You are on page 1of 393

Strona

TADEUSZ KOTŁOWSKI

Historia Republiki Weimarskiej


1918-1933
Strona 2
Strona 3

TADEUSZ KOTŁOWSKI

Historia Republiki Weimarskiej


1918-1933

Wydanie drugie, zmienione i poprawione

Wydawnictwo Poznańskie • Poznań 2004


Strona 4

Projekt okładki: Elżbieta Kidacka

Redakcja: Lidia Wrońska-Idziak

Redakcja techniczna: Barbara Adamczyk

Wydanie publikacji dofinansowane przez Instytut Historii i Wydział Historyczny Uniwersytetu im.
Adama Mickiewicza w Poznaniu

Copyright © by Tadeusz Kotłowski, 2004


Copyright © by Wydawnictwo Poznańskie sp. z o.o., Poznań 2004

ISBN 83-7177-243-2

Wydawnictwo Poznańskie sp. z o.o.


61-701 Poznań, ul. Fredry 8
Dział handlowy tel. 061 582-38-44
faks 061 853-80-75
Strona 5

SPIS TREŚCI

Wstęp do wydania drugiego 7

Rozdział I. Weimar i Wersal 10

Rozdział II. Państwo i partie 31

Rozdział III. Społeczeństwo i armia 42

Rozdział IV. Wzrost sił antyrepublikańskich w latach


69
1920-22

Rozdział V. Konflikt o Ruhrę i hiperinflacja 101

Rozdział VI. „Niemiecki Październik” 123

Rozdział VII. Pucz monachijski Hitlera 142

Rozdział VIII. Stabilizacja gospodarcza 1924-1928 160

Rozdział IX. Polityka zagraniczna Gustava Stresemanna 175

Rozdział X. Normalizacja stosunków wewnętrznych 192

Rozdział XI. Załamanie gospodarcze i kryzys systemu


219
parlamentarnego

Rozdział XII. „Gabinet baronów” Franza von Papena 263

Rozdział XIII. Upadek Republiki 294

Rozdział XIV. Kultura okresu republikańskiego 315


Zakończenie 333

Indeks osób 341

Bibliografia 351
Strona 6
Strona 7

Wstęp do drugiego wydania


Pierwsze wydanie Historii Republiki Weimarskiej spotkało się z życzliwymi recenzjami i dużym
zainteresowaniem Czytelników — zarówno badaczy, jak i przede wszystkim studentów. Szybko też
zniknęło z półek księgarskich. Od jego opracowania minęło prawie dziesięć lat. W tym czasie
historiografia przedmiotu stała się bogatsza i bardziej różnorodna, zarówno pod względem
merytorycznym, jak i metodologicznym. Większy, niż poprzednio, wkład w jej rozwój wnieśli prawnicy,
ekonomiści, socjologowie. Jest to zasługa głównie uczonych niemieckich i anglosaskich. Polski dorobek
naukowy dotyczący Niemiec przedhitlerowskich prezentuje się nadal skromnie. Obejmuje on albo
pewne problemy czy zagadnienia z dziejów Republiki, albo traktuje ją jako fragment dłuższego okresu
dziejowego, ujmując lata 1919-1933 w dużym uproszczeniu czy skrócie. Tymczasem wzrósł krąg
czytelników zainteresowanych dziejami pierwszej demokracji niemieckiej — studentów (historii,
politologii, germanistyki i in.), nauczycieli, publicystów. Wystąpiło zapotrzebowanie na syntetyczne
opracowanie wypełniające lukę w historiografii, przybliżające i ułatwiające zrozumienie
skomplikowanego rozdziału najnowszej historii Niemiec. Sytuacja ta stała się więc główną przyczyną
wznowienia prezentowanej książki.

Republika Weimarska była pierwszym w historii Niemiec demokratycznym organizmem państwowym.


Od Wiosny Ludów rozwój państwa i społeczeństwa niemieckiego dokonywał się w formie opartej na
zwierzchnictwie monarchii, powierzchownie tylko zmodernizowanej. Dopiero po zakończeniu działań
wojennych w 1918 r. nastąpiły w Niemczech burzliwe zmiany ustrojowe, polityczne i społeczne. W
wyniku rewolucji listopadowej Niemcy
Strona 8

przekształciły się z monarchii w republikę burżuazyjno-demokratyczną. Ustanowienie w Rzeszy ustroju


republikańskiego nie naruszyło jednak podstaw ekonomicznych starego porządku, pozostawiło rządy w
rękach wielkiej burżuazji i junkierstwa, biurokracji i wojska. H. A. Winkler pisze wręcz o prawnej,
społecznej i moralnej kontynuacji. Lewica społeczna (socjaldemokracja), prawdziwy twórca Republiki,
szybko została odsunięta od władzy Nie uległa zmianie świadomość i psychika społeczeństwa
wychowanego przez instytucje II Rzeszy. Demokracja zrodzona w okresie klęski i załamania rzutowała
na słabość rządów republikańskich i systemu parlamentarnego. Nie bez powodu więc Niemcy
weimarskie stały się, w ciągu stosunkowo krótkiego czasu, niemal klinicznym przypadkiem
gwałtownego kryzysu liberalizmu i demokracji w dwudziestowiecznej Europie.

Historiografia przedmiotu wyodrębnia w dziejach Republiki Weimarskiej trzy wyraźne okresy: okres
zaburzeń w latach 1919-1923, okres rozkwitu gospodarczego i stabilizacji politycznej w latach 1924-
1929 oraz okres kryzysu 1930-1933, stanowiący wstęp do dyktatury hitlerowskiej. Kulminacja zjawisk
kryzysowych wystąpiła więc w Republice dwukrotnie; w pierwszych pięciu latach jej istnienia stanęły
one dodatkowo pod znakiem skutków wojny i traktatu wersalskiego. Był to okres napięć i zaburzeń,
walki o władzę między ekstremalną prawicą a rewolucyjną lewicą, a jednocześnie walki sił
demokratycznych o utrzymanie ustroju republikańskiego. Życie społeczno-polityczne młodego państwa
było w tym czasie zdominowane przez zaostrzającą się inflację, bezrobocie, strajki i powstania
robotnicze, prawicowe zamachy stanu i morderstwa polityczne, wzrost znaczenia wojska i organizacji
militarnych. Kulminacja tych zjawisk nastąpiła w 1923 r. w związku okupacją Zagłębia Ruhry przez
Francję i Belgię. Kryzys okazał się tak głęboki, że pod znakiem zapytania stanęło dalsze istnienie
Republiki.

Od roku 1924 życie w Niemczech zaczęło szybko się stabilizować. Przeprowadzona reforma
walutowa zakończyła okres inflacji; w ramach planu Dawesa napłynęły do Rzeszy ogromne kredyty
inwestycyjne i pożyczki, zmniejszyło się poważnie bezrobocie. Opadły fale namiętności narodowych i
społecznych. W kulturze „goldene zwanziger Jahre” weszły w apogeum swego rozkwitu, zwłaszcza w
dziedzinie literatury, sztuki i filmu. W polityce zagranicznej Niemcy odzyskiwały powoli rangę
mocarstwa europejskiego, stały się członkiem Ligi Narodów, uwalniając się z większości ograniczeń
traktatowych.

Okres trzeci, okres upadku Republiki, wyznaczył wielki kryzys ekonomiczny, który przyniósł
Niemcom więcej szkód, niż jakiejkolwiek innej gospodarce europejskiej. W 1932 r. produkcja spadła
prawie do 50%, a liczba
Strona 9

bezrobotnych przekroczyła 6 mln osób. Katastrofa dotkliwie odbiła się na położeniu prawie wszystkich
warstw społecznych, które odpowiedziały falą niechęci i nienawiści do sił odpowiedzialnych za kryzys.
Władza polityczna przeszła z rąk parlamentu do feldmarszałka Paula von Hindenburga i jego
„pałacowej kamaryli”, a władza wykonawcza sprawowana była przez tzw. gabinety prezydenckie.
Jednocześnie kryzys uczynił z nazistów najpoważniejszą siłę polityczną w Rzeszy; na początku 1933 r.
sojusz nazistowsko-nacjonalistyczny, przy biernej postawie partii republikańskich, przejął ster rządów i
zdławił Republikę.

Niniejsza praca, jakkolwiek stanowi polską syntezę dziejów Republiki Weimarskiej, nie aspiruje do
rangi oryginalnej interpretacji jej historii. Celem prezentowanej książki jest całościowe ujęcie i
przedstawienie życia narodu i państwa, w szerokim kontekście powiązanych ze sobą różnych zjawisk i
procesów. Funkcjonowanie młodej demokracji starano się ukazać nie statycznie, lecz w całym jej
bogactwie i złożoności, wiążąc i analizując nie tylko istotę procesów politycznych, ale także
gospodarczych, społecznych i kulturalnych. Opracowanie nasycono materiałem faktograficznym i
statystycznym, który analizowany w powiązaniu z bogactwem różnorodności problematyki stanowił
podstawę do nakreślenia panoramy dziejów Niemiec weimarskich. Wyeksponowano też zjawiska, które
zadecydowały zarówno o kierunkach rozwoju, jak i upadku młodej Republiki.

Drugie wydanie Historii Republiki Weimarskiej jest jednak bardziej podręcznikiem akademickim, niż
typową pracą naukową. Poważnie zmieniono jej konstrukcję. Zrezygnowano dla lepszej przejrzystości z
wyposażenia książki w aparat naukowy i przypisy; maksymalnie skrócono, ale i zaktualizowano
bibliografię. Starano się też bardziej zwrócić uwagę Czytelnika na źródła procesów, na przyczyny i
konsekwencje wydarzeń, niż na ich przebieg. Uwzględniono uwagi i sugestie recenzentów, usunięto też
dostrzeżone błędy i usterki. Jak dalece opłacił się trud włożony w napisanie i zredagowanie niniejszej
syntezy, może osądzić jedynie Czytelnik.
Strona 10

Rozdział I
Weimar i Wersal
Wygranie wojny z Francją i utworzenie cesarstwa w 1871 roku przyniosło Niemcom poważną zmianę
statusu w hierarchii europejskiej i światowej. Stały się w niej odtąd trwałym, nabierającym znaczenia
czynnikiem głównie dzięki sprawnemu państwu, silnej armii i gospodarce, pozycji w handlu
międzynarodowym, zamożności obywateli, a także osiągnięciom nauki i kultury.

W latach 1871-1890 nawą państwową Rzeszy i Prus nieprzerwanie kierował kanclerz Otto von
Bismarck. Umacniał i integrował on cesarstwo wewnętrznie, zwalczając wpływy Kościoła
(Kulturkampf), socjaldemokracji i germanizując mniejszości narodowe (zwłaszcza polską). W polityce
zewnętrznej starał się izolować Francję na forum międzynarodowym i tworzyć bloki sojusznicze
zabezpieczające Rzeszę. Po jego odejściu, za cesarza Wilhelma II (1888-1918), Niemcy wkroczyły w
fazę polityki globalnej, światowej (Weltpolitik). Dokonały wielkiego skoku w rozwoju gospodarczym
(urbanizacja, industrializacja, koncentracja produkcji) i wysunęły się na drugie (po USA) miejsce w
świecie. Nastąpił wzrost poczucia dumy państwowo-narodowej, rodziły się tendencje nacjonalistyczne
i ekspansywne. W latach 1890-1900 utworzono Związek Wszechniemiecki, Związek Marchii
Wschodniej (Hakata), Niemieckie Towarzystwo Kolonialne, Niemiecką Ligę Morską.

Tak więc w Niemczech końca XIX w. kształtowały się już nastroje pewności siebie i ciążenia do
odegrania szczególnej roli w świecie. Jednakże — przy niesłychanej dynamice przemian gospodarczych
i politycznych, jakie zachodziły w Rzeszy Niemieckiej — niewielka Europa Środkowa zdawała się za
ciasna. Zaczęto więc formułować plany i koncepcje ekspansji politycznej, terytorialnej i ekonomicznej
w Europie, Azji i Afryce. Wzmagały się dążenia do
Strona 11

zdobycia pozycji światowego mocarstwa, które pojmowano jako dopełnienie i spełnienie narodowej
jedności.

W 1897 r., z inicjatywy admirała Alfreda von Tirpitza i przy silnym wsparciu cesarza Wilhelma II,
parlament Rzeszy uchwalił program rozbudowy niemieckiej floty wojennej. Armię lądową
systematycznie powiększano i modernizowano. Ekspansja i zbrojenie niemieckie napotkały opór Anglii,
Francji i Rosji (Ententa) i stały się jedną z głównych przyczyn wybuchu I wojny światowej (1914-
1918).

Wojna ta, z lokalnego konfliktu między Austro-Węgrami a Serbią (28 lipca) szybko przekształciła się
w konflikt europejski, powszechny. Wspierając Austrię Niemcy wypowiedziały wojnę Rosji (1
sierpnia), znalazły się w stanie wojny z Francją (3 sierpnia), pogwałciły neutralność Belgii (4
sierpnia), co Anglia uznała za casus beli. Wybuch I wojny światowej naród niemiecki w swej ogromnej
większości przyjął z entuzjazmem i zbiorową euforią, a cesarz Wilhelm II, otwierając obrady
Reichstagu 4 sierpnia 1914 r. z emfazą oświadczył: „Dzisiaj nie ma już partii, są tylko Niemcy”.

Plan niemiecki, opracowany w końcu XIX w. (przez Alfreda von Schlieffena) przewidywał szybkie
uderzenie przez Belgię na Francję; ta ostatnia miała zostać rozbita w ciągu 42 dni, zanim Rosja zdąży
przeprowadzić mobilizację. Większość opinii publicznej w Niemczech (włącznie z socjaldemokratami)
uznała, że Rzesza prowadzi wojnę obronną i udzieliła jej poparcia. Wbrew tym nadziejom i planom,
przeprowadzona z rozmachem na Zachodzie w końcu sierpnia 1914 r. ofensywa, utknęła w miejscu. W
dniach od 5 do 12 września rozpoczęła się wielka bitwa nad Marną. Zakończyła się ona klęską armii
niemieckich, przekreślona została koncepcja wojny błyskawicznej, gen. Helmut von Moltke — szef
sztabu generalnego — został odwołany. Konflikt zbrojny przekształcił się w wojnę pozycyjną,
pochłaniając setki tysięcy ofiar ludzkich. Lepiej powiodło się Niemcom na Wschodzie, gdzie w bitwach
pod Tannenbergiem (23-31 sierpnia) i nad jeziorami mazurskimi (5-15 września) zostały zdecydowanie
pobite dwie armie rosyjskie. W roku 1915 Niemcy razem z Austro-Węgrami zajęli ziemie byłego
Królestwa Polskiego, Litwę, część Białorusi i Ukrainy. W 1916 r. państwa te zatrzymały ofensywę
rosyjską (gen. Aleksieja Brusiłowa) i podjęły kontrofensywę przesuwając linię frontu ok. 300 km na
wschód. Nie przyniosła natomiast powodzenia ofensywa niemiecka we Francji, pod Verdun (21 lutego-
18 grudnia). Obie strony poniosły olbrzymie straty, ale front nie został przerwany. Tymczasem wojna
pochłonęła już mnóstwo ludzi i sprzętu, zaczęło brakować żywności. Klęsce próbowali zapobiec
generałowie Paul von Hindenburg (1847-1934) i Erich Ludendorff (1865-1937); latem 1916 r.
powołano ich
Strona 12

na stanowiska dowódcze. Wykorzystując ten fakt przeprowadzili oni poważne reformy,


podporządkowując całe społeczeństwo i państwo idei wojny totalnej. Armia niemiecka pod nowym
dowództwem pokonała Rosję i Rumunię i podyktowała tym państwom surowe warunki pokojowe w
Brześciu (3 marca 1918) i w Bukareszcie (7 maja 1918). Snuto plany utworzenia w tym regionie pod
egidą niemiecką Mitteleuropy.

Tymczasem na Zachodzie coraz silniej ujawniały się konsekwencje przystąpienia Stanów


Zjednoczonych do wojny (6 kwietnia 1917), z ich zasobami ekonomicznymi i surowcowymi oraz
przeszłomilionową, nowocześnie uzbrojoną armią (czołgi i lotnictwo), stopniowo przerzucaną do
Europy. W marcu 1918 r. Niemcy skoncentrowali na froncie zachodnim prawie 200 dywizji i podjęli
pierwszą z wielkich ofensyw zmierzających do przełamania frontu we Francji. Ciężkie walki pod
Amiens doprowadziły do zajęcia 60-kilometrowego pasa terenu, ale rozstrzygnięcia nie przyniosły.
Niepowodzeniem zakończyła się także kwietniowa, lokalna ofensywa we Flandrii. W maju (27) w
rejonie Reims wojska niemieckie rozpoczęły kolejne natarcie, które w lipcu rozszerzono na Szampanię.
Front niemiecki ponownie zbliżył się do Paryża, ale sukcesu strategicznego w postaci przełamania i
zdobycia stolicy Francji nie osiągnięto. W toku tych ofensyw Rzesza straciła około miliona żołnierzy i
wyczerpała swoje ostatnie rezerwy ludzkie i materiałowe. Przerzuceni z frontu wschodniego żołnierze
niemieccy, zarażeni bakcylem rewolucji, tracili chęć do walki, nie wracali z urlopów i dezerterowali.
W tych warunkach alianci 18 lipca podjęli udaną kontrofensywę nad Marną; 8 sierpnia przełamali front
niemiecki pod Amiens (500 czołgów) i spowodowali odwrót wojsk niemieckich. Uderzenia z 18 i 26
sierpnia doprowadziły do wycofania się Niemców na „linię Hindenburga”, a wrześniowe ofensywy nad
Mozą i w Szampanii przyniosły II Rzeszy kolejne niepowodzenia i dalszy odwrót. Generalny
kwatermistrz armii gen. Ludendorff doszedł do przekonania, że zwycięstwo jest już nieosiągalne i dążył
do zawarcia rozejmu. Wojsko wskutek klęsk i agitacji rewolucyjnej zostało dotknięte rozkładem, a
naród niemiecki, udręczony czterema latami wojny, uległ głębokim podziałom i stanął na progu wojny
domowej. Światowy konflikt zbrojny zamiast sukcesu i powszechnej pomyślności miał przynieść
społeczeństwu Niemiec klęskę nagłą i niespodziewaną, głęboki kryzys i rozgoryczenie. Stan
wszechogarniającego zamętu zapanował w polityce, gospodarce i umysłach ludzkich. Zawiodły próby
wyjścia z impasu, podjęte przez ginące cesarstwo. Wilhelm II odwołał rząd Georga von Hertlinga i 4
października 1918 r. powstał rząd księcia Maksymiliana Badeńskiego; w jego skład weszło po raz
pierwszy dwóch socjaldemokratów. Zapoczątkowano reformy ustrojowe przekształcające Rzeszę z
monarchii
Strona 13

konstytucyjnej w parlamentarną i wystąpiono do prezydenta Thomasa W. Wilsona z propozycją


rozpoczęcia rokowań o zawieszenie broni.

W tym właśnie momencie, gdy Niemcy były u kresu sił, dowódca floty adm. Reinhard Scheer podjął
samobójczą decyzję o wydaniu Anglikom nowej wielkiej bitwy morskiej. Stała się ona bezpośrednią
przyczyną rewolty marynarzy w Kilonii i Wilhelmshaven, którzy odmówili posłuszeństwa i zaczęli
tworzyć komitety rewolucyjne; opanowane zostały okręty i bazy morskie (3 listopada). Wrzenie
ogarnęło Lubekę, Hamburg (6 listopada), Bremę, Rostock, Szczecin (7 listopada) i kilka innych portów.
Rząd Rzeszy, nie mając sił do stłumienia buntu, skierował do Kilonii Gustava Noskego, deputowanego
SPD, w celu pacyfikacji wzburzonych nastrojów i „skanalizowania rewolucji”. Niemniej w następnych
dniach fala rewolucyjna dotarła w głąb kraju i rozprzestrzeniła się na całe Niemcy. W dniu 8 listopada
ogarnęła Zagłębie Ruhry i dziesiątki miast na zachodzie Rzeszy; 9 listopada wybuchła w Berlinie. W
ciągu zaledwie kilku dni upadły dynastie panujące w poszczególnych krajach niemieckich. Pierwszy
abdykował (8 listopada) król bawarski Ludwik III Wittelsbach. W gruncie rzeczy zdumiewający był nie
sam fakt wybuchu rewolucji, która stanowiła wyłącznie reakcję obronną doszczętnie wyczerpanej
ludności, lecz całkowita bierność, z jaką przyjęły ją elity i siły dotychczas rządzące. Królowie,
książęta, dostojnicy państwowi rezygnowali bez najmniejszego sprzeciwu ze swych praw i nie znalazł
się nawet jeden porucznik gwardii, który stanąłby w ich obronie. Cesarz Wilhelm II Hohenzollern,
schronił się najpierw w Kwaterze Głównej w Spa, a 10 listopada, jeszcze przed ogłoszeniem formalnej
abdykacji, zbiegł do Holandii.

Dotychczasowy kanclerz, książę Maksymilian Badeński, nie panując nad sytuacją przekazał urząd
kanclerski w ręce przywódcy Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (SPD) — Friedricha Eberta.
Wojsko bratało się z robotnikami, na gmachach publicznych powiewały sztandary. Tworzono rady
robotnicze, żołnierskie i inne, usuwano dotychczasowe władze. Mimo burzliwych demonstracji i
wieców proces ten przebiegał dość spokojnie. Rady niemal natychmiast podejmowały się zaopatrzenia
ludności, niekiedy nawet utrzymania porządku. Niemniej ruch rewolucyjny miał charakter żywiołowy.
W Niemczech nie było wyraźnie sprecyzowanego programu rewolucyjnego ani siły politycznej dążącej
do zdecydowanego pogłębienia procesów rewolucyjnych. Robotnicy domagali się socjalizmu, choć nie
wiedzieli dokładnie, na czym ma on polegać. Tylko tam, gdzie kierownictwo w radach przejęli
konsekwentni rewolucjoniści, między innymi w Bremie, Mannheimie, Braunschweigu, Stuttgarcie,
Lipsku i Chemnitz, rady stały się rzeczywistymi ludowymi organami wykonawczymi: oczyszczały aparat
państwowy z ele-
Strona 14

mentów reakcyjnych, wprowadzały kontrolę nad produkcją, ustanawiały ośmiogodzinny dzień pracy, a
nawet proklamowały Republiki Rad. Jednakże w zdecydowanej większości rad, między innymi w
Berlińskiej Radzie Robotników i Żołnierzy, decydujący głos miała reformistyczna SPD i pacyfistyczna
USPD. W tej sytuacji odpowiedzialność za dalsze losy państwa spadla właśnie na te partie, zwłaszcza
że socjaldemokratów poparła armia — osłabiona i również szukająca sojuszu.

W dniu 10 listopada 1918 r. obie partie robotnicze porozumiały się w sprawie utworzenia rządu —
Rady Pełnomocników Ludowych (Der Rat des Volksbeauftragten), na czele której stanęli Friedrich
Ebert i Hugo Haase. W skład rządu weszło po trzech przedstawicieli SPD (Friedrich Ebert, Philipp
Scheidemann, Otto Landsberg) i USPD (Hugo Haase, Emil Barth, Wilhelm Dittmann). Ebert obok
prezydium objął sprawy wewnętrzne i wojsko, Scheidemann — prasę i informację, Landsberg — skarb;
sprawy zagraniczne przypadły niezależnemu socjaldemokracie Haasemu, a sprawy społeczne i
komunikacja dwóm jego towarzyszom partyjnym Barthowi i Dittmanowi. Dotychczasowi sekretarze
stanu funkcjonowali nadal pod kontrolą Rady Pełnomocników Ludowych w charakterze fachowych
doradców. Urzędem Spraw Zagranicznych kierował Wilhelm Solf, a od 20 grudnia hrabia Ulrich von
Brockdorff-Rantzau. Na urzędzie pozostał początkowo nawet pruski minister wojny gen. Heinrich
Scheüch. Zgromadzenie Delegatów Rad Robotniczych i Żołnierskich 10 listopada po południu wyłoniło
Komitet Wykonawczy i poparło Radę Pełnomocników Ludowych. Spartakusowcy (przyszli komuniści)
nie weszli do Komitetu i przystąpili do walki z socjaldemokratami większościowymi, głosząc, że nie są
oni obrońcami, lecz zdrajcami sprawy robotniczej.

Podobnie jak w Prusach, tak i w innych krajach Rzeszy obalono wszędzie monarchię, najpóźniej w
Wirtembergii, i wprowadzono rządy republikańskie. Z wyjątkiem Bawarii dominowali wszędzie
socjaldemokraci większościowi. Nowy rząd zyskał także poparcie Rady Berlińskiej, zapowiedział
utrzymanie spokoju, porządku i bezpieczeństwa. Polityczna zmiana systemu już nastąpiła, a
przeobrażenia gospodarczej i socjalnej struktury państwa i społeczeństwa miały dokonać się na drodze
parlamentarnej. Wkrótce też zarządzono pierwsze reformy społeczne wprowadzające pełną swobodę
stowarzyszeń i zgromadzeń, ośmiogodzinny dzień pracy, umowy zbiorowe, tworzenie rad robotniczych
w większych zakładach pracy, ubezpieczenia od bezrobocia i powszechne prawo wyborcze dla
mężczyzn i kobiet w wieku ponad 20 lat. W dniu 15 listopada 1918 r. Centralna Komisja Związków
Zawodowych zawarła porozumienie ze związkami pracodawców, w wyniku
Strona 15

którego powołano do życia Centralną Wspólnotę Pracy (Zentralarbeitsgemeinschaft). Nie było już
mowy o wywłaszczeniu kapitału, ale o realnej współpracy z nim. Pracodawcy uznali związki
zawodowe za oficjalne przedstawicielstwo robotnicze. Centralna Komisja natomiast uznała prywatną
własność środków produkcji i zobowiązała się powstrzymywać robotników od wystąpień, które
godziłyby w to prawo.

Niezwykle istotną, wręcz o kapitalnym znaczeniu kwestią, miała się okazać postawa armii i stosunek
jej dowódców do zachodzących zmian. Generał Wilhelm Groener, mianowany (po dymisji gen.
Ludendorffa) 28 października generalnym kwatermistrzem, postanowił przystosować Reichswehrę do
nowej sytuacji. Późną nocą, 10 listopada, połączył się telefonicznie z Urzędem Kanclerskim w Berlinie
i oświadczył Ebertowi, że wojsko staje do dyspozycji rządu, ale w zamian feldmarszałek Hindenburg i
korpus oficerski oczekują od rządu poparcia przy utrzymaniu w armii porządku i dyscypliny. Korpus
oficerski domaga się, aby rząd walczył z bolszewizmem i obiecuje w tej walce pomoc. „Ebert przyjął
moją propozycję przymierza — pisze Groener. — Odtąd codziennie wieczorem tajną linią telefoniczną
pomiędzy Kancelarią Rzeszy a Naczelnym Dowództwem omawialiśmy kroki, które należało podjąć.
Przymierze nie zawiodło”. Hindenburg, któremu Groener zreferował tę sprawę, zaaprobował „sojusz
oficerów z Ebertem jako jedyną możliwość powrotu do zdrowych stosunków”.

Tymczasem dobiegły końca rokowania rozejmowe. Delegacja niemiecka z przywódcą katolickiej


partii Centrum Matthiasem Erzbergerem 6 listopada 1918 r. udała się do kwatery marszałka Ferdynanda
Focha. W dniu 8 listopada przedstawiono Niemcom warunki rozejmu, które po gorączkowych
konsultacjach z Berlinem i pod groźbą intensyfikacji działań wojennych zostały przez delegację
niemiecką z niewielkimi zmianami przyjęte. W lasku Compiégne, w wagonie kolejowym, 11 listopada o
godzinie piątej, podpisano zawieszenie broni. Jego warunki były trudne i przez większość
społeczeństwa niemieckiego przyjęte zostały z rozczarowaniem. Wojska niemieckie musiały
ewakuować się na wschodni brzeg Renu (opuść Belgię i Francję, a także Lotaryngię i Alzację), oddać
w ręce aliantów ogromną liczbę broni i sprzętu, flotę handlową i tabor kolejowy (m. in. 5 tys. armat, 30
tys. karabinów maszynowych, 3 tys. moździerzy, 100 łodzi podwodnych, 6 pancerników i 5 lekkich
krążowników, 2,5 tys. lokomotyw, 150 tys. wagonów, 2 tys. samolotów, 5 tys. samochodów). Utrzymana
została blokada Niemiec do czasu podpisania traktatu pokojowego. Nastąpiła likwidacja kolonii oraz
anulowane zostały traktaty w Brześciu (z Rosją Radziecką) i Bukareszcie (z Rumunią). Wojska
niemieckie jednak, aż do odpowiednich decyzji Sprzymierzonych, miały po-
Strona 16

zostać na obszarach byłego Cesarstwa Rosyjskiego w celu postawienia tamy rozprzestrzeniającej się
rewolucji bolszewickiej.

Rozejm podpisano na sześć tygodni. Do chwili podpisania traktatu pokojowego miał on być
systematycznie odnawiany. Jakkolwiek nie był on bezwarunkową kapitulacją, a jedynie zawieszeniem
broni, oznaczał ostateczne załamanie pieszczonych tak długo ambicji wielkomocarstwowych Rzeszy. Z
drugiej strony, godząc się na pertraktacje z Erzbergerem, koalicja sama zapewniła nieoczekiwanie
bezpieczeństwo sztabowi niemieckiemu i zwaliła na młodą republikę cały ciężar klęski. Gdyby
feldmarszałek Hindenburg sam musiał wręczyć swoją szpadę marszałkowi Fochowi — jak to uczynił
Napoleon III wobec Wilhelma I pod Sedanem — nie można wątpić, że całe Niemcy zrozumiałyby, że
zostały pobite. A tak, już teraz rodziła się legenda, że klęskę spowodowały wypadki wewnątrz państwa,
że to rewolucja zadała zwycięskiej armii cios w plecy (Dolchstosslegende).

Niemniej podpisanie rozejmu oraz utworzenie wspólnego rządu konsolidowało stronnictwa


republikańskie. Kierownictwo SPD wysunęło hasło jedności ruchu socjalistycznego jako nieodzownego
warunku rozwoju dalszych reform. Hasło to poparła większość członków i działaczy USPD. Na
usługach obu partii pozostawał szeroko rozbudowany aparat organizacyjno-propagandowy państwa i
związków zawodowych. W walce o zdobycie poparcia mas wykorzystywały one wszystkie atuty:
propagowały hasła socjalistyczne, posuwały się do demagogii społecznej, ukrywały sojusz z armią i
burżuazją, a jednocześnie gromadziły siły do walki z przeciwnikami republiki — zarówno ekstremalną
prawicą, jak i lewicą rewolucyjną. Odrzucały one zdecydowanie hasło dyktatury proletariatu i usilnie
upowszechniały ideę zwołania Zgromadzenia Narodowego, a więc ustanowienia burżuazyjno-
demokratycznej republiki parlamentarnej.

W dniach od 16 do 21 grudnia 1918 r. w Berlinie obradował Ogólnoniemiecki Kongres Rad.


Uczestniczyło w nim 487 delegatów, w tym 289 reprezentowało SPD, 90 — USPD, 25 — DDP. We
frakcji USPD znajdowało się 10 przedstawicieli komunistycznego Związku Spartakusa. Kongres
wypowiedział się zdecydowaną większością głosów (384:98) przeciwko przekazaniu władzy w ręce
rad. Uchwalono, że rady będą pełnić jedynie funkcję porządkową, natomiast decyzje w podstawowych
sprawach ustrojowych Rzeszy zastrzeżono dla Zgromadzenia Narodowego, powołanego na podstawie
powszechnego prawo wyborczego. Wybory wyznaczono na dzień 19 stycznia 1919 r.

Postanowienia Kongresu oraz rozbrajanie przez socjaldemokratę Gustava Noskego zrewoltowanych


jednostek marynarzy w Berlinie (24 grudnia) spo-
Strona 17

wodowały kryzys w rządzie. Przedstawiciele USPD wystąpili z Rady Pełnomocników Ludowych,


pozostawiając odpowiedzialność za dalsze sprawowanie władzy w rękach SPD.

Komuniści nie zamierzali jednak składać broni. Do ponownego starcia zbrojnego między lewicą a
rządem i siłami republikańskimi doszło na początku 1919 r. Strajk przeciwko usuwaniu z
eksponowanych stanowisk przedstawicieli USPD (prezydenta policji Emila Eichhorna) przerodził się 6
stycznia w Berlinie w spontaniczne powstanie. Pod naciskiem mas powołano 33-osobowy Tymczasowy
Komitet Rewolucyjny, na którego czele stanęli Karol Liebknecht (KPD) i Georg Ledebour (USPD).
Słabo uzbrojeni i źle dowodzeni robotnicy zdołali opanować niektóre dzielnice Berlina, nie udało im
się jednak zająć Komendantury Miasta i Ministerstwa Wojny, gdzie mieścił się sztab sił
republikańskich. Rząd Eberta podjął rokowania z ugodowo nastawionymi członkami Tymczasowego
Komitetu Rewolucyjnego — Wilhelmem Dittmannem i innymi, a równocześnie mianował Gustava
Noskego głównodowodzącym sił zbrojnych do spacyfikowania Berlina. Noske, który oświadczył, że
ktoś musi odegrać rolę „krwawego psa”, w nocy z 10 na 11 stycznia uderzył uzbrojonymi w artylerię i
broń maszynową oddziałami wojskowymi oraz posiłkami reakcyjnych korpusów ochotniczych
(Freikorpsów) na stolicę i do 14 stycznia całkowicie zlikwidował ostatnie punkty oporu
rewolucjonistów. Podczas walk w Berlinie zginęło 156 osób. Berlińska KPD została sparaliżowana, a
jej przywódcy, Karol Liebknecht i Róża Luksemburg, zamordowani (15 stycznia 1919); inni ratowali się
ucieczką.

Akcja pacyfikacyjna objęła następnie inne regiony Niemiec. Do Zagłębia Ruhry rząd wysłał
ekspedycję karną gen. Oskara Wattera, która wśród walk zajęła zrewolucjonizowane tereny. Zginęło
wówczas kilkuset robotników. Podobnie wyglądał luty 1919 r. w Niemczech środkowych (gen. Georg
Maercker w Turyngii). W marcu 1919 r. doszło do nowych walk w Berlinie.

Wzburzenie ludności, strajk generalny, napięcie polityczne, akcje prawicy i nieudolność rządu —
wszystko to doprowadziło stolicę Rzeszy do stanu wrzenia. Już 3 marca wieczorem doszło do wymiany
ognia, a 4 marca rano na Alexanderplatz tłum starł się z wojskiem, zabijając oficera. Do miasta zaczęły
wchodzić pierwsze jednostki. Rada robotnicza Berlina odcięła się od akcji zbrojnych, nawet komuniści
rozrzucali ulotki wzywające do spokoju, ale walki rozwijały się spontanicznie. Miasto pokryło się
siecią barykad. Sytuacja, mimo zmasowanej interwencji wojska, była ciągle nie rozstrzygnięta. Szalę
przeważyły zdecydowane posunięcia Noskego i SPD. W dniu 8 marca wystąpiła ona przeciw strajkowi,
który w wyniku tego załamał się. Noske 9 marca, na podstawie otrzymanych pełnomocnictw, polecił:
„Okrucieństwa
Strona 18

i bestialstwa popełniane przez spartakusowców zmusiły mnie do wydania następującego rozkazu:


każdego schwytanego z bronią w ręku w walce przeciwko oddziałom rządowym należy natychmiast
rozstrzeliwać”. Rozkazy te dały natychmiastowe następstwa — walki ustały jeszcze tego samego dnia a
13 marca umilkły ostatnie strzały. Mimo to rozkazu Noskego nie cofnięto. Utrzymano go w mocy tak
długo, aż stolica została spacyfikowana. Rozstrzeliwano nie tylko pojmanych z bronią. Wystarczyła
nieraz denuncjacja, by zginąć przed oddziałem egzekucyjnym. Uparcie tropiono przywódców. W dniu
16 marca Noske uznał, że zaprowadzono porządek i odwołał stan wyjątkowy. Freikorpsy mające
poparcie części ludności, dysponujące większymi siłami oraz lepszą organizacją doszczętnie rozbiły
przeciwnika i dokonały skutecznej tym razem pacyfikacji, zabijając w ciągu dwóch tygodni około 1370
osób.

W tej atmosferze walk, napięć, kontroli wojskowej, pod karabinami wart i patroli 19 stycznia 1919 r.
odbyły się wybory do Zgromadzenia Narodowego i mniej więcej w tym samym czasie do sejmów
krajowych. Na 36,7 mln osób uprawnionych do głosowania wzięło w nich udział 30,4 min osób, czyli
83,1%. Wysoka frekwencja wyborcza świadczyła o słabym oddźwięku wysuniętego przez KPD hasła,
wzywającego do bojkotu wyborów.

TABELA 1
Wyniki wyborów do Zgromadzenia Narodowego (19 stycznia 1919)

Liczba uzyskanych
Nazwa partii Procent głosów Liczba mandatów Procent mandatów
głosów (w mln)
USPD 2,3 7,6 22 5,2
SPD 11,5 37,9 163 38,7
DDP 5,6 18,5 75 17,8
Centrum 6,0 19,7 91 21,6
DVP 1,3 4,4 19 4,5
DNVP 3,1 10,3 44 10,5
Inne 0,6 1,6 7 1,7
Razem 30,4 100,0 421 100,0

Źródło: „Statistisches Jahrbuch für das Deutsche Reich“, Bd. 27 (1928), s. 579.

Wybory nie przyniosły zdecydowanego rozstrzygnięcia. Partie socjaldemokratyczne uzyskały 45,5%


oddanych głosów i niecałe 44% mandatów. Stanowiły więc mniejszość konstytuanty i nie były w stanie
reformować Niemiec w duchu socjalistycznym. Wybory zadecydowały również o charakterze przyszłej
konstytucji i obliczu politycznym rządów republikańskich. Po raz pierwszy w niemieckiej historii do urn
wyborczych wspólnie poszli męż-
Strona 19

czyźni i kobiety. W czasie gdy mężczyźni walczyli na froncie, to właśnie kobiety zapewniały ciągłość
produkcji przemysłowej, funkcjonowanie środków komunikacji i administracji, tak więc teraz nie
można im było odmówić politycznego równouprawnienia. Wśród 423 wybranych posłów było 41
kobiet, a więc 9,6%; w żadnym z późniejszych Reichstagów i niemieckich Bundestagów nie
odnotowano już tak wysokiego odsetka kobiet posłów.

Obrady Zgromadzenia Narodowego otwarto 6 lutego 1919 r. w Weimarze. W cztery dni później
uchwalono Konstytucję Tymczasową, określającą ustrój państwa jako demokratyczną republikę
związkową. Rada Pełnomocników Ludowych przekazała swoje uprawnienia w ręce Zgromadzenia,
które w dniu 11 lutego wybrało na prezydenta Rzeszy Friedricha Eberta (277 na 379 głosów). Pod
kierownictwem Philippa Scheidemanna 14 lutego utworzono rząd koalicyjny. Był to pierwszy rząd
niemiecki wyłoniony przez demokratycznie wybrane przedstawicielstwo ogółu ludności. W jego skład
weszło ośmiu członków SPD, sześciu DDP, czterech przedstawicieli Centrum i jeden bezpartyjny.

W pracach rządu na pierwszy plan wysunęła się sprawa obrony Rzeszy na forum międzynarodowym
oraz umocnienie wewnętrzne i ustrojowe państwa. Na granicy wschodniej trwały walki o utrzymanie
Wielkopolski, Pomorza i Górnego Śląska. Zagrożenie niosły tendencje separatystyczne, jakie pojawiły
się w innych regionach Niemiec. Wystąpiły one najwcześniej w krajach południowoniemieckich, a więc
w Bawarii, Badenii-Wirtembergii i Hesji, gdzie jeszcze przed rewolucją dało się odczuć niechęć
wobec Prus i berlińskiej centralizacji. W samych Prusach silne tendencje odśrodkowe ujawniły się w
Nadrenii i Westfalii oraz częściowo na Górnym Śląsku. W dniu 1 czerwca 1919 r. doszło nawet do
próby proklamowania Nadreńskiej Republiki, która miała wprawdzie pozostać w obrębie Rzeszy, ale
równocześnie dążyła do przyznania jej specjalnych prerogatyw w zakresie polityki zagranicznej.
Istniały też projekty podziału Prus, wystąpiły silne parcia do połączenia Austrii z Niemcami.

W maju i czerwcu, na tle stosunku do traktatu pokojowego, Republiką Weimarską wstrząsnął poważny
kryzys polityczny. Delegacji niemieckiej wręczono bowiem 7 maja projekt warunków pokojowych. Był
on rezultatem obradującej w Paryżu od 18 stycznia 1919 r. konferencji, w której uczestniczyło 27
państw, w tym pięć wielkich mocarstw: Francja, Japonia, Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i
Włochy. Celem zasadniczym konferencji było podpisanie traktatu z Rzeszą Niemiecką.

Każda delegacja zmierzała do realizowania własnych planów i uzyskania jak największych


przywilejów i korzyści dla swojego państwa. Częstokroć dążenia te wzajemnie się wykluczały.
Dotyczyło to przede wszystkim sąsia-
Strona 20

dujących z Rzeszą państw środkowej Europy. Najważniejsze i ostateczne rozstrzygnięcia spoczywały w


rękach wielkich mocarstw. Wobec tego, że Japonia niewiele interesowała się problemami europejskimi,
a Włochy przez pewien czas nie uczestniczyły w obradach konferencji, najistotniejsze decyzje zapadały
na posiedzeniach Wielkiej Trójki. Stanowili ją: premier Francji Georges Clemenceau, prezydent
Stanów Zjednoczonych Thomas Woodrow Wilson oraz premier Wielkiej Brytanii David Lloyd George.

Francja, która poniosła ogromne straty w czasie wojny, uważała, że podstawowym czynnikiem
zabezpieczającym ją przed kolejną agresją niemiecką byłoby zburzenie podstaw ekonomicznej potęgi
wschodniego sąsiada. Drugim koniecznym warunkiem byłoby utworzenie w środkowej Europie grupy
państw związanych sojuszniczymi porozumieniami z Francją. Państwa te stanowiłyby potencjalne
zagrożenie Rzeszy od wschodu. Trzecią gwarancją wreszcie powinno być porozumienie z mocarstwami
anglosaskimi, które zobowiązywałyby się do udzielenia Francji skutecznej pomocy w razie groźby ze
strony Niemiec. Premier Clemenceau, przedstawiając te koncepcje na konferencji pokojowej, zmierzał
do narzucenia Niemcom jak najostrzejszych warunków pokojowych i popierał wszelkie dezyderaty
terytorialne sąsiadów Rzeszy. Leżało to w interesie Francji. Wielka Brytania, która osiągnęła swe cele
wojenne poprzez zniszczenie floty niemieckiej i wyparcie Niemców z kolonii w Afryce i Azji,
obawiając się wzrostu potęgi Francji nie życzyła sobie dalszego osłabienia Rzeszy. Anglia broniła
zatem interesów Niemiec, a Francja interesów Polski.

Włosi, podobnie jak Anglicy, niechętnie spoglądali na wzrost potęgi Francji. Słusznie uważali, że
umocnienie pozycji Paryża utrudni im planowaną ekspansję terytorialną w północnej Afryce. Poza tym
obarczali Francuzów winą za niezrealizowanie wielu wysuwanych przez siebie postulatów
terytorialnych w południowo-wschodniej Europie.

Prezydent Wilson przybył do Europy z zamiarem takiego ułożenia problemów spornych naszego
kontynentu, by wyeliminować przyczyny wojen. Konsekwentnie trwał na stanowisku przestrzegania
zasady prawa narodów do samostanowienia o swej państwowej przynależności. Był zwolennikiem
kompromisowych, szczegółowo wynegocjowanych rozwiązań, możliwych do przyjęcia przez wszystkie
spierające się strony. Pragnął także szybkiego przywrócenia ekonomicznych zdolności Europy,
zadłużonej przecież w bankach amerykańskich. Uważał przy tym, że zapewnienie krajom europejskim
systematycznego rozwoju ekonomicznego będzie jednym z istotnych czynników gwarantujących pokój.
W dyskusjach Wielkiej Trójki pokojowo nastawiony Wilson przychylał się najczęściej do argumentów
premiera Wielkiej Brytanii. Raziły go daleko idące żądania Francuzów, którzy wyraźnie chcieli wygrać
Strona 21

pokój. Niemcy, formalnie nie biorący udziału w obradach, byli o nich informowani przez służby
dyplomatyczne, brytyjskich sympatyków, dowiadywali się z przecieków prasowych.

Projekt traktatu wywołał wśród niemieckich polityków i organizacji frustrację i falę protestów. W
rozwiniętej szeroko dyskusji głoszono, że jest to traktat niesprawiedliwy, niedemokratyczny i
krzywdzący Niemcy. Jednak podjęcie efektywnej próby przeciwdziałania decyzjom Ententy w sprawie
zachodniej granicy Niemiec, czy reparacji wobec druzgoczącej przewagi militarnej sprzymierzonych i
pozycji, jaką zajmowała Francja wśród zwycięskich mocarstw, było pozbawione jakiejkolwiek szansy
powodzenia. Znacznie większe pole manewru zdawało się otwierać na Wschodzie. Uważano (nie bez
pewnej racji), że istnieje możliwość przeciwstawienia się polskim żądaniom terytorialnym dotyczącym
wschodnich prowincji Prus. Gustav Stresemann, późniejszy kanclerz i minister spraw zagranicznych,
pisał wówczas: „W pokoju tym będziemy musieli obronić pozycje na Wschodzie, podczas gdy na
Zachodzie będziemy musieli pogrzebać nasze wcześniej żywione nadzieje. Być może w przyszłości
oblicze Niemiec zwróci się bardziej na Wschód i tam znajdziemy namiastkę tego, czego we
współzawodnictwie zamorskim na razie nie możemy osiągnąć”.

Zastrzeżenia i kontrpropozycje niemieckie zyskały częściowe poparcie delegacji brytyjskiej,


zwłaszcza Lloyda Georga, który doprowadził do złagodzenia projektu traktatu. Na wschodzie objęto
plebiscytem obszar Górnego Śląska, okupację Nadrenii skrócono do 15 lat, uznano ograniczone
możliwości płatnicze Rzeszy. Mimo to strona niemiecka nadal odmawiała podpisania traktatu, a koła
wojskowe groziły wznowieniem działań wojennych. Clemenceau 16 czerwca ponownie wręczył
Niemcom poprawiony projekt traktatu, podając jednocześnie pięciodniowy, ultymatywny termin ich
przyjęcia. W tej sytuacji w Rzeszy zrezygnowano z idei wznowienia działań wojennych. Realnie
patrzący na sprawę politycy niemieccy wraz z Naczelnym Dowództwem powstrzymali nierozważne
kroki nie umiejących myśleć perspektywicznie nacjonalistycznych przywódców z prowincji
wschodnich, popartych przez część wyższych dowódców wojskowych. „Brutalna prawda — pisał z
goryczą Stresemann — zawarta jest w zdaniu, że w rokowaniach tych nie chodzi o porozumienie, ale
tylko o zwycięstwo lub upadek. O upadek mocarstwa, którym byliśmy przed wojną w świecie. Nie było
takiej chwili, w której porozumienie było możliwe”.

Natomiast kanclerz Philipp Scheidemann oświadczył: „Niechaj uschnie ręka, która ośmieli się złożyć
podpis pod takim traktatem” i 19 czerwca podał się do dymisji, a wraz z nim cały gabinet. W dniu 20
czerwca powołano nowy
Strona 22

rząd. Stanowisko kanclerza objął Gustav Bauer, również socjaldemokrata a ministrem spraw
zagranicznych został jego kolega partyjny, Hermann Müller. W rządzie pozostali tylko przedstawiciele
SPD i Centrum; jego baza uległa zawężeniu i cieszył się poparciem już tylko 60% deputowanych do
Zgromadzenia Narodowego.

Nowy rząd niemiecki 21 czerwca wystosował do aliantów notę, w której informował, że gotów jest
podpisać traktat z dwoma zastrzeżeniami: (1) Niemcy nie zostaną obarczone winą i odpowiedzialnością
za wybuch wojny, (2) Niemcy odmówią wydania Entencie swych obywateli uznanych za przestępców
wojennych. Nota niemiecka została przez państwa sprzymierzone w całości odrzucona. W tej sytuacji
następnego dnia odbyło się w Zgromadzeniu Narodowym głosowanie w sprawie udzielenia rządowi
pełnomocnictw do podpisania traktatu. Większością 237 głosów (USPD, SPD i Centrum), przeciwko
138, przy sześciu wstrzymujących się, Konstytuanta wypowiedziała się za przyjęciem warunków
pokojowych.

Dnia 28 czerwca 1919 r. o godzinie trzeciej po południu przedstawiciele pokonanych Niemiec,


ministrowie: Hermann Müller i Johannes Bell stanęli przed drzwiami Sali Zwierciadlanej pałacu
wersalskiego. Siedzący na honorowym miejscu „stary tygrys” Clemenceau rzucił swe historyczne
słowa: „Faites enter les Alemands”. W chwilę później Paryżem wstrząsnęły salwy armatnie, wieszcząc
Francji i światu, że pokonana Rzesza podpisała traktat pokoju. Dopiero gdy delegacja niemiecka
opuściła salę, podpisy złożyli przedstawiciele 27 państw zwycięskiej koalicji. Traktat mógł wejść w
życie z chwilą ratyfikowania go przez Niemcy (16 lipca 1919) oraz co najmniej przez trzy spośród
pięciu Głównych Mocarstw Sprzymierzonych i Stowarzyszonych, co nastąpiło 10 stycznia 1920 r.

W części pierwszej traktatu (art. 1-26) powoływano do życia Ligę Narodów. Część druga i trzecia
zawierały postanowienia terytorialne, na mocy których Niemcy zrzekły się na rzecz Francji — Alzacji i
Lotaryngii, Belgii — okręgów Eupen i Malmedy, Czechosłowacji — kraiku hulczyńskiego, Polski —
Wielkopolski i Pomorza Gdańskiego, przy czym Gdańsk z okręgiem (1892 km2, 353 tys. ludności)
uzyskał status wolnego miasta pod ochroną Ligi Narodów, z zabezpieczeniem specjalnych praw dla
Polski.

Ponadto na rzecz wielkich mocarstw Niemcy zrzekły się okręgu Kłajpedy oraz Zagłębia Saary, które
oddano na 15 lat pod zarząd Ligi Narodów; potem o jego losach zdecydować miał plebiscyt. Kłajpeda
otrzymała również status wolnego miasta. W ramach odszkodowań wojennych kopalnie węgla w
Zagłębiu przekazano do eksploatacji Francji. O losach Szlezwiku, Górnego Śląska oraz Warmii, Mazur i
Powiśla zdecydować miał plebiscyt.
Strona 23

Artykuł 22 ustanawiał nad byłymi koloniami niemieckimi (2,9 mln km2, 13 mln ludności — w 1914 r.)
mandaty, które z ramienia Ligi Narodów otrzymały: Wielka Brytania, Unia Południowej Afryki,
Australia, Nowa Zelandia, Francja, Belgia, Portugalia i Japonia. Niemcy zrzekły się także swoich
koncesji i przywilejów w Chinach, Syjamie, Maroku i Egipcie.

Zgodnie z art. 80 traktatu wersalskiego Niemcy uznały niezawisłość Austrii. Traktaty pokojowe w
Brześciu (i inne porozumienia niemiecko-radzieckie) oraz w Bukareszcie zostały uznane za nieważne.
W sumie pokonana Rzesza traciła na mocy postanowień traktatowych jedną szóstą terytorium
europejskiego (70 500 km2, 6,5 mln ludności) oraz wszystkie posiadłości kolonialne, co w znacznym
stopniu zmniejszyło jej potencjał gospodarczy i ludnościowy.

Na terenie lewobrzeżnej Nadrenii i w 50-kilometrowym pasie na prawym brzegu Renu utworzono


strefę zdemilitaryzowaną; wszelkie umocnienia na wyspach Helgoland i Dune miały zostać zniszczone
(art. 115).

Część czwarta traktatu ustalała, że gwarancją jego wykonania przez Rzeszę będzie okupacja przez
wojska Sprzymierzonych trzech sfer nadreńskich na okres 5, 10 i 15 lat (okupacja mogła być wcześniej
zniesiona, jeśli postanowienia traktatowe będą ściśle przestrzegane).

Piąta część zawierała postanowienia dotyczące niemieckich sił zbrojnych. Armia niemiecka
(Reichswehra) zmniejszona została do 100 tys. żołnierzy (w tym 4 tys. oficerów), powołanych na
zasadzie zaciągu ochotniczego (na 12 lat); zabroniono jej posiadania ciężkiej artylerii, broni pancernej,
lotnictwa i wojsk chemicznych, zniesiono powszechny obowiązek służby wojskowej oraz rozwiązano
sztab generalny.

Wydatnemu zmniejszeniu uległa również marynarka wojenna. Odtąd w jej skład miało wchodzić 6
małych okrętów liniowych typu „Deutschland” lub „Lothringen”, 6 krążowników lekkich, 12
niszczycieli i 12 torpedowców (art. 181); ponadto pewna liczba trałowców, ustalona przez rządy
Ententy, miała być utrzymywana w służbie czynnej do likwidacji pól minowych na Bałtyku i Morzu
Północnym (art. 182 i 193).

Liczbę personelu pływającego i brzegowego ograniczono do 15 tys. ludzi, w tym 1500 oficerów i
chorążych (art. 183). Uzupełnianie go odbywać się miało wyłącznie przez zaciąg ochotniczy, a czas
służby ciągłej wynosił dla oficerów i chorążych — 25 lat, podoficerów i marynarzy — 12 lat, przy
czym zabroniono szkolenia personelu marynarki handlowej (art. 194).

Do nadzoru nad przestrzeganiem klauzul wojskowych traktatu i kontroli zbrojeń zostały powołane
Międzysojusznicze Komisje Kontroli. Ósma część traktatu nakładała na Niemcy obowiązek wyrównania
strat poniesionych przez Sprzymierzonych w toku wojny, przy czym ich wysokość i sposób spłat
Strona 24

ustalić miała Międzynarodowa Komisja do spraw Reparacji. Postanowienia te miały przeciwdziałać


odradzaniu się militarnej i ekonomicznej potęgi Rzeszy Niemieckiej.

Przede wszystkim jednak państwa zwycięskie uznały jednostronnie odpowiedzialność Niemiec za


wybuch wojny oraz straty i zniszczenia wojenne W artykule 231 traktatu pokojowego stwierdzono:
„Rządy sprzymierzone i stowarzyszone oświadczają, zaś Niemcy przyznają, że Niemcy i ich
sprzymierzeńcy jako sprawcy są odpowiedzialni za wszystkie szkody i straty poniesione przez rządy
sprzymierzone i stowarzyszone oraz przez ich obywateli na skutek wojny, która została im narzucona
przez napaść ze strony Rzeszy i jej sprzymierzeńców”. W odpowiedzi niemiecka propaganda
prawicowa ukuła hasło o bezpodstawnym obarczaniu Niemców odpowiedzialnością za wojnę
(Kriegsschuldlüge). Z uznaniem tej winy wiązały się określone konsekwencje, w tym między innymi
obowiązek reparacji dla państw sprzymierzonych oraz sprawa ukarania zbrodniarzy wojennych. Lista
przestępców obejmowała 900 nazwisk, a na jej czele figurował były cesarz Wilhelm II, pruski następca
tronu i jego bracia, Hindenburg, Mackensen, Tirpitz, Ludendorff. Zamieszczenie w traktacie klauzuli art.
231 stanowiło — w przekonaniu belgijskiego historyka J. de Launaya — podstawowy błąd twórców
tego dokumentu. Alianci nie zdołali bowiem poprzeć żądań odszkodowania formalnymi dowodami
niemieckiej winy. „Niepojęty jest brak poczucia rzeczywistości — twierdzi de Launay — jaki okazali
twórcy układów wersalskich, zwolennicy narzuconego pokoju, nie umiejący wcielać do końca swych
zasad, przeciwnicy nacjonalizmu, ułatwiający jednak jego odrodzenie, ludzie którzy uzależnili się od
opinii publicznej, zamiast nią pokierować”. W krytyce traktatu jego twórcom wytyka się dążenia
imperialistyczne, nieliczenie się z etyką, godzenie w zasady współżycia narodów itp. Autorzy polscy są
przeważnie innego zdania; dyskusje na ten temat trwają do dziś.

W Rzeszy protestowano przeciwko „dyktatowi wersalskiemu”, wzywano do „przywrócenia godności


narodowej”, agitowano za działaniami mającymi naprawić „krzywdę wyrządzoną narodowi
niemieckiemu”. Krytykowano go na forum międzynarodowym (zarówno dyplomaci, jak i
korespondenci), pisano o cechującej go niesprawiedliwości, wzywano do zastąpienia innym układem.
Zresztą nie było w Niemczech takiej partii politycznej czy liczącej się organizacji społecznej, która
gotowa byłaby uznać trwale jego postanowienia.

Jeżeli Niemcy zgadzali się na utratę Alzacji i Lotaryngii i pogodzili się z odłączeniem Wielkopolski,
co stanowiło już tylko uznanie stanu faktycznego, to odebranie Pomorza Gdańskiego i Górnego Śląska
traktowali jako utratę najbardziej niezbędnych dla ich rozwoju terytoriów. Wszak Pomorze
Strona 25

oddzielało Prusy Wschodnie od reszty Rzeszy, Górny Śląsk natomiast stanowił jeden z najważniejszych
regionów przemysłowych państwa. Postulaty okupacji Zagłębia Saary i Nadrenii silnie godziły w
niemieckie uczucia narodowe. W warunkach traktatu społeczeństwo niemieckie widziało zarówno
polityczną, jak i gospodarczą rozprawę zachodnich konkurencyjnych mocarstw z Niemcami.
Zobowiązanie do spłaty nieokreślonych bliżej odszkodowań oznaczać mogło wieloletnie rujnowanie
gospodarki niemieckiej, zaś postanowione daleko idące rozbrojenie zostawiało Rzeszę na długie lata na
łasce zwycięzców. Podpisanie „dyktatu” obciążało konto słabej jeszcze demokracji parlamentarnej i
obok „legendy o ciosie w plecy” traktat wersalski będzie drugim pretekstem do obciążenia
„przestępców listopadowych” (Novemberverbrecher) winą za wszystkie późniejsze niedole państwa.
Koła nacjonalistyczne szermowały hasłami, domagającymi się przekreślenia „hańby Wersalu” i
żądającymi rewanżu.

W tej atmosferze załamania i poczucia klęski w końcu lipca (31) 1919 r. Zgromadzenie Narodowe
uchwaliło głosami tak zwanej koalicji weimarskiej (SPD, DDP, Centrum) konstytucję Rzeszy. Weszła
ona w życie 11 sierpnia, po podpisaniu jej przez prezydenta Friedricha Eberta. Konstytucja weimarska
zniosła istnienie monarchii i oficjalnie proklamowała Rzeszę Niemiecką państwem republikańskim,
gwarantującym swoim obywatelom wolność myśli, zgromadzeń i zrzeszania się, także równe, tajne
prawo wyborcze oraz szereg innych uprawnień o charakterze demokratycznym. Suwerenem — na
miejsce głów państw związkowych — stał się naród niemiecki.

Podejmując debaty nad nową konstytucją, Zgromadzenie Narodowe w Weimarze stanęło w obliczu
dwóch podstawowych problemów. Pierwszym było uchwalenie demokratycznej konstytucji, drugim —
sprawa nadania kształtu państwu ogólnoniemieckiemu. Wywołała ona spór między federalistami a
unitarystami, przy czym najtrudniejszą sprawą było stworzenie takiego ustroju, który by zabezpieczył
Niemcy przed przytłaczającą przewagą Prus. Przecież już 13 listopada 1918 r. Rząd Tymczasowy
deklarował, że należy „stare, na wskroś reakcyjne Prusy możliwie jak najbardziej przekształcić w
demokratyczną część składową jednolitej republiki”. W tym duchu ujęty był projekt konstytucji prof.
Hugo Preussa, który postulował stworzenie unitarnego, rządzonego parlamentarnie państwa
niemieckiego, w którym utrzymałyby się dawne kraje w charakterze autonomicznych prowincji. Dawne
Prusy w tym systemie miały zostać rozbite na kilka prowincji. Ta myśl Preussa została odrzucona.
Tendencje partykularystyczne przeważyły i ostatecznie konstytucja nadała Niemcom kształt państwa
związkowego. Przestały one być monarchią federalną, łączącą władców sfederowanych państw
niemiec-
Strona 26

kich, a stały się republiką federalną, która łączyła 21 republik niemieckich zwanych teraz krajami
(Länder). Jak więc widać, nastąpiło dalsze zmniejszenie się liczby państw sfederowanych z 26 w II
Rzeszy do 21, a później do 18. Mianowicie dwa drobne księstwa Waldeck i Pyrmont przyłączyły się do
Prus, drobne księstwa saskie na terenie Turyngii połączyły się w nowe państwo Turyngii. Rzecz
charakterystyczna, że mimo postępującej integracji państw niemieckich, zapoczątkowanej przez proces
mediatyzacji w okresie Związku Reńskiego, na mapie politycznej Niemiec weimarskich utrzymały się
jeszcze drastyczne ślady rozdrobnienia I Rzeszy w postaci trzech wolnych miast (Hamburg, Brema,
Lubeka) oraz kilku krajów miniaturowych, jak republiki Lippe czy Anhalt. Ponadto niektóre kraje nadal
nie stanowiły zwartych całości terytorialnych. Państwo brunszwickie tworzyło trzy nie graniczące ze
sobą obszary. Część naddunajskiej Bawarii znajdowała się na zachodnim brzegu Renu (Palatynat).
Dominowały Prusy, posiadające 62,5% obszaru Rzeszy i 61,2% ludności.

Konstytucja weimarska była oparta na wzorach demokracji liberalnych, w szczególności Francji


(republika parlamentarna) i Stanów Zjednoczonych (republika prezydencka, federalna). Stanęła ona
wyraźnie na gruncie zasady suwerenności ludu, rozszerzyła tradycyjny katalog praw obywatelskich o
niektóre prawa ekonomiczne i socjalne.

Na czele państwa stał prezydent, wybierany na lat siedem (jak we Francji), w wyborach
powszechnych (jak w Stanach Zjednoczonych) — ale bezpośrednich. Władza ustawodawcza należała
do dwóch izb: do Rady Rzeszy (Reichsrat) i do Reichstagu (Sejm Rzeszy). W skład Rady Rzeszy
wchodzili przedstawiciele poszczególnych krajów w liczbie proporcjonalnej do liczby mieszkańców, z
tym jednak, że żaden kraj nie mógł mieć ponad 40% reprezentantów. Chodziło tu oczywiście o
osłabienie reprezentacji Prus. Reichstag pochodził z demokratycznych wyborów
pięcioprzymiotnikowych: powszechnych, równych, bezpośrednich, tajnych i proporcjonalnych. Prawa
wyborcze zostały przyznane kobietom. Cenzus wieku obniżono do 20 lat. Obie izby nie miały
stanowiska równorzędnego. Ustawy uchwalał sam Reichstag, a Radzie Rzeszy przysługiwało jedynie
weto zawieszające. Jeżeli w razie założenia weta przez Radę Rzeszy Reichstag większością
kwalifikowaną 2/3 uchwalił ustawę powtórnie, to wchodziła ona w życie. W razie braku tej większości
prezydent miał do wyboru dwie drogi: albo zrezygnować z ustawy, albo odwołać się do referendum
ludowego.

Tak więc podstawę ustroju stanowiły rządy parlamentarne, co wobec istniejącego od początku
systemu wielopartyjnego z góry zakładało konieczność tworzenia koalicji rządowych. Partie polityczne
stały się odtąd czynnikiem
Strona 27

dominującym w życiu państwa i zyskały zdecydowany wpływ na kształtowanie form ustrojowych i


kierunków rozwoju nowego systemu. Konstytucja stanowiła dalszy krok na drodze tworzenia
jednolitego państwa. Polityka zagraniczna, armia, czyli Reichswehra, podatki, cła poczta, koleje zostały
podporządkowane wyłącznie władzom Rzeszy. W kompetencji krajów zaś pozostawiono prawie całą
politykę wewnętrzną z policją włącznie.

Prezydent mianował kanclerza oraz na jego wniosek innych ministrów. Każdy akt prezydenta wymagał
kontrasygnaty właściwego ministra. Ministrowie byli odpowiedzialni politycznie. Konstytucja
weimarska należała do pierwszych konstytucji, obok polskiej konstytucji marcowej z 1921 r., która
wyraźnie stwierdziła tę zasadę, precyzując, że w razie uchwalenia wotum nieufności przez Reichstag
ministrowie muszą ustąpić. W praktyce konstytucyjnej przyjęto również zasadę, precyzując, że jeżeli
prezydent pragnie utrzymać rząd, może się wobec wotum nieufności odwołać do narodu, to znaczy
rozwiązać Reichstag i zarządzić nowe wybory, a nowy Reichstag może rozstrzygnąć spór na korzyść
prezydenta, udzielając poparcia dotychczasowemu rządowi. Do tej zasady rządów parlamentarnych
konstytucja weimarska dodała nowy element — mianowicie ten, że w razie sporu z prezydentem
Reichstag mógł prezydenta przez referendum ludowe usunąć z urzędu przed upływem kadencji.

Realizację monteskiuszowskiej idei podziału władz osłabiło przyznanie prezydentom Rzeszy


prerogatyw z art. 48 ust. 2 konstytucji. Przepis ten stał się podstawą do wydawania zarządzeń (tzw.
Notverordnungen) niezbędnych w celu „przywrócenia bezpieczeństwa i porządku publicznego w Rzeszy
Niemieckiej, jeżeli porządek i bezpieczeństwo publiczne zostały poważnie zakłócone lub zagrożone”.
Blankietowa norma art. 48 ust. 2 pozwalająca na szeroki zakres interpretacji oraz brak aktu
wykonawczego bliżej określającego warunki stosowania tego przepisu, prowadziły do uzyskania przez
prezydenta faktycznej przewagi nad Reichstagiem. Ten stan rzeczy budził niepokój wśród teoretyków
przekonanych o konieczności zapewnienia ochrony legislatywy przed rosnącą zależnością od
egzekutywy. Współtwórca konstytucji weimarskiej, Hugo Preuss, domagał się — w celu uniknięcia
nadużywania prawa przez prezydenta — wykonywania przewidywanych w tym postanowieniu
uprawnień „ze staranną poprawnością”. W ciągu trzynastu lat Republiki Weimarskiej art. 48 ust. 2
posłużył za podstawę prawną dla ponad 250 aktów normatywnych, skierowanych zarówno przeciwko
siłom antydemokratycznym, jak i antyrepublikańskim.

Podobnie jak w Republice Weimarskiej, tak i w poszczególnych krajach niemieckich wprowadzono


konstytucje republikańskie z rządami parlamen-
Strona 28

tarnymi, z jednoizbowym parlamentem (jedynie w Prusach utrzymały się dwie izby) powoływanym w
drodze czteroprzymiotnikowych wyborów. Rządy tworzone były przez zgromadzenia krajowe
(Landtagi) lub przez premiera wybieranego przez izbę w drodze konsultacji i ustaleń wśród frakcji
parlamentarnych. Nosiły one w poszczególnych krajach różne nazwy: w Prusach Badenii, Wirtembergii
i Turyngii — rady ministrów państwa (Staatsministerium); w Bawarii i Saksonii — ministerium
ogólnego (Gesamtministerium); w innych krajach — prezydium krajowego (Landespräsidium). Prawo
Rzeszy miało pierwszeństwo nad prawem krajowym.

Pokonana w I wojnie Rzesza poniosła konsekwencje także w sferze gospodarczej. Nastąpiło to przede
wszystkim przez zmniejszenie terytorium, potencjału ludnościowego, zasobu surowców, zdolności
produkcyjnych i spłat odszkodowań. W konflikcie światowym poległo w walkach oraz zmarło na skutek
chorób i odniesionych ran ponad 1,8 mln Niemców, rannych zostało przeszło 3,2 mln. Ogólne koszty
wojenne Rzeszy sięgały 39 mln dolarów, co stanowiło 1/5 wydatków wszystkich uczestniczących w
wojnie. Zadłużenie kraju w listopadzie 1918 r. wyniosło 144 mld mk (w 1913 r. dochód narodowy
liczono na 40 mld, a majątek na 300 mld mk). W związku ze stratami terytorialnymi zmniejszyły się
poważnie zasoby niemieckich bogactw naturalnych. Jak obliczono, zasoby węgla kamiennego spadły ok.
26%, rudy żelaza o ok. 75%, rudy cynku o ok. 68%. Ponadto szacowano, że utracone terytoria
dostarczały 15% ogólnych zbiorów zbóż oraz ok. 18% zbiorów ziemniaków.

Przemysł, zwłaszcza zbrojeniowy, dla którego wojna oznaczała bardzo dobrą koniunkturę, znacznie
stracił na rozmachu, a po zakończeniu działań zmuszony został do ograniczenia produkcji do minimum.
Dotkliwe straty poniosły te gałęzie gospodarki, których sprzęt i urządzenia były wykorzystywane
bezpośrednio w działaniach wojennych, między innymi flota handlowa na skutek zatopienia wielu
statków oraz realizacji odszkodowań wojennych zmniejszona została prawie o 90%. Większość nie
zniszczonego taboru kolejowego przeznaczono do transportu wojska powracającego z frontu. Fabryki,
stocznie i kopalnie częściej stały niż pracowały, zarówno z braku surowców i fachowych rąk do pracy,
jak i przede wszystkim z braku popytu. Rzemiosło i handel pogrążyły się w ruinie. Sklepy świeciły
pustymi półkami. Rolnictwo nie było już w stanie zaopatrywać miast w żywność. Po wyczerpaniu
zapasów bieżące zbiory i hodowla zaspokajały jedynie potrzeby będącej w stanie demobilizacji, ale
jeszcze licznej, armii. Do ludności miejskiej docierały skromne resztki. Pojawiło się zjawisko inflacji.
W czasie wojny marka straciła 40% wartości, po rewolucji 50%. Finanse państwa ratowano
najczęściej drukowaniem pieniędzy. Wartość płac realnych ciągle
Strona 29

spadała. Dziesięć projektów podatkowych Matthiasa Erzbergera z połowy 1919 r. niewiele poprawiło
sytuację.

Ogólne wyczerpanie i głód wpływały ujemnie na wydajność pracy i morale społeczeństwa, często też
stawały się przyczyną niepokojów, konfliktów i desperackich kroków. Do pogrążonego w kryzysie kraju
powróciło z frontu ponad 5 mln żołnierzy, wśród nich przeszło ćwierć miliona oficerów. Ogromna
większość z nich znajdowała się trakcie demobilizacji. Po zwolnieniu z wojska państwo nie było w
stanie ani ich zatrudnić, ani też nakarmić. Młodym żołnierzom i oficerom niełatwo było przystosować
się do nowych warunków, kontynuować naukę, zdobyć pracę czy po prostu żyć. Coraz częściej
pojawiała się tęsknota za dobrymi latami, za cesarstwem.

Sprzeczności pomiędzy pracodawcami a pracobiorcami przybierały coraz ostrzejszy charakter. Od


końca maja do początku lipca przeszła przez Niemcy fala strajków kolejarzy, spowodowana spadkiem
płac realnych. Strajki rozpoczęły się w Prusach Wschodnich, następnie objęły Berlin, Niemcy
środkowe, później Śląsk i Niemcy zachodnie. W końcu czerwca i na początku lipca doszło do
rozruchów głodowych w wielu częściach Rzeszy. W dniach 21 i 22 czerwca demonstrujący bezrobotni
w Mannheim splądrowali sklepy i magazyny z żywnością. Doszło do starć z interweniującą policją: 50
demonstrantów zostało zabitych, a 80 rannych. W Kassel w podobnych okolicznościach 21 czerwca
zginęło trzech robotników, a rannych zostało 56. Dnia 23 czerwca w Berlinie w wyniku walk ulicznych
zginęło pięciu bezrobotnych, a ośmiu zostało ciężko rannych. W Hamburgu w dniach 23, 24 i 25
czerwca tłum demonstrujących bezrobotnych zaatakował ratusz i giełdę. Wywiązały się gwałtowne
walki z policją, robotnicy stawiali barykady, obie strony użyły też broni. Wynikiem zamieszek były 62
osoby zabite i przeszło stu rannych. Latem i jesienią z żądaniami podwyżki zarobków strajkowali
robotnicy rolni w wielu miejscach Rzeszy, a zwłaszcza w Niemczech Środkowych, Prusach
Wschodnich, na Pomorzu Zachodnim i w Szlezwiku-Holsztynie.

Największe wystąpienia robotników niemieckich odnotowano w drugiej połowie 1919 r. Był to strajk
160 tys. metalowców, kierowany przez przedstawicieli Niemieckiego Związku Robotników Przemysłu
Metalowego. W związku tym dominowały wpływy USPD. Strajk o podłożu ekonomicznym poparty
został przez pracowników berlińskich elektrowni. Na tę solidarnościową akcję Gustaw Noske, minister
Reichswehry, odpowiedział zakazem strajku, który obowiązywał wszystkie berlińskie zakłady
użyteczności publicznej i wysłaniem oddziałów Technische Nothilfe. W wyniku tego rozporządzenia
doszło do rozbijania zebrań strajkowych, więzienia agitatorów oraz zablokowania niektórych zakładów
wojskiem. Wydano też zakaz
Strona 30

ukazywania się organu centralnego USPD „Freiheit”. W dniach 2 i 3 listopada zebrał się kongres 4 tys.
przedstawicieli berlińskich metalowców, z których większość wypowiedziała się za kontynuowaniem
strajku, a nawet rozszerzenia go na wszystkie zakłady przemysłowe Berlina. Pod wpływem działaczy
SPD Generalna Komisja Związków Zawodowych nie zatwierdziła decyzji kongresu. Po otrzymaniu
częściowych podwyżek płac, 11 listopada, metalowcy berlińscy strajk przerwali. Pozostało
rozczarowanie do rządów republikańskich i nieufność do ugodowej socjaldemokracji.

Ta ostatnia nie mogła jednak rozwiązać mnożących się trudności gospodarczych i społecznych.
Przeobrażenia w stanie majątkowym i strukturze społecznej ludności pogłębiały się. Wpływowa i
bogata burżuazja oraz ziemiaństwo jeszcze bardziej wzmocniły swoje siły, a warstwy pracujące uległy
dalszej pauperyzacji. Na skrajnych biegunach struktury społecznej stanęły dwie przeciwstawne siły.
Pomiędzy tymi biegunami znajdowały się warstwy drobnomieszczańskie, chłopstwo oraz różne mniej
liczne grupy społeczne. W Niemczech była to ludność obejmująca znaczną, bo liczącą ok. 40% część
społeczeństwa. Znalazła się ona na ogół w opozycji do Republiki Weimarskiej, która kojarzyła się w jej
świadomości z klęską militarną, kryzysem ekonomicznym i społeczną dezintegracją. Jednak to ona miała
w gruncie rzeczy zadecydować o losach młodej republiki.
Strona 31

Rozdział II
Państwo i partie
Po rewolucji i wprowadzeniu systemu parlamentarno-demokratycznego losy Niemiec znalazły się
formalnie w rękach partii politycznych i różnych organizacji społeczno-zawodowych. Wraz z armią
przekształciły się one w siły kreujące politykę kraju. W literaturze można jednak spotkać pogląd, że
Republika Weimarska była „republiką bez republikanów”. Rzeczywiście, w początkowej fazie
kształtowania się zrębów nowego ustroju politycznego republikańskie przekonania reprezentowali
jedynie socjaldemokraci. Stosunkowo szybko za nowym porządkiem politycznym opowiedziała się
liberalna lewica, podobnie postąpiło Centrum katolickie — przede wszystkim jednak ze względów
taktycznych. Prawica stanęła w zdecydowanej opozycji wobec nowego ustroju. Skrajna lewica —
głównie komuniści — była gotowa walczyć o republikę, ale innego typu, nie parlamentarno-
demokratyczną, lecz radziecką.

Na razie jednak, w roku 1919, klucz do przyszłości Niemiec znajdował się w rękach przywódców
partii socjaldemokratycznej z Friedrichem Ebertem, Philippem Scheidemannem, Otto Weisem,
Gustavem Bauerem na czele. Partie polityczne prawicy, zatrwożone i sparaliżowane rozmachem
rewolucji, nie były jeszcze zdolne do podjęcia szerszych działań i nie liczyły się jako poważna,
zorganizowana siła polityczna. Przywódcy ziemiaństwa i burżuazji pozostawili ster rządów SPD — w
niej i w armii pokładali nadzieje na uratowanie Niemiec przed anarchią i demontażem struktur
państwowych.

Dla liderów SPD rewolucja niemiecka wraz z uchwaleniem konstytucji także dobiegła końca. Dalsze
zmiany ustroju społecznego miały się dokonywać stopniowo i bezkrwawo, ewolucyjnie, bez uciekania
się do wystąpień
Strona 32

zbrojnych, wojny domowej i dyktatury. Wystąpiono więc z popularnym wśród mas hasłem jedności
akcji ruchu socjaldemokratycznego, zachowania porządku oraz obrony kraju przed konsekwencjami
klęski wojennej. SPD zapowiedziała przeprowadzenie socjalizacji przemysłu, powołując w tym celu
specjalną komisję (Sozialisierungskommission). Komisja podjęła dyskusję na ten temat, nie
dopuszczając jednocześnie do stworzenia faktów dokonanych. Rewolucyjnemu hasłu „cała władza w
ręce rad” przeciwstawiano burżuazyjno-demokratyczny program parlamentarny, realizowany w drodze
reform. Partia socjaldemokratyczna odchodziła już nie tylko od programu Karola Marksa, ona
przestawała być partią robotniczą w sensie obrony interesów swej klasy. Rudolf Hilferding — sam
daleki od zajmowania rewolucyjnej postawy — o czołowych reprezentantach SPD mówił, że nie mieli
oni zamiaru przekształcać świata, a chodziło im tylko o utrzymanie ustroju parlamentarnego i dodawał:
„Nie chcę powiedzieć, że zdradzili świadomie rewolucję. Jest to niemożliwe po prostu dlatego, że
nigdy oni nie byli rewolucjonistami. Są oni dzielnymi organizatorami, pilnymi propagandystami i
zdolnymi parlamentarystami. Ale oni nie rozumieją po prostu, o co dzisiaj idzie. Oni są
drobnomieszczanami”.

Nastawiając się na realizację reformistycznego programu pokojowego przekształcenia ustroju, SPD


odżegnywała się od walki o dyktaturę proletariatu i republikę socjalną. Względy taktyczne, obliczone na
utrzymanie koalicji z partiami mieszczańskimi, oraz pozyskanie opinii publicznej sprawiły, że partia
straciła dawny ofensywny charakter. Kolejny zjazd partii w Zgorzelcu w 1921 r. uznał, że SPD „jest
partią ludu pracującego w mieście i na wsi”, oraz że „dąży ona do zespolenia wszystkich pracujących
fizycznie i umysłowo, zdanych na plon własnej pracy, w celu realizacji wspólnych przekonań i celów,
do wspólnej walki o demokrację i socjalizm”. Zapowiadano nacjonalizację bogactw narodowych,
rozbudowę spółdzielczości, prawa pracy, polityki socjalnej, demokratyzację stosunków wewnętrznych.
Popierano starania o rewizję traktatu wersalskiego, ideę współpracy w ramach Ligi Narodów, ochronę
mniejszości narodowych, ograniczenie zbrojeń. Program wyraźnie nawiązywał do zasad lassallizmu;
eksponowano w nim bardziej kategorie etyczne, niż ekonomiczne czy polityczne. SPD przekształcała się
w ogólno-demokratyczną partię reform społecznych, broniącą wraz z Wolnymi Związkami status quo
Republiki Weimarskiej.

Przesunięcie punktu ciężkości całej działalności partyjnej na drogę walki parlamentarnej


doprowadziło do bardzo znacznego wzrostu roli frakcji poselskich i inteligencji w SPD oraz aparatu
administracyjnego i redaktorów licznych pism partyjnych. Te grupy uzurpowały sobie prawo określania
programu
Strona 33

działania i taktyki walki politycznej, często wyrastając ponad oficjalne kierownictwo ruchu. Z
burzliwych lat 1918-1919 SPD wyszła wyraźnie wzmocniona, tak liczebnie, jak i organizacyjnie.
Zredukowana po rozłamie 1917 r. do 250 tys. członków, w okresie przewrotu szybko odbudowała
szeregi i już w marcu 1919 r. liczyła 1012 tys. członków. Uzyskała duże wpływy w samorządach,
zarządach miast i w administracji państwowej. Obsadziła stanowisko prezydenta, szefa rządu
centralnego i niektórych rządów krajowych, w tym rządu pruskiego. Jej prasa miała przeszło 90 gazet i
czasopism z 2 mln abonentów. Dysponowała własną organizacją młodzieżową (Freie Sozialistische
Jugend Deutschlands — FSJD), liczącą w końcu 1919 r. ok. 55 tys. członków, a przede wszystkim
szerokimi wpływami w ruchu zawodowym, w tzw. Wolnych Związkach (Freie Gewerkschaften).
Socjaldemokratyczny (klasowy) ruch związkowy tworzyły trzy współpracujące ze sobą centrale
związkowe: Powszechna Niemiecka Centrala Związków Zawodowych (Allgemeiner Deutscher
Gewerkschaftsbund — ADGB), Niemiecki Związek Pracowników Umysłowych (Allgemeiner freier
Angestelltenbund — AfA-Bund) i Niemiecki Związek Urzędników (Deutsche Beamtenbund — DBB).
Najsilniejsza, robotnicza ADGB liczyła w końcu 1919 r. prawie 7 mln członków, AfA-Bund — 450 tys.
i DBB — ok. 175 tys. SPD stała się największą frakcją parlamentarną, obsadzając stanowisko
przewodniczącego Reichstagu (Eduard David). Nie uzyskała jednak bezwzględnej większości (163 na
421 mandatów) i nie mogła utworzyć własnego rządu ani też podjąć samodzielnie pracy
ustawodawczej.

Na lewo od SPD plasowała się Niezależna Socjaldemokratyczna Partia Niemiec (Unabhängige


Sozialdemokratische Partei Deutschlands — USPD). Była to typowa partia centrowa ze wszystkimi jej
niekonsekwencjami i chwiejnością. Na jej czele stali: Hugo Haase, Georg Ledebour, Karl Kautsky,
Eduard Bernstein, Ernst Däumig. Charakterystyczna dla tej partii była koncepcja ustrojowa, łącząca
system parlamentarny z systemem rad. Rudolf Hilferding proponował między innymi, by obok
Zgromadzenia Narodowego istniała centralna rada jako przedstawicielstwo proletariatu. Po ustąpieniu z
rządu tymczasowego przedstawiciele USPD wyraźnie zaostrzyli swój stosunek do polityki
prawicowych socjaldemokratów. Krytykowali zastosowanie siły militarnej przeciwko masom,
opieranie się SPD na starej armii, prowokacje wobec lewicy i odwlekanie procesu socjalizacji. W
wydanej 8 lutego 1919 r. przez partię odezwie stwierdzono, że: „Rząd socjalistyczny republiki ludowej
jest jeńcem powołanego przez siebie ponownie do życia militaryzmu. Dlatego też musi tolerować taki
stan rzeczy, w którym osobista wolność, zdrowie i życie rewolucyjnie usposobionych robotników
naruszane jest bardziej i bezczelniej niż w okresie stanu oblężenia dawnego państwa”.
Strona 34

Przez pierwsze lata Republiki wpływy USPD systematycznie rosły W marcu 1919 r. partia skupiała
ok. 300 tys. członków, a już w końcu tegoż roku ok. 750 tys. Silną pozycję uzyskała w Zagłębiu Ruhry,
zwłaszcza w okręgach Hägen i Wuppertal, gdzie cały aparat partyjny SPD i większość funkcjonariuszy
przeszła do „niezależnych”. Poprzez Revolutionäre Obleute USPD podporządkowała sobie również
największy związek branżowy w Niemczech — Niemiecki Związek Robotników Przemysłu
Metalowego (DMV), liczący w końcu 1919 r. ok. 1,6 mln członków. Partia posiadała rozbudowaną
prasę; w końcu 1919 r. wydawała 55 gazet i czasopism.

USPD nie weszła w skład koalicyjnego rządu Scheidemanna i wyraźnie ewoluowała na lewo. Na
zjazdach w Berlinie i w Lipsku, odbytych w 1919 r., pod wpływem lewicy partyjnej przyjęto program
stwierdzający, że USPD będzie zmierzać do dyktatury proletariatu i utworzenia republiki radzieckiej.
Miejsce aparatu państwa kapitalistycznego powinny zająć polityczne rady robotnicze jako organizacje
wykonawcze. Żądano utworzenia armii ludowej oraz uspołecznienia wielkich majątków ziemskich i
przedsiębiorstw przemysłowych. Coraz częściej w partii „niezależnych” domagano się działań na rzecz
zmiany systemu społeczno-ekonomicznego, zlikwidowania republiki parlamentarnej, zbudowania
jednolitego frontu z komunistami. Mimo oporu prawego skrzydła, zerwano więzy organizacyjne z II
Międzynarodówką i rozpoczęto zabiegi o przystąpienie do Kominternu (luty 1920).

Skrajnie radykalny, rewolucyjny nurt w niemieckim ruchu robotniczym reprezentowała głównie


Komunistyczna Partia Niemiec (KPD). Powstała dopiero w końcu grudnia 1918 r. nie zdołała uzyskać
wpływu na postępowanie mas ani też zdobyć doświadczenia niezbędnego do urzeczywistnienia zasad
ustroju komunistycznego. Według Eberharda Kolba w początkowym okresie rewolucji aktywnych
komunistów było około tysiąca; rekrutowali się oni spośród intelektualistów i członków
socjalistycznego ruchu młodzieżowego.

Partii brakowało szerokiej bazy społecznej, zwłaszcza robotniczej. Jej kadra dopiero się
kształtowała; przede wszystkim nie było organizacji opartej na komórkach zakładowych, która byłaby w
stanie w określonej sytuacji zmobilizować załogi wielkich przedsiębiorstw przemysłowych.
Revolutionäre Obleute, na których poparcie partia poważnie liczyła, nie wysłali swych przedstawicieli
na założycielski zjazd KPD. Podejmowane przez rewolucjonistów niemieckich próby wzorowania się
na rewolucji bolszewickiej były niepopularne i odegrały negatywną rolę. Partia wzięła aktywny udział
w styczniowych walkach w Berlinie (5-14 stycznia 1919), choć jej kierownictwo nie było w pełni
przekonane o celowości i przyszłym sukcesie zbrojnego
Strona 35

wystąpienia. Akcja była nieprzygotowana, żywiołowa i źle kierowana; walki wybuchły również w
momencie niekorzystnym dla sił rewolucyjnych. Spartakusowcy zostali zgnieceni.

W następnych miesiącach partia, mimo represji, z wolna odbudowywała się. Problemami taktyki i
strategii zajął się dopiero II Zjazd KPD, obradujący nielegalnie w Heidelbergu i innych
miejscowościach w dniach 20-23 października 1919 r. Za podstawowe cele uznał on dążenie do
rewolucji socjalnej i dyktatury proletariatu. Uchwalił tezy w sprawach komunistycznych zasad
postępowania, taktyki, parlamentaryzmu i związków zawodowych. Stwierdzono, że w sytuacji, jaka
ukształtowała się po rewolucji, nie jest możliwy bezpośredni przeskok do dyktatury proletariatu, że
należy nawiązać szybki i trwały kontakt z klasą robotniczą oraz dążyć do stworzenia warunków do
podjęcia dalszych masowych akcji robotniczych, zarówno o charakterze politycznym, jak i przede
wszystkim — ekonomicznym. Zjazd wybrał nowe władze: przewodniczącym KPD został Paul Levi, a w
skład Centrali weszli między innymi: Heinrich Brandler, Hugo Eberlein, Wilhelm Pieck, Klara Zetkin.
W tym okresie partia liczyła już ok. 50 tys. członków. Partia była członkiem-założycielem
Międzynarodówki Komunistycznej (Kominternu) i z biegiem czasu stała się jej najsilniejszą sekcją w
krajach zachodnich.

Inaczej niż w niektórych krajach europejskich niemiecki ruch rewolucyjny nie zdołał nigdy, nawet na
krótki czas, zyskać pozycji głównej kontynuacji socjaldemokracji (jak na przykład we Francji i
Włoszech). Socjaldemokracja zajmowała w Niemczech pozycję dominującą i nie pozwoliła się z niej
zepchnąć. Konsekwencją tego stanu było silne zaostrzenie stosunków między komunistami a
socjaldemokratami, na tle walki tych pierwszych o uzyskanie szerszej bazy społecznej. Ponadto — na
co zwrócił uwagę J. Hölzer — komunizm niemiecki formował się pod wpływem dwu tendencji:
pierwszą było przekonanie o swej wyjątkowości i misji, jaką ma do spełnienia — czyli funkcji
detonatora rewolucji na całym kontynencie, drugą był kompleks klęski — wynikał głównie z przegranej
rewolucji i rozgromienia partii w czasie puczu ze stycznia 1919 r. Prowadziło to z jednej strony do
pewnej samodzielności ruchu, z drugiej skłaniało niemieckich komunistów do podporządkowania się
centrali moskiewskiej.

Duże niebezpieczeństwo dla komunizmu niemieckiego stanowiło rozpowszechnianie się w nim


prądów anarchosyndykalistycznych, ultralewicowych i nacjonalistycznych (tzw. narodowy bolszewizm).
Ruchy te na przełomie 1919 i 1920 r. usamodzielniły się ideowo i organizacyjnie tworząc partie
anarchosyndykalistyczne: Komunistyczną Robotniczą Partię Niemiec (KAPD) i Powszechną Unię
Robotników Niemiec (AAUD), lewacki Der Bund der
Strona 36

Kommunisten oraz syndykalistyczną Unię Wolnych Robotników Niemiec (FAUD). Cieszyły się one dość
dużymi wpływami, zwłaszcza w okręgach przemysłowych — Nadrenii, Westfalii, Berlinie i
środkowych Niemczech.

Do nowej sytuacji, jaka wytworzyła się w Niemczech, musiały przystosować się też partie
mieszczańskie, katolickie i konserwatywne. Lewica liberalna reprezentowana była przez Deutsche
Demokratische Partei (DDP). Jej bazę socjalną stanowiły różne warstwy niemieckiej burżuazji
przemysłowej i handlowej (m. in. pochodzenia żydowskiego), przedstawiciele wolnych zawodów,
inteligencji i urzędników, nieznaczna liczba chłopów oraz część robotników związana z liberalnymi
związkami zawodowymi. Te ostatnie to Hirsch-Duncker Gewerkschaften, zrzeszone w centrali pod
nazwą Gewerkschaftsring (Koło Związkowe). W latach 1919-1923 organizacja ta liczyła od 190 do 460
tys. członków. Początkowo DDP była jedną z ważniejszych podpór Republiki Weimarskiej i
niejednokrotnie wchodziła w skład koalicji rządowych. Stała na stanowisku jedności Rzeszy, wspólnie
z socjaldemokratami zwalczała przejawy separatyzmu; była rzeczniczką laicyzacji życia państwowego i
społecznego, postulowała ingerencję państwa w życie gospodarcze i rozbudowę ustawodawstwa
socjalnego. Podkreślając swój narodowy charakter, jednocześnie występowała przeciwko reakcyjnym i
antyrepublikańskim przejawom prawicy i militaryzmowi. Mimo stosunkowo małej liczebności DDP
(110-120 tys. członków) jej przedstawiciele zajmowali czołowe stanowiska w aparacie państwowym.
Partię reprezentowali wicekanclerze Erich Koch i Eugen Schiffer, ministrowie Hugo Preuss, Bernhard
Dernburg, Rudolf Oeser i inni. W latach późniejszych nie udało się jej utrzymać trwałej, masowej bazy i
zachować zdobytych wpływów.

Centrum (Christlich-Demokratische Volkspartei — ChDVP) przed 1918 r. było partią typowo


wyborczą, bez rozbudowanej struktury organizacyjnej. W nowej sytuacji politycznej ChDVP
przekształciła się w „partię członkowską”, powstały grupy miejscowe (Ortsgruppen, Ortsvereine),
utworzono władze naczelne. Na przełomie 1919 i 1920 r. partia liczyła prawie 200 tys. członków. Do
najbardziej znanych działaczy Centrum należeli: Matthias Erzberger, Konstantin Fehrenbach, Joseph
Wirth, Heinrich Brauns, Johann Giesberts, Andreas Hermes i inni. Wpływy w ruchu robotniczym
Centrum zdobywało poprzez Chrześcijańskie Związki Zawodowe (Christliche Gewerkschaften)
połączone w Deutsche Gewerkschaftsbund (DGB). Centrala ta pod względem wielkości plasowała się
na drugim miejscu za Wolnymi Związkami i liczyła w pierwszych latach republiki od 1 mln do 1,2 mln
członków. Bazę ChDVP tworzyły głównie warstwy średnie w miastach i na wsi, zwłaszcza w
Niemczech południowych i zachodnich. Partia występowała
Strona 37

w obronie własności prywatnej, porządku i Kościoła katolickiego. Nie miała ona określonego,
konkretnego programu, kierunek jej polityki ulegał zmianom, w dziedzinach społecznych opierała się na
wskazaniach Watykanu, zwłaszcza na encyklice Leona XIII Rerum novarum, na podstawach
solidarystycznych i antysocjalistycznych. Za ustrojem republikańskim Centrum opowiedziało się
głównie ze względów taktycznych i pod naciskiem mniej konserwatywnie nastawionych przywódców
chrześcijańskich związków zawodowych. Natomiast prawie cała katolicka hierarchia kościelna,
podobnie zresztą jak kler ewangelicki, pozostawała monarchistyczna. W partii istniały również
tendencje separatystyczne, zwłaszcza w zachodnich i południowych Niemczech. W końcu 1918 r.
partykularyści bawarscy, w porozumieniu z kardynałem Michaelem von Faulhaberem, usamodzielnili
się, tworząc Bawarską Partię Ludową (BVP). Partia ta, posiadająca duże wpływy wśród bawarskich
chłopów i sprawująca przez wiele lat władzę w tym kraju, prowadziła politykę zdecydowanie
przeciwną poczynaniom rządu berlińskiego. Współdziałała z prawicą w zwalczaniu reform społecznych
i republiki.

Liberalna prawica skupiała się w utworzonej w grudniu 1918 r. z inicjatywy Gustava Stresemanna
Niemieckiej Partii Ludowej (Deutsche Volkspartei — DVP). Jej trzon stanowili członkowie
rozwiązanej Partii Narodowych Liberałów. Reprezentowała ona interesy wielkiego kapitału, bogatej
burżuazji i wyższej hierarchii urzędniczej (Hugo Stinnes, Hermann Röckling, Albert Vogler). Jest
oczywiste, że baza DVP nie mogła być szeroka. Liczyła najwyżej 100-150 tys. członków. W trosce o
interesy swej klasy partia zwracała dużą uwagę na kwestie ekonomiczne (zwłaszcza dotyczące
przemysłu), odbudowę niemieckiej potęgi militarnej i zrzucenie obciążeń gospodarczych, wynikających
z postanowień traktatu wersalskiego. Zwalczała zarówno partie ruchu robotniczego, jak i koncepcje
etatyzmu gospodarczego. Początkowo DVP odrzucała także konstytucję weimarską, szybko jednak (od
czerwca 1920) zmieniła orientację, zajęła pozycję Vernunftsrepublikaner (republikanów z rozsądku),
uznając dokonane zmiany za nieodwracalne. Weszła w skład koalicji rządowych, a jej przedstawiciele
zaczęli zajmować czołowe stanowiska w państwie. Dotyczyło to nie tylko Gustava Stresemanna,
kanclerza (1923) i długoletniego ministra spraw zagranicznych, ale również kierowników resortu
gospodarczego — Ernsta Scholza i Johannesa Beckera oraz ministra skarbu — Hansa von Raumera i
innych.

Dla ugrupowań konserwatywnych przystosowanie się do nowej rzeczywistości oznaczało jedynie


pozorną zmianę orientacji politycznej, za którą krył się antydemokratyczny program działania.
Reprezentantką tych prawicowych sił była utworzona w listopadzie 1918 r. Niemieckonarodowa Partia
Strona 38

Ludowa (Deutschnationale Volkspartei — DNVP). Jeden z jej przywódców. Axel von Fraytagh-
Loringhoven — oświadczył w początkach 1919 r.: „[...] nie mamy zamiaru wyrzeczenia się naszych
monarchistycznych przekonań, dopóki Zgromadzenie Narodowe nie wypowie się na rzecz republiki”. W
miarę wzrostu liczebności DNVP (do prawie 450 tys. w 1923) i likwidacji napięć społecznych, coraz
częściej wysuwano żądanie zmiany istniejącego ustroju oraz zapewniano wygnanego Wilhelma II o
planach odrodzenia cesarstwa „z popiołów starej monarchii”. Partia wysuwała też szereg postulatów
ekonomicznych, mających zapewnić ochronę interesów ziemiaństwa i wielkiego przemysłu. DNVP
wskazywała na potrzebę przywrócenia utraconych terytoriów i kolonii, zajmując stanowisko
nieprzejednanie wrogie wobec porządku wersalskiego. Partia posiadała bardzo silne wpływy w armii
oraz wyższej biurokracji. Współpracowało z nią wielu wybitnych profesorów i publicystów.

W DNVP uwidaczniały się silne sprzeczności, zarówno między odmiennymi nurtami, jak i
zwolennikami pochodzącymi z różnych grup społecznych. Niemniej przez długi czas partia skupiała pod
swym przewodnictwem i sprawowała kontrolę nad większością niemieckich ugrupowań i organizacji
antyrepublikańskich (m. in. nad Freikonservative, Christlich-Sozialen i tzw. Völkischen). Te ostatnie
organizacje rozwiały się szczególnie silnie w Bawarii.

Obok politycznych organizacji prawicy antyrepublikańskiej, destrukcyjną rolę odegrały kontynuujące


działalność: Związek Wszechniemiecki, Związek Marchii Wschodnich oraz organizacje kombatanckie.
Te ostatnie, to między innymi powstały w 1918 r. Jungdeutsche Orden (Zakon Młodoniemiecki).
Początkowo skrajnie radykalny i nacjonalistyczny, później przeszedł na pozycje tolerowania systemu
weimarskiego i współpracy z DDP i DVP. Według obliczeń P. Wróbla zrzeszał ok. 200 tys. „braci”.
Nieco większą tradycją, bo od 1900 r., mógł się pochwalić inny związek kombatancki, konserwatywno-
nacjonalistyczny Deutscher Reichskriegerbund „Kyffhäuser". Honorowym przewodniczącym związku
został marszałek Paul von Hindenburg. Krytykowano traktat wersalski, podtrzymywano kontakty z
rodziną cesarską, pielęgnowano tradycje monarchistyczne, przygotowywano się do odbudowy wielkich
Niemiec.

Do najliczniejszych i najlepiej zorganizowanych kombatanckich formacji paramilitarnych należał


utworzony w grudniu 1918 r. Związek Żołnierzy Frontowych „Stahlhem”. Związek ten (ok. 0,7 mln
członków w latach dwudziestych), nie podejmował bezpośrednich akcji zbrojnych, lecz wspierał i
niekiedy inicjował działalność wywrotową innych organizacji. Przekształcił się stopniowo w zaplecze
paramilitarne DNVP. Wobec ograniczenia sił zbrojnych Rzeszy odgrywał dużą rolę w podtrzymywaniu
tradycji militarnych w Niemczech.
Strona 39

Przy czynnej pomocy prawicy i armii w początkach 1919 r. zaczął powstawać cały system organizacji
mających zahamować dokonujące się w Niemczech przemiany. Broni i ludzi nie brakowało. Magazyny
były pełne sprzętu wojskowego, a kraj pełen zdemobilizowanych żołnierzy i oficerów oraz
zrewoltowanego drobnomieszczaństwa. Oddziały Bürgerwehry miały czuwać na bezpieczeństwem
koszar i miast. Technische Nothilfe formalnie grupowała oddziały pomocy technicznej, a w gruncie
rzeczy nosiła charakter organizacji łamistrajkowej i terrorystycznej. W jej skład wchodziła także straż
komunikacyjna — Verkehrswehra, oddziały czuwające nad bezpieczeństwem wybrzeży i portów —
Küstenwehra, nad zakładami przemysłowymi — Industriewehra itd. Wreszcie Einwohnerwehra — Straż
Obywatelska, która swym zasięgiem objęła całe Niemcy, starała się utrzymać porządek i paraliżować
działalność zrewoltowanych organizacji. W państwie pruskim formacje Straży Obywatelskiej
zalegalizowano na mocy rozporządzenia pruskiego ministra spraw wewnętrznych Wolfganga Heinego z
dnia 18 marca 1919 r. W Rzeszy zakres działalności, prawa i obowiązki Straży regulowało zarządzenie
ministra Reichswehry Gustava Noskego z dnia 15 czerwca 1919 r. W szeregach Einwohnerwehry mogli
służyć jedynie ochotnicy, rekrutujący się z „kół wiernych rządowi”, którzy ukończyli dwudziesty rok
życia. Kierownikiem centrali Straży przy Ministerstwie Reichswehry został mianowany kpt. Adolf
Janssen. Na czele formacji bawarskiej Einwohnerwehry stanął mjr Georg Escherich, jego zastępcą był
Rudolf Kanzler. W państwie pruskim oddziały Straży, według stanu z dnia 1 października 1919 r.,
zrzeszały 627 tys. członków, w Bawarii liczyły one ok. 300 tys. osób. Po rozwiązaniu pod naciskiem
Międzysojuszniczej Komisji Kontroli Straży Obywatelskiej w Prusach, w kwietniu 1920 r. przywódca
bawarskiej formacji Georg Escherich w miejsce Einwohnerwehry utworzył Organisation Escherich
(Orgesch).

Te przeznaczone głównie do działań ofensywnych organizacje, obok Straży Bezpieczeństwa


(Sicherheitswehr) czy oddziałów Obrony Granic (Grenzschutz), nie były wystarczającym
zabezpieczeniem dla reakcji. Stały się potrzebne sprawne, bezwzględnie oddane swym dowódcom,
gotowe do wykonania każdego rozkazu uderzeniowe jednostki wojskowe, oparte na zasadzie
ochotniczego zaciągu. Zaczęły powstawać formacje militarne pod nazwą korpusów ochotniczych
(Freikorps). Trzon Freikorpsów stanowili młodzi podoficerowie i oficerowie, dla których zabrakło
miejsca w zredukowanej do 100 tys. żołnierzy Reichswehrze.

Przykład dał gen. Georg Maercker, który w grudniu 1918 r. przekształcił w Westfalii swoją dywizję w
korpus ochotniczy pod nazwą Freiwilliges Landesjägerkorps. Najwyższe władze wojskowe
entuzjastycznie przyjęły ekspe-
Strona 40

ryment Maeckera, a rząd 6 stycznia 1919 r. zalegalizował Freikorpsy. Od tego momentu korpusy
ochotnicze zaczynają się mnożyć niezwykle szybko w ciągu 1919 r. przekraczając liczbę 100 jednostek.
Nowe oddziały nawiązywały do tradycji starych jednostek armii, zachowały sztandary, odznaki i barwy
(3. Garde Infanterie Brigade lub 2. Garde Dragoner Regiment), inne werbowały w imieniu dowódcy
wojskowego (Freikorps Mülsen, Baterie Schmidt, Freikorps Lichtschlag), a często organizowano je
według rodzajów broni.

Korpusy ochotnicze finansowane były przez rząd, armię, ziemiaństwo i burżuazję niemiecką. Liczby
ochotników odbywających służbę we Freikorpsach nie można z braku wiarygodnych źródeł ściśle
ustalić. Jak informuje Gustav Noske, wiosną 1919 r. formacje ochotnicze skupiały około 400 tys. osób.
Do najbardziej znanych korpusów należały: Freikorps Rossbach (Meklemburgia), Freikorps von Epp,
Freikorps Chiemgau, Freikorps Oberland (Bawaria), Brigade Ehrhardt (Berlin), Freikorps Reinhard,
Wehr-Wölfe von Heydebrek, Freikorps von Aulock i inne. Zdolności organizacyjne Freikorpsów i ich
wkład w odbudowę niemieckiej armii wysoko ocenił sam gen. Hans von Seeckt, stwierdzając, iż
odegrały one nader pożyteczną rolę w okresie jej powstawania. Służyły według niego wiernie
niemieckiej racji stanu i przyczyniły się do zachowania spokoju wewnętrznego w Niemczech.

Jak wynika w przedstawionego układu sił, w przebudowanym w wyniku wojny i rewolucji państwie
niemieckim tylko mniejszość obywateli mogła określić się jako republikanie. „System wersalski” i
„system weimarski” splatały się w świadomości większości społeczeństwa jako synonimy klęski i
poniżenia. Teoretycznie republika mogła liczyć na zdecydowane poparcie socjaldemokracji i wolnych
związków zawodowych z wiernym ich tradycjom i ideom proletariatem, na większość wolnych
zawodów, także na część burżuazji, dopóki panowała prosperity i ruch robotniczy nie był zbyt groźny,
na katolików, którzy nie chcieli monarchii protestanckiej. W rzeczywistości jednak Republika
Weimarska opierała się przede wszystkim na socjaldemokratycznej klasie robotniczej, chociaż główną
bazą demokracji parlamentarnej powinno być z natury rzeczy mieszczaństwo. Zdaniem Jerzego
Krasuskiego SPD miała historycznego pecha: po pierwsze — doszła do władzy w momencie klęski i
stanowiła podporę rządów w okresie, kiedy było trzeba ponosić ciężkie jej konsekwencje. Każde
stronnictwo straciłoby w tych warunkach popularność. Socjaldemokraci natomiast zwiększali swoje
wpływy i utrzymali je przez cały okres kryzysu powojennego. Po drugie — mimo że demokracja
mieszczańska w Niemczech była dziełem robotników, nie istniała w normalnej sytuacji możliwość
utworzenia rządu robotniczego. W rachubę wchodziła
Strona 41

tylko koalicja centrolewicowa lub centroprawicowa, nie zostały spełnione warunki do wyłonienia
gabinetu wyłącznie o charakterze lewicowym lub prawicowym. Było to między innymi przyczyną braku
stabilizacji politycznej w Republice Weimarskiej. Hugo Preuss trafnie spostrzegł, że „partie, których
rozwój władzy opiera się na zaostrzeniu społecznych przeciwieństw klasowych pomiędzy
mieszczaństwem a proletariatem, nie mogą wchodzić w rachubę dla koalicji, która chce stworzyć
rzeczywiście wierny konstytucji rząd”.
Strona 42

Rozdział III
Społeczeństwo i armia
Pisząc „Niemcy” rozumiemy z zasady instytucję państwa, rzadziej zjawisko historyczne narodu.
Tymczasem Niemcy to nie tylko określone terytorium i naród niemiecki traktowane jako monolityczna
całość. Niemcy to przede wszystkim 62,4 mln mężczyzn i kobiet; tych ostatnich, jak to wykazał pierwszy
powojenny spis ludności (16 lipca 1925) 2 mln więcej, tj. 51,6%. Niemcy to cała gama zróżnicowań
społecznych, zawodowych, wyznaniowych, ideowych i wielu innych. Niemcy powojenne pod względem
liczby mieszkańców zajmowały drugie miejsce w Europie (po ZSRR); przeciętna gęstość zaludnienia
wynosiła 133 osoby na km2, przy czym najgęściej zaludnione były tereny Saksonii, Hesji i zachodnich
prowincji pruskich (Westfalia), a najrzadziej — Meklemburgia i wschodnie prowincje Prus (Prusy
Wschodnie, Pomorze, Prowincja Graniczna Poznań-Prusy Zachodnie). Łaba stanowiła granicę
oddzielającą wysoce zindustrializowaną i zaludnioną część kraju, od rolniczej słabo zaludnionej i
gospodarczo zacofanej części wschodniej. Prawie 64% ludności mieszkało w miastach, w tym 26,8% w
miejscowościach liczących powyżej 100 tys. mieszkańców. Do największych miast należały: Berlin
(4,02 mln), Hamburg (1,08 mln), Kolonia (700 tys.), Monachium (680 tys.), Lipsk (679 tys.), Drezno
(619 tys.), Wrocław (557 tys.). Wraz w szybkim uprzemysłowieniem nasilił się proces urbanizacyjny —
szczególnie duży był przepływ ludności ze wschodu i południa do północnych obszarów
wielkomiejskich Zagłębia Ruhry, Hamburga, Berlina i Saksonii. Tylko 30% ludności zawodowo
czynnej zatrudnionej było w rolnictwie; przemysł, handel, komunikacja i transport dawały utrzymanie
58% ludności, cała reszta społeczeństwa związana była ze służbą publiczną, wojskową i z różnego
rodzaju organizacjami.
Strona 43

Republika Weimarska, w porównaniu z okresem Cesarstwa, była krajem prawie jednolitym


narodowościowo. Udział Niemców w ogólnej liczbie mieszkańców wynosił bowiem aż 97,5%.
Największa z mniejszości narodowych (obywateli niemieckich) — polska — liczyła około 800 tys.
osób (1,3%), zasiedlała wschodnie terytorium pograniczne, Westfalię, Hamburg, Berlin. Pozostałe
mniejszości to: Żydzi — 564 tys. (0,9%), Serbo-Łużyczanie — 72 tys., Holendrzy — 48 tys., Czesi —
31 tys., Duńczycy — 7 tys., Litwini — 6 tys. Około 1 mln mieszkańców, jako obcokrajowcy, nie
posiadało obywatelstwa niemieckiego.

Na nastroje polityczne i społeczne Rzeszy duży wpływ miał powrót ludności niemieckiej z zagranicy.
Dotyczyło to przede wszystkim Niemców z Polski, stąd odpłynęła w latach 1919-1925 cała masa ludzi
(ok. 1,4 mln) związana z pruskim aparatem państwowym, a następnie tzw. optantów. Około 1 mln
Niemców opuściło także Alzację, Lotaryngię oraz północny Szlezwik. Ludność ta, która powróciła do
swej ojczyzny w rezultacie przegranej wojny i przesunięcia się granic, stanowiła element mało
ustabilizowany i bardzo podatny na hasła nacjonalistyczne. Poza granicami Rzeszy, w samej tylko
Europie, pozostało jeszcze rozsianych po różnych państwach 6-7 mln Niemców.

Społeczeństwo Republiki Weimarskiej jawi się nam jako wysoce zaangażowane religijnie —
oficjalnie liczba ludności bezwyznaniowej nie przekraczała 2%. Większość ludności (64%) to
protestanci (głównie ewangelicy); Kościół rzymskokatolicki zrzeszał 32% ludności. Do judaistycznego
związku wyznaniowego należało zaledwie 0,9% mieszkańców państwa. Jedynymi krajami w Rzeszy z
przewagą katolików były Bawaria (70%) i Badenia (58%), a także niektóre prowincje pruskie: Górny
Śląsk (86%), Nadrenia (68%). Koniec wojny przyniósł duże zmiany w obu wielkich instytucjach
religijnych. Ponieważ protestantyzm był religią państwową cesarskiej Rzeszy (głową Kościoła
protestanckiego był monarcha), jej klęska i upadek podważyły pozycję Kościoła protestanckiego. Na
czele 29 poszczególnych organizacji kościelnych stanęli teraz wybierani duchowni, nazwani na wzór
katolicki, biskupami. Do zjednoczenia Kościołów protestanckich w okresie Republiki Weimarskiej nie
doszło, przeprowadził to dopiero Hitler we wrześniu 1933 r. Sprawy Kościoła katolickiego regulowały
konkordaty ze Stolicą Apostolską: Bawarii (1924), Prus (1929), Badenii (1932) i Rzeszy (1933).
Głównym efektem tych reform było m. in. przesunięcie punktu ciężkości administracji kościelnej do
wysoko uprzemysłowionych północno-zachodnich Niemiec (dwie nowe metropolie w Kolonii i
Padeborn).

Antagonizmy wyznaniowe jeszcze w okresie Republiki zachowały ostry charakter. Protestanci


uważali, że dogmatyka i przepisy kościelne ograniczają
Strona 44

wolność myśli katolików, a katolicka liturgia hołduje zabobonom. Sądzili, że katolicyzm stoi na
przeszkodzie wewnętrznej religijności, albowiem odpuszczenie grzechów i zbawienie duszy uzależnia
od formalistycznych praktyk. Z kolei katolicy uważali protestantów za heretyków, twierdząc, że
protestantyzm nie przynagla do dobrych uczynków, ponieważ kładzie wyłączny nacisk na wiarę
wewnętrzną (Luter) lub predestynację (Kalwin), wreszcie kwestionowali również wiarę protestancką
jako pozbawioną sprecyzowanej treści.

Sprzeczności te zaostrzały jeszcze odmienności kulturowe, obyczajowe i językowe poszczególnych


regionów Rzeszy republikańskiej. Język niemiecki miał kilka odmian gwarowych, którymi posługiwali
się nie tylko chłopi, ale i mieszkańcy miast. Obywatel Saksonii z trudem porozumiewał się z
Bawarczykiem, ten mówił innym dialektem niż hamburczyk czy berlińczyk itd. Istniały uprzedzenia
regionalne na tle obyczajów, ubiorów, światopoglądów. Liberalny hamburczyk z antypatią odnosił się
do konserwatywnych mieszkańców Niemiec południowych, katolicy z Nadrenii krzywo patrzyli na
protestancką Saksonię lub „czerwony” Berlin. Południowe i zachodnie kraje Rzeszy nieżyczliwie
odnosiły się do Prusaków, zwłaszcza mieszkających na wschód od Łaby. Znaczny odłam społeczeństwa
jednoczyła zdecydowana wrogość do marksistów, masonów i Żydów.

Kwestia stosunków do mniejszości żydowskiej stała się zmorą w Republice Weimarskiej od


pierwszej chwili jej istnienia, mimo że mniejszość ta, prawie w całości, posługiwała się językiem
niemieckim i była ściśle związana z niemiecką kulturą. Znaczna większość Żydów miała raczej
prawicowe poglądy, wszyscy byli nastawieni „ojczyźnianie”, koncentrowali się w dużych ośrodkach
miejskich i związani byli z określonymi zawodami. Tak więc wśród prawników praktykujących w
Rzeszy było 16% Żydów, a wśród lekarzy i dentystów 20%. Stanowili oni około 5% składu takich grup
zawodowych, jak wykładowcy akademiccy, dziennikarze, dyrektorzy teatrów; natomiast bankierów
(17%), studentów (9%), właścicieli domów towarowych aż 79%. Około 40% Żydów pracujących w
handlu i przemyśle było przedsiębiorcami. Do I wojny światowej Żydzi nie mogli przekraczać pewnych
barier; administracja, sądownictwo, korpus oficerski, uniwersytety, stanowiska rządowe były progiem
nie do przebycia. W Republice, choć kryzys moralny na nowo upowszechnił postawy antysemickie,
nastąpiły równocześnie przesunięcia w elicie politycznej, faworyzujące powszechną emancypację i
włączające do tej elity także Żydów. Było ich wprawdzie niewielu, ale za to na eksponowanych
stanowiskach.

Reakcją prawicy na zachodzące procesy było wysunięcie twierdzenia, jakoby państwo weimarskie
było „republiką żydowską”, że nadmiernemu
Strona 45

wpływowi Żydów na politykę rządów Rzeszy mają Niemcy do zawdzięczenia „zakucie w niewolę”
przez „haniebne układy” i swoją „nikczemną politykę wypełniania” oraz „stałe zagrożenie” przez
bolszewizm. Antysemityzm wychodził nie tylko z kręgów narodowych — „völkisch”. Faktycznie
warstwa średnia, a szczególnie drobnomieszczaństwo, znalazła w antysemityzmie namiastkę ideologii.
Przyczyniły się do tego w niemałej części wznawiane wydania prac takich antysemickich pisarzy, jak W.
Marr oraz publicystka A. Dintera. Zamiast racjonalnego wyjaśnienia przemian i procesów w
społeczeństwie przemysłowym szukano winnych ludzi i sprzysiężonych wrogów. Winę za całe „zło tego
czasu”, wskutek którego cierpiała właśnie klasa średnia — utratę społecznego prestiżu, zanik starego
porządku, przemiany wartości moralnych i obywatelskich przypisywano także Żydom. Żydzi byli
bowiem czynnikiem zmian. Wprowadzając wolny handel, reklamę, system ratalny i sprzedaż gotowej
odzieży wdarli się między producentów oraz konsumentów i złamali monopol wyspecjalizowanych
sklepów na różnych poziomach: od straganów ze starzyzną po wielkie domy towarowe. W istocie
wyprzedzili oni dwudziestowieczny pęd do urbanizacji, komercjalizacji i specjalizacji. Reszta
społeczeństwa Niemiec poszła w ich ślady dopiero po paru dziesięcioleciach.

Antysemityzm był ponadto ważnym instrumentem w politycznych sporach i walkach w Republice


Weimarskiej. Żadna partia prawicowa, żadna nacjonalistyczna grupa lub związek nie mogły i nie
chciały się pozbywać siły nośnej, jakim było wrogie nastawienie znacznej części społeczeństwa
(drobnomieszczaństwa czy też plebejskich sił konserwatywnych) do Żydów. Na prawicy walka
przeciwko demokracji przebiegała także pod hasłem „przeciwko republice żydowskiej”. Daleko od
ujęć racjonalistycznych odrasta ideologia, która na jednej płaszczyźnie stawiała przedstawicieli
wielkoniemieckiej racji stanu, jak Waltera Rathenaua z rewolucjonistką Różą Luksemburg. Fakt, że
oboje zostali zamordowani przez ekstremistów prawicy (nie będących hitlerowcami), mówi raczej o
skutkach nacjonalistycznego obłędu, niż o założeniach doktrynalnych względem „wroga”. Nadchodzący
kryzys gospodarczy, bezrobocie oraz propaganda żywiołowo rozwijającego się ruchu nazistowskiego
umacniała antysemickie tendencje i nastroje w życiu publicznym Republiki.

Społeczeństwo niemieckie lat powojennych można porządkować, jak widzimy, na wiele sposobów:
według narodowości, płci i wieku, religii, a także stosunku do środków produkcji. Lecz wszystkie te
podziały są kryteriami obiektywnymi — opisującymi człowieka w oderwaniu od jego świadomości.
Tymczasem to ona właśnie często rozstrzyga o przynależności jednostek do grup i klas. Nierzadko
jednostki klasyfikowane jako „proletariusze” wcale się
Strona 46

za takich nie uważały i inne kryteria niż stosunek do środków produkcji uznawały za ważniejszy. Spór o
wagę czynników subiektywnych i obiektywnych towarzyszył dyskusji nad podziałem ludzi według więzi
narodowych. Początkowo układano rozbudowane definicje narodu oparte wyłącznie na wyróżnikach
obiektywnych. Później stopniowo z nich rezygnowano, kładąc nacisk głównie na nieodzowną
świadomość narodową, wspólnotę duchową. W okresie Republiki Weimarskiej, jak pisze Piotr Wróbel,
podziały obiektywne miały drugorzędne znaczenie. Niemcy grupowali się przede wszystkim według
stosunku do minionych wydarzeń, które wstrząsnęły podstawami ich egzystencji: do wojny, rewolucji,
kontrrewolucji, kryzysu.

Zmiany, jakie społeczeństwo Rzeszy przeżyło w tych latach, doprowadziły więc do rozpadu
społecznej skali wartości. Niemcy, nie uporawszy się jeszcze duchowo z transformacją wiodącą ich
społeczeństwo w drugiej połowie XIX w. z warunków półfeudalnych do wysokiego uprzemysłowienia i
urbanizacji, nie byli w stanie tworzyć w szybkim tempie kolejnego systemu wartości i myślenia
odpowiadającego nowym okolicznościom, wywołanym przez wojnę. Ludzi opanowały niepewność i
strach przed przyszłością. Klęska wojenna, rewolucja i niedawna inflacja wracały w większości
rozmów wywołując ciągłe emocje. Jak zatem ta nowa sytuacja wpłynęła na ewolucję społeczeństwa
niemieckiego?

Powstanie w Niemczech Republiki nie naruszyło w zasadniczy sposób panowania w społeczeństwie


niemieckim burżuazji i mieszczaństwa. Improwizowana demokracja, oparta na przyjęciu elementów z
różnych modeli ustrojowych, powstała niespodziewanie w dobie kryzysu 1918-1919, bez przygotowań,
bez trwałych wartości w opinii publicznej i społeczeństwie. Podstawowym problemem o głębokiej,
historycznej treści było pytanie, czy duch Weimaru, duch nowej demokracji niemieckiej zwycięży ducha
Poczdamu, ducha starych Prus i Cesarstwa? Pośrednio na pytanie to odpowiedział historyk Golo Mann,
pisząc o dwóch wielkich aktach z początku nowej epoki — konstytucji i traktacie wersalskim: „Była
ona na papierze tak świetna, jak traktat na papierze zły. Konstytucje jednak i traktaty stają się
rzeczywistością dopiero w konkretnym ich stosowaniu”. Co prawda nowy porządek polityczny stanowił
w porównaniu z monarchią przejaw historycznego postępu, jednak zapoczątkowany po rewolucji proces
demokratyzacji nie zmienił podstawowych struktur społeczeństwa, gospodarki i własności. Warstwy
wyższe nadal korzystały ze swych dochodów i posiadłości. Parlamentaryzm i demokracja zniosły
jedynie uprzywilejowany dostęp do władzy politycznej. Najbardziej dotknięta tym została arystokracja
ziemiańska (junkrzy); wraz z likwidacją Cesarstwa straciła ona swój decydujący udział w kierowaniu
Strona 47

państwem. W toku postępującej industrializacji i liberalizacji handlu zagranicznego zostało także


zawężone jej ekonomiczne oparcie, jeśli stanowiło je wyłącznie posiadanie ziemi. Coraz trudniejsze
stawało się wygospodarowanie takich dochodów z rolnictwa, z których można byłoby żyć zgodnie z
wymogami swojego stanu.

TABELA 2
Podział majątku w Niemczech w latach 1913 i 1925

1913 1925
Majątek w markach
udział podatników udział majątku udział podatników* udział majątku*
* *

10 000-50 000 43,21 11,26 82,57 38,62


50 000-100 000 32,06 17,79 10,59 16,09
100 000-1 mln 23,46 44,68 6,58 33,01
ponad 1 mln 1,27 26,27 0,25 12,28
* Udziały podano w procentach.

Źródło: W. Zapf, Wandlungen der Deutschen Elite, München 1965, s. 49.

Ziemiaństwo i cała prawie ludność rolnicza należały do obozu antyrepublikańskiego. Wielka


własność ziemska, a zwłaszcza wschodnioniemieckie junkierstwo, zachowała też dominujące wpływy
w Reichslandbundzie (Związek Rolny Rzeszy — w 1929 r. posiadał 5,6 mln członków) czy w licznych
drobnych stronnictwach reprezentujących interesy rolnicze jak: Landbund, Landvolk, Bauernpartei,
Konservative Volkspartei i inne. Ziemiaństwo było przeważnie ostoją konserwatyzmu społecznego i
obyczajowego, nietolerancji i szowinizmu. Arystokracja pruska, trzon wojskowo-politycznej elity, była
prawdziwym nieszczęściem kraju, daleko bardziej niż arystokracja bawarska i zachodnioniemiecka
mocno osadzone w kulturze wielkoburżuazyjnej i spowinowacone z wielkim przemysłem i finansjerą.

Swoje znaczenie zachowała, a nawet umocniła, właśnie ta ostatnia grupa, zmniejszająca się jednak w
wyniku koncentracji przemysłu i kartelizacji gospodarki. Jej czołówkę stanowili magnaci przemysłowi
jak: Ernst von Brosig, Karl Bosch, Carl F. Duisberg, Peter Klöckner, Karl Siemens, Paul Silverberg,
Kurt Sorge, Hugo Stinnes, Gustav von Krupp, Fritz Tyssen i inni. We wszystkich zasadniczych kwestiach
kapitał zachował pełnię suwerennych praw, co otwierało mu drogę w sferę polityki. Toteż występujące
na pierwszym planie oficjalne instytucje władzy państwowej były stale krępowane przez działanie
silnych pozaparlamentarnych grup nacisku, tworzących — jak to przyznaje
Strona 48

K. D. Bracher — swoiste „państwo w państwie”. Pod koniec lat dwudziestych wielcy przemysłowcy w
swej praktyce politycznej wysunęli na plan pierwszy zadanie odzyskania w Niemczech tych pozycji,
które posiadali przed wojną. Zadanie to obejmowało nie tylko kwestie socjalne, lecz także podstawowe
zagadnienia ustrojowe, zmiany nie tylko treści, ale i formy ustroju parlamentarnego. Przemysłowcy byli
dobrze zorganizowani w swych wielkich centralach branżowych, takich jak: Verein deutscher Eisen und
Stahlindustrieller, Verein deutscher Eisenhüttenleute, Verein deutscher Maschinenbauausstalten,
Vereindeutcher Textilindustrieller i innych. Już w 1919 r. zjednoczyły się one w potężny Związek
Niemieckiego Przemysłu Rzeszy (Reichsverband der Deutschen Industrie — RDI), który szybko stał się
regulatorem i determinatorem gospodarki niemieckiej wywierając ogromny wpływ na stosunki
pomiędzy państwem, kapitałem a pracą.

Jednym z głównych problemów, przed jakim stanęły warstwy uprzywilejowane w Republice


Weimarskiej, była walka o utrzymanie swej dotychczasowej pozycji. Koncentracja kapitału
powodowała zanikanie drobnych i średnich przedsiębiorstw, czemu towarzyszył burzliwy wzrost
warstwy urzędników i inteligencji technicznej. Pojawili się przedsiębiorcy nowego typu — „dyrektorzy
i kierownicy karteli”. Im większe przedsiębiorstwo, tym bardziej zacierała się różnica pomiędzy
„menażerami” przemysłowymi a właścicielami, zwłaszcza że wielkie przedsiębiorstwa były na ogół
spółkami akcyjnymi, w których głos dyrektorów stawał się z natury rzeczy decydujący. Menażerowie
pochodzili przeważnie ze środowiska średniej i wielkiej burżuazji, wyjątkiem byli przedstawiciele
drobnomieszczaństwa i klas niższych, którzy dzięki swym zdolnościom weszli do kręgu tej nowo
powstałej grupy.

Zaczęła się też kształtować, nie znana wcześniej, wyższa warstwa polityków, dla których działalność
publiczna stała się zawodem. Nowa rzeczywistość porewolucyjna zmusiła stare struktury władzy
(głównie arystokrację i ziemiaństwo) do zaakceptowania faktu, że miejsca na górze hierarchii
państwowej zostały zajęte przez ludzi którzy wywodzili się z innych środowisk. Kanclerzami nie byli
już von Caprivi, Fürst Hohenlohe, von Bülow, von Bethmann-Hollweg, Graf Hertling, Prinz von Baden,
lecz Ebert, Scheidemann, Bauer, Wirth, Stresemann, Marx, Müller — synowie rzemieślników, drobnych
przemysłowców, szynkarzy. Podobnie wyglądał skład rządu Rzeszy i rządów krajowych oraz
Reichstagu i parlamentów krajowych. Przedstawiał on wierniejsze odbicie społecznego uwarstwienia
niemieckiego narodu, niż to było kiedyś. Obecnie większość tych, którzy zajmowali główne pozycje
pochodziło z warstwy średniej i niekiedy z klasy robotniczej.
Strona 49

Powstanie dużej grupy zawodowych polityków stworzyło zupełnie nowy element w niemieckiej
warstwie wyższej. Problematyczne położenie tej nowej grupy polegało na tym, że nie była ona
uznawana za równorzędną przez dawne kręgi władzy, negowano jej zdolność rządzenia, zarzucano
karierowiczostwo. Faktem było, iż brak prywatnego majątku ograniczał osobistą niezależność
zawodowego polityka, czynił go mniej odpornym na ataki polityczne i zwiększał jego zależność od
danej partii politycznej. Mimo to okazało się, że większa część tej nowej grupy „dorosła” do zadań tak
samo, jak dawni dostojnicy państwowi.

Znaczną rolę od czasu absolutyzmu, którą niezaprzeczalnie zachowały aż do XX w., odgrywały w


Niemczech biurokracja i sądownictwo. Stworzyły one własną świadomość stanową, która polegała na
piastowaniu urzędu, a nie na dobrach materialnych, oraz etos zawodowy bezstronnego,
bezinteresownego wypełniania obowiązku.

Urzędnik niemiecki, Staatsbeamter, wedle ugruntowanych w tym kraju pojęć, winien był wierność i
posłuszeństwo państwu. Nawet konstytucja weimarska, w sensie litery prawa, nie mogła przełamać tej
zasady, skoro zezwalała urzędnikowi na wolność politycznych przekonań, wolność wyrażania swojej
opinii i stowarzyszania się (art. 130, ust. 2), ale pod warunkiem, że nie koliduje to z lojalnością wobec
władzy. Faktycznie, ograniczenie praw i wolności obywatelskich dla urzędników znajdowało
potwierdzenie w praktyce administracyjnej. Głośne orzeczenie Pruskiego Najwyższego Sądu
Administracyjnego (Preussisches Observerwaltungsgericht) z 1927 r. mówiło, że „urząd obejmuje całą
osobowość urzędnika” i że „nie jest on nigdy tylko osobą prywatną”.

Wprawdzie przynależność do partii politycznych nie mogła być urzędnikom zakazana, ale władza
zawsze mogła interweniować, w zależności od tego, jak uzewnętrzniały się ich opcje polityczne.
Aktywny udział w organizacjach, które określić można jako niebezpieczne dla państwa, „wywrotowe”
lub „rewolucyjne” mógł pociągnąć za sobą odpowiedzialność urzędnika wobec naruszenia art. 130 ust.
2 konstytucji. Kariera urzędnicza zamknięta była dla członków lub choćby sympatyków partii
marksistowskich czy anarchistycznych.

Administrację niemiecką cechowała apolityczność w działaniu, ale nie wedle przynależności


partyjnej. Albert Grzesiński podaje, że w pruskim Ministerstwie Spraw Wewnętrznych wedle stanu z
1929 r. ok. 1/3 urzędników „politycznych” należała do DNVP lub była bezpartyjna, mniej niż 1/4
należała do SPD i Centrum, reszta zaś podzielona była między partię demokratyczną i Deutsche
Volkspartei (DVP). W ciągu 11 lat rządów republikańskich nastąpiły istotne zmiany w doborze
personalnym urzędników. Franciszek Ryszka
Strona 50

pisze, iż w roku 1916 spośród 561 wyższych urzędników pruskich jeszcze 315 było pochodzenia
szlacheckiego, gdy w roku 1930 zaledwie 89. Na początku 1930 r. tylko 9% liczącego 2352 osoby
korpusu oficerskiego policji pochodziło z poprzedniego okresu, natomiast 23% to byli ludzie zupełnie
nowi.

Okres powojenny przyniósł znaczny rozwój liczebny biurokracji. Utrwalone przez wojnę
zapatrywania i styl pracy w niewielkim stopniu zostały naruszone przez wpływ ideologii
„republikańskich” czy „demokratycznych”. Biurokracja stała na straży Republiki, była „wielogłowym
strażnikiem konstytucji”. Ale trzon tego korpusu urzędniczego był przeciw wszelkim postępowym i
demokratycznym siłom w państwie, co więcej — był jednym z najskuteczniejszych narzędzi
paraliżowania tych sił.

Po rewolucji kierowanie państwem znalazło się w rękach wybranych polityków, którzy otrzymywali
swe stanowiska zgodnie z wymogami parlamentarnych kompromisów koalicyjnych swych partii. Kadra
urzędnicza, do której należała realizacja ustalonej przez polityków i przez parlament polityki,
pozostawała ta sama. Ani rząd rewolucyjny (Rada Pełnomocników Ludowych), ani gabinety Republiki
Weimarskiej nie odważyły się, aby zrezygnować ze starej, fachowo przygotowanej i dobrze
funkcjonującej kadry urzędniczej starej Rzeszy. Biurokracja, która wobec szybko zmieniających się ekip
rządowych uważała się za stały element i właściwą reprezentantkę ponadpartyjnej idei państwa,
próbowała świadomie i nieświadomie utrzymać państwo autorytatywne. Panowało tu wyraźnie chłodne
nastawienie wobec demokracji parlamentarnej.

Administracja Rzeszy i administracja krajowa pozostawały formalnie na pozycjach „Rechtstaatu”.


Nie dałoby się tego powiedzieć o sądownictwie. Był to okres, kiedy narodził się i zyskał prawo
obywatelstwa termin „politycznej” lub „upolitycznionej sprawiedliwości” (politische, politisierende
Justiz), mający oznaczać odstępstwo od zasady niezależności i obiektywizmu sądów. Dopływ świeżej
krwi do sędziowskiego stanu był nieporównanie mniejszy niż do administracji, między innymi z tego
względu, że ustrój sądownictwa pozostawał w zasadzie ten sam, a liczba sędziów uległa niewielkiej
zmianie. Pozostawały te same kryteria przydatności fachowej i osobistej. Zasada nieusuwalności
sędziego w sensie administracyjnym, w połączeniu z jego niezawisłością przy wydawaniu wyroków,
wpływała silnie na spoistość i zaskorupienie w tradycji stanu sędziowskiego.

Tymczasem udział sądów w procesie zwykłego naruszania praworządności (nie form, ale jej zasad)
był bardzo poważny. Jednym z najbardziej przekonujących dowodów może być porównanie wyroków
wydawanych w spra-
Strona 51

wach politycznych przeciw przedstawicielom lewicy z wyrokami przeciw zabójcom oskarżonym w


„Femprozesse” lub notorycznym terrorystom skrajnej prawicy. Każdy z wypadków zasługuje na miano
skandalu. Szczególnie zaś drastyczna była sprawa osławionych dokumentów boxheimskich, czyli
hitlerowskich planów zamachu stanu, ujawnionych na terenie Hesji z końcem 1931 r.

Aż do końca swego istnienia miała Republika Weimarska kadrę urzędniczą, na którą mogła liczyć w
wypełnianiu powinności służbowych, ale nie w występowaniu na rzecz demokratycznej myśli
państwowej. Przemiana państwa w kierunku wyłączenia wpływów parlamentarnych i partyjno-
politycznych była przez urzędników mile widziana.

Warstwa urzędnicza wchodziła w większości w skład stanu średniego, tej licznej i niejednolitej grupy
społecznej, do której w Niemczech należeli ludzie o zróżnicowanej sytuacji ekonomicznej i rozmaitych
interesach zawodowych. Ludzie gospodarczo niezależni, dysponujący jakąś własnością, nie utrzymujący
się z pracy rąk własnych. Obok starej powstaje nowa, rozrastająca się warstwa średnia. Cechy
charakterystyczne i byt tej pierwszej wyznaczała przede wszystkim własność przedsiębiorstw, dla
nowej warstwy najważniejsza stała się ekonomia i socjologia poszczególnych zawodów. Mechanizacja
i industrializacja spowodowały wzrost liczebności nowych, najemnych pracowników umysłowych,
urzędników przedsiębiorstw i związków zawodowych, inteligencji technicznej. W literaturze
socjologicznej wspomniane kategorie obejmuje się zazwyczaj wspólnym mianem „białych
kołnierzyków”.

Szczególnie szybko w okresie modernizacji rozrosła się właśnie grupa najemnych pracowników
umysłowych, tzw. Angestellten, rekrutujących się prawie w 2/3 z wykwalifikowanych robotników.
Jeszcze szybciej wzrastał w niej udział kobiet, a także, szybciej niż w produkcji, rosły wymagania co do
kwalifikacji. Angestellten mieli ponadto pewniejszą pracę, odrębny status w umowach płacowych i
własny fundusz ubezpieczeń. Od robotników różniła ich także inna wizja struktury społecznej.
Robotnicy przemysłowi widzieli w społeczeństwie tylko jeden prosty, dychotomiczny podział:
„szefowie” na górze — oni sami na dole; natomiast Angestellten, czyli pracownicy umysłowi,
pojmowali społeczeństwo jako stopniową hierarchię: na górze pracodawcy, w środku oni sami, pod
nimi zaś proletariat.
Strona 52

TABELA 3
Rozwarstwienie społeczne narodu niemieckiego w 1925 roku.

Nazwa warstwy Ludność (w %)


Warstwa wyższa
1,1
kapitaliści i arystokracja ziemska
Warstwa średnia
17,7
stary stan średni
nowy stan średni 17,8
drobnomieszczaństwo i grupy zbliżone do proletariatu 12,7
Warstwa niższa
50,7
proletariat
Razem 100,0

Źródło: T. Geiger, Die Soziale Schichtung des Deutschen Volkes. Sozialgraphischer Versuch auf
statistischer Grundlage, Stuttgart 1932, s. 89.

To poczucie zajmowania nietrwałej pozycji środkowej nie było oczywiście swoiste dla Angestellten,
nurtowało ono wszystkich przedstawicieli warstw średnich okresu weimarskiego, wywołując niemal
neurozę. Silnie przeżywały to, na przykład, całe rzesze sklepikarzy, których liczba w porównaniu z
okresem przedwojennym zwiększyła się o 1/4, choć przyrost ten nie miał żadnych rozsądnych
uzasadnień ekonomicznych. Wielu drobnych kupców, niewielkich przedsiębiorców, detalistów,
zubożałych inteligentów, samodzielnych rzemieślników i innych identyfikowało się z klasą średnią,
czemu przeczyły ekonomiczne warunki ich życia. Byli to ludzie, którzy pod względem stylu życia,
wyobrażeń, upodobań, tworzyli zróżnicowaną pod wieloma względami, lecz w zasadniczych sprawach
— jednolitą warstwę niemieckiego drobnomieszczaństwa. W okresie boomu, w połowie lat
dwudziestych, biorąc pod uwagę czysto zawodowe i społeczne kryteria, do proletariatu w Niemczech
można było zaliczyć tylko 25 mln osób, gdy co najmniej 45 mln Niemców (prawie 3/4 populacji) żyło z
dochodów na poziomie proletariatu.

Na początku lat trzydziestych drobnomieszczaństwo zrujnowane kryzysem gwałtownie zaczęło


domagać się pełnej swobody przedsiębiorstw prywatnych i — jednocześnie — ochrony państwa przed
ryzykiem związanym z taką swobodą. Jego cechowo-socjalistyczny program — program warstwy
średniej (Mittelstandprogramm) — postulował monopol samodzielnych przedsiębiorstw handlowych na
rynku (czytaj: rzemieślników, kupców, sklepikarzy), ulgi podatkowe, likwidację dużych domów
towarowych i handlu spółdzielczego itp. Psychika tej drobnomieszczańskiej warstwy charaktery-
Strona 53

zowała się zarówno tęsknotą za uległością wobec autorytetu, jak i żądzą władzy. Wspomnienia o
wspaniałościach cesarskiej Rzeszy stanowiły odskocznię od zbyt szarej rzeczywistości,
uniemożliwiającej zrealizowanie własnych pragnień. Wojna, rewolucja i wydarzenia polistopadowe
zrujnowały drobnomieszczaństwo i duchowo, i materialnie. Przerażone „widmem komunizmu”,
nieustabilizowaną sytuacją do rządów republikańskich odnosiło się z nieufnością. Szybko więc stało się
głównym nośnikiem idei narodowej, czynnikiem politycznych niepokojów. Jego żądanie zmian, a nawet
całkowitego przewrotu, jego protesty przeciwko teraźniejszości prowadziły je do kierunków
prawicowych. Od lat przecież warstwa ta była z reguły bazą reakcji i konserwatyzmu politycznego i
obyczajowego. Ona tworzyła modele, ideały, wzorce, przekazywane później na niższe szczeble
hierarchii społecznej, sama czerpiąc wiele z niemieckiej elity: arystokracji, generalicji, wysokiej
biurokracji. Gdy zabrakło autorytetu silnego państwa i monarchii, dezintegracja więzów wśród
drobnomieszczaństwa poszła o wiele dalej i pozostało uczucie pustki, samotności i zagrożenia,
poczucie własnej słabości i silna potrzeba nowych idei, wartości i przywódców.

Tradycyjnie ważną grupą zawodową w Niemczech była warstwa nauczycieli różnych kategorii i
stopni. Po roku 1918 część z nich (głównie ze szkół podstawowych) poparła socjaldemokratów lub inne
partie polityczne lewicy demokratycznej. Większość nauczycieli niemieckich wyznawała jednak kult
monarchii i państwa oraz odznaczała się zamiłowaniem do „porządku społecznego”. Szybko stała się
ona w Republice Weimarskiej rozsadnikiem idei autorytarnych, heroizacji historii, nacjonalizmu i
szowinizmu narodowego, a nade wszystko — propagatorem myśli cywilizacyjnej Niemców i tęsknot
imperialnych. Republikę uważała za smutny dopust boży. An ty republikańscy w swej większości, lub w
najlepszym razie obojętni, byli również nauczyciele akademiccy i uczeni niemieccy. W latach
dwudziestych inauguracje nowych rektorów przekształcały się w dni pamięci narodowej, zdobione
hasłami antywersalskimi i antyweimarskimi. Eduard Sprenger, filozof i pedagog (który później
zrezygnował z katedry na znak protestu przeciwko reżimowi hitlerowskiemu) wyrażał opinię większości
środowiska, gdy nazwał Republikę Weimarską „państwem cieni”. Zgodność społeczności
uniwersyteckiej na temat Weimaru była tak powszechna, że jak to dosadnie określił Walter Jens —
jedynie na liście wydalonych można by było znaleźć nazwiska profesorów wiernych Republice. Wojna i
rewolucja nie zmieniły w zasadniczy sposób składu społecznego uniwersytetów: dominowały tu klasy
wyższe i średnie, z przewagą studentów z rodzin inteligenckich i urzędniczych (z robotniczych ok. 3%).
Liczba studentów w okresie Republiki wzrosła prawie dwukrotnie
Strona 54

(1931 — 118 tys.); następowała też ich gwałtowna — zwłaszcza w okresie kryzysu — radykalizacja i
to w kierunku jednoznacznie prawicowonacjonalistycznym.

Najniższa warstwa społeczeństwa niemieckiego stanowiła ok. 51% czynnych zawodowo osób.
Zaliczyć do nich należy robotników przemysłowych i rolnych, biednych chłopów, służbę domową,
bezrobotnych, emerytów. Ciekawym zjawiskiem był fakt, że mimo wyrównania różnic ekonomicznych
nie doszło jednak do złączenia się wyżej wymienionych grup społecznych i zawodowych w jednolitą
klasę proletariacką, która by była spójna w myśleniu i działaniu. Nawet industrializacja nie zdołała
wymusić na tej warstwie uniformizacji. Pomijając wszystkie różnice społeczno-obyczajowo-
wyznaniowe, pozostają jeszcze zasadnicze różnice światopoglądowe, oddzielające zacofanego chłopa
ze Schwarzwaldu lub podalpejskich regionów od wysoko rozwiniętego pod względem kulturalnym i
politycznym robotnika z Berlina czy Zagłębia Ruhry. Rodzina chłopska pozostawała dalej wspólnotą
życia i wspólnotą pracy, nie poznała bowiem jeszcze pełnej ostrości różnic klasowych. Słowo
„zacofanie” w odniesieniu do ówczesnego rolnictwa niemieckiego jest w pełni uzasadnione. Aż 2/3
gospodarstw nie miało bieżącej wody, rozdrobnienie gruntów sięgało nieraz 10 km, w niektórych
południowych regionach brak było niemal całkowicie sprzętu mechanicznego. Głębsze od technicznego
było miejscami społeczne zacofanie wsi. W okręgach Worpswede Moor, Rhön czy w okolicach
Norymbergii chłopi kultywowali zwyczaje, sięgające — jak donosiła prasa — nawet głębokiego
średniowiecza. Robotnicy rolni żyli w patriarchalnych związkach dawnych wspólnot w majątkach. Do
ekonomicznej zależności dochodziło uzależnienie społeczne, polityczne i prawne. Tak było, ponieważ
przywileje posiadacza ziemskiego i resztki feudalizmu likwidowane były bardzo wolno. Wieś
niemiecka była zresztą podzielona: bogata dobytkiem materialnym, siłą organizacji społecznej i tradycji
walk religijnych w Saksonii i Frankonii, i uboga, wyludniona w okolicach podgórskich, jak Bawaria
Górna, lub w regionach wielkiej własności ziemskiej — przede wszystkim we wschodnich prowincjach
Prus — w Meklemburgii i Szlezwiku-Holsztynie.

Chociaż powojenna inflacja zniwelowała do zera zadłużenie rolników, nowe czynniki — podatki,
nakłady inwestycyjne, spadek cen ziemiopłodów — wpędziły rolnictwo w nowe długi. Kryzys pogłębił
upadek wsi, odbijając się szczególnie dotkliwie na małorolnej biedocie. Zamknęły się drogi odpływu
do miast, gdzie liczba bezrobotnych gwałtownie rosła. Ponadto następowała reemigracja ludności na
wieś, gdzie miała ona większą niż w miastach gwarancję utrzymania, choćby na poziomie minimalnym.
Małe gospodarstwa prze-
Strona 55

trzymywały załamanie gospodarcze lepiej niż duże, bo mniej były zależne od rynku, mniej zatrudniały
płatnych robotników i żyjąc oszczędniej potrafiły przystosować się do trudnych warunków.
Jednocześnie pauperyzacja i zadłużenie budziły w niektórych odłamach spokojnej zazwyczaj
społeczności wiejskiej nastroje agresywnej desperacji. Dała ona początek tzw. Landvolkbewegung.

Robotnicy, najliczniejsza klasa, a zarazem najpłodniejsza gleba dla demokracji i antyautorytaryzmu w


państwie niemieckim, stanowili podstawową klasę społeczną, bez której wsparcia Republika nie
mogłaby istnieć i funkcjonować. Wbrew wcześniejszym przewidywaniom proces tworzenia klasy
robotniczej w okresie Rzeszy republikańskiej nie wzrastał, wręcz przeciwnie — uległ niewielkiemu
zahamowaniu. W 1925 r. udział robotników wśród zarobkujących wynosił 45%, podczas gdy przed I
wojną światową osiągnął 47%. Wśród robotników (1925) ok. 9,8 mln osób (67,8%) zatrudnionych było
w przemyśle i rzemiośle, ok. 18% w rolnictwie i leśnictwie, 10% w handlu i komunikacji. W
wielkoprzemysłowym proletariacie najsilniejsze były grupy robotników przemysłu metalowego (2,7
mln), budowlanego (1,3 mln), budowy maszyn (ok. 1 mln), tekstylnego (950 tys.). Około 55% z nich
zatrudnionych było w zakładach liczących powyżej 50 osób, a 16,6% w wielkich, liczących ponad 1000
ludzi, przedsiębiorstwach. Około 80% czynnego zawodowo proletariatu niemieckiego stanowili
mężczyźni.

Istniały też w Niemczech weimarskich silne, związane mocną tradycją walk klasowych, ośrodki
robotnicze: Berlin — z proletariackimi dzielnicami Pankow, Neukölln, a zwłaszcza „czerwonym”
Weddingiem; wielkie skupisko przemysłu chemicznego Merseburg — Halle; Hamburg — ze stoczniami
i robotniczą Altoną, Westfalia z górniczymi Gelsenkirchen i Bochum czy hutniczym Essen. Większość
robotników pozostawała wierna swej tradycji i partii, czyli socjaldemokratom, choć prawie 1/4 głosów
oddawana była na komunistów. Znaczna część proletariatu znajdowała się pod wpływem
mieszczaństwa. W robotniczym okręgu Westfalia północna w wyborach do Reichstagu z 7 grudnia 1924
r. SPD otrzymała 22% głosów, Centrum katolickie 38%, komuniści 6,4%, partie prawicowe 26%.

Podobna tendencja utrzymała się też w katolickiej Nadrenii czy na Górnym Śląsku, gdzie znaczny
odłam robotników głosował na katolicką partię Centrum, na stronnictwa prawicy i ich antyrobotniczą
ideologię. Nie tylko w sensie politycznym — mieszczański bowiem, a raczej drobnomieszczański model
społeczno-obyczajowy, mieszczański styl życia jako wzór do naśladowania warstwy wyższej, oto drogi
ideowego i politycznego opanowania znacznego odłamu ludności robotniczej. Natomiast
internacjonalistyczny
Strona 56

program Komunistycznej Partii Niemiec, jej zdecydowana walka przeciwko państwu republikańskiemu
i jego strukturom nie był atrakcyjny dla niemieckich robotników. Możliwości oddziaływania KPD
osłabiał w dużym stopniu fakt, że skupiała ona w znacznym stopniu bezrobotny proletariat.
Reformistyczna SPD kierowała myśli robotnika nie ku ofensywnej walce przeciwko kapitałowi i ku
realizacji idei państwa socjalistycznego, lecz w stronę spraw codziennych: poprawie bytu, posiadania
lepszego mieszkania, kupna przyzwoitego świątecznego garnituru, ewentualnie poczynienia niewielkich
oszczędności. Celem działań przeciętnej rodziny stało się dorównanie mieszczaństwu w standardzie
życiowym. Niebagatelną sprawą było podnoszenie kwalifikacji zawodowych i wykształcenie dzieci.
Rzadkością jednak było, aby dziecko robotnicze kończyło studia wyższe.

Wzrost płac w końcu lat dwudziestych spowodował poprawę warunków bytowych proletariatu, ale
— jak wiemy — na bardzo krótki czas. Trzeba też wskazać, że wśród niemieckiej przemysłowej klasy
robotniczej nie zachowały się prawie żadne ślady norm i wartości, które obowiązywały w
społeczeństwie przedindustrialnym. Nie tradycja, a wspólne doświadczenia, brak ochrony tych, którzy
nie dysponowali niczym więcej prócz własnej siły roboczej zawiązały nowy rodzaj solidarności,
substytut brakującego uznania społecznego. Jednak jedność tej proletariackiej świadomości klasowej
stawała się coraz słabsza. Wynikało to między innymi z modernizacji i rozwoju techniki, która
przyczyniła się do zróżnicowania możliwości zawodowych — a co za tym idzie również prestiżu
między robotnikami wysoko wykwalifikowanymi, a szarą masą ich niewykwalifikowanych towarzyszy.
Jak widać, niemiecka klasa robotnicza różniła się mocno od tej, którą Marks uznawał za awangardę
międzynarodowego proletariatu, a Lenin za podporę rewolucyjnych przemian w powojennej Europie.
Była to także ta klasa, której świadomy trud, dyscyplina, a także i nacjonalizm wydatnie przyczyniły się
do „poszerzenia przestrzeni życiowej” Trzeciej Rzeszy.

Ważne miejsce w społeczeństwie Republiki Weimarskiej przypadło młodzieży. Przeżycia wojenne,


rewolucja, zmiany polityczne i społeczne, walki w okresie powojennym, ukształtowały jej świadomość,
sytuację i zachowanie. Dlatego też młodzież lat dwudziestych należy traktować jako szczególną grupę w
obrębie społeczeństwa.

Przeżycia frontowe odebrały młodym wiarę w racjonalizm i zaszczepiły im kult siły i przemocy,
wojnę uczyniły w ich umysłach przejawem nieuniknionej, wiecznej walki przeciwieństw w naturze,
wielką szkołę życia, mocą twórczą pochłaniającą ofiary, lecz wiodącą do postępu. Tysiące młodych
ludzi w latach 1914-1918 zostało „duchowo narodzonych” i upolitycznionych
Strona 57

w volksistowski, ojczyźniany sposób. Myśl „völksische” natrafiała też na podatny grunt w środowisku
akademickim. Wśród niemieckich studentów ideologia ta zakorzeniła się pod koniec ubiegłego stulecia,
wówczas kiedy nastąpił radykalny zwrot młodzieży na prawo. Nacjonalistyczne korporacje, działające
w wyższych uczelniach, wysuwały żądania usunięcia Żydów ze stanowisk państwowych i organizacji
studenckich. Powstałe w 1919 r. stowarzyszenie Deutsche Studentenschaft nawoływało do skupienia
wszystkich Niemców krwi nordyckiej w ramach „wielkiej Rzeszy”. Przywiązanie do tradycji „Volku”
było w dobie kryzysu ustroju republikańskiego czynnikiem konsolidującym nacjonalistyczno-
rasistowskie wysiłki na rzecz przezwyciężenia skutków klęski militarnej.

Volksistowski mistycyzm przyświecał, spontanicznie utworzonemu na początku XX w. z szeregów


młodzieży szkolnej, ruchowi „ptaków wędrownych” (Wandervögel). Ten pozbawiony cech organizacji
politycznej związek, traktowany przez jego założycieli (L. Gurlitt, K. Fischer) jako romantyczny
przejaw żywotnego charakteru germańskiego, przyjął za swe powołanie wykształcenie w młodzieży
poczucia piękna przyrody. Kontakt z naturą dostarczać miał „ptakom wędrującym” nie tyle wrażeń
estetycznych, ile przede wszystkim miał ich uczyć miłości do „Volku” i przywiązania do niemieckiej
ziemi. Przynależność do ruchu młodzieżowego pozwalała wyzwolić się spod krępujących więzów
nowoczesności i autorytetów obowiązujących w mieszczańskim systemie wychowania. Negacja tych
wartości odzwierciedlała nie tylko naturalne dla młodzieżowego wieku pragnienie przeciwstawienia
się światu dorosłych. Za wzniosłymi hasłami jedności z „Volkiem” kryły się konkretne cele polityczne,
choć sformułowane za pomocą symboli.

Duża część młodzieży zwróciła się do ekstremalnych kierunków politycznych, w których znalazła
potwierdzenie swoich konieczności. „Zgodnie ze swoim usposobieniem młodzież jest albo narodowa,
albo socjalistyczna. Zimna polityka środka, kompromisy uwarunkowane rozsądkiem, do których została
zmuszona, odrzuca młodych ludzi”. Młodzież z warstw średnich kierowała swe kroki do narodowych
związków i grup, które uchodziły w polityce za nowe, młode siły, na czele których stali najczęściej
młodzi ludzie. Znaczne kręgi młodzieży pozostającej bez pracy znalazły się pod wpływem
komunistycznej ideologii rewolucyjnej. Duża część młodzieży robotniczej trzymała z SPD, działając w
kierowanym przez partię „Sozialdemokratische Arbeiterjungend Deutschlands”. Najważniejszą rolę w
ruchu młodzieżowym w Republice Weimarskiej odgrywał też Jungdeutscher Orden (Jungdo), kierowany
przez byłego oficera armii cesarskiej Arthura Mahrauna. Związek ten w roku 1921 liczył około 200 tys.
członków. W programie z 1920 r.
Strona 58

nawoływał w duchu nacjonalistycznego socjalizmu do „jedności i pojednania niemieckich stanów przez


moralne odrodzenie”. Znaczna część młodzieży należała do organizacji protestanckich i katolickich, do
skautów i tzw. Bündische Jugend, ale wielu młodych ludzi odczuwało brak form właściwych dla
wielkich idei przyszłości.

Armia w Niemczech była siłą, która tradycyjnie od całych dziesięcioleci decydowała o losach kraju
— najpierw monarchii pruskiej, a później cesarskiej Rzeszy. Stąd nie było przypadkiem, że w
Republice Weimarskiej odradzanie się siły militarnej państwa rozpoczęło się wkrótce po podpisaniu
traktatu pokojowego. Wyrażało się ono nie tylko w obchodzeniu ograniczeń i dążeniu do ich likwidacji
oraz równouprawnienia w zakresie zbrojeń, do prowadzenia tajnych przygotowań organizacyjnych,
badawczych i szkoleniowych, lecz także w inspirowaniu rozwoju nowoczesnej techniki wojskowej i
przygotowaniu szerokiej bazy przemysłowej do przyszłej masowej produkcji wojennej.

Bezpośrednio po I wojnie światowej dla niemieckiego przemysłu zbrojeniowego nastały dramatyczne


czasy. Ponieważ traktat wersalski zabraniał posiadania zakładów zbrojeniowych, wiele z nich zostało
przez aliantów zdemontowanych. Dawni producenci broni zostali zmuszeni do przestawienia produkcji
na tory pokojowe, na wytwarzanie maszyn rolniczych i włókienniczych, sprzętu komunikacyjnego i
domowego, narzędzi itp. Znane zakłady „Deutsche Waffen und Munitionsfabriken SA” przestawiły się
na produkcję broni myśliwskiej i sportowej, fabryki P. Klöcknera na wytwarzanie samochodów
pasażerskich i ciężarowych. Inne ograniczały wytwarzanie; w koncernie Kruppa zwolniono ok. 165 tys.
osób, w zakładach Thyssena — 80 tys. Większość tych zakładów otrzymała jednak od państwa
odszkodowania za zdemontowane fabryki, rekompensaty za firmy znajdujące się na terenach utraconych
przez Niemcy i subsydia na odbudowę. Przeznaczone zostały one zarówno na organizację i
modernizację produkcji cywilnej, jak i na kontynuowanie produkcji broni i sprzętu wojskowego.
Wykupywano akcje w zagranicznych firmach (np. szwedzki Bofors), zakładano filie własnych
przedsiębiorstw poza granicami kraju i produkowano broń na potrzeby rynku światowego. Koncern
Kruppa budował w Szwecji prototypy dział i udoskonalał materiały wybuchowe, miał biura
konstrukcyjne w Rotterdamie, filie w Barcelonie, Kadyksie, Bilbao; Junkers w Malmö, Heinkel w
Szwecji, Dörnier w Szwajcarii, Anthony Fokker budował zakłady lotnicze w Holandii. Działania te
umożliwiły Niemcom uczestnictwo w opracowaniu i wykorzystywaniu najbardziej nowoczesnych
rozwiązań konstrukcyjnych i technologicznych, sprzętu artyleryjskiego, czołgów, samolotów, broni
maszynowej i ręcznej.
Strona 59

Dodatkowe możliwości stworzył niemiecko-sowiecki układ w Rapallo, a zwłaszcza późniejsze tajne


klauzule dotyczące współpracy wojskowej. Obejmowały one badania nad nowymi rodzajami broni,
współudział w jej produkcji (zwłaszcza czołgów i samolotów), szkolenie oficerów i wspólne
ćwiczenia. Reichswehministerium w końcu 1922 r. utworzyło specjalne towarzystwo, dysponujące
znacznymi kredytami bankowymi, pod nazwą GEFU (Gesellschaft zur Forderung geweblichen
Unternehmungen), kontrolowane przez Heersesleitung. Jego zadaniem było finansowanie i realizowanie
zawartych kontraktów zbrojeniowych, surowcowych i licencji. Pułkownik Oskar von Niedermayer, szef
wyodrębnionej komórki tzw. Sondergruppe R, przejął problemy szkolenia obsługi samolotów, czołgów,
dział samobieżnych. Trwała współpraca operacyjno-szkoleniowa obu sztabów, a w 1924 i 1929 r.
odbyły się spektakularne manewry flot wojennych zaprzyjaźnionych armii.

W 1924 r. powstał Zarząd Uzbrojenia Wojsk (Heereswaffenamt), którego główne kierunki działania
— ustalone przez gen. Hansa von Seeckta — sprowadzały się do dwu podstawowych kwestii: łączności
współpracy z przemysłem oraz systematycznego rozwijania techniki wojskowej. W 1926 r. powstało
„Towarzystwo Statystyczne” (Statistische-Gesellschaft) zrzeszające producentów broni i
przedstawicieli kół wojskowych. Obie instytucje przeznaczały tajne fundusze i udzielały zleceń na prace
doświadczalne i konstrukcyjne oraz budowę prototypów broni dla przemysłu zbrojeniowego. Niektóre
przedsiębiorstwa były bezpośrednio przejmowane pod zarząd wojska. W latach 1929-1933 zbudowano
tajne fabryki amunicji i materiałów wybuchowych, stworzono podstawy do produkcji nowoczesnych
typów czołgów, samolotów oraz sprzętu łączności. Obok wspomnianych wyżej do czołowych firm
zbrojeniowych należały: zakłady Rheinmetall w Düsseldorfie, J. G. Farben, Dynamit A. G. w Kolonii,
Sprengstoff A. G. w Rheinsdorf, Eisenacher Dixi Verke (BMW), Karl Zeiss Jena, Siemens-Schuckert,
Telefunken i Lorenz A. G. Rząd wspierał odradzanie się przemysłu zbrojeniowego przez system ulg
podatkowych, zamówienia i popieranie eksportu.

O uprzywilejowanej pozycji Reichswehry w Republice Weimarskiej świadczył jej budżet wojskowy.


Nie był on w pełni kontrolowany przez parlament, systematycznie wzrastał, niezależnie od perturbacji
ekonomicznych państwa, i wynosił: w 1925 r. — 456 mln marek, w 1928 r. — 701 mln, w 1931 r. —
713 mln. Nie były to jednak wszystkie sumy, jakie wydatkowało Ministerstwo Reichswehry. Istniało
bowiem prawo przenoszenia nadwyżek budżetowych między poszczególnymi resortami. W ten sposób
„oszczędności” innych resortów wpływały na konto armii. Ponadto niektóre ministerstwa (spraw
wewnętrznych, komunikacji, spraw zagranicznych, pracy) dotowały
Strona 60

bezpośrednio niemieckie jednostki, lotnictwo, wywiad, budowę koszar itp Jeżeli porównamy niemiecki
budżet wojskowy z wydatkami na ten sam cel w innych krajach, to okaże się, że Reichswehra była jedną
z najlepiej dotowanych armii świata. O ile w 1928 r. na jednego żołnierza w budżecie Niemiec
przypadało 6,1 tys. marek, to we Francji 2,5 tys., w Czechosłowacji 1,4 tys., w Polsce 1,3 tys. Znaczną
część tych finansów Ministerstwo Reichswehry przeznaczyło na tajne zbrojenia, a pierwszy plan
pięcioletni (1928-1933) opracowany przez Heereswaffenamt przewidywał zorganizowanie uzbrojenia i
zaopatrzenia dla 16 dywizji.

Uproszczeniem zaciemniającym obraz niemieckiej rzeczywistości byłoby stwierdzenie, że


przygotowania ekonomiczne i organizacyjne Niemiec do remilitaryzacji były w tym okresie
„podporządkowane jednej naczelnej, wszechogarniającej idei ekspansjonistyczno-militarystycznej”.
Rzeczywistość niemiecką cechowało najwyraźniej to, co można nazwać mrówczą „pracą organiczną”
sztabów i jednostek Reichswehry, kilkudziesięciu wielkich i setek mniejszych zakładów zbrojeniowych,
polityków, urzędników i całych grup szarych obywateli Rzeszy, ukazujących chęć i gotowość
uczestniczenia we wszystkim, co podnosiło obronność i siłę militarną państwa. Chęć i gotowość brania
udziału we wszystkim, co pomogłoby zmyć „hańbę Wersalu”, przynieść rewindykację „utraconych
ziem”, przywrócić Niemcom status „Grossmacht” — światowego mocarstwa, wzmocniły jeszcze słowa
Friedricha Eberta, gdy 10 grudnia 1918 r. przyjmował pod Bramą Brandenburską regimenty berlińskie,
wracające z frontu. Powiedział wówczas: „Witamy was z radością w ojczyźnie. Żaden wróg was nie
zwyciężył”.

Formalnie pozycja sił zbrojnych w Republice Weimarskiej została określona przez ustawę z 23 marca
1921 r. (Wehrgesetz). Ustawa ta była jakby syntezą klauzuli traktatu wersalskiego i ustawy o
Reichswehrze prowizorycznej z dnia 6 marca 1919 r. Zgodnie z artykułem 1 ustawy z 1921 r. „armią
Republiki niemieckiej jest Reichswehra” licząca 96 tys. żołnierzy i 4 tys. oficerów. W skład armii
wchodziło siedem dywizji piechoty i trzy dywizje kawalerii. Wojsko podlegało centralnej władzy
Rzeszy skupionej w ręku prezydenta i ministra obrony. „Oto rodziła się armia odmienna swą budową,
dyscypliną i spoistością od Reichswehry prowizorycznej. Tamta niejako była armią mieszczańską,
powstającą spontanicznie z łona sił narodowych. Reichswehra zawodowa jest armią arystokratyczną,
przepojoną duchem i stylem Fryderyka Wielkiego” — pisał J. Benoist-Méchin.

Artykuły 19-22 regulowały czas służby (12 lat dla żołnierzy, 25 lat dla oficerów) i określały wypadki,
kiedy państwo ma prawo rozwiązać umowę zaciężną. Artykuł 23 przewidywał, iż każdy szeregowiec i
podoficer, prócz
Strona 61

wykształcenia wojskowego, otrzyma w czasie służby wykształcenie zawodowe, które pozwoli mu na


wykonanie pracy zawodowej po opuszczeniu wojska. Każdy członek Reichswehry miał dostęp do
najwyższych stopni według zdolności (art. 24). Nie wolno jednak było mu się żenić bez zezwolenia i
przed ukończeniem 27 lat. Obowiązany był do całkowitej tajemnicy we wszystkich sprawach
związanych ze swoją służbą, nawet po opuszczeniu wojska. Członkom armii nie było wolno brać
udziału w żadnej działalności politycznej ani należeć do żadnych partii. Żołnierze nie mieli również
prawa głosowania; jeśli chodzi o prawo zgromadzeń, to przysługiwało im tylko wewnątrz własnych
formacji. Wszystkie gazety w zasadzie były dozwolone. Minister Reichswehry miał jednak prawo nie
dopuszczać do koszar gazet, które uznał za szkodliwe dla armii i dyscypliny.

W odróżnieniu od armii cesarskiej, Reichswehra stanowiła armię całkowicie scentralizowaną.


Obszar Rzeszy podzielony został na siedem okręgów wojskowych (I — Królewiec, II — Szczecin, III
— Wrocław, IV — Drezno, V — Stuttgart, VI — Hannover, VII — Monachium), w każdym z nich
stacjonowała jedna dywizja piechoty. Dywizja taka składała się z trzech pułków piechoty, jednego
pułku artylerii oraz mniejszych jednostek uzupełniających. W Poczdamie, Wrocławiu i Weimarze
rozlokowane zostały trzy dywizje kawalerii, liczące w sumie 18 pułków jazdy. Jednostki kawalerii,
szkolone w działaniu manewrowym, stały się w latach trzydziestych dogodną bazą organizacyjno-
kadrową dla oddziałów pancernych i zmotoryzowanych.

Jakkolwiek istniały formalnie dwa dowództwa korpusów (w Berlinie i Kassel) i siedem dowództw
okręgów i dywizji, to — jak stwierdził Marcin Zgórniak — oba dowództwa korpusów stanowiły
faktycznie dowództwa armii lub nawet grup armii (Gruppenkommando), a dowództwa dywizji były w
gruncie rzeczy dowództwami korpusów (Wehrkreiskommando). Dowództwu korpusu w Berlinie
podlegały 1, 2, 3, 4 Dywizje Piechoty oraz 1 i 2 Dywizje Kawalerii, dowództwu korpusu w Kassel 5, 6
i 7 Dywizja Piechoty i 3 Dywizja Kawalerii. W wypadku mobilizacji dywizje, pułki i mniejsze
jednostki — dysponujące obszernymi koszarami i zapasami uzbrojenia — stanowić mogły ośrodki
organizacji dalszych oddziałów. Przewidywały to późniejsze plany mobilizacyjne, między innymi plan z
1930 r. zwiększał liczbę dywizji piechoty do 21, a dywizji kawalerii do sześciu jednostek.

Podstawą słabości Reichswehry był brak wyszkolonych rezerw. Przez pierwsze lata powojenne za
rezerwę można było uważać żołnierzy wyszkolonych w armii cesarskiej i podczas I wojny światowej.
Jednak wraz z upływem lat tracili oni swą wartość, zarówno wskutek starzenia się, jak i zmian w
uzbrojeniu, co wymagało przeszkolenia na nowym sprzęcie. Rokrocznie
Strona 62

z kolejnych roczników młodzieży szkolono tylko około 5%. Obok problemu kadr wyszkolonych zakaz
obowiązkowej służby wojskowej stwarzał jeszcze drugie zagadnienie: brakowało aparatu poboru,
uzupełnień i mobilizacji Ta ostatnia kwestia została rozwiązana tylko w dość wąskim stopniu: i w
Reichswehrministerium, i w sztabach dywizji istniały zakonspirowane komórki poboru i uzupełnień.
Nie były one jednak dostateczne, aby móc przeprowadzić mobilizację wszystkich wyszkolonych
mężczyzn.

Reichswehrę mogły wspierać oddziały straży granicznej (Grenzschutz) w liczbie kilkunastu brygad,
czy też formacje rozbudowanej, dobrze uzbrojonej i wyszkolonej wojskowo policji (Schupo) w liczbie
około 150 tys. ludzi. Podobne funkcje pełniły jawne lub półtajne organizacje paramilitarne. W
początkach lat dwudziestych były to omawiane już oddziały ochotnicze (Freikorpsy) czy „schwarze
Reichswehr”, później bojówki skrajnej prawicy (SA, SS), partyjnych organizacji paramilitarnych (np.
republikański „Reichsbanner-Schwarz-Rot-Gold” czy prawicowy „Frontbann”), zwłaszcza silne
związki byłych żołnierzy frontowych („Kriegsvereine”), jak Stahlhelm lub Kyffhäuserbund.

Postanowienia traktatu wersalskiego dotyczące niemieckiej marynarki wojennej dziesięciokrotnie


zredukowały jej tonaż oraz zakazały jej posiadania broni ofensywnych — okrętów podwodnych i
lotnictwa morskiego. Zamiast jednak unicestwić ją całkowicie, odebrały jej tylko priorytetowe miejsce
w świecie. Reichsmarine nadal zachowała swój prymat na Bałtyku, co przy rewizjonistycznej polityce
Niemiec stanowiło zagrożenie dla ich sąsiadów, a zwłaszcza granicy morskiej Polski. Dysponowała
ona ponadto licznymi, bazami i portami oraz potężnym, prawie nienaruszonym zapleczem stoczniowym.
Ta uprzywilejowana pozycja floty niemieckiej — według Wielkiej Brytanii — miała być przynajmniej
pewną przeciwwagą dla zarysowującego się już sojuszu polsko-francuskiego.

Jednak i tutaj narzucone limity zostały wkrótce naruszone. Akcja rozminowywania Bałtyku i Morza
Północnego pozwoliła dowództwu Reichsmarine na utrzymanie flotylli okrętów trałowych. W
następnych latach flota niemiecka przystąpiła do odnawiania składu okrętów (nowe krążowniki
„Königsberg”, „Karlsruhe”, „Köln”, „Leipzig”), a w 1931 r. wszedł do służby „kieszonkowy pancernik”
„Deutschland”; na ukończeniu była budowa dwóch dalszych („Admirał Scheer” i „Admirał Graf v.
Spee”). W tajemnicy powstawały prototypy niemieckich ścigaczy i łodzi podwodnych (w Hiszpanii,
Szwecji, Holandii). Już w 1927 r. stan Reichsmarine przekroczył klauzule traktatowe o 2 pancerniki, 3
krążowniki, 10 niszczycieli i 4 torpedowce. Plany z 1930 r. (adm. E. Raedera) i z 1932 r. przewidywały
dalszą, szybką odbudowę floty.
Strona 63

Struktura władz wojskowych w czasach Republiki Weimarskiej przedstawiała się następująco:


naczelnym dowódcą był prezydent, a w jego imieniu władzę wykonawczą sprawował minister obrony
(Reichswehrminister), który jednocześnie odpowiedzialny był przed parlamentem. Podlegały mu
bezpośrednio: (1) Dowództwo Wojska (Heeresleitung), (2) Dowództwo Marynarki (Marineleitung),
Urząd Ministerialny (Ministeramt — od 1926). Na czele wojska stał Szef Dowództwa (Chef der
Heeresleitung), któremy podlegały Urząd Wojskowy, czyli b. Sztab Generalny (Truppenamt),
wspomniany Urząd Uzbrojenia, Urząd Personalny i inne. W praktyce cała struktura była dość
niezależna. Każdorazowy minister był powoływany w porozumieniu z armią; Sztab Generalny działał
nadal w zamaskowanej postaci; Szef Dowództwa Wojsk, który spełniał rzeczywiste funkcje dowodzenia
armią niemiecką był równocześnie wobec ministra (formalnie reprezentującego czynnik życia
politycznego) przedstawicielem interesów wojska.

Zależnie od układów personalnych istniały tu liczne niuanse sytuacyjne, zwłaszcza kiedy prezydentem
został Hindenburg, który sam uważał się za najautentyczniejszego i bezpośredniego reprezentanta
wojska, jako jego najwyższy rangą przedstawiciel. Jedno natomiast nie ulegało wątpliwości: ogromna
rola w polityce czynnika wojskowego. Reichswehra interweniowała stale i skutecznie w sprawy
polityki zagranicznej, występując konsekwentnie z pozycji rewizjonistycznych (terytorialnych i
zniesienia ograniczeń wersalskich). Równocześnie w polityce wewnętrznej armia, formalnie nie
angażując się w rozgrywki partyjne (doktryna von Seeckta), była zawsze i jednoznacznie gotowa do
walki przeciwko lewicowym, a czasem i prawicowym ekstremizmom i w tej mierze popierała rządy
demokratyczne i istnienie Republiki. Generał Kurt von Schleicher podczas odprawy sztabowej we
wrześniu 1929 r. wskazywał, że „armia, jeżeli chce ugruntować swoją pierwszoplanową i
rozstrzygającą pozycję w państwie, w bieżącym rozwoju politycznych i wewnętrznych stosunków, musi
stanowić silny i jednolity blok, zarówno w sensie poglądów i idei, jak i lojalności państwowej”.

W powojennej walce o władzę rządy niemieckie nie zdecydowały się na utworzenie republikańskich
oddziałów wojskowych; oparły się natomiast na starej cesarskiej armii. To przesądziło o charakterze i
duchu wojska, które nie mogło być inne, jak monarchistyczne i konserwatywne. Gustav Noske (SPD) ,
pierwszy minister Reichswehry, zamierzał obsadzić ją wiernymi Republice oficerami i żołnierzami.
Niestety, po jego upadku rządzące partie mieszczańskie nie poczyniły próby zdemokratyzowania armii i
przejęcia nad nią całkowitej kontroli parlamentarnej. Brakowało im zarówno przekonania do zaistniałej
rzeczywistości, jak i spójnej koncepcji polityczno-militarnej.
Strona 64

Zepchnięta do opozycji (od 1920) SPD, jakkolwiek szermowała hasłami o „armii uzbrojonego ludu”,
dopiero w 1929 r. zajęła konkretne stanowisko w sprawie reformy wojska i polityki wojskowej
państwa. Główne żądania SPD — jakkolwiek nie wcielono ich w życie — to: pełna kontrola
parlamentu nad wojskiem, demokratyzacja korpusu oficerskiego, liberalizacja wojskowego prawa
karnego i dyscypliny, apolityczna rekrutacja itp. brzmiały złowrogo dla kierownictwa Reichswehry.
Toteż na wrogość reagowała wrogością. Już sam udział SPD w rządzie uważany był w kołach
wojskowych za „zgubę dla armii i narodowe nieszczęście”.

Nie istniała bowiem praktycznie — nawet w demokratycznej epoce Weimaru — możliwość bezkarnej
krytyki publicznej wojska i jego poczynań. Armia była swego rodzaju — mimo, a może właśnie z
powodu klęski poniesionej w wojnie — świętością narodową. „Ograniczenie poboru wojskowego było
czymś podobnym do zakazu religii; naturalnej i świętej praktyki, bez której nie można sobie wyobrazić
życia” — pisał gen. Ludwig Beck, a Hans von Seeckt stwierdzał: „Armia służy państwu, tylko państwu,
armia jest państwem”. Opinia publiczna natomiast coraz bardziej zgodnym chórem odpowiadała na
rewizjonistyczny slogan: „heerlos, wehrlos, ehrlos” (bez armii, bez broni, bez honoru). Cała armia
wychowywana była w nacjonalistycznym duchu, z pełną świadomością prusko-niemieckiej tradycji
wojskowej, w przekonaniu, że stanowi jedynie kadry przyszłej, wielkiej armii. Każda kompania,
szwadron czy bateria uznane były za spadkobiercę tradycji odpowiedniego pułku piechoty, kawalerii
lub artylerii dawnej armii cesarskiej, w miarę możliwości stacjonowały w tej samej miejscowości, żyły
tradycjami swej poprzedniczki i świadomością, że się kiedyś rozwinie w identyczną, tylko lepiej
uzbrojoną formację. Na tej zresztą zasadzie Seeckt opracował swój tajny plan przyszłej rozbudowy
armii do 63 dywizji piechoty: każdy batalion miał się więc rozwinąć w dywizję, kompania w pułk.

Dla pozycji i egzystencji armii niemieckiej istotną sprawą była osobowość i poglądy wojskowo-
polityczne zarówno ministra Reichswehry, jak i szefa Heeresleitung. Po upadku Noskego w 1920 r.
urząd ministra obrony objął Otto Gessler (DDP), który piastował go do 1928 r. Za swój obowiązek
uważał wszechstronną pomoc w przekształceniu Reichswehry w możliwie doskonały instrument, tak
pod względem militarnym, jak i technicznym. Było dla niego oczywiste, że „proces odbudowy może
odbywać się tylko na dobrych, moralnych tradycjach starej armii, której ducha należy przetrzymać w
młodej Reichswehrze”. Gessler starał się, by konflikty i walki międzypartyjne nie szkodziły działaniu i
spoistości wojska. „Byłem — pisał on — postawiony jako kulochwyt między parlamentem a armią”.
Rola ta odpowiadała Gesslerowi,
Strona 65

„republikaninowi z rozsądku”, i była akceptowana przez prawie wszystkie partie mieszczańskie.

Po cywilach na Bendlerstrasse od roku 1928 pojawili się wojskowi. Kolejni ministrowie, gen.
Wilhelm Groener (do 1932) i gen. Kurt von Schleicher (1932-styczeń 1933), prowadzili przy
wszystkich różnicach w ich stylu myślenia i taktyce działania — podobną politykę, zmierzającą do
wzmocnienia pozycji Reichswehry, zawierając, to znów łamiąc różne sojusze ze stronnictwami,
zwłaszcza z prawicą, w tym z NSDAP. Konkluzję w sprawie ogólnej ewolucji Reichswehry w tym
czasie może stanowić opinia francuskiego gen. Maurice Gustave Gamelina wyrażona w styczniu 1932
r.: „W rzeczywistości minister Reichswehry i szef dowodzenia armii są dyktatorami, którzy podlegają
jedynie marszałkowi Hindenburgowi. Ministrowie i szefowie, którzy konsekwentnie walczyli o to, by
nie wykonywać postanowień traktatu, usiłowali wznieść jednocześnie modyfikacje organizacji
wojskowej armii. Modyfikacje te zaczęto wprowadzać już z chwilą odejścia Komisji Kontroli
Międzyalianckiej (luty 1927), a szerzej — z chwilą ewakuacji lewego brzegu Renu (czerwiec 1930).
Aktualnie nie ma broni, nie ma jednostki w armii niemieckiej, która nie byłaby obiektem nielegalnych
przekształceń czy wzmocnień. Wzięte oddzielnie niektóre z nich wydają się niewiele znaczące, ale gdy
się je zestawi obok siebie, gdy się je porówna i zsumuje, daje się zauważyć, że tworzą skoordynowaną
całość i odpowiadają systematycznie wykonywanemu planowi rozbudowy. Można by sądzić, że
znajdujemy się w przededniu ekstensywności armii niemieckiej”.

Wśród czterech szefów Dowództwa Wojsk: gen. Wilhelm Reinchardt (1919-1920), gen. Hans von
Seeckt (1920-1926), gen. Wilhelm Heye (1926-1930) i gen. Kurt von Hammerstein-Equord (1930-
1934) decydującą rolę odegrał von Seeckt. Jego dalekowzroczna działalność doprowadziła do cichej,
ale skutecznej reinkarnacji siły militarnej Republiki Weimarskiej. Wojna nie dała mu okazji do laurów i
sławy równej Hindenburgowi. Za to w trudnym okresie powojennym z całą energią mógł przystąpić do
tworzenia doskonałej, choć nielicznej armii zawodowej i jej organów. Reichswehra umocniła się
wewnętrznie, jako „armia dowódców” (Führerheer), jako kadra dla wielkiej i masowej armii
przyszłości, opartej na powszechnej służbie wojskowej. W tym celu von Seeckt skutecznie przekształcał
jej wewnętrzną strukturę w sensie personalnym, organizacyjnym i politycznym. Przyszłe szczeble
dowódcze powinny kontynuować w założeniach von Seeckta pruską tradycję wojskową oraz stać się
szkołą jednolitego myślenia taktycznego, operacyjnego i strategicznego. Wypowiadał się on przeciwko
marnotrawieniu środków na tworzenie tajnych składów broni i zaopatrzenia. Uważał, że
Strona 66

ciągły postęp techniczny powoduje starzenie się broni; należy więc raczej rozbudowywać przemysł
zbrojeniowy, prowadzić studia i badania naukowe tworzyć nowoczesne prototypy produkcyjne, by w
każdej chwili uruchomić produkcję nowoczesnego, masowego sprzętu wojennego. Wypowiadał się za
motoryzacją armii, zwiększeniem jej ruchliwości, siły ognia i manewrowości.

Hans von Seeckt był, obok Ago von Maitzana i Ulricha von Brockdorf-Rautzaua (obaj z Auswärtiges
Amtu), głównym rzecznikiem politycznego i wojskowego porozumienia i współpracy z Rosją. Nie tylko
ze względu na możliwości rozszerzenia kontaktów wojskowych czy jako środka nacisku na mocarstwa
zachodnie, lecz także na korzyści wynikające dla Niemiec z ewentualnego konfliktu polsko-
radzieckiego. Poglądy te wyraził szef Heeresleitung pisząc do kanclerza Wirtha 11 września 1922 r. w
referacie zatytułowanym „Stanowisko Niemiec wobec problemu rosyjskiego”, nazwanym przez pisarza
amerykańskiego „klejnotem historycznym czystej wody”. Warto przytoczyć niektóre interesujące nas
miejsca z tego referatu. Niemcy, zdaniem Seeckta, muszą prowadzić politykę aktywną. „Ktokolwiek
twierdzi, że Niemcy zrezygnowały na stałe ze swych imperialistycznych i militarnych aspiracji (co
oznacza jedynie aktywną politykę, jeżeli odrzucić demagogiczną frazeologię), ten nie nadaje się na
reprezentanta interesów niemieckich w Rosji, a może i nigdzie indziej [...] Gdyby miała wybuchnąć
wojna — a dzisiaj wydaje się ona bardzo blisko — zadanie naszych mężów stanu nie polegałoby na
trzymaniu Niemiec z dala od konfliktu, gdyż byłoby to albo bezcelowe, albo samobójcze, ale na
rzuceniu całej naszej siły na stronę trafnie obraną”. Dalsze tezy Seeckta mają charakter bardzo
konkretny. „Polska jest jądrem problemu wschodniego”. Końcowy zaś wniosek brzmiał jak wyrok
śmierci. „Istnienie Polski jest nie do zniesienia i nie da się pogodzić z życiowymi koniecznościami
Niemiec. Polska musi zniknąć w wyniku jej słabości wewnętrznej i dzięki Rosji, przy naszej pomocy...
Ze zniknięciem Polski runie jeden z najsilniejszych filarów pokoju wersalskiego, hegemonia Francji”.
Unicestwienie Polski „musi być podstawowym dążeniem polityki niemieckiej”. Wagi słowom Seeckta
dodaje fakt, że był on w tym czasie faktycznie wodzem naczelnym armii, zarówno jeśli chodzi o rangę,
jak i rzeczywisty zakres działania. Następcy Seeckta nie posiadali już ani jego autorytetu, ani jego
talentów. Punkt ciężkości przesunął się na osobę prezydenta oraz ministra Reichswehry; część
prerogatyw przywłaszczył sobie także ambitny gen. Kurt von Schleicher, szef nowo utworzonego
Ministeramtu.

Dbałość o wysoki poziom zawodowy Reichswehry i mocny kościec ideowo-polityczny były


motywem polityki kadrowej. Eliminowano elementy niepewne — anarchistów, lewicowców, a nawet
robotników z „czerwonych”
Strona 67

okręgów wielkoprzemysłowych. W zawodowej służbie preferowano zdecydowanie żołnierzy


pochodzenia chłopskiego. Było w czym wybierać; na każde opuszczone miejsce w armii czekało
przeciętnie siedmiu kandydatów. Szczególnie ostra selekcja personalna obowiązywała w korpusie
oficerskim. Stanowił on dość hermetycznie zamkniętą i zwartą kastę wojskowych, wyizolowaną od
społeczeństwa i obdarzoną licznymi przywilejami. Cały system praw pisanych i zwyczajowych
niemieckiego korpusu oficerskiego opierał się na trzech głównych zasadach: rycersko-towarzyskim
kodeksie honorowym, prusko-państwowym poczuciu obowiązku (służba państwowa), społecznych
aspiracjach (poważaniu). Szlachta była w korpusie czynnikiem dominującym: trzech na czterech
generałów było arystokratami. Średnio biorąc, 20% wszystkich patentów oficerskich Reichswehry
przypadło ziemiaństwu. W ostatnich latach Republiki tendencja ta jeszcze się nasiliła. Udział szlachty
wśród nowo mianowanych podporuczników wzrósł z 21% w roku 1922 do 36% dziesięć lat później.
Wśród 10 tys. oficerów 35-40% pochodziło z rodzin wojskowych, 35-40% było synami duchownych,
wyższych urzędników, lekarzy i prawników. W rezultacie traktatowe ograniczenia miały i dobre strony.
W szeregach pozostali jedynie wybrani żołnierze, podoficerowie i oficerowie, utrzymany został
konserwatywny i nacjonalistyczny duch armii. Niemieccy sztabowcy twierdzili, iż „Ograniczając stan
liczebny, uwalniając nas od wszystkich tych czynników, które demokratyzują armię: od powszechnej
służby wojskowej, od oficerów rezerwy [...] stworzyliśmy armię z powołania”.

TABELA 4
Pochodzenie społeczne niemieckiego korpusu oficerskiego 1913-1934 (w procentach)

Średnia
Stanowisko ojca 1913 1926 1927
1921-1934
Czynni i emerytowani oficerowie 23,7 44,3 49,2 34,9
Wyżsi urzędnicy, duchowni, profesorowie, lekarze 39,1 41,5 34,0 36,5
Ziemiaństwo 9,1 4,7 4,6 4,8
Dzierżawcy majątków ziemskich 2,4 0,9 1,5 1,6
Fabrykanci i kupcy 15,6 6,1 7,1 9,5
Niżsi urzędnicy i podoficerowie 4,1 1,4 1,5 7,9
Inni 5,9 1,1 2,1 4,8

Źródło: K. Demeter,Das deutsche Offizierskorps und Staat 1650-1945, Frankfurt/M 1962, s. 53 i 56.
Strona 68

Pierwszy dziennik personalny (Rangliste), opublikowany w 1923 r., ujawnił, że w skład korpusu
oficerskiego Reichswehry weszli przede wszystkim byli oficerowie Sztabu Generalnego. Obsadzono
nimi czołowe stanowiska w ministerstwie i Heeresleitung, a także w dowództwach grup, okręgów i
dywizji. Późniejsi feldmarszałkowie i generałowie: Blomberg, Bock, Falkenhausen, Leeb i Rundstedt
byli w tym czasie szefami sztabów dywizji. W sztabach, na różnych stanowiskach, pełnili też służbę:
Beck, Brauchitsch, Fritsch, Guderian, Haider i Manstein.

Republika Weimarska była dla Reichswehry jedynie stanem przejściowym, czasem oczekiwania na
nowe, korzystniejsze układy. Polityka ta wymagała od dowództwa armii zachowania pozorów
lojalności oraz utrzymania stanowiska superarbitra w konfliktach systemu. Aż do początków kryzysu
udawało się to dość skutecznie wykonywać, zważywszy zwłaszcza na autorytet prezydenta Hindenburga,
który (w oczach ogółu i w oczach generałów) uosabiał prestiż panującej formy państwa. Jednakże za
fasadą pozorów kryla się zupełnie inna rzeczywistość. Wprowadzanie w błąd opinii publicznej,
popieranie wszelkich akcji rewizjonistycznych i odwetowych, stałe podkopywanie zaufania do
instytucji republikańskich oraz nadużywanie wymiaru sprawiedliwości — to wszystko obciążało konto
Reichswehry aż do czasu, kiedy okazała się najważniejszą podporą rządów prezydenckich i
pozaparlamentarnych lat 1930-1933. Jako depozytariusz niemieckich tradycji, kadrowa Reichswehra
stała się potem kośćcem Wehrmachtu i umożliwiła Hitlerowi realizację nowych podbojów świata.
Strona 69

Rozdział IV
Wzrost sił antyrepublikańskich w latach 1920-1922
W pierwszych latach swego istnienia Republika nie zdołała wypełnić nowo powstałej po upadku
cesarstwa próżni, zarówno w dziedzinie polityki i wojskowości, jak i w aparacie biurokratycznym,
sądownictwie, wychowaniu czy też w stosunkach gospodarczych. W znacznym stopniu uzasadniona
wydaje się teza Ernsta Niekischa, że Republika Weimarska była „bismarkowskim systemem Rzeszy
tylko bez feudalnej fasady i feudalnej ozdoby”. Co prawda nowy porządek polityczny stanowił w
porównaniu z „obramowanym formami parlamentarnymi” despotyzmem cesarstwa przejaw
historycznego postępu, jednak zapoczątkowany po klęsce militarnej 1918 r. proces demokratyzacji w
zasadzie nie podważył pozycji wielkiego kapitału i ziemiaństwa. Podporą dla opartego na własności
prywatnej porządku był aparat państwowy, przejęty w spadku po wilhelmińskiej Rzeszy i
zmodyfikowany do warunków Republiki. Żądania warstw posiadających możliwości nieskrępowanego
rozwoju ekonomicznego i zachowania przedwojennego statusu społecznego stały się jedną z przyczyn
rozkładu powojennych instytucji ustrojowych. Kręgi te, mimo formalnego uznania politycznych przemian
Rzeszy, nie pogodziły się z istniejącą rzeczywistością, starając się zniszczyć demokratyczne
osiągnięcia.

Zapowiedź wysokich odszkodowań wojennych i narzucenie ich z kolei całemu narodowi ułatwiła
prawicy podjęcie akcji rewizjonistycznej przeciwko „dyktatowi wersalskiemu”, krzywdzącemu — jak
stwierdzono — naród, który w swej wielowiekowej przeszłości przyczynił się do rozwoju
ogólnoświatowej kultury i cywilizacji. Te hasła padały na podatny grunt wśród szerokich warstw
ludności niemieckiej, wyniszczonej głodem w czasie ostatnich lat
Strona 70

wojny, sprzyjały rozwojowi nacjonalizmu i szowinizmu, kierowanemu przeciwko sąsiadom Niemiec,


zwłaszcza przeciw Polsce. Rząd znalazł się pod silnym naciskiem armii, która widziała w przyjęciu
warunków wersalskich definitywny koniec swej minionej wielkości. Podtrzymywano i propagowano
tezę, że armia nie zawiodła w wojnie, że armii tej lewica zadała cios w plecy organizując strajki i
rewolucję. Na lewicę próbowano zrzucić odpowiedzialność za aktualny stan rzeczy. Wzywano do
rozprawienia się z socjalistami, komunistami i Żydami, obalenia Republiki i odbudowy monarchii.

Powstawały tajne organizacje nacjonalistyczne i spiski. W sierpniu 1919r. zostało utworzone


Zjednoczenie Narodowe (Nationale Vereinigung) — tajne, polityczne, organizacyjne i wojskowe
centrum kontrrewolucyjnego sprzysiężenia. Do jego przywódców należeli wielcy przemysłowcy, tacy
jak: Hugo Stinnes, Paul Mannesmann i Ernst von Brosig, generałowie Erich Ludendorff i Walther von
Lüttwitz, politycy Alfred Hugenberg, dr Wolfgang Kapp, Traugott von Jagow. W gronie tym wyróżniali
się zwłaszcza trzej ludzie. Pierwszym był dr Wolfgang Kapp — junkier i wysoki urzędnik pruski, zdolny
i energiczny monarchista. Zarzucał on rządowi słabość. Uważał, że tylko silną ręką można zaprowadzić
porządek w państwie. Domagał się zastosowania środków przymusu wobec wystąpień robotniczych
oraz wprowadzenia zakazu strajków politycznych i gospodarczych, wreszcie — bezlitosnego
rozprawienia się z wrogami państwa (czyli lewicą rewolucyjną). W podobnym tonie pisał 1 września
1919 r. Ludendorff w liście do ministra obrony Gustava Noskego. Znaleźli oni gorliwego sojusznika w
dowódcy kluczowego, berlińskiego Gruppenkommando I — gen. Waltherze von Lüttwitzu. Ów
reakcyjnie nastawiony arystokrata, żyjący tradycjami pruskiego korpusu oficerskiego, był niewątpliwie
dobrym żołnierzem i popularnym dowódcą. Podzielał panujące w armii rozgoryczenie i nienawidził
Republiki. Uważał, że rząd lekceważy siły zbrojne, a wojsko jest okradane i głodzone przez cywilnych
urzędników. Jego brak politycznego doświadczenia został bez skrupułów wykorzystany przez
spiskowców.

Spore znaczenie w konsolidującej się armii miały też powstałe już na jesieni 1918 r. Deutscher
Offiziersbund i Nationalbund Deutscher Offiziere. Występowały one w obronie monarchistycznych
tradycji i pruskokonserwatywnego światopoglądu. Z czasem powołano szereg podobnych, mniejszych
organizacji, a w wielu jednostkach oficerowie zakładali lokalne, tajne sprzysiężenia, zbliżone
charakterem do „Eiserne Faust” Röhma. Ze Szwecji 21 lutego 1919 r. wrócił Ludendorff. Jego przyjazd
był przygotowany listownie. Oficerowie stacjonującej w Berlinie Gwardyjskiej Dywizji Strzelców
Konnych wtajemniczyli generała w układ powiązań dywizjonu i traktowali jako
Strona 71

przyszłego przywódcę politycznego. W tym czasie Gwardyjska Dywizja Strzelców Konnych urosła do
wielkości korpusu. Jej oficerowie stworzyli tak zwany „krąg Ludendorffa”, który wszedł w konszachty z
działaczami DNVP oraz DVP i w lipcu 1919 r. doprowadził nieomal do przewrotu, udaremnionego w
ostatniej chwili przez Lüttwitza i Maerckera, przekonanych o bezsensowności desperackich kroków.

W grudniu 1919 r. alianci oficjalnie zapowiedzieli, że w najbliższym czasie zażądają wydania


pierwszej grupy przestępców wojennych. W Niemczech zapanowało oburzenie podobne do tego, jakie
towarzyszyło ogłoszeniu warunków wersalskich. Mówiło się o oporze, nawet wobec ryzyka wojny.
Rząd działał na zwłokę. Lüttwitz i grupa dowódców przekonywała angielską misję wojskową o
niewłaściwości owego kroku. Po pewnym czasie alianci pod wpływem Wielkiej Brytanii zrezygnowali
ze ścigania przestępców wojennych. Lüttwitz i wojskowi doszli do wniosku, że zadecydowała o tym ich
twarda postawa. Uznano, że także inne warunki pokoju, zwłaszcza redukcję armii, można ominąć.

W końcu 1919 r. wrócili uczestnicy walk na Łotwie z rozwiązanych na żądanie Ententy oddziałów
ochotniczych: Eiserne Division i Deutsche Legion (ok. 25 tys. ludzi). Jednocześnie Sojusznicza Komisja
Kontroli zażądała zredukowania Reichswehry z 24 do 6 brygad. Redukcja tych sił miała być
przeprowadzona do 1 kwietnia 1920 r. Wprawdzie rząd uzyskał zgodę Ententy na przesunięcie tego
terminu (do 31 grudnia), ale nie osłabiło to pretensji kół wojskowych. Panowała tam opinia, że gdyby
występowano bardziej energicznie, zapewne udałoby się uniknąć pełnego rozbrojenia. Rząd pod presją
Ententy realizował jednak plan redukcji armii. W mocy pozostała też decyzja o rozwiązaniu (do 10
marca 1920) korpusów ochotniczych.

Decyzje te prowadziły do rozprzężenia i rozpadu w armii. Powstały dwie zwalczające się grupy
oficerów. Na czele jednej z nich stał gen. Hans von Seeckt - szef Truppenamtu, czyli Sztabu
Generalnego, ukrywającego się pod tą nazwą przed aliantami. Ten starszy, doświadczony dowódca od
1919 r. głównodowodzący Grenzschutz Ost, w głębi duszy żarliwy monarchista, rozumiał, iż w
istniejących warunkach trzeba podporządkować się narzuconym ograniczeniom. O nowej armii miał się
on wyrazić, iż zmieniła tylko formę, pozostawiając treść bez zmian. „Nie mamy dziś czasu, aby się
skarżyć lub aby oskarżać, nie mamy czasu na zmęczenie — musimy pracować”. Seeckt uważał, że
Reichswehra powinna być „apolityczna”, co w praktyce oznaczało nieufność do władz republikańskich
i izolację od problemów demokracji parlamentarnej. Ale ani on, ani grupa popierających go dowódców
nie miała ambicji politycznych w sensie chęci objęcia bezpośredniej władzy; wykluczali
Strona 72

oni możliwość przewrotu wojskowego. Natomiast do obalenia Republiki na drodze zbrojnego puczu
dążyła druga, liczniejsza grupa oficerów, skupiona wokół Ludendorffa i Lüttwitza, inspirowana przez
wspomniane Nationale Vereinnigung.

Sytuacja wydawała się sprzyjać ich planom. W kraju i stolicy Rzeszy rosło napięcie. Postanowienia
traktatu wersalskiego weszły w życie 10 stycznia 1920 r. W Berlinie 13 stycznia doszło do demonstracji
robotniczej (ok. 40 tys. uczestników) na tle ustawy o radach zakładowych. Wojsko rozpędziło
demonstrujących zabijając 42 osoby i raniąc 105. W dniu 26 stycznia zorganizowano zamach na
ministra finansów Matthiasa Erzbergera, jednego ze „zdrajców listopadowych” — jak go nazwała
prawica. Jakkolwiek Erzberger uszedł z życiem (został lekko ranny), to jednak zmuszono go do
ustąpienia z rządu.

Rząd wiedział wprawdzie o przygotowywaniach do przewrotu, ale ze względu na swą dotychczasową


politykę nie był w stanie mu zapobiec. Walter von Lüttwitz 10 marca został zdjęty ze wszystkich
stanowisk, przeprowadzona została też inspekcja stacjonujących pobliżu stolicy Freikorpsów — były to
jednak działania niewystarczające, opieszałe i lekceważące niebezpieczeństwo zamachu. W tej sytuacji
plan Kappa i Lüttwitza w niczym nie ucierpiał. Wydano rozkazy przeprowadzenia operacji wojskowej.
Zamierzano ogłosić stan wyjątkowy, wraz z oddziałami wojskowymi aresztować rząd i izolować
Berlin. Spodziewano się, że przy aprobacie ze strony armii i biurokracji pucz przebiegnie
błyskawicznie. Do zajęcia stolicy wyznaczono oddziały 3 brygady morskiej kpt. Hermanna Ehrhardta
stacjonującej niedaleko Berlina w miasteczku Döberitz. Była to silna, pięciotysięczna doborowa
jednostka złożona w większości z marynarzy, a jej dowódca stanowił wzór twardego i bezwzględnego
oficera frontowego nowego typu. Mawiano później, że tam gdzie von Lüttwitz przemawiał, tam Ehrhardt
kazał strzelać. Wydawało się, że moment zamachu został wybrany trafnie. Armia była podzielona, rząd
niezdecydowany, a proletariat — po porażkach doznanych w 1919 r. — rozczarowany i zniechęcony.

W dniu 13 marca 1920 r. wkroczyły do Berlina zbuntowane jednostki — 2 i 3 brygada morska


Ehrhardta i Loewenfelda. Zajęto Reichstag i gmachy rządowe, obsadzono węzły komunikacyjne i
ważniejsze ulice. Utworzono „nowy rząd” z Kappem i Lüttwitzem na czele. W jego skład weszli też
czołowi przedstawiciele DNVP: Gottfried P. Traub, Traugott von Jagow, Georg W. Schiele, Paul
Bredereck. Samozwańczym władzom podporządkowały się wojska garnizonu stolicy oraz policja
berlińska. Jednocześnie zwolennicy puczu z szeregów armii zdołali opanować kilka ośrodków na
wschodzie i północy kraju. Rzesza uległa podziałowi, gdyż południe i zachód
Strona 73

opowiedziały się za legalnym rządem. W Monachium w wyniku przewrotu władzę przejęli nastawieni
separatystycznie nacjonaliści, zmuszając do ustąpienia socjalistyczny gabinet. W tym czasie Kapp
zdołał wydać odezwę, w której za naczelne zadanie nowrych władz uznane zastało uwolnienie Niemiec
od następstw przegranej wojny i zapewnienie jej uczestnikom prawa do swobodnego rozwoju
organizacji wojskowych. „Niemiecki honor i uczciwość powinny być przywrócone — głosiła
wspomniana deklaracja — żeby nie stracić godziny ratunku dla Niemiec, nie pozostaje żaden inny
środek, niż rząd czynu”. Rozlepiono ulotki i plakaty grożące karą śmierci wszystkim, którzy czynnie
sprzeciwią się zamachowcom.

Pucz zmusił prawowity rząd do ucieczki, najpierw do Drezna, a następnie do Stuttgartu. W stolicy
został tylko wicekanclerz Eugen Schiffer z kilkoma ministrami. Armia, która mogła służyć przeciwko
siłom rewolucyjnym, odmówiła pomocy przeciw prawicowym zamachowcom. Na żądanie Eberta
wystąpienia armii, jej dowódca gen. Seeckt odpowiedział: „Reichswehra nie strzela do Reichswehry”.

Wydawało się, że pozbawiona rządu i opuszczona przez armię Republika załamie się. Stało się jednak
inaczej. Na ratunek pospieszyła jedyna w państwie siła gotowa jeszcze walczyć o Republikę —
zorganizowana niemiecka klasa robotnicza. Obawa o losy słabej i zagrożonej Republiki pchnęła SPD
do decyzji sprzecznej z jej programem i metodami działania, do zrezygnowania z zasad praworządności,
poszanowania władzy i dyscypliny społecznej. Zdecydowano się na strajk polityczny, na środek walki
ostatnio niechętnie przez partię używany. Dnia 13 marca wydano odezwę do ludności, nadaną
telegraficznie i rozpowszechnioną w całych Niemczech przez ulotki i gazety. Odezwa proklamowała
strajk generalny, wzywała do oporu, do walki „wszelkimi środkami o utrzymanie Republiki”, co nie
wykluczało nawet użycia zbrojnych środków zapobiegawczych. Odezwa była podpisana przez
socjaldemokratycznych członków rządu i przewodniczącego SPD Otto Weisa. Był to więc apel
przywódców partii, choć mógł robić wrażenie oficjalnego manifestu władzy wykonawczej Rzeszy. Rząd
jako całość nie wykazał odwagi „wezwania narodu do walki za Republikę”. Tego samego dnia podobną
w treści odezwę wydał Komitet Centralny USPD; do strajku przystąpiły też lewicowe centrale
związkowe z ADGB na czele. Z pewnym opóźnieniem, bo 14 marca, także KPD wezwała do
powszechnego oporu, do walki przeciwko „dyktaturze wojskowej” i o „proletariacką republikę rad”.

Masy reagowały gwałtownie, spontanicznie i jednomyślnie. W niedzielę rano, 14 marca, strajk


wybuchł z niespotykaną dotąd siłą. W ciągu kilkunastu godzin ogarnął Berlin, a następnego dnia całą
Rzeszę i pozbawił uczestników
Strona 74

puczu wszelkich szans zwycięstwa. Porzucono bowiem pracę nie tylko w fabrykach i hutach, stoczniach
i na wszystkich placach budów, w biurach, domach towarowych i bankach, ale dosłownie „stały
wszystkie koła”. W ferworze walki robotnicy wyszli poza rzucone przez ADGB hasło, by uniknąć
paraliżowania szpitali i zakładów opieki nad chorymi oraz stacji wodociągowych. W dniu 15 marca
stanęły też koleje, które początkowo funkcjonowały normalnie i wraz z telefonem i telegrafem
„troszczyły się o rozprzestrzenianie hasła strajkowego”.

Gdy powszechny strajk polityczny stał się faktem, a 14 mln Niemców porzuciło pracę, wszystkie
partie potępiły przewrót, administracja i machina wojskowa nie podjęły współpracy z Kappem.
Skończyły się pieniądze, żywność, opał, woda. Zabrakło długofalowego, pozytywnego programu, a rząd
odrzucił możliwość pertraktacji. Wojsko i policja przeszły w końcu na jego stronę.

W tej sytuacji pucz załamał się już po czterech dniach. Kapp i Lüttwitz 17 marca uciekli za granicę, a
22 marca rząd i prezydent powrócili do Berlina. Minister obrony Noske musiał ustąpić ze stanowiska, a
gen. Seeckt awansował na dowódcę Reichswehry. Rząd nadal znajdował się w trudnej sytuacji, jego
pozycja była bardzo słaba. Strajk generalny nie skończył się, a w wielu regionach Rzeszy odnotowano
zaburzenia i walki zbrojne. W Hamburgu doszło do demonstracji i starć ulicznych z policją, w Saksonii
i Turyngii część robotników opuściła miasta, tworząc uzbrojone oddziały, część podjęła walki
barykadowe. Mimo przewagi Reichswehry pacyfikacja tych terenów przez oddziały wojskowe trwała
jeszcze kilka dni.

Szczególnie jednak ostry i burzliwy przebieg miały wystąpienia proletariatu i wiernego Republice
społeczeństwa na obszarze Zagłębia Ruhry. Przystępując do strajku generalnego robotnicy Westfalii i
Nadrenii nie wstąpili tylko po to, by bronić rządu. Powołano komitety akcji złożone ze wszystkich partii
lewicy: SPD, USPD i KPD. Włączyły się aktywnie do walki związki zawodowe, a także silne na tym
terenie organizacje tzw. lewicowych komunistów i syndykalistów. Przystąpiono do wyboru rad
robotniczych i do organizacji zbrojnych oddziałów. W Hagen i Elberfeld ogłoszono jako cel walki
„zdobycie władzy politycznej i przez dyktaturę proletariatu, aż do zwycięstwa socjalizmu”.

Ustąpienie Kappa nie wpłynęło bezpośrednio na zmianę sytuacji politycznej w Zagłębiu i nie
spowodowało zmiany nastrojów wśród strajkujących i walczących mas robotniczych. Trwało
rozbrajanie policji i formacji porządkowych oraz atakowanie koszar. Utworzona „Armia Czerwona” 17
marca zdobyła Dortmund, 18 marca — Bochum i Hamm, 19 marca — Essen. Zupełnie zdezorientowane
wojsko i Freikorpsy ponosiły coraz większe straty, porzucały broń, wskutek czego dowodzący w
Münster gen. Oskar von
Strona 75

Watter zmuszony był wycofać swe oddziały także z Düsseldorfu, Duisburga i Hambornu, Dinslaken i
Mülheim. Władzę nad całym nadreńsko-westfalskim okręgiem przemysłowym 20 marca przejęli
zwycięscy robotnicy. „Armia Czerwona”, licząca w tym okresie ok. 50 tys. ludzi, zdobyła ogromne
ilości sprzętu i broni. Wypuszczono na wolność więźniów politycznych, aresztowano wyższych
funkcjonariuszy administracji zakładowej.

Rząd, tak ze względów taktycznych, jak i z uwagi na opinię publiczną, a zwłaszcza stanowisko
związków zawodowych i partii robotniczych, podjął próbę „pokojowego” rozwiązania konfliktu. Po
kilkudniowych pertraktacjach prowadzonych przez Komisarza Rzeszy i Prus ds. Zagłębia Ruhry Carla
Severinga rokowania w tej sprawie zakończyły się pomyślnie. W Bielefeld 24 marca 1920 r. zostało
podpisane porozumienie pomiędzy przedstawicielami Rzeszy, partii rządowych i lewicowych oraz
związków zawodowych, regulujące warunki zakończenia działań militarnych w Zagłębiu. Postanawiało
ono między innymi: całkowite oczyszczenie administracji publicznej z antydemokratycznych elementów,
rozwiązanie wszystkich formacji wojskowych, które naruszyły obowiązek konstytucyjnej wierności,
niezwłoczne przystąpienie do uspołecznienia w dojrzałych do tego działach gospodarki. Dla
robotników szczególnie niebezpieczny był warunek natychmiastowego złożenia broni, podpisany jako
warunek wstępny. Poszczególne przypadki naruszania tego zobowiązania stworzyłyby pretekst do
niedotrzymania najważniejszego postanowienia układu, głoszącego, że Reichswehra nie wkroczy do
reńsko-westfalskiego okręgu przemysłowego.

Rząd Gustava Bauera, z obawy przed utratą resztek prestiżu, 26 marca podał się do dymisji.
Następnego dnia powołano nowy gabinet, także pod przewodnictwem socjaldemokraty, Hermanna
Müllera, dotychczasowego ministra spraw zagranicznych. W jego skład weszło sześciu członków SPD,
trzech DDP i czterech Centrum. Rząd wzmocniony demokratami, rozszerzył swą podstawę
parlamentarną; cieszył się poparciem 78% deputowanych do Zgromadzenia Narodowego. Kanclerz
Müller nie zamierzał dotrzymać zobowiązań poprzedniego gabinetu i już 2 kwietnia rząd podjął decyzję
o zgnieceniu powstania w Ruhrze siłą. Wcześniej jeszcze ogłoszono stan wyjątkowy w Zagłębiu i
przystąpiono do ściągania tam Freikorpsów. Seeckt przeprowadził rozmowy z ich przywódcami.
Przeciągnął niedawnych wrogów rządu na jego stronę, odwołując się do uczuć patriotycznych i
obiecując, iż być może, nie rozwiąże Freikorpsów oficjalnie już rozwiązanych. Nad Ren wyruszyły
oddziały Rossbacha, Eppa, Oberlandu, Ehrhardta, Löwenfelda, Aulocka, Salomona i Freikorps von
Lüttzowa. Ministra Reichswehry upoważniono do tworzenia sądów wojennych i doraźnych, wydając w
ten sposób jeńców na
Strona 76

łaskę lub niełaskę Freikorpsmannom. Zawiodły próby pokojowej media — „Armia Czerwona” liczyła
już 120 tys. ludzi, którzy wierzyli w zwycięstw i działali spontanicznie. Jednostki rządowe, dowodzone
przez gen. Wattera przystąpiły do natarcia 27 marca. Opór „Armii Czerwonej” trwał do 7 kwietnia,
kiedy padło Essen. Front załamał się. Triumfujące wojsko pacyfikowało zdobyty teren, nie cofając się
przed okrutnymi represjami. Oprócz tego szalał całymi dniami terror Freikorpsów. I gdyby nie fakt, że
Francuzi, zajmując obszar Frankfurtu nad Menem, Darmstadtu i Homburga (6 czerwca), zmusili wojska
niemieckie do opuszczenia Zagłębia Ruhry, to terror ten przekształciłby się w stałe zjawisko.

Kryzys polityczny, w jakim znalazły się Niemcy, nie skończył się wraz z załamaniem się puczu. Strajk
generalny 15 mln robotników i urzędników trwał nadal. Socjaldemokrata Wilhelm Hoegner pisał:
„Solidarność pracujących zwyciężyła brutalną uzbrojoną przemoc, widmo przeszłości. Klęska
przeciwników stworzyła historyczną szansę dla proletariatu niemieckiego”. Ta szansa to nie tylko — jak
sugerował Hoegner — demokratyczne reformy wewnętrzne, nawet głębokie. Wiele argumentów
przemawia za tezą, że gdyby ruch socjaldemokratyczny chciał przejąć ster rządów władzy państwowej i
wykorzystać ją do zainicjowania socjalistycznych przemian ustrojowych, zostałby poparty przez
ogromną większość proletariatu.

Jednak stosunek kierownictwa SPD do strajku generalnego i zbrojnych walk w niektórych okręgach
Rzeszy uległ zmianie wraz z ustąpieniem Kappa i wznowieniem pracy przez stary rząd koalicyjny.
Według czołowych gremiów partyjnych zarówno strajk powszechny, jak i każda akcja zbrojna godziły
teraz w legalny konstytucyjny rząd Rzeszy, naruszały spokój i porządek społeczny, zagrażały demokracji
parlamentarnej. Dalsza walka o umocnienie władzy socjalistów i przejęcie rządów przez partie
robotnicze nie wchodziła, według nich, w rachubę. Nie zostały nawet podjęte, przy pomocy
wzmocnionej i uzbrojonej klasy robotniczej, zmiany polityczno-gospodarcze w ograniczonych
wymiarach. Obawy przed wyraźnie radykalizującym się proletariatem oraz trudności
konstytucyjnoprawne i wewnątrzkoalicyjne okazały się silniejsze. Za główne zadanie uznały teraz obie
grupy — zarówno członkowie rządu, jak i kierownictwo partyjne — zakończenie strajku generalnego i
możliwie szybkie zlikwidowanie ognisk zapalnych. Największą przeszkodą na tej drodze okazały się
związki zawodowe, a także liczni członkowie i stronnicy SPD, zasiadający w komitetach działania,
komisjach strajkowych i oddziałach powstańczych. Musiano się także liczyć z coraz silniejszymi
organizacjami partyjnymi niezależnych socjaldemokratów. Niebezpieczne były żądania KPD uzbrojenia
proletariatu i utworzenia systemu rad.
Strona 77

Przedstawiciele organizacji związkowych z przewodniczącym ADGB Carlem Legienem na czele,


podjęli 17 marca decyzję kontynuowania strajku do momentu spełnienia postulatów protestującej klasy
robotniczej. Stanowisko central zawodowych poparło lewe skrzydło SPD, część „niezależnych” i
radykalna Berlińska Komisja Związkowa. W dniu 18 marca rozpoczęły się w Berlinie rozmowy z
przedstawicielami rządu, podczas których Carl Legien przedstawił żądania organizacji związkowych.
Znalazły się w nich, obok rozbrojenia i ukarania osób biorących udział w puczu, postulaty gruntownego
oczyszczenia administracji rządowej i publicznej z „reakcyjnych urzędników”, rozwiązania
kontrrewolucyjnych formacji militarnych, demokratyzacji życia publicznego, socjalizacji ciężkiego
przemysłu, reformy wywłaszczeniowej, dymisji niektórych ministrów, w tym Noskego. Podstawą jednak
pertraktacji stało się żądanie „współudziału związków zawodowych przy reorganizacji stosunków
wewnętrznych w państwie”. Na ten ostatni, decydujący w całości rokowań postulat nie wyrażali zgody
zarówno prawicowi przywódcy SPD, jak i przedstawiciele rządowych partii koalicyjnych. W rezultacie
kilkudniowych rokowań przyjęto kompromisowe sformułowanie, mówiące jedynie o konsultacjach ze
związkami zawodowymi w sprawie planowanych reform wewnętrznych i formowania nowych
gabinetów. Było to znaczne zawężenie pojęcia „Neuordnung der Dinge” i chyba świadoma rezygnacja
związków zawodowych z wpływu na całokształt stosunków politycznych w Rzeszy. Pozostałe postulaty
związkowców zostały przyjęte, choć większość z nich nigdy nie doczekała się realizacji. Podpisanie
umowy berlińskiej spowodowało zakończenie z dniem 23 marca strajku generalnego.

Niemieckie reformistyczne związki zawodowe w swych działaniach nie wyszły i nie były w stanie
wyjść poza ramy nakreślone przez istniejący ustrój. Za swój największy sukces uważały one nie tyle
doprowadzenie do załamania się puczu, gdyż jedność i spontaniczność wystąpień klasy robotniczej była
tu czynnikiem decydującym, ile działalność w kierunku rozwiązania konfliktu bez rozlewu krwi,
odwrócenie grożącego niebezpieczeństwa wojny domowej. Z tego też głównie powodu uaktywniły się
politycznie, stały się siłą napędową „frontu antykappowskiego”, a w pewnym momencie pretendowały
nawet do przejęcia odpowiedzialności za rządzenie państwem. Związki zawodowe wyszły z kryzysu
związanego z zamachem stanu jedynie pozornie zwycięsko. Nie doceniając rzeczywistości łudziły się,
podobnie jak ich socjaldemokratyczni partnerzy, że „naród niemiecki w swej ogromnej większości
rozstrzygnie podczas nadchodzących wyborów, że związki zawodowe właściwie pojęły sytuację i
właściwie też postępowały”. Podczas wyborów do Reichstagu 6 czerwca 1920 r. naród zadecydował
jednak inaczej.
Strona 78

Wyniki wyborów wymownie świadczyły o zmianie nastrojów społeczeństwa niemieckiego.


Proletariat przestawał wierzyć socjaldemokratom, a mieszczaństwo nie uważało za potrzebne dalej
opowiadać się za partią demokratyczną. Pod wrażeniem wypadków w Berlinie, Zagłębiu Ruhry,
Turyngii i Saksonii szło ono teraz do wyborów pod hasłem „uwolnić kraj od czerwonych kajdan”.

TABELA 5
Wyniki wyborów do Reichstagu I kadencji (6 czerwca 1920)

Liczba uzyskanych
Nazwa partii Procent głosów Liczba mandatów Procent mandatów
głosów (w mln)
KPD 0,6 2,0 4 1,0
USPD 5,0 17,8 84 18,3
SPD 6,1 21,7 102 22,2
DDP 2,3 8,2 39 8,5
Centrum 3,8 13,6 64 13,9
BVP 1,2 4,1 21 4,6
DVP 3,9 13,9 65 14,2
DNVP 4,2 15,0 71 15,5
Inne 1,1 3,7 9 2,0
Razem 28,2 100,0 459 100,0

Źródło: „Statistisches Jahrbuch für das Deutsche Reich“, Bd. 27 (1928), s. 579.

Partie koalicji weimarskiej poniosły w wyborach zdecydowaną porażkę, uzyskując 44% głosów i
45% mandatów, podczas gdy w Zgromadzeniu Narodowym dysponowały one przewagą 77%. Centrum
utraciło ok. 0,9 mln głosów (nie licząc oderwania się Bawarskiej Partii Ludowej), demokraci 3,3 mln,
SPD ok. 5,4 mln. Lewica („niezależni” i komuniści) zyskała 3,3 mln głosów. Swoją pozycję umocniła
prawica (DNVP i DVP) zyskując ponad 3,7 mln głosów więcej.

W rezultacie wyborów upadł rząd dawnej koalicji. Utworzono nowy centroprawicowy gabinet, z
posłem Centrum Konstantinem Fehrenbachem na czele. W jego skład weszło pięciu członków Centrum,
dwóch demokratów, trzech przedstawicieli DVP oraz dwóch bezpartyjnych. Socjaldemokraci nie byli w
rządzie reprezentowani. Funkcje wicekanclerza objął Rudolf Heinze (DVP), a ministra spraw
zagranicznych Walther Simons.

Rząd nie posiadał większości parlamentarnej, popierało go zaledwie 36,6% deputowanych do


Reichstagu. Mógł funkcjonować jedynie dzięki życzliwej neutralności SPD. Przejście SPD do opozycji
było zatem pozorne. Partia
Strona 79

nadal odgrywała rolę polityczną i właściwie pozostawała stronnictwem rządzącym. Odejście z rządu
nie spowodowało poważniejszych zmian w jej ideologii i taktyce; natomiast osłabła jej zwartość
wewnętrzna i zdolność do zdecydowanego działania.

Kryzys polityczny, jaki dotknął Niemcy, spowodował zarówno trwałe zmiany na scenie politycznej,
jak i przyspieszył proces polaryzacji opinii publicznej. Po jednej stronie konsolidowały się siły
prawicy społecznej. Pucz osłabił ją tylko chwilowo, oczyszczając jednocześnie z elementów
ekstremistycznych i przystosowując do nowych warunków walki o władzę. Rosły wpływy DNVP, DVP
i nowo utworzonej konserwatywnej Bayerische Volkspartei. W obrębie wpływów sfer
konserwatywnych znalazła się Reichswehra, zajmująca szczególnie ważną pozycję w państwie.

Z prawicy wyodrębniało się coraz wyraźniej jej skrajne skrzydło, tzw. völkische — populistyczni
nacjonaliści. Prócz zamiłowania do munduru przyjęli symbol — Hakenkreuz, swastykę. Ich centralna
organizacja Vereinigte Vaterländische Verbände Deutschlands (VWD) skupiała ponad 120 ugrupowań i
organizacji paramilitarnych. Cały ten skrajnie nacjonalistyczny i faszystowski ruch opierał się na
zdemobilizowanych wojskowych, reakcyjnych grupach młodych intelektualistów i studentów,
zrujnowanych gospodarczo i sfrustrowanych warstwach drobnomieszczaństwa.

Szczególne znaczenie dla rozwoju nacjonalizmu i prawicowego ekstremizmu miał fakt, że kolebkę
swą znalazł on w Bawarii, kraju, który w zasadniczy sposób różnił się od innych regionów Rzeszy
Niemieckiej. Bawaria, pozbawiona nowoczesnego i wielkiego przemysłu, charakteryzowała się
zacofaną strukturą ekonomiczną i socjalną. Podstawę jej gospodarki stanowiło rolnictwo i wytwórczość
rzemieślnicza. Na 7 mln ludności Bawarii tylko 0,5 mln należało do warstwy robotniczej, a więc
zaledwie 7-8%. W stolicy kraju, Monachium, liczącej ok. 600 tys. mieszkańców znajdowało się 100
tys. ludności robotniczej i to bynajmniej nie wielkoprzemysłowej.

W Bawarii, w przeciwieństwie do Prus, brak było silnej klasy junkierskiej. Reformy agrarne z XIX
w. ukształtowały na wsi silną i liczną warstwę chłopską. Chłopi zajmowali postawę konserwatywną i
przeciwstawiali się wszelkim projektom reform, w tym zwłaszcza próbom radykalnego rozwiązania
kwestii społecznej. Wieś bawarska nie była więc zainteresowana rewolucją; co więcej — znalazła się
w konflikcie z ruchem robotniczym, który w swym programie domagał się uspołecznienia własności
ziemskiej, godząc w interesy średniego i bogatego chłopstwa.

Konserwatywnie usposobione były nie tylko masy chłopskie, ale również klasy średnie w miastach.
Monachium, a także pozostałe większe miasta,
Strona 80

były skupiskami drobnomieszczaństwa, powiązanego licznymi więzami rodzinnymi i obyczajowymi z


otaczającym je katolickim środowiskiem chłopskim. To nie Monachium kształtowało oblicze kulturalne
kraju, lecz samo przyjmowało postać odpowiadającą potrzebom tradycyjnego i zacofanego
partykularyzmu wiejskiego.

Partykularyzm bawarski wobec spraw ogólnoniemieckich — konserwatywny i katolicki — będzie


istniał jeszcze przez wiele lat po wojnie. Zarówno drobnomieszczanin, jak i chłop bawarski
nienawidzili i bali się śmiertelnie rewolucji. Rewolucja przychodziła do nich z zewnątrz, z „czerwonej
Kilonii i Hamburga”, z „czerwonego Berlina, Drezna i Lipska”. To były zawsze kraje obce bawarskiej
prostodusznej, lecz chytrej mentalności, kraje przemysłowe, proletariackie, a do tego protestanckie. Tu
nad Dunajem i Izarą były stare i własne tradycje: bawarskie piwo, bawarskie tańce, bawarska
przyciężkawa beztroska i lenistwo, własny dialekt, prawie niezrozumiały dla Niemca z północy. Tu, jak
Niemcy nazywają ironicznie, za linią „równika białych kiełbasek” (Weisswurstäquator), ulubionego
przysmaku Bawarczyków, Szwabów, Badeńczyków i Wirtemberczyków, panowały inne uczucia i
tradycja, niechętne wszystkiemu co było nowe i co przychodziło z zewnątrz.

Rewolucyjny przewrót 7 listopada 1918 r. miał bezkrwawy przebieg i doprowadził do kapitulacji


rządu i ucieczki króla Ludwika III Wittelsbacha. W ciągu kilkudziesięciu godzin „władza wpadła w ręce
ludu zanim jeszcze lud zdążył po nią sięgnąć” — napisze o tym Jacques Benoist-Méchin. Na czele sił
republikańskich stanęła grupa rewolucyjnych intelektualistów (Ernst Toller, Kurt Eisner, Eugen Levine),
którą poparli stosunkowo nieliczni robotnicy monachijscy i radykalne skrzydła niektórych związków
chłopskich. Również poważną rolę w procesie rewolucji w Bawarii odegrali anarchiści (Gustav
Landauer, Erich Mühsam). Nie uznali oni potrzeby tworzenia partii rewolucyjnej, własnego programu
działania oraz odpowiedniej strategii walki. Uprawiając demagogię społeczną, zdołali jednak uzyskać
w Bawarii znaczne wpływy. Niezbyt duże znaczenie posiadali komuniści. KPD znajdowała się dopiero
w stadium organizacyjnym, była też początkowo politycznie izolowana.

Republika Bawarska od początku swego istnienia stała na słabych i chwiejnych podstawach. Podczas
wyborów do Landtagu w styczniu 1919 r. lewica uzyskała zaledwie trzecią część miejsc, a eisnerowska
USPD — tylko trzy ze 180 mandatów. Komuniści wybory zbojkotowali (patrz tab. 6). W kraju narastał
stopniowo ze strony prawicy coraz silniejszy opór przeciwko radom. W Monachium, Norymberdze,
Augsburgu i innych miastach pojawiła się groźba głodu, gwałtownie wzrosło bezrobocie, dochodziło do
coraz częst-
Stron

TABELA 6
Wybory do Reichstagu i Landtagu w Bawarii w latach 1919-1924

Reichstag Landtag 12 I 1919 Reichstag Landtag 6 VI 1920 Reichstag Landtag 6 IV 19


Nazwa 19 I 1919 6 VI 1920 4 V 1924
procent liczba procent liczba procent liczba
partii procent procent procent
głosów mandatów głosów mandatów głosów mandató
głosów głosów głosów
KPD - - - 2,0 1,7 2 8,0 8,3
USPD 2,5 3 29,4 12,9 20 - 0,1
SPD 37,3 33,0 61 15,5 16,5 26 18,3 17,2
DDP/DVP 16,2 14,0 25 38,8 8,3 13 5,7 3,2
BVP 34,6 35,0 66 7,2 39,0 65 35,2 32,8
Bauernbund 8,3 9,1 16 7,0 7,8 12 5,8 7,1
DNVP 3,6 5,8 9 - 13,7 20 9,5 9,4
NSDAP - - - 1,1 - - 16,0 17,1
Pozostałe - 0,6 - 0,1 - 1,5 4,8
Razem 100,0 100,0 180 100,0 100,0 158 100,0 100,0

Źródło: Der Weg ins Verhängnis. Reichstagswahlergebnisse 1919-1923, besonders aus Bayern, Münch
1945, s. 15, tab. 111; „Statistisches Jahrbuch für das Deutsche Reich“ 1927, s. 500-501; Wahlen und
Abstimmungen in der Weimarer Republik, Materialien zum Wahlverhalten 1919-1933, München 1986,
91.
Strona 82

szych zamieszek. Przez miejscowego monarchistę, hrabiego Arco-Valleya, 21 lutego został


zamordowany Kurt Eisner.

W powstałym kryzysie zabrakło podobnie silnej osobowości, która mogłaby ująć w swe ręce ster
pozbawionego kierownictwa państwa. Dnia 17 marca powołano nowy rząd koalicyjny (USPD, SPD,
Bauernbund), na czele którego stanął socjaldemokrata Johannes Hoffmann.

Proletariat bawarski, zradykalizowany przez zamordowanie swego przywódcy, domagał się


ustanowienia republiki sowieckiej. Dopomógł mu w tym rozwój sytuacji zewnętrznej. W dniu 20 marca
Béla Kun wprowadził na Węgrzech dyktaturę rad, w następnych dniach cała Europa naddunajska stanęła
w ogniu. Ruch rozszerzył się ku północy, ogarnął Wiedeń i Bawarię. Rewolucja 1 kwietnia objęła
Augsburg, 4 i 5 kwietnia Würzburg, Furth, Lindau, Hof. W nocy z 6 na 7 kwietnia proklamowana została
w Monachium republika rad.

Zwrot na lewo w powojennej historii Bawarii trwał zaledwie miesiąc, a towarzyszyły mu nieustanne
kłótnie i zamieszki, sprzeczne rozporządzenia powodowały potworny chaos — wszystko to wywarło
niezatarte wrażenie na Bawarczykach. Najpierw powstała i utrzymała się przez tydzień popierana przez
USPD i anarchistów tzw. pierwsza republika rad; w dniu 14 kwietnia kierownictwo przejęli komuniści
(tzw. druga republika radziecka). Zostały zorganizowane: Rote Armee i Rote Garde; ta ostatnia miała
zastąpić policję i zwalczać kontrrewolucję wewnątrz kraju.

W końcu kwietnia do Monachium zbliżyły się wysłane przez rząd Rzeszy jednostki Reichswehry,
Freikorpsy (m. in. Garde Kawallerie Schützen Division) oraz bawarskie oddziały ochotnicze. Wśród
sprzecznych poglądów i dyskusji czy należy prowadzić pertraktacje z Johannesem Hoffmannem, czy też
bronić rewolucji aż do całkowitego wyczerpania sił — załamała się republika rad. Na fali represji,
które nastąpiły, prawica wzięła krwawy odwet na osobach związanych z ruchem na rzecz utworzenia
republiki rad bądź podejrzanych o współpracę z nim. Terror i prześladowania dotknęły setki
najbardziej aktywnych działaczy lewicy. Oficjalnie restytuowano socjaldemokratyczny rząd Hoffmanna,
ale Bawaria, ten niegdyś liberalny i wolny kraj, stała się teraz czynnikiem siły i kontrrewolucji, ukrytym
na razie niebezpieczeństwem, zagrażającym parlamentarno-demokratycznemu ustrojowi Rzeszy.

Decydujący wpływ na rozwój stosunków wewnętrznych w Bawarii zaczęły wywierać elementy


prawicowo-konserwatywno-nacjonalistyczne. Formalnie władzę sprawował rząd koalicyjny
lewicowocentrowy. Faktycznie jego kompetencje i samodzielność zostały ograniczone przez dowódców
interwencyjnych oddziałów Reichswehry (gen. Ernsta von Ovena, gen. Arnolda R. von Möhla). Z
drugiej strony gabinet Hoffmanna właśnie opiece
Strona 83

Berlina zawdzięczał swe istnienie. Prawica bawarska była bowiem od dawna zdecydowana pozbyć się
tego rządu i tylko obawa przed interwencją Rzeszy ją powstrzymywała. Czekano więc na jakąś dogodną
okazję.

Nadarzyła się ona w marcu 1920 r., podczas puczu Kappa-Lüttwitza. Wykorzystując trudną sytuację
rządu berlińskiego, dowódca miejscowego okręgu Reichswehry, gen. Arnold von Möhl oraz dowódca
Einwohnerwehry, ppłk Hermann Kriebel, w nocy z 13 na 14 marca 1920 r. zmusili rząd Hoffmanna do
ustąpienia. Za pretekst podano potrzebę zapewnienia przez wojsko środków bezpieczeństwa i
wewnętrznego spokoju. Jednocześnie władze wojskowe Bawarii w wydanej do społeczeństwa odezwie
zapewniły o wierności wobec „przez sam naród uchwalonej konstytucji”.

W dniu 16 marca powołano nowy rząd o skrajnie partykularystycznych tendencjach, składający się z
przedstawicieli prawicy bawarskiej, wrogo nastawionej wobec władz centralnych w Berlinie. Na czele
tego koalicyjnej gabinetu (BVP i DNVP), ale nie dysponującego większością parlamentarną, stanął
Gustav von Kahr, monarchista — zwolennik restauracji królestwa Wittelsbachów. Rząd Kahra cieszył
się pełnym poparciem nacjonalistycznych i antyrepublikańskich partii politycznych, stowarzyszeń,
związków oraz organizacji militarnych i paramilitarnych. „W Bawarii zawiązał się swoisty nieformalny
sojusz wszystkich sił i ugrupowań reakcyjnych, zespolonych na bazie nienawiści do Republiki i systemu
republikańskiego”.

Tradycyjna niechęć Bawarii do rządu z Prus i protestanckiego Berlina umocniła się jeszcze. Wraz z
objęciem urzędu premiera przez Kahra wzrosły dążenia do uniezależnienia się od centralnych władz
Rzeszy. Wyraziło się to w żądaniu autonomii, a nawet separatystycznym programie całkowitego
zerwania z północnymi Niemcami na rzecz katolickiej południowoniemieckiej unii z Austrią.
Konstytucja Republiki Weimarskiej w dużym stopniu sprzyjała temu bawarskiemu partykularyzmowi, bo
równolegle z centralnym rządem Rzeszy w Berlinie pozostawiła starym niemieckim państewkom ich
dawne krajowe rządy i zgromadzenia reprezentantów (Landtagi), które korzystały z dużej władzy,
między innymi w zakresie kontroli nad policją. Wykorzystując te możliwości Bawaria stała się
naturalnym ośrodkiem dla wszystkich, którzy pragnęli pozbyć się w Niemczech ustroju
republikańskiego. Rząd bawarski patrzył przez palce na zdradę i knowania przeciwko legalnemu
rządowi Niemiec, które planowano i organizowano w Monachium i innych miastach południowych
Niemiec.

Zarówno Kahr, jak i wcześniej Eisner byli przeciwnikami jednolitego scentralizowanego państwa
niemieckiego. Jednak program Kahra zawierał elementy federalistycznej idei Bismarka. Bawarski
premier był w tym czasie
Strona 84

rzecznikiem luźnej organizacji niemieckiego państwa związkowego, gwarantującego poszczególnym


krajom pełne prawa do rozstrzygania o sprawach wewnętrznych. Na posiedzeniu Landtagu, 22 czerwca
1921 r., Kahr oświadczył, że ze względu na odmienność społecznych i gospodarczych interesów
Bawarii będzie ona prowadziła bardziej prawicową i konserwatywną politykę niż władze Rzeszy.

Z ugrupowań politycznych dominowała w Bawarii BVP. W zbliżonej do katolickiego Centrum


Bayerische Volkspartei przejawiały się silnie prawicowe tendencje. Eksponowane były w niej dążenia
monarchistyczne związane z programem separatystycznym, z programem daleko idącego uniezależnienia
się Bawarii od Rzeszy. Georg Heim, przewodniczący BVP, wyraźnie zapowiadał na forum Reichstagu
zwalczanie przy użyciu legalnych środków „wszystkich planów nieograniczonego unitaryzmu”.
Występując z hasłem „Bayern den Bayern” BVP ogłosiła na zjeździe w Bambergu (19 września 1920)
program, w którym domagała się przyznania krajom niemieckim prawa do samookreślenia formy
państwa i założeń konstytucyjnych. Rozważane były projekty utworzenia wspólnego państwa bawarsko-
austriackiego w oderwaniu od Rzeszy. W programie bamberskim znalazł również wyraz niechętny
stosunek BVP do ingerencji władz centralnych w wewnętrzne sprawy Bawarii poprzez ustawy i
zarządzenia. Na działalność BVP poważny wpływ wywierał niemiecki Kościół katolicki; szerokie
poparcie ze strony kleru (kardynał Michael von Faulhaber) ułatwiało partii działalność we wszystkich
bawarskich środowiskach. Współpraca z katolickimi organizacjami światopoglądowymi i
dewocyjnymi, kobiecymi, młodzieżowymi i ze związkami zawodowymi zapewniła jej stabilność
wpływów i licznych zwolenników (ok. 60 tys.).

Rządy bawarskie przyjęły na siebie funkcję opiekuna w stosunku do wszystkich ugrupowań


reakcyjnych, których działalność znalazła się w kolizji z praworządnością republikańską. W Bawarii
znaleźli więc schronienie wszyscy nieprzejednani członkowie Freikorpsów, gotowi obecnie równie
ochoczo obrócić karabiny przeciwko Republice, tak jak przedtem przeciwko lewicy i robotnikom. Do
bardziej wybijających się należały: Freikorps Oberland, Freikorps von Epp, Organisation Heinz i wiele
innych. Kraj przedalpejski stal się terenem działalności i bazą wypadową dla tajnych formacji
paramilitarnych prawicy. Konspiracją reakcji zawiadywały tajne organizacje trzech szczebli: pierwszy
stanowiła Organisation Escherich (Orgesch, OE), kierowana przez dr. Georga Eschericha i skupiająca
działaczy rozwiązanej Einwohnerwehry. Miała ludzi w policji, Ministerstwie Sprawiedliwości, wojsku
i większości związków prawicy. Stanowiła kierownictwo wszystkich przed-
Strona 85

sięwzięć nacjonalistycznych, dysponując bronią, dostępem do wyższych urzędów oraz sądem


kapturowym, skazującym nieposłusznych i zbyt rozmownych. Podlegała jej Organisation Kanzler (Orka,
OK) por. Rudolfa Kanzlera, kontrolująca bawarski Grenzschutz i utrzymująca związki z
nacjonalistycznymi organizacjami węgierskimi i austriackimi. Owa gęsta sieć konspiracji, rozciągnięta
poprzez Bawarię nad całymi Niemcami, była oparciem dla trzeciego stopnia: Organisation Consul —
najlepiej ukrytego, najgroźniejszego sprzysiężenia, wyspecjalizowanego w uśmiercaniu niewygodnych,
czołowych polityków Republiki Weimarskiej.

Nowy ład wewnętrzny państwa stał się także celem ataków licznych, drobnych, skrajnie
nacjonalistycznych ugrupowań (völkische), wyrosłych z frustracji po niedawnej klęsce Rzeszy i upadku
monarchii. Wśród stowarzyszeń tych znalazła się założona 5 stycznia 1919 r. w Monachium Niemiecka
Partia Robotnicza (Deutsche Arbeiterpartei — DAP). Ta niewielka organizacja, kierowana przez A.
Drexlera, K. Harrera, G. Federa, prawdopodobnie nigdy nie wypłynęłaby na scenę polityczną, gdyby
we wrześniu 1919 r. nie wstąpił w jej szeregi Adolf Hitler. Urodzony w 1889 r. w Austrii, aż do I
wojny światowej, kiedy został starszym szeregowcem w armii niemieckiej, Hitler żył w slamsach
Wiednia i Monachium, usiłując zarabiać na życie jako podrzędny artysta sprzedający projekty plakatów
i akwarele. Po wojnie związał się z bawarską Reichswehrą, pracując jako jej mąż zaufania i agent
polityczny. Dzięki talentom oratorskim i agitacyjnym Hitlera DAP stopniowo rosła w siłę, uzyskując
nowych członków i sympatyków oraz coraz większy poklask i poparcie monachijskiej prawicy. W lutym
1920 r. ugrupowanie przybrało nazwę Narodowosocjalistyczna Niemiecka Partia Robotnicza
(Nationalsozialistische Deustche Arbeitpartei — NSDAP).

Od połowy 1920 r. partia nazistowska zaczęła przeżywać okres bujnego rozkwitu. Środowisko
monachijskie zapewniło jej doskonałe warunki rozwoju. Masy bezrobotnych byłych wojskowych oraz
członków Einwohnerwehry dostarczyły jej kadry bojowych i zdyscyplinowanych członków. W styczniu
1920 r. NSDAP liczyła około 300 członków, rok później już 3,5 tys., a jesienią 1922 r. w szeregach
partii znalazło się około 10 tys. osób. Ruch nazistowski wykroczył poza granice Monachium tworząc
komórki partyjne w górnej i dolnej Bawarii oraz w Stuttgarcie, Nadrenii i w Hanowerze. Bardzo
istotnym czynnikiem siły ruchu hitlerowskiego był jego dwoisty charakter. Składało się nań bowiem
stronnictwo polityczne i organizacja paramilitarna SA (Sturmabteilungen — oddziały szturmowe).
Sojusznikiem nazistów o pierwszorzędnym znaczeniu pozostawała Reichswehrą. W grudniu 1920 r.,
przy pomocy kpt. Ernsta Röhma, Hitler otrzymał od gen.-mjr. Franza von Eppa
Strona 86

60 tys. marek na zakup gazety „Völkischer Beobachter”. Stała się ona odtąd oficjalnym organem
NSDAP i oddała partii ogromne usługi propagandowe.

W lipcu 1921 r. Adolf Hitler został wybrany na pierwszego przewodniczącego partii. Uchwalony w
tym samym dniu nowy statut NSDAP stwierdzał że partia działa na podstawie zasady wodzostwa
(Führerprinzip). Warunkiem przynależności do NSDAP stało się nie tyle poparcie jakiegokolwiek
konkretnego punktu programu partyjnego, lecz tylko nieżydowskie pochodzenie i bezgraniczne
posłuszeństwo dla wodza, czyli Führera, którym był Adolf Hitler. Pryncypialne założenia doktryny
NSDAP były przesłanką wytworzenia się mitu wokół jej przywódcy.

Światopogląd Hitlera znalazł wyraz w opracowanym wspólnie z G. Federem programie partii z 24


lutego 1920 r. Miał on zdecydowanie nacjonalistyczny, antysemicki, antymarksistowski i
antydemokratyczny profil ideologiczny. Antykomunizmowi ruchu towarzyszył wszakże wyraźny
radykalizm społeczny i rasistowski solidaryzm. Antysemityzm liderów NSDAP miał wymiar zarówno
wewnątrzniemiecki, jak i międzynarodowy. Łączył się ze swoistym antykapitalizmem w taki sposób, że
atakowano „żydowski kapitał” i „tyranię odsetek”. W marksizmie widziano natomiast oręż „żydostwa”
w rozgrywce o wpływ na kierowanie losem różnych narodów. W oczach nazistów głównym
przeciwnikiem narodu niemieckiego był republikański rząd, opanowany przez Żydów, zależny od
międzynarodowego kapitału i realizujący życzenia zagranicy. Podobnie jak inne nacjonalistyczne
ugrupowania niemieckie, NSDAP z pasją atakowała traktat wersalski, żądała odtworzenia dawnych
granic, Anschlussu Austrii, zwrotu kolonii, ponownego uzbrojenia armii, nie wskazując przy tym, jak
można by tego wszystkiego w ówczesnych warunkach dokonać. Polityka zagraniczna stała się
niewyczerpanym rezerwuarem argumentów przeciwko rządowi berlińskiemu i nowemu ustrojowi.
Chodziło o krytykę i negację, a nie o wskazanie alternatywnych rozwiązań. Naziści kierowali się niemal
wyłącznie względami wewnątrzpolitycznymi: poza chęcią dyskredytacji republiki, także zamiarem
pozyskania dalszych zwolenników. Irracjonalnie formułowane protesty przeciwko „wersalskiemu
dyktatowi”, występowały obok oskarżeń wysuwanych pod adresem „zbrodniarzy listopadowych”,
przyjętej w Weimarze konstytucji oraz „żydowskiego” kapitału. Antyliberalizm i używana
antykapitalistyczna frazeologia stwarzały pozory programu społecznego. Rozszyfrowane hasła
socjalizmu sprowadzały się do postulatów wzmożenia ingerencji państwowej w życie gospodarczo-
społeczne, przy jednoczesnej opiece nad niektórymi warstwami — drobnomieszczaństwem i
chłopstwem. Ideałem ustrojowym dla partii była III Rzesza, która miała się stać państwem wodzowskim
(Führerstaat). W tym sensie partia
Strona 87

była zarówno przeciwniczką przywrócenia monarchii, jak i tolerowania Republiki. Wśród podobnych
organizacji bawarskich wybijała się na czoło zarówno głośną propagandą, jak i bezwzględnością w
walce.

Obok NSDAP rozbudowywała swoje organizacje Deutschsozialistische Partei (DSP) działająca w


Norymberdze pod kierownictwem fanatycznego antysemity Juliusa Streichera. W Augsburgu powstał
Arbeiterverein kierowany przez dr. Otto Dickela. Rosły wpływy Deutschvölkischer Schutz- und
Trutzbund (DSTB) i Thüle-Gesellschaft. W Bawarii, Hesji i Sudetach zaroiło się od nacjonalistycznych,
antysemickich i odwetowych partii politycznych, mieniących się robotniczymi dla pozyskania sympatii
wśród prostych ludzi. Wszystkie te organizacje i stowarzyszenia, z których większość była zakazana
przez władze republikańskie, mogły występować legalnie na terenie Bawarii. Ich działalność była
ważnym atutem w rękach rządu monachijskiego w jego przetargach z władzami centralnymi w Berlinie.

Rozbieżność stanowisk ujawniła się już w 1920 r. w związku z realizacją postanowień traktatu
wersalskiego w sprawie ograniczenia liczebności niemieckich sił zbrojnych. Na żądanie Ententy (na
konferencji w Spa — 9 lipca 1920) rząd niemiecki zmuszony został do oficjalnego rozwiązania
organizacji paramilitarnych, korpusów ochotniczych i służb pomocniczych Reichswehry, w tym także
Einwohnerwehry. Wykonanie ustawy Reichstagu napotkało jednak w Bawarii trudny do
przezwyciężenia opór. Liczące 300 tys. członków formacje Einwohnerwehry cieszyły się poparciem
rządu Kahra, który jako argument podnosił zasługi tej organizacji w umacnianiu porządku społecznego.
Rozwiązanie Straży Obywatelskiej oznaczałoby — w opinii rządu z Monachium (8 kwietnia 1920) —
„samounicestwienie państwa”. Przywódca tej organizacji, dr Georg Escherich, uzasadniał konieczność
jej utrzymania racją stanu. Podobny pogląd wyraził także radca Albert Pirner na spotkaniu u kanclerza
Rzeszy 25 kwietnia 1920 r. Na posiedzeniu w dniu 11 listopada 1920 r. bawarski Landtag udzielił
swojemu rządowi pełnego poparcia w jego zabiegach o utrzymanie Straży Obywatelskiej. Opór
Monachium w tej sprawie był na tyle silny, że Einwohnerwehra przetrwała jeszcze do maja 1921 r.
prowadząc „nacjonalistyczno-separatystyczną propagandę, terroryzując mieszkańców, przechowując
broń i likwidując niewygodnych ludzi” — jak pisał socjaldemokratyczny „Vorwärts”.

Podczas gdy w Bawarii rozwijały się i umocniły swe pozycje organizacje skrajnie nacjonalistyczne i
nazistowskie — na drugim biegunie, ale już w skali całej Rzeszy, przeorientowaniu uległy stosunki
wśród lewicy społecznej. Ostry wewnętrzny kryzys przechodziła USPD. W październiku 1920 r. w
USPD, na tle stosunku do Komintemu, programu i metod działania,
Strona 88

doszło do rozłamu. Lewica „niezależnych” (Ernst Däumig, Walter Stoecker) w grudniu tegoż roku
opuściła partię i przeszła do KPD, pociągając zasób większość organizacji terenowych i ponad połowę
mas członkowskich. Prawica USPD (Arthur Crispien, Karl Kautsky, Georg Ledebour) utrzymała dawną
nazwę partii i działała samodzielnie do chwili połączenia z SPD (24 września 1922).

Zjednoczenie z USPD-Lewicą przyniosło KPD nie tylko wzrost liczby członków (do 360 tys.), ale
także silniejsze powiązania z masami i większe wpływy w parlamencie. Mimo to sytuacja partii na
przełomie lat 1920 i 1921 była trudna. W walce o wpływy partia musiała odpierać ataki zarówno ze
strony reformistów i centrystów (SPD, USPD), jak i organizacji ultralewicowych (KAPD, Bund der
Kommunisten, syndykaliści). Brak było jedności w kierownictwie partii, co zostało spowodowane
toczącymi się we władzach KPD dyskusjami nad nową taktyką działania. Część kierownictwa — z
przewodniczącym Paulem Levim na czele — uważała, że należy zrezygnować z ofensywnych form i
metod działania, przejść do obrony interesów ekonomicznych i osiągniętych już zdobyczy społecznych i
politycznych proletariatu. Próba (nieudana zresztą) utworzenia jednolitego frontu niemieckich
organizacji robotniczych (styczeń 1921) doprowadziła do rozłamu w partii. Dotychczasowe
kierownictwo zostało oskarżone o odchylenia prawicowo-oportunistyczne oraz rezygnację z linii
rewolucyjnej i zmuszone do ustąpienia z zajmowanych stanowisk (Paul Levi, Klara Zetkin, Ernst
Däumig). Na czele partii stanął Heinrich Brandler; znacznie zwiększyło swe wpływy jej lewe skrzydło
(Ernst Reuter-Friesland, Ruth Fischer, Arkadij Masłow), forsujące „teorię ofensywy” i głoszące
nadejście kolejnej fali rewolucyjnej w Niemczech. Grupa ta znalazła poparcie niektórych przywódców
III MK (Grigorij Zinowjew, Karol Radek, Béla Kun).

Gdy 18 marca 1921 r. rząd pruski podjął decyzje o pacyfikacji niespokojnej i podminowanej
prowincji Saksonii, lewica KPD postanowiła „wystąpić do walki i pobudzić proletariat Niemiec
środkowych do rewolucyjnego działania”. Na polecenie Centrali KPD w pruskiej prowincji Saksonii
został proklamowany strajk generalny, który stopniowo przekształcił się w zamieszki i walki zbrojne.
Oddziały policji, uzbrojone w granaty i karabiny maszynowe, dowodzone przez socjaldemokratycznego
nadprezydenta Otto Hörsinga, brutalnie i bezwzględnie rozprawiły się ze stawiającymi opór
robotnikami Mansfeld, Eisleben i Hettstedt. W toczących się do 30 marca walkach ulicznych i
barykadowych zginęło 165 robotników, a 6 tys. zostało aresztowanych.

Urzeczywistnianie przez KPD „teorii ofensywy”, błędna ocena nastrojów mas w Niemczech, brak
przygotowania zarówno militarno-organizacyjnego,
Strona 89

jak i propagandowego leżały u podstaw poniesionej porażki. Decyzję o podjęciu „akcji marcowej”
właściwie wymusiła grupa ultralewicowych przywódców, odznaczająca się bezwzględnością i brakiem
odpowiedzialności, ogarnięta nierealną wizją przejęcia władzy, bez uprzedniej dokładnej analizy
sytuacji wewnątrz- i zewnątrzpartyjnej.

Robotnicy Niemiec środkowych — wbrew późniejszym przekazom partyjnym — nie wystąpili


masowo i spontanicznie. Dopiero dzięki doświadczonym (choć nie należącym do KPD)
rewolucjonistom — Maxowi Hölzowi, Karlowi Plättnerowi i innym — oraz ich osobistej sile
przyciągania udało się zaktywizować masy. KPD pozwoliła Hölzowi odebrać sobie na pewien czas
kontrolę i przewodnictwo nad rosnącym ruchem powstańczym. Dopuściła również do usamodzielnienia
się różnego rodzaju robotniczych organizacji militarnych. Podobne problemy miała także KAPD
(anarchiści). W dużej mierze samodzielnie operowali uzbrojeni robotnicy z zakładów Leuna, gdzie
znaczne wpływy miała AAU (syndykaliści) pod przewodnictwem Petera Utzelmanna.

Nie udało się rozszerzyć walki na inne tereny Rzeszy. Sporadyczne strajki w Nadrenii, Zagłębiu
Ruhry, demonstracje protestacyjne w Niemczech południowych i w Berlinie, niepokoje wśród
robotników rolnych na wschód od Łaby i bezskuteczne próby zamachu w Hamburgu pozostały
izolowanymi i bezowocnymi epizodami. Choć przyczyniły się do zmniejszenia autorytetu rządu, nie
przyniosły konkretnych korzyści ani robotnikom, ani partii. Kierownictwo KPD nie wyciągnęło jednak
właściwych wniosków z wydarzeń marcowych 1921 r. i nie zmieniło taktyki działania.

Dalekie od stabilizacji było także położenie międzynarodowe Rzeszy. W pierwszych latach po


zakończeniu wojny Niemcy, podminowane rewolucyjnymi nastrojami, przytłoczone katastrofalną
sytuacją gospodarczą, nakazami spłat ogromnych reparacji, zdemilitaryzowane i skrępowane kontrolą
międzysojuszniczą stały się państwem o zredukowanym statusie mocarstwa i bezsilnym wobec
zwycięzców.

Bolały zwłaszcza straty na Wschodzie, nie tylko okupowanego w czasie wojny Królestwa, ale
zwłaszcza prowincji polskich. W 1920 r. Rzesza musiała także wycofać się z krajów nadbałtyckich.
Koła nacjonalistyczne i militarne nie mogły się pogodzić z tymi faktami, podejmowały różne kroki w
celu odwrócenia niepomyślnego dla nich rozwoju wydarzeń. W maju 1919 r. planowały wznowienie
działań wojennych przeciw Polsce, by nie dopuścić do wykonania decyzji konferencji wersalskiej.
Akcja ta nie powiodła się i z powodu słabości militarnej Rzeszy, i z powodu zdecydowanej postawy
Francji. Latem 1920 r. Niemcy próbowały wykorzystać ofensywę Armii Czerwonej na Polskę, by
przekreślić decyzje traktatu pokojowego. Rząd niemiecki
Strona 90

formalnie proklamował neutralność wobec wojny, natomiast koła wojskowe podjęły konspiracyjną
współpracę z armią sowiecką. Współpraca ta miała owocny i długotrwały charakter.

Na razie jednak na arenie międzynarodowej Niemcy były izolowane. Układ o nawiązaniu stosunków z
Łotwą (15 lipca 1920) czy pierwsze kontakty z Rosją Sowiecką nie mogły zmienić tego stanu rzeczy.
Dyplomacja niemiecka musiała ograniczyć się do doraźnych i stosunkowo drobnych sukcesów
Przyświecający Rzeszy od samego początku wielki zasadniczy cel: rewizja lub obalenie traktatu
wersalskiego nie mógł być osiągnięty w stanie głębokiej izolacji tego państwa. Przedtem należało
zrzucić status państwa pokonanego, pozbyć się winy za wywołanie wojny, wejść na równych prawach
do koncertu mocarstw, niwelując podział na zwycięzców i zwyciężonych, osłabić pozycję Francji i
prowersalskich państw wschodnioeuropejskich. Dopiero wtedy można było doprowadzić do uznania
via facti postanowień pokojowych za nie dość wiarygodne.

Tymczasem na arenie międzynarodowej pokój paryski nie przyniósł oczekiwanej stabilizacji. Po


wycofaniu się USA z politycznego życia Europy — nie można mówić jednak o całkowitym
izolacjonizmie — decydujący głos przypadł dwu słabnącym mocarstwom: Anglii i Francji. Pokonane
Niemcy i zrewolucjonizowana Rosja znalazły się na marginesie nowo powstałego systemu współpracy
międzynarodowej. Niezadowolenie ze zdobyczy wojennych widoczne było we Włoszech. Powstawały
liczne, nowe, a zarazem słabe państwa, skazane na szukanie sojuszników, zwłaszcza nad Sekwaną.

Najsilniejszym państwem na kontynencie, tak militarnie, jak i politycznie, pozostała Francja. Jednakże
demograficznie, jak i gospodarczo znacznie ustępowała Republice Weimarskiej. Była więc
zainteresowana osłabieniem Niemiec, wyegzekwowaniem odszkodowań, ścisłą kontrolą militarną. W
celu odsunięcia groźby rewanżu ze strony Rzeszy, przyjęła na siebie rolę strażniczki ładu wersalskiego.
Francja, czując się zagrożona i niezabezpieczona starała się czerpać wszelkie korzyści płynące dla niej
z postanowień pokojowych i montowała w Europie Środkowej blok państw skierowanych przeciwko
Niemcom.

Działania te stały w sprzeczności z brytyjskimi koncepcjami polityki wobec Niemiec. Anglia nie była
zainteresowana w urządzaniu powojennej Europy kosztem Rzeszy. Żądania francuskie skierowane pod
adresem Niemiec wzmagały tylko podejrzenia Brytyjczyków, że Francji chodzi nie tyle o
zabezpieczenie się przed Niemcami, co raczej o narzucenie Europie swej koncepcji porządku i swej
hegemonii. Niemcy traktowane jako czynnik równowagi wobec Francji (tzw. polityka balance of
power) wypełniać też miały ważne
Strona 91

funkcje ekonomiczne — chociażby jako rynek zbytu dla towarów brytyjskich. Teza o konieczności
chronienia Niemiec i potrzebie przywrócenia im dostatecznie silnej pozycji politycznej i ekonomicznej
zaczynała coraz bardziej dominować wśród polityków brytyjskich. Wspierała ją argumentacja o
niemożności spłaty reparacji przez słabe ekonomiczne Niemcy, a także ryzyku rewolucji socjalnej w
Niemczech, jako skutku gospodarczego załamania się tego kraju. W sumie koncepcja angielska
przeciwstawienia się osłabieniu Niemiec oznaczała dążność do przywrócenia, w zmodyfikowanej
formie, koncertu mocarstw. Wyraz dopasowania do nowych prądów stanowiła Konferencja
Ambasadorów (pozostałość sojuszu z lat wojny) i Liga Narodów (odzwierciedlająca wzrost znaczenia
opinii publicznej i sojuszów antywojennych). Kryła się w tym szansa dla Niemiec, ponieważ idea
koncertu mocarstw wykluczała trwałe podporządkowanie jednego z nich.

Odmienność europejskich koncepcji Anglii i Francji powodowała kolizję interesów obu państw, ale
sprzecznościom tym nie należy przypisywać wyolbrzymionego znaczenia. Bezpośrednio dla
Brytyjczyków związki z koloniami i dominiami (polityka imperialna), a także mocarstwem, jakim były
Stany Zjednoczone, nabierały większej wartości, aniżeli sprawy europejskie. W przekonaniu Londynu
kanał La Manche stanowił dostateczną gwarancję bezpieczeństwa Wysp. Niemcy przestały być groźne
na morzu, w handlu i rywalizacji kolonialnej. Stąd wstrzemięźliwość, okresowo nawet wyraźna niechęć
wobec zabiegów Paryża o udział Wielkiej Brytanii w gwarantowaniu bezpieczeństwa europejskiego.

Stany Zjednoczone, choć odsunęły się od spraw europejskich, to jednak formalnie były zmuszone
zakończyć stan wojny z Niemcami; wymagały tego zwłaszcza względy ekonomiczne: systematyczny i
pewny handel oraz lokowane w Rzeszy inwestycje. Dnia 21 sierpnia 1921 r. USA zawarły więc
odrębny traktat pokojowy z Niemcami; przywrócono stosunki dyplomatyczne i wymieniono
ambasadorów. Dyplomacja amerykańska niezbyt się orientowała w całej złożonej sytuacji w Europie, a
zwłaszcza w ogromie niechęci Francji wobec Niemiec; również ze względów wewnątrzpolitycznych
nie chciała angażować się na kontynencie europejskim.

Powyższe uwarunkowania, przy równoczesnej słabości Ligi Narodów znacznie ułatwiły Republice
Weimarskiej walkę o równouprawnienie oraz dostarczały dyplomacji niemieckiej poważnych
argumentów w rozgrywce z Zachodem. Istotnym atutem stało się także podobieństwo położenia Niemiec
i Rosji Sowieckiej. Oba kraje, pozostawione poza marginesem stosunków międzynarodowych, zbliżyły
się do siebie. Na pierwszej międzynarodowej konferencji, na której nowe Niemcy weimarskie i nowa
Rosja znalazły
Strona 92

ię po raz pierwszy przy wspólnym stole z innymi państwami europejskimi, a mianowicie na obradach w
Genui (10 kwietnia-19 maja 1922) doszło do zacieśnienia kontaktów sowiecko-niemieckich. W
Rapallo, nieopodal Genui 16 kwietnia został podpisany przez niemieckiego ministra spraw
zagranicznych Walthera Rathenaua i radzieckiego komisarza spraw zagranicznych Georgija Cziczerina
traktat bilateralny. Układ był niegroźny w treści, ale ważny politycznie. Anulował roszczenia radzieckie
do odszkodowań wojennych z tytułu art. 116 traktatu wersalskiego oraz roszczenia niemieckie do
odszkodowań za dobra uspołecznione w Rosji, przewidywał wznowienie stosunków dyplomatycznych,
udzielał klauzuli najwyższego uprzywilejowania oraz zobowiązywał oba rządy do traktowania
wzajemnych potrzeb gospodarczych w duchu życzliwości.

Rapallo dla Rosji i Niemiec oznaczało częściowe przerwanie izolacji, a ponadto dla Rzeszy oręż w
przetargach dyplomatycznych z Entantą oraz stwarzało nowe perspektywy ekspansji kapitału
niemieckiego w Europie Wschodniej. Do wyjątków należy sąd, że Rapallo przyczyniło się do poprawy
stosunków polsko-niemieckich. Historycy dostrzegają w nim raczej poważne niebezpieczeństwo dla
Polski, ponieważ układ wzmacniał pozycję Niemiec wobec Zachodu i stwarzał nowe perspektywy na
Wschodzie. Polska stanowiła w nich czynnik integrujący, gwarantujący podstawową wspólnotę
interesów (nie oznaczało to wspólnych planów i celów). K. Megerle użył tu ładnego określenia „der
kleinste gemeinsame Nenner”. Nikt nie wierzył zapewnieniom kanclerza Wirtha i komisarza Cziczerina,
że traktat w Rapallo nie zawierał tajnych klauzul wojskowych, a w interesie Niemiec nie leży
rozwiewanie tych przekonań. Sukces dyplomatyczny Niemiec był niewątpliwy, choć nie brakło i cieni.
Wielka Brytania i Francja zażądały spłaty reparacji w pełnej wysokości. Konferencja w Genui
skończyła się jednak, a sprawa odszkodowań w dalszym ciągu znajdowała się w martwym punkcie.
Niemcy nie płaciły, Francja groziła sankcjami, obie strony poszukiwały nowych rozwiązań.

Problem reparacji, obok obniżenia aktywów woskowych, odgrywał pierwszoplanową rolę w


stosunkach między Berlinem a państwami zwycięskimi. W traktacie wersalskim nie określono
ostatecznej wysokości spłat reparacyjnych i sposobu ich realizacji. Miała je określić
Międzysojusznicza Komisja Odszkodowań w terminie do 1 maja 1921 r. Nie było jedności w tej
sprawie również między państwami zwycięskimi. Francuzi forsowali maksymalne żądania. Anglicy
natomiast występowali z programem oszczędzania Niemiec. Dużą rolę w tych przetargach odegrał
wybitny ekonomista angielski John Maynard Keynes, który krytykował rozdzielenie zwartego
ekonomicznie obszaru Niemiec (Zagłębia Saary, Górnego Śląska) i jego osłabienie.
Strona 93

Na konferencji w Spa (5-6 lipca 1920) ustalono, że Francja otrzyma 52% reparacji, Anglia 20%,
Włochy 10% i Belgia 8%. Najbardziej zainteresowana w wyegzekwowaniu tych sum była Francja, a
następnie Belgia. Stanowisko Anglii było bardziej elastyczne i ustępliwe, zwłaszcza jeżeli chodzi o
formy i terminy spłat.

Pierwsze próby uregulowania zadłużeń z tytułu reparacji, podjęte na konferencjach w Brukseli


(wrzesień 1920) i w Paryżu (24-30 stycznia 1921), nie przyniosły rozstrzygnięć. Rząd niemiecki
proponował spłacenie odszkodowań poprzez dostawy towarów i odbudowę zniszczonych terytoriów
Belgii i Francji. Na takie rozwiązanie mocarstwa zwycięskie nie wyrażały zgody, gdyż spowodowałoby
to zalanie ich rynków towarami niemieckimi, zmniejszenie własnej produkcji, a tym samym wzrost
bezrobocia. Francja domagała się od Niemiec tylko tych surowców, których miała niewiele: węgla i
drewna; większość odszkodowań miała być płacona w złocie i dewizach. Również wysokość
dokonanych już świadczeń wzbudzała między stronami kontrowersje.

Nieustępliwość rządu niemieckiego w trakcie dyskusji nad ewentualną wielkością sumy odszkodowań
(I konferencja londyńska 21 lutego-14 marca 1921) skłoniła Sprzymierzonych do postawienia Rzeszy 3
marca 1921 r. ultimatum, po czym 8 marca zajęli oni Duisburg, Ruhrort i Düsseldorf oraz przystąpili do
zastosowania sankcji ekonomicznych. Komisja Odszkodowań ustaliła 27 kwietnia ogólną sumę
reparacji na 132 mld marek w złocie (31,5 mld dolarów). Żądanie to przekazano Niemcom 5 maja 1921
r. wraz z zapowiedzią, iż w wypadku odmowy nastąpi okupacja całego Zagłębia Ruhry.

Opinia publiczna w Niemczech była zbulwersowana. Głoszono, że Niemcy nie są w stanie zapłacić
takich sum. Doszło do kryzysu rządowego. Gabinet Konstantina Fehenbacha podał się do dymisji (4
maja 1921). DVP nie chciała brać na siebie odpowiedzialności za tak niepopularne posunięcia.
Prezydent Friedrich Ebert z trudem nakłonił przywódcę Centrum katolickiego, dr. Josepha Wirtha do
utworzenia nowego rządu (10 maja). Opierał się on na koalicji Centrum, DDP i SPD. Nie miał jednak
także większości parlamentarnej w Reichstagu (45% deputowanych). Socjaldemokraci obsadzili fotel
wicekanclerza i trzy ministerstwa. W dniu 11 maja, na dwie godziny przed upływem ultimatum, nowy
rząd zawiadomił Sprzymierzonych, że Berlin przyjmuje wszystkie warunki. Decyzja ta wzmogła
kampanię prawicy przeciwko partiom rządowym, którym zarzucano zaprzepaszczenie szansy
mocarstwowej odbudowy Niemiec i zdradę interesów narodowych.

Jak wskazuje Antoni Czubiński, w sprawie odszkodowań koła gospodarcze i polityczne Rzeszy
podzieliły się na dwa obozy. Pierwszy z nich, na czele z magnatem finansowym i przemysłowym Hugo
Stinnesem, wzywał do boj-
Strona 94

kotowania spłat, głosząc hasło: „im gorzej, tym lepiej”. Świadomie dążył do konfrontacji i zaostrzenia
stosunków. Drugi, związany z rządem, wprawdzie z oporami, protestując przeciwko
„niesprawiedliwości” uznał, że Niemcy powinny wykonywać narzucone im zobowiązania.

Realizację tzw. polityki wypełniania (Erfüllungspolitik) rząd Wirtha rozpoczął z nadzieją, że uzyska w
zamian przychylną decyzję Sprzymierzonych w sprawie Górnego Śląska. W sierpniu 1921 r. Niemcy
wpłaciły pierwszą ratę w wysokości 1 mld marek w złocie. Jednak już z początkiem 1922 r. rząd Wirtha
wynajdując wciąż nowe trudności, przerwał spłacanie odszkodowań. Miało to oczywisty związek z
postanowieniami Ententy dotyczącymi podziału Górnego Śląska. Wirthowi wprawdzie udało się
uzyskać częściowe moratorium w reparacjach na konferencji w Cannes (6-13 stycznia 1922), ale
jednocześnie Rzesza została zobowiązana do przedstawienia planu uzdrowienia gospodarki i systemu
finansowego.

Tymczasem Niemcy przechodziły kryzys gospodarczo-walutowy. Podjęcie spłaty odszkodowań


jeszcze go zaostrzyło. W latach 1921-1922 produkcja przemysłowa państwa wynosiła zaledwie 70%
produkcji przedwojennej. Jednocześnie wzrosła koncentracja produkcji i kapitału. Utworzony przez
Stinnesa jesienią 1921 r. gigantyczny koncern Siemens-Rhein-Elbe-Schucker-Union został właścicielem
ok. 1220 przedsiębiorstw przemysłowych, bankowych i handlowych, zatrudniających ok. 0,5 mln
robotników. Liczba spółek akcyjnych wzrosła z 1688 w 1920 r. do 7999 w końcu 1922 r. Na pokrycie
wydatków państwa nie wystarczały jego wpływy budżetowe, mimo wprowadzonego w 1919 r. przez
Matthiasa Erzbergera nowego systemu podatkowego. Dochody państwa wynosiły w latach 1919-1922
14,5 mld marek, wydatki zaś — ponad 42 mld. Na wyrównanie tego deficytu oraz inne wydatki musiały
Niemcy zaciągnąć pożyczki wewnętrzne, co spowodowało wzrost zadłużenia do wysokości 1495 mld
marek. Były to głównie kredyty Banku Rzeszy, który dla ich zapewnienia zwiększał gwałtownie emisję
pieniądza papierowego (z 80 mld w 1920 r. do 1295 mld w 1922 r.). Rosła inflacja, wartość marki,
ciągle spadała, w październiku 1921 r. ceny były 37-krotnie wyższe w porównaniu z 1913 r. Spadek
wartości marki rujnował drobnych posiadaczy. Wzrost płac robotników i urzędników także nie nadążał
za wzrostem cen. Natomiast przemysł i banki ciągnęły z procesów inflacyjnych poważne korzyści. Ta
nieodpowiedzialność rządu postawiła w stan zagrożenia nie tylko przyszłość marki, ale i przyszłość
niemieckiej demokracji. Inflancja zjadając oszczędności niemieckiej klasy średniej niszczyła
bezpieczeństwo właśnie tej klasy, od której, na dłuższą metę, zależała egzystencja samej Republiki
Weimarskiej.
Strona 95

Bierność rządu, świadome pogłębianie inflacji przez wielki kapitał, polityka płac i cen ugruntowały
wśród partii robotniczych i związków zawodowych przekonanie, że niezbędna jest generalna reforma
gospodarcza kraju. Coraz większą popularność zaczęły zyskiwać idee reform, rozpowszechniane
między innymi przez sekretarza stanu w Ministerstwie Gospodarki Rzeszy Juliusza Hirscha i jego szefa,
socjaldemokratycznego ministra gospodarki Roberta Schmidta. Idee te, podjęte przez niemieckie
centrale związkowe (ADGB i AfA-Bund) oraz poparte przez obie partie socjaldemokratyczne, zostały
dość szybko przekształcone w pozytywny program poprawy sytuacji gospodarczo-finansowej republiki.

Zarząd ADGB (Bundesvorstand) 15 listopada 1921 r. ogłosił wraz ze związkiem AfA-Bund „10
żądań”, które 21 listopada zostały przedłożone w formie petycji, a następnego dnia dodatkowo
wyjaśnione na wspólnej konferencji. Katalog propozycji związkowych przedstawiał się następująco:
Rzesza (tzn. państwo) powinna przejąć na własność 25% majątku trwałego Niemiec; dla zwiększenia
możliwości kredytowych powinna zostać przeprowadzona socjalizacja kopalń, ponadto zalecano
przeprowadzenie reorganizacji komunikacji i transportu w celu zwiększenia ich rentowności,
zwiększenie kontroli nad importem, pobudzenie eksportu i ograniczenie wywozu dewiz; natychmiastowe
ściągnięcie zaległych podatków, zwłaszcza dochodowego; zwiększenie opodatkowania zysków,
pochodzących ze spekulacji dewizami i akcjami, podjęcie kontroli prywatnych monopoli, zdecydowane
ściągnięcie od kapitału „ofiary nadzwyczajnej” (Reichsnotopfer).

Obie partie socjaldemokratyczne miały przejąć odpowiedzialność za forsowanie „10 żądań”


związkowych w Reichstagu oraz za doprowadzenie do utworzenia tzw. większości podatkowej,
potrzebnej do realizacji podjętych uchwał. KPD nie poparła związkowego programu reform, z uwagi na
ich ograniczony zasięg (brak postulatów o rządzie robotniczym, radach i komisjach kontroli). Inicjatywa
ADGB nie otrzymała także wsparcia partii mieszczańskich (DDP, Centrum, DVP) oraz ich organizacji
zawodowych: hierschdunckerowskiego Koła Związkowego i chrześcijańskiego DGB. Ta ostatnia
centrala wypowiedziała się nawet za reprywatyzacją przedsiębiorstw. W tej sytuacji przeforsowanie
odpowiednich ustaw w Reichstagu nie miało żadnych szans powodzenia. Natomiast pod koniec
listopada Związek Niemieckiego Przemysłu Rzeszy wystąpił do rządu z ofertą pomocy kredytowej,
gwarantującej Niemcom otrzymanie pożyczek zagranicznych niezbędnych do pokrycia aktualnych
płatności reparacyjnych. Jednocześnie okazało się, że zaproponowany przez przemysłowców i prywatne
banki katalog uwarunkowań przewidywał znaczną redukcję świadczeń socjalnych oraz uprawnień
Strona 96

robotniczych (jak zniesienie ośmiogodzinnego dnia pracy i ograniczenie kompetencji rad zakładowych).
Ponadto domagano się reprywatyzacji kolei Rzeszy.

Gdy zawiodła droga prawna, Freie Gewerkschaften i partie socjaldemokratyczne nie zdecydowały się
na realizowanie programu reform poprzez akcje masowe czy też rozwijanie działań w kierunku
rozwiązania Reichstagu lub obalenia rządu. W związku z tym nie poparły one powszechnego strajku
kolejarzy (ok. 800 tys. osób), jaki wybuchł w Berlinie i w innych miejscowościach w dniach od 1 do 8
lutego 1922 r. Większość partyjnych i związkowych przywódców była przekonana, że nie ma dla nich
alternatywy wobec gabinetu Wirtha. „Aby obalić rząd Wirtha, nie potrzebujemy żadnego strajku
generalnego, bo wystarczy, że pozbawimy go naszego zaufania. Ale co dalej?” — tak stawiał tę sprawę
Otto Schweitzer, przedstawiciel AfA na posiedzeniu Komisji Związkowej w grudniu 1921 r.

Społeczeństwo niemieckie i opinię publiczną Republiki podzielił także stosunek do podpisanego z


Rosją układu w Rapallo. SPD, którą pod względem ideologicznym cechowała większa wrogość do
Rosji Sowieckiej niż inne partie, przyjęła ten fakt dość chłodno. Miała wiele zastrzeżeń zarówno wobec
niefortunności miejsca, jak i pospiesznego sfinalizowania układu bez uprzedniego uzgodnienia z
państwami Ententy. Dotyczyło to zwłaszcza Friedricha Eberta i ministrów socjaldemokratycznych w
rządzie Wirtha. Bardzo pozytywnie oceniło podpisany układ ze względu na korzyści gospodarcze
ADGB oraz tacy politycy, jak Paul Löbe i Hermann Müller. Ten ostatni wystąpił w imieniu SPD 29
maja 1922 r. na forum Reichstagu. Wyraził pewne zastrzeżenia, ale zasadniczo nie zapowiedział
opozycji ze strony swej partii. Chwiejność stanowiska SPD wynikała z faktu, że partia nie mogła
zanegować znaczenia gospodarczego i politycznego układu w Rapallo.

Zdecydowanie, choć nie bezkrytycznie, poparły zawarcie układu w Rapallo partie niezależnych
socjalistów, demokratów i komunistyczna. Rudolf Breitscheid (USPD), aprobując porozumienie w
imieniu swej partii, wyraził jedynie obawę, że sparaliżuje ono dotychczasowe rokowania niemiecko-
francuskie w sprawach reparacji. Wilhelm Pieck (KPD) pisał natomiast na łamach „Die Rote Fahne”, że
„Niemiecka klasa robotnicza musi uczynić wszystko, by ten papierowy układ wprowadzić w życie”.

Zaaprobowały porozumienie niemiecko-rosyjskie także Centrum, DVP oraz część DNVP. Natomiast
wśród ekstremalnej i nacjonalistycznej prawicy wybuchła ogromna burza. Jej propaganda ostrze ataków
skierowała przeciwko odpowiedzialnemu za Rapallo ministrowi spraw zagranicznych — Waltherowi
Rathenauowi. Mimo jego raczej zachowawczych poglądów politycznych, nacjonaliści nieustannie
włączali go do żydowsko-komunistycznego spisku.
Strona 97

Wielcy przemysłowcy zwalczali Rathenaua za popieranie polityki wypełniania zobowiązań narzuconych


przez traktat, która oznaczała dla nich ruinę. Skrajna prawica w układach w Rapallo i w Wiesbaden
widziała świadome działanie na niekorzyść Rzeszy. Niepopularnego ministra starano się
skompromitować i izolować jako Żyda.

Ataki na Rathenaua były tylko kolejnym etapem prowadzonej przez prawicę kampanii, mającej na celu
podminowanie społeczeństwa od wewnątrz. Wykorzystując tajne związki i grupy wojskowe
postanowiono sterroryzować partie koalicji weimarskiej. Środkiem walki stały się „mordy kapturowe”
(Fememorden), których ofiarami padali ludzie oskarżeni o odpowiedzialność za klęskę, za podpisanie
Wersalu, za upokorzenie Niemiec. Dokonać ich mieli członkowie wspomnianej już tajnej organizacji
Consul. Pierwszą ofiarą tych zabójstw był Karl Gereis (9 czerwca 1921), poseł USPD do bawarskiego
sejmu krajowego. Następnie zorganizowano nieudane zamachy na deputowanych SPD — Ernsta
Niekischa i Erharda Auera. W dniu 26 sierpnia 1921 r. zamordowano znanego działacza katolickiego
Matthiasa Erzbergera. Ogół społeczeństwa był wstrząśnięty zbrodnią. Powstało podejrzenie, że istnieje
zaplanowana akcja likwidacji niewygodnych polityków. SPD, USPD, KPD i wolne związki 29 sierpnia
zorganizowały w Niemczech potężne demonstracje i wiece protestacyjne.

Wydane 26 sierpnia rozporządzenie prezydenta (na podstawie art. 48 konstytucji) o ochronie


Republiki, jakkolwiek przyniosło pewne uspokojenie w Rzeszy, to jednak spotkało się z protestem
bawarskiego premiera Kahra. Przedstawiciel Bawarii w Radzie Rzeszy potępił praktykę wydawania
aktów normatywnych „bez wszelkiego nawiązania kontaktów z rządami krajowymi”. Kahr, dopatrując
się w postępowaniu rządu centralnego zamachu na suwerenne prawa krajów niemieckich, na znak
protestu z całym gabinetem 13 września 1921 r. podał się do dymisji.

Nowy premier bawarski, Hugo von Lerchenfeld (od 21 września 1921) był człowiekiem
umiarkowanych poglądów i próbował porozumieć się z rządem Wirtha. Osiągnięciem Lerchenfelda
było to, że pod koniec września ukazało się drugie, zmienione rozporządzenie o ochronie Republiki, w
którym, utrzymując poprzednią treść, zobowiązywano ministra spraw wewnętrznych Rzeszy, by zwracał
się do centralnych władz krajowych z wnioskiem o konfiskatę lub zakaz wydawania
zakwestionowanych pism. Władze krajowe miały możliwość odwołania się do komisji, jaka została
wyłoniona spośród Rady Rzeszy. W tym więc przypadku rząd Rzeszy, z uwagi na sytuację wewnętrzną,
poszedł na ustępstwa — jednak nie na długo.

Po Rapallo bowiem prawica znowu zaktywizowała swą działalność. W dniu 4 czerwca 1922 r.
dokonano nieudanego zamachu na byłego kanclerza
Strona 98

Philippa Scheidemanna, a 24 czerwca ostrzelano z karabinu maszynowego i obrzucono granatami


samochód Walthera Rathenaua jadący do ministerstwa. Minister zginął na miejscu, nieznani sprawcy
uciekli. Dnia 3 lipca doszło do próby zamachu na żydowskiego publicystę Maximiliana Hardena. Na
czarnej liście znaleźli się między innymi kanclerz Joseph Wirth, Konstantin Fehrenbach, ministrowie
Wilhelm Groener i Carl Severing, prof. Albert Einstein.

Te akty bezprawia, zwłaszcza zabójstwo Rathenaua, uświadomiły społeczeństwu powagę sytuacji w


Niemczech i konieczność podjęcia skutecznych środków obrony przed narastającym terrorem.
Powszechnie wskazywano na prawicę jako inspiratora wydarzeń. Z sali posiedzeń Reichstagu
wyrzucono przywódców DNVP Karla Helffericha i Oscara Hergta. Kanclerz Rzeszy Wirth,
przemawiając 25 czerwca w parlamencie, wypowiedział słynne zdanie: „Tam (na prawo) stoi nasz
wróg, który sączy jak Mefisto truciznę w rany naszego narodu. Tam jest wróg, i co do tego nie ma
najmniejszej wątpliwości, ten wróg jest na prawicy!” Otto Weis stwierdził natomiast: „Rząd powinien
zdawać sobie sprawę z tego, że wiara mas robotniczych w możliwość bezwzględnego uderzenia w
prawicę jest słaba”.

Lewica poczuła się zagrożona. Jej przedstawiciele zażądali od władz Rzeszy „rzeczywiście
radykalnych posunięć” przeciwko wrogom Republiki, dysponującym tak przestępczymi środkami.
Jednocześnie wezwali klasę robotniczą, by w nadchodzącej walce politycznej przezwyciężyła rozbicie
i „zebrała wszystkie siły do zwalczania reakcji, w obronie ludu i Republiki”.

W dniach od 26 do 28 czerwca 1922 r. odbyła się konferencja dwóch central związkowych (ADGB i
AfA) oraz trzech partii robotniczych (SPD, USPD i KPD). Zakończyła się ona podpisaniem tzw. umowy
berlińskiej w sprawie jedności działania organizacji robotniczych oraz przyjęciem rezolucji „W
obronie Republiki i praw zasadniczych klasy robotniczej”. Organizacje robotnicze domagały się w niej
od Reichstagu i rządu Rzeszy podjęcia zdecydowanych kroków przeciwko nacjonalistycznym i
monarchistycznym związkom, oczyszczenia z reakcyjnych urzędników administracji państwowej i
sądów, wydania zakazu agitacji antyrepublikańskiej i oczyszczenia Reichswehry, amnestii dla więźniów
politycznych.

Postulaty te zostały za zgodą wszystkich sygnatariuszy „umowy berlińskiej” wsparte przez


jednolitofrontowe manifestacje, wiece demonstracyjne oraz kilkugodzinne przerwy w pracy. Miały one
zasięg powszechny, ogólno-niemiecki. Pierwsza odbyła się 27 czerwca po południu, w dniu pogrzebu
Walthera Rathenaua; druga — 4 lipca 1922 r., dzień przed rozpoczęciem obrad Reichstagu w sprawie
uchwalenia prawa o ochronie Republiki.
Strona 99

„Gesetz zum Schutz der Republik”, przewidującą ciężkie kary za akty terroru, Reichstag uchwalił 18
lipca. Weszła ona w życie 21 lipca 1922 r., po podpisaniu przez Friedricha Eberta, zastępując
rozporządzenie prezydenta z 24 czerwca. Przyjęta została 303 głosami przeciwko 102, za jej
odrzuceniem głosowały: DNVP, BVP i KPD.

Komuniści wyłamali się więc ze wspólnego frontu walki z ekstremistyczną prawicą. Uważali, że
realizacja „umowy berlińskiej” może dla nich oznaczać utracenie niezależności i możliwości
prezentowania swych poglądów oraz rezygnacji z prowadzenia walki o ich realizację. KPD
zdecydowała się na współpracę z reformistami w oczekiwaniu na radykalizację mas. Partia nigdy nie
zaakceptowała w pełni tez o jednolitym froncie tworzonym „od góry”. Słuszne zresztą oskarżenia
działaczy socjaldemokratycznych, że Komintern i KPD stały się narzędziami polityki zewnętrznej Rosji
Sowieckiej, pozostawiały atmosferę napięcia i wrogości. W tej sytuacji komuniści potraktowali
współpracę z socjaldemokracją jako chwilowe taktyczne posunięcie. Partia zdawała sobie sprawę z
niebezpieczeństwa nacjonalizmu czy prawicowej dyktatury, ale sądziła, że właśnie ono zmobilizuje
robotników do walki. Obawiała się „uśpienia woli rewolucyjnej mas i ich pogodzenia się z losem klasy
podległej”. KPD, należąca do najbardziej konsekwentnych przeciwników Republiki, nie podejmowała
już żadnych starań w celu jej obrony i wzmocnienia.

Natomiast wspólna akcja przeciwko organizacjom prawicy społecznej pogłębiła i umocniła tendencje
zjednoczeniowe w partiach socjaldemokratycznych. Frakcje parlamentarne SPD i USPD 14 lipca
zawarły porozumienie w sprawie współpracy i jedności działania, a 24 września 1922 r., na kongresie
w Norymberdze, doszło do połączenia obu partii. Nowa organizacja przyjęła (na krótko) nazwę
Zjednoczonej Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (VSPD). Liczba członków partii wzrosła do 1,5
mln.

Natomiast ustawa o ochronie Republiki wznowiła kontrowersje i napięcia pomiędzy Bawarią a


rządem w Berlinie. Na posiedzeniu Landtagu została ona uznana za „dalsze ogniwo w łańcuchu
politycznych prób odebrania samodzielności Bawarii”. Pod silnym naciskiem BVP i DNVP rząd Hugo
Lerchenfelda wydał zarządzenie wyjątkowe, które w praktyce zawieszało wykonanie nowej ustawy na
terenie Bawarii. W odpowiedzi rząd Rzeszy w oświadczeniu z 24 lipca 1922 r. stwierdził, iż
rozporządzenie wydane przez rząd bawarski stoi w sprzeczności z zasadami ustrojowymi Rzeszy i jako
takie jest nieważne. Ustawa bowiem Rzeszy o ochronie Republiki przyjęta została przez Radę Rzeszy
większością dwóch trzecich głosów, obowiązuje więc tym samym i Bawarię.
Strona 100

Dalsza wymiana poglądów pomiędzy rządami berlińskim i bawarskimi dała asumpt do rozpętania
nowej agitacji, do podejmowania przez antyrepublikańskie organizacje planów zamachu stanu, którego
celem byłoby obalenie zarówno rządu w Berlinie, jak i w Monachium. Gotowi byli poprzeć ten
przewrót i narodowi socjaliści Hitlera, przywódcy Bund Bayern und Reich (dr Otto Pittinger), i
dowództwo bawarskiego okręgu Reichswehry. Wprawdzie zamach nie doszedł do skutku, ale w wyniku
nacisku partii prawicowych rząd Lerchenfelda został zmuszony do ustąpienia. W dniu 8 listopada 1922
r. powstał nowy gabinet Eugena von Knillinga, przywódcy prawego skrzydła BVP. Rząd ten oparty na
umiarkowanie prawicowej koalicji (DNVP, BVP, DVP i Bayerischer Bauernbund), posiadał
zdecydowaną większość w Landtagu. Ministrem sprawiedliwości został mianowany Franz Gürtner,
znany ze swych nacjonalistycznych sympatii.

Mimo zmiany gabinetu, do końca 1922 r. nie zostały usunięte rozbieżności na linii Berlin -
Monachium. Polityka władz bawarskich zmierzała do usunięcia tych postanowień konstytucji
weimarskiej, które były niewygodne z punktu widzenia ciążeń separatystycznych i partykularnych. Rząd
Rzeszy egzekwował swe uprawnienia wobec Bawarii nie siłą, lecz w drodze pertraktacji. Ustępstwa
takie musiały wywoływać w bawarskich kręgach rządzących wrażenie, że „zakłopotanie”
(Verlengenheit) Rzeszy oznaczało zawsze „okazję” (Gelegenheit) dla Bawarii.

Monarchistyczna koalicja bawarska nie pozostawiała żadnych wątpliwości, że w sprzyjającej chwili


opowie się za oderwaniem Bawarii od Rzeszy. Po stłumieniu puczu Kappa-Lüttwitza najbardziej dla
niej pociągającą wizją był następujący program: „Jeśli nie powiódł się berliński przewrót w 1920 r., to
już na podstawie instynktu samozachowawczego i w samym interesie Rzeszy, Bawaria ma obowiązek
oderwania się i utworzenia państwa porządku (Ordnungsstaat), do którego później mogą przyłączyć się
nowe Niemcy”. W tym sensie rosła wyjątkowa pozycja Bawarii w Republice, aż do punktu
kulminacyjnego kryzysu, do jesieni 1923 r.
Strona 101

Rozdział V
Konflikt o Ruhrę i hiperinflacja
W czwartym roku od zakończenia wojny Republika Weimarska zaczęła coraz bardziej przypominać —
jak to określił jej pierwszy kanclerz Philipp Scheidemann — „świecę palącą się z obu końców”.
Jesienią 1922 r. położenie zewnętrzne i wewnętrzne Rzeszy zaczęło bowiem grozić ogólnonarodową
katastrofą. Sytuacja gospodarcza Niemiec nosiła już wszelkie znamiona kryzysu, a panujące rozprężenie
finansowe blokowało spłaty odszkodowań. Ponadto niemieckie koła finansowe organizowały odpływ
kapitałów za granicę bądź inwestując tam w zakazany w Rzeszy przemysł zbrojeniowy, bądź tworząc
nowe przedsiębiorstwa i spółki przemysłowe. Rósł chroniczny deficyt budżetowy państwa. Pokrywając
niedobór emitowano banknoty, których liczba gwałtownie się zwiększała. Rząd Josepha Wirtha nie
czynił niczego, by inflację powstrzymać, chociażby przez wyższe opodatkowanie. Im większy bowiem
występował spadek pieniądza, tym łatwiej pozbywał się swych olbrzymich długów wewnętrznych i
dowodził, że Niemcy nie są w stanie spłacić odszkodowań. Zabiegi kanclerza Wirtha w Londynie i w
Paryżu o obniżkę lub roczne moratorium spłat — nie przyniosły rezultatów.

W Niemczech wzrosła fala publicznych protestów przeciwko tzw. polityce wypełniania. Koła
nacjonalistyczne i wielkoprzemysłowe domagały się odrzucenia żądań reparacyjnych i anulowania
traktatu wersalskiego. W wyniku zaostrzenia sytuacji wewnątrzpolitycznej i nacisku ugrupowań
prawicowych 14 listopada 1922 r. gabinet Josepha Wirtha upadł.

Długie przetargi o stworzenie rządu „wielkiej koalicji” od socjalistów do Partii Ludowej nie dały
wyników. Wreszcie 22 listopada Wilhelm Cuno ; utworzył rząd centroprawicowy; w jego skład weszło
siedmiu bezpartyjnych,
Strona 102

po trzech przedstawicieli Centrum i DDP oraz dwóch DVP. Dysponował on znacznie słabszą podstawą
polityczną; mógł liczyć na poparcie 41% posłów. Nowy kanclerz, dyrektor Hambursko-Amerykańskiego
Towarzystwa Okrętowego (HAPAG), był związany ze sferami przemysłowymi i zaufanym grupy
Stinnesa. Uderzające, że Reichstag pogodził się z istnieniem tego pozaparlamentarnego rządu. Żadne
bowiem ze stronnictw nie wykazało ochoty do wzięcia na siebie odpowiedzialności wynikającej z
przejęcia władzy.

Nowy minister spraw zagranicznych Frederic von Rosenberg oraz Wilhelm Cuno podjęli dość
aktywne działania w celu polepszenia położenia międzynarodowego Niemiec. Wystąpili z propozycjami
(głównie wobec Stanów Zjednoczonych) udzielenia Rzeszy moratorium płatniczego, pożyczki
stabilizacyjnej na okres czterech lat oraz ponownego przedyskutowania sprawy redukcji odszkodowań
(do 50 mld marek). W razie akceptacji tych postulatów Niemcy zgadzały się na zawarcie „paktu
pokoju”, tj. porozumienia politycznego gwarantującego wzajemnie granice na Renie oraz podpisanie
wielostronnych układów o nieagresji. Propozycje te zostały przez Francję odrzucone bez
umotywowania.

Francuski „kurs na Zagłębie Ruhry” wypływał przede wszystkim z dwóch powodów: z dążenia do
utwierdzenia hegemonii francuskiego ciężkiego przemysłu w Europie i na tej podstawie dominacji
politycznej oraz obrony przed rewanżem ze strony Niemiec. Francja zajmowała stanowisko, że
niezależnie od tego, czy Niemcy w danym momencie są zdolne spłacić odszkodowania w złocie i w
dewizach, muszą wywiązać się przynajmniej z obowiązku dostarczania węgla i drewna. Premier
Raymond Poincaré na konferencji londyńskiej (sierpień 1922) oświadczył, że „udzielenie ulg lub
moratorium Rzeszy bez efektywnych gwarancji byłoby niezrozumiałe i bardzo niebezpieczne”. Te
gwarancje to program tzw. zastawu produkcyjnego, szczegółowo wyłożony przez premiera Francji.
Sprowadzał się on głównie do: (1) żądania przekazania pod zarząd Sprzymierzonych państwowych
kopalń w Zagłębiu Ruhry i rozległych masywów leśnych w Nadrenii; eksploatacja tych bogactw miała
dać dochody pokrywające zobowiązania reparacyjne Niemiec; (2) utworzenia granicy celnej wzdłuż
Renu, z okręgiem Ruhry włącznie i konfiskatę na rzecz reparacji określonej części niemieckich
wpływów celnych i podatków.

Poincaré nie krył przy tym, że nie cofnie się przed zastosowaniem drastycznych środków, jeżeli
Niemcy nie wypełnią podjętych zobowiązań. Na drugim spotkaniu w Londynie (10-11 grudnia) premier
Francji był już całkowicie zdecydowany na okupację Zagłębia Ruhry i stwierdził, że „tym razem
Francja nie ma zamiaru być naiwna”. Nie przyniosła rozstrzygnięcia, poświęcona spłatom
odszkodowań, konferencja paryska (2-4 stycznia 1923). Fran-
Strona 103

cja, popierana przez Belgię i Włochy, próbowała na niej udowodnić, że jest zmuszona uciec się do
środków przemocy w stosunku do Niemiec. Kontrprojekt angielski, wysunięty przez Andrew Bonara
Lawa, polegał na przywróceniu Rzeszy zdolności płatniczej poprzez czteroletnie moratorium i pożyczki.
Plan angielski został zdecydowanie odrzucony przez Francję i Belgię.

Pozostał problem znalezienia przez Francję formalnego pretekstu do wkroczenia w granice Niemiec.
Podstawę prawną do podjęcia sankcji stworzyły artykuły 17 i 18 cz. VII dodatku II traktatu
wersalskiego, przewidujące, że w razie umyślnego uchylania się Niemiec od wykonywania zobowiązań
reparacyjnych — zwycięskie państwa mogą podjąć w stosunku do nich kroki gospodarcze, finansowe
oraz takie, „które odnośne rządy uznają za pożądane ze względu na okoliczności”. W dniu 28 grudnia
1922 r. i 9 stycznia 1923 r. Międzysojusznicza Komisja Odszkodowań, pod silną presją Jeana Louisa
Barthou, w notach do rządu niemieckiego przedstawiła zaległości Niemiec w dostawach węgla i
drewna. Opóźnienia te były stosunkowo niewielkie, zaledwie kilkutygodniowe. Formalnie jednak, mimo
sprzeciwu przedstawiciela Anglii, Komisja musiała uznać zaistniałe fakty. Orzeczenie Komisji, że
Niemcy „umyślnie nie wykonują swoich zobowiązań” dostarczyło Poincarému wystarczającego powodu
do podjęcia zdecydowanych kroków.

Premier francuski, rygorystycznie trzymający się postanowień traktatu wersalskiego, zamierzał


zastosować niejako surogat polityki złamania Rzeszy, której Francja nie zdołała narzucić aliantom przy
końcu wojny. Nie zważał na to, że francuska argumentacja prawna w sprawie okupacji Zagłębia Ruhry
nie była przez pozostałe mocarstwa akceptowana. Nie chciały się też one angażować w konflikt.
Artykuły traktatu mówiły natomiast o możliwościach sankcji ze strony państw zwycięskich jako całości,
a nie jednego lub dwóch z nich. Mimo to rząd francuski podjął decyzję o zastosowaniu środków
militarnych.

W dniu 10 stycznia 1923 r. premier Francji wydał gen. Jeanowi M. Degoutte’owi polecenie zajęcia
wysoko uprzemysłowionych terenów na Ruhrą. Oddziały francuskie zostały wzmocnione przez
kontyngenty belgijskie oraz kilku wysokich urzędników włoskich. Mimo protestów angielskich i
amerykańskich 11 stycznia 5 dywizji francuskich i 2 dywizje belgijskie wkroczyły na terytorium
Niemiec. Dwustutysięczna armia rozpoczęła okupację Zagłębia Ruhry, zajmując ośrodki przemysłowe:
Essen, Gelsenkirchen, Bochum, Dortmund. Główne centrum gospodarcze Republiki Weimarskiej
znalazło się pod okupacją jej zachodnich sąsiadów i miało być bezwzględnie eksploatowane. Niemcy
traciły prawie 2/3 wydobycia węgla kamiennego oraz przeszło połowę produkcji żelaza i stali. Obszar,
zamieszkany przez ok. 10% ludności, został oddzielony od reszty kraju granicą celną i kordonem
wojskowym.
Strona 104

Akcja zainicjowana przez rząd francuski wywołała w Niemczech wielkie wzburzenie i wytworzyła
początkowo ducha jedności, jakiego społeczeństwo nie pamiętało od 1914 r. Naród czuł się ograbiony i
upokorzony; zdawał sobie również sprawę, że Niemcy nie były w stanie bronić się przed Francją
orężnie. Pozostawało jedynie poddać się lub zastosować bierny opór. Rząd niemiecki 12 stycznia
wystosował formalny protest do Francji i Belgii oraz odwołał natychmiast swych ambasadorów z
Paryża i Brukseli. Następnego dnia, 13 stycznia, kanclerz Cuno oświadczył w swym przemówieniu w
Reichstagu, że dopóki trwać będzie okupacja Zagłębia Ruhry i dopóki nie zostaną usunięte jej
następstwa, rząd niemiecki odmawia prowadzenia wszelkich pertraktacji z Międzynarodową Komisją
Reparacji oraz wykonywania swych zobowiązań wobec państw, które tę sytuację spowodowały. W ślad
za tym oświadczeniem kanclerz Cuno wystosował do wszystkich niemieckich urzędników na terenach
okupowanych odezwę o następującej treści: „Akcja rządu francuskiego i belgijskiego w Zagłębiu Ruhry
stanowi ciężkie naruszenie prawa międzynarodowego i układu w Wersalu. W związku z tym rozkazy i
polecenia wydawane urzędnikom niemieckim w następstwie tej akcji są nieprawomocne. Dlatego
wydaje się ze strony rządów Rzeszy i Prus [...] instrukcję, by w żadnym wypadku nie wykonywać
poleceń sił okupacyjnych, lecz trzymać się wskazówek własnego rządu”.

Apel rządu Cuna rozpoczął swoistą bezkrwawą wojnę Niemiec z Francją, „wojnę o Ruhrę”
(Ruhrkrieg), która stała się przyczyną ostrych zatargów międzynarodowych i gwałtownych zaburzeń w
Rzeszy. Odezwa ta może być też uważana za oficjalny początek niemieckiej polityki biernego oporu.
Główną cechą tej polityki była odmowa — częściowo spontaniczna, częściowo kierowana przez
Berlin, niemieckich robotników, pracowników i urzędników — współpracy z władzami okupacyjnymi.
W niektórych przypadkach ludność Zagłębia zastosowała także strajki, świadomą taktykę zwlekania i
akty sabotażu. Władze berlińskie wezwały kolejarzy, by zatrzymywali wszelkie zagraniczne pociągi
wykorzystywane do transportu węgla dla Francji i Belgii, a społeczeństwo do solidarnej akcji
protestacyjnej. Rząd Wilhelma Cuna pragnął nadać walce z okupacją francuską charakter
ogólnonarodowy, spowodować nowe wydanie „pokoju klasowego” z okresu I wojny światowej. Rząd
wziął na siebie finansowanie kampanii biernego oporu, udzielając pieniężnej pomocy strajkującym
robotnikom i znacznych subsydiów ponoszącym straty przemysłowcom.

W odpowiedzi 29 stycznia 1923 r. gen. Degoutte ogłosił na terenie Ruhry stan oblężenia. Zastosowane
środki represyjne doprowadziły do licznych starć z miejscową ludnością niemiecką. Wzmogły się
aresztowania, kary pie-
Strona 105

niężne i wysiedlenia poza strefy okupacyjne tysięcy ludzi, łamiących zarządzenia władz francuskich.
Ponadto władze okupacyjne przejęły funkcję administracji; wojsko zajęło kopalnie i inne zakłady
przemysłowe. Transport kolejowy uruchomiono przy pomocy francuskiego personelu. Wszystko to
umocniło niemiecki opór, zwielokrotniło finansowe ciężary Rzeszy, a Francji przyniosło stosunkowo
niewielkie korzyści. W ciągu następnych miesięcy wszystkie problemy związane z konfliktem ruhrskim
poruszały się w błędnym kole. Francja domagała się wypełnienia swoich żądań, a mianowicie
podporządkowania przepisom okupacyjnym i płacenia reparacji, Niemcy wzbraniały się przed
zaprzestaniem oporu, dopóki obce oddziały pozostawały na terenie Zagłębia. Środki zaradcze Francji
stawały się coraz ostrzejsze, metody przeciwdziałania łamaniu zarządzeń bardziej samowolne, a
czasami wprost brutalne. W Bochum 22 lutego wojsko otworzyło ogień do okupujących hutę
robotników. Padło siedmiu zabitych, kilku było rannych. W dniu 31 marca zastrzelono kilkunastu
robotników zakładów Kruppa w Essen, występujących czynnie przeciwko próbom demontażu fabryki i
pozbawienia ich warsztatów pracy. Ponownie wzrósł niemiecki opór, zwiększyły się akty sabotażu i
liczba strajków.

Niektóre z rozwiązanych Freikorpsów rozpoczęły samowolną reaktywizację. W marcu-kwietniu byli


przywódcy Freikorpsów: Rossbach, Hauenstein, Heydebreck ogłosili werbunek rekruta. Żądni walki
członkowie Freikorpsów przedostawali się na zajęte tereny Zagłębia Ruhry, atakowali patrole
francuskie i belgijskie przeobrażając niemiecki bierny opór w opór czynny. Ani rząd, ani dowództwo
Reichswehry nie były w stanie kontrolować licznych, wyrastających jak grzyby po deszczu,
nacjonalistycznych grup bojowych, tym bardziej że operowały one na terenach wyłączonych spod
jurysdykcji Republiki. Nie wszyscy zresztą dowódcy armii i członkowie rządu byli przeciwnikami
czynnego oporu wobec władz okupacyjnych, co powodowało dodatkowe komplikacje i utrudnienia.
Najgłośniejszym aktem sabotażu, przeprowadzonym przez grupy bojowe Freikorpsów, było zburzenie
15 marca 1923 r. wiaduktu kolejowego pod Kalkum, małą miejscowością między Düsseldorfern a
Duisburgiem. Akcja przeprowadzona została przez jednostkę Freikorpsu — Organizację Heinz
(Organisation Heinz), dowodzoną przez ppor. Alberta Leo Schlagetera. Jej znaczenie było niewielkie.
Szkody wyrządzone w Kalkum były znacznie mniejsze, niż na przykład powstałe kilka tygodni później
wskutek zniszczenia kanału Ren-Herne przez inną jednostkę Freikorpsów. Ważne było jednak to, że
Schlageter został złapany, osądzony i 26 maja 1923 r. rozstrzelany przez francuski pluton egzekucyjny,
co uczyniło zeń natychmiast bohatera narodowego, męczennika i symbol aktywnego oporu. Co
Strona 106

ciekawsze, Schlageten wróg liberalizmu i marksizmu doczekał się uznania i swoiście pojętej sympatii
wszystkich kierunków politycznych, w tym również komunistów.

Bilans czynnego oporu nad Ruhrą okazał się dla sprawy niemieckiej bardzo niekorzystny. Ludności
Zagłębia Ruhry przyniósł dodatkowe udręki i prześladowania, gdyż oddziały okupacyjne, prowokowane
przez ciągłe ataki i często zastraszone, nie przebierały w środkach odwetowych. Coraz częściej
dochodziło do krwawych starć. Około 172 tys. osób wysiedlono poza strefę okupowaną. Zapadały
wysokie wyroki sądowe: jedenaście osób skazano na karę śmierci (stracono tylko Schlagetera), pięć na
dożywotnie więzienie. W walkach z żołnierzami francuskimi i belgijskimi zginęły 132 osoby. Ponadto
188 tys. mieszkańców wyrzucono z domów, zamknięto 209 szkół (dla ok. 128 tys. uczniów), wydano
165 zakazów publikacji gazet i czasopism, suma kar pieniężnych nałożonych na społeczeństwo Ruhry
wyniosła 1659 mln marek, 22 tys. złotych marek i 112 tys. franków szwajcarskich.

Załagodzeniu konfliktu nie służyło też podsycanie przez Francję ruchów separatystycznych w
Nadrenii. Nieodpowiedzialne akty terroru osłabiały silne pierwotnie sympatie ze strony Anglii i Stanów
Zjednoczonych. Walka o Ruhrę oznaczała także osłabienie państwa i rządu niemieckiego.

Dyplomatyczne usiłowania zażegnania konfliktu podjęte późną wiosną nie dały rezultatów. Noty
niemieckie z 2 maja i 7 czerwca 1923 r., zawierające warunki wstępne do dalszych rokowań, zostały
zdecydowanie przez Francję odrzucone. Niemieckie żądania sprowadzały się między innymi do
wycofania wojsk okupacyjnych z Ruhry, zmniejszenia sumy reparacji do 30 mld marek oraz wzajemnych
gwarancji granic. Były one niezbyt szczere i tak mało realistyczne, że nawet Anglia i Stany
Zjednoczone, zachowując wobec Niemiec życzliwą neutralność, nie wyraziły dla nich swego poparcia.
Zarówno Anglicy, jak i Amerykanie starali się wykorzystać zaistniałe na arenie międzynarodowej
napięcie i popierali politykę biernego oporu w nadziei, że konflikt ruhrski doprowadzi do osłabienia i
Francji, i Niemiec. Anglia była szczególnie zainteresowana podważaniem stanowiska Francji na
kontynencie, zaś gospodarcze koła amerykańskie liczyły na zwiększenie wpływów na rynkach
europejskich. „Należy poczekać, aż Europa dojrzeje do tego, by przyjąć amerykańskie propozycje
rozwiązania konfliktu” — instruował sekretarz stanu Charles E. Hughes swych współpracowników.

Poparcie dla Niemiec, i to zdecydowane, zadeklarowała natomiast Rosja, co było wynikiem zarówno
kształtowania się korzystnej dla obu stron atmosfery politycznej, jak i wynikało z chęci
przeciwstawienia się akcji Francji, głównego stabilizatora systemu wersalskiego. W nocie z 17 stycznia
1923 r.
Strona 107

wysłanej przez Ludowego Komisarza Spraw Zagranicznych RFSRR do ambasady niemieckiej w


Moskwie pisano: „Rząd radziecki śledzi z niesłabnącą uwagą dalszy tok wydarzeń, pełen wiary w siłę
duchową narodu niemieckiego, która pozwoli przezwyciężyć przeszkody wzniesione na drodze jej
historycznego rozwoju przez zbrodnicze poczynania rządu belgijskiego i francuskiego”.

Przychylna dla Rzeszy postawa Moskwy, przejawiała się nie tylko w moralnym poparciu stanowiska
niemieckiego, ale także w akcji dyplomatycznej. Dano do zrozumienia rządom Polski i Czechosłowacji,
że ich interwencja zbrojna w sprawy niemieckie może stać się przyczyną wojennego konfliktu ze
Związkiem Sowieckim.

Tymczasem Polska oficjalnie zachowała wobec wydarzeń w Niemczech daleko idącą


powściągliwość, zwłaszcza że akcja francuska nastąpiła bez jakiegokolwiek porozumienia z II
Rzeczpospolitą. Przyznał to minister spraw zagranicznych hr. Aleksander Skrzyński stwierdzając, że „w
tym konkretnym przypadku nie mogło być mowy o praktycznym zastosowaniu przymierza polsko-
francuskiego, ponieważ [...] nie ma mowy o naruszeniu traktatu wersalskiego, o casus belli”. W miesiąc
później rząd polski zarządził jednak powołanie do wojska części rezerwistów. W maju Polskę i
Czechosłowację odwiedził marszałek Ferdynand Foch, przeprowadzając rozmowy w sprawie
koordynacji planów strategicznych na wypadek wojny z Niemcami.

Wizyta ta mocno zaniepokoiła niemiecką opinię publiczną. Rozeszły się pogłoski o zbliżającym się
jakoby wkroczeniu wojsk polskich na niemiecki Górny Śląsk i do Prus Wschodnich. Przypomniano
styczniową akcję Litwy w sprawie Kłajpedy, a w rządzie i dowództwie Reichswehry żywiono
podejrzenia, że Polska będzie chciała wykorzystać zaistniałe napięcia międzynarodowe do
„polepszenia” swojej zachodniej granicy. By zabezpieczyć się przed niespodziankami tak z zewnątrz,
jak i wewnątrz państwa, rząd Cuna sięgnął po dość rozpaczliwy środek wzmocnienia potencjału
militarnego Republiki. Reichswehra została upoważniona do szkolenia ochotników, głównie byłych
wojskowych oraz studentów i wystawiania tzw. oddziałów pracy (Arbeitskommandos),
rozmieszczonych przede wszystkim na terenach wschodnich Niemiec. Te dobrze uzbrojone i wyszkolone
oddziały wojskowe mogły być w każdej chwili użyte do walki. Znane były jako „schwarze
Reichswehr”.

Natomiast trwająca ogólnonarodowa kampania biernego oporu, prowadzona pod kierownictwem


rządu, wspierana była przez wszystkie partie polityczne, z wyjątkiem KPD. Nie wynikała ona jednak
bynajmniej z systematycznego i planowego postępowania, lecz ukształtowała się wskutek różnego
rodzaju reakcji na działalność władz okupacyjnych oraz w wyniku ogólnej polityki rządu berlińskiego.
W Niemczech starano się stworzyć przekonanie o istnie-
Strona 108

niu jednolitego „frontu narodowego” całego społeczeństwa. Choć front taki rzeczywiście powstał, to w
jego łonie wystąpiły poważne różnice zarówno co do celów, jak i metod zrealizowania. Partie
prawicowe kładły główny nacisk na rozbudzenie nastrojów nacjonalistycznych, a ich ekstremalne
skrzydła na walkę zbrojną i terrorystyczną. Lewica, a zwłaszcza organizacje robotnicze, które były
głównym nośnikiem polityki rządu, twierdziły, że tylko forma biernego oporu może wchodzić w grę i to
przy jednoczesnym utrzymaniu „woli wypełniania” (Erfüllungswille). Pierwsze akcje obronne wyrosły
przy tym ze starć robotników niemieckich z władzami francuskimi i z decyzji miejscowych ugrupowań i
organizacji związkowych i politycznych. Zwartość tego frontu obrony, obejmującego najważniejsze
organizacje Zagłębia, była tym bardziej zadziwiająca, że w pierwszych dniach brakowało nadrzędnej
koordynacji między stawiającymi opór organizacjami i rządem Rzeszy, a łączność pomiędzy związkami
zawodowymi oraz poszczególnymi resortami istniała tylko na najwyższym szczeblu.

Jednak nad otwierającą się luką szybko rozciągnięto sieć instytucji koordynujących. W Dortmundzie
utworzono pod kierownictwem Komisarza Rzeszy (Reichs- und Staatskommissar) Ernsta Mehlicha
centralę obrony, która kierowała oporem i utrzymywała łączność z Berlinem. Na początku lutego, w
wyniku porozumienia Ministerstwa Pracy Rzeszy (Reichsarbeitsministerium) i przedstawicieli
związków zawodowych powstały dwa dalsze ośrodki koordynujące — według wzorca dortmundzkiego
— w Mannheim i Kolonii. W ich skład wchodziło po dwóch przedstawicieli przedsiębiorców i
robotników, pod przewodnictwem działacza związkowego. Podstawowym zadaniem ośrodków obrony
było zabezpieczenie stałości wypłat, odpowiedniej wysokości płac i regulowanie lokalnych zatargów
socjalnych. Kierownictwo w Mannheim przejął sekretarz związkowy z ADGB Carl Profit, w Kolonii
natomiast związkowiec chrześcijański Heinrich Kurscheid. Ich działalność wsparły sekretariaty
okręgowe ADGB (Heinrich Meyer) i DGB (Jakob Kaiser). Sieć ta została rozszerzona jeszcze na
poszczególne związki branżowe, między innymi górników, kolejarzy, maszynistów, których
kierownictwa samodzielnie współpracowały z odpowiednimi władzami (resortami) państwowymi.
Dotyczyło to przede wszystkim kolejarzy, będących filarem systemu biernego oporu. Ich organizacje, w
tym zwłaszcza wolno-związkowe zrzeszenie kolejarzy (Eisenbahnerverband), były w ścisłym związku i
bezpośrednim kontakcie z rządem. Codziennie Ministerstwo Komunikacji Rzeszy
(Reichsverkehrsministerium) i przedstawiciele związków kolejarzy odbywali narady operacyjne. W
Głównej Dyrekcji Zakładowej Zachód (Generalbetriebsleitung) w Elberfeld utworzono tzw. specjalną
Strona 109

komisję ochronną. Objęła ona kierownictwo nad komitetami obrony (Abwehrausschüsse) kolejarzy w
większych stacjach i węzłach kolejowych.

Minister pracy Rzeszy Heinrich Brauns 20 stycznia 1923 r. zaproponował utworzenie przy
Ministerstwie Pracy odpowiedniej komisji do omówienia kwestii związanych z walkami w Ruhrze. Ze
strony związków zawodowych udział w tych „dyskusjach o Ruhrze” (Ruhrbesprechungen) wzięli
przedstawiciele ADGB, AfA-Bund, Gewerkschaftring i Gesamtverband Christlicher Gewerkschafter, a
także — sporadycznie — reprezentanci mniejszych ugrupowań organizacyjnych. Ministerstwo Pracy
odpowiedzialne za wszystkie sprawy dotyczące Zagłębia Ruhry, zaprosiło do rundy clearingowej
przedstawicieli wszystkich zainteresowanych ministerstw Rzeszy, sekretarza stanu Kancelarii Rzeszy
(Staatssekretär der Reichskanzlei), rząd pruski (Preussische Staatsministerium) oraz poszczególne
pruskie ministerstwa. Obok ogólnych konferencji w sprawie polityki biernego oporu i okupacji Ruhry
odbywały się także sporadycznie, określane jako „wewnętrzne” lub „poufne”, dyskusje i rokowania, na
które rząd zapraszał tylko przedstawicieli najważniejszych, głównych organizacji związkowych. W tzw.
engere Ruhrbesprechung krąg uczestników zawężał się do przedstawicieli Ministerstwa Pracy oraz do
Petera Graßmanna z ADGB, Bruno Süssa ze Związku AfA, Bernarda Ottego i Jakoba Kaisera z DGB
oraz Ernsta Lemmera z Koła Związkowego.

Nie tylko centrale związkowe, ale i patronujące im organizacje polityczne poparły rządową koncepcję
biernego oporu i włączyły się do „antyfrancuskiego frontu narodowego”. Już 11 stycznia 1923 r. SPD
opublikowała odezwę do swych członków, w której określiła swój stosunek do zaistniałych w Ruhrze
wydarzeń. „Francuski militaryzm — czytamy w odezwie — wraz z belgijskimi oddziałami
pomocniczymi wdarł się do Zagłębia Ruhry. Utrzymuje on, że uczynił to, by mieć pewność
wyegzekwowania reparacji przyznanych przez dyktat wersalski. Jednak rozszerzenie okupowanych
obszarów jest sprzeczne z ustaleniami międzynarodowymi. Militaryzm francuski raz jeszcze pokazał, że
nawet cztery lata po zakończeniu wojny działa dalej za pomocą środków wojskowych”. Kierownictwo
SPD stwierdziło, że partia nigdy nie kwestionowała zasadności żądań francuskich, by Niemcy w
granicach swych możliwości przyczyniły się do odbudowy zniszczonych przez wojnę terytoriów swego
sąsiada. Nie może się jednak zgodzić na zastosowanie przez Francję metody gwałtu. Wezwało ono
członków SPD do organizowania wieców i zgromadzeń protestacyjnych. Zapowiadało ogłoszenie
„pokoju klasowego” i nawoływało do solidarności niemieckiego proletariatu w prowadzeniu walki z
okupantem.

Podobne stanowisko zajęli przedstawiciele frakcji parlamentarnej SPD podczas debaty w Reichstagu
12 i 13 stycznia 1923 r. Zarówno Hermann
Strona 110

Müller, jak i Otto Weis stwierdzili, że obowiązkiem niemieckiej klasy robotniczej jest obrona
demokracji i solidarna walka przeciwko interwencji militarnej zachodniego sąsiada.

Znacznie bardziej krytyczną postawę przyjęło wielu lewicowo nastawionych działaczy, byłych
„niezależnych” skupionych wokół Rudolfa Breitscheida. Należeli do nich znani przywódcy partyjni,
między innymi: Artur Crispien, Wilhelm Dittmann, Rudolf Hilferding, Paul Löbe i Georg Ledebour.
Uznali oni, że SPD zbyt pochopnie godzi się na popieranie awanturniczej polityki rządu Cuna. Rząd ten
— twierdzili — ogłaszając „wojnę prowadzoną za pomocą innych środków”, a mianowicie przez
wezwanie do strajku generalnego i biernego oporu, przez dzikie proklamacje, potajemne popieranie
akcji antyfrancuskich „zapomniał, że w ten sposób zaostrzał jedynie konflikt, a nie poprawiał własnej
pozycji”. Konflikt nie przynosił oczekiwanych korzyści Francji, a co więcej — cierpiało także
społeczeństwo niemieckie. „Na spotkanie ostrej zimy naród niemiecki wyszedł tylko z satysfakcją, że
ma słuszność, ale pozbawiony węgla, drewna i żywności”.

Negatywnie do ogłoszonej przez rząd niemiecki polityki biernego oporu ustosunkowała się KPD. W
dniu 11 stycznia, gdy rozpoczęła się okupacja, „Die Rote Fahne” opublikowała oświadczenie Centrali,
w którym stwierdzono, że komuniści nie poprą „Cunowskich koncepcji walki w Ruhrze” i będą
zwalczać Burgfrieden. Władze Republiki wraz z Francuzami obciążono odpowiedzialnością za
„niemiecki dylemat nad Ruhrą”. Podczas sesji nadzwyczajnej Reichstagu, 13 stycznia, poseł
komunistyczny Paul Frölich zdecydowanie odrzucił rządową koncepcję frontu narodowego, a
deputowani KPD głosowali przeciwko podjętym przez parlament uchwałom protestacyjnym.

Centrala KPD opublikowała 23 stycznia 1923 r. w „Die Rote Fahne” odezwę pod tytułem Schlagt
Poincaré und Cuno an der Ruhr und an der Spree!, w której dano wyraz publicznie oficjalnej linii
partyjnej. Wezwano więc do walki zarówno wewnątrz państwa, jak i przeciwko „imperialistycznej”
polityce Francji. Stanowisko to zaakceptował VIII zjazd KPD, który odbył się w Lipsku w dniach 28
stycznia-1 lutego 1923 r., choć nie zdołano na nim opracować odpowiedniego programu ani jasno
określonej taktyki w sprawie Zagłębia Ruhry.

Po stronie narodowej polityki biernego oporu stanęła natomiast zarówno burżuazja, jak i
mieszczaństwo niemieckie, zwłaszcza to ostatnie dotknięte trudnymi warunkami życia i szykanami
oddziałów okupacyjnych. W dniu 13 stycznia, podczas posiedzenia Reichstagu, w imieniu frakcji
parlamentarnych Centrum, DDP, DVP i BVP wystąpił przywódca prawicy liberalnej deputowany Gustav
Stresemann. Stwierdził, że celem Francji jest zniszczenie
Strona 111

Niemiec. Poprzez okupację, wymuszanie spłat reparacji, popieranie ruchów separatystycznych i


pogłębianie trudności gospodarczych rząd francuski chce doprowadzić do rozbicia i upadku Rzeszy.
Wezwał on do jedności narodowej i kontynuowania biernego oporu.

Podjęte przez rząd Cuna środki zaaprobowała również niemiecka konserwatywna prawica.
Przemawiając 26 stycznia 1923 r. w Reichstagu przedstawiciel DNVP dr Karl Helfferich domagał się
usztywnienia stanowiska rządu i przekształcenia biernego oporu w czynny. W marcu 1923 r. reński
magnat stali, węgla i nafty Hugo Stinnes zaproponował zwiększenie produkcji poprzez zniesienie
ośmiogodzinnego dnia pracy i zamrożenie płac. W maju 1923 r. potężny i wpływowy Związek
Niemieckiego Przemysłu Rzeszy (Reichsverband der deutschen Industrie) zaoferował rządowi sumę w
wysokości pół miliarda złotych marek, wystarczającą na pokrycie rocznych zobowiązań płatniczych
Niemiec. W zamian domagano się od rządu zaprzestania ingerencji w produkcję i dystrybucję,
zniesienia istniejącej jeszcze kontroli gospodarczej, zmiany systemu podatkowego, uwolnienia
gospodarki od wszystkich nieproduktywnych ciężarów i na koniec — wolnej ręki dla pracodawców w
zakresie zawierania umów o pracę, przy czym ośmiogodzinny dzień pracy miał pozostać nienaruszony
przynajmniej „z zasady”. Ofertę tę, a raczej ultimatum, podpisali: Ernst von Brosig, Carl Bosch,
Hermann Bücher, Carl F. Duisberg, Peter Klöckner, Carl Siemens, Paul Silverberg, Kurt Sorge, Hugo
Stinnes i Fritz Thyssen — wszyscy czołowi przedstawiciele finansjery niemieckiej. Kanclerz Wilhelm
Cuno propozycje te, aczkolwiek niechętnie, zmuszony był odrzucić. Natrafiły one bowiem na
zdecydowany opór niemieckich związków zawodowych.

Kontynuowanie polityki biernego oporu nie zmieniło sytuacji w Zagłębiu Ruhry. Francuska okupacja
odcięła je praktycznie od Rzeszy nowo utworzoną granicą celną oraz doprowadziła do ruiny
gospodarczej. Niemcy straciły normalną produkcję tego obszaru. Pozostawał jednak obowiązek
zaopatrzenia ludności w pieniądze i żywność oraz troska o licznych uciekinierów i wysiedlonych. Taka
odpowiedzialność nawet w ustabilizowanej sytuacji gospodarczej oznaczałaby dla Rzeszy duże
obciążenia finansowe. W 1923 r. była ona szczególnie ciężka, ponieważ jedynym niemal źródłem
dochodów państwa stała się prasa drukarska. Wprawdzie rządowi Cuna udało się w połowie lutego
przejściowo zahamować inflację i ustalić kurs wymiany marki na 18-20 tys. za dolara USA. Mniej
więcej dwa miesiące waluta pozostawała stosunkowo stabilna, by ponownie załamać się w drugiej
połowie kwietnia. Ale już w ciągu maja kurs wymiany kształtował się na poziomie ok. 41 tys. marek za
dolara, w czerwcu stanął na 110 tys., w lipcu na 349 tys., a w sierpniu na
Strona 112

4,6 mln marek. Poważniejsze transakcje pieniężne trzeba było przeprowadzać za pomocą fikcyjnych
złotych marek lub walut obcych. Zanikało zaufanie do rządu, który dopuścił do takiej sytuacji
finansowej państwa.

Rosnąca inflacja i spowodowany nią chaos gospodarczy nałożyły dodatkowy haracz także i na
społeczeństwo. Najbardziej poszkodowani byli robotnicy oraz ludzie stanu średniego, szczególnie ci o
niskim poziomie dochodów. Ciułacze i rentierzy, którzy przez całe życie uważali posiadanie pieniądza
za podstawę obecnej i przyszłej egzystencji, musieli bezsilnie patrzeć, jak unicestwione zostają ich
oczekiwania. Oszczędności stopniały doszczętnie, pensje nie zabezpieczały już utrzymania, pamiątki i
kosztowności rodzinne zostały sprzedane, gdyż nie starczało na życie. Starsi ludzie, żyjący z
oszczędności całego życia, w ciągu jednej nocy stawali się biedakami, pobierającymi zapomogi. Gdy
inflacja osiągnęła szczyt, urzędnicy i robotnicy przynosili pieniądze w workach i to kilka razy w
tygodniu. Były one natychmiast wymieniane na żywność, zanim ustalił się nowy astronomiczny kurs
wymiany. Wzburzone, zdezorientowane i bezsilne w większości społeczeństwo czuło się obrabowane
ze swych aktualnych środków utrzymania oraz pozbawione nadziei na bezpieczną przyszłość. Zaufanie
do istniejącego porządku całkowicie znikło. Utrata nawet skromnych środków oznaczała spadek pozycji
społecznej, biedę, a to raniło dumę i poczucie własnej godności. Jednocześnie zubożały rentier,
urzędnik biurowy z dochodem miesięcznym, robotnik ze swą ustaloną przez państwo rekompensatą, nie
uwzględniającą jednak spadku wartości marki, widzieli, jak wielu uprzywilejowanych obywateli
ciągnie korzyści z ich nędzy. Spekulantom, którzy posiadali obcą walutę, przemysłowcom płacącym
bezwartościowymi pieniędzmi za produkcję towarów, które sprzedane za granicę przynosiły
pełnowartościowe dewizy, paskarzom, skupującym parcele i przedmioty wartościowe, bogatym
chłopom i właścicielom ziemskim pozbywającym się w wyniku inflacji długów, wszystkim tym ludziom
powodziło się znakomicie.

Do połowy maja udało się rządowi Rzeszy utrzymać kurs marki do dolara w stosunku 20 tys. do 1.
Aby uchronić niemiecką markę przed dalszym spadkiem wartości, rząd musiał zawierzyć dobrej woli
przedstawicieli wielkiego przemysłu i handlu. Spodziewano się, że nie będą oni na giełdzie wykupywać
obcej waluty, by nie zakłócić niepewnego stanu równowagi finansowej. Zainteresowanie kapitału w
utrzymaniu spadkowej tendencji pieniądza wynikało z faktu zaciągnięcia w bankach państwowych
ogromnych pożyczek w walucie obiegowej, za które nabywano akcje różnych przedsiębiorstw, a
następnie spłacano dług w pieniądzu zdeprecjonowanym. Do 18 maja 1923 r. magnaci przemysłowi
dotrzymywali tego gentlemen’s agreement. Potem jednak
Strona 113

w ciągu kilku godzin przedstawiciele koncernu Stinnesa wykupili znaczną liczbę zagranicznej waluty,
wskutek czego marka katastrofalnie spadła.

TABELA 7
Indeks spadku wartości marki w latach 1913-1923 (1913 = 1)

Indeks mierzony
Data
kursem dewiz kursem dolara USA cenami hurtowymi
Styczeń 1913 1,0 1,0 1,0
Styczeń 1920 15,4 64,8 12,6
Lipiec 1920 9,4 39,5 13,7
Styczeń 1921 15,4 64,9 14,4
Lipiec 1921 18,3 76,7 14,3
Styczeń 1922 45,7 191,8 36,7
Lipiec 1922 117,0 493,2 101,0
Styczeń 1923 4279,0 17 972,0 2 785,0
Lipiec 1923 84 150,0 353 412,0 74 787,0
Sierpień 1923 1 100 100,0 4 620 455,0 944 041,0
Wrzesień 1923 13 540 000,0 98 860 000,0 23 949 000,0
Październik 1923 6 014 300 000,0 25 260 208 000,0 7 095 800 000,0
15 listopada 1923 1 000 000 000 000,0 4 200 000 000 000,0 750 000 000 000,0

Źródło: Cz. Łuczak, Dzieje gospodarcze Niemiec 1871-1945, Poznań 1984, s. 89; G. D. Feldmann
(Hg.), Die deutsche Inflation. Eine Zwischenbilanz, Berlin (W) 1982, s. 326-328.

Koniec tzw. Markstützungsaktion (akcja podpierania marki) miał negatywne skutki, zwłaszcza w
Zagłębiu Ruhry. Koszty utrzymania i ceny tak gwałtownie wzrosły, że zaproponowaną przez rząd 40%
podwyżkę płac robotnicy odrzucili. Szerzyło się niezadowolenie, którego nie zmniejszyła próba nowych
pertraktacji zapowiedzianych przez władze na 27 maja. W dniu 16 maja wybuchł pierwszy strajk w
Dortmundzie, 19 maja stanęły już wszystkie zakłady w tym mieście, a 22 maja przerwały pracę zakłady
w Bochum, 24 — w Gelsenkirchen, 26 — w Hamborn i 27 — w Essen. Napięcie zwiększyły jeszcze
demonstracje uliczne strajkujących górników i bezrobotnych, częściowo spontaniczne, a niekiedy
zorganizowane przez miejscowych działaczy komunistycznych. Do strajku generalnego jednak nie
doszło, choć liczba strajkujących przekroczyła znacznie 300 tys. osób.

Od połowy czerwca wystąpienia proletariatu przeniosły się na nieokupowane tereny Niemiec. Strajki
i związane z nimi gwałtowne zaburzenia na tym terenie spowodowane były stale pogarszającą się
sytuacją gospodarczą, szalejącą inflacją i bezrobociem. Wzrost płac nie nadążał za wzrostem cen.
Strona 114

Poziom tych ostatnich, zwłaszcza od maja, gwałtownie się podniósł, powodując kompletną
dezorganizację rynku wewnętrznego (por. tab. 8).

Fala strajków szybko się rozprzestrzeniała. Od 5 do 15 czerwca liczne wystąpienia objęły niemiecką
część Górnego Śląska, głównie górnictwo i hutnictwo. Zorganizowane one zostały przez miejscowe
związki zawodowe a udział w nich wzięło ok. 120 tys. osób. Do protestów robotników doszło również
na wybrzeżu: w Hamburgu, Bremie, Emden. Doszło do przerw w pracy i okupacji zakładów. Strajk już
po sześciu dniach upadł, ponieważ odmówił mu poparcia Niemiecki Związek Transportowców (SPD).
Sporadyczne strajki robotników przemysłu metalowego wybuchły w czerwcu w Saksonii,
Brandenburgii i Meklemburgii, a od 6 do 12 lipca objęły dobrze rozwinięty region Berlina.

TABELA 8
Wzrost cen podstawowych artykułów żywnościowych w Berlinie w 1923 r. (w markach)

Artykuł Jednostka miary Marzec Czerwiec Lipiec Wrzesień Listopad


Chleb żytni 1 kg 421 1 253 22 500 10,4 mln 470 mld
Masło 1 kg 16 600 30 300 132 000 116 mln 5 600 mld
Margaryna 1 kg 975 2815 80 000 60 mln 2 280 mld
Cukier 1 kg 975 2 815 8 000 15,2 mln 1 240 mld
Jajka 1 szt. 338 793 5 600 4,0 mln 320 mld
Mleko 1 l 1 380 6 400 7,6 mln 280 mld

Źródło: H. Bennecke, Wirtschaftliche Depression und politischer Radikalismus 1918-1938, München-


Wien 1970, s. 40.

W Berlinie do strajku przyłączyli się robotnicy przemysłu drzewnego i budowlanego. W sumie


przerwało pracę ok. 130 tys. osób. Na przełomie czerwca i lipca strajkowali robotnicy rolni zatrudnieni
w majątkach obszarniczych powiatu strzegomskiego na Górnym Śląsku. Strajkujący domagali się
podwyżki głodowych płac. Pod koniec czerwca strajk ogarnął cały Śląsk. W walce o polepszenie
warunków pracy i bytu wzięło udział 120 tys. robotników rolnych z 1750 majątków ziemskich,
prowadzonych przez Niemiecki Związek Robotników Rolnych (SPD). Zakończył się on
niepowodzeniem wskutek silnego oporu ziemiaństwa. W lipcu i sierpniu doszło do podobnych
wystąpień robotników rolnych w Meklemburgii, Saksonii i Prusach Wschodnich.
Strona 115

TABELA 9
Indeks spadku zarobków miesięcznych urzędników, pracowników i robotników w 1923 r. (styczeń 1923
= 100)

1923 Urzędnicy Pracownicy Robotnicy


Lipiec 101 67 57
Sierpień 72 51 60
Wrzesień 94 47 51
Październik 106 65 33
Listopad 40 40 39

Źródło: Geschäftsbericht des Deutschen Beamtenbundes für 1924, Berlin 1924, s. 59.

Trwający przez wiosnę i lato rozpad gospodarczy i społeczny państwa powodował, że w Rzeszy
rosło napięcie i coraz bardziej realny stawał się wybuch niekontrolowanej rewolty. Radykalna lewica
(KPD, anarchiści, syndykaliści) wyraźnie zwiększyła swoje wypływy. Wzrosła aktywność polityczna i
organizacyjna skrajnej prawicy. Wszystko to budziło nadzieję, z jednej strony na reanimację rewolucji,
z drugiej — na obalenie Republiki.

Kryzys życia gospodarczego i politycznego spowodowały dwa czynniki: okupacja Zagłębia Ruhry
oraz gwałtownie postępująca inflacja. Obu tych problemów rząd Cuna nie potrafił rozwiązać. Ponadto
wśród społeczeństwa coraz wyraźniej narastały wątpliwości, czy rząd rzeczywiście zmierza do
rozładowania konfliktu w Ruhrze na drodze rokowań i porozumienia. Kanclerz bowiem przy licznych
okazjach podkreślał potrzebę utrzymania twardego kursu i krytykował „gadanie o rokowaniach i
napomnienia o porozumieniach”. Za podstawę do rozmów z Francją rząd Cuna zdecydowanie uznał
zgodę na bezwarunkowe opuszczenie przez jej wojska terenów okupowanych.

Zwłaszcza SPD i Freie Gewerkschaften uważały, że opór należy przerwać, gdyż dalszych ofiar nie da
się już usprawiedliwić. Niemcy oczywiście nie mogą zdać się na łaskę i niełaskę Francji. Walka nie
powinna zostać przerwana bezwarunkowo, lecz na podstawie oferty rządu niemieckiego,
umożliwiającej podjęcie rokowań reparacyjnych. Dnia 15 kwietnia przewodniczący Związku Górników
Friedrich Husemann, 16 kwietnia Hermann Müller, a 18 kwietnia Rudolf Breitscheid wezwali w
Reichstagu kanclerza Cuna do aktywniejszej polityki oraz przedłożenia konkretnych ofert rozwiązania
konfliktu.

Robert Dißmann, przewodniczący DMV, stwierdził w maju w rozmowie z kanclerzem, że „jakkolwiek


walka obronna winna być kontynuowana, to jednak należy wykorzystać każdą okazję do uzyskania
porozumienia”. Ani jednak działacze związkowi, ani liderzy partii nie potrafili przedstawić odpo-
Strona 116

wiedniej koncepcji rozładowania kryzysu w stosunkach niemiecko-francuskich. Obawa zaś przed


spowodowaniem kryzysu gabinetowego łagodziła ich naciski na rząd Cuna.

SPD zaostrzyła jedynie ton wypowiedzi i uwag pod adresem rządu zwłaszcza po masowych akcjach
strajkowych w czerwcu i w lipcu. Na konferencji w kancelarii Rzeszy 30 lipca Leipart stwierdził
otwarcie w imieniu ADGB, że „zarówno zaufanie dla przywódców związków zawodowych, jak i do
rządu należy wśród narodu uważać za zanikające”. Mieszczańska „Vossiche Zeitung” scharakteryzowała
w lipcu tę nową postawę socjaldemokratów jako psychologiczny chwyt, mający uspokoić masy. Dalej
pisała, że „socjaldemokracja wygłasza bardziej lub mniej oskarżycielskie mowy [...] i wszystko
pozostaje po staremu”. Jeszcze 6 sierpnia przedstawiciel SPD, Hermann Müller, oświadczył w
Reichstagu, że jego partia obdarzy zaufaniem każdy rząd, który będzie prowadził zgodną z
socjaldemokratycznym programem politykę społeczno-finansową. Określił on rząd Cuna jako mniejsze
zło dla SPD od antyrobotniczego, prawicowego gabinetu.

Tymczasem w lecie 1923 r. sytuacja gospodarcza kraju gwałtownie się pogorszyła. Galopująca
inflacja oddziaływała druzgocąco na stosunek między dochodami a cenami. Wśród grup ludności o
niskich dochodach szerzyło się stałe niedożywienie, były wypadki śmierci głodowej. W Zagłębiu
Ruhry, na wybrzeżu, na Śląsku i w Berlinie na przełomie lipca i sierpnia coraz częściej dochodziło do
wybuchu dzikich strajków, demonstracji i rozruchów głodowych. Między innymi 23 lipca, podczas
niepokojów ulicznych we Wrocławiu, zginęło sześciu, a rannych zostało 85 bezrobotnych; 29 lipca
aresztowano 109 berlińczyków plądrujących sklepy w tym mieście, 2 sierpnia w Oberhausen w
walkach demonstrantów z policją zginęło dwóch, a rannych zostało 30 robotników. Sytuacja stawała się
coraz bardziej napięta.

Dnia 8 sierpnia kanclerz Wilhelm Cuno wygłosił długie przemówienie w Reichstagu. Mowa ta,
pomyślana pierwotnie jako usprawiedliwienie i wyjaśnienie polityki rządu, została przyjęta przez
posłów i opinię publiczną bardzo nieprzychylnie. Była ona bardziej przyznaniem się do winy i braku
kompetencji niż mową obrończą. Tego samego dnia w Berlinie związek zawodowy drukarzy postanowił
10 sierpnia rozpocząć strajk ekonomiczny, mający na celu uzyskanie podwyżki płac. Decyzja ta została
zaakceptowana przez zarząd właściwego związku branżowego (Buchdruckverband), wchodzącego w
skład ADGB.

W piątek, 10 sierpnia, stolica Republiki Weimarskiej stała się miejscem wyjątkowo ożywionej
działalności strajkowej i propagandowej. Strajk drukarzy, łącznie z drukarniami rządowymi,
spowodował w ciągu kilku godzin nie-
Strona 117

dostatek pieniędzy papierowych, a tym samym nowe niepokoje i napięcia. Piętnastoosobowa komisja
do spraw strajkujących drukarzy, w której dominowali komuniści, rozesłała do berlińskich zakładów
przemysłowych i użyteczności publicznej swych agitatorów. Pod ich wpływem zastrajkowała załoga
elektrowni, co spowodowało częściowe wstrzymanie dopływu energii elektrycznej do Berlina. Do
strajku przyłączyli się budowlani, pracownicy komunikacji miejskiej, służba zdrowia. Nie był to
jeszcze strajk generalny. Rząd miał nadzieję, że zażegna go, wydając w tym samym dniu specjalne
zarządzenie o ochronie porządku publicznego. Mimo to strajki trwały, a zaburzenia przeniosły się na
inne regiony Rzeszy: Saksonię, Turyngię, Hamburg, Bremę.

W święto utworzenia Republiki, 11 sierpnia, zwołano konferencję będących pod wpływem KPD rad
zakładowych okręgu berlińskiego (Berliner Betriebsräte). Konferencja proklamowała strajk generalny
w Berlinie i jednocześnie wezwała robotników z innych obszarów Rzeszy do jego poparcia. Idea
strajku powszechnego znalazła silny oddźwięk w dużych grupach zawodowych Berlina, wśród
robotników przemysłu metalowego, budowlanego i odzieżowego, urzędników i pracowników instytucji
komunalnych.

Wobec wzrastającego napięcia i niepokojów społecznych SPD nie mogła dłużej zwlekać. W
kilkanaście godzin po ogłoszeniu w Berlinie strajku generalnego 173-osobowa socjaldemokratyczna
frakcja parlamentarna odmówiła swego poparcia rządowi Cuna. W głoszonej uchwale stwierdzono:
„SPD uważa, iż w tej trudnej zewnętrznej i wewnętrznej sytuacji politycznej konieczne jest głębsze niż
obecnie zaufanie szerokich mas wobec rządu. Frakcja uważa ten brak zaufania za wystarczający
warunek odmowy dalszej współpracy z rządem”. Decyzja SPD spowodowała upadek (12 sierpnia) nie
mającego większości parlamentarnej rządu Cuna. Wraz z upadkiem gabinetu strajki stopniowo wygasły.
Odejście Cuna było więc praktycznie najważniejszym czynnikiem, który zadecydował o uspokojeniu
wzburzonej sytuacji politycznej. Z drugiej strony, nagła gotowość przedsiębiorców i dyrekcji zakładów
użyteczności publicznej do przyznania podwyżek płac pozbawiła nich strajkowy podstaw
ekonomicznych.

Następnego dnia po obaleniu gabinetu kanclerza Cuna, 13 sierpnia, prezydent Rzeszy Friedrich Ebert
polecił przewodniczącemu Deutsche Volkspartei Gustavowi Stresemannowi utworzenie nowego rządu.
Jeszcze tegoż dnia Stresemann obsadził większość stanowisk w gabinecie, który składał się z
socjaldemokratów, przedstawicieli Centrum, DDP i Deutsche Volkspartei. Był to rząd tzw. wielkiej
koalicji, posiadający poparcie 59% posłów Reichstagu.

Niemiecka Partia Ludowa, uczestnicząca dotąd w gabinetach Konstantina Fehrenbacha i Wilhelma


Cuna, obecnie przejęła kierownictwo rządu.
Strona 118

Kanclerz Gustav Stresemann objął jednocześnie stanowisko ministra spraw zagranicznych. Jego kolega
partyjny Hans von Raumer został ministrem gospodarki, Centrum obsadziło ministerstwa: pracy
(Heinrich Brauns), poczty (Anton Höfle) i obszarów okupowanych (Johannes Fuchs), a demokraci
ministerstwa: obrony (Otto Geßler) i komunikacji (Rudolf Oeser).

Socjaldemokraci zdecydowali się po raz pierwszy na współpracę z prawicą liberalną. Chociaż


wejście w skład rządu napotkało początkowo na znaczny opór wewnątrz frakcji parlamentarnej SPD
(43 głosy sprzeciwu na 173 posłów), to jednak większość szeregowych członków zdecydowanie
poparła ten krok. SPD otrzymała w rządzie Stresemanna urząd wicekanclerza (Robert Schmidt),
ministra spraw wewnętrznych (Wilhelm Sollmann), finansów (Rudolf Hilferding) i sprawiedliwości
(Gustav Radbruch).

Skład nowego rządu dobitnie świadczył o rosnących obawach przed ekstremalną lewicą z jednej, a
skrajną prawicą z drugiej strony. Zneutralizować to zagrożenie miała w pewnym sensie „wielka
koalicja” z udziałem wszystkich partii, które gotowe były podeprzeć chwiejący się gmach Republiki
Weimarskiej.

W stosunku do swego poprzednika Gustav Stresemann miał znacznie silniejszą pozycję. Od zarania
swej działalności politycznej jawny nacjonalista, z monarchistyczną przeszłością, nie mógł być
zwalczany takimi samymi środkami, jak działacze katolickiego Centrum czy demokraci. Dla
sympatyków skrajnej prawicy jego nazwisko powinno mieć siłę przyciągającą, a dzięki poparciu
socjaldemokratycznych ministrów zasiadających w rządzie dysponował o wiele większym zaufaniem
robotników niż kiedykolwiek Cuno. Do głosu doszedł polityk „nieskompromitowany” ani w Wersalu,
ani w Weimarze. Nowy kanclerz posiadał również gotowy program stabilizacji wewnętrznej i
międzynarodowej kraju.

W polityce wewnętrznej rząd za główne zadanie uznał zahamowanie inflacji. Żadna władza
dopuszczająca do pełnego załamania waluty i szalonego wyścigu cen nie mogła zyskać autorytetu i
utrzymać się dłużej u steru. Stwierdzono to wyraźnie na posiedzeniach gabinetu w dniach 20 sierpnia i 6
września 1923 r. Wskazano na pogarszającą się sytuację gospodarczą Rzeszy. Kurs dolara, który 13
sierpnia kształtował się w granicach 3,7 mln marek, podskoczył w ciągu tygodnia do 6 mld, a 1
września wynosił już niespełna 100 mld marek. Ceny rosły wszędzie. Większości ośrodków
przemysłowych Niemiec groziły ekonomiczne strajki, a dostawy żywności na rynek malały z dnia na
dzień. Głód i bezrobocie wzmagały się. Przeszło 60% robotników było całkowicie lub częściowo
pozbawionych pracy; płaca tygodniowa starczała najwyżej na dwa dni. Rząd oceniał sytuację
wewnątrzpolityczną jako krytyczną i wymagającą natychmiastowego podjęcia drastycznych środków.
Strona 119

Jednym z nich była nałożona na przedsiębiorstwa już 14 sierpnia „stabilizacyjna” pożyczka w


wysokości 500 mln marek w złocie, która zasiliła budżet państwa. Krok ten nie miał oczywiście
żadnego bezpośredniego wpływu na inflację. Wartość marki papierowej spadała nadal gwałtownie, ale
przedsięwzięcie to wykazało, że rząd przynajmniej stara się powstrzymać dalszą depresję gospodarczą.

Jednocześnie sprawą nie cierpiącą zwłoki było dostosowanie płac do rosnących kosztów utrzymania.
Zawarta 23 sierpnia umowa pomiędzy przedsiębiorcami i robotnikami okazała się dla tych ostatnich,
przynajmniej czasowo, korzystna. Układ wprowadzał metodę obliczania płac, która uwzględniała z góry
spadek wartości marki. Płace utrzymywać się miały na wysokości cen, których oczekiwano w
nadchodzącym tygodniu. W tym celu należało na podstawie przewidywanego rozwoju cen obliczyć
„współczynnik”, który wprowadzono zgodnie z kursem dolara w Berlinie w dniu wypłaty. W wypadku,
gdy ocena wysokości cen okazywała się niedokładna, mogła być skorygowana albo przez podwyżkę
płac w następnym tygodniu, albo przez potrącenia z zarobków. System ten był oczywiście tylko
wymuszonym, czasowym i nie bez błędów środkiem zaradczym. Jednak mimo swych niedogodności
sprawdził się w praktyce i oddziaływał dość uspokajająco na nastroje klasy robotniczej.

Stresemann 20 września ogłosił publicznie zamiar stworzenia nowej i zdrowej waluty. Przedstawił
prace rządu w tym zakresie, zmierzające do wprowadzenia emisji pieniądza mającego częściowe
pokrycie w złocie i opartego na hipotece niemieckiego majątku narodowego.

Spadła znacznie fala strajków. Było to spowodowane między innymi reakcją socjaldemokratycznych
mas robotniczych na utworzenie rządu „wielkiej koalicji”. Fakt, że SPD była teraz silnie
reprezentowana w rządzie Rzeszy, utwierdził w nich niewątpliwie zaufanie do gabinetu Stresemanna.
Nowy kanclerz otrzymał obietnicę pomocy od wolnych związków zawodowych (liczących jesienią
1923 r. około 7,7 mln członków), w tym przewodniczącego ADGB — Theodora Leiparta.

Natomiast skomplikowane i oddziałujące silnie na gospodarkę i inflację pozostawało


międzynarodowe położenie Rzeszy. Wydarzenia w Niemczech i konflikt w Ruhrze znajdowały się w
centrum uwagi ówczesnej Europy. Stanowiły groźbę dla powszechnego dążenia do utrzymania pokoju i
niwelowana konfliktów. Politycy stojący u steru rządów w swych wystąpieniach i deklaracjach
dostrajali się do tego klimatu odprężenia i stabilizacji. Dlatego z dużą nadzieją przyjęto notę lorda
George’a Curzona z 11 sierpnia, w której rząd angielski informował Francję i Belgię, że Wielka
Brytania uważa oku-
Strona 120

pację Zagłębia Ruhry za naruszenie prawa międzynarodowego. Stwierdzo w niej również, że rząd
brytyjski nie będzie popierać Francji i Belgii w planowanych działaniach, zmierzających do zmuszenia
Niemiec do bezwarunkowego przerwania biernego oporu w Zagłębiu Ruhry. Gdy do stanowiska Anglii
przyłączyły się Stany Zjednoczone, nastąpiła faktycznie pewna izolacja Francji i Belgii. Nie było już
wątpliwości, że jeżeli państwa te w sprawie Zagłębia Ruhry podejmą w przyszłości dalsze kroki
przeciwko Rzeszy, spotkają się z bardziej zdecydowanym sprzeciwem niedawnych sprzymierzeńców.
Wywarło to pewien wpływ na postawę rządu francuskiego.

Premier francuski Raymond Poincaré 21 sierpnia ogłosił, że Francja jest gotowa stopniowo i etapami
zlikwidować swoją okupację w Ruhrze, ale pod warunkiem całkowitej rezygnacji rządu niemieckiego z
kontynuowania biernego oporu. Manewr Poincarégo wywołał szereg oświadczeń i kontroświadczeń,
jednak nie przyniósł obu zwaśnionym stronom żadnego zadowalającego rozwiązania.

Dla Stresemanna stało się jasne, że kontynuowanie biernego oporu jest niemożliwe. Rząd Rzeszy
znalazł się w sytuacji przymusowej, wymagającej jak najszybszego zakończenia konfliktu z Francją w
drodze pertraktacji. Na rozszerzonym o przedstawicieli przemysłu Zagłębia Ruhry posiedzeniu gabinetu,
24 września Gustav Stresemann oświadczył, że bierny opór musi zostać przerwany. Kanclerz stwierdził,
że kontynuacja dotychczasowej polityki w Zagłębiu nie może przynieść Rzeszy żadnych korzyści, że
wyczerpane zostały wszystkie istniejące możliwości.

Wspólną deklarację prezydenta Friedricha Eberta i rządu o zaprzestaniu biernego oporu dla
„zachowania życia narodu i państwa” ogłoszono 26 września 1923 r. Ambasador niemiecki Leopold
von Hoesch poinformował osobiście premiera Poincarégo o kapitulacji Niemiec. Wojska francuskie
pozostawały w okręgu Ruhry, a Stresemann podjął rokowania w celu powrotu do polityki wypełniania
zobowiązań.

Konflikt w sprawie Ruhry został wprawdzie nieco złagodzony, ale Niemcy w dalszym ciągu
pozostawały w „kleszczach francuskich”. W Nadrenii pod opieką okupacyjnych wojsk rozwinął się
silny nurt separatystyczny. Jednym z przywódców seperatystów nadreńskich był burmistrz Kolonii
Konrad Adenauer. „Albo po prostu przyłączymy się do Francji, albo staniemy się republiką
zachodnioniemiecką, trzeciego wyjścia nie ma” — oświadczył w jednym z przemówień.

Jednocześnie istniało w Nadrenii niebezpieczeństwo wybuchu niezależnego ruchu powstańczego. W


Kolonii, Trewirze, Moguncji, Akwizgranie i Bonn oraz innych miastach 23 i 24 września doszło do
zamieszek i walk
Strona 121

ulicznych zorganizowanych przez skrajnych separatystów spod znaku Hansa A. Dortena, Josepha
Matthesa i Josepha Smeetsa. Dnia 30 września opanowano na pewien czas Düsseldorf. Niepokoje te
były dłuższy czas podtrzymywane przez Francuzów.

Obok ruchów separatystycznych wzmagał się radykalizm tak z prawa, jak i z lewa. Z jednej strony
Bawaria, z drugiej Saksonia i Turyngia zdawały się zmierzać do otwartej rebelii przeciwko Rzeszy.
Rozwój sytuacji kryzysowej w Niemczech osiągnął punkt krytyczny.

Rząd docenił niebezpieczeństwo. Już 27 września prezydent Friedrich Ebert, powołując się na art. 48
konstytucji, ogłosił dla Niemiec stan wyjątkowy i przekazał władzę wykonawczą w ręce ministra
Reichswehry Otto Geßlera. Oznaczało to, że aż do lutego 1924 r., tzn. do zakończenia stanu
wyjątkowego, armia przejmuje odpowiedzialność zarówno za bezpieczeństwo Rzeszy, jak i za
nienaruszalność konstytucji republikańskiej. Odpowiednie zarządzenie przewidywało kary za
przestępstwa związane z usiłowaniem zdrady głównej i za wystąpienia przeciwko organom
państwowym. Minister Reichswehry otrzymał pełnomocnictwa do przekazania w określonych
warunkach swej władzy na ręce poszczególnych komendantów okręgów obronnych
(Wehrkreiskommendeure) i do mianowania komisarzy rządowych, którzy mieli wspierać dowódców
okręgów wojskowych w zakresie administracji cywilnej. Geßler nie marnował czasu i tego samego
dnia mianował siedmiu dowódców wojskowych przedstawicielami centralnej władzy wykonawczej w
odpowiednich rejonach kraju.

Reichswehra znów zajęła kluczową pozycję w państwie. Jej dowódcy, a zwłaszcza gen. Hans von
Seeckt, byli bliscy w wielu sprawach poglądom prawicy i nacjonalistom spod znaku DNVP. Celem
dowództwa Reichswehry było wprowadzenie w Niemczech silnej władzy dyktatorskiej, odbudowa
mocarstwowości (zwłaszcza w dziedzinie militarnej), przygotowanie armii do rewanżu za przegraną
wojnę. Jednakże Seeckt był politykiem i dowódcą na tyle dalekowzrocznym, aby zdawać sobie sprawę,
że nie nadszedł jeszcze czas rozprawy ani ze „zdrajcami listopadowymi” (czyli swymi przełożonymi),
ani tym bardziej z wrogami zewnętrznymi. Na razie dowództwo Reichswehry zachowywało neutralność
przynajmniej na tyle, że armia nie angażowała się oficjalnie po stronie nielegalnych poczynań skrajnej
prawicy.

Seeckt i jego współpracownicy mieli silnie rozwinięty instynkt państwowy. Obawiali się wojny
domowej i wstrząsów rewolucyjnych, a do zmiany władzy pragnęli doprowadzić na drodze legalnej i
praworządnej. Bali się, że autorytet armii zostanie wykorzystany do wewnętrznych walk politycznych.
Traktowali völkische jako plebejskich, demagogicznych awanturników,
Strona 122

a w próbach infiltracji niektórych formacji wojskowych dostrzegali podkopywanie spoistości i


osłabienie dyscypliny Reichswehry. Przeciwstawnie się tendencjom odśrodkowym w państwie
oznaczało praktycznie wsparcie niedawno powstałego rządu Stresemanna.

Tak więc jesienią 1923 r. Niemcy przedstawiały skomplikowany i powikłany obraz. Tendencje
zjednoczeniowe i partykularne, komunistyczne zagrożenie i atak konserwatywnej bawarskiej prawicy,
kryzysowa sytuacja gospodarcza zdawały się powiększać chaos. Trudno też było się zorientować, jak
potoczą się losy kraju i narodu niemieckiego w najbliższej przyszłości.
Strona 123

Rozdział VI
„Niemiecki Październik”
Politykę Rosji Sowieckiej wobec Niemiec w pierwszych latach po wojnie znamionowała
dwutorowość — realizowana była ona jak gdyby na dwu płaszczyznach równocześnie. Pierwsza, to
rozwój dobrych i poprawnych stosunków gospodarczych i politycznych, umocnionych jeszcze w tym
duchu traktatem podpisanym w Rapallo. Druga płaszczyzna sowiecko-niemieckich kontaktów stworzona
została dzięki funkcjonowaniu rewolucyjnego nurtu w międzynarodowym ruchu robotniczym. W
rachubach Moskwy, a tym samym i Międzynarodówki Komunistycznej Niemcy zajmowały priorytetową
pozycję w upowszechnieniu rewolucji socjalistycznej w skali światowej. Radziecka propaganda wciąż
wskazywała na rychłą rewolucję w Niemczech, a wiadomości o proklamowaniu republik Rad wiosną
1919 r. na Węgrzech i w Bawarii oraz o ofensywie Armii Czerwonej na Polskę latem 1920 r.
uzasadniały te obawy. Kolejne powstania kierowane przez komunistów wybuchły wiosną 1920 r. w
Zagłębiu Ruhry i w marcu 1921 r. w Niemczech Środkowych. Fakt, że wszystkie te próby zostały łatwo
stłumione, oraz że Polsce udało się pokonać i odrzucić Armię Czerwoną, nie rozproszył wrażenia, iż
Niemcy tylko o włos uniknęły rewolucji. Komuniści niemieccy uczynili wszystko, co leżało w ich mocy,
aby wrażenie to podtrzymać, argumentując, że gdyby ruch robotniczy nie podzielił się i nie został
„zdradzony” przez SPD, rewolucja zakończyłaby się sukcesem, i — jeśli robotnicy zjednoczą się wokół
KPD — tak właśnie zakończy się następnym razem. Podtrzymywanie mitu o marksistowskiej rewolucji,
która omal się nie udała i może zostać powtórzona było głównym celem propagandy tak
międzynarodowego, jak i niemieckiego ruchu komunistycznego.
Strona 124

Gdy więc w 1923 r. w kilku krajach europejskich, a szczególnie w Niemczech, doszło do


przejściowego załamania się tendencji stabilizacyjnych i do wyraźnych objawów kryzysowych w życiu
gospodarczym, społecznym oraz politycznym obserwatorzy sowieccy doszli do wniosku, że rozmiary
tego kryzysu nadają mu cechy „zjawiska głębokiego i długotrwałego, zdolnego wstrząsnąć systemem
kapitalistycznym”. Znów pojawiły się opinie przewidujące możliwość zmian rewolucyjnych nad Renem
i Łabą, sugerujące konieczność zbrojnego wystąpienia komunistów niemieckich do walki o władzę.

Poglądy te podzielali Lew Trocki, Grigorij Zinowjew i część członków KW MK. Zwłaszcza
Zinowjew posługiwał się dość szczególnymi argumentami. Pisał on w połowie 1923 r. o sytuacji
rewolucyjnej w Niemczech: „W miastach przeważają liczebnie absolutnie robotnicy [...]. Nadchodząca
niemiecka rewolucja będzie proletariacką rewolucją klasową. 22 miliony niemieckich robotników, z
których składa się ich armia, są podstawą międzynarodowego proletariatu [...]. Podczas nadchodzących
rozstrzygających wydarzeń 7 milionów robotników rolnych będzie miało decydujący wpływ w
okręgach rolniczych”. Były to jednak bardziej propagandowe slogany, niż fakty mające pokrycie w
rzeczywistości.

W połowie sierpnia 1923 r. na zaproszenie Komitetu Wykonawczego MK przybyła do Moskwy


delegacja Komunistycznej Partii Niemiec w składzie: Heinrich Brandler, Hugo Eberlein, Ruth Fischer,
Arkady Masłow, Ernst Thälmann. Dołączyli do nich przebywający już w ZSRR Edwin Hoernle, Jakob
Walcher i Klara Zetkin. Wszyscy troje byli członkami Centrali i zwolennikami Brandlera, Hoernle i
Zetkin pełnili obowiązki przedstawicieli KPD przy KW MK. Rozmowy delegacji KPD z przywódcami
Kominternu rozpoczęły się 21 sierpnia i trwały aż do pierwszych dni października.

Wiążące decyzje zapadły jednak gdzie indziej. W dniu 23 sierpnia zebrało się Biuro Polityczne KC
RKP(b). Na posiedzeniu tym Karol Radek, ekspert KW Kominternu od spraw niemieckich złożył z
pozoru optymistyczny raport o gwałtownym wzroście rewolucyjnych nastrojów w tym kraju i
zwiększających się szybko wpływach KPD. Mimo różnicy poglądów między Stalinem, Trockim i
Zinowjewem na temat możliwości i terminu wybuchu rewolucji w Niemczech, Biuro Polityczne
zdecydowało się na podjęcie całego szeregu posunięć, które miały wesprzeć prężniejący ruch
marksistowski w Rzeszy. Został powołany tzw. komitet czterech, któremu polecono przygotowanie, a
później kierowanie akcją rewolucyjną w Niemczech. W skład komitetu czterech weszli: Karol Radek,
który miał współpracować z Centralą KPD jako przedstawiciel KW Kominternu; Grigorij Piatakow —
odpowie-
Strona 125

dzialny za propagandę i utrzymanie kontaktów z przywódcami radzieckimi; Józef Unszlicht, wówczas


wiceprzewodniczący GPU, któremu polecono sprawy organizacji oddziałów „Czerwonej Armii” w
Niemczech, oraz Wasilij Szmidt, Ludowy Komisarz Pracy, w gestii którego leżały wszystkie kwestie
dotyczące niemieckich związków zawodowych. Piątym „nieoficjalnym” członkiem komitetu został
ambasador Związku Sowieckiego w Niemczech, Nikołaj Krestinski, dokooptowany kilka dni później.
Miał on służyć pomocą komitetowi na terenie Rzeszy i jednocześnie administrować tajnymi funduszami,
będącymi w dyspozycji ambasady radzieckiej w Berlinie.

Ten nagły zwrot w polityce Rosji, odejście od postawy i ducha układu z Rapallo wzbudziły w
historiografii niemieckiej dość ożywione dyskusje. Wysunięto między innymi tezę, że powołanie rządu
Stresemanna zostało w Moskwie zrozumiane jako niemiecka próba uformowania stosunków z
państwami zachodnimi (głownie z Francją) kosztem zerwania niedawnych porozumień ze Związkiem
Sowieckim. Niewątpliwie i taka możliwość, zwłaszcza po zaprzestaniu przez Rzeszę biernego oporu w
Ruhrze, mogła być brana pod uwagę w rozważaniach przywódców sowieckich. Wydaje się jednak, że
decydującym momentem były przede wszystkim optymistyczne wiadomości z Rzeszy o „dojrzewaniu
sytuacji rewolucyjnej i powstawaniu korzystnych warunków do podjęcia przez proletariat walki o
przejęcie władzy”. Wizja drugiego Października w Niemczech stawała się w oczach władz Kominternu
prawie realna. Podczas trwających całe tygodnie narad, które rozpoczęły się po decyzji z 23 sierpnia,
nad skutecznym sposobem poparcia przyszłej walki KPD, przywódcy KW MK powracali myślami do
rewolucji 1917 r., czynili porównania, przedstawiali ją jako przypadek wzorcowy. Pararela
historyczna, którą odkrywali, fascynowała ich i kazała zapomnieć, że Niemcy to nie Rosja, a rok 1923
to nie rok 1917. Zarówno Zinowjew, jak i Trocki, pod każdym względem zimni realiści, stali się nagle
romantycznymi marzycielami, gotowymi na niesienie sztandaru rewolucji na zachód Europy, na
realizację idei rewolucji światowej.

Wśród członków delegacji niemieckiej zarysował się wyraźny podział stanowisk. Podczas gdy
lewica partyjna (R. Fischer, A. Masłow) z entuzjazmem odniosła się do planowanej akcji, to przywódcy
KPD byli nastawieni bardziej sceptycznie. W szanse zwycięstwa rewolucji latem 1923 r. nie wierzyli
zarówno Karol Radek, Heinrich Brandler, August Thalheimer, jak i większość kierownictwa partii. Bez
względu na to, gdzie i jak partia wypróbowywała swoje wpływy i siłę przyciągania — podczas
strajków majowych w Zagłębiu Ruhry, czerwcowo-lipcowych w całej Rzeszy, w Dniu Antyfaszysty czy
w końcu w wystąpieniu antycunowskim — wyniki nigdy nie były zadowa-
Strona 126

lające. Rozumieli to liderzy KPD, dobrze pamiętający fiasko akcji marcowej. Nie należy jednak
twierdzić, że odrzucili oni idee rewolucji w ogóle, albo że nie byli pod wrażeniem wzrostu sił partii od
1921 r. Wydaje się jednak, że przynajmniej Radek i Brandler zachowali poczucie realizmu i nie byli
skłonni przedwcześnie podejmować jakichkolwiek poważniejszych akcji rewolucyjnych. Ufali przyjętej
taktyce, którą można nazwać taktyką skruszenia. Miała ona przy umiejętnym stosowaniu doprowadzić w
końcu albo do sytuacji rewolucyjnej, w której szanse proletariatu byłyby znacznie większe, albo do
utworzenia bez użycia siły rządu robotniczego. W obu przypadkach czas pracował, w ich mniemaniu,
dla KPD i dlatego zalecali wzmożenie wysiłków, żeby podważyć wszystkie słabe punkty w strukturze
państwa i władzy. W momencie, gdy sytuacja społeczeństwa burżuazyjnego dosięgnęłaby dna, KPD
wraz z popierającą ją częścią proletariatu uderzyłaby w Republikę oraz „w zbankrutowany wielki
kapitał” i przejęłaby władzę.

W tej sytuacji rozmowy przywódców KW MK z delegacją KPD polegały na przekonaniu Brandlera i


jego towarzyszy do koncepcji zbrojnego przejęcia władzy. W atmosferze wielkiego optymizmu i wiary
w zwycięstwo rewolucji niemieckiej Heinrich Brandler, Edwin Hoernle, Jakob Walcher i Klara Zetkin
zaczęli ustępować. Brandler uległ argumentom doświadczonych i starych towarzyszy, przywódców
Kominternu, których optymizm został jeszcze umocniony przez członków lewicowej opozycji.
Przewodniczący KPD przyznał, że rewolucja może i powinna być rozpoczęta, a przejęcie w jej wyniku
władzy przez rewolucyjną lewicę jest „zadaniem, które bez wątpienia da się przeprowadzić”. Dodał
jednak, że „rzeczą bardziej skomplikowaną i trudniejszą będzie władzę tę utrzymać”.

W celu zwiększenia wpływów w społeczeństwie komuniści niemieccy rozpoczęli kampanię


propagandową wśród chłopów, inteligencji, młodzieży studenckiej, a nawet wojska i policji. Starania te
okazały się mało owocne. Relatywnie największe sukcesy przyniosły zabiegi o pozyskanie
zwolenników wśród niemieckiej inteligencji. I choć niewielu intelektualistów niemieckich zostało
członkami partii, dość liczni pozostali jej sympatykami. Wystarczy wymienić tu nazwiska Kurta
Tucholskiego, Alberta Einsteina, Maximiliana Hardena, Alberta Vöglera, George’a Grosza, Paula
Oestreicha. W marcu 1923 r. utworzono Związek Przyjaciół Międzynarodowej Pomocy Robotnikom, a
w czerwcu tegoż roku powstało Towarzystwo Przyjaciół Nowej Rosji. Obydwie organizacje zrzeszały
wielu uczonych i pisarzy niemieckich sympatyzujących z partią komunistyczną.

Zwrócono się z propozycją współpracy także do drobnomieszczaństwa. Radek, a za nim niektórzy


przywódcy partii, rzucili nawet hasło sojuszu z na-
Strona 127

cjonalistami, twierdząc, że spora część narodowo nastawionych mas należy „nie do obozu kapitału, lecz
do obozu proletariatu”. Jako przykład Radek podał Freikorpsmana Alberta L. Schlagetera,
rozstrzelanego przez okupacyjne władze francuskie, twierdząc, że są kręgi niemieckich faszystów,
którzy chcą rzetelnie służyć narodowi niemieckiemu. Partia komunistyczna powinna uświadomić te
masy i wskazać im drogę ku lepszej przyszłości. „Kurs Schlagetera” był sprawą taktyki, a nie doktryny;
jednym z manewrów w dążeniu do pozyskania mas. Nie uważano go za decydujący środek, lecz
stosowano głównie po to, by osiągnąć częściową chociażby neutralizację wrogiego nastawienia
pewnych warstw społeczeństwa do idei komunistycznych.

Z drugiej strony, KPD nie doceniała niebezpieczeństwa faszyzmu. Zresztą komuniści w tym czasie
pojęciem „ruchu faszystowskiego” obejmowali wszystkie partie prawicy — od narodowych
socjalistów Hitlera aż po Deutsche Volkspartei. „Walka z faszyzmem — mówiła uchwała III plenum
KW MK z czerwca 1923 — jest obowiązkiem partii komunistycznych we wszystkich krajach”, a Klara
Zetkin twierdziła, że „dotyczy to przede wszystkim komunistów niemieckich”. Dzień 29 lipca KPD
ogłosiła Dniem Antyfaszysty w Niemczech. Zorganizowano pochody, demonstracje, wiece i zebrania.
Mimo zakazu władz organizowania publicznych zgromadzeń, w Berlinie wzięło w nich udział ok. 180
tys. osób, w Saksonii i Turyngii ok. 190 tys., a w Hamburgu i Zagłębiu Ruhry po ok. 50 tys.
Organizowane często wspólnie z lewicowymi socjaldemokratami nie wskazywały na silne i trwałe
wpływy komunistów wśród proletariatu niemieckiego. Były w każdym razie mniejsze od zakładanych
przez kierownictwo partii.

Ostrości i gwałtowności nabrały wystąpienia prasy komunistycznej przeciwko organom i instytucjom


państwowym. Rząd początkowo nie reagował, potrzebował pretekstu. Gdy 16 sierpnia „Die Rote
Fahne” opublikowała artykuł zakończony płomiennym wierszem, zapowiadającym walkę z reakcją i
obalenie Republiki, następnego dnia pruski minister spraw wewnętrznych, Carl Severing zakazał
działalności Komitetu Rzeszy Rad Zakładowych (Reichsausschuss der Betriebsräte) oraz wszystkich
jego podkomitetów i ogłosił je za rozwiązane. Był to ciężki cios dla partii, gdyż oznaczał utratę części
wpływów w niemieckim ruchu rad zakładowych. Mimo to komunistyczne środki przekazu kontynuowały
akcję propagandową. „Die Rote Fahne” w artykule wstępnym z 19 sierpnia porównywała Rzeszę z
pociągiem, który rozpoczyna „jazdę w otchłań”, przepowiadała nowe walki i opublikowała rozdział z
broszury S. J. Gusiewa Nauki wojny domowej, który ukazał się pod tytułem Niech proletariat się
przygotowuje. Dwa dni później organ partii ostrzegał, że zbliżają się nowe i ciężkie walki, do których
proletariat musi się
Strona 128

uzbroić. „Kontrola robotnicza i robotniczy rząd — oto nasze cele”. Ta sama gazeta wydrukowała 22
sierpnia odezwę Centrali KPD Do robotników SPD i USPD, w której obie organizacje zostały ostro
zaatakowane, a ich członkowie wezwani do opuszczenia partii „wrogów klasowych” i przejścia do
KPD, Zwiększono nakład redagowanego przez Klarę Zetkin pisma „Die Kommunistin”. Na łamach
prasy lokalnej, w landtagach, na zebraniach wystąpiono z nowym, radykalnym programem socjalnym.

W odpowiedzi rząd zwiększył naciski i represje wobec KPD: 22 sierpnia władze Wirtembergii
wydały zakaz zwołania okręgowego zjazdu partii 25 i 26 sierpnia w Stuttgarcie; 24 sierpnia okupacyjne
władze francuskie w Zagłębiu Ruhry, na wniosek przedstawiciela Berlina, zabroniły ukazywania się
wszystkich (pięciu) gazet komunistycznych; 26 sierpnia w wyniku rozporządzenia berlińskiego
prezydenta policji zostało skonfiskowane wydanie „Die Rote Fahne”; 28 sierpnia policja
przeprowadziła rewizję w redakcji organu centralnego KPD i aresztowała pięciu funkcjonariuszy
partyjnych; w Hamburgu zawieszono na trzy dni ukazywanie się lokalnego organu „Hamburger
Volkszeitung”, a Severing wydał zakaz działalności Komitetu Centralnego Rad Zakładowych
(Zentralausschuss der Betriebsräte) w Wielkim Berlinie.

We wrześniu „Die Rote Fahne” opublikowała serię antyrządowych i wzywających do rewolucji


artykułów, w tym także autorstwa Radka i Zinowjewa. Każde kolejne wydanie centralnego organu KPD
zawierało coraz ostrzejsze artykuły, odezwy, żądania skierowane przeciwko władzom centralnym,
partiom prawicowym i socjaldemokratom. Gdy 21 września w gazecie ukazał się artykuł Droga do
dyktatury proletariackiej w Niemczech, rząd zdecydował się na kolejną interwencję: 24 września
wydano ponowny zakaz ukazywania się gazety, tym razem na 14 dni. W ten sposób partia została
pozbawiona swego najważniejszego organu prasowego i to w momencie, gdy zapadła decyzja o zrywie
rewolucyjnym robotników niemieckich.

Intensywną działalność, dzięki pomocy KW MK, prowadziła KPD w dziedzinie przygotowań


militarnych. Już wkrótce po rozpoczęciu okupacji Zagłębia Ruhry przybyła potajemnie do Niemiec
grupa 24 radzieckich ekspertów od „wojny domowej”, którzy przez kilka następnych miesięcy pełnili
funkcję instruktorów i obserwatorów przy poszczególnych okręgach KPD. W marcu 1923 r. wskutek
zabiegów kierownictwa rozpoczęto tworzenie nowych, obok istniejących już Nachrichtendienst i
Ordnerdienst, robotniczych związków obronnych, tzw. proletarische Hundertschaften. W końcu marca
poszczególne okręgi partyjne wezwały robotników do wstępowania do tych oddziałów samoobrony i
spotkały się z dużym odzewem. W kwietniu — maju 1923 r. formacje te istniały już w Berlinie,
Zagłębiu Ruhry, Saksonii, Turyngii
Strona 129

i w Prusach, a więc na obszarach w znacznej części o mieszanym składzie socjaldemokratyczno-


komunistycznym. Od pierwszych dni swej działalności stały się one obiektem gwałtownych ataków
całego zespolonego frontu niemieckiej prawicy i represji władz. Minister spraw wewnętrznych,
socjaldemokrata Carl Severing, nakazał 12 maja 1923 r. rozwiązanie „sotni proletariackich w państwie
pruskim”.

Zaczęto rozbudowywać lub tworzono dodatkowe wyspecjalizowane związki nielegalne. Do nich


należały przykładowo grupy T (Terror) i grupy Z (Zersetzung — rozkład), a także bardzo ważna Służba
Organizacji Broni i Amunicji (Waffen- und Munitionsbeschaffungsamt, w skrócie WUMBA).
Koordynację tych grup powierzono prawdopodobnie sekretarzowi biura politycznego KPD — Leo
Fliegowi, który także administrował tajnymi funduszami partii. Zapoczątkowano również jawną
rozbudowę militarnych kadr partyjnych w formie Służby Porządkowej (Ordnerdienst). Miała ona
spełniać dwojakie funkcje: częściowo jako grupa uderzeniowa w rozstrzygającej bitwie, częściowo
jako organizacja kadrowa, z której wywodzić się mieli wojskowi przywódcy powstania.

Od września do militarnych przygotowań powstańczych włączył się gen. Piotr Aleksandrowicz


Skoblewski. Został on mianowany komendantem Organizacji Militarno-Politycznej partii (Reichsleiter
MP-Organisation). Wspierany był przez Radę Wojskową (Militärrat) pod kierownictwem Ernsta
Schnellere, składającą się z czołowych funkcjonariuszy partyjnych. Skoblewskiemu podlegało sześciu
militarno-politycznych dowódców regionalnych, z których każdy odpowiedzialny był za organizację
militarną i przewidywane operacje na swym terenie. Regiony te odpowiadały w przybliżeniu
poszczególnym okręgom obronnym Reichswehry. Sprawy wojskowo-organizacyjne powierzono
utworzonemu Komitetowi Rewolucyjnemu (Revolutionskomitee — w skrócie REVKO). Kierowany był
on przez Augusta Guralskiego-Kleinego, mającego niezbyt dobrą opinię od czasu „akcji marcowej”
1921 r., a będącego od stycznia 1923 r. członkiem Centrali KPD. REVKO był odpowiedzialny za
organizację i przygotowanie partii do przyszłej walki, nie miał jednak żadnych uprawnień co do
planowania i realizowania operacji militarnych.

Ośrodkiem kierowniczym ogólnoniemieckiego zbrojnego wybuchu miała być Saksonia i Turyngia. W


sposób jasny i zwięzły wyłożył to Radek: „Proletariat rozwinie szeregi w Saksonii i Turyngii, zacznie
od obrony rządu robotniczego, do którego wstąpimy, a następnie spróbuje wykorzystać władzę
państwową, by się uzbroić i w tym gęstym proletariackim okręgu Niemiec Środkowych utworzyć wał
pomiędzy kontrrewolucją południa w Bawarii a północnym faszyzmem. Jednocześnie partia w całej
Rzeszy postara się zmo-
Strona 130

bilizować masy”. Okręgi południowo-wschodnie: Wirtembergia, Badenia i Bawaria miały zostać


odcięte w celu niedopuszczenia oddziałów kontrrewolucyjnych w głąb Niemiec. Okupowane przez
Francuzów Zagłębie Ruhry zostało wyłączone z tych działań, a robotnicy z tej części Rzeszy mieli
maszerować w zwartych kolumnach do nie zajętych obszarów i tam się uzbroić. W Niemczech
północnych i północno-wschodnich, gdzie właściciele ziemscy i ludność chłopska byli wrogo
nastawieni do komunistów, sotnie proletariackie powinny prowadzić walki partyzanckie. Główny ciężar
miały wziąć na siebie Saksonia i Turyngia. Po przejęciu władzy w tej części Rzeszy wszystkie siły
miały uderzyć na Berlin, gdzie doszłoby do decydującej bitwy. Termin wybuchu rewolucji ustalono na
przełom października i listopada.

Były to plany kuszące, ale zupełnie nierealne. Wiele przedsięwzięć było dopiero w pierwszym
stadium organizacji, inne istniały tylko na papierze. Zryw zbrojny od dwóch lat prawie w ogóle nie był
brany w partii pod uwagę. Błędna okazała się analiza wpływu komunistów w masach.
Nieporozumieniem i iluzją były wypowiedzi o 20 mln gotowych i pragnących walki robotnikach.
Błędem było założenie, że wystarczy wejście komunistów do rządu średniej wielkości państwa
niemieckiego — Saksonii — aby doprowadzić do uzbrojenia niemieckiej klasy robotniczej.
Abstrahując już od dzisiejszych ocen, także ówczesna historiografia komunistyczna przyznała, że
przygotowania do zbrojnego przejęcia władzy były zupełnie niewystarczające.

Tymczasem jednak sytuacja polityczna w Saksonii i Turyngii rozwijała się po myśli komunistów. Oba
kraje należały do wysoko rozwiniętych regionów przemysłowych Niemiec, a władzę w nich
sprawowała SPD. Wśród robotników dominowały tendencje jednolitofrontowe i niechęć do
prawicowych rządów berlińskich. W Saksonii w wyborach do Landtagu 5 listopada 1922 r. mandatami
podzieliły się: KPD — 10, SPD — 40, partie mieszczańskie i prawicy — 46 (DDP — 8, DVP — 19,
DNVP — 19). Żadne z ugrupowań nie mogło powołać rządu bez pomocy któregoś z pozostałych. W
końcu stycznia 1923 r. wspólne wotum nieufności partii burżuazyjnych i komunistycznej zmusiło rząd
kierowany przez prawicowego socjaldemokratę Johanna Wilhelma Bucka do ustąpienia. Opozycja
mieszczańska zarzucała gabinetowi Bucka nieliczenie się z intencjami gospodarczymi Wolnego Państwa
oraz tolerowanie działalności lewicy marksistowskiej. KPD natomiast oskarżała socjaldemokratów
Saksonii o „zdradę klasy robotniczej” i prowadzenie tajnych układów z „kontrrewolucjonistami”. Ten
ostatni zarzut doprowadził do podziału saskiej SPD na dwa obozy: na lewe i prawe skrzydło partii.

Na okręgowym zjeździe SPD, który odbył się 4 i 5 marca w Dreźnie, większość delegatów
opowiedziała się za współpracą z KPD. W dniu 17 marca
Strona 131

zebrał się komitet złożony z przedstawicieli obu partii robotniczych, żeby wypracować wytyczne do
wspólnego programu. Dwa dni później, 19 marca, ogłoszono główne punkty prowizorycznej umowy.
Nowy rząd Saksonii, utworzony dzięki poparciu komunistów, miał dać więcej uprawnień
„proletariackim komitetom kontroli” i stworzyć Izbę Robotniczą. Miał również zezwolić na utworzenie
milicji robotniczej i zapewnić pomoc przy jej powstawaniu.

Formalnie umowę sfinalizowano 21 marca, gdy Landtag saski wybrał 49 głosami przeciwko 46 dr.
Ericha Zeignera, lewicowego socjaldemokratę, na nowego prezesa Rady Ministrów. Komuniści nie
weszli w skład nowego rządu. Przyrzekli natomiast poparcie dla gabinetu socjaldemokratycznego tak
długo, jak długo będzie on realizował wytyczne przyjęte wcześniej przez komitet międzypartyjny. W
dniu utworzenia rządu, 10 kwietnia, na posiedzeniu Landtagu Zeigner przedstawił swój program polityki
ogólnoniemieckiej i saskiej. Nowy premier ostro skrytykował politykę rządu centralnego w Zagłębiu
Ruhry, wezwał Berlin do bardziej umiarkowanego kursu w pertraktacjach z Francją o zlikwidowanie
okupacji. Stwierdził, że właśnie klasy posiadające Niemiec będą musiały ponieść ofiary i zrezygnować
z zysków w celu wyciszenia konfliktu w Ruhrze. Za jedno z największych niebezpieczeństw dla
Republiki uznał on istnienie nastawionej prawicowo i reakcyjnie armii. Ostrzegał też burżuazję saską
przed organizowaniem i popieraniem organizacji faszystowskich, a zwłaszcza użyciem ich przeciwko
robotnikom.

W następnych miesiącach zarówno stosunki wewnętrzne, jak i rząd saski uległy dalszej radykalizacji.
Zeigner w przemówieniu wygłoszonym 16 czerwca w Niederplanitz zaatakował gwałtownie rząd Cuna,
ponowił wcześniejsze zarzutu przeciw Reichswehrze oraz obwinił niemieckich przemysłowców o
korupcję. Przemówienie to 28 czerwca było przedmiotem debaty w Landtagu, a przewodniczący frakcji
parlamentarnej Partii Demokratycznej, dr Richard Seyfert oskarżył Zeignera o zdradę stanu, podżeganie
mas do otwartej walki klasowej i podważenie prestiżu Rzeszy za granicą. Wotum nieufności wniesione
przez partie burżuazyjne zostało jednak odrzucone 48 głosami przeciw 43.

Dnia 7 sierpnia, najpierw w przemówieniu w Landtagu, a następnie na łamach „Sächsische


Staatszeitung” Zeigner ostro skrytykował działalność polityczną Reichswehry: reakcyjną i
antydemokratyczną postawę korpusu oficerskiego, hasło o „ponadpartyjności” armii oraz tworzenie
tajnych oddziałów i związków militarnych. Minister obrony, Otto Geßler, w odpowiedz na ten atak
wydał gen. Alfredowi Müllerowi, miejscowemu dowódcy okręgu, zakaz uczestniczenia w
uroczystościach państwowych 11 sierpnia (Dzień Konstytucji) oraz utrzymywania jakichkolwiek
kontaktów z rządem i jego administracją.
Strona 132

Rząd centralny i koła przemysłowe zastosowały wobec Saksonii sankcje gospodarcze. Od początku
lata przemysł saski przestał otrzymywać zamówienia spoza obszaru Wolnego Państwa. Kryzys
gospodarczy kraju zwiększał bezrobocie i dalszą radykalizację proletariatu. Burżuazja saska była coraz
bardziej zaniepokojona rozwojem sytuacji. Podczas obrad frakcji parlamentarnej Deutsche Volkspartei,
11 września, deputowani z Saksonii i Turyngii ostrzegali kanclerza Stresemanna, że: „Turyngia i
Saksonia popadają w komunizm, a społeczeństwo terroryzowane jest przez proletariackie sotnie”.

W Wolnym Państwie Turyngii wydarzenia miały prawie analogiczny przebieg jak w Saksonii. W
wyborach do Landtagu II kadencji (12 września 1921) największą liczbę mandatów uzyskały
zblokowane SPD i USPD — 28, podczas gdy partie centroprawicowe — 26; KPD przypadło 6
mandatów. August Frölich utworzył rząd socjaldemokratyczny, który nie dysponował jednak
większością parlamentarną i musiał się liczyć z możliwością obalenia. Lewicowy rząd Frölicha, mimo
że prowadził umiarkowaną i ostrożną politykę wewnętrzną, nie uzyskał zaufania i poparcia partii
mieszczańskich. Jednocześnie stały nacisk komunistów, tak w Landtagu, jak i w stosunkach
wewnętrznych, doprowadził do coraz silniejszego przesuwania się Turyngii na lewo.

We wrześniu 1923 r. blok partii mieszczańskich oraz posłowie skrajnej lewicy doprowadzili do
uchwalenia wotum nieufności wobec rządu socjaldemokratycznego. Okazało się jednak, że utworzenie
w tym układzie sił nowego gabinetu — nie jest możliwe. Żadne z trzech ugrupowań nie było w stanie
sformować rządu, bez poparcia jednej z pozostałych grup. Wniosek partii burżuazyjnych o rozwiązanie
Landtagu i rozpisanie nowych wyborów nie otrzymał poparcia większości. Komuniści zaś
zdecydowanie żądali utworzenia w Turyngii republiki radzieckiej i wprowadzenia dyktatury
proletariatu. Pewność i oparcie dawała im zrewolucjonizowana część rad zakładowych oraz liczne i w
większości własne sotnie proletariackie. W tej sytuacji rząd Frölicha nadal pełnił swoje funkcje.

Komendantem Turyngii, po ogłoszeniu 27 września stanu wyjątkowego, został dowódca V okręgu


obronnego (5. Deutscher Wehrkreis) gen. Walter Reinhardt. Stosunki pomiędzy nim a tymczasowym
rządem Frölicha od początku były bardzo napięte. Przyczynę stanowiły nie tylko spory o kompetencje.
Generał Reinhardt ostro wystąpił przeciwko rewolucyjnej lewicy, zakazał demonstracji, ocenzurował
prasę i wydawnictwa partyjne, starał się ograniczyć działalność socjalistycznych i komunistycznych rad
zakładowych i robotniczych komitetów kontroli. Uchylił też zarządzenia ograniczające działalność
związków nacjonalistycznych i prawicowych.
Strona 133

Tak więc sytuacja, jaka wytworzyła się w obu Wolnych Państwach stwarzała duże możliwości do
zrealizowania hasła „rządu robotniczego”. Przez lewicową opozycję w KPD rząd taki identyfikowany
był z dyktaturą proletariacką. Większość jednak w Centrali KPD (Brandler, Thalheimer i in.) była
innego zdania. Uważano, że przy użyciu stałego komunistycznego nacisku na rząd Zeignera i lewe
skrzydło SPD, na którym rząd się głównie opierał, Socjaldemokratyczna Partia Niemiec w Saksonii i
Turyngii rozpadnie się w końcu. Proces ten można było przyspieszyć przez ciągle postulowane i
wznawiane żądania reorganizacji systemu społecznego kraju, przy czym miały one wychodzić „od
dołu”, od „burzących się i głodujących mas”. Dyskusje te stały się bezprzedmiotowe, gdy centrala
moskiewska podjęła ostateczną decyzję o zbrojnym przejęciu władzy przez komunistów w Niemczech.

Grigorij Zinowjew w imieniu KW MK 1 października wysłał do Centrali KPD telegram następującej


treści: „Na podstawie analizy sytuacji należy praktycznie postawić kwestię naszego wstąpienia do
rządu saskiego. Pod warunkiem, że ludzie Zeignera są gotowi bronić Saksonii przed Bawarią i
faszystami, musimy przystąpić do rządu. Natychmiast przeprowadzić uzbrojenie 50-60 tys. robotników,
zignorować gen. Müllera. To samo w Turyngii”.

Spowodował on, że w Dreźnie natychmiast podjęte zostały pertraktacje pomiędzy KPD a rządem
Zeignera. Zamiar wstąpienia do rządów Saksonii i Turyngii Centrala KPD ogłosiła już 5 października, a
trzy dni później Hermann Remmele zapoznał z nim ogół deputowanych w Reichstagu. Remmele
zaatakował gwałtownie rząd Stresemanna i rozporządzenia wyjątkowe prezydenta z 26 września oraz
burżuazję i socjaldemokrację niemiecką za tolerowanie kontrrewolucji i wystawienie robotników na
niebezpieczeństwo ze strony „reakcyjnych sił białych”. „Wiemy dobrze — stwierdził Remmele — że
biała dyktatura, która panuje dziś w Niemczech, może zostać unicestwiona tylko przez dyktaturę
czerwoną”. Natomiast „Die Rote Fahne” opublikowała wezwania do podjęcia przygotowań do strajku
generalnego, artykuły Nikołaja Bucharina, Grigorija Zinowjewa oraz list Józefa Stalina. Przede
wszystkim ten ostatni wzbudził we władzach niemieckich poważne obawy.

Tymczasem w Saksonii zamknięto przygotowania wstępne i 10 października utworzono oficjalnie


nowy rząd saski. Premierem został Erich Zeigner, a w skład gabinetu weszli: Hermann Fleissner, Georg
Graupe, Hermann Liebmann, Adolf Leitner (SPD) i Paul Böttcher, Fritz Heckert (KPD). Heinrich
Brandler, mianowany dyrektorem ministerialnym, objął stanowisko kierownika kancelarii państwa.

Również w Turyngii 16 października, Landtag, 31 głosami przeciwko 24, legalizował utworzenie


nowego gabinetu. Na czele „rządu robotniczego”
Strona 134

Turyngii stanął lewicowy socjalista August Frölich, a w skład weszli: Max R. Greil, Emil Hartmann i
Karl Hermann (SPD) oraz Karl Korsch i Albin Tenner (KPD). Dwaj ostatni objęli resorty
sprawiedliwości i gospodarki.

Rząd centralny w Berlinie nie akceptował jednak takiego rozwoju sytuacji, a zwłaszcza ponawianych
gróźb wojny domowej. Dnia 13 października została przyjęta przez parlament Rzeszy ustawa, która
umożliwiała rządowi na mocy rozporządzeń wywołanych sytuacją przymusową (Notverordnungen),
sprawowanie władzy z wyłączeniem parlamentu. Stresemann starał się o tę ustawę, by dać rządowi
możliwość rozwiązania najbardziej palących problemów wewnętrznych bez przeszkód ze strony partii
czy grup politycznych. Z wyjątkiem DNVP i KPD wszystkie stronnictwa wyraziły zgodę na
pełnomocnictwa.

W tym samym dniu gen. Alfred Müller wydał w Saksonii zakaz działalności sotni proletariackich i
„podobnych organizacji”. Rząd saski zaprotestował, stwierdzając, że sotnie są wierne konstytucji i będą
broniły Republiki przed każdym atakiem. Tymczasem podczas obrad gabinetu w Berlinie rozważano
poważnie możliwości wykorzystania artykułu 48 konstytucji, by za pomocą wyegzekwowania praw
Rzeszy (Reichsexekution) dokonać zmiany rządu w Saksonii i Turyngii.

W dniu 16 października gen. Müller, po rozmowie z ministrem Reichswehry Geßlerem, powiadomił


rząd Zeignera, że od tego dnia policja saska będzie podlegać bezpośrednio rozkazom armii. Była to, jak
stwierdził w Landtagu przewodniczący frakcji parlamentarnej KPD Robert Siewert, w rzeczywistości
już egzekucja Rzeszy i praktycznie równała się zawieszeniu rządu saskiego. Tego samego dnia
wieczorem gen. Müller postawił Zeignerowi ultimatum, w którym zażądał zaprzestania jakichkolwiek
kroków w sprawie uzbrojenia robotników. Rząd miał w terminie do 18 października godziny jedenastej
złożyć zobowiązanie, że jego działalność nie będzie wykraczać poza ramy „prawa i porządku”.
Oświadczenie rządu powinno zostać opublikowane w prasie. W Turyngii, 17 października, gen. Walter
Reinhardt w obawie przed rozruchami wydał zakaz zgromadzeń oraz przeprowadzenia strajku
generalnego.

Zarówno premier Zeigner, jak i Frölich stwierdzili, że nie podporządkują się poleceniom
przedstawicieli Berlina. Dało to pretekst rządowi centralnemu do przeprowadzenia 19 października
egzekucji praw Rzeszy wobec Saksonii. Nie było to oczywiście jedyne uzasadnienie i przyczyna.
Stresemann i część członków jego gabinetu uważali, że istnienie socjalistyczno-komunistycznych
rządów w Turyngii i Saksonii umacniało jeszcze prawicę bawarską w jej separatyzmie. Wierność
Reichswehry wydawała się w wypadku konfliktu z Monachium wątpliwa, natomiast można było na niej
polegać w razie
Strona 135

interwencji w Niemczech środkowych. Podobne poglądy panowały w armii, a także wśród liberalnej
prawicy i partii mieszczańskich. Grożącą na południu Niemiec rebelię kanclerz uznawał za
poważniejsze niebezpieczeństwo dla Rzeszy, niż rządy robotnicze w Saksonii. Doszedł jednak do
wniosku, że operacja w Niemczech środkowych wzmocni jego pozycję wobec Bawarii, odetnie ją
militarnie, odbierze jej pretekst do interwencji wojskowej w Turyngii i Saksonii, a być może i w
Berlinie.

Następnego dnia gen. Müller powiadomił o decyzji rząd saski: „Jestem upoważniony — pisał —
przez ministra Reichswehry do przywrócenia i utrzymania w Wolnym Państwie Saksonii zgodnych z
konstytucją i uporządkowanych stosunków za pomocą będących do mojej dyspozycji środków siły”.
Oświadczenie to zostało wydrukowane i wraz z urzędowym komentarzem porozlepiane na ulicach
Drezna. Równocześnie trwało zajmowanie Saksonii przez Reichswehrę, która wraz z policją
rozpoczęła pacyfikację kraju. W dniu 29 października kanclerz Stresemann, upoważniony przez
prezydenta Eberta (art. 48), usunął rząd saski — ministerstwa drezdeńskie obsadziła Reichswehra.
Landtag 31 października wybrał nowego premiera. Został nim prawicowy socjaldemokrata dr Alfred
Fellisch.

Nieco później los Saksonii podzieliła Turyngia. Wolne Państwo zostało 5 listopada zajęte przez
Reichswehrę, a 12 listopada komunistyczni ministrowie zostali zmuszeni do ustąpienia z rządu.

Bezpośrednim następstwem interwencji w Saksonii był rozpad „wielkiej koalicji”.


Socjaldemokratyczni ministrowie zażądali od kanclerza wycofania wojsk z Saksonii i zmuszenia do
uległości w ten sam sposób, tzn. siłą, reakcyjnego gabinetu bawarskiego Gustava von Kahra. Wobec
oporu Stresemanna przedstawiciele SPD w rządzie podali się do dymisji (2 listopada 1923). Rząd
utracił tym samym większość w parlamencie.

KPD została zaskoczona rozwojem wydarzeń. Interwencja Reichswehry niejako wymuszała na niej
decyzję — albo trzeba było rozpocząć zaplanowane działania, albo przyznać się do załamania przyjętej
koncepcji przejęcia władzy. Pierwotny plan zwołania kongresu przedstawicieli rad zakładowych
Rzeszy nie mógł być obecnie zrealizowany z uwagi na brak czasu. W związku z tym kierownictwo KPD,
dla zorientowania się w nastrojach mas, postanowiło wykorzystać zaplanowaną wcześniej na 21
października konferencję w Chemnitz. Miała ona zadecydować o wybuchu strajku generalnego, który
powinien przerodzić się w powstanie zbrojne. Konferencja nie zaaprobowała, wbrew oczekiwaniom
komunistów, idei ogłoszenia strajku generalnego i „zdecydowanego wystąpienia przeciwko grożącej
dyktaturze wojskowej”. Można było zauważyć, że zebrani nie mieli
Strona 136

ochoty podejmować jakichkolwiek decyzji wynikających z nastroju chwili czy uniesienia. Byłoby to
sprzeczne z wszelkimi tradycjami niemieckiego ruchu robotniczego, z jego przywiązaniem do określonej
procedury i drogi służbowej. Najostrzej przeciwko projektowi KPD wystąpili delegaci związków
zawodowych i SPD, wśród których te tradycje były najtrwalsze, a opory względem polityki Brandlera
— najsilniejsze. Powołano jedynie specjalną komisję, która miała zbadać perspektywy planowanej
akcji. Tym samym konferencja w Chemnitz przekreśliła strategiczny plan zbrojnego przejęcia władzy.
Był to, jak się wyraził August Thalheimer, „pogrzeb trzeciej klasy”.

Następnego dnia, 22 października, odbyło się w Dreźnie konsultacyjne spotkanie Centrali KPD z
przedstawicielami KW MK. Kierownictwo partii po dokonaniu analizy sytuacji zrezygnowało z
przeprowadzenia zbrojnej konfrontacji w Saksonii. Karol Radek poparł tę decyzję, radził jednak
proklamować strajk generalny. Jego propozycja spotkała się z oporem większości gremium
kierowniczego KPD. Skoro Radek uważa, że zryw rewolucyjny ma małe szanse powodzenia —
argumentowali przywódcy partii — to nie powinien doradzać przeprowadzenia strajku generalnego.
Strajk taki bowiem — w sytuacji, jaka zaistniała w Saksonii — byłby równoznaczny ze zbrojnym
powstaniem. Ten właśnie pogląd został przeforsowany na poszerzonym posiedzeniu Centrali KPD.

Konferencja w Chemnitz miała jednak krwawy epilog — wystąpienie zbrojne komunistów w


Hamburgu. Fakt, że niedługo po decyzji wycofania się KPD z planów zbrojnego przejęcia władzy
doszło do walk na wybrzeżu, wskazywał na brak zdecydowania lub na brak jedności w kierownictwie
partu w realizacji „teorii ofensywy”.

Hamburg na początku lat dwudziestych liczył ponad milion mieszkańców i był drugim co do wielkości
— po Berlinie — miastem Rzeszy. Jako miasto portowe i przemysłowe posiadał liczną i dobrze
zorganizowaną klasę robotniczą. Dominujące wpływy polityczne zachowała wśród niej SPD. W
wyborach do senatu w 1921 r. SPD zdobyła ok. 218 tys. głosów (41%) i 67 mandatów, KPD — ok. 60
tys. (11%) i 17 mandatów, podczas gdy pozostałe partie: DNVP — 18, DVP — 23 i DDP — 23
mandaty.

Hamburska organizacja KPD znajdowała się na lewym skrzydle partii. Jej przedstawiciele w
Centrali, Ernst Thälmann i Rudolf Lindau, obok Ruth Fischer i Arkadija Masłowa i innych, należeli do
tzw. lewicowej opozycji partyjnej. KPD w Hamburgu liczyła ok. 18 tys. członków, podczas gdy SPD
ok. 72 tys., a ADGB — 202 tys. członków. Organizacja hamburska KPD należała do okręgu partyjnego
Wasserkante (Wybrzeże), na czele którego stał (od 1921) sekretarz partii i kierownik okręgu Hugo
Urbahns.
Strona 137

Latem 1923 r. sytuacja polityczna w mieście, spowodowana głównie załamaniem gospodarczym, była
bardzo napięta. W lipcu na obszarze „Wielkiego Hamburga” zanotowano 20 tys. bezrobotnych. W
październiku poszukiwało pracy już ok. 50 tys. osób, w tym 21 tys. członków związków zawodowych.
W sierpniu, na tle ogólnoniemieckiej akcji przeciwko rządowi Cuna, doszło do ostrych starć i
zamieszek w mieście. W dniach 9 i 10 sierpnia zastrajkowali robotnicy stoczni, a 11 sierpnia
komunistyczna „Hamburger Volkszeitung” wezwała do utworzenia robotniczego senatu miasta i walki o
rząd robotniczo-chłopski w całej Rzeszy. W Hamburgu 12 sierpnia rozpoczął się strajk generalny.
Następnego dnia doszło do starć demonstrujących bezrobotnych z policją, w wyniku których cztery
osoby zostały zabite, a trzynaście rannych. Nastąpiły aresztowania i rewizje biur partyjnych, wydano
zakaz ukazywania się organu KPD w Hamburgu. Zamieszki ustały 14 i 15 sierpnia, ale napięcie
utrzymywało się przez następne tygodnie.

Na polecenie Centrali w końcu września i na początku października hamburska organizacja KPD


podjęła bardziej ofensywny i zaostrzony kurs. Prawie każdy numer „Hamburger Volkszeitung” wzywał
do uzbrojenia robotników, tworzenia sotni oraz komitetów działania, do jedności z lewicowymi
socjaldemokratami. W dniu 14 października rozpoczęły się pertraktacje pomiędzy ADGB, SPD i KPD
w sprawie wspólnego frontu walki i przygotowań do strajku generalnego. SPD i ADGB wyraziły zgodę
na wspólne działanie tylko w dziedzinie socjalnej i ekonomicznej, a zwłaszcza w obronie
ośmiogodzinnego dnia pracy. Propozycje KPD uzbrojenia robotników i ogłoszenia politycznego strajku
powszechnego zostały zdecydowanie przez socjaldemokratów odrzucone.

Tymczasem w organizacji komunistycznej trwały wewnętrzne przygotowania do wystąpienia


zbrojnego. Hugo Urbahns 8 października powołał tzw. Komitet trzech dla obszaru Hamburga. On sam
zatrzymał kierownictwo polityczne, Gustav Faber został mianowany szefem organizacyjnym, a Rudolf
Hommes odpowiadał za pion militarno-informacyjny. Komitet ten podlegał dowódcy Organizacji
Militarno-Politycznej Okręgu Północ-Zachód — Albertowi Schreinerowi, któremu towarzyszył
radziecki doradca wojskowy, gen. Lazar Stern. Komitet miał zająć się sprawami uzbrojenia, organizacji
i szkolenia oddziałów robotniczych oraz opracować poszczególne cele operacyjne.

Bieg wydarzeń w Hamburgu przyśpieszyły wiadomości z Saksonii. Jednocześnie trwały zamieszki i


demonstracje w mieście zarówno z powodu braku żywności, jak i pracy. Do strajku 20 października
przystąpili stoczniowcy, co spowodowało zastój urządzeń portowych. Ruch strajkowy rozprzestrzenił
się a magazynierów i robotników budowlanych; wszyscy oni zażądali pod-
Strona 138

wyżek płac. Jednocześnie ponowne demonstracje bezrobotnych w kilku miejscach doprowadziły do


starć w policją. Następnego dnia, 21 października, konferencja robotników stoczniowych postanowiła
proklamować strajk generalny, jeżeli zostanie zastosowana Reichsexekution wobec Saksonii. Gdy 22
października nadeszła wiadomość o decyzjach rządu centralnego, ADGB zwołało naradę, w której
udział wzięli, obok przedstawicieli związków zawodowych, także delegaci SPD i KPD. Zarówno SPD,
jak i przedstawiciele związków zawodowych wyraźnie grali na zwłokę (m. in. wymóg zgody na strajk
macierzystych central), podczas gdy KPD zdecydowanie parła do konfrontacji.

Wieczorem 22 października w łonie hamburskiej organizacji partyjnej zapadła decyzja rozpoczęcia


powstania następnego dnia, 23 października o godzinie piątej rano. Decyzję podjęło ścisłe
kierownictwo KPD Okręgu Północ-Zachód, obradujące pod przewodnictwem Ernsta Thälmanna.
Uczestnicy posiedzenia zdawali sobie sprawę z napiętej atmosfery w Hamburgu, którą spowodowały
zarówno lokalne trudności, jak i rozgoryczenie robotników wobec wojskowej okupacji Saksonii.
Otrzymali również wiadomość, że oddziały Reichswehry, stacjonujące w okolicach Hamburga, zostały
przemieszczone na południe, przypuszczalnie do Niemiec Środkowych. Tacy ludzie, jak Albert
Schreiner, Hans Kippenberger, nie mogli pozwolić sobie na niewykorzystanie sprzyjającej, jak się
wydawało, sytuacji. Czyż teraz Hamburg nie mógł zająć miejsca Saksonii i służyć proletariatowi w
pozostałych częściach Rzeszy, a może nawet załamanym duchowo robotnikom saskim za drogowskaz i
przykład?

Plan bitwy był gotowy i został wypracowany przez główne kierownictwo sztabu MP partii.
Pierwszym etapem działań powstańczych miała być izolacja Hamburga od reszty Niemiec poprzez
sparaliżowanie całej sieci informacyjnej oraz blokadę ulic i linii kolejowych prowadzących do miasta.
Niemal jednocześnie miały zostać zaatakowane posterunki policji, koszary Reichswehry oraz arsenały i
magazyny wojskowe w północnej i zachodniej części miasta. Po zrealizowaniu tych pierwszych celów
powstania zdobyta broń miała być rozdzielona pomiędzy robotników. Komunistyczne oddziały
uderzeniowe, wzmocnione przez masy robotnicze w okręgach podmiejskich, prowadziłyby tę rosnącą
ciągle armię proletariacką do centrum Hamburga, by uderzyć na przeciwników i zepchnąć ich do Łaby.
Tam wróg miał zostać otoczony i zniszczony lub rozbrojony. Tak więc realizacja pierwszej części planu
uzależniona była, obok elementu zaskoczenia, od siły, determinacji i liczebności powstańców, realizacja
drugiej — od politycznego poparcia mas robotniczych Hamburga.
Strona 139

Jedyna zbrojna akcja „niemieckiego Października” rozpoczęła się w Hamburgu nad ranem 23
października 1923 r. Już o godzinie drugiej po północy kilka specjalnych oddziałów przystąpiło do
blokowania arterii komunikacyjnych, używając do tego ściętych drzew, słupów telegraficznych i latarni.
Ale już w tym początkowym stadium nastąpiły trudności; kilka oddziałów minerskich nie przerwało
kabli telegraficznych i drutów telefonicznych, nie wysadziło torów kolejowych i mostów. Jedne z braku
odpowiedniego sprzętu i środków, inne — z braku przekonania o celowości i nieodzowności tych
przedsięwzięć.

Około godziny piątej rano małe grupki szturmowe rozpoczęły ataki na posterunki policyjne,
rozmieszczone głównie w dzielnicach: Barmbek, Wandesbek, Hamm, St. Georg, Schiffbek, Eimsbüttel,
Hummelsbüttel. Głównym ich zadaniem, prócz likwidacji placówek policji, było zdobycie broni.
Powstańcy dysponowali w chwili wybuchu walki zaledwie 20 karabinami i 30 pistoletami. Mimo to
szturm zakończył się znacznym sukcesem. W ciągu kilku godzin zostało zdobytych 17 z 26
zaatakowanych posterunków policji. Zdobyto spore zapasy amunicji i około 170 sztuk broni. Do
najcięższych walk doszło w dzielnicy Hamm, a przede wszystkim w Schiffbek i Barmbek. Podczas
ataków na posterunki policji po obu stronach padali zabici i ranni. Ale właśnie w tych robotniczych
dzielnicach powstańcy znaleźli silne poparcie ludności. W samej tylko Barmbek, jak doniosła później
„Hamburger Volkszeitung”, postawiono w ciągu kilkunastu godzin 58 barykad.

Ta sama gazeta tak opisywała wydarzenia pierwszego dnia powstania w tej dzielnicy: „Niezliczone
barykady powstawały jakby nagle wyrosły z ziemi. Wszyscy pomagali przy budowie proletariackich
pozycji. Ulice zostały w poprzek rozkopane, drzewa po obu stronach alei ścięte i powiązane drutem
kolczastym. Powyrywane płyty asfaltowe ochraniały rowy strzeleckie. Sympatyzujący mieszczanie
rozdawali żywność i papierosy. Żony robotników gotowały gęstą zupę i kawę, kurierzy donosili
potrzebną amunicję. Niezapomniany był ten obraz proletariackiej solidarności i proletariackiego
bohaterstwa. Każdy w Barmbek zdawał sobie sprawę, że przeciwnik posiada ogromną przewagę w
uzbrojeniu. Oczywiście nie oznaczało to w żadnym wypadku osłabienia ducha walki. Wiedzieli, że
jeżeli połączą swój proletariacki gniew i proletariacki zapał, będzie to broń, przeciwko której najemcy
kapitału nie mają żadnej szansy”.

Mimo pierwszych sukcesów, komuniści w Hamburgu od początku walczyli na straconych pozycjach.


Kilkuset słabo uzbrojonych robotników stanęło przeciwko 5 tys. policji, oddziałom piechoty morskiej,
formacji Reichsbahnerów SPD, mających do dyspozycji nowoczesną broń, karabiny maszynowe
Strona 140

oraz samochody pancerne. Wielu robotników gotowych było wziąć udział w walkach. Brakowało
jednak broni, nie wszyscy też umieli się nią posługiwać. Siły po obu stronach były bardzo nierówne.

O klęsce powstania zadecydowały także inne okoliczności. KPD w Hamburgu zaraz pierwszego dnia
spotkała się z brakiem oczekiwanego, spontanicznego poparcia mas. Partia trafiała na brak zaufania, a
nawet otwartą wrogość ze strony ogromnej części ludności miasta. Wydarzenia w Barmbek były
chlubnym, ze względu na lokalną specyfikę dzielnicy, wyjątkiem. Nawet strajkujący stoczniowcy nie
zdecydowali się na poparcie KPD przeciwko siłom rządowym. Robotnicy w mieście byli bardziej
zainteresowani pertraktacjami w sprawie podwyżki płac, prowadzonymi przez związki zawodowe, niż
niesieniem pomocy uczestnikom powstania.

Mimo to walki trwały. W Schiffbek i Barmbek oddziały policji i piechoty morskiej zdołały dopiero
następnego dnia, 24 października, i to przy użyciu poważnych środków, objąć kontrolę nad powstaniem.
Prócz tradycyjnych form walki na barykadach policja natknęła się tutaj na grupy bojowe, które
obwarowane na dachach i w domach ostrzeliwały skutecznie oddziały rządowe. Pojedynki te w różnych
odosobnionych miejscach trwały jeszcze do 25 października. W innych częściach miasta pucz został
stłumiony już pierwszego dnia.

Formalne polecenie przerwania „powstania” przywiózł do Hamburga 24 października wieczorem


kurier Centrali, Fritz Heckert. Hamburg 26 października powrócił do stanu „dusznego spokoju”. Podjęta
przez komunistów bezpośrednia walka z Republiką zarówno z braku odpowiednich wpływów, jak i siły
militarnej zakończyła się dotkliwą porażką. Kosztowała ona życie kilkudziesięciu ludzi po obu stronach
(43 osoby) oraz kilkuset rannych. W tej sytuacji kierownictwo KPD wypowiedziało się zarówno
przeciwko kontynuacji, jak i próbom rozprzestrzeniania walk. Powołano tzw. komisję siedmiu, której
Centrala zaleciła wypracowanie wytycznych dla polityki partii na najbliższy okres. Dnia 25
października komisja ta ogłosiła swój raport w formie rezolucji, gdzie stwierdzano, że socjalne i
polityczne sprzeczności w Niemczech w dalszym ciągu się pogłębiają, że każdy dzień może przynieść
wielkie rozstrzygające walki. Mimo że partia jest zdecydowana walczyć, masy nie są jeszcze gotowe do
wystąpienia. Należy więc pozyskać poparcie większości niemieckiej klasy robotniczej dla programu
komunistów, między innymi poprzez wyrwanie jej spod wpływów socjaldemokracji.

Wykonawca stanu wyjątkowego, gen. Seeckt, wydał 23 listopada zakaz działalności KPD. Zakaz
obowiązywał do 1 marca 1924 r., paraliżował działalność polityczną partii i skazywał jej aktyw na
kilka miesięcy bezczynności.
Strona 141

Wydarzenia październikowe w Saksonii, Turyngii i Hamburgu nie stały się, tak jak w 1919 i w 1921 r.
— kolejnym epizodem w historii KPD. Rozwój sytuacji zarówno w samych Niemczech, jak i
Kominternie spowodował, choć nie dobrowolny, ale nieodwołalny koniec rewolucyjnych
eksperymentów. Na IX (nielegalnym) zjeździe partii we Frankfurcie nad Menem (7-10 kwietnia 1924),
Heinrich Brandler wraz z popierającymi go towarzyszami został oskarżony o prawicowo-
oportunistyczne odchylenia i usunięty z kierownictwa KPD. Do głosu doszła frakcja lewacka na czele z
Ruth Fischer i Arkadijem Masłowem. Rozpoczął się proces przekształcania KPD z partii o profilu
leninowskim w scentralizowaną partię aparatową. Proces ten był wspomagany przez nowe
kierownictwo partii oraz siły znajdujące się poza zasięgiem KPD. Stalin przez umacnianie swej władzy
w RKP(b) i w państwie zapoczątkował nową erę w historii światowego ruchu komunistycznego.
Chociaż termin „rewolucja” pozostał ważnym elementem ideowym i propagandowym tego ruchu,
zmalało jego znaczenie wraz z proklamowaniem przez Stalina w ZSRR nowego kursu pod hasłem
„budowy socjalizmu w jednym kraju”. Linia ta sprowadziła stosunki sowiecko-niemieckie ponownie do
podstawy Rapallo, która za milczącą zgodą obu partnerów doskonale przetrwała kryzys 1923 r.
Strona 142

Rozdział VII
Pucz monachijski Hitlera
Nasilająca się od początku 1923 r. w Rzeszy atmosfera niepewności i zamętu politycznego stwarzała
coraz lepszy klimat także dla działalności bawarskich ugrupowań nacjonalistycznych i ich organizacji
paramilitarnych. Już 16 listopada 1922 r. większość bawarskich związków konserwatywno-narodowych
połączyła się tworząc Vereinigte Vaterländische Verbände Bayerns (VWB). Popierało ono koncepcję
utworzenia jednolitego frontu antyfrancuskiego, a kampanię przeciwko zagranicznym i wewnętrznym
wrogom Rzeszy łączyło z krytyką „dyktatu wersalskiego” i żądaniami przyłączenia „niemieckich
obszarów językowych”. VWB pod dowództwem Hermanna Beuera prowadziło własny i samodzielny
kurs. Utrzymywało ścisłe kontakty z gabinetem Knillinga, popierało koncepcję biernego oporu w
Ruhrze, realizowaną przez rząd Cuna, dystansując się jednocześnie od bawarskich radykalnych
nacjonalistów. Taka postawa VWB była spowodowana po części francuską polityką separatystyczną w
Nadrenii, zagrażającą integralności państwa bawarskiego, obejmującego także Nadrenię-Palatynat
(Rheinland-Pfalz).

Z VWB współpracował blisko Bund Bayern und Reich, organizacja paramilitarna, która
ukształtowała się na bazie rozwiązanej w 1921 r. Einwohnerwehry. Dominowały w nim idee narodowo-
konserwatywne, monarchistyczne i federacyjne. Przywódca polityczny liczącego ok. 56 tys. członków
BBR, radca sanitarny Otto Pittinger utrzymywał ścisłe kontakty z bawarskimi siłami zbrojnymi i policją
krajową. Zwalczał Hitlera i NSDAP ze względu na ich negatywny stosunek do bawarskiego
separatyzmu i ewentualnej restytucji dynastii Wittelsbachów. Bund Bayern und Reich posiadał dobrze
wyszkolony korpus oficerów, dysponował tajnymi magazynami broni oraz możliwościami
Strona 143

szkolenia kadry i żołnierzy. Dowódcami wojskowymi związku byli gen. Otto von Stetten i gen. Ludwig
Ritter von Tutschek, a szefem sztabu — płk. August Schad.

Związki nacjonalistyczno-radykalne, wchodzące początkowo także w skład VWB, w lutym 1923 r.


wystąpiły z tej organizacji krytykowanej za „mieszczańsko-narodowy program”. Zerwały także kontakty
ze zwalczanym za idee „federacyjne” Bund Bayern und Reich. Do najważniejszych nacjonalistyczno-
radykalnych, a dystansujących się jeszcze w (końcu 1922) od Hitlera i NSDAP organizacji zbrojnych
należały:

(1) powstały z Freikorps Oberland — Bund Oberland pod dowództwem Friedricha Webera i Bepo
Romera (2 tys. członków);

(2) dowodzony przez kpt. Adolfa Heißa Bund Reichsflagge posiadał duże wpływy w północnej
Bawarii (ok. 4 tys. członków), na czele grupy monachijskiej Reichsflagge stali kapitanowie Ernst Röhm
i Joseph Seydel;

(3) Kampfverband Niederbayern, zwany również Unterland, pod dowództwem Hansa G. Hofmanna;

(4) Vaterländische Vereine München (WN) z Alfredem Zellerem na czele;

(5) Verband nationalgesinnter Soldaten, który na początku 1923 r. przyjął nazwę Bund Viking,
utworzony w 1921 r. na bazie rozwiązanej brygady Eherhardta; kierownictwo związku przejął kpt.
Eberhardt Kautter, liczba członków miała sięgać blisko 4 tys. ludzi;

(6) szczególne miejsce zajmował wreszcie Jungdeutsche Orden, którego północnobawarska Bailei
Franken liczyła 6 tys. członków, dowodził nim por. Hans Ulrich Klintzsch.

W sumie organizacje nacjonalistyczno-radykalne dysponowały w Bawarii poważną siłą polityczną i


wojskową. Związki militarne znacznie przewyższały liczebnością oddziały Reichswehry (tj. 7 dywizję).
Brak wspólnego programu i jednolitego przywództwa dawał Hitlerowi szansę zespolenia ich w
formalnym lub nieformalnym sojuszu, na płaszczyźnie wrogości zarówno wobec systemu
republikańskiego, jak i do lewicowych i liberalno-demokratycznych idei. Oficjalna linia polityczna
NSDAP koncentrowała się bowiem w tym czasie na walce wewnętrznej, na „rewolucji narodowej”,
odrzucając udział we froncie antyfrancuskim. Narodowych socjalistów Hitlera okupacja Nadrenii
interesowała o tyle, o ile mogła wywołać w Niemczech stan rzeczy, który mógłby dopomóc im w
uchwyceniu władzy. Prawdziwy wróg Hitlera znajdował się nie w Zagłębiu Ruhry, lecz w Berlinie.
Dlatego wypracował on dla NSDAP i SA zasadę nieuczestniczenia zarówno w aktywnej, jak i biernej
polityce oporu, dopóki, jak to określił, nie zostanie obalony „system” i rząd
Strona 144

„zbrodniarzy listopadowych”. W dniu 14 stycznia 1923 r., gdy VVVD i VWB w obecności premiera
Eugena von Knillinga wezwały do zorganizowania manifestacji i masowego protestu przeciwko
okupacji francuskiej w Ruhrze, Hitler demonstracyjnie odmówił udziału NSDAP i SA w tych
przedsięwzięciach.

Hitler 27 stycznia 1923 r. postanowił zwołać do Monachium I zjazd NSDAP i SA, połączony z
wiecami, demonstracjami i przemarszami uzbrojonych bojówek. Pierwszy Parteitag miał dla nazistów
znaczenie organizacyjno-propagandowe i był demonstracją siły zarówno wobec przeciwników, jak i
pokrewnych politycznie organizacji oraz rządu. Siły lewicy bawarskiej: SPD, Wolne Związki, a także
osobno KPD postanowiły zorganizować kontrdemonstracje — groziło to zamieszkami, starciami i być
może rozlewem krwi. Władze bawarskie, by temu zapobiec, na podstawie art. 48 ust. 4 konstytucji
Rzeszy i art. 64 konstytucji Bawarii, wprowadziły stan wyjątkowy i powołały byłego premiera Gustava
von Kahra na generalnego komisarza państwa. Na polecenie Kahra prezydent policji Eduard Nortz
wydał zakaz odbywania zgromadzeń i wieców. Dopiero kiedy Hitler zagwarantował dowódcy
monachijskiego okręgu Reichswehry gen. Otto von Lossowowi i szefowi policji krajowej Hansowi von
Seisserowi „nienaganny przebieg zjazdu” — część ograniczeń została cofnięta.

Przychylne w gruncie rzeczy stanowisko władz bawarskich, zarówno wojskowych, jak i cywilnych
wobec nazistów wskazywało na zamiar użycia NSDAP w ewentualnym konflikcie z rządem Rzeszy. Tak
więc, chociaż narodowi socjaliści zawiedli oczekiwania separatystów, władze bawarskie nie
zdecydowały się na rozwiązanie NSDAP. Jednak separatystyczne dążenia były według Hitlera
przejawem słabości Rzeszy, słabości, którą należało zwalczać poprzez wprowadzenie rządów
dyktatorskich. Bawarią interesował się tylko jako miejscem, z którego mógłby zapoczątkować marsz na
Berlin, aby obalić istniejący rząd federalny i zastąpić go rządem jednoczącym wszystkich Niemców w
silnym państwie narodowym (w tym także Austriaków oraz Bawarczyków). W SA widział przede
wszystkim paramilitarne ramię partii wykorzystywane do celów politycznych, a nie część armii
rezerwowej. Hitler uważał bowiem, że droga do odbudowy militarnej Niemiec wiedzie „nie poprzez
zabawę w żołnierzy w lasach bawarskich czy działania partyzanckie przeciwko Francuzom w Zagłębiu
Ruhry”, ale poprzez odzyskanie przez państwo siły politycznej, która pociągnęłaby za sobą pełną
remilitaryzację.

Na początku 1923 r. NSDAP i SA oraz wspomniane wyżej organizacje nacjonalistyczno-radykalne


powołały z inicjatywy Ernsta Röhma Arbeitsgemeinschaft der Vaterländischen Kampfverbände (AGVK)
— Wspólnotę
Strona 145

Pracy Ojczyźnianych Związków Walki. Porozumienie to, wobec panujących w nim intryg i zawiści,
osiągnięte zostało z wielkim trudem.

Kierownictwo „wspólnoty pracy” nie znalazło się w rękach Hitlera, lecz „komisji”, w której skład
wchodziło po pięciu członków każdej organizacji. Duże wpływy w AGVK posiadali: gen. Erich
Ludendorff, były prezydent policji w Monachium Ernst Pöhner oraz były minister spraw wewnętrznych
Christian Roth. Dowódcą wojskowym AGVK został płk. Hermann Kriebel, który planował
wykorzystanie tej organizacji do walki przeciwko Francuzom w Zagłębiu Ruhry. Było to sprzeczne z
koncepcją Hitlera prowadzenia przede wszystkim aktywnej kampanii przeciwko legalnemu rządowi
Rzeszy, aż do zorganizowania zamachu włącznie. Przez następne kilka miesięcy Hitler i Röhm ciężko
pracowali nad tym, aby zwiększyć zasięg oddziaływania AGVK i zapewnić wodzowi NSDAP pozycję
przywódcy politycznego, nie ustępującą stanowisku militarnemu Knebla.

NSDAP ugruntowywała swoje wpływy; między lutym a listopadem 1923 r. liczba członków partii
zwiększyła się o 35 tys., osiągając jesienią w skali całego kraju ponad 55 tys. osób. SA w Monachium
zrzeszała w końcu 1922 r. 1,5 tys. bojówkarzy, by w sierpniu następnego roku osiągnąć 11 tys.
członków. Obie organizacje, zwłaszcza SA, zawdzięczały ten szybki rozwój także wszechstronnej
pomocy Reichswehry, zwłaszcza jej dowództwu: gen. Arnoldowi von Möhlowi, Otto von Lossowowi,
Franzowi von Eppowi. NSDAP i jej bojówki traktowano jako sprzymierzeńców w walce z Republiką
chyba bardziej niż wszelkie inne organizacje skrajnej prawicy. Okręg bawarski Reichswehry był w
latach 1919-1923 jednym z głównych opiekunów ruchu hitlerowskiego aż do upadku puczu w 1923 r.
Udzielano mu pomocy finansowo-materialnej z tajnego funduszu armii, dostarczano środków na
szkolenie i wyposażenie oddziałów szturmowych, wywierano nacisk na władze, by tolerowały
wywrotową działalność NSDAP i SA. Wszechstronna pomoc armii miała olbrzymie znaczenie
zwłaszcza w uzbrojeniu i wyposażeniu SA. Magazyny Reichswehry z olbrzymimi zapasami broni
oddawanej w depozyt przez likwidowane bądź likwidujące się związki paramilitarne, zaopatrywały
oddziały szturmowe w różnorodną broń, a nawet w pewnych okresach ciężką, jak miotacze min i działa
różnego kalibru. Akcją tą kierował wspomniany kpt. Röhm, będący oficerem sztabu gen. Eppa w latach
1920-1922, a od listopada 1922 r. czynny w sztabie okręgu gen. Lossowa. Biuro Röhma w sztabie Eppa
było siedzibą i miejscem spotkań czołowych nazistów i dowódców tajnych związków wojskowych. Z
Röhmem współpracowali w tej akcji liczni; oficerowie korpusu z szeregów Freikorpsów, jak płk
Konstantim Hierl, mjr August von Hörauf, mjr Adolf Hühnlein, kapitanowie Adolf Heinz, Fritz
Strona 146

von Krausser i Wilhelm Loeppel. Szkolenia i ćwiczenia wojskowe SA, prowadzone w rzeczywistości
przez Reichswehrę, odbywały się często w koszarach i na poligonach wojskowych.

Nie udało się natomiast pozyskać Hitlerowi dla ruchu nazistowskiego sympatii dowódcy Reichswehry
Hansa von Seeckta, gdy ten przybył z wizytą inspekcyjną do Bawarii. Podczas zorganizowanego przez
gen. Lossowa spotkania w Monachium (12 marca 1923) próba pozyskania szefa Heeresleotung dla
projektów puczu nie powiodła się. Seeckt traktował nurt völkische jako ruch plebejskich,
demagogicznych awanturników. Przeciwstawiał się też podejmowaniu przez te organizacje infiltracji
niektórych formacji wojskowych, dostrzegając w tym podkopywanie spoistości i osłabienie dyscypliny
Reichswehry.

Tymczasem sprzeczności w łonie Arbeitsgemeinschaft skłoniły Hitlera do próby zdobycia, poprzez


spektakularną demonstrację pierwszomajową w Monachium, rzeczywistej i pełnej władzy nad
wszystkimi bawarskimi związkami nacjonalistyczno-radykalnymi. Uzyskanie tej pozycji pozwoliłoby
mu na odgrywanie roli jedynego reprezentanta „frontu narodowego” wobec rządu. Organizacje
prawicowe i nacjonalistyczne w Bawarii uznały dzień 1 maja za święto wyzwolenia tego kraju od
rządów „radzieckich”. Niemniej akcja była pomyślana jako prowokacja wobec starego robotniczego
święta; planowane były pochody pierwszomajowe zarówno SPD i Wolnych Związków, jak i
wzmocnionej połączeniem z USPD — Komunistycznej Partii Niemiec.

Tym razem jednak akcja nazistów spotkała się z dość zdecydowanym przeciwdziałaniem zarówno ze
strony rządu bawarskiego, jak i władz wojskowych: gen. Otto von Lossowa i gen Jakoba R. von
Dannera oraz prezydenta policji Eduarda Nortza. Rząd Eugena von Knillinga 30 kwietnia obwieścił
publicznie, że w przypadku „zakłócania porządku” Reichswehra i policja zaatakują zarówno lewicę, jak
i prawicę. Dnia 1 maja oddziały nacjonalistyczne na Oberwiesenfeld zostały odcięte przez armię i
policję od manifestacji socjalistycznych na Theresienwiese. Röhm został zatrzymany przez gen.
Lossowa i nie zjawił się z rozkazami. Rozmieszczone w różnych częściach Monachium oddziały
Hitlera, Rudolfa Hessa, Georga Strassera (SA), Friedricha Webera (Bund Oberland) i Josepha Seydla
(Reichsflagge) — w sumie jednak tylko 1200 ludzi — bezskutecznie czekały na sygnał do rozpoczęcia
ulicznych rozruchów. W rezultacie odbyło się jedynie zgromadzenie związków nacjonalistyczno-
radykalnych w Zirkus Krone, gdzie Hitler w ostrych słowach zaatakował „zdrajców listopadowych”.
Pomyślana jako początek rewolty, akcja „pierwszomajowa” nie udała się, a przywódca NSDAP
skompromito-
Strona 147

wał się zarówno w oczach, nie po raz pierwszy biorących udział w walce, członków związków
zbrojnych: Viking, Oberland, Reichsflagge, jak i własnego SA.

Władze bawarskie w celu zapewnienia bezpieczeństwa i porządku publicznego 11 maja ogłosiły w


kraju szereg zarządzeń wyjątkowych, które obowiązywały aż do lutego 1925 r. Wprowadzały one zakaz
organizowania demonstracji i wieców w miejscach publicznych, wstępną cenzurę druków, ulotek i
czasopism, zakaz agitacji publicznej, posiadania i magazynowania broni oraz współpracy z francuskimi
władzami okupacyjnymi. Za to ostatnie przestępstwo groziła kara co najmniej 10 lat ciężkich robót.
Według wyjaśnień premiera Knillinga przepisy wyjątkowe skierowane były w takim samym stopniu
przeciwko „sotniom komunistycznym, socjalistycznym oddziałom obrony, jak i
narodowosocjalistycznym i innym oddziałom szturmowym”. Spowodowały one, tak jak i porażka „1-
majowa”, że Hitler wyjechał z Monachium, wycofując się na kilka tygodni do Obersalzbergu. Stracił
pewność siebie, nie krył też obawy (mając obywatelstwo austriackie) przed deportacją z Bawarii.

Nie zaniechał jednak agitacji przeciwko legalnym władzom Rzeszy. Na lamach „Völkischer
Beobachter” pojawiły się artykuły oczerniające zarówno czołowych polityków i twórców Republiki
Weimarskiej, jak i sam republikański ustrój. A chwila po temu była jak najbardziej odpowiednia.
Przeciągająca się okupacja Zagłębia Ruhry, gwałtowna inflacja i załamanie gospodarcze, strajki i
groźba rewolucji — wszystko to powodowało, że sytuacja stawała się dramatyczna. Nacjonaliści i
reakcjoniści, zarówno konserwatywni, jak i radykalni, garnęli się do NSDAP, SA, völkistowskich
zbrojnych związków. Bawarski mieszczuch, urzędnik, były wojskowy, wszyscy, którzy padli ofiarą
inflacji lub pozostali bez pracy, poszukiwali sprawców swej krzywdy. Pomstowali na wielki kapitał
(który tuczył się na inflacji), na Żydów (bo oni zawsze wszystkiemu winni), na socjalistów i
komunistów (ponieważ dążyli do rewolucji, a byli przeciwko własności prywatnej), wreszcie na rząd
berliński jako na bezpośredniego winowajcę politycznych upokorzeń i klęski gospodarczej.
Destabilizacja sytuacji wewnętrznej Bawarii miała nie tylko przyczyny gospodarcze i społeczne. W
czerwcu 1923 r. doszło do ujawnienia planów inspirowanego przez Francję puczu, mającego na celu
oderwanie Bawarii od Niemiec. Zrealizować go miały wsparte finansowo przez Francuzów organizacje
völkistowskie, między innymi Blücher Bund, Bund Viking i inne. Na procesie przeciwko zamieszanym
w spisek separatystom bawarskim (9 lipca 1923) Georgowi Fuchsowi i Hugo Machhausowi okazało
się, że sprawa dotyczy także gen. Arnolda von Möhla i Otto von Lossowa, a także Ernsta
Strona 148

Pöhnera, Ernsta Röhma oraz przywódców BVP — Heinricha Helda i Georga Heima. Zapadły surowe
wyroki, ale tylko na separatystów bezpośredni współpracujących z agentami francuskimi. „Wysokie
osobistości” bawarskie zostały przesłuchane tylko jako świadkowie, a Hitler zaprzeczył zdecydowanie
pogłoskom o zamiarze współdziałania nazistów w akcji planowanej przez Fuchsa i Machhausa.

Po obaleniu rządu Cuna wzrosła aktywność sił nazistowskich i antyrepublikańskich w Bawarii. W


związku z obchodami der Deutsche Tag — rocznicy zwycięstwa Prus nad Francją w bitwie pod
Sedanem, 2 września, odbyła się w Norymberdze olbrzymia manifestacja, w której wzięło udział ok.
100 tys. ludzi. Do Norymbergii zjechały wszystkie, nawet skłócone i zwalczające się do tej pory
związki prawicy. Hitler stał obok przyjmującego defiladę gen. Ludendorffa, a następnie w gwałtownej i
napastliwej mowie zaatakował rząd berliński. „Przed nami są obecnie tylko dwie możliwości: swastyka
lub sowiecka gwiazda; światowy despotyzm Międzynarodówki albo święte imperium narodu
germańskiego. Pierwszym aktem naprawy musi być marsz na Berlin i powołanie dyktatury narodowej”
— oświadczył.

Dnia 2 września, na bazie AGVK, przy pomocy i pod patronatem Ludendorffa, udało się Hitlerowi
połączyć oddziały SA, Reichsflagge i Bund Oberland w nową organizację Deutscher Kampfbund
(DKB) — Niemiecki Związek Walki. Dowództwo wojskowe nad nią objął ppłk Knebel, polityczne
kierownictwo natomiast 25 września przejął Hitler. Wydana przez DKB odezwa wzywała jego
zwolenników do „pokonania rewolucji i jej niszczącego oddziaływania wewnątrz i na zewnątrz kraju”.
Utracona wolność musi zostać na nowo wywalczona poprzez „narodową samopomoc” (nationale
Selbsthilfe) ludu niemieckiego. Odezwa zapowiadała walkę przeciwko „duchowi” konstytucji
weimarskiej, przeciwko polityce wypełniania (Erfüllungspolitik), przeciw systemowi parlamentarnemu.

Niezwykle cennym osiągnięciem manifestacji w Norymberdze był nieprzypadkowy zresztą sojusz z


gen. Ludendorffem. Obydwaj partnerzy widzieli w nim oczywiste korzyści. Ludendorff — poparcie
masowej i dynamicznej partii, narzędzie, które umożliwi obalenie znienawidzonych rządów
socjaldemokratycznych i restaurację ustroju monarchistycznego; Hitler — wygranie autorytetu starego
żołnierza, ogromnie popularnego wśród byłych żołnierzy i konserwatystów całego kraju. Nazwisko
Ludendorffa w szeregach NSDAP to już był poważny atut. Nie nadawał się on wprawdzie na przywódcę
politycznego, niemniej jako bohater I wojny światowej mógł odegrać poważną rolę w uformowaniu
wspólnej opozycji przeciw Republice Weimarskiej przez skłócone między sobą ugrupowania
völkistowskie i paramilitarne. Hitler
Strona 149

mógł wykorzystać jego słynne nazwisko, nie będąc skrępowanym w politycznym kierownictwie ruchu,
które zarezerwował dla siebie.

Przejęcie Kampfbundu jednak nie wystarczyło; Hitler musiał mieć ponadto poparcie władz
bawarskich i przynajmniej milczącą zgodę bawarskiej Reichswehry. Wydawało się, że obydwie te siły
będzie można pozyskać. Utworzenie bowiem nowego gabinetu berlińskiego, w którym zasiedli także
socjaldemokraci, zostało przyjęte przez rząd Bawarii bardzo nieprzychylnie. Wprawdzie 25 sierpnia
1923 r. kanclerz Gustav Stresemann podczas spotkania z premierem Eugenem von Knillingiem w
Mittenwaldzie zapewnił, że Rzesza nie będzie dążyła do naruszania federalnego charakteru państwa
niemieckiego i nie będzie uszczuplała suwerennych praw krajów poprzez poszerzanie swoich
kompetencji. Podobną w treści notę wręczył 29 sierpnia rządowi bawarskiemu Edgar von Haniel,
przedstawiciel rządu Rzeszy w Monachium. Ale te uspokajające gesty ze strony Berlina nie złagodziły
narastającego napięcia. Premier Knilling przemawiając 16 września na zebraniu Bayerischer
Bauernbund w Tantenhaussen stwierdził, że Bawaria z przykrością rozstaje się z rządem Cuna. Zagroził,
że jeżeli w Rzeszy zapanuje „dyktatura lewicy”, to jego kraj oddzieli się od Rzeszy, by „bronić myśli
niemieckiej i obstawać przy narodowych Niemczech”. Oświadczenie to było dla rządu berlińskiego
alarmujące, grożące daleko idącymi konsekwencjami.

Również podjęte przez kanclerza Stresemanna decyzje o zaprzestaniu biernego oporu, jakkolwiek
odważne i mądre, pomyślane jako wstęp do negocjacji pokojowych, wywołały falę oburzenia prawicy
bawarskiej. Zaprotestowały BVP, DNVP, a także WVB i pozostałe organizacje völkistowskie. Hitler
zarządził stan alarmowy dla swych oddziałów SA, Kampfbundu i uzbrojonych nazistów. Zapowiedział
zorganizowanie demonstracji i wieców, z tego czternastu w samym tylko Monachium. Wzmógł agitację
nacjonalistyczną i antyrepublikańską.

Zaniepokojony takim rozwojem sytuacji rząd Knillinga jeszcze 26 września podjął uchwałę o
ogłoszeniu stanu wyjątkowego w Bawarii i powołał na generalnego komisarza z władzą dyktatorską
Gustava von Kahra. Od tego momentu wszelkie organa państwowe w Bawarii miały podlegać
wyłącznie jego poleceniom. Było to prowokacyjne posunięcie wobec rządu Rzeszy i bezprawne na tle
systemu konstytucji weimarskiej. Podjęcie takiej decyzji leżało w wyłącznej kompetencji parlamentu
lub prezydenta Rzeszy w okresie między sesjami.

Polityczne koncepcje Kahra wyrażały się w dążeniu do uzyskania przez Bawarię — w wyniku
wymuszonych na Republice ustępstw wobec partykularnych interesów tego kraju — statusu
samodzielnego państwa. Będąc zdeklaro-
Strona 150

wanym separatystą i monarchistą Generalstaatskommissar chciał stworzyć własne bawarskie państwo


Wittelsbachów, może nawet skonfederowane z Austrią, gdzie w sferach arystokracji i dawnej wysokiej
biurokracji cesarskiej sporo było zwolenników tej unii. Pomyślny rezultat akcji przeciwko rządowi
berlińskiemu Kahr uzależniał od wywołania przy użyciu regularnych oddziałów wojskowych
nacjonalistycznego powstania w Niemczech. Obawiał się natomiast ryzyka związanego z próbą
lokalnego zamachu stanu. Kahra popierali będący u władzy konserwatyści katoliccy (BVP i DNVP).
Pragnęli oni również odbudowy monarchii bawarskiej i maksymalnego uniezależnienia Monachium od
Berlina. Wahali się jednak między dążeniem do włączenia się w politykę ogólnoniemiecką, by pchnąć ją
na tory prawicowe, a ciążeniami separatystycznymi.

Gustav von Kahr znalazł mocnego sojusznika w osobie dowódcy 7 (bawarskiej) dywizji Reichswehry
gen. Otto von Lossowa, człowieka równego mu ambicją i dającego upust tej ambicji przez nieuznawanie
zwierzchniej władzy w Berlinie w osobach prezydenta Eberta i gen. Seeckta. Wreszcie poważnym
aliantem Kahra okazał się szef policji bawarskiej płk Hans von Seisser, tak jak i on rodowity
Bawarczyk i zwolennik separatyzmu. Triumwirat Kahr — Lossow — Seisser objął niepodzielnie rządy
w Bawarii, wkraczając na drogę prowadzącą do osiągnięcia niezależności od polityki Berlina.

W odpowiedzi na te posunięcia prezydent Rzeszy Friedrich Ebert, za zgodą rządu, w nocy z 26 na 27


września wprowadził stan wyjątkowy w całych Niemczech. Władzę wykonawczą przejął minister
Reichswehry i działacz lewicowo-liberalny Otto Geßler. Dla Seeckta decyzja ta była dużym
rozczarowaniem. W praktyce bowiem na niego i na armię spadła cała odpowiedzialność za politykę
państwową w okresie stanu wyjątkowego, ale formalnie wszelkie postanowienia miał podejmować
Geßler.

Kahr 29 września wydał rozporządzenie skierowane do rządu bawarskiego i prokuratury generalnej


państwa o czasowym zawieszeniu Ustawy o ochronie Republiki na terenie Bawarii. Rozporządzenie to
zakazywało bawarskim władzom policyjnym i organom ścigania współpracy z organami Rzeszy w
dochodzeniach prowadzonych w ramach tej ustawy. Chodziło o zapewnienie bezpieczeństwa i
bezkarności grupom i osobom (m. in. Hermannowi Ehrhardtowi czy Adolfowi Heißowi) należącym do
Vaterländische Verbände, a związanym politycznie i personalnie z Kahrem.

Pogłębiający się rozłam pomiędzy Monachium a Berlinem otwierał przed Hitlerem nowe szanse i
perspektywy. Dlatego w interesie nazistów było parcie do dalszego zaostrzania konfliktu. W końcu
września 1923 r. centralny organ NSDAP „Völkischer Beobachter” w serii artykułów w sposób
ordynarny
Strona 151

zaatakował prezydenta Rzeszy, kanclerza Stresemanna, gen. Seeckta i Geßlera. W Berlinie wydano
polecenie zakazu „druku i kolportażu dziennika, jak i każdej ewentualnej gazety zastępczej”. Jednakże
rząd bawarski odmówił uniemożliwienia środkami policyjnymi ukazywania się gazety hitlerowskiej.
Wobec tego gen. Lossow otrzymał z Urzędu Wojskowego — Truppenamtu polecenie (1 października)
obsadzenia redakcji i drukarni „Völkischer Beobachter” wojskiem. Kahr korzystając ze swych
uprawnień wewnątrzbawarskich zabronił Lossowi wypełnienia rozkazu (4 października). Pod znakiem
zapytania stanęła więc dla Seeckta sprawa jedności i dyscypliny armii.

Nim doszło do wyjaśnienia sytuacji, nastąpiły silne wstrząsy w innych regionach Niemiec. Z 29 na 30
września doszło do próby zamachu stanu, dokonanej przez tzw. czarną Reichswehrę. Były to nielegalne
z punktu widzenia traktatu wersalskiego oddziały wojskowe, formowane w wyniku tajnego
porozumienia zawartego 7 lutego 1923 r. pomiędzy rządem berlińskim a Reichswehrą. Dla zmylenia i
wprowadzenia w błąd sił republikańskich w kraju, nazwano je „oddziałami pracy” (Arbeitstruppen) i
rozlokowano w koszarach Reichswehry oraz wielkich majątkach ziemskich na wschodzie i północy
Niemiec. Arbeitstruppen skupiały przede wszystkim członków korpusów ochotniczych (m. in. Freikorps
Rossbach), którzy po rozwiązaniu swych oddziałów znaleźli schronienie w różnego rodzaju
półlegalnych stowarzyszeniach i organizacjach paramilitarnych. Traktowane jako rezerwowe oddziały
regularnej armii były uzbrajane i szkolone przez odpowiednie urzędy Reichswehry. Szybki ich rozwój
nastąpił latem 1923 r., tak że we wrześniu miały już liczyć ok. 50 tys. żołnierzy.

Szef „czarnej Reichswehry” mjr Ernst Buchrucker należał do tajnej organizacji kapturowej „Ritter der
feurigen Kreuzes”. W końcu września na polecenie tej organizacji zbuntował się przeciwko rządowi
berlińskiemu. W dniu 30 września zebrał 4500 swoich ludzi w Kostrzyniu nad Odrą i zawiadomił
swego bezpośredniego zwierzchnika płk. Fedora von Bocka o wszczęciu zamachu stanu. Bock wydał
Buchruckerowi kategoryczny rozkaz zaprzestania akcji i rozpuszczenia żołnierzy. Szef „czarnej
Reichswery” odmówił jego wykonania. Następnego dnia z 550 ludźmi zajął fortece: Gorgast, Säpzig,
Tschernow i wywiesił tam flagi cesarskie. Prócz oddziału Buchruckera w puczu udział wzięły słabe
jednostki (po ok. 200 ludzi) ze Spandau (por. Scheller) i Döberitz (por. Max). Jedna z grup pod
dowództwem kpt. Stennesa (późniejszego znanego SA-mana) opanowała też fort Hehnenberg niedaleko
Spandau. Pucz „schwarze Reichswehr” skierowany był głównie przeciwko rządowi w Berlinie, choć
używano także haseł antyfrancuskich i protestujących przeciw okupacji Ruhry.
Strona 152

Jednak stacjonujące w zrewoltowanych miejscowościach oddziały Reichswehry zachowały wierność


rozkazom von Seeckta. Zarządzona przez generała interwencja wojsk regularnych zlikwidowała rebelię
w ciągu dwóch dni. Buntowników rozbrojono i internowano. Równocześnie postanowiono rozwiązać
oddziały tajnej armii, którą przed kilku miesiącami powołano do życia i otaczano opieką.

Pucz Buchruckera usztywnił Berlin wobec Bawarii. Jeżeli jednak można było spacyfikować Saksonię
i Turyngię, rozbroić i internować oddziały „schwarze Reichswehr”, to zbrojna interwencja na południu
Niemiec wydawała się rządowi Rzeszy i dowództwu armii znacznie bardziej ryzykowna. Wierność
oddziałów rządowych w wypadku otwartego konfliktu z Monachium mogła być wątpliwa. Mimo to, 19
października w Berlinie, z inicjatywy Seeckta odwołano ze stanowiska gen. Lossowa, a następnie
zarządzono rozwiązanie infiltrowanej przez NSDAP szkoły piechoty w Monachium. Na miejsce
Lossowa wyznaczono gen. Kress von Kressensteina.

Decyzji tej Kahr nie zaakceptował, a 22 października na jego polecenie 7 dywizję Reichswehry
zaprzysiężono na wierność Bawarii i podporządkowano ponownie „komendantowi krajowemu” gen.
Lossowowi. „Chcemy, żeby znajdujący się pod marksistowskim wpływem rząd berliński nie narzucał
rządowi bawarskiemu niczego, co mogłoby zneutralizować Bawarię, ostoję niemieckich i narodowych
postaw” — stwierdził w jednym z radiotelegramów „komendant krajowy”.

Był to jawny bunt, zdrada stanu i pogwałcenie konstytucji, zwłaszcza że Kahr i gen. Lossow przyjęli
na „wyłączną służbę dla Bawarii”, a tym samym przeciwko Rzeszy, stacjonujące w bawarskich
garnizonach oddziały wojska. Uczynili to nie zważając na przysięgę złożoną Rzeszy przez dowódcę
żołnierzy.

Seeckt odpowiedział rozkazem skierowanym do całej Reichswehry: „Kto podporządkuje się


posunięciom rządu bawarskiego, ten łamie przysięgę złożoną Rzeszy i winien będzie łamania
dyscypliny wojskowej. Wzywam uroczyście 7 dywizję (bawarską) wojsk Rzeszy, by pozostała wierna
przysiędze wobec Rzeszy i podporządkowała się bezwarunkowo rozkazom swego najwyższego
zwierzchnika wojskowego. Jestem przekonany dziś i zawsze o wierności wobec Rzeszy wszystkich
pozostałych formacji wojskowych”.

Kahr 27 października odmówił podporządkowania się władzom Rzeszy, zażądał ustąpienia gabinetu
Stresemanna, wydał polecenie koncentracji wojsk oraz organizacji paramilitarnych na granicy rządzonej
jeszcze przez socjaldemokratów i komunistów Turyngii. W Monachium brakowało jednak jedności
poglądów i działania.
Strona 153

Generał Lossow dążył do kompromitacji Seeckta, przejęcia zwierzchnictwa nad Reichswehrą, zaś w
dalszej konsekwencji władzy dyktatorskiej w Niemczech. Kahr sądził, że wyzyska dla swych celów
energię NSDAP i innych organizacji Kampfbundu. Razem z Hansem von Seisserem marzyli o
usamodzielnieniu Bawarii i przywróceniu monarchii. Głównym celem Hitlera natomiast było
proklamowanie ogólnoniemieckiej „rewolucji narodowej” i ustanowienie własnej dyktatury opartej na
NSDAP i militarnych oddziałach nazistowskich. Hitler pragnął posłużyć się Lossowem i Kahrem jako
pomostem do władzy. W rozmowie z Lossowem (30 października 1923) nie taił zamiaru ustanowienia
dyktatury przy pomocy gen. Ludendorffa, którego powinna — jak sądził — poprzeć armia.

Propaganda NSDAP znów podjęła ataki na Republikę i rząd berliński, gdyż zwłoka w rozpoczęciu
akcji wywrotowej groziła załamaniem się planów Hitlera. Stresemann doprowadził bowiem pod koniec
października do upadku rządu robotniczego w Saksonii, w najbliższych dniach to samo miało stać się w
Turyngii. W Hamburgu policja stłumiła powstanie robotnicze. Odpadł pretekst czynnego wystąpienia sił
bawarskich przeciwko groźbie rewolucji komunistycznej w Rzeszy.

W tej sytuacji Kahr i Lossow pozostawali niezdecydowani, choć na zewnątrz żywili niczym nie
zmąconą pewność, że wszyscy ruszą, gdy oni dadzą sygnał. Ale Hitler i Röhm byli niecierpliwi i
nieufni. Podejrzewali, że za fasadą niemieckiego nacjonalizmu z jego hasłem Auf nach Berlin! (Na
Berlin!), które Kahr zachował w mocy, by zadowolić nazistów i Kampfbund, kryją się myśli o
separatyzmie bawarskim, pod całkiem innym hasłem Los von Berlin! (Precz z Berlinem!).

Dlatego Hitler postanowił sam przejąć inicjatywę. Doszedł do wniosku, że należy sterroryzować
przywódców bawarskich siłami Kampfbundu, zmusić ich do ogłoszenia „rewolucji narodowej” i
podjąć marsz na Berlin. Początkowo planowano rozpoczęcie takiej akcji 4 listopada w Monachium,
podczas obchodów „dnia pamięci zmarłych” (Totengedenkentag). W rejonie Koburga i Kronach zostały
skupione oddziały Bund Oberland i kompanie brygady Ehrhardta, a w Bambergu utworzono punkt
zborny dla członków Reichsflagge. Zostały nawiązane kontakty z ugrupowaniami völkische na Górnym
Śląsku, który miał być opanowany przez oddział Petera von Heydebrecka.

Z planu tego zrezygnowano, uznając go prawdopodobnie za zbyt ryzykowny, choć sama idea jego
wykonania i poczynione przygotowania zostały wykorzystane kilka dni później. Na razie, realizując
kolejny plan, szykowano się do przejęcia władzy nad Monachium w nocy z 10 na 11 listopada. Polegał
on przede wszystkim na zbrojnym opanowaniu kluczowych urzędów i insty-
Strona 154

tucji w stolicy Bawarii, a tym samym zmuszeniu władz do działania. Tymczasem do kwatery głównej
spiskowców doszła wiadomość, że Kahr ma przemawiać wieczorem 8 listopada w wielkiej sali znanej
piwiarni Bürgerbräukeller. Hitler był przekonany, że Kahr zamierza tam właśnie ogłosić niezależność
Bawarii i restaurację Wittelsbachów. Postanowił przeto przyspieszyć początek akcji na 8 listopada.
„Nie był to właściwie pucz — jak pisze biograf Hitlera J. C. Fest — lecz ostatnia desperacka gra
człowieka, który obawiał się, że opuszczają go towarzysze konspiracji”.

W monachijskiej piwiarni Bürgerbräu, 8 listopada wieczorem o godzinie 20 zebrało się ponad 2 tys.
przedstawicieli organizacji gospodarczych i chłopskich, Kościoła katolickiego i umiarkowanych
związków prawicowych, by wysłuchać przemówień przywódców bawarskich, w tym zwłaszcza
Generalnego Komisarza Gustava von Kahra. Miał on prawdopodobnie zamiar pojednać się z rządem
berlińskim, zwłaszcza że 2 listopada socjaldemokratyczni ministrowie wystąpili z gabinetu
Stresemanna. Przedtem jednak chciał wybadać nastroje bawarskich sił politycznych.

Około 30 minut po rozpoczęciu wiecu, gdy Kahr przemawiał do przychylnie do niego nastawionej
publiczności, na salę wtargnęła uzbrojona w broń maszynową bojówka SA z Göringiem na czele.
Pojawił się Hitler, który wystrzelił w górę z pistoletu, wszedł na podium i ogłosił sterroryzowanej sali
rozpoczęcie „rewolucji narodowej”. „Rządy Bawarii i Rzeszy zostały usunięte — krzyczał — a na ich
miejsce powstał rząd narodowy. Koszary policji i wojska są zajęte, wojsko i policja wyszły na ulicę
pod sztandarami ze swastyką”. Był to oczywiście wielki bluff. W rzeczywistości policja i wojsko nie
miały jeszcze z tym nic wspólnego. Hitlerowi udało się jedynie wykorzystać kontakty z byłym
prezydentem policji Ernstem Pöhnerem, który telefonicznie powstrzymał od interwencji policjantów
znajdujących się na sali.

Niemniej sytuacja wyglądała naprawdę groźnie. Gmach otoczony był przez ok. 600 esamanów, na sali
broń skierowano w stronę trybuny i loży rządowej. Hitler wraz z zastraszonymi Kahrem, Lossowem i
Seisserem udał się do bocznego pokoju na konferencję. Miano ustalić skład nowego, narodowego rządu.
Doszło do zasadniczej rozmowy, tylekroć opisywanej w annałach historii NSDAP. Führer miał
wówczas wypowiedzieć „historyczne słowa”: „Mam w pistolecie cztery kule, trzy dla
współtowarzyszy, jeśli mnie zdradzą, ostatnią dla mnie”. Początkowo rozmówcy Hitlera odmawiali
poparcia zamachu. Czas upływał, publiczność się niecierpliwiła, a rezultatów nie było żadnych. Führer
wrócił wówczas na salę obrad i podał fałszywą informację, że doszło do porozumienia w sprawie
utworzenia nowego rządu Rzeszy. On sam miał objąć kierownictwo „rządu narodowego”, Ludendorff
naczelne dowództwo armii,
Strona 155

Lossow tekę ministra Reichswehry, Seisser ministra spraw wewnętrznych. Kahra powołał na
stanowisko regenta Bawarii, co miało zapewnić zamachowcom poparcie monarchistów. „Jutrzejszy
dzień — powiedział Hitler — ujrzy albo narodowy rząd Rzeszy u władzy, albo nas martwych”.

Po tej demagogicznej mowie wódz NSDAP uzyskał poparcie sali. Radosne okrzyki zebranych skłoniły
wreszcie bawarskich przywódców do wyrażenia zgody na „przystąpienie do ruchu”. Uczynili to
niechętnie, z wieloma wewnętrznymi zastrzeżeniami, bardziej pod przymusem, niż dobrowolnie. Ich
wątpliwości nie zniknęły nawet, gdy zjawił się przywieziony przez Maxa Scheubnera-Richtera gen.
Ludendorff i stanął po stronie Hitlera. Ludendorff był wprawdzie rozgoryczony, że Führer
zaproponował mu tylko naczelne dowództwo armii, opamiętał się jednak w porę i oświadczył, że „w
tak doniosłej godzinie nie pozostaje nic innego, jak tylko dołączyć do narodowej rewolucji”.

Tymczasem grupa uzbrojonych nazistów pod dowództwem por. Rudolfa Hessa wzięła do „aresztu
prewencyjnego” pozostałych członków bawarskiego rządu krajowego i ukryła na przedmieściu
Monachium. Inne wydzielone małe oddziały SA aresztowały i wywiozły czołowych monachijskich
socjaldemokratów i działaczy lewicy. Dokonano napadu na mieszkanie socjaldemokratycznego posła
Erharda Auera, próbowano aresztować członków rady miejskiej. Około 200 esamanów zdewastowało i
splądrowało lokale wydawnictwa i redakcji organu SPD „Münchener Post”, a „oddziały ruchome”
(Rollkommandos) wtargnęły do mieszkań znanych rodzin żydowskich, żeby zatrzymać zakładników.

Podczas zajmowania koszar saperów przez oddział Bund Oberland doszło do nieporozumień z
miejscowym dowódcą Reichswehry. Hitler, wezwany do zażegnania konfliktu, zmuszony był opuścić
piwiarnię. Był to poważny błąd taktyczny, mający daleko idące reperkusje. Pozostawieni bowiem z
Ludendorffem Kahr, Lossow i Seisser na „żołnierskie słowo honoru” zostali przez niego zwolnieni i
mogli opuścić Bürgerbräukeller. W ten sposób Hitler stracił niezwykle cennych zakładników i z
wyjątkiem własnych oddziałów oraz niewielkiej grupy zwolenników nie miał się na kim oprzeć. Rząd
bawarski natychmiast przeniósł się do Regensburga (Ratyzbony), skąd wezwał do oporu przeciwko
zamachowcom. Kahr wydał proklamację anulującą wymuszone w Bürgerbräukeller porozumienie i
rozwiązującą partię nazistowską oraz Kampfbund. Także następca tronu, książę Rupprecht, publicznie
odciął się od zamachowców.

Już w tym momencie szanse nazistów zmalały niemal do zera. Pomyślny bowiem rezultat akcji
wywrotowej zależał od stosunku do niej bawarskiego „triumwiratu”. Uzyskanie poparcia Kahra,
Lossowa i Seissera oznaczało po-
Strona 156

moc armii i policji bawarskiej w realizacji planów Hitlera. Zachętą dla nich miała być propozycja
udziału w nowym rządzie, ale oferta ta została w końcu odrzucona. Czołowi politycy bawarscy nie
zamierzali bowiem podporządkować się władzy „prowincjonalnego uzurpatora”.

Bardzo istotne zmiany i decyzje zostały podjęte także w Berlinie. W nocy z 8 na 9 listopada
prezydium policji w Monachium wysłało do stolicy telegram informujący o wydarzeniach w Bawarii.
Natychmiast zebrał się wraz z prezydentem Friedrichem Ebertem rząd Rzeszy i po kilkugodzinnej
naradzie pełnię władzy w ramach stanu wyjątkowego otrzymał gen. Seeckt.

Szef Heeresleitung już wcześniej podjął próby bezpośredniego wpływu na politykę. Wywierał
mianowicie nacisk na prezydenta Eberta, aby utworzyć, opierając się na 48 art. konstytucji, wspólnie z
Kahrem i Lossowem rząd „narodowej dyktatury”. W piśmie do Kahra z 5 listopada 1923 r. stwierdził:
„Konstytucja weimarska nie jest dla mnie świątynią, nie uczestniczyłem w jej tworzeniu i przeczy ona w
swych głównych założeniach moim politycznym zapatrywaniom. Dlatego w pełni rozumiem to, że
wypowiedzieliście jej walkę”. Jednak Hitler, NSDAP, związki völkische, jak już powiedziano wyżej,
nie stanowiły dla Seeckta partnera, z którym można było wiązać nadzieje i plany na zmianę ustroju
konstytucyjnego.

Generał Seeckt wydał więc Lossowi rozkaz stłumienia puczu przez 7 dywizję i krajowe siły
policyjne, grożąc w innym wypadku interwencją wojskową z zewnątrz. Po pewnych wahaniach Lossow
podporządkował się berlińskiemu dowództwu Reichswehry, zwłaszcza, gdy zorientował się w
nastrojach swych podwładnych. Tylko szkoła piechoty poparła Hitlera, większość wyższych oficerów
potępiła pucz.

Rankiem 9 listopada wszyscy przywódcy „marszu na Monachium” byli już w Bürgerbräukeller.


Ludendorff zjawił się w cywilnym ubraniu. Entuzjazmu nie było. Nadeszła wiadomość o aresztowaniu
dwóch sojuszników Hitlera: Wilhelma Fricka i Ernsta Pöhnera. Führer z Ludendorffem i Krieblem
rozpoczęli naradę wojenną. Puczyści nie mogli początkowo zgodzić się co do trasy marszu. Ludendorff
chciał zdobyć śródmieście, podczas gdy Kriebel radził opanować przedmieścia. Hitler wysłał szefa
prasowego NSDAP, Ernsta Hanfstaengla na zwiady. Od jego rozpoznania miał zależeć kierunek marszu.
Zanim Hanfstaengl wrócił do piwiarni, była już jedenasta. Śródmieście było zablokowane przez policję
i wojsko. Göring proponował wycofanie się z miasta. Ludendorff ostro zaprotestował, wołając, że
„rewolucja nie może utknąć w rowach przydrożnych” i pociągnął Hitlera za sobą, postanawiając
przedrzeć się do centrum Monachium. Było oczywiste, że Ludendorff przeceniał siłę ugrupowań
zmierzających do dokonania przewrotu. Nie zorientowany
Strona 157

w liczebności i uzbrojeniu bojówkarzy sądził, że prowadzi do akcji oddziały „armii narodowej”, które
samodzielnie utorują zamachowcom drogę do władzy.

Zamachowcy dysponowali kilkoma tysiącami bojówkarzy i uzbrojonych nazistów. Pod rozkazami


kierownictwa Kampfbundu znajdowało się ok. 4 tys. osób, z czego nie wszyscy zostali na czas
zmobilizowani. Do walki z nimi władze bawarskie wystawiły 2600 żołnierzy i oficerów oraz
funkcjonariuszy policji. Siły wywrotowców były rozproszone. Oddziały SA Reichsflagge pod
dowództwem kpt. Röhma opanowały budynki bawarskiego Ministerstwa Wojny oraz szefostwa okręgu
wojskowego przy Schönfelderstrasse, ale następnie zostały otoczone przez jednostki Reichswehry. Aż
200 bojówkarzy z Bund Oberland i ok. 150 członków Kampfbundu zostało rozbrojonych przez wojsko.
Mosty na Izarze obsadziły silne patrole policji; większość sił SA została odcięta na prawym brzegu
rzeki.

Krótko po godzinie pierwszej ruszył wreszcie pochód liczący ok. 2-3 tys. osób. Na czele szedł Hitler,
ciągle z pistoletem w ręku, obok niego Ludendorff, Scheubner-Richter, dalej Ulrich Graf, dr Weber,
Gottfried Feder, Knebel. Oddziałom Göringa udało się zaskoczyć i pobić pierwszy kordon policyjny
nad Izarą. Pochód przeszedł przez Ludwigsbrücke i udał się do centrum miasta, w kierunku
Odeonsplatz, reprezentacyjnego miejsca w Monachium. Gdy zamachowcy ciągnęli wąską
Residenzstrasse, aby pomóc nękanym przez policję i wojsko ludziom Röhma w Ministerstwie Wojny,
przy mauzoleum bawarskich bohaterów wojennych (Feldherrnhalle) natknęli się na silny oddział
policji, który zatrzymał ich z bronią gotową do strzału.

Jeden z zamachowców, należący do straży przybocznej Hitlera, Ulrich Graf, wyskoczył naprzód i
krzyknął: „Nie strzelać. Nadchodzą ich ekscelencje Ludendorff i Hitler”, ale już huknęły pierwsze
strzały. Pochód ogarnęła panika. Większość uczestników uciekła albo próbowała się schować. Na bruku
leżało czternastu zabitych, wśród nich naziści: Theodor von Pfordten i właściwy organizator puczu Max
Erwin von Scheubner-Richter. Dwóch innych hitlerowców zmarło później z ran. Ludendorff zachował
się chwalebnie w chwili porażki. Ignorując strzały i zamieszanie, szedł dalej naprzód, a gdy szeregi
policji rozstąpiły się przed nim z szacunkiem, wraz ze swym adiutantem wkroczył na Odeonsplatz.
Adolf Hitler zachował się mniej poważnie w pierwszej próbie sięgnięcia po władzę. Po pierwszych
strzałach padł na ziemię, potem zerwał się i poturbowany uciekł samochodem. Po dwóch godzinach
skapitulował także oblężony Röhm. Losy puczu zostały rozstrzygnięte. Choć wiele jeszcze poważnych
problemów czekało Republikę Weimarską, w końcu 1923 r. Adolf Hitler nie wydawał się już jednym z
nich.
Strona 158

Społeczeństwo Monachium, zwłaszcza wpływowe mieszczaństwo, zachowało bierną postawę wobec


puczu. Gdy oddziały SA wyszły na ulice, przechodnie umykali do domów. Początkowo bowiem
uważano koncentracje policji i wojska za sygnał do zapowiadanego dzień wcześniej marszu na Berlin.
Ale skoro zobaczono oddziały nazistów maszerujące przeciwko policji, sprawa stała się jasna. Ci,
którzy jeszcze poprzedniego dnia oklaskiwali Hitlera, opuszczali teraz rolety w oknach i witrynach
sklepów. Zrywano plakaty i proklamacje podpisane przez Hitlera, zastępując je innymi, w których rząd
ostrzegał spiskowców i ludność.

Nie poparły puczu wpływowe ugrupowania paramilitarne nie związane sojuszem z Hitlerem. Bierną
postawę w czasie monachijskich wydarzeń zachował Bund Bayern und Reich, sprzyjający Kahrowi.
Podobnie ustosunkowały się do przewrotu oddziały Ehrhardta. Jego pełnomocnik, Eberhard Kautter,
miał nawet nakłaniać Kahra i Lossowa do przeciwstawienia się planom hitlerowskiego zamachu.
Również stanowisko narodowokonserwatywnego Vaterländische Verbände Bayerns zawiodło
oczekiwania przywódców akcji wywrotowej.

Nieprzychylnie do próby realizacji „rewolucji narodowej” Hitlera odniosła się także Francja.
Francuzi zorientowali się w dążeniach prawicowych ekstremistów w Bawarii i popierali tendencje
separatystyczne w nadziei na osłabienie terytorialnej jedności Niemiec. Wskazywał na to wspomniany
proces Georga Fuchsa i Hugo Machhausa. Natomiast nie byli oni zainteresowani popieraniem
ustanowienia w Rzeszy władzy dyktatorskiej. Na wiadomość o puczu Hitlera-Ludendorffa ambasador
francuski w Berlinie 9 listopada przekazał oświadczenie swego rządu, wyrażające zaniepokojenie z
powodu możliwości powstania w Niemczech, lub chociażby tylko w samej Bawarii, dyktatury
prawicowomilitarystycznej. Każda dyktatura wzmacniała Rzeszę, a Francja w tym czasie uznała tzw.
republikę nadreńską, którą proklamowali 21 października separatyści niemieccy na francuskich
bagnetach w Akwizgranie i Koblencji. Do ożywienia separatystycznych ruchów doszło w listopadzie w
Dusseldorfie, Wiesbaden, Trewirze, Moguncji i Bonn. Dopiero ostatecznie w lutym 1924 r. Francja
zrezygnowała z prób utworzenia separatystycznego państewka nadreńskiego.

Policja 11 listopada 1923 r. aresztowała Hitlera ukrywającego się w miasteczku Uffing na południe
od Monachium. Seeckt, jako wykonawca stanu wojennego, 20 listopada wydał zakaz działalności partii
nazistów i ogłosił konfiskatę jej majątku. Epilogiem listopadowego zamachu stanu był proces przed
sądem specjalnym w Monachium. Po wielotygodniowym przewodzie 1 kwietnia 1924 r. zapadł wyrok:
Hitlera, Pöhnera, Kriebla i Webera skazano
Strona 159

na pięć lat twierdzy; po kilku miesiącach ułaskawiono ich i zwolniono z więzienia na Boże Narodzenia
1924 r. Röhma, Fricka i Perneta skazano na 15 miesięcy twierdzy z zawieszeniem. Ludendorffa — jak
zawsze — po prostu uniewinniono „obciążając kosztami sądowymi kasę państwa”.

Pucz nazistów i strzały w Monachium przyczyniły się jednak do oczyszczenia politycznej atmosfery i
stworzyły podstawę do usunięcia wszystkich zasadniczych konfliktów pomiędzy Rzeszą a Bawarią. Na
początku 1924 r. pod naciskiem Berlina ustąpił ze stanowiska bawarski dyktator Gustav von Kahr.
Bawaria 18 lutego 1924 r. zawarła z rządem berlińskim układ rozszerzający jej autonomię. W rezultacie
więc Bawaria wyszła zwycięsko z zatargu z Rzeszą.

Rzesza natomiast zmierzała zdecydowanie ku trwałej stabilizacji. Jednym z głównych czynników tej
stabilizacji była reforma walutowa. Rząd Stresemanna 16 listopada zaczął wprowadzać przejściową
„markę rentową” (Rentenmark) oraz wydał zarządzenie o utworzeniu „Banku rentowego” (Rentenbank).
Równowartość nowej marki określano na jeden bilion znajdujących się do tego czasu w cyrkulacji
marek papierowych. Kurs dolara określono na 4,2 marki rentowej. W tych relacjach dokonywano do
sierpnia 1924 r. wymiany starej waluty na nową. Miała być ona oparta na dochodach z ziemi, ale
Hjalmar Schacht w rok później wprowadził parytet złota.

Gustav Stresemann, już jako minister spraw zagranicznych (jego rząd upadł 23 listopada),
kontynuował podjętą wcześniej Erfüllungspolitik. „Wojna o Ruhrę”, czyli gwałtowne zaostrzenie
kwestii reparacji poprzez okupację części Nadrenii, także zbliżała się ku końcowi. Niemcy 23
października wznowiły dostawy węgla i drewna do Francji, 27 tegoż miesiąca rząd francuski wyraził
zgodę na powołanie komisji ekspertów mającej się zająć formami spłat reparacyjnych. Francusko-
belgijskie przedsiębiorstwo Mission Interalliée de Controle des Usenes et des Mines (Micum) 23
listopada 1923 r. podpisało z niemiecką grupą przemysłową Phönix, na czele której stał Otto Wolff,
układ, przewidujący dostawy ok. 30% niemieckiej produkcji węgla. Miał on poważny wpływ na
normalizację francusko-niemieckich stosunków gospodarczych.

Zakończyła się ostatnia faza głębokiego i przewlekłego kryzysu powojennego. W Rzeszy, podobnie
jak w całej Europie, zapanowała atmosfera prosperity gospodarczej, politycznego odprężenia i
stabilizacji. Niemcy w ciągu kilku lat wrócą znów do grona mocarstw europejskich, stając się
równorzędnym partnerem niedawnych zwycięzców.
Strona 160

Rozdział VIII
Stabilizacja gospodarcza 1924-1928
Rok 1924 przyjmuje się dla Niemiec, podobnie jak dla innych krajów uprzemysłowionych, za
początek okresu przejściowej stabilizacji gospodarczej. Zakończył się trudny okres powojennych
zaburzeń społecznych i gospodarczych. Nastąpiła stopniowa likwidacja skutków światowego konfliktu
zbrojnego, a przeprowadzenie reformy walutowej i otwarcie możliwości zaciągania zagranicznych
kredytów, dzięki uregulowaniu kwestii odszkodowań, pozwoliło na dość szybkie przywrócenie
równowagi gospodarczej. Młoda Republika wchodziła w fazę ożywienia ekonomicznego, z dobrą
koniunkturą w przemyśle, inwestycjach i handlu, ze zrównoważonym w miarę budżetem, spadającym
bezrobociem i kosztami utrzymania społeczeństwa. Wyraźnie zwiększył się autorytet państwa.

A. Problem reparacji wojennych


Bardzo poważne znaczenie i konsekwencje, nie tylko zresztą dla gospodarki samych Niemiec, miał
problem reparacji wojennych. Do jego rozwiązania parły Anglia i Stany Zjednoczone, szukała
kompromisu i wyjścia z impasu Francja. O ile jednak Wielka Brytania stała na stanowisku anulowania
pod pewnymi, określonymi warunkami długów wojennych, o tyle stosunek Francji do kwestii reparacji
był bardziej skomplikowany. Z jednej strony nie chciano we Francji, jak pisze Jerzy Krasuski, przyjąć
brytyjskiej koncepcji anulowania wszystkich zobowiązań finansowych związanych z wojną, albowiem
zasada ta musiałaby objąć również zobowiązania niemieckie. Rzesza
Strona 161

Niemiecka pozbyłaby się wówczas trwałych i wielkich obciążeń finansowych, Francja natomiast traciła
niezmiernie potrzebne jej przemysłowi w Alzacji i Lotaryngii surowce: węgiel i drewno kopalniane. Z
drugiej strony prowadzono we Francji kampanię oskarżającą Amerykę o wzbogacenie się na wojnie
kosztem państw europejskich, Wielką Brytanię zaś o faworyzowanie Niemiec w celu zdobycia tam
wpływów i chłonnych rynków zbytu. Stany Zjednoczone natomiast niezbyt chętnie widziały rezygnację z
wierzytelności niemieckich, gdyż dzięki ich przepływowi Wielka Brytania i Francja mogły spłacać
swoje długi; jednocześnie Amerykanie (mimo formalnego izolacjonizrnu) mogli zachować poważny
wpływ na politykę państw europejskich.

W końcu listopada 1923 r. naciski amerykańskie i brytyjskie na Francję okazały się skuteczne i
Raymond Poincaré zaakceptował plan sekretarza stanu Charlesa E. Hughesa powołania komisji, która
określiłaby możliwości płatnicze Niemiec. Już 30 listopada Międzynarodowa Komisja Odszkodowań
powołała do życia Komitet Ekspertów z siedzibą w Londynie. Na jego czele stanął finansista
amerykański Charles G. Dawes. Jako główny cel działalności Komitetu, zastępca Dawesa, Owen
Young, określił wypracowanie generalnej koncepcji rozwiązania kwestii niemieckiej. Stworzenie
takiego programu eksperci uzależnili od trzech elementów: odbudowy zdolności produkcyjnej Niemiec,
zagwarantowania jedności gospodarczej Rzeszy, zakończenia francuskiej kontroli nad Zagłębiem Ruhry.
Tylko po spełnieniu tych warunków będzie możliwe zrównoważenie budżetu, ustabilizowanie marki i
stworzenie funduszu reparacyjnego. Powinny się także znaleźć środki na powrót kapitałów, które
odpływały z finansowego rynku niemieckiego.

Przebieg rokowań trwających od stycznia do kwietnia 1924 r. ujawnił wzrastające popieranie


interesów niemieckich przez delegatów amerykańskich i brytyjskich. W dniach od 28 stycznia do 13
lutego Komitet zebrał się w Berlinie, by ocenić niemiecki budżet i strategię finansowo-podatkową
państwa. Przy okazji Young spotkał się z przedstawicielami niemieckiej elity politycznej i
gospodarczej. Kanclerz Wilhelm Marx i minister Gustav Stresemann zaakceptowali zaproponowane
ramowe zasady planu. Na posiedzeniu Reichstagu 6 marca minister spraw zagranicznych Rzeszy
stwierdził: „Według mnie nie ma żadnego angielskiego lub francuskiego kierunku, który mogłaby
wybrać polityka zagraniczna naszego państwa. Jest tylko próba dania do zrozumienia Entencie, że
dotychczasowa jej polityka wobec Niemiec zrujnuje nie tylko Rzeszę, lecz także Europę i jej
gospodarkę, a nawet może i politykę światową. Jestem zbyt realnym politykiem, żebym przypuszczał, że
ktokolwiek z miłości do nas lub z sympatii do Niemiec coś uczyniłby.
Strona 162

Światowi ekonomiści zdają sobie sprawę z tego, że jeśli nie chcą własnego upadku, to nie pozwolą
zrujnować Niemiec”.

Bardziej sceptyczni okazali się wielcy przemysłowcy, zwłaszcza wobec propozycji utworzenia
centralnego banku reparacyjnego. Kiedy jednak 13 lutego 1924 r. Young i pozostali eksperci opuszczali
Berlin, mieli już poparcie nie tylko polityków niemieckich i wielkiego przemysłu, ale również części
niemieckiej opinii publicznej. Do sfinalizowania pozostał jeszcze tylko problem powiązania wejścia w
życie planu Dawesa z zakończeniem okupacji Zagłębia Ruhry. Naciski brytyjskie na Francję były tak
silne, że w Paryżu pojawiły się sugestie istnienia tajnego porozumienia na linii Berlin-Londyn.

Komitet ekspertów 9 kwietnia ogłosił projekt zasad spłaty odszkodowań, nazwany od nazwiska jego
przewodniczącego planem Dawesa. Plan ten znosił ostatecznie wszelkie świadczenia rzeczowe, a w
odniesieniu do pozostałych należności pieniężnych nie określał ani globalnej sumy, ani ostatecznego
terminu spłaty. Ustalał jednak limit rocznych spłat (annuitetów), które ze względu na konieczność
ochrony interesów ekonomicznych Niemiec miały wzrastać stopniowo i to w następujący sposób w
miliardach marek w złocie: 1924/25 — 1 mld, 1925/26 — 1,22 mld, 1926/27 — 1,55 mld, 1927/28 —
1,75 mld, 1929 — 2,5 mld. Tę ostatnią kwotę postanowiono pobierać także i w następnych latach, w
chwilowo nie określonym okresie. Łącznie w czasie pięciu lat Niemcy miały zapłacić i rzeczywiście
zapłaciły 7170 tys. marek w złocie.

Jako źródła pokrycia rat odszkodowawczych plan przewidywał: dochody państwa (podatki i cła —
do wartości 1,5 mld rocznie), emisję zabezpieczonych hipotetycznie obligacji kolei Rzeszy (ponad 600
min rocznie), obligacje przemysłowe (na łączną sumę 5 mld) oraz pożyczkę zagraniczną w wysokości
800 mln marek w złocie. W skład Rady Nadzorczej Banku Rzeszy (Reichsbank) weszli przedstawiciele
państw zachodnich, a kontrolę nad niemiecką gospodarką i finansami miał sprawować Generalny Agent
Reparacyjny — Parker S. Gilbert. Ich zadaniem było czuwanie nad systemem transferowym waluty oraz
kontrola emisji pieniądza, a także kwestia, by Niemcy używały swych zasobów przede wszystkim na
spłatę annuitetów reparacyjnych. Wychodząc z założenia, że warunkiem wywiązywania się z obciążeń
odszkodowawczych jest rozwój gospodarczy Niemiec, Komitet wezwał międzynarodowe banki i
instytucje finansowe do udzielania Rzeszy pożyczek, przede wszystkim — inwestycyjnych.

Określeniem zasad umożliwiających przyjęcie planu Dawesa zajęła się konferencja londyńska (16
lipca-30 sierpnia 1924). Wzięły w niej udział delegacje Francji, Wielkiej Brytanii, Włoch, Belgii,
Japonii, Niemiec oraz USA
Strona 163

w charakterze obserwatora. Propozycja niemiecka zastosowania iunctim pomiędzy wejściem w życie


planu uzdrowienia gospodarki Rzeszy a ewakuacją Zagłębia Ruhry znalazła pełne poparcie Wielkiej
Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Francja, poddana naciskom z różnych stron, przystała na kompromis.
Przede wszystkim musiała się zgodzić na rezygnację z przyznanego jej w Wersalu prawa militarnego i
terytorialnego karania Rzeszy. Chociaż uzyskiwała rok na wycofanie się z Zagłębia Ruhry (etapami),
decyzje konferencji doprowadziły do spadku jej prestiżu. Przegrana Francji wynikała z faktu przejęcia
przez Amerykę kontroli nad reparacjami niemieckimi: jej uprawnienia i znaczenie w ramach Komisji
Odszkodowań zostały silnie ograniczone.

Zaakceptowanie 30 sierpnia planu Dawesa było pierwszym ewidentnym sukcesem Niemiec, którego
współtwórcą w dużej mierze były Stany Zjednoczone i Anglia. Korzyści odniesione na polu
ekonomicznym były nie do podważenia. Stresemann stwierdził, że „Niemcy za kark wyciągnięto z
długów, a ich uzdrowieniem zainteresowani byli wszyscy wierzyciele”. Odszkodowania powinny być
sprawą interesującą tylko Francję i Belgię, a stały się wielkim przedsięwzięciem finansowym z
udziałem Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Toteż o sabotowaniu planu Dawesa nie mogło być
mowy i raty odszkodowań płacono regularnie. Nie mogło być jednak miłe Niemcom rozciągnięcie
międzynarodowej kontroli nad ich gospodarką. Prawica widziała w planie Dawesa narzędzie
ujarzmienia Niemiec, nie tylko przez annuitety reparacyjne, ale także przez kredyty zagraniczne. Z
drugiej strony właśnie te motywy spowodowały ogromny wzrost zaufania międzynarodowej finansjery
do stabilizacji w Niemczech. Z Ameryki i Wielkiej Brytanii popłynęły do Niemiec olbrzymie kredyty,
które do sierpnia 1930 r. osiągnęły sumę 27 mld dolarów, z czego 70% pochodziło z USA, 15% z
Holandii, 12% z Anglii. Niezależnie od pożyczek nastąpił przypływ kapitału obcego, przede wszystkim
w postaci bezpośrednich inwestycji. Oblicza się, że do końca 1930 r. do Rzeszy napłynęło ok. 16,3 mld
dolarów. Tak więc Niemcy stały się obiektem międzynarodowej penetracji finansowej, zwiększającej
tempo wzrostu gospodarczego. Przyniosło to również z jednej strony zyski polityczne, wzmacniając
ogólne zaufanie i zainteresowanie powodzeniem Niemiec, z drugiej jednak oznaczało wzrost zadłużenia
i uzależnienia gospodarczego przede wszystkim od Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii.

Parlament Rzeszy ratyfikował plan Dawesa 29 sierpnia 1924 r. większością zaledwie czterech
głosów (238:234). Niektóre jego części wymagały także nowelizacji konstytucji. Duże znaczenie miało
oświadczenie prezesa Banku Rzeszy Hjalmara Schachta, który scharakteryzował ogólne zasady planu
jako „przeniesienie rozwiązania problemów reparacyjnych ze strefy poli-
Strona 164

tycznych środków przymusu na gospodarcze możliwości państwa”. Schacht uwypuklił więc inny aspekt
przyjęcia planu Dawesa przez Niemcy. Został on wprowadzony poprzez wielostronne uzgodnienia i
dobrowolnie przyjęty i zaakceptowany przez Niemcy. Nie zredukował wprawdzie reparacji, ale w
sposób wyraźny zmieniał ich charakter. Przez najbliższe lata nie były one obciążeniem dla gospodarki
niemieckiej, ale środkiem pobudzającym rozwój kraju, zarówno poprzez gwałtowny napływ
amerykańskich kredytów, jak i zaangażowania się finansowego i politycznego czołowych
przedstawicieli świata kapitału i polityki Stanów Zjednoczonych. Ważnym elementem było także
przekonanie Amerykanów i Brytyjczyków, że pomyślny rozwój gospodarczy Niemiec, ich stabilność
polityczna i wyważone obciążenia finansowe stanowią najlepsze zabezpieczenie przed rewizjonizmem i
powtórną agresją. „Pokój gospodarczy — jak stwierdził Dawes — jest z pewnością najlepszym
antidotum na wojnę”.

Plan Dawesa miał jednak krótki, pięcioletni żywot. Już w 1926 r. Gustav Stresemann oświadczył, że
porozumienie finansowe narzuca Niemcom kontrolę nie licującą z ich pozycją międzynarodową. Nie
wiadomo było także, jak konkretnie wysoką globalną kwotę mają one uiścić. Poza tym Rzesza miała
nadzieję, że ewentualny nowy układ, lub rewizja starego, pozwoli na wytargowanie innych jeszcze
ustępstw. Z niemieckim stykał się amerykański punkt widzenia. Parker Gilbert w rozmowie z
sekretarzem stanu w Auswärtigen Amt Carlem von Schubertem skrytykował mechanizm transferów kwot
reparacyjnych oraz ograniczenia wymienialności waluty niemieckiej. Raziła go też dość rozrzutna
praktyka finansowa rządu niemieckiego, kontrowersyjna działalność kredytowa amerykańskich banków
oraz nierozsądna polityka monetarna Reichsbanku. Połączenie tych elementów mogło, zdaniem Gilberta,
spowodować kryzys finansowy oraz uniemożliwić spłaty zarówno reparacji, jak i kredytów. Jego
zdanie podzielało wielu przedstawicieli amerykańskiej elity finansowej. Ostrzegano przed nadmiernym
dopływem amerykańskiego kapitału do Rzeszy i uzależnieniem gospodarki niemieckiej od obcych
pożyczek. Wkrótce pożyczki te były już niewystarczające do opłacenia niemieckiego importu i obsługi
zadłużenia.

Do określenia ogólnej liczby rat oraz całkowitej sumy zadłużenia niemieckiego dążyły także Francja i
Anglia. W latach 1925-1927 pomiędzy Francją a Niemcami doszło do silnego zbliżenia gospodarczego,
produkcja przemysłowa obu krajów zaczęła się z korzyścią dla obu stron uzupełniać. Do tego też
zmierzały francusko-niemieckie umowy w kolejnictwie, przemyśle stalowym i chemicznym oraz traktat
handlowy zawarty 17 sierpnia 1927 r. Porozumieniom tym wkrótce podporządkowały się słabsze kraje
— Belgia
Strona 165

i Luksemburg. Ta regionalna współpraca ekonomiczna stała się podstawą, na której Aristide Briand
rozpoczął budowanie idei i realizację swych planów utworzenia Stanów Zjednoczonych Europy.

Rokowania w sprawie ostatecznego uregulowania kwestii odszkodowań, z inicjatywy kanclerza


niemieckiego Hermanna Müllera, podjęto 16 września 1928 r. Już 12 grudnia powołano nowy komitet
rzeczoznawców, na czele którego stanął amerykański finansista, prezes General Electric Company,
Owen Young. Komitet obradował w Paryżu w dniach 11 lutego do 6 czerwca 1929 r. Wiele
kontrowersji wywołała sprawa wiązania przez delegację niemiecką zgody na nową regulację obciążeń
ze sprawą przedterminowej ewakuacji Nadrenii. Jednocześnie główny delegat niemiecki — Hjalmar
Schacht, w przedstawionym 17 kwietnia memorandum „prowokacyjnie domagał się przywrócenia
swemu krajowi równowagi gospodarczej przez zwrot kolonii i terytoriów przejętych przez Polskę,
obniżenia niemieckich płatności oraz rozłożenia ich na dłuższy okres”. Dość aroganckie stanowisko
delegatów niemieckich (H. Schacht, A. Vogler) spotkało się z energicznym oporem Francji, który jednak
pod naciskiem Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii uległ stopniowo złagodzeniu. Komitet
rzeczoznawców 7 czerwca 1929 r., po 4 miesiącach negocjacji, uzgodnił swoje stanowisko, konstruując
tzw. plan Younga.

Nowy plan, w odróżnieniu od poprzednich rozwiązań, ustalał ogólną wysokość odszkodowań wraz z
odsetkami na 113,9 mld marek, które miały być spłacone w 59 ratach rocznych, tj. do 1988 r. Z tego
przez 37 lat na rzecz państw zachodnioeuropejskich i Stanów Zjednoczonych, a potem już tylko dla
USA. Ogólna przewidywana kwota miała być o 17% niższa od sumy, którą Niemcy zapłaciłyby, gdyby
plan Dawesa obowiązywał w tym samym czasie. Plan Younga zakładał dystrybucję kwot wśród
aliantów, zgodnie z zasadami przyjętymi na konferencji w Spa w 1920 r. Jedynie Wielka Brytania
zamiast dotychczasowych 22% miała otrzymać 19% ogólnej sumy odszkodowań. Annuitety miały się
składać z części bezwarunkowej i warunkowej, której uiszczenie mogło zostać z różnych względów
zawieszone. Część bezwarunkowa miała stanowić rzeczywisty zysk wierzycieli, natomiast druga miała
służyć do pokrycia ich własnych długów wojennych (zwłaszcza Francji i Anglii). Przemysł niemiecki,
Bank Rzeszy i koleje zostały zwolnione od ciężarów kontrybucji, zlikwidowano obcą kontrolę nad
gospodarką niemiecką i rozwiązano Komisję do spraw Reparacji. Niemcy powinny się zrzec wszelkich
innych roszczeń finansowych związanych z wojną, państwa sprzymierzone zaś zaniechać likwidacji
majątku obywateli niemieckich na swoim terytorium. Utworzono Bank Międzynarodowych Rozliczeń w
Bazylei (Bank für Internationalen Zahlungsausgleich — BIZ), który miał się zająć ściąganiem
Strona 166

reparacji oraz podziałem ich między poszczególne państwa. Mocarstwa zachodnie wyraziły
jednocześnie zgodę na przedterminową ewakuację Nadrenii, tj. wycofanie wojsk z II i III strefy
okupacyjnej.

Plan Younga miał zostać przyjęty i zatwierdzony na międzynarodowej konferencji w Hadze (6-31
sierpnia 1929). Rokowania zostały jednak zerwane przez nowego (labourzystowskiego) ministra spraw
zagranicznych Philipa Snowdena, który odrzucił zaprezentowaną wersję planu i zażądał zrewidowania
na korzyść Anglii jej udziału w odszkodowaniach (22% bez dodatkowych kwot ogólnych). Opór
Anglików okazał się skuteczny, a ich roszczenia zaspokojone. Dnia 20 stycznia 1930 r. II konferencja
haska uchwaliła poprawiony projekt planu Younga, który zaczął obowiązywać z mocą wsteczną od 1
września 1929 r.

Mimo że plan Younga uważany był ogólnie za dalszy krok do zmniejszenia niemieckich zobowiązań
finansowych oraz kolejny etap przywracania zewnętrznej i wewnętrznej suwerenności kraju, spotkał się
z krytyką części władz niemieckich i wywołał niezadowolenie i opór partii prawicowych. Z inicjatywy
Alfreda Hugenberga i Adolfa Hitlera doszło do ogólnonarodowego referendum przeciwko planowi,
przegranego wprawdzie, ale wskazującego na to, iż przeciwnicy planu stanowią w Rzeszy poważną i
zdeterminowaną siłę. Reichstag 12 marca 1930 r. przyjął ustawę wcielającą w życie plan Younga, a w
dzień później prezydent Hindenburg ją zatwierdził.

Sprawa reparacji znalazła zresztą wkrótce całkowite rozwiązanie. Trudności płatnicze Niemiec,
spowodowane światowym kryzysem gospodarczym, zmusiły władze niemieckie (5 czerwca 1931), a
następnie rządy innych państw, do wystąpienia z prośbą do administracji amerykańskiej o odroczenie
spłat. W odpowiedzi prezydent USA Herbert Clark Hoover ogłosił 20 czerwca 1931 r. roczne
moratorium zarówno w sprawie spłat odszkodowań niemieckich, jak i długów państw zachodnich.
Anglia i Włochy zaakceptowały propozycje amerykańskie, Francja natomiast uzależniała swą zgodę od
ustępstw politycznych Niemiec (rezygnacja z projektu unii celnej z Austrią). Komitet ekspertów 24
grudnia 1931 r. stwierdził oficjalnie, że kryzys ekonomiczny przekreślił możliwości płatnicze Rzeszy.
Niemcy więc faktycznie nie mogły zrealizować planu Younga także po upływie moratorium Hoovera. W
dniu 9 lipca 1932 r. zawarty został w Lozannie układ kończący problem odszkodowań. Porozumienie to
znosiło plan Younga, nakładając na Niemcy zobowiązania zapłacenia zryczałtowanej kwoty 3 mld
marek w złocie w ciągu trzech lat. Procedura spłacania tej „rekompensaty” (trzyletnie moratorium oraz
płacenie obligacjami, które nie sprzedane w ciągu 15 lat mogły być umorzone), pozwalały
przypuszczać, że układ lozański faktycznie skreślił niemieckie
Strona 167

reparacje. Całą sprawę zakończył Hitler, który po dojściu do władzy całkowicie odrzucił możliwość
płacenia jakichkolwiek odszkodowań w przyszłości.

Rodzi się pytanie, ile w sumie odszkodowań zapłaciły Niemcy. Według oficjalnych ustaleń Komisji
Reparacyjnej wartość wszystkich odszkodowań wyniosła 20,78 mld, a zgodnie z oświadczeniem władz
niemieckich 67,67 mld marek w złocie. Różnica ta wynika głównie z odmiennej wyceny świadczeń
rzeczowych i wewnętrznych obciążeń, które Niemcy wyceniły na ok. 42 mld marek, natomiast państwa
sprzymierzone tylko na 9,5 mld. Neutralne instytuty finansowe (Institute of Economics i Brentano)
szacowały wysokość przekazanych przez Rzeszę reparacji w granicach 30-40 mld marek. Tak czy
inaczej Republika Weimarska zapłaciła tylko część pierwotnie przewidywanej kwoty odszkodowań
(25-30%), otrzymując w zamian potężny zastrzyk kapitału inwestycyjnego. Sytuację tę zawdzięczała
zarówno swemu oporowi, jak i korzystnej zmianie stanowisk Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych
do europejskich problemów gospodarczych, zwłaszcza po 1923 r. Plany Dawesa i Younga umocniły tak
ekonomiczną, jak i polityczną pozycję Niemiec, a zrodzone z nich powiązania gospodarcze znacznie
zbliżyły Rzeszę do państw zachodnioeuropejskich.

B. Rozwój gospodarczy w latach 1924-1929


Rzesza Niemiecka, mimo klęski militarnej, strat terytorialnych i spłat odszkodowań, zachowała w
większości swój potencjał wytwórczy. Wysoka sprawność techniczna i organizacyjna przemysłu
umożliwiła Niemcom stosunkowo szybkie przezwyciężenie powojennych trudności gospodarczych i
wejście, jako liczący się partner, na rynki międzynarodowe. Mimo to, część historiografii niemieckiej
widzi lata stabilizacji powojennej (1924-1929), w porównaniu z okresem sprzed I wojny światowej,
jako okres względnej stagnacji gospodarczej. Już w 1932 r. niemiecki historyk gospodarczy Rolf
Wagenführ, publikując wyniki swych badań, doszedł do wniosku, że warunki przemysłowego wzrostu w
Niemczech istotnie pogorszyły się. Dotyczyło to zwłaszcza „starych” gałęzi przemysłu, w tej liczbie
górnictwa (z wyjątkiem wydobycia węgla brunatnego). Natomiast tendencje silnego wzrostu
wykazywały „nowe” branże: przemysł samochodowy, metali kolorowych, elektryfikacyjny, włókien
sztucznych, chemiczny. W sumie jednak produkcja przemysłowa Niemiec do lat 1928/29 tylko
nieznacznie przekroczyła poziom 1913 r. Wolumen eksportu roku 1913 nie został po I wojnie światowej
przez niemiecki przemysł nigdy przekroczony.
Strona 168

Tezy Wagenführa, wsparte badaniami współczesnych historyków gospodarczych, wydają się do


przyjęcia, jeżeli za podstawę rozważań przyjmiemy obszar Rzeszy z 1913 r. z centrami przemysłowymi:
Alzacją i Lotaryngią, Zagłębiem Saary i Górnym Śląskiem. Tereny te jednak nie weszły w skład
Republiki Weimarskiej, która na tle kryzysu powojennego i hiperinflacji, w latach 1924-1929
przeżywała okres wzrostu i rozwoju gospodarczego.

TABELA 10
Indeks produkcji i eksportu niemieckiego przemysłu (1925-1931); 1913 = 100

Rok Produkcja przemysłowa Eksport wyrobów przemysłowych Wartość eksportu


1913* 100 100 26,5
1925 83 66 21,3
1926 79 79 26,5
1927 100 82 21,6
1928 102 85 22,0
1929 102 95 24,7
1930 90 95 29,0
1931 69 84 31,9
* Ówczesny obszar Rzeszy.

Źródło: R. Wagenführ, Industriewirschaft, s. 33.

Napływ nowych kapitałów ułatwił rozwój przemysłu, który jednocześnie zaangażował się silnie w
procesy modernizacji i ekspansji. Nakłady inwestycyjne w latach 1924-1929 wyniosły ok. 19 mld
marek, czyli trzykrotnie więcej niż w podobnym okresie przed wybuchem wojny. Zwiększył się stopień
mechanizacji pracy (np. w górnictwie w 1929 r. ponad 40-krotnie w porównaniu z rokiem 1913), co
pociągnęło za sobą z kolei większą wydajność pracy, niższe koszty wytwarzania, wzrost produkcji. I tak
rozmiary produkcji w latach 1924-1929 wzrosły: w odniesieniu do węgla kamiennego z 119 do 163 mln
ton (37%), rudy żelaza z 4,5 do 6,4 mln ton (42%), surówki stali z 9,7 do 16 mln (65%), energii
elektrycznej z 18,7 do 28 mln kW (50%). Liczba zarejestrowanych patentów podwoiła się w
porównaniu z okresem przedwojennym; w dziedzinie transportu i komunikacji Niemcy rozwijały się
szybciej niż mocarstwa, które zwyciężyły w wojnie. W 1929 r. wyprodukowały 238 tys. samochodów
osobowych, 145 tys. ciężarowych, 324 tys. motocykli. Do tegoż roku odbudowano niemal całkowicie
morską i śródlądową flotę handlową i transport kolejowy. Już w 1927 r. przyniosło to globalny
Strona 169

wskaźnik produkcji wyższy od przedwojennego. W 1928 r. mniejsze terytorialnie niż przed wojną
Niemcy wytworzyły dochód narodowy stanowiący 150% dochodu z 1913 r. (tj. 75 bln marek).

TABELA 11
Powierzchnia, ludność i potencjał ekonomiczny głównych państw europejskich w 1928 r.

Węgiel Surówka Stal


Energia Aluminium
Powierzchnia Ludność Udział w kamienny żelaza (w
Kraj elektryczna (w tys.
(w tys. km2) (w mln*) handlu** (w mln kW) (w mln (w mln mln
ton)
ton) ton) ton)
Wielka
245 44,8 13,0 14,5 241 6,7 8,7 10
Brytania
Francja 551 41,8 6,2 13,0 51 10,1 9,5 26
Niemcy 470 64,3 9,4 27,9 154 13,7 16,4 32
Polska 390 31,3 1,0 2,6 41 0,7 1,4 —
Włochy 310 41,2 2,8 8,9 — 0,6 2,0 4
* Ludność — dane dla 1930 r. ** Udział w handlu światowym — dane dla 1929 r.

Źródło: Bevölkerung und Wirtschaft 1872-1972, (Hrsg.) Statistisches Bundesamt, Stuttgart und Mainz
1972, s. 178-183; Mały rocznik statystyczny 1939, Warszawa 1939, s. 148-149.

Na początku 1929 r. Rzesza stała się drugą potęgą przemysłową świata, a pierwszą w Europie. Jej
udział w światowej produkcji przemysłowej osiągnął 12%. Niemcy partycypowały w 13% światowego
wydobycia węgla kamiennego, 15% światowej produkcji żelaza i 15,3% wytwórczości stali surowej.
Po raz drugi w historii Niemcy dogoniły, a potem wyprzedziły Wielką Brytanię, która w 1918 r. — jak
się wydawało — mogła czuć się bezpiecznie przed konkurencją ze strony rywala. Uzyskały znaczną
przewagę nad swoją odwieczną rywalką — Francją, nie mówiąc już o Włoszech czy Polsce.
Zajmowały pierwsze miejsce pod względem produkcji surówki żelaza, stali, węgla brunatnego (165
mln ton rocznie), aluminium, cementu, wydobycia soli i itp. Na czoło wysunął się przemysł chemiczny,
zwłaszcza dominujące miejsce zajęła produkcja związków azotowych i kwasu siarkowego. Na drugim
miejscu w Europie Republika Weimarska plasowała się w wydobyciu węgla kamiennego, w przemyśle
samochodowym i budowie statków handlowych. Lufthansa zdecydowanie wyprzedziła swoich
konkurentów w przewozie pa-
Strona 170

sażerów, odzyskały dawną świetność linie żeglugowe Hamburg - Ameryka i Norddeutschen Lloyd.

Jeszcze bardziej korzystnie kształtowała się sytuacja dla Niemiec na scenie gospodarczej Europy
Wschodniej i Środkowej. Wzniesienie barier celnych wokół nowo utworzonych krajów wzmogło
rywalizację między nimi i utrudniło ogólny rozwój. W Europie istniało w tym czasie 27 różnych walut,
podczas gdy przed wojną było ich 14; ogólna długość granic zwiększyła się prawie o 20 tys. km, w
wielu wypadkach granice oddzieliły fabryki od źródeł surowców, huty od złóż węgla, gospodarstwa
rolne od ich rynków zbytu. Co więcej, chociaż do tych państw wkroczyły po 1919 r. banki i
przedsiębiorstwa francuskie i brytyjskie, to ich „naturalniejszym” partnerem gospodarczym były
Niemcy, zwłaszcza kiedy w latach 1924-1929 znowu stały się państwem ustabilizowanym gospodarczo.
Nie tylko leżały bliżej rynków wschodnioeuropejskich i miały z nimi lepsze połączenia kolejowe i
drogowe, ale mogły też bez trudu wchłonąć własne nadwyżki rolne tego regionu (czego nie mogły
zrobić ani mająca własne nadwyżki rolne Francja, ani utrzymująca system preferencji imperialnych
Wielka Brytania), proponując w zamian za polskie drewno i artykuły spożywcze oraz węgierską
pszenicę i rumuńską naftę, tak bardzo potrzebne tym krajom maszyny, a niektórym też uzbrojenie.
Ponadto kraje tego regionu, podobnie jak Niemcy, miały problemy walutowe i łatwiej im było
prowadzić „handel zamienny”. Tak więc pod względem gospodarczym Europa Środkowa mogła
ponownie stać się strefą dominacji niemieckiej.

Przemysł niemiecki był najsilniej skartelizowany w Europie; szybko powstawały nowe monopole.
Ogólna liczba spółek akcyjnych oceniania była na 24 tys. Do największych monopoli, świeżo
powstałych, należały dwa: w przemyśle metalowym (1926) Zjednoczone Stalownie (Vereinigte
Stahlwerke), utworzone przez cztery wielkie spółki: Rheinelbe Union, Zakłady Thyssena, Phenix i
Rheinische Stahlwerke — z kapitałem zakładowym ponad 800 mln marek i zatrudnieniem sięgającym
160 tys. osób. Wytwarzały one 40% stali surowej i wydobywały 25% węgla kamiennego w Niemczech.
Kierowane były przez grupę przemysłowców z Albertem Vöglerem, Fritzem Thyssenem i Hugo
Stinnessem na czele. W przemyśle chemicznym gigantem stał się utworzony w 1925 r.
Interessengemeinschaft Farben Industrie (IG Farben), którego kapitał wynosił 1,1 mld marek, a
zatrudnienie 74 tys. robotników i 24 tys. urzędników (35% udziałów w całej niemieckiej produkcji).
Kierowali nimi Carl Bosch, Carl Duisberg, Hermann Schmitz. W przemyśle samochodowym
przodowały Deimler-Benz i Auto-Union; w elektrotechnicznym koncernie Allgemeine Elektrizitäts
Gesellschaft (AEG) oraz Siemens-Halske kontrolowały ok. 4/5 produkcji tej gałęzi.
Strona 171

W latach stabilizacji szczególnie wysoka dynamika cechowała niemiecki eksport. Jego roczne tempo
wzrostu wartości przekraczało 10%, wyprzedzając 2,5 raza tempo wzrostu produktu społecznego i w
tym samym stopniu — wzrostu importu. W 1930 r. Republika Weimarska znalazła się na drugim miejscu
(za Stanami Zjednoczonymi) na liście krajów eksporterów, a przejściowo nawet na pierwszym pośród
eksporterów produktów finalnych. W Europie największym importerem niemieckich towarów była
Holandia (10,1% w 1929), co ze względu na obszar tego kraju i potencjał demograficzny można uznać
za swego rodzaju fenomen. Jest raczej pewne, że kupcy holenderscy reeksportowali znaczną część
niemieckich wyrobów. Dalej szły państwa skandynawskie (10,2%), Wielka Brytania (9,7%), Francja
(6,9%), ZSRR (2,6%) i Polska (2,5%) zajmowały dalsze miejsca. Dominacja Stanów Zjednoczonych
(7,4%) wśród krajów pozaeropejskich w niemieckim eksporcie, ze względu na potencjał ekonomiczny
tego kraju jest zrozumiała. Ze względu jednak na brak w Niemczech wielu surowców (m. in. rudy
żelaza, boksytów, miedzi, niklu i ropy naftowej) i żywności, zagraniczna wymiana handlowa
charakteryzowała się ujemnym bilansem handlowym. Artykuły spożywcze stanowiły ok. 37%, a
surowce 40% całości importu. Pierwsze sprowadzano przede wszystkim z krajów Europy Wschodniej i
Południowo-Wschodniej, drugie z obu Ameryk, Azji i Europy.

Rozwój omówionych gałęzi gospodarki dokonywał się dzięki ogromnym nakładom inwestycyjnym.
Finansowanie inwestycji i zwiększenie środków obrotowych było możliwe dzięki napływowi
zagranicznego kapitału, pożyczek bankowych i zadłużeń publicznych. W 1928 r. wartość podjętych
inwestycji w całej gospodarce niemieckiej wyniosła prawie 11 mld marek, z czego w przemyśle 23,6%,
w rolnictwie 11,6%, w kolejnictwie 2,8%, a na inwestycje publiczne 65,8%. A przecież przez
większość tego okresu przemysł niemiecki wykorzystywał w istocie 50-80% swojej pełnej zdolności
produkcyjnej. Skutki modernizacji okazały się obosieczne. W 1929 r., gdy liczba zatrudnionych (w
przeliczeniu na zatrudnienie pełnowymiarowe) wynosiła 20,5 mln, przemysł wyrzucił 1,5 mln ludzi za
bramę, ponieważ nie był zdolny wykorzystać całego swego potencjału technicznego wskutek
niedostatecznego popytu krajowego i zbyt, mimo wszystko, małego eksportu. Kłopoty eksportowe
Niemiec wynikały z warunków obiektywnych (brak rynków zbytu), ale niski popyt krajowy był już
sprawą wewnętrzną i sposób jego rozwiązania leżał całkowicie w możliwościach Niemiec. Istotą
problemu była rozbieżność między poziomami płac i cen; dzięki działaniu umów kartelowych
utrzymywały się wysokie ceny artykułów przemysłowych, natomiast globalną siłę nabywczą ludności
ograniczała polityka płac w przemyśle i nadmiernie droga
Strona 172

żywność. Ten ostatni czynnik był bezpośrednio efektem opieki, jaką władze otaczały ziemiaństwo,
głównego w niemieckim rolnictwie producenta zbóż. W niemieckiej gospodarce tego okresu zachodziły
też inne zjawiska, bardzo specyficzne, a zarazem bardzo dla kraju w przyszłości niebezpieczne.
Nadmierna koncentracja własności w przemyśle — w 1925 r. w zakładach stanowiących niecałe 2%
ogółu przedsiębiorstw zatrudnionych było 55% wszystkich pracowników najemnych — nie miała
uzasadnienia w dopływie kapitałów. Największe prywatne banki niemieckie tzw. D-Banki (Deutsche
Bank, Disconto-Gesellschaft Bank, Darmstädter Bank, Dresdner Bank) prowadziły ryzykowną politykę
inwestowania kapitałów depozytowych, a nie własnych, mimo że stosunek pierwszych do drugich (jak
1:15) powiększył się znacznie w porównaniu z okresem sprzed wojny. Oznaczało to w praktyce, że
banki operują pieniędzmi depozytariuszy, co przy załamaniu się koniunktury groziło ciężkim krachem.
Na razie jednak, w poprzedzającym kryzys okresie rozkwitu światowej aktywności ekonomicznej
przemysł niemiecki mógł pochwalić się godnymi uwagi osiągnięciami.

Znacznie mniej korzystnie kształtowała się sytuacja niemieckiego rolnictwa. Jego udział w dochodzie
narodowym spadł z 20% w 1924 r. do 17% z 1929 r. Było ono niedoinwestowane; w latach 1925-1929
partycypowało w nakładach inwestycyjnych zrealizowanych w niemieckiej gospodarce zaledwie w
10,9%. Borykało się z trudnościami rentowności i problemami strukturalnymi. Szczególnie obszary
położone na wschód od Łaby były klasycznym przykładem niedorozwiniętego regionu w nowoczesnym
kapitalistycznym państwie. Trzy wschodnie prowincje Prus posiadały w 1925 r. wśród ludności
zawodowo czynnej więcej niż 50% zatrudnionych w rolnictwie: 55,7% na Pomorzu, 50,7% w Prusach
Wschodnich i 60,9% w tzw. Prowincji Granicznej Poznań-Prusy Zachodnie. Na odpowiednio niskim
poziomie miało tam zatrudnienie w przemyśle i rzemiośle: 22,8%, 19,2% i 19,1% osób. Tymczasem
przeciętna dla Rzeszy stanowiła 30,5% zawodowo czynnej ludności zatrudnionej w rolnictwie i 41,4%
w przemyśle i rzemiośle. Możliwości zatrudnienia w regionach wschodnich taniej siły roboczej (m. in.
z Polski) stwarzały alternatywę dla droższej modernizacji. Niski stan wyposażenia technicznego
pociągał za sobą mniejszą rentowność, a nawet powodował straty zlokalizowanych tu majątków
rolnych. Niewiele pomagała, udzielana od 1926 r., pomoc finansowa państwa dla rolnictwa wschodnich
obszarów (tzw. Osthilfe). Wzrost światowej produkcji rolnej spowodował spadek cen żywności, co
pociągnęło za sobą znaczne osłabienie siły nabywczej rolników niemieckich. Dlatego domagali się oni
stałego zwiększania ceł na importowane produkty żywnościowe. W 1928 r. ceny wyśrubowano na po-
Strona 173

ziom dwukrotnie, a w 1931 r. aż trzykrotnie wyższy od cen światowych. Znaczna część gospodarstw,
mimo pozbycia się długów w okresie inflacji, popadła w latach 1924-1929 w stan ponownego
zadłużenia, przeznaczając kredyty nie tylko na narzędzia i nawozy, lecz także na pokrycie niezbędnych
wydatków związanych z prowadzeniem gospodarstw. Już w 1926 r. liczba posiadłości rolnych
sprzedanych z konieczności, przekroczyła średnią przedwojenną, a w latach 1927-1932 prawie 25 tys.
gospodarstw zlicytowano.

W rolnictwie proces koncentracji nie zachodził, przeciwnie, następowało jego rozdrobnienie. Liczba
gospodarstw rolnych z 6,2 mln w 1925 r. wzrosła do 8,3 mln w roku 1933. Rozdrobnieniu mniejszej
własności nie towarzyszyła bynajmniej koncentracja ziemi w ręku wielkich właścicieli. Procent
powierzchni uprawnej zajmowanej przez gospodarstwa powyżej 100 ha spadł w Rzeszy z 20% w 1925
r. do 18% w 1933 r. Na tle całego niemieckiego rolnictwa posiadłości „13 tysięcy junkrów” położone
na wschód od Łaby wydawały się nieproporcjonalnie wielkie - ten stan rzeczy utrzymywał się także za
czasów Republiki. Ale ich wartość ekonomiczna była już problemem przed wojną, a skomplikowała się
jeszcze za sprawą polskiego Pomorza Gdańskiego, które przecięło zwarte dotąd pasmo junkierskich pól
zbożowych i oddzieliło Prusy Wschodnie od Rzeszy. Sytuacja pruskiego rolnictwa pogarszała się coraz
bardziej.

W okresie stabilizacji uległy poprawie stosunki pracy. Po gwałtownych walkach zarobkowych w


pierwszych latach Republiki, rola strajków w następnym pięcioleciu znacznie spadła. W 1924 r. było
ich jeszcze 1973 z udziałem 2 mln robotników, co przyniosło stratę 36 mln dni roboczych, podczas gdy
w 1929 r. zorganizowano tylko 429 strajków z 270 tys. robotników i 4,3 mln straconych dni roboczych.
Złagodzenie konfliktów w przemyśle wynikało, oprócz dobrej koniunktury, w dużej mierze z
weimarskiego ustawodawstwa. Zobowiązywało ono rząd do uczestnictwa we wszystkich
porozumieniach płacowych, a zarazem uzależniało legalność każdego strajku od wyników wstępnej
procedury arbitrażowej (bardzo zawiłej). Problemem przestało być stosunkowo wolno rosnące
bezrobocie z ok. 900 tys. w 1924 r. (ok. 5%) do 1890 tys. w 1929 r. (9,6%). W 1926 r. gdy nastąpił
kilkumiesięczny spadek wytwórczości, spowodowany krótkotrwałą depresją gospodarczą w świecie,
liczba bezrobotnych w Rzeszy przekroczyła 2 mln osób, co stanowiło ok 12% ogółu zatrudnionych. Z
chwilą jednak wprowadzenia ustawowych świadczeń dla bezrobotnych (16 lipca 1927), zrealizowany
został podstawowy program ruchu pracowniczego. Już za czasów Bismarcka weszły w życie
ubezpieczenia od wypadków i chorób oraz świadczenia emerytalne. Do tych osiągnięć Republika
Weimarska dodała porozumienia płacowe
Strona 174

sygnowane przez państwo, renty starcze w górnictwie (1924), ubezpieczenia chorobowe dla członków
rodzin (1926), płatne urlopy, prawo zrzeszania się w celu negocjacji zbiorowych. Całkowicie obca była
natomiast w niemieckim ustawodawstwie pracy zasada closed shop, która ustawowo obligowała
przedsiębiorstwa do zatrudniania wyłącznie robotników zrzeszonych w związkach zawodowych.
Zasada ta, sprzeczna z oficjalną ideą konstytucji weimarskiej, z trudem przenikała do umysłów
przywódców robotniczych.

W sumie w drugiej połowie lat dwudziestych nastąpiła poprawa warunków pracy i warunków
materialno-bytowych ludności. Dochód narodowy na jednego mieszkańca wzrósł prawie o 20%,
wzrosło zatrudnienie i konsumpcja społeczna. Choć nie dotyczyło to wszystkich warstw ludności i
chociaż nie ucichły konflikty socjalne i bytowe, to faktem jest, że w tym czasie Niemcy powróciły do
pełnej równowagi gospodarczej i społecznej, plasując się w ścisłej czołówce wysoko
uprzemysłowionych krajów świata.
Strona 175

Rozdział IX
Polityka zagraniczna Gustava Stresemanna
Głównym celem niemieckiej polityki zagranicznej, prowadzonej w latach 1923-1929 przez Gustava
Stresemanna było przerwanie izolacji politycznej, powrót do grona mocarstw i równouprawnienie w
stosunkach międzynarodowych. W sukurs dyplomacji weimarskiej przyszły rozbieżne interesy oraz brak
woli szerszego współdziałania niedawnych sojuszników: Francji i Anglii. Istotnymi atutami w
rozgrywce z Zachodem, w stopniowym włączaniu się Rzeszy w krwiobieg polityki europejskiej stały
się: przejściowy spadek autorytetu i znaczenia Ligi Narodów oraz zainaugurowanie tzw. polityki
rapallskiej, tj. podpisanie z Rosją Radziecką traktatu o współpracy politycznej i gospodarczej.

Uwidoczniło się to już w toku konferencji londyńskiej, poświęconej wprowadzeniu w życie planu
Dawesa. Niezaprzeczalnie wynik tej konferencji stanowił pierwszy po zakończeniu wojny liczący się na
Zachodzie sukces dyplomacji niemieckiej, która wyszła zwycięsko z konfrontacji z Francją. Po raz
pierwszy bowiem w sposób oficjalny zwycięzcy zmienili powzięte poprzednio decyzje (oparte na
przepisach traktatu wersalskiego), po raz pierwszy ich uchwały nie miały charakteru ultymatywnego, ale
były przez Niemcy dobrowolnie akceptowane. Zmieniło to w istotny sposób dotychczasową płaszczyznę
negocjacji między sojusznikami a Rzeszą. Układ londyński tworzył korzystny punkt wyjściowy dalszych
działań. Niemcy znów zostały włączone w światowy system gospodarczy, zapanowała polityczna
odwilż. Pewna paralelność interesów niemieckich i amerykańskich stwarzała tym
Strona 176

tendencjom realne szanse rozwoju, ale pod warunkiem normalizacji stosunków z Francją.

Politycy niemieccy, a zwłaszcza Gustav Stresemann, zdawali sobie sprawę, że Francja, aczkolwiek
ekonomicznie słabsza, to militarnie i politycznie jest na tyle samodzielna, że może prowadzić własną
politykę i to niezależnie od nieporozumień z Anglią. Minister spraw zagranicznych Rzeszy był także
przekonany, że tylko przez zaufanie francuskie można było zdobyć poparcie amerykańskie, decydujące
dla rozwoju jego polityki. O ile Stresemann nie demonizował znaczenia Anglii, Francję uznawał za
politycznie i gospodarczo drugorzędną siłę, to w Stanach Zjednoczonych widział poważną potęgę
ekonomiczną i polityczną, posiadającą rozstrzygający głos także w sprawach europejskich. Unikając
działań w jakikolwiek sposób skierowanych przeciwko USA zdołał Stresemann odbudować
gospodarczą siłę Niemiec i odzyskać podmiotowość. Nie była ona jednak nieograniczona, a stopień
podporządkowania polityce amerykańskiej pozostaje dyskusyjny. Niemniej Stresemann wykorzystał
fakt, że politycy amerykańscy chcieli oprzeć na Republice Weimarskiej proces rozbrojenia. Nie
rozumieli oni sytuacji panującej w Europie Środkowowschodniej i roli odgrywanej tam przez
Niemców, a nie pojmując europejskich nacjonalizmów i konfliktów, dokonywali projekcji — na
społeczeństwo Republiki Weimarskiej — własnych idei i wartości.

Niewątpliwie wpływ na poprawę stosunków Berlina z Zachodem miały zmiany układu sił
politycznych, jakie nastąpiły w Anglii i we Francji w ciągu 1924 r. W Londynie w styczniu 1924 r.
upadł dotychczasowy gabinet konserwatywny i po raz pierwszy w historii Anglii doszła do władzy
Labour Party. Nowy premier brytyjski, a zarazem minister spraw zagranicznych Ramsay MacDonald,
uznany pacyfista, był zdecydowany odnieść się rzeczowo do postulatów niemieckich w zakresie
odszkodowań. Rząd Partii Pracy nie ukrywał zarówno swojego proniemieckiego nastawienia, jak i
niechęci wobec traktatu wersalskiego, uznając zobowiązania nałożone na Niemcy jako zbyt surowe.
MacDonald sformułował tezę o potrzebie sprawiedliwego traktowania Niemiec i przyznania im
zbliżonych do innych państw warunków rozwoju ekonomicznego i politycznego.

Upadek rządu Mac Donalda i utworzenie konserwatywnego gabinetu Stanleya Baldwina (4 listopada
1924) z Austenem Chamberlainem jako kierownikiem Foreign Office spowodował pewne
przewartościowanie polityki Wielkiej Brytanii wobec spraw europejskich. Nowy rząd reprezentował
pogląd, że Francja, w celu poprawy jej położenia, powinna uzyskać dodatkowe gwarancje
bezpieczeństwa. Miała to być rekompensata za francuskie ustępstwa wobec Niemców. Sojusz z Francją,
przy udziale ewentualnie Belgii,
Strona 177

a także Niemiec, likwidowałby poczucie zagrożenia nad Sekwaną, złagodziłby sprzeczności angielsko-
francusko-niemieckie, stabilizowałby stosunki nad Renem. Regionalny pakt bezpieczeństwa miał być
alternatywą wobec popularnej na kontynencie idei „Protokołu genewskiego”. Na koncepcje brytyjskie
wpływało niewątpliwie stanowisko Stanów Zjednoczonych, potępiających protokół jako próbę
ograniczenia ich swobody i wciągnięcia w dysputy i spory europejskie.

We Francji wydarzenia lat 1923-1924 wzmocniły grupę zwolenników negocjacji z Rzeszą, osłabiły
natomiast wpływy stronników polityki silnej ręki. Dobitny tego dowód dały wyniki wyborów do
parlamentu w maju 1924 r., w których zwycięstwo odniósł tzw. blok lewicowy przeciwstawiający się
nacjonalistycznej polityce Raymonda Poincarégo czy Louisa Barthou. Utworzenie 15 czerwca rządu
Eduarda Herriota, lewicowego radykała, zapowiadało zmianę orientacji i metod działania dyplomacji
francuskiej. W kwietniu 1925 r. ministrem spraw zagranicznych został Aristid Briand (do 1929),
pacyfista, rzecznik ułożenia stosunków francusko-niemieckich na podstawie zawartych porozumień
gospodarczych i politycznych. Nie wierzył on w możliwość podjęcia nowego wysiłku wojennego przez
naród francuski po stratach poniesionych w wojnie. Nie mogąc zapewnić sobie bezpieczeństwa ani
poprzez porozumienie z Wielką Brytanią, ani poprzez politykę restrykcji wobec Niemiec, Francja
postanowiła zwrócić większą uwagę na Ligę Narodów i w jej ramach realizować swoje koncepcje
zewnętrznego umocnienia państwa. Jednakże ani Traktat Wzajemnej Pomocy, przyjęty na IV Sesji
Zgromadzenia Ligi Narodów (wrzesień 1923), zakładający ograniczenie zbrojeń oraz pomoc państw
członkowskich dla ofiar agresji, ani „Protokół genewski” nie weszły w życie. Polityka francuska
tworzenia zbiorowych zabezpieczeń poniosła fiasko.

Przejmowanie inicjatywy w polityce europejskiej przez Anglię poważnie niepokoiło Francję. Briand
był przekonany, że jedyną drogą do wzmocnienia roli Francji i jej bezpieczeństwa będzie wciągnięcie
Niemiec do współpracy międzynarodowej. Wyobrażał sobie, że Rzesza raz zaangażowana w
mechanizmy bezpieczeństwa zbiorowego, będzie tak przejęta samą ideą i tak faktycznie z nią związana,
że jej ewentualne agresywne działania w jakimkolwiek kierunku będą raczej mało prawdopodobne.
Duży wpływ na stanowisko francuskie miały nastroje pacyfistyczne społeczeństwa. Rozbrat między
armią a polityką stawał się coraz większy, mundur nie wywoływał już entuzjazmu, modny stał się
antymilitaryzm. Stąd poparciem opinii publicznej cieszyła się pacyfistycznie nastawiona lewica,
skierowana na porozumienie z Rzeszą. Stosunkowo łatwo było więc znaleźć Niemcom w politykach
brytyjskich i fran-
Strona 178

cuskich partnerów życzliwych i skłonnych do dalszych rozmów politycznych na tematy, które stanowiły
elementy składowe długofalowej akcji Stresemanna przeciw regulacjom i ograniczeniom traktatu
wersalskiego.

Już w roku 1923 rząd Wilhelma Cuno, a właściwie minister spraw zagranicznych Frideric H. von
Rosenberg, by złagodzić skutki międzynarodowe kryzysu w Ruhrze, wystąpił z sugestią rozpoczęcia
rokowań nad zachodnim paktem bezpieczeństwa i wejściem Niemiec do Ligi Narodów. Agitacja
Niemiec w tym kierunku zaczęła zataczać coraz szersze kręgi, a w Auswärtiges Amt powstał nowy
referat zajmujący się sprawami Ligi. Zdecydowanie negatywne stanowisko Francji przerwało na
pewien czas te zabiegi, problem ożył ponownie we wrześniu 1924 r. w czasie V Zgromadzenia LN w
Genewie. Rząd niemiecki wystąpił 29 września do Rady Ligi z memorandum precyzującym warunki
przystąpienia Rzeszy do tej organizacji. Domagał się w nim przyznania stałego miejsca w Radzie,
ustalenia korzystnej dla Rzeszy interpretacji art. 16 Statutu Ligi, przekreślenia art. 231 traktatu
mówiącego o winie Niemiec za wybuch wojny, udziału w systemie mandatowym. Zgłoszone
propozycje, jakkolwiek uzyskały poparcie niektórych delegatów, 6 października 1924 r. generalnie
zostały przez władze Ligi Narodów odrzucone. Krokiem następnym była inicjatywa Stresemanna
podjęta z początkiem 1925 r. Minister spraw zagranicznych Niemiec, zainspirowany przez ambasadora
brytyjskiego w Berlinie lorda D’Abernona, oficjalnie wystąpił z projektem regionalnego paktu
bezpieczeństwa zawierającego: układ o nieagresji z Francją, traktaty arbitrażowe, układ gwarantujący
terytorialne status quo (łącznie ze strefą zdemilitaryzowaną). Stresemann 20 stycznia 1925 r. skierował
w tej sprawie specjalne memorandum do rządu brytyjskiego, a 9 lutego do rządu francuskiego.

U podstaw inicjatywy niemieckiej legło kilka przyczyn. Po pierwsze, Niemcy obawiały się
wykorzystania problemu ewakuacji Nadrenii i rozbrojenia do przeprowadzenia działań inwersyjnych.
Kryło się w tym poważne niebezpieczeństwo dla ich polityki, która znalazła się w kryzysowym punkcie.
Po drugie, akcja niemiecka stanowiła obejście, a nie usunięcie problemu — zamiast rozbrojenia
Niemiec ofiarowano Francji gwarancje angielskie. Po trzecie, Rzesza obawiała się skutków
wynikających z możliwości zawarcia sojuszu angielsko-francuskiego. Meldowały o nim placówki
dyplomatyczne, a Stresemann był przekonany o angielskiej gotowości ustąpienia żądaniom francuskim.
Bez wątpienia, przesadne eksponowanie tego niebezpieczeństwa służyło przełamaniu opozycji w
Niemczech przeciwko Locarno. Po czwarte, Stresemannowi chodziło nie o zapobieżenie formalnym
układom, ale o usunięcie podziału na zwycięzców i zwyciężonych, a nacisk angielski i amerykański w
tym kierunku był nie bez znaczenia. Istotnym natomiast, ofensywnym
Strona 179

elementem projektu niemieckiego był demontaż istniejącego w Europie francuskiego systemu


bezpieczeństwa (Polska i Mała Ententa) oraz możliwości rewizji granic wschodnich.

Projekt niemiecki znalazł silne poparcie w rządzie brytyjskim. Chamberlain 24 marca nie tylko poparł
w parlamencie projekt paktu, ale również przedstawił pogląd o niemieckiej gotowości wyrzeczenia się
wojny jako metody zmiany granic na wschodzie. W prasie angielskiej coraz częściej pojawiały się
głosy kwestionujące granicę między Niemcami a Polską i wspierające tendencje Berlina do ich rewizji.
Zbliżenie Wielkiej Brytanii do Niemiec zaczęło nabierać realnych kształtów, wzrosły też naciski na
Francję w celu zmniejszenia jej oporu.

Francja zgłaszała zastrzeżenia w sprawie gwarancji dla Polski i Czechosłowacji, a także wobec
traktatów arbitrażowych, ale były one stopniowo łamane pod presją polityków angielskich i finansistów
amerykańskich. Przez kilka miesięcy toczyła się dyplomatyczna walka jak daleko pójdzie korektura
Wersalu. Francja musiała się liczyć zwłaszcza z opozycyjnym stanowiskiem swych sojuszników
wschodnich, przede wszystkim bezpośrednio zagrożonych, czyli Polski i Czechosłowacji. Sprzeciw
partnerów francuskich nie przyniósł jednak efektów. Niemcy nadal odmawiali przyjęcia
międzynarodowych gwarancji do swych wschodnich granic, stawiali warunki w sprawie stosunków z
Rosją i wstąpienia do Ligi Narodów.

Postępującą emancypację polityki zagranicznej Niemiec dostrzegała także dyplomacja sowiecka,


wykazując pewne zaniepokojenie wobec zbliżenia Rzeszy do mocarstw zachodnich. Wskazywała na to
podróż Cziczerina do Warszawy i Berlina w końcu września 1925 r. Jej efektem były rozmowy z
przedstawicielami rządu niemieckiego, a następnie podpisanie (12 października, cztery dni przed
zakończeniem obrad w Locarno) sowiecko-niemieckiego układu handlowego i konsularnego. Jak
wskazał Antoni Czubiński, fakt ten poważnie wzmocnił pozycję delegacji niemieckiej na konferencji
lokarneńskiej, dając jej do ręki jeszcze jedną kartę przetargową.

Konferencja w Locarno, małej miejscowości nad Lago Maggiore, odbyła się w dniach 5-16
października i wzięły w niej udział Francja, Wielka Brytania, Włochy oraz Niemcy i ich sąsiedzi:
Belgia, Polska i Czechosłowacja. Układy parafowane na tej konferencji 16 października, a podpisane w
Londýne 1 grudnia 1925 r. obejmowały:

1. Traktat Wzajemnych Gwarancji zwany Paktem Reńskim, zawarty pomiędzy Francją, Belgią, Anglią
i Włochami. Stwierdzał on nienaruszalność granicy belgijsko-niemieckiej i francusko-niemieckiej,
gwarantowanej przez Anglię i Włochy, ustalał zasady nieagresji i wzajemnej pomocy, zgodność
Strona 180

z traktatem wersalskim i Paktem Ligi Narodów, wyłączał dominia brytyjskie od zobowiązań


zaciągniętych w Pakcie Reńskim przez Wielką Brytanię oraz zapowiadał wstąpienie Niemiec do Ligi
Narodów. Według art. 4 ust. 3 Paktu Reńskiego strony były zobowiązane udzielić sobie natychmiastowej
pomocy, nie czekając na decyzję Rady Ligi Narodów, nie tylko w wypadku agresji, w postaci
przekroczenia granicy i rozpoczęcia działań wojennych, lecz także w wypadku „jawnego wykroczenia
przeciwko artykułom 42 lub 43 Traktatu Wersalskiego” tzn. naruszenia przez Niemcy zasady
demilitaryzacji Nadrenii. Było to postanowienie dające Francji daleko idące zabezpieczenie przed
agresją wschodniego sąsiada. Jak przewidywał mechanizm układów lokarneńskich suwerenności
Francji broniłyby Wielka Brytania, Włochy, Belgia, Polska i Czechosłowacja. Natomiast
nienaruszalności granic wschodnich Niemiec tylko Francja i to na zasadzie odrębnych zobowiązań.

2. Konwencje arbitrażowe niemiecko-belgijskie i niemiecko-francuskie były identyczne i stwierdzały


gotowość obu stron przedkładania spraw spornych bądź Międzynarodowemu Trybunałowi
Sprawiedliwości bądź Stałemu Trybunałowi Arbitrażowemu.

3. Natomiast traktaty rozjemcze z Polską i Czechosłowacją stwierdzały ogólnie, że rzetelne


stosowanie się do systemu pokojowego rozwiązywania międzynarodowych sporów daje możliwość,
bez użycia siły rozwiązania problemów spornych. Poza tym Niemcy zobowiązywały się do
nieprzeprowadzania zmiany granic siłą, ale nie gwarantowały ich, jak w przypadku Paktu Reńskiego.
Wszyscy uczestnicy podpisali list do rządu Republiki Weimarskiej, wyjaśniający interpretację art. 16
Paktu Ligi Narodów, na który powoływały się traktaty rozjemcze Czechosłowacji i Polski. W dziesięć
dni później, 26 października, zostały podpisane w Locarno traktaty wzajemnej gwarancji: polsko-
francuski i czechosłowacko-francuski, które zobowiązywały partnerów do wzajemnej pomocy w razie
naruszenia przez Niemcy zawartych układów.

Układy lokarneńskie — z najważniejszym Paktem Reńskim — stwarzały zróżnicowany system


bezpieczeństwa europejskiego, dający pierwszeństwo interesom państw zachodnich. Francja uzyskała
gwarancję granicy z Niemcami oraz zdemilitaryzowanej strefy nadreńskiej, o co zabiegała
bezskutecznie od 1919 r. Jednak wyrażenie zgody na wzajemne gwarancje było klęską dyplomatyczną
Francji, godzącą w jej autorytet międzynarodowy, prowadziło także do usamodzielnienia się Niemiec i
współdecydowania przez nie w rozwiązywaniu głównych zagadnień polityki europejskiej. Briand
jednak uznał Locarno za wielki sukces polityki francuskiej, widząc także w tym układzie przeciwwagę
dla zbliżenia niemiecko-sowieckiego, wobec którego Francja i jej wschodnie sojuszniczki nie mogły się
obyć bez poparcia Londynu. W rze-
Strona 181

czywistości Locarno osłabiło znaczenie i wpływy Francji w Europie Wschodniej. Najbliżsi jej
sojusznicy, Polska i Czechosłowacja, ponieśli z tego powodu poważne straty i będą poszukiwały innej
orientacji w polityce zagranicznej.

Korzyści, jakie odniósł rząd francuski w Locarno były stosunkowo niewielkie, w porównaniu z
niewątpliwymi sukcesami dyplomatycznymi Wielkiej Brytanii, a zwłaszcza Niemiec. Rząd brytyjski
zachował swobodę prowadzenia tradycyjnej „równowagi sił” w Europie Zachodniej, unikając
zobowiązań w sprawach wschodnich granic Niemiec. Londyn umocnił swoją pozycję, stając się też
jedynym arbitrem pomiędzy Paryżem a Berlinem. Z jednej strony ograniczył i powstrzymał możliwość
odrodzenia się dominacji Francji, z drugiej osłabił stosunki pomiędzy Berlinem a Moskwą, zbliżając
Niemcy z państwami zachodnimi. Jak pisze Marek Baumgart „Generalnie rzecz biorąc Wielka Brytania
zbudowała podstawy tradycyjnego koncertu mocarstw ze ściśle określonymi strefami wpływów.
Dźwigając Niemcy do statusu mocarstwa, jako ich przyszły obszar wpływów wskazano Europę
Wschodnią”. Wszelkie wątpliwości co do intencji niemieckich, jeśli takie były, rozwiać miało brutalne
w swej szczerości oświadczenie Stresemanna na posiedzeniu rządu Rzeszy 19 października 1925 r.:
„Dla mnie Locarno oznacza utrzymanie Nadrenii i możliwości odebrania niemieckich prowincji na
Wschodzie”. Warto dodać, iż podpisanie paktu gwarancyjnego przez Wielką Brytanię, nie dawało
jeszcze pewności, że Anglia wystąpi przeciwko Niemcom, gdyby zaatakowały one Francję. Brak
sformułowania pojęcia agresji niesprowokowanej zostawiał Londynowi drogę do wycofania się z
udziału w jakiejkolwiek akcji nad Renem. Od stanowiska Wielkiej Brytanii była też uzależniona
interwencja Francji w ewentualnym konflikcie niemiecko-polskim; poprzez gwarancje Londyn w
rzeczywistości ograniczał Paryż w jego posunięciach politycznych także wobec Niemiec.

Niemiecka opinia publiczna uznała porozumienia lokarneńskie generalnie jako znaczący sukces
polityczny. Opozycja socjaldemokratyczna wyrażała się z uznaniem o działalności Auswäriges Amt.
Natomiast liberalny „Berliner Tageblatt” tak skomentował podpisanie Paktu Reńskiego: „Patrząc od
strony politycznej — wczoraj umarła Ententa! Przestała ona egzystować, a wraz z nią polityczne i
psychologiczne okrążenie niemieckiego narodu. Niemcy stały się członkiem wspólnoty narodów
sprzymierzonych”. Niemniej Stresemann znalazł się w Niemczech pod obstrzałem ze strony prawicy,
która nie chciała się zrzec roszczeń do Alzacji i Lotaryngii i uważała możliwości pokojowej rewizji
granicy z Polską za zgodą mocarstw zachodnich za nierealne. Niemiecki Reichstag uchwalił ustawę
ratyfikacyjną 27 listopada 1925 r. 300 głosami przeciwko 174.
Strona 182

Korzyści, jakie Niemcy wyniosły z konferencji w Locarno możemy rozpatrywać na kilku


płaszczyznach. Po pierwsze — układy lokarneńskie uważa się za największy triumf dyplomacji
niemieckiej w epoce Republiki Weimarskiej, największy tytuł do sławy Gustava Stresemanna, który
podważył bardzo skutecznie system wersalski oraz uzyskał formalne równouprawnienie Rzeszy jako
mocarstwa. Stresemannowi udało się, nadając światowy rozgłos rokowaniom z Francją, zmobilizować
kraje anglosaskie do wywarcia na nią nacisku, by wymusić normalizację. Wkrótce trzy prawdziwe
potęgi: USA, Wielka Brytania i Niemcy zaczęły wspólnie regulować problemy europejskie (chwilowo
tylko europejskie). Decydujące też znaczenie, jak wskazują niektórzy autorzy, miało amerykańskie
dążenie do zainwestowania w Niemczech nadmiaru kapitału. Przypisuje się temu, nie bez podstaw,
większą rolę, niż wstąpienie Republiki Weimarskiej do Ligi Narodów, czy też podpisaniu paktu
Brianda-Kellogga. Po Locarno uległo więc zasadniczej zmianie położenie Niemiec w Europie.
Wprawdzie miały jeszcze płacić odszkodowania wojenne, ale wybuch wielkiego kryzysu
gospodarczego, moratorium Hoovera (1931), konferencja w Lozannie (1932) i rządy Hitlera (1933)
zlikwidowały skutecznie ten problem. Teoretycznie nie wolno było się im zbroić, choć nie było komu
kontrolować, czy Niemcy do tej zasady się stosują. Sojuszniczą Komisję Kontroli, decyzją Konferencji
Ambasadorów, zniesiono 31 stycznia 1927 r.; w praktyce działała on z przerwami; w 1923 r., w
związku z kryzysem w Ruhrze, władze niemieckie odmówiły w ogóle z nią współpracy. Część
zachodnia Niemiec znajdowała się jeszcze pod okupacją, lecz już rozpoczął się proces jej redukcji.
Francuzi 26 sierpnia wycofali się ostatecznie z Zagłębia Ruhry, a pierwsza strefa nadreńska (kolońska)
została ewakuowana przez wojska alianckie do dnia 1 lutego 1926 r. Formalnie nadal ciążyła na Rzeszy
wina za wywołanie wojny światowej, ale były państwem posiadającym uregulowane stosunki ze swymi
zwycięzcami, oparte na zasadzie równego partnerstwa. Podział państw europejskich na zwycięzców i
zwyciężonych przestał być podstawowym czynnikiem w rozwoju polityki na arenie europejskiej.

Po drugie, osiągnięto jeden z podstawowych celów, jakim było zdemontowanie francuskiego systemu
bezpieczeństwa w Europie Wschodniej. System ten wspierał się na dwóch elementach: Małej Entencie
(w tym Czechosłowacji) i Polsce. W praktyce wartość układów gwarancyjnych Francji z tymi
państwami była mniejsza niż zachodnich traktatów i sojuszy, a wszystko razem było uzależnione od
Paktu Reńskiego i rząd niemiecki zdawał sobie z tego sprawę. Naruszone zostały podstawy polityczne
sojuszy militarnych Francji z Polską i Czechosłowacją. Zachęcało to Niemcy do podejmowania kroków
Strona 183

zmierzających do pokojowej zmiany ich granicy wschodniej. W polityce wewnętrznej Niemiec


zaowocowało to wzrostem rewizjonizmu. Locarno miało też swoją strefę psychologicznego
oddziaływania, wpływającą na pogorszenie sytuacji gospodarczej państw wschodnich. Trudno uzyskać
pożyczkę, przyciągnąć obcy kapitał państwu, którego granice, w powszechnym odczuciu, nie są pewne.

Po trzecie wreszcie — Niemcy zostały przyjęte do Ligi Narodów w charakterze stałego członka jej
Rady (przy tym o ograniczonych zobowiązaniach wynikających z art. 16 Paktu Ligi), co podkreślało
wyższość Rzeszy jako równouprawnionego z Francją i Anglią mocarstwa. Choć trzeba przyznać, że nie
był to sukces łatwo i bezboleśnie osiągalny, jak sądzili dyplomaci niemieccy. Batalia dyplomatyczna
wokół wstąpienia Niemiec do Ligi Narodów trwała kilka miesięcy. Nadzwyczajne Zgromadzenie Ligi
(8-17 marca 1926) zwołane tylko w tym celu nie przyniosło rozstrzygnięcia i stanowiło wręcz porażkę
dyplomacji niemieckiej. Obstawanie Francji przy kandydaturze Polski, jako także stałego członka Rady,
oraz sprzeciw Niemiec, uniemożliwiały kompromis, do którego dążyła Wielka Brytania. Nie będąc
zdecydowanie przeciwna kandydaturze Polski pragnęła ona przede wszystkim obecności Rzeszy w
Genewie. Sprawę komplikowały dodatkowo aspiracje Hiszpanii i Brazylii do stałego członkostwa
Rady. Ponieważ przyjęcie Niemiec miało dla mocarstw pierwszorzędne znaczenie (było od niego
uzależnione wejście w życie układów lokarneńskich), one właśnie jako jedyne otrzymały stałe miejsce
w Radzie (formalnie 10 września 1926), co było dość logiczne z uwagi na ciężar gatunkowy Rzeszy.
Jednocześnie jednak Niemcy przyjęły na siebie ogólne zobowiązania wynikające ze statutu Ligi.
Stanowiło to dodatkowe zabezpieczenie postanowień lokarneńskich, przypisujących tak ogromną rolę
arbitrażowi tej właśnie instytucji.

Kolejna inicjatywa zbliżenia Niemiec do państw zachodnich w obowiązującym „duchu Locarno”


wyszła ze strony Francji. Oto wkrótce po przyjęciu Niemiec do Ligi, 17 września 1926 r., doszło do
dyskretnego spotkania Brianda i Stresemanna w Thoiry, małej miejscowości w pobliżu granicy
francusko-szwajcarskiej. Rozmowy w Thoiry, jeśli nawet pominiemy sprawę osobistego zaangażowania
Brianda na rzecz zbliżenia francusko-niemieckiego, potwierdziły zmianę kursu francuskiej polityki
wobec Rzeszy Niemieckiej i ograniczeń traktatowych. Francuski minister spraw zagranicznych
zadeklarował wobec Stresemanna gotowość Francji do przedterminowego zniesienia okupacji
Nadrenii, szybkiego zwrotu Zagłębia Saary (i to bez plebiscytu przewidzianego na 1935 r.) oraz
zlikwidowania międzynarodowej Sojuszniczej Komisji Kontroli działającej w Rzeszy. W zamian za to
Niemcy miały pomóc
Strona 184

finansowo zachodniemu sąsiadowi w utrzymaniu stabilności waluty i równowagi budżetu. Stresemann


był skłonny, oczywiście, przyjąć zaproponowane regulacje, gdyż jak potem pisał: „Gdyby Thoiry stało
się rzeczywistością, bylibyśmy u szczytu powodzenia”. Była to ze strony Paryża nie tyle przynęta, ile
okup, przyjmowany w Niemczech tym chętniej, że w ślad za nim roztaczano perspektywy rozmów
politycznych na temat likwidacji innych ograniczeń wersalskich. Zamiast system wersalski wzmacniać,
część polityków zachodnich dawała posłuch tendencjom do dezintegracji tego systemu w imię
egoistycznie pojmowanych własnych interesów państwowych i gospodarczych. Jednakże „Briand i
Stresemann nie posunęli się w Thoiry dalej, nakreślając jedynie w ogólnych zarysach rozwiązanie
całokształtu problemów”. Układ nie doszedł do skutku, rząd francuski potrafił bowiem zahamować
spadek franka, a premier Poincaré i większość członków rządu sprzeciwiali się dalszym ustępstwom
wobec Niemiec.

Jednym z powodów przejścia w stolicach zachodnich do polityki normalizacji była groźba wspólnego
frontu i zbliżenia niemiecko-sowieckiego. Ani Locarno, ani wejście do Ligi Narodów nie związało
trwale Niemiec z demokracjami zachodnimi. Republika Weimarska nie miała zamiaru zrezygnować z
prowadzenia polityki równowagi, z kontynuowania i realizacji idei Rapallo, słowem z aktywności
politycznej i gospodarczej na wschodzie Europy. Błędem byłoby jednak sądzić, jakoby dla Stresemanna
stosunki z Rosją miały tę samą wartość, co stosunki z Zachodem. Orientacja dyplomacji niemieckiej na
państwa zachodnie miała charakter strategiczny. Inna możliwość nie istniała; od nich zależało
rozwiązanie problemu reparacji, ich zgody wymagała remilitaryzacja Niemiec, one zadecydowały o
ponownym włączeniu Rzeszy w skład społeczności międzynarodowej. Porozumienie z Rosją było
natomiast środkiem taktycznym, tak dla Rathenaua, Wirtha czy ambasadora Brockdorff-Rantzaua, jak i
dla Stresemanna, „które — jak pisał — stanowi bądź co bądź silny atut w naszej grze”.

Tak więc Auswärtiges Amt nie zapomniało o konieczności utrzymania dotychczasowej linii
politycznej wobec Rosji Sowieckiej, zaniepokojonej wzrastającym zbliżeniem Rzeszy do mocarstw
zachodnich, a zwłaszcza zapowiedzią wejścia Niemiec do Ligi Narodów. Niemcy próbowały uspokoić
wschodniego sojusznika. Wiosna i lato 1925 r. stały się okresem żywej i intensywnej gry
dyplomatycznej; przeprowadzono wiele spotkań dwustronnych. W toku rozmów z Maksymem
Litwinowem, zastępcą komisarza Cziczerina, 14-16 czerwca 1925 r. Stresemann dowodził, że
sowieckie obawy są nieuzasadnione, ponieważ Entanta jako blok już nie istnieje, a jej członkowie
realizują obecnie niezależne i często sprzeczne cele. Niemcy w Lidze będą
Strona 185

również prowadzić samodzielną politykę i nie poddadzą się żadnym naciskom. Natomiast minister
spraw zagranicznych Rzeszy 1 lipca zadeklarował gotowość podpisania „w odpowiednim czasie”
sugerowanego przez Cziczerina układu politycznego, nie mówiąc o traktacie handlowym, którego
zawarcie uznawał „co do zasady za przesądzone”. A czas i miejsce porozumień dyplomacja niemiecka
wybierała starannie. Niemiecko-sowiecki układ handlowy i konwencja konsularna zostały podpisane w
Moskwie (12 października 1925), ale w momencie gdy obradowała konferencja w Locarno. Natomiast
rokowania niemiecko-sowieckie w sprawie traktatu politycznego rozpoczęły się w marcu 1926 r., w
czasie kiedy Niemcy wszczęły starania o podpisanie członkostwa Ligi Narodów (w tym stałego miejsca
w Radzie). Tok negocjacji niemiecko-sowieckich był, nie tylko w tym czasie, paralelny do tempa
rozwoju stosunków z państwami zachodnimi, a gra kartą sowiecką przyniosła dyplomacji niemieckiej
realne i wymierne korzyści.

Rokowania w sprawie porozumienia politycznego Rzeszy i Związku Sowieckiego toczyły się w


Berlinie w marcu-kwietniu 1926 r. Już 31 marca Carl von Schubert poinformował Edgara V.
D’Abernona ściśle poufnie o zamiarze Niemiec zawarcia pokoju z Rosją, a 3 kwietnia Leopold von
Hoesch (poseł w Paryżu) powiadomił o tym Philippa Berthelota. Poza tym Niemcy przekazali tę
informację również Belgom, Włochom i Amerykanom. Posunięcia te miały świadczyć według
Stresemanna o lojalności Niemiec względem ich partnerów z Locarno oraz miały zapobiec błędnej
opinii o zmianie kursu polityki niemieckiej. Aby uśmierzyć niekorzystne wrażenie, jakie ono wywarło
na rządach państw europejskich, Niemcy zaczęli przytaczać na swoje usprawiedliwienie szereg
powodów, wśród których wymieniali zawarcie przez Polskę traktatu gwarancyjnego z Rumunią oraz
obawę przed zawarciem przymierza pomiędzy ZSRR a Francją lub Polską. Z drugiej strony
przygotowywany układ był jak gdyby logiczną konsekwencją listu mocarstw lokarneńskich z 1 grudnia
1925 r. w sprawie interpretacji art. 16 Paktu Ligi Narodów.

Traktat niemiecko-sowiecki został podpisany w Berlinie 24 kwietnia 1926 r . przez Gustava


Stresemanna i ambasadora sowieckiego Nikołaja Kriestinskiego. Stwierdzono w nim, że „podstawą
stosunków pomiędzy Niemcami a RSFSR pozostaje w dalszym ciągu traktat z Rapallo”, oraz że „w
razie gdyby jedna z Umawiających się Stron pomimo pokojowego zachowania się została napadnięta
przez jedno lub kilka trzecich Mocarstw, druga Umawiająca się Strona zachowa neutralność przez cały
czas trwania zatargu”. Traktat zobowiązywał oba państwa do powstrzymania się od agresji oraz
zabraniał udziału w gospodarczym lub finansowym bojkocie partnera. Określał
Strona 186

ważność traktatu na pięć lat. Niemcy więc jeszcze wyraźniej niż w Locarno odrzuciły moc
obowiązującą art. 16 Ligi Narodów, implikującego możliwość skłonienia państwa niemieckiego do
działań skierowanych przeciwko Rosji. Związek Sowiecki podpisując porozumienie zabezpieczał się
przed udziałem Niemiec w jakichkolwiek kombinacjach politycznych państw zachodnich, zwłaszcza
Wielkiej Brytanii, które mogły być skierowane przeciwko niemu.Reakcje międzynarodowe na układ
berliński były dość jednoznaczne. W Londynie zapanowało niezadowolenie i usztywnienie stanowiska
wobec niemieckich planów rewizji granicy wschodniej. W Paryżu jego skutkiem było sfinalizowanie
francusko-rumuńskiego układu politycznego (10 czerwca 1926), w wyniku czego Rumunia została
wprowadzona do systemu francuskich sojuszy wschodnich (Małej Ententy). Francja wstrzymała też na
krótko redukcję wojsk okupacyjnych w Nadrenii. W Polsce natomiast układ niemiecko-sowiecki został
odebrany jako wyraźne zagrożenie, a rząd polski podjął akcję dyplomatyczną, zmierzającą do
wykazania, że jest on sprzeczny ze zobowiązaniami członka Ligi.

Traktat berliński, w przeciwieństwie do Locarno, spotkał się w Rzeszy z powszechnym poparciem.


Rząd niemiecki, chociaż nie był do tego zobowiązany, poddał go podobnej procedurze parlamentarnej,
jak traktat z Rapallo. Komisja spraw zagranicznych Reichstagu przyjęła go jednomyślnie, natomiast
Reichstag w czerwcu 1926 r. aprobował porozumienie przygniatającą większością głosów (jedynie
przy trzech głosach sprzeciwu).

Inaczej wyglądały stosunki Republiki Weimarskiej z Polską. Rozwijały się one w latach dwudziestych
na kilku płaszczyznach, które kształtował i wyznaczał: rewizjonizm i propaganda rewizjonistyczna
skierowana przeciwko Polsce, wojna gospodarcza i nacisk ekonomiczny oraz polityczne i gospodarcze
wykorzystanie mniejszości niemieckiej i kwestii gdańskiej.

Napięcie w stosunkach niemiecko-polskich utrzymywało się przez cały okres istnienia Rzeszy
republikańskiej. W Niemczech po przegranej wojnie i traktacie wersalskim nie zrezygnowano z ziem
dawnego zaboru pruskiego, a utratę ich uznano za krzywdzącą, niesprawiedliwą i tymczasową. Pomorze
Gdańskie nazywano ironicznie „korytarzem” (polnischer Korridor), a Polskę „państwem sezonowym”
(Saisonstaat). Wszystkie stronnictwa niemieckie wypowiadały się za rewizją granicy z Polską, różnice
zaś dotyczyły tylko pożądanych rozmiarów tej rewizji. Deutschnationale stali ponadto na stanowisku
przywrócenia granic na wschodzie i na zachodzie. Natomiast stronnictwa „wielkiej koalicji”
(socjaldemokraci, Centrum, demokraci i Volkspartei), domagali się przyłączenia do Rzeszy Wolnego
Miasta Gdańska, polskiego Pomorza, Górnego Śląska. Mimo to realizacja niemieckich dążeń rewizjoni-
Strona 187

stycznych wobec Polski byk przez wiele lat niemożliwa. Politykę niemiecką zajmowały bowiem
zadania o wiele bardziej absorbujące i naglące — okupacja terenów zachodnich, reparacje, przerwanie
izolacji międzynarodowej.

Z powodu swej słabości militarnej Rzesza szeroko rozwinęła propagandową kampanię antypolską
skierowaną przeciwko „polskiemu parciu na Zachód” (Polens Drang nach Westen), polskiemu
„narodowi pod bronią” (Volk in Waffen), pejoratywnie pojmowanej polskiej gospodarce (polnische
Wirtschaft), stawiając w ogóle pod znakiem zapytania trwałość państwa polskiego. Konsekwentnie
negatywna wobec Polski propaganda niemiecka skierowana była dosłownie na cały świat, ze
szczególnym uwzględnieniem Europy Zachodniej i Stanów Zjednoczonych. Źródło głównych inspiracji
pochodziło z niemieckiego Auswärtiges Amtu. Powstawały wyspecjalizowane organizacje i instytucje
propagandowe, jak: Reichszentrale für Heimatdienst, Deutscher Schutzbund für das Grenz und
Auslandsdeutschtum, Deutscher Ostbund, a także stowarzyszenia gospodarcze: Wirtschaftspolitische
Gesellschaft, Aufklärungsausschuss Hamburg. Osobną rolę odgrywały placówki naukowych badań
wschodnich (Ostforschung). Czyniono poważne wysiłki, by podważyć międzynarodową pozycję Polski,
stabilność politycznoprawną jej granic, pomniejszać polskie sukcesy gospodarcze.

W swej polityce zagranicznej rządy Republiki Weimarskiej ciążyły do stworzenia takiej sytuacji, w
której uzyskałyby zgodę mocarstw zachodnich na rewizję granicy wschodniej. Rapallo i Locarno to były
dwie zmory polskiej dyplomacji. Nazwy te symbolizowały izolację Polski na płaszczyźnie stosunków
niemiecko-radzieckich z jednej strony oraz na płaszczyźnie stosunków między Niemcami a
mocarstwami zachodnimi z drugiej. Znawca tej problematyki, Jerzy Krasuski, uważa nawet, że po
Locarno sprawa ta stała się „podstawowym problemem polskiej polityki zagranicznej”, stosunki zaś z
innymi państwami miały mniejszy wymiar. Z drugiej strony, udział Rzeszy w Lidze Narodów
(abstrahując od ich pozycji militarnej) odsuwał niebezpieczeństwo otwartej agresji niemieckiej.
Stresemann, mimo swego stanowiska rewizjonistycznego był jak najdalszy od wystąpień wojowniczych.
Osiągnąwszy normalizację stosunków z mocarstwami zachodnimi i zdobywszy dla Niemiec w lidze
pozycję równą Anglii czy Francji, Stresemann dążył do konsolidacji tych osiągnięć w przekonaniu, że
jest to droga najwłaściwsza do rewizji granicy wschodniej. Lecz tu właśnie stanowisko polskie było
nieugięte, co objąwszy urząd, po zamachu majowym, minister spraw zagranicznych August Zalewski
powtarzał stale tak w Genewie, jak i w stolicach zachodach. Podkreślał to także sejm w Warszawie i
taka była opinia społeczeństwa polskiego. W tonie nie pozostawiającym żadnej wątpliwości, że każda
próba
Strona 188

rewizji granic będzie dla Polski równoznaczna z wybuchem wojny — i to bez względu na czyjekolwiek
stanowisko i jakiekolwiek postanowienia arbitrażowe. Tak przemawiał Józef Piłsudski w Lidze
Narodów w czasie swego pobytu w Genewie w 1927 r. Powtórzył to ostrzeżenie w rozmowie z
ministrem Stresemannem.

Osiągnięcia Niemiec weimarskich na odcinku rewizji postanowień traktatu wersalskiego na wschód


od ich granic były bardzo niewielkie. Na tym polegał sukces polityki zagranicznej Polski. II
Rzeczpospolita nie dopuściła do wyciągnięcia praktycznych korzyści z układów lokarneńskich. Spory
niemiecko-polskie w Lidze Narodów i poza nią nie wyszły poza wzajemne pretensje i szykany
gospodarcze na tle wojny celnej. Bo Niemcy nie zdobyły się na wniosek formalny o zastosowanie art.
19 Statutu Ligi Narodów. Artykuł ten mówił o „możliwości ponownego rozpatrzenia traktatów, które nie
dają się już zastosować oraz położenia międzynarodowego, którego dalsze trwanie mogłoby zagrozić
pokojowi świata”. Niemcy nie zdecydowały się na ten krok dlatego, że nie były w stanie uzyskać
obietnicy formalnego poparcia ze strony Francji i Anglii.

Alternatywą skłonienia Polski do ustępstw terytorialnych byłoby doprowadzenie jej do załamania


gospodarczego. Już w latach 1920-1922 Niemcy zastosowały wobec Polski embargo eksportowe. Dnia
15 czerwca 1925 r. wygasły postanowienia konwencji górnośląskiej (z 15 maja 1922), zobowiązującej
Niemcy do dopuszczenia bez cła na swój rynek polskiego węgla; kilka miesięcy wcześniej przestała
obowiązywać wersalska klauzula najwyższego uprzywilejowania w handlu z Rzeszą. W sprzyjających
zatem warunkach międzynarodowych i koniunkturalnych Niemcy podjęły przeciwko Polsce wojnę
celną, odmawiając dalszego importu węgla z Polski. Rząd polski, by polepszyć bilans handlowy, uciekł
się do podwyżek celnych i zakazów importu, na co Niemcy odpowiedziały zarządzeniami odwetowymi.
Wartość towarów objętych zakazami przywozu do Niemiec wynosiła 57% dotychczasowego eksportu
Polski do tego kraju. W rozumieniu przywódców Rzeszy rozpoczęta wojna gospodarcza miała
spowodować załamanie ekonomiczne Polski. Temu celowi miało też służyć dążenie dyrektora Banku
Rzeszy, Hjalmara Schachta, do międzynarodowej izolacji finansowej Polski (sprawa pożyczek
stabilizacyjnych). Stresemann uważał, iż w następstwie restrykcji niemieckich „cały organizm
państwowy Polski popadnie w niemoc”. Postanowiono więc działać z całą bezwzględnością, nie
zważając na straty, jakie wojna celna przynosiła gospodarce niemieckiej oraz na jej mało skuteczne
efekty. Stan otwartej wojny gospodarczej trwał dziesięć lat, aż do 1934 r., gdyż umowa handlowa z
1930 r. nie została z powodu kryzysu ratyfikowana.
Strona 189

Do działań antypolskich, mających osłabić międzynarodową pozycję państwa polskiego, należała


kierowana i podsycana z Berlina akcja skarg mniejszości niemieckiej w Polsce przesyłanych do Ligi
Narodów. Dotyczyły one niemieckiego szkolnictwa i języka, optantów, likwidacji majątku niemieckiego
w Polsce. Rządy niemieckie udzielały znacznego wsparcia finansowego mniejszościowym
organizacjom niemieckim, podsycając w nich ducha buntu i irredenty. Niemcy i Polska 31 października
1929 r. podpisały tzw. umowę likwidacyjną w sprawie anulowania wzajemnych roszczeń finansowych,
ale nie unormowała ona wszystkich spraw spornych.

Tarcia polsko-niemieckie łączyły się także ze stosunkami polsko-gdańskimi. Formalnie Rzesza


Niemiecka nie była uprawniona przez żaden układ międzynarodowy do mieszania się w stosunki między
Polską a Wolnym Miastem. Faktycznie jednak nacjonaliści niemieccy w Gdańsku w swej akcji
ograniczania traktatowych praw Polski szukali oparcia w Berlinie i otrzymywali stamtąd dyrektywy i
wsparcie. Trudności, jakie Polska napotykała w Gdańsku ze strony tamtejszych władz, wywodziły się z
tych dyrektyw lub były w inny sposób przez Berlin inspirowane. Rząd Rzeszy uważał Gdańsk za część
Niemiec tylko czasowo oderwaną i w swej akcji rewizjonistycznej skierowanej przeciw Polsce stawiał
odzyskanie Gdańska na równi ze sprawą polskiego Pomorza. Zatargi o skrzynki pocztowe (1925), w
sprawie stacjonowania okrętów wojennych (1927), w sprawie Westerplatte (1931) zaostrzały i tak
napięte stosunki polsko-gdańskie.

W sumie napięcie w stosunkach niemiecko-polskich w okresie Republiki Weimarskiej stanowiło


constans polityki europejskiej. Tymczasem lata 1927-1929 przyniosły Europie znaczne uspokojenie
polityczne. Niemcy na zewnątrz demonstrowały swe pokojowe tendencje. Nastąpiło też pewne
rozluźnienie stosunków niemiecko-sowieckich. Przyczyniły się do tego zarówno zabiegi dyplomacji
polskiej, jak i przede wszystkim nacisk angielski na Stresemanna, któremu za cenę rezygnacji ze
stanowiska antywersalskiego (czyli współpracy ze Związkiem Sowieckim) Londyn zaproponował
umocnienie pozycji Niemiec w Lidze i poparcie w sprawach reparacji oraz okupacji Nadrenii.
Stresemann uznał tę alternatywę za korzystniejszą dla Rzeszy, tym bardziej że jego zdaniem przybliżała
także możliwość rewizji granic z Polską.

Na korzystny więc grunt, nie tylko w Niemczech, ale i w całej Europie, który historyk niemiecki
określił jako „misterny balans”, natrafiła inicjatywa ówczesnego amerykańskiego sekretarza stanu
Franka B. Kellogga poparta silnie przez Brianda. Był to projekt powszechnego układu, wykluczającego
wojnę jako środek rozstrzygania sporów międzynarodowych i nakładającego postępowanie polubowne
i arbitrażowe. Pakt wywołał duże zainteresowanie
Strona 190

i szybko doszło do jego realizacji. Podpisany został w Paryżu 27 sierpnia 1928 r. początkowo przez 15
państw, potem ich liczba wzrosła do ponad 60. Podpisy złożyli także przedstawiciele Niemiec i ZSRR.
Dokument ten, choć miał jedynie wartość deklaratywną, wzmacniał jednak warunki bezpieczeństwa
europejskiego, w tym bezpieczeństwo Polski od strony Niemiec i Rosji. Stresemann zademonstrował
publicznie swój przychylny stosunek do paktu, osobiście zjawiając się, mimo nie najlepszego zdrowia,
w Paryżu. Przyjazne gesty Niemców wobec Stanów Zjednoczonych i firmowanego przez nie
porozumienia miały na celu nie tylko pozyskanie amerykańskiego poparcia. Rzesza wsparła ideę paktu,
ponieważ wyeliminowanie wojny spychało starania o układ gwarantujący wschodnie granice Niemiec
(tzw. wschodnie Locarno) na margines życia politycznego. Jak zauważyli goszczący w Paryżu
dyplomaci, „Niemcy byli motywowani poczuciem osiągniętych zdobyczy i chęcią dalszych”.

Słuszność tej opinii potwierdził sam niemiecki kanclerz Hermann Müller, który 7 września 1928 r.
podczas swego pobytu w Genewie w kategoryczny sposób zażądał natychmiastowej i całkowitej
ewakuacji Nadrenii oraz remilitaryzacji Rzeszy. Zdecydowana odpowiedź Brianda przyhamowała nieco
zapędy niemieckie. Niemniej Anglicy i Francuzi wyrazili wkrótce zgodę (22 grudnia 1928) na
rozpoczęcie pertraktacji w sprawie zniesienia okupacji Nadrenii, wiążąc tę sprawę jednak, w myśl
rezolucji Ligi Narodów (z 16 września 1928), z kwestią reparacji. Na I Konferencji Haskiej (6-31
sierpnia 1929) podpisano układ o przedterminowym ewakuowaniu Nadrenii do dnia 30 czerwca 1930 r.
Ustalenia te dotyczyły w zasadzie III strefy (mogunckiej), gdyż postanowienia wersalskie przewidywały
opuszczenie II strefy (koblenckiej) w styczniu 1930 r. Dla Stresemanna problem zniesienia całkowitej
okupacji zachodnich terenów Rzeszy był najważniejszym zagadnieniem zagranicznej polityki
niemieckiej od czasu wejścia do Ligi Narodów. Bez jego rozwiązania nie było możliwe odzyskanie
pełnej suwerenności państwa.

W półtora miesiąca po konferencji haskiej, w której Stresemann zresztą osobiście udziału nie brał,
choć wystąpił potem jeszcze we wrześniu na Zgromadzeniu Ogólnym Ligi Narodów — ten wybitny mąż
stanu Niemiec weimarskich zmarł w wyniku długotrwałej choroby, w 52 roku życia (3 października
1929). Stresemann dążył do przywrócenia Rzeszy pozycji mocarstwowej opierając się na sile
gospodarczej i współpracy z mocarstwami zachodnimi. Współpraca ta zaowocowała zniesieniem
izolacji Niemiec, powrotem do grona mocarstw, uczestnictwem w gremiach kierowniczych Ligi
Narodów i odzyskaniem pełnej suwerenności państwa. Stresemann jednocześnie umocnił i kontynuował
dobre stosunki z ZSRR. Jego celem było doprowadzenie
Strona 191

środkami pokojowymi do rewizji granicy wschodniej. W swej polityce zagranicznej opierał się na tzw.
koalicji weimarskiej (SPD, DDP, Centrum, DVP). Umiał też pozyskać poparcie części kół
przemysłowych. Jego pozycję umacniało międzynarodowe uznanie i szacunek, którym się cieszył.
Pozostawił po sobie trwałe dzieło w postaci poważnego rozluźnienia w wielu dziedzinach traktatu
wersalskiego i przygotował dla swych następców możliwości dalszych skutecznych ataków na ten
system międzynarodowy.
Strona 192

Rozdział X
Normalizacja stosunków wewnętrznych
Okres prosperity i rozwoju gospodarczego Republiki Weimarskiej, trwający od roku 1924 do
wybuchu kryzysu gospodarczego i wprowadzenia rządów prezydenckich (1930), nazywany jest często
w literaturze „złotymi latami dwudziestymi” (goldene zwanziger Jahre). Określenie to, trafne w
odniesieniu do eksplozji kultury i nauki niemieckiej czy też sposobu życia elit społecznych, finansowych
i intelektualnych, mniej ma już wspólnego ze stosunkami wewnętrznymi w Niemczech, z sytuacją w
rolnictwie, na rynku pracy czy z warunkami bytowymi najuboższych warstw ludności. Degradacja
społeczna w okresie poinflacyjnym dotknęła także i warstwy średnie: drobną burżuazję, część
inteligencji, chłopów. Dlatego większość renomowanych historyków pisze o „zwodniczej” (trügerische)
czy też „niepewnej” (prekäre) stabilizacji.

W „złote lata dwudzieste” wchodziła Republika niemiecka pod znakiem obowiązującego jeszcze
stanu wyjątkowego, zakazu działalności partii ekstremistycznych, trwającego dalej konfliktu
konstytucyjnego Rzeszy z Saksonią, Turyngią i Bawarią. Współcześni określali system panujący od
połowy października 1923 r. w Niemczech jako „usankcjonowaną parlamentarnie dyktaturę rządu
Rzeszy”. Sytuację ponadto skomplikowało przesilenie rządowe, które nastąpiło wskutek upadku (23
listopada) drugiego gabinetu Gustava Stresemanna. Po trwającej kilka dni karuzeli personalnej, 30
listopada 1923 r. powołano nowy rząd, z kanclerzem Wilhelmem Marxem, przewodniczącym frakcji
poselskiej Centrum. Mimo nacisków prawicy (DNVP), wykazującej zdecydowaną inicjatywę wejścia
w skład koalicji, stanęło na powrocie do gabinetu partii mieszczańskich (DDP, Centrum, DVP). Ta
mniejszościowa koalicja rządowa miała w Reichstagu poparcie zaledwie 37% deputowanych;
Strona 193

mogła istnieć tylko przy aprobacie socjaldemokratycznej frakcji parlamentarnej. Ministrem spraw
zagranicznych pozostał Stresemann.

Wilhelm Marx, czterokrotny kanclerz republikański, katolik pochodzący z Nadrenii, należał do


młodszego pokolenia przywódców Centrum. Wzięty i obrotny prawnik, członek wielu organizacji
katolickich, poseł do Landtagu pruskiego, od 1910 roku był deputowanym do Reichstagu. Ambasador
angielski Edgar Vincent D’Abernon charakteryzował go tak: „pojednawczy, głęboko religijny kanclerz,
z najlepszymi na świecie zamiarami, przy tym wolny od wady błyskotliwych talentów, które tylko
wrogość wzbudzają”. Generał Hans von Seeckt pisał z drwiną: „Regulator und Moderator” i dodawał:
„nasz dobry, mały kanclerz”. Był on jednocześnie uparty i wytrwały; potrafił wykorzystywać takie
swoje atuty i zalety, jak: rzeczowość, siłę przekonywania, lojalność, gotowość kompromisu.
Reprezentował grupę polityków środka partii, starających się złagodzić walkę i konflikty pomiędzy
lewym i prawym skrzydłem Centrum nie tylko w kwestiach ustrojowych i politycznych, ale także
społecznych. Te cechy osobowości pozwoliły Marxowi na utrzymanie się przez dłuższy czas zarówno
na stanowisku szefa rządu, jak i przewodniczącego partii.

Pierwszoplanowym zadaniem gabinetu Marxa było zapewnienie stabilizacji nowej walucie oraz
zrównoważenie budżetu. Kredyt przejściowy, udzielony rządowi w ramach reformy walutowej przez
Rentenbank na finansowanie potrzeb bieżących, został pod koniec 1923 r. w pełni zużyty. Jedynym
sposobem pozostało sięgnięcie do nowego wydajnego źródła wpływów budżetowych, jakie stanowiło
wprowadzenie nowych i podwyższenie istniejących już podatków. Rząd Marxa, wyposażony w
specjalne pełnomocnictwa, działając w warunkach stanu oblężenia, wydał w ciągu kilku miesięcy 63
dekrety z mocą ustawy. Miały one na celu przerzucenie ciężaru sanacji gospodarki i finansów na barki
społeczeństwa. W dniu 21 grudnia 1923 r. zniesiono ośmiogodzinny dzień pracy, zwiększono podatki, a
szczególnie podatek obrotowy. Ograniczono w sposób radykalny wydatki na cele socjalne, a zwłaszcza
przeznaczone na zapomogi dla inwalidów i na zaopatrzenie dla emerytów. Ograniczono wysokość
zasiłków dla bezrobotnych i pracujących w niepełnym wymiarze godzin. Dokonano cięć uposażeń
urzędników, a znaczną ich liczbę zredukowano. W sprawie czasu pracy pozostawiono swobodę
pracodawcom, zakreślając wprawdzie górną granicę dnia pracy (10 godzin), ale i tutaj dopuszczono
wyjątki.

Prowadzenie takiej polityki było jednak możliwe dopóty, dopóki obowiązywał stan wyjątkowy i
„ustawa o pełnomocnictwach” (tzw. Ermächtigungsgesetz). Ta „wyjątkowa” sytuacja zakończyła się w
lutym 1924 r., gdy
Strona 194

gen. von Seeckt odwołał stan oblężenia. Wówczas kanclerz Marx zwrócił się do parlamentu z
wnioskiem o udzielenie nowych pełnomocnictw (tzw. Steuer-Notverordnungen). Reichstag projekt ten
większością głosów (w tym SPD) odrzucił; nie zaakceptował także rozporządzenia wyjątkowego
prezydenta (wydanego na podstawie art. 48 konstytucji) w sprawie „ochrony budżetu”. Brak
„konstruktywnej współpracy z Reichstagiem” spowodował 13 marca 1924 r. na wniosek rządu
rozwiązanie parlamentu przez prezydenta Eberta.

W wyborach do Reichstagu II kadencji, które odbyły się 5 maja 1924 r., wzięło udział 76,3%
uprawnionych do głosowania. Wyniki wyborów wykazały, że kryzys 1923 r. spowodował dalsze istotne
zmiany w układzie sił politycznych. Generalnie dla partii koalicji weimarskiej wybory zakończyły się
niepowodzeniem. Socjaldemokraci, choć sprzymierzeni z kadłubową USPD, otrzymali tylko sześć
milionów głosów (20%) i 100 mandatów. Demokraci zdobyli zaledwie 5,8% głosów i zmniejszyli swój
stan posiadania do 28 mandatów. Duże straty zanotowała Niemiecka Partia Ludowa Stresemanna —
prawie 1/3 głosów. Coś niedobrego działo się z niemieckim mieszczaństwem. Jedynie partie katolickie:
Centrum i Bawarska Partia Ludowa utrzymały swoje pozycje (patrz tab. 10). Bardzo poważnemu
wzmocnieniu uległy wpływy ugrupowań ekstremalnej lewicy i skrajnej prawicy. Niewątpliwy sukces
odnieśli komuniści; uzyskali oni poparcie aż 12,5% wyborców i zdobyli 62 mandaty w Reichstagu.
Natomiast DNVP powiększyła swój stan posiadania do 20% i zyskała dodatkowe 24 mandaty (95
obecnie). Pojawiła się także grupa 32 posłów Narodowosocjalistycznego Ruchu Wolności
(Nationalsozialistische Freiheitsbewegung), na którą składali się członkowie grupy „volkistowskiej” z
północy oraz przedstawiciele narodowych socjalistów z Bawarii.

Ponieważ do niemieckonarodowych przyłączyło się jeszcze dziesięciu deputowanych,


reprezentujących drobne, prawicowe i nacjonalistyczne ugrupowania, partia ta stała się najsilniejszą
frakcją, a Kuno Graf von Westarp objął przewodnictwo Reichstagu. Jednocześnie DNVP zażądała fotela
kanclerza, wysuwając na to stanowisko jednego ze swych przywódców — Alfreda von Tirpitza. Wybór
byłego cesarskiego wielkiego admirała, inicjatora rozbudowy floty, a w czasie I wojny światowej
zwolennika totalnej wojny podwodnej, byłby prowokacją wobec aliantów, a zwłaszcza Wielkiej
Brytanii. Mógł wpłynąć niekorzystnie na rokowania w sprawie planu Dawesa oraz zaognić stosunki
angielsko-niemieckie.

Niebezpieczeństwo zostało jednak raz jeszcze zażegnane. Prezydent Ebert przerwał rozmowy
koalicyjne z parlamentarną prawicą i „powagą swego urzędu” poparł ponownie kandydaturę Wilhelma
Marxa. Partie mieszczań-
Strona 195

skie 3 czerwca 1924 r. z dużym trudem zmontowały gabinet mniejszościowy (DDP, Centrum, DVP)
tolerowany przez SPD. Drugi rząd Marxa, w tym samym, co poprzednio składzie personalnym, posiadał
w nowym Reichstagu poparcie zaledwie 29% deputowanych. „Przyjęcie planu reparacji — to będzie
jednomyślna opcja rządu i historyczne zadanie tego gabinetu” — zapowiadał minister obrony Gessler.

O ile jednak ratyfikacja planu Dawesa wymagała zgody połowy członków parlamentu, to związany z
nią wniosek rządu o nowelizację konstytucji w zakresie kolejnictwa (kontrola kolei przez czynniki
zewnętrzne) potrzebował poparcia 2/3 Reichstagu. W istniejącym układzie sił brakujące głosy rząd
mógł otrzymać jedynie od niemieckonarodowych. Oficjalna propaganda DNVP zwalczała plan spłaty
reparacji jako drugi Wersal, zaś Stresemanna oskarżała o zdradę „interesów narodowych” i uważała za
„narzędzie polityki francuskiej”. Niemniej w partii uwidaczniały się silne sprzeczności, tak między
odmiennymi nurtami, jak i przywódcami pochodzącymi z różnych grup społecznych. Radykalne skrzydło
partii (z Alfredem Hugenbergiem, działaczami Alldeutschen Verband i Stahlhelmu) zdecydowanie
trwało w „narodowej opozycji”, natomiast umiarkowani przywódcy (Freikonservative, Christlich-
Sozialen) skłonni byli do kompromisu. Stresemann umiejętnie wykorzystywał chwilowe sprzeczności w
partii i wystąpił z inicjatywą ponownych rozmów na temat poszerzenia koalicji rządowej. Ponadto, jako
ekwiwalent za zgodę na przyjęcie planu Dawesa, zaproponował wyjście DVP i Centrum z rządu
pruskiego. Propozycja Stresemanna stwarzała alternatywę przejęcia władzy w Prusach przez blok
centroprawicowy. Zdecydowane poparcie dla tej koncepcji okazali także narodowi posłowie z
Reichslandbundu (związek właścicieli ziemskich), mający nadzieję na zwiększenie subwencji agrarnych
w razie wejścia DNVP do rządu pruskiego. Ta „stresemanowska kombinacja nacisku i zachęty, groźby i
ustępstwa” przyniosła wyraźne efekty. W rozstrzygającym głosowaniu 29 sierpnia 1924 r. — 48
deputowanych DNVP (na 100 głosujących) poparło rządowy projekt nowelizacji konstytucji.

Natomiast wejście DNVP do koalicji rządowej nie doszło do skutku. Jej krytyka i dezawuowanie
prowadzonej przez partie mieszczańskie polityki porozumienia i konsolidacji oraz zbyt duże roszczenia
ministerialne napotkały sprzeciw demokratów i niektórych przedstawicieli Centrum. Mimo nacisków
Stresmanna, trudności ze zmontowaniem gabinetu centroprawicowego nie zostały przezwyciężone i
kanclerz Marx 20 października wystąpił o rozwiązanie niedawno wybranego Reichstagu. „Kompletny
paraliż państwowego zakładu przy pełnym oświetleniu” — skomentował sytuację „Frankfurter Zeitung”.
Strona 196

Wybory wyznaczono na dzień 7 grudnia 1924 r. W ciągu siedmiu miesięcy, jakie upłynęły od
ostatniego głosowania, zmieniły się w Niemczech nastroje polityczne. Stabilizacja stosunków
wewnętrznych i gospodarki wzmocniła wpływy partii zbliżonych do rządu. W społeczeństwie
niemieckim górę zaczęła brać niechęć do radykalnych rozwiązań, spadła także temperatura namiętności
politycznych. W tych warunkach wybory przyniosły straty zarówno komunistom, jak i skrajnej prawicy.
Udział głosów oddanych na KPD spadł z 12,5 do 9% (strata 17 mandatów), natomiast procent głosów
oddanych na osłabioną wewnętrzną rywalizacją NSDAP zmalał do 6,5% (strata 18 mandatów). SPD
zdołała podwyższyć swój udział do 26% kosztem przechodzącej kryzys kierownictwa KPD (stalinizacja
partii). Partie mieszczańskie: DDP, Centrum, BVP, DVP zyskały ok. 1% głosów więcej niż w maju 1924
r. (tab. 12). Natomiast Deutschnationale, którzy przystąpili do wyborów z antyrepublikańskim hasłem
„Für Schwarz-weiss-rot, gegen Schwarz-rot-gold”, zdołali jeszcze umocnić swoją silną pozycję; ich
udział sięgnął ponad 20%. Nikt tego się nie spodziewał.

TABELA 12
Fluktuacja głosów wyborczych i wpływów parlamentarnych głównych partii politycznych w Republice
Weimarskiej w latach 1924-1928

Wybory 5 maja 1924 7 grudnia 1924 20 maja 1928


głosy (w procent głosy procent głosy procent
Partie mandaty mandaty mandaty
mln) głosów (w mln) głosów (w mln) głosów
NSDAP 1,9 6,5 32 0,9 2,9 14 0,8 2,6 12
DNVP 5,7 19,5 95 6,2 20,4 103 4,4 14,2 73
DVP 2,7 9,2 45 3,0 9,9 51 2,7 8,7 45
WP* 0,7 2,3 10 1,0 3,3 17 1,4 4,5 23
LB, DL,
0,6 1,9 10 0,5 1,6 8 1,3 4,2 21
DB**
Centrum 3,9 13,3 65 4,1 13,5 69 3,7 11,9 62
BVP 0,9 3,2 16 1,1 3,7 19 0,9 3,0 16
DDP 1,7 5,8 28 1,9 6,3 32 1,5 4,9 25
SPD 6,0 20,5 100 7,9 26,0 131 9,2 29,8 153
KDP 3,7 12,5 62 2,7 8,9 45 3,3 10,6 54
Ogółem*** 29,3 100,0 472 30,3 100,0 493 30,8 100,0 491
* Wirtschaftspartei. ** Drobne partie rolników, do 1928 r. Landbund, w 1928 r. także Deutsches Landvolk i Deutsche Bauernpartei. ***
Frekwencja odpowiednio 76,3%, 77,7%, 74,6%.

Źródło: „Statistisches Jahrbuch für das Deutsche Reich“ Bd. 27 (1928), s. 579; także: Wahlen und
Abstimmunzen in der Weimarer Republik, München 1986, s. 41-45.
Strona 197

Nowy rząd utworzył minister z poprzednich gabinetów, bezpartyjny, ale bliski DVP, Hans Luther. W
rządzie znaleźli się także, jak chciał Stresemann, przedstawiciele DNVP, sprzymierzeni z Landbudem
(razem 111 mandatów) oraz Bawarska Partia Ludowa. Z dawnej koalicji weimarskiej przy sterze
pozostało tylko katolickie Centrum, ale też przemiany, jakie w nim zaszły, zbliżyły je ku partiom
konserwatywnym. Z tego też względu Centrum, nie wyraziło zgody na koalicję, która byłaby uzależniona
od głosów zdecydowanie najsilniejszej partii w Reichstagu SPD (131 mandatów). Powstał rząd
centroprawicowy, tzw. Blok Obywatelski dysponujący skromną większością parlamentarną (56%
mandatów). 15 stycznia 1925 r. Hans Luther zaprezentował społeczeństwu swoją ekipę rządową. Obok
Gustava Stresemanna, odnoszącego sukcesy na stanowisku ministra spraw zagranicznych, i Otto
Gesslera, piastującego niezależnie od układów partyjnych tekę ministra Reichswehry, ton w niej
nadawali przedstawiciele DNVP; Martin Schiele — przewodniczący Landbudu, Otto von Schlieben,
Albert Neuhaus oraz bezpartyjny — hrabia Gerhard von Kenitz.

Luther był synem drobnego kupca z Berlina, ukończył studia prawnicze i pracował w administracji
samorządowej, by osiągnąć wreszcie stanowisko nadburmistrza Essen. W rządzie Cuna objął
Ministerstwo Rolnictwa, a u Stresemanna resort finansów. Nie był lubiany przez współpracowników z
powodu autorytarnego stylu rządzenia, retoryki i reprezentatywności. Był jednak precyzyjnym
analitykiem w rozwiązywaniu skomplikowanych problemów finansowych lub politycznych. Edgar V.
D’Abernon zachwycał się wyliczaniem przez Luthra „niekończących się szeregów liczb bez żadnej
pomocy”. Natomiast premier bawarski Willy Hellpach mówił o nim, że „do końca życia nie zostanie ani
dobrym dyplomatą, ani w ogóle człowiekiem polityki”.

Nowy rząd, wspierany przez prawicową Wirtschafspartei (17 mandatów), dał natychmiast do
zrozumienia, że uważa za konieczne cięcia i ograniczenia w polityce socjalnej. Pojawiły się projekty
ustawowego przedłużenia czasu pracy do dziesięciu godzin oraz rezygnacji z zaplanowanego od dawna
wprowadzenia ubezpieczeń od bezrobocia, w których finansowaniu uczestniczyło państwo. Reakcja
partii robotniczych (SPD i KPD) oraz związków zawodowych była natychmiastowa; doszło do licznych,
skutecznych strajków w górnictwie, hutnictwie, w budownictwie i przemyśle drzewnym. We frakcji
parlamentarnej SPD pojawił się po raz pierwszy od puczu Kappa nastrój walki klasowej. Impulsy te
jednak szybko zostały zdegradowane do „polityki dnia”, ponieważ nastąpiły wydarzenia, które
przesłoniły wszystkie inne problemy wewnętrzne państwa.
Strona 198

W wieku 54 lat, 28 lutego 1925 r., zmarł, całkiem nieoczekiwanie, pierwszy prezydent Republiki
Weimarskiej — Friedrich Ebert. Bezpośrednia przyczyna śmierci Eberta była banalna — zapalenie
wyrostka robaczkowego, a następnie otrzewnej. „Nie ma natomiast wątpliwości, że w rzeczywistości
zmarł na inną chorobę, która go psychicznie głęboko zraniła, a następnie zniszczyła fizycznie”. Była nią
nagonka prawicy, bezwzględna kampania prasowa posługująca się zarzutami zdrady kraju, korupcji,
łapownictwem, legendą „o ciosie w plecy”, usiłująca zdezawuować wszystkie jego dotychczasowe
osiągnięcia i pomniejszyć zasługi.

Wyboru następcy Eberta na stanowisko prezydenta Rzeszy miał dokonać cały naród w głosowaniu
powszechnym. Partie republikańskie zaskoczone sytuacją nie były przygotowane do wyborów. W SPD
zakładano, że Ebert będzie kandydował ponownie, a w jego sukces wierzono bezkrytycznie. Jako swego
kandydata socjaldemokraci wystawili w końcu Otto Brauna, wieloletniego premiera Prus. Katolickie
Centrum desygnowało do walki Wilhelma Marxa, niedawnego dwukrotnego kanclerza; Bawarska Partia
Ludowa — Heinricha Helda premiera tego kraju, Niemiecka Partia Demokratyczna —premiera Badenii
Willy Hellpacha. Komuniści wystąpili z kandydaturą, dotąd jeszcze szerzej nieznanego, Ernsta
Thälmanna, a organizacje volkistowskie generała w stanie spoczynku — Ericha Ludendorffa.

Prawica szła do wyborów zjednoczona. Już w styczniu 1925 r. Rada Obywateli Rzeszy
(Reichsbürgerrat) powołała specjalną komisję, która miała wyszukać odpowiedniego kandydata i
przygotować wybory. Na jej czele stanął Friedrich Wilhelm von Loebell, były minister spraw
wewnętrznych Prus. Komisja Loebella powstała nieprzypadkowo. Wielu bowiem z przywódców
prawicy doszło do wniosku, że w ustabilizowanym systemie wewnętrznym polityczne wpływy mogą
uzyskać lub zwiększyć tylko w ramach przepisów konstytucyjnych, a nie w sprzeczności z nimi. Gdyby
prawica zaakceptowała Republikę, z pewnością wniosłaby wiele w umocnienie młodego państwa,
gdyby natomiast chciała tylko wpływać na kierunek dalszego rozwoju, musiałaby przejąć przede
wszystkim centralne ośrodki władzy w państwie, a jednym z nich był właśnie urząd prezydenta. Po
dłuższych pertraktacjach uzgodniono i wystawiono wspólną kandydaturę prawicy — dr. Karla Jarresa,
nadburmistrza Duisburga i przedstawiciela DVP.

W pierwszej turze wyborów, która odbyła się 29 marca 1925 r., żaden z kandydatów nie zdobył
wystarczającej absolutnej większości. Podział oddanych na poszczególnych kandydatów głosów, przy
frekwencji 68,9% zilustrowano w tabeli 13.
Strona 199

Jarres osiągnął mniej więcej taką samą liczbę głosów, jak popierające go partie podczas ostatnich
wyborów do Reichstagu. Podobnie kandydat socjaldemokracji — Otto Braun. Stosunkowo niewiele
stracili w porównaniu z grudniem 1924 r. Marx i Hellpach. Nierównie większe były straty Helda;
otrzymał on w Bawarii ponad pół miliona głosów mniej niż w wyborach parlamentarnych BVP i
Bauerbund. Szczególnie słabo wypadli kandydaci: skrajnej lewicy — Thälmann (800 tys. głosów mniej
niż otrzymała KPD w grudniu 1924) oraz Ludendorff (600 tys. głosów mniej niż poprzednio razem
volkiści i NSDAP). Rezultaty wyborów dowiodły wyraźnie, że sojusz partii republikańskich byłby o
wiele silniejszy niż blok prawicowy. Ale rozbicie lewicy i nieprzejednana wrogość komunistów do
Republiki spowodowały, że stracono szansę na zwycięstwo w pierwszym głosowaniu.

TABELA 13
Wyniki pierwszej tury wyborów prezydenckich w 1925 r.

Kandydat Liczba uzyskanych głosów Procent uzyskanych głosów


Karl Jarres 10 416 658 38,8
Otto Braun 7 802 497 29,0
Wilhelm Marx 3 887 734 14,4
Ernst Thälmann 1 871 815 7,0
Willy Hellpach 1 568 398 5,8
Heinrich Held 1 007 450 3,8
Erich Ludendorff 285 793 1,1
Inni 25 761 0,1
Razem 26 866 106 100,0

Źródło: Statistik des Deutschen Reiches, Bd. 321, Berlin 1925, s. 6 i n.

W drugiej turze wyborów nie trzeba było zdobywać absolutnej, lecz tylko względną większość
głosów. Tym razem partiom republikańskim było dużo łatwiej porozumieć się co do kwestii wspólnego
kandydata. Centrum, demokraci i socjaldemokraci połączyli się w tzw. Blok Ludowy (Volksblock) i
wystawili do wyborów prezydenckich Wilhelma Marxa.

Przywódcy Bloku Ludowego żywili nadzieję, że tę część głosów, które katolik Marx straci w kręgach
protestantów, uda odzyskać się od radykalnej lewicy. Złudzenia te rozwiała jednak uchwała Centrali
KPD w sprawie wyborów prezydenckich, podjęta 11 kwietnia 1925 r. Ultralewicowe kierownictwo
partii, nawet wbrew woli Kominternu, który dał KPD do zrozumienia, że powinna ona na określonych
warunkach wspierać Otto Brauna czy
Strona 200

nawet Wilhelma Marxa przeciwko prawicy, zdecydowało się wystawić własnego kandydata — po raz
drugi Ernsta Thälmanna.

Mimo to przeciwko Marxowi, jako wspólnemu kandydatowi partii republikańskich (Volksblock),


dotychczasowy przedstawiciel prawicy Jarres nie miał żadnych poważniejszych szans. Dlatego
zjednoczona obecnie w tzw. Bloku Rzeszy (Reichsblock) prawica postarała się o kontrkandydata, po
którym mogła się spodziewać zwycięstwa. Jej wybór padł na 78-letniego cesarskiego feldmarszałka
Paula von Beneckendorffa und Hindenburga. Ponadto zwolennicy Hindenburga otrzymali pomoc z
zupełnie nieoczekiwanej strony — jego kandydaturę postanowili wesprzeć przywódcy Bawarskiej
Partii Ludowej. Chociaż BVP bazowała na katolicyzmie, zdecydowała się raczej poprzeć protestanta,
niż polityka z własnego, zdawałoby się, obozu, lecz współdziałającego z socjaldemokratami. Dla
bawarskiej prawicy pomiędzy socjalistami a komunistami nie istniała różnica, to byli „czerwoni”
twórcy Bawarskiej Republiki Rad — silnie tkwiącej jeszcze w ich świadomości. Poza tym monarchista
Hindenburg mógłby być wygodny dla partii, która nie zrezygnowała jeszcze z nadziei zobaczenia na
tronie bawarskim następcy i dziedzica księcia Rupprechta.

W kampanii wyborczej prawica nie miała trudnego zadania. Feldmarszałek, dzięki wieloletniemu
ubóstwianiu go przez propagandę wojenną i prasę Hugenberga, cieszył się wśród burżuazji niemieckiej
tak wielkim uznaniem, jakim od czasów Bismarcka nie mógł się poszczycić żaden inny Niemiec.
„Hindenburg to jednocześnie Niemcy, to świadomość narodowa, tęsknota i spełnienie. Feldmarszałek
nie naruszył lojalności wobec obcego mu porządku, ponieważ pojęcia ojczyzny i państwa nie były dla
niego frazesami, lecz przedmiotami miłości i obowiązku” — pisano. „Hindenburg nie ma określonego
mandatu w sensie jakiegoś programu partyjno-politycznego czy w sensie jakiejś partyjno-politycznej
koalicji. Jest on kandydatem całego narodu i jako przyszła głowa całego państwa będzie całkowicie
wolny w podejmowaniu swoich decyzji”. Kandydatowi Bloku Ludowego Marxowi zarzucano, że stał
się jeńcem socjaldemokratów i ich bezwolnym narzędziem w drodze do całkowitego przejęcia władzy.
„Centrum chce sprzedać państwo socjaldemokracji. Koalicja weimarska stała się pod wpływem
socjalistycznych idei blokiem rewolucyjnym. My bronimy w tej walce państwa przed czerwonym
niebezpieczeństwem, przed bolszewizmem”.

W Volksblocku partie mieszczańskie nie zdecydowały się na krytykę kandydatury Hindenburga,


obawiały się, wobec popularności feldmarszałka, wprawić w rozdrażnienie i poirytowanie własną
klientelę wyborczą. Marx ostrzegał natomiast przed „bezsensownymi złudzeniami odbudowy militar-
Strona 201

nej Niemiec” i zobowiązywał się zapewnić stabilizację wewnętrzną i zewnętrzną Republiki. Bardziej
zdecydowani okazali się socjaldemokraci. SPD 11 kwietnia wydała odezwę pt.: „Republikanie,
Republika jest w niebezpieczeństwie”, a „Vorwärts” z 25 kwietnia ostrzegał, że kandydatura
Hindenburga zostanie nieprzychylnie przyjęta przez opinię światową, a jego wybór „przyniósłby
ogromne i nieoszacowane straty narodowi niemieckiemu”.

Komuniści prowadzili swoją kampanię wyborczą pod hasłami walki zarówno z kandydatem prawicy
Hindenburgiem, jak i „cywilnym dyktatorem” Marxem, przedstawicielem republikanów. W odezwie
wydanej 21 kwietnia KPD stwierdzała, że zarówno program wyborczy Hindenburga, jak i republikanów
są programami niemieckiej burżuazji. Stawiano żądania ekonomiczne, socjalne i polityczne, dotyczące
czasu i warunków pracy, płacy, bezrobocia, ubezpieczeń, oddzielenia szkoły od Kościoła, zwolnienia
więźniów politycznych itp.

Druga tura wyborów odbyła się26 kwietnia. Wzięło w niej udział prawie 3,5 mln wyborców więcej
niż poprzednio, a frekwencja wzrosła do 77,6%. W wyborach zwyciężył Paul von Hindenburg,
uzyskując około 900 tys. głosów więcej niż Marx. Podział oddanych na poszczególnych kandydatów
głosów przedstawiono w tabeli 14.

TABELA 14
Wyniki drugiej tury wyborów prezydenckich w 1925 r.

Kandydat Liczba oddanych głosów Procent oddanych głosów


Paul von Hindenburg 14 655 641 48,3
Wilhelm Marx 13 751 605 45,3
Ernst Thälmann 1 931 151 6,4
Pozostali 13416 0,0
Razem 30 351 813 100,0

Źródło: Statistik des Deutschen Reichs, Bd. 321, Berlin 1925, s. 6 i n.

Kandydat Bloku Ludowego osiągnął prawie pół miliona głosów więcej, aniżeli kandydaci „koalicji
weimarskiej” w poprzedniej turze — Braun, Marx i Hellpach. Ale Hindenburg przekroczył wyniki
trzech przedstawicieli prawicy z 19 marca — Jarresa, Helda i Ludendorffa — o prawie 3 mln głosów.
Podstawą sukcesu Bloku Rzeszy stała się mobilizacja tych wyborców, którzy w poprzedniej turze nie
brali udziału.
Strona 202

„Hindenburg prezydentem z łaski Thälmanna” — głosiły 27 kwietnia 1925 r. nagłówki gazet


republikańskich, w tym organu SPD — „Vorwärts”. Hindenburg wygrał wybory względną większością
głosów. Gdyby 1,9 mln głosów, które otrzymał Thälmann, przypadły Marxowi, zwycięstwo kandydata
republikanów byłoby bezdyskusyjne. Stąd właśnie wynika odpowiedzialność KPD za zwycięstwo
cesarskiego feldmarszałka. Jednak współodpowiedzialność ponosili także inni. Po pierwsze —
lewicowi socjaliści, którzy głosowali na Thälmanna lub w ogóle nie wzięli udziału w wyborach. Po
drugie — Bawarska Partia Ludowa, której oficjalna decyzja przystąpienia do Bloku Rzeszy
spowodowała, że na Hindenburga głosowało dodatkowo kilkaset tysięcy wyborców katolickich. Po
trzecie — Demokratyczna Partia Niemiec, uznawana na początku lat dwudziestych za drugi po SPD filar
Republiki, a której znaczna część protestanckich członków oddała swe głosy na feldmarszałka.
Obejmując urząd Hindenburg stwierdził, że będzie wypełniał obowiązki prezydenta lojalnie i zgodnie z
konstytucją. „Głowa Rzeszy ucieleśnia jednolitą wolę narodu. Dlatego też w tym duchu podaję w tej
godzinie rękę każdemu Niemcowi. Podczas gdy Reichstag jest miejscem, w którym ścierają się poglądy
i przekonania polityczne, prezydent Rzeszy powinien służyć ponadpartyjnemu złączeniu wszystkich sił
naszego narodu”.

Złożonych obietnic starał się Hindenburg dotrzymać. Zewnętrznie jednak zmienił w pałacu
prezydenckim surowy styl swego poprzednika na pompatyczny ceremoniał dworski i otoczył się
bliskimi sobie ludźmi (tzw. kamaryla). Znacznie zwiększył się wpływ prezydenta na siły zbrojne
Republiki, co w przypadku feldmarszałka wydawało się rzeczą normalną. Ponadto objęcie przez
Hindenburga najwyższego urzędu w państwie wywołało na krótko paradoksalny skutek — umocnienie
Republiki. Nic bowiem nie mogło lepiej pogodzić konserwatywnie i tradycjonalistycznie
usposobionych Niemców z istnieniem Republiki jak prosty fakt, że na jej czele stanął właśnie
monarchista i cesarski feldmarszałek. Jednocześnie jego skrupulatne przestrzeganie i poszanowanie
demokratycznej konstytucji odbierało argumenty tym, którzy atakowali Republikę widząc w niej zdradę
sprawy narodowej. Sytuacja zmieniła się dopiero w okresie kryzysu, gdy powstały rządy oparte na
zaufaniu prezydenta, a Hindenburg uzyskał bezpośredni wpływ na dalsze losy państwa.

Wybór Hindenburga nie pociągnął za sobą negatywnych następstw, których się obawiał Stresemann
dla swojej polityki zagranicznej, oraz nie spowodował izolacji Niemiec, jak to głosili przywódcy
Bloku Ludowego. Zarówno państwa byłej Ententy, jak i kraje neutralne nie zareagowały negatywnie na
fakt, że Niemcy wybrali na głowę państwa osobę, która „była ucieleśnieniem wszystkich
niebezpieczeństw, które Rzesza niosła Europie przez całe stule-
Strona 203

cie, a po wojnie zaliczona została do przestępców wojennych”. D’Abernon jeszcze przed drugą turą
wyborów pisał: „Dobrzy znawcy problemu są przekonani, że niemieckie propozycje bezpieczeństwa
przekazane 10 lutego Francji zostaną podtrzymane. Jeżeli dojdzie do tego, że Hindenburg stanie na czele
państwa, to międzynarodowe zobowiązania Niemiec nabiorą jeszcze dodatkowej wagi”.

W rzeczywistości trudności rządowe spowodował nie wybór starego feldmarszałka, ale stanowisko
Deutschnationale wobec układów lokarneńskich. Pod naciskiem mas partyjnych DNVP, ministrowie i
deputowani tej partii, z oporami i wbrew chęciom, 25 października 1925 r. wystąpili na znak protestu z
koalicji rządowej. Duży wpływ na te decyzje miała prasa Hugenberga, która zajadle zaatakowała „rząd
rezygnacji”. Kierownictwo „Stahlhelmu” natomiast zażądało nieuznawania stanu stworzonego przez
„haniebny pokój wersalski”, a przede wszystkim — „odwołania wymuszonego przyznania się do winy
za wojnę”.

Przesilenie rządowe, które nastąpiło, udało się tylko z wielkimi trudnościami przełamać, mimo że do
pertraktacji — co stanowiło pewne zaskoczenie — włączył się także prezydent Hindenburg (tj. szef
jego Biura — Otto Meissner). Próba utworzenia rządu wielkiej koalicji, podjęta przez lidera DDP
Ericha Koch-Wesera, spaliła na panewce. Większość frakcji SPD, wbrew propozycjom premiera Prus,
Otto Brauna, nie wyraziła zgody na wejście do koalicji, tak ze względu na tarcia z DVP (sprawa
ośmiogodzinnego dnia pracy), jak i w obawie przed dalszą utratą popularności. W tej sytuacji 20
stycznia 1926 r. kanclerz Hans Luther utworzył mniejszościowy gabinet koalicyjny (DDP, Centrum, BVP
i DVP), mający poparcie ok. 35% składu Reichstagu.

Niechęć SPD do wejścia w skład nowego rządu wynikała także z innych przesłanek. Mianowicie
partia zaangażowała się na przełomie 1925 i 1926 r. w kampanię o wywłaszczenie bez odszkodowania
majątków dawnych książąt niemieckich. Ponieważ po rewolucji listopadowej prawo Rzeszy nie
uregulowało tej sprawy, roszczeń swych poszczególne dynastie dochodziły na drodze sądowej, a sądy
ferowały przeważnie korzystne dla nich wyroki. Zwrot majątków panujących lub rekompensata za nie
stanowiłoby uznanie feudalnej tradycji Niemiec. Praktycznie natomiast przekazywałoby ogromny
majątek na ręce nieprzyjaciół Republiki Weimarskiej, stworzyłoby nowe warunki i możliwości
finansowania organizacji, które dążyły do obalenia młodej demokracji. Z drugiej strony, na co zwracał
uwagę prezydent Paul von Hindenburg — wywłaszczenie bez odszkodowania mogłoby „spowodować
naruszenie poszanowania prawa i uznanej prawnie własności”.
Strona 204

Mimo to partie lewicowe, początkowo niezależnie od siebie, wniosły na forum Reichstagu projekty
ustaw w sprawie wywłaszczenia. Projekt frakcji parlamentarnej KPD przewidywał wywłaszczenie
majątków bez odszkodowania i przekazanie ich na rzecz bezrobotnych, ofiar wojny i inflacji, rencistów,
biednych chłopów i robotników rolnych. Projekt SPD, popierany przez demokratów, zakładał uznanie
większej części stanu posiadania domów książęcych za mienie państwowe i skonfiskowanie na rzecz
poszczególnych krajów; pozostała część miała być zwrócona lub zrekompensowana. Obie te inicjatywy
ustawodawcze zostały odesłane do komisji prawnej parlamentu, bez większych szans na uchwalenie. W
tej sytuacji partie robotnicze postanowiły doprowadzić, zgodnie z konstytucją, do jego przyjęcia
poprzez inicjatywę ludową (Volksendscheid) i referendum ogólnonarodowe (Volksbegehren). Dnia 25
stycznia 1926 r. wspólny projekt ustawy (KPD, SPD, ADGB), jednak w pierwotnym brzmieniu
komunistycznym, wręczono w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych Rzeszy. Projekt został w lutym
opublikowany, a w okresie od 14 do 17 marca rozpoczęła się akcja zbierania podpisów. Obydwie
strony podjęły szeroką akcję propagandową. Z ugrupowań centroprawicowych dużą aktywność
przejawiała zwłaszcza konserwatywna DNVP oraz będące pod jej wpływem organizacje paramilitarne
(Stahlhelm i Jungdeutschen Orden), Reichslandbud i organizacje volkistowskie. Wbrew wszelkim
zwyczajom, oficjalnie po stronie przeciwników ustawy stanął też prezydent Hindenburg. Partie
robotnicze wsparli postępowi intelektualiści, lewicowa inteligencja, liberalno-demokratyczne
mieszczaństwo, a także socjaldemokratyczny Reichsbanner Schwarz-Rot-Gold i komunistyczny Roter
Frontkämpfer Bund.

Wyniki inicjatywy ludowej przekroczyły znacznie wymagane minimum 10% wyborców. W skali
Rzeszy zebrano 12,5 mln podpisów, co stanowiło 32% uprawnionych do głosowania. Prawicowa
większość w Reichstagu 6 maja odrzuciła projekt ustawy (236 głosów przeciwko 141), co przesądziło
o konieczności przeprowadzenia referendum. Odbyło się ono 20 czerwca 1926 r. w warunkach
ponownej aktywizacji lewicy i prawicy społecznej. Wzięło w nim udział 15,5 mln osób, z tego 14,5
mln, tj. 36,5% obywateli uprawnionych oddało swe głosy za uwłaszczeniem. Z jednej strony był to
słaby wynik, albowiem do potrzebnej absolutnej większości 20 mln, brakowało jeszcze 5,5 min głosów.
Z drugiej strony rezultat ten był zapowiedzią wzrastających wpływów lewicy, gdyż KPD i SPD zdobyły
jednak 4 mln głosów więcej niż w wyborach grudniowych 1924 r. I to w warunkach jawności
wyborczej, gdzie udział w plebiscycie był niemal jednoznaczną deklaracją polityczną. Stąd też znacznie
lepsze wyniki uzyskała lewica w wielkich skupiskach miej-
Strona 205

skich, gdzie anonimowość była większa: w Berlinie 63%, Hamburgu 52,7%, w Lipsku 52%. Była to
jednocześnie pierwsza po 1920 r. i jedna z ostatnich akcji jednolitofrontowych KPD i SPD. Jak z
nostalgią wspominał rok później lider lewego skrzydła SPD, poseł do Reichstagu, Kurt Rosenfeld:
„Proletariat ustawił się w szyku bojowym. Grunt pod przyszłą pracę został przygotowany. To była chęć
do życia”. Te marzenia o jedności niemieckiego ruchu robotniczego nie miały i nie mogły się ziścić.
Przegrany plebiscyt zadecydował natomiast o zwrocie majątków byłym niemieckim domom panującym.

W trakcie kampanii plebiscytowej doszło do kolejnego kryzysu rządowego. Spowodował go tzw.


Flaggenstreit (spór o flagę). Błahość tej sprawy była pozorna. Zgodnie z tradycją rewolucji 1848 r.
konstytucja weimarska wprowadziła do sztandaru Niemiec czarno-czerwono-złote barwy, ale flaga floty
handlowej zachowała stare kolory Rzeszy cesarskiej: czarno-biało-czerwone, z republikańskim
proporczykiem. Na mocy dekretu prezydenta Hindenburga, kontrasygnowanego przez kanclerza Luthera
z 5 maja 1926 r., również konsulaty niemieckie w miastach portowych przyjęły dawną flagę cesarską.
Rozporządzenie to wzburzyło środowiska republikańskie. SPD, Freie Gewerkschaften, Reichsbanner, a
także demokraci i część Centrum zorganizowały masowe manifestacje i demonstracje. W Berlinie ulica
rządowa (Wilhelmstrasse) została obsadzona wojskiem. Prasa lewicowa i liberalna zaatakowała ostro
rząd za wspieranie tendencji antyrepublikańskich. SPD 6 maja wystąpiła z wnioskiem nieufności wobec
kanclerza Luthera. Nie zdobył on większości, natomiast przeszedł postawiony 12 maja wniosek DDP o
dezaprobacie dla działań rządu. Drugi gabinet Hansa Luthera upadł.

W tym stanie rzeczy 16 maja 1926 r. na fotel kanclerski powrócił po raz trzeci Wilhelm Marx, z
gabinetem w niezmienionym składzie. Także i ten rząd, tak jak i poprzednie gabinety, mógł utrzymać się
u władzy tylko dzięki powściągliwości socjaldemokratów. W pewnym więc sensie socjaldemokraci í
byli stronnictwem rządowym przez prawie całe pierwsze dziesięciolecie Republiki. Postawa ta była
niewątpliwie zaskakująca w partii oskarżanej przez przeciwników z prawa o demagogię. Przyczyną
była świadomość przywódców SPD, że niemiecka demokracja parlamentarna była głównie ich dziełem
i że groziły jej poważne niebezpieczeństwa. Wszystko to spowodowało, że w partii zaczęły się
ugruntowywać nowe tradycje i założenia programowe.

Nowy program, pióra Karla Kautsky’ego, uchwalony na zjeździe w Heidelbergu w 1925 r., traktował
państwo jako twór ponadklasowy i stwierdzał, ze „demokratyczna republika daje największe
możliwości swobody działania w walce o wyzwolenie klasy robotniczej, a w związku z tym o
urzeczywistnicie socjalizmu”. Rudolf Hilferding, główny teoretyk partii, referując tezy
Strona 206

programu oświadczył, że „nie chodzi o to, aby pokonywać przeszkody walką; musimy uczyć się sztuki
pozyskiwania większości, która ustali i przekaże naszemu państwu zadania polityczno-gospodarcze”.
Jeszcze silniej odejście od rewolucyjnych tradycji i socjalistycznych haseł propagandowych
zaakcentował następny zjazd w Kilonii, w 1927 r., którego motto brzmiało „Wille zum Macht” (wola do
władzy). Hilferding wygłosił referat zasadniczy pt.: O zadaniach socjaldemokracji w Republice,
którego główna teza mówiła o „zorganizowanym kapitalizmie państwowym” jako formie przejściowej
do socjalizmu. „Państwo republikańskie — wyjaśnił Hilferding — nie jest organizacją przemocy
służącą utrzymaniu kapitalistycznego wyzysku, lecz organem zaufania ogółu”. Tylko przez państwo
„społeczeństwo może świadomie oddziaływać na polityczną rzeczywistość i prowadzić walkę klasową,
jako walkę partii o kierowanie państwem.” Był to więc program liberalno-demokratyczny, a przywódcy
SPD walcząc o pozyskanie wpływów w instytucjach samorządowych i państwowych coraz bardziej
eksponowali zainteresowania sprawami bieżącymi, sprawami dnia codziennego robotników,
inteligencji i drobnomieszczaństwa. Jak wskazuje Antoni Czubiński, socjaldemokraci ulegając
nastrojom opinii publicznej wykazywali też coraz większe zainteresowanie walką o odbudowę pozycji
Niemiec na forum międzynarodowym, domagając się rewizji granic i równouprawnienia, ale także
wypracowania zasad bezpieczeństwa i rozbrojenia.

Podstawę politycznego znaczenia SPD w Rzeszy stanowiły Prusy, gdzie kierowana przez Otto Brauna
i Carla Severinga socjaldemokracja odniosła wiele sukcesów. Kolejnym rządom pruskim, w których
zasadniczy ton od roku 1919 nadawali politycy SPD, udało się zapewnić w Prusach stabilizację władzy,
porządek w administracji, uzyskać poważne sukcesy w dziedzinie polityki socjalnej (sprawy
ubezpieczeń społecznych, przestrzegania prawa pracy, dynamiczny rozwój i potęga związków
zawodowych, rozwój inwestycji, komunalnych, budownictwa mieszkaniowego, instytucji kulturalnych),
co spowodowało, iż wielokrotnie określa się ten okres w dziejach Prus i pruskiego społeczeństwa jako
epokę „czerwonych Prus”. Udało się także umocnić pozycję socjaldemokratów w administracji i
pruskiej policji, w 1928 r. ograniczano uprawnienia administracyjne właścicieli ziemskich. SPD —
stojąc na gruncie obrony i umacniania Republiki Weimarskiej — poczuwając się do obrony porządku i
bezpieczeństwa, zwalczała tak nielegalne strajki i demonstracje, jak i politycznych przeciwników
demokracji i parlamentaryzmu, czyli organizacje ekstremistyczne i volkistowskie prawicy oraz skrajną
lewicę, w tym głównie KPD.
Strona 207

Ta ostatnia partia w latach 1924-1926 przeżyła kilka kryzysów wewnętrznych, spowodowanych


zarówno względami programowo-ideowymi, jak i zmianami ekipy przywódczej. Kierownictwo KPD
ustabilizowało się dopiero w końcu 1925 r., gdy przewodniczącym Komitetu Centralnego partii został
Ernst Thälmann. Nie ulega wątpliwości — jak zauważył Jerzy Holzer — że zaważyła na tym nie tylko
przeszłość Thälmanna jako przywódcy powstania hamburskiego z 1923 r., lecz przede wszystkim jego
bezwarunkowe poparcie dla Stalina i gotowość do poddania się dyrektywom z Moskwy. Thälmann
wykazał niezbędną elastyczność, skoro potrafił porzucić swą lewacką pozycję, zaaprobować bardziej
umiarkowany kurs Kominternu i utrzymać się na tym stanowisku do 1933 r.

Grupa ultralewicowa (R. Fischer, A. Masłow, W. Scholem) została pozbawiona funkcji, a następnie
wykluczona z organizacji. Tak więc po kilku latach działalności poza KPD znalazła się duża grupa
byłych funkcjonariuszy i przywódców oraz ich zwolenników. Natomiast w partii, pod wpływem
Kominternu coraz silniej zaczęła dojrzewać idea, iż główną przeszkodą w pozyskiwaniu mas
robotniczych dla celów rewolucji jest socjaldemokracja i jej organizacje. Już w 1924 r. Józef Stalin
określił socjaldemokrację jako „trzecią siłę burżuazji”, a później jako ideowego partnera faszyzmu.
Stąd w następnych latach (1928) powstało szeroko przez Komintern stosowane pojęcie socjalfaszyzmu,
zdecydowanie wykluczające próby współpracy lub porozumienia obu partii robotniczych w Niemczech.

Tymczasem w końcu 1926 r., na tle stosunku do armii doszło do kolejnego przesilenia rządowego w
Niemczech. Spowodowała je właśnie SPD, która trzeci gabinet Marxa traktowała i tak jako
„Rückendeckung” (zabezpieczenie tyłów). Już dymisja Seeckta (październik 1926) wywołała radość na
lewicy. W listopadzie 1926 r. część polityków SPD zaatakowała rząd za tajne zbrojenia armii
niemieckiej. Prasa socjaldemokratyczna domagała się przekształcenia Reichswehry w „godny zaufania
organ Republiki” oraz większego poddania jej urzędów i struktur kontroli parlamentarnej. Przy okazji
wyszły na jaw niektóre szczegóły wojskowej współpracy niemiecko-radzieckiej, odkryto też transport
broni i amunicji na radzieckich statkach w Szczecinie. Dnia 16 grudnia 1926 r. Philipp Scheidemann w
Reichstagu oficjalnie podtrzymał te zarzuty, a ponadto oskarżył kierownictwo armii o ponowne
tworzenie „czarnej Reichswehry” i dozbrajanie prawicowych organizacji paramilitarnych. Skutki
przemówienia Scheidemanna oraz kampanii prasowej SPD były natychmiastowe. Następnego dnia, 17
grudnia, trzeci gabinet Marxa został w Reichstagu obalony, 249 głosami przeciwko 171. Za wnioskiem
nieufności SPD głosowali także völkischen, Deutschnationalen
Strona 208

i komuniści. Problem rządu „wielkiej koalicji” podejmowany wcześniej w rozmowach z SPD stal się
nieaktualny.

W wielotygodniowe pertraktacje w sprawie utworzenia nowego gabinetu włączył się po raz pierwszy
płk Kurt von Schleicher, od 1926 r. szef nowo utworzonego Wydziału Wojsk Reichswehry (późniejszy
Urząd Ministerialny). Od czasu obalenia gen. Seeckta (1926) „faktyczny, jeśli nie formalny polityczno-
wojskowy dowódca armii”, przyjaciel Otto Meissnera (szefa Urzędu Prezydenta), cieszący się coraz
większym zaufaniem Hindenburga. Schleicher zaproponował Hindenburgowi — gdyby pojawiły się
trudności w utworzeniu centropracowicowej koalicji — powołanie rządu zaufania prezydenta „bez
konsultacji z partiami i bez względu na ich życzenia”, a jako środka nacisku „użycie możliwości
zastosowania konstytucyjnego uprawnienia rozwiązania parlamentu”. Po raz pierwszy więc pojawiła
się koncepcja autorytatywnego rządu prezydenckiego, zrealizowana zresztą kilka lat później.

Prezydent jednak ponownie desygnował na stanowisko kanclerza Wilhelma Marxa i zaapelował „w


interesie ojczyzny” o stworzenie „rządu obywatelskiego”. Uzyskawszy zgodę DNVP Marx powołał
centroprawicowy rząd koalicyjny (29 stycznia 1927), w skład którego weszli także przedstawiciele
Centrum, BVP i DVP. Gabinet nie miał większości w Reichstagu (49%), ale wspierany przez DDP,
utrzymał się przez prawie półtora roku i ministrem Reichswehry został ponownie poparty przez
Hindenburga Otto Gessler, który jednak oficjalnie wystąpił z DDP. Większość stanowisk w rządzie
objęli politycy liberalnego skrzydła DNVP; wicekanclerzem i ministrem sprawiedliwości został Oskar
Hergt, rolnictwa — Martin Schiele, komunikacji — Wilhelm Koch, a spraw wewnętrznych — Walter
von Kendell, były landrat w Królewcu, zdymisjonowany za udział w puczu Kappa. Nie rezygnując z
krytyki urządzeń ustrojowych Republiki Weimarskiej, DNVP w tym okresie oficjalnie podkreślała swój
praworządny charakter i dążenie do przeprowadzenia zmian zasadniczych w sposób legalny. Wynikiem
przyjęcia takiego stanowiska było między innymi głosowanie deputowanych tej partii 17 maja 1927 r.
za przedłużeniem „ustawy o ochronie Republiki” na kolejne dwa lata.

Kilkanaście miesięcy rządów IV gabinetu Marxa można uznać za najspokojniejszy okres w dziejach
Republiki Weimarskiej. Umacnianie pozycji Niemiec na arenie międzynarodowej oraz rozwój sytuacji
wewnętrznej w latach 1927-1928 wydają się potwierdzać tę opinię. Rozkwit gospodarki doprowadził
do poważnego spadku bezrobocia; w lipcu 1927 r. osiągnęło ono stan najniższy — 632 tys.
bezrobotnych. W 1928 r. obroty rynkowe przewyższyły o 22% obroty z 1924 r., a zarobki w przemyśle
w tym samym okresie wzrosły 24%. Wobec tych faktów, które można było przetłumaczyć na prosty
język:
Strona 209

więcej żywności, pieniędzy, pracy, większa pewność jutra — agitacja ekstremalnych partii lewicowych
czy prawicowych była mało skuteczna. W przemyśle, w porównaniu z początkiem lat dwudziestych,
doszło do bardzo niewielu strajków i zwolnień, a nigdzie w Rzeszy nie było niepokojów czy wręcz
buntów. Większe boje o skrócenie czasu pracy lub podwyżki zarobków toczył głównie
socjaldemokratyczny DMV (Niemiecki Związek Robotników Przemysłu Metalowego). W 1927 r.
przeprowadził on trzy duże strajki metalowców: w Saksonii (20 tys. robotników), Berlinie (80 tys.) i
Turyngii (40 tys.). Sporadyczne wystąpienia górników (październik 1927) czy pracowników przemysłu
tekstylnego (kwiecień 1927-październik 1928 r.) nie zmieniają oceny sytuacji. Przeciętny czas pracy w
przemyśle wyraźnie spadał, w kwietniu 1927 r. 48% wszystkich zatrudnionych pracowało więcej niż 48
godzin tygodniowo, podczas gdy w końcu października 1928 r. już tylko 26%.

Trwał natomiast nacisk organizacji agrarnych na partie polityczne — głównie prawicy, gdyż z nimi
związana była ludność rolnicza — na zabezpieczenie ich interesów poprzez wysokie cła zaporowe.
Rolnictwo niemieckie przeżywało trudności związane z rosnącymi kosztami własnymi produkcji oraz
gwałtownym obniżeniem światowych cen żywności. Z inicjatywy Martina Schiele, ministra rolnictwa z
ramienia DNVP i przewodniczącego Reichslandbundu, 9 lipca 1927 r. Reichstag zaostrzył agrarne cła
ochronne, windując je na poziom barier ustalonych przez Büllowa jeszcze w 1902 r. Lewica
parlamentarna protestowała twierdząc, że protekcjonizm celny zwiększa koszty utrzymania
społeczeństwa i leży głównie w interesie wielkiej własności ziemskiej. Jednak ani jedno stronnictwo
nie odważyło się wystąpić stanowczo przeciwko ochronie celnej rolnictwa, gdyż radykalne obniżenie
cen żywności musiałoby zrujnować masy mało- i średniorolnych chłopów.

Na przełomie 1927 i 1928 r. stosunkowo krótki okres spokojnego sprawowania władzy przez gabinet
Marxa kończył się. Dnia 19 stycznia odszedł z rządu minister Reichswehry Otto Gessler,
zdymisjonowany w związku z ujawnieniem przez „Berliner Tageblatt” faktów angażowania się
Ministerstwa Obrony i jego tajnej służby informacyjnej (Abwehrabteilung) w różnego rodzaju
podejrzane i dwuznaczne przedsięwzięcia. Polegały one między innymi na inwestowaniu poważnych
środków finansowych w przedsiębiorstwa krajowe i zagraniczne, w celu zgromadzenia dodatkowych
funduszy na zbrojenia. Głośna stała się zwłaszcza afera kapitana marynarki Lohmanna czy też
bankructwo finansowanej przez armię firmy „Phoebus Film – AG”. Przy okazji ujawniono poważne
nadużycia w budżecie Reichswehry. Następcą Gesslera został były generalny kwatermistrz armii
cesarskiej gen. Wilhelm Goerner.
Strona 210

Nieco wcześniej, w końcu 1927 r. w dotychczasowej zgodnej współpracy koalicji rządowej pojawiły
się pierwsze rysy, powstałe na tle stosunku do wniesionego przez Centrum projektu tzw. ustawy
szkolnej. Ustawa między innymi równała pod względem prawnym szkoły wyznaniowe i koedukacyjne
(dotyczyło to głównie Badenii i Hesji) oraz zwiększała wpływ czynników kościelnych na naukę religii
w szkołach. Te właśnie fragmenty ustawy spotkały się z oporem prawicowoliberalnych ministrów DVP
— Gustava Stresemanna i Juliusa Curtiusa. Konflikt zaostrzył się, gdy stanowisko Centrum poparli
przedstawiciele DNVP i BVP, a liberałów demokraci. Gdy 15 lutego 1928 r. komisja rządowa projekt
ustawy odrzuciła, koalicję przed rozpadem uratowały tylko nadchodzące wybory parlamentarne.

W tej sytuacji bowiem 31 marca 1928 r. prezydent rozwiązał Reichstag — nieco wcześniej niż
upływała jego kadencja — i termin nowych wyborów wyznaczył na 20 maja. Rozwiązanie parlamentu
odsunęło na pewien czas trwającą właśnie wielką debatę w sprawie zbrojeń morskich, a konkretnie nad
planami budowy trzech krążowników pancernych klasy A (tzw. pancerników kieszonkowych). Traktat
wersalski zabraniał Niemcom posiadania okrętów wojennych o wyporności większej niż 10 tys. ton.
Inżynierowie niemieccy obeszli ten przepis, konstruując okręt o znacznie wyższych parametrach
konstrukcyjnych, technicznych i ogniowych niż okręty alianckie w tej samej klasie. Projekt zbrojeń był
silnie zwalczany przez frakcje poselskie lewicy: KPD, SPD i część demokratów. Mimo to Reichstag w
końcu marca uchwalił przeznaczenie w budżecie kwoty ok. 10 mln marek na pierwszą ratę kosztów
związanych z budową nowej klasy okrętów wojennych. Po rozwiązaniu Reichstagu, Rada Rzeszy
(Reichsrat) odroczyła realizację tego zadania, a akcja antyzbrojeniowa lewicy została przeniesiona z
ław parlamentarnych do kampanii wyborczej, pod hasłem „żywność dla dzieci — zamiast
pancerników”. Propaganda antymilitarystyczna była jednym z głównych (według wskazań Kominternu)
zadań programowych KPD. Socjaldemokraci i DDP, nastawieni pacyfistycznie, nie widzieli natomiast
sensu rozbudowy armii, choć nie negowali potrzeby istnienia Reichswehry. Doceniali jednak
konieczność jej demokratyzacji i sprawowania nad nią kontroli. Zdawali sobie bowiem sprawę z
charakteru kadry i monarchistycznego ducha panującego w armii.

Oczywiście, nie kwestia zbrojeń, ale przede wszystkim świadomość dźwignięcia się z kryzysu,
nastrój zaufania i stabilizacji, odbiły się na wynikach wyborów do Reichstagu w maju 1928 r. (tab. 12).
Wybory przyniosły poważną porażkę partiom prawicy: NSDAP uzyskała zaledwie 0,8 mln głosów
(2,6%), DNVP zanotowała największy spadek, z 20,4% do 14,2%; straty, choć mniej-
Strona 211

sze (1,2%) zanotowała także stresemannowska DVP. Swój stan posiadania utrzymały w zasadzie partie
środka, choć niektóre odłamy prawego skrzydła Centrum (drobne partie chłopskie, Wirtschafspartei)
uzyskały ponad 10% głosów. Sukces, największy od czasów Zgromadzenia Narodowego, odnieśli
socjaldemokraci, partia najbliższa Republice, zdobywając ponad 9 min głosów (ok. 30%), a także
komuniści, których wpływy wzrosły do 10,6% oddanych głosów. Rezultaty wskazywały wyraźnie na
brak aprobaty elektoratu dla działań ostatniego rządu; przegrały generalnie partie wchodzące w skład
czwartego gabinetu Marxa, wygrała opozycja z wyjątkiem narodowych socjalistów. Liberalny „Berliner
Tageblatt” w artykule wstępnym podsumował te wyniki: „Wewnątrzpolityczne znaczenie wyborów leży
w gruntownym odwrocie społeczeństwa od niemieckonarodowej demagogii i rozdwojenia i przejawia
się w silnym wyznaniu dla Republiki niemieckiej, którą przeciwnicy chcieliby totalnie zniszczyć. Ten
sens wyborów trzeba wykorzystać w szybkim stworzeniu wielkiej koalicji. Teraz głos ma partia
socjaldemokratyczna”.

Biorąc pod uwagę rezultat wyborów sformowano rząd, w którym po długiej przerwie (od 1920 r.)
urząd kanclerski objął 28 czerwca 1928 r. socjaldemokrata Hermann Müller. Osoba kanclerza była
popularna na Zachodzie (to on złożył podpis pod traktatem wersalskim); sam był liderem SPD, obok
Otto Weisa współprzewodniczącym partii, długoletnim członkiem aparatu partyjnego. Jego rozsądny,
zrównoważony charakter i nieprzeciętna osobowość znalazły uznanie nawet u prezydenta Hindenburga,
który stwierdził: „Müller jest najlepszym kanclerzem, jakiego do dziś przeżyłem, szkoda tylko, że jest
socjaldemokratą”. Wydawało się też, że nowy gabinet złożony z reprezentantów SPD, DDP, Centrum,
BVP i DVP, mający szersze niż dotąd poparcie w parlamencie (61,5% deputowanych), dysponujący
wybitnymi osobistościami, odegra poważną rolę w rozwoju Republiki. Zapowiadały to deklaracje
kanclerza Müllera, w których domagał się wycofania obcych wojsk z terenów okupowanych i
powszechnego rozbrojenia oraz rozsądnego rozwiązania problemu reparacji. Zapowiadał też
intensywne prace rządu nad pomocą dla gospodarki rolnej wschodnich Niemiec, obniżkę czynszów,
pokonanie głodu mieszkaniowego w miastach, poprawę warunków socjalnych robotników i
pracowników, zagwarantowania ośmiogodzinnego dnia pracy. Tymczasem już na samym początku rząd
uwikłał się w nie zakończoną sprawę budowy „pancerników kieszonkowych”.

Dnia 10 sierpnia rząd Müllera podjął decyzję o budowie krążownika klasy A, przeważyły głosy:
Groenera, przedstawicieli Centrum i DVP. Także niektórzy ministrowie socjaldemokratyczni poparli
plan rozbudowy marynarki.
Strona 212

Zamierzenia rządu wywołały oburzenie części opinii publicznej, rozterkę wielu socjaldemokratycznych
działaczy i protesty lokalnych organizacji SPD. Zaczęła się uaktywniać lewicowa grupa w łonie partii,
która trzy lata później, w wyniku rozłamu, doprowadziła do utworzenia odrębnej organizacji — SAPD.

Sytuację postanowili wykorzystać komuniści, rozpoczynając kampanię na rzecz wstrzymania budowy


„pancernika kieszonkowego” przez inicjatywę ludową, KPD jednak nie znalazła w tej sprawie
sojusznika w żadnej partii politycznej, poparły ją tylko organizacje pacyfistyczne. By inicjatywa ludowa
mogła przynieść sukces, trzeba było uzyskać co najmniej 4 mln podpisów. We wrześniu 1928 r.
komuniści zebrali ich 1,2 mln (2,9% uprawnionych do głosowania), a więc znacznie mniej głosów, niż
uzyskali w niedawnych wyborach.

W Reichstagu 16 listopada odbyło się głosowanie nad projektem zbrojeń morskich. Doszło do
paradoksalnej sytuacji, gdy związani dyscypliną partyjną kanclerz Müller i jego koledzy z rządu wraz z
całą frakcją socjaldemokratyczną głosowali przeciwko własnemu projektowi. Przeszedł on, wraz z
wnioskiem o wotum zaufania dla rządu, tylko dzięki poparciu opozycyjnej Deutschnationale. W sumie
projekt zbrojeń morskich otrzymał 257 głosów, przeciwnych było 202, a ośmiu deputowanych
Bauernpartei wstrzymało się od głosu.

„Groteskowa zabawa” — skomentował wydarzenia „Berliner Tageblatt”, a „Frankfurter Zeitung”


sekundował jej: „Kanclerz Rzeszy miał wybór: albo w sercu nosić żałobę z powodu klęski swej partii,
albo radość z uratowanej egzystencji swojego rządu. Wydarzenia, o których w ostatnich dniach z
niechęcią informowaliśmy, spowodowały głębokie rozdarcie parlamentu, kompromitację rządu i ogólny
«katzenjammer»”. Niesmak pozostał rzeczywiście duży, ale znacznie ważniejsze było ujawnienie
oczywistej prawdy, że w sprawach zasadniczej wagi, jak zbrojenia czy polityka socjalna Republiki,
większość stronnictw rządowej koalicji była bliższa prawicy niż socjaldemokratom.

Niemniej na zewnątrz wszystko wskazywało na ugruntowanie się ustroju parlamentarno-


demokratycznego: pomyślny rozwój gospodarczy, rozszerzenie podstawy politycznej rządu w postaci
„wielkiej koalicji”, konsolidacja sił republikańskich. Były to jednak tylko pozory. Właśnie
niepowodzenia, których doznali Deutschnalionale i organizacje faszystowskie doprowadziły do
rozpoczęcia procesu radykalizacji prawicy. W październiku 1928 r. w DNVP doszło do zmiany
kierownictwa, do faktycznej dyktatury wewnątrzpartyjnej przywódcy prawego skrzydła, Alfreda
Hugenberga. Odsunięta została bardziej umiarkowana i ostrożna grupa działaczy, reprezentowana przez
Hansa Schlange-Schöningena i Kuna von Westarpa. Hugenberg, były dyrektor generalny koncernu
Kruppa, reprezentował w DNVP interesy wielkiego prze-
Strona 213

mysłu i finansów. Po zdobyciu w okresie inflancji ogromnego majątku został władcą koncernu
prasowego „Opriba” — szeroko rozgałęzionej sieci dzienników i agencji prasowych. Miał też
większość udziałów w UFA — wielkim truście filmowym. Umożliwiło to Deutschnationale zdobycie
dużego wpływu na opinię publiczną. Pod przywództwem Hugenberga partia ta szybko wróciła na
pozycje bezkompromisowej walki z Republiką. Ujawniły się dążenia do umocnienia prawicowego
bloku „narodowej opozycji” z udziałem faszystów i Stahlhelmu.

Pierwszą próbą sił stała się, wspomniana już, kampania przeprowadzona przez te organizacje
przeciwko wcieleniu w życie planu Younga w drugiej połowie 1929 r. Już 9 lipca z inicjatywy
Hugenberga powołano Komisję Rzeszy, w której skład weszły: prawe skrzydło DNVP, Stahlhelm pod
wodzą Franza Seldte, Liga Pangermańska z Heinrichem Classem, NSDAP z Hitlerem. Czynnego
poparcia udzielili jej Albert Vögler — dyrektor Vereinigte Stahlwerke i Hjalmar Schacht — prezes
Banku Rzeszy. We wrześniu 1929 r. Hugenberg i Hitler w imieniu Komisji Rzeszy ogłosili projekt
„Ustawy przeciw oddaniu w niewolę narodu niemieckiego” (tzw. Anti-Young-Plan). Domagali się w
niej odrzucenia tezy o winie Niemiec za wybuch wojny, położenia kresu spłacie reparacji, pociągnięcia
przedstawicieli rządu do odpowiedzialności za zdradę narodu i państwa. Mimo gwałtownej i rozległej
kampanii propagandowej Komisji Rzeszy z trudem udało się zebrać podpisy 10% wyborców (4,1 mln),
by wniosek trafił pod obrady Reichstagu. W czasie debaty parlamentarnej, przeprowadzonej w końcu
roku 1929, projekt przepadł w głosowaniach punkt po punkcie. Natomiast w ogólnonarodowym
referendum, które odbyło się 22 grudnia, Komisja Rzeszy uzyskała zaledwie 5,8 mln głosów (13,8%
uprawnionych do głosowania). Mimo niepowodzenia akcji storpedowania planu Younga, na prawicy
zaczęła się coraz wyraźniej krystalizować zdecydowana i aktywna koalicja antydemokratyczna.

Niebezpieczeństwa wynikające z takiej opozycji wobec Republiki były tym większe, że wiele z haseł
głoszonych przez DNVP znajdowało odzew wśród stronnictw „wielkiej koalicji”; monarchizm i
agraryzm w katolickim Centrum, a liberalizm gospodarczy w środowisku Volkspartei. Na DVP
Hugenberg starał się także oddziaływać poprzez swoich współtowarzyszy ze Stahlhelmu (Franza Seldta,
Theodora Duesterberga), liczni deputowani liberalnej prawicy należeli bowiem do tej organizacji
kombatanckiej. Wpływy i znaczenie DVP powoli zresztą spadały, zwłaszcza po śmierci jej popularnego
przywódcy Gustava Stresemanna.

Od roku 1928. po niezbyt korzystnych wyborach i zauważalnym regresie wpływów w tradycyjnych


twierdzach katolicyzmu: Nadrenii, Westfalii
Strona 214

i Śląsku, również kierunek linii politycznej Centrum zaczął ulegać znamiennej ewolucji. Z jednej strony
wiązało się to z bardziej jawnym i bezpośrednim podjęciem haseł ideologicznej i politycznej ofensywy
katolicyzmu, głównie przez działania powołanej we wrześniu tego roku „Akcji Katolickiej”.
Scentralizowała ona kierownictwa różnych katolickich organizacji i stowarzyszeń oraz wzmocniła
wpływy episkopatu w organizacjach zawodowych i robotniczych. Z drugiej strony w Centrum ujawniły
się tendencje antydemokratyczne i antyparlamentarne. W grudniu 1928 r. na V zjeździe w Kolonii
partyjna prawica uzyskała wyraźną przewagę. Nowym przewodniczącym został prałat dr Ludwig Kaas,
profesor prawa kanonicznego z Trewiru i współpracownik nuncjusza Pacellego. Ludwig Kaas, Egon
Holz, Heinrich Brüning i inni prawicowi działacze Centrum coraz częściej wypowiadali się za
wprowadzeniem „skróconego parlamentaryzmu” i powołaniem rządów autorytarnych. W dniu 13
kwietnia 1929 r. do gabinetu Hermanna Müllera weszli ponadto trzej nowi ministrowie tej partii:
Joseph Wirth, Theodor von Guérard i Adam Stegerwald. Dzięki nim stronnictwo otrzymało możliwość
kształtowania polityki socjalnej i pracy oraz kontrolę nad „wyzwolonymi” terenami nadreńskimi.

Tak więc brak trwałego zaplecza dla rządu demokratycznego, zmienność sił w parlamencie Rzeszy,
aktywność antyrepublikańskich sił pozaparlamentarnych i stowarzyszeń, żywotność idei
„Obrigkeitsstaat” (państwa autorytarnego) wśród — jak twierdzono — „zmęczonych demokracją”
warstw ludności, a wreszcie niewątpliwa sprzeczność między konstytucyjnym postulatem „państwa
ludowego” a klasowym charakterem partii mających w praktyce tę ideę realizować — oto czynniki
sprzyjające destabilizacji systemu weimarskiego. Nie był tym samym uzasadniony optymizm kanclerza
Müllera, iż „ścisła współpraca partii koalicyjnych zagwarantuje osiągnięcie celów politycznych”.
Zwłaszcza że sama SPD znalazła się w trudnej sytuacji. Z partii opozycyjnej stała się rządową, biorąc
na siebie główną odpowiedzialność za całokształt polityki wewnętrznej i zagranicznej Republiki.
Ograniczona została swoboda jej działania, gdyż obecnie musiała się liczyć ze zdaniem sojuszników.
Ten stan rzeczy spychał SPD na pozycje daleko posuniętego oportunizmu. Na zjeździe w Magdeburgu
Otto Weis tłumaczył, że „SPD traktuje koalicję jako nową formę walki o demokrację”, a nie jako okres
„zawieszenia walki klasowej i rodzaj pokoju politycznego”. Pozostawanie SPD w opozycji stawiałoby
w ogóle pod znakiem zapytania możliwość powstania rządu parlamentarnego, a to z kolei groziło
powołaniem rządów dyktatorskich. Stanowisko kierownictwa partii spotkało się z ostrą krytyką
opozycji lewicowej: Maxa Seydwitza, Kurta Rosenfelda, Hermana Fleissnera, twierdzącej, że „partia
poza rządem zdolniejsza jest do skuteczniejszego działania”.
Strona 215

Tymczasem wystąpiły komplikacje na tle stosunku do kwestii socjalnych oraz zwiększonej aktywności
lewicy rewolucyjnej; w obie te sprawy SPD zmuszona była się zaangażować. Zdobycze ruchu
pracowniczego w poprzednim okresie wywołały oburzenie i kontrakcję kapitału. Mnożyły się skargi
przedsiębiorców na nadmierny — ich zdaniem — ciężar świadczeń socjalnych nałożony na barki
przemysłu. Do destabilizacji stosunków pomiędzy przedsiębiorcami a związkami zawodowymi ciążyło
także nowe kierownictwo DNVP. Związek Pracodawców w przemyśle metalowym Zagłębia Ruhry, za
namową dyrektora generalnego Hermanna Reuscha, przyjaciela Hugenberga, 31 października 1928 r.
odrzucił orzeczenie sądu rozjemczego w sprawie wynagrodzeń i zwolnił z pracy 230 tys. robotników.
Skutek był taki, że także kopalnie Zagłębia, których odbiorcą był głównie przemysł metalowy,
przeprowadziły skrócenie czasu pracy i redukcję załóg. Rząd socjaldemokratyczny, który ustawowo
uczestniczył we wszystkich porozumieniach płacowych, znalazł się w kompromitującej sytuacji.
Krytykowany nawet przez własną prasę, naciskany przez własne związki zawodowe, zdecydował się w
końcu na wypłacenie zwolnionym zapomóg z kasy państwowej.

Popularności gabinetowi „wielkiej koalicji” nie przysporzyły także wypadki, które rozegrały się w
Berlinie wiosną 1929 r. Prologiem do tych wydarzeń było nasilenie działalności marksistowskiej
lewicy (KPD) i zapowiedź dalszych jej wystąpień. Spowodowało to reakcję rządu (a właściwie jego
przedstawicieli socjaldemokratycznych — pruskiego ministra spraw wewnętrznych Alberta
Grzesińskiego i prezydenta policji w Berlinie Karla Zörgiebla) w postaci wydanego 21 marca 1929 r.
zakazu manifestacji i zgromadzeń robotniczych. Mimo to kierownictwo KPD i organizacji afiliowanych,
dążące do konfrontacji i wykazania się swymi wpływami, wezwały robotników do
niepodporządkowania się tym zakazom i zamanifestowania swego protestu w pochodach
pierwszomajowych. W Berlinie 1 maja policja zaatakowała ponadstutysięczną manifestację, co w
następnych trzech dniach doprowadziło w stolicy Rzeszy do krwawych starć pomiędzy uzbrojonymi
grupami Roter Frontkämpferbund a oddziałami policji pruskiej. W dzielnicach robotniczych Wedding,
Neuköln, Schauenviertel wzniesiono barykady, policja użyła wozów pancernych, na dachach i strychach
domów pojawili się cywile z bronią. W walkach zginęło 31 osób, prawie 200 zostało rannych, a ok.
1300 aresztowano. „Blutmai” — jak nazwano zamieszki berlińskie — spowodował, że pomiędzy obu
partiami robotniczymi wytworzyły się stosunki bardziej wrogie, aniżeli kiedykolwiek przedtem w
Republice. Na 12 zjeździe KPD, odbywającym się w czerwcu w Berlinie, Ernst Thälmann zarzucił SPD
— „partii socjalfaszystowskiej”, iż obawiając się o swoje wpływy, wykorzystuje środki
Strona 216

administracyjne będące do jej dyspozycji ze względu na udział w rządach, tak centralnym jak i
krajowych. KPD oficjalnie uznała za najgroźniejszego przeciwnika politycznego w Rzeszy
socjaldemokratów, a ich parlamentarno-demokratyczny program za główną przeszkodę na drodze do
rewolucji.

Prawie jednocześnie z wydarzeniami w Berlinie rozpoczęły się rozruchy chłopskie w Dolnej


Saksonii, a przede wszystkim w Szlezwiku-Holsztynie. Był to tak zwany Landvolkbewegung (ruch ludu
wiejskiego), przybierający początkowo postać biernego oporu, zwłaszcza przeciwko licytacji
gospodarstw i ściąganiu długów. W marcu 1929 r. w Itzenhoe powstał organ prasowy ruchu
„Landvolk”, wystąpienia chłopskie zaostrzyły się, najpierw były o charakterze solidarnościowym,
niebawem jednak z własnymi i wyraźnie sprecyzowanymi hasłami. Na represje policji, przywódca
ruchu Claus Heim, mający powiązania z „Organisation Consul”, rozpoczął szeroko zakrojoną akcję
terrorystyczną, głównie w postaci zamachów na gmachy i instytucje rządowe, a chłopi zbojkotowali
miasta i zaprzestali dostarczania żywności. Ruch atakował rząd za jego politykę rolną, państwo za
bezlitosne egzekwowanie należności, a system weimarski za upośledzenie rolniczej części
społeczeństwa. „Landvolk” w artykule Upiory w Berlinie pisał: „Późne popołudnie na Kurfürstendamm.
Bary, knajpy, kokoty w jedwabiach i futrach, muzyka murzyńska rozbrzmiewa w trzech tuzinach
kawiarń. Zapada noc. Ale tutaj jest coraz jaśniej. Pęd wielkomiejski rośnie, blask niezliczonych
reflektorów uderza w oczy. Twarze jaskrawe, wyglądają jak maski; niesamowite. Wszyscy mężczyźni
wyglądają jednakowo, mogą być każdym: ministrem, paskarzem, kieszonkowcem, bankierem,
giełdziarzem. Wszyscy mają «czyste sumienia» i uśmiechają się zarozumiale. No tak ... — oto oblicze
Republiki Weimarskiej, którą klasa robotnicza zamierza urządzić jako państwo «socjalnej
demokracji»”. W Landvolkbewegung wpływy posiadała zarówno skrajna lewica, jak i nacjonalistyczna
prawica, był on więc ostro zwalczany, nie tylko za swą działalność, zarówno przez władze centralne,
jak i krajowy rząd Szlezwiku-Holsztyna. W 1930 r. zbliżył się do hitlerowców, umożliwiając im
pozyskanie zwolenników na wsi północnoniemieckiej.

W atakach na „skorumpowany system weimarski”, argumentów prawicy dostarczyła także afera braci
Sklarków, berlińskich Żydów, oskarżonych jesienią 1929 r. o malwersacje i przekupstwa. Specyfika tej
sprawy polegała na tym, że rozegrała się w „czerwonym Berlinie”, gdzie rządy sprawowali
socjaldemokraci i przedstawiciele DDP; niektórzy z nich byli bezpośrednio zamieszani w skandal, co
skwapliwie i bezwzględnie wykorzystała prasa hugenbergowska i NSDAP. Aferę Sklarków prawica
natychmiast powiązała z akcją propagandową prowadzoną w tym czasie przeciwko planowi Younga.
Strona 217

Jej pokłosiem była poza tym porażka partii koalicyjnych w wyborach komunalnych, odbytych 17
września 1929 r. Liczba mandatów SPD spadła z 73 na 64, a DDP z 21 na 14, podczas gdy SDAP,
dotychczas w Radzie Miejskiej Berlina nie reprezentowana, zdobyła 13 miejsc.

Rząd Hermanna Müllera atakowany przez skrajną lewicę i nacjonalistów, przy biernej postawie
Centrum i sterującej ku konserwatywnej prawicy DVP wykazywał coraz mniejszą stabilność i
odporność. Wewnątrz koalicji zaczęły występować, nieuniknione w tych warunkach, głębokie rysy i
pęknięcia. Śmierć Stresemanna (3 października) spowodowała dalsze osłabienie luźnych już więzów
między SPD, Centrum i liberalną prawicą. Jak pisał Arthur Rosenberg, Stresemann, choć uchodził za
męża zaufania średniego przemysłu, miał większe oparcie w ostatnich latach w socjaldemokratach niż
we własnej partii. Tak czy inaczej był on „niemal jedynym pomostem w Niemczech między czarno-
czerwono-złotą a czarno-biało-czerwoną Rzeszą”.

Pod koniec 1929 r. w rządzie wystąpiły kontrowersje na tle stosunku do weimarskiego


ustawodawstwa socjalnego. Zasadnicze pytanie brzmiało: kto ma ponosić nowe dodatkowe ciężary
nadciągającego kryzysu ekonomicznego? Wzrost liczby bezrobotnych w Rzeszy doprowadził do
dłuższych debat w sprawie zmniejszenia świadczeń dla bezrobotnych. Specjalna instytucja
ubezpieczeniowa (Reichsanstalt für Arbeitsvermittlung und Arbeitslosenversicherung) nie była w stanie
wypłacać ustawowych zasiłków. Zgodnie z ustawą o pośrednictwie pracy i ubezpieczeniu od
bezrobocia z 7 lipca 1927 r. państwo było zobowiązane do udzielenia dotacji finansowych, jeżeli
środki instytucji ubezpieczeniowej były wyczerpane. Rudolf Hilferding, socjaldemokratyczny minister
finansów w rządzie Hermanna Müllera, zaproponował 10 grudnia 1929 r. podniesienie masowych
podatków w celu powiększenia zasiłków dla bezrobotnych. Programu tego nie przyjęto. Hilferding
złożył dymisję, a jego miejsce zajął Paul Moldenhauer (DVP), mąż zaufania koncernu IG
Farbenindustrie, który dotąd był ministrem gospodarki. Na jego wniosek Parlament Rzeszy uchwalił 27
grudnia 1929 r. podniesienie wysokości składek ubezpieczeniowych z 3 do 3,5% zasadniczego zarobku
na okres od 1 stycznia do 30 czerwca 1930 r. (składkę tę w połowie płacili pracodawcy, w połowie
pracobiorcy).

Napięta atmosfera w rządzie nie została jednak rozładowana. SPD, pod naciskiem działaczy
związkowych (m.in. Rudolfa Wissela — ministra pracy) domagała się dalszych podwyżek składek
ubezpieczeniowych (nawet częściowo opłacanych przez państwo), by nie doszło w związku z rosnącym
bezrobociem do drastycznych obniżek zapomóg. Natomiast DVP żądała ograniczeń świadczeń
socjalnych, niezbędnych dla sanacji finansów państwa.
Strona 218

Również kompromisowe projekty załatwienia sporu, przedstawione przez Centrum, DDP i BVP nie
zadowalały ani SPD, ani związków zawodowych, co stało się wreszcie przyczyną kryzysu rządowego.
Frakcja parlamentarna Centrum i DVP 26 marca zażądały niezwłocznego uregulowania spraw
finansowych, grożąc wycofaniem swych ministrów z gabinetu. To niemożliwe do spełnienia żądanie
pozbawiło Müllera większości parlamentarnej i kładło formalnie kres wielkiej koalicji. Kanclerz
Müller 27 marca 1930 r. zgłosił dymisję swego gabinetu, ostatniego rządu parlamentarnego Republiki
Weimarskiej.
Strona 219

Rozdział XI
Załamanie gospodarcze i kryzys systemu parlamentarnego
Rok 1930 stał się dramatycznym momentem zwrotnym w historii Republiki Weimarskiej. Trudną i
skomplikowaną sytuację polityczną, spowodowaną zarówno niedowładem systemu rządów
parlamentarnych, jak i nasilającymi się atakami przeciwników Republiki, pogłębił jeszcze nowy
czynnik — wpływ wielkiego kryzysu gospodarczego. Niemcy były szczególnie narażone na jego skutki,
ponieważ ich odrodzenie gospodarcze w znacznym stopniu było finansowane przez zagraniczne
(głównie amerykańskie) kredyty, zarówno państwowe, jak i prywatne. Krach na światowym rynku
papierów wartościowych oraz załamanie się produkcji w Stanach Zjednoczonych natychmiast odbiły się
rykoszetem na gospodarce niemieckiej. Już w 1929 r. kryzys dotknął rolnictwo i inne zawody
uzależnione od uprawy roli, a zubożenie ludności rolniczej gwałtownie zmniejszyło popyt na produkty
przemysłowe. W 1930 r. skutki kryzysu rozszerzyły się na pozostałą część gospodarki. Nastąpił odpływ
kapitałów (zwłaszcza pożyczek krótkoterminowych), ograniczanie dostępności kredytów, fala
bankructw, przymusowa sprzedaż majątków i gospodarstw rolnych, zamykanie fabryk. Liczba
bezrobotnych, która w 1928 r. spadła do 400 tys.; w końcu 1930 r. po raz pierwszy przekroczyła 3 mln
osób. Konieczność wypłacania dla nich zasiłków doprowadziła jednocześnie do poważnego deficytu
budżetowego państwa.

Społeczeństwo niemieckie znalazło się ponownie w stanie szoku nie tylko ekonomicznego, ale i
psychologicznego. Ci wszyscy, którym w pierwszych miesiącach udało się wyjść obronną ręką, byli
opanowani strachem, iż taka katastrofa czeka ich w przyszłości. Wzmocniło się poczucie zagrożenia i
roz-
Strona 220

paczy. Robotnicy obawiali się utraty pracy i nędzy związanej z bezrobociem. Wielu członków warstwy
średniej lękało się utraty swej pozycji społecznej, jak również obniżenia poziomu życia czy wręcz
zdeklasowania. Młodzież buntowała się przeciwko odbieraniu jej szans i nadziei życiowych. Wszyscy
zwracali się przeciwko istniejącemu systemowi rządów, dopuszczającemu do powtórnej katastrofy
Niemiec i niezdolnemu do wypracowania środków i sposobów poprawy sytuacji.

W tym stanie rzeczy konieczne stało się jak najszybsze powołanie nowego, stabilnego i energicznego
gabinetu. Nie można było jednak sformować żadnej alternatywnej koalicji zdolnej do uzyskania
większości w Reichstagu. Impas ten dał prezydentowi Hindenburgowi okazję do wykorzystania jego
nadzwyczajnych uprawnień, zgodnie z art. 48 konstytucji weimarskiej. Artykuł ten umożliwiał mu
mianowanie kanclerza, który — w razie konieczności — sprawowałby rządy za pomocą dekretów
prezydenckich.

Trzy dni po upadku rządu Hermanna Müllera — 30 marca — prezydent powierzył misję utworzenia
nowego gabinetu politykowi katolickiego Centrum — dr. Heinrichowi Brüningowi. Ten 44-letni były
kapitan rezerwy, urodzony w Münster w Westfalii, wykazywał duże skłonności do ascezy i do
autorytatywności. Skrajnie katolicki dom rodzinny i przeżycia frontowe wywarły na nim równie mocne
piętno. Po wojnie, dzięki poparciu Adama Stegerwalda, pracował w Pruskim Ministerstwie Opieki
Społecznej, a następnie objął kierownictwo biura centrali chrześcijańskich związków zawodowych
(GDB). Od 1924 r., wybrany do Reichstagu Brüning stał się cenionym specjalistą frakcji parlamentarnej
Centrum w zakresie spraw finansowych i związkowych. Koledzy partyjni nie potrafili go jednocześnie
scharakteryzować. W zachowanych wspomnieniach czytamy: „Działalność Brüninga przebiegała
przeważnie w małej grupie, w niewielkim konwektylu, ponieważ unikał publicznych wystąpień.
Widywano go pojawiającego się z teczką w ręce raz tutaj, raz tam i równie szybko znów znikającego;
biurowy człowiek, medytujący konstruktor i przesadny taktyk, który chętnie zamazywałby swoje ślady
jak lis ogonem”. Uchodził za zagadkowego, trudnego do rozszyfrowania, często autorytarnego, ale jego
kwalifikacje zawodowe były niezaprzeczalne: „Człowiek o szczupłej, bladej twarzy uczonego, z której
nie można było wyczytać, co go poruszyło, w okularach bez oprawki, o wąskich ustach, nie mówił
często” — zanotował urzędnik Ministerstwa Finansów. — „Jego odpowiedzi na pytania były raczej
próbą obejścia, ale gdy zaczynał w końcu poważnie mówić, każde słowo było na wagę złota”. Jego
wpływy wzrastały niezauważalnie, ale konsekwentnie i doprowadziły go do stanowiska
przewodniczącego frakcji parlamentarnej Centrum.
Strona 221

Do zmontowania rządu Brüninga przyczynił się bezpośrednio gen. Kurt von Schleicher, poszukujący
autorytatywnej alternatywy wobec byłego gabinetu Müllera. Schleicher, człowiek, który w następnych
trzech latach miał odegrać równie ważną, co zgubną rolę w państwie, znajdował się niemal u szczytu
kariery; stanowił pomost pomiędzy dowództwem Reichswehry a prezydentem i uzyskiwał coraz
większy wpływ na starego feldmarszałka. Wybór przez niego polityka Centrum na kanclerza miał swoje
konkretne przyczyny. Na jedną w nich wskazał 19 marca 1930 r. koloński nadburmistrz Konrad
Adenauer w piśmie do przewodniczącego partii prałata Kaasa: „Rozpad Reichstagu, całkowita
niepewność partii socjaldemokratycznej i Niemieckiej Partii Ludowej nadają partii Centrum w
niemieckim systemie politycznym większe znaczenie i wyznaczają szczególnie ważne zadania”. Teraz,
w kryzysie systemu parlamentarnego, zwrot na prawo oraz stabilność wpływów Centrum były ważnymi
atutami politycznymi tej partii. Ale w oczach Schleichera i Hindenburga posiadał Brüning także
osobiste zasługi. Był ekspertem od spraw finansowych, co w sytuacji gospodarczego załamania Rzeszy
miało poważne znaczenie. Był on oficerem frontowym, znał język wojskowy i uchodził za godnego
zaufania, konserwatywnego polityka, którego otwarcie wyrażane sympatie do tradycji i historii
monarchistycznych Prus nominowały w oczach najwyższych wojskowych. Brüning był też w końcu
zaprzyjaźniony od czasów wojny z płk. D. von Willisenem, który gorąco polecał polityka Centrum
swym zwierzchnikom: Schleicherowi i Groenerowi. Przedstawiona więc przez Schleichera jego
kandydatura została bez trudności zaaprobowana przez prezydenta Hindenburga. „Pana człowiek, pana
dzieło, gratuluję” — powiedział do Schleichera szef redakcyjny „Berliner Tagesblatt”, Theodor Wolff,
dzień po nominacji Brüninga. Ten śmiejąc się zaprzeczył. „Ten obłudny śmiech jeszcze bardziej
podkreślał prawdę” — wspomniał potem Wolff.

Nowy kanclerz Rzeszy, który traktował swój urząd nie jako stanowisko szefa rządu,
odpowiedzialnego przed wybranym parlamentem, lecz jako stanowisko prostego kapitana
odpowiedzialnego przed swoim najwyższym przełożonym — feldmarszałkiem-prezydentem, powołał
bez konsultacji z partiami tzw. gabinet „żołnierzy frontowych”, „fachowców”. Ośmiu na jedenastu
powołanych członków rządu należało już wcześniej do gabinetu „wielkiej koalicji”. Na miejsce
wyeliminowanych ministrów socjaldemokratycznych weszli nowi: sprawiedliwości — Johann Bredt
(Partia Gospodarcza), rolnictwa — Martin Schiele (DNVP) i minister „zajętych terenów” — Gottfried
Treviranus (DNVP). Gabinetowi, obok kanclerza, ton nadawali właściwie ci dwaj ostatni: prezes
Związku Krajów Rzeszy — Schiele i konserwatywny
Strona 222

kapitan marynarki w stanie spoczynku — Treviranus. Rząd mógł liczyć na poparcie ok. 35%
deputowanych; pozyskanie dalszych głosów w parlamencie zależało od taktyki, od treści projektów
rządowych, od tego, jakie problemy odpowiadające poszczególnym ugrupowaniom rząd powiąże ze
sobą w postaci tzw. iunctim. Realiom Republiki, a więc partiom politycznym i polityce koalicyjnej,
Brüning przeciwstawiał ideę państwa ponadparlamentarnego, dążąc do zastąpienia demokracji
weimarskiej autorytatywną monarchią. Nie był politykiem, a raczej administratorem. Nie liczył się ani z
partiami, ani z masami, a opinia publiczna nie miała dla niego większego znaczenia. Załamania i
porażki swej polityki przeżywał jedynie w kategorii własnego stosunku do Hindenburga i jego kamaryli.

W swoim exposé wygłoszonym 1 kwietnia 1930 r. Brüning oświadczył, że sprawuje władzę opartą na
zaufaniu prezydenta, a jeśli parlament nie będzie akceptował przedsięwzięć rządu — zostanie
rozwiązany. „W obliczu trudnego położenia rząd Rzeszy czuje się dostatecznie silny, by środkami
przewidzianymi w konstytucji, metodami, którymi na mocy ustawy dysponuje państwo, przeciwdziałać
wszelkiemu zagrożeniu” — mówił kanclerz. Oświadczył też, że naczelną zasadą programową w
zamierzeniach finansowych i socjalnych będzie sanacja gospodarcza w drodze oszczędności. Brüning
zastrzegał też, że nie ma zamiaru przedstawić parlamentowi szczegółowego programu rządowego do
dyskusji i akceptacji, do czego jednak zobowiązywał go 54 art. konstytucji. Ale on o to nie dbał, a
Reichstag nie miał nad czym debatować. W tej sytuacji komuniści i socjaldemokraci postawili wniosek
o wotum nieufności dla rządu; jednak zastraszony rozwiązaniem parlament wniosek ten odrzucił
większością głosów (253 przeciw 187). Pierwsza próba sił pomiędzy rządem a Reichstagiem
zakończyła się sukcesem kanclerza.

Wkrótce doszło do kolejnego starcia. Brüning 5 kwietnia przedłożył pakiet dziesięciu projektów
rządowych, w których chodziło przede wszystkim o nowe podatki do pokrycia luki budżetowej i spłaty
zaległych długów. Zawierały one jednak również program ochrony ceł, a także propozycję 4% zniżki
składek ubezpieczeniowych. Uchwaleniem tego pakietu zainteresowana była zarówno DNVP, ze
względu na program pomocy dla rolnictwa, jak i SPD z uwagi na ubezpieczenia społeczne. „Możemy
spokojnie oczekiwać głosowania — notował sekretarz stanu w Kancelarii Rzeszy Hermann Pünder —
jeżeli natomiast podatki zostaną odrzucone, rozwiążemy Reichstag”. Po kilkudniowej debacie, 9
kwietnia przywódcy partyjni od demokratów aż do DNVP wyrazili zgodę na propozycję rządu; a 14
kwietnia pakiet ustaw został przez parlament przyjęty większością zaledwie trzech głosów. Przeciwko
wypowiedzieli się naziści, komuniści i socjaldemokraci. Prowizoryczne gwaran-
Strona 223

cje budżetowe zostały przyjęte, ale do przełamania zasadniczych trudności finansowych Rzeszy była
jednak daleka droga.

Istotą rządowego programu walki z kryzysem, ale i zarazem konsekwencją powszechnego lęku przed
kolejną inflacją stała się polityka deflacyjna. Urzeczywistniona była ona przede wszystkim przez
emitowanie mniejszej ilości pieniędzy, zwiększanie podatków i równocześnie zmniejszanie rozchodów
państwa, podwyższenie stopy dyskontowej w bankach oraz obniżanie cen. Dzięki konsekwentnym
poczynaniom Brüninga w dziedzinie polityki monetarnej zmalał obieg pieniądza z 6,6 mld w 1929 r. do
5,7 mld w 1932 r. Umożliwiało to utrzymanie jego wartości, ale utrudniało rozwój działalności
produkcyjnej i powstrzymywanie wzrostu bezrobocia. Recesja gospodarcza i koszty bezrobocia, a także
nieustanny odpływ z Niemiec krótkoterminowych kredytów oraz realizacja pomocy finansowej dla
wschodniopruskich i śląskich agrariuszy powodowały poważny deficyt w budżecie państwa.
Zlikwidowaniu go, według projektów rządowych, miały służyć dalszy wzrost świadczeń podatkowych i
zmniejszenie wydatków państwowych.

Na początku lipca 1930 r. deficyt w budżecie Rzeszy wzrósł już do 0,5 mld marek. Kanclerz Brüning
przedstawił wówczas rządową wersję budżetu, która przewidywała podwyższenie podatku
dochodowego, wprowadzała podatek obywatelski (pogłówne), z miejsca nazwany przez ludność
„Negersteuer”, podatek od stanu wolnego oraz obniżkę płac urzędników i pracowników państwowych
przez tzw. Reichshilfe. DNVP, a zwłaszcza SPD bardzo niechętnie przyjęły proponowany pakiet ustaw;
socjaldemokraci proponowali jednocześnie pertraktacje w sprawie zmian projektu rządu, ale kanclerz
zdecydowanie je odrzucił. Reichstag 16 lipca 1930 r. 256 głosami (KPD, SPD, DNVP) przeciwko 193
odrzucił projekt, żądając jego modyfikacji. W odpowiedzi Brüning, jeszcze tego samego dnia,
skorzystał po raz pierwszy z możliwości wydania zarządzenia wyjątkowego (Notverordnung) na
podstawie 48 art. konstytucji, wprowadzając w życie odrzucany przez parlament pakiet ustaw. KPD i
SPD 18 lipca zgłosiły wniosek o unieważnienie dekretu, wniosek został uchwalony 236 głosami
przeciwko 222. Podczas głosowania, doszło do podziału w DNVP, 32 deputowanych pod
przywództwem Hugen-berga głosowało za wnioskiem, pozostała część, na czele z Westarpem,
przeciwko. Wniosek poparła także grupa posłów NSDAP. Reakcja rządu była zdecydowana i
jednoznaczna — kanclerz Brüning odczytał rozporządzenie prezydenta Rzeszy „O rozwiązaniu
Reichstagu na podstawie 25 art. Konstytucji”. Podczas, gdy komuniści śpiewali Międzynarodówkę i
krzyczeli „precz z Hindenburgiem”, wśród partii republikańskich zapanowało lodowate, zakłopotane
milczenie. Po wielodniowych daremnych i często chaotycznych
Strona 224

pertraktacjach ponownie pojawiło się widmo kryzysu politycznego. „Nastrój nie mógł być gorszy —
pisała „Frankfurter Zeitung” — Czy naród niemiecki rozumie o co toczy się gra, czy zaaprobuje postawę
partii?... Nikt nie zna odpowiedzi”. Miały ją przynieść dopiero nowe wybory. Tymczasem jednak 26
lipca rozporządzenie wyjątkowe, uzupełnione o nowe podatki i podwyżkę składek ubezpieczeniowych,
na mocy dekretu prezydenta weszło w życie, w obliczu braku parlamentu, który mógłby się temu
przeciwstawić.

Wybory zostały rozpisane na dzień 14 września. Mimo krótkiego czasu, jaki pozostał do tego terminu,
propaganda przedwyborcza przybrała niespotykane dotąd rozmiary. W kampanii wyborczej prym
wiodła partia Hitlera — NSDAP. Do 1930 r. nie odgrywała ona większej roli na niemieckiej scenie
politycznej. Po nieudanym puczu monachijskim, aresztowaniu „wodza” i delegalizacji NSDAP, ruch
nazistowski znalazł się w poważnym kryzysie. Do jego przezwyciężenia przyczyniła się przede
wszystkim działalność Gregora i Ottona Strasserów. Tworząc latem 1924 r. ugrupowanie pod nazwą
Narodowosocjalistyczny Wolnościowy Ruch Wielkich Niemiec (Nationalsozialistische
Freiheitsbewegung Großdeutschlands), w znacznej mierze zapobiegli dalszemu rozproszeniu środowisk
nazistowskich. Istotne było również to, że NS-Freiheitsbewegung w swej działalności wykroczył poza
Bawarię. Kierowana natomiast przez Alfreda Rosenberga, Hermanna Essera i Juliusa Streichera
Wielkoniemiecka Wspólnota Narodowa (Großdeutsche Volksgemeinschaft) pozostawała jednym z wielu
lokalnych stronnictw bawarskich. Oba ugrupowania konkurowały ze sobą zarówno pod względem
personalnym, jak i przede wszystkim — ideowym. Strasserowie i skupieni wokół nich działacze oraz
publicyści zbliżeni byli do formacji ideologicznej zwanej narodowym bolszewizmem. W swych
poglądach na plan pierwszy wysuwali elementy antykapitalistyczne, postulując sprecyzowanie i
rozwinięcie „socjalistycznych” punktów programu partii z 1920 r. Radykalizm społeczny
przedstawicieli tego kierunku sprawiał, że głównego wroga upatrywali oni po prawej stronie
niemieckiej sceny politycznej, w „burżuazyjnej reakcji”. Grupa monachijska natomiast w słowie
„narodowosocjalistyczny” kładła akcent niemal wyłącznie na tę cześć składową, która wyrażała
stanowisko nacjonalistyczne.

Zwolniony w grudniu 1924 r. z więzienia Hitler zdołał wprawdzie w lutym i marcu 1925 r.
odbudować NSDAP, a obie dotychczas działające grupy rozwiązały się, niemniej partię
charakteryzowały odtąd poważne tarcia wewnętrzne. Przez kilka następnych lat w NSDAP istniały
zatem faktycznie dwa ośrodki: monachijski z Hitlerem, Rosenbergiem i wieloma innymi, oraz berliński
ze Strasserami. Powołany na zwołanym do Hanoweru spotkaniu
Strona 225

(22 listopada 1925) tzw. Związek Przywódców Okręgów Północnych i Zachodnich Niemiec
(Arbeitsgemeinschaft der nord- und westdeutschen Gauleiter der NSDAP) został wprawdzie w
następstwie pomyślnego dla Hitlera przebiegu konferencji przywódców w Bambergu (14 lutego 1926)
rozwiązany, niemniej Strasserowie zachowali poza Bawarią bardzo poważne wpływy. Partyjna
„lewica” dysponowała od marca 1926 r. utworzonym w Berlinie własnym wydawnictwem Kampf-
Verlag, wydającym kilka tygodników. Trzy spośród nich przekształcono w 1930 r. w dzienniki.
Najważniejszym tytułem był jednak dwutygodnik „Nationalsozialistische Briefe”, na lamach którego
publikowano przede wszystkim artykuły programowe i inne materiały o charakterze ideologicznym.
Naczelnym redaktorem periodyku był Otto Strasser, znany przede wszystkim jako utalentowany
publicysta.

Jednak ewangelią ruchu narodowosocjalistycznego stała się Mein Kampf (Moja walka), książka
napisana przez Hitlera jeszcze w więzieniu, a której pierwszy tom ukazał się drukiem w lipcu 1925 r.
Wyłożył on w niej tezy doktryny nazistowskiej, opierającej się — tak jak faszyzm — na wojującym
nacjonalizmie, mającym doprowadzić do zjednoczenia wszystkich ludów niemieckojęzycznych we
wspólnym państwie (pangermanizm) i na totalitarnej koncepcji państwa. Zaprezentowana w niej
ideologia nie stanowiła zwartego systemu światopoglądowego, lecz była eklektycznym połączeniem
darwinizmu społecznego, etnocentryzmu, elitaryzmu, antysemityzmu i rasizmu. Zgodnie z tą ostatnią
teorią „rasa aryjska”, której Niemcy byli najdoskonalszymi przedstawicielami, jako „rasa wyższa”
miała obowiązek narzucać swoje prawa „rasom niższym”, przede wszystkim Żydom, Cyganom,
Słowianom. Hitleryzm głosił przepełniony nienawiścią program negacji wersalskiego ładu
politycznego, zwracał się przeciwko liberalizmowi i demokracji, pluralizmowi partyjnemu i
parlamentaryzmowi, a także kapitalizmowi i marksizmowi. Był nastawiony negatywnie do
indywidualizmu, humanizmu i realizmu, był wyznaniem ludzi pokonanych, rozczarowanych,
spragnionych odwetu. Częścią systemu politycznego Hitlera, obok niezwykłego magnetyzmu jego
osobowości, była jego zdolność dawania prostych i przekonujących wyjaśnień złożonych problemów
Niemiec. W 1925 r. powiedział swym zwolennikom: „Aby walka była zrozumiała dla mas, musi być
prowadzona przeciwko dwóm rzeczom — przeciwko osobie i przeciwko sprawie. Przeciwko komu
walczyła Anglia? Przeciwko cesarzowi Niemiec jako osobie i przeciwko militaryzmowi jako sprawie...
Z kim zatem musi walczyć nasz ruch? Z Żydami jako osobą i z marksizmem jako sprawą...”

Po Monachium Hitler zrezygnował z siłowego zdobycia władzy; zamierzał przejąć legalnie na czele
swej partii. Ale w warunkach stabilizacji gospodar-
Strona 226

czej i politycznej naziści nie mieli większych szans na sukces — w wyborach do Reichstagu w grudniu
1924 r. uzyskali tylko 14, a w 1928 r. zaledwie 12 mandatów. Teraz jednak, w 1930 r., NSDAP miała
stać się beneficjantem kryzysu. Nasiliła oddziaływanie na społeczeństwo, wykorzystując jednocześnie
wszystkie swoje doświadczenia i metody zastosowane w serii wyborów w poszczególnych landach
oraz do władz komunalnych jesienią 1929 i wiosną 1930 r. Kampania wyborcza nazistów prowadziła
do stworzenia wizerunku energicznej, pełnej wiary we własne siły, śmiałej, dynamicznej partii,
zdecydowanej „więcej nie gadać, ale działać”. Tylko w ostatnich czterech tygodniach kampanii odbyto
ponad 30 tys. wieców. Sam Hitler wygłosił pomiędzy 3 sierpnia a 13 września dwadzieścia długich
przemówień. Nie odwoływał się, jak to się często sugeruje, wyłącznie do uczuć zgromadzonych na
stadionach prostaczków; Hitler doskonale potrafił zmieniać swe wnętrze w zależności od audytorium.
Pomagał mu zespół złożony ze stu mówców, z których wszyscy, jak Goebbels czy Strasser, byli
doświadczonymi w przemawianiu do tłumów oratorami. Atakowano Republikę i demokratyczny system
rządów, wzywano do „odrodzenia narodowego”, do przywrócenia porządku, autorytetu i wielkości
Niemiec.

Komuniści, równie gwałtownie jak naziści, potępiali obecny „system” i równie dogmatycznie
twierdzili, że historia jest po ich stronie. Jednakże podkreślanie przez nich znaczenia walki klasowej
jako siły napędowej dziejów ograniczało zasięg ich oddziaływania i nawet robotników bardziej
odstręczało niż przyciągało. KPD obwieściła więc dodatkowo walkę przeciw „podatkom i cłu, przeciw
zwiększaniu czynszów i taryf gminnych, przeciw obniżce płac i bezrobociu, i wszelkim próbom, które
zrzucają obciążenia reparacji na pracujący naród w mieście i na wsi”. Zgodnie z otrzymanymi
instrukcjami z Kominternu skoncentrowała się nie na przeciwstawieniu Hitlerowi, ale na umocnieniu się
jako jedynej partii na lewicy. „Naszym zasadniczym celem politycznym — pisała „Die Rote Fahne” —
jest walka z socjaldemokracją”.

Tymczasem SPD, nie mogąc pogodzić się z polityką deflacji, gdyż ta najbardziej uderzała w jej
zwolenników i związki zawodowe, w kampanii wyborczej najwięcej i najostrzej występowała
przeciwko Centrum, przypisując całe zło społeczne rządowi Brüninga. W stosunku do NSDAP
twierdzono, że nie jest to partia narodowa ani socjalistyczna, ani robotnicza. KPD oskarżano o łamanie
jedności klasy robotniczej i wspólny front z faszystami. Tradycyjne programy wyborcze i żądania
wysuwały partie „burżuazyjne”: podzieleni nacjonaliści (DNVP), prawicowi liberałowie (DVP),
demokraci (DDP). Ci ostatni, po połączeniu z kombatanckim Jungdeutscher Orden, znani byli od lipca
1930 r. pod nazwą Deutsche Staatspartei (DSP). Ale nawet i te partie
Strona 227

ogarnęło „palące pragnienie zmian” — jak to określił publicysta Leopold Schwarzschild — wynikające
„z zatroskania i niepokoju, a czasami także z bezradności, zmęczenia i histerii”. Centrum prowadziło
kampanię pod hasłami „zbudowania mostu porozumienia między burżuazją a warstwą pracującą”,
sanacji systemu parlamentarnego, obrony Niemiec przed „bolszewizacją”.

W wyborach wzięło udział prawie 4 mln osób więcej niż w 1928 r. Również frekwencja była wyższa
i wyniosła 82% uprawnionych do głosowania. Wybory zakończyły się one niespodzianką, jakiej mimo
przemian w układzie politycznym Niemiec, na ogół nie oczekiwano. Wybory przyniosły gwałtowny
wzrost liczby głosów oddanych na partie skrajne. Na lewicy sukces odnieśli komuniści, których udział
wzrósł z 10,6% w 1928 r. do 13,1%. SPD choć pozostawała najsilniejszą frakcją w parlamencie
zanotowała spadek z 28,8% do 24,5%. Wyniki te zdają się sugerować, iż większość głosów, które
straciło SPD, podniosły stan posiadania komunistów. Jeżeli zsumuje się liczbę głosów oddanych na
dwie partie robotnicze, okaże się, iż w okresie wielkiego kryzysu, utrzymywały się one na zadziwiająco
równym poziomie, nawet wówczas, gdy wśród robotników występował bezprecedensowo wysoki
poziom bezrobocia. Niewielkie straty poniosła Niemiecka Partia Państwowa, jej udział spadł z 4,9%
do 3,8%. Jeszcze mniej straciły: Centrum i Bawarska Partia Ludowa, ich ogólne wyniki zmniejszyły się
z 15,1% do 14,8% (por. tab. 22).

Na prawicy wybory spowodowały polityczne trzęsienie ziemi. Dwie partie mieszczańskie straciły
połowę swoich wyborców. DVP razem z DWP (Niemiecką Partią Gospodarczą) uzyskały 8,4%
(poprzednio 13,2%), a nacjonaliści (DNVP) 7% zamiast 14,2% w 1928 r. Partia nazistowska odniosła
sukces, który dla Hitlera stał się przełomem oczekiwanym od kilku lat. NSDAP uzyskała 18,6% głosów
(6,4 mln), notując ośmiokrotny wzrost w porównaniu z 1928 r. Był to precedens, który nie znalazł
odpowiednika w historii parlamentaryzmu. Dysponując 107 deputowanymi w Reichstagu, Hitler stanął
na czele drugiej pod względem siły partii w Niemczech i nie mógł już dłużej czuć się pozostawiony na
marginesie rozgrywek politycznych. Zwycięstwo było niepełne, nie udał się bowiem szturm ani na
czerwone, ani na czarne „bastiony”. NSDAP nie pokonała ani SPD, a tym bardziej komunistów, ani też
Brüninga, lecz zabrała głosy wyborców „alte und neue Mittelstand” (starej i nowej klasy średniej),
będącej dotychczas domeną niemieckonarodowych i umiarkowanej prawicy. „Nasze przeczucia nie
kłamały — straszny skutek”, notował następnego dnia sekretarz stanu Kancelarii Rzeszy. „Silniejsze
obsunięcie się góry, niżby ktokolwiek przewidywał” — komentowała „Frankfurter Zeitung”.
Strona 228

Wybory z września 1930 r. były dowodem gwałtownej polaryzacji politycznej. Antydemokratyczne,


antyparlamentarne i destrukcyjne wobec systemu republikańskiego partie zdobyły razem 255 z 577
mandatów do Reichstagu, osiągając swego rodzaju mniejszość ograniczoną; ustawy zmieniające
konstytucję czy przyznające pełnomocnictwa, których sobie życzył Brüning, a wymagające 2/3 głosów
nie były już możliwe. Bardziej istotne jednak było to; że osłabione po wyborach partie mieszczańskie o
własnych siłach nie były w stanie stworzyć większości w parlamencie (dysponowały poparciem 27,8%
głosów). Natomiast udział socjaldemokratów w koalicji rządowej zdecydowanie wykluczał zarówno
sam Brüning, jak i jego partnerzy z DSP, DVP czy DWP. Niemniej blok ludowokonserwatywny Brüninga
cieszył się tak zaufaniem prezydenta, jak i naczelnego dowództwa oraz najwyższych sfer wojskowych.
Dawało to kanclerzowi znaczne oparcie i dużo pewności siebie. Brüning liczył także na to, że
socjaldemokracja, zawsze gotowa do ofiar dla dobra państwa, będzie go popierać, a przynajmniej
tolerować. Natomiast gdyby miało dojść do kryzysu politycznego i zaburzeń, zawsze mógłby polegać na
Reichswehrze.

Już 15 września kanclerz Brüning uzgodnił z prezydentem Hindenburgiem, że rząd pozostanie w


niezmienionym składzie, po czym gabinet uznał za główne swe zadanie nie szukanie większości, lecz
przygotowanie odpowiedniego programu „sanacji gospodarczej”. Rozważano też, czy i jak skłonić
socjaldemokratów do „tolerowania rzeczowej pracy rządu”. Na potrzebę zdobycia poparcia SPD, a tym
samym zapewnienia stabilności rządu zwrócił uwagę kanclerzowi zarówno wpływowy Związek
Niemieckiego Przemysłu, jak i dowództwo Reichswehry. Z Genewy minister spraw zagranicznych
Julius Cartius informował Kancelarię Rzeszy, iż rozszerzenie bazy rządowej zatrze niekorzystne
wrażenie, jakie wyniki wyborów wywarły w Europie Zachodniej.

Rozmowy podjęte przez Brüninga z socjaldemokratami przyniosły odczuwalne rezultaty: 3


października, na wniosek premiera Prus Otto Brauna, frakcja poselska SPD postanowiła poprzeć
Brüninga i jego rządowy program, w zamian za cenę utrzymywania koalicji w Prusach (SPD-Centrum)
oraz ustępstw w sprawach socjalnych. „Teraz SPD — pisał Julius Leber — musiała wziąć na siebie
odpowiedzialność bez otrzymania za to władzy i wpływów. To było właśnie najgorsze, co się mogło
przytrafić. Wielu zwolenników nie rozumiało postępowania partii, a ona sama utraciła pole manewru w
parlamencie”.

Otwarcie Reichstagu piątej kadencji nastąpiło 13 października 1930 r. i szybko okazało się, że w sali
parlamentarnej budynku Wallot powiał nowy wiatr. 107 deputowanych nazistowskich natychmiast
połączyło swe siły z 41 nacjonalistami Hugenberga i 77 komunistami, przekształcając Reichstag w
forum służące do systematycznych nagonek i uniemożliwiając normalną
Strona 229

pracę tego organu. W ciągu tygodnia opozycja poparta manifestacjami ulicy wystąpiła z 13 wnioskami o
wotum nieufności dla rządu Brüninga. Przeliczyła się jednak z siłami. Zmiana stanowiska SPD
umożliwiła stworzenie niezbędnej większości zarówno do ich odrzucenia (318:226 głosów), jak
również do zmiany regulaminu Reichstagu i przywrócenia normalnego toku obrad (luty 1931). Ta sama
koalicja, sięgająca od republikańskiej lewicy (SPD) do umiarkowanej prawicy (Volkskonservativen),
mogła zapewnić większość, której potrzebował Reichstag do przywrócenia rządów parlamentarnych.
Ale Brüning i grupa skupiona wokół prezydenta nie była tym zainteresowana; wspomnianą większość
wykorzystywali oni jedynie do głosowania za rozporządzeniami wyjątkowymi i do uzyskania
porozumienia w sprawie zawieszania obrad Reichstagu. Był to dalszy krok w kierunku zastąpienia
rządów parlamentarnych rządami prezydenckimi.

Interesującą, bardziej krytyczną ocenę działalności Brüninga przedstawił K. O. von Aretin. Stwierdził
on, że Brüning znacznie ograniczył system parlamentarny, choć pozostawił nietknięty cały zakres
inicjatywy prawodawczej. Nie została także zniesiona rzeczywista odpowiedzialność rządu przed
Reichstagiem. Stworzył on natomiast niebezpieczny precedens prawnokonstytucyjny już w momencie
objęcia stanowiska kanclerza. Zdobywszy władzę w sposób ponad- i antyparlamentarny, wskazał
równocześnie sposób, w jaki można będzie jego własny rząd obalić. Stanowiąc prawa opierając się na
artykule konstytucji odnoszącym się do stanu wyjątkowego i rezygnując z możliwości demokratycznych
rozwiązań, godził faktycznie w istotę konstytucji. „Co przerażało, to sposób działań, który wynikał
bardziej z dążności do zmiany konstytucji, niż z potrzeby walki z antydemokratycznymi siłami”. Aretin
zwraca uwagę na fakt, że we wspomnieniach Brüninga w żadnym miejscu nie ma wzmianki o tym, iż
podejmował próby walki z narodowymi socjalistami, jako najniebezpieczniejszymi wrogami systemu
parlamentarnego. „Dotychczas oceniano czas urzędowania Brüninga i podjęte przez niego środki jako
walkę przeciwko nadchodzącej władzy narodowych socjalistów. To, że naprawdę Brüningowi chodziło
o wrogie konstytucji cele, zmusza nas widzieć jego rolę teraz w całkiem innym świetle”.

Dzięki uległemu parlamentowi gabinet Heinricha Brüninga od początku skupiał się na doraźnym
przeciwdziałaniu katastrofalnie pogłębiającemu się kryzysowi gospodarczemu. Z punktu widzenia
ogólnego położenia państwa Niemcy znalazły się bowiem w czołówce krajów świata najbardziej
dotkniętych recesją ekonomiczną. Realny dochód narodowy Rzeszy spadł gwałtownie i w cenach z
1929 r., w odniesieniu do 1913 r. (100%), przedstawiał się następująco: 1929 — 155, 1930 — 143,
1931 — 116, 1932 — 91.
Strona 230

TABELA 15
Ogólny wskaźnik produkcji przemysłowej ważniejszych krajów świata w latach 1930-1933 (1929 =
100%)

Największy spadek
Kraj 1930 1931 1932 1933
produkcji (w %)
Niemcy 86 67 53 61 47
USA 81 68 54 64 46
Polska 82 70 54 56 46
Włochy 92 77 67 74 33
Francja 100 89 69 77 31
Anglia 92 84 84 88 16

Źródło: Annuaire statistique de la Société des Nations 1935-1936, Genewa 1937, s. 170-172.

Jako kraj wysoko rozwinięty (12% produkcji światowej), o silnie skoncentrowanym przemyśle,
zanotowały Niemcy największy spadek produkcji przemysłowej. Przy czym generalną prawidłowość
stanowił większy i silniejszy spadek produkcji dóbr inwestycyjnych niż artykułów konsumpcyjnych. Co
więcej — tendencja ta pogłębiała się wraz z narastaniem trudności kryzysowych. O ile do 1930 r. w
Niemczech produkcja na zaspokojenie potrzeb ludności przewyższała produkcję środków
inwestycyjnych o 12 punktów, to w 1932 r. już o 42 punkty. Spowodowane to było między innymi
obniżaniem się popytu na dobra inwestycyjne. Nakłady inwestycyjne w całej gospodarce niemieckiej
spadły z 11 mld marek w 1928 r. do 2 mld w 1932 r., a więc do ok. 19%.

Było to konsekwencją pozbawienia niemieckiej gospodarki możliwości korzystania z obcego kapitału


oraz zmniejszonej podaży kredytów krajowych. Amerykański kapitał finansowy, jaki napływał do
Rzeszy w latach dwudziestych i odegrał tak poważną rolę w zdynamizowaniu niemieckiej gospodarki,
jednocześnie uzależnił jej dynamikę od dopływu nowych emisji kapitałowych. Powiązania
niemieckiego i amerykańskiego kapitału stały się niejako „pasem transmisyjnym” przenoszącym
„kryzysogenne czynniki” z USA do Niemiec. Stosunkowo łatwy i na dogodnych warunkach import
kapitału osłabił własne dążenia akumulacyjne Rzeszy. Z 20,5 mld marek, jakie do 1930 r. wpłynęły do
Niemiec, około połowę stanowiły zobowiązania krótkoterminowe. Tymczasem niemieckie banki
handlowe przeważnie udzielały długoterminowych pożyczek. Spadek koniunktury spowodował
wycofanie
Strona 231

kredytów przez zagranicznych wierzycieli. W ciągu kilku pierwszych miesięcy 1931 r. odpływ wyniósł
przeszło 4 mld marek. Wpłynęło to na poziom zapasów złota przechowywanych w Reichsbanku. Z 2,2
mld marek w dniu 30 stycznia 1931 r. zmalały one do 1,3 mld w połowie lipca tegoż roku, pokrycie
marki obniżyło się z 56% do 36%. Odpływ złota miał przy tym tendencje do nasilania się. Aby obronić
markę, rozporządzeniami wyjątkowymi kanclerza Brüninga z 15 i 18 lipca oraz 1 sierpnia 1931 r.,
została wprowadzona w Niemczech kontrola dewizowa, polegająca na poddaniu nadzorowi państwa
wszystkich płatności wobec zagranicy.

Szczególnie duży napór ludności na instytucje kredytowe, w celu pobrania posiadanych w nich
wkładów pieniężnych, zaznaczył się po wybuchu kryzysu w austriackiej bankowości. W dniu 14 maja
1931 r. ogłosiła niewypłacalność największa prywatna krajowa instytucja kredytowa: Österreichische
Creditanstalt. Instytucja ta była związana ściśle z interesami Rothschildow, a zasięg jej transakcji
przekraczał granice Austrii; finansował bowiem również przemysł niemiecki i krajów byłej monarchii
habsburskiej. Dodatkowo w lipcu 1931 r. załamał się koncern „Norddeutsche Wollkämerei und
Kammgarnspinnerei” w Bremie. Pociągnęło to za sobą krach niemieckich banków finansujących: wielki
„Nationalbank” (Donat Bank), „Darmstädter Bank” i „Rheinische Provinzialbank” w Düsseldorfie.
Rząd przyszedł z pomocą instytucjom finansowym, nie udało się jednak zapobiec panice. Napór
wierzycieli na banki był tak wielki, że musiano przez dwa dni — 14 i 15 lipca 1931 r. — przerwać
wszelkie wypłaty i ogłosić „ferie bankowe”. Równocześnie dla powstrzymania ucieczki kapitałów
Bank Rzeszy podniósł stopę dyskontową weksli i oprocentowanie listów zastawnych. W dziesięć dni
później zebrali się przedstawiciele ponad 1000 wielkich przedsiębiorstw handlowych i
przemysłowych, aby na zasadzie brüningowskiego „Notverordung” zobowiązać się do gwarancji
własnym majątkiem dla nowo kreowanego banku: „Golddiskontobank”, którego celem miało być
wsparcie prywatnych domów bankowych. Część kapitału „Golddiskontobank” została pokryta przez
Bank Rzeszy. Wszystko to pozwoliło na opanowanie paniki wśród wierzycieli i podjęcie z dniem 1
sierpnia normalnego obrotu płatniczego. Niemniej brak kapitałów i trudności finansowe powodowały
drożyznę kredytu, która z kolei utrudniała działalność inwestycyjną oraz przemysłu i handlu.

Kryzys gospodarczy wpłynął także negatywnie na rozmiary niemieckiego handlu zagranicznego,


którego import obniżył się w latach 1929-1932 z 13,5 mld marek do 4,7 mld marek (ok. 66%), a eksport
z 13,5 mld marek do 5,7 mld marek (tj. ok. 58%). Mimo tego spadku obrotów w wymianie
międzynarodowej Niemcy osiągały w niej przez cały czas dodatnie saldo, a ich udział
Strona 232

w światowym eksporcie wyrobów gotowych plasował je w latach 1931 i 1932 na pierwszym miejscu
w świecie (odpowiednio 22,5% i 21,6%). Wyniki te zawdzięczały one ograniczeniu przywozu oraz
zapewnieniu sobie zbytu na wyroby przemysłowe w krajach Europy Wschodniej i Południowo-
Wschodniej. W niemieckim handlu, zwłaszcza w eksporcie, bardzo zwiększyła się pozycja Związku
Sowieckiego (1932 — 10,9%). Na potrzeby forsownej industrializacji ZSRR złożył w Niemczech
olbrzymie zamówienie na różnego rodzaju sprzęt, półfabrykaty i komponenty do produkcji. Niektórym
zakładom, a nawet całym gałęziom przemysłu, eksport do Rosji umożliwił wyjście obronną ręką z
trudności, jakie stwarzał kryzys. Na przykład w 1931 r. na eksport do ZSRR przypadło: 51% —
obrabiarek, 24% — maszyn elektrycznych, 33% — stali, 27% — blach i drutu, 23% — części do
maszyn; w 1932 r.: 75% — obrabiarek, 60% — łożysk, 84% — dźwigów, 61 % — wyrobów
walcowanych. Na finansowanie tego eksportu rząd Rzeszy przyznał firmom eksportującym olbrzymie
kredyty.

Bezpośrednim rezultatem spadku produkcji, handlu, inwestycji był wzrost liczby osób pozbawionych
pracy i możliwości zarobkowania. Każda zamknięta fabryka, każda nie wytworzona lub nie sprzedana
sztuka towaru zmniejszała zapotrzebowanie na siłę roboczą.

TABELA 16
Bezrobocie w Niemczech w latach 1930-1933 w tys. osób

W tym nie pobierający zasiłków


Zarejestrowane Zarejestrowane i „ukryte”
Okres procent
bezrobocie bezrobocie w tys.
z rubryki 2
1930
I kwartał 3366 3920
IV kwartał 3699 4115 1339 32,5
1931
I kwartał 4973 5982 1593 26,6
IV kwartał 5060 5943 989 37,5
1932
I kwartał 6128 7619 2303 30,3
IV kwartał 5355 6704 2520 37,6
1933
I kwartał 6001 7781 2463 31,6
IV kwartał 3715 5172 1893 36,6

Źródło: A. Winkler, Der Weg in die Katastrophe, s. 24.


Strona 233

W całej gospodarce zatrudnienie spadło z 32,5 mln w 1928 r. do 30,5 mln w 1930 i 26,1 mln w 1932
r. (spadek o 19,8%). Zmniejszenie się zatrudnienia nie było równomierne: w przemyśle wynosiło
40,1%, w transporcie 17,3%, w handlu i usługach 8,7%. Stopa procentowa bezrobotnych dla ogólnej
liczby zatrudnionych wyniosła w roku 1930 średnio ok. 15,7%, w 1931 r. wzrosła do 23,9%, a w 1932
r. do 30,8%. W lutym 1932 r. odnotowano najwyższy poziom, bo 6128 tys. oficjalnie zarejestrowanych
bezrobotnych. Rzeczywistą liczbę ludzi pozbawionych pracy, w związku z tzw. bezrobociem ukrytym,
szacowano jednak na około 1,5 mln więcej osób. Cały ten rozmiar bezrobocia będzie dopiero wtedy
wyraźny i rzeczywisty, gdy analizą obejmiemy także rodziny robotnicze; okaże się wówczas, że wiosną
1932 r. 32% niemieckiego społeczeństwa, a więc 23,3 mln ludzi utrzymywało się ze środków
publicznych lub opieki społecznej.

TABELA 17
Tygodniowy jadłospis rodziny bezrobotnych w Niemczech (lato 1931)

Źródło: A. Winkler, Der Weg in die Katastrophe, s. 37.


Strona 234

Ludzie pozbawieni pracy spadali pod względem społecznym do rzędu wyobcowanych ze


społeczeństwa pariasów, a pod względem ekonomicznym — do grupy nędzarzy. Otrzymywali oni
świadczenia z tytułu ubezpieczenia na wypadek bezrobocia tylko przez 26 tygodni, a od 1 października
1931 r. jedynie przez 20 tygodni, od czerwca 1932 r. obniżone w stosunku do pierwotnie
przewidywanej wysokości. Po wygaśnięciu świadczeń ubezpieczeniowych byli oni zdani wyłącznie na
pomoc materialną ze strony państwa, związków komunalnych i organizacji charytatywnych.

Od połowy 1931 r. ponad 30% bezrobotnych nie było objętych żadną formą pomocy. Część
robotników stanowiła tzw. rezerwową armię pracy, pracując na zasadzie skróconej, przez kilka dni w
tygodniu lub 2-3 tygodnie w miesiącu. Przedsiębiorcy, korzystając z „ciśnienia” masy bezrobotnych i
szantażując robotników stałą groźbą redukcji, zmuszali ich do zgody na gorsze warunki pracy i płac. W
latach 1930-1931 umowy zbiorowe w przemyśle podlegały ciągłym przekształceniom — i to zawsze na
gorsze. W kopalniach węgla kamiennego zarobki w latach 1930-1932 spadły o 23%, w przemyśle
stalowym o 27%, w włókiennictwie o 39%. W tym stanie rzeczy walka o utrzymanie warunków pracy i
poziomu płac, zwłaszcza w formie strajku, z góry skazana była na niepowodzenie. Dwa ostatnie duże
wystąpienia strajkowe na tle płacowym były w czerwcu 1930 r. w zakładach metalowych Nord-West-
Deutsche Grupe w Westfalii oraz w październiku 1930 r. w zakładach metalowych Berlina. Zakończyły
się one częściowym sukcesem robotników dzięki akcji mediacyjnej przedstawiciela rządu Adama
Stegerwalda. Były to jednak strajki obronne — przeciwko zmniejszaniu wynagrodzeń — a nie
ofensywne.

Dążenie do obniżki kosztów produkcji powodowało intensyfikację procesów wytwórczych, osiąganą


częściowo przez wprowadzanie nowych urządzeń (m. in. automatyzację), głównie jednak przez
zwiększanie wzrostu wydajności pracy. W Zagłębiu Ruhry wielkość wydobycia węgla na jednego
górnika w porównaniu z rokiem 1913 wyniosła w styczniu 1930 r. 138%, w grudniu już 152%, aby w
początkach 1932 r. osiągnąć 170%. Innymi słowy, w ciągu dwóch lat kryzysu intensywność pracy
wzrosła o 32%, a więc tyle, ile w ciągu 17 poprzednich lat. Zwalniano z fabryk i zakładów robotników
gorzej wykwalifikowanych, młodocianych, mniej wydajnych. Poza tym właściciele pozbywali się
„elementu niepożądanego, buntowników i wichrzycieli”, czyli działaczy związków zawodowych,
członków partii lewicowych, przeciwników politycznych.

Wskutek generalnego zubożenia społeczeństwa i skurczenia się rynku także rzesze drobnych
wytwórców, handlarzy, rzemieślników, bankrutowały lub obniżały znacznie dochody. Zagrożeni
widmem proletaryzacji, lub co
Strona 235

gorsza bezrobocia, szukali personifikacji istniejącego zła lub ratunku w nowej ideologii głoszonej przez
nazistów. Niektórzy załamywali się psychicznie, inni popełniali samobójstwa. W 1932 r. liczba
samobójstw na 1 milion mieszkańców wyniosła: w Wielkiej Brytanii — 85, w USA — 132, we Francji
— 155, a w Niemczech 260. „Vossische Zeitung” w swym wieczornym wydaniu z dnia 12 grudnia 1931
r. informowała o pięciu samobójstwach biznesmenów z powodu braku popytu na prezenty gwiazdkowe
w Berlinie. Wiele słabych jednostek wykolejało się powiększając margines społeczny — liczbę
żebraków, złodziei, prostytutek itp.

Jeszcze wyraźniej niż w przemyśle kryzys zaznaczył się w niemieckim rolnictwie. Zjawisko
nadprodukcji wystąpiło tam znacznie silniej, spadły ceny żywności, a próby rozszerzenia niemieckiego
eksportu z góry skazane były na niepowodzenie z powodu konkurencji i braku rynku zbytu. Zwłaszcza
wschodnie tereny Niemiec o wadliwej i nienormalnej strukturze społeczno-gospodarczej skazane były
na wegetację. Zadłużenie zarówno chłopów, jak i właścicieli dużych majątków spowodowane krótkim
okresem inwestycji i racjonalizacji gospodarki, a także często wielkopolskim stylem życia junkrów,
wzrosło kolosalnie. Powszechnym zjawiskiem stała się w efekcie niewypłacalność dłużników
wiejskich wobec bankowych wierzycieli lub skarbu państwa (podatki). Spadek cen produktów
rolniczych, jakkolwiek korzystny dla mieszkańców miast, zaostrzył dodatkowo tragiczne położenie
ludności wiejskiej.

Już od końca lat dwudziestych ze wschodnich prowincji państwa pruskiego nadchodziły alarmujące
żądania przyznania im nadzwyczajnej pomocy. Motywacja ta wynikała nie tylko z upośledzenia
przeważającego rolniczo wschodu na rzecz uprzemysłowionego zachodu, ale także z powojennego
ukształtowania granicy (oddzielenie Prus Wschodnich) i rzekomego niebezpieczeństwa polskiego. Rząd
zareagował interwencyjną polityką celną oraz poważną pomocą finansową z budżetu Prus i Rzeszy. Na
wniosek ministra aprowizacji i wyżywienia Martina Schielego (DNVP) Reichstag 15 kwietnia 1930 r.
uchwalił podwyżkę ceł na produkty rolne w takich rozmiarach, że ich import w praktyce stał się
niemożliwy. Cła na zboża wzrosły ponad 80%, a konwencyjne cła agrarne ponad 200%. Na podstawie
rozporządzenia prezydenta Rzeszy 18 stycznia 1932 r. zastosowano cła maksymalne (Obertarif) na
produkty sprowadzane do Niemiec z krajów nie mających z nimi układów handlowych (zwłaszcza z
Polski i Kanady).

Polityka ceł ochronnych, wsparta reglamentacją dewizową, nie była w stanie podnieść z zapaści
niemieckiego rolnictwa, a zaostrzała tylko wojnę gospodarczą z Polską. Dlatego też rząd pruski, a
następnie rząd Rzeszy przeznaczył na dofinansowanie sektora rolnego duże sumy ze środków państwo-
Strona 236

wych. Prototyp tej pomocy stanowiła „Ostpreussenhilfsgesetz” („ustawa o pomocy dla Prus
Wschodnich”), przyjęta przez Reichstag 18 maja 1929 r. jeszcze za rządów socjaldemokraty Hermanna
Müllera. Rozszerzyły ją dwie kolejne ustawy z 26 lipca 1930 r. i 31 marca 1931 r. „o pomocy dla
cierpiących biedę obszarów wschodnich” („Gesetz über Hilfsmassnahmen für die notleidenden Gebiete
des Ostens”). Ustawy przewidywały przede wszystkim konwersję długów ciążących na wschodnich
majątkach rolnych na bardzo dogodnych warunkach, kredyty dla gospodarstw chłopskich, dotacje
finansowe na cele socjalne i rzemiosło, wsparcie osadnictwa rolnego i udogodnienia tranzytowe.
Całością akcji pomocy („Osthilfe”) kierował powołany specjalnie do tego celu urząd Komisarza
Rzeszy do spraw Pomocy dla Wschodu (Reichskommissar für Osthilfe) z placówkami w Koszalinie,
Królewcu, Pile, Opolu i Wrocławiu. Stanowisko Komisarza piastował junkier z Pomorza Hans
Schlange-Schöningen — członek DNVP, a od 1931 r. — Christliche Landvolk. Zasiadał on w rządzie
Brüninga jako minister bez teki i do głównych jego obowiązków należało „zbudowanie z niemieckich
osadników chłopskiego wału” na wschodniej granicy Rzeszy. Centralną instytucją kredytową w tej
dziedzinie został specjalnie utworzony Bank dla Obligacji Przemysłowych („Bank für Industrie-
Obligationen”), gdyż długi akcjonariuszy miały być pokryte w ciągu lat 1932-1936 z funduszów
dostarczanych przez przemysł, majątki rolne zaś miały zwrócić te kwoty w ciągu 33 lat przy
oprocentowaniu w wysokości zaledwie 1%. Często kredyty były spłacane w formie udostępniania przez
poszczególne gospodarstwa części ich obszarów rolnych na cele osadnicze. Wysokość dotacji
pieniężnych dla rolnictwa wschodnich obszarów Niemiec miała objąć prawie 2 mld marek w okresie
sześciu lat.

Wykorzystanie tych ogromnych środków było mało racjonalne, zwłaszcza w odniesieniu do Prus
Wschodnich, a niekiedy nosiło posmak skandalu politycznego. Jak pisał B. Buchta: „Nie można
zaprzeczyć, że tzw. pomoc wschodnia wpływała demoralizująco i niestety w wielu wypadkach
doprowadziła do korupcji. Przy podziale sum, które na tę pomoc przeznaczono, wielka własność była
nadmiernie faworyzowana, choć nie odpowiadało to interesom gospodarczym państwa, ani też dobru
narodu”.

Lewica krytykowała program wschodni Brüninga, głównie z tego powodu, że przewidywał on


subwencje dla wielkich akcjonariuszy, pozwalające zarówno na pozbycie się długów, inwestycje,
racjonalizację gospodarki, jak i sprzedaż słabszych jakościowo obszarów rolnych. SPD rozumiała
jednak konieczność wyrównania olbrzymich dysproporcji między zachodnimi a wschodnimi terenami
państwa.
Strona 237

TABELA 18
Porównanie struktury planów Osthilfe w ujęciu Heinricha Brüninga i Carla Severinga (1931-1936)

Plan Brüninga Plan Severinga


Wyszczególnienie
mln mkprocent ogólnej kwoty mln mkprocent ogólnej kwoty
Oddłużenie rolnictwa 950 47,8 - -
Środki obrotowe i tanie kredyty 288 14,5 97 27,7
Osadnictwo rolne 250 12,6 - -
Obniżka podatków i fracktów 211,5 10,6 75 21,4
Budowa kolei 140 7,0 80,5 23,0
Kredyty dla rzemiosła 50 2,5 28,5 8,1
Cele socjalne i kulturalne 100 5,0 59 16,9
Remonty zabudowań - - 10 2,9
Razem 1989,5 100 350 100

Źródło: B. Buchta, Die Junker und die Weimarer Republik, Berlin 1959, s. 81-83.

W związku z tym Carl Severing na zlecenie partii socjaldemokratycznej opracował separatystyczny


plan Osthilfe, różniący się od rządowego programu zarówno samą koncepcją, jak i wielkością
nakładów finansowych. Program agrarny SPD miał wiele wad; nie dążył przede wszystkim do usunięcia
charakterystycznych strukturalnych źródeł kryzysu, a ponadto nie miał żadnych szans realizacji. Dlatego
też Johannes Stelling w imieniu frakcji SPD w marcu 1931 r. oświadczył w Reichstagu, że jego partia,
mimo wielkich zastrzeżeń, udzieli poparcia projektowi rządowemu „w imię nadrzędnych interesów
państwowych”. W ramach przyjętego programu „Osthilfe” do 1936 r. wydano ok. 1,1 mld marek, z tego
400 min przypadło na Prusy Wschodnie. Nie spełniło natomiast zadania, jaką mu wyznaczały ówczesne
władze. Osadnictwo wschodnioniemieckie nie stało się owym „Grenzkordon”, mającym osłaniać tereny
wschodnie przed „parciem polskim”, ani nie powstrzymało też odpływu ludności na zachód. W latach
1928-1933 powstały na terenie sześciu wschodnich prowincji zaledwie 4074 gospodarstwa, a 60 tys.
zostało powiększonych i oddłużonych.

Ze względu na katastrofalne położenie gospodarcze rząd Brüninga z natury rzeczy niewiele miał szans
na osiągnięcie powodzenia w polityce wewnętrznej. Dlatego więcej aktywności kanclerz przejawiał w
polityce międzynarodowej, licząc iż spektakularne sukcesy w tej dziedzinie podniosą jego autorytet i
ograniczą ataki prawicy. Najistotniejsze kierunki działania były dwa. Pierw-
Strona 238

szym było doprowadzenie do całkowitego uwolnienia Rzeszy od ciężarów płatności reparacyjnych i


zniesienia ograniczeń w dziedzinie wojskowo-zbrojeniowej. W związku z tym wiosną i latem 1931 r.
doszło do poważnego ożywienia działalności niemieckiej dyplomacji i finansjery forsującej na arenie
międzynarodowej tezę, iż Niemcy osiągnęły szczyt swych możliwości płatniczych, że dalsze finansowe
obciążenie Rzeszy spowoduje całkowite załamanie gospodarki niemieckiej. Działania te wsparł
osobiście Brüning w przemówieniach, memoriałach oraz w rokowaniach dyplomatycznych z politykami
angielskimi, francuskimi i amerykańskimi. W dniach 5-9 czerwca 1931 r. kanclerz odbył podróż do
Wielkiej Brytanii, składając wizytę premierowi MacDonaldowi w Chaquers, mającą na celu uzyskanie
poparcia Anglii do swych planów. W przeddzień spotkania oświadczył wręcz, że konieczne jest
„odciążenie Niemiec od obowiązków reparacyjnych, które są nie do zniesienia”. Kanclerz
zakomunikował też poufnie rządowi brytyjskiemu, że najdalej w listopadzie Niemcy będą zmuszone
wystąpić z tym stanowiskiem oficjalnie.

Brüning liczył na to, że wierzyciele zagraniczni w trosce o całość niemieckiej gospodarki, od czego
zależało przecież zwrócenie już zainwestowanych środków i kredytów, będą nadal pomagać finansowo
Rzeszy i zgodzą się na zniesienie ciężarów. Plan Brüninga oparty był zatem na szantażu. Ponadto, jak
twierdzą dość liczni badacze, szantaż ten wzmacniała jeszcze jego celowa, świadoma i konsekwentna
polityka deflacyjna, polegająca na równoważeniu budżetu i wzmacnianiu eksportu przez wprowadzenie
obniżki płac (Notverordnung z 5 czerwca 1931), podatku kryzysowego (Krisensteuer), redukcji
wydatków budżetowych, obniżek cen (Notverordnung z 8 grudnia 1931), świadczeń socjalnych i
kontroli dewizowej. Te ostre pociągnięcia w polityce wewnętrznej, socjalnej i finansowej miały
stworzyć za granicą wrażenie, że rząd panuje nad sytuacją i pod każdym względem zasługuje na
zaufanie. Jak pisał bliski współpracownik kanclerza, sekretarz stanu w Ministerstwie Finansów Rzeszy
Hans Schäfter: „Brüning chciał przekonać wierzycieli, że obecne położenie Niemiec nie było skutkiem
błędnej polityki w zakresie gospodarki i finansów, lecz spowodowane zostało kryzysem ogólnym i
obciążeniami reparacyjnymi”. Moratorium prezydenta Hoovera z czerwca 1931 r., choć mocno
spóźnione, zdawało się potwierdzać te rachuby na przyszłość.

Wielka Brytania i Francja, świadome, że bankructwo Niemiec groziło bardzo poważnymi


konsekwencjami gospodarczymi, zdecydowane były udzielić im wsparcia finansowego, ale na
określonych warunkach politycznych: wyrzeczenia się Anschlussu, rozbudowy floty wojennej i rewizji
granic wschodnich. Warunki te zostały odrzucone przez Brüninga i Curtiusa, najpierw
Strona 239

podczas wizyty obu polityków w Paryżu (18-19 lipca 1931), a następnie w czasie konferencji
londyńskiej (20-23 lipca 1931). W Londynie zawarto jedynie porozumienie wzywające wierzycieli
Niemiec, by ograniczyli wycofywanie swoich kapitałów z tego kraju oraz przyjęto raport Banku
Rozliczeń Międzynarodowych w Bazylei o stanie niemieckich finansów. Kolejny raport Komisji tego
banku pod przewodnictwem Alberta Beneduce 23 grudnia 1931 r. uznał niewykonalność planu Younga.
Został on szeroko nagłośniony przez prasę niemiecką, a 9 stycznia rząd Brüninga przedstawił swoje
oficjalne stanowisko w sprawie odszkodowań i ogłosił niezdolność ich spłat. W kręgu przyjaciół
kanclerz nie krył się z opinią, że problem odszkodowań zmierza do pomyślnego dla Niemiec
rozwiązania. Wskutek niedyskrecji brytyjskiego ambasadora w Berlinie sir Horace Rumbolda, opinie
Brüninga przedostały się do kręgów dyplomatycznych i do prasy. Wzbudziło to nieufność Anglii oraz
protesty Francji, żądającej przynajmniej częściowej spłaty reparacji. W tych warunkach, zaplanowana
na 18 stycznia 1932 r. konferencja w Locarno została odroczona do lipca.

Niewiele więcej sukcesów przyniósł drugi kierunek działalności międzynarodowej obliczony na


aplauz nacjonalistycznej prawicy i stanowiący swego rodzaju konkurencję dla propagandy Hitlera i
Hugenberga. Był nim rewizjonizm niemiecki, kwestionujący zasadność granicy niemiecko-polskiej w
dotychczasowym kształcie. Głośne stały się oficjalne przemówienia oraz wypowiedzi prasowe ministra
ziem okupowanych Godfrieda Treviranusa z lata 1930 r. o konieczności rektyfikacji niemieckiej granicy
wschodniej. W podobnym duchu prowadził rozmowy z brytyjskimi dyplomatami Julius Curtius, minister
spraw zagranicznych, wprost żądając zmiany tej granicy. W styczniu 1931 r. rząd niemiecki oficjalnie
oskarżył Polskę o stosowanie terroru wobec ludności niemieckiej na Górnym Śląsku i uzyskał poparcie
dla swych zarzutów w Radzie Ligi Narodów.

Polityczne podłoże, równie silne jak gospodarcze, miała próba zbliżenia się do Austrii i
przygotowanie ewentualnego Anschlussu — włączenia jej do Niemiec. Choć połączenia Austrii z
Rzeszą zabraniał art. 80 traktatu wersalskiego i 88 układu z Saint Germain (19 września 1919), a
protokół genewski z 4 października 1922 r. nie zezwalał nawet na ich sojusz gospodarczy, dążenia do
zacieśnienia powiązań ekonomicznych i politycznych były po obu stronach bardzo silne, choć w tym
czasie mało realne. Stresemann w czasie rozmowy z Briandem jeszcze 27 sierpnia 1928 r. stwierdził, że
„w obecnej chwili Anschluss nie może być sprawą aktualną”, zaraz jednak dodał, że „miłość narodu
niemieckiego do Austrii nie ustanie i nigdy nie będzie zakazana. Austria to część naszego życia”.
Strona 240

Myśl przyłączenia Austrii do Niemiec odżyła jednak w wyraźniejszej formie już w styczniu 1930 r. na
konferencji w Hadze. Julius Curtius i kanclerz Austrii Johannes Schober uzgodnili wówczas zakres
współpracy gospodarczej obu państw, która ich zdaniem powinna „daleko wychodzić poza normalne
stosunki handlowe” i miała zostać uregulowana „specjalną niemiecko-austriacką umową celną”. O ile
Austriacy wysuwali na pierwszy plan korzyści ekonomiczne, o tyle Niemcom chodziło także o sukces
polityczny, niezbędny dla wzmocnienia pozycji i prestiżu rządu. Negocjacje trwały z przerwami ponad
rok i zakończyły się pomyślnie zawarciem projektu niemiecko-austriackiej Zollunion (określonej jako
protokół wiedeński) w dniach 3-5 marca 1931 r. Formalne podpisanie aktu unii celnej nastąpiło 19
marca 1931 r. Projekt unii gwarantował równouprawnienie zawierających układ państw, nie została też
naruszona zasada równości i partnerstwa handlowego, każda strona utrzymała swój zarząd i personel
celny, nie ustalono żadnego hierarchicznego nadzoru celnego. Formalnie też treść umowy określała w
sposób dość jasny dążenia obu partnerów do zapobieżenia przed utratą „niezależności” któregoś z
państw. W gruncie rzeczy jednak był to zdecydowany krok na drodze do politycznego połączenia obu
krajów, ściśle mówiąc — do wchłonięcia słabej gospodarczo Austrii przez nieporównywalnie
silniejszą ekonomicznie Rzeszę z konsekwencjami dla całej Europy Środkowej, a szczególnie dla
Czechosłowacji. Austria stanowiła ponadto dla Niemiec — jak stwierdził ówczesny sekretarz stanu
MSZ Bernard Btilow — „bramę dla Europy Południowo-Wschodniej ze względu na tradycyjne
gospodarcze i komunikacyjne powiązania oraz bazę dla ekonomicznego, a później i politycznego
uzależnienia małych krajów tego regionu od siebie”.

Podanie do wiadomości publicznej ustaleń protokołu wiedeńskiego spowodowało wystosowanie not


protestacyjnych i kontrakcję Francji, Włoch i Czechosłowacji. Francja i Czechy zmobilizowały swoje
zasoby finansowe, by wymusić rezygnację z tego planu. Czołowy bank austriacki „Creditanstalt” został
zmuszony do wstrzymania działalności, a obcy kapitał zaczął uciekać z Austrii i z Niemiec. W republice
naddunajskiej doszło do załamania finansowego i gospodarczego, co pociągnęło za sobą kryzys
rządowy (20 kwietnia 1931) oraz w rezultacie doprowadziło do rezygnacji tego kraju z projektu unii
celnej. Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze wydał 5 września 1931 r. orzeczenie o
niezgodności unii z międzynarodowymi zobowiązaniami Austrii. Upokorzony rząd niemiecki już dwa
dni wcześniej musiał ogłosić rezygnację ze swych planów wobec południowego sąsiada.

Nie spełniły się też zapewnienia Brüninga, że rząd jest bliski osiągnięcia zgody mocarstw na militarne
równouprawnienie Niemiec. Prawica uderzyła
Strona 241

na alarm, oskarżając kanclerza, że jego obietnice nie miały pokrycia, a kontynuowanie metod
„Realpolitik” nie przyniosło rezultatów. Gdy DNVP zażądała wycofania swego ministra Juliusa
Curtiusa z gabinetu, załamała się dotychczasowa tolerująca większość w parlamencie. Kanclerz 7
października 1931 r. zgłosił dymisję całego gabinetu, sprawując nadal komisaryczny zarząd. Po
trzydniowych debatach, między 7 a 9 października, z prezydentem i przedstawicielami kół
przemysłowych doszło do skompletowania drugiego gabinetu Brüninga. Odeszli jednak przedstawiciele
lewego skrzydła Centrum: Joseph Wirth i Theodor von Guérard. Tekę Wirtha (sprawy wewnętrzne)
przejął Wilhelm Groener, który pozostając nadal ministrem Reichswehry skupiał teraz w jednym ręku
całą siłę zbrojną i policyjną. Spadek po drugim ministrze (komunikacja) przejął osobisty przyjaciel
kanclerza — nacjonalista Gottfried Treviranus. Resort gospodarczy objął przedstawiciel koncernu J. G.
Farben, prof. Hermann Warmbold, mający w gabinecie spełniać zadanie piorunochronu. Sprawy
zagraniczne włączył Brüning do swych własnych obowiązków.

Uzależniony od prezydenta nowy rząd nie miał silnej pozycji. „Wokół Brüninga zbierają się coraz
ciemniejsze chmury. Trudno przypuszczać, by znalazł większość w Reichstagu” — pisał z troską
przedstawiciel Centrum — Eugen Bolz. Mimo to, kiedy Brüning 13 października bronił swej polityki w
Reichstagu, wypadł lepiej niż oczekiwała tego większość obserwatorów i polityków. Przy poparciu
SPD i Centrum uzyskał wotum zaufania większością 25 głosów. Socjaldemokraci, jak to wynikało z
mowy wygłoszonej w Reichstagu 14 października przez Rudolfa Breitscheida, przyjęli w tym
konkretnym przypadku „teorię mniejszego zła”. SPD uznała, że tolerowanie centrowego rządu Brüninga
będzie znacznie korzystniejsze dla demokracji, niż związane z jego obaleniem przejęcie władzy przez
Hitlera.

Postawa frakcji socjaldemokratycznej podyktowana była również niedawną próbą skrajnej prawicy
obalenia ostatniego czarno-czerwono-złotego bastionu SPD, krajowego rządu w Prusach. Rząd pruski
przewodził bowiem działaniom zmierzającym do okiełznania ekstremistów nazistowskich. Obejmowały
one między innymi zakaz parad i wieców na wolnym powietrzu, zakaz noszenia mundurów przez
esesmanów oraz ustawę uniemożliwiającą łączenie członkostwa w NSDAP i KPD z funkcją urzędnika
państwowego czy piastowania publicznego urzędu w Prusach. Pruski minister spraw wewnętrznych
Albert Grzesiński, któremu podlegały siły policyjne liczące 180 tys. ludzi, nie dawał się zastraszać
nazistom wściekle żądającym jego ustąpienia. Po ataku na żydowskie sklepy w 1930 r. Otto Braun
mianował Grzesińskiego prezydentem policji berlińskiej. „Frankfurter Zeitung” napisał wówczas, że
„Herr Braun wie jak rządzić Prusami”.
Strona 242

Wniosek o rozwiązanie Sejmu Pruskiego zgłosił przywódca Stalhelmu Franz Seldte (17 luty 1931), a
NSDAP, DNVP, DVP doprowadziły do inicjatywy ludowej w tej sprawie. Przyniosła ona sukces tzw.
narodowej opozycji w skali Prus; zebrano prawie 6 mln podpisów, co oznaczało przekroczenie 20%
minimum o 2%. Termin referendum wyznaczono na 9 sierpnia 1931 r. Błąd taktyczny popełnili
komuniści, angażując się w tej akcji po stronie prawicy. Mimo to plebiscyt zakończył się
niepowodzeniem. Na 26,5 mln uprawnionych do głosowania, przeciwko rządowi wypowiedziało się
9,8 mln wyborców, co stanowiło ok. 37%. Choć próba prawicy sięgnięcia po władzę w Prusach została
odparta, w szeregach SPD nie wyrażano optymizmu, domagając się nadal stosowania środków
administracyjnych przeciwko partiom ekstremistycznym.

W listopadzie 1931 r. Braun powtórzył swą propozycję połączenia obu rządów, oferując własną
rezygnację i połączenie przez Brüninga urzędu kanclerza Rzeszy ze stanowiskiem premiera Prus. Wiele
lat później Brüning określił tę sugestię jako „wydarzenie o najwyższej doniosłości... Można było
zapobiec wszystkim wydarzeniom 1932 roku”. Ale wówczas nie uczynił nic, aby zrealizować tę, jak i
wcześniejszą propozycję Brauna. „Jego uwaga była zwrócona na prawo”, a współpraca z SPD
spotkałaby się na pewno z wetem von Hindenburga i von Schleichera, zdecydowanie „wrogich
zbliżeniu z Republiką”.

Tymczasem na ulicach miast niemieckich coraz częściej dochodziło do starć różnych bojówek i
organizacji paramilitarnych. Przywódcy SPD w łonie Reichsbannern utworzyli również bardziej ścisłą
formację pod nazwą Schufo (Schuzformation — Formacje Ochronne). W ruchu zawodowym w 1931 r.
wyłoniono tzw. Hammerschaften (Grupy Młota). W końcu 1931 r. utworzono Eiserne Front (Żelazny
Front), który skupiał organizacje bojowe SPD, Wolnych Związków i organizacji sportowych. Na czele
formacji stał przywódca SPD Otto Weis. Jak pisze Antoni Czubiński, „był to luźny związek zbliżonych
do siebie ideologicznie organizacji”. Dopiero w 1932 r. powstały słabo uzbrojone grupy bojowe.
Przeciwstawiano się tak komunistom (z ich organizacjami — Kamfbund gegen Faschismus i Roter
Massenselbschutz), jak i hitlerowcom.

Natomiast partia narodowosocjalistyczna rosła w siłę i stawała się coraz bardziej niebezpiecznym
czynnikiem życia politycznego w Niemczech. Od wyborów wrześniowych 1930 r. znajdowała się w
ciągłym ataku. Nastąpił gwałtowny wzrost liczebny partii: w 1929 r. NSDAP posiadała 176 tys.
członków, a w końcu 1930 w jej szeregach znalazło się już 389 tys., w 1931 — 806 tys., rok później —
1,4 mln osób. Oznaczało to w ciągu trzech lat kryzysu ośmiokrotny wzrost liczby nazistów w
Niemczech. W miarę przekształcania
Strona 243

się NSDAP w masowy ruch polityczny dominująca pozycja niższych warstw średnich w partii została
zachwiana przez większy niż w poprzednich latach napływ środowisk drobnomieszczaństwa o wyższym
statusie socjalnym (właściciele przedsiębiorstw produkcyjnych, handlowych, urzędnicy i pracownicy
umysłowi na kierowniczych stanowiskach i inni tzw. samodzielni), burżuazji i junkierstwa oraz
przedstawicieli klasy robotniczej. Według ustaleń W. Schäfera skład socjalny NSDAP przedstawiał się
w 1930 r. następująco: robotnicy 26%, pracownicy umysłowi (Angestellte) 25%, urzędnicy (Beamte)
7%, tzw. samodzielni 20,7%, rolnicy 10%.

Wyniki badań socjologicznych M. Katera i H. A. Winklera wskazują, że w latach kryzysu napływ


robotników do NSDAP, zwłaszcza w dużych ośrodkach przemysłowych, był względnie ograniczony.
Istotną przewagę partia ta zdobyła w małych i średnich miastach, z wyjątkiem obszarów o trwałych
tradycjach katolickich. Dane dotyczące struktury społecznej NSDAP wskazują, że najbardziej odporni
na działanie narodowosocjalistycznej propagandy byli robotnicy zatrudnieni w wielkich zakładach
przemysłowych. Pewne sukcesy osiągnęła NSDAP w grupach robotników, które pracowały w
zawodach zbliżonych do wykonywanych przez warstwy średnie oraz w służbach publicznych. Rosły
wpływy partii hitlerowskich na wsi i w małych miastach, zwłaszcza na północy i wschodzie Niemiec.
Pod względem dopływu kadry w wieku 20-30 lat NSDAP wyeliminowała konkurujące z nią partie,
zdobywając między innymi znaczne wpływy wśród młodzieży i podczas wyborów do samorządów
studenckich. Tysiące młodych osób dokonało politycznego wyboru w nadziei na rozwinięcie własnej
aktywności życiowej, łącznie z perspektywą kariery w strukturach NSDAP.

W analogiczny sposób rozwijało się SA, którego siły wzrosły na początku 1931 r. do 80-100 tys.
ludzi. W miarę jak powiększała się liczba bezrobotnych, rosły też szeregi bojówek. Wszystko było
lepsze od wystawania na ulicach; SA znaczyło: mundur, jedzenie, koleżeństwo, możliwość wyżycia się.
W zwartych szeregach, ze śpiewem, w dzień lub w nocy, maszerowali ulicami, rozbijali zebrania
przeciwników politycznych, bili oponentów i najeżdżali wzajemnie na swoje terytoria. Naziści zyskali
w tym czasie oficjalnego bohatera męczennika. Stał się nim młody berliński przywódca SA, Horst
Wessel, zastrzelony w wyniku porachunków w berlińskim środowisku SAS-manów. Gebbelsowska
propaganda zręcznie zrobiła z niego „brunatnego bohatera”, a wiersz Wessela posłużył za tekst
hitlerowskiej pieśni, oficjalnego marszu SA, słynnego Horst-Wessel-Lied.

Rozwojowi partii towarzyszyły wewnętrzne sprzeczności i rozdarcia, tysiące nowych członków


NSDAP i SA trzeba było ująć w karby partyjnej
Strona 244

dyscypliny, podporządkować woli Führera. Z drugiej strony właśnie teraz w dobie wielkich sukcesów,
Hitler mógł łatwiej sobie poradzić z tymi, którzy kwestionowali jego dyktaturę w NSDAP. W lipcu
1930 r. usunął z partii Otto Strassera wraz z radykalną grupą jego zwolenników (tzw. Schwarze Front
— „czarny front”), a jego brata Gregora przeciągnął na swoją stronę. Zdymisjonował także komendanta
SA — Franza Pfeffera von Salomona i sam objął naczelne dowództwo „brunatnych koszul”. W
początkach 1931 r. szefem sztabu SA został ponownie (5 stycznia 1931) sprowadzony z Boliwii Ernst
Röhm, z zadaniem reorganizacji i zdyscyplinowania niesfornych oddziałów. Jednocześnie Hitler
zezwolił Heinrichowi Himmlerowi na powiększenie jego elitarnej organizacji SS, powierzając jej
funkcje policji wewnętrznej. Miernikiem wzrostu wpływów partii nazistowskiej był także rozwój jej
organizacji afiliowanych: Agrarpolitischer Apparat (AA) R. Waltera Darrégo, NSBO (Organizacja
Komórek Fabrycznych) Reinholda Muchowa, NS-Frauenschaft Elisabeth Zander i Hitlerjugend. Tę
ostatnią organizację przejął Baldur von Schirach i połączył z Nazistowskim Stowarzyszeniem
Studentów. W kierownictwie partyjnym powstały wydziały do spraw rolnictwa, kultury, prawa,
techniki, propagandy (od 1927 Gregor Stasser, później Joseph Goebbels — 1931), polityki
wewnętrznej i prasy. Ta rozbudowana wszerz i w głąb struktura przyniosła efekty. Koniecznością stało
się jednak rozszerzenie wyborczego zaplecza, penetrowanie nowych obszarów, zwiększenie możliwości
oddziaływania ruchu.

Sprawą szczególnej wagi dla NSDAP było zdobycie wpływów wśród kadry oficerskiej Reichswehry,
nie wyłączając jej najważniejszych ogniw. Na razie armia odnosiła się do ruchu nazistowskiego, a
zwłaszcza do SA, z dużym sceptycyzmem, a często z pogardą. Korpus oficerski — na szczeblu
generalicji prawie wyłącznie junkierski — hołdował tradycyjnej pruskiej koncepcji „bezpartyjności” i
służenia państwu „jako takiemu”. Jednak proces trzech młodych oficerów Reichswehry, z pułku artylerii
stacjonującego w Ulm, przed Trybunałem Rzeszy w Lipsku (wrzesień-październik 1930) ukazał, że
wpływy hitleryzmu zaczynają sięgać także do armii. Akt oskarżenia zarzucał oficerom uprawianie w
wojsku propagandy nazistowskiej i werbunkowej, co było interpretowane jako złamanie przysięgi
wojskowej i działanie na szkodę Republiki.

Obrońca oskarżonych — dr Hans Frank — powołał Hitlera na świadka, stwarzając mu w ten sposób
możliwość przedstawienia swoich poglądów i celów ruchu nazistowskiego. Hitler zapewnił, że chce
dojść do władzy wyłącznie legalnymi, zgodnymi z konstytucją środkami. Zaręczał, że pragnie
wywalczyć zwycięstwo z Reichswehrą, a nie przeciwko niej i przeciw auto-
Strona 245

rytetowi państwa. Jemu i jego partii chodzi właśnie o to, aby umocnić armię i państwo. „Kiedy
dojdziemy do władzy, dopilnujemy, aby z obecnej Reichswehry powstała wielka armia narodu
niemieckiego. Tysiące młodych ludzi w armii są tego samego zdania”. Hitler oświadczył, że nie chce
rewolucji w zwykłym sensie czy też „gospodarki rad”; dąży natomiast do przywrócenia dyscypliny i
porządku. Jeżeli mówi o „rewolucji narodowej”, to oznacza to zdecydowany protest przeciwko
zamykaniu Niemcom ust przez haniebne układy pokojowe i wynikające z nich ograniczenia. Wykluczył
stosowanie przemocy i zapewnił, że zamierza dojść do władzy w „majestacie prawa” za pomocą
środków konstytucyjnych. Oświadczenia Hitlera stały się w istocie rzeczy wielkim wystąpieniem
propagandowym; miały przy tym na celu otwarcie drogi do późniejszych negocjacji z dowództwem
Reichswehry.

Jednocześnie dla zapewnienia sobie współpracy z różnymi grupami prawicy Hitler coraz bardziej
łagodził głoszone dotąd hasła rewolucji społecznej, walki z kapitalizmem i junkrami, wysuwając za to
na czoło zniszczenie „bolszewizmu, żydostwa i niewoli międzynarodowego kapitału” — jako „grabarzy
niemieckiego narodu”. Odmieniając we wszystkich przypadkach w swych przemówieniach słowa
„rewolucja narodowa”, Hitler zapewniał, że jego partia będzie stosowała legalne formy i metody
walki. Podczas gdy przeciwnicy nazywali Hitlera z ironią lub irytacją „Adolphe Legalité”, on
tymczasem zwracał na siebie powszechną uwagę i powoli zjednywał te koła, które widziały w nim
dotąd niebezpieczeństwo, a w jego ruchu jakąś odmianę „narodowego bolszewizmu”. Zależny od dobrej
woli „opozycji narodowej” i jej chęci dopuszczenia go do partnerskiej współpracy, potrafił tę okazję
wykorzystać: mistrzowsko posługiwał się taktyką „legalności”, przy jednoczesnym podtrzymywaniu
wiary swych zwolenników, że gdy tylko nadejdzie właściwy moment, legalność zostanie wyrzucona jak
zbędny balast za burtę. Miał dwa atuty, oba w wysokiej cenie zarówno wśród prawicy, jak i grupy ludzi
z otoczenia prezydenta. Sukces nazistów w wyborach obiecywał poparcie mas, którego Hitler mógł
dostarczyć. Z drugiej strony SA, stanowiąca zorganizowaną siłę i dążąca do gwałtownych rozstrzygnięć,
groziła rewolucją, gdyby Hitlera wciąż pomijano. W latach 1931-1932 Hitler stale więc wygrywał
groźbę rewolucji, której nie chciał, jak i poparcie mas, którego jednak nie potrafił przekształcić w
większość parlamentarną. Walcząc ze swymi przeciwnikami „legalnymi” metodami o władzę, nie dawał
im możliwości odwołania się do armii jako decydującego czynnika. Prezentował jednocześnie NSDAP,
jako partię „mającą czyste ręce”, tę, która nie jest odpowiedzialna za dotychczasowy kryzysowy stan
rzeczy. Wraz w Goebbelsem udało mu się stworzyć unikatowy styl politycznego działania, który
posłużył do kompromitowania
Strona 246

demokratycznych instytucji, do zwalczania „żydowsko-bolszewickiej” ideologii, do coraz większego


politycznego rozkładu państwa.

Naziści zdawali sobie sprawę z występującego wówczas w Niemczech —jak to określił K. D.


Bracher — podwójnego protestu: na zewnątrz protestu nacjonalizmu i do wewnątrz protestu
antyparlamentaryzmu. Pod względem ekonomicznym żerował on na „panice stanu średniego”,
stwarzając predyspozycje do rozwoju szowinizmu i mesjanizmu. Pod względem psychologicznym,
wykorzystał konflikt pokoleń, skupiając w swych szeregach większość młodzieży.

Atrakcyjność nazistowskiego programu i światopoglądu polegała na znalezieniu „wspólnego


mianownika”, mającego skonsolidować odczucia i pragnienia milionowych mas wyborców, niezależnie
od proweniencji czy więzi z konkretnym środowiskiem profesjonalnym. Ten „wspólny mianownik”
sprowadzał się przede wszystkim do obietnic dokonania narodowej odnowy, stworzenia ponadklasowej
wspólnoty narodowej, „powrotu” do dawnej Rzeszy. Nazizm „narodową rewolucję” przedstawiał
najczęściej jako początek nowej ery, jako „wyprostowanie” dziejowych niepowodzeń, jako największy
przewrót w dziejach Niemiec. Na czas przeszły zostały rozciągnięte zasady narodowosocjalistycznego
światopoglądu, a więc rasizm, zasada przestrzeni, kult Volku, idea Rzeszy, żądza wojny, zasada
wodzostwa itp. „Tylko tak pojęta tradycja miała dostarczyć i faktycznie dostarczyła impulsów do
zbrodniczej praktyki teraźniejszości”.

Rasistowska koncepcja narodu pozwalała na jeszcze ściślejsze jego zintegrowanie, niż koncepcja
wysuwająca na czoło przynależność państwową. Naród bowiem, jak twierdzili naziści, jest całością
organiczną, więź między członkami narodu jest wrodzona i niezbywalna, niezależna od własnego
przekonania, wyznania, języka i obywatelstwa. Biologizm rasistowskiej koncepcji narodu wpłynął
poważnie na charakter hitlerowskiego programu ekspansji zewnętrznej, prowadząc do rozwoju
szczególnego rodzaju agraryzmu jako uzasadnienia tej nacjonalistycznej ekspansji. Różne elementy
ideologii hitlerowskiej pozostawały więc w ścisłym wzajemnym związku: rasizm, antysemityzm,
agraryzm i podbój Europy wschodniej zamiast kolonii. Do powodzenia tej ideologii wśród Niemców
— jak pisze Jerzy Krasuski — przyczyniło się istotne założenie: przekonanie o możliwości
zrealizowania tego programu. „To przekonanie o własnej sile i poczucie upośledzenia prowadziło do
przerostów nacjonalistycznej pychy i było podłożem sukcesów hitlerowców”.

Ruch hitlerowski dysponował znacznymi środkami finansowymi i mógł sobie pozwolić na


zastosowanie nowoczesnych, kosztownych metod oddzia-
Strona 247

ływania propagandowego i organizacyjnego. Oczywiście większość funduszy pochodziła z kasy


partyjnej: ze składek, wydawnictw, agencji, dochodowych imprez itp. Część pieniędzy, i to znaczna,
lecz dopiero od 1931 r., wpłynęła z kół finansowych i przemysłowych. Nazistów subwencjonowała —
jak podaje Alan Bullock — głównie potężna grupa z przemysłu węglowego w Zagłębiu Ruhry i
Westfalii: Emil Kirdorf, Fritz Thyssen, Albert Voegler, Fritz Springorum, E. Buskühl, Hans Gustaw
Knepper, Ludwig Grauert. Wśród bankierów i finansistów, którzy w latach 1931-1932 spotykali się z
Hitlerem i wspomagali jego partię byli Karl von Stein i Kurt von Schröder z Kolonii, Emil G. von
Strauss z Deutsche Bank, Hilgard ze Spółki Asekuracyjnej „Allianz” oraz O. Ch. Fischer i Franz von
Reinhart. Bardzo poważne znaczenie dla ruchu hitlerowskiego miało poparcie byłego prezesa Banku
Rzeszy Hjalmara Schachta. Choć nie był on oficjalnie członkiem NSDAP, stał się jednym z głównych
doradców Hitlera w sprawach gospodarczych i torował mu drogę do sfer wielkokapitalistycznych.
Trudno określić wysokość tych subwencji; być może większe znaczenie miało poparcie polityczne,
zwłaszcza że zdecydowana większość przemysłowców i finansistów niemieckich wciąż odnosiła się
nieufnie do partii, która była niezdolna lub nie chciała ogłosić jasnego czy nawet tylko spójnego
programu swej polityki gospodarczej i zamiarów wobec kapitalistycznych przedsiębiorstw.

Wpływy nazistów i prestiż Hitlera rosły jednak nadal. Pierwsze — za sprawą sukcesów w wyborach
krajowych i prowincjonalnych. NSDAP odniosła 17 maja 1931 r. zwycięstwo w niewielkim
Oldenburgu, zdobywając w jego miejscowym Landtagu 19 z 48 mandatów (37% głosów wyborców).
Dnia 27 września w wyborach w Hamburgu, twierdzy politycznej lewicy, partia wprowadziła do
Senatu 43 deputowanych (26% głosów), a 15 listopada 1931 r. naziści pobili na głowę swych
przeciwników w Hesji, uzyskując 27 mandatów (37% głosów), podczas gdy SPD otrzymała 15, a
Centrum 10 miejsc w Landtagu. W Brunszwiku, gdzie od września 1930 r. rządziła koalicja DNVP i
faszystów, ministrem spraw wewnętrznych został wybrany hitlerowiec Dietrich Klagger (15 listopada
1931), który kilka miesięcy później nadał Hitlerowi obywatelstwo niemieckie. W ośmiu kolejnych
wyborach prowincjonalnych naziści uzyskiwali średnio 35% głosów, w porównaniu z 18%, które w
wyborach do Reichstagu w 1930 r. dały im 6 mln wyborców. Fakty te i systematycznie rosnące wpływy
ruchu hitlerowskiego nabierały na niemieckiej scenie politycznej coraz większej wagi.

Hitler razem z Hermannem Göringiem, przewodniczącym frakcji NSDAP w Reichstagu, 10


października 1931 r. zostali w Berlinie po raz pierwszy przyjęci przez Hindenburga. Audiencja ta,
zaaranżowana przez gen. von
Strona 248

Schleichera nie przebiegała dla Führera szczególnie pomyślnie. Prezydent feldmarszałek potraktował go
nadzwyczaj chłodno; z jego otoczenia przeciekło później, że byłby gotowy w najlepszym przypadku
mianować „tego czeskiego kaprala ministrem poczt, a już na pewno nie szefem rządu”. Niemniej sam
fakt przyjęcia przez Hindenburga Hitlera, pozwolił się zaprezentować temu ostatniemu zarówno
prawicy, jak i Reichswehrze jako mąż stanu i dużej klasy polityk, z którym należało się liczyć.

Nazajutrz po wizycie u prezydenta Hitler udał się Brunszwiku, gdzie na zlocie w Bad Harzburg miała
się dokonać konsolidacja „narodowej opozycji”. Jej inicjatorem był Alfred Hugenberg, który chciał
pozyskać do swych planów hitlerowców i przejąć kierownictwo całego bloku. W demonstracji, obok
DNVP i NSDAP, wzięli udział przedstawiciele prawego skrzydła DVP, Wirtschaftspartei,
Reichslandbundu, Stahlhelmu, Alldeutsche, członkowie domów książęcych, monarchiści, reprezentanci
przemysłu i finansów (Kirdorf, Thyssen, Poensgen), emerytowani generałowie (von Seeckt, von
Lüttwitz). Wygłoszono wiele mów; przedstawiciel Stahlhelmu Franz Seldte przekonywał o konieczności
wymiany elity przywódczej. Theodor Duesterberg wzywał do „niemieckiej gotowości do obrony”.
„Tutaj jest większość niemieckiego narodu — wołał Alfred Hugenberg do zebranych tłumów — tu
wschodzi nowy świat”. Ogłoszono wspólną rezolucję o sojuszu partii prawicowych, żądającą
ustąpienia gabinetów Brüninga i Brauna oraz nowych wyborów do Reichstagu i Landtagu w Prusach.
Prezydował spotkaniu Hugenberg, lecz decydujący głos na formowanie uchwał miał Hitler, który
aroganckim zachowaniem dawał do zrozumienia, że nie zadowoli się już rolą dobosza, a może być tylko
wodzem opozycji. W kierownictwie DNVP zapanowało rozczarowanie, a Duesterberg, niegdyś
zwolennik nazistów, stał się ich wrogiem i twierdził później, że był przeciwny uczestniczeniu w
harzburskiej manifestacji. Niejasne stosunki między przywódcami odbijały się na „dołach”. Niektóre
grupy Stahlhelmu przechodziły do SA, większość jednak znalazła się w ostrym konflikcie z
hitlerowcami, którzy nie ukrywali, że traktują porozumienie z nacjonalistami jedynie jako szczebel do
władzy. Harzburg był więc ostrzeżeniem dla prawicy, iż NSDAP nie da się podporządkować jej
planom. Frontu harzburskiego nie łączyło nic poza wrogością do rządu Brüninga i Republiki, co jak na
razie nie stwarzało podstaw działania na przyszłość.

Tymczasem w kilka tygodni później nastąpiło ujawnienie faktów stwierdzających, że wbrew


powtarzanym przez Hitlera deklaracjom trzymania się w NSDAP i SA legalnych metod walki,
prowadzono tajne przygotowania do zdobycia władzy przemocą, a następnie do zastosowania jak
najbezwzględ-
Strona 249

niejszego terroru wobec przeciwnika. W dniu 25 listopada 1931 r. dr Schäfer, poseł z listy NSDAP do
Landtagu w Hesji i były Kreisleiter partii w Offenbach, który zerwał z ruchem, przedłożył prezydentowi
policji we Frankfurcie nad Menem tajne dokumenty z narady przywódców nazistowskich w domu dr.
Wagnera w Boxheimer Hof koło Wormacji (stąd nazwa Boxheimer Dokument). Dokumenty zawierały
tajne instrukcje i zarządzenia na wypadek zagarnięcia władzy i projekty ustaw nadzwyczajnych dla
prowizorycznego rządu nazistowskiego. Wśród tych ostatnich znajdowały się: akty znoszące prawo
własności prywatnej, zaległe oprocentowanie, oszczędności i wszystkie prywatne dochody;
uprawnienia dla SA do zarządzania majątkiem państwowym i wszystkich obywateli; instrukcje o
obowiązku pracy przymusowej dla ludności i narzuceniu jej najsurowszej dyscypliny oraz o
wprowadzeniu sądów wojennych pod przewodnictwem hitlerowców i swobodnym stosowaniu kary
śmierci przez zastrzelenie na miejscu bez postępowania sądowego. Skandal z ujawnieniem Boxheimer
Dokument spowodował aresztowanie ich autora — dr. Wernera Besta, kierownika wydziału prawnego
Gauleitung w Hesji, a zarazem asesora sądowego. Postawiony w stan oskarżenia został jednak po roku
uwolniony przez Najwyższy Trybunał Rzeszy. Partia, nie mogąc kwestionować autentyczności
dokumentów, odżegnała się od ich autora oświadczając, że chodziło w nich jednak o prywatne opinie
dr. Besta. Hitler, w wywiadzie dla prasy zagranicznej w hotelu Kaiserhof w Berlinie, odrzucił z
oburzeniem plany Besta, a Göring w imieniu Hitlera złożył już w dniu 26 listopada 1931 r. na ręce
ministra spraw wewnętrznych i Reichswehry gen. Wilhelma Groenera jeszcze jedno oświadczenie — że
będzie przestrzegał legalności. Groener, jeden z nielicznych przeciwników nazizmu wśród generalicji
Reichswehry i lojalnych wobec Republiki Weimarskiej dowódców, przyjął to oświadczenie, nie będąc
pewnym stanowiska armii.

Działaniom „narodowej opozycji” i nazistów próbowała się przeciwstawić republikańska lewica,


zaostrzając walkę, zwłaszcza po utworzeniu frontu harzburskiego i po aferze z „dokumentami
boxheimskimi”. Duże nadzieje wiązano głównie z powstaniem „żelaznego frontu”. Szef redakcyjnego
organu SPD „Vorwärts”, Friedrich Stampfer, relacjonując reakcje mas socjaldemokratycznych na
wiadomość o utworzeniu tej organizacji pisał: „zerwała się burza oklasków, jakiej nigdy dotąd nie
słyszałem. Ludzie czekali na coś, co uratuje Republikę. I teraz zrozumieli — stało się”. Ta euforia
została jednak szybko stłumiona. „Żelazny front” nie otrzymał wsparcia spoza socjaldemokratycznych
grup i związków. Niemniej, jeżeli idzie o rozmach i choreograficzną staranność wystąpień, w niczym
nie ustępował imprezom antyrepublikańskich
Strona 250

przeciwników. Na ulicy niemieckiej znak oporu socjaldemokratów — trzy strzałki — widocznie i


skutecznie konkurował z nazistowskim Hakenkreuzem i komunistyczną gwiazdą. Społeczeństwo coraz
bardziej się polaryzowało rosło widmo wojny domowej, a perspektywy dla republikanów stawały się
coraz mniej optymistyczne.

Nic nie zapowiadało też poprawy sytuacji ekonomicznej. Kryzys finansowy został wprawdzie
powstrzymany, ale koszty społeczne tej operacji były bardzo wysokie. Powołana przez Brüninga na
początku października 1931 r. i złożona z przedstawicieli przemysłu „gospodarcza komisja doradcza”
(Wirtschaftsbeirat) zakończyła 23 listopada swe prace. Stanowiły one podstawę nowych dekretów.
Komisja zalecała dostosowanie cen niemieckiego przemysłu do potrzeb rynku światowego, udzielenie
pełnej swobody kartelom w ustalaniu cen w kraju, obniżenie płac taryfowych, unowocześnienie systemu
pośrednictwa w sporach między pracodawcami i robotnikami. Wytyczne te skonkretyzowane następnie
przez specjalną rządową komisję cen pod przewodnictwem C. F. Goerdelera, znalazły w pakiecie ustaw
wyjątkowych z 8 grudnia 1931 r. następującą formę: obniżka cen i stopy procentowej o 10%,
rozwiązanie z dniem ogłoszenia ustawy wszystkich umów zbiorowych, generalna obniżka płac o 10%,
podwyżka podatku obrotowego o 2% i zakaz wywozu dewiz. Obniżka cen, która miała być warunkiem
wstępnym dalszych kroków, realizowana była stopniowo, zaś obniżka płac nastąpiła natychmiastowo.
Było rzeczą oczywistą, że działania te nie przyniosą rządowi wzrostu popularności i zaufania,
zwłaszcza wśród robotników, pracowników umysłowych, urzędników i funkcjonariuszy aparatu
państwowego.

Kanclerz Brüning, negując lub lekceważąc realia społeczno-polityczne, chciał nagiąć rzeczywistość
do własnych wyobrażeń i oczekiwał, że przyszły rozwój wydarzeń potwierdzi słuszność jego koncepcji.
Sądził, że kiedy osiągnie pełne powodzenie w polityce gospodarczej i zagranicznej, nikt nie będzie miał
odwagi i prawa wypominać mu zastosowanych metod. Cała jednak jego działalność w przyszłości
zależała od ponownego wyboru Hindenburga na stanowisko prezydenta wiosną 1932 r. W tym kryło się
duże ryzyko, bo Hindenburg kończył w lutymi 932 r. 84 lata i poważnie niedomagał. Brüning zdawał
sobie z tego sprawę. Już w 1929 r., jeszcze przed objęciem urzędu kanclerza, gdy pierwszy raz został
przedstawiony prezydentowi zauważył: „Hindenburg wyglądał przerażająco... zmęczenie i niezdarność
w jego wystąpieniu wstrząsnęły mną”. „W lipcu 1930 r. — wspomina Brüning — gdy Treviranus i ja
odbieraliśmy prezydenta z dworca na Friedrichstrasse nie rozpoznał nas. Jego syn Oskar musiał mu dwa
razy powtarzać — tutaj jest pan kanclerz Rzeszy z ministrem Treviranusem. Ale i wtedy nie całkiem
pojmo-
Strona 251

wał kim jesteśmy. Przez noc stał się zgrzybiały i starczy. To rokowało ponure widoki na przyszłość”.

Uzależnienie od Hindenburga było słabością Brüninga. Zależność ta miała nie tylko aspekt polityczny,
ale i psychologiczno-sentymentalny. „To był dla mnie oczywisty obowiązek, żeby dopomóc
Hindenburgowi w kolejnych wyborach i oczekiwane w 1932 roku sukcesy połączyć z jego nazwiskiem”
— pisał. Heinrich Brüning sięgnął po środek wyjątkowy, przewidziany w art. 48 konstytucji, i
przygotował niezbędne zarządzenia w formie dekretów, które prezydent Rzeszy mógł ogłosić bez
poparcia parlamentu. Tym samym otworzył nową, czy raczej starą kartę w dziejach Niemiec. Albowiem
zrzeczenie się odpowiedzialności przez parlament i rząd, który posiadał zaufanie tylko głowy państwa,
oznaczało właściwie powrót do monarchii konstytucyjnej XIX w., z prezydentem Rzeszy von
Hindenburgiem jako „zastępczym cesarzem”. I rzeczywiście, art. 48, weimarska „konstytucja
zastępcza”, przez pewien czas umożliwiał dość skuteczne działanie, gdy szło o szybkie posunięcia w
polityce budżetowej i finansowej oraz obronę autorytetu państwa przed eskalacją politycznego
bezprawia, którego na ulicach dopuszczała się zarówno prawica, jak i lewica.

Początkowo kanclerz wspierany przez partie demokratyczne, część przywódców SPD i działaczy
konserwatywnego skrzydła w DNVP myślał o dożywotniej prolongacie urzędu prezydenta dla
feldmarszałka. Jego osobiste plany związane ze wskrzeszeniem monarchii miały nawet większy wymiar:
uczynić w tej sytuacji Hindenburga regentem Hohenzollernów, a później jednemu z synów następcy
tronu zaproponować koronę cesarza Niemiec. Wszystkie te koncepcje okazały się jednak nierealne
zarówno wobec oporu skrajnej prawicy, jak i zdecydowanej odmowy samego prezydenta.

Wówczas Brüning rozpoczął kampanię na rzecz przedłużenia kadencji prezydenta o dwa lata bez
wyborów, lecz tylko przez konstytucyjnie wymaganą większość dwóch trzecich głosów w Reichstagu i
w Reichsracie. W istniejących warunkach lepiej było uniknąć zaciętej i niepewnej walki wyborczej, a
w zamian starać się o niezbędne do realizacji tego planu poparcie NSDAP. Szanse negocjacji zwiększał
zarówno fakt znaczącej ewolucji stanowiska Brüninga, jak i większości Centrum wobec ruchu
hitlerowskiego. Działacze katoliccy konstatowali nie bez zdziwienia, że posiada on trwałe zaplecze w
najrozmaitszych warstwach narodu, że powiększa zasięg swego oddziaływania i znajduje możnych
protektorów. Nazizm stał się samodzielnym czynnikiem politycznym w życiu Niemiec i fakt ten zmusił
Centrum do wypracowania nowej w stosunku do niego taktyki. Już dzięki rozmowom koalicyjnym w
październiku 1930 r. NSDAP urosła do rangi partnera. Obecnie
Strona 252

Brüning pod naciskiem doradców i pod wpływem rzeczywistości miał wprowadzić do swej oceny
hitleryzmu nowe elementy.

W dniach 6-12 stycznia odbyły się narady Hitlera z Heinrichem Brüningiem, Kurtem von
Schleicherem i sekretarzem stanu Hermannem Pünderem oraz szefem kancelarii prezydenta Otto
Meissnerem, szarą eminencją głowy państwa. Uczestniczył w nich także Alfred Hugenberg, faktyczny
przywódca „narodowej opozycji”. Hitler dość szybko pozbawił uczestników negocjacji ich iluzji,
stawiając wygórowane i twarde warunki. Zażądał zerwania przez Centrum koalicji z SPD w Prusach,
ustąpienia Brüninga, rozpisania ponownych wyborów do Reichstagu i pruskiego Landtagu. Po
spełnieniu tych warunków NSDAP gotowa była opowiedzieć się za prolongatą przez parlament kadencji
prezydenta. Strona rządowa wyraziła zgodę na ustąpienie kanclerza, jednak dopiero po załatwieniu
najbardziej palących spraw, czyli poprawy sytuacji ekonomicznej państwa i ostatecznego rozwiązania
kwestii reparacji. Brüning oświadczył również, że wobec planowanego połączenia rządu centralnego z
pruskim, problem koalicji z SPD w Prusach ulegnie samorozwiązaniu. Kilkakrotne narady i wymiana
pism oraz memoriałów, w tym specjalnego memorandum Hitlera do Hindenburga (11 stycznia 1932) nie
przyniosły zadowalających rezultatów. Odmowa Hitlera popartego przez Hugenberga była
zdecydowana i jednoznaczna. „Rząd zupełnie stracił głowę — notował złośliwie Goebbels. — Biegają
teraz po Wilhelmstrasse jak przestraszone kurczaki. Pozycja Brüninga jest mocno zagrożona. Tysiąc sił i
dodatkowe moce włączyły się do walki”. Po czym opublikował w „Völkischer Beobachter” treść
przeprowadzonych tajnych rokowań pod nagłówkiem Brüning intryguje przeciwko konstytucji.

Joseph Goebbels, podobnie jak Hermann Göring i Ernst Röhm, był w kierownictwie NSDAP gorącym
zwolennikiem zerwania negocjacji z rządem i rzecznikiem osobistego udziału Hitlera w rywalizacji o
fotel prezydencki. Natomiast Gregor Strasser uważał, że pokonanie von Hindenburga będzie niemożliwe
i opowiadał się za tworzeniem koalicji z innymi partiami prawicy, tak na szczeblu lokalnym, jak i
ogólnokrajowym. Hitler pozostawał niezdecydowany.

Rzesza tymczasem wchodziła w okres kampanii przed nowymi wyborami głowy państwa. Opinia
publiczna żyła nimi już dłuższy czas. W partiach, stronnictwach i związkach trwały dyskusje, jakiego
własnego kandydata wystawić lub jakiego polityka poprzeć. W obozie rządowym Kuno von Westarp,
Gottfried R. Treviranus oraz czołowi politycy z DVP i BVP już w końcu 1931 r. rozpoczęli agitację na
rzecz feldmarszałka Hindenburga. Brüning i kierownictwo Centrum reklamowali Hindenburga z
żarliwością, wykorzystując swoje
Strona 253

kontakty z czołówką niemieckich związków gospodarczych dla zdobycia ich finansowego poparcia. W
dniu 27 stycznia 1932 r. powstał ponadpartyjny komitet popierający kandydaturę starego feldmarszałka,
na czele którego stanął nadburmistrz Berlina, Heinrich Sahm. W odezwie wydanej 1 lutego przez
„Komitet Sahma” przedstawiono feldmarszałka jako „pierwszego w czasie wojny, pierwszego w
okresie pokoju i pierwszego w sercach swoich współobywateli”, jako symbol jedności narodu i
nadzieję na ratunek Niemiec. Apel podpisało 50 znanych osobistości, wśród nich pisarz noblista
Gerhart Hauptmann, znany malarz Max Liebermann, szef Jungdeutscher Orden Artur Mahraun,
przewodniczący RDI Carl Duisberg, sekretarz generalny hirschdunkerowskich związków rządowych
Ernst Lemmer, byli ministrowie Reichswehry Otto Gessler i Gustav Noske, będący aktualnie
socjaldemokratycznym nadburmistrzem pruskiej prowincji Hannover.

Podobne komitety na szczeblu lokalnym powstawały w całych Niemczech, niektóre z inspiracji


Kancelarii Rzeszy, między innymi na Dolnym Śląsku (ks. H. Hatzfeld) czy w Prusach Wschodnich
(Adolf von Batocki). Hindenburga poparły — oprócz wymienionych wyżej organizacji — Landvolk,
Wirtschaftspartei, Christlichsoziale Volksdienst, Volkskonservative Vereinigung, a także związki i
zjednoczenia, jak Gesamtverband der Christlischen Gewerkschaften, Evangelischer Volksdienst,
Christliche Bauernvereine, Deutscher Reichskriegerbund „Kyffhäuser“ i inne. W ten sposób Hindenburg
musiał oprzeć się właśnie na siłach, od których przez całe życie się odcinał, na partiach koalicji
weimarskiej, do której dołączyły liczne i rozproszone konserwatywne grupy. Hindenburg oficjalnie
potwierdził swój udział w wyborach 16 lutego.

SPD odrzuciła tym razem wszystkie swoje dawne skrupuły i wezwała do wyboru Hindenburga.
Odezwa Zarządu Głównego z 27 lutego 1932 r. pt. „Zwalczajcie Hitlera” głosiła, że socjaldemokracja
zrezygnowała z wystawienia własnego kandydata, ponieważ głównym celem partii jest zapobieżenie
objęciu stanowiska głowy państwa przez faszystę, w warunkach, kiedy trzeba wybierać pomiędzy
porządkiem a chaosem. SPD natomiast „stale w trakcie wewnętrznych walk w łonie burżuazji stawała
po stronie bardziej postępowej lub umiarkowanej i kierowała swój atak przeciw reakcji”. Pruski
premier Otto Braun, dotychczas zażarty przeciwnik feldmarszałka, zaklinał zwolenników
socjaldemokracji, by głosowali teraz na Hindenburga. „Poznałem prezydenta Rzeszy — pisał Braun —
jako człowieka, na słowie którego można budować, jako człowieka o czystych zamiarach i jasnym,
wyrobionym zdaniu. Ponieważ jest właśnie taki, wstawiam się za nim. Wybieram Hindenburga i apeluję
do milionów wyborców — uczyńcie to samo. Tępcie Hitlera,
Strona 254

wybierając Hindenburga”. Rudolf Breitscheid w imieniu frakcji SPD oświadczył w Reichstagu, iż w


walce przeciwko faszystom jego partia postanowiła poprzeć tego kandydata, który posiada szanse na
skupienie większości głosów na swej osobie. Hindenburg jest wprawdzie konserwatystą, ale trzyma się
konstytucyjnych ram w sprawowaniu władzy; nie jest to wprawdzie kandydat lewicy, ale działa on
praworządnie i legalnie, nie dopuści też do obalenia konstytucji weimarskiej. Stanowisko SPD, z
pewnością wymuszone polityczną sytuacją braku alternatywy, spotkało się z ostrą krytyką lewicy
partyjnej.

Natomiast w szeregach „narodowej opozycji” nie było zgodności co do przyszłej głowy państwa.
Alfred Hugenberg miał nadzieję skłonić całą prawicę do poparcia kandydatury pruskiego następcy
tronu. Wobec sprzeciwu byłego cesarza projekt ten upadł. O innych politykach naziści nie chcieli
słyszeć. Bezkompromisowa postawa Hitlera, żądającego zbyt wielu „tek” w ewentualnym rządzie,
doprowadziła do załamania pertraktacji na temat wspólnej kandydatury. Decyzja Hindenburga
przyśpieszała jeszcze rozłam Frontu Harzburskiego. Hitler 22 lutego zadeklarował, iż sam stanie do
wyborów. Po latach przygotowań hitlerowcy podjęli pierwszą próbę objęcia rządów, postanowili
„zapukać do bram władzy” lub jak to ujął po swojemu Goebbels „po raz pierwszy wzięliśmy się za
bary z reakcją”. Przygotowana przez szefa propagandy NSDAP kampania wyborcza prowadzona w
iście amerykańskim stylu objęła całe Niemcy, docierając do najbardziej zapadłych wsi i miasteczek.
Zaangażowany został cały aparat partii, wszystkie jej przybudówki i organizacje afiliowane. Centralną
postacią akcji był Hitler, który wygłosił dziesiątki przemówień i odbył kilkadziesiąt spotkań. Tylko w
dniach od 1 do 11 marca 1932 r. wystąpił w Hamburgu, Wrocławiu, Lipsku, Stuttgarcie i siedmiu innych
wielkich miastach niemieckich, przemawiając łącznie do około pół miliona ludzi.

DNVP i Stahlhelm, nie chcąc popierać współdziałającego z republikanami Hindenburga, utworzyły


„czarno-biało-czerwoną koalicję” i nieoczekiwanie wystawiły własnego kandydata. Nie został nim
nawet Franz Seldte, przywódca Stahlhelmu, lecz jego zastępca Theodor Duesterberg. Miał to być
manewr taktyczny, zamykający drogę do zwycięstwa zarówno Hitlerowi, jak i staremu systemowi,
wymuszający drugą turę głosowania, w której „narodowa opozycja” liczyła na zwycięstwo jakiejś
dotąd nie kandydującej i „nie związanej z partiami osobistości”. Wierzyła, że zdobędzie poparcie wielu
wyborców, co zademonstruje siłę bloku i pozwoli stawiać warunki.

Komitet Centralny KPD już 12 stycznia nominował własnego przedstawiciela; został nim przywódca
partii Ernst Thälmann. Od tego „czerwonego kandydata robotniczego” zarówno Komintern, jak i
kierownictwo KPD ocze-
Strona 255

kiwało, że osłabi on poparcie SPD dla Hindenburga. Uznawano narodowy socjalizm za zjawisko
przejściowe, za rodzaj katalizatora, który przyśpieszy wybuch rewolucji proletariackiej. Poza tym
obowiązywała nadal teoria socjalfaszyzmu. W opublikowanym na początku marca 1932 r. w „Die Rote
Fahne” artykule pt. Jednolity front reakcji pisano: „Hitler ze swoim aparatem partyjnym jest, podobnie
jak socjalfaszystowscy przywódcy, podporą, częścią składową faszystowskiej dyktatury [...]. Hitler —
Brüning — Severing w sojuszu z faszystowskimi generałami są czołowymi eksponentami faszystowskiej
reakcji”. Destrukcyjna działalność partii komunistycznej znacznie osłabiała proces konsolidacji sił
demokratycznych i republikańskich. Z drugiej strony radykalna lewica ze względów ideowych i
politycznych nie mogła przecież poprzeć żadnego z prawicowych kandydatów. Nawet Carl von
Ossietzky napisał w „Weltbühne”, iż z braku socjaldemokratycznego kandydata zmuszony został do
głosowania na KPD. „Głosy dla Thälmanna nie oznaczają jednak wotum zaufania dla partii
komunistycznej i wyrozumiałości w oczekiwaniach. Lewicowa polityka nakazuje zaangażować siły tam,
gdzie walczy człowiek lewicy. Thälmann jest jedynym, wszyscy pozostali to bardziej lub mniej
wycieniowana reakcja”.

Ton kampanii wyborczej nadawała jednak agitacja hitlerowska: zmasowana, żywiołowa, gwałtowna.
Zepchnęła ona inne partie do propagandowej defensywy. Hitlerowcy szli do urn z nadzieją na duży
sukces, umiejętnie wykorzystując niechęć większości Niemców do „systemu”. Byli
„antyparlamentarnymi”, lecz „pod przymusem konstytucji” zasiadali w Reichstagu, co dawało im
możliwość niekompromitującego, opłacalnego udziału w życiu zwalczanego państwa weimarskiego.
Gdy 23 lutego została otwarta sesja Reichstagu, poświęcona głównie zatwierdzeniu pakietu 41
dekretów i projektów ustaw, walka polityczna została przeniesiona na jego forum. Goebbels atakując
rząd i politykę Centrum odważył się stwierdzić, że Hindenburga popiera berlińska prasa brukowa i
partia dezerterów (SPD). „My panie kanclerzu — mówił — w odróżnieniu od innych partii w tej izbie
nie uważamy zdobycia władzy za cel ostateczny, lecz za środek prowadzący do celu”. W odpowiedzi
polityk Centrum Eugen Bolz demaskował dokumenty nazistów, wskazując, że celem ich planowanej
ofensywy jest sparaliżowanie parlamentu i wprowadzenie dyktatury. Najmłodszy deputowany SPD,
jednoręki inwalida wojenny dr Kurt Schumacher oświadczył: „Jeżeli jesteśmy skłonni cokolwiek uznać
w narodowym socjalizmie, to tylko ten niewątpliwy fakt, że po raz pierwszy w polityce niemieckiej
ruchowi temu udała się ostateczna mobilizacja ludzkiej głupoty”. Reichstag na wniosek ministra
Groenera, wyznaczył obie tury wyborów na 13 marca i 10 kwietnia.
Strona 256

Pierwsza tura wyborów odbyła się przy zaskakująco wysokiej frekwencji (86%) i nie przyniosła
rozstrzygnięcia. Najwięcej głosów otrzymał Hindenburg (49,6%) i bardzo niewiele zabrakło mu do
wymaganej absolutnej większości — zaledwie 168 tys. głosów. Hitler zdobył 30,1%, Thälmann 13,2%,
Duesterberg 6,8%. Ostatni z kandydatów, dr A. Winter, za którym stały drobne, centrowe ugrupowania
mieszczańskie zjednoczone w tzw. „Komitecie Poszkodowanych przez Inflację”, i którego nikt nie brał
poważnie, otrzymał tylko 0,3%.

TABELA 19
Wyniki wyborów prezydenckich w 1932 r.
I tura — 13 marca II tura — 10 kwietnia
Wyszczególnienie
liczba głosówprocent głosówliczba głosówprocent głosów
Uprawnionych 43 949 681 44 063 958
Głosy oddane 37 890 451 86,2 36 771 787 83,5
Głosy nieważne 242 134 281 026
Hindenburg 18 651 497 49,6 19 359 989 53,0
Hitler 11 339 446 30,1 13 418 547 36,8
Thälmann 4 983 341 13,2 3 706 759 10,2
Duesterberg 2 557 729 6,8
Winter 111 423 0,3

Źródło: Statistik des Deutschen Reichs, Bd. 427, Berlin 1932, s. 6-7.

Decydujące znaczenie dla sukcesu Hindenburga miało uznanie przez socjaldemokratów, związki
zawodowe i katolickie Centrum. Uważano, że lepiej będzie nie wystawiać własnych kandydatów i
głosować na zasadzie wyboru mniejszego zła, na prezydenta, który był protestantem, Prusakiem i
monarchistą, nienawidzącym socjaldemokracji i Republiki. Co ciekawsze, najwięcej głosów padło na
Hindenburga w Niemczech zachodnich i południowych: w Nadrenii-Westfalii, Bawarii, Badenii i
Wirtenbergii, najmniejsze poparcie otrzymał on natomiast na Pomorzu, w Schlezwiku-Holsztynie, w
Turyngii i Saksonii. W Berlinie uzyskał 44% głosów, przy 29% Thälmanna i 19,4% Hitlera. Dla tego
ostatniego uzyskane rezultaty wyborcze stanowiły porażkę. Było to mimo wszystko jednak o 5 mln
głosów więcej, niż w wyborach parlamentarnych 1930 r. Wpływy nazistów wydatnie się zwiększyły,
Strona 257

zwłaszcza w okręgach będących dotąd twierdzą partii robotniczych: Chemnitz-Zwickau (40,9%),


Marseburg (31,5%) czy chłopskich: Schlezwik-Holsztyn (42,7%), Braunschweig (38%).

Druga tura wyborów miała się odbyć w niedzielę 10 kwietnia. Doszło do kolejnej kampanii
wyborczej, która trwała tylko dwa tygodnie, gdyż prezydent Rzeszy, z powodu Świąt Wielkanocnych,
zabronił na okres 14 dni (20 marca-3 kwietnia) odbywania publicznych wieców i manifestacji pod
gołym niebem, jak również rozpowszechniania plakatów i ulotek. Pozostało już tylko trzech
kandydatów: Hindenburg, Hitler i Thälmann, odpadli Duesterberg i Winter. Kierownictwo DNVP i
Stahlhelmu wezwało do poparcia Hindenburga, ale większość członków partii i w związku
kombatantów głosowała na Hitlera. Tak jak się spodziewano, Hindenburg zdobył większość
bezwzględną i poparcie 53% wyborców, powiększając jednak liczbę swych zwolenników tylko o 3,4%
głosów. Kandydat komunistyczny Thälmann stracił 1,2 mln głosów (3% mniej), natomiast Hitler uzyskał
36,8% głosów — o 6,7% więcej niż przed miesiącem. Przy mniejszej o ponad milion frekwencji
nazistom udało się zdobyć przeszło 2 mln głosów więcej; prasa pisała o sukcesie hitlerowców, o ich
zwycięskim pochodzie. Rzeczywistość była jednak inna. Wybory były sukcesem republikanów, jakiego
oni sami już nie oczekiwali, wielkim osiągnięciem Brüninga, który przez wiele tygodni, dzień po dniu
na setkach imprez przedwyborczych wstawiał się za swoim prezydentem. Był też sukcesem
Socjaldemokratycznej Partii Niemiec, której jeszcze raz udało się obronić jej „ukochane dziecko” —
Republikę. „Z chwilą wyboru pana prezydenta Rzeszy von Hindenburga zostało osiągnięte zwycięstwo
na rzecz konstytucji i demokracji, odwrócone zostało niebezpieczeństwo bezpośrednio grożącej wojny
domowej w Niemczech” — pisano.

Okres wyborów prezydenta Rzeszy dostarczył dalszych dowodów przygotowań nazistów do puczu i
akcji zbrojnych. Policja pruska, reagując na zarządzone przez Röhma ostre pogotowie SA i SS,
dokonała 17 marca 1932 r. rewizji w ważniejszych lokalach NSDAP i SA. Znaleziono rozkazy Röhma i
mapy operacyjne wskazujące na możliwość zbrojnego wystąpienia nazistów w razie zwycięstwa
Hitlera w wyborach. Rezultaty operacji i nacisk rządów krajowych, zwłaszcza Prus (Braun i Severing) i
Bawarii (Held) skłoniły Groenera i Brüninga do przeforsowania dekretu o rozwiązaniu paramilitarnych
organizacji NSDAP. Już wcześniej gen. Groener w rozmowie z premierem bawarskim Heinrichem
Heldem stwierdził, że „rząd Rzeszy czuje się wyczerpany nerwową taktyką pobłażliwości wobec
organizacji pana Hitlera”. Dekret wszedł w życie 13 kwietnia, mimo niechęci prezydenta Hindenburga i
ostrej opozycji w kołach Reichswehry (generałowie Kurt von Schleicher,
Strona 258

Fedor von Bock, Joachim von der Goiz, Joachim von Stülpnagel). Niezależnie od wzrastających
sympatii do ruchu hitlerowskiego, koła wojskowe uważały paramilitarne organizacje NSDAP, tak jak i
inne, poza komunistycznymi, związki o charakterze wojskowym i półwojskowym, za swego rodzaju
surogat zakazanej przez traktat wersalski służby wojskowej i rezerwowe zaplecze stutysięcznej armii.
Ernst Röhm, który czuł poparcie Reichswehry, myślał o stawianiu oporu, ale ustąpił wobec
kategorycznych rozkazów Hitlera. SA i SS zniknęły z ulic, ale ich organizacje pozostały w stanie
nienaruszonym. Pewną pociechą dla hitlerowców było rozwiązanie 14 kwietnia 1932 r. przez
kierownictwo Reichsbannern w Rzeszy swoich formacji obronnych (Schufo) oraz rządowy zakaz
działalności (3 maja), sympatyzujących z KPD organizacji wolnomyślnych.

Walka o urząd prezydencki przeszła elastycznie w kampanię wyborczą przed głosowaniem do


pruskiego Landtagu oraz sejmów krajowych w Bawarii, Saksonii-Anhalt, Wirtenbergii i Hamburgu,
zaplanowanymi na 24 kwietnia 1932 r. Zwycięstwo Hindenburga ujemnie jednak wpłynęło na
intensywność kampanii partii republikańskich. Łudzono się nadzieją łatwego zwycięstwa w wyborach
do Sejmu Pruskiego i liczono na to, że minął już okres największych sukcesów prawicy. „My rządzimy
w Prusach! Pozostaniemy u władzy! Pobijemy reakcję!” — takie deklaracje dominowały w
propagandzie SPD. Tymczasem „narodowa opozycja” jakkolwiek rozbita, szła do wyborów pod
wspólnym hasłem „Ani jednego głosu na system!”

Głosowanie do Landtagu Prus potwierdziło wynik wyborów prezydenckich; NSDAP uzyskała tam
36,3% głosów, zdobywając 162 mandaty w stosunku do dziewięciu posiadanych dotychczas. Centrum,
BVP i KPD utrzymały swoich wyborców, straciło ich znaczną część SPD (8%), DVP (7%) i DNVP
(10%). W Bawarii NSDAP uzyskała 32,5% głosów doganiając dominującą tam dotychczas BVP
(32,6%), w Anhalt uzyskała aż 41 % głosów, w Hamburgu 31,2%, w Wirtembergii 26,4%. Nigdzie
jednak poza Oldenburgiem i Meklemburgią-Schwerin hitlerowcy nawet w koalicji z DNVP nie mieli
konstruktywnej większości. Wobec blokowania ich przez pozostałe partie, powstała sytuacja patowa. W
Prusach alternatywa „narodowej opozycji” dawała układ sił 203-230 mandatów. Jedynie dzięki
ustępliwości i poparciu Centrum głosami hitlerowców i deutschnationale, wybrano na
przewodniczącego Landtagu nazistę Hansa Kerrla. Brüning nie zdecydował się natomiast stworzyć
podobnej koalicji zdolnej do powołania rządu. W tej sytuacji utrzymał się nadal stary pruski gabinet z
socjaldemokratą Otto Braunem na czele, gabinet mniejszościowy, zależny między innymi także od
dobrej woli KPD. Fakt istnienia socjaldemokratycznego rządu w kraju obejmującym 62%
Strona 259

terytorium i 61 % mieszkańców Rzeszy denerwował hitlerowców, którzy szukali tylko pretekstu i


sposobności, by go obalić.

Tymczasem w Berlinie, w rządzie centralnym Rzeszy, narastał kryzys gabinetowy spowodowany


rozbieżnościami poglądów na politykę wewnętrzną i gospodarczą, zamierzonym odejściem ministra
Warmbolda, pogarszaniem się stosunków pomiędzy prezydentem i kanclerzem, a zwłaszcza zwiększoną
akywnością gen. Kurta von Schleichera. Schleicher, szef Ministeramtu i rzecznik armii w sprawach
politycznych, wspierany przez szefa dowództwa armii gen. Kurta von Hammerstein-Equorda oraz syna
prezydenta płk. Oskara von Hindenburga, rozpoczął realizację planu pozbycia się Brüninga i utworzenia
nowego rządu prezydenckiego, niezależnego od większości w Reichstagu. Kluczowym elementem jego
programu było jednak uzyskanie poparcia Hitlera i nazistów. Za pośrednictwem Röhma i hr. Helldorffa,
zorganizował więc serię spotkań z Hitlerem (26 kwietnia, 8 maja, 17 maja), na których dyskutowano
zasady współpracy. „Führer — zanotował Goebbels — ma decydującą rozmowę z gen. Schleicherem.
Obecnych jest też kilka osób z najbliższego otoczenia prezydenta Rzeszy. Wszystko idzie dobrze...
Brüning miałby upaść już w najbliższych dniach. Prezydent powinien mu cofnąć swoje wotum zaufania.
Ustalono, iż NSDAP będzie tolerowała narodowy rząd prezydencki, obecny Reichstag zostanie
rozwiązany, zostanie cofnięty zakaz działalności SA, a partia będzie mogła w pełni rozwinąć swoją
działalność i propagandę.” Celem Schleichera było usunięcie ostatnich pozostałości systemu
demokratycznego i zastąpienie go autorytarnym rządem, opartym na sojuszu armii, nacjonalistycznej
prawicy i związków zawodowych, tworzącym silną przeciwwagę wobec nazistów. Jego makiawelizm,
skuteczny jeśli chodziło o wysadzanie z siodła kolejnych ministrów i dowódców Reichswehry, łączył
się z naiwnością w ocenie faktycznego układu sił politycznych w Niemczech w tych krytycznych
miesiącach. Była to ryzykowna gra, gdyż Hitler, doświadczony i biegły już polityk, wnikliwie przejrzał
słabości kół wojskowych i umiał je wykorzystać. Sojusz ze Schleicherem był tylko kolejnym etapem na
drodze do przejęcia władzy.

Pierwszą ofiarą tego sojuszu stał się gen. Wilhelm Groener „ostatni ze sprawiedliwych” wśród
prawicy rządowej, człowiek, który szczerze i lojalnie służył Republice. Dnia 9 maja, po otwarciu sesji
Reichstagu, poświęconej debacie nad sprawami finansowymi państwa, Göring gwałtownie zaatakował
ministra Reichswehry, oskarżając go o kierowanie się prywatnym interesem i personalną niechęcią do
narodowego socjalizmu. Wystąpienie Göringa było kulminacją złośliwej, szeptanej kampanii przeciwko
Groenerowi, jaką wcześniej zorganizował Schleicher. Toteż gdy Groener 10 maja wkroczył na
Strona 260

trybunę parlamentarną, by uzasadnić delegalizację SA i SS, zszedł z niej wy. gwizdany przez nazistów i
skompromitowany w oczach wielu deputowanych. Jednocześnie Schleicher poinformował go, iż stracił
zaufanie armii, a 11 maja oficjalnie zażądał ustąpienia swego przełożonego. Nie pomogła ani lojalna
obrona Brüninga, ani apel do von Hinderburga z prośbą o interwencję. Generał Groener 12 maja podał
się do dymisji, zachowując jednak tekę ministra spraw wewnętrznych. Przesądzone zostało także
odejście ministra gospodarki prof. Hermanna Warmbolda, który 6 maja zrezygnował z piastowania tego
urzędu. Kryzys rządowy wszedł w swą ostatnią fazę.

O tym, że „upadł 100 metrów przed celem” pisał Brüning później, tworząc tym samym swą skromną
legendę. Po powtórnym wyborze Hindenburga czuł się pewniej niż kiedykolwiek; sądził, że cieszy się
znowu całkowitym zaufaniem prezydenta. Wydawało się też, że niebawem nastąpi poprawa sytuacji
ekonomicznej państwa; światowy kryzys gospodarczy zaczął słabnąć, dobiegało końca korzystne dla
Niemców rozwiązanie problemu reparacji. Państwa zachodnie okazywały pewną skłonność do
złagodzenia nałożonych na Niemcy ograniczeń w sprawie zbrojeń. Brüning miał nadzieję, że zbrojenia z
jednej strony w poważnym stopniu wpłyną na zmianę stosunku do niego Reichswehry i partii
prawicowych, z drugiej strony zaś, odbiją się korzystnie na rynku pracy i zmniejszą bezrobocie.
Kanclerz spodziewał się, że to wszystko oraz nowy plan komisarza Rzeszy do spraw osadnictwa na
Wschodzie, Hansa Schlange-Schöningena, przyczynia się do uspokojenia sytuacji wewnętrznej i do
poważnego zmniejszenia lub wręcz załamania ekstremizmu niemieckiego.

Tymczasem szybko okazało się, że były to plany i nadzieje nie mające pokrycia w rzeczywistości.
Hindenburg wcale nie odczuwał do monarchisty Brüninga lojalności i wdzięczności, a więc tego, czego
oczekiwał zawsze dla siebie. Wybór prezydenta raczej więc osłabił, a nie umocnił pozycję szefa rządu.
Hindenburg odpowiednio nastawiony przez kamarylę i gen. Schleichera poczuł nagle do kanclerza
niechęć. Głównie za to, że wskutek nieustępliwości Brüninga musiał znosić trudy kampanii wyborczej i
kandydować z ramienia republikanów przeciwko swoim prawicowym przyjaciołom.

W polityce zagranicznej na sukcesy, które by zatarły wrażenie kompromitacji w sprawie projektu unii
celnej z Austrią, trzeba było jeszcze poczekać. Konferencję w sprawie reparacji, mającą się odbyć w
Lozannie, odroczono do czerwca 1932 r.; kwestia równouprawnienia Niemiec w zbrojeniach —
wskutek uporczywego sprzeciwu Francji — rozstrzygnięta została dopiero 11 grudnia 1932 r. Tak więc
owoce działalności Brüninga w tej dziedzinie zbierać mieli jego następcy. Nie zdołał też zapewnić
sobie stałej, prawicowej większości
Strona 261

w Reichstagu ani nie osiągnął widocznych efektów w gospodarce niemieckiej. Nowy zaś program
„Osthilfe” stał się bezpośrednią przyczyną jego upadku.

Program zakładał, że komisarz Rzeszy do spraw „Osthilfe” bądź wyznaczone przez niego urzędy będą
mogły wykupywać w drodze polubownej lub licytacji wszystkie obiekty rolne, które wskutek
nadmiernego zadłużenia lub nierentownej gospodarki nie były w stanie podźwignąć się o własnych
siłach. Na rozparcelowanych majątkach zamierzano osiedlać bezrobotnych robotników rolnych.
Przewidywano jedynie w Prusach Wschodnich stworzenie ok. 300 tys. gospodarstw dla nowych
osadników. Dekret w tej sprawie, „pilnie potrzebnej ze względów społecznych i politycznych reformy”,
był już przygotowany i zaczął wchodzić w życie w połowie kwietnia 1932 r.

Plan Schlange-Schöningena napotkał jednak zdecydowany opór wschodniopruskich wielkich


agrariuszy. Elita ta w wielkim kryzysie gospodarczym i załamaniu politycznym upatrywała ostatnią
szansę zniesienia znienawidzonej demokracji i — jak się drastycznie wyraził polityczny przywódca
junkrów i sąsiad Hindenburga, Elard von Oldenburg-Januschau — „wypalenia narodowi niemieckiemu
na skórze takiej konstytucji, że straci przytomność”. Korzystając z wizyty Hindenburga w czasie
Zielonych Świątek w jego posiadłości Neudeck, zebrała się cała śmietanka wschodniopruskiej szlachty
(Dohnalowie, Eulenburgowie, Mirbachowie, Cramonowie), by przedstawić mu żądanie usunięcia
kanclerza Brüninga za popieranie „agrarnego bolszewizmu”. W rozmowie z prezydentem baron Magnus
von Braun powiedział z patosem, że jego zdaniem „Hindenburg nie po to wygrał bitwę pod
Tannenbergiem, żeby teraz przyglądać się rozkładowi struktury całej prowincji i patrzeć jak stare,
konserwatywne rody, które przez wieki rządziły i przelewały krew, są teraz przepędzane ze swych
majątków”. Atak junkrów został starannie przygotowany i — jak stwierdził sekretarz stanu Otto
Meissner — „wywarł wielkie wrażenie na prezydencie Rzeszy”. Hindenburg nie mógł, i nie chciał
zamykać oczu na argumenty przedkładane mu przez przedstawicieli własnej kasty, przez ludzi bliskich
mu egzystencją i tradycją.

W Berlinie tymczasem pozostał rząd bezradny i zdekompletowany. Reichstag 12 maja udzielił jednak
Brüningowi wotum zaufania większością 287:257 głosów. Podbudowany tym faktem kanclerz, chcąc
ratować swoją pozycję, planował wydanie nowego pakietu dekretów. Do tego potrzeba było jednak
zgody prezydenta, który przez Meissnera polecił nieświadomemu niebezpieczeństwa Brüningowi czekać
z decyzjami na jego powrót. „Wszystko idzie dobrze — pisał Goebbels, poinformowany przez
Schleichera — Wspaniale, że nikt niczego nie podejrzewa, a już najmniej sam Brüning”. Ostatnie
skrupuły, które jeszcze żywił Hindenburg w sprawie dymisji szefa gabinetu,
Strona 262

przełamały dwie wiadomości. Pierwszą był list barona Wilhelma von Gayla datowany 24 maja 1932 r.
Gayl jeszcze raz z naciskiem podkreślił niezadowolenie wschodniopruskich agrariuszy i stwierdził, że
osiedleńcze plany Brüninga oznaczają „staczanie się do socjalizmu państwowego i ingerencję w święte
prawo własności”. Drugą była informacja Schleichera, iż przemysłowcy protestują przeciwko
zamrożeniu cen i polityce socjalnej zainicjowanej przez Stegerwalda, brüningowskiego ministra pracy.

Krótko po swym powrocie do Berlina, Hindenburg w obecności Meissnera i Schleichera 30 maja


przyjął kanclerza. „Obserwując minę prezydenta, widziałem, że był to definitywny koniec — wspomina
Brüning — Prezydent pozwolił mi mówić”. Gdy Brüning zreferował sytuację, Hindenburg odczytał z
przygotowanego arkusza papieru dwa żądania: „koniec z wszelkimi dekretami, w Reichstagu należy
uzyskać prawicową większość i utworzyć prawicowy rząd. Przy okazji — dorzucił Hindenburg —
może mi pan przynieść podanie o dymisję”. Następnego dnia, 31 maja, kanclerz złożył podanie i
Hindenburg je przyjął.

I tak Brüning został doścignięty i pochłonięty przez ową tradycję, którą uważał za swoją. Mimo
niepopularnej polityki oszczędnościowej, braku charyzmy ludowego przywódcy i ograniczania roli
parlamentu nie obalił go Reichstag. Dymisji udzielił mu sam prezydent Hindenburg, człowiek, będący
dla kanclerza uosobieniem „strażnicy spokoju i porządku”, afirmacją monarchii, do której tak tęsknił i
do której wprowadzenia dążył. Brüning dał początek rządom zaufania prezydenta, działającym przy
wykorzystaniu nadzwyczajnych środków, niezależnym od parlamentu, charakterystycznym dla państwa
autorytatywnego. Choć po Brüningu nie przyszedł zaraz Hitler — między nimi byli jeszcze Papen i
Scheicher — to jego upadek wyznaczył kolejny etap załamywania się Republiki Weimarskiej.
Strona 263

Rozdział XII
„Gabinet baronów” Franza von Papena
Nazwisko następcy Brüninga na stołecznej giełdzie wiadomości „Berliner Tageblatt” podał już 26
maja. Miał nim zostać protegowany gen. Kurta von Schleichera, przedstawiciel skrajnie prawicowego
skrzydła Centrum, polityk nieznany zupełnie szerszej opinii publicznej — Franz von Papen. Formalnie
Schleicher, w porozumieniu z prezydencką kamarylą, zaproponował Papenowi objęcie funkcji szefa
rządu 28 maja. W tym samym dniu, po rozmowie z Wernerem von Alvenslebenem, zaufanym
człowiekiem szefa Reichswehry, Joseph Goebbels zanotował: „Kanclerzem v. Papen, sprawy
zagraniczne Neurath. Ale nie o to chodzi. Wybory! Wybory! Chcemy mieć masy”. Dwa dni później
prezydent rozpoczął sondaże zmierzające do skompletowania nowego gabinetu. Wieczorem 30 maja
prasa podała już oficjalnie kandydaturę Papena na kanclerza. Kilka godzin wcześniej przyszły szef
gabinetu odbył dłuższą rozmowę ze Schleicherem. „Jeśli nazistów dopuścimy do żłobu — mówił
optymistycznie Schleicher — złagodnieją jak baranki. Brüningowski system gaszenia pożaru na nic nam
się nie zda. Centrum z pewnością to zrozumie”. Von Papen został przyjęty przez Hindenburga 31 maja.
Prezydent przypomniał Papenowi, że „my w Prusach, gdy ojczyzna wzywa, znamy przede wszystkim
poczucie obowiązku”, i z dniem 1 czerwca mianował go kanclerzem Rzeszy.

Nowy, 53-letni kanclerz pochodził ze starej szlachty westfalskiej, ukończył cesarski korpus kadecki i
królewski korpus paziów, służył w elitarnym gwardyjskim pułku kawalerii. W czasie I wojny
światowej objął stanowisko wojskowego przy ambasadzie niemieckiej w Waszyngtonie, ale został
usunięty z tej placówki pod zarzutem szpiegostwa. W roku 1919 w stopniu
Strona 264

majora odszedł z wojska, ponieważ nie pozwolono mu złożyć przysięgi na „sztandar króla pruskiego”.
Poprzez bogaty ożenek i członkostwo ekskluzywnych klubów: „Herrenklub” i „Union” rozwinął
szerokie znajomości w świecie arystokracji, wśród przemysłowców niemieckich i francuskich oraz w
Reichswehrze. Był głównym udziałowcem i prezesem rady nadzorczej organu Centrum „Germanii”,
deputowanym do pruskiego Landtagu i członkiem zarządu konserwatywno-nacjonalistycznego
„Westfalskiego Związku Chłopskiego”. Uroczy mężczyzna, znakomity jeździec, ambitny intrygant i
zawadiaka, uważany przez swoich przyjaciół za „przyzwoitego, choć niezbyt inteligentnego kolegę”. W
tym czasie nadawał się on chyba najmniej do ratowania Republiki.

Wrogość Papena do lewicy i demokracji nie była naturalnie wystarczającą rekomendacją do objęcia
urzędu kanclerza. Inne czynniki odegrały decydującą rolę. Nowy kandydat idealnie pasował do
ówczesnych planów Schleichera. Już w 1931 r., w październikowym kryzysie, który mocno zachwiał
pozycją Brüninga, Papen w szeroko nagłaśnianej przez prasę mowie, radził kanclerzowi uwolnić się od
parlamentarnych układów, wprowadzić dyktaturę „na narodowej podstawie”, przy „uwzględnieniu i
głębokim włączeniu” konserwatywnej prawicy i narodowych socjalistów. Nowy kandydat na kanclerza
był więc gotów programowo realizować idee Schleichera „rządu wspólnoty narodowej” z nazistami
„obciążonymi kontrolowaną odpowiedzialnością”; gabinetu o nadzwyczajnych pełnomocnictwach i
uprawnieniach, urzędującego pod nadzorem dyktatorskiej władzy prezydenta, wspartego na elemencie
siły, jaki stanowiła armia. Ponadto Papen miał położyć kres rządom koalicji republikańskiej w Prusach
i preponderancji SPD w tym kraju oraz doprowadzić do usunięcia dualizmu w centralnych władzach w
Berlinie, tj. Rzeszy i Prus.

W czasie, kiedy politykę niemiecką wyznaczał wąski krąg osobistości, nie bez znaczenia był fakt, że
Papen i Schleicher byli starymi przyjaciółmi. Razem z synem prezydenta Hindenburga służyli w tym
samym pułku gwardii, razem kończyli te same kursy Sztabu Generalnego. Ułatwiało to dostęp do starego
feldmarszałka, któremu przypadł do gustu kanclerz, zwany w salonach „kuzynem Franiem” (Vetter
Fräuschen), i z którym prezydent chętnie prowadził dłuższe rozmowy. Schleicher był przekonany, że
będzie on posłusznym narzędziem w jego rękach. Gdy jeden z zatroskanych członków pomorskiego
Landbundu zadzwonił do niego z alarmującą wiadomością: „Panie generale, przecież Papen to człowiek
bez głowy” Schleicher odpowiedział pogodnie: „On jej nie potrzebuje, on ma przecież kapelusz”.
Naturalnie, głową miał być sam Schleicher. Pod tym względem nie docenił on jednak ambicji,
nieustępliwości i braku skrupułów von Papena.
Strona 265

Już 1 czerwca wieczorem Papen mógł zaprezentować Hindenburgowi skład nowego gabinetu, na
miarę życzeń własnych i prezydenta, jak go określił: „rządu koncentracji narodowej”. Był to najbardziej
tradycyjno-prawicowy rząd w dobie Republiki, a lista ministrów przedłożona przez kanclerza
przekroczyła najgorsze oczekiwania lewicy. W skład gabinetu weszło siedmiu przedstawicieli
ziemiaństwa, w tym pięciu arystokratów, dwóch pozostałych ministrów reprezentowało koła
wielkoprzemysłowe i bankowe. Większość z nich należała do prawicowej Deutschnationale. Tekę
spraw zagranicznych Papen powierzył arystokracie wirtemberskiemu, byłemu wieloletniemu (1921-
1930) ambasadorowi Rzeszy w Rzymie, a ostatnio w Londynie, baronowi Konstantinowi von
Neurathowi, który był również mężem zaufania von Hindenburga. Ministrem spraw wewnętrznych
został baron Wilhelm von Gayl przedstawiciel Prus Wschodnich w Reichsracie, który tak mocno
przyczynił się do upadku Brüninga; gen. von Schleicher objął opuszczone przez Groenera Ministerstwo
Reichswehry; Magnus von Braun, junkier wschodniopruski i uczestnik puczu Kappa miał kierować
Ministerstwem Wyżywienia i Rolnictwa, przejmując jednocześnie obowiązki Schlange-Schöningena na
stanowisku Komisarza Rzeszy do spraw Zasiedlenia Wschodu. Ministerstwo Finansów przejął hrabia
Lutz von Schwerin-Krosigk, dotychczasowy sekretarz stanu w tym resorcie. Komunikację i pocztę objął
także fachowiec — baron Paul von Eltz-Rübenach, dyrektor kolei z Karlsruhe; Ministerstwo
Gospodarki Papen powierzył prof. Hermannowi Warmboldowi, członkowi poprzedniego gabinetu,
Sprawiedliwości dr. Franzowi Gürtnerowi, poprzednio kierownikowi tego samego resortu w rządzie
bawarskim, a Ministerstwo Pracy Hugonowi Schäfferowi, byłemu dyrektorowi generalnemu Zakładów
Kruppa. Jak wspominał von Braun, podczas prezentacji nowego gabinetu odniósł wrażenie, że w tym
otoczeniu Hindenburg wykazywał „dobre samopoczucie i zadowolenie”. „Nie da się zaprzeczyć —
stwierdził też von Braun — że to środowisko, z którego większość z nas pochodziła, było jednorodnie
prawicowe”.

Charakter nowego gabinetu, tak dalece nie odpowiadał ogólnym nastrojom społeczeństwa, że spotkał
się, zwłaszcza na lewicy, z bardzo ostrą krytyką. Prasa ironicznie opatrzyła go epitetami „gabinetu
baronów”, „rządu oficerów rezerwy” i „przyjaciół pana prezydenta”. Już 31 maja socjaldemokratyczna
frakcja parlamentarna oświadczyła, że rząd Papena został utworzony „przeciwko interesom ludu” i nie
daje żadnych gwarancji dla utrzymania polityki socjalnej i praw bezrobotnych. „Frakcja SPD
zdecydowana jest ostro przeciwstawić się wszystkim socjalnoreakcyjnym zamachom, inflacyjnym
eksperymentom i atakom na konstytucję i demokrację. Przeciwstawi się
Strona 266

tworzeniu takiego rządu z maksymalną nieufnością i wyciągnie z tego faktu wszystkie możliwe
parlamentarne konsekwencje”. Stanowisko wobec rządu Papena 1 czerwca zajął też Zarząd SPD w
specjalnej odezwie. Stwierdzono w niej, że nowy gabinet jest w rzeczywistości „rządem reakcyjnej
koncentracji”. „Znamienne jest to — czytamy — że ten rząd baronów, generałów, przemysłowców i
wielkich agrariuszy spekuluje na tolerancji narodowosocjalistycznej »partii pracy«, która oświadczyła
gotowość poparcia tego wyraźnie wrogiego robotnikom gabinetu pod określonymi warunkami”. SPD
zapowiadała ostrą opozycję i walkę przeciwko temu najgorszemu „rządowi klasowemu” sprawującemu
władzę w powojennych Niemczech.

„Rote Fahne”, organ KPD, określiła powstanie nowego rządu jako „wypowiedzenie wojny
niemieckim masom pracującym”. „Czy będzie on oficjalnie tolerowany, czy nie, przez narodowych
socjalistów — pisano — nie zmienia to faktu, że faszystowska polityka wewnętrzna i zagraniczna
będzie charakterystycznym znamieniem tego gabinetu nacjonalistycznej dyktatury. Doprowadziło do tego
trzynaście lat socjaldemokratycznej polityki koalicyjnej i jej poparcie dla dekretów i zarządzeń
wyjątkowych; to dzięki SPD dziś skrajna dyktatura siedzi mocno w siodle”.

Przeciwko rządowi wystąpili też przywódcy efemerycznych partii robotniczych, zajmujących


stanowisko pośrednie pomiędzy KPD i SPD: Heinrich Brandler (Komunistyczna Partia — Opozycja) i
Max Seydewitz (Socjalistyczna Partia Pracy), wzywając do jedności działania. „Rozłam w niemieckim
ruchu robotniczym poszedł głęboko — pisał Seydewitz, apelując o jednolity front KPD, SPD i ADGB
— ale nie mniej jest głębokie żądanie, w tej godzinie palącego niebezpieczeństwa, przezwyciężyć
przeciwieństwa we wspólnej walce z reakcją dla dobra klasy robotniczej”. Rozbicie, dezorientacja i
wrogość występujące w ruchu robotniczym spowodowały, że apel ten przeszedł bez echa.

Jeżeli otoczenie prezydenta przypuszczało, że Papen doprowadzi też do koalicji Centrum z prawicą,
to szybko się rozczarowało. Rozwścieczone tak brutalnym usunięciem Brüninga Centrum przeszło do
opozycji. Papen, by uniknąć oskarżenia o „zdradę” i wykluczenia, sam wystąpił z partii. Zarząd frakcji
parlamentarnej Centrum wydał 2 czerwca komunikat, w którym krytycznie oceniono „eksperymenty
rządowe”, nazywając je „rozwiązaniem wynikającym z przykrego położenia” i stwierdzono, że nie ma
ono nic wspólnego z narodową koncentracją. Rozwiązanie to jest połowiczne — stwierdzał komunikat
— i nie przyniesie stabilizacji stosunków wewnętrznych. Należy podjąć „politykę kompleksową” —
przyciągnąć do rządu NSDAP i zadbać o interesy przemysłu, rolnictwa, o nienaruszalność waluty, o
doprowadzenie do końca
Strona 267

polityki „wolności i równouprawnienia narodu”. Komunikat precyzował, iż wobec sprzeczności między


postawą von Papena a wolą partii Centrum przechodzi do opozycji.

Oburzony był też Alfred Hugenberg, przywódca nacjonalistów, że jego kandydatura nie była brana
pod uwagę. Poparła go część członków Stahlhelmu, chociaż większość Związku opowiedziała się za
nowym gabinetem Papena, z satysfakcją przyjmując jego projekty zmian konstytucji czy też zapowiedzi
likwidacji znienawidzonego przez nich pruskiego rządu Brauna.

W sumie z pięciu niemieckich partii cieszących się poparciem mas dwie — komuniści i
socjaldemokraci — programowo sprzeciwiały się rządom Papena, trzecia — Centrum,
ekskomunikowała go, najsłabsza czwarta — niemiecko-narodowa — była podzielona, jedynie piąta —
nazistowska — mogła okazać się sprzymierzeńcem, a ale za cenę poważnych ustępstw. Tak więc
„gabinet baronów” mógł liczyć na poparcie parlamentu w stopniu jeszcze mniejszym niż jego
poprzednik. W tej sytuacji Papen nie mógł dopuścić do postawienia wotum nieufności przeciwko
swojemu rządowi i 4 czerwca, a więc niemal bezpośrednio po utworzeniu gabinetu, prezydent na jego
wniosek rozwiązał Reichstag. Było to już wyraźne odejście od zasady rządów parlamentarnych
statuowanych w ustawie zasadniczej Republiki, choć nie zerwano jeszcze z konstytucją; nowe wybory
wyznaczono bowiem na 31 lipca 1932 r.

Exposé kanclerza Papena z 4 czerwca po raz pierwszy wygłoszone zostało nie przed parlamentem, bo
ten nie istniał, lecz przez radio. Nie był to w dosłownym znaczeniu program sanacji gospodarczej i
socjalnej, przedstawienie przedsięwzięć i środków, ale wstępna deklaracja nie pozbawiona krytycznych
uwag i polemik wobec „niekonsekwencji poprzedniego gabinetu”. Rozwiązanie Reichstagu miało na
celu — zdaniem Papena — wyjaśnienie sytuacji wewnętrznej i dostosowanie postawy parlamentu do
woli egzekutywy. „Naród stanął przed jasnym i wyraźnym rozstrzygnięciem, czy i z jakimi siłami będzie
budować przyszłość. Rząd, niezależnie od partii, jest zdecydowany prowadzić walkę o duchowe i
gospodarcze zdrowie narodu dla odrodzenia Niemiec”. Powołując się na to, że Brüning był pierwszym,
który miał odwagę dokonania jasnego bilansu sytuacji stworzonej przez „Wersal, kryzys, złą gospodarkę
i wypaczenia parlamentaryzmu”, nowy kanclerz zapowiadał konsekwentne kontynuowanie metod i
reform swego poprzednika. Różniło go natomiast od Brüninga programowe sformułowanie, że Niemcy
„przestały być państwem opieki społecznej”, gdyż nie odpowiada to istocie nowoczesnego państwa.
Zażądał więc nowych ofiar od całego narodu.

Już 14 czerwca ogłoszony został pakiet nowych dekretów, w ramach pierwszego urządzenia
wyjątkowego (Notverordnung) utworzonego gabinetu.
Strona 268

Ustanawiały one nowe podatki, obciążające zwłaszcza nieraz głodowe budżety najbiedniejszych
warstw społecznych (m. in. podatek od soli). Przede wszystkim jednak przyniosły radykalne cięcia
wszystkich świadczeń socjalnych na rzecz bezrobotnych, inwalidów i rencistów. Zasiłki dla
bezrobotnych obniżono średnio o 23%, dodatek kryzysowy o 17%, zapomogi z opieki społecznej o
15%. Zmniejszony został okres pobierania zasiłków dla bezrobotnych z 20 do 6 tygodni. Kolejne
zarządzenia wyjątkowe z 4-5 września 1932 r. upoważniały rząd Rzeszy do dowolnej zmiany
ustawodawstwa socjalnego, a w szczególności do ingerencji w samorząd instytucji ubezpieczeniowych,
co pozbawiało je jakiejkolwiek samodzielności. Szybciej niż dotąd zaczęły spadać zarobki,
pauperyzacja zaczęła obejmować nawet dotychczas dobrze płatne zawody; między innymi w górnictwie
i hutnictwie w samym tylko 1932 r. suma zarobków zmalała o 20,5%, podczas gdy wskaźnik kosztów
utrzymania o 9,8%. Coraz więcej ludności żyło na poziomie niższym od minimum egzystencji.

Kryzys w Niemczech w 1932 r. osiągnął dno. Spowodował ogólny spadek produkcji (w porównaniu z
1929 r.) do 53%, dochodu narodowego ogółem do 61,5%, a na 1 mieszkańca do 60,4%. W rezultacie w
1932 r. było już ponad 6 mln oficjalnie zarejestrowanych bezrobotnych (nie licząc ok. 1,5 mln tzw.
bezrobocia ukrytego), z czego tylko niecałe 2 mln otrzymywały ustawowy zasiłek państwowy, dalsze
1,5 mln żywiły instytucje stanu wyjątkowego, a ok. 1,75 mln otrzymywało skromne wsparcie od władz
miejskich. Było wreszcie 850 tys. oficjalnie bezrobotnych, którzy nie dostawali znikąd żadnych
zasiłków. Powodowało to wzrost napięć społecznych, choć w sytuacji nadmiaru siły roboczej udane
strajki czy protesty należały do rzadkości. Jedynie jesienią 1932 r. przeszła przez Niemcy fala strajków
protestacyjnych („Herbststreikwelle”), zorganizowana przez Freie Gewerkschaften i RGO, przeciwko
polityce rządu. Objęła ona 1100 różnej wielkości zakładów w Berlinie, Hamburgu, Saksonii i Nadrenii-
Westfalii.

Rząd Papena natomiast odszedł od polityki deflacyjnej, która stała się przedmiotem krytyki i jedną z
przyczyn upadku gabinetu Brüninga. Na podstawie zarządzenia wyjątkowego z 4 września 1932 r.
wprowadził on ulgi podatkowe i ustanowił premie finansowe dla przedsiębiorstw za zatrudnienie
dodatkowych pracowników. Postanowił ponadto wydatkować w ciągu kilku lat 502 mln marek na
zlikwidowanie bezrobocia, pokrywając koszty tworzenia nowych stanowisk pracy; do końca 1932 r. z
tej kwoty wydano 135 mln marek. Te założenia rządu Papena stwarzały niewątpliwie bodźce do
ożywienia działalności gospodarczej i ułatwiały wyjście z kryzysu, które nastąpiło w IV kwartale 1932
r.
Strona 269

Tymczasem przez lato i jesień 1932 r. sejsmiczne fale kryzysu rozchodziły się coraz szybciej,
ponieważ inflacja likwidowała też oszczędności, które mogły nieco zamortyzować szok miejskich klas
średnich. Zjawiskiem specyficznym, dodatkowo godzącym w uboższe warstwy mieszczaństwa, była
inwazja bezrobotnych „pracowników umysłowych” na handel detaliczny, czyli na profesję i tak już
przeludnioną (w tym czasie 70% absolwentów szkół średnich pozostawało bez pracy). Kryzys,
wykraczający daleko poza efekty ekonomiczne, wywierał swój destrukcyjny wpływ na wszystkie
dziedziny życia społecznego. Niemcy bowiem bardziej niż mieszkańcy innych krajów zachodnich
przywykli oceniać instytucje raczej wedle ich skuteczności, a nie zewnętrznej fasady. Z czysto
pragmatycznego punktu widzenia, w spustoszonej kryzysem Republice straciły prawo istnienia zasady
demokratyczne, na których się ona wspierała; przestawano wierzyć w ich skuteczność. Dezorientacja
moralna i polityczna, jaka ogarnęła Niemcy po wojnie, nadała wielkiemu kryzysowi sens daleko szerszy
niż gdzie indziej, nie tylko ekonomiczny, zapanował tu nastrój Endsituation — ostateczności — który
zapowiadał albo kompletny chaos, albo „nieuniknioną transformację”.

Papenowskie plany budowy „nowego państwa” i stworzenia „autorytarnego kierownictwa


państwowego” były więc iluzją w sytuacji, gdy rząd wszystkie siły poświęcał walce o swoją
egzystencję. By utrzymać stan tolerowania gabinetu przez hitlerowców Papen musiał realizować dane
im obietnice; Reichstag już rozwiązał, pozostawały sprawy cofnięcia delegalizacji SA i rozwiązania
rządu pruskiego. Wprawdzie opinie co do możliwości, a zwłaszcza zakresu współpracy z NSDAP były
w gabinecie podzielone, to większość jego członków była na nią zdecydowana. Minister spraw
wewnętrznych, von Gayl, na jednym z pierwszych posiedzeń rządu stwierdził: „Młody, obejmujący
coraz szersze kręgi ruch Adolfa Hitlera, by mógł wykorzystać życiowe siły narodu do walki z
międzynarodowym komunizmem, musi uwolnić się z kajdan nałożonych mu przez rządy Brüninga”.
Papen i Schleicher ciągle wierzyli, że zdołają pozyskać nazistów za niższą cenę niż ta, której żądał
Hitler. Szukano niewątpliwie jakiejś formy porozumienia, szukano osobistych kontaktów. Jakby dla
zaakcentowania, że między rządem a nazistami stosunki są co najmniej poprawne, radio niemieckie
udzieliło głosu NSDAP. Z rozgłośni berlińskiej 14 czerwca przemówił Gregor Strasser, wygłaszając
odczyt o idei państwowej narodowego socjalizmu.

Hitler jednak, naciskając w sprawach zniesienia ograniczeń organizacyjnych partii, nie miał zamiaru
wikłać się w anachroniczne układy z rządem, nie mającym żadnego społecznego poparcia. Już 15
czerwca Goebbels zaznaczył pamiętniku: „Przy najbliższej okazji musimy się odseparować od
przejścio-
Strona 270

wego gabinetu burżuazyjnego”. Na spotkaniu z Papenem 9 czerwca Hitler wręcz oświadczył: „Pański
rząd jest dla mnie tylko chwilowym rozwiązaniem i zrobię co będę mógł, aby moja partia była
najsilniejsza w Niemczech. Wtedy ja zostanę kanclerzem”. Tak więc jedynym celem, który widział
Führer z NSDAP w negocjacjach, było nie dzielenie się władzą, ale doprowadzenie do kolejnego
kryzysu rządowego i batalii wyborczej, bo tylko one mogły zapewnić mu to, do czego dążył, to znaczy
pełnię władzy na jego warunkach. Było więc jasne, że chwilowe porozumienie nie mogło zmienić się w
trwałą koalicję.

Stanowisko nazistów usztywniał fakt, że ich ruch nadal znajdował się w ofensywie i na fali rosnącej
popularności, widocznej nawet dla postronnych obserwatorów. Wskazywały na to kolejne wyniki
wyborów do parlamentów krajowych, propagandowo odpowiednio nagłośnione przez prasę
hitlerowską. W Meklemburgii-Schwerinie NSDAP 5 czerwca zdobyła 30 mandatów (49%) i wspólnie z
DNVP utworzyła rząd koalicyjny. W wyborach do Landtagu w Hesji 19 czerwca partia nazistowska
uzyskała 32 mandaty (44%) i również doprowadziła do utworzenia „narodowego” gabinetu. Narodowi
socjaliści mogli się więc spodziewać, że kolejne wybory do Reichstagu zapewnią im absolutną
większość.

Mocą zarządzeń wyjątkowych 16 czerwca zniesiono wprowadzone przez poprzedni gabinet zakazy
działalności SA i SS oraz noszenia umundurowania przez członków organizacji paramilitarnych partii
politycznych. Na rezultaty nie trzeba było długo czekać. Podczas gdy Hitler wypowiadał się za
„spokojem wewnętrznym i porządkiem, za zwalczaniem przestępczości”, przez całe Niemcy przetoczyła
się fala terroru o rozmiarach nie spotykanych od czasów zaburzeń lat 1919-1920. Zmasowane uderzenie
oddziałów SA i SS na polityczne organizacje lewicy, na redakcje pism, domy związkowe, zebrania,
demonstracje, a nawet poszczególne dzielnice miast (tzw. czerwone twierdze) napotykało jednak
zdecydowany opór. Większą aktywność w tym kierunku niż socjaldemokraci (Reichsbanner, Eiserne
Front) wykazywali komuniści powołując się na powstały 25 maja 1932 r. Komitet Akcji
Antyfaszystowskiej (Kampfbund gegen Faschismus, Roter Massenselbschutz, Revolutionäre
Gewerkschaftsoposition). „Akcja antyfaszystowska” ogłoszona przez E. Thälmanna, a prowadzona pod
kierownictwem E. Schnellera miała być realizowana zgodnie z taktyką jednolitego frontu, ale tylko w
ramach oddalonej inicjatywy, bez porozumienia z SPD i związkami zawodowymi. Charakteryzowała ją
zarówno skrajność metod propagandowych, jak i ekstremizm działań politycznych, prowadzonych w
znacznej mierze na ulicy i metodami bojówkarskimi przy użyciu przemocy. W drugiej połowie czerwca
doszło w samych Prusach do ponad 300 starć, w lipcu było ich już ponad 1000. Gwałtowność
Strona 271

zamieszek, przeradzających się nieraz w bitwy uliczne, wytworzyła atmosferę wojny domowej. W
czerwcu 1932 r. w Prusach zginęło z tego powodu 17 osób, a 543 zostały ranne; lipiec zapisał się 75
zabitymi i 911 rannymi. Szczególnie krwawa pod tym względem była niedziela 10 lipca, kiedy w całej
Rzeszy zginęło 27 osób, a 181 zostało ciężko rannych. Rekord padł w dolnośląskiej Oławie, gdzie w
walkach między nazistami a członkami Reichsbannernu zginęły 4 osoby, a 34 odniosły poważne
obrażenia. W następnych tygodniach walki, zwłaszcza pomiędzy nazistami a komunistami, nie osłabły.

Przez dzielnice miast i ulice miasteczek w dalszym ciągu maszerowały oddziały w brunatnych
uniformach, głosząc w pieśniach, okrzykach i przez megafony, że wymordują Żydów, marksistów i
liberałów. Jak zanotował Graf Kessler: „Trwa krwawa kampania wyborcza, na ulicach terror. Dzień w
dzień, niedziela za niedzielą, ciągnąca się noc św. Bartłomieja”. Każda burda, bez względu na to kto był
napastnikiem, wzmagała w społeczeństwie potrzebę bezpieczeństwa i zwiększała jego tęsknotę do rządu
„silnej ręki i autorytetu”, który mógłby zapewnić spokój i porządek. Dlatego narodowi socjaliści
koncentrowali swoje wysiłki na prowokowaniu tak poważnych starć, by ludność ogarnął strach przed
chaosem, anarchią i „czerwonymi pruskimi twierdzami”. Co więcej, w tym czasie, kiedy kraj coraz
bardziej grzązł w kryzysie ekonomicznym, takim, że zdawałoby się, że zatopi się w nim cały niemiecki
„Mittelstand”, odnosi się nieodparte wrażenie, że faszyzm chciał ów proces zaostrzyć, pogłębić i
przyspieszyć. Zapewne była to także dobrze wykalkulowana taktyka, by nie dać się zdystansować KPD,
realizującej założenie, iż kryzys musi przyspieszyć rewolucję. Trzeba sobie także zdać sprawę, że
przywódcy NSDAP, musieli się liczyć z nastrojami partyjnych dołów czy elementami szczególnie
zapamiętałymi w negacji. Ponadto strategia ta miała na celu nie tylko zdobycie głosów nowych
wyborców drobnomieszczańskich czy zastraszenie przeciwników politycznych, ale także obalenie
ostatniego, socjaldemokratycznego rządu pruskiego.

W niedzielę 17 lipca, 6-7 tys. hitlerowców na ciężarówkach dokonało demonstracyjnego najazdu na


robotnicze osiedle Altona położone koło Hamburga, ale już na terytorium pruskim. Był to ośrodek znany
z tradycji lewicowych, jego mieszkańcy sympatyzowali głównie z SPD i KPD. Robotnicy potraktowali
napaść jako prowokację, gdy tymczasem władze ograniczyły się jedynie do osłony policyjnej bojówek.
W rezultacie formalnej bitwy, jaka wywiązała się w Altonie, polała się krew — na ulicach pozostało
19 zabitych i 285 rannych. Bojówki SA wprawdzie zostały z miasta wyparte, lecz swój cel osiągnęły;
ponieważ skutki polityczne tej akcji zagrały na korzyść prawicy — przede wszystkim nazistów.
Strona 272

TABELA 20
Zestawienie zabitych i rannych w starciach politycznych w Prusach według raportów policyjnych od 1
stycznia 1932 do 1 lutego 1933.

W tym
Miesiąc Liczba zabitych Liczba rannych
NSDAP KPDSPDinne policja
Styczeń 9 6 1 — 2 — 187
Luty 6 5 — — 1 — 141
Marzec 12 2 7 1 1 1 294
Kwiecień 5 3 1 — 1 — 168
Maj 6 2 2 — 2 — 160
Czerwiec 17 8 9 — — — 543
Lipiec 75 20 26 6 22 1 911
Sierpień 9 2 4 3 — — 176
Wrzesień 14 3 3 4 2 2 282
Październik 10 3 3 1 3 — 406
Listopad 5 2 2 1 — — 146
Grudzień 3 2 — — 1 — 131
Styczeń 12 5 3 1 2 1 509
Razem 183 63 61 17 37 5 4054

Źródło: Deutsches Zentralarchiv, Abteilung Merseburg, Preussiches Ministerium des Innern, Rep. 77,
Politisches Polizei sygn. 4043, k. 301-340.

Wydarzenia w Altonie posłużyły Papenowi za pretekst do wprowadzenia 20 lipca 1932 r. stanu


wyjątkowego w Berlinie i Brandenburgii oraz usunięcia dotychczasowego rządu Prus. Rozporządzenie
prezydenta Hindenburga z 18 lipca, upoważniało go do wprowadzenia w Prusach Urzędu Komisarza
Rzeszy. Wezwanym do Berlina ministrom Carlowi Severingowi (zastępował jednocześnie chorego
premiera Brauna), Heinrichowi Hirtsiferowi i Otto Klepperowi zakomunikował, ku ich zaskoczeniu, że
„Na podstawie art. 48, ustęp 1 i 2 konstytucji Rzeszy”, oraz „w celu przywrócenia bezpieczeństwa i
porządku publicznego na obszarze Prus” został mianowany komisarzem Rzeszy na ten kraj i
upoważniony do „pozbawienia stanowisk członków pruskiego ministerstwa stanu” oraz do „osobistego
przejęcia spraw służbowych premiera pruskiego”.

W Prusach, gdzie w ciągu trzynastu lat doszło formalnie dziesięć razy do zmiany gabinetów, rządziła
faktycznie koalicja SPD i Centrum, które wymieniały się między sobą obsadą premierów i foteli
ministerialnych. Przeciwko lewicowym rządom pruskim występowały wszystkie partie stojące na
prawo od Centrum: DVP, deutschnationale, naziści oraz różnego rodzaju konserwatywne związki ze
Stahlhelmem na czele. Próba rozwiązania sejmu pruskiego
Strona 273

na drodze inicjatywy ludowej i referendum z września 1930 r. nie powiodły się. Nie uzyskało też
większości 21 wniosków nieufności dla całego pruskiego gabinetu lub pojedynczych ministrów
postawionych przez prawicę w latach 1928-1932. Przedstawiciele SPD odpierali zarzuty NSDAP o
„czerwonym parlamencie”, wskazując na liczbę miejsc w Landtagu, które przypadały partiom
robotniczym, a także na obsadę ważniejszych urzędów (patrz tab. 21). Prawicy chodziło jednak głównie
o wyrwanie spod kontroli SPD liczącej ponad 40 tys. ludzi policji pruskiej oraz o obezwładnienie
Reichsbannern.

Po sukcesie NSDAP w 1932 r. w wyborach do sejmu pruskiego, 26 kwietnia ustąpił rząd Brauna-
Severinga. Oficjalnie nastąpiło to na pierwszym posiedzeniu Landtagu, jednakże jego członkowie dalej
pełnili swoje funkcje, sejm pruski nie mógł bowiem dla wyboru nowego rządu uzyskać przewidywanej
absolutnej, 50% większości głosów. Taką bowiem potrzebną do powołania rządu proporcję głosów,
uchwalił poprzedni Landtag na wniosek deputowanego DDP Otto Nuschke. Mimo niewątpliwego
sukcesu wyborczego, koalicja lewicowa (SPD, Staatspartei i Centrum), podobnie jak i prawica, nie
posiadały konstruktywnej większości. Rozmowy NSDAP z Centrum nie zdawały się wróżyć możliwości
porozumienia. Języczek uwagi stanowiła więc frakcja komunistyczna (w liczbie 57 posłów). Ani
prawica, ani lewica jednak nie mogły z nią współpracować, chyba że chodziłoby o wspólne obalenie
istniejącego rządu. W tej sytuacji gabinet Brauna-Severinga pełnił dalej swoje obowiązki.

TABELA 21
Przynależność partyjna wyższych urzędników pruskich (na początku 1931 r.)

W tym:
Urząd Liczba
SPDCentrumDDP DVP DNVP przynależność nieokreślona
Sekretarz stanu 8 2 3 2 — — 1
Dyrektor ministerialny 40 6 8 10 1 — 2
Nadprezydent prowincji 12 4 3 3 1 — 1
Wiceprezydent prowincji 12 4 2 2 2 — 2
Prezydent rejencji 32 6 9 8 4 — 5
Wiceprezydent rejencji 32 7 8 6 3 1 3
Prezydent policji 44 23 8 6 1 — 6
Landrat 416 64 81 47 74 6 144

Źródło: Denkschrift über Parteizugehörigkeit von politischen Beamten in Preussen, DZA, Abteilung
Merseburg, Preussisches Ministerium des Innern, Rep. 77, sygn. 4043, nr 275.
Strona 274

Równocześnie coraz bardziej widoczne stawały się rozbieżności w dualizmie Rzesza-Prusy. Z jednej
strony bowiem stał rząd Rzeszy posiadający poparcie faszystów i zmierzający w kierunku dyktatury, z
drugiej zaś — rząd pruski opierający się na socjaldemokratach i trzymający się zasad demokracji
parlamentarnej Republiki Weimarskiej. Drogą, która mogła doprowadzić do zmiany sytuacji, było
podporządkowanie Prus rządowi Rzeszy. Z tych też względów rosnąca coraz bardziej w siłę NSDAP i
konserwatywna DNVP rzuciły hasło: „Kto posiada Prusy, posiada Rzeszę” (Wer Preussen hat, hat das
Reich). Slogan ten rozwinął szeroko Joseph Goebbels, a jego przemówienia wydawane w formie
propagandowych broszur, unaocznić miały znaczenie dla NSDAP zdobycie władzy w Prusach. Ponadto
usiłowano wprowadzić do idei narodowo-socjalistycznej pewne elementy z pruskiej myśli państwowej,
z pruskiej ideologii, utożsamiając często wręcz narodowy socjalizm z pruskością (Nationalsozialismus
ist Preussentum). Przez pojęcie pruskości Goebbels i narodowi socjaliści rozumieli pruski militaryzm,
posłuszeństwo, dyscyplinę, autorytet Prus jako państwa, pruski wymiar sprawiedliwości i poczucie
obowiązku. NSDAP dawała wyraźnie do zrozumienia, iż w jej interesie nie leży likwidacja państwa
pruskiego, lecz przeciwnie — umocnienie tych wszystkich wartości, jakie ono reprezentowało.
Umocnienie i rozciągnięcie tych wartości na całą Rzeszę było wskazane z uwagi na ich bliskość
ideologii głoszonej przez nazistów. Takie postawienie sprawy musiało przyciągać do ruchu biurokrację,
mieszczaństwo, a wreszcie — wpłynąć na postawę armii, która wyrosła i trwała w pruskich tradycjach.

Hitlerowcy w wystąpieniach oficjalnych i na łamach „Völkischer Beobachter” zdecydowanie


domagali się interwencji centralnego rządu w Prusach. Ich argumenty zostały wzmocnione gorszącymi
zajściami, jakie nastąpiły w sejmie pruskim, który jak gdyby poddał się nastrojom ulicy. Dnia 25 maja,
w trakcie posiedzenia Landtagu, w wyniku prowokacyjnego zachowania przewodniczącego frakcji KPD
Wilhelma Piecka, doszło do formalnej bitwy (Saalschlacht) pomiędzy deputowanymi lewicy a
nazistami. Ci ostatni byli dumni z wygranej: „8 ciężko rannych z różnych partii — cieszył się Goebbels
— to był ostrzegawczy przykład, który napawa respektem”. Podobne sceny zakończone interwencją
policji rozegrały się w Landtagu bawarskim 17 czerwca. W oczach opinii publicznej stanowiły one
jeszcze jeden dobitny przykład rozkładu parlamentaryzmu w Niemczech.

Już w końcu czerwca rozeszły się pogłoski o wprowadzeniu w Prusach komisarycznych rządów
Rzeszy, ale władze pozostałych krajów ostro przeciwko temu zaprotestowały, tak że Papen musiał te
pogłoski zdementować. Kanclerz oraz Gayl, minister spraw wewnętrznych Rzeszy, 9 lipca na
posiedzeniu
Strona 275

Reichsratu starali się ponownie przekonać przedstawicieli Landów, że chodzi im głównie o


ustanowienie w Prusach stabilnego gabinetu, zgodnie z wolą pruskiego przedstawicielstwa. Mimo to
sprawa Prus budziła coraz większe zaniepokojenie w innych krajach Rzeszy, które także nie mogły
stworzyć wymaganej większości do powołania nowych gabinetów koalicyjnych. Premierzy rządów
krajowych Bawarii, Badenii i Wirtembergii 12 lipca zostali przyjęci przez prezydenta w obecności
kanclerza Papena. Wyrazili oni wątpliwości, co do wkraczania rządu Rzeszy w prawa krajów i obawę,
że próba wchłonięcia Prus może zakończyć się „zgleichschaltowaniem” („zrównaniem”) dalszych
krajów. Kanclerz Papen próbował te obawy rozproszyć. Były to jednak pozory. Już 26 czerwca na
posiedzeniu gabinetu minister spraw wewnętrznych Gayl oświadczył wyraźnie, że walka policji na dwa
fronty, przeciwko narodowym socjalistom i komunistom, na dłuższą metę jest niemożliwa. W związku z
tym „racja stanu wymaga, by w Prusach jak najszybciej został zaprowadzony ład i porządek”. Gayl 30
czerwca zażądał od Carla Severinga zakazu wydawania na tydzień centralnych dzienników SPD
„Vorwärts” i „Kölnische Volkszeitung”. Sprawa rozstrzygnęła się w Sądzie Rzeszy (Reichsgericht),
który przyznał słuszność rządowi centralnemu, podtrzymując zakaz druku wspomnianych gazet.

W kampanię przeciwko rządowi pruskiemu włączyły się prawicowe frakcje poselskie Landtagu tego
kraju. Posłowie NSDAP w sejmie pruskim zażądali postawienia w stan oskarżenia wysokich
urzędników policyjnych (socjaldemokratów — Alberta Grzesińskiego, Bernharda Weissa, Magnusa
Heimannsberga), a także postawienia przed Trybunałem Stanu niektórych ministrów pruskich. Gdy
wnioski te nie uzyskały większości w Landtagu, 8 lipca 1932 r. frakcja NSDAP opuściła posiedzenie
wraz z przewodniczącym sejmu Hansem Kerrlem. Było to ostatnie posiedzenie parlamentu w Prusach.
W tej sytuacji przywódca frakcji parlamentarnej DNVP Friedrich von Winterfeld zwrócił się do
kancelarii Rzeszy z prośbą o interwencję, przeprowadzając rozmowy z ministrem Gaylem i sekretarzem
stanu Erwinem Plankiem: „Obecne położenie w Prusach oznacza otwartą wojnę domową. Policja
pruska z powodu swojego socjaldemokratycznego dowództwa, przestała panować nad biegiem
wydarzeń” — stwierdził Winterfeld.

Papen i Gayl 14 lipca odwiedzili Hindenburga w jego majątku Neudeck. Prezydent bez oporu
podpisał przygotowane rozporządzenie wyjątkowe, nie wystawiając daty. Rząd, jak się wyraził minister
Gayl, „czekał teraz na psychologiczny moment”. Niewątpliwie takim momentem stały się wydarzenia w
Altonie, ale także niemałe znaczenie miało pismo przewodniczącego pruskiego Landtagu Hansa Kerrla
skierowane do kancelarii Rzeszy 18 lipca 1932 r.
Strona 276

Kerrl stwierdzał w nim, że w wytworzonej sytuacji politycznej nie ma możliwości utworzenia gabinetu
koalicyjnego. Domagał się natomiast oficjalnego przejęcia władzy w Prusach przez rząd Rzeszy i
przywrócenia zasad politycznych opartych na konstytucji kraju.

Funkcję Komisarza Rzeszy w Prusach 20 lipca przejął sam kanclerz Papen a nie, jak to bywało
przedtem, minister spraw wewnętrznych czy Reichswehry. Miało to w pewnym sensie uspokoić obawy
pozostałych krajów niemieckich i wskazać, że sytuacja ta ma charakter przejściowy i odnosi się do
spraw ustrojowych. Otto Braun i Carl Severing zostali natychmiast (inni ministrowie nieco później)
zwolnieni ze swych dotychczasowych urzędów. Papen przejął obowiązki premiera Prus, nadburmistrz
Essen, dr Franz Bracht, ministra spraw wewnętrznych, a Johannes Popitz ministra finansów; pozostałe
resorty zostały przekazane urzędującym ministrom Rzeszy. Minister Reichswehry gen. Kurt von
Schleicher ze swej strony polecił gen. Gerdowi von Rundstedtowi, dowódcy okręgu wojskowego
Berlina i Branderburgii (czyli Wehrkreis III), wprowadzenie stanu wyjątkowego i przejęcie szefostwa
nad policją pruską. Następstwem tych posunięć była czystka kadrowa we wszystkich ważniejszych
urzędach.

„Preussenschlag” (uderzenie w Prusy) miało istotne znaczenie zarówno dla dalszych dziejów tego
kraju, jak i ustroju republikańskiej Rzeszy; stanowiło jednocześnie zwrotny punkt na drodze od
demokracji parlamentarnej do dyktatury. Oznaczało utratę politycznej samodzielności przez największy
kraj Rzeszy, „twierdzę socjaldemokracji”, a tym samym osłabienie centrolewicy w walce o władzę w
skali całych Niemiec. Warto jednak zwrócić uwagę — na co wskazuje Jan Wąsicki — że dokonano tego
środkami, które sama SPD i koalicja partii weimarskich przewidziała w konstytucji do utrzymania
jedności państwa i jego demokratycznych urządzeń. Kompromisowa konstytucja okazała się skutecznym
orężem przeciwko parlamentarnej demokracji.

Faktem jest, że legalność działań podjętych przez prezydenta i rząd centralny można zakwestionować.
W istocie rzeczy nie były one w pełni zgodne z przepisami konstytucyjnymi, a więc nosiły znamiona
zamachu stanu. Zarządzenie wyjątkowe (Notverordnung) wydane przez Hindenburga było wyraźnym
przekroczeniem jego uprawnień lub, jak to określił K. D. Bracher, „naciągnięciem do ostatnich granic
konstytucyjnych prerogatyw prezydenta”. Bo w Prusach panował wprawdzie niepokój polityczny i
zamieszki wywoływane prowokacyjnym postępowaniem ekstremistów (tak nazistów, jak i komunistów),
ale wiele brakowało do stanu, który wymagałby tak poważnej ingerencji w suwerenność praw
krajowych, ustanowionych i gwarantowanych przez konstytucję pruską. Nie była to z pewnością zgodna
z ustawą
Strona 277

zasadniczą „Reichsexekution”, jak przeprowadzona w 1923 r. przeciwko Saksonii i Turyngii. Usunięcia


rządu pruskiego nie można było także uzasadnić wydarzeniami w Altonie. Po pierwsze — jego policja
opanowała nawet tę szczególnie trudną sytuację; po drugie — to nie rząd Brauna-Severinga, lecz rząd
centralny zniósł zakaz działalności SS i SA i — jak mówiono — „spuścił nazistów ze smyczy”; po
trzecie wreszcie — kryzys rządowy w Prusach nie dotyczył działalności władzy wykonawczej, lecz
ustawodawczej. Rząd funkcjonował normalnie; to Landtag pruski, dotknięty antydemokratycznym
paraliżem, nie mógł wyłonić konstruktywnej większości zdolnej do powołania nowego gabinetu.

Posunięcia władz Rzeszy spotykały się z aprobatą NSDAP, torowały i ułatwiały jej dostęp do władzy,
do której przejęcia się szykowała. Każda dyskredytacja demokratycznych i konstytucyjnych rządów
przynosiła korzyści dwóm skrajnie politycznym siłom: nazistom i komunistom. Organ NSDAP
„Völkischer Beobachter” wyraził więc uznanie za podjęte do tego czasu środki i liczył na dalsze
bardziej „narodowe” pociągnięcia, zmierzające do „wprowadzenia porządku w Prusach”. „Wszystko
toczy się jak po sznurku — notował Goebbels w swym dzienniku — Czerwoni są załatwieni; Ich
organizacje nie stawiają oporu... Szefowie policji i nadprezydenci usunięci. Strajk generalny
wstrzymany. Wprawdzie kursują pogłoski o przygotowywanym powstaniu Reichsbannern, ale to
wszystko dziecinada. Czerwoni przegapili swoją wielką godzinę. Nigdy już ona nie wróci”.

Goebbels miał sporo racji. Partie lewicy i Centrum, związki zawodowe socjaldemokratyczne i
chrześcijańskie protestowały przeciwko zamachowi, ale do czynnych wystąpień nie doszło. Zarząd SPD
nie zdecydował się ani na strajk generalny, ani na zbrojny opór. Wezwał on jedynie do rozwagi oraz
wzmożenia kampanii wyborczej. W wydanym oświadczeniu pisano: „Bardziej niż kiedykolwiek
wymagana jest jak najsurowsza dyscyplina. Dzikim pogłoskom z niepowołanej strony należy
przeciwstawić opór. Obecnemu stanowi rzeczy, który powstał wskutek współdziałania rządu Rzeszy z
partią narodowosocjalistyczną należy przeciwstawić się ze skoncentrowaną siłą po zwycięstwo
socjaldemokracji w dniu wyborów. Wolność!” Podobnie brzmiał apel kierownictwa związków
zawodowych (ADGB): „Także w tych ciężkich dniach należy za wszelką cenę zachować dyscyplinę
wśród niemieckich robotników, pracowników umysłowych i urzędników. Sytuacja w Prusach nie jest
jeszcze ostatecznie rozstrzygnięta. Zwołano Trybunał Stanu...”. Choć za czynnym wystąpieniem
opowiedzieli się Otto Weis i szef berlińskiego okręgu SPD Franz Künstler większość przywódców
(przewodniczący ADGB Theodor Leipart, Reichsbannern Karl Höltermann, Friedrich Stampfer, Peter
Strona 278

Grassmann) rozumiała fatalną sytuację partii. Obawiali się oni, że ogromne bezrobocie ograniczy
możliwość zorganizowania strajku generalnego, a nawet gdyby udało się go przeprowadzić, może on
spowodować represje i w konsekwencji doprowadzić do wojny domowej. Jak potem dowodził Hans
Vogel sytuacja polityczna 1932 r. różniła się diametralnie od warunków akcji z okresu puczu Kappa-
Lüttwitza (1920). Obecnie zamachu dokonał urzędujący formalnie kanclerz, za którym stał prezydent
Hindenburg. Strajk w tych warunkach byłby wystąpieniem przeciw legalnie powołanym i urzędującym
władzom państwowym. Taki strajk nie mógł liczyć na pełne, masowe poparcie niemieckich robotników
wychowanych w duchu poszanowania legalizmu i władzy. Był on też sprzeczny z ideologią i metodą
działania SPD i związków zawodowych, które w działalności politycznej na pierwszy plan wysuwały
problem praworządności, poszanowania władz i dyscypliny. Podobną opinię wyraził Friedrich
Stampfer redaktor naczelny „Vorwärts”, dodając, że wezwanie do zbrojnego oporu byłoby na rękę
zwłaszcza gen. Schleicherowi i grupie jego zwolenników. Siła, jaką dysponowała Reichswehra i
oddziały nazistowskie, podważała sens wystąpienia policji pruskiej i Reichsbannern. Wojsko z
łatwością rozbiłoby te formacje, gdyby podjęły one próbę walki z rządem. Przywódcy socjaldemokracji
byli wyczerpani i pozbawieni wiary we własne siły także w rezultacie przewlekłej walki na dwa
fronty: przeciwko ekstremistom zarówno prawicowym, jak i lewicowym — nazistom i komunistom.
Pozostałe partie republikańskie (Centrum, demokraci) znalazły się w defensywie i nie zdradzały chęci
do niczego więcej prócz pasywnego oporu. Podobnie społeczeństwo niemieckie, jakkolwiek
zaskoczone wydarzeniami w Prusach, przyjęło je dość obojętnie. Bystry obserwator sceny niemieckiej,
ambasador francuski, A. François-Poncet zanotował: „Rzeczywistość jest sprzeczna z alarmującymi
depeszami dziennikarzy zagranicznych. Spokój nie został ani razu zakłócony. Żadnej reakcji ani w
związkach zawodowych, ani w obozie socjalistycznym, ani u katolików, ani u komunistów. Rzecznicy
demokracji siedzą cicho. Braun, który chętnie przybierał pozy Jowisza miotającego gromy, i niezłomny
Severing ustępują na pierwsze wezwanie... Z czasem ludzie będą się dziwić, jak mało oporu napotkał
Hitler ustanawiając swój reżim. Ale próbę tej słabości, jej rozmiary, można było już zaobserwować za
czasów Papena”.

Władze pruskie, opierając się na 19 art. konstytucji weimarskiej, odwołały się do Trybunału Stanu
(Staatsgerichtshof) w Lipsku z wnioskiem o rozstrzygnięcie, czy decyzja kanclerza Rzeszy była z punktu
prawnego słuszna. Dnia 25 października 1932 r. Trybunał wydał salomonowy wyrok, przyznając
rządowi Rzeszy prawo wprowadzenia Urzędu Komisarza, ale jednocześnie
Strona 279

uznając, iż rządowi Brauna przysługują pozostałe prerogatywy, między innymi prawo reprezentowania
Prus w Reichsracie. W ten sposób Prusy miały odtąd dwa rządy (fikcja prawna!), z których tylko jeden
— tzn. komisarz Rzeszy — rozporządzał władzą efektywną.

Tymczasem w całych Niemczech już od czerwca toczyła się kampania propagandowa w związku z
wyborami do nowego Reichstagu. Było to już czwarte powszechne w ciągu niespełna dwu lat
głosowanie, nie licząc plebiscytów i wyborów krajowych. Paradoksem bowiem życia politycznego w
Niemczech w tym okresie stało się silne ożywienie aktywności wyborczej, przy zdecydowanym
ograniczeniu roli parlamentu, jakkolwiek te zjawiska pozostawały w zależności przyczynowej. Kolejne
parlamenty nie mogły wyłonić większości zdolnej do utworzenia trwałego rządu. Wybory stały się więc
bardziej niż kiedykolwiek próbą sił, wyzwalającą ukryte dotąd namiętności, spotęgowane przez
propagandę wyborczą prowadzoną na nieznaną dotąd skalę. Kryzys jak gdyby wywołał w świadomości
ludzkiej potrzebę wyrażania się w decyzjach natury politycznej. Symptomatyczny był tu stały wzrost
frekwencji wyborczej.

Kampania wyborcza nie ograniczała się tylko do starć i zamieszek. Komuniści 10 lipca w Berlinie w
gmachu Filharmonii zorganizowali Kongres „Jednolitofrontowej Akcji Antyfaszystowskiej”, w którym
wzięło udział 1465 delegatów z całych Niemiec. Dnia 12 lipca E. Thälmann przemawiał na stadionie w
Wuppertalu do 70 tys. swoich sympatyków, 13 lipca w Elberfeld wezwał do tworzenia jednolitego
frontu, „ponad głowami przywódców socjaldemokratycznych, którzy obezwładnili proletariat”. KPD w
swoim programie wyborczym głosiła nie tylko walkę z „faszyzmem i bezrobociem”, ale także
proklamowała „bój o rewolucyjne wyjście z kryzysu, o likwidację kapitalistycznego panowania
klasowego i utworzenia rządu robotniczego”.

Socjaldemokracja skoncentrowała się na deklarowaniu gotowości obrony Republiki i konstytucji,


wzywała do mobilizacji całego ruchu. „Jeżeli naziści zwyciężą, będą panowali przy pomocy brunatnej
dyktatury, a wszystkie zdobycze proletariatu niemieckiego przepadną” — ostrzegał Otto Weis 23 lipca
na wiecu w Berlinie. Dnia 24 lipca „Vorwärts” w artykule wstępnym pt. Wola zwycięstwa pisał:
„Wybory z 31 lipca musimy w każdych warunkach wygrać. Muszą one przynieść klęskę tak rządowi
Papena, jak i narodowym socjalistom, którzy podejmą próbę przejęcia władzy, by zniszczyć demokrację
i pozbawić masy ludowe praw w celu całkowitego ich ujarzmienia. 31 lipca będzie rozstrzygającym
dniem w walce o wolność narodu niemieckiego”.

Jednak kampania wyborcza stała głównie pod znakiem dwóch osobistości: Brüninga i Hitlera.
Brüning „chłodny, blady, rozsądny obrońca wolności
Strona 280

i legalizmu” w ramach autorytatywnej demokracji mobilizował swoją partię. Począwszy od wiecu w


Moguncji 17 czerwca aż po ostatnie wystąpienie w berlińskim Pałacu Sportowym 29 lipca, były
kanclerz stale akcentował że Centrum mimo swej opozycji, „stoi na gruncie zasad konserwatywnych i
narodowochrześcijańskich”, a w dziedzinie polityki zagranicznej będzie wspierać poczynania rządu.
Inni przedstawiciele partii (Wirth, Brauns, Stegerwald) krytykując antyrobotniczą politykę rządu, brali
w obronę „warstwy pośrednie”, wysuwali także argument bezprawnego usunięcia rządu pruskiego.

Hitler natomiast uruchomił kolejną wściekłą kampanię propagandową, na tle której poczynania DNVP
wypadły zupełnie blado, a Stahlhelmu — wręcz niewidocznie. Korzystając ponownie z samolotu, tylko
w drugiej połowie lipca odwiedził oraz wygłosił przemówienia w pięćdziesięciu miejscowościach.
Zjawiał się na estradach otoczony licznym zastępem swych współpracowników, miotając gromy
potępienia na „system” i zachłystując się wizją pomyślności, wielkości i chwały, którą zapewni swemu
narodowi. Wskazywał, że musi nastąpić drastyczna zmiana w stosunkach gospodarczych i politycznych
kraju i tylko jedna partia posiada dostateczną energię i zaangażowanie, by ją spowodować — partia
narodowosocjalistyczna. Dzięki dokonanej w ciągu ostatnich miesięcy przez Gregora Strassera
reorganizacji struktur NSDAP, była ona lepiej przygotowana do wyborów niż jakakolwiek inna partia, a
poza tym nie krępowały jej już żadne ograniczenia. Radykalne hasła nazistów i ich demagogiczny
program niewątpliwie przyciągały wyborców.

W sumie ta kampania wyborcza była najbardziej burzliwą i najkrwawszą w dziejach Republiki.


Jeszcze 30 lipca w wyniku starć politycznych zginęło dziesięć osób, a 31 lipca w dniu wyborów życie
straciło 12 dalszych. A mimo to frekwencja wyborcza była najwyższa od 1919 r.; do urn poszło 84,1%
uprawnionych do głosowania obywateli.

Wybory przyniosły zdecydowane zwycięstwo narodowym socjalistom; NSDAP uzyskała 37,4%


głosów i 230 mandatów, tj. o 120 więcej niż w 1930 r. (por. tab. 22). Naziści będą stanowić odtąd
najliczniejszą i najpotężniejszą partię zarówno w Rzeszy, jak i w Prusach. Dokonało się to kosztem
drobnych stronnictw mieszczańsko-chłopskich, które uzyskały zaledwie 2% głosów w porównaniu z
14% w 1930 r. (Bauerbund, Deutsches Landvolk, Landbund, Wirtschaftspartei, Deutsche-Hannoversche
Partei), a także stronnictw liberalnych. Deutsche Volkspartei — stronnictwo zmarłego Stresemanna — i
Staatspartei (demokraci) zdobyli zaledwie 2,2% głosów, podczas gdy w poprzednich wyborach zyskali
5%. Wskazywało to, że hitlerowcy cieszyli się już prawie całkowitym poparciem mieszczaństwa i
chłopstwa (protestanckiego). Najmniej głosów NSDAP zdobyła w dużych ośrodkach robotniczych lub
Strona 28

TABELA 22
Wyniki wyborów do Reichstagu w latach 1930-1932

14 września 1930 31 lipca 1932 6 listopada 1932


Wyszczególnienie liczba procent liczba liczba
procent liczba
liczba
procent liczba
głosów głosów głosów
głosów mandatów głosów mandatów głosów mandatów
w tys. w tys. w tys.
Ludność 64 294 — — 62 411 — — 62 411 — —
Uprawnionych 42 958 — — 42 211 — — 44 374 — —
Frekwencja 35 226 82,0 — 37 162 84,1 — 35 758 80,6 —
KPD 4 592 13,1 77 5 370 14,5 89 5981 16,9 100
SPD 8 578 24,5 145 7 960 21,6 133 7251 20,4 121
Staatspartei
1 322 3,8 20 373 1,0 4 339 1,0
(DDP)
Centrum 4 128 11,8 68 4 589 12,5 75 4231 11,9 70
BVP 1 059 3,0 19 1 350 3,7 22 1206 3,4 20
DVP 1 660 4,7 30 436 1,2 7 661 1,9 11
DNVP 2 458 7,3 41 2 277 6,3 37 3132 8,9 52
NSDAP 6 410 18,3 107 13 779 37,4 230 11 737 33,1 196
Pozostałe 4 764 13,8 72 748 2,0 11 933 2,6 12
Razem — 100,0 577 — 100,0 608 — 100,0 584

Źródło: „Statistisches Jahrbuch des Deutschen Reichs“ 52 (1933), s. 537-539.


Strona 282

katolickich: w Berlinie 24,9%, Köln 20,2%, Westfalii 25,7%, Niederbayern 20,4%. Najwięcej w
okręgach słabiej zurbanizowanych, o niskim statusie społecznym i niskim dochodzie na głowę
mieszkańca, gdzie głosy były zawsze rozbite i gdzie silne były tendencje separatystyczne: Schlezwiku-
Holsztynie 51%, Prusach Wschodnich 47,1%, Dolnej Saksonii 49,5%, Pomorzu 48%. Jakkolwiek
ponad 37% uzyskanych głosów świadczyło o wyraźnym masowym poparciu społecznym, to masowość
ta nie świadczyła o powszechności, było to wciąż znacznie mniej niż bezpośrednia większość. Stan ten
trafnie ocenil ambasador brytyjski sir Horace Rumbold informując z Berlina: „Wydaje się, że Hitler
wyczerpał swoje rezerwy. Połknął małe partie środka i prawicy, i nie ma żadnych oznak, że będzie
zdolny do wywołania rozłamu w Centrum. Wszystkie inne partie... są przekonane, że osiągnął on punkt
szczytowy”.

Nieznacznie wzmocnione wyszły też z wyborów partie katolickie: Centrum i jej bawarska
odpowiedniczka BVP. Zdobyły one wspólnie 16,2% głosów (o 1,4% więcej) i 97 mandatów.
Komuniści uzyskali ponad 5,3 mln głosów i 89 mandatów, również o 1,4% więcej niż w 1930 r. Ten
wzrost dokonał się kosztem socjaldemokratów, którzy otrzymali 21,6% głosów — 2,9 % mniej niż w
poprzednich wyborach — co dało im 133 mandaty. DNVP, która już w wyborach 1930 r. poniosła
klęskę, zanotowała dalszy, choć niewielki spadek, uzyskując 6,3% głosów i 37 mandatów. W sumie
tylko te cztery partie wykazały się rzeczywiście szerokimi wpływami w społeczeństwie niemieckim,
choć zakres ich był bardzo zróżnicowany.

Wybory lipcowe nie przyniosły wyjaśnienia sytuacji. Arytmetyka wyborcza wskazywała na olbrzymie
trudności z uzyskaniem większości parlamentarnej. Teoretycznie, gdyby demokratyczne partie środka i
lewicy (Centrum, demokraci, SPD, KPD) chciały zawrzeć antyfaszystowski sojusz bojowy, miałyby
większość w Reichstagu (ok. 54% mandatów). Wrogość jednak pomiędzy partiami republikańskimi a
komunistami oraz stosunek tych ostatnich do burżuazyjno-demokratycznego państwa sprawiały, że układ
taki był nierealny. W rezultacie powrót do systemu rządów parlamentarnych byłby nadal możliwy tylko
w wypadku, gdyby hitlerowcy, osłabiona grupa Hugenberga oraz partie katolickie zgodziły się pójść na
kombinację osławionej „koncentracji narodowej”. Nad takim rozwiązaniem rozpoczął prace kanclerz
Papen. Natomiast starania Schleichera zmierzały w kierunku rozszerzenia podstawy gabinetu, poprzez
uzyskanie poparcia NSDAP, za którą poszłaby DNVP (razem 44% mandatów), choć nie dawało to
upragnionej większości konstruktywnej. Zwłaszcza że część konserwatywno-nacjonalistycznej prawicy
dystansowała się od współpracy z nazistami. Kuno von Westarp w opublikowanej w 1932 r. opinii
wykluczył możliwość współpracy NSDAP
Strona 283

w zwalczaniu Republiki Weimarskiej. Twierdził on, że NSDAP „nie wchodzi w ogóle w rachubę” jako
partner w działaniach „przeciwko systemowi parlamentarnemu i panowaniu partii” w Niemczech, gdyż
„sama opiera się od stóp do głów na parlamentaryzmie”. Z tego samego powodu czynił wielokrotnie
zarzut nazistom Alfred Hugenberg. Na zebraniu DNVP w Düsseldorfie w dniu 17 lipca 1932 r. jej
przywódca oświadczył: „Dotychczasowe państwo partii nie powinno zostać zastąpione przez nowe
narodowosojalistyczne państwo partyjne”.

Zwycięstwo narodowych socjalistów wniosło w ich szeregi pewne zamieszanie. Część z nich
(zwłaszcza czołówka SA) była zdania, że wybiła godzina wykonania decydującego kroku do władzy, w
razie potrzeby nie cofając się nawet przed użyciem siły. Inni natomiast, a rzecznikiem ich zdawał się
być Gregor Strasser, chcieliby pójść na kompromis mający na celu powołanie rządu, w którym NSDAP
zapewniałaby sobie kilka ważnych portfeli. Sam Hitler, którego wspierali Göring i Goebbels, jeżeli był
skłonny do negocjacji, to z pozycji przywódcy najsilniejszej partii politycznej w Niemczech i nie miał
zamiaru dzielić się władzą. Goebbels, choć rozczarowany rezultatami wyborów, 1 sierpnia zanotował:
„Musimy być czujni jak psy myśliwskie. Nie polegać na nikim, tylko na własnych siłach. Żadnego
umiarkowania w naszych żądaniach. Albo ostra opozycja, albo władza. Tolerancja grozi śmiercią.
Ostrzegawczym przykładem jest SPD”. SA ponownie podjęła serię krwawych starć z przeciwnikami
politycznymi, zamachów bombowych i rewolwerowych w Królewcu, na Śląsku, w Saksonii, w
Brunszwiku. Próba ograniczenia działalności ekstremistów (także komunistycznego
„Massenselbstschutz”) poprzez wydanie dekretu prezydenta Rzeszy z 9 sierpnia 1932 r. przeciwko
terrorowi politycznemu nie dała rezultatów, o czym świadczyły kolejne incydenty, w tym głośne
zabójstwo komunisty Konrada Piecucha w Potempie na Górnym Śląsku.

W tej atmosferze zostały nawiązane rozmowy między Papenem, Schleicherem a Hitlerem; były one
trudne i skomplikowane. W nich też tkwiło źródło nieporozumień, które niedługo rozdzieliły Papena i
Schleichera. Pierwszy coraz częściej zarzucał drugiemu brak lojalności i działanie nie w charakterze
współpracownika, lecz głównego zainteresowanego. Schleicher natomiast spostrzegł, że główną
przeszkodą w porozumieniu z nazistami jest osoba jego przełożonego, co wzbudzało w nim
zniecierpliwienie i chęć samodzielnych rozstrzygnięć.

W Füstenberg pod Berlinem 6 sierpnia doszło do bezpośredniego, tajnego spotkania „silnego


człowieka gabinetu” gen. Schleichera z Hitlerem. Ten ostatni przedstawił katalog nowych żądań: urząd
kanclerza dla siebie, dla
Strona 284

NSDAP premierostwo Prus, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Sprawiedliwości Rzeszy i Prus oraz
utworzenie Ministerstwa Propagandy dla Goebbelsa. Jednocześnie wystąpił z dezyderatem pełni
władzy dla swojego gabinetu, w tym możliwości wydawania dekretów. Gdyby sejm Rzeszy nie
uchwalił odpowiedniej ustawy w tym zakresie — zostałby rozwiązany. Schleicher zaakceptował ten
szeroki zakres żądań, zwłaszcza że Hitler zaoferował mu kontrolę nad armią (Ministerstwo
Reichswehry) oraz stanowisko wicekanclerza. Osoby aktualnego kanclerza Papena — nie wzięto pod
uwagę.

Hitler był przekonany, że generał wykorzysta wszystkie swoje wpływy, aby zapewnić mu stanowisko
kanclerza. Tymczasem prezydent Hindenburg bynajmniej nie miał zamiaru akceptować go na tym
urzędzie. Jego stosunek do wodza nazistów (któremu nigdy nie był przychylny) zmienił się jeszcze
bardziej na niekorzyść, i z powodu gwałtów popełnianych przez SA, i niepohamowanych wypowiedzi
wyborczych, podważających prestiż państwa i urzędu prezydenta w kraju i za granicą. Jak twierdził
potem Schleicher, Hindenburg — gdy został przez niego 9 sierpnia w Neudeck poinformowany o
ultimatum NSDAP „w niełaskawych słowach, w poważny sposób i z niezbitą wolą” oświadczył, że nie
powoła Hitlera na urząd kanclerza. Stanowisko swoje potwierdził prezydent następnego dnia, 10
sierpnia, w rozmowie z Papenem, dodając kolejną już, sarkastyczną uwagę o „czeskim kapralu”.

Także von Papen, którego ustąpienia żądał Hitler, nie widział powodu podawania się do dymisji.
Brak konstruktywnej większości parlamentarnej raczej usprawiedliwiał istnienie gabinetu
prezydenckiego. Dnia 13 sierpnia na spotkaniu z Hitlerem i przewodniczącym frakcji NSDAP
Wilhelmem Frickiem zaproponował Führerowi stanowisko wicekanclerza, a partii kilka tek w
gabinecie koalicyjnym, w tym między innymi spraw wewnętrznych Rzeszy i Prus. Nie tylko odrzucił
żądania Hitlera pełni władzy, ale usposobił Hindenburga jeszcze bardziej negatywnie do postulatów
narodowych socjalistów.

Tego samego dnia po południu Hindenburg przyjął na audiencji Hitlera, Röhma i Fricka, w obecności
kanclerza Papena i sekretarza stanu Meissnera. Według tekstu komunikatu rozmowa dotyczyła sytuacji
politycznej i reorganizacji rządu. Hindenburg w związku z tym zadał pytanie, czy Hitler oraz inne
osobistości z kierownictwa NSDAP uważają za możliwe wejście w skład rządu von Papena. Hitler
odpowiedział odmownie, stwierdzając, że „wobec wpływów i znaczenia ruchu
narodowosocjalistycznego zmuszony jest do zażądania dla siebie i swej partii kierownictwa rządu i
państwa w pełnym zakresie”. Dezyderat ten Hindenburg stanowczo odrzucił, dodając, że „jako
odpowiedzialny przed Bogiem, swoim sumieniem i swoją ojczyzną, nie może zaryzykować i powierzyć
całej władzy jednej partii..., która zamierza użyć tej
Strona 285

władzy w sposób jednostronny”. Hitler opuścił pałac prezydencki upokorzony i rozczarowany, NSDAP
musiała powrócić do „legalnej polityki ostrej opozycji” wobec rządu.

Natomiast na wiadomość o zerwaniu rozmów z ulgą odetchnęli przywódcy Centrum. Zdawali sobie
sprawę, że ewentualne porozumienie pomiędzy Papenem a Hitlerem całkowicie przekreśli szanse
odegrania poważnej roli koalicyjnej przez partie katolickie. Dlatego rokowania z hitlerowcami
(Hansem Kerrlem) w sprawie utworzenia czarno-brunatnej koalicji w Prusach, działacze Centrum
(Heinrich Hirtsiefer i Johann Grass) podjęli zaraz po 20 lipca 1932 r. Finalizacja tych rozmów
przeciągała się nie tylko z powodu targów o teki ministerialne; kierownictwo Centrum traktowało je
jako krok wstępny do zawarcia podobnej koalicji w Rzeszy.

W końcu sierpnia Hitler zezwolił Gregorowi Strasserowi na podjęcie pertraktacji na szczeblu


centralnym. Strasser, opowiadający się konsekwentnie za koalicją z lewicowymi i umiarkowanymi
katolikami, uważał, że partia nie jest już w stanie samodzielnie uzyskać większego poparcia wśród
wyborców. Współpraca z Centrum będzie natomiast najlepszym sposobem dotarcia do wyborców
niesocjalistycznych i zdobycia władzy w ramach większości parlamentarnej. W dniu 25 sierpnia spotkał
się on w Konstancy z Brüningiem, który powrócił z Watykanu, gdzie konferował z prałatem Ludwigiem
Kaasem. Przedstawiciele obu frakcji parlamentarnych 29 sierpnia zaakceptowali dotychczasowy
przebieg rozmów oraz uzgodnili wspólną taktykę. Tego samego dnia Hitler rozmawiał osobiście z
Brüningiem, który — jak notował Goebbels — „był całkiem malutki”.

Pierwsze efekty zbliżenia narodowych socjalistów z Centrum stały się widoczne na konstytuującym
posiedzeniu nowego Reichstagu w dniu 30 sierpnia 1932 r. Na przewodniczącego izby wybrano znaczną
większością głosów (367:191) Hermanna Göringa. Pierwszym wiceprzewodniczącym został Thomas
Esser (Centrum), natomiast do prezydium sejmu nie wszedł socjaldemokrata Paul Löbe, utrącony
wspólnie przez deputowanych NSDAP i Centrum. „Obie strony chciały dostarczyć dowodu, że istnieje
zdolna do pracy większość parlamentarna i nie ma podstaw do rozwiązania izby” — pisał Pünder. To,
że nowy Reichstag jest zdolny do pozytywnej działalności starał się też wykazać Göring w swym
inauguracyjnym przemówieniu: „Jeśli wszystkie wartościowe siły będą współpracowały ze sobą, a
uwidoczniło się to dziś przy wyborze prezydium, to Reichstag sprosta wszystkim swym zadaniom .
Göring wyznaczył termin następnej sesji parlamentu na 12 września.

Tymczasem w dniach 1-4 września rząd demonstracyjnie wziął udział w XIII Zjeździe Stahlhelmu, w
którym uczestniczyło stokilkadziesiąt tysięcy kombatantów. Na trybunach berlińskiego stadionu
„Grünenwald” zasiedli
Strona 286

przedstawiciele starej generacji, pruski następca tronu, Papen z grupą ministrów, dowódcy
Reichswehry. Schleicher nie wziął udziału w obchodach odcinając się od kanclerza. Papen natomiast
starał się wywołać wrażenie że rząd, choć zwalczany w parlamencie, ma poparcie mas. Chciał
przeciwstawić niesfornym, bezczelnym i depczącym prawo nazistom, nacjonalistów
zdyscyplinowanych, rozsądnych i szanujących legalne władze.

Jednak zagranica (zwłaszcza Francja) nie wyznawała się w tych różnicach. Manifestacje Stahlhelmu
wydawały się jej równie niebezpieczne, jak pochody SA. Papen jak gdyby tego nie rozumiał.
Usatysfakcjonowany sukcesem odniesionym 9 lipca w Lozannie w kwestii odszkodowań, wystąpił z
kolejną inicjatywą dyplomatyczną, tym razem dotyczącą zniesienia ograniczeń w dziedzinie zbrojeń.
Niezależnie od toczącej się w Genewie Konferencji Rozbrojeniowej, rząd niemiecki rozstrzygnięcie
sprawy „Gleichberechtigung” (równouprawnienia) próbował przeprowadzić bezpośrednio z Paryżem.
Minister spraw zagranicznych Konstantin von Neurath 29 sierpnia w obecności gen. Schleichera
wręczył ambasadorowi A. François-Poncetowi memorandum do rządu francuskiego w kwestii
rozpoczęcia negocjacji na ten temat i zniesienia części wersalskich ograniczeń wojskowych. Francja,
zaniepokojona wzrastającą falą nacjonalizmu w Niemczech, 11 września odrzuciła te propozycje,
oświadczając, że nie może w tej sprawie prowadzić separatystycznych rokowań. Rząd Papena podjął
wówczas decyzję, na którą nigdy nie zdobyłby się Brüning. W dniu 14 września Niemcy odmówiły
udziału w obradach prezydium Konferencji Rozbrojeniowej, realizując w ten sposób wcześniejsze
groźby opuszczenia Konferencji.

Te posunięcia w dziedzinie polityki zagranicznej, aprobowane i przychylnie przyjęte przez


Reichswehrę i nacjonalistyczną prawicę „wsparł” gabinet Papena dalszym ograniczeniem polityki
socjalnej. W dniach 4 i 5 września ukazały się wspominane wyżej zarządzenia wyjątkowe prezydenta w
celu „ożywienia gospodarki”, które jednak uderzały specjalnie ostro w sytuację życiową robotników i
pracowników umysłowych. SPD zareagowała zdecydowanie. W dniu 12 września zgłosiła u ministra
spraw wewnętrznych Rzeszy wniosek o przeprowadzenie inicjatywy ludowej w sprawie uchylenia
części zarządzeń wyjątkowych. Wniosek ten poparty został przez ADGB, a następnie komunistów (17
października 1932). Rząd jednak nie zareagował i nie podjął normalnej procedury konstytucyjnej.
Natomiast przedstawiciele Centrum (Adam Stegerwald i Franz Dessauer) oraz NSDAP (Gregor
Strasser i Gottfried Feder) zajęli się opracowaniem alternatywnego programu gospodarczego. Tekst
tego programu po zatwierdzeniu przez obie partie miał zostać przedstawiony prezydentowi. Ten jednak
przesunął termin spotkania
Strona 287

na 15 września, a więc po sesji parlamentu. Wynikało z tego wyraźnie, że Hindenburg ponownie


zamierzał rozwiązać Reichstag.

Rokowania między partiami katolickimi a NSDAP toczyły się nadal, ale bez większych sukcesów.
Centrum gotowe było wprawdzie współdziałać w obaleniu Papena, jednak obawiało się angażować w
otwarty sojusz z NSDAP. Z drugiej strony Hitler także nie chciał się uzależniać od partii katolickich i
odrzucił propozycję Strassera utworzenia koalicyjnego gabinetu z gen. Schleicherem jako kanclerzem.
Sam minister Reichswehry również sprzeciwił się tym planom i żeby zdementować pogłoski 10
września oświadczył, że interesuje go „niezależny rząd prezydialny, a nie utworzony przez partie
gabinet”. Nazistom w tej sytuacji pozostała w zasadzie jedyna droga — doprowadzenie do kolejnego
kryzysu rządowego. Podczas narady z czołowymi działaczami NSDAP 8 września w Berlinie, w hotelu
„Kaiserhof” Hitler oświadczył jasno: „partia musi się przygotować do nowych wyborów — czym
wcześniej, tym lepiej”.

Parlament 12 września zebrał się na swą drugą sesję. Tuż po otwarciu obrad Ernst Torgler,
przewodniczący frakcji poselskiej KPD, poprosił o zmianę porządku dziennego i zgłosił dwa wnioski:
o unieważnienie wydanych 4 i 5 września dekretów oraz o wotum nieufności dla rządu. Inicjatywa
komunistów została poparta przez NSDAP, Centrum i socjaldemokratów. Przewodniczący Reichstagu
Hermann Göring, stwierdził ważność wniosków i natychmiast zarządził głosowanie. Papen zerwał się z
miejsca i zażądał głosu, aby przedstawić przygotowany dekret prezydenta o rozwiązaniu Reichstagu.
Göring, mimo że najpierw powinien był udzielić głosu kanclerzowi, wypowiedział regulaminowe
słowa: „Znajdujemy się w toku głosowania”, po czym udawał, że nie widzi gestów wzburzonego
kanclerza. Wówczas Papen położył dekret o rozwiązaniu izby na stole prezydialnym i z całym
gabinetem opuścił salę obrad. W ten sposób —jak zauważył Jerzy Krasuski — przeszedł do historii
jako jedyny kanclerz, który nigdy w Reichstagu nie zabrał głosu i nie otrzymał go, gdy o to prosił.

W wyniku głosowania okazało się, że zdecydowana większość, tzn. 512 posłów, wystąpiła przeciwko
rządowi, 42 za (DNVP i DVP); deputowani małych mieszczańskich partii wstrzymali się od głosu (5).
Dotkliwa klęska gabinetu Papena nie pociągnęła za sobą jego dymisji, gdyż decyzja Reichstagu została
przez Hindenburga zignorowana. Parlament został rozwiązany, a nowe wybory wyznaczono na 6
listopada 1932 r. Rząd — jak się mogło wydawać — odniósł zwycięstwo nad parlamentem. Jednak
dyskredytacja gabinetu, uderzała w — i tak już zachwiany — prestiż Papena.

Popularności rządowi w społeczeństwie nie przyniosła także realizacja, ogłoszonego przez Papena 28
sierpnia 1932 r. w Münster, antykryzysowego programu gospodarczego. Przewidywał on ożywienie
działalności gospodar-
Strona 288

czej poprzez wzrost zatrudnienia, przyznanie dodatkowych środków finansowych i tworzenie nowych
miejsc pracy oraz cięcia w sferze socjalnej (dekrety z 4 i 5 września). Choć pierwsze widoczne oznaki
poprawy ekonomicznej miały nastąpić dopiero wiosną 1933 r., to już w październiku 1932 r. Instytut
Badań Koniunktur wskazywał na zjawiska załamywania się kryzysu i korzystne tendencje w przemyśle.
Bezrobocie wprawdzie nadal rosło, ale zdecydowanie wolniej niż przed rokiem. Amerykański
dziennikarz H. R. Knickerbocker po serii wywiadów z ekspertami gospodarczymi pisał zarówno
entuzjastycznie, jak i nieco naiwnie: „Niemcy mają plan. Ze wszystkich rządowych planów w Europie
niemiecki projekt jest najlepszy. Jeżeli rząd będzie miał tak duże szczęście, jak jego pomysły, to może
niemiecki plan stać się klasycznym rozwiązaniem dla depresji gospodarczych”.

Z powodu obniżki płac, będącej częścią składową antykryzysowej polityki Papena, na kilka dni przed
wyborami, 3 listopada, wybuchł powszechny strajk 22-tysięcznej rzeszy pracowników komunikacji w
Berlinie. Uzyskał on poparcie pracowników służb miejskich w różnych rejonach Niemiec. Ponieważ
zorganizowany został przez komunistyczne organizacje związkowe (Revolutionäre Gewerkschafts-
Oposition), od strajku odcięła się SPD i jej organizacje zawodowe (ADGB). Natomiast NSDAP, by
uniknąć utraty wpływów w stolicy posunęła się do desperackiego kroku, polecając członkom partii i SA
otwartą współpracę z komunistami. Doszło do starć z socjaldemokratami: trzy osoby zginęły,
kilkanaście zostało rannych. Joseph Goebbels notował: „W Berlinie panuje nastrój rewolucyjny... Nasze
wpływy w klasie pracującej w ostatnich dniach wyraźnie wzrosły, choć prasa wścieka się i nazywa to
bolszewizmem”. Socjaldemokratyczny „Vorwärts” krytykując nieszczerość nazistowskiej kampanii
pisał: „Wczoraj jeszcze brunatna zaraza śmierci stała z jednej strony, a czerwoni podludzie z drugiej.
Dziś złączyły się obie w wiernym, braterskim związku. Żaden klasowo uświadomiony robotnik nie
stanie obok nich bez rumieńca wstydu na twarzy”.

Udział NSDAP w strajku i radykalne hasła kampanii wyborczej nazistów, skierowane przeciwko
„reakcji i skorumpowanemu reżimowi junkierskiemu”, spowodowały zahamowanie wpływu pieniędzy i
zwiększyły trudności finansowe partii. Taktyka Hitlera zaczynała wzbudzać nieufność bogatych
sympatyków ruchu. W partii szerzyły się nastroje zmęczenia i zwątpienia, spowodowane brakiem wiary
w przyszłe sukcesy. Powstrzymywała je tylko determinacja wodza i propaganda Goebbelsa „o
nieuchronnym zwycięstwie narodowego socjalizmu”.

Centrum, a konkretnie prałat Ludwig Kaas, 17 października 1932 r. w kampanii propagandowej rzucił
ideę „niemieckiej wspólnoty narodowej”,
Strona 289

czyli współpracy politycznej grup i ruchów stojących na gruncie narodowym i katolickim. Za


przeciwnika wybrano, obok „bolszewizmu”, reakcję protestancką z obozu Hugenberga oraz antysocjalne
koncepcje urzędującego gabinetu. Generalny stosunek Centrum do ekipy Papena uległ jednak dość
widocznej zmianie. Brüning i Kaas stwierdzili w rozmowie z Pünderem 27 września, że „obecny rząd
ma do zanotowania wiele osiągnięć i postępuje prawidłowo, znalazł się tylko w straszliwej izolacji
politycznej”.

DNVP zarzucała Centrum i NSDAP podtrzymywanie systemu poprzez walkę o większość w


parlamencie i wywoływanie „rewolty przeciwko kierownictwu państwowemu”. Broniąc Papena
wypowiadała się za „autorytarną władzą prezydenta, przeciwko parlamentowi i rządom partii”.

Natomiast SPD znacznie zradykalizowała przed wyborami swoje hasła programowe. Odezwy po raz
pierwszy wysuwały żądania wywłaszczenia wielkiej własności, upaństwowienia banków i przemysłu
oraz wprowadzenia gospodarki planowej. Ostrze walki wyborczej skierowano przeciwko „utopijnej
frazeologii faszystów i komunistów” oraz wprowadzeniu przez nich „zdziczenia” do walki politycznej.
SPD nadal chciała bronić Republiki i parlamentarnej praworządności, nie bacząc na fakt, że prawica
łamała podstawowe zasady demokracji. KPD już tradycyjnie wysuwała na czoło swój rewolucyjny
program obalenia burżuazji w Niemczech. SPD i Centrum oceniała jako wspólników frontu
faszystowskiego, którzy „chcą jawną dyktaturę faszystowską zamaskować za pomocą parlamentarnych
manewrów”.

Wybory z 6 listopada odbyły się przy frekwencji 80,6%, mniejszej o 3,5% niż w lipcu tegoż roku. Do
urn nie poszło dalsze 1,4 mln osób zmęczonych już zamętem politycznym i znużonych walką wyborczą.
Przyniosły one NSDAP dotkliwą porażkę; zmniejszyła się liczba jej mandatów z 230 na 196, a liczba
głosów z 13,8 mln na 11,7 mln. Jej kosztem wzmocniła swoje wpływy partia Hugenberga (DNVP),
uzyskując 52 mandaty, a więc nawet więcej niż we wrześniu 1930 r. (zob. tab. 22). Niewielkie, ale
odczuwalne straty poniosły partie katolickie (Centrum, BVP) — 7 mandatów z 97 posiadanych.
Widocznie zmniejszyła swe wpływy w społeczeństwie SPD, która otrzymała 700 tys. głosów i 8
mandatów mniej. Pozostała jednak ze 121 mandatami drugą, po NSDAP, frakcją w Reichstagu. Na KPD
padło prawie 17% głosów o 2,4% więcej niż w lipcu (100 mandatów), co dawało jej trzecie miejsce w
izbie, przed koalicją partii katolickich. Ekstremizm wciąż miał silne wpływy, chociaż mit o
niepowstrzymanym natarciu nazistów został zachwiany. Pozycja Hitlera w przyszłych rokowaniach
uległa pogorszeniu. Czarnobrunatna koalicja (Centrum i NSDAP) nie mogła już uzyskać większości
parlamentarnej (584:286 mandatów), nie mówiąc o powrocie do frontu harzburskiego
Strona 290

(584:248 mandatów).Wydawało się, że naziści będą musieli być bardziej skłonni do ugody, zwłaszcza,
że Goebbels odnotował „bardzo przygnębiający nastrój” w NSDAP.

Nowy Reichstag w swej zdecydowanej większości pozostał przeciwny Papenowi, który by rządzić w
myśl 48 art. konstytucji musiałby jeszcze raz go rozwiązać lub też zdelegalizować NSDAP i KPD, co
wyraźnie groziło wojną domową. Hindenburg był przeciwny tego rodzaju rozstrzygnięciom,
oznaczającym obalenie konstytucji — już w czerwcu i sierpniu bardzo niechętnie podpisywał Papenowi
rozporządzenia o rozwiązaniu parlamentu. Ponadto niepokoiła go, tak jak w przypadku Brüninga,
otwarta niechęć partii politycznych wobec „jego kanclerza”. Prezydent 10 listopada 1932 r. przyjął
Papena, by mu oznajmić, iż powinien dążyć do jak najszybszego uzyskania większości parlamentarnej.

Już następnego dnia kanclerz rozpoczął rozmowy w sprawie rozszerzenia podstaw swojego rządu, ale
spotkał się z powszechną odmową. SPD nie wyraziła zgody na wysłanie delegacji do kancelarii Rzeszy
i podejmowania rozmów. Centrum, BVP, Christlich-Soziale i DPVP odrzuciły w trakcie konsultacji z
kanclerzem (13 i 15 listopada) propozycje szukania wyjścia z sytuacji na bazie istniejącego rządu.
Papen bowiem upierał się przy swej koncepcji „nowego państwa”, bronił opracowywanych w
gabinecie planów reformy Rzeszy i zasad ożywienia gospodarki. Zawiodły też nadzieje na
porozumienie z nazistami. Hitlerowcy w ogóle nie podjęli rozmów bezpośrednich, ograniczając się
jedynie do korespondencji. Hitler, mając zacięcie ekstremisty i 196 deputowanych w parlamencie, dalej
czuł się arbitrem sytuacji. Propozycje Papena (13 listopada) objęcia urzędu wicekanclerza i kilku
ministerstw zdecydowanie odrzucił. „Führer wyjechał z Berlina. Wilhelmstrasse na próżno na niego
czeka. To dobrze. Nie wolno nam wątpić” — notował Goebbels.

W dniu 17 listopada gabinet dokonał bilansu wysiłków kanclerza. Papen był zmuszony przyznać, że
jego misja zakończyła się niepowodzeniem, a utworzenie pod jego kierownictwem „rządu koncentracji
narodowej” jest niemożliwe. Zaproponował więc podanie całego gabinetu do dymisji. Wniosek ten
spotkał się z uznaniem Schleichera, który oświadczył, iż bez ustąpienia gabinetu, rokowania, jakie ma
podjąć prezydent, zmienią się w nic nie znaczący „spektakl teatralny”. Podobne stanowisko zajął von
Gayl oraz pozostali członkowie rządu. Następnego dnia, 18 listopada, Hindenburg przyjął dymisję
gabinetu, powierzając mu jednocześnie czasowe pełnienie obowiązków.

Prezydent osobiście przejął obowiązek utworzenia nowego rządu. Rozmowy z NSDAP wyznaczono
na 19 i 21 listopada. W międzyczasie doszło do spektakularnej interwencji związanych z nazizmem
przedstawicieli kół prze-
Strona 291

mysłowo-bankowych. Zaniepokojeni wzrastającymi wpływami KPD i sukcesem komunistów w


ostatnich wyborach, 19 listopada przesłali oni na ręce Hindenburga memoriał, w którym apelowali do
prezydenta o powierzenie Hitlerowi, jako „przywódcy największej grupy narodu”, kierownictwa
„gabinetu prezydialnego wyposażonego w najlepsze siły merytoryczne i personalne”. List podpisali
Hjalmar Schacht, Kurt von Schröder, Fritz Thyssen, Albert Vogler i 16 innych przedstawicieli wielkiego
kapitału. Dla Hindenburga nie stanowił on jednak dowodu pełnego zaufania przedsiębiorców dla
narodowego socjalizmu. Kilka godzin wcześniej bowiem prezydent otrzymał — nie bez dyskretnych
nacisków Papena — inne memorandum, podpisane nie przez 20, lecz 339 znanych osobistości z kręgów
wielkiego przemysłu, bankowości i junkierstwa. Domagali się w nim powrotu Papena, który może
„doprowadzić do usunięcia Hitlera ze sceny politycznej i utworzenia godnego zaufania, antysocjalnego
nowego rządu państwa autorytarnego”. Walka o władzę zaczęła się toczyć już nie między wielkimi
partiami i blokami politycznymi, które razem reprezentowały zdecydowaną większość 50 mln narodu,
lecz między poszczególnymi koteriami i grupami, reprezentującymi interesy armii, ziemiaństwa i
kapitału przemysłowo-bankowego.

Hindenburg 19 listopada spotkał się z Hitlerem i powierzył mu oficjalnie misję utworzenia rządu
„mającego realną większość w Reichstagu dla wyraźnie określonego programu”, dając Führerowi czas
do 24 listopada. Zarówno Centrum, jak i Deutschnationale zadeklarowali natychmiast, że nie zgadzają
się na Hitlera jako kanclerza. Także wśród nazistów różnice zdań wystąpiły ostrzej niż dotychczas.
Gregor Strasser (poparł go Wilhelm Frick) stanął na stanowisku, że należy stworzyć rząd za każdą cenę;
Goebbels wystąpił przeciwko wszelkiemu udziałowi w gabinecie koalicyjnym; Göring wypowiedział
się za rządem Hitlera, ale wyposażonym w odpowiednie pełnomocnictwa. Sam Hitler zaczął
przypuszczać, że został wciągnięty w pułapkę, zamknięty w niemożliwej do zrealizowania formule
gabinetu parlamentarnego. Dlaczego nie mógłby rządzić jak Brüning i Papen, wykorzystując
rozporządzenia nadzwyczajne prezydenta? Pytanie to spowodowało obfitą korespondencję pomiędzy
nim a szefem kancelarii prezydenckiej Otto Meissnerem. Zakończona została ona 24 listopada
stanowczą odmową Hindenburga na udzielenie pełnomocnictw liderowi partii, która „zajmuje
negatywną postawę zarówno w stosunku do jego własnej osoby, jak i wobec posunięć politycznych i
ekonomicznych, które on uznaje za konieczne”. W tej sytuacji Hitler złożył powierzony mu mandat i
oświadczył, że stał się ofiarą intrygi politycznej.Fiaskiem zakończyła się także misja prałata Kaasa
(Centrum), który występując jako mąż zaufania prezydenta, próbował w dniach 24-25 listopada
Strona 292

utworzyć koalicyjny gabinet większości. Zarówno Hugenberg (DNVP), i Hitler odmówili poparcia i
udziału w takim gabinecie. Swoją „grę” rozpoczął także gen. Kurt von Schleicher, który podjął
pertraktacje z Gregorem Strasserem. Ten ostatni, licząc na poparcie Fricka, części gauleiterów oraz
„dołów” NSDAP, dążył do wewnętrznego rozbicia ruchu nazistowskiego i przynajmniej częściowego
izolowania Hitlera. Jego właśnie Schleicher postanowił uczynić wykonawcą swych planów.

Pozostała więc ostatnia możliwość — pozostawienie sprawującego komisaryczne rządy von Papena u
władzy, wbrew zasadom konstytucyjnym i woli większości parlamentu. Zwłaszcza, że ośmieszony
dotychczasowymi niepowodzeniami były kanclerz sam zadeklarował ponowne objęcie urzędu,
odroczenie zwołania Reichstagu na czas nieokreślony i przygotowanie reformy konstytucji. W tym
czasie „pan prezydent Rzeszy, w obliczu pewnego konfliktu z Reichstagiem, podejmie wszelkie
dostępne mu środki, by uchronić Niemcy przed nieodwracalnymi szkodami”. Oznaczało to
proklamowanie stanu wyjątkowego, rządzenie dekretami i zdławienie siłą próby przejęcia władzy przez
nazistów, czy to na drodze parlamentarnej, czy zbrojnego puczu. Hindenburg, mając na uwadze
memoriał z 19 listopada, wyraził zgodę i upoważnił von Papena do sformowania nowego gabinetu. Tak
więc Papen miał poparcie trzech liczących się sił: prezydenta, sfer przemysłowo-ziemiańskich i, jak
sądził, dowództwa Reichswehry.

Ale właśnie stanowisko armii, a ściślej ministra Reichswehry gen. von Schleichera zadecydowało o
losach jego gabinetu. Ambitny generał rozumiał, że Papen nie spełnił pokładanych w nim nadziei,
świadczyła o tym wyjątkowa niepopularność kanclerza, tak w kręgach politycznych, jak i
społeczeństwie niemieckim. Jakkolwiek nie był demokratą, Schleicher zdawał sobie sprawę, że żaden
polityk bez masowego zaplecza i poparcia w warunkach konstytucyjno-parlamentarnych nie jest w
stanie utrzymać się u władzy. Irytowały go dyktatorskie zapędy Papena. Wprowadzenie stanu oblężenia i
siłowe rozwiązania groziły wplątaniem Reichswehry w wewnętrzne rozgrywki polityczne. Przejęcie
przez armię obowiązków sił policyjnych i porządkowych mogło spowodować spadek jej prestiżu i
autorytetu jako „apolitycznej siły”. Poza tym pomiędzy Papenem a wpływowym generałem doszło do
konfliktu. Kanclerz zawiódł oczekiwania Schleichera. Miał być figurantem i posłusznym narzędziem w
jego rękach, a tymczasem korzystając z poparcia prezydenta okazał się energicznym, giętkim i
niezależnym politykiem.

Schleicher obecny 1 grudnia 1932 r. podczas konsultacji Papena z Hindenburgiem, wypowiedział się
więc przeciwko powrotowi do władzy dawnego protegowanego. Jednocześnie przedstawił swój
własny plan rozszerzenia
Strona 293

podstaw przyszłego gabinetu, polegający na doprowadzeniu do rozłamu w partii hitlerowskiej przez


wciągnięcie do rządu Gregora Strassera, z drugiej zaś strony — czołowych działaczy związków
zawodowych. Z dyskusji, jaka się wyłoniła, zwycięsko wyszedł jednak Papen. Stary prezydent odrzucił
plan Schleichera, zgorszony prawdopodobnie jego „lewicowością”. Ten jednak nie miał zamiaru
rezygnować. Dnia 2 grudnia, na pierwszym posiedzeniu gabinetu, po ponownym desygnowaniu von
Papena do objęcia urzędu, na porządku dziennym stanęła sprawa wotum zaufania dla kanclerza i jego
planów złamania konstytucji. Przeciwko wypowiedział się minister spraw zagranicznych Kurt von
Neurath, sprawiedliwości Franz Gürtner oraz finansów L. von Krosigk, który już wcześniej ostrzegał
przed wojną domową jako „następstwem gabinetu walczącego”. Jedynie minister poczt i komunikacji
— Paul von Eltz-Rübenach nie miał zastrzeżeń wobec szefa rządu. Pełną izolację kanclerza wśród
członków ekipy rządowej wywołało jednak oświadczenie gen. von Schleichera, że także armia straciła
zaufanie do von Papena i nie jest przygotowana do podjęcia ryzyka wojny domowej. Dla poparcia
swych słów wezwał czekającego w przedpokoju ppłk. Eugena Otta, który zreferował rezultaty „gry
wojennej” przeprowadzanej przez Wehrmachtsableitung (Oddział Wywiadu) Reichswehry. Raport Otta
stwierdzał, że armia nie będzie w stanie zapewnić jednocześnie wewnętrznego i zewnętrznego
bezpieczeństwa Rzeszy; a więc z jednej strony przeciwstawić się komunistom i nazistom w wypadku
masowych strajków, zaburzeń i walk ulicznych, z drugiej — przypuszczalnemu w tej sytuacji atakowi
Polski na Prusy Wschodnie. Autorytet armii zdecydował. Gabinet odrzucił projekt zaprowadzenia stanu
oblężenia, a feldmarszałek Hindenburg ustąpił pod naciskiem Reichswehry.

Prezydent przyjął dymisję rządu Papena z dużym niezadowoleniem. „Może mnie pan, kochany Papen,
uważać za szubrawca, ale czuję się zmuszony zmienić zdanie. Jestem już za stary, aby pod koniec życia
przyjąć na siebie odpowiedzialność za wojnę domową. Pozwólmy zatem, w imię Boże, aby teraz pan
von Schleicher próbował szczęścia”. Ustępującemu kanclerzowi podarował swój portret z dedykacją
popularnej w Niemczech pieśni żołnierskiej, zaczynającej się od słów „Miałem ja towarzysza...”;
Schleicher natomiast zaofiarował mu stanowisko ambasadora w Paryżu, ale Papen go nie przyjął.
Wycofał się, ale nie po to by godzić się na rolę biernego obserwatora. Zachował nienaruszoną przyjaźń
i zaufanie prezydenta, ambicje polityczne i żądzę władzy. Kariera jego nie została bynajmniej
zakończona.
Strona 294

Rozdział XIII
Upadek Republiki
Na czele władzy wykonawczej państwa 2 grudnia 1932 r. stanął przedstawiciel armii — gen. Kurt
von Schleicher. Minister Reichswehry miał reputację człowieka inteligentnego i zręcznego politycznie.
Choć lubił działać za kulisami sceny politycznej, był osobistością znaną, jakkolwiek nie cieszącą się
sympatią opinii publicznej. Realista i cynik, „z głową ogoloną, bez zarostu, o bardziej niż bladej,
nalanej twarzy, w której błyszczą duże, świdrujące oczy, o wąskich ledwo zarysowanych ustach, nie ma
wyglądu przemawiającego na jego korzyść. Wyróżniają go jedynie bardzo piękne ręce”. Nie przysparzał
mu przyjaciół ani jego sposób bycia, ani formy towarzyskie. Potrafił być impertynencki i gruboskórny,
jak podczas obiadu z przemysłowcem Otto Wolffem, znanym z usuwania lub przekupywania
niewygodnych mu urzędników. „Gdy gospodarz poprosił dyskretnie generała o interwencję w podobnej
sprawie, Schleicher milcząc dokończył zupę, spojrzał znad talerza i bardzo donośnie spytał: A gdzie
jest milion marek panie Wolff?” Jego stary protektor, gen. Groener, w liście z 29 listopada, pisał: „Kto
ma jeszcze do Pana zaufanie? Prawie nikt. Uważa się Pana za mądrego, obrotnego, przebiegłego i
oczekuje, ze może będzie Pan dobrym kanclerzem. Nie mam nic przeciwko Panu. Ale pracuj Pan nie z
dziarskością i przebiegłością, lecz z mądrością. Żadnych więcej szarż lekkiej kawalerii... Maniery
szpicruty muszą być zaprzestane. Tak może postępować Hitler, ale Pan tego nie potrzebuje”.

Schleicher 3 grudnia powołał gabinet, który w swym składzie niewiele odbiegał od rządu von
Papena. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Rzeszy po Wilhelmie von Gaylu przejął Komisarz Rzeszy
w Prusach dr Franz Bracht a Ministerstwo Pracy — bezpartyjny prezes Zakładu Pośrednictwa Pracy
Strona 295

i Ubezpieczeń — Friedrich Syrup. Komisarzem Rzeszy do spraw Zatrudnienia został mianowany


Günther Gereke — przywódca ruchu ludności wiejskiej (Deutsche Landgemeindetag); stanowisko
wicekanclerza pozostało nieobsadzone. Schleicher zatrzymał tekę ministra armii, odmówił natomiast
oddania Ministerstwa Gospodarki Hugenbergowi, przywódcy DNVP, co wywołało zarówno
niezadowolenie, jak i niepokój konserwatywnej prawicy.

Pierwsza część zadania została wykonana — gabinet został skompletowany. Pozostała druga —
wypracowanie możliwie jak najszerszej podstawy, która stanowiłaby jego polityczne i moralne
zaplecze. Schleicher nie był ograniczonym wojskowym, do którego nie miały dostępu nowoczesne idee,
realia i wymogi współczesności. Pozbawiony klasowych przesądów Papena, lepiej niż wielu ludzi z
konserwatywnych elit zdawał sobie sprawę z głębi i powagi kryzysu ekonomicznego i politycznego
państwa. Nie lekceważył ruchów masowych, ich siły i dynamicznego charakteru, wpływów oraz
szerokiego oparcia w społeczeństwie. Jego celem było okiełznanie jednego z ruchów, właśnie
nazistowskiego, i wciągnięcie go w służbę państwa. Jak się nieco wcześniej wyraził, „poza tempem
zmian” narodowy socjalizm w istocie dążył do tego samego celu co Reichswehra, do jedności
narodowej, wyeliminowania partii marksistowskich, unieważnienia postanowień Wersalu,
przywrócenia wielkości Niemiec. Z tego punktu widzenia naziści jawili się kanclerzowi generałowi nie
jako źródło zagrożenia, które należało zniszczyć, ale jako cenny sprzymierzeniec, którego należało
pozyskać do realizacji wspólnego programu, jeżeli nie w całości, to w znacznej części.

Jeszcze przed objęciem urzędu kanclerza, 30 listopada, Schleicher, niezależnie od oferty Papena,
proponował Hitlerowi wicekanclerstwo, a jego współpracownikom kilka tek ministerialnych.
Propozycja ta rozważana była 1 grudnia 1932 r. na konferencji Hitlera w Weimarze z czterema
najważniejszymi przywódcami NSDAP w tym okresie: Hermannem Göringiem, Josephem Goebbelsem,
Wilhelmem Frickiem i Gregorem Strasserem. Ten ostatni, przedstawiając krytyczną sytuację w partii,
zażądał przychylnego ustosunkowania się do rządu Schleichera, w którym wyraził chęć uczestnictwa.
Göring i Goebbels gwałtownie zaoponowali przeciwko zmianie dotychczasowego kursu bezwzględnej
opozycji, a Hitler przyłączył się do ich stanowiska, pozostając przy żądaniu pełni władzy.

Dnia 3 grudnia Schleicher, już jako kanclerz, ponownie nawiązał kontakt ze Strasserem, głównym
rzecznikiem istniejącej w szeregach nazistów opozycji. Gregor Strasser od lat dwudziestych był jedną z
czołowych postaci narodowego socjalizmu. Jego działalność miała znaczący wpływ na utworzenie
pierwszych organizacji NSDAP w uprzemysłowionych okręgach Niemiec.
Strona 296

Jako kierownik wydziału polityczno-organizacyjnego odbudował partię po jej faktycznym rozkładzie na


przełomie 1923 i 1924 r. Przez lata był szefem machiny organizacyjnej NSDAP, stojąc zarazem na czele
jego socjalnorewolucyjnego skrzydła, które swymi „proletariackimi”, antykapitalistycznymi
tendencjami odcinało się od „faszystowskiego” kierunku monachijskiego. Na początku lat trzydziestych
Gregor Strasser, będąc drugą po Hitlerze osobistością w partii, pozostawał wciąż rzecznikiem
„zbuntowanego idealizmu” wyrażającego się w autentycznych dążeniach do przeprowadzenia rewolucji
nazistowskiej, opartej na radykalno-drobnomieszańskich założeniach programowych „narodowego”
socjalizmu. O ile dla Hitlera socjalizm był od początku tylko szyldem i słowem propagandowym, to dla
Strassera stanowił trwały element urzeczywistnianej idei. Był jednak bardziej elastycznym i
kompromisowym politykiem niż Hitler i skłaniał się ku ugodowej taktyce wobec władz centralnych
Rzeszy i udziałowi NSDAP w rządzie koalicyjnym. Uważał, że sytuacja kryzysowa w partii wymaga
ustępstw. Szczególnie niepokoił go zarysowujący się konflikt między głównymi członami ruchu
nazistowskiego: organizacją polityczną a SA, oraz radykalizacja dołów NSDAP, gdzie niektóre grupy
zaczęły przechodzić do „Czarnego Frontu” Otto Strassera lub KPD. Nie napawała optymizmem fatalna
sytuacja finansowa partii, spowodowana ograniczeniem subwencji przez protektorów ze sfer
przemysłowych, chcących zmusić Hitlera do zaniechania dotychczasowej twardej opozycji. Nie byli
skłonni w nieskończoność ponosić tak wielkich kosztów i nawet najbardziej szczodry z
dotychczasowych opiekunów Fritz Thyssen ostrzegł w listopadzie 1932 r. kierownictwo partii, że nie
będzie mógł jej nadal udzielać wsparcia finansowego. Prasa NSDAP utrzymywała się z najwyższym
trudem, a funkcjonariuszom od 1 grudnia zaprzestano wypłacać pensje.

Toteż Stasser postanowił, wbrew Hitlerowi, przyjąć propozycję gen. Schleichera (3 grudnia) objęcia
w nowym rządzie stanowiska wicekanclerza i premiera Prus. Mieli doń dołączyć także inni przywódcy
NSDAP: Wilhelm Frick, Konstantin Hierl, Franz Stöhr. Krok Strassera zaaprobował Hindenburg, który
w bezpośredniej rozmowie jeszcze raz potwierdził, że nie powierzy rządów Hitlerowi. O ostatecznej
decyzji Strassera przesądziła porażka NSDAP w odbytych w Turyngii 4 grudnia wyborach
komunalnych. Partia nazistowska w porównaniu z wyborami parlamentarnymi z 6 listopada straciła w
tym kraju prawie 25% głosów, a w stosunku do najkorzystniejszego dla niej wyniku z 31 lipca aż 40%.

Gregor Stasser usiłował jeszcze wpłynąć na zmianę stosunku Hitlera do rządu gen. Schleichera na
konferencjach przywódców ruchu, które odbyły się w hotelu „Kaiserhof” w dniach 5 i 7 grudnia 1932 r.
Na tym ostatnim spo-
Strona 297

tkaniu doszło do ostrego starcia wodza z szefem organizacyjnym partii. W burzliwej, pełnej
wzajemnych inwektyw rozmowie Hitler oskarżył Strassera o nielojalność, o spiskowanie z wrogami
NSDAP i usiłowanie rozbicia jedności partii. Strasser energicznie zaprzeczał, wskazując, że
nieustępliwa polityka Hitlera prowadzi narodowy socjalizm do katastrofy i oburzony opuścił
„Kaiserhof”. Następnego dnia, 8 grudnia, przekazał przywódcy NSDAP pisemne oświadczenie o
rezygnacji ze wszystkich zajmowanych w partii funkcji i stanowisk. „Tägliche Rundschau”, który 9
grudnia rano pierwszy podał tę sensacyjną wiadomość, potraktował krok Strassera jako wewnętrzną
rewoltę w NSDAP i zapowiedź, ważnych wydarzeń politycznych. „Jeżeli Strasser zajmie miejsce
Hitlera, otworzą się możliwości zawrócenia ruchu z rozpaczliwie błędnej drogi” — informował
dziennik.

List Strassera i wiadomości gazet wywołały u Hitlera i jego współpracowników nastrój


przygnębienia i depresji. Führer dostawał ataków wściekłości, wybuchał spazmatycznym płaczem,
miotał na wszystkie strony dzikie oskarżenia i znowu groził samobójstwem. „Jeżeli partia się rozleci, w
ciągu 3 minut zrobię z sobą koniec” — wołał. Ten kryzys raz jeszcze udowodnił wewnętrzne pęknięcia
w strukturze partii, która miotana najróżnorodniejszymi nastrojami, wyobrażeniami i pragnieniami, nie
miała żadnego wiążącego programu. Taka partia potrzebowała nie tylko mitu Führera, lecz również mitu
jego niezwyciężoności i ciągłych sukcesów. Energiczna reakcja Gregora Strassera i jego zwolenników
(Erich Koch, Wilhelm Kube, Karl Kaufmann, hrabia Ernst Reventlow, Gottfried Feder, Wilhelm Frick i
Franz Stöhr) mogła poważnie skomplikować sytuację wewnętrzną NSDAP i wydatnie utrudnić — jeżeli
nie uniemożliwić — Hitlerowi przejęcie władzy. Strasser nie podjął jednak żadnych zdecydowanych
działań w kierunku dokonania rozłamu. Zamiast tego natomiast udał się z rodziną na wakacje do Włoch,
pozostawiając swych stronników biernych i zdezorientowanych.

Tymczasem Hitler szybko otrząsnął się z szoku. Wieczorem 9 grudnia wezwał wszystkich
przywódców partii, deputowanych i gauleiterów na naradę do oficjalnej rezydencji Göringa,
przewodniczącego Reichstagu. W trakcie dramatycznego wystąpienia potępił nieobecnego Strassera i
działalność opozycjonistów. Uzyskał jednogłośną aprobatę i aplauz dla kierunku politycznego partii, a
od stronników Strassera wiernopoddańcze deklaracje. Hitler przejął osobiście kierownictwo
organizacji politycznej; wyznaczając na szefa sztabu Roberta Leya oraz odebrał nową przysięgę na
wierność od gauleiterów. Goebbels 10 grudnia mógł już zanotować: „Jedność ruchu została
uratowana... Strasser jest teraz całkowicie izolowany. To już martwy człowiek”. W ten sposób jeden z
podstawowych elementów koncepcji Schleichera
Strona 298

zawiódł; gdyby nie dały rezultatów próby porozumienia z innymi opcjami politycznymi, rząd znowu
zawisłby w próżni.

W montowanym przez gen. Schleichera „Froncie poprzecznym” (Querfront) ważne zadania miały
także przypaść „Czarnemu Frontowi” Otto Strassera. Kanclerz nawiązał kontakt z zespołem publicystów
„Die Tat” z zamiarem wykorzystania w swych rozgrywkach programu i kadry „Czarnego Frontu”. Nie
zdążył jednak urzeczywistnić tych planów. Otto Strasser, Walter Stennes, Dieter Fricke i inni działacze
tej organizacji, nie wierzyli w możliwość utworzenia ponadpartyjnego gabinetu, złożonego z lewicy
NSDAP oraz związków zawodowych, a mogącego zagrodzić Hitlerowi drogę do władzy. Tygodnik
„Die Schwarze Front”, opierając się na trafnej analizie sytuacji politycznej w Niemczech, zapowiedział
rychłe przejęcie władzy przez narodowych socjalistów.

Nie zrażony niepowodzeniami kanclerz Schleicher nadal konferował z innymi stronnictwami, a


zwłaszcza z prawicą SPD i przedstawicielami związków zawodowych. Pozytywnie do gabinetu
kanclerza generała odnosiło się początkowo Centrum, stwierdzając już 2 lutego, że „partia gotowa jest
współpracować z rządem, choć tym razem nie obciążono jej współodpowiedzialnością za jego
sprawowanie”. Zarząd SPD natomiast w odezwie z 5 grudnia 1932 r., jakkolwiek wyrażał zadowolenie
z obalenia rządu Papena, tego „przedstawiciela najczarniejszej reakcji”, to stwierdzał jednak, że
pozostanie w opozycji w stosunku do nowego rządu, jako gabinetu prezydialnego i „jednostronnego
przedstawiciela kapitalistycznego systemu gospodarki”. Niemniej rządowe enuncjacje programowe
Schleichera, w których przyrzekał stanowczą walkę z bezrobociem, zachowanie ustawodawstwa
socjalnego, notabene już wówczas ograniczonego do minimum, oraz odbudowę „normalnych
stosunków” pomiędzy rządem a parlamentem łagodziły stosunek SPD i ruchu zawodowego do nowego
gabinetu. W dyskretnie prowadzonych pertraktacjach SPD (R. Hilferding, R. Breitscheid, G. Noske)
domagała się od „społecznego kanclerza” przede wszystkim likwidacji ciężarów wynikających z
dekretów z 4 i 5 września 1932 r. Znacznie większym kredytem zaufania obdarzyły Schleichera centrale
związkowe. Przewodniczący ADGB Theodor Leipart w wywiadzie udzielonym 5 grudnia
dziennikarzowi francuskiemu stwierdził, że nowy kanclerz z uwagi na poważne traktowanie zagadnień
socjalnych, może liczyć na pełną życzliwość i przychylność wolnych związków zawodowych.
Natomiast 8 grudnia przewodniczący chrześcijańskiego DGB Heinrich Imbusch oświadczył
prezydentowi, że jego organizacja ma „wielkie zaufanie dla rządu Rzeszy i jego kanclerza gen. von
Schleichera”. Nie oznaczało to oczywiście wejścia central związkowych do „Querfrontu” ale nie można
było już mówić o zupełnej izolacji rządu.
Strona 299

Pierwsze posiedzenie, wybranego przed miesiącem parlamentu Rzeszy odbyło się 6 grudnia 1932 r.;
funkcję prezydenta Reichstagu ponownie objął Hermann Göring. Kanclerz Schleicher zignorował
parlament i nie wziął udziału w obradach izby. Natomiast 7 grudnia, głosami centroprawicy, parlament
odebrał rządowi uprawnienia do regulowania spraw socjalnych za pomocą art. 48; odrzucił też wnioski
partii robotniczych w sprawie zniesienia dekretu z 5 września oraz o zapewnieniu pomocy zimowej dla
bezrobotnych. Tego samego dnia w sali obrad doszło do krwawej bójki między komunistami i nazistami
na krzesła, pulpity, popielniczki i powyrywane ze ścian aparaty telefoniczne. „W końcu — pisał
„Berliner Tageblatt” — komuniści zostali zepchnięci przez narodowych socjalistów do kuluarów, gdzie
doszło do dalszych starć. W wyniku rękoczynów liczni deputowani zostali poważnie poranieni”.
Reichstag przyjął 8 grudnia wniosek o bezterminowym odroczeniu swych obrad. Tak zakończyło się
ostatnie w Republice posiedzenie parlamentu.

Niezależnie od kompromitacji parlamentu pozycję rządu Schleichera umocnił także kolejny sukces w
polityce zagranicznej Niemiec. Dotyczył on kwestii zbrojeń. W momencie opuszczenia przez Rzeszę (14
września) prac Konferencji Rozbrojeniowej w Genewie, widmo niekontrolowanych zbrojeń
niemieckich zaniepokoiło całą opinię europejską, która rzeczywistych ich rozmiarów nie znała.
Domyślano się tylko, że są one i tak większe od oficjalnie podawanych. W tej sytuacji Brytyjczycy (J.
R. Mac Donald i J. Simon) postanowili poprzez spotkania przedstawicieli mocarstw doprowadzić do
rozwiązania z jednej strony zagadnienia równouprawnienia Niemiec w dziedzinie zbrojeń, a z drugiej
— skłonienia ich w zamian za poczynione ustępstwa do powrotu na Konferencję. Zapewnienie takie
udało się od Niemiec uzyskać i 6 grudnia delegacja niemiecka z Konstantinem von Neurathem przybyła
do Genewy. W dniu 11 grudnia osiągnięto porozumienie w postaci salomonowej formuły, przyznającej
Niemcom ewentualne „równouprawnienie w ramach systemu zapewniającego bezpieczeństwo
wszystkich narodów”. Zasada ta miała znaleźć swój wyraz w konwencji, zawartej w wyniku
Konferencji Rozbrojeniowej. Systemu takiego nie znaleziono wprawdzie ani wtedy, ani później,
konwencji także nie zawarto, ale uznana jednak pozostała sama zasada równouprawnienia Niemiec.

Niemiecka opinia publiczna deklarację z 11 grudnia oceniła bardzo pozytywnie. „Frankfurter


Zeitung”, „Berliner Tageblatt” i inne dzienniki już 13 grudnia w pierwszych podsumowaniach pisały, że
„przyjętą przez pięć państw formułę genewską należy powitać radośnie, gdyż stanowi ona zamknięcie
okresu, który stawał się w ostatnich czasach niemożliwy do zniesienia i ha-
Strona 300

mował wszelki polityczny rozwój”. W opiniach tych dało się wyczuć pewną ulgę, że w wyniku
uporczywie zajmowanego stanowiska przez dyplomację niemiecką udało się jej złamać dotychczasowe
opory mocarstw zachodnich w kwestii „Gleichberechtigung”. „Owa przyznana równość po pierwsze
zamyka okres walki o zmianę decyzji Wersalu w sprawie zbrojeń, po drugie otwiera możliwość
wprowadzenia w życie zasad równowagi i bezpieczeństwa”.

Sukcesy rządu na arenie międzynarodowej, choć ważne także propagandowo, nie mogły jednak
zrównoważyć trudności w polityce wewnętrznej. Zwłaszcza że 15 grudnia 1932 r. kanclerz Schleicher
popełnił pierwszy z błędów, z powodu których padł kilka tygodni później. Tego dnia wygłosił przez
radio przemówienie programowe. Określił w nim trwanie swego kanclerza jako czas przełomu i
wezwał społeczeństwo niemieckie do poparcia działań rządu. Zdając sobie sprawę z uprzedzeń lewicy
wobec jego generalskich szlifów i roli, jaką odgrywał w Reichswehrze, usiłował pozyskać sympatię
szerokich mas populistycznymi hasłami. Oświadczył, że jest „nie tylko żołnierzem”, lecz także
ponadpartyjnym rzecznikiem wszystkich warstw i grup ludności, społecznym generałem nie związanym
ani z kapitalizmem, ani z socjalizmem. Rząd, którym kieruje postawił sobie jako podstawowe zadanie
przełamanie kryzysu poprzez „utworzenie jak największej liczby nowych miejsc pracy”. Poinformował
też, że gabinet anuluje dekret upoważniający do obniżania poborów, ograniczy tydzień pracy do 40
godzin i zapewni najbardziej potrzebującym pomoc zimową. Zapowiedział zatrudnienie bezrobotnych
przy robotach publicznych i ścisłą współpracę ze związkami zawodowymi.

Jednocześnie Schleicher zapewnił, że jest zdecydowany rządzić zgodnie z konstytucją, opierając się
na Reichstagu — choć nigdy nie zgodzi się, by parlament dyktował mu jego posunięcia. Rząd musi mieć
absolutny spokój i dużo czasu na realizację swych planów. Kanclerz stwierdził, że nie ma zamiaru
wprowadzać dyktatury wojskowej. „Wiele można zrobić przy użyciu bagnetów, ale nie można na nich
siedzieć” — oświadczył. Dlatego przyrzekł, że będzie dążył do uzyskania szerokiej i masowej bazy dla
swego gabinetu.

Kurt von Schleicher zdeklarował się również jako gorący orędownik kontynuowania akcji pomocy
materialnej dla rolnictwa niemieckich obszarów wschodnich. Oznajmił, że rząd przydzieli na cele
parcelacyjne 300 tys. hektarów ziemi z zadłużonych i bankrutujących majątków w Prusach Wschodnich.
Utworzenie wielu działek osadniczych miało pozwolić na obniżenie bezrobocia i wzmocnienie nie
mogących się utrzymać małorolnych gospodarstw.

Podniesienie przez kanclerza kwestii parcelacji w istniejących wówczas warunkach było szczytem
nieostrożności. Poruszył on sprawę niesłychanie
Strona 301

dla junkrów drażliwą. Już Brüning sparzył sobie na niej palce. Schleicher, pragnąc rozproszyć
uprzedzenia lewicy, wywołał je na prawicy. Swoimi manewrami stracił więc zwolenników zarówno ze
sfer przemysłowych, jak przede wszystkim z ziemiańskich. Jego exposé, będące w gruncie rzeczy
prezentacją polityki balansu, przyniosło mu ze strony konserwatystów oskarżenia o demagogię,
sprzeniewierzenie i zdradę, oraz przydomek „czerwonego generała”, nie otwierając jednocześnie
większych perspektyw na uzyskanie pełnego poparcia partii lewicowych i związków zawodowych.

Spektakularnym przykładem niespójnej polityki Schleichera było postanowienie gabinetu z 21 grudnia


(weszło w życie 23 grudnia jako Novrerordnung) nakazujące, w ramach zarządzeń protekcjonistycznych
dla rolnictwa, dodawanie masła do margaryny. Zarządzenie uzasadnione spadkiem cen masła z miejsca
doprowadziło do otwartego konfliktu pomiędzy ministrem rolnictwa Magnusem von Braunem
wspieranym przez Reichslandbund, a ministrem gospodarki prof. Hermannem Warmboldem naciskanym
przez oburzony Reichsverband der Deutschen Industrie. Jednocześnie stanowczo zaprotestowała
centrala Freie Gewerkschaften przeciwko podrażaniu margaryny, tego „najważniejszego narodowego
środka żywnościowego”, a „Deutsche” — organ chrześcijańskonarodowych związków zawodowych —
określił gabinet Schleichera jako „drugi rząd wielkich właścicieli ziemskich, których wpływ na
prezydenta był widoczny w każdych okolicznościach”. Inicjatywa rządu nie usatysfakcjonowała także
junkrów. W dniu 29 grudnia prezydent Reichslandbundu hrabia Eberhard von Kalckreuth wymógł na
rządzie całkowite wstrzymanie importu masła, co spowodowało gwałtowną, choć krótkotrwałą wojnę
celną z Danią i Holandią. W obliczu tak sprzecznych żądań i interesów kanclerz Schleicher wydawał
się coraz bardziej wahający, opuszczony i zdezorientowany.

Oliwy do ognia dodały jeszcze coraz szerzej rozchodzące się pogłoski o nadużyciach popełnionych
przez wielkich posiadaczy ziemskich w ramach programu „Osthilfe”. Okazało się bowiem, że wielu
ziemian wykorzystywało państwowe subwencje dla Wschodu nie na oddłużanie i modernizację
majątków, lecz na „wystawne życie, podróże, karty i hulanki”. W aferę na tle rozdziału środków z tytułu
„Osthilfe” zamieszani byli nie tylko znani posiadacze ziemscy, jak Oldenburg-Januschau czy von Quast-
Radensleben, ale także niektórzy Hohenzollernowie, czy nawet rodzina Hindenburgów! Pełen oburzenia
klan junkrów uznał, iż źródłem krytyki opozycji i bezczelnych ataków prasy jest demagogia Schleichera
oraz nieudolność rządu w zatuszowaniu tego kompromitującego skandalu. W ten sposób generałowi
kanclerzowi wyrósł nowy, niezwykle groźny przeciwnik.
Strona 302

W tej sytuacji Schleicher postanowił raz jeszcze zagrać starą kartą. Na początku stycznia 1933 r.
powrócił bowiem z Włoch do Berlina Gregor Strasser. Już 4 stycznia 1933 r. spotkał się z nim
Schleicher proponując udział w zreformowanym rządzie, w zamian za dywersję w szeregach NSDAP.
Dnia 6 stycznia przedstawił go Hindenburgowi jako wicekanclerza, którego działania mieli wspierać
szef SA Ernst Röhm, przewodniczący rady gospodarczej NSDAP Gottfried Feder, przewodniczący
frakcji w Reichstagu dr Wilhelm Frick. Kanclerz liczył także na wejście do rządu przedstawicieli
DNVP (Alfred Hugenberg) i Stahlhelmu (Franz Seldte). Strasser jednak ponownie zawiódł, wykazując
brak energii i zdecydowania. Najpierw podjął nieudaną próbę zgrupowania swych stronników z
zamiarem zgłoszenia własnych list w przyszłych wyborach. Później — wbrew wysiłkom swego brata
Ottona —okazał się niezdolny do wykorzystania kryzysu, jaki dał o sobie znać w szeregach NSDAP w
pierwszej połowie stycznia.

Tymczasem von Papen, który pozostawał w jak najlepszych stosunkach z prezydentem Hindenburgiem
czekał tylko na okazję powrotu do władzy i usunięcie Schleichera. Sytuacja właściwie przybrała formę
klasycznego pata; a przecież nie mogła być zamrożona, musiała się zmienić. Papen więc, inspirowany
przez przyjaciół ze sfer przemysłu i ziemiaństwa, głęboko rozczarowanych do generała kanclerza,
rozpoczął montowanie własnej inicjatywy. Już 16 grudnia 1932 r. przemawiając w Berlinie w
ekskluzywnym „Herrenclubie” Papen wyraźnie wypowiedział się wobec zgromadzonych
przedstawicieli sfer gospodarczych za wprowadzeniem nazistów do rządu. Ruch
narodowosocjalistyczny jest zbyt silny, aby można było mieć nadzieję na wyeliminowanie go —
argumentował były kanclerz. Dopóki znajduje się on w opozycji, nie da się przezwyciężyć kryzysu
wewnętrznego i Niemcy nadal pozostaną bez trwałego rządu. Hitler jako kanclerz byłby natomiast
hamowany i kontrolowany zarówno przez samego Papena, jak i pozostałych członków rządu,
arystokratów i umiarkowanych nacjonalistów, przyjaciół Hindenburga i jego otoczenie. Argumenty te
trafiły do przekonania zebranym i „zwrotnice” zostały przestawione na nowe tory.

W Kolonii, w rezydencji bankiera Kurta von Schrödera 4 stycznia 1933 r. odbyły się rozmowy, które
w znacznym stopniu zdecydowały o losach Republiki Weimarskiej. W rozmowach uczestniczyli Franz
von Papen, Adolf Hitler, Rudolf Hess, Heinrich Himmler, który od trzech lat pełnił funkcję
Reichsführera SS oraz Wilhelm Keppler — doradca kierownictwa NSDAP do spraw ekonomicznych.
Jakkolwiek Papen i Hitler nie przepadali są sobą, to teraz byli gotowi zapomnieć o dzielących ich
różnicach, jeżeli mogłoby się to przyczynić do skuteczniejszej walki z von Schleicherem. Hitler w
dalszym
Strona 303

ciągu domagał się stanowiska kanclerza, ale też zgadzał się na wejście w koalicję z von Papenem i
nacjonalistami Hugenberga, czyli w istocie do odrodzenia „frontu z Harzburga”. Gospodarz spotkania,
baron von Schröder, występujący nie tylko w imieniu własnym, ale także przemysłu i ziemiaństwa,
wyraził poparcie dla planów przejęcia władzy przez nazistów. Dawniej udzielone przyrzeczenia o
„rozprawieniu się w bezwzględny sposób z socjaldemokratami, komunistami i Żydami oraz
przywróceniu ładu w życiu publicznym” uzupełnione zostały przez inne, otoczone tajemnicą
zobowiązania partii na rzecz kół przemysłowych.

Nazajutrz, ku wielkiemu niezadowoleniu obu stron, berlińskie gazety poranne poinformowały nie
tylko o potajemnym spotkaniu w Kolonii, ale o przypuszczalnej treści rozmów. „Tägliche Rundschau”
sugerował, że Papen poprzez swoje dobre stosunki z Hindenburgiem chce ułatwić nazistom wejście do
rządu i w ostrych słowach potępiał jego zdradę wobec kanclerza Rzeszy, gen. von Schleichera. Papen
dementując te doniesienia twierdził, że chciał tylko wybadać możliwości wyjścia z impasu, w jakim
znalazła się Rzesza Niemiecka.

Hitler, choć nie ufał Papenowi, był usatysfakcjonowany nawiązanymi kontaktami. Nie rozstrzygały
one wprawdzie jeszcze szczegółowych warunków zawiązania koalicji, przyniosły jednak wyraźny
wzrost nadziei politycznych. Goebbels, komentując 5 stycznia wiadomości o spotkaniu Papena z
Hitlerem, pisał: „Obecny rząd wie, że jego dni są policzone. Jeżeli szczęście nam dopisze, powinniśmy
dojść do władzy”. Został przezwyciężony kryzys finansowy w partii; dzięki poważnym subwencjom
kapitału spłacono długi, a do kas NSDAP znów zaczęły płynąć pieniądze. Dnia 12 stycznia Goebbels
mógł zanotować z zadowoleniem: „Sytuacja finansowa poprawiła się nagle i zdecydowanie”.

Dobrych nastrojów w kierownictwie NSDAP nie zepsuły wyniki ponownego spotkania Hitlera z
Papenem, do którego doszło w nocy z 10 na 11 stycznia w Berlinie-Dahlen, w willi Joachima von
Ribbentropa, politykującego handlarza min, narodowego socjalisty zaledwie od 1932 r., ale za to
dysponującego rozległymi powiązaniami ze starą elitą wojskową i gospodarczą. Dyskutowano w
dalszym ciągu sprawę kanclerstwa. Papen powoływał się na opinię prezydenta, który w dalszym ciągu
był przeciwny kandydaturze Hitlera, „wódz” NSDAP stanowczo podtrzymywał swoje żądania.

Jednocześnie Hitler postanowił rozwiać wrażenie, że narodowi socjaliści tracą wpływy i poparcie
społeczeństwa. Okazją do takiej spektakularnej akcji stały się wyznaczone na dzień 15 stycznia 1933 r.
wybory do Landtagu miniaturowego kraiku Lippe-Detmold, gdzie 117 tys. obywateli uprawnionych do
Strona 304

głosowania miało wybrać 21 deputowanych do lokalnego przedstawicielstwa. Propaganda hitlerowska,


liczne enuncjacje prasowe i napięta atmosfera spowodowały, że te w gruncie rzeczy niewiele znaczące
wybory urosły do rangi jakiejś decydującej rozgrywki, do punktu zwrotnego w całej polityce
wewnętrznej. „Jeżeli narodowi socjaliści poniosą porażkę, będzie to oznaczało ich nieodwracalny
upadek. Natomiast ich zwycięstwo stanowić będzie znak, że władza jest dla nich przeznaczona” —
pisał „Deutsche Allgemeine Zeitung”. Hitler polecił zebrać wszystkie siły ruchu, wszystkie pozostałe
mu jeszcze środki materialne i rzucić do walki wyborczej. Północnoniemieckie państewko zostało w
połowie stycznia przeorane marszami, demonstracjami i wiecami NSDAP. Sam „wódz” przemawiał na
16 dużych imprezach, do tego doszły wystąpienia pozostałych prominentów partyjnych: Göringa,
Goebbelsa, Fricka i księcia pruskiego Augusta Wilhelma („Auwi”), wysoko postawionego dowódcy
SA. Lippe zostało ponadto zalane przez agitatorów i propagandystów, przez afisze i ulotki. Znalazło się
pod silną presją, podczas gdy całe Niemcy czekały na wyniki tego dziwnego odwołania się do decyzji
losu.

Nazistom opłacił się podjęty wysiłek. NSDAP, która poprzednio miała w Landtagu tylko jednego
deputowanego, obecnie uzyskała ich dziewięciu; podczas gdy SPD — siedmiu, KPD — dwóch, po
jednym DNVP, DVP i ewangelicy. Sukces ten, nadmiernie wyolbrzymiony, przedstawiony został w
propagandzie hitlerowskiej jako dowód niepowstrzymanego wzrostu wpływów partii. Jej regionalny
organ „Lippische Kurier” zatytułował swój artykuł: Hitler zwycięża w Lippe! Ustąp, Panie von
Schleicher!, a pozostała prasa nazistowska rozgłaszała zwycięstwo pisząc, że „partia maszeruje
naprzód”.

W rzeczywistości sukces narodowych socjalistów był skromniejszy. W porównaniu z ostatnimi


wyborami parlamentarnymi uzyskany procent głosów wzrósł i to w ekstremalnych warunkach, z 34,7 do
39,6. Jednakże w tej chwili liczyło się działanie psychologiczne. NSDAP zdawała się zyskiwać na
popularności. Wzmacniało to pozycję Hitlera zarówno we własnych szeregach, jak i wobec ugrupowań
prawicowych, którym partia odebrała najwięcej głosów. W dniu 16 stycznia w Weimarze, na
konferencji z gauleiterami i kierownictwem partii, Hitler ostro rozprawił się ze zwolennikami Ottona
Strassera, co doprowadziło do wycofania się tego ostatniego z zamiarów uczestnictwa w rządzie.
Otwarcie i pospiesznie zerwali też, i tak już nadwątlone nici współpracy z gen. Schleicherem,
przywódcy prawicy — Alfred Hugenberg i Franz Seldte.

Wydaje się, że w tym właśnie momencie kanclerz Schleicher ostatecznie przekonał się, że nie
zdobędzie większości, że jego rachuby na rozłam
Strona 305

w NSDAP oraz na przyciągnięcie niemieckonarodowych były złudne. Utwierdziły go w tym także


niepowodzenia w rokowaniach z lewicą, zwłaszcza po spotkaniu z byłym premierem pruskim,
socjaldemokratą Otto Braunem, do którego doszło 6 stycznia 1932 r. Braun przedłożył kanclerzowi o
tyle śmiały, co niezbyt realistyczny plan rozwiązania niemieckiego kryzysu państwowego. Domagał się
w nim uchylenia zarządzenia wyjątkowego z 20 lipca 1932 r., w zamian natychmiast proponował
poparcie partii socjaldemokratycznej dla rządu Schleichera. „Pan rozwiązuje Reichstag — kontynuował
Braun — ja przy tej okazji rozwiązuję Landtag pruski. Wybory przesuwamy daleko na wiosnę, rządzimy
dekretami, prowadzimy jednolitą, energiczną walkę z zakusami narodowych socjalistów... Przekroczyli
oni już punkt szczytowy i znajdują się w odwrocie. Potrzebujemy ich dobić, w wiosennych wyborach
przygotujemy im niszczącą klęskę. Potem otrzymamy zdolny do pracy parlament, z którym, przy
ustępującym kryzysie gospodarczym, będziemy władni rozwiązać wszystkie problemy”. Abstrahując już
od tego, że Braun nie był władny rozwiązać pruskiego Landtagu, jego propozycja odłożenia wyborów
do wiosny, by utrzymać nazistów z dala od władzy, prowadziła bezpośrednio do naruszenia konstytucji,
której zasad SPD broniła programowo. Wreszcie zniesienie stanu wyjątkowego w Prusach, przyjęte by
zostało przez całą prawicę jako kapitulacja przed siłami lewicowymi i było nie do pomyślenia, by
Hindenburg dopuścił do takiego działania. Schleicher nie mógł przyjąć propozycji Brauna bez narażania
samego siebie na utratę stanowiska kanclerza.

Na spotkaniu z kanclerzem i ministrami Magnusem von Braunem i Hermannem Warmboldem, pod


przewodnictwem prezydenta Hindenburga, 11 stycznia 1933 r. kierownictwo Reichslandbundu ostro
zaatakowało politykę rolną gabinetu, żądając rozległej ochrony celnej i egzekucyjnej dla agrariuszy.
Przewodniczący związku Eberhard von Kalckreuth przedstawił memorandum, które było jednoznaczne z
wypowiedzeniem wojny: „Zubożenie niemieckiego rolnictwa, szczególnie chłopskiej gospodarki
towarowej przyjęło w wyniku tolerancji obecnego rządu tak krytyczne rozmiary, jakich nie
zaakceptowałby nawet rząd marksistowski”. Ten bezpardonowy atak i brzmienie deklaracji nie były
przypadkowe — już od grudnia 1931 r. do czteroosobowego prezydium Landbudu należał działacz
NSDAP, poseł do Reichstagu Werner Willikens. Tego samego dnia poseł Oscar Hergt (DNVP), na sesji
komisji budżetowej ostrzegał, że sprawa rolnictwa będzie dla rządu „próbą ogniową”. Niemal
jednocześnie ukazał się list otwarty pióra Richarda Walthera Darrego, kierownika aparatu polityki
rolnej NSDAP, w którym demagogicznie zarzucał rządowi „nieporadność w uporządkowaniu rynku
Strona 306

wewnętrznego i niesamowicie agresywną bolszewizację narodu niemieckiego a zwłaszcza jego części,


utrzymującej się z rolnictwa”. Gdy także lider Centrum, prałat Ludwig Kaas odrzucił 15 stycznia
propozycję poparcia programu rządowego na zbliżającej się sesji Reichstagu (24 stycznia), atakowany i
izolowany kanclerz Schleicher zdecydował się sięgnąć po środki nadzwyczajne.

Odpowiedź, jakie przedsięwzięcia należało zastosować, miało przynieść posiedzenie gabinetu,


zwołane po raz pierwszy w nowym roku przez kanclerza 16 stycznia 1933 r. Dokonując analizy
położenia rządu i sytuacji wewnętrznej kraju Schleicher oświadczył, że nie jest w stanie uzyskać
poparcia większości parlamentarnej i musi się liczyć z wotum nieufności Reichstagu. W związku z tym
rządowi pozostaje alternatywa: podać się do dymisji lub rozwiązać Reichstag. Pierwsza możliwość —
zdaniem kanclerza — byłaby ostatecznością, natomiast wybór drugiej pociągał za sobą kolejny
zasadniczy problem. Czy po rozwiązaniu izby nowe wybory powinny się odbywać w oznaczonym
ustawowo terminie (60 dni), czy też należy złamać konstytucję i przesunąć je na bardziej odległy
„korzystny dla rządu i gospodarki kraju okres?” Propozycja zignorowania wotum nieufności
„negatywnej większości” w porównaniu z odroczeniem wyborów lub przymusowym zawieszeniem
Reichstagu przedstawiało — według Schleichera — „stosunkowo najmniejszy konflikt z konstytucją”.
Przy pierwszych widocznych objawach poprawy gospodarczej program rządu, wsparty autorytetem
armii, i — jak miano nadzieję — urzędu prezydenta, miał pewne szanse powodzenia. Znaczną część
społeczeństwa, w tym zwłaszcza 5 mln bezrobotnych, nie interesowało bowiem, czy rząd zapewni im
pracę lub poprawę egzystencji przestrzegając konstytucji, czy w sposób dyktatorski. Gdyby choć po
części Schleicherowi udało się spełnić pokładane w nim jako „generale społecznym” nadzieje, wśród
niechętnych mu partii politycznych zabrakłoby jednego z głównych elementów opozycji.

Członkowie gabinetu, z wyjątkiem komisarza Rzeszy do spraw zatrudnienia Günthera Gereke,


gremialnie poparli plan Schleichera proponując przesunięcie wyborów nawet na koniec października
(von Braun), czy początek listopada 1933 r. (von Krosigk). Neurath oświadczył ponadto, że jest
przeciwny poszerzaniu bazy społecznej rządu, gdyż „mogłoby to zagrozić odejściem od koncepcji rządu
prezydialnego na rzecz gabinetu partyjnego”. Obecny na posiedzeniu sekretarz stanu Otto Meissner,
również opowiedział się za ponadkonstytucyjnym eksperymentem Schleichera, z zastrzeżeniem, iż plan
ten musi uzyskać jeszcze pełną aprobatę prezydenta Hindenburga.

Przez kilka dni po posiedzeniu gabinetu, życie publiczne Niemiec było pełne spekulacji i pogłosek, co
do możliwości ogłoszenia w najbliższym czasie
Strona 307

stanu wyjątkowego. Rudolf Breitscheid 19 stycznia na zebraniu przedstawicieli SPD w Berlinie —


Friedrichsshein ostrzegł publicznie gen. Schleichera, że „Dla całego ruchu robotniczego taki krok byłby
prowokacją, która wywoła z pewnością gwałtowne burze. SPD, wykorzystując wszystkie prawnie
dostępne środki, stanie przeciwko łamaniu konstytucji”. Organ SPD „Vorwärts” wskazał natomiast
nawet na moment odpowiedni do wprowadzenia stanu wyjątkowego. Otóż prezydent berlińskiej policji
Kurt Melcher wyraził zgodę na manifestację nazistów w sobotę 22 stycznia na placu Bülowa, gdzie
znajdowała się siedziba KPD zwana „Domem Karla Liebknechta”, a jednocześnie zabronił
zorganizowania kontrdemonstracji komunistycznej w tym samym miejscu. Gdyby KPD nie
podporządkowała się zakazowi, mogłoby dojść do zamieszek i krwawych starć, a jednocześnie dałoby
to rządowi doskonały pretekst do wprowadzenia stanu wyjątkowego.

Jednak tematem, który najbardziej oddziaływał na opinię publiczną, był coraz bardziej rozszerzający
się skandal wokół spraw związanych z „Osthilfe”. Poseł Centrum Joseph Ersing, sekretarz komisji
budżetowej Reichstagu, 19 stycznia publicznie ujawnił nadużycia wykorzystania środków publicznych
przeznaczonych na sanację zadłużonych dóbr ziemskich w Prusach Wschodnich. Pikantne szczegóły
manipulacji finansowych zamieściła prasa, w tym zapisanie majątku Neudeck na nazwisko syna
prezydenta, Oskara von Hindenburga, a Ersing stwierdził, że państwo powinno zażądać spłaty
wyasygnowanych kwot.

Dzień po spektakularnym wystąpieniu Ersinga konwent seniorów Reichstagu, mimo oporu


przedstawicieli SPD i KPD, postanowił przesunąć termin zwołania sesji parlamentu z 24 na 31
stycznia. Inicjatywa wyszła od NSDAP, popartej przez Centrum; ani naziści, ani katolicy nie chcieli
zaogniać sytuacji, by nie zmuszać Schleichera do rozpędzenia Reichstagu. Obie partie intensywnie
pracowały nad innymi możliwościami wyjścia z impasu: Centrum, choć mało efektywnie, nad
powołaniem rządu opartego na kombinacji Schleicher-Strasser-Brüning; NSDAP natomiast przestawiła
się na umocnienie „Frontu Harzburskiego”.

Niemal natychmiast po sukcesie w Lippe Hitler ponownie podjął polityczne pertraktacje; 17 stycznia
spotkał się z Hugenbergiem, a dzień później z von Papenem w rezydencji Ribbentropa. Towarzyszyli mu
Himmler i Röhm. Spory — wedle świadectwa von Ribbentropa — dotyczyły dawnych kwestii. „Hitler
chce zostać kanclerzem. Papen uważa, iż to niemożliwe. Nie zdołał wymóc na Hindenburgu zmiany
stanowiska”. Ribbentrop starał się przełamać impas: po raz kolejny spotkał się osobno z obydwoma
adwersarza-

1 Pomiędzy 18 a 21 i przekonuje ich, by do rozmów dołączyli dwaj ludzie,


Strona 308

mający największy wpływ na Hindenburga — jego syn Oskar oraz sekretarz stanu Otto Meissner.

Niemal w tym samym czasie, 21 stycznia, klub parlamentarny DNVP wydał oświadczenie, że
stronnictwo to przechodzi do otwartej opozycji wobec gabinetu von Schleichera. „Polityka gry na
zwłokę, brak konstruktywnej działalności rządu, stawia pod znakiem zapytania wszystkie nadzieje na
poprawę sytuacji” — czytamy w rezolucji. Frakcja niemieckonarodowych nie mogła wybaczyć rządowi
przede wszystkim „rozpatrywania polityki gospodarczej coraz częściej w kategoriach socjalistyczno-
międzynarodowych”, a dopuszczenie do konfrontacji społecznych (strajki, akcje zarobkowe) miało
prowadzić i przygotowywać grunt pod „powstanie bolszewizmu”. Obecny rząd — stwierdzano —
zmierza do całkowitego wycofania się z koncepcji ustrojowych, które przyświecały prezydentowi, gdy
powoływał rząd Papena „rząd autorytatywnego kierownictwa państwowego”. Jednak demagogiczne,
nieprawdziwe i mało konkretne zarzuty prawie identyczne z tymi, jakie osiem miesięcy wcześniej
DNVP postawiła Brüningowi, miały się okazać skuteczne i teraz, zwłaszcza w odniesieniu do decyzji
podejmowanych przez Hindenburga.

Tymczasem von Papen wzmógł wysiłki w montowaniu koalicji antyrządowej. W dniu 22 stycznia
zaaranżował w tym celu, także w Dahlem u von Ribbentropa, spotkanie Hitlera, Göringa i Fricka z
Oskarem von Hindenburgiem, któremu towarzyszył sekretarz stanu Otto Meissner. W imieniu nazistów
negocjacje prowadził Göring. Z wypowiedzi Papena można było wnioskować, że w utworzonym przez
Hitlera rządzie zadowoliłby się stanowiskiem wicekanclerza, dla nominantów prezydenta zastrzeżono
teki ministrów spraw zagranicznych, obrony i finansów. Hitler, który przeprowadził godzinną rozmowę
w cztery oczy z synem prezydenta, odniósł duży sukces — pozyskał Oskara von Hindenburga do swych
planów. Brak w źródłach informacji, jakich argumentów użył Hitler wobec swego rozmówcy, iż ten
zdecydował się poprzeć wodza nazistów wobec ojca. Historyk niemiecki W. E. Shirer pisze na ten
temat: „W kręgach nazistów uważano powszechnie, że Hitler posłużył się zarówno przekupstwem, jak i
groźbami; w przypadku tych ostatnich dawał do zrozumienia, że ujawni rolę Oskara w skandalu
»Osthilfe« i oszustwa podatkowe w majątku Neudeck. Na temat ofert można jedynie snuć
przypuszczenia, opierając się na fakcie, że w parę miesięcy później do posiadłości Hindenburgów
dodano 5 tysięcy wolnych od podatku morgów ziemi, a Oskar otrzymał w sierpniu 1934 r. długo
oczekiwany awans na generała-majora”. W każdym razie podczas wspólnego powrotu ze spotkania —
jak potem wspominał Meissner — Oskar von Hindenburg był niezwykle
Strona 309

małomówny. Rzucił tylko jedną uwagę, że „teraz już nic nie pomoże, naziści muszą wejść do rządu”.

Gdy następnego dnia, 23 stycznia, gen. Schleicher zjawił się w pałacu prezydenckim prosząc o
audiencję, Hindenburg był już zorientowany w przebiegu spotkania w Dahlem. Kanclerz czuł się
zmuszony przyznać do porażki. Nie będąc w stanie zmontować większości parlamentarnej, zagrożony
spodziewanym wotum nieufności, poprosił prezydenta o rozwiązanie Reichstagu, wprowadzenie stanu
wyjątkowego i przesunięcie wyborów o kilka miesięcy. Zaproponował przyznanie mu uprawnień do
rządzenia za pomocą tych samych dekretów wydawanych w trybie nadzwyczajnym, wobec których
postawił weto dwa miesiące wcześniej, kiedy miały być przyznane Papenowi. Ale Hindenburg z
miejsca odmówił. Odparł, jak zanotowano w urzędowym protokole, że „chce jeszcze przemyśleć
sprawę rozwiązania parlamentu, natomiast nie może obecnie podjąć odpowiedzialności za
wprowadzenie stanu wyjątkowego i przesunięcie wyborów parlamentarnych poza przewidziany ustawą
okres. Taki krok byłby poczytany przez wszystkie strony za złamanie konstytucji”. Polecił kanclerzowi
starać się dalej o pozyskanie większości w Reichstagu, obiecując wysondować stanowiska
przywódców poszczególnych stronnictw w sprawie dalszych kroków zażegnania kryzysu. Schleicher
zrozumiał, że jego plany legły w gruzach, a dni kanclerstwa są policzone.

Prasa przyniosła znów liczne doniesienia o rządowych planach wprowadzenia stanu wyjątkowego.
Schleicher dystansował się wprawdzie od tych informacji i w oficjalnym oświadczeniu stwierdził, że
rząd nie naruszy porządku konstytucyjnego w państwie. Dementi to jednak nie zostało uznane za
wiarygodne. Frakcja parlamentarna SPD i kierownictwo partii 25 stycznia opublikowały ostry protest
wobec „planowanego zamachu stanu”. Jego realizacja — jak uważano — stworzyłaby sytuację, w
której każdy opór jest dozwolony, a nawet wskazany”. Podobną opinię wyrazili przedstawiciele ADGB,
Peter Grassmann i Wilhelm Eggert, którzy 26 stycznia złożyli wizytę kanclerzowi. Także Centrum
wyraźnie sprzeciwiło się zastosowaniu środków nadzwyczajnych. W liście wysłanym do kanclerza i
prezydenta 26 stycznia 1933 r., przewodniczący partii prałat Kaas zażądał podjęcia, zgodnie z
konstytucją, prób powrotu do rządów popartych przez większość parlamentarną i ostrzegł przed
zaburzeniami społecznymi. „Łamanie prawa przez czynniki rządzące może spowodować zanik
legalności na dole, i to w stopniu nie dającym się przewidzieć”.

Obie duże partie demokratyczne w końcu stycznia 1933 r. zachowywały się więc tak, jak gdyby
Schleicher był większym zagrożeniem dla Republiki Hitler. Znacznie poważniejsze niebezpieczeństwo
wydawała się stanowić
Strona 310

możliwość naruszenia jednego artykułu konstytucji, niż jej całkowite zniesienie. Centrum zresztą
oświadczyło już znacznie wcześniej, że w objęciu urzędu kanclerza przez Hitlera, o ile będzie
przestrzegał zasad parlamentarnych i zadeklaruje wierność konstytucji, widzi sensowne, jeżeli nie
jedyne możliwe demokratyczne wyjście z kryzysu. SPD jeszcze się do takiego stanowiska dotąd nie
zbliżyła, ale nasilająca się kampania tej partii przeciwko kanclerzowi mogła zakładać tylko jeden finał:
legalne przejęcie władzy przez rząd Hitlera jako mniejsze zło, niż przejściowa dyktatura Schleichera.

Dla KPD, trzeciej wielkiej partii masowej, której jednak głównym celem bezpośrednim było
doprowadzenie do rewolucji w Niemczech, zarówno faszyzm, jak i socjaldemokracja były tylko dwoma
odmiennymi taktykami „przyjętymi przez broniącą się burżuazję”. SPD traktowano w dalszym ciągu
jako partię oportunistyczną, wysługującą się kapitałowi, jako partię socjalfaszystowską. Wezwania do
wspólnej walki przeciwko faszyzmowi dotyczyły nie przywódców SPD, lecz mas członkowskich, w
ramach tworzenia tzw. jednolitego frontu od dołu. Podejmowano liczne zabiegi o skompromitowanie
kierownictwa SPD; do momentu przejęcia władzy przez hitlerowców nie wycofano też tezy o
socjalfaszyzmie. Za rozłam w niemieckim ruchu robotniczym i wzrastające wpływy nazistów obwiniano
SPD i reformistyczne związki zawodowe. Olbrzymia 130-tysięczna demonstracja KPD, która odbyła się
25 stycznia w Berlinie na placu Bülowa, jakkolwiek przebiegała pod hasłem: „Przeciwko dyktaturze
Schleichera-Brachta!”, wzywała także do walki ze „zdrajcami spod znaku SPD”. Następnego dnia
natomiast organ KPD „Die Rote Fahne”, w odpowiedzi na propozycję przywódców SPD zawarcia
paktu o nieagresji między obu partiami, pisał: „My komuniści odrzucamy układy z wysługującym się
Goebbelsowi kierownictwem SPD, układy urągające czerwonym antyfaszystom Berlina”. Pakt o
nieagresji, zaproponowany przez socjaldemokratów, w rzeczywistości — według KPD — był
skierowany przeciwko klasie robotniczej i służyłby tylko „wzmocnieniu kapitalistycznego systemu
wyzysku i jego socjaldemokratycznej podporze”.

W sytuacji, jaka się wytworzyła, do obalenia rządu szykowały się wszystkie liczące się stronnictwa:
socjaldemokraci, komuniści, Centrum, hitlerowcy i większa część deutschnationale. Konwent seniorów
parlamentu 27 stycznia potwierdził zwołanie sesji Reichstagu na 31 stycznia. Upadek rządu był
przesądzony. Ale odwołanie Schleichera, a powołanie na urząd Hitlera — to były dwie zupełnie różne
sprawy. Naziści na drodze do osiągnięcia celu musieli jeszcze pokonać przynajmniej trzy przeszkody.
Pierwsza — to silny sprzeciw von Hindenburga wobec propozycji mianowania Hitlera kanclerzem. Za
nieporozumienie bowiem należy uznać rozpowszechniony pogląd, że prezy-
Strona 311

dent znajdował się w takim stanie psychicznym, w którym ulegał wyłącznie sugestiom otoczenia. Drugą
przeszkodą były wygórowane ambicje Hugenberga; na spotkaniu z Hitlerem 27 stycznia sprzeciwił się
on obsadzeniu przez NSDAP Ministerstwa Gospodarki i Ministerstwa Spraw Wewnętrznych oraz
rozpisaniu nowych wyborów do Reichstagu. Trzecia wreszcie — to zapewnienie sobie przychylności
Reichswehry, w imieniu której wypowiadał się dotychczas von Schleicher.

Ostatnie, jak się okazało, posiedzenie gabinetu zwołał Schleicher 28 stycznia o godzinie jedenastej.
Kanclerz poinformował zebranych ministrów, że przedstawi prezydentowi trzy warianty przełamania
kryzysu. Dwa pierwsze zakładały mniejszościowy rząd nazistów, tolerowany przez partie środka i
prawicy lub gabinet większościowy z Hitlerem jako kanclerzem — osobiście Schleicher nie wierzył w
możliwość ich realizacji. Trzeci wariant przewidywał pozostawienie aktualnie istniejącego rządu,
posiadającego mandat i zaufanie prezydenta, przy jednoczesnym rozwiązaniu Reichstagu. Otrzymawszy
pełną akceptację ze strony członków swego gabinetu kanclerz udał się na rozmowę do pałacu
prezydenckiego. Hindenburg jednak w ogóle nie podjął dyskusji na temat wysuniętych przez Schleichera
propozycji. W krótkich też słowach odrzucił prośbę kanclerza o wyrażenie zgody na rozwiązanie
parlamentu i polecił mu ogłoszenie komunikatu o dymisji rządu. „Byliśmy — pisał von Krosigk —
głęboko wstrząśnięci faktem, że gabinet Schleichera obalony został po dwóch miesiącach wskutek
wycofania poparcia przez pana prezydenta”.

Upadek rządu Schleichera nie przeszedł jednak bez echa, zwłaszcza że prasa znów zaczęła pisać o
możliwości prawicowego zamachu stanu. Zaniepokojenie przejawiała zarówno część kół
przemysłowych, jak i partie republikańskie. Ludwig Kastl i Eduard Hamm, przedstawiciele niemieckiej
Izby Handlowej i Przemysłowej, w liście do sekretarza stanu Otto Meissnera stwierdzili, że
przełamanie kryzysu gospodarczego w dużej mierze będzie zależeć od pokoju politycznego i stabilizacji
wewnętrznej. Przebywający w Szwajcarii przewodniczący RDI Gustav Krupp ostrzegł telefonicznie
biuro prezydenta, że przeciągający się kryzys polityczny może mieć ujemne skutki dla niemieckiej
gospodarki. Bawarski premier Heinrich Held, polityk BVP, apelował do prezydenta, by nie
podejmował „niezgodnych z konstytucją eksperymentów, prowadzących w przepaść i radykalizujących
masy”. Katolicka „Kölnische Volkszeitung”, widziała tylko jedno rozwiązanie, które mogła zaprobować
partia Centrum: próba Hitlera „stworzenia rządu z parlamentarną większością”. Centrale związkowe w
telegramie wysłanym do Hindenurga już 28 stycznia stwierdzały, że powstanie rządu reakcyjnego (czytaj
von Papena) niechętnego światu pracy będzie uznane za prowokację. „Związki
Strona 312

zawodowe oczekują, że stawi Pan zdecydowany opór zabiegom zmierzającym do zamachu stanu i
rozwiąże kryzys na drodze działań zgodnych z konstytucją”. Socjaldemokratyczny „Vorwärts” pisał, że
upadek Schleichera jest sygnałem alarmowym, iż rządy bezpartyjnych fachowców nie zdały egzaminu.
Ostrzegał zarazem, że rząd Hitlera może być „odskocznią do faszystowskiej dyktatury” oraz zapowiadał
walkę zarówno przeciw wodzowi nazistów, jak i Papenowi. Rzeczywiście, dzień później, w niedzielę
rano 29 stycznia odbyła się zorganizowana przez SPD w Lustgarten stutysięczna antyfaszystowska
demonstracja.

Zlecenie prowadzenia konsultacji w sprawie utworzenia nowego gabinetu otrzymał von Papen. W
praktyce miało to oznaczać nie tylko pertraktacje z przywódcami frakcji parlamentarnych, ale przede
wszystkim przekonanie prezydenta, iż rozwiązanie kryzysu jest jednoznaczne z utworzeniem
większościowego rządu z Hitlerem jako kanclerzem. Tymczasem jeszcze 26 stycznia Hindenburg wobec
szefa sztabu armii gen. Kurta von Hammersteina i szefa urzędu personalnego gen. Ericha von Busche-
Ippenburga ponownie kategorycznie wykluczył możliwość kanclerstwa Hitlera.

Papen poinformował o tym Ribbentropa, który z kolei przekazał wiadomość Hitlerowi. Lider
nazistów szalał i odrzucił kompromisową propozycję utworzenia gabinetu ze sprzyjającym NSDAP
bankierem Hjalmarem Schachtem na czele. Następnie rozdrażniony wyjechał z Berlina. Jeszcze raz
wydawało się, że rozmowy nie przyniosą skutku. I ponownie Ribbentrop stanął na głowie, by podjęto je
na nowo. W ciągu kolejnych trzech dni uczestniczył w serii spotkań z Göringiem i Frickiem, Papenem,
synem Hindenburga, przedstawicielami partii Hugenberga, nawet członkami rodziny cesarskiej. Hitler
wrócił do Berlina 27 stycznia. Ribbentrop spotkał go w rezydencji Göringa, którą zajmował jako
przewodniczący Reichstagu. Hitler wciąż był w złym nastroju i twierdził ponownie, że zamierza
opuścić miasto, lecz Ribbentrop przekonywał go, aby został i porozmawiał z Papenem i Hugenbergiem
na temat utworzenia koalicji narodowców.

Papen już 28 stycznia rozmawiał z Fritzem Schäfferem (Centrum), a następnie z członkami


zdymisjonowanego gabinetu: von Krosigkiem, von Neurathem i Eltz-Rübenachem, którzy zaoferowali
gotowość wzięcia udziału w mającym powstać rządzie Hitlera. Podobne stanowisko zajęli lider DNVP
Alfred Hugenberg i przywódca Stahlhelmu Franz Seldte, dla których udział w rządzie stanowił zarówno
wzmocnienie osobistej pozycji, jak i dawał szansę autentycznego udziału „narodowej opozycji” w
sprawowaniu władzy.

Późnym popołudniem 29 stycznia Papen spotkał się z Hitlerem i Göringiem. Wódz nazistów okazał się
skłonny do ustępstw zarówno w sprawie
Strona 313

Ministerstwa Gospodarki, jak i komisarza Rzeszy dla Prus i pertraktacje zakończyły się pełnym
porozumieniem. Pozornie mogło się wydawać, że chodzi o współrządy prawicy konserwatywnej i
hitlerowców. Ci ostatni poza stanowiskiem kanclerza mieli objąć tylko Ministerstwo Spraw
Wewnętrznych (Wilhelm Frick) i stanowisko ministra bez teki (Hermann Göring, który jednak
wywalczył funkcję wicekomisarza w Prusach). Trzy resorty obiecano niemieckonarodowym
(gospodarka — Alfred Hugenberg, praca — Franz Seldte, sprawiedliwość — Franz Gürtner). Pozostałe
miały pozostać w rękach ludzi formalnie bezpartyjnych, w rzeczywistości bliskich temu samemu
kierunkowi, i prezydentowi Hindenburgowi. Hitler żądał tylko stanowczo zgody na rozwiązanie
Reichstagu i rozpisanie nowych wyborów.

Tego samego dnia wieczorem Papen mógł już zameldować prezydentowi o wynikach prowadzonych
rozmów. Uspokajał Hindenburga obietnicą, że sam będzie wicekanclerzem, a Hitler i jego ludzie
zostaną „obramowani” przez ministrów konserwatywnych i niemieckonarodowych. Papena wsparło
otoczenie prezydenta (tzw. kamaryla) sądząc, że Hitler jako demagog, nie posiadający doświadczeń w
pracy rządowej ani zdolności do systematycznej pracy, skompromituje się i odejdzie. Gdy do tych opinii
przyłączył się syn Oskar i opór Hindenburga zaczął się wyraźnie zmniejszać.

Jednakże decydujące znaczenie dla otrzymania zgody prezydenta miała — otwarta jak na razie —
sprawa uzyskania poparcia Reichswehry. Konkretnie chodziło o znalezienie kandydata na ministra
obrony, który mógł zastąpić von Schleichera. Papen i Hitler wyszukali takiego człowieka w osobie gen.
Wernera von Blomberga, skłóconego ze Schleicherem, o wyraźnych narodowosocjalistycznych
sympatiach, przyjaciela Ericha Kocha, gauleitera Prus Wschodnich. Blomberg, dowódca I Okręgu
Wojskowego w Królewcu, który znajdował się w składzie delegacji niemieckiej na konferencji
rozbrojeniowej w Genewie, został telegraficznie wezwany do Berlina.

Tymczasem w nocy z 29 na 30 stycznia w stolicy Rzeszy rozeszły się pogłoski, że generałowie von
Schleicher i von Hammerstein zmobilizowali garnizon w Poczdamie; chcą wprowadzić dyktaturę
wojskową i uwięzić Hindenburgów oraz sekretarza stanu Otto Meissnera. Wieści te okazały się
fałszywe, ale przyśpieszyły proces formowania rządu. Gdy Blomberg 30 stycznia przybył na dworzec
Anhalter, płk Oskar Hindenburg przyniósł rozkaz, żeby generał zamiast meldować się w dowództwie
armii, przybył natychmiast do pałacu prezydenckiego. Już o ósmej rano został zaprzysiężony jako
minister obrony (wcześniej niż nowy kanclerz i pozostali członkowie gabinetu), zapewniając w ten
sposób von Hindenburga, że Reichswehra jest w pewnych rękach.
Strona 314

Hitler natomiast, zainstalowany w hotelu „Kaiserhof”, położonym kilkaset metrów od kancelarii Rzeszy
i pałacu prezydenckiego, czekał na swą wielką chwilę triumfu. O godzinie jedenastej — wśród
entuzjazmu szturmowców — wraz z członkami gabinetu udał się do Hindenburga, który przyjął jego
kandydaturę i powierzył mu stanowisko kanclerza Rzeszy. Nowy szef rządu złożył przysięgę na
wierność obowiązującej konstytucji i zapewnił, że „będzie służył tak wiernie, jak wiernie służył jako
żołnierz swej niemieckiej ojczyźnie”. W ten sposób nastąpiło legalne, zgodne z prawem i zasadami
ustroju parlamentarnego przejęcie władzy (Machtübername) przez narodowych socjalistów w
Niemczech. Wątpliwe, czy ktoś z zebranych na audiencji osób pamiętał słowa „wodza” wypowiedziane
publicznie dwa lata wcześniej: „Jeżeli naród niemiecki upoważni kiedyś ruch narodowosocjalistyczny
do wprowadzenia konstytucji innej niż ta, którą mamy dzisiaj, nie będzie nikt mógł tego powstrzymać...
Kiedy konstytucja okazuje się nieprzydatna dla życia narodu, naród nie umiera — zmienia się
konstytucję”.

Wieczorem 30 stycznia 1933 r. naziści uczcili zwycięstwo Hitlera tradycyjnym pochodem z


pochodniami (Fackelzug). „W zwartych kolumnach, pod dźwięki orkiestr, które grają marsze wojskowe
i odbijając kadencję kroków uderzeniami w wielkie bębny, wynurzają się z głębi parku Tiergarten i
przechodzą pod triumfalnym wozem na Bramie Brandenburskiej. Pochodnie, którymi potrząsają, tworzą
rzekę ognia falującą i nie kończącą się — rzekę, która wzbiera i przedostaje się zwycięska do serca
miasta. Z tych ludzi ubranych w brunatne koszule i ciężkie buty, kroczących zdyscyplinowanie i
śpiewających pełnym głosem emanuje nadzwyczajny entuzjazm i dynamizm. Widzom tworzącym po obu
stronach ulicy gęste szpalery udziela się gwałtowna emocja. Pochód skręca w Wilhelmstrasse i defiluje
pod oknami Prezydenta. Starzec stoi tam oparty o laskę, wstrząśnięty potęgą zjawiska, które sam
rozpętał. W sąsiednim oknie widać Hitlera witanego gronem oklasków i burzą okrzyków”. Tak kończył
się eksperyment republikański, a rozpoczynała się era Trzeciej Rzeszy, a z nią lata władzy faszyzmu i
terroru, lata mordów, pohańbienia i wojny.
Strona 315

Rozdział XIV
Kultura okresu republikańskiego
Niemcy szczyciły się bogatymi tradycjami w dziedzinie kultury, ich kraj określano zaszczytnym
mianem „Land der Dichter und Denker”. Po zjednoczeniu, w Drugiej Rzeszy te ambicje kulturowe
zaczęły się ścierać z wielkomocarstwowymi, trwały spory i dyskusje, jakiemu kierunkowi nadać
priorytet: dążności do tego, co określano jako Machtvolk, czy też tendencjom do Kulturvolku, czyli
osiągnięcia przodującej pozycji cywilizacyjnej i kulturowej w Europie. Zwyciężyła skłonność do
irracjonalnych, wszechniemieckich ideologii nacjonalistycznych. Tysiące niemieckich uczonych, pisarzy
i artystów poparło wojnę i ekspansję w imię kultury i celów politycznych Berlina.

W rezultacie Niemców pierwszej połowy wieku XX określano już nieraz jako „naród spóźniony” i
jest w tym sporo racji. Parlamentarno-liberalne innowacje Republiki — dokonane w pół wieku po
swym właściwym czasie — nadały epoce weimarskiej charakter przejściowy i cokolwiek cieplarniany.
I choć nie wróżyło to nic dobrego dla trwałości instytucji władzy i państwa, spowodowało jednak
godne uwagi postępy w innych dziedzinach życia. Lata 1918-1919 były kresem autorytaryzmu nie tylko
w sferze ściśle politycznej; także w życiu codziennym, oświacie, kulturze i obyczajowości. Odrzucenie
licznych tabu i ograniczeń otworzyło drogę do nowych impulsów twórczych — zwłaszcza w sztuce i
literaturze, które skupiały na Niemczech uwagę świata w stopniu nieznanym od czasu wspaniałych dni
artystycznego mecenatu, który wspierał Goethego czy Beethovena. Ale w odróżnieniu od tamtego roz-
witu kultury, opartego na istnieniu wąskiej warstwy panującej, nowe zjawiska, takie jak: ekspresjonizm,
dadaizm, Bauhaus czy muzyka dodekafoniczna, kwitły w kontekście ryzykownego eksperymentu
demokracji. Artyści, nie-
Strona 316

skrępowani w swej działalności, zaczęli oddawać się sztuce deformującej rzeczywistość lub nawet
sztuce beztematowej, głównie w celu uzyskania najdoskonalszych efektów formalnych. Fala entuzjazmu
do wszystkiego co eksperymentalne i nowoczesne wywołała w sztuce ogromne napięcia psychiczne,
rozwój artystycznych sił twórczych, pełnię „błyszczących”, intelektualnych pomysłów i śmiałych
zamierzeń. Ekspresjonizm i neoekspresjonizm, „nowa rzeczowość” i metafizyczny realizm, dadaizm i
futuryzm, kubizm i prymitywizm, weryzm, suprematyzm, progresywizm, funkcjonalizm, neoklasycyzm
itd. — wszystko to tworzyło nowe szkoły i uczniów, wzajemnie się przenikające, zawzięcie się
zwalczające, a jednocześnie uważające się za jedynie ważne, niepowtarzalne, absolutnie nowe.
Wszystko to tworzyło „migotliwy kalejdoskop niesłychanych form, kształtów i kolorów”.

Czternastoletni okres Republiki, między demokratyczną apoteozą Reichstagu a jego spaleniem, to


wielka eksplozja twórcza, to „nowy wiek peryklesowski” w kulturze. Po raz pierwszy w dziejach
Berlin, a częściowo także Monachium rywalizowały z Paryżem o miano Mekki fanatyków nowych
stylów w sztuce, w literaturze, w architekturze i muzyce. Pod względem politycznym — pisze Jerzy
Krasuski — świat artystyczny przeszedł w większości do opozycji wobec mieszczaństwa, które
posiadało środki finansowe na mecenat, ale nie akceptowało sztuki deformującej i nowoczesnej, nie
gloryfikującej wartości tradycyjnych i narodowych. Cyganeria artystyczno-literacka krytykowała
militaryzm, przeżytki feudalne, rządy pieniądza i drobnomieszczańską moralność. Literacko-artystyczne
kręgi wyzwolone z zależności od państwowego czy klasowego mecenatu, wyodrębniały się tworząc
własne „getta”, szkoły czy zamknięte grupy. Sztuka zaś i literatura znacznie uniezależniły się od
zamówienia społecznego, głównie z braku zdolności mas i większości obywateli do ich odbioru i
akceptacji.

Głównym nurtem, który stanowił jądro wszystkich nowych kierunków artystycznych Niemiec
weimarskich, był ekspresjonizm, powstały z fermentujących niepokojów mieszczańskich końca XIX w.
Życie w poczuciu katastrofy, wojna, klęska i rewolucja spowodowały, że obok tendencji nihilistycznych
w twórczości artystycznej doszła do głosu tęsknota za wartościami stałymi, absolutnymi. Podstawą
ekspresjonizmu był irracjonalizm, który opierał się na filozofii Nietzschego, na demaskowaniu przez
niego mieszczańskich pojęć i systemu wartości. Wspólną cechą estetyzujących prądów z początku XX
w. była ucieczka przed rzeczywistością, przed życiem i przed jego nowymi problemami w dziedzinie
kultury i idealistycznej filozofii bytu. Tę filozofię ekspresjoniści starali się zastąpić filozofią
egzystencji, przy czym niemały wpływ wywarły na nich dzieła Kierkegaarda. Sięgali też do pewnych
Strona 317

pojęć naturalizmu, który widział człowieka jako cząstkę otoczenia, systemu W dobie gwałtownie
zmieniających się i rozwijających stosunków ekonomicznych czy przemysłowych. Miasta były
ukazywane jako współczesne piekło: „Pod nimi — rynsztoki. Wewnątrz nie ma nic, a nad nimi dym.
Żyliśmy w tym. Nie korzystaliśmy tam z niczego. Szybko stamtąd uciekniemy” — pisał Bertolt Brecht w
Miastach. Ekspresjoniści zdawali sobie sprawę, że człowiek stworzył przemysł i świat techniki w celu
własnego uszczęśliwiania. W rzeczywistości stał się jego ofiarą. Ważne instytucje, jak Kościół, rodzina,
utraciły swoje znaczenie; stanowiły przeżytek dawnego porządku społecznego. Artyści zaczęli się
zwracać przeciw nim i równocześnie kierować swoją uwagę na idee głoszone przez socjalizm, którego
etyka miłości bliźniego przybierała niejednokrotnie cechy utopijno-mesjanistyczne.

Atak ekspresjonizmu na gładkie, akademickie ideały sztuki epoki wilhelmińskiej rozpoczął się z
rokiem 1905, wówczas kiedy w Dreźnie powstało stowarzyszenie artystów „Der Brücke” („Most”). W
1911 r. dołączyła do nich monachijska grupa „Des Blauen Reiter” („Błękitny Jeździec”). W kilka lat
później pojawili się wielcy ekspresjoniści literatury niemieckiej: Gottfried Benn (1885-1956), Albert
Ehrenstein (1886-1950), Walter Hesenclever (1850-1940), Georg Heym (1887-1912), Jacob von
Haddis (1887-1942), Else Lasker-Schüller (1869-1945), Rene Schickele (1883-1940), Franz Werfel
(1890-1945), a także plejada malarzy i grafików: Ernst Ludwig Kirchner (1880-1939), Erich Heckel
(1883-1970), Karl Schmidt-Rottluff (1884-1976), Emil Moide (1867-1956), Franz Marc (1880-1916),
Max Beckmann (1884-1950), Oskar Kokoschka (1886-1980), Wilhelm Lehmbruck (1881-1919), Ernst
Barlach (1870-1939). W malarstwie ekspresjonistycznym brylował Otto Dix (1891-1969); w latach
dwudziestych przyjął styl bardziej realistyczny, jego obrazy często były przesycone okrucieństwem.
Bujnie rozwijały się w Republice inne kierunki awangardowe. W muzyce dodekafoniści: Arnold
Schönberg (1874-1951), autor wolnoatonalnej Harmonielehre, i jego uczeń Alban Berg (1885-1935)
tworzyli w obrębie oktawy, czyli w skali dwunastostopniowej chromatycznej. Konkurowali z nimi
błyskotliwi, ale dość płytcy muzycy awangardowi: Anton von Webern (1874-1951) i Paul Hindemith
(1895-1963). Ten ostatni pisał krótkie prowokacyjne utwory sceniczne: w Das Nusch Nuschi (1920)
muzyczny motyw zapożyczony od Wagnera (z Tristana) służy birmańskiej marionetce, a Sancta Susanna
to erotyczne majaczenia zakonnicy. Na scenie rozkwitał impresjonistyczno-magiczny teatr Maxa
Reinchardta (1873-1943), sukcesy odnosiła grupa artystów z kręgu Erwina Piscatora (1893-1966),
korzystająca pod względem technicznym z takich elementów, jak film, głośniki, płyty i anonimowe
kukły.
Strona 318

Znacząca była rola sztuk plastycznych. Niemcy stały się zwłaszcza kolebką nowych szkół i tendencji
architektonicznych. Znalazły one swe pierwsze wzory w postaci „Turbinenhalle” Petera Behrena (1868-
1940) oraz „Neuener Telefunkenstation” Hermanna Mathesiusa (1861-1927). W 1919r. w Weimarze, a
następnie w Dessau działała grupa utalentowanych architektów i artystów o nazwie „Bauhaus”,
prowadzona najpierw przez Waltera Gropiusa (1883-1969), a następnie przez Ludwiga Mies van der
Rohne (1886-1969).

Kabaret, punkt ogniskujący intelektualną kulturę Republiki, przeżywał swoje wielkie wzloty z
tekstami Waltera Mehringa (ur. 1896), Franka Wedekinda (1864-1918) i Ernesta von Wolzogena (1855-
1934). Na literackim parnasie królowali Thomas i Heinrich Mannowie, Gerhart Hauptmann (1862-
1946), Hermann Hesse (1877-1962), Hugo von Hofmannsthal (1874-1929), Ricardo Huch (1864-1947),
Reiner Maria Rilke (1875-1926), Jacob Wassermann (1873-1934), Georg Kaiser (1878-1945).
Światową sławę Bertoltowi Brechtowi (1898-1956) przyniosły Werble w nocy (Trommeln in der
Nacht, 1922) i Opera za trzy grosze (Dreigrochenoper, 1928). Jak zauważył Graf Kessler „przemiany
w sztuce niemieckiej ze stylu mieszczańskiego (impresjonizm) na ludowy (ekspresjonizm) zbiegły się z
przemianami ustrojowymi państwa”.

Krótką, choć błyskotliwą karierę w Niemczech zrobił także dadaizm, kierunek artystyczny powstały w
czasie I wojny w Zurichu („dada” — nazwa pochodzi od gaworzenia dziecka). Jego twórcami byli:
Rumuni Tristan Tzara, Marcel Janco i Niemcy Hugo Bali i Richard Huelsenbeck. Sztuka dadaistyczna
miała być aktem skrajnego protestu przeciwko zwyrodniałej wojnie, „kulturze morderców” i zakłamanej
cywilizacji. Wyrosła ona na gruncie anarchicznym, miała charakter totalny. Dadaiści odrzucali całe
dziedzictwo kulturalne, odcinając się od wszelkich autorytetów. Występowali przeciwko sztuce
ekspresjonistycznej, zarzucając jej, że zamiast walczyć o lepszy świat, popada w kwietystyczną ekstazę.
Dadaiści pragnęli zniszczyć zakłamaną, pełną patosu ideologię kulturalną, propagując radość życia,
wino, kobiety, reklamę, wychowanie fizyczne. Twórczość dadaistów miała charakter zabawy,
improwizacji, była grą, wynikiem przypadkowych, niekontrolowanych przez świat konfiguracji. W
pierwszej swej zuryskiej fazie dadaizm miał charakter zabawy artystycznej. Dopiero w Berlinie ruch
ten nabrał charakteru politycznego. W 1917 r. powrócił do Niemiec Richard Huelsenbeck razem ze
znanymi twórcami, między innymi Georgiem Groszem, Walterem Mehringiem, Wielandem Herzfeldem,
Johanem Hearthfieldem, głosił konieczność radykalnych zmian społecznych i opiewał rewolucję
społeczną. Rok 1920 był
Strona 319

w Niemczech okresem szczególnego zainteresowania dadaizmem. W Berlinie otwarto wielką wystawę


sztuki dadaistycznej; na ścianach wisiały kukły żołnierzy z protezami obok abstrakcyjnych obrazów i
szokujących haseł. Jednym z nich było wezwanie „Precz ze sztuką, niech żyje dom wariatów”. Moda na
dadaizm trwała krótko; skończyła się z początkiem lat dwudziestych.

Około roku 1924 także ekspresjonizm zaczął tracić swe znaczenie. Już od końca wojny nie brak było
głosów nawołujących o zwrot do spraw polityki, spraw społecznych, do stylu realistycznego. Dla
tendencji antyekspresjonistycznych i antyabstrakcyjnych wprowadzono wówczas, jak uważa Marian
Szyrocki, niezbyt szczęśliwe określenie „nowa rzeczowość” (Neue Sachlichkeit). Twórcą terminu
„nowa rzeczowość” był Gustaw Hartlaub, dyrektor muzeum sztuki w Mannheimie. Ten nowy kierunek,
pisał Hartlaub, „to ogólny nastrój panujący obecnie w Niemczech, nastrój cynizmu i rezygnacji po
rozbudzonych nadziejach”. Cynizm i rezygnacja stanowiły negatywną stronę „nowej rzeczowości”.
Pozytywną jej stroną był entuzjazm wobec rzeczywistości, pragnienie traktowania rzeczy obiektywnie
takimi, jakie są, bez doszukiwania się w nich ideowego znaczenia. „Nowa rzeczowość” nie zachęcała
do analizy związków między rzeczami i zjawiskami, lecz zalecała aprobowanie rzeczywistości w jej
aktualnie istniejącej formie. Była to filozofia pogodzenia się z faktami dokonanymi i szukania w nich
dobrych stron. Filozofia cyniczna i kapitulancka. „Nowa rzeczowość” nie była jednolitym kierunkiem
artystycznym — posiadała kilka różnych odcieni.

Z biegiem lat pojęcie „eksplozji kulturalnej” w okresie Weimaru obrosło mitami i nieporozumieniami;
mitami zrodzonymi na emigracji, po ucieczce i pozbawieniu obywatelstwa wielu artystów, pisarzy,
intelektualistów przez reżim hitlerowski. Powstałymi wśród praskich i paryskich kawiarń, na
nowojorskim „uniwersytecie emigracyjnym”, w koloniach lewicowych uciekinierów w Cóte d’Azur we
Francji i na Zachodnim Wybrzeżu Ameryki. Z tej perspektywy czasy Republiki jawiły się jak
„błyszczące, egzotyczne kwiaty” stratowane i rozdeptane przez oddziały SA, Stahlhelmu i bojówki
prawicy.

W rzeczywistości wzlot kulturalny w okresie Weimaru był fenomenem elit, niejednolitym i


wielowarstwowym ruchem intelektualistów, wyrosłych z buntu przeciwko wszystkiemu co
mieszczańskie, z buntu skierowanego przeciw konsumentom cywilizacji i kultury wieku industrialnego.
Nowe prądy i kierunki tworzyła generacja, która urodziła się i wyrosła w fin de siécle, która
znienawidziła belle époque jako wiek kołtuństwa, bezdusznej manii wielkości, mieszczańskiego stylu i
impotencji, jako symbol próżności, prostoty, zakłamania i jałowości. Wszystko to jednak rozgrywało się
w ograniczonym kręgu literatów, malarzy, muzyków, myślicieli; wśród mecenasów,
Strona 320

bogatych protektorów i publicystów, pomiędzy wychowaniem mieszczańskim a bohemą. Prawdziwe


korzenie kultury Weimaru tkwiły w awangardzie Niemiec wilhelmińskich, w fermencie mieszczańskiego
niepokoju przełomu wieków — w gruncie rzeczy lata dwudzieste nie przyniosły niczego autentycznie
nowego. Zmiana polegała głównie na tym, że oficjalny akademizm mieszczański ustąpił pola, robiąc
miejsce dawniejszym outsiderom. Wiązało się to z osłabieniem mieszczaństwa jako nadającej styl
„klasy samej dla siebie”, z utratą przez nie poczucia własnego znaczenia w rezultacie przegranej wojny
i gospodarczej katastrofy inflacji. Dlatego też nowa sztuka w żadnym wypadku nie miała charakteru
masowego.

Społeczeństwo niemieckie w swej ogromnej większości nie zaakceptowało przemian kulturalnych, a


w sztuce deformującej widziało przejawy degeneracji i atak na dziedzictwo narodowe i tradycyjną
moralność. Już w roku 1920 sztuka Arthura Schnitzlera (1862-1931) Korowód stała się przedmiotem
zorganizowanego bojkotu i pozwów sądowych pod zarzutem amoralności. Nowela Franza Werfla Nie
morderca, lecz ofiara jest winna okrzyknięta została „receptą anarchii moralnej”; Walter Hasenclever
stanął przed sądem za „podważanie wartości chrześcijańskich” w sztuce Małżeństwa zawiera się w
niebie, natomiast Georg Grosz został oskarżony o bluźnierstwo za przedstawienie w pacyfistycznym
szkicu z cyklu Ecce Homo — Jezusa w masce gazowej. Skandale i zamieszki towarzyszyły inscenizacji
Dobrego wojaka Szwejka zrobionej przez Erwina Piscatora, przedstawieniom Hinkemanna Ernsta
Tollera (1923), Der Fröhliche Weinberg Caria Zuckmayera (1926), Mahagonny Bertolta Brechta
(1931). Nawet teorię względności Einsteina konserwatywni krytycy ocenili jako nihilistyczną negację
wartości absolutnych. Nie były to więc nowe prądy i kierunki powszechne i uznawane.

Wskazać jednak warto, że centrum kultury niemieckiej, „światowe miasto Berlin”, posiadało 40 scen
teatralnych. Już dnia 28 listopada 1919 r. otwarto teatr Das Grosse Schauspielhaus, wzniesiony przez
Hansa Poelziga na miejscu dawnego cyrku; inaugurację uświetniło znakomite przedstawienie Orestei
Ajschylosa w reżyserii Maxa Reinhardta. Niewiele dni później, 12 grudnia, Leopold Jessner, kierujący
od lata teatrem Das Staatliche Schauspielhaus, wystawił skandalizującą, ekspresjonistyczną
inscenizację Wilhelma Tella. W następnych latach grano ważne, nierzadko bardzo śmiałe prapremiery:
Brechta, Bronnena, Werfela, Zuckmayera, Hauptmanna. Do największych aktorów zaliczano Alexandra
Moissiego, Wernera Kraussa, Alberta Bassermanna, Fritza Kortnera, a do najpopularniejszych aktorek:
Elizabeth Bergner, Tillę Durieux, Marię Orską, Helene Thimig. Na berlińskich scenach płynnie
przechodzono od teatru dramatycznego do kabaretu, rewii, wodewilu i operetki.
Strona 321

Wśród 34 tytułów niemieckich książek, które w latach 1919-1933 zostały sprzedane w nakładzie
powyżej pół miliona egzemplarzy, tylko trzy w pewnym sensie można zaliczyć do okresu weimarskiego:
Ericka Kästnera (1899-1952) Emil i detektywi; Ericka Marii Remarque’a (1888-1970) Na Zachodzie
bez zmian i opublikowane już w 1901 r. dzieło Thomasa Manna Buddenbrookowie. Publiczność czytała
Hermanna Lönsa (1866-1914), Waltera Flexa (1887-1917), Hansa Carrosę (1878-1956), ale przede
wszystkim Diabła morskiego Feliksa von Lucknera (1881-1966), Jörna Uhla Gustawa Frenssena
(1863-1945), Grupę Bosemüllera Wernera Beumelburga (1899-1968), Komiczną podróż morską
Gorcha Focka (1880-1916), Naród bez przestrzeni Hansa Grimma (1875-1959) czy Straż nad Renem
Clary Viebig (1860-1952) — a więc mieszaninę uczuć wewnętrznych i narodowopatetycznych przeżyć
wojennych. Największe jednak sukcesy wydawnicze odnosiły dalej powieści przygodowe Karola Maya
i Hedwig Courths-Mahler, osiągając wielomilionowe nakłady. W latach dwudziestych zdarzyło się
kilkakrotnie, że Niemcy wydały w ciągu roku więcej nowych książek, niż Anglia, Francja i USA razem
wzięte. Próby komunistów sproletaryzowania nowych prądów w kierunku realnego socjalizmu, poprzez
wydawaną od 1931 r. serię „Der rote 1 - Mark Roman” nie powiodły się. Książki z tej serii,
relacjonujące wydarzenia z wojny domowej (Bawaria 1919, czy Zagłębie Ruhry 1920), m. in.
autorstwa Hansa Marchwitzy, z reguły stawały się znane szerzej publiczności, gdy tytuł znalazł się na
indeksie cenzury.

Zdecydowanie większy wpływ na poglądy drobnomieszczaństwa i inteligencji wywierała literatura


polityczna, która podbudowywała teoretycznie nacjonalizm lub militaryzm niemiecki. Szczególnie
charakterystycznym zjawiskiem dla prawicowych kręgów tej literatury stała się tzw. konserwatywna
rewolucja, ruch umysłowy, najbardziej wyrazisty dla klimatu ideowego i tematyki politycznej dyskusji
w latach Republiki. Cechy rewolucji konserwatywnej to biologizm i nihilizm moralny, pragnienie
wyrwania się z indywidualistycznego odosobnienia i znalezienia więzi społecznej w szeregach
społeczności (Gemeinschaft), nie będącej tylko sumą jednostek, jak społeczeństwo liberalne
(Gesellschaft), lecz przypominającej wojsko. Stąd sympatie militarne przedstawicieli „rewolucji
konserwatywnej” i dążność do organizowania społeczeństwa w korporacje. Na czele społeczności miał
stać wódz legitymujący się charyzmatycznym geniuszem. Od niego oczekiwano decyzji, nie pytając o jej
treść. Ideologia konserwatywnej rewolucji stanowiła rodzaj soczewki, w której ześrodkowywały się
różne tendencje społeczne i programy polityczne. Trwałą wartością miało okazać się to, że wyrażała
ona protest przeciwko konwencjom społecznym i ustrojowym swojego czasu,
Strona 322

była destrukcyjnym atakiem na Republikę i jej konstytucyjne podstawy. Jerzy Krasuski trafnie ujmował
cele, jakie stawiali sobie przedstawiciele konserwatywnej rewolucji: „Chcieli zniszczenia istniejącego
porządku dla samego zniszczenia, chcieli wojny dla samego wojowania, decyzji dla samej decyzji. W
ten sposób rewolucja konserwatywna stanowiła intelektualne przygotowanie faszyzmu”.

Zwolennicy konserwatywnej rewolucji nie tworzyli jednej organizacji; działali w nieformalnych


grupach, najczęściej niezależnie od siebie. Główni przedstawiciele to przede wszystkim: Hans Grimm,
Ernst Jünger, Othmar Spann, Stefan George, Edgar Jung, Ernst Niekisch, a zwłaszcza Oswald Spengler i
Arthur Moeller van der Bruck (1875-1925). Ten ostani był heroldem „uduchowienia” nowych prądów,
autorem znanej syntezy Das Dritte Reich, której pierwsze wydanie ukazało się w 1923 r. i która
wywarła ogromny wpływ na polemikę ideową przełomu lat dwudziestych i trzydziestych. Moeller
uważał Niemcy za kraj przyszłości, który jeszcze nie rozwinął swych cech szczególnych i któremu
jeszcze daleko do swej „naturalnie przypisanej” wielkości. Brakowało Niemcom tysiącletniego
idealizmu. Nowe Niemcy muszą rozgorzeć „nową” ideą germańskiej przeszłości i niekłamaną wiarą w
germańską przyszłość. Muszą się odrodzić między innymi przez wskrzeszenie średniowiecznego
mesjanizmu. Niemiecka dusza musi się uskrzydlić i podążyć za swoim „duchem”. Niemcy znajdują się
bowiem u progu trzeciej w swej historii rewolucji (pierwszą był luteranizm, drugą romantyzm).

Wielką karierę zrobiła także historiozofia Oswalda Spenglera (1880-1936). W wydanym w 1918 r.
dziele Untergang des Abendlandes, Spengler zapowiedział zmierzch kultury „zachodniej”, ponieważ
dała się ona opanować przez cywilizację mieszczańską, przez dziedzictwo rewolucji francuskiej, która
była dla niego źródłem wszelkiego zła. Od tego zła może wyzwolić tylko zwycięstwo kultury
„faustycznej”, czyli niemieckiej, ponieważ Niemcy są stale jeszcze młode, a ich kultura jest twórcza. W
drugim dziele Preussentum und Sozialismus (1920), Spengler wprowadził na stałe termin pruskiego
socjalizmu do ideologii i epoki. Dla niego pruski socjalizm to była wspólnota autorytarna,
antydemokratyczna, antyliberalna. Duch pruski, wyrażający się w służbie wspólnocie narodowej i
państwa, był jego zdaniem socjalistyczny w prawdziwym tego słowa znaczeniu.

Nośną ideą rewolucji konserwatywnej była jej idea posłannictwa, która tak dobitnie została
sformułowana w Volk ohne Raum (1926) Hansa Grimma (1875-1959), czy też w Wir rufen
Deutschland Edwina E. Dwingera (ur. 1898). Gloryfikowali wojnę i zapowiadali epokę brutalności i
totalnego
Strona 323

państwa w swych powieściach: Werner Beumelburg (1899-1963) i Ernst Jünger (ur. 1895); ten ostatni
zwłaszcza w dość głośnym dziele Der Arbeiter.

W sumie takie idee i mity, jak „wspólnota narodowa”, „Trzecia Rzesza”, „nowa religijność”, nie
apelowały do rozumu i poczucia realizmu, lecz miały trafiać wprost do sfery uczuć i wiary czytelnika.
Stworzyły dogodny klimat duchowy dla rozwoju ruchu narodowosocjalistycznego, zaś państwo i naród
niemiecki pomogły zaprowadzić prosto w objęcia dyktatury i totalitaryzmu. Historia relacji pomiędzy
rewolucją konserwatywną a narodowym socjalizmem jest bowiem historią całkowitego
samounicestwienia, zupełnego „rozpłynięcia się” w narodowym socjalizmie tego potężnego
nacjonalistyczno-konserwatywnego prądu ideowo-literackiego.

Lewicę społeczną reprezentowała stosunkowo niewielka grupa pacyfistycznych pisarzy i publicystów,


socjalizujących intelektualistów, wspierana sympatykami twórców tej miary, co bracia Mannowie, czy
uczonych jak Albert Einstein. Skupiała się ona wokół powstałego już w 1918 r. tygodnika „Die
Weltbühne” („Scena Światowa”). W 1926 r. jego redakcję przejął Carl von Ossietzky (1889-1938),
eksoficer z arystokratycznej rodziny, przy współpracy Kurta Tucholsky’ego (1890-1935). Z lewicowo-
mieszczańskiego i pacyfistycznego organu „Weltbühne” przeprofilowała się w antymilitarne i
antyfaszystowskie pismo. Tucholsky ostrym piórem polemisty i poety zwalczał nacjonalizm i reakcję
polityczną, a von Ossietzky, twórca ruchu „Nigdy więcej wojny” („Nie wider Krieg”) protestował
nieustępliwie przeciwko militaryzmowi, zbrojeniom, a potem faszyzmowi. Działalność Ossietzky’ego
przyniosła mu w 1935 r. pokojową Nagrodę Nobla, a także po przeżyciu kilku lat w obozie
koncentracyjnym — rychłą śmierć. Również związani z lewicą pisarce tej klasy co Arnold Zweig
(1887-1968), Alfred Döblin (1878-1937) czy dramaturdzy jak: Ernst Toller (1893-1939) i Bertolt
Brecht głosili idee braterstwa, pokoju i człowieczeństwa. Nie mieli oni jednak większego wpływu na
formowanie niemieckiej opinii publicznej.

Do prekursorów i inicjatorów nazistowskiej polityki kulturalnej należy zaliczyć Alfreda Rosenberga,


Waltera Darrego, Hansa Günthera, Juliusa Streichen i wielu innych. Teoretyk narodowego socjalizmu
Alfred Rosenberg, autor Mitu XX wieku był z zawodu architektem. Kulturze kosmopolitycznej
wielkiego miasta, czego przykładem był Paryż i Wiedeń, gdzie panuje „rasowy chaos”, przeciwstawił
kulturę wsi; w chłopstwie widział ostoję nacjonalizmu. Był on organizatorem pozornie neutralnego
Związku Walki w Obronie kultury Niemieckiej (Kampfbund Deutscher Kultur); liczebność tej
organizacji w okresie Republiki Weimarskiej doszła do 250 tys. Związek upowszechniał swe założenia
poprzez wykłady, wystawy malarskie, prowadził
Strona 324

kampanię przeciwko nowej architekturze, publikował czarne listy twórców „korumpujących” sztukę
niemiecką i literatów. Walter Darre, urodzony w Argentynie, z zawodu agronom, był twórcą teorii „krwi
i gleby” („Blut und Boden”). Sformułowanie to stało się chwytliwym sloganem partyjnym. Związana z
ruchem tzw. artamanów ideologia „Blut und Boden”, uznawała chłopstwo za „życiowe źródło” rasy
nordyckiej i podkreślała, że do rozwoju rasy niezbędna jest odpowiednia przestrzeń życiowa. Poważny
wpływ na teorie rasistowskie hitleryzmu wywarł prof. Hans F. K. Günther, twórca katedry antropologii
społecznej na uniwersytecie w Jenie. Głośnym „ideologiem” ruchu był też Julius Streicher, chorobliwy
antysemita, wydawca tygodnika „Der Stürmer”. W publicystyce politycznej czołową rolę odegrali
bracia Strasserowie, Rudolf Hess, a zwłaszcza Joseph Goebbels, między innymi wydawca pisma „Der
Angriff”.

W okresie Niemiec weimarskich można więc mówić o kulturze dominującej, którą określić można
jako mieszczańską lub liberalną, i o subkulturach ją dezintegrujących: proletariackiej i faszystowskiej,
wspomaganej często przez konserwatywną.

Zmiany ustrojowe nie odbiły się negatywnie na rozwoju nauki niemieckiej; opierając się na licznej
sieci uniwersytetów i szkół politechnicznych nadal przodowała ona w wielu dziedzinach. Sławę
międzynarodową zdobyła szczególnie w dyscyplinach ścisłych: fizyce, chemii oraz medycynie. Obok
znanych na świecie noblistów Alberta Einsteina (1879-1955) i Maxa Plancka (1858-1947) objawił się
Werner Heisenberg (1901-1976), którego nowatorskie prace z zakresu fizyki teoretycznej dotyczyły
badań nad mechaniką kwantową i atomistyką. W dziedzinie badań nad fizyką atomową wielkie sukcesy
odnosili Johannes Stark (1874-1957), James Franek i Gustav L. Hertz. W absolutnej czołówce
światowej plasowały się Niemcy w zakresie nauk chemicznych; w okresie Republiki Nagrodę Nobla
zdobyło aż ośmiu uczonych: Fritz Haber, Walther H. Nemst, Richard A. Zsigmondy, Heinrich Otto
Wielland, Adolf Windaus, H. Fischer, Friedrich Bergius, Carl Bosch. Znane były osiągnięcia w
dziedzinie medycyny, zwłaszcza badania Otto Meyerhofa (1884-1951) z zakresu fizjologii i biochemii
oraz Otto Heinricha Warburga (1883-1970) z mikrobiologii i fizjologii. Poważne sukcesy, częściowo
wymuszone brakiem surowców, osiągnięto w zakresie produkcji syntetycznych tworzyw i paliw; wełny
(1921), kauczuku (1926), benzyny (1925).

W naukach humanistycznych rozwijała się geopolityka, zapoczątkowana jeszcze na przełomie stuleci


przez Friedricha Ratzela. Badania te kontynuował Karl Haushofer (1876-1946) rozwijając tezę o
nieuchronności konfliktów między państwami kontynentalnymi a morskimi. Podkreślał on także
Strona 325

wartość rasową Niemców w zagospodarowaniu Europy Wschodniej i stworzył pojęcie „przestrzeni


życiowej” („Lebensraum”). W zakresie psychologii badania nad procesami twórczego myślenia
prowadzili Wolfgang Köhler (1887-1967) oraz Max Wertheimer (1880-1943). Rozwijały się i umocniły
nowe prądy filozoficzne. Miejsce neokantyzmu zajęła tzw. fenomenologia, jej twórcami byli Edmund
Husserl (1859-1938) i Max Scheler (1874-1928). Postulowała ona odrzucenie pojęciowych spekulacji
filozoficznych, powrót do rzeczy i tzw. wzgląd w ich istotę; ujmowała społeczeństwo jako subiektywną
konstrukcję utworzoną przez żyjących w nim ludzi, przyznawała podmiotowi, czyli jednostce ludzkiej,
rolę bierną w procesie poznania i zakładała obiektywne istnienie zjawisk idealnych, niematerialnych
(fenomenów). Drugim ważnym kierunkiem filozoficznym Niemiec republikańskich był egzystencjalizm,
którego czołowym przedstawicielem został profesor z Marburga i uczeń Husserla, Martin Heidegger
(1889-1976), autor dzieła Byt i czas (Sein und Zeit). Egzystencjaliści głosili, że losy jednostki nie są
społecznie i historycznie zdeterminowane, lecz że ma ona wolny wybór i jest bezwzględnie
odpowiedzialna za własne czyny, co musi stwarzać poczucie lęku i beznadziejności oraz prowadzi do
skrajnego pesymizmu. Wszelkie doszukiwanie się sensu w życiu jest złudne, a jedynym istotnym faktem
dla człowieka jest jego własna egzystencja.

Historiografia niemiecka stała nadal przeważnie pod znakiem nacjonalizmu i kultu państwa.
Większość uczonych epoki weimarskiej skłaniała się ku autokratyzmowi, zajmując wobec Republiki i
jej instytucji stanowisko niczym nieskrępowanej wrogości. Należeli do nich: Erich Mareks, Max Lenz,
Dietrich Schäfer, Georg von Below, Max Buchner, Johannes Haller, Otto Hoetzsch, Adalbert Wahl, a
także młodsi: Karl Aleksander von Müller, Erich Botzenhart, Adolf Rapp, Harold Steinacker, Erich
Keyser, Martin Spahn i wielu innych. Grupa ta wydawała się przechodzić do porządku nad rezultatem
wielkiej wojny, głosiła nieodzowność restauracji rzeczywistości sprzed 1914 r., a jej znakiem
tożsamości były wysiłki zmierzające do ekspozycji hasła kontynuacji. Druga grupa składała się z
badaczy, którzy wprawdzie również uważali, że dawna cesarska Rzesza uosabia „wyższe” i „lepsze”
wartości, „bardziej niemieckie”, jednak szukali porozumienia z Republiką, wychodząc z założenia, iż
stanowi ona zło konieczne, mniejsze ponadto od republiki rad, przekonywali, że jej konstrukcja może
czasem stać się podstawą i punktem wyjścia zmazania hańby, marzyli o „pojednaniu” państwa z
narodem, tłumaczyli, że współpracy z państwem wymaga racja stanu. Ci tak zwani republikanie z
rozsądku mieli swoich reprezentantów, wśród których prym wiedli: Friedrich Meinecke, Hans Delbrück
i w późniejszym
Strona 326

okresie Hermann Oucken, ale byli oni nieliczni, niezgodni w poglądach między sobą oraz chwiejni w
lojalności wobec weimarskiego państwa. Wynikało to między innymi stąd, że w gruncie rzeczy nigdy
nie przestali być — określenie Meineckego — „monarchistami z serca”. Nie uzyskali też większego,
trwalszego wpływu na oblicze polityki państwowej. Jeżeli zatem — jak stwierdza Henryk Olszewski
— pominąć garstkę radykałów (Hedwig Hintze, Weit Valentin, Johannes Ziekursch, Eckart Kehr) czy
kilku ekstremistów stojących na pozycjach marksizmu (Artur Rosenberg), którym w ogóle odmawiano
prawa przynależności do „cechu” historyków akademickich, łatwo stwierdzić, że ogromna większość
uczonych reprezentowała poglądy głęboko konserwatywne.

Dla konserwatywnych historyków Republika Weimarska była synonimem chaosu i niestabilności. W


publicystyce uprawianej przez nich z zamiłowania pojawiły się inwektywy i słowa wzgardy „Weimar to
struktura niewolnicza” (Knechtschaft, Sklaverei), „ustrój Republiki Weimarskiej przypomina regulamin
więzienny” (Ketlen von Versailles), „rządzący to płatni lokaje zagranicznych morderców”. Natomiast
republikanie z rozsądku wywodzili się z różnych szkół naukowych oraz politycznych; większość
uważała się za spadkobierców Rankego, niektórzy utożsamiali się z poglądami „politycznych”
historyków szkoły pruskiej, jeszcze inni przyszli z obozu wszechniemieckiego. Łączyły ich nacjonalizm,
w wielu wypadkach konformizm, a również przekonanie, że racja stanu nakazuje tłumić resentymenty, a
zdrowy rozsądek polityczny wymaga zaakceptowania Republiki. Podkreślali oni chętnie, iż nowe
państwo ukształtowało się jako żelazna konieczność, jako urzeczywistnienie zasady suwerenności ludu,
że stało się symbolem realizmu politycznego. Przekonywali swych przeciwników, że to Republika jest
dławicielką rewolucji, że to ona uratowała Niemcy przed czerwonym niebezpieczeństwem. Friedrich
Meinecke w książce pt. Idea racji stanu (Die Idee der Staatsräson, 1924) dowodził, że racja stanu
ignorująca czynniki moralne prowadzi do samozniszczenia. Stąd krytyka historyzmu jako poglądu
rozpatrującego dzieje z punktu widzenia państwa bez oceny moralnej.

Generalnie jednak uniwersytety niemieckie stanowiły nadal ostoję nacjonalizmu i nietolerancji. Nie
jest to twierdzenie bezpodstawne. Na uczelniach odbywały się liczne demonstracje antydemokratyczne.
Czasami nosiły znamiona pogromu: na uniwersytecie monachijskim został zaatakowany przez studentów
prof. L. Nawiasky — liberał, specjalista prawa międzynarodowego, a w Heidelbergu prof. E. J.
Gumbel — wybitny historyk i pacyfista. W 1924 r. profesor teologii w Greifswaldzie Otto Procksch,
będąc rektorem, swoją mowę inauguracyjną rozpoczął słowami „Wszystko co uratowaliśmy w Wer-
Strona 327

salu to czapka błazeńska. Zostaliśmy bez armii i bez honoru”. Nieco wcześniej, w listopadzie 1922 r.
Gerhart Hauptmann obchodził swoje 60. urodziny. Wielka jubileuszowa uroczystość odbywała się w
nowej auli Uniwersytetu Berlińskiego. Hauptmann siedział w pierwszym rzędzie, między prezydentem
Friedrichem Ebertem a przewodniczącym Reichstagu Paulem Löbe. Atmosfera była duszna, nudna, mało
podniosła; mowy profesorskie bezbarwne i bez polotu. Studenci nie byli obecni; ze względów
proceduralnych i politycznych zbojkotowali uroczystości. Tylko przemówienie Löbego zabrzmiało
świeżo w tej „cuchnącej stęchlizną atmosferze”. „Najbardziej osobliwe w tym świecie — informował
liberalny dyplomata i pacyfista Graf Kessler — było groteskowe, głupie zachowanie się studentów i
profesorów. Słyszałem też od rektora Sama Fischera, że przed dwoma dniami był u niego prof. Petersen
z prośbą w imieniu profesorów, by F. Ebertowi cofnąć zaproszenie, ponieważ nie będzie mile widziany
pobyt republikańskiego zwierzchnika Rzeszy na Uniwersytecie. Gdy Fischer prośbę odrzucił, Petersen
nastawał, by cofnąć zaproszenie chociaż Löbemu, dwaj bowiem wybitni socjaldemokraci w jednym tak
szacownym miejscu to trochę za wiele”. Takie postawy i sposób myślenia były charakterystyczne dla
zdecydowanej większości niemieckich uczonych. A w państwie, które nie jest pewne lojalności swoich
obywateli, nawet taki do niego stosunek może uchodzić za wrogość. Reakcyjna postawa uczonych
kontrastowała z postępową nauką i techniką: podczas gdy znakomita większość naukowców tęskniła za
minionymi czasami, parowiec „Bremen” należący do Północnoniemieckiego Lloyda zdobył „Błękitną
Wstęgę Atlantyku” za najszybsze przepłynięcie oceanu; po berlińskim torze wyścigowym „Avus” pędził
samochód Fritza von Opla; startował Junkers G 38, największy samolot lądowy, oraz Do X, największy
wodnopłatowiec świata. W Berlinie po raz pierwszy przekazano obraz telewizyjny, nadburmistrz
Kolonii Konrad Adenauer otworzył drogę szybkiego ruchu Kolonia-Bonn, pierwszą autostradę w
Europie, a szynowy zeppelin Kruckenberga pokonywał trasę z Berlina do Hamburga w czasie krótszym
niż dwie godziny.

Życie kulturalne i umysłowe Niemiec weimarskich miało też i inne, szersze aspekty i inne oblicza.
Teraz, po wojnie, sztuka zmieniła adresata, stała się w większym stopniu sztuką masową, raczej
dziedziną produkcji niż twórczości. Film, muzyka jazzowa, czasopisma ilustrowane, rozprowadzane w
wielkich nakładach, czy jak byśmy dziś powiedzieli „mass media” stanowiły codzienną i prawie
powszechną rozrywkę przeciętnego odbiorcy niemieckiego. Ogromny wpływ na opinię publiczną
zaczęło wywierać zwłaszcza kino.

W 1917 r. powstała w celu rozwinięcia własnej produkcji, wytwórnia filmowa UFA - Universum
Film Aktiengesellschaft, zajmująca się w Niem-
Strona 328

czech także rozpowszechnianiem filmów. W 1927 r. znalazła się ona pod kontrolą Hugenberga, szefa
partii narodowoniemieckiej, obejmując ogółem ponad 2/3 rodzimej produkcji filmowej. Jednocześnie
rosło zainteresowanie społeczeństwa tym gatunkiem sztuki. W połowie lat dwudziestych — według
ówczesnych szacunków — dziennie odwiedzało kina ok. 2 mln widzów; w 1924 r. w samym tylko
Berlinie sprzedano ok. 40 mln kart wstępu. Rosła liczba sal kinowych: z 2300 w roku 1918 (z 800 tys.
miejsc) do ponad 5000 w 1930 r. (z 2 mln miejsc). W końcu lat dwudziestych Niemcy produkowały
więcej filmów niż wszystkie pozostałe kraje europejskie razem wzięte.

Początkowo, po 1918 r. i po zniesieniu cenzury filmowej, wielkim potokiem zaczęły płynąć filmy
seksualne, poświęcone niby to poważnym sprawom, a w rzeczywistości przemycające coraz otwarciej i
jawniej pornografię. Jesteście wolni — mówili producenci do widzów — a więc cieszcie się i
korzystajcie z życia; wolność to wolność seksualna, swoboda życia. Po roku 1920 moda na filmy
seksualne nieco przycichła, ale do końca istnienia Republiki Weimarskiej, co pewien czas pojawiały się
pseudo-naukowe, pseudo-pouczające obrazy. Wielką popularnością cieszyły się również egzotyczne
melodramaty i filmy przygodowe, które jednak szybko zostały wyparte przez filmy historyczne, które
realizowane nakładem wielkich kosztów, ze wspaniałą wystawą, przez wybitnych reżyserów i z
udziałem czołowych aktorów, mogły skutecznie konkurować z filmami amerykańskimi, a przewyższały
włoskie. Dzięki Ernstowi Lubitschowi (1892-1947) utorowały one niemieckiej kinematografii drogę na
rynki światowe, ale do historii sztuki filmowej, wprowadził ją dzięki swym wartościom artystycznym
ekspresjonizm. Do najwybitniejszych dzieł tego kierunku zalicza się utwory: Gabinet doktora Caligari
(1919) R. Wienego; Gracz — doktor Mabuse (1922) F. Langa; Nosferatu (1922) F. W. Murnaua; Ulica
(1923) K. Grunego i Gabinet figur woskowych (1924) Paula Leniego. W latach 1925-1928 na czoło
filmu niemieckiego wysunęła się szkoła tzw. nowej rzeczywistości. Klasycznym przykładem tego
kierunku były filmy; W. Ruttmanna Berlin. Symfonia wielkiego miasta (1927), G. W. Pabsta Zatracona
uliczka (1925), F. Zelnika Tkacze (1927).

Artystyczna produkcja filmowa nie rozwinęłaby się tak bujnie, gdyby nie czerpała z innych gałęzi
sztuki. Film dawał największe syntetyczne (teatralne, literackie, plastyczne) możliwości tworzenia
subiektywnej wizji, ale trudno mu byłoby bez ustalonych dawniej wzorów i przykładów. Najgłębiej i
najmocniej związany z literaturą filmową był ekspresjonizm. Źródła scenariuszy i koncepcji
plastycznych, natchnienia do tworzenia wizji świata i ludzi czerpali twórcy filmowi szkoły
ekspresjonistycznej z niemieckiego hoffmanowskiego romantyzmu. E. T. A. Hoffmann uważany był przez
licznych
Strona 329

artystów i krytyków ekspresjonistycznych za protagonistę nowej szkoły. W opracowaniu dramatycznym


ogromnej pomocy udzielił im teatr. Związki niemieckiego filmu z teatrem były znacznie bliższe niż w
innych krajach już od czasów wojny; a nawet przedwojennych. Niemal wszyscy wybitni aktorzy przeszli
szkołę Maxa Reinhardta. Pracowało z nim wielu reżyserów filmowych, jak: Ernst Lubitsch czy Paul
Leni (1885-1929).

Jednocześnie komercjalizacja i zwiększająca się konkurencja amerykańska stworzyły w połowie lat


dwudziestych specyficzną atmosferę w kołach niemieckich producentów. Obronę swoich interesów
zaczęli oni widzieć w upodobnieniu się do konkurentów, w realizowaniu takich filmów, które nie
ustępowały w niczym produkcji Hollywood. Właściciele berlińskich i monachijskich wytwórni
filmowych łudzili się, że kosmopolityczna recepta jest najlepszą gwarancją powodzenia nie tylko na
rynku krajowym, ale i zagranicznym. Najwdzięczniejszym polem do popisu dla recept
kosmopolitycznych była tematyka cyrkowa, musicallowa; filmy, których akcja rozgrywa sie w wielkich
hotelach, uzdrowiskach, w środowiskach międzynarodowych. Z drugiej strony przystąpiono do
tworzenia filmów przeciwstawiających się nastrojom rezygnacji, a służących odbudowie mitu
niemieckiej potęgi i pruskiego militaryzmu. Wyrazem tych tendencji stały się filmy: Nibelungowie
(1924) i Śmierć Zygfryda (1926) Fritza Langa, Dwanaście tysięcy Bruno Franka czy Cecil Rhodes H.
Rehberga.

W końcu lat dwudziestych kinematografia niemiecka szybko i zdecydowanie dokonała przestawienia


całego aparatu i zaplecza na dźwięk, rozpoczynając produkcję doskonałych technicznie filmów
fabularnych z udziałem znanych aktorów i reżyserów. Do takich filmów zalicza się dramat
psychologiczny według Heinricha Manna Błękitny anioł (1930) z Marleną Dietrich, w reżyserii J. v.
Sternberga, Ostatnią kompanię K. Bernhardta, Braterstwo (1931) Fritza Langa i wiele innych.
Jednocześnie pojawiły się sygnały zapowiadające zmierzch wielkiej epoki niemieckiego kina. Z jednej
strony wzrastał bezbarwny komercjalizm i produkcja filmów o tematyce historycznej i militarnej lub
koszarowych błazeństwach, z drugiej — jednoznacznie na prawo ewaluowały nastroje i upodobania
publiczności. W końcu tego okresu filmy spod znaku Fredericus Rex szły całymi miesiącami przy pełnej
widowni, podczas gdy wersja filmowa powieści Remarque’a Na Zachodzie bez zmian musiała zostać
zdjęta z ekranu z powodu zamieszek spowodowanych przez nazistów. Film niemiecki pogrążał się coraz
bardziej i głębiej w bezładzie i upadku.

Radio zaczęło się dopiero rozwijać, początkowo były to prywatne lub przemysłowe stacje nadawcze.
W Berlinie 29 października 1923 r. podjęło
Strona 330

działalność pierwsze niemieckie towarzystwo radiowe (Radio-Stunde AG). W 1926 r. samodzielne


dotąd towarzystwa radiowe znalazły się pod kontrolą państwa, tworząc Reichs-Rundfunk-Gesellschaft,
którego głównym udziałowcem stała się poczta (51% akcji). Komisarz radia — Hans Bredov —
otrzymał polecenie, by nie angażować radiofonii w walki polityczne i partyjne; wstrzymano więc
transmisje z obrad parlamentu. Jedynym wyjątkiem było przemówienie kanclerza Rzeszy Heinricha
Brüninga w lutym 1932 r. Liczba radiosłuchaczy systematycznie wzrastała: z 10 tys. w roku 1924 r., 780
tys. w 1925, 1,6 mln w 1927 r. do 3,7 w 1931 r. W liczbie produkowanych i posiadanych
radioodbiorników Niemcy zajmowały drugie, po Wielkiej Brytanii, miejsce w Europie; w 1932 r.
aparat radiowy posiadała już co czwarta rodzina.

Pod koniec omawianego okresu radio stawało się coraz poważniejszym narzędziem oddziaływania
propagandowego, ideologicznego i kulturalnego. Spora liczba audycji, zwłaszcza o charakterze
wokalnym, odgrywała doniosłą rolę w szerzeniu kultury muzycznej; nadawano koncerty filharmoniczne,
rozrywkowe, audycje nauczające, pojawiły się słuchowiska radiowe.

Najważniejsze jednak miejsce wśród mass mediów zajmowała prasa — najsilniejszy środek
oddziaływania na społeczeństwo i opinię publiczną. Niemcy weimarskie znajdowały się na szczycie
światowej czołówki producentów prasy. W roku 1928 ukazywało się ponad 3,5 tys. tytułów, a w 1933 r.
ponad 4,1 tys. gazet — więcej niż w jakimkolwiek kraju europejskim. Część z tych pism miała już
wieloletnią tradycję, szerokie kręgi odbiorców i cieszyła się dużym uznaniem nie tylko w kraju, ale
także za granicą.

Poważnym ośrodkiem prasowym był Berlin ze swoimi 147 gazetami (1928), wśród których
znajdowały się szeroko znane: „Deutsche Allgemeine Zeitung” (koncern Hugo Stinnesa — 100 tys.
nakładu), „Berliner Tageblatt” (Wyd. R. Mosse — 120 tys.), „Berliner Morgenpost” (Wyd. Ullsteinów
— 400 tys.), „Vossische Zeitung” (Ullstein — 100 tys.). Każde większe miasto miało po kilka
dzienników: Hamburg — dziesięć, w tym „Hamburger Fremdenblatt”, Kolonia — osiem, w tym
„Kölnische Zeitung”, Stuttgart — osiem, Monachium — siedem, w tym „München Neueste
Nachrichten”, Frankfurt — sześć, w tym „Frankfurter Zeitung”, Lipsk — pięć. Nawet mniejsze miasta
miały po dwa, trzy dzienniki.

Ilościowo dominowały jednak gazety prowincjonalne, o niewielkim nakładzie tzw. Heimatpresse;


tylko 26 gazet (0,7% ogółu tytułów) osiągnęło nakład powyżej 100 tys. egzemplarzy. Większość
Niemców czytała dziennik lokalny typu „Generalanzeiger”, pismo pozornie typu neutralnego, ale
atakujące w rzeczywistości Republikę z pozycji nacjonalistyczno-monarchistycznych.
Strona 331

Dużym wzięciem i licznym gronem czytelników cieszyły się tygodnik kulturalne, czasopisma takie, jak
„Die literalische Welt” (wyd. Rowohlt) „Die grüne Post” (wyd. Ullstein o 1,25 mln nakładzie) czy
ilustrowane „Die Koralle”, przynoszące wiadomości kulturalne z Niemiec i z zagranicy.

Powoli rozpoczął się także proces koncentracji prasy, choć w 1928 r. jeszcze 80% gazet niemieckich
znajdowało się w rękach prywatnych. Od połowy lat dwudziestych zaczął powstawać, potężniejący z
biegiem lat koncern prasowy Alfreda Hugenberga. Koncern ten („Opriba”) opanował prasę, ukazującą
się w średnich i małych miastach oraz na wsi, zwłaszcza w Niemczech północnych, wschodnich i
środkowych. Nieco słabsze były jego wpływy tam, gdzie ukazywały się mniejsze, burżuazyjne pisma i
„neutralne” gazety ojczyźniane. Koncern posiadał w Berlinie wielkie wydawnictwo prasowe, spółkę
akcyjną z ograniczoną odpowiedzialnością: August Scherl. Ukazywały się tam gazety: „Berliner
Lokalanzeiger”, „Der Tag” i „Berliner Nachtausgabe”, których łączny nakład dzienny wynosił ponad
500 tys. egzemplarzy, oraz takie czasopisma, jak „Gartenlaube” i „Die Woche”, które również były
szeroko rozpowszechniane. Do koncernu Hugenberga należała także „Telegraphen-Union” (TU),
podówczas druga co do wielkości agencja prasowa Rzeszy i ogłoszeniowa spółka akcyjna „Ala” —
Anzeigen AG, która miała bardzo poważny udział w całości ogłoszeń reklamującej się części
gospodarki. Dochodziło do tego wydawnictwo „Vera”, z udziałami w paru setkach gazet
prowincjonalnych i dostarczające im codziennie gotowe matryce. W ten sposób uwalniano te redakcje
od trudu myślenia i informowania o czymś innym poza wiadomościami lokalnymi. Do koncernu należały
także dwa instytuty: „Matumm” i „Alterum”, które udzielały pomocy finansowej nie należącym do
koncernu wydawnictwom prasowym. „TU”, „Vera”, „Matumm”, „Alterum” tworzyły sieć, w której
uwikłane było ponad 50% prasy niemieckiej.

Choć formalnie ponad połowa gazet niemieckich deklarowała swą apolityczność, kryły się za nią
tradycyjne, konserwatywne i nacjonalistyczne postawy ich wydawców. Około 950 tytułów prasowych
było bezpośrednio związanych z poszczególnymi partiami politycznymi. Najliczniej w tej grupie
reprezentowane były gazety partii katolickich: Centrum i Bawarskiej Partii Ludowej. Było ich w 1932 r.
603. Socjaldemokraci dysponowali 135 pisma. Zarówno prasa katolicka, jak i socjaldemokratyczna
miały najbogatsze tradycje sięgające początkami ostatniego ćwierćwiecza XIX w. Konserwatyści z
DNVP mieli 32 gazety, Deutsche Volkspartei 17, Wirtschaftspartei 10 i tyleż demokraci. Stosunkowo
najmłodsze były pisma komunistyczne (49 gazet) i nazistowskie (120 tytułów w 1932 r.). Wpływy
poszczególnych partyjnych organów były oczywiście różne, w zależności od nakładów i środo-
Strona 332

wisk, w których były kolportowane. Ogólny dzienny nakład gazet katolickich w 1932 r. wynosił 2,4 mln
egzemplarzy, SPD — 1,1 mln, KPD — 0,5 mln, grupy Hugenberga (DNVP) — 2-3 mln, NSDAP — 0,6
mln.

Organizacją zawodową wydawców prasowych był założony już w 1894 r. Verein Deutscher
Zeitungsverleger (VDZV), kierowany przez Heinricha Krumbhaara (Legnica). Związek zrzeszał na
zasadzie dowolności 2600 wydawców gazet i czasopism. Dziennikarze niemieccy skupieni byli w
działającym od 1910 r. Reichsverband der Deutschen Press (RVDP). W 19 organizacjach terenowych
skupiał on 3600 członków, kierowali nim Georg Bernhard, Emil Dovifat, Gustaw Richter.

Zycie kulturalne i umysłowe Niemiec weimarskich było więc bujne i bogate. W nastroju wielkich
zmian ustrojowych i społecznych, powszechnego niepokoju, niemiecka literatura, malarstwo, teatr, film,
a nawet architektura przeżywały okres rozkwitu, gwałtownego poszukiwania nowych form wypowiedzi,
nowych treści. Percepcja jednak tych nowych, elitarnych kierunków i prądów artystycznych u
przeciętnego obywatela była stosunkowo mała. Znacznie większy wpływ na życie kulturalne i opinię
publiczną wywierały masowe środki przekazu; lecz te, w swej zdecydowanej większości, znajdowały
się w opozycji do demokracji parlamentarnej i do „systemu” czarno-czerwono-żółtej Republiki
Weimarskiej.
Strona 333

Zakończenie
Republika Weimarska z perspektywy czasu jawi nam się jako próba przezwyciężenia głównej
sprzeczności cesarstwa: przeciwieństwa między z jednej strony gospodarczą i kulturalną modernizacją,
a z drugiej — zacofaniem systemu politycznego. Ta formuła nie określa jednak wystarczająco wyraźnie
wyzwania, które stanęło przed Weimarem. Cesarstwo nie było bowiem w żadnym razie jedynie
„państwem władzy/zwierzchności”. Istniało wiele wewnętrznych sprzeczności w samym systemie
politycznym: sprzeczność między wczesną demokratyzacją prawa wyborczego a późną demokratyzacją
systemu rządów. Bismarck zapewnił Niemcom powszechne i równe prawo wyborcze do Reichstagu
przysługujące mężczyznom — w latach 1866/1867 w Związku Północnoniemieckim, w 1871 — w
Rzeszy Niemieckiej. Odpowiedzialny przed parlamentem rząd Niemcy otrzymali dopiero w
październiku 1918 r., w następstwie klęski militarnej w I wojnie światowej: była to konstelacja, która
dla Republiki Weimarskiej okazała się ciężkim balastem. Wraz z utworzeniem cesarstwa Bismarck
rozwiązał problem jedności, natomiast odwlekł rozwiązanie problemu wolności. Ten stan rzeczy
najsilniej zaciążył na najnowszej niemieckiej historii.

W dniu 11 sierpnia 1919 r. Niemcy stały się formalnie państwem republikańskim. Jego egzystencja
trwała niecałe 14 lat. A przecież Konstytucja weimarska łączyła w sobie wszystkie najlepsze elementy z
brytyjskiej Karty Praw, francuskiej Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela i pierwszych dziesięciu
paragrafów Konstytucji amerykańskiej. Wszystkie jej artykuły, z wyjątkiem jednego, były modelowe dla
demokracji. Jedynym wyjątkiem był art. 48, który pozwalał prezydentowi przekazać absolutną władzę
kanclerzo-
Strona 334

wi „jeśliby porządek publiczny i bezpieczeństwo państwa zostały poważnie zakłócone lub zagrożone”.
Trzech kanclerzy w ciągu ostatnich lat Republiki Weimarskiej zdobyło władzę absolutną. Ostatnim był
Adolf Hitler.

Nieszczęściem Niemców był brak umiejętności wyciągania racjonalnych wniosków z własnych


doświadczeń historycznych. Ich rozrachunek z przeszłością sprowadzał się głównie do eksponowania
własnych krzywd, widzenia siebie w roli ofiary polityki sąsiadów, historii oraz geograficznego
usytuowania. Niewiele nauczyła ich klęska 1918 r. Traktat wersalski potraktowano jako karę, która
musiała rozbudzić stare lęki i urazy „niespełnionego” narodu. Społeczeństwo niemieckie uznało, że
podyktowany Niemcom traktat pokojowy jest traktatem narzuconym przemocą (Gewaltfrieden),
niesprawiedliwym i grabieżczym (Raubfrieden). Wzywano do sabotowania jego postanowień.
Krytykowano z jednej strony państwa, które ten pokój narzuciły, a z drugiej — polityków i partie
niemieckie, które te warunki przyjęły. Nacjonalizm niemiecki kierował się głównie przeciw Anglii,
Francji i Polsce. Wzywano do rewanżu i szukano sojuszu z pokonaną Rosją. Masowa zaś frustracja
społeczeństwa Republiki Weimarskiej prowadziła do poszukiwania nowego „spełnienia” narodowego.
Fakt, że „spełnienie” to oznaczało zaledwie kilkanaście lat później tragedię dla świata i samych
Niemców, spowodował, że nad Republiką Weimarską zaciążyło odium, związane, ogólnie biorąc, z
genezą nazizmu i faktem przejęcia władzy przez Hitlera i jego partię.

Problem egzystencji niemieckiego państwa narodowego i jego miejsca w Europie po 1918 r. był
jednak jednocześnie kwestią zakorzenienia demokracji niemieckiej w świadomości narodu i
instytucjach. Nie sam bowiem fakt stworzenia przez Bismarcka państwa narodowego doprowadził do
kataklizmu I wojny światowej. Zagrożenie dla egzystencji narodów europejskich wynikało między
innymi z prób łączenia przez Niemców państwa narodowego z niedemokratycznym systemem władzy.
Od samego początku istnienia Republiki Weimarskiej oficjalne instytucje władzy państwowej były stale
krępowane przez działanie wielkich pozaparlamentarnych grup nacisku, tworzących — jak to przyznaje
historiografia — samoistne „państwo w państwie”. Dążeniom prawicy do odzyskania posiadanych
przed wojną pozycji sprzyjała: zmienność układu sił w parlamencie Rzeszy, brak trwałego zaplecza
rządu demokratycznego, aktywność pozaparlamentarnych sił antyrepublikańskich i stowarzyszeń
nacjonalistycznych, żywotność idei Obrigkeitsstaat (państwa autorytarnego), biurokratyczny sabotaż
antyrepublikański uprawiany przez konserwatywną kastę urzędniczą, dominująca rola Reichswehry i jej
kierownictwa. Sytuację pogarszało zarysowujące się załamanie gospodarcze i społeczne. Niemniej
nawet w kryzysowej sytuacji kapitał zachował pełnię praw,
Strona 335

co ułatwiło mu dalszą drogę w sferę polityki. Niewątpliwa sprzeczność pomiędzy konstytucyjnym


postulatem „państwa ludowego” a klasowym charakterem partii i organizacji, mającym w praktyce tę
ideę realizować, dopełnia całości obrazu. Wynikiem właśnie słabości demokracji weimarskiej — jak
twierdzi znaczna część historiografii niemieckiej — a nie własnej siły i przewagi partii
narodowosocjalistycznej — było zwycięstwo faszyzmu w Niemczech. Często wypowiadany pogląd,
jakoby państwo weimarskie upadło siłą swego bezwładu, niedoskonałością swej demokracji, że samo
wyniosło władzę na ulicę, skąd ją dopiero przechwycili hitlerowcy, niedostatecznie oddaje dominację
nazistów i wymiary związanych z nimi sił sojuszniczych.

Są to również zabiegi, które w istocie mają pomniejszyć rozmiar hitlerowskiej ofensywy, zakres
wpływów ruchu nazistowskiego w społeczeństwie, a w konsekwencji zdjąć z narodu niemieckiego
odpowiedzialność za „Machtübernahme” lat 1932/1933. Tymczasem to nie Republika upadła sama z
siebie — jak słusznie zauważa Henryk Olszewski — ustąpiła ona silniejszemu przeciwnikowi w ostrej
politycznej walce. Chaos na politycznej scenie został zaatakowany przez narodowych socjalistów z
niebywałą furią i bezlitośnie wykorzystany przez ruch dysponujący doskonałą organizacją, cieszący się
szerokim społecznym poparciem, posiadający program bliski sercu wielu Niemców, obiecujący
„odrodzenie narodowe”, wyprowadzenie państwa z kryzysu, zapewnienie porządku i odbudowę jego
znaczenia w świecie. A więc program dający wizję potęgi, która zaspokajała poczucie narodowej dumy
i pozwalała wierzyć w starcie „wersalskiej hańby”, a jednocześnie ukazujący i zwalczający głównych i
aktualnych wrogów Rzeszy: międzynarodowy kapitał, Żydów, marksistów, socjalistów, pacyfistów i
demokratów. Na czele tego ruchu stał wódz, zaakceptowany w latach kryzysu, już nie tylko przez
samych nazistów, który potrafił nadać swemu ruchowi niespotykaną dotąd dynamikę.

Nie zmienia to faktu, że Republika broniła się nieudolnie i nieprzekonująco. W wyborach


listopadowych 1932 r. niemiecka lewica — socjaldemokraci i komuniści — zdobyła więcej głosów niż
naziści. Ale te dwie partie oddzielał mur wrogości, przepaść ideologiczna wręcz nie do pokonania.
Centralnym problemem działalności tych organizacji była kwestia walki o władzę, o zachowanie lub
przebudowę istniejącego ustroju społecznego, o umocnienie Republiki Weimarskiej lub o utworzenie
nowego „robotniczego i radzieckiego” państwa. W grę wchodziła więc albo akceptacja modelu
stosunków społeczno-politycznych, opartych na systemie demokracji parlamentarnej (z powolną,
ewolucyjną ich przemianą) SPD, albo poparcie systemu socjalistycznego, opartego na dyktaturze
proletariatu — KPD. Stosunek do tych
Strona 336

podstawowych zagadnień spowodował w niemieckim ruchu robotniczym podział na dwa


przeciwstawne sobie odłamy, ograniczając jednocześnie jego potencjalne możliwości i aspiracje.
Rozbicie to nastąpiło już wcześniej pod wpływem wojny i rewolucji oraz głębokich wstrząsów
społecznych w Niemczech w latach 1919-1923. Ruch socjaldemokratyczny (SPD i Wolne Związki)
uważał się za głównego twórcę Republiki Weimarskiej, nastawił się na generalną obronę jej instytucji, i
właśnie w ramach ustroju demokratyczno-parlamentarnego zamierzał walczyć o dalsze przeobrażenia
ekonomiczne, społeczne i polityczne państwa. Na przeszkodzie podjęcia radykalnej walki z ruchem
narodowosocjalistycznym stanęło tkwiące w tradycjach SPD fetyszyzowanie praworządności,
legalizmu, obrony porządku i bezpieczeństwa. W ostatnich latach Republiki socjaldemokraci jak gdyby
stracili chęć do rządzenia, wzięcia na siebie rzeczywistej odpowiedzialności za losy państwa.
Komuniści natomiast, podtrzymując w praktyce teorię „socjalfaszyzmu”, dążyli do nadrzędnego celu —
ustanowienia dyktatury proletariatu. Należeli więc do najbardziej konsekwentnych przeciwników
Republiki, koncentrując się nie na przeciwstawieniu się Hitlerowi, ale na umacnianiu się jako jedynej
partii na lewicy. Przywódcy KPD uważali, że postawa konsekwentnie rewolucyjna wyklucza
możliwość pozytywnej pracy w ramach burżuazyjnego państwa, nastawiali się na jego zwalczanie,
głosując przeciwko prawie każdej ustawie i za każdym wotum nieufności dla rządu, jakikolwiek by ten
rząd nie był. Twierdzili bowiem, że każdy rząd służy interesom klas posiadających.

Obok socjaldemokracji drugim filarem i podporą, która przez pierwsze lata pozwoliła Republice
przetrwać załamania polityczne i gospodarcze była armia. Jak już wcześniej stwierdziliśmy,
Reichswehra zajmowała w państwie kluczową pozycję. Wprawdzie dowództwo armii stało na
stanowisku „apolityczności” wojska (gen. Seeckt), co w praktyce oznaczało nieufność do władz
republikańskich i pewną izolację od problemów demokracji parlamentarnej, to jednak miało ono silnie
rozwinięty instynkt państwowy. Korpus dowódczy obawiał się wojny domowej i wstrząsów
rewolucyjnych, a do zmiany władzy pragnął doprowadzić na drodze legalnej i praworządnej. Seeckt i
związani z nim oficerowie bali się, że autorytet armii zostanie wykorzystany w wewnętrznych walkach
politycznych. Przeciwstawienie się tendencjom narodowosocjalistycznym, odśrodkowym i
rewolucyjnym oznaczało automatycznie wsparcie dla sił republikańskich i młodego państwa.
Okoliczność, że armia popierała autorytarną, monarchistyczną politykę junkierską nie zaskakuje, jeśli
pamięta się o sporej nadreprezentacji arystokracji ziemskiej wśród wyższych szarż Reichswehry.
Natomiast w przełomowym okresie lat 1930-1932 niemieckie siły zbrojne zajęły niedwuznaczną
postawę życzliwej
Strona 337

neutralności, co było niezmiernie istotne dla przejęcia władzy przez nazistów. Zaaprobowały też w
końcu powierzenie Hitlerowi urzędu kanclerza Rzeszy. Hitler sam uznał to stanowisko armii za
decydujące. „Gdyby armia nie stanęła po naszej stronie — oświadczył już po zostaniu kanclerzem —
nie stalibyśmy tu teraz”.

Ale nie tylko podziały na lewicy czy stanowisko dystansującej się armii miały znaczenie; szczególnie
ważna w procesie „Machtübernahme” była rola klas średnich i konserwatywno-nacjonalistycznej
prawicy. Analiza wyników wyborów parlamentarnych i prowincjonalnych wskazuje, że naziści
zyskiwali glosy każdego wyborcy, który nie tkwił w dwóch subkulturach: socjalistycznej klasy
robotniczej lub katolickiej populacji południa i zachodu Niemiec. Autorzy, jak Bracher czy Lipset
przedstawiają jeszcze bardziej wyszukany wariant wywodu, dzieląc niemieckie społeczeństwo i jego
opcje polityczne na cztery bloki, twierdząc, że wyborcy bloku liberalno-narodowego i konserwatywno-
monarchistycznego poddali się autorytarnym hasłom nazistów i że przywódcy tych bloków byli skłonni z
nimi współpracować. Najnowsza akademicka literatura przedmiotu nie kwestionuje też w upadku
Republiki roli elit, w szczególności junkrów i blisko z nimi związanych wyższych kręgów korpusu
oficerskiego. Niewielu też autorów pomniejsza rolę i znaczenie, jaką w ostatnich dniach Niemiec
weimarskich odegrały zmierzające do powołania Hitlera na kanclerza intrygi w otoczeniu Hindenburga.
Te dwie wspomniane grupy, tj. ziemiaństwo i korpus oficerski, wraz z biurokracją i częścią ciężkiego
przemysłu, stanowiły kręgosłup w kierownictwie Niemieckiej Narodowej Partii Ludowej (DNVP),
kręgosłup tej części elit, które zawsze były monarchistyczne, autorytarne, antydemokratyczne i które po
1930 r. w coraz większym stopniu kolaborowały z nazistami.

Kontrowersje natomiast wywołały próby określenia stopnia odpowiedzialności (lub uwolnienia od


niej) wielkiego kapitału za dojście nazistów do władzy. Aby rozstrzygnąć spór o rolę ciężkiego
przemysłu, banków i wielkich spółek, należy jasno ustalić, co stanowi problem. Po pierwsze, należy
spytać, czy wielki biznes faworyzował i finansował ruch narodowosocjalistyczny oraz czy aktywnie i
świadomie przyczynił się do ustanowienia jego rządów. Część badaczy odpowiada na to pytanie, że aż
do ostatnich dni Republiki Weimarskiej aktywne politycznie części kręgów niemieckiego kapitału
niepokoiły się społeczno-ekonomicznym radykalizmem nazistów i z tego też względu nie popierały tego
ruchu, chociaż wielu czołowych biznesmenów faworyzowało taką koalicję z nazistami, na czele której
stanęłaby DNVP. Można by dalej spytać, czy działania wielkiego biznesu obiektywnie przyczyniły się
do upadku demokracji i powstania układu totalitarnego. Ocena faktów dokonana
Strona 338

przez badaczy wskazuje, iż na to pytanie należy odpowiedzieć twierdząco. Co więcej, część historyków
młodszego pokolenia kwestionuje tezy, że burżuazja jest „naturalnym” nośnikiem polityki
demokratycznej.

A więc jak wskazaliśmy powyżej, większość przedstawicieli ciężkiego przemysłu, głównie węgla i
stali, popierała DNVP przez cały okres Republiki Weimarskiej. Inne odgałęzienia biznesu, przemysł
eksportowy, finanse itd. skłaniały się ku DVP lub w przypadku kół najbardziej liberalnych, ku DDP.
Dwie ostatnie partie, a zwłaszcza DVP pod kierownictwem Stresemanna, popierały porozumienie z
socjaldemokratami i choć niechętnie, to akceptowały traktat wersalski. Stanowisko takie zawierało
wsparcie dla polityki społecznej i interwencyjnej rządu w regulacjach płacowych i innych działaniach
propracowniczych. Z nadejściem depresji gospodarczej i po śmierci Stresemanna ta część liberalnego
biznesu przesuwała się stopniowo na prawo. Popierając początkowo tworzenie i działalność „wielkiej
koalicji”, w coraz większej mierze zaczynała traktować politykę socjalną i inne jej poczynania
propracownicze jako zbyt kosztowne, a w opinii wielu czołowych biznesmenów, stanowiące główną
przeszkodę dla nowych inwestycji, a więc zarazem odbudowy gospodarki. Kapitał niemiecki wiązał też
początkowo duże nadzieje z rządem Brüninga, lecz szybko rozczarował się, ponieważ ten rząd
uzależniony od tolerancji socjaldemokratów, nie mógł oraz nie potrafił prowadzić polityki radykalnie
antypracowniczej i antysocjalnej. We wrześniu 1931 r. wszystkie niemal dziedziny biznesu zajęły
stanowisko nader krytyczne wobec polityki Brüninga, chociaż najwyższe kierownictwo ważnego
Reichsverband der Deutschen Industrie popierało kanclerza aż do końca jego rządów. Dążenia i
tendencje do wyłączenia socjaldemokratów z wpływów na rządy, powiązane ze wzrostem liczby
głosów zbieranych przez nazistów, oznaczało dla niemieckiego biznesu dwie opcje: afirmowania rządu
parlamentarnego popieranego przez nazistów albo pozaparlamentarnego gabinetu prawicowego. Każda
z tych opcji przesuwałaby rząd w kierunku autorytarnym. Kapitaliści (łącznie z kierownictwem RDI)
znaleźli wreszcie swego kanclerza w Papenie, którego rząd zaczął nie tylko ograniczać weimarskie
ustawodawstwo pracy i politykę socjalną, lecz zawiesił także pruski Landtag i tworzył plany rewizji
konstytucji w kierunku zdecydowanie bardziej autorytarnym. Wszędzie w tych kwestiach biznes
posługiwał się pieniędzmi, kontaktami politycznymi i środkami przekazu, aby wpływać na przebieg
wydarzeń w pożądanym kierunki. Niewielkie tylko wątpliwości budzić może teza, że rząd Papena
obiektywnie torował drogę nazistom. Sam Papen grał kluczową rolę w tworzeniu pierwszego rządu
kierowanego przez nazistów i jako minister w tym rządzie. Jest zatem jasne, że interwencja biznesu w
pro-
Strona 339

cesy polityczne obiektywnie przyczyniła się do upadku demokracji. Co wielki biznes obiektywnie
popierał? Nie tyle narodowy socjalizm, co uwolnienie rządu od zależności od partii i powrotu do „tego
rodzaju mieszaniny wolności i autorytetu, która panowała w Cesarstwie”. Poparcie biznesu dla rządu
Papena motywowała nie tylko ekonomiczna polityka rządu, lecz „reformy” polityczne przezeń
zamierzone. Fakty więc wskazują, że biznes był zwolennikiem zwrotu ku bardziej autorytarnej formie
rządów.

Nie od rzeczy byłoby też podkreślenie znaczenia elementów ideologicznych, myśli politycznej,
zinstytucjonalizowanej kultury, siły demokratycznej i republikańskiej świadomości na stan państwa.
Ocena przeszłości, ideologia i wizje przyszłości, symbioza różnych nurtów antydemokratycznych, od
völkistowskiej poczynając, a na koryfeuszach konserwatywnej rewolucji kończąc — wszystko to
skupiało się, a jednocześnie było konsekwencją „Los-Weimar-Bewegung”, ruchu, który był
zaprzeczeniem i negacją i Republiki, i państwa demokratycznego. Żaden system społeczny i polityczny
nie będzie miał trwałości, jeśli nadbudowa ideologiczna, religia, filozofia, literatura, sztuka nauki
społeczne nie służą uzasadnieniu jego prawowitości i słuszności. Republika Weimarska takim
narzędziem nie rozporządzała. Dlatego klasyczne ujęcie K. Sontheimera, który pisał: „Wielu narodowo
myślących Niemców optowało za narodowym socjalizmem na zasadzie braku czegoś lepszego. To
prawda, że nie wszyscy, którzy wybrali Hitlera uważali go za geniusza, ale wszyscy, którzy oddali
nazistom swe głosy [...] chcieli uwolnić się od weimarskiego państwa” — już nie wystarcza i wymaga
jeszcze pogłębionych badań i studiów.

Warto w tym miejscu zacytować znakomitego znawcę problemu H. A. Winklera, który pisał: „Hitler
nie doszedł do władzy w wyniku zwycięstwa wyborczego. Jednak bez wcześniejszych sukcesów
wyborczych nie stałby się on, przywódca nadal najsilniejszej partii, kanclerzem Rzeszy. Pod koniec
pomogły mu iluzje zwolenników autorytaryzmu i demokratów. Narodowo-konserwatywna prawica
wierzyła, że będzie mogła prowadzić Hitlera za rękę. Pozostałe partie konstytucyjne posiadające
poparcie w elektoracie wyborczym, socjaldemokraci i Centrum, trwały aż do końca na stanowisku
ścisłego zachowania weimarskiej konstytucji Rzeszy. 30 stycznia 1933 r. nie została naruszona litera
konstytucji, a to oddziaływało uspokajająco. Ponowne rozwiązanie parlamentu i przesunięcie nowych
wyborów na jesień 1933 r., poza zapisany w konstytucji termin 60 dni — a więc wariant popierany
przez rząd Schleichera — byłyby alternatywą dla kanclerstwa Hitlera, jednak niezgodną z konstytucją.
Dlatego taką możliwość odrzucili zdecydowanie socjaldemokraci i Centrum. Obie partie bardziej
obawiały się pogwałcenia jednego
Strona 340

artykułu konstytucji niż zniesienia jej w całości. Także i to było przyczynkiem do przejęcia władzy przez
Hitlera”.

Republika Weimarska była więc nieudaną próbą przezwyciężenia tragicznych mechanizmów historii
niemiecko-pruskiej, choć w niektórych dziedzinach ciekawą, błyskotliwą i urokliwą formą jej krótkiej
egzystencji. Okazja została zaprzepaszczona i doprowadziła do apogeum niemieckiego nacjonalizmu w
totalitarnym wydaniu nazistowskim. W sumie taki, a nie inny przebieg wydarzeń historycznych w
Niemczech weimarskich, zakończonych zmianą ustroju państwa, był wynikiem działania licznych i
różnorodnych czynników sprawczych, których waga i znaczenie oraz stopień oddziaływania do dziś
wzbudza dyskusje i kontrowersje. Właśnie kulminacja tych czynników, zjawisk i procesów, jaka
wystąpiła na początku lat trzydziestych w postaci rozległego i głębokiego kryzysu gospodarczego i
społeczno-politycznego, doprowadziła do upadku Republiki. Niewątpliwie główną przyczyną sprawczą
był narodowy socjalizm, z Hitlerem na czele, zarówno z uwagi na własne dokonania, jak i dzięki
poparciu udzielonego mu przez znaczną część społeczeństwa. Ale odpowiedzialność za klęskę
demokracji ponoszą i inne siły: ekstremalna lewica, dystansująca się armia, dążąca do autorytaryzmu
prawica, wreszcie Hindenburg i jego otoczenie. Konieczność gruntownych przemian
narodowoustrojowych wskazywana przez Hitlera została zaakceptowana przez większość niemieckich
elit politycznych i gospodarczych, skazując tym samym na upadek „niechcianą” i „niekochaną” przez
większość społeczeństwa Republikę Weimarską.
Strona 341

Indeks osób
D‘Abernon Edgar Vincent 178, 185, 193, 197, 203

Adenauer Konrad 120, 221, 327

Alvensleben Werner von 263

Arco-Valley Anton 82

Aretin K. O. von 229

Auer Erhard 97

Aulock Hubertus von 75

Baldwin Stanley 176

Ball Hugo 318

Barlach Ernst 317

Barth Emil 14

Barthou Jean Louis 103, 117

Bassermann Albert 320

Batocki Adolf von 253

Bauer Gustav 22, 31, 48, 75

Bauer Hermann 142

Baumgart Marek 181

Beck Ludwig 64, 68

Becker Johannes 37

Beckmann Max 317

Beethoven Ludwig van 315, 316

Behren Peter 318

Bell Johannes 22
Below Georg von 325

Beneduce Albert 239

Benn Gottfried 317

Bennecke H 114

Benoist-Méchin Jacques 60, 80

Berg Alban 317

Bergius Friedrich 324

Bergner Elizabeth 320

Bernhard Georg 332

Bernhardt K., 329

Bernstein Edward 33

Berthelot Philipp 185

Best Werner 249

Bethmann-Hollweg Theobald von 48

Beumelburg Werner 323

Bismarck Otto von 10, 83, 173, 200, 333, 334

Blomberg Werner von 68, 313

Bock Fedor von 68, 151, 258

Bolz Eugen 241, 255

Bosch Carl 47, 111, 170, 324

Böttcher Paul 133

Botzenhart Erich 325

Bracher K. D. 48, 246, 276, 337

Bracht Franz 276, 294, 310

Brandler Heinrich 35, 124, 125, 126, 133, 141, 266


Strona 342

Brauchitsch Walter von 68, 231

Braun Magnus von 261, 265, 301, 305, 306

Braun Otto 190, 199, 203, 206, 228, 242, 248, 253, 254, 257, 259, 267, 272, 273, 276-279, 305

Brauns Heinrich 36, 109, 118, 280

Brecht Bertolt 317, 318, 320, 323

Bredereck Paul 72

Bredov Hans 330

Bredt Johann 221

Breitscheid Rudolf 96, 110, 115, 241, 254, 298, 307

Briand Aristide 177, 180, 182, 183, 184, 190, 239

Brockdorff-Rantzau Ulrich von 14, 66, 184

Bronnen 320

Brosih Ernst 47, 70, 111

Brüning Heinrich 214, 220-223, 226-231, 236-242, 248-252, 255, 257-269, 279, 285, 289, 290, 291,
301, 307, 330, 338

Brusiłow Aleksiej A. 11

Bucharin Nikołaj 133

Bücher Hermann 111

Buchner Max 325

Buchrucker Ernst Bruno 151, 152

Buchta B. 236, 237

Buck Johann Wilhelm 130

Bullock Alan 247

Bülow Bernhard 48, 209, 240, 307, 310, 317


Buskühl E. 247

Caprivi Leo von 48

Carrosa Hans 321

Chamberlein Joseph Austen 176, 179

Class Heinrich 213

Clemenceau Georges 20, 21, 22

Courths-Mahler Hedwig 321

Cramonowie 261

Crisoien Artur 88, 110

Cuno Wilhelm 101, 102, 104, 107, 110, 111, 115-118, 131, 137, 142, 148, 149, 178, 197

Curtius Julius 210, 228, 238, 240, 241

Curzon George 119

Cziczerin Georgij 92, 179, 184, 185

Czubiński Antoni 93, 206, 242

Danner Jakob R. von 146

Darre Walter 223, 224, 244, 305

Däumig Ernst 33, 88

David Eduard 33

Dawes Charles G. 161-164, 167, 175, 194, 195

Degoutte Jean M. 103, 104

Delbrück Hans 325

Demeter K. 68

Derenburg Bernhard 36

Dessauer Franz 286

Dickel Otto 87
Dietrich Marlena 329

Dinter A. 45

Dißmann Robert 115

Dittmann Wilhelm 14, 17, 110

Dix Otto 317

Döblin Alfred 240

Dohnalowie 295

Dorten Hans A. 121

Dovifat Emil 332

Drexler Anton 85

Duesterberg Theodor 213, 248, 254-257

Duisberg Carl F. 47, 111, 170, 253

Durieux Tilla 320

Dwinger Edwin E. 322

Eberlein Hugo 35, 124

Ebert Friedrich 13, 14, 15, 17, 19, 25, 31, 48, 60, 73, 93, 96, 99, 117, 120, 135, 150, 156, 194, 198,
327

Egger Wilhelm 309

Ehrenstein Albert 317

Ehrhardt Hermann 72, 75, 143, 150, 153, 158


Strona 343

Eichhorn Emil 17

Einstein Albert 98, 126, 320, 323, 324

Eisner Kurt 80, 82, 83

Eltz-Rühenach Paul von 265, 293, 312

Epp Franz Ritter von 75, 84, 85, 145

Ersing Joseph 307

Erzberger Matthias 15, 16, 29, 36, 72, 94, 97

Escherich Georg 39, 84, 87

Esser Hermann 224

Esser Thomas 285

Eulenburgowie 261

Faber Gustav 137

Falkenhausen Alexander von 68

Faulhaber Michael von 37, 84

Feder Gottfried 85, 86, 157, 286, 302, 337

Fehrenbach Konstantin 36, 93, .98, 117

Feldmann G. D. 113

Fellisch Alfred 135

Fest J. C 154

Fischer H. 324

Fischer K. 57

Ficher O. 247

Flieher Ruth 88, 124, 125, 136, 141, 207,

Fischer Samuel 327


Fleissner Hermann 133, 214

Flex Walter 321

Flieg Leo 129

Foch Ferdynand 15, 16, 107

Fock Gorch 321

Fokker Anthony 58

Franck James 324

François-Poncet A. 278, 286

Frank Bruno 329

Frank Hans 244

Freussen Gustaw 321

Frick Wilhelm 156, 159, 284, 291, 292, 295, 296, 297, 302, 304, 308, 312, 313

Fricke Dieter 298

Fritsch Werner von 68

Frölich August 110, 132, 134

Fuchs Georg 147, 148, 158

Fuchs Johannes 118

Gamelin Maurice Gustave 65

Gayl Wilhelm von 262, 265, 269, 274, 275, 290, 294

Geiger T. 52

Gereis Karl 97

Gereke Gu:nther 296, 306

Geßsler Otto 64, 131, 134, 150, 151, 195, 197, 208, 209, 253

Giesberts Johann 36

Gilbert Parker S. 162, 164


Goebbels Joseph 226, 244, 245, 252, 254, 255, 259, 261, 263, 269, 274, 277

Coerdeler Carl Friedrich 250

Goethe Johann Wolfgang von 315

Golz Joachim von 258

Göring Hermann 156, 175, 247, 249, 252, 259, 283, 285, 287, 291, 295, 297, 299, 304, 308, 312, 313

Graf Urlich 157

Grass Johann 285

Grassmann Peter 109, 278, 309

Grauert Ludwig 247

Graupe Georg 133

Greil Max Richard 134

Grimm Hans 321, 322

Groener Wilhelm 15, 65, 98, 209, 211, 221, 241, 249, 256-260, 265, 294

Gropius Walter 318

Grosz Georg 126, 318, 320

Grune K. 328

Grzesiński Albert 49, 215, 241, 275

Guderian Heinz 67

Guérard Theodor von 214, 241

Gumbel E. J. 326

Günther Hans 323, 324

Guralski-Kleine August 129

Gurlitt L. 57
Strona 344

Gürtner Franz 100, 265, 293, 313

Gusiew S. J. 127

Hasse Hugo 15, 33

Haber Fritz 324

Haddis Jacob von 317

Halder Franz 68

Haller Johannes 325

Hamm Eduard 311

Hammerstein-Equord Kurt von 65, 259, 312, 313

Hansfstaengl Ernst Franz 156

Haniel von Haimhausen Edgar 149

Harden Maximilian 98, 126

Harrer Karl 85

Hartlaub Gustaw 319

Hartmann Emil 134

Hasenclever Walter 320

Hatzfeld H. 253

Hauenstein Heinz 105

Hauptmann Gerhart 253, 318, 320, 327

Haushofer Karl 324

Hearthfield Johann 318

Heckel Erich 317

Heckert Fritz

Heidegger Martin 325


Heim Claus 216

Heim Georg 84, 148

Heimannsberg Magnus 275

Heine Wolfgang 39

Heinz Adolf 84, 105, 145

Heinze Rudolf 78

Heisenberg Werner 324

Heis Adolf 143, 150

Held Heinrich 148, 198, 199, 257, 311

Helfferich Karl 98, 111

Helldorff Wolf Heinrich von 259

Hellpach Willy 197, 198, 199

Hergt Oscar 98, 208, 305

Hermann Karl 134

Hermes Andreas 36

Herriot Eduard 176

Hertiling Georg Graf von 12, 48

Hertz Gustav Ludwig 324

Herzfeld Wieland 318

Hesenclever Walter 317

Hess Rudolf 155, 302, 324, 446

Hesse Hermann 318

Heydebreck Pter von 105, 153

Heye Wilhelm 65

Heym Georg 317


Hierl Konstantin 145, 296

Hilferding Rudolf 32, 33, 110, 118, 205, 206, 217, 298

Hilgard Gustav 247

Himmler Heinrich 244, 302, 307

Hindernith Paul 317

Hindenburg Oskar 251, 259, 307, 308, 312, 313

Hindenburg Paul von Beneckendorf 9, 11, 12, 15, 16, 24, 38, 63, 65, 68, 166, 200, 203, 204, 208, 211,
220, 221, 222, 223, 228, 242, 248, 250, 253-258, 260-265, 272, 276, 278, 284, 287, 290-293, 296,
301, 302, 305, 306, 308, 309, 310, 312-314

Hintze Hedwig 326

Hirsch Julius 95

Hirtsiefer Heinrich 272, 285

Hitler Adolf 43, 68, 85, 86, 100, 147, 142-150, 153-158, 166, 167, 182, 213, 224-227, 239, 241,
244-249, 252-259, 269-280, 282-285, 287-292, 294-298, 302-304, 307-314, 334, 336, 337, 339, 340

Hoegner Wilhelm 76

Hoernle Edwin 124, 126

Hoesch Leopold von 120, 185

Hoetzsch Otto 325

Hoffmann E. T. A. 329

Hoffmann Johannes 82, 83

Höfle Anton 118

Hofmann Hans Georg 143

Hofmannsthal Hugo von 318

Hohenlohe Schillingsfürst Chlodwig von 48


Strona 345

Hohenzollern August Wilhelm 304

Hohenzollern Wilhelm I 16

Hohenzollern Wilhelm II 10-13, 24, 36

Hohenzollernowie 251, 301

Höltermann Karl 227

Holz Egon 214

Hölz Max 89

Holzer Jerzy 35, 207

Hommes Rudolf 137

Hoover Herbert Clark 166, 182, 238

Höraul August von 145

Hörsing Otto 88

Huch Ricardo 318

Huelsenbeck Richard 318

Hugenberg Alfred 70, 166, 195, 200, 203, 212, 213, 215, 223, 228, 239, 248, 252, 254, 267, 282,
283, 289, 292, 295, 302-304, 307, 311-313, 331, 332

Hughes Charles E. 106, 161

Hühnlein Adolf 145

Husemann Friedrich 115

Husserl Edmund 325

Imbusch Heinrich 298,

Jagow Traugott von 70

Janco Marcel 318

Janssen Adolf 39
Jarres Karl 198, 199, 200

Jens Walter 53

Jessner Leopold 320

Jung Edgar 322

Jünger Ernst 322, 323

Kaas Ludwig 214, 221, 285, 288, 289, 291, 306

Kahr Gustav Ritter von 83, 84, 87, 135, 144, 149-156, 158, 159

Kaiser Georg 318

Kaiser Jakob 108, 109

Kalckreuth Eberhard 301, 305

Kalwin Jan 44

Kanitz Gerhard Graf von 197

Kanzler Rudolf 39, 85

Kapp Wolfgang 70, 72, 73, 74, 83, 100, 197, 208, 265, 278

Kastl Ludwig 311

Küstner Erick 321

Kater M. H. 243

Kaufmann Karl 297

Kautsky Karl 33, 88, 205

Kautter Eberhard 143, 158

Kehr Eckart 326

Kellogg Frank B. 162, 189

Kendell Walter von 208

Keppler Wilhelm 302

Kerrl Hans 259, 275, 276, 285


Kessler Henry Graf von 271, 318, 327

Keynes John Maynard 92

Keyser Erich 325

Kierkegaard Soren Aabye 316

Kippenberger Hans 138

Kirchner Ernst Ludwig 317

Kirdorf Emil 247, 248

Klagger Dietrich 247

Klepper Otto 272

Klintzsch Hans Urlich 143

Klöckner Peter 47, 58, 111

Knepper Hans Gustav 247

Knickerbocker H. R. 288

Knilling Eugen von 100, 142,144, 146, 147, 149

Koch-Wesser Erich 36, 203, 297, 313

Köchler Wolfgang 325

Kokoschka Oskar 317

Kolb Eberhard 34

Korsch Karl 134

Korthner Fritz 320

Krasuski Jerzy 40, 160, 187, 246, 249, 287, 316, 322

Krauss Werner 320

Krausser Fritz Ritter von 146

Kressenstein Kress Friedrich von 152

Krestinski Nikołaj 135, 185


Kriebel Hermann 83, 145, 148, 156, 157, 158
Strona 346

Krosigk Schwerin Johann Ludwig (Lutz) Graf von 265, 293, 306, 311, 312

Kruckenberg Eifinder 327

Krumbhaar Heinrich 332

Krupp Gustav von Bohlen 58, 105, 212, 265, 311

Kube Wilhelm 297

Kun Bela 82, 88

Künstler Franz 277

Kurscheid Heinnrich 108

Landauer Gustav 80

Landsberg Otto 14

Lang Fritz 329

Lasker-Schüller Else 317

Launay de J. 24

Leber Julius 228

Ledebour Georg 17, 33, 88, 110

Leeb Wilhelm von 68

Legien Carl 77

Lehmbruck Wilhelm 317

Leipart Theodor 116, 119, 277, 298

Lemmer Ems 109, 253

Leni Paul 328, 329

Lenin Włodzimierz Ilicz 56

Lenz Max 325

Lerchenfeld Koefering Hugo von 97, 99


Levi Paul 35, 88, 328, 329

Levine Eugen 80

Ley Robert 297

Liebermann Max 253

Liebknecht Karol 17, 307

Liebmann Hermann 133

Lindau Rudolf 136

Lipset S. M. 337

Litwinow Maksym Maksymowicz 184

Lloyd George David 20, 21, 327

Lobe Paul 96, 110, 285, 327

Loebell Friedrich Wilhelm von 198

Loeppel Wilhelm 146

Loewenfeld Karl 72, 82

Lohmann Paul 209

Löns Hermann 321

Loringhoven-Fraytagh von Axel 38

Lossow Otto von 144-147, 150-156

Löwenfeld Egon von 72

Lubitsch Ernst 328, 329

Luckner Feliks von 321

Ludendorff Erich 11, 12, 13, 24, 70, 71, 72, 145, 148, 153-158, 198, 199

Luksemburg Róża 17, 47

Luter Marcin 44

Luther Hans 197, 203, 205


Lüttwitz Walther von 70-72, 74, 84, 100, 248, 279

Lüttzow Günther 75

Łuczak Czesław 113

MacDonald Ramsay J. 176, 238, 299

Machhaus Hugo 147, 148, 158

Mackensen August von 24

Maercker Georg 17, 39, 40, 71

Mahrann Arthur 57, 253

Maksymilian Baden Prinz von 12, 13, 48

Maltzan Ago von 66

Mann Golo 46, 323

Mann Heinrich 318, 329

Mann Thomas 318, 321, 323

Mannesmann Paul 70

Manstein Erich von 68

Marc Franz 317

Marchwitza Hans 321

Mareks Erich 325

Marks Karol 32, 56

Marr W. 45

Marx Wilhelm 48, 161, 192-195, 198, 199, 200, 205, 207, 208, 209, 211

Masłow Arkadij 88, 124, 125, 136, 141, 207

Mathesius Hermann 318

Matthes Joseph 121

Max Dietrich 151


May Karol 321

Megerle K. 92

Mehlich Ernst 108


Strona 347

Mehring Walter 318

Meissner Otto 203, 208, 252, 261, 262, 284, 291, 306, 308, 311, 313

Melcher Kurt 307

Meyer Heinrich 108

Meyerhof Otto 324

Meinecke Friedrich 325, 326

Mirbachowie 261

Moeller Arthur van der Bruck 322

Möhl Arnold Ritter von 83, 145, 147

Moissi Alexander 320

Moldenhauer Paul 217

Moltke Helmuth von 11

Mosse R. 330

Muchow Reinhold 244

Mühsam Erich 80

Müller Aleksander Karol von 325

Müller Alfred 31, 133-135

Müller Hermann 22, 48, 75, 96, 110, 115, 116, 165, 190, 211, 212, 214, 217, 218, 220, 221, 226

Murnau Friedrich Wilhelm 328

Napoleon III Bonaparte 16

Nawiasky L. 326

Nernst Walther Hermann 324

Neuhaus Karl 197

Neurath Konstantin von 263, 265, 286, 293, 299, 306, 312
Niedermager Oskar von 59

Niekisch Ernst 69, 97, 322

Nietzsche Friedrich 316

Nolde Emil 317

Nortz Eduard 144, 146

Noske Gustav 13, 16, 17, 18, 29, 39, 40, 63, 64, 70, 77, 253, 298

Nuschke Otto 272

Oeser Rudolf 36

Oestreich Paul 126

Oldenburg-Januschau Elard von 261, 301

Olszewski Henryk 396, 335

Opel Fritz von 327

Orska Maria 320

Ossietzky Carl von 255, 323

Ott Eugen 293

Otto Bernhard 109

Oucken Hermann 326,

Oven Ernst von 82

Pabst Georg Wilhelm 328

Papen Franz von 262-270, 272, 274-276, 278, 279, 282-295, 302, 303, 307, 308, 311, 312, 313, 338,
339

Pernet Heinz 159

Petersen Peter 327

Pfordten Theodor von 157

Piatakow Grigorij Leonidowicz 124

Pieck Wilhelm 35, 96, 274


Piecuch Konrad 283

Piłsudski Józef 188

Pirner Albert 87

Piscator Erwin 317, 320

Pittinger Otto 100, 142

Planck Max 324

Plank Erwin 275

Plättner Karl 89

Poelzig Hans 320

Poensgen Ernst 248

Pöhner Ernst 145, 148, 154, 156, 158

Poincaré Raymond 100, 102, 110, 177, 184

Popitz Johannes 276

Preuss Hugo 25, 27, 36, 41

Procksch Otto 326

Profit Carl 108

Pünder Hermann 222, 252, 285, 289

Quast-Radenslebenowie 301

Radek Karol 88, 124-129, 136

Raeder Erich 62

Ranke Leopold 326

Rapp Adolf 325

Rathenau Walther 45, 92, 96-98, 184

Ratzel Friedrich 324


Strona 348

Raumer Hans von 37, 118

Rehberg H. 329

Reinhard Wilhelm 65

Reinhardt Max 317, 320, 329

Reinhardt Walter 132, 134

Reinhart Franz von 247

Remarque Erick Maria 329

Remmele Hermann 133

Reusch Paul 215

Reuter-Friesland Ernst 88

Reventlow Ernst Graf 297

Ribbentrop Joachim von 303, 307, 308, 312

Richter Gustav 332

Rilke Rainer Maria 318

Röckling Hermann 37

Rohe Ludwig Mies van der 318

Röhm Ernst 70, 85, 143-145, 148, 153, 157, 244, 252, 257, 259, 284, 302, 307

Römer Bepo 143

Rosenberg Alfred 224, 323

Rosenberg Arthur 217, 326

Rosenberg Frederic von 102, 178

Rosenfeld Kurt 205, 214

Rossbach Gerhard 75, 105, 151

Roth Christian 145


Rothschildowie 231

Rumbold Horace Sir 239, 282

Rundstedt Gerd von 68, 276

Rupprecht Wittelsbach 155

Ruttmann Walter 328

Ryszka Franciszek 49

Sahm Heinrich 253

Salomon Ernst von 75, 244

Schacht Hjalmar 153, 163, 165, 188, 247, 291, 312

Schad August 143

Schäfer Dietrich 325

Schäfer Johannes 49

Schäfer W. 243

Schäffer Fritz 312

Schäffer Hugon 265

Schäfter Hans 238

Scheer Reinhard 13

Scheideman Philipp 14, 19, 21, 31, 34, 48, 98, 207

Scheler Max 325

Scheller Hans 151

Scherl August 331

Scheubner-Richter Max Erwin von 155 157

Scheüch Heinrich 14

Schickele Rene 317

Schiele Georg Wilhelm 72


Schiele Martin 197, 208, 209, 221, 235

Schiffer Eugen 36, 73

Schirach Baldur von 244

Schlageter Albert Leo 105, 106, 127

Schlange-Schöningen Hans 212, 236, 260, 261, 265

Schleicher Kurt von 62, 65, 66, 208, 221, 242, 248, 252, 257, 259-269, 276, 278, 282, 283, 286, 287,
290, 292-300, 302-305, 307-313, 339

Schlieben Otto 197

Schlieffen Alfred von 11

Schmidt Robert 95, 118

Schmidt-Rottluff Karl 317

Schmitz Hermann 170

Schneller Ernst 129, 270

Schnitzler Arthur 320

Schober Johannes 240

Scholem Wilhelm 207

Scholz Ernst 37

Schönberg Arnold 317

Schreiner Albert 137, 138

Schröder Kurt von 247, 291, 302, 303

Schubert Carl von 164, 185

Schumacher Kurt 255

Schweizer Otto 96

Seeckt Hans von 40, 59, 63-66, 71, 73, 75, 121, 140 ,146, 150-153, 156, 158, 193, 194, 207, 208,
248

Seisser Hans von 144 150 153-155


Strona 349

Seldte Franz 213, 242, 248, 255, 302, 304, 312, 313

Severing Carl 75, 98, 127-129, 206, 237, 255, 257, 272, 273, 275-278

Seydel Joseph 143, 146

SeydewitzMax 214, 266

Seyfert Richard 131

Shirer W. E. 308

Siemens Carl Friedrich von 47, 94, 111, 170

Siewert Robert 134

Sielverberg Paul 47, 111

Simon Josef 299

Simons Walther 78

Sklarek Leo 216

Sklarek Max 216

Sklarek Willy 216

Skoblewski Piotr Aleksandrowicz 129

Skrzyński Aleksander 107

Smeets Joseph 121

Snowden Philip 166

Solf Wilhelm Heinrich 14

Sollmann Wilhelm 118

Sontheimer K. 339

Sorge Kurt 47, 111

Spahn Othmar 322

Spenger Eduard 53
Spengler Oswald 322

Springorum Firtz 247

Stalin Józef Wissarionowicz 124, 133, 141, 207

Stampfer Friedrich 249, 277, 278

Stark Johannes 324

Stegerwald Adam 214, 220, 234, 262, 280, 286

Stein Karl von 247

Steinacker Harold 325

Stelling Johannes 237

Stennes Walter 151, 298

Stern Lazar 137

Stetten Otto von 143

Stinnes Hugo 37, 47, 70, 93, 102, 111, 1113, 170, 330

Stoecker Walter 88

Stöhr Franz 296, 297

Strasser Gregor 146, 224, 244, 252, 269, 280, 283, 285-287, 291-293, 295, 296, 297, 302, 307, 324

Strasser Otto 224-226, 244, 296, 298, 302, 304, 324

Strauss Emil von 247

Streicher Julius 87, 224, 323, 324

Stresemann Gustav 21, 37, 48, 110, 117-120, 125, 132, 134, 135, 149, 151, 152, 159, 161, 163, 164,
175, 176, 178, 181-185, 187-190, 192, 195, 197, 210, 213, 217, 239, 280, 238

Stülpnagel Joachim von 258

Süss Bruno 109

Syrup Friedrich 295

Szmidt Wasilij 125

Szyrocki Marian 319


Tenner Albin 134

Thalheimer August 125, 133, 136

Thälmann Ernst 124, 136, 138, 198-200, 207, 215, 254-257, 270, 279

Thimig Helene 320

Thyssen Fritz 47, 58, 111, 170, 247, 248, 291, 296

Tirpitz Alfred von 11, 24, 194

Toller Ernst 80, 320, 323

Torgier Ernst 287

Traub Gottfired 72

Treviranus Gottfried 221, 222, 239, 241, 250, 252

Trocki Lew Dawidowicz 124, 125

Tucholsky Kurt 126, 323

Tutschek Ludwig Riffer von 143

Tzara Tristan 318

Ullsteinowie 330,331

Unszlicht Józef 125

Urbahns Hugo 136, 137

Utzelmann Peter 89
Strona 350

Valentin Weit 326

Viebig Clara 321

Vogel Hans 278

Vogler Albert 37, 126, 165, 170, 213, 247, 29

Wagenfuhr Rolf 167, 168

Wagner Richard 317

Wahl Adalbert 325

Walcher Jacob 124, 126

Warburg Otto Heinrich 324

Warmbold Hermann 241, 259, 265, 301, 305

Wassermann Jacob 318

Watter Oskar von 17, 74, 76

Wąsicki Jan 276

Weber Friedrich 143, 146, 157

Webern Anton von 317

Wedekind Frank 318

Weiss Bernhard 275

Wels Otto 31, 73, 98, 110, 211, 214, 242, 277, 279

Werfen Franz 317, 320

Wertheimer Max 325

Wessel Horst 243

Westarp Kuno von 194, 212, 223, 253, 282

Wielland Heinrich Otto 324

Wiene Robert 328


Willikens Werner 305

Willisen D. von 221

Wilson Woodrow Thomas 13, 20

Windaus Adolf 324

Winkler Heinrich August 8, 232, 234, 243, 256, 257

Winter A. 198-200

Winterfeld Friedrich von 275

Wirth Joseph 36, 48, 66, 92-94, 96, 98, 101, 184, 214, 241, 280

Wissel Rudolf 217

Wittelsbach Ludwik III 13, 80

Wittelsbachowie 83, 142, 150, 154

Wolff Otto 159, 294

Wolff Theodor 221

Wolzogen Ernst von 318

Wróbel Piotr 38, 46

Young Owen D. 161, 162, 165-167, 213, 239

Zalewski August 187

Zander Elisabeth 244

Zapf W. 47

Zeigner Erich 131, 134

Zelnik Fritz 328

Zetkin Klara 3, 88, 124, 126-128

Zgórniak Marcin 61

Ziekursch Johannes 326

Zinowjew Grigorij 88, 124, 125, 128, 133


Zörgieble Karl Friedrich 215

Zsigmondy Richard A. 324

Zuckmayer Carl 320

Zweig Arnold 323


Strona 351

Bibliografia
I. Publikowane zbiory dokumentów
Akten der Reichskanzlei. Weimarer Republik (wszystkie gabinety) Boppard a. Rhein 1968-1988.

Akten zur deutschen auswärtigen Politik 1918-1945. Aus dem Archiv des Auswärtigen Amts (ADAP).
Serie A: 1918-1925, 5 Bde., Göttingen 1982 i n.; Serie B: 1925-1933, Bd. II, 1 u. 2: Göttingen 1967-
1983.

Blick in den Abgrund: das Ende der Weimarer Republik im Spiegel zeitgenössischer Berichte und
Interpretationen (Erwin Eckert; Emil Fuchs. Hrsg. von Friedrich-Martin Balzer... . Mit
Nachbetrachtungen) von Georg Fülberth .... - Bonn: Pahl-Rugenstein 2002, s. 646.

Die Weimarer Republik 1918-1933, Hrsg. von Karl-Egon Lohre, Darmstadt 2002, s. 496 (Quellen
zum politischen Denken der Deutschen im 19. und 20. Jahrhundert).

Dokumente und Materialien zur Geschichte der deutschen Arbeiterbewegung, Bd. 2-8, Berlin 1957-
1975.

Die Hitler-Putsch. Bayerische Dokumente zum 8/9 November 1923, Hrsg. E. Deuerlein, Stuttgart
1962.

Faszyzmy europejskie (1922-1945) w oczach współczesnych i historyków, wybór i wstęp J. W.


Borejszy, Warszawa 1979.

Huber Ernst Rudolf (Hrsg.), Dokumente zur deutschen Verfassungsgeschickte, Bd. 3: Dokumente der
Novemberrevolution und der Weimarer Republik 1918-1933, Stuttgart 1966.

Junker Detlef (Hrsg.), Deutsche Parlamentsdebatten, Bd. 2: 1919-1933, Frankfurt/M. 1971.

Michalka Wolfgang, Gottfried Niedhart (Hrsg.), Die ungeliebte Republik. Dokumente zur Innen- und
Außenpolitik Weimars 1918-1933, München 1986.
Strona 352

Politik und Wirtschaft in der Krise 1930-1932. Quellen zur Ära Brüning, Eingeleitet von Gerhard
Schulz, bearb. v. Ilse Maurer u. Udo Wengst unter Mitwirkung von Jürgen Heideking, 2 Bde., Düsseldorf
1980.

Pross Harry (Hrsg.), Die Zerstörung der deutschen Politik. Dokumente 1871-1933, Frankfurt/M.
1983 (überarbeitete Neuausgabe).

„Reichsgesetzblatt” 1919-1933.

Schulthess’ Europäischer Geschichtskalender, Bde. 59(1918) S 74.(1933), München 1923 in.

Statistik des Deutschen Reichs, Bde 315, 321, 332, 372, 384, 401 f., 408, 413, 429.

Ursachen und Folgen. Vom deutschen Zusammmenbruch 1918 und 1945 bis zur staatlichen
Neuordnung Deutschlands in den Gegenwart, hrsg. von H. Michaelis und E. Schraepler, Bd. 3-8,
Berlin 1954 i n.

Verhandlungen des Deutschen Reichstages, 1920-1933, Berlin 1920 i n.

Weber Hermann, Der deutsche Kommunismus. Dokumente, Köln 1963.

Wolter Ulf (Hrsg.), Die linke Opposition in der Sowjetunion. Texte von 1923 bis 1928, 5 Bde.,
Berlin (W) 1975 ff.

Wybór tekstów do niemieckiego ruchu robotniczego 1848-1945, wybór i opracowanie E. Makowski,


Poznań 1982.

Źródła do historii powszechnej okresu międzywojennego, red. S. Sierpowski, t. I: 1917-1926,


Poznań 1989; t. II: 1927-1934, Poznań 1992.

II. Pamiętniki, wspomnienia, relacje


D’Abernon Edgar Vincent, Ein Botschafter der Zeitwende, 3 Bde., Leipzig o. D. (um. 1930)

Bojanow Boris, Stalin — der Rote Diktator, Berlin 1931.

Brammer Karl, Fünf Tage Militärdiktatur. Dokumente zum Kapp-Putsch, Berlin 1920.

Brandler Heinrich, Die Aktion gegen den Kapp-Putsch in West-Sachsen, Berlin 1920.

Brandler Heinrich, War die Märzaktion ein Bakunistenputsch, Berlin 1921.

Braun Magnus Freiherr von, Von Ostpreußen bis Texas, Stollhamm 1955.

Braun Otto, Von Weimar zu Hitler, 2. Aufl. der dt. Ausgabe, Hamburg 1949; 2. Aufl., New York 1940.
Brecht Arnold, Mit der Kraft des Geistes. Lebenserinnerungen. Zweite Hälfte 1927-1967, Stuttgart
1967.

Brüning Heinrich, Memoiren 1918-1934, Stuttgart 1970.

Curtius Julius, Sechs Jahre Minister der deutschen Republik, Heidelberg 1948.

Ebert Fridrich, Schriften, Aufzeichnungen, Rede. Mit unveröffentlichten Erinnerungen aus dem
Nachlaß, Bd. 2, Dresden 1926.

Ernst Josef, Kapptage im Industriegebiet. Nach Tagebuchblättern und Akten, Hagen 1921.

Fischer Ruth, Stalin und der deutsche Kommunismus. Der Übergang zur Kontrrevolution, Frankfurt
a. Main 1949.
Strona 353

François-Poncet André, Als Botschafter in Berlin 1931-1938, Mainz 1947.

Goebbels Joseph, Vom Kaiserhof zur Reichskanzlei, München 1934.

Die Tagebücher von Joseph Goebbels. Sämtliche Fragmente, hrsg. von Elke Fröhlich, München
1997.

Geßler Otto, Reichswehrpolitik in der Weimarer Zeit, Stuttgart 1958.

Groener Wilhelm, Lebenserinnerungen, Göttingen 1957.

Grzesiński Albert C., Inside Germany, New York 1939.

Hanfstaengl Ernst, Zwischen Weissem- und Brauenem Haus. Memoiren eines politischen
Aussenseiters, München 1970.

Heydebreck Paul von, Wir Wehr-Wölfe. Erinnerungen eines Freikorpsfuhrers, Leipzig 1931.

Hitler Adolf, Mein Kampf, 424-428. Aufl., München 1939.

Hoegner Wilhelm, Flucht vor Hitler. Erinnerungen an die Kapitulation der ersten deutschen
Republik, München 1977.

Hölz Max, Vom „Weissen Kreuz“ zur „Roten Fahne“. Jugend Kampf und Zuchthauserlebnisse,
Berlin 1929.

Kessler Harry Graf, Tagebücher 1918-1937, Frankfurt 1961.

Knickerbocker Hubert R., Deutschland so oder so (amerik. Orig. German Crises, New York 1932),
Berlin 1932.

Knickerbocker Hubert R., Kommt Europa hoch?, Berlin 1932.

Leber Julius, Ein Mann geht seinen Weg. Schriften, Reden und Briefe, Berlin-Frankfurt 1952.

Levi Paul, Unser Weg. Wider den Putschismus, Berlin 1921.

Lobe Paul, Der Weg war lang. Lebenserinnerungen, 2. Aufl., Berlin (W) 1954.

Ludendorff Erich, Auf dem Weg zur Feldherrnhalle. Lebenserinnerungen an die Zeit des 9. 11. 1923
mit Dokumenten, Münichen 1937.

Luther Hans, Vor dem Abgrund 1930-1933. Reichsbankpräsident in Krisenzeiten, Berlin (W) 1964.

Meissner Otto, Staatssekretär unter Ebert — Hindenburg — Hitler, Hamburg 1950.

Noske Gustav, Erlebtes aus Aufstieg und Niedergang einer Demokratie, Offenbach 1947.
Noske Gustav, Von Kiel bis Kapp, Berlin 1920.

Oldenburg-Januschau Elard von, Erinnerungen, Leipzig 1936.

Papen Franz von, Vom Scheitern einer Demokratie 1930-1933, Mainz 1968.

Papen Franz von, Der Wahrheit eine Gasse, München 1952.

Pünder Hermann, Politik in der Reichskanzlei. Aufzeichnungen aus den Jahren 1929-1932, Stuttgart
1961.

Retzlaw Karl, Spartakus, Aufstieg und Niedergang, Erinnerungen eines Parteiarbeiters, Frankfurt
1971.

Ribbentrop Joachim von, Zwischen London und Moskau. Erinnerungen und letzte Aufzeichnungen,
Leoni 1953.

Salomon Ernst von, Die Geächteten, Berlin 1930.

Scheidemann Philiph, Memoiren eines Sozialdemokraten, Bd. 2, Dresden 1928.


Strona 354

Scheidemann Philiph, Der Zusammenbuch, Berlin 1921.

Schmidt Paul, Statist auf diplomatischer Bühne, Bonn 1949.

Schwarzschild Leopold, Die letzten Jahre vor Hitler. Aus dem „Tegebuch” 1929-1933, hrsg. v.
Valerie Schwarzschild, Hamburg 1966.

Schwerin von Krosigk Lutz Graf, Es geschah in Deutschland, Tübingen-Stuttgart 1951.

Schwerin von Krosigk Lutz Graf, Memoiren, Stuttgart 1977.

Seeckt Hans von, Gedenken eines Soldaten, Leipzig 1940.

Severing Carl, Mein Lebenswag, Bd. 1, 2, Köln 1950.

Severing Carl, 1919/1920 im Wetter- und Watterwinkel, Aufzeichnungen und Erinnerungen,


Bielefeld 1927.

Stampfer Friedrich, Erfahrungen und Erkanntnisse. Aufzeichnungen aus meinem Leben, Köln 1957.

Stresemann Gustav, Vermächtnis. Der Nachlaß in drei Bänden, hrsg. v. Henry Bernhard, Berlin 1932-
1933.

Valtin Jan, Tagebuch der Holle, Köln-Berlin 1957.

Wolff Theodor, Der Marsch durch zwei Jahrzehnte, Amsterdam 1936.

Zetkin Klara, Ausgewählte Reden und Schriften, Bd. 2, Auswahl aus den Jahren 1918-1923, Berlin
1960.

III. Wybrana literatura


Abelshauser Werner (Hrsg.), Die Weimarer Republik als Wohlfahrtsstaat. Zum Verhältnis von
Wirtschafts- und Sozialpolitik in der Industriegesellschaft, Wiesbaden 1987.

Abelshauser Werner, Anselm Faust, Dietmar Petzina (Hrsg.), Deutsche Sozialgeschichte 1914-1945.
Ein historisches Lesebuch, München 1985 (Kap. IV: Die Zwanziger Jahre — Staat und Gesellschaft in
der Weimarer Republik).

Abendroth Wolfgang, Sozialgeschichte der europäischen Arbeiterbewegung, Frankfurt a. Main 1970.

Adolph Hans, Otto Wels und die Politik der deutschen Sozialdemokratie. 1894-1939, Berlin 1971.

Albertin Lothar, Liberalismus und Demokratie am Anfang der Weimarer Republik. Eine
vergleichende Analyse der Deutschen Demokratischen Partei und der Deutschen Volkspartei,
Düsseldorf 1972.
Albertin Lothar, Werner Link (Hrsg.), Politische Parteien auf dem Weg zur parlamentarischen
Demokratie in Deutschland. Entwicklungslinien bis zur Gegenwart, Düsseldorf 1981.

Angress Werner T., Die Kampfzeit der KPD 1921-1923, Düsseldorf 1973.

Aretin Karl Otmar Freiherr von, Nation, Staat und Demokratie in Deutschland. Ausgewählte
Beiträge zur Zeitgeschichte, Mainz 1993.
Strona 355

Arns Günter, Die Linke in der sozialdemokratischen Reichstagsfraktion im Herbst 1923,


„Vierteljahrshefte für Zeitgeschichte” 1974, Jh. 22, s. 191-203.

Bach Jürgen A., Franz von Papen in der Weimarer Republik. Aktivitäten in Politik und Presse 1918-
1932, Düsseldorf 1977.

Bahne Siegfried, Die KPD und das Ende von Weimar. Das Scheitern einer Politik 1932-1935,
Frankfurt a. Main 1976.

Bald Detlef, Der deutsche Offizier. Sozial- und Bildungsgeschichte des deutschen Offizierkorps im
20. Jahrhundert, München 1982.

Banaszkiewicz Jakub, Powstanie partii hitlerowskiej. Studium socjologiczne genezy faszyzmu


niemieckiego 1919-1923, Poznań 1968.

Barclay David E., Rudolf Wissell als Sozialpolitiker 1890-1933, Berlin 1984.

Bartosz Julian, Rola Niemieckiej Partii Centrowej w latach 1930-1933, Warszawa 1970.

Baumgart Constantze, Stresemann und England, Köln 1996, s. 331.

Baumgart Marek, Londyn — Berlin. 1918-1939. Niemcy w brytyjskiej polityce zagranicznej,


Szczecin 1993.

Becker Josef u. Ruth (Hrsg.), Hitlers Machtergreifung 1933. Vom Machtantritt Hitlers 30. Januar
1933 bis zur Besiegelung des Einparteienstaates 14. Juli 1933, München 1983.

Benz Wolfgang, Imanuel Geiss, Staatsstreich gegen Preußen. 20. Juli 1932, Düsseldorf 1982.

Becker Winfried (Hrsg.), Die Minderheit als Mitte. Die Deutsche Zentrumspartei in der
Innenpolitik des Reiches 1871-1933, Paderborn 1986.

Bennecke Heinrich, Wirtschaftliche Depression und politischer Radikalismus 1918-1938, München


1970.

Benoist-Méchin Jacques, Niemcy i armia niemiecka 1918-1939, t. I i II, Warszawa 1938.

Berghahn Volker R., Der Stahlhelm. Bund der Frontsoldaten 1918-1935, Düsseldorf 1966.

Berglar Peter, Walther Rathenau, Bremen 1970.

Besson Waldemar, Friedrich Ebert. Verdienst und Grenze, Göttingen 1963 (Persönlichkeit und
Geschichte, Bd. 30).

Biały Franciszek, KPD okręgu śląskiego 1919-1933, w: Klasa robotnicza na Śląsku, t. III, Opole
1977, s. 95-169.
Biały Franciszek, Niemieckie ochotnicze formacje zbrojne na Śląsku w latach 1918-1923, Katowice
1976.

Biegert Hans, Gewerkschaftspolitik in der Phase des Kapp-Lüttwitz-Putsches, w: H. Mommsen, D.


Petzina, W. Weisbrod, Industrielles System und politische Entwicklung in der Weimarer Republik,
Düsseldorf 1974, s. 200-205.

Biesemann Jörg, Das Ermächtigungsgesetz als Grundlage der Gesetzgebung im


nationalsozialistischen Staat. Ein Beitrag zur Stellug des Gesetzes in der Verfassungsgeschichte
1919-1945, Münster 1985.

Billung Richard, NSDAP. Die Geschichte einer Bewegung, München 1931.


Strona 356

Birkelund John P., Gustav Stresemann. Patriot und Staatsmann. Eine Biographie, Hamburg-Wien
2003, s. 528.

Bischof Erich, Rheinischer Separatismus 1918-1924, Berno 1969.

Bock Hans M., Syndakalismus und Linkskommunismus von 1918-1923, Meisenheim 1969.

Böhnke Martin, Die NSDAP im Ruhrgebiet 1920-1923, Bonn 1974.

Blaich Fritz, Der Schwarze Freitag. Inflation und Wirtschaftskrise, München 1985.

Blaich Fritz, Staat und Verbände in Deutschland zwischen 1871 und 1945, Wiesbaden 1979.

Borejsza Jerzy W., Szkoły nienawiści. Historia faszyzmów europejskich 1919-1945, Wrocław-
Warszawa-Kraków 2000.

Borsdorf Ulrich (Hrsg.), Geschichte der deutschen Gewerschaften von den Anfängen bis 1945, Köln
1987.

Bracher Karl Dietrich, Die Auflösung der Weimarer Republik. Eine Studie zum Problem des
Machtverfalls in der Demokratie, (1955) Düsseldorf 1984.

Bracher Karl Dietrich, Die deutsche Armee zu zwischen Republik und Diktatur, w: Deutschland
zwischen Demokratie und Diktatur, München 1964.

Bracher Karl Dietrich, Die deutsche Diktatur. Entstehung, Struktur, Folgen des Nationalismus, Köln
1980 (erw.)

Bracher Karl Dietrich, Die Entstehung der Weimarer Verfassung, Hannover 1963.

Bracher Karl Dietrich, Stufen der Machtergreifung, Teil 1 von Bracher, Sauer, Schulz, Die
nationalsozialistische Machtergreifung. Studien zur Errichtung des totalitären Herrschaftssystems in
Deutschland (1960), Berlin 1974.

Bracher Karl Dietrich, Funke Manfred, Jacobsen Hans-Adolf (Hrsg.), Nationalische Diktatur 1933-
1945. Eine Bilanz, Düsseldorf 1983.

Bracher Karl Dietrich, Funke Manfred, Jacobsen Hans-Adolf (Hrsg.), Die Weimarer Republik 1918-
1933. Politik. Wirtschaft. Gesellschaft, Düsseldorf 1987.

Brandt W., Löwenthal R., Ernst Reuter. Ein Leben für die Freiheit. Eine politische Biographie,
München 1957.

Braunthal Gerard, Der Allgemeine Deutsche Gewerkschaftsbund. Zur Politik der Arbeiterbewegung
in der Weimarer Republik, Köln 1981.
Brokaff Jürgen, Die Apokalipse in der Weimarer Republik: ein problematischer Überlick, Münster
2002, s. 220.

Broszat Martin, Die Machtergreifung. Der Aufstieg der NSDAP und die Zerstörung der Weimarer
Republik, München 1984.

Bullock Alan, Hitler i Stalin. Żywoty równoległe, Warszawa 1994.

Bullock Alan, Hitler. Studium tyranii, Warszawa 1975.

Bussche Raimund von dem, Konservatismus in der Weimarer Republik. Die Politisierung ders
Unpolitischen, Heidelberg 1998, s. 428.

Büttner U., Znaczenie polityki gospodarczej H. Brüninga dla upadku Republiki Weimarskiej i
zwycięstwa nazizmu w Niemczech, „Przegląd Zachodni” 1987, nr 5/6.

Carsten Francis L., Reichswehr und Politik 1918-1933, Köln 1964.


Strona 357

Conze Werner, Raupach Hans (Hrsg.), Die Staats- und Wirtschaftskrise des Deutschen Reiches
1929-1933, Stuttgart 1967.

Craig Gordon A., Deutsche Geschichte 1866-1945, München 1980.

Czapliński Władysław, Galos Adam, Korta Wacław, Historia Niemiec, Wrocław-Warszawa-Kraków-


Gdańsk 1981.

Czubiński Antoni, Rewolucja 1918-1919 w Niemczech, Poznań 1967, wyd. II — 1977.

Czubiński Antoni, Wybrane problemy historii Niemiec XIX i XX wieku, Poznań 1992.

Dahrendorf Ralf, Gesellschaft und Demokratie in Deutschland, München 1968.

Dederke Karlheinz, Reich und Republik. Deutschland 1917-1933, Stuttgart 1984.

Die Weimarer Republik 1918-1933. Politik — Wirtschaft — Wissenschaft, Hrsg. K. D. Bracher, M.


Funke, H. A. Jacobsen, Düsseldorf 1987.

Eckert Erwin, Blick in den Abgrund, Bonn 2002

Ergen J., Der Kapp-Lüttwitz-Putsch. Ein Beitrag zur deutschen Innerpolitik 1919/1920, Düsseldorf
1967.

Ekstein Modris, Theodor Heuss und die Weimarer Republik, Stuttgart 1969 (Stuttgarter Beiträge zur
Geschichte und Politik, Bd. 3).

Engelmann Bernt, Zjednoczeni przeciwko prawu i wolności. Antypodręcznik historii Niemiec, cz. II,
Poznań 1978.

Erdmann Karl D., Die Weimarer Republik, München 1980 (Gebhardt, Handbuch der deutschen
Geschichte, Bd. 19).

Erdmann Karl D., Schulze Hagen (Hrsg.), Weimar, Selbstpreisgabe einer Demokratie. Eine Bilanz
heute, Düsseldorf 1984.

Erger Johannes, Der Kapp-Lüttwitz-Putsch. Ein Beitrag zur deutschen Innenpolitik 1919/1920,
Düsseldorf 1967.

Eschenburg Theodor, Die Republik von Weimar. Beiträge zur Geschichte einer improvisierten
Demokratie, München 1984.

Eyck Erich, Geschichte der Weimarer Republik, 2 Bde., Erlenbach-Zürich 1973.

Falter Jürgen, Lindenberger Thomas, Schumann Siegfried, Wahlen und Abstimmungen in der
Weimarer Republik. Materialien zum Wahlverhalten 1919-1933, München 1986 (Statistiche
Arbeitsbücher zur neueren deutschen Geschichte).

Fest Joachim, Hitler. Eine Biographie, Frankfurt a. Main-Berlin 1987 (TB-Ausgabe).

Fiedor Karol, Niemiecki ruch obrońców pokoju 1892-1933, Wrocław 1993.Fiedor Karol,
Niemieckie plany integracji Europy na tle zachodnioeuropejskich doktryn zjednoczeniowych 1918-
1945, Wrocław 1991.

Frehse Michael, Ermächtigungsgesetzgebung im Deutschen Reich 1914-1933, Pfaffenweiler 1985.

Frei Norbert, Państwo wodzowskie. Rządy narodowosocjalistyczne w latach 1933-1945, Warszawa


2000.

Fricke Dieter u. a. (Hrsg.), Lexikon zur Parteiengeschichte, Die bürgerlichen und kleinbürgerlichen
Parteien und Verbände in Deutschland (1789-1945), 4 Bde., Köln 1983-1986.

Friedrich Ebert als Reichspräsident: Amtsführung und Amtsverständnis, Hrsg. von Eberhard Kolb,
München 1997, s. 317.
Strona 358

Fröhlich Michael, Die Weimarer Republik. Portrait einer Epoche in Biographien, Darmstadt 2002,
s. 432.

Gessner Dieter, Die Weimarer Republik, Darmstadt 2002, s. 131 (Kontroversen um die Geschichte).

Geyer Michael, Aufrüstung oder Sicherheit. Die Reichswehr in der Krise der Machtpolitik 1924-
1936, Wiesbaden 1980.

Goldbach Marie-Luise, Karl Radek in Deutschland, Köln 1972.

Gordon Harold J., Die Reichswehr und Weimarer Republik 1919 bis 1926, Frankfurt a. Main 1959.

Grebing Helga, Der „deutsche Sonderweg” in Europa 1806-1945. Eine Kritik, Stuttgart 1986.

Grube Frank, Richter Gerhard, Die Weimarer Republik, Hamburg 1983.

Grünberg Karol, Hitler. Biografia Führera, Warszawa 1988.

Grünberg Karol, Prywatne życie Adolfa Hitlera, Toruń 1991.

Hardach Karl, Wirtschaftsgeschichte Deutschlands im 20. Jahrhundert, Göttingen 1976.

Hauser Przemysław, Niemcy wobec sprawy polskiej X. 1918-VI. 1919, Poznań 1984.

Heiber Helmut, Die Republik von Weimar, München 1982.

Hentschel Volker, Deutsche Wirtschafts- und Sozialpolitik 1815 bis 1945, Königstein/Ts. 1980

Hermand Jost, Trommler Frank, Die Kultur der Weimarer Republik, München 1978.

Hirsch Felix, Stresemann. Ein Lebensbild, Göttingen 1978.

Hirsch Felix, Experiment in Demokratie. Zur Geschichte der Weimarer Republik, Wuppertal 1972.

Höhne Heinz, Die Machtergreifung. Deutschlands Weg in die Hitler-Diktatur, Reinbek b. Hamburg
1983.

Holzer Jerzy, Kryzys polityczny w Niemczech 1928-1930. Partie i masy, Warszawa 1970.

Holzer Jerzy, Niemiecki komunizm, Próba bilansu, „Rocznik Polsko-Niemiecki” 1993, nr 2,


Warszawa 1994, s. 20-32.

Holzer Jerzy, Niemiecka partia Centrum a Hitler. Dwie próby odpowiedzi, „Dzieje Najnowsze”
1971, nr 4.

Hömig Herbert, Brüning — Kanzler in der Krise der Republik: eine Weimarer Biographie,
Paderborn, München, Wien, Zürich 2000, s. 876.
Hörster-Philipps Ulrike, Joseph Wirth 1879-1956; eine politische Biographie, Paderborn, München
1998, s. 941.

Hörster-Philipps Ulrike, Konservative Politik in der Endphase der Weimarer Republik. Die
Regierung Franz von Papen, Köln 1982.

Huber Ernst Rudolf, Deutsche Verfassungsgeschichte seit 1789, Bd. VII: Ausbau, Schutz und
Untergang der Republik, Stuttgart 1984.

Hürten Heinz, Das Krisenjahr 1923. Militär und Innenpolitik 1922-1924, Düsseldorf 1980.

Hürten Heinz, Deutsche Katholiken 1918-1945, Paderborn 1992.


Strona 359

Jeserich Kurt G. A.; Pohl Hans, Unruh Georg-Christoph von (Hrsg.), Deutsche
Verwaltungsgeschichte, Bd. 4: Das Reich ab Republik und in der Zeit des Nationalsozialismus,
Stuttgart 1985.

Juchnowski Jerzy, Polski ruch socjalistyczny wobec Niemiec okresu Republiki Weimarskiej 1919-
1932, Wrocław 1997.

Kastning Alfred, Die deutsche Sozialdemokratie zwischen Koalition und Opposition 1919-1923,
Paderborn 1970.

Kershaw Ian, Hitler. 1889-1936. Hybris, Poznań 2001.

Kirchheimer Otto, Von der Weimerer Demokratie zum Faschismus. Die Auflösung des Rechtsstaates,
Frankfurt a. Main 1976.

Kiwerska Jadwiga, Między izolacjonizmem a zaangażowaniem. Europa w polityce Stanów


Zjednoczonych od Wilsona do Roosevelta, Poznań 1995.

Kolb Eberhard, Die Weimarer Republik, München 1984 (Oldenbourg, Grundriß der Geschichte, Bd.
16).

Köppers Heinrich, Joseph Wirth: Parlamentarier, Minister und Kanzler der Weimarer Republik,
Stuttgart 1997, s. 356.

Korczyk Henryk, Przyjęcie Niemiec i Polski do Rady Ligii Narodów w 1926 roku, Wrocław 1986.

Korczyk Henryk, Traktat ogólny o wyrzeczeniu się wojny (pakt Brianda-Kellogga). Geneza,
zawarcie, recepcja, działanie, Warszawa 1993.

Koszyk Kurt, Deutsche Presse 1914-1945. Geschichte der deutschen Presse, Teil III, Berlin 1972.

Kotłowski Tadeusz, Kryzys 1923 roku w Niemczech, Poznań 1988.

Kotłowski Tadeusz, Niemcy 1919-1923. Organizacje robotnicze w walce o ustrój społeczno-


polityczny państwa, Poznań 1986.

Kotłowski Tadeusz, Niemcy w polityce europejskiej lat 1919-1929, w: Rola Niemiec w procesach
rozwojowych Europy XIX i XX wieku, A. Czubiński (red.), Poznań 1995, s. 217-241.

Kowal Stefan, Partnerstwo czy uzależnienie? Niemieckie postawy wobec stosunków gospodarczych
z Polską w czasach Republiki Weimarskiej, Poznań 1995.

Krasuski Jerzy, Historia Rzeszy Niemieckiej 1871-1945, Poznań 1969, wyd. II 1971, wyd. III 1978.

Krasuski Jerzy, Z dziejów niemieckiej myśli politycznej XIX i XX wieku, Poznań 1965.
Kraszewski Piotr, Polityka Wielkiej Brytanii wobec Niemiec w latach 1918-1925, Poznań 1982.

Krockow Christian Graf v., Scheiterhaufen. Größe und Elend des deutschen Geistes, Berlin
1983.Król Eugeniusz Cezary, Propaganda i indoktrynacja narodowego socjalizmu w Niemczech 1919-
1945, Warszawa 1999.

Krüger Peter, Die Außenpolitik der Republik von Weimar, Darmstadt 1985.

Kuczyński Jürgen, Geschichte des Alltags des deutschen Volkes. Studien, Bd. 5: 1918-1945, Köln
1982.
Strona 360

Kühln Reinhard, Die Weimarer Republik. Errichtung, Machtstruktur und Zerstörung einer
Demokratie, Reinbek b. Hamburg 1985.

Laqueur Walter, Weimar. Die Kultur der Republik, Frankfurt etc. 1976.

Leczyk Marian, Polska i sąsiedzi. Stosunki wojskowe 1921-1939, Białystok 1997.

Lehnert Detlef, Die Weimarer Republik, Parteienstaat und Massengesellchaft, Stuttgart 1999, s. 398

Łuczak Czesław, Dzieje gospodarcze Niemiec 1871-1945, Poznań 1984.

Maciejewski Marek, Ruch i ideologia narodowych socjalistów w Republice Weimarskiej. O


źródłach i początkach nazizmu 1919-1924, Warszawa-Wrocław 1985.

Maciejewski Marek, Doktryna rewolucyjnego konserwatyzmu wobec narodowego socjalizmu 1921-


1945, Wrocław 1991.

Madajczyk Piotr, Polityka i koncepcje polityczne Gustawa Stresemanna wobec Polski 1915-1929,
Warszawa 1992.

Michalka Wolfgang (Hrsg.), Die nationalsozialistische Machtergreifung, Paderborn 1984.

Milatz Alfred, Wähler und Wahlen in der Weimarer Republik, Bonn 1968 (Schriftenreihe der
Bundeszentrale für politische Bildung, Bd. 66).

Möllers Heimer, Reichswehrminister Otto Gessler: eine Studie zu »unpolitischen Militärpolitik in


der Weimarer Republik, Frankfurt am Main 1998, s. 439.

Mommsen Hans, Petzina Dietmar, Weisbrod Bernd (Hrsg.), Industrielles System und politische
Entwicklung in der Weimarer Republik. Verhandlungen des Internationalen Symposiums in Bochum
vom 12.-17. Juni 1973, Düsseldorf 1974 (Nachdruck 1977).

Niedhart Gottfried, Die Aussenpolitik der Weimarer Republik, München 1999, s. 142 (wyd.
encyklopedyczne).

Niedhart Gottfried, Deutsche Geschichte 1918-1933. Politik in der Weimarer Republik und der Sieg
der Rechten, (wyd. 2), Stuttgart-Berlin-Köln, 1996, s. 226.

Niemcy w polityce międzynarodowej 1919-1939, t. 1: Era Stresemanna, Poznań 1990; t. II: Lata
wielkiego kryzysu gospodarczego, red. S. Sierpowski, Poznań 1992.

Nolte Ernst, Der europäische Bürgerkrieg 1917-1945. Nationalismus und Bolschewismus, Frankfurt
a. Main-Berlin 1987.

Olszewski Henryk, Nauka historii w upadku. Studium o historiografii i ideologii historycznej w


imperialistycznych Niemczech, Warszawa-Poznań 1982.
Peukert Detlef, Die Weimarer Republik. Krisenjahre der klassischen Moderne, Darmstadt 1997, s.
312 (Moderne Deutsche Geschichte, Hrsg., von H. U. Wehler).

Plehwe Friedrich-Karl v., Reichskanzler Kurt von Schleicher, Weimars letzte Chance gegen Hitler,
Esslingen 1983.

Politiker und Bürger. Gustav Stresemann und seine Zeit, Hrsg. von K. H. Pohl, Göttingen 2002.

Reich-Ranicki Marcel (Hrsg.), Geschichtete Zeit. Deutsche Geschichten 1918-1933, München 1987.

Reuth Ralf Georg, Goebbels, Warszawa 1996.


Strona 361

Rödder Andreas, Stresemanns Erbe: Julius Curtius und die Deutsche Aussenpolitik 1929-1931,
Paderborn 1996, s. 328.

Rüge Wolfgang, Weimar. Republik auf Zeit, Köln 1983.

Ryszka Franciszek, Noc i mgła: Niemcy w okresie hitlerowskim, Warszawa 1997.

Schulz Gerhard, Deutschland seit dem Ersten Weltkrieg 1918-1945, Göttingen 1982 (Deutsche
Geschichte, Bd. 10).

Schulze Hagen, Weimar. Deutschland 1917-1933, Berlin 1982.

Schwabe Klaus, Die Ruhrkrise 1923. Wendepunkt der internationalen Beziehungen nach dem
Ersten Weltkrieg, Paderborn 1986.

Schwabe Klaus (Hrsg.), Die Regierungen der deutschen Mittel- und Kleinstaaten 1815-1933,
Biidinger Forschungen zur Sozialgeschichte 1980, Boppard 1983.

Schwerin v. Krosigk, Lutz Graf, Staatsbankrott. Finanzpolitik des deutschen Reiches 1920/1945,
Göttingen 1974.

Sontheimer Kurt, Antidemokratisches Denken in der Weimarer Republik. Die politischen Ideen des
deutschen Nationalismus zwischen 1918 und 1933, München 1983.

Stein Katrin, Parteinenverbot in der Weimarer Republik, Berlin 1999.

Stürmer Michael, Die Weimarer Republik. Belagerte Civitas, Königstein 1980.

Szyrocki Marian, Historia literatury niemieckiej, Wrocław 1971.

Tormin Walter (Hrsg.), Die Weimarer Republik, Hannover 1983.

Waidenberg Marek, Wzlot i upadek Karola Kautskiego. Studium z historii myśli społecznej i
politycznej, t. I-II, Kraków 1973.

Wąsicki Jan, Rzesza a kraje niemieckie 1914-1949. Między militaryzmem a federalizmem, Poznań
1977.

Weber Hermann, Hauptfeind Sozialdemokratie. Strategie und Taktik der KPD 1919-1933,
Düsseldorf 1982.

Weber Hermann, Die Wandlungen des deutschen Kommunismus. Die Stalinisierung der KPD in der
Weimarer Republik, 2 Bde., Frankfurt a. Main 1979.

Willett John, Die Weimarer Jahre. Eine Kultur mit Gewaltsamem Ende, Stuttgart 1986.
Winkler Heinrich August, Von der Revolution zur Stabilisierung. Arbeiter und Arbeiterbewegung in
der Weimarer Republik 1918 bis 1924, Berlin-Bonn 1984.

Wirsching Andreas, Die Weimarer Republik. Politik und Gesellschaft, Oldenbourg (wyd.) 2000, s.
160 (wyd. encyklopedyczne).

Wróbel Piotr, Droga powrotna. Niemiecki prawicowy ruch kombatancki po I wojnie światowej,
Warszawa 1989.

Zmierczak Maria, Spory o istotę faszyzmu. Dzieje i krytyka, Poznań 1988.

You might also like