podczas wojny, ale przewidywano taką możliwość po
jej zakończeniu36•
Na podstawie tych wstępnych projektów w połowie listo­
pada 1940 roku RMdI wydało okólnik o wyłączeniu trzech
grup z przepisów dotyczących Polaków na terenach wcielo­
nych: Górnoślązaków, Mazurów i Kaszubów. Zanosiło się,
że przyjęte będą w stosunku do nich specjalne rozwiązania,
zgodne z wcześniejszymi ekspertyzami rasowymi.

Volkslista

Po przeprowadzeniu na przełomie 1939 i 1940 r?ku prowi­


zorycznych spisów ludności w interpretacji niemieckiej pod­
stawowym narzędziem procesu oddzielenia od Polaków
ludności mieszanej pod względem rasowym stała się Deutsche
Volksliste DVL (Niemiecka Lista arodowościowa). Plany jej
wprowadzenia zrodziły się już w 1940 roku, po dyskusjach
w sztabie RKFDV kierowanym przez Himmlera. 12 wrze­
śnia opracowano wstępny projekt zakładający wprowadzenie
grup narodowościowych. Jego autorem był prawdopodobnie

50
\' O I. f.. S I. I S T :\

sam Hitler, ale wykorzystywał chyba sugestie, które przekazał


mu na podstawie swoich doświadczeń z Wielkopolski Arthur
Greiser37• Szczegóły opracowano w RMdl i RKFDV.
Zasada regermanizacji spolonizowanych osób pochodze­
nia niemieckiego (Riickdeutschung polonisierter Deutschstćim­
miger) opierała się także na koncepcji rasowej. Wspomniany
już Leuschner z urzędu rasowego NSDAP pisał, że z doświad­
czeń poczynionych w okręgach wschodnich Rzeszy Niemiec­
kiej wynika, iż:

„duża liczba ludzi, którzy przywędrowali do Pol­


ski [z Niemiec], roztopiła się wśród masy polskiej
ludności. Pośród nich część w trakcie tego pro­
cesu została '"rynarodowiona [umgevolkt]. W du­
żej części jednak została tylko zasymilowana i na
skutek rasowego przywiązania przetrwała, przyj­
mując polszczyznę, żyjąc według własnego stylu.
Ostentacyjnie różnią się oni od otaczającej pol­
skiej ludności, chociaż sami twierdzą, że myślą
po polsku i czują się Polakami. Czystość, poczu­
cie porządku, pewność siebie, uczciwość, prosto­
linijność i otwartość są ich cechami charakteru,
których przeciwieństwem są typowe cechy cha­
rakteru Polaków. Byłoby biologicznie krótko­
wzroczne, a politycznie głupie, by tych ludzi,
którzy ostatecznie tylko przyznają się do polsko­
ści, traktować na równi z Polakami, zostawić ich
polskiemu narodowi i w związku z tym ich nie
wykorzystać. Dlatego te spolonizowane osoby po­
chodzenia niemieckiego muszą zostać na powrót
odzyskane i zniemczone. Po specjalnym wyborze

51
J A K P O L A C Y Z O S T A W A L I „ N l li M C t\ M l "

osoby pochodzenia niemieckiego zostaną zbada­


ne pod względem wartości [rasowej] przez pla­
cówki RFSS i komisarza RKFDV przy współpracy
z urzędem rasowym NSDAP. Osoby pochodzenia
niemieckiego wynarodowione, które ze względu
na niewielkie biologicznie dziedzictwo [niemiec­
kie] byłyby tylko ciężarem dla narodu niemieckie­
go, zostaną wykluczone. Zasymilowani i uznani
za zdolnych do zniemczenia otrzymają zgodnie
z dekretem RMdI ofertę uzyskania obywatel­
stwa [Einbiirgerung], niemieckiej przynależności
państwowej [StaatsangehOrigkeit], i w ten sposób
zostaną przyjęci do niemieckiej wspólnoty naro­
dowej [ Volksgemeinschaft]. Nawet ufając w siłę
oddziaływania narodowego socjalizmu i w wy­
chowawcze działanie tworzone w związku z jego
duchowym oddziaływaniem, nie można jednak
[do końca] obronić się przed aktywnymi, spolo­
nizowanymi osobami pochodzenia niemieckiego,
wchodzącymi do niemieckiego narodu. Otrzyma­
ją oni niemiecką przynależność państwową, nie
dostaną jej jednak ostatecznie, ale tylko z prawem
odwołania. Oczywiście, wraz z aktem przeka:;::ania
przynależności państwowej zniemczenie jeszcze
się naturalnie nie dokona, zostaną tylko dla niego
stworzone państwowoprawne przesłanki. Często
osoby pochodzenia niemieckiego, które uzyska­
ły obywatelstwo, jeżeli mieszkały od dzieciństwa
w Polsce, nie znają języka niemieckiego i potrzeba
intensywnej nauki i pracy wychowawczej, żeby
ich stopniowo zakorzenić w niemczyźnie. Żeby

52
I' () L k S L I S T ,Ą

ten proces unarodowienia ułatwić, nie można po­


zwolić na ich pozostawanie pośród ludności pol­
skiej, wtedy proces zniemczenia mógłby stanąć
pod znakiem zapytania. Jest wobec tego projekt,
aby ich przesiedlić w głąb Rzeszy Niemieckiej, że­
by tam, w środku czysto niemieckiego środowiska,
odnaleźli łatwiej drogę do niemczyzny"38•

Ogólne rozporządzenie o wprowadzeniu DVL i niemiec­


kim obywatelstwie na wschodnich terenach wcielonych do
Rzeszy · zostało wydane 4 marca 1941 roku (Verordnung iiber
die Deutsche Volksliste und die Deutsche Staatsangehorigkeit
in den eingegl�ederten Ostgebieten). Uzupełniał je tajny okólnik
ministra spraw wewnętrznych Rzeszy z 13 marca 1941 roku,
wydany w porozumieniu z Himmlerem jako szefem RKFDV.
Precyzowano w nim tryb postępowania, opierając się na wy­
znaczonych już we wrześniu 1940 roku kryteriach klasyfika­
cyjnych dla poszczególnych grup DVL39•
Kryteria te w marcu 1941 roku wyglądały w uproszczeniu
następująco:
- grupa DVL 1: Niemcy aktywni politycznie przed wojną
(przedstawiciele mniejszości niemieckiej w Drugiej Rzeczy­
pospolitej) - otrzymywali pełne obywatelstwo niemieckie;
- grupa DVL 2: Niemcy bierni politycznie przed wojną
(przedstawiciele m niejszości niemieckiej w Drugiej Rze­
czypospolitej) - otrzymywali pełne obywatelstwo nie­
mieckie;
- grupa DVL 3: Polacy niemieckiego pochodzenia - przez
to pojęcie rozumiano osoby spolonizowane, w których żyłach
płynęła jednak krew niemiecka (osoby pozostające w związ­
kach małżeńskich z Niemcami, przedstawiciele innych na-

53
J 1\ K P O L i\ C Y i.: O S T i\ \\' 1\ I. I „ N I E M C !\ M I "

rodowości: Ślązacy, Kaszubi, Mazurzy, posiadający związki


z niemiecką kulturą, ale posługujący się mową słowiańską)
- początkowo otrzymywali ograniczone obywatelstwo nie­
mieckie, nadawane jednostkowo po badaniach rasowych: do­
datkowa decyzja Himmlera ze stycznia 1942 roku sprawiła, że
grupa ta otrzymała obywatelstwo niemieckie na dziesięć lat,
z zastrzeżeniem możliwości odebrania go;
- grupa DVL 4: osoby pochodzenia niemieckiego, któ­
re się spolonizowały i czynnie współpracowały w okresie
międzywojennym z władzami polskimi bądź aktywnie działa­
ły w polskich organizacjach społeczno-politycznych (popular­
nie zwane przez Niemców renegatami) - mogły otrzymywać
wyjątkowo po badaniach rasowych ograniczone obywatelstwo
niemieckie, przez nadanie jednostkowe z prawem odwołania
w ciągu dziesięciu lat.
Sam wpis na DVL do dzisiaj dla wielu Polaków nie jest
do końca jasny i traktuje się go czasami jako ochotniczy ak­
ces mający na celu uzyskanie niemieckiego obywatelstwa.
W istocie na części terenów wcielonych (Górny Śląsk i Pomo­
rze) wypełnienie ankiety/wniosku o wpisanie na DVL było
obowiązkowe, pod groźbą kary albo zatrzymania w tak zwa­
nym areszcie ochronnym, a przy powtarzającej się odmowie
nawet skierowania do obozu koncentracyjnego. O samym
wpisie decydował nie zainteresowany, ale powołane w tym
celu specjalne placówki administracyjne w poszczególnych
powiatach (Zweigstelle der DVL), rejencjach (Bezirkstelle der
DVL) i prowincjach bądź okręgach Rzeszy (Zentralstelle der
DVL). Ankieta poprzedzająca wpis na DVL była bardzo roz­
budowana. Obejmowała kilkanaście punktów, a kończyła ją
deklaracja o następującej treści: „Przyznawałem się stale, tak­
że przed 1 września 1939 roku, do przynależności do narodu

54
V O L K S L I S TA

niemieckiego. Wiem, że w przypadku podania fałszywych da­


nych wykluczam się z narodu niemieckiego". Ostrzegano przy
tym o możliwych karach za podanie fałszywych danych40.
Pierwszy etap zapisów na DVL dokonał się do 1942 roku.
Niemcy uznali akcję za zakończoną jesienią 1943 roku. We­
dług posiadanych przeze mnie pełnych danych porównaw­
czych z końca 1942 roku na DVL wpisano wówczas 3,124 mln
osób, z czego na DVL 1 zapisano prawie 0,49 mln, na DVL 2
- prawie 0,59 mln, na DVL 3 prawie 1,96 mln i na DVL 4
- -

prawie 0,20 mln. W przypadku najbardziej interesującej DVL 3


prawie wszyscy do niej zapisani pochodzili tylko z dwóch
regionów: Prowincji Górnośląskiej 1,02 mln i Okręgu Rze­
-

szy Gdańsk-Prusy Zachodnie - 0,87 mln. W pozostałych te


zapisy nie odgrywały większego znaczenia (Tab. 2). Zatem to
z tych dwóch regionów rekrutowała się największa grupa po­
wołanych do Wehrmachtu, ponieważ tylko oni mogli się wy­
kazać obywatelstwem niemieckim.
Wpisy wyglądały więc różnie w poszczególnych okręgach
Rzeszy Niemieckiej i w prowincjach pruskich na terenach
wcielonych. Te dysproporcje wynikały z odmiennej praktyki
stosowanej na poszczególnych obszarach ziem anektowanych
przez Trzecią Rzeszę. Wzorowym realizatorem restrykcyjnej
formy prowadzenia polityki narodowościowej chciał zostać
gauleiter tak zwanego Kraju Warty Arthur Greiser. Zamie­
rzał więc nie liberalizować polityki wpisów, ale posługując
się pierwotnymi zarządzeniami z 1941 roku, traktował wpis
jako formę swoistej nagrody dla tej części ludności polskiej,
która ze względów rasowych mogła zostać poddana proceso­
wi zniemczenia. Greiser wyprzedzał wobec tego zarządzenia
ogólnoniemieckie, starając się kreować na inicjatora skutecz­
nego wprowadzenia DVL. Już 28 października 1939 roku

55
J A K P O L A C Y Z O S T A W A L I „ N I E M C A M I ..

Posiedzenie niemieckiej placówki DVL w Tor u n i u .


Pod oknem siedzą od prawej : Joseph Goebbels,
Albert Forster - gau leiter Gdańska i Prus Zachodnich,
październik 1 942 roku.

utworzył Centralny Urząd Niemieckiej Listy Narodowościo­


wej (Zentralstelle „Deutsche Volksliste"). Po wydaniu rozpo­
rządzenia z marca 1941 roku do DVL 3 i 4 w Wielkopolsce do
1 kwietnia 1943 roku wpisano zaledwie 79 552 osoby, z czego
na DVL 3 58 525, a na DVL 4 - 21 027. Wpisani do DVL 1 i 2
-

pokrywali się mniej więcej z przedwojenną liczbą mniejszości


niemieckiej. Według stanu z 1 kwietnia 1944 roku liczby te
były wyższe, aczkolwiek nie radykalnie i nie we wszystkich
grupach (Tab. 3). Do traktowanej jako składająca się w więk-

56
VOLK SLI STA

szości z Polaków grupy trzeciej zaliczano wówczas nieco


ponad 68 tys. osób. Razem na DVL wpisano w Kraju Warty
498 tys„ przy czym na tym obszarze notowano według stanu
z 1940 roku 4,922 mln ludności, z tego 384,5 tys. Żydów41 .
Oznaczało to, że w latach 1942-1944 nastąpił niewielki wzrost
wpisów na DVL, razem 9-10 procent ogółu ludności.
Zapisy na DVL w Wielkopolsce przebiegały dość specy­
ficznie, w pewnej mierze inaczej niż na innych obszarach
wcielonych. Oprócz typowych metod nakłaniania Polaków do
wypełnienia i złożenia ankiety w urzędzie niemieckim, sto­
sowano- przymus (na przykład w małżeństwach mieszanych
groźbę wywiezienia współmałżonka do obozu koncentracyj­
nego) czy groż?no deportacją i odebraniem gospodarstwa. Po­
jawiały się także bardziej wyrafinowane sposoby. Starano się
posługiwać zasadą divide et impera, wykorzystując waśnie re­
gionalne, na przykład w powiecie łaskim miejscową ludność
pochodzenia czeskiego i wyznania ewangelickiego oddzielo­
no od polskiej ludności katolickiej i traktowano ją odmiennie
pod względem ekonomicznym. Innym sposobem rozbicia wię­
zów łączących wszystkich Polaków była najgłośniejsza akcja
Greisera - utworzenie grupy uprzywilejowanych pod wzglę­
dem ekonomicznym Polaków, czyli tak zwanego Związku Wy­
dajnych Polaków (Verband der Leistungspolen). Ze względu
na ich wysoką produktywność, członkom tego związku przy­
sługiwały lepsze przydziały aprowizacyjne. Nie udało się jed­
nak w tej organizacji skupić więcej niż dwa procent ludności
Wielkopolski42•
W Prusach Wschodnich Koch, dystansując się od wska­
zówek Himmlera, traktował DVL nie jako środek realizacji
polityki narodowościowej, ale jako jeszcze jedno narzędzie re­
presji w stosunku do ludności polskiej. Po wojnie zamierzał do-

57
I ·\ K I' O I. .\ l. \ Z ll s T \ \\' .\ I. I , '\ I E �I C -\ :.! I -

Plac cesarza Wilhelma (Wilhelmplatz)


w Poznan i u , 1 940 rok.

kończyć całkowite wysiedlenie ludności polskiej i osadzić na


uzyskanych ziem iach żołnierzy-kolonistów (Erich Koch-Plan).
W jego prowincji na DVL wpisano ponad 45 tys. osób, trzy­
krotnie więcej niż l iczyła mniejszość niemiecka w 1939 roku.
Większość z nich znalazła się w grupie pierwszej i drugiej.
Pozostało jednak 920 tys. Polaków, tak zwanych znajdujących
się pod opieką Trzeciej Rzeszy (Schutzangehórige), nieposiada­
jących obywatelstwa43 • Pod koniec 1942 roku polski ruch opo­
ru szacował, że w powiecie ciechanowskim na DVL wpisano
nie więcej niż dwa procent ludności polskiej, a zapisy i tutaj
niekiedy nie opierały się na ściśle przestrzeganych kryteriach

58
V O l . I< S L I S T /\

rasowych i narodowościowych. Do volksdeutschów zaliczono


bowiem ludzi: „małowartościowych i niecieszących się dobrą
opinią już przed wojną. Krok ich był podyktowany względami
materialnymi i obawą o utratę gospodarstwa, sklepu, nierucho­
mości. Wszyscy oni musieli jednak wykazać się pochodzeniem
niemieckim, choć często uzasadnieniem wystarczającym był
fakt pochodzenia z Wielkopolski czy Pomorza. Zapisy te trwały
tylko w latach 1940 i 1941" 44•
Inaczej proces wpisów na DVL przebiegał na Śląsku i Po­
morzu, gdzie masowo dopuszczano do germanizacji te osoby,
które uznano za posiadające pochodzenie niemieckie. Gaulei­
terzy Górnego Śląska i Pomorza widzieli skuteczność w pro­
wadzeniu polityki narodowościowej na powierzonych im
obszarach w zniemczeniu, a nie w grupowym wysiedleniu lud­
ności i osadnictwie niemieckim, aczkolwiek w ograniczonym
zakresie zezwalali sztabowi Heinricha Himmlera na realizację
deportacji ludności niezaklasyfikowanej na DVL. Dotyczy to
przede wszystkim Prus Zachodnich podlegających Forsterowi,
ale plany takie istniały i na Górnym Śląsku. Wstrzymywano
je tylko czasowo, ze względów gospodarczych.
Najpierw po wysiedleniach Polaków z Pomorza sztucznie
uzyskano wyższą liczbę volksdeutschów w stosunku do całej
ludności prowincji (w 1940 roku oszacowano ją na czternaście
procent). Pierwsze wpisy na DVL w 1941 roku przeprowadzano
jeszcze ostrożnie, wybierając tylko pewnych kandydatów do
nadania obywatelstwa niemieckiego. Zmiana nastąpiła dopie­
ro po decyzji Himmlera ze stycznia 1942 roku o możliwości
nadania obywatelstwa niemieckiego na dziesięć lat z prawem
odwołania. Już 22 lutego 1942 roku Forster wydał dla podległej
mu ludności polskiej Odezwę (Aufruf), w której pod groźbą
kar nawoływał do wpisów na DVL. Od tej pory do egzekucji

59
J i\ K P O L t\ C Y 7. O S T t\ IV . \ l. I ., N IEMCAM I"

Gu bernator Hans Frank w towarzystwie gauleitera


Prus Wschodnich Ericha Kocha (z lewej).

60
V O i. K S L i S T .'\

tego postanowienia zaczęto stosować rozbudowany system za­


chęt, ale jednocześnie nakazów i szantażu45 • Idąc za polece­
niami Himmlera, miejscowy HSSuPF na Pomorzu nakazywał
wzywać na policję osoby uchylające się od wypełnienia an­
kiety. Miano im tam przypominać o niemieckim pochodzeniu
i ostrzegać przed możliwymi karami, pozostawiając jeszcze
osiem dodatkowych dni do namysłu. Stosowano różnorodne
środki, nakłaniając do podjęcia decyzji albo wymuszając zgo­
dę. Oprócz najbardziej restrykcyjnych metod (areszt, wysłanie
do obozu koncentracyjnego) starano się początkowo tylko roz­
powsze<i:hniać przez „życzliwych Niemców" informacje o skut­
kach odmowy, między innymi groźbie zwolnienia z pracy,
wysiedlenia z zajmowanego mieszkania, wysłania na roboty
przymusowe do Niemiec. Mimo to na Pomorzu stosunkowo
duża liczba odmawiała złożenia ankiety i wpisu. Potwierdze­
niem tego są skierowania za odmowę do obozów w Potulicach
i Sztumie. W ten sposób - naciskając na zainteresowanych,
by samodzielnie podejmowali decyzje o wypełnieniu ankiety
oraz nakładając restrykcyjne kary na szczególnie opornych -
zamierzano jednak na Pomorzu szybko dokończyć proces skła­
dania wniosków na DVL, bo już do końca marca 1942 roku46 .
Ostatnie wyniki wpisu na DVL na Pomorzu (Tab. 4) odno­
szą się do wiosny 1944 roku i są niższe dla DVL 3 od wyników
podanych przez Niemców w końcu 1942 roku (wtedy 870 tys.).
Utrzymują się jednak na poziomie około 800 tys. wpisanych
do tej grupy. Możliwe, że część została podniesiona do grupy
DVL 2, z pewnością również należy wziąć pod uwagę straty
wynikające z ofiar na frontach.
Częściowo sprzeczne z tymi danymi są raporty Okręgo­
wej Delegatury Rządu RP na Pomorze. W raporcie za okres
od grudnia 1943 do styczenia 1944 roku pisano o następują-

61
J ,\ K PO I. t\ C Y Z OS T ,.\ \\'.\ I. I .. N I I' M C :\ �I I ..

cych wynikach DVL na Pomorzu: na ogółem 1,2 mln Polaków,


200 tys. w ogóle nie złożyło wniosku, 600 tys. wniosków przy­
jęto, a 400 tys. odrzucono (nie tylko z powodów merytorycz­
nych, ale także formalnych, na przykład brak odpowiedzi na
pytania zamieszczone w kwestionariuszu). Najwięcej takich
wniosków złożono w Grudziądzu, Toruniu i Bydgoszczy, a naj­
mniej w Gdyni, gdzie było ich zaledwie 36 tys.47
Specyfika wpisów na DVL na Górnym Śląsku polegała
przede wszystkim na ich masowym charakterze, co było rów­
nież charakterystyczne dla Pomorza, bardzo za to odróżniało
Prowincję Górnośląską od Prus Wschodnich i Wielkopolski.
W raporcie RKFDV po zakończeniu zasadniczej fazy wpisów na
DVL, wiosną 1943 roku, skutki wpisów oceniano następująco:

„Na obszarze wschodniego Górnego Śląska, to zna­


czy na części oddanej Polsce po wojnie światowej
prowincji górnośląskiej pod koniec 1942 roku jest
280 tys. volksdeutschów z grup 1 i 2 w porówna­
niu do 69 tys. z roku 1931. (...) Na Górnym Śląsku
różnica pomiędzy stwierdzoną podczas polskiego
spisu powszechnego w 1931 roku liczbą ludności
niemieckojęzycznej (69 tys.) i wpisanych wg stanu
z końca 1942 roku do grupy 1 i 2 DVL (280 tys.)
wynosi około 210 tys. w tym powinno być około
70 tys. należących do grupy chwiejnej niemczy­
zny [Angehórigen des schwebendes Deutschtums].
Zatem [jest] 140 tys. tych, którzy nie określili się
ani w czasach polskich, ani we wcześniejszych
pruskich do niemczyzny, a znaleźli dostęp do
grup 1 i 2 DVL. Z powyższego wynika, że w gru­
pie DVL 3, z wyjątkiem Kraju Warty, który jednak

62
Defilada niemiec�ich formacji wojs)<owych
na Długim Targu w Gdańsku, lipiec 1940 roku.
J A K P O L A C Y Z O S T /\ W t\ L I „ N I E M C /\ M l "

ze względu na liczbę nie odgrywa większej roli,


z reguły znajdują się osoby, które same, lub ewen­
tualnie ich rodzice, o ile chodzi o ówczesne tereny
pruskie, w 1910 roku nie przyznawały się do niem­
czyzny, a przeto ich wartość dla niemczyzny na
tych obszarach obecnie jest nadzwyczaj niewielka
i przy jakiejś próbie oszacowania najlepiej jej nie
brać w ogóle w rachubę. Grupę 4 przy tym należy
w ogóle wyłączyć. To, co powyżej ustalono w sto­
sunku do byłych obszarów pruskich, należy roz­
ciągnąć jeszcze na pozostałe wcielone obszary na
Wschodzie. By uzyskać ogólny widok na obecny
stan niemczyzny na tym obszarze, trzeba więc zsu­
mować należących do grup 1 i 2, zarówno osadni­
ków w tym czasie przyjeżdżających, jak i w końcu
także na tym obszarze przebywających Niemców
ze Starej Rzeszy, i odnieść do całkowitej l iczby
ludności. W ten sposób w Prusach Wschodnich
przy liczbie 64 tys. jest to 6,4%, w Gdańsku-Pru­
sach Zachodnich 376 tys. - 22,8%, w Kraju War­
ty 774 tys. - 17,6% i na Górnym Śląsku 596 tys.
- 22,9%. Średnio dla wszystkich terenów wcielo­
nych na Wschodzie oznacza to 18,8% całkowitej
.
liczby ludności. Nawet na samym Górnym Ślą­
sku były jednak znaczne różnice pomiędzy jego
byłymi częściami: pruską (obszar górnośląskiego
okręgu przemysłowego) i austriacką (Śląsk Cie­
szyński)"�8.

W całej rejencji katowickiej liczba wpisanych na DVL się­


gała 60 procent, na Górnym Śląsku 90 procent, ale na Śląsku

64
V O L K S LIS T .'\

Cieszyńskim już osiągnęła znacznie mniejszą wartość. We­


dług stanu z 1 października 1943 roku w powiecie cieszyń­
skim z ogólnej liczby 297 tys. mieszkańców na DVL przyjęto
205 300 (69%): DVL 1 - 3 tys„ DVL 2 - 22 tys„ DVL 3 -
180 tys„ DVL 4 - 300. 4900 czekało na r.ozpatrzenie podania
o zapis"49•
Na Górnym Śląsku wyniki te były efektem liberalnego
traktowania wpisów na DVL 3, a więc łagodniejszego odnosze­
nia się do tych osób, którym przyznano obywatelstwo niemiec­
kie z zastrzeżeniem na dziesięć lat50 • Fritz Arlt, odpowiadający
w ramach RKFDV za politykę narodowościową w Katowicach,
podsumował pierwszy etap procesu wpisów na volkslistę pod
koniec 1942 rok_u następująco: „przy całkowitej liczbie ludności
Prowincji Śląskiej wynoszącej 4,175 mln osób (rejencja opolska
- 1,35 mln, rejencja katowicka - 2,824 mln) do grupy pośred­
niej należy zaliczyć około 900 tys. osób" (Tab. 5).
Arlt wyciągał z tych danych wniosek, że do niemczyzny
na Górnym Śląsku można zaliczyć bez wątpliwości całą grupę
prawie 3 mln mieszkańców Prowincji Śląskiej (przedstawi­
cieli przedwojennej mniejszości polskiej z rejencji opolskiej
zaliczono do grupy reichsdeutschów, a nie brano w tych ob­
liczeniach pod uwagę pracowników przymusowych, jeńców
wojennych, Żydów w gettach i więźniów KL Auschwitz),
dzieląc ich tylko na tę część, która jest już silnie zakotwiczo­
na w narodzie niemieckim (Reichsdeutsche, czyli obywatele
Rzeszy Niemieckiej według stanu prawnego sprzed agresji na
ĆSR, i wpisani na DVL 1 i 2, w sumie 1 868 500 osób), i tę,
która ostatecznie zostanie dopiero zdobyta dla niemczyzny
(DVL 3 i DVL 4 - razem 1 050 OOO osób). Miało to oznaczać
przewagę Niemców nad Polakami na Górnym Śląsku w sto­
sunku 7:3. Przewidywano jednak dla wzmocnienia niemczy-

65
I ,\ f.. I' O L A C Y Z O � T r\ \\' t\ LI • ;-.; I E /\ 1 l. -\ :I.I I "

. - .: ; . .
.._·

Der

Ogłoszenie nadburmistrza Katowic


z sierpnia 1 941 roku o areszcie ochronnym
grożącym za podawanie fałszywych danych
w a n kiecie DVL.

66
V O L 1' S L I S T r\

zny konieczność osadnictwa niemieckiego na poziomie 320


tys. rodzin, a po ewentualnych przesiedleniach w głąb Rzeszy
Niemieckiej osób z DVL 3, dodatkowo jeszcze kolejne 200 tys.
rodzin, a więc w sumie osadnictwo na poziomie około półtora
do dwóch milionów Niemców51•

Wypełnienie ankiet w latach 1941-1942 nie skończyło


jeszcze skomplikowanego procesu wpisów na DVL. Stale mo­
dyfikowano zasady obowiązujące w tym względzie. Obydwa
rozporządzenia wydane w marcu i regulacja ze stycznia 1942
roku nie zakończyły procesu legislacyjnego definiującego stan
prawny osób zaliczonych do poszczególnych grup DVL. Szcze­
gólnie trudne '."'Ydawało się wdrożenie nabywania obywatel­
stwa niemieckiego tylko drogą jednostkowego nadania, już po
planowanym zniemczeniu w głębi Rzeszy. Na Górnym Śląsku
było to nawet niemożliwe, jeżeli chciano utrzymać potencjał
gospodarczy tego wielkiego zagłębia przemysłowego i siłę ro­
boczą niezbędną dla funkcjonowania gospodarki wojennej
Rzeszy, wymagającej wykwalifikowanych robotników. Zresztą
również masowe przemieszczenie osób zakwalifikowanych do
zniemczenia z grupy trzeciej stawało się nierealne w szybko
pogarszającej się sytuacji wojennej Niemiec. Nie mogą więc
dziwić monity górnośląskiego gauleitera Fritza Brachta, który
starał się o zmianę tej decyzji i zgodę na zniemczenie Górno­
ślązaków nie w głębi Rzeszy, ale na Górnym Śląsku. Ponieważ
jego stosunki z miejscowym szefem placówki RKFDV, Fritzem
Arltem, były bardzo dobre, wykorzystał go, by ten nakłonił do
pomysłu Himmlera. W Katowicach w połowie maja odbyła się
narada Arlta z pełnomocnikami RKFDV z pozostałych terenów
wcielonych (z Prus Wschodnich obecny był Gerlach, z Kraju
Warty Kulomb, a z Gdańska - Heukenkamp). Reprezentujący

67
)A K POLACY Z O S T A W 1\ l. I „ N 1E l\I C A M I"

Górny Śląsk Fritz Arlt powołał się na dyspozycje gauleitera


Brachta, który sprzeciwiał się przewidywanemu wstępnie wy­
siedleniu wpisanych na DVL 3, a godził się na taką procedurę
w stosunku do osób wpisanych na DVL 4. Arlt zaproponował,
by ludziom z DVL 3 nadać obywatelstwo („z powodów gospo­
darczych, socjalnych i prywatnoprawnych") oraz wciągnąć
ich w konsekwencji do służby w RAD i Wehrmachcie. Uzasad­
niał to doświadczeniami poczynionymi ze Ślązakami w rejen­
cji opolskiej jeszcze przed wybuchem wojny, kiedy okazało się,
że mimo dużej mniejszości polskiej są oni wiernymi obywa­
telami Rzeszy Niemieckiej. Przedstawiciele innych okręgów
(także z Pomorza) byli jednak zdecydowanie innego zdania.
Zgodność uzyskano tylko w jednej sprawie, że nawet zmiany
w dotychczasowej procedurze nadawania obywatelstwa nie
będą pociągały za sobą cofnięcia podjętych już decyzji o kon­
fiskacie i wywłaszczeniu majątków osób zapisanych na DVL 52•
Bracht nie zaprzestał jednak swych wysiłków i zwrócił się
jeszcze w maju tego samego roku bezpośrednio do Himmlera
jako kierującego RKFDV. Rozmowy na ten temat toczyły się
przez prawie cały rok53• Upór gauleitera Górnego Śląska wyni­
kał nie tylko z potrzeb wojskowych, ale przede wszystkim z te­
go, że prawie milion osób z jego prowincji nieposiadających
obywatelstwa niemieckiego było niezbędnych dl!ł utrzyma­
nia produkcji górnośląskiego okręgu przemysłowego. Dopiero
w listopadzie 1941 roku, po ostatnich kluczowych rozmo­
wach przeprowadzonych z udziałem górnośląskiego gauleitera
w Berlinie, mógł on w końcu zawiadomić swoich współpra­
cowników, że niedługo zostanie wydany nowy dekret pre­
cyzujący marcowe regulacje, a w nim znajdzie się zgoda na
nadanie ograniczonego obywatelstwa na dziesięć lat Górno­
ślązakom z DVL 354 •

68
V O L K S L I S T 1\

Zmiany całościowe dotyczące popularnej „trójki" były


efektem noweli z 31 stycznia 1942 roku. Miała ona zasadni­
cze znaczenie dla osób zaliczonych do tej kategorii. Zrezy­
gnowano wówczas z jednostkowego nadania obywatelstwa
na rzecz uznania wpisu do grupy DVL 3 za automatyczne
przyznanie obywatelstwa z prawem do odwołania w ciągu
dziesięciu lat (z którego władze mogły jednak zrezygnować
w trakcie obowiązywania tego zastrzeżenia). To zasadniczo
odróżniało od tej pory osoby z grup DVL 3 od grupy DVL 4.
W ślad za styczniową regulacją wyszło rozporządzenie wy­
konawcze Himmlera z 9 lutego 1942 roku, występującego
jako Komisarz Rzeszy do spraw Umacniania Niemczyzny55•
Określono wt_edy nowe uprawnienia i obowiązki osób wpi­
sanych do grupy trzeciej . Znalazła się wśród nich także
służba wojskowa (również zobowiązanie do wcześniejszej
pracy w Służbie Pracy Rzeszy; Reichsarbeitsdienst). Spre­
cyzowano też uprawnienia, które od tej pory nabywali po­
siadacze DVL 3. Odróżniali się wyraźnie, tak jak obywatele
Rzeszy (Reichsdeutsche] i volksdeutsche z grup pierwszej
i drugiej, od Polaków: podlegali cywilnemu i karnemu
prawu Rzeszy, mieli prawo do zawierania związków mał­
żeńskich i adopcji dzieci w ramach niemieckiej wspólnoty
narodowej, a więc z obywatelami Rzeszy i z przedstawicie­
lami grupy trzeciej, niedopuszczalne zaś były ich związki
małżeńskie z osobami z grupy czwartej, z obcymi narodowo
(Fremdvolkischen) oraz z osobami posiadającymi obywatel­
stwo niemieckie z odwołaniem, ale nienależącymi do grupy
trzeciej, zachowywali prawo do zatrzymania posiadanego
majątku i świadczeń socjalnych. Po cofnięciu możliwości
odwołania osoby zaliczane do grupy trzeciej pod wzglę­
dem cywilnoprawnym i statusu państwowego miały zostać

69
Fritz Bracht na Zamku Królewskim w Krakowie witany
przez dziewczęta ze Związku Dziewcząt Niemieckich (BOM).
Z tyłu między innymi Hans Frank. Maj 1 940 rok u .
) A J..: P O L A C Y Z O S T A W A L I ,. N I E M C 1\ M l '"

w pełni zrównane z innymi obywatelami państwa niemiec­


kiego56 .
Obok nowych uprawnień i obowiązków, które zbliżały po­
zycję prawną osób z grupy DVL 3 do obywateli Rzeszy i volks­
deutschów z grupami pierwszą i drugą, pozostały jednak nadal
liczne zakazy dla przedstawicieli tej grupy: nie m ieli oni prawa
otrzymać stanowiska dożywotniego urzędnika w administra­
cji państwowej (Beamte) i stanowisk oficerskich w wojsku nie­
mieckim, nie powinni otrzymywać stanowisk kierowniczych
w urzędach i funkcji wymagających szczególnego zaufania
(jako przykładowe zawody i stanowiska wymieniano: majstra,
nauczyciela, powiernika Urzędu Powierniczego, męża zaufa­
nia Niemieckiego Frontu Pracy - Deutsche Arbeitsfront), nie
mieli prawa pełnić urzędów honorowych w administracji pań­
stwowej i samorządowej57.
Ten sukces Brachta osiągnięty w Berlinie nie oznaczał,
że nie zdawał on sobie sprawy z tymczasowości przyjętego
rozwiązania i w istocie niepewności politycznej Górnoślą­
zaków, wciągniętych jednorazowym aktem do niemieckiej
wspólnoty narodowej. Tym bardziej że owi Górnoślązacy
w wielu przypadkach manifestowali nadal swoją polskość.
Posługiwał się jednak kryteriami wypracowanymi przez par­
tyjny urząd rasowy, traktując możliwość regermanizacji osób
pochodzenia niemieckiego jako okres próby, który ma oddzie­
lić Górnoślązaków od Polaków. Na publicznym zgromadze­
niu w Katowicach powiedział to z całą brutalnością: " Cały
ten polski motłoch zostanie wytrzebiony i nie będzie trzeba
długo czekać na to, aby - gdy tylko wywalczone zostanie
ostateczne zwycięstwo - ostatnie resztki tej hołoty zniknęły
z Górnego Śląska"58. Jednocześnie zachęcał do wypełniania
ankiet DVL i poszukiwania swojej niemieckości ("twierdzenie,

72
VOLK S L I STA

że jest ktoś Niemcem, może być i wtedy słusznym, jeśli nawet


niemieckość jego nie jest całkiem jasna i łatwa do rozpoznania
w mowie i piśmie") oraz korzystania z rozlicznych udogod­
nień, które daje nowa regulacja prawna („zgłoszenie na listę
narodu niemieckiego zapewnia cenne prerogatywy: niemiec­
ką taryfę płacy, ulgi podatkowe oraz zrównanie z Niemcami
w szeregu przywilejów")59 •

W rezultacie na polskich terenach wcielonych ukształto­


wały się dwa style podejścia do zagadnienia DVL: liberalny
- „górnośląski", a także podobny do niego „pomorski", reali­
zowane przez Brachta i Forstera; oraz represyjny, „wielkopol­
ski" i „wscho�niopruski", których wykonawcami byli Greiser
i Koch. Doprowadziło to do dużej dysproporcji między tymi
obszarami. Na Pomorzu i Górnym Śląsku masowe nadanie
obywatelstwa niemieckiego spowodowało także masowy po­
bór do Wehrmachtu. W Wielkopolsce i Prusach Wschodnich
restrykcyjna polityka skutkowała niewielką liczbą powołań do
armii niemieckiej wśród ludności polskiej, nienależącej przed
wojną do mniejszości niemieckiej.
Dla wielu Górnoślązaków ta propozycja okazała się ku­
sząca. Powołana w celu rozpatrywania odwołań od decyzji
w sprawie nadania volkslisty specjalna placówka na szcze­
blu prowincji (Zentralstelle der DVL) miała pełne ręce roboty.
Ostatni zachowany protokół opisuje przebieg takiego posie­
dzenia jeszcze w listopadzie 1944 roku. Świadczy to, że wy­
pracowana przez Brachta i jego współpracowników możliwość
nabycia obywatelstwa okazała się dla części Górnoślązaków,
nawet tych słabo związanych z niemczyzną, na tyle atrak­
cyjna, że starali się o to obywatelstwo, mimo wyraźnego już
krachu militarnego Trzeciej Rzeszy Niemieckiej w 1944 roku.

73
I A 1' I' O L /I. C Y Z O S T t\ W A L I „ N I E l'vl C I\ t-.1 I ..

Przytoczmy dla zilustrowania tej postawy tylko przykłady


związane z żołnierzami Wehrmachtu z posiedzenia 16 czerw­
ca 1944 roku, a więc z chwili zbliżania się wojsk sowieckich
na tereny Polski. To również czas, kiedy w okręgach wschod­
nich Armia Krajowa już realizuje Plan „Burza", w okręgu
śląskim AK trwają z kolei intensywne przygotowania do prze­
prowadzenia tej akcji, a za kilkanaście dni nastąpią na Śląsku
pierwsze wielkie bombardowania przez aliantów zakładów
przemysłowych produkujących benzynę syntetyczną. Kilka
z tych opinii dobrze ilustruje, że dla części Górnoślązaków
nie stanowiło to jednak podstawy do zmiany proniemieckich
postaw, szczególnie wówczas, kiedy mogli odwołać się do za­
sług żołnierzy walczących na froncie60 :
- Skarga nauczyciela Maksa B. zamieszkałego w Lubszy
w powiecie lublinieckim. Rodziców skarżącego się zakwa­
lifikowano do DVL 4, ale jego samego i jego brata Joachima
do DVL 3. Stało się tak, mimo że rodzice byli pochodzenia
górnośląskiego, a z kolei jego ojciec należał do przedwojenne­
go związku niemieckiego - Volksbundu. Za obciążający fakt
uznano, że jedna z córek z tego małżeństwa, mimo posiadania
DVL 3, wyszła za mąż za Polaka. Obaj synowie przebywa­
jący na froncie zostali ocenieni jednak bardzo pozytywnie
(Joachim dosłużył się nawet Krzyża Żelaznego Jl klasy), co
miało być powodem nadania mu już wkrótce stałego obywa­
telstwa niemieckiego. Pierwotnej decyzji jednak nie cofnięto,
rodzicom pozostawiono DVL 4, a synom DVL 3.
- Nadzwyczaj ciekawa jest w tej grupie sprawa skargi An­
ny R. zamieszkałej w Bystrzycy (powiat Frydek-Mistek), któ­
rej pierwsza prośba o przyjęcie na DVL została odrzucona na
wniosek SD. Odwołała się jednak do RFSS i po pozytywnym
rozstrzygnięciu najwyższego sądu rozpatrującego sprawy DVL

74
Stragan dla volksdeutschów
na targowisku.

zalecono wziąć pod uwagę, że zmarły mąż Anny R. należał


do znanej grupy separatystów kierowanej przez Józefa Kożdo­
nia (sam Kożdoń wydał taką opinię na korzyść skarżącej się
kobiety). Ponadto zwrócono uwagę, że część członków rodzi­
ny służyła w Wehrmachcie. Uznano te wszystkie czynniki za
wystarczające powody do akceptacji jej odwołania.

75
J A !; POLACY ZO STAWA LI „ N l E M C A i\1 1 "

- Skarga nauczyciela szkoły ludowej Paula G. z Żyglina-


-Żyglinka (dzisiaj dzielnica Miasteczka Śląskiego w powiecie
tarnogórskim). Zarówno on, jak i jego żona otrzymali wpraw­
dzie DVL 3, ale odwoływali się, by uzyskać wyższą grupę.
Do tej pory im tego odmawiano, ponieważ mąż należał przed
wojną do polskich organizacji uznawanych za nacjonalistycz­
ne: Związku Strzeleckiego i Polskiego Związku Zachodniego,
zajmując w nich nawet stanowiska funkcyjne. Powołano go
jednak do służby w Wehrmachcie, na froncie został ciężko
ranny, stając się inwalidą wojennym. Ponieważ zamierzał
zająć etatowe stanowisko nauczyciela w szkole ludowej, dla
otrzymania takiego zatrudnienia jako urzędnik państwowy
tymczasowe obywatelstwo na dziesięć lat nie wystarczało.
Jego prośbę jednak ostatecznie odłożono na później, polecając
najpierw jeszcze raz szczegółowo sprawdzić biografię poli­
tyczną Paula G.
- Wniosek Julii P. z Królewskiej Huty o nadanie DVL 3.
Wnioskująca pochodziła z Wielkopolski, uznano wobec tego
początkowo, że jest Polką. Ponadto również jej małżonek, mi­
mo że poznany w Westfalii, był także Polakiem. Obaj synowie
urodzeni już w Niemczech znaleźli się jednak w Wehrmach­
cie, uzyskując wcześniej wpis na DVL 3. To według roz­
strzygnięcia placówki katowickiej DVL powinno .wystarczać
również do nadania grupy trzeciej zarówno wnioskującej, jak
i pozostałym dwóm, jeszcze małoletnim dzieciom.
- Konsekwencją poprzedniej sprawy był przypadek sy­
na Julii P. - Josefa P., którego żona miała już DVL 3. Służący
w Wehrmachcie Josef P. zwrócił się jednak o przeszeregowanie
obydwojga do DVL 2, uzasadniając to tym, że mimo iż oboje
rodzice są pochodzenia polskiego, to on czuje się Niemcem.
W 1941 roku został powołany do wojska i zgłosił się ochotni-

76
VOLKSLI STA

czo do Waffen SS. Trafił ostatecznie do elitarnego oddziału


„Standarte Adolf Hitler". Jego małżeństwo z Górnoślązaczką
z DVL 3 potraktowano jako dodatkową okoliczność uzasad­
niającą wniosek o przeszeregowanie. Zgodzono się cofnąć
służącemu w Waffen SS Josefowi P. dziesięcioletnie prawo od­
wołania istniejące przy DVL 3, a jego żona została przeszerego­
wana kategorię wyżej, do DVL 2, co miało zapewnić gwarancję
wychowania potomstwa w duchu niemieckim.
Powszechna służba wojskowa w Rzeszy Niemieckiej

Podstawą do powoływania do służby wojskowej również


Polaków służących w Wehrmachcie była niemiecka ustawa
o powszechnym stosunku do służby wojskowej z 16 marca
1935 roku (Gesetz iiber den Aufbau der Deutsche Wehrmacht).
Uzupełniała ją ustawa z 21 maja 1935 roku (popularnie na­
zywana Wehigesetz), która określała czas i zakres służby. Na
podstawie tej drugiej regulacji nie-Niemcy musieli mieć spe­
cjalną zgodę na odbycie służby wojskowej. Mógł ją wydawać
tylko kanclerz Rzeszy Niemieckiej, ewentualnie, po prze­
niesieniu tego prawa, minister wojny61 • W komentarzach do
ustawy precyzowano ponadto, że taką zgodę może otrzymać
zasadniczo tylko ten, kto ma w żyłach krew niemiecką62 .
Według ustawy z maja 1935 roku powoływanie do służ­
by wojskowej odbywało się w kilku etapach. Pierwszym był
przegląd powołanych (Musterung), a później ściśle z tym zwią­
zana obowiązkowa służba w RAD. Następnie przeprowadza­
no pobór, czyli powołanie do odbycia służby (Aufhebung).
Zarejestrowanych kierowano do przeszkolenia wojskowego
(Einberufung). Ostatnim etapem było zakończenie szkole­
nia rekruckiego i złożenie przysięgi, co pozwalało na prze­
niesienie do jednostki docelowej, gdzie szkolenia zamykano
i przenoszono rekrutów na front lub do oddziałów tyłowych
(w czasie pokoju przenoszono do rezerwy) 63 .

81
Ż O t. N l � J< Z E URUG I EJ K AT E G O R I I

Cały proces organizowania przeszkolenia wojskowego był


przeprowadzany w ramach ciągle rozbudowywanej w latach
trzydziestych struktury Wehrmachtu, opartej na podziale
na okręgi wojskowe (Wehrkreise), które utworzono w Rzeszy
Niemieckiej po przyjęciu ustawy o powszechnym obowiązku
służby wojskowej. Podpisanie traktatu wersalskiego spowodo­
wało rozwiązanie armii z powszechnego poboru i wymusiło
stworzenie systemu przejściowego (innego niż w kajzerow­
skiej armii) złożonego z dwóch dowództw naczelnych grup
(Gruppenkommandos), którym podlegało siedem dywizji pie­
choty i cztery dywizje kawalerii. Już przed dojściem Hitlera
do władzy, w 1932 roku, powiększono liczbę tych oddziałów
do dwudziestu jeden dywizji (tak zwany A-Plan), chociaż
używano dla nich zakamuflowanych nazw, nieodpowiada­
jących ich rzeczywistej wielkości i sile. Stan ten utrzymał
się do 1934 roku. Dopiero 15 października 1934 roku dywi­
zje otrzymały nazwy docelowe i zostały rozlokowane w całej
Rzeszy Niemieckiej równomiernie, w poszczególnych okrę­
gach wojskowych. Służyły one również od 1935 roku jako
okręgi mobilizacyjne, których przeznaczeniem była organiza­
cja poboru do wojska i szkolenie wojskowe rekrutów. Liczbę
tych niemieckich okręgów wojskowych od tej pory sukcesyw­
nie zwiększano, z sześciu (miały numery od I do VI) w chwili
przyjmowania ustawy o powszechnym poborze do dziesięciu
jesienią 1935 roku (VII-X), wiosną 1936 roku powstały dal­
sze dwa (XI-XII), a w końcu 1937 roku następny, XIII. Kolej­
ne tworzono już od 1938 roku wraz z aneksjami w Europie
Środkowo-Wschodniej, a potem na zachodzie Europy. Trochę
inaczej terytorialnie były podzielone wojska lotnicze, chociaż
pobór do nich odbywał się przez te same placówki wojsk lą­
dowych w poszczególnych okręgach wojskowych. Ale Luft-

82
Pierwsza uroczysta przysięga rekrutów wcielonych
do Wehrmachtu po wprowadzeniu powszechnej służby
wojskowej w Niemczech, Monachium, 7 listopada 1 935 roku.

waffe miała odrębne dowództwa okręgów wojsk lotniczych


(Luftgaukommandos).
W jurysdykcji dowódcy okręgu znajdowały się podległe
mu specjalne komórki (Wehrersatzdienststellen), powołujące
rekrutów do służby we wszystkich trzech rodzajach broni.
Zasadniczo organizacja poboru należała jednak do sztabu
wojsk lądowych i w OKH znajdował się specjalny wydział
zajmujący się tymi powołaniami (Abteilung Ersatzwesen „E").
Podlegały mu hierarchicznie: okręgowe dowództwa wojsk
zapasowych (Wehrersatzkommandos), które dzieli ły się
w terenie na inspekcje (Wehrersatzinspektionen). z reguły
od trzech do czterech odpowiadających podziałowi na re-

83
ŻOŁN I ERZE D R U G I EJ K i\ T E C O R l l

jencje. Inspekcje dzieliły się na okręgowe komanda (Wehr­


bezirkskommandos) obejmujące zazwyczaj kilka powiatów.
Komanda okręgowe prowadziły spisy poborowych, akta ofi­
cerów i podchorążych urlopowanych oraz odpowiadały za
sam pobór. Odbywało się to za pośrednictwem rozlokowa­
nyc;h w poszczególnych miastach powiatowych urzędów
meldunkowych Wehrmachtu (Wehrmeldeii.mter) 64. W sumie,
w momencie wybuchu wojny, na obszarze tak zwanej Wiel­
kiej Rzeszy Niemieckiej znajdowało się 1161 okręgów poboru
(Musterungsbezirke) 65.
W czasie wojny placówki wojsk zapasowych odpowia­
dały już nie tylko za pobór, ale także za zaopatrzenie fronto­
wych oddziałów Wehrmachtu w środki pędne, konie, furaż
i inne niezbędne wyposażenie, a także za zakwaterowanie
oddziałów odprowadzanych na tyły dla odpoczynku i uzu­
pełnienia stanów osobowych. W 1944 roku kontrolę nad woj­
skami tyłowymi przejęli Joseph Goebbels, kierujący urzędem
specjalnym pełnomocnika do spraw wojny totalnej (General­
bevollmachtigter for den totalen Kriegseinsatz), i Heiµrich
Himmler, który po zamachu na Hitlera 20 l ipca 1944 roku
został mianowany dowódcą wojsk zapasowych (Befehlshaber
des Ersatzheeres) 66 •
Po wybuchu wojny okręgi wojsk zapasowych dostoso­
wano do struktur anektowanych terytoriów. Znalazły się
one ostatecznie w trzech okręgach wojskowych. Rejencję
ciechanowską i powiat Suwałki dołączono do już istniejące­
go I Okręgu Wojskowego Królewiec (Tab. 6). Obszar okręgu
królewieckiego do wybuchu wojny obejmował tylko dwa
dowództwa (Olsztyn/Allenstein i Malbork/Marienburg). Po
wcieleniu terenów polskich rozrósł się o dowództwo wojsk
zapasowych obejmujących rejencję ciechanowską, ale je-

84
l' O W S Z E C ll N /\ S Ł U Ż B /\ W O J S K O W A W R Z E S Z Y I E M I EC K I EJ

go siedziba mieściła się w Płocku. Po wybuchu wojny nie­


miecko-radzieckiej w 1941 roku doszło jeszcze dowództwo
w Białymstoku. W 1939 roku oddziały podległe dowództwu
wojsk zapasowych w tym okręgu (Ersatztruppen I) przemia­
nowano 13 listopada 1939 na 151. Dywizję (151. Division)
z siedzibą w Olsztynie. 8 grudnia 1939 roku powstał sztab
kolejnej dywizji wojsk zapasowych w tym okręgu (141 . Dy­
wizja, 141 . Division) w Królewcu. Numery obu dywizji za­
mieniono jeszcze w tym samym roku, tworząc ostatecznie
141. Dywizję z siedzibą dowództwa w Królewcu i 151. Dy­
wizję z siedzibą dowództwa w Olsztynie. Oprócz tego do
obrony terytorialnej przeznaczona była 422. Dywizja do
zadań specjalnych (422. Division z.b.V. - zur besonderen
Verwendung), utworzona w połowie l istopada i ulokowana
także w Królewcu67•
1 października 1942 roku obydwie dywizje rezerwowe
(141. i 151.) przeniesiono na zaplecze frontu wschodniego do
Komisariatu Rzeszy Wschód (Reichskommissariat Ostland)
i przydzielono do LXI. Korpusu Rezerwowego, a ich zadania
przejęły dwie nowe dywizje: 401. z siedzibą w Królewcu i 461.
z siedzibą w Białymstoku68•
W podobny sposób jak królewiecki został powiększony
również VIII Okręg Wojskowy Wrocław (Wehrkreis VIII. Bres­
lau) o byłe polskie powiaty rejencji opolskiej i rejencję kato­
wicką (Tab. 7).
W okręgu wrocławskim stacjonowały od 1939 roku do­
wództwa dwóch dywizji zapasowych przeznaczonych do
obrony terytorialnej: 408. Dywizji do zadań specjalnych
(408. Division z.b.V.) we Wrocławiu i analogiczna - od li­
stopada - 432. Dywizja do zadań specjalnych (432. Division
z.b.V.) w Katowicach (Kattowitz), przeznaczona do obrony

85
Niemiecki plakat propagandowy z czasów drug iej woj ny światowej
wzywający do połączenia wysiłku żołnierzy na froncie
z pracą ludności cywilnej na zapleczu.

86
P O W S Z E C ll A S Ł U Ż D A W O J S K O W :\ W R Z E S Z Y N I E MI E C K I E J

terytorialnej. 10 listopada 1939 roku obydwie dywizje prze­


m ianowano na dywizje uzupełnień: 158. (w Legnicy, póź­
niej sztab we Wrocławiu) i 168. (ta z kolei została zmieniona
w dywizję polową i zastąpiona już 1 grudnia 1939 roku przez
nową 148. Dywizję - 148. Division - z siedzibą w Gliwi­
cach). W grudniu 1940 roku, ponieważ były potrzebne ko­
szary dla przyjeżdżających z Zachodu oddziałów polowych
przygotowywanych do kampanii na Wschodzie, przeniesiono
dwie dywizje ze Śląska na granicę niemiecko-francuską: gli­
wicką 148. Dywizję do Lotaryngii (do Metzu), a 158. Dywizję
do Alzacji (do Strasburga). Tylko pododdziały zmechanizo­
wane pozostały na Śląsku i 15 grudnia 1940 roku przekształ­
cono je w nową. dywizję (178. Division) z siedzibą dowództwa
w Legnicy69•
W październiku 1942 roku część obydwu dywizji górno­
śląskich przeniesionych do Alzacji powróciła do Wrocławia
i Katowic i dołączono je do zapasowych dywizji: 408. i 432., by
mogły przejąć zadania służby zastępczej: przygotowania pla­
nów mobilizacyjnych, opiekę nad szkoleniem batalionów obro­
ny terytorialnej, nadzór nad obozami jenieckimi, nadzór nad
szkoleniem wojskowym, zabezpieczanie spokoju wewnętrzne­
go, a także zabezpieczanie tyłów na wypadek dywersyjnych
działań nieprzyjaciela. W 1945 roku przemianowywano je na
grupy bojowe (Gneisenau-Einheiten)7°.
XXI Okręg Wojskowy Gdańsk był całkowicie nowy i skła­
dał się z jednej inspekcji (Tab. 8). Początki wojskowego okrę­
gu sięgały 11 września 1939 roku, kiedy utworzono najpierw
placówkę dowódcy wojskowego (Stellv. d. Militarbefehls­
habers Danzig-Westpreussen), a po powstaniu Okręgu Rzeszy
Gdańsk-Prusy Zachodnie zmieniono ją w październiku na
część dowództwa XX Korpusu Armijnego (Stellv. Generalkom-

87
Ż O t. N I E H Z E D R l' r; I E ) K 1\ T E G O R I I

mando XX Armeekorps), a potem na odrębny okręg wojskowy.


Podlegały mu wówczas tylko 428. Dywizja do zadań specjal­
nych (428. Division z.b.V.) z siedzibą dowództwa w Grudzią­
dzu. Sukcesywnie przenoszono jednak jesienią 1939 roku do
tego okręgu masę oddziałów rezerwowych, przede wszystkim
z VI Okręgu Wojskowego Westfalia, w tym dwie dywizje: 156.,
której dowództwo umieszczono w Toruniu, i 166. ulokowaną
w Elblągu. W czerwcu 1941 roku do Grudziądza z pomorskie­
go II Okręgu Wojskowego sprowadzono jeszcze jedną dywi­
zję zapasową (152. Division), a rozwiązano 428. W styczniu
1945 roku pozostałe oddziały przekształcono w grupy bojowe
(Gneisenau-Einheiten) 71 •
Wielkopolska także należała do nowo utworzonego
w 1939 roku XXI Okręgu Wojskowego (Tab. 9). Przygotowa­
nia do utworzenia tego dowództwa rozpoczęto jeszcze we
wrześniu 1939 roku, kiedy w Poznaniu 10 września zapo­
czątkowało działalność tymczasowe dowództwo XXI Korpu­
su Armijnego (Stellv. Generalkommandos XXI Armeekorps),
a odrębny okręg powstał oficjalnie 26 października. Pod­
legały mu wówczas trzy dywizje do zadań specjalnych:
429. (429. Division z.b.V.) z siedzibą w Pożnaniu, 430. (430. Di­
vision z.b.V.) z siedzibą w Brodach i 431 . (431. Division z.b.V.)
z dowództwem w Kaliszu. Pierwszą z nich pr:?;eniesiono już
w następnym roku, w trakcie rozpoczynającej się kampanii
na Zachodzie, do Holandii, a dwie pozostałe rozwiązano
w końcu marca 1943 roku. Przygotowanie do tworzenia dy­
wizji zapasowych spoczywało od tej pory na przeniesionych
w sierpniu 1940 roku do tego okręgu z Nadrenii sztabach
172. Dywizji rozlokowanej w Gnieźnie i 182. Dywizji z sie­
dzibą w Łodzi, a od 1941 roku dodatkowo 192 . Dywizji szko­
leniowej w Gnieźnien.

88
„ D E U T S C H - P O L E N '' - T Y M C Z A S O W Y S TA T U S W t\ R l\·1 1 1 N I E M I E C K IE )

„Deutsch-Polen" - tymczasowy status w armii niemieckiej (1939-1 941)

W momencie wybuchu wojny ustawa o powszechnym obo­


wiązku służby wojskowej okazała się uregulowaniem, które
nie dawało prawa do powoływania do Wehrmachtu osób nie­
posiadających obywatelstwa niemieckiego lub, od 1941 ro­
ku, mających je tylko w sposób ograniczony, na dziesięć lat.
Konwencje międzynarodowe, których Naczelne Dowództwo
Wehrmachtu (OKW) starało się przestrzegać, nie pozwalały na
powoływanie do służby wojskowej, poza ochotniczym zacią­
giem, obywateli państw okupowanych bądź obcokrajowców.
W ten sposób rekrutacja do Wehrmachtu, poza ochotnika­
mi, na terenach wcielonych zmuszała do korelacji zarządzeń
wydawanych przez OKW z działaniami władz cywilnych
i RKFDV.
Pierwsze masowe powołania do wojska niemieckiego
z terenów wcielonych odbyły się już wiosną 1940 roku (por.
rozdz. 3), ale ogólne unormowania tego nowego dla niemiec­
kiej administracji wojskowej zagadnienia, w sposób szczegól­
ny traktujące osoby z ograniczonym obywatelstwem, pojawiły
się znacznie później, dopiero jesienią 1940 roku. W wewnętrz­
nym obiegu korespondencji posługiwano się wówczas dość
dziwacznym terminem na określenie tej grupy powołanych do
wojska z polskich terenów wcielonych, mianowicie „Deutsch­
-Polen" („niemieccy Polacy"). Okólnik Himmlera z 12 wrześ­
nia 1940 roku był pierwszym aktem prawnym próbującym
uregulować tę do tej pory dość osobliwą sytuację osób, które
trafiły do armii niemieckiej w części bez określonego obywa­
telstwa. Okólnik ten zapowiadał, że już niedługo pewne grupy
etniczne na wschodzie, wśród nich Ślązacy i Kaszubi, zostaną
zaliczeni do niemieckiej wspólnoty narodowej, a więc będą

89
Zaprzysiężenie niemieckich oddziałów wojskowych złożonych
z rekrutów pochodzących z Poznania na placu cesarza Wilhelma
(Wilhelmplatz). Poznań 1 940 rok.

zdolni do odbywania regularnej stużby wojskowej w armii


niemieckiej73.
Równocześnie 7 września 1940 roku OKW zawiadamia­
to dowódców jednostek zapasowych, że do 1 października
1940 roku wszyscy rezerwiści z rocznika 1914 i młodsi, a więc
mężczyźni od osiemnastego do dwudziestego szóstego roku
życia, z terenów wcielonych (wymieniono wszystkie okręgi
Rzeszy znajdujące się na tym obszarze) podlegają już obowiąz­
kowi służby wojskowej i służby w RAD (od rocznika 1 921 ,

90
., O E tT T S \. H - P () L E "l '° - T Y M C: Z r\ S O IV Y S T AT U S \\' A R /-.1 1 1 N IE M IE C K I E J

a więc dziewiętnastolatkowie i młodsi). W zarządzeniu nie


poruszano jednak spraw narodowościowych, prawdopodob­
nie interpretując grupę powołanych tak, jak zrobiono to kilka
dni później w okólniku Himmlera. Opierając się na wstęp­
nych spisach policyjnych z przełomu lat 1939 i 1940, uznano
deklaracje narodowości i języka ojczystego za podstawę do
traktowania powołanych do armii jak Niemców. Ogranicza­
no tylko pobór ze względów społecznych, tak jak to się dzia­
ło na terenie całej Rzeszy Niemieckiej. Przy rozpatrywaniu
szczegółowych odwołań zalecono bowiem rezygnację z po­
wołań żonatych mężczyzn, wykonujących wolne zawody lub
posiadających gospodarstwa rolne, kawalerów, jeżeli byli nie­
zbędni do utrzymania gospodarstw rolnych lub prowadzili
samodzielne warsztaty rzemieślnicze74•
W momencie wybuchu wojny uprawnienia władz wojsko­
wych wobec administracji cywilnej były nadal znacznie ogra­
niczone, głównie z powodu tworzenia rozlicznych urzędów
specjalnych. Już 1 września 1939 roku Hitler wydał szczególne
zarządzenie o powołaniu komisarzy do spraw obrony Rzeszy,
którymi na terenach wcielonych zostali namiestnicy okręgów
Rzeszy i nadprezydenci prowincji w każdym okręgu wojsko­
wym (gauleiterzy). Ich uprawnienia wynikały z przekazania
im władzy wykonawczej w zahesie obrony, które formalnie
posiadała Rada Ministrów, ale ta nie zbierała się w czasie
wojny (Exekutivorgan des Ministerrates for die Reichsvertei­
digung). Komisarzom podlegały w momencie pojawienia się
zagrożenia wszystkie organy władzy cywilnej z wyjątkiem
poczty, kolei i służb finansowych. Po zamachu z 20 lipca 1944
roku, kiedy Hitler utracił zaufanie do dowódców Wehrmachtu,
jeszcze rozszerzył on uprawnienia komisarzy do spraw obrony
Rzeszy. 20 września 1944 roku wydał drugi dekret o podzia-

91
Ż O Ł N I E R Z E D R U C I F. J K r\ T E G O R J I

le kompetencji na zapleczu frontu przebiegającego na terenie


Rzeszy Niemieckiej (Befehlsgewalt in einem Operationsgebiet
innerhalb des Reiches), w którym, poza sprawami czysto woj­
skowymi, pełnię władzy na tyłach, również w zakresie poboru
i organizacji tamtejszych wojsk, podporządkowano komisa­
rzom do spraw obrony Rzeszy75 •
Niemiecki system mobilizacyjny, który ukształtował się
w pierwszym roku wojny na terenach wcielonych, nosił wo­
bec tego znamiona chaotycznego, tymczasowego rozwiązania,
na co zresztą będą się stale skarżyć niemieccy urzędnicy. Po
pierwsze, nakładały się na siebie kompetencje nie tylko władz
wojskowych, czyli OKW i OKH oraz komendantów okręgów
wojskowych, ale również cywilnych nadprezydentów prowin­
cji i prezydentów rejencji, co już było potencjalnym źródłem
konfliktu. Po drugie, nie do końca precyzyjnie rozdzielono
uprawnienia urzędów specjalnych, RKFDV i komisarzy do
spraw obrony Rzeszy. Sytuacja była jedną z ważniejszych
przyczyn fiaska prób sprecyzowania zakresu wcieleń do woj­
ska niemieckiego i sposobu traktowania Polaków z terenów
wcielonych już podczas służby w Wehrmachcie. Ten chaos
nie tylko przetrwa, ale będzie się wręcz nasilał w trakcie woj­
ny, chociaż stopniowo przewagę w walce o władzę w terenie
uzyskają jednak gauleiterzy76 •

Obywatele i żołnierze drugiej kategorii (1941-1 942)

Dla dowództwa Wehrmachtu prawdziwy problem zaistniał


w chwili, kiedy okazało się, że tylko osoby, które zaliczono
na DVL 1 i 2, otrzymały obywatelstwo niemieckie. Pojawi­
ły się zatem rozliczne spory dotyczące sposobu traktowania

92
O B Y W A T E L E I Ż O .L N ! E R Z E D R U G I E J l' AT E C O R l l

wpisanych na DVL 3, którzy na początku w ogóle, a od stycz­


nia 1942 roku tylko na dziesięć lat otrzymali obywatelstwo
niemieckie. Ponadto w oddziałach niemieckich znaleźli się
również i tacy, którzy ostatecznie otrzymali DVL 4, a więc tym
bardziej nie powinni pozostawać w armii niemieckiej. Dopie­
ro 23 stycznia 1942 roku OKW wydało zarządzenie w spra­
wie traktowania wcielonych bez nadania volkslisty żołnierzy
(część z nich była już przecież w armii niemieckiej, złożyli
przysięgę i do tej pory nikt nie podważał ich statusu żołnierzy
Wehrmachtu) oraz rekrutów wpisanych wcześniej na DVL 3
i DVL 4: Zarządzenie uwzględniało już zmiany w sposobie
wpisywania na volkslistę, przyjęte w styczniu 1941 roku,
o otrzymywan�u przez wpisanych do grupy trzeciej DVL oby­
watelstwa niemieckiego z prawem odwołania na dziesięć lat.
To pozwalało uznać takie osoby za podlegające automatycz­
nie obowiązkowi służby wojskowej. Ponieważ nadal w wielu
przypadkach trwało dopiero postępowanie związane z wpi­
sami na DVL, a żołnierze już służyli w armii niemieckiej bez
wyjaśnienia ich statusu narodowościowego, zalecano inspek­
cjom wojsk zapasowych, by te kontaktowały się z placówkami
administracji cywilnej. Miały zalecać im w pierwszej kolejno­
ści i przy przyjęciu trybu nadzwyczajnego, przyspieszonego,
rozpatrywanie wniosków o wpis z roczników powoływanych
aktualnie do służby w Wehrmachcie.
Na terenach wcielonych naciskał na to przede wszystkim
gauleiter górnośląski Fritz Bracht, który starając się o uzna­
nie praw DVL 3 do uzyskania ograniczonego obywatelstwa,
podkreślał już w 1941 roku, że powołanie „trójkowiczów" do
Wehrmachtu będzie dla nich próbą (Bewi:ihrung) ich wierno­
ści wobec Trzeciej Rzeszy77• W porozumieniu z Himmlerem
i OKW starał się wyjaśnić ich status prawny w Trzeciej Rzeszy.

93
;i. () t. N l lr n i'. I·: D R l f C I E J K 1\ T E C O !U I

W piśmie z 25 października 1941 roku powiadamiał obydwu


prezydentów górnośląskich rejencji (w Opolu i Katowicach),
że Himmler wyraził już wstępną zgodę na rozszerzenie pra­
wa do obywatelstwa niemieckiego na osoby z DVL 3, a więc
działania represyjne w stosunku do zaliczonych do tej grupy
należy wstrzymać do czasu ostatecznego rozstrzygnięcia ich
wniosków na volkslistę. Zawiadamiał, że do tego momentu
zostaną wstrzymane także próby zwolnień „trójkowiczów"
ze służby w Wehrmachcie. Potwierdził tę instrukcję zarzą­
dzeniem z 25 października, w którym powtórnie nie wyrażał
zgody, by podległe mu urzędy administracji cywilnej i pla­
cówki zajmujące się volkslistą wydawały - przed ostateczną
klasyfikacją narodowościową - zgodę na odroczenie służby
wojskowej lub by popierały wnioski Wehrmachtu o zwolnie­
nie z armii z powodów niewyjaśnionej sytuacji prawnej żoł­
nierza. Jego zdaniem osłabiało to wiarę miejscowej ludności
w ostateczny charakter decyzji podejmowanych przez władze
niemieckie w kwestii polityki narodowościowej78.
W kilku przypadkach mamy potwierdzenie osobistej in­
terwencji Brachta w takich sprawach. We wrześniu 1942 roku
rozwiązał na przykład w ramach swoich kómpetencji sprawę
rodziców żołnierzy posiadających tylko DVL 4. W osobistym
liście do zastępcy dowódcy VIII Okręgu Wojskowego Wrocław,
generała Kocha-Erpacha, informował o rozpoczętych zwro­
tach majątków dla osób, które uzyskały DVL 3. Nie dotyczyło
to tylko tych majątków, w których już osiedlono osadników
niemieckich, lub sytuacji, w których uznano, że przywracanie
do życia karłowatych gospodarstw zagrażałoby racjonalnej go­
spodarce rolnej. Wówczas jednak wypłacano odszkodowania
w gotówce. Bracht wyraźnie sugerował przy tym, jak można
zahamować ewentualne konfiskaty majątków wpisanych na

94
O li Y \\ i\ T E L E I Ż O I. N l lr n Z I·: Il R li C l E I K J\ T E G O R ! I

DVL 4 rodziców żołnierzy, sugerując, że wpisani na DVL 3


wehrmachtowcy mają przecież pełne prawa spadkowe, a więc
nic nie stoi na przeszkodzie, by przejmowali takie gospodar­
stwo po przepisaniu prawa własności. Zabezpieczało to ojco­
wiznę przed wywłaszczeniem lub pozwalało uruchomić tryb
jej odzyskiwania79.
Problem uregulowania praw własności osób wpisanych
na DVL, w tym żołnierzy Wehrmachtu, a także zabezpiecze­
nia socjalnego dla rodzin osób służących w armii niemieckiej,
był, obok spraw obywatelstwa, najbardziej palący dla admini­
stracji nillmieckiej. Rodzice i żony żołnierzy, jeżeli nie mieli
niemieckiego obywatelstwa, znajdowali się w rozpaczliwej sy­
tuacji z powodu wywłaszczenia lub grożącego im wysiedlenia.
Ponadto nakładano na nich, jak i na pozostałą ludność polską,
specjalne obciążenia podatkowe. Bezzasadność i absurdalność
takiego postępowania widziała tylko administracja niemiec­
ka średniego i niższego szczebla, bezpośrednio stykająca się
z dyskryminacją. Ale niewiele uwagi zwracały na to kierujące
się ogólnymi założeniami ideologicznymi i politycznymi urzę­
dy centralne, szczególnie RKFDV. Wśród urzędników admi­
nistracji cywilnej dominowało w 1941 roku wrażenie chaosu
w kwestiach volkslisty i niewypełniania celów, które założo­
no w momencie jej przyjmowania. Tak pisał o tym katowicki
landrat:

„Po tym, jak przez półtora roku istniała niejasność


na temat, kto ma być za volksdeutscha uważa­
ny, a kto nie, a w związku z tym, jak w różnych
ogniwach partii i państwa, w każdym według ich
praktycznych potrzeb, tworzono [na ten temat]
różnorodne definicje, połączono to teraz jeszcze

95
ŻOŁNI ERZE D R U G I EJ KATEG O R I I

dodatkowo z wpisywaniem do DVL 4, która jak


wiadomo ma swój początek w Kraju Warty, i tam,
w odróżnieniu od Górnego Śląska, może m iała
swoje uzasadnienie (.„), ale na Górnym Śląsku
powoduje zgorzknienie i podziały. (. . .) Jest sta­
nem nie do zaakceptowania, by i dzisiaj, tak jak
poprzednio, własność ziemska volksdeutschów
wpisanych i oczekujących na wpisanie na DVL 3
była konfiskowana, mimo to, że właśnie wśród
osób wpisanych do tej grupy znajduje się wielu
mężczyzn, którzy codziennie składają swoją ofia­
rę krwi dla Rzeszy Niemieckiej. Jest także i inna
zdumiewająca różnica w podejściu do tej kwestii,
a mianowicie, że tysiące należących do DVL 3
Górnoślązaków, należących do organizacji afilio­
wanych przy NSDAP, noszą brązowe koszule, kie­
dy z drugiej strony - ci sami ludzie są określani
tylko jako «zaufani z zastrzeżeniem» [bedingt zu­
verliissig]. że w opinii zajmujących się tym instytu­
cji nie mogą np. nigdy posiadać małego sklepu lub
zakładu rzemieślniczego. Oni zaś przede wszyst­
kim, w prawie 65% wpisani na DVL 3, tworzą
większość ludności Górnego Śląska, fundąment
niemieckiego przemysłu zbrojeniowego i życia go­
spodarczego; jednocześnie wprowadzony dekret
Ministerstwa Finansów nakazuje, by te osoby do­
piero po uzyskaniu obywatelstwa mogły korzystać
ze zwolnienia ze specjalnego podatku wschod­
niego, a to oznacza, według dotychczasowych do­
świadczeń, że w przewidywalnym czasie to się
nie stanie. To, że te działania nie przysparzają en-

96
O H Y \\' !\ T E L E l ŻOŁNJEKZE IJ K U G J E J 1-. 1\ 'J' E G CJ K l l

tuzjazmu do pracy u tych ludzi oraz do wzrostu


produkcji górnośląskiego przemysłu zbrojeniowe­
go, powinno być tak samo jasne, jak refleksja, iż
każdy, ponieważ chodzi o jego portfel, najpierw
będzie starał się zakwestionować rozstrzygnięcia
placówek DVL, [sięgając] aż do ostatniej instancji,
by otrzymać niebieski ausweis i poprzez to sko­
rzystać [z tych możliwości]. Z tego powodu z pew­
nością mają rację ci, którzy na zakończenie akcji
wpisów na DVL w powiecie katowickim przewi­
dują [potrzebę] siedmiu kolejnych lat"80•

Ta postulowana zmiana nadeszła wraz z wprowadzoną


regulacją dotyczącą przyznania wpisanym na DVL 3 „au­
tomatycznie niemieckiego obywatelstwa z odwołaniem" na
dziesięć lat. Natychmiast wszyscy powołani do Wehrmachtu
z roczników od 1910 roku do 1924 roku włącznie, a wpisani do
grupy trzeciej, byli już od tej pory zobowiązani do wypełnie­
nia obowiązku wypływającego z ustawy o powszechnej służ­
bie wojskowej, chociaż przewidywano, że sprawdzenie pod
tym kątem ankiet do DVL będzie wymagało sporo czasu. Nie
chciano zaś na okres oczekiwania rezygnować z szybkiego po­
wołania do Wehrmachtu fachowców, którzy byli niezbędni do
specjalnych rodzajów wojsk, szczególnie zmechanizowanych
i pancernych. Zalecano więc wojskowym urzędom meldun­
kowym zajmującym się poborem, by wskazywały pojedynczo
wykwalifikowane osoby, których sprawy, jako szczególnie pil­
ne, mogły być rozpatrywane przez placówki DVL w pierwszej
kolejności01 •
Bracht, traktujący od początku służbę wojskową jako
rodzaj próby dla Górnoślązaków, poinstruował przy okazji

97
Ż O L N I E R Z E D R U G I E J K A T E G O l{ l l

zmiany w sprawie obywatelstwa zaliczonych do DVL 3, by


mimo że upłynął już czas składania wniosków-ankiet do DVL,
wstrzymać się jeszcze z drastycznymi działaniami represyjny­
mi. Na zebraniu ze swoimi podwładnymi oraz reprezentantem
RKFDV, Arltem, zaproponował w lipcu 1942 roku wstrzyma­
nie na Górnym Śląsku działań policyjnych za niewywiązanie
się z obowiązku złożenia ankiety - zgodnie z rozporządze­
niem RFSS Himmlera termin upłynął już 31 marca 1942 roku.
Zdaniem Brachta po zmianie dotychczasowej polityki nale­
żało oczekiwać oddania wielu nowych wniosków, „nawet od
osób nie będących pochodzenia niemieckiego [nicht deutsch­
stiimmigen Personen]". Himmler zaś po osobistej rozmowie
z Brachtem zaakceptował i to ustępstwo, nakazując tylko wy­
znaczenie „jak najkrótszego czasu do złożenia wniosków".
Do tego momentu nakazywał Gestapo wstrzymanie ścigania
zwlekających osób, jeżeli ostatecznie podporządkują się zale­
ceniu o obowiązku wypełniania ankiety DVL82 •
Nawet jeżeli z powodów narodowościowych niemożli­
we było zmobilizowanie maksymalnej liczby osób i wsparcie
Wehrmachtu, to dążenie do tego było tak silne, że rozważano
już w 1942 roku wciągnięcie do tych działań wojennych nie
tylko wpisanych na DVL, ale także Polaków. Mieli oni zastąpić
żołnierzy skierowanych do czynnej służby w obro.nie przeciw­
lotniczej. Przy okazji przewidywano, że przejdą wstępne prze­
szkolenie wojskowe, a potem może nawet zyskają możliwość
ochotniczej służby wojskowej. Na zebraniu poświęconym tej
sprawie, które odbyło się 11 sierpnia 1942 roku w Mikołowie,
oszacowano, jak olbrzymie byłyby potencjalne zasoby ludzkie
do wykorzystania w Prowincji Górnośląskiej. Przede wszyst­
kim brano pod uwagę powołanie przeszkolonych już wstęp­
nie członków Selbstschutzu, ochotniczej formacji złożonej

98
O !l Y W A T E l. E I Ż O l. N I E R Z E D R U G I !( ) K ;\ T E G O R l l

z przedstawicieli mniejszości niemieckiej w Polsce i stworzo­


nej jesienią 1939 roku. Liczba członków tej tak zwanej Samo­
obrony sięgała 452 tys. w całej Prowincji Górnośląskiej, z tego
228 tys. w rejencji katowickiej. Wyłączenie dotąd z tej służby
Polaków uznano za marnotrawstwo. Bracht uważał wpraw­
dzie, że Polacy nie mogą zajmować stanowisk funkcyjnych
w obronie przeciwlotniczej, ale nie widział przeciwwskazań
w „najbardziej prymitywnym przeszkoleniu pomocniczym",
szczególnie w zakładach pracy. Dla wpisanych zaś na DVL 3
miała to być jeszcze jedna szansa nie tylko na szkolenie, ale
także na-zajęcie swoich pierwszych stanowisk funkcyjnych -
i w ten sposób sprawdzenie przy okazji ich niemieckości. Dla
członków DVL 4 Bracht pozostawiał tylko służbę, bez prze­
kazywania im stanowisk funkcyjnych (poza blokowymi). Nie
mogli im także podlegać Niemcy ani nie przewidywano dla
nich ubiorów służbowych83 .
Nie były to jedyne problemy, które sprawiały władzom nie­
mieckim osoby zakwalifikowane do DVL 4. Nawet najbardziej
„liberalna" interpretacja wydanych przepisów wykluczała
powoływanie ich do służby wojskowej, a ci, którzy w Wehr­
machcie już się znaleźli, powinni być natychmiast zwolnieni.
Do tej pory prawie mechanicznie do kategorii DVL 4, zgodnie
z wytycznymi przyjętymi jeszcze w 1941 roku, kwalifikowa­
no na Górnym Śląsku na przykład wywodzących się z rodzin
o tradycjach powstańczych. Jednak i tutaj starano się dokonać
co najmniej korekt, które były też korzystne dla Wehrmachtu.
Prezydent rejencji katowickiej uznał, że restrykcyjne zasto­
sowanie zasady zwalniania wszystkich służących zakwali­
fikowanych do DVL 4 spowoduje przecież usunięcie z armii
niemieckiej nawet tych już odznaczonych w boju. Jak pisał:
„Szczególnie jaskrawo wypływa ten fakt w przypadku synów

99
Ż O Ł :-l l E R Z E D R U G l li J K A T li G O R l l

.... ..... ..... � lll la „


Dtutldle Yollmllata
aater lłr. �- lllfgalommM ....._

tlb- MI:
In•

l!erul : -­

Wohoort:

Stnllt : •

Konit�dea

Dowód osobisty Polaka wpisanego


na DVL 3 w 1942 roku, nadający
niemieckie obywatelstwo do
odwołania (widoczna pieczęć
„Der Ausweisinhaber besitzt
die deutsche Staatsangeh6rigkeit
aut Widerruf".

1 00
O lł \ \\" :\ T J<: t. J. 1 /.() L .'\ I E R Z t ll R l l (; l t. I t;. \ T f; C, t> K l l

der

Deutscben Vollldsłł

101
Ż O t N I E R Z E D R U G I E J K A T E G O l< l l

[powstańców], którzy znajdują się w wieku poborowym bądź


są już powołani do Wehrmachtu, na froncie zostali już spraw­
dzeni albo zostali ranni. Stale napływają [w tej sprawie] po­
dania z placówek wojskowych, które wstawiają się za takimi
żołnierzami i dają do zrozumienia, że takiego ich zakwalifi­
kowania nie są w stanie zrozumieć [inni żołnierze] oddziałów
frontowych''. Za zgodą gauleitera uznano wobec tego, że jeżeli
w grę wchodziłyby osoby sprawdzone już w walkach, które
nie zdołały wcześniej złożyć ankiety na DVL, powinny być
bezwzględnie kwalifikowane do grupy DVL 2, a co najmniej
DVL 3, nie zaś do kategorii czwartej, by uniknąć fatalnego
oddziaływania, jakie dla „ducha walki na froncie" przyno­
szą negatywne decyzje w sprawie obywatelstwa. Co ciekawe,
liczono się oczywiście z tym, że w ten sposób mogą zapadać
również decyzje nieprawidłowe, ale - zupełnie ignorując tak
do tej pory podkreślaną nadrzędność racji rasowych - argu­
mentowano, że: „korzyść, jaka zostanie z tego wyciągnięta,
dalece przewyższa szkody, jakie mogą powstać, że z pewno­
ścią w ograniczonej liczbie przypadków osoby mniej pożąda­
ne przejdą do lepszej grupy"64 • Podobną interpretację przyjęto
także w stosunku do żon i dzieci takich „obciążonych" udzia­
łem w powstaniach, ponieważ uznano, że: „nie byłoby słuszne
przenoszenie na dzieci obciążeń politycznych ojca". potyczyło
to nie tylko dzieci urodzonych już po wybuchu wojny, ale tak­
że ich starszego rodzeństwa85•
Liczba interwencji administracji cywilnej, mających na
celu przyspieszenie kwalifikacji do DVL mężczyzn w wieku
poborowym, była bardzo duża. Wszystkie dotyczyły uspraw­
nienia procedury nadawania jednej z trzech pierwszych grup
volkslisty. By je szybko rozpatrywać, miał się pojawiać w ta­
kich sprawach na aktach specjalny stempel: „Wehrmacbtsfall"

1 02
O B Y W A T E L E I Ż O Ł N I E R Z E D R U l� I E J 1' A T E G O R l l

(sprawa Wehrmachtu). Ta przyspieszona procedura dotyczyła


także rodzin powołanych, kiedy ich odwołania odnosiły się
do konfiskat majątków i skarg w tej sprawie86•
Ciągłe interwencje ze strony Brachta, dotyczące liberaliza­
cji procedury nadawania wyższych grup volkslisty, były tak­
że wspierane przez gauleitera Forstera na Pomorzu. Skłoniły
one nie tylko samego Himmlera, ale także dowództwo Wehr­
machtu do zaakceptowania tej procedury, zresztą korzystnej
ze względu na narastające potrzeby mobilizacji ciągle nowych
rekrutów z powodu pierwszych klęsk na frontach. Niechęć
do zwalniania niejednokrotnie doświadczonych już żołnierzy
powodowała ponadto liczne interwencje i „ukrywanie wete­
ranów" w odd'.?iałach. Zmusiło to w końcu OKW do przyjęcia
całościowej, nowej procedury traktowania żołnierzy-volks­
deutschów ze wschodnich terenów wcielonych. Miała ona
przede wszystkim uporządkować nadzwyczaj zagmatwaną
już sytuację prawną, w której znalazły się osoby powołane
do służby wojskowej jeszcze przed wprowadzeniem volkslisty
w marcu 1941 roku. Naczelne Dowództwo Wehrmachtu wyda­
ło 2 października 1942 roku obszerne i szczegółowe wytyczne
w sprawie traktowania poborowych i żołnierzy posiadających
DVL 3 i DVL 4. Przekazano je dowództwom wszystkich rodza­
jów broni. Składało się z siedmiu części.
W pierwszej omawiano zasady służby wojskowej (Wehr­
dienst), wskazując, że: można powoływać do służby wojskowej
tylko osoby z DVL 3, a zakwalifikowani do DVL 4 nie mogą
być powoływani do niemieckiej armii; ci natomiast, którzy
tę służbę już odbywali, a ich wnioski o nadanie DVL zosta­
ły definitywnie odrzucone, mieli zostać zwolnieni ze służby,
a obowiązek natychmiastowego powiadomienia odpowiednich
inspekcji wojskowych, które miały wydać dyspozycje dotyczą-

1 03
ŻOŁNIERZE DRUGI EJ J.; A T E G O R l l

ce ich zwolnienia, spoczywał na placówkach DVL. Zwolnienie


miało nastąpić także w przypadku żołnierzy, których rodzice
nie zostali wpisani na DVL (lub wpisano ich na DVL 4), a po­
tem ich wysiedlono, o czym inspekcje wojskowe miały zostać
z kolei poinformowane przez miejscowe placówki kierownicze
SD (przewidywano jednak wyjątki, wówczas OKW musiało
uzyskać zgodę RKFDV na pozostawienie takiego żołnierza na
froncie). Przyznawano wprawdzie, że rozpoczęta już służba
w wojsku niemieckim nie jest w jakimkolwiek stopniu powo­
dem wpływającym na zaszeregowanie do określonej kategorii
volkslisty, ponieważ ta opierać się miała na kryteriach raso­
wych, i podkreślano, że dowódcy oddziałów frontowych nie
mogą nic sugerować placówkom DVL. Jednocześnie wskazy­
wano jednak, iż zaangażowanie w wojsku niemieckim należy
brać pod uwagę wtedy, kiedy kwalifikacja nie została jeszcze
dokonana, przy nadawaniu kategorii nie tylko w przypadku za­
interesowanego, ale także jego żony, dzieci, a nawet rodziców.
W drugiej części przedstawiano aktualny status prawny
(Staatsrechtliche Stellung) powołanych do Wehrmachtu z gru­
py trzeciej volkslisty, ze szczególnym podkreśleniem możliwo­
ści rezygnacji przez władze z odwołania prawa obywatelstwa
przed upływem zadekretowanych dziesięciu lat. Mogło to
nastąpić po zwolnieniu ze służby wojskowej podczęs wojny,
ale wyłącznie w przypadku niezdolności do dalszej służby
wojskowej na skutek odniesionych ran. Po wojnie rezygnacja
z prawa do odwołania miała być brana pod uwagę na wniosek
RMdI po roku od zakończenia służby wojskowej i specjalnym
sprawdzeniu takiej osoby przez RKFDV.
W części trzeciej, po konsultacji Wehrmachtu z RKFDV
zajęto się tak bulwersującą kwestią majątkową ( Vermogens­
rechtliche Behandlung). W przypadku żołnierzy Wehrmachtu

1 06
O IJ Y W /\ T E L E I Ż O t N I E R Z E D R U t; I E J f.. l\. T E G O R l l

służących na froncie uznano za możliwe zniesienie zarzą­


dów komisarycznych i zarządu państwowego na ich mająt­
kach, o ile nie przemawiałyby za tym inne, ważne względy
gospodarcze i wojenne. Od tej pory zabroniono wprowadzania
w życie nowych postanowień wobec przedstawicieli tej grupy:
wysiedleń, a także wewnętrznych przesiedleń (na przykład
w głąb Rzeszy Niemieckiej) oraz ewentualnej sprzedaży ich
majątków. Handel majątkami już skonfiskowanymi lub znaj­
dującymi się pod tymczasowym zarządem komisarycznym
był od tej pory w przypadku żołnierzy Wehrmachtu niemożli­
wy. W grę wchodziła tylko konfiskata, i to wyłącznie z uzasad­
nieniem jej względami bezpieczeństwa. W przypadku rodzin
żołnierzy froJ?-towych i ich rodziców, jeżeli zostali zaliczeni
do ludności polskiej albo do DVL 4, ale jeszcze ich nie wysied­
lono, zdecydowano się powstrzymać od takich represji na
czas wojny, chyba że ze względów bezpieczeństwa byłoby to
konieczne - wtedy jednak miejscowe SD miało natychmiast
informować o tym miejscową inspekcję Wehrmachtu. Prze­
widziano również tryb odszkodowawczy na wypadek, gdy­
by wysiedlenia i konfiskaty musiały zostać przeprowadzone
natychmiast, bez składania wniosku - miały być w takich
przypadkach wypłacane zasiłki w wysokości od 300 do 1000
marek, a końcowe rekompensaty przewidywano po wojnie.
Jednocześnie Urząd Powierniczy miał zakładać od razu dla
takich osób specjalne konta, na które powinien wpłacić pięć­
dziesiąt procent sumy przewidywanego po wojnie odszkodo­
wania, a wkład ten miał być oprocentowany (wysiedlony lub
wywłaszczony mógłby korzystać z tej lokaty do maksymalnej
wysokości 3 tys. marek rocznie). Zasadniczy kapitał owej loka­
ty miał pozostać nienaruszony i po wojnie pozwolić jego wła­
ścicielowi rozpocząć nowe życie w głębi Rzeszy Niemieckiej.

1 07
ŻOLN I E R Z E D R U G I E J K AT EG O R I I

Wszystkie regulacje majątkowe pozostawałyby w mocy także


po śmierci żołnierza na froncie.
Część czwarta i piąta dotyczyły zabezpieczenia socjal­
nego rodzin żołnierzy (Familienunterhalt, Fiirsorge und
Versorgung): otrzymywały one zgodnie z ogólnymi zasadami
świadczenia finansowe oraz opłacone ubezpieczenie w wy­
padku, kiedy dotyczyło to żołnierzy i rodzin z grup DVL 1-3.
Pozostałe punkty odnosiły się do sposobu wprowadzania
w życie zarządzenia OKW i zalecenia przekazania tych za­
sad przez dowódców kompanii do wiadomości wpisanym na
DVL 387•
Temu zarządzeniu - po interwencji Abwehry - towarzy­
szyła zmiana traktowania polskich jeńców wojennych. Admi­
nistracji cywilnej na terenach wcielonych RMdI w specjalnej
instrukcji nakazano wyrażanie zgody na powołanie do armii
niemieckiej jeńców ze stalagów, jeżeli wyrazili oni wolę zło­
żenia wniosków na DVL. We wszystkich takich przypadkach
należało porozumiewać się z placówką Abwehry. Zasadniczo
wykluczano tylko nadawanie pierwszej i drugiej grupy DVL
byłym oficerom WP, żołnierzom zawodowym i pracownikom
cywilnym Wojska Polskiego, poza szczególnymi przypadkami
(zasłużeni volksdeutsche lub osoby, których przyjęcie „może
mieć olbrzymią korzyść dla interesów Rzeszy Niemjeckiej").
Zwracano również uwagę, że pobyt we wrześniu 1939 roku
na terenach wcielonych nie oznaczał zamieszkiwania na tym
terytorium i należy pamiętać o wcześniejszym zameldowa­
niu, by uniknąć wpisywania na volkslistę polskiej ludności
napływowej. Dopiero po ustaleniu tych warunków wstęp­
nych zgłoszenie jeńca, a potem jego ewentualne powołanie
do Wehrmachtu miało być rozpatrzone przez placówki DVL
i wojskowe urzędy meldunkowe88•

1 08
0 13 Y \V A T E L E I Ż O L N I E R Z E D R U G I E J 1-. J\ T E G O R l l

Ś lubna fotografia dwójki młodych Polaków z Gdyni wykonana


w 1 942 roku. Na piersi pana młodego jest widoczna Srebrna
Odznaka za Rany ( Verwundetenabzeichen in Si/ber).

1 09
Ż O L N I E R Z E D R U G I E J K A T i; G O ! U I

Te nowe zalecenia OKW i RMdl, które również zaakcep­


tował RKFDV, rozpoczęły praktykę prawie mechanicznego
wciągania całych roczników do służby w wojsku niemieckim.
Postępując zgodnie z instrukcją placówki DVL, nie zważając
na pochodzenie narodowościowe rodziny powoływanego,
a więc na to, czy rzeczywiście były podstawy do traktowa­
nia go jako osoby pochodzenia niemieckiego, zaczęły prawie
wszystkich w wieku poborowym kwalifikować do DVL 3. Wy­
wołało to protesty rekrutów powoływanych do służby wojsko­
wej, mimo że konsekwentnie deklarowali, iż są narodowości
polskiej, co z kolei skłoniło RMdl, by wydać 24 października
1942 roku ostrzeżenie, że takie działanie - pobór do Wehr­
machtu jeszcze przed rozstrzygnięciem przynależności pań­
stwowej - jest bezprawne.

Na ratunek Rzeszy N iemieckiej (1943-1945}

Ostatnia batalia o żołnierzy z DVL 3 była związana z maso­


wym poborem po klęsce na froncie wschodnim w 1943 roku,
a jednocześnie ze staraniami o definitywne cofnięcie odwoła­
nia obywatelstwa niemieckiego, w momencie kiedy zapisani
do tej grupy służyli już w armii niemieckiej. Inicjato�em takiej
regulacji ponownie był górnośląski gauleiter - Fritz Bracht.
Można uznać, że był to kolejny etap liberalizacji procesu
zniemczania, tak ostro definiowanego jeszcze pod naciskiem
Greisera w latach 1940-1941. Wydawało się, że wszystkie wąt­
pliwości w kwestii obywatelstwa n iemieckiego osób powo­
łanych do Wehrmachtu powinien wyjaśnić wydany 19 maja
1943 roku najwyższy akt prawny, którym w Trzeciej Rzeszy
był dekret Hitlera. Dotyczył on „Sprawy uzyskania obywatel-

1 10
N t\ R AT U N E K R Z l, S Z Y N I E M l ll C K I J·: j

stwa niemieckiego za służbę wojskową" (Erlass des Fiihrers


iiber den Erwerb der Deutsche Staatsangeh6rigkeit durch Ein­
stellung in die Deutsche Wehrmacht, die Waffen-SS, die Deu­
tsche Polizei, oder die Organisation Todt. Von 19. Mai 1943)89 •
W lapidarnym tekście znalazła się formuła nadania obywa­
telstwa niemieckiego wszystkim obcokrajowcom służącym
w armii niemieckiej:

„1. Obcokrajowcy pochodzenia niemieckiego, którzy


należą do niemieckiego Wehrmachtu, Waffen SS,
niemieckiej policji, otrzymują wraz z ogłoszeniem
tego dekretu obywatelstwo niemieckie; 2. Obco­
krajowcy pochodzenia niemieckiego, którzy na­
leżą do niemieckiego Wehrmachtu, Waffen SS,
niemieckiej policji, otrzymują wyżej wymienio­
ne obywatelstwo niemieckie z dniem zwerbowa­
nia"90 .

Dla terenów wcielonych użycie tego dekretu okazało się


jednak niemożliwe, ponieważ wskutek wskazówek Hitlera, za­
akceptowanych przez Himmlera, dekret nie objął ludności Po­
morza, Wielkopolski i Górnego Śląska, chociaż obowiązywał
na zachodnich terenach anektowanych do Niemiec (w Alzacji,
Lotaryngii i Luksemburgu).
To wykluczenie wywołało protesty nawet wśród przed­
stawicieli administracji niemieckiej, szczególnie na Górnym
Śląsku. Na konferencji w Berlinie 1 lipca 1943 roku prezy­
dent rejencji katowickiej, Walter Springorum, opowiedział się
za rozszerzeniem tego uprawnienia, by nadawać bezwarun­
kowo obywatelstwo wszystkim żołnierzom frontowym. Tym
razem poparli go przedstawiciele reszty okręgów Rzeszy na

1 1 1
Ż O L N I E R Z E IJ R lI C I E J I\ .\ T E G O R I I

Wschodzie, a także obecni na naradzie przedstawiciele OKW,


dowództwa Waffen SS oraz niemieckiej policji porządkowej
(Ordnungspolizei). Przeciw była NSDAP, a także kierowane
przez Himmlera RSHA, SS i RKFDV (opowiedzieli się tylko
za ograniczonym cofaniem odwołania na podstawie opinii
o wzorowej postawie frontowej) i gauleiterzy południowych
terenów wcielonych - Styrii i Karyntii. Stanowisko Sprin­
goruma, reprezentującego poglądy górnośląskiego gauleite­
ra Brachta, nie zostało więc zaakceptowane. Ustalono tylko
przy poparciu RMdI (obecny był sekretarz stanu Wilhelm
Stuckart), by wydać idące zgodnie za tymi sugestiami „ogól­
ne postanowienia" dla OKW91. Szczegółowe instrukcje, które
przygotowano w OKH, mogły jednak stwarzać nadzieje żoł­
nierzom z DVL 3 na rychłą stabilizację ich sytuacji prawnej
w Rzeszy Niemieckiej. Nakazano zatem, by w poszczególnych
oddziałach przekazać tym żołnierzom wiadomość, że wkrót­
ce nastąpi jakościowa zmiana ich statusu. Dowódcy mieli
przekonać żołnierzy z DVL 3, że po wyrównaniu ich pozycji
z reichsdeutschami w sprawach reglamentacyjnych (kartek
żywnościowych i ubraniowych), a także po regulacjach doty­
czących majątku i obciążeń podatkowych w ·194z roku, teraz
nastąpi początek trzeciego etapu zrównania w prawach: „we
wszystkich pozostałych obszarach działalności gos:p odarczej,
w celu wprowadzenia pełnej równości, szczególnie w kwe­
stii: zaopatrzenia finansowego rodzin żołnierzy, zaopatrzenia
i opieki żołnierzy i członków ich rodzin na wypadek śmierci
lub odniesienia ran oraz wstrzymania wysiedleń, wewnętrz­
nych przesiedleń i interwencji w sferę życia prywatnego"92 .
Ponieważ uznawano, że pewne konsekwencje wcześniej­
szych wysiedleń stały się już nieodwracalne (na przykład
w przypadku osadników niemieckich, którzy otrzymali takie

1 12
N r\ I{ A T t . N E K R Z E S Z Y N t E "-l t EC K I t·: J

majątki, albo w związku z konfiskatami na rzecz ważnych dla


państwa celów), potwierdzano zasadę prawa do odszkodowań,
aczkolwiek rozłożonych w czasie i kończących się wspomnia-
. nym przesiedleniem po wojnie w głąb Rzeszy. Tam, dysponu­
jąc kapitałem odszkodowawczym, osoby takie zakończyłyby
całkowicie proces zniemczenia. Uznawano, że jeżeli zajdzie
przypadek wcześniejszego nadania pełnego obywatelstwa, au­
tomatycznie prawo to rozciągnie się na rodzinę takiego żołnie­
rza, chyba że przeciwwskazaniem będą względy rasowe lub
językowe (sprawność posługiwania się językiem niemieckim).
Sprecyzowano także możliwe sytuacje rezygnacji dla żołnie­
rzy z DVL 3 odwołania obywatelstwa w ciągu dziesięciu lat.
Mogło się to odbyć wyłącznie po otrzymaniu Krzyża Żela­
znego I klasy. Dawało to prawo do złożenia przez dowódcę
frontowego odpowiedniego wniosku z dołączonym opisem
całej kariery żołnierskiej, oceną dowódcy pododdziału, któ­
ry wnioskował o odznaczenie za odwagę, opinią polityczną
dowódcy w sprawie jego stosunku do niemieckości, poświad­
czeniem opanowania w mowie i piśmie języka niemieckiego
oraz ostateczną deklaracją dowódcy, że uznaje go za godnego
zostania pełnoprawnym Niemcem. Do takiego wniosku do­
wódcy kompanii odnosił się z kolei dowódca pułku, a potem
wniosek kierowano do sztabu dywizji i na drodze służbowej
- do Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądowych. Stamtąd miał
zostać przesłany do odpowiednich okręgów Rzeszy i pruskich
prowincji celem rozpatrzenia przez placówki DVL. Zastrzega­
no przy tym, że nie należy o takim postępowaniu informować
zainteresowanych żołnierzy, by uniknąć rozczarowania przy
ewentualnym odrzuceniu wniosku.
Nowością w porównaniu do dotychczasowego stanu praw­
nego było sprawdzenie, jak wiele jeszcze przebywa w Wehr-

1 13
Ż O L N J E R 7. E D R ll G l lo J K AT EG O R I I

machcie osób, które nie posiadały przyznanej DVL, bądź


tych, którym tymczasem takie wnioski odrzucono. Praktyka
w stosunku do nich, mimo zarządzenia OKW z października
1942 roku, nadal była różna - albo wcale ich o tym nie in­
formowano, albo starano się ich przetrzymywać w oddziałach
pod pretekstem, że są niezbędni. Przyjęto wobec takich osób
dość oryginalną pragmatykę. Jeżeli służyli już co najmniej od
roku w wojsku niemieckim albo, niezależnie od czasu służ­
by, otrzymali odznaczenie lub odnieśli rany, mieli zostać bez­
względnie przyjęci na DVL 3, a do czasu nadejścia tej decyzji
z placówki DVL oficjalnie wstrzymywano się ze zwolnieniem
takiego żołnierza z wojska. Podobne postępowanie zalecano
w przypadku, gdy brak wpisu na DVL wynikał z opóźnień
w rozpatrywaniu wniosków. Tylko kiedy wniosek został wy­
raźnie przez placówkę DVL odrzucony lub nastąpiła kwali­
fikacja na DVL 4, a nie zachodziły okoliczności szczególne,
należało zwolnić żołnierza ze służby93 •
Co ciekawe, zwolnienia nie były jednak przypadkami
rzadkimi. Przyznawano to także w polskich meldunkach kie­
rowanych do Delegatury Rządu na Kraj, gdzie ze zdziwieniem
konstatowano dostosowywanie się urzędów niemieckich do
procedury zwalniania z wojska Polaków, których wnioski
wpisania na DVL zostały definitywnie odrzucone, a�bo kiedy
zostali oni wpisani na DVL 4. Tak działo się nawet w okresie,
gdy armia niemiecka miała olbrzymie potrzeby uzupełnienia
jej stanu po bitwie pod Stalingradem:

„Równocześnie obserwuje się jednak zjawisko


kierunkowo odmienne [od powoływania do woj­
ska wszystkich]. Np. Polak, sierżant w wojsku
niemieckim, «obrońca» Stalingradu, posiadacz

1 14
N /\ R A T U N E f.. R Z E S Z Y N I E �·l l E C f.. I E J

EK I i II klasy, zmobilizowany przed załatwieniem


sprawy NLN [Niemieckiej Listy Narodowościowej]
został ostatnio zdegradowany do szeregowca (od­
znaczeń mu nie zabrano) i zwolniony z wojska,
ponieważ obecnie przyznano mu IV kat. NLN.
Wypadki zwolnienia z wojska, gdy władze admi­
nistracyjne przyznają IV kat. NLN, lub w ogóle
odrzucają wniosek o wpisanie na listę niemiecką,
są dosyć częste. W niektórych wypadkach Niem­
cy odsyłają Polaków «na tyły» dla załatwienia
tej sprawy. Do garnizonu np. w Rzeszy wycofa­
no z frontu wschodniego Polaka, który na «pla­
cówce» posiadał narodowość niemiecką, podania
jednak na wpis na listę niemiecką nie składał, po­
nieważ od dłuższego już czasu był na froncie. Ilu­
stracją do panującego w tej dziedzinie w wojsku
chaosu jest również los Polaka (nie wpisanego na
NLN) opornego, który przymusowo został wcielo­
ny do wojskowego oddziału sanitarnego. Za uży­
wanie w wojsku języka polskiego wysłano go do
Arbeitserziehungslagru, skąd po paru miesiącach
zwolniono go jednak z powrotem do wojska, bez
załatwienia sprawy NLN"94•

Na Górnym Śląsku starano się od 1943 roku wdrażać w ży­


cie te zasady ujednolicające status rodzin żołnierzy z DVL 3
z pozostałymi dwiema grupami volkslisty. Prezydent rejencji
katowickiej, odpowiadający w Prowincji Górnośląskiej za pro­
wadzenie volkslisty, odwołując się do dekretu RMdI z 4 sierp­
nia 1943 roku, w l istopadzie wyjaśniał podległym sobie
placówkom nadal niejasną sprawę rodzin żołnierzy, którym

1 15
Ż O t. N I I·: R Z E O R U G I EJ 1' i\ T E (; O R I I

nie nadano niemieckiego obywatelstwa. Traktować ich miano


na razie tak, jak gdyby nie zapadła jeszcze ostateczna decy­
zja. Żony, dzieci oraz rodzice osób służących w Wehrmachcie,
a należący do narodu polskiego, mieli otrzymywać te same
kartki na żywność oraz takie same przydziały artykułów prze­
mysłowych, jak i inni volksdeutsche. Zabraniano stosowania
wobec nich nowych represji: wyrzucenia z pracy, konfiskat
i sprzedaży majątku nieruchomego, wyrzucania z zajmowa­
nych mieszkań czy wysiedlenia. Zapowiadano również zmia­
ny przygotowywane już w Ministerstwie Finansów, które
zdradzały, że zrezygnuje się z pobierania od nich specjalnego
podatku nałożonego na lud ność polską95• Rozwiązaniem cząst­
kowym, ale idącym także w kierunku liberalizacji dotychcza­
sowych postanowień, była akceptacja przez RMdI w sierpniu
1943 roku zasady, że ci z Polaków służących w Wehrmachcie,
którzy nie złożyli jeszcze wniosku o DVL, bądź ich wnioski
zostały odrzucone, mogą zostać przyjęci do DVL 3, jeżeli ich
rodziny są wartościowe pod względem rasowym96.
Jesienią 1943 roku wielokrotnie powracano jeszcze do pro­
blemu definitywnego nadania pełnego obywatelstwa zakwa­
lifikowanym tylko na DVL 3 żołnierzom frontowym. Przyjęto
jednak tylko zalecenie przyznawania go zasłużonym w wal­
kach i nie posunięto się w dalszych ułatwieniach już '!ni kroku
dalej. Jedynym ustępstwem było to, że na początku 1944 roku
zaczęto nadawać obywatelstwo znacznie częściej, mocno na­
głaśniając uroczystości w prasie i wykorzystując je w propa­
gandzie. Wręczanie specjalnych zaświadczeń odbywało się
w stolicach okręgów - z udziałem gauleitera, a w powiatach
kreisleiterów - podczas urlopów żołnierzy. Po raz pierwszy
uroczyście nastąpiło to na Górnym Śląsku w styczniu 1944
roku. Miejscowy Urząd Propagandy triumfował przy tej oka-

1 16
N 1\ R ,\ T t: N E h R :t. E S Z Y N I E �I I 1; C h I E I

Polacy ze Ś ląska Cieszyńskiego ze służby transportu


Dywizji Pancerno-Spadochronowej „Hermann Goring" przed
wagonami, na które załadowano ciężarówki jednostki.

zji, oceniając, że: „cofnięcie odwołania przez gauleitera po raz


pierwszy dla osób z grupy DVL 3 wywołało pozytywny od­
dźwięk wśród do niej zakwalifikowanych; wszędzie pojawia
się nadzieja, że to działanie obejmie wkrótce stale powięk­
szającą się grupę osób i nie ma wątpliwości, że ten przykład
poprawia nastrój i przyczynia się do zwiększenia wydajności
pracy"97•
Duża liczba odwołań dotyczących zakwalifikowania żoł­
nierzy Wehrmachtu lub członków ich rodzin do zbyt niskiej
grupy volkslisty przeczy jednak temu optymistycznemu za­
łożeniu katowickiego urzędu propagandy. Kilka prezentowa­
nych dalej wniosków dobrze ilustruje praktykę, jaka w tym
względzie istniała na Górnym Śląsku. Posiedzenia centralnej
placówki DVL w Katowicach odbywały się kilka razy w mie-

1 17
ŻOŁ N I E R Z E D R U G I EJ 1' /\ T E G O R l l

siącu (zawsze wiele godzin dziennie, zazwyczaj od 15.00


do 19.00, 20.00), pod przewodnictwem gauleitera Brachta
lub prezydenta rejencji katowickiej Springoruma i z reguły
w obecności wzywanych na te posiedzenia zainteresowanych.
Z sześćdziesięciu posiedzeń zachowało się ponad trzydzieści
protokołów z lat 1943-1944, w wielu przypadkach pokazują­
cych paradoksy rozwiązań stosowanych przy kwalifikacji do
DVL żołnierzy Wehrmachtu i członków ich rodzin.
Przypadek M.M. Skarżącą pierwszą decyzję była M.M.,
zamieszkała w Szopienicach. Została wprawdzie pierwotnie
przyjęta na DVL 3, ale to rozstrzygnięcie anulowano w placów­
ce DVL wyższego szczebla, kiedy zażądano dodatkowego ba­
dania rasowego, a potem uznano ją za osobę „w przeważającej
części polskiego pochodzenia" i zaliczono do DVL 4. Problem
polegał jednak na tym, że kobieta była już wtedy konkubi­
ną żołnierza Wehrmachtu z Szopienic (zaklasyfikowanego na
DVL 3), miała z nim dziecko, lecz nie mogła zawrzeć związku
małżeńskiego, bo zabraniało jej tego niemieckie prawo raso­
we. Interesujące jest, że mimo braku w tym przypadku pozy­
tywnego świadectwa rasowego uznano, iż „w obecnej sytuacji
utrudnienia w zawarciu ślubu ze względów rasowych byłyby
traktowane jako szykana, zaleca się wobec tego wyjątkowo
zaliczenie [M.M.] do DVL 3 i wydanie zgody na małżeństwo".
Decyzję sprzeczną z rasowymi pryncypiami podjęto wobec te­
go tylko z powodu służby jej przyszłego męża w Wehrmachcie,
a nie ze względu na kryteria narodowościowe i pochodzenie
rasowe98•
Przypadek A.T. Małżeństwo T. z Katowic zostało uznane
za polskie, bo mąż pochodził z byłego Królestwa Kongreso­
wego. Syn Stanisław jednak otrzymał wpis na DVL 3 i został
powołany do służby w Wehrmachcie w 1941 roku. Już pod-

1 18
NA R ATUNEK RZESZY N IE M I ECKIEJ

czas pobytu na froncie, razem z odwołaniem się od decyzji


negatywnej rodziców, odrzucono jego wstępną kwalifikację
na volkslistę, mimo że był wówczas starszym szeregowym
(Obergefreiter). Stanisław T. złożył wówczas skargę w swo­
im imieniu, kierując ją przez jednostkę frontową. Jego sprawę
rozpatrywano podczas pobytu żołnierza na urlopie. Bez przy­
jęcia pozytywnej dla niego decyzji odmówił w ogóle powrotu
do oddziału. Podczas badania sprawy ustalono, że Stanisław
T. był w trakcie służby frontowej wielokrotnie odznaczany.
Nie dyskwalifikowała go też opinia urzędu rasowego („raso­
wo jest nisko oceniony, ale jego wygląd zewnętrzny nie jest
niekorzystny i pozwala ocenić pozytywnie rasowe cechy").
Podjęto wobec t�go decyzję, że mimo polskiego pochodzenia
i nie do końca jednoznacznej oceny rasowej zostanie przy­
jęty z powrotem na DVL 3. Reakcja żołnierza pewnie była
zaskakująca dla całej komisji. W protokole zanotowano, że:
„pomimo wszystkich pouczeń pozostał uparty w swoim żą­
daniu, że albo cała rodzina zostanie przyjęta na DVL 2, albo
rezygnuje z przyjęcia''. Ostatecznie wobec tego rozstrzygnięto
negatywnie zarówno odwołanie rodziny, jak i jego samego99•
Przypadek G.P. Starszy szeregowy G.P. z Nowego Byto­
mia odwołał się od decyzji przyznania mu DVL 3. Komisja
nie dopatrzyła się przeciwwskazań politycznych, otrzymał
także pozytywną opinię dowódcy frontowego („według infor­
macji z jego oddziału opinia jest szczególnie doskonała, na­
wet podczas świąt Bożego Narodzenia, jako jedyny żołnierz
kompanii, za wymagające szczególnej odpowiedzialności za­
dania przez dowódcę dywizji został wyróżniony specjalnym
podarunkiem - książką''). Jednak podniesieniu kategorii DVL
sprzeciwiała się w jego przypadku katowicka SD. Ostatecznie
przychylono się do tego wniosku, ponieważ uznano, zgodnie

1 19
Ż O l. N I E R Z E D R l r C I E I K .-\ T E G ( l R J J

z zaleceniami urzędu rasowego partii, że „poprawienie ka­


tegorii z DVL 3 do DVL 2, tylko ze względu na szczególne
wojskowe osiągnięcia, nie jest i nie będzie w przyszłości ak­
ceptowane, ponieważ przez to dawana jest możliwość wcze­
śniejszego zrezygnowania z odwołania" 100.
Przypadek B.K. Zamieszkały w Rudułtowicach B.K. zwró­
cił się z prośbą o nadanie mu DVL 3, zaznaczając przy tym,
że jego dwaj synowie służą w Wehrmachcie. On sam w czasie
pierwszej wojny walczył w armii niemieckiej, a - jak szcze­
gólnie podkreślał - jego ojciec z kolei znalazł się w pułku
gwardii ułanów pruskich podczas wojny z Francją w latach
1870/1871. Powodem odrzucenia jego pierwszego wniosku
było członkostwo w Związku Powstańców Śląskich, a nawet
przewodnictwo tego związku. Podczas trzeciego powstania
był do tego komendantem powstańczym w Tychach (powiat
pszczyński). Wprawdzie miejscowi volksdeutsche potwier­
dzili jego poprawną postawę polityczną i wzięto pod uwagę
służbę wojskową obydwu synów, ale decyzję o wywłaszcze­
niu go ze sporego majątku rolnego uznano za prawidłową.
Jednocześnie zrezygnowano z wysiedlenia i „ze względu na
jego nastawienie i brak zarzutów rasowych uznano, że jego
pozostanie na Górnym Śląsku jest pożądane, [a nawet uznano]
że trzeba sprawdzić, czy nie można go odszkodować poprzez
nadanie ziemi"101 •
Przypadek LB. Mistrz szybowy z Katowic, LB„ zaskarżył
decyzję o odrzuceniu jego wniosku o przyjęcie go na DVL na
skutek interwencji SD (pierwotnie został z żoną zakwalifiko­
wany na DVL 3). On sam, w stopniu podoficera, służył już
w pierwszej wojnie światowej w armii niemieckiej. W 1941 ro­
ku został powołany do Wehrmachtu (miał wtedy 47 lat) i wal­
czył od tej pory na froncie wschodnim. Z powodu braku wpisu

1 20
N /\ R t\ T U N E 1-: R Z E S Z Y N I E 1'1 I E C h I E J

na DVL został jednak zwolniony z wojska, skierowano go


wówczas tylko do obrony przeciwlotniczej w Bytomiu. Jego
syn z kolei ochotniczo służył w Waffen SS. Odrzucenie pierw­
szego wniosku wynikało z udziału LB. w powstaniach ślą­
skich. Komisja jednak w 1944 roku uznała za przekonywające
jego tłumaczenie, że był wtedy w polskim wojsku i walczył
tylko z bolszewikami na Wschodzie, a do polskiego związku
powstańczego należał ze względu „na nacisk ekonomiczny"
ówczesnych władz województwa śląskiego. Zadecydowano
wobec tego, że zarówno jego, jak i całą rodzinę można przy­
jąć na DVL 3 102•
Przypadek J.M. Student medycyny J.M. ze Świerklan Dol­
nych starał się o_ podwyższenie grupy DVL, uznając przyzna­
ną mu grupę trzecią za zbyt niską. Był absolwentem polskiej
szkoły i polskiego gimnazjum, przed wojną studiował także
medycynę we Wrocławiu. W Wehrmachcie zajmował już sta­
nowisko kandydata na oficera sanitarnego (Offiziersanwiirter),
ale dalszy awans uniemożliwiała mu za niska kategoria volks­
listy. Uzasadnienie jego wniosku było wyjątkowe. Ponieważ
nie zgadzano się na awans J.M. w wojsku, 2 stycznia 1943 ro­
ku skierował on do placówki DVL w Rybniku pismo z prośbą
o przegrupowanie, ale do DVL 4, ponieważ nie chce mu się
podwyższyć kategorii. Jak pisał szyderczo w swym uzasadnie­
niu: „Jeżeli nie zostanie mi przyznane przeniesienie do grupy
pierwszej lub drugiej, to proszę wziąć pod uwagę to, że zwol­
nię się natychmiast z Wehrmachtu. Ponieważ Polacy i Żydzi
nie mogą, dzięki Bogu, służyć w niemieckim Wehrmachcie''.
Jego prośba została jednak odrzucona, uznano, że nie ma pod­
staw do podwyższenia jego trzeciej grupy DVL103.
Pobór do wojska niemieckiego rekrutów zakwalifikowanych
do DVL 3 przebiegał w trzech etapach. Pierwszy (1939-1941)
nastąpił jeszcze przed wprowadzeniem wpisów na niemiecką
listę narodowościową, a więc w większości przypadków przed
formalnym nabyciem obywatelstwa niemieckiego i na dodatek
w czasie, kiedy armia niemiecka odnosiła sukcesy podczas
wojny błyskawicznej. Wówczas zapotrzebowanie na rekruta
nie było jeszcze aż tak wielkie. Drugi etap (1941-1943) przy­
padał na okres zapoczątkowany przez zasadniczą zmianę, ja­
ką było wprowadzenie DVL i uregulowanie statusu prawnego
DVL 3. Jednocześnie na froncie po wybuchu wojny ze Związ­
kiem Sowieckim rozpoczęła się, angażująca coraz więcej sił
i środków, jak się wkrótce okazało, kampania wschodnia.
W ostatnim, trzecim etapie (1943-1945) najważniejsze było po­
zyskanie masowego rekruta z powodu katastrofalnych strat,
jakie wojska niemieckie zaczęły ponosić na froncie wschod­
nim od czasu bitwy pod Stalingradem, a później także nara­
stającego zapotrzebowania na rekruta po otwarciu najpierw
frontu we Włoszech, a w 1944 roku, po lądowaniu w Norman­
dii, frontu zachodniego. To powodowało coraz większą libera­
lizację w systemie nadawania obywatelstwa niemieckiego dla
osób posiadających DVL 3, a w konsekwencji błyskawiczny
wzrost liczby Polaków służących w Wehrmachcie.

1 25
Il R .'\ :-\ I' i\

Pierwsze powołania (1939-1 941)

Pierwsze informacje na temat poboru na ziemiach wcielo­


nych pochodzą z kwietnia 1940 roku. Na Górnym Śląsku, po
wstępnym spisie policyjnym przeprowadzonym na przeło­
mie lat 1939 i 1940, do części tych, którzy wpisali w swojej
ankiecie narodowość niemiecką (lub śląską) i pracowali już
w instytucjach niemieckich, skierowano pisma o konieczno­
ści uporządkowania dokumentacji dotyczącej ich stosunku do
służby wojskowej. Powoływano się na ustawę o powszechnym
poborze z 1935 roku. Zobowiązano adresatów tego wezwa­
nia do wypełnienia krótkiej ankiety (Fragebogen iiber Wehr­
dienstverhaltnisse). Zobowiązani zostali do tego zarówno
reichsdeutsche, jak i volksdeutsche. Ankiety te należało oddać
w działach personalnych instytucji, w których byli zatrudnie­
ni wzywani do rejestracji1°4• Uznano ich jednocześnie za oby­
wateli Rzeszy Niemieckiej od 1 września 1939 roku i tym też
uzasadniano ich późniejszy pobór do wojska niemieckiego105.
Zachowała się, niestety już powojenna, relacja kapitana
marynarki Hansa Apla, kierującego przez całą wojnę kato­
wickim okręgiem wojskowym. Opisał on pierwszy rok dzia­
łania swojej placówki, która zapewne wyglądała podobnie
jak i inne tego typu na terenach wcielonych do J.\zeszy Nie­
mieckiej:

„1 marca 1940 roku w Katowicach utworzono do­


wództwo obrony okręgu [Wehrbezirkskommando].
które obejmowało powiaty miejskie Katowice i So­
snowiec oraz powiaty ziemskie Katowice, Będzin,
Olkusz i Chrzanów. Okręg rozciągał się na prze­
strzeni od poprzedniej granicy polsko-niemieckiej

126
I' l E R \\" S Z E P O W (l LA N I A

w Bytomiu do GG na obszarze około 1500 km2 • Już


w końcu marca WBK otrzymało polecenie przepro­
wadzenia przeglądu [Musterung] w terminie od po­
łowy kwietnia 1940 roku, obejmującego najpierw
roczniki 1914-1918, podczas którego postawiono
do przeglądu około 20 tys. zobowiązanych do służ­
by wojskowej. (...) Żeby nie pracować całkowicie
według nieokreślonych kryteriów, burmistrzowie
zostali zobowiązani, by każdemu przeznaczo­
nemu do przeglądu przygotować zaświadczenie,
gdzie miano zapisać, do jakiej rubryki przyszłej
DVL prawdopodobnie zostanie zapisany [rejestro­
wany]. Ki�dy później te zaświadczenia w niewiel­
kiej liczbie okazały się nietrafne, to prosiliśmy
o wydanie nam dokumentu jasno rozstrzygające­
go, czy ten człowiek zostanie Niemcem, czy po­
zostanie Polakiem. Zaskakująco duża była liczba
tych, którzy poza pracą dorywczą nie mieli dotąd
żadnego stałego zatrudnienia. Szczególnie godne
zauważenia było [również], że przede wszystkim
nie byli dotknięci [bezrobociem] ci, którzy miesz­
kali w pobliżu granicy polsko-niemieckiej. Po­
mimo wynikających z braku zatrudnienia złych
warunków życia można było uznać stan zdrowot­
ny tych ludzi za zadowalający, poza zębami, któ­
re były całkowicie zapuszczone. Kolejny przegląd
objął około 70 tys. zobowiązanych do służby woj­
skowej roczników 1906-1913 i 1919-1922 [rozpo­
częty już w maju], dając nowe podstawy do ocen.
Podczas gdy osoby ze starszych roczników, które
jeszcze uczęszczały do niemieckich szkół i mó-

1 27
I3 H A N K A

wiły jako dzieci po niemiecku i ponownie prze­


szkolone orientowały się w języku niemieckim, to
osoby młodsze miały tylko ograniczoną znajomość
języka niemieckiego. Pomimo znajomości spraw
technicznych [ci drudzy] byli wobec tego nieuży­
teczni w specjalnych oddziałach wojskowych,
do których ich przydzielano. Musiano im dopie­
ro udzielać lekcji niemieckiego, żeby można było
ich zrozumieć. Ta trudność już nie występowała
przy późniejszych, młodszych rocznikach, ponie­
waż odbudowano szkoły niemieckie, [a także] par­
tia organizowała naukę języka niemieckiego"106 .

Informacje na temat poboru w Gdańsku, w drugim okrę­


gu wojskowym, kluczowym ze względu na ostateczną licz­
bę służących w wojsku niemieckim Polaków - pochodzą
z meldunku samego dowództwa tego okręgu. W odróżnieniu
od Górnego Śląska do przeglądu powołano tylko przedwojen­
nych obywateli Wolnego Miasta Gdańska, posiadających już
formalne obywatelstwo od 1 września. Z pozostałych terenów
do armii niemieckiej można było wstępować tylko ochotniczo.
Przegląd objął roczniki 1897-1900 i 1904-1920, a do wojska po­
wołano w całości tylko dziewiętnastolatków. Ponad�o do wojsk
tyłowych zmobilizowano dodatkowo 4100 mężczyzn, którzy
mieli trafić na dalsze szkolenia. W wyniku przeglądu ustalono
stan mężczyzn zdolnych do powołania do Wehrmachtu z tere­
nu byłego Wolnego Miasta Gdańska w rocznikach 1904-1920
(od 20 do 36 lat) na 26 983 mężczyzn, z tego 10 341 było już
przeszkolonych wojskowo107•
W ślad za pierwszą rejestracją i poborem poszły podobne
wezwania do uzupełnienia danych w spisach poborowych,

1 28
B � :\ N h. .'\

ale już w tworzonych od marca w tym celu urzędach meldun­


kowych Wehrmachtu. Objęto wówczas także roczniki sprzed
zakończenia pierwszej wojny światowej, z lat 1914-1918, czyli
tych, którzy w 1940 roku osiągnęli wiek 26-30 lat. Dopiero
ta akcja wzbudziła duże zaniepokojenie wśród poborowych.
Otrzymujący taką korespondencję zdali sobie bowiem spra­
wę, że deklarując wstępnie narodowość niemiecką lub śląską,
stali się zakładnikami niemieckiej polityki, potraktowano ich
deklarację nie tylko jako podstawę do wstrzymania deporta­
cji, o co im w rzeczywistości chodziło, ale także jako zgodę
na traktowanie ich jako zobowiązanych do pełnienia służby
w niemieckiej armii, czego nie przewidywali. Raport SD opi­
suje tę konsternację, która w kwietniu 1940 roku zapanowała
na tym terenie:

„Na Górnym Śląsku podczas spisu poborowych


(Wehrerfassung) znaczący procent zobowiąza­
nych do służby w Wehrmachcie, którzy podczas
spisu policyjnego określili się jako volksdeutsche
albo Słowacy, nagle podaną przynależność naro­
dową przekłamują. Część wzbrania się przed zło­
żeniem podpisu pod oświadczeniem wierności, że
są volksdeutschami. Podkreślają, że się pomylili
podczas spisu i teraz byliby znowu Polakami, jak
wcześniej. Inna część zobowiązanych do służby
wojskowej w ogóle nie pojawiła się podczas spisu
poborowych. W pewnej wsi w powiecie pszczyń­
skim spośród 83 tzw. volksdeutschów zgłosiło
się do spisu tylko 36. W powiecie Cieszyn około
600 osób zaprzeczyło podczas spisu poborowych
swojej przynależności narodowej i określiło się

1 30
I' I E R \V S Z E I' Ll W O L 1\ N I 1\

na powrót Polakami. Ponieważ te doświadczenia


podczas spisu poborowych dowodzą, że przepro­
wadzony kiedyś spis policyjny nie jest żadną pod­
stawą dla wyjaśnienia narodowej przynależności,
pokazuje również, że nie wystarcza [do ustalenia
narodowości] określenie swej przynależności, po­
nieważ pojawia się wtedy niebezpieczeństwo goło­
słownego oświadczenia, które w każdym czasie
i na wielką skalę może się zmieniać"108.

Te zeistrzeżenia nie wpłynęły jednak na nastawienie władz


wojskowych, które nadal prowadziły rejestrację poborowych.
W czerwcu 194.0 roku prezydent rejencji katowickiej wezwał
do rejestracji całe kolejne roczniki 1900-1914 (a więc objęto
w ten sposób poborem wszystkich poniżej czterdziestego roku
życia, którzy urodzili się jeszcze w Rzeszy Niemieckiej), osoby
posiadające niemiecką przynależność państwową, ale i nie­
miecką przynależność narodową. Dokumentem potwierdzają­
cym były: dowód o przynależności państwowej (wystawiany
przez miejscowy urząd gminny), dowód o przynależności
narodowej (na przykład spis policyjny, tak zwana palcówka),
ewentualnie inne dokumenty potwierdzające pochodzenie
niemieckie. Miano jednak odrzucać wnioski osób nienależą­
cych do narodu niemieckiego i nieposiadających przekonywa­
jącego potwierdzenia tego stanu rzeczy.
Już w 1940 roku rozpoczęto także pobór do Waffen SS.
Traktowano go wówczas jako elitarny i wyłącznie ochotni­
czy, jak podkreślano w wytycznych do jego przeprowadzania:
„zgłoszenie na ochotnika musi zostać zachowane bezwarun­
kowo". Sam nabór do tych jednostek pozostających w dyspo­
zycji Reichsfohrera SS odbywał się jednak za pośrednictwem

131
B R A N K :\

Plakat propagandowy z okazji


organ izowanego corocznie Dnia Wehrmachtu.

1 32
P I E R W S Z J·: P O IV O t. t\ 1 I A

tych samych placówek Wehrmachtu, które prowadziły reje­


strację do innych rodzajów wojsk. Miały one dbać tylko o to,
by znaleźć odpowiednią liczbę ochotników również do Waf­
fen SS, kierując się przygotowanymi w tym celu wytycznymi:
do służby dwunastoletniej mogły to być osoby w wieku od
17 do 23 lat, do cztero-, pięcioletniej od 17 do 35 roku życia,
na czas wojny od 17 do 45 roku życia, do wojsk pancernych
i zwiadu od 17 do 23 roku życia (specjalne zasady zastrzeżono
dla SS Totenkopfverbanden, gdzie mogli to być tylko doświad­
czen:i już członkowie Allgemeine SS z roczników starszych
niż 1907). ·Przed uzyskaniem zgody na służbę w takiej for­
macji ochotnicy musieli przejść dodatkowe badania rasowe
(Annahmeuntersuchungen). Poza powszechnym poborem cał­
kowitą swobodę w zgłaszaniu się do Waffen SS mieli człon­
kowie Allgemeine SS, pozostawiono im także wybór rodzaju
wojsk, w którym chcą służyć. Zasadniczo SS nie prowadziła
własnego, odrębnego od Wehrmachtu werbunku, ale mogła
organizować spotkania we współpracy z Hitlerjugend (HJ) i po
porozumieniu z miejscowym Wyższym Dowódcą SS i Policji
(HSSuPF), by na takich zebraniach zachęcać do ochotniczego
zgłaszania się do tej formacji1°9•
Sposób poboru w 1940 roku można zilustrować lepiej na
przykładzie zachowanych dokładnych danych z maja 1940 ro­
ku o działaniach w powiecie pszczyńskim (rejencja kato­
wicka). Pobór organizowano przy współpracy z miejscową,
zresztą dopiero tworzącą się, NSDAP. Pełnomocnicy partii
narodowosocjalistycznej w poszczególnych miejscowościach
powiatu zostali zobowiązani do przygotowania przeglądu
ustalonego na dni od 3 do 31 maja. Odbywał się on według
list obejmujących od kilkunastu do nawet dwustu osób dzien­
nie, zazwyczaj jako miejsce stawienia się wyznaczano place

1 33
Il R i\ N K i\

szkolne albo miejscowe gospody dysponujące większymi sala­


mi. Do akcji zmobilizowano także pełnomocników HJ, którzy
podczas spisu mieli zwracać uwagę na osoby odmawiające
podpisywania się na liście bądź deklarujące otwarcie, że są
Polakami. Listy takich nazwisk nakazywano przesłać na­
tychmiast do m iejscowego zarządu partii (Kreisleitung). Jako
przykład zakresu tych powołań niech posłuży jedna z dużych
gmin leżących na terenie powiatu pszczyńskiego, mianowicie
gmina Tychy, licząca wówczas około 11 tys. mieszkańców.
Prowadzono w niej rejestrację, zawsze rozpoczynając ją o go­
dzinie siódmej na placu szkolnym miejscowej szkoły ludowej .
Na tę godzinę również rozsyłano do wszystkich zawiadomie­
nia, które wyznaczały następujące terminy: 10 maja roczniki
1913-1917 - 186 osób, 11 maja rocznik 1914 - 120 osób,
15 maja rocznik 1920 - 77 osób, 16 maja rocznik 1921 -
121 osób, 17 maja reszta roczników 1913-1922 w przysiółku
Tychy Wilkowyje - 18 maja rocznik 1914 - 49 osób, 19 maja
roczniki 1915-1918 - 160 osób, 20 maja roczniki 1916-1919
- 155 osób. W sumie przegląd majowy objął w tej gminie
868 osób, od 18 do 27 roku życia. Ponadto w drugiej turze
rejestracji, odbywającej się ponownie codziennie od 29 lipca
do 10 sierpnia 1940 roku w tej samej miejscowości, ale tym
razem na miejscowym stadionie sportowym, wezwano: rocz­
niki 1900-1912, razem kolejnych 1393 mężczyzn w wieku
od 28 do 40 lat. W całości rejestracją objęto około czterdzie­
ści jeden procent męskiej części populacji w wieku od 18 do
40 lat. Po pozytywnej ocenie zdrowotnej i weryfikacji naro­
dowościowej mogli oni być natychmiast powołani do wojska.
Wtedy też w powiecie pszczyńskim odbył się wspomniany
nabór do Waffen SS. Kierownik zarządu powiatowego NSDAP
(Kreisleiter) zawiadamiał podległych sobie na terenie całego

1 34
li.I i\ S O W Y I' O Il Ó R O O 1\ R M I I )'.; I I·: M I E C K I E )

powiatu pełnomocników, że 25 lipca 1940 roku w niedalekim


od Pszczyny Bielsku odbędzie się dla chętnych do wstąpienia
do SS specjalny przegląd (Annahmeuntersuchung) w miejsco­
wej placówce SS. Niestety, nie zachowały się dane dotyczące
wyników tej rekrutacjin°.

Masowy pobór do armii niemieckiej (1941-1 943)

Rok 1941 przyniósł zmianę metod poboru do Wehrmachtu


Polaków z ziem wcielonych. Z punktu widzenia niemiec­
kich wojskowych urzędów meldunkowych marcowe rozpo­
rządzenie o DVL wprowadzało kompletny chaos, szczególnie
niejasno wyglądała od tej pory sytuacja już powołanych i od­
bywających służbę wojskową, a niemających odpowiedniej
grupy DVL, która zapewniała obywatelstwo niemieckie (wte­
dy takie prawo posiadały tylko grupy 1 i 2). Rozporządzenie
to zarazem upraszczało z kolei rejestrację, która powinna obej­
mować od tej pory tylko dwie pierwsze kategorie, i to dopiero
po rozpatrzeniu ankiet-wniosków o przyjęcie na DVL. Cała
akcja wpisów na volkslistę przebiegała jednak ociężale z po­
wodu konieczności zebrania olbrzymiej liczby ankiet i roz­
patrywania mnożących się odwołań. W chwili kiedy trzeba
było rejestrację i powołania prowadzić ciągle dla kolejnych
roczników, nieuniknione były błędy popełniane już wcześ­
niej, a więc decyzje o powoływaniu rekrutów nieposiadają­
cych jeszcze obywatelstwa niemieckiego.
Uznanie już na jesieni 1940 roku, wprawdzie nieoficjalnie,
Ślązaków i Kaszubów za grupy etniczne, które będą traktowa­
ne odmiennie niż Polacy i zostaną wpisane na DVL, umożliwi­
ło jeszcze przed wprowadzeniem rózporządzenia o volksliście

1 35
1J R 1\ N K :\

uzyskanie od Himmlera zgody na wstrzymanie deportacji


krewnych pierwszego i drugiego stopnia żołnierzy służących
w Wehrmachcie, a także chwilowe zahamowanie wywłaszcza­
nia ich samych z zajmowanych mieszkań. Zasadniczą zmianę
przyniosło jednak dopiero zarządzenie o volksliście, chociaż
aż kilku miesięcy trzeba było, by wypracować szczegółowe
zasady dotyczące nowej pragmatyki poboru. W październiku
1941 roku prezydent rejencji katowickiej Walter Springorum
w następujący sposób informował o tym podległe sobie pla­
cówki administracji cywilnej:

„Natychmiastowe przyjęcie w poczet człc:mków


państwa niemieckiego przynależnych do 3 grupy
niemieckiej listy narodowościowej jest sprawą pil­
ną i konieczną, szczególnie by uwolnić ludność
Górnego Śląska z gnębiącej ją niepewności, co do
jej przyszłej pozycji życiowej ( ... ). Aby umożliwić
przyspieszenie procesu powołania, szczególnie
młodszych roczników do wojska, polecono ekspo­
zyturom niemieckiej listy narodowej zarządzenia­
mi z 3 i 8 lipca 1941 roku zapewnić pierwszeństwo
w załatwianiu wniosków o przyjęcie na niemiec­
ką listę narodowościową osobom z roczników
1914-1923 [od 18 do 27 lat, pobór osiągnął więc już
wówczas stan taki, jak w całej Rzeszy, wszystkich
roczników między 18 a 40 rokiem życia], które zo­
stały już zarejestrowane przez wojskowe urzędy
meldunkowe [Wehrmeldeamter] . Celem dalsze­
go przebadania roczników 1908-1913 pozwolono
landratom i powiatowym kierownikom partyj­
nym na uprzednią próbną lustrację [Vorpriifung]

1 36
).I r\ S O IV Y P O Il () R DO t\ R ).J I I N I E l\I I E CKI E I

tych osób. Aby zadośćuczynić potrzebom chwili,


wskazano na szczególnie pilną sprawę załatwie­
nia wpisu osób podlegających służbie wojskowej
z rocznika 1908 i jeszcze młodszych. Troskliwe
badanie przynależności narodowej przez ekspozy­
tury niemieckiej listy narodowościowej wymaga,
aby zapisanych przez wojskowe urzędy rejestra­
cyjne osób nie przyjmowano na listę narodową
indywidualnie, ale tylko w ramach całej rodziny,
gdyż w przeciwnym razie nie uzyskałoby się ja­
snego obrazu ich osobowości [Gesamtpersónlich­
keit]"111.

Szczegółowo ten drugi etap wcieleń, już po wprowadzeniu


DVL, opisał także dowódca WBK w Katowicach, kapitan Apel:

„Dopiero na początku 1941 roku pojawiły się osta­


teczne rozstrzygnięcia mające wyjaśnić problem
przynależności narodowościowej. O ile partia li­
czyła się z możliwością wyjaśnienia go w ciągu
mniej więcej jednego roku, to już wkrótce okaza­
ło się, że było to rachubą błędną. W rzeczywisto­
ści zadanie nie zostało wypełnione definitywnie
nawet do 1944 roku, ponieważ włączył się póź­
niej także urząd rasowy, zawieszając niektóre
rozstrzygnięcia. Wehrmachtowi zależało przede
wszystkim na wyjaśnieniu statusu narodowościo­
wego już powołanych do armii. Niestety, pomimo
wszystkich interwencji nie uzyskano zgody na
rozpatrywanie ich jako pierwszych. Człowiek na
froncie miał zaś coś innego do roboty niż wypeł-

137
nianie ankiet i mógł to robić najczęściej dopiero
wtedy, kiedy był na urlopie, ale bez możliwości
zabrania ze sobą tego rozstrzygnięcia działające­
go wstecz. Niestety, także oddziały wojskowe na
froncie przykładały dla tej ważnej sprawy tylko
niewielkie zainteresowanie, zazwyczaj dopiero
wtedy, kiedy taki człowiek, ze względu na zalicze­
nie do DVL 4, musiał zostać zwolniony z wojska.
(„.) Lata 1939-1945 pokazały, że ludność Górnego
Śląska na tych starych, niemieckich obszarach re­
germanizację przyjmowała pozytywnie. Nie by­
ło trudną rzeczą w krótkim czasie znaleźć tych
wszystkich, którzy także w okresie polskim za­
chowali swoją niemieckość i tak samo łatwo da­
ło się ustalić tych, którzy muszą zostać zaliczeni
do ludności polskiej. Wszystkim innym, a to była
nieporównywalnie większa grupa, można było,
o ile nie chcieliby jednak sami pozostać Polaka­
mi, przyznać prawo pobytu w Rzeszy Niemieckiej,
aż do czasu, kiedy oni także pokażą, że ich niem­
czyzna jest prawdziwa. Wprowadzona forma po­
stępowania w żadnym razie nie była odpowiednia
do szybkiego wyjaśnienia tej sprawy. Już podział
na cztery grupy musiał DVL 2 i DVL 3 skłaniać do
przekonania, że są obywatelami drugiej i trzeciej
klasy. W ten sposób wśród ludności narastała duża
niechęć do tych postanowień, a nawet pewne, od­
powiedzialne za to urzędy [niemieckie] przyzna­
wały także rację tej [negatywnej] opinii. Ponadto
składanie wniosków było także opóźnione. Pełne
dystansu postawy wynikały przede wszystkim

1 38
M 1\ S O W Y P O Il (J R O O 1\ R M II NI E M I EC K I EJ

stąd, że rozpoczęto już [wtedy] wywłaszczenia ro­


dzin, których synowie znajdowali się na froncie,
a nawet zginęli. Przy powolności postępowania
w sprawie DVL wcieleni często latami pozostawa­
li bez ostatecznej decyzji. Częściowo zostali nawet
także wciągnięci na DVL 4 i musieli zostać wobec
tego zwolnieni z wojska. Jeżeli jednak nawet uda­
ło się takiemu żołnierzowi, którego rodzina tak­
że została zaklasyfikowana na DVL 4, pozostać
na froncie i uzyskać przegrupowanie do DVL 3,
to· nie pociągało za sobą żadnych [pozytywnych]
skutków dla członków jego rodziny. Związane
z grupą 4 wywłaszczenie pozostawało nadal waż­
ne; jeżeli zaś mąż na krótką chwilę przyjeżdżał
z frontu na urlop do domu, ojcowizna była już
skonfiskowana. Nie było więc w tym nic dziw­
nego, że niektórzy z tych wywłaszczonych dezer­
terowali i przechodzili do partyzantów. Niestety,
przy wywłaszczaniu nie brano także pod uwagę
nawet tego, że członkowie takich rodzin ginęli na
froncie" 1 1 2 •

Oczywiście nie wszystkie opinie kapitana Apla są pre­


cyzyjne. Rysuje on raczej obraz lat 1941-1942, później część
tych obostrzeń, o których wspomina, została jednak znie­
siona, a rodziny walczących w Wehrmachcie uzyskiwały
prawo pobytu i - co najmn iej część z nich - zachowa­
nia swoich majątków. Jednak niewątpliwie to, że nie wzięto
pod uwagę czynników psychologicznych, było jedną z głów­
nych przyczyn stopniowego narastania nienawiści do służby
w armii niemieckiej, nawet wśród tych, którzy początkowo

1 39
mogli być zafascynowani sprawnością wojskowej maszyne­
rii Wehrmachtu.
Olbrzymim problemem było rzeczywiście wolne tempo
wpisów dokonywanych przez placówki DVL, a w ślad za tym
- nadawanie obywatelstwa. W okręgu wrocławskim, w maju
1941 roku, po prawie trzech miesiącach toczącej się już akcji
wpisów na volkslistę, zawiadamiano, że z danych znajdują­
cych się w placówkach Wehrmachtu wynika, że aż 99 pro­
cent zobowiązanych do służby wojskowej z nowego rocznika
1922, a więc tych, którzy według wstępnych ustaleń mieli być
bezwzględnie rozpatrywani w pierwszej kolejności przez pla­
cówki DVL, nie posiada ustalonej grupy volkslisty. Według tej
opinii miało to zagrażać całemu poborowi tego rocznika, pla­
nowanemu na jesień 1941 roku. Próbując pokonać narastający
kłopot, jeszcze przed rejestracją na przełomie maja i czerw­
ca 1941 roku rocznika 1923 (a także zobowiązanym już do
służby wojskowej, a nie powołanym należącym do roczników
1914-1921), we wszystkich czterech okręgach wojskowych na
ziemiach wcielonych nakazano ustalić z wyprzedzeniem oby­
watelstwo, a tymczasem sugerowano powoływanie tylko osób
z grup pierwszej i drugiej113.
Te monity ze strony Wehrmachtu, skarżącego się na
ociężałość działań administracji cywilnej, znajdowały co­
raz większy posłuch w Berlinie, a to ze względu na wojnę
niemiecko-radziecką, toczącą się od końca czerwca. Mimo
dobrze rozwijającej się początkowo sytuacji na froncie zmu­
siło to OKW do sięgnięcia po bezpośrednie rezerwy i ogło­
szenie dodatkowego, nadzwyczajnego poboru w sierpniu. Od
20 sierpnia do 15 września odbywał się wyjątkowy przegląd
roczników 1900-1923, osób, które nie były dotychczas ujęte
w poprzednich rejestracjach. Objął on nie tylko tak zwaną

1 40
M A SOWY POBÓR DO i\ R M l l N I E M I EC K I E)

Starą Rzeszę Niemiecką, ale także polskie ziemie wcielone.


Uzgodniono, że przegląd zakończy się do 1 października 1941
roku. Odbywał się nie jak do tej pory oficjalnie, ale drogą po­
jedynczych zawiadomień, przy czym instruowano: „zakazane
jest oficjalne zawiadamianie o przeglądzie" za pomocą plaka­
tów rozlepianych we wszystkich miejscowościach114• Zdarzało
się już w tym okresie, że rejestracja była od razu połączona
z poborem, szczególnie w przypadkach przekwalifikowania
z grupy DVL 4 na DVL 3115•
Liczbę rekrutów znacznie ograniczała jednak w 1941 roku
zarówno·niewielka liczba ociężale przebiegających wpisów na
DVL, jak i przyjęta zasada, że obywatelstwo niemieckie po­
siadają tylko dwie pierwsze grupy. To była szansa dla starań
podejmowanych w Berlinie przez górnośląskiego gauleitera
Brachta o zmianę statusu DVL 3116•
Według powojennej relacji prezydenta rejencji katowic­
kiej Springoruma przyjęta na początku twarda polityka i ostre
kryteria przy nadawaniu obywatelstwa niemieckiego spowo­
dowały takie niezadowolenie i obciążenia materialne dla od­
rzuconych, że przy pełnej akceptacji górnośląskiej NSDAP
naciskano od razu na przełamanie oporu RFSS. Wsparcie na
Górnym Śląsku znajdowano wtedy właśnie u szefa sztabu
komendantury wojsk zapasowych na Śląsku (Chef des Stabes
des Ersatzheeres), generała Olbrichta, który także nakłaniał
do wcielenia do Wehrmachtu wszystkich Górnoślązaków, nie
„uznanych" do tej pory za obywateli niemieckich. Według
Springoruma w 1941 roku początkowo zaakceptowana przez
Wehrmacht niewielka liczba rekrutów z tego okręgu (15 tys.)
została przez miejscową inspekcję znacznie zwiększona
(.,mocno zaokrąglona w górę"), by w ten sposób, jeszcze przed
przyjęciem nowej regulacji w styczniu 1942 roku, większa

141
B R t\ 1'\ k il

część rodzin należących do grupy pośredniej (schwebendes


Volkstum) została zabezpieczona przed wysiedleniem. Takie
działania były możliwe przez wewnętrzne regulacje wyda­
wane tylko dla Górnego Śląska, znajdujące poparcie zarów­
no miejscowej komisji odwoławczej DVL (Zentralstelle der
DVL), jak i wrocławskiego okręgu wojskowego1 11• Wbrew jed­
nak temu, co pisze Springorum, prawdziwym powodem tych
decyzji nie była chęć obrony ludności Górnego Śląska przed
wysiedleniem, a obawa przed brakiem wykwalifikowanej siły
roboczej w okręgu przemysłowym, a ze strony Wehrmachtu
- oczekiwanie na pozyskanie kilkuset tysięcy dodatkowych
rekrutów.
Wraz z wprowadzeniem DVL zmieniło się nazewnic­
two używane w stosunku do rekrutów z ziem wcielonych.
Od tej pory, otrzymując książeczkę wojskową (Wehrpass),
po przeglądzie wojskowym mieli wpisaną do rubryki przy­
należność państwową w zależności od grupy volkslisty: przy
DVL 1 - „Deutsches Reich" (Rzesza Niemiecka), przy DVL 2
- „Deutsches Reich V.D." (Rzesza Niemiecka Volksdeutsch),
a przy DVL 3 - „Deutsches Reich Pole" (Rzesza Niemiecka
Polak). Potem w tym ostatnim przypadku używano także:
„Deutsch. Reich a.W. [auf Wiederruf] DVL 3 (Polen)" (Rzesza
Niemiecka z odwołaniem DVL 3 Polska)118•
Interwencje Brachta, popierane przez Forstera, by nadać
obywatelstwo także osobom z DVL 3, przyniosły rezultat do­
piero w styczniu 1942 roku. Trzeba było jednak kolejnych
prawie sześciu miesięcy, by idąc za nowym rozporządzeniem
o volksliście, skłonić Wehrmacht do zmiany stanowiska
i wprowadzenia nowych regulacji wojskowych dotyczących
poboru. 2 października 1942 roku OKW wydało dekret doty­
czący traktowania osób podlegających obowiązkowi służby

1 42
:-1 1\ ::; o w y I' () n {) R on t\ H �' I I N I I·: �j I E c K I E J

wojskowej i ich rodzin, a należących do DVL 3 i 4 (Behand­


lung der in Abt. 3 und 4 der Deutschen Volksliste eingetragen
Wehrpflichtigen und ihrerAngehOriger). Odwołując się do roz­
porządze11. o volksliście, nakazywano od tej pory powoływa­
nie do armi i niemieckiej także osób wpisanych na DVL 3.
Z Wehrmachtu zaś zamierzano zwolnić tych, którzy powo­
łani przed wprowadzeniem DVL, ostatecznie nie otrzymali
obywatelstwa. Nie wolno było z rekrutów ze wschodnich te­
renów wcielonych tworzyć osobnych oddziałów, nakazywano
ich nawet rozdzielać tak, by do plutonów trafiali pojedynczo.
Jeżeli nazwiska mieli polsko brzmiące, zalecano ich zniem­
czanie1 19.
Od regulacji z października 1942 roku pobory odbywa­
ły się już regularnie, wraz z wchodzeniem poszczególnych
roczników w obowiązek służby wojskowej, a więc w wieku
osiemnastu lat, ale trwały także co pewien czas tak zwane mo­
bilizacje uzupełniające, czyli powołania mężczyzn z roczni­
ków sta.rszych, z różnych względów (społecznych, kwalifikacji
narodowościowej, odroczeń, reklamacji instytucji niemieckich)
niepowołanych do czynnej służby wcześniej. Pobory odbywały
się zazwyczaj w cyklach miesięcznych. Górnoślązacy ukuli
nawet nazwy tych rekrutów od nazw poszczególnych miesięcy
w języku niemieckim. Jak pisze Rafał Bula w swej opowieści
o małej miejscowości Chełm Śląski w powiecie pszczyńskim,
byli to wobec tego: „January" - przybyli do koszar w styczniu,
„February" - w lutym, „Marze" - w marcu itd. 1 20
Do 1942 roku nadal istniała możliwość uzyskania zwol­
nienia od służby wojskowej. Funkcja jedynego żywiciela ro­
dziny już co prawda nie wystarczała, jak działo się to jeszcze
w 1940 roku, ale w lipcu 1941 roku osobistą decyzją Hitlera
potwierdzono, że jeżeli w rodzinie co najmniej pięciu synów

1 43
B R 1\ N K 1\

już służyło na froncie, jeden mógł po złożeniu specjalnego


wniosku zostać dla zabezpieczenia bytu rodziny. Jego sytua­
cję osobistą oceniały dowództwo miejscowego okręgu wojsko­
wego oraz policja i dopiero potem taki poborowy otrzymywał
zgodę na pozostanie w swoim domostwie do opieki nad rodzi­
ną, a nawet był zwalniany z oddziału, ale tylko po wyrażeniu
zgody przez dowództwo jednostki i kiedy miał za sobą krótki
okres służby1 21 • Również ze względu na sakralizację czynu
żołnierskiego i poświęcenia niemieckich matek rozpoczęto
pod kuratelą NSDAP organizowanie uroczystości oficjalnego
nagradzania kobiet za posiadanie wielu synów. Czyniono to
z wielką pompą, używając całego aparatu propagandowego. Na
terenach wcielonych Dzień Matki po raz pierwszy ogłoszono
18 maja 1941 roku. Głównym punktem organizowanych uro­
czystości było od tej pory coroczne wręczanie ustanowionych
już w 1938 roku tak zwanych honorowych krzyży Qiemiec­
kich matek (Mutterkreuz). Brązowy nadawano za urodzenie
czworo-sześcioro dzieci, srebrny za sześcioro-ośmioro dzieci
i złoty za urodzenie więcej niż ośmioro dzieci. Odznaczenie
to przyznawano, jeśli potomstwo zostało uznane za „aryjskie"
i zdrowe rasowo (erbgesund). Specjalnie wyróżniano przy tym
kobiety, których synowie już polegli na froncie. Podczas uro­
czystości matki posiadające takie odznaczenia lub przewidy­
wane do dekoracji w danym roku otrzymywały od członkiń
Związku Dziewcząt Niemieckich (Bund Deutscher Madel) bu­
kiety kwiatów, bezpłatnie darowane przez organizację ogrod­
ników (Reichsbund der Kleingartner), a te matki, które straciły
synów w danym roku na froncie, bukiety otrzymywały od
członków organizacji pomagającej weteranom wojennym.
W instrukcjach przygotowywanych przed owymi uroczysto­
ściami zwracano uwagę, by: „w tym przypadku zachowywać

1 44
M .-\ S Ll \V Y P U B () R O O t\ R �I 1 1 N I E M I I·: C K I E J

się (...) szczególnie taktownie", obawiając się niekontrolowa­


nych reakcji zrozpaczonych żon i matek122•
Możliwości odwołań od czynnej służby wojskowej dawało
również zatrudnienie w zawodach lub gałęziach przemysłu
uznanych za ważne dla niemieckiej gospodarki wojennej. La­
tem 1941 roku OKW, przy okazji dodatkowego poboru, scaliło
rozproszone do tej pory rozkazy w tej sprawie, określając pre­
cyzyjnie branże, gdzie dopuszczano takie wyjątki (Tab. 10).
Początkowo na Górnym Śląsku możliwe więc było zwol­
nienie od służby wojskowej wielu robotników z powodu za­
potrzebowania zgłaszanego przez górnośląski przemysł ciężki.
Ze względu na „rozstrzygające dla wojny znaczenie przemy­
słu górniczego" OKW wstrzymało latem 1941 roku powołania
do wojska górników urodzonych wcześniej niż w 1918 roku,
a więc dwudziestotrzyletnich i starszych, doświadczonych
już robotników123 • Na początku 1942 roku nakazano nawet
zwalnianie górników z tych dywizji, które nie znajdują się
bezpo�rednio na froncie, co było związane z coraz bardziej
napiętym bilansem wydobycia węgla kamiennego. Zwolnie­
nia te nie następowały jednak wystarczająco szybko, prawdo­
podobnie dowódcy jednostek wojskowych nie kwapili się do
osłabiania swoich oddziałów w momencie, kiedy doszło do
odnowienia intensywnych walk na froncie wiosną 1942 ro­
ku. Zatem w lipcu 1942 roku OKW skierowało do dowództw
wszystkich grup armii i okręgów wojskowych specjalny, nowy
rozkaz. Górników węgla kamiennego nakazywano zwolnić
natychmiast i zatrudnić w dotychczasowych miejscach pracy,
a górników z kopalni węgla brunatnego przenieść do wojsk ty­
łowych, by mogli zostać użyci do pracy od razu, kiedy pojawi
się zapotrzebowanie na wykwalifikowanych pracowników124 .
W tym samym czasie drenowano jednak z zasobów ludzkich

1 45
ł1 J( ' ' ,., .\

1 46
,\1 .\ � I J \\" y l' r I Ił() R IJ o ,\ H; \t 1 1 ' I „: \I I „: c: .... r L J

Książeczka wojskowa
Wehrpass Polaka z DVL 3
ze Śląska Cieszyńskiego.

1 47
J3 R J\ N K I\

wszystkie inne grupy zawodowe. Po górnośląskich zakładach


pracy pod koniec 1942 roku jeździła specjalna komisja woj­
skowa, sprawdzająca stan zatrudnienia i możliwość dalszego
skorzystania z rezerw ludzkich tego regionu, nawet kosztem
pozbycia się fachowców 125 •
Także zwolnienie z powodów zdrowotnych stwarzało tyl­
ko iluzoryczne nadzieje. Badania lekarskie poborowych odby­
wały się coraz częściej w sposób bardzo pobieżny, jak pisano
w meldunkach polskiego podziemia: „Poborowi nawet się nie
rozbierają. Lekarz pyta, kto jest chory i na co, i bada tylko tych,
którzy podają się za chorych. Od służby wojskowej zwalnia
się tylko cierpiących na choroby zakaźne, w pierwszym rzę­
dzie na gruźlicę. Wszyscy pozostali en bloc zostają uznani za
zdolnych do służby wojskowej"126 •
Z tego okresu możemy znowu posłużyć się przykładami
poborów, które pochodzą z powiatu pszczyńskiego. Zasadniczo
nie zmienił się tryb przeglądów po wprowadzeniu DVL. Poza
obecnością oficerów Wehrmachtu organizowano go przede
wszystkim przy współpracy z miejscowymi NSDAP i HJ. Róż­
nica polegała tylko na tym, że partia narodowosocjalistyczna
nie miała już charakteru tymczasowego, jak w pierwszych mie­
siącach okupacji - nazistowscy funkcjonariusze byli zobowią­
zani stawić się na przeglądach w pełnym uniformie pę.rtyjnym.
Pierwsza rejestracja po przyjęciu nowych ustaleń w sprawie
nadania obywatelstwa na dziesięć lat osobom zakwalifikowa­
nym do DVL 3, która odbyła się w lutym 1942 roku, nie została
już przeprowadzona we wszystkich miejscowościach. Kiero­
wano ludzi z całego powiatu tylko do kilku miast (Pszczyna,
Mikołów, Stary Bieruń i Warszowice). Z tego prawdopodobnie
powodu przeglądy rozpoczynały się też później (o godzinie
8.30) niż te pierwsze, masowe, w 1940 roku. Wezwani musieli

1 48
M ASOWY POBÓR DO A R M I I N I E M I ECUEJ

dotrzeć do nieraz odległych miejscowości, co zimą nie było


zadaniem łatwym. Liczba stających do rejestracji była znacznie
niższa. Wystarczy przywołać wspomnianą jedenastotysięczną
gminę Tychy - tam rejestracja dotyczyła zaledwie czternastu
mężczyzn, prawdopodobnie z rocznika 1923, którzy teraz mu­
sieli się stawić w Mikołowie1 27•
W Wielkopolsce po wprowadzeniu DVL pobory początko­
wo ograniczały się do mężczyzn zakwalifikowanych do dwóch
pierwszych grup volkslisty, tym bardziej że Greiser starał się
rygorystycznie traktować wpisy i trzecia grupa była ilościo­
wo minimalna. Bezwzględnie zaś nie powoływano do wojska
członków DVL 4, co zdarzało się często zarówno na Pomorzu,
jak i na Górny!I! Śląsku, zazwyczaj wraz ze zmianą kategorii.
Za to wpisanie do DVL odpowiedniej grupy w Kraju Warty było
prawie zawsze równoznaczne z powołaniem do wojska, jeżeli
dotyczyło mężczyzn określonego rocznika128 • Z kolei w rejencji
ciechanowskiej pod koniec 1942 roku imienne wezwania zaczę­
to wręczać Polakom, ale tylko tym z Pomorza, Śląska i Wielko­
polski, jeżeli ich rodziny były już tam wpisane na DVL, chociaż
oni sami takiego wpisu w Prusach Wschodnich nie otrzymali129•
Narastające potrzeby mobilizacyjne w drugim okresie po­
wołań odbiły się także na poborze do Waffen SS. Werbunek do
tej formacji stawał się coraz bardziej natrętny. Do tego zadania
zaangażowano przede wszystkim Hitlerjugend. Latem 1942 ro­
ku zarządzeniami gauleiterów zorganizowano na terenach
wcielonych obozy szkoleniowe HJ, specjalnie przeznaczone
na potrzeby szkolenia obronnego najstarszych roczników or­
ganizacji. Zajęcia w nich prowadzone obejmowały pełnienie
służby w terenie i ćwiczenia strzeleckie. Dowódcami obozów
zostawali dawni funkcyjni HJ, którzy mieli jednak już za sobą
służbę na froncie jako oficerowie. Ćwiczenia prowadzili zaś

1 49
BRANKA

podoficerowie z doświadczeniem frontowym, reprezentujący


wszystkie rodzaje wojsk, w tym także Waffen SS. W 1942 roku
ostatni rocznik HJ był obowiązkowo objęty takim trzytygo­
dniowym przeszkoleniem wojskowym (jeżeli członkowie już
pracowali, to odbywało się to w czasie ich urlopu).
Na Górnym Śląsku docelowo zamierzano stworzyć sześć ta­
kich obozów HJ. W lecie 1942 roku istniały i działały już trzy
z nich: I i II w Goczałkowicach oraz III w Jastrzębiu - i tam od­
bywały się spotkania mające nakłonić do służby w Waffen SS,
prezentowanej jako elitarna formacja, do której mogą się do­
stać tylko najlepsi, wyróżniający się w szkoleniu przygotowaw­
_
czym1 30 . Z zachowanej na ten temat korespondencji z okręgu
gdańskiego wynika, że nie udawało się uniknąć naturalnej rywa­
lizacji pomiędzy Wehrmachtem i Waffen SS o rekruta, co wyni­
kało z coraz mniejszej liczby ochotników, którymi dysponowano.
Waffen SS rozpoczęła więc, w zasadzie niezgodny z ustawą o po­
wszechnym poborze, samodzielny werbunek wśród członków
SS oraz na wspomnianych obozach szkoleniowych, poza wiedzą
dowództw wojsk zapasowych. Z korespondencji prowadzonej
w Gdańsku pomiędzy dowództwem wojsk zapasowych (Wehr­
bezirkkommando Danzig) a komendantem placówki zajmującej
się werbunkiem do Waffen SS w tym mieście (Uk-Abteilung SS)
wyłania się nawet specyficzny wyścig o rekruta, szczególnie tego
z nowych roczników131 • Podobne kłopoty występowały także na
Górnym Śląsku, co potwierdza kapitan Apel:

„Kiedy w 1942 roku SS samodzielnie rozpoczę­


ła przegląd i dla siebie zapewniała wybrany po­
bór z oddziałów HJ, poza stałymi placówkami
Wehrmachtu, ze strony rodziców pojawiały się
liczne wnioski, żeby cofnięto te powołania. Nie-

1 52
P O K L l; S C E S T /\ L l l\ G l< ll D Z K I E J

stety WBK mógł pomagać w tych sprawach tylko


w ograniczonym zakresie"1 32•

Prawdopodobnie już wtedy w wielu przypadkach ochot­


niczy pobór do Waffen SS był tylko fikcją. W meldunkach
polskiego ruchu oporu donoszono latem 1942 roku, że:

„(„.) wielu poborowych Polaków wcielają Niem­


cy do szeregów Waffen SS. Pobór do wojska trwa,
przy czym coraz mniej liczy się on z urzędową
klasyfikacją ludności, wcielaniu do szeregów pod­
legają częstokroć i ci, co nie wpisali się na listę
narodu niemieckiego"1 33 •

Po klęsce stalingradzkiej (1943-1945)

Klęska. stalingradzka spowodowała jakościową zmianę w po­


borze do armii niemieckiej. Względy narodowościowe prze­
stały odgrywać kluczową rolę, najważniejsze stało się szybkie
wypełnienie olbrzymiej luki na froncie wschodnim. Sytua­
cja zresztą powtórzyła się latem 1943 roku, po kolejnej klęsce
i nieudanej próbie odzyskania inicjatywy strategicznej w bi­
twie pod Kurskiem. W styczniu 1943 roku ogłoszono uzupeł­
niającą, powszechną rekrutację roczników od 16 do 45 roku
życia i powołanie do jednostek szkoleniowych urodzonych
po 1924 roku. Cała akcja odbywała się pospiesznie, w trybie
alarmowym, obowiązywał dwudziestoczterogodzinny termin
stawienia się w garnizonach1 34 •
a Górnym Śląsku po raz pierwszy w tym właśnie okre­
sie, wiosną 1943 roku, pojawiły się problemy z utrzyma-

1 53
niem tak ważnej dla gospodarki wojennej Trzeciej Rzeszy
produkcji przemysłu ciężkiego i wydobycia węgla kamien­
nego. W maju po kolejnych powołaniach uzupełniających
roczników 1897-1900 (już osób powyżej czterdziestego ro­
ku życia, zazwyczaj więc wykwalifikowanych robotników)
coraz bardziej dramatyczna stawała się sytuacja personalna
na zapleczu:

„Godne zaufania siły kierownicze w powiatach


wschodnich okręgu Górny Śląsk zostały znacząco
zmniejszone ze względu na mające obecnie miej­
sce powołania do Wehrmachtu. I tak już niewiel­
ka liczba reichsdeutschów i godnych zaufania
volksdeutschów została ze względu na ostatnie,
powiększone wcielenia do Wehrmachtu tak moc­
no obniżona, że obecny stan daje podstawę nie
tylko do obaw, ale ma już swoje praktyczne skutki.
Tak jest w zakładach pracy, w tym w kopalniach,
gdzie zamiast oczekiwanego wzrostu wydajno­
ści, zauważa się w ostatnim czasie spadek wy­
dobycia, ponieważ brakuje wykwalifikowanych
Niemców na stanowiskach kierowniczych, jako
napędzających gospodarkę i stanowiących w.zór.
Na tych niewielu Niemców pozostających do dys­
pozycji spoczywa praktycznie cała praca. Te de­
cydujące o produkcji siły są zastępowane przez
zagranicznych robotników i kobiety, a ci sami naj­
pierw muszą się szkolić, a i tak nie mogą osiągnąć
wydajności wcielonych do Wehrmachtu . Trzeba
podkreślić ponadto, że towarzyszą temu coraz
większe trudności w kierownictwie politycz-

1 54
1' 0 K l . f; S C: E S T ,\ L I N G R ,\ O Z l-. J E I

nym. Stosunkowo niewielka liczba towarzyszy


partyjnych i volksgenossen, których można brać
pod uwagę w związku z awansami na kierowni­
cze stanowiska i [którzy] współpracują zarazem
z partią, i tak się coraz bardziej zmniejsza, często
nie można nawet głównych urzędów partyjnych
w grupach terenowych obsadzić przez godnych
zaufania towarzyszy, członków wspólnoty naro­
dowej. W przeciwieństwie do tego nie brakuje Po­
laków i należących do czwartej grupy DVL, którzy
szczególnie w tym krytycznym czasie wymagają
zaostrzonego nadzoru. Z tego powodu przeciwni­
kom politycznym, przede wszystkim Kościołowi
katolickiemu i polskiemu ruchowi oporu, jest łat­
wiej zdobyć wpływ na kręgi narodowe i świato­
pogląd górnośląskiej ludności jeszcze nie na tyle
mocne [by się mogły obronić]. W związku z tym
t_rzeba także wziąć pod uwagę [ogólne] bezpie­
czeństwo publiczne w całym regionie. Już i tak
do tej pory stanowiło dużą trudność obsadzanie
prowincjonalnych i miejskich straży w okręgu
partyjnym, teraz w ogóle staje się niemożliwa
ich działalność po zaostrzonych powołaniach do
Wehrmachtu" 1 35 .

Bezskuteczne były próby obrony bezpiecznych do tej


pory urzędników niemieckich przed powołaniami. Wyso­
ki urzędnik katowickiego prezydium rejencji doktor Kottgen
starał się powstrzymać proces mobilizacji do wojska nie­
wielu już pozostałych wykwalifikowanych urzędników
niemieckich. Nie mogąc się sprzeciwić oficjalnej linii repre-

1 55
ll R .-\ N ł-: !\

zentowanej przez władze państwowe, przypominał jednak,


że czterech landratów na terenach wcielonych, a więc prawie
jedna trzecia (z ogółem trzynastu) służy w Wehrmachcie,
a ponadto większość powołanych komisarzy okręgów urzę­
dowych (Amtskommissare) na terenach polskich właściwie
stanowi grupę jedynych niemieckich urzędników. Ich wy­
jazd na front, w jego opinii, miał spowodować, że pozostaną
w tych gminach i okręgach tylko formacje policyjne, a funk­
cjonowanie administracji cywilnej będzie zamierało136 •
Drastyczność tych powołań zniweczyła dotychczasowe
próby zniemczenia terenów wcielonych z trywialnego powo­
du: brakło ludzi do wykonywania tej polityki. Widać to wy­
raźnie w dramatycznym liście Kóttgena do prezydenta rejencji
katowickiej z maja 1943 roku, a więc momencie, kiedy po klę­
sce 6. Armii pod Stalingradem w styczniu 1943 roku Hitler
wezwał do totalnej mobilizacji całych rezerw dla zapewnie­
nia ostatecznego zwycięstwa. Wydany w tej sprawie dekret
nakazywał wykorzystanie wszystkich sił ludzkich, którymi
dysponuje Rzesza Niemiecka, zarówno kobiet, jak i mężczyzn.
Urzędy pracy miały sprawdzić i ująć w specjalnych spisach
robionych na nowo wszystkie kobiety i pozostałych jeszcze
mężczyzn w wieku od 16 lat (kobiet od 17) do 65 (kobiet do 50).
Celem nowego rejestru miały być „zwolnienia zdo�nych do
służby wojskowej mężczyzn do służby na froncie". OKW tak­
że nakazało wszystkim placówkom zajmującym się poborem
do Wehrmachtu „od nowa w sposób najostrzejszy sprawdzić
i tam, gdzie jest to możliwe bez zagrożenia innych ważnych
dla prowadzenia wojny zadań, we wszystkich przypadkach
wprowadzić w życie" te specjalne przepisy mobilizacyjne137•
Nastał okres „wojny totalnej". Oficjalnie ogłosił ją przy aplau­
zie zgromadzonych podczas przemówienia w berlińskim Pa-

1 56
P O K L Ę S C E S T 1\ L I N G I{ /\ D Z K I E I

łacu Sportu, Sportpalast, minister propagandy Rzeszy Joseph


Goebbels 18 lutego 1943 roku.
Potrzeba wykorzystania każdego żołnierza na froncie,
a przy okazji następująca wówczas zmiana podejścia do pozy­
cji zajmowanej w wojsku przez zakwalifikowanych na DVL 3
i stopniowe zmniejszanie represji w stosunku do rodzin tych
żołnierzy - znalazły w 1943 roku swoje odzwierciedlenie tak­
że w nazewnictwie oficjalnie używanym przez Wehrmacht
dla tej grupy. OKH zabronił w czerwcu 1943 roku używania
dziwacznego terminu „niemiecki Polak". Od tej pory obowią­
zywała już nazwa „należący do grupy trzeciej DVL - z byłej
Polski" (Angehdrigen der Abt. III der Deutschen Volksliste aus
dem ehemaligez: Polen) albo znacznie częściej występujące
uproszczone określenie - „należący do DVL 3" (DVL 3 - An­
gehorige) 138 .
Od tego momentu straciły także znaczenie zastrzeżenia
dotyczące dopuszczania wyłącznie do ochotniczego poboru
do W�ffen SS. W zasadzie nic już nie różniło rekrutów oby­
dwu rodzajów wojsk. Jak pisano w meldunku z Katowic spo­
rządzonym dla Delegatury Rządu na Kraj na początku 1943
roku, robiono to nawet przymusowo:

„Dużo wysiłku wkłada się w zaciąg do formacji


Waffen SS, choć jest to formacja ochotnicza. Wy­
starczy wzrost 172 cm, by znaleźć się w jej sze­
regach. W dniu 22 lutego br. w Katowicach około
40 osób wcielono do SS, w tym dwóch Polaków,
nie wpisanych na NLN. Przed samym zaciągiem
wygłoszono zachęcające przemówienie na temat
bohaterskich walk broni SS; wspomniano też, że
wśród formacji SS znajdują się najliczniej posia-

157
dacze krzyżów rycerskich. Wśród uczestników tej
odprawy nie było mimo to ani jednego zgłoszenia
ochotniczego. wszystkich wcielono przeto przy­
musowo" 1 39.

W 1943 roku rozpoczęła się już w Naczelnym Dowódz­


twie Wehrmachtu dyskusja, czy żołnierzom armii niemieckiej
powoływanym na podstawie volkslisty nie zliberalizować
znacznie zasad wpisu na DVL, nadać im bezwarunkowo oby­
watelstwo i uzyskać cennego żołnierza. Jednocześnie deba­
towano nad likwidacją negatywnych zjawisk związanych
z niechęcią służenia w armii niemieckiej tych żołnierzy,
którzy nie mieli gwarancji pozostania w Rzeszy (zarówno
oni, jak i ich rodziny), a także zagrożonych wywłaszczeniem.
Dyskusja ta nie doprowadziła jednak do rozstrzygnięcia aż
do końca wojny, mimo wielu inicjatyw podejmowanych
w tym względzie. OKW postanowiło początkowo czekać,
ponieważ zapowiadano całościowe rozwiązanie tej kwestii
w stosunku do żołnierzy z innych państw służących w armii
niemieckiej. Wspomniany już dekret Hitlera o nadaniu oby­
watelstwa służącym w Wehrmachcie i Waffen SS z 19 maja
1943 roku nie objął jednak terenów wschodnich 1 40• Dowód­
cy odpowiedzialni za pobór do wojska niemiecl\iego, dla
których jedynym kryterium nie były tyle względy rasowe,
ile pobór rekruta, jeżeli dowierzać powojennej relacji kapi­
tana Apla, przyjęli tę decyzję z rozczarowaniem, uznając
ją za nieracjonalną. Doceniali to, że dysponują na terenach
wcielonych rekrutem niewiele odbiegającym od tego powo­
ływanego w Rzeszy Niemieckiej. Apel pisał, że na najcięż­
szy front wschodni szła „największa część powołanych do
śląskich oddziałów i znajdowała od początku kampanii ro-

1 58
I' O K L Ii S C E S l .\ l. I 1' C R ,\ I l /. K I I·: J

in Gł ·witz

Plakat informujący o obowiązkowej rejestracji


w Gliwicach poborowych z rocznika 1 925.

1 59
Il I( .'\ :\' K A

syjskiej prawie wyłącznie tam zastosowanie. Ogólnie górno­


śląski żołnierz bił się tam dobrze i w ten sposób pokazywał,
że serio traktował swoją niemieckość". Nie rozumiał więc,
dlaczego nie otworzono drogi do rekrutacji całej ludności
polskiej z tego obszaru, sądził bowiem, że była możliwość za­
angażowania jej pod hasłem walki z bolszewizmem w kam­
panię antyradziecką: „Z początkiem kampanii na Wschodzie
meldowała się duża grupa Polaków, jako ochotnicy do służby
w niemieckim Wehrmachcie. Niestety, tych wniosków nie
można było przyjmować. Kierowano wówczas wiele sugestii
ze strony WBK, żeby z nich tworzyć bataliony robocze i wy­
korzystywać je na zapleczu frontu albo jako obsługę obrony
przeciwlotniczej zamiast tych złożonych z młodzieży z HJ.
Nie zostały jednak wzięte pod uwagę" 14 l .
Armia niemiecka potrzebowała nowych żołnierzy, któ­
rych nie była w stanie zapewnić już Rzesza Niemiecka, a re­
zerwy na ziemiach wcielonych wydawały się jeszcze nie do
końca wyczerpane. Po letnich klęskach ogłoszono nowy,
znowu nadzwyczajny pobór, który w praktyce likwidował
dotychczasowe możliwości zawieszenia obowiązku służby
wojskowej dla wybranych branż. Prawdopodobnie w paździer­
niku 1943 roku (dokładna data nie jest znana) na polecenie
Hitlera i w porozumieniu z Albertem Speerem wydąno dekret
o nadzwyczajnym powołaniu do służby wojskowej roczników
1901-1922 i pracujących w przemyśle, nawet ważnym dla go­
spodarki wojennej. Miało to pozwolić na zmobilizowanie co
najmniej 210 tys. mężczyzn w trzech comiesięcznych etapach
po 70 tys. każdy, od listopada 1943 do stycznia 1944 roku142 •
Już jednak miesiąc później, 27 listopada 1943 roku, Hitler, ja­
ko głównodowodzący Wehrmachtu, wydał kolejną dyspozy­
cję. W dramatycznym apelu przyznawał, że siła Wehrmachtu

1 60
I' O K I. �; S (; le S T A L I N G I\ 1\ D Z !.. I E I

została w wyniku walk na Wschodzie znacznie osłabiona:


„Walka o egzystencję niemieckiego narodu i o przyszłość Eu­
ropy osiągnęła swój szczytowy punkt. Wszystkie rezerwy sił,
które może dać Wielkoniemiecka Rzesza, by je rzucić do tej
ostatecznej walki, jest nakazem chwili. Siła uderzeniowa na­
szego Wehrmachtu na skutek walk tego lata na Wschodzie
mocno ucierpiała. Szeregi walczących żołnierzy ze względu
na śmierć, rany i choroby znacznie się osłabiły"143• Tym razem
Hitler zażądał zmobilizowania przez Wehrmacht i Waffen SS
natychmiast „co najmniej miliona żołnierzy". W tej sprawie
nakazano. placówkom wojskowym działanie z całą stanowczo­
ścią. Powołano kolejne specjalne inspekcje, mające sprawdzać
dotychczasowe rejestry i wyłapywać wszystkich uchylających
się od służby frontowej. Hitler groził, że jeżeli „do 1 stycznia
1944 roku zostaną mu zameldowane przypadki, że z powodu
obojętności, egoizmu i braku posłuszeństwa wydane rozkazy
nie doprowadzą do wzmocnienia frontu, to odpowiedzialnych
za to dowódców będzie traktował jako zbrodniarzy wojen­
nych"-144. Wyczerpywanie się rezerw niemieckich było jednak
widoczne i zdawali sobie z tego sprawę nie tylko niemieccy
sztabowcy dysponujący dokładnymi statystykami. Także na
Śląsku i Pomorzu widzieli to zjawisko zwyczajni mieszkańcy,
co znajduje odzwierciedlenie w meldunkach nadchodzących
z tych okręgów:

„Zapotrzebowanie na żołnierzy frontu wschodnie­


go zwiększa się obecnie z miesiąca na miesiąc, tak
że coraz więcej Polaków kieruje się na wschód.
Pogarszanie się sytuacji na froncie wschodnim po­
woduje zresztą systematyczne zwiększanie mie­
sięcznych kontyngentów poborowych. Pociągi

161
ll R t\ N f.: :\

i dworce kolejowe zapchane są całymi partiami


ludzi, udających się na punkty zborne. Powołu­
je się do wojska wielu dotąd wyreklamowanych,
bez zwracania już większej uwagi na to, że są oni
w przemyśle niezbędni" 145•

Niemal zupełne zawieszenie możliwości zwolnienia ze


służby wojskowej młodych roczników i uzupełnianie poboru
coraz starszymi rekrutami i tak nie zapełniło luki. 25 kwiet­
nia 1944 roku wyszło w końcu zarządzenie Hitlera o służbie
wojskowej i służbie w RAD tak zwanych bezpaństwowców.
Dopiero jesienią dopuszczono realizację tego zamysłu tak­
że na terenie Generalnego Gubernatorstwa, nie objęło ono
jednak terenów wcielonych do Rzeszy Niemieckiej, poza
okręgiem białostockim 146 . 24 października 1944 roku Hitler
zgodził się w ostateczności na wykorzystanie Polaków jako
sił pomocniczych w armii niemieckiej. Rozporządzenie OKH
wydane z tego powodu brzmiało: „Werbunek następuje na za­
sadzie bezwarunkowej dobrowolności. Poprzez skrupulatną
organizację zostanie zapewnione to, że ochotnik od pierw­
szego momentu, kiedy dojdzie do jego kontaktu z niemieckim
Wehrmachtem, zdobędzie zaufanie i pewność, że on i jego
rodzina przechodzi pod ochronę niemieckiego We?rmachtu.
Dlatego należy poświęcić już teraz największą uwagę ochro­
nie placów zbiorczych. ( ... ) Określenia Hiwi [Hilfswilliger,
HiWi - siły pomocnicze Wehrmachtu na froncie wschod­
nim, najczęściej złożone z mieszkańców okupowanych tere­
nów sowieckich] należy unikać" 147• Rozmowy prowadzone
pod nazwą „Orzeł Biały" w listopadzie i grudniu 1944 roku
między Niemcami i Polakami skończyły się jednak fiaskiem.
Planowano, że takie oddziały mogłyby liczyć nawet w po-

1 62
BRANKA

czątkowej fazie do 12 tys. ochotników. Według meldunków


polskiej konspiracji udało się do początku grudnia zmobili­
zować zaledwie 471 146 •
Na terenach wcielonych także próbowano doszukać się
dodatkowych możliwości mobilizacyjnych, i to już od drugiej
połowy 1943 roku. OKW napotykało jednak opór zarówno
Himmlera, jak i placówek mu podporządkowanych w ramach
Komisariatu Rzeszy do spraw Umacniania Niemczyzny, kiedy
pomijano pryncypia polityki rasowej. 4 sierpnia 1943 roku taj­
ny okólnik Ministerstwa Spraw Wewnętrznych (przyjęty po
porozumieniu z OKW) zezwalał na zatrzymywanie w wojsku
osób nieposiadających formalnie obywatelstwa niemieckie­
go i mających prawo do opuszczenia oddziału. Ministerstwo
ustalało nową pragmatykę postępowania w tej sprawie. Od
tej pory na DVL mogły zostać wpisane nawet osoby zakwali­
fikowane już do narodowości polskiej, ale służące w wojsku
i niebudzące wątpliwości pod względem rasowym. Decydo­
wała o tym jednostka wojskowa, w której znajdował się żoł­
nierz, i nie musiał być on o tym nawet informowany149• Już
w 1944 roku podjęto jeszcze jedną weryfikację osób, które
mogłyby być powołane do Wehrmachtu. W sztabie Komisa­
riatu Rzeszy do Spraw Umacniania Niemczyzny (RKFDV)
rozważano, by tak zwani znajdujący się pod opiek_ą państwa
(Schutzangehorige) utworzyli specjalną grupę uprzywilejo­
wanych, do której mieli wejść: „mieszańcy niemiecko-ży­
dowscy", działający jednak przed wojną aktywnie na rzecz
niemczyzny, Polacy z Górnego Śląska bezprawnie zaciągnięci
do Wehrmachtu i nieposiadający obywatelstwa niemieckiego,
ale wyróżnieni już w walkach, małżonkowie z małżeństw
mieszanych z Niemkami, a także „wydajni Polacy" (Leistungs­
pole) z Kraju Warty. Przygotowane w maju projekty rozporzą-

1 64
1' 0 f.: L Ę S C E S T A L I N G R A O Z J.: I Ę J

dzeń w tej sprawie ostatecznie jednak nie weszły w życie aż


do końca wojny150 •
Plotki na ten temat jednak budziły olbrzymie zaniepoko­
jenie, szczególnie w Wielkopolsce. Po ujawnieniu zbrodni ka­
tyńskiej pojawiły się nawet pogłoski, że Niemcy mają zamiar
przeprowadzić masowy pobór do armii niemieckiej, również
Polaków niewpisanych na DVL lub zakwalifikowanych na
DVL 4. Oznaczałoby to odejście od dotychczasowej polityki
Greisera, która powodowała, że stosunkowo duża grupa miesz­
kańców Kraju Warty, w odróżnieniu od Pomorza i Górnego
Śląska, nie była powoływana do armii z powodów formal­
nych. Zgodnie z wiadomościami przekazywanymi w szeptanej
propagandzie twierdzono, że powstanie olbrzymia polska ar­
mia antybolszewicka (legion antybolszewicki), która zostanie
skierowana na Wschód. Legion ten, rekrutowany zarówno na
terenach wcielonych, jak i w GG miał osiągnąć wedle tych
pogłosek stan przedwojennej polskiej armii przy pełnej mobi­
lizacji jej sił (3 mln żołnierzy)1s1 •
W 1944 roku powołania do Wehrmachtu miały już zresztą
i tak charakter masowy, a zwolnienia na podstawie wydawa­
nych w 1943 roku zarządzeń były nad wyraz rzadkie. W ra­
portach z Pomorza Gdańskiego za grudzień 1943-styczeń 1944
pisano już o zaciągu na terenach wcielonych roczników
1893-1926 (zatem od 18 do 51 roku życia), a w zależności od
stanu zdrowia nawet z roczników 1889-1893 (51-55 rok ży­
cia)1 52. Oznaczało to całkowite załamanie funkcjonowania
niemieckiej administracji, która i tak od wiosny 1943 roku
działała już tylko w kadłubowej formie. Z pisma prezydenta
rejencji katowickiej Otto Miiller-Hacciusa z 5 października
1944 roku wynika, że na Górnym Śląsku po poborze rocz­
ników z 1897 roku i młodszych pod koniec roku ogłoszono

1 65
IJ R /\ N K r\

nawet pobór wiosennego rocznika 1927, czyli osób wówczas


dopiero w wieku siedemnastu lat153. Na terenie Prowincji
Górnośląskiej brakowało już wtedy około 50-60 burmistrzów
i komisarzy okręgów urzędowych, a prezydent rejencji z re­
zygnacją przyznawał, że chodzi o ludzi doświadczonych -
„jeżeli nie dostanę tych sił, trzeba oczekiwać całkowitego
załamania administracji w rejencji katowickiej" 154 .
Regularny pobór do armii niemieckiej za pośrednictwem
placówek Wehrmachtu (poza rekrutacją do Volkssturmu)
zakończył się na terenach wcielonych w grudniu 1944 ro­
ku, kiedy pozostałe jeszcze tam dowództwa wojsk tyłowych
zostały zmobilizowane i wcielone zazwyczaj do grup bo­
jowych. WBK w Katowicach oficjalnie zaprzestał swojego
funkcjonowania i został zlikwidowany 28 grudnia 1944 ro­
ku 155 . Działania mobilizacyjne były już wówczas chaotycz­
ne, poszukiwano rezerw, których nie znajdowano nawet na
terenach wcielonych. 10 grudnia 1944 roku Hitler wydał ko­
lejny dekret dotyczący przeglądu formacji wojskowych i po­
licyjnych na zapleczu, by wyszukać tych funkcjonariuszy
i żołnierzy, którzy mogą zostać jeszcze skierowani bezpo­
średnio na front 156. Tragiczny był rozkaz wydany 20 stycznia
ostatniego roku wojny o powołaniu wszystkich zdolnych do
noszenia broni osób z roczników 1 897-1905 (od 4q do 48 lat),
a także o wcześniejszym powołaniu już w 1944 roku poboru
z pierwszego półrocza 1 945 roku, czyli szesnasto- i siedem­
nastolatków"157.
Tym gorączkowym działaniom Wehrmachtu towarzyszyło
ponadto utworzenie dekretem Hitlera z 25 września 1944 roku
nowej formacji wojskowej - Volkssturmu - dla obrony gra­
nic Rzeszy Niemieckiej. Miała on być formalnie jeszcze jed­
ną afiliowaną przy JSDAP organizacją, ale podczas działań

1 66
1' 0 K L Ę S C E S T ,\ L I N C R :I D Z " J J·: J

wojennych żołnierze Volkssturmu mieli podlegać dowództwu


wojskowemu. Do służby w tej formacji mobilizowano wszyst­
kich mężczyzn zdolnych do noszenia broni w wieku od 16
do 60 lat. Dowódcami na szczeblu okręgu zostawali z urzędu
gauleiterzy, na niższych szczeblach kreisleiterzy, ewentualnie
wyżsi dowódcy SA, SS, HJ i NSKK. Volkssturmani mieli mieć
prawa żołnierzy wynikające z konwencji międzynarodowych,
ale bez mundurów - odzież i ekwipunek mieli brać z do­
mu, różnili się od cywilów tylko specjalną opaską „Deutscher
Volkssturm - Wehrmacht". Krótkie przeszkolenie odbywało
się bez ·skoszarowania, a na front wysyłano ich prosto z do­
mów po ogłoszeniu alarmu1 58•
Wyszkolei:iie i uzbrojenie Volkssturmu było zupełnie nie­
wystarczające. W instrukcji dotyczącej szkolenia strzeleckiego
przewidywano, iż w przypadku broni ręcznej należy: „roz­
począć [strzelanie] natychmiast, opierając się na naturalnym
zainteresowaniu do strzelania. Można się [strzelania] nauczyć
tylko przez strzelanie i nie chodzi o to, jak się strzela, tylko
czy się trafia"1 59 . Ćwiczenia taktyczne takich pododdziałów
miały się zasadniczo różnić od szkolenia rekrutów. Obejmo­
wały zaledwie informacje o obronie umocnień we własnej
miejscowości i okolicach, zwalczania czołgów, dywersantów
i skoczków spadochronowych160 . Ze względu na wątpliwości
wysuwane przez Wehrmacht co do wartości bojowej tej forma­
cji Himmler po porozumieniu z szefem OKW nakazał, by na
szczeblu taktycznym oddziały Volkssturmu podporządkować
dowódcom Wehrmachtu. Jeżeli w miejscowości, gdzie zostały
rozlokowane, nie było oddziałów bojowych, miały walczyć na
własną rękę161 •
Również w Katowicach przystąpiono do formowania od­
działów Volkssturmu w październiku 1944 roku. Powołania

1 67
Il R 1\ N K A

obowiązywały wszystkich Górnoślązaków, a także reichs­


deutschów czasowo przebywających na obszarze prowincji
górnośląskiej. Mieli być przypisywani do grup partyjnych
tam, gdzie byli czasowo zameldowani162. Na Górnym Śląsku
przewidywano sformowanie stu batalionów, wyznaczając na
dowódcę dotychczasowego szefa sztabu NSKK Brigadefiihrera
Willi Luscherta163• Pierwsze zawiadomienie grup partyjnych
o powołaniu nowej formacji przekazano 5 października, po
wcześniejszej odprawie, która odbyła się u gauleitera Brach­
ta. Powiat Katowice do 10 października miał wystawić po
70 osób w każdej grupie terenowej NSDAP na terenie mia­
sta Katowice i po 35 w każdej grupie terenowej na obszarze
powiatu ziemskiego. Do formacji mieli zostać zmobilizowani
wszyscy członkowie partii, reichsdeutsche, a także wszyscy
volksdeutsche z grup DVL 1 i 2 . Posiadający trzecią grupę
DVL najpierw mieli otrzymać opinię polityczną wydaną-przez
kierownika grupy terenowej, czy można im na tyle zaufać, by
dać broń do ręki1 64•
Rozkaz nr 1 dotyczący Volkssturmu w Katowicach zo­
stał wydany 6 października. Zapowiadano w nim stworzenie
dwunastu oddziałów. Każdy miał się opierać· na dwu, trzech
grupach terenowych partii, zgodnie z wcześniejszymi zalece­
niami dotyczącymi liczebności. Nakazywano jedn.ocześnie,
by oddzielić na początku szkolenia osoby posiadające do­
świadczenie wojskowe, przede wszystkim weteranów wojen­
nych. Mieli oni zostać przekazani bezpośrednio pod komendę
Wehrmachtu w celu przeszkolenia na dowódców oddziałów 165 •
Szkolenie volkssturmanów również miało charakter iluzo­
ryczny. Otrzymali karabiny, ale aż dwie trzecie z nich nie
miało pasów i volkssturmanom nakazywano samodzielnie
zaopatrzyć się w jakiekolwiek skórzane paski, które mogłyby

1 70
1' 0 K L Ę S C E S T .-\ L I N G R 1\ D Z K I E I

służyć do zawieszenia broni na ramieniu. Nie było również


umundurowania. Jeszcze pod koniec listopada 1944 roku za­
rząd powiatowy NSDAP w Katowicach nakazywał w całym
powiecie pospieszną zbiórkę starych butów i części mundu­
rów, niezależnie od okresu, kiedy były używane, ponieważ nie
można było liczyć na zaopatrzenie nowej formacji z produkcji
zakładów tekstylnych. W ogóle nie otrzymano ciężkiej bro­
ni maszynowej i amunicji (żołnierze mieli ją dostać dopiero
później), co oznaczało brak ćwiczeń strzeleckich. Szkolenie
polegało w zasadzie na ćwiczeniu maszerowania w kolumnie
i wykonywania dwóch komend: „na ramię broń" i „przygotuj
broń"1 66•
Mimo ofi�jalnie dużej liczebności formacji Volkssturmu
trudno ją porównywać z powszechnym poborem odbywającym
się do końca 1944 roku. Zgodnie z danymi OKW siły zmo­
bilizowanego i rozlokowanego na Dolnym i Górnym Śląsku
Volkssturmu według stanu sprzed rozpoczęcia ofensywy so­
wie9kiej (3 stycznia 1945 roku) zdolnego do działań bojowych
wynosiły w Prowincji Górnośląskiej: piętnaście w pełni uzbro­
jonych batalionów, dwa bataliony zapasowe, jeden batalion po­
licyjny, trzy bataliony straży granicznej oraz sześć batalionów
Volkssturmu, ale nieuzbrojonych, które obsadzać miały biegną­
cą wzdłuż granicy linię umocnień opatrzoną w planach kryp­
tonimem „B 1". I tam też znalazła się większość tych sił: sześć
w pełni uzbrojonych batalionów oraz trzy częściowo uzbrojone
i trzy oczekujące na dostarczenie uzbrojenia167•
Do największej mobilizacji Volkssturmu doszło na tere­
nach wcielonych w Kraju Warty, gdzie gauleiter Greiser sta­
rał się udowodnić Hitlerowi swoją nieprzejednaną postawę
obrońcy Rzeszy. Według zachowanych bardzo dokładnych
danych z lutego 1945 roku oceniano, że w okręgu przy około

171
lJ R A N f... A

Członkowie Volkssturmu
podczas szkolenia, 1 944 rok.

23 procentach wpisanych na DVL i reichsdeutschach nadal


było 265 tys. mężczyzn zdolnych do noszenia broni, a z te­
go zdolnych do służby w Volkssturmie - 100 tys. W sumie
sformowano jednak tylko dwadzieścia batalionów, które zajęły
stanowiska obronne na linii „B 1"168 •
Mimo formalnie dużego przyrostu liczbowego Volks­
sturmu niechętnie przyjmowano do niego osoby z DVL 3, co­
raz bardziej nie mając zaufania do lojalności żołnierzy z tej
grupy. Jesienią 1944 roku wydano nawet w tym celu zarzą­
dzenie ostrzegawcze instruujące, że należący do grup trze­
ciej i czwartej DVL, a także przesiedleni z innych terenów
wcielonych na zachodzie (Alzacja, Lotaryngia, Luksemburg)
i na południu (Styria i Karyntia) mogą zostać przyjęci do tej

1 72
D l L A NS

formacji tylko wówczas, kiedy zostaną zaakceptowani przez


miejscowe placówki podległe HSSuPF169 • Na polskich terenach
wcielonych do Rzeszy Niemieckiej, jak pisano w raporcie ka­
towickiej placówki SD, ewentualna mobilizacja osób z trze­
cią grupą DVL powinna być wobec tego traktowana z dużą
ostrożnością, chociaż oceniano, iż udział w Volkssturmie żoł­
nierzy z DVL 3 może nawet pozytywnie oddziaływać na ich
postawy, ponieważ: „częściowo wewnętrznie niepewna grupa
volksdeutschów z trzeciej grupy DVL zostanie wzmocniona
w ich poczuciu niemieckości"170•

Bilans

Jednym z najtrudniejszych pytań związanych ze służbą Po­


laków w Wehrmachcie w czasie drugiej wojny światowej jest
wielkość poboru do armii niemieckiej. W ostatnio dokonanych
pols.�ich szacunkach strat osobowych w drugiej wojnie świa­
towej liczbę wcielonych do Wehrmachtu ocenia się na 200 tys.
w latach 1941-1942 i kolejne 50 tys. w latach 1944-1945. Nie
podano jednak źródeł tych, jak się wydaje, znacznie zaniżo­
nych danych171• Współautor monumentalnej syntezy drugiej
wojny światowej wydanej przez Archiwum Wojskowe we Frei­
burgu, Umbreit, liczebność żołnierzy z DVL 3 w grudniu 1943
szacuje na 20,7 tys. w wojskach na froncie wschodnim i 35 tys.
na innych frontach1 72 • Jerzy Kochanowski przywołuje tylko
liczby z innych terenów wcielonych, a na Górnym Śląsku po­
daje, iż było to 250 tys. (Tab. 11).
Niestety zachowane dane źródłowe na temat liczby żołnie­
rzy zaciągniętych do Wehrmachtu z polskich ziem są bardzo
fragmentaryczne i pochodzą prawie wyłącznie tylko z pierw-

1 73
ll R 1\ N 1' A

szego i drugiego etapu poboru. Do października 1941 roku


przyjmuje się najczęściej tę podaną bezpośrednio po wojnie
w wydawnictwie źródłowym Instytutu Zachodniego z Pozna­
nia (Documenta occupationis teutonicae), w którym podano,
że do 1 października 1941 roku powołano do Wehrmachtu
z Górnego Śląska 41 tys. Polaków, z tego tylko 815 było wpi­
sanych w tej wczesnej fazie na DVL1 73 • Najbardziej dokładny
dokument, na jaki udało mi się natrafić, to cząstkowy raport,
dotyczący niestety też tylko Górnego Śląska, pochodzący
z lipca 1943 roku. Podaje się w nim, że w sumie do tego mo­
mentu powołano na Górnym Śląsku 115 tys. mężczyzn, z tego
71 tys. zaliczano do DVL 3. Zamieszczono przy okazji dane
dotyczące strat i odznaczonych: zginęło 6100 żołnierzy (3100
z DVL 3), rannych zostało 5300 (3200 z DVL 3), a odznaczo­
nych 5700 (3400 z DVL 3). Pod koniec 1943 roku było to już
według Brachta 90 tys. żołnierzy z DVL 3 z Górnego Śląska
(w tym 5 tys. rannych i 235 dezerterów) 1 74• Według Włodzi­
mierza Jastrzębskiego, powołującego się na ustalenia Jana
Szylinga, w 1944 roku w Wehrmachcie służyło około 70 tys.
Pomorzan 1 75 • Sam profesor Szyling na Pomorzu liczbę tę sza­
cuje na około 85-90 tys. należących tylko do DVL 3 1 76•
Według danych podawanych przez gauleitera Greisera
w lutym 1945 roku - w Kraju Warty było ogółer:i 265 tys.
mężczyzn zdolnych do noszenia broni. Była to znaczna licz­
ba, po wzroście z 5 do 23 procent w latach 1943-1944 wpisów
na DVL na tym dość do tej pory restrykcyjnie pod względem
możliwości nabywania niemczyzny traktowanym regionie.
Zmobilizowano zaś 1 70 tys. Niestety, trudno powiedzieć, ile
wśród nich było osób z DVL 3. Biorąc pod uwagę, że prawie
400 tys. było wpisanych do pierwszych dwóch grup, a tylko
niespełna 60 tys. do grupy trzeciej, należy przyjąć, że większa

1 74
B I J. t\ >.; S

część z nich to właśnie osoby z DVL 1 i DVL 2, a więc należący


do przedwojennej mniejszości niemieckiejm.
Posiadamy również wiele szczegółowych danych, pre­
cyzyjnie obliczanych dla poszczególnych miejscowości.
W Cieszynie, według Mecislava Boraka, powojenne statysty­
ki dokumentują, że w powiecie Czeski Cieszyn (należał do
rejencji katowickiej) w armii niemieckiej służbę odbywało aż
9851 osób, a w powiecie Frysztat (także rejencja katowicka)
liczba ta z kolei sięgała 13 tys. Ogólną liczbę żołnierzy, którzy
z Zaolzia zginęli w Wehrmachcie Borak ocenia na 1500-2000
osób, a więc na poziomie 9-10 procent178•
W liczącej ponad dwa tysiące osób (wraz z ewangelika-
mi) parafii Kr�yżowice (powiat pszczyński) do Wehrmachtu
powołano dwieście osób (10 procent), a autor, opierając się
na powojennych ogłoszeniach miejscowego księdza, ustalił,
że zginęło pięćdziesięciu jeden parafian (25 procent powoła­
nych), z tego większość na froncie wschodnim179 . W podobnej,
nie"'!ielkiej parafii Chełm Śląski, według bardzo dokładnych
ustaleń Rafała Buli, na ponad pięć tysięcy mieszkańców po­
wołano do wojska niemieckiego sześćset osób (1 2 procent),
z czego zginęło 1 75 (29 procent), należących do roczników
1900-1927 (od 18 do 45 lat)1 80 .
a podstawie tych cząstkowych danych można przyjąć
dwie przybliżone (do czasu zgromadzenia dokładniejszych
informacji) liczby powołanych do Wehrmachtu z polskich te­
renów wcielonych. Pierwsza opiera się na tempie mobilizacji
na Górnym Śląsku, które można oszacować, wykorzystując
dokładne dane zachowane z połowy 1943 roku. Jeżeli przy­
jąć, czysto spekulatywnie, że mobilizacja odbywała się na
Górnym Śląsku w tempie około 15-20 tys. rocznie (a w ostat­
nim roku wojny była ona pewnie większa), to liczba ta mu-

1 75
Il R ;\ K t\

siała sięgnąć nie mniej niż 100 tys. z DVL 3 tylko na Górnym
Śląsku. Oznacza to około 10 procent ogółu wpisanych do tej
grupy. Ten współczynnik potwierdzają z kolei dane cząstko­
we z poszczególnych miejscowości, oscylujące właśnie wokół
owych 10-12 procent. Gdyby przyjąć ten współczynnik za sta­
ły i zastosować go do innych terenów wcielonych, oznacza­
łoby to dodatkowo w okręgu Prusy Zachodnie około 90 tys.
(dokładnie tyle, ile podaje się w literaturze, jednak bez bezpo­
średniego potwierdzenia źródłowego) i około pięciu-sześciu
tysięcy w pozostałych dwóch okręgach (Wielkopolska, Prusy
Wschodnie), gdzie wpisy na DVL były niewspółmiernie niż­
sze. Razem daje to co najmniej 200 tys. powołanych z DVL 3,
przy założeniu, że jest to szacunek najniższy z możliwych
i, jak się wydaje, znacznie zaniżony. Nie obejmuje on ponad­
to traktowanych od początku jako Niemców osób z DVL 1
i DVL 2, także przedwojennych obywateli polskich, razem
prawdopodobnie około 100 tys. osób. Dawałoby to, po zsumo­
waniu poboru na terenach wcielonych, liczbę około 295 tys.
(z tego około 195 tys. z DVL 3). Jeżeli przyjąć współczynnik
strat na poziomie około 25 procent (prawie dwukrotnie niższy
niż obliczony dla całej Rzeszy Niemieckiej, ale potwierdzony
danymi cząstkowymi), to liczba ofiar Wehrmachtu musiała
sięgać nie mniej niż 75 tys.
Nie należy jednak zapominać, że w Rzeszy Niemieckiej,
na skutek powszechnego poboru przez wojsko niemieckie sta­
tystycznie przewinęło się znacznie więcej żołnierzy. W sumie
było to niespełna 20 mln mężczyzn (około połowa liczby mę­
skiej populacji, 25 procent całości populacji). Powołania do
Wehrmachtu i Waffen SS tylko od 1 czerwca 1939 do 30 kwiet­
nia 1945 wynosiły 17 893 200 osób, z czego jeden-dwa milio­
ny to ochotnicy. Przeżyło do końca wojny zaledwie 7590 tys.

1 76
ll I L .'\ N S

Oznaczało to gigantyczne straty ludzkie sięgające około dzie­


sięciu milionów osób (50 procent)181. Gdyby opierać się na tych
danych, to wówczas na około jednomilionową męską popula­
cję wpisaną na DVL, na terenach wcielonych w grupie trze­
ciej DVL liczba powołań maksymalnie musiałaby sięgać aż
500 tysięcy. Ta ostatnia liczba, do której sam się przychylam,
znajduje także potwierdzenie w drugim źródle niezależnym,
chociaż posługującym się przypuszczalnymi szacunkami.
Polski ruch oporu w swoich raportach w czasie wojny poda­
wał liczbę powołanych na początku 1944 roku z obszaru Po­
morza i Górnego Śląska na 400-450 tys. W raporcie z pierwszej
połowy 1943 roku informowano, że „według najogólniejszych
obliczeń, dotą� na Śląsku pobrano do wojska 200 tys. Pola­
ków"182. Z kolei według danych za styczeń-luty 1944 w okrę­
gu Gdańsk-Prusy Zachodnie miano „wcielić do wojska około
250 tys. mężczyzn"1 a3.
Niestety, wszystkie te liczby są od końca 1943 roku sza­
cun�ami opartymi na analizie niepełnych danych. Dopóki
nie zostaną odnalezione dokładne zestawienia statystyczne,
to kluczowe pytanie pozostanie nadal bez precyzyjnej odpo­
wiedzi.
Żołnierze ze Śląska i Pomorza byli uważani za walecznych
i odważnych. Alfons Perlick, niemiecki nauczyciel i etnograf
zatrudniony w bytomskiej Akademii Pedagogicznej, opisując
Górny Śląsk i jego mieszkańców, pisał w 1943 roku o „żołnier­
skim geniuszu górnośląskiego górnika":

„W obszarze współczesnej wojenno-psycholo­


gicznej refleksji możemy za Clausewitzem mówić
wręcz o «wojennym mężu» tkwiącym w naszym
. robotniku. Odwaga jest pierwszą właściwością
wojownika. Górnik musi codziennie wykazywać
odwagę wobec osobistego niebezpieczeństwa; od­
wagę należy uznawać za konieczny stan, a nawet
za przesłankę jego pracy i za drugą naturę. Miłość
do stron ojczystych, zachwyt, cześć okazywana
przełożonym pozwalają mu ponadto z łatwością na
tym fundamencie dokonać czynów dowodzących
bezprzykładnej dzielności. Żołnierz górnośląski
przez to, że wyrastał w kopalniach i hutach, jest
przygotowany od dzieciństwa «na wysiłek fizycz­
ny i cierpienia» związane z wojną, dzięki czemu
łatwo znosi jej niedogodności. Z często manifesto­
wanej odwagi wynika w sposób konieczny deter-

181
N 1\ Z .-\ I' I. I·: r. Z l I I N t\ F R O N C I E

minacja, jako że choćby najdrobniejsze wahania


w kopalni czy hucie, czego uczy codzienne do­
świadczenie, zgubne jest dla ludzi i materiału, stąd
należy działać zgodnie z rozumem i obowiązkiem
szybko i zdecydowanie, a jedynie przytomność
umysłu może zapobiec szkodzie, nieszczęściu.
Ta żołnierska wyjątkowa zdolność i skutecz­
ność uzupełniona jest wspomnianą uczuciowo­
ścią i siłą psychiczną. W hierarchii Clausewitza
typ górnośląskiego robotnika-żołnierza zbliża się
z pewnymi ograniczeniami do trzeciej grupy no­
śników cnót wojskowych, których «uczucia rozpa­
lają się szybko i gwałtownie jak proch, ale nigdy
nie są trwałe». Clausewitz uznaje ten rodzaj bo­
jownika za niezbyt nadający się do prowadzenia
wojny. Wprawdzie zaletą takiego usposobienia są·
silne popędy, ale nie mają one trwałego charakte­
ru. Należy jednak przyznać, że wyuczone zdolno­
ści w połączeniu z odwagą mogą być u prostego
żołnierza bardzo przydatne. Być może u ludzi
górnośląskich wiosek, niepoddawanych ciągłe­
mu procesowi przemysłowego hartowania, samo
już usposobienie stwarzać może tę szczegc,)lną
chwiejność i nieciągłość siły przebicia, u ludzi
hut i kopalń jednak ciężka praca powoduje sa­
ma z siebie tę równowagę charakteru. Gdy jednak
napięcie psychiczne przebije się przez wszelkie
mechanizmy powodujące równowagę, wówczas
należy je zaakceptować jako konieczną reakcję
na ogromne przeciążenie pracą, gdyż jest rodza­
jem bezpiecznika zapobiegającego psychicznym

1 82
;-.; .·\ i', ,\ P L E C Z I ' I :-i 1\ F R U � C: I 1:

uszkodzeniom, stanowiąc pożądaną przeciwwagę


fizycznego wysiłku" 1 84•

Obok peanów podkreślających twardość i nieugiętość


Górnoślązaków istniała jednocześnie olbrzymia nieufność co
do tego, jak zachowa się żołnierz z polskich terenów wcielo­
nych już na froncie. W dwóch kluczowych dla poboru Po­
laków do Wehrmachtu okręgach wojskowych, w Gdańsku
i we Wrocławiu, bardzo podobnie pod tym względem oce­
niano rekrutów z DVL 3. Wydano w tym celu dla dowódców
wojskowych specjalną instrukcję. Miała ona tłumaczyć i wy­
jaśniać oficerom i podoficerom z innych części Niemiec, z ja­
kimi problemami spotkają się, szkoląc i dowodząc osobami
z tych obszarów. Instrukcje te w dużej części podobne, zostały
jednak wydane przez dowództwa obydwu okręgów wojsko­
wych oddzielnie. Zapewne powstały z inicjatywy i pod kon­
trolą OKW, które nie widziało z perspektywy wojskowej dużej
różn�cy między zakwalifikowanymi na DVL 3 na Pomorzu
a tymi z Górnego Śląska.
Instrukcja wrocławska, datowana na 1 lipca 1943 roku
i wyjaśniająca zachowania Górnoślązaków, składa się z dwóch
części. Pierwsza miała wyjaśnić historyczne, etniczne i men­
talne odmienności między Niemcami z głębi Rzeszy Niemiec­
kiej a Górnoślązakami. Przypisywano je licznym w dziejach
przesunięciom wschodniej granicy Niemiec, co sprawiło, że
na Górnym Śląsku pozostała ludność mieszana pod względem
etnicznym (Mischbevolkerung). Ostrzegano, że pochodzenie
niemieckie tej ludności (Deutschstćimmigkeit) nie zawsze da się
rozpoznać na pierwszy rzut oka. Mimo wszystko nie powin­
no się Górnoślązaków nazywać Polakami („Es ist aber falsch,
diese Ostoberschlesier als «Deutsch-Polem> zu bezeichnen").

1 83
N :\ Z i\ P L E C Z \ I 1 N J\ r R O N C: I E

Co więcej, nie należy ich mylić z mieszkańcami innych okrę­


gów Rzeszy Niemieckiej na Wschodzie, ponieważ mają w ży­
łach w większości krew niemiecką (Deutschbliitig). Posługując
się zapewne danymi DVL dla byłej pruskiej części Górnego
Śląska, oceniano tę grupę na prawie 95 procent, a liczbę osób
z DVL 3 na 30 procent (brano jednak pod uwagę tym razem
całą Prowincję Górnośląską, a więc razem z rejencją opolską,
należącą przed wybuchem wojny do Rzeszy Niemieckiej). Za
główne negatywne dziedzictwo wnoszone przez Górnośląza­
ków uważano nie tyle ich sposób życia, chociaż przyznawano,
że jest inny niż w Rzeszy Niemieckiej, ile przede wszystkim
język, którym posługiwano się na co dzień w domu. Defi­
niowano go w następujący sposób: „nie jest wprawdzie toż­
samy z językiem polskim, ale najczęściej bardzo podobny".
Ostrzegano jednocześnie, by nawet biorąc pod uwagę częste
w tym regionie brzmiące z polska lub z czeska nazwiska, nie
dochodzić do mylnego sądu, że chodzi o rodziny niebędące
pochodzenia niemieckiego. Według tej opinii pochodzenie
niemieckie zdecydowanie dominuje na Górnym Śląsku. Spe­
cjalne traktowanie zastrzegano przy tym wyłącznie dla grupy
trzeciej. Grup pierwszej i drugiej, jak stwierdzano, w ogóle nie
analizowano w instrukcji, ponieważ ich przedstawicieli zali­
czano po prostu do Niemców185 •
Druga część informacji została poświęcona ocenie Górno­
ślązaków jako żołnierzy. Dokonywano jej już po prawie dwu­
letnich doświadczeniach frontowych. Była to opinia bardzo
pozytywna:

„Jako żołnierze Górnoślązacy według wszystkich


frontowych ocen i doświadczeń są oceniani dosko­
nale [ausgezeichnet]. [uważa się ich za żołnierzy]

1 84
N i\ Z !\ P L E C Z ll I NA FHONCIE

dzielnych i godnych zaufania, o ile tylko nie są


traktowani ze względu na ich nazwisko lub język
lekceważąco i szyderczo. Te trudności językowe
oddział wojskowy musi przezwyciężyć dla włas­
nej korzyści; będzie to tym łatwiejsze, im więcej
będzie instrukcji, ułatwień i tym podobnej pracy.
Przymusu należy unikać. Duma i ambicja, w spo­
sób odpowiedni pobudzone, doprowadzą tych lu­
dzi samych do tego, by publicznie prezentować
się jako niemieccy żołnierze i rozmawiać tylko po
niemiecku".

Przyznawa�o jednak, że mogą się pojawiać pojedyncze


przypadki dezercji, które tłumaczono nie niechętnym stosun­
kiem do Niemców, ale niewyjaśnionym do końca statusem
osób należących do DVL 3, a także ich rodzin, między innymi
możliwością konfiskaty majątków rodziców takich żołnierzy.
Uwa�ano jednak, że można stosunkowo łatwo zapobiec takim
wypadkom poprzez wcześniejsze otoczenie opieką żołnierza
służącego w oddziale i zainteresowanie się jego warunkami
domowymi, by na wypadek kłopotów zwracać na niego szcze­
gólną uwagę i interweniować za pośrednictwem urzędników
" administracji cywilnej186•
W instrukcji przygotowanej przez wojskowy okręg gdański
pobrzmiewa ten sam ton. Również tutaj na wstępie tłumaczono
warunki, w jakich ukształtowała się grupa narodowościowa na
pograniczu, według autorów tego dokumentu, w większości
także pochodzenia niemieckiego. Tyle tylko że na Pomorzu
sięgano do tradycji zakonu krzyżackiego, który miał położyć
trwałe fundamenty pod zakorzenienie się niemczyzny na tym
terytorium. Także i w okręgu gdańskim sugerowano, żeby

1 85
Młodzi mężczyźni z Górnego Śląska w mundurach
Służby Pracy Rzeszy (Reichsarbeitdienst - RAD).

przede wszystkim zaskarbić sobie zaufanie żołnierzy zakwa­


lifikowanych na DVL 3, a poprzez wyszkolenie żołnierskie
w niemieckiej armii przeformować ich na dobrych Niemców.
Charakterystyka żołnierzy z DVL 3 z Pomorza również była
pozytywna, chociaż wyraźnie pobrzmiewa w niej nuta rasowej
wyższości i protekcjonizmu:

„Zaufanie wpisanych na DVL 3 łatwo uzyskać


poprzez otwartość, sprawiedliwość i roztaczaną
nad nimi opiekę, żeby czuli się równi ze swoimi
_
niemieckimi towarzyszami. Wojskowy przełożony
musi jednak znać i brać pod uwagę następujące

1 86
N 1\ Z A P L E C Z U I N ;\ FKUNC I E

kweŚtie: a. żołnierz z DVL 3 jest wprawdzie uzna­


wany za Niemca, ale powinien jednak zostać jesz­
cze sprawdzony. Dlatego posiada obywatelstwo
z odwołaniem i trzeba go jeszcze kontrolować;
b. należy założyć, że wszyscy żołnierze z DVL 3
będą chcieli być dobrymi żołnierzami, żeby w ten
sposób starać się o pełne obywatelstwo; c. nie­
mieckie lub nieniemieckie nazwiska rodzin nic
nie mówią o nastawieniu narodowościowym oso­
by je posiadającej; d. ścisły związek z towarzysza­
mi · Z innych okręgów Wielkoniemieckiej Rzeszy
ma olbrzymie znaczenie dla tego wychowania, za­
leca się, żeby zobowiązani do służby wojskowej,
posługujący się w domu językiem polskim byli
kierowani do poszczególnych jednostek możliwie
pojedynczo, co najmniej na najniższym szczeblu
drużyny; e. często ci żołnierze ani nie mówią, ani
nie rozumieją niczego po niemiecku. Nie należy
czynić z tej nieumiejętności przedmiotu żartów.
Praca wychowawcza z tego powodu będzie utrud­
niona; f. przez częste lekcje niemieckiego należy
możliwie szybko wyrugować używanie języka
polskiego. ależy pozwalać uczyć się wielu nie­
mieckich piosenek - szczególnie łatwo zrozumia­
łych piosenek żołnierskich. Śpiewanie sprawia im
przyjemność i łatwiej uczą się poprzez to języka
niemieckiego. Dobry, prosty i jasny język nie­
miecki wychowawców, szczególnie podczas lekcji
o charakterze narodowo-politycznym, intensyfi­
kuje posługiwanie się językiem; g. śpiewania pol­
skich piosenek należy bezwzględnie zabronić! Nie

1 87
N A Z t\ P L E C Z U l N i\ F R O N C I E

należy wyrażać zgody na używanie języka pol­


skiego; h. wychowanie na żołnierza honorowego
wyklucza używanie obelżywych przezwisk typu
«Pollack» czy «Kaczmarek»; i. nie należy żartować
z ich intelektualnych lub fizycznych ułomności.
To paraliżuje dobrą wolę! Pomocna interwencja
jest zawsze najlepszym nauczycielem i zdobywa
zaufanie dla żołnierskiej służby i przełożonych;
k. stawianie najpierw drobnych zadań może do­
prowadzić do mistrzostwa. Podnosi ich samooce­
nę i ambicję. Ciągle należy jednak pilnować, by
doskonalenie językowe szło w parze ze szkoleniem
wojskowym!"187•

W istocie nastrój rekruta idącego do wojska był zgoła od­


mienny i daleki od bohaterskich frazesów, którymi wypeł­
nione są dwie zacytowane tutaj instrukcje. Dominował lęk
i niepokój o los najbliższych, niekiedy przeplatany z cieka­
wością nowego świata, szczególnie u ludzi młodych. Chcieli
zobaczyć i poznawać nowe kraje, do których dotrą.
Rekruci trafiali nie tylko w obce dla siebie środowisko
wojskowych, co już było szokiem, ale przede wszystkim dla
większości z nich niemiecki podoficer i oficer nie by� kimś blis­
kim. Tak gloryfikowane w niemieckiej propagandzie poczucie
wspólnoty żołnierskiej (Kameradschaft) daleko odbiegało od
doświadczeń większości z powołanych do służby Polaków.
Czuli się obco w nowym środowisku, wszędzie, gdzie docie­
rali, traktowani byli jak okupanci, a na co dzień otaczali ich
koledzy, którzy co najmniej przez pewien czas nie mogli stać
się serdecznymi przyjaciółmi. Poczucie obcości, pogłębiane
długim okresem rozstania z rodziną i najbliższymi pozostawa-

1 88
SZKOtENI E R EK RUCK I E

ło w nich już zazwyczaj na zawsze. Stąd tak często z nostalgią


wspominali napotykanych na żołnierskich ścieżkach rodaków
z tych samych regionów lub borykających się z tymi samymi
problemami: Górnoślązaków, Cieszyniaków, Kaszubów. Po do­
tarciu na front pojawiał się jeszcze strach przed grozą śmierci,
który nie opuści ich także po zakończeniu wojny przez wiele
dziesiątków lat.
Augustyn Stolarski opowiada dzisiaj, po latach, jak gdyby
stało się to niedawno, jak udało mu się cudem przeżyć piekło
ataku czołgów radzieckich: „Było nos 160, 2 kompanie, nasza
jedna, tak zwane pioniery, ktery miały za zadanie wszystkie
drzewa szpryngować [wysadzać w powietrze), żeby czołgi za­
hamować. No to nos razem było 162. To jak się my spotkali
z czołgami, a my byli na otwartej powierzchni, to nos zostało
dwóch. Jo został zdrowy i podoficer jedyn z ręką ustrzeloną
lewą. A reszta wszystko„ . maras [błoto]"188•

Szkolenie rekruckie

Wehrmacht nie był zwykłą armią. Kształcił nie tylko spraw­


nych żołnierzy, ale także starał się z poborowych stworzyć
obywateli państwa narodowosocjalistycznego. Nie była to ar­
mia pruska, powstała na początku XIX wieku w oparciu o ide­
ały wolnościowe i liberalne, chociaż do takiej tradycji chętnie
się odwoływano. Jak twierdzi Wolfram Wette, oprócz szkolenia
czysto wojskowego chodziło o ukształtowanie osób gotowych
bez protestu poddawać się sztywnemu drylowi opartemu na
rozkazach i nakazach. Potem, na wojnie, nawet jeżeli działa­
nia militarne miałyby charakter destrukcyjny i powodowały­
by, w normalnej sytuacji, bez tego wcześniejszego szkolenia,

1 89
N ,\ Z A P L E C Z U I N .\ F R O N C l f.

naturalne, humanitarne odruchy zahamowania przed zabija­


niem, to po szkoleniu rekruckim miały zaniknąć. Oprócz wy­
tresowania mechanizmu wykonywania rozkazu natychmiast
i bez refleksji starano się jednocześnie odebrać żołnierzom
skłonność do analizy zachowań i odrzucano, jako nieistnie­
jące na wojnie, poczucie winy za zbrodnię. Jeszcze zanim
żołnierz znalazł się na froncie, tracił zdolność rozróżniania
tego, co dobre, a co złe, oraz wyzbywał się norm etycznych.
Temu służyło szkolenie, zarówno to wstępne, rekruckie, jak
i późniejsze, w jednostce na zapleczu, mające stworzyć z do­
brze indywidualnie wyszkolonych żołnierzy, sprawne zespoły
ludzkie zdolne do działań na froncie169•
Różnie wyglądały wyjazdy z rodzinnej miejscowości po­
borowych z polskich terenów wcielonych. Początkowo były
uroczystościami na dworcach, w których brały udział na­
wet rodziny. Jednak z czasem, kiedy okazało się, że w ·wielu
przypadkach dochodziło do śpiev.r ania na peronach zarówno
przez rekrutów, jak i przez ich rodziny polskich pieśni, głów­
nie zresztą religijnych, zabroniono takich pożegnań. Zobowią­
zani do zgłoszenia się w punkcie poboru, który zazwyczaj
znajdował się w pobliskim mieście, gdzie był-wojskowy urząd
meldunkowy, zwerbowani pożegnanie organizowali więc już
wcześniej, w rodzinnym domu. Rafał Bula pisze, że �v jego wsi
wyglądało to zawsze podobnie. Zwykle w tym głęboko kato­
lickim środowisku oddawano się najpierw pod boską opiekę.
Matki i żony zaszywały do szkaplerzy komunię, darowały ró­
żańce, święte obrazki z modlitwami skierowanymi najczęściej
do szczególnie na Górnym Śląsku otaczanych kultem Świętej
Barbary i Matki Boskiej Piekarskiej. Innym rodzajem pamiątek
były te darowane przez młode żony i narzeczone, które dla
przypomnienia o sobie, o tym, że czekają na swoich żołnie-

1 90
S /, K O J, J·: N I J·: J{ J·: K K l ! C !-. I J·:

rzy, wręczały im traktowane od tej pory jak relikwie hafto­


wane chusteczki, fotografie czy medaliony ze zdjęciem. Przed
samym wyjazdem zamawiano msze w intencji powołanych
do wojska i ich szczęśliwego powrotu z frontu. Wielu z nich
topiło też smutek w alkoholu, przy tej okazji bywało tłoczno
w karczmie, ale i poborowy znajdował tradycyjny poczęstu­
nek w domu każdego krewnego, do którego się zazwyczaj uda­
wał przed wyjazdem. W dniu odjazdu rekruci całowali progi
swojego domu i pieszo lub furmanką, albo koleją udawali się
do punktu mobilizacyjnego190.
By uniknąć wszystkich trudności pojawiających się przy
wyjeździe, NSDAP otrzymała na terenach wcielonych pole­
cenie otoczenia poborowych i ich rodzin specjalną opieką.
Ortsgruppenleiterzy nazistowskiej partii dostawali spisy z na­
zwiskami rodzin poborowych, a ich zadaniem, wspólnie z blo­
kowymi (Blockleiter) i kierownikami komórek (Zellenleiter),
było towarzyszenie powołanym do wojska aż do chwili od­
jazdu 19 1 .
Nie zapobiegało to jednak często odnotowywanym przy
wyjazdach manifestacyjnym zachowaniom propolskim. Ma­
my o tym liczne relacje powojenne, a także wzmianki w ra­
portach polskiego podziemia. Na Pomorzu 23 maja 1942 roku
w Chełmży podczas odjazdu pociągu z poborowymi zaczęto
śpiewać polski hymn. To ten właśnie wypadek spowodował
wprowadzenie przez Niemców zakazu uroczystego żegnania
poborowych na dworcu i wpuszczania na perony członków
rodzin. Chodziło o uniknięcie manifestacji dyskredytujących
niemiecką politykę narodowościową1 92• Podobne przypadki
były jednak znacznie częstsze. Pozostańmy przy przykładach
z Pomorza: zachowujący, nawet według raportów niemieckich,
patriotyczną postawę Kaszubi, szczególnie często stawali się

191
:-; \ Z \ I' L L C Z l I :\ A F I< O :\ (. I Jo:

bohaterami takich właśnie relacji. Według meldunku Dele­


gatury Rządu na Kraj z przełomu lat 1941 i 1942 transport
rekrutów kaszubskich przejeżdżających przez Gdynię w po­
łowie kwietnia otwarcie w pociągach śpiewał Rotę i Boże, coś
Polskę193• W 1943 roku, kiedy po ogłoszeniu wojny totalnej
powołania na Pomorzu nabrały charakteru masowego, pieśni
polskie słychać było także na ulicach, a nie tylko na dworcach:

„Prawie wszędzie, a nie ma miasteczka, z którego


by w ostatnich czasach nie odchodziły tysiące do
wojska, śpiewają powołani po polsku na ulicach,
dworcach, w pociągach. Dominują pieśni woj­
skowe i religijne (Jak to na wojence„., Serdeczna
Matko). W jednym stwierdzonym wypadku (Byd­
goszcz) śpiewano «Nie rzucim ziemi...». Na głośną

Na dworcu w Tczewie przed odjazdem


kolejnej grupy poborowych.

1 92
SZKOLEN I E R E K R UC K I E

Pożegnanie rekruta z rodziną


na dworcu w Tczewie.

interwencję żandarmów czy gestapowców oficer,


dowodzący oddziałem wyjeżdżającym, obronił
śpiewających przed aresztowaniem i podszedłszy
do oddziału, powiedział: «lhr seid jetzt schon Sol­
daten und konnt singen, was ihr wollt, seid aber
in der Auswahl ihrer Lieder etwas vorsichtiger»
[Jesteście już żołnierzami i możecie śpiewać co
chcecie, ale bądźcie bardziej ostrożni przy wybie­
raniu piosenek]. 6 kwietnia jechał z Brodnicy do
Grudziądza transport powołanych i na trasie mię­
dzy Brodnicą a Jabłonowem wywieszono z pocią­
gu biało-czerwoną chorągiew. W rezultacie doszło
w Jabłonowie i w Grudziądzu na stacji do wielkiej
awantury, która miała się podobno nawet zakoń­
czyć zaaresztowaniem wielu żołnierzy"194•

1 93
N A Z :\ l' J.. E C Z U I N A !' R O N C I E

W dniu odjazdu naturalna była rozpacz wynikająca z po­


budek wyłącznie osobistych. Na peronach dochodziło do dra­
matycznych scen z udziałem najbliższych, zdających sobie
zazwyczaj sprawę, że wysyłają swoich ojców i synów na za­
tracenie. W październiku 1943 roku, kiedy został sformowany
szczególnie duży transport z Katowic (około 5 tys. mężczyzn
w ciągu jednego tygodnia: 24-31 października 1943 roku), we­
dług relacji świadka: „konwój wojskowy zmuszony był siłą
odpędzić kobiety, czepiające się swych najbliższych"1 95 . By­
wały i przypadki zupełnego bezprawia, niezwyczajne nawet
w takim kraju, jakim było nazistowskie państwo stanu wyjąt­
kowego. Według raportu Delegatury Rządu na Kraj z 1942 roku
w Toruniu:

„spędzono na salę 32 młodych polskich pracow­


ników. Do zebranych przemówił po polsku przy­
były w dużej asyście policyjnej wysoki dygnitarz
niemiecki. Namawiał do wpisania na NLN. Gdy
po kilku chwilach przekonał się, że nie trafia do
adresatów, zaczął kląć i wymyślać po niemiec­
ku. Gdy i to nie pomogło, załadowano- wszystkich
Polaków na samochód i przewieziono do koszar,
a tam wcielono do OT. Kilka tygodni później .Przy­
szły z frontu wschodniego od tej grupy Polaków
pierwsze zawiadomienia o śmierci"1 96.

Rekruci, po sprawdzeniu tożsamości na dworcach, po­


ciągami docierali do rozrzuconych po całej Europie koszar
podlegających dowództwom wojsk zapasowych, gdzie prze­
prowadzano pierwszą część szkolenia. Wielu z nich miało
już niekiedy za sobą podstawowe szkolenie wojskowe, tyle że

1 94
S Z 1' 0 L E N I E R E 1' R U C K I E

w wojsku polskim lub w austriackiej bądź niemieckiej armii


cesarskiej podczas pierwszej wojny światowej. Na podstawie
specjalnego zarządzenia OKH z 1941 roku volksdeutschom,
którzy służyli w innym wojsku, a po uzyskaniu obywatelstwa
niemieckiego trafili do Wehrmachtu, przysługiwało dopisa­
nie czasu służby z obcego wojska. Wpisywało się to do ksią­
żeczki wojskowej. Zachowywano także stopnie wojskowe, ale
tylko ze służby w dawnej armii niemieckiej i austriackiej197•
Inaczej ta praktyka wyglądała w przypadku volksdeutschów
posiadających stopnie oficerskie w Wojsku Polskim. Tych
awansów nie uznawano. Odmiennie postępowano wobec
żołnierzy z byłych krajów nadbałtyckich i T)rrolu oraz kra­
jów uznanych z_a nordyckie na zachodzie Europy (Holandia,
Szwajcaria). W pozostałych państwach okupowanych, w Pol­
sce, Francji i Belgii, uznano, że służba na etacie oficerskim
przed wojną uniemożliwia takim osobom w wojsku niemiec­
kim zajmowanie podobnych stanowisk, ponieważ świadczy
o niezachowaniu postawy wskazującej na przynależność do
narodu niemieckiego198.
Zasadniczo od czasu wprowadzenia DVL w 1941 roku
urzędy meldunkowe Wehrmachtu, zgodnie z zaleceniem OKH,
kierowały powoływanych z terenów wcielonych w przeważa­
jącej części do szkolenia rekruckiego w wojskach lądowych na
potrzeby piechoty. Zalecano, by tylko w pojedynczych przy­
padkach kierować do zwiadu, wojsk pancernych lub ciężkiej
artylerii. W marynarce instruowano, że tacy żołnierze nie po­
winni trafiać do oddziałów, których zadaniem jest ochrona
wybrzeża. W lotnictwie również zalecano, by nie kierować ich
do załóg samolotów i do oddziałów zajmujących się zwiadem
lotniczym. Tylko w pojedynczych, wyjątkowych przypadkach
zakładano, że będzie możliwe przyjęcie volksdeutschów do

1 95
N A z ,\ P L E C Z LI I NA FRONCIE

tych wybranych rodzajów wojsk. Warunkiem niezbędnym


była pełna sprawność językowa w mowie i piśmie oraz pozy­
tywna opinia miejscowej placówki Abwehry, zapewniającej
o braku zagrożenia związanego z zabezpieczeniem kontrwy­
wiadowczym199•
Najbardziej szczęśliwi byli ci, którzy trafiali do garnizo­
nów należących do śląskiego lub gdańskiego okręgu wojsko­
wego (szkolenie prowadzono między innymi w Nysie, Brzegu,
Opolu, Wrocławiu czy Gdańsku), nie oddalali się wówczas od
domu, mieli szansę na odwiedziny bliskich. Najczęściej jed­
nak kierowano ich do jednostek szkoleniowych znajdujących
się daleko od ziem polskich, w głębi Rzeszy Niemieckiej, lub
na wcielonych do niej terytoriach na południu i zachodzie:
austriackich bądź francuskich. W listach pojawiają się nazwy
takich miast, jak: Drezno, Blankenburg, Halberstadt, Kassel,
Hannover, Kolonia, Strasburg, Metz, Kempten, Ingolstadt. Ci
z Pomorza trafiali także do Kołobrzegu, Szczecina bądź na
północ Niemiec - do Oldenburga czy Hamburga200 •
Dla większości poborowych otwierał się całkowicie no­
wy świat. Jak w każdym wojsku tracili swoją dotychczasową
tożsamość, zostawali żołnierzami Wehrmachtu w charaktery­
stycznym dla tej armii mundurze o szarym kolorze (feldgrau)
z ciemnozielonymi naramiennikami. Kurtka polo'\_'V'a przepasa­
na była pasem z prostokątną klamrą, hitlerowskim orłem i na­
pisem „Gott mit uns" (Bóg z nami). Na głowie mieli furażerkę
(od 1943 roku czapki polowe z daszkiem - „Einheitsmiitze").
Latem zamiast bluz można było nosić koszule. Zimą zakładano
długie płaszcze. W 1944 roku wprowadzono nowe mundury,
złożone z kurtki w formie battle dress i spodni. Na wyposaże­
niu bojowym żołnierza piechoty zamiast czapki pojawiał się
na froncie hełm, a w pełnym ekwipunku dochodziły ponadto:

1 96
SZKOLEi IE R E J..: R LI C K I E

pas z ładownicami, plecak z narzutą maskowniczą, menażka,


manierka, saperka, bagnet, chlebak i maska gazowa. Pełne
wyposażenie uzupełniał karabin201 •
Pierwsze dni dla rekrutów były w koszarach szczególnie
ciężkie, tym bardziej że codzienność dalece odbiegała od pro­
pagandowego wizerunku uśmiechniętych młodych mężczyzn
odbierających kompletne wyposażenie i podążających po obo­
wiązkowym strzyżeniu w równych szeregach do czystych sal
w koszarach. Józef Smyczek pozostawił po sobie listy, prawie
codziennie wysyłane do żony zarówno z koszar, jak i potem,
już krótko przed szybką i tragiczną śmiercią, z frontu zachod­
niego. Tak opisywał przyjęcie transportu rekrutów po dotarciu
do Świdnicy:

„Gdybyś nas tu zobaczyła w tej chwili, jak tu le­


żymy, jak bydło na ziemi. Naprawdę, moja kocha­
na, leżymy tu na ziemi na Holzwolli [drewnianej
podłodze], bo w koszarach dla nas miejsca nie
mają. Stoimy już dwa dni i czekamy na umundu­
rowanie. Dziś byłbym już ten mundur dostał, ale
brakło, i jutro na nowo stać i czekać. Heidelko,
w tej szkole, gdzie tu leżymy, mamy pozostać tak
długo, aż będziemy wyjeżdżać. A my wyjeżdża­
my do Francji, przypuszczalnie za 8 do 10 dni.
Jest to, Heidelko moja kochana, ogromna męka, to
zakwaterowanie na tej ziemi. Gdybyś tak żonko
widziała, ile to klamorów wszystkich się dosta­
nie, a nie ma tego gdzie powtykać, bo wszystko na
ziemi leży. Ja się ogromnie staram, gdzie i jak się
z tą żywnością pomieszczę, bo tego jest Heidelko,
ogromnie dużo. Do tych tornistrów to trzeba te

197
i'\ :\ Z A PLECZU I N 1\ f R O N C H :

wojskowe klamory wpakować, do walizki cywilne


ubrania, a to jedzenie, to ja już sam, Heidelko, nie
wiem. Gdybyśmy tu przez dłuższy czas pozostali,
toby się trochę ujadło, ale nam pieją, że Ausbildung
będziemy robić we Francji"202•

Szkolenie rekruckie trwało od jednego do kilku miesięcy.


To dłuższe było związane tylko z wyspecjalizowanymi rodza­
jami wojsk (lotnictwo, marynarka wojenna, wojska pancerne)
bądź specjalnymi kursami, na przykład: prowadzono według
szczególnych instrukcji szesnastotygodniowe ćwiczenia do
walk zimą, dwunastotygodniowe dla wojsk przeciwpancer­
nych i dla artylerii, saperów, zwiadu, obsługi karabinów ma­
szynowych. Rutynowo wystarczał w wojskach lądowych kurs
czterotygodniowy, który tworzyło pięć grup tematycznych:
wykłady z regulaminu wojskowego (Unterricht), nauka strze­
lania (Schiessausbildung), taktyka walki (Gefechtsausbildung),
musztra (Formale Ausbildung) oraz zajęcia sportowe (Sport).
W szczegółach, według przygotowanej w tym celu instrukcji,
kurs ten przebiegał następująco:
Pierwszy tydzień:
- wykłady: znaczenie przysięgi wojskowej, zachowanie
żołnierzy na służbie i poza służbą, przełożeni, do>'Vodzenie,
obchodzenie się z bronią i czyszczenie broni, zachowanie na
strzelnicy, zachowanie podczas transportów wojskowych;
- nauka strzelania: wyjaśnienie przy urządzeniu ce­
lowniczym pojęć „celować", „błąd w celowaniu", „punkt za­
trzymania", ułożenie karabinu na worku z piaskiem; pozycja
stojąca do strzelania 120 m; pozycja leżąca do strzelania z pod­
parciem; strzelanie: sześć strzałów z pozycji leżącej na odleg­
łość 100 m do kręgu (24 kręgi);

1 98
SZhULEN J E R E K RUC K I E

- taktyka walki: wykorzystanie różnego rodzaju ukształ­


towania terenu oraz możliwości zajęcia zamaskowanej pozy­
cji dla obserwacji i strzelania; ćwiczenia przy wykorzystaniu
ukształtowania terenu: marsz, marsz w pochyleniu, czołganie;
obserwacja przy użyciu urządzeń takich, jak peryskop i lor­
netka; maskowanie z wykorzystaniem ukształtowania terenu;
podłoże i oświetlenie; dyscyplina podczas marszu; zachowa­
nie wobec nieprzyjacielskiego samolotu (bez aktywnej obrony)
w połączeniu z marszem wykorzystującym ukształtowanie te­
renu i zajęciem pozycji strzeleckiej;
- musztra: postawa zasadnicza; ćwiczenia wstępne: odda­
wanie honorów, komendy - na ramię broń, prezentuj broń, ładuj,
zabezpiecz, odł;iezpiecz, odłóż broń; poruszanie się w różnych
formach uporządkowanych, służących także odbywaniu służby;
- zajęcia sportowe: gimnastyka bez przyrządów, biegi,
rzut granatem.
Drugi tydzień:
- wykłady: ZSRR - kraj i ludzie; zachowanie wobec
skoczków spadochronowych i nieoczekiwanego ataku wojsk
spadochronowych oraz w razie ogłoszenia alarmu w miejscu
zakwaterowania; zachowanie podczas transportu kolejowe­
go, szczególnie w zimnych porach roku; dystynkcje i stopnie
wojskowe; maska gazowa oraz jej stosowanie i oczyszczanie;
higiena ciała i stóp;
- nauka strzelania: pozycja strzelecka leżąca wolna (bez
podparcia); bojowa pozycja strzelecka z karabinem; przygoto­
wanie karabinu do strzelania na worku z piaskiem w pozycji
bojowej; strzelanie: pięć strzałów, leżąc bez podparcia, do krę­
gów z odległości 100 m (36 kręgów);
- taktyka walki: w pozycji leżącej pełne ukrycie się; prze­
suwanie się skokami pojedynczych żołnierzy; zachowanie

1 99
NA ZA PLECZU I N 1\ F RO N C I E

porządku podczas zbliżania się nieprzyjaciela; zachowanie


podczas ognia nieprzyjacielskiej artylerii i ognia karabinów
maszynowych; wyjście żołnierzy z pozycji ukrytej na otwartą
przestrzeń; wykorzystanie okopów przy zajmowaniu pozycji
i okopanie się we wnęce strzeleckiej; szkolenie w ciemno­
ściach: specyfika nocnych wrażeń, ćwiczenia obserwacji i na­
słuchu;
- musztra: zakładanie i odkładanie broni; zakładanie
i zdejmowanie maski gazowej; próba przebywania w masce
na obszarze pokrytym gazem;
- zajęcia sportowe: takie same jak w pierwszym tygodniu.
Trzeci-czwarty tydzień:
- wykłady: zachowanie podczas zwiadu, zachowanie .
przed, w trakcie i po marszu (także w terenie); zachowanie
podczas warty przy zabezpieczaniu postoju i odpoczynku od­
działu, w terenie zabudowanym albo w lesie; zachowanie na
wypadek zranienia; pierwsza pomoc medyczna dla rannego;
- nauka strzelania: strzelanie na stanowiskach bojowych;
obrona przed atakiem lotniczym z użyciem broni; strzelanie:
pięć strzałów z pozycji leżącej bez podparcia do kręgów na
150 m (36 kręgów);
- taktyka walki: przygotowania do nieprzyjacielskiego
ognia; zajmowanie pozycji i okopanie; zachowanie w oddziale
zwiadu; zachowanie w zabezpieczeniu postoju oddziału; ćwi­
czenia w ciemności: ciche poruszanie się, zachowanie pod­
czas warty;
- musztra: rzut granatem ćwiczebnym;
- zajęcia sportowe: jak w pierwszym tygodniu203•
Ten pierwszy okres był dla większości rekrutów bardzo
ciężki. Do nostalgii za domem dochodził znój normalnych,
ale bardzo intensywnych ćwiczeń, o których tak pisał dwu-

200
Uczestnicy kursu rekruckiego w koszarach w Rathenow,
siedzibie 208 rezerwowego batalionu pionierów pancernych.

dziestoczteroletni Józef Stolecki z Chełma Śląskiego w lutym


1942 roku:

„Kochana Mamo, przywieźli nos do Strasburga.


Z okna pociągu było widać, że to duże i piękne
miasto. W koszarach dostołech się do sali, kaj nos
śpi dwudziestu. Jeszcze się niy znomy, ale zda­
je mi się, że jedyn jest Ślązak, bo przy myciu się
przyblaknął. Na gibko nos uczą niemieckiego, ale
niy to jest najgorsze. Najgorsze jest to, że goniom
nos jak psów. Jedni tego niy poradzom strzymać,
toż idom do dochtora po rewiyr. Jo dzienki Bogu
jest zdrowy. Niy posyłajcie mi żadnych paczków,
bo jedzenia morny za tela"204•

20 1
N i\ 7. A P L J; C Z li I N t\ I' R O N C I E

Kilka dni później pisał zaś już szczegółowo:

„Pierwszy raz zaczli nos ćwiczyć. Do południa


zrobili nam marsz na dwadzieścia kilometrów,
a po południu gonili nos po tych francuskich bun­
krach. Bo tu kaj się wejrzy, na pole albo do lasa, to
sam bunkry i my infanteryjne pioniery morny jich
na froncie zdobywać ( ... ). Rano wstajemy o szóstej.
Myjymy się, śniadamy, a o siódmej jest unterricht
(lekcje). Od ósmej do jedynostej ćwiczynio woj­
skowe, a o jedynostej genał - apel w mundurach.
W połednie - obiad, potym, od drugij do piątej
zaś ćwiczynia, czyszczeni broni i o szóstej fajerant
aż do dziesiątej. Po dziesiątej wszyscy muszą być
w łóżkach";

19 marca 1942 roku:

„Dziś my mieli strzylani. Jo z naszej grupy nojle­


pij strzyloł. Ze 150 metrów wystrzyloł żech 10, 11
i 11. Zaraz mi to wpisali do soldbucha i obiecali
dwa tydnie urlopu. A w biegu na 3 kilometry żech
był najlepszy. Na «wafenapelu» w niczym żech niy
podpod - to może tyn urlop dostana";

4 kwietnia 1942 roku:

„Dwudziestego czwartego kwietnia morny mieć


wielkie manewry. Toż teraz robiom nom dużo
marszów i to przeważnie nocnych po 30-40 km.
Mało morn spania, za to czas leci";

202
S Z KO L E N I E R E K R UC K I E

list bez daty:

„Przedwczorym do naszych koszar przybyło


150 młodych rekrutów, toż muszymy jim robić
plac. Som to przeważnie chłopcy z Opola rocz­
nik 1923. Co łoni tu, te mizery bydom robić? Jak
dostanie taki służba z broniom - to jeszcze ob­
leci. Ale jak dostanom w sześciu lodka z guminu
nieść do rzyki pół kilometra, abo nosić szweje do
robinio przeprawy - to lepiej niy żyć na świe­
cie"2os.

Ciekawe, że podczas szkolenia rekruckiego zanotowano


przypadki antagonizmów polsko-niemieckich, które prze­
radzały się w formalne bójki. Są one często wspominane.
Dokładniej opisano takie incydenty w meldunkach polskiej
konspiracji z Lotaryngii, gdzie trafiło wielu polskich poboro­
wych:

„Anegdotyczny już niemal charakter posiada


zarządzenie władz wojskowych [nie udało się
odnaleźć takiego zarządzenia] w garnizonach
w Lotaryngii. Ponieważ w czasie ćwiczeń i ma­
newrów Polacy traktowali Niemców z oddziałów
«nieprzyjacielskich» wrogo i bardzo często były
wypadki ciężkiego poranienia bagnetami, pobicia
kolbami, a nawet postrzelenia z bliskiej odległo­
ści ślepymi nabojami żołnierzy Niemców, władze
wojskowe nakazały zawieszenie wszelkich ćwi­
czeń z chwilą, gdy ścierające się oddziały zbliżą
się na odległość 50 metrów" 206 .

203
1 A Z A P L E C Z U I N A 17 R O N C I E

Jednak tym, co w zasadniczy sposób wyróżniało w szkole­


niu rekruckim sporą liczbę żołnierzy z DVL 3, było skierowa­
nie na kurs języka niemieckiego. W poszczególnych okręgach
wojskowych przygotowano w tym celu specjalne instrukcje.
Według zachowanego planu nauczania dla okręgu pomorskie­
go, cały okres rekrucki był dla tych żołnierzy wydłużony dwu­
krotnie, do ośmiu tygodni. Utrzymano standardowe elementy
szkolenia dla wojsk lądowych, a ponadto każdego dnia prowa­
dzono nauczanie języka niemieckiego. Dla zintensyfikowania
tej edukacji nakazywano rozdzielać Polaków w kompaniach
i przydzielać ich do oddziałów, gdzie większość mówiła na
co dzień językiem niemieckim. Na tym specjalnym kursie
codziennie przed południem żołnierze mieli cztery godziny
ćwiczeń z niemieckiego (konwersacji, pisania i liczenia), a od
trzeciego czy czwartego tygodnia nauki wprowadzano słow­
nictwo typowo wojskowe. Na zachowanych filmach doku­
mentalnych widzimy przykłady takiego nauczania, również
metodą obrazkową, rysowania prostych szkiców przedmio­
tów i elementów szkolenia z podpisami niemieckimi. Założe­
niem było, by poddani specjalnemu szkoleniu rekruci w ciągu
ośmiu tygodni osiągnęli poziom wyszkolenia wojskowego ta­
ki sam jak rekruci czterotygodniowi, mimo poświęcania tak
dużo czasu na uczenie się języka. Za lekcje językowe odpo­
wiadali po uzgodnieniu szczegółów z dowództwem okręgu
wojskowego w Gdańsku w większości wykwalifikowani, cy­
wilni nauczyciele, którzy mieli wdrażać jak najskuteczniejsze
metody szybkiego nauczania podstaw języka. Dysponowano
już doświadczeniami z kursów prowadzonych przez partię
dla Polaków na terenach wcielonych207•
Problem posługiwania się sprawnie językiem niemieckim
w pierwszych miesiącach służby Polaków w Wehrmachcie mu-

2 04
SZ K O L E N IE R E K R U C K I E

siał być olbrzymi. W zbiorczym meldunku na temat zachowa­


nia polskich rekrutów z Pomorza w Wehrmachcie pisano, że:

„Polacy w armii niemieckiej podlegają ścisłej


i bacznej kontroli, w szczególności ci, którzy po­
siadają III kat. NLN. Fakt ten w wojsku stale się
podkreśla. Wiadomości np. z zachodnich Niemiec
mówią, że przy raportach wymienia się osobno
żołnierzy z III kat. NLN. Nawet przed izbami żoł­
nierskimi figurują przy nazwiskach żołnierzy no­
tatki, stwierdzające ich przynależność do III kat.
NLN. Polacy z Pomorza, którzy w zachodnich
Niemczech przechodzą przeszkolenie wojskowe,
w miarę możliwości wypierali się znajomości języ­
ka niemieckiego. Władze wojskowe zorganizowały
dla nich trzymiesięczne kursy, żołnierze otrzy­
mali specjalne podręczniki polsko-niemieckie
w trzech częściach. Po skończonym kursie oka­
zało się, że znajomość języka niemieckiego nic się
nie podniosła. Wykładowcy i żołnierze otrzymali
ostrą reprymendę, po czym oddziały polskie roz­
parcelowano między oddziały niemieckie"208•

Dla ułatwienia i doskonalenia języka mieszano więc skład


oddziałów, fundowano pobyty w niemieckich rodzinach, by
tam, pomagając w pracach domowych, rekruci z ziem polskich
uczyli się języka i codziennych zwrotów. Według relacji prze­
bywających na urlopie żołnierzy, zdarzało się także początko­
wo w 1942 roku, że pozwalano polskim rekrutom posługiwać
się jednak w oddziałach językiem polskim, a nawet stosowano
go podczas musztry209•

205
N 1\ 7. t\ P L �: C 7. U I N A F R O N C I E

Kartka pocztowa wysłana do rodziny


przez Polaka służącego w Luftwaffe,
na zdjęciu samolot bombowy Junkers Ju 88.

Szkoleniu czysto wojskowemu towarzyszyły wykłady o te­


matyce politycznej. Traktowano to jako część procesu „po­
wracania do n iemczyzny"210• W lutym 1944 roku rozkazem
feldmarszałka Wilhelma Keitla powołano nawet specjalny
korpus narodowosocjalistycznych oficerów wychowawczych
(NSFO), jednocześnie zazwyczaj członków NSDAP. Ich zada-

206
S Z 1' 0 L E l" I E K E K K LI C K I E

niem, według zalecenia szefa sztabu w OKH, generała Rittera


von Henninga, było wychowanie żołnierzy w „niezłomnej wo­
li zniszczenia i nienawiści"211 • Wykłady takie odbywały się
jednak przez cały okres wojny i miały różnorodną tematykę.
Z zachowanego spisu proponowanego przez OKH w 1943 ro­
ku (dysponujemy całymi tekstami tych wykładów zatwierdza­
nych przez władze wojskowe) wynika, że proponowano różne
tematycznie pogadanki. Część dotyczyła biografii wodza Trze­
ciej Rzeszy i kształtowania jego światopoglądu oraz historii
ruchu narodowosocjalistycznego („Walka Fiihrera o władzę"),
znaczeniu wodza dla rozwoju Niemiec w latach trzydziestych.
(„Budowle i drogi Fiihrera"), kwestii stosunku do ludów sło­
wiańskich („Fiihrer w stosunku do problemu Wschodu we­
dług «Mein Kampf» i w chwili obecnej"). Inne propagowały
ideologię rasową: socjaldarwinizm („Nauka o pochodzeniu od
Darwina do czasów współczesnych"), kształtowanie się naro­
dów i ras („Ludy germańskie i ich historia", „Wojna na Wscho­
dzie jako przeznaczenie"). Nie zabrakło jednak także tematów
mających pomóc przezwyciężyć panującej wśród większości
nostalgii za domem i oferować sposoby spędzania wolnego
czasu, ostrzegając jednocześnie przed niebezpieczeństwami,
szczególnie związanymi z ograniczeniem potrzeb seksual­
nych („Żołnierz i książka", „Wolny czas jako środek do kształ­
towania postaw'', „Kobieta i żołnierz")212•
W tym ostatnim przypadku chyba jednak zbytnio nie do­
wierzano naukowym wykładom, a przede wszystkim temu, by
były one uważnie słuchane przez żołnierzy, nie zawsze dobrze
znających język niemiecki. Przed każdym wyjściem na prze­
pustkę odbywał się bowiem jeszcze dodatkowy, mniej nauko­
wy „wykład", bardziej wbijający się jednak w pamięć żołnierzy.
Ten instruktaż przeprowadzał szef kompanii albo dowódcy

207
NA t. A P l. E C Z. 1} I N 1\ F R O :-./ C: l E

drużyny. Jeden z nich barwnie opisuje pewien Czech, które­


mu nadano niemieckie obywatelstwo i mimo prób uniknięcia
służby w niemieckiej armii znalazł się w niej doprowadzony
przez Gestapo. Znajdował się wobec tego w podobnej sytua­
cji jak powoływani do Wehrmachtu Polacy. Tak wspomina
„wykład" chorążego przed wyjściem na przepustkę: „Zaczął
pięknie i ostro. «Kto z was zaraził się w Niemczech od jakiejś
dziewczyny tryprem, wystąpi trzy kroki naprzód», oparł się
pod boki i czekał. Ale nikt z żołnierzy się nawet nie poruszył.
Chorąży kontynuował swoją orację: «Wierzcie mi, że jeżeli
ktoś to ukrywa po badaniu, a rzeczywiście jeszcze coś chwyci,
będziemy to traktować jako umyślne uszkodzenie zdrowia.
Wiecie, co wam się za to przysoli, wy idioci? W najlepszym
przypadku dostaniecie karną kompanię, gdzie każdy bardzo
szybko zdechnie». Żołnierze stali cicho, tylko niektórzy się
drwiąco uśmiechali"213•
Pierwszy okres szkolenia kończył się złożeniem przysięgi
o następującej treści: „Składam tę świętą przysięgę w .obecno­
ści Boga, że wodzowi Rzeszy Niemieckiej i narodu niemieckie­
go, Adolfowi Hitlerowi, głównodowodzącemu Wehrmachtu,
będę okazywał bezwarunkowe posłuszeństwo i jako dzielny
żołnierz chcę być gotów w każdej chwili dla tej przysięgi od­
dać swoje życie". Zanotowano pojedyncze przypadki. odmowy
jej złożenia. Była to ostatnia szansa, by nie podporządkować
się narzuconemu bezprawnie nadaniu niemieckiego obywa­
telstwa.
Po zakończeniu pierwszego etapu szkolenia żołnierze
krótko zostawali w koszarach w celu załatwienia ostatnich
spraw osobistych. Dostawali wtedy zazwyczaj przepustki
na miasto. Najczęściej robili sobie pamiątkowe zdjęcia i wy­
syłali je do domu. Od tej pory te fotografie miały stać się

208
S Z K O l. E N I J·: R l·: K K U C K I E

dla rodzin jedną z najcenniejszych pamiątek. Za kieszonko­


we kupowali drobne prezenty (lusterka, grzebienie, scyzoryki)
i wysyłali rodzicom i narzeczonym. Mieli wtedy więcej czasu,
pisali więc zazwyczaj długie listy, grali w karty lub w po­
bliskich knajpach pili piwo21 4• Tylko na to właściwie wystar­
czał skromny żołd, wynoszący dla zwykłego żołnierza około
1,20 marki dziennie, czyli około 36 marek miesięcznie.
Dla porównania: średnie wynagrodzenie robotników
w Niemczech wynosiło podczas wojny około 43 marek tygo­
dniowo. Znacznie więcej zarabiali urzędnicy i robotnicy wy­
kwalifikowani, od 45 do 60 marek, a mniej wynosiła pensja
robotników niewykwalifikowanych - około 38 marek tygo­
dniowo2 15 . Na byłym polskim Górnym Śląsku pensje sięga­
ły jednak tylko· 70 procent tych stawek ogólnoniemieckich,
a w Zagłębiu Dąbrowskim i na terenach byłego województwa
krakowskiego wcielonych do Prowincji Górnośląskiej zaled­
wie połowy tej stawki216 .

Szkolenie w armii niemieckiej pozwalało osiągnąć wy­


soki stopień przygotowania do działań bojowych, aczkolwiek
na skutek pogarszającej się sytuacji na froncie i przy coraz
większym pośpiechu w ćwiczeniach, w drugim etapie wojny
nie stało już na tak wysokim poziomie jak przed 1942 rokiem.
Szkolenie prowadziło także do zachowania wysokiego esprit
de corps Wehrmachtu, utrzymywanego w zasadzie do końca
wojny, przede wszystkim na froncie wschodnim. Jak pisze ba­
dacz tego zagadnienia, Philippe Musson:

„Wehrmacht walczył na wszystkich frontach,


częstokroć w fatalnych warunkach klimatycz­
nych, z poświęceniem i zaciętością, które muszą

209
N r\ Z 1\ l' l. E C: Z I ' I i'\ A F R O N C I E

Pocztówka z Metzu wysłana przez Polaka


służącego w Luftwaffe do rodziny w Ustroniu.

budzić podziw. Nie było symptomów rozkładu,


jakie pojawiły się w roku 1917; armia rozpadła
się dopiero w ostatnich dniach na wieść o śmier­
ci Hitlera. Uprawnione wydaje się stwierdzenie,
że walk zaprzestano, gdyż zabrakło terytorium,
na jakim można by je jeszcze prowadzić. Objawy
załamania wystąpiły tylko na froncie zachodnim.
Dowództwo sowieckie, po zażartych walkach
o niemieckie prowincje wschodnie, przyznało, że
nie dostrzegło żadnych oznak kryzysu aż do ka­
pitulacji. Do ostatnich dni jednostki niemieckie
biły się z niezmiennym fanatyzmem. („.) Żołnierz
niemiecki w każdej kompanii, batalionie, pułku,
a nawet dywizji odnajdywał takie miejsca, w któ-

210
S Z K O L E N I E H E K R U C l-. I E

rych czuł się swojsko i gdzie w atmosferze zaufa­


nia szybko nabywał odpowiednie kwalifikacje"217•

Apelowano i instruowano, by żołnierzy z DVL 3 traktować


w oddziałach podobnie jak innych poborowych i w większości
przypadków te zalecenia spełniały swoją rolę, jednak i tak do­
chodziło do szykanowania żołnierzy polskich w mundurach
Wehrmachtu. Nie tylko dlatego, że nie posługiwali się języ­
kiem niemieckim czy wykazywali niechętną postawę. Często
dotyczyło to również drobnych spraw:

„Ślązacy w armii niemieckiej podlegają «cichym»


szykanom. Przy odbiorze np. zaświadczenia urlo­
powego muszą płacić 2 Rm. na rzecz Czerwone­
go Krzyża, taką samą kwotę muszą wpłacać przy
odbiorze tzw. Soldbuchu. Opłaty te ściąga szef
kompanii. Niemcy są od nich zwolnieni. Przy wy­
dawaniu kart żywnościowych urlopowych Śląza­
cy nie otrzymują zaopatrzenia na 2-3 dni. Jest to
zjawisko tak powszechne, że należy wnioskować
raczej, że kryje się za tym specjalne zarządzenie,
kosztem Polaków przeprowadzające oszczędności,
niż oszustwo urzędnika aprowizacyjnego"218•

Ta ostatnia uwaga w polskim meldunku nie jest precy­


zyjna. Nie było niemieckich zarządzeń wojskowych szyka­
nujących żołnierzy z DVL 3. OKW raczej stale podkreślało
konieczność traktowania ich podobnie jak żołnierzy z głębi
Rzeszy Niemieckiej i wciągania do wspólnoty żołnierskiej.
Jednak opisywane wypadki złego zaopatrzenia i złego trakto­
wania przez przełożonych znajdują potwierdzenie w listach

21 1
N A Z A PLEC Z U I ' A F R O N CI E

niemieckich żołnierzy Wehrmachtu. Musiały być wobec tego


częścią codzienności całej niemieckiej armii, a nie elemen­
tem specyficznym tylko dla grupy rekrutowanej na terenach
wcielonych. Z pewnością nie występowały w skali masowej.
To doświadczenie podzielali także żołnierze powoływani do
Wehrmachtu z anektowanych polskich obszarów. Czuli się
w tej armii nieswojo. Byli w większości gotowi na przejście na
drugą stronę, jeśli nie zagrażałoby to ich rodzinom. W prze­
ważającej części nie utożsamiali się z Niemcami, jednak za­
sadniczo nie byli w Wehrmachcie szykanowani.
Jeden z żołnierzy Wehrmachtu wspominał po latach, że
w armii niemieckiej już po kilku miesiącach nie czuł się obco
i nie był prześladowany, zwłaszcza w momencie rozpoczę- .
cia służby frontowej: „f...] po paru latach pobytu na froncie
człowiek przyzwyczaja się do tego wszystkiego, co tworzy
wspólnotę żołnierską. Mogę z całą stanowczością stwierdzić,
iż armia niemiecka dbała o swoich żołnierzy we wszystkich
aspektach, co powodowało, że człowiek czuł się związany z tą
instytucją. Żołnierz musi być zawsze syty, wtedy myśli o wo­
jowaniu. Żołnierz głodny nie myśli o wojowaniu, ale o tym,
jak się najeść, wtedy wojsko przestaje być wojskiem i staje się
bandą rabusiów. Doskonała organizacja, logistyka, technika
wojskowa oraz profesjonalizm dowódców powodow?ły, że żoł­
nierz nie przestawał wierzyć w zwycięstwo"219•
Nie znaczy to, że żołnierze z DVL 3 posiadali te same
prawa. Początkowo mogli w poszczególnych oddziałach
(do szczebla kompanii) stanowić nie więcej niż 5 procent jej
stanu. Ponieważ liczba żołnierzy wpisanych na DVL 3 stale
rosła i trudno było utrzymać ten współczynnik, podniesiono
go do 8 procent, a od lata 1944 na froncie zachodnim nawet do
12 procent i więcej220 • Jeden ze Ślązaków w 1943 roku pisał, że:

212
S Z K O LEN I E H E K RU C k l E

„Tutaj [na froncie] nas rozdzielili na nowe kompanie i grupy,


ale tak nas podzielili, że w każdej grupie jest tylko jeden Ślą­
zak. Strasznie się boją tych Ślązaków razem na front puścić ...
Chociaż jestem z samymi Niemcami, to i tak Niemca ze mnie
mieć nie będą. To już dawno mówiłem i inaczej mówić nie
będę, a to, o czym myślę - znów wróci!"221 • Jeszcze 1 lipca
1943 roku, mimo że od dawna kierowano żołnierzy z DVL 3
na front wschodni, zalecano, by na ten teren wysyłać spośród
nich tylko „starannie wybrany kontyngent"222• Jednak już nie­
spełna trzy tygodnie później nastąpiła zmiana tego stanowiska
i od tej pdry kierowano żołnierzy z DVL 3 na front wschodni
na równi z dodatkowym wówczas rozpoczętym poborem223 •
Instrukcja, by n!e koncentrować takich żołnierzy w pojedyn­
czych oddziałach, powodowała, że było ich co najwyżej kilku
w plutonie (do 1944 roku, później sytuacja się zmieniła; były
na Wale Atlantyckim wówczas i takie oddziały, gdzie mówiło
się - według powojennych relacji - tylko po polsku, mimo
że formalnie było to zakazane)224•
Żołnierze z DVL 3 nie mogli też liczyć na awanse.
Te miały mieć charakter wyjątkowy i co najwyżej do
· stopnia obergefreitra (starszego szeregowego), ale tylko po
wyróżnieniu się na polu bitwy. Ponadto musieli potwierdzić
dobrą znajomość języka niemieckiego w mowie i piśmie
i nie budzić zastrzeżeń pod względem stosunku do państwa
narodowosocjalistycznego - obowiązkowa była pozytywna
opinia miejscowego kierownika politycznego NSDAP225• Nie
mogli być też zatrudnieni jako pisarze w sztabach ze wzglę­
du na zastrzeżenia kontrwywiadu226 • Pewne zmiany nastąpi­
ły dopiero po nadaniu żołnierzom z DVL 3 obywatelstwa na
dziesięć lat i rozpoczęciu masowych poborów w 1943 roku.
W czerwcu 1943 roku OKH zrezygnowało z obowiązkowej opi-

213
N A Z A P L E C Z U I N t\ F R O N C I E

nii kierownika NSDAP przy awansach na starszego szerego­


wego. Gdy została wykazana odwaga na polu bitwy, zalecano
kierowanie wniosków o cofnięcie prawa do odwołania. Miało
to nie tylko znaczenie dla statusu prawnego takiego żołnierza
i jego rodziny, ale było ważne również ze względu na pozycję
żołnierza w armii niemieckiej. Jako osoba z pełnym obywa­
telstwem niemieckim żołnierz mógł być od tej pory awanso­
wany bez przeszkód na normalnie obowiązujących zasadach
i pełnić stanowiska funkcyjne227•

Na zapleczu

Po okresie rekruckim i złożeniu przysięgi żołnierze trafiali


do jednostek docelowych, zazwyczaj znajdujących się w fazie
przeformowania, a więc mających w składzie zarówno daw­
nych „frontowców", jak i przydzielane „młode wojsko". Tam
przechodzili drugi okres szkolenia, trwający zwykle dwa,
trzy miesiące, poprzedzający wysłanie na front. Czas ten był
poświęcony dalszemu przeszkoleniu i pełnieniu regularnych
służb wartowniczych.
We wszystkich listach i wspomnieniach o tym okresie
wyrażali się najcieplej. Wtedy mogli bliżej poznęwać miej­
sca, do których przybywali i gdzie zazwyczaj pozostawali na
dłużej, a częstsze przepustki pozwalały im także na kontakty
z cywilami. Docierali przede wszystkim do: Francji, krajów
Beneluksu i do Norwegii, gdzie nie odróżniano ich od pozosta­
łych żołnierzy ubranych w mundury w kolorze feldgrau. Za­
równo nieznajomość języka, jak i mimo wszystko sporadyczne
dla zwyczajnych żołnierzy przepustki, uniemożliwiały bliż­
szy i bardziej zażyły kontakt z miejscową ludnością, jednak

214
·' ·� Z 1\ P L l·: c z 1 1

Dwaj Ślązacy w niemieckich mundurach: żołnierz z prawej w mundurze


Luftwaffe, żołnierz z lewej w mundurze wojsk lądowych.

2 15
-,: .Ą i' A l' l. U: / l ' I :-; ,\ F R O ">; C: I F

pojawiały się okazje do zwiedzania, zawierania przelotnych


znajomości czy choćby robienia zakupów.
Doskonale tę codzienność opisała na podstawie badań
dotyczących wszystkich żołnierzy Wehrmachtu w 'orwegii
i Francji Ebba Drolshagen. Z obserwacji przez nią poczynio­
nych łatwo dostrzec, że Norwegowie po pewnym czasie za­
czynali jednak dostrzegać odmienność poszczególnych nacji
służących w Wehrmachcie. Podobnie jak społeczeństwo oku­
powanych ziem polskich w czasie drugiej wojny światowej
powszechnie podkreślało w relacjach odmienność Austria­
ków (było ich zresztą w Wehrmachcie około miliona), uznając
ich za znacznie milszych. W dość pokrętny sposób przyjęto,
że oni także są ofiarami H itlera228 • Niekiedy podobną opinię .
o Polakach w Wehrmachcie można spotkać we wspomnie­
niach z Francji. Najczęściej ocena żołnierzy Wehrmachtu wy­
stawiana przez ludność cywilną na zachodzie Europy była
jednak ambiwalentna, z jednej strony zachowywano dystans
do okupanta, z drugiej - nawiązywano bezpośrednie kon­
takty. W tym pierwszym przypadku żołnierze Wehrmachtu
byli postrzegani jako bezkształtna i anonimowa masa żoł­
daków, reprezentantów państwa okupacyjnego. W tym dru­
gim - z anonimowego wroga przekształcali się nieraz, przy

Polacy przymusowo wcieleni do Wehrmachtu


podczas ćwiczeń w Narwiku, 1943 rok.
NA Z A l' I. E \. Z l l

bliższym poznaniu, w sympatycznego towarzysza. Proces ten


zachodził tym łatwiej, że na zachodzie Europy, szczególnie
przed 1943 rokiem, wygląd zewnętrzny niemieckich żołnie­
rzy, ich zdyscyplinowanie i szarmancki sposób zachowania,
bywały powodem wręcz fascynacji. Niemieccy żołnierze zda­
wali sobie sprawę ze swej atrakcyjności. Oficerowie dbali, by
przed wyjściem do miasta szeregowcy mieli nienagannie czy­
ste mundury i w swych dokładnie wyczyszczonych wysokich
butach prezentowali się jak naród zwycięzców. Wśród nich
znajdowali się również wcieleni do Wehrmachtu w Polsce,
którzy również robili duże wrażenie. Oczywiście działało to
- w wypadku kobiet - w obie strony. Jeden z Polaków w mun­
durze Wehrmac�tu, nie mogąc się oprzeć urokowi Francuzek,
pisał z rozpaczą: „ogromnie ciężko przychodzi to, że się po
francusku porozumieć nie można, a takie prima Francuzki
się trafiają"229 . Dopiero od 1943 roku w stosunkach między
żołnierzami Wehrmachtu a ludnością cywilną na zachodzie
wszystko się zmieniło. Jak trafnie zauważył jeden z informa­
torów Ebby Drolshagen, żołnierze Wehrmachtu od tej pory nie
wyglądali już „jak zwycięzcy, ale biegali wokoło jak opuszcza-
. ne dzieci; smutni i tak zubożeni w swym wyglądzie, stali się
jakoś dziecięcy, niedopilnowani, naprawdę jak dzieci, które
zostawiło się samopas"230.
Bliższe kontakty z ludnością w krajach okupowanych sta­
wały się możliwe wówczas, kiedy okazywało się, że nie wszy­
scy żołnierze niemieccy są zagorzałymi nazistami. Można
było zrezygnować z postawy określanej w relacjach niemiec­
kich jako „oziębłe potrząśnięcie ramionami" (kalte Schulter).
Samo to bywało podstawą do nawiązywania bliższych kon­
taktów231 . Zawiązywały się nawet prawdziwe przyjaźnie mię­
dzy żołnierzami a cywilami, nieodnoszące się już do żadnej

217
N A Z A l' L li C Z ll l N 1\ F R U N C l li

ideologii. Niemcy traktowali kontaktujących się z nimi „jako


dobrych Norwegów", a ze strony norweskiej rzeczywiście ża­
łowano żołnierza niemieckiego, młodego chłopaka, który trafił
gdzieś daleko od ojczyzny, czego sam przecież nie chciał232 .
W przypadku Polaków w Wehrmachcie zbliżenie to było tym
bardziej możliwe, że po pewnym czasie, kiedy przebywali oni
dłużej w jednym miejscu, odróżniano ich już od żołnierzy
Wehrmachtu z głębi Niemiec i spoglądano z większą sympatią:

„Mieszkamy przeważnie po prywatnych domach.


Tu, gdzie ja mieszkam, leży nas 30-tu chłopa. Py­
tasz się, Heidelko, jacy to ludzie? Otóż ja z Fran­
cuzami nie miałem jeszcze nic do czynienia i nam
też nie wolno się z nimi zadawać, a porozumieć
nie można się z nimi wcale. Ale jak oni dowiedzą
się, kto my jesteśmy, to bardzo przyjaźnie na nas
spoglądają, no i pozdrawiają"233•

Możliwości kontaktów zdarzały się przy różnych oka­


zjach, ale na początku dominowały te merkantylne, podczas
kupowania i przesyłania w specjalnych p·aczkach z fron­
tu upominków dla rodzin. Najbardziej chwalono sobie z te­
go powodu pobyt we Francji. Żołnierz kupował tąm przede
wszystkim ściśle reglamentowane w Rzeszy towary spożyw­
cze, głównie słodycze: cukierki i czekoladę. Ale prawdziwym
rarytasem, za którym uganiali się prawie wszyscy, były jed­
wabne pończochy, wysyłane masowo do żon i narzeczonych,
a także przybory do szycia, przybory toaletowe, nawet papier
listowy, którego od 1943 roku prawie nie można było dostać
w Rzeszy Niemieckiej. Takie towary kupowano zarówno na
wolnym rynku, jak i częściowo w kantynie żołnierskiej, do

218
N 1\ Z A P l, E C Z L!

Wcielony do Wehrmachtu Polak z Górnego


Sląska (w środku) z dwójką kolegów
w jednej z kawiarni w Hawrze. 1 942 rok.

219
1 A Z 1\ P L E C Z U l N A F R O N C I E

której nie mieli dostępu cywile234• Zakochany w swojej młodej


żonie Józef Smyczek, pyta troskliwie w jednym z listów:

„Kochana Heidelko, pisałem Tobie, że tutaj dosta­


nie się jeszcze coś kupić. A więc można tu [kupić]
np. pończochy, chustki na kark, perfumy różnego
rodzaju, tylko że to jest stosunkowo drogie. Poń­
czochy kosztują 300 fr., tj. 15 marek. Ta chustka
kosztuje też 15 marek. Więcej rzeczy tutaj nie ma,
bo to jest wieś, a do miasta jest bardzo daleko,
a nam nie wolno się oddalać, rozumiesz, znajdu­
jemy się im Feindesland. Dlaczego nie wolno nam
się oddalać, to chyba będziesz wiedzieć?".

Kilka dni później zaś dodaje:

„Heidelko kochana, kupiłem dla tego małego chło­


peczka [syna] naszego dwie pary pończoszek i dla
Ciebie jedną parę. Oprócz tego grzebienie, które Ty
nosisz, korzenie, Backpulver, Vanilpulver, gumę
szeroką i wąską, i chcę to wkrótce do dornu posłać.
Czekam jeszcze do jutra, bo mam jeszcze dla Wal­
terka trzewiczki dostać. Jak tylko to do kupe�zki
pozbieram, to tą paczuszkę wyślę. Nie wiem tylko,
czy to szczęśliwie dojdzie, bo paczki się tracą, od
nas do dornu i z dornu do nas. Trzeba ryzykować
i posłać, może, że to szczęśliwie dojdzie. Można by
tu więcej kupić, gdyby można było wyjść do mia­
sta, no a po drugie nie mam już też pieniędzy, bo
to wszystko jest stosunkowo drogie. Ja sobie całe
te pięćdziesiąt marek, które nam w Schweidnitz

220
NA ZAPLECZU

wymienili, przechowałem i za to kupiłem. Heidel­


ko, pończochy kosztują 180 fr, tj. 9 marek, a te
pończoszki dla Walterka 100 fr„ tj. 5 marek para.
Dostanę tutaj 220 fr. na dziesięć dni, tj. 11 marek.
Naturalnie z tego muszę pokupić moje konieczne
rzeczy, jak pastę do butów, a przede wszystkim
papier do pisania, który tu jest drogi. Potrzebuję
przy tym całych Nachricht bardzo dużo papieru''.

Za tydzień ponownie pisze:

„Chciałbym dla Ciebie jeszcze kupić Unterwasche.


Są tu bardzo ładne rzeczy dla kobiet. Ja bym miał
sposobność jeszcze bardzo ładne kawałki dla Cie­
bie kupić".

Już po zadomowieniu się, prawie miesiąc później, decydu­


je się na wielki zakup, planowany od dawna:

„Naprzód chciałbym Tobie napisać, że mam, Hei­


deleczko, już ten wanilinowy Hut (kapicę) dla Cie­
bie kupiony. Jest on ciemnoczerwony, bo ten mi
się bardzo podobał i myślę, że Tobie się będzie
też podobał. Kupiłem go za te grosiki, które zdo­
łałem tu uścisnąć, bo tych Twoich pieniędzy jesz­
cze do dzisiaj nie mam. Kosztuje on 700 franków,
tj. 35 marek. Jeżeli mi się kiedyś znów sposobność
nadarzy i będę przy pieniądzach, to kupię jeszcze
jeden czarny albo kolor chabru. Najlepiej napisz
mi, Heideleczko, jaki byś Ty wolała, bo ja myślę,
że czarny by był może przydatniejszy"235 •

22 1
N !\ Z A PLECZU I N .A. l' R O N C I E

Ten szał zakupów nie był obcy również przebywającym


na polskich terenach wcielonych. Już na początku wojny nie­
miecki dowódca wojsk lądowych ostrzegał, by nie przeradzało
się to w chomikowanie towarów (ułatwione przyjętym na tere­
nach wcielonych bardzo korzystnym kursem marki do złotego
w stosunku 2:1, zupełnie nieodpowiadającemu przedwojennej
sile nabywczej złotego)236. Nawoływania te były jednak bezce­
lowe. Z listów wysyłanych przez pocztę do dowództwa wojsk
lądowych wynika bowiem, że wraz z zakończeniem kampa­
nii w Polsce do Rzeszy Niemieckiej zaczęto ekspediować ol­
brzymie przesyłki. Ponieważ zachodziło podejrzenie, że są to
towary kupowane nielegalnie, miejscowe dowództwo wojsk
zapasowych na Górnym Śląsku (148. Dywizja z Gliwic) roz­
poczęło regularne przeszukiwanie przesyłek - około tysiąca
paczek miesięcznie na początku 1940 roku. Okazało się, że
zawierały one prawie wszystko: towary spożywcze, mydło,
tekstylia, buty i inne rzeczy, ale - jak pisano - z pewnością
wysyłane w zbyt wielkich ilościach, zazwyczaj wystarcza­
jących dla całej rodziny na dłużej. Wśród skonfiskowanych
rzeczy znajdowały się także zupełnie kuriozalne przesyłki,
między innymi dwa fortepiany, duże ilości rowerów, duże dy­
wany, a jakiś podoficer z Bielska kupił za ponad tysiąc marek
i wysłał do swojej żony do Berlina całe bele mate!iałów ze
sławnej wełny bielskiej237•
Pobyt w dalekich krajach traktowano też jako okazję do
poznania nowych miejsc i ludzi oraz tamtejszych obyczajów.
Dla wielu coraz bardziej pociągające stawało się spokojne ży­
cie zwykłych rodzin, dom. Była to ucieczka od wojny. Uzna­
wali to za rodzaj odpoczynku, przerwy. Często mieli u swego
boku kobiety, do których tak tęsknili. Nie zawsze musiało to
mieć podtekst erotyczny. Nieraz wystarczało coś na kształt

222
:-< /\ Z :\ I' L E C Z L'

Polak z Górnego Śląska i dwaj inni


żołnierze Wehrmachtu przy budce
wartowniczej obok koszar.

ukojenia, rozkoszowania się domową atmosferą. Była ona od­


mienna od tej, w jakiej żyli od kilku miesięcy, a niekiedy na-
. wet od kilku lat, pełnej męskiej brutalności w codziennym
obcowaniu. Ebba Drolshagen, potwierdzając ponadczasowość
tego zjawiska, przytacza opinię jednego z weteranów wojny
w Zatoce Perskiej, który z sarkazmem stwierdził, że: „jeżeli
mężczyźni zbyt długo są tylko ze sobą, to nie może być dobrze.
Zbyt dużo walk, za wiele konkurencji, zbyt wiele dążenia do
władzy, zbyt wiele testosteronu"238 .
Znaczenie seksualności w życiu żołnierza na zapleczu
frontu było bez wątpienia olbrzymie. Setki tysięcy młodych
mężczyzn oderwanych od swych domów regularnie poszu­
kiwało przygody i zaspokojenia, tym bardziej że pobyt na

223
)'>; ,\ Z A P I. E r. Z I ' I N r\ F R O N C I E

przepustkach kończył się zazwyczaj zbiorowym pijaństwem


(„Patrzę, jak tu koledzy wałęsają się i upijają, a ja Heidelko,
siedzę całą niedzielę w budzie i myślę o moich kochanych
twarzyczkach"239) i ułatwiał przekraczanie barier moralnych
i rel igijnych. Myśleli o kobietach ciągle i bez końca o nich roz­
mawiali, chociaż rzadko przyznawali się do tego w listach2•0 •
Wielu żołnierzy, gdy postój w jednym mieście trwał dłużej, na-

Odbywający służbę wojskową we Francji Ślązak


(pierwszy z prawej) podczas odpoczynku na
plaży w okolicach Hawru.

...
N A Z 1\ l' L E C 7. \J

wiązywało stałe związki z kobietami. Nie traktowali tego jako


powodu do rozpadu swoich małżeństw, ale jako rodzaj dwu­
stronnego układu. Oni mieli stałe partnerki, a one - jedzenie
i pomoc przy pracach domowych241 • Problem pojawiał się do­
piero, gdy kobieta zaszła w ciążę. Dla niej stawało się to o tyle
niebezpieczne, że wiązało się również z odium „zdrajczyni".
Nie jest znana dokładnie liczba takich dzieci Wehrmachtu,
ale według Drolshagen mogła sięgnąć nawet miliona. Zadzi­
wiające, że dopiero wiele lat po wojnie, w trzecim i czwartym
pokoleniu, kiedy kobiety te zostały już babciami i prababcia­
mi, młode pokolenie uznało je za bohaterki gotowe w skrajnie
niekorzystnych warunkach na ołtarzu miłości położyć prze­
sądy i wrogie nastawienie swego otoczenia242 •
Ten problem musiał być równie ważny na polskich te­
renach okupowanych. We wspomnianym zarządzeniu pod­
pisanym przez feldmarszałka Brauchitscha i skierowanym
do wszystkich żołnierzy znajdujących się na polskich zie­
miach okupowanych zalecano całkowite wyeliminowanie
kontaktów z Polkami, co uważano za niebezpieczne także ze
względu na obawę zdrady tajemnicy wojskowej: „Najwyższa
powściągliwość jest konieczna także w stosunku do żeńskiej
części ludności. Szczególnie chodzi o zachowanie w loka­
lach publicznych. Świadczy to o niedostatecznej ostrożności,
kiedy niemiecki żołnierz pokazuje się z polskimi kobieta­
mi, dziewczynami, a nawet prostytutkami, na ulicach i pla­
cach publicznych albo w lokalach". Jednocześnie ostrzegano
przed próbami gwałtów, grożąc za takie postępki „godzące
w honor niemieckiego żołnierza" najostrzejszymi karami243
i postawieniem oskarżonego przed sąd wojenny244• Całkowi­
cie zaś zabroniono jakichkolwiek kontaktów seksualnych
z kobietami pochodzenia żydowskiego, uznając je, zgodnie

225
N A Z i\ P L E C Z li I N A !' R O N C I E

z niemieckim prawem rasowym obowiązującym od czasu


ustaw norymberskich, za „hańbę rasową" (Rassenschande).
Nieprzestrzeganie tego zakazu groziło postawieniem przed
sąd wojenny.
„Receptą" na niezaspokojone potrzeby seksualne stała
się zorganizowana przez Wehrmacht sieć domów publicz­
nych, uzupełnianych przez podobne prywatne przybytki
we wszystkich okupowanych krajach europejskich, na czele
z Francją. „Francuskie dziwki" (Frankreichs Dirnen) weszły
nawet do słownika żołnierzy Wehrmachtu na określenie naj­
lepszej okazji, z jaką może podczas wojny zetknąć się niemiec­
ki żołnierz i oficer. Pierwsze domy publiczne organizowane
przez Wehrmacht powstały już po kampanii wrześniowej na
terenie okupowanej Polski. Ich utworzenie zapowiadał jesie­
nią 1940 roku feldmarszałek Brauchitsch, komunikując, że:
„o ile takie wojskowe placówki zostaną utworzone przez woj­
sko albo administrację cywilną, wizyty w nich żołnierzy nie
będą traktowane jako wykroczenie"245• Potem pojawiały się
wszędzie, gdzie tylko docierała armia niemiecka. We Francji
w 1942 roku było ich już ponad pięćset, pod całkowitą kontro­
lą miejscowych lekarzy wojskowych. Ich działanie uzyskało
przyzwolenie Hitlera, który uznał, że zostanie zaspokojona
w ten sposób potrzeba „miłości" niemieckiego mężc:2yzny: „Je­
żeli niemiecki mężczyzna jest gotów jako żołnierz bezwarun­
kowo umrzeć, musi mieć wobec tego także prawo do tego, by
bezwarunkowo kochać"246. Odpowiedzialni za domy publicz­
ne Wehrmachtu byli oficerowie sanitarni (Sanitatsoffiziere)
albo tak zwani lekarze w poszczególnych komendanturach
(Kornmendanturarzte). Oficjalnie o utworzeniu tych instytu­
cji naczelny lekarz Wehrmachtu i generalny kwatermistrz po­
wiadomili dowódców jednostek w lipcu 1940 roku, wydając

226
N 1\ Z i\ I' L I:: C Z U

specjalny dekret w tej sprawie. Szybko rozdzielono zresztą


te przybytki, tworząc bardziej ekskluzywne dla oficerów ko­
rzystających i tak chętniej z tych prywatnych, prowadzonych
przez Francuzów. Pod neutralną nazwą „noclegowni dla ofice­
rów" (Absteigehotels fiir Offiziere), niezdradzającej prawdziwe­
go przeznaczenia owych lokali, znalazły się one w większych
francuskich miastach. Ich liczba była ogromna, na przykład
w całym okręgu wojskowym La Rochelle znajdowało się ich
aż 143, a zatrudnionych tam kobiet było 1166247•
W Paryżu oficerowie i żołnierze otrzymywali plany
miasta z już zaznaczonymi na nich domami publicznymi.
Te dla oficerów były wyposażone komfortowo. Żołnierskie
zaś miały skromniejszy wystrój i niższe ceny. Cieszyły się
jednak dużym-powodzeniem i stale ustawiały się przed ni­
mi kolejki. Organizacja domów publicznych miała zapobiec
rozprzestrzenianiu się chorób wenerycznych, homoseksuali­
zmu i gwałtów, a także ograniczyć kontakty z kobietami oku­
powanych terytoriów, choć liczba nieformalnych związków
wskazuje, że tego celu z pewnością nie udało się osiągnąć.
Prostytutki były pod stałym nadzorem lekarskim, a żołnie­
rze musieli po stosunku poddać się specjalnemu zabiegowi
higienicznemu (Sanierung), który polegał na oczyszczeniu
organów płciowych za pomocą środków chemicznych roz­
dawanych bezpłatnie przez służby sanitarne Wehrmachtu.
Ci, którzy się od tego uchylali, nie otrzymywali przepustek,
a nawet podlegali aresztowi248 •
W listach i wspomnieniach żołnierzy polskich, jak i nie­
mieckich temat ten pojawia się rzadko, ale jednak czasami
można go odnaleźć pomiędzy wierszami. Włodzimierz Ja­
niurek, piszący o ostatnim roku wojny i o swoim po�ycie
w Koniggratz (Hradec Kralove) w Luftwaffe, wspomina:

227
NA Z A P I. Ę C 7. 1 1 l N A r R O N C l [(

„Baza w Koniggratz nosiła znamiona zbliżającej


się klęski. Kilka heinkli 1 1 1 . Trzy-cztery maszyny
węgierskie. Ich piloci dziwni jacyś - w zielonych
mundurach honwedów i marynarskich czapkach
ze wstążkami. Paliwa ani śladu. Jego resztki zatan­
kowano chyba do zapalniczek kadry. Niemieccy
bohaterowie przestworzy - sto zestrzałów, dwie­
ście, a nawet trzysta, jak twierdzono o Nowotnym
- śmiertelnie znudzeni, a na dodatek trawieni lę­
kiem o przyszłość jakże niepewną, zabijali czas
w burdelu w centrum miasta. Ilekroć przeciągali­
śmy kolumną marszową przez pryncypialną uli­
cę, z szerokich okien skomercjalizowanej świątyni
Afrodyty machały do nas zapraszająco rękami pa­
nie pensjonariuszki, wszystkie o bujnych kształ­
tach i tlenione. Zapraszały daremnie, bo rekrutów
nie wypuszczano z koszar"249 •

Nie wszyscy poddawali się jednak tej presji. Wspominany


tutaj kilkakrotnie Józef Smyczek z obrzydzeniem pisze o tym
procederze, oficjalnie popieranym przez dowództwo Wehr­
machtu:

„Pytasz się, Heidelko, jak się tu te chłopy sprawują.


Otóż chciałbym Tobie na to pytanie też krótko od­
powiedzieć. Nie chcę Ciebie, żonko moja kochana,
nigdy skłamać. A więc żonate chłopy są najgorsze
pod względem panowania nad sobą i są też naj­
częstszymi gośćmi tutejszego burdelu. Ja tego po­
jąć nie mogę, bo przecież ja też jestem człowiekiem
z krwi i ciała, a mimo to jeszcze na tak dziki po-

228
, A ZA PLECZU

Polak pochodzący z Pomorza (drugi od prawej)


z innymi żołnierzami Wehrmachtu w kwaterach,
styczeń 1 945 roku.

mysł nie przyszedłem. Pamiętam zawsze na moją


żonę kochaną i Waltereczka. Pod tym względem to
możesz być, Heidelko, zawsze spokojna o Twego,
tylko Ciebie kochającego męża"250 •

Oprócz atrakcji, które mogły spotkać żołnierza na zaple­


czu frontu, przede wszystkim liczono na możliwość uzyskania
urlopu, co na froncie było już właściwie niemożliwe. W tej
kwestii także nie zachowywano równości w traktowaniu żoł­
nierzy Wehrmachtu legitymujących się DVL 3. Ich wojsko­
wi przełożeni uznawali, że konieczny jest nad nimi dalszy
specjalny nadzór na urlopie, ponadto obawiano się, że nastą­
pi odnowienie częściowo wykorzenionych już zachowań, że
przestaną posługiwać się językiem niemieckim, znajdą się

229
N :\ l i\ I' I. I·: C: Z l1 l NA F R O N C l i,:

w nieodpowiednim (to znaczy polskim) kręgu towarzyskim.


Obawiano się wreszcie dezercji. Wobec tego pobyt na urlopie
żołnierzy z trzecią grupą volkslisty był ograniczony specjalny­
mi zarządzeniami, mającymi regulować kwestie ich kontaktu
z ludnością polską (o ile na tych terenach przebywali).
Wszystkich żołnierzy niemieckich, w tym i Polaków słu­
żących w Wehrmachcie, obowiązywały przede wszystkim
ogólne zarządzenia naczelnego dowódcy wojsk lądowych feld­
marszałka Walthera Brauchitscha, wydane już w 1940 roku
dla polskich terenów okupowanych. Jako reprezentantów Rze­
szy Niemieckiej ostrzegano ich, że spotkają się z wrogością,
nawet jeżeli zewnętrznie będzie się im okazywać nastawie­
nie przyjacielskie. Odróżniano jednak wyraźnie mniejszości
etniczne (Ślązaków, Kaszubów i Mazurów), tych uznając za
należących do narodu niemieckiego. Z tymi grupami kontakt
można było swobodnie utrzymywać. Zabraniano żołnierzom
Wehrmachtu udziału w jakichkolwiek przedsięwzięciach spo­
łecznych i kulturalnych organizowanych przez Polaków. Tego
typu przypadki miały być karane przy użyciu środków dys­
cyplinarnych. Owe przedsięwzięcia uznawano nie tylko za
niepożądane, ale przede wszystkim niebezpieczne ze względu
na możliwość zdrady tajemnicy wojskowej, a milczenie w tej
kwestii uznano za bezwzględny obowiązek. Należ�ło z tego
powodu bez wyjątku odmawiać zaproszeń przez nieznane oso­
by do lokali oraz picia z nimi alkoholu. Za przestrzeganie tych
zasad odpowiedzialni byli sami żołnierze, ale na ich łamanie
mieli być wyczuleni oficerowie i od razu interweniować 251•
Już w trakcie wojny zasady sformułowane dla wszyst­
kich żołnierzy Wehrmachtu, przebywających zarówno na
terenach wcielonych, jak i w Generalnym Gubernatorstwie,
zostały dodatkowo sprecyzowane dla żołnierzy z DVL 3 na

230
'.\: 1\ Z \ l' L E C. Z l

Pierwszy z prawej - służący w Wehrmachcie Polak


z Królewskiej Huty (Chorzowa) podczas urlopu.

23 1
:-.J i\ 7.. i\ l' l . E C Z I J I N r\ F R O N l. I E

czas urlopu. Powtarzając najpierw wszystkie zasady przywo­


łane w zarządzeniu Brauchitscha, zwracano uwagę na cechy
charakteryzujące polskie tereny wcielone. Oprócz Polaków
i Niemców - informowano - żołnierz natknie się również
na osoby z tak zwanej grupy pośredniej, przede wszystkim
Kaszubów. Tym razem podkreślano, że ich przynależność do
narodu niemieckiego jest dopiero w trakcie wyjaśniania. Za­
lecano w tym przypadku zachowanie szczególnej ostrożności,
nie ufając do końca deklaracjom narodowościowym: „Część
kaszubska ludności, a także ci o nieokreślonej jeszcze przyna­
leżności narodowej należący do grupy pośredniej nie powin­
ni być wprawdzie uważani za Polaków i tak traktowani, ale
również w stosunku do nich należy zachować ostrożność i po- .
wściągliwość podczas rozmów". Zakazywano także uczest­
nictwa w nabożeństwach w kościołach, jeżeli prowadzili je
polscy duchowni 252• Wyraźnie i bezpośrednio do żołnierzy
posługujących się sprawnie językiem polskim, a więc przede
wszystkim wpisanych do DVL 3, skierowana była uwaga, że:
„przyjmowanie, jak i wysyłanie listów w języku polskim jest
niedopuszczalne"253 •
Pobyt na urlopie żołnierzy z DVL był ponadto obarczo­
ny całym kompleksem zaleceń służbowych, mających uchro­
nić przed dezercjami i kontaktami z ruchem oporµ. Można
je również zilustrować pomorskim przykładem. Nakazywa­
no jednostkom wystawianie wyłącznie jednego dokumentu
potwierdzającego na piśmie uzyskanie urlopu taryfowego
przysługującego raz w roku. Tylko w szczególnych okolicz­
nościach, kiedy chodziło o rzadkie przypadki pobytu w kilku
miejscowościach odległych od siebie, można było wystawić
dodatkowy, drugi dokument już w trakcie urlopu, za zgodą
dowódcy miejscowej placówki Wehrmachtu. Czas urlopu,

232
NA Z 1\ l ' L E C Z U

a także docelowe miejsce przeznaczenia nie mogły jednak


ulec zmianie. Nieliczni żołnierze, którzy stacjonowali w po­
bliżu miejsc zamieszkania (nie dalej niż 50 km), teoretycznie
mieli także możliwość starania się o krótki urlop w końcu
tygodnia, ale nie częściej niż dwa razy w miesiącu, a prze­
jazdy opłacali wówczas samodzielnie. Istniały zasadniczo
trzy rodzaje zaświadczeń urlopowych: biały (weisser Kriegs­
urlaubsschein) podstawowy dokument, wystawiany przy
-

wszystkich wyjazdach urlopowych na białym tle; zielony


(griiner Kriegsurlaubsschein) - służący do podróży służbo­
wych, oznaczony poprzecznym zielonym paskiem; czerwony
(roter Wehrmachtsfahrschein) - dodatkowy dokument ze­
zwalający na podróżowanie pociągiem pospiesznym. Armia
niemiecka opłacała bowiem urlopowanym żołnierzom tylko
przejazd zwykłym lub przyspieszonym pociągiem w trze­
ciej klasie, dopłatę do pociągu ekspresowego ponosiło się już
z własnej kieszeni. W trakcie pobytu na urlopie, zazwyczaj
dwutygodniowym, żołnierz miał prawo do czterech bezpłat­
nych dodatkowych przejazdów (kawalerowie do dwóch). Na
urlop wyjeżdżano bez broni, obowiązkowe było poruszanie
się w pełnym mundurze, w pociągach zezwalano na rozpięcie
górnych guzików bluzy i zdjęcie czapki254• Dowództwo wojsk
zapasowych w okręgu wojskowym miało obowiązek zamel­
dować o wszystkich wykroczeniach przeciwko tym zalece­
niom. W przypadku wpisanych na DVL jednostki zawczasu
powiadamiały dowódców okręgów wojskowych o przebywa­
niu na urlopie takich żołnierzy, którzy mieli już za sobą kary
dyscyplinarne lub niedozwolone oddalenie się z miejsca za­
kwaterowania, bądź wykroczenia przeciwko zakazowi uży­
wania języka polskiego. Na terenie całego okręgu pomorskiego
obowiązywał zresztą całkowity zakaz posługiwania się języ-

233
N „\ Z A I' L E C Z I ! I N r\ F R O i\ C I E

kiem polskim przez żołnierzy w mundurach, o czym należa­


ło informować wszystkich urlopowanych za pośrednictwem
terenowych placówek wojsk zapasowych. O tych zasadach
powiadamiano zresztą nie tylko na zapleczu frontu, podczas
urlopu, ale także już w jednostkach, do których wysłano in­
strukcję przygotowaną w tym celu w Gdańsku255•
Pobyt na urlopie Polaków w mundurze Wehrmachtu był
więc bacznie obserwowany, choć z reguły rzadko interwenio­
wano, mimo często pojawiających się informacji o używaniu
języka polskiego na ulicach lub ostentacyjnej niechęci wykazy­
wanej wobec miejscowych partyjnych bonzów. Kładziono to na
�arb występującej w całych Niemczech wrogości między żoł­
nierzami frontowymi a tymi, którzy pozostali na zapleczu. Nie­
kiedy dochodziło z tego powodu do tragikomicznych sytuacji.
Według relacji przygotowanej dla Delegatury Rządu na Kraj:

„Mundur daje mu [żołnierzowi polskiemu w ar­


mii niemieckiej] swego rodzaju ochronę i zapew­
nia bezkarność w wielu wypadkach, w jakich
cywilna ludność poniosłaby niewątpliwie odpo­
wiedzialność. Na samym Śląsku obserwuje się np.
lekceważenie, z jakim urlopowani żołnierze Pola­
cy traktują cywilne władze niemieckie. 17 paź­
dziernika w kinie w Tychach powstała awantura
między właścicielem kina a żołnierzem polskim,
który zapalił papierosa. Policjant, który usiłował
interweniować, został poturbowany. Inni żołnie­
rze podniecali swego towarzysza okrzykami «lej
pierona, uduś pierona!». W Paprocanach trzej żoł­
nierze pobili nadleśniczego, który wzbraniał im
łowienia ryb w stawie. Jeszcze bardziej charakte-

234
:-.; ·\ Z :\ I' L I. C: I. l

Polak ze Śląska Cieszyńskiego


na przepustce w rodzinnej miejscowości.

235
N /\ Z A P L E C Z U I N A l' R 0 1 C I E

rystyczny wypadek zdarzył się w Starym Bieru­


niu, pow. pszczyński. Miejscowy komendant SA
pobił przejeżdżającego na rowerze Polaka, żoł­
nierza w ubraniu cywilnym, za niepozdrowienie
sztandaru partyjnego. W chwilę później pobity
żołnierz zjawił się w mundurze wojskowym na
rynku, do którego dotarła właśnie grupa SA. Tam
podszedł do owego komendanta SA i pobił go do
nieprzytomności. Na ten widok SS-mani [chyba
pomyłka, powinno być SA-mani] z ortsgruppen­
leiterem rozpierzchli się na wszystkie strony. In­
terweniującego żandarma rozwścieczony żołnierz
przepędził równie szybko. Całe to zajście wywo­
łało dużą sensację, wywołując liczne komentarze
na temat zachowania się żołnierza polskiego w ar­
mii niemieckiej oraz «odwagi» SA-manów. Żołnie­
rze polscy w armii niemieckiej używają również
ostentacyjnie języka polskiego w miejscach pu­
blicznych. Żandarmeria usiłuje interweniować,
bardzo jednak często zdarzają się wypadki, że za­
trzymani żołnierze stawiają silny opór czynny"256•

Podczas pobytu na swym pierwszym urlopiei o ile nie


mieli za sobą już doświadczeń frontowych, żołnierze chętnie
manifestowali swoją tak typową dla nowo powołanych dumę
i wyższość w stosunku do cywilów. Potwierdzano to w lokal­
nych sprawozdaniach na ten temat:

„Jest niewątpliwe, że duża część powołanych


do Wehrmachtu niezbyt chętnie idzie do służby
w Wehrmachcie. Kiedy ci ludzie przyjeżdżają na

236
N .-\ Z .-\ l' L E C Z U

urlop, zajmują wobec urzędów stanowisko ne­


gatywne, także dotyczy to partii, w niektórych
przypadkach bardzo często, ale trzeba działać
z wyczuciem, chociaż nie można także rezygno­
wać z użycia siły. Niedopuszczalne zachowanie
najczęściej występuje u żołnierzy Wehrmachtu,
którzy jeszcze nie byli na froncie i jeszcze nie
odczuli twardości wojny na sobie. Można zaś za­
uważyć, że żołnierze Wehrmachtu ze Starego Bie­
runia, którzy już byli na froncie na Wschodzie,
podczas długo trwającej wojny są spokojni i pełni
dystansu"257•

Pobyt na urlopie stawał się także momentem przekazy­


wania cennych informacji o codzienności frontowej i coraz
gorszej sytuacji, w jakiej znajdowała się Trzecia Rzesza, szcze­
gólnie na Wschodzie, prowadząc do demobilizacji społecznej
w obliczu wroga, czemu starała się przeciwdziałać propagan­
da nazistowska:

„Żołnierze z frontu wschodniego, przybywający


na urlopy, są głównym czynnikiem szerzącym de­
fetystyczne nastroje. Ich ocena sytuacji frontowej,
jako beznadziejnej - szerzy panikę wśród lud­
ności. Kto może stara się za wszelką cenę unik­
nąć poboru wojskowego. Jeden z żołnierzy podał,
że stosunek ilościowy amunicji niemieckiej do
sowieckiej wynosi 1 do 20. Wojsku niemieckie­
mu brak najniezbędniejszej broni do walki. We­
dług zdania urlopników zapowiada to bliski już
koniec"258•

237
1' ,Ą Z A I' I. J·: C Z l' I N ,\ F K O N <: I E

Żołnierz Wehrmachtu z Górnego Śląska


w towarzystwie rodziny.

Kontakt pomiędzy żołnierzami a domem utrzymywano


nie tylko na urlopach, ale poprzez l isty. Nie tylko zresztą
te prywatne. Do pisania listów i wysyłania dr�bnych pa­
czek zmobilizowano także NSDAP. Akcja ta rozpoczęła się
wraz z pierwszymi poborami do Wehrmachtu, a więc wio­
sną 1940 roku. Zgodnie z przyjętymi w tym celu zalecenia­
mi ortsgruppenleiterzy w poszczególnych m iejscowościach
byli odpowiedzialni za przygotowania przesyłek, dołączal i
d o n i c h wydawnictwa partyjne (instruowano, że raczej nie­
wskazane jest przesyłanie druków i pism o charakterze reli­
gijnym). W każdej przesyłce miał się też znajdować osobisty

238
"I A Z A P L E C Z U

list ortsgruppenleitera, a najlepiej całej grupy partyjnej. Ich


treść była zazwyczaj standardowa, dano nawet wytyczne, jak
je pisać: miały nie zawierać hurapatriotycznych fraz, zapew­
niać o pełnej mobilizacji na zapleczu i poczuciu wspólnoty
z żołnierzami walczącymi na froncie, proponowano zawia­
damianie o szczegółach związanych z lokalną społeczno­
ścią, nie unikając wiadomości o towarzyszach partyjnych,
a szczególnie kierownikach politycznych, także powołanych
do wojska, polecano informować o odznaczeniach wojsko­
wych uzyskanych przez mieszkańców danej miejscowości,
oczywiście bez podawania detali mogących ułatwiać zdradę
tajemnicy wojskowej (na przykład liczby powołanych, nazw
oddziałów itd.)259• Dość szybko jednak masowość powołań
spowodowała, że obieg korespondencji stał się długotrwały
i uciążliwy, także przy przesyłkach prywatnych. Już w 1942
roku zabroniono wysyłania na front telegramów, można je
było zlecać tylko wówczas, kiedy została wcześniej spraw­
dzona ich treść i arbitralnie oceniono, że rzeczywiście się­
gnięcie do takiej formy przesyłki jest usprawiedliwione.
OKW potwierdziło, że bez specjalnej pieczątki Deutsche
Post, udowadniającej priorytetowość przesyłki, nie będzie
się dostarczało telegramów do oddziału, ale przekazywało
do miejscowej placówki partyjnej, by odpowiedzialny za to
ortsgruppenleiter wyjaśnił sprawę z nadawcą260•
Przez cały okres wojny korespondencja prywatna żoł­
nierzy niemieckich była wybiórczo badana przez specjalną
komórkę kontrolną (Feldpostpriifstelle), której placówki znaj­
dowały się w każdym okręgu wojskowym. Sprawdzała ona
zarówno listy do żołnierzy, jak i te nadchodzące z frontu. Nie­
stety, zachowały się tylko szczątkowe materiały tej komórki
z okręgów w Kassel i Szczecinie, z września i października

239
NA Z A l' L E C Z LI I N .'\ F R O N C I E

1944 roku. Ponieważ comiesięczne sprawozdania z kontroli


tej korespondencji, do której dołączano przykładowe listy, za
każdym razem budowane są według takiego samego wzoru,
powielają te same punkty, można chyba uznać, że został on
opracowany w OKW dla zastosowania we wszystkich okrę­
gach. W każdym sprawozdaniu poświęcano osobny fragment
korespondencji żołnierzy z DVL 3, która przechodziła przez
dany okręg wojskowy. We wrześniu w Kassel na sprawdzonych
napisanych nie po niemiecku 437 listach było: 121 rosyjskich,
8 ukraińskich, 21 litewskich, 140 łotewskich, 6 estońskich,
136 polskich i 5 francuskich. Żołnierze z tej grupy, jak wszy­
scy, pisali przede wszystkim o przygnębieniu spowodowanym
już wówczas coraz bardziej dramatyczną sytuacją na froncie
i zastanawiali się, co ich spotka w przyszłości. Dla żołnierzy
z polskich terenów wcielonych szczególnie niepokojące było
zbliżanie się Armii Czerwonej, związane z tym przygotowa­
nia do obrony i ewentualna ewakuacja rodzin261• Kontrolujący
listy widzieli jednak różnice między listami niemieckimi a ty­
mi pisanymi po polsku znacznie bardziej wyraziście. Podsu­
mowując, stwierdzano:

„różnią się [one] od listów niemieckich w nastę­


pujących kwestiach: rzadko [ich autorzy] zajmu­
ją stanowisko w kwestiach ogólnych, najczęściej
piszą tylko o sprawach prywatnych. Zadaje się
pytania o stan prac polowych, o znajomych i wy­
raża nadzieję na rychły powrót. Bardziej także
niż w niemieckich listach przebija się lęk przed
okrążeniem i wzięciem do niewoli. Obserwuje
się bardzo dokładnie zachowanie i opinie nie­
mieckich żołnierzy i pisze się natychmiast o tym

240
S L U Ż B A ll' O J S K O \\' A N A F R O N C I E

w listach do domu. W niektórych listach pol­


skich pojawia się wielki strach przed Rosjanami.
Boją się, że wszystko zostanie zniszczone, naj­
częściej piszą o tym, że wszystko upadnie. Listy,
które wyrażają radość z ewentualnego wzięcia
do niewoli, zostały przekazane Abwehrze. W od­
różnieniu od niemieckich listów nie wyraża się
oczekiwania na nową broń i nie odnotowano ani
jednego przypadku wiary w wodza. Ogólnie pod­
sumowując, można stwierdzić, że cała ta kore­
spondencja pod kątem oceny nastrojów jest mało
znacząca" 262 •

Służba wojskowa na froncie

Punktem przełomowym dla pobytu większości żołnierzy


w armii niemieckiej stawało się skierowanie na front. Szcze­
gólnie dramatycznie przyjmowano decyzję o przydzieleniu na
front wschodni, bo po wysłuchaniu opowieści „frontowców"
w czasie szkolenia rekruckiego uznawano to prawie za wyrok
śmierci.
Zetknięcie z prawdziwą wojną najczęściej rozpoczyna­
ło powolny proces rozluźniania dotychczas silnych więzów
z rodzinami. Od tej pory żołnierze pisali listy coraz rzadziej
i były one zazwyczaj znacznie krótsze. Zresztą również z przy­
czyn niezależnych od nich. Pobyt w okopach nie sprzyjał
momentom refleksji, a ciągłe przemarsze i warty, nie wspo­
minając już o zagrożeniu i walce, uniemożliwiały wielokrot­
nie nawet samo ich wysyłanie. Jeden z Górnoślązaków pisał
z rozpaczą, kiedy zauważył u siebie tę zmianę:

24 1
N 1\ 7. ,\ P L E C: 7. I l l N :\ f RONC I E

„Musza Ci jednak wyznać szczerze, że fest mie


gryzie jedyn chrobok. Zapominam o Wos! Kocha­
na Wichciu, czasym cały dziyń minie, a jo se ani
razu o Wos niy pomyśla. TY wiysz, co jo się som
uprzezywom? Złoszcza się som na siebie! Na siła
niy roz przywołuja myśli i popycham je ku Bojszo­
wom. Jeszcze tam niy dolecom, a tu już włażom
z buciorami do głowy inne rozpyskowane, czarne
jak diabły - myśli o wojskowych sprawach. Cóż
morn począć? Musza jich wpuścić do siebie, jeżeli
morn jako tako wojskowe obowiązki zbyć"263.

Kontakty w grupie żołnierskiej stawały się znacznie częst­


sze i silniejsze. Od nich zależało przeżycie w skrajnie trudnych
warunkach. Zrozumienie tej prostej reguły zmuszało także
polskich żołnierzy Wehrmachtu do szukania dialogu z nie­
mieckimi współtowarzyszami. Stephen G. Fritz, autor książki
Żolnierze frontowi, badający w skali masowej listy żołnierskie,
relacje i wspomnienia, nakreślił obraz zbiorowy tej szczegól­
nej wspólnoty, jaką tworzą żołnierze na froncie. Przyzwoitość
w tej grupie oznaczała przede wszystkim to, że nie zostawiało
się kolegów w potrzebie, nawet w czasie największego zagroże­
nia. Ponieważ wszyscy potrzebowali takiego wspa �cia, nikomu
nie wolno było go odmawiać. Mimo niebezpieczeństwa, stra­
chu i grozy śmierci starano się więc pomagać rannym, wypro­
wadzając lub wynosząc ich spod ostrzału, osłaniać do końca
ogniem ich atak lub odwrót, zachowywać solidarność grupową
wobec przełożonych. W tym przypadku (a więc nie dla idei
lub tromtadrackich haseł o Fuhrerze i Tysiącletniej Rzeszy)
żołnierz w mundurze Wehrmachtu był gotów do poświęceń
i ofiar ponoszonych mimo coraz większej barbaryzacji cha-

242
S l . l i. U A \\ O I S K O ll' A NA F K O l\ f; J E

Niemieccy żołnierze podczas odpoczynku


w jednej z rosyjskich wsi.

rakteryzującej schyłek wojny. Izraelski historyk Omer Bartov


przywołuje sugestywny opis wroga, który niemieckiemu żoł­
nierzowi przekazywano w szkoleniu politycznym:

„Każdy, kto kiedykolwiek spojrzał w twarz czer­


wonemu komisarzowi, wie już, jacy są bolszewicy.
Nie potrzeba tu żadnego teoretyzowania. Gdyby­
śmy określili te najczęściej żydowskie kreatury
jako zezwierzęcone bestie, obrazilibyśmy zwie­
rzęta. Są oni wcieleniem szatańskiej, wściekłej
nienawiści do wszystkiego, co w rodzaju ludz­
kim szlachetne. Już z rysów ich twarzy wyczytać
można ten bunt podludzi wobec szlachetnej krwi.

243
N t\ Z A PLECZU l N r\ l' R O N C I I::

Te masy, które posyłają na śmierć, uciekając się do


wszystkich środków - od wściekłego szczucia po
wyrachowany terror - położyłyby kres wszelkie­
mu godnemu życiu, gdyby w ostatniej chwili nie
położono tamy ich powodzi"264•

Część Polaków w mundurach Wehrmachtu, trafiając na


front wschodni, ulegała tej propagandzie. Strach przed „bol­
szewikami" był tak wielki, że często, chcąc przeżyć, byli go­
towi walczyć tymi samymi metodami, z jakimi spotykali się
po przeciwnej stronie:

„Nic by strasznego w tym niy było, jakby niy par­


tyzany - pisał Górnoślązak po kilku miesiącach
pobytu na froncie wschodnim. - Co oni tu wyra­
biają - to się w głowie niy mieści. To sam ludzie
bez sumienia! Bez żadnej litości! Jak człowiek wi­
dzi, co poradzom zrobić z niymieckim wojskiym
- to zaciskasz zomby i czekasz chwili, żebyś się
mógł zemścić. Tak Bracie - jo czekom na spo­
sobna chwila, żeby się zemścić. Wojna: to zemsta.
Rosja - piękny kraj. Teraz zaczyna się tu jesień.
Żółkną liści, po lasach wonio jesiennym zielem,
cudnie kwitnom niysieczone łąki. Ludzie tu som
biydni, ale majom dobre serca. Ruski babuszki
wszystko by ci dały. No i bez to niy pojmuja, czy­
mu jich chłopstwo w lesie siedzi i jest dlo nos tak
okrutne. Wtoś tych chłopów dobrze śpontuje. Go­
do się, że u tych partyzantów som czerwone ko­
misary, kierzy wszystkim rozkiyrujom. Może po
tymu tak z nami wyrobiajom. Niydowno cały nasz

244
S l l ' Ż U A IV O J S K O W A N t\ F K O N C J J;

Dyplom nadania Krzyża Zasługi


Górnoślązakowi z Katowic w 1 944 roku.

2 45
NA Z .\ l' L E C Z ll l N i\ F l< O N l. l E

patrol - dziesięciu chłopa - wpod w jich sidła


i ani jedyn niy wyszeł z tego żywy. Niy dość, że
jiych ukatrupili, to jeszcze poobcinali jim głowy
i pozwieszali je na gnoju, jak bańki na choince.
Gizdy! Bez Boga w sercu. Tak, Bracie Kochany, jo
już jest na prawdziwej wojnie"265 •

Wojskowe władze stosowały cały arsenał środków, któ­


re miały podtrzymywać wolę walki niemieckiego żołnierza.
Najczęstszym stało się wręczanie coraz chętniej odznaczeń
bojowych, co prowadziło zresztą do dewaluacji ich wartości.
Nadanie takiego odznaczenia nie było jednak wyłącznie wy­
różnieniem żołnierza na froncie, równocześnie stawało się .
pretekstem do rozpropagowania jego czynu w rodzinnej miej­
scowości - szerzej - na całym zapleczu. Dotyczyło to także
żołnierzy niemieckich z DVL 3, stąd dzisiaj zdumienie mo­
że budzić duża liczba nadanych im odznaczeń, które jednak
w całej masie wówczas przyznawanych wyróżnień za odwagę
wykazaną na froncie nie były czymś nadzwyczajnym. Zwykle
wynikały nie tyle z jakiegoś szczególnego zaangażowania po
stronie hitlerowskiej armii, ale ze wzmiankowanej już chęci
przeżycia i poczucia odpowiedzialności za bezpieczeństwo
innych kolegów w oddziale.
W przypadku najwyższych orderów bojowych - Krzyża
Rycerskiego (Ritterkreuz), odznaczeń za odwagę (Tapferkeits­
auszeichnung) bądź złotej odznaki za walkę wręcz (Nahkampf­
spange) - listy gratulacyjne do nagrodzonych natychmiast
kierowali sami gauleiterzy, niezależnie od grupy DVL, którą
reprezentowali ci żołnierze266• Liczba wyróżnionych posiada­
jących DVL 3 była dość wysoka. W lipcu 1943 roku na 115 tys.
wcielonych do Wehrmachtu z Górnego Śląska, z czego 71 tys.

246
S L U Ż B .-\ \\' O ) S K O IV :\ NA F R C l i'\ C : I E

wpisanych na DVL 3, było odznaczonych aż 5700 żołnierzy


(3400 z nich posiadało trzecią grupę volkslisty; na początku
1944 roku było już 5 tys. odznaczonych z DVL 3), a to oznacza,
że co dwudziesty wpisany z Górnego Śląska na DVL doczekał
się jakiegoś wyróżnienia za swoją postawę na froncie. Ciekawe
jednak, że ten współczynnik był niezależny od grupy DVL,
ponieważ tak samo rysowała się częstotliwość wręczania od­
znaczeń bojowych wśród żołnierzy DVL 1 i DVL 2 267•
Najwyższym odznaczeniem bojowym w armii niemiec­
kiej był Krzyż Żelazny. Nadawano go od XIX wieku tylko
w okresie, gdy najpierw Prusy, a potem Niemcy toczyły woj­
ny. Reaktywował go także kanclerz Rzeszy Niemieckiej, Adolf
Hitler, 1 wrze�nia 1939 roku. Wprowadzono nową kategorię
- Krzyż Rycerski Żelaznego Krzyża (Ritterkreuz des Eisernes
Kreuzes), a dotychczasowy Krzyż Żelazny przyznawano od tej
pory w dwóch klasach. Krzyż Żelazny I klasy nadano około
400 tys. razy (uzyskało go więc 2 procent służących w Wehr­
machcie). Ekskluzywnym wyróżnieniem stał się za to Krzyż
Rycerski, wręczony tylko 7313 razy268• Przyznawanie tego eli­
tarnego odznaczenia zwyczajnym żołnierzom Wehrmachtu,
ponadto legitymujących się wpisem na DVL, miało charakter
wyjątkowy. W Prowincji Górnośląskiej na terenach wcielo­
nych takich przypadków było w sumie w rejencji katowickiej
47, ale odliczając powiaty byłej Rzeszy Niemieckiej (Bytom,
Zabrze, Gliwice), tylko dwudziestu sześciu z wyróżnionych
urodziło się na terytorium byłego polskiego województwa ślą­
skiego. Trudno zresztą potwierdzić, że nawet ci byli w więk­
szości volksdeutschami, nie wiemy, ilu wśród odznaczonych
stanowili reichsdeutsche, którzy napłynęli na ziemie wcielone
po 1 września 1939 roku. Jednym z nielicznych odznaczonych
volksdeutschów był z pewnością Alfons Białecki urodzony

247
N 1\ Z A P L E C Z U I N A !' R O N C I E

w Bogucicach koło Katowic, a w czasie wojny mieszkający


już w Chełmie Śląskim. Uczęszczał przed 1939 rokiem do
polskiego gimnazjum w Katowicach, a potem do miejscowej
szkoły górniczej. Po wybuchu wojny pracował jako robot­
nik rolny w Bad Reinerz, a w 1940 roku dostał powołanie
do Wehrmachtu, do jednostek saperskich. Zgłosił się jednak
ochotniczo do elitarnych wojsk spadochronowych i ponieważ
wyróżniał się na służbie, otrzymał wyjątkowo jako wpisany
na DVL najniższy stopień oficerski - podporucznika. Nie­
spodziewanie także w 1944 roku odznaczono go Krzyżem Ry­
cerskim za przeprowadzony z resztką kompanii kontratak na
zdobytą już przez wojska sowieckie miejscowość niedaleko
Rygi. Wtedy dopiero okazało się, że nie posiada on jeszcze ·
wpisu na DVL. Przyjęto go dopiero w listopadzie 1944 roku,
ale tylko do trzeciej grupy269• Kariera to nieprawdopodobna,
a porucznik Białecki, wydaje się, znajdował satysfakcję ze
służby w armii niemieckiej, o czym świadczy jego ochotni­
czy akces do elitarnych oddziałów spadochronowych. Nale­
żał więc do wcale niemałej grupy żołnierzy z DVL 3, którzy
służbę w armii niemieckiej traktowali nie jako przymus, ale
część młodzieńczej, wielkiej przygody. Dowo·dem na to, że nie
chodziło o ideologiczne zaangażowanie po stronie nazistów,
a więc nie kolaboracjonizm, był niespodziewany ep,ilog losów
podporucznika Białeckiego. Rafał Bula ustalił, że mimo au­
torytetu, który sobie wypracował wśród niemieckich notabli
w swojej miejscowości, do końca wojny nie stracił kontaktu
z innymi, polskimi mieszkańcami tej wsi i zawsze podkreślał
swoje górnośląskie korzenie. We wspomnieniach mieszkań­
ców Chełma Śląskiego zachowała się relacja potwierdzająca
taką jego postawę w czasie sporu z miejscowym wójtem. Oto
jak zachował się Białecki podczas pobytu na urlopie. Po mszy

248
S L ll Ż ll A IV U J S K O \V ;\ N A l' l{ U N C l l'

w miejscowym kościele, gdy podszedł do grupy znajomych,


chełmski urzędnik zwrócił mu uwagę, że nie wypada, by on,
niemiecki bohater, rozmawiał z nimi po polsku. Białecki wów­
czas bez namysłu uderzył wójta w twarz, wykrzykując „Das
ist meine Muttersprache!" (To jest mój język ojczysty!). Inter­
weniował ponadto skutecznie w sprawie zwolnienia sąsiadów
uwięzionych w KL Auschwitz270• Zginął pod koniec wojny nie­
daleko miejscowości, w której znajdował się jego dom.
Polacy służący w Wehrmachcie na froncie wschodnim
musieli walczyć dobrze - to opinia nie tylko niemieckich
wojskowych, nadających im odznaczenia bojowe, ale i pol­
skiego podziemia, szczególnie po zerwaniu stosunków pol­
sko-sowieckich. w 1943 roku. Na wschodzie marginalnie
występowało zjawisko dezercji, a strach przed zagrożeniem
bolszewickim wśród polskich żołnierzy znacznie wzrósł po
ujawnieniu mordu katyńskiego:

„Żołnierze polscy w armii niemieckiej biją się


dobrze jedynie na froncie wschodnim, ponieważ
według powszechnej opinii wojska sowieckie na
ogół starają się nie brać jeńców, przykład wreszcie
katyński działa odstraszająco od niewoli. Niewo­
lę natomiast brytyjską uważają Polacy za wielką
wygraną. Przed upadkiem Tunisu np. Polacy sta­
rali się wszelkimi sposobami dostać się do armii
afrykańskiej"27 1 •

Jednak w świadomości żołnierzy posiadających DVL 3 ,


nie tylko podczas wojny, ale i wiele lat później, to wspomnie­
nie - walk frontowych - pozostało najdramatyczniejszym
przeżyciem, z którego nie potrafili się otrząsnąć. Ci, którzy

249
N i\ Z 1\ l' L E C Z U I N A P R O N C I E

przeżyli pobyt na różnych frontach drugiej wojny światowej,


wspominają przede wszystkim ten fragment swoich losów.
Początkowo, do pierwszych miesięcy 1942 roku, kierowano
ich na wschód jeszcze rzadko, choć wielu z nich znalazło
się tam od razu w pierwszym roku wojny z ZSRR. Jednak od
końca lipca 1943 roku większość wcielonych trafiała już tyl­
ko na ten front, bo tam zapotrzebowanie na nowych żołnie­
rzy wydawało się nie do zaspokojenia. Zazwyczaj po trzech
miesiącach szkolenia w jednostkach tyłowych, a potem do­
datkowego w wycofanych w celu uzupełnienia stanów i od­
zyskania sprawności bojowej jednostkach docelowych, trafiali
pełni złych myśli na osławiony Ostfront. Rzadko jednak od
razu kierowano ich na pierwszą linię. Najczęściej starano się ·
ich jeszcze dodatkowo przyzwyczaić do nowych warunków
klimatycznych i bojowych. Przez kolejne dwa, trzy miesią­
ce pozostawali na zapleczu toczących się działań bojowych,
w jednostkach zabezpieczających albo jako odwód dywizyjny
bądź korpuśny. Te pierwsze tygodnie opisywał w liście jeden
z żołnierzy z Górnego Śląska:

„Kochany Bracie, śpasy się stu skończyły. Jo już


jest na froncie. Niy mogą Ci napisać, kaj siedza
w dziurze, powiym ino że pod koniec sierpnia
(1942 roku] doszli my do Orszy. Stamtąd masze­
rowali jeszcze dwa dni bez lasy i bagna na śtelon­
gi. Niy wiym, kaj to jest, bo niy poradza czytać
tych ruskich bukwów, a po drugi - jest tu jedno
wielka pożoga, wszystko jest zrównane z ziemiom.
Kożdo cegiełka, deska, kożdy halek - wszystko
poszło na budowa naszych ziemianek - bunkrów.
Tyś mi pisoł o betonowych bunkrach na Wale Za-

252
S L U Ż !l t\ W O J S K O W 1\ N A FRO C I E

chodnim, a jo godom, że w tych bunkrach my som


na Wale Wschodnim. Tak nom obóm przyszło"272•

Jednak nadal, nawet na froncie wschodnim, odrębnie trak­


towano żołnierzy posiadających DVL 3. W specjalnych instruk­
cjach przeznaczonych dla dowódców oddziałów, w których
służyli tacy żołnierze, podkreślano, by wykorzystywać dodat­
kowy czas przebywania na zapleczu frontu dla dalszego dosko­
nalenia niedostatecznej wciąż znajomości języka niemieckiego.
Dalej miały odbywać się lekcje niemieckiego organizowane
w poszczególnych kompaniach, by nowi żołnierze bezwarun­
kowo i natychmiast mogli zrozumieć proste komendy wojskowe
i rozkazy przełożonych w trakcie walki273 •
Już samo zetknięcie się z wrogiem, konieczność bezlito­
snego zabijania, strach przed przeciwnikiem, przerażenie no­
wą sytuacją, obecne przecież zawsze i na wszystkich frontach,
mogło paraliżować. Jednak w większości wspomnień i relacji
tym, co cechowało przede wszystkim front wschodni, było
poczucie całkowitego wyobcowania wynikające z ogrom­
nych obszarów na Wschodzie, zazwyczaj słabo zaludnionych,
w których żołnierz czuł się jak weteran dawnych wypraw wo­
jennych, w których nie ma stałych odcinków frontu, a tylko
przemieszczające się kolumny wojsk, często bez wzajemne­
go kontaktu. Ciągłe ataki i odwroty stawały się w ten sposób
z perspektywy pojedynczego żołnierza coraz bardziej absur­
dalne - nie przynosiły bowiem rozstrzygnięcia. Wojna zaczy­
nała przypominać, wprawdzie przy odmiennych warunkach
bojowych, bezsens okopów z pierwszej wojny światowej, kie­
dy kolejne próby ataków czy przełamania frontu przeciwni­
ka nie przynosiły decydujących zmian. Na Wschodzie nawet
pokonanie przeciwnika wydawało się nie zmieniać sytuacji,

253
N 1\ Z 1\ l' I. E C 7. ll I N .'I. F R () N C I E

a wkrótce okazało się również, że dowództwo niemieckie nie


jest w stanie zapewnić zwycięstwa w wojnie błyskawicznej,
która zakończyła się na tym odcinku frontu już jesienią 1941
roku, najpierw w piasku i kurzu, potem błocie, a na końcu -
mrozie. Później nastąpiły lata ciężkich walk, które z perspek­
tywy zwykłego żołnierza nie miały większego sensu:

„Żyjymy tu jak szczury. Od jednego bunkra do


drugiego wiedom głymboki okopy, gliniaste, peł­
ne wody i marasu. Jakbyś ino trocha głowy wy­
chylił, zaraz kule gwizdajom, bo ruski snajpery
czychtujom na nos bez ustanku. Czasem popierdu­
je rusko artylerio, kiera nom rozkopuje umocnie­
nia. Strzylajom mało, bo niy majom czym. Jednak
stale muszymy się mieć na baczności, bo rusko
linija jest od nos niewiyla wiyncyj jak trzysta kro­
ków. (...) Najgorsze sam nocne wachy. Postawiom
cie na posteronek i kożom alarmować, jakby się
coś świnciło. Stojisz, nasłuchujesz, wyblyszczosz
oczy... Z minuty na minuta wszystko zaczyno
cie straszć. Wiaterek poruszy gałązkom, zasusz­
czy stary liść - już chcesz pytać o hasło. Na ta­
kij warcie jest się czego boć. Niy ma nocy, .żeby
ruskie zwiadowce niy poderżły naszemu wojoko­
wi gardła, albo go niy porwały. Tego się boja naj­
bardziej. Jest tu sy mnom stary chłop - gefrajter
z Pomern, kiery mie nauczył pora knifów, jak się
bronić przed tymi czerwonymi nożownikami. (...)
Oni majom przykazane nos zabijać, tóż co - mo­
rny się przyglądać? Też niy spardonujemy. Bierymy
jich na muszki i strzylomy. Mie się już pora razy

254
S I. l i ;;: l3 /\ I\' O I S K O IV i\ N /\ I' ]{ O N C I E

udało takigo gizda namierzyć! Ale czych trefił -


niy wiym"274 •

Przerażenie żołnierzy niemieckich, którzy trafili na front


wschodni, a potem ich codzienność we wstrząsający sposób
przedstawił jeden z poborowych pochodzący ze Śląska Cie­
szyńskiego, wpisany do trzeciej grupy volkslisty:

6 sierpnia 1944 roku:


„Dojechaliśmy [z] Dessau, przez Pragę, Brno, Bu­
dapeszt i Maraczures do wsi Popaska. Wioska,
jak wszystkie inne, z domkami o ścianach z ma­
sy gliniane-słomianej, o podłogach z ubitej ziemi;
do rzadkości należą pokoje z drewnianą podłogą.
W tych domach nocowaliśmy tylko przez jedną
noc, ponieważ osobliwie pchły ziemne nie dawały
nam spokoju. Wolimy więc spać w namiotach. („.)
Rozdzielono nas do ziemianek-bunkrów wkopa­
nych do połowy w ziemię; ściany i stropy tworzyły
masywne belki obłożone grubą warstwą ziemi. Od
strony frontu prześwieca malutkie okienko. Znaj­
dujemy się około siedmiu kilometrów od Dniestru,
gdzieś pomiędzy Kiszyniowem a Odessą";

20 sierpnia 1944 roku:


„Jesl niedziela, piętnaście minut po północy. W jed­
nej sekundzie rozgrzmiała się taka kanonada rosyj­
skiej artylerii i katiuszy, że my, młodzi, co po raz
pierwszy coś podobnego słyszeliśmy, pomyśleliśmy
w pierwszym momencie, że nastąpiło trzęsienie
ziemi, połączone z największym piorunobiciem,

255
N J\ Z ,\ P L b C Z l' I N 1\ F R O N C: I I·;

F. L D P O S

� �·- - -

Składana i zszywana koperta - na jej wewnętrznej stronie służący


w Wehrmachcie Polak z Pomorza napisał list do rodziny.
Jako „adres" żołnierza podawano numer poczty polowej, na podstawie
której identyfikowano oddziały i dostarczano listy na front.

256
S L U ż B ,\ W O J S K O W A N i\ F R O N C ! !;

25 7
NA Z .Ą l' L E C Z U I N ;\ F RO N C I E

abo i koniec świata. Tysiące pocisków z ogłuszają­


cym grzmotem i świstem przeorywało każdy metr
kwadratowy ziemi, oślepiając ogniem wybuchów.
(...) O obronie nie ma mowy. Nasz sprzęt, lekka ar­
tyleria 10,5, jest rozbity, po drodze napotykamy tyl­
ko trupy ludzi i koni. Eskadry samolotów częstują
nas z działek pokładowych. O godzinie trzynastej
następuje definitywna «Zmiana pozycji», jak to
Niemcy nazywają. Jedziemy osiem kilometrów na
południe w ciągłym, choć już rzadszym, ogniu ar­
tylerii. O osiemnastej wieczorem Niemcy wozami
pancernymi ruszają do kontrataku. Bezskutecznie".

9 października 1944 roku:


„Jesteśmy na pierwszej linii [już na Węgrzech]. sa­
mi jednakowi, pozbierani rozbitkowie. Na rozkaz
feldwebla trzech z nas wysłano na zwiad (... ). Po
godzinnym ostrożnym posuwaniu się w gęstym
lesie dostrzegamy w krzakach jakieś sylwetki, ale
w leśnym półmroku dość niewyraźne. Nie wiemy,
czy to Węgrzy, czy też Rosjanie. Czaimy się za pa­
górkiem, ale oni, chociaż przez tych parę sekund
byli zaskoczeni, prędzej nas rozpoznali. :t-Jagle
okrzyk i rozkaz: «Ruki wwierch!». Przez sekundę
staliśmy jak solne słupy. Zacząłem podnosić ręce.
Moi towarzysze, widząc to, tak samo je podnoszą.
Nagle zorientowali się jednak, że chroni ich czę­
ściowo pagórek, dali więc susa w tył i rzucili się do
ucieczki. Grad kul z pepeszy posypał się w naszym
kierunku. Chcąc nie chcąc, musiałem biec za nimi,
jeśli nie chciałem zostać podziurawiony jak sito".

258 -
S Ł l l Ż B J\ W O J S K O W A N A F R O N C I E

11 października:
„O jedenastej przed południem wypatrzył mnie
za drzewem doborowy strzelec. Koło mojej prawej
nogi zaryła się w mokrej ziemi sycząca kula. Po­
czułem silne uderzenie i ból w prawej pięcie. Zdej­
muję but, ale kula przebiła tylko podkuty obcas,
utknęła w nim od dołu, jeszcze z połowy wysta­
je z buta. Moje szczęście nie trwało jednak dłu­
go. W godzinę później wybuchł w pobliżu granat
i odłamek utkwił w prawej nodze. Krew tryskała
w rytm pulsu. Miałem uszkodzoną tętnicę. Z po­
mocą kolegi zatamowałem częściowo upływ krwi
i wyczołgałem się do odległego o trzysta metrów
wąwozu. Leżały tam już dziesiątki rannych i nie­
przytomnych żołnierzy. Biegali wśród nich sanita­
riusze, niewiele mogąc pomóc. Mdłości dostałem,
widząc - jednemu ręka, innemu noga wisiała na
strzępach skóry, rozerwane brzuchy, poranione
okropnie twarze. Czekaliśmy w wąwozie na prze­
wóz. Wreszcie przyszła kolej na mnie. Załadowa­
no nas czterech na mały góralski wóz zaprzężony
w dwa koniki. Dwu ciężko rannych leżało nieprzy­
tomnie z tyłu na słomie, jednemu krew buchała
z ust, wymiotował przy tym. Dwaj siedzieliśmy
z przodu. Ja ranny w nogę, ten drugi w rękę. Kie­
dy zjeżdżaliśmy w dół stromego zbocza, bo ser­
pentynami pod ogniem nie można było, koniom
nogi zaczęły się ślizgać po zwałach mokrych liści.
Żołnierz woźnica nie mógł ich utrzymać. Rozpę­
dzony wóz zatrzymał się dopiero na drzewie, a ko­
nie zawisły na uprzęży po jego obydwu stronach.

259
N t\ ZAPLECZU I N t\ FRONCIE

Dotarliśmy wreszcie do jakiejś chałupy w dolinie


i po dwu godzinach zmuszono wieśniaka, żeby
nas odwiózł do tak zwanego HVP - głównego
ośrodka opatrunkowego. Wieśniak wzbraniał się,
nie chciał, bo artyleria strzelała już w Zilah, ale
pojechał. Po drodze zatrzymywał się co chwilę,
gdyż konie bały się wybuchów. Kiedy mieliśmy
przejechać przez tory, już chciał zawrócić, bo ko­
lej była pod specjalnym ostrzałem. Uprosiliśmy go
jednak. Ciął po koniach, stuliły uszy i galopem
przeleciały przez tory, biegnąc szosą aż do szpita­
la polowego naprędce urządzonego w szkole. Na
parterze w jednej z klas była prowizoryczna sala
operacyjna. Na pięciu zwykłych stołach dokony­
wano amputacji rąk i nóg, zszywano większe rany.
Mnie zmienili tylko opatrunek, bo nie było czasu
na wyoperowanie odłamka. W nocy miałem już
czterdziestostopniową gorączkę. Noga spuchła mi
po kolano. Dostałem infekcji. Dopiero nazajutrz
wyjechałem pociągiem sanitarnym w kierunku
Budapesztu („.). Noga puchła, czerwieniała coraz
bardziej, a koło rany nabierała już fioletowego ko­
loru. Cały czas miałem ją zawieszoną pozio.rp.o na
starym gwoździu przy oknie, bo z bólu nie mog­
łem wytrzymać, siedząc normalnie na ławce";

16 października 1944 roku:


„Nocą dowieźli nas do Budapesztu i samochoda­
mi Czerwonego Krzyża przewieźli do szpitala.
Z rany wyoperowano mi odłamek, a nogę rozcięto
z przodu. Włożyli w nią malutki gumowy wężyk.

260
SŁUŻBA WOJ SKOWA NA F R ON C I E

Odłamek dali mi na pamiątkę. Nie był duży. Sie­


demnaście na dwanaście milimetrów"275•

Żołnierzy przebywających na zapleczu frontu, w lazaretach,


otaczano opieką miejscowych komórek NSDAP. Szczególnie
hucznie fetowano ich w okresie świąt Bożego Narodzenia.
Organizacje NSV i NS Frauenschaft przygotowywały wtedy
dla leżących w szpitalach specjalne wypieki świąteczne,
prowadzono również zbiórki potraw świątecznych i drobnych
upominków (zakazane były zbiórki pieniężne), które
przekazywano potem na ręce głównego lekarza lazaretu, od­
powiedzialnego za chorych276 • Jednak widoki przejeżdżających
transportów z rannymi i kontakt z nimi na zapleczu budził
olbrzymi niepokój, a nawet grozę. Dopiero wówczas zdawano
sobie sprawę z prawdziwego charakteru wojny na Wschodzie.
Niemieckie źródła z czasów wojny zanotowały wiele takich
wydarzeń. Konfrontowały one bowiem propagandowy obraz
wojny, w którym dobrze uzbrojony niemiecki żołnierz z energią
i poczuciem przewagi nad nieprzyjacielem szedł od zwycię­
stwa do zwycięstwa, z makabrycznym, ale prawdziwym ob­
razem codzienności frontowej. W styczniu 1942 roku kolejarz
z Kluczborka tak pisał w raporcie do miejscowej placówki par­
tyjnej o transporcie rannych:

„W poniedziałek 12 stycznia przez tutejszy dwo­


rzec przejeżdżał transport z rannymi, częściowo
z wagonami osobowymi, częściowo bydlęcymi.
Znajdowało się w nim 545 zarówno lekko, jak
i ciężko rannych. Wagony w ogóle nie były ogrze­
wane. Nie było w nich klozetów, tak że ranni żoł­
nierze musieli wypróżniać się w wagonach. Także

261
N :\ Z /\ P L E C Z U I N t\ F R O N C I E

w bydlęcych wagonach nie było nawet słomy, na


której można by było się położyć. Jak mi później
powiedziano, transport został sformowany 27
grudnia 1941 roku, gdzieś na wschód od Smo­
leńska. Podczas całego transportu nie było żad­
nej opieki lekarskiej nad rannymi. Znajdowało
się w nim zaledwie 2 sanitariuszy. Kierownikiem
transportu był starszy szeregowy. Ponadto powie­
dziano mi, że ranni żołnierze, pomiędzy którymi
znajdował się także podoficer odznaczony Krzy­
żem Rycerskim Krzyża Żelaznego, podczas całe­
go transportu nie byli opatrywani. Wszyscy ranni
mieli tylko założone opatrunki doraźne. W tym
transporcie mieli także niektórzy żołnierze od­
mrozić sobie kończyny, co nie byłoby dziwne, po­
nieważ niewielu miało płaszcze. Jeden z żołnierzy
nie miał nawet wcale bielizny. U innego ranne­
go opatrunek całkowicie przesiąkł krwią i ropą.
W tym przedziale stwierdzono także bardzo wiele
gniazd wszy. Nastrój wśród oficerów i żołnierzy
był bardzo zły. Między innymi oficerowie opo­
wiadali, że front na Wschodzie jest «płynny» i że
wiele materiału wojennego przepadło na rzecz bol­
szewików".

Oprócz tego opisu zachowało się wiele innych relacji,


w których pojawiają się wzmianki o złych warunkach trans­
portu rannych w latach 1940-1941, między innymi: leżących
z odmrożonymi kończynami i bez opieki lekarskiej, przewożo­
nych w pociągach nie tylko bez ogrzewania, ale i z wybitymi
oknami. To według opisów niemieckich placówek partyjnych

2 62
S L lJ i B A W O J S K O W A N ;\ F R O N C J l;

wywołuje „troskę o los rannych i [właściwą] opiekę nad nimi;


szczególnie wśród kobiet"277•
Współczucie dla rannych żołnierzy potęgowane było em­
patią - pamiętano przecież o swoich bliskich na froncie. Z ust
do ust powtarzano wobec tego niekiedy wręcz nieprawdopo­
dobne opowieści o rannych. Nawet jeżeli nie były one praw­
dziwe, to wymienianie ich w meldunkach SD świadczy, iż
były fenomenem ówczesnego życia społecznego na zapleczu.
Oto jedno z tych opowiadań:

„W przepełnionym tramwaju siedzi żołnierz.


Podchodzi do niego porucznik i staje przed sie­
dzącym �ołnierzem. Żołnierz nie oddaje mu jed­
nak honorów. Wzbudza to zdziwienie oficera
i pasażerów. Porucznik jest zdumiony zachowa­
niem żołnierza i upomina go. Żołnierz przepra­
sza i wskazuje dopiero wtedy na brak jednej ręki.
Porucznik jest strasznie speszony i pyta, gdzie
to się stało. Żołnierz odpowiada: «W Rosji, od­
mrożona». Porucznik jest mocno poruszony, je­
dzie jeszcze z nim jeden przystanek i prowadzi
z żołnierzem ożywioną rozmowę. W momencie
kiedy opuszcza tramwaj, darowuje żołnierzowi
banknot 50-markowy".

Podobny charakter ma druga opowieść zasłyszana przez


tajnego współpracownika SD i według niego wielokrotnie na
Górnym Śląsku powtarzana w rozmowach prywatnych:

„Żołnierz z odmrożeniami, który stracił obydwie


ręce, siedzi w tramwaju. Nagle z nosa żołnierza

2 63
I\ Z A P L E C Z U I N I\ F R O ' C I E

Polak ze Śląska Cieszyńskiego


służący w Luftwaffe, podczas pobytu
w szpitalu w Guben.

zaczyna coś kapać. Dwie siedzące naprzeciw­


ko niego dziewczyny zaczynają chichotać i go
przedrzeźniać. Jadący w tramwaju inny żołnierz
zauważa to, wstaje i wyciera nos inwalidzie. Po­
tem przekłada przez kolano najpierw jedną, a po­
tem drugą dziewczynę, wymierzając im klapsa.
Nikt z pasażerów nie prolestuje".

2 64
S ł. U Ż IJ A W O J S 1' 0 W t\ N i\ l' R O N C J f·:

To współczucie dla rannych żołnierzy nie było spowodowa­


ne poparciem dla wojny na Wschodzie, wynikało raczej z troski
o najbliższych, wczuwania się w ich los i nadziei, że niezależ­
nie gdzie ich rzuci wojna, znajdą pomoc. Było także pierwszym
dramatycznym zetknięciem się z rzeczywistością jeszcze wów­
czas dalekiego i dla większości nieznanego frontu278•
Dla wielu żołnierzy służba na froncie wschodnim była
tak traumatycznym przeżyciem, że nie byli w stanie wytrzy­
mać napięcia psychicznego. Przemilczanym, ale ważnym
czynnikiem pozwalającym przetrwać był alkohol. Pijąc, żoł­
nierze radzili sobie zarówno z klimatem, jak i wyczerpujący­
mi warunkami życia pod gołym niebem, przy stale obecnym
strachu przed nieprzyjacielem, którego złowrogość i dzikość
była dodatkowo wyolbrzymiona niemiecką propagandą. Ba­
dacz tego zjawiska, Peter Steinkamp, opisuje na podstawie
wojennych raportów lekarzy Wehrmachtu, a także relacji
i wspomnień żołnierzy, dobroczynne działanie alkoholu,
pozwalające - jeśli trunek był podany w niewielkiej ilości
- nie zamarznąć w okopach albo uśmierzyć ból rannego.
Dowództwo tolerowało go jako środek usuwający wszelkie
hamulce przed natarciem, czynnik motywujący do walki279 •
Steinkamp ilustruje skutki spożywania mocnego alkoholu
przed kolejnym atakiem na froncie za pomocą notatki sporzą­
dzonej w dzienniku jednego z żołnierzy Wehrmachtu w grud­
niu 1943 roku:

„Ciągle to samo. Zanim moi towarzysze usłyszą


o nowym natarciu, szydzą i pomstują na Hitlera.
Niemało życzy sobie śmierci Hitlera i w zaufanym
gronie mówią, żeby zabiła go jakaś gorączka albo
zaraza, wtedy będzie koniec tych mordów. Kiedy

2 65
\ .-\ I. ,·\ P I. E r: 7 I ' I \ ;\ I• J{ () \ C IE

jednak kompania zostaje wysłana, a grenadierzy


przykucają obok siebie i dzielą się obficie papiero­
sami i wódką, nastrój i obraz zmienia się zasad­
niczo. Odkorkowana przed spragnionymi braćmi
pierwsza butelka krąży od ust do ust, wywołując
wesoły i [lekko] zamglony nastrój. Już słyszy się
przebijający się przez buczenie jadącego drogą sa­
mochodu żwawe szlagiery i piosenki żołnierskie,
które się roznoszą i w końcu obejmują wszystkie

Niemieccy żołnierze nad grobami kolegów


poległych w czasie wojny z ZSRR.
S I. l Ż 13 \ \\' O J S K ll \\' 1\ :>. A F R O \; C I I·:

pojazdy. Objęci, połączeni ramionami jakby łańcu­


chem, kiwają się wojacy tam i z powrotem, śmie­
ją się, tupią, wrzeszczą, piją do siebie i są weseli,
jak gdyby jechali na wesele. Już żaden nie szydzi
z Hitlera, nie zaciska pięści ani nie myśli o ocze­
kującej walce. Puste, sprośne żarty krążą wkoło,
a potem rozlega się głośny buńczuczny krzyk o ich
bohaterskich czynach. «Rozwalę każdemu Iwano­
wi czaszkę tak, że mózg się rozpryśnie!», dzielnie
wykrzykuje jakiś starszy szeregowy, a wszyscy mu
przytakują z entuzjazmem. «A ja nakarmię moją
broń ich żarciem», melduje się do głosu jakiś do-
N A Z A P L E C Z U I N A l' l{ O N C I E

wódca drużyny. «Oni powinni trafić do piekła!»,


wykrzykuje wkrótce chór głosów, a kiedy zauwa­
żam, że niektórzy z nas także dla towarzystwa
również mogą wyruszyć w tę drogę, podnosi się
ogólny protest. «Kurt, zamknij mordę!», krzyczą na
mnie. «Ty nic nie rozumiesz i nie powinieneś się
odzywać. Kiedyś w końcu i tak zdechniemy pod
jakąś śnieżną lawiną, a więc wszystko jest nam
g„. jedno!» Jedziemy dalej. W ciągu dwóch godzin
jesteśmy na miejscu, zajmujemy stanowisko i ata­
kujemy"280 .

Nie inaczej zbawienne działanie alkoholu na froncie


wschodnim przedstawia żołnierz pochodzący z Górnego
Śląska:

„Dopiro jak przyjdzie cimok, mogymy swobodnij


w dziurach dychać! Grzebiemy zabitych na smyn­
torzu, kiery morny sto kroków za naszom linijom.
Kuchnia polowo przywozi gorący flaps [rodzaj
zawiesistej zupy, zazwyczaj z wkładką mięsną],
w ziymiance robimy ogień w piecyku i zoroz robi
się swojsko. Niy ma dnia, żebych niy wypił sznp.p­
sa. Niyroz niy morn smaku na ta frontowo kalfota,
ale kamraty bez gwałt cisnom. Cóż morn robić?
Wypija jednego, dwa i świat robi się weselszy. Za­
czynomy błoznować. Niyroz te błozna som dlo mie
za masne. Niy poradza słuchać tych babsko-chłop­
skich świństwów. No, ale cóż morn począć? Cza­
sym zamieniom się wachami, jak już niy poradza
tego przeposłuchać" 281 .

2 68
SLUŻBA WOJS KOWA NA !;" R O N C I E

Wiedza na temat tego, co dzieje się na froncie wschodnim,


była powszechna wśród żołnierzy, aczkolwiek traktowano ją
jako poufną, nie dzielono się nią w listach, a nawet nie opo­
wiadano o niej podczas pobytu na urlopach, najczęściej po to,
by nie martwić najbliższych. Co się dzieje na froncie wschod­
nim, można było jednak wywnioskować nawet po wyglądzie
tych, którzy stamtąd wracali. Żołnierze ci sprawiali fatalne
wrażenie. Zarówno ich koledzy w jednostkach uzupełnień,
jak i cywile w krajach okupowanych, łatwo rozróżniali ich od
innych, w wielu relacjach powtarza się, że byli oni zamknięci
w sobie; zniechęceni, jakby poszarzali i całkowicie wyczerpa­
ni, nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Do zachodniej Eu­
ropy przysyła�o ich „na odpoczynek", ale nie byli w stanie
przystosować się do nowych warunków życia w tak krótkim
czasie, jaki im dawano (kilku miesięcy). Wielu pozostało „wra­
kami ludzkimi"282•
Nie wszyscy wytrzymywali, nie wszystkim pomagał al­
kohol, a nawet morfina czy pigułki. Podobnie jak w czasie
pierwszej wojny światowej ponownie pojawiły się, szczegól­
nie u słabszych psychicznie jednostek, symptomy rozstroju
nerwowego. Nie zawsze musiało się to jednak kończyć tra­
gicznie. Świadczy o tym przypadek mieszkańca Lipin koło
Katowic, Georga H. Powołano go do służby wojskowej w mar­
cu 1942 roku (miał wówczas 22 lata), nie biorąc pod uwagę,
przy wspomnianych już pospiesznych i bardzo ogólnych ba­
daniach lekarskich komisji wojskowych, że już przed wojną
był niepełnosprawny psychicznie i mógł łatwo ulec psychozie
wojennej. Trafił do 371. Dywizji Piechoty, pełniącej służbę na
Wale Atlantyckim. Tam pozostał przez trzy miesiące. Nie do­
stał urlopu i skierowano go wprost na front wschodni. W cza­
sie przemarszu, już na terenie ZSRR, w sierpniu 1943 roku

2 69
NA ZAPLECZU I N t\ F RONC I E

oddalił się od oddziału. Po przebraniu się w cywilne ubranie


dotarł w zadziwiający sposób z powrotem do domu. Został
rozpoznany dopiero na dworcu w Bytomiu, przebywszy kil­
ka tysięcy kilometrów. Oskarżony o dezercję, przed rozprawą
trafił na obserwację psychiatryczną w szpitalu wojskowym
we Wrocławiu. Tam odnaleziono historię jego przedwojennej
choroby. Wzięto pod uwagę to, że już w młodości często opusz­
czał dom, pędząc bezdomne życie. Podobną opinię psycholo­
giczną dostał z macierzystej jednostki, gdzie oceniono go jako
egocentryka, egoistycznie nastawionego do kolegów i zawsze
zamkniętego w swoim świecie. Śledztwo zostało umorzone,
a Georg H. - zwolniony ze służby wojskowej 15 maja 1943
roku283• Nie wszyscy mieli jednak tyle szczęścia. Niektórzy
nie potrafili pogodzić się z powrotem na front i popełniali
samobójstwo. Pojedyncze przypadki znane są w wielu miej­
scowościach na Górnym Śląsku. Tak zginął (według oficjal­
nej informacji Wehrmachtu) pochodzący ze Starego Bierunia
Johann Krawczyk284 • Niekiedy zdeterminowanego do popeł­
nienia tego desperackiego czynu żołnierza ratowali koledzy
z oddziału:

„To życie w bagni, w nieustającym strachu tak


mi obrzydło, że niroz moro taki myśli, żeby . wy­
skoczyć z okopu i wystawić się Rusom na strzał.
Utrefili by mie w głowa abo pierś - miołbych już
święty spokój z wojnom. Utrefili by kaj w noga
abo ręka - wydostołbych się stąd, kaj do lazaretu.
Kamraty jednak widzom, po gymbie, co wojoka
tropi. Poradzom go przyhamować, odwiedzom od
złych myśli i głupich kroków"28s .

270
S t.l .' ;i. Il A \\" O I :i h O \\" 1\ N ;\ F I{ O '\i r: I E

Żołnierze Wehrmachtu podczas pobytu


we wsi na terenie ZSRR, czerwiec 1 943 roku.

Warunki na Wschodzie nie zawsze były jednak tak skraj­


nie dramatyczne. Większość żołnierzy stosunkowo dobrze
wspominała na przykład pobyt na Ukrainie. Kwaterowali
tam bez większego lęku w domach prywatnych, podobnie jak
w zachodniej Europie, a zdarzało się to rzadko na Wschodzie
poza republ ikami nadbałtyckimi na okupowanych terenach
sowieckich, gdzie obawiano się zdrady i zabójstw nocą, jak
i warunków higienicznych - przede wszystkim groźby za­
rażenia się tyfusem. Na Ukrainie żołnierze cenili sobie wa­
runki życia odmienne od codzienności w okopach na froncie
wschodnim oraz chwalili gościnność Ukraińców266•

27 1
N A Z A P L E C Z U I N A F R O N C. J E

Momentem przełomowym w myśleniu o wojnie, szczegól­


nie tej toczonej na Wschodzie, stała się bitwa stalingradzka.
Śmierci n a froncie w propagandzie starano się od tej pory
. _
nadać sakralny, metafizyczny charakter. Zaczęto używać
słów ze słownika religijnych określeń, takich jak: „święta
groza", „wszechmoc", „przeznaczenie" i „wiara", oczywiście
nie tylko zaczerpniętych z tradycji chrześcijańskiej, ale także
nad wyraz często z pogańskiej mitologii germańskiej. Taki
charakter miała na przykład twórczość niemieckiego i górno­
śląskiego autora Alfonsa Hajduka, który - mimo że miał za
sobą lewicową, socjalistyczną przeszłość - już po akcesie do
ruchu narodowosocjalistycznego pisał wiersze sakralizujące
walkę i śmierć w obronie wielkości narodu. W przełomowym
1943 roku czyn żołnierski w jego twórczości, jak w całych
Niemczech, stał się tematem heroicznym. Hajduk odnosił go
na Górnym Śląsku z jednej strony do tradycji walk narodo­
wościowych, a z drugiej - do niezwykle żywotnego mitu
w okresie nazistowskim, mianowicie rycerzy krzyżowych
Fryderyka Barbarossy, bohatera, którego imię posłużyło do
nadania kryptonimu wojny z ZSRR267• W wierszu Nowy rok
1 943 o walce Górnoślązaków pisał już nie w konwencji na­

zistowskiej, ale nawiązywał do niedawnej przeszłości walk


z lat 1918-1921 oraz symbolu Góry Świętej Anny. Bo.haterowie
Selbstschutzu śpiący w wiecznym mauzoleum pozdrawiają
żołnierzy na froncie i zapewniają, że: „Zwycięstwo jest nasze,
dzisiaj i na zawsze", przekazując im symbolicznie dziedzic­
two obrony niemczyzny na Wschodzie266•
Od 1943 roku klęski i coraz wyższa liczba ofiar na fron­
cie wschodnim przyczyniły się do podjęcia decyzji o wpro­
wadzeniu do bieżącej propagandy wątków metafizycznych.
Systematycznie zaczęto stosować strategię odrealnienia czy-

272
S L U Ż B A WO J S K O W A N A !' R O N C I E

nu żołnierskiego, stawiania go na niebotycznych, nieosiągal­


nych, boskich poziomach. Za kluczową w tej metamorfozie
uważa się mowę Goringa z 30 stycznia 1943 roku, kilka dni
przed ostateczną kapitulacją resztek 6. Armii pod Stalin­
gradem. Jak pisze Wolfram Wette, w późniejszych relacjach
żołnierzy Wehrmachtu zamarzających na przedpolach mia­
sta, wśród których nie brakowało i Polaków z Pomorza oraz
Śląska, odebrano to przemówienie jako „mowę pogrzebową".
Goring, który jeszcze kilkadziesiąt dni wcześniej zapewniał,
że jest w stanie utrzymać wystarczająco długo zaopatrzenie
dla okrążonych oddziałów i dostarczyć je drogą lotniczą, na­
wiązał tym razem do dwóch historycznych wydarzeń, zna­
nych Niemcom z racji nacisku kładzionego w szkołach na
klasyczne wykształcenie humanistyczne. Pierwszym była le­
gendarna obrona Termopil przez trzystu Spartan, którzy pod
wodzą króla Leonidasa w roku 480 p.n.e. polegli z rąk Persów.
Ofiara złożona z ich życia okazała się nie bezwartościową, po­
nieważ pozwoliła Hellenom odnieść ostateczne zwycięstwo.
Dowódca Luftwaffe oceniał tę „heroiczną ofiarę" Spartan jako
przykład „najlepszego żołnierstwa". Drugie nawiązanie od­
nosiło się do germańskiej sagi, „potężnej pieśni bohaterskiej
dotyczącej boju, dla którego nie ma porównania", walki Nibe­
lungów, którzy „również stali w hali pełnej ognia i pożarów,
gasili pragnienie własną krwią, lecz walczyli do ostatka"289•
Obydwa, tak bliskie Niemcom, mitologiczne i historyczne
wydarzenia nie miały właściwie znaczenia dla przeważają­
cej większości Polaków służących w Wehrmachcie, gdyż jak
wynika z l istów, nie mieli na ogół poczucia, że przebywają
w oblężonej twierdzy.
Po katastrofie pod Stalingradem do wszystkich placówek
partyjnych skierowano list Josepha Goebbelsa. Jego założeniem

273
N A ZAPLECZU I NA FRONC I E

miało być sprecyzowanie nowych zadań propagandowych,


nowej polityki mobilizacji wszystkich sił na zapleczu frontu
i na samym froncie. Z poległych i wziętych do niewoli żoł­
nierzy niemieckich uczyniono bojowników gotowych do naj­
wyższej ofiary w walce o istnienie zachodniej cywilizacji. Nie
pozostawiano złudzenia, że walka od tej pory ma charakter
ideologiczny. Zatarto w zasadzie różnice między Waffen SS
i Wehrmachtem. Walka na Wschodzie nie miała być już tylko
wojną ideologiczną, ale zmaganiem na śmierć i życie o prze­
trwanie narodu niemieckiego, który stawał się w tej wizji je­
dynym obrońcą Zachodu. Wszystkim ortsgruppenleiterom
i kreisleiterom nakazano zbieranie listów od żołnierzy spod
Stalingradu, które dotarły do ich rodzin. Celem, jak pisano,
miało być to, by: „takie bohaterstwo, które nigdy jeszcze nie
zostało zapisane w dziejach Niemiec, przemówiło i wywarło
wrażenie na wszystkich"290• Od tej pory na froncie myśl o blis­
kiej śmierci stale towarzyszyła żołnierzom niemieckim nie
tylko realnie, ale także w każdej propagandowej wypowiedzi,
która do nich docierała. Ogłoszona walka o przetrwanie da­
wała łatwe usprawiedliwienie skrajnego okrucieństwa wystę­
pującego po obydwu stronach, a żołnierzom pozwalała łatwiej
wytłumaczyć sobie własne, niegodne czyny.
Sakralizacja śmierci na froncie, podkreślanie: że goto­
wość do ofiary za naród i jego przywódców jest cechą rasy
panów, przekształciła się u schyłku wojny w żywotny ger­
mański mit i zarazem wagneriański temat „upadku świata"
i „zmierzchu bogów". Ta wizja daleko odbiegała jednak od
codzienności żołnierza na froncie, dla którego symbolem nie
była piękna i bohaterska śmierć, ale pragnienie przeżycia
w skrajnie trudnych warunkach i powrót do domu, nawet
za cenę utraty swego człowieczeństwa. Gloryfikacji upadku

276
S t. U Ż B A IV O T S K O \\' A N 1\ F R O N C I E

Ulotki sowieckie rozrzucane na froncie


i wzywające żołnierzy niemieckich do dezercji.

277
N /\ /, t1 J> L E C Z LI I N 1\ FRONC I E

w chwale nie podzielali więc ani cywile na zapleczu frontu,


ani zwykli żołnierze, którzy nie chcieli uczestniczyć w heka­
tombie, do której wzywał ich Fuhrer w ostatnich miesiącach
wojny291.
Nawet akceptacja dla sakralizacji śmierci na froncie, wy­
pełniania szczególnej cywilizacyjnej misji, nie chroniła jed­
nak od tragedii, którą przynosiła do domów najstraszniejsza
wiadomość z frontu o śmierci najdroższego syna, męża, ojca
czy brata. Polacy w mundurach Wehrmachtu ginęli na wszyst­
kich frontach, od Afryki Północnej po Norwegię i od Francji
po Stalingrad, a zawiadomienia docierające do zainteresowa­
nych zawsze wyglądały tak samo. Rodziny dowiadywały się
o szczegółach dotyczących ich najbliższych z krótkich infor­
macji dowódców jednostek:

„Grenadier Edmund R., Siemianowice (18 lat), list


porucznika i dowódcy kompanii do wdowy: Z pew­
nością obserwowała Pani ze szczególnym zainte­
resowaniem walki w Afryce, ponieważ wiedziała
Pani, że służy tam Pani mąż. Każda wojna kosz­
tuje ofiary i, niestety, muszę Panią poinformować,
że Pani mąż także zalicza się do tych ofiar. Padł
w nocy 30 października 1942 roku o godz . 23.30 .

w wyniku [otrzymanego] strzału w serce. Pomimo


natychmiastowej pomocy lekarskiej udzielonej na
miejscu nasze starania pozostały bezowocne. Co
do ciężkiej straty, którą poniosła Pani na skutek
żołnierskiej śmierci Pani męża, a naszego towarzy­
sza, grenadiera pancernego Edmunda R., chciał­
bym w imieniu wszystkich żołnierzy, podoficerów
i oficerów naszej kompanii wyrazić nasze głębokie

2 78
S L L: Ż U .-\ I\' O IS KO I\' A !': 1\ F I{( l 1' C: I IO:

współczucie. Walka naszego narodu jest twarda


i wymaga najwyższego wysiłku, dużej psychicz­
nej gotowości i żołnierskiej odwagi do ponoszenia
ofiar. Pani mąż był dla mnie i wszystkich żołnierzy
kompanii zawsze dzielnym i dobrym żołnierzem,
i przyjacielem. Jego śmierć pozostawiła w naszych
szeregach wielką wyrwę. Może dla Pani będzie to
pocieszeniem, jeżeli Pani będzie wiedziała, że aż
do ostatniego tchu Pani mąż był wiernym i dziel­
nym żołnierzem"292•

„Szeregowiec Paul R., Godula koło Katowic (26 lat),


list porucznika i szefa kompanii do wdowy: Pod­
czas potyczki koło Peszkowa niedaleko miasta
Azow 29 lipca 1942 roku zginął Pani mąż, szere­
gowy Paul R„ wierny swojej wojskowej przysiędze
i najwyższemu żołnierskiemu spełnieniu obowiąz­
ków, za Wodza, naród i ojczyznę. Chciałbym wy­
razić Pani zarówno w imieniu jego towarzyszy, jak
i moim najserdeczniejsze współczucie. Kompania

zachowa go w honorowej pamięci. Z pewnością


pociechą w głębokim bólu, który Pani czuje, może
być to, że Pani mąż zginął dla wielkości i istnienia
Wodza, Narodu i Rzeszy Niemieckiej. Pozdrawiam
Panią ze szczerym współczuciem"293.

„Starszy szeregowiec Anton R„ Bojszowy (32 lata),


list porucznika i dowódcy kompanii do wdowy:
Mam smutny obowiązek poinformowania Pani
o bohaterskiej śmierci Pani męża starszego szere­
gowego Antona R., urodzonego 9 grudnia 1911 ro-

2 79
N 1\ Z t\ P L E C Z U l N A F R O N C I E

ku. Pani mąż zginął 5 lipca 1943 roku podczas


ataku na wieś Olszantz, 10 km na południe od
Biełgorodu. Oddał swoje życie, wypełniając obo­
wiązek i pozostając wierny przysiędze wojskowej
za Wodza, Naród i Ojczyznę. Wyrażam moje naj­
głębsze współczucie, również w imieniu towa­
rzyszy, z powodu tej niezmiernie bolesnej straty.
Razem z Pani mężem odszedł od nas dobry to­
warzysz, którego nigdy nie zapomnimy i któremu
na zawsze stworzymy pomnik w naszej pamięci.
Może będzie dla Pani pocieszeniem w tym wiel­
kim bólu to, że Pani mąż życie poświęcił dla bytu
Narodu i Rzeszy Niemieckiej. Pozdrawiam panią
ze szczerym współczuciem"294•

„Starszy szeregowiec Roman R., Szopienice koło


Katowic (34 lata), list porucznika i szefa kompa­
nii do wdowy: Chyba już Pani dostała wiadomość,
że Pani mąż, starszy szeregowy Roman R., został
ranny 23 marca 1943 roku podczas walk w środko­
wej Tunezji. Natychmiastowa pomoc lekarska na
miejscu pozwoliła na przetransportowanie go do
punktu zbiorczego, a tam nastąpiło dalsze, zg9dne
z procedurą, opatrywanie rannego. Niestety, dzi­
siaj [5 maja 1943 roku] kompania otrzymała smut­
ną wiadomość, że Pani mąż już podczas drogi, bez
odzyskania przytomności, zmarł na skutek odnie­
sionych ran. Zmarł za Wielkoniemiecką Rzeszę!
Kompania straciła wraz z Pani mężem dzielnego
żołnierza i dobrego towarzysza. Wie jednak tak­
że, jak wielki ból Pani i wszyscy ukochani zmar-

2 80
S ł. U Ż B A WOJSKOWA N 1\ F RONCIE

łego odczuwają, kiedy odbierają tę wiadomość.


Może będzie dla Pani niewielkim pocieszeniem
to, że Pani mąż na zawsze zasłużył sobie na za­
chowanie go w honorowej pamięci. Pani mężowi
zrobiono prosty grób, leżący przy drodze wzdłuż
tunezyjskiego wybrzeża przy 366 kilometrze (3
rząd, 3 grób od lewej). Ponieważ kompania nadal
jest w trakcie walk, pozostałe po Pani mężu rze­
czy zostaną przesłane wtedy, jak to będzie możli­
we. We wszystkich sprawach dotyczących opieki
i uhezpieczenia proszę zwracać się do odpowied­
nich placówek Wehrmachtu, których adresy otrzy­
ma Pani w każdej placówce wojskowej. Wyrażam
Pani tylko jeszcze raz, również w imieniu moich
towarzyszy, najgłębsze współczucie i pozdrawiam
Panią z prawdziwym współczuciem"295.

„Saper Josef R., Jabłonków, (28 lat), list porucznika


i szefa kompanii do wdowy: Podczas walki koło
miejscowości Pogostje, 19 lutego 1942 roku, Pani
mąż zaginął. Można przyjąć z dość dużą pewno­
ścią, że zginął. Wyrażam Pani, wraz z żołnie­
rzami, moje najgorętsze współczucie. Kompania
pozostawi go na zawsze w honorowej pamięci. Mo­
że będzie dla Pani pocieszeniem w tym głębokim
bólu to, że Pani mąż swe życie poświęcił dla ist­
nienia Narodu i Rzeszy Niemieckiej. Pozdrawiam
Panią ze szczerym współczuciem. ( . . . ) 3 marca
1942 roku: Po kontrataku koło miejscowości Po­
gostje, żołnierze kompanii ustalili, że nie można
ustalić grobu Pani męża. Nie można także było

28 1
!': .� Z 1\ I' L Jo. C Z \ I I N i\ F I< () !': C I �;

!l l l q c l l b t t c l t l
]ur �ommen tfrinn�rung im dkb�ft an
unfticn �ul•lt Go�n, ffi. �rubtr 11. Ulclfcn

Unfuoffiiirr In t!n.m Jnfonlctl• • Rtglmcnf


Jn�obu b. fJ\. li. u. b. Dtrmunb„!lbjtldtcns

���a�� l:;; i���1.����M1di��'�&�in1:.)'.


2otfŁl nns betcnl !tl•f gebcugt flfiaucn nun be.Int 1!1<1>cn
�·1• a•f•gl: ,<itn�
$illllhf)ct ,\)dfanb '.l)u
ont bcin all� hn Strlcg„Uclb.
gr3Betc 1!1ebc '�· nicmonb oh\ b1c lft, (is li• i>tm dl\llac, boa Ul\$ g<l>lłcbcn,
ltin l!cbcn ffir �cinc fueunbe
bhtg!'
b•� b•t ltbl• !trojl In unfcrcm ,\)t�c!clb.
· cbl� «fe \lltlncs
lrtu.cn tcnc bort�ln anf, wo&ht
lilu no bl!ttrftcm ou •l•�ftn 6lf!, ret bit bic <!rbc, ble bu mil bth!On•

. 1.��·��i.�.w. ft\�1�·. :i::'r�r�
l!clcfit
»R�6�u:O'�n ��:i .lllllnt gtlrUnlt �oft.

Tak zwany Totenzettel informujący o śmierci żołnierza Wehrmachtu.


Zwyczaj rozsyła nia tego typu klepsydr do rodziny i znajomych poległego
był w czasie wojny w Niemczech bardzo popularny.

zabrać prywatnych rzeczy znajdujących się przy


zmarłym. Jeżeli w bagażu Pani męża odnalez�one
zostaną prywatne przedmioty, zostaną one Pani
odesłane"296.

„Strzelec Rudolf R„ Koniaków, (31 lat), list leka­


rza sztabowego do wdowy: Muszę Pani przekazać
smutną informację, że Pani mąż, żołnierz Ru­
dolf R„ 6 lutego 1943 roku o godz. 1 .45 zmarł w la­
zarecie Gorlowka na skutek odniesionych przez

282
S L U Ż Il :\ \\' O j S K O li' A N i\ F I\ l) , C I E

l)c11'9c lllyt!cr,, brud bic ttlunbcn,


!Dlr beten O <!J an fjm JcJu'e
Oic Ócin 6ofJn am fircu-a cmpfunbcn, <tf,rijtue unb benebc(cn Oi�; btnn
i?'.icf in melne eeelc tin. burd) Dein f,Riligee ltuu3 �aft Du
tei"bo,t mattr, bic !Delt rrliiJl.
(3 )o�t �I•J. }lotnit t. !. 193'1

l � B lbodruok MDachen Cum aopr. eccl. 1207 Jl M•ndr�ck MOncben Com. •opr. ocel.

Druga strona Totenzettel z motywem religijnym :


Ch rystusem ukrzyżowanym oraz zdjętym z krzyża
w ramionach matki.

niego ciężkich ran (obustronne złamanie postrza­


łowe obydwu ramion), a także potem następujące­
go zapalenia płuc. Pani mąż został przeniesiony
do lazaretu 4 lutego 1943 roku. Już w momencie,
kiedy go przyjmowano, był w ogólnie złym sta­
nie. Pomimo troskliwej, fachowej opieki lekarskiej
i najlepszej opieki nad chorym, nie było możli­
wości uratowania Pani małżonka. 6 lutego 1943
roku o godz. 13 .00, z zachowaniem wszystkich
honorów wojskowych, Pani mąż został pacho-

283
N A Z 1\ l' L E C Z U I 1 1\ FRONCIE

wany na cmentarzu bohaterów wojennych koło


miejscowości Gorłowka (południowa Ukraina).
Z powodu przeniesienia lazaretu nie było możli­
we natychmiastowe przekazanie Pani tej wiado­
mości. Ze względu na tak bardzo bolesną dla Pani
stratę chciałbym wyrazić moje najserdeczniejsze
współczucie. Pozdrawiam Panią pełen współczu­
cia, z niemieckim pozdrowieniem - lekarz szta­
bowy Dr W."297•

Informacja o śmierci najbliższych docierała do rodzin


pocztą. Pozostawało tylko czekać jeszcze na nadesłanie rzeczy
osobistych. Potem następował wpis do księgi zgonów miejsco­
wej parafii i najczęściej msza żałobna, ale stojąca na katafalku
trumna była pusta. Dość szybko władze niemieckie zoriento­
wały się, że również śmierć można przekształcić w widowisko
propagandowe, a maksymalnie należy zniwelować negatywne
skutki widoku coraz większej liczby kobiet w żałobie na te­
renach wcielonych, które zresztą nieraz nie ukrywały swojej
nienawiści do winnych utraty mężów i synów.
Zadanie to powierzono NSDAP. Jej funkcjonariusze byli
odpowiedzialni za możliwie szybkie zorganizowanie pogrze­
bu. Do ich obowiązków należało także roztoczenie t?Pieki nad
rodziną, niezależnie od tego, czy członkowie rodziny poległe­
go życzyli sobie tego czy nie.
Przekazywanie wiadomości o śmierci od 1943 roku prze­
biegało w specjalny, przygotowany wcześniej sposób. Martin
Bormann wydał w tej sprawie osobne zarządzenie po klęsce
stalingradzkiej, odwołując się do bezpośredniego polecenia
Hitlera. W każdym powiatowym kierownictwie partyjnym
powołany został specjalny pełnomocnik - wyznaczano go

284
S L U ż il ,\ W O J S K O W A N A F R O N C I E

na podstawie cech charakteru pozwalających mu nawiązać


dobry kontakt z rodziną zmarłego. Miał być gotowy do po­
mocy we wszystkich nagłych przypadkach. Był zobowiązany
do samodzielnego ustalania nazwisk poległych żołnierzy na
podległym sobie terenie i służył wsparciem rodzinom zmar­
łych (w przypadku śmierci żołnierza Waffen SS dopiero po
porozumieniu z miejscową placówką tej formacji). Pomoc
miała dotyczyć zarówno spraw finansowych, ze szczególnym
uwzględnieniem osieroconych dzieci, jak i organizowania
odpoczynku i rekonwalescencji w sytuacjach psychiczne­
go załamania żon i matek. Mocno postulowano także przy­
gotowywanie dla zrozpaczonych kobiet jako „pocieszenia"
partyjnych imprez kulturalnych. Szczególnie zalecano wy­
korzystywać do tego celu uznawane przez państwo święta,
zarówno te nazistowskie (na przykład Muttertag - Dzień
Matki), jak i kościelne (Boże Narodzenie). Wręczano przy tej
okazji książki propagandowe (w 1943 roku była to na przy­
kład broszura Gebt Euren Toten Heimrecht [Dajcie Waszym
Zmarłym prawo do powrotu do domów]). Dość absurdalnie
zakładano, że może to zapobiec depresji po stracie najbliż­
szych osób298.
Widocznie doświadczenia członków NSDAP były w tym
względzie jednak niedobre, ponieważ od początku stara­
no się zebrać możliwie dokładne informacje o dotkniętych
nieszczęściem rodzinach, zanim podjęto jakąkolwiek dzia­
łalność. Początkowo listy z wiadomością o śmierci dociera­
ły z Wehrmachtu bezpośrednio do rodziny. Przynosił je po
prostu listonosz, a jednocześnie kierownik miejscowego urzę­
du pocztowego miał obowiązek poinformowania o nadejściu
takiego zawiadomienia miejscową grupę terenową NSDAP.
Pracownik partyjny podążał wówczas śladem listonosza do

285
N i\ Z A P L E C Z U I N .'\ l' R O N C I E

domu poległego, tłumacząc, jakie znaczenie dla Niemiec i dla


Fuhrera miała śmierć żołnierza. Jednak ten tryb zmieniono
(najprawdopodobniej w 1942 roku) i z Wehrmachtu informacja
docierała od tej pory zarówno do rodziny, jak i bezpośrednio
do grupy terenowej NSDAP, ale bez żadnych dodatkowych
szczegółów, przede wszystkim nie zawierała wspomnianego
listu dowódcy kompanii wyjaśniającego okoliczności śmier­
ci. Tę dostawał już tylko miejscowy ortsgruppenleiter, który
samodzielnie lub poprzez wyznaczonego w tym celu pełno­
mocnika przekazywał taki list osobiście rodzinie, co dawało
mu jednocześnie szansę na nawiązanie bliższego kontaktu.
Miejscowa NSDAP podejmowała w tym samym czasie akcje
pomocowe, mające wesprzeć żony i rodziców. Zawiadamiano
podczas tej wizyty o możliwości uzyskania wsparcia finan­
sowego i rzeczowego. Z drugiej strony przekazywano także
informacje o takiej rodzinie do miejscowego NS Frauenschaft,
by jej członkinie zaopiekowały się osamotnionymi kobietami,
uznając, że ta organizacja będzie skuteczniejsza niż wizyty
funkcjonariuszy partyjnych w mundurach299•
Rozmowy funkcjonariuszy z rodziną zmarłego żołnierza
musiały mieć jednak dramatyczny przebieg:

„Informacja o śmierci jest członkom rodziny prze­


kazywana w sposób delikatny i godny - relacjo­
nuje partyjny funkcjonariusz z Górnego Śląska
- wyraża się przy tym najgorętsze współczu­
cie ze strony partii. Oświadcza się jednocześnie,
że ze wszystkimi swoimi sprawami i kłopotami
związanymi z poległymi mogą zwracać się z peł­
nym zaufaniem do partii, która w każdej chwili
i w każdej sprawie stoi u ich boku. Jeżeli pozo-

286
s L l 1 ż n A li' n I s K o \\' i\ N A F [{ o N c; I E

stałą osobą jest samotna kobieta, która do tego


jest chorowita albo cierpi na problemy nerwo­
we, to zazwyczaj w takich przypadkach bierze
się ze sobą także kobietę albo jakąś siostrę, albo
krewną lub znajomą tych kobiet, albo członkinię
NS Frauenschaft. Pełnomocnik jest świadkiem za­
zwyczaj w tym przypadku rozdzierających scen,
a nawet napadów histerii [tych kobiet]. W poje­
dynczych przypadkach można usłyszeć wtedy
wyzwiska i nieprzychylne komentarze. Są i inni,
którzy dobrze odbierają delikatne i pocieszające
przekazanie przez partię informacji o śmierci naj­
bliższego. Wielu w ogóle w tym przypadku ma
wtedy pierwszy kontakt z partią"300 .

W meldunku SD pojawia się nawet informacja, że funk­


cjonariusza partyjnego przynoszącego wiadomość o śmierci
najbliższego nazywa się ironicznie „ptakiem śmierci"301 .
Nie należy się dziwić takim emocjonalnym reakcjom
zrozpaczonych kobiet, które stawiano w absurdalnej sytua­
cji, kiedy prawdziwi winni śmierci ich najbliższych starali
· się im wmówić, że są w stanie wyjaśnić i co najmniej w czę­
ści zrekompensować stratę. Niektóre z nich nawet dobrze nie
zdążyły poznać swych mężów. W 1943 roku w walkach na
froncie nad Dońcem poległ dwudziestojednoletni Karol K. Je­
go śmierć miała szczególnie tragiczny wymiar dla jego rodzi­
ny. Bezpośrednio przed tym otrzymał urlop na ślub. Zaraz
po powrocie na front, stojąc na posterunku, trafił go rosyjski
granat302 .
Celnie cały dramat rodzin ujmował jeden z przywoływa­
nych już kilkakrotnie raportów Delegatury Rządu na Kraj:

287
N t\ ZAPLECZU I N i\ FRONCIE

„Tragedię Polaków przymusowo wtłoczonych


w szeregi niemczyzny i zmuszonych przelewać za
nią krew dobrze oddaje załączony list. Na kopercie
nosi napis: «Nicht zustellbar, nach Absender zu­
ruck» [Nie można doręczyć, odesłać nadawcy]. Nie
został on doręczony, bo adresat tymczasem poległ.
Ten list matki do syna walczącego za obcą sprawę,
pisany jest chytrze, ma zatrzeć właściwe uczucia,
ale mimo wszystko wychodzi z niego niedające się
zataić polskie serce"303•

Obłudne były także wyrazy troski kierowane pod ad­


resem sierot wojennych przez bonzów partyjnych ponoszą�
cych prawdziwą odpowiedzialność za bezsensowną wojnę.
Dzieci przeznaczone do adopcji, a przede wszystkim sieroty
wojenne, otaczano bowiem oficjalnie państwową opieką. Za­
zwyczaj jedynym wyrazem tej decyzji było jednak obdarowy­
wanie wszystkich sierot wojennych świątecznymi prezentami
przygotowanymi przez NSV podczas Bożego Narodzenia, nad
czym czuwali szefowie propagandy NSDAP. Pozwalało to na
przygotowanie do gazet sążnistych artykułów, chwalono się
tym również na zebraniach partyjnych. W miastach powiato­
wych robili tak wszyscy kreisleiterzy - przynos�li słodycze
i zabawki, w zamian oczekując wdzięczności od dzieci pozba­
wionych ojców304•
Zabezpieczenie finansowe ofiar okazywało się w wielu
przypadkach fikcją, jeżeli zwracały się o nie rodziny, których
niewpisana na jedną z pierwszych trzech grup DVL. Takim
osobom odmawiano świadczeń rentowych z powodu braku
obywatelstwa niemieckiego, wypłacając im tylko jednorazo­
we odszkodowania, zazwyczaj w wysokości 400 marek. Po-

288
S L U Ż B A W O J S K O W A N ,\ l' R O N C I E

tern, jeżeli nie pracowały, były właściwie pozbawione środków


do życia. Niekiedy tylko zwracano im jeszcze równowartość
niewypłaconego żołdu w wysokości kilkudziesięciu marek305.
Nawet obietnice dotyczące rychłego przekazania rzeczy oso­
bistych żołnierzy najpewniej nie zawsze kończyły się zgod­
nie z obietnicami partyjnych funkcjonariuszy. W meldunkach
polskiej konspiracji zanotowano:

„Gdy Polak ginie na froncie („.) rodzina pozosta­


je wówczas bez żadnego wsparcia i renty. Istnie­
je tendencja do formalnego traktowania Polaków
w armii niemieckiej jako„. ochotników. Brak skru­
pułów wobec Polaków przejawiają Niemcy nawet
w tak małej sprawie, jak zwrot rzeczy po poległym
Polaku jego rodzinie. Z zasady giną wtedy wszyst­
kie rzeczy wartościowe. Sporządzona ad hoc sta­
tystyka w Katowicach wykazała, że w czternastu
- na szesnaście - wypadków śmierci Polaka na
froncie - wdowy nie otrzymały nic więcej poza
dokumentami osobistymi. Wszystkie cenne rze­
czy, jak zegarki, obrączki, portfele itp. zostały zra­
bowane"306.

Ta ostatnia informacja niekoniecznie jest jednak precy­


zyjna. Zazwyczaj takie przesyłki po pewnym czasie docierały
do domów zmarłych, a brak oznaczał po prostu ich zagu­
bienie przy pospiesznych odwrotach, szczególnie na froncie
wschodnim.
Na polskich ziemiach wcielonych pojawiały się także spe­
cyficzne zachowania przy stosowaniu nowej procedury prze­
kazywania wiadomości o śmierci żołnierzy Wehrmachtu,

289
NA Z A P LECZ U I NA FRON C I E

których nie odnotowano w głębi Rzeszy Niemieckiej. Partia


nie była w stanie wyeliminować masowego zamawiania mszy
za poległych. Musiano zaakceptować ten fakt milcząco, po­
nieważ nie chciano się narażać na protest zrozpaczonych żon
i matek - byłoby to kłopotliwe dla władz ze względów pro­
pagandowych. Ponadto okazało się, że nawet dla urzędników
niemieckich było zupełnie niezrozumiałe kontynuowanie pro­
cesu wywłaszczania rodzin poległych żołnierzy, ponieważ ich
członkowie nie otrzymali wpisu na volkslistę lub mieli tyl­
ko DVL 4. Mimo że ojcowie lub synowie padli na froncie,
to teraz ich najbliższych pozbawiano własności, a docelowo
groziła im deportacja. Starano się przemilczać tego typu wy­
padki, ale w lokalnych społecznościach nie było to w rzeczy�
wistości możliwe. Oficjalnie jednak w podobnych sytuacjach
w ogóle nie angażowano partii i jej organizacji afiliowanych.
Oznaczało to także, że do tych domów nie docierała pomoc
finansowa30 7•
Olbrzymią wagę przypisywano heroizacji tej bezsensownej
dla rodzin ofiary, jaką była śmierć najbliższego. W kalendarzu
pojawiły się nowe święta, dające pretekst do organizowania
imprez nazistowskich we wszystkich większych miastach
Rzeszy Niemieckiej, także na terenach wcielonych. Był to
przede wszystkim tak zwany Dzień Bohaterów. Uroczystość
odbywała się we wszystkich okręgach wojskowych. Szczegól­
nie ceremonialny przebieg nadawano jej w stolicach prowincji
i we wszystkich miastach powiatowych. Także tam, gdzie były
garnizony Wehrmachtu bądź jednostki zapasowe, uroczystość
miała charakter bardziej podniosły. Specjalny scenariusz Dnia
Bohaterów przygotowywała miejscowa NSDAP i afiliowane
przy niej organizacje: NSKOV i Narodowosocjalistyczny Zwią­
zek Kombatantów Wojennych Rzeszy (NS-Reichkriegerbund).

290
S Ł U Ż B A IV O J S K O W A N :\ F R O N C I E

Najczęściej świętowanie polegało na ozdabianiu w tym dniu


pomników wojennych i nagrobków bohaterów wojennych
przez członkinie BDM (Bund Deutschen Madel - Związek
Niemieckich Dziewcząt, działający w strukturze Hitlerjugend).
Wykluczano jednak zdecydowanie możliwość takiego uhono­
rowania tablic oraz zbiorowych krzyży i mogił z nazwiskami
poległych, które przygotowano w kościołach i na przyległych
cmentarzach. W lazaretach członkinie BDM i NS Frauenschaft
przekazywały rannym kwiaty i podarunki. Centralnym punk­
tem święta była manifestacja przy pomnikach wojennych,
odbywająca się wszędzie w identycznym porządku, według
dyspozycji zarządu okręgu. Najpierw wkraczały formacje par­
tyjne ze sztandarami, a potem kolejno oddziały Wehrmachtu,
umundurowane formacje partyjnych organizacji (NSKOV, SA,
SS, NSKK, NSFK, Reichkriegerbund i HJ). W uroczystości mie­
li brać udział także inwalidzi wojenni. Podczas przemówień,
w myśl instrukcji, należało podkreślać zaangażowanie partii
na froncie wewnętrznym oraz wsparcie, które NSDAP udziela
walczącemu Wehrmachtowi. Nakazywano, by nie koncentro­
wać się na bieżącej sytuacji na frontach (ta przecież była coraz
bardziej katastrofalna), ale podkreślać przyszłość, ponieważ,
jak pisano: „ofiary nie znikną, ale pozostaną w pamięci na­
rodu niemieckiego i będą dla niego podstawą dla uzyskania
wolności i przestrzeni życiowej". Po przemówieniach dowódcy
Wehrmachtu i kierownicy polityczni NSDAP składali wień­
ce308. Podobnie przebiegały i inne, nowe nazistowskie święta,
każde jednak odznaczało się pewną specyfiką uzależnioną od
tematu, któremu było poświęcone. Bezpośrednio z toczącą się
wojną były związane Dzień Wehrmachtu, Dzień Policji i Dzień
Narodowej Solidarności3°9• Władze niemieckie już w 1940 ro­
ku na terenach wcielonych zaczęły wprowadzać elementy nie-

29 1
N t\ Z A P L E C Z U I N 1\ F R O N C I E

mieckiej ideologii służącej głoszeniu chwały czynu wojennego


przy okazji tych świąt. W Katowicach po raz pierwszy w sierp­
niu 1940 roku rozpoczęto rozdawanie krzyży honorowych dla
matek (Ehrenkreuz der Deutschen Mutter)310, a 9 listopada 1940
odbył się na placu apelowym przed teatrem o 12.30 pierwszy
Dzień Bohaterów (Heldengedenkfeier)311•
Na wypadek śmierci żołnierza OKW już na początku woj­
ny określiło ściśle, jakie warunki są wymagane, by pogrzeb
poległego mógł się odbyć w rodzinnej miejscowości z ho­
norami wojskowymi. Musiał to być żołnierz Wehrmachtu,
który wsławił się specjalnym zaangażowaniem w walkach
frontowych. Wówczas na jego pustej trumnie kładziono fla­
gę Rzeszy Niemieckiej, a obok - poduszki z odznaczeniami'
i wieńcem. Uroczystości pogrzebowej towarzyszyła orkiestra
wojskowa (wystarczali też sami fanfarzyści), a wydelegowany
pododdział oddawał trzykrotną salwę nad pustym grobem.
OKW proponowało również, by włączała się zawsze do ta­
kiej ceremonii pogrzebowej NSDAP i znajdujące się pod jej
kontrolą afiliowane organizacje, które miały wystawiać wte­
dy swoje honorowe pododdziały w mundurach wyjściowych.
Takie uroczystości przewidywano jednak w okresie wojny
tylko wyjątkowo, w przypadku pochówku specjalnie uhono­
rowanych odznaczeniami bojowymi lub kiedy r�eczywiście
szczątki zmarłego grzebano w rodzinnej miejscowości, a więc
zazwyczaj wtedy, kiedy nie ginął od razu na froncie, ale na
skutek odniesionych ran dopiero w szpitalu na zapleczu. Na­
wet w przypadku śmierci na polu walki uczestnictwo specjal­
nego oddziału wojskowego w uroczystości żałobnej. a także
w innych uroczystościach upamiętniających poległych, na
przykład w dopuszczalnych wówczas żałobnych mszach, ak­
ceptowano wyjątkowo. Przewidywano taką możliwość, jeżeli

2 92
S l:. LI Ż D A W O J S K O W t\ N A FRONCI E

uroczystość zyskałaby charakter pogrzebu państwowego, or­


ganizowanego nie przez rodziny, ale państwowe lub partyjne
instytucje, ponieważ poległy odznaczył się w życiu publicz­
nym - w działalności partyjnej lub organizacji z nią związa­
nej31 2. Już w 1940 roku Martin Bormann, jako szef Kancelarii
NSDAP, wyjątkowo przyzwolił funkcjonariuszom partyjnym
na występowanie na takich uroczystościach pogrzebowych
w mundurach, nawet jeżeli odbywały się w kościołach. Była
to osobista decyzja Rudolfa Hessa, sprawującego funkcję za­
stępcy Fuhrera w partii, który wcześniej wydał zakaz udziału
w mundurach partyjnych bądź uniformach innych organizacji
afiliowanych przy NSDAP w mszach i innych uroczystościach
kościelnych313.
Ukrywanie wysokości strat na frontach i unikanie nie­
korzystnych, z racji propagandowych, rozbudowanych uro­
czystości pogrzebowych, w opiniach propagandzistów
niemieckich zapewniało powstrzymanie narastania nega­
tywnych wobec Rzeszy Niemieckiej nastrojów społecznych
na terenach wcielonych. Na łamach prasy pojawiały się jednak
nekrologi, pozwalające chociaż częściowo zdać sobie sprawę
z wielkości strat na froncie. W raporcie Delegatury Rządu na
Kraj z wiosny 1942 rok pisano na przykład, że na Górnym
Śląsku, na ogólną liczbę 72 nekrologów żołnierzy armii nie­
mieckiej poległych na Wschodzie, drukowanych przez trzy
tygodnie w gazecie „Kattowitzer Zeitung", w 54 nekrologach
figurowały nazwiska czysto polskie314.
Po wojnie służba Polaków w Wehrmachcie była traktowana
jako problem wstydliwy, wobec tego starano się ją, jeżeli już
o niej mówiono, przedstawiać przede wszystkim jako przy­
mus, a służących w tej armii jako ofiary wojny. Taka inter­
pretacja, która pojawiła się już w pierwszych powojennych
publikacjach Instytutu Zachodniego w Poznaniu, przetrwała
właściwie do dzisiaj. W najnowszej pracy podsumowującej
polskie straty osobowe i ofiary represji z czasów drugiej wojny
światowej „wcieleni do Wehrmachtu" zostali wliczeni do kate­
gorii „strat względnych narodu polskiego podczas drugiej woj­
ny światowej (wywiezieni, deportowani, emigracja)"3 15• Obok
nich znaleźli się deportowani w głąb ZSRR, wcieleni do Armii
Czerwonej, wywiezieni na roboty przymusowe, przymusowi
robotnicy w Niemczech, aresztowani w ZSRR i prewencyjnie
osadzeni w obozach koncentracyjnych.
Przyjmując taką interpretację, czyli uznawania polskich
żołnierzy w Wehrmachcie głównie za ofiary wojny, wskazy­
wano przede wszystkim na przymus jako przyczynę wstę­
powania do armii niemieckiej. Jednocześnie eksponowano
przypadki odmowy służby w wojsku niemieckim i nastę­
pującej w ślad za tym często dezercji, uznając to za przejaw
propolskich postaw. Motywów doszukiwano się różnych,
tych patriotycznych Konrad Ciechanowski dopatrywał się

297
,. 11.1 Y I C li !-. A N T N Y !\I Y „

w postawach takich jak wallenrodyzm, mający od wewnątrz


osłabiać siłę wrogiego państwa, nadal żywotny w polskiej tra­
dycji niepodległościowej, bierny opór i podkreślanie polskiego
pochodzenia nawet w obcym mundurze, czynny opór, w tym
tworzenie konspiracji wojskowej, w końcu dezercję z naraże­
niem życia własnego i najbliższej rodziny316 . Tę tezę, zgodnie
z którą żołnierze polscy w Wehrmachcie byli ofiarami wojny,
podtrzymuje też większość autorów zajmujących się tym tema­
tem z perspektywy regionalnej. W ich pracach jednak częściej
można odnaleźć wzmianki o nie zawsze patriotycznych po­
wodach niechęci do niemieckiej armii. Zwracają oni bowiem
uwagę na przymusowy pobór do wojska, budzący niechęć do
służenia w obcej armii z narażeniem własnego życia. Nie byli
to przecież najemnicy, a więc ich służba nie wiązała się z pro­
fitami materialnymi. To charakterystyczne również dla powo­
jennych wspomnień żołnierzy Wehrmachtu, którzy pisząc, że
zmuszono ich do pójścia na front, rzadko mówią o patrioty­
zmie i swojej świadomości narodowej, a najczęściej o typowej
dla ludzi pogranicza chęci przetrwania bez ponoszenia strat
ludzkich i materialnych. Jeden z autorów, wywodzący się z ru­
chu śląskich autonomistów postulujących powrót do autono­
mii Górnego Śląska w Polsce, sugeruje nawet tezę, że Ślązacy
byli niemieckimi zakładnikami. Wstępując do Weh:rmachtu,
mieli świadomość, że jest to gwarancja bezpieczeństwa ich
rodzin. Złamanie tego swoistego, niepisanego kontraktu gro­
ziło represjami nie tylko im, ale przede wszystkim ich naj­
bliższym. Przywołuje przy tej okazji wspomnienia Sporonia,
który podał przykład jednego z mieszkańców swej miejscowo­
ści - człowiek ten, decydując się na dezercję, „skazał" w ten
sposób swoich rodziców i trzy siostry na pobyt w obozie kon­
centracyjnym317. Na chęć przetrwania, jako jeden z głównych

298
„MY ICH K 1\ N T N Y M Y ""

bodźców pójścia do niemieckiej armii na Pomorzu, wskazuje


również Józef Borzyszkowski. Zauważa przy tym trafnie, że
nawet dezercja nie musiała być motywowana czynnikami pa­
triotycznymi, a właśnie chęcią przeżycia318•
Polscy autorzy rzadko wspominają o innych postawach,
których też można się przecież doszukać we wspomnieniach
weteranów wojennych. Przede wszystkim nie piszą o fascyna­
cji wojną, traktowania jej jako przygody. A taka postawa wydaje
się dość naturalna u młodych ludzi, szczególnie w początko­
wym okresie niemieckich sukcesów militarnych w czasie woj­
ny błyskawicznej z lat 1939-1941. Jedynie Czesław Madajczyk
przyjmuje taką hipotezę, ale nie rozwija tego wątku319. Zupeł­
nie zaś nie bierze się pod uwagę postaw kolaboracjonistycz­
nych, które musiały występować nie tylko w Waffen SS, ale
także wśród tych, którzy trafili do Wehrmachtu, zwłaszcza
wśród przedstawicieli mniejszości niemieckiej wpisanych do
pierwszej i drugiej grupy DVL.

Dokonując próby jakościowej oceny postaw Polaków słu­


żących w Wehrmachcie, starałem się uwzględnić szerszy
aspekt tego zagadnienia. Wydzieliłem dwa wyraźnie wystę­
pujące bieguny postaw - propolskie i patriotyczne (z cha­
rakterystycznymi zachowaniami: biernym oporem, udziałem
w konspiracji, dezercją) oraz proniemieckie i kolaboracjoni­
styczne (wyróżniającymi zachowaniami były tu z kolei: chęć
awansu w armii niemieckiej i służby w oddziałach elitarnych
bądź specjalnych, akceptacja ideologii i metod działania pań­
stwa narodowosocjalistycznego, fascynacja nowym otocze­
niem i często neoficka wręcz gorliwości w wypełnianiu zadań
stojących przed „rasą panów"). Między nimi znalazło się sze­
rokie kontinuum postaw oportunistycznych, dopasowania do

2 99
„ M \' ICH K i\ N T N Y M Y "

sytuacji, częstych zmian własnej oceny motywów działania


w zależności od zmieniającej się sytuacji historycznej.

Propolskie postawy patriotyczne

Odmowa slużby wojskowej

Pierwszą możliwością otwartego zamanifestowania przez Po­


laka odmowy służby w wojsku niemieckim był moment reje­
stracji. Wezwany mógł się nie stawić na przegląd dokonywany
przed komisją wojskową bądź odmówić swojego podpisu na
liście poborowych. Niemcy byli na to przygotowani od samego
początku, a więc od 1940 roku. Szczególnie starali się uniknąć
zbiorowego, manifestacyjnego odmawiania podpisów, dlatego
rejestracja odbywała się pojedynczo, bez udziału członków
rodzin, z tyłu stali tylko tak samo zastraszeni koledzy. Reje­
strowano również starannie wszystkie negatywne komentarze
na ten temat i sumowano je w zbiorowych raportach. W czasie
zapisywania towarzyszący przeglądowi miejscowi funkcjona­
riusze partyjni natychmiast notowali nazwiska odmawiają­
cych podpisu. W ślad za tym szło „życzliwe" namawianie na
wpisanie się. Odwiedzano domy, rozmawiano z r<?dzicami.
Taką samą metodę stosowano rok później, kiedy pojawiły się
ankiety DVL. Dopiero po wyczerpaniu owych „miękkich" me­
tod, sięgano do gróźb, kierowanych zarówno bezpośrednio do
zainteresowanych, jak i ich rodzin.
Jednak nie zawsze to wystarczało, by przełamać opór
przed zgodą Polaków na służbę w niemieckim wojsku. Na­
wet jeżeli w obawie przed represjami godzili się na pobór,
wówczas starali się okazywać, że stało się to pod przymusem.

300
PROPOLS K I E POSTAW Y PAT R I OT Y C Z N E

Wielokrotnie pojawiają się relacje, zarówno w raportach pol­


skiej konspiracji, jak i w meldunkach niemieckich, że „polscy
poborowi" do Wehrmachtu śpiewają polskie pieśni, otwarcie
rozmawiają po polsku, manifestują propolską postawę. O ta­
kich historiach z Pomorza pisze Konrad Ciechanowski, któ­
ry przywołuje sprawozdanie policji ochronnej z Czerska z 30
marca 1943 roku, kiedy przy odjeździe poborowych rozma­
wiano wyłącznie w języku polskim i śpiewano polskie piosen­
ki320. Podobnie 30 marca 1943 roku polskie pieśni zabrzmiały
przy odjeździe poborowych z Grudziądza, w tym między in­
nymi Boże coś Polskę321• Szczególnie zapamiętano na Pomo­
rzu zachowanie poborowych z Gdyni. Transporty rekrutów
przejeżdżały przez miasto z rozlegającym się głośno śpiewem
Roty i Boże coś Polskę. W polskim podziemiu wyciągano z tych
faktów jednoznaczny wniosek, że Pomorze przezwyciężyło już
swój pierwszy, powrześniowy kryzys moralny i demonstruje
przywiązanie do Polski, w czym będzie potrzebować nadal
„wielkiego wyrozumienia i poparcia ze strony społeczeństwa
polskiego"322 .
Także według zachowanych niemieckich raportów poli­
cyjnych z kwietnia 1942 roku poborowi-volksdeutsche nadal
publicznie przyznawali się do polskości, mówili po polsku,
śpiewali polskie pieśni przy odjeździe do koszar, a nawet
odmawiali przysięgi po szkoleniu rekruckim. W maju 1942
roku RSHA zalecił więc, by tych, którzy nie przyjmują po­
świadczenia nadania DVL tylko po to, by uchylić się od służby
wojskowej, aresztować, a jeżeli to nie wystarczy - wysyłać
natychmiast do obozu koncentracyjnego w ramach aresztu
ochronnego (Schutzhaft)323 .
Za odmowę służby wojskowej najbardziej oporni Pomo­
rzanie trafiali zatem do obozów koncentracyjnych. Według

30 1
„ 1-l Y l C I ! K J\ N T N Y M Y "

Główna brama KL Stutthof, „brama śmierci".


Fotografia współczesna.

badań Marcina Owsińskiego najwcześniejsza taka sprawa re­


jestrowana w KL Stutthof pochodzi z maja 1942 roku, kiedy
do tego obozu trafił Edmund Duszyński za odmowę podjęcia
starań o uzyskanie obywatelstwa niemieckiego. Po miesiącu
trafił do obozu w Sztutowie kolejny więzień pod tym samym
zarzutem - Franciszek Karnowski. W maju 1943 osadzono
za odmowę i uchylanie się od służby w Wehrmachcie dwóch
kolejnych więźniów, tym razem z powiatu kartuskiego, a po­
tem już stale pojawiali się następni z pomorskich powiatów,
a także: ze Starogardu, z Bydgoszczy oraz Torunia324•
Wśród Polaków byli tacy, którzy nawet w tych skrajnych
okolicznościach nie uginali się pod ciężarem straszliwych
represji - nie była to postawa częsta, ale warta podkreśle-

302
P R O P O LS K I E P O S TA W Y PAT R I OT Y C Z N E

nia. 4 lutego 1944 roku Stanisław Miiller odmówił wypełnie­


nia wniosku na DVL, ponieważ słusznie domyślał się, że jest
to tylko wstęp do powołania do wojska niemieckiego. Mimo
że miał pochodzenie niemieckie, odmówił również i po raz
drugi, kiedy dokonywano przeglądu do służby wojskowej
w Wehrmachcie, chociaż miał za sobą solidne przeszkole­
nie wojskowe. Przed 1939 rokiem osiemnaście miesięcy był
w Wojsku Polskim, uzyskując w nim stopień sierżanta. Cała
historia zakończyła się dla niego skierowaniem do obozu kon­
centracyjnego w KL Stutthof325 • Podobne przykłady z początku
wojny znane są też z Górnego Śląska. W Rybniku powołani
w pierwszych poborach 1940 roku od razu oświadczyli, że
czują się Polakami, a niektórzy natychmiast uciekali do Ge­
neralnego Gubernatorstwa. Inni dopiero po powołaniu, w gar­
nizonach, demonstracyjnie odmawiali złożenia przysięgi.
Edward Serwański podaje pojedyncze przykłady takich po­
staw, między innymi katowiczanina, gimnazjalisty Romualda
Hawranke. Najpierw wymuszono na nim złożenie wniosku na
DVL, a po przyznaniu mu grupy trzeciej volkslisty powołano
go do Wehrmachtu w 1942 roku. Po wstępnym okresie szko­
lenia, podczas uroczystej przysięgi i po komendzie „Do przy­
sięgi'', wystąpił z szeregu i zameldował po niemiecku (jego
ojciec był germanistą): „Panie generale, Hawranke Romuald
melduje, że jest Polakiem i przysięgi nie złoży". Przekazany
do katowickiego Gestapo nie został chyba zwolniony z wojska
niemieckiego, ale przeniesiono go do jakiegoś aresztu w głębi
Niemiec326 • Inni podczas przysięgi niekiedy milczeli, uzna­
jąc, że w ten sposób nie będą musieli później dochowywać
wierności Rzeszy Niemieckiej i Hitlerowi. Jeszcze inni jawnie
i ustawicznie używali języka polskiego, nawet kiedy pojawiali
się w miejscach publicznych ubrani w niemieckie mundury327•

303
„ M Y ICH K A N T N Y M Y "'

Pozostały na to liczne świadectwa, ale nie tylko we wspo­


mnieniach żołnierzy, które przecież mogłyby po latach być
tendencyjne - także SD z niepokojem obserwowała takie po­
stawy. W jednym z raportów opisuje się codzienne zachowanie
żołnierzy na katowickiej ulicy w następujący sposób: „Dwóch
żołnierzy stoi z dwiema dziewczętami i rozmawiają po pol­
sku. Słyszy to kierownik polityczny [NSDAP] i zwraca obu
żołnierzom uwagę, że noszą na sobie szary mundur żołnierzy
Fiihrera. Powinni z tego powodu rozmawiać po niemiecku. Na
to odpowiadają mu ci żołnierze po polsku: «Spadaj ty pieronie,
inaczej będzie z tobą jak z tymi w Katyniu. Dostaniesz strzał
w tył głowy i nie będzie cię więcej»". W tym samym raporcie
relacjonowano z kolei z Królewskiej Huty, że przy rozdawaniu
kartek żywnościowych dla urlopowanych żołnierzy doszło do
podobnego zdarzenia: „Pewien żołnierz odznaczony odznaką
żołnierza piechoty i medalem za walki na froncie wschodnim
oraz odznaką za odniesioną ranę na froncie kartek żywnościo­
wych żądał tylko w języku polskim"328•
Wielu uciekało się także do znanych od wieków sposo­
bów uniknięcia służby w armii - samookaleczeń. Najczęściej
próbowano zakażenia żółtaczką. Jednak zdaTzały się i zano­
towane przykłady o wiele bardziej ponure. Pewien kowal pra­
cujący na Górnym Śląsku wyspecjalizował się n8: przykład
w łamaniu kończyn uderzeniem ciężkiego młota. Najczęściej
miażdżył kości ręki zgłaszających się do niego zagrożonych
powołaniem do armii młodych ludzi329 •
Zjawisko odmowy służby w wojsku niemieckim narasta­
ło wraz z coraz wyraźniejszą klęską Niemiec. Z meldunków
Delegatury Rządu na Kraj wynika, że taka postawa odmowy
przyjęcia DVL i powołania do Wehrmachtu pojawiła się wraz
z zapaścią na frontach w 1943 roku. Powoływano się w tym

304
P R O P O L S K I E P O S T A W Y P A T R I O T Y C 7. N F.

przypadku na wpływ, jaki to miało na Pomorzan i Górno­


ślązaków:

„Lud brzydził się zaprzańcami, a musiał pójść za


ich przykładem. Nie zdecydował się na opór i mę­
czeństwo, którego zresztą nie ośmielono się mu
nakazać z Londynu i Warszawy. Masa młodzieży
szukała wyjścia w ucieczce do GG lub lasów. Za­
równo na Górnym Śląsku, jak i na Pomorzu znane
są liczne przypadki ukrywania się w domostwach
osób uchylających się od służby w Wehrmachcie.
Zazwyczaj ukrywali się w przygotowanych w go­
spodarstwach ziemiankach lub piwnicach (czę­
ściowo także w ziemiankach w lesie). Samych
zbiegów, jeżeli schwytano, skazywano na karę
śmierci, ukrywających - na obóz"330 .

Pod koniec 1943 roku odmowy służby wojskowej na Po­


morzu przybrały już charakter masowy:

„Na Kaszubach dezerteruje [właściwie chodziło


o odmowę stawienia się do poboru] obecnie nie­
mal z reguły 40 procent poborowych. Z niektórych
wsi, m.in. ze wsi Mikorzyn [Mikorzyna] w pow.
kościerskim zdezerterowali wszyscy zagrożeni po­
borem Polacy. Jak dotąd rodzin ich nie spotkały
żadne represje niemieckie. Jedną rodzinę, z której
przed poborem uciekło czterech synów, wywieź­
li Niemcy do obozu przejściowego w Potulicach.
Młodzież polska ucieka głównie do Borów Tuchol­
skich, gdzie tworzy oddziały po 50, 80 i 100 ludzi.

305
., M Y I C l l K 1\ f' T N Y M Y ''

Oddziały te są dobrze zorganizowane, uzbrojone


i samowystarczalne. W żywność i ubranie za­
opatrują się po wsiach, skąd wyrzucono ludność
polską, a osadzono przesiedleńców niemieckich
z Besarabii. Najczęściej «dezerterzy» występują
w mundurach niemieckiej policji i zabierają tyl­
ko to, czego potrzebują, nie wyrządzając przy tym
osadnikom niemieckim krzywdy, w przeciwnym
bowiem wypadku mogliby sprowokować ze strony
władz niemieckich represje w stosunku do lud­
ności polskiej. W Śliwicach pow. Tuchola «leśni
ludzie» odwiedzili pewnej nocy osadnika z Besa­
rabii', zabrali potrzebną im żywność, załadowali
wszystko na zarekwirowaną furmankę i odjecha­
li, przykazując wystraszonemu Niemcowi, aby się
stąd jak najprędzej wyniósł, bo inaczej go powie­
szą. Nazajutrz osadnik ów wraz z rodziną uciekł,
a gospodarstwem zawiaduje jego sąsiad. Policja
niemiecka jest wobec partyzantów bezsilna i nie
jest w stanie zapobiec szerzeniu się wśród osad­
ników niemieckich paniki. Sporo młodzieży po­
morskiej ucieka również przez zieloną granicę do
«Generalnej Guberni»"33 1 •

Mimo to z pewnością większość już powołanych zjawiała


się w punktach meldunkowych, kiedy wezwanie do stawienia
się w niemieckim wojsku trafiało do domu. Bezpieczniejszym
wyjściem dla tych, którzy byli zdeterminowani nie służyć
w Wehrmachcie, wydawała się dezercja z niemieckiej armii
dopiero później - albo podczas powrotu z urlopu, albo już na
froncie, tak by nie narażać na represje najbliższych. Na razie

306
l' R O l' O L ::i h ! E P O S T A W Y P A T R I O T Y C Z N E

pozostawało im tylko czekanie na sprzyjające okoliczności,


chociaż niekiedy nieopatrznie, nie zważając na cenzurę woj­
skową, pisali z nieprawdopodobną szczerością. Tak uczynił
między innymi Kazimierz M. (wpisany na DVL 3), służący
w Norwegii, w liście do kolegi leżącego w lazarecie w Elblągu:

„Tutaj jest gorzej niż w niewoli. Myślę sobie, je­


stem takim żołnierzem jak każdy Niemiec. Ale my
jesteśmy Polakami i tak zostanie aż do śmierci.
Nasi koledzy wykorzystują nas Polaków, ale niech
powiedzą czego chcą, nic na to nie poradzę, po­
nieważ jestem Polakiem i pozostanę nim aż do
śmierci"332•

Dezercja

Najbardziej skrajnym przykładem negatywnego stosunku do


służby w niemieckiej armii była dezercja. Nie ma jednak zbyt
wielu udokumentowanych przypadków przejścia na drugą
stronę frontu żołnierzy niemieckich, a motywacje dezerterów
nie zawsze są przy tym jasne. Autor monografii Wehrmachtu,
Wolfram Wette, rzadko wymienia te o charakterze politycz­
nym i ideologicznym. Według niego częściej występowały:
szukanie osobistych korzyści, skrupuły moralne, wstręt do
niemieckiego sposobu prowadzenia wojny i wyczerpanie ner­
wowe. Co ciekawe, w odróżnieniu od pierwszej wojny świato­
wej wśród żołnierzy i marynarzy Wehrmachtu i Kriegsmarine
nie nastąpiło załamanie w końcowym etapie wojny. Dezerte­
rzy pozostali marginesem żołnierzy odzianych w mundury
koloru feldgrau333•

307
„ M Y I C H 1' A N T N Y M Y ''

Nie jest znana dokładna liczba dezerterów niemieckich


w czasie drugiej wojny światowej. Według szacunków Man­
freda Messerschmidta i Fritza Wiillmera podczas wojny przez
niemieckie sądy wojskowe zostało wydanych 35 tys. wyro­
ków z powodu dezercji (Fahnenflucht), z tego 22 750 wyro­
ków śmierci. Wykonano ich 15 tys„ a więc około 65 procent
zasądzonych orzeczeń3H. Prawie wszystkie dotyczyły spraw
indywidualnych. Jedyną grupą, która zbiorowo odmówiła
służby w niemieckim wojsku i podtrzymała tę decyzję mimo
zastosowania drakońskich środków represyjnych (kierowa­
nia do obozów koncentracyjnych, gdzie znalazło się ich około
10 tys. na 20-30 tys. wyznawców), byli świadkowie Jehowy.
Nie ukrywali, że Rzeszę Niemiecką uznawali za „państwo
szatana", a Hitlera za „antychrysta", któremu nie mogą słu­
żyć. Około dwustu pięćdziesięciu z nich na podstawie wyro­
ków sądów wojskowych skazano na kary śmierci i stracono.
Reszta rzeczywiście trafiła do obozów koncentracyjnych335•
Liczba dezercji zwiększyła się dopiero po otwarciu drugiego
frontu i załamaniu obrony niemieckiej we Francji. Po nieuda­
nej kontrofensywie w Ardenach w komunikatach alianckich
często informowano o masowym poddawaniu się oddziałów
niemieckich (nie były to jednak dezercje), ale i wówczas nie
doszło do masowego buntu poborowych, jak to zd.arzyło się
w 1918 roku336 • Z pewnością w danych zbiorczych dotyczą­
cych dezercji ujęto tylko tych żołnierzy z DVL 3, którzy zostali
złapani i udowodniono im, że zamierzali porzucić szeregi.
Większość z nich starała się jednak zamaskować przejście na
drugą stronę frontu i rodzinie przekazywano wiadomość, że
zaginęli (sind vermisst geworden).
Do dezercji pchały Polaków służących w Wehrmachcie,
oprócz motywacji patriotycznych, także inne przyczyny, na

308
P R O P O L S J:; I E P O S T A W Y P A T R I O T Y C Z N E

przykład traktowanie ich jako niepełnoprawnych obywateli


Rzeszy Niemieckiej. Nierzadkie uznanie członków ich rodzin
za „niepewnych politycznie" lub w ogóle wykluczonych z na­
rodu niemieckiego musiało skłaniać coraz częściej do podejmo­
wania takich decyzji, czemu sprzyjał przy tym coraz bardziej
niekorzystny dla Niemiec przebieg wojny337• Wśród żołnierzy
z DVL 3 odnotowywano złe nastroje, ciągle pojawiały się przy
tym skargi przekazywane przez przełożonych wojskowych
dotyczące sytuacji rodzin żołnierzy pozostających w domach
bez należytej opieki, przynajmniej nie takiej, jaką cieszyły się
rodziny Niemców służących w tych samych oddziałach338•
We wspomnieniach przy opisie decyzji przejścia na drugą
stronę frontu najczęściej pojawia się jednak motywacja pa­
triotyczna. Takich zdeterminowanych do ucieczki Polaków
nie odstraszały nawet specjalnie zaostrzone kary i stosowa­
nie odpowiedzialności zbiorowej. Kary stały się bardziej ry­
gorystyczne na mocy zarządzenia z 25 listopada 1942 roku,
szczególnie represyjnego w stosunku do żołnierzy z DVL 3.
Czekało ich długoletnie więzienie lub śmierć, ale najważ­
niejsze było to, że przyjęto zasadę jednoczesnego represjo­
nowania także rodziny dezertera. Nie działo się tak zawsze,
zależało to od decyzji miejscowego Gestapo, ponieważ nawet
polska konspiracja w 1944 roku odnotowywała ze zdziwie­
niem przypadki, kiedy mimo udowodnionej dezercji odstę­
powano od tej zaostrzonej procedury w stosunku do rodziny
zbiega. Na Pomorzu w ramach represji najbliżsi krewni żoł­
nierza pozwanego do Wehrmachtu, albo nawet całe rody (tak
zwane Sippenhaftlinge), jako zakładnicy kierowani byli do
KL Stutthof339. W tym samym regionie we wrześniu 1943 ro­
ku HSSuPF SS-Gruppenfiihrer Fritz Katzmann, działając jako
pełnomocnik RFKDV, wydał na polecenie gauleitera Forstera

309
„ M Y ! C l i >. A � l' N 'r M Y '

Grupa żołnierzy Wehrmachtu


ze Ś ląska Cieszyńskiego.

tajne zarządzenie w sprawie dezercji. Winnych należało karać


zgodnie z prawem wojennym, a rodziny kierować natychmiast
do obozu koncentracyjnego w Potulicach340• Włodzimierz Ja­
strzębski podaje ustalone przypadki wykonanych kar śmierci
za dezercję: Zygmunt Nowacki z Bydgoszczy, grenadier oskar­
żony przed sądem 59. Dywizji Piechoty, został skazany na ka­
rę śmierci za próbę ucieczki w sierpniu 1943 r?ku; Alfons
Schlichtholz z powiatu Sępolno wiosną 1944 roku otrzymał
pięć lat więzienia także za próbę ucieczki z jednostki, a rodzi­
na (ojciec, matka i siostra) zostali zesłani do obozu w Potuli­
cach; Brunon Uptas z Wejherowa zdezerterował do Rosjan, za
co w odwecie jako zakładników do KL Stutthof skierowano
jego rodziców i szesnastoletnią siostrę Teresę; zakładnikami
skierowanymi do KL Stutthof było także małżeństwo Jan i An­
na Bociek, za ucieczkę z wojska ich syna3 41•

310
J> R O I' O I, S K I E I' O S T c\ IV Y P :\ T K I O T Y C Z 'E

Na Śląsku groźnym memento był KL Auschwitz. Wiedza


o tym, co się dzieje w tym obozie, była wśród miejscowych
powszechna i z tego powodu odstraszająca siła samej nazwy
„Auschwitz" wystarczała nieraz, by zniechęcić do oporu.
Przyznawał to także w raportach polski ruch oporu, pisząc
o brance na Górnym Śląsku w 1942 roku:

„Brano wszystkich, nie zwracając najmmeJszej


uwagi na protesty. Nierzadko w ten sposób za­
mykano usta: «Willst du zum Militar, oder nach
Auschwitz?» [Chcesz iść do wojska czy do Au­
schwitz?]. Żołnierzom wcielonym przyznaje się
niemieckość III kategorii. Natomiast rodziny poleg­
łych Polaków przesuwa się często do kategorii IV,
odmawiając im jakichkolwiek wsparć. Tak samo
często traktuje się inwalidów"342 •

Ten strach przed „Auschwitz" sugestywnie oddaje tak­


że popularny wówczas wierszyk, dosadnie tłumaczący brak
wyjścia przy poborze: „Jeśli się nie wpiszesz - twoja wina, I
Bo wnet cię wyślą do Oświęcimia. A jak się wpiszesz, ty stary
ośle - I To ciebie Hitler na Ostfront pośle"343•
Typowa dla losów górnośląskich dezerterów jest wojenna
biografia znanego już przed wojną młodego działacza politycz­
nego i pisarza - Wilhelma Szewczyka, który po 1945 roku był
jednym z ważniejszych polityków i publicystów górnośląskich,
a swoje wojenne losy i służbę w Wehrmachcie starannie skry­
wał. Wstydził się i niechętnie powracał do tego fragmentu
swojego życia. Według jego biografa, Macieja Fica, Szewczyk
trafił z powrotem na Górny Śląsk w 1940 roku, prawdopo­
dobnie z niemieckiego więzienia. Potem został wciągnięty do

31 1
., M Y I C H K A N T N Y M Y "

Wehrmachtu (jego rocznik poszedł do poboru już w 1940 ro­


ku). Trudno powiedzieć, czy podpisał DVL; później na pewno
zrobiła to jego matka, która otrzymała DVL 3. Najpierw prze­
bywał we Wrocławiu, a potem na krótko trafił do Normandii,
by ostatecznie wylądować we Francji, w Strasburgu. Stamtąd
jego pułk przerzucono na front wschodni pod Smoleńsk, gdzie
został ranny w nogę. Znalazł się najpierw w szpitalu w Bara­
nowiczach, na rekonwalescencję wywieziono go do Bad Col­
berg (w powiecie Hildburghausen w Turyngii), a następnie do
Salzburga. Z listów Szewczyka autor biografii odtworzył jego
wojenne itinerarium: Normandia - luty-maj 1941, Smoleńsk
- sierpień 1941, Bad Colberg - listopad-grudzień 1941, Salz- .
burg - styczeń 1942. Reszta jego wojennej tułaczki nie jest
do końca jasna do dzisiaj. Zwolniono go po rekonwalescencji
na urlop i wtedy prawdopodobnie odmówił powrotu na front.
Może dlatego na przełomie lat 1942 i 1943 trafił do więzienia?
Heska-Kwaśniewicz twierdzi jednak, że nastąpiło to z powodu
odmowy podpisania DVL. Dzielący losy Szewczyka, także żoł­
nierz Wehrmachtu, Bogdan Widera twierdził, że ten odmówił
dalszej służby wojskowej. Te oceny paradoksalnie się nie wy­
kluczają. Moment dezercji z Wehrmachtu Szewczyka zbiega
się bowiem z weryfikacją wpisów na volkslistę powołanych
do służby wojskowej przed ogłoszeniem zarządzeD;ia z marca
1941 roku. Brak podpisanej przez niego ankiety na DVL mógł
być dla Szewczyka powodem zwrócenia się do władz wojsko­
wych o zwolnienie z Wehrmachtu i dlatego został zatrzymany,
W 1943 roku uciekł z więzienia podczas przepustki i udało mu
się przedostać do GG, gdzie żył do końca wojny pod przybra­
nym nazwiskiem Władysław Kret344,
Inny typowy przypadek dezercji żołnierza Wehrmachtu
ilustrują barwne losy Josefa Steinskiego, Górnoślązaka z Cho-

312
l' R O P O L S 1' 1 E P O S T A W Y P ll T R I O T Y C Z N E

rzowa. To, co w jego biografii szczególnie intrygujące, to nie­


prawdopodobne losy dwukrotnego dezertera, który zdołał
miesiącami przemieszczać się przez całe niemieckie zaplecze
frontu, by dotrzeć do rodzinnego miasta, a potem pod nosem
niemieckich władz w mieszkaniu żony dotrwać prawie do
końca wojny. Po raz pierwszy oddalił się od swego oddziału
zimą 1941 roku, ale został szybko schwytany i trafił wtedy do
więzienia wojskowego w Wilnie. Stamtąd udało mu się jednak
uciec i ponownie zdezerterować. Dalsze swe losy opowiedział
już po ponownym schwytaniu i oskarżeniu przed sądem woj­
skowym: ·

„Nie myśląłem podczas mojej dezercji w listopa­


dzie 1941 roku o przejściu do partyzantów, by
walczyć przeciwko moim towarzyszom. Powodem
zabronionego [samowolnego) opuszczenia moje­
go oddziału było to, że po powołaniu 3 grudnia
1940 roku do wojska nie dostałem żadnego urlo­
pu i tęskniłem za moją żoną i dzieckiem. Muszę
zdecydowanie zaprzeczyć, żebym po zabronionym
[samowolnym] oddaleniu się od mojego oddziału
działał zbrodniczo po stronie partyzantów albo
bandytów przeciwko Wehrmachtowi, albo ludno­
ści cywilnej na okupowanych rosyjskich lub pol­
skich terytoriach. Jak już stwierdziłem podczas
przesłuchania wojskowego, w trakcie ucieczki
odżywiałem się produktami spożywczymi, które
kupowałem od jakiejś miejscowej ludności. Po mo­
im [drugim] uwięzieniu i potem ucieczce z wię­
zienia Wehrmachtu w Wilnie oddzieliłem się od
6 innych żołnierzy, z którymi uciekłem. Każdy

3 13
„ M Y I CH KA N T N Y li.I Y "

z nich wybrał inny kierunek ucieczki. Z jednym


tylko, także uciekinierem, szeregowym z jednost­
ki przeciwlotniczej o imieniu Rudi, nazwiska nie
znam, [pozostałem dłużej]. Potem z nim także się
rozdzieliliśmy, a ja podążyłem moją drogą na za­
chód. Pod koniec maja dotarłem do mojego rodzin­
nego miasta Królewska Huta [Chorzów], zdjąłem
mój mundur polowy, w którym uciekałem, i za­
łożyłem ubranie cywilne. Żeby być bezpiecznym
przed policją i Wehrmachtem, schowałem się [naj­
pierw] do połowy lipca w altanie mojego ogródka
działkowego w Królewskiej Hucie. W tym czasie
nie próbowałem nawiązywać kontaktu z grupa­
mi polskiego ruchu oporu na tym terenie. Nie
przychodziły do mnie wtedy także żadne osoby,
które należą do grup wrogich państwu, by mogły
mnie namawiać do wstąpienia do jakiegoś ban­
dyckiego ugrupowania. W listopadzie 1942 roku
pojechałem do mojego przyjaciela w Krakowie,
Polaka Zbigniewa Masanka, który w okresie pol­
skim mieszkał u mnie w domu, a poza tym był
moim kolegą szkolnym. Odwiedziłem go dlatego,
że był moim przyjacielem i chciałem go koniecz­
nie ponownie zobaczyć. Podczas mojego pobytu
u Masanka w Krakowie nie działałem wrogo prze­
ciw państwu, a także nie chciałem jako dezerter
przystąpić do polskiej grupy bandyckiej. Po półto­
ratygodniowym pobycie wyjechałem z powrotem,
tym razem do Żywca. Tutaj ukrywałem się dalej
w mieszkaniu mojej żony, ona troszczyła się o moje
wyżywienie. Podkreślam jeszcze raz, że w Żywcu

314
I' R O P O L S K I E I' O S T 1\ W Y P 1\ T R I O T Y r: 7. N E

i okolicy nie podejmowałem żadnych kroków, żeby


przyłączyć się do jakiejś bandyckiej grupy. W listo­
padzie 1943 roku moja żona powróciła do Królew­
skiej Huty i zamieszkała u Klary Wrobel, dalekiej
krewnej żony ze strony mojego ojca. Od tego czasu
nie działałem wrogo ani przeciwko państwu, ani
nie próbowałem nawiązywać kontaktów z wrogi­
mi państwu grupami. W ogóle nie znam żadnych
osób, które działają w Królewskiej Hucie, Żywcu
albo w innych miejscowościach Górnego Śląska.
Również sam nie interesowałem się tym, by dołą­
czyć do grup bandyckich. Gdybym rzeczywiście
miał taki zamiar, to wtedy byłoby mi [przecież]
łatwiej uciekać. 28 października 1944 roku zosta­
łem zatrzymany przez policję w Królewskiej Hucie
i jako byłego żołnierza Wehrmachtu przekazano
mnie do placówki Wehrmachtu w tym mieście"345 •

Protokół tego przesłuchania wyraźnie wskazuje, jak prze­


rażony po prawie dwóch latach ukrywania się Steinski próbuje
przede wszystkim przekonać, że nie posiadał kontaktów z polską
. konspiracją. Jego los był i tak przesądzony, ale starał się w ten
sposób chronić chociaż rodzinę. Nie uniknął tragicznego za­
kończenia, został skazany na karę śmierci przez sąd wojskowy.
Najczęściej dezercje na linii frontu były połączone z za­
miarem dalszego prowadzenia walki, tym razem już przeciw
Niemcom. Wspominany już tutaj kapitan Apel dostrzegał ta­
kie niebezpieczeństwo początkowo głównie wśród młodszych
powołanych roczników, zazwyczaj przy tym służących już
wcześniej w armii polskiej. Choć tylko niewielka część z nich
brała udział w walkach kampanii wrześniowej, byli elemen-

315
„ M Y ICH K ANTNYMY"

tern niepewnym346• Niektórzy, obawiając się jawnie odrzucić


powołania, za lepsze rozwiązanie uważali ukrycie swoich
rzeczywistych poglądów i dezercję dopiero na linii frontu.
Przezornie, chociaż z narażeniem życia, zabierali ze sobą nie­
kiedy nawet zaświadczenia z polskich przedwojennych orga­
nizacji, a potem, przechodząc na drugą stronę frontu, starali
się zamaskować swój czyn, niejednokrotnie pozorując śmierć
w walce, wzięcie do niewoli, a nawet samobójstwo (na przy­
kład utopienie; pozostawiali wówczas ubranie i pożegnalny
list347). Niektórzy z nich wybierali wręcz awanturnicze spo­
soby dezercji. Mieszkaniec Bydgoszczy, Józef Wiśniewski,
przejechał na drugą stronę frontu, według relacji Tadeusza
Dehnela, członka komórki weryfikującej Polaków-dezerterów,
samochodem dowódcy dywizji niemieckiej, zabierając przy
tym, by potwierdzić swój patriotyzm, bagaż z teczką dowódcy,
w której znajdowały się mapy z naniesioną sytuacją bojową.
Mógł się także od razu wylegitymować polską książeczką woj­
skową, którą wziął ze sobą i ukrywał przez cały czas służby
w niemieckim wojsku346 •
Niestety, nie wiemy, jak wielkie było zjawisko dezercji
w przypadku żołnierzy z DVL 3. Z pewnością znaczące, bio­
rąc pod uwagę wydawanie przez OKW specjalnych zarzą­
dzeń w tej sprawie. Na pewno nie miało ono jędnak nigdy
charakteru masowego. W informacji przesłanej przez szefa
sztabu wrocławskiego okręgu wojskowego, dotyczącej zacho­
wania na froncie żołnierzy posiadających DVL 3, napisano
wyraźnie, że: „Pojedyncze przypadki dezercji zdarzają się
wtedy, kiedy rodzicom żołnierzy z DVL 3 konfiskuje się go­
spodarstwa. Takich przypadków da się z pewnością uniknąć,
jeżeli [dowódcy] oddziałów zawczasu zatroszczą się o żołnie­
rzy z DVL 3 i ich rodzinne stosunki. Ustalono jednak, że nie

316
P R O P O L S K I E P O S T 1\ W Y P A T R I O T Y C Z N E

zdarzyło się szczególnie wiele takich przypadków [dezercji]


żołnierzy z DVL 3"349 • Potwierdza to drugie, niezależne od tej
informacji źródło, również z lipca 1943 roku, obejmujące tylko
Górny Śląsk. Na 71 tys. wcielonych wówczas z DVL 3 zdezer­
terowało według danych niemieckich zaledwie 157 żołnierzy
(na początku 1944 roku podawano liczbę 235), a odmówiło
złożenia przysięgi 151 350 • Trzeba jednak pamiętać, że obydwa
te raporty odnoszą się do okresu, kiedy możliwości dezercji
z niemieckiej armii były stosunkowo niewielkie. Dopiero
otworzenie najpierw frontu włoskiego, a potem tak zwanego
drugiego frontu w Normandii w 1944 roku (tam, szczególnie
na Wale Atlantyckim, znajdowało się bardzo wielu żołnierzy
z DVL 3) zmieniło tę sytuację, dając możliwość przedostawa­
nia się na drugą stronę frontu.
Dowództwo Wehrmachtu, starając się przeciwdziałać de­
zercji, wydało nawet w 1943 roku zalecenie (raczej nieprze­
strzegane), by w książeczkach wojskowych wpisywać dla grupy
żołnierzy z DVL 3 „Pole", aby ostrzec dowódców, iż grozi w ich
przypadku zdrada i opuszczenie oddziału. Zakazano także kie­
rować Polaków w mundurze Wehrmachtu do jednostek rozlo­
kowanych na granicach państw neutralnych, z których łatwo
można się było przedostać do aliantów zachodnich351• Spora
grupa Polaków w Wehrmachcie, stacjonująca w okupowanej
Norwegii, próbowała wykorzystać tę sytuację, by przedostać
się do neutralnej Szwecji. Według meldunku przygotowanego
na użytek władz Polskiego Państwa Podziemnego w 1943 roku
doszło do takiej dezercji polskich żołnierzy służących w armii
niemieckiej, jadących w zamkniętym eszelonie przez Szwecję.
Zajmowali cały wagon i podjęli zbiorową decyzję o ucieczce.
W okupowanym kraju dowiedziano się o tym, ponieważ do­
my wszystkich tych zbiegów z Górnego Śląska były stale ob-

317
„ M Y I C li K A N T N Y �f Y "

serwowane przez Gestapo352 • Poświadczone wielokrotnie takie


usiłowania nie zawsze kończyły się pomyślnie, i to nie tylko
na skutek kontrakcji podejmowanych przez Niemców. Władze
szwedzkie, kiedy mogły, na mocy porozumienia z rządem Rze­
szy Niemieckiej oddawały zbiegów. Taki los spotkał całą grupę
dezerterów, w której znalazł się, oprócz Polaków, także Alzat­
czyk, dzielący losy wcielonych przymusowo do Wehrmachtu
żołnierzy z Polski. Wśród uciekinierów byli: Leon Dombrowski
ze Stargardu, Konrad Kirstein z Kamionki (powiat Starogard)
oraz nieznani z nazwiska Polak ze Śląska i wspomniany Al­
zatczyk (podoficer). Postawionych przed sądem wojskowym
w Oslo Alzatczyka i Ślązaka skazano na śmierć, a dwóch pozo�
stałych zbiegów na długoletnie więzienie w KL Buchenwald353•
Jedną z możliwych dróg ucieczki po dezercji z niemieckiej
armii była również niebezpieczna eskapada z okupowanej Fran­
cji przez Pireneje do Hiszpanii, a potem Portugalii354• Nieoczeki­
wana nowa droga otworzyła się także wraz z rozpoczęciem walk
na Półwyspie Bałkańskim. To zresztą przy okazji przykład na to,
że nie zawsze w takich przypadkach stosowano represje w sto­
sunku do rodzin dezerterów. W wiarygodnym meldunku konspi­
racyjnym zawiadamiano Delegaturę Rządu ll'a Kraj, że o dezercji
rodzinę tylko poinformowano, ale nie zastosowano represji355 •

Na powrót w Wojsku Polskim

Wpisani na DVL Polacy powołani do Wehrmachtu dezertero­


wali najczęściej z zamysłem przejścia na stronę aliantów. W ten
sposób trafiali głównie do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie,
a pewna, niewielka zresztą grupa (szacowana na jeden do trzech
tysięcy) znalazła się w 1. Armii WP sformowanej w ZSRR356 .

318
J> f{ O l' U l. $ 1-- I E l' O S T ,\ W Y I' t\ T f{ l ll T Y C Z N E

O liczbie przejść na stronę PSZ posiadamy bardzo precy­


zyjne dane zgromadzone przez historyków zajmujących się tą
problematyką. Rząd Polski, nie uznając nabycia obywatelstwa
niemieckiego na skutek wpisu na DVL, stał od początku woj­
ny na stanowisku, iż wcielanie Polaków do Wehrmachtu jest
sprzeczne z prawem, a ci, którzy dostawali się do alianckiej
niewoli, wracali pod jurysdykcję władzy polskiej. Powinni
więc służyć w Wojsku Polskim357• Przed otworzeniem „dru­
giego frontu" przygotowano specjalne wezwanie zredagowane
przez generała Mariana Kukiela w porozumieniu z Dwightem
Eisenhoverem, odczytywane potem wielokrotnie w BBC. Ape­
lowano w nim do Polaków w armii niemieckiej, by nie strze­
lali do żołnierzy alianckich i przechodzili na drugą stronę
frontu. Nie poprzestano na apelach ogłaszanych przez radio,
ale rozrzucano także na Wale Atlantyckim ulotki z fragmen­
tami tego oświadczenia358• Wezwania te nie pozostawały bez
echa, o czym świadczy wojenna relacja jednego z Polaków
służących w Normandii:

„Jest nas sześciu razem takich jak ja. Doszliśmy


do porozumienia, iż w razie gdyby Anglicy [sic]
na naszym odcinku lądowali, to wtedy lufę ckm.
zwracamy na wschód i jazda po gnębicielu, a póź­
niej, w razie wycofania się Anglików [sic] - pój­
dziemy z nimi. Niestety, skończyło się tylko na
alarmie. Nikt nie wylądował i plan nasz pozostał
nieurzeczywistniony"359•

Już pod koniec wojny, by uniknąć problemów związanych


z interpretacją statusu prawnego jeńców armii niemieckiej
pochodzących z polskich ziem wcielonych, Komisja Wojsko-

319
„ M Y ICH K A NTN Y M Y „

wa RN RP 28 listopada 1944 roku przyjęła specjalną uchwa­


łę w sprawie wszystkich żołnierzy polskich znajdujących się
w Wehrmachcie:

„Rada Narodowa RP wyraża opinię, że jest ko­


niecznością przywrócenie pełnych praw obywa­
telskich byłym żołnierzom niemieckim, Polakom
przemocą wcielonym do armii niemieckiej, którzy
dostali się do Armii Aliantów. RN RP uważa za
konieczne otoczenie specjalną opieką tych żołnie­
rzy polskich, którzy od początku wojny żyć musie­
li pod okupacją niemiecką, bez szkół i wszelkiej
pomocy kształcenia się na wszystkich stopniach,
a pozostawali pod obstrzałem propagandy hitle­
rowskiej. RN wyraża opinię, że naczelną zasadą
powinno być takie użycie wojska w wojnie, aby
jak największa zorganizowana siła była zachowa­
na na czas wkraczania w granice kraju"360 •

Pozwalało to ich traktować w PSZ nie jako zdrajców i ko­


laborantów, ale tych, którzy na skutek polityki okupanta zmu­
szeni zostali do walki po stronie agresora. Taką interpretację
zaakceptowali także Anglicy. Stanowisko amerykańskie po­
czątkowo było jednak pełne rezerwy, głównie ze .:Vzględu na
obawę, że Niemcy potraktują wcielanie „ich" żołnierzy do ar­
mii alianckich jako pogwałcenie konwencji o jeńcach wojen­
nych.
Konrad Ciechanowski skrupulatnie przedstawił różne
drogi przejścia linii frontu w Afryce i na Zachodzie do PSZ.
Kiedy po raz pierwszy polscy żołnierze pojawili się w Afryce
Północnej razem z korpusem feldmarszałka Erwina Rommla,

320
P R O P O L S K I E P O S T A W Y l' A T R I O T Y C Z E

Naczelne Dowództwo Brytyjskiego Wschodu zgodziło się na


powołanie specjalnej komórki w celu ich wyselekcjonowania
w obozach jenieckich. Należeli do niej między innymi Tade­
usz Dehnel, Stanisław Gauza z Bydgoszczy i Witold Jeszke
z Poznania. Jej członkowie przeglądali wypełniane przez jeń­
ców ankiety Czerwonego Krzyża, a potem, by mogli uniknąć
represji ze strony innych jeńców niemieckich, przenoszono
ich do obozów jeńców włoskich. Dopiero później prowadzo­
no z nimi rozmowy i proponowano wstąpienie do polskiego
wojska. W Afryce Północnej wcielono tak dwa tysiące byłych
wehrmachtowców, znajdujących się w niewoli angielskiej. Na
taką procedurę nie zgodzili się Amerykanie i ich jeńcy trafiali
do USA. Dopiero w 1943 roku przedstawiciel polskiego rzą­
du przy sztabie amerykańskim, pułkownik Leon Mitkiewicz,
podjął na powrót w lipcu 1943 roku starania o wyciągnięcie
ich z tych obozów i po przełamaniu obiekcji USA uzyskał na
to w końcu zgodę361 •
Masowy napływ jeńców z polskich terenów wcielonych
do aliantów rozpoczął się dopiero po otworzeniu drugiego
frontu we Włoszech, a szczególnie po lądowaniu w Norman­
dii, gdzie przebywało już od 1941 roku bardzo wielu Polaków.
. We Włoszech przechodzili na stronę II Korpusu PSZ. Wtedy
właśnie generał Władysław Anders w rozmowie z główno­
dowodzącym śródziemnomorskiego terenu operacyjnego,
marszałkiem Henrym Maitlandem Wilsonem, wypowiedział
słynne zdanie, wielokrotnie potem przytaczane: „Uzupeł­
nienia dla nas napłyną z frontu. Nie mamy za sobą kraju,
który by mógł dawać rezerwy, ale wiemy, że wszyscy Polacy,
zwłaszcza wcieleni przymusowo do armii niemieckiej, będą
dążyli do naszych szeregów na pierwszą wieść, że wojsko pol­
skie walczy na kontynencie"362• Generał Wilson zgodził się

32 1
„MY ICH KANTNYMY"

na stworzenie odrębnych obozów dla Polaków wziętych do


niewoli i po sprawdzeniu ich tożsamości oraz „prześwietle­
niu" biografii dezerterów przez kontrwywiad proponować im
ochotnicze wstąpienie do polskiego wojska. Według opinii ge­
nerała Andersa Wilson wówczas jeszcze nie bardzo dowierzał
słowom polskiego dowódcy. Po roku jednak przyznał mu ra­
cję, stwierdzając w osobistej rozmowie: „Odnosiłem się nieco
sceptycznie do niektórych przewidywań Pana Generała, lecz
w dwóch Pan miał słuszność [między innymi w tej sprawie].
że uzupełnienia do Korpusu napłyną w miarę jego posuwania
się naprzód"363• Ostatecznie do II Korpusu PSZ we Włoszech
do 15 czerwca 1944 roku przeszło najpierw 2500 ochotników.
spośród wziętych do niewoli żołnierzy Wehrmachtu, ale do
końca 1944 roku było ich już 14 tys., a w pierwszym półroczu
1945 roku - kolejnych 18,5 tys.
Dołączyli do nich od 1944 roku dezerterzy i byli jeńcy
z frontu francuskiego, których od momentu inwazji na Nor­
mandię było coraz więcej. Do końca 1944 roku do PSZ przyjęto
bowiem aż 33 192 spośród byłych jeńców, a od 1 stycznia do
30 kwietnia 1945 roku - 15 439. Już po zakończeniu wojny
w Europie od maja do czerwca 1945 roku dołączono kolejnych
cztery tysiące. W sumie znalazło się w PSZ 89 631 ochotników
spośród Polaków służących w Wehrmachcie, któr':y zdezerte­
rowali lub przeszli na stronę aliantów już w obozach jeniec­
kich. Było to 36 procent stanu ogólnego oddziałów polskich na
Zachodzie, co oznaczało, że co trzeci żołnierz armii polskiej
n.a Zachodzie przeszedł prawdziwą epopeję wojenną. Zaczy­
nała się ona niekiedy już w czasie pierwszej wojny światowej
uczestnictwem w walkach w oddziałach kajzerowskich bądź
cesarsko-królewskiej monarchii Habsburgów, potem kontynu­
owaną nieraz w Wojsku Polskim, zarówno w walkach o grani-

322
l' R O P O l . S K I E POSTA W Y l' :\ T R I Ll T Y C 7. :\ I'

Naczelny Wódz gen. Kazimierz Sosnkowski oraz szef


sztabu Naczelnego Wodza gen. Stanisław Kopański
(na lewo od Sosnkowskiego) z wizytą w obozie Polaków
z Wehrmachtu wziętych do niewoli we Włoszech.
Boufark koło Algieru. 24 marca 1 944 roku.

ce Rzeczypospolitej w latach 1918-1919, jak i w powstaniach


wielkopolskim i śląskich, a także wojnie polsko-bolszewic­
kiej 1920 roku, nierzadko także wojnie obronnej 1939 roku.
Wszyscy za sobą mieli zaś służbę w różnych niemieckich for­
macjach podczas drugiej wojny światowej i zazwyczaj dość
niezwykłe, a niekiedy i dramatyczne doświadczenia frontowe
w armii niemieckiej, kiedy decydowali się na przejście linii
dzielącej obydwie armie.
Podczas najbardziej znanej bitwy PSZ na Zachodzie -
bitwy pod Monte Cassino - doszło chyba po raz pierwszy do
tak dramatycznego starcia oko w oko Polaków służących po
stronie aliantów i Polaków nacierających na dominujący nad

323
„ f\.I Y I C 1-1 J.; /\. N T N Y 11„1 Y ..

całą okolicą klasztor Benedyktynów na górze Cassino. Wstrzą­


sająca jest historia Jana Gazura ze Śląska Cieszyńskiego. Zo­
stał powołany do wojska niemieckiego w 1943 roku i znalazł
się pod Monte Cassino jako członek drużyny obsługującej
karabin maszynowy. Ponieważ wiedział, że po drugiej stro­
nie są Polacy, wykorzystał sprzyjający moment, by przecze­
kać, aż przesunie się l inia frontu. Rankiem odkryto go w na
wpół zburzonym bunkrze, krzyczącego: „Nie strzelajcie, jo je
Polok!". Jeszcze w niemieckim mundurze wziął natychmiast
udział w przeciwnatarciu polskim, a potem odprowadzano go
na tyły. Po latach tak opisał swoje wrażenia:

„Dotarliśmy do głównego punktu opatrunkowego,


gdzie był również dowódca batalionu major Bacz­
kowski. Kilku żołnierzy sięgnęło po broń na widok
«Niemca» bez eskorty wśród własnych rannych.
Więc ja, już po raz drugi, wołałem: «Nie strzy­
lejcie, jo je Polok!». Otoczyli mnie i zaczęli pytać
o życie w okupowanej Polsce, czym kto miał, tym
mnie częstował, ktoś nawet wcisnął mi do ręki
jakieś pieniądze. Z głównego punktu opatrunko­
wego zostałem wysłany do dowództwa Brygady
Strzelców Karpackich, gdzie przesłuchiwął mnie
dowódca, podpułkownik Jan Lachowicz. Najpierw
spytał: «Jesteście ranny?». Odpowiedziałem «Nie».
On na to: «A wiecie, jak wyglądacie?». Podano mi
lusterko. Całą twarz miałem umazaną od krwi. Do
siedziby dowództwa przyszedł wtedy Melchior
Wańkowicz, korespondent w stopniu porucznika.
Zauważyłem, że na naramienniku oprócz naszyw­
ki «Poland» miał też naszywkę «Word korespon-

324
P R O P O l. S K J E P O S T t\ W Y PAT R I O T Y C Z N E

dent». Rozmawiał ze mną chwilę, a potem zrobił


zdjęcie. Wciąż budziłem sensację. Także wielu żoł­
nierzy przychodziło popatrzeć na «Niemca»".

Opis tego epizodu z Cieszyniakiem, który przeszedł na


drugą stronę frontu, unieśmiertelnił później Wańkowicz
w swojej książce poświęconej bitwie pod Monte Cassino,
w której zamieścił to wołanie: „Dyć nie strzylejcie, jo Polok.
Jo Polok"364•
Typową historię swojego przejścia na drugą stronę frontu
znajdziemy z kolei we wspomnieniach Karola Kostki:

„Rano, był to 7 stycznia 1945 r., było już spokoj­


nie. Dostaliśmy rozkaz, by iść do walki. Schowa­
liśmy się w pobliskim lesie. Dostaliśmy rozkaz do
okopania, po dwóch. Akurat trafiłem na Ślązaka
z Lipin. Wykopaliśmy sobie dół głęboki na ponad
metr i czekaliśmy. (...) Dostaliśmy [potem] rozkaz
odwrotu. Mówię Józkowi (bo tak miał na imię), że
nie uciekamy. Nie był pewny co do tego, ale został.
Na końcu uciekał inny z głównodowodzących. Za­
czął na nas wrzeszczeć, dlaczego nie uciekamy,
[że] zostaniemy oskarżeni o dezercję. Powiedzia­
łem mu, że dostaliśmy rozkaz uciekać ostatni.
Uwierzył i uciekł. Zrobiło się cicho. Już nie było
wyjścia, tylko poddać się, choć przecież to mia­
łem zamiar cały czas zrobić. Pojawił się jednak
moment zwątpienia. Józek namawiał mnie jesz­
cze na odwrót, ale odmówiłem. Nadjechały ame­
rykańskie czołgi. Były jakieś 50-100 metrów od
nas. Teraz zostało uzgodnić, kto wychodzi pierw-

325
„ M Y I C li K J\ N T \J Y � I \"'

szy. Józek nie chciał, więc musiałem ja. Byłem cały


obładowany bronią. Granaty, amunicja taśmowa
w skrzynkach, karabin, wszystko to zostało w na­
szym okopie. Wyszedłem z podniesionymi rękami.
Zauważył mnie amerykański żołnierz z czołgu,
który zatrzymał się tuż pod lasem. Pokazywał mi
ręką, czy mam zegarek. Pokiwałem, że nie. Pogro­
ził mi bronią. Znowu kiwnąłem, że nie mam ze­
garka. Kazał mi podejść. Musiałem przeskoczyć
przez drut kolczasty, na którym stargałem sobie
mundur. Widząc, że wszystko jest w porządku,
Józek wyszedł z okopu, a za nim i inni. Okazało
się bowiem, że nie tylko my zdezerterowaliśmy.
Jeden przyniósł ciężko rannego kolegę na ple­
cach. Żołnierz miał wyrwany prawy bok i wybite
oko. Był to jeden z artylerzystów, których dzia­
ła umieszczone były nieopodal na wzniesieniu,
ale zostały rozbite przez amerykańską ofensywę.
(... ) Jeździło mnóstwo jeepów z rannymi. Wozili
wszystkich i Amerykanów, i Niemców. 1 as cały
czas mieli na muszce i zaprowadzili do baraków.
Było to chyba na granicy francuskiej. Pewnego ra­
zu na apelu jakiś oficer kazał, a raczej dał p.rawo
wyboru: «Kto się czuje Polakiem, niech wystąpi».
Wystąpiło paru, dopiero potem ja (nie wiedziałem,
co chcą z nami zrobić). Zrobiono listy i według
nich ładowano do pociągów. (. . .) Wywieźli [nas]
do Cherbourga, skąd promem przewieźli nas do
Anglii. (...) Dość szybko dojechaliśmy na miejsce.
Tak zostałem żołnierzem Polskich Sił Zbrojnych
pod dowództwem brytyjskim - od 6 lutego 1945

326
l' R U P O L S K I E P O S T t\ W Y PA T R I O T Y C Z N E

roku. Byłem szeregowym w 24. Śląskim Batalionie


Piechoty 4. Dywizji Piechoty I. Korpusu Polskiego
na terenie Wielkiej Brytanii"365.

Olbrzymia większość wstępujących do PSZ nie była jed­


nak dezerterami na froncie. Wynajdywali ich polscy oficero­
wie łącznikowi w obozach jenieckich. Trzeba to było robić
ostrożnie, ponieważ Polaków w obozach nadal nieraz pilnie
obserwowali niedawni niemieccy koledzy z oddziałów, pod­
dając ich też represjom. Wielu Polaków w obozach jenieckich
bało się tych szykan, więc na przejście na drugą stronę decy­
dowano się dopiero wówczas, kiedy nie było niebezpieczeń­
stwa pozostan�a jeszcze dłużej w obozie. Tak wspomina tę
decyzję Teofil Biolik ze Świerczyńca:

„Amerykanie wzięli mnie do niewoli. Kilka tysię­


cy takich jeńców jak ja prawie cały kwiecień (1945
roku] trzymano na gołej ziemi za drutami. Z po­
wodu głodu i zimnych nocy przeżywałem trud­
ne chwile. Któregoś dnia za druty wjechał gazik
z oficerami. Pytali przez megafony: - Kto mówi
po polsku, wystąpić! Nikt nie wystąpił i nikt się
nie odezwał, choć nas tam było wielu. Wszyscy
baliśmy się, że w nocy niemiecka większość nas
zatłucze. Tak się wtedy w obozach działo. Na dru­
gi dzień przyjechały ciężarówki. Jeszcze raz przez
megafony padło: - Kto jest Polakiem - wsiadać
do samochodu! Wystąpiło nas około pół tysiąca"366•

Dla zapewnienia bezpieczeństwa nowych żołnierzy PSZ


stosowano specjalny kamuflaż. W większości obozów prze-

327
„ i\! Y I C H K A N T N Y l\I Y "

Jeńcy niemieccy wzięci do n iewoli przez żołnierzy


li Korpusu Polskiego w południowych Włoszech,
zima 1 943-1 944 rok u .

biegał on podobnie. Żołnierzom polskim zmieniano całkowi­


cie tożsamość. Otrzymywali na czas wojny nowe nazwiska,
by mogli wrócić na front bez obaw o odkrycie, że zdezerte­
rowali. Ich rodziny dostawały najczęściej wiadomość o za­
ginięciu na froncie. W licznych wspomnieniach wyglądało
to tak, że najpierw opuszczali obóz, gdzie byli przetrzymy­
wani z Niemcami, a potem wchodzili do długich baraków,
w których całkowicie pozbywali się swojego ubrania i rzeczy
osobistych. Po kąpieli w łaźni i pobraniu nowych mundurów
wychodzili z drugiej strony budynku z nowymi dowodami
tożsamości w battledressach, jako żołnierze PSZ. Nie było to
pełne zabezpieczenie. Już w czasie walk po złapaniu na fron-

328
P ROPOLS K I E P O S T A W \' l' A T R I O T Y C Z N E

cie przez Niemców i ustaleniu prawdziwej tożsamości, groziła


im śmierć za dezercję. Podobnie w mocy pozostawały możliwe
represje w stosunku do ich rodzin367• Zasady te obowiązywały
do samego końca wojny w wojsku niemieckim. Jeszcze 22 lute­
go 1945 roku, w miejscowości później symbolicznej dla losów
drugiej wojny światowej, w Torgau nad Łabą, gdzie 25 kwiet­
nia 1945 roku spotkały się po raz pierwszy wojska radzieckie
i amerykańskie, miejscowa niemiecka inspekcja wojskowa zaj­
mująca się jeńcami wojennymi pytała OKW, czy w mocy po­
zostają specjalne zarządzenia dotyczące wziętych do niewoli
żołnierzy, którzy mają DVL 3, a potem służyli w oddziałach
alianckich368•
Niestety, znacznie mniej wiemy o przejściach na dru­
gą stronę frontu na Wschodzie. Tutaj również zaczęło się

Obóz przejściowy dla byłych jeńców Wehrmachtu.


Grupa Polaków, którzy zgłosili chęć wstąpienia
do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie.

329
,. M Y I C H KANTNY M Y "

od Polaków służących w Wehrmachcie, ale trafiających do


sowieckich obozów jenieckich. Po nawiązaniu stosunków
polsko-sowieckich w 1941 roku ambasada RP uzyskała już
w 1941 roku informację o Polakach wziętych do niewoli so­
wieckiej. Stalin poruszył po raz pierwszy kwestię jeńców
niemieckich z okupowanych terytoriów polskich już podczas
rozmowy z generałem Andersem w marcu 1942 roku, oskar­
żając Polaków o nielojalność, ponieważ wielu Górnoślązaków
i Pomorzan w sztabach niemieckich służyło jako tłumacze.
Po bitwie pod Stalingradem, kiedy liczba jeńców z DVL 3 rap­
townie się zwiększyła, Stalin, tym razem w rozmowie z am­
basadorem Tadeuszem Romerem, powiadomił, że w obozach
sowieckich znajduje się kilka tysięcy Polaków, zarówno tych
wziętych do niewoli pod Stalingradem, jak i innych, spod
Leningradu. Podjęto wówczas nawet nieśmiałe próby uzyska­
nia zgody władz sowieckich na sformowanie z nich nowych
oddziałów polskich, ale załamanie stosunków polsko-sowiec­
kich po odkryciu mordu katyńskiego uniemożliwiło realizację
tego zamysłu369•
Do tej idei powrócono dopiero po stworzeniu Związku
Patriotów Polskich i armii generała Zygmunta Berlinga kon­
trolowanej przez komunistów. Pierwsza grupa zwolnionych
wehrmachtowców została przekazana przez Armtę Czerwo­
ną jesienią 1943, ale liczyła zaledwie 567 jeńców370 . Weszli
w skład przede wszystkim 2. Dywizji Piechoty im J.H. Dą­
browskiego. Następni jeńcy i dezerterzy niemieccy z polskich
terenów wcielonych (nie jest znana ich dokładna liczba, po­
daje się ją różnie, w zależności od źródeł od jednego do trzech
tysięcy) zasiliła przede wszystkim 3. Pomorską Dywizję Pie­
choty im. R. Traugutta, składającą się od tej pory w dużej czę­
ści ze Ślązaków i Pomorzan371•

330
P R O I' O L S K 1 E !' O S T t\ W Y I' A T R I O T Y C i'. N I·:

Na froncie wschodnim stale prowadzono propagandę,


mającą na celu skłonienie żołnierzy Wehrmachtu do przej­
ścia na drugą stronę. Ulegali jej również żołnierze polscy
z terenów wcielonych. Pewne szczegóły uzmysławiające, jak
wyglądała dezercja na Wschodzie, dają się odtworzyć na pod­
stawie losów jednego z Górnoślązaków, któremu niestety się
nie udało, ale zachowały się za to materiały z jego śledz­
twa przed niemieckim sądem wojskowym. Do akt sprawy
dołączono ponadto materiał źródłowy, między innymi ulot­
ki sowieckie. Były to zarówno proste wezwania, kierowane
raczej do komunistów niemieckich (po rosyjsku i niemiec­
ku), o treści: „Do nas Towarzysze! Ratujcie swoje życie. Prze­
chodźcie z tą przepustką linię frontu. Żołnierze niemieccy!
Wszystkim, którzy przejdą na stronę Armii Czerwonej, gwa­
rantowane jest: życie, dobre traktowanie i powrót do domu
po zakończeniu wojny". Na tej samej ulotce zamieszczono
zdjęcie uśmiechniętej załogi niemieckiego samolotu, prze­
bywającej już bezpiecznie w sowieckim obozie jenieckim.
Podobnym materiałem była sowiecka broszura podsumowu­
jąca pierwszy rok wojny na Wschodzie i starająca się udo­
wodnić bezzasadność obietnic Hitlera. Wskazywano w niej
na ogrom strat ludzkich, jakie ponosi Wehrmacht. Dołączono
do niej także ironiczny wiersz-pieśń po niemiecku zatytu­
łowany Kiedy szliśmy na wojnę„. Miał ilustrować kłamstwa
propagandy hitlerowskiej:

„Kiedy szliśmy na wojnę Do tej zwrotki obok dołą­


I Było nas trzech: I Jeden sze­ czono komentarz: „W pierw­
regowy, jeden strzelec górski szym tygodniu wojny straty
I I ja, chorąży I Pocztu sztan­ niemieckie wynosiły 300 tys.
darowego 3". żołnierzy".

33 1
.. M Y I C li K t\ N T N Y l\! Y ,.

„A kiedy poszliśmy zno­ Komentarz: „W drugim


wu dalej I Byliśmy już tylko tygodniu wojny straty nie­
dwaj I Jeden strzelec górski I mieckie wynosiły 700 tys.
I ja, chorąży I Pocztu sztanda­ żołnierzy".
rowego 3".

„A kiedy poszliśmy zno- Komentarz: „W trzecim


wu dalej I Zostałem już tylko tygodniu wojny straty nie­
ja I Nie było szeregowego, nie mieckie wynosiły 1 mln żoł­
było strzelca górskiego I Tylko nierzy".
ja, chorąży I Pocztu sztanda-
rowego 3".

„Pieśń ta się już kończy Komentarz: „W czwar­


IO poczcie sztandarowym 3. tym tygodniu wojny straty
I Stoi tylko jeszcze długi I niemieckie wyniosły 1,5 mln
Zwęglony drzewiec proporca żołnierzy"372•
I Jednak nikt już przy nim nie
śpiewa".

Próby przejścia na drugą stronę frontu wschodniego za­


wsze były obarczone większym ryzykiem niż na Zachodzie,
groziło bowiem nie tylko oskarżenie o dezercję, �le także
dalszy los zbiega po drugiej stronie był niepewny. Łagry so­
wieckie owiane były straszną sławą. Władysław Kolarczyk,
pochodzący z Cieszyna, został wcielony w 1942 roku do Luft­
waffe. Jesienią 1944 roku przeszedł na drugą stronę frontu
pod Warszawą, trafiając dość przypadkowo do 1. Dywizji im.
T. Kościuszki. Dalszy ciąg jego losów potoczył się jednak zu­

pełnie odmiennie, niż tego oczekiwał, decydując się na dezer­


cję z armii niemieckiej:

332
P R U l' O L S K J E POSTA W Y P A T l< I O T Y C Z N E

„Pewnej nocy zostało nas trzech w okopie, ja


i dwóch rodowitych Niemców. Mieliśmy iść w kie­
runku drogi, na której stały niemieckie czołgi, ale
zabłądziliśmy. Nagle w mroku zobaczyłem przed
sobą polskie rogatywki: «Stój! Kto idzie?» - pa­
dło pytanie. Odpowiedziałem po polsku, że ja idę.
«Kościuszkowcy» pomacali w ciemnościach mój
hełm i zdziwili się, że jest niemiecki. Moi towa­
rzysze, jak usłyszeli, że rozmawiamy po polsku,
uciekli. Jeden ze zwiadowców podniósł pepeszę
i chciał strzelać za uciekającymi, ale drugi mu za­
bronił - «Nie rób tutaj hałasu» - rozkazał. Mia­
łem przy sobie dużo amunicji i nie wiedziałem, jak
mnie potraktują. Po drodze wyrzucałem granaty
i paczki z nabojami do MG [karabin maszynowy].
Minęliśmy po cichu stojące na drodze niemieckie
czołgi, do których wcześniej szedłem. Później tra­
filiśmy do polskiego sztabu. Pozbyłem się hełmu,
broni i skórzanego pasa, na który rzucili się pol­
scy żołnierze, bo sami nosili parciane. Skórzany
pas był dobry do ostrzenia brzytwy. Weszliśmy do
ziemianki, gdzie paliły się lampy naftowe. Nagle
znalazłem się wśród polskiego wojska. To był dla
mnie duży przeskok. Przed chwilą jeszcze słucha­
łem niemieckich komend, a teraz otaczali mnie ro­
dacy i polska mowa. Zaczęli mnie przesłuchiwać,
później odesłali do wyższego dowódcy. Gdybym
uciekał, wartownik z pepeszą miał strzelać. Obie­
całem, że nie będę tego robił. Po kilku dalszych
przesłuchaniach trafiłem przed komisję, która sie­
działa za stołem przykrytym czerwonym suknem.

333
o z A
'H W ZSRR
D Y Z. B E R L I GA

.
ŻOtNIERZE-POL C Y ARM.U MiMIEC EJ!
ray � •-. jllk �ołnr PfS)"Pl'Dlnieale pnnt�l'Wa.
Tdallłl prud nirmieekimi &Mocłniarauii na rroMie Wllt'Waita
swarte -.P ahn>ja .-b mkirił'li a I Dywiaji l'i�rb1>ly im.
Tackuaa okimaki I 9rygady PaDC<"rDł'j im. Bollat...- 6w WHkr ·
piata..
z-�· '1lifłl .,.� - S.i--"-ń-­
z...,_ '" Rai�. PeUIM F•i• _,,,,. jtd
_.,... ..,_ '*f.
Jest-.Y praepełai.-i cl... I r..i-.. „ aie aagift4ł durh
bohaterstwa. Ae'Jlłoaie wieUda p1om1..u- mil� OjeaYQy.
Widdeliłmy aa pola lritwy polakiali llDłaicny. kiedy tal i
0ln .,.� Die ld„o Ńf au�łaic; wiUieliłm bnprgylladD11

Odezwa gen. Zygmunta Berlinga do Polaków-żołnierzy Wehrmachtu rozrzucana


na początku 1 944 roku na froncie wschodnim. Zachęcała do przechodzenia
na drugą stronę frontu i dołączania do oddziałów Ludowego Wojska Polskiego.
„'l' IQ \•1-* I popldf łllll l'Jci : wida.Wmy, jak prlrały hu,.­
oł1tuua„ "'Ol• jPcł.. dt11� ,oJ ,,.wD am C'iotaau : widzieli·
•m)' przuaiua� cło � 1 1Uem.ittkieh, - I
-:cm "! i. • lbrod11i• i-'w i frA. poclw/1'6
•i OjC'I_ .m. rri• uj'4 wa.r..,�.
•o"4 n i boliatttowi r dq i doją do Pol li.i. " lcdy biada
btom oitmiedrim!
Widu *obaiCJ'1'11 D> lłąd RitillriOM>ki naol1AI � okie
i.cl a� u nl pe> ta bojow,, J •Y & tego ctwuni .
0j"3 iW�, kt6rq otwobocb.imy, c;zeb .DM milo4i i "'il&it u°'6
nodu. 'l'o daje ·1uam nowe ' J >
ŻOL"VCERZr.- POLACYI
twa, 1D0rd , pow ·,
f
,. M Y I G ll 1-: A N T N Y M Y ''

Powiedziałem na wstępie, iż cieszę się, że znowu


mogę mówić po polsku - «Ty psie, jeszcze łżesz!»
- krzyknął któryś z oficerów i porwał pistolet. Na
szczęście drugi mu powiedział: - «Nie rób tutaj
głupstw». Byłem też przesłuchiwany przez same­
go generała Berlinga, którego rozpoznałem dopiero
wiele lat później, kiedy zobaczyłem go w telewi­
zji. Generał zapytał mnie na wstępie: - «To ty
jesteś ten polski Niemiec?». Dalej zapytał, skąd
pochodzę. Odpowiedziałem, że jestem Ślązakiem
z Cieszyna. «Dojdziemy tam, dojdziemy» - za­
pewnił. Miałem też rozmowę z oficerem polskie­
go lotnictwa, który wypytywał mnie o organizację
i uzbrojenie Luftwaffe. (...) Jednak najgorsze były
przesłuchania prowadzone przez oficerów kontr­
wywiadu czy też UB. Wartownik musiał wyjść
z ziemianki, a wtenczas bili mnie i kopali. Kiedy
później żołnierz pytał, czy mnie biją, wolałem za­
przeczyć. Ale on i tak wiedział swoje, wystarczyło
tylko na mnie popatrzeć. Kiedy dowiedział się, że
chcą poznać nazwiska moich dowódców, poradził
mi, żebym podał jakieś zmyślone. Tak też zrobi­
łem i bicie się skończyło. Ostatecznie trafiłe� do
polsko-rosyjskiego obozu jenieckiego w Lublinie,
który mieścił się na terenie dworca kolejowego. Od
siedzących w obozie Niemców dowiedziałem się,
że niedawno Polacy brali z obozu Ślązaków i Po­
morzan do polskiej armii. Z Lublina pojechaliśmy
w transporcie do łagru w Rosji, jakieś 60 km od
starej polskiej granicy. Siedział tam z nami po­
chodzący z Bielska starszy major z partyzantki.

336
P R O l' O L S K I E P O S T t\ IV Y l' :\ T R I O T Y C Z N E

Wymyślił, że napiszemy odezwę do Stalina, iż my


- Ślązacy - chcemy dalej walczyć z Rosjanami
przeciwko Niemcom. Lecz Rosjanie odpowiedzieli
«nie nada riebiata, wojna się już kończy». Na nasze
szczęście z Rosji wysłano nas do Elbląga w Pru­
sach Wschodnich, gdzie mieliśmy pracować przy
usuwaniu zniszczeń wojennych. Zasypywaliśmy
łopatami rów przeciwczołgowy, który przecinał
asfaltową drogę. Polski oficer obiecał pojechać do
Olsztyna i załatwić nam dokumenty repatriacyj­
ne, z czego się wywiązał. Z Elbląga pojechaliśmy
na dachach pociągów towarowych do Poznania,
później na Górny Śląsk. Za pracę przy rowie do­
staliśmy nawet pieniądze, za które kupiliśmy
chleb, masło i pół litra wódki. Podróż z Katowic
do Cieszyna spędziłem, trzymając się poręczy na
zewnątrz wagonu. Wiele razy myślałem, że zaraz
spadnę. (...) Byłem w podartym niemieckim mun­
durze, w rozlatujących się butach, z biało-czerwo­
ną chorągiewką na czapce"373•

W ruchu oporu

Pewna grupa wehrmachtowców chociaż nie przeszła na drugą


stronę frontu, jednak próbowała znaleźć swoje miejsce w ru­
chu oporu w krajach okupowanych, licząc zazwyczaj na po­
moc w przetrwaniu wojny. Starano się w ten sposób także
uniknąć represji skierowanych przeciwko rodzinie, bowiem
najczęściej odbywało się to w powiązaniu z wcześniej przy­
gotowaną dezercją podczas pobytu na urlopie.

337
., �f Y I CH K t\ N T N \' M Y "

Byli żołnierze Wehrmachtu nie zajmowali w ruchu opo­


ru eksponowanych miejsc, dlatego też opis ich działalności
najczęściej jest dość szczątkowy. Ponadto na terenie GG w od­
działach partyzanckich AK, ze względu na obawy przed pro­
wokacjami niemieckimi i dekonspiracją, ostrzegano przed
przyjmowaniem zbiegów z Wehrmachtu. W jednej z niepo­
twierdzonych relacji374 członka takiego oddziału przekazano
mi informację, że istniało zalecenie KG AK, by nie godzić się
na ich pozostawanie w oddziałach partyzanckich. Opowiada­
jący mi tę historię powiedział, że traktowano ich jak normal­
nych żołnierzy Wehrmachtu wziętych do niewoli. Nie można
było takich trzymać zbyt długo, groziło to bowiem szybką de- .
konspiracją, więc zazwyczaj po prostu rozbierano ich z mun­
durów i puszczano wolno.
Inaczej sytuacja wyglądała na terenach wcielonych, gdzie
zazwyczaj starano się najpierw zweryfikować i potwierdzić
rzeczywiste intencje żołnierzy Wehrmachtu przebywających
na urlopach, którzy wyrażali wolę współpracy z konspira­
cją wojskową. Dobrze to ilustruje udział całej grupy żołnie­
rzy Wehrmachtu w wywiadzie AK działającym na Śląsku
Cieszyńskim i Górnym Śląsku. Przedstawili to szczegółowo
w swoim opracowaniu Oswald Guziur i Ryszard Starczewski.
Kilkunastu żołnierzy w mundurach feldgrau z naraż.eniem ży­
cia dostarczało informacji wojskowych Polskiemu Państwu
Podziemnemu. Najcenniejsze były te przekazywane przez
siatkę wywiadowców sądzonych później podczas procesu
w Wiedniu. Niewiarygodne były losy skazanego w nim Bogu­
sława Sikory z Łyżbic (ur. 1921, aresztowany w Cottbus). Był
synem miejscowego właściciela tartaku i młynu wodnego nad
Olzą, który po ukończeniu sześciu klas polskiego gimnazjum
w Orłowej i po wybuchu wojny wyjechał do Wiednia. Tam,

338
l' R O l ' O L S K I E J> O S T A ll' Y 1' 1\ T K I O T Y C Z :-< 1.>

po złożeniu deklaracji, został volksdeutschem i powołany do


wojska służył w wyborowej jednostce Wehrmachtu Dywizji
Grenadierów Pancernych Grossdeutschland (Panzergrenadier­
division Grossdeutschland). Przekazywał polskiemu podzie­
miu dane o tej wyborowej dywizji dowodzonej przez generała
Hassa von Manteuffla. Podał między innymi liczbę strat swo­
jego pułku w bitwie pod Orłem (stan wynosił 4300 grenadie­
rów, a do Rzeszy powróciły niedobitki, tylko 380 żołnierzy).
Skazano go wyrokiem sądu w Wiedniu 2 marca 1945 roku,
ale wyroku nie wykonano, ponieważ potrzebowano go jako
świadka ·W przygotowywanych innych procesach. Pozwoliło
mu to na ucieczkę wraz z jednym ze strażników, który też
zdezerterował podczas oblężenia stolicy Austrii.
Poza Sikorą był sądzony w tym samym procesie Jan
Szlauer z Nieborów (zamieszkały w Trzyńcu). Pochodził z pol­
skiej rodziny, ukończył polską szkołę podstawową, a potem
czeskie technikum na Śląsku Opawskim. Ojciec Jana, pro­
wadzący zakład stolarski, został wywłaszczony w 1940 roku,
a młodszy brat, Tadeusz, trafił do KL Dachau. Ojciec złożył
wtedy wniosek o wpisanie na DVL, co pozwoliło na zwol­
nienie młodszego brata z obozu koncentracyjnego, a Jan trafił
dzięki temu do Wehrmachtu. Został zwerbowany do wywiadu
AK w 1942 roku i od tej pory dostarczał informacji wojsko­
wych o sytuacji na froncie i o sprzęcie używanym w jego jed­
nostce. Aresztowany 4 czerwca 1943 roku uparcie twierdził
w śledztwie, że jest Polakiem, a jego ojca zmuszono do przy­
jęcia obywatelstwa niemieckiego, co potwierdził już w czasie
rejestracji do Wehrmachtu. Typowe dla ludzi pogranicza było
złożone przez niego na końcu procesu oświadczenie, w którym
można odnaleźć cały splot przyczyn, które spowodowały, że
Polacy z tych terenów znaleźli się w Wehrmachcie:

339
„ M Y I C H f-: A N T YMY"

„Być może, że rozczarowanie, jakie przeżyłem ja


i moi krewni po wcieleniu mojej ojczyzny do Rze­
szy, przyczyniły się do tego, że zgodziłem się na
współpracę z tajną organizacją wywiadu, do której
Mrózek należał. W związku z tym chciałem jesz­
cze dodać, że za panowania czeskiego moi rodzice
byli uważani za Polaków, pod panowaniem pol­
skim za «Ewangelików» sprzyjających Niemcom,
a pod panowaniem niemieckim byli oni jako Po­
lacy prześladowani i poniżani".

Podobne były losy jeszcze jednego członka tej siatki


wywiadowczej i żołnierza Wehrmachtu zarazem - Karola
Pszczółki - aresztowanego w 1943 roku. Również i jego ro­
dzice byli zagrożeni wywłaszczeniem i wysiedleniem, a więc
ojciec złożył wniosek o wpis na DVL. W rezultacie Karol zna­
lazł się w Wehrmachcie, w jednostce ciężkiej artylerii w Oła­
wie. W maju 1942 roku został skierowany na front wschodni,
gdzie w styczniu pod Woroneżem odmroził nogi i wycofano
go na zaplecze, na rekonwalescencję. Nawiązał wtedy kontakt
z wywiadem AK, a kiedy został przeniesiony na Wał Atlan­
tycki, gdzie służył jako kierowca, swoboda przemieszczania
się wzdłuż całego wybrzeża, jaką uzyskał, pozwoli.la mu na
obserwację dyslokacji, umocnień i uzbrojenia aż dziewięciu
niemieckich dywizji. Podczas urlopu, który spędzał w Trzyń­
cu, przekazywał wiadomości o obronie wybrzeża atlantyckie­
go i kanału La Manche, o rozmieszczonych tam fortyfikacjach,
polach minowych oraz umiejscowieniu bunkrów i baterii
przeciwlotniczej375 •
W kolejnej siatce wywiadowczej („S3"), o której także pi­
szą Starczewski i Guziur, wywiadowcami byli inni żołnie-

340
P R O P O L S K I E P O S T A W Y PA T R I O T Y C Z N E

rze Wehrmachtu: Jan Pszczółka z Cieszyna, Ewald Nocoń


z Bogumiła i Fryderyk Ratoszyński z Wędryni. Również oni
zostali zwerbowani przez wywiad AK do przekazywania in­
formacji wojskowych. Aresztowało ich katowickie Gestapo
w 1943 roku. Najbardziej dramatyczne były losy Ratoszyń­
skiego. Jeszcze przed wybuchem wojny ten student medycyny
zaangażował się w polską działalność dywersyjną na Zaolziu.
Brał między innymi udział w szkoleniu w ramach „Legionu
Zaolziańskiego". Podczas wojny wstąpił do ZWZ-AK. Dzięki
narzeczonej pracującej w gminie w Orłowej-Porębie dostarczał
fałszywe ,;ausweisy". Przyjął DVL, by ratować rodzinę przed
wysiedleniem, i to spowodowało, że trafił do wojska niemiec­
kiego. Stacjonował ze swoim oddziałem we Francji, gdzie go
aresztowano po zatrzymaniu narzeczonej. Trafił najpierw do
więzienia wojskowego w Katowicach. Tam próbował popełnić
samobójstwo, podcinając sobie żyły. Potem przewieziono go do
więzienia w Berlinie. W 1944 roku już w Torgau (tym samym,
skąd pół roku później skierowano pytanie, czy w dalszym cią­
gu należy stosować zaostrzone środki dyscyplinarne w sto­
sunku do żołnierzy z DVL 3) został skazany na karę śmierci,
a wyrok wykonano w sierpniu tego roku376 •
Podobna była działalność wywiadowczych grup górno­
śląskich. W siatce „S5" udało się stworzyć całą odrębną
komórkę działającą w garnizonie Wehrmachtu w Brzegu.
Ryszard Balcer z Dąbrowy Górniczej służył w miejscowym
sztabie obrony przeciwlotniczej, obejmującym swoim za­
sięgiem cały górnośląski okręg przemysłowy. Przydzielony
do zapasowego batalionu saperów (Ersatz-Pionier Bataillon
213) zwerbował już na miejscu kolejnych żołnierzy polskiego
pochodzenia (Stanisława Chmiela z Ruptawy, Leona
Przybylskiego z Radzionkowa). Wszyscy zostali w 1943 roku

341
„ M Y ICH 1' t\ N T 'YMY"

zdradzeni przez niemieckiego konfidenta i aresztowani377•


Także w innej siatce AK - „S9" - żołnierz Piotr Balion prze­
kazał plan koszar w Gliwicach, a Paweł Skrzysz dane doty­
czące zakładów zbrojeniowych Lignoza w Nowym Bieruniu
oraz innych zakładów górnośląskich. Gestapo aresztowało
ich w kwietniu 1943378•
Na Pomorzu dezerterzy z Wehrmachtu często pojawiali się
również w miejscowych oddziałach partyzanckich. Konrad
Ciechanowski sądzi, że aż do 50 procent tych oddziałów sta­
nowili właśnie byli żołnierze armii niemieckiej. Zdarzały się
zresztą nawet takie, które składały się wyłącznie z dezerterów
(między innymi oddział Alfreda Loepera) i używały podczas.
walk swych starych niemieckich mundurów379•
Ponieważ wielu żołnierzy z DVL 3 długo przebywało na
innych terenach okupowanych, mieli szansę nawiązać kon­
takt z tamtejszym ruchem oporu. Szczególnie dobrze jest
to udokumentowane dla terenów Francji. Niektórzy jeszcze
przed wyjazdem do jednostek, spodziewając się skierowania
nad Sekwanę, zwracali się z pytaniami do polskiej konspira­
cji wojskowej o „wskazówki co do dywersji i dezercji"380• Nie
udało się precyzyjnie ustalić liczby owych polskich członków
francuskiej Resistance, wiadomo tylko, że w konspiracyjnych
grupach zorganizowanych znalazło się około oś:qi.iuset żoł­
nierzy Wehrmachtu, rejestrowanych przez miejscowy ruch
oporu. Zajmowali się zarówno wywiadem, jak i podejmowali
akcje sabotażowe oraz prowadzili w swych oddziałach pro­
pagandę antywojenną381• Prawdopodobnie dużą grupę spo­
śród nich stanowili żołnierze z DVL 3. Wydawano nawet na
tym obszarze krótko (dziesięć numerów) polskie pismo „Polak
w Wehrmachcie". Najbardziej znaną grupą o takim charakte­
rze byli artylerzyści, którzy zdezerterowali 15 sierpnia 1944

342
K O I, A f! O R 1\ C J .\ WS ROD M N 1 E J S Z O S C: I N I EM I EC K I !·: J

roku w Sabaudii pod dowództwem kaprala Jana Bocheckiego,


a z uprowadzonych dział stworzyła baterię przez tydzień bio­
rącą udział w walkach pod Chamery i Marsylią382 • Również
cała grupa działaczy Związku Jaszczurczego przetrwała na­
dal jako organizacja konspiracyjna w 108. pułku grenadierów
(38. Dywizja Piechoty), stacjonującym po wycofaniu z fron­
tu wschodniego w Nantes. Jej dwudziestu siedmiu członków
utrzymywało kontakt z francuskim ruchem oporu i dopiero
wiosną 1943 aresztowała ich Abwehra 383•
Polacy służący w Wehrmachcie rejestrowani są także ja­
ko uczestnicy miejscowego ruchu oporu w innych krajach
europejskich: w Grecji (ich l iczba w partyzantce greckiej
szacowana jest nawet na siedemset osób), w Jugosławii oraz
we Włoszech384•

Kolaboracja wśród mniejszości niemieckiej

Byli jednak także i ci, którzy do Wehrmachtu poszli przekona­


ni, że nastąpi ostateczne zwycięstwo Niemiec. Chcieli wziąć
udział w tym triumfie i podjęli współpracę. Już w trakcie woj­
. ny obronnej 1939 roku, jeżeli służyli w Wojsku Polskim, więk-
sza część z nich albo zdezerterowała, albo oddawała się do
niewoli. Przede wszystkim byli to aktywni działacze mniej­
szości niemieckiej385• Prawie we wszystkich oddziałach nie­
mieckich meldowano wtedy o pojawianiu się grup dezerterów.
Dowódca zajmującej Katowice 239. Dywizji Piechoty, generał
Ferdynand Neuling, ze zdziwieniem odnotował w dzienniku
bojowym, że wkraczając do Mikołowa, w ratuszu miejskim
natknął się na aż pięćdziesięciu dezerterów z polskiego woj­
ska, należących do niemieckiej mniejszości386 • Cała ta grupa

343
„ M Y ! C li K A N T N Y M Y ..

szybko znalazła swoje miejsce najpierw w Selbstschutzu, po­


tem także w oddziałach SS.
Godzili się oni w pełni na model nazistowskiego państwa
i likwidację państwa polskiego. Był to kolaboracjonizm nie­
wiele różniący się od postaw żołnierzy Waffen SS z oddziałów
ochotniczych tej formacji, powoływanych wśród różnych nacji
w całej Europie. Współpraca ta na ziemiach polskich była po­
dyktowana nie tylko akceptacją ideologii nazistowskiej. Miej­
scowych Niemców skłaniały do współpracy z Trzecią Rzeszą
także inne przyczyny: postawy nacjonalistyczne, poglądy an­
tykomunistyczne, nadzieje na zachowanie konserwatywnego
porządku rzeczy u boku Wielkoniemieckiej Rzeszy367• Przed�
stawiciele przedwojennej mniejszości niemieckiej w Polsce
mieli nadzieje przede wszystkim na odzyskanie swojej pozy­
cji narodu dominującego, powrotu do narodowego państwa
niemieckiego. Możliwość urzeczywistnienia tego widziano
tylko u boku nazistowskiej Trzeciej Rzeszy, która miała zbu­
dować „nową Europę". Tym ludziom niemiecki Wehrmacht
udzielał pełnego poparcia i zaufania. Do tej grupy zaliczał się
na przykład pastor Paul Zahradnik na Śląsku Cieszyńskim.
Wrocławski okręg wojskowy nie miał żadnych zastrzeżeń co
do wciągnięcia go od razu do wojskowej opieki duszpaster­
skiej nad Cieszynem i Bielskiem, ponieważ: „je�t człowie­
kiem, który w walce narodowościowej przeciwko Polakom
i Czechom zasłużył się bardzo"388. Obok niego w tej grupie
byli także przywódcy JdP, przede wszystkim Rudolf Wiesner
i Hans Kohnert.
Najbardziej gorliwi współpracownicy rekrutowal i się
z szeregów przedwojennych organizacji niemieckich. Oni,
przynajmniej w pierwszych latach wojny, zgłaszali się ochot­
niczo do niemieckiej armii. Nie zawsze zresztą jest pewne,

344
1' 0 L A B O R A C ) 1\ W Ś R Ó D M i l li J S Z O Ś C I ' l li M I E C K I E )

na ile to postawienie się do dyspozycji Wehrmachtu wyni­


kało z własnej decyzji, a na ile (w przypadku kierowników
partyjnych niskiego szczebla) było skutkiem narzucanego
im obowiązku wykazania się i sprawdzenia (Bewahrung)
ich lojalności oraz gotowości do ofiar na rzecz Wielkonie­
mieckiej Rzeszy. Rzeczywiście jednak prawie wszyscy z tej
grupy miejscowi Niemcy, jeżeli tylko należeli do roczni­
ków powoływanych do poboru, trafiali zazwyczaj do ar­
mii niemieckiej, co już nie zawsze było regułą w wypadku
reichsdeutschów.
Klęski armii niemieckiej znacznie osłabiły pierwszą fa­
lę entuzjazmu z lat 1939-1940 wśród Niemców zamieszkują­
cych przedwojenny obszar Polski. Jednak w odróżnieniu od
żołnierzy z DVL 3 ich postawy rzadko uległy aż tak daleko
idącej metamorfozie, by powracać do deklarowanego przed
wojną lojalizmu względem państwa polskiego, a co za tym
idzie, by w widoczny sposób zajmować postawy propolskie.
W sprawozdaniach i rozkazach OKW w czasie wojny w ogóle
· nie dostrzega się ich jako grupy dawnych obywateli polskich,
traktuje się raczej jako pełnoprawnych Niemców, który mogą
awansować i zajmować stanowiska w Wehrmachcie. Nowym
· impulsem pod koniec wojny dla współpracy było zbliżanie
się Armii Czerwonej. Wtedy rzeczywiście można zaobserwo­
wać - nie tylko wśród mniejszości niemieckiej, ale także co
najmniej części ludności polskiej na terenach wcielonych -
tak wielki strach przed bolszewizmem, umiejętnie podsyca­
ny przez propagandę niemiecką, że zadawano sobie pytanie,
która z okupacji może być gorsza. Obawy te zresztą, jak się
okazało później, na polskich terenach wcielonych miały racjo­
nalne podłoże. W jednym ze sprawozdań NSDAP z powiatu
pszczyńskiego pisano w związku z poborem w 1944 roku:

345
• M Y I r. H >: :\ .'i T ;-; Y �I Y ..

Volksdeutsche witają Adolfa Hitlera nazistowskim


pozdrowieniem. Obok Hitlera widoczny
gen. Erwin Rommel, wrzesień 1 939 roku.

„Tutejsza ludność reaguje wyraźnie inaczej [ni ż


reichsdeutsche, którzy u legli panice, szczegól­
nie ich rodziny]. Pewien Vol ksgenosse z Hołdu­
nowa powiedział, że jeżeli Sowieci dalej mieliby
wtargnąć, uważa, że trzeba kobiety i dzieci ode-

346
K O I. A fl O R 1\ C J 1\ IV S Il Ci U �I N l E J S 7. O S C l :-i I E �l I E C K I E J

słać w bezpieczne miejsce, a samemu chwycić za


broń. U kierownika w kopalni Piast zameldowali
się dwaj młodzi ludzie i prosili o zwolnienie ich
do Wehrmachtu z uzasadnieniem, że Ruscy są już
blisko i oni nie chcą już dłużej zostawać w domu.
Pewna właścicielka gospodarstwa powiedziała,
że: byłoby dobrze, jeżeli teraz wszyscy mężczyźni
poszliby do Wehrmachtu, żeby Ruscy w końcu zo­
stali rozbici. My, kobiety, powiedziała, będziemy
próbować także bez mężczyzn skończyć prace po­
lov1re: W związku z tym pojawiają się głośne głosy
niezadm·volenia, które za nieodpowiedzialne uwa­
żają to, że na kopalni Giinther w Lędzinach jest
zatrudnionych dużo młodych mężczyzn, którzy
nie mają tam pełnego zajęcia, ponieważ kopalnia
dalej znajduje się w budowie. W biurach tej kopal­
ni mieliby znajdować się również jakoby w pewnej
liczbie mężczyźni, którzy mogliby z pewnością zo­
stać zastąpieni przez kobiety"389.

Udział w walkach w Wehrmachcie i Volkssturmie, już nie


z przymusu, ale z chęci powstrzymania nawały sowieckiej nie

był przy tym jednoznacznie potępiany przez mieszkających na


ziemiach wcielonych. Trzeba podkreślić ważną rzecz: służba
w Wehrmachcie podczas wojny przy masowym poborze była
dla większości czymś zwyczajnym, co dotyczyło całych ro­
dzin i wszystkich sąsiadów. Nie było tak negatywnie oceniane
jak zaangażowanie po stronie niemieckiej administracji cy­
wilnej czy policji. Z tego powodu na przykład nie zapomniano
jednemu z najwybitniejszych polskich przedwojennych pił­
karzy, Ernstowi Willimowskiemu, jego akcesu do niemieckiej

347
„MY ICH KANTNYMY"

policji porządkowej, mimo że miało go to uchronić od służby


w Wehrmachcie. Willimowski był bohaterem polskiej repre­
zentacji piłkarskiej, a przede wszystkim mistrzostw świata
w piłce nożnej, które na rok przed wybuchem wojny odbyły
się we Francji. Nie chciał służyć w armii niemieckiej i wstąpił
do policji porządkowej, sądząc, że tylko w ten sposób będzie
mógł kontynuować dalej swoją piłkarską karierę. Trafił - rze­
czywiście - do reprezentacji Niemiec kierowanej przez Seppa
Herbergera, z którą rozgrywał mecze podczas drugiej wojny
światowej390• Nigdy mu tego nie zapomniano, uznając go za
zdrajcę. On sam resztę życia spędził w Niemczech. Dopiero
wiele lat po wojnie Polski Związek Piłki Nożnej na powrót
docenił dokonania piłkarskie i zasługi dla Polski tego prawie
całkowicie zapomnianego w PRL piłkarza.
Kilkakrotnie tutaj cytowany kapitan Apel trafnie oce­
niał różnicę między odrzucaną służbą w policji niemieckiej
i Waffen SS a tolerowanym pobytem w Wehrmachcie: „[Wehr­
machtowi] udzielano (...) dużego zaufania. Stale docierały
liczne meldunki o ochotnikach, przy tym ojcowie w wielu
przypadkach prosili, by ich synowie ze [względu] na dawną
[rodzinną] tradycję byli kierowani do tych oddziałów, w któ­
rych oni sami służyli"391 .
Ton listów wysyłanych do tej grupy żołnierzy z ich do­
mów, gdzie nie do końca zdawano sobie sprawę, że od dawna
nadzieje na Wielkoniemiecką Rzeszę należą do przeszłości,
nie różniły się do końca wojny od wydźwięku listów wysyła­
nych z głębi Niemiec:

„L.W. z Mysłowic: Los, który musisz w tej chwili


znosić, dzieli wielu, tak wszyscy niemieccy roda­
cy, zarówno ci, którzy są daleko, jak i ci na za-

348
K O L A D O I� A C J A WS RÓD l\I N I EJ S ZOS C I N IE M I EC K I EJ

pleczu. Zachowywać się dzielnie, z wiarą w Boga


i naszego Fuhrera, to gwarancja zwycięstwa. Na­
si żołnierze mogą być tego pewni zawsze, że za
wojskiem stoją kobiety, które dla walki mężczyzn
o ojczyznę robią to, co najlepsze"392 •

Podobny jest list panny A.H. spod Poznania do swojego


narzeczonego:

„Nie możemy stracić naszej odwagi. Jeżeli ofiary


naszego narodu miałyby się nigdy nie skończyć,
to wtedy ci, którzy ich odmówili, nie będą korzy­
stali z owoców, a przede wszystkim ze szczęścia
z przezwyciężenia trudności, ale to nie dotyczy
Ciebie! („.) I uwierz mi także dalej, że wszystkie
ofiary dla narodu się opłacają. Nie jestem na tyle
głupia, by mówić, wszystko opłaca się ze wzglę­
du na Fuhrera, ojczyznę, ideę, a nie na ogół na­
rodu; ten ogół, który z łatwością i aplauzem wołał
«Ukrzyżujcie gol». Dzisiaj wiem, że tak nie jest, po­
nieważ Fuhrer, idea i ojczyzna byłyby iluzoryczne
bez tego ogółu narodu, który to wszystko znosi.
I nie zrozum mnie źle, wierzę w nasz naród, tzn.
w Fuhrera, który jest wcieleniem naszych świę­
tych Niemiec "393•

Zupełnie odmiennie wyglądała ta sprawa w przypadku


Waffen SS. Pod tym względem wśród Polaków, jak i na więk­
szości innych terenów okupowanych, nawet na Zachodzie, nie
było wątpliwości co do zbrodniczej roli, jaką przypisano tej
formacji, nawet jeżeli jej deklarowanym celem było tylko za-

349
Ernst Willimowski (na pierwszym planie)
podczas meczu na stadionie olimpijskim
w Berlinie, listopad 1 942 roku.
K O L A B O R :\ C J t\ 'W S R O U M ,\; I I:: I S Z ll S C I N I E :-.1 I E C K I E J

angażowanie wojskowe na froncie. Ebba Drolshagen przytacza


wstrząsającą, a przecież jakże lakoniczną rozmowę z kwietnia
1942 roku żołnierza Wehrmachtu z esesmanem z Waffen SS
(Norwegiem), który powiedział wówczas otwarcie: „Miałem
Niemców zawsze za bardzo inteligentny i wysoko się cenią­
cy naród. Teraz musiałem poznać go jako naród barbarzyń­
ców. Żołnierze SS są bestiami, nie ludźmi"394 • Podobnie jako
wstydliwą część działań armii niemieckiej w trakcie wojny
traktowali wysocy oficerowie Wehrmachtu dobrze znane
sobie przypadki zbrodni SS. Wynika tak z ich rozmów pod­
słuchanych w obozie jenieckim - zostali wzięci do niewoli
w kampanii afrykańskiej w Tunisie w 1942 roku395 • Żołnierzy
Waffen SS przebywających na froncie wschodnim z powodu
krążących na ich temat plotek podejrzewano więc o współ­
uczestnictwo w zbrodniach. Kontakt z żołnierzem Wehrmach­
tu był w czasie wojny społecznie dopuszczalny, a z esesmanem
narażał na ostracyzm społeczny. „Esesmani byli prawdziwymi
wrogami", z nimi nikt nie chciał mieć nic do czynienia, jak
wspominał jeden z Norwegów, a więc na tym obszarze oku­
powanym, gdzie przyzwolenie na takie kontakty z Niemcami
było bardzo duże396•
Tę opinię Waffen SS nie tyle zawdzięczała działaniom
zbrojnym, ile polityce okupacyjnej. Dla większości narodów
europejskich czarny mundur kojarzył się z akcjami policyjny­
mi i eksterminacyjnymi. Niestety, relacji, nawet powojennych,
osób wcielonych do Waffen SS, nie zachowało się zbyt wiele.
Trudno je zweryfikować. Zazwyczaj oparte są na tym samym
wzorcu. Na pytanie o przyczyny znalezienia się w tej forma­
cji padają konwencjonalne, dwojakiego rodzaju odpowiedzi: ·
bądź wskazujące na przymusowe wcielenie bez pytania o zda­
nie zainteresowanego, bądź wspominające o zafascynowaniu

35 1
., M Y I C ll K A NT N Y M Y "

przygodą wojskową w formacji SS pokazywanej w propagan­


dzie jako elitarna. Tak pisze o tym jeden z wcielonych Górno­
ślązaków:

„( ...) w Hucie Silesia, w której pracowałem, od­


było się spotkanie wszystkich przedpoborowych
z wysokim oficerem Wehrmachtu, który opowia­
dał zebranym o służbie wojskowej i aktualnej sy­
tuacji na froncie i muszę powiedzieć, że robił to
bardzo umiejętnie. Na zakończenie spotkania po­
prosił wszystkich, aby napisali, w jakiej formacji
chcieliby służyć po osiągnięciu wieku poborowe­
go. Koledzy pisali różnie, według własnej fantazji,
ja jako jedyny napisałem, że w Waffen SS. Dziś już
dokładnie nie pamiętam, ale minęły jakieś dwa ·
tygodnie, kiedy dostałem wezwanie do Wojskowej
Komendy Uzupełnień w Gliwicach. Wtedy o mojej
decyzji musiałem powiedzieć ojcu, co miało opła­
kane następstwa, oczywiście dla mnie. Następ­
nego dnia, kiedy dotarliśmy do Komendy, ojciec
próbował przed oficerem dyżurnym wytłumaczyć
moją decyzję młodym wiekiem i przekonywać, że
należy ją anulować. Wtedy ten oficer zapytał ojca,
.
ile syn ma lat. Gdy usłyszał, odpowiedział: «Do
14 roku życia był pod waszą komendą, teraz prze­
chodzi pod naszą». Ojciec odjechał do domu, a ja
zostałem"397•

Ta relacja z pewnością jest wiarygodna, chociaż trudno


odpowiedzieć na pytanie, na ile reprezentatywna. Nie różni
się przecież od słynnego wyznania po latach Guntera Grassa,

352
K O L 1\ U O R J\ C ) A W Ś R Ó D M N I E J S Z O Ś C I N I E M I E C K I E )

który dopiero po sześćdziesięciu latach od zakończenia wojny


zdecydował się napisać, że wstępując ochotniczo do Waffen SS
w 1944 roku, widział w niej nie zbrodniczą formację, ale mę­
ską przygodę w elitarnym wojsku broniącym ojczyzny i Euro­
py przed bolszewikami:

„(„ .) elitarną jednostkę, która zawsze wkraczała do


akcji wtedy, kiedy trzeba było sobie radzić z prze­
rwaniem frontu, wydostać się z okrążenia, jak pod
Demianskiem, czy odbić Charków. Podwójna runa
na kołnierzu munduru nie budziła we mnie opo­
rów. Dla chłopaka, który uważał się za mężczyznę,
zapewne ważny był przede wszystkim rodzaj bro­
ni: jeśli nie pływać na U-Bootach - komunikaty
wspominały o nich już nader rzadko - to służyć
jako czołgista w dywizji, która - jak usłyszałem
w punkcie rekrutacyjnym Weissem Hirsch - mia­
ła być nowo sformowana („.). Waffen SS tchnęła
też europejskością: w szeregach jej dywizji Fran­
cuzi, Walonowie, Flamandowie i Holendrzy, wielu
Norwegów, Duńczycy, nawet neutralni Szwedzi
ochotniczo toczyli na froncie wschodnim bój, któ­
ry - jak mówiono - ocali Zachód przed bolsze­
wickim potopem"398 •

Na pytanie dotyczące udziału w akcjach eksterminacyj­


nych pada prawie zawsze taka sama odpowiedź w nielicznych
relacjach żołnierzy Waffen SS z terenów wcielonych: „Nigdy
nie widziałem ani o czymś takim nie słyszałem"399• Ona rów­
nież w pełni odpowiada powojennej relacji Grassa, który re­
fleksyjnie swoją decyzję podsumował:

353
„MY ICH K A N TNYMY"

„(.„) przez dziesiątki lat wzbraniałem się przyznać


przed sobą do tego słowa i tych podwojonych liter.
Po wojnie z narastającego wstydu chciałem prze­
milczeć to, co przyjmowałem z głupią dumą moich
młodych lat. Ale ciężar pozostawał i nikt nie mógł
mi go ująć. Co prawda, podczas szkolenia na czoł­
gistę, które otumaniało mnie przez jesień i zimę,
nic się nie słyszało o owych zbrodniach wojen­
nych, które później wyszły na jaw, lecz deklarowa­
na niewiedza nie mogła przesłonić zrozumienia,
że byłem wciągnięty w system, który zaplanował,
zorganizował i dokonał unicestwienia milionów
ludzi. Nawet jeśli mogłem wyperswadować sobie
czynną współwinę, to pozostawała nieusunięta
po dziś dzień resztka, którą zbyt gładko zwie się
współodpowiedzialnością. Mam pewność, że będę
z nią żył przez pozostałe lata"400 •

Jednak i w tym przypadku z pewnością nie dla wszystkich


wiedza ta była w czasie wojny niedostępna. Wiele informacji
z frontu docierało przecież na zaplecze, czego świadectwem
jest chociażby meldunek już z połowy 1943 roku, w którym
SD w Sosnowcu (wówczas Prowincja Górnośląsk?-) informo­
wało, że: „(. . .) przebywający na urlopie nieznany żołnierz miał
jakoby opowiedzieć, że Waffen SS na wschodzie morduje cię­
żarne kobiety i małe dzieci, zabijając ich przy pomocy kara­
binów maszynowych'401 . Niewolna od tego odium była także
część powołanych z polskich terenów wcielonych do Rzeszy
Niemieckiej. Nawet do jednostek SS „Totenkopf" zatrudniano
przecież volksdeutschów. W największym obozie koncentra­
cyjnym i obozie masowej zagłady KL Auschwitz, znajdującym

354
K O L t\ B O R J\ C ) ;\ W Ś R Ó D M N I E J S Z O Ś C I N I E M I E C K I E )

się na terenie rejencji katowickiej, volksdeutsche wstępowali


także i do tej formacji, najczęściej w latach 1940-1941. W ca­
łej załodze (około siedem tysięcy) stanowili: w 1940 roku
9,6 procenta, w 1944 - 6,6 procenta i w 1945 - 7,8 procent.
Badający szczegółowo tę problematykę Aleksander Lasik po­
daje, że aż 52 procent z nich pełniło służbę wartowniczą,
a 8,8 procenta było zatrudnionych w oddziale budowlanym
SS i w magazynach SS. 35 procent trafiło do administracji
(z tego 8,3 procenta w oddziale politycznym). W sumie aż
49,5 procent zamieszkiwało przed wojną Śląsk i Zagłębie Dą­
browskie; 14,4 procent Pomorze i Kujawy, 7,2 procent Polskę
Centralną, 5,2 procent Wielkopolskę, 4,1 procent Małopol­
skę, reszta pochodziła z Wołynia, Podola, Białostocczyzny
i Wilna40 2 •
Zadziwiająca jest w tym przypadku historia Franza Niery­
chło. Pochodził z Łagiewnik i po przybyciu do KL Auschwitz
w 1940 roku (miał numer obozowy 994) został więźniem funk­
cyjnym - kapo kuchni i kapelmistrzem osławionej orkiestry
obozowej. We wspomnieniach więźniów zapisał się jako czło­
wiek brutalny, a jednocześnie dbający o muzyków swojej or­
kiestry:

„Sam nie wiedział, czy jest Polakiem, czy Niem­


cem. Ślązak. Nie mówił dobrze ani po polsku,
ani po niemiecku. Porządek niemiecki, siła - to
mu się podobało. Imponowało. ( . . .) rozmaitymi
sposobami starał się, żeby kapela została uzna­
na przez władze obozu. Nie dawało to żadnych
ulg, wszyscy musieli odbębnić te swoje dwana­
ście godzin. Ale zespół grał. Nadał kapeli rangę.
A jako kapo kuchni miał siłę przebicia. Był ordy-

355
„ M Y ICH 1-: .'\ N T N Y �I Y "

narny. Wiedział, że wielu muzyków jest lepszych


od niego, więc jak któryś z nich przypadkiem coś
przeskrobał czy odezwał się o coś w czasie grania
albo powiedział, że to nie tak powinno być, to
z miejsca dostał po mordzie. Bo Beethovena nale­
ży tak grać, jak on chciał, a nie tak, jak się gra na
świecie. Z nim nie było dyskusji. Jak sprowadzili
do orkiestry fortepian, zagadnął mnie: «Słuchaj,
który koncert dobrze pamiętasz?». «Beethovena
Es-dur». «To dobrze». Za jakiś czas była próba.
Gramy. Siedzę przy fortepianie, leci ekspozycja„.
Mówię: «Franz, to nie to, to nie tab. Jak mnie
sponiewierał! Nie uderzył mnie, ale nawyzywał
od najgorszych''4°3•

Losy Nierychły są dlatego tak niezwykłe, że w 1944 roku


ochotniczo zgłosił się jako Górnoślązak i volksdeutsch do
służby w Wehrmachcie. Co najdziwniejsze, otrzymał taką
zgodę i wyszedł z obozu w maju 1944 roku przy gwizdach
kilkunastu tysięcy więźniów. Przeżył jednak wojnę i wrócił
do Polski. Skazany w powojennym procesie na dwanaście
lat więzienia (prokurator wnioskował karę śmierci, jednak
dwóch więźniów z orkiestry zeznawało na jegq korzyść),
został zwolniony przedterminowo, ponieważ w czasie od­
bywania kary pracował w kopalni. Zmarł dopiero w 1977
roku404 •
Na służących w Waffen SS z niechęcią patrzyła nie tyl­
ko ludność cywilna na obszarach okupowanych. Zwyczajni
żołnierze niemieccy z zazdrością spoglądali na ich lepsze
uzbrojenie, ale także i wyżywienie. Trafnie zauważano to
w meldunkach polskiej konspiracji:

358
K O L ,Ą B O R t\ C J A W ŚRÓ O �I N I E J S ;!. () Ś C I N I E M I EC K I Ej

„Stosunki w armii niemieckiej tworzą się na podo­


bieństwo tych, jakie istnieją w Rzeszy wśród lud­
ności cywilnej. Żołnierze przybywający z frontu
wschodniego opowiadają, że w armii niemieckiej
na wschodzie istnieje trojaki system odżywiania,
przy czym najlepiej zaopatruje się oddziały zmo­
toryzowane i SS. Otrzymują one czekoladę, kom­
poty, budynie itp. Słabsze wyżywienie otrzymują
inne formacje na tyłach, najgorsze piechota na
linii frontu, która rzadko otrzymuje lepsze poży­
wienie'1405 .

Na polskich ziemiach wcielonych pobór do służby


. w Waffen SS odbywał się przez cały okres wojny, chociaż
od drugiej połowy 1943 roku do końca wojny trudno nazwać
go wyłącznie ochotniczym . Pod koniec wojny kierowano
część poborowych według rozdzielnika do SS, rezygnując
z pierwotnie rygorystycznie przestrzeganych badań raso­
wych. Pozostałe na ten temat nieliczne wzmianki nie po­
zwalają oddać pełnego obrazu tego zjawiska. Zaciąg ten
nie był jednak zapewne mały, szczególnie na terenie, gdzie
liczna i aktywna była przed wojną mniejszość niemiecka.
Z listy zachowanej z jednego z takich miast, z Tarnowskich
Gór na Górnym Śląsku, wynika, że zginęło pięćdziesięciu
czterech żołnierzy Waffen SS z tego powiatu. Po miejscach
ich śmierci można stwierdzić, że polegli na całym obsza­
rze okupowanej Europy, od południowej Francji po front
wschodni406 .

359
,. M Y ICH K A NTNYM Y "

Dopasowanie

Większość żołnierzy polskich w Wehrmachcie nie kierowała


się ani polskim patriotyzmem, ani tym bardziej nie była skłon­
na do kolaboracji z Niemcami. Największa część po prostu
dopasowywała się do istniejących warunków i poszukiwała
możliwości przeżycia, nawet za cenę moralnych i politycznych
daleko idących kompromisów. Dotyczyło to zarówno żołnie­
rzy, jak i ich najbliższych. Najważniejsze było przeżyć wojnę,
przetrwać w skrajnie niekorzystnych warunkach. Bliźniaczo
przypominali w tym wielu z prawie dwudziestomilionowej
rzeszy niemieckich żołnierzy, którzy niekiedy początkowo
zafascynowani nazizmem walczyli potem tylko o przeżycie
w okopach drugiej wojny światowej, trafiając ostatecznie do
jenieckich obozów. Jednak Polacy służący w Wehrmachcie,
nawet jeżeli z rezygnacją akceptowali swój los, to mieli ciągle
świadomość swojej odmiennej pozycji w armii niemieckiej. Na
Śląsku Cieszyńskim, jak trafnie zauważył już przed laty Józef
Chlebowczyk, wpisani na DVL 3 i DVL 4, jako osoby drugiej
kategorii, nie widzieli potrzeby szczególnego wykazywania
się po stronie Niemców4°7• Lepiej było się riie wychylać: ani
nie próbowano manifestować przywiązania do Polski, bo to
groziło niebezpieczeństwem represji, ani kolaborow.ać. Do tego
ostatniego brakowało zresztą wyraźnej zachęty nazistowskiej
Rzeszy. Jeden z urzędników niemieckich ze Śląska Cieszyń­
skiego, Hans Joachim Koch, pisze w swoich wspomnieniach:

„Ponieważ ci, którzy zostali przyjęci do grupy 3,


byli zobowiązani do służby wojskowej, zostali
wciągnięci do Wehrmachtu i poszli na front, wie­
lokrotnie zwracali się przeciwko nadaniu oby-

3 60
D O P A S O W A N I fi

watelstwa niemieckiego z odwołaniem (grupa 3)


i żądali zaliczenia do grupy 2. Dowódcy kompa­
nii tych żołnierzy w pismach popierali te żąda­
nia ich ludzi. Argument «my nadstawiamy głowy
także w czasie z odwołaniem» można było tylko
z trudem odeprzeć. („.) Przyjęcie na DVL skutko­
wało tylko wtedy, jeżeli został złożony wniosek,
to się więc działo swobodnie. Dochodziło jednak
do tego, że rodzic jako Ślązak składał wniosek
o przyjęcie, a jego dzieci, ze względu na polskie,
ewentualnie czeskie wychowanie w szkole nie
wnioskowali o przyjęcie, bądź to, które życzyli
sobie ich rodzice dla siebie, odrzucali. W końcu
okazywało się także, że młodzi mężczyźni, któ­
rzy przy spisie policyjnym w grudniu 1939 ro­
ku określali się jako «schlesisch», kiedy musieli
się także liczyć z powołaniem do Wehrmachtu,
prosili o zmianę na <<polnisch». Tak to brzmiało
w pewnym sprawozdaniu komisarza okręgowego
ze Skoczowa z 8 kwietnia 1941 roku, m.in.:
«Wnioski o zmianę podanej w grudniu 1939 ro­
ku przynależności narodowej w spisie policyjnym
z 'polnisch' na 'schlesisch' ewentualnie 'deutsch'
zostały w 72 przypadkach pisemnie skierowane
do rozpatrzenia. Zmiany przynależności narodo­
wej z 'schlesisch' na 'polnisch' były podstawą 186
wniosków osób zobowiązanych do służby wojsko­
wej w związku z poborem do wojska?>>''4°8 •

Te wnioski samych zainteresowanych o wpisanie na


DVL, które na pierwszy rzut oka mogą wydawać się typowym

36 1
„ �I Y I C H !-. A N TN Y M Y"

przejawem kolaboracjonizmu, na terenach wcielonych były


w większości tylko metodą na przetrwanie, dopasowaniem do
warunków wojennych. Taki wybór zresztą z czasem okazywał
się coraz mniej racjonalny. Sytuacja wpisanych na DVL 3 sta­
wała się, ze względu na pobór do wojska, relatywnie gorsza niż
tych, których wnioski odrzucono. Stąd brały się tak rozlicz­
ne skargi dotyczące lepszego losu Polaków niewpisanych na
DVL niż na przykład Górnoślązaków. Przecież ci pierwsi nie
musieli swoich synów, ojców i braci wysyłać na wojnę. Takie
opinie wyrwane z kontekstu dzisiaj mogą wskazywać na prze­
jawy współpracy z Niemcami, wtedy oznaczały tylko rozgory­
czenie wywołane poborem do wojska i śmiercią najbliższych .
Dostrzegano to na poziomie lokalnym nawet w NSDAP, kiedy
pisano w jednym z meldunków: „Bez wątpienia („.) zaliczenie
żołnierzy Wehrmachtu do grupy trzeciej nie działa szczegól­
nie zachęcająco. Pojawia się wiele skarg, które do mnie do­
cierają, w których ciągle się podkreśla: «Muszę walczyć na
Wschodzie, a jestem przyjęty tylko do grupy trzeciej»"409 .
Józef Borzyszkowski, powołując się na wspomnienia Jaż­
dżewskiego410, sam dodaje, że wielu, którzy włożyli na siebie
mundur Wehrmachtu, a potem trafili na front zachodni, było
początkowo przekonanych, że przetrwają wojnę bez większego
problemu. Przy okazji ulegali łatwo fascynacji poz,nawanym
wielkim - dla nich nowym - światem. Byli i tacy, którzy
takie wrażenia wynosili nawet z pobytu w amerykańskich
obozach jenieckich za oceanem411 .
Zaangażowanie po stronie niemieckiej wcale nie musiało
mieć więc podtekstu wyłącznie ideologicznego lub nacjonali­
stycznego. Wynikać mogło także z olśnienia dalekimi krajami
i młodzieńczą fantazją, daleko im było jednak do opowie­
dzenia się po stronie nazistowskich Niemiec. Niektórzy byli

362
ll fl i' A S O \\' ,\ ll l E

Szóstka Ślązaków przed ciężarówką z transparentem


informującym o występach z okazji Święta Sportu i Lata
organizowanych przez jednostkę Luftwaffe w Fels am Wagram
(obecnie w Austrii). 5 lipca 1 942 roku.

naprawdę zafascynowani nowymi możliwościami. Młody Jó­


zef Smyczek, stojąc na nocnej warcie, prawie poetycko pisał
w swych listach do żony: „Gdy w nocy na warcie stoję, to słu­
cham Atlantyku, jak huczy". A kilkanaście dni później doda­
wał: „Byłem już, Heidelko, sobie Atlantyk obejrzeć. Nie masz
pojęcia, co to za straszliwa woda, a jaki ona ogromny huk robi.
Kiedy się tak na brzegu stoi i patrzy na wodę, to te bałwany są

363
.. M Y I C: li K A N T N Y �I Y •·

tak duże jak najwyższe domy, a szum jakby straszliwy hura­


gan''41 2. Roześmiani i zwiedzający „słodką Francję" żołnierze
z DVL 3, dość często akceptując swoją obecność w Wehrmach­
cie, jednocześnie jednak sympatyzowali z Francuzami, gło­
śno komentując swoje niezadowolenie ze stosunków pomiędzy
nimi a oficerami w armii niemieckiej, czy też narzekając na
zaopatrzenie bądź na szykany, których byli ofiarami w oddzia­
le413 . Charakterystyczny jest w tym kontekście list marynarza
stacjonującego w okupowanej Norwegii i wpisanego na DVL 3,
tak oceniającego te stosunki w marynarce niemieckiej:

„Na tych gratulacjach, które wysłałaś mi z powodu


awansu na starszego szeregowego nie zależy mi
wcale. Te «pierony» powinny mnie lepiej zwolnić
[w tym miejscu zapisujący to urzędnik kontrolu­
jący korespondencję dopisał: „«Pieron» to górno­
śląska obelga"] . Z powodu tego awansu miałem
tydzień zakazu wyjścia, ponieważ przez dwa mie­
siące chodziłem ze starymi naramiennikami, a na
płaszczu nie mam do dzisiaj dalej nowych ozna­
czeń. ( ... ) Z tego powodu muszę teraz przez tydzień
obierać kartofle. Od lutego przez tych przeklętych
przecież nie ma tych [naramienników]''414.

Postawa dopasowania nie tylko była najczęściej prezento­


waną, ale też najszybciej uległa radykalnej zmianie, a ta na­
stąpiła po pierwszych klęskach na Wschodzie i zwycięstwach
alianckich. Wielu już pogodzonych ze swoją służbą w Wehr­
machcie żołnierzy skłaniało się przez to w latach 1943-1945
ku dezercji, mimo że początkowo jej nie planowali. Jest cha­
rakterystyczne, że w zachowanych raportach niemieckich

3 64
D O P A S O \V /\ � I E

Polacy służący w Luftwaffe na schodach


wieży Eiffla w Paryżu.

3 65
.. M Y I C J-1 K A N T N Y M Y '"

na temat korespondencji żołnierzy z DVL 3 jedyną znaczą­


cą różnicą między żołnierzami Wehrmachtu pochodzącymi
z Rzeszy Niemieckiej a tymi z polskich terenów wcielonych
był brak nadziei na zwycięstwo, niedowierzanie w użycie ja­
kiejś nowej, cudownej broni, brak wiary w cud i w charyzmę
Ftihrera, które odwrócą losy wojny415• Polacy w mundurach
Wehrmachtu patrzyli i tym razem na wojnę i jej przebieg racjo­
nalnie. Nie byli uwiedzeni przez Hitlera jak wielu Niemców.
Zgodnie z regułą, która na pograniczu narodowościowym jest
głęboko utrwalona w świadomości zbiorowej, historii nie nale­
ży się przeciwstawiać, bo zmiażdży wszystkich i wszystko, co
stanie jej na drodze. Trzeba więc było „ustępować, aby zwy­
ciężać". Tę zasadę stosowano tu od wieków. Gdy mieszkańcy
Pomorza czy Górnego Śląska znaleźli się w kleszczach mię­
dzy dwoma totalitaryzmami, zasada ta po raz pierwszy ich
zawiodła. Wraz z wyzwoleniem wielu z nich zapłaciło wysoką
cenę za własny brak zdecydowania.

Nie tylko Polacy

Los Polaków wciągniętych do służby w Wehrmacie podczas


drugiej wojny światowej nie należał do wyjątkowyc.h. Podobny
był udziałem Alzatczyków, części Lotaryńczyków i Luksem­
burczyków, a także Belgów z Eupen-Malrnedy.
W Alzacji, Lotaryngii i Luksemburgu służbę obowiązko­
wą w RAD wprowadzono już 1 maja 1941 roku, a od lata na­
stępnego roku mieszkańcy zachodnich terenów wcielonych
mogli starać się o uzyskanie obywatelstwa niemieckiego.
23 sierpnia 1942 roku gauleiterzy ogłosili tam, że testem go­
towości do przyjęcia w szeregi obywateli niemieckich będzie

366
N I E T Y L l-: 0 POLACY

służba wojskowa. Już dwa dni później wprowadzono w Alzacji


i części Lotaryngii obowiązkową służbę w armii niemieckiej,
podejmując działania represyjne, podobne do stosowanych
na polskich terenach wcielonych, w stosunku do mężczyzn,
którzy starali się jej uniknąć. 10 września 1942 roku wyszło
zarządzenie o deportacji w głąb Rzeszy rodzin osób niezgła­
szających się do rejestracji wojskowej lub uchylających się od
służby w Wehrmachcie. Już wtedy rozpoczęły się (podobnie
jak na terenach polskich) dezercje, pociągające za sobą depor­
tacje całych rodzin w głąb Rzeszy (także na tereny polskie).
W 1943- roku zanotowano aż 3543 takie przypadki w Alza­
cji. Miejscowi przywódcy nazistowscy byli zresztą pod tym
względem bardziej restrykcyjni niż Wehrmacht. 21 stycznia
1944 roku gauleiter Robert Wagner zaproponował szefowi
OKW, feldmarszałkowi Wilhelmowi Keitlowi, by wszystkich
alzackich dezerterów natychmiast rozstrzeliwać.
Początkowo los powoływanych z zachodnich terenów
wcielonych niewiele odbiegał od losu wcielanych do armii
niemieckiej na Pomorzu czy na Górnym Śląsku. Również sta­
rano się ich trzymać z daleka od specjalnych rodzajów broni
oraz nie wysyłać na front wschodni. Dopiero narastające po­
trzeby mobilizacyjne spowodowały, że 19 czerwca 1943 roku
OKW wydało specjalne rozporządzenie cofające dotychcza­
sowe ograniczenia. Po wojnie długo podtrzymywano opinię
o negatywnych ocenach wystawionych przez Niemców Alzat­
czykom i Lotaryńczykom służącym w niemieckiej armii pod­
czas drugiej wojny światowej. To jednak nieprawda. Niemcy
uważali Alzatczyków za wartościowych żołnierzy i w momen­
cie rozpoczynania poboru starali się zerwać z ogólnie panują­
cym stereotypem, że są to gorsi żołnierze, niedostosowani do
warunków wojennych. Liczyli przede wszystkim na zbudo-

367
„ M Y lCH K A N T N Y �I Y "

wane w latach 1871-1918 braterstwo wojenne, przypominając,


że dziesięć tysięcy Alzatczyków zameldowało się ochotniczo
w 1914 roku, a ogółem 380 tys. walczyło dla Rzeszy (z tego
50 tys. poległo na różnych polach bitew). Przypominano także
wielu francuskich generałów, albo alzackiego, albo niemiecko­
-lotaryńskiego pochodzenia w armii pruskiej, stawiając ich za
wzór patriotycznej, proniemieckiej postawy416 .
W odróżnieniu od polskich terenów wcielonych dyspo­
nujemy dokładnymi liczbami o wielkości poboru i wysoko­
ści strat na Zachodzie. „Malgre-Nous" w Alzacji-Lotaryngii to
około 130 tys. żołnierzy służących w niemieckiej armii. Zgi­
nęło lub zaginęło już w obozach na Wschodzie około 40 tys.
z nich. Rannych i inwalidów wojennych było kolejnych około
30 tys. spośród powołanych. Liczba dezercji (15 600) osiągnę­
ła wysokość około 15 procent. W Alzacji i Lotaryngii udało
się także precyzyjnie ustalić liczbę jeńców, których przetrzy­
mywano w obozach sowieckich. Przez największy z łagrów,
przeznaczony specjalnie dla jeńców z tych regionów, osławio­
ny obóz w Tambowie, przeszło 24 036 żołnierzy, z których
zginęło aż 10 639. Daje to obraz śmiertelności żołnierzy Wehr­
machtu w obozach jenieckich w Związku Radzieckim, w tym
przypadku sięgającej aż 43 procent41 7•
Podobnie proces powołań przebiegał również w .Luksem­
burgu, gdzie już 8 września 1940 roku Heinrich Himmler za­
inspirował powstanie ochotniczej kompanii luksemburskiej,
a potem, pod przymusem, stu Luksemburczyków spośród po­
wołanych zamierzano wcielić jako „ochotników" do Waffen
SS. Po proteście luksemburskich oficerów wycofano się jednak
z tej decyzji. Tylko dwudziestu siedmiu, tym razem prawdzi­
wych ochotników, przeszło rzeczywiście w szeregi Waffen SS
(trafili do Hamburga, Klagenfurtu, ale siedmiu z nich także

368
N I I:· T Y L K O I' O I. A C Y

do KL Auschwitz). Pierwszą kompanię luksemburską jednak


rozwiązano. Od tego momentu prowadzono już normalny
nabór do Waffen SS, do której trafiło ostatecznie sześciuset
ochotników. Taki ochotniczy pobór trwał również do Wehr­
machtu, do którego przyjęto kolejnych sześciuset żołnierzy
z anektowanego Wielkiego Księstwa. Obowiązek służby woj­
skowej w Luksemburgu wprowadzono, podobnie jak w Al­
zacji, 30 sierpnia 1942 roku. Do końca wojny zarejestrowano
roczniki 1920-1927. Spośród 15 409 osób, które podlegały
przeglądowi, wcielono przymusowo 11 168. 2752 Luksembur­
czyków zginęło, służąc w armii niemieckiej, 3510 zdezertero­
wało lub odmówiło służby418•
Zaufanie do żołnierzy z terenów zachodnich i zaakcep­
towanie ich pokrewieństwa rasowego skłoniło Hitlera do
wydania 19 maja 1943 roku dekretu o uzyskaniu obywa­
telstwa niemieckiego przez Alzatczyków, Lotaryńczyków
i Luksemburczyków po wstąpieniu do: Wehrmachtu, Waffen
SS, policji niemieckiej i Organisation Todt na Zachodzie. Na
taki krok nie zdecydowano się nigdy wobec Polaków w mun­
durze Wehrmachtu, mimo że powołania z polskich terenów
wcielonych były prawie pięciokrotnie wyższe419•
Powojenne biografie polskich żołnierzy w Wehrmachcie
były swoistym dopełnieniem ich skomplikowanych losów
wojennych. To zupełnie inna historia, jednak korzeniami
sięgająca niemieckiej polityki narodowościowej podczas
drugiej wojny światowej. Masowa służba w Wehrmachcie
spowodowała ukształtowanie się w pozostałej części Polski
stereotypu Górnoślązaka/Kaszuba-renegata420 • Ten stereotyp
był efektem między innymi raportów polskiego podziemia.
Mieszkaniec Prowincji Górnośląskiej lub Pomorza kojarzył
się w dużej mierze ze zdrajcami w mun�urze Wehrmach­
tu lub volksdeutschami przyjeżdżającymi do GG i gorliwie
wysługującymi się Trzeciej Rzeszy. W ten sposób powsta­
ła swoista czarna legenda Górnoślązaków i Kaszubów ja­
ko na wpół Niemców421 • Ocena była wynikiem tego, że nie
rozróżniano początkowo specyfiki polityki nazistowskiej
na terenach wcielonych. Jednorodnie traktowano terytoria
okupowane, oczekując podobnych postaw zarówno w GG,
jak i na obszarze Pomorza, Wielkopolski i Śląska. W świetle
raportów Komendy Głównej ZWZ-AK widać wyraźnie, iż
jeszcze w 1940 roku nie traktowano na przykład Górnego
Śląska jako przypadku szczególnego, podkreślano raczej, że
jest terenem podobnego terroru jak pozostałe ziemie Rzeczy­
pospolitej, a wszyscy volksdeutsche są zdrajcami. Stało się

3 73
E l' I L !l t :

to koronnym zarzutem mającym wskazywać na zdradę Gór­


noślązaków, masowo deklarujących narodowość niemiec­
ką i język niemiecki (wyniki spisu policyjnego ogłoszono
właśnie jesienią 1940 roku). Dopiero w 1941 roku zaczęła
następować stopniowa zmiana tej oceny422, ale i ta, choć
bardziej wyważona, utrzymała się w polskim podziemiu do
końca wojny i nadal była bardzo schematyczna. I właśnie
te opinie zaciążyły na powojennym stosunku Polaków do
mieszkańców ziem wcielonych do Trzeciej Rzeszy, którzy
przyjęli volkslistę. Stwarzały podstawę do nieufności wobec
powojennej deklaracji narodowej nie tylko volksdeutschów
z dwóch pierwszych grup, ale także tych należących do
DVL 3.
Sprawa, która okazała się po wojnie szczególnie istotna,
wiązała się nie tylko ze służbą w obcym wojsku, ale przede
wszystkim z konsekwencjami nabycia obywatelstwa niemiec­
kiego. Odzyskanie obywatelstwa polskiego mogło nastąpić tyl­
ko na drodze rehabilitacji, a ta wielokrotnie była utrudniona.
Nie wszyscy znaleźli się na miejscu w 1945 roku, kiedy stoso­
wano jeszcze tryb uproszczony. Większość byłych żołnierzy
wracała z obozów jenieckich znacznie później. To samo doty­
czyło grupy walczącej w PSZ. W ten sposób problem służby
w obcych formacjach był nie tylko uciążliwym balę.stem wo­
jennym, ale stał się również elementem powojennych politycz­
nych rozgrywek. Utrudniało to normalizację, a dla samych
żołnierzy i ich rodzin oznaczało kolejne lata niepewnego bytu
w rodzinnych domach.
Los rodzin żołnierzy służących w armii niemieckiej po
wojnie był opłakany. Ilustruje to sprawozdanie starosty cho­
rzowskiego, miasta, w którym problem ten był szczególnie
wielki:

3 74
Jo: P I LOG

„Sprawa tzw. volksdeutschów stanowi w dalszym


ciągu kapitalne zagadnienie miasta. Podkreślić
wypada, że przewlekanie załatwienia spraw reha­
bilitacyjnych osób wpisanych do II-ej grupy nie­
mieckiej listy narodowej doprowadzić może do
nieobliczalnych następstw. Żołnierze wracający
z Armii Polskiej za granicą, a wpisanych do II-ej
grupy niem. listy narodowej - mimo niewątpli­
wych dobrych chęci Sądu Grodzkiego - czekają
od szeregu miesięcy bezskutecznie na rehabili­
tację. Ludzie ci nie mogą uzyskać żadnej pracy
i znajdują się niejednokrotnie bez jakichkolwiek
środków do życia. (...) W ten sposób marnują się
znaczne ilości młodych i zdrowych ludzi, którzy
mogliby być z korzyścią użyci do odbudowy znisz­
czonego Kraju. Podobnie przedstawia się sprawa
z kobietami. Kobiety bez list narodowych z trud­
nością znajdują zatrudnienie, a cóż dopiero mówić
o wpisanych do II-ej grupy niem. listy narodowej.
Wzrastająca z tego powodu nędza przyczynia się
do niesłychanego nasilenia prostytucji i szerzenia
się w zastraszający sposób chorób wenerycznych.
Warto jeszcze wspomnieć o olbrzymich rzeszach
reszty dwójkarzy, wśród których znajduje się wie­
lu dobrych Polaków, a którzy od szeregu miesięcy
oczekują rozpraw rehabilitacyjnych, bez więk­
szych nadziei na przyszłość. Przeprowadzona bo­
wiem w tym tempie rehabilitacja potrwać musi ok.
5 lat. Nie można się więc dziwić, że wielu dwójka­
rzy, znanych jako Polacy, zgłasza się dobrowolnie
na wyjazd do Niemiec, w nadziei uzyskania tam

375
EPI LOG

lepszych warunków egzystencji. Sądzić należy,


że zapowiadany od dawna, znowelizoway Dekret,
rozwiąże jednak w najbliższym czasie tę palącą
kwestię narodowościową w Chorzowie"423 •

Podobna w treści jest ocena tego problemu dokonana


w Tarnowskich Górach:

„Zgodnie z zarządzeniem Urzędu Wojewódzkie­


go z terenu tut. powiatu umieszczane są w obozie
w Lasowicach osoby R.D. [reichsdeutsche] oraz
I i II niem. listy narodowościowej. Wysiedlano do
Niemiec 3 transporty, z których część wysiedlo­
nych wróciła na tut. teren. Ludzi tych umieszczo­
no ponownie w obozie, z czego do chwili obecnej
zebrało się 218 osób. Są to w przeważającej części
kobiety z dziećmi, a w każdym wypadku element
najmniej szkodliwy, przy czym wszyscy, tak doro­
śli, jak i dzieci, mówią językiem polskim. Głów­
na ich wina jest, że mężowie wzgl. ojcowie byli
członkami niem. organizacji i dotychczas nie wró­
cili bądź to z wojska, bądź też uchodzili z woj­
skiem niem. Obóz ten stoi pod dozorem P,l.JBP
w Tarn. Górach, a komendantem straży był funk­
cjonariusz tego urzędu, Wieczorek, w ciągu tego
tygodnia zbiegł, o czym zgłosił mi dziś komendant
miejscowego PUBP. Na skutek tego zarządziłem lu­
strację obozu, przy czym stwierdziłem, że obóz
pozostał od 24 godzin bez wszelkiej żywności. Na
skutek telef. porozumienia się z tamt. Wydziałem
zamierzałem wysłać resztę ludzi pozostających

3 76
E P I LOG

jeszcze w obozie zbiorowym transportem do Nie­


miec. Okazuje się to jednak niemożliwym z po­
wodu: 1. Część kobiet i dzieci jest bez należytej
odzieży i obuwia; 2. Duży odsetek osób pozostają­
cych w obozie jest obłożnie chorych"424.

Przebywający w obozach polskich i sowieckich jeńcy wo­


jenni - przedwojenni obywatele polscy - mieli być selek­
cjonowani przez specjalne komisje powołane tylko do tego
celu. Podległe MBP obozy, w których znajdowano takich żoł­
nierzy, mieściły się między innymi w Potulicach koło Byd­
goszczy, Gronowie w powiecie Leszno, Jaworznie w powiecie
Chrzanów, w Ł�dzi i w Warszawie. Największy problem sta­
nowiło to jednak naturalnie dla dwóch regionów: Pomorza
i Górnego Śląska.
Początkowo, od lata 1945 roku, działały komisje wo­
jewódzkie, które zwalniały jeńców uznanych za Polaków
(w województwie śląskim zwoln iono 4256 takich jeńców
niemieckich narodowości polskiej). Pod koniec 1945 roku
w poszczególnych województwach zachodnich powołano
komisje kwalifikacyjno-kontrolne dla zwalniania Polaków
z obozów jenieckich, weryfikujące według jednolitych, usta­
lonych z góry zasad. Sprawdzano mianowicie jeńców wojen­
nych legitymujących się wpisem na DVL 3 i 4, a wyjątkowo
nawet na DVL 2; sprawdzano znajomość języka polskiego,
badano propolskie zachowania rodzin, czas służby w armii
niemieckiej, ewentualny ochotniczy pobór, formację i od­
znaczenia. Zwolnienia nie mogły obejmować członków SS,
SA i NSDAP oraz przedwojennych organizacji niemieckich,
a także volksdeutschów z GG. W ciągu dwudziestu czterech
godzin o zwolnieniu należało powiadamiać miejscowe urzę-

377
EPILOG

dy bezpieczeństwa. Wnioski o wypuszczenie mogły składać


także rodziny za pośrednictwem własnych starostw, po wy­
pełnieniu kwestionariusza i opłaceniu 10 zł. Komisja kwali­
fikacyjno-kontrolna rozpoczęła oficjalnie pracę 14 stycznia
1946 roku. Wyniki jej prac wyglądały następująco: obozy
i podobozy Jaworzna i zatrudnieni w CZPW - przesłuchano
8221 osób, prokuraturze do ponownego rozpatrzenia prze­
kazano 516 spraw; obóz w Mielęcinie - przesłuchano 412
osób, zwolniono 342, do wysiedlenia zakwalifikowano 58,
do prokuratury skierowano 12 spraw; obóz w Złotowie -
przesłuchano 850 osób, zwolniono 818, do wysiedlenia za­
kwalifikowano 32. W sumie w 1946 roku przesłuchano 9483
osoby, z czego zwolniono 7842, a do wysiedlenia zakwalifi­
kowano 1113 osób, do prokuratora w celu ponownego rozpa­
trzenia skierowano 528 wniosków. Po 1946 roku w obozach
zasadniczo pozostały tylko osoby, które nie kwalifikowały
się do zwolnienia, ale nadal pojawiały się sprawy do rozpa­
trzenia, przede wszystkim w wyniku kierowania do obozów
nowych osób z innych rejonów kraju. Jeszcze w połowie
1947 roku działająca w województwie śląskim komisja kwa­
lifikacyjna dla zwalniania jeńców po przesłuchaniu 26 tys.
osób wypuściła około 10 tys., przeważnie górników i hut­
ników4 25.
Nieoczekiwanym problemem dla władz stała się sprawa
powracających z Wielkiej Brytanii żołnierzy PSZ, w sumie
około dziesięciu tysięcy (koniec grudnia 1945 i początek stycz­
nia 1946 roku). Większość z nich (70 procent) stanowili Śląza­
cy wcieleni do wojska niemieckiego i potem dezerterujący na
froncie zachodnim. Jeden z nich, Ludwik N. z Lędzin, według
opowiadania syna, zdecydował się na powrót w 1947 roku,
nie spodziewając się dramatycznych konsekwencji tego kroku:

378
EPI LOG

·„„„, �- 3
R Z E C Z PO S POLITA P O L S ll
:dla � „�
lłlll lstetstwo Admłlllstraejl •• • s..
Pdstwewr Urz•d Repat rlacrJtr

lt lerownik Punktu Przyl.cia

�-�
Zaświadczenie repatriacyjne wystawione dla pochodzącego z Bydgoszczy
żołnierza Wehrmachtu. Powrócił do Polski w 1 947 roku, przekraczając
granicę w Szczecinie. W prawym górnym rogu widoczna pieczęć
„Okaziciel n i niejszego dokumentu przynależy do grupy 3 Volksdeutschy".
Na fotografii w dolnej części zaświadczenia jego posiadacz występuje
w m u n d u rze armii niem ieckiej.

379
E P ! l. O G

„Zaokrętowano ich 300 [powracających] na okręt


wojenny i przywieziono do Gdyni. Byli ubra­
ni w mundury bez broni. W Gdyni ich witano
«Chcieliście przyjechać z Andersem na białym ko­
niu, ale co? Nie udało się!». W Gdyni trzymano ich
w obozie «filtracyjnym», gdzie ich okradziono. Po
kilku dniach zaopatrzeni w parę groszy i bilet ko­
lejowy w siedmiu z całego transportu przyjechali
na Śląsk. ( ) Po tej tułaczce w grudniu 1947 roku
„.

przed świętami Bożego Narodzenia ojciec zastukał


do drzwi domu rodzinnego. Mama - moja babcia
- go nie poznała. Swojego ojca, a mojego dziadka
nie zastał w domu, ponieważ 7 marca 1945 roku
został zadenuncjowany jako wróg i przez Rosjan
wywieziony do Kazachstanu. (.„) Dziadek miał
to szczęście, że w 1948 roku wrócił. (. „) Ojciec
przez jakiś czas po powrocie musiał się zgłaszać
w Pszczynie, gdzie w Urzędzie Bezpieczeństwa
był przesłuchiwany. Gdy ja byłem internowany po
wprowadzeniu stanu wojennego, przesłuchujący
mnie zarzucali mi: «Nasiąknąłeś Andersowcem,
dlatego ci się to nie podoba»'426 .

Wielu powracających miało przyznane nawet DVL 2 i trze­


ba było ich rehabilitować w długim postępowaniu sądowym.
Mimo interwencji wojewody zalecającego przyspieszanie tych
spraw sądy właściwie nie reagowały, tłumacząc się brakiem
kadr. Starosta tarnogórski skarżył się, że:

„objawem anormalnym [jest, że] wracający z Woj­


ska Polskiego młodzi żołnierze, mający po 2 i wię-

380
E Pl LOG

cej lat służby frontowej w Wojsku Polskim, (. . .)


którzy zostali zaszeregowani do kategorii II listy
narodowej, mimo że wniosku nie zgłaszali [i] po­
wracają do kraju przekonani, że jako Polacy znajdą
w Ojczyźnie prawa obywatelskie i że będą mogli
oddać swe młode siły dla odbudowy Państwa, do­
wiadują się, że są Niemcami i że muszą się reha­
bilitować".

Starosta kończył bardzo trafną uwagą: „Wniknąć w duszę


tego człowieka i równocześnie pojąć celowość przepisów reha­
bilitacyjnych, to trudne salto mortale rozumowe"427•
Już po zwolnieniu jeńców z obozów pod koniec lat
czterdziestych problemem stało się zachowanie pamięci
o najbliższych poległych w n iemieckich mundurach. Naj­
pierw próbowano ją rugować już w momencie podjęcia w la­
tach czterdziestych walki z tak zwaną n iemczyzną, której
nawrót jakoby zauważono, a jednym z jej efektów miało być
między innymi upamiętnianie miejsc pochówków żołnie­
rzy Wehrmachtu. Apogeum akcja ta osiągnęła w 1947 roku.
Z zaniepokojeniem w sierpniu tego roku wojewoda śląski
pisał, że:

„Należy zainteresować się objawami sympatii


dla Niemców oraz duchem rodzin i jednostek,
pozostających pod w pływami niemieckiego
podziemia. Sympatia ta wyraża się najczęściej
w używaniu języka niemieckiego, czytaniu nie­
mieckich książek, pielęgnowaniu grobów nie­
mieckich żołnierzy, przechowywaniu pamiątek
niemieckich itp."4 28

38 1
EPILOG

Nie wahano się wtedy naruszać nawet do tej pory nie­


tykalnego sacrum, jakim są cmentarze. W liście do biskupa
katowickiego Stanisława Adamskiego wojewoda Aleksander
Zawadzki pisał, że:

„W ostatnich miesiącach nadchodzą z terenu woje­


wództwa alarmujące wiadomości o wzmaganiu się
niemczyzny, które wyrażają się w coraz częstszym
i demonstracyjnym używaniu języka niemieckie­
go, publicznie i w życiu prywatnym, w wypowie­
dziach proniemieckich, zachowaniu się na sposób
niemiecki, kultywowaniu zwyczajów i pamiątek
niemieckich, pielęgnowaniu grobów niemieckich
żołnierzy, ułatwianiu i umożliwianiu ucieczki
niemieckim jeńcom wojennym, a nawet w wy­
stąpieniach antypolskich i dywersyjnych. Źródła
tego zjawiska należy dopatrywać się we wrogiej
polskości propagandzie niemieckiej, nierzadko or­
ganizowanej z zewnątrz, popieranej przez czyn­
niki zagraniczne, a uprawianej w Polsce nie tylko
przez resztki niewysiedlonych jeszcze fob zakon­
spirowanych od początku Niemców, lecz także
przez osoby pochodzenia polskiego, które ul.egły
germanizacji i zostały wciągnięte w wir propagan­
dy niemieckiej. Zwłaszcza młodzież, na której nie­
mieckie organizacje młodzieżowe pozostawiły po
sobie głęboki osad niemiecki, swym zachowaniem
się zwraca szczególną uwagę"429•

Zabroniono z tego powodu napisów niemieckich na gro­


bach, pielęgnowania w specjalny sposób grobów niemiec-

382
E P I LOG

kich, składania na tych grobach wieńców430 . Pod koniec roku


przystąpiono zaś za pośrednictwem starostw do niszczenia
nagrobków i miejsc pamięci, kiedy okazało się, że w Dzień Za­
duszny 1947 roku te zalecenia nie poskutkowały. „Szczególnie
w Dniu Zadusznym groby żołnierzy niemieckich niemających
rodzin na tamt. terenie były przyozdabiane. Usuwane były
również z cmentarzy tablice z wezwaniem do usuwania z na­
grobków cmentarnych napisów cmentarnych"431 . Od tej pory
pozwolono tylko pozostawiać proste napisy w języku polskim
według jednolitego wzoru: „Jeniec Wojenny, Podoficer, Paweł
Neumann, 6 VII 1918, + 24 II 1948". Imiona niemieckie, gdzie
było to możliwe, miały zostać zamienione na polskie, na przy­
kład: Hans na Jan, Paul na Paweł, Adalbert na Wojciech itd.,
przy czym napisy te nakazywano zapisywać zwykłą czcionką
łacińską, a nie neogotykiem. Podkreślano, że jest to w pełni
zgodne z konwencją genewską z 7 lipca 1929 roku o traktowa­
niu jeńców wojennych. Ostateczny termin na usunięcie nie­
mieckich napisów z mogił przewidywano na święto Polski
Ludowej 22 lipca 1948 roku432 •
-

Na dziesiątki lat od tej pory pamięć o polskich żołnierzach


w Wehrmachcie miała przetrwać tylko we wspomnieniach
setek tysięcy rodzin, których synowie, ojcowie i dziadowie
przeżyli wojenne epopeje w armii niemieckiej i PSZ. Powrót
do tej tematyki w prasie lub opracowaniach naukowych za­
wsze nosił od tej pory posmak sensacji i naruszania niechcia­
nej, a nawet świadomie wypieranej ze świadomości zbiorowej
części tradycji historycznej. Prawie półmilionowa rzesza tych
żołnierzy nie doczekała się miejsca, które co najmniej przy­
pominałoby o ich tragicznych i jakże różnorodnych losach.
O tych polskich „Malgre-Nous" nigdy nie napisano pełnej mo­
nografii historycznej.

383
EPI LOG

Nieoczekiwany nawrót zainteresowania t ą tematyką


nadszedł dopiero w latach dziewięćdziesiątych XX wieku,
ale nie tylko z powodu odrodzenia badań nad drugą wojną
światową, lecz uzyskania dostępu do nieznanego do tej pory
zasobu źródłowego oraz pojawienia się wolności badań na­
ukowych. Okazało się, że stojący u kresu swoich dni polscy
żołnierze służący w Wehrmachcie mogą być ponownie wyko­
rzystani jako argument w dyskusjach politycznych. „Dziadek
w Wehrmachcie"433 stał się nieoczekiwanie częścią debaty po­
litycznej przy okazji wyborów prezydenckich w Polsce, cho­
ciaż tak naprawdę niewielu z używających tego pojęcia znało
prawdę o losach Polaków służących w armii niemieckiej pod­
czas drugiej wojny światowej.
Przypisy

1 Clemens Kruger, Zwangsrekrutierung und autobiographisches


Erzi:ihlen der elsi:issichen „Malgre Nous" (Wehrmachtssoldaten), w: Deutsch­
sein als Grenzerfahrung. Minderheitenpolitik als Grenzerfahrung. Minder­
heitenpolitlk in Europa zwischen 1914 und 1950, hrsg. von Matthias Beer,
Dietrich Beyrau, Cornelia Rauh, Essen 2009, s. 160.
2 Tamże, s. 141.
3 Archiwum Państwowe w Katowicach (dalej APKat.), Sicher­
heitsdienst des Reichsfiihrers SS-SD Leitabschnitt Kattowitz, sygn. 8,
SD Kattowitz, 20. 03. 1943, k. 121-122.
• Śląskie losy wojenne. Z Janowa do Wehrmachtu, protokół dostępu:

http://www.jaskolkaslaska.eu/812/slaskie-losy-wojenne-z-janowa-do-Wehrmachtu
[odczyt: 21. 03. 2010 r.].
5 Klaus-Jilrgen Muller. Das Heer und Hitler. Armee und nationalso­
zialistisches Regime 1933-1940, Stuttgart 1969; Manfred Messerschmidt,
Die Wehrmacht im NS-Staat. Zeit der Indoktrination, Hamburg 1969.
• Manfred Messerschmidt, Das Deutsche Reich und der Zweite

Weltkrieg, Stuttgart 1983 in.


1 M. Messerschmidt, Die Militi:irs im NS-Staat: Kein giiltiges Erbe,
„Suddeutsche Zeitung", 21. 02. 1981.
8 Hans Apel, Richtlinien zum Traditionsversti:indnis und zur Traditi­
onspflege in der Bundeswehr, b.m.r.w.
9 Stan badań w RFN na temat tradycji Wehrmachtu opracowano
na podstawie artykułu: Winfried Vogel. Kriegsverbrechen der Wehrmacht
und der Bundeswehr. Manfred Messerschmidt und die Vermittlung bitterer
Wahrheiten, w: Kriegsverbrecl1en im 20. fahrhundert, hrsg. Wolfram Wette,
Gerd R. Uberschii.r, Darmstadt 2001, s. 523-543.
10
Tak przekonywająco udowadnia w swojej książce Omer Bartov,
Żolnierze Fiihrera, tłum. Jarosław Skowroński, Warszawa 2004.

385
PRZYPISY

11
Oprócz standardowej pracy Czesława Madajczyka, Polityka IJI
Rzeszy w okupowanej Polsce, t. 1-2, Warszawa 1970, ponadto: Szymon
Datner, Zbrodnie Wehrmachtu na jeńcach wojennych w II wojnie
światowej, Warszawa 1961; Szymon Datner, 55 dni Wehrmachtu w Polsce.
Zbrodnie dokonane na polskiej ludności cywilnej w okresie 1 IX-25 XI
1939, Warszawa 1967; Stanisław Dąbrowa-Kostka, Wehrmacht na terenie
dystryktu krakowskiego GG, Zeszyty Historyczne Fundacji „Studium
Okręgu AK Kraków" 1976, nr 2, s. 15-76; Stanisław Biernacki, Wehrmacht
a zbrodnie hitlerowskie w Polsce 1939-1945, „Dzieje Najnowsze" 2000,
nr 2, s. 15-22; Czesław Madajczyk, Die Verantwortung der Wehrmacht
fiir die Verbrechen wahrend des Krieges mit Po/en, w: W. Vogel,
Kriegsverbrechen im 20. jahrhundert... , s. 113-122; Jerzy Kochanowski,
Polen in die Wehrmacht? Zu einem wenig erforschten Aspekt der
nationalsozialistischen Besatzungspolitik 1939-1945. Eine Problemskizze,
„Forum fiir osteuropfilschen Ideen- und Zeitgeschichte" 2002, H. 1, 59-81.
12
Alojzy Targ, Śląsk w czasie okupacji, Poznań 1946; Zbyszko
Bednorz, Śląsk wierny ojczyźnie, Poznań 1946; Władysław Oszelda,
Volkslista na Śląsku, „Przegląd Zachodni" 1948, nr 5, s. 502-508;
Kazimierz Popiołek, Śląsk w oczach gestapo, Katowice 1948; Karol
Marian Pospieszalski, Polska pod niemieckim prawem 1939-1945 (Ziemie
Zachodnie}, Poznań 1946; Zygmunt Izdebski, Niemiecka lista narodowa
na Górnym Śląsku, Katowice-Wrocław 1946; W. Dreas, Powiat bydgoski
oskarża, Bydgoszcz 1946.
1
3 Edward Serwański po raz pierwszy artykuł na ten temat

opublikował już w 1954 roku (Przymusowa służba Polaków w Wehrmachcie,


„Przegląd Zachodni" 1954, nr 3-4) , ale pełny charakter miała dopiero jego
wydana przez PAX monografia: Hitlerowska polityka narodowościowa na
Górnym Śląsku, Warszawa 1963, w której dwa obszerne rozdziały poświęcił
służbie Polaków w Wehrmachcie, opisując stan prawny i podając wiele
przykładów na podstawie zgromadzonych relacji i wspomnień.
1 • Alfons Mrowiec, Przez Monte Cassino do Polski. 1944-1946,

Katowice 1959 (Rybnickie); Tadeusz J. Dehnel, Wyzwoleni z Wehrmachtu,


„Świat" nr 1 z 2 stycznia 1966.
15 Tutaj ro.in.: Konrad Ciechanowski, Pobór Polaków z Pomorza

Gdańskiego do armii niemieckiej i zmilitaryzowanych oddziałów


roboczych w latach II wojny światowej, w: Stutthof. Zeszyty Muzeum,
Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk-Łódź 1985, s. 44-65; Piotr
Semków, Pobór Polaków z Pomorza do Wehrmachtu, „Biuletyn IPN" 2006,
nr 8-9, s. 63-67; Sebastian Rosenbaum, Wstęp, w: Listy z Wehrmachtu,
oprac. S. Rosenbaurn, Katowice 2009, s. 3-17; Irena Sroka, Górnoślązacy

386
l' R Z Y l' I S Y

w Wehrmachcie, w: Górny Śląsk i Ślązacy w II wojnie światowej, red.


Wojciech Wrzesiński, Bytom 1997, s. 1 16-130; Mecislav Borak, W obcym
mundurze, „Kalendarz Ś ląski „94", Czeski Cieszyn 1993; Włodzimierz
Jastrzębski, Przymus germanizacyjny w Okręgu Rzeszy Gdańsk-Prusy
Zachodnie w latach 1939-1945, w : Przymus germanizacyjny na ziemiach
polskich wcielonych do Rzeszy Niemieckiej w Jatach 1939-1945, red.
Włodzimierz Jastrzębski, Bydgoszcz 1994.
16
To ro.in. opracowania: Alojzego Lyski, To byli nasi ojcowie. Legendy
rodzinne z Górnego Śląska o poległych żołnierzach Wehrmachtu, Bojszowy
1999, i obszerna, zbeletryzowana trzytomowa powieść Duchy wojny,
(ostatni tom w druku), Rafała Buli, Unicestwieni przez wojnę i klamstwo
1939-1955. Ofiary wojny w gminie i parafii Chełm Śląski, Cieszyn 2005;
Bolesława Dobrskiego, Bylem żolnierzem Wehrmachtu: trzecie pokolenie
Bartków, Londyn 200 2 .
" Richtlinien fii r die Einrichtung einer Militiirverwaltung im besetzten
Ostgebiet, Dei· Fiihrer und Oberste Befehlshaber an den Oberbefehlshaber
des Heeres, Fiihrer-Hauptquartier B. 9. 1939, w: „Fiihrer-Erlasse" 1939-1945.
Edition sćimtlicher iiberlieferter, nicht im Reichsgesetzblatt abgedruckter,
von Hitler wćil1rend des Zweiten Weltkrieges schriftlich erteilter Direktiven
ous den Bereichen Staat, Partei, Wirtschaft, Besatzungspolitik und
Militćirverwaltung, hrsg. M. Moll, Stuttgart 1997, s. 93-94.
18
Eugen Leuschner, Nationalsozialistische Fremdvolkpolitik, Berli n
1942, s. 17.
19
Tamże, s. 15-18.
20
Tamże, s. 26.
21
Tamże, s. 34-36.
22
APKat„ Regierung Kattowitz (dalej RK), sygn. 10223, Statistisches
G�meindeverzeichnis des bisherigen polnischen Staates, Ausgearbeilet
und herausgegeben von den Publikationsstelle Berlin-Dahlem, Berlin
Oktober 1939, k. 48-49.
2
3 Tamże.

2• Szerzej na ten temat patrz: Ryszard Kaczmarek, Górny Śląsk

podczas drugiej wojny światowej. Między utopią niemieckiej wspólnoty


narodowej a rzeczywistością okupacji na terenach wcielonych, Katowice
2006, s. 163-173.
2
5 Bundesarchiv Berlin-Lichterfelde, R 153 Publikationsstelle Berlin­

-Dahlem, sygn. 280, Richtlinien zur Behandlung der Masuren-Schlonsaken-


-Oberschlesier-und Kasclwben-Frnge, Berli n 25. 08. 1939.
26 Program narodowościowy Rassenpolitischen-Amtu z 1939 roku na

ziemiach polskich, „Biuletyn GKBZH w Polsce, 194.8, t. 4, s. 142-143.

387
PRZYPISY

2' Tamże.
28 Tamże, s. 140, 158.
20 Tamże, s. 159.
30 A. Pott, Neuordnung und Aufbau im oberschlesischen Raum. Vortrag

gehalten am 7. 2. 1941 im Rahmen des Fachschulkurses fiir Wirtschaft und


Verwaltung an der Schlesischen Friedrich-Wilhelm-Universitat in Breslau
(b.m.w., b.r.w.), s. 1.
3 1 APKat., Oberprasidium Kattowitz (dalej: OPK), sygn. 116, Erlass fiir

die Uberpriifung und Aussonderung der Bevolkerung in den eingegliederten


Ostgebieten, Berlin, Der RFSS und RKFDV, 28. 03. 1940, k. 42-46.
32 Erwerb der Deutschen Staatsangehorigkeit in den eingegliederten

Ostgebieten, „Amtliches Kreisblatt ftir den Landkreis Pless" Nr 18, Pless


27. April 1940, s. 93-94.
33 Georg Joschke, Ein fahrAufbauarbeit der Partei im Kreis Kattowitz,

„Heimatkalender 1941 des Kreises Kattowitz und der Stadle Kattowitz


u. Kćinigshiitte", Kattowitz 1941, s. 129-130.
34 APKat., Kreisleitung Kattowitz, sygn. 1, Politischer Lagebericht

der Kreisleitung der NSDAP, Kattowitz Monat Februar 1940, k. 8.


35 Raport o sytuacji na Ziemiach Zachodnich nr 5 (do 15 V 1943 r.),

w: Raporty z ziem wcielonych do Ili Rzeszy {1942-1944), oprac. Zbigniew


Mazur, Aleksandra Pietrowicz, Maria Rutowska, Poznań 2004, s. 116.
36 APKat., OPK, sygn. 116, Erlass fiir die Uberpriifung und Aussonde­

rung der Bevolkerung in den eingegliederten Ostgebieten, Berlin, Der RFSS


und RKFDV, 28. 03. 1940, k. 42-46.
3' Czesław Łuczak, Arthur Greiser: hitlerowski wladca w Wolnym

Mieście Gdańsku i w Kraju Warty, Poznań 1997, s. 44-46.


38 E. Lauschner, Nationalsozialistische Fremdvolkpolitik... , s. 34-36.
39 Martin Broszat, Nationalsozialistische Polenpolitik 1939-1945,
Stuttgart 1961, s. 118-125; Edward Serwański, Hitlerowską polityka . . , .

s. 20-23; Andrzej Szefer, Hitlerowskie próby zasiedlenia ziemi śląsko­


-dąbrowskiej w Jatach II wojny światowej {1939-1945), Katowice 1984,
s. 51-52.
40 APKat., Kreisleitung Pless, sygn. 136, Anlage A zum Runderlass

RMdl, 13 III 1941, k. 13.


41 Krzysztof Stryjkowski, Nachkriegsfolgen der „Deutschen
Volksliste" in Grosspolen und das Schicksol der verbliebenen Deutschen,
w: Deutschsein ais Grenzerfahrung... , s. 264.
42 Tadeusz Janicki, Wieś w Kraju Warty (1939-1945), Poznań 1996,

s. 93-94.

388
PRZYPISY

„ Ralf Meindl, Ostpreussens Gauleiter. Erich Koch - eine politische

Biographie, Osnabri.ick 2007, s. 271-272.


44 Raport o sytuacji na Ziemiach Zachodnich Nr 2 (do 10 XII 1942 r.),

w: Raporty z ziem„„ s. 46.


45 Włodzimierz Jastrzębski, Przymus germanizacyjny„„ s. 15.

4 6 Konrad Ciechanowski, Pobór Polaków.„, s. 44-46.

4 7 Andrzej Gąsiorowski, Życie codzienne na Pomorzu Gdańskim

w latach 1939-1944 w świetle prasy i źródel konspiracyjnych,


w: Spoleczeństwo pomorskie w latach okupacji niemieckiej 1939-1945.
Materiały XIII sesji popularnonaukowej w Toruniu w dniu 15 listopada
2003 roku, red. Katarzyna Minczykowska, Jan Szyling, Toruń 2004,
s. 71-72.
48 Bundesarchiv Berlin-Lichterfelde, R 153 Publikationsstelle Berlin­

-Dahlem, .sygn. 286, Die Entwicklung des Deutschen Volkstums in den


bis zum Weltkrieg preussischen Teilen der eingegliederten Ostegebiete von
1910 bis 1942, Berlin 5. 04. 1943.
•9 Mećislav B_orak, W obcym mundurze„„ s. 52-53.

50 Obszernie na temat dyskusji na ten temat patrz: R. Kaczmarek,

Górny Śląsk„„ s. 174-206.


51 APKat„ OPK, sygn. 35, Obersicht iiber die Oberschlesische

Bevolkerungsstruktur ais erster Beitrag zum Problem des West-OstGefiilles,


zusammengestellt von Fritz Arlt, k. 45-46.
52 APKat„ OPK, sygn. 116, k. 131.

5 3 A. Szefer, Hitlerowskie próby.„, s. 58.

5' APKat„ OPK, sygn. 123, k. 19-20

55 APKat„ OPK, sygn. 123, Allgemeine Anordnung Nr 12/c iiber

die Belwndlung der in die DVL eingetragenen Personen, Der RFSS und
RKfFDV, FHQ 9. 02. 1942, k. 62-69.
56 APKat„ RK, sygn. 132, Behandlung der AngehOrigen der Abteilung 3

der DVL, [1942].


57 Tamże.

58 Nr 7 Pro memoria o sytuacji w kraju w okresie 15 stycznia-28 lutego

1942 r„ w: Pro memoria {1941-1944). Raporty Departamentu Informacji


Delegatury Rządu RP na Kraj o zbrodniach na narodzie polskim, oprac.
J. Gmitruk, A. Indraszczyk, A. Koseski, Warszawa-Pułtusk 2004/2005,
s. 98-99.
59 Tamże, s. 110-111.
60
APKat„ OPK, sygn. 117, Protokoll zur 44. Sitzung der Zentralstelle
der DVL am 16. Juni 1944, Kattowitz 23. Juni 1944; k. 178-188.
61
Wehrgesetz vom 21. 05. 1935, RGB!. 1935, I, s. 609.

389
PRZYPISY

62 E. Serwański, Hitlerowska polityka„., s. 155-156.


63 Wehrgesetz vom 21. 05. 1935, RGBl. 1935, I, s. 609.
64 Heinrich Bernhard Bohmeke, Die Verwaltung des Regierungsbe­
zirkes Marienwerder 1920-1945, Bonn 1982, s. 251-253.
65 Bundesarchiv Militararchiv Freiburg (dalej: BA MA), RH 15, sygn.

223, k. 53-73.
66 Heinrich Bernhard Bohmeke, Die Verwa/tung des Regierungsbe-
ziI*es ... , s. 251-253.
6' BA MA RH 53-1, sygn. 1, bp.
68 Tamże.
69 Szczegółowo na temat obsady kadrowej wojsk zapasowych na Ślą­
sku patrz: Alfred Konieczny, Administracja wojskowa Trzeciej Rzeszy na
Śląsku i jej rola w rozbudowie Wehrmachtu w latach II wojny światowej,
„Acta Universitatis Wratislawiensis", „ Prawo" CXCIV, nr 1247, Wrocław
1992, s. 154-164.
10
BA MA RH 53-8, sygn. 17, bp.
" BA MA RH 53-8, sygn. 28, Stammtafel 1943 Wehrkreis XX Danzig
k. 66-73.
72 BA MA RH 53-8, Inwentarz do zespołu.
73 E. Serwański, Hitlerowska polityka„„ s. 157.
" BA MA, RH 15, sygn. 221, Wehrersatz-Inspektion Kassel. betr.
Heranziehung der in den eingegliederten Ostgebieten gemusterten
Wehrpflichtigen zum Wehrdienst und RAD, Kassel 15. Febr. 1941, k. 15-16.
75 Heinrich Bernhard Bohmeke, Die Verwa/tung des Regierungsbe­

zirkes .. „ s. 262.
'6 R. Kaczmarek, Zwischen Altreich und Besatzungsgebiet. Der Gau
Oberschlesien 1939/41-1945, w: Die NS-Gaue. Regionale Mitte/instanzen
im zentra/istischen „Fiihrerstaat", hrsg. Jiirgen John, Horst Mol ier, Thomas
Schaarschmidt, Miinchen 2007, s. 360.
" A. Szefer, Hitlerowskie próby„„ s. 58.
'8 APKat., OPK. sygn. 120, Der OP an RP in Kattowitz und Oppeln,

Kattowitz 21. August 1942, betr.: Deutsche Wehrmachtsangeh6rige k. 25.


19 APKat., OPK, sygn. 120, OP an den stellv. Komand. General und

Befehlshaber im Wehrkreis VIII Herm General Koch-Erpach, Kattowitz


2. Okt. 1942, Gabitzerstr. 122-128, k. 141-142.
80
APKat., OPK, sygn. 123, Der Landrat des Kreises Kattowitz (in
Vertretung Reg. Ass. Schultz), Zweigstelle der DVL an den Herm RP,
Bezirkstselle der DVL, Betr. Ost-Freibetrag und Sozialausgleichabgabe,
Kattowitz den 28. Okt. 1941, k. 13-14.

390
PRZYPISY

8 1 BA MA, RH 15, sygn. 228, OKW, betr. Heranziehung von

Wehrpflichtigen der Abteilung 3 und 4 der DVL zum aktiven Wehrdienst,


Berlin 23. Januar 1942, k. 2.
82
APKat., OPK, sygn. 120, Rechtsabteilung, Berlin 1 . Juli 1942,
Volkspolitische Fragen, k. 38, 44.
83 APKat., OPK, sygn. 120, Reichsluftschutzbund, Gruppe VIII

Schlesien, Nikolai 11. Aug. 1942, k. 48-50.


8' APKat., OPK, sygn. 120, Der RP an OP in Kattowitz, betr. Deutsche
Volksliste - Wehrmachtsangehorige, Oppeln 8. Sept. 1942, k. 93.
85
Tamże, k. 91-92.
86
APKat., OPK, sygn. 120, Der RP Springorum, Bezirkstelle der DVL,
Kattowitz 30. Sept. 1942, betr. Behandlung von Eilfiillen k. 120.
8' APKat., OPK, sygn. 120, OKW, Berlin 2 . 10. 1942 an Ch. der

Heeresriistung und Befehlshaber des Ersatzheeres, Oberkommando der


Kriegsmarine, Reichsminister der Luftfahrt und Oberbefehlshaber der
Lufwaffe, betr.: Behandlung der in Abt. 3 und 4 der DVL eingetragenen
Wehrpflichtigen und ihrer Angeh6rigen, gez. im Auftrage Linde, k. 144-
-147.
88 APKat., OPK, sygn. 120, Der RMdI an den Reichstatthalter in
Danzig Westpreussen, Warthegau, OP Konigsberg, Kattowitz, Berlin 17.
Nov. 1942, k. 139-140.
89
RGBI, FHQ, den 19. Mai 1943: Der Fiihrer Adolf Hitler,
Der Reichsminister und Chef der Reichskanzlei D. Lammers, Der Chef
des Oberkommandos der Wehrmacht Keitel.
90 Tamże.

91 C. Madajczyk, Polityka III Rzeszy... , t. 1, s. 437-438.

9' BA MA RH 13, sygn. 7, OKH, betr. Allgemeine Bestimmungen iiber

die Behandlung der Wehrpflichtigen aus den nach dem 1. September 1939
in das Deutsche Reich eingegliederten oder unter Deutsche Verwaltung
gestellten Gebieten vom 19. 06. 43, 20. Aug. 1943, k. 1-5.
93 Tamże.

•• Raport o sytuacji na Ziemiach Zachodnich Nr 8 (do 31 X 1943 r.),


w: Raporty z ziem ... , s. 330.
95 Dokument I-28, Polacy wcieleni do Wehrmachtu, w: Położenie

ludności w rejencji katowickiej w latach 1939-1945, wybór źródeł


i opracowanie Wacław Długoborski, Janina Molendowa, Irena Srokowa,
Andrzej Szefer, red. Wacław Długoborski, „Documenta Occupationis" XI,
Poznań 1983, s. 129-130.
96 C. Madajczyk, Polityka III Rzeszy.. , t. 1, s. 429-431.
.

39 1
PRZYPISY

97 Bundesarchiv Berlin-Lichterfelde, R59 Volksdeutsche Mittelstelle,

sygn. 45, Reichsministerium fUr Volksaufklarung und Propaganda an


Herrn RKFDV, Berlin 23. Febr. 1944, k. 22.
98 APKat., OPK sygn. 117 Protokoll zur 31. Sitzung der Zentralstelłe

der DVL am 1. Dez. 1943, Kattowitz 10. Dez. 1943, k. 34-36.


09 APKat., OPK sygn. 117 Protokolł zur 33. Sitzung der Zentralstelle

der DVL am 7. Jan. 1944, Kattowitz 21. Febr. 1944, k. 77-78.


•00 APKat., OPK sygn. 117 Protokoll zur 35. Sitzung der Zentralstelle

der DVL am 1. Marz 1944, Kattowitz 4. Marz 1944, k. 96.


1 01 APKat., OPK, sygn. 117, k. 107-108.
102 APKat., OPK. sygn. 117, Protokoll zur 37. Sitzung der Zentralstelłe

der DVL am 24. Marz 1944, k. 118-119.


103 APKat., OPK, sygn. 117, Protokoll zur 40. Sitzung der Zentralstelłe

der DVL am 5. Mai 1944, Kattowitz 22. Mai 1944, k. 146.


'°4 APKat., Akta miasta Katowice, Rundschreiben Nr 48/40 OBM

Kattowitz v. 23. April 1940, k. 139.


•0• Piotr Semków, Polityka Trzeciej Rzeszy wobec ludności polskiej

na terenie Wolnego Miasta Gdańska w latach 1939-1945, Toruń 2001,


s. 141-142.
'°" Bundesarchiv Bayreuth, Ost-Dokumentation (dalej: Ost. Dok.),

sygn. 8/756, Die Auswirkungen ds. Volkslistenverfahrens auf die Ein­


berufung zum Heeresdienst u.d. Tti.tigkeit des Wehrbezirkskommandos
Kattowitz 1940-1945 von Hans Apel. Kapitan zur See, Kommandeur
ds. Wehrbezirkes Kattowitz, k. 1-4.
101 BA MA, RH 53-20, sygn. 20, Musterungen, Ersatzwesen Wehrkreis

XX Danzig, Stand VI-VIII 1940, k. 78-80.


10• Meldungen aus dem Reich 58/150, cyt. za: C. Madajczyk, Polityka

III Rzeszy..„ t. 1, s. 430. Dane te przywołuje także A. Szefer, Hitlerowskie


próby.„, s. 48.
109 BA MA, RH 15, sygn. 226, OKW, betr. Erganzung der Waffen-SS,

V. 10. 7. 1940, k. 8-10.


"0 APKat„ OG Tichau NSDAP, sygn. 1682, Vermerk. Tichau, April

1940; Erfassungsplan fUr die Zeit vom 3. bis 22. Mai 1940, Musterungsplan
Tichau Juli 1940, NSDAP Kreisleitung an alle Ortsbeauftragten der
NSDAP, Pless 17. Juli 1940, bp.
m Cyt. za: E. Serwański, Hitlerowska polityka„., s. 157.

" 2 Bundesarchiv Bayreuth, Ost. Dok., sygn. 8/756, Die Auswirkungen

ds. Volkslistenverfahrens auf die Einberufung zum Heeresdienst u.d.


Ti:i.tigkeit des Wehrbezirkskommandos Kattowitz 1940-1945 von Hans Apel,
Kapitan zur See, Kommandeur ds. Wehrbezirkes Kattowitz, k. 4-6.

392
PRZYPISY

11 3
APKat., OPK, sygn. 116, Feststellung der Deutsche Staatsange­
horigkeit bei Wehrpflichtigen der Deutsche Ostgebiete, Der RMdI, Berlin
29. 05. 1941, k. 193.
114
BA MA, RH 15, sygn. 226, OKW, betr. Erfassung und Musterung
von Wehrpflichtigen der Geb. Jahrgange 1900-1923 die noch nich
im Besitz eines Wehrpasses bzw. eines Ausmusterungs - oder
Ausschliesungsscheines sind, Berlin 14. Aug. 1941, k. 26.
115
Raport o sytuacji na Ziemiach Zachodnich Nr 2 (do 10 XII 1942 r.),
w: Raporty z ziem„„ s. 35.
116
Cyt. za: E. Serwański, Hitlerowska polityka„., s. 157.
"' Bundesarchiv Bayreuth, Ost. Dok„ sygn. 13/1, Bericht zu
Dokumentation Ost-Oberschlesiens 1939-1945. Walter Springorum Reg.
Pras. a.D. 10. Mai 1961, k. 21-22.
118
Raport o sytuacji na Ziemiach Zachodnich Nr 5 (do 15 V 1943 r.),
w: Raporty z ziem„„ s. 112.
119 Konrad Ciechanowski, Pobór Polaków„„ s. 50-51; Piotr Semków,

Polityka Trzeciej„„ s. 141-142.


120 Rafał Bula, Unicestwieni przez wojnę„„ s. 58.

121
BA MA, RH 15, sygn. 226, Vergiinstigung fiir Familien mit fiinf
und mehr wehrpflichtigen Sohnen, OKW, 2. 7. 1941, k. 1.
1 2 2 „Gau Anordnungsblatt", Folge 3/41, 5 V 1941, Ausgabe O,

Bekanntgabe B 4, v. 3 V 1941, betr.: Muttertag 18. Mai 1941, s. 12.


123
BA MA RH 15, sygn. 226, Der Chef d. OKW, betr. Hilfsmassnahmen
fiir den Bergbau, Berlin 6. August 1941, k. 20.
12' BA MA, RH 15, sygn. 228, Wehrkreiskommando IX, betr.

Hilfsmassnahmen fiir den Bergbau, Kassel 7. 7. 1942, k. 14.


1 25
Raport o sytuacji na Ziemiach Zachodnich Nr 3 (do 31 XII 1942 r.),
w.: Raporty z ziem„„ s. 69.
126
Raport o sytuacji na Ziemiach Zachodnich Nr 11 (styczeń-luty-15
marca 1944), w: Raporty z ziem„„ s. 539.
127
APKat„ OG Tichau NSDAP, sygn. 1682, Musterung Kreis Pless
9-26. 02. 1941.
128 Raport o sytuacji na Ziemiach Zachodnich Nr 3 (do 31 XII 1942 r.).

w: Raporty z ziem„„ s. 58.


129
Tamże, s. 75.
130 „Gau Anordnungsblatt", Folge 24/42, 7 IX 1942, Ausgabe O,

Anordnung: A 90, v. 7 IX 1942, Betr.: Wehrertiichtigungslager der Hitler­


-Jugend, s. 191.
131
BA MA, R H 14, sygn. 44, Waffen SS Danzig Westpreussen,
k. 143-155.

393
P l{ Z Y P I S Y

1 32 Bundesarchiv Bayreuth, Ost. Dok„ sygn. 8/756, Die Auswirkungen

ds. Volkslistenverfahrens auf die Einberufung zum Heeresdienst u.d.


Tiitigkeit des Wehrbezirkskommandos Kattowitz 1940-1945 von Hans Apel,
Kapitan zur See, Kommandeur ds. Wehrbezirkes Kattowitz, k. 7.
1 33 Nr 11 Pro memoria o sytuacji w kraju w okresie 1 czerwca-15

lipca 1942 r., w: Pro memoria„., s. 185.


"' Raport o sytuacji na Ziemiach Zachodnich Nr 4 (do 1 III 1943 r.),
w: Raporty z ziem„., s. 91.
1 35 Bundesarchiv Berlin-Lichterfelde, NS 6 Parteikanzlei, sygn. 415,

Auszuge aus Berichten der Gauleitungen 15-21. 05. 1943, k. 38-39.


1 36 Wymieniał całą listę tych urzędników, starając się bezskutecznie

uzasadnić swój sprzeciw przeciwko takiej polityce: LR Eugena Heringa


w Żywcu, ze względu na zadania osadnicze (przypominał, że już czterech
LR z Reg. Bez. Kattowitz znajduje się w Wehrmachcie), za niezbędnych
uważał także komisarzy urzędowych w przeważającej części polskich
okręgach: Johanna Schwierza (Ilkenau Land), Josefa Waldschmidta
(Stryszawa, Rajcza). Wymieniał także jako koniecznych BM: Herberta
Pastille (Świętochłowice), Aloisa Rosnera (Godullahutte, Orzegow), Ernsta
Matzandera (Hohenlinde, Schlesiengrube), Willi Stocka (Halemba) i innych
urzędników na różnych szczeblach administracyjnych i w różnych
instytucjach. Jak pisał o jednym z nich: „Erich Hacker, Abteilungsleiter
der Zweigstelle DVL przy LR Kattowitz, to ostatni wykwalifikowany
urzędnik w starostwie katowickim, który LR może pomagać przy DVL.
Jeżeli zostanie powołany do wojska, praca nad DVL zostanie zahamowana
ostatecznie, a jest 8 tys. wniosków do rozpatrzenia" (APKat., OPK, sygn. 43,
Dr. Kottgen an Herrn OP der Provinz Oberschlesien, Kattowitz 6. Mai 1943,
betr.: Aufrechterhaltung der UK-Stellung fiir AngehOrige der Jahrgange
1906 und junger, k. 9-10).
'3' Erlass des Fuhrers liber den umfassenden Einsatz von Mannern

und Frauen fiir Aufgaben der Reichsverteidigung vom 13. Januar 1943,
w: „Fiihrer-Erlasse"„., s. 311-313.
1 3• Hans Umbreit, Die Deutsche Herrschaft in den besetzten Gebieten

1942-1945, w: Dos Deutsche Reich und der Zweite Weltkrieg, Bd. 5:


Organisation und Mobilisierung des Deutschen Machtbereichs. Zweiter
Halbband: Kriegsverwaltung, Wirtschaft und personelle Ressourcen 1942-
-1944/45, hrsg. Bernard R. Kroener, Rolf-Dieter Muller, Hans Umbreit,
Stuttgart 1999, s. 119-120.
13" Raport o sytuacji na Ziemiach Zachodnich Nr 4 (do 1 III 1943 r.),

w: Raporty z ziem„., s. 91.


14° C. Madajczyk, Polityka III Rzeszy„., t. 1, s. 437-438.

3 94
PRZYPISY

1" Bundesarchiv Bayreuth, Ost. Dok., sygn. 8/756, Die Auswirkungen

ds. Volkslistenverfahrens auf die Einberufung zum Heeresdienst u.d.


Tdtigkeit des Wehrbezirkskommandos Kattowitz 1940-1945 von Hans Apel,
Kapitan zur See, Kommandeur ds. Wehrbezirkes Kattowitz, k. 7.
1" Erlass des Fi.ihrers, betr. Einziehung von 210000 Wehrpflichtigen
aus der gewerblichen Kriegswirtschaft [10. 1943), w: „Fiihrer-Erlasse"„.,
s. 367-368.
1 43 Bekanntmachung des Fiihrers, betr. Widerherstellung der
Kampfkraft der Front, FHQ 27. 11. 1943 r., w: „Fii hrer-Erlasse" „., s. 373.
14• Tamże, s. 376.
145 Raport o sytuacji na Ziemiach Zachodnich Nr 8 (do 31 X 1943 r.),
w: Raporty z ziem„., s. 330-331.
" 6 Anordnung des Fi.ihrers i.iber die Wehrpflicht uud die Reichs­
arbeitsdienstpflicht von Staatenlosen, vom 25. April 1944, w: „Fiihrer­
·Erlasse"„., s. 411.
1•' BA MA, RH 53-13/140, cyt. za: Hans Werner Neulen, An Deutscher
Seite. Internationale Freiwillige von Wehrmacht und Waffen-SS, Miinchen
1985, s. 302.
"8 Szeroko na ten temat patrz: Jerzy Kochanowski, Polen in die
Wehrmacht„.; także Hans Werner Neulen, An Deutscher Seite„., s. 297-303.
149 Konrad Ciechanowski, Pobór Polaków„. , s. 50-51; C. Madajczyk,

Polityka III Rzeszy„., t. l, s. 429-431.


15° C. Madajczyk, Polityka III Rzeszy„, t. 1, s. 391.
151 Raport o sytuacji na Ziemiach Zachodnich Nr 5 (do 15 V 1943 r.),

w: Raporty z ziem„., s. 100.


152 Andrzej Gąsiorowski, Życie codzienne„ . , s. 71 .

1 53 Rafał Bula, Unicestwieni przez wojnę„., s. 58.


1" Bundesarchiv Berlin-Lichterfelde, R 18 Reichsministerium des
Innem, sygn. 1927, RP Kattowitz an RMdI 5. Okt. 1944, k. 59.
155 Bundesarchiv Bayreuth, Ost. Dok., sygn. 8/756, Die Auswirkungen
ds. Volkslistenverfahrens auf die Einberufung zum Heeresdienst u.d.
Tii.tigkeit des Wehrbezirkskommandos Kattowitz 1940-1945 von Hans Apel,
Kapitan zur See, Kommandeur ds. Wehrbezirkes Kattowitz, k. 7.
156 Erlass des Fiihrers zur Uberpriifung der Wehrmacht, Waffen SS
und Polizei im Heimatkriegsgebiet zur Freimachung von Soldaten fiir die
Front vom 10. Dezember 1944, w: „Fiihrer-Erlasse"„., s . 469-470.
157 Bekanntmachung des Fi.ihrers, betr. Freimachung weitere1·jiingerer
fahrgó.nge ftir die kó.mpfende Truppe, w: „Fiihrer-Erlasse"„., s. 475-476.
1 58 T. Sawicki, Niemieckie wojska lądowe na froncie wschodnim,
czerwiec 1944-maj 1945 (struktura}, Warszawa 1987, s. 132-133.

395
P R Z Y !' I S \'

159 Akten der Partei-Kanzlei der NSDAP. Rekonstruktion eines

ver/orengegangenen Bestandes, hrsg. v. Institut fiir Zeitgeschichte, Bd. 1,


Miinchen-New York-London-Paris 1983, Microph. 10701471-10701473.
160 Tamże, Microph. 10701474-10701475.
161Tamże, Microph. 10701483.
161 „ Gau Anordnungsblatt", Folge 14/43, 6 VIII 1943, Ausgabe O,

Bekanntgabe: B 299, v. 6 VIII 1943, betr.: Behandlung der Mitgliedschaft


von evakuierten Parteigenossen aus den Luftkriegsgebieten, s. 251.
103 Bundesarchiv Berlin-Licherfelde, NS 6 Parteikanzlei, sygn. 764,

NSKK Brigadefiihrer Willi Luschert [1944], k. 16-17.


10• APKat., NSDAP Kreisleitung Kattowitz, sygn. 12, Rundschreiben

Nr 88/44, NSDAP Kreisleitung Kattowitz, Kattowitz 5. 10. 1944, k. 10-1 1 .


APKat., NSDAP Kreisleitung Kattowitz, sygn. 12, Befehl N r 1 ,
165

NSDAP Kreisleitung Kattowitz, Kattowitz 6 . 10. 1944, k. 8 .


166 APKat., NSDAP Kreisleitung Kattowitz, sygn. 1 2 , Befehl N� 4 ,

NSDAP Kreisleitung Kattowitz Deutscher Volkssturm, Kattowitz 19. 10.


1944, k. 2-4.
167 Na Dolnym Śląsku było wtedy osiem w pełni uzbrojonych

batalionów i cztery nieuzbrojone przeznaczone do obrony linii umocnień


o kryptonimie „D 1" (BA MA, RH 2, sygn. 331b, [Siły i rozlokowanie
Volkssturmu 3 I 1945 na Górnym i Dolnym Ś ląsku], k. 180).
166 BA MA, R H 53-21, sygn. 17, Bericht des Gauleiters und

Reichsstatthalters Greiser iiber Aufstellung und Einsatz des Volkssturms


vom 20. 02. 1945, k. 4-5.
1 69
BA MA, RW 4, sygn. 505, Anordnung 443/44, Behandlung von
Sonderfiillen bei der Heranziehung zum Deutschen Volkssturm, k. 59.
170 APKat., Sicherheitsdienst des Reichsfiihrers SS-SD Leitabschnitt

Kattowitz, sygn.11, Bericht iiber die allgemeine Lage in Oberschlesien,


Kattowitz 20. 12. 1944, b.p.
171 Waldemar Grabowski, Raport. Straty Judzkie poniesione przez

Polskę w latach 1939-1945, w: Polska 1939-1945. Straty osobowe i ofiary


represji pod dwiema okupacjami, red. W. Majerski, T. Szarota, Warszawa
2009, s. 30.
1 71 Hans Umbreit, Die Deutsche Herrschaft... , s. 119-120.
1 73 Na te dane powołuje się Alojzy Targ (Śląsk w okresie.. s. 74), ale

także 25 lat później C. Madajczyk (Polityka III Rzeszy .. , t. 1 , s. 429).


.

174 APKat., OPK, sygn. 140, betr. Dringende Volkstumsfragen,


Kattowitz 19. Juli 1943, k. 96.
1 75 Włodzimierz Jastrzębski, Przymus germanizacyjny..„ s. 25.

396
PRZYPISY

176 J. Szyling, Przymusowa służba Polaków z III grupy Niemieckiej Listy


Narodowościowej w Wehrmachcie na przykładzie Pomorza Gdańskiego,
„Biuletyn GKBZHwP", t. 33, 1991, s. 96-108.
177 BA MA, RH 53-21, sygn. 17, Bericht des Gauleiters und

Reichsstatthalters Greiser iiber Aufstellung und Einsatz des Volkssturms


vom 20. 02. 1 945, k. 4-5.
118 Mecislav Borak, W obcym mundurze... , s. 53.
119 Ks. Jan Grzegorzek, Z kart historii wsi i parafii Krzyżowice,
Krzyżowice 2006, s. 89.
180 R. Bula, Unicestwieni przez wojnę ... , s. 139.
181
Wolfram Wette, Wehrmacht. Legenda ... , s. 172.
182 Raport o sytuacji na Ziemiach Zachodnich Nr 6 (do 15 VIII
1943 r.), w: Raporty z ziem .. , s. 189.
.

183 Raport o sytuacji na Ziemiach Zachodnich Nr 11 (styczeń-luty-15


marca 1944), w: Raporty z ziem ... , s. 516.
1 84 Alfons Perlick, Wesensart des oberschlesischen Industriemenschen,
w: Landeskuncfe des oberschlesischen Industriegebietes. Ein
heimatwissenschaftliches Handbuch, Breslau 1943, cyt. za: Śląsk -
rzeczywistości wyobrażone, red. Wojciecha Kunickiego przy współpracy
Natalii i Krzysztofa Ż arskich, tłum. W. Kunicki, Poznań 2009, s. 393-394.
185 BA MA, RH 53-8, sygn. 20. Merkblatt iiber die AngehOrigen der
DVUAbtl. 3 (DVL 3), Wehrkreiskommando VIII, Breslau 1. Juli 1943 (k. bp).
1 86 Tamże.
187 BA MA, RH 53-8, sygn.141, Merkblatt iiber Wehrpflichtige der
Deutschen Volksliste Abt. 3 im Reichsgau Danzig Westpreussen, Danzig
1. Sept. 1943, Stellv. Generalkommando XX AK, (Wehrkreiskomman­
do XX), k. 1.
188 Na podstawie relacji Augustyna Stolarskiego w filmie Mariusza
Malinowskiego Dzieci Wehrmachtu.
189 Wolfram Wette, Wehrmacht. Legenda ... , s. 172-173.
190 Rafał Bula, Unicestwieni przez wojnę ... , s. 58.
1•1 APKat., OG Tichau NSDAP, sygn. 1682, NSDAP Ortsgruppe
Tichau-Ost, betr. Betreuung der Wehrmachtsangehorigen, Tichau 22.
April 1941, bp.
192 Włodzimierz Jastrzębski, Przymus germanizacyjny... , s. 25.
193 Bogdan Chrzanowski, Ksztaltowanie się nastrojów ludności pol­
skiej i niemieckiej na Pomorzu w świetle źródeł konspiracyjnych 1939-1944,
w: Społeczeństwo pomorskie... , s. 40.
•9• Raport o sytuacji na Ziemiach Zachodnich Nr 5 (do 15 V 1943 r.),
w: Raporty z ziem .. , s. 112-113.
.

397
PRZYPISY

195 Raport o sytuacji na Ziemiach Zachodnich Nr 9 (do 15 XI 1943 r.),


w: Raporty z ziem .. , s. 410.
.

196 Raport o sytuacji na Ziemiach Zachodnich Nr 1 (30 IX 1942 r.),

w: Raporty z ziem ... , s. 11.


197 BA MA, RH 15, sygn. 442, Oberpriifung und Einstufung von

volksdeutschen Wehrpflichtigen, die in fremden Heeren gedient haben,


in die Deutsche Wehrmacht, OKH 8. Febr. 1941, k. 1 .
198 BA MA, RH 15, sygn. 186, OKH, Merkblatt Volksdeutsche Offiziere,

Berlin im Februar 1943, k. 25-26.


199 BA MA, RH 15, sygn. 442, Einstellung von Volksdeutschen in die

Wehrmacht, 1941, k. 7.
200
Nr 12 Pro memoria o sytuacji w kraju w okresie 16 lipca-25
sierpnia 1942 r., w: Pro memoria ... , s. 205.
201
Jarosław Ruszczak, Mundury niemieckie 1939-1945, Warszawa
b.r.w., s. 9, 15.
202 Nr 1 Józef Smyczek do żony, Schweidnitz 27. Ol. 1944 r., w: Józef

Smyczek, Listy z Wehrmachtu, oprac. Sebastian Rosenbaum, Katowice


2009, s. 21.
203
BA MA, RH 68, sygn. 2, Ausbildung fur die Rekruten in den
Stammeinheiten, 16. 9. 42, k. 8-9.
20•
List Józefa Stoleckiego, cyt. za: Rafał Bula, Unicestwieni przez
wojnę... , s. 59.
205
Tamże, s. 100-101.
296 Raport o sytuacji na Ziemiach Zachodnich Nr 10 (grudzień 1943-

styczeń 1944), w: Raporty z ziem ... , s. 454-455.


267
BA MA, RH 53-8, sygn. 26, Stellv. Gen. Kdo „General Kommando"
(Wehrkreiskommando XX), betr. Sonderausbi/dung von Rekruten, die der
Deutsche Sprache nich machtig sind, Danzig 26. Ol. 1942, k. 12.
268
Raport o sytuacji na Ziemiach Zachodnich Nr 6 (do 15 VIII 1943 r.).
w: Raporty z ziem ... , s. 185.
299
Nr 12 Pro memoria o sytuacji w kraju w okresie 16 lipca-25
sierpnia 1942 r., w: Pro memoria ... , s. 205.
210
Hans Umbreit, Die Deutsche Hefl"schaft... , s. 119-20.
211
Wolfram Wette, Wehrmacht. Legenda ... , s. 202.
212
BA MA, RH 13, sygn. 9, [Wykłady dla żołnierzy niemieckich], bp.
2 13
Frantisek Weber, Pod hókovym ktfzem. Vólecne epizody, Praha
2003, s. 21.
214
Rafał Bula, Unicestwieni przez wojnę... , s. 59-60.
2
15 Dane na podstawie: C. Łuczak, Polityka ekonomiczna Trzeciej

Rzeszy w latach drugiej wojny światowej, Poznań 1982, s. 386, tab.76.

398
l' H. Z Y P I S Y

216 I . Sroka, Władze okupocyjne i sytuacja ludności polskiej,


w: Sosnowiec. 100 lat dziejów miasta, red. J. Walczak, Sosnowiec 2002,
s. 184.
21 7 Philippe Musson, Historia Wehrmachtu 1939-1945, tłum. Andrzej

Papliński, Warszawa 1995, s. 342.


218
Raport o sytuacji na Ziemiach Zachodnich Nr 8 (do 31 X 1943 r.),
w: Raporty z ziem .. s. 331.

219 Śląskie losy wojenne. Z Janowa do Wehrmachtu, protokół dostępu:

httpJ/www.jaskolkaslaska.eu/812/slaskie-losy-wojenne-z-janowa-do-Wehrmachtu
[odczyt: 21. 03. 2010 r.].
220
Hans Umbreit, Die Deutsche Herrschaft..., s. 119-120.
221
Raport o sytuacji na Ziemiach Zachodnich Nr 7 (do 30 IX 1943 r.),
w: Raporty z ziem.. s. 245.

222
BA MA, RH 53-8, sygn. 20. Merkblatt iiber die Angehorigen der
DVL/Abtl. 3 (DVL 3), Wehrkreiskommando VIII, Breslau 1. Juli 1943 (k. bp).
223 BA MA, RH 15, sygn. 232, 3. Pz. Gren. Division, betr. Verwendung
von Angehórigen der Abt. III der DVL, Div. Gef. St. 6 Nov. 1943, k. 11.
224 Konrad Ciechanowski, Pobór Polaków.. „ s. 50-51.
225
BA MA, RH 53-8, sygn. 20. Merkblatt iiber die Angehorigen der
DVL!Abtl. 3 (DVL 3), Wehrkreiskommando VIII, Breslau 1. Juli 1943 (k. bp).
228
Hans Umbreit, Die Deutsche Herrschaft.. s. 119-120.

22' BA MA, RH 13, sygn. 7, OKH, 20 Aug. 1943, betr. Allgemeine

Bestimmungen iiber die Behandlung der Wehrpflichtigen aus den nach


dem 1. September 1939 in das Deutsche Reich eingegliederten oder unter
Deutsche Verwaltung gestellten Gebieten vom 19. 6. 43, k. 1-5.
228
Ebba D. Drolshagen, Der freundliche Feind. Wehrmachtsoldaten
im besetzten Europa, Munchen 2009, s. 191.
229
Nr 54 cytat z listu kolegi w korespondencji Józefa Smyczka do
żony, Francja 24. 05. 1944 r„ w: Józef Smyczek.. s. 103.

230
Ebba D. Drolshagen, Der freundliche Feind... , s. 193.
231
Tamże, s. 186.
232
Tamże, s. 168.
23
Nr 28 Józef Smyczek do żony, Francja 9. 04. 1944 r., w: Józef
3

Smyczek .. , s. 61-62.
.

23' Ebba D. Drolshagen, Der freund/iche Feind... , s. 165.


2
35 Nr 17 Józef Smyczek do żony, Francja 19. 03. 1944 r.; nr 19 Józef

Smyczek do żony, Francja 24. 03. 1944 r.; nr 20 Józef Smyczek do żony,
Francja 26. 03. 1944 r.; nr 37 Józef Smyczek do żony, Francja 23. 04.
1944 r., w: Józef Smyczek ... , s. 43, 46, 48, 76.

399
PRZYPISY

236 BA MA, RH 15, sygn. 27, Anlage zu Ob. d. H. Heereswesen - Abt.


Nr 250, Merkblatt fiir das Verhalten des Deutsche Soldaten gegeniiber der
polnischen Bevolkerung, Brauchitsch, 26. 09. 1940, k. 33.
237 BA MA, RH 14, sygn. 44, Allgemeine Heeresamt an Abt. IV. z. b. V,

Berlin 5. Ol. 1940, k. 97-98.


238 Ebba D. Drolshagen, Der freundliche Feind„., s. 167-168
239 Nr 14 Józef Smyczek do żony, Francja 5. 03. 1944 r., w: Józef
Smyczek..., s. 40.
240 Ebba D. Drolshagen, Der freund/iche Feind„., s. 200.
24 1 Tamże, s. 208.
242 Tamże, s. 273.
243 BA MA, RH 15, sygn. 27, Anlage zu Ob. d. H. Heereswesen - Abt.
Nr 250, Merkblatt fiir das Verhalten des Deutsche Soldaten gegeniiber der
polnischen Bevolkerung, Brauchitsch, 26. 09. 1940, k. 33.
24 4 Tamże, k. 32.
245 Tamże.
248 Cyt za: Ebba D. Drolshagen, Der freundliche Feind„. , s. 202-204.
m Insa Meinen, Wehrmacht und Prostitution im besetzten Frankreich,

„Forschungsmagazin der Carl von Ossietzky Universitiit Oldenburg",


s. 18-20.
"8 Ebba D. Drolshagen, Derfreundliche Feind„., s. 202-204.
249 Włodzimierz Janiurek, Nie walać mnie z powrotem, Katowice
1991, s. 67.
250 Nr 40 Józef Smyczek do żony, Francja 27. 04. 1944 r., w: Józef
Smyczek„., s. 81.
25' BA MA, RH 15, sygn. 27, Anlage zu Ob. d. H. Heereswesen - Abt.
Nr 250, Merkblatt fur das Verhalten des Deutsche Soldaten gegenuber der
polnischen Bevolkerung, Brauchitsch, 26. 09. 1940, k. 33.
252 BA MA, RH 53-20, Sygn. 26, Merkblatt fur das Verpalten des
Deutsche Soldaten, Stellv. Kdo XX AK, 1 . Marz 1941, k. 49.
253 Tamże.
254 BA MA, RH 53-20, sygn. 26, Stellv. Gen. Kdo XX AK an. Kdo XX,
Danzig 20. 02. 1942, k. 46-47.
255 BA MA, RH 53-8, sygn. 141, Merkblatt uber Wehrpfl.ichtige der
Deutschen Volksliste Abt. 3 im Reichsgau Danzig Westpreussen, Danzig
1. Sept. 1943, Stelłv. Generallkommando XX AK. (Wehrkreiskomman­
do XX), k. 1.
256 Raport o sytuacji na Ziemiach Zachodnich Nr 9 (do 15 XI 1943 r.),
w: Raporty z ziem ... , s. 410-411.

400
PRZYPISY

257 APKat., Kreisleitung Pless. MF 16501, Lagebericht der Ortsgruppe


Alt Berunn, 13. 02. 1944, k. 62-63.
258 Raport o sytuacji na Ziemiach Zachodnich Nr 8 (do 31 X 1943 r.),
w: Raporty z ziem„„ s. 356.
259 APKat„ OG Tichau NSDAP, sygn. 1682, NSDAP Gauleitung
Schlesien, Rundschreiben 5/40, Breslau 7. Miirz 1940.
260 APKat„ OG Tichau NSDAP, sygn. 1682, NSDAP Partei-Kanzlei,
Der Leiter der Partei Kanzlei Martin Bormann, Rundschreiben Nr 82/42,
FHQ 23. Juni 1942.
26' BA MA, RH 13, sygn. 49, Feldpostprtifstelłe bei AOK 16, Priifbericht
iiber die fremdsprachigen Briefe fiir September 1944, k. 50-51.
262 BA MA, RH 13, sygn. 49, Anhang II zu Feldpostprtifstelle bei Pz.
AOK 2, 26. Sept. 1944. Uberprufung der Angehorigen der DVL III, k. 290.
263 Cyt. za: Alojzy Lysko, Duchy wojny. Dziennik żolnierski 1942-
-1944. W bunkrach Walu Atlantyckiego, Katowice 2009, s. 200.
264 Mitteilungen for die Truppe, Nr 116, cyt. za: Omer Bartov,
Żołnierze Fiihrem„„ s. 185.
265 Cyt. za: Alojzy Lysko, Duchy wojny„„ s. 104-105.
266 APKat„ OG Tichau NSDAP, sygn. 1682, Kreisleitung der NSDAP
Pless, Betr.: Gliickwiinschreiben des Gauleiters bei Verleihung hoher
Tapferkeitsauszeichnungen, Pless 19. Oktober 1944.
267 APKat„ OPK. sygn. 140, betr. Dringende Volkstumsfragen,
Kattowitz 19. Juli 1943, k. 96.
268 www.das-ritterkreuz.de
269 Informacje na temat A. Białeckiego za: Mirabelła Rogala, Udzial
Górnoślązaków w walkach armii niemieckiej w latach 1939-1945.
. Odznaczeni Krzyżem Rycerskim na Górnym Śląsku, praca magisterska
napisana pod kierunkiem R. Kaczmarka, Uniwersytet Śląski, Katowice
2004 (maszynopis), s. 42.
270 Rafał Bula, Unicestwieni przez wojnę„„ s. 71-72.
27 1
Raport o sytuacji na Ziemiach Zachodnich Nr 8 (do 31 X 1943 r.),
w: Raporty z ziem„„ s. 331.
272 Cyt. za: Alojzy Lysko, Duchy wojny„„ s. 167-168.
273 BA MA, RH 15, sygn. 232, 3. Pz. Gren. Division, betr. Verwendung
von AngehOrigen der Abt. III der DVL, Div. Gef. St. 6. Nov. 1943, k. 11.
274 Cyt za: Alojzy Lysko, Duchy wojny„„ s. 168.
275 „Wiąz", W obcym mundurze, w: „Kalendarz Śląski" 1994, Czeski
Cieszyn 1993, s. 54-61.

40 1
P R Z Y P I S Y

276
APKat., Ortsgruppe Tichau NSDAP, sygn. 1682, NSDAP
Kreisleitung Pless, Amt fiir Volkswohlfahrt, NSV-Rundschreiben Nr 342,
betr.: Weinachtsbetreung in den Lazaretten, Pless 13. Nov. 1942, bp.
277 APKat., Sicherheitsdienst des Reichsfiihrers SS-SD Leitabschnitt

Kattowitz, sygn. 8, Der Kreisleiter Oppeln an den Gaupropagandaleiter


Pg. Klar, Oppeln 15. Jan. 1942; SD Kattowitz, 25. Jan. 1942, k. 213, 229.
278 APKat., Sicherheitsdienst des Reichsfiihrers SS-SD Leitabschnitt

Kattowitz, sygn. 8, SD Kattowitz, 25. Jan. 1942, k. 229.


"" Peter Steinkamp, Zur Devianz-Problematik in der Wehrmacht:
Alkohol - und Rauschmittelmissbrauch bei der Ti'uppe, Freiburg im. Br.
2007/2008, Dissertation, s. 386.
28° Kurt Kretschmann, Und da Leben Sie nach? Erinnerungen, Berlin

1999, s. 67, cyt. za: Peter Steinkamp, Zur Devianz-Problematik„., s. 386.


281 Cyt. za: Alojzy Lysko, Duchy wojny„. , s. 168.

282 Ebba D. Drolshagen, Der freundliche Feind„., s. 194.

283 APKat., Versorgungsamt, sygn. 34, Georg H, bp.

2"' APKal., Kreisleitung Pless, sygn. 271, bp.

285 Cyt. za: Alojzy Lysko, Duchy wojny„. , s. 168.


286 Ebba D. Drolshagen, Der freundliche Feind„., s. 181.

287
Herfried Mi.inkler, Die Deutschen und ihre Mythen, Berlin 2009,
s. 66-68.
2 8 8 Wojciech Kunicki, „„ .auf dem Weg in dieses Reich". NS­
-Kulturpolitik und Literatur in Schlesien 1933 bis 1945, Leipzig 2006,
s. 249-254.
289 Wolfram Wette, Wehrmacht. Legenda„., s. 200.

290 APKat., OG Tichau, sygn. 1682, NSDAP Kreisleitung Pless, betr.:

Briefe von Stalingradkampfern, Pless 4. Februar 1943. NSDAP Kreisleitung


Pless, betr.: Betreuung der Hinterbliebenen unserer Gefa/lenen, Pless
12. 02. 1943.
291 Wolfram Wette, Wehrmacht. Legenda„., s. 204-205.

292 APKat., Versorgungsamt, sygn. 24, Edmund R.

293 APKat., Versorgungsamt, sygn. 29, Paul R.

29• APKat., Versorgungsamt, sygn. 30, Anton R.

295 APKat., Versorgungsamt, sygn. 31, Roman R.

206 APKat., Versorgungsamt, sygn. 32, Josef R.


297 APKat., Versorgungsamt, sygn. 32, Rudolf R.

298 APKat., OG Tichau NSDAP, sygn. 1682, Leiter der Partei-Kanzlei

vom 7. 01. 1943, betr.: Betreuung der Hinterbliebenen unserer Gefallenen.


299 APKat., OG Tichau NSDAP, sygn. 1682, Organizationsleiter und

Beauftragter f. d. Wehrmachtsbetreuung, betr.: Erfahrungsbericht bei der

402
PRZYPISY

Unterbringu11g der Todesnachricht an Hinterbliebe11e von Gefallenen der


Ortsgruppe Tichau-Ost, Tichau 19. Marz 1943.
300 APKat., OG Tichau NSDAP, sygn. 1682, Wehrmachtsbetreuer, Er­
fahrungsbericht bei der Unterbringung der Todesnachricht an Hinterblie­
bene von Gefallenen, Tichau 20. Marz 1943.
301 A. Totenvogel, APKat., Sich. D. Kat., sygn. 8, Aussenstelle SD
Laben, 16. April 1943, k. 111.
302 APKat., Kreisleitung Pless, sygn, 211, zawiadomienie o śmierci
29. 03. 1943 Karla K„ k. 5.
303 Raport o sytuacji na Ziemiach Zachodnich Nr 1 (30 IX 1942 r.),
w: Raporty z ziem.. s. 14.

30' „Gau Anordnungsblatt", Folge 34/41, 6 XII 1942, Ausgabe O,


Bekanntgabe: B 173, v. 2 XIJ 1941, betr.: Kindereinbescherungen, s. 134.
305 Raport o sytuacji na Ziemiach Zachodnich Nr 2 (do 10 XII 1942 r.),
w: Raporty z ziem .. s. 23.

306 Raport o sytuacji na Ziemiach Zachodnich Nr 7 (do 30 IX 1943 r.),

w: Raporty z zie1J1.. s. 245.


307 APKat., OG Tichau NSDAP, sygn. 1682, Organisationsleiter und


Beauftragter f. d. Wehrmachtsbetreuung, betr.: Erfahrungsbericht bei der
Unterbringung der Todesnachricht an Hinterbliebene von Gefallenen der
Ortsgruppe Ticl1au-Ost, Tichau 19. Marz 1943.
308 „Gau Anordnungsblatt", Folge 6/42, 6 III 1942, Ausgabe O,
Bekanntgabe: B 198, v. 2 III 1942, betr.: Heldengedenktag am 15 Marz
1942, s. 150-151.
309 „Gau Anordnungsblatt", Folge 15/43, 23 VIII 1943, Ausgabe O,
Bekanntgabe: B 303, v. 23 VIII 1943, betr.: Anordnungen zur Durchfiihrung
des Kriegswinterhilfswe1kes 1943/44, s. 254-257.
3 10 APKat., Akta miasta Katowice, Rundschreiben Nr 123/40 d. OBM
v. 9. August 1940.
3 11 APKat., Akta miasta Katowice, Rundschreiben Nr 163/40 d. OBM
v. 5. Oktober 1940.
3 12 APKat., OG Tichau NSDAP, sygn. 1682, Auszug aus dem Erlass
des OKW vom 23. 11. 1939.
3 1 3 APKat., OG Tichau NSDAP, sygn. 1682, Der Stellvertreter des
Fiihrers, Stabsleiter M. Bormann, Anordnung A 37/40, Beteiligung von
Ehrenabordnungen der Partei an Beisetzungen gefallener oder gestorbener
Soldaten, Miinchen 18. Marz 1933.
314 Nr 10 Pro memoria o sytuacji w kraju w okresie 16 kwietnia-31
maja 1942 r„ w: Pro memoria . s. 166
. „

3 1 5 Waldemar Grabowski, Raport. Straty Judzkie . Tab. 11, s. 30.


..

403
PRZYPISY

316 Konrad Ciechanowski, Pobór Polaków.. s. 53-54.


3 1 7 Arkadiusz Faruga, Czy Ślązacy są narodem? Przemilczana historia


Górnego Śląska, Radzionków 2004, s. 52.
3 1 8 Józef Borzyszkowski, O niektórych mitach i realiach życia
codziennego Pomorza pod okupacją hitlerowską, w: Spoleczeństwo
pomorskie„., s. 20.
319 C. Madajczyk, Polityka III Rzeszy„., s. 436.
320 Włodzimierz Jastrzębski, Przymus germanizacyjny„., s. 25.
32 1 Konrad Ciechanowski, Pobór Polaków„., s. 53

322 Bogdan Chrzanowski, Ksztaltowanie się nastrojów„., s. 40.

323 C. Madajczyk, Polityka III Rzeszy„., s. 436.


324 Marcin Owsiński, Życie codzienne ludności polskiej na Pomorzu
Gdańskim w świetle akt personalnych więźniów Konzentrationslager
Stutthof. w: Spoleczeństwo pomorskie„., s. 123.
325 Tamże.

326 Edward Serwański, Hitlerowska polityka„., s. 226-227.


327 C. Madajczyk, Polityka III Rzeszy„., t. 1, s. 429-431.
28
3 APKat., Sicherheitsdienst des Reichsfiihrers SS-SD Leitabschnitt
Kattowitz, sygn. 8 - SD Kattowitz, Kattowitz 28 Mai 1943, k. 142.
329 Raport o sytuacji na Ziemiach Zachodnich Nr 4 (do 1 III 1943 r.),

w: Raporty z ziem„., s. 91.


336 Włodzimierz Jastrzębski, Przymus germanizacyjny.„, s. 26.

33 1 Raport o sytuacji na Ziemiach Zachodnich Nr 9 (do 15 XI 1943 r.),


w: Raporty z ziem„., s. 393.
332 BA MA, RH 13, sygn. 49, Briefen, September 1944, k. 240.
333 Wolfram Wette, Wehrmacht. Legenda„., s. 180.
334 Volker Ullrich, „Ich habe mich ausgestosseh„ . ". Das Los von
Zehntausenden Deutsche Deserteure im Zweiten Weltkrieg, w : Deserteure
der Wehrmacht. Feiglinge-Opfer-Hoffnungstrager? Dokumentation eines
Meinungswande/s, Essen 1995, s. 108.
335 Wolfram Wette, Wehrmacht. Legenda„., s. 175.
336 Tamże, s. 173.
337 Hans Umbreit, Die Deutsche Herrschaft..., s. 119-120.

33 8 Tamże.
339 Konrad Ciechanowski, Pobór Polaków„., s. 50-51.

340 Włodzimierz Jastrzębski, Jan Szyling, Okupacja hitlerowska na


Pomorzu Gdańskim w Jatach 1939-1945, Gdańsk 1979, s. 196-197.
341 Włodzimierz Jastrzębski, Przymus germanizacyjny.„, s. 26.
342 Raport o sytuacji na Ziemiach Zachodnich Nr 1 (30 IX 1942 r.),

w: Raporty z ziem„., s. 14.

404
P R Z Y P I S Y

343 Raport o sytuacji na Ziemiach Zachodnich Nr 2 (do 10 XII 1942 r.),


w: Raporty z ziem ... , s. 35.
344 Maciej Fic, Wilhelm Szewczyk {1916-1991). Śląski polityk i dzialacz
społeczny, Katowice 2007, s. 46-47.
345 APKat., Staatsanwaltschaft Beuthen-Kattowitz, sygn. 135,
Zeznanie Josefa Steinskiego.
3'6 Bundesarchiv Bayreuth, Ost. Dok., sygn. 8/756, Die Auswirkungen
ds. Volkslistenverfahrens auf die Einberufung zum Heeresdienst u.d.
Ti:itigkeit des Wehrbezirkskommandos Kattowitz 1940-1945 von Hans Apel,
Kapitan zur See, Kommandeur ds. Wehrbezirkes Kattowitz, k. 7.
347 Konrad Ciechanowski, Pobór Polaków... , s. 53-54.
348 Tamże, s. 58-64.
349 BA MA, RH 53-8, sygn. 20. Merkblatt iiber die Angeh6rigen der
DVUAbtl·. 3 (DVL 3), Wehrkreiskommando VIII, Breslau 1 . Juli 1943, bp.
350 APKat., OPK, sygn. 140, Betr. Dringende Volkstumsfragen,
Kattowitz 19. Juli 1943, k. 96.
35' Konrad Ciechanowski, Pobór Polaków... , s. 53-54.
352 Raport o sytuacji na Ziemiach Zachodnich Nr 7 (do 30 IX 1943 r.),
w: Raporty z ziem„., s. 245.
353 Konrad Ciechanowski, Pobór Polaków.. s. 56-58.

354 Raport o sytuacji na Ziemiach Zachodnich Nr 6 (do 15 VIII 1943 r.),


w: Raporty z ziem.. , s. 185.
.

355 Andrzej Gąsiorowski, Życie codzienne .. „ s. 71.


356 C. Madajczyk, Polityka III Rzeszy..„ t. 1, s. 260.
357 Danuta Kisielewicz, Arka Bożek (1899-1954}. Działacz społeczno­
-polityczny Śląska Opolskiego, Opole 2006, s. 124.
358 Tamże, s. 123-124.
359 Raport o sytuacji na Ziemiach Zachodnich Nr 7 (do 30 IX 1943 r.),
w: Raporty z ziem .. „ s. 245.
36° Cyt za: Danuta Kisielewicz, Arka Bożek„„ s. 127.
••1 Konrad Ciechanowski, Pobór Polaków„„ s. 58-64.
362 W. Anders, Bez ostatniego rozdziału. Wspomnienia z lat 1939-1946,
Warszawa 2007, s. 208.
363 Tamże, s. 323.
364 H istorię opisano na podstawie: Otylia Toboła, Lutyskie tango
i inne historie wojenne z Zaolzia, Czeski Cieszyn 2003, s. 291-301.
365 Karol Kostka, 1i"udna droga ku wolności. Relacja z frontu,
w: Zapomniane historie ludzkich dramatów. Losy mieszkańców Górnego
Śląska w latach 1939-1956, red. Kornelia Banaś, Andrzej Sznajder,
Katowice 2003, s. 68.

405
P R Z Y l' I S Y

366 Wspomnienia Teofila Biolika, cyt. za: Rafał Bula, Unicestwieni

przez wojnę.. s. 64.


3 6 7 Konrad Ciechanowski, Pobór Polaków... , s. 58-64.

368 BA MA, RW 4, sygn. 702, Insp. Kriegsgefangene an W. F. St., betr.

Behandlung v. AngeMrigen der DVL 3 sowie von Elsasiiem, Lotbringer,


Luxemburger, Siidkiirntern, Siidsteiermarkern und Krainern, die ais
Deutsche Soldaten in feindlichen Kriegsgefangenschaft (ausgenommen
sowjetische) geraten und nach freiwilligen oder erzwungenen Eintritt in
das feindliche Heer wieder in Deutsche Hand fallen, Torgau Elbe 22. 02.
1945, k. 144.
369 Konrad Ciechanowski, Pobór Polaków... , s. 58-64.
370 Tamże.
371 Włodzimierz Jastrzębski, Przymus germanizacyjny..„ s. 27.
372 APKat., Staatsanwaltschaft Beuthen-Kattowitz, sygn. 135, Josef .
Steinski.
373 Wspomnienia Władysława Kolarczyka za: Grzegorz Kaszutra,

Ślązak w Luftwaffe, „Kalendarz Cieszyński" 2009, Cieszyn 2008, s. 144-146.


374 Zdarzyło się to w Gdańsku w 2010 roku, podczas spotkania

autorskiego, a oddział, który wspominał mój rozmówca, działał


w Radomskiem.
375 Oswald Guziur, Mieczysław Starczewski, Lido i Stragan. Ślązacy

w wywiadzie Armii Krajowej, Czeski Cieszyn 1992, s. 101-105.


376 Tamże, s. 88, 94.

371 Tamże, s. 83.

378 Tamże, s. 85-86.

m Konrad Ciechanowski, Pobór Polaków... , s. 54-55.


0
38Raport o sytuacji na Ziemiach Zachodnich Nr 1 (30 IX 1942 r.),
w: Raporty z ziem .. , s. 11.
.

38 ' Ebba D. Drolshagen, Der freundliche Feind... , s. 231.

382 Konrad Ciechanowski, Pobór Polaków. . , s. 56-58.


.

383 Tamże.

384 Tamże.
385 Bundesarchiv Bayreuth, Ost. Dok., sygn. 8/756, Die Auswirkungen
ds. Volkslistenverfahrens auf die Einberufung zum Heeresdienst u. d.
Tiitigkeit des Wehrbezirkskommandos Kattowitz 1940-1945 von Hans Apel,
Kapitan zur See, Kommandeur ds. Wehrbezirkes Kattowitz, k. 7.
6
38 BA MA, RH 26-239, sygn. 4, 239 Inf. Div. Beschreibung Ereignissen
V. 3-4. 9. 1939.
387 Hans Werner Neulen, An Deutscher Seite . s. 37-49.
. „

406
PRZYPISY

88
3 BA MA, RH 12/1, sygn. 8, Ev. Standortpfahrer in Wehrmachts­
seelsorgebezirk VIIl/8, Gleiwitz 2. Okt. 40, k. 222.
3 89 APKat., Kreissleitung Pless, MF 16501, Lagebericht von
Ortsgruppe Anhalt an der KL Pless von 7. April 1944.
3 9 0 Andreas Blaser, Ernst Willimowski spielte Fussball fiir Polen

und fiir Deutschland - sein Leben ais Spiegel gemeinsamer Geschichte


„Lausitzer Rundschau" z 7. 06. 2008.
391 Bundesarchiv Bayreuth, Ost. Dok., sygn. 8/756, Die Auswirkungen

ds. Volkslistenverfahrens auf die Einberufung zum Heeresdienst u. d.


Ti:i.tigkeit des Wehrbezirkskommandos Kattowitz 1940-1945 von Hans Apel,
Kapitan zur See, Kommandeur ds. Wehrbezirkes Kattowilz, k. 7.
392 BA MA, RH 13, sygn. 49, Briefen, September 1944, k. 267.

393 BA MA, RH 13, sygn. 49, Briefen, September 1944, k. 63-64.

394 Ebba D. Drolshagen, Der freundliche Feind„„ s. 197.

395 Sonke Neitzel, Abgehort. Deutsche Generale in britischer


Kriegsgefangenschaft 1942-1945, Berlin 2005, s. 225 i n.
396 Ebba D. Drolshagen, Der freundliche Feind.„, s. 184.
397 Górnoślązak w Waffen SS, protokół dostępu: http://www.
jaskolkaslaska.eu/812/slaskie-losy-wojenne-z-janowa-do-Wehrmachtu
[odczyt: 21. 03. 2010 r.].
0
3 8 Gi.inther Grass, Przy obieraniu cebuli, tłum. Sławomir Błaut,

Gdańsk 2007, s. 114.


390 Górnoślązak w Waffen SS, protokół dostępu: http://www.
jaskolkaslaska.eu/812/slaskie-Josy-wojenne-z-janowa-do-Wehrmachtu
[odczyt: 21. 03. 2010 r.].
400 Gi.i nther Grass, Przy obieraniu cebuli, tłum. Sławomir Błaut,

Gdańsk 2007, s. 114-115.


401 APKat„ Sicherheitsdienst des Reichsfi.ihrers SS-SD Leitabschnitl

Kattowitz, sygn. 8, SD Sosnowitz, Sosnowilz 10. Juni 1943, k. 44.


4 2
0 A. Lasik, Ewolucja kadrowa formacji SS „Totenkopf" a udział
Volksdeutschów polskich w załodze obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu,
„Przegląd Zachodni" 1989, nr 4, s. 114-120.
•03 Ignacy Szczepański, Hi:i.ftlingskapelle, Warszawa 1990, s. 24-25.

404 Losy Franza Nierychło opisano na podstawie: Wojciech Płosa,

Więźniowie funkcyjni w Konzentrationslager Auschwitz-Birkenau, praca


doktorska przygotowana pod kierunkiem Jacka Chrobaczyńskiego,
Kraków 2010, s. 68.
405 Raport o sytuacji na Ziemiach Zachodnich Nr 8 (do 31 X 1943 r.),

w: Raporty z ziem„„ s. 356.

407
PRZYPISY

'06
APKat„ Akta miasta Tarnowskie Góry, sygn. 3348, Verzeichnis
der Gefallene aus Tarnowitz, k. 341.
•01 Józef Chlebowczyk, Nad Olzą. $ląsk Cieszyński w wiekach XVIII,

XIX i X.X, Katowice 1971, s. 222.


4 8
0 Bundesarchiv Bayreuth, Ost-Dok, sygn. 8/763, Bericht iiber die
Verwaltung des Kreises Teschen im Reg. Bez. Kattowitz fiir die Zeit von
September 1939 bis Mai 1945 von Dr. Hans Joachim Koch, k. 39-40.
•09 APKat., Kreisleitung Pless, MF 16501, Lagebericht der Ortsgruppe
Alt Berunn, 13. 02. 1944, k. 62- 63.
•10 B. Jażdżewski, Wspomnienia kaszubskiego gbura, t. II, Gdańsk
2002.
411
Józef Borzyszkowski, O niektórych mitach„„ s. 20.
m Nr 15 Józef Smyczek do żony, Francja 9. 03. 1944; nr 25 Józef

Smyczek do żony, Francja 2. 04. 1944, w: Józef Smyczek„. , s. 41, 56.


4 1 3 C. Madajczyk, Polityka III Rzeszy„., t. 1, s. 436.

414 BA MA, RH 13, sygn. 49, Briefen, September 1944, k. 19.

41 5 BA MA, RH 13, sygn. 49, Anhang II zu Feldpostpriifstelle bei Pz.

AOK 2, 26. Sept. 1944. Uberpriifung der Angehorigen der DVL III, k. 290.
•10 Bundesarchiv Berlin-Lichterfelde, R 58 RSHA, sygn. 151, SD­
-Bericht z 27. 06. 1941, k. 266.
417 Clemens Kruger, Zwangsrekrutierung und autobiographisches„. ,

s . 140.
18
4 H.W. Neulen, An Deutscher Seite... , s. 94-95.
4 19 C. Madajczyk, Polityka III Rzeszy. .. , t. 1, s. 437.
420
M. Orzechowski, W sprawie hitlerowskiej polityki narodowościo­
wej na Górnym $ląsku w latach 1939-1945, „Zaranie Śląskie" 1964, z. 3,
s. 506.
'21
Tamże.
422 Na
podstawie: A. Mościńska, Postawy Górnoślązaków wobec
polityki niemieckiej w świetle raportów Komendy Głównej ZWZ-AK, praca
magisterska napisana pod kierunkiem Ryszarda Kaczmarka, Katowice
2003 (maszynopis), s. 36-37.
423 1946 marzec 30 - Sprawozdanie sytuacyjne Starostwa Grodzkie­
go w Chorzowie za okres 20 lutego-20 marca 1946 r., w: Niemcy w Polsce
1945-1950. Wybór dokumentów, red. Włodzimierz Borodziej i Hans Lem­
berg, t. 2: Polska Centralna, Województwo śląskie, wybór i opracowanie
dokumentów Ingo Eser i Jerzy Kochanowski, Warszawa 2000, s. 412-413.
424
1945 październik 8 - Pismo starosty w Tarnowskich Górach do
UWŚI. w sprawie obozu w Lasowicach, w: Niemcy w Polsce 1945-1950,
s. 391.

408
P R Z Y P I S Y

4 25 Zofia Bada-Krężel, Sprawa Volkslisty na Górnym Śląsku. Koncepcje

likwidacji problemu i ich realizacja, Opole 1978, s. 127.


4 26 Cyt za: Rafał Bula, II wojna światowa i jej skutki w oczach
Lędzinian (maszynopis, w druku), s. 133.
427
Zofia Boda-Krężel, Sprawa Volkslisty..„ s. 91-91.
428
1947 sierpień 19- Pismo wojewody śląskiego do organizacji
społecznych i politycznych w sprawie zwalczania przejawów niemczyzny,
w: Niemcy w Polsce 1945-1950 . s. 476-477.
. „

m 1947 wrzesień 3 - Pismo wojewody śląskiego do biskupa


katowickiego Stanisława Adamskiego w sprawie zwalczania niemczyzny
w: Niemcy w Polsce 1945-1950 . s. 478-479
. „

430 1947 wrzesień 19 - Protokół z konferencji przedstawicieli


przemysłu i handlu w Katowicach w sprawie repolonizacji terenu
województwa i walki z przejawami niemczyzny, w: Niemcy w Polsce
1945-1950 .. „ s. 480.
431 1947 grudzień 29 - Sprawozdanie W. Ramusa (MAP) z podróży
służbowej do województwa śląskiego, odbytej w dniach 9-16 grudnia 1947 r.
celem zebrania materiałów do opracowania zagadnienia niemieckiego,
w: Niemcy w Polsce 1945-1950„„ s. 501.
432
1948 (lipiec, po 22)- Pismo Urzędu Wojewódzkiego Śląskiego
do starostów powiatowych i prezydentów miast w sprawie nagrobków
jeńców wojennych, w: Niemcy w Polsce 1945-1950„„ s. 515-516.
433 Tej historii i jej wyjaśnieniu odrębną publikację poświęciła
Barbara Szczepuła (Dziadek w Wehrmachcie, Gdańsk 2007).
Aneks
Tabela 1
Podział narodowościowy na okupowanych ziemiach Rzeczypospolitej
według szacunków niemieckich, stan z października 1939 roku

Narodawośt � J;iczba w%

Polacy 21 214 ooo 60,42

Ukraiilcy 6 611 ooo 18.83

Białorusini 2 538 ooo 7.23

Razem 35 110 ooo 100

Niemcy 1 030 ooo 2,94

Pomor.te 325 ooo

Wschodni Górny Śląsk 180 ooo

Śląsk Cieszy1\ski 50 000

Galicja 60 000

Małopolska i Chelm8'.t:zy,na 350 ooo

Wołyń 60 000

Polesie i Wi.leńS'tczyzna 5 ooo

Niepolskie narodowości 13 896 ooo 39,58

Mazu17.y 11 ooo 0.03

Ka5'ubi 130 ooo 0.38

Czesi 160 ooo 0,46

Litwini 91 ooo 0.26

Żydzi 3 260 ooo 9,29

Inni 65 ooo 0,16

Żródło: APKat„ RK, sygn. 10223, Stotistisches Gemeindeverzeichnis des


bisherigen polnischen Slaates, Ausgearbeitet und herausgegeben von den
Publikotionsstelle Berlin-Dahlem. Berlin Oktober 1939, k. 48-49.

41 1
ANEKS

Tabela 2
Liczba wpisanych na volkslistę na wschodnich terenach wcielonych
(w tym do grupy 1 i 2), stan z końca 1942 roku

Obszar Wpisani na DVL l DVL l DVL 2 DVL 2 DVL 3 DVL 3 DVL 4 DVL 4 DVL

DVL 112

razem % % % ')!, ')!,

Prusy
45 000 8 500 18,9 21 500 47,8 13 500 30 1500 3,3 66
Wschodnie
Gdańsk-Prusy
1 153 ooo 150 000 13,0 125 ooo 10.Q? 870 ooo 75,6 8000 0,7 24
Zachodnie
Kraj Warty 476000 209 ooo 43,9 191 ooo 40,1 56 000 11,8 20 000 4,2 42,5

Górny Śląsk I 450000 120 000 8,3 250 ooo 17,2 1 020 000 70,3 60 000 1.2 17,3

Razem 3 124 ooo 487 500 15,6 587 500 18,8 1 959 500 62,7 89 500 2.9 35,5

Żródło: BAB, R 153, Publikationsste/Je Berlin-Dahlem, 286, Das Deutschtum


in den eingegliederten Ostgebieten 1935 und Ende 1942.

Tabela 3
Wpisy na OVL w Kraju Warty, stan z 1 kwietnia 1944 roku

Rejencja DVL 1 DVL 2 DVL3 DVL 4 Razem


Poznań 100 070 12 272 16 925 9 911 139 178

Inowrocław 69 056 29 186 7 060 1 509 106 831

tódź 50 354 150 882 44 178 6 664 252 018

Razem 219 480 192 280 68 183 18 084 498 027

Żródło: Krzysztof Stryjkowski, Nachkriegsfo/gen der „Deutschen Volksliste"


in Grosspolen und das Schicksal der verbliebenen Deutschen, w: Deutsch­
sein ais Grenzerfahrung. Minderheitenpolitik ais Grenzerfahrung.
Minderheitenpolitik in Europa zwischen 1914 und 1950, hg. von Mathias
Beer, Dietrich Beyrau, Cornelia Rauh, Essen 2009, s. 264.

412
AN EKS

Tabela 4
Wyniki wpisów na DVL w Okręgu Rzeszy Gdańsk-Prusy Zachodnie,
stan z maja 1944 roku

Rejencja Niemcy (n1ichsdeulsclie DVL 3 Polacy Ludnośt ogółem


i volksdeutsche DVL 1 i 2)
Gdańska 626 046 366 706 (79,9%) 106145 1 141 472
Bydgoska 146 533 256 070 (53,6%) 220 974 625 377
Kwidzyńska 266 907 155 715 (44,9%) 250 591 691 923
Razem 1 041 466 600 491 577 710 2 456 772

Żródło: Włodzimierz jastrzębski, Przymus germanizacyjny w Okręgu Rze­


szy Gdańsk-Prusy Zachodnie w latach 1939-1945, w: Przymus germani­
zacyjny na ziemiach polskich wcielonych do Rzeszy Niemieckiej w lotach
1939-1945, red. W. jastrzębski, Bydgoszcz 1994, s. 20-23.

Tabela 5
Podział ludności Prowincji Górnośląskiej według obliczeń Fritza Arlta (1942)

Obszar Liczbil ludni>śi;i


Prowincja Śląska 4 174 900

rejencja opolska 1 350 400

rejencja katowicka 2 624 500


Reichsdeutsche 1 506 500

rejencja opolska 1 069400

rejencja katowicka 439 100


OVL l i 2 360000

DVL 3 900 ooo


DVL 4 150 ooo

Całkowita liczba traktowanych jako Niemcy 2 918 500


Obcy narodowo (Fremdvolkische) 1 256 400

Żródło: APKat„ OPK, sygn. 435, Obersiclit iiber die Oberschlesische Be­
volkerungsstruktur ols erster Beitrog zum Problem des West-Ost Gefiilles,
zusammengestellt von Fritz Arlt, k. 45-46.

413
1\ N ł-: K S

Tabela 6
I Okręg Wojskowy Królewiec (Wehrkreis l Konigsberg), stan z 1941 roku

�!'!keja Dowództwo wojsk u� melaunkowy' Okręg.uzupełnień Rejencja


WOJSk wojs '7.apasowycH (Musterungsbezirk) \:8iewngs·
� �
�m>pondoJ lrk)
rtJ:,i�iz�
(Wehrmeldeamt)

insnektionl
I Klinigsberg KOnigsberg Konigsberg (I) !. Stadtkr. Klinigsberg- Pol. Pras. Konigsberg
() 2.. LK
(3-4) 2
(Królewiec)
Konigsberg Klinigsberg Samland Konigsberg
Labiau 3 LK Labiau
4. LK Wehlau
Tilsit Tilsit 5-7)
Meme\ (8-10)
5.. SK Tilsit - Pol. Dir. Cumbinon

7.6 LK Elchniederung
LK Tilsit·Ragnit

8. SK Memei - Pol. Pras.


91 . LK Memel
0. LK Heydekru�
(11 1 ) 1 1.. LK
( 1- )2
Gumbinnen Gumbinnen Gumbinnen Gumbinnen
12 LK Goldag
(1136-1-75)
lnsterburg
Ebenrode 13. SK lnsler urg
14. LK lnsterburg
��: t���;:�
17. LK SchlossberR (Ostpr.)
Treuburg Treuburg (18 -19l 118.. LK
LK Treuburg
An3erburg
Cumbinnen
Sudauen (Suwal ·i)
(20) 9 .
20 LK Su auen (Suwalki)
( - ) 1.
(2241-2235) 2 . LK Heilsberg
Bartenstcin Bartenstein LK Bartenstein Konigsberg
Rastenburg 22. LK Preussisch Eylau
234. LK Rastenburg
2 . LK Gcrdauen
25
Braunsberg Draunsberg (26-27) 267.. LKLK Braunsbe� Konigsberg
Mohrungen (28-29) 228. LK Hciligenbe1
Mohrungcn
29. LK Preussisch Holland
Allenstein Allcnstein Allenslein (30-32) 30. SK Allcnstcin Allcnstcin
(Olsztyn) Ortelsburg {33-35) 321.. LK Allenstein
3 . LK Osterode
33 LK Ortolsburg
34. LK Rossel
35. LK Neidenburg
LO!zcn LOtzen (36-37) 36. LK LOtzen Allenstein
Sensburg (38-39)
��. t�'.?:,��bu
39. LK Johannlurg
Zichonau,Sitz Zichenau LK Zicbenau (Ciechanów!
401 .. LK Zichenau
Schrottcrsburg �icchanów) (40-44) 4· . LK Praschnitz (Przasnysz (Ciechanów)
(Ciechanów, hrottersbur� 42 Miełau (Mława)
siedziba w Płocku) (Płock) (45-48 43. LK Scharfenwiese (Ostrołęka)
444.. LK Mackeim �faków Mazow.)
5 LKLK Schrotters urg (Płock)
Sichelber SieręcJ
467.. LK. Plohnen Mońs •)
448. LK Ostenburg (Pułtusk)

Żródło: Wehrbezirkseinteilung fiir das Deutsche Reich,


RGB!. jg. 1941, s. 391-432.
ab 1. August 1941, w:
A N l� K S

Tabela 7
VIU Okręg Wojskowy Wrocław (Webrkreis I Bresłau), stan z 1941 roku

<ia meldunkowy Okręg uzupełnień Rejeiicja


=
DoWOilztwo wojsk
Insr.k
wojsk za-ch zapasowych (Musteni�)
wy r;atz. �rbknmmando) (W�I)
rw:ilłrrer

1 1...;...i;.;.,,,1
Breslau :���.�e���r."��1�1 is• Breslau I (483) 48311. SK Breslau· Pol. Pras. Breslau
(Wrocław)
Rediente der KriORSmarine
:���.��;:"��T,fl���tige Breslau II (483) 48312. SK Breslau Breslau

gediente der Luftwaffe


Breslau Ili Breslau 3 (484) 484. LK Breslau Dreslau
Neumarkt (485) 485. LK Neumarkl
Strehlen f486l 486. LK Strehlen
Ools Oels (487-488) 487. LKOels Breslau
Trebnltz (489) 488. LK Gross Wartenberg
Militsch (490) 489. LK Trebnitz
490. LK Militsch
Brieg Brieg (491-492) 491. SK Brieg Breslau
Ohlau (493) 492. LK Brieg
Namslau (494) 493. LK Ohlau
494. LK Namslau
Glatz Glatz (495) 495. LK Glatz Breslau
Frankenstein (496) 496. LK Frankenstein
Habelschwerdt 497. LK Habelschwerdt
(497-498) 498. LK Grulich

�"J'.r.�and
Waldenburg Waldenburg 499. SK Waldenburg Breslau
(499-500) 500. LK Waldenburg
Schweidnitz Schweidnitz 501. SK Schweidnitz Breslau
(501-502) 502. LK Schweidnitz
Reichenbach (503) 503. LK Reichenbach
Mahrisch Schonberg Miibrisch Schonberg 504. LK Mlihrisch Schonberg Troppau
�04-505) 505. Romerstadt
reiwaldau (506) 506. Freiwaldau
Zwiltau Zwittau (507-508) 507. LK Zwittau Troppau
Hohenstadt (509) 508. LK Mahrisch Trilbau
Landskron (510) 509. Hohenstadt
510. Landskron
Troppau Troppau (511-512) 511. SK Troppau - Pol. Praes. Troppau

m: li �fft�hein
514. LK Wagstadt
J6gerndorf )agerndorf (515) 515. LK )iigerndorf Troppau
Freudenthal (516) 516. LK Freudenthal
Sternberg (517-518) 517. LK Sternberg
518. LK Bilrn
Wohlau Woblau (519) 519. LK WoWau Breslau
Guhrau (520i 520. LK Guhrau
Liegnitz Liegnitz Liegnitz (521-523) 521. SK Liegnitz Liegnitz
(Legnica) Jauer (524) 522. LK Liegnitz
523. LK LOl5en
524. LK lauer
Glogau Glogau (525-527) 525. SK Glogau Liegnitz
Grilnberg (528) 526. LK Glogau
Freystadt (529) 527. LK Fraustadt

���: t�.���:i
1\ N l-: k S

Liegnitz Sagan �
Sagan 30) 530. LK Sprottau Liegnilz
(Legnica) en urg Ob.
Rot h 531. LK Rothenburg (Ob. Lausitz)
Lausitz f53ll
GOrlitz Corlilz (532-533) 532. SK Corlitz Liegnitz
Lauban (534) 533. LK COrlitz
534. LK Lauban
Bunzlau (535) 535. LK Bunzlau
Bunzlau
U
C
lwen
oldbe,
�'fs(536)
537)
536. LK LOwenberg
537. LK ColdbeN
Liegnilz

Hirschberg Hirschberg (538-539) 538. SK Hirschberg Liegnitz


Landeshut (540) 539. LK Hirschberg
540. LK Landeshut
Trautenau Trautenau (541) 541. Trautenau Aussig
Braunau (542) 542. Braunau (Sudetenland)
Hohenelbe (543) 543. Hobenelbe
Katlowitz Kattowitz Kattowitz 1 544. SK Kattowitz - Pol. Praes. Kattowitz
(Katowice) (Katowice) (Powiat miejski Katowice) (Katowice)
(Katowice 1)(544) 545. LI( Kattowitz
Kattowiti 2
(Katowice 2)
(545-549)
! �
(Powiat ziemski Katowice)
546. LK Krenau Chrzanów)
547. LK llkenau Olk
548. LK. Bendsburg (B zin)
549. SK Sosnowitz -Pol. Praes.
Sosnowiecl
� jfu
550. SK Ktin hiitte - Pol. Amt Kattowilz
r�:i.;�����
Chorzów)
Huta/
Kóni hiltte
(Kró ewska Huta/
Chorzów) (5501
(Królewska uta/Chorzów) (Katowice)

551. LK Loben (Lubliniec)


Loben
(Lubi iniec) !551-553)
Loben
Lubliniec)
Oppeln
552. LK Warthenau (Zawiercie) (Opole)
553. LK Blachstadt (Blachownia)
Kreuzburg (554-555) 554. LK Kreuzburg
555. LK RosenbeN

�r!:�si:,;�na1 f557l ���: t�:r!:i�nczvnal


Rybnik Kauowitz
lfKatowicel
Teschen Teschen (Cienyn) 558. LK Teschen (Cieszyn) Kattowitz
l!Cieszyn) (558) l(Katowice)
Bielitz-Biala Bielitz-Biala 559. LI( Bielin (Biel.sko) Katlowitz
(Bielsko-Biała) (Bielsko-Bila) 560. LI( Saybusch (Zywiec) (Katowice)
i559-560l
Oppeln Oppeln (561-562) 561. SK Oppeln - Pol. Praes. Oppeln
Cross Strehlitz (563) 562. LK Oppeln
563. LK Gross Streh!Uz
INeissc Neisse (564-565) 564. SK Neisse Oppeln
Grottkau (566-567) 565. LK Neisse
566. LK Crottkau
567. LK Falkenbero
Neustadt Neustadt (568) 568. LK Neustadt Oppeln
Leobschiitz (569) 569. LK Leobschiitz
Cosel Cosel (570) 570. LK Cosel Oppeln
Ratibor (571-572) 571. SK Ratibor
572. LK Ratibor
Glciwilz !
Cleiwitz 573-574)
Beuthen 575)
573. SK Cleiwilz - Pol. Praes.
574. LK Tost Gleiwitz
Kattowitz
(Katowice)
Tarnowitz (Toszek-Gliwice)
(Tarnowskie Góry) 575. SK Beuthen - Pol. Ami
(576) 576. LK Beuthen Tarnowitz
Hindenburg (577) (Bytom - Tarnowskie Góry)
577. SK Hindenbun< - Pol. Arni

Źródło: Wehrbezirkseinteilung fiir das Deutsche Reich,


ab 1. August 1941, w: RGBI. Jg. 1941, s. 391-432.
1\ N ł:'. 1'. S

Tabela 8
XX Okręg Wojskowy Gdańsk (Wehrkreis XX Oanz.ig). stan z 1941 roku


lns cja Dowództwo Urząd meldunkowy wojsk Okręg uzu�łnień
lMust8'un8$bezirk) UJl8S
Rejencja

'WOJSk
= wych
( ehrersotz· e
wych w,•sowych
wojsk

'ehrbezirl<s·
ehrmeldeamt)
( �
' l
lDSJłł!klion) ando)
Danzig
(Gdańsk)
Danzig !
Danzig 1 1070-1071)
Danzig 2 1072-1073)
1070. SK Danzig - Pol. Praes.
1071. SL Zoppot - Pol. Praes. Danzig
Danzig

Danzig 3 1074-1075) 1072. LK. Danzig


1073. SK. Grosses Werder
1074. SK Elbing - Pol. Praes.
1075. LK Elbing
Neustadt Neustadt 1076. LK. Neustadt Danzig
(Wejherowo) (Wejherowo) (1076) (Wejherowo) (Gdańsk)
Goteohafeo 1077. LK Gotenhafen - Pol. Praes.
(Gdynio) (1077) (Gdynia)
Karthaus 1078. LK Karthaus
(Kartuzy) (1078) (Kartuzy)
Preussisch Preussisch Stargard (1079) 1079. LK Preussisch Stargard Oanzig
Stargard Oirschau (1080) 1080. LK Berent
Konitz (1082) 1081. LK Dirschau
1082. LK Konitz
Marienwerder Marienwerder (1083-1084) 1083. LK Marienwerder Marienwerder
Marienburg (1085-1086) 1084. LK Rosenberg
1085. LK Marienburg
1086. LK Stuhm
Graudenz p
Graudenz o87-1089
Strasburg 1090-1092
\ 1087. SK Graudenz- Pol. Dir.
1088. LK Graudeoz
Marienwerder

Leipe (1093) 1089. LK Briesen


1090. LK Strasburg
1091. LK NeumarK
1092. LK. Rippin
1093. LK Leioe
Bromberg Bromberg 1094. SK Bromberg - Pol. Praes. Brombcrg
(Bydgoszcz) (Byd�oszcz) (1094-1095) (Bydgoszcz) (Bydgoszcz)
W1rs1tz 1095. LK Brombe ffJBydgoszcz)
�Wyrzysk) (1096-1097) 1096. LK Wirsitz ( yrqsk)
chwctz �
1097. LK Zempelbu (Sępolno)
(Świecie) (1098-1099) 1098. LK Schwetz ( w1ec1e)
1099. LK Tuchel (Tuchla)
Thorn Thorn (1000-1101) (Toruń) 1000. SK Thorn - Pol. Dir. (Toruń) Bromberg
(Toruń) Kulm (1102) (Chełmno) 1101. LK Thorn (Toruń) (Bydgoszcz)
1102. LK Kulm (Chełmno)

Źródło: Wehrbezirkseinteiltmgfiir das Deutsche Reich,


ab 1. i\ugust 1941, w: RGBI.
Jg. 1941, s. 391-432.

417
AN EKS

Tabela 9
XXI Okręg Wojskowy Poznań (Wehrkreis XX Posen), stan z 1941 roku

l
lnsll!'kcja Dowództwo U:.;tld Ok"IS uzupe nie6 Rejencja
WO)Sk wojsk mel unkowy (Mustenmgsbezirlc) � ierungs·
"We'Jsowycb =wycb wojskza,P."!"'wych irk)
( ehrersatz. � o/iroezifks· (Welinnóldeaml)
inspektion) ommando)
Posen Posen Posen (1103-1104) 1103. SK Posen - Pol. Praes. Posen
(Poznań) [Poznań) (Poznań) 1104. LK Posen (Poznań) (Pozna1\)
Samter 1105. LK Samter (S1.amotuly)
(Szamotuły) 1106. LK Birnbaum (Międ chód)
y
{1105-1107) 1107. LK Obernick bcrni · i)
Kołmar (Chodzież) 1106. LK Kołmar (C�odzież)
(1106-11 1 109. LK Scharnikau (Czarn ków)
GrAtz (Gr':1zisk) 1110. LK GrAtz (Grodzisk)
(1110-1111) 1111. LK Wollstein {Wołsztvn)
Lissa Lissa 1112. LK Lissa (Les1.no) Poscn
(Lesrno) Les-wo) 1113. LK Kostcn ościan) (Poznań)
!1112-1114) 1114. LK Rawitsc�(Rawicz)
)arotschin 1115. 1.K )arotschin Uarocin)
Uarocin) (1115- 1116. LK Krotoscbin (Krotoszyn)
1117) 1 111. LK Gostingon ost J
� hrimm 1116. LK Scbrimm � remr
( rem) 1119. LK Schroda (Jroda)
(1116-1120) 1120. LK Wreschen (Września)
Hohcnsałza Hohensal1..a 1121. SK Hohensalza (Inowrocław) Hohensal1.a
(Inowrocław) lnowroclaw) 1122. LK Hohensalza (Inowrocław) (Inowrocław)
ł1121-1122) 1123. SK Gnesen (Gniezno)
Gnesen (Gniezno) 1124. LK Gnesen (Gniezno)
(1123-112?) 1125. LK Mogilno
Oictfurt (Znin) 1126. LK Oietfurt (Żnin)
(1126-1126) 1 127. LK Schubiu (Szubin)
1128. LK Won�rowilz (Wąl!fowiec)
Lesiau Lesiau 1129. SK Leslau - Pol. Dir. [Wloclawek) Hohensalza
(Włocławek) i
Włocławek)
1129-1131)
1130. LK Leslau (Włocławek)
1131. LK Hermannsbad (Ciechocinek)
(Inowrocław)

Kutno 1132-1134) 1132. LK Kutno


Konin [1135) 1133. LK Gasten (Gostynin)
1134. LK Warthbriicken (Kolo)
1135. LK Konin
Kalisch Kalisch 1136. SK Kalisch (Kalisz) Litzmannsradt
(Kalisz) (Kalisz)(l13G-1136) 1137. LK Kalisch (Kalisz) (Lód�)
Ostrowo (1139) 1136. LK Turek
Kempen (Kępno) 1139. LK Ostrowo
(1140) 1 140. LK Kempeu (Kępno
Schieratz (Sieradz) 1141. LK Schieratz (SieraJ z)
(1141-1142) 1142. LK Welungen (Wieluń)
Lilz.mannstadt I..it7.manns1adt 1 1143. SK Litzmannstadt - Pol. Praes. Litzmannstadt
(Łódź) (Łódź) (Łódź) (Łódź)
(1143) 'l 144. LK Litzmannstadt (ł..ódź)
l..itzmannstadt 2 1145. LK Lentschiilz (ł.ęc'lyca)
ź) 1146. LK Lask (Łask)
1144-1145)
!l..ód
Lask [Łask)
(1146)

Żród o: Wehrbezirkseinteilung /ilr dos Deutsche Reich,


l

ob 1. August 1941. w: RGB!. jg. 1941, s. 391-432.


\ N E 1'.: S

Tabela 10
Grupy zawodowe, w których OKW dopuszczało możliwość zwolnienia
ze służby wojskowej, stan z 1941 roku

RozkazyOKW ,Branie � zakladv Roc;niki Do kiedv


Nr 360 z 20.02.41 Zakłady specjalne wszystkie 30.09.41
i kierowane rirle'.l SS
Nr 555 29.03.41 Osoby na wysokich stanowiskach wszystkie poniżej 1914 i po7.3
J:udla produkcji
z 30.09.41
fu
i dec duj * �
tymi. kt61 nie maj a sob 1
(Sch isse "if
le) jeszcze d11 h lat siu: )V wojs owej
Nr 610 z 10.04.41 Kolej Rzes-1.v Niemieckiej starsze od f'OC't.nika 1918 do odwołania
Nr 610 z 10.04.41 Żegluga śródl dowa� starsze niż 1919 1.11.41
- ul0!1.i i obsłlllla
Nr 900 z 11.06.41 Górnictwo wcsdowc wszvstkie do odwołania
Nr 1062 z 6.08.41 Gór(liclwo rocznik 1918 i starsze do odwołania
(D<Yt� iiórnictwem węRlowvm)
Nr 295 z 16.08.41 Policjo Pom1dkowa rocznik 1913 i młodsze 30.09.41
(Ordnuno.<nolizei)
Nr 475 z 16.08.41 Policja Bc-1.picczeństwa rocznik 1913 i stars-ze, które 30.09.41
i Służba BozpiCC7A?ńslwa przeszły przez pr7.egląd wojskowy
(Sicherheitspolizei i Sicherheilsdiensl)
Nr 383 z 25.07.41 Kierownicv RAD rocznik 1913 i młodsze 30.09.41

Źródło: BA MA, HH 15, sygn. 226, Anlage zu OKW betr. Oberpriifungen


von Zuriickstellungen und Uk-Stellungen, Berlin 23. Aug. 1941, k. 39.

Tabela 1 1
Liczba żołnierzy Wehrmachtu ,.nieetnicznych Niemców" z terenów wcie­
lonych [według Jerzego Kochanowskiego)

Nerodowośt Liczba według· danych inspekcji wojskowych z przelomu lal 1942 i 1943

Górnv Śląsk 250 ooo


Alzacja i Lolarvne.ia 140 ooo
Słowenia 35 ooo
Euoen·Molmedv 8 000

Źródło: Jerzy Kochanowski, Polen in die Wehrmacht? Zu einem wenig


erforschten Aspekt der nationalsozialistischen Besotzungspolitik 1939-1945.
Eine Problemskizze.
Słownik ważniejszych pojęć

Bund Deutscher Madel - BDM (Związek Dziewcząt Nie­


mieckich) - nazistowska organizacja młodzieżowa skupiają­
ca dziewczęta w wieku od 14 do 21 lat. BDM podzielony był
terytorialnie - podobnie jak HJ, którego część stanowił -
na: okręgi (Gebiete), podokręgi (Untergau), kręgi (Madelringe),
grupy (Miidelgruppen), hufce (Miidelscharen) i towarzystwa
(Miidelschiifte). Odrębny charakter miały grupy starsze dzia­
łające w tzw. Dziele „Wiara i Piękność" (BDM-Werk „Glaube
und Sch6nheit"), które przechodziły w całości do afiliowanej
przy NSDAP organizacji kobiecej - NS Frauenschaft. Ważną
częścią działalności grup BDM była opieka nad żołnierzami
na froncie (wysyłanie listów i paczek, zbiórki książek), a także
nad rannymi przebywającymi w lazaretach i na rekonwale­
scencji oraz nad rodzinami poległych.

Bund Deutscher Osten - BDO (Związek Niemieckiego Wscho­


du) - organizacja utworzona w 1933 roku. Jej zadaniem mia­
ło być pielęgnowanie niemczyzny na wschodnim pograniczu
Rzeszy Niemieckiej, między innymi powstrzymanie odpły­
wu Niemców ze wschodnich prowincji pruskich (Ostflucht).
Mocno zaangażowała się także w propagandową działalność
antypolską na byłych terenach niemieckich przyznanych Pol­
sce w traktacie wersalskim. Po wybuchu wojny członkostwo

42 1
S L O \\' N I K \\' /\ 7. N I E J S Z Y C H I' O J I� Ć

w BdO traktowano na ziemiach wcielonych do Trzeciej Rzeszy


jako swoisty przedsionek przed wstąpieniem do NSDAP.

Deutsche Volksliste - DVL (Niemiecka Lista Narodowościo­


wa) - wprowadzona 4 marca 1941 roku rozporządzeniem
Heinricha Himmlera (Verordnung iiber Ostgebieten). Usta­
lała możliwość nabywania niemieckiego obywatelstwa dla
mieszkańców terenów Polski wcielonych do Rzeszy Niemiec­
kiej, którzy mogli udowodnić swoje niemieckie pochodzenie,
a jednocześnie nie zostali negatywnie ocenieni pod wzglę­
dem rasowym. W tym celu utworzono cztery grupy DVL: do
pierwszej i drugiej (DVL 1 i DVL 2) zaliczono przede wszyst­
kim przedstawicieli przedwojennej mniejszości niemieckiej,
nadając im pełne obywatelstwo niemieckie; w grupie trzeciej
(DVL 3) znalazła się ludność rodzima na tych terenach (mię­
dzy innymi Górnoślązacy, Kaszubi), którą uznano za zdolną
do zniemczenia (Eindeutschung), a nadanie obywatelstwa dla
tej grupy początkowo traktowano jako wyjątkowe; w grupie
czwartej (DVL 4) znaleźli się ci volksdeutsche, którzy jakoby
zdradzali swoją niemieckość, angażując się przed wybuchem
wojny po stronie polskiej, a więc wykluczono możliwość nada­
nia im obywatelstwa niemieckiego. Pozostali mieszkańcy tere­
nów wcielonych znaleźli się w dwóch kategoriach oąób. Część,
przede wszystkim Polaków, uznano za tak zwaną ludność znaj­
dującą się pod opieką Rzeszy Niemieckiej (SchutzangehOrige
des Deutschen Reiches), co oznaczało pozbawienie ich praw
politycznych i większości praw obywatelskich, a także dys­
kryminację ekonomiczną. Żydzi i Cyganie byli traktowani
jako wrogowie Rzeszy Niemieckiej, którzy mieli zostać jak
najszybciej wysiedleni na wschód, już w trakcie wojny przy­
stąpiono zaś do ich fizycznej eksterminacji.

422
S L O W N 1 1' W .Ą Ż N l " J S Z Y C l l l' O J J; Ć

Eingegliederte Ostgebiete (wcielone ziemie wschodnie)


- ziemie wcielone do Rzeszy Niemieckiej na podstawie
dekretu Hitlera z 8 października 1939 roku (z mocą obo­
wiązującą od 1 listopada 1939 roku). Były to przedwojenne
polskie województwa: śląskie, poznańskie i pomorskie oraz
części białostockiego, kieleckiego, krakowskiego, łódzkiego
i warszawskiego. Stworzono w ten sposób nowe jednostki
administracyjne: okręg Gdańsk-Prusy Zachodnie (Reichs­
gau Danzig-Westpreussen), okręg Poznań (Reichsgau Posen;
od 29 stycznia 1940 roku Reichsgau Wartheland). Powiększo­
no także już istniejące prowincje pruskie: Prusy Wschodnie
(Ostpreussen) i Śląsk (Schlesien), tworząc w 1941 roku z części
tej ostatniej osobną prowincję Górny Śląsk (Oberschlesien).

Eiserne Kreuz - EK (Krzyż Żelazny) - pruskie, a potem nie­


mieckie odznaczenie wojskowe przyznawane od 1813 roku za mę­
stwo na placu boju. Po odnowieniu 1 września 1939 roku Krzyż
Żelazny był nadawany w czterech klasach: Krzyża Żelaznego
I i II klasy (Eisernes Kreuz I und II Klasse); Krzyża Rycerskiego
w pięciu podklasach: Krzyża Rycerskiego Krzyża Żelaznego (Rit­
terkreuz des EK), Krzyża Rycerskiego Krzyża Żelaznego z Liść­
mi Dębu (Ritterkreuz des EK mit Eichenlaub), Krzyża Rycerskiego
Krzyża Żelaznego z Liśćmi Dębu i Mieczami (Ritterkreuz des
EK mit Eichenlaub und Schwertern), Krzyża Rycerskiego Krzyża
Żelaznego z Liśćmi Dębu z Mieczami i Brylantami (Ritterkreuz
des EK mit Eichenlaub, mit Schwertern und Brillanten), nadane­
go tylko lotnikowi Hansowi Rudlowi Krzyża Rycerskiego Krzy­
ża Żelaznego ze Złotymi Liśćmi Dębu z Mieczami i Brylantami
(Ritterkreuz des EK mit Goldenen Eichenlaub, mit Schwertern
und Brillanten). Czwartą, najwyższą klasą był nadany tylko Her­
mannowi Gćiringowi Wielki Krzyż Żelazny (Grosskreuz des EK).

423
S Ł O W N I K WA Ż N J E J S Z Y C H P O J Ę Ć

General Gouvernement - GG (Generalne Gubernatorstwo)


- po wcieleniu do Rzeszy Niemieckiej zachodnich terenów
Polski (eingegliederte Ostgebiete) 12 października 1939 roku
Hitler uzupełnił tę decyzję dekretem o utworzeniu z pozosta­
łych ziem polskich znajdujących się pod okupacją niemiecką
Generalnego Gubernatorstwa (Generalgouvernement for die
besetzten polnischen Gebiete). Pod względem terytorialnego
podziału administracyjnego dzieliło się ono na cztery dys­
trykty: krakowski, lubelski, radomski i warszawski. Po zajęciu
przez Niemcy nowych obszarów na Wschodzie 1 sierpnia 1941
roku kosztem ZSRR utworzono piąty dystrykt - Galicję - ze
stolicą we Lwowie, a Białostocczyznę włączono wówczas do
Rzeszy Niemieckiej jako okręg białostocki (Bezirk Białystok).

Hitler Jugend - HJ (Młodzież Hitlera) - nazistowska orga­


nizacja młodzieżowa nosząca imię Adolfa Hitlera. Powstała
na bazie działających u boku NSDAP wcześniejszych orga­
nizacji tego typu. W 1933 roku została uznana za organiza­
cję państwową, co w 1936 roku usankcjonowano specjalną
ustawą. Przynależność do HJ była w praktyce w niemieckich
szkołach obowiązkowa, chociaż nigdy nie udało się objąć
członkostwem w niej całej młodzieży. Była umundurowana
i podzielona terytorialnie na: odpowiadające okręgom NSDAP
okręgi HJ (Gebiete), działające zazwyczaj na terenie powia­
tu chorągwie (Bann albo w organizacji zuchowej Deutsches
Jungvolk - Jungbann), liczące około 600 członków szczepy
(Unterbann - Stamme), 150 osobowe towarzystwa (Kamerad­
schafen - Jungenschaften). Wiekowo były to trzy grupy:
w wieku od 10 do 14 lat zuchowa (Deutsches Jungvolk, po­
tocznie zwani Pimpfen), w wieku od 14 do 18 lat tak zwana
właściwa HJ (die eigentliche HJ, potocznie zwani Jungen) oraz

424
S ł. O W N I K WA Ż N I E I S Z Y C H P O I li Ć

organizacje dziewczęce zgrupowane w BDM. Już przed wybu­


chem wojny prowadzono w ramach HJ przygotowanie ogólno­
wojskowe (taktyczne i sprawnościowe), a nawet wydzielono
specjalistyczne grupy przygotowane do służby w określonych
rodzajach wojsk: wojskach zmechanizowanych i pancernych
(Motor-HJ), lotnictwie (Flieger-HJ), marynarce (Marine-HJ),
służbach medycznych (Feldscher-HJ), a nawet wywiadzie
(Nachrichten-HJ). W 1943 roku utworzono także specjalną
dywizję HJ - „12. SS-Panzerdivision Hitler-Jugend".

Hohere SS und Polizei Fiihrer - HSSuPF (Wyższy Dowódca


SS i Policji) - urząd utworzony przez Heinricha Himmlera
w 1937 roku. HSSuPF, zazwyczaj w randze generała SS, stał
na czele całości sił SS i policji państwowej na terenie odpo­
wiadającym najczęściej nadodcinkowi SS (Oberabschnitt SS).
Taką strukturę utworzono także na polskich terenach oku­
powanych, którymi kierowali: HSSuPF Warthe w Poznaniu,
HSSuPF Weichsel w Gdańsku.

Jungdeutsche Partei - JdP (Partia Młodoniemiecka) - le­


galna partia polityczna o programie nazistowskim utworzo­
na w 1930 roku w Bielsku przez przedstawicieli miejscowej
mniejszości niemieckiej. Na jej czele stał Rudolf Wiesner. Przed
wybuchem drugiej wojny światowej stała się najważniejszą
organizacją Niemców w Polsce, a jej przywódcy protestowali
w 1939 roku przeciwko rzekomym gwałtom na ludności nie­
mieckiej. Część jej członków czynnie angażowała się w anty­
polskie działania dywersyjne i wywiadowcze.
Rozwiązana została po rozpoczęciu okupacji ziem pol­
skich, a jej członkowie weszli w skład NSDAP i organizacji
przy niej afiliowanych.

425
S Ł O W N I K W t\ Ż N J E J S Z Y C II P O J Ę Ć

Kriegsverdienstkreuz (Wojenny Krzyż Zasługi) - odznacze­


nie ustanowione w 1939 roku przez Hitlera na pamiątkę bitwy
pod Lipskiem w 1813 roku. Przyznawany za zasługi wojen­
ne, ale nie bezpośrednio na froncie, ponieważ za te wręczano
Krzyż Żelazny. Wojenny Krzyż Zasługi miał początkowo dwie
klasy, potem rozszerzono go o trzecią klasę - Krzyż Rycerski
(Ritterkreuz).

Mutterkreuz (Krzyż Matki) - odznaczenie nadawane od 1938


roku przez NSDAP dla matek, które urodziły zdrowe rasowo
dzieci: brązowy dla matek, które posiadały czworo, pięcioro
dzieci, srebrny dla matek z sześciorgiem i siedmiorgiem dzieci
i złoty za ośmioro i więcej dzieci.

Nationalsozialistische Deutsche Arbeiterpartei - NSDAP


(Narodowosocjalistyczna Niemiecka Partia Robotnicza) -
utworzona w 1919 roku w Monachium pod nazwą Deutsche
Arbeiterpartei. Po wstąpieniu do niej Adolfa Hitlera prze­
mianowana w 1920 roku na NSDAP. Wtedy też przyjęto
jej program. Po nieudanym zamachu z uczestnictwem jej
członków w Monachium w 1923 roku („pucż monachijski")
została odbudowana przez H it lera po jego wyjściu z wię­
zienia. Wtedy też zaakceptowano w niej obowiązującą od
tej pory zasadę wodzostwa (Fiihrerprinzip). Wodzowi (Fiih­
rer) podporządkowane były zbudowane hierarchicznie:
centralne kierownictwo partyjne (Reichsleitung) złożone
z reichsleiterów, okręgi partyjne (Gau) na czele z gauleitera­
mi, powiaty partyjne (Kreis) na czele z kreisleiterami, gru­
py terenowe (Ortsgruppen) na czele z ortsgruppenleiterami.
W tych ostatnich znajdowały się bloki i komórki (Blocke, Zel­
len). Po wyborach w 1932 roku NSDAP 30 stycznia 1933 ro-

426
S L O W N I !; W ;\ Ż N I E J S Z Y C l l r o p; ć

ku, w koalicji rządowej z partią nacjonalistyczną, sięgnęła


po władzę w Niemczech (Machtergreifung). Likwidacja de­
mokratycznych instytucji Republiki Weimarskiej umożliwi­
ła wprowadzenie dyktatury w Niemczech, a NSDAP została
przekształcona w masową, typową dla systemów totalitar­
nych monopartię. Liczba jej członków sięgnęła podczas dru­
giej wojny światowej prawie 8,5 mln, czyli 10 procent ogółu
ludności Niemiec. Jej struktury utworzono także na obsza­
rach Polski okupowanych przez Trzecią Rzeszę. Przyjmowa­
no do niej jednak wyłącznie volksdeutschów posiadających
DVL 1 i·DVL 2.

Nationalsozialistische Kriegsopferversorgung - NSKOV (Na­


rodowosocjalistyczna Opieka nad Ofiarami Wojny) - działała
jako odrębny związek przy NSDAP. NSKOV była od połowy
lat trzydziestych jedyną organizacją zajmującą się na zlecenie
państwa pomocą ofiarom wojny, inwalidom oraz rodzinom po­
ległych żołnierzy niemieckich.

Nationalsozialistisches Kraftfahrkorps - NSKK (Narodo­


wosocjalistyczny Korpus Kierowców) - wywodząca się z SA
umundurowana organizacja paramilitarna afiliowana już
w czasie drugiej wojny światowej przy NSDAP. Współpracu­

jąc z HJ, miała przygotowywać młodzież do służby w oddzia­


łach zmotoryzowanych i pancernych. Dzieliła się na inspekcje
(Kraftfahrinspektionen), grupy motorowe (Motorgruppen),
brygady (Motorbrigaden), pułki (Motorstandarten), kompanie
(Motorstaffeln), oddziały szturmowe (Motorstiirme), oddziały
(Motortrupps) i grupy motorowe (Motorscharen). NSKK pro­
wadził także kilkadziesiąt osobnych szkół przysposobienia
wojskowego (Motorsportschulen).

427
S Ł O W N I K W t\ Ż N I E J S Z Y C l l P O J Ę Ć

Oberkommando der Kriegsmarine - OKM (Naczelne Do­


wództwo Marynarki Wojennej) - pełniło od 1935 roku funk­
cję naczelnego dowództwa jednego z rodzajów niemieckich sił
zbrojnych - marynarki wojennej. W czasie wojny jego dowód­
cą był do stycznia 1943 roku admirał Erich Ratler, a później
wielki admirał Karl Donitz.

Oberkommando der Luftwaffe - OKL (Naczelne Dowództwo


Lotnictwa) - pełniło od 1934 roku funkcję naczelnego do­
wództwa jednego z rodzajów niemieckich sił zbrojnych - lot­
nictwa. Jego dowódcą był marszałek Rzeszy Hermann Goring.
Już tylko formalnie zastąpił go na tym stanowisku w kwietniu
1945 roku marszałek polny Ritter Greim.

Oberkommando der Wehrmacht - OKW (Naczelne Dowódz­


two Wehrmachtu) - dowództwo całości sił zbrojnych Rzeszy
Niemieckiej, od 1938 roku także sztab Hitlera, który zajął sta­
nowisko naczelnego dowódcy całości niemieckich sił zbrojnych
(Oberbefehlshaber der Deutschen Streitkrafte), w skład których
wchodziły posiadające swoje odrębne dowództwa trzy rodza­
je broni: wojska lądowe (OKH), marynarka (OKM) i lotnictwo
(OKL). Kwatera główna OKW znajdowała się niedaleko Zossen
koło Berlina, zazwyczaj jednak oficerowie przebywał� podczas
wojny w kwaterach polowych Hitlera (Fiihrerhauptquartiere
- FHQ). Pracami na bieżąco kierował marszałek polny OKW
Wilhelm Keitel. OKW składało się z kilku urzędów, w tym mię­
dzy innymi: operacyjnego (Wehrmachtsfiihrungsamt), którym
kierował najbliższy doradca wojskowy Hitlera marszałek polny
Alfred Jodl, wywiadu i kontrwywiadu (Amt Ausland/Abwehr)
pod dowództwem admirała Wilhelma Canarisa, ogólnego
(Allgemeines Wehrmachtsamt) kierowanego przez gen. piecho-

428
S L O W N l l-: W 1\ Ż N I E J S Z Y C l-ł P O J li Ć

ty Hermanna Reineckego i gospodarki wojennej i uzbrojenia


(Wehrwirtschafts - und Riistungsamt).

Oberkommando des Heeres - OKH (Naczelne Dowództwo


Wojsk Lądowych) - pełniło od 1936 roku funkcję naczelnego
dowództwa jednego z rodzajów niemieckich sił zbrojnych -
wojsk lądowych. W czasie wojny jego dowódcą był do grudnia
1941 roku marszałek polny Walther Brauchitsch, a później oso­
biście Hitler. OKH składało się z adiutantury (Adjutantur des
Chefs des OKH) i urzędów, w tym między innymi: personalne­
go (Heerespersonalamt), sztabu generalnego (Generalstab des
Heeres), generalnego kwatermistrza (Generalquartiermeister),
szefa zaopatrzenia wojskowego (Chef Heeresrustung), dowód­
cy wojsk zapasowych (Oberbefehlshaber des Ersatzheeres),
uzbrojenia (Heereswaffenamt).

Ordery i odznaki w niemieckich wojskach lądowych -


w niemieckich wojskach lądowych podczas drugiej wojny
światowej nadawano wiele różnych orderów i odznak. Do naj­
ważniejszych należały: Krzyż Żelazny (Eisernes Kreuz), Wo­
jenny Krzyż Zasługi (Kriegsverdienstkreuz), Odznaka Rannego
na Froncie (Verwundetenabzeichen), Odznaka Szturmowa Pie­
choty (Infanterie Sturmabzeichen), Odznaka Spadochroniarza
(Fallschirmschiitzenabzeichen), Odznaka Bojowa Wojsk Pan­
cernych (Panzerkampfabzeichen), Ogólna Odznaka Szturmo­
wa (Allgemeines Sturmabzeichen), Odznaka Wojsk Obrony
Przeciwlotniczej (Heeres-Flakabzeichen), Specjalna Odznaka
za Zwalczanie Wozów Pancernych przez Pojedynczego Żołnie­
rza (Sonderabzeichen fiir Nierderki:i.mpfen von Panzerki:i.mpf­
wagen durch Einzelki:i.mpfer), Odznaczenie za Walkę Wręcz
(Nahkampfspange).

429
S Ł O W N I K W A Ż N ! t; J S Z Y C H l' O J l) C

Ordnungspolizei - OrPo (Policja Porządkowa) - jedna


z formacji policyjnych w Niemczech. W czasie drugiej woj­
ny światowej jako policja umundurowana podlegała RSHA,
a komendant OrPo był szefem wyższego urzędu SS (SS Haupt­
amt OrPo). Dwie podstawowe umundurowane formacje OrPo
to: w miastach i dużych gminach policja ochronna (Schutz­
polizei), a w małych gminach wiejskich żandarmeria (Gen­
darmerie). Ponadto w jej szeregach działało także wiele służb
wyspecjalizowanych: policja administracyjna (Verwaltimgs­
polizei), policja drogowa (Verkehrspolizei), policja wodna
(Wasserschutzpolizei), policja kolejowa (Bahnschutzpolizei),
policja przeciwpożarowa (Feuerschutzpolizei), policja obrony
przeciwlotniczej (Luftschutzpolizei), policja ochrony zakła­
dów przemysłowych (Werkschutzpolizei), służba ochrony ra­
diolokacyjnej (Funkschutz).

Reichsarbeitsdienst - RAD (Służba Pracy Rzeszy) - wpro­


wadzona ustawą z 1935 roku, narzucała obowiązek pracy
dla młodych ludzi obojga płci (ostatecznie dla dziewcząt
przyjęto jednak nabór tylko ochotniczy), miał on trwać
pół roku i musiał być wypełniany od 18 du 25 roku życia.
Początkowo RAD prowadziła wyłącznie organizację pra­
cy w gospodarce cywilnej. W czasie wojny młod�ież była
zatrudniana także w robotach o charakterze militarnym,
a z czasem wprowadzono w ramach RAD również przeszko­
lenie wojskowe.

- najwyższy stopień SS w całej


Reichsfii h rer SS - RFSS
Rzeszy, odpowiadający marszałkowi Rzeszy. Posiadał go do
1945 roku Heinrich Himmler, a potem na krótko, od kwietnia
1945 roku, Karl Hanke.

430
S t O W N I K W t\ Ż N l l; J S Z Y C H f' O J l; C

Reichskommissariat fiir die Festigung Deutschen Volks­


tums - RKFDV (Komisariat Rzeszy do spraw Umacniania
Niemczyzny) - urząd nadzwyczajny utworzony na początku
wojny, którego zadaniem miało być prowadzenie polityki na­
rodowościowej oraz wysiedleń i osadnictwa na okupowanych
przez Niemcy terenach. Od 1941 roku włączony w struktu­
rę SS jako wyższy urząd SS. Na czele RKFDV stał komisarz
Rzeszy (Reichskommissar for die Festigung Deutschen Volks­
tums) RFSS Heinrich Himmler.

Reichssicherheits-Hauptamt - RSHA (Główny Urząd Bezpie­


czeństwa Rzeszy) - urząd powołany do życia we wrześniu 1939
roku, który stał się częścią struktury SS. Powstał dla koordynacji
zadań: policyjnych, kontrwywiadowczych, represyjnych i ekster­
minacyjnych na terenie Rzeszy Niemieckiej oraz terenach oku­
powanych. W jego skład weszły: służba bezpieczeństwa (SiPo),
tajna policja państwowa (Gestapo), policja kryminalna (KriPo),
służba bezpieczeństwa SS (SD), a także wyspecjalizowane urzę­
dy zajmujące się między innymi: zwalczaniem przeciwników
politycznych, represjami, obozami koncentracyjnymi, ekstermi­
nacją, zagładą Żydów. Na czele RSHA stał Heinrich Himmler,
a szefem sztabu był do 1933 roku Reinhard Heydrich, a później
do końca wojny Ernst Kaltenbrunner.

Schutzstaffeln - SS (Oddziały Ochronne) - oddziały utwo­


rzone jako paramilitarna organizacja w ramach NSDAP dla
ochrony osobistej Hitlera, a w 1926 roku podporządkowane
sztabowi SA. W 1929 roku na ich czele stanął jako Reichs­
fiihrer SS Heinrich Himmler. Od 1934 roku już samodzielna
organizacja w ramach NSDAP służyła do celów policyjnych.
Jej członkowie weszli w skład państwowych struktur poli-

43 1
S L O W N I K WA Ż N I E J S Z Y C H P O J Ę Ć

cyjnych za pośrednictwem RSHA, kiedy Himmler został


szefem niemieckiej policji. W czasie drugiej wojny świato­
wej SS posiadała dwanaście wyższych urzędów: urząd głów­
ny SS (SS-Hauptamt), sztab personalny Reichsfiihrera SS
(Personlicher Stab Reichsfiihrer SS), urząd kierowniczy SS,
któremu podlegało Waffen SS (SS-Fiihrungshauptamt), urząd
rasowy i osiedleńczy SS (SS Rasse-und Siedlungs-H;mptamt
- RuSHA), urząd sądu SS (Hauptamt SS-Gericht), urząd
personalny SS (SS-PersonalHauptamt - SSPHA), Wyższy
Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy (Reichssicherheits-Hauptamt
- RSHA), urząd policji porządkowej (Hauptamt Ordnungs­
polizei), urząd gospodarczo-administracyjny SS (Wirtschafts­
-Verwaltungs-Hauptamt - WVHA), placówka służbowa
SS-Obergruppenfiihrera Heissmeyera do spraw kształcenia
narodowosocjalistycznego (Dienststelle SS Obergruppenfiih­
rer Heissmeyer, także Nationalpolitische Erziehungsanstalten
- Napola), placówka do spraw volksdeutschów (Volksdeu­
tsche Mittelstelle - VOMI), Komisarz Rzeszy do spraw
Umacniania Niemczyzny (Reichskommissar fiir die Festigung
Deutschen Volkstums - RKFDV). Terytorialnie SS były po­
dzielone na nadodcinki (SS-Oberabschnitte), którymi kierował
HSSuPF. Nadodcinki dzieliły się na: odcinki (Abschnitte), puł­
ki (Standarten), chorągwie (Sturmbanne), oddziały sz�urmowe
(Stiirme), oddziały (Trupps) i grupy (Scharen). Formacje SS po­
dzieliły się także ze względu na pełnione zadania. Klasyczny
charakter organizacji paramilitarnej zachowały Allgemeine
SS podporządkowane SS-Hauptamt. Odrębnie rozwinęły się
uzbrojone i przeszkolone wojskowo załogi obozów koncentra­
cyjnych występujące pod nazwą SS-Totenkopfverbanden i póź­
niejsza oddzielna formacja wojskowa Waffen SS. W procesie
norymberskim SS uznana została za organizację zbrodniczą.

432
S L O W N I K W A Ż N I E J S Z Y C H P O J l; Ć

Selbstschutz (Samoobrona) - formacja tworzona na polskich


terenach okupowanych na początku wojny przez oficerów
SS. Jej członkowie rekrutowali się spośród przedstawicie­
li mniejszości niemieckiej wcześniej zaangażowanych mię­
dzy innnymi w różnego typu organizacjach paramilitarnych
(Hilfspolizei, Ortswehr). Po przeszkoleniu jej członkowie
otrzymywali broń i w ubraniach cywilnych (tylko z czarną
opaską z napisem „Selbstschutz") wspomagali oddziały poli­
cji niemieckiej i SD. W połowie listopada 1939 roku powstało
sześć okręgów Selbstschutzu na terenach wcielonych i w GG,
podzielonych na: inspekcje, oddziały powiatowe, kompanie,
plutony oraz roty. Członków Selbstschutzu wcielono w trakcie
wojny w większości do SS.

Sicherheitsdienst der NSDAP - SD (Służba Bezpieczeństwa


NSDAP) - utworzona w 1931 roku dla obserwacji i zwalcza­
nia przeciwników politycznych NSDAP. Od 1933 roku, wcho­
dząc w skład SS, stała się służbą kontrwywiadowczą partii
nazistowskiej, działając poprzez rozbudowaną strukturę pla­
cówek posługujących się kilkudziesięcioma tysiącami tajnych
współpracowników (Vertrauensleute - V-Leute). Od 1937 roku
zajmowała się także wywiadem zagranicznym, a od 1944 wy­
wiadem wojskowym. Funkcjonariusze SD na terenach okupo­
wanych odpowiadali razem z Gestapo za prowadzenie polityki
okupacyjnej oraz za działania represyjne i eksterminacyjne
w stosunku do ludności cywilnej. Formacja została w procesie
norymberskim uznana za organizację zbrodniczą.

Sicherheitspolizei - SiPo (Policja Bezpieczeństwa) - poli­


cja polityczna podporządkowana Heinrichowi Himmlerowi
jako szefowi niemieckiej policji. Składała się z dwóch służb:

433
S L O W N H: W t\ Ż N I E ) S Z Y C: J-f P O J IJ

Tajnej Policji Państwowej (Gestapo) i włączonej w tę struk­


turę w 1936 roku Policji Kryminalnej (KriPo). Funkcjonariu­
sze SiPo byli jednocześnie członkami SS, tworząc razem z SD
podstawową część aparatu terroru na terenach okupowanych.

SS Allgemeine - (Ogólne SS) - formacje SS podz.ieliły się


w latach trzydziestych na trzy części. Klasyczny charakter
organizacji paramilitarnej zachowały tylko Allgemeine SS,
nazywane także potocznie Ojczyźnianymi SS (Heimat-SS),
albo Czarnymi SS (Schwarze-SS). Podporządkowane były
także wyższemu urzędowi SS (SS-Hauptamt). Odrębnie od
SS Allgemeine rozwijały się uzbrojone i przeszkolone wojsko­
wo: załogi obozów koncentracyjnych (SS-Totenkopfverbanden)
i formacje wojskowe SS (Waffen SS).

SS-Totenkopfverhanden (Oddziały SS „Trupie główki") - for­


macje SS dzieliły się na trzy części. Oprócz organizacji para­
militarnej SS Allgemeine rozwinęły się odrębnie uzbrojone
i przeszkolone wojskowo jednostki Waffen SS i załogi obozów
koncentracyjnych, występujące właśnie pod nazwą SS-Toten­
kopfverba.n den.

Sturmahteilungen - SA (Oddziały Szturmowe) - u.mundu­


rowana organizacja paramilitarna utworzona w 1920 roku dla
ochrony zebrań i demonstracji NSDAP. W 1934 roku, po tak
zwanym puczu Rohma, SA stało się organizacją, której głów­
nym zadaniem była pomoc policji i Wehrmachtowi (ochrona
budynków, obrona przeciwlotnicza, obsada załóg w obozach
koncentracyjnych, rozdział towarów spożywczych). Na po­
czątku wojny nadgraniczne oddziały SA brały udział w anty­
polskich działaniach dywersyjnych. Podstawową jednostką

434
S L ll W N I K W J\ Ż N I E J S Z Y C l l P O J * Ć

SA były tak zwane grupy (Gruppen). W momencie wybuchu


wojny istniało ich 27 i dzieliły się na: pokrywające obszar
jednego okręgu partyjnego brygady (Brigaden). Brygada skła­
dała się z 3 do 9 pułków (Standarten). Pułki dzieliły się na
mniejsze oddziały: od 3 do 5 chorągwi (Sturmbanne), te z kolei
na 3-5 oddziałów szturmowych (Stiirme). W ich skład wcho­
dziły 3-4 pododdziały (Trupps). Jeden pododdział liczył 3-4
zastępy (Scharen) złożone z 8-16 esamanów.

Verwundetenabzeichen (Odznaka Rannego na Froncie) -


przyznawana w wojsku niemieckim od 1918 roku, odnowiona
w 1939 roku dla każdego rannego lub odnoszącego kontuzje
(także na przykład odmrożenia) na froncie.

Waffen SS (Zbrojne SS) - nawiązujące do tradycji utworzo­


nego w 1934 roku oddziału ochrony Hitlera (Leibstandarte
„Adolf Hitler"), z którego w maju 1939 roku utworzono odręb­
ną dywizję (SS-Division). Dla tych oddziałów od października
1939 roku zaczęto używać nazwy Waffen SS. Do końca wojny
powstało formalnie 38 dywizji SS, traktowanych jako elitarne
w armii niemieckiej. W oddziałach frontowych służyło około
350 tys. żołnierzy tej formacji. Ich zadaniem miała być reali­
zacja narodowosocjalistycznego światopoglądu i bezwzględ­
na walka z przeciwnikami nazizmu. W ramach Waffen SS
pojawiły się także oddziały cudzoziemskie, złożone nie tylko
z przedstawicieli narodów uznawanych za germańskie, ale
także jednostki walońskie, muzułmańskie, bośniackie i inne.

Wehrkreis (Okręg Obronny) - cały obszar Rzeszy Niemiec­


kiej podzielony został na okręgi wojskowe. Ich dowódcy byli
odpowiedzialni za: zadania mobilizacyjne, całość obrony te-

435
S L O W N T K WA Ż I EJ S Z YCH POJ ĘĆ

rytorialnej oraz prowadzenie poboru do wojska. Każdy okręg


dzielił się na inspekcje (Wehrersatzinspektionen) i dowódz­
twa powiatowe (Wehrbezirkskommandos), prowadzące pobór
za pośrednictwem specjalnych urzędów wojskowych (Wehr­
meldeamter).
Wykaz skrótów

AK Armia Krajowa
APKat. Archiwum Państwowe w Katowicach
BA MA Bundesarchiv Militararchiv Freiburg (Archi­
wum Federalne Wojskowe we Freiburgu)
BDM Bund Deutscher Ma.del (Związek Niemieckich
Dziewcząt)
DVL Deutsche Volksliste (Niemiecka Lista Narodo-
wościowa)
GG General Gouvernement (Generalne Guberna­
torstwo)
Hitler Jugend Hitler Jugend (Młodzież Hitlera)
HSSuPF Hohere SS und Polizei Fuhrer (Wyższy Do­
wódca SS i Policji)
JdP Jungdeutsche Partei (Partia Młodoniemiecka)
KG AK Komenda Główna Armii Krajowej
KL Konzentrationslager (obóz koncentracyjny)
NLN Niemiecka Lista Narodowościowa
NSDAP Nationalsozialistische Deutsche Arbeiter-
partei (Narodowosocjalistyczna Niemiecka
Partia Robotnicza)
NSKK Nationalsozialistisches Kraftfahrkorps (Naro­
dowosocjalistyczny Korpus Kierowców)

437
NSKOV Nationalsozialistische Kriegsopferversorgung
(Narodowosocjalistyczna Opieka nad Ofiara­
mi Wojny)
OKH Oberkommando des Heeres (Naczelne Do­
wództwo Wojsk Lądowych)
OKW Oberkommando der Wehrmacht (Naczelne
Dowództwo Wehrmachtu)
OrPo Ordnungspolizei (Policja Porządkowa)
PSZ Polskie Siły Zbrojne
RAD Reichsarbeitsdienst (Służba Pracy Rzeszy)
RFSS Reichsfi.ihrer SS (Wódz SS Rzeszy)
RKFDV Reichskommissariat for die Festigung Deu-
tschen Volkstums (Komisariat Rzeszy do spraw
Umacniania Niemczyzny)
RMdI Reichsministerium des Innem (Ministerstwo
Spraw Wewnętrznych Rzeszy Niemieckiej)
SA Sturmabteilungen (Oddziały Szturmowe)
SD Sicherheitsdienst der NSDAP (Służba Bezpie­
czeństwa NSDAP)
SS Schutzstaffeln (Oddziały Ochronne)
WBK Wehrbezirkskommando (Dowództwo Obrony
Okręgu)
ZWZ-AK Związek Walki Zbrojnej-Armia Kraj9wa
Indeks nazwisk

Adamski Stanisław 382 Borak Mecislav 175


Adenauer Konrad 19 Bormann Martin 284, 293
Anders Władysław 321, 322, Borzyszkowski Józef 299, 362
330, 380 Bracht Fritz 33, 67, 68, 70, 72,
Apel Hans 20, 126, 137, 139, 73, 93, 94, 97-99, 103, 110,
152, 158, 315, 348 112, 118, 141, 142, 170
Arlt Fritz 65, 67, 68, 98 Brauchitsch Walther von 29,
225, 226, 230, 232
B. Joachim 74 Bula Rafał 24, 143, 175, 190,
B. Maks 74 248
Baczkowski, major 324
Balcer Ryszard 341 Chlebowczyk Józef 360
Balion Piotr 342 Chmiel Stanisław 341
Barbarossa Fryderyk 272 Ciechanowski Konrad 297,
Bartov Omer 243 301, 320, 342
Beethoven Ludwig van 358 Clausewitz Carl Phillip Gott­
Berling Zygmunt 330, 334, 336 lieb von 181, 182
Bębnik Grzegorz 24
Białecki Alfons 247-249 Dehnel Tadeusz 316, 321
Bialik Teofil 327 Dombrowski Leon 318
Bochecki Jan 343 Drolshagen Ebba 216, 217,
Bociek Anna 310 223, 225, 351
Bociek Jan 310 Duszyński Edmund 302

44 1
Eisenhover Dwight 319 Heukenkamp 67
Himmler Heinrich 40, 44, 50,
Fic Maciej 311 53, 54, 57, 59, 61, 67-69,
Forster Albert 29, 30, 32, 33, 84, 89, 91, 93, 94, 98, 103,
56, 59, 73, 103, 142, 309 111, 112, 136, 150, 164,
Frank Hans 29, 31, 60, 70 167, 368
Freitag Gustav 43 Hitler Adolf 29-31, 33, 39, 51,
Fritz Stephen G. 242 76, 82, 84, 91, 110, 111,
143, 156, 158, 160-162,
G. Paul 76 166, 171, 208, 210, 216,
Gauza Stanisław 321 226, 247, 265, 267, 284,
Gazur Jan 324 303, 308, 311, 331, 346,
Gerlach 67 366, 369
Goebbels Josef (Joseph) 26, 46,
56, 84, 157, 273 Janiurek Włodzimierz 227
Goring Hermann 273 Jastrzębski Włodzimierz 174,
Grass Gunter 352 310
Greiser Arthur 29, 30, 33, 51, Jastrzębski Zdzisław 9
55, 5� 73, 104, 110, 149, Jażdżewski B. 362
165, 171, 174 Jeszke Witold 321
Guziur Oswald 338, 340
K. Karol 287
H. Georg 269, 270 Karnowski Franciszęk 302
Hajduk Alfons 272 Katzmann Fritz 309
Hassell Ulrich von 19 Keitel Wilhelm 206, 367
Hawranke Romuald 303 Kirstein Konrad 318
Henning Ritter von 207 Koch Erich 30, 33, 57, 58, 60,
Herberger Sepp 348 73
Heska-Kwaśniewicz Krystyna Koch Hans Joachim 360
312 Kochanowski Jerzy 173
Hess Rudolf 293 Koch-Erpach Rudolf 94

442
Kohnert Hans 344 Miiller-Haccius Otto 165
Kolarczyk Władysław 332 Musson Philippe 209
Kopański Stanisław 323
Kostka Karol 325 N. Ludwik 378
Kottgen Arnold 155, 156 Neuling Ferdynand 343
Kożdoń Józef 75 Neumann Paweł 383
Krawczyk Johann 270 Nierychło Franz 355, 358
Kret Władysław, zob. Szew- Nocoń Ewald 341
czyk Wilhelm Nowacki Zygmunt 310
Kruger Clemens 14, 15 Nowak Krzysztof 24
Kukiel Marian 319
Kulomb 67 · Olbricht Friedrich 141
Owsiński Marcin 302
Lachowicz Jan 324
Lasik Aleksander 355 P. Josef 76
Leuschner Eugen 36, 51 P. Julia 76
Loeper Alfred 342 Perlick Alfons 181
Luschert Willi 170 Pott Alfred 43
Lysko Alojzy 24 Przybylski Leon 341
Pszczółka Jan 341
M. Kazimierz 307 Pszczółka Karol 340
Madajczyk Czesław 299
Manteuffel Hasso von 339 R. Anna 74, 75
Masanek Zbigniew 314 R. Anton 279
Matuszek Elżbieta 24 R. Edmund 278
Matuszek Piotr 24 R. Josef 281
Messerschmidt Manfred 20, R. Paul 279
308 R. Roman 280
Mitkiewicz Leon 321 R. Rudolf 282
Mrózek Jan 340 Ratoszyński Fryderyk 341
Miiller Stanisław 303 Romer Tadeusz 330

443
Rommel Erwin 320, 346 Szlauer Tadeusz 339
Rosenbaum Sebastian 24 Szyling Jan 174

Scharping Rudolf 20 T. Stanisław 118


Schlichtholz Alfons 310
Serwański Edward 22, 303 Ulrich Herbert 38, 39
Sikora Bogusław 338, 339 Umbreit Hans 173
Skrzysz Paweł 342 Uptas Brunon 310
Smyczek Heidelka 197, 220, Uptas Teresa 310
221, 228, 229, 363
Smyczek Józef 197, 220, 228, Wagner Josef 30, 33, 39, 43
363 Wagner Robert 367
Smyczek Walter 228 Wambeck Max 8
Sosnkowski Kazimierz 323 Wańkowicz Melchior 22, 324,
Speer Albert 160 325
Sporoń Henryk 298 Warzecha Bartłomiej 24
Springorum Walter 111, 112, Wette Wolfram 189, 273, 307
118, 136, 141, 142 Węcki Mirosław 24
Stalin Józef, właśc. Iosif Wis­ Widera Bogdan 312
sarionowicz Dżugaszwili Wieczorek 376
330, 337 Wiesner Rudolf 8, 344
Starczewski Ryszard 338, 340 Willimowski Ernst 347, 350
Steinkamp Peter 265 Wilson Henry Maitlap.d 321,
Steinski Josef 312, 315 322
Stolarski Augustyn 189 Wiśniewski Józef 316
Stolecki Józef 201 Wrobel Klara 315
Stuckart Wilhelm 112 Wiillmer Fritz 308
Szewczyk Wilhelm (Kret Wła-
dysław) 311, 312 Zahradnik Paul 344
Szlauer Jan 339 Zawadzki Aleksander 382

444
Spis treści

5 WSTĘP

27 JAK POLACY ZOSTAWALI „NIEMCAMI"


Proces nabywania niemieckiego obywatelstwo
29 Ziemie wcielone do Rzeszy Niemieckiej
34 Ślązacy, Kaszubi, Mazurzy
50 Volkslista

79 ŻOŁNIERZE DRUGIEJ KATEGORII


Status prawny Poloków w Wehrmachcie

81 Powszechna służba wojskowa w Rzeszy Niemieckiej


89 „Deutsch-Polen" - tymczasowy status
w armii niemieckiej (1939-1941)
92 Obywatele i żołnierze drugiej kategorii (1941-1942)
110 Na ratunek Rzeszy Niemieckiej (1943-1945)

1 23 BRANKA
Pobór Poloków do służby w Wehrmachcie (1940-1945)
126 Pierwsze powołania (1939-1941)

445
135 Masowy pobór do armii niemieckiej (1941-1943)
153 Po klęsce stalingradzkiej (1943-1945)
173 Bilans

1 79 NA ZAPLECZU I NA FRONCIE
Służba w niemieckim wojsku

189 Szkolenie rekruckie


214 Na zapleczu
241 Służba wojskowa na froncie

295 „MY ICH KANTNYMY"


Postawy Polaków podczas służby w Wehrmachcie

300 Propolskie postawy patriotyczne


343 Kolaboracja wśród mniejszości niemieckiej
360 Dopasowanie
366 Nie tylko Polacy

371 EPILOG

385 Przypisy
41 1 Aneks
421 Słownik ważniejszych pojęć
437 Wykaz skrótów
439 Źródła fotografii wykorzystanych w książce
441 Indeks nazwisk
Opieka redakcyjna
Jolanta Korkuć

Redakcja
Anna Gabryś

Indeks nazwisk
Barbara Stelingowska

Korekta
Etelka Kamocki, Ewa Kochanowicz, Paulina Orlowska, Anna Rudnicka

Wybór i układ ilustracji


Marcin Stasiak

Opracowanie graficzne
Robert Kleemann
Na okładce wykorzystano zdjęcie z agencji Corbis
© Hulton-Deutsch Collection/CORBIS

Redaktor techniczny
Bożena Korbut

Printed i n Poland
Wydawnictwo Literackie Sp. z o.o„ 2010
ul. Długa 1, 31-147 Kraków
bezpłatna linia telefoniczna: 800 42 10 40
księgarnia internetowa: www.wydawnictwoliterackie.pl
e-mail: ksiegarnia@wydawnictwoliterackie.pl
fax: ( +48) 1 2 430 OO 96
tel. : [ +48) 12 619 27 70
Skład i łamanie: Piotr Kołodziej
Druk i oprawa: Drukarnia im. A. Półtawskiego, Kielce
PRZEMILCZANA H ISTO RIA
WYCH O DZI Z C I E N I A

J a k w aasie li wojny światowej Polacy zostawali .Niemcami"?


Jak stawali się żołnierzami Wehrmachtu?
Jaki los ich aeJcał i jakie przyjmowali wobec niego· postawy?

Szczegółowe badania zrodziły opowieść, która zgłębia kontrowersyjną, dla


wielu z nas wstyd l iwą część polskich dziejów. Ryszard Kaczmarek przedstawia
historię tysic<cy,jak i losy jednostek uwikłanych w trudne wybory - nierzadko
wymuszone na nich przez bezwzględne poczynania III Rzeszy.

„Składam tę świętą przysięgę w obeawści Boga, że 111odzo111i Rzeszy iemieckiej i 11aro­


d11 11ie111ieckiego, Adolfowi Hitlerowi, gl6w11odawocfzqcet1111 Wehr111acl11u, będę okazywał
bezwanmkowe posl11.,-ze(1S11vo ijako dzie/11)' żołnierz chcę byćgo1ó111 u1 każdej chwili dla
tej przysięgi odda{S1voje życie".
Zt111otowano pojedyncze przypadki odmowyjej złożenia. Była 10 ostamia szansa 11a to,
by 11ie podporządkowa{się 11arzr1Cone11111 bezprawnie 11ada11i11 11ie111ieckiego ol1ywate/stwa.

„-Śpiewania polskich piosenek należy bez111zględ11ie zabron {!


i 1 ie naleźy 111yrażi!!
zgody na używaniejęzyka polskiego;
- 1rycliowa11ie 11a żol11ierza ho11orowego wykl11cza 11żywa11ie obelżywych przezwisk
typu Pollack;
- nie należy Żartowaćz i111elek111al11yd1 lubjizyc. wych
. 11/o11111ości Polaków, to paraliż1lje
dobrą wolę!"

afro11cie nas rozdzielili 11a ilowe kompanie igmpy, ale tak nas podzielili, że 111 każdej
grupiejest tylkojede11 ślt/zak. Strasznie się boją rych Ślązaków razem 11afro111 puści( ..
Chociażjestem z samymi I iemcami, to i tak t iem�a ze 11111ie 111id 11ie będą.
(FRAGMENTY KSIĄŻKJ)

RYSZARD KACZMAREK (ur. 1 959) - historY.k, autor wielu publikacji,


których p(zewodnią tematyką są dzieje Górnego Śląsko w XIX i XX wieku.
Od 2008 r.. jest dyrektorem lns!ytulu Historii Uniwersytetu Śląskiego. W 2004 r.
został polskim koordynatorem czesko-polsko-niemieckiego projektu trójjęzycznej
syntezy historii Górnego Śląsko. Mieszko w Tychach. •

WYDAWNICTWO LITERACKIE
www.wydawnictwoliterackie.pl
bezpłatna inlolima 'alefomczna 800 42 10 40

You might also like