You are on page 1of 418

WYDAWNICTWO ŁÓDZKIE

scan - zawisza
Opracowanie graficzne
HANNA STAŃSKA
Redaktor
ANNA KOTYNIA-KOSMYNKA
Redaktor techniczny
BARBARA STĘPIŃSKA
Korekta
ZESPÓŁ

Zdjęcia ze zbiorów
CENTRALNEGO ARCHIWUM WOJSKOWEGO
MUZEUM WOJSKA POLSKIEGO
ARCHIWUM FOTOGRAFICZNEGO „STOLICY"
GŁÓWNEJ KOMISJI BADANIA ZBRODNI HITLEROWSKICH W POLSCE
oraz ze zbiorów prywatnych TADEUSZA ŁABSZA. ZDZISŁAWA ROŻNOWSKIEGO

Żołnierzom Września
©Copyright by Instytut Wydawniczy ..Nasza Księgarnia". Warszawa 1972
Wydanie drugie — poprawione i udokumentowane
© Copyright by Wydawnictwo Łódzkie. Łódź 1989
ISBN 83-218-0817-4
Osamotnieni, lecz nieugięci...

Kampania wrześniowa w Polsce — pierwsza runda drugiej wojny świa­


towej — stanowiła w ówczesnym świecie wielki i wielostronny wstrząs.
Wśród powszechnego bezwładu ducha i paraliżu woli znalazł się naród,
który z całym zdecydowaniem stanął w poprzek hitlerowskiego marszu
na podbój Europy. Nie ugiął się pod ciężarem wielomiesięcznej „wojny
psychologicznej", którą prowadziła z właściwą sobie zajadłością propa­
ganda Goebbelsa, był zdolny przez wiele długich tygodni z bronią w ręku
wstrzymywać miażdżący pochód niemieckiej machiny militarnej, wyczer­
pywać jej siły i rozmach ofensywy.
Prawda ta nie od razu przeniknęła do świadomości współczesnych.
Mimo włączenia się do wojny nie potrafili oni uwolnić się od nacisku
propagandy niemieckiej i rozwój wydarzeń widzieli jej oczami. Widzieli
„błyskawiczność" wojny, a nie dostrzegali związania niemieckich sił
ofensywnych na froncie polskim.
Franklin D. Roosevelt — prezydent Stanów Zjednoczonych — pierwszy
zrozumiał historyczne znaczenie zbrojnego oporu Polski i słusznie po­
wiedział, że „Polska jest natchnieniem narodów". Istotnie, od chwili
gdy żołnierz polski przyjął ogniem kolumny wroga przekraczające szla­
bany graniczne, żaden naród w Europie — nie licząc Anglii i Francji —
nie ugiął się już przed Niemcami w drodze nacisku dyplomatycznego.
Stanęła przeciw nim orężnie Norwegia, stanęły Belgia i Holandia, Jugo­
sławia i Grecja.
Było to absolutne novum w warunkach rozbrojonej moralnie i ugina­
jącej się pod presją militaryzmu niemieckiego Europy. Hitler, zaraz po
dojściu do władzy w 1933 roku — łamał jedną po drugiej klauzule traktatu
wersalskiego, odbudowywał Wehrmacht i prowadził intensywne zbrojenia
na lądzie, w powietrzu i na morzu. Wkrótce nastąpiły pierwsze zabory,
bez słowa protestu przyjmowane przez państwa zachodnie do wiadomości.
W 1936 roku wojska niemieckie obsadziły zdemilitaryzowaną Nadrenię,
lecz jej gwaranci — Anglia i Francja milczały. Fakt ten samych Niemców

7
wprawił w zdumienie. Zaledwie w dwa lata później Austria bez wystrzału władzy w drodze zamachu — znalazła się bez wyjątku w szeregach bez­
utraciła niepodległość, a przeprowadzony niebawem pod lufami dział i czoł­ względnej walki z najeźdźcą, bez wahania szła w ogień. Przykład śmierci
gów niemieckich plebiscyt wykazał, że 99,73% biorących udział w głoso­ na przedpolach Warszawy uwolnionego z więzienia w Rawiczu przywódcy
waniu Austriaków „dobrowolnie" sobie tego życzy. Gwaranci zachowali komunistycznego Mariana Buczka jest tu najbardziej jaskrawy i poucza­
się biernie. jący.
Zawstydzający jest udział państw zachodnich przy rozbiorze Czecho­ Chłopi, którzy jeszcze w czasie pierwszej wojny światowej podejrzliwie
słowacji, w stronę której Hitler wyciągnął rękę niemal nazajutrz po An- spoglądali na emisariuszy bających im o Polsce i wolności, teraz gremial­
schlussie Austrii. Przy wtórze wściekłej propagandy o niemieckości Sude­ nie obstępowali komisje wojskowe, szli za oddziałami, żądając wcielenia
tów — zażądał on tego kraju od Czechów. W październiku 1938 roku do szeregów.
otrzymał go z rąk premierów: brytyjskiego Chamberlaina i francuskiego Wysiłek zbrojny Polski w II wojnie światowej od samego jej początku
Daladiera, w układzie monachijskim. W zamian za to składał solenną był ogromny. Niestety, hył on przez długie lata zapoznawany przez sprzy­
deklarację, że jest to już jego ostatnie żądanie terytorialne w Europie. mierzeńców. Po klęsce Września opinia Zachodu obwiniała Polskę o sła­
Wówczas jasne się stało, że nie ma takiej ceny, której sprzymierzeni nie bość militarną, lecz nie chciała dojrzeć własnej bezczynności, która stano­
zapłaciliby za „uratowanie" pokoju. Odtąd koło rozpędowe niemieckiej wiła dla Hitlera najlepszą pomoc w jego walce z Polską.
ekspansji zaczyna obracać się z niczym nie hamowaną szybkością. Oko Po zakończeniu podboju państw europejskich przez Hitlera dzienni­
Hitlera zwraca się z kolei ku Polsce. Początkowo są to rozmowy bardzo karz angielski nazwiskiem Wintringham, były dowódca batalionu w Bry­
poufne, całkowicie ginące w obiciach gabinetów ministerialnych, gdyż gadzie Międzynarodowej w Hiszpanii, sporządził diagram szybkości posu­
z Polską wiąże go pakt o nieagresji. Lecz Hitler formułuje swe żądania wania się Niemców w poszczególnych krajach. Według jego obliczeń
coraz konkretniej i coraz natarczywiej. niemieckie oddziały uderzeniowe szły we Francji z szybkością 14 mil na
Wiosna 1939 roku przynosi wiele sensacji naraz. 15 marca niemieckie dobę, ale tylko w strefie ufortyfikowanej. Po przekroczeniu tej strefy
czołgi wjeżdżają do Pragi, kładąc kres Republice Czechosłowackiej. szybkość ta wzrosła w dwójnasób i do Paryża czołgi niemieckie wjeżdżały
W tydzień później świat dowiaduje się o żądaniach niemieckich wobec z szybkością 30 mil. Z taką samą szybkością rozwijał się niemiecki „blitz"
Polski: przyłączenia Gdańska do Rzeszy i wydzielenia przez Polskie na bezwodnych pustyniach Libii i Cyrenajki. Przez Grecję, w kraju górzy­
Pomorze eksterytorialnego pasa dla komunikacji niemieckiej z Prusami stym i bez dróg, niemiecki walec pancerny toczył się z szybkością 18 mil.
Wschodnimi. Hitler „odwiedza" przyłączoną zbrojnie do Rzeszy Kłaj­ Tymczasem, Według tychże samych obliczeń Wintringhama, postępy ofen­
pedę. Mimo całej grozy sytuacji Polska odpowiada Hitlerowi: Nie! To sywy niemieckiej w Polsce, w terenie gładkim jak stół, ograniczały się do
pierwsze „nie" na drodze Hitlera wywołało natychmiast reakcję porażonej 12 mil dziennie — i to do linii Warszawy tylko, gdyż później tempo jej
bezsiłą Anglii. Premier Chamberlain składa w Izbie Gmin deklarację wydatnie zmalało, a straty wzrosły.
całości i nietykalności granic Polski, rozwiniętą następnie w sojusz an­ Z meldunku dowódcy niemieckiej 4 dywizji pancernej, generała Rein-
gielsko-polski. Zaczął się formować front wspólnej walki. hardta, wynika, że 15 września, kiedy to właśnie powinna wyruszać na Ren
To moralne znaczenie sprzeciwu Polski ujawniło się również wewnątrz ofensywa aliancka, posiadał on tylko 113 czołgów z ogólnego stanu 324,
zagrożonego kraju. Żadna idea — od czasu najazdu szwedzkiego sprzed które miał pod Krzepicami w chwili przekraczania granicy polskiej. Zna­
trzech wieków — nie zespoliła wokół siebie tak powszechnie całego spo­ czyło to, że 2/3 jego czołgów leżało rozbitych na szlaku walki od Mokrej
łeczeństwa jak idea walki z najazdem. Mimo wielkiej niepopularnosci przez Piotrków i przedpola Warszawy. Jak wiadomo, nad Bzurą dywizja
ta straciła dalsze 50 czołgów, a to znaczy, iż jej siła ofensywna spadła
rządów sanacyjnych, mimo częstych strajków, a nawet jawnego wrzenia
do 20%.
wśród mas ludowych, zadziwiająca okazała się zwartość duchowa całego
narodu, bez względu na przekonania polityczne i stosunek do rządu. Podobną analizę zużycia sił i sprzętu można by przeprowadzić dla
Niemałe były wysiłki niemieckiej radiostacji w Gliwicach, aby jedność każdej wielkiej jednostki, wprowadzonej we wrześniu 1939 roku na polski
tę naruszyć, aby wykazać wszystkie słabości i nieprawości rządu sana­ teatr wojenny. Jednak ani diagramy, ani konkretne wyliczenia nie zmieniły
cyjnego. Młodzież polska — od najbardziej rewolucyjnej, żądającej'całko­ w istotny sposób nastawienia strategów i pisarzy zachodnich: trwali oni
witych zmian ustrojowych, do prawicowej, która gotowała się do objęcia przy tezie zupełnej niegotowości Polski. Za nimi poszli polscy pisarze

8 9
wojskowi. Np. generał J. Kirchmayer, snując smętne rozważania na temat Pisarz radziecki, M.D. Proektor, w dziele Wojna w Europie 1939—1941
słabości polskiej armii, pisał o trojakim jej zaskoczeniu w 1939 r. Według bardzo wysoko ocenia rolę oporu Polski w ogólnohitlerowskim froncie
jego schematycznego ujęcia zaskoczenie to nastąpiło: walki. „Podstawowym założeniem »Planu Weiss« — pisze Proektor —
a) pod względem operacyjnym, było zaskoczenie armii polskiej w stadium mobilizacji i koncentracji
b) pod względem taktycznym, i rozbicie jej głównych sił na zachód od Wisły [...] Pierwsze uderzenie —
c) pod względem technicznym. kontynuuje radziecki autor — nie przyniosło Niemcom wszystkich spo­
Nie bierze on przy tym pod uwagę żadnych efektów ze strony polskiej. dziewanych rezultatów. Na całej 1500-kilometrowej długości frontu zostali
Tymczasem, jeśli nawet Niemcy zaskoczyli nas sposobem walki, to prze­ oni powitani ogniem polskiej obrony". Nastąpił odwrót armii polskich.
cież i oni doznali zaskoczenia: przede wszystkim przez samo przyjęcie Jednak na wielu odcinkach odwrotu sił polskich za Wisłę — podaje Pro­
walki wzdłuż całego 1500-kilometrowego frontu, a następnie — zdecydo­ ektor — towarzyszył tak zaciekły opór, że w ostatecznym rezultacie prze­
wanym i jakże często skutecznym oporem. Jak bowiem inaczej wytłuma­ kreśliło to plany niemieckiej grupy „Północ" likwidacji armii polskiej
czyć trwanie kampanii w Polsce przez 5 tygodni? I to było dla Niemców przed Wisłą.
największym zaskoczeniem, ponieważ Hitler był przekonany, że rozprawa Proektor nadaje oporowi polskiemu bardzo wysoką rangę moralną.
z Polską będzie miała charakter wyprawy karnej, a nie wojny, która zażą­ „Na samym początku II wojny światowej — w swym założeniu — jak
dała od nich największych wysiłków. pisze Proektor — wojny imperialistycznej — naród polski pierwszy
W momencie hitlerowskiej agresji stosunek sił przedstawiał się dla nas podniósł sztandar walki narodowowyzwoleńczej".
fatalnie. Wobec zmobilizowanych przez Polskę 39 dywizji piechoty i 13
Lecz bohaterski i samotny opór armii polskiej jest czymś więcej niż
brygad kawalerii (w tym dwu zmotoryzowanych) Niemcy wystawili 104
manifestacją moralnego znaczenia, posiada on wartość o dużej doniosłości
dywizje, z których 72 rzucili na Polskę, a wśród nich wszystkie posiadane
strategicznej. Oto armia polska w ciężkiej, bezpardonowej walce zwią­
wówczas dywizje pancerne, lekkopancerne i zmotoryzowane — w łącznej
zała na miesiąc przeszło wszystkie siły ofensywne Niemców. Wszystkie
liczbie 15. Niezależnie od zmotoryzowania i zmechanizowania dywizji
fch dywizje pancerne w liczbie siedmiu, cztery dywizje lekkie i cztery zmo­
niemieckich ich siła ogniowa była nieporównanie większa niż jednostek
toryzowane ugrzęzły w ciągle żywym i aktywnym froncie polskim, nie
polskich. W czołgach Niemcy mieli piętnastokrotną przewagę, w lotni­
mogąc go mimo postrzępienia i porozcinania ostatecznie przełamać
ctwie — pięciokrotną, nie uwzględniając .faktu, że zarówno czołgi, jak
i zniszczyć. Ale cóż z tego, kiedy ukryte za Linią Maginota dywizje
samoloty agresora były znacznie nowocześniejsze niż polskie.
francuskie, ich czołgi i działa, samoloty myśliwskie i bombowe stały
Braki te — jak w ogóle zasadniczą dysproporcję sił — mieli skompen­
bezczynne. Na obszar Niemiec nie spadła ani jedna bomba. I podczas gdy
sować na froncie zachodnim Francuzi i Anglicy, z którymi zostały zawarte
Luftwaffe w perzynę obracała miasta i wsie polskie, gdy urządzała polo­
odpowiednie porozumienia i umowy. Był to niemały bicz na Hitlera,
ponieważ sztab niemiecki jak ognia bał się wojny dwufrontowej. wania na bezbronną ludność i jej inwentarz, Anglicy — według słów
W chwili gdy Niemcy rzucili na Polskę 80% wszystkich swoich sił, Churchilla — ograniczyli się do zrzucenia na miasta niemieckie „umoral-
we Francji stanęło pod bronią 90 dywizji, a francuskie arsenały wojskowe niających ulotek".
posiadały 2500 czołgów, 10 000 dział i 1400 samolotów, z czego 390 bom­ Bardzo interesująco na temat początków drugiej wojny światowej
bowych. Prawie drugie tyle samolotów posiadali Anglicy, przy czym wię­ wypowiada się angielski historyk John Kimche w swym dziele, które nosi
kszość z nich, bo aż 1000, bombowych. Liczby te są obecnie dokładnie wymowny tytuł: Bitwa, której nie było. Najważniejszą bitwą drugiej wojny
znane i wielokrotnie cytowane, a rozważania na ich temat wiążą uwagę światowej — zdaniem Kimche'a — była bitwa, której alianci nigdy Hitle­
wielu historyków i publicystów wojskowych. Zainteresowanie początkami rowi nie wydali. W grę wchodził wrzesień 1939 roku. Wtedy to należało
drugiej wojny światowej jest bowiem wciąż żywe, przy czym coraz po­ rozpocząć zdecydowaną ofensywę przeciw hitlerowcom na całym zacho­
wszechniej ugruntowuje się pogląd, że alianci mieli dostateczną przewagę dnim froncie. To właśnie ta bitwa, której nigdy nie stoczono, kosztowała
sił, aby pokonać Niemców jeszcze w 1939 roku. W dociekaniach tych Europę więcej zabitych niż wszystkie inne walki na frontach drugiej wojny
światowej razem wzięte. Furopa straciła 50 milionów ludzi. „A jeszcze
nadaje się pierwszorzędne znaczenie oporowi zbrojnemu, jaki w swej
trzeba do tego dodać — uzupełnia swe racje Kimche — nieopisane okru-
samotnej walce stanowiły polskie siły zbrojne.

II
10
cieństwa, jakie musiała znieść Polska, a także inne kraje starego kon­ działań w Polsce ani jednej dywizji, dopiero pod koniec kampanii wysłano
tynentu". na front zachodni zaledwie dwie dywizje. Niestety, nie wykorzystano
Przez długie lata w literaturze wojskowej na Zachodzie królowała jedynej szansy natychmiastowego rozprawienia się z hitleryzmem i uwol­
teza Liddel Harta o niegotowości aliantów do ofensywy. Obecnie jednak nienia od tej zmory nie tylko krajów Europy, ale i narodu niemieckiego.
po gruntownej rewizji teza ta upada. Obojętne, w jakim stanie organiza­ Armia polska krwawiła do końca Września samotnie, aż wykrwawiona
cyjnym i wyszkoleniowym znajdowały się zmobilizowane dywizje francu­ i rozbita musiała zaprzestać dalszego oporu — z braku perspektyw swojej
skie, belgijskie i holenderskie, obojętne, czy był gotów, czy nie, ekspe­ samotnej walki.
dycyjny korpus angielski, ogólne siły aliantów miały tak przygniatającą Według miarodajnego zdania generałów niemieckich, uderzenie na
przewagę nad słabą przesłoną niemiecką nad Renem, że mogli oni niemal Zachodzie dawało wyjątkową okazję do odniesienia łatwego zwycięstwa
marszem podróżnym stanąć w ciągu dwóch tygodni u wrót Berlina. nad Niemcami. Nawet po pokonaniu armii polskiej jeszcze były szanse
Osławioną „Linię Zygfryda" obsadzało zaledwie 8 dywizji piechoty zadania Niemcom klęski, ponieważ —jak stwierdza generał Jodl — zapasy
i 20 dywizji Landszturmu, który po zmobilizowaniu nie zdążył nawet amunicji mogły Niemcom wystarczyć jedynie na 10—15 dni, a zapasy bomb
przeprowadzić ostrych strzelań! Siły te nie posiadały ani jednego czołgu, lotniczych — według generała Modela — na dwa tygodnie walki. Zarówno
ani jednego bombowca — poza kilkoma przestarzałymi maszynami lotni­ sprzęt techniczny, jak amunicja zostały w większości zużyte w Polsce.
czymi. Tak więc o klęsce Polski, a nie zasłużonym zwycięstwie Hitlera zade­
Naczelny wódz armii francuskiej, generał Maurice Gamelin, stosownie cydowały w 1939 roku nie tylko błędy naszej polityki, lecz także mocar­
do podpisanej z generałem Kasprzyckim umowy wojskowej miał trzeciego stwa zachodnie. Co więcej, zadecydowały one i o własnej klęsce w roku
dnia wojny rozpocząć działania zaczepne, a po 15 dniach ruszyć z prze­ następnym. Krótka, lecz tętniąca rozgwarem bitewnym kampania w Polsce
łamującą ofensywą większości sił alianckich. W rzeczywistości 6 września dostarczyła szeregu cennych doświadczeń wojennych. To bowiem, co było
zainicjował on pod Saarbrucken coś w rodzaju rekonesansu czy okupacji dotychczas zakryte przed oczami generałów, stało się po kampanii w Polsce
na odcinku 25 kilometrów, gdzie wojska francuskie weszły 5 kilometrów jawne. Wielorakie zaskoczenia natury operacyjno-taktycznej i technicznej,
w głąb obszaru niemieckiego i stanęły w 20 ewakuowanych wioskach którym uległa armia polska, a które wyliczył później generał Kirchmayer,
niemieckich. Do ofensywy na Zachodzie nigdy nie doszło. Ta dziwna można było wyeliminować z kampanii wiosennej we Francji. Lecz tu
wojna, dróle de guerre, zwana przez Niemców „Sitzkrieg", wojna na sie­ znowu stanęło na przeszkodzie zadufanie w sobie generalicji francuskiej.
dząco, trwała przez cały czas zmagań Polski z większością sił niemieckich. Sztab francuski, który brak działań ofensywnych ze swej strony uzasa­
„Wojska alianckie — kończy Kimche — mogły zakończyć wojnę już dniał niegotowością wojska, sam się nie chciał niczego nauczyć, nie chciał
w 1939 roku. Uległy jednak psychologicznej presji wroga — przegrały dostrzec i zastosować w swej doktrynie poważnych doświadczeń, zdoby­
wojnę psychologiczną już w pierwszych tygodniach pamiętnego roku". tych w toku działań bojowych w Polsce. A doświadczenia te były znaczne.
Można sobie wyobrazić wzrost ducha i energii polskich obrońców, Po raz pierwszy zostało ujawnione duże znaczenie działań przełamu­
gdyby zgodnie z umową sojuszniczą — ze zrozumiałych względów utrzy­ jących broni pancernej i lotnictwa. Wyraźnie też zarysowała się skuteczność
mywaną w głębokiej tajemnicy — wojska francusko-angielskie ruszyły głębokich „zagonów" pancernych. Szczególnie niebezpieczne dla dowo­
15 września w kierunku Berlina. W tym czasie trwały w kraju walki w wielu dzenia, koncentracji i ewakuacji okazały się pustoszące naloty bombowe
punktach. Nad dolną Bzurą, od Łowicza do Wisły, grzmiała największa na centra komunikacyjne i ośrodki łączności, na węzły drogowe i miejsca
bitwa kampanii wrześniowej dwu armii polskich: „Poznań" i „Pomorze" postojów sztabów. Wielkim wstrząsem było ujawnienie złowróżbnej roli
pod dowództwem generała Kutrzeby, trwały w obronie Warszawa i Modlin, dywersji niemieckiej, opartej na niemieckim elemencie miejscowym i na
zaciekłe walki toczyły się pod Lwowem, Zamościem, Tomaszowem Lubel­ zrzutach spadochronowych.
skim, broniło się Oksywie pod dowództwem bohaterskiego pułkownika Obok tego jednak kampania polska ujawniła dużą wrażliwość wojsk
Dąbka, trwał niewzruszenie Hel. Każdy z tych ośrodków nie tylko trzymał nieprzyjacielskich na nieoczekiwane kontrakcje, szczególnie w nocy; kon­
pozycje obronne, ale był zdolny przejść do działań zaczepnych. Jeszcze trakcje te niemal paraliżowały tak groźną za dnia broń pancerną. Strona
wówczas Oberkommando der Wehrmacht nie ważyło się ruszyć z teatru broniąca się miała tu wielkie możliwości w atakowaniu baz materiało-

12 13
wych i ośrodków tyłowych. Zadziwiająca okazała się wrażliwość sztabów
potężnemu uderzeniu niemieckiemu na lądzie, morzu i w powietrzu i za­
niemieckich na nocne akcje wypadowe niewielkich nawet oddziałów wojska
początkował tym okres blisko sześcioletniej wojny światowej, która została
lub ochotników. Najważniejszym bodajże doświadczeniem dla obrońców
zakończona całkowitym zniszczeniem sił agresora i zatknięciem w jego
było stwierdzenie wielkiej siły obronnej miast przed bronią pancerną.
stolicy, w Berlinie, zwycięskich sztandarów radzieckich i polskich.
Niestety, nic z tych doświadczeń nie dotarło do świadomości szta­
Początek tej zwycięskiej drogi miał miejsce 1 września 1939 roku.
bowców zachodnich, a tym bardziej do ich praktyki bojowej. Uznano
bez dyskusji, że katastrofalny wynik kampanii w Polsce był rezultatem
niegotowości wojska i niefachowości sztabów, był następstwem ogólnej /-/ Józef Kuropieska
słabości naszego kraju. W ten sposób, gotując się do „prawdziwej" wojny gen. dyw. w st. sp.
na wiosnę 1940 roku, przygotowywano się w istocie do trzykrotnie wyż­
szego tempa odwrotu, niż wynosiło tempo pochodu niemieckiego w Polsce.
Ignorancja statyczna — jak powiedział Goethe — jest rzeczą złą
i niegodną, lecz ignorancja czynna jest jedną z najstraszniejszych sił w na­
turze, która może zniszczyć wszelką wartość. Tu mieliśmy do czynienia
z ignorancją tryumfującą, która potrafiła zabić wartość naszego Września.
Przez długie lata nad historykami Zachodu ciążył Goebbelsowski obraz
wojny w Polsce. Dopiero Vormann i Kennedy tworzą na temat polskiego
Września 1939 roku w literaturze światowej przełom.
Dziś wiemy, że mimo pozostawienia nas sam na sam z całą potęgą
ofensywną hitleryzmu, wypełniliśmy swój obowiązek obrony i wiązania
tej potęgi do końca. Do końca bowiem istniały we wrześniu warunki,
aby zadać hitleryzmowi decydujący cios. Wystarczyło nakazać marsz
na Berlin! Żołnierz polski wytrwał na swym trudnym posterunku, prze­
kraczającym niejednokrotnie granicę fizycznych możliwości człowieka.
Początkowo bił się z wrogiem o zwycięstwo, a gdy nadzieja zwycięstwa
upadła, o przetrwanie i honor żołnierski. Nie złożył broni — mimo klęski
w regularnej wojnie, walczył z okupantem w podziemiu, w partyzantce,
na wszystkich frontach drugiej wojny światowej. Męstwo naszego żołnie­
rza, jego nieustępliwość w walce stanowi dziś nasz największy kapitał
moralny i tego kapitału musimy strzec jak źrenicy oka. Bo na tym męstwie
stoi Polska. Bo na tym męstwie stać musi!
Dotychczas wciąż jeszcze nie ma pełnej wojskowej syntezy kampanii
wrześniowej, nie ma należytego i pełnego obrazu bezprzykładnych zma­
gań polskiego żołnierza z potęgą hitlerowskich Niemiec, które runęły
w 1939 roku wszystkimi swymi siłami na Polskę. Od świtu 1 września
rozgorzała na całym obszarze od Bałtyku po Karpaty wielka bitwa, która
w ciągu kilku dni objęła swym zasięgiem cały kraj. Na ziemi polskiej padły
pierwsze strzały drugiej wojny światowej, które zdarły z polityki hitlerow­
skiej obłudną maskę „dążeń pokojowych", ukazując światu, że jedyną
słuszną drogą zahamowania ekspansji niemieckiej jest droga walki orężnej.
Osamotniony naród polski stawił pięciotygodniowy, zdecydowany opór

14
Pierwsze chwile wojny Tego pamiętnego dnia, 1 września, kilka minut po szóstej, syreny
obrony przeciwlotniczej Warszawy obudziły ambasadora francuskiego
w Polsce, pana Leona Noela. Zrywając się z krótkiego snu w ambasadzie
przy ulicy Frascati, francuski dyplomata nie miał żadnych wątpliwości:
to była wojna! Ambasada sojuszniczej Francji poszła tej nocy spać późno.
Zaledwie przed czterema godzinami, o 2.11 w nocy, wysłano do Paryża
depeszę, w której Noel niedwuznacznie sugerował, że wobec niemieckiego
ultimatum przedstawiciel polski w Berlinie, ambasador Józef Lipski,
powinien przyjąć bez żadnej dyskusji podyktowane warunki, zgodzić się
na oddanie Niemcom Gdańska i wydzielonego pasa ziemi wiodącego
Wojna 1939 r.— druga wojna światowa, której pretekstem miał być z Rzeszy do Prus Wschodnich '. Sugerował kapitulację przed Hitlerem,
Gdańsk i szlak drożny do Prus Wschodnich przez należący do Polski wzorem tej, na którą zgodził się ledwie przed pół rokiem w Berlinie nie­
„korytarz gdański". Wojna, która pociągnęła za sobą hekatomby ofiar szczęsny prezydent Czechosłowacji Emil Hacha.
i nieprzeliczone straty materialne, nękająca ludy Europy i innych konty­ Ambasador był pełen trwogi o Francję i swoich bliskich. Czyżby znowu
nentów przez sześć blisko lat! Tak się kończył długi i bezkarny okres trzeba było przez lata doświadczać udręk przeżywanych w okresie 1914—
pokojowych zwycięstw Hitlera, zapoczątkowany zajęciem zdemilitaryzo- 1918? Zgodzić się na zdziesiątkowanie młodzieży, na kalectwo tysięcy
wanej Nadrenii, po którym nastąpił zabór Austrii, Czechosłowacji, Kłajpe­ młodych mężczyzn i żałobę tysięcy młodych kobiet?
dy. Kończył się okres szantażu politycznego, zaczynała się wojna. Pan Noel obudził adiutanta gen. Faury'ego, który jako przyszły szef misji
Starsze pokolenie, a i to, które wówczas wchodziło dopiero w życie, wojskowej w Polsce zakwaterował się w ambasadzie na Frascati. Adiu­
pamięta z tego czasu przede wszystkim trwożny jęk syren alarmowych tant, nie ubierając się, zatelefonował natychmiast do polskiego Sztabu
i towarzyszące mu złowróżbne dudnienie bombowców ze śmiercionośnym Głównego. Odpowiedź odbierała wszelką nadzieję: — Tak jest. Wojska
ładunkiem, gwałtowne i chaotyczne wybuchy bomb, zlewające się w długie, niemieckie o świcie zaatakowały Polskę.
nieregularne serie, pamięta tłumy uciekinierów — pieszo i na wozach, Podczas gdy w mieście raz po raz powtarzały się alarmy, przerywane
gromady zmęczonego, zakurzonego wojska, chaos i panikę, którymi został gęstymi seriami artylerii przeciwlotniczej, a szyby okienne pałacu amba­
objęty cały kraj. sady drżały od wybuchów bomb lotniczych, ambasador sojuszniczej
A' przecież społeczeństwo Polski przedwrześniowej przystępowało do Francji redagował pośpiesznie nową depeszę do Paryża. Dopiero jednak
walki z wiarą i ochotą, z tfwożnym wprawdzie, lecz pełnym nadziei oczeki­ po dwóch godzinach udało się uzyskać przez Rygę połączenie telefonicz­
waniem. Wiara, że wróg musi być pokonany, że do nas należeć będzie ne z gabinetem ministra spraw zagranicznych Bonneta:
zwycięstwo — była szczera, a powszechna jednolitość postawy, gotowość — Polski Sztab Główny komunikuje — brzmiała depesza — że wojska
całego społeczeństwa do najwyższych ofiar i poświęcenia wprost zadzi­ niemieckie, działające z Gdańska, przekroczyły dziś rano o godzinie
wiające! czwartej granicę wschodnią „korytarza" w kilku miejscach, w szczególności
Jednakowoż kraj od pierwszej chwili został wstrząśnięty potężnym w rejonie Kartuz. Samoloty niemieckie zaatakowały na południe od Gdań­
uderzeniem lotnictwa, albowiem szlaki drugiej wojny wytyczał groźny ska miejscowość polską Tczew. Sygnalizowane są również napady uzbro­
cień samolotu. I jeśliby początkowy okres tej wojny przyrównać do gromu jonych band niemieckich oraz wtargnięcia samolotów w różnych punktach
z jasnego nieba, to w przenośni tej było więcej realnej prawdy niż poetyc­ granicy Śląska.
kiego obrazowania. Był to istotnie grom! I w sensie faktycznym, i wizual­ Ambasador zaprzyjaźnionej i zobowiązanej do natychmiastowej po­
nym, a przede wszystkim w sensie psychologicznym. Albowiem nikt się mocy Francji, wbrew wiadomościom z polskiego Sztabu i wbrew temu, co
podobnego obrotu sprawy nie spodziewał, nikt nie wierzył, nikt nie mógł się widział i słyszał nad Warszawą, ograniczał swój meldunek do działań w re­
pogodzić z ogromem zamętu i spustoszenia, które stawało się faktem nie­ jonie Gdańska. Gdańsk wydobywał na pierwszy plan. Wiedział on lepiej
zaprzeczalnym. Pod słonecznym, jasnym niebem pięknej polskiej jesieni niż ktokolwiek inny, że Francja nie ma zamiaru bić się o Gdańsk, a jej rząd
1939 roku w jednej chwili rozpętało się piekło. uważa, iż oddanie go Niemcom bez walki stanowi niewielką cenę w zamian

16 2 — Bitwy polskiego Września, tom I 17


w jednej chwili objęła cały obszar państwa polskiego, od Helu, Gdyni
i najdalszego cypla pod Suwałkami na północy, po Żywiec, Chabówkę
i Nowy Targ na południu. Która niosła zniszczenie wszystkim miastom
Polski, całej Polsce. To przecież we Francji właśnie padło lapidarne sfor­
mułowanie: — Przez Gdańsk prowadzi droga do Warszawy.
O godzinie 6.30 sztab lotnictwa otrzymał z Mławy wiadomość o pierw­
szym większym zgrupowaniu bombowym, kierującym się na Warszawę 3.
W pięć minut później dywizjony brygady pościgowej, ukryte na prowi­
zorycznych lotniskach wokół Warszawy, zostały postawione w stan pogo­
towia. Piloci zajęli miejsca w samolotach. Obsługa odrzuciła maskowanie,
uruchomiła silniki. O 6.50 dowódca brygady, płk pilot St. Pawlikowski,
zarządził start obu dywizjonów pościgowych. Nad lotniskiem IV dywizjonu
wytrysła czerwona rakieta. W ciągu kilkudziesięciu sekund cały dywizjon
był już w powietrzu i ostro nabierał wysokości. Ziemię przesłaniały gęste
kłęby cumulusów. Nieprzyjaciel był na razie niewidoczny, ale centrala
dowodzenia spokojnie i pewnie naprowadzała dywizjony na kierunek
ich lotu. W słuchawkach radiowych słychać było nieprzerwanie dyktowane
z ziemi kursy i wysokości. Po kilku minutach na wysokości 3000 metrów
I. Marszałek Edward Śmigły-Rydz. nastąpiło spotkanie z III dywizjonem i cała brygada pomknęła w kierunku
Naczelny Wódz w 1939 r,
Zegrza 4.
O godzinie 7 dowódcy dywizjonów zameldowali przez radio, że widzą
dużo „sów", to jest bombowców nieprzyjaciela. Kontakt wzrokowy
z szykiem wroga został osiągnięty nad wsią Nieporęt. Rozpoznano tu
około 80 bombowców He-111 i Do-17, lecących o 200 metrów poniżej
brygady, oraz około 20 myśliwców Me-110 — nieco wyżej nad bombow­
cami.
Klucz por. Aleksandra Gabszewicza z eskadry 114 pierwszy otworzył
za „uratowanie pokoju". W podobnej wersji przekaże też otrzymane ogień. We wstępnym ataku pilot ten zapalił He-111. W ślad za nim poszła
wiadomości nieco później w telefonicznej rozmowie z ministrem Bonne- cala brygada. Zaatakowana formacja niemieckich bombowców odpowie­
tem: działa gęstym ogniem i zaczęła się pośpiesznie rozpraszać. Równocześnie
— W Prusach Wschodnich, w południowej Wielkopolsce, na Śląsku weszły do akcji myśliwce Me-110. Zwarcie przeobraziło się w serię indy­
i na granicy słowackiej dokonywane są w wielu punktach b o m b a r ­ widualnych pojedynków. Eskadry 112, 113, 123 i część 111 ruszyły w pościg
d o w a n i a bez uprzedzenia. — Na ostatek dodaje: — Gdańsk prokla­ za rozpraszającymi się bombowcami, a eskadra 114 i druga część 111 zwią­
mował Anschluss! — Wystarczyło zatem, by uznać ten fakt, a pokój zały się z nieprzyjacielską osłoną myśliwską. Łączność radiowa prze­
będzie uratowany! 2 stała funkcjonować, gdyż podekscytowani walką piloci rzucali w nadajniki
Istotnie, już wczesnym rankiem 1 września gauleiter Forster obalił bezładne meldunki z przebiegu swoich pojedynków, starając się nawzajem
konstytucję Wolnego Miasta i ogłosił, .że Gdańsk wraz z jego terytorium przekrzyczeć, co stwarzało w słuchawkach nieustanną wrzawę.
i ludnością stanowi integralną część Rzeszy. O godzinie 10.30 Reichstag Siła uderzenia polskich myśliwców była tak wielka, że gdyby mieli
w Berlinie owacyjnie „zatwierdził" tę „ustawę". większą szybkość i lepsze uzbrojenie, dokonaliby wielkich zniszczeń
Jednak nie o Gdańsk tu chodziło. Gdańsk był już teraz pretekstem w eskadrach nieprzyjaciela. Pod impetem tego uderzenia Niemcy w panice
dla odwrócenia uwagi od sprawy daleko ważniejszej: od wojny, która zrzucili bomby na obszarze miejscowości podwarszawskich i ponosząc

18 19
duże straty ratowali się ucieczką. Do akcji włączyła się artyleria przeciw­
lotnicza, a wybuchy jej pocisków, doskonale widoczne na tle górnych
wierzchołków chmur, ułatwiły poszukiwanie nieprzyjaciela. Na niebie
zawisły czarne ślady dymu zapalonych „heinkli", „dornierów", „messer-
schmittów", a także polskich maszyn. Walka trwała około 50 minut na
obszarze powietrznym pomiędzy Warszawą, Jabłonną, Zegrzem i Radzymi­
nem. Wzięła w niej udział także 152 eskadra myśliwska z armii „Modlin",
która zapędziła się w pościgu za niemieckimi bombowcami aż pod War­
szawę.
O godzinie 7.40 pierwsze samoloty brygady lądowały na swoich lotni­
skach polowych. Większość z nich była ciężko postrzelana z kaemów,
a niektóre — trafione działkami Me-110 — miały dziury w pokryciu ka­
dłuba i płatów, dochodzące do 50 centymetrów średnicy. Jednak duch
wśród pilotów był doskonały. Chociaż uświadomili sobie w pełni wielką
przewagę techniczną nieprzyjaciela tak pod względem prędkości, jak i siły
ognia, to jednak z tej pierwszej walki wynieśli pewność, że znacznie górują
nad przeciwnikiem zarówno poziomem wyszkolenia, jak i duchem bojo­
wym. Byli godnymi następcami Żwirki i Wigury.
W tym pierwszym starciu z Niemcami zginęli: kpt. Mieczysław Ol­
szewski, por. Tomasz Szymański i st. strz. Olewiński. Ranny ppor. Jerzy
Palusiński, przewieziony do szpitala, stał się bohaterem dnia całej War­
szawy. Po wylądowaniu samolotów nastąpiła gorączkowa praca przy ich
naprawie, uzupełnieniu i doprowadzeniu do ponownej sprawności bojo­
wej 5 .
Po południu nastąpił drugi wielki nalot na Warszawę, w którym nali­
czono 3—4 eskadry Do-17 i He-111, jedną eskadrę nurkowców Ju-87
i dwie eskadry Me-109 i Me-110. Sieć dozorowania działała sprawnie.
Brygada pościgowa wystartowała całością sił o godzinie 16.33, nabierając
szybko wysokości, gdyż Niemcy szli na pułapie 3000 metrów, a klucze
osłony myśliwskiej osiągały wysokość 6000 metrów. Aż do zwarcia z nie­
przyjacielem brygada była naprowadzana przez szefa sztabu, mjra pilota
Eugeniusza Wyrwickiego. Atak polski, choć wykonany znacznie mniejszymi
siłami (około 30 samolotów), był znowu bardzo gwałtowny i rozproszył
Niemców. Tylko pojedyncze klucze bombowców przedarły się nad miasto
i chaotycznie zrzuciły ładunek bomb. Kilka nurkowców bombardowało
niecelnie mosty Poniatowskiego i Kierbedzia. Reszta samolotów nie
zdołała dotrzeć nad obszar miasta i zrzuciła bomby na pola.
W spotkaniu tym zestrzelony został por. Gabszewicz ze 114 eskadry.
Wyskoczył on z płonącej maszyny, a pilot niemiecki oddał do niego kilka
niecelnych serii. Gabszewicz na szczęście wylądował cało, doznając tylko

20
poparzeń twarzy i dłoni; Był to pierwszy, ale nie ostatni w tej wojnie wy­ 1500-kilometrowej granicy, lecz wszędzie zostali przyjęci ogniem. Broniły
padek ostrzelania przez Niemców bezbronnego pilota. się nie tylko Westerplatte, Gdynia i Hel, lecz nawet Poczta Polska w Gdań­
W czasie jednej z walk zdarzył się wypadek, który przynosi chlubę sku — wytrzymując przez kilkanaście godzin wściekłe ataki gdańskich
polskim skrzydłom. Około godziny 17 na lotnisko IV dywizjonu przyleciał hitlerowców. W Chojnicach załoga polska rozgromiła niemiecki pociąg
na RWD-8 ppłk pilot Leopold Pamuła, zastępca dowódcy brygady. Wła­ pancerny, który podstępnie wjechał przez zwrotnice nastawione dla tran­
śnie jeden z pilotów 114 eskadry lądował w celu uzupełnienia amunicji, zytowego pociągu pośpiesznego Berlin—Królewiec. Pod Krojantami 18
aby znowu wznieść się w powietrze. Jednakże podpułkownik nie pozwolił pułk ułanów ze swym dowódcą, płkiem Mastalerzem, szarżował na nieprzy­
mu na powtórny lot bojowy, sam wsiadł do jego samolotu i wystartował jaciela i zatrzymał go, choć dowódca i większa część oddziału legła na po­
do walki. W czasie swego lotu zestrzelił He-111 i Ju-87, a gdy po wyczer­ bojowisku. Ciężkie, lecz zwycięskie walki z bronią pancerną rozgorzały
paniu amunicji został zaatakowany przez kilka Me-109, zderzył się z jed­ też pod Mokrą koło Kłobucka.
nym z nich, po czym wyskoczył na spadochronie i szczęśliwie osiągnął Jednakże już drugiego września od rana zaczęły z frontu napływać
ziemię 6 . niepomyślne wiadomości. Na północy korpus pancerny Guderiana odciął
Mimo bohaterskiej postawy naszych lotników, dezorganizujących znaczną część armii „Pomorze", dowodzonej przez gen. Bortnowskiego.
wrogom szyki, lotnictwo niemieckie zadawało znaczne straty, przeważnie W okrążeniu znalazły się dwie dywizje piechoty, Pomorska Brygada
ludności cywilnej. W Warszawie trzy bomby spadły na kolonię spółdzielni Kawalerii i większość Pomorskiej Brygady Obrony Narodowej. Wysunię­
robotniczych, powodując wiele ofiar. Na Grochowie, gdzie nie było żad­ cie tych sił prawie o sto kilometrów powyżej Bydgoszczy okazało się
nych obiektów wojskowych, zabito 112 osób, w tym około 80 kobiet katastrofalne.
i dzieci. W Otwocku, w zakładzie dla niedorozwiniętych dzieci żydow­
Pod wpływem przesadnego zaambarasowania Gdańskiem polskiemu
skich, ofiarą padło 7 zabitych i 25 rannych. W Kutnie lotnicy niemieccy
Naczelnemu Dowództwu umknęła sprawa znacznie ważniejsza: front połu­
ostrzelali pociąg ewakuacyjny z ludnością i zbombardowali go z lotu
dniowy, na którego trwałości opierała się cała koncepcja planu obrony
nurkowego. W Grodnie uszkodzono kościół katolicki, w Białej Podlas­
państwa. Obsadzały go dwie armie: armia „Kraków", częściowo usa­
kiej — cerkiew prawosławną. Od pierwszych godzin armia niemiecka nie
dowiona w fortyfikacjach śląskich, oraz doraźnie powołana armia „Kar­
oszczędzała nikogo i niczego 7.
paty". Odwody tych armii były jeszcze w transportach kolejowych lub
Niemcom udało się w dniu tym zniszczyć około 100 samolotów szkol­ tłoczyły się na stacjach węzłowych pod wściekłymi atakami bombowymi,
nych, zapasowych i treningowych na lotnisku pod Brześciem, w Moderów- wychodzącymi z terytorium Słowacji."
ce koło Krosna oraz na lotnisku Rakowice pod Krakowem. Natomiast Nieprzyjaciel już w drugim dniu wojny przełamał się pod Pszczyną
wszystkie polskie samoloty bojowe zostały zawczasu przerzucone na lo­ i Częstochową, parł na Żywiec i Nowy Targ. Dowódca armii „Kraków",
tniska polowe i uniknęły.zbombardowania. Tylko baza lotnicza w Pucku nie rozporządzając odwodami, o godzinie 14 postawił Naczelne Dowó­
doznała niewielkich strat w wodnopłatowcach. dztwo przed koniecznością opuszczenia Śląska i odejścia na krótszą linię
Ogromnej przewadze 3000 niemieckich samolotów bombowych i myśli­ obrony. Smigły-Rydz nie ważył się jeszcze zatwierdzić takiej decyzji.
wskich, niszczycielskich i szturmowych Polacy mogli przeciwstawić zale­ Drugi dzień wojny zaczął się nad Warszawą nieco później. Dopiero
dwie 390 samolotów bojowych, w większości przestarzałych, znacznie o godzinie 11 nadeszła wiadomość o nalocie grupy samolotów z północy.
powolniejszych i słabo uzbrojonych. Polskie lotnictwo bombowe skła­ Dowódca brygady poderwał do walki III dywizjon. Jednakże Niemcy, prze­
dało się z 9 eskadr (86 samolotów), lotnictwo myśliwskie z 15 eskadr leciawszy nad Węgrowem, rozdzielili się na dwie grupy i wykorzystując
(150 samolotów), a lotnictwo rozpoznawcze i obserwacyjne z 19 eskadr swoją przewagę prędkości, opłynęli szerokim łukiem myśliwce polskie
(154 samoloty). Część lotnictwa bombowego zgrupowana była w Brygadzie i przedostali się nad Warszawę. W rezultacie do walk w powietrzu nie
Bombowej, myśliwskiego — w Brygadzie Pościgowej. Resztę przydzielono doszło, a bombardowanie, choć przeprowadzone tylko połową sił —
do poszczególnych armii, co jeszcze bardziej wpłynęło na rozdrobnienie wyrządziło większe szkody niż dnia poprzedniego.
niewielkich sił. Następne zgrupowanie kilkunastu maszyn niemieckich nadleciało
Dzień pierwszy września upływał w Sztabie Głównym pod znakiem o godzinie 14 nad Warszawę na bardzo małej wysokości. Brygada wy­
rzeczowego optymizmu. Niemcy uderzyli na siły polskie wzdłuż całej startowała znów w sile 18 samolotów, ale do spotkania i tym razem nie

22
23
doszło. Stało się jasne, że zwalczanie nalotów niemieckich na polską sobie niesmak i ponurą zadumę co do sensu stosunków polsko-
stolicę nie pójdzie tak łatwo, jak mogło się wydawać po pierwszym dniu -francuskich. Przez cały czas swego 4-letniego urzędowania w Pol­
wojny. Wyraźnie też wzmogła się agresywność Luftwaffe, gdy się okazało, sce dowodził on niezmiennie wobec swoich zmieniających się często
że pierwszy dzień wojny minął na niemieckim niebie spokojnie. W mo­ rządów, że sojusz francusko-polski nie leży w interesie Francji,
mencie rozpoczęcia agresji siły lotnicze Rzeszy — w obawie odwetu alian­ gdyż Polska i bez sojuszu uderzy na Niemcy w razie ich zaangażo­
tów — otrzymały rozkaz „ograniczania swych akcji bojowych do obiektów wania się na Zachodzie. Natomiast wzajemne zobowiązania mogą
wojskowych", lecz drugiego dnia wojny obawa ta zmalała. Francję postawić w kłopotliwej sytuacji politycznej i wojskowej.
Około południa, w czasie jednego z nalotów, któremu przeciwsta­ Chociaż pogląd ten podzielało wielu francuskich mężów stanu,
wiała się 112 eskadra myśliwska 8" do ambasad Wielkiej Brytanii i Fran­ to jednak uważali oni za konieczne utrzymywanie z Polską przy­
cji zatelefonował minister Józef Beck, zwracając uwagę przedstawi­ jaznych stosunków, aby nie popchnąć jej w objęcia Hitlera.
cieli sojuszniczych państw, że nie wchodzą już w grę „izolowane Ale Noel pos/edł dalej, niżby to mogło wynikać z jego kompe­
fakty pogwałcenia granic, lecz mają miejsce formalne działania tencji. Gdy w ostatnich dniach sierpnia wybuch wojny stawał się
wojenne wzdłuż wszystkich granic". faktem nieuniknionym. Noel wraz ze swym brytyjskim kolegą wymo­
— Rząd polski — oświadczył Beck — jest przekonany, że może gli na rządzie polskim wstrzymanie rozplakatowanej już mobilizacji
liczyć na natychmiastową pomoc sojuszników. powszechnej o dwa dni, aby „... nie drażnić Hitlera". Podobny nacisk
Niestety, ani Leon Noel, ani jego brytyjski kolega, Howard Ken- wywarli na szefa Sztabu Głównego^ gen. W. Stachiewicza. szefowie
nard, nie mieli nic do powiedzenia polskiemu ministrowi. Ambasador misji wojskowych w Polsce: francuskiej gen. Faury i angielskiej
francuski przekazywał tylko do Paryża coraz to nowe wiadomości Carton de Wiart. Wstrzymanie mobilizacji uważali za casus foederis,
o działaniach, które — jak pisze w swych wspomnieniach — docie­ warunek do utrzymania przymierza. Dla Noela Polska musiała biernie
rały tam z „dużym opóźnieniem". czekać, aż zostanie ugodzona ciosem agresora. Interwencja ta w warunkach
Jednakowoż ambasador Francji miał jeszcze tego samego dnia wojny błyskawicznej, kiedy liczy się nie dzień, a godzina, odbiła się fatalnie
możność skontaktowania się z ministrem Beckiem. Około godziny na ogólnej gotowości wojska do przyjęcia agresji, gdyż w chwili wybuchu
16 francuski minister spraw zagranicznych, Bonnet, zatelefonował wojny 16 wielkich jednostek na ogólną liczbę 56, to znaczy ponad czwarta
z Paryża przez Bukareszt, zawiadamiając swego przedstawiciela w Warsza­ ich część — nie została zmobilizowana i skoncentrowana w rejonach, gdzie
wie, że rząd włoski wystąpił z propozycją zwołania konferencji międzyna­ miała zetrzeć się z wrogiem.
rodowej. Chodziło o wybadanie, czy rząd polski przyjmie ten projekt. W pałacu Briihlowskim Noel musiał czekać, aż minister Beck
— Uważam projekt włoski za ważny — podkreślił z naciskiem wyjdzie ze schronu. Gdy wchodzili do jego gabinetu, nadal trwał
kierownik polityki zagranicznej Francji 9 . alarm lotniczy. Beck miał przewieszoną przez ramię maskę przeciw­
Tak więc od pierwszych dni wojny ze zgiełkiem bitew granicznych gazową. Noel powiedział o inicjatywie włoskiej zwołania międzyna­
zaczęły w eterze krzyżować się wiadomości i komentarze na temat rodowej konferencji, lecz Beck oświadczył, że nic o takim projekcie
spóźnionych wystąpień mediacyjnych Mussoliniego. Wprawdzie inicjatywa nie wie. Gestem ręki wskazał niebo za oknem, które przed chwilą
włoska zrodziła się o dobę wcześniej, zanim jeszcze zagrały armaty, lecz przecięły głucho dudniące bombowce.
rząd francuski nie uznał za stosowne przekazać jej do Warszawy, gdyż nie — Ataki lotnicze nie ustają od rana — powiedział. — Jest już
wiadomo było, czy w konferencji ma wziąć również udział Polska. Na dużo ofiar cywilnych w Poznaniu i Łodzi. Ludność polska jest obu­
Zachodzie pokutował jeszcze duch Monachium i można go było wskrzesić rzona agresją niemiecką i towarzyszącymi jej okolicznościami.
najniedorzeczniejszą koncepcją. W tej chwili zadzwonił telefon. Minister Beck podniósł słuchawkę,
Noel uczepił się myśli konferencji z całą skwapliwością przy­ w której słychać było nerwowy meldunek, że w parku nie opodal
sięgłego kapitulanta. Mimo trwających nad miastem walk lotni­ samoloty niemieckie zrzuciły spadochroniarzy. Beck odłożył ze spo­
czych natychmiast wsiadł do samochodu i udał się do pałacu Briihla, kojem słuchawkę.
gdzie mieściła się siedziba polskiego Ministerstwa Spraw Zagra­ — Jesteśmy w pełnym toku wojny — oświadczył. — Wojny,
nicznych. Był to ten typ dyplomaty, który na długo pozostawia po będącej wynikiem nie sprowokowanej agresji. To nie o taką czy inną

24
konferencję teraz chodzi, lecz o wspólną akcję sojuszników dla sta­ wszy się do tego, że na niebie pojawiają się tylko niemieckie skrzydła, strze­
wienia czoła agresorowi. Czas ugody już minął. Jest już nawet za lały do każdego samolotu.
późno, aby sojusznicy mogli ze względów taktycznych poważnie Inne dywizjony i tym razem nie wzięły udziału w bombardowaniu
zastanawiać się nad udzieleniem swej zgody na zebranie się takiej niemieckiego zagonu pancernego, „jakby Niemcy w ogóle jeszcze nie wkro­
konferencji. czyli na nasze tereny" — skarżył się jeden z pilotów II dyonu.
W zachodnich gabinetach długo potem powtarzano, że nieprze­ Zainicjowane przez Mussoliniego konsultacje na temat konferencji
jednane stanowisko Becka storpedowało włoską próbę zachowania pokojowej przebiegały bardzo kulawo. Hitler upierał się nadawać notom
pokoju. Lecz jakież można było dla niej znaleźć w tym czasie racje? wysłanym przez rząd Wielkiej Brytanii i Francji znaczenie ultimatum,
Rządy Londynu i Paryża wystosowały w dniu wybuchu wojny do a w tych warunkach byłoby dla niego „uwłaczające" — jak twierdził —
Niemiec jedynie noty, i to w bardzo miękkim tonie, że spełnią „bez przystępowanie do stołu obrad.
wahania swe zobowiązania sojusznicze wobec Polski, o ile rząd Ambasador polski w Berlinie Lipski otrzymał wezwanie odebrania
niemiecki nie udzieli wystarczającego zapewnienia, iż wstrzyma wszelkie paszportów dyplomatycznych i opuszczenia stolicy Rzeszy.
akcje agresywne". Następnego dnia Chamberlain był nawet gotów uznać Sprzymierzeni uparcie wyjaśniali, że noty nie zamykają drogi do
zajęcie przez Niemców Gdańska i „korytarza" oraz prawo sprawowania rokowań. Wreszcie Mussohni, autor inicjatywy pokojowej, odmówił
przez nich protektoratu nad mniejszością niemiecką w Polsce — w zamian formalnego jej przedstawienia Hitlerowi, nie chcąc — jak twierdził —
za zaprzestanie działań wojennych. Było to zadziwiające w ustach męża „pozbawić fiihrera pewnego zwycięstwa" 10 . W ten sposób wskutek nie­
stanu, zaledwie przed tygodniem uroczyście podpisującego traktat sojusz­ zdecydowania aliantów dyktatorzy państw osi znowu wygrali dwa dni
niczy z Polską, którego podstawą była obustronna gwarancja „całości czasu.
i nienaruszalności granic" oraz natychmiastowa pomoc w razie agresji. Pod koniec drugiego dnia wojny minister Beck ponownie wezwał
Od 2 września szosą Częstochowa—Radomsko posuwała się kilku- przedstawicieli państw sojuszniczych. Gdy przybyli do jego rezydencji,
dziesięciokilometrowa niemiecka kolumna pancerno-motorowa po usunię­ czekał już w swoim gabinecie. Był smutny i przybity. Po przywitaniu
ciu słabej osłony batalionu ON pod Kłobuckiem. Wprawdzie na kierunek się z Noelem i Kennardem zwrócił się do nich w słowach pełnych tragi­
ten nastawiony był główny odwód polski: armia „Prusy", cóż, kiedy z całej cznej powagi:
tej armii pod rozkazami gen. Dęba-Biernackiego w chwili wybuchu wojny — Jak panowie sami mogą się przekonać, lotnictwo niemieckie nie
nie było na miejscu ani jednej dywizji. ogranicza swych bombardowań do obiektów wojskowych. Zbombardowało
W dyspozycji Naczelnego Wodza znajdowała się jedynie brygada fabryki, które bynajmniej nie produkują niczego dla wojska, wsie poło­
bombowa. Niestety, brygada ta już drugi dzień stała w pełnej gotowo­ żone z dala od celów wojskowych, ludność cywilną zajętą pracami polo­
ści, z podwieszonymi bombami — jednakże bez rozkazu do wylotu. To wymi.
działała dywersja „pokojowa" aliantów, paraliżująca wolę walki Naczel­ Obaj cudzoziemcy dobrze o tym wiedzieli. Attache wojskowy Wielkiej
nego Dowództwa. Smigły-Rydz nie chciał zbyt ostrym wystąpieniem Brytanii, przejeżdżając ulicami Warszawy, wziął do swego samochodu
lotnictwa bombowego „rozdrażnić Hitlera" i zamykać drogi do pertra­ ranne dziecko, które w drodze zmarło. Bomby padały między innymi
ktacji pokojowych. Dopiero koło południa 2 września doszła do skutku na kolonię Wygoda w obrębie wielkiej Warszawy, trafiając w grupę bawią­
wyprawa bombowa IV dywizjonu (18 „karasi"), która zbombardowała cych się dzieci i zabijając troje z nich. Następnego dnia w czasie bombar­
kolumny wroga w rejonie Częstochowy i-Herbów Nowych. Była to pierw­ dowania Konstancina zniszczono willę ambasadora Stanów Zjednoczo­
sza z dziewięciu wypraw bombowych tego dywizjonu w czasie od 2 do nych, Biddela Broka ".
5 września 1939 roku. Zapał bojowy załóg był tak wielki, że po zrzuceniu — Pomimo bohaterstwa i niezwykłego poświęcenia lotników polskich,
bomb z wysokości 1500 metrów zniżały się one na możliwie najmniejszą czego i panowie byli świadkami — mówił Beck — lotnictwo niemieckie
wysokość i z karabinów maszynowych raziły Niemców. Na skutek silnej w wyniku swej technicznej i ilościowej przewagi, mimo iż poniosło duże
obrony przeciwlotniczej VI dywizjon stracił tego dnia 40% maszyn; kilka straty, zapanowało nad przestworzem powietrznym Polski. Jednak postawa
z nich zostało zestrzelonych przez własne oddziały, które przyzwyczai- narodu jest niezłomna. Sejm Rzeczypospolitej na plenarnym posiedzeniu
w dniu dzisiejszym poparł bez zastrzeżeń decyzję rządu odparcia agresji

26 27
wszelkimi środkami. Wzywam panów do wpłynięcia na swoje rządy, wojny z Niemcami. O godzinie 12.20 uczynił to samo ambasador francu­
aby przystąpiły do wykonywania uroczyście zagwarantowanych trakta­ ski, wyznaczając termin odpowiedzi do godziny 17. Ponieważ minister
tami zobowiązań sojuszniczych! Ribbentrop skwitował oba oświadczenia pogardliwymi docinkami, w dniu
Wieczorem minister Beck polecił również ambasadorom polskim w Pa­ 3 września wojna niemiecko-polska przekształciła się w wojnę europejską.
ryżu i Londynie, Łukasiewiczowi i hrabiemu Raczyńskiemu, aby ponowili Dzień ten stał się dla Warszawy dniem powszechnego entuzjazmu.
apel do rządów sojuszniczych. W kilka godzin później zadepeszował do Po południu, nie bacząc na niebezpieczeństwo nalotów, olbrzymi tłum
Raczyńskiego, aby natychmiast, „nawet gdyby to była noc", porozumiał zebrał się przed ambasadą angielską. Wieczorem taką samą manifestację
się z ministrem spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii, lordem Halifaxem, zgotowano przed pałacem ambasady francuskiej na Frascati.
i zakomunikował mu, że armia polska walczy już na wszystkich frontach Praktyczne znaczenie deklaracji aliantów o stanie wojny z Rzeszą
z przeważającą częścią armii niemieckiej, broniąc każdej piędzi ziemi. było nieporównanie mniejsze. Dopiero 4 września podpisano w Paryżu
Nawet garnizon Westerplatte, zobowiązany do stawienia oporu w ciągu traktat, bez którego zawarta w maju umowa wojskowa między generałami
jednej doby, broni się bohatersko dalej pod ulewą ognia z powietrza, Kasprzyckim i Gamelinem nie miała żadnej mocy. Traktat utrzymano
morza i lądu. Działalność całego lotnictwa niemieckiego przybiera formę w tonie obopólnych zapewnień i zobowiązań. Gdyby jego siła mogła
coraz bardziej brutalną. zależeć od zawartych w nim słów, Hitler powinien by się uważać od razu
Ciężka to była noc dla ambasadora Noela. Spędzał ją do późnych za pokonanego.
godzin na przykrej rozmowie z Beckiem. Zapamiętał z niej tylko jedno: W tym jednak czasie, kiedy minister Bonnet podpisywał uroczyste
że Beck jest przeciwnikiem Francji. Beck dźwigał na sobie piętno wspól­ zobowiązanie wzajemnej pomocy, premier Daladier w mowie radiowej
nika rozbioru Czechosłowacji w 1938 roku. Postanowił go teraz odsunąć ogłaszał jako fakt oczywisty, że żaden Francuz nie zgodziłby się wkroczyć
od steru polityki zagranicznej. Należało tak pokierować sprawami, aby na obce terytorium. A przecież według zawartej umowy Francja podjęła
wina za niedoskonałość sojuszu francusko-polskiego obciążała całkowicie zobowiązanie przeprowadzenia w piętnastym dniu wojny ofensywy na
tego człowieka. Renie większością rozporządzalnych sił 1 3 .
Kiedy w nocy Noel opuszczał gabinet Becka, spotkał jego żonę, która Tymczasem lotnictwo niemieckie niosło śmierć i zniszczenie polskim
czekała, pełna niepokoju. miastom i osiedlom, broniącym się ośrodkom militarnym i ewakuowanej
Tu Noel odczuł coś w rodzaju tryumfu polityki swego rządu, jeśli w tym ludności, oddziałom dążącym na front transportami kolejowymi i woj­
trudnym momencie można było mówić o tryumfie. Odwrócić od Francji skom, które przegrupowywały się na nowe linie obronne. Jednostki pan­
druzgocące uderzenie Niemiec, odciągnąć od Hitlera Polskę i związać go cerne wroga uderzały z całą zaciekłością w poszarpany front wałczących
z nią w walce na śmierć i życie było wszak osiągnięciem nie lada. Czegóż oddziałów polskich i parły zagonami w głąb kraju. Na tyłach działali dywer-
potrzeba więcej? Chyba tylko tego, by kierownictwo polityczne Polski nie sanci i sabotażyści, zrzucani z samolotów, rekrutujący się spośród Niemców
skapitulowało przed agresorem. Ale to wydawało się wykluczone wobec je­ zamieszkujących w Polsce. Zaopatrzeni w hasła i znaki rozpoznawcze
dnolitej, solidarnej postawy całego narodu 12 . w sprzęt radiowy i szyfry korespondencyjne, wzniecali oni wśród oddzia­
2 września zapadła pierwsza poważniejsza decyzja Naczelnego Do­ łów panikę, niszczyli sieć łączności, wskazywali cele, a często również
wództwa od chwili wybuchu wojny: odwrót armii „Kraków". Marszałek z bronią w ręku napadali na wycofujące się oddziały.
Smigły-Rydz, nie otrzymawszy do wieczora pomyślniejszych wiadomości, Hitler w ciągu pertraktacji pokojowych, zabiegów dyplomatycznych
zgodził się na wycofanie tej armii na linię Nidy i Dunajca. i wzajemnych interpelacji rządów Francji i Wielkiej Brytanii nabrał prawie
Pomyślniejsze dla Polski wieści zaczęły napływać dopiero 3 września: absolutnej pewności, że sprzymierzeńcy zachodni pozostawią Polskę
rano — znad Tamizy, a w południe — także znad Sekwany. Parlamenty bez pomocy, a wypowiedzenie przez nich wojny ma jedynie charakter
obu sojuszniczych krajów opowiedziały się za natychmiastową pomocą formalny. Mógł więc z całym spokojem rozprawić się z Polską sam na
dla bohatersko i samotnie walczącego narodu polskiego. Na polecenie sam. Dał tedy hasło do ogólnej ofensywy we wszystkich kierunkach r na
Chamberlaina ambasador brytyjski w Berlinie, Henderson, złożył w mini­ wszystkich frontach.
sterstwie spraw zagranicznych Rzeszy o godzinie 9 ulitmatum z terminem Polskie kierownictwo polityczne i wojskowe było wyczerpane nerwowo
dwugodzinnym, po upływie którego Wielka Brytania wchodziła na drogę zarówno inercją swych sojuszników, jak i gwałtowną dynamiką poczynań

28 29
wroga. Ta dwufrontowa walka, z wrogiem i sojusznikami, przyniosła
Polsce w pierwszym okresie jej nierównych zmagań niepowetowane straty.
W nocy z 3 na 4 września, w czasie gdy właśnie przedstawiciel Francji
składał kwiaty pod pomnikiem księcia Józefa, rozegrały się groźne i tra­
giczne wypadki nad granicą pruską. Pod szerokim traktem powietrznym
nieustannych wypraw bombowych na Warszawę walczyła bohatersko
z przeważającymi siłami wroga armia „Modlin". Jej 20 dywizja już trzy
doby trwała nieugięcie na pozycjach obronnych pod Mławą. Jednak nie­
przyjaciel obszedł jej wschodnie skrzydło i posuwał się na południe, ku
Warszawie. Do przeciwnatarcia ruszyła 8 dywizja armii „Modlin".
Gdy pułki dywizji w ciężkich walkach spychały nieprzyjaciela ku pół­
nocy, na tyły armii przedarł się oddział zmotoryzowany Niemców, zna­
cząc szlak swego pochodu — na sposób iście krzyżacki — spustoszeniem
i pożogą. O zmroku Niemcy wpadli do Ciechanowa. Strzelaniną, granatami
ręcznymi i wzniecaniem pożarów rzucili popłoch na znajdujące się w tym
rejonie oddziały tyłowe, niemal wyłącznie tabory, które prysły w mgnieniu
oka, szerząc dokoła panikę. Załoga ośrodka łączności armii stawiła dzielny
opór i wyginęła. Jakiś niewielki oddział bronił się zaciekle w koszarach.
Niebawem podjął walkę armijny batalion saperów i kompania czołgów
rozpoznawczych TK. Od strony Nasielska nadjechał polski pociąg pan­
cerny. Niemcy wycofali się na północno-wschodni skraj miasta, ciągle
jednak wzniecając wokół siebie pożogę.
Pułki 8 dywizji nacierały po zmroku dalej. Część oddziałów posuwała
się zwycięsko naprzód, inne zostały zatrzymane ogniem nieprzyjaciela
i w ciemnościach nocnych przemieszały się z sobą. Uwagę wszystkich
przykuwały szerzące się na tyłach krwawe łuny pożarów, wywołując
wśród przemęczonych, wyczerpanych nerwowo żołnierzy uczucie okrą­
żenia. Niebawem uciekinierzy z Ciechanowa przynieśli wieść, że na tyłach
są Niemcy. Co chwila w różnych punktach wśród własnych ugrupowań
wybuchała strzelanina. To działała niechybnie dywersja. Wtem pojawiły
się niemieckie czołgi. Ktoś krzyknął przejmująco:
— Broń pancerna z przodu!
Okrzyk ten w jednej chwili powtórzyły setki przerażonych ust. I cho­
ciaż przeciwko czołgom wyruszyła natychmiast kompania przeciwpan­
cerna 13 pułku piechoty, szybko je odpierając, to jednak alarm poderwał
nadwątlonych psychicznie żołnierzy do ucieczki. Szczęściem nieprzyjaciel
nie zorientował się w rozmiarach zamieszania w pc'skich szeregach i nie
rozpoczął pościgu 14.
Rozproszone oddziały nadspodziewanie szybko zaczęły się zbierać
w większe grupy, wykazując —jak na jednostkę świeżo zmobilizowaną —
zadziwiającą spoistość organizacyjną. Wszak ani dowódcy nie znali żoł-
I. Położenie strategiczne Polski 4 września o świcie

31
nierzy, ani żołnierze dowódców, ani siebie nawzajem. Któż by ich mógł
znaleźć, gdyby nie chcieli się bić naprawdę? Na wysuniętych szańcach Rzeczypospolitej
Oto jedna z zagadek bohaterskiego trwania narodu wśród ciężkich
i gorzkich doświadczeń 1939 roku.

Od świtu dnia 1 września rozgorzała na całym obszarze od Bałtyku


po Karpaty wielka bitwa, która w ciągu kilku dni objęła swym zasięgiem
cały kraj, każdą rodzinę. Nie jest to więc historia takich czy innych posu­
nięć sztabów, tych czy owych działań wojsk. Jest to historia nieustannego
trudu i walki każdej jednostki, każdego etatowego, a często doraźnie
zebranego oddziału, nieomal każdego żołnierza. Historia pierwszej walki
na granicy własnego państwa do ostatniego wystrzału przed obcą granicą, Atak niemiecki na polskie bazy morskie — Obrona Westerplatte i Poczty
którą wypadało przekroczyć, aby móc dalej walczyć z wrogiem. Dlatego Polskiej w Gdańsku — Walki lądowe na polskim Wybrzeżu — Bój o utrzy­
też przedmiotem niniejszej książki będą nie tyle strategiczne koncepcje manie Płyty Oksywskiej — Jazda i piechota polska na terytorium wroga —
Naczelnego Dowództwa, nie jego coraz to nowe i często nierealne plany Walki pod Lesznem, Rawiczem i Krotoszynem — Wypad na Wschowę —
operacyjne, lecz szlaki bojowe jednostek i żołnierzy, ich krew i trud, którymi Wypad na Białą — Wypad na Reuss (Ćmochy) — Walki graniczne Wołyń­
przepojona została każda piędź ojczystej ziemi, pieczętująca nasze prawo skiej Brygady Kawalerii pod Mokrą, Ostrowami i Kamieńskiem — Armia
do niepodległego bytu. „Kraków" w obronie polskiego Śląska. Znaczenie obrony Śląska w pol­
Na polskich zagonach, powleczonych przędzą babiego lata w jesieni skim planie wojny — Dywersja niemiecka na Śląsku — Walki pod Miko­
1939 roku, rozegrało się około 700 bitew 15 i znaczniejszych potyczek. łowem — Przełamanie polskiej pozycji pod Pszczyną — Katastrofa 7 DP
Z tej ogromnej liczby wybierzemy kilkadziesiąt, gdyż opisanie wszystkich pod Częstochową.
przekracza możliwości jednego człowieka. Będą to, naszym zdaniem,
bitwy decydujące o dalszym przebiegu nierównej walki, w których nasz
żołnierz, walcząc w osamotnieniu, wykazał najbardziej nieugiętą postawę 16 .
Atak niemiecki na polskie bazy morskie

Polskie kierownictwo wojskowe nie miało złudzeń co do możliwości


utrzymania Wybrzeża na wypadek wojny z Niemcami. Jednak ulegało
ono do ostatka iluzji, że Niemcy nie odważą się wywołać konfliktu
zbrojnego wobec jawnej przewagi sił alianckich. Nawet gdy już salwy
pancernika „Schleswig-Holstein" skierowane na Westerplatte obwieś­
ciły światu wybuch wojny, Naczelne Dowództwo było skłonne uważać to
za formę prowokacji, mającej na celu wywołanie ze strony polskiej nie­
rozważnego kroku, który by usprawiedliwiał dalszą akcję zaczepną Hitle­
ra. Jeszcze przedtem — według meldunku polskich władz kolejowych —
na stację Osowa padły ze strony Gdańska 42 pociski artyleryjskie. W chwilę
potem, o godzinie 5, w różnych punktach Wybrzeża ukazały się eskadry
bombowe nieprzyjaciela, zrzucając fala za falą bomby burzące na Gdynię,
Hel i Puck. Ich główne uderzenie skierowało się na bazę polskiego lotni­
ctwa morskiego w Pucku oraz na lotnisko w Rumii. W Pucku ucierpiały

•'— Bii»> poNki,..,.,, Września, tum I 33


poważnie miasto i ludność cywilna. Zniszczono także część zabudowań
Morskiego Dywizjonu Lotniczego; pod bombami zginął jego dowódca,
kmdr por. Edward Szystowski. Wodosamoloty wyszły z nalotu obronną
ręką, a Dowódca Floty, który był równocześnie dowódcą całości obrony
Wybrzeża, kontradmirał Józef Unrug, rozkazał ewakuować ocalały sprzęt
lotniczy na Półwysep Helski w rejon Jastarni.
Polska marynarka wojenna znajdowała się pod wrażeniem decyzji
Naczelnego Dowództwa, w wyniku której tuż przed wybuchem wojny,
30 sierpnia, trzy najnowsze kontrtorpedowce polskie: „Burza", „Grom",
i „Błyskawica", odpłynęły w kierunku cieśnin duńskich i schroniły się
w portach Wielkiej Brytanii. A przecież oczywistym zadaniem marynarki
polskiej było przerwanie lub co najmniej utrudnienie komunikacji mor­
skiej między Rzeszą i Prusami Wschodnimi, aby nie dopuścić do zbyt
szybkiego wzmocnienia sił ofensywnych działającej z terytorium Prus
3 armii niemieckiej. Według oceny niemieckiej, działania takie miały duże
szanse powodzenia dzięki nowoczesności zbudowanych za granicą okrę­
tów, dzielności oficerów i dobremu wyszkoleniu załóg okrętowych. Jednak
jej koniec, w razie pozostania na Bałtyku, nie mógł budzić wątpliwości.
Po odpłynięciu do Anglii dywizjonu kontrtorpedowców możliwości
zmierzenia się polskiej floty z niemiecką Kriegsmarine wybitnie zmalały.
Pełna chwały epopeja morska „małej floty" została odsunięta w przyszłość.
Trzon pozostałej na Bałtyku floty tworzyły stawiacz min „Gryf" i kontr-
torpedowiec „Wicher" z dywizjonem minowców klasy „Czajka", tak
zwanych „ptaszków". Siłę ofensywną stanowiło pięć okrętów podwod­
nych: „Wilk", „Ryś", „Żbik", „Orzeł" i „Sęp". Poza tym Dowództwo
Morskiej Obrony Wybrzeża rozporządzało starym krążownikiem „Bałtyk"
oraz kilkoma starymi łodziami torpedowymi i kanonierkami. Flota han­
dlowa o łącznej wyporności około 130 tysięcy ton i stosunkowo liczna
flotylla rybacka zasilić mogły marynarkę personelem nawigacyjnym i ło­
dziami pomocniczymi do służby stawiania lub poławiania min. Była ona
w większości poza Bałtykiem '.
Tymczasem Niemcy czynią wszechstronne przygotowania do ataku
na polskie Wybrzeże. Do działań lądowo-morskich przeciwko Polsce
została wyznaczona flota pod dowództwem adm. Albrechta w składzie
dwóch pancerników: „Schleswig-Holstein" i „Schlesien", trzech krążo­
wników: „Niirnberg", „Leipzig" i „Koln", dziewięciu nowoczesnych
niszczycieli, siedmiu okrętów podwodnych przystosowanych do płytkiego
dna Bałtyku, a prócz tego dziewięciu ścigaczy i około 50 mniejszych jed­
nostek przeznaczonych głównie do służby eskortowej, zwalczania okrętów
podwodnych i akcji poławiania min. Do zadań „osłony" Wybrzeża adm.
Albrecht otrzymał 506 grupę lotniczą stacjonującą w Piławie. Prócz tego

35
komendantury portów niemieckich zorganizowały flotylle osłony wybrzeży
z parowców przerobionych na okręty strażnicze i z kutrów rybackich
przystosowanych do poławiania min.
W nocy z 31 sierpnia na 1 września niemieckie jednostki Floty Bał­
tyckiej zajęły — przy sprzyjających warunkach — wyznaczone pozycje.
Krążowniki stanęły na środkowym Bałtyku, kontrtorpedowce (niszczyciele)
utworzyły olbrzymi łuk od Rozewia aż po Krynicę Morską i flotylla poła­
wiaczy min rozwinęła się między linią kontrtorpedowców a polskim
wybrzeżem — tuż za zasięgiem polskich baterii nadbrzeżnych w Redłowie.
na Oksywiu i Helu. Oddział blokadowy, wzmocniony starymi poławia­
czami min, kontrolował pozycje blokujące artylerii, a 3 flotylla poławiaczy
min strzegła drogi na Piławę. Pancernik „Schleswig-Holstein", który jesz­
cze 25 sierpnia wszedł do portu gdańskiego z „wizytą kurtuazyjną", ustawił
się naprzeciw półwyspu Westerplatte 2.
Niemiecka flotylla z wielką ostrożnością podchodziła do Zatoki Gdań­
skiej, gdyż uważała, że jest ona aż po równoleżnik 55° zaminowana przez
flotę polską. Tymczasem Kierownictwo Marynarki dopiero 29 sierpnia
wydało rozkaz położenia przybrzeżnych zagród minowych, nie wykonany
do chwili wybuchu wojny. Niemniej główne akcje niszczycielskie w pierw­
szych dniach wojny — poza ogniem podstępnie wprowadzonego pan­
cernika „Schleswig-Holstein" — prowadziło lotnictwo bombowe i nur­
kowce nieprzyjaciela. 5. Kontradm. Józef Unrug. dowódca Obrony Wybrzeża
1 września o godzinie 14 nastąpił nalot bombowy na Gdynię i Oksywie,
który wyrządził szkody w urządzeniach i warsztatach portowych. Zasko­
nocy. Okręty podwodne wypłynęły z portów w Gdvni i Helu, aby zająć
czona przy obiedzie bateria nadbrzeżna „Canet" poniosła straty — 13
swoje sektory wachlarzem wzdłuż morskiego brzegu mierzei helskiej.
zabitych. W porcie na Oksywiu zostały zatopione okręty pomocnicze
Okręt podwodny „Orzeł" zanurzył się w akwenie Zatoki Gdańskiej, który
„Mazur" i „Nurek", przy czym zginęło około 50 marynarzy. Wieloletni
wyznaczała linia brzegowa oraz linia łącząca cypel Helu z ujściem Wisły.
dyrektor Szkoły Morskiej w Gdyni, kpt. St.W. Kosko, został ciężko kon­
Około godziny 18 na dwóch trzecich odległości z Gdyni do Helu cały
tuzjowany i zmarł w szpitalu. Szczególnie piękną postawę wykazała załoga
zespół polskich okrętów nawodnych został zaatakowany przez bombowce
starego torpedowca „Mazur", prowadząc z lotnictwem wroga walkę
nurkowe. Dywizjon trałowców, rozluźniwszy szvk. utworzył nad obciążo­
jeszcze wówczas, gdy już woda zalewała pokład tonącego okrętu 3. Już
nym minami „Gryfem" osłonę przeciwlotniczą" Jednak piloci niemieccy
wcześniej wyszły z portu gdyńskiego „Wicher" i „ G r y f — na skutek
świadomi byli położenia polskiej flotylli i z tvm większą zaciekłością ata­
ostrzeliwania portu z dział pancernika „Schleswig-Holstein", uchylając
kował. „Gryfa". Wskutek wybuchu bomby w bezpośrednim sąsiedztwie
się w ten sposób od groźnego nalotu. Poniesione przez wojsko i ludność
okrętu uszkodzeniu uległ ster elektryczny, poniosła znaczne straty również
straty wywarły na obrońcach deprymujące wrażenie. Wprawdzie baterie
załoga, wśród innych zginął rażony odłamkami dowódca okrętu, kmdr
przeciwlotnicze zestrzeliły kilka „stukasów", ale dysproporcja między
ppor. Stefan Kwiatkowski. Jego zastępca, kpt. Wiktor Łomidze, w obawie
atakiem i obroną była rażąca.
zniszczenia pełnym trafieniem okrętu, rozkazał wyrzucić w morze cały
O godzinie 17 jednostki floty nawodnej otrzymały rozkaz postawienia
zapas nie uzbrojonych min. Równocześnie uszkodzeniu uległ minowiec
zagrody minowej w zatoce. W tym celu „Gryf" załadował na redzie w Ja­
•jMewa". którego dowódca, kpt. Wacław Lipkowski. został ciężko ranny.
starni 290 min, tymczasem zaś przeznaczony do ubezpieczenia akcji od
W tych warunkach akcja stawiania zagrody minowej została odwołana 4 .
Piławy kontrtorpedowiec „Wicher" oczekiwał w Zatoce Puckiej nadejścia
Po nalocie „Wicher" pod dowództwem kmdra por. Stefana de Waldena.
36
37
nie powiadomiony o odwołaniu akcji stawiania min. odpłynął na wyzna­
czoną mu pozycję około 10 mil na zachód od Piławy. Była spokojna,
jasna noc. Ze względu na dyskrecję i oszczędność paliwa okręt szedł tylko
na jednym ze swych trzech kotłów. Wtem z kierunku Piławy wypłynęły
dwa niemieckie niszczyciele, kierując się na pełne morze. Polski kontr-
torpedowiec zmienił kurs i towarzyszył, niewidoczny, okrętom niemie­
ckim. Mimo że oba okręty znajdowały się w zasięgu polskich torped,
kmdr de Walden nie odważył się ich zaatakować, w obawie, by nie ściągnąć
floty niemieckiej w rejon stawiania min, pozostawił więc nieprzyjaciela
i wrócił na poprzednią pozycję.
Była to noc coraz lepszych okazji. Przed polskim kontrtorpedowcem
przepływał teraz lekki krążownik typu „Koln", z kursem wprost na Nowy
Port. W blasku wschodzącego właśnie księżyca jego sylwetka odcinała się
wyraźnie na horyzoncie. Załoga automatycznie rzuciła się do wykonania
czynności bojowych. Odległość 5000 metrów, 4500 metrów. Wszystkie lufy
zostały skierowane na cel. Krążownik idzie z dużą szybkością. Oczy oficera
torpedowego błyszczą w poświacie księżyca.
— A może jednak? — odzywa się z ciemności głos zastępcy kmdra
de Waldena.
W tym świetle, w tej pozycji salwa torpedowa nie może chybić, ale
z chwilą jej oddania zatoka zaroiłaby się od niemieckich niszczycieli.
Wówczas flotylla minująca nie wykonałaby zadania i nie uszła przed poś­
cigiem.
— Rozkaz operacyjny nie pozostawia nam swobody działania — od­
powiada komandor.
W ten sposób świetna okazja do zmierzenia się z flotą niemiecką na
Bałtyku minęła bezpowrotnie, o świcie bowiem flotylla niszczycieli nie­
mieckich odpłynęła na Morze Północne. O godzinie 1 w nocy „Wicher"
stanął na redzie portu w Helu. Wtedy dopiero jego załoga dowiedziała się,
że operacja minowania, tak zwany plan „Rurka", została odwołana.
Rano dnia 2 września „Wicher" i „ G r y f otrzymują rozkaz wyga­
szenia kotłów i wyokrętowania załogi. W ten sposób oba okręty stały się
w porcie .helskim nieruchomymi bateriami. Rozkaz ten wywarł bardzo
ujemny wpływ na morale załóg.
Komandor de Walden wysunął propozycję wyprawy na Nowy Port,
aby ostrzelać pancernik „Schleswig-Holstein", który wykonywał już
drugi dzień bezkarnie „ćwiczenia artyleryjskie" przeciw polskiej zało­
dze na Westerplatte. Podobnie oficerowie dywizjonu lotniczego wystąpili
z prośbą zarządzenia nocnej wyprawy bombowej na pancernik. Dowódca
Floty odrzucił obie propozycje, aby nie dawać hitlerowskiej propagan­
dzie argumentu o zaczepnym charakterze polskich przygotowań wojen-

39
nych na morzu. Dowódca „Wichra" prosił wieczorem 2 września o zgodę Tymczasem w Zatoce Gdańskiej między polskimi okrętami podwo­
na przerwanie się przez niemiecką blokadę i skierowanie się przez Sund dnymi i flotyllą poławiaczy min wroga doszło do szeregu starć, w wyniku
do Wielkiej Brytanii. Kontradmirał Unrug odrzucił i tę propozycję. Luty których kitka niemieckich jednostek doznało uszkodzeń. Jednak na płytkich
unieruchomionych okrętów miały wzmocnić siłę ogniową ..samotnego wodach zatoki okrętom podwodnym groziło wytropienie przez liczne
półwyspu". trałowce niemieckie, które przystąpiły do akcji w południowej części
Przez cały dzień 2 września port na Helu i znajdujące się tam okręty Zatoki Gdańskiej. Wobec tego Dowództwo Floty 6 września przesunęło
b\ł\ przedmiotem ataków niemieckich bombowców. Mimo dużej ilości dywizjon okrętów podwodnych na środkowy Bałtyk, wyznaczając po­
zr/uconych bomb szkody wyrządzono niewielkie. Zasadniczą rolę odegrała szczególnym jednostkom nowe sektory między Bornholmem i Piławą i odry­
tu skuteczna obrona przeciwlotnicza, szczególnie ośmiu półbaterii 40-mi- wając je od bezpośredniej obrony Wybrzeża.
limetrowych działek ..Boforsa". Dopiero nad ranem 3 września Niemcy Przyszły bohater niezwykłej odysei ORP „Orzeł" opuścił swój nie­
zadali siłom polskim poważniejszą stratę przez zbombardowanie dywi­ bezpieczny rejon jeszcze 4 września. Okręt ten, próbując o godz. 16 wyjść
zjonu lotnictwa morskiego. Tak więc ze strony polskiej odpadła znowu na głębokość peryskopową, został obrzucony bombami. Z dziesięciu zrzu­
szansa działań zaczepnych w basenie Morza Bałtyckiego. conych na „Orła" bomb jedna padła niebezpiecznie blisko lewej burty
3 września nastąpiła pierwsza wymiana strzałów pomiędzy flotą niemie­ i tak silnie wstrząsnęła kadłubem, że załoga ledwie utrzymała się na nogach.
cką a stałą i okrętową artylerią polskiej bazy morskiej na Helu. której W tych WL>runkach kmdr Kłoczkowski postanowił w nocy odpłynąć
trzon stanowiła bateria czterech nowych dział „Boforsa" o kalibrze 152 mm, z zagrożonego obszaru na północ i udać się w kierunku Gotlandii.
tak zwana bateria cyplowa im. H. Laskowskiego. Dwa torpedowce niemie­ Po wynurzeniu się około północy odebrano telegram „Rysia":
ckie, w tym okręt flagowy „Leberecht Maass", pod dowództwem kontr­ — Jestem osaczony! Proszę o pomoc!
6

admirała Liitjensa, pojawiły się około godziny 7 w Zatoce Gdańskiej, Ale udzielenie pomocy nie leżało w .możliwościach „Orła", toteż
w odległości 17 kilometrów na południe od cypla helskiego. Oba okręty popłynął dalej.
były bacznie z półwyspu obserwowane, toteż gdy otworzyły ogień, na­
tychmiast odpowiedziały im działa polskich okrętów, a wkrótce także
bateria Laskowskiego. W pojedynku tym Polacy zademonstrowali świe­
tne wyszkolenie swoich artylerzystów okrętowych, szczególnie znany Obrona Westerplatte i Poczty Polskiej w Gdańsku
w całej flocie strzelec artyleryjski „Wicher".
Wprawdzie ..Leberecht Maass" uzyskał kilka trafień do „Gryfa", Dostęp Polski do morza stanowił jeden z zasadniczych postulatów pro­
jednak „Wicher" — prowadząc ogień do drugiego w szyku niszczyciela — gramu odbudowy państwa w 1918 roku, gdyż zapewniając kontakt z całym
zdobył na nim z miejsca zdecydowaną przewagę, poważnie go uszkadzając. światem, warunkował rozwój gospodarczy kraju. „Wiatr od morza" był
Następnie przeniósł ogień na „Leberecht Maass". zadając mu straty w zało­ zawsze wyrazem tęsknoty narodu do potęgi i wielkości. Jednak posta­
dze i powodując znaczne uszkodzenia tarcz ochronnych. Po niespełna nowienia traktatu wersalskiego, przyznając nowo odbudowanemu państwu
pięciu minutach Niemcy przerwali ogień i pod zasłoną dymną uszli z pola polskiemu 70-kilometrowy odcinek wybrzeża, wyłączały z niego Gdańsk,
walki 5 . który wprawdzie pozostawał w obrębie polskiego obszaru celnego, ale
Ta nieudana próba ataku przekonała niemieckie dowództwo, że nie funkcjonowanie jego określał statut „wolnego miasta". Gdańsk od pierw­
warto nawijać się pod lufy polskich okrętów. Wobec tego rzucili oni na Hel szych lat niepodległości był przyczyną wielu konfliktów i trudności gos­
znowu lotnictwo. Tym razem skuteczność nalotów była znacznie większa podarczych, z którymi borykać się musiały kolejne rządy. W tych warun­
niż poprzedniego dnia. Nurkowcom udało się trafić czterema bombami kach już w 1920 roku zapadła uchwała sejmowa, aby wybudować własny
kontrtorpedowiec „Wicher", a w ciągu nalotów popołudniowych zatopić port na Bałtyku, nie rezygnując — rzecz prosta — z przysługujących
kanonierkę „Generał Haller" i wywołać pożar ropy na „Gryfie", który Polsce praw do Gdańska, którego możliwości przeładunkowe były w pełni
w ciągu kilku następnych dni został strawiony ogniem. W ten sposób w trze­ spożytkowane. I tak w 1922 roku na piaskach i torfowiskach Gdyni-
cim dniu wojny zostały wyeliminowane największe polskie jednostki mor­ -Chylonii zaczęto budować polski port nad Bałtykiem. Rozbudów* Gdyni,
skie na Bałtyku. Dywizjon minowców schronił się w porcie w Jastarni. jej portu i urządzeń przeładunkowych, osiedli, instytucji i życia kultu-

40
41
rtlnegO, j«i( w okresie dwudzieitolecia Polski międzywojennej zjawiskiem
wyjątkowym. Gdynia z niewielkiej wioski rybackiej w ciągu kilkunastu
lat rozrosła się do pierwszego portu w basenie Moi za Bałtyckiego, a połą­
czona z czasem specjalną linią kolejową ze Śląskiem — stała się przedmio­
tem dumy całego narodu. Wyrazem stosunku Polaków do Bałtyku była
piosenka śpiewana z upodobaniem przez wojsko i marynarzy, hufce
przysposobienia wojskowego i drużyny harcerskie:

Morze, nasze morze!


Wiernie ciebie będziem strzec. —
Mamy rozkaz cię utrzymać,
albo na dnie, na dnie twoim lec,
albo na dnie z honorem lec.

Nikt jednak nie przypuszczał, że to rzewne ślubowanie stanie się dosło­


wnie zadaniem bojowym, zrealizowanym w rzeczywistości wojennej 1939
roku. Wprawdzie mało kto mógł się łudzić, że ów skrawek wybrzeża,
połączony z resztą kraju 150-kilometrową kiszką „korytarza", da się obro­
nić, ale nikomu nawet przez myśl nie przeszło, by go oddać bez walki.
Oto jest geneza bohaterskich walk nad Bałtykiem, walk, które trwały
tyleż, co obrona reszty kraju. A znaczy to, że nie sposób wyobrazić sobie
Polski bez morza, że wybrzeże Bałtyku jest integralnie związane z całością
państwa, zarówno rytmem życia, jak i walki, pomyślności — i klęski.
Prawda ta najpełniej wyraziła się na terenie Gdańska.
W Wolnym Mieście było wiele polskich placówek administracyjno-
-gospodarczych — Urząd Celny, Gdańskie Biuro PKP, Poczta Polska oraz
Wojskowa Składnica Tranzytowa na Westerplatte. Te ostatnie okryły się
we wrześniu 1939 roku nieśmiertelną sławą.
Oddział strzegący na Westerplatte przeładunków materiałów wojsko­
wych składał się z 2 oficerów, 20 podoficerów i 66 szeregowych. Dopiero
w czasie narastającego w Gdańsku zagrożenia nazistowskiego udało się 3. Umocnienia polskie na Westerplatte
komendantowi Składnicy majorowi Henrykowi Sucharskiemu w najwię­
kszej tajemnicy zwiększyć stan załogi do około 210 ludzi 7 . Trzon załogi rezerwy Henryka Dąbrowskiego 8 . Pod względem siły ogniowej załoga
Westerplatte stanowiła silna kadra podoficerska, wynosząca ponad 70 ofi­ Westerplatte odpowiadała mniej więcej batalionowi piechoty. Lecz właści­
cerów, w tym trzech chorążych, którzy zajmowali stanowiska oficerskie. wa jej trwałość opierała się na starannej rozbudowie stanowisk bojowych
Siła ogniowa tej izolowanej placówki, która wkrótce miała się znaleźć i połączeniu ich ogniem. Obrona rozporządzała sześcioma stanowiskami
na ustach całego kraju, również została wzmocniona. Ostatecznie składała betonowymi, oficjalnie noszącymi nazwę „wartowni", które faktycznie,
się ona ze 160 karabinów powtarzalnych i 40 pistoletów oraz łącznie rozbudowano jako umocnione stanowiska. Były one odporne na zmaso­
41 ręcznych, lekkich i ciężkich karabinów maszynowych. Wsparcie arty­ wany ogień artylerii lekkiej i pojedyncze trafienia artylerii ciężkiej. Po­
leryjskie miały zapewnić 2 armatki przeciwpancerne 37 mm, 4 moździerze nadto tuż przed wojną zbudowano kilka stanowisk ziemnych, tzw. „pla­
81 mm i 1 działo trzycalowe, przemycone w lipcu 1939 roku przez kpt. cówek". Załogę ożywiał duch niezłomnej walki, a bezustanna czujność

42 43
i spokój dowództwa zapewniały celowe i konsekwentne jej przeprowa­ nieustanny.ch wybuchów półwysep dygoce i chwieje się pod nogami. Przed
dzenie. zmierzchem wychodzi ostatnie tego dnia natarcie, lecz i ono załamuje
O godzinie 4.45 1 września dwa wystrzały armat dużego kalibru tar­ się w ogniu broni maszynowej Polaków.
gnęły powietrzem. Liczne ptactwo półwyspu zerwało się z wrzaskiem i ło­
potem skrzydeł wśród łamiących się gałęzi i drzew. To pancernik „Schle-
swig-Holstein" składał na Westerplatte swe kurtuazyjne ..wizytówki". W centrum Gdańska, przy placu Heweliusza, równie zdecydowany
Jeszcze nie przebrzmiał huk wybuchów armatnich, gdy silna eksplozja opór stawiła Niemcom Poczta Polska. Była to na terenie Wolnego Miasta
zniszczyła główną bramę wjazdową. Działania niemieckie były ze sobą ści­ nie tylko placówka urzędowa, ale instytucja życia narodowego i kultu­
śle zsynchronizowane. Po gwałtownej nawale ogniowej w wyłomie muru ralnego Polaków. Poczta Polska miała własną orkiestrę, prowadziła klub
ukazała się kompania szturmowa niemieckiej marynarki. sportowy, występowała okazale na zewnątrz w dniach rocznic i świąt
Chorąży Jan Gryczman z napięciem oczekiwał podejścia Niemców narodowych. Jej pracownicy, których liczba wynosiła 125, mieli obowią­
do placówki „Prom" na najbliższą odległość. Gdy można już było roz­ zek utrzymania łączności między polskimi władzami w Gdańsku i —
różnić ich twarze, lunął deszcz pocisków z karabinów maszynowych, o ile możności — z krajem. Zawczasu powstała tu zakonspirowana orga­
a grenadierzy wyrzucili granaty. Cel był tak dobrze widoczny, że załoga nizacja samoobrony, a listonosze polscy — wobec prowokacji hitlerow­
placówki mogła strzelać bez celowania. Niemcy osłupieli: nie spodziewali skich — na długo przed wybuchem wojny przypominali raczej żołnierzy
się takiego przyjęcia. Zaczęli bezładnie tłoczyć się dookoła i strzelać na niż urzędników.
wszystkie strony z pistoletów maszynowych. Wreszcie nie wytrzymali Krytycznej nocy w odsuniętym nieco w głąb czerwonym gmachu poczty
ognia obrony. znajdowało się około 60 pracowników. O godzinie 4.30 dyżurujący przy
— Mein Gott! Wasser! Hilfe! — rozległy się naraz wołania '. centrali telefonicznej Bernard Binnebesel zawiadomił Konrada Guder-
Po tym nieudanym ataku Niemcy musieli się wycofać, pozostawiając skiego, że połączenia telegraficzno-telefoniczne poczty zostały zerwane 10 .
na przedpolu wielu zabitych. Wśród innych padł tego dnia także dowódca Guderski natychmiast zarządził pogotowie całej załogi i rozkazał wydać
kompanii szturmowej przywiezionej z Kłajpedy. Atak na inne punkty broń, o której dotychczas wiedzieli tylko wtajemniczeni. Równocześnie
został tak samo odparty. Niepoślednią rolę odegrały tu zawczasu przy­ stwierdzono, że ludność z domów wokół poczty została usunięta, ewa­
gotowane zasieki z drutu kolczastego, szczególnie zaś ukryte w trawie kuowane zaś domy obsadziło wojsko.
potykacze. Krótka chwila przerwy pozwoliła obrońcom na zorganizo­ O świcie 1 września, gdy prawie równocześnie z salwą pancernika
wanie przeciwdziałania. Wysłany przez dowódcę placówki „Prom" patrol „Schleswig-Holstein" oddziały policji gdańskiej oraz SS „Heimwehr-
wysadza przy bramie wjazdowej wartownię policji gdańskiej. W kierunku -Danzig" zaatakowały Pocztę Polską, zastały ją gotową do obrony.
gniazd ogniowych nieprzyjaciela w Nowym Porcie kierują się strzały W kierunku napastników posypały się serie pocisków z karabinów maszy­
jedynego działa załogi. Moździerze dają wsparcie ogniowe placówce nowych i pistoletów. Hitlerowcy gdańscy wysadzają ścianę, przez którą
„Prom" od strony Wisłoujścia. budynek poczty sąsiaduje z rewirem policji. Dowódca obrony, „Konrad",
Tymczasem „Schleswig-Holstein" podpłynął na wysokość Zakrętu rzuca w kierunku przedzierających się Niemców granat, który eksplodując
Pięciu Gwizdków i z odległości 400-600 metrów zaczął razić umocnienia zbyt blisko — rani go śmiertelnie. Dowództwo obejmuje Alfons Flisy-
półwyspu ogniem bezpośrednim. Las, który gęsto pokrywał cały obszar, kowski, kierownik samoobrony z okresu przygotowań. Atak Niemców
powoli zamienił się w pole sterczących kikutów. Jedyne działo obrońców zostaje odparty ogniem karabinów maszynowych. Napastnicy wprowadzają
zamilkło strzaskane celną serią, oddawszy zaledwie 28 wystrzałów. Do do akcji działo polowe — na odległość 50 metrów, a gdy i to nie odnosi
dowództwa nadchodzą pierwsze wiadomości o stratach. Zginęli: st. sierż. skutku, ostrzeliwują gmach na rozkaz gen. Eberhardta z działa ciężkiego.
Wojciech Najsarek, kpr. Kowalczyk i strzelec Bronisław Uss. Porucznik Załoga twierdzy dwoi się i troi, aby odeprzeć ponawiające się ataki. Wśród
Leon Pająk został ciężko ranny na placówce „Prom". Jednak i tym razem obrońców mnożą się zabici i ranni, lecz inni trwają na posterunkach.
natarcia niemieckie zostały odparte przed linią wartowni. W dniu tym Szczególnym bohaterstwem odznaczają się starszy asystent Alojzy Franz,
Niemcy jeszcze trzykrotnie ponawiają ostrzał polskich pozycji na Wes­ ekspedient Bruno Marszałkowski i starszy doręczyciel Franciszek Mion-
terplatte z pancernika i baterii lądowych z Wisłoujścia i Brzeźna. Od skowski.

44 45
Dowództwo akcji ze strony niemieckiej obejmuje szef policji gdańskiej, rozkładowym pociągiem na Tczew, aby podstępnie opanować most na
12
pułkownik Bethke. Do działań wchodzą samochody pancerne. Saperzy Wiśle .
niemieccy podkopują gmach od strony rewiru policyjnego, podczas gdy
we fronton gmachu uderza ogień dwóch dział piechoty. Wreszcie o godzinie
17 saperzy wysadzają dynamitem odgradzający mur. Cały gmach drży Na Westerplatte noc z 1 na 2 września upłynęła spokojnie, lecz z nasta­
w posadach, kruszą się ściany, sufity, klatki schodowe. Dym i kurz prze­ niem świtu znów rozpoczęła się piekielna muzyka artylerii. Do południa
słaniają wszystko, oślepiają i duszą obrońców. Jednak ci nadal nie prze­ obrońcy odpierają dwa ataki Niemców. Tym razem próbują oni zaskoczyć
rywają walki, choć już czas 6-godzinnego trwania na posterunku upłynął polską obronę od strony morza, ale radzi sobie z nimi dobrze mat Bernard
i zadanie zostało wykonane. Na maszcie wciąż powiewa biało-czerwona Rygielski, obsadzający placówkę „Fort". Od strony Orłowa i Gdyni
flaga, a pod nią walczy garstka obrońców w oczekiwaniu na odsiecz armii docierają ożywione odgłosy kanonady. Czyżby stamtąd nadchodziła już
„Pomorze". pomoc? Lecz nie! Komunikat radiowy donosi o ciężkich walkach obron­
O godzinie 12 Niemcy zażądali poddania się. Wówczas Marszałkowski nych na całej granicy. Wódz Naczelny pozdrawia załogę Westerplatte.
odrzekł: Spiker radia w Warszawie ogłasza:
— Nie może być mowy o poddaniu się. Walczymy do ostatniego tchu! — Westerplatte jeszcze się broni!
Następuje punkt kulminacyjny hitlerowskiego bestialstwa. Niemcy Istotnie, „jeszcze", gdyż zadaniem Składnicy było trwać w obronie
podjeżdżają motopompami i oblewają gmach benzyną i benzolem, po tylko 12 godzin, do czasu przybycia odsieczy. Po odparciu drugiego ataku
czym, podpalają go miotaczami płomieni. Polacy opuszczają kolejne zalega chwilowa cisza. Ale jest to cisza przed nowym ciosem. Niemcy
górne piętra, walczą bez nadziei zwycięstwa. Wyczerpani do ostatka, kończą ewakuację mieszkańców Nowego Portu, aby zapewnić swobodę
osmoleni dymem, ranni i poparzeni kapitulują około godziny 19, po czter­ bombardowania polskiego bastionu. Podpalają także zabudowania Rady
nastu godzinach bezustannej walki. Pada jeszcze śmiertelnie ugodzony Portu w celu oczyszczenia pola ostrzału dla pancernika.
dyrektor Okręgu Pocztowego w Gdańsku, dr Jan Michoń, gdy z białą I oto późnym popołudniem około 17 złowrogie wycie podrywa obroń­
flagą opuszcza gmach poczty. Również po zaprzestaniu walki ginie ców Westerplatte na nogi. Potężne wybuchy wstrząsają posadami koszar
w płomieniach naczelnik urzędu, Józef Wąsik. Łącznie w obronie Poczty i wartowni. W powietrze wylatują kaskady ognia i ziemi, cały półwysep
Gdańskiej padło sześciu bojowników. Sześciu innych, a wśród nich 11-letnia staje w obłokach dymu. To eskadry niemieckich nurkowców niosą śmierć
Erwina Barzychowska, wychowanica dozorcy poczty, umiera w szpitalu i zniszczenie. Kapitan Franciszek Dąbrowski wybiega na plac. Kto żyw,
z poparzenia. 13 ciężko rannych pozostało i spaliło się w piwnicach. Resztę przywiera ciasno do ziemi, ścian, załomów. Łączność z wartowni nie dzia­
w liczbie 39 po miesięcznych katuszach rozstrzelano na Zaspie we Wrzesz­ ła, nikt nie odpowiada. Nadlatują nowe fale „stukasow" zrzucając serie
czu. Tylko czterech obrońców, korzystając z zamieszania w chwili podda­ bomb kruszących i zapalających. Kapitan wraca do kabiny bojowej war­
wania się załogi, zdołało ujść z rąk hitlerowskich. Byli to: W. Milewczyk, towni nr VI obok dowództwa: widać stąd wszystkie wartownie. Przedpole
F. Mielewczyk, A. Górski oraz A. Młyński ". W uznaniu bezprzykładnego jest pełne lejów, zwalonych drzew i palących się bomb. Niestety, wartow­
bohaterstwa całej załogi Poczty Polskiej w Gdańsku sztandar miejscowego nia nr V jest zniszczona, a cała obsługa pod jej gruzami, podobnie war­
koła związkowego został — na mocy uchwały Krajowej Rady Narodo­ townia nr II n. Załoga w dniu tym miała 9 zabitych i wielu rannych. Bomba
wej z 1946 roku — udekorowany orderem Virtuti Militari. przebiła także dwa stropy budynku koszarowego wraz z pomieszczeniem
Inne placówki polskie w Gdańsku nie były uzbrojone. Miały one dowództwa. Cała sieć telefoniczna z wartowniami zerwana. Rozbite też
obowiązek pozostania na stanowiskach aż do ostateczności. Za podpo­ zostały oba moździerze. Ponieważ armatki umilkły już poprzednio, obroń­
rządkowanie się temu zarządzeniu zapłaciły życiem. Tak np. w Kałdowie cy nie mają ani jednego działa. Wyniki nalotu silnie wstrząsnęły załogą.
hitlerowcy gdańscy urządzili w nocy na 1 września napad na wagon mie­ Na rozkaz komendanta Składnicy rzucono się do niszczenia akt tajnych
szkalny polskich celników. Na stacji Szymankowo wymordowali o świcie i szyfrów, gdyż wydawało się zupełnie pewne, że natychmiast wyjdzie natar­
1 września dwudziestu kilku kolejarzy, emerytowanego inspektora cel­ cie. Jednak Niemcy pokazali się dopiero o godzinie 20, gdy załoga już
nego oraz dwie kobiety. Następnie w przebraniu polskich kolejarzy ruszyli ochłonęła i przyjęła ich ogniem. Próby desantu od strony Nowego Portu

47
46
zostały pokrzyżowane przez placówkę „Przystań". Nocy tej obrońcy nie i Oksywia zmusza Niemców do zaprzestania akcji i wycofania się na pół­
zmrużyli oka — patrolowali półwysep i usuwali uszkodzenia łączności. nocny wschód. Znów jakaś pociecha dla obrońców.
I tak godzina po godzinie, dzień po dniu bohaterska załoga Wester­ W dniach 5 i 6 września Niemcy kierują na Westerplatte ze wszystkich
platte wchodzi na drogę swojej historycznej chwały, świadoma bezna­ stron ogień baterii lądowych; polską placówkę bombarduje również
dziejnej sytuacji, ale i ogromnej roli moralnej. Najgorzej jest z rannymi. lotnictwo marynarki nieprzyjaciela. To, co się dzieje na półwyspie, trudno
Bezustanne bombardowanie, szczególnie ciężkimi moździerzami, pod­ już nazwać ogniem — to zwarty grad stali. Do dział niemieckich dołączają
ważyło konstrukcje żelbetowe; ściany koszar i wartowni wyginają się się tak groźne dla żelazobetonowych umocnień moździerze najcięższego
i pękają. Nie ma gdzie ukryć rannych, nie ma czym bandażować ran ani kalibru. W powietrzu zawisła ściana pyłu betonowego.
przeprowadzić operacji. Niektórzy są powtórnie ranni, u innych występują — Gaz! — elektryzują obrońców strwożone głosy. Żołnierze pośpie­
początki gangreny. Lekarz załogi, kpt. Mieczysław Słaby, stwierdził w od­ sznie nakładają maski.
dziale dyzenterię. Dowódcy placówek zwracają się z prośbą o zmianę ludzi, Kolejne natarcie niemieckie od strony lądu znów wycofuje się bez
ale brak jakichkolwiek rezerw: wszyscy są bez przerwy w akcji. wyniku. Wzrastające jednak wyczerpanie i straty załogi, przede wszy­
Niemałe pokrzepienie dla załogi przyniosły komunikaty polskiego stkim zaś tragiczny los rannych ukazywały inną perspektywę obrony.
radia: o ofensywie Francji na linię „Zygfryda", o rajdzie kawalerii pol­ 5 września wieczorem mjr Sucharski zwołał odprawę oficerów, chorą­
skiej w głąb Prus Wschodnich, o wpłynięciu floty brytyjskiej na wody żych i starszych podoficerów w sprawie celowości dalszego oporu. Odprawa
Bałtyku. Jednak rzeczywistość bezpośredniego pola walki stawała się skończyła się decyzją dalszego trwania.
coraz groźniejsza. Rankiem 4 września działa z pancernika „Schleswig- Około godziny 22 cały brzeg morski półwyspu zajaśniał od reflektorów
-Holstein" rozpoczęły znów morderczy ogień. Ale tym razem dołączyły flotylli poławiaczy min. Niezwykle silne światło dociera wzdłuż drogi
do niego działa z kontrtorpedowca „Von der Groeben" i torpedowca od plaży aż do koszar, rozjaśnia wnętrze punktu oporu, oślepia obsadę.
„T-196" z pełnego morza. Kontradmirał Lutjens w specjalnym rozkazie Po chwili, gdy nad połwyspem zapada zupełna ciemność, ciszę prze­
podkreślił wagę wyczerpania obrońców, aby zmusić ich do złożenia broni. rywa silna strzelanina i wybuchy granatów ręcznych. To placówki „Fort"
Niemców w najwyższym stopniu gniewał fakt, że garstka szaleńców urą­ i „Tor kolejowy" odpierają nowy wypad Niemców. 6 września wychodzi
ga ich świeżo ogłoszonej suwerenności nad Gdańskiem i jedynie ogniem silne uderzenie batalionu pionierów szturmowych Wehrmachtu, ale —jak
odpowiada na propozycję poddania się. Toteż na każdy komunikat roz­ i poprzednie — załamuje się w ogniu maszynowym wartowni i placówek.
głośni warszawskiej o trwaniu Westerplatte Niemcy okładają wyspę Obrońcy w szaleńczej walce tracą rachubę czasu, nie widzą już niczego
gęstymi salwami artylerii. poza zniszczonym terenem przedpola i wychylającymi się od czasu do czasu
Ostrzeliwanie okrętów z kierunku morza kończy się poczęstunkiem baniastymi hełmami ze swastyką. Pod wieczór ze stanowiska dowodzenia
placówki „Przystań". Szczęściem ostatnie strzały padają na Nowy Port, nadchodzi ostrzeżenie:
przynajmniej na chwilę obezwładniając górujące nad połwyspem punkty — Czołgi! 1 4
i stanowiska na wieżach oraz magazynach portowych. Ta drobna saty­ Obsługi karabinów maszynowych ładują amunicję przeciwpancerną.
sfakcja musi wystarczyć Polakom za rzeczywistą pomoc. Przed północą Nie słychać jednak warczenia silników ni zgrzytu gąsienic. Natomiat
tego dnia nieprzyjaciel próbuje zawładnąć wartownią nr I i placówką z kierunku stacji wzbija się kłąb czarnego jak smoła dymu. To Niemcy
„Fort", aby pod osłoną falochronu przedostać się wzdłuż brzegu morskiego podsunęli cysternę z ropą naftową. Nasza obrona zatrzymała popycha­
do wartowni nr IV, zdobyć ją przez zaskoczenie i obejść obronę od tyłu. jącą ją drezynę, lecz ropa wybuchła płomieniem, grożąc pożarem wy­
Ale i to się nie udaje. Mimo skrajnego wyczerpania załoga „Fortu", na schniętego lasu. Obrońcy spoglądają na ogień z uczuciem grozy i bezsil­
czele z matem Rygielskim, wypiera przeciwnika granatami i zadaje mu ności.
duże straty. Szósty dzień obrony ma się ku schyłkowi. Umilkły już rozgłośnie
Równocześnie z akcją przeciwko półwyspowi coraz bliżej wybrzeża w Katowicach i Krakowie, w Poznaniu i Łodzi. Wieczorne komunikaty
podpływają flotylle poławiaczy min, by oczyścić południowy rejon Zatoki niemieckie donoszą o zarządzonym odwrocie polskich frontów. Major
Gdańskiej. Jednak silny ogień polskich baterii nadbrzeżnych z Redłowa Sucharski ponownie przedstawia tragiczne położenie załogi i podaje do

48 4 — Bitwy polskiego Września, tom I 49


wiadomości, że w wypadku nowych zniszczeń i strat zarządzi przerwanie 8 dział art. piech. i 24 armat ppanc. Na Pomorzu Zachodnim utworzono
walki. Przez noc obrona trwa bez zmrużenia oka. dwa pułki straży granicznej (Grenzwache) i pułk kawalerii oraz zmobi­
Dzień 7 września, godzina czwarta rano. Rozpoczyna się huraganowy lizowano 207 dywizję piechoty gen. Tiedemanna, wzmocnioną dwoma
ogień artylerii i moździerzy. Cały półwysep znajduje się pod ulewą stali. batalionami z dywizjonem artylerii wysłanej do Prus Wschodnich 12
Nie sposób już się zorientować, skąd lecą pociski i jakiego są kalibru. meklemburskiej dywizji piechoty ". Ogółem do rozprawy z siłami polskimi
W obłokach dymu i kurzu walą się kikuty drzew, drżą resztki fortyfikacji, w nadmorskim okręgu administracyjnym przygotowywały się siły odpowia­
dygoce ziemia. Gdy ogień umilkł, wyszedł generalny — trzynasty — dające trzem wielkim jednostkom.
szturm Niemców. „Nacierające oddziały —jak podaje historyk niemiecki — Jakkolwiek racje Polski do utrzymania Wybrzeża były jeszcze wyż­
dotarły prawie do centrum Westerplatte. Wysadziły co prawda kilka szego rzędu: równały się one kwestii być albo nie być, to jednak przygo­
umocnień, lecz na skutek bohaterskiej postawy obrońców i ich determi­ towania do obrony nie odpowiadały w najmniejszej mierze istotnym po­
nacji musiały jeszcze raz się wycofać". trzebom. Pułkownik Stanisław Dąbek, obejmując w lipcu 1939 roku
Komendant jednak podejmuje nieodwołalną decyzję kapitulacji. Oso­ stanowisko dowódcy Lądowej Obrony Wybrzeża, miał do dyspozycji
biście staje w oddziale parlamentariuszy i udaje się w stronę nieprzyja­ zaledwie 1 i 2 morski batalion strzelców oraz Morską Brygadę Obrony
ciela. Narodowej ppłka St. Brodowskiego, która 24 sierpnia zmobilizowała
— Biliście się dzielnie — przyznaje dowódca sił gdańskich, gen. dwa pełne bataliony: I Gdyński i IV Kartuski, dwa inne: II Gdyński
Eberhardt, podnosząc rękę do daszka czapki 1 5 . Dowódcy obrony w dowód i V Pucki utrzymały swe stany pokojowe, a III batalion MBON znajdował
uznania wręcza szablę. się w stadium organizacji. W ramach mobilizacji alarmowej (w kwie­
To drobne zwycięstwo niemieckie w całokształcie działań 1939 roku tniu — czerwcu) bataliony morskich strzelców zaimprowizowały we
zostało przez nich okupione ciężkimi stratami. Pierwszego tylko dnia własnym zakresie po jednym batalionie „bliźniaczym" i przekształciły
padło pod ogniem obrońców Westerplatte 70—100 zabitych i 120—150 się w dwubatalionowe pułki pod dowództwem podpułkowników K. Prusz­
rannych. Ogółem straty niemieckie w czasie 13 przeprowadzonych sztur­ kowskiego i I. Szpunara. Równocześnie 2 morski pułk strzelców, Komenda
mów i wypadów wyniosły około 300 zabitych i 700—1000 rannych. Niemcy Obwodu Straży Granicznej i Kadra Floty zorganizowały z posiadanych
oceniali straty swoje w Gdańsku na 2000 osób 16 . Pochodziły one także zasobów po jednym batalionie rezerwowym: 1, 2 i 3 bataliony rezerwowe 18 ,
w znacznej mierze od własnego ognia, który prowadzono ze wszystkich słabo uzbrojone i licho umundurowane. W Modlinie i Pińsku znaleziono
kierunków, a którego skutki, oprócz oddziałów niemieckich, odczuli także stare działa 105 i 75 mm, które dopiero w nocy z 31 sierpnia na 1 września
mieszkańcy Gdańska. zmontowano w warsztatach okrętowych. Kuchnie polowe zastępowano
kotłami do prania, umocowanymi na wasągach 19 .
Tak więc z chwilą wybuchu wojny przy nadludzkich wysiłkach płka
Dąbka i podległych mu oficerów udało się postawić pod bronią jedenaście
Walki lądowe na polskim Wybrzeżu
batalionów, z czego tylko cztery, to jest etatowe bataliony 1 i 2 morskiego
pułku strzelców i zmobilizowane dwa bataliony: I i IV Morskiej Brygady
Wprawdzie polskie ośrodki nadmorskie leżały na uboczu głównego terenu ON, przedstawiały pełną wartość bojową. Inne były pstrokatą zbieraniną.
działań militarnych, ale miały one tak duże znaczenie polityczne i presti­ Trzeba bowiem wiedzieć, że jeszcze w lecie 12 tysięcy rezerwistów (prze­
żowe, że w ocenie niemieckiego dowództwa jak najspieszniejsze ich opa­ ważnie podoficerów) zostało z powiatów nadmorskich ewakuowanych
nowanie było konieczne. Toteż Niemcy poczynili w tym kierunku za­ w głąb kraju. Natomiast wskutek przeoczenia władz transport broni
wczasu szereg przygotowań. Senat gdański powołał pod broń dwa pułki z kraju, skierowany na Gdańsk, został przechwycony przez hitlerowców,
policji, uzbrojonej i zorganizowanej na wzór Wehrmachtu, stanowiącej jak zresztą przechwycone zostały i karty powołania do sierpniowej mobi­
pod dowództwem gen. Eberhardta brygadę piechoty ze wsparciem dywi­ lizacji alarmowej, skutkiem czego kadra powołana do szeregów w głąb
zjonu artylerii. Prócz tego z żywiołu nazistowskiego Gdańska powstał kraju dołączyła do swych oddziałów z opóźnieniem, dopiero po ogło­
oddział SS „Heimwehr-Danzig" pod dowództwem Obersturmbannfuhrera szeniu mobilizacji powszechnej — już w toku działań bojowych.
SS Goetzego, w sile czterech kompanii piechoty, 7 kompanii cekaem, Ogółem w dniu I września siły Lądowej Obrony Wybrzeża wynosiły

50 51
585 oficerów oraz 14 760 podoficerów i szeregowych, a na ich uzbrojenie Koła kierownicze marynarki bardzo poważnie liczyły się z możliwością
składało się: desantu morskiego, żyjąc przez długie lata w złudnym przekonaniu, że
— 10 760 karabinów powtarzalnych, często przestarzałych, od strony granicy zagrożenia nie ma, a więc że odcinek lądowej obrony
— 232 erkaemy, 45 elkaemów, 196 cekaemów i 6 enkaemów 13,2 mm, jest martwy. Kiedy zaś to zagrożenie powstało, poczuły się bezradne
— 18 granatników 40 mm i 16 moździerzy 81 mm, i tylko żelazna wola i niezachwiana energia pułkownika Dąbka uczyniły
— 15 armatek przeciwpancernych 37 mm (w tym 7 wymontowanych z tego odcinka żywą twierdzę, tętniącą zgiełkiem trzytygodniowej blisko
z okrętów). bitwy. Jedynym oficerem jego sztabu był do ostatnich tygodni kpt. dypl.
— 29 dział artyleryjskich kalibru 75—105 mm (w tym 8 przeciwlotni­ W. Tym, na którego barki złożono sprawy planu operacyjnego, budowy
czych 75 mm) na stanowiskach — bez ciągu konnego 2 0 . umocnień, przygotowania mobilizacji w okręgu nadmorskim.
Siły te odpowiadały mniej więcej siłom dywizji piechoty o dużych I jeślibyśmy szukali w kampanii wrześniowej przykładu działań rucho­
brakach materiałowych i swoistej organizacji wewnętrznej, w której wych, to właśnie obrona Wybrzeża daje nam pod tym względem najpeł­
bataliony musiały z reguły wykonywać zadania pułków, a kompanie niejszy obraz. Wbrew powszechnej opinii sfer kierowniczych, płk Dąbek
wytrzymywać długotrwały nacisk dziesięćkroć silniejszego wroga. był przekonany o rychłym wybuchu wojny, bolał z powodu słabego przy­
W „królestwie" Floty, w Gdyni, zagadnienia obrony lądowej były gotowania, ale z całą energią sposobił się do obrony w odosobnieniu. Od
traktowane marginesowo. Poprzednik Dąbka, płk Sas-Hoszowski, musiał czasu objęcia swego straconego posterunku spoglądał ustawicznie na po­
opuścić swoje stanowisko na skutek konfliktu z Dowództwem Floty. łudniowy odcinek obrony wzdłuż Kamiennego Potoku, który oddzielał
Lądowa Obrona Wybrzeża była w planach Kierownictwa Marynarki suwerenny obszar polskiego Wybrzeża od Wolnego Miasta Gdańska.
w Warszawie przysłowiowym piątym kołem u wozu. Na czele stało Do­ Z tego kierunku mogło bowiem już w pierwszych godzinach wojny wyjść
wództwo Floty ze swymi dalekosiężnymi planami działań zaczepnych natarcie brygady gen. Eberhardta, które przy równoczesnym uderze­
na Bałtyku. Baza wojenna Floty mieściła się w Gdyni. Dopiero po 23 marca, niu gen. Tiedemanna od zachodu przesądziłoby niewątpliwie o losie
wobec jawnego zagrożenia przez Niemców, zaczęto ją gorączkowo przeno­ niewielkich i w najwyższym pośpiechu zaimprowizowanych sił polskich
sić na Hel. Półwysep ten posiadał już poprzednio rozbudowaną obronę w obszarze Gdyni. Działanie takie było bardzo ponętne, gdyż umożli­
przeciwlotniczą, artylerię obrony brzegowej i oddzielne dowództwo, na wiało zajęcie polskiego portu przez zaskoczenie, co stanowiłoby wielki
którego czele stał kmdr Włodzimierz Steyer. Podlegał on dowódcy Mor­ sukces propagandowy dla Niemców gdańskich.
skiej Obrony Wybrzeża, kmdrowi Stefanowi Frankowskiemu, do zadań Ale w dniu 1 września od strony Sopotu wyszły tylko słabe siły kilku
którego należało również zabezpieczenie linii brzegowej od strony morza. kompanii gdańszczan i po gwałtownym przygotowaniu artyleryjskim
Z tej racji również w rejonie Gdyni podlegała mu nie tylko artyleria na- wtargnęły do Orłowa, Kacka Wielkiego i Kacka Małego. Płk Dąbek,
brzeżna, część Floty i oddziały przeciwdesantowe, ale i środki obrony wierny swej zasadzie aktywnego działania, każe to wtargnięcie zlikwido­
przeciwlotniczej. wać natarciem nocnym. Pięć kompanii, wspartych ogniem baterii 105 mm,
Nawet obrona Westerplatte miała ścisłe ramy organizacyjne, skon­ wychodzi w nocy z 1 na 2 września z lasu krykuleckiego i wypiera nieprzyja­
kretyzowane zadanie i określoną podległość Dowództwu Floty. Jedynie ciela aż za granicę, zadając mu duże straty — są zabici, ranni i jeńcy. Ten
tylko piąte dowództwo: Lądowa Obrona Wybrzeża, nie rozporządzało pierwszy sukces bardzo dodatnio wpłynął na morale obrońców.
ani kompetencjami, ani siłami i środkami, które by w przybliżeniu bodaj Cóż się jednak stało z oczekiwanym uderzeniem niemieckim od za­
odpowiadały ogromowi jego zadań bojowych. Było też ono w trudnym chodu? Oto rozwinięta tam 207 dywizja gen. Tiedemanna otrzymała
położeniu pod względem organizacyjnym. Tak np. rozkaz operacyjny w przeddzień wojny rozkaz przesunięcia sję forsownym marszem o 40 kilo­
sformułował dowódca armii „Pomorze", ale jego wykonanie, polegające metrów na południe i uderzenia na wysokości Kościerzyny, w najwęższym
na zabezpieczeniu baz morskich od lądu, służyć miało Dowódcy Floty, punkcie polskiego korytarza, w kierunku granicy gdańskiej, aby odciąć
który posiadał uprawnienia dowódcy armii. Co zaś do środków i uprawnień Polakom drogę odwrotu w głąb kraju. Na kierunku zachodnim nieprzy­
terenowych płk Dąbek był w kolizji z Morską Obroną Wybrzeża. jaciel ograniczył się do działań rozpoznawczych 42 pułku Grenzwache,
— Przysłali mnie, abym wypił piwo, którego nawarzyli inni — powtarzał z łatwością wstrzymywanych przez polskie placówki Straży Granicznej
przy każdej okazji. i drobne oddziały Obrony Narodowej.

52 53
Ten nieoczekiwany manewr dał w rezultacie obrońcom gdyńskim spozycji 2 mps już w dniu 2 września i obsadziła przygotowane przez siebie
kilka dni cennego czasu na rozprawienie się z oddziałami sił gdańskich stanowiska odwodowe w Redłowie. Na 100 ludzi tej kompanii przypadły
i na zorganizowanie nowych oddziałów. W nocy z 3 na 4 września płk 72 karabiny różnych systemów. Wkrótce jednak por. Spyrłak odszedł
Dąbek poprowadził osobiście wypad trzech batalionów celem wyparcia do nowo zorganizowanego szwadronu Krakusów, a 7 września na czele
sił gdańskiej Landespolizei z Osowej i Wysokiej. Skierowany tu 2 pułk plutonu otrzymał zadanie bojowe — utworzenie oddziału rozpoznaw­
Landespolizei miał zadanie odciąć Polakom drogę ewentualnego wyco­ czego dowództwa LOW, którego brak odczuwano 23 .
fania się przez Żukowo. Pełnym rozmachu uderzeniem dwu batalionów — Wasz sprzęt i ekwipunek — rzekł Dąbek do dziarskich chłopaków
polskich zdobyto 22 jeńców, dwie armatki przeciwpancerne, cztery kaemy na koniach — wasza gotowość bojowa — to już początek bohaterstwa!
i około 60 karabinów, przy czym poległo 40 Niemców. Tylko z powodu Idźcie i spatrolujcie mi przedpole pod Koleczkowem!
spóźnienia 1 „bliźniaczego" batalionu 2 morskiego pułku strzelców, który Rozległość obszaru obrony przekraczała nie tylko możliwość obsa­
w ciemnościach otworzył ogień do własnych zwiadowców i nie zdążył w po­ dzenia go siłami żywymi, ale nawet dozorowania. Linia pierwszego oporu —
rę wyjść na tyły, nie zdołano całkowicie zlikwidować Niemców 2 1 . Działania nie licząc odcinka między Jeziorem Żarnowieckim a morzem — biegła
te ostudziły zapał bojowy gdańskiej Landespolizei i zmusiły ją do zajęcia wzdłuż Piaśnicy, obejmowała umocnione przedpola Wejherowa, miejsco­
postawy obronnej. wości Szemud i Chwaszczyno, a dalej przechodziła wzdłuż granicy z Gdań­
W historycznych dniach obrony Wybrzeża ujawniły się poważne siły skiem aż po brzeg morski pod Orłowem. Długość tego łuku wynosiła
inicjatywy społecznej, przepojonej gorącym uczuciem patriotycznym. 60 kilometrów, a południowe jego ramię było o 80 kilometrów odległe
130-tysięczna Gdynia miała liczną i w pełni świadomą klasę robotniczą. od najbliższego oddziału armii „Pomorze" — Pomorskiej Brygady Kawa­
Już 1 września działacz socjalistyczny, Kazimierz Rusinek, zameldował lerii w Brusach. II gdyński batalion Obrony Narodowej, który wspólnie
dowódcy obrony gotowość zorganizowania wojskowych oddziałów robot­ z IV batalionem ON obsadzał Kartuzy, w chwili wybuchu wojny został
niczych — w liczbie do 2000 ludzi. Cóż, kiedy nie było broni! Pułkownik ściągnięty na południe i wyszedł ze składu obrony Wybrzeża.
Dąbek rozkazał zatrudnić utworzone brygady robotnicze przy budowie Tymczasem 207 dywizja niemiecka, nie napotkawszy na kierunku
fortyfikacji na Oksywiu, które miało być ostatnim bastionem obronnym swego uderzenia sił polskich, zwróciła się ku północy. IV batalion ON
na Wybrzeżu. Lecz nie było i sprzętu saperskiego. Na Grabówku więc, „Kartuzy" jako oddział wysunięty odszedł pod naciskiem Niemców na
gdzie ulokował się sztab Dąbka, zorganizowano wśród robotników zbiórkę Kamień, lecz tu wpadł pod ogień placówek I gdyńskiego batalionu ON
łopat, kilofów, siekier i pił, założono warsztat naprawczy i zorganizowano i chwilowo poszedł w rozsypkę. Dawała się odczuć zbyt pośpieszna im­
kuchnie wydające strawę dla brygad i ich rodzin. prowizacja oddziałów i nieznajomość wojsk. Batalion ten pod zmienionym
Do budowy umocnień zgłosił się również batalion junaków w sile 500 dowództwem mjra Hochfelda zebrał się już wieczorem tego dnia, 5 wrze­
chłopców, zatrzymanych przez wybuch wojny w obozie nad morzem śnia, i zluzował pod Kamieniem I kompanię I batalionu ON.
w Nowej Wsi. Ponadto trzystu zwolnionych więźniów stanęło do dyspo­ Niemcy po łatwym opanowaniu Kartuz byli przekonani, że zajęcie
zycji dowódcy obrony. Stu z nich utworzyło oddział ochotniczy przy polskiego Pomorza i Gdyni stanie się dla nich marszem tryumfalnym,
1 mps (morskim pułku strzelców) w Wejherowie. Uzbrojeni w siekiery, przygotowanym przez mniejszość niemiecką. Okazało się jednak, że Po­
w ciągu dnia wycinali drzewa i budowali na drogach zawały i zasieki, morze trzeba było zdobywać za cenę krwi, gdyż Polacy walczyli z całą
w nocy zaś wraz z wojskiem chodzili na wypady. Prócz tego stanął tu do zaciekłością i determinacją, zadając 207 dywizji ogromne straty. Nie darmo
walki jeszcze jeden oddział: ochotnicza kompania harcerska — 120 osób, Hitler wymieniają w swej mowie w Reichstagu obok 30 dywizji niemieckiej,
w tym 20 dziewcząt 22 . która wyróżniła się bitnością i dużymi stratami w bitwie nad Bzurą, a w cza­
Kwestię oddziałów ochotniczych omawiano w Komisariacie Rządu sie pobytu w Gdyni przekazał wyrazy „uznania oraz głęboko odczuwa­
na wiele tygodni przed wybuchem wojny. Na dowódcę formacji przewi­ nego współczucia dla jej ciężkich strat" 24 .
dziany był pułkownik w stanie spoczynku Marian Hyla, którego w tym W dniu 6 września na całej długości frontu południowo-zachodniego
celu zmobilizowano. Dowódcą I batalionu ochotniczego miał być ppłk zarysował się silniejszy nacisk nieprzyjaciela. Zarówno dowódca 1 mps,
st. sp. Stanisław Wężyk, II batalionu — mjr st. sp. Stanisław Hochfeld. ppłk Pruszkowski, jak i dowódcy I i IV batalionu ON, mjr. St. Zaucha
Pierwsza kompania ochotnicza por. Wincentego Spyrłaka odeszła do dy- i mjr Hochfeld, stwierdzili na swoich przedpolach znaczne siły. Było to tak

54 55
nieoczekiwane, ze płk Dąbek nie chciał dać wiary tym meldunkom. Wyje­ T7
chał wiec w teren, aby /badać położenie na micjiCU.
Decyzja jest krótka: odeprzeć wypadami napór nieprzyjaciela! W akcji
nocnej biorą udział wszystkie rozwinięte na tym froncie oddziały, a także
V pucki batalion ON w Warszkowie.
Niestety, grupy wypadowe, natknąwszy się na silny ogień przeciwnika,
riie miały powodzenia. Tylko kompania harcerska pod dowództwem por.
Ludwika Dujanowicza opanowała wyznaczony sobie lasek, zdobyła dwa
cekaemy i wzięła do niewoli 7 Niemców 25 , trzech kładąc trupem. W wypa­
dzie I gdyńskiego batalionu ON odznaczyli się ppor. Florian Drecki
i st. sierż. Leon Mnichowski.
Z dniem 7 września na froncie lądowym Gdyni znacznie uaktywnia się
działanie Niemców. Powołany korpus generała Kaupischa zdołał utworzyć
z trzech odrębnie dotychczas działających ugrupowań jednolity front od
ujścia Piaśnicy (do Jeziora Żarnowieckiego) po Kolibki nad Bałtykiem.
Pod Wejherowem silny ogień artyleryjski przygwoździł polskie kompanie
na stanowiskach, zadając im wysokie straty. 1 kompania 1 mps odnotowała
tego dnia 60 zabitych. W trakcie niemieckich prób natarcia doszło do
walki na białą broń, co zmusiło wroga do cofnięcia się na podstawy wyj­
ściowe. Wypad nocny batalionu odwodowego doprowadził do rozbicia
niemieckiej kompanii i zdobycia tak upragnionej przez obrońców broni.
Nocy tej 1 batalion rezerwowy zdobył przejściowo baterię niemiecką;
tylko z braku środków nie mógł jej zniszczyć. Zdobycz tę przypłacił ży­
ciem dowódca batalionu, kpt. Jerzy Wierzbowski 26 .
Po kilkudniowej przerwie wyszło nowe natarcie brygady generała
Eberhardta. O godzinie 4.30 Niemcy uderzyli na 2 mps siłami około 4—5
kompanii w trzech, nieco rozbieżnych kierunkach. Jeden z oddziałów
trafił pod silny ogień flankowy drużyny kpr. Narlocha z Krzyżowej Góry
i poniósłszy duże straty (40 zabitych) wycofał się. Natarcie niemieckie
na Witomino zdołało wedrzeć się do lasu, lecz tu zostało zatrzymane
przez pluton pionierów i zwiadowców. Następnie przeciwnatarcie 1 ba­
talionu 2 mps pod dowództwem kpt. J. Wysockiego wyrzuciło Niemców
z lasu. Dnia tego batalion stracił 4 oficerów i 40 szeregowych. 7 września
została unieszkodliwiona ogniem pancernika „Schleswig-Holstein" bateria
przeciwlotnicza w Redłowie.
Poważniejszy wyłom w polskiej obronie nastąpił dnia 8 września na
zachodnim odcinku, na który skierowało się natarcie pięciu pułków
piechoty i pułku kawalerii. Od rana nad całym obszarem Wejherowa pano­
wały samoloty wroga, ostrzeliwując z broni pokładowej napotkane
oddziały 1 mps. Ten dwubatalionowy pułk strzelców obsadzał odcinek
długości 10 kilometrów. Na północ od niego znajdowała się 7-kilometrowa 4. Uderzenie niemieckie na Wvbiveże 8 wrześniu 1939 r.

56
luka aż do Warszkowa, który obsadzał V pucki batalion ON o stanie po­ Szczęściem dla polskiej obrony, południowy odcinek frontu, mimo
kojowym, na południe 4-kilometrowa luka oddzielała stanowiska strzelców wzmocnienia grupy Eberhardta przez 374 pp z 207 dywizji, cały dzień
od IV batalionu ON. Takie same luki znajdowały się pomiędzy ośrodkami pozostawał bierny. Po dwukrotnej dotkliwej porażce gdańska Landespolizei
oporu w południowej części ugrupowania obronnego. nie ważyła się próbować łatwego zwycięstwa na ponętnym kierunku gdyń­
Około godziny 10 zagrzmiały działa artylerii niemieckiej, wzmocnionej skim. To pozwoliło płk. Dąbkowi szukać ratunku uderzeniem nie zaanga­
stromotorowym ogniem moździerzy. Pozycje polskie pod Wejherowem żowanych w pierwszej linii batalionów.
znalazły się pod ulewą żelaza. Dywizjon ciężki ostrzeliwał rozpoznane W tym czasie gotowość bojową uzyskał już III batalion ON, a z załóg
pozycje drugiej linii w Gniewowie i Zbychowie. Jednak jądro ogniowego zniszczonych jednostek Floty został zorganizowany batalion kmdra
huraganu koncentrowało się na wysuniętym bastionie obrony 1 mps ppor. Zygmunta Horyda, wzmocniony kompanią cekaem Kadry Floty.
pod Pętkowicami, gdzie na stanowiska 1 kompanii strzelało naraz 5—6 Bataliony te wraz z 3 batalionem rezerwowym miały wykonać z Reszek
baterii. Na jedno działo polskie odpowiadało 30 dział niemieckich, na przeciwnatarcie na Leśniczówkę Biała. Lotnictwo niemieckie rozpozna­
jeden moździerz — 36 moździerzy. Ponadto artyleria wroga górowała wało jednak rejon Nowy Dwór—Reszki, co opóźniło wyruszenie 3
nad artylerią polską kalibrem i nieograniczoną ilością amunicji. Tajemnicą batalionu rezerwowego. Batalion marynarzy otrzymał inne zadanie, a wy­
pozostanie, jak przy tak ogromnej przewadze sił i środków, wobec miaż­ znaczona do akcji 9 kompania z III batalionu Obrony Narodowej mjra
dżącego działania lotnictwa, udało się polskiemu dowódcy jeszcze przez F. Piotrowiaka nie nadeszła. W rezultacie do przeciwnatarcia wyruszył
blisko dwa tygodnie utrzymać nadmorski skrawek ojczystej ziemi! o godzinie 18 jedynie 3 batalion rezerwowy pod dowództwem kpt. Nowal-
Nadeszły pełne dramatycznego napięcia wydarzenia. settiego.
Na samotny V batalion ON w Warszkowie wyszło uderzenie 42 pułku Pod wieczór tego dnia ppłk Pruszkowski pod groźbą całkowitego
Grenzwache, a 5 pułk kawalerii wszedł w 7-kilometrową lukę na południe okrążenia pułku decyduje się na wycofanie na drugą pozycję obrony
od Warszkowa — nie tylko przez nikogo nie powstrzymywany, ale nawet w Gniewowie. Kompanie jednak są zbyt związane w walce. Nieprzyjaciel
nie zauważony! Opóźniały go jedynie zawały leśne, zmuszając do zatrzy­ rozbija prawie zupełnie 2 i 4 kompanię 1 mps w rejonie Leśniczówki Biała.
mywania się i mozolnego usuwania plątaniny drzew i konarów. W tym Dopiero uderzenie 5 kompanii z odwodu pułkowego ułatwia wycofanie się
położeniu V batalion ON otrzymał rozkaz wycofania się aż do Redy i Cie­ oddziałów pierwszej linii. Kompania ta śmiałym przeciwuderzeniem
chocina. powstrzymuje i odrzuca nieprzyjaciela, zdobywając na nim trzy cekaemy,
Na Żydowską Górę i w lukę na północy uderzył 32 pułk Grenzwache. których niestety nie może zabrać z powodu nadejścia nowych sił wroga.
Bastion obronny 1 kompanii 1 mps na wzgórzu 142 Pętkowice, dzięki Kompanie z rejonu Leśniczówki Biała i wzgórza 142 odeszły do Gniewowa
dobrze przygotowanym stanowiskom, mimo nie notowanego gdzie indziej między godziną 18—19 i napotkawszy na miejscu Niemców, uderzyły
ognia artylerii, wytrzymał całodzienne natarcie 322 pułku 207 dywizji na nich natychmiast i wyrzuciły ze wsi.
Niemców. Gorzej było ze skrzydłową 4 kompanią strzelecką na lewej, Tymczasem kpt. Nowalsetti, wykonując swoje zadanie, uderzył między
wolnej flance pułku w lesie Sopieszyno. Na jej skrzydło kierował się upor­ Nowym Dworem i Białą w lesie, przy zapadającym mroku, na maszerujący
czywy atak II batalionu 48 pułku meklemburskiego, a III batalion 322 pp batalion niemiecki i rozniósł go w mgnieniu oka. W ręku Polaków pozostało
zaczął ją obchodzić od tyłu. W lukę natomiast między 1 mps i IV batalion 5 cekaemów, 2 elkaemy, 7 koni wierzchowych, 62 karabiny i wiele wozów
ON weszły dwa bataliony 368 pp i batalion 89 pp, dążąc do opanowania z amunicją i sprzętem bojowym. Około północy Nowalsetti wkroczył ze
nie obsadzonej przez Polaków drugiej linii obronnej w Gniewowie. swym batalionem do opuszczonego przez Polaków i nie zajętego przez
Podpułkownik Pruszkowski zdawał sobie sprawę z grozy położenia, Niemców Wejherowa, a nie zastawszy nikogo z 1 mps, zdecydował się na
ale mając zapowiedziane przez płka Dąbka przeciwuderzenie 3 batalionu powrót do Redy 2 7 .
rezerwowego, trwał na swych stanowiskach. Wśród zaciętych i krwawych Pułkownik Dąbek pragnął osobiście wziąć udział w wypadzie. Jednak
walk zdołał utrzymać atakowany las pod Białą do wieczora. Tymczasem znalazłszy się w Nowym Dworze około godziny 18, zobaczył tylko koniec
Niemcy posuwają się wolną luką dalej i osiągają jednym batalionem zagłębiającej się w las kolumny 3 batalionu rezerwowego. Równocześnie
Gniewowo; resztka boryka się z zawałami leśnymi. na Puckiej Górze ukazały się niemieckie tyraliery. Postanowił zawrócić

58 59
kpt. Nowalsettiego, aby ustrzec batalion od zniszczenia. Kazał więc do­ — Achte — odpowiada któryś z Polaków .
29

wódcy samochodu opancerzonego, który w tym czasie znalazł się w Nowym Niemiec spokojnie odchodzi, umożliwiając w ten sposób wycofanie się
Dworze, aby ruszył w ślad za batalionem i zawrócił go. Lecz zasieki i zawały zgrupowania bez walki.
na drogach oraz wychodzący na drogę Niemcy zmusili samochód do Jednakże nie każdy oddział miał tyle szczęścia. Na kompanię ocho­
wycofania się. Wracając z Nowego Dworu do dowództwa, pułkownik tników wejherowskich, którzy w Białej Rzece mieli zapewnić łączność
musiał zatrzymać się przed Bieszkowicami. Wieś paliła się, grzmiała między Redą i Rumią, wyszedł z lasu oddział niemiecki i otworzył silny
strzelanina. To batalion niemieckiego 89 pułku wyszedł na tyły IV bata­ ogień maszynowy wzdłuż szosy. Z około 80 zebranych tu ochotników
lionu ON i ogarnął jego tabory. 40 poległo, reszta wycofała się na Rumię.
Dąbek zdecydował się przesiąść do samochodu opancerzonego i przeje­ Nie sposób jest w popularnym opracowaniu opisać całego działania.
chać z dużą szybkością przez stanowiska nieprzyjaciela. Brawurowy Nie sposób wymienić wszystkich czynów, ogarnąć całego bohaterstwa
ten manewr udał się. Pułkownik przedarł się przez płonącą wieś, ale jadący i determinacji obrońców. Jeden czyn prześciga inny, determinacja nakłada
w ślad za nim samochód służbowy i łazik łączności pozostały na drodze, się na bohaterstwo, tworząc obraz czynu zbiorowego. Nazwisko dowódcy
trafione granatami ręcznymi. Za Bieszkowicami Dąbek spotyka pluton czy żołnierza może tylko przypadkiem nawinąć się pod pióro, gdy ów
I batalionu ON z ppor. Z. Fruczkiem, staje na jego czele i nagłym uderzeniem dowódca czy szeregowiec znajdzie się w punkcie węzłowym akcji. Reszta
przepędza z Bieszkowic zajętych plądrowaniem Niemców, kładąc trupem tonie w mroku zapomnienia. Lecz kwitnące właśnie wrzosowiska na
1 oficera i 11 szeregowych. Ze zdobytej tego dnia broni III batalion ON wzgórzach i polanach leśnych pięknej Szwajcarii Kaszubskiej zostały
uzbroił dalszą swoją kompanię 2 8 . obficie zroszone krwią bezimiennych bohaterów.
Podpułkownik Pruszkowski z częścią sił swego pułku podjął próbę Jedno wszakże nazwisko pozostanie na zawsze w historii polskiego
opanowania drugiej pozycji w Gniewowie, lecz ta była już zajęta przez Wybrzeża, nazwisko płka Stanisława Dąbka. Syn chłopski z Małopolski,
Niemców. Skrajne wyczerpanie oddziałów nie pozwoliło z niej wyrzucić kawaler orderu Virtuti Militari, który swą żołnierską służbę rozpoczął
usadowionego już tam batalionu niemieckiego. W tym położeniu szef w czasie pierwszej wojny światowej, oddał całą swą duszę, swą niespożytą
sztabu obrony, ppłk dypl. Marian Sołodkowski, rezygnując z oporu na energię i wolę sprawie obrony Gdyni. Dopiero 7 września uzyskał w Do­
drugiej linii obronnej pod Gniewowem, około północy rozkazał 1 mor­ wództwie Floty uprawnienia administracyjne nad obszarem działań.
skiemu pułkowi przejść aż do Redy, co znacznie pogarszało warunki Dopiero teraz, skupiwszy w swym ręku wszystkie zasoby i środki, mógł
obrony, gdyż na środkowym odcinku poza Gniewowem nie było żadnych rozwinąć skuteczniejszą działalność organizacyjną30. Będzie mu ona
umocnień. Na kierunku z Redy do Wejherowa teren kontrolował jedynie towarzyszyć przez cały czas działań bojowych — do ostatniego dnia, ale
improwizowany pociąg pancerny „Smok Kaszubski". Pułkownik Dąbek, nigdy nie znajdzie się w jego ręku tyle sił, ile wymagała sytuacja militarna.
zajęty akcją na południowym odcinku, o decyzji tej dowiedział się już Do dowództwa Lądowej Obrony Wybrzeża zgłasza się Kazimierz
po fakcie. W nocy z 9 na 10 września usunął ppłka Sołodkowskiego ze Rusinek, meldując gotowość pierwszego robotniczego oddziału ochotni­
stanowiska szefa sztabu i wyznaczył go na dowódcę sił w rejonie Rumii ków. Domaga się broni.
i Zagórza — z zadaniem utrzymania tej nie ufortyfikowanej linii. — Broni? — patrzy posępnie pułkownik. — Nie ma broni. Żołnierze
Tymczasem w nocy z 8 na 9 września z rejonu Wejherowa wycofywało jej nie mają.
się jeszcze zgrupowanie mjra Seweryna Byszka, dowódcy 1 batalionu W dniu tym, a jest to 8 września, zapada decyzja przekucia kos na
1 mps. Nie wiedział on o zmianie rozkazu dla pułku. Około godziny bagnety. Tak rodzi się Gdyński Batalion Czerwonych Kosynierów, którego
2 w nocy zgrupowanie to znalazło się w rejonie drugiej pozycji na skraju oddziały walczą u boku dowódcy obrony Wybrzeża aż do ostatniego
polany Gniewowo. Wysłany na rozpoznanie patrol zameldował, że na połu­ strzału na Oksywiu 31 .
dnie od drogi marszu są Niemcy. Major Byszek rozkazał utworzyć z arty- 1 kompania kosynierów pod dowództwem ppor. Kąkolewskiego mel­
lerzystów i taborytów osłonę, piechocie zaś pośpiesznie maszerować duje się u mjra Stanisława Zauchy, dowódcy I gdyńskiego batalionu ON,
dalej. Wtem z mgły wyłania się Niemiec. który zajmuje pozycję na południowym odcinku frontu pod Koleczkowem,
— Welche Kompanie? Która kompania? — pyta z odległości kilku na wschód od 1 batalionu rezerwowego. Pułkownik Dąbek obawiał się
kroków.

60 61
uderzenia Niemców z tego kierunku, gdyż mogłoby ono zagrozić bezpo­ w walce I batalion 2 morskiego pułku strzelców do uderzenia w kierunku
średnio Gdyni. Niemcy jednak poprzestają tu na razie na podpaleniu na Łężyce—Reszki, gdzie reorganizował się IV batalion ON. Stanęły temu
wiosek kaszubskich w odwet za nocne wypady Polaków. Gdański dywizjon na przeszkodzie wydarzenia na północnym skraju Płyty Oksywskiej.
artylerii niemieckiej rozpoczął intensywny ostrzał pozycji 2 morskiego W czasie bowiem ciężkich bojów pod Redą i Zagórzem wyszło tu uderzenie
pułku strzelców. 42 pułku Grenzwache i 5 pułku kawalerii na Puck, broniony przez komi­
W ciągu 9 września silne natarcie dwóch pułków niemieckich kiero­ sariat Straży Granicznej „Puck". Po walkach w dniu 9 września oddziały
wało się przez obszar leśny między Redę i Zagórze. Artyleria niemiecka komisariatu wycofały się na Kępę Oksywską, a wysunięte patrole niemie­
zajęła stanowiska w rejonie opuszczonej pozycji polskiej pod Gniewowem ckie ukazały się na przedpolu północnego skraju Płyty, który znalazł się
i Zbychowem, a mając górującą obserwację z wysokiej skarpy prażyła również pod gęstym ogniem artylerii niemieckiej. Obsadę tego skraju
ogniem polskie stanowiska na płaskiej równinie wzdłuż toru kolejowego. stanowił 2 batalion rezerwowy i wysunięty aż po Mosty i Rewę III batalion
Na północy wspierało je natarcie 32 pułku Grenzwache. W rejonie Reszek ON, który w dniu 10 września osiągnął maksymalną liczbę 350 uzbrojo­
na samotny IV batalion ON uderzyły trzy niemieckie bataliony, zagra­ nych strzelców z 6 cekaemami, lornetką teatralną i zdobycznym moździe­
żając wyjściem na Zagórze. Wreszcie silny ogień dwóch dywizjonów rzem bez przyrządów celowniczych ".
artylerii i bezpośredni nacisk piechoty zmusiły polski batalion do cofnię­ Pojawienie się niemieckich patroli na Kępie spowodowało wśród
cia się w głąb lasu pod Łężycami i odsłonięcia kierunku na Zagórze. Do obrońców duże zamieszanie. Niepotrzebnie został tu zaangażowany
przeciwnatarcia na Reszki rzucono batalion marynarzy Horyda. Batalion porządkujący się w Suchym Dworze 1 mps i ściągnięty z odcinka pod
ten, niemal bez broni maszynowej, nie mógł jednak sprostać sile uderzenia Orłowem I batalion 2 mps. Przekreśliło to zamiar płka Dąbka co do prze-
niemieckiego; jego przeciwnatarcie załamało się nie dochodząc do Reszek, ciwuderzenia w nocy z 10 na 11 września na Łężyce.
Niemcy zaś posunęli się na północny zachód od Zagórza, rozbijając opór Dzień 11 września upływa pod znakiem wzmagającego się nacisku
napotkanego pod Białą Rzeką oddziału ochotniczego Dujanowicza. Niemców ze wszystkich kierunków. W dniu tym dwa wyborowe bataliony
Podpułkownik Sołodkowski tym razem nie chciał dać za wygraną. meklemburskie 48 i 89 pułku zdobyły Rumię. Natomiast pod Zagórzem
Postanowił więc o świcie 10 września uderzyć wzmocnionym 3 batalionem trwał bohatersko na swych stanowiskach 3 batalion rezerwowy mjra
rezerwowym pod nowym dowództwem mjra Jabłonowskiego. Aby roz­ Jabłonowskiego, ponosząc duże straty. W tych trzydniowych ciężkich
poznać środki ogniowe nieprzyjaciela, nakazał pociągowi pancernemu walkach, głównie o „Redutę", zapisał on najpiękniejsze karty swojej
„Smok Kaszubski" ruszyć do Redy, a następnie powrócić do Zagórza. krótkiej historii. W jednym z licznych kontrataków batalion ten zdobył
Nieprzyjaciel nie reagował. Kiedy jednak o 7 rano wyszło polskie przeciw­ 34
kancelarię baonu czy pułku z rozkazami gen. Tiedemanna . Tymczasem
natarcie, przyjął je silnym ogniem. Straty były duże, szczególnie w 3 kom­ w południowo-zachodniej części frontu nastąpił oczekiwany od kilku dni
panii, której niezwykle mężny dowódca, por. Feliks Domaszewski, zmarł kryzys. Wskutek przygniatającej przewagi Niemców IV batalion ON utra­
z upływu krwi na polu walki. Mimo to położenie pod Zagórzem—Rumią cił Łężyce i wycofał się okrężną drogą aż w rejon Chylońskich Pustek,
zostało na resztę dnia opanowane, chociaż Niemcy po odparciu natarcia co z kolei zachwiało I gdyńskim batalionem ON. W tym położeniu mjr
polskiego przeszli do ataku na tzw. „Redutę" w rozwidleniu dróg na Redę Zaucha postanowił odebrać Łężyce atakiem 2 kompanii odwodowej
i Szmeltę n . Natomiast 1 mps musiał po wyczerpaniu amunicji opuścić wzmocnionej plutonem kolarzy oraz 1 kompanią kosynierów. Jeden pluton
Redę i odejść na Kępę Oksywską. Pułk ten w dotychczasowych walkach kosynierów został puszczony lasem, drugi zaś szedł za 2 kompanią jako
poniósł tak ciężkie straty, że musiał zmniejszyć liczbę kompanii i walczył jej odwód i boczne ubezpieczenie od południa. Brawurowe uderzenie
odtąd w składzie jednego batalionu. V pucki batalion ON po walkach tych niewielkich sił odrzuciło Niemców do wsi Łężyce i powstrzymało
pod Ciechocinem -ostał wycofany aż do sztabu Morskiej Brygady Obrony ich dalsze posuwanie się. W tej pierwszej walce kosynierów ustaliła się
Narodowej pod Kosakowem. od razu taktyka ich użycia. Posuwali się oni w ukryciu za piechotą aż do
Niemcy tymczasem zaczęli niepokoić I gdyński batalion ON majora podstawy szturmowej. Tutaj na okrzyk „hurra" wypadli do ataku i wówczas
Zauchy. Pułkownik Dąbek nie miał w swym ręku żadnych sił, aby przyjść ich kosy zbierały swoje żniwo. Kto dopadł Niemca, zatapiał w nim kosę
mu z pomocą. Zdecydował się on wyciągnąć jedyny nie zaangażowany i zaopatrywał się w jego karabin. W ten sposób kompanie otrzymywały

62 63
natychmiastowe uzupełnienie, kosy przejmowali następni ochotnicy.
Chociaż więc batalion tego dnia miał 15 zabitych i 20 rannych, stan jego
35
bynajmniej nie uległ uszczupleniu .
12 września napór Niemców wzmagał się dalej. Trzech generałów
niemieckich: Kaupisch, Tiedemann i Eberhardt, osaczało coraz bardziej
polskiego pułkownika, który z racji swego stanowiska powinien by też być
generałem, a został nim dopiero w ćwierć wieku później, po śmierci.
Kaupisch pchał gros 207 dywizji gen. Tiedemanna na północno-zacho­
dnią krawędź Płyty Oksywskiej bronioną przez 1 mps i 2 batalion rezer­
wowy. Od północy naciskał 32 pułk Grenzwache ppłka v. Bothmera, wzmo­
cniony batalionem SS barona von Rittberga. Rozległego tego odcinka
bronił III batalion ON, któremu do pomocy wysłano 3 kompanię batalionu
marynarzy, na czele z kmdrem Horydem.
Pułkownik Dąbek, będąc w posiadaniu rozkazów wroga, znał jego
rozmieszczenie i zamiary. Postanowił tedy wykonać generalny atak na
główne siły 207 dywizji niemieckiej. Do działania tego miały być pocią­
gnięte cztery bataliony pod dowództwem ppłka Sołodkowskiego. V pucki
batalion ON miał wykonać uderzenie wiążące z lasu na Kępie na pół­
nocną część Rumii, natomiast pozostałe trzy bataliony, a więc maksimum
rozporządzalnych sił, miały uderzeniem bocznym z rejonu Szmelta—
Zagórze na Redę zniszczyć wszystkie siły angażujące się od zachodu
na krawędź Płyty Oksywskiej. Należy tu podziwiać trafną ocenę położenia
operacyjnego, celowość taktycznego rozwiązania i śmiałość decyzji.
Jednakże wyznaczone do uderzenia bocznego dwa bataliony: I gdyński
ON i 1 rezerwowy, były związane w walce na odcinku południowym.
Ale płk Dąbek, korzystając z małej aktywności trzeciego generała —
Eberhardta, rozkazał na ich odcinkach pozostawić załogi bezpieczeństwa
(po jednej kompanii na batalion), a pozostałe siły batalionów przerzucić
na północ. Tym razem zapewnione było także wsparcie artyleryjskie,
którego ze swych stałych stanowisk miała udzielić 4 bateria morskiego
dywizjonu artylerii przeciwlotniczej oraz „Smok Kaszubski". Początek
działania wyznaczono na godzinę 14, aby dać czas 1 batalionowi rezerwo­
wemu na przemarsz, a I batalionowi mjra Zauchy — na przejazd auto­
busami. W dalszym rozwoju tej misternej „kontrofensywy" na skrzydło
głównych sił 207 DP było przewidziane również natarcie 1 mps z rejonu
Kazimierza na pójnocno-zachodnim cyplu Płyty.
W wykonaniu tego działania ppłk Sołodkowski poczynił wszakże
istotne zmiany, które przekreśliły szanse sukcesu płka Dąbka i stały się
36
podstawą czasowego aresztowania Sołodkowskiego . Przeznaczony do
uderzenia bocznego IV batalion ON skierował do koncentrycznego na­ 10. Konrad Guderski, dowódca U. Alfons Flisykowski, zastępca dowódcy
tarcia wraz z V batalionem ON na Rumię, a 1 batalion rezerwowy puścił obrońców Poczty Polskiej w Gdańsku obrońców Poczty Polskiej w Gdańsku

64
przez polanę Szmelty, nie czekając na dołączenie I batalionu ON, któr\ Zaucha podjął szybki marsz do Redy, szukając tam połączenia z zapowie­
na skutek silnej operacji lotnictwa nie mógł przejechać autobusami, lecz dzianym uderzeniem 1 mps z rejonu Kazimierza. Pod Redą ujrzał strzelają­
musiał podążać na pole walki pieszo pod osłoną lasów. W rezultacie cy dywizjon artylerii nieprzyjacielskiej na stanowiskach i postanowił
bataliony atakujące Rumię wykrwawiły się w natarciu czołowym na dobrze go zdobyć. Niemcy osłonili się samochodami dywizjonu przeciwpancer­
usadowionego nieprzyjaciela i wycofały się na podstawy wyjściowe. nego dywizji, a na organizowanie dalszej akcji nie było czasu, gdyż płk
Natomiast 1 batalion rezerwowy pod dowództwem kapitana Chwalimira Dąbek wzywał przez gońca motocyklowego batalion do powrotu.
Pochwałowskiego. biorąc strzelaninę pod Rumią za znak, że prawy jego W dniu tym stany w polskich batalionach spadły do połowy; V Pucki
sąsiad — I gdyński batalion ON — rozpoczął działanie, śmiało ruszył batalion ON stopniał do kompanii, a 1 batalion rezerwowy przestał w ogóle
o godzinie 14 naprzód. Trafił on w rejonie Starej Piły w bok i na tyły I ba­ istnieć. Na skutek tak dużego uszczuplenia sił nie było czym otoczyć
talionu 368 pułku, zadał mu ciężkie straty i rozbił tak doszczętnie, że i zniszczyć wstrząśniętych i zdezorganizowanych akcją mjra Zauchy
60-letni dowódca tego batalionu biegając po lesie zwoływał swoich żoł­ Niemców. Co gorsze, nie można już było cofnąć wyciągniętych z połud­
nierzy na rogu myśliwskim. Jednakowoż polskie uderzenie, nie mając niowego odcinka do akcji zaczepnej trzech batalionów. Dlatego też płk
sąsiadów ani z lewej, ani z prawej strony, spotkało się na wysokości Zagó­ Dąbek musiał zlikwidować ten odcinek i przerzucić 2 morski pułk strzel­
rza z przeciwuderzeniem niemieckiego batalionu pionierów 207 dywizji. ców ppłka Szpunara z odcinka południowego aż na Płytę Oksywską,
Osłabieni poprzednią walką i pozbawieni pomocy żołnierze batalionu pozostawiając Gdynię na przedpolu. Były to konsekwencje rozkazu
zostali w lesie okrążeni i rozbici, a ich dzielny dowódca, kapitan nakazującego jak najdłuższe utrzymanie Płyty Oksywskiej, aby uniemożli­
Pochwałowski, poległ w walce 37 . wić ustawienie na niej baterii niemieckich do ostrzeliwania Helu.
I batalion ON mjra Zauchy przybył do Zagórza dopiero o godzinie 17. Tak więc koncepcja operacyjna dowódcy obrony Wybrzeża święciła ^-
W tym właśnie czasie trwający na stanowiskach obronnych 3 batalion mimo znacznego jej wypaczenia — całkowity tryumf. Siły nieprzyjaciela na
rezerwowy mjra Jabłonowskiego utracił w ciężkich walkach bronioną głównym kierunku zostały rozcięte, zdezorganizowane i znacznie osłabio­
„Redutę"; jego kompania odwodowa wyruszyła po zachodniej stronie ne. Było to sprzeczne z zamierzeniami gen. Kaupischa, które zakładały
toru kolejowego do przeciwuderzenia. Tam też obaj dowódcy spotkali się zdobycie w dniu 12 września Płyty Oksywskiej. W działaniu tym rolę
ze sobą i uzgodnili wspólne działanie, nie przewidziane w ogólnym planie głównego zdobywcy otrzymał batalion SS barona v. Rittberga, wchodzący
przeciwnatarcia. O godzinie 18 wyszło wspólne natarcie: jednej kom­ w skład grupy Bothmera.
panii batalionu mjra Jabłonowskiego na „Redutę" i dwóch kompanii Początkowo działania hitlerowców gdańskich od północy rozwijały się
mjra Zauchy z kosynierami — przez Szmeltę na las. Nieprzyjaciel, którego pomyślnie, ponieważ dwukompanijny III batalion ON mjra Piotrowiaka
gros znajdowało się jeszcze w głębi lasu w walce z 1 batalionem rezerwo­ nie mógł obsadzić całego północnego skraju Płyty. Batalion SS osiąga
wym, obsadzał pozycję przeważnie tylko bronią maszynową, z której gęsto z łatwością północny skraj Kępy i kieruje się na Pierwoszyno — na tyły
ostrzeliwał nacierających. Jednak na skutek dużej różnicy wyniosłości III batalionu ON. W obliczu tak dużego zagrożenia mjr Piotrowiak
jego ogień górował i nie zadał Polakom takich strat, jakich by się należało decyduje się na osłabienie obsady Rewy i Mostów, otrzymuje pluton
spodziewać. Polskie kompanie brawurowym atakiem wdarły się na wzgó­ z dowództwa Morskiej Brygady ON i tymi siłami spycha SS-owców z po­
rze, Niemcy zaś, zdemoralizowani poprzednią porażką, nie przyjęli walki wrotem. Na załamaniu drogi Pierwoszyno—Mrzezino dostają się oni pod
z bliska i pierzchnęli ze stanowisk, pozostawiając w ręku zdobywców flankowy ogień dzielnego plutonu ppor. A. Chudego z 1 mps i wycofują
wiele broni maszynowej i ręcznej. Dzięki tej obfitej zdobyczy znaczna się z bardzo ciężkimi stratami na „psią groblę". Straty te eliminują zupełnie
część 1 kompanii kosynierów podporucznika Kąkolewskiego przezbroiła batalion SS z walki do końca działań na Płycie 3 '.
się w strzelców. Ale osłabienie obsady Rewy i Mostów pozwoliło 32 pułkowi Grenzwache
W pościgu za umykającym nieprzyjacielem I gdyński batalion ON zająć Rewę i posunąć się pod Mosty. Wprawdzie na Rewę Dowództwo
zdobył samochód gen. Tiedemanna z dokumentami sztabowymi (była Morskiej Obrony Wybrzeża skierowało ogień trałowców i baterii cyplowej
to druga tego rodzaju zdobycz w ciągu doby) 3 8 , sam zaś generał ze ści­ im. Laskowskiego, miejscowość ta jednak pozostała w ręku Niemców,
słym sztabem musiał pieszo pomykać przez las do Wejherowa. Major a walki pod Mostami i Mechelinkami przeciągnęły się aż do zmierzchu.

66 67
Polacy mimo dużych strat, szczególnie w kompanii marynarzy (poległ Kaupischa powstaje plan zgniecenia ogniem oszańcowanych na Oksywiu
również kmdr Horyd, a ciężko ranny został por. Ziółkowski), nie zdołali Polaków. Do artylerii trzech generałów z lądu przyłączają się działa
utrzymać Mostów i Mechelinek. okrętowe adm. Albrechta z morza i bombardowanie z powietrza jednostek
Tymczasem na zachodnim skraju Kępy Niemcy przez cały dzień kon­ generała Kesselringa.
centrowali ogień artylerii i moździerzy oraz lotnictwa nurkowego. Na Okręty niemieckie ustawiają się 14 września w najbliższej odległości
niewielkim cyplu pod Kazimierzem ześrodkowano ogień czterech dywi­ od Płyty Oksywskiej i ogniem na wprost rażą stanowiska obrońców.
zjonów artylerii lekkiej i ciężkiej od zachodu, północy i południowego Przestwór powietrzny wypełnia się piekielnym wyciem nurkowców.
zachodu. Pod zmasowanym ogniem jednobatalionowy 1 pułk strzelców — Płyta Oksywska jest jak spluwaczka — mówi Dąbek do swych
poniósł dalsze dotkliwe straty. Niemcy przed zmrokiem 12 września dowódców na odprawie. — Niemcy plują w nią ze wszystkich stron. Ale
wdarli się na północno-zachodni cypel Kępy i opanowali Kazimierz. mimo to musimy jej bronić 4 2 .
Resztki pułku, walcząc z wielkim poświęceniem, z trudnością zahamo­ Podpułkownik Sołodkowski wzbraniał się początkowo cofnąć swoje
wały ich postępy. oddziały. Ale ostatecznie został wyznaczony na dowódcę południowego
Wieczorem 12 września strzelcy 2 mps przemaszerowali przez Gdynię, odcinka. Pod gradem bomb wybucha centralny skład amunicyjny. Całe
żegnani ze łzami przez jej mieszkańców. Dowództwo obrony rozkazało szczęście, że zaraz na początku działań pułkownik Dąbek rozmieścił
wydać ludności żywność z magazynów wojskowych. W ciągu tej nocy amunicję w trzech oddalonych od siebie punktach — pozostały jeszcze
zdarzył się jednak wypadek, który decydująco zaważył na dalszym prze­ dwa składy. Sytuacja obrońców Oksywia staje się tragiczna. Poprzednio
biegu obrony i nadszarpnął siły moralne płka Dąbka. Oto 2 mps, nie rozporządzali rozległym i zalesionym terenem, który dawał ukrycie przed
dochodząc do Suchego Dworu, otrzymał rozkaz zawrócenia do Babiego ogniem nieprzyjaciela, a w nocy pozwalał systematycznymi wypadami
Dołu, skąd miał być przewieziony statkami na Hel 4 0 . Pułkownik Dąbek, rozbijać jego bataliony. Teraz stłoczeni w elipsie o osiach 8 kilometrów
który od chwili mobilizacji w ogóle nie spał, został tą decyzją dobity. od Mostów po Oksywie i 6 kilometrów od wąskiego skrawka lasu na zacho­
Po raz pierwszy nie wydał rozkazów na dzień następny. Skutkiem tego dniej krawędzi Płyty do Babiego Dołu nad morzem stali się biernym obiek­
dowódcy obu pułków w ciągu 13 września we własnym zakresie walczyli tem orgii ogniowej wszystkich rodzajów i kalibrów broni nieprzyjaciela.
o wyrzucenie nieprzyjaciela z Płyty. Niestety, było już to niemożliwe. Na Płycie nie ma miejsca na uderzenia skrzydłowe; bataliony muszą
uderzać czołowo. W pierwszym skoku z reguły odrzucają Niemców, lecz
przywitane morderczym ogniem z głębi — cofają się i idą w rozsypkę.
Lecz energia Dąbka nie wygasa ani na chwilę: z rozbitków tworzy nowe
Bój o utrzymanie Płyty Oksywskiej oddziały, posyła je w ogień — a one idą! Raz, drugi, dziesiąty!
Nie opuszcza go ani na chwilę myśl zepchnięcia oddziałów niemieckich
w otaczające Kępę błota. W tym celu wczesnym rankiem 15 września
Opuszczenie Gdyni i odwrót sił polskich na Kępę Oksywską kończy 1 mps zaatakował Niemców od południa, od wschodu zaś miał uderzyć
operacyjny okres walk Lądowej Obrony Wybrzeża, w którym płk Dąbek — batalion „rozbitków" por. Sozańskiego. Początkowo natarcie strzelców
rozporządzając dość rozległym i lesistym terenem — mógł przeciwstawiać morskich uzyskało powodzenie, zmuszając 322 pułk do bezładnego odwro­
się trzykrotnej przewadze liczebnej i wielokrotnej przewadze ogniowej tu, lecz w głębi niemieckiej obrony Polacy natknęli się na przeszkody z dru­
Niemców. Na Płycie pozostawała tylko walka oko w oko. tu, bronione silnym ogniem artylerii. Batalion „rozbitków" spóźnił się
W tej ostatniej fazie działań, kiedy Niemcy, operacyjnie rzecz biorąc, z uderzeniem. Lecz płk Dąbek nie dał za wygraną. Nakazał porucznikowi
odnieśli zwycięstwo, sił polskich zamkniętych na Płycie Oksywskiej nic Sozańskiemu wraz z kompanią I gdyńskiego batalionu ON uderzyć rano.
już nie mogło ocalić. Ale by ją ostatecznie zająć, wróg musiał ponieść Równocześnie 1 pułk morski miał powtórzyć natarcie po zasileniu go
największe ofiary. „Każdy metr terenu musiał tu być drogo opłacony" — kompanią ochotników por. Raucha, którego trzy plutony posiadały broń
głosiły tytuły w prasie niemieckiej 41 . palną, natomiast czwarty — kosy. Wsparcie ogniowe zapewniały 4 bateria
Piechota nieprzyjaciela nie podejmuje chwilowo działań zaczepnych, morskiego dywizjonu artylerii przeciwlotniczej i pluton pułkowy artylerii.
ogranicza się tylko do przeciwuderzeń na małą skalę. W dowództwie Podpułkownik Pruszkowski zastosował tu odważny trick. Oto do wscho-

68 69
dniej części Dębogórza rzucił na ciężarówkach pluton ppor. Kamińskiego, rezerwowy w dniu 17 września. Batalion ten bronił odcinka zachodnie­
a gdy w wiosce wywiązała się walka, do podstaw wyjściowych podjechały go poniżej Dębogórza. Gwałtowna nawała ogniowa po względnym spoko­
trzy kompanie pułku (łącznie z kompanią ochotniczą) i, pokonawszy ju ostatnich dni wywarła duże wrażenie na żołnierzach. Dowódca batalionu
strefę ognia artyleryjskiego, wdarły się w środkową część wsi. Na zachodnią usiłował uporządkować w lesie swoje kompanie, ale natychmiast po
część Dębogórza uderzała lasem trzecia kompania 1 mps. To nagłe ude­ ostrzale artyleryjskim wyszło zbieżne natarcie od zachodu i północy,
rzenie wyparło Niemców w zwarciu bezpośrednim. Nieprzyjaciel jednak, które ujęło polski batalion w kleszcze. Jedynie nieznaczna jego część wraz
dysponując absolutną przewagą ognia, zagrodził Polakom dalszą drogę. z oficerami zdołała się wycofać do Suchego Dworu. W środku polskiego
Co gorsza, własna artyleria — strzelając z mapy — odcięła ich od celu frontu powstała szeroka wyrwa, naprzeciw której w Suchym Dworze
działania. panował chaos przemieszanych ze sobą rozbitków, ochotników i marude­
Również na batalion „rozbitków", który miał początkowo powodzenie, rów.
uderzyły salwy 207 pułku artylerii niemieckiej, a z Pucka wyleciała eskadra Wobec tak poważnego zagrożenia Płyty Komisarz Rządu Franciszek
lotnictwa szturmowego, która raziła nacierających bombami i ogniem broni Sokół zdecydował się odpłynąć na Hel. Przy pożegnaniu życzył Dąbkowi
pokładowej. W tych warunkach i tutaj postępy Polaków zostały zaha­ wytrwania, będąc pewien, że Płyta lada godzina padnie. Zapewne i Dąbek
mowane. uważał sprawę za przesądzoną, gdyż rzekł:
Nieoczekiwanie w dniu tym nadarzyła się okazja odwetu za bezkarne — Ja, chłop ze Stalowej Woli spod Niska, mam pełną satysfakcję,
naloty. Oto kapitan Małaszkiewicz, dowódca baterii ciężkiej 105 mm, że dowodziłem obroną Gdyni, że chłopskie kosy dzwoniły mi wśród
zaobserwował, że niemieckie samoloty startują i lądują w rejonie Rewy. szumu fal naszych lazurowych wód Bałtyku! 4 4
O zmierzchu bateria otworzyła plutonami ogień na wskazany przez nie­ A kosy te nie przestały dzwonić do końca. Jeszcze 1-7 września powstała
go rejon. Wkrótce zaobserwowano pożary oraz słupy czarnego dymu. kompania ochotnicza kpt. Koesslera, uzbrojona w różną broń, która wraz
Według późniejszych wiadomości, Polakom udało się zniszczyć i uszkodzić z I batalionem ON poszła pod Kosakowo celem wsparcia 2 mps.
15 samolotów. Dla odbicia utraconych pozycji 2 batalionu rezerwowego pośpieszył
Ogólne przemęczenie żołnierzy było tak duże, że należało dać oddziałom 1 pułk morski. Około północy z 17 na 18 września płk Dąbek podporząd­
chwilę wytchnienia. Wykorzystując niewielką aktywność nieprzyjaciela, kował ppłkowi Pruszkowskiemu wszystkie oddziały znajdujące się w rejo­
pułkownik Dąbek wycofał — po raz pierwszy po tylu dniach nieprzerwa­ nie Suchego Dworu i wyraził zgodę na użycie do przeciwuderzenia także
nych walk — 1 pułk morski do Flw. Nowe Obłuże. Przy tej sposobności III batalionu ON na północy. Nakazał również dowódcy 3 rezerwowego
ujawnił się katastrofalny spadek stanów. 1 mps, który na wojnę wyruszył batalionu wesprzeć 1 mps.
w składzie 60 oficerów i 1800 szeregowych, i jeszcze na Płytę wycofał Generał Kaupisch trzymał się konsekwentnie planu zmiękczenia
się przy stanie 800 ludzi, w dniu 16 września liczył zaledwie 19 oficerów polskiej obrony ogniem, ale stosunkowo łatwa likwidacja dwóch polskich
i 405 szeregowych, to znaczy mniej niż 25% stanu wyjściowego43. batalionów zachęciła go do przyśpieszenia działań. Zarządził więc gene­
Tymczasem następowało dalsze wykruszanie się sił obrony. W nocy ralny atak na 18 września. Następnego dnia przyjeżdżał do Gdańska
z 15 na 16 września bataliony I gdyński ON i „rozbitków" Sozańskiego Hitler; sukces na tę okazję był konieczny. Kaupisch kazał rzucić do akcji
pod dowództwem mjra Zauchy w czasie ponownego natarcia na przeważają­ wszystkie siły. Ogień w dniu tym osiągnął nie notowane dotąd natężenie.
cego nieprzyjaciela wpadły pod silny ogień broni maszynowej, a oświe­ I batalion ON, który po reorganizacji i uzupełnieniu wrócił na swój
tlone zewsząd reflektorami uległy przewadze i tylko w nieznacznej części odcinek, walczył ciężko, ale utrzymał się w Kosakowie. Na północno-
powróciły na podstawy. Ów I gdyński batalion, wycofany przed świtem 16 -zachodnim cyplu Płyty III batalion ON został okrążony przez przewa­
września do Babiego Dołu w celu reorganizacji — liczył tylko 260 ludzi, żające siły i po zaciętej walce w osamotnieniu został zmuszony do podda­
w tym 10 oficerów. nia się. Nieprzyjaciel z całym impetem rzucił się na stojący w drugim
Na skutek postępów nieprzyjaciela w rejonie Dębogórza i Kosakowa rzucie IV batalion ON, miażdżył go i spychał do tyłu.
dowództwo polskie musiało dobrowolnie oddać Mosty i Mechelinki, I pułk morski przez cały dzień 18 września walczył w lesie na zachód
aby uchronić 2 mps od okrążenia. od Pogórza z ogromną przewagą nieprzyjaciela. Generał Tiedemann
Dalsze uszczuplenie sił przyniosło uderzenie Niemców na 2 batalion

70 71
wprowadził do pierwszej linii wszystkie swoje odwody. Pod nieustannym nic — lecz zalega i ona, ponosząc bardzo duże straty. Akcja nocna kapitana
naciskiem Niemców strzelcy morscy dopiero przed wieczorem wycofali Kowrygi nie przynosi wyniku.
się w rejon strzelnicy Obłuże, a w Pogórzu pozostała kompania kpt. Pasie- Gdy wstawał blady świt 19 września, wszyscy zdawali sobie sprawę,
wicza z 3 batalionu rezerwowego oraz Krakusi por. Spyrłaka. Tym razem że będzie to ostatni dzień walki o Płytę Oksywską. Obrona nie była już
do natarcia przeszły również siły Landespolizei od południa, gdzie obroną powiązana jakimkolwiek systemem łączności czy dowodzenia. Oddziały
improwizowanych oddziałów dowodził ppłk Sołodkowski. Podstawę jego polskie rozbite na szereg ognisk walki broniły się w odosobnieniu, bez
sił tworzył batalion saperów mjra Rudolfa Fryszowskiego oraz obsługi nadziei na pomoc lub ratunek. Polskie baterie stały bez amunicji, jedna
2 i 3 baterii przeciwlotniczej, a nadto zbieranina marynarzy, uzbrojeni z nich miała zaledwie dwa pociski przeciwpancerne z zapalnikiem dennym.
w broń palną kosynierzy, a nawet policja. Siły te zahamowały postępy Piechota stopniowo przechodziła przez stanowiska. Artyleria niemiecka,
nieprzyjaciela, lecz nie zapobiegły zajęciu Obłuża przez I batalion 2 pułku działa okrętowe, lotnictwo bombowe i nurkowe sięgały każdego skrawka
Landespolizei. ziemi. Nie było już mowy o ukryciu kompanii czy batalionów, każdy
Przed wieczorem płk Dąbek rzucił do przeciwnatarcia ppłka Brodow­ żołnierz, goniec czy telefonista, stawał się dla nich celem. Na południu
skiego na czele dwóch kompanii: 3 kompanii I batalionu ON i kompanii w lesie Szwaby, Kolonii Obłuże i na Oksywiu walczyło około 400 żołnierzy
por. Spiegolskiego z I morskiego pułku strzelców. Mimo silnego ognia ppłka Sołodkowskiego, w nie powiązanych ze sobą grupach. Nacierał na
artylerii niemieckiej natarcie to odrzuciło siły 368 pułku z grzbietu Stare nich pułk Landespolizei, wsparty potężną artylerią polową i ogniem
Obłuże ponownie do podnóża Kępy aż po tor kolejowy 45 . pancernika „Schleswig-Holstein" oraz pomniejszych jednostek mor­
Nadeszła gwiaździsta, przejmująca chłodem noc z 18 na 19 września, skich 4 6 .
ostatnia noc obrony Wybrzeża od lądu. Niemiecka artyleria nie milkła Między Pogórzem i Starym Obłużem broniły się od zachodu resztki
ani na chwilę. Płonące zabudowania wśród czarnych kłębów dymu ponuro 3 batalionu rezerwowego i szwadronu Krakusów, razem 250 ludzi pod
oświetlały pole bitwy. Polacy jednak ani na chwilę nie zaprzestali walki. dowództwem mjra Jabłonowskiego. Rejon strzelnicy Stare Obłuże obsa­
Z wysokiego skraju Płyty w rejonie Obłuża razili ogniem broni maszynowej dzały resztki 1 mps i 3 kompanii I gdyńskiego batalionu ON w łącznej
pozycje wroga w dolinie. Generał Eberhardt rozkazał zniszczyć polskie sile 300 ludzi. Na wschód od Młyna Kaina trzymał się nadal batalion
gniazda ogniowe strzelaniem na wprost swego dywizjonu przeciwlotni­ kpt. Kowrygi. I gdyński batalion ON, liczący jeszcze 200 żołnierzy, był
czego. Polacy wszakże wytrzymywali ten ostrzał, a ich broń maszynowa rozwinięty wzdłuż drogi na południu od Pierwoszyńskich Pustek. Dalej
działała nieprzerwanie. na wschód aż do brzegu morskiego teren obsadzały dwie kompanie 2 mps.
Co się kryło pod tą niewiarygodną aktywnością? Czego mógł jeszcze Razem około 2000 polskich żołnierzy broniło się w dniu tym przed siłami
szukać płk Dąbek?- 10 niemieckich batalionów. Jednak żadna część Płyty nie wpadła w ręce
Była to osłona do nowych przeciwnatarć. Batalion, prawie w całości Niemców od razu. Wszędzie trwał opór aż do ostatka. Często czoło oddziału
złożony z rozbitków, jako III/2 mps pod dowództwem kpt. Antoniego raziło jeszcze nacierającą piechotę niemiecką, podczas gdy za jego plecami
Kowrygi, otrzymał zadanie uderzenia na Niemców w rejonie Młyna Kaina, już odbywało się rozbrajanie okrążonych grup tyłowych. Tak było z 3
batalionem rezerwowym.
skręcenia na południe i opanowania Suchego Dworu, a następnie uderze­
nia od tyłu na batalion niemiecki obsadzający Pogórze. W ten sposób Większość sił polskich walczyła do godzin popołudniowych. Naj­
przed osaczoną załogą Płyty Oksywskiej miała się otworzyć brama wyj­ wcześniej, bo w godz. 7—9, została zlikwidowana obrona Kolonii Obłuże
ściowa na Chylonię i dalej! i bloków Pagedu; w ich obronie padł mężny ppłk M. Sołodkowski. Około
Natarcie rusza około północy. Niestety, napotyka zdecydowany opór godziny 13 Niemcy doszli do morza między Oksywiem i folwarkiem
wyborowego batalionu 48 pp, wspomaganego huraganowym ogniem arty­ Nowe Obłuże, zachodząc na tyły reszty obrony. Około godziny 14
lerii. Polska artyleria nie ma już amunicji, nie może dać osłony natarciu. nieprzyjaciel zlikwidował opór batalionu kpt. Kowrygi, w pół godziny
Pod rzęsistą iluminacją rakiet polscy żołnierze w odkrytym terenie są potem padła strzelnica, gdzie Niemcy ponieśli w ataku duże straty. Rejon
widoczni jak w dzień i stanowią doskonały cel dla broni maszynowej koszar i wsi Oksywie oraz 2 morski pułk strzelców na północy broniły
Niemców; zalegają we wklęsłościach terenu. Dąbek rzuca nową kompa- się do godziny 16.30.

72 73
Około godziny 11 płk Dąbek połączył się kablem podwodnym z kontr­ z karabinu. Jeden Niemiec pada z rozkrzyżowanymi rękami. Ustawiony
admirałem Unrugiem i zameldował, że wyczerpał wszystkie środki obrony w kierunku południowym kpt. Fabicki daje serię ognia.
i pozostał sam ze sztabem. Opór Oksywia obliczał na godziny. Podał — Dlaczego strzelacie? — pyta ktoś z głębi zarośli.
straty oraz wymienił dowódców i oddziały, które wyróżniły się w walce — Nicht schiessen! Nie strzelać! — wołają Niemcy.
i zasłużyły na odznaczenia. Następnie zwrócił się do obecnych w sztabie Lecz wkrótce z zachodu ich cekaem pluje długą serią pocisków. Puł­
w Babim Dole oficerów: kownik Dąbek w rozpiętym i podziurawionym jak sito płaszczu obserwuje
— Tak oto skończyła się nasza rola jako dowódców — rzekł. — Nie nieprzyjaciela chodząc po skarpie. Gdy ogień piechoty i moździerzy
przestaliśmy jednak być żołnierzami i swój żołnierski obowiązek wypeł­ wzmógł się, wezwał do siebie podpułkownika Szpunara i powiedział:
nimy do końca. Bierzcie karabiny i chodźcie ze mną. Będziemy walczyć — W wypadku gdybym nie żył, natychmiast zaprzestaniesz walki!
jako ostatni oddział Lądowej Obrony Wybrzeża. Następnie przekazał ostatnie pozdrowienia żonie.
— Mit Handgranaten! — rozległo się z dołu wołanie feldfebla.
Skierował się ku wyjściu, lecz cofną! się jeszcze od drzwi i wziął opartą
— Hej tam, chodźcie tutaj! — krzyknął po niemiecku Dąbek. — Nie
o ścianę szablę 4 7 .
bójcie się! Patrzcie, ja się was nie boję.
W rejonie sztabu leżeli pokotem zabici nawałami artyleryjskimi z morza
Wtem padł pocisk z moździerza. Jeden z odłamków zranił pułkownika.
żołnierze 6 kompanii 2 mps. Od jednego z pocisków zginął mjr W. Kański,
W tym momencie Dąbek strzałem w usta pozbawia siebie życia. Jego
dowódca morskiego dywizjonu artylerii lekkiej. Gdy oficerowie sztabu ostatnie słowa miały brzmieć:
zaopatrywali się w broń po poległych, z głębi lądu nadbiegł zgorączko- — Ja nie skapituluję! 4 9
wany mjr Jabłonowski, Do wieczora wygasa na Oksywiu wszelki opór. Bohaterska obrona
— Panie pułkowniku — wyprężył się przed Dąbkiem — melduję Wybrzeża wraz ze swym niepokonanym dowódcą przechodzi do historii
posłusznie, że resztki 3 batalionu rezerwowego otoczone w rejonie Obłuża walk polskiego oręża. Jako jej najchlubniejsza karta, której nic nie zdoła
uległy przemocy. Mnie się udało ujść, aby złożyć ten smutny meldunek. zatrzeć! W 1957 roku władze Polski Ludowej nadają płkowi Dąbkowi
Pułkownik Dąbek uściskał mjra Jabłonowskiego i podziękował mu za pośmiertnie Krzyż Grunwaldu II klasy.
postawę jego oddziału, jak i jego własną. Gdy ten stanął w szeregu z kara­ Z ogólnego stanu 15 tysięcy walczących w formacjach Lądowej Obrony
binem, rzekł: Wybrzeża ponad 5 tysięcy żołnierzy i ochotników zostało zabitych i ran­
— Pana, panie majorze, zwalniam od dalszego wysiłku. Pan już swego nych, nie licząc kontuzjowanych. Co trzeci żołnierz oddał życie lub odniósł
dokonał.
ciężkie rany o zachowanie prawa swego kraju do morza. Tylko na dwóch
Na to mjr Jabłonowski:
gdyńskich cmentarzach, w Redłowie i Witominie, leży około 1200 obrońców
— Gdzie walczy mój dowódca, tam i ja z nim do końca!
I pozostał w szeregu. Po pewnym czasie dołączył również kpt. Kowryga. Wybrzeża. Cmentarze liczące po kilkudziesięciu lub kilkunastu poległych
Ogółem w sztabie Lądowej Obrony Wybrzeża zebrało się 15 oficerów są rozsiane po całym terenie walk: w Białej, Wejherowie i Redzie, w Rumii,
i 6 szeregowych, wśród nich kpr. Zodzich oraz strzelcy F. Golasik i Kap- Kosakowie i Oksywiu, w lasach Zagórze i w wielu, wielu miejscach. Naród
czyński. Pośród oficerów do walki stanęli ppłk Szpunar, mjr dypl. Szer- polski krwią najlepszych swych synów wykazał niezłomną wolę trwania
wiński, mjr A. Dzierżyński, kpt. dypl. W. Tym, kpt. W. Szarras, H. Dą­ nad Bałtykiem 50 .
browski, Laudowicz, Fabicki, por. St. Spyrłak, Z. Pernak, ppor. W. Micha­
lik, ppor. Górski, sierż. Wiśniewski i inni. Ta ostatnia drużyna obrońców
rozwinęła się na północnej krawędzi jaru, pośród drzew z poszyciem. Jazda i piechota polska na terytorium wroga
Na prawym skrzydle znajdował się Dąbek, w lewo było morze, obok
działko przeciwpancerne i dwa cekaemy. Dochodzące jeszcze od północy Nie można sobie dobrze uzmysłowić przedwrześniowego wojska bez kawa­
i południa odgłosy walki milkły stopniowo. Również od zachodu pluton lerii, bez malowniczej tęczy 40 pułków konnicy, wśród których 3 nosiły
kolarzy LOW pod silnym ogniem zszedł do jaru 4 8 . historyczne miano szwoleżerów, 27 — ułanów i 10 — strzelców konnych.
Niemcy nadciągnęli od strony morza. Ich gardłowe głosy doleciały Nowoczesne tendencje motoryzacyjne dopiero ledwie dotknęły barwnych
z dna jaru Babiego Dołu. Kapitan Tym ukryty za drzewem otwiera ogień proporczyków i brzęczących ostróg polskiej jazdy. Na pierwszy ogień

74 75
poszły pułki strzelców, nie posiadające tak chlubnych tradycji jak pułki Jedynie na odcinku osłonowym Wielkopolskiej Brygady Kawalerii
ułańskie, nie mówiąc już o szwoleżerach. Do chwili wybuchu wojny zostały przeciwnik opanował początkowo Rydzynę, Bojanowo i Rawicz. Rawicza
zmotoryzowane dwa pułki strzelców konnych: 1 i 10, oraz jedyny na razie i Leszna — jako macierzystych garnizonów — bronił częścią swych sił
24 pułk ułanów. Pułki te jednak, mimo zamiany koni na pojazdy mechani­ 55 pułk piechoty płka W. Wiecierzyńskiego; większość pułku cofnięta
czne, pozostały przy swojej dawnej nomenklaturze: zmotoryzowani ułani była o 60 kilometrów na linię Warty. Jeszcze późną nocą z 31 sierpnia
i zmotoryzowani strzelcy konni. na 1 września dowódca oddziału wydzielonego „Rawicz", kpt. S. Otwo-
Polska kawaleria była nie tylko wojskiem malowniczym i wzbudzającym rowski, zameldował, że bandy dywersantów niemieckich przekroczyły
zachwyt na paradach wojskowych, lecz także wojskiem dobrym. Jej korpus granicę, palą zabudowania, maltretują ludność i zabierają bydło 5 1 . Generał
oficerski odznaczał się największą zwartością, poczuciem honoru i obo­ Abraham, dowódca Wielkopolskiej Brygady Kawalerii, niezwłocznie wysłał
wiązku żołnierskiego, podoficerowie — tężyzną i żelazną dyscypliną, do Rawicza na pomoc pluton samochodów pancernych z porucznikiem
a szwoleżerowie, ułani i strzelcy konni — świetnym wyszkoleniem i spra­ Tomaszukiem.
wnością fizyczną, które dawała 23-miesięczna, znacznie dłuższa niż w po­
zostałych broniach głównych, służba czynna poborowych. Częste konkursy
hippiczne, popisy szermiercze i woltyżerskie popularyzowały tę uprzy­ Od rana 1 września natarcia niemieckie rozwinęły się również w kie­
wilejowaną broń w społeczeństwie. Ściśle wojskowym odpowiednikiem runku na Bojanowo, Rydzynę i Leszno. W Rawiczu położenie było ciężkie.
popisów były rajdy konne, połączone z przebywaniem wpław rzek i prze­ Niemcy otoczyli miasto i ostrzeliwali je ogniem artyleryjskim. Kompania
marszami po bezdrożach. Te umiejętności odnosiły zamierzony skutek: 8/55 pp po uporczywych walkach ulicznych została odrzucona do lasu
Niemcy bali się polskiej kawalerii: jej szybkości działania i możliwości na północ od miasta. Dowódca zażądał pomocy.
zaskoczenia. Na Leszno pierwsze uderzenie niemieckie wyszło w sile dwóch bata­
Toteż wszędzie, gdzie w pierwszych dniach wojny nie zaznaczył się lionów i zostało z łatwością odparte przez I batalion 55 pp mjra Jana
nacisk wroga, wystąpiły z akcją zaczepną jednostki polskiej kawalerii: Dymowskiego. Głębokie rowy przeciwczołgowe zabezpieczały Leszno
w Poznańskiem, na granicy z Prusami Wschodnimi w dorzeczu Narwi przed nagłym wtargnięciem broni pancernej. Działka ppanc. batalionu
i na najdalszym cyplu Suwalszczyzny. oraz działony artylerii piechoty ogniem na wprost odrzuciły nacierającą
Pierwszego dnia wojny obowiązywał kategoryczny zakaz Naczelnego piechotę niemiecką. Wzięto jeńców z 61 pp Grenzschutzu i 252 dywizji
Dowództwa przekraczania granicy niemieckiej, aby nie ściągnąć na siebie landwery ". Drugie natarcie niemieckie przy wsparciu artylerii rozpoczęło
zarzutu sprowokowania agresji. Jednak gdy wojna stała się faktem, do się w kilka godzin po pierwszym i zostało zsynchronizowane z dywersją
podstawowych zadań związków kawaleryjskich należało „rozpoznawanie" volksdeutschów wewnątrz miasta. Jednak dywersję szybko stłumiono
ugrupowania nieprzyjacielskiego za granicą państwa. przy pomocy oddziałów odwodowych i szwadronu tankietek por. Chłopika.
Dowódca artylerii piechoty, kpt. Ludwik Śnitko, ogniem bezpośrednim
burzył poszczególne domy, w .których zabarykadowali się dywersanci:
Walki pod Lesznem, Rawiczem i Krotoszynem 16 dywersantów zabito, a 19 z bronią w ręku schwytano 5 3 . Do miasta
przybył znad Warty już rano płk Wiecierzyński, zaniepokojony o los
Na 400-kilometrowym froncie wielkopolskim zaznaczyły się działania swego batalionu. Były jednak i wieści pomyślne. Na odcinku Kaczkowo—
tylko drugorzędnych sił nieprzyjaciela. Rozwinięte w osłonie jednostki Bojanowo kompania ON z kompanią zwiadowczą 55 pp rozbiły doszczę­
armii „Poznań", głównie bataliony Poznańskiej i Kaliskiej Brygad Obrony tnie kompanię niemiecką, biorąc 15 jeńców.
Narodowej, z łatwością odparły wypady niemieckiej straży granicznej W tym czasie dowódca III batalionu, ppłk R. Jabłoński, przerzucił
i landwery. Nieco silniejszy nacisk Niemców został stwierdzony na skrzy­ transportem samochodowym pod Rawicz kompanię piechoty. Kapitan
dłach ugrupowania osłonowego armii. W południowej części pasa oddział Otworowski, otrzymawszy posiłki, odbił miasto, przekroczył granicę i pę­
niemiecki w sile pułku uderzył w kierunku na Krotoszyn, został jednak dził przed sobą napastników. Pod Kónigsdorfem ppor. Z. Janowski ze
zatrzymany przez oddziały 56 pp płka Tyczyńskiego. Podobnie też bez swym oddziałem natknął się na kolumnę samochodową i rozbił 80 poja­
skutku pozostało uderzenie innego oddziału na Odolanów. zdów 5 4 .

76
77
Wypad na Wschowę Niemcy z daleka rozpoczynają bezładną strzelaninę z broni powta­
rzalnej, która się miesza z terkotem karabinów maszynowych. Z południa
Po opanowaniu sytuacji w Lesznie gen. Abraham postanawia przepro­ lecą pociski artyleryjskie i wybuchają między Lesznem a Rydzyną. Lecz
wadzić podobną akcję wypadową i represyjną w dniu 2 września na Wscho­ polskie samochody pancerne suną niepowstrzymanie naprzód. Po krótkiej
wę. W tym celu utworzono oddział wypadowy w sile kompanii piechoty wymianie strzałów Polacy zajmują pierwszą niemiecką wieś — Geyerdori.
pod dowództwem kpt. Lesisza z baterią artylerii kpt. Snitki oraz szwadro­ Strojna w swastyki i portrety przywódców III Rzeszy, z Hitlerem i Goe-
nem TKS por. Chłopika, wzmocnionym przez szwadron cyklistów por. ringiem — wieś niemiecka wita polskie wojsko milczeniem. Tylko w opło­
Barańskiego i pluton 17 pułku ułanów_. Zbyt skromne siły polskie stały tkach pomykają żołnierze, a przy płonących stodołach i stertach kręcą
w osłonie, by tworzyć oddział większy do działania w jednym kierunku. się ratujący je chłopi 5 5 .
O świcie 2 września kombinowany oddział wypadowy wyrusza na Od północnego wschodu słychać inne odgłosy wystrzałów artyleryjskich:
Wschowę pod osobistym dowództwem gen. Abrahama. Na przedzie to kpt. Snitko podszedł ze swą baterią na odległość strzału do Wschowy
posuwają się tankietki rozpoznawcze, dalej reszta szwadronu pancer­ i bombardował koszary. Był to postanowiony rewanż za ostrzał artyle­
nego, po bokach erkaemy na motocyklach, w pewnym oddaleniu cykliści, ryjski Leszna i akcję dywersyjną na tyłach wojska. W 25 lat później, w rocz­
a na końcu — samochód terenowy dowódcy brygady. Wysoko w górze nicę napaści niemieckiej na Polskę, społeczeństwo Leszna wzniosło na po­
klucze bombowców z ciężkim dudnieniem ciągną w głąb obszaru Polski. lach Wschowy obelisk ku upamiętnieniu wypadu 55 pułku piechoty i 17
pułku ułanów na terytorium wroga. Równocześnie na ratuszu w Lesznie
wmurowano tablicę pamiątkową.
Po wystrzeleniu 136 pocisków artyleryjskich oddział wypadowy cofnął
się we własne granice. Ta niewielka kontrakcja przyczyniła się do wytwo­
rzenia w oddziałach poznańskich doskonałego nastroju, który — mimo
późniejszego odwrotu — utrzymał się do końca walk wrześniowych.
Zarówno dowódców, jak i żołnierzy armii „Poznań" ożywiała niezłomna
wola walki, stanowiąca czynnik wyróżniający tę armię nawet na tle ogólnej
ochoty do orężnej rozprawy z wrogiem.
Na północnych krańcach Wielkopolski Niemcy zaatakowali przejścia
przez graniczną wówczas Noteć pod Czarnkowem. Na pomoc czarnko-
wskiemu garnizonowi Straży Granicznej i przysposobienia wojskowego
pospieszył oddział kolarzy 7 pułku strzelców konnych. Będący w Obor­
nikach dowódca jednostki, płk. S. Królicki, udał się na miejsce walki
i osobiście poprowadził pluton podchorążego Niedbała do przeciwude-
rzenia, które wyparło Niemców za granicę. Tymczasem jednak północnym
brzegiem rzeki, w pasie armii „Pomorze", posuwały się większe siły nie­
mieckie — na Nakło i Bydgoszcz. Rozwinięte w rejonie Kcyni oddziały
12. Gen. Roman Abraham, polskiej 26 dywizji płka dypl. Brzechwy-Ajdukiewicza brały kolumny
dowódca Wielkopolskiej Brygady Kawalerii
niemieckie pod ogień swej artylerii, co odchylało je ku północy, lecz nie
powstrzymywało marszu w głąb polskiego obszaru.
56
Wieczorem 2 września nadszedł rozkaz palenia stogów ze zbożem .
Był to złowróżbny znak, że Poznańskie nie będzie bronione. Następnego
dnia zapadła decyzja Naczelnego Dowództwa opuszczenia Wielkopolski.
Jeszcze poprzedniej nocy mieszkańcy Poznania z radością oglądali prze-

79
78
marsz Podolskiej Brygady Kawalerii, zdążającej po wyładowaniu z tran­
sportów kolejowych przez miasto na zachód.
Tym razem ułani wyglądali mniej barwnie, lecz za to bardziej bojowo.
Wypad na Białą
Każdy żołnierz, prócz karabinka kawaleryjskiego i szabli przy siodle,
miał bagnet i łopatkę saperską, maskę gazową, chlebak i manierkę. Pierwsza Większość polskiej kawalerii została skoncentrowana na północnej granicy
trójka każdej sekcji, z wyjątkiem sekcji erkaem, uzbrojona była w lance — państwa, od strony Prus Wschodnich. W przewidywaniu manewrowego
lecz bez proporczyków. Jednostki zachowały jedynie proporce szwadro­ charakteru walk na tym terenie Naczelne Dowództwo skierowało na front
nowe w barwach pułkowych: 6, 9 i 14 pułku ułanów tej brygady, różniące północny na ogólną liczbę 11 brygad kawalerii aż 4 brygady: Nowogródzką
się kolorowymi wypustkami. Hełmy typu francuskiego i mundury polo­ i Mazowiecką do armii „Modlin" oraz Podlaską i Suwalską — do Samo­
we — wprost z magazynów mob. — zrównały sylwetki wszystkich żoł­ dzielnej Grupy Operacyjnej „Narew". Piąta brygada: Pomorska Brygada
nierzy. Jednakże oficerowie, a nierzadko i podoficerowie wyróżniali się Kawalerii gen. Grzmota-Skotnickiego, została głęboko wciśnięta w kory­
pięknym, słynnym na cały świat krojem butów, które później w polu tarz gdański.
przyciągały uwagę snajperów niemieckich i stały się przyczyną niejednej Sam kwiat polskiej jazdy, ze wszystkimi trzema pułkami szwoleżerów
straty ". oraz 1 i 2 pułkami ułanów, zebrał się nad dolną Wisłą i w dorzeczu Narwi,
Za pocztem dowódcy pułku i plutonami specjalnymi szły cztery szwa­ by zagrodzić nieprzyjacielowi drogę do serca kraju. Jednakże z chwilą
drony liniowe, różniące się między sobą maścią koni, przepięknie dobra­ wybuchu wojny w orbicie działań znalazły się tylko Pomorska Brygada
nych wzrostem, kondycją, temperamentem. Za szwadronem cekaem, Kawalerii oraz obie wielkie jednostki jazdy armii „Modlin". Natomiast
reprezentującym główną siłę ogniową pułku, szedł pluton działek ppanc. na 250-kilometrowym froncie SGO „Narew" pierwsze dni wojny zaznaczyły
Do każdego z czterech działek zaprzężone były trzy konie silnej budowy. się jedynie przelotami samolotów i bombardowaniem tyłów. Na ziemi
Całość kolumny zamykał 6 dywizjon artylerii konnej pod dowództwem doszło do utarczek patroli niemieckich z polskimi oddziałami. Lotny
ppłka dra S. Pochopienia, pierwszy wybór artylerii, hołdującej bohater­ oddział niemiecki uderzał to tu, to tam, aby wprowadzać w ugrupowaniu
skim tradycjom błyskawicznego manewru Bemowskiego. polskim zamieszanie. W tym czasie między Suwałkami a Augustowem
Niestety, jeszcze tego samego dnia Podolska Brygada Kawalerii płka końv..yła mobilizację Suwalska Brygada Kawalerii gen. Z. Podhorskiego.
dypl. Leona Strzeleckiego wycofała się na wschodni brzeg Warty, opusz­ na północ zaś od Łomży, pod Stawiskami, zbierała się Podlaska Brygada
czając Poznań. W dniu 4 września opuszczone zostało Gniezno. Na północy Kawalerii gen. Kmicica-Skrzyńskiego. Sił tych można było użyć pod Mła­
w Chodzieży powiewały już w dniu 3 września flagi hitlerowskie, wywie­ wą, gdzie od razu zaznaczył się punkt ciężkości niemieckiego uderzenia.
szone przez miejscowych Niemców, mimo iż w pobliskim Budzyniu znaj­ Do większych starć doszło tylko pod Szczuczynem, a Grajewo kilka­
dowała się jeszcze polska placówka. To nierozważne zarządzenie niszcze­ 58
krotnie przechodziło z rąk do rąk . W ciągu nocy z 2 na 3 września Polacy
nia plonów stało się dla Niemców hasłem do zwiększenia zuchwałej aktyw­ wykonali odwetowe wypady na teren Prus Wschodnich, przy czym 2 szwa­
ności. dron 10 pułku ułanów pułkownika Buslera dotarł aż do miejscowości
Poznańskie słynęło z wysokiego poziomu uprawy, a zbiory 1939 roku Belczące pod Białą Piską. Na ogół polskie wypady stwierdziły tylko słabe
były szczególnie obfite. Patrole konne wysuniętych ku granicy jednostek oddziały obrony krajowej z nieliczną artylerią.
rozjeżdżały się w różnych kierunkach dla wykonania bolesnego zadania. Jedyne poważne działanie ze strony niemieckiej wyszło na Myszyniec,
Od tygodni nie padało, toteż łuny pożarów wzbijały się hen, ponad na zachodnim skraju pasa działania SGO „Narew". Silne natarcie jedno­
horyzontem, oświetlając w ciemnościach nocnych całą Wielkopolskę stek zmotoryzowanych od pierwszych godzin wojny zepchnęło Kurpiowski
krwawym odblaskiem pożogi. Wojsko polskie na blisko sześć lat opuszczało Batalion Obrony Narodowej, następnego zaś dnia części 42 pułku piechoty
kolebkę państwa, w której przed tysiącleciem zrodziła się pierwsza orga­ 18 łomżyńskiej dywizji i szwadron 5 pułku ułanów. Niestety, gen. Młot-
nizacja państwowa Polan. -Fijałkowski nie wyciągnął z tego faktu słusznych wniosków: na dzień
4 września zarządził natarcie na terytorium Prus Wschodnich siłami
całej Brygady Podlaskiej. Właśnie pełnej tragicznych następstw nocy
z 3 na 4 września pod Gruduskiem ruszył gen. Kmicic-Skrzyński ze swą
80
6—Bitw\ polskiego Wr/cśnia. tom 1 81
kawalerią na podstawy wyjściowe do natarcia na Białą Piską — szlakiem, września na Bakałarzewo. Zaskoczony przy luzowaniu szwadron 3 Pułku
którym poprzedniej nocy poszedł wypad 10 pułku ułanów. Szwoleżerów im. Kozietulskiego odskoczył do tyłu, a Niemcy opanowali
Główne zadanie miał wykonać 5 pułk ułanów pod dowództwem pika miejscowość. Wkrótce jednak szwoleżerowie ochłonęli z wrażenia i ruszyli
Chomicza ze wsparciem dwóch baterii 14 dywizjonu artylerii konnej do przeciwnatarcia. Równocześnie od skrzydła uderza szwadron rtm. Cyn-
po osi Glinki—Sokoły—Klarheim—Kózki. Od wschodu w osłonie głów­ gotta z 2 Pułku Ułanów Grochowskich, odrzuca Niemców i przywraca
nego natarcia miał posuwać się 9 psk płka Falewicza i jedna bateria konna położenie. W ciągu nocy szereg plutonów 1 i 2 pułku ułanów wykonuje
po osi Brzózki Wielkie i Małe-—Ostra Góra itd. W odwodzie pozostawał wypady na strażnice niemieckie, obrzuca je granatami, wznieca popłoch.
10 pułk ułanów — w drugim rzucie za 5 pułkiem. Następnego dnia Niemcy w odwet znowu uderzają, wsparci przez artylerię,
4 września o świcie prawoskrzydłowy szwadron rtm. Robaka z 9 psk na Bakałarzewo, znowu wypierają szwoleżerów, lecz ci — bez pomocy
rusza do natarcia, które prowadzi stary żołnierz z poprzedniej wojny. tym razem — odzyskują swoje pozycje.
chorąży Strzelczyk. Ułani w zupełnej ciszy podchodzą do skraju lasu. Uwaga dowódcy 3 pułku szwoleżerów jest nastawiona na większe
W promieniach wschodzącego słońca lśnią na ostrzach bagnetów spadające działanie. Jeszcze przed mobilizacją wyborowy ten pułk jazdy ze wzmo­
z leszczyn perły rosy. Tyraliera zanurza się w las. Nagle przed Polakami cnieniem dywizjonu pancernego i artylerii otrzymał zadanie przebicia się
odsłaniają się bunkry, osłonięte linią rowów. Chorąży Strzelczyk bez przez linię jezior na Margrabową (Olecko) i opanowania węzła dróg
namysłu wyszarpuje zawleczkę granatu. na północny zachód od Margrabowej. Przewidywano bowiem na tym
— Chłopcy, granatami w nich! kierunku głębszy zagon.
Jeszcze nie przebrzmiał zawieszony w powietrzu świst odłamków, Wieczorem 3 września wyruszył z miejscowości Raczki wypad dywi­
gdy dopadli do rowów. Roznoszą na bagnetach dwóch niemieckich ofi­ zjonu 3 pułku szwoleżerów pod dowództwem mjra Witkowskiego. Dwa
cerów. Trzeci przykłada pistolet do skroni. Niemcy nie wytrzymują pol­ szwadrony przekroczyły o zmroku linię graniczną. W straży przedniej
skiego uderzenia wręcz. 66 jeńców wypełza z okopów z podniesionymi szedł oddział z 4 szwadronu pod dowództwem wchm. Domińczaka.
rękami. W polskie ręce wpadają cztery cekaemy. Tymczasem 3 szwadron W pobliżu posuwał się 2 szwadron rtm. Chludzińskiego, który od granicy
por. Kołakowskiego zajmuje Brzózki Wielkie. Pierwszy przedmiot na­ stawał się dowódcą wyprawy. Szwoleżerowie z bagnetem na broni posu­
tarcia zdobyty! 5 9 wali się cicho jak duchy. Na twarzach większości malowało się duże sku­
Podobnie szwadrony 5 pułku ułanów likwidują obronę nieprzyjaciela pienie. Celem wypadu miała być nadgraniczna miejscowość Reuss na szosie
we wsi Sokoły. Tu jednak dochodzi do głosu niemiecka artyleria, której do Margrabowej. Przewodnik zawrócił od granicy, masa drutów kolcza­
natężenie coraz bardziej się wzmaga. Ponadto dowódcy obu kierunków stych i siatek tamowała posuwanie się, rozlegały się psykania i przekleń­
meldują, że z miejscowości Kowalewo między obu osiami Niemcy ogniem stwa, gdyż nie wzięto nożyc do cięcia drutu.
cekaem flankują dalsze posuwanie się. Skutkiem tego 9 psk nie może wychy­ Nagle wśród ciszy nocnej rozległ się wystrzał z visa. To por. Stricker
lić się poza zdobyty las, a 5 pułk ułanów musiał nawet cofnąć się spod uchwy­ wypalił do jakiegoś grubego cielska. Stało się to-hasłem do ataku. 2 szwa­
conego już Klarheim. dron miał opanować północną część miejscowości, 4 — por. Strickera — po­
Generał Kmicic-Skrzyński podciągnął do uderzenia na Kowalewo łudniową wraz ze stacją kolejową. Wtem w górę wzbiła się rakieta, oświe­
10 odwodowy pułk Buslera. Niestety, zanim nastąpiło jego rozwinięcie, tlając teren jak w dzień.
przepadł efekt wstępnego zaskoczenia i Niemcy przygotowali się na przyję­ — Padnij! — zakrzyknął rtm. Chludziński.
cie nowych sił. W rezultacie gen. Kmicic-Skrzyński, nie zdobywszy naka­ Gdy tylko rakieta zgasła, cała wyprawa zerwała się na nogi i ruszyła
zanego przedmiotu (Białej Piskiej), wieczorem wydał rozkaz do odwrotu. naprzód ławą. Rezultat działania był natychmiastowy. Zawrzał bezgłośny,
zduszony bój w ciemnościach. Ktoś gasi granatem strzelający cekaem.
Inni ścigają uciekających.
Wypad na Reuss (Cmochy) — Brać żywcem! — krzyczy rtm. Chludziński.
Wypad bowiem ma dostarczyć języka.
Na północnym cyplu Suwalszczyzny nieprzyjaciel, wykorzystując moment Cała akcja trwała piorunująco krótko. Roześmiani, hałaśliwi szwole­
luzowania odjeżdżającego transportem 41 pułku piechoty, napadł 2 żerowie wracali o północy z zadania s o .

82 83
Na północnym skrzydle rtm. Cyngott wykonał wypad na Micrunis/ki.
uwieńczony również pełnym powodzeniem i bez strat.
Lecz była to ,,wojenka", podczas gdy na ziemie polskie zwalała się
w całej swej grozie i spustoszeniu nowoczesna wojna. Przebieg działań
na froncie SGO „Narew" od początku wojny zdawał się świadczyć, że
nieprzyjaciel nie zamierza tu podejmować większej akcji. Toteż sukces
Podlaskiej Brygady Kawalerii był chybiony. Szczęście, że Naczelne Do­
wództwo nic zgodziło się na proponowane przez generała Młota-Fijałkow-
skiego działanie Suwalskiej Brygady na Margrabową.
W gruncie rzeczy dwie brygady północno-wschodniej części polskiego
frontu przez szereg dni wykonywały — wedle określenia płka dypl.
L. Mitkiewicza — zadania kawalerii dywizyjnej61, bez uwieńczenia swej
akcji poważniejszym sukcesem operacyjnym czy terenowym. W działaniach
zaczepnych polskiej kawalerii na Prusy Wschodnie krył się silny moment
propagandowy. Była to, według wersji Naczelnego Dowództwa, niejako
polska ofensywa, która łącznie z rzekomą angielską flotą na Bałtyku
i nie istniejącym w rzeczywistości bombardowaniem Berlina — miała krze­
pić na duchu cofające się wojsko polskie. Chwyt ten jednak szybko stracił
swą wartość propagandową, ponieważ przed żołnierzem nie udało się ukryć
ciężkich zmagań defensywnych. Zresztą zmagania te bynajmniej nie rozkła­
dały go moralnie, przeciwnie, rodziły nowe siły odporu. Natomiast brak
dwóch wielkich jednostek szybkich: Podlaskiej i Suwalskiej Brygady Ka­
walerii, brak ponad 15 tysięcy doborowego i ruchliwego żołnierza na właś­
ciwym kierunku operacyjnym, jakim była rozpoczęta od pierwszej chwili
inwazji niemieckiej bitwa pod Mławą, a później pod Różanem, wywarły
poważne i wysoce ujemne następstwa. Przyczyniły się niewątpliwie do
zachwiania całego północnego frontu.

Walki graniczne Wołyńskiej Brygady Kawalerii


pod Mokrą, Ostrowami i Kamieńskiem

Na drugim końcu Rzeczypospolitej, pod Kłobuckiem koło Częstochowy,


równie piękną — choć inną w swym wyrazie taktycznym — kartę zapisała
jednostka kawalerii. Były to działania Wołyńskiej Brygady Kawalerii
w czasie jej walk granicznych, a szczególnie klasycznego boju pierwszego
dnia wojny z niemiecką 4 dywizją pancerną pod Mokrą koło Kłobucka.
Całodzienną tę bitwę z siłami głównymi dywizji pancernej generała Rein-

85
hardta powinno by się umieszczać w podręcznikach z taktyki drugiej
wojny światowej jako przykład równorzędnego boju niewielkiej liczebnie
i słabej pod względem ogniowym jednostki kawaleryjskiej z górującą
nad nią pod każdym względem, z samej swej istoty przeznaczoną do działań
przełamujących, jednostką pancerną agresora. Bój ten był oczywistyrti
tryumfem bezwzględnej woli walki i wybitnej sztuki dowodzenia nad iście
teutońską taktyką fizycznego miażdżenia przeciwnika.
Pod Mokrą, a następnego dnia pod Ostrowami niemieckiej dywizji
pancernej, liczącej 13 tysięcy ludzi. 308 czołgów. 38 samochodów pan­
cernych i 101 innych wozów bojowych 62 , przeciwstawiła się skutecznie
o połowę niniejsza brygada kawalerii pika dypl. Juliana Filipowicza,
posiadająca wsparcie zaledwie 16 dział lekkich i 22 armatek przeciw­
pancernych oraz 22 pancerne wozy bojowe, z czego tylko 3 tankietki uzbro­
jone w 37 mm działka, pozostałe — w cekaemy. Główna siła ognia tej
czteropułkowej brygady sprowadzała się do ręcznej broni przeciwpancernej
i broni maszynowej: 78 rusznic przeciwpancernych. 95 cekaemow i 94
erkaemów, nie licząc karabinów powtarzalnych ułanów i strzelców kon­
nych oraz ognia pociągu pancernego i przydzielonego na czas akcji pod
Mokrą batalionu 84 pp.
Wołyńska Brygada Kawalerii w składzie 19 i 21 pułku ułanów oraz pułku 14
13. Płk dypl. Julian Filipowicz, - Ppłk Kazimierz de Rostwo Suski,
strzelców konnych i 2 dywizjonu artylerii konnej została zmobilizowana
dowódca Wołyńskiej BK dowódca 21 pułku Ułanów Nadwiślańskich
na Wołyniu w połowie sierpnia 1939 roku i przerzucona transportami
kolejowymi w rejon Brzeźnicy Nowej na południowe skrzydło armii
..Łódź". Pod koniec sierpnia dołączył z Krzemieńca 12 Pułk Ułanów Pamiętnej nocy z 31 sierpnia na 1 września nadgraniczny las z niemie­
Podolskich ppłka A. Kuczka i przydzielone jako wzmocnienie: IV batalion ckiej strony huczy tysiącem motorów. Las z naszej strony jest cichy
84 pp mjra W. Sokola oraz pociąg pancerny nr 53 kpt. M. Malinowskiego. i czujny. Niekiedy tylko parsknie koń lub brzęknie ułańska ostroga \
6

Własny, organiczny batalion strzelców pod dowództwem ppłka W. War­ Zachodni skraj lasu z rozległą polaną, na której znajdowały się
choła organizował się dopiero pod Łobodnem. Była to więc niejakodwubry- trzy miejscowości tej samej nazwy: Mokra I. Mokra II i Mokra III. obsa­
gadowa dywizja kawalerii. dziły obronnie oddziały 21 pułku modrych ułanów. Jednak naprzeciw
28 sierpnia, przed wyruszeniem na pozycje, następuje ostatnia defilada Mokrej III ciągnął się pas bezleśny, nie stwarzający żadnych przeszkód
przed dowódcą armii. gen. Juliuszem Rómmlem. Pułki idą w całej swej dla broni pancernej. Tę bramę między lasami obejmuje 4 szwadron por.
krasie: konno, z proporczykami i lancami, które później jako bezużyteczne Karola Kantora; w prawo, ku północy, rozwija się 2 szwadron por. Edwarda
zostały złożone na wozy taborowe 6 3 . 21 Pułk Ułanów Nadwiślańskich Sobańskiego. Przed skrajem lasu. na wzgórzu 268, wysunięte stanowiska
ppłka Kazimierza de Rostwo-Suskiego podejmuje dowódcę armii obiadem zajmuje 3 szwadron rtm. Bolesława Deszerta, wzmocniony dwoma ce-
żołnierskim we dworze Jedlno. kaemami i działkiem przeciwpancernym. Plutony 1 szwadronu ubezpie­
W nocy z 30 na 31 sierpnia 6 4 brygada została przesunięta w trybie czają północne skrzydło, utrzymują łączność z sąsiadami (19 p.uł.) i patro­
alarmowym w bezpośrednie pobliże granicy do lasów między Kłobuckiem lują przedpole aż po granicę państwa 66 .
i rzeczką Liswartą. Zadanie: osłonić południowe skrzydło armii ..Łódź" W przerwie leśnej, w rejonie 4 szwadronu, mieści się gros broni ciężkiej
i być w gotowości do działań zaczepnych w dwóch rozbieżnych kierun­ pułku: 3 działka ppanc. i 8 cekaemow. Porucznik Kantor urządza w rowie
kach: na korzyść 30 dywizji gen. Cehaka w Działoszynie i 7 dywizji z armii melioracyjnym dwa silne gniazda oporu. Pod maską soczystej zieleni
„Kraków" — w rejonie Częstochowy. zaczaili się ułani 4 szwadronu z granatami w ręku i rusznicami przeciw-

86 87
pancernymi przy policzkach. Linia pierwszego oporu pułku pozostawała
pod dowód/lwem mjra St. Starzeckiego, /asicpcy dowódcy pułku. Puł­
kownik Suski obrał swój punkt obserwacyjny na wieży triangulacyjnej
w rejonie Mokrej III, skąd miał daleki wgląd w teren. Ponieważ do obsa­
dzenia linii obronnej zużył wszystkie siły pułku, poza plutonem kolarzy,
dowódca brygady przydzielił mu 4 szwadron 12 pułku ułanów, który
stanął jako odwód 21 pułku ułanów w rejonie wiaduktu kolejowego za
punktem obserwacyjnym dowódcy pułku 6 7 .
Na linii potrójnej miejscowości Mokra, między Mokrą II i Mokrą III,
ustawiły się trzy baterie 2 dywizjonu artylerii konnej ppłka Jana Kamiń-
skiego z kierunkiem strzału na przerwę leśną i punktami obserwacyj­
nymi w liniach obronnych 21 p. uł. i IV baonu 84 p p . 6 8 Reszta sił, roz­
mieszczona w rejonach swej koncentracji, była w dyspozycji dowódcy
brygady. Na północ od ugrupowania 21 pułku ułanów znajdował się w rejo­
nie m. Zawady z placówką w Dankowie 19 pułk ułanów ppłka dypl. Pętkow-
skiego z zadaniem dozorowania i patrolowania Liswarty. Tylko 4 szwadron
por. W. Gumińskiego był rozwinięty na północnym skraju lasu „Gro­
dzisko" 6 9 . Za torem śląsko-gdyńskiej magistrali kolejowej stały w odwodzie
dwa pozostałe pułki brygady (12 ułanów i 2 psk) oraz dywizjon pancerny
mjra Glińskiego. Ugrupowanie takie wynikało z zadania, aby być „goto­
wym" do interwencji zarówno na rzecz północnego, jak i południowego
sąsiada.
1 września już o godzinie 4.30 gwałtowne wybuchy na granicy posta­
wiły obrońców na nogi. Kuchnie polowe ledwie podwiozły na pozycje
obronne śniadanie, gdy nad głowami ukazał się lotnik. Komenda „kryj
się" rozproszyła piefwszą kolejkę przy kotle. I tak wielu żołnierzy na czczo
rozpoczęło wojnę. Około godziny 6 do płka Suskiego wpadł na spienio­
nym koniu ułan od ppor. Berezowskiego, dowódcy patrolu wysłanego
ku granicy.
— O świcie Niemcy rozpoczęli bombardowanie i ostrzeliwanie Krze­
pic. Oddziały motocyklistów i czołgi wkroczyły do miasteczka. Krzepice
się palą! — brzmiały słowa meldunku 70 .
Bombardowanie objęło tymczasem cały obszar zajęty przez brygadę.
W rejonie Miedzna bomby niszczą artyleryjską kolumnę amunicyjną.
W lesie na zachód od Mokrej atak lotniczy trafił w konie 21 pułku ułanów,
które częściowo zginęły pod bombami, częściowo powyrywały się z rąk
koniowodnych i rozbiegły po lesie. Tabun koni z dorodnym kasztanem
na czele wysforował się na przedpole, pod ogień cekaemów niemieckich.
Pułkowi groziła utrata koni. Sytuację ratuje wachmistrz, szef jednego
ze szwadronów. Wyjeżdża konno wraz z dwoma ułanami i dopada pod
ogniem kasztana. Koń staje posłusznie i pozwala się odprowadzić wraz

ss
z tabunem do tylu ". Z kierunku Krzepic wprost na pozycje pułku ruszyła ogień swoich czterech dział: dwóch haubic 100 mm i dwóch armat 75 mm.
ławą ludność cywilna, prowadząc z sobą żywy inwentarz i porwane naprę­ Atak niemiecki znów został odparty, a przed pozycją pozostały dymią­
dce z chat przedmioty. Wytwarzała się dramatyczna sytuacja, gdyż ta ce czołgi, z których wzięto jeńców. Reszta zawróciła. Przerwę w walce
ruchoma ława była jakby przesłoną dla zbliżających się za nią czołgów spożytkowano na uporządkowanie oddziałów na pozycjach, uzupełnienie
nieprzyjaciela. Pułkownik Suski rozkazał szwadronom wysłać na przed­ amunicji, ewakuację rannych i naprawę sieci łączności. Zasadnicze ugrupo­
pole energicznych podoficerów, aby wycofującą się ludność kierowali wanie brygady pozostało bez zmian.
na skrzydła ugrupowania. Około godziny 12 spada na stanowiska polskie ogień artylerii niemie­
Czołgi niemieckie minęły Opatów i pod ogniem szwadronu wysuniętego ckiej. Odpowiadają jej baterie daku, wstrzeliwując się na podstawy wyj­
ze wzgórza 268 rozwinęły się w linię, zbliżając się do stanowisk 2 i 4 szwa­ ściowe Niemców, przebiegające skrajami wsi Opatów, Wilkowiecko i Wa-
dronu. Jęknęła ziemia pod nawałą niemieckiej artylerii, z góry uderzyły lenczów. Ogień nieprzyjaciela wzrastał z minuty na minutę i wkrótce
stukasy. Jednak i Polacy nie próżnowali. Zbliżające się czołgi zostały osiągnął natężenie gwałtownego przygotowania. Niebawem rusza natarcie
przywitane ogniem działek ppanc, doskonale zamaskowanych rusznic przełamujące 4 dywizji pancernej, które ma tym razem przebić się już przez
i pociskami trzech baterii konnych. Niemcy tracą 10 czołgów i wycofują polskie pozycje. Główne uderzenie ponad 80 czołgów znów kieruje się
się do Opatowa. W czasie odwrotu jeszcze jeden czołg zostaje trafiony na przerwę w lesie, obsadzoną siłami żywymi 4 szwadronu i większością
ogniem flankowym 3 szwadronu. To łatwe odparcie pierwszego ataku środków ogniowych pułku. Od Rębielic Królewskich pojawiły się także
kompanii czołgów wywołuje na stanowiskach ułanów żywiołową radość. czołgi, lecz ich napór w porównaniu z głównym uderzeniem był słabszy.
Przerwa trwała jednak niedługo. Około godziny 9—9.30 rtm. Deszert Mimo silnego ognia polskiej artylerii i broni przeciwpancernej, które
melduje zbliżanie się do Opatowa kolumny około 30 czołgów. Jednocze­ powoduje w szyku wroga spustoszenie, mimo bardzo wydatnego wsparcia
śnie oddział motocyklistów z kilkoma czołgami osiągnął rejon Dankowa, ogniowego pociągu pancernego kapitana Malinowskiego, masa czołgów
gdzie znajdował się OW w składzie: 3 pluton 21 p. uł., drużyna kolarzy niemieckich wdziera się przez stanowiska 21 pułku ułanów na polanę
oraz 5 TKS. Fala czołgów i samochodów pancernych po rozwinięciu się Mokra. Ułani nadwiślańscy walczą z determinacją i pogardą śmierci.
sięga aż poza 2 szwadron na północy. Lotnictwo nieprzyjaciela przez Sam tylko ppor. rez. Marcin Morawski z 4 szwadronu unieruchomił
cały czas rozpoznaje i bombarduje las, nie napotykając przeszkód ze ogniem rusznicy przeciwpancernej i granatami dwa czołgi, a kiedy trzeci
strony obrońców, zajętych zwalczaniem o wiele groźniejszych natarć pan­ podjechał do jego stanowiska, z visem w ręku wskoczył nań, aby ostrzelać
cernych. Jeden z lotników obniża się nad wieżą triangulacyjną i, foto­ właz 72 . Wyróżnił się tam również ppor. rez. inż. Jerzy Jełowiecki. Czołgi
grafując stanowiska polskie, pięścią grozi obsadzie punktu obserwacyjnego. przejeżdżają przez stanowiska działek ppanc, jedno z nich wgniatają
Pięścią też odpowiada na tę pogróżkę oficer ordynansowy pułku, pod­ w ziemię, wybijając niemal całą obsługę, i mimo bohaterstwa obrońców
porucznik Kuźnicki. toczą się dalej. Część ich kieruje się na Mokrą II, lecz znaczna większość
O godzinie 10 uderza z Wilkowiecka zaobserwowana fala czołgów posuwa się południowym skrajem Mokrej III. Wkrótce Mokra III staje
na przedni skraj obrony przy wsparciu ognia artylerii z Iwanowic. Od w płomieniach od pocisków zapalających. Dym i wysoko wzbity kurz
wybuchów dygoce ziemia i drżą serca ułanów w płyciutkich rowach i wnę­ przesłaniają widok, oślepiają obrońców, a wśród tego piekła czołgi buszują
kach. Wysunięty szwadron wycofuje się z okrągłego i gołego jak bochen po polanie.
chleba wzgórza 268, zajmując pozycję na prawym skrzydle obrony. Również Sytuacja staje się groźna. Ława czołgów trafia na stanowiska 2 i 3 ba­
i prawe ubezpieczenie spędzone zostało z rejonu Rębielice Królewskie. terii, które ogniem na wprost odpierają atak. Odtąd główny ciężar walki
Jednak tam nieprzyjaciel zatrzymał się w miejscu. Jego główny wysiłek bierze na swe barki 2 dywizjon artylerii konnej. Jego baterie, ustawione
kierował się na 4 szwadron w przerwie międzyleśnej. Szwadrony przyjęły w „jeża", prażą do stalowych cielsk z najbliższej odległości.
atak spokojnym i silnym ogniem wszystkich swoich środków. Baterie Działa 3 baterii por. Wakalskiego ukryte były koło leśniczówki pod
dywizjonu konnego celnym i skutecznym ogniem wsparły pierwszą linię. jabłoniami sadu, odległego o 200—250 metrów od ściany lasu. Od frontu
W kulminacyjnym punkcie walki nadjechał od północy pociąg pancerny podpełzały do baterii czarne cielska czołgów na odległość 300—400 me­
nr 53, „Śmiały", patrolujący odcinek linii kolejowej między Kłobuckiem trów i zza zasłon otwierały ze swych armat i kaemów ogień. Zgrzyt
i stacją Miedźno, i z rejonu wiaduktu położył przed pozycje 4 szwadronu zamków, komendy działonowych, napięte twarze celowniczych stwarzały

90 91
obraz grozy, w której przemieszane wystrzały dział i eksplozje pocisków
przynosiły ulgę. Już cztery czołgi stały przed stanowiskiem unierucho­
mione, a ich załogi kryły się w rozpadlinach lub przemykały ku tyłowi.
Natomiast na stanowisku ogniowym nikt się nie krył i nie szukał osłony,
mimo że gęsto padali zabici i ranni. Jakaś zawziętość i zapamiętanie opa­
nowało każdego kanoniera i każdego stopniowego. Oficer ogniowy, por.
St. Pokorny, oraz dwaj dowódcy plutonów: ppor. W. Bagiński i pchor.
Z. Pourbaix, uwijali się jak w ukropie, doskakując do jednego lub drugiego
ze swych dział, by skorygować celownik czy ukazać wyłaniający się groźny
cel n.
Z zadziwiającą szybkością i dokładnością strzelało pierwsze działo
15. Por. Stanisław Pokorny, kpr. Żłoba, przed nim też spiętrzyło się najwięcej groźnych, unierucho­
oficer ogniowy 3 baterii 2 dak mionych cielsk znaczonych krzyżami. Musiało ono zwrócić uwagę wroga,
gdyż nagle seria trzech strzałów czołgowych trafiła w armatę. Zginęła
cała obsługa, z nieodżałowanym celowniczym, bombardierem Romańcem,
jeden tylko kpr. Żłób cudem ocalał. Po opanowaniu szoku podszedł
on do 4 działa i zajął miejsce celowniczego, aby walczyć dalej w odpieraniu
ataku pancernego. Zniszczył on 14 czołgów i jako pierwszy został przed­
stawiony do odznaczenia krzyżem Virtuti Militari 7 4 .

Pułkownik Suski musiał opuścić swój punkt obserwacyjny na wieży,


również miejsce postoju jego sztabu w leśniczówce zostało podpalone
przez czołgi. W rejonie wiaduktu zameldował się do jego dyspozycji do­
wódca dywizjonu pancernego, mjr S. Gliński. Pułkownik Suski wyszedł
z nim na skraj lasu i wskazując buszujące czołgi, zapytał:
— Czy ma pan w walce z nimi szanse powodzenia?
— Nie, nie mam — przyznał szczerze major. — Ale jeśli pan pułkownik
rozkaże, dywizjon wykona przeciwuderzenie.
Pułkownik wstrzymał się przed wydaniem takiego rozkazu, gdyż
wobec rażącej dysproporcji ilości wozów i uzbrojenia uznał, że przeciw­
uderzenie dywizjonu musiałoby się skończyć jego zniszczeniem 75 .
Tymczasem w kotłowisku na polanie Mokra II i III Polacy zaczynają
brać nad Niemcami górę. Coraz więcej czołgów nieruchomieje, a z luków
wyłażą osmoleni Niemcy w czarnych skórzanych kurtkach. Te zaś czołgi,
które mogą się ruszać, zaczynają oddalać się. Jednak na południu walka
wre nadal w całej pełni. Pułkownik Suski prosi dowódcę brygady o wzmo­
cnienie. Na razie wszakże odjeżdża na północ pociąg pancerny, gdyż
nadszedł meldunek o silnej kolumnie pancernej Niemców, która posuwa
16. St. ogn. Stanisław Szymanik, 17. Pchor. Mieczysław Szymura, 2 psk się północnym brzegiem Liswarty. Przydzielony już przedtem 4 szwadron
szef 3 baterii 2 dak 12 pułku ułanów przyjmuje ogniem dwu działek i czterech cekaemów
(w mundurze porucznika LWP)

93
czołgi, które po przejechaniu przez stanowiska artylerii skierowały się Między godziną 15 a 15.30 wychodzi tego dnia czwarte natarcie czoł­
pod wiadukt kolei. Wkrótce też pod dowództwem ppłka Kuczka przyby­ gów niemieckich, wsparte siłami 12 pułku grenadierów od północy i 12 pp
wają dalsze trzy szwadrony: 1 — por. St. Raczkowskiego, i 2 — rtm. Ol­ z 31 DP na południu, które kierowały się na stanowiska IV baonu 84 pp.
gierda Suryna. 3 szwadron rtm. Hollaka, z dwoma działkami ppanc i plu­ Sześć baterii wroga razi ogniem niewielki stosunkowo obszar polany,
tonem cekaem, otrzymuje zadanie pójścia z pomocą 4 szwadronowi 21 niosąc śmierć i zniszczenie nieugiętym ułanom. Szczególnie dotkliwie
pułku ułanów i zamknięcia wraz z nim luki między lasami. odczuwają ogień koniowodni, z trudnością opanowując gromady spło­
Zdecydowana postawa tego pułku, który wzdłuż lizjery lasu na wscho­ szonych kanonadą koni. Tym razem czołgi przedarły się także z kierunku
dnim skraju polany Mokra stworzył drugą linię obronną, zatrzymuje Rębielic i uderzyły na stanowisko 1 baterii w rejonie Mokrej II. Bateria
postępy wroga. Około godziny 14 czołgi niemieckie po raz trzeci oddają podejmuje walkę z bliska, traci jedno działo, lecz sześć szkieletów pan­
Polakom pole; pozostaje na nim około 20 dymiących lub unieruchomio­ cernych płonie przed jej stanowiskiem. Por. Giedroyć z odległości 100
nych wraków pancernych. Tymczasem 3 szwadron 12 pułku ułanów nie metrów rozbija atakujący go czołg, jednak inne zdołały wtłoczyć cekaem
dochodzi do celu. Silnie ostrzelany przez wycofujące się czołgi, spieszy baterii w ziemię i potoczyły się dalej.
się i zajmuje południowy skraj Mokrej II, tworząc rodzaj pozycji ryglowej 76 . Główne uderzenie kieruje się w dokonany wyłom i wylewa się na po­
Rotmistrz Hollak, ranny w obie nogi, dowodzi do wieczora, ginie jednak lanę. Linia stanowisk 12 pułku ułanów podolskich zakwita jaskrawym
od serii zabłąkanego patrolu w czasie ewakuacji nie dochodząc do Izbisk. ogniem wystrzałów. Cztery działka przeciwpancerne i czternaście rusznic
Wcześniej jeszcze ginie ppor. K. Florkowski. Tak więc szwadrony 4 i 2 bezustannie plują ogniem w stronę czołgów z najbliższej odległości. Wir
ułanów nadwiślańskich walczą samotnie na skrajach wyłomu w pierwszej bitewny porywa wszystkich, bez względu na stopień i funkcję. Nawet
linii, z 1 plutonem por. B. Kawki na południowym skrzydle pod wzgórzem dowódca wraz ze swym sztabem donosi amunicję. Jednak mimo męstwa
263. i nieustępliwości obrońców, którzy gęsto zasłali pole swoimi ciałami,
Głębokie wdarcie się nieprzyjaciela w ugrupowanie obronne brygady masa pancerna wroga opanowuje polanę Mokra i przenika do lasu. W tym
zaniepokoiło płka Filipowicza, który otrzymał zadanie opóźniania Niem­ położeniu dowódca brygady rzuca około godziny 16 do przeciwuderze-
ców przez dwa dni na przestrzeni od granicy do Warty. Rozkazał więc nia swój odwód ruchomy: samochody pancerne mjra Glińskiego. Szwa­
19 pułkowi ułanów, nie związanymi dotąd w walce siłami, przesunąć się dron pancerny, uzbrojony w dwa działka 37 mm i karabiny maszynowe
w rejon miejscowości Ostrowy i ugrupować obronnie na skraju lasu na 13,2 mm, z plutonem TKS wyrusza przeciw armatom i gąsienicom 20-to-
północny zachód od tej miejscowości. Równocześnie 11 batalion strzel­ nowych czołgów niemieckich, wykonuje rajd na polanie i, utraciwszy
ców ppłka W. Warchoła obsadził Ostrowy od południowego zachodu. bardzo szybko cztery samochody — wraca spiesznie na podstawy, aby
Powstawał w ten sposób drugi pas obronny na wypadek, gdyby obrona uniknąć zmiażdżenia.
21 pułku ułanów wraz ze wzmocnieniem 12 pułku ułanów została osta­ Wchodzi do walki ostatni odwód brygady: 2 pułk strzelców konnych
tecznie przełamana. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że Niemcy nie ponie­ ppłka Mularczyka, którego dwa działka są od rana na linii. Szwadrony
chają dalszych ataków. Chodziło o jak najlepsze przygotowanie się na strzelców konnych zasilają nadwątloną linię i przedłużają ją ku południo­
ich przyjęcie. wi, zdwaja się siła ognia przeciwpancernego. Pluton ppanc. starszego
— Czy moje szwadrony, wykrwawione trzema atakami czołgów, bom­ wchm. Jana Bonieckiego, walcząc już od godz. 10 powstrzymał w rejonie
bardowaniem lotniczym i ogniem artyleryjskim, wytrzymają jednak nowy leśniczówki dalsze zapędy czołgów. Działko kpr. Jana Suskiego, z nieza­
atak nieprzyjaciela? — zastanawiał się płk Suski. wodnym celowniczym st. strzelcem Julianem Zienkiewiczem, niszczy 8czoł­
Od południa stał on na skrzyżowaniu drogi z torem, gdzie zebrały gów. Zatrzymana fala czołgów kotłuje się w miejscu, zawraca i wycofując
się dwa sztaby pułkowe, poczty dowodzenia i plutony łączności. Aby się w kurzu i dymie wpada na czołgi drugiego rzutu. W szeregach Niemców
uniknąć niebezpiecznego stłoczenia w razie nowej walki, postanowił powstaje zamieszanie 77 . Dalsze fale, biorąc wycofujących się za Polaków,
przenieść się na wschodni kraniec Mokrej I. Tam też przewidział wyco­ otwierają do nich ogień. Wreszcie około godziny 16 następuje ogólny
fanie swych szwadronów, aby stworzyć na przedłużeniu 12 pułku ułanów odwrót masy pancernej z polany. Polacy odnoszą pełny sukces. 2 i 3 baterie
nową linię obrony ku północy. konne po zużyciu całej amunicji na swych zasadniczych stanowiskach

94 95
cofnęły się w czasie przerwy za linię toru kolejowego, pozostając jednak
na tym samym kierunku działania. Około 17 jeszcze raz rusza natarcie
dwóch kompanii czołgów, kierując się pod przepust kolejowy. Jednak
skutkiem zapalenia się czołgu pod przepustem następuje zaklinowanie
się kolumny, która pozostaje w bezruchu do wieczora 78 .
Tymczasem pełne dramatycznego napięcia wydarzenia rozegrały się
jeszcze na północ od polany Mokra. Po odejściu gros sił 19 pułku ułanów
silna kolumna pancerna nieprzyjaciela posunęła się drogami i duktami
z Rębielic Królewskich na wschód i dążyła do miejscowości Izbiska —
za torem kolejowym. Niektóre czołgi przeszły tuż obok nowego miejsca
postoju dowódcy 21 pułku u anów.
Rozprawę z kolumną nieprzyjaciela powierzył dowódca 19 p.uł^ppłk
dypl. Pętkowski, rtm. A. Skibie, oddając mu do dyspozycji prócz własnego
1 szwadronu — 3 szwadron por. St. Góreckiego z 6 cekaemami i dwoma
działkami ppanc. Skiba natychmiast podjął decyzję. 1 szwadronem ruszył
galopem z m. Zawady rozwiniętym harcownikami na las „Grodzisko",
3 szwadron miał ubezpieczać od wschodu wzdłuż szosy na Miedźno.
Jednak w drodze do szarży 1 szwadronu dołączyły samorzutnie plutony
por. Góreckiego. Niemcy zareagowali ucieczką. Owocem tej błyskawicznej
akcji było zajęcie leśniczówki na północnym skraju lasu „Grodzisko",
gdzie zdobyto skrzynie z amunicją do ceakem i z materiałem wybuchowym
do zrywania torów.
W dalszym ciągu szwadrony dywizjonu rtm. Skiby, już to operując
konnymi patrolami, już to uderzając plutonami na bagnety pieszo, lub
też zaskakując nieprzyjaciela wzdłuż duktów leśnych seriami broni maszy­
nowej z taczanek, utrzymywały kolumnę nieprzyjaciela przez szereg
godzin w szachu, tak że nie ważyła się ona zdecydowanie posunąć naprzód.
Trwało to aż do czasu pojawienia się pociągu pancernego nr 53.
Kapitan Malinowski, który ze swoim pociągiem pancernym stał na
stacji Miedźno (o 6 kilometrów na północ od miejscowości Miedźno)
w oczekiwaniu na zapowiedziane ukazanie się czołgów wzdłuż Liswarty,
otrzymał rozkaz powrotu do głównej bitwy na południowym odcinku.
Po przebyciu 2—3 kilometrów oczom jego ukazała się na dukcie leśnym
kolumna pancerna, jak się okazało, napełniająca z cystern paliwo. Załoga
pociągu otworzyła do czołgów ogień ze wszystkich środków i zadała im
straty, ale i pociąg otrzymał cztery pełne trafienia. W rezultacie jednak
swoim ogniem rozstrzygnęła starcie na polską korzyść i niemieckie czołgi
powstrzymały swój dalszy marsz na Izbiska. Niemcy bali się pociągu
pancernego, który, jak wynika z relacji, trzymał ich w ryzach przez wiele
godzin 7 9 .
7. Wołyńska Brygada Kawalerii pod Mokrą w godzinach popołudniowych 1 września

<>(,
Trwająca 10 godzin bitwa pod Mokrą spowodowała ogromne straty przeciwuderzenia poszedł znów polski dywizjon pancerny wraz z 12 puł­
po obu stronach. Polanę zaścieliło cmentarzysko około 50 palących się kiem ułanów podolskich. Do wieczora trwały przewlekłe walki leśne.
i unieruchomionych czołgów. Kilkanaście wraków już ostygło na przed­ Zagrożone odcięciem i odłączone od swoich koni oddziały 2 psk wyco­
polach pierwszej linii. Wśród czołgów leżały zwęglone ciała Niemców fywały się jedyną pozostałą jeszcze drogą z kleszczy, wyciągając ciężki
w czarnych kurtkach, wśród drzew — ułani w polskich barwach. Stan sprzęt bojowy na rękach.
brygady uległ znacznemu uszczupleniu. Zginęło lub odniosło rany 27 Kapral Jan Patio zatrzymał taczankę, wyprzągł konie i podając ko­
oficerów i 500 szeregowych, wypadło też z szyku — zabitych lub pora­ mendę krzyknął do celowniczego:
nionych — 300 koni 8 0 . Największe straty poniosły: 12 pułk ułanów podol­ — Janek, bierz szkopów w krzyżówkę!
skich i 21 nadwiślańskich. Zniszczeniu uległa niemal połowa sprzętu Pada długa, terkotliwa seria. Zakotłowało się wśród zeskakujących
artyleryjskiego i znaczna część broni przeciwpancernej. Pociąg pancerny z ciężarówek mundurów feldgrau. Następuje chwila ulgi. Można się cofać.
nr 53 został przesunięty na linię Siemkowice—Częstochowa, a do macie­ Podporucznik rezerwy Henryk Dembowski, profesor Uniwersytetu Lubel­
rzystego pułku odmaszerował IV batalion 84 pp, zajmując swe pozycje na skiego, wprzągł się zamiast konia do działka przeciwpancernego, aby je
Warcie w rejonie Ważne Młyny. wyciągnąć z zagrożonej strefy 8 1 .
Polacy pod wieczór cofnęli się o 8 kilometrów na północny wschód, Wąska grobla, z której pionierzy zrywają już belki, z tyłu od lasu —
do lasów w rejonie miejscowości Ostrowy, gdzie wzdłuż rzeczki Biała Oksza ogień niemieckiej piechoty, konie bez jeźdźców rżą z daleka, jakby przy­
zorganizowali się obronnie na dzień następny. W tym czasie 1 dywizja zywając swych panów. Ciężkie jest działko, nie na siły człowieka, szleje
pancerna gen. Schmidta, zatrzymana przez wysadzenie przepustu kolejo­ wrzynają się w ramię, paląc ogniem. Byle tylko do młyna. Przy nadludz­
wego pod Pankami, zepchnąwszy o godz. 18 ze swej osi batalion ON kich wysiłkach udało się strzelcom konnym z Hrubieszowa wyśliznąć
„Kłobuck", nie napotykała już w głębi obszaru żadnego oporu. Otrzymała z okrążenia i ocalić konie. Brygada znów poniosła duże straty, szczególnie
też ona na dzień 2 września zadanie dotarcia do górnej Warty w rejonie 11 batalion strzelców i 2 psk.
Gidel i Pławna. Natomiast na kierunku 4 dywizji pancernej była wciąż jesz­ O zmroku płk Filipowicz wycofał swoją jednostkę na prawy brzeg
cze zdolna do walki Wołyńska Brygada Kawalerii. Warty pod Brzeźnicą Nową, gdzie otrzymał rozkaz przejścia do Łękawy
Poranek 2 września wstawał spowity oparami gęstej mgły. Z rejonu i Łękińska pod Bełchatowem.
opuszczonego pobojowiska Niemcy ostrzeliwali intensywnym ogniem Jednak przerwa nie trwała długo. W Naczelnym Dowództwie panowało
Ostrowy, jakby mszcząc się za swoje wysokie straty w ludziach i sprzęcie. silne zaniepokojenie na skutek swobodnego posuwania się na Radomsko
Cały ciężar zemsty dźwigał na sobie 11 batalion strzelców, obsadzający 1 dywizji pancernej Niemców, wstrzymywanej jedynie z powietrza przez
tę miejscowość. Dopiero około południa ruszyło niemieckie natarcie, przy polską brygadę bombową. Już wieczorem 3 września wołyńscy kawale-
czym po niepowodzeniach poprzedniego dnia 4 dywizja otrzymała pomoc rzyści, którzy po dwudniowych walkach oderwali się od 4 dywizji pancer­
sąsiadującej z nią od północy 19 dywizji piechoty. nej, otrzymali rozkaz nocnego uderzenia na oddziały 1 dywizji pan­
Natarcie niemieckiej piechoty od zachodu na stanowiska 19 pułku cernej. Dywizja ta dochodziła do Rozprzy i zajęła na północ od Radom­
ułanów zostało z łatwością odparte. Natomiast natarcie czołgów od połu­ ska — Kamieńsk. Wypad na Rozprzę, wykonany siłami 12 pułku ułanów,
dniowego zachodu i południa narzuciło batalionowi strzelców i 2 pułkowi zetknął się jedynie z patrolami nieprzyjaciela. Natomiast nocne uderzenie
strzelców konnych ciężką walkę. Uderzenie czołgów na stanowiska pie­ 2 pułku seledynowo-amarantowych na Kamieńsk stało się prawdziwą
choty początkowo zakończyło się powodzeniem: pod miażdżącą siłą wozów epopeją i do końca życia utkwiło w pamięci jego uczestników. Dowódcą
bojowych 36 pułku czołgów, przy wyciu syren zachwiały się polskie stano­ tej akcji był mjr Włodzimierz Łączyński, a jego oddział składał się z ocho­
wiska. Lecz na pomoc przyszedł dywizjon pancerny mjra Glińskiego. tników — po dziesięciu na szwadron. Jako pierwszy zgłosił się kpr. Kozyra,
Po dwugodzinnej walce wyparto Niemców z ugrupowania obronnego. obok niego pchor. K. Szymura. Poszczególne grupy prowadzili porucznicy:
Drugie natarcie niemieckie wyruszyło około godziny 16 i skierowało Gajewski, Kostarski i Gierasiński. Każdemu z uczestników wydano po
się głównie przeciwko 2 pułkowi strzelców konnych. Czołgi wdarły się 4—5 granatów, butelki z benzyną i pakuły. Broń rozładowano. Zawołanie,
do lasu i okrążyły trwający w obronie pułk konny hrubieszowian. Do które miało chronić przed nieporozumieniami, brzmiało: Maciuś — nie­
możliwe do wypowiedzenia przez Niemca.

99
98
Ponad godzinę trwał marsz pieszy do celu, musieli bowiem obchodzić Z najmniejszych formacji brygady 21 dywizjon pancerny otrzymał 3 orde­
napotkane na drodze wsie i zabudowania, aby nie zdradzić siebie naszcze- ry Virtuti Militari, pociąg pancerny nr 53 — 2 ordery, sztab brygady —
kiwaniem psów. W zupełnym milczeniu zbliżali się do opłotków Kamieńska. 2 ordery.
Wtem z najbliższej odległości rozległ się głos: Długa jest lista odznaczonych dowódców i żołnierzy Wołyńskiej
— Halt! — I równocześnie padł strzał — ostatni w życiu wartownika. Brygady Kawalerii. Przewyższa ona inne jednostki walczące w 1939 roku.
Podchorąży Tomasz Suchodolski rzuca w Niemca granatem. Niektórzy Bez porównania jednak wyższe jest znaczenie operacyjne jej walk z druz­
z ochotników szarpnęli się do tyłu, ale inni pociągnęli ich naprzód. Dopa­ gocącą przewagą wroga. Przez pierwsze dwa dni wojny ta niewielka jedno­
dli do stodół. Ze wszystkich stron rwą się granaty, tu i tam wzbijają się do stka powstrzymała napór masy pancernej korpusu Hoepnera nie tylko
góry smoliste języki ognia, nagłe wybuchy cystern z benzyną wstrząsają w swoim pasie działania, lecz w kilkudziesięciokilometrowym wyłomie
ziemią, jęk i krzyk miesza się z bezładną strzelaniną i przekleństwami. między armią „Łódź" i „Kraków". 1 dywizja pancerna, pozostawiwszy
Tylko ciężkie stęknięcie, jak przy rąbaniu drew, dobywa się od czasu bowiem sąsiednią 4 dywizję pancerną daleko w tyle, nie ważyła się posunąć
do czasu z ciemności. Co chwila pada zawołanie: dalej sama. W nocy z 3 na 4 września przypadło jednostkom brygady
— Maciuś? zetknąć się bezpośrednio z 1 dywizją pancerną i wstrzymać jej zapędy
— Maciuś! — odpowiadają radosne głosy — i praca idzie dalej. przez wywołanie dezorganizacji w Kamieńsku. Tak więc na barkach
Już blady świt obrzeżał wschodnią część nieba, gdy zaczęli z wyprawy Wołyńskiej Brygady Kawalerii w pierwszych trzech dniach wojny spo­
wracać pierwsi uczestnicy. Nadbiegający z meldunkiem goniec nie mógł czywał — obok działań polskiej brygady bombowej — cały ciężar opóź­
ze wzruszenia powiedzieć nic więcej, jak tylko: nienia XVI korpusu pancernego na głównym kierunku niemieckiego
— Aleśmy im dali, aleśmy dali! 8 2 uderzenia, wymierzonego wprost w Warszawę. Dlatego szczęśliwie się
Nie wróciło pięciu, ale żaden z nich nie zginął — dołączyli do innych stało, że na tym najważniejszym strategicznie kierunku znalazła się tak
oddziałów. Niemcy następnego dnia z zemsty za wypad zatłukli kolbami bitna jednostka, jak Wołyńska Brygada Kawalerii, i tak wysoce utalen­
i pałkami 33 mieszkańców Kamieńska, a pięciu rozstrzelali. towany dowódca, jakim się okazał płk dypl. Julian Filipowicz 83 .
Za bohaterskie czyny brygady w bitwie pod Mokrą, Kamieńskiem, Po wojnie sztandary wszystkich czterech pułków jazdy tej brygady
Cyrusową Wolą i Mińskiem Mazowieckim jej dowódcy i .żołnierze zostali i sztandar 2 Dywizjonu Artylerii Konnej im. gen. J. Sowińskiego udeko­
odznaczeni — rozkazem gen. Rómmla, dowódcy armii „Warszawa" — rowane /ostały orderem Virtuti Militari.
najwyższymi odznaczeniami wojskowymi. Pułkownik dypl. J. Filipowicz,
ppłk A. Kuczek, ppłk J. Kamiński i mjr S. Starzecki — orderem Virtuti
Militari 4 klasy. Inni oficerowie, podoficerowie, podchorążowie i szere­ Armia „Kraków" w obronie polskiego Śląska.
gowcy brygady, w ogólnej liczbie 108 osób, otrzymali ordery Virtuti Mili­ Znaczenie obrony Śląska w polskim planie wojny
tari 5 ki. lub też Krzyże Walecznych. Na pierwszym miejscu znalazł się
12 pułk ułanów podolskich z liczbą 27 orderów Virtuti Militari. Prawdziwy
bohater bitwy pod Mokrą — 2 dywizjon artylerii konnej im. generała Polski plan wojny ż Niemcami opierał się na założeniu trwałości południowej
Sowińskiego — otrzymał 22 ordery Virtuti Militari i 1 Krzyż Walecznych. granicy, wyznaczonej pasmem Karpat. W planach Naczelnego Dowództwa
W jednostce tej większość odznaczeń przypadła podoficerom i szeregow­ miała ona spełniać rolę „zawiasu", wokół którego mógłby się stopniowo
com: 1 podchorąży, 10 podoficerów, 1 bombardier i 2 kanonierów. przesuwać cały front obrony z północy i zachodu na południowy wschód.
Obrońca pierwszego skraju obrony — 21 pułk ułanów nadwiślańskich — U nasady tego zawiasu, na Śląsku, wybudowano między Bobrownikami
otrzymał na czele ze swym dowódcą, podpułkownikiem Kazimierzem w rejonie Tarnowskich Gór i Kochłowicami na północ od Mikołowa
de Rostwo-Suskim, 15 krzyży Virtuti Militari i 2 Krzyże Walecznych. 22-kilometrową linię fortyfikacyjną celem osłony górnośląskiego okręgu
Po wojnie doszło jeszcze 12 tych wysokich odznaczeń bojowych. Trzy przemysłowego od zachodu. Jej forty miały też zamykać wciskający się
jednostki: 2 pułk strzelców konnych, 19 pułk ułanów i 11 batalion strzel­ głęboko w polskie terytorium klin bytomski. Skutkiem tego główna linia
ców, otrzymały po 11 orderów Virtuti Militari, w tym wszyscy dowódcy obrony na Śląsku przebiegała w bezpośrednim sąsiedztwie granicy pań­
tych formacji. 19 pułk ułanów zdobył ponadto 4 Krzyże Walecznych. stwa.

100 101
18. Gen. Aniom S/>llini!.
dowódca armii ..krakóu"

Upadek Czechosłowacji w marcu 1939 roku i oddanie się Słowacji


pod niemiecką „opiekę wojskową" w zasadniczy sposób zmieniły położenie
strategiczne Polski, ponieważ Niemcy mogli swym południowym skrzydłem
sięgnąć 300 km w głąb obszaru polskiego, aż po Przełęcz Łupkowską.
W tej sytuacji traciła swoje znaczenie granica naturalna wzdłuż Karpat
i obrona na Śląsku, natomiast o 300 kilometrów wydłużał się ogólny
front walki z Niemcami. Jednakże pozostawały względy moralne i presti­
żowe i one to — podobnie jak na Pomoizu i w Gdańsku — nie pozwalały
polskiemu Naczelnemu Dowództwu na opuszczenie Śląska bez walki.
Zresztą łudzono się, że z terenu Słowacczyzny nie wyjdą na polskie skrzydło
karpackie znaczniejsze siły niemieckie, szczególnie ich jednostki pancerne,
a to ze względu na trudności działania w górskim obszarze Karpat.
Zadanie obrony rejonu Częstochowy, Śląska i odcinka granicy karpa­
ckiej aż po Tatry otrzymała armia „Kraków" gen. Antoniego Szyllinga. X. Położenie armii ..Kraków" w chwili wybuchu wojny

102
mająca od zachodu między Krzepicami a Baranią Górą blisko 160 kilo­ Brygada Kawalerii gen. Z. Piaseckiego, rozwinięta pod Woźnikami.
metrów linii frontowej, a od południa — 100 kilometrów. Dalej główne Częstochowy bronić miała w odosobnieniu 7 dywizja gen. J. Gąsiorow-
kierunki 200-kilometrowego odcinka karpackiego miała zamykać szkie- skiego; znajdowała się ona w odległości 40 kilometrów od głównego
letowo siłami kilkunastu batalionów Obrony Narodowej i Korpusu Ochro­ trzonu swojej armii. Ponieważ armia „Łódź" na swym południowym
ny Pogranicza, organizująca się od lipca armia „Karpaty" gen. K. Fabry- skrzydle wysunęła ku tej dywizji pod Kłobuck i Mokrą Wołyńską Bry­
cego. gadę Kawalerii, sytuacja 7 dywizji w fazie rozwinięcia uległa poprawie 85 .
Wskutek ogromnej szerokości odcinka obronnego armii „Kraków" W Lasach Pszczyńskich i Świerklanieckich przygotowano zalewy w celu
jedynie front na Śląsku mógł być obsadzony mniej więcej w sposób ciągły. wzmocnienia systemu obronnego. Ale w 1939 roku na skutek długotrwałej
I tak 40-kilometrowego odcinka frontu od miejscowości Niezdara na wy­ posuchy straciły one swą wartość. Tak zwane odcinki bierne, w lasach
sokości Tarnowskich Gór (które obsadzał O.W. w sile 11 pp ppłka Gorgo- i między górami, zamykały pojedyncze kompanie lub szwadrony, wyjątko­
nia) do Żwakowa na północnym skraju Lasów Pszczyńskich miała bronić wo tylko znajdując oparcie w betonowych schronach bojowych, które
zaledwie w 30% były gotowe. W odwodzie armii znajdowało się pod Za­
dwiema dywizjami (23 i 55) i oddziałami fortecznymi grupa operacyjna
torem gros 6 dywizji, a w rejonie Krakowa 10 Brygada Kawalerii Zmo­
„Śląsk" gen. Jana Sadowskiego. Trzon tego odcinka stanowiła 22-kilo-
toryzowanej płka dypl. St. Maczka, której użycie było zastrzeżone przez
metrowa linia umocnień stałych Bobrowniki—Kochłowice, obsadzona
Naczelne Dowództwo. Na właściwe odwody były przewidziane: 11 dywizja
przez grupę forteczną Obszaru Warownego „Katowice" płka W. Klaczyń-
ze Stanisławowa i 45 dywizja rezerwowa — z mobilizacji powszechnej —
skiego w składzie czterech batalionów fortecznych z odpowiednią artylerią
w rejonie Krakowa.
(14 dział 75 mm) 8 4 . Dalej na południe pospiesznie organizowano pozycję
na odcinku Śmiłowice—Mikołów, której aż po rzeczkę Gostyńkę miała Zagadnienie pomnożenia sił na miejscu zaprzątało od dawna uwagę
bronić część 55 dywizji płka St. Kalabińskiego trzema batalionami Obrony Naczelnego Dowództwa. Dzięki znacznej nadwyżce wyszkolonych rezer­
Narodowej pod dowództwem płka J. Gizy. Główny odwód grupy ope­ wistów przewidywano już w planie mobilizacyjnym z 1926 roku wysta­
racyjnej „Śląsk" stanowiła 23 dywizja płka dypl. W. Powierzy w rejonie wienie na Śląsku 55 dywizji rezerwowej, a w ostatnich latach dano jej
Katowic. solidną podstawę przez utworzenie dziewięciu batalionów Obrony Naro­
W Lasach Pszczyńskich obronę Kobióru w oparciu jej na północy o spię­ dowej 8 6 i trzech dowództw pułków: 201, 202 i 203. Ponieważ jednak
trzoną rzeczkę Gostyńkę organizowała 6 dywizja. Jednakże z powodu 202 pp, składający się z bielsko-cieszyńskich batalionów ON, został przy­
zabrania gros jej sił do odwodu armii w rejonie Zatoru obronę Kobióru dzielony do bliższej terytorialnie 21 dywizji górskiej (która ze swego
przejęła grupa operacyjna „Śląsk", obsadzając go już w toku walki 1 wrze­ składu musiała z kolei oddać 1 pułk strzelców podhalańskich do nowo
śnia batalionem ON „Oświęcim" i oddziałami specjalnymi 201 pp pod formującej się 2 brygady górskiej w armii „Karpaty"), w celu uzupełnie­
dowództwem półka W. Adamczyka. Na południe od Starej Wsi przez nia 55 dywizji powołano 204 pp ON, którego gotowość wyznaczono na
Pszczynę i Czechowice aż po górę .Klimczok w Beskidzie Śląskim miała 2 września.
biec linia obronna długości około 35 kilometrów obsadzona przez oddziały Aby wyrobić sobie pojęcie o całości wysiłku organizacyjnego Śląska
grupy operacyjnej „Bielsko" gen. Boruty-Spiechowicza, w składzie: w 1939 roku, należy wspomnieć o wystawieniu bezpośrednio przed wojną
6 dywizji piechoty gen. Monda i 21 dywizji górskiej gen. Kustronia. Jedna­ przez Związek Powstańców Śląskich 28 batalionów „Samoobrony", uzbro­
kowoż w dniu wybuchu wojny odcinek 6 dywizji pod Pszczyną obsadzały jonych w różną broń, często zmotoryzowanych. Faktyczna liczba zgła­
tylko dwa bataliony z dywizjonem artylerii. Najsłabiej przedstawiała się szających się ochotników była znacznie większa, lecz nie przyjmowano
obsada południowego, 100-kilometrowego odcinka karpackiego od Węgier­ ich z braku broni. Wśród zgłaszających się przeważali uczestnicy powstań
skiej Górki po Czorsztyn, który na głównych przejściach obsadzała tylko śląskich. Oprócz nich byli i inni kombatanci: członkowie POW, haller­
1 brygada górska płka dypl. J. Gaładyka, zaimprowizowana z pięciu czycy, członkowie „Sokoła" itp. W pomocniczej służbie Samoobrony
batalionów KOP, przerzuconych w końcu marca 1939 roku ze wschodniej brała masowy udział młodzież śląska, zwłaszcza harcerze i członkowie
granicy państwa, oraz z batalionów Obrony Narodowej „Zakopane" OMP (Organizacji Młodzieży Powstańczej), która stanowiła ekspozyturę
i „Żywiec". Związku Powstańców Śląskich.
Osłonę północnego skrzydła frontu śląskiego zapewniała Krakowska W nocy z 31 sierpnia na 1 września sztab armii „Kraków" został zaalar-

104 105
mowany meldunkiem o wzmożonym ruchu wojsk pancerno-motorowych tylko los armii „Kraków", ale całego polskiego frontu. W tym położeniu
pod Tatrami na Orawie, na wprost Jabłonki. Nie ulegało wątpliwości, gen. Szylling już o godzinie 8 dnia 1 września powziął decyzję — bez odwo­
że Niemcy przygotowują się do przekroczenia polskiej granicy. Już 28 ływania się do Naczelnego Dowództwa — wysłania 10 Brygady Kawalerii
sierpnia prawe skrzydło rozwiniętych sił niemieckich, m.in. 2 dywizja Zmotoryzowanej płka Maczka na południowe skrzydło armii pod Chabów­
pancerna i 4 lekka, razem około 500 czołgów i samochodów pancernych 8 7 , kę i Jordanów 9 0 .
weszło do Słowacji, kierując się w rejon podtatrzański. Właśnie w związku
z tym Naczelne Dowództwo zarządziło zatrzymanie gros 6 dywizji w rejonie
Zatora w odwodzie armii. Meldunek w tej sprawie został skwitowany Od zachodu na obszar Śląska zmierzało natarcie trzech korpusów nie­
lakonicznym rozkazem: mieckich, z głównym kierunkiem uderzenia na Mikołów i Wyry, przeła­
— Obserwować i meldować! mujące zaś uderzenie 5 dywizji pancernej" zmierzało na Pszczynę, czyli
1 września o świcie wzdłuż całego 300-kilometrowego frontu armii na najsłabsze odcinki w systemie obronnym Śląska. Na północne ski/\dło
zagrzmiały tysiące dział i moździerzy. Na stanowiska wojska i ośrodki umocnień stałych w rejonie Tarnowskich Gór, bronione przez oddział
tyłowe, na Kraków, Tarnów, Dębicę runęły setki bombowców i samolotów wydzielony płka Gorgonia, szła 68 brandenburska dywizja piechoty.
nurkowych, siejąc spustoszenie i postrach. Równocześnie o godzinie 4.45 Odcinek obronny pod Chorzowem i Bobrownikami był niepokojony
ruszyły do natarcia dywizje pancerne, piesze i zmotoryzowane połud­ przez 239 dywizję rezerwową i bandy dywersyjne, występujące pod nazwą
niowego skrzydła 10 armii gen. Reichenau i całej 14 armii gen. Lista. Freikorps „Ebbinghaus".
Łącznie 19 wielkich jednostek, w tym 16 pierwszego rzutu.
Na dalekie północne skrzydło armii „Kraków", które tworzyły izolo­
wana 7 dywizja piechoty i Krakowska Brygada Kawalerii, wyszło uderzenie Dywersja niemiecka na Śląsku
sześciu wielkich jednostek, w tym dwóch dywizji pancernych (na styku
z armią „Łódź") i dwóch lekkich, o łącznej liczbie około 1000 czołgów Jeszcze w nocy na 1 września udało się grupie dywersantów w ubraniach
i samochodów pancernych 8 8 . Nie lżejsza też była sytuacja na południowym cywilnych przeniknąć pod osłoną ciemności na terytorium Polski i opano­
skrzydle armii pod Tatrami, z którego o godzinie 7.30 płk Gaładyk tele­ wać znajdującą się tuż nad granicą hutę „Zygmunt" w Łagiewnikach.
fonował: „Cała dolina Orawy jest pełna setek czołgów, samochodów pan­ Wysunięta na przedpole kompania IV batalionu fortecznego 75 pp na
cernych i transportowych, sunących na Jabłonkę, Spytkowice i Czarny pierwszą wiadomość o akcji zamyka teren huty zaporą ogniową cekaem
Dunajec. 1 pułk KOP spełni swą rolę Leonidasa, ale myślcie o swoim i rusza do natarcia. Wraz z oddziałami wojska biegną zaalarmowane
89
skrzydle i tyłach" . strzelaniną grupy Związku Powstańców Śląskich pod dowództwem Józefa
Już więc w pierwszych dwóch godzinach wojny dla dowódcy i sztabu Czarnynogi i Augustyna Nity oraz zmotoryzowany pluton chorzowskiej
armii „Kraków" stało się jasne, że nieprzyjaciel, druzgocącą przewagą sił, kompanii powstańczej Edmunda Mańki. Powstańcy w błyskawicznym
pragnie przełamać oba jej skrzydła i zamknąć siły polskie między forty­ uderzeniu zajmują kilka zabudowań huty, ogniem broni maszynowej
fikacjami śląskimi a linią Krakowa. Trzecia część sił rzuconych przez odcinają Niemcom drogę odwrotu w kierunku na hałdę i dokonują całko­
agresora na Polskę skupiła swój wysiłek na południowo-zachodni, naj­ witego pogromu bandy, biorąc kilkudziesięciu hitlerowców do niewoli.
ważniejszy filar polskiego frontu. Co do 7 dywizji, z góry było przewidziane, Bardziej dramatyczny przebieg miała walka z silną bandą dywersyjną
że gen. Gąsiorowski, w razie naporu przeważających sił, wycofa się w kie­ w kopalni „Michał" w Michałkowicach. Oddział Freikorps „Ebbinghaus"
runku na Koniecpol nad Pilicą. Jednak skrzydło południowe pod Chabówką w sile 200 ludzi pod dowództwem sturmhauptfiihrera Wilhelma Pissar-
i Jordanowem wymagało natychmiastowego wzmocnienia, albowiem od skiego, uzbrojony w zdobyczne czeskie pistolety maszynowe i wsparty
wierchów tatrzańskich, których granitowe skały wydawały się najtrwal­ ogniem ośmiu elkaemów i czterech cekaemów, opanował o świcie teren
szym bastionem obronnym Rzeczypospolitej, nadciągała natychmiastowa kopalni. Zginął zastrzelony na wartowni Paweł Fiszer, a w centrali tele­
katastrofa. W razie przełamania się większych sił pancernych od połu­ fonicznej — powstaniec Stefan Wilk. Niemcy pałkami zabili górnika
dnia i wyjścia ich na otwartą dolinę Wisły mógł być przesądzony nie Ryszarda Przybocina, wielu poranili, a resztę sterroryzowali. Około

106 107
20 Polaków zabarykadowało się w schronie przeciwlotniczym, czekając pod Bielszowicami i Nowym Bytomiem. Lecz w ręce powstańców wpada tu
92
na odsiecz . 120 niemieckich dywersantów. Toteż po zajęciu Nowego Bytomia Niemcy
Pierwsze do walki weszły oddziały samoobrony pod dowództwem w okrutny sposób pastwili się nad powstańcami i ludnością polską.
naczelnika gminy, kpt. rez. Walentego Fojkisa, dowódcy 1 pułku w trzecim
powstaniu śląskim. Powstańcy osaczyli niemieckich dywersantów w ko­
palni, a grupa uderzeniowa z kpt. Fojkisem wdarła się w opancerzonym Dla Śląska wojna zaczęła się znacznie wcześniej, niż ją zanotowały
samochodzie na teren kopalni. Jednak pod silnym ogniem musiała się kroniki 9 4 . Nadgraniczna miejscowość Chropaczów pod Świętochłowicami
cofnąć, a dowódca został ciężko ranny. W tej sytuacji nadeszła z pobliskich już od początku sierpnia była narażona na ostrzeliwanie i napady Niem­
Siemianowic kompania 75 pp pod dowództwem ppor. Stępurskiego z ar­ ców. Mieszkający tu prezes powiatowy Związku Powstańców Śląskich,
matką przeciwpancerną. Jednak i jej szturm od ulicy Pocztowej załamał Józef Trojak, zorganizował od 9 sierpnia nocną służbę patrolową, w której
się, a w ogniu dywersantów zginął ppor. Józef Biedal. Dopiero dowódca obok powstańców brali również udział harcerze pod dowództwem Pawła
kompanii na czele grupy szturmowej wiązką granatów wysadził bramę Hałupki 9 5 . Oddziały powstańcze odparły silną bandę dywersyjną w nocy
i otworzył drogę do kopalni, lecz sam padł śmiertelnie rażony. Dowództwo z 29 na 30 sierpnia.
nad wojskiem i powstańcami objął S. Rzepus. Mieszany oddział Rzepusa
Dalej na północ stały na straży granicy oddziały piekarskiego bata­
wdziera się do wnętrza budynku, gdzie dochodzi do zażartej walki na wszy­
lionu powstańczego pod dowództwem por. Jana Barona. Jego kompanie
stkich piętrach. W jej toku pchr. Wilhelm Syńoczek wspina się po murze
znajdowały się w Brzezinach Śląskich, w Dąbrówce Wielkiej, w Piekarach
na dach budynku i przez otwór obrzuca Niemców granatami. To przesądza
i Szarleju oraz w Brzozowicach i Kamieniu. Oddziały powstańcze współ-
o wyniku walki. Kilkudziesięciu dywersantów poddaje się, reszta zaścieła
teren budynku, wijąc się z ran lub zastygając w uścisku śmierci. Pośród
innych ginie sturmhauptfiihrer Pissarski.
Jeszcze w nocy z 30 na 31 sierpnia, a więc przed wybuchem wojny,
oddziały Freikorps natarły na Maciejkowice, bronione przez kompanię
Obrony Narodowej pod dowództwem por. A. Piechy z Chorzowa i kom­
panię powstańczą E. Ledwonia i K. Marcinkowskiego. Celem natarcia
niemieckiego miała być elektrownia w Chorzowie. Wywiązała się wielo­
godzinna walka i dopiero wprowadzenie przez powstańców wozów pan­
cernych rozstrzygnęło ją na ich korzyść. Na przedpolach Chorzowa
i Maciejkowic udało się Polakom tej nocy ująć około 100 dywersantów
wraz z ich przywódcą Karolem Manią z Chorzowa 93 .
W osadzie górniczej Bielszowice walki wybuchły na kilka dni przed
wojną. W nocy z 27 na 28 sierpnia silna formacja Freikorps wdarła się
od strony Zabrza na dwa kilometry w głąb polskiego obszaru. Została
ona powstrzymana przez miejscową kompanię powstańczą, której na po­
moc przybyła 3 kompania IV katowickiego batalionu powstańczego
pod dowództwem kompaniowego J. Wilima. Dywersanci niemieccy po
stracie 16 osób zabarykadowali się w cegielni bielszowickiej. To silne
gniazdo oporu zdołali powstańcy zlikwidować przy użyciu otrzymanego
od wojska granatnika, kładąc 48 dywersantów trupem i 18 zagarniając
do niewoli.
O północy z 31 sierpnia na 1 września duży oddział Freikorps pod 19. Pptk Władysław Adamczyk. 20. Kpt. Tytus Wikarski.
dowództwem sturmfuhrera Rollego z Gliwic zaatakował powstańczy front dowódca 201 pp dowódca komp. ON ..Mikołów"

108 109
22. I MMI Hadnan. iln« Ódcu 2I Jukuh Puławski,
9.Umocnienia polskie na Górnym Śląsku
chorzowskiej kompanii powstańc/cj ochotnik samoohriwtj pow stańc/cj
działały ściśle z batalionem fortecznym mjra M. Tomasika, obsadzającego przyjaciel zasypał miasto i pozycje polskie huraganowym ogniem, po czym
odcinek „Bobrowniki". Powstańcy stosownie do rozkazu mjra Tomasika ruszyły do ataku czołgi, które mimo poniesionych strat od ognia armatek
obsadzili po odejściu 2 września wieczorem wojska opuszczone bunkry przeciwpancernych przełamały opór i wdarły się ulicą Zebrzydowską na
i trzymali je do - poniedziałku 4 września. Poważna część uczestników rynek. Wprawdzie ogień broni maszynowej obrońców zmusił niemiecką
tych walk zginęła później z ręki okupanta 9 6 . piechotę do odwrotu, jednak walkę rozstrzygnęło włamanie się czołgów,
Na terenie Rudy Śląskiej samoobrona składała się z powstańców które ruszyły szosą dalej na Żory. i
śląskich i młodzieży powstańczej, członków „Sokoła" i Związku Rezer­ Na widok krzyży na czołgach wystąpili czekający na tę okazję rybniccy
wistów. Począwszy od 22 sierpnia Niemcy silnie ostrzeliwali pogranicze, Niemcy. Z domu Łukoszka na uchodzących Polaków bryznął ogień cięż­
a krótko po północy z 31 sierpnia na 1 września kompania powstańcza kiego karabinu maszynowego. Rozkaz odwrotu nie dotarł do kompanii
na terenie Rudzkiej Kuźni została zaatakowana ogniem maszynowym strzeleckiej kpt. Kotucza i 1 kompanii cekaem por. Ogrodowskiego,
od strony Bobrka. Freikorps w sile kilkuset ludzi ruszył od strony' Zabrza które dalej trwały na stanowiskach pod miastem i zostały odcięte. Po
i szybu Minerwa, zajął koksownię, elektrownię i kopalnię Walenty. Niemcy wycofaniu się wojska miejscowi Niemcy ż pomocą Wehrmachtu aresztowali
odcięli około 100 górników i popędzili ich do Zabrza. Inni szybami pod około 300 byłych uczestników powstań śląskich i działaczy plebiscyto­
ziemią zdołali wydostać się z matni, po czym wezwane na pomoc oddziały wych, nad którymi okrutną komendę objął miejscowy rzeźnik nazwiskiem
wojska wspólnie z powstańcami wyparły dywersantów. Simon ".
Dzielnie trzymali się powstańcy z Kończyc i Pawłowa, a gdy oddziały Tymczasem zagon pancerny parł dalej. Pod Żorami rozproszył batalion
wojska zostały skierowane do odwrotu, granicy nadal bronił śląski powsta­ Obrony Narodowej „Rybnik" mjra T. Kwiatkowskiego i około godziny 12
niec. Pod Orzegowem załogi wojska opuściły bunkry graniczne na kilka dotarł do wysuniętej pozycji obronnej 6 dywizji piechoty w rejonie Branica—
dni przed wojną. Niemcy zwietrzyli okazję i chcieli bez walki usadowić się Brzeźce—Wisła Wielka. Spośród oddziałów pod Żorami zdołała pod
w umocnieniach. Jednak czatujący na pograniczu oddział powstańczy Kobiór wycofać się w porządku tylko 5 bateria 23 pal kpt. Józefa Sztranca.
w sile 110 ludzi pod dowództwem W. Hartmana, R. Frausa i W. Skrzypka Z batalionu mjra W. Mażewskiego zebrała się tam kompania piechoty
urządził nocą 30 sierpnia zaskakujący wypad i rozbił hitlerowską grupę ". z dwoma cekaemami 10°. Również spod Jastrzębia Zdroju umknął szczęśli­
Najwcześniej, bo już w nocy z 23 na 24 sierpnia, napad niemiecki wie 3 szwadron 3 pułku ułanów rtm. Ejsymonta, który utrzymał się przy
nastąpił na wieś Makoszowy w powiecie katowickim. Kilkudziesięciu dy­ dywizji do końca.
wersantów z Freikorps i SA w Zabrzu uderzyło z nadgranicznej kopalni Zachęceni początkowym sukcesem Niemcy postanowili wziąć natarciem
„Delbruck" na stację kolejową i posterunek celny. W przeddzień wybuchu z marszu nową pozycję polską. W tym czasie dowódca piechoty dywizyjnej,
wojny przyszło tu wzmocnienie z 2 kompanii IV batalionu powstańczego płk Ignacy Misiąg, sprawdzał rozmieszczenie swego dwubatalionowego
pod dowództwem J. Kamińskiego. Gdy nazajutrz hitlerowcy zdobyli oddziału wydzielonego: kombinowanego IV batalionu 16 pp mjra S. Rach-
Makoszowy od strony Zabrza, storturowali i zamordowali na posterunku wała pod Branicą i III batalionu 20 pp mjra Tytusa Brzoski pod Brzeźcami
policyjnym tego dzielnego dowódcę .
9g
z jedną kompanią pod Wisłą Wielką. Wsparcie ogniowe pozycji wysuniętej
Na kierunku uderzenia przełamującego 5 dywizji pancernej pierwszy zapewniał I dywizjon 6 pal pod dowództwem mjra F. Mrowca. Te nie­
opór czołgom niemieckim na drogach do Rybnika stawiają placówki wielkie siły polskie miały zadanie: za wszelką cenę nie przepuścić nie­
Straży Granicznej i ochotnicze oddziały powstańcze pod dowództwem mieckiego rajdu pancernego na główną pozycję obrony pod Pszczyną,
Józefa Budnego, Józefa Mikołajca i Pawła Włóczka. Około godziny nie była ona bowiem jeszcze obsadzona. Wszystkie trzy pułki 6 dywizji
6 oddział rozpoznawczy 5 niemieckiej dywizji pancernej w składzie 50 czoł­ (12, 16 i gros 20) stały jeszcze pod Zatorem i Wadowicami. Dopiero
gów i batalionu piechoty zmotoryzowanej rozpoczął natarcie na Rybnik, w ciągu nocy z 1 na 2 września 16 i 20 pp miały obsadzić pozycję główną
którego bronił I batalion 75 pp mjra W. Mażewskiego. Powstańcy, zgo­ pod Pszczyną, natomiast 12 pp (bez III batalionu) ze wsparciem III dyonu
dnie z wcześniejszym planem, po wykonaniu zniszczeń wycofują się wraz 6 pal mjra M. Chojeckiego i pociągu pancernego nr 51, odszedł w połu­
z patrolami saperskimi na pozycje pod Mikołowem. Major Mażewski dnie 1 września do Suchej i Jordanowa na wzmocnienie walczącej tam
każe swym kompaniom stawić opór, aby zmusić przeciwnika do rozwinięcia z nawałą pancerną 1 brygady górskiej płka Gaładyka.
się i ujawnienia sił. Wydarzenia zaczęły rozwijać się błyskawicznie. Nie- Nadbiegający z przedpola rozbitkowie zwiastują zbliżanie się wroga.

112 8 — Bitwy polskiego Wrześniu, tom I 113


W kłębach kurzu przed pozycją Brzeźce pokazują się pierwsze czołgi. schodzą zmordowane całodzienną walką bataliony i baterie oddziału wy­
Jednak obrona ma trwać w miejscu. dzielonego spod Brzeźców, Branicy i Wisły Wielkiej.
— Broń pancerna z przodu! — biegnie komenda wzdłuż linii. — Ognia!
Z dobrze zamaskowanych działek wykwitają smugi wystrzałów. Pierw­
sze maszyny wroga zatrzymują się na szosie, okręcają wokół siebie. Inne Walki pod Mikołowem
wymijają je — idą dalej. Wówczas do koncertu działek dołączają rusznice
przeciwpancerne. Natarcie VIII korpusu niemieckiego (8 i 28 dywizji piechoty) na lewe
— Ognia! — brzmi przynaglająca komenda. skrzydło grupy operacyjnej „Śląsk" przyjęło charakter zmasowanego
Uparta i spokojna praca celowniczych i strzelców przeciwpancernych działania piechoty i artylerii. W ciągu 1 września wywiązała się bardzo
daje wyniki. Niemiecki oddział przedni zatrzymuje się i cofa pośpiesznie silna walka ogniowa na całym odcinku 55 dywizji od wzgórza 341 (na
za zakrycie. Ścigają go serie polskiej artylerii. Pozycji z marszu zdobyć zachód od Mikołowa) aż do rzeczki Gostyńki. Szczególnie uporczywy
nie można. Na przedpolu zapada cisza. W świetle słońca unoszą się nitki nacisk szedł na Wyry — w środku odcinka. Prócz tego oddział rozpo­
babiego lata. znawczy 28 dywizji niemieckiej przeniknął w głąb ugrupowania polskiego
Wkrótce znowu powietrzem wstrząsa huk dział. Na głowy obrońców pod Kobiórem, gdzie stawił mu dzielny opór pluton pionierów 201 pp.
lecą pociski niemieckiej artylerii. Wróg został przyhamowany w swym Około południa przybyło tam i odrzuciło Niemców zgrupowanie dowódcy
rozpędzie, ale trzeba za to płacić krwią. Na punkcie obserwacyjnym dywi­ 201 pp, ppłka W. Adamczyka, w składzie jego pododdziałów specjalnych
zjonu pada ranny mjr Mrowec, miejsce jego zajmuje kapitan S. Kobylarz. i batalionu ON „Oświęcim" (z 203 pp), wzmocnione następnie przez
Brzeźce stają w płomieniach. Pożoga i zniszczenie należą do programu 5 baterię 23 pal kpt. J. Sztranca oraz częściami wycofanych z przedpola
bojowego agresora. Do akcji' rusza nowy batalion pancerny. 36 czołgów batalionów mjra W. Mażewskiego i T. Kwiatkowskiego w sile dwóch
sunie szeroką ławą z chrzęstem gąsienic. Stanowiska polskie, przyduszone kompanii z dwoma cekaemami, z zadaniem utrzymania Kobióru za wszelką
nawałami artylerii, znów ożywają wystrzałami. Działka i rusznice szczerbią cenę. O godzinie 17 wyszło na Kobiór pancerne natarcie niemieckie, lecz
szyki nacierających, lecz tym razem nie powstrzymają ich. Niektórze czołgi zostało odparte, a bateria Sztranca zniszczyła 7 czołgów "".
stają trafione przez obrońców, większość jednak dociera do Brzeźców,
W czasie walk pod Mikołowem zapisała się chlubnie mikołowska
kryje się wśród zabudowań, niknie z oczu.
kompania batalionu ON „Katowice" kpt. Tytusa Wikarskiego, składająca
Lecz co to? się z samych Górnoślązaków, która przez dwa dni broniła bohatersko
Nagły zgiełk wybuchów z tyłu przekłuwa uszy masą zbitego powietrza. wzgórza 341, tracąc przy tym 50% swego stanu. Kompania ta — mimo
To polska artyleria wita Niemców ogniem bezpośrednim. Gdy czołgi skrajnego wyczerpania walką i poniesionych strat — prosiła o nieluzowanie
podeszły pod stanowiska plutonu artylerii piechoty 12 pp podporucznika jej, lecz pozostawienie na pozycji 104 .
S. Kubickiego i 3 baterii 6 pal por. J. Pabicha, rozpoczął się morderczy Generał Sadowski, utwierdziwszy się w przekonaniu, że nieprzyjaciel
ogień na wprost. Kanonada trwa kwadrans, pół godziny. Wreszcie czołgi kieruje główny swój wysiłek na korytarz „mikołowski" oraz wzdłuż Gos­
zawracają i całą siłą swych silników uchodzą z pola. Nie wszystkie: piętna­ tyńki, zdecydował się przesunąć do rejonu Tychy swój główny odwód,
ście z nich pozostaje w Brzeźcach "". to jest gros 23 dywizji w składzie pięciu batalionów piechoty i III dywizjonu
Tak samo nie powiodło się natarcie na Wisłę Wielką, bronioną przez 23 pal. Przeznaczony do tego zgrupowania II batalion 11 pp został prze­
7 kompanię 20 pp przy wsparciu 1 baterii 6 pal. Walka się kończy jeszcze wieziony z północnego skrzydła autobusami, w rejonie bowiem Tarnow­
przed zmierzchem. Pozycja wysunięta nie została przełamana. Na obu skich Gór zgrupowanie dowódcy 11 pp płka dypl. Gorgonia dobrze sobie
pobojowiskach pozostaje trzydzieści zniszczonych czołgów 102 . dawało radę ze słabym natarciem czołowych elementów 68 dywizji bran­
Tymczasem na rozkaz gen. Szyllinga jeszcze za dnia maszeruje pod denburskiej.
Pszczynę II batalion i dowództwo 20 pułku piechoty, a od zmroku także Od rana 2 września na Górnym Śląsku zawiązywała się ciężka i skom­
I batalion 20 pp i reszta 16 pp pod dowództwem ppłka R. Matuszka oraz plikowana walka grupy operacyjnej gen. Sadowskiego z naporem Niem­
dwa dywizjony artylerii: II/6 pal i 6 dac. Na zasadniczą linię obrony ców na Mikołów, Wyry i Kobiór. Batalion 111/73 pp już wieczorem 1 wrze-

114 115
śnią pr/ybył do lasu Wyry i wszedł w walkę / nieprzyjacielem, który wdarł
sic do lasu od i/cki (ioslyńki. Podpułkownik Sosialuk zdecydował sic cofnąć
na wzgórze 280 na północny wschód od Żwakowa i lam się bronić. Zważy­
wszy na ciężk;) sytuację 73 pułku, dowódca 23 dywizji, płk dypl. Powierza,
zarządził przeciwnatarcie 75 pułku przy wsparciu pociągu pancernego
nr 54 od stacji kolejowej Tychy wzdłuż toru w kierunku na Żwaków.
Przeciwnatarcie 75 pułku ruszyło około godziny 10. Postępowało ono
jednak powoli, w godzinach popołudniowych dołączył do niego uderzający
z kolumny batalion 1/73 pp. Około godziny 17 opanowano Żwaków
i zanim oddziały zebrały się w tym rejonie, zapadł zmierzch.
Jednak potężne ześrodkowanie artylerii niemieckiej na Mikołów,
przypominające swym natężeniem zmasowany ogień pod Verdun, świad­
czyło, że tam zmierza główny wysiłek napastników. Toteż gros polskiej
artylerii, łącznie 14 baterii, w tym 5 ciężkich i jedna forteczna, kładły swoją
zaporę ogniową na kierunku mikołowskim 1 0 5 , hamując posuwanie się
niemieckiej piechoty. Tymczasem około godziny 13 gen. Sadowski został
wezwany do telefonu przez południowego sąsiada, generała Monda, któ­
rego oddziały prowadziły ciężką walkę z czołgami 5 dywizji pancernej
pod Pszczyną.
— Nie liczcie — rzekł — na osłonę swego lewego skrzydła przeze 10. Bój pod Pszczyną 2 września
mnie, gdyż moja dywizja przestała istnieć; została rozjechana przez czołgi.
Resztki zbieram w Oświęcimiu 1 0 6 .
Bezpośrednio przedtem dowódca grupy operacyjnej „Śląsk" dowiedział Przełamanie polskiej pozycji pod Pszczyną
się, że działająca na północ od Lasów Swierklanieckich Krakowska Bry­
gada Kawalerii pod uderzeniem 2 dywizji lekkiej opuściła swoje pozycje Dziesięciokilometrowego korytarza terenowego między Wisłą i Lasami
pod Woźnikami i odeszła na Zawiercie, otwierając tym drogę dla szybkich Pszczyńskimi miały bronić w pierwszej linii dwa bataliony 20 Pułku Ziemi
jednostek niemieckich na skrzydło i tyły grupy. Wobec tego gen. Sadowski Krakowskiej i słaby batalion „Władysław", jako IV batalion 16 pp. W parku
skierował do Siewierza swoją kawalerię dywizyjną i kompanię kolarzy pszczyńskim stał I batalion 20 pp, a w miejscowości Piasek — I batalion
23 dywizji pod dowództwem mjra B. Rostowskiego w celu ubezpieczenia 16 pp. Reszta tego pułku osiągnęła w godzinach porannych 2 września
swego północnego skrzydła. las Brzeziny, o 7 kilometrów na wschód od pozycji głównego oporu dy­
Obecnie jeszcze silniejsze zagrożenie powstawało od strony południo­ wizji.
wej. Broniący się pod Kobiórem ze swym zgrupowaniem ppłk Adamczyk Dnia 2 września pod osłoną gęstej mgły, która nisko wisiała nad ziemią,
meldował, że ma już czołgi na swoich tyłach. W tym położeniu gen. Sado­ podeszła bezpośrednio pód główną linię obrony 5 dywizja pancerna agre­
wski przerzucił transportem samochodowym 203 pp (bez dwóch batalio­ sora, grupując się naprzeciwko miejscowości Łąka, i między godziną 8 a 9,
nów) ppłka Rogalskiego, wsparty II dywizjonem 65 pal mjra F. Talarczyka jeszcze pod osłoną powoli opadającej mgły. uderzyła na stanowiska pol­
ze stanowisk pod Czeladzią do miejscowości Kosztowy, na południe skie. Pierwsze uderzenie czołgów zepchnęło ze stanowisk pod Goczałko­
od Mysłowic, z zadaniem zamknięcia kierunków prowadzących z Pszczyny wicami 7 kompanię 20 pułku, która tak dzielnie opierała się dnia poprze­
i zabezpieczenia mostu na Przemszy. dniego pod Wisłą Wielką. Następnie o godzinie 10, ciągle jeszcze we mgle,
która oślepiała Polaków, po obu stronach szosy pojawiła się wąska, urzu-
towana w głąb kolumna kilkudziesięciu czołgów i po prostu przejechała
przez cienką linię polskiej piechoty. Potem część czołgów zawróciła ku

IN. 117
północy na Pszczynę, guzie natknęła się na silny opór, część zaś uderzyła kie walki pod Wyrami i Mikołowem. Około godziny 15 nieprzyjaciel
na stanowiska II dywizjonu 6 pal pod Ćwiklicami i rozbiła je, ponosząc zdołał wedrzeć się do Wyr. Rzucony do przeciwuderzenia ostatni batalion
ze swej strony także pewne straty. odwodowy grupy, II batalion 73 pułku pod dowództwem ppłka W. Kieł­
Na wiadomość o wtargnięciu czołgów w głąb ugrupowania dywizji basy, przy wsparciu kompanii TK, odebrał Wyry w ciężkim boju, w którym
płk Misiąg rozkazał 16 pułkowi w składzie II i III batalionu (po jego zwol­ zginął sam dowódca. Również natarcie 23 dywizji posunęło się naprzód.
nieniu z odwodu armii) przesunąć się z lasu Brzeziny do Ćwiklic na pomoc Zajęto już w tym czasie Żwaków, patrole dochodziły do rzeki Gostyńki,
artylerii. Około godziny 11.30 ruszył 16 pp: najpierw II batalion po obu ale nie zdołano nawiązać kontaktu z obroną Kobióru ppłka Adamczyka.
stronach szosy na Ćwiklice, a nieco później III batalion na prawo w tył. W tym położeniu około godziny 15 dowódca armii „Kraków" w rozmo­
W tym czasie mgła już opadała. W połowie drogi między lasem Brzeziny wie telefonicznej zawiadomił gen. Sadowskiego, że ma się liczyć z odwro­
a Ćwiklicami, na otwartym polu, znajdujący się w ruchu II batalion został tem ze Śląska, i to już najbliższej nocy. Anons ten stanowił dla dowódcy
najpierw ostrzelany potężnym ogniem czołgów i artylerii, a następnie grupy operacyjnej całkowite zaskoczenie. Jakim tedy zaskoczeniem był
ruszyła na niego ława czołgów. Wprawdzie odezwała się tu i ówdzie polska on dla wojska, które nastawiło się na długotrwałą obronę „linii ostatecz­
broń przeciwpancerna, ale wynik walki był od razu przesądzony. Batalion nego oporu" na fortyfikacjach Śląska? Toteż w godzinę później gen. Sa­
został po prostu zmiażdżony. Poległo i zostało rannych wielu żołnierzy, dowski zwrócił się do dowódcy armii z prośbą o przesunięcie terminu
zginął również dowódca batalionu, kpt. A. Mikee. do 3 września wieczorem. Jednak gen. Szylling odpowiedział, że położenie
III batalion 16 pp, będąc nieco dalej w tyle, swym prawym skrzydłem operacyjne obu skrzydeł armii nie po/wala na zwłokę.
jeszcze nie wyszedł z lasu, a lewym — natychmiast do niego odskoczył Cóż się więc wydarzyło w ciągu niespełna 36 godzin wojny na skrzydłach
z powrotem. Czołgi nie ośmieliły się wejść do lasu, ale ogniem zadały armii „Kraków"?
batalionowi ogromne straty i częściowo go rozproszyły, m.in-. zginął Na północnym skrzydle 4 dywizja pancerna natknęła się na zdecy­
dowódca batalionu, kpt. H. Libel. Ogółem w tej walce straty dywizji były dowany opór Wołyńskiej Brygady Kawalerii pod Mokrą i Ostrowami.
poważne: około 250 poległych, kilkuset rannych i wiele oddziałów rozpro­ Natomiast 1 dywizja pancerna korpusu Hoepnera nie napotkała na swej
szonych. drodze znaczniejszych sił polskich, a jej tempo posuwania się przyha­
mowały jedynie niszczenia Straży Granicznej, zwłaszcza wysadzenie wia­
Z kolei duża grupa czołgów wroga zwróciła się na północ i około
duktu kolejowego pod miejscowością Panki. Dywizja ta 1 września około
południa uderzyła na rozwiniętą w rejonie Jankowie artylerię: I dywizjon
godziny 18 zajęła po walce z tamtejszym batalionem Obrony Narodowej
6 pal i 6 dywizjon ciężki, niszcząc je w przeważającej części. Dywizja
Kłobuck, a następnego dnia, omijając Częstochowę od północy, skierowała
gen. Monda została silnie wstrząśnięta i rozproszona. Z 34 dział tej dywizji
się na Radomsko. Dwie niemieckie dywizje piechoty (14 i 46), nacierające
19 stracono, a reszta była rozproszona 107 . Przepadła również duża część
na 7 dywizję wprost od zachodu, złamały po południu opór jej oddziałów
broni przeciwpancernej i maszynowej. Prawoskrzydłowe cztery bataliony
wydzielonych i posunęły się do wieczora 1 września na bezpośrednie
I i II (20 pp) oraz I i IV (16 pp) zostały odcięte i zablokowane w rejonie
przedpole Częstochowy. Pod Lublińcem zaciętą walkę z oddziałami 4 nie­
Pszczyny, Czarkowa i Piasku, a 9 kompania 20 pp odrzucona pod Goczał­
mieckiej dywizji stoczył I batalion 74 pułku pod dowództwem mjra J. Pelca.
kowicami nad Wisłę. Drogi na głębokie tyły ku Gostyni pod m. Bojszowy
Gros pułku trwało tymczasem w obronie na wschód od Kochanowic,
i ku Wiśle pod Górą i Brzeszczami stanęły dla Niemców otworem 108 .
a zebrawszy szczątki batalionu majora Pelca, zdołało uskoczyć z okrą­
Dopiero po południu rozwinął się pod Górą szwadron rtm. Ejsymonta,
żenia pod Częstochowę, przechodząc do odwodu dywizji. Elementy rozpo­
a pod Brzeszczami III batalion 12 pp ppłka R. Warta. Na szczęście Niemcy
znawcze niemieckiej dywizji wniknęły głęboko między obronę Częstochowy
nie ścigali, ponieważ w walkach 1 i 2 września ponieśli znaczne straty,
i Krakowską Brygadę Kawalerii, przerywając w ciągu nocy między nimi
wyrażające się liczbą kilkudziesięciu rozbitych i uszkodzonych czołgów.
łączność. Na północnym skrzydle pozycji częstochowskiej Polacy pro­
Polskie gniazda cekaemów i dział przeciwpancernych w walkach
wadzili przez cały dzień 2 września skuteczne walki z grupą czołgów nie­
pod Rybnikiem i Pszczyną biły się aż do zmiażdżenia ich przez czołgi,
mieckich pod Kicdrzynem, w których zniszczyli około 40 maszyn nieprzy­
a artyleria strzelała bardzo skutecznie, dopóki nie została zniszczona 109
jaciela, w czym dużą rolę odegrał solidny rów przeciwpancerny . Jednak
na stanowiskach.
nie powstrzymało to parcia wroga naprzód.
Tymczasem na południowym skrzydle grupy „Śląsk" trwały nadal cięż-
119
118
Dnia tego nastąpiło pogorszenie sytuacji na froncie brygady kawalerii. do wieczora, do nadejścia meldunków z całodziennych walk armii, ale już
W porannej mgle piechota 2 niemieckiej dywizji lekkiej natarła na pozycję obecnie przygotować odpowiednie rozkazy do pierwszego odskoku. Żądał
pod Woźnikami, gdzie doszło do zaciętego starcia w obrębie stanowisk. on wywarcia na dowódców najbardziej kategorycznego nacisku, „by dali
Odwód brygady odzyskał w przeciwnatarciu pozycję pod Floriańską z siebie i z wojska najwyższy wysiłek".
Górą, ale dalej na północ 8 p. uł. został zepchnięty falą około 40 czołgów, Dwie godziny do następnej rozmowy z Warszawą stanowiły dla sztabu
i nieprzyjaciel wtargnął w rejon stanowisk artylerii. Dwa czołgi dotarły armii „Kraków" okres szczególnie ciężkiej próby nerwów, nie o wysiłek
do stanowiska dowódcy pułku, płka Dunina-Żuchowskiego, który oczeki­ bowiem dowódców i wojska chodziło, lecz o czas. Zwarcie się wojska
wał na nie z karabinem w ręku. Generał Piasecki nie miał już odwodów do z nieprzyjacielem w razie przełamania skrzydeł przesądzało o istnieniu
dalszej walki, zarządził więc około godziny 9 odskok brygady na rzekę armii. Wreszcie w rozmowie o godzinie 18 Smigły-Rydz wyraził zgodę
Wartę pod Myszkowem i Zawierciem, oddalając się jeszcze bardziej na odwrót, wyznaczając jako granicę ostatecznego odskoku linię rzek
od 7 dywizji pod Częstochową. Nida i Dunajec, o 120 kilometrów na wschód od dotychczasowych pozycji
Tymczasem rozgorzały walki na froncie beskidzkim, na południu. armii na Śląsku.
Silny korpus pancerny gen. Kleista nacierał swą 2 dywizją pancerną na Wycofanie wojska odbywało się w nastroju wielkiego przygnębienia.
Górę Wysoką i Górę Ludwiki, a oddziałem rozpoznawczym armii, wzmo­ W niektórych miejscach (w Katowicach, Bielsku i pod Pszczyną) wystąpiła
cnionym czołgami 4 dywizji lekkiej — na Chabówkę Uderzenia niemieckie niemiecka dywersja, która utrudniała rozkazodawstwo, opóźniała ruchy
zasilały stopniowo oddziały 3 dywizji górskiej. Siódma niemiecka dywizja oddziałów, a w Bielsku-Białej np. zadała wycofującym się oddziałom
piechoty kierowała się od strony Czacy na Żywiec, atakując od godzin straty. Z braku czasu nie udało się ewakuować zapasów amunicji, spe­
popołudniowych 2 września rygiel polski pod Węgierską Górką, którego cjalnie zgromadzonych do walk obronnych w Białej. W Czechowicach
bronił batalion KOP „Berezwecz" mjra K. Czarkowskiego w oparciu pozostały duże zapasy ropy i benzyny, które tylko częściowo zdołano
o cztery schrony bojowe, obsadzone przez kompanię forteczną „Węgierska zniszczyć. Pozostawiono też w większości kabel telefoniczny, bogato
Górka" pod dowództwem kpt. T. Sernika "°. rozwinięty na pozycji stałej, co w dalszym rozwoju działań zaważyć miało
Dowódca armii „Kraków" już pierwszego dnia wojny rozdysponował na mniejszej sprawności i skuteczności ognia artylerii.
swoje odwody. Toteż na jego interwencję Naczelne Dowództwo skierowało W grupie operacyjnej „Śląsk" trudności manewru odwrotowego pole­
wieczorem 1 września do armii „Kraków" przemyską 22 dywizję piechoty gały na tym, że drogi na zapleczu grupy w rejonie Bierunia i Bojszowy
górskiej płka dypl. Endel-Ragisa. Generał Szylling, licząc się z zagrożeniem były silnie zagrożone przez broń pancerną. Dlatego też zarówno 23, jak
sił pancernych od północy, rozkazał tej dywizji wyładować się w rejonie i 55 dywizja musiały wykonywać odwrót łukiem przez Murcki i Katowice.
Trzebini i rozwinąć obronnie pod Olkuszem. Co do frontu beskidzkiego, Grupa forteczną pułkownika Klaczyńskiego skierowała się wprost na
to pokładał on nadzieję w działaniach opóźniających 10 Brygady Kawalerii zachód do Będzina, a grupa płka Gorgonia miała przejść z rejonu Tarnow­
Zmotoryzowanej wraz z 1 brygadą górską i 12 pp na Podhalu. Jednak skich Gór do Ząbkowic. Zgrupowanie 201 pułku pod Kobiórem było
katastrofa 6 dywizji pod Pszczyną gwałtownie pogorszyła położenie armii. uważane już za stracone z powodu silnego związania w walce, toteż znisz­
Generał Boruta-Spiechowicz pchnął jedyny swój odwód: III. batalion czono na jego tyłach przeprawy przez Gostyńkę. Jednakże płk Adamczyk
12 pp na przeprawę pod Górą, aby nie dopuścić do przeprawienia się po otrzymaniu o godzinie 23 rozkazu do odwrotu oderwał się od nieprzy­
czołgów przez Wisłę, ale nie dawało to gwarancji zażegnania kryzysu. jaciela, przeszedł o świcie przez most, szybko położony przez swoich
Generał Szylling jedyny ratunek dla swej armii widział w natychmia­ pionierów, i skierował się na Broszkowice, osiągając przed innymi linię
stowym odwrocie. Smigły-Rydz, powiadomiony o godz. 14.30 o tej sytuacji, obrony przejściowej na Przemszy ' " .
zwlekał z decyzją. Następna rozmowa o godzinie 16 odbywała się już Odcięte również bataliony 6 dywizji zdołały pod osłoną ciemności
w dramatycznych okolicznościach: w czasie nalotu bombowego na Kraków wycofać się do tyłu. Część III batalionu 20 pp, głównie zaś 9 kompania
i po otrzymaniu meldunku o silnym natarciu 2 dywizji pancernej na Wy­ ppor. Szola, wytrwała na południowym skrzydle odcinka pod Goczałkowi­
soką. Generał Szylling nadawał telegrafistce słowa swego sprawozdania cami do godziny 19, po czym cofnęła się, przeszła Wisłę pod Dziedzicami
wśród brzęku rozsypujących się szyb okiennych i opadającego ze ścian i skierowała się na Kęty, w rejon 21 dywizji. I batalion tego pułku oraz część
tynku. Marszałek Smigły-Rydz rozkazał, aby decyzję do odwrotu wstrzymać

120 121
wycofujących się oddziałów zostały zaatakowane przez grupę Volksbundu
II batalionu, jako grupa mjra L. Bałosa, trzymały się pod Pszczyną do
i Jungdeutsche Partei z gmachu Banku Niemieckiego.
wieczora, a następnie spłynęły wraz z taborem przez Lasy Kobiorskie
Wkraczającym do Katowic wojskom niemieckim i oddziałom „Frei­
ku Gostyńce pod Myrczkiem. W rejonie Piasku I i IV batalion 16 pp jako
korps" stawili bohaterski opór śląscy harcerze "2 i członkowie Organizacji
zgrupowanie mjra Ryby dopiero o godzinie 22 odeszło lasami ku prze­
Młodzieży Powstańczej. Stosunkowo nieliczne, lecz pełne determinacji
prawie pod miejscowością Harmięże, zmierzając na Oświęcim. Grupa ta
oddziały powstańcze utrzymywały w mieście porządek przez cały dzień
zapadła na dzień 3 września w lasach koło Międzyrzecza.
3 września. Po południu tego dnia odbył się uroczysty pogrzeb sześciu
Niemcy nie ścigali. Dopiero pod wieczór 2 września ich kolumna pan­
żołnierzy polskich, zmarłych w szpitalu wojskowym, którym honory
cerna ruszyła na północ, w kierunku Bojszowy—Chełmek, a kolumna
oddała pozostała jeszcze w mieście kompania powstańcza por. Kruczka.
zmotoryzowana — na północny wschód na Broszkowice. 5 dywizja pan­
Nie opuścił też miasta batalion powstańczy Nikodema Renca, komen­
cerna nie mogła zapuszczać się zbyt głęboko na tyły polskie, jak długo
danta katowickiej grupy szturmowej w czasie powstań śląskich, tudzież
na jej własnych tyłach pod Pszczyną utrzymywały się polskie oddziały.
kilka grup ochotniczych. Na Załężu pozostała jeszcze kompania forteczna
Przygotowywała ona na nie dodatkowe natarcie na dzień 3 września.
kpt. Tułaka, którego plutony pod dowództwem poruczników Fracha i Koś­
Dzięki temu duża część rozbitków mogła przedostać się nocą przez Wisłę
cielniaka dokonywały na samochodach ciężarowych wypadów do Hajduk,
i Sołę do własnych oddziałów.
Świętochłowic i Chorzowa, wypierając podchodzące oddziały niemie­
Generał Vietinghoff, dowódca 5 dywizji pancernej, miał jednak nadzieję
ckie " 3 .
szybkiego posunięcia się południowym brzegiem Wisły przez Oświęcim.
Prawy jej brzeg pod Górą-Brzeszczami był pusty, toteż oddziały niemieckie W Chorzowie po odejściu wojska pozostała jeszcze 3 kompania po­
przekroczyły tu Wisłę bez przeszkód. Motocykliści ruszyli szybko naprzód, wstańcza Edmunda Mańki. W chwili gdy miała już odmaszerować na
by uchwycić Oświęcim i Zator. Jednak wschodni brzeg Skawy obsadzali wschód, nadeszła wiadomość, że od strony Bytomia podchodzą Niemcy.
już Polacy. Tylko pod Chełmkiem nad Przemszą czołgi uderzyły na grupę Miejscowa ludność niemiecka przystąpiła już do dekorowania gmachów hi­
podpułkownika Rogalskiego, do której dołączyło zgrupowanie ppłka tlerowskimi flagami. Mańka odkłada odejście kompanii i wyrusza z nią
W. Adamczyka, i zmusiły ją do odstąpienia od Wisły i cofnięcia się na naprzeciw podchodzącym w kolumnie Niemcom. *Nagły napad ogniowy
zachodni skraj lasu Bobrek, gdzie jednak i same utknęły w swym rozpę­ odnosi piorunujący skutek: kolumna rozsypuje się na wszystkie strony,
dzie. Generał Vientighoff, który przybył na Sołę osobiście, aby energiczniej a Niemcy uciekają bezładnie za granicę. Równocześnie z ulic Chorzowa
pchnąć swoje czołgi do przodu, z wściekłością patrzył na wzburzone znikają swastyki, a pojawiają się znów biało-czerwone flagi, przedłużając
fale Soły, na której Polacy zerwali wszystkie mosty. Ponadto spuścili o kilka godzin polską suwerenność państwową w Chorzowie.
wodę w Porąbce, co znacznie utrudniało budowę mostów i uniemożliwiało Podobnie rozwinęły się wydarzenia w Hajdukach Wielkich. Już ran­
użycie podręcznych środków przeprawowych. W tej sytuacji musiał on kiem do opuszczonego miasta wjechała tryumfalnie kolumna moto­
wstrzymać działania wysuniętych elementów rozpoznawczych. Front pol­ cyklistów SA z Freikorps „Ebbinghaus", witana owacyjnie przez miejsco­
ski, który udało się wczoraj przełamać, znów zagrodził mu drogę na wych Niemców. Pojawienie się polskich samochodów z grupami powstań­
Kraków. czymi przegnało kolumnę, a kilku dywersantów dostało się do niewoli.
Po południu powstańcy stawili zbliżającym się oddziałom niemieckim
Oddziały gen. Sadowskiego, wykonując odwrót łukiem ku północy,
pełen determinacji opór. Szalę chwilowego zwycięstwa przeważył przybyły
dopiero koło południa 3 wr/cśnia osiągnęły Sosnowiec i Będzin, a straż
na ciężarówkach pluton żołnierzy z Załęża pod dowództwem porucznika
tylna 55 dywizji ON pod dowództwem płka. J. Gizy opuszczała w tym
Kościelniaka.
czasie Katowice. Przemarsz śląskich batalionów Obrony Narodowej
Do Katowic podeszły oddziały niemieckiej 239 dywizji dopiero wieczo­
w dzień świąteczny przez miasto przy pięknej pogodzie, bez przeciw­
rem, napotkawszy jednak zorganizowany opór, cofnęły się ze stratami.
działania nieprzyjaciela przypominał rewię z czasów pokojowych. Nastrój
Równie nieudane były wieczorne próby opanowania miasta przez jednostki
ten podniosła radosna wiadomość o wypowiedzeniu wojny przez Anglię.
Freikorps. W ten sposób drobne oddziały wojska, wsparte akcją powstań­
Ludność, zorientowawszy się, że wojsko opuszcza Śląsk, wynosiła na ulice
ców i ochotników, stworzyły dla wycofujących się dywizji całkowitą
żywność oraz papierosy i obdarowywała żołnierzy. Tylko ostatnie szeregi 4
osłonę, pozwalając im na uporządkowany i spokojny odwrót " . Wyco-

122
123
fujące się spod Tarnowskich Gór zgrupowanie płka Gorgonia z 23 dywizji nakazał natarcie lesistym terenem w kierunku Szczekocin. Po chwilowym
dotarło do Ząbkowic dopiero po południu. W czasie odwrotu dowództwo sukcesie natarcie załamało się w morderczym ogniu niemieckim, który
grupy operacyjnej „Śląsk", przemianowanej w nocy z 3 na 4 września zadał Polakom krwawe straty. Zginął m.in. dowódca III batalionu, mjr
na grupę „Jagmin", usiłowało tak pokierować przemarszami oddziałów, J. Wrzosek, oraz kilku dowódców kompanii. Niemal całkowicie wyginęła
aby w głębi obszaru zebrały sie w ręku poszczególnych dowódców ich kompania sztabowa. Oddziały po dwu godzinach cofnęły się do lasu,
macierzyste jednostki. W ten sposób do 55 dywizji dołączył zorganizo­ gdzie walka trwała do zmroku przy zupełnym okrążeniu przez 2 dywizję
wany naprędce w Dąbrowie Górniczej 204 pułk Obrony Narodowej pod lekką od południa i wschodu oraz 4 i 14 dywizje piechoty od północy
dowództwem ppłka. W. Eichlera. Pułk ten miał na swym uzbrojeniu 1990 i zachodu. Okrążony 74 pp zdecydował się wieczorem przebijać w kierunku
kb, 12 cekaemów, 27 erkaemów i 3 działka ppanc. 1 1 5 Jednak ogromne Pilicy — udało się to dość licznej grupie żołnierzy pułku i kawalerii dywi­
zatłoczenie dróg przez uchodźców w większości paraliżowało nie tylko zyjnej, z płkiem Wilniewczycem i mjrem Pelcem. Natomiast inna grupa
te porządkujące pociągnięcia, lecz także sam odwrót. Zapóźniony w od­ tego samego pułku natknęła się na silny opór, została zatrzymana i odrzu­
wrocie III batalion 11 pp mjra. J. Bajtlika i I dywizjon 23 pal mjra J. Mo- cona do punktu wyjściowego, przy czym dowodzący nią zastępca dowódcy
czarskiego zostały niemal doszczętnie rozbite pod Trzebinią niespodzie­ pułku, ppłk dypl. S. Wilimowski, został ciężko ranny i zmarł w szpitalu
wanym uderzeniem czołgów kierującej się na Chrzanów i Olkusz 5 dywizji niemieckim w Lublińcu. Zdołały się też przebić nieznaczne grupy 25 i 27
pancernej. pułku dywizji wraz ze swymi dowódcami, płkiem dypl. A. Switalskim
i ppłkiem B. Pankiem. Natomiast dowódca 7 dywizji ze sztabem dostał się
do niewoli " 7 . Co gorsze, zachodziło prawdopodobieństwo, że w ręce
niemieckie wpadły szyfry, którymi posługiwano się we wzajemnych rozmo­
Katastrofa 7 DP pod Częstochową wach juzowych i radiogramach.
Generał Piasecki dla odciążenia 7 dywizji wysłał 8 pułk ułanów płka
7 dywizji polskiej, wycofującej się spod Częstochowy na Janów—Złoty Dunina-Żuchowskiego na Nakło i Szczekociny, aby zamknąć Niemcom
Potok, nie udało się uniknąć katastrofy. Dowódca armii, pragnąc ułatwić drogę na Jędrzejów. Czas był najwyższy, równolegle bowiem ku Szcze­
jej odwrót i pi zeciwstawić się niemieckiej 2 dywizji lekkiej na osi Szcze­ kocinom toczyła się całą siłą motorów szpica pancerna 2 niemieckiej
kociny—Jędrzejów, podporządkował 7 dywizję dowódcy Krakowskiej Bry­ dywizji lekkiej. Zetknięcie nastąpiło tuż pod Szczekocinami, gdzie 2 szwa­
gady Kawalerii, gen. Piaseckiemu, nakazując mu przesunąć się w ciągu nocy dron rtm. Szawłowskiego spędza z drogi szpicę, szybko dochodzi do
z 2 na 3 września z brygadą do rejonu Pradeł i obiema jednostkami ude­ zachodniego wylotu miasta, wyrzuca Niemców i organizuje przyczółek
rzyć koncentrycznie w kierunku Lelowa na nieprzyjacielską dywizję lekką, mostowy. W tym czasie 4 szwadron rtm. Matuszka dochodzi do Nakła,
zmierzającą przez Żarki na Szczekociny—Jędrzejów. Rozkaz ten dotarł lecz nieoczekiwanie zostaje zaatakowany od Szczekocin przez wycofujące
do 7 dywizji, gdy jej czoło podchodziło już do Janowa. Był zatem spóźniony, się samochody pancerne nieprzyjaciela. Zostały one spędzone ogniem
3 września około godziny 10 gen. Gąsiorowski rozłożył w swym miejscu działka ppanc, jednak już w tym czasie od zachodu nadciągało gros sił
postoju mapy, aby wyznaczyć zadania poszczególnym pułkom. W tym niemieckiej dywizji.
czasie z kierunku Lelowa rozległa się gwałtowna strzelanina. To oddziały Rotmistrz Matuszek organizuje zaporę ogniową na szosie przez rozwi­
2 i 3 dywizji lekkiej uderzyły od Lelowa i od Żarek na tyły oraz środek nięcie rusznic ppanc. i erkaemów. Niestety, jedyne działko wycofuje
ugrupowującej się w rejonie Olsztyn—Janów—Złoty Potok 7 dywizji. się przedwcześnie na Szczekociny. Zapora trwa na stanowiskach do
W krótkim czasie artyleria, zajmująca właśnie stanowiska, została zde godz. 17, po czym wycofuje się za osłonę Siedlisk. Tymczasem Szczekociny
zorganizowana, a dywizja pokawałkowana " 6 . stają w płomieniach pod silnym ogniem artylerii. Mimo trzykrotnych nalo­
Około godziny 11 gen. Gąsiorowski dowodził już tylko odwodem dy­ tów obrońcy trzymają się twardo. 2 szwadron odrzuca Niemców dwukro­
wizji, złożonym z 74 pp płka W. Wilniewczyca, II dywizjonu 7 pal, 7 dywi­ tnie na bagnety. Gdy o godz. 18 przychodzi rozkaz do opuszczenia miasta,
zjonu ciężkiego i kawalerii dywizyjnej. Ta część dywizji broniła się na szwadrony musiały przebijać się przez patrole niemieckie. Dowódca
zachód od Złotego Potoku, niszcząc swoją artylerią kilkanaście czołgów pułku organizuje nową linię na wschód od miasta, po czym wycofuje
i samochodów pancernych wroga. Około godziny 14 dowódca dywizji się na Jędrzejów—Kielce, tracąc do końca wojny kontakt z resztą brygady.

125
124
Wraz z 8 p.uł. wycofują się: 1 bateria 5 dak, bateria plot. brygady i 51 drugiego dnia wojny. Silna artyleria niemiecka starała się zniszczyć forty­
dywizjon pancerny, skutkiem czego Krakowska Brygada Kawalerii została fikacje na linii wzgórz Węgierska Górka—Żabnica. Z polskiej strony strze­
osłabiona o 309J. Według oceny dowódcy brygady gen. Piaseckiego, ten lały 3-działowa bateria górska kpt. A. Dunina-Żuchowskiego i bateria
„odśrodkowy" odwrót nie znajdował usprawiedliwienia "\ haubic z III dywizjonu 65 pal kpt. J. Podczaskiego. Po dwóch godzinach
Gen. Piasecki wysyła na pomoc 8 Pułkowi im. Księcia Józefa Ponia­ kanonady Niemcy ruszyli do natarcia, lecz znów zostaJiamuszeni do wyco­
towskiego 3 pułk ułanów płka Chmielewskiego, jednak Niemcy już opano­ fania się na podstawę wyjściową. Postanowili wówczas zdobywać każdy
wali przeprawę i pułk powrócił do brygady, która wśród dramatycznych fort oddzielnie. W tym celu utworzyli specjalne grupy szturmowe, wzmo­
okoliczności przekroczyła w nocy Pilicę i podjęła swe pierwotne zadanie cnione drużynami saperów i miotaczami płomieni. Pod ogniem polskiej
osłony armii ..Kraków" od północy na linii Jędrzejów-Chmielnik. obrony bardzo powoli posuwali się naprzód i o zmierzchu zalegli przed
zasiekami. Dopiero pod osłoną ciemności zdołali w kilku miejscach prze­
niknąć na tyły obrony.
Około godziny 19 płk Gaładyk rozkazał opuścić pozycję i wycofać się
Na odcinku pszczyńskim oddział majora Ryby, przekroczywszy szczę­ do Oczkowa. Z kompanii „Węgierska Górka" tylko załoga (ortu artyle­
śliwie Wisłę i przeczekawszy dzień w lesie pod Międzyrzeczem, ruszył ryjskiego „Waligóra" odeszła z batalionem KOP „Berezwecz". Brakło
następnej nocy dalej. Przed świtem 4 września natknął się on we dworze jej zresztą amunicji artyleryjskiej. Natomiast załogi pozostałych trzech
Rajsko pod Oświęcimiem na sztab 5 dywizji pancernej. Gen. Vientighoff schronów bojowych wraz z fortem centralnym „Wędrowiec", którego
przeżył kolejny atak wściekłości, gdy zaskoczeni we śnie Niemcy ponieśli bronił kpt. Semik z czterema podoficerami i 15 strzelcami, oraz część
dotkliwe straty: zabitych 3 oficerów i 13 szeregowych. Reszta broniła się batalionu KOP nie otrzymały rozkazu i broniły się dalej w okrążeniu.
zaciekle, alarmując stojące wokół oddziały. W dalszym rozwoju walki Forty nie miały połączeń telefonicznych między sobą ani też z dowództwem.
Polacy zostali ostatecznie okrążeni i przyparci do rzeki. Tylko mjr Ryba W nocy pod fort dowódcy kompanii podeszło od tyłu 40 szturmowców,
z pocztem najbliższych żołnierzy zdołał dotrzeć do swoich, większość załoga ledwie zdołała zaryglować drzwi. W walce wręcz wytłuczono gra­
utonęła w rzece lub dostała się do niewoli. Epizod ten w literaturze nie­ natami wszystkich Niemców, z polskiej strony padli strzelcy Kulpa i Flis,
mieckiej został wyodrębniony w oddzielnym punkcie jako ..Bój pod a rany odnieśli Kostruba i Kozak. Nieprzyjaciel jeszcze trzy razy usiłował
Oświęcimiem": wpłynął on na opóźnienie pościgu, gdyż gen. Vientighoff obezwładnić obrońców, ale bezskutecznie. Od rana 3 września wokół
9
musiał wezwać na pomoc kolumny wysunięte " . schronów słychać było detonacje granatów ręcznych. Niemcy, wykorzy­
W dziejach polskiego oręża na trwałe zapisała się bohaterska obrona stując martwe pola ognia, dostawali się w bezpośrednie sąsiedztwo fortów;
Węgierskiej Górki. Cztery nie wykończone schrony bojowe (na 16 plano­ dawał się boleśnie odczuwać brak ruchomych kopuł. O godzinie 8.30
wanych) obsadziła tu kompania forteczna kpt. Tadeusza Sernika w sile padł na zachodnim brzegu Soły fort „Włóczęga", broniony przez 17-oso-
4 oficerów, 14 podoficerów i 52 szeregowych z 2 działami 75 mm, 3 dział­ bową załogę pod dowództwem ppor. Małkowskiego. Już po poddaniu for­
kami ppanc. 10 cekaemami, 3 erkaemami. Ten 70-osobowy zespół ludzi, tu zdrajca Strauch zastrzelił kpr. Wiśniewskiego, a Niemcy zabili strz.
w przeważającej części górali żywieckich i podhalańskich, zmusił niemiecką Sprychę. Zamilkły również pozostałe z batalionu „Berezwecz" dwa gnia­
7 dywizję piechoty do rozwinięcia sił głównych i 20-godzinnej krwawej zda cekaem, które dotychczas zadawały Niemcom duże straty z doskonale
walki, zanim mogła posunąć się dalej w głąb Polski ' 2 0 . zamaskowanych stanowisk. Lewoskrzydłowy fort „Wąwóz" pod dowódz­
Część niemieckiej dywizji przeprowadził przez Bielsko na Korbielów twem ppor. Chludzińskiego został porażony zniszczeniem działka ppanc.
i przez Lipowską na Węgierską Górkę konfident niemiecki, Gustaw i odtrąceniem lufy od cekaem. „Wędrowiec" bronił się w osamotnieniu,
Pustelnik. Druga część uderzyła czołowo na oddział KOP kapitana Gru­ bez pomocy ogniowej sąsiadów.
chały, który bronił się na przełęczy Jabłonkowskiej i w Zwardoniu. Po Niemcy przedostawali się na strop schronu i przez szczelinę wrzucali
złamaniu polskiego *>poru Niemcy z impetem ruszyli naprzód, lecz tu do środka wiązki granatów lub dynamit. Od czoła działka ppanc. biły
zatrzymał ich ogień fortów Węgierskiej Górki i batalionu KOP „Bere- bezpośrednio do strzelnic i drzwi pancernych. Sierżant Raczyński usiłował
zwecz". Trzeba było montować nowe działanie. z wierzchu fortu oczyścić przedpole, lecz został przeszyty serią.
Natarcie niemieckiej 7 dywizji rozpoczęło się około godziny 14.00 Dla załogi „Wędrowca" zaczęły się najcięższe chwile. Najdzielniejsi,

126 127
jak kaprale Kułaga i Kamiński oraz st. strzelcy Michalski i Bykowski, Na głównych kierunkach uderzeń agresora
a wreszcie i strzelec Kaproń, trwali na stanowiskach ogniowych. Reszta
załogi siedziała w wewnętrznej komorze. Kapitan Semik strzelał z działka
ppanc. w kierunku szosy, gdzie ukazywały się pojazdy mechaniczne.
Nieprzyjaciel kolejno unieszkodliwiał karabiny i działka. O godzinie 16
celny strzał oderwał lufę armatki, zabił st. strz. Michalskiego, dowódca
zaś doznał silnej kontuzji. Żołnierze zaryglowali stanowisko i trwali
nadal. Dopiero- gdy saperzy niemieccy wsunęli od tyłu ładunek trotylu,
detonacja podrzuciła schron do góry, a przez otwory trysnęła ziemia ze
strumieniami ognia — poddali się czarni i oślepieni od wybuchu. Nieprzy­
tomnego dowódcę wyniesiono na noszach. Niemcy w wybuchu wściekłości
zabili strz. Tlałkę. Resztę 9-osobowej załogi uchronił przybyły major
niemiecki. Długo kiwał głową i uderzał się w czoło, albowiem kapitulację Walki odciętych sił polskich na Pomorzu — Przeprawa oddziałów przez
garstki Polaków Niemcy musieli okupić stratą około 500 zabitych i ran­ Wisłę — Wydostanie się 35 pp z kotła — Obrona północnych rubieży
nych m . Polski — Bitwa pod Grudziądzem — Walki na „przedmościu bydgo­
Załoga schronu „Wąwóz" dotrwała do zmroku i opuściła go, gdy skim" — Bój obronny pod Mławą i Rzęgnowem — Odwrót armii „Modlin"
Niemcy odeszli do tyłu. Do zmroku też pozostały na zajmowanych stano­ na linię wielkich rzek — Nieporozumienia sztabów i heroizm wojska
wiskach 1 i 2 kompanie batalionu „Berezwecz" pod dowództwem kapi­ nad Narwią — Wydarzenia pod Różanem — „Zwrot zaczepny" pod
tanów: A. Chrzanowskiego i T. Kadego. Pod osłoną ciemności odeszły Pułtuskiem — Samotny bój pod Wizna — Zapomniana „Reduta Nowo­
one przez Lipowe, Pietrzykowice i Sołę na Oczków. W drodze natrafiły gród" — Działania opóźniające armii „Łódź" — Bitwy pod Borową
na kolumnę niemiecką i sto.czyły z nią we wsi Zadziele zacięty bój, w którym Górą i Piotrkowem Trybunalskim — Uderzenie 76 pp pod Piotrkowem —
poległo 16 żołnierzy polskich i 47 Niemców. Części tych kompanii przebiły Zapora przeciwpancerna pod Tomaszowem Mazowieckim — Bój 30 DP
się do Andrychowa i dołączyły do 21 dywizji górskiej gen. Kustronia. Inne pod Jeżowem — Walki z niemiecką nawałą pancerną w rejonie Kielc —
części wycofały się do Beskidu Śląskiego i walczyły na głębokich tyłach Bitwa pod Iłżą — Odwrót armii „Prusy" nad środkową Wisłę — Osłona
Niemców do połowy września l 2 2 . południowej flanki przed inwazją z terytorium Słowacczyzny.

Walki odciętych sił polskich na Pomorzu

Eksponowane położenie polskiego Wybrzeża, zagrożonego od Prus Wscho­


dnich i z zachodu, komplikował fakt istnienia Wolnego Miasta Gdańska,
którego niemiecka ludność po wpływem ideologii hitlerowskiej wyraźnie
ciążyła do Rzeszy. Ze stanowiska operacyjnego dłuższa obrona Wybrzeża
i części Pomorza na zachód od Wisły, aż do rejonu Bydgoszczy, nie miała
żadnych szans. Dlatego teren ten musiał być zdany na własne siły.
Dla realizacji swych celów Niemcy mogli tu działać w dwojaki sposób:
albo wywołując pucz w samym Gdańsku, albo występując zbrojnie przeciw
Polsce. W ocenie marsz. Śmigłego-Rydza i min. Becka ta pierwsza możli­
wość wydawała się dla istnienia Polski groźniejsza. Uważali oni bowiem,
że podstępne zagarnięcie Gdańska mogło na zachodnich partnerach wy-

4— Bitwy polskiego Września, tom I 129


móc skwapliwą zgodę, byle tylko zachować pokój, a to było równoznaczne czy odcinków linii granicznej na wschodzie — z Prusami Wschodnimi,
z likwidacją Polski. Pozostawiona sam na sam z Niemcami, w stałym oraz na północy — z Wolnym Miastem '. Na prawym brzegu Wisły, od
zagrożeniu militarnym, zostałaby w bardzo krótkim czasie ujarzmiona. Grudziądza po Brodnicę, rozwinięta była w obronie grupa operacyjna
Ponieważ inicjatywa polityczna i wojskowa należała w całości do agre­ gen. M. Bołtucia (4 i 16 DP oraz bataliony Chełmińskiej Brygady Obrony
sora, dopiero pierwsze strzały wzdłuż całej granicy rozwiały możliwość Narodowej).
puczu gdańskiego. Jednakże sama jego groźba spowodowała mobilizację Głównym gospodarzem zachodniej granicy stała się 9 dywizja piechoty
korpusu interwencyjnego i przesunięcie 27 dywizji tego korpusu aż do płka Józefa Werobeja, sprowadzona na Pomorze jeszcze w czerwcu 1939
rejonu Starogardu, w sąsiedztwo Gdańska, a pozostałych jego sił (13 dywizji) roku. Otrzymała ona 70-kilometrowy odcinek obrony od jeziora Spierewnik
w rejon Bydgoszczy. Do osłony działań korpusu od zachodu skierowano (20 kilometrów na wschód od Chojnic) aż do Trzemiętowa na południowym
na Pomorze 9 dywizję piechoty płka J. Werobeja i utworzono grupę cyplu jezior koronowskich. Dalej na południe rozpoczynał się odcinek
operacyjną „Czersk" gen. Grzmota-Skotnickiego. Korpus interwencyjny 15 dywizji na tak zwanym „przedmościu bydgoskim". W tej rozciągniętej
w rezultacie zniekształcił całość rozwinięcia operacyjnego sił polskich pozycji obronnej szczególną osobliwość stanowiła 20-kilometrowa, niczym
w 1939 roku, pozbawił Naczelne Dowództwo we właściwym miejscu odwo­ nie obsadzona luka między wpadającymi od zachodu do Brdy rzeczkami
dów i walnie przyczynił się do przyśpieszenia i pogłębienia ogólnej klęski Kamionką i Sępolenką. Luką tą prowadziła prosta droga z Sępolna przez
kraju. W miarę dalszego zacieśniania umów traktatowych z Anglią i Francją Pruszcz do Grudziądza albo z lekkim odchyleniem na południe — do
możliwość puczu wydawała się polskiemu kierownictwu bezsporna, gdyż Świecia. Na ten nie obsadzony odcinek nastawiony był w głębi obszaru
ogólna przewaga sił aliantów nie dawała Niemcom szans wygrania wojny 34 pułk piechoty ppłka dypl. Budrewicza. Północny odcinek około 30-ki-
na dwa fronty. Któż bowiem mógł już w sierpniu 1939 roku oczekiwać lometrowej długości obsadzał 35 pułk ppłka dypl. J. Maliszewskiego, a od-
katastrofalnej w skutkach bezczynności sojuszników?
Ewentualność interwencji gdańskiej wywarła przemożny wpływ na
ugrupowanie armii „Pomorze" gen. Władysława Bortnowskiego. Siły tej
armii, rozdzielone biegiem dolnej Wisły między Grudziądzem a Toruniem
na dwie części, miały bronić zachodniej granicy polskiego Pomorza i jak
najdłużej utrzymywać rozdział sił niemieckich, działających z terytorium
Rzeszy i Prus Wschodnich. Obawa jednak przed podstępną aneksją Gdań­
ska wciągnęła część sił armii głęboko w gardziel korytarza gdańskiego,
aż po Kościerzynę i Tczew — w pobliże granicy z Wolnym Miastem —
na odległość 120 kilometrów od Bydgoszczy. Całe to zgrupowanie wojsk
było od pierwszej chwili narażone na odcięcie uderzeniem niemieckim
od zachodu. Zważywszy, że na 60-kilometrowym odcinku Wisły między
Grudziądzem a Fordonem nie było ani jednego mostu do przejścia na
prawy brzeg rzeki, a linie obronne w rejonie Bydgoszczy przebiegały
niemal na jej przedpolach, ewentualna i jedyna droga wycofania się przez
Bydgoszcz zwężała się do 20-kilometrowej ciaśniny.
Najdalej na północ wysunięty był oddział wydzielony „Kościerzyna".
W rejonie Brusy—Lubnia znajdowało się gros sił Pomorskiej Brygady
Kawalerii (16 p.uł., 8 psk i dwie baterie 11 dak) z 2 pułkiem szwoleżerów
ppłka dypl. J. Trepto na przedpolach Starogardu i 18 pułkiem ułanów
płka Mastalerza na południe od Chojnic. Bataliony Pomorskiej Brygady
Obrony Narodowej rozdzielono pomiędzy wielkie jednostki, grupę „Choj­ 24. Gen. dyw. Władysław Bortnowski. 25. Płk Józef Werobcj.
nice" i oddziały wydzielone, celem dozorowania poszczególnych kierunków dowódca armii ..Pomorze" dowódca 9 dywizji piechoty

130 131
cinek południowy — częściowo wzdłuż jezior koronowskich — 22 płka
Jędrychowskiego. Miał on jedną czatę w sile kompanii daleko na przed­
polu w Wielkiej Klonii i oddział wydzielony w sile batalionu na kierunku
Więcborka 2.
Nadszedł historyczny dzień 1 września. Niemcom zależało na opano­
waniu w stanie nienaruszonym mostu na Wiśle pod Tczewem. Nocy owej
placówką przy moście wiślanym dowodził kpr. Kudrewicz z 2 batalionu
strzelców. Wstawał już cichy i spokojny dzień, kiedy z drugiej strony
nadeszła wiadomość, że jedzie pociąg tranzytowy z Prus do Rzeszy.
— Pociąg przepuścić! — polecono telefonicznie z Tczewa.
Niemiecki parowóz wtoczył się powoli na most, za nim wagon pocztowy
i kilka osobowych — bez świateł. Nagle rozległ się wystrzał, zawtórowały
mu detonacje granatów ręcznych i długie serie cekaemów z całego pociągu.
Żołnierze niemieccy wyskakują z wagonów i pędzą do wyznaczonych
w planie miejsc. Według zamysłów niemieckich bowiem prawidłowo zgło­
szony pociąg tranzytowy, po wybiciu polskich kolejarzy, obsadzony woj­
skiem miał przejechać przez most, a drużyna pionierów — wyskoczyć z po­
ciągu i przeciąć kable minowe. W ślad za pociągiem tranzytowym miał je­
chać pociąg pancerny i opanować położony tuż przy moście dworzec
tczewski.
Lecz kpr. Kudrewicz na próbę podstępu odpowiedział ogniem ze swego
cekaemu, a jego żołnierze chwycili za karabiny i granaty ręczne. Już pierwsza
grupa hitlerowców rozłożyła się pokotem. Ci, którzy wyskakują dalej
z pociągu, giną od gęstych serii cekaemu Kudrewicza. W chwilę potem
resztki Niemców uciekają na terytorium gdańskie. Na placu pozostał
tylko pusty, oświetlony blaskiem wschodzącego słońca pociąg jako pierwsza
zdobycz. Dyżurny oficer saperów, ppor. Norbert Juchtman, przekręcił
kontakt klucza i wśród ogłuszającego huku pociąg wyleciał w powietrze 3.
Szef sztabu Oberkommando des Heeres (Naczelnego Dowództwa Wojsk
Lądowych), gen. Haider, był zmuszony zapisać w swym notatniku, że
zamiar niemiecki wyraźnie się nie udał.
Nie udało się też podstępne opanowanie Chojnic z drugiej strony
odcinka tranzytowego. Zgodnie z rozkładem jazdy pociągu pośpiesznego
Berlin—Królewiec, zanim jeszcze pierwsze strzały padły na granicy, we
mgle porannej wjechał na stację przygotowanym szlakiem niemiecki pociąg
pancerny, wprowadzając wśród załogi zrozumiałe zamieszanie. Ale sukces
Niemców był krótkotrwały. Wkrótce kolejarze wysadzili mostki z obu
stron pociągu, a polska artyleria grupy „Chojnice" płka T. Majewskiego
wzięła go pod swój ogień, trafiając jednym z pocisków w wagon z amunicją.
Piechota rozbiegła się w terenie, na stacji zaś pozostał wrak pociągu.
II. Uderzenie niemieckie z Pomorzu Zachodniego I września

133
Drezyna niemiecka zapędziła się 15 kilometrów w głąb obszaru, ale została 1 kilometra, leżał Pruszcz spowity kłębami dymu i dobywającego się z do­
schwytana pod Rytlem przez żołnierzy 1 baonu strzelców .
4 mostw ognia. Na skraju miejscowości pojawiły się czołgi niemieckie, pierw­
Tymczasem od zachodu ruszyła ogólna ofensywa 4 armii niemieckiej sze czołgi nieprzyjaciela, które żołnierze ujrzeli na własne oczy.
gen. von Kluge. Z Bytowa na samotny batalion Obrony Narodowej „Ko­ Kiedy kompanie piechoty zajmowały podstawy wyjściowe, a broń
ścierzyna" z plutonem kawalerii 16 p.uł. i 3 baterią konną 11 dak kpt. przeciwpancerna i artyleria pułkowa zwalczały czołgi, na piechotę, roz­
S. Sierakowskiego kierowała się 10 dywizja pancerna z odwodu niemieckiej winiętą wzdłuż wysokiego wału kolejowego, runęły huraganowe serie
grupy armii „Północ". Na froncie grupy „Chojnice" i 9 dywizji piechoty niemieckiej artylerii. Był to, jak na pierwsze zetknięcie, nazbyt silny chrzest
rozwinęło się natarcie sześciu wielkich jednostek niemieckich, przy czym ogniowy. Piechota nie wytrzymała morderczego natężenia kanonady
najsilniejsze uderzenie, wymierzone przez korpus pancerny gen. Gude- i wycofała się do lasu w kierunku północno-wschodnim, odsłaniając drogę
riana, poszło właśnie w lukę między Kamionką i Sępolenką. Już o godzinie na Sokole—Kuźnicę. Znajdujący się przy tym batalionie dowódca 34 pułku,
8 sztab płka Werobeja w Tucholi został zaalarmowany telefoniczną wia­ ppłk Budrewicz, został ranny. Ścigające batalion czołgi wpadły w lesie
domością z Sępolna o masie pancernej wroga. na tabory i dokonały na nich masakry 9 .
— Przed moimi oczami przesunęło się już dwieście czołgów — mel­ Wiadomość o posuwaniu się kolumn pancernych przez obszar Sępolna
dowała bohaterska telefonistka, do ostatka trwając na swym posterunku 5. ku wschodowi była znana w sztabie armii w Toruniu już o godzinie 10.
Pod Trzcianami została zaskoczona i rozbita kompania kolarzy dywi­ Generał Bortnowski postanowił uderzeniem dwóch dywizji (9 i 27) rozbić
zji. Około godziny dziewiątej 3 dywizja pancerna Niemców 6 osiągnęła pancerny zagon nieprzyjaciela. W tym celu 27 dywizja gen. J. Drapelli,
swoim czołem Wielką Kłonię i uderzyła na 8 kompanię 22 pułku por. maszerująca od godzin przedpołudniowych z północno-wschodniego ob­
Czesława Somli, która po półgodzinnej walce, zniszczywszy kilka czołgów, szaru Borów Tucholskich do Fordonu (do odwodu armii), otrzymała
wycofała się ku północy na lewe skrzydło 34 pułku pod Gostyczynem. rozkaz zboczenia z dotychczasowej osi ku zachodowi i stanięcia na wieczór
Równocześnie przed frontem 35 pp 2 dywizja zmotoryzowana napadła w rejonie Bysław—Bysławek, aby w łączności z 9 dywizją uderzyć na połu­
i rozproszyła pod Kamieniem kawalerię dywizyjną rtm. Czacha 7, pod­ dnie. Jednak szybko wyjaśniło się, że pułki 27 wołyńskiej dywizji nie zdążą
chodząc pod stanowiska 35 pułku nad potokiem Wytrych. Tutaj na 25-ki- w oznaczonym terminie przybyć na miejsce, toteż termin natarcia przesu­
lometrowym odcinku pułku zawiązała się całodzienna walka, w której nięto na dzień następny.
polskie oddziały odparły wszystkie natarcia Niemców. Jednak o godzinie 18 zjawił się w Tucholi ranny płk Budrewicz i zamel­
Z rejonu Pamiętowa widać było, jak potężne kolumny pancerne i mo­ dował o wydarzeniach pod Pruszczem. W tych warunkach dowódca
torowe korpusu Guderiana suną szosą z Sępolna przez Wałdowo na brzeskiej „dziewiątki" zadecydował, że musi natychmiast przystąpić do
wschód. 9 dywizjon artylerii ciężkiej próbował wziąć je z rejonu Brzuchowa silnych wypadów w kierunku luki zarówno od północy, jak i od południa.
pod ogień swoją baterią dalekonośną 105 mm, ale nie powstrzymało to Wyznaczono do tego celu znajdujący się w Łyskowie II batalion 34 pułku
pancernego potoku. oraz I batalion 22 pułku, który wycofał się z przedpola pod Koronowem.
Ostra walka z czołgami rozgorzała na odcinku III batalionu, w której Niestety, bataliony te przedzielała 25-kilometrowa odległość i narastające
jedno działko ppanc. zostało zniszczone i zginęła część załogi z młodym siły nieprzyjaciela.
działonowym, kpr. F. Mazurkiem. W toku walki spisał się świetnie łado­ W ciągu nocy sytuacja w głębokiej luce między 35 i 22 pułkiem uległa
wniczy, st. strz. F. Rosa, który widząc, że celowniczy ze zdenerwowania dalszemu pogorszeniu. Kiedy III batalion 34 pułku po kilkugodzinnej
chybia celu, odsunął go na bok i kilkoma celnymi strzałami unieruchomił walce wycofał się na Klonowo, nieprzyjaciel parł już całą siłą naprzód
nacierające czołgi 8 . i przed godziną 16 dotarł do mostu na Brdzie pod Sokole—Kuźnicą. Zaim­
W czasie tych wydarzeń 34 pułk na rozkaz dowódcy dywizji wykonywał prowizowany z rozbitków kolarzy oddział polski szykował się do obrony
od rana przesunięcie w rejon Łyskowa. I oto III batalion tego pułku, na wschodnim brzegu rzeki. Most — nie przygotowany do wysadzenia —
idący z miejscowości Sokole—Kuźnica do Pruszcza, znalazł się na drodze próbowano spalić, lecz ogień nie chciał objąć świeżego i mokrego drewna 10 .
masy pancernej nieprzyjaciela. Około godziny 10.30 batalion osiągnął W tej sytuacji zjawiły się niemieckie oddziały pancerne, ugasiły palącą
zachodni skraj Borów Tucholskich. Naprzeciw, w odległości zaledwie się słomę na moście i zamknęły ogniem dostęp do rzeki, ale nie posuwały

134 135
się dalej. W tym położeniu przybył tu gen. Guderian. Gwałtowna przedsię­ posuwał się wzdłuż jezior koronowskich. Przed świtem kilkakrotnie wpadł
biorczość tego człowieka zadecydowała, być może, o losach armii „Pomo­ pod silny ostrzał artylerii niemieckiej — i do właściwego natarcia nie
rze". Kiedy dowódca 6 pułku czołgów zameldował o niemożności sforso­ doszło.
wania do nocy Brdy, przed generałem stanął młody leutnant Felix, bez Co się działo w tym czasie z resztą sił polskich w „korytarzu"?
munduru, z wysoko zakasanymi rękawami koszuli. Grupa operacyjna „Czersk", której siły główne stanowiła Pomorska
— Panie generale — zameldował — przybywam znad Brdy, gdzie Brygada Kawalerii płka A. Zakrzewskiego, od północy ucierała się przez
ugasiłem ogień na moście. Można jechać dalej. cały dzień z patrolami nieprzyjacielskimi. Tylko na wysunięte pozycje
Guderian natychmiast przerwał przygotowania oddziałów do spo­ polskie pod Chojnicami szło od zachodu silne natarcie 20 dywizji zmoto­
czynku nocnego, sam zaś udał się nad rzekę, skąd dochodziły ożywione ryzowanej. Chojnic bronił zacięcie macierzysty 1 batalion strzelców ppłka
odgłosy walki ogniowej. Tutaj rozkazał dywizjonowi motocyklistów Gustawa Zacnego. Jednak punkt ciężkości niemieckiego uderzenia znaj­
przeprawić się przez rzekę na łodziach gumowych, a czołgom maszerować dował się na północnym skrzydle pozycji, które aż do Jeziora Charzy­
przez zdobyty most ". Około godziny 18 polska kompania kolarzy została kowskiego zajmował 85 baon piechoty ON. Około godziny 14 oddziały
spędzona z przeprawy i Niemcy jeszcze w nocy z 1 na 2 września wniknęli otrzymały rozkaz odwrotu za Brdę.
głęboko w obszar tyłowy armii „Pomorze", dochodząc do Świekatowa, Natarcie niemieckie wyparło też spod Moszczanicy szwadrony 18 pułku
a nawet do Wisły w rejonie Topolna. Pod Serockiem jakiś oddział polski ułanów, mimo iż działa 2 baterii kpt. Pasturczaka z 11 dak prażyły ogniem
zadał im ciężkie straty, szczególnie wielu zginęło oficerów. Niemcy w odwet na wprost. Dalszy bój ułanów pomorskich rozgrywał się na linii kolejowej
spalili doszczętnie wieś wraz z inwentarzem, ujętych zaś mieszkańców Chojnice—Nakło. W tej sytuacji gen. Grzmot-Skotnicki nakazał wykonanie
rozstrzelali. przeciwuderzenia, aby ułatwić piechocie odwrót. Pułkownik K. Mastalerz
Bardziej na południe czołowe elementy 32 dywizji niemieckiej, posu­ postanowił uderzyć na północne skrzydło nieprzyjaciela z obejściem
wając się przez Mąkowarsko, zepchnęły z przedpola kompanię zwiadowczą go poprzez leżący w tyle obszar leśny Rytla. Szwadron tankietek otrzymał
polskiego 22 pułku i w ciągu popołudnia uderzyły na północne skrzydło rozkaz związania nieprzyjaciela walką na szosie.
obrony w lesie Różanna. Skrzydłowa 7 kompania wycofała się w głąb Było już dobrze po południu, gdy I dywizjon 18 pułku ułanów pod
boru ze znacznymi stratami. Tak więc wyłom został nie tylko pogłębiony, dowództwem mjra Małeckiego wyszedł na skrzydło posuwającej się kolum­
ale i rozszerzony ku południowi. ny niemieckiej. W rzedniejącym lesie w pobliżu wsi Krojanty oddział
Tymczasem spod Piły—Młyna wyruszył około godziny 21 na wypad konnicy przyjmuje szyk luźny i rusza w galopie do szarży. Jeszcze w lesie
nocny II batalion 34 pułku pod dowództwem mjra Jana Klakli. Z łatwością otrzymuje ogień maszynowy nieprzyjaciela. Padają pierwsi zabici i ranni.
opanował on most kolejowy na Brdzie pod Pruszczem i podsunął się około Lecz szarża nabiera pełnego rozmachu, zwłaszcza gdy dołącza do niej
godziny 2 w nocy pod Sokole—Kuźnicę. Lecz tu Niemcy bronili się zaciekle. 2 szwadron rtm. Ładosia. Ława jeźdźców cwałem wychodzi na otwarte
Przy moście znajdował się również dowódca 3 dywizji pancernej, gen. baron pole, błyska biała broń szabel, przed którą na próżno zasłaniają się
Geyr von Schweppenberg. Dla Niemców nocne uderzenie Polaków było uciekający w popłochu piechurzy niemieccy. Nagle na szosie z Chojnic
absolutnym zaskoczeniem. Na gwałt ściągano zewsząd pomoc. Według re­ ukazuje się długa kolumna broni pancernej i zmotoryzowanej. Szarżę
lacji niemieckich, sam dowódca dywizji miał chwytać za granat ręczny 12 . polskiej kawalerii wita lawina ognia maszynowego z samochodów i otwar­
Spod Świekatowa wróciła kompania motocyklistów w uszczuplonym skła­ tych wieżyczek. Pada wraz z koniem rtm. Świeściak, który otworzył
dzie — 50 strzelców i kilku cekaemów. Po stronie polskiej dołączył, po szarżę, a z nim razem wielu ułanów. Okrwawione konie galopują bez
uporządkowaniu się w Klonowie, III batalion 34 pp. Dowództwo nad jeźdźców. Ginie również płk Mastalerz, dążący na czele doraźnego odwodu
całością objął ppłk Budrewicz. Przewaga wroga była jednak zbyt duża z pomocą ogniową. Trębacze długo grają sygnał na apel po bitwie. Nie­
i ostatecznie utrzymał się on przy moście. stety, stanęła tylko połowa stanu szwadronów 13 . Lecz Niemcy zatrzymują
Od południa do przeciwnatarcia wyruszył I batalion 22 pułku pod się w miejscu i nie dochodzą w dniu tym do przepraw na Czarnej Wodzie '*.
dowództwem mjra Poborowskiego. Po całodziennym opóźnianiu spod Pułki Pomorskiej Brygady Kawalerii wycofywały się pospiesznie ku
Więcborka żołnierze byli wyczerpani marszami, toteż batalion z trudem południowi, począwszy od późnych godzin nocnych, aby obsadzić linię

136 137
jeziora Zalesie—Cekcyn—Kruszka; gen. Grzmot-Skotnicki miał stanąć
na stacji Wierzchucin na skrzyżowaniu magistrali węglowej z linią Choj­
nice—Laskowice. Grupa „Chojnice" płka T. Majewskiego maszerowała
na Białą. 35 pułk piechoty po zwinięciu swej długiej linii obronnej przesu­
wał się przez Tucholę i Piłę—Młyn do zamierzonego uderzenia na rozpo­
znany klin niemiecki. Natomiast 27 dywizja już po południu, kiedy gen.
Drapella omawiał z płkiem Werobejem szczegóły wspólnego natarcia,
znów zmieniła kierunek marszu. W ciągu tego dnia z Naczelnego Dowódz­
twa napływały bowiem coraz natarczywsze żądania, aby wycofać tę dywizję
do odwodu w rejonie Chełmna przez most w Fordonie. Sam Smigły-Rydz
w rozmowie z gen. Bortnowskim z naciskiem domagał się wycofania z ko­
rytarza tej dywizji.
— Zaklinam pana — mówił do dowódcy armii „Pomorze" — niech
mi pan odda 27 dywizję.
— Obiecuję zrobić wszystko, co można, panie marszałku — meldował
gen. Bortnowski. — Jednak ostrzegam, że dywizja ta może być zmuszona
do przebijania się 15 .
Dla sztabu armii „Pomorze" jasny już był główny kierunek natarcia
niemieckiego w poprzek korytarza na Grudziądz i Świecie oraz wypły­
wające stąd zagrożenie wszystkich sił armii na północ od tej linii. Jednak
stosownie do kategorycznego żądania Naczelnego Dowództwa odstąpiono
od udziału 27 DP w natarciu wraz z 9 DP od północy. Generałowi Drapelli
wydano nowy rozkaz, w myśl którego dywizja ta miała załadować się do
transportów kolejowych i przejechać do Fordonu, aby tu przeprawić się
na prawy brzeg Wisły. Wobec tego kolumny 23 i 24 pułku 27 dywizji
zostały zwrócone na wschód, do rejonu stacji załadowczych, częściowo
wprost do Bydgoszczy. Nadto dowództwo armii rozkazało spławić most
łyżwowy spod Solca Kujawskiego do Strzelec Dolnych dla umożliwienia
przeprawy oddziałom ściągającym z Borów Tucholskich.
Ale już w kilita godzin później okazało się, że rozkaz wydany 27
dywizji jest niewykonalny z powodu przecięcia linii kolejowej przez patrole
pancerne wroga. Również oddziały głównej kwatery i łączności dywizji,
podszedłszy o północy pod Świekatowo, natknęły się na ogień nieprzyja­
ciela i musiały cofnąć się ze stratami.
Pierwsze wiadomości o broni pancernej na tyłach armii nadeszły do
Torunia przed północą. Wśród ciemności nocnych w forcie Dąbrowskiego
zadzwonił telefon sieci stałej i nieznany obywatel ze Świekatowa zamel­
dował, że widzi i słyszy w pobliżu swego domu masę kręcących się czołgów
niemieckich 16 . Ponieważ wiadomości tej treści powtarzały się z innych
miejscowości, dowództwo armii zdało sobie sprawę, że nie może być mowy

139
O wycofaniu 27 dywizji bez walki. Wobec tego dowódca armii powrócił Była to w ogólnym zarysie koncepcja z dnia poprzedniego, ale z powodu
do poprzedniej koncepcji wspólnego uderzenia z 9 dywizją. Odpowiedni odsunięcia kierunku uderzenia 27 dywizji o 6 kilometrów na wschód
rozkaz został wysłany przez lotnika o godzinie 9.30. Ale polska piechota, nie mogło być mowy o zwartym natarciu dwóch dywizji, wzajemnym
wstrząśnięta dotkliwym bombardowaniem Luftwaffe, strzelała do każdego wspieraniu się ogniem i ewentualnym wykorzystaniu powodzenia sąsia­
samolotu. W ten sposób strącono kilku polskich lotników i dopiero ppor. dów. Oddziały 27 dywizji, zawrócone z kierunku marszu do kolei Tczew—
pilot Sobolewski, także zresztą zestrzelony, dotarł do gen. Drapelli. Laskowice, wykonując już czwarty rozkaz od chwili odwrotu, błąkały się
Dla płka Werobeja niezrozumiały był bieg wypadków od chwili wyjazdu po bezdrożach Borów Tucholskich i goniły ostatkiem sił. W rezultacie
gen. Drapelli z Tucholi, gdyż nie miał łączności ani z nim, ani z dowództwem tylko 50 pp płka Adama Werschnera znalazł się na kierunku Świekatowa
armii. Przez całą noc na próżno oczekiwał nadejścia zapowiedzianych w lesie Wierzchlas pod Błądzimiem, pozostałe dwa pułki (23 i 24) były jesz­
oddziałów 27 dywizji. Dopiero około południa następnego dnia uzyskał cze w marszu do rejonu Szewno—Bukowiec.
na krótko łączność telefoniczną ze sztabem 27 dywizji, dowiedział się Z północy nadciągały pułki Pomorskiej Brygady Kawalerii oraz grupa
o kolejnych zmianach decyzji i o tym, że obecnie dywizja zamierza nacierać „Chojnice" płka Majewskiego bez przeszkód ze strony niemieckich dy­
całością sił w kierunku Koronowa przez Świekatowo. wizji zmotoryzowanych. Jedna z nich, 2 dyw. zmot., nacierająca na 35 pp,
zamierzała nawet w nocy wycofać się z obawy przed rzekomą polską
kawalerią. Sam Guderian musiał interweniować, aby pozostała na swoim
kierunku ". Polska brygada kawalerii stanęła w ciągu 2 września pod
Bramką, ze swym 16 pułkiem ułanów pod Błądzimiem w odwodzie grupy.
Tam też znalazły się krańcowo wyczerpane oddziały płka Majewskiego.
2 pułk szwoleżerów i 2 batalion strzelców ppłka St. Janika dotarły spod
Starogardu i Tczewa dopiero do Drzycimia. W rezultacie na małej prze­
strzeni między Bysławkiem, Błądzimiem, Bramką i Klonowem zebrały się
trzy wielkie jednostki polskie, których dowództwa prawie sąsiadowały
ze sobą, jednak nie stanowiły one jednolitej całości.
A były to znaczne siły. Czteropułkowa brygada kawalerii działająca
na własnym terenie; wzmocniona 27 dywizja piechoty z czterobataliono-
wym 50 pułkiem piechoty i czterodywizjonowym 27 pal; 9 dywizja o 5 dy­
wizjonach artylerii oraz 5—6 batalionów Obrony Narodowej i dwa ba­
taliony strzelców — tworzyły masę, która pod sprężystym i konsekwentnym
dowództwem mogła wykonać poważne zadanie. Zadaniem takim w danej
chwili powinno być pobicie zagradzającego drogę nieprzyjaciela, a do tego
zmierzała jedynie 9 dywizja. Natomiast generałowie Drapella i Grzmot-
-Skotnicki myśleli przede wszystkim o wyprowadzeniu z okrążenia swoich
jednostek. Toteż i ich działania nie odznaczały się koniecznym zdecy­
dowaniem.
Około południa 27 dywizja uszykowała się w dwóch kolumnach do
marszu ubezpieczonego na Bydgoszcz „z gotowością rozbicia napotkanego
nieprzyjaciela". 24 pp z II dywizjonu 27 pal jako straż przednia .kolumny
głównej miał posuwać się po osi Błądzim—Tuszyny do Pruszcza, na pół­
nocny zachód od Bydgoszczy. W siłach głównych tej kolumny znajdowały
się 23 pp i dalsze dwa dywizjony artylerii. Na zachód po osi Trutnowo—
12. Szarża 18 pułku ułanów pod Krojanlami I września Świekatowo maszerował 50 pułk piechoty wraz z III dywizjonem 27 pal.

140 141
Po osiągnięciu celów marszowych dywizja miała stanąć obronnie pod szosy na Klonowo nacierał II batalion mjra Wandycza, na zachód od niego
Bydgoszczą frontem na północ. bataliony I i III. Równocześnie dalej na zachodzie natarł ponownie po
Lecz działanie takie z samego założenia było chybione, gdyż broń osi Minikowo—Sokole—Kuźnica 34 pp. Niestety, artyleria dywizji, mimo
pancerna nieprzyjaciela w pierwszym rzędzie obsadziła właśnie drogi. poważnej siły trzech dywizjonów lekkich i dwóch ciężkich, nie była goto­
Wkrótce po południu 24 pp, bez I batalionu, który pozostał w tyle, ruszył wa do wsparcia ogniowego piechoty. Tymczasem dywizja miała przed sobą
szosą na Tuszyny. Czołowy III batalion tego pułku został przyjęty ogniem nowego już przeciwnika, którym była 23 dywizja niemiecka z odwodu
z północnego skraju Tuszyn. Bateria straży przedniej od razu znalazła się XIX korpusu pancernego Guderiana.
w zasięgu niemieckiego ognia i zawróciła w tył, za zasłonę. Piechota za­ Natarcie 34 pułku, które posuwało się bez związku z resztą oddziałów
częła rozwijać się do natarcia. Wkrótce ukazały się na drodze niemieckie dywizji, zostało zatrzymane z dużymi stratami w rejonie toru kolejowego.
czołgi, które rozbiły i rozproszyły kompanie batalionu, zanim odeszły Został powtórnie ranny płk Budrewicz, a dowodzenie pułkiem przejął
od drogi i zdołały się rozwinąć. Na odgłos walki idący z tyłu II batalion mjr Klakla. Zginęli tu również por. Dobrzański, dowódca 5 kompanii,
24 pp zajął stanowiska po obu stronach szosy w rejonie Szewna, a następnie ppor. Sucharzewski, dowódca 4 kompanii, i podchorąży Huet z 2 kompanii
na rozkaz dowódcy pułku przeszedł przez rozbity III batalion i, wsparty cekaem. W natarciu 35 pp uległ zniszczeniu II batalion mjra Wandycza,
ogniem II dywizjonu 27 pal, wykonał natarcie na Tuszyny, które zdobył a sam dowódca został ranny. W III batalionie zginął dowódca 9 kompanii,
około godziny 14. Jednak już w godzinę później Niemcy otrzymali wzmo­ por. Jasiński, oraz dowódca 7 kompanii, ppor. rez. inż. Grabiński, dzielny
cnienie i zepchnęli ten batalion do tyłu, na linię toru kolejowego, gdzie i obiecujący oficer. Pułk traci w tym dniu wielu dowódców pododdziałów,
zaczął się grupować obronnie. Zbierał się tu również rozbity III batalion, nie licząc młodszych oficerów, podchorążych i podoficerów oraz około
a w drugiej linii rozwinął się także I batalion 23 pp. Kolumna 27 dywizji 100 szeregowych. Stan jednostki spadł do tysiąca żołnierzy. Ranny dowódca
została zatrzymana 18. 3 kompanii, por. Zaniewski, zameldował, że z jego kompanii pozostało
9 dywizja trzymała uparcie zawias obrony pod Bysławkiem. 34 pp, mimo tylko 30 żołnierzy 20 .
niepowodzeń nocnego natarcia na Sokole—Kuźnicę, trwał na swoich stano­ 50 pułk 27 dywizji rozpoczął marsz między godziną 13 a 14. Bataliony
wiskach. I batalion tego pułku tworzył osłonę od północnego zachodu. I i III skierowały się wprost na Świekatowo, II batalion otrzymał zadanie
35 pułk dążył tymczasem na podstawy wyjściowe do zamierzonego uderze­ opanowania lasu na zachód od tej miejscowości, a IV pozostał na skraju
nia na południe — nie bez przeszkód ze strony nieprzyjaciela. Pod Piłą— lasu Wierzchlas. Lecz i na tym kierunku drogi były obsadzone przez pod­
Młynem, kiedy równoległa kolumna pułku była już na wschodnim brzegu jazdy pancerne korpusu Guderiana. Uderzenie czołowe Polaków zepchnęło
Brdy, ukazały się z tyłu czołgi niemieckie. II batalion mjra Wandycza z drogi pod Świekatowem wysunięte elementy wroga, wkrótce jednak
musiał w czasie przejścia przez Tucholę stoczyć walkę z silną dywersją z rejonu lasu świekatowskiego od zachodu wyszło blisko 100 czołgów
niemiecką. niemieckich, trafiając w bok kolumny. W rejonie węzła kolejowego wywią­
Kiedy płk Maliszewski zameldował przybycie pułku, który zatrzymał się zała się zacięta, choć krótka walka, w której oba bataliony poniosły bardzo
na postój celem wydania obiadu, dowódca dywizji rozkazał natychmiast duże straty, zostały w znacznej mierze rozproszone i odpłynęły z powro­
nacierać. tem na Wierzchlas. Wśród wielu oficerów i szeregowych polegli także
— Bez obiadu nie puszczę żołnierzy do walki — oświadczył dowódca dowódca III batalionu 50 pułku, ppłk Z. Sieczkowski, oraz dowódca
35 pp. — Wczoraj z przejęcia nie tknęli strawy. III dywizjonu 27 pal, mjr I. Wilkoński. Pościg nieprzyjaciela został po­
— Oddam pana pod sąd polowy — zagroził płk Werobej. wstrzymany przez baterie dywizjonu ogniem na wprost ze stanowisk
— A czy wsparcie ogniowe artylerii już jest? — zwrócił uwagę dowódcy między jeziorami Bramickim i Zaleskim. II batalion 50 pułku wtargnął
na sprawę o wiele ważniejszą. w tym czasie do lasu świekatowskiego, dochodząc aż do toru, jednak nie
— Artyleria będzie gotowa za godzinę — zapewnił dowódca artylerii znajdując sąsiadów, wycofał się z niewielkimi stratami na skraj lasu Wierz­
dywizyjnej, płk. Alikow 19 . chlas i dołączył do rozwiniętego tu IV batalionu 2 1 .
Natarcie 9 dywizji ruszyło około godziny 15 bez centralnego kierowni­ W tym czasie tyły dywizji, zwłaszcza zaś rejon wokół skrzyżowania
ctwa, ponieważ płk Werobej odjechał na poszukiwanie gen. Drapelli, dróg pod Błądzimiem, były silnie bombardowane przez lotnictwo niemie-
wyznaczonego na dowódcę wszystkich odciętych sił polskich. Wzdłuż

142 143
ckie. Pastwą tego bombardowania padły przede wszystkim ciągnące się O godzinie 1 w nocy płk Werobej natknął się w leśniczówce pod
przez Bramkę ku Wiśle tabory oraz przemieszana z nimi fala uchodźców. Błądzimiem na dowódcę grupy „Czersk", który dotychczas nie brał udziału
Dowódca 27 dywizji, znajdujący się w czasie bitwy w Szewnie, posta­ w akcji przebijania się. Generał Grzmot-Skotnicki już wiedział o wyco­
nowił o zmroku wycofać swoje oddziały z walki i kierować je na Bydgoszcz fywaniu się 27 dywizji, a jego szef sztabu przywoził rozkaz dowódcy armii
lub też do przepraw na Wiśle pod Świeciem, z obejściem oporu nieprzy­ „Pomorze", nakazujący jak najszybszy odmarsz wszystkich jednostek
jaciela od wschodu. Rozkaz ten nie doszedł jednak do dowódcy 50 pułku, w korytarzu na południe. Ponieważ do świtu pozostało zaledwie kilka
który wobec tego podporządkował się gen. Grzmotowi-Skotnickiemu, godzin, gen. Skotnicki zdecydował nie formować kolumn bojowych,
znajdującemu się ze swą grupą w drugim rzucie. a wycofywać się poszczególnymi pułkami w zasadzie na Terespol, a w razie
Pułkownik Werobej nie znalazł gen. Drapelli, ale spotkał oficera niemożności — na Świecie 22 , na przeprawy przez Wisłę. Grupa płka
łącznikowego ze sztabu gen. Skotnickiego, który poinformował go o de­ Majewskiego z powodu ogromnego przemęczenia od razu miała masze­
cyzji obchodzenia Niemców. Kiedy wrócił do własnej dywizji, natarcie rować na Świecie. 50 pp został podporządkowany 9 dywizji, a nieco później
już wszędzie wygasło. Na miejscu w Bysławku otrzymał ponadto dwa płk Werobej podporządkował sobie także batalion ON „Kościerzyna"
meldunki: dowódca 22 pp donosił z południa o ostatecznym przełamaniu (84 baon piechoty), który koleją nadjechał z północy i został zatrzymany
pozycji na jeziorach koronowskich, a dowódca 1 batalionu 34 pp z osłony pod Błądzimiem. Tylko batalion ON „Tuchola" pojechał koleją dalej do
północno-zachodniej meldował o odrzuceniu w tył swego lewego skrzydła. Bydgoszczy.
W tym czasie już dziesięć wielkich jednostek nieprzyjaciela spychało Jeszcze przed świtem gros sił brygady ruszyło z Bramki w kierunku
zachodnie skrzydło armii „Pomorze" ku Wiśle, redukując cordz bardziej Poledno—Jjworzysko. Z rejonu Błądzimia pomaszerował za brygadą
i tak wąskie przejście w ciaśninie bydgoskiej. Na samym tylko froncie 16 pułk ułanów, kierując się na Bukowiec—Łąki Polskie, za nim 18 pułk
9 dywizji płk Werobej oceniał siły nieprzyjaciela na pięć dywizji. W tej ułanów ,z 3 baterią 11 dak, a z rejonu Sierosławka nadciągał pospiesznie
sytuacji postanowił i on przerwać walkę i pod osłoną nocy przejść do poszczególnymi szwadronami 2 pułk szwoleżerów.
rejonu Błądzim—Bramka, stąd maszerować za 27 dywizją. Tylko bowiem W ten sposób płk Werobej pozostawał sam ze swą dywizją i podporzą­
wspólne działanie obu dywizji dawało pewną szansę wydostania się z okrą­ dkowanymi batalionami oraz z nieprzeliczoną masą taborów wszystkich
żenia. jednostek, działających dotąd w Borach Tucholskich. Tabory te, gruntow­
W ciężkim terenie leśnym, wśród ciemności nocnych, oderwanie się nie ze sobą przemieszane, stłoczyły się na ciasnej przestrzeni błądzimskiego
od nieprzyjaciela, zebranie oddziałów i sformowanie kolumn zabrało wiele skrzyżowania dróg: na zatarasowanych drogach i doraźnych biwakach.
czasu. Toteż 9 dywizja dopiero po północy z 2 na 3 września ruszyła z lasu Grozę powiększała okoliczność, że rejon Błądzimia był w ciągu poprzed­
na północ od Klonowa. Na czele szedł 35 pułk ppłka Maliszewskiego, niego dnia potężnie bombardowany: na całym szlaku leżały poprzewra­
za nim kawaleria dywizyjna, a następnie pułk 34. Na końcu dołączył cane i potrzaskane wozy, działa i jaszcze oraz sprzęt wszelkiego rodzaju,
I batalion 34 pp spod Bysławia i Bysławka. Zmęczenie żołnierzy było a wśród tego — liczne trupy ludzi i koni. To właśnie tutaj, w lesie na połu­
ogromne. W chwilach zatrzymania się kolumny każdy padał, gdzie stał, dnie od Karolewa, znajdował się odcinek szosy z Tucholi do Świecia,
i zasypiał kamiennym snem. Kiedy kolumna zbliżyła się do lasu Wierzchlas nazwany później przez Niemców „drogą śmierci". Odcinek ten zwiedzał
na wschód od Trutnowa, wybuchła gwałtowna strzelanina. To IV batalion w dniu 6 września Hitler, a Guderian chwalił się, że to dzieło jego czołgów! 2 3
50 pułku otworzył ogień w przekonaniu, że zbliżają się Niemcy. Podczas Drogami tymi odbywało się pospiesznie wycofywanie się szwadronów
gdy gros sił 35 pułku maszerowało dalej, reszta wojsk została zatrzymana. Pomorskiej Brygady Kawalerii, batalionów piechoty, strzelców i Obrony
W tym samym mniej więcej czasie oddziały pościgowe 20 niemieckiej Narodowej oraz lekkich, konnych i ciężkich baterii artylerii. Powszechny
dywizji zmotoryzowanej uderzyły na ogon kolumny, powodując rozpro­ ruch odwrotowy porwał za sobą część oddziałów przydzielonego do płka
szenie się części oddziałów. Wśród innych oderwał się również od sił głów­ Werobeja 50 pułku piechoty. Zaczęły one opuszczać swoje stanowiska
nych pułku III batalion kpt. Wojsznarowicza. W dalszym marszu pułk na skraju lasu Wierzchlas i odpływać na wschód lub południe. Ostatecznie
natknął się na czołgi niemieckie w Lipienicy, lecz wyminąwszy je od połu­ z tego pułku zameldowały się u płka Maliszewskiego i podzieliły jego los
dnia, doszedł do dworu Szewienek, gdzie otrzymał rozkaz zatrzymania się tylko dwie kompanie: szósta i dziesiąta.
w obronie nad Jeziorem Bramickim.

144 10— Bitwy polskiego Wr/cśnia. łom I 145


Pułkownik Werobej zdawał sobie sprawę, że zanim przystąpi się do flankowym ze skarpy wiślanej. Trzykrotnie doszło do ostrych, przebojo­
jakiegokolwiek działania, należy choć z grubsza opanować powszechny wych walk czołowych pod Luszkowem, Topolinkiem i Topolnem. Spieszeni
chaos. Nie darmo był on uważany za jednego z najlepszych dowódców ułani przy wsparciu dział artylerii konnej i samochodów pancernych
taktycznych w armii polskiej. Wraz z oficerami swego sztabu wskazywał nacierali wzdłuż szosy. Pojazdy konne z pojedynczymi działami opędzały
kompaniom i batalionom rejony zbiórek i kierował do nich rozbitków się przed próbami odcięcia od zachodu. W ostatnim boju pod Topolnem
lub oderwańców. Wyznaczał oddziałom, jako tako uporządkowanym, za­ wszystko, co żyło, poszło naprzód z karabinem w ręku.
dania bojowe, usuwał z dróg i skrzyżowań tabory i potrzaskany sprzęt. — Już dość bezładnie — pisze w swej relacji płk Zakrzewski —
Wreszcie, gdy nie dawało to zadowalających wyników, przy pomocy zmo­ dotarła kolumna do Złej Wsi. — W tym miejscu zaczynało się zbawcze
toryzowanej kompanii saperów zorganizował zaporę policyjną w rejonie „przedmoście bydgoskie".
Bramki. Tymczasem z rejonu miejscowości Tuszyny i Różanna ruszyły 3 września
Pułki 27 dywizji jeszcze w nocy z 2 na 3 września ruszyły do dalszego rano silne niemieckie kolumny pancerne i zmotoryzowane 3 dywizji pan­
marszu na Bydgoszcz. Jednak II i III bataliony 24 pp w drodze na Bramkę cernej i 23 dywizji piechoty, kierując się przez Bukowiec i Przysiersk na
otrzymały rozkaz kierowania się na przeprawy ku Wiśle. Tam też zawró­ północny wschód. Właśnie przed prawą kolumną uskoczyła ku północy
ciła większość taborów. Podejrzewano, że był to jeden z forteli dywersji, brygada płka Zakrzewskiego. Lewa kolumna trafiła pod Bukowcem na 16
gdyż rozkazu takiego nie wydawano. W ostateczności do Bydgoszczy pułk ułanów wielkopolskich. Dowódca tego pułku, ppłk Arnoldt-Russocki,
podążały tylko 4 bataliony piechoty i 3 dywizjony artylerii pod dowódz­ postanowił przyjąć walkę, mimo że posiadał tylko jedno działo przeciw­
twem ppłka dypl. J. Grudzińskiego, dowódcy 24 pp. Marsz ich odbywał pancerne. Jednak Niemcy nie nacierali od czoła: obeszli rozwinięte wzdłuż
się w niesłychanie ciężkich warunkach fizycznych i psychicznych. Wszędzie toru kolejowego szwadrony od tyłu i uderzyli na koniowodnych, rozpę­
płonęły osiedla. W wielu miejscach mijano ślady straszliwych spustoszeń dzając ich w mgnieniu oka. W pół godziny później walka była skończona.
od bomb lotniczych w taborach i ludności cywilnej. Liczni uciekinierzy Pułk wycofał się pieszo do pobliskich lasów, rezygnując z marszu na po­
opowiadali grozą przejmujące szczegóły o walkach z czołgami. Do tego łudnie 2 5 . Podobnie zostały w większości odcięte 18 pułk ułanów i 2 pułk
dochodziła wszędzie obecna dywersja, prowokująca — zwłaszcza po szwoleżerów.
zmroku — strzelaninę i wzniecająca panikę. W rezultacie te szczupłe Ogólnie w kotle świeckim pozostało 18 batalionów, z których tylko
i zdezorganizowane siły — wpadając w panikę i rozpraszając się, już to sześć poniosło dotychczas poważniejsze straty, 11 szwadronów kawalerii
uderzając na czołgi — osiągnęły rano 3 września rejon Włók i Borówna oraz 70 dział, z czego 6 ciężkich 26 . Oddziały te, będąc trzecią dobę
na szosie gdańskiej, gdzie zatrzymały się obronnie na „przedmościu w nieustannym ruchu lub walce, znajdowały się w stanie skrajnego wyczer­
bydgoskim" 2 4 . pania, bez zaopatrzenia w żywność, a ich stany były znacznie uszczuplone.
Równie mizerne wyniki dało przebijanie się Pomorskiej Brygady Ka­ Większość odciętych oddziałów już rano znalazła się poza obrębem kom­
walerii. Brygada ta w słabym składzie 8 psk pułkownika Jastrzębskiego pleksów leśnych, na wschód i północny wschód od Franciszkowa, stanowiąc
i 11 dywizjonu artylerii konnej (bez dwóch baterii i większości pułków wymarzone cele dla Luftwaffe. Od rana też zaczęło się intensywne bom­
jazdy) ruszyła przed świtem na Poledno, lecz tu napotkała niemiecki bardowanie całego tego obszaru w czworoboku: Franciszkowo, Siemkowo,
dywizjon motocyklistów 3 dywizji pancernej z czołgami. Po krótkiej utar­ Terespol, Świecie. Brak polskiej obrony przeciwlotniczej umożliwiał
czce ogniowej brygada odskoczyła daleko na północny wschód aż do bezkarność działań niemieckich sił powietrznych. Specjalnie polowano
Marianek pod Świeciem. Tu płk Zakrzewski dowiedział się, że można na artylerię w marszu lub na stanowiskach wyczekiwania oraz na stłoczenia
jeszcze przejść do Bydgoszczy wzdłuż Wisły, zawrócił więc brygadę, kierując taborów. Toteż większe oddziały, przechwycone w marszu, zostały roz­
się na Topolno. Odezwała się już niemiecka artyleria, gdyż czołowe ele­ proszone, artyleria zaś rozgromiona. Wieczorem zdołały pozbierać się co
menty trzech dywizji niemieckich dochodziły na południe od wyłomu najwyżej pojedyncze plutony lub działony. Tylko oddziały znajdujące się
świekatowskiego do krawędzi doliny Wisły. A u jej stóp prowadziła trasa na stanowiskach bojowych poniosły niewielkie straty. Na przykład 11 kom­
marszu brygady. pania 50 pułku ppor. J. Adamiaka, broniąca Franciszkowa, miała w ciągu
Niemcy zastępowali drogę w dolinie i razili oddziały konne ogniem całego dnia jedynie 4 zabitych i 20 rannych 2 7 .
Już w godzinach przedpołudniowych obie kolumny niemieckie przecięły

146 147
szosę Franciszkowo—Świecie i ruszyły dalej, na Grudziądz i Wisłę pod most łyżwowy nie mógł być spławiony pod Świecie. Nie dopłynęła też
Świeciem. Jeden z oddziałów pancernych napadł na dwa zatrzymane fał­ tam flotylla rzeczna armii „Pomorze", zmylona wiadomością, że Świecie
szywym rozkazem bataliony 24 pułku oraz na 1 batalion strzelców, które znajduje się już w ręku wroga 2 8 .
nie wytrzymały uderzenia. Uderzenie to zepchnęło również na północ Pozostawała przeprawa polowa. Jednak do jej zorganizowania potrzeba
w rejon Kawęcina oddział zaporowy saperów z płkiem Werobejem, odci­ było dwóch rzeczy: utworzenia przedmościa na zachodnim brzegu Wisły
nając go od jego wojsk. Na zdezorganizowane i rozbite stanowiska artylerii oraz środków przeprawowych. Najstarszy na przeprawie dowódca, płk
wyszły czołgi niemieckie również od zachodu, spychając jej ocalałe części Majewski, który już o świcie 3 września znalazł się pod Świeciem, nie
ku północnemu wschodowi, w rejon Gródka Pomorskiego. Czołowe od­ miał jednak na miejscu ani większego zwartego oddziału, ani żadnych
działy 20 dywizji zmotoryzowanej natarły między godziną 15 a 16 na 9 dy­ środków. Dopiero koło południa przybył spod Tczewa 2 batalion strzel­
wizję. Oderwany od pułku III batalion 35 pp na wiadomość, że nieprzyja­ ców ppłka Janika, lecz i ten nie mógł stworzyć nawet najsłabszej osłony,
ciel, zdobywszy Bramkę, odciął go od Wisły, uderzył przed południem na mając zaledwie 100 żołnierzy. Nie udało się też zorganizować regularnej
tę miejscowość i zdobył ją. Jednak w dalszym marszu na Przysiersk zaległ obsługi nielicznych łodzi: kto raz się nimi przeprawił, pozostawiał je na
pod ogniem, a jego resztki zostały otoczone i wzięte do niewoli. prawym brzegu 2 9 .
• Główne uderzenie od zachodu zostało skierowane na 34 pp w Krupo- Od rana podchodziły do Wisły duże ilości taborów i luźnych grup
cinie, a częściowo na oddziały 50 pp we Franciszkowie. Pod naciskiem żołnierzy. Niemcy bezlitośnie brali je pod ogień broni maszynowej i dział
wroga rozpoczął się odwrót obydwu pułków na wschód. W ostatecznej z górującej krawędzi doliny. Lotnictwo niemal bez przerwy bombardowało
determinacji oddziały polskie utorowały sobie drogę przez Bramkę, odrzu­ oba brzegi. Mimo to żołnierze przeprawiali się przez cały dzień z uporem
ciły częściowo Niemców z Przysierska i w stanie szczątkowym dotarły i pogardą niebezpieczeństwa. W zwartych oddziałach zjawiły się nad rzeką
do silnie obsadzonego przez Niemców Terespola. Przed zmierzchem niektóre części Pomorskiej Brygady Kawalerii. 3 szwadron 16 pułku ułanów
udało się Polakom opanować część miejscowości i wywalczyć przejście zdołał za pomocą kilku łodzi zorganizować regularną przeprawę żołnierzy
na wschód, ale nieliczna tylko garstka dotarła do Wisły. Pułk 34 wraz ze i rynsztunku bojowego, a równocześnie i koni — wpław przez Wisłę.
swym dowódcą, mjrem Klaklą, dostał się do niewoli. Natomiast 50 pp, nadal Również, aczkolwiek z wielkimi stratami, przeprawiły się części 8 psk
dowodzony przez ppłka Werschnera, skierował się ku północnemu wscho­ (szwadron), 18 pułku ułanów i 2 pułku szwoleżerów. I dywizjon 27 pal
dowi, pod Grudziądz. musiał na brzegu zachodnim pozostawić działa; przeprawił jedynie ludzi
i konie. Wielu żołnierzy przebywało Wisłę wpław i na tratwach jeszcze
po zmroku i w nocy.
Przeprawa oddziałów przez Wisłę Jako jedyny większy oddział przeprawił się 82 batalion piechoty mjra
W. Niemca pod Sartowicami Górnymi, na północ od Świecia, ale jego
Tymczasem zbliżała się nieuchronna katastrofa oddziałów polskich i ode­ stan liczebny po przeprawie wynosił już tylko 400 żołnierzy. W Chełmnie
rwanych grup żołnierzy nad Wisłą. Nęcący wszystkich prawy brzeg Wisły zebrało się około 1500 żołnierzy różnych broni, których częściowo prze-
był jeszcze mocno trzymany przez grupę operacyjną gen. Bołtucia. Dowódca mundurowano, a następnie nakarmiono i zorganizowano. Odeszli oni
armii „Pomorze", mając do wykonania trudne zadanie, jeszcze przed o północy jako grupa płka Majewskiego do obsadzenia przedmościa
wojną domagał się od Naczelnego Dowództwa zbudowania mostu pod toruńskiego, które dotychczas trzymało zgrupowanie płka Myszkowskiego,
Świeciem, ale nie pozwoliły na to środki finansowe. Naczelne Dowództwo, składające się z batalionów PW i 68 dal. W drodze grupa płka Majewskiego
przydzielając armii „Pomorze" most łyżwowy, nakazywało ukrycie go pod wzrosła do 4000 ludzi 3 0 .
Solcem Kujawskim, na południowy wschód od Bydgoszczy. Złowroga ręka Reszta odciętych oddziałów i drobnych nieraz grup polskich broniła
losu sprawiła, że stały most w Fordonie został już pierwszego dnia wojny się w okrążeniu. W toku walki rozdrobniły się i pomieszały między
trafiony bombą, która spowodowała wybuch komory z materiałem mi­ sobą także jednostki niemieckie, skutkiem czego zmagania przyjęły cha­
nerskim. Most wyleciał w powietrze. Na domiar złego główne przęsło, rakter pojedynków, w których opancerzenie i ruchliwość dawały Niemcom
spadając z filarów, przegrodziło dla żeglugi nurt rzeki. Skutkiem tego oczywistą przewagę. Ale zdarzały się nierzadko przykłady walki do ostatka.

148 149
Tak np. 2 szwadron szwoleżerów „rokitniańskich" pod dowództwem rtm.
pod dowództwem kpt. Białka zostały otoczone pod Maksymilianowem
Jana Przeździeckiego, otoczony przez czołgi w zabudowaniach miejscowo­ 34
dopiero 17 września .
ści Kosowo nad Wisłą, nie poddał się do ostatniego naboju. W walce tej Były też grupy, które pozostały w Borach Tucholskich i prowadziły
poległ por. Antoni Kubicki, ciężko ranny padł por. Antoni Linettey i chor. akcję partyzancką. W połowie września Niemcy musieli utworzyć tu spe­
Salamon, a wyjątkowym uporem wyróżniał się ppor. rez. J. Balkowski 31 . cjalne oddziały policji i żandarmerii, które przy wsparciu czołgów i samo­
Podobnie też — według relacji niemieckich — jakiś podchorąży kawalerii lotów wyłapywały partyzantów, mszcząc się przy tym okrutnie na nich
bronił się do ostatka ze swym oddziałem w rejonie Osłowa. i na udzielającej im pomocy ludności polskiej. Dowódca 3 kompanii 34
Dalszy dramat rozgrywał się pod Grudziądzem. Części oddziałów, pułku, por. Cielenkiewicz 35 , do połowy września ucierał się z Niemcami
które po rozbiciu wycofały się na północny wschód, wieczorem i w nocy w lasach czerskich, następnie zaś, tropiony przez obławy, przesuwał
z 3 na 4 września znalazły się w większości pod Gródkiem Pomorskim. się ku południowi. Gdy 3 października 1939 roku wpadł w zastawione
Pułkownik Alikow, który objął nad nimi dowództwo, postanowił przebić sidła pod Maksymilianowem niedaleko już Bydgoszczy, miał przy sobie
się przez poligon „Grupa" do Grudziądza. Naprędce uporządkowano 1 podchorążego, 2 podoficerów i 9 strzelców.
oddziały, w których znalazły się także działa artyleryjskie, i przed świtem
wyruszono w kierunku na Jeżewo. Tu odrzucono niemieckie czołgi,
a oddział powiększał się o dalsze grupy rozbitków. Między innymi dołączył Wydostanie się 35 pp z kotła
też spieszony 16 pułk ułanów z 3 baterią 11 dak kpt. St. Sierakowskiego.
Na większe siły oatrafiono na terenie obozu ćwiczebnego „Grupa", wsku­
Tylko jednemu większemu oddziałowi udało się wydostać z kotła świec­
tek czego wywiązała się całodzienna walka, w której polskie oddziały —
kiego i dołączyć do armii. Był to 35 pp płka dypl. Maliszewskiego. Pułk
mimo znużeniaibraku żywności — biły się z ogromną zaciekłością. Niemcy ten 3 września ruszył z rejonu Szewienek i kierował się północnym brze­
nie przypuszczali, że mają przed sobą jednostkę zorganizowaną z rozbi­ giem Jeziora Bramickiego ku wschodowi. Około godziny 15 wyszły dwa
tków 32 . Polegli tu: harcerz orli Mieczysław Libecki, ochotniczo walczący uderzenia niemieckie: od Błądzimia po szosie na II batalion 34 pp i od
w szeregach 16 pułku ułanów, oraz trzej podporucznicy 3 baterii 11 dak: zachodu — uderzenie pościgowe na straż tylną 35 pp. Batalion 34 pp po
Madaliński, Neyman i Sidorski. Bateria zniszczyła kilkanaście czołgów, krótkiej walce rozprysnął się i zaczął odpływać w stronę jeziora. Napad
w czym odznaczyli się: por. M. Słowik i działonowi kpr. Pawlaczyk i Po­ na straż tylną 35 pp spowodował nieopisany zgiełk i zamęt w lesie. Idące
krzywka 33." w tej straży 6 i 10 kompania 50 pp zostały zepchnięte. Nieprzyjacielski
Koszary obozu ćwiczeń przechodziły trzykrotnie z rąk do rąk. Polacy ogień z bliska raził stłoczony na drodze oddział. Tabor pierzchnął na
przełamali opór i posunęli się naprzód, a przed zmierzchem widzieli już wszystkie strony, zwiadowcy i kolarze rozsypali się w polu. Rzucił się
Wisłę i zbawczy most pod Grudziądzem. Był on już 2 września wysa­ za swym oddziałem ppor. Mazurek, ale ani on, ani jego oddział już nie
dzony przez obrońców w powietrze, ale wzdłuż powalonych przęseł odby­ wrócił.
wała się bez przerwy przeprawa pieszych. Niestety, przyszła wkrótce wia­
Tę wysoce krytyczną sytuację opanował dowódca I batalionu, mjr
domość, że Grudziądz został już zajęty. Jednak żołnierze i wówczas nie Poschinger, kawaler orderu Virtuti Militari, dzielny oficer, z dużym
złożyli broni. Znów podzielono się na mniejsze grupy i usiłowano prze­ szczęściem żołnierskim. Doraźne przeciwuderzenie pod jego dowództwem
dostać się bądź za Wisłę, bądź do Bydgoszczy. W pierwszych miesiącach odrzuciło Niemców w głąb lasu i pozwoliło zaskoczonych żołnierzy ująć
okupacji „Grupa" stała się miejscem straceń około 12 tysięcy Polaków, w karby. Z przedpola napływają jeńcy niemieccy, a wzięty do niewoli
pochowanych w masowym grobie długości około 150 metrów. W grobie tym podchorąży niemiecki wyraża — w tej sytuacji — gotowość przejścia na
znalazło się wielu polskich żołnierzy. polską stronę 3 6 . Tymczasem położenie znów zaczyna się pogarszać.
Niektóre z odciętych oddziałów przez wiele dni jeszcze kluczyły Batalion 34 pp, mimo wsparcia cekaemów i działek pancernych, cofa się
po lasach i wertepach. Tak 11 kompania 50 pp pod dowództwem por. aż do kolonii Bramka, a co gorsza, zaczyna skutecznie razić oddziały
Adamiaka dopiero 8 września uległa nad Brdą, na północ od Bydgoszczy. 35 pułku, biorąc je za Niemców. Zewsząd na Polaków kieruje się morderczy
Liczyła ona wówczas jeszcze 168 żołnierzy. Resztki 5 i 6 kompanii 35 pp ogień, kryzys walki narasta jak płomień. Tu i ówdzie dochodzi do starcia
wręcz, w czym jednak górę bierze dobrze wyszkolony żołnierz polski.

150 (51
Znów sytuację ratuje dowódca I batalionu, a obok niego dowódca kłopotliwa! Razem pułk prowadził ze sobą ponad 200 jeńców. 4 września
17
plutonu 6 kompanii, ppor. Kołoszuk . Oficer ten mimo ciężkiej rany o godzinie 16 pułk został otoczony w lesie Stronno (na zachód od wsi
porywa żołnierzy do przeciwuderzenia i odpiera Niemców. W rezultacie Wudzyn) przez motorowy i pancerny pościg wroga. Niemieckie czołgi
pułk utrzymał pole walki, choć stan jego spadł do 500 ludzi. Na noc i motocykle ukazały się od północy i wschodu. Polskie działka przeciw­
Niemcy nie zaryzykowali zbyt bliskiego sąsiedztwa i cofnęli się nieco. pancerne zniszczyły kilka czołgów, ale same uległy pod ogniem innych.
Gdy dowódcy porządkowali przemieszane oddziały, ppłk Maliszewski Pozostały już tylko rusznice przeciwpancerne. Czołgi podchodziły na 50
pobierał dalszą decyzję. Rozkaz płka Werobeja nakazywał kierować się na metrów, a pod ich osłoną wyładowywała się z samochodów piechota.
Bydgoszcz, ale miasto to było odległe o 25 kilometrów w prostej linii Pod ogniem z bliska padają gęsto zabici i ranni. Wśród innych giną: dowódca
i przegrodzone oddziałami wroga. Jak niepostrzeżenie oderwać się od plutonu artylerii, por. Tarnowski, lekarz pułkowy, por. doktor Stern,
niego? W jaki sposób zmylić jego czujność? Którędy pójść? Po przemó­ podporucznicy Spott i Borysewicz, plut. Piotrowski i wielu, wielu szere­
wieniu do zebranych kompanii dowódca pułku zakazał strzelania w marszu, gowych. Z kompanii przeciwpancernej, liczącej 100 ludzi, pozostało tylko
żądając posługiwania się tylko bagnetem. Przestrzegał, aby pilnować się kilku. Obszar okrążenia ścieśniał się do 400 na 600 metrów. Zdawało się,
swych oddziałów i nie tracić łączności z sąsiadem. Nie zawahał się powie­ że nic już nie ocali oddziału od zagłady. W tej sytuacji staje się cud. Około
dzieć, że pułk jest odcięty i będzie maszerował na tyłach wroga. Na zakoń­ godziny 18 bój wygasa. Niemcy odchodzą. Polacy pozostają panami straszli­
czenie rzekł: wego pobojowiska. Droga na Bydgoszcz jest wolna...
— Pułk o pięknej tradycji wojennej i chlubnej karcie pokojowej, Ocalałe resztki 35 pułku zaczęły w nocy z 4 na 5 września dalszy
na którego sztandarze lśni order Virtuti Militari, nie może się stać łatwą marsz. Lecz pozycje 22 pp na południe od Koronowa były już opuszczone.
zdobyczą dla wroga! Bydgoszcz w oddali za przesłoną lasów stała spowita dymem i płomieniami.
W ciemnościach nocnych prześlizgnęli się zachodnim brzegiem Jeziora Nigdzie własnych oddziałów, choć to już zaczął się obszar „przedmościa
Bramickiego tuż pod bokiem nieprzyjaciela, przeszli przez strumień i skie­ bydgoskiego". Stroniąc w dalszym ciągu od szos, 35 pp przemaszerował
rowali się na Tuszynki. Niestety, na przeprawie ugrzęzło jedno jedyne przez Żołędowo w stronę Wisły. Tu, dochodząc do mostu pod Łęgnowem,
działo. Pozostały tylko trzy działka przeciwpancerne. Wokół panowała natrafił wreszcie na placówki 23 pułku, który obsadził linię rzeki Brdy
zupełna cisza, tylko rakiety na widnokręgu przecinały ciemne niebo. pod Brdyujściem. W chwili dotarcia do swoich oddziałów 35 pp liczył
Przy podejściu do Tuszynek nagle zagrał warkot silnika, z oddali dochodził jeszcze 370 żołnierzy, kilkadziesiąt koni, 11 cekaemów i licznych rannych
metaliczny chrzęst gąsienic. Sylwetka samochodu na skrzyżowaniu. na biedkach 3 8 .
Podporucznik Konarzewski, nie namyślając się wiele, z odległości kilku­ Tymczasem płk Werobej przebywał do zmierzchu dnia 3 września
nastu kroków wygarnia z działka przeciwpancernego. Wbrew zakazowi w wąwozie pod Kawęcinem w rejonie Siemkowa, po czym na czele doraźnie
rozpętuje się gwałtowna strzelanina. Ktoś wyskakuje z samochodu. zebranych żołnierzy, przeważnie z grupy „Chojnice", usiłował przedostać
— Ich bin Deutsche! Jestem Niemcem! — rozlega się trwożny krzyk się z powrotem do Franciszkowa, gdzie spodziewał się zastać swoją dywizję.
Niemca. Strzały piechoty powaliły go na ziemię. Jednak wszędzie już byli Niemcy. Wówczas to płk Werobej rozpoczął
Był to kapitan, szef łączności 32 niemieckiej dywizji piechoty. Obok tydzień trwającą wędrówkę poprzez tyły niemieckie. Wreszcie 11 września
niego leżała teczka, w której znaleziono mapę z wyrysowaną sytuacją zdołał z resztkami swego oddziału, liczącego trzech oficerów i 20 szere­
bojową tej dywizji. Ponieważ strzelanina zaalarmowała Niemców, ruszono gowych, dołączyć do sił polskich i pod Kutnem zameldował się u generała
natychmiast dalej, na Serock. Tymczasem drogę przecięła długa kolumna Bortnowskiego 39 .
pancerna. Trzeba było uskoczyć do lasu. Rano, w czasie dalszego marszu, W rezultacie 9 dywizja, która dźwigała na swych barkach niemal cały
wynikła utarczka z patrolem, który wykrył zgrupowanie. Po ciężkiej ciężar walk obronnych w dniu 1 września i osłaniała od zachodu odcięte
przeprawie przez podmokły strumień, między jeziorami Rudnia i Lipkusz, siły polskie w dniach 2 i 3 września, a do 5 września trwała w bojach o wyj­
na drodze marszu zaczęła rozwijać się niemiecka piechota. Uderzenie ście z okrążenia, wyprowadziła z Pomorza tyleż sił, co 27 dywizja piechoty
z marszu przyniosło zupełny sukces. Dwadzieścia kilka trupów zasłało i Pomorska Brygada Kawalerii, która oprócz 18 pułku ułanów płka Masta-
pole, reszta uciekła. W Kręglu udaje się przez zaskoczenie wziąć do nie­ lerza prawie nie brała udziału w obronie i już 3 września rano w stanie
woli całą kompanię sanitarną wraz z 5 oficerami. Była to zdobycz bardzo

152 153
bardzo uszczuplonym znalazła się na „przedmościu bydgoskim", pozosta­ związki były od siebie niezależne, a ich działaniami kierowało Naczelne
wiając 9 dywizję samotnie w kotle świeckim. Dowództwo albo bezpośrednio, albo przy pomocy tak zwanych oficerów
Armia „Pomorze" doznała silnego wstrząsu po ciężkich przejściach odcinkowych.
w korytarzu gdańskim. Poszczerbione oddziały wszakże szybko ochłonęły Większe odcinki obrony stałej posiadały w obszarze nadgranicznym
i utworzyły nową wielką jednostkę pod dowództwem gen. Drapelli, która tylko grupa operacyjna gen. Bołtucia nad rzeczką Osą i armia „Modlin"
pod nazwą 27 dywizji wchłonęła pozostałe części 9 i 27 dywizji oraz 208 pp pod Mławą i Rzęgnowem. W pasie SGO „Narew" system fortyfikacyjny
rez. ppłka Jana Szewczyka z bezpośrednim wsparciem 68 dal 4 0 . Ponieważ Narwi, Biebrzy i Netty był znacznie odsunięty w głąb kraju, a nad granicą
35 pułk nadszedł już po utworzeniu dywizji, został jako „grupa płka Mali­ znajdowała się tylko linia osłonowa Straży Granicznej oraz drobnych
szewskiego" skierowany do Warszawy na reorganizację 41 . Natomiast płk oddziałów piechoty, kawalerii i Obrony Narodowej. W północnej części
Werobej otrzymał 4 dywizję w grupie gen. Bołtucia po chwalebnej śmierci pasa głównymi bastionami obrony były rozbudowane pozycje w Augu­
jej poprzedniego dowódcy, płka dypl. M. Rawicza-Mysłowskiego, w czasie stowie i Osowcu, częściowo oparte o dawne forty rosyjskie, z nowymi
walk nad Bzurą. jednak żelazobetonowymi schronami bojowymi i zabagnieniami rzek:
Nad Bzurą stoczyła armia „Pomorze" swoje najzaciętsze i najchlub- Netty pod Augustowem i Biebrzy pod Osowcem. Wprawdzie schrony w du­
niejsze walki w 1939 roku. żej części nie były wykończone, ale w większości nadawały się do wykorzy­
stania. Środkowej części na licznych zakolach Narwi broniły pozycje
ufortyfikowane pod Wizna, Łomżą i Nowogrodem, a dalej ku zachodowi —
Obrona północnych rubieży Polski pod Ostrołęką. W dolnym, południowym, biegu Narwi —już w obszarze
operacyjnym armii „Modlin" — rozbudowane zostały przedmościa pod
Trudno jest w krótkich słowach objaśnić ugrupowanie obronne frontu Różanem i Pułtuskiem. Ogółem na linii rzek Netty, Biebrzy i Narwi było
północnego w 1939 roku. Niełatwo również zrozumieć istnienie wschodnio- blisko 60 schronów o różnym stanie wykończenia. Autorem planu obrony
-pruskiej bazy niemieckiej, zwisającej niby groźny miecz Damoklesa nad był dowódca saperów SGO „Narew", ppłk dypl. J. Szylling 43 . Wreszcie
organizmem państwowym Polski. Już mało kto dziś pamięta nieprawdo­ na Bugo—Narwi drogę do Warszawy zagradzały twierdze w Zegrzu i Modli­
podobny fakt, że bliżej miał z Prus Wschodnich do Warszawy dowódca nie.
napastniczej armii gen. von Kuchler niż gen. Kutrzeba z Poznania czy Obrona tego obszaru — szczególnie we wschodniej jego części — opie­
nawet gen. Rómmel z Łodzi. rała się na systemie licznych przeszkód wodnych, które w sposób natu­
Granicy z Prusami Wschodnimi bronić miały trzy związki operacyjne. ralny kanalizowały ewentualne ruchy nieprzyjaciela do określonych kie­
Kierunek na stolicę kraju w pasie od Brodnicy po linię Chorzele—Różan runków. Obszar zaś wód i lasów stwarzał polskiej stronie dogodne warunki
nad Narwią przesłaniała armia „Modlin" gen. Przedrzymirskiego. Na do długotrwałego opóźniania nieprzyjaciela i stosowania z dobrym sku­
zachód od niej rozwinięta była wzdłuż rzeczki Osy aż do Wisły pod Gru­ tkiem obrony ruchowej, dla której twierdze i fortyfikacje miały stanowić
dziądzem grupa operacyjna gen. Bołtucia, należąca do armii „Pomorze". pożądane oparcie. Pod Nowogrodem i Ostrołęką rozpoczęto w tym celu
Na północny wschód cały dwustupięćdziesięciokilometrowy pas pogra­ budowę tam do spiętrzenia wody w Narwi, ale musiano je w chwili wybuchu
niczny w dorzeczu Narwi i Biebrzy — aż po granicę litewską — obsadzała wojny zniszczyć.
Samodzielna Grupa Operacyjna „Narew" pod dowództwem gen. Młota- W przewidywaniu manewrowego charakteru walk na tym terenie Na­
-Fijałkowskiego. czelne Dowództwo na ogólną liczbę jedenastu brygad kawalerii skon­
To był pierwszy rzut obrony. W drugim rzucie, na styku między armią centrowało na froncie północnym cztery brygady: Nowogrodzką i Mazo­
„Modlin" i grupą „Narew", umieszczona była prawie na wprost Różanu wiecką w armii „Modlin" oraz Podlaską i Suwalską w SGO „Narew",
grupa operacyjna „Wyszków" jako odwód Naczelnego Wodza. Za prawym, nie licząc piątej, Pomorskiej Brygady, na lewym brzegu Wisły, której
północnym skrzydłem całego ugrupowania formowała się grupa DOK III perypetie są już nam znane.
Grodno gen. Olszyny-Wilczyńskiego42. Łącznie w czterech związkach Wybiła godzina sprawdzenia słuszności przewidywań. Uderzenie
operacyjnych (nie licząc grupy „Grodno") 12 wielkich jednostek two­ 3 armii niemieckiej gen. Kiichlera poszło istotnie większością swych sił
rzyło północny front polskiego ugrupowania obronnego. Wszystkie te

154 155
29. Gen. Mikołaj Boltuć,
dowódca grupy operacyjnej
„Wschód"

na grupę operacyjną „Wschód" pod Grudziądzem i na pozycje armii


„Modlin" pod Mławą i Rzęgnowem. W pasie Samodzielnej Grupy Opera­
cyjnej „Narew" pierwsze dni wojny zaznaczyły się jedynie działalnością
patroli niemal wzdłuż 250-kilometrowej linii granicznej. Tylko na Gra­
jewo i Szczuczyn Niemcy wykonali większe wypady, przy czym Grajewo —
na wprost pozycji pod Osowcem — przechodziło kilkakrotnie z rąk do
rąk. W nocy z 2 na 3 września polski batalion 135 pp rez. pod dowództwem
mjra Stanisława Nowickiego opanował przejściowo Prostki, skąd jednak
wycofał się na rozkaz.
Tylko wzdłuż szosy Myszyniec—Ostrołęka w zachodniej części pasa
nieprzyjaciel parł naprzód, łamiąc szybko słaby opór oddziałów polskich.
Wysunięte oddziały SGO „Narew" utraciły kolejno Siarczą Łąkę, Kadzi­
dło. Dylewo i zatrzymały się na przedpolu Ostrołęki.

156
Bitwa pod Grudziądzem z nich jeszcze na stanowisku. Kapitan staje w strzemionach i wymachuje
gwałtownie rękami — nie widzą go. Krzyczy strasznym głosem — nikt
go nie słyszy. A tu już zza wzgórza wyłaniają się czołgi.
Na odcinku grupy operacyjnej gen. Bołtucia dalekonośna artyleria nie­ — Do dział! Przed nami czołgi! — krzyczy kapitan, wpadając w cwale
miecka od samego rana 1 września ostrzeliwała Grudziądz i pozycje polskie na stanowisko. — Celuj wprost! Granat stalowy, ogień dowolny!
nad Osą. W gęstej mgle wojska niemieckie przekroczyły granicę, kierując Komendy zlewają się w jeden wrzask, ale obsługa je rozumie.
się na Rogoźno—Zamek i na pozycje pod Grudziądzem. Około godziny — Osiemset! — pada hasło do otwarcia ognia.
10 mgła znikła i wówczas oczom obrońców ukazała się zwarta kolumna Huk, dym, wystrzał, wybuch zlewają się w jedno. I znów to samo.
niemieckiej piechoty, czołgów i samochodów, posuwająca się niemal rów­ Kurz, dym, ogień, nic nie widać. Potem cisza — aż dźwięczy w skroniach.
nolegle do frontu. Artyleria polska otworzyła bezzwłocznie ogień i roz­ Dym pełza, opada. Nie opodal leżą dwa duże szare cielska. A reszta?
proszyła kolumnę, zadając nieprzyjacielowi duże straty. Chyba skryła się za wzgórze...
Wkrótce, po południu, rozpoczęła się trwająca do wieczora walka Brudnoczerwone słońce dotyka widnokręgu. Niebo, pokryte smugami
o pozycję główną. Na obu skrzydłach Polacy utrzymali swoje stanowiska, dymu, robi wrażenie poszarpanej szmaty. Od Osy idzie chłód wieczorny
a pod Grudziądzem oddziały Obrony Narodowej odparły uderzenie nie­ i podnosi z pól srebrzysty opar. W powstałą lukę pod Nicwałdem spieszy
przyjaciela 4 4 . Natomiast na środkowym odcinku pozycji, pod Dąbrówką z Grudziądza II batalion 65 pp z 48 dywizjonem artylerii. Rozwija się
Królewską, gdzie była 5-kilometrowa luka dozorowana przez kawalerię niemal klasyczna forma obrony ruchowej.
dywizyjną, udało się Niemcom uchwycić południowy brzeg Osy i przepra­
wić przez rzekę kilkadziesiąt czołgów. Odwodowy I batalion 66 pułku
stoczył z czołgami krwawą walkę, ale nie mając armat przeciwpancernych,
został odrzucony, a jego dowódca, mjr A. Burnatowski — ciężko ranny. Z kierunku szosy łasińskiej ciągną żółwim krokiem kolumienki wojska,
W tej sytuacji dowódca piechoty dywizyjnej, płk dypl. Z. Szyszko-Bohusz, biedki, wozy taborowe. A wszystko mówi: cofamy się.
uruchomił odwody dywizyjne. Zanim jednak ich działanie zaznaczyło się Major Nadratowski spogląda na mapę, potem przed siebie i znowu na
na polu walki, czołgi niemieckie posunęły się w głąb pozycji polskiej. mapę. Rozkazuje wytoczyć z sadu dwa działa 3 baterii kpt. Wiszniowskiego.
Około godziny 19 natknęły się one na wschód od Gruty na stanowiska Coś w nim się burzy, coś w nim miota — major zdradza to gwałtownymi
ogniowe artylerii. Doszło do półgodzinnej walki 1 i 3 baterii 16 pal kapita­ ruchami... przykłada przenośnik do mapy i zwraca się do swego sztabu:
nów St. Pierzchały i J. Wiszniowskiego z bronią pancerną wroga 4 5 . Twarda — To z kierunku Orlego i Nowej Góry?
postawa artylerzystów i II batalionu 64 pp mjra Kamińskiego powstrzymały — Tak jest, panie majorze — odpowiada por. Stapf.
ławę czołgów. A oto przebieg tej walki. — Teraz pokażemy psubratom! — zapada ważna decyzja. — Działo-
Z pierwszej linii ciągną pojedyncze grupki żołnierzy. Zgarbieni, przy­ nowi do mnie!
bici do ziemi znużeniem wielodniowego wysiłku już w chwili wybuchu Ustawiają się o trzy kroki przed nim. Jak na poligonie.
wojny. Coraz więcej przewala się rannych. — Przed nami za szosą zabudowania — wskazuje ręką.
— Lewe skrzydło przerwane! Czołgi idą na wzgórze 105. Zwijać ba­ — Widzę! — powtarzają kolejno młodzi kaprale.
terie! — wydał rozkaz dowódca I dywizjonu, mjr T. Nadratowski 4 6 . — W lewo, na horyzoncie, grupa samotnych drzew! Wyceluj!
Kapitan Pierzchała kładzie słuchawkę telefonu. Obsada punktu pakuje Młodzi chłopcy rozpryskują się jak pchnięci sprężyną. Już są przy
przyrządy optyczne. Na stanowisko — o trzy kilometry w tyle — zajeż­ działach. Obsługa zarzuca łoża — celuje. Znak otwartej dłoni: dość. Pada
dżają przodki. Kapitan decyduje się jechać na przełaj, aby schwycić komenda ogniowa. Zrywają się działa — rozszczekane, charczące brytany
baterię jeszcze przed zwinięciem. Puścił na czele zwiadu konia w galop. z łańcucha. Lufy skaczą to w przód, to w tył i plują ogniem i żelazem.
Wtem płytką kotliną wprost na nich suną z warkotem czołgi. Żeby tylko — Brak amunicji — oznajmia obsługa 1 działa.
zdążyć! Tam bateria nic nie wie, nic nie widzi zza wzgórza. — Wziąć z pozostałych.
Dowódca 1 baterii, przylepiony do karku końskiego, wjeżdża na wzgó­ Od szosy co koń wyskoczy nadjeżdża grupa jeźdźców. Już wpadli na
rze. Na stanowisku ogniowym rwetes zaprzodkowywania dział. Lecz dwa łąkę. Można rozpoznać sylwetki.

158 159
— Stój! Stój! — woła płk Andruszewicz, dowódca artylerii dywizyj­ zwijać swoje stanowiska. Do odwrotu dołączyły się tabory. Ponieważ
nej. — Nie strzelać! Niemcy w odwrocie! wycofywanie odbywało się pod nękającym ogniem artylerii i napadami
Pułkownik podjechał do mjra Nadratowskiego. lotnictwa, pojawiły się znamiona popłochu. Na wiadomość o nagłym
— Gratuluję panu, majorze! — ściska rękę dzielnego artylerzysty. — odwrocie 16 dywizji gen. Bołtuć udał się do jej dowódcy, aby się dowiedzieć
Wstrzymał pan czołgi. Baterie z powrotem na stanowiska. Mój punkt na o powód takiego obrotu sprawy 4 9 .
105. — Dokładnej sytuacji nie znam — zameldował płk Świtalski. —
Słońce zapada za horyzont. Z mroku i oparów mgły wyłaniają się Widzę tylko, że moje wojsko spływa w kierunku południowym.
krwiste języki pożogi i zasnuwają duszę ciężkim smutkiem 4 7 . Jednak — To spłynie i dowódca — zareplikował Bołtuć.
pozostaje świadomość, że odparcie czołgów przez artylerię zapobiegło Odesłał płka Switalskiego do dyspozycji dowódcy armii w Toruniu,
rozpołowieniu sił 16 dywizji. a dywizję powierzył pikowi Szyszce-Bohuszowi. Tymczasem sytuację
ratowała 141 eskadra myśliwska, z wielkim poświęceniem bombardując
i ostrzeliwując posuwającego się nieprzyjaciela. Wśród wysokich strat,
Generał Bołtuć już około południa postanowił na odcinek 16 dywizji jakie w tych walkach poniosło lotnictwo armii „Pomorze", należy wymienić
wprowadzić 4 dywizję, rozmieszczoną między Jabłonowem i Brodnicą śmierć dowódcy dywizjonu myśliwskiego, kpt. F. Laskowskiego 50 .
na biernym odcinku obrony, a przeto stanowiącą jego odwód. Zgodnie Mimo trudnego położenia dowódca grupy operacyjnej nie rezygnował
z przedwojennym planem miała ona w tej sytuacji uderzyć na Niemców z akcji zaczepnej. Bezzwłocznie udał się do dowódcy 4 dywizji, płka dypl.
wzdłuż Osy od wschodu. W tym celu oddziały dywizji — częściowo pieszo, Niezabitowskiego, i wydał mu około godziny 16 rozkaz natarcia wzdłuż
a częściowo transportem kolejowym, który przemknął o 4 km od frontu, traktu Radzyń—Mełno.
prawie pod nosem Niemców — zostały w ciągu nocy przerzucone na od­ Wykonanie tego rozkazu, pod prąd wycofującego się wojska, bez zna­
cinek 16 dywizji, która tymczasem otrzymała rozkaz natarciem czołowym jomości nieprzyjaciela, nie było łatwe, tym bardziej że odwrotem został
odzyskać swoje stanowiska. objęty 14 pułk tej dywizji. Generał Bołtuć z karabinem w ręku stanął na
Jednak oddziały 16 dywizji nie zdołały w ciągu nocy uzyskać powo­ wyznaczonej w Zakrzewie podstawie wyjściowej i z całą bezwzględnością
dzenia w centrum, nadto jego dowódca, płk dypl. S. Świtalski, zarządził pchał wojsko do przodu, naglił do pośpiechu, wydawał uzupełniające
wycofanie także prawego skrzydła. W ten sposób uderzenie 4 dywizji rozkazy 5 1 . Zapadły już ciemności, gdy 63 pp — mimo braku wsparcia
ze wschodniej flanki północnym brzegiem Osy stało się nieaktualne. artylerii — ruszył na Annowo, a zawrócony częściowo 14 pp — na Grutę.
Do świtu wojska 16 dywizji, mocno ze sobą przemieszane, obsadziły linię: W nocy czołowy batalion 63 pułku zmylił drogę i w rezultacie oba pułki
jezioro Mełno—Gruta—Annowo, pozostając pod bezustannym ogniem uderzyły na Grutę, postrzelawszy się wpierw między sobą. Niemcy byli
w trudnym, kamienistym terenie, bez możności" okopania się i powiązania zupełnie zaskoczeni i po krótkiej walce opuścili przed północą tę miej­
doraźnie zajętych odcinków. scowość. W ten sposób rozwinęły się silne, całą dobę trwające walki pod
W tych warunkach gen. Bołtuć zdecydował zluzować piechotę tej Mełnem i Grudziądzem.
dywizji i wprowadzić na jej stanowiska 4 dywizję. Zapewniwszy zaś wsparcie Rano 3 września, w czasie natarcia na Dw. Mełno, stwierdzono, że
artylerii całej grupy, postanowił wykonać przeciwnatarcie w celu ode­ wspierająca natarcie artyleria ma na dużej przestrzeni poprzerywany kabel
brania pozycji na Osie. Zanim jednak przygotowano odpowiednie rozkazy, telefoniczny. Mimo to wyznaczony do działania II batalion 67 pp mjra
zdarzył się wypadek, który zasadniczo zmienił sytuację. Oto około godziny M. Tyborowskiego ruszył do ataku bez wsparcia ogniowego, ponosząc
14 piechota 16 dywizji zaczęła wycofywać się do rejonu Radzyna 4 8 . Prą­ bardzo duże straty od broni maszynowej nieprzyjaciela 5 2 . Do natarcia
dem odwrotowym porwany został również 14 pp z 4 dywizji, który przybył przyłączył się około południa samorzutnie I batalion 14 pp mjra Piotra
wcześniej na miejsce transportami kolejowymi i zajął stanowiska w drugim Kundy, zluzowany pod Jabłonowem przez batalion szturmowy 16 dywizji.
rzucie. Dowódca tego pułku, ppłk dypl. W. Brayczewski, występował z ini­ Ale i ten oddział zaległ w silnym ogniu, a jego krwawe straty wyniosły
cjatywą przeciwnatarcia wzdłuż toru kolejowego, ale nie zyskał aprobaty około 30% stanu. Pogorszyło się również położenie pod Grudziądzem,
płka Switalskiego. Niemcy po silnym przygotowaniu artyleryjskim i lotniczym zdobyli rejon
Na widok wycofującej się piechoty również baterie 16 pal zaczęły

160 11 — Bilw\ polskiego Wi/cśnia. nim 1 161


Ksic/ei Góry, obchodząc miasto od wschodu i groźq< załodze twierdzy W chwili wybuchu wojny większość sił 15 DP pod dowództwem płka
odcięciem drogi wycofania wzdłuż Wisiv. Zarzadzom przez płka Cieślaka Skroczyńskiego obsadzała silnie umocnioną pozycję obrony między Brdą
odwról odbywał się w bard/o trudnych warunkach, chociaż 8 bateria i Kanałem Bydgoskim, natomiast 62 pp ppłka Heilmana-Rawicza z dwoma
16 pal do końca trwała na swych stanowiskach, a kompanie grudziądz­ dywizjonami artylerii został wysunięty na pozycję ryglową między Trze-
kiego batalionu Obrony Narodowej dzielnie broniły pozycji na północ miętowem i Wojnowem — w przedłużeniu stanowisk 9 dywizji na południe.
od miasta. Pierwszy dzień wojny upłynął na opóźnianiu wroga przez wyrzucone
Generał Bołtuć nie chciał dać za wygraną. Oceniał on przeciwnika poza Mroczę trzy kompanie szybkie 54 i kawalerię dywizyjną. Styczność
przed swoim frontem na dwie dywizje i uważał, że dysponując zebraną bojowa pozycji wysuniętej nastąpiła dopiero 2 września.
już i wypoczętą 16 dywizją, ma szanse pobicia go. W tym celu zamierzał Nie był to korzystny dzień do przyjęcia oczekiwanego wroga. Gęsta
w ciągu nocy z 3 na 4 września przesunąć 16 dywizję wzdłuż wschodniego mgła zasłaniała widoczność na 50 metrów, tak że ani wspaniała pano­
brzegu jeziora Mełno ku północy i o świcie uderzyć na wschodnie skrzydło rama z wiatraka w Trzemiętowie, którą zapewnił sobie autor niniejszego
nieprzyjaciela. Dla przeprowadzenia tej akcji 4 dywi/ja musiała utrzymać opracowania jako dowódca 8 baterii 15 pal, ani przygotowane zawczasu
się obronnie oraz zdobyć Dw. Mełno. ognie na przedpolu nie miały znaczenia, gdyż zachodziła obawa, że walka
Po południu dowódca artylerii dywizyjnej 4 DP. pułkownik Czerwiński, rozegra się na najbliższą odległość; Lecz około południa mgła przerzedziła
zameldował gotowość pięciu zebranych dywizjonów. Silne uderzenie ognio­ się nagle i odsłoniła na dalekim przedpolu duży ruch kolumn rozwijającego
we artylerii utorowało drogę II batalionowi 67 pp do zdobycia Dw. Mełno. się natarcia nieprzyjaciela. Można sobie wyobrazić uniesienie dowódcy
Jednak w tym samym czasie Niemcy uderzyli na osłabiony 14 pp i opanowali 8 baterii haubic, który krótką komendą uruchamiał pancerz ognia na od­
cukrownię oraz stację kolejową Mełno. zmuszając pułk do cofnięcia się słonięte przez mgłę cele. Porwana wirem walki obsługa z najwyższym
na Radzyń. W tym położeniu dowódca 4 dywizji w obawie oskrzydlenia pośpiechem ładowała działa, aby tylko zdążyć z serią, cele bowiem były
nakazał wycofanie dobrze trzymającego się pod Annowem 63 pułku na
Okonin, podczas gdy już przedtem z Nicwałdu został zepchnięty II batalion
65 pp. Generał Bołtuć, niezadowolony z działań 4 dywizji, wyznaczył
na jej dowódcę płka dypl. Rawicza-Mysłowskiego. przenosząc płka Niezabi-
towskiego na stanowisko dowódcy piechoty dywizyjnej.
Częściowe załamanie się obrony na odcinku 4 dywizji ostatecznie prze­
kreśliło próby działań zaczepnych grupy operacyjnej „Wschód" ".
3 września około godziny 21 gen. Bołtuć z upoważnienia dowódcy
armii „Pomorze" wydał rozkaz ogólnego cofnięcia się swej grupy w rejon
Wąbrzeźna.

Walki na „przedmościu bydgoskim"

Północno-zachodni węgieł systemu obronnego od północy miało tworzyć


tak zwane „przedmoście bydgoskie", w pierwszej fazie działań obsadzone
przez oddziały 15 DPgen. Przyjałkowskiego. Wszystko, co znajdowało się
powyżej Bydgoszczy, zaimprowizowane na wypadek puczu gdańskiego.
było już w dniu 3 września przeważnie zmiażdżone druzgocącym ciosem
korpusu pancernego gen. Ciudenana i bombami gen. Kesselringa. 14. Obrona ..przedmościa bydgoskiego 2—4 września

HO 163
ruchome i z innych punktów jeszcze niewidoczne. Bateria musiała strzelać Lecz już całe Pomorze płonęło w ogniu wojny, narzuconej przez zbro­
na maksymalnej donośności haubicy. dniczy hitleryzm. Podczas gdy jednostki pancerne wroga z zaciekłością
Nic też dziwnego, że w dzienniku niemieckiego III korpusu gen. Haase uderzały w poszarpany front walczących oddziałów, na tyłach wybuchła
ukaże się zwięzła notatka, iż w dniu tym na odcinku 50 niemieckiej dywizji dywersja. Dywersanci niemieccy, zrzuceni na spadochronach lub rekru­
do styczności z Polakami nie doszło, gdyż rozwijające się do natarcia tujący się z miejscowej ludności niemieckiej, zaopatrzeni w hasła i znaki
kolumny zostały rozbite dalekim ogniem artylerii. Sforsowano natomiast rozpoznawcze, w sprzęt radiowy i szyfry korespondencyjne, wzniecali
pozycję 22 pp na linii Jezior Byszewskich, skutkiem czego wysunięty 62 wśród oddziałów panikę, niszczyli sieć łączności, atakowali wojsko z bronią
pp musiał cofnąć się na zasadniczy swój odcinek obrony pod Bydgoszczą. w ręku 56 . Najkrwawsze na tym tle wydarzenia rozegrały się w niedzielę,
Dzień 3 września należy do ważnych dni w działaniach 15 dywizji. 3 września, w Bydgoszczy, która według rachub Niemców miała w tym dniu
Skrwawione resztki jednostek armii „Pomorze" wycofują się pośpiesznie być zajęta. Dnia tego na wycofujące się przez miasto tabory posypały się
spod Świecia na „przedmoście bydgoskie". Od świtu sam dowódca nagle z załomów kamienic, z dymników i wież kościołów ewangelickich,
armii, gen. Bortnowski, wyjechał do Osielska (na północ od Bydgoszczy) z piwnic i suteren strzały z broni ręcznej i maszynowej. W jednej chwili
na spotkanie dwóch dywizji piechoty i jednej brygady kawalerii. Ale to, na ulicach i placach miasta powstała kotłowanina koni i wozów, kuchen
co ocalało, to były tylko strzępy. Na 23 pp zebrany po wycofaniu z kory­ polowych i kolumn sanitarnych, a spłoszone konie gnały na oślep przed
tarza okrakiem na szosie gdańskiej uderzyły czołgi; wydawało się, że nie siebie...
oprze się on, aż w Bydgoszczy. Wówczas to ujawniła się wielka siła oddzia­ Tak rozpoczęła się kilkugodzinna walka między grupami Niemców,
łów 15 dywizji i przygotowanych przez nią umocnień. głównie przybyłych z zewnątrz, a wojskiem i samorzutnie występującymi
Wcześniej niż poprzedniego dnia zaczęły pod pozycję podjeżdżać do pomocy organizacjami polskimi, nosząca miano „krwawej niedzieli
zmotoryzowane kolumny wroga — od razu w obramowaniu ześrodkowań bydgoskiej". Komendant miasta, mjr rez. Albrycht, pozbawiony łączności,
polskiej artylerii. Niestety, nie było już górującej obserwacji, mundury osobiście jedzie z meldunkiem przez miasto objęte ogniem do dowódcy
feldgrau można było na bliskim przepolu rozróżnić gołym okiem. Jednak 15 dywizji, gen. Przyjałkowskiego, i otrzymuje do pomocy batalion marszo­
i tego dnia nie próżnowano: żołnierz wiedział, że musi tu dać zdecydowany wy 62 pp. Wkrótce wchodzą do akcji: batalion wartowniczy mjra rez.
odpór, gdyż za jego plecami była Bydgoszcz. Główne siły nieprzyjaciela Sławińskiego, kompania asystencyjna i sztabowa 15 dywizji oraz drobniej­
kierowały się na Szczutki i Tryszczyn, na odcinek najlepiej przygotowany sze oddziały tyłowe. W wyniku ostrej w,alki ujęto i rozstrzelano około 150
do stawienia oporu, a znowu obsadzony przez 62 pp, ze wsparciem ognio­ dywersantów, a około 1000 z rozkazu gen. Przyjałkowskiego ewakuowano
wym III dywizjonu 15 pal. na tyły. Niemcy po wkroczeniu do miasta w odwet stracili około 5 tysięcy
W pewnej chwili nieprzyjaciel — dosłownie zasypawszy ogniem naszą Polaków ".
pozycję — przystąpił do forsowania swoją piechotą Brdy. Lecz wówczas Dywersja, zduszona jeszcze tego samego dnia w centrum miasta, prze­
wyszło przeciwuderzenie I batalionu 59 p p 5 5 , wyrzuciło nieprzyjaciela niosła się na peryferie i w okolice Bydgoszczy, zwracając się przeciwko
za rzekę, a ześrodkowany ogień haubic, w szczególności 7 baterii kpt. regularnym wojskom. Nawet dowódca armii „Pomorze", gen. Bortnowski,
Szwejkowskiego, dokonał w jego szeregach tak ogromnych spustoszeń, musiał z karabinem w ręku opędzać się od dywersantów w Łęgnowie pod
że nacierający pułk cofnął się o dwa kilometry do tyłu i zaczął na gwałt Bydgoszczą 58 . Jednakowoż jeszcze trzy dni rejon Bydgoszczy znajduje
okopywać się do obrony. Inne dwa pułki na skutek poniesionych strat się w ręku polskim. Nawet w samym mieście porządek utrzymuje straż
zostały wycofane z akcji do II rzutu celem uzupełnienia i reorganizacji. obywatelska pod komendą por. Pałaszewskiego. Niemcy ponieśli zbyt
Wstępne natarcia nieprzyjaciela zostały wszędzie odparte i do wieczora duże straty na pozycjach „przedmościa", by ważyć się na hazard zajmo­
zapanował na pozycji spokój. Niestety, wieczorem znów nadszedł rozkaz wania wielkiego miasta bez uporządkowania. Dopiero 6 września po po­
wycofania się na południowe skraje Bydgoszczy i pozostawienia miasta łudniu ich straże przednie zanurzają się w kompleks leśny między Bydgosz­
na przedpolu pozycji. Było to, zważywszy na pomyślnie przeprowadzone czą i Toruniem, w miejscowości Piecki wpadają w zasadzkę ogniową 8 ba­
dwudniowe walki tak niezrozumiałe, że ani żołnierz, ani jego dowódca terii haubic 15 pal, ponoszą straty i cofają się w popłochu. Dalszą walkę
nie wiedzieli, co o tym sądzić. przerywa rozkaz marszu na Warszawę.
III korpus niemiecki już do końca działań w Polsce będzie funkcjonował

164 165
kulawo, jego nacisk od północy w najmniejszej mierze nie sprosta wyma
ganiom OKH, a polskie dwie armie „Poznań" i „Pomorze" będą rozpo­
rządzały dużą swobodą operacyjną w bitwie nad Bzurą. Tęjego „miękkość'
działania przypisać należy stratom, jakie poniósł w bitwie pod Bydgoszczą.

Bój obronny pod Mławą i Rzęgnowem

Odrębna bitwa rozgorzała pod Mławą. Naprzeciw armii „Modlin" w skła­


dzie dwóch dywizji piechoty (20 wzmocnionej i 8), dwóch brygad kawalerii
(Nowogródzkiej i Mazowieckiej) oraz Mazowieckiej Brygady ON w sile
pięciu batalionów stanęły w Prusach Wschodnich siły główne 3 armii
niemieckiej, składające się z trzech dywizji piechoty (11, 1 i 12), 1 brygady
kawalerii i dywizji pancernej Kempfa 59 . Ponadto na kierunku między
Lidzbarkiem i Działdowem zbierała się 217 dywizja obrony krajowej;
w najbliższym czasie do sił tych dołączyć miała 61 dywizja zmotoryzo­
wana. O świcie 1 września jednostki te ruszyły przez granicę na umocnione
pozycje polskie pod Mławą i Rzęgnowem oraz pa Krzynowłogę Małą.
30 kilometrów dalej na wschód silny oddział wydzielony 1 brygady kawalerii
uderzył na Myszyniec.
Linii fortyfikacji mławsko-rzęgnowskich broniła wzmocniona 20 dywi­
zja piechoty płka dypl. W. Liszki-Lawicza. Siły główne dywizji pod do­
wództwem płka dypl. F. Dudzińskiego (78 i 80 pp) obsadzały pozycję
mławską szerokości 15 kilometrów, a połowę słabszy oddział wydzielony
ppłka dypl. K. Zaborowskiego (79 pp) zajmował pozycję rzęgnowską —
10 kilometrów szerokości. Między tymi pozycjami znajdował się 6-kilo-
metrowy odcinek „martwy" Niemyje, niestety na skutek suszy — łatwy
do przejścia. Działdowo obsadzała swoim 5 batalionem strzelców mjra
P. Peruckiego Nowogródzka Brygada Kawalerii gen. W. Andersa; większość
jej sił ugrupowana była po obu stronach Lidzbarka. Między tą brygadą
a 20 dywizją pod Mławą istniała luka szerokości 12—15 kilometrów.
Po drugiej stronie, w rejonie Krzynowłogi Małej i Ulatówki, rozwinięta
była Mazowiecka Brygada Kawalerii płka dypl. Jana Karcza, mająca do
obrony 22-kilometrowy odcinek frontu.
W odwodzie armii znajdowała się 8 dywizja piechoty płka dypl. T. Fur-
galskiego, skoncentrowana pod Ościsłowem na zachód od Ciechanowa.
Trzy bataliony ON obsadzały przedmościa w Pułtusku, Zegrzu i Płocku 6 0 .
Niektórzy publicyści niemieccy nadawali pozycji pod Mławą miano „Linii
Maginota". W rzeczywistości był to płytki pas umocnień — przeważnie
ziemnych, za którym znajdował się wolny teren aż do Wisły i Bugo—Narwi.

167
O godzinie 4 od oficera łącznikowego przy oddziałach Straży Granicz­ że żołnierze nakładali samorzutnie maski przeciwgazowe, biorąc chmury
nej wpłynął meldunek: dymu za falę gazów trujących. Ogień artylerii i bombardowania lotnicze
„Kompania piechoty i grupa kawalerii przekroczyła granicę. Co robić?" były wszakże mało skuteczne, a straty załogi i sprzętu niewielkie, co z kolei
— Strzelać! — zadecydował mjr B. Schlichtinger, dowódca I batalionu podniosło ducha żołnierzy.
80 p p . 6 1 Na odcinku Nowogródzkiej Brygady Kawalerii zaznaczył się nacisk
Od rana rozpoczęły się na całym przedpolu walki, w wielu miejscach tylko na wysuniętą pozycję Działdowo. Natomiast Mazowiecką Brygadę
bardzo zaciekłe i krwawe, Niemcy szli pod wpływem oszołomienia alko­ Kawalerii Niemcy obchodzili uporczywie od tyłu swoimi elementami zmo­
holowego w kolumnach plutonowych. Polacy wykorzystali tę okazję, aby toryzowanymi; wobec tego około północy brygada ta cofnęła się na następną
zadać agresorowi jak największe straty. Dowódca punktu oporu na odcinku linię opóźniania, pozostawiając Krzynowłogę Małą na swym przedpolu.
III batalionu 80 pp, kpt. K. Babraj, odczekał, aż nieprzyjaciel osiągnie Opuszczoną pozycję następnego dnia Niemcy wzięli pod silny ogień
w zwartych kolumnach miejsce, na które nastawiony był ogień pośredni artylerii. Zawiedzeni odejściem Polaków ruszyli do natarcia na następną
broni maszynowej, a następnie dał hasło do otwarcia ognia baterii pięciu i tym szybciej posunęli się naprzód. Zepchnęli osłonę 11 pułku ułanów
cekaemów, przeznaczając po 600 naboi na każdą lufę. Efekt tego zasko­ ppłka W. Mączewskiego i uderzyli na pozycję pośrednią obsadzoną przez
czenia był piorunujący. Niemcy potracili głowy, biegając w różnych kie­ 3 batalion strzelców ppłka M. Wierońskiego pod Łaniętami.
runkach, a wreszcie cofnęli się do podstawy wyjściowej62. Również dalekie Przeciwnatarcie 11 pułku ułanów i części 1 pułku szwoleżerów pró­
ognie artylerii na węzły drogowe w Napierkach, Kuklinie i Iłowie zadały bowało wstrzymać postępy wroga. Lecz gdy nieprzyjacielowi udało się
kolumnom zmotoryzowanym duże straty. Niszcząca skuteczność tej akcji zdobyć ważny węzeł obronny na wzgórzu 190,5, a także przeniknąć przez
artyleryjskiej była obserwowana z wielu punktów. Dopiero sparaliżo­ luźną obsadę odcinka na dalsze tyły brygady, płk Karcz musiał wstrzymać
wanie punktu dowodzenia płka Mirzy-Sulkiewicza zahamowało na pewien dobrze rozwijającą się akcję swoich ułanów oraz szwoleżerów i wycofać
czas działalność polskiej artylerii. Jednak piechota niemiecka nie mogła brygadę na północne przedpole Przasnysza. Prawe skrzydło pozycji rzęgno-
sforsować linii stanowisk polskich. „W wyrafinowanym, krzyżowym wskiej zawisło w powietrzu!
ogniu bunkrów, pod którym nasi żołnierze — pisze Heinrich Spiecker — Sytuacja 79 pułku pod Rzęgnowem stała się bardzo trudna, gdy równo­
leżeli jak na płycie stołu, zatrzymał się pierwszy atak" 6 3 . cześnie nieprzyjaciel zagroził od strony „biernego" odcinka Niemyje
Około godziny 12.30 na odcinek I batalionu 80 pp ruszyło nowe natarcie odcięciem go od pozycji głównej pod Mławą. Generał Przedrzymirski
przy wsparciu czołgów. Z kierunku północno-zachodniego, od wsi Windyki, zarządził skrócenie odcinka obrony i przekazanie punktu oporu „Żaboklik"
ukazało się na przedpolu batalionu 45 czołgów, urzutowanych w głąb. Mazowieckiej Brygadzie Kawalerii, gdyż w kierunku błot zostały rzucone
Żołnierze nie bez zgrozy patrzyli na ten zmasowany atak broni pancernej, dwa bataliony OW ppłka Zaborowskiego. Ale mając ogromny odcinek,
który na szczęście skierował się na przygotowaną zawczasu redutę przeciw­ brygada nie mogła wyznaczyć do obsadzenia przydzielonego dodatkowo
pancerną w oparciu o ścianę lasu, na którą składały się: ogień dwóch baterii punktu nic więcej niż pluton kolarzy 11 pułku ułanów. Po południu roz­
I dywizjonu 20 pal kpt. T. Nowaczyńskiego, trzy działa przeciwpancerne winęło się tu silne natarcie niemieckiej piechoty. Przez cały czas walki
por. Jana Sądeja, pluton dział piechoty kpt. Juliana Otto tudzież sześć nad pozycją rzęgnowską zwisał złowrogo balon obserwacyjny, z którego
rusznic przeciwpancernych i kilka cekaemów. Nieprzyjaciel ponawiał tu nieprzyjaciel kierował gęsty ogień artylerii na polskie stanowiska. Około
dwukrotnie natarcie, ale straciwszy ogółem 21 czołgów, musiał wycofać godziny 17 padł „Żaboklik", a następnie Kamieńska Góra i dominujące
się na Uniszki Zawadzkie 6 4 . Walki o tę miejscowość na bezpośrednim wzgórze Czubak. Mimo zaciętych walk odwodu 79 pułk nie odzyskał pozycji
przedpolu obrony przeciągnęły się do późna w nocy, obfitując w krytyczne i wycofał się na zachód. Ponieważ oddziały Mazowieckiej Brygady Kawa­
i pełne napięcia momenty. lerii odpłynęły równocześnie na południe, w ugrupowaniu obronnym
Na odcinku rzęgnowskim nieprzyjaciel po całym dniu walk został za­ wytworzyła się luka, wyprowadzająca ewentualny nacisk nieprzyjaciela
trzymany na linii czat pod Szumskiem i nie nawiązał styczności z główną na Grudusk, a więc na tyły reszty 20 dywizji 65 .
linią oporu. Natomiast artyleria niemiecka od godzin rannych aż do wie­ W tym czasie pozycja mławska znajdowała się drugi dzień pod wzma­
czora ostrzeliwała pozycje na całej ich szerokości tak zmasowanym ogniem, gającym się ogniem artylerii. Prócz zmasowanych periodycznych nawał
Niemcy strzelali także ogniem bezpośrednim do słabo zamaskowanych

168 169
schronów polskich. „Tylko jeden metr wynosiła średnica kopułki — skarży działających już w pierwszej linii jednostek skierował tutaj również od­
się jeden z niemieckich artylerzystów — a pół metra'jej wysokość. Granaty wodową 61 dywizję zmotoryzowaną. Natomiast na reszcie blisko 200-kilo-
musiały trafić na szerokość dłoni od siebie, zanim jeden z nich przebijał metrowego odcinka granicy pozostawił on w osłonie słaby korpus gen.
kopułkę i rozerwał wewnątrz obrońców. Wówczas dopiero rozpoczynała von Falkenhorsta w składzie: 206 dywizja obrony krajowej i grupa „Branda"
się krwawa praca piechoty. Polacy znajdowali obok schronu swój grób — zorganizowana z jednostek fortecznych. Korpus ten wiązał siły Samodziel­
znaczony drewnianym krzyżem i polskim hełmem" ". nej Grupy Operacyjnej „Narew" w składzie dwóch dywizji piechoty
Lotnictwo niemieckie po wyrzuceniu bomb obniżało się tuż nad ziemię (18 i 33 rez.), dwóch brygad kawalerii (Podlaska i Suwalska) oraz 3 pułku
i ostrzeliwało z broni pokładowej rowy strzeleckie, zadając piechocie KOP w twierdzach Augustów i Osowiec. Siły te, równe siłom armii „Mo­
dotkliwe straty. Natomiast ogień polskiej artylerii osłabł z powodu uszko­ dlin", nie wzięły żadnego udziału w bitwie pod Mławą, mimo że wyłą­
dzeń łączności przewodowej (mimo jej czterokrotnego zdublowania) czając oddziały rozwinięte w obronie — rozporządzały swobodą opera­
oraz wskutek nakazanej oszczędności amunicji. cyjną i nie były poważniej atakowane przez nieprzyjaciela. Po prostu
Przed polskim dowództwem stanęło zagadnienie dalszej obrony pozycji stanowiły odwód w ręku Naczelnego Dowództwa.
mławskiej. Według zapewnienia płka Lawicza, 20 dywizja mogła wytrwać Było to niewątpliwie następstwo braku wspólnego dowódcy na froncie
w obronie jeszcze do wieczora 3 września. Wobec tego gen. Przedrzymirski północnym, a w dalszej konsekwencji — braku współdziałania dowódców
oddał do jej dyspozycji dwa bataliony strzelców z Nowogródzkiej Bry­ odcinków. Po niepomyślnych wydarzeniach pod Myszyńcem pierwszego
gady Kawalerii, na odcinku której nadal nie odczuwało się nacisku, oraz dnia wojny gen. Młot-Fijałkowski odebrał por. Szewczykowi dowództwo
zarządził wprowadzenie do akcji 8 dywizji z odwodu. Dywizja ta otrzy­ nad kompanią ON „Myszyniec", a cały batalion ON „Ostrołęka" wycofał
mała rozkaz przesunięcia się do rejonu na północ od Ciechanowa i roz­ za Narew do odwodu. W celu rozpoznania nieprzyjaciela wysłano do
winięcia obronnego na wprost poszerzającej się luki z kierunku Gruduska. Myszyńca kompanię 42 pp, ale nie stwierdziła ona tam Niemców. Natomiast
Wieczorem Naczelne Dowództwo zawiadomiło armię „Modlin", że w naj­ lotnictwo wykryło 2 września nieprzyjacielską kolumnę zmotoryzowaną
bliższym czasie zostanie jej podporządkowana grupa operacyjna „Wysz­ w marszu z Myszyńca do Dylewa. Od rana tego dnia pozycję obronną
ków". Chodziło tylko o wygranie czasu, aby siły te mogły być uruchomio­ w Ostrołęce ubezpieczał OW w sile III baonu 42 pp mjra F. Chmielew­
ne. Na dzień 3 września zapowiadała się więc dalsza walka o pierwszą skiego z baterią 18 pal, plutonem działek ppanc. i drobnymi środkami
linię oporu, silnie już wgniecioną i pozaginaną, lecz wciąż jeszcze trwającą rozpoznania. Oddział ten ucierał się z patrolami nieprzyjaciela w Łodzi-
na miejscu. Dowództwo uważało, że należy jak najdłużej wykorzystać skach i Olszewce na przedpolu Ostrołęki. Następnego dnia po południu
mławskie okopy i żelbetowe schrony, zwłaszcza że dalej na zapleczu, do dowództwa grupy w Śniadowie przybył mieszkaniec z odległego o 50
aż do Wisły i Bugo—Narwi, nie było żadnych umocnień. kilometrów Dylewa z wiadomością, że przez miejscowość tę w ciągu osta­
Tej samej nocy gen. von Kiichler również przystąpił do przegru­ tnich dwóch nocy przemaszerowały na Baranowo kolumny pancerne,
powania swojej armii. Dywizja pancerna, która częścią swych sił osłaniała piechoty zmotoryzowanej oraz kawalerii. Ponadto mieszkaniec ten donosił,
dotąd natarcie niemieckiej piechoty od zachodu na Iłowo, a częścią czoł­ iż w lasach na prawym brzegu Narwi ukrywa się około 2000 mężczyzn-
gów sama je wspierała, otrzymała rozkaz cofnięcia się i przejścia marszem -rezerwistów, którzy żądają broni i dowódców, aby wziąć udział w walce
pozafrontowym w rejon Chorzele i dalej na wschód, aż po Myszyniec — z Niemcami 6 8 .
w celu obejścia pozycji mławskiej w kierunku na Przasnysz—Ciechanów. Sztab SGO „Narew" wyciągnął z tych wiadomości słuszny wniosek,
Reszta sił miała skierować się w lukę powstałą po odejściu Mazowieckiej że Niemcy wyprowadzają dywizję pancerno-motorową na odcinek armii
Brygady Kawalerii i uderzeniem od wschodniego skrzydła wyważyć „Modlin" albo na tyły grupy pod Ostrowią Mazowiecką. Niestety, decy­
z zawiasów pozycję mławską. Przed frontem polskiej obrony pozostawała zje dowódcy grupy wcale nie odpowiadały powadze sytuacji. Pod Myszy­
67
tylko 11 dywizja piechoty . niec znowu wysłano kompanię 71 pp, tym razem kolejką wąskotorową.
Tak więc w warunkach względnej równowagi sił na froncie północnym Jednocześnie dowódca 18 dywizji, płk dypl. S. Kossecki, otrzymał rozkaz
udało się niemieckiemu dowódcy armii stworzyć wyraźny punkt ciężkości uderzenia jednym pułkiem, 71 pp bez batalionu, na Kadzidło. Na skutek
na kierunku wyłomu pod Przasnyszem i Gruduskiem. Oprócz czterech spóźnionego podstawienia transportu kompania wypadowa dopiero o świ­
cie dotarła do Myszyńca, gdzie na otwartej przestrzeni wpadła pod ogień

170 171
broni maszynowej i, poniósłszy ogromne straty (53 zabitych wraz z do­ grupy podpułkownika Zaborowskiego. Ale w czasie odprawy dowódców
wódcą, por. S. Stawickim), wycofała się w nieładzie. 71 pp ppłka dypl. przybył do dywizji oficer sztabu armii z pisemnym potwierdzeniem wyda­
A. Zbijewskiego, brnąc po bezdrożach z Nowogrodu, dopiero 4 września nego ustnie rozkazu. Jego brzmienie skłoniło płka Furgalskiego do zmiany
dotarł do Kadzidła, kiedy Niemcy po wykonaniu swego zadania, którym powziętej już decyzji i zarządzenia znów obrony 13 i 32 pułku od północy,
była osłona przemarszu wielkiej jednostki pancernej, wycofali się już z tego a skierowania jedynie do natarcia 21 pułku na wschód. Najwidoczniej
kierunku 6 9 . w armii „Modlin" istniała rozbieżność między jej dowódcą a sztabem,
Wszystkie te niepowodzenia składano na karb niedoskonałego działa­ gdyż o godzinie 14 gen. Przedrzymirski ponownie zadzwonił do płka
nia wojska, gdy tymczasem były one wynikiem złego dowodzenia oraz Furgalskiego i wobec pogorszenia się sytuacji 20 DP pod Mławą kazał
błędnej doktryny działania małymi siłami, najchętniej patrolami, na dalekim większością sił nacierać ku północy, na Grudusk.
przedpolu. Właściwy bowiem instrument rozpoznania operacyjnego i szyb­ Dla wojska był to już czwarty w tym dniu rozkaz, a oddziały od rana
kich działań na przedpolu — Podlaska Brygada Kawalerii gen. Kmicica- bądź to okopywały się na zajętych pozycjach, bądź zbierały się w kolumny
-Skrzyńskiego, stała skoncentrowana o dzień marszu pod Stawiskami, do dalszego marszu. Nie było końca odwołaniom, wyjaśnieniom i spro­
a jej drobne oddziały ucierały się wzdłuż granicy z patrolami Landwehry. stowaniom, które fatalnie odbijały się na nastrojach żołnierzy. Zamieszanie
Wydawało się, że należy ją natychmiast ściągnąć w pobliże bitwy pod powiększał nękający ogień nieprzyjaciela z rejonu zajętego już Gruduska,
Przasnysz. Ale niestety, gen. Młot-Fijałkowski za specjalną zgodą Na­ prowadzony z obserwacją balonową ".
czelnego Dowództwa wysłał ją właśnie 3 września na wypad w głąb Prus Z powstałego kotłowiska wyłoniły się ostatecznie dwa natarcia. Około
Wschodnich, w kierunku dokładnie przeciwbieżnym! 70 godziny 15 ruszyło natarcie 21 pp w kierunku wschodnim, a około 17 —
Tak więc trzeci dzień wojny na froncie armii „Modlin" rozpoczynał natarcie pozostałych dwóch pułków w kierunku północnym. Pułkownik
się bez pomocy z zewnątrz i bez świadomości oczekujących ją wielkich Sosabowski z porządnie rozwiniętym pułkiem natrafił wkrótce na niemie­
klęsk. Już rano tego dnia sztab armii otrzymał niepomyślną wiadomość cką 12 dywizję; jego oddziały wśród zaciętych walk posuwały się naprzód,
o opuszczeniu przez Mazowiecką Brygadę Kawalerii Przasnysza, czyli z poczuciem przewagi nad wrogiem i w nastroju zwycięskim wobec jego
o odsłonięciu od północnego wschodu drogi na Ciechanów. Przez jakiś cofania się. Natomiast natarcia 13 i 32 pułku, prowadzone oddzielnie,
czas 11 pułk ułanów bronił się w rejonie Rostkowa, ale około godziny straciły rychło między sobą łączność. Do zmroku prawoskrzydłowy 13 pp
16 został definitywnie zepchnięty na południowy wschód przez oddziały wysunął się znacznie naprzód, podczas gdy lewoskrzydłowy 32 pp został
zmotoryzowane dywizji pancernej Kempfa. Tyłowy obszar armii w dniu w swoim ruchu zatrzymany, a nawet częściowo odrzucony przez oddziały
tym był silnie bombardowany. Łączność drutowa rwała się bezustannie. niemieckiej 1 dywizji piechoty.
Z 8 dywizją już o godzinie 14 przestała ona całkowicie funkcjonować Tymczasem szosą z Przasnysza na Ciechanów posuwał się szybko
i opierała się na kurierach. oddział rozpoznawczy dywizji pancernej Kempfa i nie oglądając się na
Tymczasem 8 dywizja maszerowała na wyznaczoną linię. Jednakże nic — podpalał po drodze napotkane osiedla. Jeszcze przed zmrokiem
jej pułki musiały w ciągu dnia wykonywać aż trzy, a nawet cztery sprze­ czoło tego zbójeckiego zagonu znalazło się pod Ciechanowem. W dalszym
czne rozkazy. Kiedy od świtu zdrożone całonocnym marszem wojsko rzucie posuwały się siły główne dywizji. Ten to właśnie oddział zmoto­
zaczęło obsadzać pozycje obronne pod Koziczynem na wprost Przasnysza ryzowany, wyparty zresztą przez batalion saperów mjra Niepokólczyckiego
i pod Humięcinem—Stryjewem na południe od Gruduska, dowódca armii i kompanię tankietek na skraj miasta, wywołał w Ciechanowie popłoch
w rozmowie telefonicznej z płkiem Furgalskim wydał rozkaz natychmia­ i pożogę, które wywarły nad wyraz zgubny wpływ na działania 8 dywizji,
stowego uderzenia w kierunku wschodnim — dla nawiązania łączności a pośrednio na cały północny front polski.
z Mazowiecką Brygadą Kawalerii, i północno-zachodnim — dla podania Nacierające na północ pułki w ciemnościach nocnych częściowo pomie­
ręki 20 dywizji. Dowódca 8 dywizji zarządził dwa odśrodkowe natarcia: szały się ze sobą. Dawało się odczuć przemęczenie i zdenerwowanie wywo­
21 pułkiem płka dypl. Sosabowskiego na Przasnysz i 13 pułkiem ppłka łane chaosem rozkazodawczym. Co pewien czas wybuchała w różnych
A. Nowaka na Grudusk. Trzeci pułk dywizji (32 pp ppłka S. Zająca) miał punktach strzelanina — i to między własnymi oddziałami, zapewne nie bez
na razie pozostać w odwodzie. Z punktów obserwacyjnych zajętej pozycji udziału dywersji. Około północy tuż pod bokiem dowództwa dywizji po-
widać było niemieckie kolumny, kierujące się na wschodnie skrzydło

172 173
strzelała się kompania sztabowa z kawalerią dywizyjną. Wszystko to plutonów, które osobiście poprowadził mjr Schlichtinger. Został on ranny
odbywało się w krwawych odblaskach szerzącej się pożogi, która z prawego odłamkiem granatu w czasie starcia bezpośredniego z nieprzyjacielem.
skrzydła przesuwała się coraz głębiej w obszar tyłowy. Nagle dotarła Równocześnie z atakiem na pozycję I batalionu 80 pp wyszło uderzenie
wieść o Niemcach w Ciechanowie, potwierdzona niebawem przez ucieki­ niemieckie na styk pułku z 78 pp ppłka K. Dudzińskiego pod Mławą.
nierów. Wysłana na rozpoznanie kawaleria dywizyjna ustaliła, że Ciecha­ Nieprzyjacielowi udało się tu sforsować pod wieczór rzeczkę Mławkę
nów jest w ręku Niemców. Widmo okrążenia przyoblekało się w realny i usadowić na jej południowym brzegu. Jednakowoż dowódca 3 kompanii
kształt. 78 pp, por. Józef Głaz, zorganizował na Niemców zasadzkę. Ogniem
Mniej więcej w tym samym czasie od strony Gruduska zjawiły się cekaemów odcięto mu drogę odwrotu i w świetle podpalonego przez strz.
czołgi. Chociaż zostały one skutecznie powstrzymane ogniem kompanii Jana Franelaka stogu dokonano za pomocą cekaemów i granatów likwi­
przeciwpancernej 13 pp, to jednak samo ich pojawienie się wystarczyło, dacji całej kompanii niemieckiej na oczach bezsilnego wroga 7 3 . Z oddziału
aby wywołać w wojsku popłoch. Panika wybuchła w kilku punktach naraz niemieckiego ocalało tylko 4 żołnierzy, którzy się poddali. Reszta została
i objęła oba pułki. Żołnierze porzucali ciężki sprzęt i rynsztunek i biegli wybita bądź ranna. Cała broń nieprzyjaciela znalazła się w ręku polskim.
na oślep do tyłu. W czasie walki z odciętą kompanią niemiecką zostali ranni strzelec P. Zgo-
O świcie oczom wycofujących się w porządku żołnierzy 21 pp ukazał rzelski i pchor. Kawałkowski. Ten ostatni zmarł na polu bitwy.
się okropny widok pozostawionego sprzętu i broni oraz opuszczonych Dowódca dywizji, który miał trwać obronnie do wieczora, otrzymał
dział. Wprawdzie dowódca 13 pp ppłk A. Nowak już rano zdołał z powro­ hasło do odwrotu między godziną 1 i 2 po północy, po czym wydał rozkaz
tem zebrać prawie połowę swego rozproszonego pułku, później uczynił przerwania walki. Jednak w warunkach słabo funkcjonującej łączności
to również dowódca 32 pp ppłk dypl. S. Zając, a baterie 8 pal i 8 pac urato­ i przy rozrzuceniu oddziałów na rozległym froncie odwrót rozpoczął się
wały niemal cały swój sprzęt, na razie jednak o świcie 4 września 8 dywizja — za dnia. Niektóre oddziały nie otrzymały rozkazu, przeto walczyły dalej.
z wyjątkiem jednostki płka Sosabowskiego — nie istniała jako całość Na ich barkach spoczął cały ciężar obrony w dniu 4 września. Załogi
i nie mogła podjąć zadań bojowych 72 . niektórych schronów biły się do upadłego i uległy dopiero koło południa.
Tymczasem 20 dywizja już trzeci dzień trwała bohatersko na swych Najcięższe doświadczenia spotkały 20 dywizję na szlakach odwrotu,
pozycjach pod Mławą i Rzęgnowem. Przemęczenie żołnierzy nieustanną pod naporem niemieckich oddziałów pościgowych, które polskie straże
walką było ogromne. W najcięższej sytuacji znajdował się 79 pp, który wstrzymywały ogniem artyleryjskim. Na dobitek do akcji weszło lotnictwo
po wycofaniu się z pozycji rzęgnowskiej obsadził nową słabo wzmocnioną wroga. Gdy tylko mgła poranna opadła, na przemęczone i przygnębione
linię. Na prawe jego skrzydło nacierały 1 i 12 dywizja niemiecka w łącznej odwrotem wojsko rzuciły się chmary samolotów, bombardując i ostrzeli-
sile 16 batalionów, wspartych artylerią organiczną dwóch dywizji i kor­ wując z broni pokładowej kolumny, a nawet drobne grupy żołnierzy.
pusu. Również na prawym skrzydle pozycji mławskiej walki rozgorzały Powtórzyły się sceny ze szlaku odwrotowego 8 dywizji. Żołnierze porzucali
wewnątrz stanowisk obronnych. O godzinie 14 batalion mjra Schlichtin- ciężką broń i sprzęt, kanonierzy obcinali postronki u koni działowych
gera otrzymał niespodziewanie boczny ogień z rejonu błot Niemyje. Do­ i gnali konno na oślep przed siebie. Artyleria poniosła największe straty
wódca batalionu nie miał wiadomości o opuszczeniu przez 79 pp pozycji na skrzyżowaniu dróg w rejonie Glinojecka. Zawiodły wszelkie próby
rzęgnowskiej, a dowództwo 80 pp zostało zbombardowane, przy czym zajęcia pośredniej linii oporu na północ od lasu opinogórskiego. Dowódca
dowódca pułku, płk S. Fedorczyk, został powtórnie ranny. Chcąc wyja­ dywizji wydał rozkaz odwrotu aż ku Wiśle i Bugo—Narwi, sam zaś o godzi­
śnić sytuację, mjr Schlichtinger nakazał prawoskrzydłowej kompanii nie 16.30 zameldował się w sztabie w Modlinie, przynosząc wieść o nowej
nawiązać łączność z sąsiadami. Zanim to nastąpiło, nieprzyjaciel wdarł klęsce.
się do polskich rowów strzeleckich w rejonie wsi Kołakowo. Dowódca
tego odcinka, ppor. Kowalewski, poległ w czasie walki, a jego pluton
został wyparty. Poległ też na punkcie obserwacyjnym dowódca 3 baterii, Odwrót armii „Modlin" na linię wielkich rzek
kpt. R. Lipensky. Włamanie nastąpiło w odległości 200 metrów od punktu
obserwacyjnego dowódcy batalionu. Dni 4 i 5 września upływały w sztabie armii „Modlin" pod znakiem po­
Ale nieprzyjaciel został wyparty o godz. 21 w przeciwuderzeniu kilku śpiesznego przygotowywania obrony na Wiśle i Bugo—Narwi, gdyż uwa-

174 175
żano, że w sytuacji powstałej w pasie armii pustki zmotoryzowane i pancerne większych od polskich". Trudno je ująć w liczby bezwzględne, ponieważ
oddziały wroga mogą jeszcze do wieczora dotrzeć do przepraw pod Wy­ Niemcy swoich poległych wywozili na teren Prus i tam ich grzebali. Porucz­
szogrodem i Modlinem. Tymczasem sytuacja na froncie kształtowała się nik Józef Głaz naliczył na odcinku swojej kompanii 130 zabitych Niemców,
nie tak tragicznie. Daleko na przedpolu, w lasach opinogórskich (o czym mjr Bogusław Sęk na przedpolu swojej pozycji widział sterty trupów nie­
nie wiedziano), pozostawał nie naruszony 21 pp płka Sosabowskiego, mieckich. Według zeznań wziętych do niewoli niemieckich oficerów sztabo­
a na południe od niego zebrała się grupa dwóch batalionów z bardziej wych, nacierająca czołowo 11 dywizja niemiecka przestała prawie istnieć.
zwartych oddziałów 8 i 20 dywizji, jednak bez styczności z nieprzyjacielem Jest to zupełnie prawdopodobne, ponieważ szturm pozycji umocnionej
i bez łączności z kimkolwiek. Na Pułtusk wycofywała się Mazowiecka kosztuje napastnika zawsze dużo krwi 7 S .
Brygada Kawalerii płka Jana Karcza, doznając nacisku tylko na kierunku Jeszcze rano 4 września, po zejściu z pozycji mławskiej, udało się
Makowa. Pod Sierpcem grupowała się Nowogródzka Brygada Kawalerii Polakom zadać duże straty piechocie niemieckiej na drodze między Nową
po walkach zaczepnych w rejonie Petrykozów, które przyhamowały nacisk Wsią i Szydłówkiem, gdzie maszerowała główna kolumna 20 dywizji. Ubez­
wroga na kierunku Włocławka i Płocka. pieczający przemarsz kolumny od wschodu III batalion 79 pp pod dowódz­
Na linii Wisły nie było żadnych sił. Dopiero następnego dnia przerzu­ twem mjra A. Michalewskiego nie wytrzymał naporu Niemców i rozpoczął
cono tu z Warszawy autobusami batalion 41 pp z 29 dywizji, który właśnie wycofywanie się w kierunku szosy warszawskiej, to jest głównej osi
przyjechał transportem kolejowym aż z Suwałk — z północnej flanki odwrotu. Z rejonu Dębska i Bud Garlińskich nieprzyjacielska artyleria
SGO „Narew". Na przyczółku w Zegrzu dowódca Warszawskiej Brygady i cekaemy otworzyły na wycofujące się oddziały ogień. W tej dramatycznej
Obrony Narodowej, płk dypl. Sas-Hoszowski, posiadał dwa bataliony. sytuacji wybitną rolę odegrały zimna krew i zdecydowanie mjra Schlich-
W Modlinie płk Młodzianowski rozporządzał czterema batalionami zapa­ tingera, idącego ze swym batalionem za dywizjonem artylerii mjra T. Chciu-
sowymi piechoty, dwoma dywizjonami artylerii ciężkiej i jednym najcięż­ ka. Rozkazał on rozwinąć wszystkie środki ogniowe naprzeciw zbliżającego
szej. Do obsadzenia Bugo—Narwi skierowano nadjeżdżające transportami się nieprzyjaciela. Artyleria mjra Chciuka błyskawicznie zajęła stanowiska
ze Lwowa oddziały 5 dywizji gen. Zulaufa (bez 19 pp). Aby zabezpieczyć i otworzyła ogień „w pysk" nieprzyjacielowi. Dywizyjna kompania cekaem
się przed zaskoczeniem broni pancernej nieprzyjaciela, wysadzono mosty kpt. Babrają strzelała wprost ponad głowami wycofujących się żołnierzy
w Wyszogrodzie, Serocku i Orzechowie, gdyż nie było sił, aby je obsadzić. mjra Michalewskiego. Precyzyjne rozkazy i doskonałe wyszkolenie żoł­
Dało to na razie ten efekt, że rozbitkowie armii „Modlin", doszedłszy nierzy zażegnały widmo klęski, a skoncentrowany ogień 12 dział dywizjonu
do Wisły pod Wyszogrodem, musieli zawracać aż do Płocka lub kierować i kilkunastu cekaemów zadał Niemcom ciężkie straty. Świadkowie tej
się ku Modlinowi. Nieprzyjaciel nie ścigał. akcji przyrównują ten batalistyczny epizod z 1939 roku do szarży arty­
Obrona Mławy, jakkolwiek skończyła się dla polskiej strony niepowo­ leryjskiej gen. Bema w 1831 roku pod Ostrołęką 76 .
dzeniem, zadała Niemcom duże straty, chociaż i straty wzmocnionej O wadze i charakterze walk pod Mławą, a pośrednio także o wysokich
20 dywizji płka Lawicza były znaczne. Na 23 cmentarzach powiatu mław­ stratach Wehrmachtu, świadczą organizowane rokrocznie do końca drugiej
skiego spoczywa 425 żołnierzy i oficerów, w przeważającej swej liczbie wojny światowej wycieczki żołnierzy niemieckich z ośrodków szkolenio­
nieznanych. Około 100 poległych znajduje się na cmentarzach powiatów wych, które miały przypominać kolegom poniesiony trud przy zdobywaniu
ciechanowskiego i przasnyskiego. Bez porównania większe straty poniosła umocnień mławskich. W okolicach Mławy miał również powstać wielki
dywizja w czasie odwrotu do Warszawy, szczególnie w rannych i zaginio­ panteon dla uczczenia przelanej tu krwi żołnierza niemieckiego. Panteony
nych. Powstały one pod działaniem lotnictwa, które bezkarnie obniżało takie, zwane „Zwingburgen", miano zbudować wVielu punktach Europy:
się nad oddziałami i z najniższego pułapu ostrzeliwało je z broni pokładowej w Bergen i Narviku, nad kanałem La Manche i w Wogezach, u stóp Olimpu
i obrzucało niewielkimi bombami. Straty te oblicza się na 2000—2400 i wśród piasków Libii. W Polsce pomniki-panteony planowano postawić
rannych i 300—350 zaginionych, z czego około 200 zmarło z ran. Ogółem pod Kutnem, nad środkową Wisłą, pod Warszawą oraz w rejonie Mławy.
74
więc 20 dywizja utraciła ponad 3000 ludzi . Samo zestawienie Mławy z tymi pierwszorzędnymi ogniskami walk
Jakie straty ponieśli Niemcy? We wszystkich relacjach dowódców w drugiej wojnie światowej świadczy o randze stoczonej tutaj bitwy i nie­
polskich walczących pod Mławą przewijają się określenia strat niemieckich wątpliwie o wysokości poniesionych przez Niemców strat. Biorąc naj-
jako „znacznych", „wielkich", „dużo większych", a nawet „kilkakrotnie

176 12— Bitwy polskiego Września, tom I 177


skiomnicj musiały one wynosić 1500—2000 ubitych i około 4000 zagi­
nionych i rannych. Budowa panteonu-mu/eum w okolicach Mławy była
priez Niemców rozpoczęta olbrzymim nakładem kosztów. Dopiero stycz­
niowa ofensywa radziecka 1945 roku przerwała daleko posunięte prace 7 7 .
Słusznym wyrokiem historii, dzięki wiekopomnemu zwycięstwu nad
hitleryzmem na polach mławskich w rejonie Uniszek Zawadzkich powstało
w 1964 roku staraniem miejscowego społeczeństwa Mauzoleum Żołnierzy
Września. Wieczną ich chwałę głosi napis umieszczony na mauzoleum:
„Godni są, by wspominali i czcili ich wszyscy, bo za prawa i zwyczaje
ojczyste walczyli mężnie i wytrwale".

Nieporozumienia sztabów i heroizm wojska nad Narwią

W dniu 4 września o godzinie 12.40 szef sztabu Naczelnego Wodza, gen.


W. Stachiewicz, zwrócił się w rozmowie juzowej do dowódcy SGO „Narew",
gen. Młota-Fijałkowskiego, z pytaniem:
— Czy jest u ciebie jakiś nacisk nieprzyjaciela?
— Żadnego nie ma — brzmiała odpowiedź dowódcy SGO „Narew".
— U Przedrzymirskiego w rejonie Ciechanowa — mówił gen. Stachie­
wicz — sytuacja dość niewyraźna. Dywizje 8 i 20 pod wpływem natarcia
dość się skłębiły i będą odchodzić na południe.
Następnie gen. Stachiewicz przystąpił do objaśniania zamiarów Na­
czelnego Wodza, co było nowością, gdyż — jak dotąd — marsz. Smigły-
-Rydz trzymał dowódców armii w sprawie swoich poczynań w absolutnej
niewiedzy. W myśl obecnych zamiarów Naczelnego Dowództwa przygo­
towywało się przeciwnatarcie odwodu „Wyszków" pod dowództwem
gen. Wincentego Kowalskiego, które miało uderzyć w bok kierującej się
ku Wiśle 3 armii niemieckiej.
— Musisz robić następujące rzeczy — rozwijał swoją myśl szef sztabu
Naczelnego Wodza. — Natychmiast ściągnąć Suwalską Brygadę Kawalerii
do swego odwodu — gdzieś w środek odcinka 7 8 . 33 dywizję — bez 135
pułku w Osowcu — przesunąć możliwie niewidocznie w kierunku na
Ostrołękę. Nie jest wykluczone, że jak ruszy natarcie Kowalskiego, będzie
musiała uderzyć w kierunku zachodnim, współdziałając z Kowalskim 7 9 .
Naczelne Dowództwo nakazało też skupienie gros sił 18 dywizji w rejonie
Ostrołęki. W ten sposób Naczelne Dowództwo przysuwało wszystkie

178
ruchome siły SGO „Narew" do pola bitwy w pasie jej zachodniego sąsia­ Narwi na południe od Ostrołęki 33 dywizję rezerwową płka dypl. T. Ziele­
da, to jest armii „Modlin". niewskiego w składzie dwu pułków oraz po dwa bataliony 71 i 42 pp z 18
4 września o zmroku oddziały gen. Kowalskiego, któremu w ramach dywizji. III batalion 71 pp, obsadzający fortyfikacje pod Wizna, został
grupy „Wyszków" prócz własnej 1 dywizji Legionów podlegała 41 dywizja jeszcze 2 września ściągnięty do swego pułku i przesunięty pod Ostro­
rezerwowa, zaczęły posuwać się ku Narwi, wyznaczonej na podstawę łękę. Łącznie z wycofanym tutaj już wcześniej batalionem ON „Ostro­
wyjściową do uderzenia na Maków z rejonu Różanu. Uderzenie miało łęka" — 12 batalionów piechoty i 5 dywizjonów artylerii mogło być uży­
nastąpić o świcie 5 września. Właściwie rozkaz przesunięcia dotyczył tych do działania zaczepnego na skrzydło nieprzyjaciela pod Różanem.
tylko 1 dywizji, gdyż 115 pułk 41 dywizji, którym dowodził płk Rzedzicki, Pod Grodziskiem nad rzeką Orz, o 10 km na wschód, stał 3 psk z Suwalskiej
znajdował się już swymi dwoma batalionami na różańskich fortach za BK, przerzucony tu transportem kolejowym z Augustowa. Na dalekim
Narwią, a 114 pp na wschód od Różanu. Trzeci pułk tej dywizji (116 pp) przedpolu pod Stawiskami pozostawała przez cały dzień 5 września Podla­
oraz cztery baterie przydzielonego do dywizji 61 pal płka. T. Grabczyń- ska Brygada Kawalerii po swoim niefortunnym ^wypadzie na terytorium
skiego dopiero kończyły mobilizację w Siedlcach, Zambrowie, Łomży Prus. Jednak o północy z 5 na 6 września gen. Młot-Fijałkowski otrzymał
i Ostrowi Mazowieckiej. Według norm niemieckich, zmobilizowana dywizja rozkaz skierowania ze swego składu 33 dywizji piechoty i Podlaskiej
dopiero po dwóch tygodniach nadawała się do działań. Polskie dywizje Brygady Kawalerii do lasów na północ od Wyszkowa, do dyspozycji
musiały podejmować zadanie jeszcze w toku mobilizacji, nie czekając na armii „Modlin".
gotowość nie tylko służb, ale nawet oddziałów liniowych. Nie mogło to Cóż się w tym czasie stało?
pozostać bez wpływu na ich sprawność bojową i wynik działań. Na skutek zepchnięcia oddziałów armii „Modlin" na linię wielkich
W czasie nocnego przegrupowania wojsk gen. Kowalski odjechał do rzek i zerwania styczności z nieprzyjacielem strona polska nie miała istot­
Modlina w celu ustalenia szczegółów działania zaczepnego na zachodnim nego obrazu, gdzie jest i co robi przeciwnik. Dopiero gdy jeden z oddziałów
brzegu Narwi. Niestety, jego powrót przed świtem przynosi zmianę zadań Mazowieckiej Brygady Kawalerii zdobył przy zabitym oficerze niemieckim
dla jednostek grupy. mapę z wyrysowanymi strzałkami trzech wielkich jednostek niemieckich,
— Dywizje 20 i 8 nie istnieją — stwierdza generał na odprawie dowód­ zorientowano się, że 1 i 12 dywizja piechoty z korpusu „Wodriga" i dywizja
ców pułków — wobec czego nie istnieje podstawa operacyjna do uderzenia pancerna Kempfa wymierzone były w stronę Wyszogrodu i Modlina.
z Różanu. Zadaniem grupy jest bronić Narwi, zachowując gotowość Mapę tę przyjęło Naczelne Dowództwo jako podstawę aktualnych działań
do uderzenia na północno-zachodnim brzegu Narwi w ogólnym kierunku nieprzyjaciela i na jej podstawie odżyła na nowo koncepcja uderzenia
na Pułtusk, gdyby nieprzyjaciel szedł głównymi siłami na Modlin i War­ zaczepnego, lecz nie z Różanu, a z Pułtuska — 30 km na południowy
szawę 8 0 . zachód.
Obronę Narwi od Różanu po zakole tej rzeki na południu miała orga­
nizować 41 dywizja gen. Piekarskiego, od zakola po Pułtusk — 1 dywizja.
W związku z tym nowym zadaniem oddziały 1 dywizji musiały za dnia
cofnąć się od Narwi o tyle, o ile się do niej zbliżyły w ciągu nocy. Lecz na
Wydarzenia pod Różanem
zachodnim brzegu rzeki byli już Niemcy, którzy z górujących punktów
widzieli jak na dłoni wycofujące się oddziały polskie i okładali je ogniem Tymczasem Niemcy zmienili zamiar. Korzystając z wielkiej ruchliwości
dalekonośnej artylerii. Gdzie zawiodła obserwacja naziemna, tam obser­ swych wojsk po zajęciu Przasnysza i Ciechanowa, nie poszli na południe,
watorzy lotnictwa śledzili ruchy polskich wojsk, widzieli, jak ciężkie haubice a skręcili na wschód, aby swym działaniem oskrzydlającym sięgnąć
155 mm wyciągano z piaszczystych wydm siedmiu parami koni i na te głębiej w obszar Polski. I właśnie w czasie gdy oddziały 1 polskiej dywizji
świetnie projektujące się cele naprowadzali ogień, jak na poligonie artyleryj­ zaczęły odchodzić ku południowi, a 41 dywizja rozpoczęła wycofywać
skim 8 1 . się spod Różanu, na przyczółek po zachodniej stronie Narwi uderzyli
Generał Młot-Fijałkowski, wykonując (z opóźnieniem jednej doby) Niemcy. Dywizja Kempfa miała przez zaskoczenie zająć przeprawę, która
rozkaz szefa sztabu Naczelnego Wodza z 4 września, przesunął w pobliże otwierała drogę ku mostom na Bugu.

180 181
Przyczółka różańskiego, w starych rosyjskich fortach, broniły tylko Grzmiała kanonada. Wśród nawał ogniowych, wstrząsających budyn­
dwa bataliony 115 pułku piechoty, wystawionego przez ośrodek szkole­ kami, dwaj artylerzyści wypatrywali z piętra cele, wykrzykując na
niowy w Różanie, bez wsparcia artylerii, choć już baterie były na stanowi­ przemian obserwacje i komendy. Budynek wyglądał jak słup biało-czer­
skach ogniowych, brakowało tylko dowódcy dywizjonu, którego termin wonej kurzawy. Pod siłą wybuchów wpełzała ona do wnętrza, przesłaniała
stawiennictwa mob. uprzedziły czołgi niemieckie 82 . Ogień niemieckiej przedpole, odbierała dech w piersi. I tutaj łączność rwała się co chwila,
artylerii kładł się na całym obszarze, po jednej i drugiej stronie rzeki, i stąd nie można było kierować ogniem. Artylerzyści musieli wracać na
na drogach, mostach i okopach. Miasteczko Różan gorzało jednym wielkim stanowisko i prowadzić ogień na podstawie mapy. W ten sposób we wcze­
płomieniem. Własna artyleria milczała. snych godzinach popołudniowych artyleria obrony Różana z dużym opóź­
Dopiero przypadek zdarzył, że płkowi Rzedzickiemu udało się uprosić nieniem i tylko częścią sił weszła do boju 8 3 .
kpt. St. Truszkowskiego z 1 pal Leg. do objęcia dowództwa nad artylerią. Po południu Niemcy nacierają na forty i dochodzą do cmentarza,
Była to ciężka próba dla oficera, który zjawił się w Różanie dla nawiązania jednak przeciwnatarcie piechoty przywraca pierwotne położenie. Około
łączności, a swoją baterię pozostawił w marszu. Jednak prośba stroskanego południa Niemcy napierają na miejscowość Sieluń, odległą o 5 kilometrów
dowódcy wobec oczywistej i gwałtownej potrzeby przemogła wahania na północ od Różanu, zagrażając komunikacji przedmościa z zapleczem.
kpt. Truszkowskiego. Most przez Narew jest przygotowany do wysadzenia.
— Proszę więc o jakiś sprzęt — rzekł kapitan. Tymczasem na obronę Różana spada, poza ulewą bomb i granatów
— Dam panu motocykl — przemówił w przypływie nadziei pułko­ nieprzyjaciela, seria groźniejszych w swych skutkach sprzecznych roz­
wnik. — Mój oficer łączności da telefonistów. U adiutanta są mapy. Niech kazów własnych dowództw. W opisie popularnym nie można prześledzić
pan zacznie ogień jak najszybciej. Na nasze forty naciera niemiecka dywizja wszystkich ich skrzyżowań, odwołań, uzupełnień, poprzestańmy więc
pancerna, a my milczymy. na tych, które najjaskrawiej zaważyły na działaniach wojsk.
Zielone rogale fortów leżały po zachodniej stronie Narwi. W czasie 41 dywizja gen. Piekarskiego otrzymała 5 września kolejno dwa roz­
gdy kpt. Truszkowski stanął na miejscu, Niemcy rzucili nawałę ognia kazy od gen. Kowalskiego: „Zorganizować obronę Narwi w odcinku Kru­
kilku dywizjonów o kalibrze 100 do 150 mm. Fort dygotał od wstrząsów. szewo od zakrętu Narwi (Lubiel)". Kiedy oddziały zostały skierowane
Całe przedpiersie kurzyło się i tryskało fontannami piasku. Lecz nie było do obsadzenia odcinka, nadeszła poprawka: „Bronić Narwi, ale gros mieć
tu źle. Miejsca postoju dowództw, centrale telefoniczne, punkty opatrun­ w lesie na północ od Długosiodła" 8 4 .
kowe mieściły się w kazamatach, tylko stanowiska ogniowe i punkty A to już znaczyło, że przede wszystkim chodzi o manewr, czyli że obsada
obserwacyjne były na zewnątrz bez osłony. Rowy dobiegowe osłaniały rzeki pozostawała na dalszym planie, gdyż większość sił musi pozostać
przed odłamkami pocisków grube deski. W czasie nawał ogniowych w dyspozycji dowódcy dywizji.
drużyny strzeleckie, cekaemy i rusznice przeciwpancerne zjeżdżały do Dowódca SGO „Narew" otrzymał tego dnia z Naczelnego Dowództwa
kazamat. Gdy tylko umilkł ogień, młodzi podchorążowie podrywali rozkaz (z godz. 21) podporządkowujący mu odcinek Różan. Generał
swoich rezerwistów i, zanim jeszcze kurz opadł, ustawiali erkaemy i cekaemy Młot-Fijałkowski zrozumiał, że razem z odcinkiem pod jego rozkazy
na stanowiskach. Gorzej było z obserwatorami artylerii — ich kabel przechodzi 41 dywizja, dlatego też — nic nie wiedząc o zamierzonej akcji
leżał w strzępach i od rana nie mieli łączności z bateriami. Kapitan Trusz­ zaczepnej pod Pułtuskiem — ze swej strony nakazał gen. Piekarskiemu
kowski szybko doszedł do wniosku, że nic tu po nim; punktów artyleryj­ obronę Narwi. Nie mając jasnego obrazu sytuacji, zatrzymał też przesu­
skich należało szukać na skraju rzeki. nięcie 33 dywizji. Wbrew jednak temu gen. Piekarski, przynaglany roz­
W kierunku na most ustawiony był 3-działowy pluton pozycyjny, kazami do przegrupowania swej dywizji na południe, wydał właśnie wie­
którym dowodził pchor. W. Żukrowski. Obsługa dział rwała się do strze­ czorem 5 września rozkaz ewakuowania przyczółka różańskiego. Skoro
lania. Cóż, kiedy pluton nie miał także połączenia z dowódcą na punkcie bowiem nie wyjdzie z niego natarcie, po co w jego fortach mają ginąć
obserwacyjnym. Kapitan Truszkowski pociągnął łączność do budujących dwa bataliony 115 pp? I oto załoga, przygotowana na bój do ostatniego
się w pobliżu rzeki domów piętrowych. naboju, opuszczała bez walki kazamaty oraz rowy strzeleckie i przenosiła
— Tu zajmiemy punkt — rzekł do podchorążego. — Niech pan wcho­ się na lewy, niski w tym miejscu brzeg Narwi, skąd na skutek rozległego
dzi.

182 183
zakola rzeki dwa razy dalej było do Pułtuska niż z brzegu prawego — pruskiej, która pod wieczór posunęła się w kierunku na Ponikiew oraz
wprost szosą. w rejon 116 pp pod Pasiekami, zagrażając 41 dywizji od południa. W tej
Rzecz prosta zarządzenia te na skutek zakłóceń łączności nie doszły sytuacji obecny na miejscu płk Raganowicz, nie mogąc odnaleźć dowódcy
do wiadomości Naczelnego Dowództwa. dywizji, wydał samodzielnie rozkaz do odwrotu na wschód.
6 września wschodnim brzegiem Narwi przesuwały się piaszczystymi Tymczasem kawaleria nieprzyjaciela rozprzestrzeniała się na wscho­
drogami ku południowi kolejno oddziały 1 dywizji Legionów oraz 41 dnim brzegu Narwi. Około godziny 22 niemiecki 1 pułk kawalerii osiągnął
i 33 dywizji rezerwowej, niepokojone od zachodu ogniem artylerii, a nie­ Kunin, tu został spieszony i na pół godziny przed północą zbliżył się na
jednokrotnie i broni maszynowej, gdyż nieprzyjaciel dochodził już znacz­ 800 metrów do szosy różańskiej, po której w świetle pożarów wycofy­
nymi siłami do linii Narwi między Ostrołęką a Pułtuskiem. Ale w polskich wały się tabory i artyleria 41 dywizji. Około północy z 6 na 7 września
dowództwach panowała nadal oficjalna wersja zaangażowania się nieprzy­ do skrzyżowania szos w Ponikwi Małej podeszły z kierunku północnego
jaciela na południe, w kierunku Modlina. Dlatego też oddziały, dążąc od Goworowa oddziały należące do 33 dywizji: 134 pp z dywizjonem
do swego podstawowego zadania, wchodziły w krótkotrwały kontakt 32 pal, i zderzyły się ze strumieniem taborów i artylerii wycofującym
z nieprzyjacielem niejako „prywatnie", na własny rachunek. Szczególnie się z kierunku Różanu. Wówczas na powstałe kotłowisko Niemcy otworzyli
duże straty poniosła 33 dywizja, skoncentrowana zbyt blisko Narwi — zmasowany ogień broni maszynowej. Zaskoczenie to dało druzgocące
pod miejscowościami Borawe, Kamianka, Lipianka. Dywizja ta, pod- wyniki. Piechota przypadła do ziemi, natomiast tabory i artyleria pognały
jąwszy 6 września wieczorem nakazany marsz w rejon lasów na północ galopem szosą różańską ku wschodowi, w podwójnej i potrójnej kolumnie
od Wyszkowa, musiała nad Narwią pozostawić silne oddziały styczności pomieszanych wojsk i służb. Baterie 33 i 41 dywizji ochłonęły najwcześniej,
wzmocnione bronią maszynową, a od strony Różanu ubezpieczyć się stra­ ale pod ogniem niemieckiej zasadzki utraciły wiele ludzi, koni, a nawet
żami bocznymi. działa. Większość taborów pędziła jednak dalej, kierując się w panice
Przed południem 6 września rozgorzała walka o las różański na wscho­ na Bug pod Brokiem. Ale tu wśród nieznanych okoliczności został wysa­
dnim brzegu Narwi. Niemcy, pragnąc złamać opór polskiej obrony, pod­ dzony most 8 8 .
palili las o powierzchni 10 km 2. Aby tego dokonać, zrzucili oni w ciągu Dalsze oddziały 33 dywizji, widząc bój swych czołowych elementów,
godziny 4000 bomb zapalających 8 5 . Jednak 115 pułk utrzymał się na swych zaczęły także się rozwijać i wchodzić do walki częściowo z Niemcami,
stanowiskach. Natomiast na odcinku 114 pułku wyszło w godzinach popo­ a częściowo ze 114 pułkiem 41 dywizji, który nie spodziewał się nadejścia
łudniowych niemieckie natarcie na Chełsty i spędziło z rzeki 5 kompanię z północy, spod Goworowa, własnych oddziałów. Ta krwawa kotłowanina
tego pułku, której dowódca, kpt. W. Starzyk, został ranny. Osamotniona trwała do świtu.
na stanowisku 3 bateria 61 pal broniła się ogniem na wprost, lecz uległa Wycofujące się z przyczółka różańskiego oddziały 115 pułku trafiły na
w nierównej walce 8 6 . przeprawie przez rzeczkę Orz pod Kuninem na niemiecką piechotę dążącą
Gdy gen. Piekarski powrócił z Pniewa pod Pułtuskiem, przywożąc ku swej kawalerii. Został tu ranny ppłk Rzedzicki. Polegli: kpt. Wit Bydliń-
dla swej dywizji rozkazy do natarcia, sytuacja jego oddziałów była zupełnie ski i kpt. Zdzisław Ukleja. Po odejściu ppłka Rzedzickiego do szpitala
89
inna niż przed odjazdem. Zdecydował się, że przed odejściem na południe dowództwo pułku przejął mjr K. Fanzlau .
należy wpierw odrzucić nieprzyjaciela za rzekę. W tym celu dowódca Obaj dowódcy dywizji: płk Zieleniewski i gen. Piekarski, utracili
piechoty dywizyjnej, płk dypl. Raganowicz, użył 114 pułku piechoty. panowanie nad dużą częścią swych wojsk, które w większych lub mniej­
Jednak na skutek pośpiechu zorganizowane koncentrycznie natarcie od szych grupach odpływały na Brok lub Wyszków. Tak więc na froncie
północy, południa i wschodu załamało się w ogniu niemieckiej artylerii, północnym w ciągu trzech dni „skłębiły się" polskie cztery dywizje i nie
a co gorsza, spowodowało rozproszenie II i III baonu, w rezultacie czego były na razie zdolne do działań.
kompanie 5 i 6 114 pp zebrały się tylko częściowo 87 . Druga kompania Generał Młot-Fijałkowski zdawał sobie sprawę z groteskowości sytuacji,
tego pułku w walce na bagnety odrzuciła Niemców i dotarła do Chełst, gdy mimo narastającego zagrożenia Różanu siły polskie odchodziły na
ale nie otrzymawszy wsparcia, musiała się wycofać. południe. Wiedział on o posuwającej się na Różan kolumnie pancerno-
Tymczasem na południe od Różanu, przez dozorowaną przez pluton -motorowej, którą w godzinach popołudniowych 5 września bombardo­
116 pp rzekę, pod Brzuze przeprawiła się 1 brygada kawalerii wschodnio- wała jego eskadra, ale był obezwładniony przez rozkaz odsuwający spod

184 185
Różanu 41 dywizję i odbierający mu jego wlasn;| 53 dywizję. Licząc na
zapobieżenie groźnemu /łu, zatrzymał dywizję. Jednak na skutek przerwy
w łączności dopiero około godziny 18 dnia 6 września udało mu się nawią­
zać porozumienie z Naczelnym Dowództwem. Marszałek Smigły-Rydz
z. najwyższym zdumieniem dowiadywał się o opuszczeniu Różanu (choć
już przedtem słyszał tę wiadomość z radia niemieckiego). Wydał więc ka­
tegoryczny rozkaz wyrzucenia Niemców za Narew i utrzymania linii
rzeki. Odwoływał się przy tym w patetycznych słowach do legionowej
przeszłości generała.
— Trzeba zrobić wszystko, co jest możliwe, aby odzyskać Narew —
podkreślał z naciskiem Naczelny Wódz. — Na utrzymaniu jej bardzo
zależy... ,0 Ponadto marszałek Śmigły oddawał SGO „Narew" 35 DPrez,
która znajdowała się w rejonie Białegostoku.
Zważywszy na wagę otrzymanego zadania, gen. Młot-Fijałkowski
przekazał dowództwo grupy gen. Kmicicowi-Skrzyńskiemu, który już
stanął ze swą brygadą w Nadborach pod Zambrowem, sam zaś z oficerem
swego sztabu, kpt. dypl. F. Hermanem, wyruszył na poszukiwanie pod­
porządkowanych mu świeżo 41 i 33 dywizji. Ale w tym czasie wyszedł
już ogólny rozkaz Naczelnego Dowództwa co do odwrotu wszystkich
sił na nową linię obronną wzdłuż Bugu, Wisły i Sanu. W myśl tego rozkazu
wyruszył z kolei gen. Kowalski na poszukiwanie tych samych dywizji
jako części swej grupy, aby je zatrzymać w obronie na Bugu. Szczęściem
jednostki niemieckie, które dokonały w polskim ugrupowaniu tak kata­
strofalnych spustoszeń, nie ścigały," a zatrzymały się w Lasach Różań­
skich. Były to oprócz kawalerii wschodniopruskiej DPanc. „Kempf" i 12
DP. Dopiero w nocy z 7 na 8 września 12 DP skierowała się do Ostrowi
Mazowieckiej. Rano zaś 8 września Niemcy przystąpili do wykorzystania
luki różańskiej, przy czym DPanc. „Kempf' sięgnęła aż do przepraw
na Bugu pod Brokiem.

„Zwrot zaczepny" pod Pułtuskiem

W ciągu tragicznych wydarzeń pod Różanem przygotowywało się polskie


natarcie w rejonie Pułtuska na zachód od Narwi. 6 września na miejscu
były tylko 1 dywizja Legionów i rozwinięta wzdłuż Narwi między Sero­
ckiem a Pułtuskiem Mazowiecka Brygada Kawalerii. Załogę przedmościa
pułtuskiego stanowiły cztery bataliony: ON-Warszawa, III/115 pp oraz
bataliony marszowy i wartowniczy 13 pp (bez broni maszynowej) pod
dowództwem mjra K. Mazura z 13 pp. Wsparcie ogniowe dawała bateria
konna. Zwrot zaczepny miały wykonać 1 dywizja i Mazowiecka Brygada 17. Walki pod Różanem 6 września

ISO
Kawalerii. Do zadań 41 dywizji należała osłona natarcia od północy przez
obsadzenie Narwi od Gnojna po Zambski i uderzenie na Maków. Jednakże
ciągle brak było wiadomości o nieprzyjacielu. Generał Przedrzymirski
rozkazał wysłać na przedpole silny podjazd kawalerii, „by wyjaśnić, co
tam ostatecznie jest" 9 2 . Te przygotowania zostały i tutaj wyprzedzone
przez Niemców, którzy z marszu rozwinęli się do uderzenia. Ale artyleria
1 pal już miała przygotowane ognie i swoimi ześrodkowaniami zatrzymała
Niemców. Po południu 6 września ponownie ruszyło ich natarcie. Dwa
pułki 61 dywizji piechoty zmotoryzowanej przy silnym wsparciu artyle­
ryjskim uderzyły na przyczółek, a części 11 dywizji oraz pułk SS Leib-
standarte „Deutschland" na Zambski Kościelne, które obsadzał III batalion
5 pp Leg. Gros sił 5 pp Leg. pod dowództwem ppłka K. Babińskiego stało
w rejonie Tocznabieli w gotowości do działań zaczepnych. Podobnie także
nie rozwinięte stały 1 i 6 pp Leg. pułkowników K. Burczaka i S. Engela.
Na Pułtusk bije 6—8 dywizjonów artylerii niemieckiej. Miasteczko
staje wkrótce w płomieniach, lecz załoga przyczółka trwa nieustraszenie
na stanowiskach. Ponieważ ogień własnej artylerii stopniowo milknie
z powodu zniszczenia łączności, cały ciężar walki spada na barki piechoty.
Batalion Obrony Narodowej „Warszawa III" odpiera w walce na bagnety
próbę wtargnięcia nieprzyjaciela na stanowiska. O zmroku piechota nie­
miecka zalega o dwa kilometry od celu. W nocy Niemcy próbowali jeszcze
raz uchwycić most przez zaskoczenie, ale znów zostali odparci.
Gros sił pierwszej dywizji oczekiwało hasła do przekroczenia Narwi
i uderzenia w skrzydło nieprzyjaciela. Niestety, napływające w ciągu nocy
wiadomości rozwiewały miraż działań ofensywnych. Około godziny 22
gruchnęła wieść o wejściu Niemców do Długosiodła. Na osłonę od tej
strony musiał natychmiast wyruszyć 7 pułk ułanów ppłka M. Skrzyne­
ckiego. O północy generał Przedrzymirski donosił o katastrofie pod Ró­
żanem i w związku z tym odwoływał natarcie grupy i nakazywał odwrót
na Wyszków nad Bugiem , 3 . Jeszcze do świtu odeszły tam I batalion 1 pp
Leg. z dywizjonem artylerii i 11 pułk ułanów ppłka W. Mączewskiego,
aby zabezpieczyć przedmoście.
O świcie 7 września udało się nieprzyjacielowi w zakolu Narwi pod
Gnojnem przekroczyć płytką w tym miejscu rzekę. Dowódca II batalionu
5 pp Leg., mjr Kusztra, otrzymał rozkaz wyrzucenia Niemców, aby osłonić
wycofanie się reszty sił. W zakolu wybuchła zacięta walka wręcz, w toku
której obie strony poniosły duże straty. Polacy, chcąc Niemców skutecz­
niej razić, używali z pogardą własnego bezpieczeństwa granatów obron­
,4
nych . Pod wieczór tego dnia rozpoczął się planowy odwrót grupy na
Bug.
18. Walki w rejonie Pułtuska 5—7 Września

189
Generał Kowalski uprzedził gen. Młota-Fijałkowskiego w poszukiwa­ dowódca Osowca, ppłk Tabaczyński, nie chciał dać wiary w możliwość
niach i pierwszy odnalazł w lasach na północ od Wyszkowa dywizje 41 takiego rozkazu.
i 33, które częściowo uporządkowały się po chaotycznym odwrocie, chociaż — Panie generale, rozkaz otrzymałem — meldował w rozmowie tele­
ich wartość bojowa była nadal niewielka. Jako najstarszy w tym rejonie fonicznej. — Uważam, że to jakaś mistyfikacja. Proszę o potwierdzenie.
dowódca zarządził odwrót tych dywizji za Bug i zorganizowanie obrony Generał także wzdragał się przed wykonaniem tego rozkazu, ponieważ
od ujścia Liwca po Brok. Przeprawa po jednym moście w Wyszkowie ogałacał on cały północno-wschodni obszar kraju z wojska. Żądał osobi­
pod stałym bombardowaniem nie była przedsięwzięciem łatwym. Przez stego polecenia Śmigłego-Rydza.
płonące miasto ciasnymi uliczkami nadciągały wojska trzema szosami — Tak, rzeczywiście — potwierdził dowódca obszaru. — Taki jest
i drogami gruntowymi, z zachodu i północy płynęły tłumy ludności z by­ rozkaz Naczelnego Dowództwa.
dłem i dobytkiem na wozach drabiniastych. Pierwsze przeszły 41 i 33 Było to w obliczu natarcia 21 niemieckiej dywizji na Nowogród i Łomżę
dywizja, za nimi po krótkiej kolizji z 1 DP Leg. , 5 pułki kawalerii, a rano oraz korpusu pancernego Guderiana na Wiznę.
8 września w podwójnej kolumnie przemaszerowały przed swym dowódcą — W tej chwili wracam spod Wizny — meldował ppłk Tabaczyński. —
równym krokiem 1 i 5 pp Leg. 6 pułk rozwinięty półkolem pod Wyszkowem Nieprzyjaciel przygotowuje natarcie. Jeśli jutro przerwie odcinek, jego
osłaniał przeprawę. oddziały zmotoryzowane będą wcześniej w Białymstoku niż moje, wysłane
Tymczasem wysunięty oddział pancerny dywizji „Kempf" szybkim dzisiaj. W każdym razie — rzekł z determinacją — 8 kompanii spod Wizny
marszem zagonowym posuwał się od Bugu, przekroczył go w nocy z 8 na 9 wyciągnąć nie mogę.
września pod Brokiem i utworzył na południowym brzegu przyczółek — Tak, to smutne — przyznał gen. Wilczyński. — Proszę poczekać
mostowy, usadawiając się na tyłach planowanego przez Polskie Naczelne przy aparacie. — Miał jeszcze łączność z Naczelnym Dowództwem, któ­
Dowództwo frontu obronnego nad Wisłą. Ten groźny fakt był pierwszym remu przedkładał sprawę kompanii. — Tak, zgoda... — rzekł po chwili. —
następstwem „nieporozumienia" pod Różanem. Były i dalsze. Załadować pułk bez 8 kompanii. Zamiarem Naczelnego Wodza jest skon­
centrować wszystkie nie zużyte siły na południu Polski, celem wykonania —
jak powiedział generał — decydującego uderzenia 9 6 .
Samotny bój pod Wizna Lecz nie dość było tego wyjaśnienia. Marszałek Smigły-Rydz zażądał
połączenia z ppłkiem Tabaczyńskim, któremu wydał osobiście rozkaz
wycofania się znad Narwi i Biebrzy.
W czasie dramatycznych wydarzeń na przeprawach dolnej Narwi z pola — Panie marszałku — próbował tłumaczyć dowódca twierdzy —
widzenia polskich dowództw umknęły odsunięte ku północy twierdze Au­ melduję posłusznie, że mogę zamknąć się w twierdzy i skutecznie bronić
gustów, Osowiec i Wizna, z których ta ostatnia miała następnego dnia Osowca.
zdobyć laur niezwykłego bohaterstwa. Augustów był obsadzony przez Smigły-Rydz przerwał mu ostro:
3 pułk KOP ppłka Z. Zajączkowskiego, załogę Osowca stanowił 135 pp — Proszę wykonywać rozkaz bez dyskusji! Pan nie zna sytuacji ogól­
z dywizjonem 32 pal i batalionem fortecznym mjra A. Korpala pod ogólnym nej, na utrzymaniu Osowca nic mi w tej chwili nie zależy!
dowództwem podpułkownika Tabaczyńskiego, Wizny zaś broniła 3 W odmiennych stanowiskach liniowego dowódcy i Wodza Naczelnego
kompania forteczną batalionu „Osowiec" pod dowództwem kpt. Włady­ zarysowała się cała przepaść dzieląca wrześniową taktykę od strategii.
sława Raginisa, wzmocniona 8 kompanią 135 pułku kpt. Schmidta. Począ­ Gdy wojsko domagało się bicia wroga, intuicyjnie wyczuwając słabe
tkowa załoga Wizny w składzie III batalionu 71 pp odeszła na południe punkty Niemców, dowództwo operacyjne nakazywało odwrót, wciąż
jeszcze przed zamierzonym uderzeniem pod Różanem. odwrót.
W dniu 8 września twierdze te przeszły pod rozkazy dowódcy Obszaru Tak więc w rezultacie kpt. Raginis zachował w swym ręku kombi­
Warownego „Grodno", gen. Olszyny-Wiłczyńskiego, tego samego dnia nowany batalion wojska, to jest własną kompanię forteczną, 8 kompanię
przyszedł rozkaz Naczelnego Dowództwa, aby ich załogi odesłać transpor­ 135 pp i kompanię rezerwową saperów z plutonami wzmocnienia, wśród
tami kolejowymi na południe kraju, do odwodów Naczelnego Wodza. których, obok dwóch posiadanych plutonów pozycyjnych artylerii, naj­
Generał przekazał rozkaz do wykonania podległym dowódcom. Jednak większe znaczenie miały pluton artylerii piechoty i pluton cekaem. Osta-

190 191
tecznie na odcinku „Wizna" pod jego rozkazami znalazło się około 20
oficerów i 700 szeregowych oraz 6 dział, 24 cekaemy, 18 erkaemów i 2
rusznice przeciwpancerne". Siły te przez trzy doby broniły się przed
dwudywizyjną grupą „Brand", a przez dalsze trzy powstrzymywały napór
czterech wielkich jednostek korpusu Guderiana z kilkuset czołgami,
wykonując jedyne w swym rodzaju zadanie opóźniania 9 8 .
Już 5 września w godzinach przedwieczornych pozycje pod Wizna
zostały ostrzelane ogniem artylerii niemieckiej, prawdopodobnie z rejonu
Jedwabna, panującego nad całym terenem. 6 września od wczesnych godzin
rannych cały odcinek pierwszej i drugiej linii obronnej został pokryty
tysiącem pocisków artylerii wroga. Około godz. 7 pozycje nad Wizna
zaatakowało także lotnictwo. Na przedpolu trwały działania patroli.
Na skutek długotrwałej suszy zapaliło się poszycie okopów; żołnierze
szukali schronienia w zagłębieniach terenu, w lejach po wybuchu bomb
i pocisków artyleryjskich, wychodzili też ze schronów, gdyż nie było
w nich wentylacji. W godzinach popołudniowych tego dnia zginął woźnica,
dowożący skrycie między drzewami strawę do schronów i na stanowiska
otwarte. Odtąd skończyło się zaopatrzenie z kuchni, pozostały „żelazne"
porcje.
7 września do działań brygady fortecznej „Lótzen" doszły pod Wizna
działania 10 DPanc. Jej pancerno-motorowy oddział rozpoznawczy napadł
i rozproszył wysunięty pod Jedwabne pluton konnych zwiadowców (jego
dowódca został ranny) i posunął się do samej Wizny. Znajdująca się tu
placówka wycofała się za Narew, po czym most na rzece — wraz z pierw­
szymi na nim czołgami niemieckimi — wysadzono w powietrze. W nocy
przeprawił się przez rzekę patrol niemiecki i usadowił tuż przy zburzonym
moście. Patrole grupy fortecznej „Lótzen" podchodziły także pod Gieł-
czyn, lecz następnie wycofywały się za Biebrzę.
Od rana 8 września 10-kilometrowy odcinek „Wizna" rozpoznawały
dwie wielkie jednostki niemieckie: brygada forteczna „Lótzen", która
kierowała się przez Biebrzę na pozycję „Giełczyn", oraz 10 dywizja pan­
cerna nacierająca wzdłuż grobli szosowej z Wizny na pozycję „Góra
Strękowa". Pluton konnych zwiadowców rozprysnął się na przedpolu
już poprzedniego dnia pod uderzeniem szpicy pancernej, a uszu obrońców
doszła gwałtowna strzelanina z kierunku Jedwabne. Pułkownik Tabaczyń-
ski widząc, co się dzieje, postanowił wesprzeć Wiznę I batalionem 135 pp
mjra Nowickiego, ale był on daleko na przedpolu Osowca, w lesie Ruda,
i mógł przybyć dopiero 10 września.
Kapitan Raginis od świtu zajął miejsce na swym punkcie obserwacyj­
nym pod Górą Strękowa. Po zachodniej stronie Narwi koncentrowały
się oddziały piechoty i czołgów wroga. Nad pozycją krążyły samoloty

192
rozpoznawcze, w czasie porannej odprawy kapitan podzielił się z podie-
głymi oficerami swoimi spostrzeżeniami.
— Licz? się / działaniami zaczepnymi nieprzyjaciela w godzinach
przedpołudniowych - rzekł. - Przypominam jeszcze raz: nie ujawniać
przedwcześnie własnych źródeł ogniowych. Otwierać ogień z małej odle­
głości. Trzymać nerwy na wodzy!
Mówił to wszystko jakby był starym żołnierzem frontowym. A prze­
cież ani on, ani jego podkomendni nie znali wojny. To miał być ich wspólny
chrzest bojowy. Kapitan Raginis ukończył w 1930 roku Szkołę Podcho­
rążych Piechoty w Ostrowi Mazowieckiej, był dowódcą plutonu, a następnie
kompanii w 76 pp. Do batalionu fortecznego „Osowiec" przyszedł na
kilka miesięcy przed wojną, obronę zaś odcinka Wizny objął wraz ze swoją
3 kompanią forteczną 26 sierpnia 1939 r. Wyróżniał się zawsze poczuciem
obowiązku i żelaznym uporem.
O godzinie 9 przyszedł pierwszy meldunek z pozycji „Giełczyn":
— Nieprzyjaciel przeprawia się przez Biebrzę.
Na przedpolu pokazała się piechota wroga. Drużyny w baniastych
hełmach, w nienawistnych barwach feldgrau wolno przybliżały się do pol­
skich stanowisk. Lecz krótkie serie z erkaemów przygważdżały je do ziemi.
Kapitan Raginis wyciągnął wniosek, że punkt ciężkości niemieckiego
natarcia chwilowo kieruje się na pozycję „Giełczyn", tam więc w rejon
mostu przesunął swój odwód: przydzieloną kompanię saperów.
Zerwała się znów kanonada. Nawały ogniowe Niemców przesuwały
się na głębokość całego odcinka, sięgały aż do opuszczonych stanowisk
III batalionu 71 pp, wracały do przedniego skraju, aż wreszcie skoncen­
trowały się na dwóch wysuniętych pod Wiznę schronach. Kłęby gęstego
dymu stanęły zwartą ścianą na całym przedpolu. Z polskiej strony
odpowiedziała kilkoma seriami bateria porucznika St. Brykalskiego
i zamilkła: trzeba było oszczędzać amunicję! Obaj z dowódcą poprzysięgli
sobie, że żywi nie oddadzą pozycji.
Tymczasem potężne gejzery ognia i dymu ciężkiej artylerii obramowały
cel i dobierały się do żelbetowych konstrukcji. Ponad dwie godziny
trwał huraganowy ogień skoncentrowany na czatę „Wizna". Pod wieczór
zameldowało się u kapitana kilku żołnierzy z czaty i załogi dwóch wysu­
niętych bunkrów; tylu ich tylko zostało.
— Nie można było dalej — zameldował kpr. F. Pawlak ".
— Rozumiem was, dziękuję — odpowiedział dowódca. Wiedział, że
każdy żołnierz wcześniej czy później będzie tu potrzebny.
Patrol pod dowództwem kapitana Schmidta stwierdził w nocy, że
wysunięta pod Wiznę pozycja nie została jeszcze obsadzona. Na przedpolu
19. Bój pod Wizna 5—1(1 września
płonął krwawą czerwienia podpalony most. z Wizny dochodził nieustanny

h).(
huk motorów. To masa pancerna wroga gromadziła się do przeprawy. kową Górą most przez Narew, następnie wycofać się. Zgromadzono znaczną
Rozpętany ogień artyleryjski nie ustawał, a nawet przybierał na sile. Patrol ilość siana pod drewnianym przęsłem — i po chwili most płonąłjak zapałka.
z powrotem przyprowadził jeńca. Niemcy budowali most przez Narew. Był to najwyższy czas, bo już ukazały się lekkie czołgi. Załoga znalazła
Kpt. Schmidt usadowił się w kopule schronu „Kurpiki" przy cekaemie. się w potrzasku. Dostać się do niewoli, czy iść w ogień. Por. Kiewlicz
Jeden pluton z przedpola został rozmieszczony w rejonie Góry Strękowej, wybrał drogę przez ogień... Resztki obrońców skierowały się na Biały­
drugi — odesłany na lewe skrzydło w rejon Maliszewo—Łynki. stok, unosząc ze sobą rannego i poparzonego dowódcę. Pod osłoną nocy
Dnia 9 września o godzinie 8 przybył do Wizny generał Guderian. zdołały wycofać się do Białegostoku dwa działa, pluton pionierów, kom­
Jego korpus po kilku dniach nieobecności na froncie wynurzył się marszem pania saperów i nieco piechoty.
pozafrontowym z terytorium Prus Wschodnich i zmierzał głębokim rajdem Nocy tej plut. Maks, sprawdzając z podoficerem łączności zerwaną
w kierunku na Brześć. Podporządkowane mu zostały jednostki już walczą­ linię telefoniczną, dotarł do schronu „Góra Strękowa", skąd został we­
ce na polskiej pozycji. Dowódca 10 dywizji pancernej, gen. Stumpff, zwany przez kpt. Raginisa i m . Wciąż grzmiała niemiecka artyleria. Pod
zameldował, że jego piechota po sforsowaniu Narwi zdobyła betonowe czarnym sklepieniem nieba na całym przedpolu było widno jak w dzień.
schrony bojowe i toczy nadal pomyślną walkę. Lecz kiedy Guderian Paliły się chłopskie zagrody, pełne zboża stodoły, stogi, drzewa, płoty,
udał się do pierwszej linii, okazało się, że zasadniczy zarys linii obronnej paliła się wysuszona wokół trawa. Przewyborny widok dla pejzażysty,
był nienaruszony. A o jej sile miał możność przekonać się osobiście, gdy ale i przerażający. Plut. Maks, ścigany nawałami ognia, ledwie dopadł
przez dłuższy czas musiał przeleżeć pod ogniem z polskiego bunkra. schronu dowódcy w Górze Strękowej. Por. Brykalski już nie żył, kpt. Raginis
Wzburzenie wysokiego dowódcy Wehrmachtu nie miało granic. Zaczął był ciężko ranny; po wycofaniu się z wysuniętej pozycji wezwał przez plut.
wydawać rozkazy oddziałom i grupom bojowym, popychając wszystkich Maksa do pomocy por. Zawadzkiego.
naprzód, a na kierunek Wizny wprowadził 3 DPanc. z II rzutu — razem Na pododcinku południowym „Kurpiki" natarcie niemieckie, wsparte
4 wielkie jednostki 10°. ciężką bronią i artylerią, rozwinęło się około południa i o godzinie 15
Tymczasem ogień niemieckiej artylerii jeszcze wzmagał się na sile. nieprzyjaciel wtargnął w polską pozycję. Artyleria obrońców zamilkła
Już w godzinach przedpołudniowych por. Brykalski meldował telefoni­ całkowicie. O godzinie 17 natarcie niemieckie posunęło się dalej. Pod
cznie: zmasowanym ogniem armat przeciwpancernych trwał do końca lewoskrzy-
— Nieprzyjacielska artyleria ostrzeliwuje stanowisko. Są zabici i ranni. dłowy ciężki schron Maliszewo-Lynki, strzelając na tyły nacierających
Niemców 102 . Ci zaś zaczęli oskrzydlać obronę, przenikając do lasu przy
Jedno działo zniszczone.
szosie Strękowa Góra—Mężenin poza linią schronów.
Na pododcinku „Giełczyn", bronionym tylko przez II pluton forte-
czny i pluton 8 kompanii 135 pp pod dowództwem por. Kiewlicza, przed Godzinę wcześniej kpt. Raginis po raz ostatni porozumiał się przez
południem wybuchła zaciekła walka. Ze schronów bez wentylacji nie można radio z dowództwem w Osowcu. Zameldował mjrowi A. Korpalowi, że
było dalej strzelać, wyniesiono więc broń do okopów. Tymczasem artyleria poniósł duże straty, sam jest ranny i nie ma artylerii, że jednak posterunku
własna osłabła, a jej dowódca, porucznik Brykalski, dopełnił już swej swego nie opuści.
przysięgi: poległ ugodzony odłamkiem na stanowisku ogniowym. Niestety, Tymczasem posiłkowa piechota 135 pp nie bacząc na morderczy ogień
kpt. Raginis nie mógł załodze „Giełczyn" udzielić pomocy, gdyż i na wszystkich rodzajów broni rusza do przeciwuderzenia, gdyż w ten tylko
centralnym odcinku robiło się gorąco. sposób może dotrwać do wieczora. Kilka unieruchomionych wozów staje
Tymczasem obserwator zameldował o zbliżaniu się czołgów. Szły od na przedpolu. Polacy obsadzają rowy strzeleckie i resztki ciężkiego schronu.
północnego wolnego skrzydła, od wsi Kołodzieje. Jest to jednak już ostatni sukces obrońców Wizny. Strzelcy pancerni,
— To początek końca — pomyślał por. Kiewlicz. wsparci świeżymi oddziałami piechoty i czołgów, znowu ruszają do na­
Nie osłonięte północne skrzydło nurtowało go od dawna, od chwili tarcia. O godzinie 18 schron „Kurpiki" nie ma już ani jednego cekaemu,
odejścia III batalionu 71 pp. Ruszyła też tyraliera od czoła. Ześrodko- a dowódca kompanii kapitan Schmidt jest oślepiony wybuchem pocisku
wany ogień maszynowy przydusił ją do ziemi. Ale załoga wciąż była czynna. pod kopułą schronu. Kilkadziesiąt pancernych kolosów ukazuje się na
Jednakże nowa nawała artylerii obezwładniła obrońców. Ranny i ogłuszony przedpolu pozycji. Czołgi przejeżdżają przez stanowiska, ocierają się
dowódca otrzymał telefoniczny rozkaz z Osowca, aby spalić pod Strę-

196 197
o schrony bojowe. Trzy trafione płoną jak pochodnie, dalsze dwa najeż­ dowództwem mjra A. Korpala z artylerią pozycyjną i saperami. Uwagę
dżają na miny. Cóż to jednak znaczy, gdy 10 dywizja pancerna liczy 100 podpułkownika Tabaczyńskiego zaprząta sprawa odbicia Wizny, ale po
czołgów, a 3 DPanc. — ponad 300. Resztki polskiej obsady „międzypola" pokonaniu drogi powrotnej jego pułk nie jest zdolny do dalszego wysiłku.
już to wcisnęły się w bruzdy i rozpadliny, już to odskoczyły do tyłu. Do Wizny jest 30 kilometrów. Z Białegostoku nadchodzi kolumna samo­
Mimo beznadziejnej sytuacji obrona poszczególnych schronów trwała chodowa, jednak droga wzdłuż Biebrzy jest po wykonanych niszczeniach
nadal. Wybuch każdego pocisku wtłaczał przez otwory do schronu gaz nie do użycia. Stają do jej naprawy junacy. Wreszcie I batalion 135 pp
i dym, drobne odłamki i pył z ziemią, który zasypywał uszy i oczy, zatykał dotarł do pozycji pod Giełczynem, zastając pustkę i zniszczenie. W oddali
oddech w piersi, tak że żołnierze dusili się i mdleli; trzeba ich było przenosić przez Narew przeprawiają się czołgi i działa korpusu pancernego. Pod­
pod pompę i otrzeźwiać wodą 1 0 3 . Najwyższą chlubę przynosi polskiemu pułkownik Tabaczyński zarządza wypad. Ale z powodu wyczerpania żoł­
żołnierzowi przebieg walki opisany przez mjra Malzera z XIX korpusu nierzy do żadnych działań nie dochodzi... Po prostu padają w lesie ze
pancernego. „Czołowe natarcie na bunkier nie doprowadziło do celu — zmęczenia i zasypiają 1 0 6 .
pisze sprawozdawca. — Dowódca saperów zdecydował się zatem obejść Odgłosy kanonady z kierunku Wizny dochodziły aż pod Zambrów,
schron [...] Przez zamienioną w zgliszcza wieś [Kurpiki] oddział szturmowy gdzie po czterech przemarszach nocnych stanęła Suwalska Brygada Ka­
uderzył skośnie na schron, który wciąż ostrzeliwał naszą piechotę..." walerii gen. Podhorskiego. W lukę między Łomżę i Wiznę wszedł 2 pułk
Nadjechały czołgi i pod ich osłoną oddział szturmowy zbliżył się do ułanów Grochowskich płka K. Plisowskiego. Jego rozpoznanie przeszło
schronu. Ponieważ czołgi otworzyły ogień na strzelnice i obezwładniły przez Narew pod Niwkowo, podporządkowana kompania kolarzy 33 DP
chwilowo polskich cekaemistów, jednemu z saperów udało się podbiec do poszła na Grądy r— Woniecko, a patrol pchor. E. Sapiehy sięgnął aż pod
drzwi wejściowych i podłożyć ładunek wybuchowy. Silna detonacja wy­ Strękowa Górę, gdzie natknął się na czołgi i został rozbity l 0 7 .
rwała drzwi. Cóż, kiedy wejście zostało od razu zamknięte ogniem. Drugi Tymczasem wieczorem 9 września nastąpiła zmiana na stanowisku
saper podczółgał się do otworu i obrzucił go granatami, tak że cekaem dowódcy pułku; płk Plisowski odchodził do objęcia brygady, gdyż gen.
zamilkł. Ale próba wtargnięcia do schronu spełzła na niczym, ponieważ Podhorski otrzymał dowództwo utworzonej właśnie Grupy Operacyjnej
polski karabin maszynowy z kopuły trzymał Niemców nadal pod ogniem. w składzie Suwalskiej i Podlaskiej BK oraz 18 DP. Nowy dowódca 2 pułku
Trzeba było uporać się z kopułą. Jednak Polacy i teraz się nie poddali, ułanów, ppłk K. Anders (21 p.uł.), postanowił wobec nadciągającego
choć broń ich uległa zniszczeniu. Dopiero gdy jeden z saperów wszedł od północy wroga wystąpić zaczepnie. Celem wzmocnienia kompanii
na schron i wrzucił do środka kilka granatów, opór załogi został ostatecznie kolarzy ruszył pod Rutki 2 szwadron rtm. J. Mielżyńskiego, lecz zanim
złamany. „W schronie znaleźliśmy 9 zabitych" — kończy mjr Malzer 1 0 4 . tam przybył, kompania rozprysła się pod uderzeniem pancernym prze­
Na pozycji „Wizna" jeszcze 10 września bronią się w osamotnieniu ważających sił niemieckich. Jeden z zagonów odciął szwadron od reszty
pojedyncze schrony bojowe. Szczątki załogi schronu „Góra Strękowa" — pułku i opanował Rutki. Gros pułku zdołało uchwycić wschodni skraj
na wpół żywej, oślepionej i ogłuszonej — wpadają do niewoli. Bohaterski lasu Kołomyja, gdzie przez cały dzień odpierało pancerne ataki wroga.
dowódca bastionu każe ostatniej grupie opuścić bunkier 1 0 5 , sam z odbez­ W nocy pułk, porozcinany na wiele części, rozpoczął odwrót, przemykając
pieczonym granatem czeka na wroga. Silny wybuch wstrząsa schronem. się między kolumnami korpusu pancernego Guderiana. Odcięty od pułku
To kpt. Raginis dopełnił swej przysięgi. Niemcy nie mogą dać wiary, że 3 szwadron rtm. Mariana Cyngotta walczył w obronie Białegostoku
taka garstka obrońców przez dwa dni zatrzymała cztery jednostki w ich i dopiero 18 września dołączył do macierzystej jednostki. Niektóre jego
zagonie na Brześć! części wycofały się aż do Wołkowyska. Były to: 1 szwadron rtm. St. Soł-
Naczelne Dowództwo, rozważywszy sytuację operacyjną na froncie tykiewicza i 4 szwadron por. W. Wyszyńskiego. Weszły one w skład 102
północnym, wstrzymało załadowanie załóg Augustowa, Osowca i Wizny, p.uł. jako jego 1 i 2 szwadron, który wraz z innymi pułkami re2erwowymi
co więcej, zgrupowania te oddało ponownie pod rozkazy gen. Młota- utworzył w Wołkowysku Rezerwową Brygadę Kawalerii pod dowództwem
-Fijałkowskiego. Lecz, niestety, nowego „nieporozumienia" nie udało się płka Edmunda Helduta-Tarnasiewicza. Rtm. Sołtykiewicz (później do­
już odrobić. Rozkaz anulujący odejście 135 pp z Osowca zastał pułk w czasie wódca kawalerii w oddziale „Hubala") został zastępcą dowódcy tego
ładowania się do transportów w odległym o 30 kilometrów Knyszynie. pułku 10S .
Pułk wraca do twierdzy, w której pozostał tylko batalion forteczny pod

198 199
Nowogród zamierzali Niemcy wziąć nocą, przez zaskoczenie. Jednak
Zapomniana „Reduta Nowogród"
czuwający III batalion 33 pp i jego dowódca nie dali się zaskoczyć. Major
Sikora uruchomił przygotowane ognie zaporowe dopiero w momencie,
W tym czasie na zakolach Narwi pod Łomżą i Nowogrodem, na froncie gdy Niemcy wsiadali do łodzi gumowych. W ciągu czterech godzin walki
długości ponad 60 km — od m. Pniewo (na południe od Wizny) po Lasko- odrzucono wszystkie próby zdobycia pozycji przez oddział rozpoznawczy
wiec (na północ od Ostrołęki) — trwał na pozycjach obronnych 33 Pułk niemieckiej 21 DP "°.
Strzelców Kurpiowskich pod dowództwem ppłka Lucjana Stanka. Pułk W ciągu następnego dnia nieprzyjaciel przeprowadził silne bombar­
ten, ze wsparciem III dywizjonu 18 pal pod dowództwem kpt. St. Kruga dowania pozycji. Załoga Łomży mimo bombardowań dawała sobie radę
(12 haubic 100 mm), musiał rozdzielać swoje siły nie tylko na bataliony z natarciami naziemnymi wroga. Obrona głównego ośrodka oporu pod
i kompanie, ale i na plutony, gdyż przydzielony mu do obsadzenia odcinek Nowogrodem odparła dwa natarcia niemieckie na lustrze wody. Jednakże
obronny wielokrotnie przewyższał normy regulaminowe, według których w trzecim natarciu, gdy skoncentrowany ogień niemiecki zmusił załogi
dywizja piechoty mogła bronić tylko 10 km frontu, zaś pułk piechoty — schronów do ich opuszczenia, udało się Niemcom — przy silnym zbom­
maksimum 5. bardowaniu nie osłoniętych stanowisk — opanować wzgórze 133 i punkt
Tymczasem ośrodka podstawowego „Nowogród" z węzłem dróg na oporu „Szablak". Dopiero przerzucenie 5 i 6 kompanii II batalionu z od­
południowym brzegu Narwi bronić miał niepełny III batalion mjra J. Sikory cinka „Jednaczewo" doprowadziło do wyrzucenia Niemców ze stanowisk
w składzie 8 i 9 kompanii z kompanią forteczną kpt. E. Kordjaczyńskiego i przywrócenia położenia, jednakże przy dużych stratach przeciwnacie-
i baterią artylerii na odcinku ponad 8 km. Na przedmościu Łomży, w opar­ rających oddziałów.
ciu o 16 schronów bojowych, rozwinięty był I batalion majora St. Wyderki. Bój pod Nowogrodem opisuje w swej książce pt. Blitzmarsch nach
Ośrodka łącznikowego „Jednaczewo" bronił II batalion 33 pp mjra Świę­ Warschau biorący w nim udział Eugen Hadamowsky. „Walka była ciężka
cickiego bez 4 kompanii kpt. Swirniaka, którą wraz z plutonem cekaem i zażarta — pisze on. — Pozycja ta, decydująca dla oskrzydlenia Warsza­
wysłano na obsadzenie krańcowego wschodniego odcinka „Pniewo" wy, trzymała się dłużej i silniej niż linie blokhauzów pod Mławą [...] Gdy
długości 10 km. Odcinka „Czartoria" na zachodnim krańcu pozycji bronić pułk przeprawił się [przez Narew], otrzymał tak silny ogień, że wielokro­
miała wyłączona z III batalionu 7 kompania por. Z. Nowakowskiego tnie i z dużymi stratami musiał się cofać" ' " .
i dwa plutony cekaem. Dalej na południe Ostrołęki bronił 42 pp z dywi­ Również w niemieckim komunikacie prasowym z 16 września 1939 r.
zjonem artylerii 18 pal. W odwodzie 18 DP pozostawały 71 pp i dwa dywi­ pt. Wśród ruin Nowogrodu czytamy: „Nowogród, niezwykle silnie umoc­
zjony artylerii. nione miasto przy ujściu Pisy, było w czasie obecnych [tj. wrześniowych
Kiedy więc uwaga dowództwa SGO „Narew" kierowała się w stronę 1939 r.] działań wojennych jednym z najtrudniejszych do przebycia pun­
zamierzonego uderzenia pod Różanem i Pułtuskiem, a usiłowania Naczel­ któw obrony". Toteż Nowogród nazwali Niemcy twierdzą.
nego Dowództwa sprowadzały się do jak najspieszniejszego ściągnięcia Do rozstrzygających działań doszło 10 września. Na Łomżę nie było
sił na południe kraju, obrona Nowogrodu i Łomży z chwilą podejścia większego nacisku nieprzyjaciela, natomiast pod Nowogrodem po cięż­
Niemców nad środkową Narew znalazła się — podobnie jak obrona kich zmaganiach dnia poprzedniego, w których utrzymały się tylko cztery
Wizny — na „straconych pozycjach", bez pomocy i wsparcia z czyjej­ ciężkie schrony bojowe (wśród nich schron dowódcy kompanii fortecznej
kolwiek strony. kpt. Kordjaczyńskiego), 21 dywizja niemiecka uderzyła już przed połud­
W dniu 7 września 1 0 9 oddziały wysunięte niemieckiej 10 DPanc po niem całą siłą na pozycje polskie. Pod osłoną silnego ognia artylerii i przy
zepchnięciu spod Kolna kompanii kolarzy i konnych zwiadowców wyszły wsparciu lotnictwa nurkowego ruszyły do natarcia wszystkie trzy pułki
na przedmoście Łomży. Lecz kiedy szpica pancerna wroga zbliżyła się piechoty dywizji. Dwukrotne przeciwuderzenia 9 kompanii pod dowódz­
na 100 metrów od pozycji, dwa działka ppanc zniszczyły ostatni czołg, twem ppor. Karszniewicza nie powstrzymało natarcia, a dowódca poległ.
a następnie unieruchomiły pozostałe. Zmusiły też one do zatrzymania się Padły też schrony bojowe kompanii fortecznej, a w jednym z nich kpt.
nacierającej pod ich osłoną piechoty, która po zapadnięciu zmierzchu Kordjaczyński. W schronie bojowym nr 5, którego załoga po wyczerpaniu
wycofała się sprzed pozycji. Przy zabitym kapitanie znaleziono mapę amunicji i granatów zamknęła się przed atakującymi Niemcami, została
z naniesioną sytuacją operacyjną 10 DPanc.

200 201
spalona miotaczami płomieni, które tu po raz pierwszy zastosowano Grupie operacyjnej pozostała jedyna nie zamknięta jeszcze droga odwrotu
2
9 września. Niemcy opanowali Szablak i wtargnęli do Mątwicy " . w kierunku południowo-wschodnim na Siemiatycze.
Batalion mjra Sikory, ze wsparciem dwu kompanii II batalionu i baterii Walki nad Narwią w 1939 roku mogły stanowić dzięki fenomenowi
artylerii z odcinka „Jednaczewo", utrzymał się na trzeciej pozycji obrony bitności i hartu polskiego żołnierza jedną z najchlubniejszych kart naszego
między szosami do Łomży i Miastkowa. Dopiero o godz. 17 przybył 42 pp oręża, a Narew mogła stać się bastionem długotrwałej obrony. Niestety,
i wyrzucił Niemców z Mątwicy, biorąc znaczną liczbę jeńców. Dalsze jego obok przykładów najwyższego bohaterstwa, pod względem operacyjnym
natarcie załamało się jednak w ogniu artylerii niemieckiej wśród ciężkich pozostanie ona jako dowód najwyższej nieudolności przedwrześniowego
strat, największych w III batalionie 42 pp. dowództwa " 4 .
Wieczorem nadszedł rozkaz gen. Młota-Fijałkowskiego do zwinięcia
obrony i wycofania się na Czerwony Bór... III batalion 33 pp, o wyjściowym
stanie 800 żołnierzy, wyprowadził z pozycji zaledwie połowę, w większości Działania opóźniające armii „Łódź"
rannych lub kontuzjowanych oficerów, podoficerów i szeregowców.
Twarda, pięciodniowa i efektywna obrona 33 Pułku Strzelców Kur­ W ciągu wiosny i lata 1939 roku mieszkańcy terenów za Wartą, między
piowskich pod Łomżą i Nowogrodem została zapomniana przez dowódz­ Sieradzem a Działoszynem, mogli nieraz spotkać czarnego buicka z woj­
two SGO „Narew" w perspektywie wielkich „zwrotów zaczepnych" skowym proporczykiem, gdy pomykał wśród dojrzewających żyt i kwitną­
pod Różanem i Pułtuskiem, które zakończyły się fiaskiem i pozostawiły cych ziemniaków. W samochodzie tym mogli dostrzec w otoczeniu kilku
po sobie gorycz całkowitej niezborności operacyjnej wysokich dowództw ' u . oficerów generała z podstrzyżonym wąsem, trzymającego się dziarsko
Zapomniana też była ta obrona długi czas przez historyków. Trzeba było i spoglądającego wokoło bystrym wzrokiem. Był to gen. dywizji Juliusz
upływu 33 lat, aby nastąpiła odmiana. Dopiero w 1972 roku zostały usta­ Rómmel, przyszły dowódca armii „Łódź". Czasem wraz z nim pojawiało
lone zasługi walczących tu żołnierzy i 33 spośród nich nadano order Vir­ się jeszcze kilka samochodów, także z proporczykami i generałami w oto­
tuti Militari, w tym ppłkowi Lucjanowi Stankowi i mjrowi Józefowi Si­ czeniu wyższych oficerów: byli to generałowie Franciszek Dindorf-An-
korze — order IV klasy. Równocześnie Krzyżem Walecznych odznaczono kowicz i Leopold Cehak, dowódcy wchodzących w skład armii Rómmla
60 żołnierzy 33 Pułku Strzelców Kurpiowskich, a wśród nich harcerkę 10 i 30 dywizji.
wileńską, Marię Cyranowską-Lenartowicz, która uratowała * sztandar Samochody skręcały w polne — wąziutkie i piaszczyste — dróżki,
pułku. zatrzymywały się nad brzegami rzek i strumieni, przy zboczach niewiel­
W obronie Nowogrodu zasługuje też na uwagę postawa jego miesz­ kich wzgórz, nie opodal lasów i zagajników. Grupa generałów i oficerów,
kańców, którzy mimo przekształcenia miasta w twierdzę pozostali na wysiadłszy z samochodów, przykładała do oczu lornetki i długo obserwo­
miejscu obok broniącej się załogi, wraz z nią budowali fortyfikacje, bro­ wała horyzont.
nili przepraw przez Narew, gasili wzniecane przez artylerię i lotnictwo — Pozycja dobra, ale kiedy można wreszcie przystąpić do prac for­
wroga pożary. Toteż Nowogród jako Miasto-Bohater został odznaczony tyfikacyjnych? — zapytał gen. Cehak, opuszczając na pierś lornetkę.
Orderem Krzyża Grunwaldu. Stali na brzegu Warty pod Działoszynem.
— Warszawa nie zgadza się — odparł gen. Rómmel z ledwie dostrze­
galnym uśmiechem. — Boi się szkód polowych... i szpiegów " 5 .
— Jedno i drugie jest nieuniknione — odparł Cehak. — Ale jeśli chcemy
Tymczasem niemieckie kolumny pancerne — mimo trwania na poste­ się przygotować do zatrzymania nieprzyjaciela, musimy się okopać.
runku ostatnich załóg polskich pod Wizna i Nowogrodem — posuwały Albo, albo...
się już po południu 9 września w głąb kraju. Podjazdy pancerne dotarły Była to przeszkoda, która od miesięcy hamowała postęp przygotowań
wieczorem do Tykocina, a w nocy do Zambrowa — na bezpośrednie obronnych. Nie raz wstrzymywano daleko posunięte prace, innych nie
tyły SGO „Narew". W ten sposób siły polskie, rozwinięte nad Narwią pozwalano rozpocząć.
od Łomży po Ostrołękę, zostały ujęte w kleszcze pancerne dywizji Kempfa — Panowie! — rzekł nagle dowódca armii z błyskiem w oku. — Roz­
od południa i korpusu pancernego Guderiana od północy i wschodu. kazuję przystąpić do budowy pozycji i przygotowania niszczeń. Pan,

202 203
generale — zwrócił się do Cehaka — wykona zalewy w rejonie Widawy Najgorzej było z Piotrkowem. Leżał on w pasie działania armii, ale
i Szczercowa, a pan, generale Dindorf — Rómmel wskazał ręką na pół­ główna oś komunikacyjna prowadziła na Piotrków z Częstochowy, która
noc — w rejonie Pstrokoni. znajdowała się już w pasie sąsiedniej armii „Kraków". Niechby się za­
— 31 pułk ppłka Wnuka już wykonuje czynności przygotowawcze, chwiało to odległe skrzydło południowego sąsiada, wówczas nieprzyjaciel
panie generale — zaraportował dowódca 10 łódzkiej dywizji piechoty. od razu zagrażał tyłom armii „Łódź"! Zasadniczy zamiar dowództwa
— Na wszystkich kierunkach przystąpić do kopania rowów ciągłych, niemieckiego nie był polskiemu sztabowi obcy. Przewidywał on rozcięcie
budowy pozycji wysuniętych i odwodowych, stanowisk dla artylerii i środ­ polskiego ugrupowania w środku frontu, głębokie oskrzydlenie obu części
ków łączności, wszystkiego, co wchodzi w zakres robót saperskich. Nie i sięgnięcie dużymi siłami aż po Warszawę, która leżała r.a przedłużeniu
zapomnieć o zasiekach z drutu kolczastego i przeszkodach przeciwpan­ linii Częstochowa—Piotrków.
cernych! A przecież pozostawało jeszcze przedpole. Nie sposób było pozostawić
Wszyscy na znak całkowitej gotowości stuknęli cichutko obcasami; je bez obsady, w przeciwnym razie nieprzyjaciel już pierwszego dnia wojny
płk Langner jako szef saperów armii zatarł z ukontentowania ręce. mógł stanąć przed linią głównego oporu na Warcie. Należało więc zor­
— Kłopoty będą z kredytami, panie generale — wystąpił gen. Wiktor ganizować opóźnianie sił niemieckich od granicy po Wartę i Widawkę.
Thommee, jako dowódca Okręgu Korpusu Łódź. — Musimy sobie zdawać sprawę — wyjaśniał swemu sztabowi
— Cóż, lasów państwowych mamy pod dostatkiem: drzewa nie będzie­ gen. Rómmel — że tylko stosując obronę ruchową możemy zatrzymać
my kupować. Robocizny nie opłacamy... i opóźnić tak znaczną przewagę nieprzyjaciela. Tylko w starciach i po­
— Ale zasiewy? tyczkach o każdą wieś, lasek, rzeczkę czy wzgórze — możemy zahamo-
— To sprawa późniejsza. Zanim się dokona szacunku, zanim się pod­
sumuje, to może... i pieniądze się znajdą.
Dowódca armii nie miał nad przydzielonym obszarem władzy admi­
nistracyjnej. Oddziaływać mógł tylko osobistymi wpływami. Na szczęście
społeczna pozycja gen. Rómmla nie wzbudzała na terenie województwa
łódzkiego wątpliwości. Dzięki swemu prestiżowi mógł on zdziałać wiele,
ale była to kropla w morzu ogromnych potrzeb. Faktem historycznym
pozostanie, że armia jego jako pierwsza rozpoczęła prace polowe.
Armia „Łódź" miała zadanie zorganizować obronę w pasie, którego
szerokość od Błaszek na północy do Przedborza na południowym wschodzie
wynosiła 120 kilometrów. Pozycję głównego oporu wyznaczono wzdłuż
Warty i jej dopływu — Widawki. Odległość tej pozycji od granicy wynosiła
na obu skrzydłach około 90 kilometrów, w środku pasa działania —
około 60 kilometrów.
W sztabie armii, który mieścił się w pałacu Heinzlowskim w Łodzi
na Julianowie, oficerowie z zatroskaniem pochylali głowy nad mapą.
Jak rozmieścić siły w terenie, aby zapewnić obronie trwałość? Regulamin
przewidywał 10 kilometrów frontu na dywizję, ale przecież armia nie miała
nawet czwartej części wymaganych regulaminem sił. Przez lato były na
miejscu tylko dwie dywizje, w ostatnich dniach sierpnia przybyła 28 war­
szawska dywizja piechoty gen. Bończy-Uzdowskiego i Wołyńska Brygada
Kawalerii płka dypl. J. Filipowicza. Dalsze dwie jednostki miały przybyć
"dfi< rejonu armii z chwilą wybuchu wojny, a 44 dywizja rezerwowa — 33. Gen. dyw. Juliusz Rómmel, 34. Gen. Wiktor Thommee,
dopiero wtedy miała przystąpić do mobilizacji! dowódca armii „Łódź" dowódca grupy operacyjnej „Piotrków"

204 205
Olesnem — korpus pancerny. Razem przed armią „Łódź" znajdowało
się około 10—12 wielkich jednostek niemieckich.
Generał Rómmel blisko pół roku łamał sobie głowę nad wykona­
niem niewykonalnego zadania. Wreszcie 29 sierpnia, z chwilą ogłosze­
nia alarmu bojowego, poderwał trzy dywizje swojej armii na nogi i ruszył
nimi ku granicy, pozostawiając na Warcie i Widawce tylko załogi bez­
pieczeństwa. Niektóre bataliony 28 dywizji, która przybyła nad Widawkę
w ostatnich dniach sierpnia, wprost z transportów pomaszerowały ku
granicy " 7 .
— Co ten Rómmel zrobił? — przestraszyli się sztabowcy z Naczel­
nego Dowództwa. — Machnął na wszystko ręką i poszedł z całą armią
na granicę " 8 .
— Wyszliśmy — napisze później płk dypl. A. Pragłowski — z gar­
stką wojska naprzód, aby, podobnie jak to uczynił Winkelried — na
własnej piersi skupić groty niemieckiej przewagi.
W odpowiedzi na tę inicjatywę 1 września po południu przyszedł
do armii „Łódź" rozkaz Naczelnego Dowództwa, zakazujący prowa­
dzenia akcji ofensywnych poza granicami państwa. Ale był to rozkaz
spóźniony, albowiem już od świtu Niemcy przekroczyli w wielu punk­
tach linię graniczną i parli naprzód. Na odcinku 10 dywizji nastąpiło
to o godzinie czwartej, to znaczy blisko godzinę wcześniej niż na pozo­
stałym froncie. Mjr T. Kierst z 30 dywizji otrzymał w Działoszynie
meldunek, że Niemcy przekroczyli granicę pod Praszką o godzi­
nie 3.45 " 9 .
W pasie przygranicznym rozległy się odgłosy silnej walki, począt­
kowo karabinowej, a następnie artyleryjskiej. Siłę wybuchu artylerii po­
tęgowały detonacje innego charakteru. To placówki Straży Granicznej
20. Uderzenie 8 i 10 armii niemieckiej w pasie armii ..Łódź" wykonywały niszczenia wyprzedzające, zrywając mosty, zawalając wia­
dukty oraz niszcząc drogi, koleje i ośrodki łączności. W trudnej sytuacji
wać tempo jego marszu i wygrać tak potrzebny dla nas czas " 6 . Blisko znalazły się bataliony Obrony Narodowej „Kępno" i „Ostrzeszów",
połowa sił własnych armii będzie w trakcie koncentracji lub mobilizacji. które zostały już w pierwszych godzinach wojny okrążone. Batalion ON
Cała armia odwodowa będzie zbierać się pod osłoną naszych walczących „Kępno" pod dowództwem kpt. Romualda Jungsta (Koralewskiego)
oddziałów. rozpoczął o godzinie 11 odwrót.
Tymczasem zagrożenie narastało. Dowódca armii mógł ze swego Wymarsz swego batalionu odczuła ludność Kępna jako wielką tra­
punktu wysuniętego pod Praszką do woli obserwować ruch po niemiec­ gedię. Jeszcze przed kilku dniami kilkuset mieszkańców codziennie po
kiej stronie. Już od lipca przybywały tam codziennie wielkie jednostki południu maszerowało w kolumnie z dowódcą i burmistrzem, przy
do lesistych rejonów Oleśnicy, Namysłowa i Kluczborka. Pod koniec dźwiękach orkiestry, do kopania potężnego rowu przeciwpancernego.
lipca gen. Rómmla odwiedził na punkcie marsz. Śmigły-Rydz. Wiadomo Za kolumną posuwały się kuchnie polowe, które pracującej przy umoc­
było. że pod Międzyborzem, na wprost Kępna, stacjonują dwie nie­ nieniach ludności wydawały gorący posiłek. Obecnie prawie połowa oby­
mieckie dywizje, dwie inne pod samą Oleśnicą. Pod Namysłowem stała wateli opuszczała wraz z wojskiem zagrożone od północy miasto ' 2 0 .
30 niemiecka dywizja, pod Kluczborkiem — pięć dywizji piechoty, a pod Dnia tego cichy alarm poderwał żołnierzy o 4 rano. Wyskoczyli

207
;o<.
szybko ze stodół, lecz było jeszcze ciemno, tylko po wschodniej stronie dzielonego płka J. Zientarskiego cofnęły się na linię Prosny. Jednak
za lasem jaśniało. Żołnierze myli się przy studniach, gdy od zachodu w czasie wycofywania się I batalion 28 pułku mjra M. Kubalskiego zo­
podniósł się grzmot, jakby szła burza. Jeszcze nikt nie ważył się po­ stał zaskoczony przez zmotoryzowany oddział rozpoznawczy i utracił
myśleć, że to wojna, kiedy potężne wybuchy od strony Wielunia przy­ działo pułkowe oraz tabor. Reszta pułku oraz oba bataliony ON zo­
kuły powszechną uwagę: żołnierzy i dowódców, ludzi wybiegających stały mocno poszczerbione. Na nową pozycję opóźniającą nie dołączył
z domostw w bieliźnie, kobiet z płaczącymi dziećmi na rękach. 5 szwadron 1 pułku kawalerii KOP rtm. K. Mineckiego, który uwikłał
Bombardowanie Wielunia rozpoczęło się o godzinie 4.40. W trzy się w walkę z 10 dywizją niemiecką i wpadł do niewoli.
minuty później stanęły wskazówki zegara ratuszowego. Na ulicach miasta W pasie działania 10 Łódzkiej Dywizji Piechoty rozwinęło się na­
nie było ani jednego żołnierza, żadne umocnienia nie przebiegały jego tarcie 8 armii niemieckiej gen. Blaskowitza w sile czterech dywizji pie­
opłotkami. Dowództwo 28 dywizji gen. Bończy-Uzdowskiego mieściło choty w I rzucie. Na styk z 28 DP w kierunku Bolesławca uderzała
się o 15 kilometrów od miasta, w Wielgiem. Tam też znajdowała się 1 dywizja lekka w składzie 230 czołgów i 36 samochodów pancer­
rozwinięta na stanowisku jedyna bateria przeciwlotnicza dywizji. 30 dy­ nych n\
wizja gen. Cehaka w rejonie Działoszyna dotychczas jeszcze nie otrzy­ Dalej na południe oddział wydzielony płka dypl. J. Grobickiego
mała zenitówek. Zostały użyte do obrony składów w Regnach. stoczył siłami 1 pułku kawalerii KOP podpułkownika F. Kopcia po­
Między godziną 5 i 6 Wieluń był bombardowany trzykrotnie, a do myślną walkę z pułkiem SS Leibstandarte „Adolf Hitler" i 1 dywizją
godz. 14 jeszcze kilka razy. Ulice zaczęły się zapełniać uciekającą w po­ lekką w rejonie Bolesławca, niszcząc 7 czołgów i 5 motocykli oraz za­
płochu ludnością. Wówczas lotnicy niemieccy rozpoczęli piekielny taniec: dając Niemcom duże straty w zabitych i rannych 1 2 \ Po przekroczeniu
obniżali lot i ostrzeliwali uciekających z broni pokładowej. Niezliczone granicy wróg musiał każdy krok opłacać obficie krwią. Grupa płka Gro­
samoloty spadały z chmur na miasto na kształt upiornych cieni. W ten bickiego do zmierzchu utrzymała się w rejonie lasów Krajanka—Par-
sposób na ulicach i pod gruzami zginęło ponad 1200 osób, a 70% bu­ cice, po czym wycofała się na Walichnowy. 92 kompania czołgów roz­
dynków uległo zniszczeniu. Legły w perzynie wszystkie domy na Rynku poznawczych pod dowództwem kpt. Władysława Iwanowskiego, wzmoc­
i Nowym Rynku, prawie całe ulice Narutowicza, Augustiańska, Różana niona kompanią kolarzy, przez cały dzień opóźniała nieprzyjaciela po
i inne. Pierwsze bomby spadły na szpital miejski — na pawilon położni­ osi Wieruszów—Sokolniki 125 .
czy. W gruzach szpitala śmierć znalazły 32 osoby spośród chorych, nowo­ Pod wieczór po odskoku kawalerii na Sokolniki—Walichnowy wy­
rodków i obsługi. Szczęściem ordynator szpitala, dr Z. Patryn, w przed­ szło przeciwnatarcie batalionu ON „Wieluń I" kpt. S. Faczyńskiego.
m
dzień wojny większą część chorych wypisał do domów . Kompania „Wieruszów" pod dowództwem por. Wiktora Sasa wy­
Najbliższy oddział wojska, 3 kompania cekaem 36 pułku Legii Aka­ rusza z lizjery lasu Krajanka. Nieprzyjaciel usadowił się na zachód od
demickiej, znajdował się o 4 kilometry — w Gaszynie. Wszystkie 12 ce- wsi Czastary, na skraju lasu Mieleszyn.
kaemów w jednej chwili stanęły na stojakach przeciwlotniczych. Kapitan Jest godzina 17, słońce chyli się ku zachodowi. Kompania, poprze­
L. Zieliński podał komendę do otwarcia ognia. Wszystkie lufy skiero­ dzana patrolami, posuwa się otwartym polem na południe, skąd nie­
wały się ku górze. Lecz dopiero gdy samoloty zeszły na niższy pułap, przyjaciel przekroczył granicę. Już niedaleko las Nalepa. Wtem ogień
powstała szansa ich zestrzelenia. Szczęśliwy traf zdarzył, że pierwszy karabinów maszynowych przygważdża wszystkich do ziemi.
samolot stanął w płomieniach już o godzinie 4.40. W ciągu dnia dwa — Naprzód! — woła dowódca.
inne odleciały ku granicy ze smugą dymu 1 2 2 . Muszą wyprzeć wroga ze skrawka zajętej ziemi. Tylko oh jeden nie
W ostrych walkach z napierającymi dywizjami niemieckimi cofał padł przed serią. Nie pochylając nawet głowy, kroczy po ściernisku,
się wysunięty ku granicy 28 pułk strzelców kaniowskich ppłka Wincen­ z pistoletem w ręku.
tego Kurka i I dywizjon artylerii 10 pal z Łodzi. Przydzielony do niego — Offiziere schiessen! Strzelać do oficerów! — rozlegają się krzy­
batalion ON „Kępno" napotkał na swych tyłach nieprzyjaciela, który kliwe komendy niemieckich dowódców. Słychać je w polskiej linii.
opanował most na Prośnie. Dopiero 3 kompania ON pod dowództwem Zagrała nowa seria ognia. Wtem por. Sas zachwiał się, wydał okrzyk
kapitana (NN) z działkiem ppanc. rozbija wysunięty samochód pan­ bólu i padł śmiertelnie ranny. Za chwilę los jego podzielił w nowiutkim,
cerny wroga i otwiera drogę. Pod wieczór wszystkie siły oddziału wy- lśniącym mundurze ppor. Zajdel. Kapral Mika podczołgał się do do-

208 14 — Bitwy polskiego Września, tom I 209


wódcy kompanii, lecz celny strzał przeszył mu kręgosłup i unieruchomił granicy. Dopiero o godz. 2 dnia 1 września stanął on w lesie Parzy-
do nocy. Wielu zabitych i rannych zaścieliło pole pierwszej walki ba­ miechy. Wieś była pogrążona w głębokim śnie. Obecność oddziału w tym
talionu „Wieluń I". Pośród innych padł na własnym zagonie ziemi rejonie była absolutnym zaskoczeniem dla Niemców, którzy wiedzieli,
szer. Stefan Zimoch 1 2 6 , jakby realizując wskazanie poety z kwietnia pa­ że między Wieruszowem a Częstochową nie ma regularnych jednostek
miętnego 1939 roku: wojskowych, i gotowali się do zajęcia terenu aż po Wartę bez walki.
Bitwa rozwinęła się przy wkraczaniu 9 kompanii por. R. Gordona
Kiedy przyjdą podpalić dom,
ten w którym mieszkasz — Polskę, do m. Parzymiechy, gdzie natknięto się na Niemców. Polacy zostali
kiedy rzucą przed siebie grom, wyparci ze wsi, lecz gdy nieprzyjaciel w pościgu za polską kompanią
kiedy ruszą żelaznym wojskiem wyszedł na, otwarte pole, został z powrotem spędzony do wsi ogniem
i pod drzwiami staną, i nocą piechoty i artylerii, pozostawiając na przedpolu licznych zabitych i ran­
kolbami w drzwi zatomocą —
nych. Następne natarcie rozpoczęli oni około godz. 10 przy wsparciu
ty, ze snu podnosząc skroń,
stań u drzwi! 3—4 dywizjonów artylerii.
Bagnet na broń! W celu odciążenia broniącego się II batalionu 83 pp mjra St. Kali­
Trzeba krwi! I 2 7 nowskiego wyszło o godz. 11 natarcie III batalionu 83 pp mjra M. Olę-
derczyka przy wsparciu 2 i 3 baterii 30 pal. Doszło ono na kilometr od
Po tej krwawej kąpieli kompania pod dowództwem por. Zenona Parzymiechów wzdłuż drogi leśnej, po czym zostało zatrzymane. Za­
Polaka wycofała się za grupą na pośrednią linię opóźniania Sokolniki— cięte walki rozgrywały się pod Rozalinem, gdzie I batalion mjra Giera-
Walichnowy. nowskiego wraz z 41 komp. czołgów rozp. przeprowadził trzy przeciw-
Działania pozostałych dwóch dywizji (28 i 30) miały także mane­ uderzenia, utrzymując się na południowym skraju lasu Rozalin u o .
wrowy charakter. Na odcinku 28 dywizji placówki i czaty 36 pułku Legii Zacięty i bohaterski opór 83 pp powstrzymał natarcie 19 dywizji
Akademickiej pod dowództwem ppłka dypl. K. Ziemskiego do południa niemieckiej na najważniejszym kierunku do przepraw przez Wartę pod
powstrzymywały natarcia rozpoznawcze niemieckiej 1 dywizji lekkiej, Działoszynem i opóźnił ją o przeszło 24 godziny, zadając jej znaczne
której gros kierowało się na Bolesławiec, na OW płka Grobickiego. straty. Własne straty dywizji w tym dniu wynosiły około 400 zabitych,
W gęstej mgle pada śmiertelnie ranny por. Kamiński, dowódca kom­ rannych i zaginionych, w tym 4 dowódców kompanii i 2 dowódców
panii rozpoznawczej. Dopiero po południu czołgi i piechota zmotory­ plutonów m . W nocy pułk odszedł do rejonu Działoszyna.
zowana Niemców uderzyły na stanowiska obronne pułku na linii Natomiast silne naloty bombowe nieprzyjaciela trapiły wojsko głów­
Mokrsko—Wierzbie, które utrzymały się do zmroku 12S . nie w rejonie odwodów, dowództw i stanowisk ogniowych artylerii. Już
Wtedy po raz pierwszy stwierdzono względną skuteczność polskich w pierwszych kwadransach wojny w płomieniach stanęły Wieluń i Wi­
rusznic ppanc. wydanych z magazynów mob. w chwili mobilizacji. Prze­ dawa w obrębie pozycji 28 dywizji oraz Działoszyn i Pajęczno na odcinku
bijały one z odległości 300 metrów pancerze czołgów, niestety, nie uszko- 30 dywizji.
dliwiały ich ani też nie powstrzmywały w ruchu 1 2 9 . W rezultacie wielu Wielką niespodziankę 1 września sprawiła Wołyńska Brygada Kawa­
żołnierzy oddziałów wysuniętych pod Skomlin, i Ożarów (k. Wielunia) lerii swoją całodzienną walką z 4 dywizją pancerną wroga, w której
znalazło śmierć pod gąsienicami rozwścieczonych oporem czołgistów zniszczono wiele czołgów i wozów bojowych nieprzyjaciela. Wiadomość
niemieckich. Pod wieczór oddział rozpoznawczy 1 DLek., korzystając tę gen. Rómmel przekazał do Warszawy, stwierdzając, że „z czołgami
z luki między O W płka Grobickiego i 28 DP, uderzył na obronę 15 pp wojsko bije się dobrze". Żądał natomiast przysłania brakujących jed­
w rejonie Łagiewniki—Raczyn (na północ od Wielunia), ale został nostkom baterii przeciwlotniczych.
odparty. Zgodnie z przyjętą taktyką zaczepnego działania, dowódca armii
Oddział wydzielony 30 dywizji w składzie 83 pułku piechoty rozkazał gen. Dindorfowi-Ankowiczowi wyprowadzić z rejonu Siera­
ppłka dypl. Adama Nadachowskiego z I dywizjonem 30 pal mjra S. Ni- dza pozostałe dwa pułki dywizji (30 i 31 p), aby z lasów Brąszewice
kodemowicza, kawalerią dywizyjną i 41 kompanią czołgów rozpoznaw­ uderzyć na angażującego się zbytnio nieprzyjaciela. W Sieradzu pozo­
czych w ciągu nocy poprzedzającej wybuch wojny był w marszu ku stał tylko 4 batalion strzelców. Ogołocenie pozycji głównego oporu na

211
Warcie wydawało się nie przedstawiać większego ryzyka, gdyż pod opóźniał siły 10 i 17 dywizji niemieckiej, kierujące się z Kępna i Wieru­
Łaskiem kończyła wyładowanie z transportów kolejowych 2 dywizja szowa wprost na Sieradz. Polacy nie odczuwali większego nacisku od
piechoty Legionów. czoła. Jedynie na północnym skrzydle oddziały 24 dywizji niemieckiej
2 września punkt ciężkości walk obronnych przesunął się na południe. natarły na Grabów i utworzyły na wschodnim brzegu Prosny przed-
Stojąca obronnie w łuku Warty 30 dywizja od rana znalazła się pod moście. Zgodnie z zaczepną taktyką walki, gen. Dindorf-Ankowicz po­
ogniem artylerii 18 i 19 dywizji niemieckiej i pod bombami lotnictwa. stanowił odrzucić nieprzyjaciela siłami zebranych w lesie Brąszewice—
Przed południem Luftwaffe zbombardowała po raz drugi bardzo silnie Włocin 30 i 31 pp, ale musiał zrezygnować z tego zamiaru, ponieważ
Działoszyn oraz tor kolejowy Działoszyn—Siemkowice. Szczęściem oba otrzymał rozkaz odejścia całością sił na Wartę. To Naczelne Dowództwo
pociągi pancerne (52 i 53), z których jeden wziął udział w»bitwie pod upierało się przy obsadzaniu linii głównego oporu i odtworzeniu
Mokrą, znalazły się na północ od zbombardowanego odcinka. Około odwodu.
godziny 14 ciężka artyleria niemiecka zaczęła ostrzeliwać stanowiska Oderwanie się od nieprzyjaciela nie nastręczało trudności, zważyw­
artylerii 30 dywizji, a około godziny 16 Niemcy przeszli do natarcia szy na ślimacze tempo marszu niemieckiej piechoty. Oddział wydzic
na całym froncie. lony Zientarskiego (28 pp, 1/10 pal baony ON „Ostrzeszów" i „Kępno")
Pierwszy wyłom udało się im zrobić na odcinku 82 pp ppłka dypl. odszedł spokojnie pod osłoną głównych sił dywizji. Dla osłonięcia gru­
Chruściela na kolanie Warty, w rejonie Bobrownik. Przeciwuderzenie py płka Grobickiego wysunięto pod Złoczew 4 batalion strzelców
1 batalionu pułku wyrzuciło Niemców za rzekę, przy czym na polu mjra W. Mischkego, przewidziany następnie dla Kresowej Brygady Ka­
walki polegli dowódca batalionu mjr Z. Rosiński i dowódca 8 kompanii walerii, która wyładowywała się z transportów kolejowych pod Szad­
por. Żaczek. Jednak powodzenie polskie nie utrzymało się na długo: kiem. OW płka Grobickiego (głównie 1 p. kaw. KOP) dotarł do Dębo-
do wieczora całe kolano Warty znalazło się w ręku wroga — przy du­ łęki i przekroczył Wartę pod Beleniem, a następnie rozlokował się
żych stratach z jego strony. w lesie m. Zygmuntów jako odwód 10 DP.
Odcinek 84 pp pod dowództwem płka dypl. S. Sztarejki pod Dzia­ W tym położeniu, gdy pozostałe oddziały łódzkiej dywizji wykony­
łoszynem trzymał się dłużej, a 19 niemiecka dywizja poniosła tam znaczne wały marsz na przygotowane pozycje nad Wartą, gdzie spodziewały
straty jeszcze koło południa. Dwa bataliony niemieckie dostały się pod się zaznać choć dnia odpoczynku, nadszedł o północy z 2 na 3 września
skoncentrowany ogień polskich dwóch dywizjonów artylerii pod miej­ rozkaz Naczelnego Dowództwa, aby zatrzymać gros sił dywizji na tak
scowością Raciszyn. W toku dalszej walki zdarzył się na stanowisku zwanym „przedmościu" sieradzkim, na zachód od Warty. Ponieważ
2 baterii 30 dac epizod godny zanotowania. Pod huraganowym ogniem była to jakby zapowiedź uderzenia od północy sił armii „Poznań", roz­
niemieckiej artylerii obsługa tej baterii opuściła stanowisko, i to w mo­ kaz ten wydawał się dla armii „Łódź" bardzo korzystny. Dla podania
mencie gdy z punktu obserwacyjnego szła komenda dowódcy baterii, ręki poznaniakom miał być skierowany w rejon Błaszek, o. 25 kilome­
Bolesława Grona, do wykonania ognia. W tej sytuacji na stanowisku trów na północny zachód od Sieradza, oddział wydzielony. Ale zarówno
zjawił się szef baterii, ogniomistrz Małyszczak, który przy pomocy dowództwa jednostek, jak i oddziały znajdowały się w ruchu, a nie po­
kpr. Pawluka zebrał jezdnych, telefonistów i kilku kanonierów z obsługi siadając połączeń radiowych, zmienione rozkazy otrzymały dopiero
dział i wykonał nakazany ogień. po osiągnięciu (nieaktualnych już) celów marszowych. Tak więc na
Wieczorem 84 pp zaczął przegrupowywać się w kierunku na Pajęczno. skrwawione i poodparzane nogi piechurów zwalało się brzemię dodatko­
Wyczerpana walką 19 dywizja niemiecka nie ścigała. Generał Cehak wego wysiłku.
zamierzał w nocy uderzyć na Niemców, lecz rozkaz dowódcy armii na­ 28 pp ppłka Kurka zajął pozycję między Dzierzązną i Okupnikami
kazywał wycofanie się na zasadniczą linię oporu pod Szczercowem. Wo­ w porządku, choć w znacznie uszczuplonym składzie. 31 pułk ppłka Wnuka
łyńska Brygada Kawalerii i w tym dniu powstrzymywała 4 dywizję pan­ wykonywał przejściowe zadanie osłony wycofującej się dywizji od pół­
cerną pod Ostrowami na południowym skrzydle armii. nocy, na linii Błaszki—Żelisław—Gruszczyce. Ale wobec nowego rozkazu,
Tymczasem na północy oddział wydzielony płka Zientarskiego trzy­ który zatrzymywał pułk na przedmościu w rejonie Gruszczyce—Smardzew,
mał Prosnę od Grabowa po Węglewice. W lewo od niego płk Grobicki I batalion 31 pp pomaszerował na Sieradz, aby bodaj że szkieletowo

212 213
obsadzić stanowiska obrony. Równocześnie 1 kompania kpt. W. Czyża silny podjazd niemiecki. Napad odparto, ale w czasie przeprawy przez
odeszła do Błaszek w pobliże armii „Poznań". 30 pp ppłka Szmyda, Wartę w bród batalion stracił tabor i część sprzętu.
który miał już za sobą 50-kilometrowy marsz do Brąszewic i dodatkowo Po południu wyszło na Rychłocice natarcie nieprzyjaciela wsparte
wykonał rano 3 września nieudany wypad na zachód, forsownym mar­ czołgami. Trafiło ono na II batalion 72 pp. Natarcie to odparto i nie
szem dążył z powrotem, ale nie na Beleń i Strońsko (gdzie się znajdo­ pozwolono do wieczora sforsować Niemcom Warty, ale w czasie jed­
wał jego odcinek obrony), lecz na Sieradz, aby częścią sił obsadzić pod nego z przeciwuderzeń polegli dowódca II batalionu, mjr St. Jaszczuk,
Męką i Piaskami odcinek nieobecnego 31 pp. Z kolei dowódca armii, dowódca 6 kompanii — por. rez. Szczepański oraz wielu podoficerów
obawiając się, że łódzka dywizja nie zdoła własnymi siłami obsadzić i szeregowych. W nocy 72 pułk bez przeszkód oderwał się od nieprzy­
okopów nad Wartą, z obwodu armii wysłał 4 pp Leg. pod dowódz­ jaciela i zajął pozycję głównego oporu na Widawce.
twem płka B. Laliczyńskiego, aby „podparł" łódzką „dziesiątkę" od O wiele cięższą przeprawę miał 15 pułk piechoty. Jego II batalion
tyłu. W rezultacie wieczorem 3 września, przy ogólnym braku sił, w tym przeszedł przez Wartę pod Burzeninem około południa bez większych
samym punkcie pod Męką i Piaskami zeszły się trzy jednostki: części przeszkód ze strony nieprzyjaciela. Natomiast I batalion został zbom­
30 i 31 pp oraz cały 4 pp Leg. W lesie Ruda ulokowała się czwarta jed­ bardowany, a w czasie przekraczania Warty przez most pod Rychłoci­
nostka: Bataliony ON „Kępno" i „Ostrzeszów" l 3 2 . cami — napadnięty przez podjazd pancerny 1 D.Lek. — poniósł duże
Lecz to nie koniec gwałtownych i jałowych poruszeń wojska w re­ straty. W czasie przeprawy pod Rychłocicami został ciężko ranny do­
jonie Sieradza. Batalion 31 pp, zastawszy na stanowiskach obronnych wódca pułku, płk W. Fraczek. Dowództwo po nim objął mjr J. Rataj­
swego południowego sąsiada, otrzymał rozkaz powrotu na przedmoście czak, dowódca I baonu.
pod Jeziorami, aby zwolnić stamtąd 4 batalion strzelców, który miał III batalion 15 pp został związany w ciężkich walkach z szybkimi
dążyć szybkimi marszami do macierzystej brygady pod Glinno, na pół­ oddziałami rozpoznawczymi nieprzyjaciela pod Stolcem, 10 kilometrów
nocy odcinka. Jednak pod Jeziorami i ten batalion nie zagościł długo, na zachód od Warty. Poprzedniej nocy batalion ten został osłabiony
gdyż 4 września o świcie nadszedł rozkaz likwidujący przedmoście. napadem silnego oddziału dywersantów niemieckich, którzy wywołali
W świetle tego rozkazu I batalion 31 pp wykonał począwszy od 2 września duże zamieszanie i uprowadzili jednego z dowódców kompanii. W czasie
cztery zupełnie zbędne przemarsze. marszu doszło do starcia z większą grupą wozów pancernych 1 dywizji
Innego rodzaju trudności wystąpiły na odcinku 28 dywizji. Generał lekkiej przeciwnika. Silny ogień działek przeciwpancernych i strzela­
Bończa-Uzdowski otrzymał rozkaz odejścia ze swą dywizją od razu na jącej na wprost 6 baterii 28 pal kpt. L. Kowalca rozbił kilkanaście czoł­
linię głównego oporu na Widawce pod Chrząstawą. Niestety, na kie­ gów i wywalczył swobodną przeprawę batalionu przez Wartę l 3 3 . W nocy
runku Wielunia zaznaczał się coraz silniejszy nacisk części pancernych z 3 na 4 września batalion ten stanął na swoich pozycjach nad Widawką,
1 dywizji lekkiej, które już nadwerężyły wysunięte oddziały 36 pułku gdzie już wcześniej zostały skierowane pozostałe dwa bataliony, aby nie
Legii Akademickiej. Czołgi obchodziły też dywizję od północy, gdzie pozwolić się ubiec licznie na tym kierunku działającej broni pancernej
wycofywały się jakoby pobite bataliony ON „Wieluń". W tych warun­ i zmotoryzowanej nieprzyjaciela.
kach dywizja nie mogła w ciągu jednej nocy wykonać w szykach bojo­ 36 pułk Legii Akademickiej ubezpieczał odmarsz dywizji w miejsco­
wych przeszło 40-kilometrowego marszu do swych zasadniczych stano­ wości Wielgie i wycofywał się ostatni przez most pod Rychłocicami.
wisk obronnych. Wobec tego generał po walkach w rejonie Wielunia Objął on też obronę Warty po II batalionie 15 pp, który jako pierwszy
zarządził na dzień 3 września obsadzenie linii przejściowej na Warcie skierowano pospiesznie do obsadzenia głównej pozycji pułku na Wi­
między Burzeninem i Konopnicą. dawce, odcinek Pstrokonie—Górki. Do wieczora 36 pp LA z powo­
Najwcześniej Wartę osiągnął 72 pułk piechoty ppłka Chrobaczyń- dzeniem odpierał ataki 17 dywizji piechoty i 1 dywizji lekkiej pod Sie-
skiego. Jego dwa bataliony obsadziły bez przeszkód nakazane odcinki miechowem, zadając Niemcom straty i biorąc jeńców. Ogień artylerii
pod Rychłocicami i Konopnicą. III batalion podszedł do rzeki dopiero niemieckiej zniszczył jedno działo 28 pal wraz z obsługą. Wieczorem
o 8 rano 3 września w chwili, gdy most trafiony bombą wyleciał w po­ pułk oderwał się od nieprzyjaciela i skierował na wyznaczony odcinek
wietrze. Batalion ten mając przed sobą rzekę został napadnięty przez obrony stałej. W czasie marszu niektóre oddziały pułku porozrywały

214 215
się z powodu zatarasowania dróg tłumami uchodźców, przez które prószył na kilka godzin. Dopiero 4 września rano płk Kulesza wyszedł
134
trzeba było przebijać się siłą . całością swych sił na lewy brzeg Warty, pozostawiając na jej prawym
Tak więc 28 dywizja osiągnęła linię ostatecznego oporu od Pstro- brzegu 6 pułk strzelców konnych pod dowództwem ppłka dypl. S. Mos-
koni po Chrząstawę w luźnych i przemieszanych grupach, mając po­ sora. Około godziny 8 nieprzyjaciel nawiązał styczność bojową z 22 puł­
ważnie nadszarpnięte trzy bataliony. W tych warunkach dowódca dy­ kiem ułanów, a 2 bateria konna kpt. H. Gąseckiego otworzyła ogień
wizji zameldował dowódcy armii, że nie bierze odpowiedzialności za do wyłaniającego się o 6 kilometrów na zachód od Warty nieprzyjaciela.
trwałość obrony na swoim odcinku. Wobec tego gen. Rómmel pchnął Około godziny 10 odezwały się niemieckie działa, a piechota w sile
4 września o północy 4 pp Leg. spod Sieradza na wzmocnienie tej około dwóch batalionów zaczęła się przesuwać przed frontem 20 pułku
dywizji, zapominając, że bliżej (pod Łaskiem) stał 3 pp Leg. ppłka Berka. ułanów płka dypl. W. Płonki. Na odcinku 22 pułku ułanów rozwinęła
Szczęściem dla 28 DP pod wieczór tego dnia dał się zauważyć na jej się 42 kompania czołgów rozpoznawczych i weszła do akcji. Już przed­
przedpolu ruch kolumn pancernych i zmotoryzowanych wroga. To 1 dy­ tem szpica pod dowództwem ppor. W. Zdyba starła się z wrogiem.
wizja lekka opuszczała rejon Widawy i przechodziła marszem pozafron- Niemcy w panice opuszczali pojazdy i kryli się w opłotkach wsi Pro-
towym przez Radomsko w Koneckie, w obszar operacyjny armii boszczowice. Niestety, brygada nie zdołała całością wejść w rytm walki.
„Prusy" 135 . O godzinie 10.30 płk Kulesza wycofał za rzekę najpierw dywizjon arty­
Natomiast 30 dywizja gen. Cehaka dawała sobie świetnie radę z na­ lerii konnej, a między godziną 12.30 a 14 uczyniła to cała brygada.
pierającymi na nią dwiema dywizjami niemieckimi. Jedynie tylko prze­ Bezpośrednio potem dowódca dał brygadzie rozkaz odejścia do po­
dzieranie się po nocy przez tłumy uchodźców wyczerpywało siły i nerwy przednio zajmowanego rejonu pod Szadek, blisko 20 km na wschód od
wojska. Swoje pozycje pod Działoszynem dywizja zdołała opuścić tak Warty 1 3 6 . Sam zaś wraz z szefem sztabu zameldował się u gen. Rómmla,
skrycie, że nieprzyjaciel, niczego nie podejrzewając, zorganizował natar­ o 50 km od pola bitwy, na pół dnia pozbawiając brygadę dowództwa 1 3 7 ,
cie i na opuszczone stanowiska Polaków przeprowadził przygotowanie a walczącą ciężko nad Wartą 10 dywizję — wojska.
artyleryjskie oraz lotnicze. Huk dział i detonacje bomb doszły uszu Wkrótce na zachodnim brzegu Warty pojawiły się oddziały dywizji
wycofujących się już daleko na północy. Tym się też tłumaczy, że niemieckiej. W rejonie miejscowości Warta prowadzi przez główne ko­
w ciągu całego dnia 3 września i w nocy z 3 na 4 Niemcy nie nawiązali ryto rzeki, jej dopływy, ramiona i mokradła sześć mostów. Około go­
z dywizją styczności. Wieczorem 3 września cała pozycja na Widawce dziny 17 niemieckim patrolom saperskim udało się przedostać do nie­
pod Szczercowem została obsadzona. Tylko lotnictwo bombardowało naruszonych mostów i opanować je. W czasie przejazdu brygady polscy
wciąż przepełnione uchodźcami drogi. saperzy jakoby przystępowali do ich wysadzenia, lecz gdy zjawili się
Odrębne ognisko walki z masą pancerną wroga wytwarzało się pod Niemcy, mosty stały nie uszkodzone. Czy było to niedołęstwo, czy wszę­
Piotrkowem Trybunalskim. dzie obecna dywersja? Nikt tego nie zdołał sprawdzić.
Do najbliższego mostu pobiegł na czele drużyny saperów dowódca
10 batalionu saperów mjr L. Siemiński. Z naprzeciwka groblą nadbie­
Tymczasem wielki dramat armii „Łódź" nabrzmiewał na północy. gali Niemcy. Gdy major zbliżył się do mostu, aby go wysadzić, nieprzy­
Kresowa Brygada Kawalerii pod dowództwem płka Hanki-Kuleszy nie jaciel otworzył celny ogień z broni maszynowej. Padł dowódca saperów,
138
miała wciąż jeszcze na miejscu wszystkich swoich oddziałów, przede śmierć znaleźli towarzyszący mu saperzy . Za niewysadzenie mostów
wszystkim zaś trzech baterii artylerii oraz czterech szwadronów linio­ na Warcie winę ponosi sztab armii, który zastrzegł sobie podanie hasła
139
wych i szwadronu ckm. Ale i te oddziały, które przybyły z transportów, wykonawczego .
nie zaznały spokoju. Ciągłe bombardowania lotnicze i pożary wiosek 4 września, przed zmrokiem, artyleria niemiecka otworzyła ogień
dookoła stanowisk wyczekiwania w rejonie Szadka wyczerpywały ludzi na stanowiska polskie w rejonie Dzierzązny i Włynia. Pod jego osłoną
i płoszyły konie. Dopiero 3 września o godz. 3.45 po południu wyruszył piechota niemiecka przeprawiła się przez Wartę i posunęła się na bez­
20 pułk ułanów płka dypl. Kunachowicza z 1 baterią 13 dak-u kpt. M. Le­ pośrednią odległość do tych wsi. Warta — spiętrzona przed kilku dniami
wandowskiego w kierunku miejscowości Warta'. Niestety, silny nalot do dużej przeszkody wodnej — stała się nagle płytką, łatwą do przej­
kilkudziesięciu bombowców zaskoczył kolumnę, zadał jej straty i roz- ścia strugą. Cztery kilometry dalej na północ 24 dywizja niemiecka po

216 217
opanowaniu wsi Mikołąjewice przystąpiła do przeprawy przez rzekę
naprceciwko wsi Glinno, bronionej przez dwa plutony 28 pp w przy-
gotowanych tutaj schronach betonowych. Cidy przeprawiona na łodziach
gumowych piechota niemiecka zbliżyła się na odległość 300 metrów
od wsi, osad/ił ją w miejscu silny ogień karabinów maszynowych z pol­
skich bunkrów. Artyleria niemiecka trzymała polskie umocnienia pod
ogniem, ale nie mogła ich rozbić. Dopiero od strony wsi Brzeg nad­
ciągnęły czołgi i uderzyły na bunkry z tyłu. Załoga polska broniła się
do ostatniego żołnierza. Obrońcy Glinna w liczbie 36, w tym dwóch
oficerów, zostali przez mieszkańców pochowani na skrzyżowaniu dróg
w tej wiosce 14°.
Pod osłoną nocy Niemcy zaczęli przenikać przez słabo obsadzone
pozycje polskie, mimo iż I dywizjon 10 pal mjra Jana Sawickiego okła­
dał intensywnym ogniem ich miejsca zbiórek i podstawy wyjściowe.
Podpułkownik Kurek skierował tu 8 kompanię odwodową por. A. Po­
gorzelskiego. Niestety, natarcie jej załamało się pod ogniem nieprzy­
jaciela, który już zajął Glinno. Ponieważ niski stan kompanii, wyno­
szący ledwie 50 ludzi, nie pozwolił na powtórzenie ataku, dowódca jej
utworzył rygiel zabezpieczający północne skrzydło pułku.
Nie lepiej działo się w środkowej części odcinka dywizji. Bezuży­
teczny kontredans polskich pułków i batalionów na przedpolu Sieradza
doprowadził do tego, że obsadzenie pozycji zasadniczego oporu nie zo­
stało przez 10 dywizję należycie przeprowadzone. I batalion 31 pp wy­
ruszył z Jezior rano 4 września i o godzinie 8 przeszedł mostem drogo­
wym przez Wartę, opędzając się przed patrolami pancernymi nieprzy­
jaciela. Przeszedł też 4 baon strzelców mjra Mischkego. Po drodze
dołączył III batalion 31 pułku mjra R. Borysowicza. Niedługo potem
oba mosty: drogowy i kolejowy, zostały wysadzone, gdyż do Sieradza
podchodzili Niemcy w większej sile. Około południa I batalion zaczął
zajmować przygotowane stanowiska, ale jakież było zdziwienie jego do­
wódcy, mjra B. Raczkowskiego, kiedy zastał pod Mnichowem Niemców.
Ponieważ miał on już dwie kompanie rozwinięte, a trzecia kapitana
Czyża jeszcze nie wróciła z Błaszek, był wobec nieprzyjaciela bezsilny.
Ten sukces szpicy 10 niemieckiej dywizji odbił się niepomyślnie na
dalszym obsadzaniu pozycji. II batalion 31 pułku mjra A. Zwolińskiego,
przeszedłszy przez Wartę pod Biskupicami (na północ od Sieradza),
dostał się pod ostrzał artylerii i pod flankowy ogień maszynowy z re­
jonu Mnichowa, wskutek czego poniósł duże straty. Po południu
ppłk Wnuk wysłał ze swego odwodu pod Mnichów 9 kompanię. Rów­
nic/ batalion ON „Kępno" otrzymał rozkaz uderzenia na nieprzyja­
ciela Natarcie wsparte zaledwie pięcioma pociskami artylerii ciężkiej
i czterema tankietkami wyparło Niemców z Mnichowa, ale zdołali się dziło kilkakrotnie do starć na bagnety, powodujących obustronnie duże
oni utrzymać na wale rzecznym .
M1
straty. Wśród wielu poległych i rannych z polskiej strony zginął także
30 pułk piechoty nie dał się uprzedzić na pozycji przeciwnikowi, dowódca III batalionu, mjr R. Borysowicz. O świcie Niemcy zostali
jednak i jego gotowość do obrony uległa opóźnieniu, gdyż musiał częściowo odrzuceni do rzeki, lecz walka trwała dalej.
I swym batalionem obsadzić stanowiska 31 pp w czasie, gdy ten prze­ Już pierwsze wiadomości o niemieckich przygotowaniach do natar­
bywał na przedmościu sieradzkim. Około południa 4 września zaczęły cia na tym odcinku zaniepokoiły gen. Dindorfa-Ankowicza. Bataliony
się na przedpolu za Wartą pokazywać patrole 17 dywizji niemieckiej, 30 pułku były rozwinięte w jedną linię, pułk nie posiadał zatem odwodu.
artyleria zaś wroga przystąpiła do ześrodkowań ogniowych na Beleń Z przydzielonej artylerii na miejscu była tylko 5 bateria 10 pal, niemal
i Strońsko. W czasie jednej z nawał został zasypany w schronie bojo­ bez kabla, który w większości pozostał na przedpolu. 4 bateria uległa
wym ppłk W. Szmyd. Dowództwo pułku przejął mjr B. Kamiński, a po rozbiciu na sąsiednim odcinku 31 pp, gdzie zbombardowane zostało
nim przysłany ze sztabu armii ppłk dypl. Rutkowski, który dowodził również jedno działo 105 mm baterii ciężkiej wraz z obsługą. 6 bateria
tym pułkiem do marca 1939 roku. odeszła jako wsparcie 4 batalionu strzelców pod Glinno. Dowódca dy­
Na 30-kilometrowym froncie łódzkiej dywizji gen. Dindorfa-Anko- wizji przesunął więc pod Beleń III batalion i batalion marszowy 31 pp
wicza rozwijało się natarcie trzech dywizji 8 armii niemieckiej gen. Blas- oraz grupę płka Grobickiego (dowodzoną wówczas przez ppłka Kopcia)
kowitza. wraz z przybyłą świeżo kompanią czołgów rozpoznawczych nr 32. Po­
Dowódca armii „Łódź" przyjmował rozgrywające się w 10 dywizji nadto gen. Dindorf-Ankowicz zwrócił się do dowódcy armii z prośbą
wydarzenia z przesadnym optymizmem i w takim duchu składał wie­ o rzucenie z powrotem pod Strońsko zgrupowania płka Laliczyńskiego,
czorne meldunki do Naczelnego Dowództwa. Przykrym incydentem było skierowanego przed 12 godzinami do 28 dywizji pod Widawę.
tylko wycofanie się brygady kawalerii pod Szadek. Jedynie 1 bateria Wypadki pod Beleniem zachwiały dotychczasowy spokój dowódcy
13 dak pod dowództwem kpt. M. Lewandowskiego pozostała pod Dzie- armii „Łódź". Począwszy od tej krytycznej nocy zaczyna on nalegać
rzązną i wzięła samorzutnie udział w walkach 28 pułku z przeprawia­ na Naczelne Dowództwo o przyspieszenie działań odciążających na obu
jącym się przez Wartę nieprzyjacielem. Generał Rómmel zmienił do­ skrzydłach armii: od północy siłami armii „Poznań" i pod Piotrko­
wódcę brygady, wyznaczając na miejsce pułkownika Kuleszy płka Gro­ wem — siłami odwodowej armii „Prusy". W wyniku tych nalegań
bickiego, który odznaczył się świetnym opóźnianiem wroga na linii około godziny 3 w nocy nadszedł z Naczelnego Dowództwa telegram,
Warty. Ponadto gen. Rómmel rozkazał wzmocnić siły brygady 1 puł­ zapowiadający działania zaczepne generałów Kutrzeby i Dęba-Bierna-
kiem kawalerii KOP i w ciągu nocy z 4 na 5 powrócić nad Wartę, gdzie ckiego oraz nakazujący, by armia „Łódź" utrzymała się na Warcie
weszła ona ponownie obok 10 DP w skład GO gen. Dindorfa-Anko- i Widawce do nocy z 5 na 6 września.
wicza. O świcie dnia 5 września dochodzi do punktu kulminacyjnego bitwy
Nocy tej i Niemcy nie spali. Generał Blaskowitz postanowił pod nad Wartą, która rozgorzała na 40-kilometrowym froncie od Popowa
osłoną ciemności sforsować Wartę na całym froncie łódzkiej „dzie­ na północy do Strońska na południu. Kresowa Brygada Kawalerii pod
siątki". Główny nacisk Niemców zaznaczył się tym razem na połud­ nowym dowództwem płka Grobickiego zajęła stanowiska na północ od
niowym odcinku dywizji pod Beleniem i Strońskiem. Już wkrótce po Glinna, na wolnym skrzydle 10 dywizji, 6 pułk strzelców konnych
zapadnięciu zmroku drobne oddziały piechoty przeszły koryto rzeki sięgnął 5 kilometrów dalej na północ, aż do Popowa, gdzie miał się
i usadowiły się po wschodniej jej stronie, w bezpośrednim sąsiedztwie przeprawić przez Wartę i uderzyć na dążącego do oskrzydlenia polskiej
mocno rozciągniętych pozycji polskich. W pięć minut po północy arty­ obrony nieprzyjaciela. Kiedy dwa szwadrony tego pułku znalazły się
leria niemiecka, wzmocniona grupami korpuśnymi i armijnymi, otwo­ na lewym brzegu rzeki, o godzinie 8.30 na szosie do Uniejowa ukazała
rzyła na Beleń i Strońsko potężny ogień, który trwał niemal trzy go­ się duża kolumna niemiecka. Podpułkownik Mossor rozwinął niezwłocz­
dziny. Około 3 po północy ogień artylerii został wydłużony, a na Beleń nie pułk wzdłuż rzeki na północ od Popowa i wziął kolumnę nie­
wyszło silne natarcie piechoty niemieckiej, trafiając na stanowiska III ba­ miecką pod ogień broni ręcznej i maszynowej oraz działek przeciw­
talionu i 4 kompanii 30 pułku. Mimo*strat od ognia artyleryjskiego pancernych. Przeciwnik rozwinął się także i otworzył ogień. Ta walka
oddziały polskie stawiły zdecydowany opór. W zażartej walce docho- ogniowa poprzez rzekę trwała prawie do południa, lecz przyjęła nie-

220 221
pomyślny obrót dla Polaków. Niemcom przyszła z pomocą eskadra lot­ na odcinek przerzedzonego 28 pułku piechoty i Kresowej Brygady Ka­
nicza, która ogniem broni pokładowej zadała pułkowi straty w ludziach walerii wyszła — obok 24 dywizji — nowa, 30 dywizja niemiecka
i koniach. i że wobec tego słabe siły polskie nie miały żadnych szans powstrzy­
Około godziny 11.30 na wschodnim brzegu Warty pojawiła się nie­ mania nacisku dwóch świeżych dywizji niemieckich, wspartych artylerią
spodziewanie piechota świeżo wprowadzonej 30 niemieckiej dywizji, korpuśną i miażdżącym działaniem lotnictwa.
obchodząc południowe skrzydło i tyły 6 psk. Podpułkownik Mossor
nakazał swoim szwadronom wycofać się na wzgórze na wschód od
Popowa. Jednak oderwanie się związanych w walce ogniowej oddzia­ W bliskim sąsiedztwie Sieradza Niemcy przez całą noc z 4 na
łów było bardzo trudne i pociągnęło za sobą spore straty w zabitych 5 września trzymali się na wale rzecznym pod Mnichowem. Na rozkaz
i rannych. Z dwóch szwadronów wysłanych na lewy brzeg powrócił gen. Dindorfa-Ankowicza z samego rana miała być ponowiona próba
tylko 2 szwadron. 4 szwadron, skierowany na Uniejów w celu nawią­ wyrzucenia ich za rzekę. W tym celu do pomocy I batalionowi 31 pp
zania łączności z armią „Poznań", która miała interweniować na lewe przyszła część II batalionu pod dowództwem kpt. Sitnego oraz pociąg
skrzydło 8 armii, zginął bez śladu. Po tej porażce 6 psk otrzymał pancerny. Lecz przeciwuderzenie polskie spotkało się z zorganizowa­
rozkaz wycofania się na północny zachód od Szadka. nym natarciem niemieckim i załamało się w skoncentrowanym ogniu.
Z pozostałych dwóch pułków brygady 20 pułk ułanów zajął stano­ W rezultacie Niemcy odbili Mnichów i zaczęli kierować się na las Ruda
wiska obronne na północ od Glinna, natomiast 22 rozwinął się w dru­ mimo ognia maszynowego I batalionu z południowej flanki i nawał
gim rzucie na wschód od tej miejscowości. O godz. 3 z nieznanych artyleryjskich III dywizjonu 10 pal mjra M. Borka. Około południa
powodów 20 p.uł. został wycofany z linii poza 22 p.uł. Na Glinno niemiecka artyleria zdołała stłumić polskie źródła ogniowe, skutkiem
uderzył 4 batalion strzelców, wsparty ogniem 6 baterii 10 pal por. rez. czego jej piechota wniknęła do lasu Ruda między I i II batalion 31 pp.
M. Siwińskiego i walczącą tu już wcześniej baterią konną kpt. Lewan­ Ani dowódca pułku, ani dowódca dywizji nie mieli już w tym miejscu
dowskiego. O godzinie 9 ruszyło natarcie batalionu. żadnego odwodu, gdyż III batalion został skierowany pod Beleń. Wkrótce
— Pięć dni żołnierz nie spał — pisze jeden z oficerów tego bata­ po południu zdziesiątkowane i porozrywane bataliony zaczęły odpływać
lionu — jadł trzy razy. Do ruchu naprzód musiałem napędzać kijem... na Wojsławice, gdzie się mieściło miejsce postoju dowódcy dywizji.
Ale żołnierz się nie bał — był zbyt zmęczony. Padając — zasypiał 1 4 2 . Pod bezpośrednim zagrożeniem niemieckiej piechoty wycofała się rów­
Natarcie 4 batalionu strzelców zatrzymało posuwanie się Niemców, nież artyleria. W tych warunkach gen. Dindorf-Ankowicz zarządził od­
zadając im straty, lecz Glinno pozostało nadal w ręku nieprzyjaciela wrót całego swego północnego skrzydła na rzekę Ner.
i przesłaniało przeprawę. Niemcy zaczęli oskrzydlać walczące pod Glin- Tymczasem na odcinku 30 pułku piechoty rozgorzała największa
nem oddziały 28 pułku piechoty i 4 batalionu strzelców. Tymczasem i najdłużej trwająca bitwa obronna na Warcie. Na pole bitwy został
wzmagał się ogień artylerii niemieckiej, masakrując nie okopane od­ wezwany z Zelowa 3 pp Leg. ppłka dypl. Jana Berka, ostatni pułk
działy polskie. Zginął tu ppor. rez. Kaszyński i kontuzjowany został odwodowej 2 dywizji. Ze względu jednak na znaczną odległość (30 kilo­
por. rez. Z. Stasica z 4 batalionu strzelców. Około południa zaczął się metrów) mógł on zjawić się na polu walki dopiero w godzinach po­
odwrót żołnierzy spod Glinna w ogniu artylerii i lotnictwa wroga. Odwrót południowych. Inne odwody wchodziły do przeciwnatarć w miarę goto­
ten objął również oddziały 28 pułku pod Dzierzązną. Walki te odby­ wości. O godz. 8.50 szef sztabu armii, płk dypl. Pragłowski, meldował
wały się na oczach rozwiniętych pułków brygady. do Naczelnego Dowództwa, że na froncie armii rozgorzała bitwa.
Kiedy o godzinie 14 do dowództwa brygady nadeszły meldunki „Wrażenie ogólne — kończył meldunek — że dzisiaj Niemiec przystąpił
144
o zagrożeniu północnego skrzydła, płk Grobicki wydał rozkaz wyco­ do poszukiwania rozstrzygnięcia" .
fania się swych pułków w rejon Szadka, aby w lasach na zachód od O świcie 5 września Niemcy przerzucili przez Wartę pod Beleniem
143
tej miejscowości zorganizować obronę przejściową . Wszystko to działo nowe siły, które odparły przeciwuderzenie Polaków i same przeszły
się w czasie, gdy dowódca armii z odległej o 50 kilometrów Łodzi mel­ do natarcia. Równocześnie inna grupa przeprawiła się dalej na południe
dował do Warszawy, że płk Grobicki zebrał w nocy brygadę i wyrzucił i uderzyła na Strońsko. Na czołowe pozycje polskie runęła lawina żelaza
Niemców za Wartę. Dowództwo armii nie zdawało sobie sprawy, że skoncentrowanej artylerii niemieckiej, która systematycznie kruszyła siły

222 223
obrońców. Główne walki zogniskowały się wokół wzgórza „z wiatra­ już 70 kilometrów przebytej drogi. Rozwinął się on w drugim rzucie za
kiem" pod Beleniem i wzgórza ,,ze stogiem siana" pod Strońskiem. Po 28 dywizją w rejonie Sędziejowic. Artyleria zgrupowania została włą­
2—3 godzinach zmagań obrona polska została złamana, choć załogi czona w ogólny system ogniowy dywizji i zużyła pozostały zapas kabla.
poszczególnych punktów oporu trwały wciąż na miejscu. Gros sił Rozkaz marszu dość szybko postawił na nogi piechurów, ale artyleria
II i III batalionu 30 pp odskoczyło do lasu Piaski—Zygmuntów, aby musiała mieć kilka godzin na zwinięcie łączności, gdyż zakaz Naczel­
zreorganizować się do przeciwuderzenia. nego Dowództwa uniemożliwiał użycie posiadanych radiostacji. W re­
Nastąpiła faza polskich kontrataków na wzgórza utracone pod Be­ zultacie 4 pp Leg. ruszył do nakazanego celu bez artylerii. W tym czasie
leniem i Strońskiem, która z nieprzerwanym natężeniem trwała do nieprzyjaciel rozszerzył już wyłom i zajął Zapolice. Prawoskrzydłowy
zmroku. Pierwszy po uporządkowaniu się ruszył z lasu Zygmuntów 15 pułk 28 dywizji zagiął od północy skrzydło, a kawaleria dywizyjna
II batalion 30 pp kpt. K. Supińskiego. Przy wsparciu plutonu artylerii ruszyła do nawiązania łączności z grupą Kopcia. Działaniem wszystkich
pułkowej uderzył on o godzinie 9 na wzgórze pod Strońskiem. Ude­ sił na lewym skrzydle GO gen. Dindorfa-Ankowicza miał dowodzić
rzenie to Niemcy powstrzymali z trudnością, a o godzinie 11 częściowo płk dypl. Broniowski, dowódca PD 28 DP 1 4 7 .
odrzucili. Jednak około 70 żołnierzy z 4 i 5 kompanii usadowiło się O godzinie 11.30, po półtoragodzinnym oczekiwaniu na artylerię,
w zabudowaniach odbitych wzgórz i do wieczora zadawało nieprzyja­ ppłk Laliczyński zdecydował się nacierać bez wsparcia ogniowego. Po­
cielowi dotkliwe straty na jego tyłach. Po zmroku większość żołnierzy siadany pluton artylerii pułkowej miał ogniem na wprost wyrzucić
dołączyła do swoich oddziałów. Niemców z folwarku Zapolice. Skutek tego zarządzenia był natychmia­
Drugie z kolei natarcie wyszło od wschodu. Było to natarcie grupy stowy i piorunujący. Ogień bezpośredni dwóch dział mocno zachwiał
ppłka Kopcia. Ale jego słabe bataliony Obrony Narodowej „Wieluń I" ukrytymi w zabudowaniach Niemcami, ale artyleria nieprzyjacielska zza
i „Wieluń I I " niewiele mogły zdziałać wobec szczodrze wyposażonych Warty dokonała prawie całkowitego zniszczenia plutonu, trafiając jedno
w broń maszynową i amunicję grup niemieckich i niemal z miejsca działo i zadając duże straty w ludziach i zaprzęgach. Wśród wielu za­
zaległy w terenie pod silnym ogniem. Spieszony pułk kawalerii KOP bitych i rannych znalazł się także dowódca plutonu artylerii por. F. Pia­
(który nie zdążył odejść do brygady) nacierał energicznie i poniósł duże sek. Również duże straty poniósł I batalion 4 pp Leg. dostawszy się
straty. Natarcie wspierały dwie kompanie czołgów rozpoznawczych pod flankowy ogień karabinów maszynowych znad Warty. Pod ogniem
nr 92 i 32, lecz straciwszy znaczną część sprzętu, wycofały się wraz padł między innymi ciężko ranny (następnie zmarł) dowódca batalionu,
z całą grupą w kierunku na Lutomiersk. mjr K. Olma.
W ciągu przedpołudnia wyszło też przeciwnatarcie III batalionu Kawaleria dywizyjna 28 dywizji nie znalazła ppłka Kopcia, wdawszy
31 pp pod dowództwem mjra T. Ujwarego od północy po osi Rzechta— się zaś w walkę z napotkanym przeciwnikiem, poniosła duże straty.
Piaski i początkowo miało powodzenie. Dopiero silny ogień artyle­ Śmierć poniósł także jej dowódca, mjr J. Motz.
ryjski zza Warty zmusił ten batalion do wycofania się w kierunku szosy Na pomoc Niemcom dążył nowy batalion. Na stokach wzgórz między
Sieradz—Zduńska Wola, zatłoczonej wycofującą się już resztą pułku. Strońskiem i Zapolicami nastąpiło zwarcie się dwóch natarć. W rezul­
Batalion ten został porwany prądem odwrotowym i nie powrócił na tacie pod silnym ogniem artylerii niemieckiej, któremu odpowiedziały
145
pole walki . Późną nocą do sztabu armii wpłynął meldunek szefa wreszcie polskie baterie, przeciwnicy zalegli przed sobą całkowicie wy­
sztabu 10 DP, płka dypl. S. Osiki, że dywizja zebrała się w okolicach czerpani. Zbliżał się nieuchronny kryzys zaciętej walki. Dowódcę nacie­
Szadka, lecz poniosła duże straty. W ludziach wyniosły one około 40%, rającego pułku „czwartaków" niepokoiło jego prawe skrzydło pozo­
w kadrze dowódczej aż 70%. Ponadto stracono 20% sprzętu artyleryj­ stające bez osłony i sąsiada. Postanowił zatem w dalszym natarciu
146
skiego i prawie cały kabel . użyć tu swego odwodowego III batalionu mjra F. Ruszara. Batalion
Tymczasem pod Strońskiem przygotowywała się największa akcja ten bagnetem uderzył na maszerującą kolumnę nieprzyjaciela i rozpro­
dnia: przeciwnatarcie 4 pułku piechoty Legionów ppłka Laliczyńskiego. szył ją, lecz następnie w lesie Marcelów dostał się pod silny ogień arty­
Rozkaz do marszu na Strońsko otrzymał ten pułk po wykonaniu for­ lerii z tyłu i uległ rozsypce, która ogarnęła również tabory pułku.
sownego marszu spod Sieradza do Sędziejowic, tj. gdy miał za sobą Wprawdzie panikę opanowano, ale w tym czasie i pozostałe dwa ba­
taliony wycofały się do lasu. W tym położeniu zapadła noc. Całkowite

224 15 — Bitwy polskiego Września, tom I 225


wyczerpanie powaliło wszystkich na ziemię. Przecież zanim doszło do bitwy, i mieć pół dnia czasu, aby się do niej rozwinąć. Dotarła ona
walki, pułk ten przemierzył w nieustannych marszach ponad 100 kilo­ wieczorem 5 września do Uniejowa, lecz tu ze względu na zarządzony
metrów! Na szczęście wyczerpani byli i Niemcy, toteż nie przedsię­ przez Naczelne Dowództwo odwrót jej dalszy marsz nie miał celu.
brali żadnych akcji, przeciwnie — cofnęli się do drugiego rzutu, a ich Rozkaz odwrotu zastał jednostki centrum i południowego skrzydła
miejsce zajął świeży batalion. armii „Łódź" na całym 50-kilometrowym froncie od Pstrokoni po
W miejscu, gdzie 4 pp Leg. ostatnim wysiłkiem powstrzymał dalsze Borową Górę — mocno siedzące na pozycjach obronnych. Na odcinku
posuwanie się Niemców na wschodnim brzegu Warty, znajduje się 28 dywizji w ciągu 5 września Niemcy działali tylko ogniem artylerii.
obecnie cmentarz poległych w 1939 roku „czwartaków". Po wojnie 30 dywizja gen. Cehaka wytrzymała pod Szczercowem kilka natarć,
spoczął wśród swych żołnierzy również ich dowódca, ppłk B. Laliczyń- odparła je ze stratami dla nieprzyjaciela. Zestrzelono przy tym dwa
ski, który w ostatniej woli wyraził to pragnienie. samoloty i zniszczono kilka czołgów, towarzyszących w natarciu pie­
Dalszy pułk odwodowy 3 pp Leg. wraz z dwoma dywizjonami arty­ chocie niemieckiej.
lerii dążył szybkim marszem do bitwy. O zmroku pułk ten osiągnął Pod Borową Górą zgrupowanie płka Czyżewskiego po całodziennej
swym czołowym batalionem rejon Zygmuntów. Ale w tym czasie działał morderczej walce z 4 dywizją pancerną i częściami 31 dywizji piechoty
już ogólny rozkaz odwrotu, który wstrzymał akcję pułku, i skierował trwało na stanowiskach. Rozkaz odwrotu odrywał te jednostki od ich
go na szlaki odwrotowe przez Łask i Łódź oraz dalej ku północo- umocnień i kierował na niepewne szlaki odwrotowe. Oddziały polskie
-wschodowi. rozpoczęły wycofywanie się późną nocą, niektóre jeszcze do świtu trwały
na stanowiskach. Rano 6 września obrona na Warcie i Widawce nale­
żała już do przeszłości. Dnia tego został zbombardowany sztab armii
W świetle tych ciężkich wydarzeń na froncie 10 łódzkiej dywizji pie­ „Łódź" w Julianowie. Generał Rómmel odniósł rany, a jeden z wyższych
choty powstaje pytanie, co się stało z natarciem odciążającym armii oficerów sztabu, płk dypl. Chrząstowski, został zabity odłamkiem bomby.
..Poznań"? Dlaczego nie uderzała ona na skrzydła i tyły tak silnie Zniszczeniu uległa centrala telekomunikacyjna armii, skutkiem czego
angażujących się w kierunku wschodnim czterech dywizji 8 armii gen. Blas- została zerwana łączność sztabu armii z jednostkami walczącymi.
kowitza? Armia wycofywała się w kierunku środkowej Wisły między Pilicą
Dowódca armii „Poznań", gen. Tadeusz Kutrzeba, miał stale oczy i Górą Kalwarią. Wycofywała się z uczuciem doznanej klęski. Jednak
zwrócone na swoje południowe skrzydło i czekał najstosowniejszej jej pięciodniowe trwanie w działaniach opóźniających i w obronie miało
chwili, aby uderzyć. W tym właśnie celu przed wybuchem wojny zostało ogromne znaczenie dla przebiegu kampanii w Polsce. Pozwoliło na kon­
przygotowane przedmoście pod Kołem i Koninem, odpowiadające przed- centrację nowych jednostek na zapleczu i najpobieżniejsze bodaj przy­
mościu pod Sieradzem. 3 września gen. Kutrzeba, pragnąc skorzystać gotowanie obrony Warszawy.
ze szczególnie dogodnego położenia swej armii, sam wystąpił z propo­ Są historycy wojskowi, którzy twierdzą, że błędem było wysuwanie
zycją uderzenia na południe między Prosną i Wartą, ale nie uzyskał armii „Łódź" na dalekie przedpole — aż na linię graniczną. Ich zdaniem
aprobaty Naczelnego Dowództwa. czterodniowy okres opóźniania ofensywy 8 i 10 armii niemieckiej można
Dopiero w godzinach przedpołudniowych 5 września podniosła się było uzyskać stosując umiejętne zniszczenia. W tym wypadku same prze­
wokół tej sprawy wielka wrzawa. Generał Rómmel skierował w nocy marsze dzienne niemieckich dywizji pieszych wypełniłyby ten sam czas.
z 4 na 5 września do armii „Poznań" jej oficera łącznikowego, Jednak nie jest to prawda. Na 160-kilometrowym froncie obronnym
mjra dypl. E. Migulę, z żądaniem szybkiego i głębokiego uderzenia armii „Łódź" operowały: XVI korpus pancerny gen. Hoepnera, XIV kor­
aż po miejscowość Wartę. Z Warszawy, począwszy od godziny 12.05 pus zmotoryzowany gen. Wietersheima oraz 1 dywizja lekka gen. von
tego dnia, nadchodziły ciągłe przynaglenia i uzupełnienia. Ale było już Loepera, nie licząc całej 8 armii gen. Blaskowitza w składzie czterech
za późno. W dniu tym sąsiadujące ze sobą armie rozdzielała luka dywizji. Razem pięć jednostek, szybkich, dla których przebycie 60—90 ki­
35 kilometrów. Wyznaczona do uderzenia grupa operacyjna gen. Knolla- lometrów po gładkich jak stół równinach Ziemi Sieradzkiej nie przed­
148
-Kownackiego, w składzie 25 dywizji i Wielkopolskiej Brygady Kawa­ stawiało żadnego problemu nawet poza szlakami drożnymi . Poza
lerii, musiała wykonać jednodniowy marsz, aby zbliżyć się do pola tym każda dywizja piechoty niemieckiej miała tyle środków motoro-

226 227
wych, że mogła bez szczególnych trudności wyrzucić naprzód silny piechoty Legionowej z przydzielonym do niego III dywizjonem 2 pułku
oddział wydzielony. Należy więc sądzić, że Niemcy bez działań opóźnia­ artylerii lekkiej i oddziałem zwiadowczym dywizji. Na pozycji znajdo­
jących z polskiej strony byliby już nad Wartą w ciągu pierwszego dnia wał się już wspomniany 7 batalion cekaem, a Rozprzę i Jeżów obsadzał
wojny, najpóźniej o świcie 2 września, do wieczora przeprowadziliby tak zwany batalion piotrkowski kpt. E. Marszałka, zaimprowizowany
konieczne działania rozpoznawcze, a następnego dnia, to znaczy o dwa z ośrodka zapasowego 44 DP w Piotrkowie, i 3 kompania cekaem
dni wcześniej niż w rzeczywistości historycznej, mogliby w dowolnym por. Józefa Ułana z 7 batalionu kpt. Charkowa. Maszerowały tu również
miejscu na Warcie przełamać pozycję polską i posunąć się w głąb w miarę osiągania gotowości dalsze kompanie 146 pułku pod doraź­
obszaru tyłowego. W takim wypadku sparaliżowaliby nie tylko koncen­ nym dowództwem ppłka Pollaka 15°. W dniu 3 września o godz. 3 przed
trację armii „Prusy", ale nawet przeszkodziliby w zebraniu się odwo­ świtem przybył również do dyspozycji płka Czyżewskiego 301 batalion
dów armii „Łódź". Toteż działania opóźniające tej armii były ko­ czołgów mjra E. Karpowa. Użycie batalionu było wszakże zastrzeżone
nieczne. przez gen. Thommee.
Tymczasem niemiecka 1 dywizja pancerna wyszła poza przedmościa
na górnej Warcie i już 3 września o 7.30 rano zajęła Radomsko. Osobny
Bitwy pod Borową Górą i Piotrkowem Trybunalskim oddział wydzielony skierował się na Przedbórz. Gros dywizji ruszyło
dwiema kolumnami: lewa — szosą na Kamieńsk, prawa — terenem
Ważny strategicznie kierunek Piotrkowa stwarzał duże kłopoty opera­ bezdrożnym w kierunku na las Lubień. Tempo posuwania się Niemców
cyjne, a to dlatego, że brakło odpowiednich sił do jego zamknięcia. hamowały jedynie bombardowania polskiego lotnictwa, wykonane w dniu
W chwili wybuchu wojny tylko odcinek od Rozprzy do Bełchatowa był
szkieletowo obsadzony przez 7 batalion cekaem kpt. Charkowa. W Piotr­
kowie mobilizował się dopiero 146 pp przeznaczony do 44 dywizji
rezerwowej, a w Łasku wyładowywała się z transportów kolejowych
2 dywizja piechoty Legionów. Wprawdzie w końcu sierpnia utworzono
dowództwo grupy operacyjnej „Piotrków" z gen. Thommee, lecz nale­
żące do niego dwie wielkie jednostki: 30 dywizja piechoty i Wołyńska
Brygada Kawalerii, znajdowały się wzdłuż granicy za Wartą. Na przed­
polu Piotrkowa istniała jakaś improwizacja obrony. W relacji swej
gen. Thommee podaje, że 1 września w czasie obiadu w restauracji
„Europa" w Piotrkowie zgłosił się do niego ksiądz z Rozprzy, prosząc
o „granaty ręczne dla chłopaków, którzy przygotowują obronę". Była
to kompania strzelecka z 7 batalionu cekaem pod dowództwem por. K. Za-
łuckiego. O godz. 22.30 przybył tu pluton piechoty 25 pp z dwoma
działkami ppanc pod dowództwem ppłka A. Pollaka l 4 9 .
Dopiero 2 września, kiedy szpica pancerna gen. Schmidta zbliżała
się do górnej Warty, generał Rómmel w obawie o swoje południowe
skrzydło, wyznaczył grupę płka Ludwika Czyżewskiego z zadaniem
osłony lewej flanki 30 dywizji, której odcinek obrony znajdował się na
Widawce pod Szczercowem. Lecz kiedy płk Czyżewski zameldował się
w Bełchatowie u gen. Thommee, zadanie „osłony" zamieniło się na
obronę, i to na odcinku około 25 kilometrów, przebiegającym od Księ­
żego Młyna przez Borową Górę do Rozprzy. Dowódca nowo powoła­ 35. Płk Bronisław Laliczyński. 36. Płk Ludwik Czyżewski,
nego odcinka „Borowa Góra" miał do dyspozycji swój własny 2 pułk dowódca „czwartaków" w 1939 r. dowódca obrony Borowskich Gór

228 229
tym dwukrotnie przez II dywizjom „karasi" z inicjatywy dowódcy Bry­
gady Bombowej płk. dypl. W. Hellera. Lotnicy — tak samo jak poprzed­
niego dnia — po wyrzuceniu bomb obniżali się nad kolumny pancerne
i ostrzeliwali je z broni pokładowej. Wyprawy polskiego dywizjonu
bombowego przyniosły bardzo dobre wyniki, powodując uszkodzenia
sprzętu i straty w ludziach. W Gidlach bomby padały w bezpośrednim
pobliżu sztabu 1 dywizji m .
— Dzień 3 września — jak stwierdza relacja oficera niemieckiego,
Willego Reibiga — był wielkim dniem polskiego lotnictwa.
Ogólnie jednak biorąc, akcja 40 „karasi" nie mogła poważnie opóź­
nić posuwania się całego korpusu pancernego. Toteż w sztabie armii
„Łódź" i grupy operacyjnej „Piotrków" (z miejscem postoju w Dłuto­
wie) panowało wielkie napięcie, ponieważ obrona zarówno na Borowej
Górze, jak pod Rozprzą i Jeżowem nie była jeszcze przygotowana.
Pod wieczór na szosie z Kamieńska ukazały się niemieckie samochody
pancerne, lecz ostrzelane ogniem piechoty wycofały się. Nieco później
próbę przekroczenia Prudki podjęły czołgi, ale po zestrzeleniu dwu
z nich przez artylerię — reszta zawróciła. Część kompanii opuściła
stanowiska, pociągając za sobą dwa plutony odwodowe. Sytuację ura­
tował dopiero dowódca kompanii odwodowej, ppor. St. Markowski 1 5 2 .
W tym położeniu gen. Rómmel nakazał przeprowadzenie wspomnianej
już akcji na Rozprzę i Kamieńsk przez Wołyńską Brygadę Kawalerii.
Udany wypad nocny 2 pułku strzelców konnych na Kamieńsk wywołał
wśród Niemców wielkie zamieszanie. Ogólne podniecenie udzieliło się
oddziałom niemieckim w promieniu wielu kilometrów. Niemcy rozpo­
częli strzelaninę, która trwała przez kilka godzin.
Ta wspaniała akcja wypadowa wołyńskich kawalerzystów stała się
dla gen. Thommee i płka Czyżewskiego, niepokojonych meldunkami
o podchodzących patrolach pancernych wroga, źródłem dużej pociechy.
Od świtu 4 września przednie elementy 4 dywizji pancernej i pie­
choty zmotoryzowanej wroga zaczęły pokazywać się na przedpolach
Borowej Góry. Dowódca prawego odcinka „Księży Młyn", mjr J. Ko-
pecki, meldował nawiązanie styczności z oddziałem zmotoryzowanym
nieprzyjaciela. Rozpoznanie głównej reduty obronnej na Borowej Górze,
którą obsadził III batalion 2 pułku mjra T. Żelazowskiego, zetknęło
się w lasku koło Pawłowa ze zmotoryzowaną piechotą, zaskoczyło ją
i zdobyło na niej jeden erkaem. Dowódca patrolu zniszczył granatami
trzy czołgi.
W dniu tym dalej na zachód około godziny 15 wyszła ze Szczer­
cowa kolumna piechoty niemieckiej w sile pułku i skierowała się szosą
na Lubiec, zupełnie nieświadoma, że defiluje wzdłuż stanowisk pra-

231
nają powoli milknąć. Jednej z kompanii zmotoryzowanych udaje się
wego skrzydła 30 dywizji. Dowódca artylerii dywizyjnej, płk Łakiński,
pod Jeżowem dotrzeć do koryta rzeki. Potężny ogień z dział czołgowych
wpuścił kolumnę bez strzału aż do Magdalenowa i dopiero wtedy otwo­
i broni maszynowej umożliwia przejście na drugą stronę. Pionierzy
rzył morderczy ogień dwóch dywizjonów artylerii lekkiej i jednego dy­
przystępują natychmiast do budowy mostków i wzmocnienia drogi dla
wizjonu ciężkiego. Do ognia tego dołączyła się broń maszynowa I ba­
czołgów. Powstał więc wyłom w obronie pod Jeżowem. O godzinie 16.45
talionu 83 pułku płka Nadachowskiego. Kolumna niemiecka poniosła
znów ruszyły do natarcia czołgi.
ciężkie straty i w zamieszaniu wycofała się na zachód 1 5 3 . Prawa flanka
Nalot bombowy rozbija także działo ppanc. w Rozprzy. Ginie od
Borowej Góry była dobrze zabezpieczona.
bomby kapral Barski, wraz z nim strz. Stanisław Kaczmarek i siedmiu
Natomiast na Rozprzę i Jeżów kierowały się znaczniejsze siły 1 dy­
nieznanych żołnierzy. Z obejścia od wschodu i zachodu wjeżdżaj4 czołgi.
wizji pancernej. Rozpoznanie lotnicze stwierdziło kolumnę pancerną dłu­
Jednak Rozprza broni się dalej. Obsada betonowego bunkra zagradza
gości 20 kilometrów posuwającą się na Rozprzę. Zbliżanie się broni
dostęp do zniszczonego mostka, a zabarykadowani w domach strzelcy
pancernej na Jeżów było widoczne z punktu obserwacyjnego dowódcy
powstrzymują ogniem niemiecką piechotę do rana 5 września.
obrony z Borowej Góry. O godz. 10.30 we Wronikowie, 3,5 km od
O godzinie 17.30 gen. Thommee zarządził przeciwnatarcie 301 ba­
Jeżowa, zauważono 300 czołgów 1 5 4 . Tak więc na całej 25-kilometro-
talionu czołgów celem odbicia Jeżowa. Czołowa kompania kpt. A. Próch-
wej długości odcinka rozwijały się niemieckie działania zaczepne kor­
niewicza wsparła broniącą się piechotę kpt. Marszałka, niszcząc kilka
pusu pancernego ze wsparciem piechoty.
wysforowanych naprzód czołgów niemieckich, powstrzymuje ich natar­
Pułkownik Czyżewski poprzedniego dnia zwracał się do dowódcy
cie, a nawet bierze 70 jeńców. Jeżów jest chwilowo wolny od wroga,
grupy operacyjnej o nadesłanie sprzętu saperskiego i min, ale pod wie­
aż wreszcie wieczorem usadawiają się tu Niemcy. Przybyła nieco później
czór zameldował się tylko oficer-saper bez ludzi i sprzętu. Zupełnie
kompania kpt. Hajdenki wykonała przed zmierzchem natarcie rozpo­
iluzorycznie przedstawiała się szczególnie obrona 146 pułku. Nie miał
znawcze z m. Kisiele w kierunku na Rozprzę, lecz nie mając wsparcia
on własnej artylerii ani kompanii działek przeciwpancernych, która piechoty zawróciła 1 5 6 .
mobilizowała się jeszcze w Łodzi. Według rozkazu dowódcy armii Bo­
W nocy z 4 na 5 września w miejscu postoju płka Czyżewskiego stanął
rowa Góra miała mieć dywizjon ciężki 4 pac, ale żadna bateria ciężka
wysłany do Rozprzy Kalenkiewicz.
dotychczas się nie zgłosiła. Pułkownik Czyżewski musiał więc ze swo­
— Panie pułkowniku — zameldował drżącym głosem — proszę
jego skromnego wsparcia artyleryjskiego wyznaczyć dwudziałową baterię
o nowy przydział. Nie mam już baterii. Kazał pan pułkownik bronić
pułkową pod dowództwem porucznika Kalenkiewicza do zamknięcia
Rozprzy, choćby to miały być Termopile. Broniliśmy. Wróg wszedł po
ogniem na wprost szosy pod Rozprzą. Do Jeżowa został skierowany
trupach obrońców.
działon z 9 baterii 2 pal Leg. pod dowództwem pchor. Zygmunta To-
— Działa stracić można — odrzekł pułkownik — tylko honoru
porkiewicza. Prosił on również dowódcę armii o skierowanie pod
stracić nie wolno ' " !
Rozprzę pociągu pancernego, lecz pociąg nie mógł przybyć z powodu
uszkodzenia torów w Koluszkach. O godzinie 1.10 przybył również ranny strz. Ziółek. Opowiedział
o stratach. Zginęli z obsługi dział strzelcy: A. Dudek, W. Kaczmarski,
Na cienką linię stanowisk 146 pp wzdłuż bagnistej rzeczki Prudki
E. Mularczyk i Szymon Wajman. Zostali dobici przez Niemców:
uderzają po parogodzinnym przygotowaniu artyleryjskim i lotniczym
kpr. S. Zwoliński i strz. W. Sikora 1 5 8 .
niemieckie grupy pancerne. Lecz natarcie rozwija się bez powodzenia.
Po zmroku polskie kompanie czołgów cofnęły się w rejon Gomu-
Czołgi grzęzną na łąkach, grenadierzy zmotoryzowani nie mogą prze­
lina pod Piotrkowem. Podpułkownik Pollak wycofał oddziały 146 pułku
być kilkusetmetrowego pasa podmokłego terenu. Ciężka broń z bata­
do lasu pod Tuszynem, gdzie koncentrować się miała 44 dywizja. Zdołał
lionu cekaem unicestwia celnym ogniem wszelkie próby podejścia.
on zebrać około 170 ludzi II batalionu. Rozbitkowie spod Rozprzy i Je­
Pod Rozprzą, w parku dworskim, usadowiła się armatka ppanc. pod
żowa pokazali się w Sulejowie, Piotrkowie i Drużbicach. Część trwała
dowództwem kpr. Władysława Barskiego i celnym ogniem rozbijała
dalej na stanowiskach 1 5 9 .
każdy czołg, który ukazał się na szosie za zerwanym mostkiem. Niemcy
zasypują stanowiska obrońców ogniem artylerii i gradem bomb, aby
jeszcze przed zmrokiem sforsować Prudkę 1 5 5 . Polskie cekaemy zaczy-
233
232
Tymczasem na pole walki wchodziła armia odwodowa „Prusy" kie niemal miejscowości między Kamieńskiem a Piotrkowem. Przez
gen. Dęba-Biernackiego. W dniu wybuchu wojny ani jedna jednostka szyki batalionów i kompanii, przez stanowiska ogniowe ponad dwu­
tej armii nie znajdowała się w miejscu swej koncentracji. 19 dywizja dziestu baterii trzech wielkich jednostek przechodzili wycofujący się
piechoty gen. Kwaciszewskiego wyładowywała się dopiero w rejonie z placu boju ranni i rozbitkowie 146 pułku i batalionu piotrkowskie­
Łowicza, skąd marszem pieszym miała przejść do Piotrkowa. 29 dy­ go 1 6 2 , obrzucani pogardliwymi spojrzeniami wilniuków, którzy nie ro­
wizja piechoty płka dypl. Oziewicza kończyła wyładowanie w rejonie zumieli, jak można nie powstrzymać nacierającego wroga, jak można
Skierniewic. Brakło jej jednak jeszcze 41 pp i dywizjonu 29 pal, które się cofać!
pozostały na Suwalszczyźnie. Wileńska Brygada Kawalerii płka Dru- — Cekaemy nie strzelały — tłumaczyli się zziajani i dobywający
ckiego-Lubeckiego była w trakcie wyładowywania w rejonie Koluszek, z siebie resztki sił rezerwiści. — Stare „maksimy" zacinały się co
skąd miała przejść do lasów Lubień na południowy wschód od Piotr­ chwila. Mieliśmy ich tylko cztery sztuki na batalion i jedną armatę
kowa. 13 dywizja płka dypl. Kalińskiego, wycofana z korpusu inter­ pułkową'".
wencyjnego na Pomorzu, ładowała się dopiero do transportów kole­ Pod wieczór nie ulegało już wątpliwości, że duże siły pancerne
jowych pod Bydgoszczą. Były to jednostki składające się z elementu wgniotły skrajne skrzydło armii „Łódź" i zagroziły zrolowaniem od
kresowego, karne i dobrze wyszkolone, przepojone duchem na wskroś wschodu pozycji obronnej na Borowej Górze. Jak dotąd 2 pp Leg.
zaczepnym, lecz niegotowe. trwał nieporuszenie na swych stanowiskach, odpierając ataki czołgów
Już w ciągu 3 września dowództwo armii „Prusy" otrzymało szereg i piechoty przed całym swym frontem. Generał Thommee podziękował
wiadomości o nieprzyjacielu. Podjazd por. Jackiewicza z 23 pułku płkowi Czyżewskiemu za bohaterską postawę jego pułku i prosił o utrzy­
ułanów wniknął głęboko między Niemców w rejonie Kamieńska i obser­ manie pozycji do godziny 11 dnia następnego, aby stworzyć warunki
wował ich ruchy do południa, będąc z brygadą w łączności radiowej. do uderzenia armii „Prusy" pod Piotrkowem.
Następnie wycofał się, otwierając sobie drogę przez Niemców z niewiel­ Tymczasem 86 pp zajmował pozycje na gładkiej jak stół równinie
kimi tylko stratami 16°. pod Piotrkowem. W trakcie ich wytyczania doszło do poważnej różnicy
O godzinie 7.30 dnia 4 września gen. Dąb-Biernacki, mając całą zdań między Dębem-Biernackim a dowódcą 19 dywizji, gen. Kwaci-
grupę północną na miejscu i orientując się w położeniu na swym przed­ szewskim, który uznał, że obronę należy oprzeć o bagnistą dolinę
polu, wystąpił do Naczelnego Dowództwa z propozycją uderzenia rzeczek Prudki i Luciąży, dalej na południe. Spór został rozstrzygnięty
trzema jednostkami skoncentrowanymi w rejonie Piotrkowa. Czwarta w ten sposób, że dowódca armii osobiście wskazał batalionom 86 pp
(13 dywizja piechoty) zajmowała stanowiska obronne pod Tomaszo­ pozycje obronne, wysuwając je na wysokość Longinówki i Bujen. W cza­
wem Mazowieckim i Ujazdem. Jednak o godzinie 9 nadeszła z War­ sie gdy pod Rozprzą i Jeżowem rozgrywały się dramatyczne boje
szawy odpowiedź odmowna, gdyż, zdaniem szefa Sztabu Naczelnego o Prudkę, bataliony 86 pp (II i III) zajęły w terenie wyznaczone po­
Wodza, „kierunek tego uderzenia koliduje z projektowanym użyciem zycje i do wieczora okopały się.
zgrupowania" 1 6 1 . Równocześnie gen. Dąb-Biernacki otrzymał rozkaz 77 pułk tej dywizji, wzmocniony I batalionem 86 pp i IV dywizjo­
trzymania rejonu na południe od Piotrkowa, gdzie też został skiero­ nem 19 pal, jako zgrupowanie ppłka Nowosielskiego, miał przesunąć
wany 86 pp ppłka Peszka. się w nocy z dnia 4 na 5 września do lasu Lubień aż na wysokość
W rezultacie więc cała masa wojska, ugrupowana w łuku ponad Rozprzy — w celu uderzenia wraz z Wileńską Brygadą Kawalerii w bok
dwudziestokilometrowej długości, stała od rana do późnej nocy 4 wrze­ i na tyły angażującej się na Piotrków masy pancernej wroga. Całość
śnia w roli bezczynnego świadka nierównej walki improwizowanych pod dowództwem gen. Dreszera jako dowódcy GO 1 M .
batalionów ppłka Pollaka i reduty „Borowa Góra" z przygniatającą 85 pułk pod dowództwem ppłka Kruka-Śmigli i I dywizjon 19 pal
przewagą liczebną, techniczną i ogniową pancernych i zmotoryzowa­ pozostały w ugrupowaniu obronnym na północ od Piotrkowa.
nych dywizji wroga. Potężna kanonada artylerii i bombardowania lot­ 29 dywizja stała rozwinięta nad Pilicą i Czarną, od Sulejowa po
nictwa wstrząsały w posadach ziemią. Ze skraju lasu Lubień i spod Rożenek, z zadaniem zamknięcia kierunku na Opoczno. Wzmocniona
Piotrkowa roztaczał się grozą przejmujący widok: wszędzie, jak okiem 5 kompania 76 pułku tej dywizji pod dowództwem kpt. S. Sopocki
sięgnąć, wzbijały się ku górze olbrzymie słupy dymu. To płonęły wszyst- została skierowana aż pod Przedbórz o 25 kilometrów na południe do

234 235
osłony kierunku na Końskie. W kierunku Przedborza rozpoznawała drogowskazem dla wyprawy. Tylko tu i ówdzie gęste kępy krzaków
również KD 29 DP pod dowództwem mjra W. Linhardta. W istocie zasłaniają czarną czapą wgląd w bliższe przedpole. Wreszcie są na
więc ugrupowanie armii „Prusy" przedstawiało sobą rodzaj głęboko miejscu, ale trzeba czekać sygnału. Podchorąży poucza i przestrzega
na południe wyciągniętego ramienia, które miało zagradzać nieprzy­ półszeptem swoich żołnierzy, gdy wtem z lasu wytryska błyskawica
jacielowi drogę do żywotnych centrów kraju. W Koluszkach stały dwa i potężny huk rozdziera powietrze. Wszyscy chwytają za granaty.
pociągi pancerne, których jednak Dąb-Biernacki nie angażował do — Naprzód, chłopcy! — woła dowódca.
walki. Oddział nie stosuje już żadnych środków ostrożności, sadzi co sił
W dniu tym działało jeszcze polskie lotnictwo. 4 września był dniem w nogach do wioski. Tuż przed zabudowaniami żołnierze odbezpie­
największego wysiłku brygady bombowej, które wykonała pięć wypraw, czają granaty i z całym rozmachem ramion ciskają w opłotki. Potężny
a główne jej uderzenie skierowało się na broń pancerną koło Radom­ huk zachwiał ziemią. Jakieś wycie rozcina powietrze. Zaskoczenie było
ska i oddziały zmotoryzowane w rejonie Wielunia. Z rana dwa dywi­ kompletne. Kłuci, deptani, miażdżeni kolbami Niemcy w popłochu szu­
zjony „Łosi" w łącznej liczbie 27 samolotów zbombardowały zgrupo­ kają schronienia między domami i na podwórkach. Wreszcie wypada
wania czołgów pod Radomskiem. Po południu XV dywizjon bombowy jakiś oficer bez czapki i w rozpiętej bluzie, wstrzymuje uciekających
przeprowadził akcję bojową na tym samym kierunku pod Kamień­ i tworzy rodzaj punktu oporu, który pluje w stronę Polaków seriami
skiem. Ale straty polskiego lotnictwa były już tak duże, że następnego karabinów maszynowych. Lecz wtedy powietrzem targa nowa eksplozja.
dnia wzięły udział w bombardowaniu Niemców tylko dwa klucze po To druga grupa przybyła na miejsce. Tuż za plecami Niemców migoce
3 „Łosie" 1 6 5 . błysk bagnetów. Niemcy od potężnych ciosów wilniuków i Białorusi­
Tymczasem na koncentrujące się oddziały armii „Prusy" kierują się nów giną z krzykiem przerażenia. Oficer niemiecki tarza się w bólach
mordercze wyprawy Luftwaffe. Głównym celem nalotów są w dniu tym po ziemi. Nieprzyjaciel jest zupełnie rozgromiony, resztki wycofują się
Piotrków i Sulejów, przy czym Sulejów został w dwóch kolejnych ata­ z wioski. Polacy wracają przed świtem na pozycje, zmęczeni do ostatka,
kach prawie doszczętnie zniszczony. Około godziny 18 dwie eskadry lecz szczęśliwi swym pierwszym zwycięstwem, które jest im bardziej
nurkowców nadlatują na okopujące się oddziały 86 pułku: jedna na potrzebne niż chleb i sen.
las Kargał, druga na Bujny. Maszyny z piekielnym wyciem pionowo O świcie pułk przysuwa się bliżej Piotrkowa. Wykopane wczoraj­
niemal rzucają się na stanowiska. Olbrzymi huk — jeden, drugi, dzie­ szego dnia okopy pozostają bez obsady. Dowódca dywizji chce bar­
siąty bije w powietrze i na całym przedpolu wyskakują pióropusze dziej związać swoje oddziały, gdyż najbliższy batalion na północ od
ziemi i dymu. Detonacje i podmuch zlewają się w jedno wstrząsające Piotrkowa jest oddalony o 7 kilometrów, reszta 85 pułku — o dziesięć
uderzenie, które dusi i wtłacza człowieka w ziemię 1 6 6 . kilometrów. Artyleria drugiego rzutu nie ma możności wsparcia ogniem
— Byle tylko do wieczora — szepczą zbielałe wargi żołnierzy i do­ pierwszej linii. Jedynie 19 dac może z rejonu Meszcze sięgnąć swym
wódców. — Tylko do wieczora... ogniem przed stanowiska 86 pp. W rezultacie dwa bataliony płka Peszka
Wieczorem wychodzi zarządzenie do wypadu nocnego. Prawie cały w Zalesicach i Bujnach oraz I batalion 146 pp w Witowie mają charakter
III batalion pułku zgłasza się na ochotnika. Każdy bowiem pragnął co oddziałów wydzielonych, zajmujących na szerokim froncie czaty bo­
rychlej zetrzeć się z wrogiem. Wyruszyły dwie grupy. Jedna miała jowe, mocno przetkane dobrze zamaskowanymi działkami przeciwpan­
zniszczyć czatę bojową nieprzyjaciela w kolonii Siomki o 4 kilometry cernymi własnej kompanii i przeciwpancernej kompanii dywizji. 19 DP,
na przedpolu, druga — większa — rozbić granatami szpicę pancerną jedyna w całej armii, posiadała dywizyjną kompanię ppanc (9 armat
167
w lesie za kolonią. 37 mm) .
Cicho jak cienie nikną grupy w ciemnościach. Druga z nich rozdziela Podobnie też 19 dywizja nie ma bezpośredniej łączności z armią
się na dwie grupy, aby objąć Siomki z dwóch stron. Uderzenie ma nastąpić „Łódź". Najbliższe oddziały grupy operacyjnej gen. Thommee znajdują
na sygnał z kierunku owego lasu około godziny 23.00. Przedpole się o 5 kilometrów od skrzydłowej 8 kompanii 86 pp zajmującej sta­
oświetlają pożary podpalonych wsi; trzeba szukać ukrycia. Podcho­ nowiska w lesie Kargał. Generał Thommee zwrócił się do dowódcy armii
rąży Witowiecki prowadzi swój oddział wzdłuż toru, aby obejść Siomki „Łódź" z prośbą o zgodę na przeciwnatarcie Wołyńskiej Brygady Ka-
od wschodu. Domy na wzniesieniach mrugają upiorną czerwienią i są

236 237
walerii w kierunku na las Wygoda, Jeżów, Rozprza. Jednakowoż domki można, ale iperyt jest środkiem wojny chemicznej, w tej sprawie
l69
gen. Rómmel odmówił zgody ze względu na ciężkie walki pod Siera­ decyzja należeć może tylko do Wodza Naczelnego .
dzem i Strońskiem. Do planowanego uderzenia zezwolił użyć 11 ba­ Piechota polska, mimo iż była pod ogniem artylerii, moździerzy
talion strzelców ppłka Warchoła i dwudziałową baterię konną kpt. Ka­ i broni maszynowej, otworzyła ogień z erkaemów i kb. Gruntowne
weckiego. I oto na skraju lasu Graby stoją w gotowości dc działania wyszkolenie bojowe i strzeleckie w czasie pokoju nie poszło na marne.
strzelcy z kompanią pancerną 301 batalionu czołgów, ale żołnierze nic Niemcy za bardzo liczyli na efekt swojej artylerii, czołgów i lotnictwa.
nie wiedzą o swym sąsiedztwie z lasu Kargał. Nie istnieje bowiem Spodziewali się, że jednym skokiem dopadną polskich pozycji czoło­
współdziałanie dwóch armii, nie ma wspólnego dowództwa, me ma na wych. Okazało się, że trzeba krok za krokiem zdobywać teren i tak
kierunku głównego uderzenia Niemców żadnego odwodu. przydusić ogniem pozycje obrońców, aby nie odezwał się ani jeden
W rezultacie dnia 5 września Niemcy będą prowadzić jedną wspólną cekaem czy erkaem. Tego dopiąć nie mogli.
bitwę korpusu pancernego i części 13 oraz 29 dywizji zmotoryzowanej, Kiedy podeszli na odległość szturmową i przerzucili ogień swej arty­
natomiast Polacy poprowadzą dwie odrębne bitwy: pod Borową Górą lerii oraz broni maszynowej na tyły, w tym momencie odezwały się
i pod Piotrkowem, do dziś odrębnie traktowane w literaturze fachowej. dobrze chronione przeciwszturmowe karabiny maszynowe. W ich ogniu
— Ogień artylerii niemieckiej, moździerzy i bomb lotniczych oznaj­ załamało się natarcie Niemców. Pierwszy kryzys walki pod Borową
mił nam początek dnia — pisze w swej relacji pod datą 5 września Górą minął. Natomiast wyłoniło się poważne niebezpieczeństwo okrą­
płk Czyżewski. — Nad Górami Borowskimi rozpętało się istne piekło. żenia od wschodu, gdyż Jeżów był w rękach Niemców.
Artyleria i moździerze skoncentrowały ogień przede wszystkim na punkty W chwili opanowania kryzysu na przedpolu Borowej Góry płk Czy­
obserwacyjne, stanowiska cekaem i artylerię. Połączenia telefoniczne żewski udał się do Kacprowa, opodal lasu Graby, aby osobiście dopil­
rwą się co chwila...168 nować przeciwnatarcia 11 batalionu strzelców i 301 batalionu czołgów
Nadszedł pierwszy przykry meldunek: dowódca dywizjonu, mjr Bo- z baterią konną. Na Borowej Górze pozostał mjr Żelazowski 17°.
dek-Mirski, w huraganowym ogniu nieprzyjaciela doznał szoku nerwo­ W pasie armii „Prusy" akcja w dniu 5 września rozpoczęła się od
wego, jego adiutant zginął. Dowodzenie artylerią objął kpt. Komorow­ tego, że gen. Dąb-Biernacki nakazał wysunięcie z powrotem 86 pułku
ski. Wkrótce piechota niemiecka przy wsparciu czołgów rusza do na­ na pierwotną linię, obejmującą Longinówkę. Jednak nie było już czasu
tarcia. Borowa Góra jest kluczem operacyjnym do Piotrkowa. Kto chce na wykonanie tego rozkazu: ruszyło niemieckie natarcie. Z przedpola,
zdobyć Piotrków, musi wpierw posiąść ryglujące stanowiska Borowej z kierunku Rozprzy i Jeżowa, napływa coraz wyraźniejsze dudnienie,
Góry. Piechurzy niemieccy idą ławą, nie starając się nawet kryć czy wzmaga się na siłach, narasta w potężny huk. Na jasnym, rozsłonecz-
padać. Mają doskonałe wsparcie artyleryjskie, a czołgi ze skrzydła jesz­ nionym niebie srebrzą się nieprzyjacielskie bombowce. Płyną kluczami
cze je wzmacniają. od południa i zachodu. Wszystkie z ładunkami bomb pomrukują ciężko.
Major Żelazowski, dowódca reduty Borowa Góra, spogląda z nie­ Jedna grupa leci wysoko na Piotrków, druga obniża się nad stanowi­
pokojem na pobliską miejscowość Spólne; w głębi rozłogu z wiechą skami i wyrzuca swój śmiercionośny ładunek. Przeraźliwy świst kaleczy
lasu, który zasłania wgląd do wioski, w lewo kilka pojedynczych za­ uszy potężnym wybuchem, wzbijając fontanny dymu i kurzu. Od cią­
gród. To bardzo niebezpieczny odcinek. Nieprzyjaciel może stąd jed­ głych wybuchów tworzy się w powietrzu zawiesina, przez którą słońce
nym skokiem dopaść pozycji 8 kompanii, rozwiniętej w pierwszej linii. wygląda jak rdzawy krążek. Ale i na tyłach słychać detonacje. To nie­
Major prosi dowódcę pułku o zezwolenie spalenia domków na przed­ przyjaciel pastwi się nad opustoszałym Piotrkowem.
polu i skażenia iperytem podejść do m. Spólne, gdyż pozycja obronna Gdy nalot ustał, pchr. Witowiecki m wysuwa ostrożnie z okopu
nie miała pól minowych. Rowy strzeleckie zostały zaimprowizowane, głowę i oddycha z ulgą. Jeszcze nie wykryli ich stanowisk. Skotłowana
punkt obserwacyjny na Borowej Górze przedstawiał opłakany widok ziemia wznosi się setkami pagórków w rejonie opuszczonej pozycji.
bloków cementowych i rozrzuconego żelastwa, z których nie zdążono Wtem gdzieś za Siomkami podnosi się gęsta, ciemna chmura. Podcho­
wykonać schronów. rąży wysuwa się z rowu, aby rozejrzeć się w sytuacji. Nagle zastyga
— No, cóż — odpowiada telefonicznie płk Czyżewski — spalić w nim krew. Z południa sunie wprost na nich niby wielka, migocąca
tkanina rozpięta na niebie — nieprzyjacielska armada powietrzna. Przed

238 239
pozycją samoloty rozbijają się na mniejsze grupy i pikują na polskie i nierówne salwy zwykłych karabinów. Jeden chyba dostał, bo ciągnie
linie. Wycie motorów niby tysiące syren fabrycznych wibruje w po­ za sobą smugę dymu.
wietrzu. Rozlega się potworny huk i brunatne pióropusze ziemi wytry- Nagle przed liniami obrony potężny, zwielokrotniony huk i z ziemi
skują do góry. Już nie słychać pojedynczych detonacji, tylko czuć go­ podrywa się wielka, czarna ściana dymu, która strzela wysoko w niebo
rące porywiste podmuchy, którym towarzyszy podziemne dudnienie. niby wybuch wulkanu. To nieprzyjaciel najechał na miny. Trzy żelazne
„Tu nikt żywy nie wyjdzie — błysnęła myśl. — Kto nie zginie od bestie leżą do góry kołami, a cztery nieco dalej palą się, mrugając
bomby, tego ziemia żywcem zagrzebie". żółto-niebieskim płomieniem. Mimo to kilkanaście rozpędzonych w ataku
Złowrogi cyklon wybuchów nagle ustaje. Ludzie powoli przychodzą czołgów rwie naprzód. W te uderzają działka drugiej linii.
do siebie. Żołnierze 9 kompanii chwytają łopatki, aby doprowadzić do — Chłopcy! Salwa granatami! — krzyczy ile sił w płucach podcho­
porządku stanowiska. Są zabici i ranni. Zjawiają się od tyłu sanitariu­ rąży i rzuca granatem do najbliższego czołgu.
sze. Niektórzy z ocalałych próbują mówić szczękając zębami, lecz Huk, błysk — i lawina ziemi wytryska w górę. Jedna z maszyn
większość milczy ponuro. staje dęba i wali się na bok. Z rozwalonego przodu bucha gęsty dym.
— Wytłuką tu nas jak Włosi Abisyńczyków — mówi przez zaci­ Okropny nieludzki ryk rozdziera powietrze. Nadjeżdża drugi, lecz i ten
śnięte gardło strzelec Janicki. otrzymuje nagły cios. Jeszcze kilka czołgów próbuje przedostać się przez
Dalsze rozmowy przerywa znienacka huk, świst i jakieś szatańskie żywą zaporę ogniową, ale druzgocące serie ognia rwą wszystko przed
rechotanie w powietrzu. Na niebie wykwitają kępki białych obłoczków. sobą. Wreszcie czołgi zataczają łuk i kierują się ku drodze, gdzie pali
To nieprzyjaciel rozpoczął wstrzeliwanie. Pojedyncze serie przeradzają się również kilka maszyn i lecą serie haubic. Nieprzyjaciel opuszcza
się szybko w ogień huraganowy na wszystkie linie obronne, a także przedpole i kieruje się na Kargał Las, lecz i tam przyjmuje go gwałtowny
na płonące za plecami obrońców miasto. Niski bas ciężkiej artylerii ogień 8 kompanii. Huraganowy ogień zza Rozprzy przydusza pozycje
miesza się z jazgotem szrapneli lub krótkim, urywanym wybuchem gra­ 9 kompanii tak, że ta nie może pomóc sąsiadowi. Nagle od Woli Rok-
natów na rozprysk. szyckiej zza Kargału Lasu rozlegają się strzały, przechodzące w gwał­
— Panie podchorąży! — krzyczy poprzez huk kanonady kapral towną kanonadę. Czyżby to było polskie przeciwuderzenie?
Koput. — Czołgi na szosie! — Nasze czołgi! — krzyczą w opętańczej radości żołnierze.
Daleko na horyzoncie w kierunku Siomek jakby jakaś mgła, którą Natarcie ppłka Warchoła ze wsparciem czołgów kpt. Hajdenki wy­
wydobywa oślepiający blask słońca. Mgła rośnie, przybliża się coraz ruszyło punktualnie o 10.30. Przed frontem polskich oddziałów ukazała
bardziej. Na tle spalonych domostw widać ruchome, ciemne punkty. się kolumna niemiecka kilkunastu pojazdów: samochodów pancernych,
Obłok gęstnieje, a za nim wysuwają się szare cielska czołgów. Nagle czołgów, dział zmotoryzowanych i transporterów z piechotą. Kapitan
powietrzem targa potworna salwa — jedna, druga. Wśród nich krze­ Hajdenko uderzył na tę kolumnę i rozbił ją całkowicie. Bezpośrednio
piące grzmoty własnych haubic z Belzatki pod Piotrkowem. Pociski potem cała grupa ppłka Warchoła ruszyła na Wolę Krzysztoporską
padają tak gęsto z obu stron, że z trudnością wśród słupów ziemi i zdobyła ją w pierwszym impecie. Zaskoczone czołgi i samochody
można rozeznać rosnące szyki nieprzyjaciela. uległy częściowemu zniszczeniu, częściowo wycofały się 1 7 2 . Z kolei
„Przecież tej lawinie nic się nie oprze!" — myśli z przerażeniem płk Czyżewski rozkazał zdobyć las Wygoda. Jednak przeciwnatarcie
podchorąży. czołgów niemieckich, górujących nad polskimi zarówno liczbą, jak
Już na czołgach widnieją krzyże. Jak okiem sięgnąć w prawo czy uzbrojeniem i opancerzeniem, zatrzymało natarcie 11 batalionu strzel­
w lewo sunie falanga czołgów. Nie znany dotąd świst przelatuje nad ców, który zaległ tuż za Wolą Krzysztoporską, ale część polskich czoł­
głowami obrońców. To nieprzyjaciel daje ognia z działek szturmowych. gów dotarła aż pod Jeżów. Stopniowo ogień niemiecki wzmagał się,
Lecz wtem na całej linii prychają niewidoczne dotąd polskie działka a czołgi nieprzyjaciela przecinały przedpole we wszystkich kierunkach.
przeciwpancerne. Piekielna kanonada z obu stron zlewa się w opętańczą Kolumna czołgów przeszła tuż koło domu, na którego strychu płk Czy­
lawinę łoskotu. Wkrótce także lotnictwo przychodzi z pomocą nie­ żewski obserwował natarcie 11 batalionu strzelców, i tylko przypadek
przyjacielowi. Zza chmury pyłu wpadają na karki obrońców lśniące zdarzył, że nie zagarnęła go do niewoli 1 7 3 .
strzały samolotów myśliwskich. Rozlega się nieśmiały ogień kaemów Natarcie mjra Karpowa z rejonu Woli Rokszyckiej zaraz na podsta-

240 16 — Bitwy polskiego Września, tom I 241


wie wyjściowej zderzyło się z silnym natarciem oddziału czołgów nie­
mieckich wspartych artylerią. Batalion polski przeszedł do obrony
w miejscu i w pierwszych chwilach walki zniszczył cztery czołgi. Jednak
pod wpływem ataków od czoła i skrzydeł musiał odskoczyć na pozycję
na północ od lasu Wola Rokszycka.
Pułkownik Czyżewski składa meldunek o położeniu w rejonie Graby
i na Borowej Górze. Lecz ze sztabu grupy operacyjnej zamiast po­
dziękowania nadchodzi rozkaz przedłużający czas obrony do godziny 15.
— Musi pan zrobić wszystko, co w pańskiej mocy — mówi ge­
nerał Thommee — aby przedłużyć opór. Armia „Prusy" z powodu
silnej akcji lotnictwa jeszcze niegotowa. Ale jej wyjście z lasu Lu­
bień jest pewne 1 7 4 .

Tymczasem dojrzewa nowy kryzys u podnóża Borowej Góry pod


Spólnem. Około godzony 13 silny ogień z lasu przydusił obrońców do
ziemi. Major Żelazowski spostrzegł wycofujące się grupki żołnierzy
8 kompanii. Nie było wątpliwości: nieprzyjaciel wdarł się na pozycję.
Najwyższy czas do wystąpienia odwodu.
— Jak prędko dobiegnie pan do kapitana Jaworowskiego? — zapytał
oficera łącznikowego.
— W ciągu dwudziestu minut — zameldował podporucznik.
— Niech pan rusza!
Niemcy prą niepowstrzymanie naprzód. Wtem erkaem nieprzyja­
ciela zasypuje ukropem pocisków punkt obserwacyjny. Major jest ranny
w rękę. Nie czas czekać na sprawność nóg oficera łącznikowego. W górę
idzie sześciogwiaździsta zielona rakieta — sygnał dla odwodu. Mijają
długie minuty oczekiwania.
Godzina 14.15. Na zboczu góry ukazuje się tyraliera, 600 żołnierzy
spływa ławą od skrzydła na Spólne. Zagrały ciężkie karabiny maszy­
nowe batalionu. Natarcie prowadzi dowódca 5 kompanii, por. Matu-
siak, lecz nie dochodząc do linii niemieckiej, ginie z granatem w ręku.
Pada ciężko ranny kpt. Jaworowski, ginie śmiercią żołnierza ppor. Sta­
nisław Zych, batalion prowadzi ppor. Uchański. Walka toczy się o każde
drzewo, słychać krzyki rannych i ginących. Jednak Niemcy ustępują
z lasu l 7 5 .
Generał Thommee już rano wysłał do Piotrkowa swego dowódcę
artylerii, płka Kreissa, z zadaniem przedstawienia sytuacji lewego skrzy­
dła armii „Łódź" u dowódcy 19 dywizji, gen. Kwaciszewskiego, i do­
wódcy grupy operacyjnej, gen. Dreszera, aby wyjednać jak najszybszą

243
ich interwencję. Jednakże gen. Kwaciszewski znajdował się na swym wego uderzenia na rozpoznane luki. Dopiero w tym czasie gen. Dąb-
wysuniętym posterunku w Poniatowie. Generał Dreszer, który miał -Biernacki dowiaduje się o odparciu ataku na stanowiska 86 pp i prze­
stanąć obok, w Przygłowie, przeniósł się do Łęczna na południe od kazuje tę wiadomość do Naczelnego Dowództwa, meldując o poczy­
Sulejowa, w pobliże Wileńskiej Brygady Kawalerii, gdyż nie posiadał nionych przygotowaniach do uderzenia.
ani sztabu, ani środków łączności dla rozwinięcia własnej kwatery. Marszałek Smigły-Rydz z naciskiem podkreślił, że gen., Dąb-Bier­
Sztab 19 dywizji znalazł się tego dnia także w walce z bronią pan­ nacki musi tak działać, „aby bezpośrednio pomóc Rómmlowi" i nie
cerną wroga. Na wschodnim skrzydle pozycji obronnej patrole pan­ dać się oddzielić od armii „Łódź".
cerne Niemców próbowały wtargnąć do kolonii Witów, lecz zostały Bezpośrednio po tej rozmowie dowódca armii pojechał do dowódcy
odrzucone przez czaty I batalionu 146 pp. Ale jeden z nich przedarł się 19 dywizji, a następnie obaj udali się do rozwiniętego przed Piotrko­
w rejon Uszczyna, gdzie około godziny 11 wywołał duże zamieszanie. wem pułku, gdzie rozpoczynała się właśnie nowa faza bitwy. Lecz za­
Natknął się na posterunek bojowy dowódcy dywizji w Poniatowie i zadał równo gen. Kwaciszewski, jak ppłk Peszek uważali, że pozycja piotr­
dotkliwe straty zaskoczonej kompanii saperów. Ostatecznie został od­ kowska da się utrzymać do nocy. Toteż gen. Dąb-Biernacki odjechał
party dzięki dzielnej postawie plutonu łączności i kompanii sztabowej, uspokojony, a dowódcy 19 dywizji polecił przybyć o godzinie 17 do
ale miejsce postoju dowództwa dywizji przeniesiono z powrotem do Spały po dalsze rozkazy do nocnego uderzenia na Niemców.
leśniczówki Stara Wieś Proszenie. Tymczasem armia „Prusy" nadal jeszcze nie miała wszystkich sił na
Około południa 5 września ze sztabu armii „Prusy" w Spale przybył miejscu. Ostatnie bataliony 13 dywizji były jeszcze w transportach. Do
do Dłutowa gen. Kruszewski, dyspozycyjny dowódca grupy operacyj­ 29 dywizji, rozwiniętej nad Pilicą i Czarną, dopiero tego dnia nadszedł
nej, przywożąc pocieszającą wiadomość, że z lasów Lubień wyjdzie brakujący dotychczas 41 pp ze swą artylerią. Ale większość sił tego
w kierunku zachodnim lub północno-zachodnim na Piotrków natarcie pułku (II i III baon 41 pp) nigdy nie dołączyła do armii „Prusy", za­
wojsk armii „Prusy", ale dopiero pod wieczór między 17 i 18; termin trzymana do organizującej się obrony Warszawy. 301 batalion czołgów
ten przesunął później gen. Dąb-Biernacki na godzinę 19. mjra Karpowa miał przeznaczenie do Dęba-Biernackiego, lecz już drugi
— Przed godziną 3 w nocy — rzekł generał Kruszewski — nadszedł dzień walczył w składzie armii „Łódź". 1 baon czołgów został skiero­
z Naczelnego Dowództwa juzogram na tę akcję. Na ogół daje się od­ wany pod Opoczno.
czuć tendencja utrzymania armii „Prusy" w defensywie, ale przecież Sztab armii w godzinach rannych otrzymał przez ludność cywilną
sama istota odwodu operacyjnego nadaje mu charakter interwencyjny, wiadomość o 300 czołgach na zachód od Przedborza 1 7 7 . Była to ko­
zaczepny. lumna 1 dywizji lekkiej, która w następnych dniach uderzyła na Radom,
— To znaczy, że uderzenie nastąpi? — zreasumował Thommee. ale na razie znajdowała się na przedpolu Piotrkowa.
176
— Tak . Generał Dąb-Biernacki doszedł do przekonania, że siły Niemców
Wobec tego załoga Borowej Góry otrzymała rozkaz trwania dalej nacierających na Piotrków są znacznie większe, aniżeli pierwotnie przy­
w obronie. Rozkaz ten nie dotarł jednak do płka Czyżewskiego. puszczano. Uważał wobec tego, że uderzenie grupy gen. Dreszera z lasu
Tymczasem po stronie niemieckiej odbywało się przegrupowanie sił. Lubień nie wystarczy. Ponieważ podchodził z transportów ostatni pułk
Prawa grupa 1 dywizji pancernej, zniechęcona bezdrożami, wymija znaj­ 29 dywizji, gen. Dąb-Biernacki postanowił nim obsadzić dotychczasowe
dujący się na jej drodze las Lubień i w Gorzkowicach przechodzi na pozycje na Pilicy, a gros sił dywizji (tj. 76 i 81 pp) przesunąć na skraj
szosę piotrkowską, posuwając się w drugim rzucie za lewą nacierającą lasu Lubień do wspólnego uderzenia nocnego. Powziąwszy tę słuszną
kolumną. W ten sposób przed armią „Prusy" otwiera się wielka szansa decyzję, zaczął wprowadzać ją w życie. Konieczne się stało przesunięcie
rozbicia przez zaskoczenie dużego ugrupowania czołgów niemieckich terminu 178 .
kierujących się na Warszawę. Niemcy bowiem nie spodziewają się na Pod Piotrkowem około godziny 14 artyleria niemiecka otworzyła
swoim prawym skrzydle tak znacznych sił polskich, ukrytych w obsza­ znowu silny ogień. Popołudniową ciszę rozdarł potężny huk. Nieprzy­
rze leśnym za błotnistą rzeczką Luciążą. jaciel przeczesuje skotłowaną już przedtem ziemię metr po metrze.
Około południa nacierające oddziały niemieckie wycofują się z kie­ Druzgocąca fala wybuchów pokrywa stanowiska 9 kompanii po za­
runku Piotrkowa i Kargału Lasu, aby dokonać przegrupowania do no- chodniej stronie szosy, rwie z pasją umocnienia i zatapia wszystko w nie-

244 245
przeniknionej chmurze. Ciemna zamieć pyłu podnosi się ku górze, to od tyłu. Jednak od szosy aż po Milejów na całej szerokości frontu rośnie
znów opada. Po chwili złowroga czarna ściana rusza z miejsca i powoli szachownica ciężkich maszyn. W rażących promieniach słońca żelazne
sunie w głąb pozycji " ' . potwory nabierają niebywałych rozmiarów. Na nierównościach gruntu
— Czołgi! — krzyczy kpr. Koput. wzbija się raz po raz ku górze lufa działa szturmowego.
Tymczasem ogień artylerii przenosi się na Piotrków, a na zapleczu Nagły krzyk z tyłu odrywa uwagę od nieprzyjaciela. Na stanowisko
obrony ziemia aż dudni od ciągłych wybuchów. Na przedpolu jednak wpada jakiś strzelec.
nic nie widać. Nad stanowiskami 9 kompanii wisi nieruchoma płachta — Niemcy przerwali obronę! Są już w Piotrkowie! — krzyczy jak
dymu. Ale mimo ciągłych detonacji do uszu dochodzi wyraźny szum opętany.
motorów. Na szosie od strony Woli Krzysztoporskiej i wzdłuż toru od
Kapral Koput chwyta go w objęcia i zwala na ziemię. Lecz strzelec
Rozprzy pojawiają się ławy czołgów. W tym momencie rozlega się z tyłu
miota się w furii.
potężny huk — jeden, drugi, przechodzi w salwy, od których wibruje
— Wszystko stracone! Dowódca kompanii zabity!
powietrze. To polska artyleria zakłada rygle ogniowe.
Broniąca Kargału Lasu skrzydłowa 8 kompania 86 pułku nie wy­
Zdawać by się mogło, że nic nie może przekroczyć tak silnej zapory
trzymała uderzenia czołgów i artylerii, zaczęła się cofać. Na północ od
ogniowej. Lecz oto z szarej chmury dymu wyłaniają się grupami szare
Bujen obrona polska walczyła zacięcie i ustępowała powoli pod napo­
cielska maszyn. Jest ich kilkadziesiąt. Zjeżdżają z szosy i suną w kie­
rem licznych czołgów, przedłużając i zaginając zachodnie skrzydło.
runku na Wolę Rokszycką i Kargał Las. Tam też od razu przenosi się
Reszta pozycji pod Piotrkowem, mimo dużych krwawych strat, trzymała
ogień artylerii II dywizjonu 19 pal mjra Jana Swierczyńskiego. Tędy
się dzielnie. Poległ dowódca II batalionu, mjr F. Morawski.
zatem kieruje się główne uderzenie nieprzyjaciela. Już wychodzą z ko­
lonii Krężna i z Gąsek. Spomiędzy zabudowań wyjeżdżają coraz to
nowe kolumny batalionowe i rozwijają się do ataku. Nieliczne działka Niemieckie czołgi, poszerzywszy lukę między armią „Prusy" i „Łódź",
obrony przeciwpancernej otwierają gwałtowny ogień, lecz te rozpacz­ ruszyły bezzwłocznie dalej na północ, częściowo uderzając na Piotrków
liwe strzały nie wstrzymują już rozpędzonej nawałnicy. od zachodu, a częściowo wychodząc na stanowiska rozwiniętych pod
Mimo manewru okrążeniowego Niemcy uderzają także czołowo. Rakowem Małym, Meszczami i Pieńkami Karlińskimi batalionów 85 pułku
Z jednej i drugiej strony toru widać w tyralierze ogromne czołgi, które piechoty 19 DP.
ostrzeliwując pozycje, posuwają się wolno naprzód. Coraz lepiej widać Na południowo-zachodnim skraju Piotrkowa zawrzała zaciekła walka.
ich potężne sylwety i długie lufy dział szturmowych. W przodzie roz­ Z płonącego miasta wycofały się galopem baterie II dywizjonu 19 pal
lega się gwałtowny ogień działek przeciwpancernych, przetkany gęstym pod bombami coraz nowych nalotów. 6 bateria tego pułku po wycofa­
terkotem broni maszynowej. Wreszcie słychać i salwy z broni ręcznej, niu się z Piotrkowa została przechwycona przez niemieckie nurkowce
coraz szybsze, coraz bardziej gorączkowe. Nagle wszystko głuszy hura­ w chwili zajazdu na nowe stanowisko ogniowe w rejonie Meszcze i stra­
ganowy łoskot granatów i ciemna, gęsta zasłona okrywa walczących. ciła pod ogniem maszynowym wszystkie zaprzęgi. Luftwaffe bombar­
Tylko tu i ówdzie błyskają co chwila żółte lub czerwone ogniki. Wtem dowała również stanowiska 19 dywizjonu ciężkiego. Jednak dowódca
z rudej mgły wypadają zrazu pojedynczo, następnie grupkami strzelcy broniącego się 86 pułku wciąż jeszcze uważał, że będzie mógł utrzymać
i pędzą ile sił w nogach ku stanowiskom tyłowym. Ale na ich karkach Piotrków do nocy. W tym położeniu gen. Kwaciszewski odjechał do
siedzą niemieckie czołgi i koszą uciekających z broni maszynowej. Gdy Spały, aby wyjednać u dowódcy armii szybkie uderzenie flankowe grupy
któryś ze strzelców widzi, że nie ujdzie, zatrzymuje się nagle, wali gra­ operacyjnej gen. Dreszera, nawet bez udziału 29 dywizji, gdyż tylko to
natem i pada na ziemię, przeważnie miażdżony gąsienicami rozpędzonej mogło spowodować odprężenie sytuacji. W Spale gen. Dęba-Bierna-
maszyny. ckiego nie było: kierował przegrupowywaniem 29 dywizji do nocnego
— Granatem, salwami, wal! — rozlegają się głosy dowódców dru­ działania na Milejów i Longinówkę. Ponieważ czas naglił, gen. Kwaci­
giej linii. szewski udał się w ślad za dowódcą armii do Sulejowa, ale i tutaj go
Ściana płomieni i kurzu zagradza groźnym bestiom drogę, zatrzy­ nie zastał.
mują się w miejscu, a następnie zawracają, ostrzeliwując 9 kompanię Tymczasem sytuacja na odcinku 86 pp stawała się coraz bardziej

246 247
krytyczna. Niedługo po godzinie 16 ppłk Peszek, dowiedziawszy się
o wtargnięciu Niemców do Piotrkowa od zachodu i obchodzeniu miasta
od północy, zarządził odwrót swego pułku do lasu w rejonie miejsco­
wości Koło. Wymuszony odwrót pułku odbył się przez płonące miasto,
pod ogniem artylerii i lotnictwa, wśród walk ulicznych, które prze­
ciągnęły się do godziny 18. Kiedy gen. Kwaciszewski wracał ze swojej
nieudanej wyprawy, natknął się niespodziewanie w lesie na ppłka Peszka,
który z całego pułku miał przy sobie 10 oficerów, 200 szeregowych,
kilka cekaemów i 2 armatki przeciwpancerne. W czasie rozmowy gene­
rała z dowódcą 86 pp zjawił się również dowódca III batalionu 85 pp,
mjr L. Nowakowski, i wskazując kilku towarzyszących mu żołnierzy,
zameldował:
— To cały mój batalion l8°.
Wkrótce po godzinie 17 Niemcy, obszedłszy Piotrków od północy
i przeniknąwszy przez północne jego skraje, uderzyli na 8 kompanię
por. W. Chwojnowskiego, obsadzającą las pod Rakowem Małym m .
Kompania odparła natarcie, niszcząc 7 czołgów. Niebawem przyszła
jednak wiadomość, że Niemcy obchodzą jej prawe skrzydło i wciskają
się w lukę rozdzielającą batalion od reszty pułku na skraju lasu
Meszcze—Pieńki Karlińskie. Gdy się ściemniło, batalion otrzymał roz­
kaz wycofania się na Meszcze i Wolbórz. Lecz na polanie leśnej, oświe­
tlonej jak w dzień pożarem zapalonych stogów, batalion został ostrze­
lany przez czołgi z kierunku Wolborza, ponosząc duże straty i rozpra­
szając się niemal doszczętnie.
Dowódca 19 dywizji, wysłuchawszy tych hiobowych wieści, rozkazał
ppłkowi Peszkowi zebrać i uporządkować swój pułk, a mjrowi Nowa­
kowskiemu dołączyć do 85 pułku, sam zaś około godziny 22 udał się
do swego sztabu w miejscowości Stara Wieś Proszenie. Lecz sztabu już
tu nie zastał. Mieszkańcy poinformowali, że wycofał się w kierunku
na Wolbórz. Generał ruszył do Wolborza, lecz jadąc samochodem z dużą
szybkością, wpadł na ogon kolumny pancernej nieprzyjaciela i dostał
się do niewoli I 8 2 .
Zachodzi pytanie: jak mogło tak nagle dojść do zupełnie nieocze­
kiwanego obrotu wydarzeń pod Piotrkowem? Oto w czasie, gdy gros
sił 1 dywizji pancernej zajęte było walką na przedpolach Piotrkowa,
osobny oddział wydzielony w sile pułku czołgów został skierowany
w lukę między Wolę Rokszycką i Kargał Las na głębokie tyły pojskie
z zadaniem dotarcia do Wolborza. Niemcy, którzy dotychczas walczyli
tylko w dzień, zdecydowali się na akcję nocną całego pułku pancer­
nego. Oddział ten, paląc po drodze wszystkie wsie, wyszukiwał luki
.W Natarcie przełamujące XVI korpusu pancernego na Piotrków (5 września późnym
popołudniem)
249
w polskim ugrupowaniu, a gdy napotkał opór — wymijał go i gnał z jego dowódcą, kapelanem, kucharzami i orkiestrantami. Kompania
coraz dalej na tyły armii „Prusy". Drobne elementy pancerne graso­ ta pod dowództwem kpt. J. Kowalczyka zajęła stanowiska na szczycie
wały w rejonie na północ od Piotrkowa przez całą noc, szerząc wokoło góry i do świtu dnia 6 września osłaniała nakazane wycofanie się
postrach i niecąc popłoch wśród taborów i służb 19 dywizji, które w pa­ 2 pułku piechoty Legionów po spełnieniu przezeń swego zadania oku­
nice ruszyły w rozbieżnych kierunkach na Lubochnię lub Brzeziny. pionego stratą 16 oficerów, 69 chorążych, podchorążych i podofice­
Odgłosy tej paniki dotarły jeszcze tejże nocy aż do Warszawy. rów oraz 549 szeregowych I 8 4 .
Druga podobna kolumna ruszyła wieczorem ze składu 4 dywizji Natomiast zagon pancerny 4 dywizji nie napotkał na swej drodze
pancernej, kierując się na północ wzdłuż zagiętego wschodniego skrzydła żadnego oporu, gdyż kompania czołgów kapitana Hajdenki, która za­
obrony pod Borową Górą. Przed frontem obrony trwała do wieczora pędziła się aż pod Jeżów, pod naciskiem natarcia 1 dywizji pancernej
zacięta walka, w toku której baterie III dywizjonu 2 pal zniszczyły rozpoczęła na rozkaz płka Czyżewskiego o godzinie 15 odwrót. Szlak
15 czołgów. tego odwrotu prowadził między kolumnami i zgrupowaniami niemiec­
kimi. Między Krężną i Rokszycami kompania zdołała zniszczyć jeszcze
kilka czołgów i transporterów z piechotą zmotoryzowaną, sama jednak
Gdy płk Czyżewski, cudem uszedłszy ze środka zagonu pancernego miała już tylko pięć czołgów. Około godziny 18.30 straciła ona stycz­
Niemców, wrócił do miejsca swego postoju, cała pozycja .Borowej Góry ność z nieprzyjacielem i od Rokszyc skierowała się na Szydłów—Tuszyn
gorzała ogniem walki. Łączności nie było dawno. Wznoszące się nad do Andrespola, na wschód od Łodzi.
górą kłęby dymu zasłaniały widok. Tylko z odgłosów strzelaniny można Batalion czołgów mjra Karpowa rozpoczął także odwrót. Część jego
było wyciągnąć wnioski o jej przebiegu. To drugie natarcie Niemców czołgów wraz z kompanią kpt. Hajdenki 1 8 S dołączyła do kompanii
było przeprowadzone przy użyciu lotnictwa, czołgów i wielkiej koncen­ technicznej, przy której zebrały się 22 czołgi, część zaś w liczbie 9 czoł­
tracji ognia artylerii. Niemcy wdarli się częściowo w pozycję 8 kompanii gów dołączyła z majorem Karpowem następnego dnia do Wołyńskiej
pod Spólnem. Brawurowe przeciwuderzenie batalionu kpt. Jaworow­ Brygady Kawalerii. Do brygady dołączył także po zapadnięciu ciemno­
skiego osłabło pod nawałą ogniową Niemców, lecz i ich ruch został ści, przy stanie zaledwie 150 żołnierzy, 11 batalion strzelców, który
wstrzymany. Jedni i drudzy, zwarci na najbliższych odległościach, za­ wycofał się z lasu Graby.
legli w terenie. Znów nastąpiła ciężka, niepokojąca przerwa...
Wołyńska Brygada Kawalerii w ciągu tego dnia, obfitującego w dra­
Patrole sanitarne wynoszą z pierwszej linii ciężko rannych. Z noszy matyczne wydarzenia, pozostawała nadal w odwodzie w rejonie Drużbic,
uniosła się z trudem głowa rannego kpt. Jaworowskiego. na północ od Bełchatowa. Tylko jej dywizjon pancerny rozpoznawał
— Panie pułkowniku — szepnął z wysiłkiem. — Czy utrzymaliśmy po szosie Gomulin—Piotrków, będąc pod wieczór niemym świadkiem
się? posuwania się niemieckiej fali pancernej w kierunku na Szydłów. Moto­
Dowódca pułku ze ściśniętym gardłem odpowiedział siląc się na cykliści 4 dywizji pancernej jeszcze przed zmrokiem zdobyli przeprawy
spokój: na rzece Miazdze w Będkowie. Generał Thommee, dowiedziawszy się
— Tak, panie kapitanie. Utrzymaliśmy się 1 8 3 . o godzinie 18.10 za pośrednictwem Naczelnego Dowództwa o posta­
Kapitan Jaworowski opadł na nosze i zamknął z osłabienia oczy. nowionym uderzeniu armii „Prusy" w ogólnym kierunku na Bełchatów,
W pewnym momencie przed zmierzchem pośród kłębów dymu na ze spokojem oczekiwał na dalszy rozwój wypadków. Uderzenie armii
szczycie góry zaczęły ukazywać się grupki żołnierzy. Lecz do nocy było „Prusy" miało bowiem niechybnie doprowadzić do rozcięcia niemiec­
jeszcze daleko. Dowódca obrony począł krzykiem zatrzymywać cofają­ kiej masy pancernej. Tymczasem gen. Dąb-Biernacki wcielał w życie
cych się. Ale bezskutecznie. Ruch odwrotowy odbywał się dalej. Wów­ własną decyzję wprowadzenia 29 dywizji do nocnego natarcia. Miała
czas zrozumiał, że tylko nowa siła „żywa" może ten ruch powstrzymać. ona ruszyć przez Pilicę o godzinie 20 w dwóch kolumnach. 81 pułk
Rozkazał co rychlej zebrać wszystkich żołnierzy sztabu, bez względu na piechoty zaczął z opóźnieniem przeprawiać się w bród przez rzekę pod
funkcję. Stanął na czele tej zbieraniny i z okrzykiem „hurra" zaczął Kurnędzem, na południe od Sulejowa. Bród był płytki, ale grząski,
biec naprzód. Zgłupieli na ten widok cofający się żołnierze, stanęli toteż przeprawa posuwała się bardzo powoli. Zwłaszcza tabory zaprzę­
w miejscu, a następnie zaczęli przyłączać się do przeciwnatarcia pułku żone w mizerne mierzynki kresowe grzęzły w błocie. Ta świeżo zmobi-

250 251
lizowana jednostka nie mogła podołać warunkom nocnego marszu po Około półncy dowódca armii ruszył samochodem w stronę Piotr­
bezdrożach. kowa. Gdy zbliżył się do miasta, wpadł w ogień Niemców i powrócił
76 pułk piechoty pod dowództwem ppłka dypl. S. Sienkiewicza wraz do Sulejowa. O tej porze do rąk jego doszedł juzogram Naczelnego
z artylerią dywizyjną jako kolumna główna formował się do marszu Dowództwa z godziny 21 o cofnięciu się armii „Łódź" na przejściową
w Sulejowie, stając swym czołem przy moście. Miasteczko po dwudnio­ linię Szadek—Grabica—Piotrków i zapowiadający ogólny odwrót na
wym potężnym bombardowaniu leżało w gruzach i pożodze. Droga Wisłę. Juzogram, odczytany przy anemicznym świetle latarki kieszon­
i cała okolica zapchane były uchodźcami cywilnymi, rozbitkami spod kowej, bez analizy dalszego zadania, którą powinien przeprowadzić
Rozprzy i Piotrkowa tudzież nadjeżdżającymi ze wszystkich stron tabo­ sztab armii, zabrzmiał w uchu jej dowódcy jako hasło do zaniechania
rami. Przy moście, który na szczęście zachował się w stanie nie uszko­ natarcia, które też niezwłocznie przekazał do wykonania. W otocze­
dzonym, panował nieopisany zamęt. W tym stanie rzeczy zjawił się na niu Dęba-Biernackiego zapanowała konsternacja 1 8 9 . Być może już przed­
przeprawie dowódca armii i zaczął wydawać poszczególnym oddziałom tem została w tym duchu rozpowszechniona treść juzogramu w od­
rozkazy i kierować ich przeprawą. Wśród nastroju ogólnego zamiesza­ działach armii. A przecież Naczelne Dowództwo nie przekreślało zamie­
nia i niesłychanego zdenerwowania ruszono wreszcie przez most z du­ rzonego działania, choć zarazem dopuszczało możliwości jego wstrzy­
żym opóźnieniem, w kolumnie nie uporządkowanej należycie, a co gor­ mania. „Grupę północną zbierze pan generał w rejonie północ Piotr­
sze — niekompletnej. Nie można było odnaleźć w lesie III batalionu ków—Tomaszów Mazowiecki—Opoczno. Zadanie dotychczasowe pozo­
pułku, ruszono więc bez niego 1 8 6 . staje w mocy — głosiły słowa juzogramu — to znaczy czynna osłona
Gdy kolumna znalazła się już na szosie piotrkowskiej, Dąb-Bier- generała Rómmla i kierunku na Warszawę".
nacki osobiście skierował jej straż przednią, którą tworzył II batalion Jednakże zemściła się tu wyszukana stylistyka rozkazu. Generał
76 pułku pod dowództwem mjra E. Justyniaka, ku południowi na Dąb-Biernacki nie zwrócił uwagi na słowa „czynna osłona", które nie
Milejów, podczas gdy znacznie opóźnione siły główne maszerowały odwoływały zgody na zwrot zaczepny. Zrozumiał natomiast, że ma
dalej w kierunku pierwotnie nakazanym na Przygłów i Longinówkę. wrócić do poprzednich zadań przechwytywania nieprzyjaciela wnika­
Ponieważ Naczelne Dowództwo stale przypominało o konieczności jącego w głąb obszaru krajowego. Działając w tym duchu, rozkazał
osłony kierunku na Opoczno, dowódca armii zdecydował się wycofać z miejsca wstrzymać rozpoczętą już akcję zaczepną grupy operacyjnej
na Pilicę Wileńską Brygadę Kawalerii, która w jego planie uderzenia gen. Dreszera i 29 dywizji. Wysłał do Przedborza 23 p.uł. płka dypl.
nocnego miała stanowić najbardziej zewnętrzne i najgłębiej na połud­ Z. Miłkowskiego "°. Rozesłani zaś oficerowie z rozkazami odwrotu do­
nie sięgające ramię oskrzydlające. Wprawdzie dążyły na Pilicę 1 batalion padli 81 pułk częściowo już w Łęcznie, a częściowo na przeprawach.
czołgów i kompania zmotoryzowana saperów, ale mogły one stanąć Pułk ten skierowano po obu stronach Pilicy do lasów w rejonie Koła.
nad rzeką 6 września rano 1 8 7 . Tak więc cały las Lubień napełnił się Tam też miała maszerować grupa ppłka Nowosielskiego, przeszło dobę
tej nocy rumorem maszerującego we wszystkich kierunkach wojska. oczekująca na sygnał do natarcia. Natomiast nie zdołano do świtu
Nastrój ogólnej niepewności wzmagało zagrożenie południowego skrzy­ 6 września osiągnąć kurierami rozdzielonych kolumn 76 pułku piechoty
dła armii. Na dalekim przedpolu Niemcy już przed południem 5 wrze­ płka Sienkiewicza.
śnia próbowali zająć Przedbórz. W zaciętej walce, stoczonej w samym
miasteczku, zostali odparci. Jednak po południu, przeprawiwszy się na
wschodni brzeg Pilicy, wznowili natarcie wsparte czołgami. 5 kompania
76 pp kpt. Sopocki wycofała się około godziny 16 do lasów w rejonie Uderzenie 76 pp pod Piotrkowem
Zuzowy. Podjazdy pancerne wroga zaczęły przenikać na północ między
Pilicą a lasem Lubień. Jeden z nich o zmierzchu uderzył na sztab gene­ O świcie 6 września na przedpolach Piotrkowa rozegrała się jedna
rała Dreszera w Łęcznie, lecz został odparty przez 4 szwadron 13 pułku z największych tragedii września 1939 roku, tragedia tym bardziej
ułanów pod dowództwem rtm. K. Nawrockiego, kilka czołgów znisz­ gorzka, że mogła być wstępem do wielkiego zwycięstwa polskiego oręża
czyła ludność w Bielskiej Woli 1 8 8 . Również od zachodu z rejonu Przy- na polach, które pokryły gęsto mogiły żołnierzy bohaterskiego 76 pułku.
głowa rozpoznanie niemieckie usiłowało przeniknąć na Sulejów. II batalion mjra E. Justyniaka jako straż przednia masy uderzenio-

252 253
wej natknął się w Milejowcu na niemiecką kompanię i gwałtownym opanować Longinówkę. Ale przeciwnik, zaalarmowany walką pod Mile-
uderzeniem odrzucił ją do Milejowa. Stojący we dworze sztab 1 dywizji jowcem, bronił się twardo. Polskie baterie zajęły stanowiska przy
pancernej Niemców został zupełnie zaskoczony, a jej dowódca, szosie i w brzasku dnia otworzyły ogień na wprost i na tyły wioski.
gen. Schmidt, uciekł przed Polakami w samej bieliźnie. Niemcy rzucili Ogień tej artylerii spowodował straty w kolumnach niemieckich na po­
do boju wszystko, co mieli pod ręką: gońców motocyklowych, pisarzy, łudnie od Longinówki. W wielu punktach wzbił się ku niebu olbrzymi
łącznościowców. Nawet opancerzone wozy radiowe zostały użyte do płomień i gęsty, czarny dym. To płonęły samochody i cysterny z ben­
obrony. Piechota II batalionu parła jednak niepowstrzymanie naprzód. zyną 1 dywizji pancernej.
W chwili gdy do batalionu przybył kurier armii „Prusy", kpt. B. Ku­ Niespodziewanie wyszło natarcie niemieckie na tyły I batalionu
delski 1 9 1 , z rozkazem zawrócenia na Piotrków, ciężko ranny dowódca 76 pułku od strony Piotrkowa. Jednak natychmiastowe przeciwuderze-
batalionu, mjr Justyniak, dogorywał. Ciężkie rany odniósł jego zastępca, nie 3 kompanii osadziło Niemców w miejscu. Pułk był w straży przed­
kpt. Myśliwski, a dalszy następca, por. W. Gniewkowski, nie mógł już niej, a ogólna instrukcja walki nakazuje takiemu oddziałowi uderzać
powstrzymać rozwijającego się natarcia na Milejów. Co prawda dwie jak najsilniej, ponieważ za nim nadchodzą siły główne. Według posia­
polskie kompanie w pierwszym impecie wdarły się w środek miejsco­ danych przez płka Sienkiewicza wiadomości na polu walki miało ukazać
wości i posuwały się naprzód, ale przed godziną 5 artyleria niemiecka się w najbliższych kwadransach jeszcze osiem batalionów piechoty i trzy
silnym ogniem zagrodziła dalszą drogę i spowodowała duże straty w sze­ pułki kawalerii! Tymczasem na polski batalion runął ogień nieprzy­
regach. Sprowadzone niebawem posiłki niemieckie przystąpiły do prze­ jacielski ed wschodu. Pułk został odcięty od lasu Lubień. W tej sytuacji
ciwnatarcia, zmuszając batalion do cofnięcia się wśród wysokich strat. dążący do płka Sienkiewicza kpt. Kudelski z rozkazem marszu na Koło
Tylko resztki batalionu w sile około 180 ludzi zebrały się po godzi­ nie mógł już przedostać się na pole walki.
nie 6 za Luciążą w rejonie Przygłowa. Poległo 12 oficerów i 218 szere­ W miarę rozwidniania się sytuacja stawała się coraz bardziej roz­
gowych. paczliwa. Rozwinięta piechota i artyleria polska znajdowała się na
Dalej na północy maszerował I batalion 76 pułku mjra Korneliusza odkrytej równinie pod koncentrycznym ogniem niemieckim od połud­
Kosińskiego z ppłkiem Sienkiewiczem na czele. Jego droga wiodła przez nia, północy i wschodu. Pozostawał jeszcze kierunek zachodni, do toru
stanowiska 86 pp bronione poprzedniego dnia. Wszystkie mostki w re­ kolejowego, dokąd też próbowano wśród wysokich strat odskoczyć.
jonie kolonii Witów-Zalesice były gruntownie zniszczone, co ogromnie Ale i od tej strony ukazali się wkrótce Niemcy " 2 .
opóźniało ruch przydzielonego III dywizjonu artylerii 29 pal pod do­ W czasie walki Niemcy przejściowo zdobyli sztandar pułkowy i roz­
wództwem kpt. Szymyślika. Batalion ten napotkał w kilku miejscach winęli go z okrzykiem tryumfu. Jednak zapłacili za to drogo. Polacy
elementy pancerno-motorowe nieprzyjaciela, które odrzucił wstępnym z determinacją rzucili się na zuchwalców w obronie najświętszego sym­
bojem, niszcząc przy tym sporo jego pojazdów bojowych. Marsz ba­ bolu żołnierskiego. Zażarta walka wokół sztandaru toczyła się 15 minut:
talionu odbywał się w nastroju zwycięskim. Około godziny 4 czoło kłuto bagnetami, duszono rękami, aż wszyscy Niemcy wyginęli. Sier­
kolumny dotarło do szosy Piotrków—Częstochowa, gdzie skręcono na żant Stanisław Biela uskoczył z nim pod osłonę działek przeciwpancer­
południe. Spod Milejowa dochodziły gwałtowne odgłosy walki II ba­ nych. Następnie sztandar powierzono kapelanowi pułku, księdzu Woro-
talionu. biejowi, który pod osłoną porucznika Mickiewicza i sześciu zwiadow­
Pułkownik Sienkiewicz, mając rozkaz obsadzenia Prudki, doszedł ców konnych odwiózł go do sztabu dywizji w Sulejowie. Sztandar ten
na podstawie dotychczasowego przebiegu działań do wniosku, że zlikwi­ ostatecznie znalazł się aż we wsi Krzemieniec pod Wołkowyskiem,
dował niemiecką szpicę pancerną i ma przed sobą drogę wolną. gdzie został zakopany przez szeregowca Bronisława Leonika na miej­
— Józek — rzekł do kpt. Malinowskiego — chodź, jedziemy szybko scowym cmentarzu. Strzępy jego zostały wydobyte po wojnie i złożone
do Rozprzy wzmocnić walczący tam batalion. w Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie, gdzie się znajduje pośród
Lecz gdy oddział przedni zbliżył się do Longinówki, zza opłotków 66 innych sztandarów wrześniowych " 3 .
wioski posypały się na Polaków strzały. Natychmiast, wprost z ko­ Około godziny 6 ruszyły od południa czołgi niemieckie, łamiąc
lumny, ruszyło natarcie batalionu. Pułkownik Sienkiewicz, ranny na wszelki opór i miażdżąc broniące się do ostatka grupy żołnierzy.
początku walki w rękę, postanowił jeszcze pod osłoną szarości świtu Wśród wielu zabitych polegli także: dowódca pułku, podpułkownik

254 255
Sienkiewicz, dowódca I batalionu, mjr K. Kosiński, dowódca dyonu
artylerii, kpt. Szymyślik, por. S. Piasecki, ppor. J. Trarzynski, około
20 innych oficerów oraz 426 szeregowych. Przepadły całkowicie baterie
III dywizjonu 29 pal " 4 . Dziś na cmentarzu w Milejowie pod pięknym
pomnikiem poległych spoczywa 631 znanych z nazwiska oficerów i sze­
regowych 19 i 29 dywizji oraz wielu nieznanych.
Zabici leżeli tak gęsto, że wywołało to zdumienie oglądających
pobojowisko Niemców. Wśród wielu sztabowców znalazł się tam rów­
nież gen. Schmidt. Osmalony wybuchem granatu, w podartym mundu­
rze, podniósł rękę do hełmu.
Ta pozorna rycerskość niemieckiego dowódcy nie przeszkadza mu
w zarządzaniu masowych rozstrzeliwań ludności w tym właśnie rejo­
nie. W dniu 4 września żołnierze 1 dywizji pancernej zamordowali
w Kamieńsku 30 osób, z czego 13 osób zatłuczono pałkami. Była to
zemsta za udany wypad poprzedniej nocy Wołyńskiej Brygady Kawa­
lerii. W dniu rzekomego salutowania poległych Polaków zabito w Lon-
ginówce granatami 16 osób cywilnych, w Milejowie i Milejowcu roz­
strzelano lub spalono w zabudowaniach ponad 160 osób 195 . Pośród
innych rozstrzelano lub spalono w stodole 19 wziętych do niewoli
żołnierzy. Była to z kolei zemsta za wypad 76 pp ppłka Sienkiewicza.
40. Ppłk Stanisław Sienkiewicz. 41. Płk dypl. Władysław Kaliński.
W Rozprzy, z której prawie wszyscy mieszkańcy zdołali zbiec przed dowódca 76 pp dowódca 13 DP
wkroczeniem Niemców, zamordowano 5 września pięć osób: Karola
i Józefa Walickich, Józefa Frączyka, jakiegoś Żyda i kobietę, a nadto
rozstrzelano kilkunastu wziętych do niewoli pod Jeżowem nad Prudką z zaznaczonymi kierunkami działań: 4 DPanc z Będkowa na Lubochnię
żołnierzy 146 pp. W Starej Wsi zastrzelono Wawrzyńca Misztelę, i Czerniewice oraz 1 DPanc z Wolborza na Tomaszów i Rzeczycę.
w Romanówce — Budzisza. Łącznie na tym krwawym szlaku od gra­ Broniący swym 45 pp Tomaszowa płk Hojnowski podesłał pod Wol­
nicy zginęły z rąk zbrodniczego Wehrmachtu 443 cywilne osoby. borz trzy działka ppanc. i 4 kompanię piechoty kpt. S. Marchela,
dzięki czemu zapewnił opóźnienie 1 DPanc do godz. 17. Wysa­
dzono mostki w Wolborzu, Łaknarzu i Zawadzie. Natomiast 4 dywizja
pancerna już od rana 6 września atakowała w kierunku Będkowa po­
Zapora przeciwpancerna pod Tomaszowem Mazowieckim zycje 43 pułku polskiej 13 dywizji pod Wólką Krzykowską i Ujazdem.
Jeden z batalionów tego pułku dopiero przed świtem został wyłado­
Ofiara 76 pułku pod Piotrkowem opóźniła o pół dnia dalszy marsz wany z transportów kolejowych i zajmował pośpiesznie pozycje pod
1 dywizji pancernej na Tomaszów Mazowiecki. O dalsze półtorej doby Sangrodzem.
zatrzymał ją twardy opór 13 dywizji piechoty pod Tomaszowem Mazo­ Dowódca 13 dywizji, płk Kaliński, i jego sztab wiedzieli, że ich
wieckim. Obawiając się nowych ataków z lasu Lubień, gen. Schmidt jednostka, podjęta 1 września transportami kolejowymi z Fordonu pod
musiał się ubezpieczyć wzdłuż całej Luciąży, zwłaszcza że w głębi lasu Bydgoszczą i przerzucona w rejon kolana Pilicy pod Tomaszowem
ostrzelała kolumnę ciężka artyleria, a z Przygłowa wypadł pluton pol­ Mazowieckim, będzie miała zadanie utworzenia zapory przeciwpancer­
skich czołgów 196 . O kilka godzin opóźniła go kompania rozpoznawcza nej na drogach prowadzących z południa do Warszawy. Zadanie to
13 dywizji pod dowództwem por. Walczyka w Wolborzu. Rozbiła ona wypływało z rozkazu Naczelnego Wodza dla armii „Prusy", która miała
w toku walk nocnych dwa czołgi, a w jednym z nich zdobyła mapę zamknąć kierunki na Warszawę i Dęblin.

256 17 —Bitwy poKkiciio Wr/cśniu. tom I 257


północy, ubezpieczonych jedynie sekcją konnych zwiadowców w lesie
Po zaznajomieniu się z terenem swego działania płk Kaliński po­ pod Marszewem i drużyną kolarzy na szosie pod Łominami. Walki te
stanowił zorganizować obronę przeciwpancerną dywizji w oparciu o kom­ nieznacznie tylko wspierała z odległych stanowisk reduta artylerii, a to
pleks leśny na południe od Lubochni, czołem do przebiegającej tędy z braku map i ciągłego rwania się linii telefonicznych, zapewne nie bez
linii kolejowej Koluszki—Skarżysko, z wysuniętymi czatami bojowymi udziału dywersji, którą był nasycony okalający miasto teren, rekrutu­
przed lasy Sangródz i las na zachód od Tomaszowa Mazowieckiego. jącej się zarówno z miejscowych kolonistów niemieckich, jak i ze zrzu­
Generał Dąb-Biernacki sprzeciwił się tej koncepcji i nakazał wyjść tów spadochronowych.
dywizji 5 km do przodu, by właśnie główną pozycję obrony oprzeć Odcinek 45 pp pod Tomaszowem nieprzyjaciel raził głównie nawa­
o te lasy. łami artylerii. Jedyne natarcie rozpoznawcze wyszło w godzinach po­
Tak zrodziła się 5 września pozycja obronna 13 DP pod Tomaszo­ łudniowych na północny skraj pozycji. Jednak rozwinięta tu kompania
wem Mazowieckim o szerokości 15 kilometrów, obejmująca od północy czołgów napotkała dobrze ustawioną artylerię bezpośredniego wsparcia,
m. Ujazd i las Sangródz, z samodzielnym ośrodkiem oporu pod Wólką która z odkrytych stanowisk spełniała rolę artylerii ppanc. Po stracie
Krzykowską, którą obsadzał trzema batalionami 43 pp ppłka F. Ku­ 5 czołgów rozpoznanie nieprzyjaciela wycofało się z przedpola.
bickiego, oraz południowa, obejmująca cały kompleks leśny na połud­ „ Katastrofa rozpoczęła się we wczesnych godzinach popołudniowych.
niowy zachód i południe od Tomaszowa, obsadzona przez dwa bata­ Na podstawie dotychczasowych walk i rozpoznania lotniczego, a za­
liony 45 pp z artylerią i trzecim w odwodzie na północ od miasta, pewne i meldunków rozsianych w polskim ugrupowaniu wywiadowców,
który notabene przybył dopiero w toku walki. dowództwo XVI korpusu pancernego gen. Hoepnera odkryło w polskich
Osobliwością tej pozycji było pozostawienie w środku ugrupowa­ liniach obronnych pozostawioną lukę 1 9 8 . Toteż około godz. 15 w tę
nia, między rzeczką Wolborką i Czarną, nie obsadzonego siłami żywymi lukę skierowało główne siły zarówno 1 jak i 4 DPanc. Dla przyśpiesze­
trzykilometrowego odcinka, na który z lasów Lubochnia była nasta­ nia działań w eterze krzyżowały się rozkazy niemieckie bez zaszyfro­
wiona większość artylerii dywizji, jednakże bez osłony oddziałów pie­ wania i zostały przechwycone przez polską stronę. Sztab 13 DP wy­
choty, i to zarówno, jeśli chodzi o sprzęt ogniowy, jak i artyleryjskie stąpił z propozycją skierowania w lukę odwodowego 44 pp, lecz
punkty obserwacyjne. Co więcej, artyleria ta nie mogła dać wsparcia płk Kaliński uważał te wiadomości za dezinformację wroga.
dla działań piechoty na jej przedpolu z powoau zbyt dużego oddalenia Fale czołgów runęły niemal bez kontrakcji z polskiej strony na
(5—6 km od pozycji Sangródz, około 12 km od Wólki Krzykowskiej) trzykilometrowy, nie obsadzony obszar, starły napotkane po drodze
jej stanowisk ogniowych " 7 . Trzeci pułk dywizji (44 pp płka J. Fraczka) punkty obserwacyjne artylerii i ich poczty i z niesłabnącą siłą poto­
stał większością sił w odwodzie za 45 pp, z jednym batalionem (1/44 pp), czyły się w rejon nieosłoniętych dywizjonów artylerii 13 DP w rejonie
ubezpieczającym wraz z baterią artylerii ugrupowanie dywizji od Przesiadłowa i Cekanowa, tudzież na północno-zachodnie obrzeża To­
północy. maszowa.
Głównym bohaterem całodziennych uporczywych walk z natarciami Zacięty bój rozgorzał we wszystkich punktach pozycji. Wspaniały
pancernymi wroga był 43 pułk Strzelców Bajońskich ppłka Kubickiego. przykład walki do ostatka pokazał we wszystkich swoich ośrodkach
W godzinach południowych i później natarcia czołgów i strzelców pan­ oporu 43 pp, oskrzydlany przez oddziały 4 DPanc. od północy i po­
cernych zogniskowały się na ośrodku wysuniętym Wólka Krzykowską, łudnia. Batalion kpt. Kłosowskiego w Wólce Krzykowskiej, który wy­
którego bronił silnie rozczłonkowany w terenie II batalion kpt. Kło­ krwawił się już w walkach przedpołudniowych, tracąc m.in. dwu do­
sowskiego. Bojowe grupy nieprzyjaciela uderzały na stanowiska bata­ wódców kompanii, ponosił i teraz dalsze straty, lecz utrzymał swe
lionu z wielu stron, lecz wszystkie te uderzenia zostały odparte. Kiedy wysunięte stanowiska. Grupa czołgów i piechoty zmotoryzowanej, która
zaś w północnej części udało się Niemcom włamać w obręb pozycji, od południa wdarła się w stanowiska I batalionu w lasach Sangródz,
zostali wyparci uderzeniem wręcz plutonów odwodowych. Trzonem została zlikwidowana bagnetem i granatem 1 kompanii por. Dziurzyń-
obrony był tu rozwinięty pluton artylerii piechoty. Działon plut. Dę­ skiego. Część grupy sięgnęła aż po stanowiska dowodzenia 43 pp w To­
bickiego rozbił 6 czołgów, działon kpr. Gościńskiego — 4. Niektóre biaszach. Tu wyparły je plutony specjalne pułku: pluton pgaz. por. Woź­
natarcia dochodziły do III batalionu mjra Miklasa, obsadzającego las niaka i pluton łączności kpt. Krawczyka ' " .
Sangródz, a jedna z kompanii czołgów dążyła do obejścia pozycji od

259
258
Baterie III dywizjonu 13 pal w samotnej walce bez osłony pie­
choty zniszczyły 5 czołgów i unieszkodliwiły dalszych kilka, ale musiały
przed dalszą nawałą wycofywać sprzęt do lasu, tracąc 6 dział na sta­
nowiskach i w trakcie przesunięcia. 13 dac pod dowództwem mjra Sie-
kierzyńskiego odparł uderzenie czołgów, niszcząc dwa z nich ogniem
bezpośrednim 155 mm haubic, po czym odszedł bez straty sprzętu
w las. Szczęśliwie zjechała też 2 bateria I dyonu 13 pal. Większa grupa
czołgów, przejechawszy przez stanowiska artylerii, skierowała się przez
las na Lubochnię, tłamsząc po drodze wycofujące się tabory i ludność
cywilną. Jeden z oddziałów skręcił w prawo i dotarł aż do batalionu
odwodowego 45 pp na północ od Tomaszowa, lecz został odparty.
W tym położeniu płk Kaliński uruchomił swój odwodowy 44 pp
(bez I baonu). Zamiast jednak skierować go do przeciwuderzenia
w tętniącą bojem lukę, tak jak postulowali oficer operacyjny dywizji,
kpt. Czerniak, oraz kpt. Górski, przesuwał on ten odwód na północ,'
w rejon Skrzynek* celem ubezpieczenia się od ewentualnego ruchu
oskrzydlającego Niemców przez lasy Lubochnia. W istocie więc pułk
ten zamiast dążyć na pole bitwy, oddalał się od niej, a na dobitek
został w czasie marszu napadnięty i porozrywany przez wysforowaną
w głąb lasu kolumnę czołgów nieprzyjaciela i panicznie uciekające jed­
nostki tyłowe armii „Prusy". I tak nie wziąwszy udziału w walkach
o pozycję główną dywizji, ponosił straty 2 0 0 .
1 dywizja pancerna natarła na 45 pułk już o zmroku i nie miała
powodzenia. Ale jedna z grup pancernych dotarła bez przeszkód aż
na północny skraj Tomaszowa. Gdy wieczorem pułk uszykował się na
rynku i ulicach do odmarszu na Lubochnię, zagrodził mu drogę ogień
z dział i czołgów, równocześnie zaś ze wszystkich stron, z okien i dym­
ników Tomaszowa, posypały się gęste strzały z broni ręcznej i maszy­
nowej, rażąc w ciemnościach nocnych z bezpośredniej odległości. W jed­
nej chwili oddziały pułku rozsypały się w ucieczce lub w poszukiwaniu
dywersantów, ponosząc przed zabarykadowanymi domami duże straty.
Wśród zamętu zginął również dowódca 45 pp, pułkownik S. Hojnowski.
Resztki pułku wycofały się w nieładzie na Spałę 2 0 1 .
Tymczasem 43 pułk oderwał się w nocy od nieprzyjaciela w zupeł­
nym porządku. Lecz w drodze na Lubochnię zetknął się z czołgami,
które wywołały w jego szykach zamieszanie i straty. Dalsze zamieszanie
wywołały sprzeczne rozkazy. Późno w nocy nadszedł rozkaz dowódcy
armii „Prusy", zmieniający kierunek odwrotu: nie na Mszczonów i War­
szawę, a na Spałę i lasy Brudzewice na południe od Pilicy. Osłonę w Glin-
niku miał utworzyć 44 pp. W ten sposób gen. Dąb-Biernacki jeszcze

261
raz odegrał dezorganizującą rolę w działaniach 13 DP, która pod nie­
pancernych, artylerzyści kilku dywizjonów przez dwa dni mieli je w za­
powstrzymanym naciskiem XVI korpusu pancernego musiała wykonać
sięgu swoich dział, jeden sygnał uruchamiał natarcie 10 batalionów
zwrot w prawo i przeprowadzić marsz boczny pod jego lufami.
i 15 szwadronów w obszarze od Kamieńska do Piotrkowa. Gdy jednak
Następnego dnia, 7 września, główny ciężar walki spoczywał na bar­
nadeszła chwila, aby walczyć, wszystkie te siły zostały rzucone do od­
kach I batalionu 45 pp, który zamknął drogę głównym siłom 4 DPanc.
wrotu — na szlaki zatracenia. Żadna bowiem z tych jednostek nie prze­
w oparciu o Lubochnię i przez dwie godziny opóźniał jej marsz, oraz szła Wisły, żaden większy oddział nie utrzymał się w ręku dowódców.
na 44 pp, który przyjmował na siebie ciosy sił pancernych wroga,
Takie to są okrutne konsekwencje braku trafnej decyzji w zwrotnych
osłaniając w oparciu o Glinnik i lasy na południe wycofywanie się
momentach walki. Najgorsze zaś, że odpowiedzialność za własne winy
oddziałów dywizji za Pilicę. Jakby na większą ironię oddziały 43 i 45 pułku,
spychał w sposób godny najwyższego potępienia na innych. Rano
doszedłszy do Spały, spotykały na swej drodze zerwany most na Pilicy —
6 września Naczelne Dowództwo w Warszawie otrzymało następujący
na rozkaz szefa saperów własnej armii — i musiały szukać przepraw
meldunek: „Wobec zajęcia Piotrkowa przez nieprzyjaciela pod wie­
dalej na wschód, pod Inowłodzem, lub przechodzić po kładkach, pozo­ czór 5 września, natarcie zamiast na Bełchatów zostało skierowane
stawiając działa i ciężki sprzęt. Przeprawa oddziałów dywizji została na Piotrków. 29 DP i cztery bataliony 19 DP uderzyły w nocy od
zakończona około godz. 17. Ostatnią uporczywą walkę w osłonie mostu południa na Piotrków [!?]. O wynikach natarcia brak wiadomości,
stoczył wzmocniony pluton 43 pp po dowództwem oficera, którego gdyż nie można jeszcze odnaleźć oddziałów. Wieczorem wybuchła pa­
nazwiska nie zapamiętano. nika w 86 pułku piechoty, który został zdemoralizowany całodzienną,
Według ustaleń płka Porwita, 13 dywizja piechoty pod dowództwem ciężką walką w rejonie Piotrkowa [...] Z wczorajszych walk odnoszę
płka Kalińskiego stoczyła w dniach 6 i 7 września z XVI korpusem wrażenie, że nasza piechota nie wytrzymuje bombardowania lotniczego
pancernym łącznie 20 walk, w tym 14 siłami pułku, batalionu lub kom­ i nękającego działania czołgów [...] Dowódca armii, gen. Dąb-Bier-
panii piechoty, dwie — szwadronem kawalerii i cztery siłami dywi­ nacki."
zjonu lub baterii artylerii. W walkach tych, prowadzonych głównie
W ciągu godziny udało się szefowi Sztabu, gen. Stachiewiczowi,
z bronią pancerną, dywizja zniszczyła 64 czołgi i zatrzymała napór
uzyskać połączenie telefoniczne, i gen. Dąb-Biernacki dalej meldował
Niemców w kierunku Warszawy i Góry Kalwarii o półtorej doby! Nie­
w poprzednim stylu: „Akcja na Piotrków dywizji 29 i 19 z powodu
stety, wraz z usunięciem dywizji z kierunku Warszawy — dalsza droga
demoralizacji wojska zupełnie się nie udała [...] Z obu dywizji jest
na polską stolicę była wolna 2 0 2 .
kilka batalionów, około czterech, które nie brały udziału w walkach.
Kiedy się rozważy całokształt działań armii „Prusy" pod Piotrko­ Reszta niezdolna do walki. Żołnierze odchodzą na widok kilku czoł­
wem, nie można się oprzeć gorzkiej zadumie. Jakżeby inaczej mogły gów" 2 0 3 .
się potoczyć koleje kampanii wrześniowej, gdyby ta armia potrafiła
Katastrofa armii „Prusy" pod Piotrkowem odbiła się jak najfatal-
zgodnie z założeniem spełnić swe poważne zadanie, tym bardziej że
niej na losach armii „Łódź". Jej dowódca, gen. Rómmel, został od­
przewidywania Sztabu Głównego co do kierunku głównego uderzenia
cięty pod Mszczonowem i Grzegorzewicami od własnych oddziałów przez
Niemców sprawdziły się niemal w 100 procentach.
zagon pancerny 4 dywizji gen. Reinhardta, a wysłane drogą okrężną
Niestety, stało się inaczej. Niezrozumiała decyzja gen. Dęba-Bier-
rozkazy nie dotarły do jednostek. Dywizje tej armii, pozostawione
nackiego przekreśliła te możliwości. Ten popularny wśród żołnierzy
przypadkowi, wykonywały w ciągu pierwszych dwu dni odwrót bez
generał i żywiołowej wprost energii dowódca — nie wytrzymał naporu współdziałania ze sobą. Toteż w toku walk odwrotowych pułki 28 dy­
faktów i nie wykazał w decydującym momencie siły woli i hartu ducha, wizji poniosły krwawe straty pod Chechłem i Ksawerowem pod Ło­
które są udziałem ludzi nieprzeciętnych. Nie zdecydował się zwolnić na­ dzią 2<M, a zapóźniony w odwrocie 30 pp 10 dywizji został okrążony
piętej cięciwy swej armii do uderzenia w bok rozciągniętych sił niemie­ pod Łagiewnikami i dopiero nadciągnięcie z kierunku Łodzi „czwarta­
ckich, do ich dezorganizacji, a może pobicia. Żołnierze Wileńskiej Brygady ków" z 2 DPLeg. (która wycofywała się przez Łódź) wybawiło go
Kawalerii i 19 dywizji piechoty przez dwa dni byli na swych stano­ z ciężkiej opresji. Lecz z kolei tenże 30 pp ppłka Rutkowskiego został
wiskach świadkami przesuwania się ku północy niemieckich kolumn silnie nadszarpnięty przez dywersję i dalekie ognie wroga pod Boginią.
Grupa Operacyjna gen. Dindorfa-Ankowicza, która już nad Wartą nie

262
263
205
wykazywała spoistości , rozprzęgła się i każdy jej pułk — czy to 208
napierać na nie od zachodu . Według początkowych zamierzeń 30 dy­
konny Kresowej BK, czy pieszy 10 DP — wykonywał odwrót oddziel­
wizja miała do godziny 13 odpocząć w lasach, lecz generał Cehak nie­
nie, bez współdziałania z sąsiadami.
zwłocznie poderwał ją do natarcia. Pierwszy z lizjery lasów Przyłęk
Mocne cięgi dostały się też 84 pp płka Sztarejki z 30 DP. Cztero-
Duży ruszył o godz. 9 83 pp płka Nadachowskiego, przy wsparciu
batalionowy ten pułk, wycofujący się w straży tylnej dywizji, dochodząc
II dyonu 30 pal. Natarcie to miał z prawej strony osłonić zbiorczy
do Brzezin został w godzinach popołudniowych 8 września • zbombar­ batalion 84 pp, uderzając na Jasienin Duży. Od północy z Krosnowy
dowany i napadnięty przez broń pancerną z kierunku Gałkówka i Mal- na Słupię rozwinął się 82 pp ppłka dypl. A. Chruściela, ze wsparciem
czewa. II baon 84 pp mjra T. Kiersta, który uniknął bombardowania, I dyonu 30 pal. Wszystkie oddziały na skraju i w głębi lasu Przyłęk
przeszedł dalej, na Kołacin, a wraz z nim III dyon haubic 30 pal Duży pozostawały pod silnym ogniem artylerii niemieckiej spod Jeżowa
mjra A. Fedorki. Reszta pułku, przemieszana z oderwańcami i roz­ i bombardowaniami lotniczymi.
bitkami, skierowała się na lasy Przyłęk.
„Była godzina 9—9.30 — podaje oficer zwiadowczy 83 pp, kpt. E. Smia-
W dniu 7 września dowództwo nad południową grupą armii „Łódź",
łowski — kiedy z podstawy wyjściowej na wschodnim skraju lasu ruszył
w składzie trzech dywizji (2, 28 i 30) oraz Wołyńskiej BK, objął do natarcia II baon 83 pp, dowodzony przez chorego dowódcę, majora
gen. Thommee. Następnego dnia stoczono krwawą, lecz zwycięską bitwę St. Kalinowskiego..." 209
pod Wolą Cyrusową z zabiegającymi od północnego skrzydła siłami
Batalion nacierał trzema kompaniami w pierwszej linii: 6 komp. strzel,
24 i 10 niemieckiej dywizji piechoty. Odznaczyła się tu znowu Wołyń­
ppor. Waldemara Drejera — okrakiem wzdłuż drogi Przyłęk—Jeżów,
ska BK 2 0 6 , wsparta siłami 28 DP. Niestety, 9 września opuściła ona
w prawo od niej 4 komp. por. K. Kaczorowskiego — z kierunkiem
siły piesze grupy i odeszła pośpiesznie na Warszawę, co zresztą leżało
na północny skraj wsi Jasienin Duży przylegający do Jeżowa, i w lewo
w intencjach dowódcy armii, generała Rómmla.
3 komp. ppor. rez. Kaussa — na Mikulin, leżący na drodze dalszego
Tymczasem z kierunku marszu armii uderzyła w zmęczone i wy­ marszu pułku na Skierniewice. Mimo oślepiającego słońca i odkrytego
krwawione wojska fala rozbrojonego żołnierstwa, puszczonego wolno terenu oddziały z miejsca odsądziły się o 400 m od podstaw wyjścio­
przez zagony pancerne wroga, podążającego do domów pieszo i na wych. Ogień cekaem nieprzyjaciela nie był skuteczny, a jego nawały
pod wodach. artyleryjskie układały się 100—150 metrów za polskimi tyralierami,
— Wojna już skończona! — głosili zwolnieni przez wroga żołnie­ jakby dopingując je do dalszego posuwania się naprzód. Na prawym
rze. — Wracamy do domu 2 0 7 . skrzydle 6 kompanii grupa żołnierzy, przeczołgawszy się nie obserwo­
Była to ciężka próba odporności psychicznej dla oddziałów pozo­ wanym zagłębieniem terenu, zaskoczyła i zlikwidowała niemieckie gniazdo
stających w szeregach, pod normalnym dowództwem. Jednak żołnierz ckm, otwierając następnie ogień do wycofującej się w popłochu reszty.
armii „Łódź" przeszedł tę próbę z honorem i dążył ku nowym polom W tym czasie II pluton tej kompanii pod dowództwem ppor. rez. Wia­
walki z najeźdźcą. * czesława Czerety szturmował stanowiska niemieckie na skrzyżowaniu
dróg na północ od Jeżowa. Rozgorzała tu zacięta walka na kolby
i bagnety. \V walce tej zginęło kilkunastu żołnierzy, wśród nich dzielny /
dowódca drużyny kpr. Caliński. Tuż przed szturmem poległ brawu­
Bój 30 DP pod Jeżowem rowo dowodzący kompanią ppor. W. Drejer, poległ także dowódca
III plutonu, plut. pchor. E. Łojań. Po stronie niemieckiej padło 48 żoł­
nierzy, w tym dwóch lejtńantów. Niepowstrzymane parcie Polaków na­
Próbę tę zdała zwłaszcza skierowana na lasy Przyłęk prawoskrzydłowa przód wywołało wśród Niemców panikę 21°.
jednostka GO gen. Thommee, 30 DP gen. Cehaka, która w dniu
Szturm 6 kompanii porwał za sobą także 4 kompanię, która w na­
9 września napotkała na swej drodze przegrodę sił wroga, z 18 DP nie­
tarciu przeszła przez północny skraj Jeżowa i skierowała się dalej, na
mieckiej, pod Jeżowem i Słupią. Była to realizacja założenia operacyj­
Gzów. Lewoskrzydłowa 5 kompania, równając do zwycięskiej 6 kom­
nego, w którym 10 armia otrzymała zadanie odcięcia dywizjom łódzkim
panii, opanowała stanowiska niemieckie przed szosą Jeżów—Słupia,
drogi do Warszawy, podczas gdy 8 armia niemiecka miała tym silniej
przeszła przez Mikulin i skierowała się dalej na wschód, ale już bez

264
265
dowódcy, który pozostał ciężko ranny. Około 150 metrów od niej Natarcie 83 pp wspomógł z południowego skraju lasu Przyłęk Duży
/ginął także dowódca II batalionu, mjr Kalinowski. zbiorczy batalion 84 pp (głównie 7 i 9 kompiania poruczników K. Kra-
W Siad za II batalionem wyruszył o godz. 10 III batalion 83 pp. sonia i T. Lostera ze wsparciem 3 komp. cekEaern por. Wiercińskiego)
Jednak jeszcze na podstawie wyjściowej raniony w obie nogi został całość pod dowództwem mjra W. Sokola. 7 kompania bez trudu opa­
mjr M. Olęderczyk (zmarł niebawem), dowództwo objął dowódca 8 kom­ nowała Jasienin Duży, przepędzając stamtąd kompanię niemiecką. Lecz
panii, kpt. J. Tyczyno. Pododdziały bez większych strat osiągnęły sta­ kiedy por. Krasoń wyszedł na wzgórza od południowej strony Jasie-
nowiska niemieckie przed szosą Jeżów—Słupia i poszły dalej w szyku nina Dużego, znalazł się w krzyżowym ogniiu artylerii i broni maszy­
rozwiniętym na Skierniewice. nowej z Jasienina Małego, z Jeżowa i z l a s ó w Marianów, skąd ukazały
się także czołgi. W toku zarządzonego odwr.otu do lasu Przyłęk kom­
panie poniosły duże straty. Wśród poległych zmalazł się także por. T. Lo-
ster, a kompania cekaem została zniszczona o g n i e m artylerii.
Natarcie 82 pp wyruszyło niewiele później od natarcia III batalionu
83 pp. Pułk poszedł naprzód dwoma b a t a l i o n a m i , które wsparł ogień
I dywizjonu 30 pal z otwartych stanowisk. Po opanowaniu w pierwszym
rzucie dworu Krosnowa bataliony parły bez: zahamowania na Słupię,
którą zajęły po krótkiej walce. Niemcy nie wytrzymali uderzenia i pierz-
chnęli w popłochu, pozostawiając zabitych. W/ uderzeniu tym pułk stra­
cił 23 żołnierzy, w tym trzech oficerów. Ponadto zginął dowódca
II baonu 82 pp, mjr Stefan Pękalski, ciężkco ranny został dowódca
4 kompanii, por. M. Postrach.
W czasie natarcia wspierająca 2 bateria 30 pal została ostrzelana
na skraju lasu ogniem ciężkich moździerzy, który zniszczył 1 działo
wraz z obsługą. Poległ tu znajdujący się w pobliżu działa dowódca
83 pp, płk dypl. Nadachowski. Obydwa pułki — 82 i 83 — przebiły się
przez przegrodę wroga i poszły, przeważnie bez dowódców, którzy
zginęli lub odnieśli rany, w kierunku rzeki Rawka, na Skierniewice
i Puszczę Mariańską. Oddziały związane w w a l c e na przedpolach Jeżowa,
zwłaszcza z 83 pp, nie zdołały oderwać się odi nieprzyjaciela i wyginęły
na stanowiskach pod wzmagającym się o g n i e m artylerii i broni maszy­
nowej wroga.
Bój pod Jeżowem stanowi największą i najbardziej krwawą bitwę
30 DP w kampanii wrześniowej. Jej straty zna»czy 241 grobów na cmen­
tarzu w Jeżowie. Ponad stu żołnierzy z 18 dywvizji stracili także Niemcy.
Wśród nich zginął mjr Gerhard v. Bistram 2 " .

10 września gen. Thommee miał w swym r ę k u na linii Rawki między


Kamionem i Prochowym Młynkiem (na wschódl od Skierniewic) całą swą
grupę (2, 28 i 30 DP), choć dowódcy 2 i 28 D P , płk Dojan-Surówka
i gen. Bończa-Uzdowski, niestety opuścili s w o j e oddziały i odjechali
25. Bój 30 DP o wywalczenie drogi odwrotu pod Jeżowem wraz 7 szefami sztabów do Warszawy. Odeszła tteż Wołyńska BK.

266 26?
2n
Słabe natarcia nieprzyjaciela na Rudę w środku odcinka zostały armii odwodowej „Prusy" pod dowództwem gen. Skwarczyńskiego .
odparte ogniem I dywizjonu 28 pal pod dowództwem kpt. Piotra Ku­ W chwili wybuchu wojny wyładował się w rejonie Przysuchy jedynie
leszy i 5 baterii 2 pal Leg. ppor. J. Strusińskiego, podczas gdy oddziały 165 pułk (bez III baonu) 36 dywizji płka B. Ostrowskiego. Z pozosta­
piechoty zajmowały pozycje opóźniania. Natomiast pod Kamionem łych jednostek tej grupy 12 dywizja gen. Paszkiewicza czekała zmobi­
zmotoryzowany oddział nieprzyjaciela z najbliższej odległości zaskoczył lizowana na załadowanie do transportów kolejowych na Podolu, a 3 dy­
28 dac, wybijając niemal doszczętnie zaprzęgi artyleryjskie. Tylko jedno wizja Legionów płka M. Turkowskiego rozpoczynała dopiero mobili­
działo, dalekonośna armata 105 mm 1 baterii kpt. A. Szarejki, zdołało zację w Zamościu, Lublinie i Chełmie. Przewidziane do tej grupy
otworzyć ogień, do którego dołączył się również I dyon 28 pal spod 39 i 44 dywizje rezerwowe miały rozpocząć mobilizację dopiero 6 wrze­
Rudy. Dowódca 28 dyonu ciężkiego, ppłk Bednarski, wykorzystując śnia (przyśpieszoną na 4 września), gdyż były to dywizje drugiego
zamieszanie w szykach nieprzyjaciela, zebrał swoich artylerzystów i po­ rzutu i ich gotowość przewidziano na 10 września. Zresztą 44 dywizja
prowadził przeciwuderzenie, które rozniosło Niemców na bagnetach, płka E. Żongołłowicza została 2 września przeznaczona do armii
tak iż pozostawili na polu walki cały swój sprzęt motorowy. Sukces ten „Łódź".
przypłacił ppłk Bednarski życiem, padając śmiertelnie ranny. Został W tym położeniu podjęto środki doraźne, aby przynajmniej rozpo­
on pośmiertnie odznaczony orderem Virtuti Militari IV ki. 212 znać kierunki posuwania się kolumn pancernych w głąb kraju. Z re­
Na pozycjach nad Rawką dołączyła do GO gen. Thommee część zerwy policji w Golędzinowie wystawiono batalion polowy i wysłano
Kresowej BK z płkiem Kunachowiczem, dowódcą 20 p.uł., oraz go kolumną samochodową nad Pilicę w rejon Przedborza. Batalion ten
ppłkiem S. Mossorem, dowódcą 6 psk. Nawiązano tu również kontakt z 36 cekaemami Hotschkisa znalazł się na miejscu już 2 września przed
z biwakującym pod Mszczonowem 31 pp płka Wnuka z 10 DP, a wy­ południem. Równocześnie nad Pilicę skierowano zmotoryzowaną kom­
cofanym spod Tuszyna 146 pp rez. wzmocniono 4 pp Leg. Jego dowódca, panię saperską z armii „Modlin" celem zniszczenia przepraw na kie­
ppłk dypl. Topczewski, objął funkcję szefa sztabu 2 DP Leg. Niestety, runkach posuwania się pancernych wojsk niemieckich. Z Kielc podążał
31 pp nie dołączył do GO. Lecz najcięższe przejścia były jeszcze przed do Przedborza pluton piechoty por. Żółtka, wzmocniony cekaemem.
jednostkami GO gen. Thommee. Było to jednak za mało nawet dla dozorowania tak rozległego od­
cinka. Dlatego też Naczelne Dowództwo wysłało ze swego sztabu dwóch
oficerów do zleceń: płka dypl. K. Glabisza i ppłka dypl. B. Kowal-
Walki z niemiecką nawałą pancerną w rejonie Kielc czewskiego do Kielc i Radomia* aby z tamtejszych garnizonów zorga­
nizowali doraźne oddziały celem osłony koncentracji południowo-wschod­
Po rozbiciu -7 dywizji gen. Gąsiorowskiego pod Częstochową we fron­ niej grupy armii „Prusy". W ten sposób z ośrodków zapasowych w Kiel­
cie polskim między armiami „Łódź" i „Kraków" powstała 100-kilome- cach powstał improwizowany 154 pp pod dowództwem ppłka.A. Idzika
trowa luka, w którą obok XVI korpusu pancernego Hoepnera wlewała oraz dwie baterie artylerii 55 pal: 7 — kpt. Wł. Zalewskiego i 9 —
się masa pancerna XV korpusu lekkiego gen. Hotha (2 i 3 dywizja ppor. A. Zbyszewskiego 214 . W Radomiu zaś utworzono zbiorowy pułk
lekka i 29 dywizja zmotoryzowana), wzmocnionego 5 września 1 dywizją 16 dywizji piechoty ppłka T. Knoppa, uzbrojony w karabiny zarekwi­
lekką (z 13 dywizją zmotoryzowaną), przesuniętymi sprzed frontu armii rowane w fabryce broni, oraz 93 pp (dwa baony) ppłka S. Kowal­
„Łódź". Za nimi w II rzucie ciągnęły 4, 14 i 46 DP. Luka częstochowska skiego, wyposażony zaledwie w trzy cekaemy. Dowództwo radomskiego
poszerzała się w miarę wycofywania się skrzydłowych brygad kawa­ zgrupowania objął ppłk dypl. Kowalczewski.
lerii: Wołyńskiej ku północnemu wschodowi i Krakowskiej — na po­ Żołnierze ledwie zdołali dostać broń do ręki, bez umundurowania
łudniowy wschód, w kierunku Pińczowa. W ten sposób powstawała i zaopatrzenia byli wysyłani kompaniami do obsadzania kierunków,
groźba wyjścia pancernych sił niemieckich wprost na środkową skąd mogła ukazać się broń pancerna nieprzyjaciela.
Wisłę. Tymczasem z przedpola nadchodziły meldunki o postępach Niem­
Polskie Naczelne Dowództwo zdawało sobie sprawę z grozy poło­ ców. W Przedborzu przez cały dzień 3 września trwały utarczki polskich
żenia, lecz nie posiadało sił, aby zamknąć powstałą lukę. W rejonie oddziałów ze znacznie silniejszym oddziałem niemieckim. Oddział po­
Kielce—Końskie zbierało się dopiero południowo-wschodnie skrzydło licji otoczył trzy czołgi, ale nie mógł ich zmusić do poddania się. W osta-

268 269
bryczny dział przeciwlotniczych 40 mm. O zmroku nieprzyjaciel wycofał
teczności patrole pancerne Niemców wycofały się na zachodni brzeg się, gdyż otrzymał zadanie odcięcia od Wisły całej grupy gen. Skwar­
Pilicy, a wówczas saperzy wysadzili most w powietrze. W Zagnańsku czyńskiego 2 1 6 .
koło Kielc Niemcy zrzucili dwa desanty powietrzne w polskim umun­ W tym czasie od zachodu działała zaczepnie 2 dywizja lekka Niem­
durowaniu. Tam też zostały skierowane siły polskie, zorganizowane ców. W przeddzień zachodnich podejść do Kielc bronił do wieczora
w Radomiu. Zadaniem doraźnego zgrupowania płka dypl. Glabisza ppłk Wilniewczyc z naprędce zebranym oddziałem. W nocy z 5 na 6 wrze­
było zamknięcie kierunku Kielce—Radom w oparciu o grzbiety Gór śnia na wypad do Kielc wyszedł por. M. Rukściński z kompanią 29 pp.
Świętokrzyskich. Na przedpole Kielc wysunięto ubezpieczenie ze 154 pp. Następnego dnia pod Dąbrową nacierały na 154 pp ppłka A. Idzika
Obszar na południu od tego rejonu aż do Wisły — z głównym kierun­ czołowe jednostki piechoty przy wsparciu czołgów rozpoznawczych i arty­
kiem na Sandomierz — był zupełnie odsłonięty. lerii 2 1 7 . Do rozpoznania użyto część dywizjonu pancernego Krakow­
W tym czasie wyładowywały się dalsze bataliony i baterie grupy skiej BK, który wycofywał się wraz z 8 p.uł. Większe siły tej dywizji
operacyjnej gen. Skwarczyńskiego, przyjmując natychmiast stanowiska przesunęły się na północ i częścią uderzyły na Zagnańsk, na improwi­
bojowe. 36 dywizja, do której obok 165 pułku ppłka Z. Gromadz­ zowane pułki ppłka Kowalczewskiego, a częścią około południa wniknęły
kiego przybył jeszcze — mobilizowany przez baony KOP „Czortków" w rejon Kajetanowa, między osłonową podgrupę kielecką i radomską.
i „Borszczów" — 163 pp ppłka P. Nakoniecznikoffa z kawalerią dy­ Bataliony 93 pp ppłka S. Kowalskiego broniły się dzielnie pod Zagnań­
wizyjną 36 DP pod dowództwem rtm. B. Riczki, obsadziła przedpole skiem, a zbiorowy pułk 16 dywizji z Grudziądza zaciekle kontratakował
Końskich na rzeczce Czarnej — od Maleńca do miejscowości Piekło. nieprzyjaciela w kierunku na Kajetanów. Ciężkie boje, w czasie których
Dywizja ta była jednak całkowicie pozbawiona artylerii. Bardziej na pomiędzy pułkiem pomorskim a Niemcami dochodziło do walki wręcz,
południu, pod Krasną i Samsonowem, stanęły luźne bataliony 3 dywizji trwały do zapadnięcia ciemności. Polacy musieli również zwalczać pod
(po jednym z 7, 8 i 9 pp Leg.) bez wspólnego dowództwa 2 1 5 . Doraźnie Klonowem niemiecki desant powietrzny zrzucony w polskich mundu­
przydzielono do nich 2 baterię 12 pal kpt. F. Inwalskiego do czasu rach 2 1 8 . Jednak nie udało się odzyskać łączności z podgrupą podpuł­
przybycia macierzystej 12 DP. kownika Idzika, która — otoczona z kilku stron pod Dąbrówką —
Na skutek silnego bombardowania oddziały 12 dywizji (51, 52 i 54 pp) trwała w obronie.
musiały wyładowywać się na wschód od Skarżyska, skąd pieszo pod­ Niezależnie od akcji zaczepnej pod Kajetanowem, Zagnańskiem i Dą­
chodziły do miejsc koncentracji. Ruch odbywał się tutaj także za dnia brówką dwa silne podjazdy pancerne 2 dywizji lekkiej wyruszyły w obszar
dzięki dobrze przygotowanej obronie przeciwlotniczej fabrycznego re­ leśny na północ od Samsonowa. Jeden z podjazdów w sile 25 czołgów
jonu Skarżyska i Starachowic. 52 pp ppłka dypl. J. Gabrysia stanął z piechotą zmotoryzowaną i artylerią skierował się na Krasną, drugi
w lasach na północ od Suchedniowa, wysuwając czaty do Ostojowa o podobnym składzie — na Odrowąż. Oddziały te napotkały opór
i Michniowa. W tym czasie fala uchodźców z zachodu dotarła już swym grupy batalionów 3 dywizji Legionów czasowo podporządkowanych do­
czołem do Skarżyska i na kilka dni sparaliżowała ruch na wszystkich wódcy 12 DP. Bataliony te wycofały się jednak około południa na
drogach. Bliżyn, skutkiem czego między 12 dywizją w rejonie Skarżysko-Kamienna
Pierwsze starcie pośpiesznie zebranych pułków i batalionów pod­ a 36 dywizją pod Konskiem powstała 30-kilometrowa luka.
grupy kieleckiej nastąpiło o świcie 6 września. Czołowe elementy 3 dy­ Na Końskie skierowała się z kolei 1 dywizja lekka nieprzyjaciela
wizji lekkiej nieprzyjaciela, idąc od południa, uderzyły na II batalion przy wsparciu oddziałów 13 dywizji zmotoryzowanej. Na skrajnym le­
154 pp kpt. W. Kotołowskiego pod Św. Katarzyną. W pierwszym wym skrzydle 36 dywizji pod miejscowością Piekło pojawił się o świcie
impecie rozbiły go i rozproszyły, tak że już o godzinie 8 droga na 6 września pluton lekkich czołgów niemieckich; został jednak przez
Bodzentyn stała dla Niemców otworem. Drogą tą ruszył około godzi­ polską załogę odpędzony. Natomiast kompania zwiadowcza dywizji pod
ny 10 wzmocniony oddział rozpoznawczy 3 dywizji lekkiej i o godzi­ naciskiem przeważających sił pancerno-motorowych nieprzyjaciela z kie­
nie 14 osiągnął rejon Wierzbnika, gdzie jednak natrafił na zdecydo­
runku Przedborza wycofała się nad rzeczkę Czarną. Około godziny 20
waną postawę sił polskich. Szczególnie zaciekły opór stawiały pod miej­
Niemcy w sile batalionu wspartego baterią artylerii uderzyli na prze­
scowością Wanacja oddziały złożone w znacznej części z robotników
prawy w Rudzie Malenieckiej. Ich natarcie spotkało się z mocnym opo-
fabryki w Starachowicach, przy czym dużą rolę odegrał pluton fa-
271
270
rem 3 kompanii 163 pp kpt. St. Mroza, która następnie w przeciwude-
rzeniu wyrzuciła Niemców z miejscowości, po czym wykonała przygo­
towania do zniszczeń, które doprowadziły do szerokiego rozlania stawów
między Maleńcem i Rudą Maleniecką 2 ".
Groźba odcięcia dywizji od sił głównych grupy rozwijającej się
obronnie pod Skarżyskiem-Kamienną zmusiła płka B. Ostrowskiego do
zarządzenia odskoku oddziałów 36 dywizji do lasów w rejonie Kaza­
nowa i Piły, a następnie dalej na wschód. W ciągu tego dnia z roz­
bitków 7 dywizji został zorganizowany zbiorczy batalion piechoty pod
dowództwem por. J. Łodzińskiego i por. M. Chełmickiego wraz z 1 ba­
terią 7 pal kpt. S. Pruskiego. Dołączył on jako wzmocnienie do 165 pp
ppłka Gromadzkiego 22°.
Po ustąpieniu polskiej 36 dywizji z drogi 1 dywizja lekka Niemców
parła na Radom, którego bronił słaby batalion wartowniczy z kilkoma
działkami przeciwpancernymi pod dowództwem kpt. Z. Gryczewskiego
oraz dywizjon pancerny Wileńskiej BK. Organizujący obronę Radomia
ppłk Andrzejewski wycofał się z miasta bez podjęcia walki.
Tymczasem 3 dywizja lekka nieprzyjaciela, zasilona oddziałami 29 dy­
wizji zmotoryzowanej, ruszyła na Opatów i nie napotkawszy nigdzie
polskich sił — zwróciła się wzdłuż Wisły na północ, osiągając w nocy
z 7 ha 8 września Lipsko koło Solca nad Wisłą. Miała ona zadanie
przeciwstawienia się siłom polskim północnego zgrupowania armii „Pru­
sy", które wycofywały się spod Radomia na Wisłę. Jej oddział wydzielony
skręcił już z Ostrowca na północ, na Sienną i Michałów. Od południa
ruch ten osłaniała 5 dywizja pancerna, rzucona spod Krakowa, ze składu
14 armii gen. Lista w kierunku na Staszów, Opatów. Wielka na­
wała pancerna groziła zmiażdżeniem nie skoncentrowanej wciąż grupy
gen. Skwarczyńskiego.
W dniu 7 września dołączyły do 12 dywizji ostatnie transporty
(III dywizjon 12 pal bez 9 baterii). Natomiast do 3 ani też 36 dywizji
nie dotarły już żadne transporty; zatrzymano je pod Sandomierzem
i Puławami do obrony środkowej Wisły. Niektóre transporty wyłado­
wano w rejonach już odciętych od Wisły, skutkiem czego dowiezione
koleją oddziały ruszały z powrotem pieszo, częstokroć w rozproszeniu
i bez sprzętu ciężkiego. W sumie grupa operacyjna gen. Skwarczyń­
skiego zdołała skoncentrować 18 batalionów, 13 baterii z 56 działami
i 45 armat ppanc. zamiast przewidywanych 27 batalionów, 34 baterie
z liczbą 132 dział oraz 81 armat przeciwpancernych, nie licząc dalszych
dywizji rezerwowych, które w ogóle nie nadeszły. Ponadto dywizje
3 i 36 nie posiadały wcale służb, to znaczy były bez zaopatrzenia.

18 — Bitwy polskiego Września, lom I 273


Przez cały dzień 7 września przeciwnik zajęty przegrupowaniami
3 dywizji lekkiej nie nawiązał styczności z pozycją główną grupy pod na Radom, z zadaniem odcięcia Polakom odwrotu ku Wiśle. W dniu
Skarżyskiem-Kamienną. Natomiast w rejonie Końskich boczne elementy . tym 3 dywizja polska jednym batalionem (II/7 pp) wspartym dwiema
dążącej na Radom 1 dywizji lekkiej uderzyły o godzinie 14 na polską bateriami uchwyciła Iłżę. Trzy bataliony (I i H/8 pp oraz 1/9 pp) z ba­
pozycję pod Kazanowem, którą zajmował 163 pp ppłka Nakonieczni- terią artylerii, pod dowództwem ppłka Cebulskiego trzymały zachodni
koffa, 165 pp ppłka Gromadzkiego stał w drugim rzucie pod Rogo­ skraj lasu Trębowiec Duży. Reszta zaś sił (I i III 7 pp oraz baon 154 pp)
wem i Piłą. Walka o pozycję kazanowską trwała 4 godziny, gdyż pie­ obsadziła północno-wschodni skraj lasu pod Seredzicami na południe
chota polska mimo braku wsparcia artyleryjskiego stawiała twardy opór. od Iłży. Kawaleria dywizyjna ubezpieczała 3 DP Leg. od północnego
Jedyna bateria kpt. S. Pruskiego natychmiast po otwarciu ognia została zachodu w lesie pod m. Osiny. 12 dywizja gen. Paszkiewicza usadowiła
zbombardowana i zamilkła. Wśród zaciętych walk Kazanów dwukrotnie się w wielkim lesie starachowickim, zamykając wszystkie drogi wyjścia
przechodził z rąk do rąk. Od ognia niemieckiego Polacy stracili 5 dział ze wschodniego i północnego skraju i ubezpieczając się od południa
ppanc. i prawie wszystkie tabory; było wielu zabitych i rannych 2 2 1 . i zachodu. Obszar zajęty przez dywizję wynosił 20 kilometrów wszerz
O zmroku 36 dywizja rozpoczęła wycofywanie się w kierunku na i 7 kilometrów w głąb. Odwód główny dywizji i artyleria ciężka zapadły
wschód, do szosy Skarżysko—Szydłowiec. Lecz oś jej odwrotu skrzy­ w zachodniej części lasu, w rejonie nadleśnictwa Marcule. Na skraju
żowała się z drogą 2 dywizji lekkiej, której ruch przez Odrowąż na lasu w sąsiedztwie gajówki Jasieniec rozmieszczona była artyleria prze­
północ obserwowano z wysokich punktów terenowych. Na ciężkich ciwlotnicza dywizji, wzmocniona plutonami fabrycznymi, oraz dywi­
piaszczystych drogach oddziały mocno się rozciągnęły i częściowo nie zjon pancerny Krakowskiej Brygady Kawalerii, który pozostał w ugrupo­
dołączyły do dywizji. Pułkownik Ostrowski na czele kompanii specjal­ waniu 12 DP. Trzy bataliony piechoty z dywizjonem artylerii miały
nych pułku dotarł o świcie do celu, znacznie wyprzedziwszy całość. ubezpieczać grupę od zachodu, w lesie Osinki na zachód od m. Lipie,
Tutaj dowiedział się (mylnie), że Iłża jest w ręku Niemców. Skierował skąd spodziewane było wyjście niemieckiej 2 dywizji lekkiej. Dywizja
się więc na Radom, ale Radom był już zajęty. W tych warunkach, są­ gen. Paszkiewicza łącznie z grupą ppłka Kowalczewskiego posiadała
dząc, że jest odcięty, skierował się na Wisłę. Natomiast oddziały dy­ niemal pełny stan batalionów piechoty i dywizjonów artylerii.
wizji pod dowództwem ppłka Nakoniecznikoffa stoczyły w ciągu 8 wrze­ Tuż przed godziną 12 na wschód od Iłży ukazały się pojedyncze
śnia krwawą walkę w lesie Barak pod Szydłowcem, wśród obustron­ czołgi niemieckie, a wkrótce potem rozwinęło, się natarcie zmotoryzo­
nych strat. W toku natarcia prawoskrzydłowy II baon 165 pp odniósł wanej kawalerii. Zatrzymane ono zostało ogniem 7 pp i dwóch baterii
znaczny sukces, kiedy udało mu się zaskoczyć jadący szosą oddział 3 pal-u na zachodnim skraju miejscowości Piłatka. Dowódca niemiec­
pancerno-motorowy. 1 bateria 7 pal kpt. Pruskiego ogniem na wprost kiego oddziału wydzielonego, sądząc, że ma przed sobą tylko słabego
zniszczyła kilka czołgów, wzięto sporo jeńców, a oddział niemiecki przeciwnika, rozwinął następny szwadron z zadaniem obejścia Iłży od
został rozbity. Na noc oddziały 36 DP skierowały się do lasów Trębo- południa. Ale i ten szwadron z miejsca utknął w polskim ogniu, prze­
wiec Duży, w pobliże 3 dywizji Leg. 222 dłużając jedynie skrzydło poprzedniego szwadronu. Wobec tego na sta­
nowiska polskie skoncentrowano silny ogień artylerii. Lecz i tym razem
ponowione natarcie niemieckie nie miało powodzenia.
Bitwa pod Iłżą W tym czasie .dowódca 3 dywizji podesłał na pomoc płkowi Muzyce
do Iłży I batalion 7 pp, a dowódca 12 dywizji podsunął na skraj
8 września jest w dziejach grupy gen. Skwarczyńskiego gorącym dniem lasu pod miejscowością Maziarze swój odwód, III batalion 51 pp
bitwy pod Iłżą, która na dwa dni powstrzymała marsz niemieckiej kpt. M. Krupnickiego. Generał Skwarczyński ze swej strony kazał dy­
masy pancernej na północ, powodując w jej szeregach znaczne straty, wizjonowi pancernemu patrolować odcinek szosy między lasem i Iłżą.
choć równocześnie położyła kres istnieniu grupy. Niemiecki oddział wy­ Zniecierpliwiony zatrzymaniem się swej szybkiej kolumny dowódca
dzielony w składzie 9 pułku kawalerii, wzmocnionego dywizjonem arty­ 3 niemieckiej dywizji lekkiej, wyjechał osobiście na czoło, aby
lerii lekkiej, kompanią czołgów i artylerią przeciwlotniczą, otrzymał sprawdzić powód zwłoki. Dowódca oddziału wydzielonego wskazał ręką
rozkaz przejścia z rejonu na zachód od Lipska przez Iłżę, Skaryszew na las.

274
275
— Kurz na szosie świadczy, że tam są znaczne siły nieprzyjaciela,
p.inie generale — zameldował.
Ale dowódca szybkiej jednostki, gen. A. Kuntzen, nie chciał o niczym.
słyszeć.
— To jakiś słaby oddział — odparł, odrywając oczy od lornetki. —
Trzeba z nim skończyć i jechać na Skaryszew. Niech pan naciera! 223
Tym razem na obejście od południa wyszły dwa szwadrony, silnie
wsparte bronią ciężką. Równocześnie od czoła ruszyło znowu natarcie
po przygotowaniu ogniowym całego dywizjonu i baterii przeciwlotni­
czej. Pod ulewą gęstych nawał ogniowych zachwiały się czołowe oddziały
II/7 pp i zaczęły się wycofywać. Ale i natarcie niemieckie zostało po­
wstrzymane ogniem z odległości 1 kilometra od swych podstaw w miej­
scowości Piłatka.
Jeszcze gorzej powiodło się niemieckiej grupie okrążającej, która
o godzinie 16 rozpoczęła ruch przez Kotlarkę i Błaziny Górne. Kiedy
szpica tej kolumny zbliżyła się do szosy, przywitał ją nagły ogień pol­
skich samochodów pancernych. Równocześnie zaś cała defilująca przed
lasem kolumna została wzięta pod ogień I dywizjonu 12 pal, którym
pokierował osobiście dowódca artylerii dywizyjnej, płk T. Rawski. Do
ognia tego dołączył się wkrótce 12 dywizjon ciężki z głębi lasu w m. Mar-
cule. Pod tym skoncentrowanym ogniem artylerii, broni maszynowej
i dział towarzyszących powstał w szyku niemieckim nieopisany zamęt,
kolumna skłębiła się, poniosła ogromne straty w sprzęcie i zawróciła
w nieładzie. Nie było już mowy o dalszym ruchu okrążającym. Do­
wódca niemieckiego oddziału wydzielonego wycofał kolumnę z Kotlarki
i Błazin, rozmieszczając ją obronnie na południe od szosy Iłża—Lipsko,
w rejonie wzgórza 246.
Polacy byli niepokojeni także od zachodu. Już o godzinie 11 pod­
jazd pancerny zapędził się z tego kierunku aż pod Jasieniec Górny,
trafiając na sztab gen. Skwarczyńskiego, który co spieszniej wycofał się
do lasu starachowickiego. Podobną przygodę przeżył sztab 3 dywizji.
Jednak przywitany ogniem baterii podjazd pancerny nieprzyjaciela po­
śpiesznie się wycofał. O godzinie 15 rozwinęło się tu większe działanie:
czołgi wsparte artylerią uderzyły pod Trębowcem Dużym na ubezpie­
czający od zachodu 8 pp Leg. ppłka A. Cebulskiego, lecz zostały od­
rzucone. Wszystko to wskazywało, że dywizje lekkie korpusu gen. Hotha
dążyły do połączenia się, aby objąć zgrupowanie gen. Skwarczyńskiego
w kleszcze okrążenia.
Około godziny 18 po silnym przygotowaniu ogniowym artylerii
i moździerzy ruszyło trzecie natarcie niemieckie na Iłżę. Tym razem
obrona polska przeżywała krytyczne momenty, ostatecznie jednak atak

.-"(.
Walka stopniowo wygasała. Po odejściu dowódcy dywizji pozostały
niemiecki został odparty i 7 pp utrzymał się na krawędzi wyżyny, przy
na placu płk dypl. S. Tatar nie mógł wprowadzić do walki sił głównych,
ruinach zamku, po wschodniej stronie miasta. Tylko artyleria nieprzy­
gdyż zadysponował nimi szef sztabu grupy, ppłk dypl. B. Szeligowski.
jacielska prowadziła ogień nękający na Iłżę i jej załogę.
O świcie w lesie koło Czerwonej zebrała się grupa płka dypl. S. Tatara
Równocześnie wyszło zarządzone przez gen. Paszkiewicza polskie
w sile 400 żołnierzy z baterią. Dowódca piechoty dywizyjnej, płk dypl.
natarcie na Kotlarkę i Prędocin. Ruszyły I batalion 52 pp kpt. Adolfa
J. Korkozowicz, znalazł się z batalionem 7 pp Leg. pod Wólką Dą­
Kowarsza oraz zgrupowanie kompanii pozabatalionowych ppłka dypl.
browską. Dowódca 3 pal, ppłk T. Nowakowski, z drużyną dowodzenia
F. Pokornego. Polacy zaatakowali Kotlarkę właśnie w momencie, gdy
przemknął tyłami Niemców i dołączył do płka Tatara. III batalion 7 pp
Niemcy zaczynali się wycofywać, dzięki czemu uzyskali duży sukces,
mjra J. Adamskiego przymaszerował nad ranem 9 września do rejonu
zdobywając bądź niszcząc wiele sprzętu, zwłaszcza motorowego. Nie­
12 dywizji, a I batalion 8 pp mjra M. Kasei dołączył następnego dnia
przyjaciel wycofał się w nieładzie, a polskie oddziały gotowały się do
do 36 dywizji. Największa część drobnych oddziałów starała się prze­
dalszego natarcia na Prędocin. Lecz nastawiony na ten kierunek baon 51
dostać przez Zwoleń do lasów kozienickich do Wisły, albowiem ten cel
kpt. M. Krupnickiego nie otrzymał rozkazu. Zapadał zmrok i w szta­
marszu był wszystkim znany. Transport rannych wraz z dowódcą dy­
bach polskich zastanawiano się, co robić dalej. Rozkazy do dalszego
wizji wpadł w ręce Niemców.
marszu wydano już przed południem, ale na drodze stał nadal nieprzy­
jaciel, wprawdzie pobity, ale nie zepchnięty. Ponieważ jednak nie było Podobnie dramatyczne wypadki rozegrały się w 12 dywizji. Kiedy
innych racji operacyjnych, jak tylko dążyć do Wisły, postanowiono iść kolumny tej dywizji ustawiły się do marszu, okazało się, że przed wyj­
naprzód, choćby przez stanowiska wrogów. 3 dywizja miała maszero­ ściami z lasów są Niemcy i że, chcąc przejść dalej, należy wywalczyć
wać przez Iłżę na Antoniów i Czerwoną, natomiast 12 dywizja dwiema drogę przez zorganizowane natarcie.
kolumnami z przecięciem szosy na Ciecierówkę. Jej dywizjon ciężki, Tymczasem Niemcy otrzymali w ciągu nocy wzmocnienie 2 2 5 . Na kie­
artyleria przeciwlotnicza i tabory powinny były podążać szosą w dru­ runku oddziału wydzielonego jeszcze przed wieczorem ustawił się w Mi­
gim rzucie za 3 dywizją. chałowie batalion czołgów. Dalej na wschód, w rejon Grabowca, Ale­
Dowódca 3 dywizji płk M. Turkowski znajdował się w straży przed­ ksandrowa i Rzechowa, podeszły nowe siły 3 dywizji lekkiej lub 29 zmo­
niej z I batalionem 9 pp mjra W. Korsaka oraz baterią 3 pal. W kolumnie toryzowanej, a nawet — jak się zdaje — 5 pancernej. Siłę artylerii, która
maszerował I batalion 7 pp mjra Grabińskiego i dalsze baterie. Puł­ się odezwała z tego kierunku, oceniano na dwa dywizjony — lekki
226
kownik Muzyka miał ze swym zgrupowaniem wyjść na południe od i ciężki .
szosy. Mimo silnego ognia ze wzgórza 246 uderzono o godzinie 20.30 Formowanie kolumn marszowych trwało bardzo długo. Części ba­
na Piłatkę. Niemcy stawili zacięty opór. Z jednej i drugiej strony pa­ talionów nie można było znaleźć, inne dążyły dopiero poprzez zatory
dali gęsto zabici i ranni. Przeciwnik sprowadził na pomoc szwadron taborów z południowych i zachodnich skrajów lasu starachowickiego,
z południowego odcinka oraz pewną liczbę czołgów. Walka trwała kilka nie przekraczając 2 km na godzinę. We wszystkich oddziałach podano
godzin. Wielekroć dochodziło do starć wręcz, w toku których został żołnierzom do wiadomości, że dywizja jest otoczona i że chodzi o prze­
zabity dowódca .niemieckiego oddziału wydzielonego, a dowódca 3 pol­ bicie się za wszelką cenę. Jedyną kompanię przeciwpancerną w sile
skiej dywizji płk Turkowski odniósł rany. W ostateczności jednak 9 armatek rozdzielono na wszystkie bataliony dywizji.
Niemcy nie dali się wyrzucić z Piłatki 2 2 Ą . Wreszcie po północy kolumna ruszyła, ale już w Kotlarce natknęła
Tymczasem w zapchanej taborami i wciąż ostrzeliwanej przez arty­ się na nieprzyjaciela. Wysłane wprzód patrole meldowały, że również
lerię niemiecką Iłży wybuchała raz po raz panika. Dywersanci wznosili Prędocin jest obsadzony przez Niemców. Podpułkownik Pokorny propo­
nował, aby iść przez Iłżę, lecz gen. Skwarczyński odrzucił propozycję
okrzyki trwogi o nadchodzeniu Niemców i śmierci dowódców. Wyżsi
i niezadowolony z powodu opóźnienia marszu wyznaczył na dowódcę
oficerowie formowali z luźnych żołnierzy, taborytów i personelu szta­
północnej kolumny ppłka dypl. Kowalczewskiego, który właśnie dołą­
bowego doraźne oddziały, które uderzały na oślep przed siebie. W tym
czył ze swymi mocno wyszczerbionymi batalionami (po jednym z 93 pp
czasie został ranny (po raz trzeci) dowódca 7 pp, płk Muzyka. Przybyły
i z pułku 16 DP). Czołowe bataliony niemal z miejsca musiały rozwinąć
przed północą do Iłży gen. Skwarczyński stwierdził, że maszerować
się do natarcia, ale słabo wsparte przez artylerię posuwały się naprzód
szosą nie można, i zawrócił do 12 dywizji.
279
278
opornie. Lewoskrzydłowy batalion (1/52 pp) utknął w Kotlarce, a jego 3 bateria 12 pal została obezwładniona, tak że wsparcie ogniowe da­
dowódca zasłabł z przemęczenia. Prawoskrzydłowy batalion (III/54pp) wała tylko 2 bateria kpt. Fr. Inwalskiego. Dopiero pod koniec natar­
został wstrząśnięty gwałtowną nawałą ogniową, która wznieciła panikę cia rozwinął się pod Koszarami 12 dywizjon ciężki. Mimo to natarcie
wśród taborów dywizyjnych i porwała za sobą batalion z powrotem kolumny ppłka Kowalczewskiego rozwijało się pomyślnie. Prawoskrzy-
na podstawy wyjściowe. W tych warunkach gen. Skwarczyński rozkazał dłowe bataliony opanowały wkrótce Podkońce i część Kolonii Rzęchów,
z natarciem zaczekać do świtu. a po godzinie 7 zaczęły posuwać się w kierunku na Michałów. Lewo­
Kolumna południowa pod dowództwem płka dypl. S. Łańcuckiego, skrzydłowy I batalion 52 pp był jeszcze bardziej w przodzie, patrole
dowódcy piechoty 12 DP, miała rozpocząć ruch ze skraju lasu pod docierały już do szosy Iłża—Michałów. Generał Skwarczyński znajdo­
dworem Borsuki w kierunku na Rzęchów i Michałów w nocy z 8 na wał się przy prawoskrzydłowym batalionie w Podkońcach, tamże dołą­
9 września o godzinie pierwszej. Było to jednak niemożliwe, ponieważ czył za nim gen. Paszkiewicz. W tej sytuacji o godzinie 7.30 wyruszyło-
siły główne tej kolumny, 51 pp ppłka Emila Fieldorfa,* jeszcze nie do­ z Michałowa przeciwnatarcie czołgów niemieckich, początkowo w sile
łączyły z - powodu kompletnego zatarasowania dróg i duktów przez dwóch kompanii (40—50 czołgów lekkich), do których w toku walki
objęte paniką tabory. Na przejście 20 kilometrów z lasów Osinki zużyły dołączyła kompania wprowadzona poprzedniego wieczoru do akcji pod
one 12 godzin. Piłatką. Czołgi te dążyły z odsieczą dla niemieckiego dywizjonu artylerii
Po północy odezwała się artyleria z rejonu Grabowca, zamykając przeciwlotniczej, który — otoczony przez. Polaków — bronił się zaciekle
ogniem wyjścia z lasu. Dowódca straży przedniej, ppłk Gabryś, posta­ na stanowiskach, na południe od Piłatki.
nowił wykonać na tę artylerię wypad dwoma posiadanymi batalionami. Nieprzyjaciel ruszył w kilku falach w wąskim pasie terenowym i tra­
Obecny przy tym dowódca artylerii dywizyjnej, płk T. Rawski, kazał fił na wysunięty w przód I batalion kpt. Kowarsza,któremu towa­
rozwinąć III dywizjon 12 pal celem wsparcia ogniowego wypadu pie­ rzyszyła 1 bateria 12 pal. Na północ od miejscowości Płusy doszło do
choty. Gdy akcja była już w toku, przybył o godzinie 4 płk Łańcucki zaciętej walki, zakończonej zupełnym rozbiciem polskiego batalionu.
i kazał ją natychmiast odwołać, a bataliony zawrócić na oś marszu, co Tylko resztki zdołały odskoczyć do lasu starachowickiego. Przepadły
wywołało niemałe zamieszanie. również trzy działa baterii towarzyszącej n i .
Ostatecznie ruch kolumny południowej na Rzęchów rozpoczął się Na przedpolu pozostałych dwóch batalionów pojawiły się tylko dwa
o godzinie 5, ale bez wsparcia artylerii, gdyż III dywizjon, rozwinięty plutony czołgów, które miały zadanie ubezpieczenia głównego natar­
w kierunku na Grabowiec, nie miał kabla, a baterie II dywizjonu tkwiły cia. Jednakże wieść o pogromie na lewym skrzydle lotem błyskawicy
uwięzione w kolumnie. O godzinie 6 zajęto Dąbrowę, gdzie nieoczeki­ przebiegła przez cały front i pociągnęła jego cofnięcie się. Fala odwro­
wanie dołączył III batalion 7 pp Leg. z 3 dywizji, następnie zdobyto towa porywała całe kompanie, które schodziły z pola w zupełnej roz­
szturmem las Aleksandrów. Lecz w dalszym ruchu na Rzęchów bata­ sypce, ścigane ogniem cekaem i czołgów oraz broni pokładowej kilku
liony czołowe zostały zatrzymane ogniem broni maszynowej, równocze­ samolotów. Straty po stronie polskiej, zwłaszcza w oficerach, były duże.
śnie ostrzał artyleryjski na las Aleksandrów wyrządził spustoszenie w ba­ W czasie akcji odwrotowej poległ m.in. dowódca III batalionu 54 pp,
talionach II rzutu. Z własnej artylerii czynna była na tym kierunku mjr R. Gutowski. Wkrótce, o godzinie 10, wycofały się z natarcia rów­
tylko jedna bateria 7/12 pal por. J. Iwanowskiego. Bateria 8/12 pal nież oddziały kolumny południowej, i to tak, że nie udało się ich za­
ostrzeliwała nadal Grabowiec. W rezultacie natarcie kolumny południo­ trzymać nawet na podstawach wyjściowych. Wszystko chroniło się w głąb
wej całkowicie utknęło na przedpolu Rzechowa. lasu. Tylko artyleria wytrwała na swych stanowiskach na jego skraju
Natarcie kolumny północnej wyruszyło o godzinie 6 trzema bata­ i zwinęła je dopiero po całkowitym spłynięciu piechoty z przedpola. Przy
lionami w pierwszej linii. Nieprzyjaciel obłożył ogniem artyleryjskim tym jednak baterie 12 dywizjonu ciężkiego mjra W. Szymańskiego-
skraj lasu starachowickiego, trafiając w stanowiska polskich baterii. -Szmendziaka pod bezpośrednim ogniem czołgów utraciły prawie całko­
wicie swój sprzęt.
* W czasie okupacji komendant „Kedywu" (Kierownictwa Dywersji Armii Krajowej)
Oddziały zaczęły się zbierać wokół swoich taborów na drogach i duk­
ps. „Nil". tach w rejonie małej wioski leśnej Piotrowe Pole. Przybyli tam gene­
rałowie Skwarczyński i Paszkiewicz z oficerami swoich sztabów. Wszyst-

280 281
kich porażał straszny obraz klęski i spustoszenia. Wsie na wschód od
Iłży stały w płomieniach. Liczni ranni, także spośród ludności cywilnej,
która w lesie szukała schronienia, błagali o wodę i opiekę. Lecz studnie
przy leśniczówkach i gajówkach były już wyczerpane, a służba sanitarna
nie miała żadnych środków. Wśród ogólnego upadku ducha dowództwo
uznało, że wojsko w tym stanie rzeczy nie nadaje się do dalszych działań
bojowych i zdecydowano je rozpuścić, aby małymi grupkami przedzie­
rało się ku Wiśle. Wkrótce pierwsze grupki oficerów i szeregowych
ruszyły w drogę. W ten sposób grupa operacyjna gen. Skwarczyńskiego
przestała istnieć. Jedynie ppłk Gabryś pozostał na miejscu z batalio­
nem 52 pp do następnego dnia.
W podobny sposób 36 dywizję rozwiązał ppłk Nakoniecznikoff w ga­
jówce Narożnik, 16 kilometrów od Wisły. Jako zwarta całość pozostał
batalion 74 pp mjra Pelca z 7 dywizji częstochowskiej. Jednostka ta,
przeszedłszy o świcie 8 września przez Iłżę, zajęła pozycję opóźniającą
w lesie ciepielowskim, niedaleko Zwolenia, zamykając drogę niemiec­
kiej 29 dywizji zmotoryzowanej z Lipska na Zwoleń. Na strzały polskiej
pozycji natknęła się szpica zmotoryzowana 15 niemieckiego pułku pie­
choty, została zatrzymana przez polski batalion, a następnie z zemsty
dopuściła się tutaj zbrodni, która będzie okrywać ją i jej dowódcę,
ppłka Wessela, po wiek wieków hańbą.
— Wysiadać! — nadszedł od tyłu rozkaz, gdy gęsty ogień Polaków
zagrodził Niemcom drogę. Kompanie niemieckie rozwinęły się w prawo
i w lewo od szosy. Strzelcy zmotoryzowani szukają dla swych pistoletów
oparcia, a znalazłszy je, sieką z nich jak szaleni. Lecz do polskich sta­
nowisk pod Anusinem i Dąbrową bronią dojścia zwały potężnych pni.
Niemiecki oddział wysunięty jest odcięty od swych sił głównych w Lipsku,
gdyż z tyłu uderzyły patrole motocyklowe Warszawskiej Brygady Pan-
cerno-Motorowej, lecz z pomocą Niemcom przychodzą czołgi z Lipska;
częściowo niszczą, a częściowo rozpraszają motocyklistów. Zdruzgotane
motory piętrzą się w rowach. Opór polski od przodu ustał dopiero po
wyczerpaniu amunicji. Po godzinnej walce Niemcy wychodzą na szosę.
Jest 14 zabitych, w tym dowódca 11 kompanii, kpt. Lewinsky.
— Co za bezczelność, żeby nas zatrzymywać! — miota się dowódca
III batalionu, ppłk Wessel. — Do tego jeszcze podstępnie zastrzelili
kapitana. To partyzanci!
Rozkazuje jeńcom zdjąć kurtki, odebrać dokumenty oraz blaszki
rozpoznawcze, a następnie odprowadzić do tyłu. Po chwili rozlegają
się serie ognia automatycznego. W pięć minut tuzin pistoletów kładzie
pokotem w lesie pod Dąbrową 150 obezwładnionych żołnierzy polskich.
Mjr Pelc poległ w starciu zaraz na początku walki. Jego zastępca,

282
kpt. Marian Cyruliński, odebrał sobie życie. Resztę (200 jeńców) po­ gen. Dreszera, wedle którego brygada miała osiągnąć i utrzymać zachodni
pędzono szosą pod konwojem samochodu pancernego, który raz po i południowy skraj Lasów Przysuskich.
raz wypuszczał w kolumnę długą serię z karabinu maszynowego. Pod Dopiero w następnym dniu, 8 września, w lesie Brudzewice, w po­
ogniem tym zginęli wśród innych mjr dr Cesarz, lekarz 74 pp, por. dr Bar- łowie drogi z Inowłodza do Odrzywołu, zebrało się ogółem z trzech
dzik, lekarz I baonu, oraz wielu innych żołnierzy. Rannych nie pozwo­ dywizji 10 batalionów piechoty 40 dział lekkich i 14—16 ciężkich
lili Niemcy z lasu zabierać, dobijali ich na miejscu 2 2 8 . (w tym wszystkie z 13 DP) oraz 45 czołgów. Czołgi te niestety stały się
Nie był to jedyny na tym terenie wypadek odwetu na jeńcach i lud­ powodem jednej z panik, jakim ulegało nadwerężone moralnie wojsko,
ności cywilnej. XV korpus lekki gen. Hotha znaczył szlak swego po­ gdy wzięto je omyłkowo za czołgi niemieckie, a własna artyleria niemal
chodu krwią i pożogą. 12 polskich jeńców rozstrzelano pod wsią Cu- nie zniszczyła ogniem 2 3 1 . Drugie tyle sił pozostało na tyłach niemiec­
krówka k. Iłży. Wcześniej, bo jeszcze 4 września, rozstrzelano 45 pol­ kich i nie dołączyło do swych jednostek z powodu nieotrzymania rozka­
skich żołnierzy w Opatowcu, zaś 8 września 6 rannych żołnierzy w Ostrow­ zów i zbyt pośpiesznego odejścia zebranych grup.
cu Świętokrzyskim i 9 września 20 jeńców w Lipsku. Ponadto na terenie Silne zgrupowanie pięciu batalionów z 15 działami (77 pp, części
Kielecczyzny prócz rozstrzelanych jeńców wojennych zginęło z rąk 85 i 86 pp, IV dyon 19 pal) po dowództwem ppłka Kruka-Śmigli,
Wehrmachtu poza polem walki około 700 osób cywilnych w 56 miej­ dcy 85 pp, znalazło się w dniu 8 września pod Antoniowem koło Ino­
scowościach. Również w październiku 1939 roku rozstrzelano w Kamie­ włodza 2 3 2 . Z pozostałych oddziałów (część 86 pp, 81 pp — bez III baonu,
niu 14 jeńców, w tym 2 oficerów. W grudniu zastrzelono w Jedlni zapóźniona część 44 pp — w sile baonu, I dyon 19 pal i połowa 4 baterii
500 więźniów przywiezionych z Radomia. Do liczb tych nie wchodzi tego pułku) większość weszła w skład grupy płka dypl. T. Pełczyń-
170 osób straconych w latach 1939—1940 w Sukowie pód Radomiem, skiego, dowódcy piechoty dywizyjnej 19 DP. Siły te zapadły na parę
ani 130 osób zastrzelonych lub spalonych w Chmielniku w ciągu oku­ dni w wielkie lasy na zachód od Przysuchy w oczekiwaniu na działania
pacji, 225 osób w Starachowicach, 31 — w Suchedniowie ani też nie kontrofensywne, a następnie — po stoczeniu krwawej bitwy z otacza­
określona liczba straconych osób w Białobrzegach 2 2 9 . jącymi grupę oddziałami niemieckimi, w której poświęcono artylerię —
przeszły w przemarszach nocnych do m. Lipie w Lasach Starachowickich
i podjęły działania partyzanckie na tyłach niemieckich. Lecz na skutek
Odwrót armii „Prusy" nad środkową Wisłę dających się odczuć trudności zaopatrzeniowych, głównie z braku kuchen
polowych, grupa uległa rozdrobnieniu. Nie zdążył też dołączyć do bry­
Północne zgrupowanie armii „Prusy" rozpadło się jeszcze wcześniej niż gady 23 pułk ułanów płka dypl. Miłkowskiego, wysłany pod Przedbórz.
grupa gen. Skwarczyńskiego. Już 6 i 7 września na wschodnim brzegu Przeszedł on spod Skotnik do lasów Brudzewice, a nie zastawszy już
Pilicy przez cały dzień i noc zbierały się rozbite i rozproszone oddziały brygady, pomaszerował do lasów Przysucha, skąd na skutek fałszywych
wszystkich trzech dywizji piechoty (13, 19 i 29), ale nie tworzyły one wiadomości o odcięciu dróg ku Wiśle, skierował się w Góry Święto­
233
organicznych całości. Jedynie tylko Wileńska Brygada Kawalerii i 13 dy­ krzyskie, w rejon Św. Katarzyny .
wizja piechoty były w rękach swych dowódców. Oddziały te wzniecały na tyłach niemieckich duże zamieszanie, nie­
Generał Dąb-Biernacki wydał wieczorem rozkaz do ogólnego wyco­ pokoiły jednostki w marszu i na postojach, wysadzały w powietrze ko­
fania wojsk za Wisłę. Grupa północna miała podążać lasami wzdłuż lumny amunicyjne i zaopatrzeniowe, znosiły mniejsze grupy żołnierzy.
Pilicy do przepraw pod Maciejowicami, grupa zaś gen. Skwarczyńskiego, Każdy z nich miał bogatą i przeważnie tragiczną metrykę działań. Po­
23
którą gen. Dąb-Biernacki już 6 września uważał za rozbitą °, na Pu­ święcają im wiele kart Polskie Siły Zbrojne, t. I, cz. 2 i 3. My ogra­
ławy—Dęblin. W związku z tym dowódca GO gen. Kruszewski otrzy­ niczmy się tylko do działań najbardziej charakterystycznych. W nocy
mał rozkaz udania się wraz ze swym sztabem na wschodni brzeg Wisły z 10 na 11 września np. został napadnięty i zabity gen. SS von Rettig 2 3 4 .
celem zabezpieczenia przepraw oraz rozplanowania obsady jednostek Największy w skutkach okazał się napad na Końskie w kilka dni
na wschodnim brzegu. Wileńska Brygada Kawalerii otrzymała zadanie po zajęciu tej miejscowości przez Niemców. Właśnie tego dnia w do­
osłony odwrotu obu grup na rzece Radomce (a właściwie na jej dopły­ wództwie 10 armii gen. Reichenau zjawiła się znana aktorka filmowa
wie Szabasówce) od Jastrzębia po Mniszek, notabene zmienione przez i reżyserka z grupą operatorów, by z polecenia samego Hitlera dokonać

284 285
na froncie zdjęć filmowych. W spodniach i wysokich butach, z pisto­
wroga. Zginął dca 1 komp. czołgów, kpt. A. Sikorski. Obok pierwszej
letem i nożem fińskim przy pasie robiła na sztabowcach niemieckich
czwórki straży przedniej maszerował na równi z innymi ppłk Kubicki,
niezwykłe wrażenie.
dowódca 43 pp. Konia prowadził luzak w tyle kolumny. Dowódcy sta­
Aliści już przy zajmowaniu Końskich wybuchała raz po raz strze­
rali się dawać przykład hartu i wytrwania. Oficer łączności dywizji,
lanina, w której — zdaniem Niemców — brała też udział ludność cy­
kpt. Czaprański, stale podążał na przedzie, przed strażami dywizji.
wilna. Gdy czołówka filmowa przyjechała do miasta, cały rynek był
Dnia 10 września gdzieś od przodu rozległy się nagle krótkie serie
zawalony wojskiem. Właśnie w ciżbę pomieszanych kolumn wjeżdżała
ognia maszynowego. Oddział nie przerywał marszu. Maszerujący jakieś
bateria przeciwlotnicza. Na czele posuwał się patrol motocyklowy, wo­
300 metrów w przodzie dowódca szpicy wykrzykiwał rozkazy z gwał­
łając co chwila o drogę.
towną gestykulacją rąk. Po obydwu stronach drogi rozwijały się bie­
Wtem na skraju miasta zagadał ciężki karabin maszynowy.
giem tyralierki. Tuż przy drodze polscy strzelcy zajęli stanowiska
— Partisanen! — rozległy się przerażone głosy.
i kropili, ile wlazło, na zabudowania. Od strony nieprzyjaciela pędził
Strzelanina zaczęła wybuchać w różnych częściach miasta. Część
motocykl z przyczepą, lecz w przyczepie nie było nikogo.
żołnierzy ogarniętych paniką tłoczyła się w wąskich uliczkach mia­
— Panie pułkowniku — kierowca zatrzymał się przed dowódcą
steczka. Dowódca baterii przeciwlotniczej rozpoczął wykrzykiwać jakieś
43 pp. — Kapitan Czaprański zabity. W Głowaczowie Niemcy — czołgi,
rozkazy, kanonierzy odczepili działa i po chwili szczęknęły cztery po­
samochody ze ścigającej nas 13 dywizji zmotoryzowanej Niemców.
mieszane ze sobą strzały. W sztabie gen. Reichenau rozwinęła się praw­
Kapitan Czaprański, uzbrojony w zdobyczny karabin maszynowy,
dziwa bitwa, pociągając wiele ofiar. Dopiero po dłuższej chwili udało
stale wypadał naprzód przed szpicę. Byle prędzej osiągnąć Wisłę i prze­
się wyższym oficerom sztabu przywrócić jaki taki porządek. Niefor­
prawę pod Maciejowicami. Poległ też kpt. Kanicki. Z Głowaczowa Wisła
tunnego dowódcę baterii stawiono natychmiast pod sąd polowy, który
była już widoczna jak na dłoni.
go skazał na karę śmierci z zamianą na długoletnie więzienie.
— Dziękuję — rzekł podpułkownik. — Dawać konia!
Tak więc efekt propagandowy był chybiony. Grupa filmowa, która
Ruszył galopem do tyłu. Lecz tu rozwijały się już dwa bataliony sił
była świadkiem całego widowiska, odjechała bez próby dokonania zdjęć
głównych, nad którymi komendę sprawował płk Fraczek, dowódca
filmowych, a bojowa aktorka już nigdy się nie pojawiła 2 3 5 .
44 pp. W pobliżu jednego z dyszących ogniem dział wpatrywał się
przez lornetkę na przedpole płk Szalewicz.
— Brawo, poruczniku! — wykrzyknął do artylerzysty, który ogniem
na wprost ostrzeliwał wypadające z miasteczka kolumny 2 3 6 .
Tymczasem sztab armii „Prusy" odjechał za Wisłę, a w ślad za
Brawurowe uderzenie Polaków było dla Niemców zaskoczeniem,
nim — sztab grupy operacyjnej gen. Dreszera, a wreszcie i ranny do­
gdyż, jak dotąd, z łatwością spędzali z drogi idące grupy żołnierzy.
wódca 29 DP, płk Oziewicz, wraz ze swym sztabem. Oddziały prze­
W starciu bezpośrednim padł jakiś wyższy oficer, gdyż ciało jego odwie­
bijały się ku Wiśle według ogólnej dyrektywy z pierwszego dnia od­
ziono do Niemiec samolotem. Poległ też kapitan niemiecki. Z polskiej
wrotu, lecz dalszy rozkaz kierował 29 DP i Wileńską BK na most
strony został ścięty serią maszynową nieznany major. Dwóch podcho­
w Dęblinie, co spowodowało krzyżowanie się dróg przemarszu wielkich
rążych rzuciło się z butelkami na olbrzymi, 26-tonowy czołg. Po kilku­
jednostek. Wileńska Brygada Kawalerii opuściła linię Radomki przed
nastu minutach Głowaczów znalazł się w polskim ręku.
przybyciem na nią jednostek pieszych i utworzyła przedmoście na wprost
Do płka Kalińskiego przycwałował jego szef sztabu.
przeprawy pod Maciejowicami. Jednakowoż pod silniejszym naciskiem
— Wie pan pułkownik, kogo odbiliśmy?
1 dywizji lekkiej Niemców odskoczyła ku północy i przeprawiła się na
prawy brzeg Wisły. — Kogo?
— Własny batalion saperów, który miał budować most. Niestety,
Jedyną jednostką pieszą, która pod jednolitym dowództwem osiąg­
stracili sprzęt 2 3 ? .
nęła Wisłę i przeszła na jej wschodnią stronę, była 13 dywizja płka dypl.
Ponieważ most pod Maciejowicami był już w ręku niemieckim,
Kalińskiego w składzie 4 baonów, wraz z 1 batalionem czołgów, który
płk Kaliński zarządził przeprawę między Maciejowicami i Magnusze­
odegrał poważną rolę w bitwie pod Klwowem, niszcząc 7 czołgów
wem na środkach improwizowanych. Po zniszczeniu ciężkiego sprzętu
286
287
i taborów przeprawiło się ogółem 1000 żołnierzy tej dywizji. Część żoł­ 29 pal. Do zgrupowania tego wchodził III batalion 76 pp z oddziałami
nierzy, a nawet całe oddziały zostały porwane fałszywym rozkazem, pozabaonowymi 76 pp oraz III batalion 81 pp, a nadto 16 dział II dyonu
by maszerować w głąb kraju, ku wschodowi. Dowództwo natychmiast 29 pal i I dyonu 3 pac. Około południa na zgrupownie to od strony
po przeprawie przystąpiło do reorganizacji oddziałów i do obsadzania Głowaczowa natarła niemiecka piechota wsparta czołgami. Polacy, zaj­
odcinka rzeki od Tarnowa po rzeczkę Wilgę, przez który już przepra­ mując ugrupowanie obronne, nie dali się zaskoczyć i walka trwała do
wiali się Niemcy. Ofiarna walka żołnierzy 13 dywizji zatrzymała ich zmroku. Natarcia czołowe zostały odparte, a próby obejścia i osacze­
i odrzuciła. nia unicestwiono przeciwuderzeniami. Straty polskie, zwłaszcza w ofi­
Niektóre części dywizji przeprawiały się w innych miejscach, niekiedy cerach, były duże. III baon 76 pp stracił niemal połowę oficerów.
w ciągu dalszych dni. I tak 45 pp, który zabłąkał się w nocy Natomiast III baon 81 pp uchylił się od walki i odskoczył ku Wiśle,
z 10 na 11 września, przeprawiał się przez Wisłę w małych grupach, skąd jego część z dowódcą przedostała się do Warszawy. Pod osłoną
na rozkaz najstarszego na miejscu oficera, a był nim dowódca I bata­ nocy walczące oddziały 29 DP oderwały się od nieprzyjaciela i, opędza­
lionu, mjr Kasztelewicz. Tak samo przeprawiały się i resztki 44 pp. jąc się przed pościgiem, dotarły do Wisły. 13 września i następnej nocy
Niektóre grupy przebywały przez szereg dni w lasach pód Ryczywo­ resztki zgrupowania przeprawiły się przez Wisłę pod m. Podole Nowe.
łem lub Kozienicami. Tak np. dowódca 5 baterii 13 pal kpt. K. Ra­ Zdołano tam też przeprawić 4 lub 6 dział 19 pal. W walkach tych po­
czyński przeprawił się przez Wisłę pod Świerżem Górnym dopiero legł dowódca zgrupowania, ppłk T. Graff 239 .
17 września z grupą około 300 żołnierzy 23S . Drugie większe zgrupowanie powstało 9 września na zachód od Gło­
Z innych jednostek przeprawiły się tylko szczątki, bez broni i zwią­ waczowa, w rejonie Grabowego Lasu, gdzie połączyły się ze sobą od­
zków organizacyjnych. Kierowano je do Chełma i Krasnegostawu, gdzie działy 19 i 29 DP w sile baonu piechoty, 14 dział i 6 czołgów 7 TP.
miała nastąpić reorganizacja armii „Prusy", w oparciu o tamtejsze Zgrupowanie to ruszyło w nocy północnym brzegiem Radomki ku Wiśle,
ośrodki zapasowe. lecz napotkało przegrodę pod Ryczywołem. Gdy ponawiane próby prze­
„Trzeba stwierdzić — podają autorzy Polskich Sił Zbrojnych — że bicia się nie dawały wyniku, a Niemcy stopniowo otaczali las, 12 wrze­
w tych niezmiernie ciężkich warunkach wojska armii „Prusy", a zwłasz­ śnia wysunięto wszystkie działa na skraj lasu i otworzono gwałtowny
cza jej północnego zgrupowania, robiły, co mogły. O głodzie i przy ogień. Straty poniesiono wielkie, ale wśród Niemców powstało zamie­
krańcowym wycieńczeniu fizycznym, w nastroju ogromnego przygnę­ szanie i znaczna część zgrupowania wydostała się z potrzasku, a na­
bienia i rozgoryczenia, zdobyły się one — a przynajmniej najlepsze ich stępnie w małych grupach przeprawiła się przez Wisłę. Początkowo
części — na olbrzymie wysiłki marszowe i choć — zgodnie ze swym dowodził zgrupowaniem dowódca kompanii czołgów 7 TP, a następnie
zasadniczym zadaniem — raczej unikały walki, to jednak tam, gdzie 24
objął je kpt. S. Potocki, dowódca 3 baterii 19 pal °.
były do niej zmuszone, biły się walecznie i z wielkim poświęceniem. Ostatnią większą grupę stanowił 29 baon saperów pod dowództwem
Także przy improwizowanych przeprawach przez Wisłę wojska te dały por. T. Cetysa, który w nocy z 9 na 10 września przesunął się południo­
wiele dowodów odwagi, determinacji i pomysłowości". wym brzegiem Radomki do lasu na północny zachód od Ryczywołu.
Szczególnie podkreślić należy, że artyleria wielkich jednostek zgru­ Batalion ten próbował iść na północ ku Warszawie, ale .ostatecznie po
powania północnego armii „Prusy" doprowadziła do samej Wisły niemal zniszczeniu taborów i ciężkiego sprzętu przeprawił się w rejonie Wilgi
wszystkie działa, które ocalały w bojach pod Piotrkowem i Tomaszo­ na wschodni brzeg Wisły, w czym dopomogła mu wielka barka, miesz­
wem Mazowieckim, a nie pozostały z częściami, odciętymi na głębokich cząca jednorazowo 250 ludzi.
tyłach niemieckich. Niestety, wycofujące się na północ od Maciejowic wojska nie tylko
nie zastały na Wiśle żadnej obsady, ale nie otrzymały również ze
wschodniego brzegu żadnej pomocy technicznej. Toteż doprowadzony
z dużym poświęceniem sprzęt artyleryjski i ciężki sprzęt piechoty musiał
Większa liczba zwartych oddziałów 29 DP zebrała się 11 września być prawie w całości zniszczony. W ogóle osłona Wisły przedstawiała
w rejonie Cecylówki, na południe od Białobrzegów, którymi po odjeź­ się karygodnie, a jej wschodni brzeg niemal zupełnie ogołocony z woj­
dzie płka Oziewicza ze sztabem dowodził ppłk T. Graff, dowódca ska. Odeszła bowiem od rzeki zorganizowana w rejonie Dęblin—Pu-

288 19 — Bitwy polskiego Września, tom I 289


ławy z oddziałów saperskich grupa mostowa ppłka Zaniewskiego, która
miała zadanie dozorować, naprawiać i — w razie zagrożenia przez
241
nieprzyjaciela — wysadzać mosty na Wiśle . Podobnie dowódca obrony
przeciwlotniczej Wisły, ppłk Ireneusz Kobielski, kazał na skutek pa­
nicznych wieści o przejściu czołgów przez rzekę 9 września — stare
działa zniszczyć, nowe zaś (3 armaty 75 mm i 12 dział 40 mm) odesłał
do Lublina i Brześcia. Tak więc, gdy na zachodnim brzegu Wisły sta­
nęły wyczerpane odwrotem oddziały armii „Prusy", nie było na nim
ani pomocy technicznej, ani osłony przed atakami lotniczymi 242 .
Mimo ciągłych nalotów i braku osłony przeciwlotniczej na ogólną
liczbę ośmiu mostów tego odcinka tylko dwa — w Brzuminie i Świ­
drach — zostały zbombardowane na trwałe, most w Annopolu wysa­
dzony na rozkaz Naczelnego Dowództwa. Przez inne mosty, zwłaszcza
w Dęblinie, Puławach i Sandomierzu, odbywał się stały ruch odwrotowy
na prawy brzeg rzeki — niestety głównie taborów i dowództw, bez od­
działów... Obronę Wisły środkowej od Góry Kalwarii po Annopol miała
zapewnić powołana pod dowództwem gen. Piskora armia „Lublin".
W skład jej wchodziła Warszawska Brygada Pancerno-Motorowa puł­
kownika dypl. Stefana Roweckiego, mobilizująca się 39 dywizja re­
zerwowa generała Brunona Olbrychta. Utworzona 7 września z części
12 i 36 dywizji oraz 94 pułku ppłka Ksawerego Gancarza, grupa „San­
domierz" pod dowództwem podpułkownika Antoniego Sikorskiego objęła
obsadę Wisły od Zawichostu po ujście Wisłoki 2 4 3 .
W rejonie Garwolina organizowały się oddziały kawalerii płka Ta­
deusza Komorowskiego 244 , a w Radzyniu (przeniesionym ośrodku za­
pasowym Pomorskiej Brygady Kawalerii) brygada kawalerii pułkownika*
Adama Zakrzewskiego. Do zadań obrony Wisły włączono też Wileńską
Brygadę Kawalerii. Lecz kiedy gruchnęła (fałszywa) wieść o przepra­
wieniu się większej liczby czołgów pod Maciejowicami, nakazano jej
osłonę Lubelszczyzny od północy wzdłuż Wieprza. Niestety brygada
przez szereg dni nie mogła zebrać swoich szwadronów, jedynie dwie
baterie (kpt. Sporschila i Szczuki) pozostały na przeprawie pod Macie­
jowicami w oddziale osłonowym rtm. Gwidona Salomona.
Był to niesłychanie ważny kierunek, gdyż w Stawach pod Dęblinem
mieściły się główne składy uzbrojenia, zwane „arsenałem Rzeczypospo­
litej". Posiadały one 400 dział 75 mm, 120 haubic 100 mm, tysiące
sztuk broni maszynowej i miliony sztuk amunicji artyleryjskiej i kara­
binowej. Już w tym czasie były one zagrożone przez dywersję wroga,
mającą oparcie w dwu koloniach niemieckich pod Dęblinem 245 .
Jakby na ironię losu skupienie środków przeprawowych przy mo­
28. Położenie pod Maciejowicami i Górą Kalwarią 9 września stach wywarło taki skutek, że ogołocono z nich odcinki rzeki między

291
mostami, co zadało ostateczny cios resztkom przeprawiających się spon­
tanicznie oddziałów. Osłona południowej flanki
Porozrywane, osaczone i wciąż ścigane wojska armii „Prusy" w bez­ przed inwazją z terytorium Słowacczyzny
ustannych walkach wiązały na lewym brzegu Wisły około 8—9 wielkich
jednostek niemieckich, w większości szybkich, i nie pozwalały im przez Uderzenie silnego korpusu pancernego gen. Kleista z terenu Słowacji
szereg dni — aż do 13 września — przekroczyć koryta Wisły, ani też było dla polskiego Naczelnego Dowództwa dotkliwym zaskoczeniem,
wycofać się do innych obszarów operacyjnych dla podjęcia nowych które mogło mieć daleko idące konsekwencje strategiczne. Pierwsze
zadań. Walki prowadzone w tym obszarze w dniach 6—12 września strzały wojny obalały kanon granicy naturalnej wzdłuż grzbietu Karpat,
Niemcy nazywają „bitwą pod Radomiem" 2 4 6 . W ten sposób armia a otwierały groźny front walki, który, zważywszy na słabe siły polskie
„Prusy", choć przestała istnieć jako związek operacyjny, to jednak jej z tej strony, mógł zachwiać całym systemem obronnym kraju. Dlatego
drobne części i grupy bojowe wypełniały swoje zadanie. Jak się zdaje, też gen. Szylling już o godzinie 8 pierwszego dnia wojny, nawet bez
zadanie to w większej mierze realizowała nieskoncentrowana i słaba porozumienia się z Warszawą, rzucił na Podhale ze swego odwodu
grupa operacyjna gen. Skwarczyńskiego niż dwakroć silniejsza grupa 10 Brygadę Kawalerii Zmotoryzowanej płka dypl. Stanisława Maczka.
północna, dowodzona przez gen. Dęba-Biernackiego. Grupa Skwarczyń­ Była to jedyna wielka jednostka w armii polskiej całkowicie zmotory­
skiego, zmuszona do walki już w toku koncentracji, zakończyła ją zowana, ruchliwa i wyposażona w znaczną siłę ognia: dywizjon arty­
w zwartej formie dopiero 9 września i do tej chwili tworzyła przesłonę lerii, dywizjon pancerny, baterię przeciwlotniczą, a przede wszystkim
dla oddziałów organizujących się na Wiśle. w dywizjon przeciwpancerny, posiadający 18 armatek przeciwpancer­
W kazamatach twierdzy brzeskiej — w miejscu postoju Sztabu Na­ nych 37 mm. Drugą podobną jednostką miała być Warszawska Brygada
czelnego Wodza — wybuchła gwałtowna kłótnia, gdy 14 września za­ Pancerno-Motorowa płka dypl. Stefana Roweckiego, ale w chwili wy­
meldował się tu dowódca rozbitej armii „Prusy", gen. Dąb-Biernacki. buchu wojny nie osiągnęła ona jeszcze gotowości bojowej.
Był kolegą całej góry legionowej, włącznie ze Smigłym-Rydzem, nie Brygadę zmotoryzowaną płka Maczka o stanie 600 maszyn powołano
potrzebował się więc hamować. Wśród wzajemnych oskarżeń padały na wiosnę 1937 roku. Na wojnę została zmobilizowana 15 marca
słowa ostre i nieraz słuszne. 1939 roku w pierwszym alarmie, w skład armii „Kraków" weszła w po­
— Dlaczegoście hamowali moje działania?! — wołał Dąb do Śmi­ łowie sierpnia. Sztab brygady w Woli Justowskiej pod Krakowem stu­
głego i szefa sztabu. diował w ostatnich tygodniach pokoju różne kierunki swojej ewen­
» — Nie powstrzymywaliśmy przygotowanego natarcia. Mogłeś ude­ tualnej interwencji: na Katowice i Zawiercie, na Pszczynę lub Bielsko.
rzać — jakby tłumaczył się Stachiewicz. Tymczasem, zanim jeszcze cokolwiek zameldowano z frontu śląskiego,
W przyległych kazamatach i za przepierzeniami z koców zaległa musiała pośpiesznie wyruszyć na odcinek najmniej oczekiwany — pod
cisza. Radiotelegrafiści i telefoniści półgłosem obsługiwali swoje apa­ Tatry 2 4 9 . Zadanie brygady polegało na tym, aby nie przepuścić nie­
raty. Następnego dnia zdumiała wszystkich wiadomość, że Naczelny przyjaciela, angażującego się znacznymi siłami poprzez wąwozy i do­
Wódz nie tylko rozgrzeszył swego niefortunnego dowódcę armii, ale liny górskie, na Chabówkę i Nowy Targ i nie pozwolić na wyjście poza
mianował go dowódcą wszystkich sił na północ od Wieprza, tj. do­ linię Myślenice—Dobczyce, skąd miałby zupełną swobodę uderzenia na
wódcą Frontu Północnego247.. Kraków i odcięcia wycofującej się ze Śląska armii.
Niezależny meldunek o przebiegu działań armii „Prusy" złożył Podczas gdy brygada podążała do rejonu swej bojowej koncen­
gen. Dreszer, określając dowodzenie gen, Dęba-Biernackiego jako prze­ tracji w Pcimiu, Lubieniu i Mszanie Dolnej, a płk Maczek wyprzedzał
stępcze, jak również za przestępstwo uważał on pozostawienie armii na ją, by jak najspieszniej stanąć w Skomielnej Białej, mjr dypl. F. Skibiń­
zachodnim brzegu Wisły bez dowodzenia. Meldunku tego nie wzięto ski, szef sztabu, wstąpił do dowództwa armii w Krakowie dla uzyskania
pod uwagę, a gen. Dreszer został przydzielony do sztabu armii „Mało­ dodatkowych wskazówek i informacji.
polska" .
248 Kraków był już innym miastem niż przed tygodniem, niż przed kilku
godzinami. Puste ulice, snujący się wśród zabytkowych kościołów i ka­
mienic dym po ostatnim nalocie, przebiegający ze zgorączkowaniem

292 293
44. Pik llypl. Stanisław Maczek
dowódca 10 BK Z m o t .

29. Położenie wyjściowe 10 BK Zmot. na Podhalu

funkcjonariusze służby OPL — wszystko to dobitnie świadczyło, że


zaczął się w życiu miasta nowy, groźny okres.
W sztabie armii nie było nowych wiadomości. Generał Szylling po­
prowadził mjra Skibińskiego do swego gabinetu i stając przed wielką
mapą na ścianie — sam wielki i masywny — rzekł:
— Nie puśćcie mi ich poza linię Myślenice—Dobczyce!
— Zrobimy wszystko, co tylko możliwe, panie generale — odparł
szef sztabu Maczka.
W prostych słowach generała wyczuwało się powagę sytuacji. Do re­
jonu Sucha—Maków maszerował też 12 pułk piechoty ppłka Strażyca
45, MM IKpi Franciszek Skibiński, 46. In?. Jan Różycki.
dowódca odd/ialu ochotniczego z III dywizjonem 6 pal pod dowództwem mjra M. Chojeckiego. II ba-
s/cl s/lahu 10 HK / m o l

295
talion tego pułku jechał transportem kolejowym, a na wsparcie ognio­ które wzbiły się nad zajętymi przez Niemców wioskami. To wróg zna­
we — pociąg pancerny nr 51. Major Skibiński po odmeldowaniu się ze czył w ten bezwzględny sposób zasięg swojej inwazji i rzucał na ludność
sztabu ruszył szosą zakopiańską z największą szybkością. Z oddali na­ postrach. Ta iście barbarzyńska praktyka nosiła miano „wojny psycho­
rastał głuchy pomruk artylerii. Wojna przybliżała się coraz bardziej. logicznej". W nocy wychodzi na Spytkowice wypad zmotoryzowanych
Jakiś leśnik prowadził pod pistoletem młodego człowieka, jakoby nie­ ułanów i batalionu 12 pp.
mieckiego dywersanta. Miejscowi ludzie czytali obwieszczenia mobili­ O piątej rano zagrzmiały na horyzoncie działa, odbiły się echem od
zacyjne. Matki i żony żegnały ze łzami młodych mężczyzn. Wojna była gór potężne wybuchy, a na stokach Wysokiej i Góry Ludwiki wy­
faktem. trysnęły czarne fontanny ziemi i gęstego, smolistego dymu. Po kilku
Trudno opisać entuzjazm i podniosły nastrój ludności, która owa­ minutach oba wzgórza stanęły w dymie. Sztab brygady nie mylił się:
cyjnie witała przejeżdżające do walki oddziały brygady, obsypywała je główne uderzenie 2 dywizji pancernej kierowało się na Jordanów. Po
kwiatami i żegnała błogosławieństwem, a matki podnosiły wysoko nad przygotowaniu artyleryjskim wyruszyło natarcie rozpoznawcze po gład­
głowami swe dzieci, aby im ukazać obrońców. Owacji 'tych nie prze­ kim stoku Wysokiej. Lecz tutaj właśnie rozwinięto główne siły bry­
rwały nawet naloty bombowe wroga. gady: 24 pułk ułanów płka Dworaka z kompanią szkolną 1 pułku KOP,
wsparty dywizjonem artylerii mjra Kazimierza Żmudzińskiego. Nieco
W Skomielnej Białej płk Maczek ślęczał nad mapą ppłka Wójcika.
w lewo czuwał w gotowości dywizjon rozpoznawczy mjra Święcickiego,
Sztab 1 pułku KOP sprawiał wrażenie, jakby wojna trwała już od dawna.
a dalej w głębi, pod Krzczonowem, stał w odwodzie 10 pułk strzelców
Zarówno oficerowie, jak i szeregowi wyglądali na śmiertelnie znużo­
konnych ppłka dypl. J. Bokszczanina.
nych. Jacyś nie ogoleni i czarni żołnierze spali po kątach z otwartymi
ustami 25°. Na podwórzu pokazał się osobnik w cyklistówce i z kara­ Do walki na Wysokiej obok żołnierzy stanęli również chłopi z są­
siedniej wioski z kpr. rezerwy Zarychtą, robotnicy pracujący przy wia­
binem na ramieniu.
dukcie w Chabówce i junacy z hufca pracy w Jordanowie. Razem około
— Co za diabeł? — zadawali sobie pytania zmotoryzowani kawale-
rzyści. 150 ludzi pod dowództwem porucznika inżyniera Różyckiego i por. re­
zerwy W. Gadomskiego 2 5 1 . Batalion 12 pp stanął w osłonie skrzydła
Był to żołnierz batalionu ON „Zakopane". Wiele takich batalionów
brygady pod Osielcem.
sformowano w ostatnich dniach na Podkarpaciu. Młodsze roczniki,
mając karty powołania do jednostek czynnych, zostały porwane prądem W walce między Spytkowicami a Wysoką padło kilkunastu żołnierzy
mobilizacyjnym. Oddziały terytorialne uzupełniono po prostu przez Obrony Narodowej, robotników i uczniów gimnazjalnych, ale natarcie
skrzyknięcie pozostałych na miejscu starszych rezerwistów. Zgłaszali rozpoznawcze Niemców zostało odparte. Również spod Chabówki, z od­
się wprost na stanowiska bojowe. Istotnie, wojna trwała tu już od cinka 1 pułku KOP, nadchodziły uspokajające meldunki. Nieprzyja­
ciel nacierał tu siłami oddziału rozpoznawczego 14 armii, któremu
tygodnia.
towarzyszyły czołgi 4 dywizji lekkiej. Jednak natarcie to zaległo prawie
Z powodu przemęczenia niektóre placówki dały się ubiec podjaz­
po wyruszeniu z podstaw i nie czyniło poważniejszych postępów.
dom pancernym wroga i nie odpaliły przygotowanych niszczeń saperskich.
Inne w utarczkach hamowały jego postępy i zdobyły jeden czołg. Nie­ Około południa na Wysoką wyszła fala 150 czołgów. Już teraz nie
przyjaciel najmocniej posunął się na Jordanów, opanowując leżące na wystarczyło bohaterstwo rozrzuconych na przedpolu żołnierzy i ochot­
południe od niego Spytkowice. Z panującego nad okolicą masywu Wy­ ników. Czołgi przejechały przez ich stanowiska i skierowały się ławą
sokiej widać było ruch w dolinie, który mógł przerodzić się w natarcie ku szczytowi góry. Lecz oto wykwitają wśród nich szare obłoczki wy­
na słabiutką przesłonę batalionu ON „Zakopane". Na szczęście przy­ buchów: to dywizjon mjra Żmudzińskiego kładzie zaporę ogniową. Tu
i ówdzie uderza w niebo słup ognia, niektóre czołgi przystają, okręcają
był tu wysłany już wcześniej szwadron przeciwpancerny por. Kiersza,
się, szyk miesza się i kuleje. Większość czołgów toczy się jednak dalej.
a następnie dywizjon 24 pułku ułanów z majorem Deskurem. Dwa­
Szczęknęły krótko działka przeciwpancerne, uderzyła znów artyleria.
naście działek wydatnie usztywniło odcinek batalionu. Jeszcze do wie­
Zachwiała się ława pancerna pod ześrodkowanym ogniem wszelkiej
czora wyszło natarcie 70 czołgów, które odparto ze stratami dla nie­
broni, która stopniowo włączała się do ogólnego koncertu walki.
przyjaciela.
Około północy oczy wszystkich zostały porażone łuną pożarów,

296 297
I o dziwo! Najbardziej wysforowane naprzód czołgi zaczęły wykręcać pojedynczy żołnierze, nierzadko ciągnąc za sobą działka przeciwpan­
dużymi łukami ku tyłowi i odpływać w dolinę. cerne. Lada chwila mogły ukazać się czołgi nieprzyjaciela. Major Ski­
— Nieprzyjaciel cofa się na Spytkowice! — melduje tryumfalnie biński rozkazał bateriom przygotować się do strzelania na wprost, po
czym pojechał dalej, na Jordanów. W fałdzie terenu leżały, przywarte
płk Dworak do sztabu w Krzczonowie.
do ziemi — sapiąc z wysiłku — szwadrony mjra Deskura po wykonaniu
Pułkownik Maczek otarł kroplisty pot z czoła. Trudno jest walczyć
krwawego i bezskutecznego kontrataku. Ułani z niemym wyrzutem spo­
pod ulewą żelaza w pierwszej linii, ale jeszcze trudniej wgryzać się glądali na sztabowy samochód. Już drugi raz w ciągu doby zostali
w pole walki tylko na podstawie meldunków. Na wszelki wypadek skie­ nieszczęśliwie użyci. Całą noc tłukli się po wertepach, aby rano wrócić
rowuje na Dolną Skawę dywizjon rozpoznawczy dla obsadzenia drugiej z niczym. Później kazano im uderzać na czołgi z karabinkami i erkaemami.
linii, nie jest bowiem wykluczone przełamanie lub obejście Wysokiej. Lecz i teraz nie czekał ich bynajmniej odpoczynek. Z rozkazu płka Maczka
Do wieczora jeszcze daleko... mieli przedłużyć obronę dywizjonu rozpoznawczego na Skawie. Deskur
Około godziny 15 artyleria niemiecka z nową siłą uderza na Wy­ próbował się bronić.
soką, już teraz znacznie skuteczniej, gdyż w toku dotychczasowej walki — Patrz, jacy oni wykrwawieni, zmęczeni.
źródła ogniowe obrońców zdradziły swoje rozmieszczenie. Część nie­ Sam był czarniejszy od ziemi, a pot spływał strugami spod jego
przyjacielskich nawał ogniowych kieruje się na stanowiska dywizjonu hełmu. Ze zdartej krtani ledwie dobywał się chrapliwy i załamujący się
artylerii. Pod osłoną tego ognistego pancerza wyszło natarcie urzuto- głos. Nie było jednak rady: lada moment mógł ukazać się nieprzyjaciel
wanych w głąb 200 czołgów i piechoty niemieckiej. Obrona polska znów i wejść w nie bronioną lukę.
zniszczyła kilkanaście czołgów, znów zadała nieprzyjacielowi straty. — Rozkaz Maczka — powtórzył Skibiński.
Szczególnym męstwem odznaczył się kpr. Wincenty Dziechciarz, który — Dowódcy szwadronów do mnie! — zaskrzypiał łamiącym się
sam jeden zestrzelił ze swego działa siedem niemieckich czołgów, lecz głosem Deskur. Po chwili ułani biegli pochyleni wzdłuż rowów w naka­
w końcu zginął w ogniu nacierających z trzech stron maszyn nieprzyja­ zanym kierunku.
ciela 2 5 2 . Zamilkły również zniszczone trzy armaty 37 mm. W miarę Upadek Wysokiej był konsekwencją miażdżącej przewagi technicznej
rozwijającej się walki meldunki płka Dworaka stają się coraz bardziej wroga. Lecz dla naszego planu obrony było ważne, że pomimo tej
nerwowe. O tym właśnie natarciu zameldowano do sztabu armii w Kra­ przewagi oddziały potrafiły stawić nieprzyjacielowi zdecydowany opór,
kowie. powstrzymać tempo posuwania się korpusu pancernego i zadać mu po­
— Czołgi wychodzą na Wysoką! — donosił około godziny 16 Dwo­ ważne straty. Żołnierze od pierwszego strzału bili się z zadziwiającą
rak. — Rzucam do kontrataku dywizjon Deskura. wytrwałością, bez śladu kompleksu niższości czy paniki. Obsługi dział
Wkrótce potem telefon ogłuchł. Zamilkła też własna artyleria, a ogień przeciwpancernych walczyły do śmierci, dopóki działo nie zostało roz­
niemieckich dywizjonów przeniósł się z Wysokiej i Góry Ludwiki dalej bite, a obsługa rozjechana przez czołgi. Owocem tej zaciętej walki
na północ, na Jordanów i Naprawę. Nie było wątpliwości: nieprzyjaciel było około 50 rozbitych i dymiących jeszcze czołgów, które zaścielały
zbocze szachownicą czarnych znieruchomiałych cielsk 2 5 3 . Własne straty
szturmował Wysoką. Dla dowództwa są to chwile pełne rozterki i nie­
też były znaczne. Pośród wielu podoficerów i żołnierzy padł na swym
pewności. Co robić? Czym pomóc?
punkcie obserwacyjnym mjr K. Żmudziński, ciężko ranny został kpt. J. Ba­
— Dlaczego baterie nie strzelają?! — zawołał porywczo Maczek.
— Kabel zerwany — odrzekł szef sztabu, choć było to wszystkim torski, dowódca broniącej się na Wysokiej kompanii szkolnej 1 pułku
wiadome. KOP.
— Niech strzelają! — Maczek nie odstępował od swej myśli. Nieprzyjaciel tego dnia nie nacierał dalej: zorganizował się obron­
Major Skibiński ruszył grzbietem wzgórza na Jordanów. Na lewo nie na Wysokiej i rozpoczął wstrzeliwanie do polskich stanowisk w re­
za Skawą stała Wysoka w gęstym dymie i grzmiała strzelaniną wszel­ jonie Jordanowa i Naprawy. O zmierzchu w niebo uderzyły łuny po­
kiej broni. Na prawo paliły się domy w Naprawie wśród trzasku wy­ żarów. To Niemcy zapalali pociskami fosforowymi wsie i domostwa.
buchających nad nimi pocisków. Polska artyleria nie strzelała z powodu Pod wieczór lotnicy polscy zaobserwowali posuwanie się kolumn
zerwania łączności. Jej punkty obserwacyjne były na Wysokiej, która
tętniła odgłosami zaciętej walki. Z obłoków dymu zaczęli wyłaniać się
298 299
wielkiej jednostki pancerno-motorowej przez Jabłonkę i Czarny Duna­ dzie siedmiu „Karasi" zbombardowała kolumnę pancerną 4 dywizji
jec w rejon Nowego Targu. Była to 4 dywizja lekka, a jej ruch zapo­ lekkiej na szosie Nowy Targ—Chabówka. Podniosło to na duchu żoł­
wiadał, że następnego dnia spotęguje się nacisk na wschodnie skrzydło nierzy.
zgrupowania. Polskie pozycje na wschód od Rabki obchodził przez — Nie zapominają o nas, pomagają! — wymieniali między sobą ra­
Turbacz pułk 3 niemieckiej dywizji górskiej. Wskutek tego zagrożenia dosną wiadomość.
1 pułk KOP ppłka W. Wójcika wycofał się spod Chabówki w rejon Równie pomyślnie ułożyły się wydarzenia na bezpośrednim froncie
Rabki. Dalej na wschód, w rejonie Białej Spiskiej i Keimarku na Sło- walki. Niemcy nie zauważyli nocnego odejścia brygady i wykonali silne
wacczyźnie, rozpoznanie lotnicze stwierdziło znaczne skupienie pie­ przygotowanie artyleryjskie na wczorajsze jej stanowiska. Dopiero póź­
choty, artylerii i broni pancernej nieprzyjapiela. Zapowiadało to jesz­ niej zorientowali się, że ich ogień poszedł w próżnię. Natarcie niemieckie
cze głębsze oskrzydlenie południowego frontu polskiego, aż po Prze­ w dniu tym wyszło późno i pozwoliło obrońcom zarobić wiele cennych
łęcz Dukielską i Łupkowską, w pasie działania zbierającej się dopiero godzin.
armii „Karpaty". Do serii pomyślnych wydarzeń należy także zaliczyć udany wypad
Dowódcy 10 brygady zmotoryzowanej ii brygady górskiej zameldo­ dowódcy plutonu motocyklistów, por. Wasilewskiego, jednego z naj­
wali, że przez dwa dni utrzymają się na wzgórzach Beskidu Wyspowego, lepszych zagończyków, który do końca wojny objął dowództwo 10 psk.
ale za dłuższą trwałość obrony nie ręczą. O zmroku płk Maczek powziął Zaczaiwszy się na południowym skraju Naprawy, wypadł on obecnie
decyzję odskoku ze swoją brygadą z doliny Skawy w lesiste wąwozy na niemiecki samochód sztabowy, zabił dwóch oficerów oraz zdobył
górskie, aby zamknąć nieprzyjacielowi drogi prowadzące z Jordanowa teczkę z rozkazami i mapami 2 dywizji pancernej. Potwierdziły one
i Skomielnej Białej na Pcim oraz z Rabki na Mszanę Dolną. Skrajne obserwowaną od dwóch dni rzeczywistość: na Jordanów parła dywizja
kierunki: Jordanów i Rabka, miały zamknąć walczące tam dotychczas: pancerna, na Rabkę — dywizja lekka, razem około 500 czołgów i sa­
24 pułk ułanów i 1 pułk KOP, wzmocnione plutonami dział przeciw­ mochodów pancernych przeciwko 57 lufom działowym brygady Maczka
pancernych. Najważniejszy środkowy kierunek: Skomielna Biała—Lu­ i kilkunastu — 1 pułku KOP ppłka Wójcika. W dalszym rzucie szła
bień, otrzymał 10 psk; za którym też rozwinął się dywizjon artylerii. trzecia wielka jednostka: 3 bawarska dywizja górska.
Saperzy otrzymali zadanie zaminowania w ciągu nocy najdogodniejszych Gdy wiadomość tę przetelefonowano do Krakowa, z drugiego końca
podejść dla broni pancernej na wszystkich trzech kierunkach. W odwo­ kabla nadeszła wiadomość stokroć ważniejsza. Anglia i Francja wypo­
dzie pozostawała kompania vickersów i tankietek oraz dywizjon roz­ wiedziały Niemcom wojnę. Wielka radość zapanowała w sztabie i od­
poznawczy — po wykonaniu przesłony nocnego przegrupowania bry­ działach. Niestety, trwała ona krótko, gdyż właśnie w tym dniu sztab
gady. przeżył silne bombardowanie. Kilkanaście bombowców dokonało spu­
„Zdecydowałem się — pisze w swej relacji płk Maczek — zamknąć stoszenia w miejscu postoju dowództwa brygady, na plebanii w Lubie­
trzy kierunki zasadnicze, prowadzące do rejonu Myślenice—Dobczyce, niu. Ponadto zupełnej dewastacji uległa stała sieć łączności, na której
pozostawiając sobie swobodę manewru motorowego dla przerzucania oparte było porozumienie z dowództwem armii w Krakowie. Samoloty
sił brygady tam, gdzie się zaznaczy dalszy nacisk Niemców". Zadanie polowały nawet na pojedynczych żołnierzy, a sam Maczek musiał kryć
takie było możliwe do wykonania dzięki temu, że brygada rozporzą­ się w rowie przydrożnym i ostrzeliwać z karabinu przed wyjątkowo na­
dzała równorzędną w stosunku do napastnika ruchliwością i właściwym trętnym „messerschmittem", który na szczęście został strącony przez
dla jego zwalczania uzbrojeniem. Choć ogólny stosunek sił kształtował baterię przeciwlotniczą por. Romana Zwila.
się jak 1:10, oczywiście na korzyść napastnika .
2U
Na froncie naziemnym nieprzyjaciel do południa nigdzie nie uzyskał
Dzień 3 września rozpoczął się znacznie korzystniej niż poprzedni. sukcesu. Dopiero o godzinie 15.30 rozwinęło się okrążające natarcie
Zaraz o pierwszym brzasku nad głowami obrońców przeleciała polska 3 pułku czołgów przez Osielec na Łętownię Górną i wzmógł się nacisk
wyprawa bombowa w kierunku Tatr. 24 eskadra rozpoznawcza, składa­ 2 dywizji pancernej na Krzczonów. Kryzys na kierunku środkowym
jąca się z sześciu „Karasi", wykonała nalot bombowy na zgrupowanie został zażegnany przez rzucenie do kontrataku szwadronu odwodowego
niemieckich czołgów pod Jordanowem i w rejonie Podwilka na ich strzelców konnych. Na grzbiecie górskim doszło do walki na bagnety
tyłach. Równocześnie 31 eskadra rozpoznawcza armii „Karpaty" w skła-

300 301
i granaty, w której strzelcy pod dowództwem rtm. Tomkowicza ode­ z domów i pędzących przed siebie bez celu i bez opieki. Ale przecież
pchnęli nieprzyjaciela, zdobywając jeńców i broń. Równocześnie kom­ konieczne było przejście dla wojska dążącego do bitwy. Jeśliby bry­
pania ,,vickersów" uderzyła wprost w dolinę Skawy i odniosła nad gada nie osiągnęła do świtu miejsca przeznaczenia, to nie tylko nie
Niemcami zupełny sukces. wykonałaby zadania, lecz narażała się na zniszczenie z powietrza, uwię­
Gorzej przedstawiały się sprawy na skrzydle wschodnim, pod Rabką, ziona w zatorze na drodze. Odwoływanie się do śpiących woźniców nie
gdzie napierała cała 4 dywizja lekka i części wchodzącej do akcji 3 dy­ dawało wyników. Splątanie dyszli, wozów i kół było tak ogromne, że
wizji górskiej. W godzinach popołudniowych ppłk Wójcik był zmuszony wielorzędowa, pokrzyżowana kolumna tworzyła zbitą masę — bez po­
stopniowo przesuwać swoje dwa bataliony do tyłu na nowe pozycje czątku i bez końca. Należało samemu szukać najbardziej skompliko­
opóźniania. Na batalion „Snów I" w czasie jego przegrupowywania się wanych węzłów gordyjskich i przecinać je z całym zdecydowaniem.
za rzeczkę Mszankę uderzyły całą masą czołgi nieprzyjaciela, zadając Major Skibiński i oficer operacyjny, kpt. Ludwik Stankiewicz, oso­
mu bardzo ciężkie straty. Równocześnie oddziały górskie Bawarczyków. biście przystąpili do dzieła. Pierwszy węzeł ukazał się w postaci góral­
radząc sobie dobrze z niewielkimi wzniesieniami polskich Beskidów, skiego wozu ustawionego w poprzek szosy i sczepionego z innymi
przebiły się w kierunku Mszany. O zmierzchu walka przeniosła się na wozami.
południowo-wschodni skraj Mszany Dolnej, gdzie przez kilka godzin — Do rowu z tym wozem! — krzyknął ochrypłym głosem Ski­
trwała napięta sytuacja, po czym w nocy 1 pułk KOP wycofał się w sta­ biński.
nie wielkiego wyczerpania w rejon miejscowości Kasina Wielka i Wólka Z wozu zerwał się przestraszony góral.
Skrzydlańska. Tak więc przed 4 dywizją lekką otwierała się droga nie — Panie, kobieta chora, małe dzieci!
tylko przez Dobczyce na tyły armii „Kraków", ale przez Tymbark na Istotnie, drobna dziewczynka tuląc kota patrzyła przelękłym wzro­
Nowy Sącz i Tarnów — na tyły całego polskiego ugrupowania obron­ kiem na groźnych wojaków w hełmach i czarnych skórach, nawet nie
nego na południu. przeczuwając, że pozostawili oni w domu takie same małe dziewczynki,
W tym położeniu płk Maczek postanowił ze swego zachodniego o których losie w tej chwili nic nie wiedzą.
skrzydła przerzucić 24 pułk ułanów z większością środków wzmocnie­ — Do rowu, psiakrew!
nia na wschodnie, aby głównymi siłami brygady uderzyć na Kasinę Brygada tymczasem czekała obezwładniona przez koszmar ewakuacji.
Wielką. Oba kierunki na Myślenice: z Jordanowa i Naprawy, które Pierwszy drobny luz pozwolił zepchnąć na stronę wozy i zrobić prze­
schodziły się pod Pcimiem, rozkazał zamknąć oddziałem wydzielonym jazd. Brygada mogła podjąć marsz. Na przodzie jechał samochód toru­
w składzie 10 psk z częścią dodatkowych środków ogniowych pod do­ jący drogę. W ten sposób przed końcem nocy brygada przeszła strefę
wództwem swego zastępcy, płka Michalskiego. Ten piękny i śmiały zatorów, minęła Dobczyce, a przed świtem rozeszła się wachlarzowato
manewr operacyjny odpowiadający duchowi zaczepnemu wojska wyma­ na wyznaczone stanowiska wyjściowe.
gał od wzmocnionego 24 pułku ułanów wykonania w ciągu nocy Natarcie polskie wyszło za późno, uprzedziło jednak działanie nie­
z 3 na 4 września 50—60-kilometrowego marszu po zatłoczonych dro­ przyjaciela i było dla niego dużym zaskoczeniem. Ułani z miejsca
gach. Szczególnie niepokojąco przedstawiał się przemarsz przez Myśle­ uzyskali poważny sukces: zdobyli najpierw wzgórze na południowy za­
nice, znajdujące się od rana pod ogniem artylerii dalekonośnej. Mia­ chód od Kasiny, a następnie grzbiet na północny wschód od Mszany
steczko, przed którym od zachodu i południa rozwinął się w obronie Dolnej. Na polu walki pozostały trzy nieprzyjacielskie czołgi, w ręce
12 pp płka M. Strażyca, spowite było kłębami dymu z wystrzelającymi ułanów wpadli jeńcy. Straty własne wynosiły piętnastu zabitych, m.in. pod
tu i ówdzie słupami ognia. Na miejscu jednak sytuacja okazała się nie Kasiną zginął por. Zdzisław Hempel, a por. Zygmunt Bukraba został
tak groźna i dzięki sprężystości oddziału regulacji ruchu pod dowódz­ ciężko ranny i wkrótce zmarł. Niestety, w natarciu — z powodu ogrom­
twem rtm. Anatola Pieregorodzkiego udało się uniknąć zakorkowania. nego wyczerpania ludzi — nie mógł wziąć udziału 1 pułk KOP, nato­
Lecz pp zanurzeniu się w ciemną drogę na Dobczyce brygada natknęła miast wsparły je dwie kompanie czołgów i dwie baterie artylerii.
się na najgorsze w tej wojnie zjawisko: całkowite zatarasowanie dróg Niemcy w ciągu dnia przechodzili dwukrotnie do przeciwnatarć.
przez uchodźców. Pierwszy ich atak odparto ze znacznymi stratami, ale trzeba było wy­
Strach było patrzeć na te tłumy nędzarzy wygnanych przez panikę ciągnąć z odwodu jeden batalion KOP do osłony lewego skrzydła.

302 303
Powtórne natarcie 4 dywizji lekkiej po silnym przygotowaniu artyle­ W czasie dramatycznych bojów zgrupowania płka Maczka pod Myśle­
ryjskim swą masą pancerną odrzuciło zgrupowanie 24 pułku ułanów nicami i Mszaną Dolną gros sił armii „Kraków" znajdowało się już na
na stanowiska wyjściowe i ostatecznie otworzyło sobie drogę na Tym­ bezpośrednim przedpolu Krakowa. Grupa operacyjna „Boruta" obsa­
bark. Bilans całodziennej walki pod Kasiną był mimo dysproporcji sił dziła 4 września rzekę Skawinkę między Skawiną a Krzywaczką i ocze­
dla polskiej strony dodatni. 4 DLek. w dniu tym nie zrobiła ani kilo­ kiwała na wycofanie się grupy „Jagmin" na zachodnie forty Krakowa,
metra naprzód, zyskując tyle terenu wieczorem, ile go straciła po po­ 22 dywizja płka Endela Ragisa stała w rejonie Skały, jej oddział rozpo­
łudniu 2 5 5 . Osłaniając wschodnie skrzydło brygady dywizjon rozpoznaw­ znawczy stoczył potyczkę z elementami wysuniętymi 27 dywizji nie­
czy mjra Ksawerego Święcickiego już wieczorem meldował spod Skrzy­ mieckiej.
dlnej o wzmożonym ruchu dużej kolumny pancerno-motorowej na Na przedpolach dawnej stolicy Polski od rana 5 września grzmiała
Tymbark, w pasie działania armii „Karpaty". artyleria dwóch niemieckich korpusów. Do południa opóźniał Niemców
10 pułk strzelców konnych bronił się aż do południa 4 września na dowódca 203 pp ppłk Rogalski ze wzmocnionym batalionem ON „Oświę­
stanowiskach pod Lubieniem, po czym wycofał się pod Myślenice, poza cim". Po południu z czołgami VIII korpusu biła się grupa forteczna
rozwinięty pod Pcimiem batalion KOP „Wołożyn" mjra M. Sokołow­ płka Klaczyńskiego, rozwinąwszy się na zachodnich fortach Krakowa,
skiego. Tymczasem jednak batalion ten nie wytrzymał nowego natarcia, szczególnie na odcinku fortyfikacji pod Bronowicami i Toniami. Ko­
które wyszło około godziny 16, i wycofał się na wzgórza na północ mendant Krakowa, płk Gwelesiani, wycofał się ze swymi oddziałami
od góry Stróża. Około godziny 20 wypad czołgów niemieckich wzdłuż wartowniczymi do Szczucina nad Wisłą. Było bardzo pocieszające, że
autostrady Zakopane—Kraków przebił się z kolei przez stanowiska 6 dywizja piechoty, mimo ostrzału przez artylerię i bambardowań lot­
batalionu „Wołożyn" i dotarł do rejonu 10 psk pod Myślenica­ niczych, z łatwością odparła rozpoznawcze natarcie 5 dywizji pan­
mi, powodując chwilowe zamieszanie, a następnie wycofanie się od­ cernej.
działów kawalerii zmotoryzowanej za Myślenice. Ten nagły odwrót po­ Najsilniejsze natarcie od zachodu kierowało się na odcinek 21 dywizji
ciągnął za sobą rozwiniętą pod Myślenicami 4 kompanię 12 pp. Dopiero górskiej — na Radziszów i Krzywaczkę. Od rana pod stanowiska pol­
wysłana z odwodu 1 kompania tego pułku obsadziła opuszczone sta­ skie podchodziły straże przednie 45 dywizji niemieckiej, przy czym
nowiska i uratowała sytuację. 4 kompania wróciła jeszcze w ciągu nocy punkt ciężkości zaznaczał się na południowym skrzydle pod Krzywaczką.
na pozycję i następnego dnia dobrze się na niej biła. Natomiast ba­ Dzień ten należał do polskiej artylerii pod dowództwem płka K. Wa-
talion KOP „Wołożyn" dzięki zdecydowanej postawie mjra Sokołow­ żyńskiego, która dzięki kilkunastogodzinnemu pobytowi na pozycji
skiego trwał na stanowiskach mimo przebicia się podjazdu pancernego zdołała dobrze przygotować swe ognie. Gdy mgła poranna opadła, przed
na Myślenice. oczami obserwatorów rozwiniętych baterii 21 palu ukazały się liczne
W tym czasie brygada została podporządkowana dowódcy grupy cele, których zwalczanie z górującego brzegu rzeki okazało się bardzo
operacyjnej „Boruta" gen. Spiechowiczowi, który przybył do sztabu skuteczne. Począwszy od godziny 11 aż do zmroku w ogniu polskiej
brygady w Dobczycach, aprobował dotychczasowe decyzje płka Maczka artylerii i broni maszynowej załamały się trzy natarcia niemieckie,
i przydzielił mu nowe siły: 156 pp rezerwowy ppłka W. Młyńca i 5 pułk wsparte w dalszej fazie walki także czołgami. Wiele rozbitych na przed­
artylerii ciężkiej ppłka dypl. W. Czoppa. Nagły wzrost sił brygady polu czołgów wybitnie podniosło ducha żołnierzy i przekonało, że z agre­
ukazał przed Maczkiem perspektywę całkowitego pobicia zarówno 2 dy­ sorem można skutecznie walczyć. Lotnictwo bombardowało dowództwo
wizji pancernej na prawym skrzydle, jak i 4 dywizji ,lekkiej — na wy­ dywizji w Mogilanach, ale nie wyrządzało większych strat. Około go­
suniętym ku północy — lewym skrzydle brygady. Niestety, nowo przy­ dziny 20 piechota zeszła ze stanowisk bez przeszkód ze strony nie­
dzielone pułki były zbyt odległe od teatru działań i przed upływem przyjaciela, który w nocy kilkakrotnie ostrzeliwał opuszczone stano­
doby nie mogły wziąć udziału w jakiejkolwiek akcji. Pozostawała więc wiska.
nadal obrona z narastającą przewagą nieprzyjaciela. Jedyne efektywne Wieczorem 5 września 21 dywizja górska podjęła dalszy odwrót na
wzmocnienie stanowił świetny batalion KOP „Wilejka" pod dowódz­ zachód i południowy zachód od Bochni, a 6 dywizja piechoty — przez
twem mjra W. Kuferskiego. Wieliczkę do Puszczy Niepołomskiej. Grupa gen. Sadowskiego miała
osiągnąć linię Igołomia—Proszowice, a 22 dywizja — Skalbmierz—Dzia-

304 20 — Bitwy polskiego Września, tom I 305


Ins/ycc. Obie części armii łączył most /budowany przez saperów Myślenice stanowiły w ciągu 4 i 5 września kluczowy bastion południo­
w Brzesku Nowym, gdzie 4 września pr/eniósł się sztab armii, a wieczo­ wego skrzydła, od którego trwałości zależały losy grupy operacyjnej
rem równic/ gen. S/ylling. Naciskana w Pińczowie Krakowska Brygada ..Boruta", a także armii „Kraków", która w razie pęknięcia rygla
Kawalerii otrzymała rozkaz wycofania się na Nowy Korczyn i Wiślicę myślenickiego mogła być / łatwością obustronnie oskrzydlona, przy­
/ zadaniem utrzymania przeprawy przez Wisłę. parta do Wisły i zniszczona.
Główny jednak wysiłek nieprzyjaciela zwracał się na beskidzkie Brygada płka Maczka, związana w ostrych walkach z naporem sił
skrzydło grupy operacyjnej „Boruta" w rejonie Myślenic i Wiśniowej. pancernych na obu swych skrzydłach, znalazła się w dniu tym w kon­
fliktowej sytuacji. W interesie całego frontu polskiego powinna by za­
biegać drogę pod Tymbarkiem prącym ku północnemu wschodowi siłom
4 dywizji lekkiej. Lecz ciężka sytuacja pod Myślenicami — wobec zbli­
żania się od zachodu 7 niemieckiej dywizji piechoty — wiązała ją
z grupą Boruty-Spiechowicza. Tutaj też został skierowany główny wysi­
łek brygady i tutaj przesunięty dywizjon kawalerii mjra Deskura.
Świt 5 września zastał brygadę w toku ożywionego działania. Jeszcze
z wieczora batalion „Wilejka" mjra W. Kuferskicgo przeszedł przez
grzbiet górski naprzeciw Trzemeśni, o pierwszym brzasku zajął stano­
wiska na skarpie nad magistralą Zakopane—Kraków, gdzie wystawił
dużą ilość broni maszynowej i, wyczekawszy na stosowny moment, za­
skoczył zmasowanym ogniem przygotowujących się do natarcia Niemców.
Wrażenie napadu ogniowego było ogromne, a na szosie pozostało wielu
zabitych i rannych oraz osiemnaście zniszczonych samochodów 2 5 6 . Rów­
nocześnie 10 psk na odgłos strzelaniny uderzył z rozmachem od czoła
i odrzucił nieprzyjaciela aż na Pcim, gdzie dopiero natknął się na zorga­
nizowany opór.
Ta brawurowa akcja opóźniła niewątpliwie działania zaczepne Niem­
ców. Ale ich przewaga była tak duża, że już około godziny 9 przeszli
do silnego przeciwuderzenia, a następnie do ciągłego natarcia: czołgami
wzdłuż autostrady, a oddziałami grenadierów i piechoty górskiej —
terenem po obu stronach Raby. 10 psk musiał odstępować na Stróżę.
Jednocześnie zaczął się ujawniać silny nacisk na Myślenice od zachodu,
gdzie walczyły oddziały 12 pp ppłka Strażyca. Dowódca ten nie mógł
przeboleć nieudanego wypadu nocnego na Spytkowice, toteż zasilił
wypad batalionu „Wilejka" wolnymi częściami I batalionu swego pułku
pod dowództwem mjra W. Sieńczaka. Skutkiem tego kierunek zachodni
przesłaniała tylko kompania zwiadowcza pułku. Około godziny 6 rano
na szosie Zdebnik—Rudnik pojawiła się kolumna pancerna, kierując się
na ażurową linię zwiadowców rozwiniętych na Jaworniku. Podpułkownik
Strażyc natychmiast skierował tu z Myślenic odwodową 2 kompanię
z dwoma działkami przeciwpancernymi. Ale kolumna nieprzyjacielska
już wcześniej dotarła do Jawornika i po zepchnięciu zwiadowców skie-
30. DłMania opóźniające 10 BK Zmot. w Beskidzie Wyspowym

tl)(. 307
rowała się na Myślenice i tu dopiero zatrzymał ją ogień artylerii i działek Został on skierowany na laski Borzęta, a następnie do rejonu Gorzkowa,
przeciwpancernych. skąd wraz z resztą pułku odmaszerował do swej macierzystej 6 dywizji
W tej sytuacji 10 psk musiał około .godziny 10.30 rozpocząć odwrót pod Wieliczką. Na pięty tego batalionu między godziną 14 i 15 weszły
ku Myślenicom, gdyż uderzające na miasto oddziały szybkie 7 niemiec­ do Myślenic od zachodu oddziały 7 niemieckiej dywizji, a od południa —
kiej dywizji piechoty groziły odcięciem dróg odwrotu. I istotnie, dwa czołgi 2 dywizji pancernej. 10 psk i bataliony „Wołożyn" oraz „Wilej­
szwadrony wraz z zastępcą dowódcy 10 psk, mjrem dypl. F. Guzowskim, ka" wycofały się lasami ku Zakliczynowi nad Rabą i dalej, ku Dobczy­
nie zdążyły dobiec do samochodów na szosie i zostały odcięte w rejonie com, gdzie nadal znajdował się sztab brygady Maczka.
Pcimia, skąd musiały przedzierać się do brygady grzbietami górskimi. Tymczasem w rejonie Kasiny Wielkiej i pod Wiśniową zgrupowa­
Tylko półtora szwadronu zdołało odskoczyć na północny wschód pod nie płka Dworaka, a w Skrzydlnej i Szczyrcu — dywizjon rozpoznaw­
osłoną batalionu mjra Sieńczaka. czy mjra Święcickiego walczyły z częściami 4 dywizji lekkiej i 3 górskiej,
Myślenic bronił II batalion 12 pp mjra M. Barysa przy skutecznym które usiłowały przebić się ku Dobczycom, aby w ostatniej bodaj że
wsparciu III dywizjonu 6 pal pod dowództwem mjra M. Chojeckiego. chwili dokonać okrążenia grupy Boruty-Spiechowicza. Na skutek wzma­
Dwukrotne wtargnięcie czołgów aż na rynek miasta zlikwidowała gającego się nacisku Niemców pod Skrzydlną dywizjon Święcickiego
8 bateria tego dywizjonu pod dowództwem kpt. J. S. Kurzei 2 5 7 . Aby został w ciągu dnia wzmocniony dywizjonem mjra Deskura, który objął
uchronić artylerię przed zniszczeniem na rozpoznanych stanowiskach, też dowodzenie siłami brygady na tym najbardziej północnym skrzydle.
nakazano jej wycofać się w rejon Borzęta. Około godziny 14 — w obliczu Pod wieczór na całym froncie brygady i przydzielonych do niej oddzia­
groźby całkowitego odcięcia — oderwał się także batalion mjra Barysa. łów od Myślenic po Szczyrzec rozpętała się walka z lawiną czołgów
i piechoty nieprzyjacielskiej.
O godzinie 17 do sztabu brygady Maczka w Dobczycach przyjechał
dowódca kierunku myślenickiego, płk L. J. Michalski. Zakurzony i zlany
potem usiadł ciężko za stołem. Major Skibiński podał kieliszek ko­
niaku. Pułkownik wypił i przemówił grobowym głosem:
— Przyjechałem jako zwiastun klęski! Niemcy pchają się na Myśle­
nice. Dwa szwadrony przepadły wraz z dowódcami, zginął również
major Guzowski 2 5 8 .
Po chwili na podwórze sztabu wpadł zakrwawiony motocyklista i wy­
krzyknął, słaniając się z ran i zmęczenia:
— Czołgi niemieckie idą z Myślenic na Dobczyce!
Major Skibiński natychmiast wezwał por. S. Raczkowskiego, do­
wódcę stojącej w odwodzie kompanii „vickersów", i rozkazał przeciw-
nacierać na Myślenice. Jednakowoż ledwie kompania czołgów rozpo­
częła marsz, wpadł nowy motocyklista z meldunkiem od mjra Świę­
cickiego.
„Nacierają na mnie od czoła — brzmiał meldunek. — Duża ilość
czołgów oskrzydla mnie od wschodu. Jeżeli nie otrzymam pomocy
259
natychmiast — to pękam!"
Kompania „vickersów" por. Raczkowskiego już z ruchu została
zawrócona na wschód. Do zwalczania broni pancernej z kierunku My­
ślenic wyznaczono baterię przeciwlotniczą por. Zwila. W kilka chwil
47. Kpt. Józef Łubnicki, zastępca 48. Kpt. Jan Kurzeja, po wydaniu rozkazu jechała na skrzyżowanie szos i poziomowała wy-
dowódcy baonu KOP „Wilejka" dowódca 8 baterii 6 pal

308 309
soko ustawione lufy do strzelania na wprost. W tym czasie nadszedł
rozkaz z dowództwa grupy operacyjnej „Boruta", nakazujący bryga­
dzie odskok do tyłu i obsadzenie Wiśnicza Nowego. Odcinek obronny
pod Dobczycami miał obsadzić 156 pułk płka Młyńca. Jednak był to
pułk kombinowany z batalionów trzech różnych pułków, przeszedł
bardzo silne bombardowanie lotnicze w transporcie kolejowym i po
wyładowaniu. Sam dowódca pułku nie ręczył za jego wartość bojową.
Na dobitkę właśnie wyszło nowe natarcie niemieckie i oddziały brygady
musiały pozostać, aby je odeprzeć i wpłynąć uspokajająco na piechu­
rów, którzy dopiero wchodzili do walki. Całość położenia doszła do
takiego stopnia komplikacji, że mógł je rozplatać tylko pomyślny traf.
Napisanie rozkazów do odwrotu i ich doręczenie podległym dowódcom
było bardzo trudne, ich wykonanie wkraczało w dziedzinę cudów. Osta­
tecznie brygada została porwana ogólnym prądem odwrotowym wojsk,
przemieszana z innymi jednostkami — własnymi i nieprzyjaciela — i przez
kilka godzin nie istniała jako wyodrębniona wielka jednostka w ręku
dowódcy. Wiele grup prześlizgiwało się pod nosem Niemców. Tak
np. por. Rakowski, prowadząc kolumnę samochodową 24 pułku ułanów
spod Leszczyn, natrafił na niemiecki patrol regulacji ruchu, jednak
postanowił jechać dalej. Niemiec, biorąc polską kolumnę (w niemiec­
kich hełmach) za jednostkę Wehrmachtu, wskazał kierunek ruchu. Po­
rucznik Rakowski w pierwszym wozie przyjął ten znak, odsalutował
i poprowadził kolumnę wskazaną drogą. Dopiero po odjechaniu 10 kilo­
metrów skręcił w bok i w ten sposób oderwał się od Niemców. Pułk
tymczasem brnął drogami i na przełaj pieszo.
Tak więc falochron beskidzki 10 Brygady Kawalerii Zmotory­
zowanej i 1 brygady górskiej pękł po pięciu dniach zmagań z prze­
ważającymi wielokrotnie siłami nieprzyjaciela, przedtem jednak oca­
lił południowe skrzydło armii „Kraków", które zdołało wycofać
się z worka śląskiego do swych dalszych zadań w dramatycz­
nych walkach wrześniowych 260 . Wszakże przełamanie ciaśnin górskich
Beskidu Wyspowego i dotarcie do Myślenic zajęło Niemcom 5 dni
wstępnego okresu wojny, który miał być dla polskiej strony zasko­
czeniem. W rezultacie „szybkie" jednostki wroga posuwały się tu
z prędkością 5 kilometrów... na dobę, kosztem utracenia około
100 czołgów i wielu setek żołnierzy 261 .
Dalej na wschód wchodziła stopniowo do walki nie skoncentrowana
jeszcze armia „Karpaty".

31. Położenie polskich sit na południu 5 września wieczorem


Częściowe zahamowanie najazdu wroga zostało utworzone dowództwo obrony Warszawy z gen. bryg. Waleria­
nem Czumą, komendantem głównym Straży Granicznej. Jako zawiązek
i polskie próby ofensywne załogi oddano do jego dyspozycji batalion „Stołeczny", cztery bata­
liony marszowe i dwa bataliony cekaem. Z artylerii zaś: 41 dywizjon
artylerii lekkiej i sześciodziałową baterię konną kpt. S. Koziki z 1 dak
w Warszawie. Nadto Czuma otrzymał 5 zmotoryzowanych plutonów
pionierów i upoważnienie do improwizowania oddziałów z nadwyżek
mobilizacyjnych.
Dowództwo Obrony Warszawy z miejsca powołało do służby czynnej
wszystkich oficerów saperów rezerwy i stanu spoczynku l . W dniu
4 września dodano dowódcy Obrony Warszawy II batalion 41 pp wraz
z plutonem przeciwpancernym i plutonem artylerii piechoty oraz dwie
Powstrzymanie korpusu pancernego na przedpolach Warszawy — Odej­ pięciodziałowe baterie 29 pułku artylerii lekkiej. Siły te zostały prze­
ście grupy operacyjnej generała Kowalskiego na południe — Zwrot za­ chwycone w transportach kolejowych w drodze do armii „Prusy".
czepny armii „Poznań" i „Pomorze" znad górnej Bzury — Bitwa pod Wreszcie w dniu 5 września gen. Czuma otrzymał dwie kompanię czoł­
Łęczycą i Ozorkowem — Bitwa pod Piątkiem i Głownem — Bój GO gów lekkich (26 czołgów) i kampanię tankietek. Równocześnie postę­
gen. Skotnickiego pod Ozorkowem — Odbicie Łowicza — Obrona cywilna powała organizacja obrony.
Wielkopolski w 1939 roku — Przeciwdziałania niemieckie nad Bzurą — W nocy z 3 na 4 września o godzinie 1.30 ukazał się rozkaz opera­
W sztabach armii „Poznań" i „Warszawa". Decyzja generała Rómmla cyjny określający zadanie załogi („bronić Warszawy przed wtargnię­
uderzenia na wschód — Drugi „zwrot zaczepny" nad Narwią — Bitwy ciem nieprzyjaciela od zachodu oraz zorganizować bezpośrednią obronę
pod Kałuszynem, Wodyniami i Seroczynem — Natarcie grupy kawalerii mostów po obu stronach Wisły w Warszawie") i dokonujący podziału
na Mińsk Mazowiecki — Odwołanie polskiej ofensywy na Stryków. linii obronnej na cztery odcinki: „Mokotów", „Ochota", „Wola" i „Ma-
rymont". Główna pozycja obrony biegła wzdłuż zewnętrznych skrajów
dzielnic: Sielce, Mokotów, Ochota, Czyste, Wola, Koło, Powązki, Iza­
Powstrzymanie korpusu pancernego na przedpolach Warszawy belin, Marymont,-i obejmowała samodzielny ośrodek w Wawrzyszewie2.
Mimo niesłychanej szczupłości sił (batalion na kierunek) dowódcy
Gdy się spojrzy na mapę Polski, nie trzeba być strategiem,'aby zrozumieć odcinków mieli obowiązek zorganizować drugą linię oporu na linii:
wyjątkowe znaczenie wojskowe Warszawy. Połączenie głównych rzek Cytadela—Dworzec Gdański—linia kolejowa okrężna—Filtry—Politech­
kraju: Wisły i Bugo—Narwi, daje jej silną osłonę od północy i wschodu. nika—pomnik Lotnika—park Łazienkowski. Trzecią linię oporu stano­
Węzeł dróg kolejowych i szosowych, prowadzących we wszystkich kie­ wić miały mosty na Wiśle. Odwód ruchomy częściowo w Łazienkach:
runkach róży wiatrów, czyni z niej punkt koniecznego przejścia. Sieć kompania TK i kompania zmotoryzowana, oraz w parku Ujazdowskim:
telekomunikacyjna i wszelkie urządzenia techniczne zapewniają kon­ kompania czołgów średnich, pluton zaporowy i kompania przeciw­
trolę nad całym obszarem. Wreszcie Warszawa jako centrum polityczne pancerna 41 pp. Każdy odcinek miał przydzieloną ochotniczą kompanię
i administracyjne, z jej wielkomiejską zabudową i zasobami,. z jej roboczą do pomocy przy budowie umocnień. Pomoc ta z dnia na dzień
ofiarną i przepojoną tradycjami walki ludnością stanowi naturalny rosła w siły, aż wreszcie — uwzględniając całokształt przygotowań
bastion obronny, a także bazę do działań zaczepnych. Jednym słowem — obronnych — objęła niemal całą ludność milionowego miasta.
jest kluczem do reszty kraju. Nic też dziwnego, że wróg uderzając Rozkaz szczególny szefa sztabu zgrupowania obrony Warszawy,
główną swą masą pancerną ze Śląska — mierzył w stolicę Polski. płka dypl. T. Tomaszewskiego, nakazywał kompanii zmotoryzowanej
Polskie Naczelne Dowództwo już 2 września nie miało wątpliwości saperów przeprowadzić rozpoznanie na południe i na północny wschód
co do zamiarów niemieckich. Gdy więc czołgi 1 dywizji pancernej wcze­ od Warszawy oraz przygotować niszczenia komunikacji. Zostali też
snym rankiem 3 września napełniły swym chrzęstem ulice Radomska, rozesłani na wszystkie strony do jednostek polowych oficerowie łącz-

312 313
nikowi. W wyniku tego rozkazu patrole rozpoznawcze, sięgające aż do
Radomia, Kielc, Opatowa, Szydłowca itd., dostarczały wiadomości
z dziesiątków miejscowości. W niektórych zorganizowano stałe poste­
runki obserwacyjne, bezpośrednio połączone z Warszawą 3 . Do bojo­
wych zadań rozpoznawczych przeznaczone były patrole pancerne, a na
wschodnim brzegu Wisły dywizjon kawalerii pod dowództwem rtm. re­
zerwy Karola Wickenhagena.
Okres przygotowań do obrony stolicy dostarczył imponujących przy­
kładów inicjatywy i niezmiernego wysiłku zarówno ze strony wojsko­
wych, jak i cywilnych obywateli miasta. Cóż, kiedy małość duchowa
naczelnych władz państwowych i wojskowych stanęła z nimi w rażącej
kolizji. Oto dnia 5 września, jak grom z jasnego nieba, poraziła wszyst­ 49. Gen. Walerian Czuma,
kich wiadomość o ewakuacji władz i instytucji z Warszawy. Zamęt ewa­ dowódca Obronv Warszawy
kuacyjny skrzyżował się z wysiłkami organizacyjnymi obrońców i w znacz­
nym stopniu niweczył ich wyniki. Prąd ucieczki na wschód porwał za
sobą nie tylko władze centralne, lecz i administrację miejscową oraz
policję państwową, a nawet niektóre oddziały straży ogniowej. Poza
tym tysiące młodych ludzi tłoczyło się na mostach wiślanych. Opusz­
czali stolicę na pierwsze wezwanie szefa propagandy Naczelnego Do­
wództwa, płka dypl. R. Umiastowskiego. Wśród osób, które włączyły
się do fali ewakuacyjnej, znalazły się także te, które z racji swych sta­
nowisk powinny w stolicy pozostać do końca, jak dowódca Okręgu Kor­
pusu nr I, gen. M. Trojanowski, i komisarz rządu dla miasta Warszawy,
W. Jaroszewicz.
Chwile przełomowe dają wszakże okazję do ujawnienia się także
wybitnych charakterów. Na miejscu, w Warszawie — mimo kategorycz­
nych wezwań do ewakuacji — pozostał przede wszystkim Stefan Sta­
rzyński, bohaterski prezydent walczącej stolicy. Odrzucił on w ostrych
słowach rozkaz premiera, gen. F. Sławoja Składkowskiego, i nalegania
komisarza rządu, Jaroszewicza.
— Przyszłość bezlitośnie osądzi tych — miał powiedzieć na po­
żegnanie — którzy w godzinie próby historycznej opuścili swój poste­
runek.
Na własną prośbę przydział do Obrony Warszawy uzyskał 7 września
płk dypl. Marian Porwit, oficer do zleceń Naczelnego Dowództwa,
początkowo jako dowódca dyspozycyjny gen. Czumy, a od 9 września
wieczorem — jako dowódca załogi Warszawy lewobrzeżnej. Wbrew
rozkazowi pozostał również płk dypl. Jan Hyc. kwatermistrz w do­
wództwie OK I, który następnie oddał ogromne usługi w obszarze
Warszawy, zwożąc z Palmir amunicję do obrony stolicy i armii gen. Przed- 50. Płk. dypl. Marian Porwit.
51. St. strz. Franciszek Głuszek. 40 pp
rzymirskiego. Generał Sosnkowski domagał się kilkakrotnie nominacji dowódca Obrony Warszawy lewobrzeżnej

314
na dowódcę Obrony Warszawy, ale Śmigły-Rydz nie zgodził się na to. i ledwie zdołała uskoczyć do Warszawy, tracąc dwie tankietki \ W nocy
W ciągu 6 września Starzyński powołał do życia straż obywatelską z 7 na 8 września płk Porwit rozmieścił w drugim rzucie obrony świeżo
z Januszem Regulskim, odtworzył organy porządkowe i zaprowadził zorganizowany 360 pułk ppłka W. Chmury. Jego przedni skraj obrony
ład w mieście poruszonym gorączką ewakuacyjną. W nastroju powszech­ przebiegał ulicami: Żelazną, Suchą, Wawelską, Polną, i dalej kierował
nego uniesienia patriotycznego powstawały nowe oddziały wojskowe, się na Bagatelę, Belweder i południowe ogrodzenia koszar 1 pułku szwo­
wśród nich dwa pułki „Obrony Pragi" podpułkowników Stanisława Mi­ leżerów.
liana i Stefana Kotowskiego. Spośród akademików zorganizował się Wieść o posuwaniu się masy 600 czołgów na stolicę zelektryzowała
pod dowództwem pchor. Husarzewskiego pluton gońców na własnych mieszkańców. W dowództwie Obrony Warszawy przy ulicy Nowy
motocyklach i rowerach w sile 30 ludzi. 6 września dowódca artylerii Świat 69 panował nastrój determinacji i dużego napięcia. Zdawano
przeciwpancernej, mjr Stefan Hernik, działając z polecenia płka Toma­ sobie jasno sprawę, że od wyniku pierwszego boju zależeć będzie dalszy
szewskiego, „odkrył" w forcie Bema rezerwę dział 75 i 100 mm. Zanim rozwój wypadków. Generał Czuma oświadczył na odprawie oficerów:
wirócił z kanonierami r zaprzęgami, aby przeciągnąć ten bezcenny — Z zajętych stanowisk nie ma żadnego odwrotu i na nich giniemy!
sprzęt do ośrodka artylerii w Uniwersytecie, ujrzał długą kolumnę armat Już około godziny 11 dnia 8 września Niemcy zajęli Grójec i kie­
75 mm i haubic 100 mm ciągnionych przez ludność Warszawy 4 . Z dział rowali się swoją 1 dywizją pancerną ku Wiśle pod Otwockiem. Wkrótce
tych utworzono 11 baterii ochotniczych, z których dwie wzięły udział potem zaczęły napływać wiadomości od wysuniętych patroli pionier­
w pierwszym odparciu szturmu niemieckiego na polską stolicę. Częścią skich i pancernych o pojawieniu się wroga w Nadarzynie, pod Raszy­
sprzętu przezbrojono dywizjon 120 mm, gdy zabrakło do niego amu­ nem, w Piasecznie i Pruszkowie. Generał Czuma i pułkownik Porwit
nicji, i uzupełniono baterie, które przebiły się do Warszawy z armii od rana tego dnia inspekcjonowali barykady i stanowiska obronne.
gen. Kutrzeby. Dowódca Obrony Warszawy tu i ówdzie wprowadził drobne zmiany.
Na rozkaz Naczelnego Dowództwa zatrzymano przejeżdżające przez Nastrój wśród wojska był świetny.
Warszawę transporty 5 dywizji lwowskiej, która według planu rozwi­ W godzinach popołudniowych „patrol generalski" w dwa samochody
nięcia sił miała stanąć w odwodzie pod Kutnem. Dostarczyły one pięciu zapuścił się szosą aż do Błonia. Droga była zatłoczona uchodźcami
batalionów piechoty. Niestety, II dywizjon artylerii lekkiej tej dywizji i formacjami tyłowymi armii „Łódź". Jednak biało-czerwona chorą­
został zbombardowany na st. Mrozy i przybył ze stratami. giewka na masce samochodu generała torowała skutecznie drogę.
Do momentu podejścia Niemców zdołano w stolicy zorganizować W Błoniu podchorąży na motocyklu zatrzymał wyprawę i zameldował,
17 batalionów piechoty z 64 działami i 36 czołgami lekkimi i rozpo­ że w odległości około 1,5 kilometra znajdują się czołgi nieprzyjaciela.
znawczymi. Siły te co najmniej trzykrotnie przewyższały stan począt­ W tej sytuacji gen. Czuma zawrócił do rogatek miasta, gdzie zarządził
kowy z 4 września 5 . Równocześnie jednak rozszerzano zadania dla pogotowie bojowe. U wlotu przy ulicy Grójeckiej, z kierunku południo­
zgrupowania Obrony Warszawy: trzymać mosty na Wiśle do czasu przy­ wego, zameldował się dowódca plutonu strzeleckiego i dowódca kom­
bycia armii generałów Kutrzeby i Bortnowskiego. Wobec tego gen. Czuma panii przeciwpancernej 41 pp, por. K. Orłowski. W tyle za nimi
zorganizował obronę od północy i wschodu, do obsadzenia zaś mostu czaiły się w trzech rzutach zamaskowane działa 75 milimetrów.
pod Świdrami Małymi przeznaczył II batalion 26 pp z kompanią prze­ Pierwsze czołgi niemieckie dotarły do zewnętrznych linii obron­
ciwpancerną i plutonem artylerii piechoty pod dowództwem mjra nych na Okęciu w późnych godzinach popołudniowych. Były umajone
K. Wicka. zielenią i udekorowane chorągiewkami ze swastyką, jakby oczekując
Tymczasem ku Warszawie i przeprawom na Wiśle pod Maciejowi­ u bram polskiej stolicy powitania. Trzon sił rzuconych na Warszawę
cami i Górą Kalwarią toczył się żelazny potok dywizji pancernych stanowiła 4 dywizja pancerna gen. Reinhardta, zorganizowana przed
wroga. Jeszcze 7 września rano batalion 45 pp z 13 dywizji próbował rokiem i wypróbowana przy zajmowaniu Czechosłowacji w marcu
pod Lubochnią zatrzymać napór 1 dywizji pancernej, lecz po dwugo­ 1939 roku. Wówczas to w zagonowym rajdzie na Pragę czeską dywizja
dzinnej desperackiej walce musiał ustąpić przed miażdżącą przewagą. 7
ta w ciągu 2,5 dnia wykonała 1000-kilometrowy marsz . Ogień, którym
Wysłana z obrony Warszawy na dalekie rozpoznanie kompania TK przyjęto dywizję z pozycji obronnych Warszawy, był dla Niemców zu­
kpt. A. Brażuka natknęła się na Niemców już w Rawie Mazowieckiej pełnym zaskoczeniem.

316 - 317
Była godzina 17.20, gdy na opróżnionym właśnie przedpolu pozycji. standarte „Adolf Hitler" ze wsparciem czołgów i oddziałów wzmoc­
zza zabudowań Okęcia, wynurzyło się siedem czołgów lekkich i w roz­ nienia ".
winiętym szyku posuwało się na zachód od szosy. Celowniczowie działek W miejscu postoju gen. Reinhardta w Raszynie wyników natarcia
czekali na sygnał do otwarcia ognia. Gdy w odległości około 500 me­ oczekiwali dowódca 10 armii niemieckiej, gen. Reichenau, oraz dowódca
trów czołgi zaczęły kryć się w zagłębieniach terenu, pułkownik Porwit korpusu pancernego, gen. Hoepner.
dał znak. Szczęknęły krótko działka przeciwpancerne porucznika Orłow­ Na środkowym odcinku obrony znajdował się na pozycjach 40 pułk
skiego. Czołgi odpowiedziały ogniem 8 . W mgnieniu oka drewniana „Obrony Lwowa" pod dowództwem ppłka Józefa Kalandyka. Ponieważ
barykada na szosie stanęła w płomieniach. Jednakże nieprzyjaciel już I batalion tego pułku został zatrzymany do osłony mostów na Wiśle,
w tym dniu nie posunął się dalej. Z polskich pozycji zaobserwowano, ppłkowi Kalandykowi przydzielono II batalion 41 Pułku Strzelców Su­
że holował do tyłu 3 czołgi. walskich mjra R. Kaniowskiego-Zagłoby, który już wcześniej obsadzał
Tymczasem przed radiem stanął znowu płk Umiastowski i w sło­ Ochotę, a jego 6 kompania pod dowództwem kpt. S. Łaganowskiego
wach pełnych dramatycznego napięcia po raz drugi zwrócił się z we­ zamykała wylot ulicy Grójeckiej. Niektóre kompanie 40 pp dopiero
zwaniem do mieszkańców stolicy: przed świtem tego dnia dążyły biegiem z parku Paderewskiego na Pradze
— Wróg u bram miasta! — wołał. — Wszyscy do budowy barykad do wyznaczonych pozycji. O świcie uderzyła w pozycję gwałtownym
na ulicach Warszawy! Mężczyźni zdolni do noszenia broni i młodzież ogniem artyleria, a w trzy kwadranse później ruszyły do natarcia czołgi.
mają opuścić miasto! 9 Niespodzianką dla napastnika była odpowiedź ciężkiej artylerii obrony,
Te paniczne wezwania skłoniły niemieckie dowództwo do ogłoszenia która obłożyła ogniem jego posuwające się kolumny pancerne n. Drugą
komunikatu o zajęciu stolicy. W rzeczywistości miało to nastąpić do­ niespodzianką miały być miny przeciwpancerne położone na podej­
piero za trzy tygodnie, po wielu ofiarach i wysiłkach. Niemcy przy­ ściach od Okęcia, jednak zostały one wyminięte ". Szczególnie poważne
stąpili do nocnego ostrzeliwania miasta, co wywarło na mieszkańcach straty poniósł pułk pancerny, nacierający aleją Żwirki i Wigury i dalej
duże wrażenie. Stefan Starzyński, mianowany przez gen. Czumę komi­ na wschód. Sąsiedni pułk pancerny, stanowiący zachodnią kolumnę
sarzem cywilnym Obrony, zwrócił się do ludności z uspokajającym ape­ wroga, miał mniejsze straty. Lecz właśnie najkrwawsze i najdramatycz-
lem. Na miejsce płka Umiastowskiego wyznaczono ppłka Wacława niejsze w dniu tym walki rozegrały się na osi ulicy Grójeckiej.
Lipińskiego. Dowódca Obrony Warszawy wydał do żołnierzy rozkaz, Fale czołgów, urzutowane gęsto w głąb, ruszyły po obu stronach
odczytany przed frontem oddziałów, a następnego dnia — już w czasie szosy, prowadząc ogień z dział i karabinów maszynowych. W gardziel
walki — powtórzony przez radio. Ostatnie słowa tego rozkazu brzmiały: ulicy Grójeckiej na pozycje 6 kompanii 41 pp kierowało się 25—30 zio­
„Żołnierze! Objęliśmy pozycję, z której nie ma zejścia. Na tej pozycji nących nieustannym ogniem maszyn. Chrzęst gąsienic w połączeniu
może wróg usłyszeć jedną tylko obecnie odpowiedź: »Dość! Ani kroku z hukiem i wyciem pocisków artyleryjskich czynił wstrząsające wraże­
dalej!« A nam wolno złożyć jeden tylko meldunek: »Rozkaz Naczelnego nie. Część piechurów wycofała się do domów jako mocnych gniazd
Wodza zostanie spełniony«" .
10
oporu. Na chodniku pod murem czekało wkopane działo 75 mm pod
O świcie 9 września 4 dywizja pancerna, podciągnąwszy w ciągu dowództwem por. Eugeniusza Niedzielina. Celnym ogniem zniszczyło
nocy przydzielone jej wzmocnienie z 13 dywizji motorowej, ugrupo­ kolejno trzy czołgi i dwa samochody pancerne, umożliwiając pozosta­
wała się w rejonie kolonii Rakowiec do natarcia w dwóch kierunkach: łym na stanowiskach strzelcom zwalczanie obsługi i postępującej za czoł­
na Wolę i Ochotę, przy czym punkt ciężkości spoczywał na kierunku gami piechoty niemieckiej. Jednak następna fala czołgów zniosła polską
ulic Żwirki i Wigury oraz Grójeckiej. Nacierały dwie grupy bojowe: barykadę l 4 .
prawa w składzie 35 pułku czołgów i 12 pułku strzelców zmotoryzowa­ Ponowne starcie nastąpiło przed barykadą przy ulicy Częstochow­
nych, lewa w składzie 36 pułku czołgów i przydzielonego 33 pułku pie­ skiej, gdzie działonem artylerii dowodził ppor. rezerwy J. Suchocki.
choty zmotoryzowanej. Każda grupa miała wsparcie dywizjonu artylerii, Barykada zbudowana była z przewróconych kilku wagonów tramwajo­
armat przeciwpancernych i pionierów, nadto całość akcji krył ogień wych, od tyłu wkopane w ziemię działo osłaniał sznur tramwajów na
ciężkiej artylerii ogólnego działania. Na Wolę nacierał pułk SS Leib- szynach. Gdy się rozpoczął bój, Suchocki słyszał jedynie jego odgłosy,
gdyż wgląd w przedpole zasłaniały wywrócone przed nim tramwaje.

318 319
32. Odparcie szturmu 4 dywizji pancernej na
Warszawę w dniach 9 i 10 września
Wtem grupki piechoty zaczęły przechodzić przez barykadę, po czym średniego wraz z trzema lekkimi osłaniał czołg swego dowódcy kom­
ruch zamarł. Po chwili Suchocki spostrzegł, że jeden z tramwajów panii i utrzymywał łączność z plutonami. Już na skraju miasta fala
zaczął się ruszać, i nagle z samego środka barykady wysunął się czołg czołgów 35 pułku pancernego dostała się pod silny ogień broni maszy­
niemiecki. Podporucznik, ochłonąwszy nieco z ogromnego wrażenia, nowej, który jednak nieszkodliwie bębnił po wieżyczkach czołgów. Przed
zaczął strzelać. Lecz już po pierwszym strzale w odległości 200 metrów pierwszą barykadą ukryta w ogrodzie armata 75 mm otworzyła do
czołg stanął. Podobnie zostały unieruchomione lub zniszczone następne Niemców ogień, umilkła ona po silnym ostrzale. Oddział czołgów prze­
cztery czołgi, które kolejno przechodziły przez barykadę bezpośrednio szedł przez barykadę. Jednakże zaraz za nią przywitał ich znowu ogień
pod lufą armaty ' 5 . działa 75 mm. Gdy feldfebel Ziegler wyjrzał ze swego czołgu, stwier­
Niemcy widząc, że nie przekroczą barykady, wezwali pomocy cięż­ dził, że dwa spośród trzech czołgów lekkich stoją w płomieniach. Na­
kiej artylerii, która swym potężnym ogniem zniosła je doszczętnie. kazał więc jedynemu ocalałemu czołgowi zawracać. Ale w czasie zwrotu
A od tej chwili ppor. Suchocki uzyskał wgląd na przedpole aż do skrzy­ i jego czołg został trafiony w silnik z działka 37 mm, choć się nie
żowania ulicy Grójeckiej z Opaczewską. Właśnie w tym momencie zapalił. „Niezwykle szczęśliwym trafem — pisze feldfebel — od jed­
podjeżdżały niemieckie samochody bojowe, z których wyskakiwała nego z płonących czołgów oderwała się świeca i przysłoniła odwrót [...]
z pośpiechem piechota. Suchocki natychmiast posłał w jej kierunku a przeciwnik od czoła ciągle strzelał trochę za krótko [...] Jednak jeden
kilkanaście strzałów i zdezorganizował jej przygotowania do natarcia. z pocisków przeszedł nad czołgiem, odrywając część zawieszenia..." "
Gdy się to wszystko działo, nagle na przedpolu o 30 kroków z tyłu Dowódca oczekiwał każdej chwili celnego strzału, ale udało mu się
ukazał się czołg, wyjeżdżający z ulicy Nieborowskiej. Suchocki przeżył osiągnąć ogrody, w których zebrał niedobitki z palących się czołgów.
ciężki moment. Zguba działonu zdawała się nieunikniona, gdyż wkopa­ Wreszcie wydostali się na szosę, gdzie zgromadziła się pewna liczba
nej w ziemię armaty nie można było obrócić o 180°. Część obsługi czołgów batalionu.
skryła się w piwnicy sąsiedniej kamienicy. 35 pułk pancerny Niemców poniósł największe straty. Tylko por. Ko-
Niemcy, zajęci ostrzeliwaniem ulicy przed sobą, nie dostrzegli pol­ rejwo uszkodził sześć czołgów l 8 . Nie mniejsze cięgi dostały się także
skiego działa. Suchocki w poszukiwaniu jakiegoś ratunku rozkazał ka- 12 pułkowi strzelców na wschód od alei Żwirki i Wigury. Zażartą
nonierom ostrzeliwać czołg z karabinów amunicją przeciwpancerną. Wnet walkę stoczono na narożniku alei Niepodległości i ulicy Ursynowskiej,
pociski zaczęły bębnić po opancerzeniu czołgu, lecz Niemcy nie zwra­ gdzie działonami 2 baterii 29 pal dowodził ppor. Z. Podhorecki, oficer
cali na to żadnej uwagi. Tymczasem w jednej z bram przy ulicy Gró­ ogniowy tej baterii. Już w transporcie z Suwałk Podhorecki stał w cza­
jeckiej ukazała się drużyna piechoty pod dowództwem podchorążego. sie nalotu przy erkaemie i długą serią ściągnął bombowiec na ziemię,
Gorączkowe znaki ppor. Suchockiego skłoniły podchorążego do tego, czym podniósł morale żołnierzy. W Warszawie bateria otrzymuje odci­
że zaczął biec z drużyną zachodnią stroną ulicy wzdłuż kamienic. Na nek szerokości 2 kilometrów — od alei Niepodległości do Belweder-
rogu Nieborowskiej nieomal nie doszło do zderzenia się z czołgiem. skiej. Pierwsze starcie z Niemcami następuje już 8 września o godz. 18.
Podchorąży oniemiał, lecz już w następnej chwili wyrzucił zza rogu Z głębi ulicy Krasickiego ukazał się czołg niemiecki — za nim dalsze.
kilka granatów w stronę czołgu. Czołg cofnął się i nagle znierucho­ Równocześnie ulicą Woronicza nadjechały samochody pancerne, po
miał. Niemcy zaczęli wyskakiwać i kryć się w opłotkach nie zabudo­ chwili ukazały się też grupki piechoty.
wanych parcel. Polską załogę na tym kierunku bliżej Wisły tworzył batalion
Dwa działony 1 baterii 29 pal stanowiły rdzeń polskiej obrony także mjra Rosieka, tzw. batalion rembertowski, w stronę zaś alei Niepod­
na osi alei Żwirki i Wigury. Na drodze natarcia zachodniej grupy nie­ ległości — IV batalion 21 pp mjra Ducha. Na przedpolu był obsadzony
l6
mieckiej stał pluton ppor. rez. Jana Korejwy . Wzdłuż ulicy Wawel­ fort Mokotowski, gdzie rozwinięto radiostację nadawczą. Dowództwo
skiej obronę stanowiła 5 kompania 41 pp, a jej wzmocnienie — dwa całego pododcinka południowego sprawował ppłk Rozborski.
plutony działek przeciwpancernych ppor. Z. Sutkowskiego i ppor. rez. Zrozumiałe było podniecenie baterii w chwili ukazania się Niemców.
M. Puchalskiego. Podporucznik Podhorecki kazał czekać na znak. Dopiero gdy nieprzy­
O przebiegu walk w alei Żwirki i Wigury dowiadujemy się z relacji jaciel zbliżył się na 500 metrów, drugie działo huknęło wystrzałem.
niemieckiego podoficera, feldfebla Zieglera, który jako dowódca czołgu Było to dla Niemców zupełne zaskoczenie, gdyż pochłaniał ich całko-

322 323
wicie ostrzał uciekinierów. Kurz i dym przesłoniły widok, przedpolem z taksówkarzem, który miał za sobą dwie wojny. Wiadomości, które
zawładnął grzmot kanonady. Dopiero kiedy dym opadł, oczom obroń­ tak silnie zelektryzowały dowództwo, były przesadzone, gdyż na placu
ców ukazały się skutki ognia. Wysforowany czołg utknął na środku Narutowicza płk Porwit zastał pustkę — i rwące się granaty niemieckie.
drogi, samochody zostały wprost zmiecione do rowów. Poza tym nie Dopiero w odległości 200 metrów od placu spotkał ciężko rannych
było nikogo. Nieprzyjaciel wycofał się pośpiesznie, nie zdoławszy nawet żołnierzy niemieckich. Z uzyskanych wiadomości wynikało, że natarcie
zorientować się, skąd padły strzały. Wieczorem na przedpole wyszedł wzdłuż Grójeckiej załamało się w ogniu polskiej obrony, natomiast
wypad, poprowadzony przez dzielnego ppor. Podhoreckiego ". niektóre domy zostały obsadzone przez niemieckie grupy bojowe.
Następnego dnia na ulicy Puławskiej ukazała się kolumna samo­ W poszukiwaniu dobrej obserwacji płk Porwit znalazł na najwyż­
chodów, którą tym razem trzeci działon dopuścił na najbliższą odległość. szym piętrze Domu Akademickiego obserwatora artyleryjskiego, który
Następnie celnym ogniem zniszczył kilka tylnych wozów, tworząc zator jednak nie mógł prowadzić ognia, gdyż przewody telefonu polowego
dla reszty. Prawie cała kolumna wpadła w polskie ręce: Niemcy dziwili zostały przerwane. Na przedpolu widać było zmasowanie samochodów
się, że Warszawa jest broniona, gdyż według zapewnień ich dowództwa ciężarowych i wiele rozbitych czołgów. Z prywatnego telefonu udało się
miała być miastem otwartym 2 0 . Bateria „Mokotów" zaciągnęła wartę płkowi Porwitowi przekazać cele do ostrzelania przez baterię ciężką.
ogniową na cały czas walk o polską stolicę. Do akcji tej włączono również dywizjon 120 mm z Pragi, który strzelał
Na kierunku ulicy Grójeckiej niemiecka piechota zmotoryzowana zo­ bez obserwacji. Ogień tej artylerii przesądził o ostatecznym wyniku
stała powstrzymana lub zniszczona na przestrzeni między Opaczewską walki. Generał Czuma osobiście brał udział w strzelaniu. Kiedy zgłosił
i Częstochowską. Ramię w ramię z oddziałami żołnierzy uczestniczyła się do niego z jakąś sprawą dowódca saperów, generał ofuknął go:
w walce ludność cywilna, nierzadko kobiety i młodzi chłopcy, obrzu­ — Nie przeszkadzaj pan, ja skracam ogień! 2 2
cający czołgi z pięter i piwnic granatami, butelkami z benzyną lub ka­ Niebawem u płka Porwita zameldował się por. Kraskowski z pół-
mieniami. Niewielki sukces Niemców zarysował się tylko na jednym kompanią czołgów 7 TP i zapasowymi załogami. Był to cenny oddział
kierunku. Działające na zachód od ulicy Grójeckiej zgrupowanie czoł­ dyspozycyjny, dowódca rozwiniętego na przedpolu batalionu zaszył się
gów i piechoty natrafiło na słabą obsadę w luce między batalionami bowiem w swym miejscu postoju i żadne rozkazy nie mogły go stamtąd
41 pp i 40 pp, z których ostatni obsadzał odcinek od stacji Warszawa wydobyć. Czołgi por. Kraskowskiego ruszyły na bliskie rozpoznanie,
Zachodnia po ulicę Grójecką. W głąb ugrupowania przeniknęły czołgi które potwierdziło obraz sytuacji. Wiele domów obsadzali Niemcy. Jed­
nieprzyjaciela oraz wspierająca je piechota. Kompania strzelców pode­ nak utworzone z załóg zapasowych i dzielnych strzelców suwalskich
szła aż do rejonu Dworca Towarowego, jednemu zaś z czołgów udało grupy szturmowe granatami wygniatały usadowione w domach gniazda
się przedrzeć ulicą Sękocińską — już za placem Narutowicza — na Gró­ piechoty niemieckiej. Do starcia polskich czołgów z niemieckimi doszło
jecką w stronę Dworca Głównego. Tutaj jednak został zniszczony przez między Grójecką a torem kolejki elektrycznej. Niemcy bardzo szybko
żołnierzy i ludność cywilną. Niektóre grupki strzelców pancernych, zgod­ się wycofali.
nie z taktyką tej broni, obsadziły wybrane domy i utworzyły w nich Około godziny 9 wyruszyło jedno z natarć czołgów na 4 kompanię
gniazda oporu, by dołączyć do natarcia z chwilą jego ponowienia. 40 pp w rejonie Dworca Towarowego, lecz zostało również szybko
Wydarzenia w obrębie ulicy Grójeckiej oraz alei Żwirki i Wigury odparte. Szczególną przytomnością umysłu odznaczył się st. strz. Fran­
dotarły w nieścisłej formie do Dowództwa Obrony Warszawy. Pułkownik ciszek Głuszek, celowniczy kompanii przeciwpancernej, który ze swego
Porwit, który dopiero nad ranem 9 września mógł po całonocnej wy­ 23
działka zniszczył 7 czołgów niemieckich, póki nie został ciężko ranny .
tężonej pracy położyć się na odpoczynek, został obudzony słowami do­ Żołnierze polscy nie poprzestawali na rozbiciu czołgów, lecz uderzali
wódcy Obrony Warszawy: również na wycofujących się Niemców, a następnie wymontowywali
— Pułkowniku, czołgi niemieckie na placu Narutowicza! 2 1 z unieruchomionych wozów broń.
Niestety, przejazd przez Warszawę nie był wcale łatwy. Na ulicach W sposób całkowicie odmienny rozegrał się bój na Woli. Kierunek
wyrosły setki barykad — z ziemi i płyt chodnikowych. Pułkownik prowadzący z Sochaczewa objęła, zluzowawszy oddział batalionu sto­
Porwit wyruszył w pośpiechu bez pocztu, do pierwszych linii dotarł łecznego, 8 kompania 40 pp por. Zdzisława Pacaka-Kuźmirskiego, za­
stając w rejonie swej obrony dobrze zbudowaną barykadę na ulicy

324 325
Wolskiej. Jednak osią tą płynęła z zachodu rzeka uchodźców, oddzia­ południu tego samego dnia. Ponieważ było to niemożliwe, udał się
łów tyłowych armii „Łódź" i rozbitków, przez których dowódca pod- osobiście do dowódcy XVI korpusu pancernego, aby uzyskać odwoła­
odcinka był stale niepokojony wiadomościami o zbliżaniu się wroga. nie rozkazu. Jednakże gen. Hoepner był nieubłagany i kazał nacierać.
W tych warunkach niewielkie wrażenie wywarła na nim wiadomość, W rezultacie 10 września przed świtem grupa piechoty wsparta czołgami
którą z przedpola przywieźli gen. Czuma i płk Porwit, tym bardziej wyruszyła do natarcia na ulicę Rakowiecką, usiłując się przebić na Pole
że nieprzerwana fala uchodźcza i oclwrotowa płynęła niepowstrzyma­ Mokotowskie i obejść polskie pozycje na Ochocie. W ogniu tych walk
nie dalej. Porucznik Kuźmirski zatrzymał wielu żołnierzy do wzmoc­ znalazł się sztab nowo powołanej armii „Warszawa", który rozloko­
nienia swojego odcinka. Trzon jego pozycji stanowiła historyczna re­ wał się w opuszczonej siedzibie Naczelnego Dowództwa przy Rakowie­
duta nr 56 z 1831 roku, zwana redutą Sowińskiego. Po drugiej stronie ckiej 4. Późnym wieczorem rozległa się w pobliżu sztabu gwałtowna
ulicy mieściła się fabryka „Dobrolin" ze składem terpentyny. Dowódca strzelanina armatnia i karabinowa. Nagle do podziemi wbiegł jeden
8 kompanii posiadał nie tylko zdolności organizacyjne, lecz również z oficerów z okrzykiem:
wyobraźnię taktyczną. Rozkazał rozmieścić na swym przedpolu 100 be­ — Niemcy są już na ulicy Rakowieckiej! 26
czek tego łatwo palnego płynu. Cały sztab wraz z gen. Rómmlem chwycił za broń i wypadł na
W dniu 9 września między godziną 9.30 a 10 na ogonie fali uchodź­ zewnątrz. Część jego zorganizowała obronę gmachu, kilku zaś oficerów
ców nadjechała niemiecka kolumna czołgów i pojazdów piechoty zmo­ odeszło z Rómmlem do okopów w kierunku Puławskiej. Na Polu Moko­
toryzowanej. Tuż przed barykadą wypełniała całą gardziel ulicy Wol­ towskim słychać było silną strzelaninę. To znowu krzyżowy ogień pol­
skiej aż po cmentarz katolicki. Na umówiony sygnał trąbki rozpętała skich batalionów II rzutu zniweczył próbę niemieckiego zaskoczenia.
się nawałnica nastawionego na ten kierunek polskiego ognia. Zapa­ Nieprzyjaciel, utraciwszy trzy czołgi, zabitych i rannych, musiał się
lone też zostały beczki z terpentyną. W ogniu broni maszynowej, działek wycofać na podstawy wyjściowe. Niemcy nie czekając dnia rzucili na
przeciwpancernych i artylerii wyskakiwali żołnierze niemieccy wprost Warszawę lotnictwo. Już o godzinie 4.30 duże zgrupowanie samolotów
w płomienie palącego się płynu. Płonęły niemieckie czołgi i pojazdy. bombowych zaatakowało pozycje polskie na Ochocie i Woli. Odtąd
Zamieszanie u zaskoczonego przeciwnika powiększyło się jeszcze, gdy naloty bombowe trwały w niewielkich odstępach czasu przez cały dzień,
nadjeżdżające z tyłu pojazdy wjeżdżały na chodniki, uniemożliwiając obejmując prawie wszystkie dzielnice miasta.
wycofanie się. Walka trwała tu około godziny. Niemcy doznali całko­ Znowu jednak załamało się natarcie przedsięwzięte tego samego dnia
witego pogromu 2 4 . o godzinie 17.30 na północne, skrajne skrzydło 40 pp. Grupa 10 czołgów
O godzinie 9.45 gen. Reinhardt wydał rozkaz wstrzymania natarcia bez piechoty uderzyła tu na pozycje 7 kompanii ppor. E. Grabowskie­
i powrotu na stanowiska wyjściowe. Czołgi nieprzyjaciela zaczęły wy­ go 2 7 , wspartej baterią por. Jana Karbowskiego. Znów bezskutecznie.
cofywać się w kierunku południowo-zachodnim. Jednak rozkaz dowódcy Niemcy, straciwszy dwa rozbite czołgi, wycofali się na Blizne. Podobno
dywizji pancernej nieprędko dotarł do grup szturmowych, z tego też kilka czołgów zapędziło się aż na Powązki, lecz zostały tutaj obezwład­
względu walki w poszczególnych punktach przeciągnęły się do godzin nione przez ludność i żołnierzy.
popołudniowych, a nawet do nocy. Zaczęto obliczać zadane Niemcom straty. Sztab grupy gen. Czumy
Około godziny 15 zameldowała się u płka Porwita kompania cy­ szacował je na 40 rozbitych czołgów. Jednak w rzeczywistości były one
klistów 40 pp, która wzmocniła styk między batalionami. Od tej chwili znacznie wyższe. Według danych dziennika działań bojowych 4 dywizji,
można też było pomyśleć o odebraniu opuszczonej barykady na ulicy tylko 35 pułk czołgów, który 9 września wyruszył do natarcia na Ochotę
Grójeckiej. Oddział składający się z dwóch plutonów, plutonu kolarzy w składzie 120 czołgów, zdołał wycofać po nieudanych walkach za­
i 5 czołgów wykonał o godzinie 16.20 przeciwuderzenie wzdłuż ulicy ledwie 57 2 8 . Ponad połowa jego sprzętu pancernego pozostała na po­
Grójeckiej i po krótkiej walce wyparł Niemców całkowicie poza obręb bojowisku rozbita lub uszkodzona. Podpułkownik Kalandyk meldował
25
miasta . zniszczenie na bliższym i dalszym przedpolu 28 niemieckich czołgów
Walkom na Ochocie i Woli towarzyszyły w dalszym ciągu komuni­ i 20 niemieckich samochodów M . Faktem jest, że 4 dywizja pancerna
katy radia niemieckiego o wzięciu Warszawy. W tej sytuacji gen. Rein­ w pierwszym szturmie na Warszawę straciła swoją siłę ofensywną i mu­
hardt otrzymał rozkaz o niezwłocznym wznowieniu natarcia jeszcze po siała przejść do obrony.

326 327
W czasie gdy czołgi gen. Reinhardta uderzały na Warszawę, 1 dywi­ polskie Naczelne Dowództwo. Marszałek Śmigły-Rydz opuścił stolicę
zja pancerna gen. Schmidta miała opanować przeprawy przez Wisłę pod 33
jeszcze w nocy z 6 na 7 września , w przeddzień niemieckiego szturmu
Górą Kalwarią i Świdrami, aby przerzucić kleszcze pancerne na wschód podążył za nim także gen. Stachiewicz. Co gorsze, w czasie gdy gen. Sta-
od Wisły. Pierwsze czołgi niemieckie ukazały się na prawym brzegu chiewicz w Warszawie organizował współdziałanie trzech armii („Po­
Wisły już 9 września i wznieciły panikę na obszarze tyłowym Lubel­ znań", „Pomorze" i „Łódź") do bitwy nad Bzurą, w Brześciu zapadła
szczyzny 3 0 . Szczególnie duże siły pancerne Niemców meldowano z kie­ decyzja jak najspieszniejszego ściągnięcia na południe dywizji obsadza­
runku Maciejowic. Niestety, były to częściowo własne czołgi. Podobnie jących dolny Bug. W tym celu do gen. Kowalskiego został wysłany
też obsada mostu pod Brzuminem została jakoby „doszczętnie rozbita" z ustną instrukcją mjr dypl. K. Napieralski.
przez dywersantów, a jej dowódca, mjr J. Jasiewicz, padł ciężko ranny. — Niech mi pan uratuje te oddziały do dalszej walki — nalegał
Wydawało się, że droga między Górą Kalwarią a Garwolinem stoi dla marszałek Śmigły-Rydz na swego kuriera — i niech się zbierają na
Niemców otworem. Grupa konna płka Komorowskiego przeszła do Białą Podlaską i Brześć. Zależy mi bardzo — dodał — na uratowaniu
osłony Garwolina. tych oddziałów z kleszczy zamykających Warszawę 3 4 .
Na szczęście, jak się wkrótce okazało, wieści te były przesadzone, Rozkazy te nie pozostawiały wątpliwości co do oceny sytuacji przez
a w różnych punktach Wisły zawiązywały się już to samorzutnie, już Naczelne Dowództwo. To wtedy właśnie została osłabiona obsada
to kierowane z góry punkty oporu polskich oddziałów. Kiedy rano Osowca i Wizny, a 35 dywizja płka dypl. J. Szafrana i „grupa gro­
10 września odcinek Wisły na południe od Warszawy obejmował dzieńska" płka dypl. B. Hulewicza otrzymały rozkaz załadowania się
płk dypl. Grobicki, doszło do ostrych walk pod Otwockiem, w których do transportów kolejowych i przesunięcia do Małopolski wschodniej.
polski batalion mjra Wicka z 26 pp wraz z kawalerią KOP usiłowały O decyzji tej czytamy następującą uwagę we wspomnieniach gen. Kopań­
zepchnąć nieprzyjaciela za Wisłę 3 1 . Wprawdzie Polacy nie uzyskali tu skiego:
rozstrzygnięcia, ale dalszy marsz 1 dywizji pancernej został zatrzymany. „Marszałek objawiać zaczął w dniu 8 września szczególną troskę
W walkach tych wzięła również udział kompania czołgów samorzutnie o jak najszybsze spływanie jednostek na Małopolskę wschodnią. Pa­
zorganizowana z resztek 91 i 32 kompanii czołgów przez ppor. Romana miętam, jak w obecności płka Jaklicza i mojej marszałek robił na
Okuszkę na rozkaz gen. Dindorfa-Ankowicza. Kompania ta walnie mapie niecierpliwe gesty ręką znad Narwi i Bugu ku Małopolsce aż
przyczyniła się do zlikwidowania przyczółka nieprzyjaciela pod Kar­ za Dniestr. Gdy pozwoliłem sobie zameldować, że odległość 400—500 kilo­
czewem. Swoją służbę wojenną zakończyła w Obronie Warszawy na Woli, metrów dzieląca wojska te od Dniestru wymagałaby około miesiąca
wchodząc w skład jednostki 13 czołgów pod dowództwem kpt. Bra- marszu, nawet bez interwencji naziemnej lub lotniczej przeciwnika,
żuka 3 2 . marszałek zwrócił mi uwagę, że nie potrzebuje pouczeń" 35 .
Z tą« chwilą skończyły się „błyskawiczne" postępy niemieckiej ofen­ Pierwszy dowiedział się o misji mjra Napieralskiego o godzinie 17
sywy na kierunku warszawskim. (9 września) płk Zieleniewski, dowódca 33 dywizji. Jego oddziały ochło­
nęły po ciężkich przejściach poprzednich dni, doprowadziły się do po­
rządku i stawiły częściom niemieckiej dywizji pancernej „Kempfa" i 1 bry­
Odejście grupy operacyjnej generała Kowalskiego na południe gadzie kawalerii zdecydowany opór pod Sadownem. O świcie następnego
dnia dywizja planowała przeciwakcje przez obejście wschodniego skrzydła
Obok wzmagającego się na wszystkich frontach oporu przed wielo­ Niemców.
krotną przewagą wroga Wódz Naczelny prowadził na mapie operacyj­ Pułkownik Zieleniewski udał się niezwłocznie wraz z niezwykłym
nej Polski wielką grę wojenną pn. „odwrót strategiczny", do którego wysłannikiem do sąsiedniej 41 dywizji gen. Piekarskiego. W świetle
porywał związane w boju na śmierć i życie jednostki wojska, siły tech­ dotychczasowych zadań walczącej na Bugu grupy, których myślą prze­
niczne, rezerwy ludzkie, konkurując ze swymi generałami na froncie. wodnią była osłona stolicy od wschodu, cała sprawa wyglądała tak
Odparcie -czołgów agresora od bram stolicy miało ogromne,, znacze­ niewiarygodnie, że wyłoniły się podejrzenia co do osoby i roli kuriera.
nie moralne dła walczącego narodu. Niestety, sensu tego nie zrozumiało I ta dywizja znajdowała się przez cały dzień w ostrej walce z przepra-

328 329
AI,I|;|( ymi się przci i/ckę pod Brańszczykiem częściami II dywizji nie­
mieckiej. Początkowo Polacy /ostali odrzuceni na Łazy, ale w później­
szych godzinach w kierunku luki ruszyły ze wszystkich stron bataliony
odwodowe. Po południu interweniował również zza Liwca 6 pp 1 dywizji
Legionów. Ostatecznie jedna kompania niemiecka została zniszczona,
I reszta odrzucona za Bug. W ręku polskim zostało wielu jeńców, kilka
karabinów maszynowych i dwa działa. W wyniku tych krwawych, lecz
zwycięskich walk wyraźnie poprawiły się nastroje w obu dywizjach
rezerwowych.
Tymczasem mjr Napieralski podkreślał konieczność szybkiego od-
skoku znad Bugu (ze względu na zarysowujące się zagrożenie pancerne
od strony Małkini) i zwartego odmarszu całej grupy na Białą Pod­
laską.
— Mam porzucić bitwę pod Wyszkowem — zastanawiał się z kolei
gen. Kowalski, dowiedziawszy się o „misji" mjra Napieralskiego —
i nie wdając się w walkę z napotkanym po drodze nieprzyjacielem
przejść z całą grupą możliwie najspieszniej do rejonu lasów: zachód
m. Brześć? 36
— Identyczne rozkazy zostały wysłane przez specjalnych oficerów
do dowódców armii „Modlin" i „Warszawa" — zapewniał mjr Napie­
ralski.
Wbrew temu twierdzeniu do dowództwa grupy operacyjnej w ga­
jówce Gać przybył wieczorem gen. Krzisch jako wysłannik gen. Młota-
-Fijałkowskiego z rozkazem podporządkowującym gen. Kowalskiego
SGO „Narew" i zezwalającym na odejście w kierunku Brześcia „w wy­
padku niemożności utrzymania linii Bugu", a więc w każdym razie nie
natychmiast. Był to widoczny wpływ interwencji gen. Stachiewicza
w Brześciu, który, zdaniem Jaklicza v był zrozpaczony decyzją odwrotu
gen. Kowalskiego z linii Bugu 3 7 . Rozkaz ten przewidywał współdzia­
łanie grupy Kowalskiego z akcją zaczepną Podlaskiej Brygady Kawa­
lerii na północnym brzegu Bugu.
W sztabie grupy znów powstała konsternacja, tym bardziej że
gen. Krzisch przywoził wiadomość, iż Małkinia jest wolna od Niem­
ców, a więc że grupie nie zagraża odcięcie. W tej sytuacji major Napie­
ralski zachwiał się w swoim żądaniu natychmiastowego odwrotu. Za­
proponował on, że wróci do Brześcia i wyjaśni sprawę w Naczelnym
Dowództwie u . Jednak wola Śmigłego-Rydza była dla gen. Kowalskiego,
jako legionisty, święta. Zdecydował więc o opuszczeniu Bugu. Późno
w nocy — gdy już do oddziałów poszły rozkazy wykonawcze — przybył
/ kolei kurier z armii „Modlin" z „ogólnym rozkazem operacyjnym".

uo
który przewidywał bezwzględne trwanie na Bugu, a w razie koniecz­
znów niemieckie oddziały, próbując przejść Bug brodami. Polskie ce-
ności — odstępowanie ku Warszawie. A więc znów zupełnie coś innego. kaemy otworzyły ogień zaporowy, bijąc długimi seriami. Niemcy po­
„Nie było nic prostszego i łatwiejszego w tej sytuacji — pisze w swojej spiesznie wycofali się w zagłębienia terenu. Lecz świt ukazał oczom
relacji gen. Kowalski — jak dalsza obrona rzeki z punktem ciężkości 9 kompanii zgoła odmienny obraz. Ogień niemieckiej artylerii leżał
w rejonie Wyszków, z zagięciem skrzydła na rz. Liwiec i w oparciu daleko na tyłach. W lewo zaś i w prawo, jak okiem sięgnąć, posuwały
tyłów o Warszawę. A prawie na pewno można było sądzić, że oderwa­ się zielone linie niemieckiej tyraliery. Wówczas dopiero wyszło na jaw,
nie się i marsz bojowy będzie długą, ciężką i ryzykowną operacją..." 39 że grupa operacyjna gen. Kowalskiego ruszyła przed świtem do
Niestety, gen. Kowalski podjął tę „operację" dla zachowania „peł­ odwrotu.
nej dyscypliny wykonawczej" wobec rozkazów Naczelnego Dowództwa.
Około południa dopędził generała w lasach Urle oficer ordynansowy
Tymczasem w obronie Bugu pod Wyszkowem trwał 5 pułk Legionów dowódcy armii „Modlin" z kategorycznym żądaniem zawrócenia i obsa­
ppłka K. Babińskiego. Z wysokiego, przeciwległego brzegu, widoczne dzenia na nowo linii Bugu. Groził odpowiedzialnością sądową, „widel­
jak na dłoni stanowiska polskie były od rana tego dnia pod gęstymi cem" — jak pisze w swej relacji gen. Kowalski 44 . Jednak Kowalski
nawałami ognia artylerii i ciężkich karabinów maszynowych wroga. w przekonaniu, że gen. Przedrzymirski nie otrzymał jeszcze rozkazu
Balon obserwacyjny z polskiej strony został zniszczony przez lotnictwo, Naczelnego Dowództwa w sprawie odejścia grupy na Brześć, pomasze­
zanim się zdołał wznieść do góry 4 0 . Artyleria 1 dywizji Leg. musiała rował dalej.
zmieniać stanowiska, wykryte przez lotnika. Niemcy próbowali sforso­
Przed wieczorem przybył znów do sztabu 1 dywizji Leg. w Kątach
wać rzekę przez zaskoczenie. Z urwistego brzegu pod Wyszkowem zaczął
oficer z Naczelnego Dowództwa, kpt. dypl. W. Chocianowicz, który
się zsuwać ku rzece większy oddział nieprzyjaciela. Podporucznik Leopold
wreszcie wyjaśnił, że poprzedni rozkaz Śmigłego-Rydza został odwo­
Swikla, dowódca 9 kompanii, pozwolił mu zejść do połowy urwiska, po
łany i że zgrupowanie dowodzone przez gen. Kowalskiego wchodzi do
czym otworzył ogień ze wszystkich swoich środków. Niemieccy piechu­
armii „Modlin". Jednakowoż o powrocie nad Bug nie było już mowy.
rzy podnieśli wrzask, który zagłuszył serie karabinów maszynowych, i za­ Zmieniono jedynie kierunek odwrotu: nie na Białą Podlaską, a na
częli piąć się stromym zboczem pod osłonę budynków. Ostry stok został Kałuszyn. W związku z tym zaczęło się nakierowywanie 41 i 33 dywizji
gęsto zaścielony mundurami feldgrau. na południe. Tymczasem dywizje te zostały tego samego popołudnia
Niemcy odpowiedzieli wzmożonymi nawałami ognia artylerii. Nie­ napadnięte pod Stoczkiem i Żulinem przez broń pancerną i ponownie
stety polskie baterie, idąc za przykładem kpt. Truszkowskiego, zdra­ rozproszone.
dziły swe stanowiska, rozpocząwszy wstrzeliwanie. Ściągnęły one w ten
Ostatecznie armia „Modlin" wycofywała się w trzech rozbieżnych kie­
sposób nawałę ogniową wroga przed oddaniem własnego skutecznego
41 runkach. 1 dywizja Legionów i Mazowiecka Brygada Kawalerii szły
ognia . Ten morderczy ostrzał wywarł na polskiej piechocie deprymu­
wprost na południe — na Kałuszyn i Rządzę. 33 dywizja odchodziła
jące wrażenie, tym bardziej że zastraszająco szybko wzrastały ubytki
w kierunku wschodnim — na Sokołów Podlaski, w kierunku nakaza­
w szeregach; kilka baterii zostało zniszczonych. Podporucznik Swikla,
nym przez Naczelne Dowództwo, mimo zmiany zadania grupy Kowal­
kontrolując wysunięte ku rzece plutony, ślizgał się od krwi w okopach.
skiego. Najgorszy los przypadł w udziale 41 dywizji gen. Piekarskiego,
Przy niektórych cekaemach pozostało po jednym żołnierzu. Tkwił nato­
skierowanej początkowo na Węgrów i Mokobody. Dywizja ta, ciężko
miast na przednim skraju obrony zrozpaczony obserwator artyleryjski,
42 porażona przez przeciwnika i miotana w różnych kierunkach sprzecz­
przy rozbitym telefonie bez obsługi i bez możności strzelania . Do wie­
nymi rozkazami, rozciągnęła się w odwrocie na ogromnej przestrzeni.
czora straty w kompanii osiągnęły 30% stanu. Aby wywieźć z pola
Na wschodzie wycofywał się samotnie na Sokołów Podlaski 114 pp pod
wszystkich rannych, musiano zaangażować środki sanitarne dywizji
dowództwem ppłka dypl. Zygmunta Fili. Zachodnie skrzydło spływało
i 6 pp Leg.43
wraz z dowódcą dywizji na Kałuszyn, a sztab przebywał w lesie Ruchna
Przed świtem 10 września artyleria uderzyła z nową siłą. Pod jedną pod Węgrowem, nie wiedząc nic o rzeczywistych ruchach swych wojsk.
z jej nawał zginęła zebrana na odprawę kadra batalionu: zmarł ciężko
Podobny los spotkał artylerię dywizji. I dywizjon 61 pal płka Floriana
ranny mjr Marian Pacholski, zostali zabici lub ranni dowódcy kompanii.
Grabczyńskiego brał udział w walkach odwrotowych do 10 września,
Na stanowisku pozostał jedynie ppor. Swikla. Gdy ogień ucichł, ruszyły
po czym zaginął i już nie dołączył do pułku. II dywizjon mjra Wilamo-

332
333
wicza został rozbity pod Borzechowem koło Węgrowa. Najdłużej przy znań", uderzająca z całym rozmachem w lewe skrzydło 8 armii nie­
dywizji utrzymał się III dywizjon 51 pal pod dowództwem mjra Józefa mieckiej gen. Blaskowitza, która znajdowała się w pościgu za wycofu­
Lisa. jącą się znad Warty armią „Łódź".
Z linii Bzury między Łęczycą i Sobotą na froncie długości 35 kilo­
metrów rozwinęło się natarcie trzech dywizji piechoty gen. Knolla-
Na uwagę zasługuje jeszcze jedno ognisko walki powstałe w rejonie -Kownackiego i Wielkopolskiej Brygady Kawalerii gen. Romana Abra­
Siedlec. Stworzyły je oddziały wojsk kolejowych Ośrodka Kolejowego hama w kierunku na Ozorków, Stryków i Głowno. Daleko na zacho­
nr 2 w Legionowie. Oddziały te, wyruszywszy 9 września transportem dzie, z Dąbia nad Nerem, ruszyła szerokim łukiem grupa kawalerii
kolejowym do Brześcia, utknęły w zatorach na stacji Broszków pod gen. Grzmota-Skotnickiego, aby przeskrzydlić Niemców pod Ozorko­
Siedlcami. Wówczas to z inicjatywy dowódcy baonu saperów kolejo­ wem i sięgnąć swoim zagonem po Łódź. Od rana 10 września cała lewo-
wych, kpt. inż. Bolesława Bronisza, postanowiono zorganizować ośrodek skrzydłowa 30 dywizja niemiecka łamała się pod ciosami puszczonych
obrony na miejscu 45 . Do inicjatywy tej przyłączyły się 11 września trzy w ruch pułków poznańskich. W dowództwie niemieckim, nastawionym
kompanie (17, 20 i 22) oraz pluton 11 kompanii mostów kolejowych. na zakończenie kampanii polskiej w ciągu dwóch tygodni, powstał po­
Na stacji pod Cegłowem napotkano zatarasowany pociąg zaopatrze­ płoch. Później sam Hitler przyznał, że uderzenie polskie znad Bzury
niowy armii „Modlin", który stworzył dla zgrupowania siedmiu kom­ kosztowało go więcej nerwów niż cała kampania na Zachodzie w 1940 roku.
panii bazę zaopatrzeniową. W tym czasie w rejon zgrupowania wjechała Jak doszło do tak poważnego działania ofensywnego z polskiej
bateria 100 mm haubic z 9 pal pod dowództwem ppor. Kotlarza, przy­ strony?
łączył się też pociąg pancerny nr 52 kpt. Mikołaja Gonczara. Od 15 wrze­ Armia „Poznań", wysunięta znacznie dalej ku zachodowi niż armia
śnia komendę nad całością objął płk Mikołaj Więckowski, zastępca „Łódź", nie spotkała się w chwili wybuchu wojny z ofensywą niemiecką.
dowódcy Mazowieckiej BK, a mjr Hynek, zwycięzca w balonowych za­ Słabe demonstracje zbrojne Grenzschutzu na 500-kilometrowym od­
wodach Gordon Benetta, objął funkcję oficera łączności. Do zgrupo­ cinku granicznym od Ostrowa Wielkopolskiego po Ujście nad Notecią
wania dołączyła kompania baloniarzy pod dowództwem por. Sidora nie tylko zostały wszędzie z łatwością odparte, ale polskie oddziały
i kompania lotników ppor. Świątkowskiego. przechodziły granicę niemiecką. Jak wiemy, oddziały 55 pp i Wielko­
Zgrupowanie, dysponując również pięcioma działami ppanc. zajmo­ polskiej Brygady Kawalerii wtargnęły w dniu 2 września do znajdu­
wało stanowiska obronne w rejonie Mrozy—Skruda—Podgrodzie—Ry- jącej się po stronie niemieckiej Wschowy, wznieciły wśród tamtejszej
czyca—Sosnowe, tworząc przez 10 dni ośrodek o kształcie eliptycz­ ludności popłoch i wycofały się bez strat na własne terytorium.
nym — okrakiem na szosie i linii kolejowej Warszawa—Siedlce, który Generał Kutrzeba zorientował się po pierwszych dwóch dniach
dał się Niemcom mocno we znaki. Największą bitwę stoczono 16 września wojny, że jego nie związana w walce armia stanowi rodzaj pięści nad
pod Mrozami, gdzie silnie wykrwawiła się zwłaszcza 17 kompania ko­ północną flanką posuwających się za armią „Łódź" jednostek niemiec­
lejowa kpt. Burego-Burzymskiego. kich i że tylko od woli Naczelnego Dowództwa zależy, by tę pięść
opuścić na boki i tyły armii gen. Blaskowitza. Toteż już 3 września w roz­
mowie juzowej z szefem Sztabu Głównego, gen. Stachiewiczem, pro­
Zwrot zaczepny armii „Poznań" i „Pomorze" ponował uderzenie dwiema dywizjami piechoty i jedną brygadą kawa­
46
lerii między Prosną i Wartą na południe . Było to w sztabie 25 dywizji
znad górnej Bzury
piechoty w Kaliszu. Zebrani na odprawie dowódcy widzieli, z jakim
Równocześnie z zatrzymaniem czołgów niemieckich na barykadach sto­ napięciem dowódca armii „Poznań" wpatrywał się w taśmę aparatu,
licy nastąpiły w obszarze między Łodzią i Łowiczem wydarzenia, które wybijającego znaki, z których formowała się odmowna odpowiedź Na­
na dłuższy czas odwróciły bieg wypadków wojennych w wielkim łuku czelnego Dowództwa:
Wisły i w obszarze strategicznym Warszawy, a nawet wywarły wpływ — Nie! Wycofywać się na linię głównego oporu armii 4 7 .
na ogólny rozwój kampanii. Oto w dniu 9 września znad górnej Bzury Decyzji tej nie mógł zrozumieć gen. Kutrzeba, który jeszcze przed
wyszła pod dowództwem gen. Tadeusza Kutrzeby ofensywa armii „Po- wojną omawiał z marsz. Smigłym-Rydzem możliwość uderzenia na po-

334 335
łudnie. Co więcej, w przewidywaniu takiego uderzenia zostało rozbu­ — Melduję posłusznie — komponował powiastkę Kutrzeba — chcę
dowane tak zwane przedmoście na Warcie między Koninem i Kołem, pójść na spacer po bawełnę .
49

a drugie podobne przedmoście rozbudowała armia „Łódź" pod Siera­ Było oczywiste, że chodzi o ofensywę na Łódź i Śmigły zrozumiał
dzem, aby' zapewnić taktyczne współdziałanie obu tych armii. Decyzji propozycję, gdyż zaprotestował:
odwrotu tym bardziej nie rozumieli żołnierze przeszło stutysięcznej — Nie, panie generale. Może pan pójść na część głowy bydlęcia.
armii „Poznań", rekrutujący się przeważnie z Wielkopolski — Pozna­ Miało to oznaczać, że zgadza się na rozszerzenie dróg odwrotu na
nia, Gniezna, Kalisza, Ostrowa, Wrześni i Pleszewa. Bardzo niechętnie Ozorków. Nie o to jednak Kutrzebie chodziło. Dowódca armii „Poznań"
wycofywali się oni ze swej ojcowizny bez walki. nie mógł wyraźnie powiedzieć, że w wytworzonej sytuacji zamierza sto­
Całą uwagę Kutrzeby kierowało Naczelne Dowództwo na północ, czyć bitwę z całą 8 armią niemiecką w rejonie Łodzi i, co więcej, po­
gdzie dowódca 26 dywizji, płk dypl. Ajdukiewicz, meldował ukazanie ciągnąć do tej bitwy armię „Pomorze" i wycofującą się w kierunku
się na swoim odcinku pod Wągrowcem i Żninem czołgów nieprzyja­ na Wisłę armię „Łódź". Zapewne Rydz-Smigły domyślił się tego, gdyż
ciela. Po klęsce armii „Pomorze" w korytarzu gdańskim wszyscy ocze­ zakończył rozmowę już wprost:
kiwali, że korpus pancerny Guderiana uderzy na Toruń i Kutno, a stąd — Maszerować na Warszawę, rozpoznawać, którędy pójść, otworzyć
skieruje się na Warszawę celem koncentrycznego uderzenia na stolicę drogę, gdy będzie potrzeba!
Polski od północy i południa. W związku z tym gen. Kutrzeba dwu­ W końcu dodał:
krotnie w dniach 4 i 5 września odwiedzał wstrząśniętego klęską gen. Bort- — Zaklinam pana, niech pan maszeruje możliwie szybko na War­
nowskiego w jego miejscu postoju — w forcie Dąbrowskiego pod To­ szawę! 50
runiem. Generał Kutrzeba zapamiętał dobrze te słowa, ale do Warszawy
Dopiero 5 września, w kulminacyjnym punkcie bitwy nad Wartą było 180 kilometrów, to znaczy tydzień marszu. Któż mógł przewi­
i tragicznej bitwy pod Piotrkowem, nadszedł rozkaz Naczelnego Do­ dzieć, co się w ciągu tego tygodnia stanie, gdy Niemcy już podjeżdżali
wództwa polecający uderzyć jedną dywizją na południe, aby odciążyć czołgami pod Tomaszów Mazowiecki.
uginającą się pod ciosami czterech dywizji niemieckich 10 łódzką dy­ Następnego dnia o dziewiątej lotnik zrzucił meldunek bojowy z go­
wizję piechoty gen. Dindorfa-Ankowicza 48 . Na gorącą prośbę Kutrzeby dziny 7.30. Kolumna pancerno-motorowa nieprzyjaciela dwukilometro-
marsz. Śmigły-Rydz zgodził się, aby wzmocnić uderzenie brygadą ka­ wej długości maszerowała na Łęczycę. Jej czoło znajdowało się w Pod­
walerii. Zanim jednak jednostki zdołały domaszerować do pola walki, dębicach, odległych o 25 kilometrów od celu marszu. Konieczność otwar­
ogólne położenie armii „Łódź" uległo tak radykalnej zmianie, że inter­ cia drogi walką wypłynęła szybciej, niżby można było oczekiwać. Armia
wencja armii „Poznań" straciła sens. „Poznań", dążąc na pomoc armii „Łódź", sięgnęła 25 dywizją piechoty
Wszystkie armie polskie otrzymały rozkaz wycofywania się za gen. Altera i Wielkopolską Brygadą Kawalerii gen. Abrahama pod
Wisłę. Uniejów, gdzie weszła z nieprzyjacielem w kontakt bojowy od południa.
Generał Kutrzeba nie łudził się ani przez chwilę, by Niemcy pozwolili Obecnie miała już nieprzyjaciela od czoła. W czasie walki pod Balinem
mu na spokojny odwrót. Nieprzyjaciel, wyprzedzający gros sił armii zdobyto na zabitym oficerze mapę z wyrysowaną na niej sytuacją opera­
o dwa dni marszu, mógł z łatwością przeciąć drogę armii „Poznań" cyjną 8 armii niemieckiej 51 .
i wyjść na jej tyły. Poza tym masy uchodźców na szlakach odwrotu unie­ Generał Kutrzeba udał się natychmiast do gen. Knolla, który był
możliwiały wykonanie marszu w jakim takim porządku. Toteż 6 września odpowiedzialny za ubezpieczenie armii od prawego skrzydła. W jego
52
gen. Kutrzeba znów odwołał się do Naczelnego Dowództwa. Tym razem miejscu postoju, w Osieku Wielkim, otrzymał zdobytą mapę do wglądu .
przy telefonie znalazł się Smigły-Rydz. Była to dobra okazja do bezpo­ Na Łęczycę maszerował oddział rozpoznawczy 30 dywizji niemieckiej.
średniego porozumienia się, lecz paraliżował ją podsłuch wroga. W Wyż­ Strzałka z napisem „24 dywizja" sięgała aż po Łowicz i Sochaczew.
szej Szkole Wojennej, której komendantem był Kutrzeba przez 11 lat, Znaczyło to, że będąc dopiero pod Uniejowem, mieli przed sobą Niem­
uczono, by w razie konieczności poruszania przez telefon spraw tak­ ców już w Sochaczewie.
tyczno-operacyjnych improwizować coś w rodzaju opowiastki, zrozu­ — Wygląda na to, że Niemcy nie zamierzają przekraczać Bzury —
miałej dla obu stron, lecz niezrozumiałej dla podsłuchu wroga. rzekł z niejakim optymizmem Knoll.

336 22 — Bitwy polskiego Września, lom I 337


Istotnie, dywizje 8 armii niemieckiej zaciągały wzdłuż Bzury ruchome już w Warszawie — wyjechał w nocy z 6 na 7 września do Brześcia nad
straże, których zadaniem była osłona i ubezpieczenie działań 8 i 10 armii Bugiem. Przy telefonie Naczelnego Wodza pozostawał gen. Wacław
z grupy gen. Rundstedta w kierunku na Warszawę. Stachiewicz. Całe miasto żyło w dniu tym pod wrażeniem szybkiego
— Natychmiast wysłać najszybszą jednostkę pod Łęczycę — zade­ zbliżania się kolumn pancernych 4 i 1 dywizji spod Tomaszowa. Generał
cydował Kutrzeba. — Kawalerią Abrahama zniszczyć przeprawy nad Kutrzeba na zasadzie uzyskanej uprzednio już zgody Naczelnego Wodza
Bzurą w Orłowie, Młogoszynie i Sobocie. Jaki jest najbliższy pułk pie­ oświadczył, że w dalszym marszu na „Syrenę" musi kopnąć w kierunku
choty od Bzury? „głowy bydlęcej".
— Sześćdziesiąty dziewiąty pułkownika Dworzaka. — Zapytuję — mówił — czy mam „kopnąć" sam, czy do kopnięcia
— Niech zamknie drogi na kierunku Kłodawy. dołączyć Władysława Bortnowskiego?
Nie było wątpliwości. Wytwarzała się sytuacja, która musiała do­ Szef sztabu próbował odwlec decyzję do czasu porozumienia się ze
prowadzić do bitwy. Chodziło o to, kto w tej bitwie ma przejąć inicja­ Śmigłym-Rydzem, gdyż, zdaniem jego, „wysunięta propozycja wkraczała
tywę i kto z niej potrafi wyciągnąć korzyści operacyjne. w dziedzinę dalszego prowadzenia wojny", to znaczy miała charakter
Wiadomość o kolumnie pancerno-motorowej w kierunku na Łęczycę strategiczny, siłą rzeczy zastrzeżony dla Naczelnego Wodza.
sprowadziła do sztabu armii „Poznań" w Mchówku pod Izbicą gen. Bor- — Chodzi o inną formę dojścia do Warszawy — przekonywał Ku­
tnowskiego. Pozbył się on już obsesji zagrożenia pancernego od północy, trzeba. — Lepszą i zapewniającą utrzymanie morale wojska. Stawiam
gdyż wyjaśniło się, że korpus pancerny Guderiana przeprawił się 6 wrze­ pytanie: ma być duża czy mała akcja? "
śnia przez Wisłę pod Grudziądzem i znikł na terytorium Prus Wschod­ Generał Kutrzeba okazał się w tym wypadku nieustępliwy, gdyż za­
nich. Teraz wyłaniały się czołgi od południa. Dla Bortnowskiego było leżnie od decyzji jeszcze tego samego dnia musiał wydać rozkazy do
jasne, że dojdzie do bitwy, w której — jego zdaniem — nie mogło za­ przegrupowania armii, aby w ciągu nocy skierować jednostki na pod­
braknąć armii „Pomorze", cofającej się już w tej chwili z rejonu Toru­ stawy wyjściowe. Wobec tego szef Sztabu Głównego zdecydował, że
nia, Inowrocławia i Nieszawy. Tym razem gen. Bortnowski był znacznie można robić dużą akcję, zastrzegając się, że przedstawi jeszcze sprawę
podniesiony na duchu. Z ocalałych części 27 i 9 dywizji, uzupełnionych Naczelnemu Wodzowi do ostatecznej akceptacji, która zostanie prze­
batalionami marszowymi, powstała nowa 27 dywizja pod dowództwem kazana o godzinie 21 przez radio słowami: „Słońce wschodzi".
gen. Drapelli. 15 dywizja, która przeszła ciężkie walki na północ od Tak więc 8 września w południe — po pięciu dniach starań ze strony
Bydgoszczy i została wstrząśnięta dywersją wroga za zapleczu, odzy­ gen. Kutrzeby — zapadła na szczeblu centralnym nieomal wymuszona
skała pełną sprawność bojową. Ponad tysiąc dywersantów zostało po­ decyzja bitwy nad Bzurą. We wczesnych godzinach popołudniowych
chwyconych przez gen. Przyjałkowskiego i maszerowało pod konwojem zjawił się znowu na naradę gen. Bortnowski w towarzystwie oficera
w głąb kraju". Grupa operacyjna gen. Mikołaja Bołtucia po cztero­ swego sztabu, mjra dypl. Jerzego Kirchmayera. Generał zaczął od tego,
dniowych walkach obronnych nad Osą i w rejonie Mełna wycofywała że się podporządkował dowódcy armii „Poznań" jako dowódcy wspól­
się w porządku po obu brzegach Wisły w kierunku na Włocławek. nego działania obu armii 5 6 . Przywiózł też pierwsze wiadomości o armii
W toku rozmowy poruszono sprawę ewentualnego celu operacji, „Łódź", którą uważano za zupełnie rozbitą. Była na zachód od Skier­
którym — wedle zdania Bortnowskiego — powinna być Łódź , oraz
54
niewic, szybko jednak odchodziła na północny wschód.
dalszych sił do współdziałania w bitwie. Dotyczyło to przede wszystkim Przedtem zjawił się jeszcze w Mchówku gen. Grzmot-Skotnicki, do­
wycofującej się armii „Łódź" i przekazującej obsadę Wisły pod Płockiem wódca rozbitej w korytarzu gdańskim Pomorskiej Brygady Kawalerii,
Nowogrodzkiej Brygady Kawalerii gen. Andersa, która wychodziła i prosił dowódcę ruszającej do natarcia armii o przydział.
ze składu armii „Modlin", oddzielona od niej korpusem „Wodriga". — Z mojej jednostki pozostały dwa kombinowane pułki jazdy i dwie
Jednakże nie można było przystąpić do działania bez aprobaty Naczel­ baterie. To za mało, jak na brygadiera. Nie chciałbym-w pierwszych
nego Dowództwa, gdyż wszystkie te supozycje wychodziły poza ramy dniach wojny stać się bezużyteczny ".
uzyskanej od marsz. Śmigłego-Rydza zgody w dniu poprzednim. Kutrzeba znał dobrze dzielność i talent tego oficera, a ponieważ
Rozmowę telefoniczną z Warszawą na skutek bombardowań udało właśnie tworzył na prawym skrzydle natarcia grupę kawalerii, chętnie
się uzyskać dopiero 8 września koło południa. Śmigłego-Rydza nie było

338 339
przyjął jego propozycję. Przed grupą tą zarysowało się zadanie walki
w otwartym terenie, z perspektywą wyjścia na tyły 30 i 17 dywizji nie­
mieckiej, a nawet obejścia Łodzi od południa.
Uroczysty nastrój zapanował w jednostkach armii „Poznań", do któ­
rych już dotarła wieść o zamierzonej akcji zaczepnej. Mimo dużego
przemęczenia marszami żołnierze z radością szykowali się do dalszej
drogi, albowiem prowadzić ona miała do zwycięstwa. Tak na przykład
7 batalion strzelców pod dowództwem mjra Józefa Szula, przydzielony
z 26 dywizji piechoty. do Podolskiej Brygady Kawalerii płka Strze­
leckiego, odbył 45-kilometrowy forsowny marsz spod Inowrocławia i po
trzygodzinnym odpoczynku w Sompolnie ruszył w dalszą 40-kilo-
metrową drogę, aby do wieczora 8 września obsadzić Ner w rejonie
Dąbia, skąd właśnie rozpocząć się miał rajd kawaleryjski grupy Skot­
nickiego 58 .
Generał Kutrzeba przedstawił Bortnowskiemu już skonkretyzowany
plan działania całością sił armii „Poznań". Chodziło o ustalenie, kiedy
i w jakim rozmiarze weźmie w jego realizacji udział armia „Po­
morze" 5 9 .
— Grupa operacyjna generała Bołtucia (4 i 16 dywizja) może na­ 52. Gen. Wacław Stachiewicz, 53. Gen. dyw. Tadeusz Kutrzeba,
tychmiast odejść do dyspozycji armii „Poznań" — stwierdził gen. Bor- szef sztabu Wodza Naczelnego dowódca armii „Poznań"
tnowski. — W dalszej kolejności może wchodzić w rachubę 26 dywizja
płka dypl. Ajdukiewicza, a także 15 dywizja — po jej wycofaniu z pół­
nocnej osłony armii.
— Kiedy Bołtuć może być na podstawach wyjściowych? — zapytał
generała szef sztabu, płk Lityński.
Bortnowski spojrzał na swego pomocnika.
— W ciągu trzech dni — zameldował mjr Kirchmayer. — Grupa
po marszach nocnych jest na postoju pod Włocławkiem. Na skutek
odsłonięcia przez armię „Modlin" Wisły część grupy musiała zawracać
na most pod Toruniem.
— To znaczy najwcześniej 12 września o świcie? — skonkretyzował
sprawę płk Lityński.
— Tak jest.
— Moim zamiarem — znowu zabrał głos gen. Kutrzeba — jest roz­
począć natarcie 10 września o świcie. W ten sposób uzyskamy moment
zaskoczenia.
Na twarzy Bortnowskiego odmalowało się niezadowolenie.
— Dlaczego nie poczekać na wszystkie siły? — zaprotestował. —
Jaki sens miało przyciąganie armii „Pomorze", jeśli do natarcia rusza
w rezultacie sama armia „Poznań"? Miała być duża akcja, a tymczasem 54. Mjr Antoni Chudzikiewicz, 55. Płk Władysław Wiecierzyński,
robi się mała 6 0 . dowódca II baonu 69 pp dowódca 55 pp

340
Generał Kutrzeba cierpliwie odczekał, po czym odrzekł: czyła do lewego skrzydła natarcia między Sobotą i Łowiczem i pomogła
— Niczego bym tak nie pragnął, jak skupienia wszystkich sił w jedną w opanowaniu Głowna .
ć2

silną pięść. Moglibyśmy się wówczas pokusić o rozbicie całej 8 armii Na zakończenie narady ustalono, że 26 dywizja kierować się będzie
niemieckiej. Cóż, kiedy ogólne położenie nie pozwala na czekanie. Front na Sochaczew, jako przyszła straż przednia obu armii w marszu na
północny jest zachwiany i opiera się już na Bugu. Armia odwodowa Warszawę, a 15 dywizja — jako ich odwód — oderwie się od nieprzy­
„Prusy" w środku kraju jest uwikłana w ciężkie i wyniszczające walki jaciela i przesunie ku południowi. W osłonie od północy pozostać
z dywizjami pancernymi i motorowymi nieprzyjaciela. Pod Warszawą miała 27 dywizja, a od zachodu Poznańska Brygada Obrony Narodo­
stoją Niemcy. Nie ma chwili do stracenia! wej, która wobec tego przechodziła pod rozkazy generała Bortnow-
Generał Bortnowski wsparł się ciężko na łokciach i w milczeniu skiego.
przytakiwał odruchowo Kutrzebie. Dowódca armii „Pomorze" nie został formalnie podporządkowany
— Poza tym istnieją okoliczności natury taktycznej — ciągnął do­ przez Naczelne Dowództwo gen. Kutrzebie. Jego podległość opierała
wódca armii „Poznań" — które przemawiają za pośpiechem. Dotychczas się na zasadzie „uzgadniania", co było możliwe dzięki dobrym stosun­
nie zostaliśmy wykryci przez lotnictwo nieprzyjaciela i wobec tego nasze kom osobistym i służbowym łączącym obu generałów od wielu lat.
uderzenie dla mocno rozciągniętej 8 armii niemieckiej będzie całko­ Generał Kutrzeba był władny podporządkować bez żadnych zastrzeżeń
witym zaskoczeniem. Trudno sobie wyobrazić, abyśmy się mogli jeszcze Bortnowskiego, ale znając jego ambicję i drażliwość, wolał poprzestać
przez cztery dni z całą armią ukryć. I sprawa najważniejsza to armia na mniej bezwzględnej formie.
„Łódź". Nasze rachuby opierają się na współdziałaniu z armią „Łódź". W przygotowywanej operacji nie mogło zabraknąć lotnictwa bojo­
Jest zapewne bita i spychana na wschód, lecz angażuje znaczne siły wego. Armia „Poznań" miała w tym dniu już tylko 25 samolotów
wroga. Jeśli pozwolimy ją pobić całkowicie lub zepchnąć za Wisłę, w czterech jednostkach lotnictwa myśliwskiego, rozpoznawczego i towa­
przeciwnik zwróci się z kolei przeciwko nam... rzyszącego 6\ Lecz 9 września przyleciał do sztabu armii szef sztabu
Wszyscy prawie niewidocznie skłonili głowy na znak zupełnej zgod­ brygady pościgowej, mjr dypl. E. Wyrwicki, z mapami dla armii.
ności. W rozmowie z gen. Kutrzebą przyrzekł przysłać do osłony rozpozna­
— Podstawowym naszym zadaniem — rozwijał plan operacji Kutrze­ nia powietrznego eskadrę myśliwską.
ba, podchodząc do mapy — jest, korzystając z absolutnej przewagi Kiedy w nocy z 8 na 9 września popłynął z Brześcia nad Bugiem
lokalnej 6 1 , rozbicie części sił 8 armii niemieckiej, ściśle biorąc — jej sygnał radiowy: „Słońce wschodzi",
64
oddziały grupy operacyjnej
30 dywizji, w celu wywalczenia swobodnej drogi do Warszawy. W związku geh. Knolla dążyły w szerokim ugrupowaniu na podstawy wyjściowe
z tym grupa operacyjna gen. Knolla, w sile trzech dywizji (14, 17 i 25) nad północnym brzegiem Bzury. W dniu tym znalazł się w Mchówku
oraz 7 pułku artylerii ciężkiej, uderzy z północnego brzegu Bzury między 65
oficer łącznikowy gen. Czumy . Otrzymał on kopie rozkazów armii
Łęczycą a Piątkiem w ogólnym kierunku na Stryków. Trafi ona po­ i zapewnił w imieniu swego dowódcy pomoc ze strony Warszawy.
czątkowo tylko na 30 dywizję niemiecką i powinna uzyskać szybki Początek natarcia armii „Poznań" wyznaczono na świt dnia 10 wrze­
sukces. Uderzenie to będzie od zachodu osłonięte przez grupę opera­ śnia. Jednakże dowódcy dywizji prosili o przełożenie terminu na późne
cyjną kawalerii generała Grzmota-Skotnickiego, która przez Uniejów popołudnie 9 września, aby umożliwić oddziałom przejście błotnistej,
przeskrzydli front przeciwnika. Od wschodu działać będzie Wielkopol­ otwartej i szerokiej doliny Bzury pod osłoną ciemności. W tym czasie
ska Brygada Kawalerii, kierując się przez Sobotę na Głowno... grupa operacyjna gen. Bołtucia w składzie 4 i 16 dywizji miała konty­
— A jakie zadanie przypadnie armii „Pomorze"? — zapytał gen. Bor­ nuować marsz spod Włocławka i w razie całkowitego powodzenia na­
tnowski, który zgodził się już z koncepcją Kutrzeby. tarcia maszerować przez Sochaczew na Warszawę lub też — gdyby
— W korzystnym rozwoju operacji, gdy generałowi Knollowi uda grupa operacyjna Knolla napotkała na swej drodze zbyt silny opór —
się rozbić skrzydło nieprzyjaciela, armia „Pomorze" pomaszeruje — za­ dołączyć do lewego skrzydła ofensywy na Głowno 6 6 .
akcentował dobitnie Kutrzeba — na Warszawę. A jeśli jego natarcie Wśród wyznaczonych do zdobycia ostatecznych przedmiotów natar­
będzie posuwać się z trudem, chciałbym, aby armia „Pomorze" dołą- cia gen. Kutrzeba przywiązywał duże znaczenie do rejonu Głowna,
który dzięki swej rzeźbie i pokryciu (dobrze obsadzony przez dwie dy-

342 343
wizje piechoty) mógł się oprzeć pancernym natarciom wroga i stworzyć zginął por. P. Czarnocki, a ciężko ranni zostali por. B. Lubierski
południowe wrzeciądze bramy wejściowej do obszaru Warszawy. i ppor. M. Pruszyński oraz trzech ułanów.
Lecz oto stopniowo nad Bzurę nadciągają dywizje piechoty armii Podczas gdy gros sił brygady zbiera się pod Strzegocinem, na Łowicz
„Poznań". 25 dywizja gen. Altera ustawia się naprzeciw Łęczycy, którą kieruje się silny podjazd 17 pułku ułanów z rtm. M. Gutowskim, a za­
będzie zdobywać; na czas przekraczania Bzury otrzymuje do swej dys­ jętą przez nieprzyjaciela Sobotę musi zdobywać reszta 17 pułku ułanów
pozycji działający tu już 69 pułk płk dypl. S. Dworzaka i większość pod dowództwem płka I. Kowalczewskiego.
7 pułku artylerii ciężkiej ppłka Bodnara. 17 dywizja piechoty płka dypl. Generał Kutrzeba przykładał wielką wagę do tajemnicy przygoto­
M. Mozdyniewicza bez 69 pułku, lecz z dodanym w zamian 8 batalio­ wań, gdyż zaskoczenie miało stanowić jeden z elementów powodzenia
nem strzelców mjra Krukowskiego i 5 batalionem cekaem A. Kubosza, natarcia.
rozwija się naprzeciw Góry Św. Małgorzaty i miejscowości Bryski na Lecz walki drobnych oddziałów nie cichną i w dniu następnym.
wschód od Łęczycy z zadaniem zdobycia tych miejscowości, a następnie Rozpoznanie kierunku Łęczycy przejmuje od ułanów 69 pułk 17 gnie­
wyjścia na Celestynów i Modlńę. 14 Poznańska Dywizja Piechoty źnieńskiej dywizji piechoty. 8 września o zmroku 4 kompania porucz­
gen. Franciszka Włada otrzymuje zadanie zdobycia Piątku i pościgu nika Stefana Kępy wykonała wypad na Łęczycę, przeszła groblę i po­
w kierunku Mąkolic z ostatecznym celem opanowania Bratoszewic. Bry­ sunęła się pod miasto, lecz tu wpadła w zasadzkę ogniową ponosząc duże
gada Abrahama, najwcześniej skierowana w rejon podstaw do natarcia straty. Między innymi zginęli ppor. Jan Skiba i czterej podchorążowie 6 7 .
pod Sobotę, ma osłonić grupę Knolla od wschodu i zdobyć Głowno. Oddziały armii okupują obfitą daniną krwi wyniki rozpoznania.
Sztab armii „Poznań" w Mchówku pod Izbicą stał się przez kilka Tymczasem Niemcy opacznie tłumaczą sobie działalność rozpoznaw­
dni ośrodkiem zainteresowania wysokich dowództw polskich, zanim czą Polaków, widząc w nich próby przebicia się na południe. Komuni­
akcja ofensywna, zainicjowana przez tę armię, zwróciła na siebie także kat naczelnego dowództwa niemieckiego podał bowiem, że armia „Po­
uwagę dowództwa niemieckiego, wywołała popłoch w kwaterze Hitlera, znań" została już ściągnięta do Warszawy, podczas gdy armia „Pomo­
a potem znalazła się na ustach żołnierstwa i ludności cywilnej całego rze" poniosła druzgocącą klęskę w Borach Tucholskich równającą się
kraju. Bitwa nad Bzurą była bowiem najważniejszym działaniem opera­ jej likwidacji 68 . Dyscyplina marszowa armii „Poznań" i „Pomorze"
cyjnym w kampanii wrześniowej w Polsce. dawała doskonałe wyniki: armie te wykonywały marsze tylko nocami,
niknąc na dzień w lasach lub na pozycjach obronnych.
O godzinie 10 .dnia 9 września wyszło natarcie rozpoznawcze II ba­
Bitwa pod Łęczycą i Ozorkowem talionu 69 pp pod dowództwem mjra A. Chudzikiewicza na Łęczycę.
Pradawnego grodu łęczyckiego bronił od północy niedostępny pas mo­
Tymczasem nad Bzurą zawiązywała się walka polskich oddziałów roz­ kradeł ciągnących się wzdłuż Bzury i kanału łączącego ją z Nerem.
poznawczych z wysuniętymi elementami niemieckimi. Już po południu Kompanie, rozwinięte po obu stronach grobli szosowej na froncie
7 września na Łęczycę został skierowany oddział pancerny Wielkopol­ ponad 3 kilometry szerokim, brnęły bagnistą doliną, rozrywały szyki,
skiej Brygady Kawalerii z zadaniem rozpoznawania dróg w kierunku tłoczyły się przy groblach i suchszych miejscach. W połowie drogi do
na Gostków, Poddębice i Ozorków, a następnie szwadron kolarzy, który Łęczycy wpadły pod silny ogień artylerii, ponosząc jednak niezbyt duże
po krótkiej walce na zachodnich przedpolach Łęczycy zamknął wyjścia straty. Jeden z oddziałów tego batalionu dotarł do południowego skraju
na północ od tego miasta. W czasie jednego z wypadów na Poddębice doliny i wdarł się do miasta; dopiero tu natknął się na przeciwdziałanie
w walce z nadciągającymi Niemcami padł ranny ppor. Jerzy Gerżabek. odwodów niemieckich. Rozgorzała zacięta walka, w której udało się
Łęczyca stawała się coraz bardziej zapalnym punktem. Dla wzmocnienia batalionowi zepchnąć przeciwnika i wedrzeć się jeszcze dalej do mia­
kompanii kolarzy stanął w rejonie Topoli Królewskiej 15 pułk ułanów sta — aż po płonący młyn. Ale z braku jakiegokolwiek wsparcia na
ppłka Mikkego z 1 baterią 7 dak pod dowództwem kpt. Nagórskiego. skrzydłach musiał dzielny batalion cofnąć się ze stratami, uprowa­
Podjazdy kawaleryjskie wzmocnione pionierami ścierały się z nie­ dzając ze sobą — jak podaje jedna z relacji — kilkudziesięciu jeńców
przyjacielem na przeprawach pod Młogoszynem, Orłem i Sobotą. W Gór­ z 26 i 46 pułku piechoty niemieckiej. W tym położeniu mjr Chudzikie-
kach Pęcławskich na szosie do Piątku pod silnym ogniem nieprzyjaciela wicz wycofał batalion na podstawę wyjściową na północnej krawędzi

344 345
doliny, tracąc łączność ze swą 5 kompanią pod dowództwem por. rez. czy ogień dywizjonu artylerii niemieckiej z wzrastającym natężeniem
E. Rosta. zadaje Polakom duże straty. Rozwinięte tyraliery cofają się raz i drugi,
Jednak nie minęły trzy godziny, gdy po uporządkowaniu oddziału a tłocząc się w suchszych miejscach tym bardziej są narażone na ogień.
i wydaniu obiadu znów ruszyło na Łęczycę natarcie 69 pp, wypożyczo­ Batalion mjra Zgrzebnickiego, szukając ukrycia w podmokłej dolinie,
nego na czas walk o Łęczycę 25 DP, tym razem już w ramach ogólnego ponosi dodatkowo straty w utopionych. Kompanie mjra Chudzikiewicza
działania, wyznaczonego początkowo na godzinę 14, którego przesu­ już trzeci raz podchodziły pod Łęczycę i po raz trzeci zaległy w tere­
nięcie o trzy godziny później nie dotarło do pułku. nie 7 1 . Sporo rannych skupiło się przy grobli.
Znów mokradła i doły torfowe. Znów rozproszenie się szyków i ogień Powoli zapadł wieczór, nie mogło jednak być mowy o złapaniu
zagradzający na grobli. Znów porażka i powrót na podstawy wyj­ bodajże tchu. Żołnierze dochodzili tuż tuż do opłotków, gdzie rozpo­
ściowe. znana była zapora płaska nieprzyjaciela. Wtem gdzieś z tyłu rozległ się
Tymczasem por. E. Rost pod osłoną olszyny, a częściowo kurzu przerażający krzyk:
wznieconego przez wybuchy nieprzyjacielskiej artylerii na grobli, prze- — Dokąd idziecie?! Prowadzą nas na zgubę! 7 2
kradł się do rzeki, przeszedł ją w bród i przeniknął rowami aż do Tumu. Przez moment w powietrzu zawisła złowieszcza cisza, w której wa­
Tutaj zorganizował się obronnie i na długo przed ogólnym natarciem żyły się losy walczącej ostatkiem sił jednostki. Nie było wątpliwości: to
przerwał Niemcom komunikację między Łęczycą i Piątkiem, siejąc na wszędzie obecna dywersja w tej krytycznej chwili dawała znać o sobie.
ich tyłach postrach i zamieszanie. Na wieść o tym płk Dworzak zatarł W tyle zadudnił na grobli tupot wielu nóg. Ruch odwrotowy porwał
z radości ręce, choć od dowódcy armii sypały się na jego głowę gromy również żołnierzy pierwszej linii. W powietrze wzbił się jęk rannych,
za zbyt „krewkie" działanie 6 ', które mogło zdradzić przed nieprzyja­ bowiem cofający się w panice żołnierze tratowali tych biedaków. Lecz
cielem zamiar armii i wzmóc jego czujność. wtedy mjr Chudzikiewicz wyrwał pierwszemu z brzegu żołnierzowi ka­
Jednak i w Topoli Królewskiej morderczy ogień z Łęczycy dawał się rabin i stanął wyprostowany na szosie.
we znaki, albowiem artyleria niemiecka strzelała cały dzień bez wy­ — Stać! — zawołał zdecydowany na wszystko. — Ani kroku dalej!
tchnienia. Tuż przed ogólnym natarciem grupy przy II batalionie zja­ Obok przy nim wyrośli kpt. Józef Burzyński i por. Kępa. Oficerowie
wili się — podczas najsilniejszego natężenia kanonady — płk Dworzak ci nadludzkim wysiłkiem, z karabinami w ręku, powstrzymywali nie­
i płk Skokowski, dowódca piechoty dywizyjnej 25 DP. Żołnierskie za­ uchronną katastrofę. Na szczęście nowa nawała artylerii uderzyła w sta­
chowanie się obu wysokich dowódców wzbudziło podziw podwładnych nowiska nieprzyjaciela. Umilkł jego ogień, a zdezorganizowane kompa­
i stało się silnym bodźcem do nieustępliwego parcia naprzód 70 . nie polskie mogły się trochę uporządkować. Major Chudzikiewicz bie­
Uderza wreszcie własna artyleria. To zgrupowanie artyleryjskie 25 dy­ giem pchał swoje oddziały na podstawę szturmową. Tylko ruch naprzód
wizji w sile trzech dywizjonów bezpośredniego wsparcia i dwóch — ogól­ mógł je ocalić. Na prawym skrzydle pułku batalion kpt. Luśniaka
nego działania dawało sygnał do rozpoczęcia działań. Wokół Łęczycy zdobył o godzinie 20.05 most kolejowy, umożliwiając tym natarcie
od toru kolei Kutno—Łódź do kolegiaty w Tumie wykwitły wysokie oddziałów 60 pp na zachodnią część Łęczycy. Dolina Bzury była poko­
pióropusze dymu i tryskającej fontannami ziemi, a zabytkowa kole­ nana. Pozostawała załoga miasta. Wówczas od czoła dobiegły zwycię­
giata zadygotała od huku dział. skie okrzyki:
O godzinie 17.30 rusza ogólne natarcie dywizji. Tym razem obok — Hurra! Hurra!
batalionu Chudzikiewicza naciera III batalion 69 pp kpt. Luśniaka. To por. Kępa i ppor. Norbert Nowicki poderwali swoich żołnierzy
Wzdłuż toru kolejowego posuwa się urzutowany w głąb 60 pp z bata­ do walki na bagnety. Po dniu ciężkiej mordęgi i niepowodzeń żołnierze
lionem mjra Zgrzebnickiego na czele. W lewo — jeszcze przed ustaloną pałali chęcią odwetu. Poszczególne plutony wyrywały się z linii i parły
godziną — przekracza Bzurę 56 pp płka Tyczyńskiego; dążąc z pomocą naprzód, nie zważając na komendę i nie czekając na sąsiadów. Był to
5 kompanii Rosta, która od kilku godzin odpiera pod Tumem i Kwiat- już dziki wyścig, a nie zorganizowane natarcie. Biada napotkanym za­
kówkiem coraz silniejsze ataki podjeżdżającej samochodami piechoty łogom cekaemów, biada wszelkim punktom oporu: żołnierze roznosili
niemieckiej. je na bagnetach, zanim Niemcy zdołali podnieść ręce do góry. Jeżeli
Jednakowoż nieprzyjaciel był dobrze wstrzelony do grobli. Morder- stawiali opór, łamano go granatem. Byłu już ciemno, gdy drużyny

346 347
II i III batalionu 69 pp dotarły do rynku, skąd bluznął na nie gęsty ogień.
Padł bez życia ppor. Norbert Nowicki, zginęło lub odniosło rany wielu
żołnierzy. Lecz tu wreszcie dopędził swych zuchów dowódca natarcia
i zaczął wyznaczać plutonom i drużynom kierunki uderzeń 7 3 .
Niemcy byli zaskoczeni siłą polskiego uderzenia. Osamotnione, nie­
pełne dwa bataliony nieprzyjaciela, zajmując eksponowane stanowiska
nad rzeką i mając na tyłach miasto wypełnione polską ludnością, która
coraz śmielej zaczęła wylęgać na ulicę, rozpoczęły około godziny dwu­
dziestej pierwszej odwrót, a dowódca załogi, płk Wittke, zdecydował
się na oddanie Łęczycy Polakom.
Do zlikwidowania niemieckiego oporu przyczyniła się w znacznym
stopniu 4 kompania 56 pułku por. Tarnawskiego, która bez rozkazu
wzięła udział w natarciu 69 pp. Wtargnęła ona do północno-wschodniej
części miasta w rejonie rzeźni, gdzie załoga została osłabiona po odejściu
niemieckiego batalionu do przeciwuderzenia pod Kwiatkówkiem. Puł­
kownik Wittke, odrzuciwszy drugie z kolei natarcie na Łęczycę, wy­
wnioskował, że Polacy na tym kierunku nie mają większych sił, dlatego
też przed samym początkiem ogólnego działania ofensywnego grupy
Knolla wysłał batalion w celu wyparcia Polaków spod Kwiatkówka
i Tumu.
Niemcy odstępowali powoli. Co chwila mroki nocy rozjaśniał gwał­
towny błysk ręcznych granatów. Do szturmu na miasto przystępował
od zachodu 60 pp, przeszedłszy po zdobytym przez oddziały 69 pp
moście kolejowym. Batalion mjra Zgrzebnickiego, brnąc przez mokradła
i rozkopy, zdobył stanowiska niemieckie na północno-zachodnim skraju
miasta i zatrzymał się celem uporządkowania. Dalsze natarcie "po tej
osi przejął batalion mjra Fiszera, który o godzinie 21.30 wdarł się
w walce wręcz do miasta.
O świcie nieprzyjaciel trzymał się jeszcze na przejściowej linii obron­
nej na zachodnim i południowo-zachodnim skraju miasta. Jego prze-
ciwuderzenie od południa zostało zatrzymane przez pluton kolarzy i plu­
ton pionierów. Dopiero uderzenie 9 batalionu strzelców pod dowódz­
twem mjra Mieczysława Ostrowskiego z odwodu dywizji otworzyło
wreszcie polskim oddziałom drogę do pościgu za rozbitym nieprzyja­
cielem. Załoga niemieckiego punktu oporu między dworcem i miastem
po krótkiej walce poddała się. Wzięto 120 jeńców, w tym 3 oficerów.
Oddziały 69 pułku zdobyły 2 samochody z 6 moździerzami, 2 działa
ciężkie i samochód załadowany mapami. Jak się okazało, na planach
w skali 1 : 25 000 naniesione były polskie fortyfikacje, przygotowywane
w ciągu wiosny i lata 1939 roku 74 .
W kierunku na Tum, gdzie nacierał 56 pp płka W. Tyczyńskiego,

349
1 i 3 kompanie tego pułku wyruszyły jeszcze o godzinie 14, nie wiedząc kpt. M. Płodowskiego ześrodkowała celny ogień na cmentarzu. Ułani
76
o przesunięciu terminu natarcia na godzinę 17. Jednak 3 kompania zdobyli w walce bezpośredniej cmentarz i wdarli się do Uniejowa .
utknęła pod Kwiatkówkiem, a 1 posunęła się do Tumu, gdzie zluzowała Niemcy usiłowali bronić się jeszcze z domów, lecz opór ich załamał się
5 kompanię Rosta. Wnet potem rozpoczęło się niemieckie natarcie z Łę­ ostatecznie, gdy Polacy zdobyli most na Warcie i odcięli im odwrót.
czycy, w wyniku którego 1 kompania cofnęła się do wschodniej części Żołnierze niemieccy uciekali bezładnie na zachód i południe, pozosta­
Tumu, dołączając do reszty batalionu. W Tumie wywiązała się zaciekła wiając wielu zabitych, rannych i jeńców oraz dużo sprzętu bojowego,
walka. W blaskach płonących domostw obie strony — rozdzielone głównie samochodów ciężarowych 77 .
w środku wsi barykadą — próbowały wykonać szturm, jednak bez po­ 14 pułk ułanów pod dowództwem płka E. Godlewskiego po krótkiej
wodzenia i przy dużych obopólnych stratach. Tymczasem III batalion utarczce z całkowicie zaskoczonym przeciwnikiem zajął Wartkowice,
mjra Władysława Grocholi zdobył Kwiatkówek. Zaledwie jednak zdołał zdobywając duży skład żywności, który na dłuższy czas rozwiązał sprawę
się nieco uporządkować, wyszło z Łęczycy natarcie niemieckie, ale przy­ zaopatrzenia Podolskiej Brygady Kawalerii. Wieczorem grupa kawalerii
witane gęstym ogniem Polaków w blaskach pożogi, załamało się na zajęła Parzęczew pod Ozorkowem i zagroziła oskrzydleniem od południa
linii pierwszych domów. Około północy oba bataliony 56 pp ruszyły sił niemieckich pod Łęczycą.
do szturmu i zdobyły wyznaczone sobie przedmioty natarcia. Niemcy Na wschód od Łęczycy wchodziła do walki 17 polska dywizja pie­
cofali się pod osłoną ciemności. choty, która w ramach rozpoczętego działania miała zdobyć Górę
10 września w późnych godzinach rannych wśród pękających poci­ Sw. Małgorzaty i Bryski, a następnie wykonać pościg i opanować
sków dalekonośnej artylerii niemieckiej oddziały 25 dywizji poczęły wzgórza Modlna—Celestynów. Ponieważ rozpoznanie dywizji stwier­
się posuwać za cofającym się przeciwnikiem: 29 pułk strzelców kaniow­ dziło na południowym brzegu Bzury jedynie patrole nieprzyjaciela,
skich pod dowództwem ppłka Floriana Gryla po osi Sierpów—Ozorków, płk dypl. M. Mozdyniewicz postanowił uderzyć oboma swymi pułkami
56 pp — w kierunku na Mętlew—Leśmierz. Po daremnych próbach w pierwszej linii. Przeprawa pułków przez Bzurę odbyła się pomyślnie.
oporu na pozycjach pośrednich nieprzyjaciel osadził się wreszcie na Lecz dochodząc do szosy Łęczyca—Piątek rozwinięte bataliony 68 pp
linii Solca Wielka—Wróblew. zostały nagle oświetlone rakietami i dostały się pod silny ogień broni
O zmierzchu ruszyło z tej pozycji silne przeciwnatarcie niemieckie, maszynowej i moździerzy. Nacierająca piechota zaległa, powstało za­
wsparte huraganowym ogniem artylerii i czołgami sprowadzonego tu na mieszanie, część żołnierzy zaczęła w panice uciekać. W wytworzonym
gwałt 23 pułku czołgów. W wyniku ich uderzenia oddziały 29 pułku położeniu 7 kompania strzelecka 68 pułku pod dowództwem por. Wa­
zostały wyparte z Sierpowa. Jednakże w nocy przeciwnik sam wycofał leriana Chai natknęła się na maszerującego szosą nieprzyjaciela w kie­
się na południe. Na kierunku 56 pułku przeciwuderzenie wprowadzonej runku Piątku. Pod osłoną zapadających ciemności podeszła ona na
odległość zaledwie 50 kroków i uderzyła bagnetem i granatami na nie­
do walki 17 dywizji niemieckiej przy wsparciu czołgów odbiło zajęty
miecki batalion 6 pułku, roznosząc go w mgnieniu oka przy własnej
w ciągu dnia Leśmierz. Niemieckie kompanie czołgów z desantem pie­
stracie jednego strzelca 7S . W wyniku tego uderzenia resztki Niemców
choty przygotowywały się do dalszego natarcia, ale nocą cofnęły się
wycofały się na wschód, w kierunku wsi Gaj, pozostawiając kilkudzie­
i tutaj. Napad nocny na sztab w Kowalewicach 75 i łuny pożarów w kie­
sięciu jeńców, jedno działo i dużo sprzętu lekkiego. W rezultacie 68 pułk
runku południowo-zachodnim zwiastowały silne zagrożenie przez Pola­
piechoty opanował Górę Św. Małgorzaty już przed północą z 9 na
ków lewego skrzydła i tyłów.
10 września. Natomiast 70 pp płka A. Konkiewicza w zorganizowanym
Cóż to za zagrożenie? natarciu o godzinie 10 następnego dnia zdobył Bryski, biorąc również
Oto 25 kilometrów na zachód znad Neru pod Dąbiem ruszyła grupa wielu jeńców, kilka dział i dużą liczbę rowerów. Dowódca dywizji za­
kawalerii gen. Grzmota-Skotnickiego, aby wykonać rajd na Łódź. 6 pułk rządził natychmiast pościg w kierunku Gieczna na szosie Piątek—Zgierz,
ułanów płka Stefana Liszki uderzył na Uniejów. Frontalne natarcie w pasie działania sąsiedniej 14 dywizji piechoty, która w tym czasie
dwóch szwadronów od północy wpadło pod silny ogień cekaemów z re­ uderzała na Piątek od północy.
jonu cmentarza i zostało przez Niemców zatrzymane, a Polacy po­
nieśli straty. Mogło ono ruszyć z nową siłą dopiero o świcie, gdy jeden Pułki próbowały zdobyć swoje ostateczne przedmioty natarcia, ale
ze szwadronów natarł od tyłu, a 1 bateria 6 dak pod dowództwem zarówno na kierunku Celestynowa, jak i Modlny spotkały się z opo-

350 351
rem nieprzyjaciela, którego nie były w stanie przełamać wobec braku regowych. W ogniu walki zrywa się też łączność z lewoskrzydłowym
łączności z sąsiadami. batalionem mjra Legutki z 70 pp.
79

Dalsze natarcie ruszyło już o czwartej przed świtem 11 września. Oczy nacierających poraża krwawa łuna na południu. To Niemcy
W dniu tym znalazły się w pobliżu siebie pod Ozorkowem trzy związki wycofując się podpalają za sobą miejscowości, aby dać sygnał ognia dla
taktyczne: grupa kawalerii (Parzęczew), 25 dywizja (Sierpów) i 17 dy­ własnej artylerii. Noc upływa na przygotowaniu do dalszego natarcia.
wizja (w natarciu na Celestynów i Modlnę). Tu właśnie gen. Kutrzeba Dywizyjna kompania cyklistów przy wsparciu ogniowym dywizjonu
oczekiwał wyraźnego sukcesu, dlatego też grupę kawalerii gen. Skot­ 7 pac po krótkiej walce zajmuje Czerchów. Na stanowisku dowodzenia
nickiego podporządkował gen. Knollowi, wiążąc ją w ten sposób bliżej pojawia się kobieta, meldując, że w Ozorkowie wśród Niemców panuje
z działaniem na Ozorków. popłoch, a na jego wylotach na skutek stłoczenia kolumn powstał korek
Pułki 25 dywizji gen. Altera nacierały wprost z północy. Na linii drogowy. Pułkownik Smolarski telefonuje niezwłocznie do dowódcy
Solca Wielka—Wróblew—Czerchów napotykały one bardzo silną zaporę artylerii ogólnego działania, ppłka Albrechta:
ogniową ciężkiej artylerii niemieckiej, podczas gdy własna artyleria — Na południowych i zachodnich wylotach z Ozorkowa wytwo­
ciężka — strzelając wciąż jeszcze zza Bzury — nie dawała należytego rzyły się u Niemców korki drogowe. Niech pan pomoże w rozplataniu
wsparcia. Co więcej, pod jej ogniem znalazły się oddziały 56 pp, gdy ich. Myślę, że nasza dalekonośna sto piątka z powodzeniem sięgnie do
przejściowo opanowały Czerchów. Ozorkowa.
Na miejsce skrwawionego 29 pułku ppłka Gryla wszedł od świtu 60 pułk — Nie ma obawy — odparł artylerzysta, zacierając z ukontento­
ppłka Frydrycha. Cały dzień trwały walki o Solcę Wielką i Wróblew, waniem ręce. — Sięgnie nawet do Zgierza.
które kilkakrotnie przechodziły z rąk do rąk, aż ostatecznie utrzymały O świcie we mgle wyrusza dalsze natarcie. Modlna — ze swym
się w rękach Polaków. Zwycięstwo to 60 pułk kaliski okupił nowymi kościołem i zabytkowym zamkiem — to jakby bastion na wzgórzu.
ofiarami. Do poległych pod Łęczycą poruczników: Górnickiego, Iwasz­ Niemcy rzucili tu zawróconą spod Brzezin 17 DP i przydzielili do jej
kiewicza, Chrzanowskiego, Nowickiego, i kpr. Klemensa doszła bolesna wsparcia 23 pułk czołgów. Czołgi te weszły do walki już w nocy
strata dwóch dowódców batalionów: mjra Fiszera i kpt. Majewskiego. z 10 na 11 września przy świetle reflektorów na południe od szosy
Późno w nocy nadszedł rozkaz na dzień 12 września, aby od świtu kon­ Łęczyca—Piątek. Lecz zostały one w wielu miejscach rozbite i musiały
tynuować natarcie na Ozorków i Miasto Ogród Sokolniki. się wycofać 80 . Teren bez pokrycia, podnosi się w stronę nieprzyjaciela,
17 gnieźnieńska dywizja nacierała w dniu 11 września na Modlnę który szafuje bez miary ogniem swej artylerii. Ale tym razem i własne
i Celestynów. Lecz na drodze były jeszcze do zdobycia Małachowice. wsparcie artyleryjskie jest niezawodne. Bataliony płka Smolarskiego
Niestety, polskie natarcie było flankowane silnym ogniem nieprzyja­ posuwają się szybko naprzód i uderzają na wzgórze Modlna bagnetem.
ciela z Czerchowa, który znów znalazł się w ręku nieprzyjaciela. Jednakże Równocześnie ze skrzydła rusza batalion mjra Legutki. Około godziny 8
zapał płka Smolarskiego, dowódcy piechoty dywizyjnej gnieźnieńskiej Modlna jest zdobyta. W południe w ręce polskie wpada wieś Celesty­
„siedemnastki", nie chce uznać żadnych przeszkód. Staje on w pierw­ nów, a pod wieczór las Celestynów.
szym szeregu walczących i nie czekając na ogień własnej artylerii prze
zdecydowanie do natarcia.
— Naprzód! — woła do dowódców i żołnierzy. Bitwa pod Piątkiem i Głownem
Pierwszy batalion 68 pp mjra Culica już od dnia poprzedniego trzy­
mał Małachowice, lecz silne przeciwnatarcie niemieckie wyparło go ze 14 Poznańska Dywizja Piechoty, spadkobierczyni chlubnych tradycji
stanowisk. Wielokrotnie w dniu tym miejscowość przechodzi z rąk do powstania wielkopolskiego 1918—1919 roku, miała do swych podstaw
rąk. Pułkownik Dworzak osobiście prowadzi do szturmu batalion 69 pp. w Kterach i Młogoszynie najdalszą drogę. Ale gen. Franciszek Wład
Wreszcie wieczorem w Małachowicach usadawiają się Polacy. Krwawe nie mógł pozwolić, aby reszta grupy operacyjnej Knolla czekała z na­
to zwycięstwo przypłacają życiem: kpt. Burzyński, porucznicy Tyczyński tarciem na jego jednostkę. Wyruszył więc na Bzurę po forsownym
i Drzewiecki, czterech oficerów rezerwy oraz wielu podoficerów i sze- marszu z nieznacznym opóźnieniem o godzinie 18, ale bez rozpoznania
bojowego i bez należytego przygotowania ogniowego artylerii. Tym-

352 23 — Bilwy polskiego Września, lom [ 353


czasem pod Piątkiem właśnie, który był w chwili wyruszenia natarcia ostatecznie nieprzyjaciela i w pościgu za nim osiągnął szosę Piątek—
znad Bzury miejscem postoju 30 niemieckiej dywizji, znajdowały się naj­ Łęczyca. Równocześnie I batalion po zdobyciu Goślubia ruszył na
większe jej siły. Dlatego też i charakter działań 14 polskiej dywizji Piątek i nie napotkawszy większego już oporu, wkroczył około godzi­
walczącej z dwoma niemieckimi pułkami (6 i 26), i wynik tych działań ny 13 do miasteczka. W czasie nawały artyleryjskiej polskiego dywi­
były inne niż na pozostałych kierunkach. zjonu ciężkiego został w Piątku ranny dowódca niemieckiej 30 dywizji
Przeprawa przez Bzurę odbyła się bez strzału. Nacierające bataliony gen. Kurt von Briesen, a jego zastępca, gen. Basler, zarządził odwrót.
55 pułku płka W. Wiecierzyńskiego weszły w luki w ugrupowaniu Niemało przyczynił się do tej decyzji oddział kawalerii dywizyjnej
nieprzyjaciela. Jednak prawoskrzydłowy I batalion tego pułku pod do­ mjra M. Żnińskiego, który wraz z kompanią tankietek zaszedł Piątek
wództwem mjra Jana Dymowskiego natknął się na silny ogień z Bal- od wschodu.
kowa, ponosząc duże straty. Wśród innych zginęło tu dwóch dowódców Rozmiary zagrożenia 30 dywizji niemieckiej można odczytać z ko­
kompanii. Nie bacząc na to batalion posuwał się dalej i zajął Głupiejew, lejnych depesz, wysyłanych 9 września do dowództwa korpusu. O go­
ale próba dalszego natarcia spotkała się z silnym ogniem ze wzgó­ dzinie 21.00 gen. Briesen, będąc na zachód od Piątku, donosił o „wy­
rza 113,8 i z miejscowości Gaj, na linii rozgraniczenia z prawym sąsia­ jątkowo poważnym" położeniu. O godz. 21.40 dywizja meldowała, że
dem. Podobnie też i II batalion mjra S. Sosienia, zdobywszy po krótkiej sytuacja 46 pp pod Łęczycą jest beznadziejna [hoffnungslos], a o godzi­
wymianie strzałów Balków, zaległ pod ogniem. nie 23.33 wysłała depeszę iskrową następującej treści: „Proszę nie­
W tym położeniu dowódca lewoskrzydłowej 6 kompanii, por. Teobald zwłocznie o pomoc. Położenie śmiertelnie poważne [todesernst]" 83 .
Handtke, ruszył do pościgu w głąb ugrupowania niemieckiego i trafił
na stanowiska ogniowe dywizjonu artylerii w rejonie m. Stawy. Nie­
przyjaciel rzucił do przeciwnatarcia czołgi i samochody pancerne, które Z działaniami 14 dywizji łączy się też epizod, który rozegrał się na
przy świetle reflektorów i rakiet zadały polskiej kompanii duże straty. zapleczu Niemców na szosie pod Giecznem. Dowódca 17 dywizji,
Na polu walki padli ciężko ranny por. Handtke oraz wszyscy dowódcy płk Mozdyniewicz, o świcie 10 września rzucił w głąb swego pasa dzia­
plutonów, strzelcy zaś wycofali się ze Stawów aż po Bzurę ". łania specjalny oddział pościgowy pod dowództwem mjra W. Szczerbika,
57 pułk piechoty pod dowództwem ppłka T. Rybotyckiego, nacie­ który miał nękać cofających się spod Góry Św. Małgorzaty Niemców
rający na Goślub i wzdłuż szosy na Piątek, wpadł w krzyżowy ogień i nawiązać łączność z 14 dywizją. Kawaleria dywizyjna Szczerbika
cekaemów. Nastąpiło zamieszanie, które opanowano dopiero po kilku z przydzieloną 72 kompanią tankietek por. Skibniewskiego już wcze­
godzinach. Próba szturmu II batalionu pod Michałówką załamała się, snym przedpołudniem znalazła się w miejscowości Śladków Rozlazły,
a nawet wywołała przeciwuderzenie Niemców, w czasie którego zginął o 3 kilometry od szosy Zgierz—Piątek. Wtem łącznik szpicy konnej za­
dowódca batalionu, mjr K. Wieczorek. Batalion został odrzucony na meldował, że w rowie na skraju wioski leży zaryte działo niemieckie 84
grzbiet Górek Pęcławskich. I tutaj dopuszczono się grzechu śmiertel­ — Skąd wiecie, że niemieckie? — zapytał mjr Szczerbik.
nego — natarcia bez artylerii. Baterie III dywizjonu 14 pal mjra Jana Ale od czoła nadjechał galopem kapral, dowódca patrolu.
Szweda zostały rozdzielone między pułki piechoty jako artyleria towa­ — Niemcy na szosie! — wykrzyknął stłumionym głosem.
rzysząca, co wykluczało możność wykonania ześrodkowań ogniowych 8 2 . Szosę przed nimi przesłaniał lasek, a na jego przedłużeniu w prawo
Powodzenie przyszło od prawego sąsiada (tj. 17 dywizji), który leżała mała wioska Borowiec. Taki sam lasek widniał w lewo, a trzeci —
swym 70 pp zdobył około godziny 9 Gaj Stary. Uporządkowane bata­ jeszcze dalej odsunięty na północ. Sytuacja była nad wyraz pomyślna.
liony 55 pułku natychmiast wykorzystały ten moment i przy wsparciu Polacy mieli przed sobą Niemców, którzy nic o nich nie wiedzieli,
artylerii wyrzuciły Niemców z Gaju Nowego i Stawów, zdobywając a linia lasków, osłaniając ich od szosy, stwarzała idealne warunki za­
kilkudziesięciu jeńców, 7 dział, wiele broni ręcznej i maszynowej z amu­ skoczenia. Było przed dwunastą.
nicją, która nadawała się do własnej broni, oraz wiele rowerów. 57 pp — Dowódcy do mnie! — podał wzdłuż kolumny komendę mjr
na miejsce skrwawionego batalionu zaangażował batalion mjra J. Kę­ Szczerbik.
pińskiego i ruszył po przygotowaniu artyleryjskim na Janowice. Wpraw­ Pod osłoną lasku i wioski Borowiec pluton cekaem ppor. Karłow­
dzie został chwilowo odparty, ale po nowej nawale ogniowej odrzucił skiego zajął stanowiska 8 5 , aby ubezpieczyć się od szosy, którą ciągnął

354 355
jakiś tabor ku południowi. Gdy nadjechali dowódcy plutonów, major Z kadry dowódczej szczególnym hartem odznaczył się ppor. Karłowski,
wydał rozkazy do walki. Kompania czołgów, posuwając się okrężną który mimo otrzymanej rany do końca kierował ogniem plutonu cekaem,
drogą, miała zająć najdalej na północ wysunięty lasek z zadaniem od­ łamiąc próbę niemieckiego przeciwuderzenia.
cięcia jakiejkolwiek pomocy z Piątku. Z północy co chwila pojawiali się gońcy na motocyklach, lecz bez
— Pluton porucznika Wyszyńskiego — wskazał na dowódcę I plu­ wyjątku wpadali w ręce kawalerzystów. Po południu spod Piątku za­
tonu liniowego — natrze z prawego cypla lasku, przed nami na wprost. częły się bezładnie wycofywać liczne pojazdy, tabory konne i oddziały
Drugi pluton por. Teodora Mukułowskiego, wykorzystując osłonę środ­ tyłowe, które jednak po większej części trafiały do niewoli. W błotach
kowego lasku, przeskoczy galopem szosę i zajdzie nieprzyjaciela od tyłu. pod Krzyszkowicami zginęło co najmniej 50 Niemców od ognia od­
Początek natarcia na sygnał porucznika Mukułowskiego po przecięciu działów pościgowych. Zdobycz 14 dywizji stanowiło blisko 20 dział róż­
szosy: trzykrotny strzał z pistoletu. Wykonać! nych kalibrów oraz wiele samochodów, w tym również samochód szta­
Drugi pluton jak na skrzydłach objechał północny cypel lasku, prze­ bowy 30 dywizji z rozkazami i mapami 8 7 . Reszta dnia 10 września
skoczył do zarośli i dalej — co koń wyskoczy — przemknął sekcjami upłynęła 14 dywizji na pościgu. Odwodowy 58 pułk ppłka S. Tomiaka
do większego lasu za szosą. Porucznik Mukułowski, przekraczając szosę, skierował się po głównej osi dywizji na Witów, Mąkolice, Pludwiny.
zobaczył w rowie gruby, wielożyłowy kabel telefoniczny. Podał ko­ W ciągu nocy wyłapał on kilkuset jeńców w lasach Witów. Prawoskrzy-
mendę: dłowy 55 pułk osiągnął na bocznej osi dywizji rejon Kwilino i Lo-
— Z koni! Do natarcia pieszo! renki.
Sam mocnym śmignięciem szabli przeciął połączenie baterii niemiec­ Przed wieczorem do Gieczna przybył I batalion 70 pp mjra Juliana
kiej (że była to bateria, już teraz nie miał wątpliwości) z jej dowódz­ Siedleckiego z sąsiedniej 17 dywizji, który przejął z rąk oddziału pości­
twem w Piątku. Wówczas wyjął pistolet i oddał w górę strzał, potem gowego mjra Szczerbika sprzęt i jeńców oraz stworzył na skrzyżowaniu
drugi, trzeci. Jeszcze nie przebrzmiało ich echo, kiedy rozległ się gęsty dróg w Giecznie zaporę. O zmroku przed zaporą pojawił się silny od­
terkot karabinów maszynowych ppor. Karłowskiego i doleciało „hura" dział nieprzyjaciela z północy, ale natarcie jego załamało się w ogniu
niewidocznych kawalerzystów. polskich cekaemów. Niemcy wycofali się na północ i wschód, pozosta­
Wynik działania był błyskawiczny i zdumiewający. Szosą nadjechał wiając na placu wielu zabitych i rannych. Był to 26 pułk niemiecki,
konno oficer niemiecki, a zauważywszy swą omyłkę, zawrócił i ruszył który po rozproszeniu się wpadał małymi grupkami w ręce Polaków.
cwałem do ucieczki. W chwilę później padł ciężko ranny i odebrał sobie Jedynie tylko 6 pp zdołał wcześniej przemknąć się przez Śladków i do­
życie. Cały tabor maszerujący szosą poddał się po pierwszych strzałach. trzeć do Białej pod Zgierzem.
Natomiast ubezpieczenie baterii odgryzało się bardzo silnie z broni ma­
szynowej. Potem z północy nadjechały dwa czołgi niemieckie, lecz od­
dawszy po kilka strzałów, wycofały się pospiesznie szosą. Pluton por. Mu­ W ciągu nocy z 9 na 10 września na lewym skrzydle polskiego ugru­
kułowskiego posunął się, prowadząc walkę ogniową, aż na południowy powania ofensywnego w rejonie Soboty przekraczała Bzurę Wielko­
skraj lasu, a gdy osłona niemiecka wycofała się dalej, nie mógł uwie­ polska Brygada Kawalerii. 17 pułk ułanów, wzmocniony dywizjonem
rzyć własnym oczom. Na polanie stało na stanowisku ogniowym 12 cięż­ 15 pułku i całą artylerią brygady pod dowództwem płka I. Kowalczew-
kich dział, a obok leżało czterech rannych kanonierów niemieckich. skiego, przebył w szyku pieszym rzekę w bród, a częściowo na gumo­
Reszta obsługi i jezdnych pierzchnęła na koniach artyleryjskich 8 6 . wych łodziach. Trudniejsza jednak do przekroczenia była szeroka, pod­
Tymczasem natarcie czołowe zostało wzmocnione 3 plutonem i znio­ mokła dolina rzeki, pełna poprzecznych grobli, kanałów odwadniają­
sło ubezpieczenie boczne niemieckiego dywizjonu ciężkiego. Zdobyto cych, rozległych łąk i stawów rybnych oraz torfowisk. Wskutek tych
amunicję i sprzęt optyczny oraz 18 jeńców, samych podoficerów SS. utrudnień poszczególne grupy zaczęły błąkać się w ciemnościach i grzę­
Czternastu Niemców, w tym jeden oficer, zostało w starciu zabitych. znąć w bagnach. Okazało się wówczas, że samo sforsowanie doliny
Uciekinierzy na koniach zostali szybko ujęci przez ułanów, wśród Bzury jest już niełatwą operacją. W rezultacie uderzenie 17 pułku wyszło
których szczególnie wyróżnili się wchm. St. Bandosz i ułan Sylberberg. na Walewice dopiero o świcie 10 września.
Obrona Niemców opierała się przede wszystkim o zabudowania wsi

356 357
Walewice, folwarku, dworu i o park. Jej obsadę stanowił oddział wy­ zjechać z drogi, utraciła wszystkie zaprzęgi. Pod koniec dnia brygada
dzielony 26 pp, któremu przysłano na pomoc zmotoryzowaną kompanię znalazła się w lesie Psary—Stanisławów, luźno otoczona przez nieprzy­
cekaem z Głowna. Główne natarcie poszło od północnego wschodu przez jaciela.
stawy rybne pod dowództwem płka Kowalczewskiego i jego zastępcy, Była to noc pełna niepokoju. Zewsząd dochodził terkot broni ma­
ppłka Russockiego. Doszło tu do gwałtownych walk na bliską odległość szynowej i wzmagająca się kanonada dział, a łuny wznieconych przez
i spotkań na białą broń. Wprost z północy uderzyły na wieś dalsze szwa­ Niemców pożarów upiornie oświetlały okolicę. W ciągu tej dramatycz­
drony, a przez most w Woli Kalkowej pod dowództwem ppłka Mik- nej nocy oddział ochotników z 7 pułku strzelców pod dowództwem
kego wyszła na Bielawy grupa przeskrzydlająca 15 pułku ułanów 8 8 . por. Groniowskiego podkradł się pod niemiecką baterię koło Lisewie,
W ciężkich walkach zdobyto najpierw Walewice, a później także wybił kanonierów i zniszczył granatami działa ".
Bielawy. Niemcy ponieśli duże straty: 86 zabitych i 32 wziętych do Generał Knoll był dobrej myśli o swojej grupie, mimo że dowódcy
niewoli. Zdobycz brygady stanowiło 8 działek ppanc, 17 cekaemów, armii tempo działań wydawało się nazbyt wolne. Wbrew rachubom nie­
9 erkaemów, ponad 100 rowerów oraz wiele broni ręcznej i amunicji. miecka 30 dywizja nie dała się całkowicie zaskoczyć i stawiała w wielu
Własne straty w zabitych i rannych także były duże i wynosiły: 19 ofice­ miejscach zacięty opór, ale należało oczekiwać, że na głębszych tyłach
rów, 16 podoficerów i 62 ułanów. Szczególnie dotkliwe były straty Niemców, w wolnym terenie pójdzie Polakom lżej.
w kadrze dowódczej. 1 szwadron 17 pułku ułanów stracił wszystkich Oddziały polskie uderzały na wroga z wielką determinacją, przecho­
oficerów 89 . Ranny był także rtm. Gutowski, lecz do końca dowodził dząc z reguły do walki na białą broń, czego Niemcy nie lubili. W tym
walką. Działania Polaków były dla przeciwnika całkowitym zaskocze­ prostym działaniu taktycznym zawarta była największa siła naszego
niem. Drobniejsze oddziały kawalerii wyłapywały żołnierzy przeciwnika, wojska, wychodziły w nim bowiem na pierwszy plan jego wysokie wa­
którzy w obawie przed szarżą kawalerii ukryli się w bagnach, tonąc lory moralne i wyszkoleniowe. Nieprzyjaciel ponosił duże straty w za­
nieraz po szyję w wodzie. Wówczas to po raz pierwszy i zapewne ostatni bitych i rannych; w polskich rękach znalazło się półtora tysiąca jeńców.
przydały się ułanom i strzelcom konnym ich lance 9 0 . Sama tylko 30 dywizja utraciła w czasie od 9 do 14 września 79 oficerów,
W celu uchwycenia podstaw wyjściowych do dalszego natarcia 250 podoficerów i 1300 szeregowych — zabitych i rannych. Straty Pola­
gen. Abraham skierował 7 psk płka S. Królickiego z 3 baterią dak na ków były również duże i w pierwszych dwóch dniach natarcia wynosiły
południowe wyjścia z lasów Psary—Polesie i Władysławów, mając ciągle 2000 zabitych i rannych. Szczególnie szybko wykruszyła się niższa kadra
92
na uwadze, że najważniejszym celem terenowym operacji zaczepnej dowódcza: dowódcy kompanii i szwadronów, drużyn i plutonów .
znad górnej Bzury jest zdobycie Głowna. Tymczasem z północy nadciągała armia „Pomorze". Przeznaczona
W dniu tym gen. Kutrzeba uważał, że walczy jeszcze z oddziałami w pierwszej kolejności do współdziałania z armią „Poznań" grupa ope­
30 dywizji niemieckiej. Tymczasem do akcji wchodziły — prócz stwier­ racyjna gen. Bołtucia uzupełniła swoje zaopatrzenie w Kutnie i wkra­
dzonych już 17 dywizji z kierunku Łodzi i 221 od strony Uniejowa czała w obszar operacyjny armii „Poznań". Generał Kutrzeba wyjechał
i Poddębic — zaalarmowane oddziały 24 dywizji spod Sochaczewa na powitanie grupy i jeszcze w marszu wyznaczył obu jej dywizjom
i 10 dywizji spod Skierniewic. Już o godzinie 8.15 rano 10 dywizja zadania bojowe. 16 dywizja pod dowództwem płka dypl. Szyszki-Bohusza
niemiecka otrzymała radiowy rozkaz przerwania pościgu za armią miała opanować Łowicz, a 4 dywizja, płka dypl. Rawicza-Mysłowskie-
„Łódź" i uderzenia na flankę polskich sił w rejonie Soboty. Uderzenie go — zdobyć las na południe od Bielaw, aby uwolnić z okrążenia Wiel­
to zepchnęło szwadron kolarzy por. Barańskiego w Chruślinie Kościel­ kopolską Brygadę Kawalerii.
nym i trafiło na tyły Wielkopolskiej Brygady Kawalerii pod Sobotą, Generał Abraham, otrzymawszy wiadomość o bliskiej akcji dywizji
gdzie trwał samotnie na przeprawach szwadron pionierów rtm. Barto­ pomorskich, z tym większą energią przystąpił do natarcia na Głowno.
siaka. Nie zważając na zagrożenie tyłów, gen. Abraham ruszył swoim Wspomógł go w tym działaniu gen. Wład, który przysłał batalion 57 pp
7 pułkiem strzelców konnych do natarcia na Głowno. Na północ od pod dowództwem mjra St. Hrycka. Dowódca Wielkopolskiej Brygady
Helenowa doszło do gwałtownego starcia z Niemcami nadciągającymi Kawalerii, pozbawiony organicznego batalionu strzelców i odczuwający
z kierunku Głowna, w czasie którego 3 bateria 7 dak por. Korczakow­ dotkliwy brak sił żywych, natychmiast rozkazał mjr. Hryckowi nacierać
skiego dostała się pod ogień ciężkiej broni maszynowej i nie mogąc z północnego zachodu po obu stronach szosy na Głowno.

358 359
11 września to dzień krwi i chwały 7 pułku strzelców konnych, który
40% stanu, mjr Kołyszko ściągnął na jej miejsce z odwodu 6 kompanię.
pod Zbrożkową Wolą spotkał się z uderzeniem dwóch batalionów pie­ O powadze swego położenia zameldował dowódcy pułku.
choty nieprzyjaciela, wspartych szczególnie silną artylerią, podczas gdy — Co robić? — zapytał na ostatek.
przydzielona do pułku 3 bateria konna ciągle stała unieruchomiona pod
— Za wszelką cenę utrzymać stanowiska wyjściowe do dalszego na­
ogniem Niemców 9 3 . tarcia! — brzmiał rozkaz pułkownika Tomiaka. — I ubezpieczyć lewe
W sosnowych zagajnikach, poprzecinanych nielicznymi duktami, w gę­ skrzydło dywizji.
stych zaroślach odgłosy bliskiej walki mieszają się z okrzykami Pojedynek artyleryjski trwał całą noc. Niemcy, siedząc na drzewach,
wściekłości lub przerażenia. Niepodobieństwem jest ogarnięcie dowo­ dostrzegli wchodzące za dnia do Mąkolic kolumny artylerii. Były to
dzeniem takiego chaosu. Jednak zarówno dowódca pułku, płk Kró- dwa dywizjony ciężkie. Rzuty armijne dalekonośnej artylerii niemiec­
licki, jak jego zastępca, mjr Paweł Budzik (obaj polegli nad Bzurą), kiej ostrzeliwały zarówno pierwsze linie, jak i tyły Polaków. O północy
pilnie czuwają nad przebiegiem ciężkiego pojedynku swych oddziałów nawała ogniowa całkowicie rozbiła w Mąkolicach dowództwo i II dy­
z przewagą wroga. Tu poprowadzą szwadron do przeciwnatarcia, tu wizjon 7 pac oraz 14 dywizjon artylerii ciężkiej. Zginęli w czasie odprawy
znowu nakażą trwanie na stanowisku. Szczególnie płk Królicki kieruje dowódca 7 pac, ppłk Tadeusz Bodnar, i dowódca 2 baterii 14 pal,
bojem z niezmąconą odwagą i bezprzykładnym spokojem. Gdy ofice­ kpt. Z. Lisowski. W powstałym zamieszaniu artyleria ciężka 14 dywizji
rowie sztabu proszą, by się chronił, odpowiada: przestała na kilkanaście godzin istnieć 9 5 . W tych warunkach gen. Wład
— Żołnierz musi mieć przykład dowódcy i widzieć jego spokój zdecydował się przejść do obrony, rezygnując na razie z opanowania
w ogniu! 94 Strykowa i Bratoszewic. Jego zachodnia kolumna zajęła Koźle—Ossę,
W tych krwawych zmaganiach pułk stracił 30% swego stanu, lecz a III batalion 57 pp mjra J. Kępińskiego wykonał w nocy wypad aż na
utrzymał do końca stanowiska. Biesiekierz—Warszyce, ale nie napotkawszy nigdzie oddziałów 17 dy­
Równie ciężkie walki rozgrywały się w dniu tym w pasie 14 dywizji. wizji, wrócił do Kwilina. Na północ zostały wyparte również oddziały
Nadciągające spod Skierniewic oddziały niemieckiej 10 dywizji coraz z Koźla i Ossy. Bataliony 58 pp wycofały się w ciągu 12 września do
głębiej wchodziły na lewe skrzydło poznańskiej „czternastki" i odcinały Woli Mąkolskiej.
ją od brygady kawalerii, która miała osłaniać jej natarcie na Stryków
W tym czasie (11 września) szosą od północy nacierał na Rogoźno
i Bratoszewice. bez powodzenia III batalion 70 pp, zalegając w celnym ogniu artylerii
Generał Wład, nie mając rano 11 września łączności z sąsiadami nieprzyjacielskiej z kierunku Zgierza. I batalion tego pułku na lewym
ani styczności z nieprzyjacielem, nakazał dalszy ruch swych kolumn: skrzydle 17 dywizji walczył ciężko z usadowionym w lesie Gieczno od­
głównej z silną artylerią (dwa dywizjony lekkie i dwa ciężkie) na Plu- działem szkoły podoficerskiej 30 dywizji, ponosząc w ogniu maszyno­
dwiny, Bratoszewice i bocznej — od zachodu na Stryków. Jednak wy­ wym nieprzyjaciela wysokie straty; zginął tu m.in. dowódca batalionu,
ruszenie 58 pułku opóźniło się na skutek nieoczekiwanej walki z większą mjr Siedlecki.
96

grupą nieprzyjaciela w lesie Witów. W straży przedniej posuwał się


Niestety, wypad batalionu 57 pp z baterią artylerii, który sięgnął aż
II batalion mjra Kołyszki, który poprzednio ubezpieczał natarcie na po Warszyce na szosie zgierskiej, nie nawiązał współdziałania ani z jed­
Piątek. Około godziny 18 osiągnął on Pludwiny. Wtem z lewej strony nym, ani z drugim batalionem sąsiada. Jedyną formą pomocy było od­
padły gęste strzały. Było to zaskoczenie, gdyż z tej właśnie strony miała danie kilku serii artyleryjskich na odkryte w nocy stanowisko ogniowe
się znajdować własna brygada kawalerii. nieprzyjaciela.
W ogniu niemieckim skąpała się 5 kompania, poległ jej dowódca,
kpt. Sochacki. Ogniem została przyjęta również 4 kompania, idąca
w schodzie w lewo. Niemcy, rozporządzając oddziałami szybkimi, roz­ Bój GO gen. Skotnickiego pod Ozorkowem
poznawali w ugrupowaniu polskim luki, aby następnie skierować tam
uderzenie większych sił. W miarę zapadania ciemności wzmagał się Krwawe, podobne do obustronnej rzezi, walki rozgorzały na skraj­
ogień artylerii. Widoczne było, że na kierunku 14 dywizji rozwija się nym skrzydle grupy kawalerii gen. Skotnickiego. Dwa pułki Pomor-
wielka jednostka nieprzyjaciela. Ponieważ straty 5 kompanii osiągnęły

360 361
35. Walki grupy operacyjnej
kawalerii )>en. Grzmota-Sko-
tnickiego pod Ozorkowem 11 i
12 września
10
skiej Brygady Kawalerii, 8 psk i 2 pułk szwoleżerów rokitniańskich, wizjon 7 pac ostrzeliwały ogniem dalekim północne wyloty Zgierza °.
w uszczuplonym składzie pod dowództwem płka dypl. W. Jastrzęb­ Generał Grzmot-Skotnicki orientował się jednak, że nie nadeszła
skiego i ppłka T. Łękawskiego 97 o świcie 11 września ruszyły do na­ jeszcze pora do głębokiego zagonu z obejściem Łodzi. Od zachodu za­
tarcia z Parzęczewa w kierunku na Chociszew—Orlą, mając wsparcie rysował się zbyt duży nacisk nieprzyjaciela. Ściągnięty do Parzęczewa
dwóch baterii 11 dywizjonu artylerii konnej pod dowództwem kapita­ dowódca 7 batalionu strzelców, mjr Szul, zameldował o pojawieniu się
nów Muszyńskiego i Gutenbergera (obaj zginęli nad Bzurą). z kierunku Poddębic oddziałów 221 dywizji. Druga kompania batalionu
Początkowo natarcie, obchodząc od południa wzgórze 181 Bibianów, opóźniała nieprzyjaciela w rejonie Gostkowa. Generał Skotnicki wydał
nie napotkało poważniejszego oporu i posuwało się szybko naprzód. rozkaz natychmiastowego powrotu całego batalionu i zamknięcia kie­
Dochodząc jednak do Chociszewa, starło się z przeciwuderzeniem Niem­ runku na Łęczycę, sam zaś udał się do sztabu armii „Poznań". Generał
ców, wspartym ogniem armat przeciwpancernych. Wykonywał je ostatni Kutrzeba polecił grupie kawalerii odrzucić Niemców na zachód.
odwód 17 dywizji niemieckiej. Przeciwnatarcie to zostało odrzucone Major Szul przed zmierzchem 11 września zorganizował pod Białą
brawurowym atakiem ułanów i ogniem na wprost dwu baterii konnych. Górą obronę okrakiem na szosie. Na związanego w ten sposób czołowo
Pomorska Brygada Kawalerii brała swój odwet za klęskę poniesioną nieprzyjaciela miała uderzyć Podolska Brygada Kawalerii swoim 9 puł­
na Pomorzu. Polacy przekraczali już tor kolejowy z Kutna do Łodzi, kiem ułanów ppłka dypl. K. Rudnickiego od południa 1 0 1 , resztą zaś sił
wychodząc na tyły sił niemieckich walczących na północ od Ozorkowa. od północy. Była to śmiała koncepcja i wymagała zdecydowania. Major
Szwadron kolarzy 2 pułku szwoleżerów pod dowództwem rtm. Stani­ Szul nie zmrużył oka tej nocy, gdyż dręczyło go ciągle jedno pytanie.
sława Stryjewskiego wpadł do Orlej, depcąc nieprzyjacielowi po piętach. Jak zorganizować obronę wobec wielokrotnej przewagi Niemców? O świ­
Generał Skotnicki tylko na skutek stałych meldunków lotniczych o za­ cie doszedł do przekonania, że aby wykonać swoje zadanie..., musi sam
grożeniu pancernym z kierunków Poddębic i Łodzi nie mógł wprowadzić uderzyć!
do akcji Podolskiej Brygady Kawalerii skoncentrowanej w rejonie Kiedy rozproszyła się poranna mgła, zapowiadając piękną pogodę,
Ignacewa Parzęczewskiego, która ubezpieczała grupę Knolla od Zgierza, na Białą Górę spadły jak grom salwy polskiej artylerii: jedna, druga,
wysyłając jeden ze szwadronów 6 pułku ułanów aż na Łódź! trzecia. O godzinie 8 rusza natarcie całego batalionu, wsparte przydzie­
Niemcy rzucili do przeciwuderzenia wycofany spod Leśmierza od­ loną do niego na stałe 3 baterią 67 dywizjonu artylerii lekkiej pod do­
dział czołgów. Były to najlepsze niemieckie wozy bojowe, wyproduko­ wództwem por. Jana Szantyra. Mimo silnego ognia nieprzyjaciela strzelcy
wane w 1938 roku. Każdy czołg ważył 21 ton, miał 75-milimetrową nacierają z brawurą. Szturmem zdobywają Białą Górę, rozbijając 375 pułk
armatę i dwa cekaemy oraz rozwijał szybkość do 45 kilometrów na niemiecki, który stracił 200 jeńców, 70 zabitych i wiele sprzętu bojo­
godzinę. Pięcioosobową załogę chronił pancerz grubości 12—50 m m 9 8 . wego, nie licząc dużej liczby rannych. Natarcie 6 i 14 pułku Podolskiej
Kto mógł się oprzeć sile ognia i sprostać tak grubemu pancerzowi! BK oraz kawalerii dywizyjnej 25 DP od północy na Janków i Krze-
Spróbowali tego szwoleżerowie rokitniańscy ze Starogardu. Gdy tylko pocin II również odrzuciło nieprzyjaciela na zachód. Szosa Gostków—
102
kompania zbliżyła się do Orlej, ze wszystkich stron bluznął na nią Łęczyca znalazła się w rękach polskich .
ogień wszelkiej broni. Szczególnie duże spustoszenie czyniła zdobyczna
armata niemiecka, sprawnie obsługiwana przez polskich żołnierzy.
— Naprzód!,— wrzeszczał raz po raz dowódca przez radio. Odbicie Łowicza
Fontanna ognia tryska z bezpośredniej odległości i z głębi, z prawa
i z lewa. Niemcy, ponosząc straty, koncentrują swój ogień na zdobycz­ Na linii Bzury wchodziła do akcji bojowej grupa operacyjna gen. M. Boł-
nej armacie. Ale gdy udało się im obezwładnić polską obsługę, zza tucia. 4 dywizja uderzyła 11 września około godziny 10 swoim 14 puł­
węgła domu wyskakiwała natychmiast nowa i prowadziła ogień dalej. kiem z Soboty na Walewice, podczas gdy gros sił dywizji pod dowódz­
W czasie tej walki zginęli dowódcy plutonów: ppór. J. Góttinger twem płka Niezabitowskiego, przeprawiwszy się mostem i w bród przez
i ppor. J. Antoni Brzozowski". Opór ten zagrodził drogę Niemcom, Bzurę w Orłowie, skierowało się na Bielawy. Pułkownik Niezabitowski,
zmuszając ich do zawrócenia na podstawy wyjściowe. Droga na Łódź nie chcąc dopuścić do wymknięcia się artylerii przeciwnika, rozkazał
stała dla grupy kawalerii otworem. 17 dywizjon artylerii ciężkiej i 1 dy- nacierać przy wsparciu jednej tylko baterii. Niemcy stawili jednak za-

364 365
cięty opór, zadając Polakom ogniem swej artylerii poważne straty. cekaemu — mimo odniesionej rany — prowadził ogień osłaniający
Około południa opanowano Bielawy, lecz nieprzyjaciel osadził się naj­ wycofywanie się oddziałów wypadowych.
pierw na wschód od tej miejscowości, a następnie w Rulicach. W natarciu nocnym batalion mjra Allingera z 22 pp rozbił nieprzy­
Niestety i 14 pp, posuwając się wzdłuż grobli na Walewice, po cięż­ jaciela, który wdarł się w lasy na szosie Pikutkowo—Krzywe Błoto.
kich i mozolnych walkach zaległ w terenie. Wówczas dowódca pułku, Zdobyto czołgi, karabiny maszynowe i baterię haubic 155 mm. Baterii
ppłk dypl. W. Brayczewski, zaszedł batalionem ON „Brodnica" przez nie zniszczono ze względu na brak materiału wybuchowego 1 0 6 .
stawy rybne od folwarku Przesławice na skrzydło nieprzyjaciela. Wzięta 15 bydgoska dywizja piechoty w dniu 11 września odparła rozpo­
w dwa ognie grupa niemiecka zaścieliła pole walki dużą liczbą zabitych znawcze natarcia dwóch dywizji niemieckich pod Śmiłowicami i Szczyt­
i rannych. Z polskiej strony został ciężko ranny ppłk Brayczewski, po nem, w których odznaczyli się ppor. Borsz i strz. Kobylewski, zdoby­
którym dowództwo objął ppłk Bohdan Sołtys 1 0 3 . Nieprzyjaciel trzymał wając na nieprzyjacielu dwa cekaemy.
się jeszcze na reducie Rulice i uległ dopiero z zapadnięciem zmroku pod Znajdująca się w osłonie zachodniej Poznańska Brygada ON roz­
zorganizowanym dwustronnym uderzeniem. W ręce polskie wpadła duża rosła się do 16 batalionów, stanowiąc pod względem liczby bagnetów
ilość sprzętu bojowego oraz samochodów. Po skończonej walce dywizja równowartość niemalże dwóch dywizji. Jednakże szczupłość artylerii
otrzymała zapowiedź oczekującego ją natarcia na Głowno. (8 dział lekkich 67 dal) i niedostateczne wyposażenie w broń maszy­
Tymczasem 16 dywizja płka Szyszki-Bohusza uderzyła na Łowicz. nową ograniczyły jej użycie do zadań osłonowych, mimo że ożywiał ją
Początkowo nieprzyjaciel dość łatwo wycofywał się od m. Zduny ku Bzurze. świetny duch bojowy. Na przykład Kaliska Brygada Obrony Narodowej
Na linii rzeki jego opór stał się zacieklejszy. W ciemnościach nocnych, pod dowództwem ppłka dypl. J. Sabatowskiego zorganizowała udany
przy blasku rakiet i pękających pocisków, rozgorzały w mieście zacięte wypad na Turek 1 0 \ zagarniając tam niemiecką kolumnę zaopatrze­
walki z broniącymi się uparcie Niemcami. Dopiero wejście odwodów niową.
przesądziło o wyniku walki. 64 pułk piechoty mjra Rewerowskiego po W rejonie Piotrkowa Kujawskiego batalion ON „Oborniki" pod do­
dwugodzinnej walce wdarł się o godzinie 22 do Łowicza, gdzie wywią­ wództwem kpt. Formanowicza rozbił 11 września bandę dywersyjną
zało się krwawe starcie na bagnety. Zniszczono w nim prawie doszczęt­ nieprzyjaciela, biorąc kilkunastu jeńców, którzy zostali rozstrzelani na
nie dwa bataliony niemieckiego 102 pułku piechoty, przy czym zginął miejscu za rozbój z bronią w ręku 108 . W działaniach batalionu odzna­
także dowódca tego pułku. W toku walki zdobyto 100 samochodów czył się szczególnie plut. Bednarski i st. strz. Rymar.
ciężarowych, 4 działa i 6 działek przeciwpancernych oraz kilkanaście W dniu tym płk Siuda ustalił w rozkazie sposób obrony przeciw­
cekaemów. Rozbito także — przy nieznacznych stratach własnych — pancernej. Nakazał on kopanie na każdorazowych pozycjach głębokich
4 czołgi i 2 samochody pancerne 1 0 4 . dołów, aby przeczekać w nich moment przejścia czołgów przez stano­
Reszta jednostek armii „Pomorze", której podporządkowano rów­ wiska, a następnie podjąć z nimi walkę z bliska. Według tego rozkazu
nież Poznańską Brygadę Obrony Narodowej płka dypl. S. Siudy, wy­ odwody miały być umieszczane w oparciu o murowane zagrody lub
konywała w tym czasie — jako grupa operacyjna gen. Tokarzewskiego, lasy.
dowódcy OK VIII — zadania czynnej osłony obszaru tyłowego od pół­
nocy i zachodu. Szczególnie oddziały 27 dywizji piechoty, zatrzymawszy
natarcie nieprzyjaciela, samorzutnie ruszały w ślad za nim, nie pozwa­ Obrona cywilna Wielkopolski w 1939 roku
lając mu się zatrzymać nawet na własnych podstawach wyjściowych.
Tak na przykład w walkach obronnych pod Włocławkiem oddziały tej Do sztabu armii „Poznań" dochodziły wiadomości, że wokół Kłecka
dywizji same przeszły do natarcia i w pościgu za nieprzyjacielem do­ pod Gnieznem jeszcze 10 września oddziały straży obywatelskiej pro­
tarły aż do stanowisk ogniowych jego artylerii , 0 5 . 10 września plutony wadziły zacięte walki z regularnymi jednostkami niemieckimi, a Niemcy
przeciwpancerne 22 pułku piechoty pod dowództwem podporucznika dopiero 11 września wkroczyli do Gniezna, to jest w tydzień po opusz­
Antoniaka i porucznika Karwowskiego zdobyły w czasie wypadu jeńców czeniu go przez wojsko polskie. Jeszcze w przeddzień obwożono po
i wiele sprzętu bojowego, w tym trzy armaty przeciwpancerne. W wy­ mieście wśród owacji ludności jedną z kompanii wspomnianego już
padzie tym wyróżnił się również st. strz. Stępień, który jako celowniczy batalionu ON „Oborniki".

366 367
Na Pomorzu i w Poznańskiem żywe były tradycje powstania wielko­ 6 września w Markowicach pod Strzelnem zjawił się patrol niemiecki,
polskiego 1918—1919 roku. W każdym mieście znajdowali się jego we­ który wzięto za oddział dywersantów. Przeciw temu oddziałowi zorga­
terani i oni to' — często przy czynnej pomocy działaczy harcerskich — nizowano ze Strzelna wyprawę samochodem ciężarowym, w której wziął
organizowali spośród mieszkańców miast straże obywatelskie, straże udział pluton wojska i ochotnicy ze straży obywatelskiej. Doszło do
porządkowe, a nawet oddziały Obrony Narodowej, jak na przykład starcia, w wyniku którego zabito 10 Niemców, bez strat własnych.
w Kłecku 1 0 9 . Oddziały te, uzbrojone w broń długą lub myśliwską, Akcji organizacyjnej w Gnieźnie towarzyszył wyższy oficer z Pozna­
a rzadko tylko w broń maszynową, w ryzach trzymały dywersję niemiecką, nia — jako przedstawiciel Dowództwa Okręgu Korpusu nr VII. Porucz­
a niejednokrotnie podejmowały także walkę z nadciągającymi oddzia­ nik rezerwy Budzych odkrył na stacji kolejowej wagon karabinów. Przed
łami regularnymi wroga. Straże takie powołano w Poznaniu, Inowro­ stawiającymi się licznie do szeregów obywatelami wyłoniła się sprawa
cławiu, Gnieźnie, Mogilnie, Trzemesznie, Szubinie, Obornikach, Pobie­ celowości militarnej straży. Organizatorzy nie taili, że „mają się
dziskach i innych miastach. bronić".
Akcja pomocy oddziałom walczącym objęła bez wyjątku całą lud­ — Cóż znaczyć może garstka zapaleńców wobec miażdżącej przewagi
ność prastarych dzielnic piastowskich. Przejawiła się ona w zwalczaniu wroga? — nurtowała ochotników dręcząca wątpliwość.
dywersji i szpiegostwa, strzeżeniu mostów, w ujmowaniu zestrzelonych — Niemcom rady nie damy — przemówił w Trzemesznie do zebra­
lotników i zrzutków spadochronowych. Przykład wysokiej postawy pa­ nych zasłużony działacz społeczny, Maciejewski. — A jednak bronić
triotycznej i natychmiastowej gotowości do walki dali mieszkańcy Byd­ miasta musimy. W ten bowiem sposób choć na krótki czas zatrzymamy
goszczy w czasie tak zwanej „krwawej niedzieli bydgoskiej" w dniu wroga i umożliwimy naszym wojskom stworzenie linii frontu. Obo­
3 września. Ich żywiołowa i powszechna pomoc oddziałom zapasowym wiązkiem naszym jest opóźnić marsz wroga! " 2
wojska zdławiła groźną dywersję wroga na zapleczu armii „Pomorze" Z chwilą ustalenia celu znikły wszelkie wątpliwości. Idea walki z na­
w tym samym dniu, w którym wybuchła. Po opuszczeniu miasta przez jazdem, praktyka opóźniania pochodu wroga w głąb kraju, stanowiły
wojsko pozostała jedynie straż obywatelska pod dowództwem por. rez. istotne elementy tradycji żołnierskiej Wielkopolski. Komendant miasta,
St. Pałaszewskiego u 0 , która utrzymywała w Bydgoszczy porządek do Andrzej Marchlewicz, od razu wystąpił w roli dowódcy: wskazał punkty
czasu wkroczenia regularnych oddziałów niemieckich. oporu i wyznaczył ich załogi. Ponieważ brakło broni palnej, zwrócono
Hasłem do wystąpienia straży obywatelskich stała się decyzja opusz­ się do kowala, obywatela Lubińskiego, aby osadzał kosy na sztorc 1 1 3 .
czenia Wielkopolski przez armię „Poznań", a krwawe wypadki w Byd­ Trzemeszno, miasto Jana Kilińskiego, z całym zdecydowaniem opie­
goszczy wzmogły czujność ludności polskiej Poznańskiego i Pomorza. rało się najazdowi. Patrole rozpoznawcze stoczyły z niemieckimi ele­
Od dnia 4 września zawiązywały się straże obywatelskie na linii mentami wysuniętymi potyczki we wsiach Kruchowo i Jastrzębowo,
miast: Bydgoszcz—Szubin—Inowrocław—Mogilno—Trzemeszno—Gnie­ zdobywając samochód i zabijając dwóch oficerów. Największe walki
zno, z wysuniętym ośrodkiem w Kłecku, oraz w szeregu miejscowości o Trzemeszno rozgrywały się 11 września we wsi Niewolno tuż pod mia­
na przedpolu wycofujących się armii „Poznań" i „Pomorze". stem, gdzie poległo 11 Polaków, przy stracie 2 niemieckich żołnierzy
Akcja organizacyjna straży obywatelskich przyjęła największe roz­ i volksdeutscha. Ogółem w walkach o Trzemeszno poległo około
miary w Gnieźnie i powiecie gnieźnieńskim. Po ewakuacji władz admi­ 50 obrońców U 4 .
nistracyjnych prezydentem pierwszej stolicy Polski został ks. dziekan' Dowódcą straży obywatelskiej w Kłecku został por. rez. Jan Lapis,
Mateusz Zabłocki, uczestnik powstania wielkopolskiego 1918—1919 roku, burmistrzem ks. M. Koncewicz. Kłecko znajdowało się w pasie dawnej
kawaler orderu Virtuti Militari. Na komendanta wojskowego Gniezna kolonizacji pruskiej, gdzie 60—80% wsi należało do Niemców. Tradycja
powołano kpt. rez. dra Zgaińskiego, a na jego zastępcę por. rez. Ski­ walki o polskość była tu bardzo silna. W czasie powstania wielkopol­
bińskiego " ' . Codziennie — począwszy od 5 września — formowali oni skiego znana była kompania kłeckowska, która w walce z Niemcami
po kilka kompanii i wysyłali je w miarę gotowości do akcji samoobrony dotarła aż do Wysokiej na Pomorzu, a w roku 1919 wzrosła do sił
przed bandami volksdeutschów i do obsadzenia określonych punktów batalionu.
w terenie wokół Gniezna. Gdy w dniu 8 września wojska niemieckie 208 dywizji podeszły pod
Pierwsze starcie z Niemcami miała straż w Strzelnie. Jeszcze w dniu Kłecko, rozpoczęły się działania opóźniające oddziałów wysłanych na

368 24 — Bitwy polskiego Września, lom 1 369


zachodnie przedpola. I tu ze straży obywatelskich przekształciły sic one
w ON. W Charbowte StOCZOnO walkę, w której ZlliiZCZOnO samochód
pancerny i zastrzelono niemieckiego oficera, ponosząc również straty
w zabitych i rannych. Z Gniezna przybywały na pomoc oddziały na
Samochodach, .łeden z nich starł się z nieprzyjacielem pod Brzozo-
gajem w drodze do Kłecka, gdzie poległo dziewięciu Polaków. Walki
rozwijały się daleko na przedpolu, aż pod Janowcem i Kiszkowem.
Ostatecznie Niemcy zaatakowali Kłecko manewrem okrążającym od
strony południowo-wschodniej i północnej, poza jeziorami. Odcięci od
Gniezna obrońcy znaleźli się w trudnej sytuacji i walcząc do ostatka
wśród dramatycznych okoliczności ulegli. Ale walki trwały trzy dni! "5
Tymczasem w głównym ośrodku dyspozycyjnym w Gnieźnie wre
nadal praca organizacyjna. W gimnazjum żeńskim przy ulicy Łubień­
skiego i w koszarach 69 pp przy ulicy Chrobrego wciąż formują się kom­
panie z ochotników i nadwyżek mobilizacyjnych. Również uchodźcy
zgłaszają się chętnie do szeregów, aby pomścić doznane krzywdy. Broń
czerpano z magazynów wojskowych i policji, z rekwizycji u Niemców
i ze zrzutów Luftwaffe, które w większości wpadały w ręce oddziałów
polskich.
Począwszy od 7 września do Gniezna napływali ranni ze starć na­
ziemnych. Ochotnicy mieli ciężkie rany, przeważnie postrzałowe w brzuch
lub w plecy — z zasadzek, z drzew i dymników. Dnia 10 września
szpital miejski przy ulicy 3 Maja zapełnił się po brzegi, ranni leżeli
w korytarzach i przejściach. Dużą ich część zabierały rodziny, lżej
ranni nie zgłaszali się do szpitala, lecz wracali na pole walki.
Najcięższą walkę z bandami dywersyjnymi stoczyła obrona Gniezna
w nocy z 9 na 10 września na wzgórzach między Oborą i Działyniem " 6 ,
gdzie głównym punktem oporu był wiadukt kolejowy na szosie Wągro­
wiec—Gniezno. W walkach tych padło kilkunastu obywateli Gniezna,
a wśród nich por. rez. J. Bilski i S. Sojka, jeden z dowódców i organi­
zatorów obrony cywilnej Wielkopolski.
W dniach 9 i 10 września zacięty opór Wehrmachtowi stawili rów­
nież mieszkańcy Mogilna, którego straż obywatelska wynosiła około
300 ochotników. Oddziały straży wyruszyły w dniu 9 września do wsi
Duszna i Niestronna w celu likwidacji uzbrojonych band, poprzedza­
jących niemiecką 208 dywizję. Przez dwa dni odpierano też ataki nie­
mieckie od strony wsi Padniewka Dopiero 11 września Niemcy zdobyli
w regularnej walce miasto " 7 .
Opór na większą skalę przygotowała straż obywatelska Inowro­
cławia, składająca się głównie z harcerzy i członków przysposobienia
wojskowego. W dniu 8 września, po odejściu oddziału wydzielonego 36. O b r o n a Kłecku 8—9 wr/eśniu

370
polskiej 26 dywizji płka dypl. Ajdukiewicza, harcerze i młodzież szkolna ciągającym wrogiem. Ogółem kilkanaście kompanii i pomniejszych od­
broniła miasta przed 337 pułkiem piechoty niemieckiej. Walki trwały działów straży obywatelskich tworzyło w pasie szerokości do 100 kilo­
od godziny 17 do późnego wieczora, a nawet jeszcze w nocy. Szczegól­ metrów od Kruszwicy po Konin strefę przesłonową na linii głównego
nie znany jest zacięty opór braci Benedykcińskich w budynku szkoły oporu armii „Poznań". Strefa ta powstała po zerwaniu styczności z nie­
wydziałowej; do końca prowadzili oni ogień z broni maszynowej. przyjacielem przez 14 poznańską i 17 gnieźnieńską dywizję piechoty.
Niemcy musieli użyć czołgów " 8 . Kompanie straży po wyczerpaniu możliwości walki wycofywały się do
W dniu 10 września ks. Zabłocki postanowił zaprzestać walki, aby oddziałów wojskowych, głównie do batalionów Poznańskiej Brygady
nie narażać na zniszczenie miasta. W tym celu udał się osobiście jako Obrony Narodowej, i dzieliły losy wojska.
parlamentariusz w kierunku Wrześni, gdzie miało już znajdować się Jest znamienne, że zjawisko oporu zbrojnego w tak szerokiej skali
dowództwo 262 dywizji niemieckiej. Niestety, w Żydowie samochód wystąpiło na obszarze Wielkopolski północno-wschodniej, na zapleczu
jego — mimo oznaczenia białą flagą — został obrzucony granatami, bitwy nad Bzurą. Oczywiście wystąpienia te nie mogły ujść płazem
a sam ks. Zabłocki odniósł poważne rany. Ten, brutalny akt pogwałce­ mieszkańcom bohaterskich miast. Niemcy natychmiast po zdobyciu ich
nia podstawowych zasad prowadzenia wojny wywołał wystąpienie od­ rozprawiali się z członkami straży w bestialski sposób, kończąc z re­
działu obrony cywilnej w Żydowie pod dowództwem J. Tyszkiewicza, guły sprawę egzekucją. Z Kłecka, jako ośrodka najbardziej na terenie
w wyniku którego zginęło czterech żołnierzy Wehrmachtu. Grupa mło­ Wielkopolski aktywnego, rozstrzelano 250 mieszkańców. Wszakże bez
dzieży szkolnej pod nieznanym dowództwem w ogóle nie chciała za­ względu na przyszłe wypadki miejscowi Niemcy mieli zawczasu przygo­
przestać walki U 9 . towaną listę 200 osób przeznaczonych do likwidacji 120 . Wystąpienie
W trzydziestu miejscowościach Wielkopolski toczyły się walki z nad- zbrojne powiększyło jedynie ich liczbę. Ks. Zabłocki, ciężko ranny
w czasie prób nawiązania kontaktu z niemieckim dowództwem, został
jeszcze przed wyleczeniem stawiony przed sądem i skazany 17 paździer­
nika na śmierć.
Egzekucji i masakr dokonywano także w miejscowościach Wielko­
polski południowej, choć w tej części kraju wystąpienia ludności pol­
skiej nie przyjęły tak powszechnych rozmiarów, a w wielu miejscowo­
ściach nie było ich wcale; Ta istotna różnica wypływała stąd, że ope­
rujące na tym terenie jednostki polskie (25 kaliska dywizja piechoty
i Wielkopolska Brygada Kawalerii) pozostawały w stałej styczności
z nieprzyjacielem i opuszczane przez nie obszary przechodziły natych­
miast w posiadanie sił Wehrmachtu. Jednak nie zmieniało to w niczym
ich sytuacji. Na przykład w Uniejowie i najbliższej. okolicy rozstrze­
lano ponad 260 osób 1 2 1 — za samo tylko niepowodzenie doznane
w starciu z oddziałami 25 dywizji pod Balinem i Niewieszem oraz z Po­
dolską Brygadą Kawalerii w Uniejowie. Potwierdziła się tutaj okrutna
prawda, że postrach, terror i eksterminacja należały do podstawowych
metod programu militarnego Wehrmachtu. Doznając klęski od pol­
skiego wojska, Niemcy wywierali zemstę na niewinnej ludności. Odno­
sząc natomiast zwycięstwa, rozstrzeliwali mieszkańców dla okazania
swego tryumfu. Z iście prusacką butą i uporem nie uznawali oni prawa
do obrony życia i mienia, żądając od upatrzonej ofiary całkowitej
uległości 122
56. Ks. Mateusz Zabłocki na chwilę przed egzekucją

372 373
— To dowódca grupy armii „Południe" — zameldował.
Po chwili, trzaskając drzwiami, wszedł gen. Rundstedt ze swym sze­
Przeciwdziałania niemieckie nad Bzurą
fem sztabu, gen. Mansteinem, i pocztem najbliższych współpracowników.
— Co się tu dzieje, panie generale? — zwrócił się bez wstępów do
Wydarzenia nad Bzurą głęboko niepokoiły sztab 8 armii niemieckiej dowódcy 8 armii, nie czekając na jego meldunek.
w kwaterze gen. Blaskowitza w Łodzi. Na północnym skrzydle armii, — Odpieramy ataki przeważających sił nieprzyjaciela.
między Ozorkowem i Łowiczem, na froncie 50 kilometrów, rozwijała — Przecież przydzieliłem panu z mego odwodu 213 dywizję rezer­
się ofensywa polska, rozbijając coraz nowe jednostki armii. Słabe po­ wową i 545 oddział przeciwpancerny. Rozkazałem także, aby zawróciły
stępy III korpusu 4 armii z Pomorza i północnej Wielkopolski w naj­ do pańskiej dyspozycji 18 i 19 dywizja piechoty ze składu 10 armii.
mniejszej mierze nie wywierały wpływu na przebieg walk, które Niemcom — 131 dywizja — dodał Manstein.
narzuciły grupy uderzeniowe dwóch armii polskich m . Generał Blasko- — Tak jest — przyznał Blaskowitz — ale żadna z wymienionych
witz wydał 10 września do swych jednostek rozkaz pobicia armii „Po­ dywizji nie weszła jeszcze do akcji.
znań", ale rozkaz ten nie tylko że nie został wykonany, lecz Polacy — No tak — przyznał generał Rundstedt — 18 i 19 dywizja zostały
bili jego, a on nie miał już sił do łatania coraz większych dziur w swym zatrzymane w walkach przez resztki armii „Łódź" pod Żyrardowem
froncie 1 2 4 . W tej krytycznej chwili od kilkunastu godzin nie było po­ i Skierniewicami. Ale już jutro na pewno wejdą do akcji nad Bzurą,
łączenia z dowództwem grupy w Lublińcu. ręczę panu.
Od rana 12 września huk dział przybliżał się do Łodzi od północy — Panie generale — zdecydował się Blaskowitz na odkrycie kart —
i północnego wschodu. Polacy atakowali Ozorków i Miasto Ogród chcę być szczery i muszę wyznać, że jakkolwiek na Łowicz i Głowno
Sokolniki, Modlnę i Celestynów. W pewnym momencie załomotało coś kierują się znaczne siły niemieckie, to kierunek Łodzi jest prawie zu­
w hallu fabrykanckiego pałacu, w którym mieścił się sztab, otworzyły pełnie odsłonięty. Muszę natychmiast otrzymać wsparcie szybkich jed­
się drzwi i adiutant wprowadził słaniającego się na nogach i pokry­ nostek, możliwie spadochronowych.
tego potem feldfebla. Na widok generała wyprężył się on i złożył zwycza­ Rundstedt spojrzał z powagą na podległego sobie dowódcę armii.
jem niemieckim prawie krzycząc — zwięzły raport. Przyjechał z Gieczna — Czemu nie meldował pan o tym wcześniej?
pod Piątkiem 1 2 5 . 36 godzin walczyli z Polakami w okrążeniu. Ponad — Przez szereg godzin nie było z panem, panie generale, łączności.
stu padło na polu walki, garstka rannych i kontuzjowanych dostała I w niemieckiej machinie wojskowej zdarzały się zgrzyty.
się do niewoli. Cały sprzęt zabrali Polacy. — Co jeszcze mamy do dyspozycji? — Dowódca grupy armii „Połud­
— Jaki oddział? nie" zwrócił się do swego szefa sztabu.
— Szkoła podoficerska 30 dywizji, panie generale. — Dysponujemy tylko pojedynczymi pułkami. Zmotoryzowanym puł­
— To już resztka tej walecznej dywizji — rzekł Blaskowitz. kiem z 10 armii i 16 pułkiem piechoty powietrznej, który nam przy­
Na domiar złego przyszła poufna wiadomość, że bawiący w Skier­ dzielono z odwodu Naczelnego Dowództwa. Inne jednostki mobilizują
niewicach Hitler wraca do Łodzi, aby osobiście zbadać postępy działań 126
się jeszcze w głębi Rzeszy . Jeśli przydzielimy te dwa pułki, w odwo­
na tym kierunku. Na dziedzińcu zagrały trąbki sygnałowe, warta do­ dzie grupy nie pozostanie nawet kompania.
wództwa armii ustawiała się pospiesznie pod broń, rozlegał się nerwowy — Niech nie pozostanie nawet jeden żołnierz — Rundstedt machnął
głos komendy oberfeldfebla. Generał Blaskowitz machnięciem ręki od­ ręką ze zniecierpliwieniem. — Wszystko, co tylko można, przydzielić
prawił świadka klęski pod Giecznem i spojrzał niepewnie na swego szefa dowódcy 8 armii. Spod Radomia wycofać do Łodzi pułk kawalerii, póź­
sztabu, gen. Felbera. niej resztę 3 dywizji lekkiej. Na tamtym terenie jest zbędna: operacje
— Czyżby to fuhrer? z resztkami armii „Prusy" zbliżają się do końca. Uderzenie polskie
Szef sztabu podszedł do okna. Kwatera główna armii mieściła się znad Bzury musi być powstrzymane, ponieważ może spowodować fiasko
w centrum Łodzi, przy ulicy Piotrkowskiej 86, w niemieckim domu operacji pod Warszawą.
Drasowym. — Proszę także, panie generale — dodał Blaskowitz — o skierowa-

374 375
nie spod Warszawy korpusu pancernego, aby odtworzyć położenie armii Dlatego też rozkazałem zawrócić spod Warszawy 4 dywizję pancerną.
i przeszkodzić nieprzyjacielowi w przełamaniu się na Łódź. Spod Góry Kalwarii zawrócimy 1 pancerną. Niech jadą nad Bzurę.
— Nie! — włączył się do sprawy Manstein. — Dowództwo grupy I wszystko to — dodał — podporządkowuję panu.
armii nie zamierza zawracać pod Łódź korpusu pancernego! — Panie generale — przemówił w przypływie ufności Blaskowitz —
— W takim razie wytworzy się tutaj kryzys o poważnych następ­ prosiłbym również o spowodowanie energiczniejszych, działań od pół­
stwach — wybuchnął dowódca 8 armii. nocy. Co tam robi III korpus generała von Haase? Kiedy II korpus
Ta paniczna reakcja niemieckich dowódców świadczyła, jak bardzo zacznie forsować Wisłę?
uważali oni swoje sukcesy za nietrwałe. — Trzecia dywizja II korpusu przystępuje do forsowania Wisły
— Choćby nawet najpoważniejszych — odparował nieustępliwie Man­ pod Płockiem, aby uderzyć na Polaków jeszcze z jednej strony i zasilić
stein. — Będzie on miał znaczenie lokalne. Gdzie indziej zapadają de­ III korpus. Zresztą wszystkie te związki zostaną podporządkowane panu.
cyzje o wyniku kampanii w Polsce 1 2 7 . Dostaje pan do dyspozycji 15 wielkich jednostek. Zażądałem też z OKL
Między obu generałami wybuchła gwałtowna kłótnia na temat nie silnego wsparcia lotniczego nad Bzurą. Jeśli trzeba będzie, otrzyma
zauważonej armii „Poznań" na północnym skrzydle 8 armii niemieckiej. pan dalsze, ale uderzenie polskie musi być zatrzymane! Rozumie pan? 1 2 9
Blaskowitz dowodził — zgodnie z rzeczywistością — że został wpro­ — Tak jest.
wadzony w błąd komunikatem Oberkommando der Wehrmacht, jakoby — Zostanie pan dowódcą blisko trzeciej części sił działających w tym
armia „Poznań" odeszła już na Warszawę. Manstein zarzucał dowódz­ kraju. Myślę, że powinno to panu wystarczyć. Chyba nie będę musiał
twu 8 armii zaniedbanie rozpoznania, które należy do podstawowych osobiście obejmować dowództwa w bitwie nad Bzurą?
obowiązków dowódców wszystkich szczebli. Pogróżka ta, która notabene miała stać się niebawem faktem, długo
— Na skutek zaskoczenia pańskiej armii :— kontynuował zarzuty w nocy dręczyła dowódcę 8 armii. Nazajutrz przyjeżdżał Hitler, a jego
Manstein — straciliśmy w tej kampanii rzecz podstawową:, tempo dzia­ wojska znajdowały się w defensywie. Oby tylko skutecznej! Pod wieczór
łania. Nie jest chyba dla pana tajemnicą, że zbliża się termin goto­ doręczono jeszcze do sztabu meldunek o zdobyciu przez Polaków
wości Francji, a z nią i Anglii. Niech w obecnym stanie państwa za­ Modlny i Miasta Ogrodu Sokolniki, później o walkach na stacji Ozor­
chodnie zaatakują nasz front nad Renem, a cała nasza przewaga po­ ków. Tak więc odcięcie 17 niemieckiej dywizji stawało się faktem do­
łożenia i walorów operacyjnych upada... 1 2 8 konanym. W tych warunkach wydany przez Blaskowitza rozkaz opera­
Manstein, obok Guderiana, był najbardziej zdecydowanym zwolen­ cyjny był w swych zamierzeniach znacznie skromniejszy niż rozkaz
nikiem wojny błyskawicznej i w szybkiej akcji dywizji pancernych wi­ sprzed dwóch dni. Tylko siły cofnięte z frontu Wisły miały posuwać
dział jedyną możliwość dla III Rzeszy. Wizja drugiego frontu i wojny się ofensywnie, ale jedynie do linii Bzury. Reszta armii otrzymywała
w okrążeniu była dla niego, podobnie jak dla całego sztabu niemiec­ zadanie zorganizowania się obronnego na bezpośrednich przedpolach
kiego, prawdziwą zmorą. Łodzi. Ozorków miał być w nocy opuszczony, ewentualnie z przebi­
uo
— Jakiż stąd wniosek praktyczny dla nas, panie generale? — Blasko­ ciem się przez polskie stanowiska, oskrzydlające miasto od południa .
witz trzymał się sprawy swojej armii. Dla zachowania akcentu siły III korpusowi nakazano nacierać ostro
— Nie można wycofywać korpusu pancernego pod Łódź, należy go od północy na Kutno i Łowicz. II korpus miał forsować Wisłę pod
kierować pod Łowicz i Sochaczew, aby odciąć nieprzyjaciela od War­ Płockiem, aby wywrzeć na armię „Pomorze" nacisk jeszcze z jednej
szawy i zamknąć w kotle pod Kutnem. Rozumie pan? Konieczne jest strony.
wytrwanie pańskiej armii. Wszystko, co było w Łodzi pod ręką, wysyłano do walki.
— Ale jakimi siłami? — Blaskowitz był bliski załamania.
Ostry spór przerwał Rundstedt.
— Dobrze, że panowie wyjaśnili sytuację — rzekł pojednawczo. —
Wysłuchałem pana uważnie — zwrócił się do Blaskowitza. — Zgadzam
się z panem, że obrona pańskiego kierunku jest poważnym zadaniem.

376 377
W sztabach armii „Poznań" i „Warszawa". Konny do mnie nie przybył. Gdzie by nie był, jeszcze czas, aby się przy­
Decyzja generała Rómmla uderzenia na wschód witał. Skierujcie go. Tadeusz".
Rankiem dnia 12 września przyjechał na wezwanie Kutrzeby gen. Bor-
tnowski. Był on przewidziany przez dowódcę grupy armii do dalszego
Podczas gdy wojska dwóch armii polskich krwawiły w trudnym, lecz kierowania działaniem ofensywnym na Stryków i Głowno. Generał
zwycięskim boju nad Bzurą, dowództwo grupy armii w Głogowcu ugi­ Kutrzeba znał Bortnowskiego i oczekiwał, że potrafi on tchnąć nowego
nało się pod ciężarem trudnych prac organizacyjnych, aby zapewnić ducha w operację, tym bardziej że dołączała do niej grupa operacyjna
powodzenie toczącej się operacji. Generał Kutrzeba otrzymał 11 września gen. Bołtucia ze składu armii „Pomorze". Na czas natarcia na Stryków
zagadkową depeszę Naczelnego Dowództwa, której treści nie mógł i Głowno zgrupowanie sześciu wielkich jednostek otrzymywało nazwę:
zrozumieć. „Armia Bortnowskiego" l 3 3 .
— Widocznie wywiad niemiecki stroi sobie z nas żarty — odłożył — Chcę mieć swobodniejszą głowę, aby ogarnąć całość położenia —
depeszę — dla utrudnienia nam dowodzenia. uzasadniał swoją decyzję Kutrzeba. — Jest sprawa osłony obszaru ope­
— Nie, to nie żarty, panie generale — zameldował szef sztabu, racyjnego od północy i zachodu, jest kierunek Sochaczewa — dotych­
pułkownik dypl. Lityński. czas dla mnie niejasny. A najważniejsze to sprawa nawiązania współ­
— Jakże nie żarty? Maszerować na obiad do Wierzbickiego. Cóż to pracy operacyjnej z armią „Łódź", z obroną Warszawy i złapanie nie­
za obiad i kto to ów Wierzbicki? m uchwytnej wciąż brygady Andersa... Oto splot zagadnień, których wła­
— To znana restauracja w Radomiu. ściwe rozwiązanie może nam przynieść duże korzyści.
— Czyli że Naczelne Dowództwo ustala nam nowy kierunek operacji: — Rozumiem — przyznał gen. Bortnowski.
Radom. Niech pan sprawdzi. Ile kilometrów od nas? Nie wysuwając żadnych zastrzeżeń co do otrzymanego zadania, od­
— Sto pięćdziesiąt, panie generale. jechał w teren do podporządkowanych sobie oddziałów.
— Bagatela. Dowództwo grupy armii „Poznań—Pomorze" przystąpiło do dal­
Było rzeczą niewątpliwie pochlebną, że Naczelne Dowództwo tak szych swych zadań.
wysoko oceniało możliwości zaczepne armii „Poznań", ale bardziej by — Każdy generał na świecie wie — Kutrzeba zwrócił się do swego
się jej przydała realna pomoc. Tymczasem gen. Kutrzeba oprócz zgody szefa sztabu — że do bitwy należy zbierać siły. Tymczasem my, tocząc
marsz. Śmigłego-Rydza na operację nie otrzymał na razie nic: ani już czwarty dzień bitwę z poważnym przeciwnikiem, nie otrzymaliśmy
żądanej eskadry lotnictwa myśliwskiego, ani brygady kawalerii Andersa, ani jednego żołnierza, ani jednego pocisku 1H.
ani podporządkowania czy choćby wiadomości o armii „Łódź". Po — Nadałem depeszę — meldował płk Lityński — z prośbą o przy­
jakimś czasie zameldował się znowu oficer szyfrowy. słanie amunicji do dział przeciwlotniczych oraz materiałów opatrunko­
— „Wyścigowiec" dostał rozkaz współdziałania z nami 132 . wych: jedno i drugie jest na wyczerpaniu. Oszczędzamy amunicję arty­
— Domyślam się, że „Wyścigowiec" to Anders, ale gdzież on? leryjską do maksimum, ale zmniejsza to skuteczność ognia artylerii
— Tego na razie nie wiemy. i kosztuje więcej krwi piechotę. Jeśli chodzi o środki opatrunkowe,
Oficer sztabowy nie odmeldowywał się. jesteśmy w katastrofalnym położeniu. Szef sanitarny armii melduje dużą
— Ma pan jeszcze coś? — zapytał generał. śmiertelność wśród rannych z powodu zakażenia. Niektóre zabiegi już
— Tak jest, panie generale, ale tej depeszy nikt z nas nie ro­ obecnie wykonuje się bez środków znieczulających.
zumie. Skurcz bólu ściągnął twarz dowódcy grupy armii. Wobec śmierci
— Jak brzmi? był, niestety, bezsilny. Czy przynajmniej poradzi sobie z żywymi?
— Pan z wąsikami będzie tam, gdzie ja poluję.
— Pan z wąsikami to generał Rómmel, dowódca armii „Łódź" —
wyjaśnił Kutrzeba. — Ale cóż, na Boga, znaczy ten passus z polowa­ Generał Kutrzeba nie poprzestawał jedynie na iskrowych wezwa­
niem? niach pomocy. Korzystając z istniejącej jeszcze możliwości przedostania
Tu generał podniósł głos: — Proszę nadać radiogram: „Władysław

378 379
się do Warszawy, polecił szefowi sztabu wysłać oficera z rozkazem do przez Wisłę. Wypadło jechać dalej, choć w chłodnicy zagotowała się
gen. Andersa i meldunkiem sytuacyjnym do armii „Warszawa". woda.
— Otrzymuje pan dwa zadania — mówił szef sztabu do kapitana I tutaj drogi były zapchane taborami i uciekinierami. Wydawało
Majewskiego jako kuriera armii „Poznań". — Wręczyć generałowi Ander­ się, że kto tylko mógł, wychodził na rozstaje, aby szukać na nich
sowi rozkaz do uderzenia Nowogródzką Brygadą Kawalerii od wschodu śmierci od bomb i nagłych napadów broni pancernej. Na drogach w re­
na Łowicz i przedstawić w dowództwie armii „Warszawa" nasze poło­ jonie Garwolina powstało nieopisane kłębowisko wszelkich kolumn i po­
żenie 135 ; umożliwi to załodze stolicy jak najskuteczniejsze działanie na jazdów. Nie było żadnej regulacji ruchu ani informacji. Tabory posłu­
naszą korzyść. Czy ma pan pytania? giwały się własnym systemem informacji i stosowały własną taktykę
— Gdzie szukać generała Andersa? walki. Na wiadomość, że Niemcy osiągnęli Siedlce, wszystko ruszyło
— Na obszarze Puszczy Kampinoskiej. Będzie to po drodze, gdyż ławą przez drogi i pola na południe. W Żelechowie kapitan przeżył
przez Błonie już się pan nie przedostanie do Warszawy. Nie potrze­ napad broni pancernej nieprzyjaciela. Całe szczęście, że dowódca od­
buję chyba zaznaczać, że od szybkości pańskiego działania zależy zwy­ działu, przy którym się znalazł, nie speszył się, opanował szok oddziału,
cięstwo i los armii. zatarasował drogę i przyjął walkę. Był to por. Emil Rozsywacz z Po­
— Rozumiem, panie pułkowniku. morskiej Brygady Kawalerii. W rezultacie jego łupem stały się trzy
W taki sposób rozpoczęła się 11 września o godz. 16 podróż kpt. Ma­ samochody pancerne i dwa motocykle. Reszta wycofała się 1 3 8 .
jewskiego po drogach i bezdrożach obszaru tyłowego. Z kierunku Ło­ Nowogródzka Brygada Kawalerii stała w Wiązowni. Gdy kpt. Ma­
wicza dochodziła gwałtowna kanonada, musiał więc jechać z Kutna jewski odnalazł gen. Andersa i wręczył mu rozkaz gen. Kutrzeby, ten
przez Sanniki. Jakby na przekór jego pośpiechowi drogami ruszyły uciął krótko sprawę:
tłumy uciekinierów, wśród których więznął ze swym samochodem na — Nie podlegam armii „Poznań" 139 .
długie kwadranse. Na dobitek w ośrodku taborowym w Lipnie zakoń­
czono przed kilku dniami mobilizację 20 kolumn taborowych, które
przeszedłszy most we Włocławku, zatarasowały wszystkie drogi mro­
wiem nieruchawych wozów chłopskich 1 3 6 . W sztabie armii „Pomorze" W czasie gdy armie „Poznań" i „Pomorze" prowadziły nad Bzurą
rodziły się obawy, że obszar tyłowy zostanie całkowicie sparaliżowany walki ofensywne, nastąpiły poważne zmiany w obszarze Warszawy,
dla poruszeń wojska. Już teraz oddziały były zmuszone torować sobie a szczególnie w położeniu i organizacji armii „Łódź". Armia ta pod
drogę dobytymi szablami. Prócz tego na skutek paniki jeszcze 8 września dowództwem gen. Wiktora Thommee znajdowała się jeszcze na połud­
wysadzono na północ od Bzury wszystkie mostki, co dodatkowo utrud­ niowych przedpolach stolicy pod Żyrardowem. Szef sztabu gen. Thom­
niało sprawność ruchu. mee, ppłk dypl. M. Wilczewski, przywiózł już 8 września do Warszawy
W kierunku Sochaczewa i dolnej Bzury maszerowały pospiesznie wiadomość o armii i stanach jej dywizji. Były nadspodziewanie wysokie.
zorganizowane grupy płka dypl. S. Świtalskiego i ppłka dypl. J. Mali­ Generałowi Thommee udało się wśród ciężkich walk zebrać na zachód
szewskiego. Na szczęście nad rzeką było już rozpoznanie saperskie armii od Skierniewic łącznie w czterech dywizjach piechoty (2, 10, 28 i 30)
„Pomorze". Podpułkownik Strumiński wykonał 11 września o świcie oraz dwóch brygadach kawalerii (Wołyńska i Kresowa) 23 bataliony
natarcie 48 baonem saperów oraz batalionem marszowym i opanował piechoty, 27 szwadronów kawalerii i 159 dział, w tym 30 ciężkich.
teren aż po stację kolejową. Polacy odebrali tu cenną zdobycz w postaci Szczególnie zdumiewający był pełny stan 58 dział w 30 dywizji gen. Leo­
trzech pociągów żywności, 10 cystern benzyny, a także dużej ilości gra­ polda Cehaka, który odbył najdalszą drogę z południowego skrzydła
natów ręcznych 1 3 7 . armii pod Działoszynem. Również 2 dywizja Legionów prowadziła
W Sochaczewie kpt. Majewski dowiedział się, że w Błoniu są Niemcy. 38 dział. Obie te wielkie jednostki posiadały prawie wszystkie swe ba­
Ale masy taborów, nie zważając na nic, pchały się dalej. Kurier armii taliony, choć w stanach uszczuplonych do połowy. Pełny stan szwadro­
l40
„Poznań" musiał skręcić na Kampinos. Po wielu tarapatach znalazł nów zachowała również Wołyńska Brygada Kawalerii .
się wreszcie w Puszczy Kampinoskiej. Niestety, brygady tu już nie było. Wprawdzie siły te szybko topniały w ciężkich walkach z 18 i 19 dy­
Ze sprzecznych informacji dowiedział się, że przeprawiła się na wschód wizją piechoty oraz z wkopanymi do obrony pod Mszczonowem czoł-

380 381
gami 1 dywizji pancernej, ale nadal stanowić mogły poważny czynnik na porządku dziennym. Przy wtórze dochodzących z oddali odgłosów
operacyjny na tyłach niemieckich. Niestety, ze składu armii gen. Thommee artylerii zebrała się o północy w podziemiach na Rakowieckiej narada
odeszła najpierw cała kawaleria, później 31 pp 10 dywizji gen. Dindorfa- sztabowców, której przewodniczył płk dypl. Aleksander Pragłowski.
-Ankowicza. Już 10 września znalazły się one częściowo na prawym Z gorącym apelem pomocy wystąpił mjr dypl. Zygmunt Jarski, który
brzegu Wisły. A co najgorsze, gen. Thommee nie wiedział, iż ma współ­ zapoznał się z sytuacją nad Bzurą w ftsjmowie z kpt. Majewskim.
działać z armią gen. Kutrzeby. — Na zachód od Warszawy toczy się bitwa — przemawiał z zapa­
Armia „Warszawa", zajmując centralne położenie w oparciu o silne łem. — Armie generałów Kutrzeby i Bortnowskiego dążą ku nam. Sta­
ośrodki stolicy i Modlina oraz posiadając łączność z Naczelnym Do­ nowią one jedną czwartą wszystkich sił polskich. Nieprzyjaciel wyraźnie
wództwem, mogła wywrzeć niemały wpływ na przebieg działań w obsza­ zwrócił się przeciwko nim, osłaniając się od strony Warszawy jedynie
rze Warszawy. Niestety, gen. Rómmel, dowódca tej armii, ujemnie słabą cząstką swych sił. Tę osłonę nieprzyjaciela należy atakować
oceniał ofensywę nad Bzurą; uważał, że armie „Poznań" i „Pomorze" z obszaru Warszawy i Modlina, aby stworzyć mu w bitwie trudności,
powinny — nie wdając się w żadne walki — jak najprędzej maszerować odciągnąć część sił ku nam i nie dopuścić, by wzmacniał on dalej swój
na Wisłę 141 . Cała jego uwaga skupiała się na prawym brzegu Wisły, główny wysiłek w kierunku armii „Poznań" i „Pomorze" l 4 4 .
gdzie armia „Modlin" gen. Przedrzymirskiego opuszczała w tym czasie Pułkownik Pragłowski odpowiedział ze spokojem człowieka, do
linię Bugo—Narwi. Generał Rómmel, zdopingowany efektami ofensywy którego należy ostatnie słowo; zostało ono już zresztą powiedziane.
nad Bzurą, postanowił zorganizować działanie zaczepne na prawym — Jest to może racja z punktu widzenia operacyjnego, ale my mu­
brzegu, aby odzyskać linię Bugu. Impuls do tego dali mu dwaj dowódcy simy patrzeć strategicznie. Naczelny Wódz musi mieć możność zorga­
brygad kawalerii: Wołyńskiej i Kresowej, którzy zameldowali się u niego nizowania sił do dalszej obrony, a siły te mogą być zebrane tylko pod
9 września w Warszawie Z tą chwilą powstała bowiem koncepcja utwo­ osłoną bronionych linii Wisły i Bugu. Dlatego zatrzymanie armii
rzenia pod dowództwem gen. Andersa silnej grupy kawalerii i uderzenia „Modlin" i odzyskanie linii Bugu jest dla Naczelnego Wodza nierównie
nią w kierunku Kałuszyna, na skrzydło napierających ku południowi ważniejsze niż działanie na korzyść armii zachodnich. Tam tylko bitwa,
jednostek 3 armii nieprzyjaciela 1 4 2 .. tutaj — decydują się sprawy wojny.
Kapitan Majewski dowiedział się w Wiązowni tylko o tej jednej Major Jarski zaprzeczył żywo wywodom pułkownika. W tej chwili
sprawie. Poprosił w sztabie Nowogródzkiej Brygady Kawalerii o nada­ bowiem sytuacja na rozkaz Naczelnego Dowództwa uległa zmianie.
nie do armii „Poznań" radiogramu o zmienionej sytuacji, sam zaś udał Zrezygnowało ono z obrony Wisły i Bugu, a dążyło do ściągnięcia sił
się do Warszawy, aby szukać pomocy wśród załogi stolicy. Do Warszawy na południe.
zdołał dotrzeć dopiero pod wieczór. W ciemnościach nocnych słychać — Armię „Modlin" — rzekł mjr Jarski — ściąga w tył rozkaz Na­
było, jak w różnych kierunkach maszerowały z grzechotem podkutych czelnego Wodza i armia ta odchodzi z linii Bugu. Nie ma więc danych,
butów na bruku oddziały wojska. Było już późno, zanim poprzez zasieki aby sądzić, że dokona ona zwrotu zaczepnego z powrotem na Bug. Na­
i barykady, po stokroć opowiadając się czujkom i strażom wewnętrz­ tomiast pomoc nasza może się okazać skuteczna dla armii „Poznań"
nym, dotarł wreszcie do sztabu na Rakowieckiej. Tutaj właśnie tej nocy i „Pomorze" 145 . Są to silne armie, jedyne dotąd nie pobite. Mamy za
rozważano sprawę działań w kierunku na wschód czy na zachód, choć mało sił, by odmienić sytuację na wschód od Wisły, lecz zupełnie ich
już decyzja uderzenia na Kałuszyn została powzięta. Jednak i w sztabie wystarczy, by pokusić się o zaważenie na losach bitwy nad Bzurą,
armii gen. Rómmla, i w sztabie obrony Warszawy gen. Czumy wielu bitwy, w której poważne siły polskie dążą w ofensywie ku nam. Nawet
oficerów domagało się akcji ofensywnej na korzyść gen. Kutrzeby. losy Wisły, a może i Bugu, rozstrzygają się w tej chwili w obszarze na
Najgorętszym zwolennikiem tej idei był ppłk dypl. Stefan Koeb ze zachód, a nie na wschód od Wisły. A gdy armie zachodnie dojdą do nas
sztabu Czumy. nie pobite, powstaną nowe możliwości...
— Historia nam tego nigdy nie zapomni, żeśmy nie poszli na huk — A jakie siły pan widzi do wykonania uderzenia na zachodzie?
dział! — powtarzał on przy każdej sposobności .
143
— Jest ciągle możliwe użycie brygady Andersa. Można wyciągnąć
Właśnie wzmagająca się kanonada pod Łowiczem ożywiła te nastroje, z obrony Warszawy grupę batalionów, jest do dyspozycji 8 dywizja
a zjawienie się kuriera armii „Poznań" znowu postawiło sprawę pomocy z obrony Modlina...

382 383
— To znaczy, że pan żąda zaangażowania na zachodzie wszystkich
jakie się wytworzą. Dla zabezpieczenia odcinka rz. Wisła i obszaru
nie związanych sił armii.
146
Garwolina pozostawi gen. Anders zgrupowanie płka dypl. Grobickiego
— Tak jest — stwierdził major Jarski . oraz zawiązki 10 DP w dotychczasowym rejonie. Wszystkie inne siły
Gorącego orędownika pomocy gen. Kutrzebie poparli mjr dypl. Ste­ użyje Anders do natarcia, któremu obiecuje się powodzenie, o ile
fan Pronaszko i kpt. dypl. Józef Kołodziejski. będzie prowadzone na wąskim pasie i bardzo zdecydowanie.
Tymczasem ze sztabu armii „Poznań" napływały bez przerwy we­ IV. Równocześnie proszę Naczelnego Wodza, by armia gen. Przedrzy­
zwania do udzielenia pomocy. „Proszę pana z wąsikami o wiązanie mirskiego i grupa gen. Młota-Fijałkowskiego, która jest na płn. rz. Bug,
nieprzyjaciela" — depeszował gen. Kutrzeba w dniu dyskusji sztabowej uderzyły zbieżnie na Małkinię.
w podziemiach na Rakowieckiej 1 4 7 . „Partyzant-zagończyk potrzebny V. Akcja ta wykonana w ciężkich dla kraju chwilach ma także na
bez względu na termin przybycia do nas" — brzmiał radiogram w dniu celu odkorkowanie Warszawy i winna być prowadzona z całkowitym
następnym. zdecydowaniem...
Wprawdzie słowo „zagończyk" zostało w radiogramie zamienione
słowem „zakładnik", ale wszyscy dostatecznie dobrze wiedzieli, że chodzi
Dowódca Armii »Warszawa«
o brygadę Andersa.
J. Rómmel, gen. dyw." 1 4 9
Jednakże sztab armii „Warszawa" był zdecydowany wykonać ope­
rację zaczepną na wschodnim brzegu Wisły. Niechęć gen. Rómmla do
wiązania się na zachodzie znajdowała podstawę w instrukcji marsz. Śmi­ Tak więc w planach gen. Rómmla, w trójkącie Tłuszcz—Kałuszyn—
głego-Rydza, by „nie angażował się zbytnio zaczepnie na zachodnim Małkinia, którego każdy bok wynosił ponad 40—50 kilometrów, a punk­
brzegu Wisły, lecz starał się przyprowadzić jak największą ilość wojska tem centralnym był Węgrów, miała się rozegrać wielka bitwa z zada­
wzdłuż Wisły na Lublin i Lwów" 1 4 8 . niem „zbicia" Niemców i wyrzucenia ich za dolny Bug. Bitwa ta to
W dniu 12 września został wydany Ogólny rozkaz operacyjny do­ jakby powtórzenie bitwy nad Bzurą, której centrum pod Węgrowem
wódcy armii „ Warszawa" do natarcia z obszaru stolicy na Węgrów: miało znajdować się w takiej samej odległości od Warszawy, jak Łowicz
„I. Położenie nad Bzurą, tyle że w symetrycznym kierunku wschodnim.
W obszarze Łowicza wielka bitwa. Nieprzyjaciel ściąga tam siły Jednak tylko do tego sprowadzało się podobieństwo planowanych
swe z rejonu Warszawy. Z drugiej strony nieprzyjaciel, który przekro­ działań do trwającej od czterech dni bitwy nad Bzurą. Obszar zamie­
czył rz. Bug, spycha armię gen. Przedrzymirskiego na południe i zagraża rzonej operacji na wschód od Wisły niczym nie przypominał hermetycz­
pośrednio obszarowi Warszawy... nie zamkniętego na północ od Bzury obszaru tyłowego armii „Poznań"
II. Zamiar i „Pomorze", gdzie można było zachować między oddziałami łączność,
O świcie 13 września chcę uderzyć wszystkimi siłami, które mogę podtrzymywać zaopatrzenie, a przede wszystkim zapewnić im elemen­
uruchomić, z obszaru Warszawy zbieżnie w ogólnym kierunku na Wę­ tarne bezpieczeństwo. W przeciwieństwie do tego ani armia „Modlin",
grów, by odciążyć armię gen. Przedrzymirskiego i uczynić ją zdolną do ani grupy operacyjne „Narew" i „Wyszków" nie tylko nie miały tego
podjęcia działań zaczepnych. Końcowym celem tego działania byłoby wszystkiego, ale same nie tworzyły zwartych całości. Co więcej, w do­
zbicie Niemców i zepchnięcie ich poza rz. Bug. tychczasowych niepomyślnych działaniach zostały porozrywane wielkie
III. Zadania wielkich jednostek jednostki i pułki, a* proces atomizacji oddziałów posunął się już daleko.
Grupa gen. Zulaufa uderzy o świcie 13 września po osi Radzymin— Jakże można było takie siły powoływać do wspólnego działania, uzgodnić
Tłuszcz. Wykorzystanie na m. Korytnica zabezpieczy lewe skrzydło na miejsce i czas?
odcinku Zegrza, dla zabezpieczenia tyłów tego działania ściągnę część Generał Rómmel szukał pod tym względem pomocy w Naczelnym
sił OW »Modlin« do obszaru leśnego Jabłonna. Dowództwie. Ale przecież i ono nie znało położenia tych jednostek
Grupa operacyjna kawalerii gen. Andersa uderzy o świcie 13 września i nie miało z nimi łączności, a po wtóre cała zainicjowana przez do­
w ogólnym kierunku na Kałuszyn, skąd nawiąże łączność z armią wódcę armii „Warszawa" akcja nie leżała w jego zamierzeniach. W tym
gen. Przedrzymirskiego i kontynuuje natarcie zależnie od warunków, czasie już nie o utrzymanie linii Bugu chodziło Śmigłemu-Rydzowi, lecz

384 25 — Bitwy polskiego Września, tom I 385


o ściągnięcie jak największej ilości sił na południe, na nową linię oporu,
Drugi „zwrot zaczepny" nad Narwią
która miała ostatecznie przebiegać linią Dniestru.
Wbrew tym wszystkim zastrzeżeniom sztab armii „Warszawa" był
Zamiar gen. Rómmla „zbicia" Niemców na południe od Bugu w rejonie
dobrej myśli o zamierzonym działaniu.
Węgrowa przewidywał uderzenie od północy grupy „Narew" w kierunku
— Teraz pokażemy, jak się wojuje — rzekł tryumfalnie płk Pra-
na Małkinię. Jaka była faktyczna sytuacja tej grupy?
głowski w przeddzień natarcia 15°.
Trzon jej — 18 dywizja piechoty płka dypl. S. Kosseckiego — był
— A co wyślemy na pomoc generałowi Kutrzebie? — zapytał tym
ciągle jeszcze rozmieszczony obronnie w łuku Narwi, między Łomżą,
razem kpt. dypl. Józef Kołodziejski.
Nowogrodem i Ostrołęką. Dywizja ta, nie bacząc na odbywające się
— Ósmą dywizję piechoty — odparł Pragłowski. — Będzie „demon­
na jej zapleczu przesunięcia w związku z niedoszłym uderzeniem pod
strować" na Sochaczew.
Różanem (później Pułtuskiem), trzymała przygotowywane od lata po­
W sztabie zapadło przykre milczenie. Była to bowiem, dywizja, która
zycje. Z dwóch brygad kawalerii Suwalska była przez szereg dni w poza-
uległa panice pod Mławą i użycie jej w działaniach zaczepnych nasuwało frontowym marszu spod Augustowa i dopiero 8 września stanęła w re­
wątpliwości. jonie na wschód od Zambrowa, Podlaska zaś po swojej akcji zaczepnej
— Po co zresztą Kutrzebie pomoc? — przerwał ciszę Pragłowski. — na terenie Prus Wschodnich pod Białą w dniach 5 i 6 września „odpo­
Ma cztery dywizje, niech jedną wysunie naprzód, dwie po bokach, jedną czywała" w rejonie Stawisk, a dopiero w nocy z 6 na 7 września prze­
osłoni się od tyłu — i na pewno przejdzie. Powiedzcie, że ja mu tak szła pod Łomżą i Nowogrodem na południowy brzeg Narwi i stanęła
radzę. w rejonie Nadborów (znów na odpoczynek dzienno-nocny). Tak więc
Obecny na odprawie ppłk dypl. Leopold Okulicki, jako przedsta­ obie te „szybkie" jednostki grupy nie wzięły żadnego udziału w wal­
wiciel Naczelnego Dowództwa przy armii „Warszawa", zdecydował się kach nad Narwią i faktycznie przez osiem dni wojny nie były we
wysłać do szefa Sztabu Głównego we Włodzimierzu Wołyńskim meldu­ właściwej bitwie. Naczelne Dowództwo w depeszy radiowej z 7 września
nek, w którym zarzucał gen. Rómmlowi, że dąży konsekwentnie do wzywało je pod Małkinię, w dwa dni później szukali dwu „nieuchwyt­
tego, „aby swoich towarzyszy, generała Kutrzebę i Bortnowskiego, po­ nych brygad na wschodzie" 1 5 3 generałowie Rómmel i Przedrzymirski
stawić w najgorszych warunkach" l M . Niestety, meldunek ten nie wy­ dla wsparcia wschodniego skrzydła grupy gen. Kowalskiego na Bugu —
warł żadnego wpływu na bieg wypadków, gdyż do Naczelnego Dowódz­ ale bezskutecznie.
twa dotarł dopiero 16 września, gdy było ono już w Kołomyi, następ­ Cóż na to dowódca SGO „Narew", gen. Młot-Fijałkowski? Otóż
nego zaś dnia gotowało się do przekroczenia granicy rumuńskiej. generał ten, znany z okresu przedwojennego ze swej fantazji, ale i z wy­
Naczelne Dowództwo w istocie wycofało się już dawno z aktualnie sokich wymagań wobec podwładnych, od chwili wybuchu wojny pozo­
prowadzonych walk frontowych, a zapatrzone było w koncepcję działań, stawał w odrętwieniu. W najwyższym stopniu oddany Rydzowi-Smi-
152
które miały dopiero nastąpić . Dowodziło ono nie tyle walką sił głemu, czekał na wielkie decyzje, które jednak nie nadchodziły 1 5 4 .
zbrojnych, co ewakuacją i odwrotem wojsk. W tym oświetleniu intencje Zamiast tego przeżył on już gorycz niepowodzeń pod Myszyńcem
jego lepiej realizował ten, kto się jak najspieszniej cofał, niż ten, kto w pierwszych dniach wojny, później chaos rozkazodawczy towarzy­
się bił. Stosownie do decyzji Śmigłego-Rydza także grupa kawalerii szący „zwrotowi zaczepnemu" pod Pułtuskiem, który go pozbawiał
gen. Andersa miała wycofać się do jego odwodu już 11 września; zgodę większości sił (33 DPrez, części 18 DP i 3 psk), a wreszcie ścinającą
na jej użycie do natarcia wyraził on w wyniku presji gen. Rómmla. z nóg katastrofę 33 i 41 DPrez w nocy z 6 na 7 września na skutek
W rezultacie w dniach od 11 —13 września na wschód od Wisły i północ napadu ogniowego kawalerii wschodniopruskiej pod Ponikwią Małą
od Bugu rozegrały się trzy odrębne akcje, przedzielone od siebie prze­ i Dużą oraz Czarnowem. Wszystko to odbywało się poza jego wolą
strzenią i czasem oraz całkowitym brakiem powiązania operacyjnego, i kompetencjami.
a nawet wzajemnym brakiem wiadomości o sobie. W dniu 8 września przed południem wpłynął do grupy rozkaz Na­
czelnego Dowództwa dla Podlaskiej Brygady Kawalerii. Otrzymała ona
zadanie „przyczepienia się" do stwierdzonej na kierunku Ostrowi Ma­
zowieckiej jednostki pancernej i opóźnianie jej posuwania się na War-

386 387
szawę lub osłonięcie skrzydła 33 dywizji polskiej na Bugu. Generał czepny, w którym miały wziąć udział obie brygady kawalerii i 18 Łom­
Kmicic-Skrzyński wyruszył z brygadą o godzinie 15, wyrzucając na­ żyńska Dywizja Piechoty. Specjalny oficer odjechał do Brześcia, aby
przód szwadron kolarzy, który o zmroku zajął zabudowania stacji uzyskać akceptację Naczelnego Dowództwa.
Ostrów Mazowiecka, lecz wkrótce musiał się wycofać pod naporem Jednak sytuacja z pierwszych dni wojny, gdy na północnym froncie
Niemców. Siły główne brygady spóźniły się do akcji, a ponieważ mo­ istniała względna równowaga sił, już minęła. Obok narastającego na­
ment zaskoczenia minął, generał zrezygnował z nocnej walki i odszedł poru wroga na Ostrowie Mazowiecką zaznaczał się również nacisk kor­
na postój do lasów na wschód od Ostrowi. W tym właśnie czasie czo­ pusu pancernego Guderiana od północnego wschodu na Zambrów
łowe elementy niemieckiej brygady kawalerii, nie napotykając żadnego i Wysokie Mazowieckie, grożąc grupie odcięciem dróg odwrotu.
oporu, bez przeszkód zajęły przeprawy na Bugu pod Brokie.m. Pod Nowogrodem Niemcy kontynuowali natarcie rozpoczęte po­
9 września, kiedy na Wiznę nacierał korpus pancerny Guderiana, przednich dni. Mimo bohaterskiej obrony załogi, nieprzyjaciel wsparty
a pod Nowogrodem fale nurkowców kruszyły ciężkie schrony bojowe, potężną artylerią opanował część miasta. Sytuacja stawała się poważna.
rozkaz Naczelnego Dowództwa powoływał wokół SGO „Narew" nowe Na pomoc ruszył 42 pp z dywizjonem artylerii, wycofany spod Ostro­
zgrupowanie. Wchodziły do niego: długoletnia macierzysta jednostka łęki i dozorujący nad rzeczką Ruź, poniżej Nowogrodu. 10 września
gen. Młota, 18 Łomżyńska Dywizja Piechoty, trzy brygady kawalerii — przed południem niemiecka 21 dywizja, mając dodatkowe wsparcie
Podlaska, Suwalska i Mazowiecka, oraz dalsze trzy dywizje piechoty — lotnictwa, ruszyła do dalszego natarcia. Nieprzyjaciel przełamał pozy­
1, 41 i 33. Zmobilizowana świeżo 35 dywizja rezerwowa odchodziła cję umocnioną pod Szablakiem i po bardzo krwawej i zaciętej walce
z rejonu grupy transportami kolejowymi do Małopolski wschodniej. zdobył Nowogród oraz wzgórza na wschód od niego, m.in. Mątwicę.
Takich sił nie miał w swym ręku żaden generał od początku wojny, Jednak wobec zamiaru „zwrotu zaczepnego" Nowogród miał być bro­
tyle że większość ich była już od Młota odcięta masą pancerną wroga, niony nadal. Około godziny 17 wyszło przeciwnatarcie polskiego 42 pp.
wlewającą się przez Ostrowie Mazowiecką, Małkinię i Brok poza linię Żołnierze ostrołęckiego pułku, prąc niepowstrzymanie naprzód, ode­
Bugu. Tam też, za Bugiem, znajdowały się trzy dywizje piechoty i Ma­ brali Mątwicę, lecz mordercze nawaiy ognia artyleryjskiego zatrzy­
zowiecka Brygada Kawalerii. Nowo utworzone zgrupowanie miało, trzy­ mały ich na granicy Nowogrodu.
mając możliwie najdłużej linię Narwi pod Wizna i Łomżą, jak naj­ W tym czasie oddziały dywizji pancernej Kempfa uderzyły z po­
szybszymi marszami nocnymi przejść po obu stronach Bugu w rejon łudniowego zachodu na polską przesłonę pod Nadborami. Rozwinięty
Białej Podlaskiej i Brześcia 1 5 5 . tutaj 3 pułk strzelców konnych Suwalskiej BK nie wytrzymał uderzenia
Aliści kiedy już rozesłano pilne rozkazy do odwrotu, w łonie sztabu czołgów, piechoty zmotoryzowanej i artylerii nieprzyjaciela. Porzuca­
SGO „Narew" doszło do ostrej wymiany zdań między Młotem-Fijał- jąc na stanowiskach większość broni ciężkiej, odskoczył na północ.
kowskim i oficerem IV oddziału, kpt. dypl. Leonardem Matrybińskim, Oddziały niemieckie uderzyły z kolei na stanowiska ogniowe artylerii
który atakował bezsens rozkazu i żądał aktywnego działania. 18 dywizji pod Kamieniowem, lecz zostały wszędzie odparte i wyco­
— Samodzielna Grupa Operacyjna „Narew" ma cofać się bez fały się do rejonu miejscowości Jąkać.
walki — pytał — i to w czasie gdy posuwający się naprzód i wymija­ O godzinie 21 nadszedł z Brześcia sygnał radiowy: „W Pińsku
jący nas nieprzyjaciel bezkarnie podstawia pod uderzenia swoje nie pogoda..." 1 5 7
osłonięte skrzydła i tyły? 1 5 6 Był to sygnał analogiczny do hasła podanego poprzedniego wie­
Generał wysuwał argument karności wojskowej i istotnych zamia­ czoru: „Słońce wschodzi", które oznaczało zgodę Naczelnego Dowódz­
rów Naczelnego Dowództwa, które nie są podwładnym znane. twa na zwrot zaczepny armii „Poznań" znad górnej Bzury. Ale róż­
— O panu będzie pisać historia, a pan nic nie robi — wynurzał nice między obu tymi zamierzeniami były rażące — i co do sił, i co
swe myśli wzburzony kapitan sztabu. — Pan chce odchodzić, zamiast do położenia operacyjnego. Gdy bowiem w początkowej fazie działań
się bić! stosunek sił na froncie północnym był — w porównaniu z innymi fron­
W rezultacie generał Młot-Fijałkowski uległ temu niesłychanemu ze tami — dla polskiej strony wyjątkowo korzystny i zbliżał się do względ­
stanowiska dyscypliny wojskowej naciskowi i zgodził się na zwrot za- nej równowagi, to obecnie przedstawiał się on dla SGO „Narew" ka­
tastrofalnie.

388 389
Na południe Od grupy posuwał się w stronę BllgU strumień oddz.a-
łów IZybkich pancernej dywizji Kempfa i 1 brygady kawaler., n.em.ec-
k„, w ślad za nimi maszerowały pułki 1 i 12 dywizji piechoty kor­
pusu Wodriga. Niemiecka 21 dywizja nacierała od północnego zachodu
na Łomżę i Ostrołękę, a 206 - przechodziła przez Różan. Na północy
masa pancerno-motorowa XIX korpusu gen. Guder.ana atakowała
Wiznc, a jego czołowe rzuty parły już na Tykocin, Zambrów i Wysokie
Mazowieckie.
Gdzież więc w takiej sytuacji można było myśleć o zwrocie zaczep­
nym'' Chyba tylko dla wywalczenia sobie swobody odwrotu w jednym
jeszcze wolnym od nieprzyjaciela kierunku - na Zambrów i Siemia­
tycze Zamiast operacji - krótkie uderzenie o charakterze taktycznym.
10 września o godzinie 3 nad ranem dwa bataliony 71 pp, wsparte
dwoma dywizjonami artylerii, uderzyły z rejonu Szabły Stare na nie­
przyjaciela nocującego pod Jakacią. Na prawym skrzydle m.ał uderzać
w kierunku na Ostrołękę 42 pp, lecz odszedł do walk! pod Nowogro­
dem Natarcie polskie pod dowództwem płka A. Hertla, dowódcy pie-

58. Kpi. dypl. Leonard Matrybiński, 37. Drugi zwrot zaczepny nad Narwią 10 września
S' i,.-n Zygmuni Podhorski,
dowódca grup) kawalerii oficer sttabu SOO „Narew"

)90
choty dywizyjnej, trafiło na grupę bojową dywizji Kempfa, która wła­ Jak dotąd, brygada nie wykonała efektywnie żadnego zadania: ani
śnie zbierała się do odejścia na Ostrowie Mazowiecką i dała się zasko­ wypływającego z rozkazu Naczelnego Dowództwa, aby „uczepić się"
czyć. W trzygodzinnej walce zdobyto Jąkać Starą i Dworną oraz las jednostki pancernej i opóźniać jej posuwanie się w głąb obszaru tyło­
na południe od tych miejscowości. Efektem tego działania było zdo­ wego, bądź ubezpieczyć wschodnie skrzydło 33 dywizji, ani też zadań
bycie sporej ilości broni i sprzętu, w tym kilkunastu czołgów, 12 armat wyznaczonych sobie samodzielnie, aby zdobyć Ostrowie Mazowiecką lub
oraz wzięcie jeńców. Brok " 9 . 10 września, kiedy pod Nowogrodem i Wizna trwała walka
Prawie równocześnie o świcie wyłoniła się z Czerwonego Boru Su­ na śmierć i życie, a wolne siły GO wykonywały „zwrot zaczepny",
walska Brygada Kawalerii gen. Podhorskiego i od razu przeszła do oraz 11 września, kiedy 18 DP walczyła o wyjście z okrążenia pod
natarcia z drugiej strony ugrupowania niemieckiego. Brygada zepchnęła Zambrowem, brygada pozostawała na całodziennym postoju i była
osłonę skrzydła przeciwnika i przez Wiśniewo Wielkie wyszła na tyły nadal bez styczności z nieprzyjacielem 1 6 0 .
grupy bojowej Niemców, sięgając aż do stanowisk artylerii, która czę­ Pod wieczór do sztabu brygady napłynęły wiadomości o pojawieniu
ściowo wpadła w ręce polskie. Bój 1 pułku ułanów i 3 pułku szwole­ się czołgów niemieckich na szosie z Zambrowa do Czyżewa. Znaczyło
żerów, wsparty 31 dywizjonem pancernym kpt. B. Błędzkiego, prze­ to, że sytuacja całej grupy stała się w najwyższym stopniu krytyczna.
ciągnął się do południa, po czym Niemcy, zagrożeni odcięciem od prze­
praw przez Orzyc, odskoczyli — częściowo w nieładzie — przez Soko­
łowo za rzekę l 5 8 . W czasie planowania przez gen. Rómmla bitwy zaczepnej pod Wę­
Charakterystyczne dla pracy polskiego dowództwa było to, że dzia­ growem SGO „Narew" była oddalona o 40 kilometrów od przewidy­
łania te odbyły się niezależnie od siebie. Nacierające jednostki nawią­ wanego dla niej przedmiotu natarcia, którym miała być Małkinia,
a o 100 kilometrów — od ognisk rzeczywistej walki pod Mińskiem
zały ze sobą łączność dopiero po skończonej walce — na pobojo­
Mazowieckim i Kałuszynem. Ponadto grupa ta musiała myśleć o wyjściu
wisku.
z okrążenia, gdyż 20 niemiecka dywizja zmotoryzowana, działając w kie­
Podlaska Brygada Kawalerii nie wzięła udziału w „zwrocie zaczep­
runku Wizny, zajęła tymczasem Zambrów na tyłach grupy. Generał
nym" SGO „Narew", gdyż od rana 9 września pozostawała na wschód
Fijałkowski postanowił 10 września po południu otworzyć sobie drogę
od Ostrowi Mazowieckiej bez łączności z grupą, a także bez stycz­
natarciem 18 dywizji na Zambrów. Od południa miały współdziałać
ności bojowej z nieprzyjacielem. Generał Kmicic-Skrzyński zamierzał
obie brygady kawalerii grupy. W rezultacie jednak powstały dwa ogniska
początkowo nacierać na Ostrowie kawalerią i oddziałem mjra Strubla
walki: pod Zambrowem i Czyżewem. W obrębie grupy nie dochodziło
(zorganizowanym w batalion piechoty z rozbitków 41 i 33 dywizji ze bowiem między jednostkami do współpracy operacyjnej w najmniejszej
szwadronem pancernym i plutonem kawalerii), lecz dowiedziawszy się bodaj mierze.
od ludności, że Niemcy przekraczają w Broku Bug, zaniechał Ostrowi
i postanowił zniszczyć przeprawę. Około godziny 12 ruszył on w dwóch 20 dywizja zmotoryzowana obsadziła swymi siłami głównymi węzeł
kolumnach na Brok, ubezpieczając się trzecim swym pułkiem od drogowy w Zambrowie, a równocześnie wysłała oddział wydzielony do
Ostrowi. Ciechanowca, z którym utrzymywała łączność przy pomocy patroli
Natarcie polskie doprowadziło do opanowania części Broku, dalsze pancernych, kursujących w obie strony po szosie. Generał Podhorski,
wykorzystując przerwę w ruchu patroli, przeskoczył z dywizjonem pan­
jednak posuwanie się zostało zatrzymane ogniem artyleryjskim prze­
cernym przez szosę i stanął w miejscowości Rykacze. Oddział mjra Strubla
ciwnika. Artyleria brygady podpaliła miasteczko, a generał Kmicic-
zamknął kierunek na Ostrowie Mazowiecką, a 1 pułk ułanów zajął
-Skrzyński dowiedziawszy się z kolei, że Niemcy przeprawiają się na
Długobórz, bezpośrednio na połuanie od Zambrowa.
pontonach, zrezygnował z dalszego natarcia i wycofał się w kierunku
wschodnim od Broku na Złotorię. Przybyły po południu 10 września W lesie na zachód od Długoborza, zamiast przykładu współdzia­
gen. Podhorski (któremu podporządkowana była brygada) stwierdził, łania wewnątrz grupy operacyjnej, doszło do tragicznej pomyłki. W wy­
że jest ona przemęczona, i zarządził znowu odpoczynek do wieczora, jątkowo gęstej mgle na obsadzających las ułanów natarł II batalion
wydając na dzień 11 września zarządzenie osłony od południa natarcia 71 pp mjra S. Knapika. Wybuchła strzelanina, którą tru*dno było
przerwać nawet po stwierdzeniu omyłki, tym bardziej że wschodnią
18 D P n a Zambrów.

392 393
Fj Zambrowa natarł z m. Śledzie 33 pp, ale natarcie to przy słabym wspar­
część lasu rzeczywiście obsadzali Niemcy. Obie strony poniosły w brato­ ciu artylerii załamało się w ogniu nieprzyjaciela. O zmroku 71 pułk
bójczej walce wyjątkowo wysokie straty, m.in. poległ tu dowódca 1 pułku oderwał się od nieprzyjaciela i wycofał się na podstawy wyjściowe.
ułanów, ppłk Litewski. Batalion dopiero po usunięciu „przeciwnika" W tym czasie gen. Młot-Fijałkowski doszedł do przekonania, że droga
uporządkował się i zajął podstawę wyjściową do natarcia na Zambrów. !
odwrotu na wschód stoi jeszcze otworem. Nakazał więc całości sił prze­
Całodzienne walki pod Długoborzem należą do najbardziej tragicz­ sunąć się ku wschodowi do Dąbrowy Wielkiej — w pierwszym rzucie
nych w kampanii ' 6 1 . kawaleria, za nią 18 dywizja.
W tym czasie Podlaska Brygada Kawalerii obsadziła szosę na północ Niemcy szybko zorientowali się, że Polacy zamierzają wymknąć się
od Czyżewa. 9 pułk strzelców tej brygady zorganizował w lesie na I przez Andrzejewo. Dlatego też skierowały się tu koncentrycznie: 20 dy­
wysokości Przeździecko—Grzymki zasadzkę, w którą wpadały drobne wizja zmotoryzowana i 10 dywizja pancerna korpusu Guderiana oraz
oddziały pancerno-motorowe Niemców i za każdym razem były nisz­ j 21 dywizja piechoty. Do rejonu Małkinia—Nur podążała 206 dywizja
czone. 2 szwadron tego pułku pod dowództwem por. Tucewicza, wzmoc­ w celu odcięcia dróg odwrotu od Bugu.
niony następnie 3 szwadronem rtm. Waldecka, zatrzymywał celnym Pułkownik Kossecki we wczesnych godzinach 12 września dotarł ze
ogniem nieprzyjaciela, po czym ułani wypadali z lasu i likwidowali go swym sztabem do Łętownicy, mając przy sobie niedobitki wszystkich
w walce wręcz. W ten sposób przechwycono i zniszczono około 10 sa­ trzech pułków piechoty (33, 42 i 71), oddziały dywizyjne i 18 dział.
mochodów z piechotą, kilka czołgów i motocykli. Nadto uwolniono Około godziny 9 sformowana kolumna ruszyła na Andrzejewo, niestety,
z rąk niemieckich około 20 polskich jeńców 1 6 2 . Na tym, niestety, ogra­ obsadzone już przez Niemców. Rozpoczął się bój, który z przerwami
niczały się działania kawalerii w dniu dramatycznych walk 18 dywizji trwał do świtu 13 września. Początkowo wciąż jeszcze chodziło o otwar­
o przebicie się przez Zambrów. Charakterystyczne, że nie podejmowano cie drogi na południe. Przed wieczorem stało się jednak jasne, że
prób obejścia od wschodu. { Niemcy osaczają dywizję. Około godziny 17 baterie, stojące na stano­
Od godzin rannych 11 września rozpoczęła się walka o Zambrów. wisku na północ od Łętownicy, zostały od tyłu zaatakowane przez
Dowódca 18 dywizji, płk dypl. Kossecki, nie czekając na siły główne j broń pancerną. Nieprzyjaciela odrzucono ogniem na wprost, ale osta­
przemęczonej walką i marszami dywizji (33 pułk broniący Łomży i No­ tecznie trzeba było wycofać działa do Łętownicy.
wogrodu zbierał się dopiero w m. Baczę Mokre, o 10 kilometrów na W trzy godziny po załamaniu się natarcia przedpołudniowego wy­
północny zachód od Zambrowa, 42 pp był w drodze do lasów Czer­ ruszyło następne — pod dowództwem szefa sztabu 18 dywizji, ppłka dypl.
wony Bór), poprowadził osobiście natarcie 71 pp na Zambrów 1 6 3 . Był , Pluty-Czachowskiego. Pośpiech był konieczny, gdyż z kierunku Zam-
to pokojowy garnizon tego pułku, a zatem teren natarcia żołnierze * browa coraz energiczniej naciskał nieprzyjaciel na straż tylną, a jego
znali dobrze. Około godziny 9.30 pułk uderzył z lasu Krajewo—Wądołki, ogień na zgrupowanie dywizji w Łętownicy stawał się z każdą chwilą
ale od razu dostał się w śmiercionośną zaporę ognia. Dopiero wysunię­ ! celniejszy. Pułkownik Hertel poderwał równocześnie część piechoty na
cie ciężkiej baterii haubic i oddanie nią z odległości 1000 metrów ognia swoim odcinku i zapewniał bezpośrednie wsparcie artyleryjskie obu na-
umożliwiło rozwinięcie się natarcia. Wszystkie posiadane działa ogniem i tarciom. Była to jedyna pomoc ogniowa, na którą piechota mogła
na wprost wspierały piechotę, zwalczając głównie ukazujące się czołgi. liczyć, gdyż w większości nie posiadała już własnej broni ciężkiej. Wir­
Do godziny 14 pułk poniósł bardzo ciężkie straty od ognia i wciąż tuozem, który tak skutecznie i niezawodnie kładł ogień na nieprzyja­
ponawianych przeciwuderzeń niemieckich; wśród innych poległ dowódca ciela, był wybitny artylerzysta i dobry piechur, płk Hertel. Jednak arty­
II baonu 71 pp, mjr S. Knapik. Przebywający w tym czasie na poste­ leria przez swój celny i gęsty ogień ściągnęła na siebie odwet wroga.
runku bojowym dowódcy 18 dywizji gen. Młot-Fijałkowski orzekł, że Z zapadnięciem zmroku dookoła wzbijały się niemieckie rakiety
pułk jest u kresu sił, kazał przerwać walkę i odjechał do zgrupowania świetlne. Stopniowo wszystkie oddziały zostały zepchnięte z przedpola
kawalerii. Zanim jednak rozkaz ten dotarł do wykonawców, bataliony do płonącej Łętownicy. W tym położeniu ze strony żołnierzy i dowód­
ostatnim wysiłkiem zerwały się do szturmu i obficie brocząc krwią ców uczyniono wszystko, co nakazywał obowiązek i honor żołnierski.
wtargnęły do Zambrowa, gdzie zdobyły liczny sprzęt bojowy i zagar­ Wśród nocy oświetlonej rakietami i pożogą okolicznych wiosek, pod
nęły do niewoli około 200 jeńców. W tym czasie na północną część , bezustannym ogniem wszystkich rodzajów broni nieprzyjaciela formo-

395
394
wano nowe kolumny szturmowe i, nie zważając na straty, ponawiano 18 pal, ppłk Sztark, jako najstarszy z pozostałych przy życiu oficerów,
raz po raz natarcie. Jeszcze za dnia w jednym z takich natarć padł uważając, że wszystkie środki walki zostały wyczerpane, wysłał parla-
ciężko ranny płk Kossecki. Dwie kolejne próby zabrania z przedpola mentariuszy.
ciała dowódcy dywizji spełzły na niczym. Żaden z żołnierzy nie W toku walk nad Narwią, w bezpośrednim zasięgu czołgów Gude-
wrócił 1 6 4 . riana znalazł się również sztab grupy w folwarku Michałki pod Wyso­
Trzecie natarcie początkowo rozwijało się pomyślnie. Posuwając się kiem Mazowieckiem. Kwatermistrz SGO „Narew", mjr dypl. Kwaskow-
coraz dalej na Andrzejewo, żołnierze odnaleźli ciało płka Kosseckiego, ski, rozwinął obronnie oddziały ochrony sztabu, które od godziny 11.30
które odniesiono aż na stanowiska artylerii. Jednakże przygniatająca dnia 11 września stawiały skuteczny opór. Kiedy nadeszły meldunki
przewaga ogniowa wroga, jego przeciwuderzenia i zupełne wycieńcze­ o pojawieniu się czołgów pod Brańskiem, gen. Młot-Fijałkowski opuścił
nie polskiej piechoty zahamowały początkowy impet. Wszyscy zdawali kwaterę sztabu. Na krótko przed nim odjechał również generał Podhor-
sobie sprawę, że możliwości przebicia się przez pierścień niemiecki ski, aby odszukać Podlaską Brygadę Kawalerii.
szybko się kurczą, tym bardziej że zbliżał się również nieprzyjaciel Około godziny 13 Niemcy zapalili pociskami zabudowania folwarku
z Ostrowi Mazowieckiej i Czyżewa. Toteż wieczorem, po odparciu i zbombardowali najbliższy rejon. Równocześnie piechota niemiecka pro­
wspartego lotnictwem natarcia niemieckiego, wyszło nowe polskie ude­ wadziła dalej natarcie. Mimo wsparcia akcji siłami około 30 czołgów,
rzenie. Osiągnęło ono skraj Andrzejewa, ale nie miało siły, aby w ogniu nierówna walka garstki obrońców przeciągała się. W tej bohaterskiej
artylerii i broni maszynowej wywalczyć dalsze przejście. Następna próba walce poległ jako celowniczy cekaemu kpt. dypl. L. Matrybiński, ini­
przebicia zderzyła się z natarciem Niemców z kierunku Zambrowa. Lecz cjator zwrotu zaczepnego SGO „Narew". Obrońcy ponieśli duże straty,
to natarcie zostało przez Polaków powstrzymane z dużymi stratami jednak mimo obustronnego oskrzydlenia przez Niemców .udało się im
dla nieprzyjaciela. Żołnierze, którzy wzięli w nim udział, za zgodą około godziny 17 oderwać od nieprzyjaciela i na północnym skraju lasu
swych dowódców przebijali się dalej w małych grupkach pod osłoną Szepietowo zaimprowizować ponownie obronę.
nocy w kierunku południowo-wschodnim. Odgłosy walki z tego kierunku Po katastrofie 18 dywizji gen. Młot-Fijałkowski jako długoletni jej
było słychać do godziny 22. dowódca załamał się psychicznie i zrezygnował z dalszego dowodzenia,
W tym czasie z drugiego skrzydła wyszła kolumna szturmowa pod przekazując je w ręce gen. Podhorskiego. Zgrupowanie dwóch brygad
bezpośrednim dowództwem płka Hertla w sile około batalionu. Zamia­ (siedmiu pułków jazdy) otrzymało zadanie przebicia się przez obszar
rem jej było zaskoczyć Niemców uderzeniem na bagnety i przez wy­ tyłowy niemieckiego XIX korpusu pancernego gen. Guderiana w kie­
rąbaną lukę przeprowadzić kolumnę taborową z ciężko chorymi i ran­ runku Białowieży, dokąd wycofywały się jednostki tyłowe SGO „Narew"
nymi, których liczba od pierwszych dni wojny wynosiła około pięciu pod dowództwem gen. Krzischa, dowódcy artylerii tejże Grupy. Suwal­
tysięcy. Dowódcą tej kolumny był mjr Szmoniewski, a otwierał ją wóz ska BK osiągnęła 12 września bez większych strat Gogole, natomiast
z ciałem dowódcy dywizji. oddziały osłonowe Podlaskiej BK: 9 psk płka T. Falewicza i oddział
Jednak w chwili osiągnięcia linii Andrzejewa cała kolumna została mjra Strubla, nad którym dowództwo objął mjr W. Święcicki, dowódca
pokryta gęstym ogniem. Ze wszystkich kierunków wzbijały się ku niebu II baonu 33 pp, stoczyć musiały z 20 dywizją zmotoryzowaną Niemców
rakiety świetlne, a pożoga sąsiednich miejscowości oświetlała przestrzeń ciężkie walki. W dalszym marszu do rejonu Brańska Suwalska BK, której
jak w dzień. Mimo męstwa i determinacji Polaków kolumna została dowodzenie nadal sprawował płk Plisowski, straciła na rzece Mień cały
rozbita i zepchnięta z powrotem do płonącej Łętownicy. W czasie walki swój sprzęt motorowy, a wraz z nim amunicję przeciwlotniczą. Brygada
poległ płk Hertel, przeszyty serią cekaem. Podobny los spotkał siormo- Kmicica-Skrzyńskiego po walce 9 psk, którą pułk ten stoczył pod Do-
wany ze służb oddział ppłka dypl. Pluty-Czachowskiego, który nacierał manowem z oddziałem pancernym wroga, zebrała się w rejonie Pie­
3 kilometry na północny wschód od Andrzejewa. Jedynie samemu traszki na północ od Brańska. Bohaterem tych walk była 1 bateria
ppłkowi Plucie-Czachowskiemu udało się z małą grupką żołnierzy o świ­ 14 dak-u kpt. B. Przyłuskiego, w której do ostatka walczył działon
cie 13 września wydostać w kierunku południowo-wschodnim 1 6 5 . kpr. Suszyńskiego. Bateria, strzelając nieustannie ogniem na wprost,
W tym położeniu o godzinie 5 rano, zanim jeszcze padły pierwsze ściągnęła na siebie całą uwagę i ogień wroga I 6 6 . Niestety, 10 pułk uła-
strzały w rozpoczynającej się operacji na Mińsk Mazowiecki, dowódca

396 397
nów, wpadłszy w zasadzkę ogniową pod m. Mień, uległ rozproszeniu
i przesunął się na południe do lasu Rudka, dokąd w ciągu następnego
167
dnia przybyła część 2 p.uł. Szwadrony 5 pułku ułanów pobłądziły,
następnie część zaś w ogóle odłączyła się od brygady, przeszła na północ
i znalazła się w rejonie Suwalskiej BK. Generał Kmicic-Skrzyński po­
zbawił płka Chomicza dowództwa nad resztą, wyznaczając na jego miej­
sce ppłka J. Andersa. Z pozostałą częścią sił gen. Kmicic-Skrzyński
dołączył 18 września do Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Polesie".
Większość pułków zgrupowania utrzymała się wokół gen. Podhor-
skiego, który dzięki swej niepospolitej energii po ciężkich walkach pod
Olszewem, uporządkowawszy się pod Jośkami 1 6 8 przeszedł do Białowie­
ży i tu zorganizował dwie brygady: płka Plisowskiego „Plis" i płka Mi­
lewskiego „Edward". Całość zgrupowania (około 5 pułków) przyjęła
nazwę dywizji „Zaza" i dążyła na południe kraju celem przejścia przez
granicę. 28 września dywizja „Zaza" została pod Zawieprzycami podpo­
rządkowana przez gen. Kleeberga i w ramach grupy „Polesie" wzięła
chlubny udział w ostatnich walkach regularnego wojska w kampanii
1939 roku.

Bitwy pod Kałuszynem, Wodyniami i Seroczynem

Najbliżej pola bitwy pod Mińskiem Mazowieckim znajdowała się 1 dywizja


piechoty Legionów, która w nocy z 11 na 12 września została od południa
odcięta przez dywizję pancerną Kempfa, kierującą się na Wisłę po zajęciu
Siedlec. Działania polskiej dywizji na Kałuszyn w dniu 12 września należą
do najpiękniejszych kart polskiego oręża w 1939 roku. W przeddzień
dowództwo niemieckie ogłosiło przez radio, że sławna 1 dywizja pie­
choty Legionów im. J. Piłsudskiego została otoczona i że musi się
poddać. Generał Kowalski na odprawie dowódców zarządził, aby tę
wiadomość podać wszystkim żołnierzom i wyjaśnić, że dywizja może
być otoczona, ale przejdzie gdzie zechce po brzuchach niemieckich 1 6 9 .
Dywizja ruszyła 11 września wieczorem z rejonu Jakubowa w kie­
runku południowo-wschodnim w dwóch kolumnach. Kolumna główna
w składzie pięciu batalionów i większości artylerii skierowała się na
Cegłów—Kuflew, a kolumna boczna w sile czterech batalionów, jed­
nego szwadronu kawalerii i dywizjonu artylerii lekkiej — z Wiśniewa
i Rządzy przez Kałuszyn do stacji Mrozy. Po północy kolumna boczna
podeszła pod Kałuszyn obsadzony przez nieprzyjaciela. Natarcie roz­
poczęło się szarżą kawalerii, spowodowaną na skutek nieporozumienia.
Dowódca kolumny, płk Engel, zawołał wśród ciemności:

399
— Kawalerii naprzód!
Dowódca 4 szwadronu 11 pułku ułanów, rotmistrz F. Wrzosek, zro­
zumiał, że jest to wezwanie do szarży. Szwadron w pełnym galopie
wpadł ni przedmieście Zawoda, a nawet do Kałuszyna. Ale szeregi
jego szybko zaczęły topnieć: z 85 koni zebrało się po szarży zale­
dwie 33 "°. Rzeczywiste natarcie przeprowadziła dopiero piechota. Czo­
łowe bataliony rozwinęły się w marszu i około 1 po północy uderzyły
na przeciwnika. Lewoskrzydłowy III batalion 6 pułku Legionów wstęp­
nym bojem zdobył przedmieście Trzciankę i o świcie, wymijając Kału­
szyn od wschodu — ruszył na Gójść. I batalion 6 pułku Legionów
opanował przedmieście Zawoda, ale zaległ następnie pod ogniem nie­
przyjaciela. Dalsze natarcie ruszyło o świcie, gdy wprowadzono pozo­
stały batalion 6 pułku Legionów i III batalion 1 pułku Legionów oraz
przygotowano wsparcie artyleryjskie. Niemcy bronili się zaciekle i do­
szło do ciężkich walk wręcz, ale o godzinie 9 całe miasteczko zostało
zdobyte. Po obydwu stronach poniesiono duże straty. 6 pułk Legionów
stracił 12 oficerów i 30% swego stanu. Ranny został również dowódca
pułku, płk Engel. W ręce Polaków dostało się 84 jeńców niemieckich 1 7 1 .

59. Gen Wincent) Kowalski, 60. Ppłk. dypl. Kazimierz Babiński,


dowódca 1 DP Leg. dowódca 5 pp Leg.

400 2 6 — Bilwy polskiego Września, tom I


Do południa oddziały zebrały się w kolumny i pomaszerowały do talion był bez łączności z artylerią, ale artylerzyści przyszli sami z po­
stacji Mrozy, gdzie już wcześniej stanęła kolumna główna. Po południu mocą. Kilka celnych serii spędziło samochody pancerne z pola widze­
nadszedł rozkaz jak najszybszego odejścia całej grupy do lasów na nia; jeden pozostał unieruchomiony.
północny zachód od Łukowa. Tymczasem straty od ognia czołowego powiększały się w zastra­
Niemiecki manewr odcinający wyraźnie kierował się ku Wiśle; szosa szającym tempie. Trafienia z czołgów były przeważnie śmiertelne. Pole­
Siedlce—Seroczyn była zajęta przez dalsze ramię dywizji pancernej głych celowniczych i karabinowych zastąpili amunicyjni lub żołnierze
Kempfa. Tym razem główny ciężar walk spadł na barki maszerującego z kompanii strzeleckich. O krok od dowódcy batalionu zginął w cza­
w prawej kolumnie 5 pp Leg. ppłka dypl. Kazimierza Babińskiego, sie wydawania komendy, pośmiertnie mianowany podporucznikiem,
który pod Wodyniami i Seroczynem wyprzedził całą dywizję. Poprzed­ pchor. Brzeziński. Pocisk przerwał tętnicę szyi 1 7 4 . Było to około go­
niego dnia stoczył tu dwugodzinną walkę 11 dywizjon pancerny dziny 11. Właśnie ruszyło pancerne przeciwuderzenie niemieckie. Dzie­
mjra S. Majewskiego wraz z 62 kompanią czołgów rozpoznawczych więć czołgów skierowało się w rozwinięciu na I batalion, siedem —
TKS. Po walce dywizjon odskoczył przez Stoczek—Garwolin na Dę­ na III. Równocześnie jakieś pojazdy w tumanach kurzu ukazały się od
blin m . strony Łomnicy. Karabiny maszynowe otworzyły ogień z całej mocy,
Rano 13 września bataliony I i III 5 pułku Leg. uderzyły pod do­ a 4 lufy rusznic przeciwpancernych czekały zbliżenia się czołgów na
wództwem mjra Czerwienia wzdłuż drogi Borki—Seroczyn na nieprzy­ najbliższą odległość. Reszta żołnierzy przygotowywała granaty. Z posu­
jaciela, który zajmował stanowiska wśród murowanych zabudowań Se­ wających się na przedpole czołgów jeden został zniszczony, inne po­
roczyna oraz w okopach na zachód i na wschód od tej miejscowości. częły kluczyć.
Na lewą część wioski rozwinął się do natarcia III batalion pod dowódz­ Wtem I batalion zaczął się wycofywać, pociągając za sobą 8 kom­
twem jedynego zawodowego oficera w batalionie, ppor. Swikli. Na pra­ panię III batalionu. To przesądziło o wyniku tej nierównej od samego
wą — I batalion por. Wasilewskiego 1 7 3 . początku walki. Czołgi niemieckie wdarły się do okopów batalionu.
Natarcie, mimo bardzo silnego ognia z okopów i wzniesień na wschód Dowódcy czołgów wychylali się z otwartych włazów, aby lepiej kiero­
od Seroczyna, rozwijało się szybko i zdecydowanie. Szczególnie silne wać niszczącym ogniem swych wozów. Polacy strzelali do szczelin
gniazda oporu z bronią ciężką usadowiły się w budynku szkoły przed obserwacyjnych z kilku kroków, rzucali granaty pod gąsienice. Starszy
frontem natarcia I batalionu por. B. Wasilewskiego. Toteż ppor. Swikla sierżant Ludwik Wagner zabił jednego z dowódców czołgu z odległości
skierował na korzyść swego prawego sąsiada ogień III plutonu cekaem, trzech—czterech metrów z visa 1 7 5 . Jeszcze jeden czołg został znisz­
zaś sam z adiutantem batalionu, st. sierżantem Stefanem Wagnerem, czony. Według źródeł niemieckich bitwa pod Seroczynem była jedną
dołączył do 9 kompanii, którą dowodził pchor. Brzeziński. Natarcie z najzaciętszych bitew w kampanii polskiej, która pociągnęła z jednej
i szturm, mimo ogromnego zmęczenia żołnierzy, miały przebieg żywio­ i drugiej strony duże straty, gdyż żadna ze stron nie brała jeńców
łowy. Batalion przeskoczył drogę i zdobył lewy skraj Seroczyna oraz i żadna ze stron nie poddawała się. III batalion 5 pp Leg., który wszedł
pozycje obronne na wschód od niego. Niemcy pierzchnęli, gdy tylko do tej walki przy stanie około 300 żołnierzy, utracił w niej blisko 50% żoł­
ruszył szturm, pozostawiając w okopach jedynie zabitych i ciężko ran­ nierzy 1 7 6 .
nych. Natychmiast w pościg za nimi poszły patrole bojowe, lecz szybko Kiedy do okopów zbliżyła się piechota niemiecka, żołnierze poczęli
napotkały ogień z broni maszynowej, której nie mogły wykryć. odstępować do tyłu, ponieważ wszystkie środki ogniowe były zajęte
Sytuacja była ciężka. Batalion wysunął się znacznie naprzód w sto­ zwalczaniem czołgów i nie było już sił do zatrzymania tyralier prze­
sunku do swego sąsiada i znalazł się w ogniu flankowym nieprzyjaciela. ciwnika. Dowódcom nie pozostało nic innego, jak dopilnować wyco­
Po pewnym czasie ppor. Swikla rozpoznał, że morderczy ostrzał czo­ fania się resztek oddziałów. Nadszedł wreszcie moment, kiedy pozostali
łowy pochodzi z okopanych czołgów. Już większość patroli wyginęła tylko ppor. Swikla i jego adiutant, st. sierż. Stefan Wagner. Dwa czołgi
na przedpolu. Tymczasem szosą z kierunku Wodyń nadjechały samo­ w odległości 10—12 metrów prowadziły do wycofującej się tyraliery
chody pancerne i zaczęły prażyć wysforowany batalion ogniem z tyłu. polskiej ogień pościgowy ponad ich głowami, za czołgami bardzo po­
Wprawdzie 8 kompania z drugiej strony szosy odpędziła je z powrotem, woli i ostrożnie zbliżała się tyraliera niemiecka. Ostatni żołnierze bata­
jednak ich ogień w dalszym ciągu dawał się we znaki od skrzydła. Ba- lionu rozbiegli się w obie strony, aby rozproszyć uwagę wroga. Niemcy

402 403
zaczęli ostrzeliwać ich pociskami świetlnymi, dopóki nie padli. Wów­ W toku walk zniszczono kilka czołgów i samochodów, a w jednym
177
czas sądząc, że są zabici, zaprzestali ognia . W ten sposób ppor. Swikla z nich znaleziono bagaż gen. Kempfa. Natomiast nie udało się 6 pp Leg.
i jego sierżant dotarli do reszty oddziału, który zatrzymał się o 700 me­ przełamać zapory niemieckiego pułku w Woli Wodyńskiej; musiał ją
trów od Seroczyna. Tu zjawił się dowódca kompanii przeciwpancernej, obchodzić. O świcie 1 pp Leg. uderzył w dalszym marszu na Trzciniec
por. Korzon, przysłany z sąsiedniej osi marszowej do pomocy w walce i zdobył go, jednak wszystkie wzgórza na osi marszu pułku były obsa­
z czołgami. Tym razem III batalion otrzymał zadanie osłony wycofania dzone przez broń maszynową i obserwatorów artyleryjskich. Polskie
się reszty sił dla obejścia oporu w Seroczynie. Przerzedzone kompanie baterie, rozwinięte na łąkach, zostały zniszczone przez lotnictwo nur­
o stanach plutonów zajęły stanowiska i poczęły okopywać się. Niemcy kowe. Była to trzecia i ostateczna zapora, która przesądziła o wyniku
wstrzymali swój pościg i umacniali się w odbitym terenie. przełamujących bojów grupy gen. Kowalskiego. Trzeba przypadku, że
Tymczasem ppor. Świkla stwierdził brak w szeregach I batalionu dokładnie ten sam rejon lasów Jagodne pod Łukowem otrzymała do
jego dowódcy, por. B. Wasilewskiego. Był to mistrz świata i wielo­ obsadzenia 1 niemiecka dywizja gen. Kortzfleischa i uprzedziła Pola­
krotny mistrz Polski w strzelaniu z karabinu. Szedł on w pierwszej linii ków. Niemcy okopali się w terenie, powiązali się systemem ogniowym
z- żołnierzami i osobiście prowadził ogień do wykrytych celów, aż został wszystkich broni, uczynili z lasów Jagodne i okolicznych miejscowości:
dwukrotnie ranny i pozostał na polu walki. Ppor. Swikla natychmiast Trzciniec, Kopcie, Domanice, wielką redutę obronną. Z chwilą zbliże­
powrócił taczapką na niedawny teren zmagań i mimo ognia oraz wyrywa­ nia się pokawałkowanych i wyczerpanych walkami oddziałów polskiej
jących się do ucieczki koni przeszukiwał pole. Około 300 metrów od 1 dywizji artyleria niemiecka wzięła pod ogień w promieniu kilku kilo­
Seroczyna ujrzał skrwawionego kolegę, czołgającego się wzdłuż drogi. metrów wszystkie skrzyżowania dróg i wiaduktów, groble i mostki,
Porucznik Wasilewski z najwyższym wysiłkiem wczołgał się na taczan- wejścia i wyjścia z wiosek, skraje lasów i miejsca ewentualnych zbiórek.
kę, która w kilka minut później galopem pomknęła poza zasięg ognia l 7 8 . Jasność, która w nocy z 13 na 14 września pokryła wschodnią stronę
W tym czasie przeszły już oddziały liniowe i tabory, przeszła ko­ nieba, nie była jeszcze brzaskiem. Cały widnokrąg rozjaśniały krwawe
lumna sanitarna i została ściągnięta ze stanowisk kompania przeciw­ łuny pożarów, przetkane gęstym fajerwerkiem białych rakiet. Gdzieś
pancerna. Nikłe grupki żołnierzy batalionu pozostały samotnie na sta­ grzmi artyleria. W poświacie łuny widać w przydrożnych rowach usta­
nowiskach. Dopiero ciemności nocy pozwoliły im zejść na drogę i po­ wione trupy niemieckich żołnierzy. Niemcy przygotowali swoich pole­
maszerować z pułkiem przez Oleśnicę w rejon koncentracji dywizji głych do transportu, lecz zabrakło czasu, by ich wrzucić na wozy. Na
w kierunku na Jagodne. W ciągu tych kilku dni niemiecka grupa pan­ redutę uderza 6 kompania strzelecka 1 pułku. Jej dowódca ppor. Pio­
cerna była odcięta od swoich tyłów i musiała otrzymywać zaopatrzenie trowski, wychylony do przodu, jakby chciał już sięgnąć opłotków.
drogą lotniczą, co było zasługą 5 pp Leg. — Władek! Granatami ich! — woła płk Burczak °.
18

Tymczasem 1 pp Leg. utorował drogę marszu po głównej osi przez Szturm. Wybuchy granatów. Żołnierze roznoszą Niemców na bagne­
Rudę Szostakowską i Rudę Golińską. Na silnie obsadzoną Oleśnicę tach. Do natarcia na Trzciniec dołącza 4 kompania porucznika Łoziń­
natarł na Wodynie koncentrycznie II batalion 5 pp Leg. oraz kombino­ skiego i dwa działa kapitana Trojańczyka. Piechota z ostrym okrzykiem
wany batalion z 41 DP. „Nie wiadomo, kto poderwał tyralierę do „hurra!" wpada pomiędzy pierwsze zabudowania wsi. Niemcy nie wy­
szturmu — pisze por. M. Schmal z 6 kompanii 5 pp Leg. — Ludzie lecą trzymują uderzenia i wycofują się dalej. Już kilka skoków do celu, już
z jakimś wściekłym rykiem do przodu. Dopadamy do zabudowań Ole­ widać zbawcze lasy Jagodne. Lecz odgradza je jeszcze jedna wieś: Do­
śnicy. Niemcy nie wytrzymują szturmu. Niektórzy wybiegają spomiędzy manice.
zabudowań Oleśnicy z podniesionymi w górę rękami. Nieliczni sta­ Właśnie z Olszyc wychodzi 8 kompania podporucznika Batoga.
wiają opór, są masakrowani przez »Zuchowatych«. We wsi wszystkie Równocześnie między Trzciniec i Kopcie zajeżdża galopem, jak na po­
oddziały mieszają się. Walka się kończy. Oficerowie (także por. L. Do- kazie, lekka bateria. Szybko i sprawnie otwiera ogień. Ale natychmiast
baczewski, dowódca 5 komp.) wyrywają jeńców z rąk rozwścieczonych zwala się na nią taka burza ognia artylerii niemieckiej, że bateria, zdru­
żołnierzy i cywilów. Szukają Niemca, który już w czasie natarcia chciał zgotana, przestaje istnieć 1 8 1 .
podpalić dom, gdy bezbronna właścicielka wyrywała mu żagiew z ręki. Ppor. Piotrowski, podniesiony na duchu ukazaniem się ppor. Batoga,
Wśród jeńców go nie rozpoznano" I 7 9 . naciera wraz z nim na Domanice. Brawurowym uderzeniem na bagnety

404 405
spędzają Niemców i dochodzą do skraju lasu Jagodne, lecz tutaj zo­
stają zmasakrowani ogniem artylerii i broni maszynowej. Natarcie grupy kawalerii na Mińsk Mazowiecki
Szosą na Siedlce jedzie adiutant pułku, por. Cereniewicz. Pułkownik
Burczak nakazał nawiązać łączność z Mazowiecką Brygadą Kawalerii, O świcie 13 września ruszyło natarcie grupy Andersa, w zredukowanym
która miała osłaniać dywizję od tego kierunku. Na szosę wyskoczył na o połowę celu: zamiast na Kałuszyn — na Mińsk Mazowiecki. Wołyń­
tańczącym, rozgrzanym koniu oficer. Porucznik Cereniewicz poznał ska Brygada Kawalerii płka Filipowicza rozwinęła w Dębie Wielkim
w nim dowódcę brygady, płka dypl. Karcza. Wyskoczył z samochodu swoją artylerię i pod jej osłoną skierowała się na wschód w dwóch ko­
i wyprężony jak struna złożył meldunek. lumnach. Około godziny 10 w północnej kolumnie 2 szwadron 12 p.uł.,
— Proszę za mną — rzekł w odpowiedzi pułkownik. idąc w straży przedniej, wstępnym bojem zajął Cygankę. Lecz wkrótce
Był wczesny ranek. Z grzbietu wzgórza rozciągał się na wszystkie Niemcy odbili ją. Natomiast przy szosie brzeskiej opanowano Chosz-
strony widok. Zewsząd niósł sie swąd spalenizny. czówkę. Na linii Cyganki i Choszczówki rozwinęły się do natarcia trzy
— Oto sytuacja na naszym odcinku — pułkownik wskazał ręką łuk pułki ułanów brygady — 19, 21 i 12. Drugi pułk strzelców konnych
szosy na Siedlce 1 8 2 . szedł w odwodzie 1 8 6 .
Począwszy od najbliższego zakrętu aż po kres horyzontu stała dłu­ Początkowo natarcia Wołyńskiej Brygady Kawalerii miały wesprzeć
gim szeregiem dopalająca się motorowa kolumna niemiecka. Czołgi nie oddziały 44 dywizji piechoty płka dypl. Eugeniusza Żongołłowicza, lecz
zdążyły zjechać z drogi. Ku górze sterczały powykrzywiane lufy działek dywizja ta nie została jeszcze skoncentrowana i miała na miejscu tylko
i karabinów maszynowych. Spalone motocykle i samochody leżały w ro­ kilka batalionów 144 i 145 pułku oraz dwa dywizjony 54 pal w tak
wach, wśród nich zwęglone lub porąbane szablami ciała niemieckich zwanym zgrupowaniu ppłka Dzióbka. Reszta oddziałów tej dywizji znaj­
żołnierzy. dowała się pod Sochaczewem, a 146 pp pomaszerował jeszcze przed
— Zaskoczyliśmy ich na postoju — wyjaśnił pułkownik. armią „Łódź" na Modlin. Ostatecznie do działań na Mińsk Mazowiecki
Była to najświetniejsza akcja 7 pułku ułanów lubelskich ppłka Skrzy­ wyszły dwa inne bataliony (103 baon strzelców i oderwany od 35 DP
neckiego. Zdawało się, że to musi przesądzić o powodzeniu. III batalion 205 pp) pod dowództwem mjra S. Hankiewicza l 8 7 .
Zanim jednak por. Cereniewicz wrócił do pułku, sytuacja zmieniła Około godziny 12 oba te bataliony rozwinęły się do natarcia wzdłuż
się nie do poznania. Ranny dowódca pułku odszedł z pola walki, z ba­ szosy brzeskiej i przy wsparciu 15 baterii konnej kpt. W. Rakowskiego
talionów pozostały już tylko szczątki, a wpół obłąkane grupki żołnie­ zepchnęły Niemców na tor kolejowy. Gdy jednak wycofano z linii 19 pułk
18
rzy szamotały się w różne strony jak ryby w sieci \ Nawała trzech ułanów, bataliony te zachwiały się i straciły początkowy impet. Postępy
dywizjonów uderzyła w Trzciniec. W mgnieniu oka cała wieś pokrywa natarcia były również paraliżowane wiszącym w powietrzu lewym skrzy­
się dymem wybuchów i rozbłyskami ognia, po chwili płonie jak pudełko dłem. Na północ od Wołyńskiej Brygady miało bowiem wyjść natarcie
zapałek. Z lasu Jagodne wychylają się hełmy niemieckie. Polacy prze­ grupy operacyjnej gen. Zulaufa, lecz zostało ono w przeddzień odwołane:
chodzą na partyzantkę. nieprzyjaciel zabierał się do forsowania Bugo—Narwi pod Zegrzem, przez
W rezultacie w rejonie Parczewa i Radzynia
184
znalazły się jedynie co zagrażał skrzydłu i tyłom rozwiniętej do natarcia na wschód grupy.
części III batalionu 1 pp Leg. mjra Roczniaka z 3 baterią 1 pal Zgodnie z myślą przewodnią manewru, Nowogródzka Brygada Kawa­
kpt. S. Truszkowskiego bez dział. Później dołączył II batalion 5 pp Leg. lerii miała uderzyć na skrzydło przeciwnika, wymijając Mińsk Mazowiecki
mjra Kusztry oraz kilka dalszych baterii i pojedynczych dział, w tym od południa. Wyruszyła ona zrazu po dwóch osiach: 26 pułk ułanów
185
bateria ciężka . Z luźnych resztek dywizji ppłk Kasztelowicz utwo­ płka dypl. L. Schweizera z 3 baterią 9 dak — na Józefów i Cegłów,
rzył w Chełmie zbiorczy batalion 6 pp Leg. i objął dowództwo kombi­ 27 pułk ułanów ppłka Pająka z 1 i 2 baterią 9 dak — na Maleszew i Peł-
nowanego pułku dywizji. Część żołnierzy 1 DP pod dowództwem por. Ce- czankę. Rychło jednak po trzeciej osi został wysłany 25 pułk ułanów
reniewicza weźmie udział w bitwie pod Kockiem jako III batalion płka Stachlewskiego z 4 baterią 9 dak — na Grzybowilk i Siennicę. Na
178 pp ppłka W. Deca. To było wszystko, co się udało z dywizji wy­ Siennicę uderzyły dywizjon pancerny i brygadowy szwadron kolarzy. Do­
prowadzić znad Bugu. wódca brygady, płk Żelisławski, posuwał się wraz z odwodowym 4 puł­
kiem strzelców konnych ppłka Marszewskiego 188 .
Była to w gruncie rzeczy pierwsza akcja bojowa całej brygady od
406
407
początku kampanii. Pułkownik Schweizer stracił szybko łączność ze
swoim rozpoznaniem i ze szwadronem straży przedniej, a rozwinąwszy
około godziny 9 pozostałe dwa szwadrony w sile 70 ułanów, 5 erkaemów
i 4 cekaemów, zameldował dowódcy brygady, że rozkaz natarcia jest
niewykonalny.
27 pułk ułanów zepchnął ze swej osi drobne elementy nieprzyjaciela
i wkrótce po południu znalazł się pod Maleszewem. 1 szwadron wyko­
nał na miejscowość szarżę, jednak załamała się ona krwawo pod ogniem
broni maszynowej nieprzyjaciela. Dopiero piesze natarcie doprowadziło
po zaciętej walce do zdobycia Maleszewa około godziny 2 w nocy. Ale
opór Niemców tężał z każdą chwilą.
Na skrajnym południowym skrzydle dywizjon pancerny wpadł do
Siennicy i wyparł niemiecki oddział zmotoryzowany, niszcząc czołg i sa­
mochód ciężarowy. Również 25 pułk ułanów ruszył na Siennicę 1 8 9 .
Tymczasem na kierunku Mińska nieprzyjaciel rozwinął się do na­
tarcia i uderzył na styk między brygadami. Dopiero 2 pułk strzelców
konnych zatrzymał Niemców na torze kolejowym. W tym położeniu
gen. Anders, mając stałą łączność radiową z płkiem Pragłowskim, otrzy­
mał rozkaz: „Natychmiast przerwać bitwę. Z rozkazu Wodza Naczel­
nego przejść za Wieprz do Parczewa do dyspozycji W.N. Warszawa
broni się nadal".
W ten sposób po tygodniu zabiegów i sporów rozstrzygnięte zostało
ostatecznie użycie Nowogródzkiej Brygady Kawalerii. Przy sposobności
podporządkowano jej 10 dywizję gen. Dindorfa-Ankowicza 1 9 0 .
Jako nowy rejon koncentracji swej grupy gen. Anders wybrał lasy
na północ od Łaskarzewa. Drogi wycofania odcinała od południa dy­
wizja pancerna Kempfa, lecz spodziewano się znaleźć w jej ugrupowa­
niu luki. W drodze gen. Anders podporządkował sobie oddziały Mazo­
wieckiej Brygady Kawalerii z armii „Modlin", wycofujące się jeszcze
w znacznej sile, głównie 1 pułk szwoleżerów i 1 dywizjon artylerii
konnej.
Wołyńska Brygada Kawalerii oderwała się o zmroku od nieprzyja­
ciela, lecz tylko część jej poszła w kierunku odwrotu grupy kawalerii.
Grupa płka Kuczeka, do której należały 12 i 21 pułk ułanów, nie otrzy­
mała rozkazów i ostatecznie odeszła w kierunku Warszawy, gdzie w kilka
dni później weszła w skład pułku jazdy mjra Juniewicza i wzięła udział
w obronie Palmir.
W czasie bitwy pod Mińskiem Mazowieckim zdarzył się wypadek
świadczący o bardzo wysokim morale polskiego żołnierza. Do sztabu
grupy kawalerii w Wiązownej nadciągał szwadron kawalerii zorganizo­
wany ze służby folwarcznej i rozbitków rozmaitych oddziałów pod do-

409
wództwem rotmistrza (N. N.). W pewnej chwili od szwadronu oderwał
rała Bortnowskiego" i stanowiło bezwzględną większość wszystkich sił
się jeden z żołnierzy i stanął przed kapitanem dypl. Pawłem Gillem,
grupy armii.
który był oficerem operacyjnym Nowogródzkiej BK. Zameldował, że
12 września o godzinie 11.45 w szkole na Bielawach zebrali się wyżsi
jest ułanem 12 pułku ułanów Podolskich, i zapytał, gdzie może być jego
dowódcy lewego skrzydła „armii Bortnowskiego". generałowie Bołtuć
pułk.
i Abraham, pułkownicy Rawicz-Mysłowski, Szyszko-Bohusz, płk Nieza-
— O sześć kilometrów stąd — odparł kapitan Gili — i jesi w walce.
bitowski oraz wielu oficerów sztabowych 4 i 16 dywizji. W opuszczonej
— Na Boga! — zawołał żołnierz. — To mój pułk bije się beze mnie?
wsi dopalały się chałupy i zabudowania gospodarskie. Poprzedniego
To być nie może! Ja muszę być z pułkiem. Panie rotmistrzu, proszę mi
dnia jeszcze byli tu Niemcy. Zewsząd wyzierały pustka i zniszczenie.
powiedzieć, jak mogę trafić do pułku?
W lesie i na jego południowych skrajach biwakowały w ugrupowaniu
W oczach ułana zalśniła łza szczerego zapału i żalu, które wzruszyły
obronnym bataliony 4 dywizji. Żołnierze leżeli pokotem, pogrążeni
kpt. Gilla.
w kamiennym śnie. Wielu zdjęło buty. Co krok widoczne były zakrwa­
— Dobrze — odpowiedział. — Za chwilę pojedzie goniec do pułku,
wione albo zbielałe od odparzeń brudne nogi. Zdawało się, że nie ma
możecie pojechać z nim razem. Poproście waszego obecnego dowódcę
siły, aby tych ludzi ruszyć. Jeżeli kto otworzył oczy, patrzył na prze­
o zwolnienie m .
chodzących martwym spojrzeniem, bez czucia, bez cienia reakcji.
Tak skończyła się „wielka" 10-godzinna operacja zaczepna na wschód
Nawet obsługa działka przeciwpancernego na szosie spała przy kołach
od Wisły w kierunku na Węgrów. Pozostali partnerzy tej operacji albo
i na lawecie l 9 3 .
już nie istnieli, jak np. 18 dywizja grupy operacyjnej „Narew", albo mu­
Generał Bortnowski, odjeżdżając ze sztabu armii „Poznań", otrzy­
sieli wykonywać pilne zadania obrony (grupa gen. Zulaufa), albo nie
mał dodatkowe polecenie, aby przyspieszyć wyruszenie 4 dywizji do
wiedzieli o inicjatywie armii „Warszawa". Wysiłek rozkazodawczy, mar­
rozpoczętego już natarcia na Głowno oraz przeprowadzić inspekcję
szowy i bojowy tych działań stał w rażącej dysproporcji do osiągniętych
obrony Sochaczewa, improwizowaną przez grupę płka Switalskiego.
wyników l 9 2 . Akcja ta może służyć jedynie za podstawę porównawczą
— Generał Kutrzeba żąda wysłania dywizji do natarcia — zwrócił
do bitwy nad Bzurą: jej doniosłości strategicznej, wyników operacyj­
się do gen. Bołtucia, wskazując brodą śpiących.
nych i ogólnej efektywności.
— Jakaż siła ich ruszy? — odparł Bołtuć 1 9 4 .
Tymczasem dowódca Frontu Północnego, gen. Dąb-Biernacki, i do­
Był to bezkompromisowy żołnierz i nie znosił żadnego pobłażania.
wódca armii „Modlin", gen. E. Przedrzymirski, trwali w Lubartowie
On to już w pierwszych dniach wojny zmienił obu swoich dowódców
i Radzyniu w bezsilnym oczekiwaniu na przebicie się swych wojsk.
dywizji. Jednakże wobec objawów krańcowego wyczerpania nawet jego
wola uległa zachwianiu.
— Przeszli w ciągu trzech nocy, spod Włocławka — meldował —
Odwołanie polskiej ofensywy na Stryków ponad sto kilometrów. Całą dobę byli w ogniu walki o te lasy. Od czasu
mobilizacji mają za sobą ponad trzysta kilometrów, od pierwszego
Wszystkie przeciwieństwa, które dotychczas występowały tylko w po­
strzału na granicy ciągle są w akcji. Jakaż siła postawi ich na nogi?
glądach dowódców armii „Poznań" i „Pomorze", generałów Kutrzeby
Zupełnie innego zdania był gen. Abraham, który przyjechał na od­
i Bortnowskiego, ujawniły się krytycznego dnia 12 września w rozbież­
nym ich działaniu. Na tym tle wybuchł w łonie grupy armii „Poznań— prawę wprost z placu boju.
Pomorze" ostry kryzys, który doprowadził do odwołania ofensywy na — Należy natychmiast ruszać do natarcia! — zawołał wzburzony. —
Stryków. Natychmiast, dopóki moi ułani utrzymują pod naporem wroga podstawy
wyjściowe. Wiecie, że rano zginął dowódca 15 pułku ułanów, podpuł­
Generał Bortnowski po nominacji go na dowódcę polskiego natarcia
między Łęczycą i Łowiczem odjechał do Bielaw, gdzie miał się spotkać kownik Mikke? I 9 5
Wszyscy milczeli stropieni.
z wyższymi dowódcami. Na czas działań zaczepnych w kierunku po­
łudniowym podporządkowane mu zgrupowanie pięciu dywizji piechoty — Jakiego panowie jesteście zdania? — zapytał Bortnowski dowód­
i Wielkopolskiej Brygady Kawalerii otrzymywało nazwę „armia gene- ców dywizji w sprawie żądanego natarcia.
— Natarcie jest niemożliwe — odpowiedzieli zgodnie.
410 411
Generał Abraham zwrócił się bezpośrednio do Bołtucia: się na zasadzie „uzgadniania". A oto jaki wynik dała ta zasada już
— Przecież rano obserwowaliśmy z panem przedmiot natarcia i miał pierwszego dnia wspólnych działań!
pan nas zluzować, żeby brygada mogła uderzyć ze skrzydła. Co się od — Natychmiast samochód! — wykrzyknął Kutrzeba. — Pan przy­
tej pory zmieniło? gotuje na jutro rozkaz! — zwrócił się do płka Lityńskiego. — Uwzględ­
— Proponowałem uderzenie wieczorem. nić kierunek Głowna!
— Do wieczora nieprzyjaciel za bardzo się wzmocni. Zadanie zdoby­ Kończył się dzień, a jednostki armii pozostawały bez rozkazu, który
cia Głowna mamy obydwaj wyznaczone w rozkazie operacyjnym. Głowno powinien był wydać gen. Bortnowski, a którego wobec zmienionego
otwiera nam drogę na Skierniewice. Jakże tego można nie rozumieć? stanowiska nie należało oczekiwać.
Nikt z obecnych nie zabierał głosu. Brygada była w walce dopiero Do sztabu armii „Pomorze" w Łękach Kościelnych było z Głogowca
czwarty dzień, grupa operacyjna Bołtucia prawie dwa tygodnie. Wresz­ pod Kutnem, gdzie mieścił się sztab gen. Kutrzeby, zaledwie 20 kilo­
cie Abraham zwrócił się do Bortnowskiego: metrów, toteż po upływie pół godziny dwaj wysocy dowódcy mogli
— Jedźmy, panie generale, na linię! Sam pan oceni sytuację. podjąć bezpośrednią, poufną rozmowę. Tym razem Bortnowski nie
— Jako dowódca armii nie mam czasu na terenowe rozjazdy — od­ mówił o „chwale zdobycia Łodzi", przeciwnie — nie wierzył w pomyślny
parł Bortnowski 1 9 6 . — Słyszy pan, co meldują dowódcy jednostek? Sto wynik natarcia grupy Knolla, natarcia prowadzonego bez spodziewanej
kilometrów po zapchanych drogach, wśród nocy, to więcej niż dwieście pomocy już czwarty dzień. O armii „Łódź" w dalszym ciągu nic nie
normalnego marszu. Po takim wysiłku nawet koń padnie ze. zmęczenia. wiedziano, natomiast meldowano o dużym zgrupowaniu niemieckim
Cóż dopiero mówić o ludziach? w rejonie Żyrardowa " 9 . Przegradzało ono drogę do stolicy dwóm
— Więc po co było przychodzić? — zawołał w uniesieniu generał armiom polskim nawet w wypadku złamania oporu Niemców pod Głow­
Abraham. — Panowie, dajcie mi batalion piechoty, a ja wam wszystkich nem. Pod Sochaczewem sytuacja pozostawała nadal niejasna: nie wia­
Niemców przepędzę na cztery wiatry bez pomocy 4 dywizji! 197 Ja nie domo było, na którym brzegu Bzury stoją oddziały płka Switalskiego.
mam sił żywych do obsadzenia zdobytego terenu, rozumiecie? Pułk Na dodatek w czasie rozmowy przyszła wiadomość, że pod Płockiem,
moich ułanów to mgiełka: po spieszeniu niknie w terenie. Dajcie mi, a więc na bliskich tyłach obu armii, Niemcy przystąpili do przekracza­
proszę, batalion wojska! Dajcie mi piechotę! nia Wisły. To zmieniało w sposób istotny perspektywy polskiej ofen­
— Po południu, o siedemnastej — odpowiedział generał Bołtuć. sywy na Stryków.
— To będzie za późno! Za późno! — powtarzał dowódca brygady, — A więc, jakie mamy w tej sytuacji wyjście? — zapytał zachwiany
po czym zakrzyknął na szofera, wsiadł do terenowego „łazika" i po­ w swej woli kontynuowania walki gen. Kutrzeba.
gnał na swoje pozycje pod Helenowem, skąd słychać było wzmagający Generał Bortnowski był zdania, że całą operację dwóch armii na­
się huk dział nieprzyjaciela. leży prowadzić bliżej Wisły 2 0 0 , i wysunął koncepcję uderzenia trzema
Po inspekcji oddziałów w terenie gen. Bortnowski odmówił dowo­ dywizjami swej armii z osłoną Wielkopolskiej BK na Skierniewice. Grupa
dzenia grupą ofensywną na Stryków oraz Głowno i wysłał w tej sprawie operacyjna gen. Knolla miała przerwać natarcie i wycofać się za Bzurę,
do dowódcy armii „Poznań" meldunek. Gdy gen. Kutrzeba otworzył a następnie po jednodniowym odpoczynku maszerować na Sochaczew.
list, w którym dowódca armii „Pomorze" wyrzekał się „chwały zdo­ — Mogę osobiście pokierować operacją na Skierniewice — rzekł
bycia Łodzi", nie chcąc J e j odbierać generałowi Knollowi" " 8 , twarz na zakończenie Bortnowski.
jego w miarę czytania powlekała się łuną purpury, gasła do szarości Generał Kutrzeba zaakceptował to kontynuowanie bitwy nad Bzurą
popiołu, aż wreszcie zastygła w kamiennym skupieniu zadumy. „w zmienionej formie". Aby wprowadzić w życie nową koncepcję, trzeba
— Nie rozumiem — wyszeptał do siebie głucho. było jechać natychmiast do sztabu Knolla w Janowicach za Bzurą i od­
Otrzymany list przekreślał system współpracy operacyjnej, który wołać wydane już rozkazy. W tę uciążliwą drogę udał się gen. Kutrzeba
udało mu się zorganizować rano; a który nie zdołał dotrwać do wie­ z płkiem Lityńskim.
czora. Generał Bortnowski nie został bowiem przez Naczelne Dowódz­ Jechali przez niedawne pole walki. Na trasie płonął w zapadającym
two formalnie podporządkowany Kutrzebie. Ich współpraca opierała zmierzchu Piątek, w zachodniej części nieba wzbijał się aż ku zenitowi
krwawy odblask podpalonej przez Niemców Łęczycy 201 . Wszędzie wi-

412 413
205
doczne były ślady uporczywych walk i zniszczeń. W przeciwnym kie­ ogień niemieckiego patrolu . Część oddziałów pułku walczyła jednak
runku ze zgrzytem hamulców i szumem motorów ciągnęły wolno samo­ do rana, ponosząc ciężkie straty i zadając je nieprzyjcielowi. Po nocy
chody, a częściej wozy konne z rannymi do Kutna. Od towarzyszącego nie udało się ich odszukać i wycofać na podstawy wyjściowe. Wyglą­
kolumnie lekarza gen. Kutrzeba dowiedział się o braku środków opa­ dało na to, że trzeba żołnierza odrywać od walki siłą. Dowództwo pułku
trunkowych, lekarzy i pomieszczeń. objął mjr Łobza.
— Chorzy leżą pokotem na trawnikach bez opieki — opisywał sy­ Operatywnością działania wyróżniały się oddziały Wielkopolskiej Bry­
tuację porucznik lekarz. — Na wyczerpaniu są środki usypiające, część gady Kawalerii. Po zajęciu Łowicza przez 64 grudziądzki pułk piechoty
operacji już teraz robi się na żywca. jej podjazdy wyszły daleko na przedpole, w kierunku Skierniewic. Około
Generał Kutrzeba na nieszczęście nie zastał gen. Knolla w jego godziny 12 zetknęły się z patrolami konnymi nieprzyjaciela i zostały
miejscu postoju — był w 14 dywizji na objeździe pozycji. Rozkaz od­ ostrzelane ogniem broni maszynowej, a pod Bełchowem, zajętym przez
wołujący działania zaczepne sformułował i podpisał szef sztabu grupy, podjazd ppor. Faleńskiego z 7 psk, pokazały się także czołgi. W tym
płk dypl. Białkowski. Gdy Knoll — powróciwszy do sztabu po pół­ położeniu dowódca rozpoznania, rotmistrz Chrzanowski, wydał rozkaz
nocy — dowiedział się o zmianie rozkazu, był wprost przerażony 2 0 2 . wycofania się na Łowicz. W czasie walki z nacierającą na Bełchów pie­
Wszędzie w oddziałach jego grupy panował przed spodziewanym dniem chotą i czołgami padli ppor. Faleński, kpr. Jan Matelski i st. strzelec
natarcia duch optymizmu, wszędzie obiecywano sobie sukcesy. Od wzię­ Antoni Rożak 2 0 6 . Dowództwo podjazdu objął ppor. Stefan Piasny,
tych jeńców dowiadywano się, że Niemcy przygotowują się do opuszcze­ a kpr. Piotr Warawa z sekcją erkaem osłaniał odwrót. Ofiarny ten żoł­
nia Łodzi. nierz odsyłał kolejno swoich strzelców do tyłu, sam zaś mimo odnie­
sionych ciężkich ran strzelał do końca z erkaemu — aż do chwili swojej
— Jeszcze dzień, jeszcze dwa — rzekł generał — a powodzenie
bohaterskiej śmierci na stanowisku ogniowym.
mogło być całkowite. I zasłużona chwila wytchnienia dla moich zmor­
Dnia 13 września rano wszystkie jednostki armii „Poznań" i „Po­
dowanych żołnierzy. A teraz grozi nam prawdziwe niebezpieczeństwo.
morze", zaangażowane na południe od Bzury, znajdowały się w marszu
Zanim oddziały otrzymają rozkazy, zanim zejdą ze stanowisk, będzie
na północny brzeg rzeki. Niektóre z nich dopiero po południu osiągnęły
już jasny dzień, a wtedy na wszystkich grobelkach w kierunku Bzury
swoje miejsca przeznaczenia. Również 16 dywizja opuściła zdobyty po­
pojawią się lotnicy i będą zbierać swoje żniwo śmierci.
przedniego dnia Łowicz. Na szczęście tego dnia była mgła. Do War­
To rzekłszy, wziął przygotowaną paczkę z odezwą do żołnierzy i wrzu­
szawy nadano kolejny radiogram następującej treści: „Natarcie na
cił ją w ogień 2 0 3 .
miasto chałupnicze wstrzymane. Przygotowujemy się do natarcia na
Oderwanie się grupy kawalerii generała Skotnickiego spod Białej
garnizon Ajdukiewicza" 2 0 7 .
Góry nie wywołało reakcji ze strony wykrwawionego w poprzednich
Pułkownik Ajdukiewicz był dowódcą 26 dywizji piechoty, której
walkach nieprzyjaciela. Odejście 25 dywizji spod Ozorkowa, a 17 — spod
część stacjonowała w czasie pokoju w Skierniewicach. Obecnie dywizja
Celestynowa zbiegło się z wycofaniem Niemców, którzy oczekiwali dal­
ta po szybkim przemarszu spod Wągrowca i Żnina miała uderzyć na
szego posuwania się Polaków. Natomiast odmarsz 14 dywizji opóźnił
własny garnizon w składzie grupy Bortnowskiego, przewidziana bowiem
się, gdyż około godziny 22 wyszło pod Wolą Mąkolską natarcie nie­
do uderzenia 15 dywizja została zatrzymana pod Płockiem w celu wy­
mieckie z czołgami, które wprawdzie zostało odparte, ale wniosło spore
parcia przeprawiającego się przez Wisłę nieprzyjaciela 2 0 8 .
zamieszanie wśród wycofujących się oddziałów. Jak się okazało, było
Powstaje pytanie, dlaczego gen. Bortnowski wycofywał z przedpola
to uderzenie maskujące własne odejście Niemców 2 0 4 .
Łowicza jednostki swej nowej grupy, skoro właśnie w tym kierunku
Na odcinku Głowna wyruszyło o dziewiętnastej wieczorem oczeki­
musiało iść jego natarcie na Skierniewice? Niepokojący ten fakt pozo­
wane przez cały dzień natarcie polskiej 4 dywizji. Lecz gen. Bortnowski
staje niewątpliwie w związku z armią „Łódź". Armia ta przez wiele
natychmiast po objęciu dowództwa nad grupą wydał rozkaz przerwa­
dni stanowiła dla wszystkich zagadkę. W rzeczywistości po ciężkich
nia go. W trakcie wycofywania oddziałów, które już ruszyły z podstaw
i chaotycznych walkach pod Wolą Cyrusową, Jeżowem i Mszczonowem
wyjściowych, dowódca dywizji, płk Rawicz-Mysłowski, wpadł na minę
dotarła do Żyrardowa. Stąd właśnie jej 28 dywizja próbowała przebić
i zginął wraz ze swym szefem sztabu i szoferem. Zginął także dowódca
się przez Pruszków do Warszawy, lecz poniósłszy ogromne straty, za-
14 DD. Dłk Sołtys, gdy dostał się pod Konarzewem pod bezpośredni
415
414
64. Gen. Władysław Anders,
dowódca grupy kawalerii

niechała zamiaru, a następnie wszystkie trzy dywizje gen. Thommee


przesunęły się na zachód od stolicy.
12 września rano 30 dywizja obsadzała las pod Żyrardowem — na
drodze maszerującej do bitwy nad Bzurą 19 dywizji niemieckiej. Bój
rozpoczął się w Żyrardowie, dokąd pojechała polska kompania czołgów
rozpoznawczych TK celem zaopatrzenia się w benzynę. Kompania, jadąc
przy otwartych włazach, wpadła w zasadzkę zorganizowaną przez dy-
wcrsantów i poniosła duże straty. Następnie Niemcy przystąpili do na­
tarcia na las, lecz mimo silnego wsparcia ogniowego dopiero o godzi­
nie 10 zaczęli przechodzić przez tor kolejowy. Tymczasem wyszło rów­
nież uderzenie przeciwnika od północnego wschodu na tyły dywizji.
Do przeciwnatarcia ruszyły resztki wykrwawionego pod Jeżowem
83 pułku piechoty, który w czasie osłony odwrotu 9 września poniósł
ogromne straty. Resztki te, wzmocnione oddziałem zaimprowizowanym

' u,HM polskiego WrwjSiMu. tom I


416
z oficerów i szeregowych sztabu dywizji, odparły Niemców i dywizja wysiłkiem przez gen. Thommee, jako jednolicie kierowane zgrupowa­
ruszyła do dalszego odwrotu. Jednak ogień artyleryjski nieprzyjaciela nie, na skutek upartego trzymania się nieumotywowanego operacyjnie
zdziesiątkował oddział sztabowy dywizji, w którym obok wielu zabi­ kierunku, jakim było dążenie ku Warszawie, utraciła — począwszy od
tych i rannych zginął również szef sztabu, ppłk dypl. W. Suracki, kwa­ linii Skierniewic — połowę swego stanu i większość ciężkiego sprzętu,
termistrz dywizji, kpt. dypl. J. Chmielowski, a ciężko ranny został i to w czasie, kiedy ustąpił nacisk ścigających armię jednostek 8'armii
(i zmarł z ran) dowódca I batalionu 83 pp, mjr S. Gieranowski. niemieckiej, która była zmuszona zwrócić się ku Bzurze. W Mszczono­
Dywizja kierowała się na północ w stronę Puszczy Kampinoskiej, wie odpadł 31 pp płka Wnuka i została zniszczona grupa kawalerii
w dniu tym przekraczała szosę Błonie—Warszawa w rejonie Paprotni, płka Kunachowicza jako część Kresowej BK. Pod Żyrardowem ciężkie
pozostawiając w straży tylnej gen. Thommee. straty poniosła 30 DP, a pod Pruszkowem i Ożarowem wykrwawiły się,
Wieczorem 12 września gen. Thommee przybył w towarzystwie pragnąc przebić się do stolicy, dwie pozostałe dywizje: 2 i 28. W rezul­
gen. Małachowskiego do sztabu 2 dywizji piechoty Legionów. tacie, nie prowadząc planowej operacji, armia „Łódź" doprowadziła
— A pan, panie pułkowniku — zwrócił się do płka dypl. Staicha, do Modlina zaledwie strzępy swych jednostek. „W ten sposób — jak
który po odjeździe płka Dojana-Surówki objął dywizję — gdzie chce konkluduje J. R. Godlewski — cały wysiłek gen. Thommee poprawie­
pan iść: pod Kutno czy na Warszawę? nia strategicznej sytuacji na lewym brzegu Wisły został zmarnowany" 2 " .
Thommee zniekształcił śmiesznie nazwę stolicy, tak że w jego ustach Razem z resztkami armii „Łódź" wycofała się na Modlin także 8 dy­
brzmiało to: Arszau. wizja piechoty o stanie ponad 10 tysięcy bagnetów i 30 dział.
— A po co pod Kutno? — zapytał pułkownik Staich. W dniu 13 września wszystkie siły polskie, opuściły południowy brzeg
— Nu, tam się bije Kutrzeba. Bzury, a w obszar między tą rzeką i Warszawą zaczęły się bez prze­
Był to świetny dowódca, który szóstym zmysłem wyczuwał, gdzie szkód wlewać coraz znaczniejsze siły niemieckie. Taki był wynik współ­
się ważą losy walki. pracy operacyjnej armii „Łódź", brygady Andersa i 8 dywizji piechoty
— Ja wolę iść na Warszawę. z grupą armii „Poznań—Pomorze". W szczytowym natężeniu walk na
— No, to niech pan idzie na „Arszau" — zgodził się Thommee — Bzurze gen. Kutrzeba musiał liczyć wyłącznie na siebie.
ale niech się pan zwinie w kolumny, bo Niemcy uciekli. Gdy się podsumowuje wszystkie decyzje sztabów polskich w dniu
Tak więc jeszcze jedna decyzja zapadła na niekorzyść bitwy nad 12 września, można dostrzec wiążącą, wspólną nić, która połączyła je
Bzurą. Co więcej, do tragicznej tej akcji została także porwana 8 dy­ w jednolity łańcuch ujemnych dla armii „Poznań" i „Pomorze" skutków.
wizja piechoty, wysłana z Modlina na Sochaczew ze specjalnym zada­ Niewiara gen. Bortnowskiego w siłę ofensywną armii „Poznań" po­
niem współdziałania z grupą armii Kutrzeby. Podczas natarcia na War­ zbawiła ją pewnych efektów zwycięstwa pod Strykowem. Decyzja
szawę 2 dywizja piechoty Legionów została zmasakrowana potężną kon­ gen. Thommee, odciągająca z pola bitwy armię „Łódź", pogłębiła stan
centracją ognia kilku dywizjonów artylerii i ukrytych w opłotkach i za­ osamotnienia generałów Kutrzeby i Bortnowskiego nad Bzurą. Wykon-
budowaniach Ożarowa czołgów 2 0 9 , gdzie przed trzema dniami poległ cypowana przez gen. Rómmla zupełnie chybiona operacja zaczepna
w czasie przebijania się do stolicy Marian Buczek na czele zwolnionych grupy kawalerii na wschód od Wisły, w kierunku na Kałuszyn, odebrała
z Rawicza więźniów politycznych. Tym razem wśród wielu tu poległych szansę uderzenia silnej czteropułkowej brygady kawalerii gen. Andersa
znalazł się dca 2 komp. por. Radziwiłł 210 . O godzinie 14 następnego z Puszczy Kampinoskiej i pewnego jej zwycięstwa pod Łowiczem. Decy­
dnia resztki tej dywizji rozpoczęły odwrót na Puszczę Kampinoską i Mo­ zja marsz. Śmigłego-Rydza, aby jak najspieszniej wycofać wszystkie siły
dlin. Straż tylna armii „Łódź" (30 dywizja piechoty gen. Cehaka) znaj­ do Małopolski wschodniej, skazywała najsilniejszą grupę armii „Po­
dowała się tego dnia w Paprotni, zaledwie o 12 kilometrów od Bzury, znań—Pomorze" na zagładę — z powodu samego oddalania od głów­
nie nawiązała jednak łączności ani z armią „Poznań", ani „Pomorze". nego teatru działań.
Około godziny 18 po wygasłych tropach tej dywizji przeszła na zachód Szczególnie decyzja dowódcy armii „Warszawa", a w stopniu jeszcze
4 dywizja pancerna, by pod Sochaczewem przeciąć drogę odwrotu większym — decyzja Naczelnego Dowództwa wywarły ujemny wpływ
armiom Kutrzeby i Bortnowskiego. na przebieg i wynik bitwy nad Bzurą. Generał Rómmel słusznie ocenił
Tu nasuwa się uwaga ogólna. Armia „Łódź", zebrana z tak wielkim wielką doniosłość warszawskiego obszaru operacyjnego, ale jego dzia-

418 419
łania nie szły w kierunku nadania obszarowi temu czynnej roli w bitwie Gdy attache polski, płk Fyda, zbyt natarczywie żądał wypełniania zobo­
dwóch armii, lecz w kierunku organizowania autonomicznego obszaru wiązań, Gamelin przestał go przyjmować!
warownego. W czasie najgorętszych walk nad Bzurą nie myślał on ka­ Co do działań naziemnych — to grupa armii pod dowództwem
tegoriami dowódcy operacyjnego, lecz zagospodarowywał się w stolicy gen. Georgesa rozpoczęła „ofensywę" w rejonie Saarbrucken na froncie
do długotrwałego oblężenia. W dniu 13 września wyszedł jego rozkaz szerokości 20 kilometrów i wniknęła na 5 kilometrów w głąb obszaru
o uporządkowaniu organizacji obrony, wyodrębniający dwa ośrodki do­ niemieckiego, zajmując „więcej niż 20 wsi" 2 1 4 . Lecz 12 września gen. Ga­
wodzenia („Warszawa" i „Praga") pod wspólnym dowództwem gen. Czu- melin w nowym rozkazie do Georgesa pisał: „Musimy się liczyć z ewen­
my. W następnym dniu została wydana na 8 stronicach instrukcja do­ tualnością, iż będziemy musieli wypuścić z rąk nieco terenu na przed­
wódcy armii „Warszawa" o organizacji „prac obronnych" w stolicy, polu naszej ufortyfikowanej granicy między Mozelą i Renem i trzymać
zarządzenie w sprawie organizacji służby zdrowia oraz bardzo szerokie tylko to, czego nam potrzeba..." Natomiast jeżeliby gros sił niemieckich
zarządzenie kwatermistrzowskie w sprawie należności pieniężnych oraz angażowało się w dalszym ciągu ku Bałkanom, „to nic nie stanie na
żywnościowych dla ludzi i koni, z uwzględnieniem wszelkiego rodzaju przeszkodzie — głosił rozkaz — abyśmy się skonsolidowali w terenie
dodatków w zależności od stopni wojskowych, charakteru służby itd„ zdobytym".
itd. 212 Wszystko to świadczy, jak daleko myślami był dowódca armii To są słowa i czyny owej „śmiesznej wojny", którą Francja będzie
„Warszawa" od rozgrywającej się tymczasem bitwy nad Bzurą. prowadzić aż do czasu własnej klęski w czerwcu 1940 r.
Równie daleki od Bzury, i to w dosłownym sensie przestrzennym, W tym samym dniu, 12 września, odbyła się w Abbeville konferencja
był także marsz. Śmigły-Rydz. Pomysł ściągnięcia do Małopolski wschod­ premierów Anglii i Francji, Chamberlaina i Daladiera, z przedstawi­
niej wszystkich sił zrodził się w Naczelnym Dowództwie jeszcze 8 wrze­ cielami sztabów wojskowych obu polskich sprzymierzeńców. Na kon­
śnia, a jego realizacja przyniosła znane już nam skutki, szczególnie ferencji tej gen. Gamelin zreferował położenie na frontach i przedsta­
na froncie północnym w dniach 9 i 10 września. Na skutek rozpoczętej wił swoją decyzję „wstrzymania dalszych działań zaczepnych". Rada
ofensywy znad górnej Bzury i energicznej interwencji generała Rómmla najwyższa aliantów zatwierdziła tę decyzję, a równało się to zaniechaniu
został on chwilowo zawieszony, lecz 11 września wieczorem znalazł jakiejkolwiek myśli o czynnych działaniach w wojnie i pomocy Polsce 2 1 5 .
ostateczne swoje ucieleśnienie w formie Wytycznych do koncentracji sił O decyzji tej nie powiadomiono jednak ani rządu polskiego, ani Naczel­
własnych na południu, które od dnia 12 września wskazywały wszystkim nego Dowództwa, ani nawet własnej misji wojskowej w Polsce. Jedna­
wojskom i wszystkim dowództwom jako ostateczny cel marszu odległy kowoż wobec niedyskrecji i sprzedajności polityków francuskich tajem­
o 400 kilometrów Dniestr. W ten sposób armie walczące nad Bzurą nica ta z pewnością doszła do wiadomości wrogich Polsce sił. Decyzja
wraz z Warszawą i Modlinem zostały skazane na zniszczenie 213 . ta miała następstwa dalej nawet idące niż złamanie istoty i litery so­
Lecz nie koniec jeszcze tego łańcucha redukcyjnego przyczyn, które juszu.
zadecydowały o klęsce nad Bzurą, a pośrednio także o klęsce kraju. Polska pozostała sam na sam z całą potęgą niemiecką.
Najważniejsze jego ogniwo znajdowało się we Francji, w ręku główno­ Ranek 13 września wstawał mglisty, jak mglista i niepewna była dla
dowodzącego armią francuską, gen. Gamelina. Niemców sytuacja operacyjna pod Łodzią. Pod osłoną mgły Polacy
Szefowie polskich misji wojskowych: gen. Norwid-Neugebauer w Lon­ mogli zaskoczyć przetrzebione już siły 17 niemieckiej dywizji oraz resztki
dynie i gen. Burhardt-Bukacki w Paryżu, na próżno zabiegali u rządów 30 dywizji i w samo południe wejść do Łodzi. W tej ciężkiej sytuacji
i kół wojskowych o wystąpienie zbrojne przeciwko Niemcom oraz spodziewana była wizyta Hitlera. Ale minęło kilka godzin i na fron­
o zrealizowanie przyrzeczonej umowami pomocy. Przede wszystkim cho­ cie panowała cisza. Wreszcie do sztabu 8 armii przyszedł meldunek,
dziło o bombardowanie obszaru Niemiec. Po wielu wykrętach i kłamli­ który wydawał się Niemcom wprost nieprawdopodobny: „Polacy ode­
wych obietnicach gen. Gamelin podał wreszcie do wiadomości 9 wrze­ szli".
śnia decyzję obu rządów sprzymierzonych, że lotnictwo francuskie i lot­ Przed lewym, najbardziej zagrożonym skrzydłem 8 armii w rejonie
nictwo bombowe angielskie nie będzie bombardować obszaru niemiec­ Ozorkowa nie było nieprzyjaciela. Radość zapanowała wśród Niemców
kiego, aby nie wywoływać „reakcji lotnictwa niemieckiego, która mo­ w całym łódzkim garnizonie, który był częściowo przygotowany do ewa­
głaby mieć poważne skutki w okresie koncentracji wojsk francuskich". kuacji. Hitler po złożeniu wizyty w dowództwie armii udał się na sta-

420 421
nowisko dowodzenia 30 dywizji w Dąbrówce Wielkiej. Tam dekorował Brauchitsch, 'sprowokowany przez dziennikarzy brytyjskich jeszcze w kwie­
rannego gen. Kurta von Briesena Żelaznym Krzyżem z mieczami i lau­ tniu 1940 roku, udzielił wywiadu, którego punktem kulminacyjnym jest
216
rami . szereg pytań retorycznych do Anglików.
— Za najwyższą dzielność! — rzekł ściskając rękę pierwszego żoł­ — Gdzie byli generałowie angielscy — woła dowódca niemieckich
nierza w kampanii polskiej, który otrzymywał tak wysokie odznaczenie. wojsk lądowych — gdy absolutne gros naszych sił walczyło na Wscho­
Generał Blaskowitz nie otrzymał odznaczenia i nigdy nie został dzie? Zmarnowali najlepszą nadarzającą się im sposobność. Byli nazbyt
marszałkiem. Ale mógł po czterech dniach strachu odetchnąć z ulgą. zmęczeni, by maszerowć i uderzyć. Dziękuję im za to — kończy nie­
Niemcy nazwali wycofanie się polskich sił spod Ozorkowa i Strykowa miecki marszałek — że mi umożliwili zwycięstwo w Polsce i pozwolili
„uśmiechem losu". Znacznie ważniejszy „uśmiech" zgotowała Niemcom spokojnie przerzucić wojska na Z a c h ó d ! 2 "
konferencja w Abbeville. Tymczasem po odejściu sił polskich na północny brzeg Bzury Niemcy
We wszystkich pamiętnikach i wspomnieniach, w zeznaniach sądo­ przejmowali w posiadanie teren, z którego przed trzema dniami zostali
wych generałów niemieckich stale powtarza się ten sam motyw zdziwie­ tak gwałtownie wyparci. Rzecz prosta, brali teraz na ludności odwet.
nia, niedowierzania, niezrozumienia przyczyn, dla których Zachód po­ Według ułamkowych danych, 15 września wkraczające szpice niemieckie
zwolił im na spokojną rozprawę z Polską. „Nie posiadaliśmy się ze rozstrzelały w Piątku 44 mężczyzn, w Janowicach — 8. W ciągu następ­
zdumienia — pisze w swych wspomnieniach Guderian — dlaczego Fran­ nych dni oddziały Wehrmachtu wyłapały z górą 4000 mężczyzn i wy­
cuzi nie skorzystali z okazji. Czyżby ich uwadze mogła ujść widoczna wiozły ich do obozów dla internowanych w Niemczech. W Bielawach,
słabość naszych fortyfikacji?" 2 1 7 pamiętnych z dramatycznej odprawy gen. Bortnowskiego, zgromadzono
Generał von Lossberg stwierdził, że Francuzi mogli „z marszu" 2000 mężczyzn w wieku 18—40 lat i popędzono ich do Zgierza. W Ko-
rozbić słabe siły niemieckie i dojść do Renu. Generał Jodl zeznał przed walewicach, które w trakcie walk o wyjście na Łódź przechodziły z rąk
Trybunałem w Norymberdze: „W roku 1939 świat nie zdołał uniknąć do rąk, rozstrzelano 23 gospodarzy,, w Łęczycy — 36 osób, w Górze
katastrofy jedynie dlatego, że 110 dywizji, jakie posiadali Francuzi Św. Małgorzaty — 6, w Gosławicach — 6. Ponadto w dniach 19—21 wrze­
i Anglicy, pozostało całkowicie bezczynnych wobec 33 dywizji niemiec­ śnia rozstrzelano 20 mężczyzn z Pomorza, powracających do domu 22°.
kich na Zachodzie". „Gdyby Francuzi — twierdził z kolei Keitel — Straszne to były chwile dla narodu polskiego. Wydawało się, że wy­
zaatakowali linię Zygfryda, moglibyśmy im przeciwstawić jedynie po­ rzekł się nas świat i ludzie. Jednak mimo rozgoryczenia i rozpaczy
zory obrony". żołnierz trzymał nadal nieugięcie bagnet w swych dłoniach i był nie­
Bezczynność zachodnich sojuszników w 1939 roku przekraczała ramy zawodnym narzędziem w ręku zdeterminowanych dowódców. Bez zmru­
normalnego sprzeniewierzenia się wobec wywiedzionej obietnicą pomocy żenia oka wykonywał najtrudniejsze zadania, bez szemrania spełniał
armii polskiej. Było to sprzeniewierzenie się idei walki z hitleryzmem, wszystkie rozkazy — z wyjątkiem jednego: złożenia broni!
walki, która miała w tym wstępnym okresie wszelkie szanse zwycię­ Dla uczczenia bohaterskich zmagań nad Bzurą wzniesiono pomniki
stwa. „Gdyby Francuzi zaatakowali w pierwszej połowie września przy poległych w Łęczycy i Giecznie, odsłonięto tablicę upamiętniającą wielo­
pomocy swych sił głównych — stwierdza gen. Westphal — doszliby do dniowe walki Wielkopolskiej Brygady Kawalerii w Walewicach, a w 30 rocz­
Renu w ciągu 15 dni" 2 1 8 . nicę Września otwarto Muzeum Bitwy nad Bzurą w Kutnie.
„Co by to oznaczało dla Europy?" — zastanawia się niemiecki Niech pamięć krwi przelanej o wolność przemówi do pokoleń'
generał. „Jest rzeczą prawdopodobną — odpowiada — że reżim hitle­
rowski załamałby się już w jesieni 1939 roku. Na skutek swej bierności
Francja przepuściła ogromną szansę zmiany bez wielkiego wysiłku i ry­ Koniec tomu I
zyka losów Europy oraz pchnięcia jej na całkiem nowe tory!"
Ta zgodność poglądów niemieckiej generalicji — ale już po wojnie —
nasuwać może podejrzenie jakiejś wykrętnej gry, mającej na celu osła­
bienie winy Niemiec za rozpętanie pożogi wojennej. Trzeba jednak wie­
dzieć, że poglądy podobne istniały już wówczas, w 1939 roku. Generał

422
13
Tamże, s. 402—403.
Przypisy 14
Polskie Siły Zbrojne w drugiej wojnie światowej (dalej PSZ), t. I, Kampania wrześniowa,
cz. 1, Londyn 1951. s. 99.
15
PSZ, t. I. cz. 2. s. 49—51, 52—53.
16
M. Porwit, Komentarze do historii polskich działań obronnych 1939 roku. Warszawa
1983. Jesteśmy w posiadaniu dokładnego, choć niekiedy szacunkowego obliczenia bitew,
którego dokonał płk dypl. M. Porwit w swym trzytomowym dziele Komentarze do historii
polskich działań obronnych 1939 roku, wyd. 2, Warszawa 1983. Na kartach tego, ponad
1500 stron liczącego dzieła, autor obok analizy działań bojowych tudzież wszelkich zagadnień
i aspektów wojny 1939 r. wyliczył 1500 przeprowadzonych przez armię polską bitew, dzieląc
je ze względu na wielkość sił na bitwy wykonane siłami od kompanii (szwadronu) do dywizji
(brygady kawalerii) i grupy operacyjnej. Według ogólnego zestawienia cyfrowego, przeszło
Pierwsze chwile wojny dwie trzecie tej liczby, tj. 1000, przypada na bitwy stoczone siłami kompanii (szwadronu) i ba­
1 talionu (dywizjonu). Ponad 400 bitew przeprowadziły oddziały w sile pułku piechoty, kawa­
R. Umiastowski, 12 mil do Warszawy... 30 mil do Paryża. Edinburgh—London 1941,
lerii, brygady zmotoryzowanej względnie pancerno-motorowej. 60 bitew przypada na związki
s. 40.
2 dywizyjne lub brygadowe. Reszta należy do innych oddziałów.
L. Noe!, Agresja niemiecka na Polskę, Warszawa 1966, s. 329.
3
Tamże, s. 390.
4
R. Szubański, W obronie polskiego nieba. Warszawa 1978. s. 47.
Na wysuniętych szańcach Rzeczypospolitej
5
Tamże, s. 52.
6
Tamże, s. 48—51.
7
L. Noel, dz. cyt., s. 391.
8
A. Kurowski, Lotnictwo polskie w 1939 roku. Warszawa 1962, s. 22—25. Por. ' Flota Polska, nad którą dowództwo sprawował kontradm. J. Unrug, składała się
R. Szubański, dz. cyt., s. 9—42. W ostatnich miesiącach pokoju lotnictwo polskie przeżyło w 1939 r. z dwóch dywizjonów: Dywizjonu Kontrtorpedowców (ORP„Wicher", „Burza",
szereg zmian personalnych, które niekorzystnie odbiły się zarówno na jego przygotowaniu „Grom", „Błyskawica") oraz Dywizjonu Okrętów Podwodnych (ORP „Wilk", „Żbik",
do wojny, jak i na właściwym użyciu w akcjach bojowych. W marcu 1939 r. został zwol­ „Ryś", „Sęp" i „Orzeł"). Morską obronę Wybrzeża, z bazą na Helu, pod dowództwem
niony dowódca lotnictwa, gen. Ludomir Rayski, jego miejsce zajął gen. Kalkus, który — kdr. dypl. St. Frankowskiego miał zapewnić Dywizjon Minowców w składzie 12 jednostek:
według miarodajnej opinii otoczenia — nie znał się ani na sprzęcie, ani na operacyjnym ORP „Gryf", „Komendant Piłsudski", „Generał Haller", „Jaskółka", „Czajka", „Mewa",
użyciu lotnictwa. Wraz z Rayskim zwolniono trzech jego zastępców, przy czym przez miesiąc „Rybitwa", „Żuraw", „Czapla", „Mazur", „Pomorzanin", „Smok". Siły te wspierały:
nie mianowano nowego zastępcy do spraw technicznych. Został nim wreszcie płk pil. Ma­ Morski Dywizjon Lotniczy, Dywizjon Artylerii Nadbrzeżnej (18 dział) i Morski Dywizjon
kowski, który wyjechał do Anglii i wrócił tuż przed wybuchem wojny. W tym czasie powzięto Artylerii Plot. {6 dział 75 mm i 8 dział 40 mm). Załogę na Helu tworzyły: IV batalion
kilka decyzji, które przyczyniły się do osłabienia polskiego lotnictwa, zamiast je wzmocnić. 7 pp KOP, dwie kompanie terytorialne, oddział wartowniczy i straż graniczna.
2
I tak wstrzymano produkcję myśliwców „Jastrząb", mimo iż silniki do nich w liczbie 150 PSZ, t. I, cz. 5: Marynarka Wojenna i Obrona Polskiego Wybrzeża, Londyn 1962,
były już gotowe i produkcja serii przygotowana. Był to samolot, który dorównywał s. 126.
3
„Messerschmittowi", ustępując mu nieco w szybkości. Druga niekorzystna decyzja to za­ H. Dąbrowski, relacja z 10 XI 1968 r. (w posiadaniu autora).
4
hamowanie produkcji „Łosi". W lipcu i sierpniu największa polska wytwórnia PZL pra­ PSZ, t. I, cz. 5, s. 185.
5
cowała na jedną zmianę. (A. Kurowski, Lotnictwo polskie w 1939 roku. Warszawa 1962. Tamże, s. 186.
6
s. 60). Tamże, s. 205.
7
Ciekawe wiadomości o lotnictwie polskim przynoszą raporty attache wojskowego PSZ, t. I, cz. 5, nie podają dokładnie stanu załogi Westerplatte. Z. Flisowski określa
USA w Warszawie W. M. Colborna. Pisze on o pertraktacjach rządu polskiego z przed­ ją na 205—210 ludzi (Westerplatte, Warszawa 1974, s. 26).
8
stawicielami USA o dostawę 150 samolotów pościgowych typu Sivirsky łiP 1. Zakup ten PSZ. t. I, cz. 5, s. 124.
9
miał pochłonąć 8 min dolarów. O sfinalizowaniu tej umowy nic nie wiemy. Prawdopo­ Por. Z. Flisowski, dz. cyt., s. 117—118, 132.
10
dobnie nie zdołano uruchomić przyznanej Polsce przez Wielką Brytanię pożyczki w wy­ A. Bartoszewski, W. Gomulski, Żołnierze w pocztowych mundurach, Gdańsk 1969,
sokości 8,5 min funtów, niestety w srebrze. Colborn donosi też swym władzom, że lotnictwo s. 58.
polskie zostało już w lipcu 1939 r. przeniesione z głównych lotnisk na lotniska „awaryjne" " Tamże, s. 56.
12
(W. M. Colborn, Polska. Styczeń—sierpień 1939, Warszawa 1986. s. 68, 71). A. Rzepniewski, Obrona Wybrzeża w 1939 r.. Warszawa 1964, s. 151.
13
F. Dąbrowski, Wspomnienia z obrony Westerplatte, Gdańsk 1957, s. 104—105 i nast.
» L. Noel, dz. cyt., s. 393. 14
10 Tamże, s. 125 i nast.
Tamże, s. 394. 15
11 Tamże, s. 128.
Tamże, s. 397. 16
12 W. Tym. Przygotowanie obrony i lądowa obrona polskiego wybrzeża morskiego
Tamże, s. 401.

424 425
1—19 września 1939 r., (cz. III), „Wojskowy Przegląd Historyczny" [dalej: WPH] 1957, szef budownictwa komendy portu wojennego. Przy współpracy szefostwa fortyfikacji i war­
nr 4. s. 229—230. sztatów portowych opancerzono pociąg „Smok Kaszubski", uzbrojony w działko 37 mm
17
A. Rzepniewski. Obrona Wybrzeża..., s. 99—108. i 4 cekaemy. Pociąg był gotowy 8 września. W różnym czasie opancerzono również 4 samo­
18
Dla większej przejrzystości jednostki wojska oznacza się na przemian cyframi chody ciężarowe, każdy uzbrojony w dwa cekaemy lub 1 działko morskie 37 mm i 1 cekaem.
arabskimi i rzymskimi. I tak drużynę, kompanię (w kawalerii odpowiednio sekcję i szwa­ Na czas wojny były ponadto podporządkowane dowódcy LOW: Straż Graniczna; 9 komi­
dron, w artylerii dziaton i baterię), pułk, dywizję i armię — oznacza się cyframi arabskimi. sariatów, każdy o stanie 25—35 strażników z plutonem wzmocnienia o stanie 1/60 — razem
Rzymskimi cyframi oznacza się części składowe zasadniczych jednostek; pluton, batalion, około 625 kb, 9 rkm, 2 ekm, 2 Ikm, 2 działka morskie 37 mm; Policja Państwowa
brygada, korpus. Jeśli jednak pluton, batalion (dywizjon kaw., art. lub lotnictwa), brygada w Gdyni, Wejherowie i Kartuzach o ogólnym stanie 510 kb i 3 pm. (W, Tym, Przygotowanie
(piechoty, kawalerii) występują jako jednostki samodzielne, to oznacza się je także cyframi obrony..., cz. II, s. 191—192).
31
arabskimi, np. 15 pluton art. pozycyjnej, 11 dywizjon artylerii konnej, 7 batalion cekaem, Podobnie w 1940 r. angielska Home Guard szykowała się do odparcia spodziewa­
19 brygada piechoty itp. Tutaj na tej zasadzie oznaczono: 1, 2 i 3 batalion rezerwowy. nej inwazji hitlerowskiej na Wyspy Brytyjskie za pomocą osadzonych na żerdziach grotów.
32
MBON — Morska Brygada Obrony Narodowej. Zarówno brygady kawalerii, jak i bry­ A. Rzepniewski, dz. cyt., s. 227— 228.
33
gady ON miały nazwy regionalne, np. Wołyńska Brygada Kawalerii. W. Tym, A. Rzepniewski, Kępa Oksywska, Gdańsk 1985, s. 65.
34
" W. Tym, Przygotowanie obrony..., (cz. II), WPH, nr 3, s. 184; W. Tym, A. Rzepniew­ W. Tym, A. Rzepniewski, Gdynia, s. 488.
35
W. Tym, dz. cyt., s. 384—385.
ski, Kępa Oksywska 1939, Gdańsk 1985, s. 63. 36
20
Tamże. s. 193. z pewnymi różnicami w stanie liczbowym i uzbrojeniu. W. Tym, A. Rzepniewski, Gdynia, s. 275—276, 490. Konflikt z ppłkiem Sołodkow-
21 skim narastał nie tylko na tle sposobu dowodzenia, lecz także — nadużywania alkoholu.
W. Tym, Wypad na Osowę w nocy z 3 na 4 września, w: W. Tym, A. Rzepniewski,
Na sprawę tę rzuca światło relacja kpt. dypl. W. Tyma z obrony odcinka Zagórze—Rumia
Gdynia 1939, Gdańsk 1979, s. 313—320.
22
i przeciwnatarcia płka Dąbka 12 września 1939 r. „Gdy dotarłem dó dowództwa odcinka —
W. Tym, A. Rzepniewski, dz. cyt., s. 215. Przewidywano organizację dwóch bata­
pisze kpt. Tym — było już dobrze po godz. 14. Ppłk Sołodkowski już odprawił dowódców
lionów ochotniczych. Rzeczywisty stan nie przekroczył prawdopodobnie 4 kompanii od nacierających baonów. Nie wiedziałem, jakie wydał im rozkazy. Na moje oględne zapyta­
100 do 170 ochotników. W czasie działań wymieniane są następujące kompanie ochotnicze: nie: Czy są jakieś meldunki z przebiegu natarcia, zrobił wszystko i nic [nie] znaczący ruch
1 kompania ochotnicza (por. Kąkolewski) uzbrojona w kosy i bagnety na kijach; 2 kom­ ręką, mówiąc: «A ot tam, atakują». Postawił kieliszki i częstował mnie koniakiem. Gdy
pania ochotnicza (por. Rauch), około 166 różnych kb jednostrzałowych, 2 nkm; kompania odmówiłem, sam wypił i powiedział, że teraz musi się trochę zdrzemnąć. Położył się na
ochotnicza (kpt. Kóssler), około 100 kb fr.; 6 kompania ochotnicza (mjr Swoiński), około kanapie i natychmiast zasnął. Byłem tym wszystkim oszołomiony... Po 15—20 minutach
100 kb fr.; kompania ochotnicza (por. Piegłowski). pod koniec działań walcząca przy podpułkownik obudził się i ujrzawszy mnie, powiedział: «Teraz pojadę do walczących
I batalionie ON; kompania ochotnicza (por. Kantorowicz), bliżej nie znana. oddziałów, niech pan na mnie zaczeka, ja wkrótce wrócę». Pomyślałem z ulgą, że nareszcie
Urząd pocztowo-telegraficzny w Gdyni zorganizował ochotniczy oddział PW poczto­ może czegoś się dowiem. Wsiadł do opancerzonego samochodu i odjechał. Upłynęło może
wego w sile 1/20. Oddział ten był dużą pomocą dla kompanii łączności. Miejskie Towarzy­ kilkanaście minut, gdy ze zdumieniem zobaczyłem jego samochód w odległości około
stwo Komunikacyjne w Gdyni wystawiło ochotniczą kolumnę autobusów miejskich. Ko­ kilometra mknący na północ wzdłuż którejś z przebiegających południkowo ulic Rumii.
lumna ta oddała bardzo duże usługi przy przerzucaniu oddziałów na zagrożone odcinki A więc pojechał nie do atakujących baonów, ale na swój odcinek obrony... Jednak gdy
(W. Tym, Przygotowanie obrony..., cz. II, s. 192). wina ppłka Sołodkowskiego była ponad wszelką wątpliwość oczywista, płk Dąbek podarł
23
A. Rzepniewski, Obrona Wybrzeża..., s. 203. przedłożony sobie meldunek i zamiast stawienia przez sąd, pozostawił ppłka Sołodkow­
24
Tamże, s. 335. skiego w dyspozycji. «Co mi da śmieić Sołodkowskiego? — miał powiedzieć. — Sytuacja
25
W. Tym, A. Rzepniewski, Gdynia..., s. 416. się nie odmieni. Niech go sądzi Bóg i Rzeczpospolita!"" (W. Tym, A. Rzepniewski, Kępa
26
A. Rzepniewski, Obrona Wybrzeża..., s. 190.
27 Oksywska, s. 380). Relacja F. Sokoła.
W. Tym, Przygotowanie obrony..., (cz. IV), WPH 1958, nr 1, s. 309.
37
28
Tamże, s. 370. A. Rzepniewski, dz. cyt., s. 240.
38
29
Tamże, s. 369. W. Tym, A. Rzepniewski, Gdynia, s. 497, 522.
39
10
W czasie działań wojennych podporządkowały się dowódcy LOW również te od­ A. Rzepniewski, dz. cyt., s. 247.
40
działy i instytucje, które podlegały dowódcy Floty lub dowódcy Morskiej Obrony Wy­ Tamże, s. 243—244.
41
brzeża, a znajdowały się na terenie działań LOW. Były to: 1 morski dywizjon artylerii Tamże, s. 280.
42
przeciwlotniczej; morska kompania reflektorów, bez plutonów (był na Helu); trzy kompanie Szczegółowe objaśnienie tego epizodu podaje w swej relacji H. Dąbrowski. „Gdy
cekaem plot. (50 ckm wz. 08); dywizjon żandarmerii; lokalny pluton łączności i sieć ppłk Sołodkowski otrzymał rozkaz na piśmie (12 IX), by pułk swój cofnąć na Oksywie,
obs.-meld. (OPL); Kadra Floty; komenda portu wojennego; szef fortyfikacji; komenda porwał ten rozkaz i powiedział do mnie: «Ja na tę spluwaczkę nie pójdę — Dąbrowski,
m. Gdyni. Z kompanii przeciwlotniczych jedna weszła jako kompania cekaem I batalionu zostaniecie ze mną...» W nocy położył się spać (było to w Janowie, jeśli się nie mylę) —
mps (batalion „bliźniaczy"), z pozostałych dwu. zorganizowano 7 IX batalion cekaem do pisze Dąbrowski — a mnie powiedział: «Dąbrowski, czuwaj, bo lewe skrzydło śmierdzi".
działań naziemnych. Z Kadry Floty, załogi ORP „Bałtyk" i pozostałości załogi ORP Gdy przybiegali łącznicy z oddziałów, budził się, czytał meldunek, po czym rwał go i kładł
„Mazur" zorganizowano w dniach 5—7 IX batalion „morski" (3 kompanie strzel, i kom­ się dalej".
43
pania cekaem). Batalion ten organizował i dowodził nim (do 12 IX) kmdr ppor. Z. Horyd, A. Rzepniewski, dz. cyt., s. 29''.

426 427
44
W. Tym. A. Rzepniewski. Kępa Oksywska..., s. 380; relacja F. Sokoła. niemiecka dyw. lekka polska bryg. kawalerii
45
W. Tym. Przygotowania obrony..., WPH 1958. nr 2. s. 221—227. 150—200 czołgów lekkich, 2 dział. plot.
46
Tamże. rozpozn. i samoch. 7S k b k p p a n c
47
H. Dąbrowski, relacja; W. Tym. A. Rzepniewski. Kępa Oksywska..., s. 367. pancer.
48
W. Tym, A. Rzepniewski, Kępa Oksywska..., s. 372.
6J
49
Tamże, s. 374. Por. Z. S/acherski. Wierni przysiędze. Warszawa 1966. s. 111.
64
50
Tamże, s. 460. A. Skiba. Boje 19 Pułku Ulanów Wołyńskich w kampanii wrześniowej. Londyn 1971,
51
Relacja płka W. Wiecierzyńskiego (w posiadaniu autora). s. 22. podaje, że tylko 21 p. uł. wyruszył w nocy z 30 na 31 sierpnia, podjął marsz na stano­
52-54
Tamże. wiska, reszta brygady wyruszyła ku granicy po zapadnięciu zmroku 31 sierpnia 1939 r.
65
55
R. Abraham, Wspomnienia wojenne znad Warty i Bzury, cz. 1. WPH 1966. nr I. Z. Bielecki, Bój pod Mokrą 1939 r.. WTK 1964. nr 40.
66
s. 195—196. Relacja płka K. dc Rostwo-Suskiego (w posiadaniu autora).
67
56
A. Zawilski, Bateria zosta/a, wydanie VI, Łódź 1984, s. 81. Tamże.
68
57
Sprawę wyróżniającej się sylwetki oficera ze względu na buty podnosi szereg relacji A. Wilczkowski. Wołyńska Brygada Kawalerii pod Mokrą w dniu 1 września 1939 r.
i publikowanych opracowań. (w druku).
69
58
PSZ. t. I, cz. 2, s. 27. A. Skiba. dz. cyt., s. 23.
70
59
Relacja rtm. Robaka; PSZ, t. I, cz. 2, s. 29—30. K. de Rostwo-Suski. rei. cyt.
71
60
Relacje rtm. Chludzińskiego oraz płka E. Witkowskiego (w posiadaniu autora). S. Pokorny. Czołgi pod Mokrą. Warszawa 1980. s. 56.
72
6i
L. Mitkiewicz. Kawaleria Samodzielna Rzeczypospolitej Polskiej w wojnie 1939 roku, Tamże, s. 101.
73
Toronto 1964. Tamże. s. 109 i inne.
74
62
R. Szubański. Polska broń pancerna w 1939 r.. Warszawa 1982, s. 80. Tamże, s. 85 i inne.
75
K. de Rostwo-Suski. rei. cyt.
76
Konie 3 szwadronu 12 p. uł. wyprowadził z pola walki tabunem przy minimalnych
polska dyw. piechoty niemiecka dyw. piechoty stratach wchm. Tomasz Bobczyński. Rtm. Hollaka wraz z rannym kapr. Eckertem ewa­
515 oficerów 696 oficerów kuowano na schwytanym na łące koniu. W miejscu gdzie rtm. Hollak został ranny i do­
15 977 podofic. i szeregowców 17 155 podofic. i szeregowców wodził walką szwadronu, gospodarz pola Antoni Szymocha wraz z córkami Heleną i Ho­
6 939 koni 4 000 pistoletów noratą posadzili w 1945 r. sadzonkę dębu, któremu nadano nazwę „Dębu Hollaka". Rela­
320 rkm 361 lkm cja Zygfryda Dardasa z 6 IX 1986 r.
77
6 Ikm 116 ckm Relację z tej walki przekazuje nam jej uczestnik. Hanie Effenberg, kierowca czołgu
132 ckm 75 dz. ppanc. dowódcy, który stracił w niej nogę. „Przekroczyliśmy granicę niemiecko-polską — mówi
81 granatników 81 granatników on polskiemu sprawozdawcy — po dwunastej; chyba w trzecim lub czwartym rzucie. Nasz
20 moździerzy 54 moździerze pododdział zatrzyma! się w Wilkowiecku i czekał na dalsze rozkazy [...] Z pola walki do
27 armat ppanc. 18 dział lekkich Wilkowiecka nieustannie przywożono rannych, po raz pierwszy widziałem tak ciężko po­
30 armat 75 mm 6 dział ciężkich parzonych ludzi. Miałem jakieś złe przeczucie, bałem się [...] Wtedy padł rozkaz do walki.
12 haubic 100 mm 36 haubic lekkich Pomodliłem się. by Bóg mnie ochraniał. Ruszyłem [...] Wszystko dookoła paliło się. dy­
6 dział ciężkich (105 i 155 mm) 12 haubic ciężkich miły rozbite czołgi z rannego natarcia, dopalały się ruiny domów. Pozostał tylko kościółek
4 dz. plot. 40 mm 6 samoch. panc. i ten kościółek wśród dębów widziałem w swoim wizjerze po prawej stronie, gdy nasz czołg
92 kbk ppanc. na pełnym gazie strzelając z działa rozbił polską tankietkę [...] Otrzymaliśmy ogień z kara­
binów maszynowych, ale bezskuteczny na nasz pancerz [...] Dowódca Kurt Scheelc nie­
polska bryg. kawalerii ustannie ponaglał ładowniczego, prowadziliśmy ciągły ogień z dwóch kaemów i działa
niemiecka dyw. pancerna
37 mm w kierunku strzelającej do nas z prawej strony baterii..." Effenberg, stojąc po
458 oficerów 273 oficerów
45 latach na polanie, próbował sobie przypomnieć, w którym miejscu musiał zawrócić, bo
12 500 podofic. i szeregowców 6 911 podofic. i szeregowców
przed nimi wybuchnęły płomieniami dwa czołgi. Nikt nie otwierał włazu, wszyscy zginęli —
400 czołgów lekkich 6 291 koni
relacjonuje Effenberg; Scheele zupełnie stracił głowę. Za nimi również palił się czołg i trzeba
80 czołgów średnich 94 rkm było go wyminąć, a więc zwolnić bieg. To wystarczyło, by dostali gdzieś z bardzo bliska
48 samoch. panc. 10 lkm boczny i celny strzał z działka przeciwpancernego. Zapamiętał potworny wstrząs poprze­
24 działa 95 ckm dzony jasnym błyskiem, huk i szum płomieni ogarniających unieruchomiony czołg. Za­
48 działek ppanc. 9 granatników pamiętał jeszcze, że Scheele ciągnął go w górę do włazu i zginął natychmiast po jego
2 moździerze otwarciu. (K. Madeja. Dęby spod Mokrej. „Panorama" 1985, nr 35, s. 14).
22 armatki ppanc. 78
16 dział 75 mm A. Wilczkowski, dz. cyt.

429
428
79
W niektórych źródłach podaje się, że w walkach pod Mokrą wziął udział pociąg p. „Podole" oraz bryg. „Polesie") pod dowództwem gen. W. Riickemana-Orlika pozo­
stały na granicy wschodniej państwa.
pancerny nr 52 z gen. Cehakiem (M. Porwit, Komentarze..., s. 236). St. Pokorny (dz. cyt., 87
s. 103) twierdzi, że wykonywał on swoje rajdy celem nawiązania łączności z Woł. BK. R. Szubański, W obronie..., s. 80. 2 DPanc miała 310 czołgów i 38 samochodów
80 pancernych. 4 DLek — 73 czołgi i 76 samochodów panc.
K. de Rostwo-Suski, rei. cyt. 88
81
A. Mularczyk, Jeszcze słychać śpiew i rżenie koni. Warszawa 1971, s. 288, 294, 313. Chodzi tu o XVI KPanc, który łącznie liczył 616 czołgów i 76 samochodów pan­
Możliwe, że nazwisko podporucznika brzmiało: Dębski. cernych, oraz o XV KLek. o stanie 218 czołgów i 114 samochodów panc. (R. Szubański,
82 Polska broń..., s. 80).
Tamże. 89
83 W. Steblik, Zarys działań..., s. 104.
Bardzo ciekawą, choć subiektywną, charakterystykę dowodzenia płka Filipowicza 90
ukazuje ppłk St. Koszutski: „Człowiek szalenie odważny osobiście, o wielkiej inicjatywie, W. Steblik, Armia „Kraków", Warszawa 1975, s. 141.
dynamiczności i energii, dowodził w bitwie w »konwulsjach«, wyładowując jakąś osobistą " 5 DPanc miała 316 czołgów i 38 samochodów pancernych (R. Szubański. Polska
broń..., s. 83).
pasję i energię w zarządzeniach i rozkazach, b. często niewykonalnych, bez liczenia się 92
z możliwościami oddziałów i realnością na chłodno ocenianej sytuacji. Nie mogąc wyła­ P. Dubiel, Wrzesień 1939 r. na Śląsku, Katowice 1963, s. 114—115.
93
dować się w bezpośredniej walce z Niemcami, których nienawidził, wyładowywał swą Tamże, s. 113.
94
pasję na najbliższym otoczeniu, przeklinając i złorzecząc każdemu, kto mu podpadł pod Por. W. Adamczyk, Przeciw nawale. Wrzesień 1939, Warszawa 1970, s. 11, 15
rękę, i o byle co. Każdy referat szefa sztabu, oficera operacyjnego, czy informacyjnego, i inne.
95
czy mój jako kwatermistrza — pisze Koszutski — był do d... lub g... wart, spóźniony albo P. Dubiel, dz. cyt., s. 108.
96
fałszywy, jeśli mu nie odpowiadał. Szczególnie znęcał się nad dcą łączności, nieszczęsnym Tamże, s. 119.
97
kapitanem Malinowskim, z powodu trudności w funkcjonowaniu łączności [...] Najgorsze Tamże, s. 104—105.
98
wszakże było słownictwo rozkazodawstwa płka Filipowicza... Myślę tutaj np. o ukocha­ Tamże, s. 102—103.
99
nym i wyświechtanym rozkazie: »Przeciwnacierać« czy »Przeciwuderzać«, jako jedynej Tamże, s. 99.
100
reakcji w trudnych czy beznadziejnych sytuacjach..." (S. Koszutski, Wspomnienia z róż­ W. Adamczyk, Przeciw nawale..., s. 44, 69.
101
nych pobojowisk, Londyn 1972, s. 67—68). W chwili wybuchu wojny Wehrmacht rozporządzał w jednostkach liniowych i szkol­
84 nych, w warsztatach i składnicach 3469 czołgami (1445 wozami PzKw-I, 1226 — PzKw-II,
Batalion forteczny składał się z trzech kompanii ciężkich karabinów maszyno­
98 — PzKw-III, 211 — PzKw-IV, 219 — PzKw-35, 59 — PzKw-38 i 211 czołgami dowo­
wych i trzech kompanii strzeleckich z baterią artylerii, plutonem łączności i plutonem
dzenia) oraz ok. 800 samochodami pancernymi. Z tego większość, bo 75% czołgów
Straży Granicznej, sekcją pionierów i kompanią gospodarczą — o łącznym stanie około
i 70% ogólnej liczby wozów bojowych, zgrupowana była w dywizjach pancernych (I, 2, 3,
1500 ludzi. Uzbrojenie stanowiły: 84 cekaemy wz. 30, 7 dział ppanc, 4 działa 75 mm,
4, 5 10 DPanc oraz DPanc „Kempf"), 20% czołgów i ponad 20% ogólnej liczby wozów
8 miotaczy płomieni, 8 moździerzy Stockes i aparaty tlenowe „Lech". Amunicji przypa­
bojowych w dywizjach lekkich (1, 2, 3, 4). W składzie wielkich jednostek piechoty i ka­
dało po 10 jednostek ognia na każdą broń tudzież 1000 pocisków pancernych i 2000 zwy­
walerii pozostało 5% czołgów (dwa bataliony 23 p.cz. — 144 czołgi) oraz 10% samocho-
kłych dla artylerii, żywności na 17 dni (W.. Steblik, Zarys działań wojennych armii
ców pancernych, rozsianych w szwadronach, plutonach i sekcjach oddziałów rozpo­
„Kraków" w kampanii wrześniowej 1939 roku, Londyn 1949, s. 393). Pod względem liczbowym
znawczych tych jednostek. Ogółem w związkach operacyjnych w 1939 r. było 2586 czoł­
oddziały obsadzające fortyfikacje śląskie stanowiły nieco mniej niż dywizję piechoty, bar­
gów i 684 samochody pancerne (w 1940 r. — przed uderzeniem niemieckim na Francję,
dzo silnie uzbrojone, tyle że nie były organizacyjnie przygotowane do walki w otwartym
stan broni pancernej Niemców wynosił 2683 czołgi i 800 samochodów panc). Pełny opis
polu (J. Rzepecki, Wspomnienia i przyczynki historyczne, Warszawa 1956, s. 71).
85
działań 1 dywizjonu 6 pal w dniu 1 września podaje J. Pabich, Niezapomniane karty,
W. Steblik, Zarys działań..., s. 99—102. Kraków 1982, s. 90—123.
86
Formacje piesze KOP dostarczyły w mobilizacji alarmowej, począwszy od marca 102
W. Steblik, Armia „Kraków"..., s. 147.
1939 r., ogółem 39 batalionów piechoty, zorganizowanych w dywizje (33 DPrez i 38 DPrez), 103
W. Adamczyk, Przeciw nawale..., s. 38—48.
brygady (1, 2 i 3 brygada górska), pułki przydzielone do dywizji rezerwowych z mobili­ 104
zacji powszechnej: 163 pp do 36 DPrez i 207 pp do 35 DPrez oraz jednostki działające PSZ, t. I, cz. 2, s. 225; J. Sadowski, Działania GO „Śląsk" 1—31X1939, WPH 1960,
samodzielnie: 3 pp KOP i baon KOP „Słobódka" w Augustowie oraz IV/7 pp KOP na nr 1, s. 243. Słowa uznania o kpt. Wikarskim znajdujemy też u W. Adamczyka (dz. cyt.,
Helu. Z jednostek konnych KOP utworzono 1 pułk kawalerii KOP w składzie: 6 szwa­ s. 111—113).
105 /
dronów, cztery szwadrony kawalerii dywizyjnej (KD 33, 35, 36 i 38 DPrez), ponadto dwa W. Steblik, Zarys działań..., s. 118—119.
106
dywizjony i jedną baterię artylerii lekkiej (1/32 pal, 1/40 pal, bateria „Kłeck") tudzież Tamże, s. 176.
pięć kompanii i dwa plutony saperów. Był to pierwszy wybór żołnierza zaprawionego "" PSZ, t. I, cz. 2, s. 234—236.
w służbie polowej w czasie pokoju. Z pozostałości, na które składał się młodszy rocznik "» Tamże.
oraz żołnierze z mniejszości narodowych (głównie Niemców), odtworzono nową obsadę "" Tamże, s. 230.
wojsk KOP w sile 22 batalionów piechoty, 2 batalionów fortecznych, dywizjonu i 2 szwa­ "° T. Semik, relacja (w posiadaniu autora).
dronów kawalerii. Siły te w siedmiu zgrupowaniach pułkowych i jednym brygadowym "' W. Steblik, Armia „Kraków"..., s. 175. Oddział ppłka W. Adamczyka zebrał po
(p. „Wilno", p. „Wilejka", p. „Głębokie", p. „Sarny", p. „Równe", p. „Baranowicze", drodze części rozbitych oddziałów 6 DP z działonami artyleryjskimi i cekaemami, z któ­
rych te ostatnie zapewniły osłonę przeciwlotniczą przeprawy. Liczył on w sumie osiem

431
430
kompanii. 1'/: baterii artylerii i tabor własny oraz części GO (W. Adamczyk, Przeciw Niemców opisuje ppor. Stanisław Nosek; jako dowódca plutonu w I batalionie strzelców
nawale.... s. 70). brał udział w likwidacji pociągu. Chodziło o zmuszenie go do wycofania się ku granicy,
"2 3 września harcerze śląscy stoczyli walkę z przednią strażą 239 dywizji niemieckiej aby przy wjeździe na podminowany mostek wysadzić pociąg w powietrze. Gęsta mgła,
gen. Neulinga. Mimo wkroczenia wojsk niemieckich do miasta harcerze prowadzili jeszcze która dopomogła Niemcom w zaskoczeniu polskiej obrony, z kolei umożliwiła Polakom
4 września walkę na terenie parku Kościuszki. Grupa harcerzy przywitała Niemców niepostrzeżone podejście na najbliższą odległość i zniszczenie pociągu. Toteż gdy wzmógł
ogniem / wieży spadochronowej. Inna zamknęła się w Domu Powstańca, 10-piętrowym się ostrzał ukrywającej się w zabudowaniach stacyjnych piechoty polskiej, Niemcy zdecy­
wieżowcu, postanawiając się bronić do ostatka. Obrońcy zabarykadowali wszystkie wej­ dowali się na wycofanie się ze stacji. Ppor. Nosek otrzymał zadanie wyparcia go ku gra­
ścia. Miarą wytrwałości może być fakt, że Niemcy zdobyli Dom Powstańca dopiero po nicy. Wywiązała się nierówna walka niemieckich cekaemów z polskimi erkaemami i bro­
dwóch dniach, kiedy większość obrońców poległa lub odniosła rany. Rannych Niemcy nią powtarzalną, aż wreszcie Niemcy zrezygnowali ze swego sukcesu i wycofali się ku
dobili na miejscu, ujętych rozstrzeliwano w parku Kościuszki lub na cmentarzu przy granicy, a wtedy Polacy wysadzili podminowany mostek, unieruchomiając pociąg. Reszty
ul. Francuskiej (K. Morawski, Katowiccy harcerze. Warszawa 1974, s. 77, 81, 83). dopełnił ogień artylerii (S. Nosek, relacja w zbiorach autora).
"J P. Dubiel, dz. cyt., 183, 184. 5
PSZ, t. I, cz. 2, s. 71.
114
Utworzyły one w czasie okupacji formację konspiracyjną pn. Legion Śląski, liczącą 6
3 DPanc była najsilniejszą jednostką pancerną w 1939 r., ponieważ oprócz etato­
około 1000 członków (W. Jankę, W Armii Krajowej na Śląsku, Katowice 1986, s. 83—88). wego stanu 310 czołgów i 38 samochodów pancernych miała przydzielony batalion do­
115
W. Steblik, Armia „Kraków"..., s. 126—127. świadczalny o stanie 65 czołgów (R. Szubański, Polska broń pancerna..., s. 80).
116
PSZ. I. I, cz. 2, s. 244. Zastanawiające są uwagi o działaniach 7 DP, przekazane 7
Była to salwa 120 pocisków, skierowana na Siciny (Die Feuertaufe einer leichten
w relacji por. M. Chełmickiego, dcy kompanii ppanc. 27 pp. „Odnoszę wrażenie — pisze Artillerie Abteilung, „Militarwissenschaftliche Rundschau", 5. Jahrgang (Berlin 1940,
on — że 7 DP nie została pobita, a raczej rozeszła się wskutek złego dowodzenia, braku s. 20—21).
zaopatrzenia..." Nie zastosowała ona, zdaniem por. Chełmickiego, żadnych środków łącz­ 8
Relacja kaprala zawodowego Franciszka Szelesta z 35 pp z kampanii wrześniowej
ności, co było powodem opuszczania przez dowódców swoich oddziałów w celu nawią­ 1939 r. (w posiadaniu autora).
zania łączności z wyższym przełożonym. Na ogół nie dołączali już oni na skutek pogu­ 9
PSZ, t. I, cz. 2, s. 75.
bienia się do swych oddziałów, a te pozostawały bez dowódców. W czasie odwrotu za­ 10
Tamże.
notowano większe działania 7 DP w trzech zgrupowaniach. 74 pp pod dowództwem 11
H. Guderian, Wspomnienia żołnierza, Warszawa 1958, s. 59.
ppłka W. Wilniewczyca walczył w osłonie Kielc w grupie płka dypl. Kowalczewskiego. 12
PSZ, t. I, cz. 2, s. 80.
Zgrupowanie oddziałów 25 i 27 pp znalazło się na linii walk 36 DPrez. Baon 74 pp majora " Relacja rtm. Jana K. Ładosia (w posiadaniu autora); ATS. Przyczynki i materiały
Pelca walczył 8 IX pod Ciepielowem. (M. Chełmicki, Uwagi z działań 27 pp, rękopis w po­ do historii kampanii wrześniowej, „Bellona", Londyn 1954, z. III, s. 35.
siadaniu autora). 14
Tamże, s. 32—36.
117
PSZ, t. I, cz. 2, s. 244—245. 15
PSZ, t. I, cz. 2, s. 73. W stosunku do 27 DP popełniono w armii „Pomorze" grzech
118
W. Steblik, Uwagi o ruchu 8 p. ul w dniach 3—5IX1939 r. na Szczekociny—Jędrze­ śmiertelny, nie przekazując wiadomości, że 31 sierpnia został przez Naczelne Dowództwo
jów—Kielce, „Przegląd Kawalerii i Broni Pancernej" 1966, nr 44, s. 241—244. rozwiązany korpus interwencyjny, i nie uruchomiono jej wycofania w głąb kraju. Sama
"» PSZ, t. I, cz. 2, s. 249. dywizja, jakby prowokując swoją klęskę, otrzymany 31 VIII o godz. 20 rozkaz odmarszu
120
T. Semik, rei. cyt. na południe zaczęła wykonywać po kilkunastu godzinach, późnym rankiem 1 września.
121
Tamże. Ponadto mijając Grudziądz, zamiast przejść na prawy brzeg Wisły, maszerowała piaszczy­
122
Tamże. stymi drogami Borów Tucholskich, oscylując na skutek zmieniających się rozkazów między
dążeniem do bitwy, a próbami wycofania się bez walki.
16
Wiadomość od mjra dypl. J. Kirchmayera; PSZ, t. I, cz. 2, s. 79.
Na głównych kierunkach uderzeń agresora 17
H. Guderian, dz. cyt., s. 60.
18
PSZ, t. I, cz. 2, s. 91.
1
Do grupy „Chojnice" płka T. Majewskiego w składzie: 1 batalion strzelców, 18 pułk " J. Maliszewski, Wspomnienia dowódcy 35 pułku piechoty, w: Żołnierze Września,
ułanów z I dyonem 9 pac i 2 baterią 11 dak, wchodziły dwa baony ON — „Tuchola" (81) Warszawa 1971, s. 43.
i „Czersk" (85). Do OW „Wisła" ppłka dypl. J. Popka w składzie: 2 batalion strzelców 20
Tamże, s. 47.
i II batalion 65 pp z 48 dal, wchodził baon ON „Starogard" (82). OW „Starogard" two­ 21
PSZ, t. I, cz. 2, s. 92.
rzył 2 pułk szwoleżerów ppłka J. Trepto. Daleko ku północy był wysunięty OW „Koście­ 22
Tamże, s. 96.
rzyna" w składzie 84 baon piechoty z plutonem kawalerii i baterią konną. Do 9 DP przy­ 23
H. Guderian, dz. cyt., s. 62.
dzielono baon ON „Koronowo". Do 15 DP dwa baony ON: „Bydgoszcz" i „Nakło" (86). 24
PSZ, t. I, cz. 2, s. 93—94.
2 25
PSZ, t. I, cz. 2, s. 62—65. Pełny opis działań pułku podają Z. Dulski, A. Antoniewicz, Kampania wrześniowa
3
K. M. Pospieszalski, Z pierwszej linii frontu. Wydawnictwo Biblioteka Wielkopol­ 1939 r., w: 50-lecie 16 Pułku Ułanów Wielkopolskich, Bydgoszcz—Londyn 1968, s. 107—122.
ska, Warszawa 1943, t. III, s. 19. 26
PSZ, t. I, cz. 2, s. 106.
4
, Dokładniej walkę z podstępnie wprowadzonym do Chojnic pociągiem pancernym 27
Tamże, s. 108.

432 28 — Bilwy polskiego Wr7eśni;(. tom I 433


2S
Tamże, s, 100, 102. Ten sam żołnierz po opanowaniu kryzysu nerwów staje się w dalszym rozwoju wydarzeń
29
Czynne tu były dwa stałe promy, które od 2 września przewoziły bez przerwy sprawnym narzędziem działania w ręku dowódcy. Pierwsze godziny wojny „uderzyły
wozy taborowe. O pierwszeństwo zajęcia miejsca na promach taboryci staczali ze sobą w system nerwowy" obrońców. Tymczasem natarcie nieprzyjaciela może łatwo się załamać,
walki. Przewoźnicy w obawie zatopienia nie chcieli odbijać od brzegu, dopóki część żoł­ gdy natknie się na „dobrze wymierzone pociski". Z psychologicznego punktu widzenia
nierzy nie opuściła promu. Zjawił się tu również rzeczny statek parowy, który dzielnie docenia on wagę zwrotu zaczepnego GO gen. Bołtucia 3 września. Choć wykonany wadli­
pomagał w przewozie. Niestety, bezustanne bombardowania w godzinach przedpołudnio­ wie i przy złym użyciu artylerii, wywalczył on swobodę odejścia GO „Wschód" na po­
wych 3 września zatopiły jeden z promów i uszkodziły parowiec, który z utrąconą śrubą łudnie, gdyż nieprzyjaciel, zmuszony do porządkowania się, nie organizował pościgu.
spłynął bezwładnie w dół rzeki. (K. Ciechanowski, Armia „Pomorze" 1939..., s. 229). Jako ciekawostka o charakterze psychologicznym — na tle okrucieństw II wojny — może
30
Tamże, s. 230. służyć spotkanie polskich i niemieckich żołnierzy, które miało miejsce w nocy z 2 na 3 wrze­
31
Szerszy opis w relacji J. Sarnowskiego (w posiadaniu autora). śnia w oborze majątku Mełno przy dojeniu nabrzmiałych mlekiem krów: nasyciwszy
32
PSZ, t. I, cz. 2, s. 112. się mlekiem, bez objawów wrogości i bez przelewu krwi rozeszli się w swoje strony.
33
K. Galster, Księga pamiątkowa artylerii polskiej 1914—1939, Londyn 1975, 49
PSZ, t. I, cz. 2, s. 120.
s. 357—358. 50
Tamże: J. Pawluk, Polskie eskadry w wojnie obronnej 1939 r.. Warszawa 1982,
34
B. Białek, Na bezdrożach Września, „Żołnierz Wolności" 1965, nr 214. s. 69.
35
PSZ, t. I, cz. 2, s. 113; „Piechota" 3/39. 51
PSZ, t. I, cz. 2, s. 121.
36
J. Maliszewski, Wspomnienia dowódcy 35 pp..., s. 55. 52
Z etatowego stanu około 900 żołnierzy pozostało tylko 120, a z zawodowej kadry
37
Tamże, s. 56. dowódczej tylko kpt. dypl. T. Łabsz, dca kompanii ckm, i por. J. Radomski, dca 4 kom­
38
Tamże. panii strzel. Dowódcy 5 i 6 kompanii: por. Sawa Bunata i por. Zboiński zostali ranni,
39
PSZ, t. I, cz. 2, s. 109. dca baonu z powodu choroby serca odszedł do szpitala. Relacja kpt. T. Łabsza (w posiada­
40
K. Galster, dz. cyt., s. 327. niu autora).
41
K. Ciechanowski, Armia „Pomorze"..., s. 288. Na punkcie zbornym w Gostyninie 53
PSZ, t. I, cz. 2, s. 126.
z pułku tego utworzono I baon 35 pp mjra Poschingera, zaś z żołnierzy 34 pp — II baon 54
Tamże. Była to kompania kolarzy, zmotoryzowana kompania saperów i kompania
35 pp kpt. Liba. Tak wzmocnioną grupę ppłka dypl. J. Maliszewskiego wysłano nad zmotoryzowanej piechoty (10/61 pp). Relacja kpt. E. Kosiackiego, dowódcy 1/59 pp
dolną Bzurę. 35 pp wraz z 22 pp miały odtworzyć dwupułkową 9 DP pod dowództwem (w posiadaniu autora).
płka Jędrychowskiego, do czego jednak ze względu na tempo wydarzeń nie doszło. 55
E. Kosiacki, rei. cyt.
42
Z chwilą powołania GO „Grodno" 29 VIII 1939 została jej przekazana obrona 56
ATS, Przyczynki i materiały..., s. 36—39.
Puszczy Augustowskiej, co wydatnie skróciło pas obrony SGO „Narew" i zwolniło z pół­ 57
Sz. Datner, Dywersja niemiecka w Bydgoszczy, WPH 1959, nr 4, s. 164.
nocy Suwalską BK. F. Majorkiewicz, Działania SGO „Narew" w kampanii 1939 r., WPH 58
Relacja M. Silkowskiego (w posiadaniu autora).
1960, nr 2, s. 217. 59
DPanc „Kempf" liczyła 150 czołgów i 22 samochody pancerne (R. Szubański,
43
Tamże, s. 221. Polska broń..., s. 80).
44
Działania baonu ON „Świecie" opisuje dowódca 3 kompanii ON „Nowe nad 60
PSZ, t. I, cz. 2, s. 35—37.
Wisłą" por. J. Załoga (w posiadaniu autora). 61
R. Juszkiewicz, Mławskie Mazowsze w walce. Warszawa 1968, s. 61.
45
PSZ, t. I, cz. 2, s. 114—115. 62
Tamże, s. 64—65.
46
S. Stapf, Znad Osy do Bzury, Warszawa 1967, s. 97. W rozprawce pt. Bitwa pod 63
H. Spiecker, Durchbruch bei Mława, „Deutsche Ostwacht" z 2 X 1941 r.
Grudziądzem 1—3 września (m-pis w posiadaniu autora) ppłk T. Nadratowski, dca I dyonu 64
R. Juszkiewicz, dz. cyt., s. 68.
16 pal, uważa decyzję przesunięcia artylerii w toku walki za błędną. Mogła ona, jego zda­ 65
PSZ, t. I, cz. 2, s. 40—41.
niem, z powodzeniem wesprzeć przeciwnatarcie piechoty z zajmowanych dotychczas sta­ " H. Spiecker, dz. cyt.
nowisk. 67
PSZ, t. I, cz. 2, s. 43.
47
S. Stapf, dz. cyt., s. 99—100; T. Nadratowski, Bitwa pod Grudziądzem... Niemcy 68
F. Majorkiewicz. Działania SGO „Narew"..., s. 223.
z reguły zasięg terenowy swych oddziałów oznaczali wzniecaniem pożarów, natomiast 69
PSZ, t. I, cz. 2, s. 27—28.
w bliskiej styczności z oddziałami polskimi — wystrzeliwaniem białych rakiet. 70
Tamże, s. 28.
48
Ppłk T. Nadratowski uważa, że dowództwo polskie przeoczyło aspekt psycholo­ 71
Tamże, s. 46.
giczny początku wojny. Żołnierz pierwszej linii, postawiony oko w oko z nacierającym 72
Tamże, s. 50—51.
wrogiem, zwłaszcza wobec jego czołgów, pod ulewą żelaza z powietrza, od ognia arty­ 73
R. Juszkiewicz, dz. cyt., s. 96.
lerii i bombardowań, ulegał spazmowi strachu, tracił zdolność działania. Dowódcy wyso­ 74
Tamże, s. 115.
kiego szczebla powinni mu towarzyszyć przy pierwszym zetknięciu ze straszliwym obli­ 75
Tamże.
czem wojny. Jak wielki wpływ ma obecność wyższego dowódcy, stwierdził autor naocznie, 76
R. Juszkiewicz, dz. cyt., s. 105—106; T. Chciuk, 27 dni wojny (1—27 IX 1939 r.),
inspekcjonując w pierwszych chwilach wojny wysunięty punkt obserwacyjny artylerii, s. 31—32, maszynopis, w posiadaniu autora.
sparaliżowany grozą wojny i bezczynny pod druzgocącym obuchem ognia nieprzyjaciela. 77
R. Juszkiewicz, dz. cyt., s. 116—117.

434 435
78
Brygada ta wciąż jeszcze była w rejonie Suwałk. Tylko wchodzący w jej skład szewo—Łynki". z 11 cekaemami. Teren przed pozycją obrony lortecznej obsadziła 8 komp.
3 psk z Wołkowyska został z Augustowa skierowany transportami kolejowymi do Czerwo­ 135'pp (bez pozostałych dwu plutonów) pod dowództwem kpt. Schmidta. Za schronem
nego Boru pod Zambrowem. „Góra Strękowa" mieścił się schron dowodzenia z dwiema kopułami i radiostacją, obsa­
79
PSZ, t. I. cz. 2, s. 31. dzony przez kpt. Raginisa i por. Brykalskiego z ich pocztami. Zasieki z drutu kolczastego
80
Tamże. s. 56. rozbudowano na pozycji wysuniętej, przy przeprawach w Wiźnie i Wierciszewie oraz na
81
S. Truszkowski. Mój wrzesień. Warszawa 1959. przedpolu Kurpik i Góry Strękowej. Zapory przeciwczołgowe — tylko na kierunku mostu
82
Tamże, s. 57. na szosie. Ani grobla, ani podejścia do schronów nie były zaminowane (A. Sawczyński,
83
Tamże, s. 74. Epizod pod Wizna. „Bellona", Londyn 1954, z. 111, s. II—24; Z. Kosztyła, Obrona
84
PSZ, t. I. cz. 2, s. 57. odcinka ..Wizna", s. 437—438; J. Maks, dz. cyt., s. 24—25).
85
F. Majorkiewicz. Działania SGO „Narew"..., s. 230. 99
Walkę pozycji wysuniętej opisuje Z. Kosztyła, Wrzesień na Białoslocczyźnie.
86
K. Galster, dz. cyt., s. 310. s. 148—150.
87
PSZ, t. I. cz. 2, s. 465. 100
H. Guderian. dz. cyt., s. 66.
88
Tamże, s. 465—468. Wydarzenia nocy z 6 na 7 IX w obszarze na wschód i połud­ 101
J. Maks, dz. cyt., s. 41.
niowy wschód od Różanu szerzej opisuje Z. Kosztyła, Wrzesień 1939 na Białoslocczyźnie, 102
Tamże.
Białystok 1967, s. 136—139. 103
Tamże. s. 55—56.
89
Relacje: kpt. R. Romana, dowódcy 4 kompanii 115 pp, i ppłka Raganowicza. do­ 104
L. Bartoszyński, F. Burdzy, Wizna, „Żołnierz Wolności" 1964. nr 37, s. 5.
wódcy PD 41 DPrez (w posiadaniu autora). iw Według relacji dwu pozostałych przy życiu obrońców Wizny, poddanie schronu
90
PSZ, t. I, cz. 2, s. 469—471. wymusili Niemcy groźbą rozstrzelania wszystkich jeńców i wysadzenia schronu (Z. Kosztyła,
" F. Majorkiewicz, Działania SGO ,,Narew"..., s. 235. Wrzesień na Białoslocczyźnie..., s. 136—137).
92
PSZ, t. I, cz. 2, s. 474. Chodziło o to, że strona polska nie miała rozpoznania sił 106
Próbę udzielenia pomocy załodze schronu kpt. Raginisa podjęła też wieczorem
niemieckich na północny zachód od Narwi i działania swoje organizowała w dużej mierze 10 września grupa oficerów z załogi „Osowca" pod dowództwem por. Czesława Gromb-
„w ciemno". czewskiego. Na wiadomość przybyłego spod Wizny gońca, że Raginis wciąż stawia opór,
93
Wysforowany w głąb polskiego ugrupowania oddział kawalerii (1. 3 i 4 szwadron ochotnicza 12-osobowa grupa oficerów i podoficerów popłynęła pod osłoną nocy łodzią
1 p. kaw. wschodniopruskiej) nie zdawał sobie sprawy z ogromnego znaczenia operacyj­ pod Wiznę. Stwierdziwszy jednak, że schron w Górze Strękowej już został zdobyty, wy­
nego swej sytuacji, raczej był świadom własnego zagrożenia. Toteż wyrzucone naprzód cofała się do Osowca (Z. Kosztyła, Wrzesień na Białoslocczyźnie..., s. 158).
szwadrony przez całą noc ostrzeliwały się w silnym napięciu nerwów przed nacierającymi 107
PSZ, t. I.cz. 3, s. 63.
z północy, południa i wschodu oddziałami polskiej piechoty, a zbliżający się świt witały 108
Tamże, s. 68.
z radosnym uczuciem ocalenia. Ciekawe, że za pełną rekompensatę swego strachu uważali 109
Z relacji por. Z. Rożnowskiego, adiutanta taktycznego III batalionu 33 pp, wynika,
rozproszenie polskiego pułku piechoty, podczas gdy w rzeczywistości „skłębieniu" się ule­ że pierwsze uderzenie nieprzyjaciela na Nowogród wyszło już 5 września wieczorem, kiedy
gły dwie dywizje, a ściślej pięć pułków piechoty, dwa pułki artylerii i masa taborów różnych to został on ranny. Potwierdza to również cytowany raport niemieckiej grupy armii „Północ"
jednostek. („Militarwissenschaftliche Rundschau" 1940, z. 1, s. 28—30). z 25 września 1939 r„ według którego dowództwo grupy wysłało wieczorem 4 września
94
Relacja L. Świkli (w posiadaniu autora). szybkie oddziały brygady lortecznej „Lótzen" „celem natarcia, a następnie związania"
95
W. Chocianowicz, Dzieje 1 Pal Leg. Józefa Piłsudskiego, Londyn 1968, s. 474—475. sił polskich na „kierunku" Łomży. Datę bitwy potwierdza także ppłk dypl. Majorkiewicz,
96
PSZ, t. I, cz. 2, s. 497; T. Tabaczyński, Wizna (relacja w posiadaniu autora). kiedy pisze, że w toku trwającej bitwy (w walce o pozycję Szablak osiągnęła ona punkt
97
F. Majorkiewicz, Działania SGO „Narew"..., s. 245. krytyczny) na zapleczu przechodził w nocy z 5 na 6 września batalion 71 pp z artylerią
98
J. Maks, Piekło pod Wizna (maszynopis), s. 24—25, 31. Ze sprawozdania dowódz­ do zamierzonego „zwrotu zaczepnego" pod Różanem. Sztab SGO „Narew" nalegał, aby
twa Heeresgruppe „Nord" z 25 września 1939 r. wynika, że „uznało ono kierunek Łomży skierować ten batalion do bitwy pod Nowogrodem i nie dopuścić do sforsowania Narwi
[a więc Wizny] za ważny. Wydało ono [już] wieczorem 4 września rozkaz, by słabsze siły przez 21 DP. Jednak gen. Młot-Fijałkowski nie zgodził się na to, nakazując zeżegnać
[brygada forteczna »Lótzen«] ruszyły w tym kierunku, przede wszystkim w celu związania sił kryzys pod Szablakiem przez rzucenie do przeciwuderzenia „odwodu" składającego się
[polskich]". To te siły skierowały swój ogień na Nowogród i Wiznę. Rozmieszczenie obrony z gońców, telefonistów, kucharzy itp. (F. Majorkiewicz. Działania SGO „Narew" w kam­
było następujące: na pozycji wysuniętej około 200—300 m od mostu został osadzony panii 1939 r.. WPH 1960. nr 2. s. 226).
I pluton forteczny w oparciu o lekkie schrony bojowe nr 1 i 2, z pięcioma cekaemami 1,0
M. Porwit. Komentarze..., t. II. s. 84.
i rusznicą ppanc, pluton 8 komp., wzmocniony dwiema drużynami cekaem i plutonem 111
„Więź" 1963, nr 7/8. s. 228.
pionierów 71 pp. Dowódcą był por. J. Zawadzki, dca I plut. fort. Pododcinek „Giełczyn" "2 „Kiedy po ciężkim ostrzale naszych licznych ciężkich dział — stwierdza ze spo­
obsadzały załogi ciężkich schronów bojowych, (bez numerów), należące do II plutonu kojem sprawozdawca niemiecki — opór nieprzyjaciela nie ustawał, wtedy łamał go żar
fortecznego z sześcioma cekaemami i plutonem piechoty 8 komp. Dowódca — por. W. Kie- płonącego oleju. Gwałtowne strumienie ognia i kłęby czarnego dymu były z daleka
wlicz, dca II plut. fort. Pododcinek centralny „Kurpiki" objął III pluton forteczny widocznymi oznakami roboty miotaczy płomieni" (komunikat prasowy z 16 IX 1939 r.).
plut. Jana Maksa, obsadzając trzy schrony ciężkie: „Kurpiki", „Góra Strękowa". „Mali- 1,3
Dowodzenie polskiego Sztabu Głównego, zwłaszcza na północnej granicy pań­
stwa, robiło wrażenie jakiegoś szaleństwa, a nie racjonalnego kierowania działaniami

436 437
wojennymi. Rozkaz gonił rozkaz, każdy inny od poprzedniego, każdy zmieniał lub mo­ cielą, oczekując ich już to od północnego zachodu z Poddębic, w marszu na Aleksandrów,
dyfikował zadanie, określał inną podległość związków i jednostek, ich skład i linie roz­ już to od południa, z Konstantynowa. W rezultacie tych manewrów został ciężko ranny
graniczenia, dodawał warianty i uzupełnienia. Przysparzało to masę roboty sztabowej, szef sztabu brygady, ppłk dypl. A. Witkowski, a jednostka ta musiała w godzinach po­
podczas gdy w terenie nawet bez przeciwdziałania nieprzyjaciela powstawał chaos nie do południowych przeskakiwać galopem przesłonę niemiecką na wschód od szosy Zgierz—
rozplatania. Polski Sztab Główny demonstrował „sztukę dowodzenia", a nie zespół za­ Ozorków, pozostawiając na stanowiskach III dywizjon 10 pal mjra M. Borka, który do­
rządzeń, które by popychały jednostki do konkretnego i celowego działania. W nadmiarze łączył do niej znad Neru. W Głownie nastąpiło dalsze rozczłonkowanie brygady: na grupę
słów, wariantów, uzupełnień rozmydlał się sens działania. A wystarczyłoby powiedzieć: płka Kunachowicza (20 p. uł.) i grupę płka Płonki (22 p. uł.), z których tylko ta druga
bronić linii Narwi, i byłoby znacznie lepiej niż mnożenie tych tysięcy wymyślonych zdołała przejść za Wisłę, odbijając się zresztą ponownie od brygady i przechodząc do
kombinacji. Chełma. Grupa Kunachowicza i resztki 6 psk płka Mossora, podporządkowane chwi­
114
F. Majorkiewicz, Działania SGO „Narew"..., s. 260—262. lowo przez gen. Thommee, zostały jednak rozbite i rozproszone w walkach pod
"s Relacja gen. J. Rómmla, Centralne Archiwum Wojskowe, 11/3/13, s. 2. Mszczonowem.
144
"' J. Rómmel, Za honor i Ojczyznę, Warszawa 1958, s. 43. PSZ, t. I, cz. 2, s. 400.
145
117
L. Zieliński, Działania 28 DP w bitwie granicznej I—3 września 1939 r.,s. 9 (ma­ Tamże, s. 202.
146
szynopis powielony z 1969 r.). J. Wróblewski, Armia „Łódź"..., s. 159.
147
'" J. Rómmel, Za honor..., s. 90. Tamże, s. 140.
148
"' T. Kierst, Działania 30 Poleskiej DP w bitwie granicznej 1—3IX1939 r., s. 12 J. Wróblewski oblicza tempo natarcia niemieckich dywizji piechoty na 10—15 km
(maszynopis powielony). na dobę, dywizji lekkiej — na 20—25 km i 4 DPanc w dniach 1 i 2 września na 10 km
120
Relacja kpt. Romualda Karolewskiego (w posiadaniu autora). (Armia „Łódź"..., s. 110).
149
121
B. Bojarska, Zbombardowanie Wielunia 11X39 r., „Przegląd Zachodni" 1962, M. Osuchowski, wyjątki z relacji o obronie Rozprzy.
150
nr 2. Weszły one w skład II i III baonu 146 pp. Natomiast 1/146 pp został zatrzymany
122
L. Zieliński (relacja w posiadaniu autora). St. strz. Świątek, który przyznawał przez dowódcę 86 pp, ppłka Peszka, pod Witowem. Być może pułk ten miał uderzyć na
się do celnej serii, cieszył się do końca dnia jak małe dziecko. Rozprzę od m. Łazy. Wprawdzie mówi się o pułku płka Pichla, ale chodzi tu chyba
125
R. Szubański, Polska broń..., s. 80. o ppłka Pollaka. (J. Rómmel, Za honor i Ojczyznę, s. 95).
124 151
Relacja rtm. L. Woźniaka (w posiadaniu autora). PSZ, t. I, cz. 2, s. 306.
152
125
PSZ, t. I, cz. 2, s. 154—155. L. Czyżewski, Od Gór Borowskich do Zakroczymia, Warszawa 1982, s. 57.
153
126
Relacja por. Z. Polaka (w posiadaniu autora). M. Porwit, Komentarze..., t. I, s. 147.
12
' W. Broniewski, Bagnet na broń! 154
J. Rómmel, Za honor..., s. 95.
155
128
L. Zieliński, Działania 28 DP..., s. 13. Jest zasadnicza sprzeczność co do istnienia działka ppanc kpr. W. Barskiego
129
PSZ, t. I, cz. 3, s. 341; Bernhard, Panzer packen Polen, s. 51. w Rozprzy. Nie potwierdza go ani ppłk L. Czyżewski, ani kpt. E. Marszałek. Natomiast
130
T. Kierst, Działania 30 Poleskiej DP..., s. 14—17. wg kpt. M. Osuchowskiego kpt. E. Marszałek (względnie ppłk A. Pollak) prowadził ze
131
Byli to: por. R. Gordon, por. W. Biełowicz i por. A. Malczyk oraz podporucznicy: sobą pluton działek ppanc. Potwierdza to również prasa powojenna, a poległy pod bom­
St. Wójcik, S. Buzuk i Bohomolec (tamże). bami kpr. Barski jest głównym bohaterem Rozprzy.
156
132
PSZ, t. I, cz. 2, s. 170—171. PSZ, t. I, cz. 2, s. 192—193; J. Wróblewski, Armia „Łódź"..., s. 130.
157
133
J. Rómmel, Za honor..., s. 61—62; K. Galster, dz. cyt., s. 276. Wg dziennika działań kpt. M. Osuchowskiego, list z dnia 12 V 1969 r. (materiał
134
L. Zieliński, Działania 28 DP..., s. 21. cytowany w posiadaniu autora).
158
135
PSZ, t. I, cz. 2, s. 190. Tamże.
159
136
Tamże, s. 193. Opis bitwy wg M. Osuchowskiego — wyjątki z dziennika działań.
160
'" J. Rómmel, Za honor..., s. 190. PSZ, t. I, cz. 2, s. 304.
138
PSZ, t. I, cz. 2, s. 189. "' Tamże, s. 161.
162
139
J. Wróblewski, Armia „Łódź" 1939, Warszawa 1975, s. 119. Sprawa 146 pp rez. przedstawia się bardzo niejasno, o czym świadczyć może po­
140
Nazwiska poległych pod Glinnem oficerów i szeregowych spłonęły wraz z domem, dwójna obsada 1/146 pp, a mianowicie: mjr W. Tumanowicz — dca baonu, i ppor. rez.
w którym je przechowywano. J. Spałek — adiutant, oraz druga obsada: kpt. E. Marszałek — dca baonu, i ppor. rez. Be­
141
Relacja R. Karolewskiego (w posiadaniu autora). dnarski — adiutant. Jednak wg kpt. E. Marszałka jego batalion był baonem „extra", sta­
142
PSZ, t. I, cz. 2, s. 199. wionym na żądanie gen. Thommee, a więc batalionem improwizowanym. Zresztą 1/146 pp
143
Tamże, s. 198. Kresowa BK, podporządkowana gen. Dindorfowi-Ankowiczowi, nie był w Rozprzy, gdyż został zatrzymany przez ppłka Peszka pod Witowem. („Piechota")
tworząc wraz z 10 DP Grupę Operacyjną, wycofała się z lasów na zachód od-Szadku za 1973, 13/39; 1974, 16/27; PSZ, t. I, cz. 2, s. 192; E. Marszałek, Krótki opis bitwy pod
rzeczkę Ner z zadaniem osłony północno-zachodniego skrzydła 10 DP, jednakże bez Rozprzą i Jeźowem (relacja w posiadaniu autora).
163
1 p. kaw. KOP, który wykonywał odwrót samodzielnie przez Zgierz i Głowno. Po zejściu PSZ, t. I, cz. 2, s. 194.
z linii Neru 7 września płk Grobicki zastawiał zasadzki na oddziały motorowe nieprzyja-

438 439
164
Niestety, gen. R. Dreszer wraz ze swą 3—4-osobową grupą sztabową nie prze­ W sumie naliczyliśmy 14 czołgów spalonych lub zniszczonych. Gdy npl zorientował się
jawiał inicjatywy i nie stanowił w istocie ogniwa dowodzenia taktycznego w bitwie pod w sytuacji, rozpoczął ostrzeliwanie celnym ogniem z moździerzy i cekaem. W tym ogniu
Piotrkowem (J. Wróblewski, Armia ..Prusy" 1939. Warszawa 1986, s. 117). został ranny szef kompanii, sierż. Kloczkowski (nazwiska dobrze nie pamiętam), ciężko
165
PSZ, t. I, cz. 2, s. 306. Lotnictwo dyspozycyjne NW sktadało się z: a) Brygady ranny zosta! dca 6 drużyny, kpr. Książek z Mińska Mazowieckiego. W tej sytuacji zo­
Pościgowej (dca płk pil. S. Pawlikowski) w składzie III i IV dyonu I p. lotn., łącznie stałem wezwany do telefonu, gdzie dca baonu wydał rozkaz natychmiastowego wycofania
58 samolotów P-1I i P-7 w pięciu eskadrach: 111, 112, 113, 114, 123 i plutonu dowódcy; się." Por. Chwojnowski włączył do swej 8 komp. 85 pp wycofujących się z Piotrkowa trzech
b) Brygady Bombowej (dca płk dypl. W. Heller) w składzie czterech dywizjonów bom­ strzelców wyborowych z kb ppanc.
bowych (II, V, X, XV) i 55 eskadry, które łącznie posiadały 36 samolotów typu „Łoś" 182
PSZ, t. I, cz. 2, s. 319. Szef sztabu 19 DP, ppłk Rudnicki, odjechał do lasu koło
i 50 — „Karaś". Nadto brygada miała eskadrę łącznikową (12 samolotów RWD) i trans­ Lubochni, 19 DP pozostała bez dowodzenia (J. Wróblewski, Armia „Łódź".... s. 127.
portową (9 samolotów „Fokker"). Ogółem 165 samolotów (PSZ. t. I, cz. 1, tabl. XVI). 183
L. Czyżewski. Od Gór Borowskich..., s. 85.
Niezrozumiałe jest pozostawienie nieuzbrojonych 40 „Łosi" w Małaszewicach pod Brześciem, 184
Tamże, s. 96.
mirno iż karabiny maszynowe zostały dostarczone na tydzień przed wybuchem wojny i byli 185
Kompania kpt. Hajdenki znalazła się później w Brześciu, przerzucona następnie
na miejscu specjaliści (inż. Białkowski) do ich zamontowania (W. Subotkin, Z kart historii do Kowla; po remoncie 15 czołgów przeznaczona została do odwodu Naczelnego Wodza.
polskiego lotnictwa. Warszawa 1985. s. 64). Zdaniem autora, można było na wojnę (PSZ. t. I. cz. 3. s. 590. 633).
1939 r. powiększyć stan polskiego lotnictwa o 80 „Łosi". Mogliśmy również wstrzymać 186
PSZ. t. I, cz. 2. s. 324.
wysyłkę 42 samolotów bomb.-rozp. PZL-43 do Bułgarii w lecie 1939 r. We wrześniu 187
Tamże, s. 333.
1939 r. płynęły dla Polski do portów rumuńskich samoloty angielskie: myśliwce „Hurri- 188
Tamże. s. 322—323.
cane" i „Spitfire" oraz samoloty bombowe „Fairy Battle", razem 37 samolotów (tamże, 189
Tamże, s. 325. Dane o gen. Dębie-Biernackim. zaczerpnięte z relacji ustnych
s. 65,81—82). płka dypl. Antoniego Staicha (6X1 1959) i mjra dypl. Izydora Kwiecińskiego (7 IX 1968):
166
Por. T. Witowiecki, Tu mówi „Żelazo". Łódź 1966. „[...] dla nawiązania kontaktu i uzgodnienia działań z armią »Prusy« — 3.9.1939 w go­
16? |g jjp j ec jyna w całej armii, posiadała dywizyjną kompanię ppanc. (PSZ. t. I, cz. 2, dzinach rannych dca armii »Łódź«. gen. dyw. Rómmel. delegował ze sztabu armii
s. 319). płka dypl. Rolę-Arciszewskiego Stanisława do gen. Dęba-Biernackiego. W imię zadawnio­
168
L. Czyżewski, Od Gór Borowskich..., s. 70. nej niechęci do gen. Rómmla gen. Dąb-Biernacki nie przyjął, odmówił widzenia. Za
169
Tamże, s. 46. pośrednictwem jednego z młodszych oficerów swojego sztabu oświadczył* że [...] »pan
170
Tamże, s. 74. generał odmówił stanowczo i nie będzie rozmawiał ani z gen. Rómmlem. ani z jego przed­
171
T. Witowiecki, dz. cyt., s. 153. stawicielami" [...] natomiast ok. południa dnia 4.9.1939 gen. Dąb-Biernacki delegował
172
PSZ. t. I, cz. 2, s. 207. w ww. sprawie do gen. bryg. Thommee w m. Dłutów (ale nie do gen. Rómmla) —
173
L. Czyżewski, Od Gór Borowskich..., s. 77—78. gen. bryg. Kruszewskiego Jana i płka dypl. Druckiego-Lubeckiego Konstantego. Ofice­
174
Tamże, s. 77. rowie ci zapewnili gen. bryg. Thommee o przygotowywanej przez armię »Prusy« akcji
175
Tamże, s. 81—82. uderzeniowej z kier. lasów Lubień na skrzydło Niemców, nacierających po osi Rozprza—
176
PSZ. t. I, cz. 2, s. 317; M. Osuchowski, materiał cyt., s. 5 (w posiadaniu autora). Piotrków [...] terminu ścisłego nie podali, zasłaniając się w tej sprawie decyzją gen. Dęba-
177
PSZ, t. I, cz. 2, s. 317. -Biernackiego [...]. Gen. dyw. Dąb-Biernacki Stefan uchodził w armii przedwrześniowej
178
Tamże, s. 301. za wyjątkowego bufona i zarozumialca [...] wyższych oficerów pochodzących z armii za­
179
T. Witowiecki, dz. cyt., s. 179. borczych nie uznawał w ogóle [...] oficerów legionowych — nie wyłączając Smigłego-
180
PSZ, t. I, cz. 2, s. 319. -Rydza, Piskora czy Bortnowskiego — «tolerował» z lekceważeniem [...] sam umiał bardzo
181
Relacja por. W. Chwojnowskiego (w posiadaniu autora). „W pewnej chwili — niewiele [...] swoją ignorancję pokrywał apodyktycznością i brutalnością [...] uważał się
pisze Chwojnowski — od pierwszych domów Piotrkowa zaczęły pokazywać się czołgi: za skrzywdzonego, że po śmierci marszałka Piłsudskiego nie on objął po nim buławę [...]
jeden szedł szosą, a za nim w odległości 100—200 m reszta — około 20 — w szyku roz­ miał o to żal do wszystkich..." Charakterystykę gen. Dęba-Biernackiego podaje także
winiętym po prawej stronie szosy. Gdy czołg posuwający się szosą zbliżył się do zabu­ J. Wróblewski. Armia „Łódź".... s. 166.
dowań, gdzie była czujka z kapralem (były zawiadowca — dyżurny ruchu na stacji PKP 190
PSZ. t. I, cz. 2. s. 325.
Słonim), kapral rzucił wiązkę granatów pod czołg, lecz bez żadnego skutku — czołg po­ 191
M. Porwit podaje za majorem J. Malinowskim, że rozkaz do wycofania się ba­
szedł dalej. Zniszczony został przez kb ppanc I plutonu (dca tego plutonu — pchor. 3 roku talionu za Pilicę wydał kpt. Myśliwski. (M. Porwit. Komentarze..., t. II, s. 327).
z Ostrowi Maz. nazwiskiem Sień), drugi kb ppanc (z 86 pp) też zatrzymał czołg. Kiedy 192
PSZ. t. I. cz. 2. s. 327.
czołgi zbliżyły się na odległość około 300 m, wydałem rozkaz do otwarcia ognia (dla 193
Relacja ustna mjra J. Malinowskiego; M. Porwit. Komentarze.... t. II, s. 327.
całej kompanii). Rozpoczęło strzelanie 5 moich kb ppanc, 6 cekaem amunicją ppanc. i za­ 194
Obszerny opis walki ogniowej baterii III dyonu 29 pal pod Piotrkowem przynosi
palającą, erkaemy oraz wszyscy strzelcy. W ciągu 5 minut 6 czołgów stanęło w ogniu, relacja kpr. pchor. Tadeusza Dudzińskiego, który jako oficer łącznikowy do 76 pp znalazł
z jednego czołgu, który zapalił się w odległości 200—250 m, wyskakiwał żołnierz. Obraz się o świcie 6 września 1939 r. w samym „oku cyklonu" (relacja w posiadaniu autora).
ten do dziś widzę... Był już prawie zmierzch, kiedy na przedpolu przed moim głównym 195
Rejestr miejsc i faktów zbrodni popełnionych przez okupanta hitlerowskiego na zie-
punktem paliło się 6 czołgów. Jeszcze jeden przed I plut. obok szosy, a dalszy na prawo.

440 441
207
miach polskich w latach 1939—1945, województwo piotrkowskie. Warszawa 1983. s. 26—27. L. Czyżewski, Od Gór Borowskich..., s. 127—128.
208
31. 34. 45—46, 59. 64—65. E. Manstein. Verlorene Siege, Bonn 1957, s. 45.
209
1.6
PSZ. t. I. cz. 2. s. 327. E. Smiałowski, Bój 30 dywizji piechoty pod Jeżowem 9 września 1939 r.(maszyno-
1.7
M. Porwit, Komentarze..., t. II. s. 315. pis), s. 4; E. Smiałowski, T. Kierst, Walka 30 Poleskiej Dywizji Piechoty pod Jeżowem
" 8 Tamże. s. 317. (pow. Brzeziny) w wojnie polsko-niemieckiej w dniu 9 września 1939 roku, maszynopis
"' Tamże. s. 318; PSZ. t. I. cz. 2. s. 613. s. 13.
210
200
M. Porwit. Komentarze.... t. II. s. 319. E. Smiałowski, Bój 30 dywizji..., s. 5.
211
201
Tamże, s. 321. Tamże, s. 8.
212
202
Tamże. s. 322. K. Galster, dz. cyt., s. 374.
213
203
S. Kopański, Wspomnienia wojenne 1939—1946, Londyn 1961. s. 39—40. Było to z kolei trzecie dowództwo Grupy Operacyjnej. Pierwsze miało obejmować
204
L. Zieliński, Działania 28 DP w kampanii wrześniowej (maszynopis). 72 pp tej „Korpus interwencyjny" (13 i 27 DP) utworzony na Pomorzu na wypadek puczu gdań­
dywizji w marszu na Pabianice został obustronnie przeskrzydlony przez oddziały zmoto­ skiego. Drugie dowództwo wiązało się z GO „Wyszków" w składzie 1, 41 i mobilizującej
ryzowane nieprzyjaciela, prące naprzód szosami z Łasku i Dłutowa. Płk Chrobaczyński się 35 DP w rejonie Ostrowi Mazowieckiej, podczas gdy tutaj miał dowodzić gen. Dreszer.
uderzył w skrzydło wojsk niemieckich pod Ćhechłem, lecz Niemcy odparli polskie na­ Do skutku doszło dopiero to trzecie dowództwo południowo-wschodniego skrzydła armii
tarcie ogniem, a przeszedłszy następnie sami do przeciwuderzenia — rozbili pułk, tak „Prusy", noszącej nazwę GO gen. Skwarczyńskiego.
214
iż dalej przebijały się luźne grupy żołnierzy. 15 pp wpadł w Ksawerowie pod Pabiani­ PSZ, t. I, cz. 2, s. 314.
215
cami w zasadzkę ogniową i uległ (bez I baonu) całkowitemu rozproszeniu. W zasadzce Tamże, s. 635. W nocy z 5 na 6 września wyładowano w Radomiu jeszcze trzy
zginęło około 300 żołnierzy, w tym dowódca III batalionu, mjr K. Sadowski. Jedynie baony 3 DP Leg. (II i III 7 pp i II 8 pp) wraz z dowództwem dywizji i dowództwem 7 pp
36 pp LA płka K. Ziemskiego (bez III batalionu) z I dyonem 28 pal maszerował bez prze­ (ppłk Muzyka), PSZ, t. I, cz. 2, s. 328.
szkód ze strony nieprzyjaciela osią południową dywizji, z ominięciem Pabianic. Rozbiciu 216
Tamże, s. 634.
uległy także oddzielnie maszerujące bataliony 1/15 pp i 111/36 pp LA na południe od 217
Tamże, s. 329.
Strykowa. 2,8
Tamże, s. 309; Czwarty Pułk Piechoty 1806—1966, red. ppłk A. Idzik, Londyn
205
PSZ. t. I, cz. 2. s. 577. 1963.
219
206
Wołyńska BK. jako lewoskrzydłowa jednostka GO gen. Thommee. musiała się PSZ, t. I, cz. 2, s. 636.
220
liczyć z próbą przeskrzydlenia przez niemieckie jednostki szybkie od zachodu i północnego Tamże, s. 328. Por. J. Łodziński przejął dowództwo I baonu 27 pp po kontuzjo­
zachodu, tj. od Strykowa i Głowna. Toteż na postoju w Woli Cyrusowej płk Filipowicz wanym w nocy z 1 na 2 września mjrze M. Szulcu. Oddział por. M. Chełmickiego,
rozwinął obronnie 21 p. uł. nadwiślańskich na skraju obszaru leśnego od zachodu, zaś dcy kompanii ppanc. 27 pp, rozrastał się stopniowo od czasu wycofania się spod Często­
2 p. strzel, konnych od północy. Wsparcie artyleryjskie dawały dwie baterie konne kpt. So­ chowy. Do jego kompanii (6 armat ppanc.) dołączyły kolejno; baon ON „Kłobuck"
kołowskiego i Kaweckiego oraz 7/28 pal z 36 pp LA, który zachował pełną wartość bo­ (dca kpt. Ostaszewski, który zachorował), baon saperów 7 DP mjra J. Szymańskiego
jową. Od południa nadciągała podporządkowana przez gen. Thommee 28 DP. Jednakże (gdyż nie uznał się. on za kompetentnego do objęcia dowództwa nad oddziałem liniowym),
zanim doszło z tą dywizją do współdziałania taktycznego, na stanowiska 21 p. uł. natarły dwa plutony ppanć. 25 pp por. Ćwikły, kompania taczanek 25 pp por. J. Merkisza, kom­
w południe 8 września znaczne siły nieprzyjaciela ze wsparciem czołgów z kol. Niesułków pania strzelecka 27 pp ppor. Puchalskiego, a nadto punkt opatrunkowy 27 pp z kpt. Wol-
i Niesułkowskie Działki, a las został obłożony silnym ogniem artyleryjskim, zwłaszcza na bergiem i szpital 7 DP z mjrem Wiśniewskim oraz pluton Straży Granicznej płka Mullera.
drogach i skrzyżowaniach duktów. Rozwinięte szwadrony broniły się, ustępując w głąb Łącznie ponad 2000 ludzi. Oddziały por. J. Łodzińskiego i por. M. Chełmickiego zebrały
lasu. Sytuacja stała się krytyczna, gdy rozwinięty na północnej lizjerze lasu 2 p. strz. kon­ się pod Budzisławem na północny wschód od Włoszczowy i w nocy z 5 na 6 września
nych dosiadł koni i wycofał się na Dmosin, ponosząc notabene ogromne straty od bom­ przybyły do rejonu m. Piekło, gdzie zostały podporządkowane przez dcę 165 pp,
bardowania lotniczego. Kiedy nieprzyjaciel zagroził sztabowi brygady, wyszły z przeciw- ppłka Z. Gromadzkiego (relacja M. Chełmickiego — w posiadaniu autora).
uderzeniem szwadrony odwodowe 12 i 19 p. uł., lecz po odrzuceniu Niemców wycofały 221
PSZ, t. I.cz. 2, s. 642—643.
się do Woli Cyrusowej, a brygada odeszła dalej, w kierunku Skierniewic. Pozostawiony 222
Tamże, s. 651. W bitwie tej wykrwawił się również — podporządkowany przez
samotnie 21 p. uł. dopiero około godz. 22 tego dnia oderwał się od nieprzyjaciela i do- dcę 165 pp ppłka Gromadzkiego — zbiorczy oddział 27 pp z 7 częstochowskiej DP pod
pędził brygadę po 24 godzinach pod Makowem k. Skierniewic (relacja z 1969 r. dcy 21 p. uł. dowództwem poruczników J. Łodzińskiego i M. Chełmickiego wraz z 1 baterią 7 pal
płka Rostwo-Suskiego o działaniach pułku w bojach pod Wolą Cyrusową). Trzeba przy­ kpt. Pruskiego. W dniu 8 września zgrupowanie otrzymało rozkaz zamknięcia drogi Szy­
znać, że niemałą rolę w uratowaniu modrych ułanów odegrał marsz bojowy w szykach dłowiec—Radom i utrzymania jej do godz. 17. Por. Chełmicki zajął pozycje obronne,
rozczłonkowanych oddziałów 36 pp Legii Akademickiej, które wyszedłszy z Poćwiar- por. Łodziński stanął z I baonem 27 pp w odwodzie. Na placówkę oficerską został wy­
dówki w ślad za nacierającym stąd nieprzyjacielem, uderzyły na depczących im po pię­ sunięty chor. Humel. W południe zaczęło się piekło, jak pisze Chełmicki. Silny ogień
tach Niemców, po czym zasiliły szeregi kawalerzystów. przejmując od nich wieczorem artyleryjski wypiera placówkę chor. Humła. Por. Chełmicki wysyła ją ponownie do przodu.
osłonę wycofania. 7 bateria 28 pal kpt. T. Maciaka wspierała 21 p. uł. obok własnej Lecz i linie obrony zaczynają się łamać pod narastającym ogniem maszynowym wroga.
artylerii brygady. (L. Zieliński. Bój pod Wolą Cyrusową armii „Łódź" w dniu 8 września St. sierż. Biegański otrzymuje rozkaz zorganizowania zapory na tyłach. Ciężka sytuacja
1939 r. — maszynopis powielony, s. 14). bezczynnego leżenia w ogniu zmusza por. Chełmickiego do decyzji, by usunąć przeciwnika

442 443
uderzeniem wręcz. Natarcie posuwa się dwoma duktami. 7 kompanię ppor. Puchalskiego 243
Pełny skład tej grupy odpowiadał siłom dwupułkowej dywizji piechoty. Miała ona
poprowadził por. Chełmicki. kompanię ON ..Kłobuck" ochotniczo objął por. Mcrkisz dwa 3-batalionowe pułki piechoty (94 i 164) podpułkowników B. Gancarza i S. Styrczuli.
z 25 pp. Szturm trwał kilkanaście minut i odrzucił Niemców, lecz straty wśród nacierają­ II baon 54 pp. mjra A. Mokrzyckiego, baon marszowy 15 DP ppłka A. Wyziny oraz silną
cych były ogromne. Poległ por. Mcrkisz. padł ciężko ranny por. Chełmicki. Reszta pod artylerię, a to cztery baterie lekkie pod dowództwem mjra W. Cypryszewskiego i pięć
osłoną nocy wycofała się wraz ze 165 pp 36 DP do lasów Trębowiec Duży. Walki pod baterii przeciwlotniczych pod dowództwem por. J. Makarczyka. Nadto dwie kompanie
Szydłowcem trwały trzy dni. (M. Chełmicki. relacja w posiadaniu autora). ckm plot., kompanię sztabową, kompanię kolarzy i kompanię specjalną, wreszcie kompa­
223
PSZ. t. 1. cz. 2. s. 646. nię saperów, zwiad konny i łączność.
224
PSZ. t. I. cz. 2. s. 648—649. z uzupełnieniami gen. S. Tatara na opracowaniu 244
W dniach 4—8 września zorganizowano tu w pierwszym rzędzie cztery oddziały
autora. kawalerii do obrony linii Wisły od Świdra k. Otwocka do Maciejowic u ujścia Radomki.
225
Z wycofywaniem się oddziałów 8 pp Leg. łączy się epizod ujęcia 10 września Do obrony Wisły w Górze Kalwarii powołano Pieszy Pułk Rezerwowy Pomorskiej BK
zrzuconego na spadochronie dywersanta niemieckiego w mundurze polskiego podporucz­ pod dowództwem mjra J. Jasiewicza w składzie czterech szwadronów liniowych, szwa­
nika broni pancernej, który miał zadanie informowania swojej jednostki — 29 dywizji dronu kolarzy i plutonu cekaem. Do obrony Maciejowic wyszły trzy szwadrony piesze
zmotoryzowanej — o ruchach oddziałów GO gen. Skwarczyńskiego. (F. Barański. o nieznanej obsadzie pod dowództwem rtm. J. Tyblewskiego, a do Świdra dwa szwadrony,
Wspomnienia żołnierza kampanii wrześniowej — maszynopis, s. 11 —12). z których 1 szwadron pozostawał pod dowództwem rtm. F. Siedleckiego. Do obrony prze­
226
PSZ, t. I. cz. 3, s. 226, 228. praw w rejonie Sobienie—Jeziory wysłano dwa szwadrony konne, których obaj dowódcy,
227
Tamże. s. 240—241. por. rez. M. Jasiński i por. H. Kulesza, polegli 10 września w Sobicniach. 9 września roz­
228
Sprawa zbrodniczego traktowania jeńców polskich pod Ciepielowem została do­ poczęto też organizację Warszawskiego Pułku Ułanów pod dowództwem ppłka dypl.
kładnie zbad-ana przez Komisję do Badań Zbrodni Hitlerowskich, delegatura w Kielcach, J. Trepto, dcy 2 p. szwol. (J. Wielhorski przy współpracy R. Dembińskiego, Kawaleria
a jej owocem jest artykuł przewodniczącego tej Komisji, mgra Stanisława Jankowskiego, polska i bronie towarzyszące w kampanii wrześniowej 1939 r., Londyn 1979, s. 14).
WTK 1970. nr 41; L. Głowacki. Działania wojenne na Lubelszczyźnie w roku 1939, War­ 245
PSZ, t. I. cz. 2, s. 653.
szawa 1976, s. 46. 246
PSZ. t. I, cz. 3. s. 47.
22
' Rejestr miejsc i faktów zbrodni popełnionych przez okupanta hitlerowskiego na zie­ 247
Warunki pracy ND w twierdzy brzeskiej omawia S. Kopański, Wspomnienia wo­
miach polskich w latach 1939—1945. województwo kieleckie. Warszawa 1980. toż samo. jenne 1939—1946. Londyn bdw. s. 46—47.
województwo radomskie. Warszawa 1980. Razem w obu wydawnictwach wyszczególniono 248
M. Porwit, Komentarze.... t. II. s. 141.
56 miejscowości. 249
S. Maczek. Odpodwody do czołga. Edinburgh 1961. s. 52—53.
230
PSZ, t. I. cz. 2, s. 625. 250
F. Skibiński, Pierwsza Pancerna, Warszawa 1979, s. 25.
231
Tamże. s. 627—628; M. Porwit, Komentarze... t. II, s. 334. 251
Relacja J. B. Różyckiego (w posiadaniu autora).
232
PSZ, t. I, cz. 2. s. 633. 252
F. Skibiński, Pierwsza Pancerna... s. 35.
233
PSZ. t. I, cz. 3. s. 355. W rezultacie była to jednak nietrafna decyzja, gdyż pod 253
St. Maczek, dz. cyt., s. 60.
pozorem jakiejś akcji o szczególnym znaczeniu pozostawiała wojsko w bezruchu i uszczu­ 254
Tamże, s. 57.
plała znacznie ogólne siły wycofującej się ku Wiśle armii. Ich nieobecność na szlakach 255
Tamże. s. 69.
odwrotowych ułatwiała Niemcom rozprawę z częścią wycofującą się. podczas gdy ruch 256
J. Łubnicki. Wspomnienia dowódcy 3 kompanii batalionu KOP ,, Wilejka", cz. I, s. 14
tych sił ku Wiśle mógł nastręczyć wiele obiecujących sytuacji bojowych, spowodować (maszynopis w posiadaniu autora).
większe straty nieprzyjaciela i pozwolić na wyprowadzenie znaczniejszych sił za Wisłę; "' Dokładny opis akcji podaje J. Pabich, Niezapomniane karty, Kraków 1982,
wówczas i bitwa pod Radomiem wyglądałaby inaczej. s. 247—248 i nast.
234
Na skrzyżowaniu szos do Tomaszowa i Radomia stanęła jako placówka drużyna 258
F. Skibiński. Pierwsza Pancerna.... s. 71.
1 kompanii 77 pp pod dowództwem kpr. pchor. Władysława Dawgirda. Wtem z kierunku 259
Tamże. s. 72.
Końskich nadjechał samochód z oficerami niemieckimi. Na wezwanie ..Hande hoch!" 260
W. Steblik. Armia „Kraków", s. 205.
wszyscy podnieśli ręce, lecz gdy podchorąży podszedł do nich. kilku uskoczyło do rowów 261
F. Skibiński, Pierwsza Pancerna.... s. 75.
i rozpoczęło ogień z pistoletów. Rettig pozostał jak skamieniały w wozie. Wiązka granatów,
którą cisnął jeden z żołnierzy, rozerwała go na strzępy. (PSZ. t. II, cz. 3. s. 355). Częściowe zahamowanie najazdu wroga
235
E. Manstein. dz. cyt., s. 43—44. i polskie próby ofensywne
236
W. Romanowski. Wrzesień kaprala z cenzusem (maszynopis).
237
PSZ. t. I. cz. 3. s. 351. 1
Szefem saperów został mianowany płk Hertel, pomocnikami — płk Nawratil.
238
Tamże. s. 352. płk Mickiewicz, kpt. Dowgiełło, Różycki. Oswald-Unger (T. Tomaszewski, Byłem szefem
235
Tamże. s. 353. sztabu Obrony Warszawy w 1939 r., Londyn 1961, s. 18).
240
Tamże. 2
M. Cieplewicz, Obrona Warszawy w 1939 r. Wybór dokumentów wojskowych. War­
241
Tamże. s. 359. szawa 1968. s. 17.
242
Tamże. s. 358. 365. 381. 3
T. Tomaszewski. Byłem szefem.... s. 11.

444 445
4
M. Porwit, Obrona Warszawy, wrzesień 1939 r. Wspomnienia i fakty. Warszawa 1969, słychać było warkot czołgów. Nasza artyleria nareszcie zaczęła strzelać, dalej na południe
s. 46. rozgorzało jakieś nowe ognisko walki. Gdy się zaczęto ściemniać, przyjęliśmy postawę, ja4c
5
PSZ, t. I, cz. 2, s. 606. poprzedniej nocy [...] Niemcy musieli się chyba wycofać, gdyż nie próbowali rozszerzyć
6
Tamże, s. 600. przyczółka, natomiast zaczęli nas okładać rzetelnie ogniem artylerii [...] 14 IX po północy
7
Panzer stehen vor Warschau, Miliiarwissenschaftliche Rundschau, Berlin 1940, s. 31. nadszedł rozkaz wycofania się na wschód, w kierunku Osiek—Garwolin..." W zepchnięciu
8
M. Porwit, Obrona Warszawy, s. 53. Niemców za Wisłę na wysokości Góry Kalwarii i odparciu natarcia ich czołgów od południo­
9
T. Tomaszewski, Byłem szefem..., s. 23. wego skrzydła wziął również udział batalion zapasowy 30 p. Strzelców Kaniowskich pod
10
M. Cieplewicz, dz. cyt., s. 35—36. dowództwem ppor. Karola Andryszczaka. Batalion maszerował z Warszawy na uzupełnienie
" PSZ, t. I, cz. 3, s. 141. 10 DP pod Parysowem (relacja w posiadaniu autora).
12
Tamże, s. 142. 32
J. Magnuski, W walce z pancerną nawałą, „Za Wolność i Lud", 1977, nr 38.
13
J. Jankowski, Dziennik zastępcy dowódcy Obrony Warszawy 1939 r., w: Obrona 33
Wymowne jest tu zdumienie płka J. Jaklicza: „Nie rozumiałem — pisze on
Warszawy w 1939 r. we wspomnieniach. Warszawa 1984, s. 153. tego rozdwojenia Nacz. Dtwa na dwa szczeble dowodzenia, chociażby nawet na bardzo
14
M. Porwit, Obrona Warszawy, s. 65. krótki okres czasu, w sytuacji tak niezmiernie ciężkiej..." (J. Jaklicz, Relacje z poszczegól­
15
J. Suchocki, Walka dziatonu 1 baterii 29 pal z czołgami na ul. Grójeckiej, w: Obrona nych fragmentów kampanii wrześniowej, Paryż 1962 r„ s. 2).
Warszawy w 1939 r...., s. 292 i nast. 34
PSZ. t. I, cz. 3, s. 579.
16
M. Porwit, Obrona Warszawy, s. 67. 35
St. Kopański, Wspomnienia wojenne..., s. 51—52.
" W. Reibig, Schwarze Husaren. Panzer in Polen, Darmstadt 1941, s. 51. 36
PSZ, t. I, cz. 3, s. 104.
18
M. Cieplewicz, dz. cyt., s. 44. 37
J. Jaklicz, Relacje z poszczególnych fragmentów..., s. 5.
" Z. Pacak-Kuźmirski, Bateria „Mokotów", WTK 1966, nr 39. 38
PSZ, t. I, cz. 3, s. 106.
20 39
Tamże. Tamże.
21
M. Porwit, Obrona Warszawy, s. 68. 40
W. Chocianowicz, Dzieje 1 Pal Leg. Józefa Piłsudskiego, Londyn 1967, s. 480.
22 41
Tamże, s. 71. Tamże, s. 477—478.
23
Tamże, s. 81. 42
G. Łowczowski, Piąty Pułk Piechoty Legionów „Zuchowatych", Londyn 1968,
24
Tamże, s. 73. s. 178.
25
M. Cieplewicz, dz. cyt., s. 43. 43
Relacja dowódcy GO gen. Wincentego Kowalskiego o udziale oddziałów w dzia­
26
J. Rómmel, Za honor..., s. 189. łaniach wojennych, w: Wojna obronna Polski. Wybór źródeł, 1968, s. 1037.
27
M. Cieplewicz, dz. cyt., s. 55. 44
Tamże, s. 1038.
28
PSZ, t. I, cz. 3, s. 143. 45
Cz. Wojtowicz, Wojska saperskie w kampanii 1939 r., s. 81—85 (maszynopis).
29
M. Cieplewicz, dz. cyt., s. 56. Opisywane przez autora działania bojowe zgrupowania saperów pod dowództwem kpt. Bo­
30
PSZ, t. I, cz. 3, s. 387,371. lesława Bronisza zawarte są w książce T. Krawczaka, J. Odziemkowskiego Polskie pociągi
31
L. Woźniak, Krótki zarys organizacji i działań wojennych 1 pułku kawalerii KOP, pancerne w wojnie 1939, Warszawa 1987.
rok 1939, Poznań 1982, s. 13—14. A oto migawka takiej walki: „Niewiele czasu upłynęło, 46
T. Kutrzeba, Bitwa nad Bzurą..., Warszawa 1956, s. 55.
jak ujrzałem galopujący patrol z południa, a wkrótce za nim ukazał się lekki czołg — 47
PSZ, t. I, cz. 2, s. 143.
i kilkadziesiąt metrów za nim — drugi. Gdy się pierwszy zbliżył na circa 200 m, kazałem 48
T. Kutrzeba, Bitwa nad Bzurą..., s. 63.
wystrzelić rakietę. W myśl wczorajszego rozkazu wszystkie 4 cekaemy jednocześnie otwo­ 49
Tamże, s. 80.
rzyły ogień, koncentrując w sam środek pierwszego czołgu — i tylko w ten sposób 50
PSZ, t. I, cz. 2, s. 523. T. Kutrzeba, dz. cyt., s. 80.
został zniszczony. Drugi czołg wycofał się. Nauczony dotychczasowym doświadczeniem, 51
Opis bitwy pod Balinem podaje K. Szepietowski w Żołnierzach września, s. 119—120.
wiedziałem, że wkrótce wieś zostanie obłożona nawałą ogniową. Postanowiłem na ten czas 52
PSZ, t. I, cz. 2, s. 544.
wycofać szwadron z zasięgu ognia artyleryjskiego. Zostawiwszy więc cekaem na dobrze 53
A Rerych (relacja w posiadaniu autora).
zamaskowanym stanowisku z osłoną I plutonu ppor. Wojtkowiaka, dałem rozkaz do koni 54
K. Glabisz, Szanse bitwy nad Bzurą, „Bellona", Londyn 1959, nr 4, s. 327. Jego
i odskoczyłem galopem do odległego o circa 1,5 km lasku. Nie upłynęło wiele czasu, zdaniem, generał Bortnowski, przystępując do bitwy nad Bzurą, uważał już wojnę za prze­
jak artyleria npla zaczęła się wstrzeliwać w wieś. W tym czasie nadjechał rtm. M. Szalewicz, graną. Dlatego też był gotów iść na jak najsilniejsze uderzenie, aby wywołać u Niemców
dca 1 szwadronu. Zwrócił mi uwagę, że powinienem z całym szwadronem siedzieć we wstrząs, aby zrobić „krzywdę" nieprzyjacielowi. Największą krzywdą dla Niemców wyda­
wsi. Nie miałem rozkazu ani zajęcia tej wsi, ani tym bardziej organizowania tam obrony wało się gen. Bortnowskiemu odebranie im Łodzi.
stałej, dlatego odpowiedziałem opryskliwie i uniesionym głosem, żeby pilnował swego 55
T. Kutrzeba, Bitwa nad Bzurą..., s. 88—89. Analizie zrodzenia się, ewolucji i osta­
szwadronu [...] Byłem później na siebie zły, że unosząc się niepotrzebnie, naraziłem się tecznego okrzepnięcia planu bitwy nad Bzurą wiele miejsca poświęca J. R. Godlewski,
staTszemu, zresztą b. dzielnemu i zasłużonemu oficerowi, ale się stało [...] Gdy tylko umilkła Bitwa nad Bzurą. Studium historyczno-operacyjne. Warszawa 1973. s. 89—139.
artyleria, pogalopowaliśmy do wsi. Wyobrażam sobie, jakie straty poniósłby mój szwa­ 56
S. Żochowski podporządkowanie to nazywa ironicznie „dobrowolnym porozumie-
dron, gdybyśmy tam siedzieli podczas tej nawały ogniowej. Od strony wału wiślanego

446 447
nicm dwu regimcntarzy". S. Żochowski, Monografia gen. dyw. Tadeusza Kutrzeby, Bris­
bane—Londyn 1979. s. 130. PSZ, t. I cz. 3, s. 24. Der Feldzug in Polen in September 1939, Goth* 1941.
57 4 wrzesma gen. Manste.n telefonował do szefa sztabu 8 armii, ze „wszelkie obawy co do
T. Kutrzeba. Bitwa nad Bzurą..., s. 97.
58 ataku z rejonu Poznania są pozbawione podstaw". E. Manstein, dz. cyt., s. 45.
PSZ. i. I. cz. 2. s. 562.
59 " T. Kutrzeba, Bitwa nad Bzurą..., s. 102.
Narada w sztabie armii ..Poznań" wg A. Zawilskiego. Bitwa nad Bzurą. Warszawa 70
Bezpośrednie wsparcie dawał III dyon 17 pal i II dyon 25 pal. Do ogólnego dzia­
1968, s. 27—30.
60 łania przeznaczono 7 pac (bez I dyonu), 25 dac i III dyon 25 pal.
J. Kirchmaycr. Kampania wrześniowa. Warszawa 1946, s. 138—139. W istocie 71
Płk dypl. T. W., Bitwa nad Bzurą, „Bellona", Londyn 1948, z. III, s. 19.
sprzeczność między koncepcją gen. Bortnowskiego i gen. Kutrzeby byta głębsza, choć 72
L. Głowacki, Wrześniowy bój pod Łęczycą, nr 9.
nigdy nie została w pełni zdefiniowana. Wypływała ona z przekonania Bortnowskiego. że 73
Szczegółowy opis walk w Łęczycy z punktu widzenia ludności podaje Jan Kurasiń-
wojna jest przegrana (stąd myśl uderzenia na Łódź. aby Niemcom ..zrobić krzywdę").
ski, Słońce wschodzi, „Ziemia Łęczycka", 1—30 września 1957 r. Na uwagę zasługuje
Gdyby natomiast założyć, że siły polskie mają szansę dalszej walki, że mogą się obronić
fakt, że jeszcze w toku walk witał polskich żołnierzy wiceburmistrz Julian Gretner, wy­
przed agresją, lo. według Bortnowskiego, należało najpierw siłami obu armii zorganizować
szedłszy z gmachu ponorbertyńskiego przy ul: Panieńskiej 3. Otylia Kubiak wraz z sio­
mocną obronę nad Bzurą, a dopiero wtedy przebijać się do Warszawy, aby doprowadzić
strą Stanisławą i innymi harcerkami łęczyckimi zorganizowały w internacie liceum w Łę­
możliwie największą część sił do dyspozycji Wodza Naczelnego (PSZ, t. I, cz. 3, s. 286—287
czycy szpital polowy. Instrumentariuszka szpitala powiatowego, siostra zakonna Stefania
i inne).
61
Cieniak, wykonywała najprostszymi narzędziami operacje chirurgiczne. W dalszym roz­
Z obliczeń T. Jurgi wynika, że stosunek ilościowy piechoty polskiej do niemieckiej
woju polskiego natarcia Otylia Kubiak z siostrą Heleną służyły oddziałom 29 pp za
przedstawiał się jak 3.4: 1 (38 baonów polskich przeciw 11 baonom niemieckim), artylerii
przewodniczki w szturmie na Sierpów, (relacja K. Grodzińskiej — w posiadaniu autora)
do ognia pośredniego jak 2: 1 (254 działa polskie przeciw 116 działom niemieckim), arty­
'4 „Ziemia Łęczycka" 1969, 16.7—5,8.
lerii przeciwpancernej jak 1.6:1 (109 dział polskich przeciw 68 działom niemieckim). 75
„Militarwissenschaftliche Rundschau", s. 46.
Przewaga czołgów po stronie polskiej była bezwzględna (65 czołgów polskich wobec zupeł­ 76
PSZ, t. I, cz. 3, s. 252—253.
nego braku czołgów po stronie niemieckiej). Na odcinku natarcia Wielkopolskiej BK 77
przewaga nad zgrupowaniem niemieckim, broniącym przepraw pod m. Sobota (4 kompa­ A. Wojtanowicz, O działaniach 25 pal, „Ziemia Łęczycka" 1960, nr 10.
78
nie piechoty), była w stosunku 2:1 (T. Jurga. Analiza porównawcza sil polskich i nie­ L. Głowacki, 17 Wielkopolska Dywizja Piechoty w kampanii 1939 roku, Lublin
1969, s. 36.
mieckich w kampanii wrześniowej 1939 r., WPH 1964, nr 3). 79
62
Tamże, s. 53—54.
PSZ. t. l.cz. 2. s. 551. 80
63 R. Elbie, Die Schlacht an der Bzura aus polnischer und deutscher Sicht, Freinburg
Tamże, s. 554. 1975, s. 159.
64
T. Kutrzeba, Bitwa nad Bzurą.... s. 92. 81
65 P. Bauer i B. Polak, Armia „Poznań" w wojnie obronnej 1939, Poznań 1982
Tamże, s. 102. s. 280.
66
PSZ. t. I. cz. 3. s. 259. K. Ciechanowski w Armii Pomorze, s. 285. bałamutnie po­ 82
PSZ, t. I, cz. 3, s. 245—246.
daje za płk. dypl. A. Leszczyńskim, że GO gen. Bołtucia jakoby otrzymała 8 września 83
R. Elbie, dz. cyt., s. 126.
rozkaz gen. Kutrzeby, by od godzin rannych 10 września zajęła obronę od rzeki Ochnia 84
PSZ. t. I, cz. 3, s. 247.
w rejonie Szewce i dalej na północ przez Żychlin aż do lasów na południowy wschód od 85
Relacja T. Mukułowskiego (w posiadaniu autora).
Gostynina w rejonie m. Trębki. a to w celu stworzenia osłony dla GO gen. Knolla. 86
M. Mozdyniewicz, Wojna obronna Polski 1939 r. Wybór źródeł. Warszawa 1968
Gen. Bołtuć rzekomo kilkakrotnie interweniował u gen. Kutrzeby, aby pozwolił mu działać
s. 1082.
zaczepnie na lewym skrzydle tej grupy, ale bezskutecznie. Jakoby dopiero on, płk dypl. Lesz­ 87
czyński, zaopatrzony w oleatę położenia armii ..Łódź" na południe od Sochaczewa, udał J. Dynowski, 14 Dywizja Poznańska w kampanii wrześniowej (relacja w posiadaniu
autora).
się do Głogowca i wyjednał u gen. Kutrzeby zmianę jego pierwotnej decyzji na rzecz 88
działań zaczepnych. Jest to oczywisty wymysł płka Leszczyńskiego, gdyż po pierwsze R. Abraham, Wspomnienia wojenne znad Warty i Bzury, cz. III, WPH 1966, nr 2,
s. 244.
osłona od północnego wschodu była dla GO Knolla zbędna, zważywszy że z tego kie­ 89
Tamże, s. 246.
runku nadciągała armia ..Pomorze", a po drugie nikt lepiej niż gen. Kutrzeba nie rozumiał 90
sensu uderzenia GO gen. Bołtucia na Łowicz, gdyż on to właśnie był autorem pomysłu Z. Szacherski, Wierni przysiędze, Warszawa 1966, s. 66.
91
działań ofensywnych nad Bzurą, on właśnie najwięcej starań wkładał, by te działania zorga­ M. Mazurkiewicz, Karabiny maszynowe naprzód. Warszawa 1959, s. 37.
92
nizować. Jakżeby tedy mógł zatrzymywać siły dwu dywizji w pól drogi? Inna sprawa to PSZ, t. I, cz. 3, s. 249. Straty 30 niemieckiej DP wynosiły 79 oficerów, 250 pod­
obrona ppanc. na czas postoju. Tej gen. Kutrzeba żądał kategorycznie od każdej jednostki, oficerów i około 1300 szeregowców.
93
gdyż tylko właściwe ugrupowanie oddziałów, wystawienie straży ze środkami ppanc w opar­ Z. Szacherski, Wierni..., s. 89, 94. Polemizuje on z autorami PSZ, t. I, cz. 3, s. 251,
ciu o osiedla lub lasy dawało jednostkom szansę utrzymania się w całości, szansę przetrwa­ którzy podają, że 3 bateria 7 dak straciła wszystkie zaprzęgi i pozostawiła działa na
nia. Ale nie znaczyło to. że miały pozostawać w miejscu, niejako zastygać w obronie. Jest drodze. Dalsze polemiki autora dotyczą niedokładnie lub błędnie przedstawionych walk
to nonsens. 7 psp pod Zbrożkową Wolą i m. Psary Polesie (s. 101).
94
67
R. Abraham, Wspomnienia..., cz. III, s. 259.
L. Głowacki. Wrześniowy bój pod Łęczyca. ..Ziemia Łęczycka" 1959, nr 9.

448 29 — Bitwy polskiego Września, tom 1


449
95 czołgu, który ugrzązł w błocie, mogła także, mimo silnego ognia, przebić się do tyłu.
J. Dynowski, dz. cyt., s. 12.
96 Trzy pozostałe czołgi z przestrzelinami wycofały się bez poranienia załogi. Pomyślny prze­
L. Głowacki, 17 Wielkopolska Dywizja..., s. 55.
97 bieg tej ciężkiej walki 2 kompanii zapobiegł polskiemu przełamaniu i próbom obejścia
PSZ, t. I, cz. 2, na str. 519 wprowadzają dla określenia sit Pomorskiej BK pojęcie
na południe od Kutna".
„kombinowanego pułku Pom. BK", co — zdaniem płka T. Łękawskiego — nie odpowiada
istotnemu stanowi rzeczy, gdyż na siły tej jednostki składało się w tym czasie: 1) gros Walkę tę znamy niestety tylko z niemieckiego opisu, jak podają P. Bauer i B. Polak
w Armii Poznań w wojnie obronnej 1939 roku (s. 315—316), w polskiej literaturze nie jest
2 p. szwoleżerów, 2) gros 8 psk, 3) szwadron zapasowy 18 p. uł., 4) poszczególne plutony
ona znana. Ale nie mówią, dlaczego. Dlatego, że wszyscy jej liczący się bohaterowie wy­
16 p. uł., 5) dwie baterie 11 dak wraz z dowództwem dyonu, 6) szwadron pionierów,
ginęli. I tak obaj dowódcy baterii (kpt. Muszyński i kpt. Gutenberger) zginęli w kilka dni
7) pluton TK. W sumie siły te przedstawiały wartość dwu pułków z artylerią i pododdzia­
później w czasie odwrotu na Warszawę. Jeszcze wcześniej zginął nad Bzurą gen. Grzmot-
łami specjalnymi. Nadto dwa szwadrony zapasowe i szwadron improwizowany pod do­
-Skotnicki. Płk Jastrzębski poległ pod Monte Cassino. Jedyny pozostały przy życiu ppłk Łę­
wództwem rtm. A. Wieniawskiego odeszły do 27 DP gen. Drapelli i walczyły w składzie
kawski, zca dowódcy 2 p. szwoleżerów, musiał walczyć o prawo nazywania jednostki Po­
19 pp płka Sadowskiego, a po jego rozbiciu zostały skierowane do Warszawy i walczyły
morską Brygadą Kawalerii, a nie — kombinowanym pułkiem Pom. BK, mimo iż składały się
w rejonie Królikarni, gdzie około 20 szwoleżerów poniosło śmierć. (T. Łękawski, Z dzia­
na nią dwa pułki (2 p. szwol. i 8 psk) ze wsparciem dwóch baterii konnych. A oto dalsza
łalności bojowej 2 pułku szwoleżerów w kampanii wrześniowej, „Przegląd Kawalerii i Broni
umniejszająca próba ujęcia: „Grupa kawalerii gen. Skotnickiego przeprowadziła w ciągu
Pancernej" 1969, nr 53, s. 343—345). Stopniową reorganizację wraz z uzupełnieniem stanów
dnia 11 września natarcie z rej. Parzęczew, frontem na wschód, na wzgórze 180 koło Bibia-
dwupułkowej Pomorskiej BK w dniu 5 września pod Bydgoszczą opisuje K. Ciechanowski
nowa, niestety również bez powodzenia." (L. Głowacki, 17 Wielkopolska..., s. 55).
w Armii Pomorze, s. 248. Działała tu ona w składzie oddziału skupiającego resztki 2 p. szwo­ 100
S. Jellenta, Bój pod Łęczycą, Piątkiem i Łowiczem w oczach Niemców, „Ziemia
leżerów pod dowództwem ppłka Łękawskiego oraz 8 psk, którego dowódca płk Jerzy
Łęczycka" 1960, nr 9.
Jastrzębski był jednocześnie dowódcą Pomorskiej BK. Niektórzy autorzy do tego stopnia 101
K. Rudnicki, Na polskim szlaku, Londyn 1984, s. 15, 16.
uszczuplają siły Pomorskiej BK, że 8 psk zaliczają do Podolskiej BK, o r7ur >isując jej zwy­ 102
PSZ, t. I, cz. 3, s. 289.
cięstwo (poprzez ten pułk) pod Bibianowem (T. W., dz. cyt., s. 21). 103
98 Tamże, s. 271.
R. Szubański, Polska broń..., s.77. 104
Tamże, s. 274.
" Tamże, s. 81—82. Einzelschilderungen aus dem Feldzug in Polen 1939, „Militar- 105
Tamże, s. 276—277.
wissenschaftliche Rundschau", 5 II 1940, s. 47—48. „Dnia 11 września rano — pisze do­
wódca 2 kompanii 23 p. czołgów — musiano front cofnąć do tyłu (ponieważ Polacy na "* JC. Ciechanowski, Armia „Pomorze"..., s. 293, daje przykłady ostrych walk odwro­
naszym lewym skrzydle posunęli się naprzód). Moja kompania cofnęła się przez Ozorków towych, które prowadziły oddziały 27 DP z napierającym od północy nieprzyjacielem
[spod Leśmierza] i weszła ponownie pod rozkazy batalionu. O godz. 7 kompania jest (50 i 208 DP). Szczególną skutecznością zaznaczył się ogień 27 dac mjra Jerzego H. Hen-
gotowa do nowego zadania. Polacy napierają na zachód od Ozorkowa w kierunku po­ neberga, który powstrzymał natarcie niemieckie od północy i zmusił do zamilknięcia ba­
łudniowym. W lewo w tył od nas bije już polska artyleria. Ostatni możliwy do zadyspono­ terie nieprzyjacielskie na wschodnim brzegu Wisły. W toku wykonywania ognia pod nawa­
wania oddział, dywizjon przeciwpancerny, został przez dywizję (17) wprowadzony do akcji. łami niemieckiej artylerii nieustraszoną odwagą odznaczył się kpr. Józef Lachowicz.
Polacy osiągnęli znacznymi siłami nasyp kolejowy na zachód od m. Orła. Dywizjon Źródła niemieckie wspominają o udanym wypadzie polskim, który przedostał się głę­
ppanc. musiał wśród ciężkich strat odejść do tyłu. I oto 2 kompania otrzymuje rozkaz boko na prawe (zachodnie) skrzydło 208 DP i uderzył na dywizjon ciężkiej artylerii
do natarcia na Polaków na odcinku wycofanego dyonu ppanc. Już toczy się kompania w marszu (PSZ, t. I, cz. 2, s. 277).
107
przez wieś Kowalewice, nie ma czasu do stracenia. Kompania rozwija się z marszu Tamże.
108
i z najwyższym pośpiechem pędzi ku odległemu o I Vi km fragmentowi lasu na północ od K. Ciechanowski, Armia „Pomorze"..., s. 294.
109
wsi Orła. Potężna ulewa ognia z drzew i ziemi z prawa, z lewa, z przodu uderza w nasze K. M. Pospieszalski, zespół akt Instytutu Zachodniego w Poznaniu dotyczący
czołgi. Ale w tym położeniu obowiązuje jeden nakaz: tylko naprzód i jeszczeN;az naprzód. sprawy Gniezna i Kłecka, I ."Z. Dok: III-17.
110
Już jest kompania na skraju lasu, ale niestety z powodu błotnistego terenu musi przez las W. Jastrzębski, Cywilna obrona Bydgoszczy we wrześniu 1939, w: Bydgoszcz.
przebijać się drogami. Wtem widzę na końcu lasu na wysokości wsi Orła żołnierza niemiec­ Lato 1939, s. 5, 7 i nast.
111
kiego, jak powoli przechodzi przez wieś, zapewne tak, aby przez czołgistów zostać roz­ K. M. Pospieszalski, dz. cyt.
112
poznanym. Gdy tylko kompania osiągnęła wieś, gruchnął ze wszystkich stron na nasze Relacja K. M. pt. Opóźnić wroga w zespole akt Trzemeszno, Instytut Zachodni
wozy ogień przeciwpancerny wszelkich kalibrów. Zaczął się morderczy pojedynek między w Poznaniu, I Z . Dok. 111-84.
czołgami a bronią ppanc. Szczególnie niebezpieczna była zdobyczna niemiecka armata 113
Pismo Prezydium MRN w Trzemesznie z 18.8.1959 r. (w posiadaniu autora).
114
przeciwpancerna, obsadzona przez polską obsługę. Stała ona na rogu domu, a jej obsługa — Tamże.
115
w miarę jak nasze karabiny maszynowe ją wybijały — była uzupełniana przez wyskaku­ K. M. Pospieszalski, dz. cyt.
jących z domu coraz nowych żołnierzy. Jako ostatni wystrzelił i padł na tym dziale polski " ' Tamże.
117
podporucznik. Dwa czołgi zostały w tej rozstrzygającej i gorącej walce ogniowej trafione P. Bauer, B. Polak, dz. cyt., s. 210.
111
w zbiorniki. Załogi, po części ciężko zranione, mogły — co wygląda prawie jak cud — Tamże.
mimo gęstego ognia uratować się i zostały podjęte przez inne czołgi. Załoga trzeciego 119
K. M. Pospieszalski, dz. cyt.

451
450
120
polskich nad Bzurą naszkicowany. Żadna operacja w toku kampanii wrześniowej nie zo­
Relacja Jana Garskiego z zespołu akt Kłecko, Instytut Zachodni, Poznań, stała tak gruntownie przemyślana i tak starannie zabezpieczona przez nagromadzenie
I.Z. Dok. 111-44, s. 10. maksymalnych sił. Stanowi to potwierdzenie ważność- tej operacji w ogólnym planie za­
121
Oczywiście przed Niemcami otwierało się szerokie pole dla prowokacji. Wg orga­ kończenia kampanii w Polsce (E. Manstein, dz. cyt., s. 46).
nizatorów V kolumny w południowej Wielkopolsce i w Kaliskiem po odejściu oddziałów 130
Dowódca 8 armii gen. Blaskowitz w rozkazie wydanym 12 X 1939 r. z dużym
polskich każda miejscowość musiała tu być na nowo zdobywana przez Wehrmacht, zadowoleniem stwierdzał, że nadciągającej od zachodu 221 DP udało się „w nagłym na­
a w Kaliszu każdy oddział niemiecki musiał od nowa „torować sobie drogę w walce ze tarciu" udaremnić próby otoczenia zachodniego skrzydła 17 dywizji na południe od Łę­
stawiającą mniej lub bardziej zaciekły opór ludnością cywilną". Stworzyło to podstawę czycy. Nakazywał on własnym korpusom: XIII (30 i 24 DP) oraz X (10, 17, 221 i 213 DP)
do aresztowania 1000 mieszkańców Kalisza, a następnie masowych straceń. (P. Bauer, „utrzymać uzyskane stanowiska". Jednak OKW oceniało sytuację znacznie ostrzej, pisząc
B. Polak, dz. cyt., s. 213—214). w swoich komunikatach, że „8 armia znajduje się XIII i X korpusem w ciężkiej walce
122
Por. J. Śląski, Polska walcząca, t. 1: Bitwa, Warszawa 1985, s. 133—137. obronnej na linii Głowno—Stryków, Ozorków". (Centr. Archiwum Wojskowe, Der Feldzug
123
K. Glabisz, Niemiecka książka o kampanii wrześniowej (rec. nt. książki N. Vormanna in Polen). „Jednakże wrażenia, jakie odnieśliśmy, gen. Rundstedt i ja — pisze Manstein —
Der Feldzug 1939 in Polen), „Bellona" (Londyn) 1959, z. III. w czasie odwiedzin 8 armii, sprowadzały się do tego, że należy wziąć kierownictwo operacji
124
„To były dwa prawdziwie wojenne dni — pisze szef sztabu 8 armii gen. Fel- we własne ręce" (E. Manstein, dz. cyt. s. 46).
ber. — Szczególnie wczorajszy dzień — po półtoragodzinnym śnie poprzedniej nocy. Kie­ 131
T. Kutrzeba, Bitwa nad Bzurą..., s. 106.
dyśmy odjechali (ze stan. bojowego armii), wyszły silne natarcia nieprzyjaciela. Następnie 132
PSZ, t. I, cz. 3, s. 191 i nast.
otrzymaliśmy tego dnia wiele iście tatarskich wiadomości [...] Zwłaszcza w godzinach 133
Tamże, s. 592—593.
wieczornych wydarzenie goniło wydarzenie. Nieprzyjaciel natarł na nas pod wieczór i miał 134
J. Godlewski, dz. cyt., s. 143, stwierdza, że napoleońska zasada jedności działań
wskutek silnych uderzeń pewne sukcesy. Trzeba było wielkiego spokoju i silnych nerwów, wszystkich sił na tym samym polu bitwy została zlekceważona.
aby podtrzymać chwiejącego się ducha w sztabie. Około północy musiano podjąć naj­ 135
J. Rómmel, Za honor..., s. 240—241.
cięższe decyzje [o cofnięciu się jednostek armii — A. Z.]. Późno w nocy musiałem jeszcze 136
K. Ciechanowski, Armia „Pomorze"..., s. 294.
rozmawiać z dowództwem grupy »Południe«. Był to prawdopodobnie najkrytyczniejszy 137
Zdobycz saperów w natarciu na Sochaczew stanowiły 3 palące się pociągi żywności
dzień w bitwie pod Warszawą". (H. Felber, Augen zu und rein ins Ungewisse, „Spiegel" i 10 wagonów-cystern benzyny. Pożar ugaszono, spłonęło jednak kilka wagonów masek pgaz
(odbitka fotogr.w posiadaniu autora). i amunicji (relacja ppłka E. Strumińskiego, Centralne Archiwum Wojskowe, II/3 12,
125
M. Mozdyniewicz, dz. cyt.,s. 1084. s. 168—189).
126
PSZ, t. I, cz. 3, s. 274—275. 138
A. Zakrzewski, Wspomnienia. Wrzesień 1939, Warszawa 1958, s. 187.
127
W tym punkcie najostrzej zarysowała się roł., ._ność między dowódcą silnie ata­ 139
Por. W. Anders, Bez ostatniego rozdziału, Londyn 1979, s. 9.
kowanej 8 armii a gen. Mansteinem. Podczas gdy Blaskowitz groził powstaniem tu kry­ 140
PSZ, t. I, cz. 2, s. 592.
zysu, aż do przełamania frontu na kierunku Łodzi włącznie, to zdaniem Mansteina anga­ 141
J. Rómmel, Za honor..., s. 151—154.
żowanie się sił polskich w wielką bitwę na zachód od Wisły pozwoli je okrążyć i zniszczyć, 142
Tamże, s. 244.
choćby chwilowo zapowiadany przez Blaskowitza kryzys istotnie powstał. Dlatego też 143
T. Tomaszewski, Byłem szefem..., s. 69.
XVI korpus pancerny, owszem, odejdzie spod Warszawy i Góry Kalwarii, ale nie na 144
PSZ, t. I, cz. 3, s. 180.
Łódź, a na Łowicz i Sochaczew, aby odciąć armiom „Poznań" i „Pomorze" drogę na War­ 145
Tamże.
szawę (E. Manstein, dz. cyt., s. 45—46). 146
Tamże, s. 180—181.
128
Wg dyrektyw OKH 8 armia niemiecka miała dwa zadania: jak najspieszniej dążyć 147
Tamże, s. 181.
ku Warszawie oraz zapewnić ubezpieczenie grupy armii „Południe" od lewej, północnej 148
M. Porwit, Komentarze..., t. II, s. 178.
flanki. Kierując się pragnieniem dotarcia w pościgu za armią „Łódź" do polskiej stolicy, 149
J. Rómmel, Za honor..., s. 243—245.
mniej zwracała uwagę na zabezpieczenie flanki. „W pierwszych dziewięciu dniach kam­ 150
PSZ, t. I, cz. 3, s. 191.
panii — pisze Manstein — wszystko układało się właściwie jakby na życzenie i miało tak 151
Tamże, s. 181, 182.
planowy przebieg, że trudno było uwierzyć, by mogło się jeszcze stać coś takiego, co by 152
J. Jaklicz, Relacje..., s. 5, ujmuje następująco tę dwoistość Naczelnego Wodza
przebieg zaplanowanych operacji przerwało czy zmieniło. Jednakże miałem w tych dniach i szefa Sztabu Głównego: „Gen. Stachiewicz organizował z Warszawy, z właściwą mu
nieokreślone uczucie, że na północnym skrzydle grupy armii »Południe« coś nabrzmiewa... wybitną inteligencją i wiedzą oraz niespożytą energią, przyszłość b i t w y na p ó ł n o c y . . .
Dlatego też w dniach 8 i 9 września wielokrotnie zwracałem uwagę szefowi sztabu 8 armii, Marszałek organizował w tym samym czasie z Brześcia przyszłość w o j n y na p o ­
że musi pamiętać o rozpoznaniu na swojej północnej flance. Rozważania między nami łudniu".
a OKH nad zagadnieniem, gdzie się znajdują poznańskie siły Polaków, wyjaśnił dalekopis 153
J. Rómmel, Za honor..., s. 183—185.
OKH, według którego nieprzyjaciel odprawił jednostki poznańskie transportami na wschód 154
S. Zaleski, Jeszcze o SGO „Narew", WPH 1964, nr 1, s. 423.
i wobec tego o zagrożenie głębokiej lewej flanki nie ma się co obawiać". (E. Manstein, dz. cyt., 155
Autorzy wojskowi dopatrują się w tym rozkazie sprzeczności nie do pogodzenia:
s. 45). bronić Narwi i wycofywać się na Brześć (M. Norwid-Neugebauer, The defence of Poland
129
Organizacja przeciwdziałań niemieckich nad Bzurą została dokładnie omówiona (September 1939), London—Edinburgh 1942, s. 99; J. Kirchmayer, dz. cyt., s. 168—169).
przez Mansteina, zadania poszczególnych dowództw określone, cały obraz okrążenia sił
453
452
„Gdyby rozkaz ND — pisze także Majorkiewicz — był jednoznaczny, tj. nakazujący pancernych. Natarcie to zostało wznowione na prawym skrzydle przez szwadrony 1 p. uł.
odwrót, nie doszłoby do tak dramatycznych wydarzeń pod Zambrowem i Andrzejewem" ppłka Andersa. Jego 1 szwadron został skierowany do ubezpieczenia zgrupowania od pół­
(F. Majorkiewicz, Działania SGO ,,Narew"..., s. 239). nocy, z kierunku Łap. Walka przybierała na sile, npl próbował od północy kontratako­
156
PSZ, t. I, cz. 3, s. 58. wać. Oficer ogniowy 2 baterii 4 dak por. S. Rożałowski na rękach przetoczył działo na
' " ' Tamże, s. 28. najbliższą odległość, lecz po oddaniu kilku strzałów zginął wraz z obsługą (już drugą w ciągu
158
Tamże, s. 64—65. ostatnich dni). Nie dało też wyniku obejście npla od lewego skrzydła przez 4 szwadron
159
Por. Z. Kosztyła, Wrzesień 1939 r. na Bialostocczyźnie, s. 175. por. Pietraszewskiego. Gen. Podhorski, nie mogąc zepchnąć npla, zamierzał pod osłoną
16Q
-A. Dąbrowski, ffistoria 10 pułku ułanów litewskich, Londyn 1982, s. 247. nacierających oddziałów przesunąć resztę sił przez szosę na wschód. Niestety, 3 psk płka Ma­
161
F. Majorkiewicz, Działania SGO „Narew"..., s. 253. tysiaka przekroczył szosę samodzielnie dalej na południe. Jeszcze jedną próbę przełamania
162
PSZ, t. I, cz. 3, s. 75. aporu ogniem działonów 1 bat. dak kpt. Gągulskiego Niemcy zlikwidowali silnym ostrzałem
163
Tamże, s. 75—76. z moździerzy. O świcie gen. Podhorski doszedł do przekonania, że nie zdoła już przeprawić
164
M. Porwit, Komentarze..., t. II, s. 197. się przez szosę przed nastaniem dnia, wydał więc rozkaz wycofania wszystkich sił na
165
PSZ, t. I, cz. 3, s. 82—83. Prócz oddziałów ppłka dypl. Pluty-Czachowskiego zachód do m. Jośki. Na wschód przeszły resztki oddziałów rtm. Chludzińskiego. Szwa­
zarejestrowano sześć innych grup i oddziałów, którym z większym lub mniejszym powo­ drony poniosły znaczne straty. Polegli rtm. Zaremba, por. Barański, por. Dziedzic,
dzeniem udało się wydostać z okrążenia pod Andrzejewem. I tak grupa ppłka Stanka por. Malarewicz. Straty Niemców wynosiły około 70—100 ludzi oraz wiele sprzętu zmechani­
w sile 400 ludzi podjęła próbę przebicia się w kierunku południowo-zachodnim przez zowanego. W odwet oddział Wehrmachtu wymordował połowę ludności Olszewa i rozstrzelał
Paproć Dużą i Zaręby Kościelne, lecz została rozbita. Część żołnierzy pod dowództwem 40 mężczyzn przywiezionych ze wsi Piętkowo. 15 IX został utworzony oddział partyzancki
por. Jerzego Łempickiego działała do początku października w Czerwonym Borze. pod dowództwem ppor. Podwieczerskiego w składzie 20 ułanów z 3 cekaemami i 2 kb ppanc,
Ppłk Stanek z najbliższym otoczeniem w liczbie 60 osób połączył się z ocalałą częścią od­ który rozpoczął działalność na tyłach wroga. J. Geresz, Działania bojowe na Podlasiu
działu ppłka Pluty-Czachowskiego, przeprawił się wraz z nią przez Bug i dołączył do w kampanii wrześniowej 1939 r. (maszynopis pracy magisterskiej pod kierunkiem prof. dra
41 DPrez. Wprost na północ uderzyła i przedarła się do Czerwonego Boru grupa w sile S. Herbsta), Warszawa 1968.
dwóch kompanii pod dowództwem mjra Drewnowskiego, dcy 11/42 pp. Została ona roz­ 169
W. Kowalski, Relacja dowódcy Grupy Operacyjnej..., s. 1040.
bita pod Rutkami, lecz jej żołnierze wraz z ułanami Suwalskiej BK utworzyli w bagnach 170
S. Truszkowski, Działania 1 dywizji piechoty Legionów w 1939 r., WPH 1960,
Biebrzy oddział partyzancki. Trasą ppłka Stanka poszła 12-osobowa grupa ppłka Mali­ nr 3, s. 150.
nowskiego, dcy 42 pp, by przez Ruskołęki i Dąbrowę Wielką dotrzeć do Bugu, a na­ 171
Tamże.
stępnie dołączyć do SGO „Polesie" gen. Kleeberga. Na pole bitwy potd Kockiem dotarła 172
PSZ, t. I, cz. 3, s. 129.
tą samą drogą kawaleria 18 DP pod dowództwem por. Roszkowskiego. 100-osobowa 173
Relacja L. Świkli (w posiadaniu autora).
174
grupa, pod dowództwem oficera o nieznanym nazwisku, sforsowała Bug i połączyła się Tamże.
z 33 DPrez pod Białą Podlaską. Z okrążenia wyszła też 4 bateria 18 pal por. M. Zieliń­ 175
G. Łowczowski, Piąty pułk Piechoty Legionów „Zuchowatych", Londyn 1968,
skiego. Dotarła ona do Daniłowa, gdzie została rozbita w walce, ale część żołnierzy prze­ s. 185.
176
darła się za Bug do SGO „Polesie". Łącznie z okrążenia wydostało się w zorganizowany Tamże.
sposób co najmniej 1400 żołnierzy 18 dywizji. Udało się to również bohaterowi obrony 177
Tamże, s. 185—186.
Nowogrodu, mjr. Józefowi Sikorze, który następnie z płkiem Raganowiczem usiłował 178
Tamże, s. 189.
przedostać się do Rumunii, lecz poległ pod ogniem patroli granicznych. Płk Raganowicz 179
Tamże, s. 182.
został internowany w Związku Radzieckim. Ppłk W. Malinowski zginął we wrześniu w nie­ 180
B. Cereniewicz, Wrześniowe drogi, Warszawa 1969, s. 131—133.
znanych okolicznościach (M. Bartniczak, Od Andrzejewa do Pecynek 1939—1944 r., War­ 181
W. Chocianowicz, Dzieje 1 Pal Leg., s. 499. Chodzi tu o 1 baterię 1 pal Leg.
szawa 1984, s. 40—41). Niemieckie pociski artyleryjskie trafiły w jaszcz z amunicją, który eksplodował, rozrywając
166
PSZ, t. I, cz. 3, s. 87. Prawdziwym bohaterem tych walk był kpr. Jan Suszyński na kawałki obsługę, a skuteczna nawała ogniowa dokończyła reszty. Z życiem uszło
(K. L. Galster, dz. cyt., s. 365). ledwie kilku ludzi.
182
167
F. Majorkiewicz, Działania SGO „Narew"..., s. 258. B. Cereniewicz, dz. cyt., s. 139—140.
183
168
Suwalska BK (bez 2 p. uł.) około północy z 13 na 14IX zbliżyła się do szosy Tamże, s. 146.
Brańsk—Łapy pod Olszewem. Macy w szpicy 2 szwadron 3 p. szwol. pod dowództwem 184
W Radzyniu ukończono organizację Warszawskiego Pułku Ułanów, w skład któ­
rtm. Chludzińskiego natknął się na czujkę niemiecką, która zaalarmowała kolumnę samo- rego weszło sześć szwadronów i pluton cekaem, a to dywizjon nadwyżek 1 p. szwol. pod
chodowo-pancerną za wsią. Natarcie plutonu szpicy zapaliło kilka pojazdów wroga, lecz dowództwem ppłka P. Głogowskiego, dywizjon nadwyżek 7 p. uł. pod dowództwem
zdołał on odeprzeć dalsze natarcie. Część szwadronu pod dtwem por. Michalaka zdobyła mjra A. Głuchowskiego-Huta oraz dwa szwadrony nadwyżek 11 p. uł. rtm. St. Kociejow-
brawurowym atakiem punkt obrony npla pod wiatrakiem, skąd 1 i 2 szwadron usiłowały skiego i rtm. J. Dworakowskiego. Z reszty nadwyżek utworzono grupę ppłka E. Wani,
atakować npla od tyłu, jednak kolumna samochodów zamieniła się w warowną fortecę. komendanta Szkoły Podch. Kaw. Rez. w Grudziądzu, w składzie czterech szwadronów
Dca 3 p. szwol. płk Milewski skierował do walki 3 i 4 szwadron ze wsparciem działonów konnych i 11 pieszych. (J. Wielhorski, dz. cyt., s. 14—16).
4 dak ppłka Kioka ogniem na wprost, lecz zatrzymała je silna nawała ogniowa z wozów

454 455
185
W marszu do lasów Jagodne II batalion „Zuchowatych" pod dowództwem skiego, kpt. M. Osuchowskiego, mgra Korczaka-Dąbkowskiego oraz żony poległego bo­
mjra Kusztry wspierała 2 bateria 1 pal Leg. kpt. Kwiatkowskiego. Bateria ta dotrwała hatera.
211
na stanowiskach w Róży Podgórnej do zmroku, po czym klucząc duktami i bocznymi dro­ J. R. Godlewski, dz. cyt., s. 121—122.
212
gami uratowała dwa działa, które przyprowadził do 1 dywizji Leg. w Parczewie st. ognio­ Szereg rozkazów i zarządzeń porządkowych, aż do ustalenia wysokości uposażeń
mistrz Michał Ponomarenko. Łaskawszy okazał się los dla 5 baterii 1 pal Leg. dowo­ z dodatkami: funkcyjnym, kwaterunkowym, polowym e t c , zawiera Wojna obronna
dzonej przez kpt. Rydzewskiego. Bateria ta, wysłana pod Wyszkowem na lewe skrzydło Polski 1939. Wybór źródeł, s. 95—109.
213
dywizji na wsparcie kawalerii dywizyjnej, zapóźniła się z wycofaniem i kiedy stawiła się Kompanię kpt. Hajdenki (2 komp. 301 baonu czołgów), która dotarła do Brześcia,
na miejsce zbiórki pułku, nikogo już nie znalazła. Wobec tego kpt. Rydzewski postanowił doprowadzono do stanu bojowego 12 czołgów i skierowano do odwodu Naczelnego
maszerować samodzielnie na południe. Przechodzi przez Kałuszyn i kieruje się na Mińsk Wodza (PSZ, t. I, cz. 3, s. 590).
214
Mazowiecki, a następnie na Dęblin, Lublin i Włodawę, po czym wpada na ślady dywizji A. Goutard, dz. cyt., s. 139, podaje nieco większe wymiary wyłomu: 25 km szero­
i 17 września dołącza do niej z żywnością, paszą i amunicją, a najważniejsze — prowadząc kości i 8 km głębokości.
215
ze sobą cztery działa. (W. Chocianowicz, Dzieje 1 Pal Leg..., s. 501—504). Tamże, s. 141.
216
1.6
PSZ, t. I, cz. 3, s. 207—208. Hitler przyleciał z lotniska pod Górą Św. Anny na lotnisko pod Łodzią (PSZ, t. I,
1.7 cz. 3, s. 40).
Tamże, s. 208. 217
188
Tamże. W. Pobóg-Malinowski, dz. cyt., s. 40.
218
"' Tamże, s. 209. Tamże.
"° J. Rómmel, Za honor i Ojczyznę, s. 255. 219 Wywiad Brauchitscha dla prasy brytyjskiej, „Nowy Kurier Warszawski" z 12IV 1940 r.
220
1,1
Relacja rtm. dypl. Pawła Gilla (w posiadaniu autora). Rejestr miejsc i faktów zbrodni popełnionych przez okupanta hitlerowskiego na zie­
192
M. Porwit, Warszawa jako baza operacyjna (10—21 września), w: Obrona Warszawy miach polskich w latach 1939—1945, województwo płockie, Warszawa 1985, s. 31—32, 35,
we wspomnieniach, s. 209. Porwit jako gorący rzecznik pomocy ze strony załogi stolicy 39, 56, 64—65.
dla armii „Poznań" i „Pomorze" walczących nad Bzurą — bolał z powodu tego marno­
trawstwa.
1.3
PSZ, t. I, cz. 3, s. 281—282.
1.4
Tamże.
1M
R. Abraham, Wspomnienia znad Warty i Bzury, cz. II, WPH 1966, nr 2, s. 266—267.
Ppłk Mikke, który zajął ze swym 15 p. uł. o świcie 12IX Ziewanice, został trafiony w czoło
w chwili wydawania rozkazów do natarcia na Głowno.
"* Tamże, s. 269.
" ' PSZ, t. I, cz. 3, s. 282.
'" T. Kutrzeba, Bitwa nad Bzurą, s. 118.
1M
Tamże, s. 120.
200
Tamże, s. 121—122.
201
Tamże, s.. 124.
202
Relacja gen. Knolla-Kownackiego, PSZ, t. I, cz. 3, s. 290.
203
J. Kobylański, Z relacji szefa sztabu 14 dywizji piechoty o działaniach dywizji,
w: Wybór źródeł, s. 1074.
204
Tamże.
205
PSZ, t. I, cz. 3, s. 299.
206
Z. Szacherski, Wierni..., s. 116—117; R. Abraham, Wspomnienia..., cz. II..., s. 293.
207
PSZ, t. I, cz. 3, s. 104.
208
26 DP, odchodząc do bitwy nad Bzurą, przekazała Poznańskiej Brygadzie ON
bataliony ON: „Kcynia", „Żnin", „Wągrowiec", 6 baon strzelców (mjra Kwiatkowskiego),
oddziały Straży Granicznej ppłka Świderskiego i 67 dal (K. Ciechanowski, Armia „Pomo­
rze", s. 296).
209
Był to oddział Leibstandarte „Adolf Hitler" wyposażony w 60 czołgów, kieru­
jący się do bitwy nad Bzurą. Wałki z 2 DP Leg. w Ożarowie opóźniały jego marsz pod
Sochaczew.
210
Wiele szczegółów ze służby i walki por. rez. E. Radziwiłła, odznaczonego za wojnę
1920 r. Krzyżem Walecznych, zawiera skierowana do autora korespondencja pika Czyżew-

456
Spis mapek

1. Położenie strategiczne Polski 4 września o świcie . 30


2. Bazy polskie nad Bałtykiem. Działania ORP „Wicher"
1—2 września 34
3 . Umocnienia polskie n a Westerplatte . . . . 43
4. Uderzenie niemieckie na Wybrzeże 8 września 1939 r. 57
5. Wypad 3 pułku szwoleżerów na Reuss (Ćmochy) 3 IX 84
6. Wołyńska Brygada Kawalerii pod Mokrą w godzinach rannych
1 września 89
7. Wołyńska Brygada Kawalerii pod Mokrą w godzinach popo­
łudniowych 1 września 97
8. Położenie armii „Kraków" w chwili wybuchu wojny . 103
9. Umocnienia polskie na Górnym Śląsku . . . 111
10. Bój pod Pszczyną 2 września 117
11. Uderzenie niemieckie z Pomorza Zachodniege-4 września 132
12. Szarża 18 pułku ułanów pod Krojantami 1 września . 140
13. Bitwa nad Osą 1 września 157
14. Obrona „przedmościa bydgoskiego" 2—4 września . 163
15. Bitwa obronna armii „Modlin" 1—4 września . . 166
16. Położenie Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Narew" w pierw­
szych dniach wojny 179
17. Walki pod Różanem 6 września 187
18. Walki w rejonie Pułtuska 5—7 września . . . 188
19. Bój pod Wizna 5—10 września . . . . . 195
20. Uderzenie 8 i 10 armii niemieckiej w pasie armii „Łódź" 206
21. Bitwa nad Wartą 5 września 219
22. Obrona Gór Borowskich. Stan z 5 września około południa 230
23. Natarcie przełamujące XVI korpusu pancernego na Piotrków
( 5 września późnym popołudniem) . . . . 248
24. Bitwa 13 DP z XVI korpusem pancernym pod Tomaszowem
Mazowieckim 6 i 7 września 260

459
25. Bój 30 DP o wywalczenie drogi odwrotu pod Jeżowem 266 Spis fotografii
26. Działania grupy operacyjnej gen. SkWarczyńskiego 5—8 wrze­
śnia 272
27. Bitwa pod Iłżą 8 i 9 września. Ciepielów 8 września . 277
28. Położenie pod Maciejowicami i Górą Kalwarią 9 września 290
29. Położenie wyjściowe 10 BK Zmot. na Podhalu . . 295
30. Działania opóźniające 10 "BK Zmot. w Beskidzie Wyspowym 306
31. Położenie polskich sił na południu 5 września wieczorem 310
32. Odparcie szturmu 4 dywizji pancernej na Warszawę w dniach
9 i 10 września 320, 321
33. Bitwa pod Wyszkowem 9 września . . . . 331 1. Marszałek Śmigły-Rydz, Naczelny Wódz w 1939 r. . 18
34. Położenie sił w obszarze Łodzi i Warszawy w chwili wyru­ 2. Płk pil. Stefan Pawlikowski, dowódca Brygady Pościgowej 21
szenia polskiej ofensywy znad Bzury . . . . 348 3. Mjr dypl. Eugeniusz Wyrwicki, szef sztabu Brygady Pościgowej 21
35. Walki grupy operacyjnej kawalerii gen. Grzmota-Skotnickiego 4 . Por. pil. Aleksander Gabszewicz . . . . 21
pod Ozorkowem 11 i 12 września . . . 362, 363 5. Kontradm. Józef Unrug, dowódca Obrony Wybrzeża 37
36. Obrona Kłecka 8—9 września 371 6. Płk Stanisław Dąbek, dowódca Lądowej Obrony Wybrzeża 38
37. Drugi zwrot zaczepny nad Narwią 10 września . . 391 7. Mjr Henryk Sucharski, dowódca obrony na Westerplatte 38
38. Walki grupy kawalerii gen. Podhorskiego o wyjście z okrą­ 8. Mjr Stanisław Zaucha (w mundurze komandora LWP) 38
żenia 12—14 września 398 9. Kpt. dypl. Wacław Tym, oficer operac. Lądowej Obrony
39. Bitwa pod Seroczynem, Wodyniami i Oleśnicą 13 września 401 Wybrzeża . 65
40. Odwrót armii „Poznań" i „Pomorze" znad górnej Bzury 10. Konrad Guderski, dowódca obrońców Poczty Polskiej w
12 i 13 września 417 Gdańsku 65
11. Alfons Flisykowski, zastępca dowódcy obrońców Poczty.
Polskiej w Gdańsku 65
12. Gen. Roman Abraham, dowódca Wielkopolskiej Brygady
Kawalerii 78
13. Płk dypl. Julian Filipowicz, dowódca Wołyńskiej BK 87
14. Ppłk Kazimierz de Rostwo Suski, dowódca 21 pułku Ułanów
Nadwiślańskich 87
15. Por. Stanisław Pokorny, oficer ogniowy 3 baterii 2 dak 92
16. St. ogn. Stanisław Szymanik, szef 3 baterii 2 dak (w mun­
durze porucznika LWP) 92
17. Pchor. Mieczysław Szymura, 2 psk . . . 92
18. Gen. Antoni Szylling, dowódca armii „Kraków" . 102
19. Ppłk Władysław Adamczyk, dowódca 201 pp . . 109
20. Kpt. Tytus Wikarski, dowódca komp. ON „Mikołów" 109
21. Józef Budny, dowódca batalionu samoobrony „Rybnik" 110
22. Leon Hadrian, dowódca chorzowskiej kompanii powstańczej 110
23. Jakub Puławski, ochotnik samoobrony powstańczej . 110
24." Gen. dyw. Władysław Bortnowski, dowódca armii „Po­
morze" 131
25. Płk Józef Werobej, dowódca 9 dywizji piechoty . 131 61. Por. Bolesław Wasilewski, dowódca I baonu 5 pp Leg.
26. Płk Kazimierz Mastalerz, dowódca 18 pułku ułanów Po­ pod Seroczynem i Wodyniami 408
morskich . . . . . . . . . 138 62. Ppor. Leopold Świkla, dowódca 9 komp. 5 pp Leg. 408
27. Ppłk dypl. Jan Maliszewski, dowódca 35 pp . . 138 63. Por. Artur Radziwiłł, dowódca komp. 2 pp Leg. 408
28. Polskie kontrtorpedowce odpływają do W. Brytanii . 138 64. Gen. Władysław Anders, dowódca grupy kawalerii 416
29. Gen. Mikołaj Bołtuć, dowódca grupy operacyjnej „Wschód" 156
30. Mjr Teofil Chciuk, dowódca II dyonu 20 pal . . 193
31. Mjr Józef Sikora, dowódca III baonu 33 pułku Strzelców
Kurpiowskich 193
32. Kpt. Władysław Raginis, dowódca obrony pod Wizna
(pierwszy w rzędzie) 193
33. Gen. dyw. Juliusz Rómmel, dowódca armii „Łódź" . 205
34. Gen. Wiktor Thommee, dowódca grupy operacyjnej „Piotr­
ków" 205
35. Płk Bronisław Laliczyński, dowódca „czwartaków" w 1939 r. 229
36. Płk Ludwik Czyżewski, dowódca obrony Borowskich Gór 229
37. Kpt Lucjan Zieliński, dowódca 3 komp. cekaem 36 pp LA 242
38. Mjr Józef Kopecki, dowódca I baonu 2 pp Leg. . 242
39. Por. art. Wojciech Kalenkiewicz, dowódca artylerii 2 pp Leg. 242
40. Ppłk Stanisław Sienkiewicz, dowódca 76 pp . . 257
41. Płk dypl. Władysław Kaliński, dowódca 13 DP . . 257
42. Mjr Józef Pelc, dowódca I baonu 7 4 p p . . . 283
43. Rozstrzeliwanie polskich jeńców przez ppłka P. Wessela 283
44. Płk dypl. Stanisław Maczek, dowódca 10 BK Zmot. . 294
45. Mjr dypl. Franciszek Skibiński, szef sztabu 10 BK Zmot. 294
46. Inż. Jan Różycki, dowódca oddziału ochotniczego . 294
47. Kpt. Józef Łubnicki, zastępca dowódcy baonu KOP „ Wilejka" 308
48. Kpt. Jan Kurzeja, dowódca 8 baterii 6 pal . . . 308
49. Gen. Walerian Czuma, dowódca Obrony Warszawy . 315
50. Płk dypl. Marian Porwit, dowódca obrony Warszawy lewo­
brzeżnej . . 315
51. St. strz. Franciszek Głuszek, 40 pp . . . . 315
52. Gen. Wacław Stachiewicz, szef sztabu Wodza Naczelnego 341
53. Gen. dyw. Tadeusz Kutrzeba, dowódca armii „Poznań" 341
54. Mjr Antoni Chudzikiewicz, dowódca II baonu 69 pp 341
55. Płk Władysław Wiecierzyński, dowódca 55 pp . . 341
56. Ks. Mateusz Zabłocki na chwilę przed egzekucją . 372
57. Gen. Zygmunt Podhorski, dowódca grupy kawalerii . 390
58. Kpt. dypl. Leonard Matrybiński, oficer sztabu SGO „Narew" 390
59. Gen. Wincenty Kowalski, dowódca 1 DP Leg. . . 400
60. Ppłk dypl. Kazimierz Babiński, dowódca 5 pp Leg. . 400

462
Spis treści

Osamotnieni, lecz nieugięci... (Józef Kuropieska) 7


Pierwsze chwile wojny 16

Na wysuniętych szańcach Rzeczypospolitej 33


Atak niemiecki n a polskie bazy morskie . . . 33
\j Obrona Westerplatte i Poczty Polskiej w Gdańsku . 41
Walki lądowe n a polskim Wybrzeżu . . . . 50
Bój o utrzymanie Płyty Oksywskiej . . . . 68
Jazda i piechota polska na terytorium wroga . . 75
Walki pod Lesznem, Rawiczem i Krotoszynem . . 76
Wypad na Wschowę 78
Wypad na Białą 81
Wypad na Reuss (Ćmochy) 82
Walki graniczne Wołyńskiej Brygady Kawalerii pod Mokrą,
Ostrowami i Kamieńskiem 85
l/Armia „Kraków" w obronie polskiego Śląska. Znaczenie
obrony Śląska w polskim planie wojny . . . 101
Dywersja niemiecka na Śląsku 107
Walki pod Mikołowem 115
Przełamanie polskiej pozycji pod Pszczyną . . . 117
V Katastrofa 7 D P pod Częstochową . . . . 124
Na głównych kierunkach uderzeń agresora . 129
Walki odciętych sił polskich n a Pomorzu . . . 129
Przeprawa oddziałów przez Wisłę . . . . 148
Wydostanie się 3 5 p p z kotła . . . . . 151
Obrona północnych rubieży Polski . . . . 154
Bitwa pod Grudziądzem 158
Walki n a „przedmościu bydgoskim" . . . . 162
\ J Bój obronny pod Mławą i Rzęgnowem . . . 167
VyOdwrót armii „Modlin" na linię wielkich rzek . . 175

465
Nieporozumienia sztabów i heroizm wojska nad Narwią 178
Wydarzenia pod Różanem 181
„Zwrot zaczepny" pod Pułtuskiem . . . . 186
V Samotny bój pod Wizna . . . . . . 190
Zapomniana „Reduta Nowogród" . . . . 200
Działania opóźniające armii „Łódź" . . . . 203
Bitwy pod Borową Górą i Piotrkowem Trybunalskim 228
Uderzenie 7 6 p p pod Piotrkowem . . . . 253
/Zapora przeciwpancerna pod Tomaszowem Mazowieckim 256
Bój 30 DP pod Jeżowem 264
Walki z niemiecką nawałą pancerną w rejonie Kielc 268
Bitwa pod Iłżą 274
Odwrót armii „Prusy" nad środkową Wisłę 284
Osłona południowej flanki przed inwazją z terytorium
Słowacczyzny 293

Częściowe zahamowanie najazdu wroga i polskie próby


ofensywne 312
Powstrzymanie korpusu pancernego na przedpolach Warszawy 312
Odejście grupy operacyjnej generała Kowalskiego na południe 328
! Zwrot zaczepny armii „Poznań" i „Pomorza" znad górnej
Bzury 334
Bitwa pod Łęczycą i Ozorkowem . . . . 344
Bitwa pod Piątkiem i Głownem 353
Bój GO gen. Skotnickiego pod Ozorkowem 361
Odbicie Łowicza 365
Obrona cywilna Wielkopolski w 1939 roku 367
Przeciwdziałania niemieckie nad Bzurą 374
W sztabach armii „Poznań" i „Warszawa". Decyzja gene­
rała Rómmla uderzenia n a wschód . . . . 378
Drugi „zwrot zaczepny" nad Narwią . . . . 387
Bitwy pod Kałuszynem, Wodyniami i Seroczynem 399
Natarcie grupy kawalerii na Mińsk Mazowiecki 407
Odwołanie polskiej ofensywy na Stryków 410

Przypisy 424
Spis mapek 459
Spis fotografii 461
WYDAWNICTWO tóDZKE
Opracowanie graficzne
HANNA STAŃSKA Załamanie się frontu na południu Polski
Redaktor
ANNA KOTYNIA-KOSMYNKA
Redaktor techniczny
BARBARA STĘPIŃSKA
Korekta
ZESPÓŁ

Oskrzydlenie sił polskich od strony Karpat — Wyścig piechoty i czołgów


Zdjęcia ze zbiorów
CENTRALNEGO ARCHIWUM WOJSKOWEGO
do linii Sanu — Rajd szturmowy Niemców na Lwów — Armia „Kraków"
MUZEUM WOJSKA POLSKIEGO w okrążeniu pod Stopnicą i przeprawa przez Wisłę — Na odsiecz Lwowa! —
ARCHIWUM FOTOGRAFICZNEGO ..STOLICY" Marsz armii „Kraków" znad Tanwi — Przedmoście rumuńskie — Wyda­
GŁÓWNEJ KOMISJI BADANIA ZBRODNI HITLEROWSKICH W POLSCE rzenia na tyłach i w głębi kraju po 15 września.
oraz ze zbiorów prywatnych TADEUSZA ŁABSZA. ZDZISŁAWA ROŻNOWSKIEGO

Oskrzydlenie sił polskich od strony Karpat

Wszystkie dotychczasowe niepowodzenia na polskich frontach nie prze­


sądzały jeszcze o możliwościach dalszej walki z hitlerowską agresją. Rzecz
prosta, duży uszczerbek w siłach polskich pociągnęło za sobą rozbicie
armii „Prusy" w środku kraju, a utrata linii dolnego Bugu przez północne
zgrupowania poważnie zniekształciła założenia obronne. Jednak dzięki
bohaterskiemu oporowi Warszawy i walkom improwizowanych oddziałów
na linii Wisły ' front środkowy stanął na kilka dni w miejscu. Ofensywa
znad Bzury częściowo skompensowała niepowodzenia armii „Łódź"
i „Prusy", a dwie armie polskie „Poznań" i „Pomorze" związały swą walką
znaczne siły niemieckie na zachód od Warszawy, skutkiem czego nie mogły
one podjąć forsowania środkowej Wisły.
(Inaczej było z frontem południowym, tym frontem, na którym opierała
się ogólna koncepcja strategiczna polskiego planu obrony. Miał on stanowić
oś stopniowego odwrotu wszystkich sił z północy i zachodu na południowy
wschód.| Tymczasem tutaj właśnie następowały niepokojące wydarzenia,
które miały zadecydować o przebiegu dalszej walki. Front ten, którego
trwałość miał wesprzeć łańcuch Karpat, został już pierwszego dnia zaata­
(Q Copyright by Instytut Wydawniczy „Nasza Księgarnia" Warszawa 1972
kowany aż po Tatry na równi z innymi frontami. Po ciężkich walkach pod
Wydanie drugie — poprawione i udokumentowane Myślenicami w nocy z 5 na 6 września broniące frontu beskidzkiego armie
©Copyright by Wydawnictwo Łódzkie. Łódź 1989 „Kraków" i „Karpaty" zostały rozdzielone 2. Posuwanie się XXII korpusu
ISBN 83-218-0817-4 pancernego Kleista w kierunku Dunajca i Sanu zagroziło załamaniem głów-

5
nej podstawy polskiego planu obronnego, ukazując wizję odcięcia od połu­
dnia wszystkich sił polskich...
Początkowo ruch oskrzydlający 14 armii niemieckiej z terytorium
Słowacczyzny sięgał tylko po Spisz. Tu kończyła się beskidzka część
odcinka obronnego armii „Kraków", a zaczynał odcinek armii „Karpa­
ty". Dalej na wschód, w rejonie Starej Lubowli i wzdłuż linii kolejowej
Poprad—Keźmarok, kończyły pod osłoną Słowaków koncentrację dalsze
dwie niemieckie dywizje górskie: 1 i 2. We wschodniej Słowacczyźnie, pod
Medzilaborcami, początkowo miał być tylko niemiecki pociąg pancerny,
przeznaczony do szybkiego opanowania Przełęczy Łupkowskiej. Lotnictwo
niemieckie znajdowało się na lotnisku w Spiskiej Nowej Wsi.
Siły armii „Karpaty" naprzeciw granicy słowackiej składały się — poza
1 pułkiem strzelców podhalańskich, 1 i 2 pułkiem KOP „Karpaty" oraz
samodzielnym baonem KOP „Żytyń" — wyłącznie z batalionów Obrony
Narodowej, skrzykniętych w ostatniej chwili. Ponieważ karpackie bataliony
ON nie wchodziły do planów mobilizacyjnych, wstępowały do boju
w stanach pokojowych, prowizorycznie tylko wzmocnionych. Większość
z nich należała do tak zwanego I typu — bez ciężkiej broni maszynowej,
łączności i taborów. Były to oddziały przeznaczone zasadniczo do służby
wartowniczej, a nie do walki. W dodatku powszechna mobilizacja porwała
co młodszych rezerwistów, wskutek czego w szeregach ON pozostali pod­
szkoleni przedpoborowi, pospolitacy, z ograniczoną zdolnością do służby
liniowej, i starsi wiekiem rezerwiści rekrutujący się z różnych rodzajów
broni. Wycofano również młodszych oficerów i podoficerów, zastępując
ich kadrą ze starszych roczników i ze stanu spoczynku. Wszystko to jeszcze
bardziej zmniejszało szanse oddziałów ON armii „Karpaty" w walce
z wyborowymi alpejskimi dywizjami Niemców, na dodatek w znacznej części
zmotoryzowanymi.
Graniczący z armią „Kraków" odcinek frontu armii „Karpaty", jak
wskazano na szkicu, już od pierwszego dnia wojny został objęty działa­
niami Niemców. W ślad za 4 dywizją lekką ruszyła na Czorsztyn część
2 dywizji górskiej, aby obejściem od zachodu zdobyć Krościenko, inna
część zaś uderzyła — poprzedzona przez oddziały Słowaków — wprost
na północ, na Szczawnicę i Obidzę. Polskie plutony, a nierzadko i druży­
ny stawiały rozpaczliwy opór, lecz musiały ustępować przed wielokrotną
przewagą. Na pozycji pod Kłodnem dzielny opór stawiał 3 września oddział
kpt. R. Wróblewskiego, lecz zagrożony obejściem od Ochotnicy przez
elementy pancerne 4 dywizji lekkiej, musiał cofnąć się na Dunajec pod
3
Wietrznicą . Były to zaledwie trzy kompanie: dwie batalionu KOP „Żytyń"
wyróżniającego się aktywnością mjra Kraszkiewicza i jedna batalionu ON
„Limanowa". Kilka baterii niemieckich przez cały dzień 4 września

6
od armii „Kraków". W nocy z 3 na 4 września wysłano do Tymbarku dla
utrzymania łączności z armią „Kraków" kompanię kapitana Winiarskiego
ze zgrupowania mjra B. Miłka (II batalion 1 psp i batalion por. Wołoszyna).
Ale zaraz następnej nocy całe to zgrupowanie zostało wycofane spod Lima­
nowej i Tymbarku do obrony Nowego Sącza. Nieprzyjaciel z 2 dywizji
górskiej podchodził bowiem pod Nowy i Stary Sącz od południa, a z teryto­
rium Słowacczyzny uderzały elementy 1 dywizji górskiej na Piwniczną,
grożąc zrolowaniem obrony polskiej na Popradzie.
W tym położeniu szef sztabu armii „Karpaty", płk dypl. W. Morawski
(rozstrzelany w obozie jenieckim po zamachu na Hitlera), domagał się od
Naczelnego Dowództwa podporządkowania armii wszystkich wojsk
transportowanych ciągle na zachód od Dunajca, choć armia „Kraków"
znajdowała się w odwrocie.
— Należy je wyładować — przekonywał — należycie ugrupować i przy­
dzielić armii „Karpaty", aby zaczęła wreszcie dysponować wielkimi
jednostkami, a nie zbieraniną batalionów Obrony Narodowej i improwiza­
cją z ośrodków zapasowych. Nieprzyjaciel przecież po odcięciu dróg
odwrotu armii „Kraków" zwróci z kolei wszystkie swe siły przeciwko
armii „Karpaty" 5 .
Transport na magistrali krakowsko—lwowskiej komplikował się coraz
bardziej. Bombardowania niemieckie trwały bez przerwy. Transporty
2. Armia ..Karpiny" w dniu 7 września opóźnionych w mobilizacji jednostek małopolskich (12 i 36 dywizji) dążą­
cych do armii „Prusy" oraz 11 i 24 — do armii „Kraków" biegły wciąż
jeszcze na zachód, podczas gdy z drugiej strony, od Krakowa, płynęła już na
trzymało polską pozycję pod krzyżowym ogniem. Od północy przez Ka­ wschód rzeka transportów ewakuacyjnych. Już 4 września rano między
mienicę i Łącko przeskrzydlały obronę dalsze oddziały pancerno-moto- Krakowem i Tarnowem utworzył się korek, który niemal całkowicie sparali­
rowe 4 dywizji lekkiej. Przez Obidzę do Jazowska, na tyłach polskiego żował ruch na tym odcinku.
ośrodka oporu, zbliżały się części 2 dywizji górskiej, ciągle wspomagane Po dramatycznych apelach płka Morawskiego Naczelne Dowództwo
przez Słowaków. zgodziło się na wyładowanie 24 i 11 dywizji, ale transporty były zaszyfro­
Dowódca brygady, płk A. Stawarz 4 , wysłał po południu 4 września wane i nie można było do nich przystąpić bez klucza, gdyż armia „Karpa­
na pomoc pod Wietrznicę drugi ze sformowanych w Nowym Sączu batalion ty" nie otrzymała planu transportowego 6 . Pułkownik Morawski zaczął
ON pod dowództwem kpt. E. Dietricha. Ale ta zaimprowizowana i nie- z kolei domagać się rozszyfrowania transportów. Drogocenny czas mijał
gotowa jednostka musiała być zawrócona z drogi. Tymczasem pod Wietrz- bezpowrotnie, a w rejonie magistrali pod nieustannym bombardowaniem
nicą jedyne działo polskie, 3-calowa armata rosyjska, wyciągnięte nad­ Luftwaffe powstało piekło. Kto z niego wyszedł cało, nieprędko nadawał
ludzkim wysiłkiem żołnierzy na otwarte stanowisko górskie, zostało się do boju. W rezultacie ciężar walk w wąwozach i ciaśninach nadal spoczy­
wkrótce trafione, a obsługa wybita. Aby ubezpieczyć odwrót zgrupowa­ wał na barkach batalionów ON i ośrodków zapasowych.
nia kpt. Wróblewskiego, rzucono pod Jazowsko samochodami i koleją Wyładowywanie rozszyfrowanych dywizji odbywało się z wielkimi
ostatnią kompanię odwodową. W rezultacie spod Wietrznicy zdołało wyco­ trudnościami. Naczelne Dowództwo, oddając armii „Karpaty" dwie re­
fać się na Stary Sącz 50% sił, niezdolnych do dalszej walki. gularne jednostki, rozszerzyło jej zadanie polegające na zorganizowaniu
Narastający napór głównych sił 4 dywizji lekkiej na Tymbark (po obej­ II rzutu obrony na Dunajcu, a to wymagało wskazania tym jednostkom
ściu od wschodu brygady Maczka) groził oddzieleniem armii „Karpaty" nowych rejonów wyładowczych. Pierwsze trzy bataliony 11 dywizji, każdy

8 9
z innego pułku, wyładowały się w Bochni właśnie w czasie, kiedy masa
pancerna 4 dywizji lekkiej ruszyła przez Tymbark w obszar tyłowy dwóch na akceptację przełożonych, zarządził po południu 5 września odskok
armii polskich. Otrzymały one zadanie osłony Bochni od południa. Dowód­ na następną linię opóźniania pod Grybowem i Stróżami'. Wynikłe w toku
ca tej dywizji, płk dypl. B. Prugar-Ketling, jeździł po obszarze tyłowym odwrotu walki pod Nowym Sączem były dla Polaków niepomyślne. Batalion
kapitana Dietricha, podlegający dowódcy odcinka nad Popradem, został
w poszukiwaniu swoich oddziałów, odcięty od nich w niemałym stopniu
w Nowym Sączu odcięty, uległ rozproszeniu i przestał jako zwarta jednostka
opacznie pojętą tajemnicą wojskową.
istnieć. Grupa mjra Miłka wycofała się pierwsza i zajęła pozycję obronną
Z 24 dywizji płka dypl. B. Krzyżanowskiego znalazło się w rejonach
między Bobową i Wilczyskami. W toku walk pod Wilczyskami poległ do­
wyładowczych nad Dunajcem 7—8 batalionów piechoty, ale całkowicie
wódca baonu, por. Wołoszyn, a jeden z jego oficerów rezerwy przeszedł —
pozbawionych artylerii dywizyjnej. Dołączył natomiast zabłąkany bez 2 ba­
jako volksdeutsch — na stronę niemiecką 10 .
terii 60 dywizjon artylerii ciężkiej mjra St. Rogoża. Aby dywizję skompleto­
wać, oddano do jej dyspozycji zablokowane na szlaku kolejowym pod Tymczasem po sukcesie w Nowym Sączu przeciwnik ruszył szybko na
Tarnowem bataliony i baterie 36 dywizji oraz oddziały organizowane wschód i około południa 6 września nawiązał styczność bojową z 1 pp KOP
„Karpaty" ppłka W. Ziętkiewicza pod Grybowem i Stróżami. Pierwsze
w ośrodku szkoleniowym w Tarnowie 7.
natarcie zostało odparte, lecz nieprzyjaciel zaczął obchodzić pozycję
Pułkownik Prugar-Ketling rozkazał wyładowywać się w Bochni reszcie
od północnego, wolnego skrzydła; pod wieczór wniknął już dość głęboko
swej dywizji, nie wiedząc, że dowództwo armii „Karpaty" wyznaczyło
w polskie ugrupowanie. W tej sytuacji dowódca grupy operacyjnej
jej nowy rejon koncentracji na północ od Jasła, odległy o 80 kilometrów
„Południowej", gen. Łukoski, zdecydował dalszy odwrót 2 brygady górskiej
od Bochni. Wśród chaosu, jaki w tych warunkach powstał, część artylerii
do rejonu Gorlic.
skierowano z Tarnowa na Nowy Sącz. W rezultacie III dywizjon 11 pal-u wy­
ładował się w rejonie Ciężkowic, w luce między 24 dywizją i 2 brygadą Grupa mjra Miłka nie otrzymała rozkazu do odwrotu i pozostała
górską, bez osłony piechoty. Na domiar złego już od 4 września w obszar na pozycjach pod Bobową samotnie. Zaczęła się ona wycofywać w dniu
operacyjny armii „Karpaty" zaczęła wlewać się fala uchodźców z zachodu. 7 września, gdy nieprzyjaciel obchodził ją już z obu skrzydeł. W czasie
Pokazali się też pierwsi uciekinierzy, oderwani od swych walczących od­ odwrotu wywiązały się ostre walki straży przedniej ze znacznymi siłami
działów, świadkowie rzeczywistych i urojonych klęsk. Zaistniała atmosfera nieprzyjaciela w rejonie Polnej i Szymbarku. Straty po obu stronach
wywierała jak najgorszy wpływ na nastroje zbierających się za Dunajcem były wysokie. W tym czasie pozostałe siły 11/1 psp pod dowództwem kapita­
wojsk armii „Karpaty". na Winiarskiego wyminęły ogniska walk prowadzonych przez straż przednią
Tymczasem chwiał się w posadach front beskidzki tej armii. Gene­ i dołączyły do brygady pod Krosnem. Major Miłek pozostał z oddziałem
rał K. Fabrycy, dążąc we własnym zakresie do wzmocnienia najbardziej na tyłach Niemców i walczył aż do chwili kapitulacji Warszawy, po czym
zagrożonego odcinka, przerzucił transportami kolejowymi z Delatyna dążył do przebicia się na stronę-węgierską.
i Skola nad węgierską granicą 1 pułk KOP „Karpaty" do Grybowa, do
dyspozycji pułkownika Stawarza 8. Z Iwonicza pod Krosnem jechał kole­
ją do Nowego Sącza batalion ON „Sambor" celem zagęszczenia 40-kilome- Wyścig piechoty i czołgów do linii Sanu
trowego odcinka obrony nad Popradem. Była to jednak przysłowiowa
kropla w morzu. Tymczasem nowe uderzenie 1 dywizji górskiej wyszło
z Leluchowa na Krynicę i obchodziło polską obronę od tyłu. Gros sił tej Kiedy dla dowództwa niemieckiego jasne się stało, że zarzucone na armię
dywizji zmieniało na terytorium Słowacczyzny rejon swej koncentracji bar­ „Kraków" kleszcze nie zdołały się zamknąć i armia ta, przekroczywszy
dziej na wschód, aby przez Krępnę i Żmigród uderzyć na Krosno. Słowacy szczęśliwie południk Krakowa, wycofuje się dalej na wschód, gen. List,
dowódca 14 armii niemieckiej, otrzymał rozkaz pędzić całą siłą motorów na
w tym dniu przekroczyli przełęcz Beskyd, 80 kilometrów w linii powietrz­
San, aby wyprzedzić Polaków w ich odwrocie i unicestwić próbę zorganizo­
nej od Popradu. Do rejonu Preszowa jechały transportami kolejowymi
wania polskiej obrony na tej rzece. A była to, jak wiadomo, linia głów­
nowe dwie jednostki niemieckie: 56 i 57 dywizje rezerwowe. Od południa
nego oporu armii polskiej we wrześniu 1939 roku.
więc narastała lawina sił nieprzyjaciela.
W tych warunkach dowódca brygady górskiej, nie czekając nawet Tak więc do nierównego wyścigu z korpusem pancernym gen. von Kleista
stawała piesza grupa operacyjna gen. Boruty-Spiechowicza. Grupa ta w toku
10
11
reorganizacji dowodzenia na południu Polski miała po osiągnięciu linii Dowódca armii „Karpaty" ze swej strony przynaglał grupę „Boruta"
Dunajca przejść pod rozkazy gen. Fabrycego jako część składowa armii do pośpiechu.
„Karpaty". Ponieważ oczywiste było, że Niemcy po sforsowaniu pogórza — Zbyt wolno odchodzicie — miał się wyrazić gen. Fabrycy — Bijecie
skierują swój główny wysiłek wzdłuż szosy Bochnia—Tarnów, wobec tego się zamiast odchodzić ' 2 .
piesze siły polskie musiały z konieczności odchylić się na północ — ku Na zakończenie rozmowy gen. Szylling podkreślił konieczność stwo­
rozciągającym się tutaj Lasom Borzęcińskim — aby jako tako zabezpieczyć rzenia osłony dla odchodzących po osi Bochnia—Tarnów oddziałów grupy
się przed bronią pancerną wroga, choć kosztem dodatkowego wysiłku „Boruta".
piechurów. 6 września 4 dywizja lekka Niemców skierowała się przez Tymbark
Drugą niepomyślną okolicznością było to, że nowa organizacja dowo­ na Zakliczyn, lecz tutaj jej natarciu przeciwstawiła się rozwinięta obron­
dzenia nie funkcjonowała. Dowództwo grupy operacyjnej „Boruta" nie nie 24 dywizja. Już wcześnie rano przed frontem na zachodnim brzegu
mogło nawiązać kontaktu z dowództwem armii „Karpaty", a przeto Dunajca zaobserwowano kolumnę pancerno-motorową nieprzyjaciela.
nie miało dalszych rozkazów ani też nie znało położenia oddziałów i do­ Około 100 pojazdów mechanicznych znajdowało się w ruchu na północ
wództw tej armii. Tymczasem własne oddziały znajdowały się pod stałym w kierunku Wojnicza. Była to dla Polaków gratka nie lada. Ześrodkowa-
zagrożeniem niemieckiej broni pancernej od południa i zachodu. ny ogień ciężkiej artylerii 60 dac mjra St. Rogoża i działek przeciwpancer­
nych 39 pp ppłka dypl. R. Szymańskiego zmusił nieprzyjaciela do opuszcze­
nia wozów i szukania ukrycia w terenie. Na przedpolu pozostała spora
ilość unieruchomionego sprzętu.
10 Brygada Kawalerii Zmotoryzowanej po trudnym oderwaniu się Równocześnie rozwinęło się natarcie niemieckie na południowe skrzydło
w nocy z 5 na 6 września spod Myślenic stanęła w rejonie Wiśnicza Nowego, dywizji w rejonie Wróblowic, obsadzone przez 38 pp płka dypl. F. Grabow­
Leszczyny i Ubrzeża. Gdy dowództwo brygady przybyło do Wiśnicza, skiego. Próba zdobycia pozycji z marszu kosztowała Niemców kilka
gruchnęła wieść, że o 7 kilometrów są czołgi niemieckie. Jednak dowódca zniszczonych czołgów i szybko została zaniechana. Dopiero systematycz­
brygady, płk Maczek, postanowił zostać. Bateria przeciwlotnicza por. Zwila ny ostrzał artyleryjski na wąskim odcinku II batalionu 38 pp dokonał
rozstawiła swoje działa na wszystkich wylotach z miasteczka; kto żyw pewnego wyłomu: słabo okopana piechota nie wytrzymała wysokiego
poszedł na osłonę artylerii. Z okien wystawały lufy rusznic przeciw­ natężenia ognia i grupkami lub pojedynczo chroniła się w pobliskim
pancernych, które w przeddzień wyładowano ze skrzyni z napisem: „sprzęt lesie. Jednakowoż natarcie, które po przygotowaniu artyleryjskim wyszło
optyczny". O świcie „Zbaraż dziesiątej zmotoryzowanej" przeszedł próbę po południu, utknęło w miejscu, ponieważ powstrzymał je ogień pozostałej
ognia. Z kierunku Lipnicy Murowanej wynurzyło się kilka czołgów. na miejscu broni maszynowej i działek polskiej piechoty n . Piechota
Czterdziestka przeciwlotnicza szczęknęła trzy razy — i czołg stanął unie­ niemiecka zaległa w terenie, a czołgi, które tu i ówdzie wniknęły w pozy­
ruchomiony. Załoga wyskoczyła wprost pod wiązkę erkaemu. Pozostałe cję, przywitane ogniem działek — wycofały się na swoje podstawy, pozo­
czołgi zawróciły i znikły. Sam Maczek podskoczył do czołgu, aby na zabitym stawiając na przedpolu wiele sprzętu. Natomiast dobrze się trzymał lewo-
kierowcy sprawdzić numer pułku. Należał do 4 dywizji lekkiej ". skrzydłowy III baon 38 pp mjra J. Bóhma, a zwłaszcza jego skrajna 5 kom­
Cały dzień trwała bitwa grupy „Boruta" o Bochnię, pod wieczór pania kpt. J. Nosalika, która mimo silnego ognia i wywołanych nim strat
6 września miasto padło. Natomiast Duleszyce i Wiśnicz utrzymały się utrzymała swe stanowiska do wieczora, nie pozwalając tym samym 4 D-Lek.
siłami brygady Maczka i 1 brygady górskiej do zmierzchu. na wykorzystanie szosy prowadzącej prawym brzegiem Dunajca na Tarnów,
Generał Szylling na wiadomość o czołgach w Lipnicy Murowanej, któ­ o co właśnie nieprzyjacielowi chodziło.
re groziły oskrzydleniem grupy „Boruta" od południa, zwrócił się tele­ Wieczorem przed frontem 17 pp ppłka dypl. B. Kotarby pojawiła się
graficznie do gen. Fabrycego z prośbą o zarządzenie, by 24dywizja uderzyła kolumna motorowa, sunąca szosą z Zakliczyna na Gromnik wprost na
z linii Dunajca między Zakliczynem a Wojniczem na Brzesko. Jednak wschód. Nagle dostała się pod ogień broni maszynowej i uległa rozpro­
było to niemożliwe ze względu na stan organizacyjny tej dywizji, gdyż nadal szeniu. Załogi ukryły się w terenie i nie podejmowały prób żadnego dzia­
nie miała ona swojej organicznej artylerii, a niektóre oddziały — także łania.
działek przeciwpancernych. Według oceny dowódcy 24 dywizji, płka dypl. Krzyżanowskiego, debiut

12 13
zamiaru stanęły na przeszkodzie względy techniczne. Na wyczerpaniu były
bojowy jego jednostki był zupełnie pomyślny. Tym bardziej że równocześ­ bowiem w brygadzie materiały pędne, a zbombardowanie składów w Bochni
nie przybyły w rejon jednostki nowe siły: dowództwo i I dywizjon 24 pułku uniemożliwiło ich uzupełnienie. Następną możliwość dawał Tarnów; w tym
artylerii mjra W. Orzelskiego, batalion saperów, kawaleria dywizyjna też kierunku musiał .nastąpić marsz brygady. W ten sposób jedyna jednostka
oraz 155 pułk piechoty ppłka S. Kwapniewskiego, który wzmocnił odwód szybka na południu polskiego frontu musiała odejść do odwodu w naj­
dywizji u. Pułkownik Krzyżanowski, korzystając z tego wzmocnienia, gorętszym momencie walki o uchwycenie Dunajca.
rozkazał III batalionowi 17 pp przeciwnacierać na Wróblowice, aby od­ 7 września między godziną 7 a 12 oddziały 10 Brygady Kawalerii
zyskać pierwotny zarys linii obronnej. Niestety, o godzinie 22 nadszedł Zmotoryzowanej i 1 brygady górskiej przekroczyły most w Biskupicach
z dowództwa armii „Karpaty" rozkaz do odwrotu za Wisłokę. Był on i kierowały się w rejon Radomyśla Wielkiego 15 , nie przeczuwając, że
zupełnym zaskoczeniem, ponadto stawiał dywizję w trudnym położeniu, most ten stanie się za kilka godzin widownią krwawych i długotrwałych
gdyż mogła ona dopiero o świcie rozpocząć ruch odwrotowy. Fakt ten walk.
pociągnął za sobą ciężkie następstwa zarówno dla dywizji, jak i nadciągają­ Gdy gen. Boruta-Spiechowicz stwierdził, że Dunajec jest opuszczony,
cej nad Dunajec grupy operacyjnej „Boruta". natychmiast wysłał do swych dywizji rozkaz radiowy, aby zaniechały rozwi­
Jakby na ironię, właśnie tego dnia o godzinie 18.40 nadszedł do armii jania się na skraju lasów Radłowskich i dążyły bezzwłocznie do przeprawy
„Karpaty" rozkaz Naczelnego Dowództwa, podporządkowujący gen. pod Biskupicami. Pierwsza ruszyła do rzeki 6 dywizja gen. Monda, której
Fabrycemu wszystkie siły na południu kraju, a więc całą armię „Kraków", gros sił znajdowało się o godzinie 15 nie opodal. Jeszcze przed zmrokiem
armię „Karpaty" oraz grupę „Sandomierz" ppłka A. Sikorskiego pod przeszedł przez most 16 pp wraz z III batalionem 12 pp ppłka R. Warta.
nową nazwą „Armia Małopolska". Rozkaz ten został wydany po to, aby W ślad za nim ruszył 20 Pułk Ziemi Krakowskiej. Kiedy przez most przeszedł
uporządkować dowodzenie na tym obszarze i zapewnić lepsze współdziała­ I batalion i dowództwo pułku, a zbliżał się III batalion, od południa
nie poszczególnych jednostek wojska. uderzyły czołgi niemieckie, zapalając pociskami świetlnymi najbliższe
Mimo iż rozkaz ów wyrażał intencję, aby jak najdłużej utrzymać linię zabudowania i most. Zawiązała się rozpaczliwa walka odciętych dwóch
Dunajca, pierwszą decyzją gen. Fabrycego było właśnie opuszczenie tej linii. batalionów z czołgami napastnika, w czasie której płonącyjuż most wyleciał
Według historyków kampanii wrześniowej, decyzja ta była podyktowana w powietrze. Walka trwała krótko i zakończyła się zajęciem wsi przez
pesymistyczną oceną sytuacji przez sztab armii „Karpaty" i jej dowódcę. Niemców. Bataliony odpłynęły na zachód od rzeki i oparły się w zabudowa­
Jednakowoż będziemy bliżsi prawdy, gdy nazwiemy ją decyzją przestępczą, niach przysiółka Zabawa, gdzie stał też III dywizjon 6 pal, nie mogąc z po­
zarówno ze względów formalnowojskowych, jak i z uwagi na skutki. wodu ciemności wziąć swym ogniem udziału w walce. W chwilę potem
W tym czasie bowiem grupa operacyjna „Boruta" po ciężkich wal­ zjawił się tu również ppłk Julian Czubryt, dowódca 3 pułku strzelców
kach w dniu 6 września, mimo ostrego pościgu podjazdów 2 dywizji pancer­ podhalańskich; podporządkował sobie bataliony 20 pp i zapowiedział na­
nej, w dobrym stanie zbliżała się do linii ostatecznego odwrotu na Dunajcu. tarcie na Biskupice po nadejściu reszty oddziałów 21 dywizji górskiej 16 .
Jednostki grupy nie dały się rozerwać uderzeniom nieprzyjaciela i zacho­ Tymczasem dowództwo 21 dywizji, znajdujące się od rana 7 wrześ­
wały wewnętrzną zwartość. Ponieważ w dniu tym miały za sobą wyjątkowo nia w Radłowie, także zostało wieczorem napadnięte przez dużą grupę
długi przemarsz, gen. Boruta-Spiechowicz rozkazał zatrzymać się przed czołgów i odskoczyło na północ do Wału—Rudy, gdzie zebrały się maszeru­
Dunajcem, a dopiero następnej nocy przejść za tę rzekę. Według wielokrot­ jące z dużym opóźnieniem oddziały dywizji. Około północy rozgorzała
nych zapewnień, na rzece miała być 24 dywizja, aby stworzyć dla grupy gwałtowna i krwawa bitwa 21 dywizji i części 6 z siłami 2 dywizji pancer­
osłonę. Tymczasem dywizja ta odeszła 7 września rano przez Dębicę i Pilzno nej o wywalczenie przepraw pod Biskupicami i odepchnięcie Niemców
za Wisłokę. Było to dla gen. Boruty-Spiechowicza zupełne zaskoczenie. na południe od Radłowa. W tym czasie nie zaangażowane w akcji oddziały
Druga niepomyślna okoliczność wiązała się z brygadą Maczka. Według liniowe i tabory przeprawiały się poniżej Biskupic brodami pod Otfinowem
zamiaru gen. Boruty-Spiechowicza miała ona wykonywać swój dalszy i Niecieczą, kierując się w stronę Wisły na Nowy Korczyn i Szczucin.
manewr odwrotowy na Zakliczyn, ponieważ poszła już w tym kierunku Generał Boruta-Spiechowicz, wydawszy swej grupie rozkaz pospiesznej
4 dywizja lekka przeciwnika. Tylko polska brygada motorowa mogła przeprawy, skierował się do swego miejsca postoju w Zassowie (35 kilo-
z nią podjąć skuteczny wyścig do brzegów Dunajca. Niestety, realizacji tego

15
14
metrów na wschód), wstępując po drodze do dowództwa brygady Maczka Generał Fabrycy zdecydował się użyć 10 Brygadę Kawalerii Zmoto­
w Radomyślu Wielkim. ryzowanej do opóźniania nieprzyjaciela, aby wygrać dwa dni czasu
— Grupa operacyjna pobita na Dunajcu — oświadczył około go­ dla osiągnięcia przez siły piesze Sanu. Konieczny był pośpiech, gdyż między
dziny dwudziestej. Rzeszowem a Lwowem nie było żadnych sił polskich, a dowództwo Okręgu
Rozeszły się wieści, że obaj dowódcy dywizji: gen. Mond i gen. Kustroń, Korpusu w Przemyślu otrzymało zadanie organizowania obrony na Sanie
są zabici. Grupa przestała chwilowo istnieć. A wieść ta dotarła aż do w bezpośrednim swym zasięgu ". Pułkownik Maczek postanowił zabiec
Naczelnego Dowództwa". Generał podziękował brygadzie Maczka drogę nieprzyjacielowi w Rzeszowie, gdzie też znajdowały się konieczne
za współpracę bojową, a sam na czele ocalałych batalionów piechoty dla brygady uzupełnienia. Niestety, na drodze między Mielcem a Kolbuszo­
postanowił przebijać się do Sanu pod Leżajskiem. wą z braku benzyny pozostała kompania czołgów typu vickers i już nie
Tymczasem oddziały grupy zdołały w ciągu nocy wywalczyć sobie dołączyła.
przejście i przeprawić się na prawy brzeg. Nie znając jednak dalszych 8 września około godziny 15 brygada zajęła stanowiska obronne
zamierzeń dowództwa grupy, cofały się na Wisłokę w rozbieżnych kierun­ pod Rzeszowem. 24 pułk ułanów osłonił, opierając się o Wisłok, miasto od
kach. Oczywiście straty, szczególnie w ciężkim sprzęcie i w artylerii, były zachodu, a 10 psk stanął na północny zachód od miasta, na pozycji Ruda
duże. 300 żołnierzy i oficerów poległo, a 700 zostało rannych. Ale Wielka—Miłocin, flankując zachodnie podejścia do Rzeszowa. Jego północ­
i nieprzyjaciel musiał również zapłacić sporo. no-zachodnie skrzydło osłaniał z kolei dywizjon rozpoznawczy w kierunku
Jeszcze bardziej opłakane skutki wywarł rozkaz odwrotu 24 dywizji. Dębicy i Mielca. Saperzy otrzymali zadanie przygotowania niszczeń na
Zbieranie oddziałów do marszu trwało całą noc, tak że jego wykonanie Wisłoku i wzdłuż osi Rzeszów—Łańcut.
przypadło na dzień 7 września i przysporzyło dywizji wiele ciężkich strat. Zaledwie zdołano obsadzić stanowiska obronne, gdy pod Rzeszowem
17 pułk piechoty otrzymał silny cios w chwili, gdy około godziny 10 roz­ zjawił się podjazd pancerny 4 dywizji lekkiej nieprzyjaciela. Zaskoczo­
począł marsz z Tuchowa do Pilzna. Gorzej potoczyły się losy 38 pp. Gdy ny jednak ogniem armat ppanc. wycofał się pospiesznie, tracąc sześć
około południa zbliżał się do Tuchowa, został ostrzelany przez artylerię czołgów. Wzmogły się natomiast ciężkie naloty bombowe na stanowiska
i napadnięty przez czołgi. W wyniku tego podwójnego ataku uległ całko­ oddziałów i na składy materiałów pędnych, z których mimo to pobierano
witemu rozproszeniu; tylko III batalion kontynuował w zwartej formie przez cały dzień benzynę i smary 20 .
marsz na Pilzno. Dowódca pułku, ppłk Grabowski, odjechał do dowódcy W godzinę później pojawiły się większe siły nieprzyjaciela, które przy
armii, gdzie został przez gen. Fabrycego oddany pod sąd polowy 18 . wsparciu artylerii uderzyły wzdłuż szosy czołgami i piechotą. Jednakże
Pułkownik Krzyżanowski pod wpływem nadchodzących wiadomości ogień od czoła i z północnej flanki zmusił Niemców do wycofania się
o zupełnym rozbiciu 17 i 38 pułku nakazał 24 dywizji dalszy odwrót i przegrupowania. W kolejnym natarciu część sił niemieckich skierowała się
na Wisłok, sam zaś odjechał do dowództwa armii, aby podać się do dymisji. przeciwko pozycji 10 psk, część zaś usiłowała złamać skrzydło 24 pułku
Na skutek niepomyślnych wydarzeń w dniu 7 września dwa człony ułanów, gdzie bronił się 3 szwadron por. R. Radziwiłłowicza. Pod naporem
armii „Małopolska", a mianowicie grupa operacyjna „Boruta" oraz nieprzyjaciela szwadron ten ustępował krok po kroku. Był on w niezwykle
dywizje i brygady karpackie (grupa gen. Łukoskiego), zostały rozdzielone korzystnym położeniu: z czasów ćwiczeń pokojowych znał dobrze teren.
przez masę pancerną korpusu Kleista, który mając przed sobą 50-kilometro- Każdy strumyk, drzewko, kamyk.
wą lukę posuwał się bez przeszkód 4 dywizją lekką na Rzeszów, a 2 pancerną — Dziś albo nigdy — rzekł por. Radziwiłłowicz do swego zastępcy,
w kierunku północno-wschodnim — na Mielec i przeprawy przez Wisłę. ppor. Niwińskiego, na pierwszej pozycji 2I .
Trzeci człon nowej armii gen. Fabrycego, gros sił armii „Kraków" z gen. Pozycja szwadronu biegła kartofliskiem między szosą i torem w kolonii
Szyllingiem, znajdował się na północnym brzegu Wisły. Nie wiadomo „pod Rzeszowem". Mieszkańcy spodziewali się tego roku zapewne bogatych
było, w jakich warunkach i czy w ogóle ta część zdoła przeprawić się przez zbiorów, gdyż nać kartoflana sięgała pół metra i klęczący w niej ułani z krza­
Wisłę i dołączyć do całości. kiem na hełmie nie byli widoczni nawet z 80 metrów. Teren łagodnie
wznosił się aż po szczyt odległego o pół kilometra wzgórza. Wśród ziele­
niejących rżysk wybijała się jasna wstęga szosy w głębokim wykopie. Ideal­
ne miejsce na zasadzkę ogniową.

16 2— Bilw> polskiego Wrześniu. I II 17


— Aby tylko ich podpuścić jak najbliżej — martwił się młody dowódca.
Na odcinek nastawiony był ogień dwu baterii: lekkiej i ciężkiej. Lecz uderzył w strzelców pancernych. Działka — w pojazdy. Siła pocisków
nie było jeszcze ani obserwatorów artyleryjskich, ani połączenia z dowódcą przewróciła jeden z samochodów pancernych: buchnęły z niego kłęby
pułku, płkiem Dworakiem. Sprawdziwszy jeszcze raz rozmieszczenie plu­ czarnego dymu. W drugim eksplodowała amunicja. Oddział rozpoznawczy
tonów, cekaemów i działek ppanc, por. Radziwiłłowicz wrócił na swoje 10 pułku zmotoryzowanej kawalerii ppka Brehmera został w ciągu kilku
miejsce postoju i starał się wyobrazić, jak będzie wyglądać przebieg walki. minut doszczętnie zniszczony...
Sygnałem dla niej miało być wysadzenie mostu w Zwieńczycy. Zamknął na Dowódca brygady pod osłoną broniącego Rzeszowa 24 pułku białych
chwilę oczy. Nagle szarpnął go ktoś za ramię. ułanów postanowił w ciągu nocy przejść resztą sił do Łańcuta, macierzy­
— Panie poruczniku, panie poruczniku! — wołał kpr. Marcha- stego garnizonu 10 psk, aby go zorganizować obronnie. Pozostawieni na
nowicz. — Niemcy! O Jezu! Niech się pan porucznik obudzi! stanowiskach ułani mieli od świtu 9 września opóźniać nieprzyjaciela.
Młody dowódca na słowo „Niemcy" w jednej chwili stanął na równe Rojno i gwarno było tego wieczoru na zamku łańcuckim, gdzie sztab
nogi. brygady rozłożył się z mapami i telefonami. Plenipotent hrabiego A. Poto­
— A co z wybuchem? ckiego prosił o uszanowanie „neutralności" zamku, lecz płk Maczek nie
— Nie było słychać. zgodził się na to.
Ze szczytu zjeżdżał już patrol motocyklistów. Wszystkie lornetki Około godziny 13 obrona Łańcuta była już w styczności z niemieckimi
skierowały się na nich. Mimo pogody byli ubrani w gumowe czarne płasz­ czołgami rozpoznawczymi, które przeniknęły przez Wisłok na południe od
cze, które rozwiewały się w łagodnym wietrze popołudnia. Coś się znowu Rzeszowa. O godzinie 15.30 wyszło na Łańcut czołowe natarcie 60 czołgów,
zakurzyło na szczycie. Z kurzu wyłoniły się dwa samochody pancerne. które załamało się w ogniu polskich dział przeciwpancernych. Równocześ­
— To już chyba szpica? — wpatrywał się z napięciem porucznik. — nie nieprzyjaciel uderzył na dywizjon rozpoznawczy mjra Święcickiego,
Kiedy ukażą się transportery? Musi być cała straż przednia. osłaniający południowe skrzydło obrony pod Albigową, i zepchnął go poza
Motocykliści przekroczyli już linię pozycji. Wszystka krew uciekła skrzydło obrony. Wówczas płk Maczek osobiście poprowadził kompanię
z twarzy porucznika. Oko w oko zetknął się ze znieruchomiałym nagle TKS do przeciwuderzenia. Polacy starli się z wrogiem i mimo jego wielo­
wzrokiem Niemców. Lecz ci zrozumieli niemy znak lufy pistoletu: jechać krotnej przewagi zmusili do zawrócenia, unieruchomiając kilka maszyn.
dalej! Byli na muszce drugiego rzutu. W godzinę później ta sama kompania tankietek z dwoma działami arty­
Zahuczały nagle potężne motory, na wzgórzu, gdzie ginęła jasna lerii odparła nieprzyjaciela na północnym skrzydle pod Wolą Bliższą.
wstęga szosy, stanął gęsty kłąb kurzu, a z niego wyskoczył zwinny łazik. Ale równocześnie nadeszła wiadomość, że długie kolumny nieprzyjacie­
Lecz huk motorów nie należał do niego. Z tyłu zarysował się potężny la — drogami bocznymi na południe od Łańcuta — zmierzają w kierunku
cień transportera piechoty. W sercu porucznika zagościł radosny spokój. Przeworska. W tych warunkach płk Maczek zdecydował się mimo nacisku
— Dzięki ci, Panie! — szepnął bezgłośnie. — Natłuczemy ich na zapas. czołowego oderwać się od nieprzyjaciela, aby zabiec drogę rozpozna­
Dowódca łazika uważał widocznie, że szpica za bardzo oddaliła się od nej kolumnie w Przeworsku.
straży przedniej, więc dodał gazu. Transporter trzymał się o 25 metrów, Niestety, odrywanie odbywało się w trudnych warunkach, gdyż Niemcy
za nim pokazał się drugi, trzeci. Na wozie terenowym z gąsienicami siedzia­ mimo zapadającej nocy uderzyli na nowo i wdarli się do Łańcuta. W go­
ły trzy szóstki. Nad dachem szoferki sterczał karabin maszynowy. Widać rączce walki kolumny brygady poszły częściowo na Przeworsk, częściowo
było taśmę z nabojami. Jeden z Niemców trzymał go za kolbę stojąc. Dwóch zaś — pod naciskiem wroga — na północ. Na dobitek do sztabu brygady
w szoferce. Razem dwudziestu jeden... doszła wiadomość, że na Radymno posuwa się z zachodu silna kolumna
Porucznik ujął gwizdek-syrenkę. Z góry zaczęły zjeżdżać pojazdy z dział­ pancerna. W tych warunkach płk Maczek zaniechał myśli obrony Przewor­
kami czy moździerzami, dalej grupa motocykli. Porucznik poczuł się tak ska i postanowił zebrać rozrzuconą na dużej przestrzeni brygadę dopiero
lekko, jakby mu urosły skrzydła. Donośny głos rozdarł powietrze. w Jarosławiu. Po przybyciu na miejsce okazało się, że obrona Sanu na tym
— Ognia! — krzyczał, gdy już pierwsze serie bluznęły w twarz wroga. ważnym kierunku znajdowała się dopiero w zaczątkach.
Bramy piekielne otwarły się przed spokojnie nadciągającym napastnikiem. Na domiar złego San z powodu długiej posuchy nie stanowił przeszko­
Ogień pięciu cekaemów, czterech erkaemów i sześćdziesięciu karabinów dy — nawet dla piechoty.
„Front na Sanie jest fikcją — pisze w swoich wspomnieniach Ma-
18
19
czek —jest nie mniejszą fatamorganą, jak wizja oazy nad źródłem (...) na pu­ pod Jedliczami, na zachód od Krosna. Dalej na południe, pod Żmigro­
styni" .
21
dem i Duklą, front w kierunku południowym trzymała 3 brygada górska
Zważywszy na powagę sytuacji, płk Maczek postanowił oddać posiadane przegrupowując się w ciągu 8 września frontem na zachód wzdłuż szosy
siły do wzmocnienia obrony. W tym też celu podporządkował sobie znajdu­ Dukla—Krosno. Jednak na nie zorganizowane jeszcze bataliony 2 pułku
jące się tam bataliony podpułkownika Jana Wójcika i zaczął rozmieszczać KOP „Karpaty" ppłka J. Zachodnego wpadły zmotoryzowane i wzmocnione
napotkane nad rzeką oddziały. bronią pancerną grupy bojowe 1 dywizji górskiej. Rano zbieżnym uderze­
W dół rzeki organizował obronę oddział ppłka Trzebuni... niem od Gorlic i Krępnej zajęły one Żmigród Nowy, następnie kolumna
„Lang", przy której znajdował się dowódca dywizji, gen. Kiibler, skiero­
wała się na Krosno, południowa zaś — „Geiger" po osi Dukla— Ryma­
Tymczasem na oddalonym o 90 kilometrów froncie karpackim, pod
nów—Sanok. Walka o Duklę trwała przez całą noc. Przeciwnik okrążył
Jasłem i Krosnem, rozgrywały się nadal niepomyślne wydarzenia. Pod
miasto od północy, przeprawił się przez rzeczkę Jasiołkę i wyszedł na tyły
Jasłem od świtu 8 września rozgorzały ostre walki z oddziałami 2 dywizji
Dukli. O świcie I batalion 2 pp KOP „Karpaty" — nieomal już otoczony —
górskiej Niemców. Nieprzyjaciel rozpoznawszy, że ma przed sobą tylko
wycofał się na południowy wschód w góry, mając odciętą drogę na Ryma­
słabe siły przesłonowe. parł niepowstrzymanie naprzód. Około południa
nów—Sanok.
rozpoczęto odwrót okupiony dużymi stratami, szczególnie batalionu KOP
Grupa „Lang" w sile batalionu strzelców górskich na samochodach,
„Żytyń", który w trakcie odrywania się od nieprzyjaciela wpadł w ześrodko-
wzmocnionego motocyklistami, działami ppanc, działami przeciwlotniczy­
wany ogień artylerii.
mi, zmotoryzowaną artylerią ciężką, saperami i radiotelegrafistami, uderzy­
Pod wieczór oddziały 1 pułku KOP ,,Karpaty" zajmowały stanowiska
ła powyżej Dukli na Równe i, opanowawszy je, ruszyła na Krosno przez
Miejsce Piastowe 2 3 .
Około godziny 21 na rynek w Krośnie wjechały niemieckie samochody
pancerne. Sztab brygady, oderwawszy się szczęśliwie od nieprzyjaciela
w Jaśle, siedział spokojnie w miejscowej restauracji: dowódca, płk Stawarz,
szef sztabu i kwatermistrz brygady, dowódca 1 psp oraz szef sztabu
grupy operacyjnej, który objeżdżał front obu brygad górskich. Nikt nie
zawiadomił o zbliżaniu się Niemców od południa. Wśród nieopisanego
popłochu i bezładnej strzelaniny obsadzające Krosno oddziały 1 pułku
strzelców podhalańskich wycofały się na północ. Do jednego z batalionów
dołączył dowódca brygady, lecz jego kancelaria i środki łączności wpadły
w ręce Niemców.
Grupa „Lang" po zajęciu Krosna skierowała się natychmiast na Kroś­
cienko, gdzie zaskoczone bataliony ON stawiły bezładny opór; utrudniały
go panicznie uciekające tabory. O świcie resztki tych batalionów odpływa­
ły już to na wschód w kierunku Sanoka, już to na północ. Pozostałe oddziały
brygady na wieść o zajęciu Krosna, bez nacisku ze strony nieprzyjacie­
la, rozpoczęły w grupach batalionowych samorzutny odwrót, częściowo na
północny wschód, docierając do znajdującej się nad Wisłoka 24 dywizji,
częściowo wprost na wschód. W rezultacie w ciągu nocy z 8 na 9 września
2 brygada górska płka Stawarza przestała istnieć jako zwarta jednostka,
24
a jej dowódca stracił możność dowodzenia .
I. Por. Romuald Radziwiłowicz. 2. Gen. broni Kazimierz Sosnkowski.
dowódca 3 szwadronu dowódca Frontu Południowego Dalej na północy opuściła zakole Wisłoka pod Frysztakiem nie mająca
24 pułku kaw. zmol. styczności z nieprzyjacielem 11 dywizja piechoty. Pułkownik Prugar-Ketling

20 21
obsady, a Niemcy znajdują się już na wschodnim brzegu rzeki, na północ
ocenił, że kompletne bezdroże wśród stromych zalesionych wzgórz, ,,o nie­ od szosy do Duńkowic, skąd został ostrzelany ogniem cekaem. Pułkownik
zwykle płytkich przedpolach i słabej widoczności artyleryjskiej" nie nadaje Maczek natychmiast zawrócił do spotkanego poprzednio plutonu 24 pułku
się na obronę samotnej dywizji2S, którą nieprzyjaciel może obejść od półno­ ułanów pod Wysockiem i na czele tego plutonu pod dowództwem plutono­
cy lub południa. Zarządził więc wycofanie swoich oddziałów do Baryczą, wego J. Brzozy wykonał natarcie na Niemców 28 . Wprawdzie uderzenie uła­
na zachód od Sanu. W tej sytuacji także 24 dywizja pod nowym dowództwem nów przyparło Niemców do rzeki, ale wskutek silnego i celnego ognia arty­
płka Schwarzenberga-Czernego wycofała się za San, do Dylągowej. W toku lerii, która rozbiła samochód Maczka, nie zdołało ich wyrzucić za San. Ma­
wycofywania się drogi odwrotu obu dywizji skrzyżowały się i znacznie czek zebrał naprędce kogo się dało, utworzył oddział w sile kompanii z kil­
opóźniły ich domarsz do nowych rejonów 26 . koma cekaemami i osadził go naprzeciw niemieckiego przyczółka.
Manewr odwrotowy 11 i 24 dywizji nie naruszał jeszcze koncepcji Następnie płk Maczek podporządkował sobie obronę Jarosławia,
Naczelnego Dowództwa, polegającej na obronie Sanu, tyle że skracał organizowaną tu przez ppłka J. Wójcika siłami trzech baonów ośrodka
czas na jej przygotowanie. W dniu 9 września do sztabu armii w Siedli­ zapasowego 2 DP Leg. Obronę wzmocnił płk Maczek dyonem 24 p uł.,
skach pod Przemyślem nadszedł ze Sztabu Głównego rozkaz nakazujący szwadronem ppanc. i dyonem art. motorowej ze składu 10 BKZmot. Zwła­
utrzymanie ogólnej linii Jarosław—Przemyśl aż do granicy węgierskiej, gdyż szcza artyleria osiągnęła tu znaczną siłę: 30—32 dział z 11 i 40 pal oraz 60 dac.
od tego zależało „powodzenie całości planowanych działań Naczelnego Siły te odparły pancerne natarcie 2 DPanc. Niemców 2 9 .
Wodza". W dniu tym zostały wzmocnione siły armii „Małopolska" i przy­ Równie zadziwiający przykład odwagi i przytomności umysłu za­
szła zapowiedź dalszego ich zasilenia. W Dobromilu wyładowała się 38 dywi­ prezentował por. Radziwiłłowicz. Znajdował się on od nocy wraz z sześcio­
zja piechoty, przerzucona transportami kolejowymi z północno-wschodnie­ ma ułanami 24 pułku i kapralem Kasjańskim z 53 pp na zachodnim brzegu
go Wołynia. Z północnego frontu podążały koleją dalsze jednostki: 35 dywi­ Sanu pod Ostrowem z zadaniem wyłapywania z fali odwrotowej ułanów
zja oraz równa siłom dywizji „grupa grodzieńska" 2 ? . Z Wąwolnicy i pojazdów pułku celem kierowania ich do rejonu zbiórki 24 pułku ułanów
pod Lublinem maszerowały na Tomaszów Lubelski dwa dywizjony (12 i 13) w Makowisku. O brzasku uderzył w niego nurt taborów, uciekających przed
artylerii najcięższej. Niemcami z Radymna. Porucznik Radziwiłłowicz zdecydował się zatrzymać
uciekających i odebrać ich natarciem przeprawę na Sanie. Zebrawszy
wkrótce około 400 szeregowych z kilkoma oficerami, zorganizował z nich
Generał Fabrycy miał na uwadze uderzenie zaczepne wyładowanej trzy kompanie i na czele tego improwizowanego batalionu uderzył w go­
38 dywizji płka Wira-Konasa, wzmocnionej zbliżającą się 11 dywizją Pru- dzinach rannych na Radymno 30 . Liczne jednak cekaemy, moździerze i arty­
gara-Ketlinga, w kierunku północnym na nieprzyjaciela mocno angażujące­ leria niemiecka zatrzymały polskie natarcie po przejściu niecałego kilometra.
go się na Jarosław i Radymno. W tym celu zarządził przesunięcie się nowo Ale i Niemcy nie od razu przystąpili do działania zaczepnego. Dopiero
wyładowanej dywizji w ogólnym kierunku na Medykę po prawej stronie o godzinie 9 podjęli natarcie, które mimo dużych strat zostało zatrzy­
Sanu. Według powtarzających się meldunków, na odcinek tej rzeki między mane przez Polaków. Około godziny 10 został ciężko ranny por. Radziwiłło­
Jarosławiem a Przemyślem od rana 10 września kierowało się natarcie wicz, co przesądziło o dalszym boju. Niebawem oddział polski został rozbity
całego korpusu pancernego gen. Kleista. Do operującej tutaj 4 dywizji i w większości wzięty do niewoli. Jednak ta kilkugodzinna zaciekła walka
lekkiej dołączyła 2 dywizja pancerna, mocno opóźniona całodzienną powstrzymała Niemców od poważniejszej akcji na przyczółku pod Radym­
walką pod Kolbuszową z częściami 21 dywizji górskiej i różnymi oddziała­ nem.
mi tyłowymi pod nieznanym do dziś dowództwem. Obecnie zwarty front
korpusu pancernego Kleista uderzył na słabo bronione przeprawy na Sanie.
Szczególnie krytyczna sytuacja wytworzyła się pod Radymnem. Od Rajd szturmowy Niemców na Lwów
dywizjonu rozpoznawczego 10 Brygady Kawalerii Zmotoryzowanej nadesz­
ły przed południem 10 września wiadomości, że w Radymnie znajdują Na osi karpackiej zaznaczyły się dalsze postępy 1 dywizji górskiej
się niemieckie oddziały pancerno-motorowe i że duża kolumna motorowa przeciwnika. Jej oddział pościgowy „Wintergerst" swoją kolumną połud­
skierowała się na Przemyśl. Tymczasem płk Maczek w czasie objazdu niową „Geiger" rozproszył oddziały opóźniające 3 polskiej brygady górskiej
pozycji wzdłuż Sanu stwierdził, że naprzeciw Radymna nie ma polskiej
23
22
płka Kotowicza pod Rymanowem oraz Zarszynem i 10 września o godzinie Tymczasem zgłosił się wezwany do Lwowa płk Maczek, który miał
20 zajął opuszczony Sanok, w którym został podpalony most na rzece, złożyć dokładny raport o stanie technicznym brygady. W toku rozmowy
skutkiem czego nie mógł posunąć-się dalej. Natomiast kolumna północna zaproponował on przeciwnatarcie w celu zlikwidowania nieprzyjacielskiego
oddziału wcześniej nieco przeszła bród na Sanie pod Trepczą i utworzyła przyczółka pod Radymnem.
na wschodnim brzegu przyczółek. Przyczółek ten nazwali Niemcy „wybi­ — Nie aprobuję — odparł generał. — Brygada przekaże odcinek ob­
ciem bramy na Lwów" 3 I . rony podpułkownikowi Wójcikowi i przejdzie do opóźniania nieprzy­
Linia Sanu była zatem zagrożona na obu najważniejszych kierun­ jaciela po osi Radymno—Krakowiec—Jaworów—Lwów.
kach operacyjnych, przez Radymno i Sambor, z których każdy wyprowa­ Po otrzymaniu tego rozkazu Maczek odjechał do Żółkwi, gdzie miał
dzał na Lwów. Poza tym również w środku 2 dywizja górska Niemców przejąć podporządkowaną sobie grupę płka Iwanowskiego.
forsowała San pod Uluczem na kierunku 24 dywizji. Ponieważ dywizja ta Generał Fabrycy, nie doczekawszy się do godziny 19 połączenia z Naczel­
wciąż jeszcze nie miała wszystkich swoich oddziałów, płk Schwarzenberg- nym Dowództwem, rozkazał nadać depeszę, że „trwa w zamiarze wykonania
-Czerny postanowił odskoczyć na Birczę, aby w oparciu o lasy na wschód zwrotu zaczepnego z rejonu Przemyśla po przesunięciu i przegrupowaniu
od tej miejscowości zorganizować się obronnie. Alę uwaga gen. Fabrycego jednostek".
skupiała się na skrzydle północnym, gdzie spodziewał się zorganizować — Będzie to możliwe prawdopodobnie dopiero jutro — uzupełnił treść
koncentryczne uderzenie od północy siłami zbierającej się za Sanem grupy depeszy. — A może dziś w nocy... 3 4
operacyjnej „Boruta", od południa zaś dywizjami karpackimi, z których Z tym odjechał z Dowództwa Okręgu Korpusu nr VI.
38 dywizja znalazła się już na tym kierunku. O godzinie 20 nadszedł juzogram z Naczelnego Dowództwa z pytaniem:
W tym położeniu do sztabu armii przybył gen. Sosnkowski jako „Kiedy i jak będzie wykonana akcja dla zlikwidowania nieprzyjaciela
wysłannik Wodza Naczelnego. Dość szybko wywiązał się konflikt między na wschodnim brzegu Sanu"?
Sosnkowskim a Fabrycym. Wysłannik Wodza Naczelnego uważał, że W dalszej treści juzogram zapowiadał przesunięcie z Łucka do Lwowa
38 dywizją należy uderzyć na południe, gdyż na osi karpackiej poza słabą batalionu czołgów oraz podawał dane o położeniu armii „Kraków", z którą
przesłoną płka Kotowicza n nie ma żadnych jednostek, które by mogły od wielu dni nie było łączności. Na zakończenie skierowano z Naczelnego
powstrzymać marsz Niemców na Lwów. Druga kwestia, która poróżniła Dowództwa pytanie, gdzie jest generał obecnie.
dwóch wysokich dygnitarzy wojskowych, odnosiła się do miejsca postoju — Wyjechał do dawnego miejsca postoju, to jest do Siedliska pod
dowództwa armii. Fabrycy postanowił je przenieść do Lwowa, Sosnkowski Przemyślem — odpowiedział ppłk Noel.
był zdania, że to za daleko od walczących jednostek. Tymczasem generał udał się na północno-wschodni kraniec "miasta,
Mimo tych zastrzeżeń gen. Fabrycy pozostał przy swoich decyzjach do Snopkowa, gdzie jeszcze przed wojną zostało przygotowane miejsce
i już 10 września około południa przeniósł się do Lwowa bez uprzedzenia. postoju.
W godzinach popołudniowych udał się tam również gen. Sosnkowski, sztab Generał Sosnkowski natomiast po przybyciu wieczorem do Lwowa
zaś armii przeniósł się do Lwowa wieczorem. Z Przemyśla ewakuowało wysłał o godzinie 22 do Naczelnego Wodza meldunek sytuacyjny, w którym
się również Dowództwo Okręgu Korpusu nr X. We Lwowie gen. Fabrycy położenie armii „Małopolska" określił jako „krytyczne". W pół godziny
otrzymał meldunek od gen. Langnera o przygotowaniach do obrony na później płk dypl. Klimecki z III Oddziału Sztabu Naczelnego Wodza
Wereszycy od Janowa po Lubień 33 , a następnie zameldował się do niego zakomunikował gen. Sosnkowskiemu, że zgodnie z decyzją marsz. Śmigłego
ppłk dypl. Noel i podał do wiadomości juzogram Naczelnego Dowództwa ma objąć dowództwo grupy armii działających na południu. Podlegać mu też
z godziny 13. miał dowódca Okręgu Korpusu we Lwowie.
— Wódz Naczelny — rzekł pułkownik — kategorycznie żąda przepro­ Dnia 11 września wczesnym rankiem gen. Fabrycy referował dowódcy
wadzenia akcji zaczepnej celem wyrzucenia Niemców za San. W związku Frontu Południowego położenie swej armii. Było ono szczególnie złe na
z tym informuje, że nakazana została wyprawa bombowa na Jarosław— skrzydle południowym, gdzie — jak już było wiadomo — 3 brygada
Radymno. górska została rozproszona i zeszła z kierunku opóźniania na Sambor, kieru­
— Proszę o połączenie z szefem Sztabu Głównego — rozkazał generał. jąc się ku południowi na Turkę i odsłaniając drogę na Lwów. Grupa Łuko-
Konflikt z władzami naczelnymi narastał. skiego, która mogłaby interweniować, znajdowała się o 60—80 kilometrów

24 25
na zachód pod Birczą i Bachorzem (na zachodnim kolanie Sanu). Fabrycy
proponował wydanie rozkazu Łukoskiemu, aby przyspieszył marsz swej
grupy na Przemyśl. W rejonie Radymna Niemcy przekroczyli w niektórych
miejscach San, ale nie podejmowali na większą skalę działań zaczepnych,
nie mając ukończonej budowy mostów. Grupa operacyjna „Boruta"
kończyła zbieranie się za Sanem pod Leżajskiem, Ulanowem i Niskiem.
Miejsce postoju gen. Boruty-Spiechowicza znajdowało się w Tarnogrodzie.
Generał Sosnkowski, rozważywszy te wszystkie wiadomości, już
wczesnym popołudniem 11 września podjął decyzję, aby wszystkimi trzema
dywizjami karpackimi uderzyć na posuwającą się szlakiem podgórskim
niemiecką dywizję zmotoryzowaną 3S. W tym celu 38 dywizja Wira-Konasa
miała zawrócić spod Husakowa „dla wyjaśnienia sytuacji pod Chyrowem",
grupa gen. Łukoskiego (11 i 24 dywizja) natomiast — przejść do rana
12 września w rejon Bircza—Niżankowice i we współdziałaniu z 38 dywizją
uderzyć na skrzydło lub tyły nieprzyjaciela posuwającego się osią Sanok—
Sambor.
Ponieważ brygada Maczka wykonywała już w tej chwili z pomyślnym
skutkiem opóźnianie 4 dywizji lekkiej po osi Radymno—Krakowiec—Ja­
worów, działanie to zażegnywało groźbę zajęcia w najbliższym czasie
Lwowa.
Niestety, ten zdecydowany manewr na południe w ogóle nie wszedł
w fazę realizacji. 38 dywizja znajdująca się w marszu do Medyki otrzymała
rozkaz Sosnkowskiego o godzinie 20, lecz płk Wir-Konas zdecydował się
kontynuować marsz, gdyż z powodu wąskości dróg nie mógł wykręcić ko­
lumn. Dopiero po całonocnym marszu dywizja nad ranem stanęła w rejonie
3. Wyścig piechoty i czołgów do linii Sanu
Balic, skąd w nocy z 12 na 13 ruszyła z powrotem na Dobromil. Kurier
wysłany do gen. Łukoskiego nie dotarł do jego miejsca postoju i nie doręczył
rozkazu. Tak więc grupa Łukoskiego wykonywała poprzedni rozkaz — od­ i północnego — 14 armii, w tym pancerny korpus Kleista, zwróciły się znad
wrotu na Przemyśl. Sanu w kierunku północno-wschodnim, na Włodzimierz i Chełm, aby odciąć
W tym fatalnym dniu nie została zrealizowana nawet lokalna ope­ siły polskie zdążające między Wisłą i Bugiem z północy ku południowi.
racja dwóch polskich dywizji pod Birczą. Na wniosek płka Schwarzenberga- Natomiast prawe skrzydło 14 armii niemieckiej otrzymało rozkaz posuwania
-Czernego 24 dywizja miała na swej pozycji pod Birczą stawić zdecydowany się naprzód przez Lwów i rejon na południe od Lwowa, aby przeszkodzić
opór 2 dywizji górskiej, natomiast 11 dywizja — po przesunięciu się w nocy skupieniu się większych sił polskich pod Samborem i na zachód od Lwowa.
z Bachorza do rejonu Nienadowa, Iskań — powinna przekroczyć San W działaniach tych miały wziąć udział nadciągające z terytorium Słowacji
i uderzyć w odsłonięte północne skrzydło nieprzyjaciela. Poranny rozkaz przez Przełęcz Łupkowską 57 i 56 dywizje piechoty.
gen. Łukoskiego do odwrotu na Przemyśl przerwał tę dobrze zapowiadającą Zajęcie Lwowa miało dla Niemców olbrzymie znaczenie propagando­
się akcję. Ale choć nie doszedł do skutku zwrot zaczepny GO „Południo­ we, gdyż upadek tak wielkiego ośrodka na głębokich tyłach polskiej armii
wej", to jednak całodzienny krwawy bój 24 DP pod Birczą zatrzymał do musiał być uznany za klęskę militarną Polski. Dlatego też, aby przyspieszyć
wieczora tego dnia marsz 2 DG gen. Feuersteina i zadałjej poważne straty 36 . wejście do działań dwóch dywizji z obszaru Słowacji, Niemcy zwróciły
Działania niemieckiej grupy armii „Południe" począwszy od 12 września się 9 września do Węgier z żądaniem przepuszczenia wojskowych transpor-
szły w dwóch rozbieżnych kierunkach. Korpusy prawego skrzydła 10 armii
27
26
tów kolejowych przez węzeł koszycki; według układu granic z 1938 roku
ten ważny węzeł drogowy przypadł bowiem Węgrom. Rząd węgierski
wszakże wysłał notę odmowną, motywując swoje stanowisko tym, że „zgoda
na to żądanie nie dałaby się pogodzić z honorem narodu węgierskiego" 37 .
Ten drobny dowód nieustępliwości wobec zuchwałej presji agresora był
jedynym jaśniejszym promykiem na ciemnym horyzoncie tragicznego dla
Polski września.
Zaraz z rana 12 września w dowództwie Frontu Południowego otrzy­
mano groźną wiadomość o zajęciu wieczorem dnia poprzedniego Sambo­
ra i o pojawieniu się o świcie 12 września patroli pancernych na szosie
lwowskiej. Spodziewano się jednak, że nieprzyjaciel znajdzie się w ciężkich
opałach, gdy na jego tyły runą od północy trzy dywizje polskie. Tymczasem
w parę chwil potem nadszedł meldunek ze sztabu gen. Fabrycego, że akcja
zaczepna nie została podjęta. W ten sposób oddział pościgowy „Schórner"
z łatwością przebił się przez Lubień Wielki na Lwów n i między godziną
14 a 15 wjechał od ulicy Gródeckiej do zachodniej części miasta. Dopiero
tutaj podjęto z nim ostrą walkę.
W tych warunkach gen. Sosnkowski postanowił skierować obie swe
armie koncentrycznie na Lwów. Do dywizji odciętych pod Przemyślem
wysłał rozkaz przez lotnika, a dowódcy armii „Kraków", gen. Szyllingo-
wi, z którym rano nawiązał przez lotnika łączność w rejonie Zamościa,
polecił ponownie wziąć pod swe rozkazy grupę „Boruta" i ewentualnie
dywizje gen. Fabrycego i maszerować „całą siłą na odsiecz Lwowa".
Wieczorem w DOK VI odbyła się dramatyczna odprawa wyższych do­
wódców. W obliczu natychmiastowej i szybkiej klęski Sosnkowski polecił
gen. Fabrycemu udać się samolotem do wojsk pod Przemyślem, aby po­
kierować marszem dywizji karpackich na Lwów. Generał Fabrycy odmówił
wykonania tego rozkazu. Wówczas Sosnkowski, przekazawszy obronę
miasta gen. Langnerowi, udał się sam w tę ryzykowną podróż. Generał
Fabrycy za zgodą Sosnkowskiego odjechał jeszcze w nocy z 12 na 13 wrześ­
nia do Naczelnego Dowództwa we Włodzimierzu Wołyńskim, gdzie otrzy­
mał nowy przydział: zorganizowanie obrony na tak zwanym „przedmieściu
rumuńskim" wzdłuż rzek Dniestr i Stryj 3 9 . Około południa 13 września
marsz. Smigły-Rydz powziął decyzję, na mocy której gros sił wojsk gen.
Sosnkowskiego miało od razu wycofać się na Dniestr i Stryj. Lecz Sosnko­
wski był już w tym czasie w Przemyślu i powyższego rozkazu nie otrzy­
mał.

29
Armia „Kraków" w okrążeniu pod Stopnicą
myślenickim dołączył do dywizji pod Bochnią wraz z III dywizjonem
i przeprawa przez Wisłę
6 pal, gen. Mond miał znowu w swym ręku wielką jednostkę bojową. Uzupeł­
niono również batalionem piechoty i dywizjonem artylerii 23 dywizję,
Dość wczesna decyzja odwrotu i skuteczna osłona południowego skrzy­ która 4 września utraciła w czasie wycofywania się pod Trzebinią III baon
dła przez 10 Brygadę Kawalerii Zmotoryzowanej i 1 brygadę górską wraz 11 pp mjra J. Bajtlika oraz I dyon 23 pal. Także 55 dywizja piechoty
z 12 pp ppłk. Strażyca uratowały armię „Kraków" od natychmiastowego płka St. Kalabińskiego zorganizowała się wreszcie w pełnym składzie
zniszczenia w obszarze Śląska. Jednakowoż groźba ta wciąż nad nią wisiała, trzech pułków piechoty (201, 203, 204) oraz pułku artylerii lekkiej (65 pal
jak długo nie znalazła się za Wisłą i Sanem. Iluzoryczność linii Nida—Duna­ ppłka Krautwalda) i dyonu ciężkiego, przydzielonego jej z 23 dywizji. Pod
jec wyszła bowiem na jaw w ciągu kilku najbliższych dni. Obie grupy wpływem ulotek niemieckich kilkuset żołnierzy opuściło jej szeregi, co
operacyjne armii „Jagmin" i „Boruta", rozdzielone biegiem Wisły, nie w rezultacie podniosło wartość moralną tej jednostki w całości utworzonej
mogły bezpośrednio wpłynąć na swoje działania, a mając wytknięte inne z batalionów ON 4 1 .
cele operacyjne — nie mogły nieść sobie pomocy. Uskoczeniem w nocy z 5 na 6 września poza Kraków kończyła się
Według dyrektywy Naczelnego Wodza, wycofywanie się armii „Kraków" pierwsza faza walk armii krakowskiej o jej być albo nie być. Jednak
nie powinno następować zbyt szybko, aby nie zatracać znamion walki. złowróżbna wizja jej okrążenia i rozbicia nie dawała spokoju dowództwu
Generał Szylling reprezentował inny pogląd: właśnie jak najszybciej wycofać armii. Około godziny 15 nadszedł meldunek od Krakowskiej Brygady Kawa­
armię z niebezpiecznej strefy. Ale praktyka działania ułożyła się zgodnie lerii spod Pińczowa, że odpiera ataki zmotoryzowanych i pancernych sił
z intencjami Naczelnego Dowództwa. Przede wszystkim ewakuacja materia­ nieprzyjaciela od zachodu i że od północnego wschodu obchodzi ją kolumna
łu i oddziałów tyłowych, którymi był przeciążony Kraków, wymagała wiele pancerno-motorowa, kierując się z rejonu Kije na Chmielnik. Wobec
czasu. Następnie przemarsze dzienne pieszego przeważnie wojska nie mogły tego gen. Szylling wydał gen. Piaseckiemu rozkaz przerwania walki pod
przekraczać 25—30 kilometrów. Ponieważ jednak marsze odbywano z regu­ Pińczowem i przesunięcia się w nocy do rejonu Nowego Korczyna w celu
ły nocami, w rzeczywistości nie osiągały one nawet tej granicy. Poza zabezpieczenia mostów pod Nowym Korczynem i Wiślicą. Jeszcze bardziej
tym wojsko chciało się bić, a nie odchodzić dzień po dniu ze swojej ojczyzny niepokojąca wiadomość dotarła w nocy z 5 na 6 września między godziną
bez walki. I z tymi nastrojami trzeba się było liczyć, chcąc na odpowiednim 23 a 24 z południowego skrzydła. Z Wiśnicza telefonował płk Gaładyk,
poziomie utrzymać morale wojska 40 . meldując posuwanie się niemieckich czołgów w kierunku północno-wschod­
Kraków był siedzibą DOK V i garnizonem wielu pułków oraz miej­ nim, do Sanu.
scem mobilizacji różnorodnych jednostek pozadywizyjnych i specjalnych. — Stwierdziłem przemarsz wielkiej jednostki pancernej przez Lipnicę
Na skutek zarządzonego odwrotu jednostki te albo przyspieszały mobiliza­ Murowaną — przekonywał. — Jej czołowe elementy osiągnęły już Uszew,
42
cję, albo ją przerywały, na przykład 45 dywizja rezerwowa. Niektóre, na południe od Brzeska .
niezupełnie zmobilizowane, zabierały ze sobą ludzi oraz materiał i kończy­ Tak więc przed sztabem armii „Kraków" zarysowała się nader plasty­
ły mobilizację w drodze. Ruszyły stąd setki transportów ewakuacyjnych. cznie wizja nowego okrążenia armii, tym razem na linii Nidy i Dunajca.
Większość ich utknęła pod Tarnowem wskutek zniszczenia mostu kolejowe­ Od południa 4 dywizja lekka nieprzyjaciela miała do Tarnowa zaledwie
go. Jeden wszakże pociąg z amunicją dotarł aż do stacji Klemensów pod 25 kilometrów, podczas gdy jednostki grupy operacyjnej „Boruta" były
Zamościem i oddał armii ogromne usługi w ostatniej fazie jej walk pod odległe odeń o 80 kilometrów. Podobnie też od północy pancerny zagon
Tomaszowem Lubelskim. Niemców mógł w ciągu kilku godzin opanować leżący w odległości 25 kilo­
Z bogatych możliwości bazy krakowskiej skorzystały wycofujące metrów od Chmielnika Nowy Korczyn, do którego piesze oddziały grupy
się jednostki armii, przede wszystkim zaś poważnie zdekompletowana generała Sadowskiego, przedzielone przestrzenią 70 kilometrów, musiały
6 dywizja piechoty. Jej 16 i 20 pułki piechoty zdołały tu odtworzyć pięć maszerować jeszcze trzy noce.
batalionów, z nadwyżek zaś sprzętu artyleryjskiego powstały I i II dywi­ Przyczyną poważnego niepokoju 6 września stała się 22 dywizja płka
zjon 6 pal, każdy w składzie dwóch baterii; jedna bateria ciężka wyszła Endela-Ragisa. Był on właśnie około południa w dowództwie armii, prosząc
cało spod Pszczyny. Łącznie z 12 pp, który w nocy z 5 na 6 września po boju gen. Szyllinga, by odwiedził jego jednostkę. Wtem na drogach do Koszyc,
gdzie 6 września mieściło się dowództwo, pojawiły się tabory 22 dywizji.
30
31
41
— Czołgi niemieckie! — rozniosła się paniczna wieść .
Oczywiście w tych warunkach dowódca armii nie mógł jechać do
dywizji w odwiedziny. Niebawem od płka Endela-Ragisa, który pospiesznie
wrócił do swych oddziałów, nadeszła wiadomość, że istotnie dywizja w rejo­
nie Racławic odparła natarcie grupy czołgów, alarm zaś wznieciły własne
czołgi rozpoznawcze TK grupy „Jagmin". W dniu tym późnym przed­
południem 5 pułk strzelców podhalańskich został ponownie zaatakowany
przez nieprzyjaciela, skutkiem czego wytworzyła się przejściowo nawet
ciężka sytuacja, jednak zlikwidował ją 6 pułk strzelców podhalańskich
ppłka dypl. Mieczysława Dobrzańskiego, który pospieszył z pomocą pod
Skalbmierz. Bój przeciągnął się tam do nocy, a nawet do rana 7 września,
Niemcy zostali odparci, straciwszy szereg samochodów pancernych i kilka
czołgów. Był to dobry chrzest ogniowy dla Podhalan.
W ciągu nocy z 6 na 7 września z powodu zagrożenia Nowego Korczyna
od północy gen. Szylling przeniósł się na południowy brzeg Wisły, do
Mędrzechowa. W drodze zetknął się z dowódcą 6 dywizji, gen. Mondem,
który zapewnił dowódcę armii, że jednostka jego po uzupełnieniu i reorgani­
zacji przedstawia się dobrze. Czołowe jej oddziały zbliżały się już do
Dunajca. Dalej na południe szła 21 dywizja górska gen. Kustronia, która
spodziewała się znaleźć na Dunajcu oparcie w rozwiniętej tam od 4 września
24 dywizji płka Krzyżanowskiego pod Zakliczynem. Można więc było po­
kładać niejaką ufność w pomyślny odwrót. Jak już wiemy z poprzednich
rozdziałów, 24 dywizja odeszła przedwcześnie z Dunajca, naraziwszy
zarówno siebie, jak i grupę „Boruta" na ciężkie przejścia.
Tymczasem jednak sztab armii „Kraków" od rana 7 września uginał
się pod ciężarem hiobowych wiadomości ze wszystkich kierunków. Od
Krakowskiej Brygady Kawalerii przyszedł meldunek o ruchu dużych sił pan­
cernych z Pińczowa w kierunku na Busko i Stopnicę. W kilka minut
później odezwała się 22 dywizja, awizując zbliżanie się sił pancerno-moto-
rowych z rejonu Skalbmierz—Działoszyce, zapewne tych samych, z którymi
poprzedniego dnia toczyła zacięte walki. Obie te wiadomości wskazy­
wały, że armię „Kraków" od północy otacza coraz ciaśniejszy pierścień
pancerny, który ją będzie przyduszał ku Wiśle. Był to wynik działania
5 dywizji pancernej, która 5 września ruszyła od Krakowa na północny
wschód, kierując się na Sandomierz. Z południowego brzegu Wisły na obie
dywizje gen. Boruty-Spiechowicza już od rana wzdłuż szosy krakowskiej
napierała 2 dywizja pancerna, której prawe skrzydło wykazywało tenden­
cje wyprzedzające i przeskrzydlające od południa 21 dywizję górską.
Zważywszy na zmierzającą już spod Tarnowa na Dębicę 4 dywizję lekką,
było to poważne zagrożenie południowego skrzydła armii. W godzinach
przedpołudniowych rozpoznanie lotnicze stwierdziło około 150 czołgów

32
w rejonie Wojnicza nad Dunajcem oraz ożywiony ruch kolumn w grupach aby go zabezpieczyć przed zniszczeniem. Jednakże nieprzyjacielski od­
po 20—30 samochodów po osi Zakliczyn—Wojnicz, której oczywistym dział pancerno-motorowy pozostał nad Wisłą naprzeciwko Szczucina.
przedłużeniem był kierunek Szczucina nad Wisłą. W skali armii obraz ryso­ Zanim sztab armii zdołał odetchnąć po pełnym napięcia epizodzie
wał się zupełnie jasno: nieprzyjaciel dążył do ujęcia w kleszcze jej sił u samego szczucińskim, z grupy operacyjnej „Boruta" nadeszła wiadomość: „Druga
ujścia Nidy i Dunajca. Grupa „Boruta" walczyła o przebicie się przez dywizja pancerna przekracza już Dunajec pod Bobrownikami i Lisią Górą,
południowe ramię kleszczy pod Biskupicami i Radłowem. Co miała w tym zmierzając na Żabno i Dąbrowę Tarnowską. Jeden z zagonów kieruje się na
położeniu robić północna część armii? Szczucin".
Sztab armii codziennie w określonych godzinach przesyłał do Naczelne­ A więc armia „Kraków", szczególnie jej część północna, stała
go Dowództwa przez Warszawę radiogramy o swoim położeniu operacyj­ wobec bezpośredniej katastrofy. Grupa „Boruta", choćby pokawałkowa­
nym, lecz od czasu wytycznych do odwrotu z dnia 3 września nie otrzymy­ na, miała przed sobą wolny teren, aby się uchronić od zniszczenia. Natomiast
wał ze strony Naczelnego Dowództwa ani rozkazów, ani komunikatów część północna armii w razie przyciśnięcia do Wisły musiałaby ulec zagła­
o sytuacji ogólnej wojska. Generał Szylling utrzymywał gros sił armii (23,55 dzie. W tej sytuacji gen. Szylling z cechującym go zawsze spokojem
i 22 dywizja, Krakowska Brygada Kawalerii i grupa forteczna płka Klaczyń- powiedział:
skiego) na północnym brzegu Wisły ze względu na obowiązujące wciąż — Miłe to nie jest, panowie, ale dzięki temu nadarza się nam wreszcie
zadanie szukania łączności z armią odwodową w rejonie Kielc. Wprawdzie po raz pierwszy sposobność do wykonania natarcia 4 6 .
już 7 września armia „Kraków" została znacznie zepchnięta na południe, Tymczasem wzmagał się nacisk dwóch korpusów niemieckich na gru­
ale w każdej chwili mogła się spodziewać zapowiadanej i oczekiwanej pę Sadowskiego i 22 dywizję Endela-Ragisa od zachodu. Nieprzyjaciel
kontrakcji polskiej z północy. Całkiem zrozumiałe, że musiała być gotowa tworzył specjalne grupy pościgowe z czołgów i samochodów pancernych,
na wspomożenie tej akcji od południa. wspartych zmotoryzowaną artylerią i piechotą, działami przeciwpancer­
7 września przyleciał z armii „Karpaty" lotnik z wiadomością, że nymi i saperami. Szczególnie Podhalanom nie dawały spokoju czołgi
w Rzeszowie znajduje się do odebrania nowy rozkaz. W tym czasie zaczęła 5 dywizji niemieckiej. Polska 22 dywizja miała 7 września na miejscu nowego
bowiem działać nowo powołana armia „Małopolska" pod dowództwem odskoku pod Czarnocinem tylko 6 pułk strzelców podhalańskich ppłka Do­
gen. Fabrycego. Ale lotnik nie znał treści tego rozkazu, ani też nie przeka­ brzańskiego. Natomiast 2 psp ppłka dypl. Stefana Szlaszewskiego zbierał
zał wiadomości o utworzeniu armii „Małopolska". Generał Szylling wysłał się dopiero od Skalbmierza po ciężkiej walce stoczonej poprzedniego
oficera po rozkaz, ale decyzja musiała być podjęta zaraz, gdyż wiadomo­ dnia z niemieckim podjazdem pancernym. Ledwie koło południa pułk
ści stawały się coraz bardziej dramatyczne. osiągnął nakazany rejon Mękarzewic na północ od Czarnocina i obsadził
Około godziny 16 przyleciał z rozpoznania lotniczego sam dowódca pozycje już pod ogniem artylerii nieprzyjaciela. Szczęściem natarcia
lotnictwa armii, mjr dypl. St. Pawluć. Wracał z najbardziej niepewnego pancerne Niemców miały tylko charakter rozpoznawczy, ale walka ogniowa
rejonu północnego Pińczów—Staszów. Major zameldował gen. Szyllingowi: przeciągnęła się do zmierzchu i 22 dywizja mogła dopiero przed północą
— Od Buska przez Stopnicę—Pacanów posuwa się kolumna pancerno- oderwać się od nieprzyjaciela i odejść za Nidę.
-motorowa w kierunku na Szczucin, długości około ośmiu kilometrów. 55 dywizja musiała przez cały dzień (7 września) w swym marszu na
Ledwo wypowiedział ostatnie słowa, gdy zadzwonił telefon i zgło­ Gubałtów—Zięblice opędzać się przed oddziałami pancernymi nieprzyjacie­
sił się płk Gwelesiani, obsadzający z jakimś krakowskim oddziałem warto­ la. 204 pp ppłka Wiktora Eichlera z trudem zebrał się po nocnej porażce,
wniczym i szwadronami zapasowymi z Dębicy rejon Szczucina 44 . którą poniósł pod Proszowicami, i w dużym nieładzie maszerował bocznymi
— Rozpoczęło się nagle natarcie na most szczuciński — zameldował. — drogami na Kazimierzę Wielką. I dywizjon 65 pal kpt. Kazimierza Ryłki
Co robić z mostem? kilkakrotnie musiał rozwijać się do strzelania na ukazujące się czołgi
— Wysadzić! — odrzekł zdecydowanie generał Szylling 4S . i pozostał daleko za kolumną.
Ponieważ z Mędrzechowa do Szczucina odległość wynosi niespełna Maszerujący w północnej kolumnie 201 pułk piechoty ppłka Adamczyka
10 kilometrów, wszyscy wytężyli słuch. Potężny i szeroki wybuch obwieścił spotkał się w Słonowicach z natarciem dużej grupy czołgów od strony
po chwili, że rozkaz został wykonany. Jak się później dowiedziano, most Cudzynowic. Dzięki szybkiemu rozwinięciu i ogniowi II dywizjonu artylerii
wyleciał w powietrze wraz z niemiecką drużyną saperską, która biegła, 65 pal pod dowództwem mjra F. Talarczyka natarcie zostało zatrzymane,

34 35
a czołgi znikły. Korzystając z tego momentu ppłk Adamczyk ruszył ze Sandomierz przeprawy wiślane dozorowało 7 batalionów piechoty,
swym pułkiem na Kazimierzę Wielką i zdołał prawie w całości przeprawić 5 szwadronów spieszonych i 12 zmotoryzowanych. Prócz tego rozstawiona
się przez Nidzicę. Ale tu został ponownie zaatakowany przez czołgi od kompaniami przy przeprawach była grupa mostowa ppłka Zaniewskiego.
południa i wschodu, to znaczy z kierunku, w którym się wycofywał. Ciężką Obronę plot. Dęblina, Puław i Stawów tworzyła grupa ppłka Kobiel-
sytuację uratowała znowu artyleria. Celny ogień dywizjonu mjra Talarczy- skiego w składzie 22 dział 75 mm starego typu i kilkunastu armat
ka i kompanii przeciwpancernej pułku zadał przeciwnikowi straty w czoł­ 75 i 40 mm nowego typu. 90 dział trzymało pod lufami mosty.
gach i zmusił go do zejścia z drogi. Patrole pancerne i motocyklowe dywizjonu rozpoznawczego Warszaw­
W ślad za 201 pułkiem wszedł do Kazimierzy Wielkiej pułk 203 ppłka skiej Brygady Panc.-Mot. zapuszczały się aż do oddziałów grupy opera­
Rogalskiego, do którego dołączył opóźniony walką dywizjon 65 pal. W cza­ cyjnej gen. Skwarczyńskiego, prowadziły na ich rzecz rozpoznanie, a na­
sie przeprawy przez Nidzicę napadły nań czołgi niemieckie, wskutek wet starły się ze szpicą pancerną wroga na rogatkach Starachowic, niszcząc
czego pułk ten znalazł się chwilowo w bardzo trudnej sytuacji. Walka dwa samochody pancerne Niemców. Major Kułagowski był zdania, że armię
pułku Rogalskiego rozegrała się po południu 7 września. Gros jego sił „Prusy" należy wesprzeć siłami pancernymi brygady. Zwrócił się w tej
znajdowało się już na wschodnim brzegu Nidzicy, a tylko jeden batalion sprawie do płka Roweckiego w jego miejscu postoju.
i dywizjon artylerii zatrzymały się na krótki postój przed rzeką, aby dać — Nie — odpowiedział Rowecki. — Generał Piskor nie pozwala. Jeśli
czas na przygotowanie mostu do spalenia. Nagle zaczęła strzelać artyleria armia „Prusy" nie da sobie rady sama, to i my jej nie potrafimy pomóc 4 '.
nieprzyjaciela i z kierunku Wojciechowa ukazały się czołgi. Batalion Niemniej jednak w gorących godzinach walk pod Iłżą i Ciepielowem
rozwinął się wzdłuż szosy, część zaś dywizjonu przygotowała się do strze­ większość sił dywizjonu była na przedpolu, a pluton motocyklistów por.
lania na wprost, część ruszyła na przeprawę, ale tu utknęła pod ogniem Hudzickiego wpadł na tyły Niemców nacierających na Ciepielów i pod
maszynowym nieprzyjaciela. Wśród powstałego zamieszania tylko jedno osłoną silnego ognia uderzył na las. W tym jednak czasie nadjechały z Lip­
działo 1 bat. 65 pal kpt. Stanisława Juraszka, zdołało odprzodkować ska czołgi niemieckie, zmiażdżyły polskie motocykle na poboczu drogi,
i przyjąć ogniem zbliżające się czołgi. Przy dziale stanął jako celowni­ kierowcy zaś częściowo rozbiegli się w terenie, a częściowo, wraz z por.
czy sam dowódca baterii i kilku celnymi strzałami unieruchomił w krótkim Hudzickim, zginęli. W akcji tej poległ również dowódca kompanii czołgów,
czasie trzy czołgi. Reszta zawróciła 4 7 . rtm. Podrez, i kilku innych oficerów.
Gdy Niemcy zaniechali natarcia, przeprawiono przez most artyle­ W nocy z 7 na 8 września po podjęciu decyzji natarcia sztab armii „Kra­
rię ze stratą dwóch dział, wycofano piechotę i podpalono most. Oddziały ków" przeniósł się ponownie na północ, do Nowego Korczyna. Tutaj
55 dywizji zebrały się w nakazanych rejonach dopiero przed północą. gen. Szylling spotkał się najpierw z gen. Piaseckim — po siedmio­
Lecz nie mogło być mowy o odpoczynku, gdyż czekał tu już na nie rozkaz dniowej trudnej jego akcji osłonowej na wolnym, północnym skrzydle armii.
do dalszego marszu. Dopiero około godziny 10 rano 8 września stanęła W ramach zamierzonej operacji Krakowska Brygada Kawalerii otrzymała
ona na miejscu w Piaskach Wielkich po blisko półtorej doby trwającym nowe samodzielne zadanie: przeprawić się na południowy brzeg Wisły,
marszu i walce. szybkim rajdem uchwycić most pod Baranowem Sandomierskim i utrzymać
23 dywizja grupy operacyjnej „Jagmin" oraz grupa forteczna płka Kla- go do czasu podejścia jednostek armii. Nad ranem Szylling miał rozmowę
czyńskiego wycofywały się bez przeciwdziałania nieprzyjaciela za Nidę. z gen. Sadowskim, meldującym swe przybycie do Nowego Korczyna.
W tym ciężkim dniu 7 września jedyny pozytywny meldunek wpłynął Armia „Kraków" przekroczyła w ciągu nocy swymi głównymi siłami
z Warszawskiej Brygady Pancerno-Motorowej płka dypl. Stefana Roweckie­ Nidę i ugrupowała się półkolem dookoła Nowego Korczyna w kierunku
go, który przywieźli dwaj kolejno po sobie przybyli oficerowie. Jednym zamierzonego działania — na Stopnicę i Pacanów. W osłonie od wscho­
z nich był por. A. Hudzicki z dywizjonu rozpoznawczego mjra Konstantego du stanęły dwa bataliony wartownicze Okręgu Korpusu Kraków, znaj­
Kułagowskiego 4 8 . dujące się już w tym rejonie.
Brygada przystępowała do obsadzenia linii Wisły od Dęblina do Józe­ O godzinie 6 rano sztab armii nadał do Naczelnego Dowództwa przez
fowa. Mosty pod Górą Kalwarią i Maciejowicami zamykały oddziały grupy radio szyfrowany meldunek o zamierzonym działaniu z nieodmiennie
płka T. Komorowskiego. W rejonie Sandomierza obronę Wisły organizowa­ powtarzaną prośbą o rozkazy. Na plebanii w Nowym Korczynie odbyła się
ła grupa ppłka A. Sikorskiego. Łącznie na odcinku 160 km od Brzumina po o godzinie 10 odprawa dowódców wielkich jednostek, na której gen. Szylling

36 37
podał ogólne zadanie armii i zaznajomił z zadaniami poszczególnych dywi­ i wcześnie po południu odszedł za Nidę, oddając przeprawę pod Koniec­
zji, brygady kawalerii i grupy fortecznej. mostami. II batalion bronił się dłużej, odrzucając nieprzyjaciela ze swych
— W nocy z 8 na 9 września przebijemy się do rejonu Stopnica—Paca­ pozycji przeciwuderzeniem kompanii odwodowej. W końcu około godziny
nów — rzekł. — A tam zobaczymy, co robić dalej 5 0 . 16 wycofał się na wschodni brzeg Nidy. Oba te bataliony spadły do stanu
Przez cały ten dzień nie ustawał napór nieprzyjaciela od zachodu. 300—400 ludzi. Wiślica jednak do końca dnia została utrzymana.
Dowódca 22 dywizji rozwinął wzdłuż Nidy pod Jurkowem i Koniecmostami Równie ciężkie walki prowadziła na swym odcinku 23 dywizja płka
tylko 2 psp płka Szlaszewskiego w celu umożliwienia wycofania się za Nidę Powierzy. II batalion 11 pp majora St. Karolusa zastał wyznaczoną do
głównych sił dywizji. Około godziny 10 pojawił się przeciwnik i, rozwiną­ obrony wieś Kocinę w posiadaniu nieprzyjaciela, wobec czego przeszedł
wszy silną artylerię, ruszył w południe do natarcia na całym froncie pułku. do natarcia z marszu i wyrzucił Niemców. Po zajęciu odcinka przez 11 pp
Główny wysiłek jego piechoty wspartej czołgami kierował się na Jurków, płka Gorgonia rozpoczął się silny ogień przeciwnika, a następnie wyszło
który obsadzał II batalion 2 psp mjra Słomczyńskiego. Pierwsze natarcie natarcie jego piechoty i czołgów. II batalion zatrzymał to natarcie, niszcząc
zostało odparte, ale Niemcy kontynuowali uderzenia przy wsparciu bardzo kilka czołgów, ale następne uderzenie Niemców odrzuciło go na Ksany,
silnego ognia artylerii, który zadawał obrońcom ciężkie straty. Pozycje gdzie znowu stawił opór. III batalion mjra J. Ćwiąkalskiego, który wpro­
polskie znajdowały się pod ostrzałem 4—5 dywizjonów artylerii, osła­ wadzono na miejsce rozbitego pod Trzebinią batalionu mjra Jana Bajtlika,
niającej natarcia 2—3 batalionów piechoty i 2 batalionów czołgów. Wszakże trzymał się uporczywie w płonącej kolonii Ksany, otoczony z dwóch stron
i obrońcy zadali Niemcom znaczne straty, niszcząc kilkanaście czołgów. przez czołgi, które jednak nie śmiały wjechać do objętej pożarem wsi.
Jednakże I batalion nie wytrzymał natężenia kanonady artyleryjskiej Wreszcie około godziny 16 czołgi nieprzyjaciela cofnęły się, a piechota
zaległa w terenie. W natarciu tym brało udział 30 czołgów, z czego Polacy
zniszczyli 12. Jednakże i własne straty były bardzo duże.
Generał Szylling oczekiwał z powzięciem ostatecznej decyzji do
południa, ponieważ jednak sytuacja mimo ostrych walk wzdłuż Nidy w istot­
ny sposób się nie zmieniła, wydał o godzinie 16 pisemne rozkazy co do
wykonania powziętego planu. Krakowska Brygada Kawalerii już około
południa skupiła swoje siły na południowym brzegu Wisły w rejonie
Borusowej, a wchłonąwszy w Szczucinie uzupełnienie z Dębicy w sile 450 lu­
dzi i koni, wyruszyła w nocy na Baranów. Miała ona luźny kontakt z nie­
przyjacielem po drugiej stronie zniszczonego mostu.
Grupa gen. Sadowskiego rozpoczęła o godzinie 18 marsz — 23 dywizją
w kierunku wschodnim — na Pacanów, dywizją 55 zaś na Stopnicę. 22 dywi­
zja miała maszerować równolegle po osi Chotel Czerwony—Radzanów—
Smogorzew. Grupa płka Klaczyńskiego otrzymała zadanie ubezpieczania
całości od południowego zachodu. Jednakże po rozesłaniu rozkazów zjawił
się w sztabie armii płk Endel-Ragis i prosił gen. Szyllinga, aby pozwolił
mu zboczyć z osi marszu i wykonać wypad na Busko-Zdrój. Dowódca armii
niechętnie zgodził się na to, ograniczając siły kierowane na Busko do jed­
nego dwubatalionowego pułku 5 1 . Na zakończenie rozmowy dodał:
— Tylko niech mi pan dobrze pilnuje dywizji w czasie nocnego
przemarszu.
— Tak jest, panie generale. Chcę jedynie powetować na szwabach
3. Gen. Jan Sadowski, dowódca 4. Mjr. Marian Skierczyński, dzień siódmy września!
grup operacyjnych „Śląsk". „Jagmin" dowódca saperów 23 DP Perspektywy wymknięcia się armii „Kraków" z zaciskających się

38 39
kleszczy niemieckich wydawały się jak najlepsze, gdyż od północy w ciągu niemieckiego oddziału wydzielonego zginął, a jego następca usiłował przebić
całego dnia nie meldowano żadnego nacisku, a tam właśnie kierował się się z resztkami w kierunku południowo-zachodnim na Wiślicę, ale — rzecz
jej ruch odwrotowy. Kompanie wartownicze zaobserwowały wprawdzie siły prosta — wszędzie napotykał polskie oddziały, które właśnie stamtąd
pancerno-motorowe od wschodu, ale był to znany już oddział, który posuwały się na Busko. Pozostawała więc dalsza obrona na szosie, ucieczka
obstawił most pod Szczucinem. na wschód lub szukanie ratunku w mokradłach, gdzie duża część Niemców
Po ruszeniu grupy Sadowskiego sztab armii dołączył do kolumny przesiedziała kilkanaście godzin ".
55 dywizji, która posuwała się na Stopnicę i była w środku ugrupowania Ale i Polakom nie było wesoło. Ukazanie się Niemców od wschodu
armii. Jednak na skutek ciężkiej, piaszczystej drogi tempo marszu nie wyglądało na uderzenie klamrujące, które łącznie z zagrożeniem od połud­
przekraczało 2—3 kilometrów na godzinę. O świcie kolumna stanęła na nia i zachodu stwarzało wizję zaciskającego się worka. Toteż oddziały
krótki odpoczynek, zaledwie 10 kilometrów od Nowego Korczyna, nie na­ odciętych pułków podhalańskich parły przed siebie na oślep ponosząc
potykając nieprzyjaciela. duże straty w ludziach i sprzęcie, byle tylko wyjść z okrążenia. Sytuacja
Tymczasem pod wpływem całodziennego huku armat nad Nidą nie­ 22 dywizji uległa pogorszeniu, gdy niebawem, koło południa, ukazały
miecki oddział wydzielony pod Szczucinem poczuł się bardzo niepewnie się siły niemieckie wsparte ogniem artylerii od zachodu i uderzyły
i prosił dowództwo niemieckiej 27 dywizji o pozwolenie wycofania się na ostatnie oddziały dywizji przechodzące przez Busko i na stanowiska
na zachód, aby uniknąć zniszczenia przez Polaków. Zezwolenie to otrzy­ artylerii od tyłu. Część wojska uległa panice, inna z tym większą determi­
mał dopiero późno w nocy i 9 września o godzinie 1 rozpoczął ruch odwro­ nacją napierała na wroga usadowionego na szosie, znosząc go prawie
towy na Pińczów przez Pacanów—Stopnicę—Busko. Zanim grupa Sadow­ doszczętnie.
skiego dotarła do dwóch pierwszych spośród tych miejscowości, Niemcy Około godziny 11 zjawili się w sztabie armii w Stopnicy kapelan i ofi­
już je minęli. Inaczej natomiast stało się z 22 dywizją. cer taborowy 22JDP z hiobową wieścią:
Pułkownik Endel-Ragis — wbrew zastrzeżeniu dowódcy armii — skiero­ — Dywizja została rozbita, artyleria i tabory uciekają. Piechota
wał na Busko gros sił swojej dywizji: 6 psp i w ślad za nim — 5 psp z Winiar. gdzieś tam jeszcze walczy... 53
Lecz dowódca 5 psp, płk A. Żółkiewski, dowiedziawszy się o czołgach Nie chciano dać temu wiary, lecz wkrótce potem zjawił się sam do­
niemieckich na wschód od Winiar, nie pomaszerował na Busko, lecz skręcił wódca 22 dywizji, potwierdzając swym meldunkiem wieści kapelana i ta-
na wschód, na Owczary, aby po ominięciu Buska od południa wejść na szosę boryty.
do Stopnicy. Tymczasem zaś kolumna 6 psp płka Dobrzańskiego już wcześ­ — Dywizja zginęła — rzekł. — Zamiast niej ukazują się Niemcy.
niej osiągnęła wolne, jak się okazało, od nieprzyjaciela Busko i weszła na Tylko że i płk Endel-Ragis mylił się. To pod naporem jego dywizji
szosę do Stopnicy. Czołowy batalion pułku pod dowództwem kpt. A. Ziół­ uciekali właśnie Niemcy.
kowskiego mniej więcej na godzinę przed świtem przeszedł przez Busko- Tymczasem w sztabie armii od rana rozważano kierunek dalszego
-Zdrój i zbliżał się szosą do Broniny, o 4 kilometry na wschód od Buska. przebijania się. Major dypl. Władysław Steblik, referent sytuacji nieprzy­
W tym właśnie czasie nadjechał z kierunku Stopnicy niemiecki oddział jaciela w sztabie, podsuwał gen. Szyllingowi myśl uderzenia na Staszów.
zmotoryzowany spod Szczucina. Według wiadomości, których dostarczyła ludność, stała tam odosobniona
Polacy, już wcześniej uprzedzeni przez ludność o zbliżaniu się Niemców, dywizja pancerna z okopanymi w ziemi czołgami do obrony okrężnej.
rozwinęli się pospiesznie po obu stronach szosy i przyjęli nadjeżdżającą Wczorajsza bitwa nad Nidą napędziła jej także strachu.
kolumnę morderczym ogniem cekaemów i działek przeciwpancernych. Generał Szylling odpowiedział na tę propozycję dobrotliwie:
Nieco wcześniej wszedł do Owczar I batalion 5 psp mjra Władysława — Poczekajcie, dzieci, do południa! Zobaczymy, co dzień przynie­
Mroza i na rozkaz obecnego tam płka Endela-Ragisa wziął udział w walce sie 54 .
uderzając na Niemców od południa. Ten „piekielny ogień" — jak podaje Ale nie trzeba było czekać południa. Tuż około godziny 10 podeszły pod
niemieckia relacja — podpalił samochody Niemców i zadał im ogromne Stopnicę z kierunku Wiślicy oddziały pościgowe na samochodach i zaczę­
straty. Niedobitki odskoczyły na wschód, uczepiły się szosy i wzgórz ły ostro napierać na miejscowości Kików i Magierów. Z kierunku Nowego
w rejonie miejscowości Żerniki Górne i na północ od niej. Tymczasem Korczyna 75 pp ppłka dypl. Stanisława Chabowskiego, będący w straży
do akcji wchodziły dalsze bataliony 6 psp z kierunku Buska. Dowódca

40 41
tylnej 23 dywizji, już od godziny 7 rano opóźniał nieprzyjaciela, stawiając gen. Sadowskiego miała dwiema osiami — przez Oleśnicę i Połaniec —
kolejno opór na pozycjach Nowy Korczyn, Ostrowce, Wełnin. Był już przejść do południowej części lasów Rytwiańskich, w rejon Tursko—Strużka
najwyższy czas, by nadeszła 22 dywizja i obsadziła północno-zachodnie i tam utworzyć ugrupowanie obronne na dzień 11 września, 22 dywizja
przedpole Stopnicy. Tymczasem zamiast dywizji słychać było narastający otrzymała na ten czas zadanie osłony tego ruchu demonstracyjnym ude­
huk armat z kierunku Buska. Generał Szylling po dramatycznym meldunku rzeniem od Stopnicy na Rytwiany. Wnioskując z zakopanych i rozmieszczo­
dowódcy dywizji wysłał na miejsce oficerów oddziału operacyjnego sztabu nych wieńców czołgów w Staszowie, nieprzyjaciel liczył się z polskim na­
armii, aby ustalili stan faktyczny. tarciem, a więc demonstracja mogła się udać. Siły główne 5 dywizji pancer­
Koło południa sytuacja w Stopnicy stała się bardzo napięta. Do po­ nej odeszły bowiem na Opatów do osłony niemieckiego korpusu lekkiego
przednich trzech kierunków uderzeń nieprzyjaciela dołączył się czwarty: gen. Hotha w jego walce z armią „Prusy".
z północnego wschodu, od Oleśnicy. Oddział nieprzyjacielski w sile około 22 dywizja po ostatnim wstrząsie pod Buskiem była jednostką naj­
50 czołgów z piechotą zmotoryzowaną kierował się na Pacanów oraz na słabszą, lecz gen. Szyllingowi chodziło o wyprowadzenie grupy „Jagmin"
szosę między Stopnicą i Pacanowem, z wyraźną tendencją odcięcia 23 dywi­ w jak najlepszym stanie. Liczebność zebranych w Skrobaczowie oddziałów
zji w Pacanowie. Miasto zostało wzięte pod ogień artylerii i zaatakowane tej dywizji wynosiła około 3000 ludzi, z czego największą siłę przedstawiał
przez kilkanaście bombowców. Pułkownik Klaczyński żądał pomocy do 5 psp ppłka Żółkiewskiego, posiadający jeszcze dwa bataliony oraz 2 psp,
odparcia natarć z Kikowa i Magierowa. Na szczęście oprócz patroli nie którego trzon stanowił II batalion mjra Słomczyńskiego. 6 psp, poniósłszy
ukazały się żadne znaczniejsze siły z kierunku Staszowa, a 22 dywizja — znaczne straty pod Broniną, zdołał zebrać tylko nieznaczne resztki. Na
według wiadomości przyniesionych przez oficerów sztabu — zdołała się przykład II batalion tego pułku pod nowym dowództwem kpt. Prociuka
nieco uporządkować i obsadzała północne przysiółki Stopnicy, podczas wyszedł zaledwie w sile 150 ludzi, z 4 cekaemami, 1 moździerzem i 2 biedka­
gdy reszta prowadziła jeszcze walki opóźniające pod Smągorzewem, na za­ mi amunicyjnymi. Wśród poległych znaleźli się dwaj dowódcy batalionów:
chód od Stopnicy. kpt. A. Ziółkowski i mjr J. Wilczak. Artyleria dywizyjna straciła 13 dział
Na kierunku Oleśnicy wywiązała się walka o Sroczków, którego bronił lekkich i 4 ciężkie.
73 pp ppłka Sosialuka z artylerią. Nieprzyjaciel atakował tu nie tylko W godzinach przedwieczornych sytuacja armii znów stała się kry­
od frontu, lecz objechał polską obronę z obu stron i próbował wedrzeć tyczna. Na Pacanów uderzyły czołgi od zachodu, a Stopnica od godziny
się do Pacanowa na zapleczu tego pułku. Pułkownik Powierza zaangażował 16 znalazła się w krzyżowym ogniu z trzech stron. Z kierunku Wiślicy i No­
do obrony Pacanowa wszystko, co miał pod ręką: kompanię sztabową i łącz­ wego Korczyna uderzały na rejon Suchowoli oddziały niemieckie VIII kor­
ności oraz kompanię przeciwlotniczą cekaem. Dzięki temu tak Sroczków, pusu, aby odciąć południowo-wschodnie wyjście z miasta. Już około godzi­
jak i Pacanów zostały utrzymane, a nieprzyjaciel odrzucony. Wycofał się ny 14 z kierunku Wiślicy nadjechało 200 samochodów z piechotą, które
on na Oleśnicę z dużymi stratami, pozostawiając na placu boju 6 palących nie bacząc na ogień artylerii zatrzymały się dopiero w strefie ognia broni
się czołgów. W rezultacie w godzinach popołudniowych sytuacja na wszy­ maszynowej.
stkich kierunkach została opanowana. Nastąpiło chwilowe odprężenie. Piechota niemiecka, wspierana przez czołgi, rozpoczęła regularne
Generał Sadowski i dwaj oficerowie jego grupy ponowili propozy­ natarcie na szeroko rozrzucone w terenie oddziały grupy fortecznej płka
cje przedarcia się przez Kików w kierunku Gór Świętokrzyskich, w rejon Klaczyńskiego. Od zachodu próbował wtargnąć do miasta VII korpus, który
koncentrujących się odwodów Naczelnego Wodza. Nie wiedzieli oni oczywi­ w ślad za 22 dywizją podszedł aż po zachodnie przysiółki Stopnicy. Jednak
ście, że z piotrkowskiego zgrupowania armii odwodowej „Prusy" pozo­ batalion por. Wojciechowskiego, oficera operacyjnego dywizji, i urato­
stały zaledwie strzępy, kieleckie zaś stoczyło właśnie dramatyczną i krwa­ wane działa 22 pal pod dowództwem ppłka M. Surmana zdołały odeprzeć
wą bitwę pod Iłżą, po której tylko szczątki grupy generała Skwarczyńskiego wieczorne natarcie Niemców, a nawet same przeszły do przeciwnatarcia
przedzierały się ku Wiśle pod Józefowem, Puławami i Sandomierzem. i zadały przeciwnikowi duże straty. Stopnica stała się prawdziwym piekłem,
Generał Szylling i tę propozycję odrzucił, gdy zaś około godziny gdyż i od północnego wschodu wzmogła się działalność patroli pancernych.
16 zjawił się w sztabie armii płk Endel-Ragis i zameldował, że 22 dywizja Niemcy swoim zwyczajem zapalili wokół miasta zajęte przez siebie osiedla.
szczęśliwie przebiła się i ściąga na Stopnicę 5 5 , podjął decyzję dalszego Lecz ten barbarzyński proceder stał się przyczyną krwawego nieporo-
marszu przez lasy Rytwiany ku przeprawie pod Baranowem. W nocy grupa

42 43
zumienia, które skrupiło się na nich samych. Wieczorem bowiem wjechał udali się wałem wiślanym w kierunku Baranowa, ale z powodu zniszcze­
pełnym gazem do miasteczka czerwony autobus. Byli w nim Niemcy. nia mostu zawrócili do promu pod wsią Niekurze w pobliżu ujścia Wisłoki.
W rynku wybuchła strzelanina, w czasie której połowę pasażerów Szosa nadwiślańska na Tarnobrzeg była aż po Baranów kompletnie
samochodu wybito, połowę zaś wzięto do niewoli. Jak się okazało, była to pusta: ani swoich, ani nieprzyjaciela. Dopiero na skrzyżowaniu z drogą
orkiestra, która orientując się według pożarów wjechała do Stopnicy do Sucharzewa spotkali III batalion 12 pp podpułkownika Warta i III dywi­
jako do miejscowości już zajętej. Epilog tej sprawy rozegrał się w niewoli. zjonem 6 pal mjra Chojeckiego. W Sucharzewie mieścił się sztab Krakow­
Pułkownik dypl. St. Kalabiński został przekazany do obozu koncentracyj­ skiej Brygady Kawalerii. Istotnie, brygada przybyła do Baranowa w pół
nego w Buchenwaldzie, a stamtąd w końcu czerwca 1941 roku do więzienia godziny po wysadzeniu mostu 5 7 , nie utworzyła przyczółka na północnym
gestapo w Radomiu, gdzie 15 sierpnia tego roku został zamordowany brzegu, lecz ograniczyła się tylko do dozorowania rejonu Baranowa. Ta
w nieznanych okolicznościach za „złamanie" konwencji genewskiej. Ale sytuacja zasmuciła gen. Szyllinga.
konwencja ta nie zabraniała podpalania wsi i osiedli ani skrytych mor­ — Ale w Tarnobrzegu znajduje się batalion saperów armii — zameldo­
dów na jeńcach. wał gen. Piasecki.
O zmierzchu ruszyły straże przednie 55 dywizji drogą na Połaniec przez Wiadomość ta podniosła dowódcę armii na duchu. Natychmiast wysłał
Oleśnicę, która była już pod ostrzałem od zachodu i od wschodu. Równo­ do Tarnobrzega szefa saperów armii, ppłka R. Jaworowskiego, z rozkazem
cześnie z Pacanowa wyszła kolumna 23 dywizji, która miała z 55 dywizją sprowadzenia batalionu wraz ze sprzętem do odbudowy zniszczonych
spotkać się na południowym cyplu lasów Rytwiańskich. Grupa forteczna i uszkodzonych części mostu. Do wieczora trwało napięte wyczekiwanie.
i 22 dywizja biły się na skrajach Stopnicy aż do zapadnięcia nocy. Baterie Generał Szylling spoglądał w dół rzeki, aż około godziny 19 przyjechali
polskie strzelały „zdumiewająco dobrze" — jak przyznaje relacja niemiec­ wreszcie saperzy i przystąpili do naprawy mostu. Dowódca armii odetchnął
ka — aby powstrzymać nieprzyjaciela, zmusić go do regularnego natarcia — z ulgą. Wizja wyprowadzenia armii z obieży znów stawała się konkretniej-
„i ulotnić się" 5 6 . Komunikat zaś niemiecki z 9 września głosił: „W trud­ sza. Chociaż trudno mu było uwierzyć, aby Niemcy pozwolili jego wojskom
nych warunkach terenowych i w walce z umiejętnie broniącym się przeciw­ na przeprawę. Nie mogli przecież nie zauważyć odejścia armii. Los armii
nikiem 14 armia niemiecka posunęła się na wschód". ciągle więc wisiał na włosku.
Kiedy obie dywizje dotarły niezmiernie uciążliwymi drogami w godzi­ Już po południu gen. Szylling podyktował swemu szefowi sztabu,
nach rannych 10 września do zbawczych lasów Rytwiańskich, z twarzy żoł­ płkowi dypl. Wilochowi, rozkaz przeprawy dla grupy gen. Sadowskiego,
nierskich — mimo śmiertelnego znużenia — biło zadowolenie. Wydawało określający jej możliwości i ustalający kolejność przeprawianych wojsk:
się, że pokonane bezdroża stanowią naturalne zabezpieczenie przed pości­ piechota ze swym sprzętem, artyleria lekka, artyleria ciężka, tabory.
giem wroga. Tymczasem już rano pojawiły się patrole pancerne od strony Dowódca armii upoważnił gen. Sadowskiego do wydania rozkazu zniszcze­
Rytwian i napierające oddziały rozpoznawcze VIII korpusu od zachodu. nia artylerii ciężkiej w razie niemożności jej przeprawy. Ponadto ustalał
Było pewne, że nieprzyjaciel orientuje się w zamiarach armii „Kraków" z nim na godzinę 24 spotkanie na przeprawie. Rozkaz ten powiózł na drugą
i będzie przeszkadzał w jej przeprawieniu się na południowy brzeg Wisły. stronę Wisły zastępca szefa łączności armii, mjr Chmura, i szczęśliwie
Tymczasem do sztabu nadeszła wiadomość, że most pod Baranowem doręczył go adresatowi.
został w dniu poprzednim zniszczony. Wysłana tam brygada kawalerii Generał Sadowski miał jednak inny pogląd na oczekujący go manewr
nie dawała znaku życia. Generał Szylling wydał przed południem roz­ przeprawowy i wydał już w tym duchu rozkaz swym jednostkom: 23 i 55 dy­
kaz dalszego marszu armii, który miał nastąpić o zmierzchu całością, i od wizji oraz podporządkowanej mu grupie fortecznej płka Klaczyńskiego.
razu w nocy nakazał zacząć przeprawę pod Baranowem. Do 22 dywizji ru­ Przewidując silny nacisk nieprzyjaciela na przeprawiające się wojska,
szył konno oficer z rozkazem, aby kierowała się za armią lasami na Bara­ nakazał swym jednostkom zająć ugrupowanie w czworoboku Łęg—Osiek—
nów, ale do niej nie dotarł. Zawidza—Swiniary, w gotowości zarówno do obrony, jak i przeprawy.
Dowódca armii postanowił ze ścisłym sztabem, wyprzedzając swoje 55 dywizja (głównie 201 pp ppłka Adamczyka), wzmocniona grupą Klaczyń­
jednostki, przejść na południowy brzeg Wisły, aby zbadać możliwości skiego, utworzyła pod Osiekiem silny rygiel zamykający drogi na kie­
przeprawy. Grupą kilku samochodów, z karabinem przeciwpancernym, runkach ze Staszowa i Połańca. 23 dywizja zamknęła swym 73 pp kierunek
z Koprzywnicy pod Swiniarami, zachowując pozostałe dwa pułki jako

44 45
odwód, a równocześnie jako pierwszy rzut przeprawowy. Cała artyleria Swiniar zapanował spokój. Oznaczało to, że Niemcy podjęli przeprawę
grupy rozwinęła się w gotowości do obrony przyczółka, bateria przeciwlot­ wyprzedzającą pod Tarnobrzegiem i Sandomierzem.
nicza 23 dywizji osłaniać miała mosty przed lotnictwem. Krwawe pokło­ Jednakowoż przepraw pod Sandomierzem broniła grupa ppłka A. Si­
sie walk pod Osiekiem pochłonęło 8 działonów 65 pal i wszystkie działa korskiego i jakkolwiek samo miasto 9 września wpadło w ręce niemieckie,
1 baterii kpt. St. Juraszka. Jednak jeszcze w bitwie pod Tomaszowem to jednak most na Wiśle był w ręku Polaków. Pod Tarnobrzegiem siły
Lubelskim pułk miał 22 działa 5 8 . polskie obsadziły Skalną Górę i długi pas wiślanego brzegu na północ
Generał Szylling czekał na przeprawie na gen. Sadowskiego do godziny i południe od miasta. Właśnie w Tarnobrzegu doszło do kilkudniowych
3 w nocy z 10 na 11 września. Gdy ten zameldował mu o swych przygoto­ zaciętych walk o przeprawy na Wiśle, dzięki czemu armia „Kraków" mogła
waniach obronnych, przyjął je do wiadomości z milczącą aprobatą, nabie­ spokojnie przesunąć się na linię Sanu.
rając coraz więcej pewności co do uratowania armii. Na południowym Ze Skalnej Góry roztaczał się na zachodni brzeg Wisły rozległy
brzegu nie było żadnej wielkiej jednostki niemieckiej, która mogłaby widok — aż po płaskowyż sandomierski, po Łoniów i Koprzywnicę. Obroń­
zaskoczyć armię w stanie niegotowości. Na północy działał przyczółek. cy razili dalekim ogniem karabinów maszynowych kolumny niemieckie
Według przechwyconego komunikatu niemieckiego, korpus pancerny był w marszu z Ciszycy do Radowęża. Niemcy musieli szukać osłony wałów
pod Rzeszowem i dalej na wschód, jednostki piesze zaś pozostawały daleko przeciwpowodziowych, a do zwalczania polskiej obrony przesunąć kilka
w tyle. Między Wisłoka i Sanem nie było większych sił nieprzyjaciela. czołgów i tankietek nad sam brzeg rzeki. Trzy dni trwały walki o przeprawy
Niezależnie .od decyzji naprawy mostu przez saperów armii, dowódca w Tarnobrzegu. Nieprzyjaciel próbował tu zbudować most pontonowy, ale
grupy „Jagmin" na propozycję mjra M. Skierczynskiego zarządził budowę bezskutecznie. Wśród obrońców na Skalnej Górze znalazł się również
drugiego mostu, na podporach pływających. Batalion saperów dywizji pod ppor. Józef Sarna, miejscowy komendant hufca PW oraz wielu jego wycho-
dowództwem wnioskodawcy przystąpił od rana do pracy. Według bowiem wanków-harcerzy. Gdy przy cekaemie zabrakło już żołnierzy, ppor. Sarna
oceny Skierczynskiego most stały nie mógł zapewnić bezpiecznej przeprawy sam zajął stanowisko i prowadził ogień aż do momentu swej bohaterskiej
artylerii i taborów. śmierci od pocisku wroga... 59
Już około godziny 9 rozpoczęło się przewidywane natarcie niemie­
ckie. Wyszło ono koncentrycznie z dwóch kierunków: z lasu Rytwiańskiego
wprost i okrążające — z lasu Sandomierz. Główny wysiłek przeciwnika
Tymczasem w osłonie armii „Kraków" od zachodu walczyła pozosta­
kierował się — zgodnie z przewidywaniem — na Osiek, gdzie Niemcy wdarli
wiona 22 dywizja górska. 10 września maszerowała ona od rana dwiema
się o godzinie 12. Dalsze jego postępy, mimo wsparcia silnej artylerii
mocno przemieszanymi kolumnami na Rytwiany i Kurozwęki. W lesie
i czołgów, załamały się na przedmościu. Polacy zdobyli w przeciwuderze-
Niziny szef sztabu, ppłk dypl. Jan Szczęsny Wójcik, w samą porę uporządko­
niu kilkanaście ciężkich karabinów maszynowych i wiele innej broni.
wał nieco kolumnę, gdyż z kierunku Staszowa pojawiły się czołgi nie­
Niemcy wznowili natarcie około godziny 15, lecz i ono załamało się. Walka
mieckie. 5 psp podjął z nimi walkę.
ogniowa trwała do wieczora. Oba mosty znajdowały się pod ciągłym ostrza­
W tym czasie 27 dywizja niemiecka uderzyła na Podhalan z tyłu. Chociaż
łem artyleryjskim i bombardowaniem lotniczym.
natarcie to nie mogło być niespodzianką, wywarło jednak piorunujący
W południe most dla pieszych był gotów. Natychmiast przeprawił się
skutek i doprowadziło do rozpadnięcia się dywizji. Pułkownik Endel-Ragis
na drugi brzeg 75 pp, aby przejąć po kawalerii ubezpieczenie od południa.
postrzelił się ciężko w zamiarze samobójczym i wypadł z dowodzenia.
O zmroku Krakowska Brygada Kawalerii odeszła na Rozwadów nad
Pierwszy podjął walkę z uderzeniem niemieckim od tyłu 2 psp ppłka Szla-
dolnym Sanem, gdzie miała kierować się również armia „Kraków", gdyż
szewskiego, po czym cofnął się na Rytwiany i bronił przejścia między
w sytuacji wycofania się grupy „Boruta" gen. Szylling zrezygnował z obrony
stawami pod Groblą. 2 psp wraz z dwoma dywizjonami artylerii po stawie­
odcinka Wisły między Wisłoka i Sanem.
niu czoła czołgom zapadł w lasach na wschód od Sichowa. 6 psp odchodził
Około godziny 18 został ukończony most na podporach, po którym
częściowo z kolumną zachodnią, a częściowo na Rytwiany. Kolumna
rozpoczęła się przeprawa artylerii, taborów i resztek wojsk. Trwała
zachodnia została otoczona przez dwie dywizje niemieckie (27 i 68) w lesie
ona całą noc. Pod wieczór osłabł nacisk nieprzyjaciela na Osiek, w rejonie
Mokre i wzięta do niewoli.

47
46
W okolicy Rytwian padli ppłk Wójcik oraz oficer sztabu, kpt. A. Do­
6
brzański; jadąc samochodem, trafili na działko ppanc. 55 D P " . Od tej
chwili przestało istnieć centralne dowodzenie, a oddziały 22 dywizji
rozeszły się w różne strony. 2 psp płka Szlaszewskiego w liczbie 1000 ludzi
skierował się na most pod Baranowem i podporządkował gen. Sadow­
skiemu. II batalion tego pułku pod dowództwem mjra Słomczyńskiego do­
tarł do grupy „Boruta". 6 psp ppłka Dobrzańskiego, mając w swoim
składzie tylko 300 żołnierzy, także przeszedł Wisłę, ale odszedł na wschód
samodzielnie i wziął później udział w boju 39 DP gen. Olbrychta pod
Cześnikami. 5 psp wraz z dowódcą artylerii dywizyjnej, płkiem Janem
Woźniakowskim, przeprawił się pod Połańcem i przez Jaśluny skierował
do Puszczy Sandomierskiej, gdzie po kilku dniach błądzenia został roz­
wiązany.
Tak zginęła 22 przemyska dywizja piechoty. Jednak większość sił
armii „Kraków" dzięki spokojowi i zręczności swego dowódcy oraz
bitności wojska wyszła z beznadziejnej sytuacji cało. Generał Szylling mógł
udać się do Sandomierza, później do Lublina w poszukiwaniu wyższych
dowództw i rozkazów.

Na odsiecz Lwowa!

Dotarcie Niemców w dwunastym dniu wojny do Lwowa wywołało bodajże


jeszcze większe wrażenie niż ich pojawienie się 8 września u bram Warsza­
wy. Lwów leżał bowiem na głębokich tyłach armii polskiej i opanowanie
go przez wroga odcinało siły polskie od jedynego kierunku odwrotu, jakim
wydawała się zaprzyjaźniona*Rumunia. Nie brano pod uwagę okoliczności,
że ten głęboki tyłowy punkt leżał zaledwie w odległości 150 kilometrów
od granicy słowackiej i od początku był szachowany przez 14 armię nie­
miecką. Najbliższa armia polska „Lublin" była w odległości 200 kilome­
trów. Cóż dopiero mówić o armiach „Poznań" czy „Pomorze"! Tak szybkie
zagrożenie Lwowa stanowiło prostą konsekwencję oskrzydlenia terytorium
Polski od południa. Tylko szlachetna postawa Węgrów nie pozwoliła
Niemcom stanąć pod Lwowem jeszcze wcześniej.
„Rajd szturmowy" płka Schórnera na Lwów, który szybkością miał
zaskoczyć nie przygotowane do obrony miasto, natknął się po drodze na
przeszkody ze strony doraźnych oddziałów polskich. Pierwszy poważniejszy
opór napotkali Niemcy w miejscowości Rudki. Gdy już kilka członów
kolumny minęło tę miejscowość, z lasku położonego na południowy wschód
od niej posypały się strzały z broni ręcznej i maszynowej. Był to oddział
6. Front nad środkową Wisi;) w d n i u 12 wi/eśnia ośrodka zapasowego artylerii ciężkiej nr 4 pod dowództwem kpt. J. Czecha,

4— Biluy pohkiego WrzeŃnia. 1 II *V


składający się z 250 żołnierzy uzbrojonych w 60 karabinów i 2 cekaemy.
Generał Ktichler zrozumiał, że nie zdobędzie własnymi siłami Lwo­
Poza tym posiadał on ogromny tabor i 2 uszkodzone ciężkie haubice.
wa. Postanowił tedy odciąć dopływ sił polskich od zachodu i północy. Roz­
Niemcy rozwinęli się do natarcia, lecz zalegli pod ogniem polskim w terenie.
kazał więc jak najszybciej zdobyć Kortumową Górę, a następnie opanować
Trwało to do wieczora. Tymczasem czołowe kolumny natknęły się na
wzgórza w rejonie Zboisk i Hołoska 65 .
opór na Wereszycy na przesmyku międzyjeziornym pod Malowanką koło
Tymczasem dowództwa polskie we Lwowie dokładały starań, aby
Gródka Jagiellońskiego, gdzie pluton piechoty i kompania asystencyjna,
w pośpiesznym tempie zakończyć organizację nowych oddziałów i obsa­
wsparte jednym lub dwoma działami 75 mm, zatrzymały Niemców przez
dzić nimi najbardziej zagrożone odcinki miasta. Do wzmocnienia ob­
1,5 godziny i zadały im straty 6 1 .
sady Kortumowej Góry odeszła nowo utworzona kompania 26 pp. Tutaj
Pułkownik Schórner parł jednak naprzód i między godziną 14 a 15 wje­
też stanęły: dwubatalionowy pułk sformowany przez ppłka A. Grefnera,
chał w ulicę Gródecką. Tu został przywitany ogniem karabinowym,
batalion ON „Lwów I" kpt. J. Berezowskiego i batalion kpt. Zielińskiego,
a dalej — ogniem cekaem i dział 75 mm. W rezultacie poniósł straty i musiał
który składał się ze strzelców, kadetów, członków PW i harcerzy. Kompanią
się zatrzymać do nadejścia większych sił.
harcerzy dowodził por. Z. Czekański.
Obronę Lwowa od zachodu organizował batalion marszowy mjra E. Sle-
Ppłk W. Smereczyński uzbroił w Cytadeli dwa bataliony ochotni­
peckiego z 26 p p 6 2 , który w przeddzień zajął 9 wyznaczonych punktów
cze i inne oddziały (w sumie 4 baony), które poprowadził na odcinek
oporu, każdy w sile plutonu piechoty, 1—2 dział lekkich i osłony ogniowej
południowy. W zaopatrywaniu pułków bardzo energicznie dopomagał
cekaem. Dworca Głównego bronił oddział kolejarzy. Na ulicach wzniesio­
były premier, profesor Bartel. Rejon ulicy Stryjskiej obsadziły kompa­
no barykady, a ogrody przekopano rowami przeciwczołgowymi. Ulica
nie ochotnicze z Lwowskiej Brygady ON płka dypl. Fr. Polniaszka 6 6 .
Gródecka została obsadzona na wysokości remizy tramwajowej przez
Organizowały się dalsze bataliony pod dowództwem majorów J. Horneber-
pluton por. Chmury i działon pod dowództwem ppor. Panka, przy rogu ulicy
gera i J. Smagowicza oraz komp. szturm, kpt. Zaremby. Stację kolejową
Skniłowskiej — przez działon ogn. pchor. Lauterbacha z osłoną ogniową
Persenkówka obsadził improwizowany batalion 19 pp mjra R. Majewskiego
cekaem pchor. Gruszeckiego.
oraz spieszona bateria 6 pac. Od strony Wulki stanął w obronie oddział
Około godziny 16 płk Schórner rozpoczął nowe natarcie. Posuwało się żołnierzy i studentów pod dowództwem pchor. Zamorskiego. Baon mar­
ono szerokim pasem po obu stronach ulicy Gródeckiej, obchodząc punkty szowy 40 pp por. W. Hermana — ledwie w połowie uzbrojony — zamknął
oporu. Groźny kryzys po stronie polskiej zarysował się około godziny 17, odcinek od ul. Snopkowskiej do Łyczakowskiej.
kiedy na odcinku 2 kompanii opór pękł i Niemcy wtargnęli głęboko do
W ciągu nocy z 12 na 13 września i poprzedzającego popołudnia wyła­
miasta, aż po kościół Św. Elżbiety. Wówczas gen. Prich, dowódca obrony
dowała się częściowo na Podzamczu 6 7 , częściowo zaś pod Lwowem cała
rejonu, rzucił do boju oddział policji i pluton batalionu wartowniczego
trzypułkowa „grupa grodzieńska" płka dypl. B. Hulewicza. Jednak jej
nr 61, które do godziny 19 opanowały sytuację. Rozstrzygającą rolę
oddziały — z licznymi brakami w uzbrojeniu i ekwipunku — musiały się
w odniesieniu tego-sukcesu odegrały działony 75 mm armat, które mimo
przed wyruszeniem w pole uporządkować. Z Dublan, po wyładowaniu
dużych strat w obsłudze (musiała ją zastępować ludność cywilna ") wy­
z transportów kolejowych, nadciągały bataliony 35 dywizji rezerwowej
trwały na stanowiskach, rażąc przeciwnika ogniem na wprost. Odnosi
w składzie trzech pułków: 205, 206 i 207 pp. Już od świtu 13 września załoga
się to szczególnie do ppor. Panka i pchor. Lauterbacha, którzy mimo
Lwowa wzrosła o 11 batalionów i szereg nowych baterii. Z tych sił 5 bata­
odniesionych ran wytrwali na stanowiskach aż do chwili nadejścia od­
lionów odeszło na odcinek zachodni, 3 na odcinek północny nad rzeczkę
działów policji . Dalej na południe bił się nieznany major na czele strzępów
M

Pełtew, pozostałe zaś 3 zatrzymano w odwodzie — celem dozbrojenia i re­


swego batalionu, na lewo od niego oddziały ON i grupki kadetów.
organizacji 6 8 .
W tym czasie dołączały stopniowo do walki na różnych odcinkach Od rana 13 września Niemcy uderzają w różnych punktach miasta,
działony 62 dal z „grupy grodzieńskiej", która zaczęła wyładowywać najbardziej niebezpiecznie wzdłuż ulicy 29 Listopada, którą posuwają się
się na dworcu Podzamcze, a następnie jednostki nadciągającej transpor­ aż po ulicę Szymonowiczów. W szkole im. Sienkiewicza harcerze pod
tami 35 DP płka dypl. Szafrana. Jako pierwszy wkroczył do walki II bata­ dowództwem pchor. Raabego przygotowują butelki z benzyną do odparcia
lion 205 pp mjra F. Krausa. Kluczową pozycję na ul. Gródeckiej obsadza spodziewanych czołgów. Na pomoc spieszy z Gródeckiej kompania ppor.
kompania ppor. Majewskiego.

50 51
Majewskiego. Jej pojawienie się osadza w miejscu kolumienki piechoty
69
niemieckiej, która natychmiast zalega w terenie .
Następnego dnia znów wyszło natarcie niemieckie ulicą 29 Listopada,
a także ulicą Gipsową. Najsilniejsze jednak uderzenia Niemców kierują się
od strony Lewandówki i Kortumowej Góry, zagrażając tyłom obrony na
Gródeckiej. Początkowo przeciwstawiają się im nikłe drużyny 26 pp, które
nieco zasila pierwotna obsada ul. Gródeckiej. Dopiero o godzinie 8 wkra­
cza tu wyładowany batalion 205 pp, ale w rejonie Dworca Głównego wpada
pod silny ogień artyleryjski i około 9 zaczyna się cofać. Po całodziennej
walce z batalionu pozostają szczątki.
Skierowano tu również I kompanię Obrony Lwowa z kpt. J. Dubińskim.
Jej natarcie poprzedziło silne ześrodkowanie ogniowe polskiej artylerii
pod dowództwem ppłka M. Landaua na Kortumową Górę i przedpole cmen­
tarza Janowskiego. Pojawia się także porucznik artylerii z działem
i ogniem na wprost odpiera atakujące czołgi wroga. Walkę rozstrzyga
komenda: ,,Bagnet na broń!" Niemcy nie przyjmują walki i cofają się.
Cmentarz jest odbity. Jednak Kortumową Góra stoi najeżona bronią
maszynową — i śmiertelnie zagraża miastu. Kompania cofa się do odwo­
du 70 . Równocześnie zwinięto nieaktualną już obronę Wereszycy, zaś jej
dowódca, ppłk Dmyszewicz, odszedł z dwoma batalionami marszowymi
i baterią ciężką do obrony składów amunicyjnych w Hołosku. W osłonie
Lwowa od północy stała grupa płka dypl. S. Iwanowskiego w Żółkwi.
Rzecz prosta, Oberkommando der Wehrmacht zdążyło już nadać
fałszywy komunikat radiowy o zdobyciu Lwowa, choć w gruncie rze­
czy nie miało to nastąpić w ogóle. Miasto, odznaczone w poprzedniej
wojnie orderem Virtuti Militari, postanowiło bronić się do ostatka.
Niezależnie od nadciągających zewsząd na pomoc jednostek wewnątrz
miasta powstawały dalsze oddziały wojska i Cywilnej Straży Bezpieczeń­
stwa, której komendantem został dawny dowódca DOK VI, gen. dyw.
w st. spocz. Władysław Jędrzejewski. Oddziały te na równi z wojskiem zasi­
lały poszczególne odcinki obrony i dokonywały nocnych wypadów na stano­
wiska nieprzyjaciela. W jednym z takich wypadów odznaczył się strzelec
Władysław Murszała ", który pierwszy rzucił się z bagnetem na Niemców,
zmuszając tym do wycofania się silnego patrolu wroga.

W chwili gdy niemiecki oddział zmotoryzowany wtargnął na ulicę


Lwowa, brygada Maczka, wykonując swoje zadanie opóźniania, zajmowa­
ła stanowiska obronne na północno-zachodnim skraju lasów Janowskich,
aby zagrodzić drogę na Lwów 4 dywizji lekkiej Niemców. Sam Maczek na
wezwanie gen. Langnera po koszmarnej jeździe zatarasowanymi drogami

53
stanął 12 września wieczorem we Lwowie. Jest tu już od 24 godzin gen. — Podejdź no tam, bracie — rzekł Maczek do kaprala. — Tam jacyś
75
Sosnkowski ze swym szefem sztabu, płkiem dypl. Rakowskim, jest gen. idioci strzelają do nas. Biorą nas widocznie za Niemców .
Fabrycy. Generał Langner, dowódca OK VI, obejmuje dowództwo obszaru Pancerniacy 10 brygady nosili czarne skórzane kurtki i mieli niemieckie,
aż po Dniestr i Stryj. Dowódcą bezpośredniego rejonu zostaje gen. Prich, baniaste hełmy, podobnie jak przedwojenna policja w wystąpieniach polo­
dowódcą obrony miasta płk Fijałkowski, zaś szefem sztabu obrony ppłk wych. Nietrudno ich było wziąć za Niemców. Jednakże gdy motocykl zbliżył
dypl. K. Ryziński. się do Zboisk, zakurzyło się wokół niego od gęstej serii cekaemu, mimo
W gmachu DOK VI u dowódcy Frontu Południowego, gen. Sosnkow- że żołnierze mieli zwykłe polskie mundury. W następnej chwili motocykl
skiego, odbywa się długa rozmowa, której tematem jest projekt generała w wielkim pędzie zawrócił na drodze, ale dosięgnięty nowymi seriami zarył
co do przebicia się z brygadą pod Przemyśl celem objęcia dowództwa się dziobem przyczepy w rowie. To byli jednak Niemcy. Początkowo ocenia­
dywizji „karpackich". Ale jest to niewykonalne. Ostatecznie brygada ni na kompanię cyklistów, w rzeczywistości stanowiący gros 1 dywizji
otrzymuje zadanie osłony Lwowa od północnego zachodu n . Wychodzą górskiej.
również rozkazy do gen. Szyllinga, aby ponownie podporządkował sobie Zanim płk Maczek wyjaśnił, że wróg nie zbliża się do Lwowa od
grupę „Boruta" i spiesznie dążył na odsiecz Lwowa. Lecz armia ta jest północnego zachodu, lecz podszedł już od strony południowo-zachodniej,
jeszcze pod Biłgorajem i Rozwadowem... pod Zboiskami powstała silna bariera 1 dywizji górskiej Niemców, która
Pułkownik Maczek szybko powraca do Żółkwi, gdzie podporządkowuje przegrodziła mu drogę do Lwowa. Próba nocnego uderzenia niewielkimi
sobie grupę płka Iwanowskiego w składzie pieszych szwadronów ppłka siłami przed świtem 15 września nie przyniosła wyników. Skrwawił się tylko
Gołaszewskiego, trzech szwadronów konnych rtm. Murasika, dwóch impro­ kombinowany oddział wypadowy, a jego dowódca, ppłk Moszczeński, wraz
wizowanych batalionów piechoty, batalionu marszowego 53 pp oraz dwóch ze swym adiutantem, por. Patolskim, zostali ranni. W ciągu dnia do działań
baterii. Maczek zamierzał zebranymi siłami wykonać uderzenie ku półno­ dołączyły trzy szwadrony rtm. Murasika z grupy płka Iwanowskiego,
cy — na 4 dywizję lekką, kierującą się przez Rawę Ruską na Lwów. Czata uderzając na tyły Niemców z lasu brzuchowickiego. Także bez rezultatu.
por. Rakowskiego zorganizowała w Dobrosinie zasadzkę i wyłapywała Nieprzyjaciel był dobrze okopany i silnie powiązany ogniowo.
wszystkie nadjeżdżające z tego kierunku patrole i drobne oddziałki niemiec­ Dopiero zbieżne natarcie z trzech kierunków następnej nocy dopro­
kie, które należały wyłącznie do 4 dywizji lekkiej. wadziło do opanowania przez 10 psk wsi Zboisk. Jednak nieprzyjaciel od­
Tymczasem w miarę napływania pod Lwów dalszych części 1 dywizji grodził silnym ogniem wyjścia na wzgórza 324. Pod jedną z nawał został
górskiej, grupa Schórnera stopniowo zamykała dojścia do miasta od ciężko ranny ppłk dypl. Bokszczanin. Wzdłuż drogi wykonywały wypady
północy. Około południa 13 września po przygotowaniu ogniowym dwóch czołgi rozpoznawcze, dochodząc aż pod szczyt wzniesienia, ale cofały się.
niemieckich dywizjonów ciężkich grupa Schórnera zepchnęła słabą obsa­ Nie miały one szans, aby zgnieść niemieckie gniazda ogniowe.
dę polską z Kortumowej Góry i zajęła ją. Po południu ruszyła bez prze­ Ze strony Lwowa do współdziałania z natarciem brygady Maczka
szkód dalej na północ i wieczorem opanowała Zboiska wraz z przyległymi wyszły tylko trzy bataliony 35 dywizji: dwa w kierunku na Hołosko—Brzu-
wzgórzami, rozpraszając znajdujące się tutaj tabory „grupy grodzień­ chowice i jeden — III/207 pp mjra Stylińskiego — na wzgórze 324. Na
skiej" 73 . W ciągu zaś nocy w zorganizowaną zasadzkę ogniową wpadły wyniku walk tutaj szczególnie dotkliwie zaciążyło organizowanie przed-
kolejno maszerujące z Dublan dwa bataliony 206 pp, które poniosły duże mościa rumuńskiego, dokąd ściągano siły żywe, amunicję i zaopatrzenie.
straty w zabitych i rannych. W dniu tym np. na przyczółek Stryj—Dniestr został skierowany 21 bata­
Grupę niemieckich motocyklistów i czołgów prowadził w czasie tych lion czołgów z Łucka, uzbrojony w nowe czołgi francuskie R35, mimo iż
76
działań jakoby podoficer w polskim mundurze, mówiący płynnie po polsku 7 4 . jego dowódca, mjr Łucki, zameldował się już do dyspozycji płka Maczka .
Podszedł on czujkę w Zboiskach, zniszczył ją, a motocykliści z czołgami Gdy tak z punktu obserwacyjnego brygady wypatrywano przez cały
rozproszyli kolumnę taborową, której odpryski dotarły aż do ugrupowania dzień pomocy i z nową nadzieją zwracano ku górze oczy i uszy, nagle
brygady. Wszystko to było zagadkowe. Pułkownik Maczek jeszcze i teraz u północnych wylotów miasta powstał przeciągły huk, jakby salwa wielu,
nie chciał uwierzyć, aby to mógł być nieprzyjaciel. Przekonała go dopiero wielu dywizjonów. Serca drgnęły z radości. I wtedy w uszy uderzył wysoki
likwidacja na jego oczach wysłanego do Zboisk gońca na motocyklu. śpiew silników. Z jasnych chmur ponad Lwowem wyłoniły się formacje
bombowców niemieckich, które spełniły swe niszczycielskie zadanie.

54 55
Lecz niebawem przyszła niezamierzona pomoc wroga dla Polaków. Oto Generał Sosnkowski wylądował pod Przemyślem we wczesnych godzi­
nowa wyprawa lotnicza skierowała się wprost na stanowiska brygady. Kiedy nach rannych 13 września i zainstalował swoją główną kwaterę w kasy­
wszyscy w oczekiwaniu bomb wcisnęli się we wklęsłości ziemi, w rejonie nie garnizonowym. Zanim spotkał się z dowódcami wielkich jednostek,
stanowisk artylerii wyrzucono około stu zasobników z amunicją i żywno­ wydał ppłkowi Matuszkowi zarządzenia co do obrony Przemyśla. Miał on
ścią. Wszystko to wpadło w ręce polskie. Nocny wypad szwadronu stwier­ stworzyć przesłonę dla wycofania dywizji karpackich, a następnie posuwać
dził dużą liczbę trupów niemieckich na zboczu wzgórza 324, a jeńcy zeznali, się w straży tylnej. Rozkazał również wysłać w kierunku Lwowa pociąg
że 1 dywizja górska — bez żywności i amunicji — goni ostatkiem sił. z amunicją i zaopatrzeniem, aby utworzyć po drodze składy żywnościo-
Natarcie na wzgórze 324 ruszyło z przypływem nowej energii. Gdzieś wo-amunicyjne, co też dzięki energii kolejarzy zostało wykonane.
w środku tyraliery dało się słyszeć początkowo słabe, lecz wnet potężniejące, , Miejsce postoju dowódcy grupy, gen. Łukoskiego, znajdowało się
jedyne dla żołnierza słowo: „Hurra!" Podchwycono je na całym froncie, w Krasiczynie, dokąd udał się Sosnkowski, ale musiał wracać do Przemy­
na północnym oraz wschodnim stoku i żołnierze ruszyli niepowstrzymaną śla, ponieważ na północ i południe od tej miejscowości ukazał się nieprzy­
ławą do szturmu. Zerwała się gwałtowna strzelanina — i nagle zamilkła! jaciel. Dowódcę Frontu Południowego uderzyły niskie stany piechoty
Tylko tam i sam rozlegał się wybuch ręcznych granatów. Po trzech dniach w dywizjach: 11 dywizja miała 2500 ludzi, 24 dywizja tylko 1500. Jedynie
i przy stracie 300 ludzi wzgórze zagradzające brygadzie drogę do Lwowa 38 dywizja miała pełne stany piechoty oraz dwa dywizjony artylerii lekkiej
zostało zdobyte. Na zboczach naliczono ponad 50 trupów niemieckich, na i aż trzy ciężkiej. Była to jednak raczej suma arytmetyczna oddziałów
stanowiskach pozostały trzy karabiny maszynowe". Należało rzucać i pododdziałów niż zwarta i zgrana całość 7 9 . Dowódca 24 dywizji, płk
świeże siły z odwodów do pościgu. Schwarzenberg-Czerny, prosił, aby dać jego jednostce 2—3 dni czasu na
W tej sytuacji ze Lwowa nadjechał oficer z pilnym rozkazem: „Natych­ uporządkowanie się, lecz było to niemożliwe. Wojsko musiało natychmiast
miast oderwać się od nieprzyjaciela i jak najprędzej maszerować do Hali­ ruszać w drogę. Dywizja otrzymała rozkaz przejścia w ciągu nocy do
cza!" Siedlisk, 11 dywizja po oderwaniu się od nieprzyjaciela pod Łętownią
O godzinie 16 brygada rozpoczęła „odrywanie się" od nieprzyjacie­ miała przejść do Medyki, 38 dywizja zaś — do Sądowej Wiszni.
la, ponosząc niepotrzebne straty — zamiast je zadawać. Tymczasem w kie­ Noc z 13 na 14 września była bardzo niespokojna. Dookoła Przemyśla
runku Kortumowej Góry, Hołoska, Brzuchowic i Zboisk uderzały coraz wzbijały się ku niebu łuny płonących wsi, w mieście dogasały pożary
większe siły obrońców. W dniu 17 września po południu płk Szafran skiero­ po wielokrotnych bombardowaniach za dnia. Z różnych stron słychać było
wał tu pięć batalionów, przeważnie z 35 dywizji, ze znacznym wsparciem strzelaninę, a niepokojący huk dział dochodził z kierunku zachodniego,
artylerii, które coraz skuteczniej wgryzały się w potężny bastion górski. skąd 11 dywizja Prugara-Ketlinga przebijała się spod Łętowni ku Przemy­
Kapitan Gorczyca, dowódca II baonu 1 pp „grupy grodzieńskiej", od ślowi. Generał Sosnkowski przeżywał chwile niepokoju o losy tej dywizji,
czterech dni dowodził swoim batalionem z ręką na temblaku. Główny toteż nie mógł powstrzymać odruchu radości, gdy wreszcie we drzwiach
wysiłek Polaków kierował się wzdłuż szosy na Brzuchowice. Jedynie punkty kasyna pojawił się płk Prugar-Ketling. A gdzie dywizja? — zawołał.
oporu na płaskowyżu hołoskim pozostały w rękach Niemców, którzy — Nadciąga, panie generale. Jej straż przednia wkracza w tej chwili
walczyli tutaj ostatkiem sił. O nastrojach panujących w szeregach wroga do centrum miasta .
80

może świadczyć rozkaz, który wydał gen. Kiibler po rozbiciu oddziału Generał Sosnkowski, mimo iż zdawał sobie sprawę z przemęczenia
SS „Germania". Zaczynał się on od dramatycznych słów: „Chwila wyma­ wojska, miał przygotowany już rozkaz dalszego marszu dla dywizji.
ga najwyższej ofiarności i odwagi, aby przełamanie nieprzyjaciela (to — Niestety, muszę panu wydłużyć marsz aż do rejonu Mościsk — powie­
znaczy polskie — A. Z.) jeszcze zatrzymać i zebrać owoce dotychczasowych dział. — Czy da pan radę?
osiągnięć" n. — Będę musiał maszerować za dnia, panie generale.
W nocy z 17 na 18 września Niemcy przeszli do przeciwnatarcia. Skut­ — Trudno. Trzeba podjąć wszelkie ryzyko.
kiem odejścia brygady Maczka cała jego siła ześrodkowała się na oddziałach Dywizja Schwarzenberga-Czernego spędziła dzień 13 września w trzech
uderzających od strony Lwowa. W rezultacie świt 18 września zastał odległych od siebie zgrupowaniach bez styczności z nieprzyjacielem.
je znowu na stanowiskach wyjściowych na Pełtwi. Tylko jej artyleria pod dowództwem ppłka Kaliszka musiała dwukrotnie

56 57
odpierać natarcia Niemców w Niżankowicach. Przemarsz kolumny w ciągu dywizji pozostawionemu pod Przemyślem batalionowi mjra Młyńskiego
nocy do Tyszkowic odbył się bez wypadków. Natomiast 38 dywizja zetknęła z 53 pp. Batalion ten przyczynił się znakomicie do usztywnienia obrony
się swoim 98 pp z nieprzyjacielem w Sądowej Wiszni. Przeprowadzone Przemyśla, która spełniać miała rolę straży tylnej dla całego zgrupowa­
z miejsca uderzenia straży przedniej wyrzuciło Niemców z miasteczka, i pułki nia gen. Sosnkowskiego w jego marszu na Lwów 14 września. Niemcy
dywizji mogły przejść do lasów na północ od Sądowej Wiszni w rejonie uważali, że walczą pod Przemyślem z pięcioma polskimi dywizjami, gdy
Bortiatyna i Rodatycz. w rzeczywistości były tu tylko pojedyncze bataliony z bateriami artylerii,
Naloty bombowe prześladowały także 11 dywizję, powodując znaczne spośród których dwa przydzielono następnie do wzmocnienia 24 dywizji82.
straty, zwłaszcza w artylerii, która utraciła ponad 100 koni, zastąpionych Batalion mjra Młyńskiego po wykonaniu swego zadania w ciągu 16 godzin
niezwłocznie końmi z taborów. Dywizja ta zaraz o świcie 14 wrześnja, pokonał przestrzeń 42 kilometrów i dołączył do swego macierzystego
niemal bez odpoczynku, ruszyła w dalszą drogę. W Medyce z północnego pułku. Poza tym obrona Przemyśla zdołała wycofać po całodziennej walce
kierunku napadł na dywizję zmotoryzowany podjazd 4 dywizji lekkiej; pod dowództwem ppłka Matuszka tylko szczątki oddziałów. Zaimprowizo­
został jednak łatwo odparty. Incydent ten miał tę dobrą stronę, że oczyścił wana kolumna artylerii ciężkiej po opuszczeniu Przemyśla została, nie­
szosę z taborów i uchodźców, dzięki czemu dalszy marsz odbywał się bez stety, rozbita przez lotnictwo. W dniu tym 24 DP stoczyła bardzo ciężki
porównania sprawniej. bój pod Tyszkowicami—Boratyczami, który zatrzymał 2 DG do rana 15 wrze­
Pod koniec marszu płk Prugar-Ketling zatrzymał się przez dłuższą śnia i umożliwił wycofanie się resztek załogi Przemyśla na Mościska 8 3 .
chwilę na polanie leśnej, by się przyjrzeć przechodzącej kolumnie. Szeregi Ale drogę dalszego marszu na Lwów przegrodziły oddziały 1 dywizji górskiej
szły mechanicznie naprzód, nie zwracając na nic uwagi. Nic ich już nie Niemców, które mocno trzymały przesmyki między stawami pod Gródkiem
zajmowało, nic nie dziwiło i nic nie przerażało. Plecaki wyładowa­ Jagiellońskim i Kamienobrodem. Skierowana tu w pierwszym rzucie 38 dy­
ne skromnym żołnierskim dobytkiem i amunicją uciskały barki, rzemienie wizja polska nie zdążyła opanować przepraw przez Wereszycę. Przedłużają­
wgryzały się boleśnie w ciało, ładownice po brzegi wypełnione nabojami ca się odprawa w dowództwie frontu w Sądowej Wiszni odbywała się przy
obciągały pas na zapadłym brzuchu. Ciężkie jak ołów, opuchłe od ustawi­ stałym akompaniamencie padających bomb i grzechocie cekaemów nie tylko
cznych marszów nogi, z trudnością podnosiły się na nieznaczną wysokość obrony przeciwlotniczej, ale i walk naziemnych od strony lasów na północy.
i bezładnie opadały na dno przydrożnego rowu, który dawał w marszu Rozważano długo i z wahaniem, czy szukać łączności z gen. Szyllingiem,
ukrycie. Karabin gniótł i powodował drętwienie karku, po każdym prze­ czy iść wprost na wschód — na Lwów, czy też zaniechać Lwowa i kierować
bytym kilometrze ciążył coraz dokuczliwiej, ale ręka żołnierska trzymała się na południe — na Dniestr 8 4 .
go mocno. Z twarzy sczerniałych od kurzu i znoju, przypominających Po wielu sprzecznych projektach zapadła decyzja marszu na Lwów
zastygłe w dziwnej surowości maski, tylko oczy zdradzały życie i płonęły drogą okrężną — przez Lasy Janowskie. Dwie dywizje 11 i 38, idąc ramię
blaskiem. Na nie też pułkownik skierował badawcze spojrzenie. Długo w ramię, miały wywalczyć drogę uderzeniem nocnym, 24 dywizji rozkazano
nie mógł wydobyć z siebie głosu, długo ważył w sobie pytanie, bojąc posuwać się w ślad za tą z dywizji pierwszego rzutu, która pierwsza osiągnie
się, czy otrzyma pozytywną odpowiedź. powodzenie.
— Wytrzymacie, chłopcy? — rzucił wreszcie do przechodzącego bata­ Tymczasem oddziały 11 dywizji już od godzin popołudniowych 15 wrześ­
lionu. nia toczyły zacięte i krwawe walki z grupami bojowymi pułku SS „Germa­
— Wytrzymamy, panie pułkowniku! — odezwały się z ożywieniem nia". 49 pp ppłka Hodały zepchnął śmiałym zderzeniem nieprzyjaciela
maski piechurów 8 1 . w rejonie miejscowości Szumlaki i ścigał go aż do skrajów lasu. W pierw­
Nie można było wątpić w szczerość tej odpowiedzi. Lecz siła i barwa szych szeregach piechoty posuwała się również artyleria, która nie mogąc
głosu zdradzały ostateczne wyczerpanie. Odpoczynek był konieczny. w lesie rozwinąć się do strzelania pośredniego, ogniem na wprost łamała
Dywizja podeszła pod Mościska dopiero w godzinach popołudniowych. napotkane przeszkody. Na skraju lasu wyszła ona na skrzydło niemieckiej
49 pp ppłka Hodały z dywizjonem artylerii stanął w Hodyniach i Woli baterii i kilkoma celnymi seriami spędziła ją ze stanowiska. Efekt był nad­
Lackiej, 53 pp z częścią artylerii w Trzcieńcu, tylko 48 pp pozostał nieco zwyczajny: grupy bojowe nieprzyjaciela cofnęły się na całym froncie.
w tyle. Następnego dnia dywizja przeszła do lasów na północ od Sądowej Pod wieczór zapadła cisza.
Wiszni. Stosunkowo niewielki przemarsz dzienny pozwolił dołączyć do

58 59
W t o k u w a l k i dO czołowych o d d z i a ł ó w polskich p r / y b y l i niemieccy
parlamentariusze.
— Jesteście — m ó w i l i po p r z y b y c i u do polskich l i n i i — o t o c / e n i
ze wszystkich stron przez siły pięciu niemieckich d y w i z j i i grozi w a m za­
gląda. Złóżcie b r o ń , gdyż dalszy rozlew k r w i jest bezcelowy!
Niemcy uciekali się często do takich chwytów, gdy zostali zaskoczeni
lub czuli się w danym miejscu słabi 8 5 .
— Pocałujcie nas w nos! — brzmiała odpowiedź polskiego dowódcy.
Wkrótce okrzyki: Hurra! hurra! były jeszcze lepszą odpowiedzią na
niewczesną propozycję poddania się. Jeńców nie brano. Żołnierz mógł
powetować sobie ciężki trud i ustawiczny strach przed bestialskim bom­
bardowaniem z powietrza oraz zaspokoić rozbudzoną nienawiść do wroga.
Około godziny 21 czołowe pułki dywizji ruszyły naprzód: 48 pp w lewo
po osi Rogoźno—Bruchnal—Szkło, a 49 pp — w kierunku wycofania się
oddziałów SS „Germania" na Nowosiółki—Mużyłowice—Mołoszkowi-
ce—leśniczówka Jaryna. Wieczorem spadł ulewny deszcz, który wąskie leśne
dróżki zamienił w rwące strumienie. Noc zapadła ciemna jak atrament.
Pojazdy sztabu szybko utknęły w grząskich bajorach. Wszyscy brnęli w bło­
cie pieszo. Rozkaz dowódcy dywizji zabraniał strzelania. Wszelki opór
miał być łamany walką wręcz: bagnetem i kolbą. Drogę oświetlały częściowo
płonące osiedla. Nagle z kierunku Mużyłowic rozległy się odgłosy gwał­
townej walki. Padło kilka strzałów artyleryjskich i odezwały się ciężkie
karabiny maszynowe Niemców, grając całymi taśmami. Polacy szli do
nocnych natarć z rozładowaną bronią.
Kolumna główna zatrzymała się o kilometr od ogniska walki. Zażarty
bój nocny trwał dalej, ale ogień słabł. To strzelcy 49 pp wtargnęli już do
środka wsi, siekąc i kłując bagnetem każdego, kto się nawinął im pod rękę.
Serie pistoletów maszynowych czasem urywały się w połowie. Czuło się, że
ręka, która przed ułamkiem sekundy naciskała spust, martwieje i opada
bezwładnie pod ciosem kolby lub bagnetu. Nie słychać było żadnych okrzy­
ków. Bój toczył się w zupełnej ciszy i złowrogich ciemnościach. Nikt nie
prosił o litość i nie pozostawiał wroga przy życiu 86 .
Już pierwszy świt ukazał się na niebie, gdy kolumna ruszyła w ślad
za cichnącymi odgłosami nocnego szturmu. Straszny widok ukazał się oczom
wchodzących. Cała groza nocnego napadu malowała się w szeroko otwar­
tych i zastygłych oczach trupów. Trwoga, która ogarniała ginących żołnie­
rzy elitarnej jednostki niemieckiej, musiała przewyższać wszystko, co
w swym życiu widzieli. W brzasku budzącego się dnia widać było porzucone
d/iała, jaszcze, ciągniki, samochody. Wieś duża i bogata, o szerokich
podwórzach i ogrodach, zawalona była sprzętem i materiałem wojennym
po brzegi. Rzekłbyś — cały park artyleryjski wielkiej jednostki. U wejścia

60
do wioski stały strzępki bramy powitalnej z niemieckim napisem — Za chwilę potężny huk wstrząsnął powietrzem. Nad Mużyłowicami z bo­
Herzlich willkommen! Serdecznie witamy! gatych stodół i domów niemieckiej kolonii trysnęły w górę płomienie. To
W istocie, powitanie to znalazło „serdeczny" finał. Naprzeciw dowódcy z kolei Niemcy dziękowali swym pobratymcom za gościnne przyjęcie, za
dywizji wybiegł ppłk Hodała z krótkim meldunkiem o przebiegu walki. bramę tryumfalną i kwiaty!
Niemcy byli zupełnie zaskoczeni i potracili głowy. Podobny sukces odniósł
batalion mjra Lityńskiego pod Mogiłą. Jedna jego kompania nacierała także
na Czarnokońce obok oddziałów 38 dywizji 87 . 38 DPrez. posuwała się także w dwu kolumnach. Prawa pod dowódz­
Brak było tylko wiadomości od lewoskrzydłowego 48 pp. Pułkownik twem płka S. Zielke, w składzie 97 pp (bez II batalionu) płka dypl. Płachty-
Prugar-Ketling wysłał już dwóch oficerów sztabu; radio dywizji od wielu -Płatowicza, ze wsparciem I dyonu 5 pac mjra Leśnikowskiego i 50 dal (bez
godzin bezskutecznie wywoływało pułk. Dopiero około południa nadeszły baterii) mjra Odrowąża-Pieniążka szła po osi Rodatycze, Hartfeld, Rzeczy-
z przedpola wiadomości o pułku. III batalion 48 pp pod dowództwem ppłka czany, Kamienogród, z osłoną od południa, którą tworzył II batalion 97 pp
Głowackiego zdobył Rogoźno już o pierwszym zmroku, działając także mjra Klemensa Rzeppy. Lewa — jako główna kolumna pod dowództwem
z zaskoczenia. Placówki niemieckie ledwie zdążyły otworzyć ogień, gdy dcy PD, płka Pecki — w składzie 96 pp ppłka Bogacza, ze wzmocnieniem
nasi żołnierze siedzieli im już na karkach. Nie upłynęło pół godziny, a całe I batalionu 98 pp mjra St. Marka oraz III dyonu 38 pal mjra Wróbla i I dyonu
Rogoźno znalazło się w polskich rękach. O przykładzie wspaniałego ducha 6 pac kpt. Stępkowskiego — miała kierować się na Tuczapy, Leśniowice,
bojowego i ilości zdobytego sprzętu mówi wniosek odznaczeniowy na Dobrostany. Ubezpieczający tę kolumnę od lewej strony III batalion mjra
dowódcę jednej z kompanii kpt. Józefa Jossego: „Na czele swej kompanii Wojciechowskiego zdobyć miał Nowosiółki, a 11/98 pp ppłka Lachowicza —
kapitan Josse został zatrzymany przez silny ogień z bliska. Dowódca ubezpieczyć ją w miejscu, po czym posuwać się za nią w drugim rzucie.
kompanii nie traci zimnej krwi, obrzuca Niemców granatami, po czym Kolumnę miała zamykać kawaleria dywizyjna pod dowództwem rtm.
uderza na bagnety i w krótkiej walce zdobywa stanowiska wroga. W walce Neymana oraz tabory bojowe pod dowództwem kpt. J. Jarmińskiego. Dla
tej został ranny odłamkiem pocisku w szyję, łopatkę i bok. Jednak po nałoże­ ubezpieczenia dywizji od zachodu zorganizowano batalion „S", w składzie
niu opatrunku pozostaje nadal w kompanii do ostatniego momentu walki, kompanii sztabowej kpt. St. Konasiewicza, kompanii utworzonej z rozbit­
zdobywając 6 dział ppanc, 1 granatnik, 5 armat polowych i 11 samochodów ków oraz 64 kompanii km plot. kpt. rez. Wolframa.
ciężarowych" 8 8 . Pierwsza ruszyła o 16,45 prawa kolumna. Jej czołowy I batalion 97 pp
Reszta 48 pułku na skutek kilkugodzinnej ulewy, ciemności i braku do­ mjra J. Trzęsińskiego po walce trwającej do zmroku zdobył Rodatycze.
godnych dróg po uciążliwym błądzeniu, szczególnie w lasach Czerczyk Później na czoło wysunął się III batalion mjra F. Wrony, który przed
i Czołhynie, dotarła do miejscowości Szkło dopiero w godzinach popołud­ północą natrafił na zaporę niemiecką pod Hartfeldem i wzg. 317 „Turecka
niowych 16 września, wiodąc ze sobą jeńców, motocykle i samochody. 89
Mogiła" grupy „Utz" . Po ciężkiej walce zdobył on Hartfeld i Rzeczycza-
Zmęczenie wojska było jednak ogromne. Żołnierze, przystając na chwilę 90
ny, przebijając się do Dobrostan . Jednakże maszerujący za nim I batalion
w marszu, padali na ziemię nieprzytomni i z miejsca zasypiali. Nawet mjra Trzęsińskiego trafił znów na zwierającą aję zaporę i, poniósłszy
oficerowie sztabu nie bardzo już rozumieli, co się wokół nich dzieje, ogromne straty, przestał faktycznie istnieć. Dwustu żołnierzy poległo,
co się do nich mówi i czego żąda. Jedynie tylko wezwanie pójścia w ogień w tym dca 1 kompanii cekaem, kpt. W. Chełchowski, a ciężko ranny
pobudzało na nowo ich wolę i odwagę. został kpt. A. Berowski. Drugie tyle dostało się do niewoli wraz z mjrem
Przed dalszym marszem należało .zniszczyć ogromne ilości zdobytego Trzęsińskim, dcą 1 kompanii strzeleckiej, kpt. Zaborszczykiem, rannym
na wrogu sprzętu i amunicji. Pospiesznie zwołani kierowcy kolumny dcą 3 kompanii strzeleckiej, por. Suchcickim, oraz sześcioma innymi
samochodowej dywizji i armii opróżnili z benzyny zdobyczne cysterny oficerami. Straty niemieckie były również duże. Wśród innych poległ
i zbiorniki, oblali działa i jaszcze, wozy pancerne i samochody, a następnie tu ppłk Bialoncig, dca III dyonu 79 pułku artylerii górskiej ".
po wyewakuowaniu ludności rozpoczęli podpalanie. Kiedy polska kolumna Nie miało powodzenia także demonstracyjne natarcie szosą na Gródek
marszowa oddaliła się od płonących Mużyłowic na bezpieczną odległość, Jagielloński, które poprowadził mjr Rzeppa II batalionem 97 pp. Opano­
nagle z północy, spod Jaworowa, nadleciał klucz kilkunastu dornierów. wał on szybkim uderzeniem Bratkowice i wzgórza na północ. Jednakże
bombardowania lotnicze, silny ogień broni maszynowej, moździerzy i arty-

62 63
lerii uniemożliwiły dalsze postępy. Usiłujący poderwać żołnierzy do szturmu Wisznię, aby połączyć się z nacierającymi oddziałami, centralne dowo­
mjr Rzeppa został ciężko ranny i zmarł. Na dobitek po południu wyszło dzenie dywizją rozprzęgło się, gdyż łączność na nowym m.p. w Bortiatynie
natarcie oddziałów 57 niemieckiej DP na tyły batalionu oraz drugie nie funkcjonowała. Odtąd resztę dnia i zapadającą po nim noc dowództwo
z Gródka Jagiellońskiego, doprowadzając do zniszczenia oddziału... Tylko dywizji straciło na poszukiwanie oddziałów. W toku poszukiwań szef sztabu
drobne części formacji z kpt. Ullmannem i kpt. Szczepańskim zdołały dywizji, ppłk dypl. T. Wallich, natrafił na wschód od Tuczap na ogień
odskoczyć na północ i dołączyć do 96 pp i II batalionu 98 pp ppłka Lacho­ ze wzgórza 317 „Turecka Mogiła". Sądząc, że ogień pochodzi od drobnego
wicza 9 2 . patrolu niemieckiego, ruszył z napotkanym plutonem cyklistów 97 pp do
Lepsze wyniki przyniosło działanie wzmacniającego główną kolumnę natarcia, w toku którego oddział poniósł krwawe straty, m.in. poległ tu
38 DPrez. I batalionu 98 pp mjra St. Marka. Batalion ten uderzył przed oficer informacyjny dywizji, kpt. J. Nowacki, oficer sądowy nieznanego
północą na Czarnokońce, trzymane przez oddział pancerny SS „Germania", nazwiska, zaś ppłk dypl. Wallich wpadł do niewoli 95 .
i po zaciętej walce opanował je, zdobywając 60 motocykli z bronią maszyno­ W drugim rzucie za 11 KDP zbierała się 24 DP na wschód od Mościsk.
wą na przyczepach, trzy baterie artylerii, 12 działek ppanc, kilkanaście Niestety, bombowce niemieckie wykryły większe zgrupowanie taborów
wozów bojowych i kilkadziesiąt samochodów ciężarowych z amunicją. i artylerii w Lipnikach i zapaliły wieś, niszcząc tabory i dwie baterie
Batalion ten, nawiązawszy kontakt z 49 pp z 11 KDP, pomaszerował na 24 i 60 dac. Stany liczebne oddziałów spadły do tego stopnia, że 39 pp miał
Leśniowce i po południu osiągnął Wolę Dobrostańską 9 3 . około 800 ludzi, zaś pułk zbiorczy ppłka Ziętkiewicza — 1000.
Natomiast oddziały kolumny 96 pp ppłka Bogacza, a zwłaszcza towa­ Tymczasem rozstrzygały się losy tych jednostek 38 DPrez., które nie
rzysząca jej artyleria, zostały w czasie marszu lub zmiany stanowisk silnie zdołały dotrzeć do Lasów Janowskich. Były to przede wszystkim jednostki
zbombardowane. W wyniku tych bombardowań 50 dal przestał istnieć, artylerii, odpryski batalionów piechoty i głównie tabory bojowe...
a jego dowódca, mjr Odrowąż-Pieniążek, po kontuzji mjra Wróbla objął
Oddziały grupy bojowej „Utz", utrzymawszy się na wysuniętych stano­
dowództwo uszczuplonego III dyonu 38 pal. Jedynie II batalion 96 pp kpt.
wiskach pod Hartfeldem i Rzeczyczanami, otrzymały z kolei 17 września
Kledzika wyszedł spod bombardowań obronną ręką, zdoławszy znaleźć
rozkaz przejścia do natarcia frontem na północ. W prawo, na Wolę Dobro­
ukrycie wśród stert zboża. Batalion ten 16 września o świcie w marszu
stańską oraz Jarynę, kierowało się natarcie nowo utworzonej grupy bojowej
na Tuczapy także zderzył się z kolumną zmotoryzowaną oddziału SS „Ger­
„Pemsel" w składzie III batalionu 100 psg ze wsparciem 445 dyonu cięż­
mania", zdobywając na niej około 20 pojazdów. Tu został zatrzymany
94
kiego i licznych oddziałów specjalnych 1 DG. W lewo schodami w tył nacie­
przez płka Peckę celem stworzenia osłony dla artylerii i taborów dywizji .
rał 179 pp z 57 niemieckiej D P 9 6 . Pod działaniem silnego ognia uległa
Na zmotoryzowany oddział SS „Germania" uderzył także w nocy z 15 na
zniszczeniu w pierwszej kolejności artyleria 38 DPrez. Na zebrany do marszu
16 września w Nowosiółkach ubezpieczający od lewej strony 38 DPrez.
I dyon 5 pac mjra Cz. Leśnikowskiego runęła w Tuczapach nawała artylerii
III batalion 98 pp mjra Wojciechowskiego. Niestety, w toku tych walk
niemieckiej, kierowanej z wielką celnością przez obserwatorów lotniczych,
ranny został dowódca batalionu, co wpłynęło na splątanie się oddziałów.
zadając polskiemu dywizjonowi wielkie straty w ludziach, koniach i sprzęcie.
Po reorganizacji kompanii ruszono dalej — do Lasów Janowskich, które
Około godz. 10 Niemcy zaczęli otaczać wieś. Dowódca dyonu rozwiązał
osiągnięto po południu 16 września na północny wschód od Woli Dobrostań-
jednostkę i kazał przedzierać się do Lasów Janowskich małymi grupami.
skiej. Przy gros 98 pp znalazł się jego dowódca, ppłk Mirski-Woleński.
Podobny los w tychże Tuczapach stał się udziałem III dyonu 38 pal, z tym że
Pozostawiony w obronie pod Bortiatynem II batalion 98 pp ppłka 7 bateria tego dyonu pod dowództwem kpt. Lasockiego, adiutanta dyonu,
Lachowicza został ściągnięty przez płka Peckę pod Tuczapy, aby łącznie zajęła stanowiska i stawiła opór nacierającym Niemcom. Została zniszczona
z zatrzymanym tu II batalionem 96 pp kpt. Kledzika, z artylerią i tabo­ ogniem artylerii. Tylko pluton 9 baterii skierował się bez odpoczynku
rami dywizji mieć lepsze warunki do przejścia zapory niemieckiej w drodze ku Lasom Janowskim. Resztki 50 dal w sile plutonu armat ze zwiadem
do Lasów Janowskich. Niestety, ogień artylerii dalekonośnej i bezustan­ dyonu odmaszerowały rano na północ, lecz dostały się do niewoli Niemców
ne bombardowanie dawały się dotkliwie we znaki zarówno oddziałom, jak w Mużyłowicach 9 7 .
i dowództwom zgrupowania gen. Sosnkowskiego. Kiedy dowódca 38 DPrez. Jednakże działania niemieckie nie odniosły sukcesu. W dalszym natarciu
płk Wir-Konas opuścił po południu 15 września bombardowaną Sądową na północ grupa „Utz" natknęła się na 39 pp płka Szymańskiego z 24 DP

64 5 — Bitwy polskiego Września, i II 65


i została skutecznie ostrzelana ogniem artylerii dywizyjnej. Około Najbardziej na południe — pod Solą, Biłgorajem i Majdanem Starym
godz. 9 nieprzyjaciel rozpoczął silne ataki, wsparte trzema bateriami wysunięta była grupa „Boruta", na nowo podporządkowana gen. Szylllin-
79 pag, lecz zostały one odrzucone ogniem artylerii i broni maszynowej. gowi. Mimo to gen. Boruta-Spiechowicz na skutek naglącego tonu rozkazu
Bez powodzenia też uderzała grupa „Pemsel" na I i III baon 98 pp pod gen. Sosnkowskiego niezwłocznie ruszył na odsiecz Lwowa wieczorem
Wolą Dobrostańską, ponosząc straty. 13 września, nie dając się odwieść od swego zamiaru gorącymi wezwania­
Tymczasem 11 dywizja po osiągnięciu Lasów Janowskich zorganizowała mi sztabu a r m i i " . Marsz grupy miał się odbyć w ogólnym kierunku
się obronnie frontem na zachód, aby dać czas na dołączenie walczącej ciężko na Tarnogród—Lubaczów z czołową 21 dywizją gen. Kustronia w straży
o przejście przez Wereszycę 38 dywizji i nadciągnięcie 24 dywizji. Jednak przedniej po osi Dzików—Oleszyce oraz 6 dywizją gen. Monda po osi
gwałtowne odgłosy walki dochodzące od południa nie wróżyły nic dobrego. Aleksandrów—Podsośnina Łukowa—Cieszanów. Jednakże dywizja Mon­
Pod Wolą Dobrostańską znalazły się tylko dwa bataliony 38 dywizji. Było da po przeszło 24-godzinnym marszu znad Sanu wyruszyła z Soli wieczorem
wątpliwe, czy przebije się z niej cokolwiek więcej. tylko drobnymi elementami, wskutek czego odległość między obu dywizjami
Wieczorem do gajówki Grabnik przy skrzyżowaniu dróg przybył gen. wzrosła do jednego dnia marszu. W rezultacie w kierunku nieprzyjaciela
Sosnkowski, zobrazował ciężkie położenie swej grupy, nakazał obronę ruszyła tylko część 21 dywizji w sile 3500—4000 ludzi, 47 cekaemów,
przejściową i odjechał do swojego miejsca postoju w Jarynie. Nadzieja 18 dział ppanc, 16 dział artylerii dywizyjnej i 3 czołgów Vickersa. Zgru­
ujrzenia za kilkanaście godzin Lwowa odwlokła się w nieokreśloną przy­ powanie 3 pułku strzelców podhalańskich ppłka J. Czubryta wyruszyło
szłość, która miała przynieść serię najbardziej tragicznych dni w kampanii... dopiero z Frampola pod Biłgorajem.
Rozkaz gen. Sosnkowskiego dostał się do rąk gen. Szyllinga dopiero
wieczorem około godziny 20, gdy wracał znad Sanu od grupy gen. Sado­
Marsz armii „Kraków" znad Tanwi wskiego. Dowódca Frontu Południowego kończył go słowami: „Niech Pan
Generał długo nie wypoczywa i maszeruje całą siłą na odsiecz Lwowa..." 10°
Rozkaz gen. Sosnkowskiego do spieszeniana pomoc oblężonemu Lwowowi Jednak było to niemożliwe, gdyż grupa Sadowskiego była o 2—3 dni od­
objął również armię „Kraków", która w składzie 5 wielkich jednostek zbie­ dalona od grupy „Boruta" i trzeba je było zbliżyć. Krakowska Brygada
rała się w widłach Sanu i Tanwi, między Majdanem (koło Biłgoraja), Jano­ Kawalerii miała przez dzień 14 września ubezpieczać armię od strony
wem Lubelskim i Rozwadowem, przy czym grupa operacyjna gen. Sadow­ Annopola i Szczebrzeszyna, a dopiero w nocy z 14 na 15 września prze­
skiego dopiero 13 września osiągnęła linię Sanu. Miejsce postoju dowództwa sunąć się nad Tanew pod Biłgoraj i Majdan Stary w celu rozpoznania
armii od 12 września znajdowało się w Zamościu. i ubezpieczenia przewidywanego marszu armii po osi Tarnogród.
Rano 13 września gen. Szylling pojechał do Rozwadowa w celu wydania Około godziny 23 gen. Szylling przybył do Biłgoraja i tutaj ku swemu
rozkazów grupie Sadowskiego i Krakowskiej Brygadzie Kawalerii do dal­ przerażeniu dowiedział się o podjęciu już przez grupę „Boruta" marszu
szego marszu w rejon Biłgoraja. Właśnie wówczas przybył oficer z dowódz­ w poprzek obszaru zajętego przez korpus pancerny Kleista. Aby zabezpie­
twa Frontu Południowego i doręczył sztabowi armii rozkaz gen. Sosnkow­ czyć czołową dywizję gen. Kustronia przed zniszczeniem, rozkazał on
skiego do marszu na Lwów 9 8 . Już jednak o godzinie 19 pod Zamościem gen. Borucie-Spiechowiczowi zatrzymać ją przez dzień 14 września w lasach
wybuchła strzelanina z zagonem 2 dywizji pancernej korpusu Kleista, która między Majdanem Sieniawskim i Cewkowem, natomiast marsz 6 dywizji do
nadciągnęła od strony Tomaszowa Lubelskiego. Naczelne Dowództwo Łukowej przyspieszyć. Aby być bliżej swych czołowych dywizji, nad ranem
otrzymało wiadomość, że gen. Szylling dostał się do niewoli. 14 września dowództwo armii przeniosło się ze Zwierzyńca do wsi
Sztab armii „Kraków" w ostatniej chwili uniknął zagarnięcia przez Smólsko Duże, na południe od Biłgoraja. Nawiązany został kontakt
Niemców, wycofując się pospiesznie na Zwierzyniec. Zdołał on jeszcze radiowy ze Lwowem, ale podawanie szczegółowych danych sytuacyjnych
skierować ze stacji Klemensów do Zwierzyńca pociąg z amunicją. było niemożliwe z powodu braku wspólnego klucza szyfrowego.
Niestety, zgromadzone w Zamościu zapasy żywności przepadły. Sytuacja Według rozkazu z 14 września, 21 dywizja grupy „Boruta" miała
operacyjna armii uległa zdecydowanemu pogorszeniu przez założenie jej 15 września uchwycić i utrzymać węzeł drogowy Oleszyce—Lubaczów,
rygla pancernego, który przegradzał drogę na Lwów. a maszerująca na równej wysokości lewoskrzydłowa dywizja gen. Monda —

66 67
Cieszanów. Kawaleria armii ubezpieczała to działanie od zachodu wzdłuż rozmieszczenie 28 i częściowo 8 dywizji nieprzyjaciela nad Tanwią. Do­
Tanwi, mając następnie iść na Tarnogród i dalej na południe w celu nawiąza­ starczono również zdobytą na oficerze niemieckim mapę z zaznaczonymi
nia łączności z grupą dywizji karpackich w rejonie Przemyśla. 1M
na niej ruchami trzech nieprzyjacielskich korpusów nad Sanem . To stwa­
Jednak już 15 września zaznaczył się silny nacisk nieprzyjaciela od rzało możliwości wprowadzenia w ugrupowanie nieprzyjaciela znacznych
linii Sanu. Lewoskrzydłowe korpusy 14 armii niemieckiej: VII gen. Schober- komplikacji, może nawet pobicia 28 dywizji. W szczególności dla Krakow­
ta i VIII gen. Buscha, przekroczyły San od Radomyśla po Sieniawę i parły skiej Brygady Kawalerii nadarzała się sposobność uderzenia na tyły i sztaó
pospiesznie na Biłgoraj i Tarnogród, a środkowy XVII korpus gen. Kienitza 28 dywizji pod Łukową. W ten sposób za jednym zamachem mogłaby do­
sunął w drugim rzucie za korpusem pancernym Kleista na Tomaszów Lubel­ pomóc 6 dywizji Monda i uratować 21 dywizję gen. Kustronia.
ski i Jaworów w celu wzmocnienia rygla klamrującego od południa. Rano Wielkie ożywienie udzieliło się wszystkim oficerom sztabu. Ponieważ
15 września ubezpieczenia przepraw na Tanwi pod Księżpolem musiały z brygadą kawalerii nie było łączności, doręczenia rozkazu gen. Piaseckie­
stoczyć ostrą, około trzech godzin trwającą walkę z oddziałem wydzie­ mu podjął się mjr dypl. W. Steblik, udając się w drogę samochodem. Noc
lonym nieprzyjaciela, który podszedł w pobliże dowództwa armii. Oddział była tak ciemna, że kilkakrotnie wpadali do lejów. Na przeprawie przez
ten został odparty i wycofał się na Tarnogród, pozostawiając na polu Tanew most był spalony. Tu major Steblik otrzymał od pionierów brygady
kilka rozbitych samochodów pancernych. Podobna walka rozpętała się konia i kilku ułanów, po czym kłusem skierował się na Tarnogród.
przed 6 dywizją na przyczółku pod Podsośniną i Łukową. Cały horyzont rozświetlony był rakietami, a spod Tarnogrodu dochodzi­
W godzinach popołudniowych sypnęły się wiadomości o gwałtownych ły odgłosy gwałtownej walki. Wkrótce na szosie spotkali 5 pułk strzelców
bojach spotkaniowych aż w trzech różnych miejscach. Najpierw nadszedł konnych płka K. Kosiarskiego w gotowości do uderzenia. 3 pułk ułanów
meldunek, że pomiędzy 6 i 21 dywizję piechoty wdarł się nieprzyjaciel. pułkownika Chmielewskiego ze wsparciem 3 baterii kpt. W. Góreckiego
Z dwu tych jednostek grupy „Boruta" tylko 21 dywizja gen. Kustronia toczył walkę w Tarnogrodzie. Generała Piaseckiego znaleźli dopiero na linii
ruszyła nocą z Cewkowa na Oleszyce—Dachnów. 6 dywizja gen. Monda boju pod samym miasteczkiem. Przyjął wiadomość z przejęciem, ale
pozostała na noc w rejonie Aleksandrowa i dopiero w godzinach rannych cóż mógł zdziałać, kiedy jego dwupułkowa brygada stanowiła tak niewiel­
podjęła strażą przednią marsz przez Podsośninę—Łukową na Cieszanów. ką siłę. Dotychczas jeszcze nie zdołał opanować Tarnogrodu. Wprawdzie
W tym właśnie momencie została zaatakowana przez niemiecki oddział ułani płka Chmielewskiego wdarli się przez północny skraj miasta aż do
zmotoryzowany. Dywizja odrzuciła Niemców ze stratami, ale ich części rynku i zniszczyli kilka samochodów czy czołgów, lecz silne przeciwnatarcie
uczepiły się terenu i przy wsparciu podsuniętej artylerii utrzymały piechoty niemieckiej zatrzymało dalsze posuwanie się pułku, a częściowo
Łukową aż do nadejścia czołowego pułku maszerującej od Tarnogrodu odrzuciło go w tył.
28 dywizji niemieckiej. Generał Mond zamierzał natarciem otworzyć Walka trwała dalej. Tarnogród ział ogniem, a rakiety na horyzoncie
sobie drogę ku 21 dywizji na Cieszanów. w prawo i w lewo wskazywały, jak szeroko był rozwinięty nieprzyjaciel.
Nieco później przyszedł radioszyfrowy meldunek od gen. Kustronia, że Generał Piasecki doszedł do przekonania, że nie może ze swą jednostką
znajduje się w ciężkiej walce z niemiecką 45 dywizją pod Dachnowem i Ole­ porywać się na dwie niemieckie dywizje. Toteż korzystając z upoważnienia
szycami i że broni się, uczepiwszy się „jeżem" Dachnowa i lasu na północ dowódcy armii, przerwał natarcie i wycofał się za Tanew, aby następnego
od Oleszyc 1 0 1 . dnia nie ulec natarciom niemieckiego korpusu na ziemi lub uderzeniom
Wreszcie pod wieczór nadszedł meldunek z grupy Sadowskiego o nacisku bombowym z powietrza 1 0 3 .
nieprzyjaciela z rejonu Niska i Harasiuk. 11 pułk 23 dywizji musiał na północ Tymczasem 6 dywizja nie zdołała w ciągu 15 września zepchnąć nieprzy­
od nich, pod Banachami, otwierać sobie drogę siłą. Grupa nie mogła przy­ jaciela spod Łukowej Podsośnicy, a gen. Mond, zapoznawszy się z ogólnym
spieszyć marszu, będąc zmuszona odpierać natarcia nieprzyjaciela na oba położeniem, rozkazał swym oddziałom przejść do obrony, wycofując się
swe skrzydła. z przyczółków na Tanwi na skraje lasów pod Aleksandrowem i Osuchami.
Dla armii „Kraków" wytworzyła się zatem krytyczna sytuacja. Tak więc los 21 dywizji górskiej dopełniał się w samotności. Jej dowódca
Wieczorem spadł silny deszcz, a po nim nastała wyjątkowo ciemna wydał 13 września, zachowany do dziś, rozkaz o dyscyplinie marszu, wyko­
noc. Kawaleria armii odeszła na Tarnogród. Około godziny 21 sztab naniu zadań bojowych i wykroczeniach przeciwko obowiązkom żołnierza,
armii otrzymał podsłuchany fonogram niemiecki, podający dokładne

68 69
na podstawie którego jasno rysuje się sylwetka tego bezkompromisowego
żołnierza. „W razie stwierdzenia bezpodstawnego tchórzostwa — głosiły
słowa rozkazu — i zarażania paniką należy się nie wahać przed karaniem
winnych na miejscu przez użycie broni [...] W wypadku jawnej niesubordy­
nacji lub odmowy wykonania rozkazu należy postępować tak samo 1 0 4 .
Generał Mond meldował o silnym natarciu nieprzyjaciela od samego
rana 16 września spod Podsośniny Łukowej na przeprawy w kierunku na
Aleksandrów i Osuchy. Wobec tego nie mogła dywizja nie tylko przejść
do natarcia na Łukową, ale sama ledwie się trzymała pod ciosami 28 dywizji
niemieckiej. W tym czasie 21 dywizja depeszowała, że prócz natarcia z połu­
dniowego zachodu, od strony Oleszyc i Lubaczowa, wyszło na nią także
uderzenie jednostki niemieckiej zasilonej czołgami z Cieszanowa, kieru­
jące się na tyły Dachnowa. Generał Kustroń uważał, że dywizja znalazła
się w beznadziejnym położeniu, ale będzie walczyć do ostatka, odstępując
w jedynym wolnym kierunku, na Dzików.
Około godziny 2 w nocy z 15 na 16 września dołączył do dywizji batalion
mjra F. Perlą z 4 pułku strzelców podhalańskich, który o zmroku w czasie
ulewy stoczył z Niemcami walkę na skraju lasów pod Cewkowem, a teraz
z marszu został rzucony do ratowania sytuacji w południowo-wschodniej
części lasu. Natarcie tego batalionu wespół z batalionem mjra Adama
Grudy załamało się w ogniu artylerii nieprzyjaciela. Nad ranem Niemcy
przy silnym wsparciu ogniowym artylerii sami przystąpili do natarcia 5. Gen. Józef Kustroń, 6. Gen. dyw. Tadeusz Kasprzycki,
dowódca 21 dywizji górskiej minister spraw wojskowych.
i zmusili polskie oddziały do odskoku na Dzików Stary i Ułazów.
dowódca obszaru tyłowego
Generał Kustroń wysłał oficera swego sztabu do 6 dywizji z wiado­
mością, że jeśli nie wytrzyma rozpoczętego natarcia niemieckiego, to
będzie się cofać w kierunku lasów na południe od Tarnogrodu. Jednak Po pewnym czasie kapitan wrócił bez konia i zameldował, że to bateria
przedostanie się za Tanew było już niemożliwe i oficer ten po kilku godzi­ niemiecka. Wówczas gen. Kustroń zarządził dalszy marsz przez polanę
nach wrócił do sztabu z niczym. Tymczasem dywizja została okrążona i drugą część lasu ułazowskiego do lasów koło Moszczenicy, w pobliże
niemal ze wszystkich stron i wykonywała zapowiedziany odwrót. Siły sił głównych. Wysłał naprzód dwa ubezpieczenia, w sile plutonu każde,
główne składające się z 202 pp ppłka Z. Piwnickiego, 4 psp ppłka B. Warzy- po czym w odległości około 300 metrów ruszył sam z oddziałem. Wtem
boka i części I brygady KOP z ppłkiem W. Wójcikiem, skierowane zostały z przeciwległego skraju polany odezwał się ogień trzech cekaemów, który
do lasów na północny wschód od Tarnogrodu, skąd nocą przebić się miały rzucił wszystkich na ziemię. Wtedy generał został ranny w policzek pod
pod Osuchami za Tanew. Generał Kustroń zdecydował się iść z prawym prawym okiem. Pierwszy postrzał otrzymał już poprzedniego dnia po
skrzydłem. Pod Dzikowem Starym dołączył wraz ze sztabem, radiostacją południu. Karabiny niemieckie grały bez przerwy, polskie odpowiadały
i trzema Vickersami do zbiorowego batalionu 3 psp kpt. J. Żurka w sile im z rzadka. Do sztabu armii została wysłana radiodepesza: „Bój zbliża
około 200 żołnierzy i na czele tego oddziału około godziny 11 ruszył zarośla­ się ku końcowi, generał Kustroń jest ranny" 106 .
mi obok wsi Koziejówka do lasu, na zachód od Ułazowa. Jednak lotnik Niemcy od dwudziestu czterech godzin ponawiali wezwania do kapi­
niemiecki towarzyszył kolumnie, a od południowego wschodu ostrzeliwała tulacji. Generał Kustroń zbywał je pogardliwym milczeniem. Teraz — mimo
ją jakaś bateria. odniesionej rany — uniósł się jeszcze na rękach z visem w dłoni, jakby się
— Co to za artyleria? — zwrócił się generał do kpt. Chwastka po osiąg­ chciał rzucić naprzód, lecz opadł z powrotem. Unieruchomiły go dwie
nięciu lasu Ułazów. — Niech pan sprawdzi 1 0 5 . serie cekaem — jedna w krzyż, druga w prawą łopatkę. Była godzina 14.

70 71
Jeszcze pół godziny trzymali Niemcy oddział pod ogniem, odpowiadając na muńskiego na Stryju i Dniestrze. Zostały tam wysłane grupy fortyfikacyj­
każdy polski strzał lub granat gęstymi nawałami. Z oddziału generała ne z Kostopola oraz baony junackie. Oficerowie szefostwa wojsk saperskich
pozostało przy życiu około 60 ludzi. otrzymali zadanie wyławiania znajdujących się na tyłach oddziałów saper­
Generał Kustroń żył jeszcze, usiłował coś mówić, lecz nie można skich i grup fortyfikacyjnych, jak i ośrodków zapasowych, zwłaszcza
było go zrozumieć, w końcu ucichł i opadł martwy. Zebrani wokół oficero­ zależało na uchwyceniu grupy mostowej ppłka Zaniewskiego ,m.
wie przypadli z płaczem do ciała swego dowódcy. Żołnierze niemieccy Utworzone z tych sił dwa pułki piechoty — ppłka Szeląga i ppłka
odrywali ich siłą. Dopiero kapitan niemiecki, dowiedziawszy się, nad kim Brąglewicza — stały pod Stryjem, pułk mjra Welza jako odwód — w Syno-
płaczą, zgodził się pozostawić ich przez chwilę... 107 wódzku Wyżnym. Na linii Podhorce—Falisz znajdował się oddział rozpo­
Wcześniej, 15 września, poległ pod Dachnowem zastępca ppłka Wójcika, znawczy. Grupa policji państwowej, licząca 1000 ludzi, pod dowództwem
ppłk Jan Kazanowski. Części 21 dywizji górskiej i 1 brygady górskiej ppłka Wisłoucha była wysunięta na północ, do rejonu Mikołajowa, gdzie
przedarły się w nocy z 16 na 17 września za Tanew pod Osuchami i dołączy­ rozpoczynała się nacjonalistyczna ruchawka ukraińska. Do grupy gen.
ły do sił głównych armii „Kraków". Dembińskiego wchodziły stopniowo oddziały ppłka Dudka w sile 3 bata­
Siły te wzięły udział w pierwszej bitwie połączonych armii „Kraków" lionów w rejonie Drohobycz—Borysław, zreorganizowana brygada płka
i „Lublin" pod Tomaszowem Lubelskim. Kotowicza w rejonie Turka—Rozłucz i grupa ppłka Semergi, dowódcy
216 pp. Razem grupa operacyjna gen. Dembińskiego liczyła 301 oficerów,
blisko 1200 podchorążych i podoficerów oraz 6466 szeregowych, a na
uzbrojeniu swym miała 5000 karabinów polskich i 1590 francuskich,
171 erkaemów starych typów, 48 cekaemów, 5 pistoletów maszynowych,
Przedmoście rumuńskie 6 moździerzy i 4 granatniki oraz 1 armatkę ppanc. i dwie rusznice. Na wszy­
stkie te ośrodki ogniowe grupa posiadała łącznie 4 jednostki ognia ' 1 0 . Stano­
wiło to mniej niż połowę początkowych sił płka Dąbka, który jeszcze trwał
Myślą przewodnią, która towarzyszyła odwrotowi sił polskich na południe, obronnie na Oksywiu.
było utworzenie ostatecznej linii oporu na rzekach Stryj i Dniestr. Oparcie Mimo jaskrawej iluzoryczności tych sił (szczególnie w artylerii i środkach
jej tyłów stanowić miał obszar zaprzyjaźnionej z Polską Rumunii, kolejami przeciwpancernych) Naczelne Dowództwo rozbudowywało nadal organiza­
której mogło napływać zaopatrzenie wojenne z zagranicy. Plan ten zapewnić cję dowodzenia na Pokuciu. Na dowódcę nowej armii pod starą nazwą
miał Polsce przetrwanie do chwili wyruszenia ofensywy zachodnich sojusz­ armia „Karpaty" został 13 września wyznaczony, jak wiadomo, gen. Fabry-
ników i znajdował poparcie generała Faury, szefa francuskiej misji wojsko­ cy po swoim zgłoszeniu się we Włodzimierzu Wołyńskim. Jego zastępcą
wej w Polsce. od 15 września został gen. G. Paszkiewicz. Dowódcą odcinka wschodniego,
Już 10 września minister spraw wojskowych, gen. Kasprzycki, jako od ujścia rzeki Stryj do Dniestru pod Żydaczowem aż do granicy rumuńskiej,
przełożony obszaru tyłowego wydał w Łucku rozkaz organizowania na rzece mianowano gen. M. Milana-Kamskiego, mimo że na odcinku tym przepra­
Stryj obrony 108 . Były to początkowo luźne bataliony z ośrodków zapaso­ wy pod Niżniowem, w Haliczu i pod Jezupolem obsadzało zaledwie kilka
wych i rozbitków, koncentrujące się w rejonie Stryja i Bolechowa, nad batalionów z ON i ośrodków zapasowych oraz pułk jazdy ppłka Gilewskiego
którymi komendę objął gen. Stefan Dembiński. Według kalkulacji Naczel­ ze Stanisławowa. Batalion saperów pod dowództwem ppłka Damrosza
nego Dowództwa, na przyczółek rumuński powinno nadciągnąć co najmniej dopiero przystępował do budowy stanowisk i umocnień obronnych. Pułk
10 dywizji z czterech związków operacyjnych: armii „Karpaty", „Kraków" KOP „Podole" ppłka M. Kotarby obsadzał granicę radziecką.
i „Lublin" oraz wojsk Frontu Północnego. W rzeczywistości pod rozkaza­ W skład nowej armii „Karpaty" weszło lotnictwo w sile 21 samolo­
mi gen. Dembińskiego zebrało się 13 i 14 września zaledwie 9 batalionów tów w czterech eskadrach pod dowództwem ppłka Tuskiewicza u l . Ogrom­
piechoty bez artylerii, łączności i służb. Oficer misji angielskiej, ppłk Gub- nym obciążeniem obszaru tyłowego był nadmiar dowództw i sztabów
bins, oddał do dyspozycji gen. Dembińskiego swą radiostację. zarówno centralnych, jak i okręgowych, które utraciwszy własne obszary,
Dopiero 13 września wieczorem gen. M. Dąbkowski, dowódca wojsk działały na terenie jedynego jeszcze wolnego DOK VI " 2 .
saperskich, otrzymał we Włodzimierzu rozkaz umocnienia przyczółka ru- Niestety Dniestr, a tym bardziej Stryj, z powodu panującej w 1939 r. dłu-

72 73
gotrwakj posuchy, nie stanowiły powa/nc| pt/cs/kody terenowej. Gen.
Dembiński postanowił tedy użyć jako i/cc/ywistcj przeszkody zagradzają­
cej — lasów, które po podpaleniu mogłyby na dłużej powstrzymać pochód
pancernych sił nieprzyjaciela. Na domiar złego na przedpolu nowej obrony
wybuchła — jak pisałem — w rejonie Żydaczowa i Mikołajowa dywersja
ukraińskich nacjonalistów. Do stłumienia został skierowany z Brzeżan
pułk piechoty ppłka Bezego z ośrodka zapasowego 21 dywizji oraz pułk ka­
walerii ppłka Gilewskiego, które po skończeniu akcji zostały włączone
do grupy gen. Dembińskiego " 3 .
Niemcy nie wywierali na grupę żadnego nacisku, całkowicie pochłonię­
ci byli sprawą jak najszybszego opanowania Lwowa. Po przejściu przez
Sambor 1 dywizji górskiej, do Chyrowa zbliżała się 57 niemiecka dywizja,
w Preszowie zaś na Slowacczyźnie skończyła wyładowanie 56 dywizja. Spod
Sandomierza dążyła do zagłębia naftowego 5 dywizja pancerna gen. Vien-
tighoffa. Pułkownik Kotowicz, który zszedł ze swą brygadą z kierunku
przesłaniającego Lwów do Turki, ciągle spoglądał ku północy, aby na nowo
podjąć swoje zadanie. Toteż po doprowadzeniu do porządku brygady
nakazał nowo utworzonemu 3 pułkowi strzelców górskich mjra W. Maj-
chrowskiego wykonanie z 15 na 16 września wypadu nocnego na Stary
Sambor" 4 . Akcja zakończyła się sukcesem. Pułk zdobył tę miejscowość
i trzymał w swym ręku przez szereg godzin, a nawet po wyparciu przez
przeważające siły niemieckie zajął stanowiska na wzgórzach na południe
od Starego Sambora i hamował ich dalsze posuwanie się na południe. Od­
szedł dopiero na rozkaz do Turki.
Około godziny 6.30 dnia 17 września na oddziały 57 dywizji niemieckiej
na trasie jej marszu na Lwów, uderzył też w Horodyszczach II batalion
155 pp kpt. Jana Rutkowskiego z grupy ppłka Dudka. Początkowo polski
batalion osiągnął pełne powodzenie, wkrótce jednak Niemcy rozwinęli swoją
artylerię i sami przeszli do natarcia. Miażdżąca przewaga ogniowa prze­
ważyła szalę na stronę nieprzyjaciela. W celu poprawienia sytuacji przyby­
ła ze Stryja na wozach i samochodach część oddziału rozpoznawczego,
ale i ona nie mogła odwrócić biegu wydarzeń. W rezultacie batalion wraz
z oddziałem rozpoznawczym wycofał się w nieładzie na Drohobycz. Do­
wódca H/155 pp został ciężko ranny i zmarł " 5 .
Naczelne Dowództwo, stacjonujące już w tym czasie (od 15 IX) w Ko­
łomyi, nie mając wpływu na bieg wydarzeń na odległych frontach walki,
zajmowało się głównie dalszą organizacją „przyczółka". W Bóbrce zebra­
ły się ośrodki zapasowe DOK X Przemyśl i tworzyły zgrupowanie gen. Wie­
czorkiewicza, w Tarnopolu — gen. Narbuta-Łuczyńskiego z DOK V Kraków.
Działali tu również m.in. generałowie Krok-Paszkowski i Jatelnicki.
15 września Naczelne Dowództwo nadało do Lwowa radiowy rozkaz,

•4
maszerować wprost na południe, na Stryj, ale rozkaz wydany w tej sprawie,
jeszcze we Włodzimierzu Wołyńskim, dotarł do rąk jego zbyt późno.
Na optymistyczną ocenę położenia wpłynęły też meldunki, że w wielu
miejscowościach czołgi i samochody pancerne Niemców stały bezczynnie
z powodu braku paliwa. Wiadomo również było, że ponieśli oni duże straty
w sprzęcie. Można więc było przypuszczać, że dotychczasowe szybkie
związki niemieckie nie potrafią skutecznie zamknąć drogi schodzącym na
południe jednostkom polskim. Jakkolwiek liczono się, że będą one znacz­
nie uszczuplone i wyniszczone, to jednak na miejscu będą mogły uzyskać
wzmocnienie w licznych ośrodkach zapasowych. Największe zagrożenie
stanowiło lotnictwo bombowe nieprzyjaciela. Ponieważ jednak zbliżał się
już ostatni termin wyruszenia ofensywy alianckiej na Zachodzie, Niemcy
musieliby natychmiast przerzucić znaczną jego część na front nad Renem.
W następnej zaraz kolejności poszłyby wojska naziemne...
W nocy z 16 na 17 września płk dypl. Jaklicz oceniał, że na przed-
mościu zdoła się przebić równowartość ośmiu dywizji piechoty, dwu brygad
kawalerii, brygady zmotoryzowanej, 3 dyony art. ciężkiej i baon czołgów
R-35 1 1 7 . Tymczasem jednak nad tymi nadziejami dominowała nieodparcie
logika cyfr. Prawie 100% zmoblizowanych sił było daleko od przyczółka
rumuńskiego na północy. Jedynie ściągnięcie brygady Maczka i baonu czoł­
gów R-35 mjra Łuckiego było przedsięwzięciem realnym. Najbliżej położona
grupa dywizji karpackich gen. Sosnkowskiego znajdowała się w odległości
około 100 kilometrów i maszerowała na Lwów, a nie na Stryj. Armia
„Kraków", walcząca pod Biłgorajem, była odległa o 200 kilometrów, armia
10. Grupa gen. Sosnkowskiego w dniu 16 września ^Lublin" jeszcze dalej. Organizujący się pod dowództwem gen. Dęba-Bier-
nackiego Front Północny znajdował się w odległości około 300 kilometrów,
odosobnione ośrodki walki w Warszawie i Modlinie o 400 kilometrów.
mający na celu wzmocnienie przyczółka: „Maczek z brygadą natychmiast
do Stanisławowa" .
U6 Największe i najsilniejsze zgrupowanie sił polskich, armie „Poznań"
i Pomorze", uwikłane w ciężkie walki z trzecią częścią sił niemieckich
W tym czasie w Stanisławowie znajdowało się 20 dział artyleryjskich:
nad Bzurą, w ogóle nie mogły wchodzić w rachubę. Co najwyżej mogły
14 armat 75 mm, 2 armaty górskie i 4 haubice 155 mm. Pozostające na
przedpolu nowej linii zagłębie naftowe w Drohobyczu i Borysławiu naka­ dotrzeć w jakim takim stanie do Warszawy i zasilić jej obronę.
zano spalić, zapasy benzyny i nafty załadować do odtransportowania, Wieczorem 16 września płk dypl. Biegański, jako delegat N.W. w mini­
a w razie niemożności wywozu — również spalić. sterstwie spraw zagranicznych, przekazał szereg depesz z zagranicy,
wśród nich depeszę gen. Norwida-Neugebauera z 12 września w sprawie
odmowy lotniczych działań odciążających ze strony RAF i z dnia 14 wrze­
Dzień 16 września upływał w Naczelnym Dowództwie pod znakiem śnia w sprawie nieaktualności działań ofensywnych w większym stylu na
dużego optymizmu, a to na skutek otrzymanej wiadomości o wielkim Zachodzie, a to w wyniku podjętej przez rządy i sztaby Francji . Wielkiej
sukcesie gen. Sosnkowskiego na Wereszycy w Lasach Janowskich. Według Brytanii decyzji w Abbeville. Było to przekreślenie nadziei na jakąkolwiek
8
tych wiadomości ro/bil on wielka jednostkę pancerną Niemców, zdobył pomoc czy choćby na odciążenie ze strony sprzymierzeńców " .
dużo Sprzętu i wziął do niewoli wielu jeńców. Sosnkowski miał także

77
76
faktycznie wyodrębniony z obszaru krajowego i pracował samodzielnie,
Wydarzenia na tyłach i w głębi kraju po 15 września nastawiając się głównie na obronę Wilna (a do pewnego stopnia także
Grodna) i odsyłając uzbrojone i ruchome jednostki oraz zapasy materiałowe
transportami kolejowymi przez Polesie i Wołyń na południowy wschód.
Zawrócenie znacznych sił niemieckich do walk toczących się w centrum
Po odtransportowaniu „grupy grodzieńskiej" 10—13 września do­
Polski (nad Bzurą, w Puszczy Kampinoskiej, pod Warszawą, a także pod
wództwo załogi objął płk st. spoczynku B. Adamowicz, a w jej skład weszły
Tomaszowem Lubelskim oraz między Przemyślem a Lwowem) przyhamo­
dwa bataliony improwizowane z OZ 29 DP, baon wart. nr 71, pięć pluto­
wało ruch Niemców w kierunku wschodnim. Dla obszaru tyłowego oznacza­
nów pozycyjnych art. Dalsze siły OZ były tylko w drobnej części uzbro­
ło to pewną stabilizację na wschód od linii: na Suwalszczyźnie wzdłuż
jone i umundurowane 12°.
granic z Prusami Wschodnimi, obszaru na wschód od Grodna, Białegosto­
ku, Kobrynia, Brześcia; na Wołyniu na wschód od Kowla i wzdłuż linii Sytuację w Wilnie utrudniała nieuregulowana sprawa dowodzenia, zwła­
Bugu; w Małopolsce Wschodniej na wschód od linii Żółkiew, Lwów, Stryj, szcza po odwołaniu dowódcy OK III, gen. Olszyny-Wilczyńskiego. Do
Turka. powiększenia załogi obozu warownego nie brakło ludzi, ale nie było dla
nich uzbrojenia i umundurowania oraz większych zapasów amunicji. Na
Był to więc jeszcze wielki szmat kraju o głębokości 170—200 km i o sze­
Suwalszczyźnie słabe oddziały KOP były w luźnej styczności z Niemcami.
rokości, licząc od Dźwiny do Karpat, około 950 km. Powierzchnia tego
Zaimprowizowana załoga Grodna gotowała się do powstrzymania zbliżają­
obszaru tyłowego wynosiła około 140 tys. km 2, tj. niewiele mniej niż
cych się od południowego zachodu wojsk niemieckich, należących do pół­
'/ 3 całego terytorium Rzeczypospolitej.
nocnego skrzydła niemieckiej 4 armii.
W pewnej mierze zelżała też nad tym obszarem działalność niemieckie­
Przeznaczone do odesłania na południe oddziały ruchome i zapasy
go lotnictwa, którego gros miało być użyte właśnie w bitwie nad Bzurą.
amunicji zostały już załadowane i wyprawione w drogę, z wyjątkiem
Na tyłach bombardowano nadal główne linie i węzły kolejowe (najbardziej
zaimprowizowanej w rejonie Wołkowyska bryg. kaw. płka H. Tarnasiewi-
rejon m. Brody i węzeł Krasne—Busk). Ale i to działanie stopniowo słabło
cza w grupie gen. Przeździeckiego, czekającej na podstawienie transportu.
i nie zdołało sparaliżować ruchu na liniach komunikacyjnych, czego dowo­
W ośrodkach zapasowych na Wileńszczyźnie była jeszcze znaczna liczba
dem było przesunięcie koleją dwu dywizji z północy pod Lwów. Zmniejszyła
rezerwistów nie uzbrojonych i przeważnie nie umundurowanych. Na
się również wyraźnie liczba zrzutów dywersyjnych.
spokojnych jeszcze granicach północno-wschodniego obszaru państwa
Rozwój położenia wojskowego w obszarze tyłowym spowodował, iż
stały odtworzone po mobilizacji oddziały KOP, a mianowicie:
Naczelne Dowództwo jeszcze 13 września wydało zarządzenie, uznające całe
— na granicy litewskiej — pułk „Wilno" (4 baony),
terytorium państwa za obszar operacyjny. Tym samym oddzielne dowo­
— na północno-wschodniej części granicy radzieckiej — pułk „Głębo­
dzenie przez ministra spraw wojskowych formacjami tyłowymi stawało się
kie" (2 baony), wzmocniony półbrygadą ON „Dzisna" (2 baony),
zbędne. Formacje te musiały więc w najbliższym czasie bądź to wejść
— na pozostałej części granicy radzieckiej — pułk „Wilejka" (3 baony
w skład poszczególnych zgrupowań operacyjnych, bądź to przejść do bez­
i 2 szwadrony) oraz pułk „Baranowicze" (2 baony).
pośredniej dyspozycji Naczelnego Wodza względnie jego organów.
Na Polesiu przeważna część oddziałów luźnych i tyłowych wcielo­
Ministerstwo Spraw Wojskowych w tym właśnie czasie (14—15 wrześ­
na została do grupy operacyjnej gen. Kleeberga podlegającej już N.D. i wal­
nia) przesuwało się z Wołynia do rejonu Kosowa na pograniczu rumuń­
czącej z Niemcami w Brześciu oraz w rejonie na zachód od Kobrynia. Nie
skim, dokąd dotarło — i to tylko swoimi czołowymi rzutami — dopiero
uzbrojone i nie umundurowane pozostałości ośrodków zapasowych odesła­
16 września " 9 . W tych warunkach dowodzenie przez ministra spraw
no także i z Polesia — marszem pieszym — na południe. Granicę radziecką
wojskowych, a nawet urzędowanie ministerstwa nie było możliwe. Toteż
na odcinku poleskim dozorowała odtworzona brygada KOP „Polesie"
ND po zainstalowaniu się (od 15 września) w Kołomyi zajęło się bezpośred­
(3 baony i 1 szwadron).
nio także sprawą znajdujących się na tyłach wojsk i służb podlegających
Zaimprowizowane na Wołyniu zachodnim zgrupowania generałów Tro­
dotychczas ministrowi spraw wojskowych. Jednakowoż z samej konfiguracji
janowskiego i Sawickiego miały już kontakt bojowy z Niemcami i faktycz­
i rozciągłości obszaru tyłowego wynikało, że ta ingerencja Naczelnego
nie podlegały ND. Na północnym skrzydle w rejonie Kowla i Lubomia był
Dowództwa będzie musiała przedstawiać się rozmaicie w różnych rejonach. na razie tylko luźny kontakt z przeciwnikiem (z czołowymi elementami
Najbardziej oddalony rejon północno-wschodni już od 9 września został
79
78
pancerno-motorowymi korpusu gen. Guderiana podchodzącymi z kierunku
Brześcia). Natomiast na południu toczył się w dniach 15 i 16 września
zacięty bój o Włodzimierz z częścią czołowej dyw. panc.-mot. korpusu
gen. Kleista. W nocy z 16 na 17 września Niemcy odskoczyli daleko w tył,
aż do rejonu Tomaszowa Lubelskiego.
Dalej na tyłach, w głębi Wołynia, przygotowywało obronę linii Sty-
ru zgrupowanie gen. Skuratowicza w rej. Łucka, oraz linii Ikwy — zgrup.
gen. Strzemińskiego i w rej. Młynów, Dubno zgrupowanie płka Hanki-Kule-
szy m . Zgrupowania te jeszcze podlegały ministrowi spraw wojskowych
(I wicemin. gen. Głuchowski pozostał w rej. Łucka). Do ich sformowania
użyto uzbrojonych i umundurowanych części ośrodków zapasowych i miej­
scowej brygady ON oraz rozbitków i odprysków z zachodu.
Równocześnie ciągnęły poprzez Wołyń w ogólnym kierunku na Lwów
i Tarnopol wojska i służby tyłowe z zajętych już części Rzeczypospolitej,
nie umundurowane i nie uzbrojone części ośrodków zapasowych, tabory
rozbitych jednostek lub te, które po zmobilizowaniu nie zdołały już do­
łączyć na swoje miejsce, oddziały pozadywizyjne w bezpośredniej dyspo­
zycji N.W., liczne szpitale polowe i inne. Do tego dochodziły oddziały
policji państwowej, ewakuowane władze cywilne, personel i urządzenia fa­
bryczne przemysłu wojennego i ciągle jeszcze wielkie rzesze uchodźców.
Część ich odpływała transportami kolejowymi, większość zaś — pieszo
w porozrywanych i pomieszanych zespołach. Towarzyszyły im trudności
w zaopatrzeniu, nękały też za dnia naloty. W stosunkowo najlepszym
położeniu były wycofywane na południowy wschód formacje zmotoryzowa­
ne, zwłaszcza artyleria przeciwlotnicza l 2 2 .
Na liniach kolejowych Łunimiec—Sarny—Brody oraz Łuck—Radzie-
chów wciąż jeszcze były w ruchu — choć w coraz powolniejszym tempie —
transporty wojsk przerzucanych z północnej części państwa na południe.
Od południowego zachodu i zachodu dołączały transporty kolejowe z ewa­
kuowanym uzbrojeniem i amunicją, kierowane również na Lwów i na
Dniestr.
Wołyński odcinek granicy radzieckiej obsadzały dwa odtworzone pułki
KOP, a mianowicie:
— pułk „Sarny" (2 baony i 1 szwadron), wzmocnione dwoma baonami
fortecznymi w rejonie Sarny—Małyńsk,
— pułk „Równe" (3 baony i 3 szwadrony).
Połowa Małopolski Wschodniej po linię Żółkiew—Lwów—Stryj objęta
już była działaniami wojennymi, tak że obszar tyłowy zacieśniony
tam został niemal już tylko do Podola i Pokucia. W związku z planem
obrony tzw. przyczółka rumuńskiego ten właśnie obszar był miejscem
II. Obszar krajowy I i 16 września zbiórki spływających z zachodu i z północnego zachodu tyłowych jednostek

6— Bitwy polskiego Września, t l i 81


wojska, ośrodków zapasowych i lokalnych władz wojskowych, tyłowych
rzutów sztabu N.W. i wycofywanych zapasów materiałowych. Cała ta bez­ Wszelkie dowodzenie w tych warunkach, począwszy od zebrania i sku­
pienia rozciągniętych oddziałów, musiało natrafiać na ogromne trudności
kształtna masa była niezmiernie trudna do opanowania i pokierowa­
Toteż dowództwo z gen. Riickemannem-Orlikiem tego odtworzonego
nia, a duże stłoczenie wyższych dowództw na tym ściśnionym obszarze
KOP-u, umieszczone w samym środku szerokiego frontu wschodniego na
powiększało jeszcze chaos 123 . Tu i ówdzie zaczęła ujawniać się dywersja
Polesiu, w Dawidgródku, było w stanie uchwycić i skupić tylko niewielką
ukraińska — najsilniej w obszarze Żydaczowa.
część podlegających sobie formacji.
Mimo tak ciężkiego położenia nie nastąpiło jednak załamanie się; już
w dniach 15—16 września zaczął zaznaczać się wyraźny postęp w opanowa­
niu chaosu. Rozgraniczono kompetencje poszczególnych dowódców, tak
pod względem terytorialnym, jak i rzeczowym. Dowódca DOK V, gen.
Łuczyński, objął kierownictwo nad obszarem tyłowym na Podolu z siedzibą
w Tarnopolu. Dowódca DOK VI, gen. Langner, zajęty obroną Lwowa, prze­
kazał dowodzenie na obszarze tyłowym na Pokuciu najpierw swemu zastęp­
cy, a następnie kwatermistrzowi gen. Kamskiemu. Dowódca DOK X, gen.
Chmurowicz, najpierw próbował organizować obronę w luce między
Lwowem a Dniestrem nad dolną Wereszycą. Zebrane tam oddziały posłuży­
ły do szybkiego stłumienia (we współdziałaniu z policją państwową)
ruchawki ukraińskiej w rejonie Żydaczowa. Wszystko, co tylko można
było uzbroić i umundurować w ośrodkach zapasowych, odsyłano do walczą­
cych w Małopolsce wschodniej zgrupowań operacyjnych — do rejonu Żół­
kwi, do obrony Lwowa i do rejonu Stryja. Nie uzbrojone części ośrodków i
skierowano na południe, za Dniestr. Oddziały te miały otrzymać tam
uzbrojenie z zagranicy. Awizowane już było wyruszenie statków państw
sprzymierzonych z uzbrojeniem i amunicją, zdążających do Konstancy.
Także i w tym południowo-wschodnim obszarze granice państwa by- <
ły obsadzone bardzo słabymi siłami. Na granicy węgierskiej stała tylko
niepełna „Karpacka" półbrygada ON (2 baony), a na granicy rumuńskiej —
jedynie Straż Graniczna. Granicę radziecką nad Zbruczem dozorował
odtworzony pułk KOP „Podole" (3 baony i 1 szwadron).
Z całym naciskiem podkreślić trzeba, że rozciągnięty na wschodniej
granicy odtworzony KOP w wypadku agresji wschodniego sąsiada był
w stanie zapewnić tylko krótkotrwałe dozorowanie. O jakiejś dłuższej
osłonie granicy, a tym bardziej o obronie na miejscu nie mogło być mowy.
Rozstrzygał o tym już sam stosunek sił do przestrzeni. Dołączały się do tego
liczne braki organizacyjne tej zaimprowizowanej formacji, jak nikłe stany
jednostek, słabość liczebna kadry zawodowej i zawiązki służby czynnej,
wysoki procent rezerwistów z mniejszości narodowych, zwłaszcza Niem­
ców (30—60% w poszczególnych baonach), słabe uzbrojenie — mała ilość :
broni maszynowej i zupełny brak artylerii, a także brak taboru, kuchen
polowych i środków łączności.

82
późnego wieczora strzelała na Łowicz, mimo iż w części miasta znajdowały
Ogniska decydujących zmagań się jej własne oddziały.
we wrześniu 1939 roku Ułani Wielkopolskiej Brygady Kawalerii zatrzymują się przed wie­
czorem 13 września na bagnistych, podmokłych łąkach na zachód od Łowi­
cza i tam w sąsiedztwie stanowisk piechoty kopią wnęki, w których
chlupie woda. Nad miastem unosiła się lekka łuna. w gęstniejącym mroku
raz wraz rozbłyskują ogniste kule granatów.
— Hurra! hurra! — dochodzą odgłosy polskich kontrataków.
Zgiełk walki to oddala się, to przybliża. Artyleria ciężka silnie
ostrzeliwuje miasto. W górze, na tle łuny, wystrzelają ostro zarysowane
sylwetki wież kościelnych. To kolegiata łowicka 2. W nocy z 13 na 14 wrze­
śnia Łowicz składa ciężkie ofiary wojnie. Granat trafia w jedną z wież:
Boje armii „Pomorze" o Łowicz — Przeprawa Niemców przez Wisłę pod fajerwerk ognia i wieża staje w płomieniach. Jakiś czas widać stalowe ruszto­
Płockiem — Bitwa grupy armii „Poznań-Pomorze" pod Sochaczewem — wanie, wreszcie i ono zwala się z łomotem w dół.
Obrona cywilna Warszawy — Na bezdrożach Puszczy Kampinoskiej — Przemarsze i przegrupowania oddziałów 26 dywizji trwały całą noc,
Odwrót jednostek armii „Poznań" i „Pomorze" na Warszawę — Bitwa dopiero nad ranem 14 września, na krótko przed natarciem, ostatnie
pod Sierakowem i Laskami — Wkroczenie jednostek armii „Poznań" z nich znalazły się na podstawach wyjściowych. 18 pp ppłka dypl. W. Majew­
i „Pomorze" do Warszawy — Ośrodek oporu „Palmiry" — Marsz szturmo­ skiego już od południa 13 września krwawił na przedmościu Sochaczewa.
wy grupy generała Bołtucia — Obrona Modlina — Bitwa armii „Kraków" Niemcy nadciągnęli tu z kierunku Żyrardowa i położyli silny ogień na
i „Lublin" pod Tomaszowem Lubelskim — Bitwy pod Janowem, Lelechów- miasto. 5 kompania wysunięta na wschodni brzeg rzeki nie wytrzymała ude­
ką i Hołoskiem. Przekazanie Lwowa — 17 września w Naczelnym Do­ rzenia i opuściła stanowiska; wzmocniono ją 7 kompanią po zawróceniu
wództwie — Postawa Zachodu wobec działań w Polsce. na miejsce. Wieczorem 18 pp odmaszerował do dywizji w rejon Gągolin
Północny, pozostawiając w obsadzie Sochaczewa wzmocniony batalion
mjra Kozubowskiego, dwie baterie artylerii i kawalerię dywizyjną celem
dozorowania rzeki w rejonie Mistrzewic.
Boje armii „Pomorze" o Łowicz
O świcie 14 września dowódca 10 pp, płk M. Krudowski, wydaje rozkaz
Natarcie armii gen. Bortnowskiego w składzie trzech dywizji (4, 16 i 26) grupie wypadowej w składzie: 5 kompania 10 pp, dwa plutony cekaem i plu­
w ogólnym kierunku na Skierniewice miało nastąpić w nocy z 13 na 14 wrze­ ton ppanc. ze wsparciem baterii 7 pac i baterii 26 pal, całość pod dowódz­
śnia. Uderzenie czołowe piechoty powinna była wzmocnić Wielkopolska twem kpt. J. Dobrzańskiego — wyrzucić nieprzyjaciela z jego pozycji na linii
Brygada Kawalerii działaniem na północne skrzydło nieprzyjaciela z rejonu stacja kolejowa i osiedle Bednary, następnie rozpoznawać w kierunku
Sochaczewa. Lecz zamierzeniu temu stanęła na przeszkodzie niegotowość Skierniewic, na które wyjdzie natarcie 26 dywizji. Skutecznie i celnie prowa­
26 dywizji płka Ajdukiewicza, która dopiero nadciągała. Części jej od­ dzony ogień artylerii przez kpt A. Wojciechowskiego z 7 pac i ppor.
działów oddano kolumnę samochodową armii; zajmowały one pospiesznie Wiktorowskiego z 26 pal, a przede wszystkim wyjątkowa odwaga
stanowiska nad Bzurą w rejonie Kompiny. 18 pułk tej dywizji poszedł, by kpt. Wojciechowskiego, utorowały drogę piechocie, która wyruszyła z roz­
wzmocnić załogę Sochaczewa. Przydzielony także do armii „Pomorze". machem z podstawy wyjściowej, osiągając prawie jednym skokiem tor kole­
7 pułk artylerii ciężkiej był jeszcze w marszu. W rezultacie termin jowy. Zaskoczony nieprzyjaciel w popłochu opuścił stanowiska i wycofał
natarcia na Skierniewice przesunięto na godzinę 8 dnia 14 września '. się, pozostawiając między domami osiedla Bednary działo polowe. W pol­
Przeciwnik zbliżył się do Bzury dopiero około południa 13 wrześ­ skie ręce wpadł niemiecki oficer i 11 szeregowych. W wytworzoną lukę
nia, wykonując natarcia rozpoznawcze. Natarcia te zarówno w Łowiczu, dowódca 10 pp wprowadził dwa baony 10 pp 3.
jak i na Zielkowice zostały z łatwością odparte, jakkolwiek stwierdzono Główne zadanie należy do 16 dywizji płka Szyszki-Bohusza, 26 dywi­
na przedpolu nową niemiecką dywizję piechoty. Artyleria niemiecka do zja jako lewoskrzydłowa ma nacierać w kierunku na Nieborów. Po stronie

84 85
zachodniej — za Bzurą inzwija MV do natarcia 4 dywizja pod nowym do­
wództwem płka Werobeja. Ostatecznym celem uderzenia grupy Bortnow-
skiego ma być zdobycie Skierniewic, aby zapewnić obu armiom swobodny
przemarsz do Warszawy.
Pierwszy ku przeprawom na Bzurze ruszył na prawym skrzydle 16 dywi­
zji zwycięski „sześć cztery" mjra Rewerowskiego i od razu wpadł pod
ogień artylerii. To, co przed 36 godzinami zostało zdobyte w pierws/ym
impecie, teraz trzeba było zraszać gęsto krwią. Sama rzeka nie była silnie
broniona i oddziały pułku łatwo ją przekroczyły, natomiast marsz przez
miasto był opóźniany przez grupy niemieckiej piechoty, ciągle pod silnym
ogniem artylerii.
Po dwu dniach walk z wielu domów pozostały tylko gruzy. Nie dogasłe
pożary gryzą dymem, wałęsającym się leniwie w powietrzu. Oczodoły
wypalonych drzwi i okien zioną pustką, odcinając się kontrastowo od odar­
tych z dachów, osmalonych domów. Na jezdni poplątane zwoje drutów
telefonicznych, zdartych ze słupów. U wylotu po bokach sterczą nadal
rozbite działka przeciwpancerne Niemców, wybita do nogi obsługa leży
odrzucona na bok. Szczególny nieład panuje na rynku, gdzie zaskoczono
onegdaj kolumnę pancerną.
Nagle z lewa i z prawa rozlegają się krótkie, gwałtowne serie broni maszy­
nowej i suchym trzaskiem odbijają się od odrapanych kamienic. W wąską
uliczkę wpada stukot butów i odgłosy bieganiny. Krzyki: „Naprzód!"
i „Halt!", przeplatają się ze sobą, tworząc jedyną w swym rodzaju
symfonię walk ulicznych. Chodnikiem posuwa się pluton piechoty. Oficer
biegnie do przodu i stara się zbadać położenie tam, w głębi. Zza węgła
wypada zgięty wpół żołnierz i przykleja się do muru obok swego dowódcy.
— Co tam? — pyta spokojnie oficer. Ma już za sobą walki po Meł-
nem, Grutą i tutaj — pod Łowiczem.
— Niemcy — odpowiada, łapiąc oddech, żołnierz 4 .
Oznaczało to, że nowe siły przeciwnika uderzają na Łowicz. Natarcie
polskie ubiegło go bowiem w zajęciu Łowicza. Na południowym skraju
miasta doszło do boju spotkaniowego. Polacy przywitani zostali krzyżowym
ogniem broni maszynowej i potężną zaporą artyleryjską. Była to główna
pozycja niemiecka, przed którą pułk pomorski zaległ w terenie.
Na wschodnim skrzydle dywizji, gdzie przystępował do natarcia pułk
„sześć sześć" ppłka Michalskiego, Niemcy wykonali rano wypad na My-
słaków, wskutek czego artyleria polska musiała tam skupić swój ogień.
Wypad został łatwo odrzucony, ale natarcie 66 pp wyruszyło dopiero
około południa i spotkało się z bardzo silnym oporem nad Bzurą. Tylko
w jednym miejscu udało się przekroczyć rzekę, ale żołnierze od razu zalegli
w silnym ogniu nieprzyjaciela.

86
26 dywizja zapewniła sobie wcześniejsze uchwycenie przepraw przez rzeki. Na bezbronnych i widocznych jak na dłoni żołnierzy bluznęły wszy­
Bzurę przez wyrzucone naprzód oddziały, które o świcie spędziły Niem­ stkie środki ogniowe Niemców. Umieszczony w gnieździe bocianim pod
ców z rzeki i zajęły podstawy w miejscowościach Kompina i Patoki, Na­ Sypieniem obserwator niemiecki 6 skierował nawałę całej artylerii. Powstało
tarcie dywizji ruszyło z niewielkim opóźnieniem po godzinie 8. Lewo- istne piekło. Kto nie zginął lub nie padł ranny od razu. ten mógł ocaleć leżąc
skrzydłowy 37 pp ppłka S. Kurczą z I dywizjonem 26 pal napotkał niezbyt mocno przywarty do ziemi, aż zapadnie zmrok. Ci, którzy dotarli do rzeki,
silny opór, trafiając w lukę między dywizjami niemieckimi, i posuwał nie zastali tam przepraw, gdyż zostały one zniszczone przez artylerię
się szybko naprzód. Około godziny 10 bataliony pierwszego rzutu prze­ wroga wraz ze strzegącymi ich saperami. W czasie przeprawy wielu żołnierzy
kroczyły tor kolejowy, ale ogień nieprzyjaciela wzmagał się coraz bardziej. utonęło. Lecz i ci. którzy wreszcie dopadli do Kompiny i Patok, byli
10 pp płka M. Krudowskiego, posuwając się wzdłuż szosy Kompina—Nie­ nadal w zasięgu artyleryjskiego ognia nieprzyjaciela. Krwawe straty
borów, natrafił na większy opór. Mimo to udało się jego batalionom 37 pułku osiągnęły w tym dniu około 509? stanów. Znaczne też straty po­
dotrzeć także do toru i zająć wieś oraz stację Bednary. niósł 10 pułk piechoty, który jednak wycofał się dopiero w godzinach po­
W tym położeniu lotnik armii „Pomorze", por. obserwator Tadeusz południowych. Ciężko ranny został jeden z najdzielniejszych oficerów II ba­
Kuryłło, w czasie lotu rozpoznawczego stwierdził na wszystkich drogach talionu, ppor. Jerzy Sieklucki, dowodząc 4 kompanią. Poległ dowódca
z kierunku Warszawy posuwające się ku Bzurze kolumny pancerne. Wylą­ 1 kompanii. Zginęło szereg młodych oficerów, a wśród nich cała promocja
dował niezwłocznie w Czerniewie i przekazał osobiście meldunek gen. Bor- podporuczników z 1939 roku 7. Ten niefortunny chrzest ogniowy 26 dywizji
tnowskiemu. Dowódca armii „Pomorze" znał już z doświadczenia miaż­ znacznie osłabił ducha bojowego jednostki.
dżące uderzenie korpusu pancernego w korytarzu gdańskim i ocenił, że Jednak poszczególne części dywizji biły się nadal z całą zaciętością.
rozpoznana broń pancerna może jeszcze tego samego dnia przekroczyć Artyleria dywizji, mimo iż sama znajdowała się pod ogniem niemieckim
w rejonie Sochaczewa słabo bronioną Bzurę i wejść na tyły jego grupy i na skutek dezorganizacji nie miała łączności z piechotą ani też nie znała
nacierającej na Skierniewice. Połączył się więc bez zwłoki z dowódcą jej stanowisk, do wieczora tego dnia okładała ogniem pozycje niemieckie,
26 dywizji, która była najbardziej zagrożona, i po przekazaniu informacji wstrzymując w ten sposób dalsze posuwanie się przeciwnika. Szczególną
o swoim położeniu rozkazał przerwać natarcie i zorganizować się obronnie 5. zawziętością odznaczał się dowódca 8 kompanii 18 pp, kpt. Hala, który
Następnie zawiadomił telefonicznie o zagrożeniu pancernym gen. Bołtucia, od chwili nawiązania styczności z nieprzyjacielem od pierwszych dni wojny
pozostawiając jego własnej decyzji sprawę dalszego prowadzenia natarcia, co wieczór dobierał sobie zastęp ochotników i zapuszczał się wraz z nimi
Alarm przeciwpancerny dotarł także do maszerującej na północy grupy w głąb obszaru wroga, gdzie napadał na uśpionych Niemców. Wkrótce
operacyjnej gen. Knolla i zatrzymał ją wzdłuż rzeczki Słudwi. Niestety, sława nieugiętego bojownika rozeszła się po obu stronach linii frontu.
ta pochopna ocena położenia i odruchowa decyzja zapoczątkowały serię Niestety, w jednym z natarć nad Bzurą dzielny kapitan padł przeszyty
niepowodzeń, którym do końca dnia 14 września uległy jednostki armii serią pocisków. Po kampanii Niemcy specjalnie ekshumowali wskazany
„Pomorze". im grób, aby przekonać się, czy rzeczywiście wielki ich wróg nie żyje.
Alarm Bortnowskiego zbiegł się z trudną sytuacją, jaka właśnie wy­
tworzyła się na odcinku 37 pp. Na pułk ten wyszło około godziny
11 silne przeciwnatarcie zza rzeczki Rawki, połączone z uderzeniem 4 dywizja przeszła w nocy przez Bzurę bez walki, a jej wyruszenie z pod­
oddziału zmotoryzowanego z Bolimowa. Uderzenie to rozbiło I batalion, staw odbyło się bez styczności z nieprzyjacielem. 67 pp tej dywizji, wzmoc­
który zaczął odpływać ku Bzurze, pociągając za sobą sąsiedni III batalion niony I batalionem 14 pp pod nowym dowództwem mjra J. Łobzy miał
pułku. Pułkownik Kurcz rzucił w tym momencie na południowy brzeg rzeki uderzeniem w kierunku wschodnim zdobyć Lisewice oraz Dąbkowice
swój batalion odwodowy, aby stworzyć przesłonę dla cofających się od­ Dolne i Górne. Zadanie to ułatwiała obecność batalionu 67 pp mjra
działów. W tej sytuacji zastał go rozkaz płka Ajdukiewicza, który nie M. Steinera na prawym brzegu Bzury w rejonie Chruślina Kościelnego.
tylko wstrzymywał ruch odwodów, ale nakazywał wycofanie całej dywizji Artyleria niemiecka dopiero w bezpośrednim pobliżu wyznaczonych przed­
za Bzurę. miotów natarcia otworzyła ogień. Jednak kolejne ześrodkowanie pięciu
Stała się rzecz straszna. Kompanie i plutony zaczęły ławą odchodzić 8
dywizjonów artylerii pod dowództwem płka Czerwińskiego obezwładniło
do tyłu bez żadnej osłony ogniowej, aby jak najprędzej osiągnąć linię niemieckie źródła ogniowe i około godziny 12 wszystkie trzy bataliony

88 89
67 pp podpułkownika dypl. Komunieckiego zdobyły wyznaczone sobie serie polskich plutonów, aby zaraz umilknąć pod nową nawałą ognia. Sześć­
przedmioty natarcia. dziesiąty czwarty cofa się strużkami drużyn w głąb miasta, czepia się zało­
Pułkownik Werobej, znając trudności lewego sąsiada pod Łowiczem, mów kamienic i murów. Ze wszystkich stron rozlegają się odgłosy zażartej
wystąpił z propozycją uderzenia swego odwodowego 63 pp na tyły Łowi­ walki ulicznej.
cza. Jeszcze zanim gen. Bołtuć przyjął tę propozycję, rozkazał 63 pułkowi Generał Bołtuć uznał, że mimo odwrotu 26 dywizji i wyparcia za Bzurę
ppłka S. Kaczmarczyka przejść przez Bzurę i zająć podstawy wyjściowe 64 pp należy kontynuować walkę o Łowicz, aby doprowadzić do rozbicia
w rejonie Pilaszkowa. W tym jednak czasie wyszło silne przeciwnatarcie 18 niemieckiej dywizji. Korzystając z propozycji płka Werobeja, zamierza­
niemieckie, wsparte wzmożonym ogniem artylerii, i odrzuciło nie okrzepłe jącego uderzyć na tyły Łowicza, nakazał płkowi Szyszce-Bohuszowi pono­
jeszcze na zdobytych przedmiotach bataliony 67 pp niemal na ich podstawy wienie czołowego natarcia na miasto. Tym razem na linię wychodzi nie zaan­
wyjściowe. gażowany dotąd 65 pp ppłka Kirszensteina. Miał on uderzyć w stwierdzoną
Wzmagał się napór niemiecki na Łowicz. Na podstawie meldunków we wschodniej części Łowicza lukę, tuż obok 66 pp, który mimo natarć
o polskich postępach od rana 14 września dowództwo niemieckie rzuciło tu­ niemieckich utrzymał przedmoście na wschód od Łowicza. Tutaj też, w ce­
taj swoje odwody i wzmocniło koncentrację artylerii. 18 niemiecka dywizja gielni, usadawiają się punkty obserwacyjne wszystkich czterech dywi­
otrzymała rozkaz wyparcia Polaków za Bzurę jeszcze do wieczora. Na zjonów artylerii 16 DP. Lecz przegrupowanie wymaga czasu, skutkiem czego
odcinek Łowicza kładły swój ogień cztery dywizjony lekkie i trzy ciężkie. to nowe natarcie mogło wyruszyć dopiero o godzinie 17.
Silny ogień uderza na południowe wyloty Łowicza. Pocisk za pociskiem
bije w kamienny bruk i w na pół rozwalone domy. Praży odłamkami i gru­
zem, rozpryskami muru i kamieni, przesłaniając ulice tumanami dymu
i pyłu. W uszach bezustanny huk. Trzeba krzyczeć, aby ktokolwiek mógł Tymczasem na odcinku 4 dywizji krytyczną sytuację zdołał opanować
coś usłyszeć. Z dymiących uliczek wypadają grupki piechurów. Dźwigają ppłk Komuniecki. Zatrzymał swe bataliony i uporządkował, a następnie
kaemy i moździerze, nikną w pyle, zakurzeni i szarzy. To rusza natarcie pchnął z powrotem do natarcia. Teraz zaangażował również batalion
sześćdziesiątego czwartego na Zielkowice. Wtem tuż za murem wyraźne odwodowy do uderzenia na lewe skrzydło nieprzyjaciela pod Jamnem. Na
wybuchy, ręcznych granatów. Niektóre eksplodują w kamienicach po drugiej prawe skrzydło miał nacierać I batalion 67 pp w kierunku na Rogoźno—Ska-
stronie. Narasta dudniący, powtarzany echem w ciasnych uliczkach huk ratki na południowy zachód od jeziora Okręt.
dział, zachłystują się długimi seriami karabiny maszynowe. Z popiela­ W toku tej walki szczególną odwagą wyróżnił się dowódca jednej z kom­
tej mgły wypada żołnierz, nie zważa na krzyki i wołania. panii, por. Antoni Mikulski, który maskując się snopkiem słomy, pod­
— Puśćcie! Tam piekło! sunął się pod wiatrak i spalił w nim załogę przeciwnika. Wprawdzie przy­
A więc Zielkowice są zajęte przez Niemców. płacił to życiem, padając od serii cekaemu, ale natarcie na odcinku jego
— Włączyć aparat! — rzuca rozkaz obserwator artyleryjski, porucznik kompanii posunęło się naprzód i batalion wkrótce zdobył Jamno ". Walka
Stapf, do telefonistów. Przejmuje słuchawkę i mówi wolno, wyraźnie: — trwała do późnych godzin popołudniowych, a jej rozstrzygnięcie zapewnił
Ostrzelać dworzec, magazyny i warsztaty kolejowe .
9
skierowany przez dowódcę dywizji batalion Obrony Narodowej „Jabłono­
Po chwili nad głowami świst, drugi, trzeci, a potem już tylko prze­ wo". Podpułkownik Komuniecki, jadąc konno na czele tego batalionu,
ciągły, falujący jazgot rozpruwa powietrze i bryzga kanonadą wybuchów poderwał resztę sił i jeszcze przed zmrokiem opanował pozycję niemiecką
za murem. To I dywizjon 16 pal majora Tadeusza Nadratowskiego stawia na królującym wzgórzu 117,412. W tym z kolei natarciu wyróżnił się
zaporę ogniową. Jednak z wylotu ulicy uderza stalowa ulewa maszynowych starszy strzelec Krzeczenowski z Włocławka. Jako celowniczy 2 kompanii
serii. Urywa się na ułamek sekundy — i znowu praży ze zdwojoną siłą. cekaemów, mimo huraganowego ognia moździerzy niemieckich i ciężkiej
Tędy nie przejdzie nikt. rany postrzałowej uda — wytrwał na stanowisku do końca, zatrzymując
Na Łowicz wychodzi bardzo silne przeciwnatarcie Niemców. Osławieni przeciwnatarcie niemieckie w ostatniej fazie walki 1 3 .
kulturtregerzy ustalonym od tysiąca lat zwyczajem pędzą przed sobą Równocześnie wyruszyło natarcie 65 pp ppłka Kirszensteina. Piechota
10
jako żywą osłonę ludność cywilną . Wzięci w dwa ognie, zaścielają ci niemiecka stawiła słaby opór, jednak potężne ześrodkowania artyleryjskie
biedacy międzypole nieruchomą warstwą. Tu i tam zrywają się krótkie zagrodziły Polakom drogę. Mimo to pułk przekroczył Bzurę i w dwie go-

90 91
dżiny opanował Łowicz od wschodu, wychodząc na tyły znajdującego się
tam niemieckiego 30 pp. Na ulicach miasta rozgorzała ponownie zaciekła
walka. Również 66 pp ponowił swój wysiłek i odbił wieś Janowice M.
W tym czasie ogień niemieckiej artylerii osiągnął swój szczyt natęże­
nia. Sześć dywizjonów biło we wschodni Łowicz i przyległe tereny aż po
Rawkę. Pod osłoną tego potężnego ognia wyruszył z rejonu Zielkowic
do kontrataku pułk odwodowy, w wyniku czego doszło do zaciętych walk we
wschodniej części Łowicza i dalej na wschód od miasta. Wskutek przytła­
czającej przewagi ogniowej, zwłaszcza w artylerii, Niemcy stopniowo
brali w tym boju górę. Na wschód od Łowicza inny pułk niemiecki odrzucił
także za Bzurę 66 pułk piechoty i utrzymujące z nim łączność drobne
oddziały 26 dywizji.
Generał Bołtuć śledził walkę swoich pułków z wysuniętego ośrodka
łączności 16 dywizji i stwierdził na przedpolu duży wzrost sił nieprzy­
jaciela, podczas gdy przydzielony do 16 dywizji 7 pułk artylerii ciężkiej
dotychczas nie rozwinął się do działań. Zapowiedziana przez płka Werobeja
interwencja 4 dywizji opóźniała się na skutek trudności na własnym od­
cinku, a brak działań 26 dywizji prowadził do przeskrzydlenia polskiego
natarcia od wschodu. W tych warunkach nakazał on o godzinie 21 wycofać
się 65 pułkowi z miasta, a następnie wszystkim oddziałom swej grupy
przejść do obrony na północnym brzegu Bzury. Na przedpolu pozostały
gruzy 20-tysięcznego miasta. W czasie tych działań uległo zniszczeniu
238 domów. Ulice Warszawska, Mostowa i rynek leżały w gruzach.
Grupa operacyjna Bołtucia poniosła 14 września bardzo duże straty.
Najwięcej ucierpiała w walkach o Łowicz 16 dywizja. Jej stany w pułkach
spadły poniżej 1000 ludzi. Szczególnie dotkliwe straty poniosła niższa Hitler". Zadaniem tych elitarnych jednostek było uchwycenie i utrzy­
i średnia kadra dowódcza. Większość dowódców kompanii i niemal wszy­ manie przepraw pod Sochaczewem i Brochowem. Pod Sochaczewem czołgi
scy dowódcy plutonów — z niewielkimi tylko wyjątkami — polegli lub od­ niemieckie stanęły już 14 września rano, ale nie mogły nacierać z powodu
nieśli rany. Straty w 4 dywizji były mniejsze i obliczano je na 500 ludzi, zapory minowej, położonej poprzedniego dnia przez własną 19 dywizję
w tym 380 rannych l 5 . piechoty. Natarcie wykonane po usunięciu min trafiło na opór II batalionu
18 pp pod dowództwem mjra Kozubowskiego. który wycofał się w nocy na
zachodni brzeg rzeki, lecz rano został zawrócony na poprzednie swe stano­
wiska, wyrzucając usadowionego już w mieście przeciwnika. Mimo silnego
Gwałtowny bój o linię rzeki Bzury rozgorzał niemal na całej jej długo­ ognia artylerii i czołgów, a nawet częściowego opuszczenia stanowisk,
ści od Łęczycy aż po Wisłę. Łowicz znajdował się w samym środku tego zdołał on utrzymać swe pozycje na wschodnim skraju Sochaczewa. Batalion
frontu. Sochaczewa broniła grupa płka Switalskiego 16. Odcinek na zachód poniósł duże straty i tylko jego resztki trzymały się na zgliszczach płoną­
od Soboty obsadzały oddziały wydzielone grupy operacyjnej gen. Knolla 17. cego miasta l 8 .
Na południowych skrajach Łęczycy był rozwinięty batalion Straży Granicz­ Na Brochów i Witkowice pędzi co koń wyskoczy Wielkopolska Bryga­
nej kpt. Koteckiego. da Kawalerii 19 . Czy aby uprzedzi nadciągające już siły wroga? Gen.
W tym położeniu do walki wchodziły 4 niemiecka dywizja pancerna Abraham wspiera przejściowo artylerią płka Switalskiego i wyznacza
oraz wzmocniony batalionem czołgów pułk SS Leibstandarte „Adolf szwadron do współdziałania z jego grupą pod Trojanowem. Wysunięty

92 93
Dowódca brygady rozsyła swoje szwadrony na przeprawy pod Witkowica-
mi, Kamionem — aż po Wyszogród. O Brochów tymczasem toczy się bój
spotkaniowy. Uderzenie niemieckich czołgów spędza ułanów poznańskiej
„piętnastki" za rzekę. Do przeciwnatarcia ruszają polskie tankietki,
rozpraszają piechotę wroga, atakują z brawurą czołgi. Trzy z nich są unieru­
chomione. Wzięty do niewoli oficer kręci z niedowierzaniem głową:
— Unmóglich — powiada — Unmóglich! 2 0
Jednak siła bierze górę. Niemcy przekraczają Bzurę. Wówczas wyskaku­
je naprzód 7 psk i pędzi ich aż za Brochów. W natarciu tym bierze udział
kompania wartownicza z Grudziądza, przydzielona z grupy Switalskiego.
Nieprzyjaciel zaczął zasypywać miejscowość ogniem artylerii i bro­
ni maszynowej. W centrum wsi przy kościele mieścił się punkt obserwacyj­
ny płka Królickiego. Brochów płonął, tworząc stopniowo zwartą ścianę
ognia. Płomienie i gryzący dym zmusiły żołnierzy 7 pułku strzelców konnych
do zajęcia stanowisk w ogrodach, skąd ogniem maszynowym powstrzymy­
wali natarcie piechoty niemieckiej. Tymczasem jednak od południowego
wschodu zbliżyły się do Brochowa czołgi wroga, ostrzeliwując rozłożone
w parku i wśród zabudowań folwarcznych stanowiska 2 szwadronu. Wów­
czas uderzył w Niemców ogień dwu baterii konnych z zachodniego brzegu
rzeki. Jeden z czołgów stanął w płomieniach. Pozostałe rozpoczęły
odwrót. Aby odciąć im drogę, wyskoczył naprzód z rusznicą przeciwpancer­
ną st. strz. Gąska. Niestety, po chwili padł ranny. Gdy doskoczył doń
por. Radoński, Gąska mówił coś gorączkowo łamiącym się głosem.
— Czy on skarży się, czy prosi o co? — zastanawiał się porucznik,
wciągając rannego za zasłonę.
Dopiero kiedy nachylił się niżej, usłyszał ze zdumieniem, że żołnierz
objaśnia działanie i obsługę rusznicy. Przeszedł on specjalne przeszko­
lenie i był zaprzysiężony, że nikomu nie zdradzi tajemnicy obchodzenia
się z rusznicą. Czując jednak zbliżającą się śmierć, pragnąłjeszcze przekazać
sposób obsługi tej groźnej wówczas dla wroga broni 2 1 .
Po początkowym powodzeniu sytuacja pułku stawała się ciężka. Około
20 czołgów posuwać się zaczęło szeroką ławą na Brochów. Brały na cel
przede wszystkim działka przeciwpancerne. Ciężko ranny został st. strz.
Jan Zet, po nim st. strz. Bazyli Motluk, a na ostatek i dowódca działek,
13. Walki pod Płockiem ppor. Ignacy Bukowiecki. Na skutek przerwy w ogniu śmielej zaczęły
posuwać się niemieckie czołgi do polskich stanowisk, zmuszając wreszcie
2 szwadron do odwrotu. Wtedy kaprale Ratajczak i Poznański pod osłoną
naprzód dywizjon 15 pułku ułanów obsadza Brochów. Gęsto zabudowana zabudowań cofnęli swe działka i z najbliższej odległości otworzyli ogień
wieś leży na wschodnim brzegu Bzury, ale od rzeki dzieli ją pół kilometra do czołgów. Dwa z nich stanęły w płomieniach, a trzeci zawrócił do uciecz­
odkrytych łąk. Jej brzegi łączy drewniany, chwiejący się mostek. ki. Walki o Brochów trwały przez następny dzień, 15 września...
Lecz oto zza Brochowa wyłaniają się pancerne patrole nieprzyjaciela. Na odcinku zachodnim, między Sobotą i Łęczycą, nacisk Niemców na

'U 95
Bzurę był bez porównania słabszy. Przemieszane w poprzednich działa­ tarcia na Radziwie, Dobrzyków i Tokary. Niestety, oddziały polskie,
niach dywizje 8 armii niemieckiej musiały się w ciągu ostatnich dwóch dni natrafiwszy na silny opór przeprawionych już sił nieprzyjaciela, wycofały
uporządkować, zanim mogły przystąpić do działań zaczepnych, które gen. się na podstawy wyjściowe. Co gorsze, odejście III batalionu pozbawiło
Blaskowitz wyznaczył na 15 września. W rejonie stawów rybnych pod artylerię osłony, a w tym czasie na zachód od Płocka przeprawił się 8 nie­
Walewicami polskiej obronie udało się zniszczyć niemiecką baterię na sta­ miecki pułk piechoty, zajął Popłacin i zagroził polskiej obsadzie obejściem.
nowisku w Piotrowicach u. Jedynie tylko pod Łęczycą w południe 14 wrze­ W tej sytuacji Sadowski postanowił przejść do obrony Lasów Łąckich.
śnia doszło do walk między 221 dywizją niemiecką a batalionem Straży Pod wieczór nieprzyjaciel nadciągnął szosą Radziwie—Gostynin i natarł na
Granicznej kpi. Koteckiego. Batalion ten po 6-godzinnym odpieraniu rozwinięty po obu stronach szosy III batalion. Natarcie to zostało odparte,
ataków niemieckich wycofał się o zmroku 14 września na północy brzeg ale w nocy batalion wycofał się na linię jezior w głębi lasów. Pozostałe
Bzury, oddając Łęczycę. W ten sposób zamknął się dla niej tygodniowy bataliony znalazły się w rejonie stacji Łąck i Nowych Bud. Sądeń Wielki
okres walk nad Bzurą w 1939 roku. Ich ślady znaczy cmentarz 600 poległych. trzymała kawaleria rtm. Wieniawskiego. Nieprzyjaciel zagroził tyłom armii
„Pomorze" 2 5 .
Do walki z niemiecką 3 dywizją gen. Drapella skierował specjalnie
Przeprawa Niemców przez Wisłę pod Płockiem utworzoną grupę w sile dwóch pułków piechoty i trzech dywizjonów artylerii
pod dowództwem płka dypl. G. Kawińskiego 26 . Na pomoc spieszyła mu
Niemieckie dowództwo wojsk lądowych było wysoce niezadowolone z nik­ też 15 dywizja, która otrzymała rozkaz zboczenia ze swego kierunku na
łych postępów swej 4 armii od północy, ponieważ jej III korpus w naj­ Bzurę i uderzenia od strony Gąbina w południowe skrzydło przeprawiają­
mniejszej mierze nie wywierał wpływu na przebieg działań nad Bzurą, cych się oddziałów niemieckich. Jednakże do czasu wyznaczonego na połu­
a północna i zachodnia osłona polska pod dowództwem generała Toka- dnie 14 września natarcia dywizja zdołała-przerzucić samochodami tylko
rzewskiego i pułkownika Siudy mogła wycofywać się ściśle według planu 1 batalion 61 pp mjra dypl. F. Wysockiego i III batalion 59 pp mjra W. Ham-
dowódcy grupy armii, gen. Kutrzeby. Aby więc zasilić ten korpus i zaktywi­ bergera. II batalion tego pułku już wcześniej zajął Grabie Polskie pod
zować jego działanie, nakazało ono 3 dywizji sforsować Wisłę pod Płockiem Dobrzykowem. O godzinie 16 płk Bolesław Mirgałowski, dowódca 59 pp,
i połączyć się z III korpusem pod Gostyninem. W ten sposób na północną stanął w otoczeniu podległych mu oficerów piechoty i artylerii na
osłonę armii „Pomorze" wychodziło uderzenie jeszcze z jednej strony. wzgórzu 98, na północ od Gąbina.
Południowo-Zachodniego brzegu Wisły pod Płockiem bronił oddział — Zadanie jest panom wiadome — zaczął. — Trzeba wyrzucić Niem­
wydzielony 5 dywizji piechoty w składzie 19 pułku „Dzieci Lwowskich" ców za Wisłę i spalić przeprawy. Zamiarem moim jest batalionem 59 pp
i I dywizjonu 5 pal pod ogólnym dowództwem ppłka dypl. S. Sadowskiego. jako lewoskrzydłowym i batalionem 61 pp jako prawoskrzydłowym zdobyć
Dwa bataliony pułku (II i III) bronić miały linii brzegu pod Dobrzyko­ w pierwszym skoku las.
wem i Płockiem. I stał w odwodzie, spełniając równocześnie rolę osłony — Strasznie daleki przedmiot natarcia — szepnął do kolegów z 15 pal
27
23
artylerii . Szczególnie dogodne warunki przeprawy przez Wisłę stwarza­ kpt. Szwejkowski .
ła ława piaszczysta pod Dobrzykowem. Tutaj też. w nocy z 12 na 13 września Istotnie las, na którego skraju zostały stwierdzone stanowiska nie­
3 dywizja niemiecka rozpoczęła forsowanie rzeki. przyjaciela, znajdował się w odległości 3 kilometrów. Teren zamierzonego
Dowódcy polskich batalionów strzegli lustra wody wysuniętymi pla­ natarcia był nadzwyczaj trudny, a to wskutek jego nieprzejrzystości i całko­
cówkami, trzymając większość swych sił w pewnym oddaleniu. Jednakże witego braku punktów obserwacyjnych. Był to obszar doliny Wisły o nie­
Niemcy w momencie przeprawy piechoty obłożyli podejścia do Wisły od jednolitej glebie i pokryciu. Piaszczyste wzgórza, bagniste dolinki, domo­
polskiej strony huraganowym ogniem artylerii, odcinając w ten sposób stwa i kępy tworzyły bezładną mieszaninę, która utrudniała orientację,
główne siły Polaków od rzeki. Na dobitkę spieszący na pomoc III batalion a rowy, mokradła i płoty hamowały poruszenia, ograniczały je do dróg.
pułku wziął wycofujących się znad rzeki żołnierzy II batalionu za Niemców — Po zdobyciu lasu — kontynuował dowódca natarcia — lewy batalion
i otworzył do nich ogień 24 . zrobi w prawo zwrot i w łączności z prawoskrzydłowym batalionem na­
O godzinie 6.30 ppłk Sadowski przeszedł całością sił do przeciwna- trze na Dobrzyków i zepchnie nieprzyjaciela do Wisły.

96 • — Bitw> p u M t i c g n W r z i S n i a . ( I I 97
Lecz nie było to takie proste w wykonaniu. Oddziały idące do pod­ 14 września przeszedł do niemieckiej historii wojen jako „czarny dzień"
staw wyjściowych z różnych punktów nie mogły się spotkać ze sobą. Mimo w kampanii polskiej. Bezowocne walki grup pancernych pod Sochacze­
że artyleria od dwóch godzin była gotowa, a nawet wykonywała ognie do wem i Brochowem, mocne przetrzebienie 18 dywizji pod Łowiczem, śli­
wykrytych celów i brała jeńców, natarcie dobrnęło do wieczora ledwie macze tempo III korpusu od północy i fiasko wzmożenia nacisku 3 dywi­
na skraj lasu i utknęło, zwarłszy się bezpośrednio z nieprzyjacielem zji od strony Wisły ułożyły się w pasmo zdecydowanych niepowodzeń.
pod Dobrzykowem, przy czym 59 pp poniósł duże straty. Toteż w dniu tym dowodzenie w bitwie nad Bzurą przejął osobiście dowódca
To, co się nie udało za dnia, miały wykonać przybyłe dwa batalio­ grupy armii „Południe", gen. Rundstedt. Natarcie polskich sił na Skiernie­
ny 61 pp w nocy 2 8 . Jednakże w warunkach trudnej orientacji, w gęstej wice i wielodniowe walki o Łowicz ocenił on nie tylko jako „przykry
mgle, pobłądziły one już na początku akcji, a 15 września o świcie wpadły incydent" na kierunku Łodzi, ale jako poważną próbę przełamania frontu
w bliski ogień maszynowy nieprzyjaciela i poniosły ciężkie straty. Na po­ przez znaczne siły polskie. W meldunku do Hitlera z dnia 19 września
bojowisku pozostało kilkuset zabitych i rannych, wśród nich dwóch do­ pisał on, że „ów lokalny kryzys nad Bzurą" od początku zamierzał wykorzy­
wódców batalionów i dowódca pułku, ppłk F. Sobolta. Resztki pułku zo­ stać do okrążenia i zniszczenia armii polskich; w rzeczywistości koncepcja
stały w dramatycznych okolicznościach zebrane przez dowódcę 8 baterii • ta powstała dopiero 14 września, a więc po pięciu dniach polskich działań
15 p a l 2 9 oraz dowódcę kompanii ppanc. pułku, por. J. Górskiego, i wyco­ ofensywnych n .
fane do odwodu. Ogółem pod Dobrzykowem zginęło ponad 300 żołnierzy
61 pp, a wśród nich kpt. Jenerowicz oraz porucznicy Burkiewicz i Strejczek*
Rannego adiutanta polowego, por. Dzięcielewskiego, unieśli żołnierze ze Bitwa grupy armii „Poznań-Pomorze" pod Sochaczewem
sobą. Dowództwo pułku objął mjr dypl. F. Wysocki 30 .
W tej sytuacji 15 dywizja otrzymała rozkaz oderwania się od przeciw­ Generał Kutrzeba przywiązywał wielką wagę do utrzymania linii Bzury,
nika i dążenia do bitwy nad Bzurą. W tym celu miała ona skoncentrować a przynajmniej dużego przedmościa pod Łowiczem, gdyż było to konieczne,
się w rejonie Bud Starych, na północ od Sochaczewa. 62 ppjakoOW dywizji by doprowadzić wojska grupy „Poznań-Pomorze" do Warszawy. Toteż
pozostał pod Grabowem w osłonie odwrotu i nie brał udziału w bitwie kiedy doszła go wiadomość o wycofaniu się grupy operacyjnej Bołtucia
pod Dobrzykowem. na północny brzeg, ocenił to jako poważny cios dla swojej koncepcji. Po raz
Tymczasem tejże samej, wyjątkowo ciemnej nocy rozgorzały równie pierwszy też stanęło przed nim widmo okrążenia. Obszar polskiego zgrupo­
zacięte walki na odcinku 27 dywizji. Natarcie 24 i 19 pułku spotkało się wania dwóch armii został bowiem ścieśniony do 60 kilometrów w kierunku
z 8 pułkiem piechoty niemieckiej, który miał z kolei wyprzeć Polaków równoleżnikowym od Kutna do Wyszogrodu i do 40 kilometrów — licząc
z obszaru leśnego na południe. W chaotycznej walce w lesie Niemcy zostali ż północy na południe — między Gąbinem i Łowiczem.
z dwóch stron otoczeni przez siły polskie w rejonie stacji Łąck i odcięci Generał Kutrzeba zdecydował się na jeszcze jeden wysiłek zaczepny.
od sąsiadów. W dalszym starciu oddziały polskie i niemieckie pomieszały Jego myśli co do dalszego kontynuowania bitwy rodziły się późno w nocy
się ze sobą, jednak Polacy wzięli górę i wyparli Niemców ku Wiśle. Czołowe z 14 na 15 września ". Główne uderzenie po osi Sochaczew—Błonie—War­
oddziały 24 pp pod dowództwem pułkownika dypl. Grudzińskiego w pości­ szawa miała przeprowadzić grupa operacyjna gen. Knolla, wykonująca
gu za wrogiem wpadły nawet na przedmieście Płocka — do Radziwia. w tym celu okrężny manewr marszowy. Grupa ta powinna była stanąć nad
Jakkolwiek te krwawe walki nie doprowadziły ostatecznie do wyparcia" Bzurą 16 września, a w nocy na 17 sforsować rzekę i oczyścić z Niemców
3 dywizji niemieckiej za Wisłę, to jednak powstrzymały jej dalsze posuwa­ drogę marszu do stolicy.1 Armia „Pomorze" miała wesprzeć natarcie
nie się na południe. Niemcy musieli na skutek poniesionych strat zadowo­ grupy Knolla uderzeniem swej lewoskrzydłowej 26 dywizji. Grupa operacyj­
lić się niewielkim przedmieściem pod Płockiem. Wzięty do niewoli ciężko na Bołtucia powinna była pozostawać w obronie rzeki między Łowiczem
ranny mjr J. Kędzia widział nad brzegiem stosy niemieckich trupów. Dywi­ i Sobotą, aby następnie po wykonaniu swego zadania — wycofać się w dru­
zja ta należała do sześciu wielkich jednostek niemieckich, które podobnie gim rzucie za grupą gen. Knolla.
jak 30 dywizja nad Bzurą znalazły się we wrześniu 1939 r. w największych Frontalne uderzenie czterech dywizji grupy armii „Poznań-Pomorze"
opałach 3 1 . miało być wsparte flankowym natarciem kawalerii i piechoty z południo­
wego skraju Puszczy Kampinoskiej. W tym celu gen. Kutrzeba tworzył

98 99
nową grupę operacyjną kawalerii pod dowództwem gen. Abrahama. W cią­
żyć wywołany przez zachwianie się jednostek szok i odbudować na nowo
gu 15 września Podolska Brygada Kawalerii miała odejść ze składu zachod­ 38
ciągły front . Natomiast 10 armia miała w tym czasie utworzyć przyczółki
niej osłony i forsownym marszem dołączyć do Wielkopolskiej Brygady między Łowiczem i Sochaczewem do uderzenia dwóch dywizji pancernych
Kawalerii w rejonie Białej Góry. 15 dywizji piechoty rozkazano przejść, czę­ (1 i 4) 16 września. Tak więc dopiero trzeciego dnia od chwili zaobserwowa­
ściowo transportem samochodowym, częściowo zaś pieszo, do rejonu Bud nia kolumn pancernych w marszu na Sochaczew miały one wziąć udział
Starych i być w gotowości do działania na wschodnim brzegu Bzury od świtu w przełamującym natarciu nad Bzurą. Czwarty dzień mijał od chwili cofnię­
17 września 34 . cia ich spod Warszawy i Góry Kalwarii. Czym wytłumaczyć to znaczne zwol­
Osłonę tyłów od zachodu zapewniała nadal Poznańska Brygada Obrony nienie tempa niemieckich jednostek szybkich? Niewątpliwie częściowym
Narodowej płka Siudy, a z kierunków północno-zachodniego i południo- ich zużyciem i brakiem paliwa, częściowo zaś uporczywą postawą obrońców
wo-zachodniego — grupy generałów Tokarzewskiego i Grzmota-Skotnic- Sochaczewa i Brochowa, głównie jednostek Wielkopolskiej Brygady
kiego. Tej ostatniej po odejściu brygady płka Strzeleckiego miały być Kawalerii 14 i 15 września. Przede wszystkim jednak tym, że w ich drodze
podporządkowane również oddziały wydzielone 14 i 17 dywizji piechoty, na Warszawę stanęła armia „Łódź" i zatrzymała ich marsz, spełniając
które pozostały na Bzurze do osłony tyłów 35 . rolę mimowolnego „sprzymierzeńca" gen. Kutrzeby.
— Wierzę w siłę uderzeniową dywizji wielkopolskich — rzekł do Tak więc na linii Bzury między Łowiczem i Brochowem musiało dojść
swego sztabu gen. Kutrzeba, ważąc szanse bitwy, do której tym razem do bitwy czołowej w wyniku dwóch przygotowanych natarć: polskiego
angażował wszystkie siły. od zachodu i niemieckiego od wschodu. Na równinach ziemi łowickiej
— Myślę, że również Warszawa będzie z nami współdziałać — dodał i pod Sochaczewem miała nastąpić ostateczna próba bohaterstwa i determi­
płk Lityński. — Przecież bitwę toczymy na przedpolu stolicy. To jest nacji żołnierza polskiego z nowoczesną techniką wojenną i teutońską
właściwie bitwa o Warszawę. Jeżeli jej obrona dotychczas nie mogła nam bezwzględnością agresora.
pomóc, ponieważ sama nie okrzepła, to obecnie już najwyższy czas po Rozkaz operacyjny dla grupy armii „Poznań-Pomorze" był gotów
temu 3 6 . 15 w rześnia rano. Rozkaz gen. Knolla, wydany dopiero tego dnia o północy,
— Wszystko będzie zależeć od tego — kontynuował Kutrzeba — w ja­ ustalał termin gotowości do natarcia następnego dnia na godzinę 12. Grupa
kiej mierze główne narzędzie bitwy, to jest człowiek, wytrzyma psychicz­ miała „zwartym natarciem" przełamać opór nieprzyjaciela, opanować
nie i fizycznie podwójny cios: z ziemi i powietrza, uderzenie czołgów lasy na wschodnim brzegu Bzury i rozwinąć swe powodzenie w kierunku
i lotnictwa. Wchodzimy w piętnasty dzień wojny i jeszcze dotąd nie nauczy­ Żyrardowa i Grodziska.
liśmy się właściwie reagować na broń pancerną, nie nauczyliśmy się jej Tymczasem jednostki grupy w marszu do bitwy napotykały różnorakie
zwalczać 37 . przeszkody, które znacznie opóźniały osiągnięcie przez nie podstaw
wyjściowych. Oprócz uciążliwego przebijania się przez zatory taborów
wojskowych i kolumn ewakuacyjnych musiały one, a głównie 14 prawo-
Do bitwy ,,pod Kutnem", jak Niemcy nazwali ten fragment kampanii, skrzydłowa dywizja, szukać dalekich obejść przez rzeki i rowy z powodu
przygotowywał się również sztab grupy armii „Południe". Generał zniszczenia mostów jeszcze 8 września przez dowództwo tylów armii
Rundstedt podzielił południową część frontu na dwa odcinki armijne: „Pomorze" 39 . Lewoskrzydłowa 25 dywizja sięgała swym obejściem aż po
na południe (z Łowiczem włącznie) dla 10 armii, na zachód zaś od Łowicza — Sanniki, 20 kilometrów na północ od Łowicza.
dla 8 armii. Od zachodu i północy miał nacierać korpus 4 armii w sile Oddziały wstrzymał w marszu również alarm przeciwpancerny, który
czterech wielkich jednostek. Do sił działających już nad Bzurą 8 armia otrzy­ zmusił je zarówno 14, jak i 15 września do zajęcia ugrupowań przeciw­
mywała jako wzmocnienie 3 dywizję lekką, a 10 armia przesuwała podległy pancernych w miejscu. Na domiar złego, począwszy od 15 września,
jej korpus lekki Hotha w składzie trzech dywizji (1 i 2 lekkiej i 29 zmoto­ wzmogło się znacznie działanie lotnictwa na obszarze tyłowym obu armii,
ryzowanej) znad środkowej Wisły na północ. Był to drugi rzut natarcia, skutkiem czego jednostki ponosiły znaczne straty iizyczne i moralne nie
pomyślanego w formie koncentrycznego uderzenia ze wszystkich stron. zwarłszy się jeszcze z wrogiem 4 0 .
Wykonując rozkaz Rundstedta, 8 armia przystąpiła do natarcia już Pod Łowiczem już drugi dzień grzmiała niemiecka artyleria. Jej działa­
15 września. Dopiero w tym dniu udało się dowództwu 8 armii przezwycię- nie stawało się coraz potężniejsze, gdyż dowództwo 10 armii wprowadzało

100 101
do akcj. swoje odwody artyleryjskie. Jednakże grupa operacyjna Bołtucia
stała niezłomnie. Pod Brochowem kawaleria gen. Abrahama wysunęła dale­
ko na przedpole za Bzurę swoje oddziały styczność. Tylko na południe
od Sochaczewa udało się niemieckiej 19 dywizji zepchnąć słabą osłonę
grupy płka Switalskiego i utworzyć niewielki przyczółek na lewym brzegu
rzek,. Niestety, 15 dywizja, która miała tu przybyć*na wzmocnienie po
chaotycznych , krwawych walkach z 3 dywizją niemiecką przeżyła 15 wrze­
śnia ciężkie bombardowanie w Gąbinie i otaczających lasach, tak że dopiero
o zmroku mogła podjąć marsz w kierunku Bzury. Mimo wszystko gen Ku­
trzeba z ufnością oczekiwał wydarzeń w dniu 16 września. Z braku rozpo­
znania lotniczego i komunikatów Naczelnego Dowództwa nie wiedział
ze ma przed sobą wzmocnioną 8 armię niemiecką i większość sił 10 armii'
która - według jego ówczesnych wiadomości - powinna być związana
przez armię „Prusy" na południe od Warszawy. Ani gen. Kutrzeba, ani
gen. Bortnowski do końca nie wiedzieli o klęsce tej armii. W nowym miej­
scu postoju Kutrzeby w Załuskowie zameldował się wieczorem płk Strze­
lecki rob.ąc dużą niespodziankę swoim szybkim, zagonowym marszem
z Dąbia do Bud Starych. Po północy przybył gen. Przyjałkowski, meldując
o marszu 15 dywizji do tychże Bud. Zarysowywała się koncentracja
trzech w.elk.ch jednostek do flankowego uderzenia ze wschodniego brzegu
Bzury. W oddziałach odczytywano odezwę gen. Kutrzeby:
„Żołnierze Armii Wielkopolskiej!
W dotychczasowych ciężkich i krwawych bojach wykazaliście godną
podziwu odwagę... Stwierdziliście, że wróg nie wytrzymuje waszego naporu
Dowodem tego są rozbite 17 i 30 dywizja niemiecka w bitwie nad Bzurą
w dniach 10 i 11 bm.
Obecnie czeka was nowe zwycięstwo w boju, który rozpoczynacie w dniu
jutrzejszym. Wróg, który zapędził się pod Warszawę i podstawił swoje
tyły pod nasze uderzenie, musi być rozbity. Wiedzcie, że jest nas więcej niż
jego przed nami!
Wytężcie swoje siły, by zwarci w szeregu z Armią Pomorską jednym
potężnym ciosem zdruzgotać prusackie żołdactwo i otworzyć drogę na
Warszawę".
Nadszedł 16 września, przełomowy dzień bitwy. Grupa uderzeniowa gen
Knolla po marszu nocnym zbliżała się do podstaw wyjściowych, wchodząc
stopniowo w strefę ogni dalekich przeciwnika. Jednak w tej ostatniej
tazie przygotowań zaznaczyły się znaczne niedokładności w wykonaniu
zadań cząstkowych, które wywarły ujemny wpływ na ogólny wynik bitwy
Prawoskrzydłowa dywizja grupy uderzeniowej - 26 dywizja z armii Po­
morze" - miała ruszyć o świcie, lecz została wieczorem odepchnięta od
14. Zamierzona manewt taczepn) polski 1 niemiecki pod Sochaczewem

103
rzeki, a nocny wypad zakończył się niepowodzeniem, zaś dowódca oddziału, 55 i 57 pułki 14 dywizji, znajdujące się od świtu w walce ogniowej o pod­
kpt. Hala. poległ i nie zdążył uprzedzić o przygotowanej pod Emilianowem stawy wyjściowe z usadowionym w rejonie lasu Emilianów nieprzyjacie­
zasadzce ogniowej. Pułki 10 i 18 dostały się pod morderczy ogień artylerii lem 4 4 . W luce tej zajmował właśnie stanowiska II dywizjon 7 pac
i broni maszynowej. Ich natarcie załamało się, a III batalion 10 pp został pod dowództwem mjra Wilkońskiego. Jednak 155-milimetrowe ciężkie
całkowicie rozbity. Jego dowódca, mjr Z. Roszkowski, poniósł bohaterską haubice nie mogły podołać strzelaniu na wprost, ponieważ ich lemiesze
śmierć, zginęło wiehi oficerów, podoficerów i szeregowych. Z całego oporowe wbijały się głęboko w ziemię i po każdym strzale wymagały
batalionu pozostało tylko 2 oficerów i kilkudziesięciu szeregowych 41 . odkopywania 4 5 . Czołgi nieprzyjaciela rozbiły dywizjon, zmiotły lewe
58 pp ppłka Tomiaka pozostał daleko w tyle, skutkiem czego we froncie skrzydło idącego do natarcia 57 pułku, w którym zginął III batalion wraz
dywizji gen. Włada powstała luka. 17 dywizja była jeszcze w marszu na z dowódcą, mjrem Kępińskim, a następnie przejechały również przez stano­
Sochaczew, a 25 — obejmująca również odcinek płka Switalskiego, zajmo­ wiska 14 dywizjonu ciężkiego pod Jeziorkami i rozpędziły posterunek
wała dopiero stanowiska w rejonie Młodzieszyn—Adamowa Góra. Wre­ bojowy 14 dywizji w Kocierzewie Południowym.
szcie grupa kawalerii gen. Abrahama zdradzała zbytnią chęć marszu ku Natarciu czołgów towarzyszył bardzo silny nalot bombowy dwóch dywi­
Warszawie, jako ostatecznemu celowi wszystkich jednostek obu armii 4 2 . zjonów lotnictwa, który wzniecanymi pożarami wytyczył niejako kierunek
Od rana grzmiała artyleria piętnastu wielkich jednostek niemieckich, działania czołgów — na zachód. Fala czołgów została dopiero częściowo
rozstawionych wokół polskiego zgrupowania dwóch armii. Ogień artylerii zatrzymana na linii stanowisk ogniowych II dywizjonu 14 pal w obrębie
niemieckiej wspomagały silne naloty eskadr bombowych, kierujące się na miejscowości Wicie.
oddziały polskie w ruchu i na stanowiska wyczekiwania, w ukryciu leśnym Za małym, murowanym budynkiem mieściło się stanowisko dowodze­
i pod gołym, słonecznym niebem. Najsilniejszy nacisk nieprzyjaciela nia dowódcy 57 pp, ppłka Rybotyckiego, oraz dowódcy 14 pal, ppłka
zaznaczał się na Łowicz i Sobotę, gdzie kierowało się pięć jego dywizji M. Terleckiego. W opłotkach zabudowań rozwinięta na stanowisku 6 bate­
w pierwszej linii. Już pierwsze uderzenie na odcinek 4 dywizji zmusiło płka ria pal wykonywała właśnie ognie na rzecz walczącej na przedpolu piechoty.
Werobeja do użycia odwodów dywizyjnych, a 10 i 24 dywizja 8 armii Odgłosy walki dochodziły z kierunku Emilianowa, a także bardziej na pół­
niemieckiej zagroziły przecięciem szosy Łowicz—Kutno. noc — od Szwarocina, gdzie zapewne zwróciła się grupa osłonowa czołgów.
Około godziny 14 batalion Obrony Narodowej jako IV batalion 14pułku Wtem nadjeżdżający z punktu obserwacyjnego zwiadowca, bombardier
został rozbity na wzgórzu pod Urzeczem i nieprzyjaciel, przekroczywszy Schlecht, zelektryzował baterię okrzykiem:
rzekę, zaczął szybko posuwać się w kierunku Bąkowa i Bogorii. Sytuację J — Czołgi idą!
udało się chwilowo uratować dzięki zimnej krwi i opanowaniu artylerzystow i Istotnie, fala czołgów posuwała się szybko na prawy skraj wioski,
II dywizjonu 4 palu pod dowództwem mjra Falewicza, którzy z odkrytych | nie dostrzegając dobrze zamaskowanych dział.
stanowisk ogniem na wprost powstrzymywali posuwanie się Niemców. | — Przed nami czołgi! — podchwycił okrzyk zwiadowcy oficer ognio­
Równie silne natarcie kierowało się na Zduny, gdzie z kolei wielką pomoc ?• wy, ppor. rez. Korbik.
polskiej piechocie oddały dwa pociągi pancerne na stacji Jackowice 4 3 . Lecz ,, Bateria otworzyła ogień na wprost na odległość zaledwie 400 metrów.
o wyniku bitwy zadecydowały czołgi. Lecz fala około 40 czołgów odpowiedziała niemal natychmiast morderczyni
O godzinie 10.30 z podstaw na północ i południe od Sochaczewa ogniem swoich dział i karabinów maszynowych. Potworny huk zmiesza­
wyszło koncentryczne natarcie dwóch niemieckich dywizji pancernych: nych ze sobą wystrzałów armatnich i wybuchów pocisków zagłuszył głosy
4 — Reinhardta i 1 — Schmidta. 4 dywizja pancerna, wzmocniona pułkiem komend i jęki rannych. Śmierć zajrzała w oczy młodym artylerzystom.
SS Leibstandarte „Adolf Hitler", przerwawszy słabą osłonę improwizowa­ Przygwożdżeni zmasowanym ogniem fali pancernej, przylgnęli do ziemi lub
nych batalionów koło folwarku Żuków, między Sochaczewem a Brocho­ skryli się w szczelinach przeciwodłamkowych. Wówczas na stanowisko wy­
wem, uderzyła w kierunku południowo-zachodnim na koncentrującą się -,- biegł adiutant 14 pal, por. Mikołaj Ignatowicz.
25 dywizję gen. Altera. Powyżej Sochaczewa, w Kozłowie Szlacheckim |; — Bateria na moją komendę! Obsługa do dział! Do dział! — powta­
i Biskupim, przeprawiła się przez Bzurę 1 dywizja pancerna i przy silnym % rzał strasznym głosem jedną i tę samą komendę, gdyż tylko ogień mógł
wsparciu lotnictwa uderzyła z przedmościa 19 dywizji niemieckiej na zachód ocalić baterię 4 6 .
i północny zachód. Szczególnie dotkliwe było jej uderzenie w lukę pomiędzy

104 105
— Czołem, żołnierze!
Ze szczeliny wyskoczył działonowy 2 działa, kpr. Józef Siatkowski,
Był to okrzyk, którego nikt się nie spodziewał. Lecz tu wyszło
za nim obsługa. Już wszyscy przy działach. Nowe wystrzały czterech armat
na jaw wspaniałe wyszkolenie wojska, jego gotowość do walki i podporząd­
rozdarły powietrze. Ledwie 100 metrów przed lufami stanął nieruchomo
kowanie się dowódcom.
czołg niemiecki, drugi dymi, wybucha płomieniem. Nadbiegł oficer zwia­
— Czołem, panie generale! — zakrzyknęli wszyscy jak jeden, stając
dowczy pułku, por. rez. Kazimierz Nowicki — uwija się przy I plutonie.
się od razu żołnierzami.
Wtem poraża wszystkich potężna eksplozja. To wybucha jaszcz z amunicją.
Po chwili przystąpili do swych oddziałów dowódcy, zaczęli je ustawiać
Celowiniczy 4 działa osuwa się na łoże, zamkowy chwyta się za pierś. Działo
i porządkować. Sytuacja była opanowana. 26 dywizja zagięła lewe skrzydło
milknie na chwilę, tylko z wylotu siedemdziesiątki piątki snuje się sina­
na Gągolin Południowy i utrzymała się na pozycjach.
wy dymek. Porucznik Ignatowicz widzi to wszystko. Bez namysłu doskakuje
Gdy kolumna 58 pp znajdowała się w marszu w rejonie miejscowości
do kątomierza. Miejsce zamkowego zajmuje kpr. Rolniczak z 57 pp, były
Osiek, ze wschodu ukazały się czołgi. Bataliony pułku szybko przyjęły
żołnierz 14 palu. Znów dwa czołgi w płomieniach Jeden przystanął, objeżdża
ugrupowanie przeciwpancerne w oparciu o miejscowość i rozpoczęły walkę.
wioskę ukosem.
Główny punkt oporu skrystalizował się wokół działonu przeciwpancernego
W prawo od stanowiska, zza budynku, wściekle bije polskie działko
kaprala nieznanego nazwiska, który ze swego działka zestrzelił 5 czołgów 49 .
przeciwpancerne, czołgi niemieckie coraz wyraźniej okrążają Wicie i suną
Po godzinnej walce czołgi niemieckie wyminęły zaporę przeciwpancerną
dalej. Wieś płonie. Trzeba co rychlej usuwać baterię. Na szczęście czołgi
i skierowały się dalej na zachód. Pułk czołgów wdarł się w głąb ugrupo­
znikają z oczu. Milkną działa. Na stanowisku staje dowódca pułku, wszy­
wania obu polskich armii, otarł się patrolem pancernym o sztab armii
scy unieśli się znad dział.
„Pomorze" w Czerniewie, gdzie znów stracił kilka czołgów, a następnie —
— Dziękuję wam, chłopcy! — rzekł wzruszonym głosem. siejąc na tyłach postrach i zamieszanie — zatrzymał się aż pod Kiernozią,
Obok, oparty o jabłoń, stał por. Ignatowicz, z oczami na wpół zamknię­ gdzie pozostał na noc w lesie.
tymi, opadły z sił od wielkiego wstrząsu. Pułkownik podszedł do porucz­
Po odparciu czołgów batalion mjra Kołyszki pobrał w dalszym marszu
nika,-objął go i ucałował. Twarze żołnierzy ożywiły się, niektórzy płakali.
obiad i został skierowany w lukę 57 pp na miejsce batalionu mjra Hrycka,
— My tym gadom pokażemy! — zabrzmiał w ciszy głos kanoniera Zie­
który po walkach pod Głownem pozostał w osłonie Bzury na zachód od Ło­
lińskiego z obsługi 4 działa " 7 .
wicza.
Próby uderzenia 1 dywizji pancernej gen. Schmidta na północ zostały
zniweczone przez okopane częściowo w terenie siły polskie. Pod Szwaro-
Tymczasem nadciągał 58 pp ppłka Tomiaka. Generał Wład konno gnał
cinem stał zwrócony na południe 55 pułk piechoty płka W. Wiecierzyń-
ze swego posterunku na spotkanie oddziałów pułku. Pierwszy nawinął się
skiego, tworząc redutę przeciwpancerną. Poszczególne czołgi niemieckie
por. Stanisław Jakiel z kompanią rozpoznawczą.
wdarły się w toku walki do Szwarocina, lecz straciwszy około 10 maszyn,
— Panie poruczniku, niech pan ratuje sytuację! — zawołał dowódca "
odeszły na zachód.
dywizji.
Pułk ten od poprzedniej nocy toczył ciężkie walki o podstawy wyjścio­
Z sąsiedniego odcinka, z rejonu 26 dywizji, pędziły drogą jaszcze. Za nimi
we. III batalion 55 pp ppłka Jabłońskiego uderzył dla odciążenia 57 pp w kie­
i obok hurma żołnierzy. Powszechny zgiełk ogarniał wojsko, które przed
runku miejscowości Bronisławy, lecz poniósł straty sięgające 60% stanu.
chwilą zachowywało jeszcze spokój.
Zginął dowódca 8 kompanii, por. Adamski, a ciężko ranny został i zmarł
Porucznik Jakiel natychmiast ustawił cekaem. Był zdecydowany na
w szpitalu w Giżycach ppłk Jabłoński. Reszta batalionu, około 120 ludzi,
wszystko. Jedno pociągnięcie spustu uruchomiło długą serię. Konie czoło­
pod dowództwem por. Kaźmierskiego zajęła stanowiska obronne w rejonie
wego jaszcza szarpnęły się, przekoziołkowały przez siebie, jaszcz w pędzie
Erminowa frontem na południe. Wycofanie się batalionu przesłaniała
wywrócił się w poprzek drogi.
kawaleria dywizyjna 17 DP mjra Szczerbika, wysuwając naprzód armatę
— Stać! Ani kroku dalej! — wybiegł z okrzykiem naprzeciw nadciągają­
i działko przeciwpancerne. Następnego dnia Szczerbik zginął od bomby.
cych tłumów 4 8 .
Przed rozjechaniem przez czołgi reszty pułku ustrzegł kpt. Ludwik Snitko,
Wówczas do drogi podjechał gen. Wład, stanął nie opodal ciżby i za­
który zaalarmował w czas oddziały, ustawił działka przeciwpancerne
wołał:
107
106
i odparł pierwszy impet wroga. Wieczorem 16 września Niemcy zagrażają Lecz tu nastąpił epizod, który spowodował wśród Niemców duże
Szwarocinowi od zachodu, podjeżdżając czołgami od tyłu na stanowisko straty i zahamował natarcie hitlerowskiej gwardii.
1 baterii 14 pal. W pojedynku ogniowym między baterią i czołgami ginie W stronę Adamowej Góry na czele zwiadu artyleryjskiego jechał
ppor. Nowakowski, niszcząc przedtem 4 czołgi 50 . Wnocy Niemcy podpalają kpt. Ludwik Głowacki. Wtem z lewej strony wybuchła krótka, lecz gwałtow­
wieś, wskutek czego wzniecają panikę na stanowisku przodków i w tabo­ na strzelanina. Z Ruszek wypadło kilka pędzących na łeb, na szyję wozów
rach. W wyniku uderzenia pancernego Niemców znad Bzury 14 dywizja konnych. Kapitan Głowacki musiał rozwinąć swą 6 baterię do natarcia
została rozcięta na trzy oddzielne, pozbawione ze sobą łączności, grupy 17 dywizji na godzinę 14. Wyznaczył już stanowisko ogniowe, odczekał,
pułkowe: pod Szwarocinem, Osiekiem i Wiciami. aż bateria je zajmie, po czym ruszył ze zwiadem kłusem naprzód. Lecz co to?
Na wprost biegną zziajani chłopcy w mundurach Przysposobienia
Wojskowego, krzyczą coś z daleka i wskazują za siebie rękami.
Inny obraz przyjęły walki na kierunku uderzenia 4 dywizji pancer­ — W Ruszkach są Niemcy! Niemcy są w Ruszkach! Piechota odchodzi,
nej na oddziały 25 i 17 dywizji w północnej części polskiego ugrupowa­ a gen. Alter stoi na szosie 52 .
nia. W straży przedniej nacierał tu pułk SS Leibstandarte „Adolf Dowódca baterii zrozumiał ich wołanie, ale nie zwracał na nie uwagi.
Hitler" z batalionem czołgów 23 niemieckiego pułku pancernego. 25 dywizja Przeciął szosę i zajął we wsi Żdżarów punkt obserwacyjny. Patrol telefo­
gen. Altera miała rano osiągnąć rejon: Adamowa Góra, Bibijampol, niczny nadbiegi z linią.
Juliopol. Gdy o świcie 16 września 56 pp płka Tyczyńskiego po 30-kilome- — Tu punkt! —oznajmił dowódca 6 baterii, wywołując tym szereg regu­
trowym marszu nocnym przekraczał Adamową Górę, na zachód wycofywa­ laminowych czynności telefonistów i zwiadu.
ły się luźne grupki III batalionu 144 pp. Na północy, gdzie rozwijał się W chacie, przy której stanęli, krzyk i lament kobiet. Chłop ociąga się
29 pp ppłka Gryla, trwała ciągła strzelanina. I batalion tego pułku roz­ przez moment, lecz znajduje drabinę. Dowódca gotowej już do strzelania
prysnął się pod uderzeniem pancernym, a jego dowódca, mjr Szczygieł, baterii lokuje się na strychu. Na pierwszy plan rzucają się dwa strze­
zginął. Wysunięte naprzód bataliony I i II 56 pp zderzają się z natarciem lające czołgi i grupka wycofujących się żołnierzy. W prawo, w niewielkiej
nieprzyjaciela, które zostaje zatrzymane. Jednak o godzinie 10 ogień Niem­ kotlince pod Janówkiem — jakby stado łaciatych, nieruchomych krów.
ców uderza z siłą huraganu. I batalion, atakowany od czoła i skrzyd­ — Przywidzenie — myśli kapitan — halucynacja po szesnastu nie prze­
ła, wycofuje się na Adamową Górę, gdzie obronę organizuje III batalion spanych nocach.
mjra Grochali. Z pierwszej linii zdołano wycofać zaledwie dwa działka Tymczasem Willi Reibig po krwawej rozprawie z batalionem PW w Ru­
przeciwpancerne. szkach skierował się dalej na południe. Żałośnie wyglądali młodociani
„Leżymy na gołej ziemi — pisze płk Tyczyński. — Z jednej strony żołnierze, pierzchający przed kompanią czołgów na prawo i lewo, kryjący
żywe ciała ludzkie, a z drugiej ruchoma twierdza pancerna, ziejąca ogniem się w opłotkach wsi 5 3 . Aż tu znowu pole...
zwykłych i zapalających pocisków". Z jednego czołgu wychodzą Niemcy Kapitan Głowacki widzi, jak na tle dworu w lewo od nieruchomych
i ogniem cekaem wybijają obsługę polskiego działka, nie ma czym ich „krów" wyrasta sześć czołgów, które, strzelając do kryjącej się wokół
spędzić. Wreszcie nadbiega dowódca kompanii cekaem, por. Dziubek, piechoty, suną naprzód. Ma obliczone dane do ważniejszych punktów.
i zmusza ogniem cekaem nieprzyjaciela do odwrotu. W rezultacie 25 dywizja Drobna poprawka może sprowadzić serię pocisków na cel, lecz bliżej są czoł­
wśród wysokich strat utrzymała się w Adamowej Górze. Na odcinku 56 gi na prawym skraju odcinka pod Sokulami. Tam musi strzelać. Kompania
51
pułku uszkodzono w tym czasie 2 czołgi, a 8 „wzięto do niewoli" . Reibiga toczy się dalej...
Około południa czołgi ruszyły na dwór Ruszki, w którym mieścił — Od prawego co 100 metrów, 3000 — podaje kapitan komendę do tele­
się odwód grupy płka Switalskiego. fonu .
54

— Naprzód, aż do połączenia się z 1 dywizją! — komenderował ober- Czołgi pod seriami pocisków wykonują najróżniejsze skręty, manewru­
gruppenfuhrer Sepp Dietrich. ją, pragną przechytrzyć artylerię — i znikają. Tymczasem czujne oczy
— Jawohl! — odpowiedzieli przez radio dowódcy batalionów i kompa­ grupy oficerów SS na skraju lasu Janówek pilnie wpatrują się w wioskę.
nii. Jednym z oddziałów dowodził leutnant Willi Reibig. Badają kierunek, skąd lecą pociski 100-milimetrowej haubicy. Sepp Dietrich
krzyczy coś do radiostacji za sobą...

108 109
— Patrzcie! Patrzcie! — zawołali nagle obserwatorzy polskiego punktu. Na skraju lasu widać grupę oficerów w mundurach feldgrau z lornetkami
Lecz głos ich załamał się w połowie. przy oczach. Wciąż pilnie przeszukują teren. Spostrzega ich wreszcie i polski
Nieruchome dotąd „krowy" poruszyły się na zielonej łące i runęły ławą obserwator — wskazuje kpt. Głowackiemu. Znów komenda na stanowisko
dwóch fal wprost na Żdżarów. Kapitan, pożegnawszy się w myśli z rodzi­ ogniowe. Do pościgu ogniowego dołącza się 4 bateria por. Czartoryskiego.
ną, zaniechał dotychczasowego celu — niech inni sobie z nim radzą. Drżą­ Pod wspólną komendą dowódcy „szóstej" powstaje zgrupowanie artylerii.
cym, jakby nie swoim głosem podał komendę: Celne dwie serie spędzają Niemców z pola. Obergruppenfuhrer Sepp
— Powiększyć o 120! Powiększyć rozwinięcie o cztery! Dietrich wsiada do samochodu i odjeżdża, żegnany jeszcze jedną serią.
Telefonista bełkotał coś niezrozumiale, kapitan musiał mu odebrać Później długo będzie szukał po obozach polskiego artylerzysty, który
słuchawkę. Spodziewając się niechybnej i natychmiastowej śmierci, pragnął napędził mu tyle strachu.
zestrzelić bodajże jedną z brunatnych, łaciatych bestii. Nagle o dziwo! Pole całkowicie należy do obrońców. Obserwatorzy naliczyli 18, tym
Seria obejmuje cały szyk nieprzyjaciela. „Aby tylko pocisk padł o cztery razem już naprawdę nieruchomych, „krów". Bateria zużyła 249 pocisków,
metry od czołgu — przypomina sobie wskazania z »Przeglądu Artyleryjskie­ z normalnej porcji dwóch jednostek ognia pozostało jej tylko 71 pocisków.
go" — można go uważać za trafiony: stanie w płomieniach od temperatury „Chyba jednak tym razem dowódca dywizjonu nie będzie robił wymówek za
wybuchu" 5 5 . przekroczenie normy" — myśli kpt. Głowacki.
Czołgi niemieckie suną w zwartej kolumnie co 6—8 metrów. Oznacza Lecz nagle dochodzi łoskot wybuchów z kierunku baterii. To grupa
to, że każdy pocisk będzie skuteczny, byle tylko był odpowiedni celownik. czołgów, jadąc z Ruszek, przedarła się niepostrzeżenie aż w rejon stano­
Miejscami w szyku wybuchają fontanny ognia i dymu. wisk ogniowych artylerii. Kapitan Głowacki zerwał się na równe nogi.
Z przedpola nadchodzi oddziałek piechoty, mija punkt baterii, kryje — Co się dzieje? Czyżby działa, które przed chwilą dokonały takich
się w ogrodach. spustoszeń w szyku pancernym Leibstandarte SS „Adolf Hitler", miały
— Zatrzymać piechotę! — woła rozogniony artylerzysta, podczas gdy ulec niewielkiej grupce?
bateria zasypuje ogniem ławę czołgów. — Dowódca piechoty do mnie! — Sekundy oczekiwania wydają się wiekiem. Wybuchy z kierunku baterii
Przynajmniej będzie jaka taka osłona... stają się coraz częstsze...
Na strych wchodzi po chwili ppor. Jan Szybczyński z 68 pułku (następne­ Willi Reibig ujrzał nagle przed sobą pióropusz białego dymu. Co to?!
go dnia poległ w Brochowie). Gdy spojrzał na przedpole, oczy mu zalśniły Z lewej strony ogłuszający huk, jakby cała prochownia wyleciała w powie­
z radości: już z dziesięć czarno-czerwonych słupów ognia uderzało ku niebu! trze. Mein Gott! Celny pocisk uderzył w czołg dowódcy drugiego plutonu.
Tymczasem jednak ława czołgów sunie dalej, choć już na ośmiuset Przekleństwo!
metrach natarciu 4 DPanc. i SS Leibstandarte „Adolf Hitler" towarzy­ — Gdzie stoi drugie działo? — Willi począł niecierpliwie penetrować
szą pociski baterii. Odległość między stalowym, ruchomym pancerzem teren.
a mizerną, drewnianą wioszczyną stale maleje. Strach chwyta za gardło. W tejże samej chwili w prawo od niego wystrzelił słup ognia z czołgu
Czyżby jednak byli niezwyciężeni? Już ogień idzie na celowniku 1800, 1600. pierwszego plutonu.
Za chwilę będzie martwe pole ognia, i co wtedy? Czy strzelać ryzykując — Do licha! Mamy przed sobą całą baterię!
chatę, kobiety i siebie? Czy zamilknąć tchórzliwie? Leutnant Reibig wydał błyskawicznie rozkaz wycofania się za zasłonę
— 1500! — skraca znowu celownik kapitan. terenową.
— O, patrzcie! Patrzcie! — wołają znów obserwatorzy. Z ich okrzyków — Musimy tam zdążyć jak najszybciej — krzyczał — bo inaczej ta zgraja
przebija tak wielka radość, że skurcz wzruszenia chwyta za krtań, a w piersi wystrzela całą kompanię. Zuriick! Zuriick!
brak tchu. Wśród czołgów powstaje zamieszanie. Zatrzymują się. Trudno Znowu tuż wybuch i trzask! To kolejny celny pocisk. Fala gorąca
uwierzyć własnym oczom. Zawracają z pola! uderza leutnanta przez otwarty luk, słychać łomot spadających na pancerz
Cofają się! odłamków. Ognisty słup powoli opada... Oddział pancerny wycofuje się aż
— Zwycięstwo! — szepcze zbielałymi wargami ppor. Szybczyński, do drogi w Ruszkach. Pociski padają przed nimi, ale następna seria trafia
patrząc na artylerzystę z podziwem i niedowierzaniem. tuż, tuż z tyłu... Wkrótce czołgi 4 dywizji pancernej wycofują się na całej

110 111
szerokości pasa działania, rezygnując z połączenia się z 1 dywizją pancer­ — A co się tam dzieje na tyłach? — zapytał. — Jechał pan przez
56
ną . obszar tyłowy 14 i 26 dywizji.
Na punkcie obserwacyjnym 6 baterii dzwonek telefonu. Słuchawkę — Napotkałem niewiarygodne wprost zatory, wskutek coraz bardziej
chwyta kpt. Głowacki, ogarniającej wsz>stkieh paniki. Odnosi się wrażenie, że armie są rozbite
— No, jak tam? — pyta struchlały, wiedząc jednak, że musi być dobrze, i niezdolne do dalszego działania 5S .
bo inaczej telefon byłby głuchy. Twarz dowódcy grupy armii sposępniała. Starał się wyobrazić sobie
— Było trochę strachu — melduje oficer ogniowy — ale zniszczyliśmy ten obraz.
cztery czołgi i motocykl na dodatek. W pierwszym momencie obsługa — To zupełnie zrozumiałe — rzekł — gdy cały dzień bezkarnie hula
szarpnęła się w kierunku lasu, lecz nadbiegł dowódca dywizjonu, stanął nad nimi bombowe i myśliwskie lotnictwo nieprzyjaciela. Gdy nie ma
przy czwartym dziale, oddał wystrzał. Reszty już dokonali celowniczo­ środków, aby mu przeciwdziałać.
wie. W tym dniu żadne pomyślniejsze wiadomości z frontu walki dwóch armii
— No, dobrze — oddycha z ulgą dowódca baterii. — Poproszę jeszcze nie dotarły do dowódcy giupy. Nie dowiedział się ani o nieugiętej postawie
majora Krannerwettera. 6 baterii 17 pal i innych baterii, ani o wkroczeniu oddziałów 68 pułku do
— Jest ranny, podobnie jak pięciu kanonierów z czwartego działa. Sochaczewa.
— Ile mamy amunicji? Równocześnie z uderzeniem czołgów nacisk dużych sił niemieckiej
Za pół godziny ma wyruszyć natarcie dywizji. Cóż znaczy bateria bez 8 armii z kierunku Soboty zmusił 4 dywizję gen. Bołtucia do cofnięcia
pocisków! 5 7 się na rzekę Słudwię i pozostawienia Niemcom szosy Łowicz—Kutno.
Niestety, w wyniku ataku dwóch dywizji pancernych nieprzyjaciela nie Grupy gen. Skotnickiego i płka Siudy oddały Kutno i stanęły na przed­
powiodło się tego dnia natarcie grupy operacyjnej gen. Knolla-Kownackie- mieściach Żychlina.
go. Wprawdzie 17 i 25 dywizja zatrzymały oddziały niemieckiej 19 dywizji, — Co się dzieje? — pytał sam siebie gen. Kutrzeba. — Czy nasz regu­
a nawet częściowo wyparły je na prawy brzeg Bzury. Dzielny ppor. Szyb- lamin walki jest błędny, czy żołnierz źle się bije? 59
czyński z „siedemnastki gnieźnieńskiej" wkroczył wieczorem na czele Sądził on, że dwie dywizje zajmujące wąski stosunkowo front obrony,
swej kompanii do Sochaczewa. Niemniej jednak 14 dywizja zdołała ledwie osłonięte ze skrzydła specjalną grupą, powinny wytrwać nawet wobec
utrzymać się w terenie, nie doszedłszy do podstaw wyjściowych, a 26 dywizja znacznej przewagi sił wroga. Nie mógł jednak przewidzieć, że na słabe
nawet je utraciła. siły generałów Bołtucia i Skotnickiego nacierało łącznie od południa
i zachodu aż osiem dywizji wroga, w tym 3 dywizja lekka, mająca w swym
składzie 75 czołgów.
W dniu tym zmniejszył się znowu obszar tyłowy dwóch armii polskich.
W czasie przełamującego uderzenia czołgów gen. Kutrzeba przebywał na Między Żychlinem i ujściem Bzury oraz między Łowiczem i Sannikami stło­
stanowisku dowodzenia gen. Knolla na północnym skrzydle ugrupowania. czyło się 12 wielkich jednostek o łącznym stanie ponad 150 tysięcy
Do Załuskowa wrócił drogą okrężną około godziny 17, lecz tutaj silny nalot żołnierzy. Dochodziły do tego ogromne masy wszelkiego rodzaju zaprzęgów
bombowy zmusił cały sztab do ukrycia się w rowie przeciwlotniczym. W ro­ konnych i przeróżnych pojazdów o dziwacznych niekiedy ładunkach,
wie tym dojrzewała decyzja polskiego dowódcy nad Bzurą w sprawie dalsze­ a przede wszystkim mrowie uchodźców, postępujących tuż za wojskiem —
go prowadzenia bitwy. Niemały wpływ na nią wywarły wiadomości przywie­ ledwie poza zasięgiem ognia artyleryjskiego. Teraz to mrowie stało się
zione przez oficera sztabu armii „Pomorze", mjra dypl. Malinowskiego. źródłem demoralizacji dla oddziałów, gdy zostało przez czołgi rozpędzone
— Nieprzyjaciel z ogromną przewagą liczebną i ogniową atakuje na cztery wiatry, szerząc wszędy panikę i wieść o klęsce.
pozycje obronne grupy gen. Bołtucia — meldował major. — Wprawdzie od­ Generał Kutrzeba długo rozważał szanse. Przerwanie bitwy w tak na­
parła ona uderzenie niemieckie, ale zużyła już wszystkie odwody i jest piętej sytuacji równało się biernej akceptacji katastrofy. Ale podstawowym
w takim stanie, że następnego uderzenia odeprzeć już nie zdoła. jego zadaniem było doprowadzenie armii do Warszawy, choćby w uszczu­
Kutrzeba przeczytał analogiczne sformułowanie w pisemnym meldunku plonym stanie, ponieważ tego wymagała sytuacja strategiczna. Dlatego nie
gen. Bortnowskiego. wolno było sobie pozwolić na luksus bohaterskiego umierania nad Bzurą.

112 Il.l —Bilu> polłkKgo Wrześniu, t II 113


Godzinę później przybył nowy oficer ze sztabu armii „Pomorze". Gene­
rał Bortnowski w nowym swoim meldunku informował, że cokolwiek by do­
wódca grupy armii na dzień 17 września przedsięwziął, armia „Pomorze"
musi się wycofać na północ, co już zostało zarządzone. Odwrót ten pocią­
gnął też za sobą 14 dywizję z grupy Knolla. Generał Wład po opanowaniu
położenia skierował po południu swój 58 pp do natarcia na Kocierzew
Południowy i Litynek, aby połączyć się z 57 pp. W ciężkich walkach nocnych
zdobyto te miejscowości i utrzymano je do świtu, ale nie otrzymawszy
rozkazu od gen. Knolla, dowódca 14 dywizji zarządził odwrót do rejonu
Budy Stare. Pułkownik Wiecierzyński, nie mając nadal łączności z własnym
dowództwem, zameldował się u dowódcy 17 dywizji, płka Mozdyniewicza.
Ponieważ jednak nie został podporządkowany, podjął rano 17 września
samodzielną decyzję wycofania się na Łaziska.
— Panowie — zwrócił się gen. Kutrzeba do swego sztabu.
Wszyscy czekali w skupieniu na decyzję.
— Zarządzam odwrót! — rzekł wolno dowódca.
— W jakim kierunku? — zapytał gen. Knoll, który przyjechał do sztabu
armii, aby osobiście odebrać rozkazy na dzień następny.
— Przez stanowiska nieprzyjaciela! 60
Sens tego rozkazu nie wpływał w istotny sposób na zmianę zadania
grupy operacyjnej gen. Knolla: miała ona — jak przedtem — forsować
Bzurę wprost przed sobą. Natomiast dla armii „Pomorze" rozkaz ten
oznaczał przerwanie obrony pod Łowiczem i przejście pod Wyszogród dla
podjęcia marszu przez Puszczę Kampinoską na Warszawę. Na razie jednak
armia ta oddalała się od tego kierunku. Grupa kawalerii gen. Abrahama
otrzymała zadanie „przeczesania" puszczy i utorowania drogi dla dwóch
armii maszerujących za nią. Przy czym armia „Pomorze" miała iść północ­
nym skrajem puszczy, armia „Poznań" — skrajem południowym.
Tak rozpoczęły się najbardziej dramatyczne chwile wspólnych walk
armii „Poznań" i „Pomorze" w czasie krótkiej kampanii 1939 roku. Porzu­
cenie dotychczasowej koncepcji działań zaczepnych, a przyjęcie koncepcji
„przebijania się" prowadziło, wbrew intencjom gen. Kutrzeby, do zgubnej
zasady: ratuj się kto może! Gdyby jednak generał Kutrzeba wiedział o roz­
kazie Naczelnego Dowództwa, który w nocy z 13 na 14 września wysłano
z Młynowa na Wołyniu do Warszawy, nie podjąłby zapewne decyzji od­
wrotu. Rozkaz ten bowiem brzmiał: „Wytrwać jak najdłużej [...] Samo
wytrwanie jak najdłuższe i wiązanie sił nieprzyjaciela ma olbrzymie znacze­
nie" 6 l .
W rzeczywistości klęska, którą poniosły 16 września siły polskie nad
Bzurą, nie miała realnych wykładników, mieściła się przede wszystkim

115
w sferze psychicznej. Dowództwo niemieckie bynajmniej nie odnosiło wra­ sztabu w Czerniewic, odbywał odwrót z 16 dywizją. Zorganizowanie marszu,
żenia, jakoby dzień ten zakończył się dla jego wojsk zwycięsko. To, że dy­ postojów, obrony przeciwlotniczej czy przeciwpancernej było niemożliwe,
wizje poiskie uporczywie dążyły ku Bzurze i w znacznym stopniu odparły ponieważ wszystkie lasy i zagajniki, osiedla i zagrody były opanowane
najazd czołgów, nie napawało zbytnim optymizmem. Zadaniem sił nie­ przez tabory wojskowe i niezliczone wozy uchodźców. W wielu miejscach
mieckich było dotrzeć 16 września do Wisły i zamknąć wokół wojsk polskich widoczne były ślady bombardowań, a niektóre wioski jeszcze płonęły. Część
pierścień okrążenia. Tymczasem między Brochowem i Wisłą pozostała artylerii ciężkiej została zatarasowana taborami i już nie dołączyła do swych
jeszcze dostatecznie szeroka brama, aby wyprowadzić znaczne siły ku War­ jednostek. Oderwały się i nie dołączyły również grupy przewożone samo­
szawie. Nawet dowódca pułku czołgów, który na tyłach polskich wywołał chodami, jak również zmotoryzowane baterie przeciwlotnicze.
tak powszechny popłoch, przez szereg godzin uważał się za zgubionego 17 września rano pułki 16 dywizji zetknęły się w rejonie Czerniewa z czoł­
w głębi polskiego ugrupowania. Dopiero około północy zdołał on nawiązać gami, które poprzedniego dnia przejechały przez stanowiska 14 dywizji
łączność radiową ze swym dowództwem i otrzymał rozkaz powrotnego prze­ i skryły się na noc w lesie. Natarcia czołgów zostały odparte, jednak 66 pułk
bijania się. stracił batalion, który załamał się pod uderzeniem wroga 6 5 .
Aby skutecznie zwalczać siły polskie, ścieśnione w widłach Bzury Rozkaz operacyjny gen. Kutrzeby, wyznaczający dla armii „Pomorze"
i Wisły, dowództwo grupy armii „Południe" zażądało na dzień następny jako punkt zborny lasy na południe od Wyszogrodu, dotarł do rąk Bortnow-
wsparcia swych działań przez całą 4 flotę powietrzną gen. von Lóhra, skiego dopiero następnego dnia rano, po 11 godzinach przedzierania się
wzmocnioną dywizjonami 1 floty gen. Kesselringa 62 . Nadto wymogło przez zatory obszaru tyłowego dwóch armii.
na dowództwie sił lądowych, aby ze składu II korpusu została utworzona Około godziny 17 podeszła od południa i zachodu piechota niemie­
na prawym brzegu Wisły pod Wyszogrodem duża grupa artylerii do ostrzału cka, spychając osłonowy 66 pułk dywizji. Nie dysponując żadnym odwo­
dolnej Bzury i obszaru Puszczy Kampinoskiej. dem, dowódca dywizji zorganizował naprędce oddział piechoty z tabory-
Zebrani we dworze Dębsk niemieccy generałowie: von Hoepner, Schmidt tów i telefonistów pod dowództwem oficerów sztabu, który zatrzymał wy­
i Schwantes, uznali własne położenie za ciężkie. Według ich oceny dokona­ cofujący się 66 pułk płka Michalskiego i wraz z nim wykonał przeciwna­
no wprawdzie włamania w polskie ugrupowanie, ale go nie rozbito. Mimo tarcie na napierającego nieprzyjaciela. O godzinie 21 dywizja ruszyła do
początkowego powodzenia natarcie 1 i 4 DPanc wkrótce utknęło, a to Iłowa, pozostawiając kuchnie polowe, biedki amunicyjne i wozy łączno­
z powodu silnego uderzenia przełamującego nadciągających sił polskich 6 3 . ści. Masy taborów wielu dywizji zalegały pola i uniemożliwiały jakikolwiek
Przez długi czas liczono się nawet z możliwością utraty pułku pancernego, ruch oddziałów. Łączność między kolumnami utrzymywał sam dowódca
który zapędził się pod Kiernozię. W ciągu nocy położenie uległo dalszemu dywizji, płk Szyszko-Bohusz, galopując konno od jednego oddziału do dru­
pogorszeniu z powodu intensywnego ostrzału przedmościa !9 dywizji przez giego. Wysyłani oficerowie nie docierali do celu, a później też nie wracali
ciężką artylerię polską i nieustanny napór na Bronisławy. Nie wiedziano do dowódcy. Sytuację utrudniał fakt, że w sztabie dywizji znajdowała się
nic o 4 dywizji pancernej, z którą miało nastąpić — w wyniku natarć prze­ jedyna mapa tego rejonu w skali 1:300 000. Nic też dziwnego, że w zale­
łamujących — spotkanie w rejonie Rybno—Ruszki, ponieważ Polakom uda­ wie taborów zabłąkał się wreszcie osłonowy 66 pułk i już nie dołączył do
66
ło się zamknąć z powrotem dokonany wyłom 64 . Zarządzono tedy na na­ dywizji. Dołączały ciągle natomiast oddziały innych jednostek .
stępny dzień natarcie 19 dywizji piechoty i 1 pancernej na północ, wzdłuż Z powodu wycofania się armii „Pomorze" na północ oddziały osłony
szosy Rybno—dwór Ruszki—Młodzieszyn. zachodniej podeszły do przepraw wcześniej niż jednostki tej armii. Tak
W ciągu nocy z 16 na 17 września nastąpił zupełny rozdział części więc 18 września koło południa w lesie Biała Góra znalazły się resztki
składowych grupy armii. Kawaleria gen. Abrahama ruszyła ławą swoich Pomorskiej Brygady Kawalerii pod dowództwem płka Jastrzębskiego.
sześciu pułków jazdy przez Puszczę Kampinoską. Podobnie też przeprawami Próbowały one przeprawić się tego dnia przez rzekę, ale zostały odparte
w rejonie Witkowie przeszły na prawy brzeg rzeki 25 i 15 dywizja. Natomiast przez czołgi i piechotę nieprzyjaciela. W czasie tych prób został ciężko
los armii „Pomorze" dopełniał się na zachodnim brzegu Bzury. ranny dowódca zachodniej osłony, gen. Grzmot-Skotnicki, który w nocy
Ruszyła ona, zgodnie z zarządzeniem swego dowódcy, na północ do re­ z 18 na !9 września zakończył życie w Tułowicach, po wschodniej stronie
jonu: Osmolin, Kiernozia, Osiek. Generał Bortnowski, odcięty od swego Bzury.
O godzinie 15 pod dowództwem gen. Bołtucia wyszło natarcie na Bro-

116 117
cl n'i w ii",/ick jego grupy i podataw na południowym skraju lasu Radzi wilka.
dłem, środkową część powierzył płkowi Andruszewiczowi, a lewe płkowi
Załamało li< jednak pod li oni cntrowanyin ogniem artylerii i brom maszyJ
Cieślakowi. Łączności z sąsiadami nie było, w położeniu orientowano się
nowej nieprzyjaciela. Generał Uołtuć na < zele grupy oficerów i żołnierzy
tylko na podstawie odgłosów walki. Mimo to udało się zepchnąć oddziały
wycofał sie bliżej ujścia M/ury.
4 dywizji pancernej, a nawet je otoczyć i wejść do zachodniej części puszczy.
O godzinie 21 ze wschodniego skraju lasów koło folwarku Stefanów
W tym jednak czasie wkraczał do walki — od linii szosy Sochaczew
wyruszyło, mimo ognia artylerii, natarcie zapóźnionego 56 pp (bez I baonu)
—Błonie—Warszawa — XV niemiecki korpus lekki gen. Hotha. Nieprzy­
płka W. Tyczyńskiego wraz z siedmioma działami 25 pal i dowódcą AD,
jacielska piechota i czołgi przypuściły na Polaków atak ze wszystkich
płkiem A. Wcreszczyńskim. Oddziały 25 DP przeprawiły się pod Witkowi-
stron, rozbijając kolejno większe zgrupowania oddziałów dywizji. Po go­
cami. Natomiast spośród idących w II rzucie oddziałów 17 DP (z sześcioma dzinie walka zamieniła się w szereg pojedynków, w których Polacy stopnio­
działami II dyonu 17 pal) przeszły tylko jednostki piesze; tabory i działa wo ulegali przewadze Niemców lub w mniejszych grupach przebijali się dalej
67
17 pal ugrzęzły w zablokowanym przez porzucony sprzęt brodzie . na wschód.
Około godziny 18 na stłoczone i zdezorganizowane wojsko otworzy­
Opór armii „Pomorze" na lewym brzegu Bzury trwał jeszcze w ciągu
ła ze wszystkich kierunków ogień huraganowy artyleria niemiecka różnych
kalibrów, w tym 210 mm. Do akcji ogniowej weszła z rejonu Wyszogrodu
(zawrócona tu spod Żelechowa) dywizja pancerna Kempfa i przerzucona
spod Gdańska jednostka Grenzschutzu nr 15. Niemcy obawiali się, aby
osaczone armie polskie nie wymknęły się przez Wisłę ku północy. Pod mor­
derczym ogniem, kierowanym z matematyczną dokładnością przez lotnika,
przestała istnieć polska artyleria. Chaotyczne ruchy stłoczonego wojska
doprowadziły do ostatecznego splątania oddziałów i całkowitej dezorgani­
zacji. Dowodzenie stało się możliwe jedynie w zasięgu głosu dowódców.
Właściwie nie była to już armia, lecz bezkształtna masa żołnierska, ślepa
i głucha na wszystko, która parła z ostateczną determinacją do Warsza­
wy, będącej dla wszystkich symbolem ocalenia!
Generał Wład, prowadząc swoją dywizję z Iłowa, odebrał po drodze
defiladę oddziałów 16 dywizji, po czym rozkazał wojskom przebijać się
przez Bzurę, sam idąc na czele dwóch batalionów 58 pułku. Kiedy i to spełzło
na niczym, nawiązał osobistą łączność z gen. Bortnowskim co do dalszej
akcji, lecz w czasie rozpoznawania możliwości przeprawy został ugodzony
pociskiem i około godziny osiemnastej zmarł w gajówce Januszew 6 8 .
Dowódca 16 dywizji do godziny drugiej w nocy z 18 na 19 września
zbierał resztki swych oddziałów, po czym, mając przy sobie około 200 żoł­
nierzy i kilku oficerów, ruszył na przeprawę pod Witkowicami. Okazała
się ona niemożliwa, ponieważ Niemcy obsadzili wschodni brzeg. Wszystkie
wioski na południe i na północ, aż za Wisłę, płonęły, rzucając wokół krwawy
odblask. Grupa ruszyła na północ i o godzinie piątej rano zdołała prze­
dostać się na prawy brzeg u samego ujścia rzeki. Tu napotkano części
64 pułku, które pod rozkazami swego dowódcy, mjra Rewerowskiego, nacie­
rały na zachodnie wyloty Puszczy Kampinoskiej. Natarcie to wspierały
jedynie dwa działa. Dowódca dywizji objął dowodzenie nad prawym skrzy-

15. Strategiczne znaczenie bitwy nad Bzmy

118
119
6<ł
19 września . Doszło do tak wielkiego stłoczenia, że w rezultacie wszy­ generałów Kutrzeby i Bortnowskiego znalazły się na ustach wszystkich
70
stkie oddziały znaiazły się w stanie całkowitego bezruchu . Jeszcze raz żołnierzy. Komunikaty radiowe i prasa światowa bardzo szybko podchwyci­
gen. Bortnowski zorganizował obronę pod Białą Górą, gdzie 21 września ły ułamkowe wieści z pola bitwy i rozgłosiły wiadomość o zdobyciu przez
dostał się wraz ze swym sztabem do niewoli. Ślady beznadziejnych walk wojska poiskie Łodzi i rozbiciu 8 armii niemieckiej. Mocniej zwarły
i zdeterminowanego trwania pod morderczym ogniem znaczą liczne w tym się szeregi, skuteczniej zaczął działać osuwający się w omdlałej dłoni
rejonie cmentarze, z których największe znajdują się: w Młodzieszynie — oręż polski. Gwiazda Bzury zajaśniała na firmamencie nadziei walczącego
3773 poległych, w Iłowie — 1200. w Rybnie — około 1000, w Trojanowie — z najazdem niemieckim wojska. Przyświecała jeszcze pod Tomaszowem
672, w Kamionie — 553 7 1 . Lubelskim i w marszu ku granicom państwa.
Łącznie na 72 cmentarzach i w mogiłach zbiorowych od Uniejowa, Nie była Bzura ani rzeką graniczną, ani linią zasadniczej obrony, ani
Włocławka i Płocka do przedpoli Łodzi i rogatek Warszawy, na obszarze, rubieżą, na której miał być stawiony ostateczny opór najazdowi Teutonów.
którego średnica wynosiła 150 kilometrów, spoczywa 20 tysięcy poległych Była rzeczką, jakich jest wiele na obszarze Rzeczypospolitej, a jednak
i zmarłych z ran żołnierzy i oficerów armii „Poznań" i „Pomorze", którzy stała się w dziejach kampanii wrześniowej rzeką wyjątkową. A stało się to
przez dwa tygodnie toczyli z trzecią częścią sił niemieckich w Polsce dzięki woli i talentowi dowódczemu gen. Kutrzeby, dzięki trafnej ocenie, że
największą polską bitwę w II wojnie światowej. nie wolno się biernie cofać pod naciskiem wroga, lecz należy, wykorzy­
Bitwa ta nie przyniosła Polsce zwycięstwa, bo w ówczesnych warunkach stując chwilową choćby przewagę, uderzać na niego, należy niweczyć jego
przynieść nie mogła. Jednakże polska inicjatywa operacyjna, poparta plany i dezorganizować tyły. Albowiem tylko aktywna walka, wsparta
niezłomną postawą i rzadko spotykaną bitnością żołnierza wielkopolskiego, słusznym założeniem operacyjnym, może przynieść sukces, może dopro­
pokrzyżowała hitlerowskie plany błyskawicznego, obliczonego na dwa wadzić do zwycięstwa...
tygodnie, rozegrania kampanii w Polsce, zmusiła Niemców do zasadniczej
rewizji planów, do zrezygnowania z całkowitego okrążenia i zniszcze­
nia armii polskiej. Obrona cywilna Warszawy
Właśnie w dniu pierwszego uderzenia znad Bzury Hitler wydał rozkaz
przygotowawczy do odtransportowania części sił naziemnych i powietrz­ Dotkliwa porażka wzmocnionej dywizji pancernej wroga na pozycjach
nych na Zachód. Te, które miały pozostać do rozgromienia sił polskich, Warszawy miała wielkie znaczenie dla dalszej postawy polskiej stolicy.
miały uderzyć wprost na Lublin—Chełm lub jeszcze głębiej — na Kowel— Unieruchomienie kilkudziesięciu czołgów agresora dało załodze poczucie
—Tarnopol, aby całkowicie przeciąć drogi odwrotu polskiej armii od siły i pożądany czas na zaczerpnięcie tchu i dalszą konsolidację obrony.
Rumunii n. Zwycięstwa polskie pod Łęczycą, Piątkiem i Łowiczem w zu­ Szczególnie potężna, wielodniowa bitwa nad Bzurą przyniosła stolicy
pełności pokrzyżowały te plany. Ani jedna dywizja, ani jeden czołg czy dużą ulgę. Już bowiem 12 września odeszła spod jej murów większość rzuco­
samolot nie odeszły na Zachód, a większość sił przeznaczonych do uderze­ nych tu sił niemieckich. O tydzień zostało opóźnione podejście dywizji
nia na środkową Wisłę musiała zawrócić nad Bzurę! pieszych 8 i 10 armii niemieckiej, które zawróciły, nie dochodząc do Warsza­
Dzięki więc inicjatywie operacyjnej dowódcy armii „Poznań" zdołano wy, nad Bzurę pod Łowicz i Sochaczew.
improwizowanymi siłami zatrzymać dalsze parcie Niemców na Wisłę, a pol­ Tymczasem obrona Warszawy utrzymuje swą aktywność. W kierunku
skie Naczelne Dowództwo mogło pokusić się o tworzenie nowego frontu Okęcia wyrusza wypad. Akcję tę przedsięwziął nowy dowódca odcinka
w środku kraju i ściągnięcie do obszaru Małopolski wschodniej wszystkich południowego, ppłk Witold J. Chmura, osobiście stając na jej czele. Prze­
nie zaangażowanych sił z północy, środka i południa. widziany do wypadu IV batalion 360 pułku miał być wsparty dwiema
Bitwa nad Bzurą miała wreszcie ogromne znaczenie moralne dla całego kompaniami czołgów oraz ogniem artylerii. Z chwilą zajęcia podstaw wyj­
walczącego kraju. W dniach wielkiej tragedii wrześniowej, znaczonej nie­ ściowych w pobliżu Okęcia hasłem do działania miało być zaproszenie
ustanną pożogą odwrotu, spragnione oczy wojska i gnanych przerażeniem płka Porwita na „kolację". Wówczas też w kierunku Ochoty miało wyru­
uchodźców zwróciły się ku Pomorzu i Wielkopolsce, skąd miały nadejść szyć pozorowane natarcie mjra Aroniszydze.
dwie armie polskie i odwrócić kartę dotychczasowych klęsk 7 3 . Nazwiska Sztab odcinka „Warszawa—Zachód" spędza noc z 11 na 12 września

120 121
bezsennie, podtrzymując się czarną kawą. Długo czekano na wiadomość od
płka Chmury. Wreszcie ppłk Okulicki w rozmowie telefonicznej odezwał się
rubasznie:
— Jesteśmy bardzo głodni. Czekamy na zapowiedziane „żarcie" 74 .
Była to ostatnia rozmowa ppłka Chmury. Rano nadszedł alarmujący
meldunek, że wypad się nie powiódł, batalion odniósł poważne stra­
ty, a ppłk Chmura poległ. Po długich przygotowaniach nocnych nacierające
plutony już za dnia weszły na lotnisko i dotarły do domów w jego są­
siedztwie. Z okien tych domów posypały się gęste serie ognia maszyno­
wego, od którego właśnie zginął idący na czele ppłk Chmura, a ranny
został dowódca batalionu. Kompania czołgów kpt. Michałkowskiego osła­
niająca wycofanie straciła kilka czołgów. W rezultacie wypad, który kosz­
tował dużo ofiar, nie dał spodziewanego wyniku, podobnie jak wykonany
poprzedniej nocy wypad kpt. Chotkowskiego w kierunku północno-zachod­
nim, na Wawrzyszew 7 5 . Zakończył się on także śmiercią dowódcy i stratą
czołgów. W tym samym czasie na południowych i zachodnich przedpolach
stolicy znajdowała się armia „Łódź", której 28 dywizja krwawo szturmo­
wała pod Pruszkowem, a 2 dywizja Leg. pod Ołtarzewem.
Znacznie lepsze wyniki przyniosło działanie jednostek tej armii na dal­
szych przedpolach Warszawy. Oderwany od 10 dywizji, 31 pp ppłka Wnuka
znalazł się przed świtem 11 września w Mszczonowie, który był w ręku 11. Prezydent m. Warszawy 12. Kpt. Marian Kenig,
nieprzyjaciela. Straż przednia wstępnym bojem opanowała rynek i centrum Stefan Starzyński dowódca brygady robotniczej

miejscowości, a następnie zamknęła wszystkie wyjścia z miasta. Niemcy,


wyrwani gwałtownie ze snu, wpadli w ogromną panikę. Były to przeważnie W tym czasie zmieniły się proporcje w układzie sił wewnętrznych
kolumny samochodowe i zaopatrzeniowe XVI korpusu pancernego. Usiło­ broniącego się miasta. Wybitnie wzrósł udział ludności cywilnej, podczas
wały one wycofać się z miasta, ale uruchomienie samochodów i wydobycie gdy działania wojska miały drugorzędne znaczenie. „Druga część obrony —
się z opłotków wymagało dużo czasu. pisze płk dypl. Tomaszewski, szef sztabu Obrony Warszawy — to epos nie
W rezultacie Polacy przy minimalnych stratach własnych wybili wielu wojska i dowódców, a ludności i jej prezydenta. Pamiętać należy, że po raz
Niemców oraz zniszczyli przez podpalenie benzyny i wysadzenie składu pierwszy w historii wojen ponad milionowe miasto, nie przygotowane ani
amunicyjnego dużo sprzętu. Ponadto 31 pp zaopatrzył się w żywność i bez­ materialnie, ani psychicznie, poddane zostało wielkiej próbie i próbę
cenne w tej kampanii mapy szlaków odwrotowych. Po opuszczeniu mia­ tę wytrzymało w postawie moralnej nie do opowiedzenia [....] Niemcy
steczka weszli tu znowu Niemcy. Polska artyleria (dyon 54 pal) ostrzelała nie byli zmuszeni zdobywać Warszawy — snuje swe rozważania sztabo­
ich z lasu na wschód od Mszczonowa. wiec. _ Wykorzystali świetną sposobność, by Warszawę zamienić na poli­
Uderzenie na Mszczonów wznieciło w dowództwach niemieckich gwał­ gon doświadczalny, a poza tym mieli i cel drugi: zniszczeniem stolicy
towny alarm. Generał Hoepner skierował tam bezzwłocznie brygadę czoł­ Polski wzbudzić grozę w ludach Europy, którą mieli ujarzmić [...] Toteż
gów z 1 dywizji pancernej. 4 dywizja pancerna wysłała swój oddział ciężar cierpień, strat, wysiłków, ciężar ofiarności, poświęcenia spadł nie na
rozpoznawczy, a 31 dywizja piechoty —gros swych sił. Siły te były nastawio­ wojsko, a na ludność" .
77

ne do przejścia przez Wisłę i uderzenia na jej wschodnim brzegu — ale Pod prąd fali ewakuacyjnej, zainicjowanej tchórzliwie przez ekipę rzą­
już nie wróciły do tego działania z powodu rozwinięcia się akcji polskiej nad dzącą, stanął nie tylko prezydent Starzyński, ale i wielu wybitnych działaczy,
76
Bzurą . szczególnie spośród opozycji sejmowej, rzesze robotników ze związków

122
123
klasowych, zwolnionych z więzień komunistów i obywateli, którym obce miało mostów w Warszawie, dwa dalsze w Świdrach, a jeden w Czersku.
były podziały klasowe, lecz drogi interes Ojczyzny. Na wezwanie radiowe Na najważniejsze obiekty w mieście rozdzielono siedem kompanii karabi­
Starzyńskiego zawstydzeni uciekinierzy wracali z Włodawy i Chełma Lubel­ nów przeciwlotniczych, ale lotnictwo wroga z łatwością wymijało lub
skiego, a z szosy garwolińskiej zawrócono niejedną sekcję straży ogniowej. przekraczało te iluzoryczne zapory, niszcząc dosłownie wszystko. Toteż
Ce! ideologiczny tej walki sformułował najlepiej Mieczysław Niedział­ oddziały budowiano-remontowe stale były w ruchu: ratowały domy przed
kowski, działacz socjalistyczny i redaktor „Robotnika", jedyny redaktor zawaleniem lub je rozbierały, gdy stan ich groził mieszkańcom i prze­
który nie opuścił swego posterunku. „Nie wywołaliśmy tej wojny i nie chodniom, oczyszczały ulice i skrzyżowania. Specjalne pogotowie technicz­
chcieliśmy — napisał on zaraz drugiego dnia na łamach »Robotnika«. ne pod kierownictwem Ludwika Grzybowskiego strzegło mostów na Wiśle.
Została nam narzucona. Będzie to wojna o całe jutro świata..." 7 * Dzięki inicjatywie społecznej po zdemontowaniu pozostawionej na
Obrona Warszawy od samego początku była wspólnym dziełem ludno­ przedpolu rozgłośni w Raszynie uruchomiona została pod kierownictwem
ści i wojska, lecz gdy na froncie walki naziemnej chwilowo nastała cisza, Edmunda Rudnickiego radiostacja Warszawa II, która na cały świat głosi­
niemal cały jej ciężar spoczął na barkach mieszkańców 7 9 . Od bombardowań ła bohaterską walkę polskiej stolicy 82 . Sztab reporterów filmowych utrwalał
lotniczych i ostrzału artyleryjskiego w wielu miejscach naraz wybuchały na taśmie najbardziej wstrząsające sceny barbarzyńskich zniszczeń Warsza­
pożary. Zdarzało się, że w ciągu doby było ich 150. Zrozumiałe, że straż wy, zaginęły one jednak. Zachował się jedynie wierny dokument oblężenia
ogniowa nie nadążała z gaszeniem. Ciągle więc zwracano się z apelami o za­ stolicy, którego twórcą był amerykański reporter Julien Bryan.
ciąg ochotniczy. Uruchamiano straże opuszczonych zakładów przemysło­ Siły militarne obrońców rosły: w obrębie stolicy znalazły się oderwane
wych. Wśród ochotniczych jednostek straży ogniowej powstały także oddziały armii „Prusy" i „Łódź", na miejscu z rozbitków i oderwańców
oddziały kobiece. Najpowszechniejszą organizacją służby społecznej była powstawały nowe. Po bitwie grupy kawalerii Andersa pod Mińskiem
OPL, mająca swoje kierownictwa na wszystkich szczeblach nowej admini­ Mazowieckim pozostały nie ściągnięte na południe znaczne części 21 pułku
stracji miasta i swoich przedstawicieli w każdym domu, w każdej klatce ułanów nadwiślańskich (którego dowódca, ppłk K. Suski, został ranny)
schodowej, na każdym dachu. Albowiem nad Warszawą rozszalał się przede oraz części 12 pułku ułanów podolskich i plutony Kresowej Brygady
wszystkim front walki powietrznej. Polska stolica miała być ukarana przez Kawalerii. Wszystkie te oddziały pod dowództwem mjra Józefa Juniewicza
Hitlera za zuchwalstwo przeciwstawiania się niemieckiemu orężowi. Prezy­ utworzyły pułk jazdy, któremu powierzono dozorowanie Wisły między
dent Starzyński — mimo bomb i pocisków ciężkiej artylerii, mimo pożarów Warszawą i Modlinem. Na Pradze znalazły się: część 144 pp i dwa bataliony
i spustoszeń — wydał Niemcom bitwę o utrzymanie milionowego miasta, 145 pp jako tzw. grupa ppłka W. Dzióbka oraz oddziały piesze ze wschodnie­
życia jego mieszkańców, porządku ulic i posesji 80 . go przedpola Warszawy.
Ta wielka armia żołnierzy przeciwpożarowych została wreszcie zmili­ Według danych kwatermistrzostwa, ogólny stan liczebny obrony
taryzowana i podporządkowana dowództwu wojskowemu OPL. Warszawy wynosił 70 tysięcy żołnierzy, a stan żywionych — 80 tysięcy. Duża
Powietrzny front walki z wrogiem, który najbardziej wszystkim do­ część żołnierzy znajdowała się bez broni i przydziałów na punktach
skwierał, gromadził wokół siebie największą liczbę cywilnych uczestników zbornych. Wielu z nich nazbyt długo korzystało z uprzejmości warsza­
obrony, którzy pełnili nieustanną służbę obserwacyjno-meldunkową, wiaków, którzy umieszczali na drzwiach domów napisy: „Kto z wojskowych
tworzyli drużyny przeciwpożarowe, zrzucali z dachów bomby zapalające, chce się odkurzyć, odpocząć — prosimy". Wkrótce sądy polowe podciągnęły
wyciągali z gruzów zabitych i rannych, udzielali pierwszej pomocy sani­ dyscyplinę.
tarnej. Pod tym względem najświetniejszą kartę zapisały harcerki warszaw­ Rosły również kadry oddziałów ochotniczych. Pod tym względem
skie pod kierownictwem hm Natalii Nekraszowej. rywalizowały ze sobą Ochotnicze Bataliony Obrony Warszawy, którym
Dowódca obrony czynnej, płk K. Baran, dysponował tylko jedną nowo­ patronował prezydent Starzyński, oraz Robotnicze Bataliony Obrony
czesną baterią przeciwlotniczą armat 75 mm do obrony „wysokiej" i cztere­ Warszawy, organizowane przez Niedziałkowskiego \ kpt. Mariana Keniga,
ma bateriami 40 mm armat „Boforsa" do obrony na średnim pułapie. działacza PPS, a następnie komendanta Robotniczej Brygady Obrony
83
Pozostałe cztery baterie przestarzałego typu niewiele mogły tutaj zdziałać 8 1 . Warszawy. Pierwszy taki batalion zorganizowano już 13 września .
Jedyna bateria 75 mm miała nad obszarem Warszawy zapewnić tzw. obronę Mimo nieprzerwanej serii nalotów odbyło się uroczyste zaprzysiężenie
„wysoką". Siedem plutonów 40-milimetrowych działek „Boforsa" bronić I Batalionu Obrony Warszawy. „Cała Polska patrzy na Warszawę — mówił

124 125
wówczas Starzyński. — Stolica musi pokazać siłę swych serc i wolę zwycię­ a od 18 września —jeszcze 3 baterie armat najcięższych 120 mm, później
stwa nad hordami prusactwa, wyciągającego rękę po naszą ziemię". Batalion także 2 baterie haubic 100 mm. Ponadto jego odwód ogniowy stanowiła
zaprezentował broń przed zwłokami swego kolegi, kpr. Feliksa Drążyńskie- 6-działowa bateria zmotoryzowana armat lekkich 75 mm. Łącznie około 65
go, który poległ na posterunku, i odmaszerował na wyznaczoną pozycję. luf, przeważnie większych kalibrów, wymierzonych na zachód lub południe
Tymczasem narastało zagrożenie miasta od wschodu. Rozkaz Naczel­ oczekiwało ponowienia niemieckiego natarcia, nie licząc 46 armat 75 mm
nego Dowództwa ściągał wszystkie ruchome siły na południe i kiero­ przydzielonych bezpośrednio piechocie jako działa przeciwpancerne.
wał armię gen. Przedrzymirskiego w pierwszym etapie na Lubelszczyznę. Artyleria Pragi liczyła 15 września 7 baterii haubic i 3 baterie
Natomiast 3 armia niemiecka gen. Kuchlera zaniechała pościgu w kierunku armat 120 mm, czyli łącznie z działami towarzyszącymi około 60 luf, które
południowym i zwróciła się całą siłą ku Warszawie. Zainicjowana przez oczekiwały na podejście 3 armii niemieckiej Kuchlera od północy i wschodu.
gen. Rómmla bitwa grupy kawalerii pod Mińskiem Mazowieckim nie ode­ Prócz tej artylerii mógł płk J. Ciałowicz dysponować trzema dywizjo­
grała roli hamującej. nami (około 20 działami) artylerii ciężkiej ogólnego działania. Reszta
baterii nadciągała z przedpola. Według raportu z 24 września, Pragi broniło
Na skutek odsłonięcia Warszawy od wschodu musiała z Bugo—Narwi
136 dział 8 5 . Ogólnie, wschodnia część Warszawy posiadała tyleż artylerii
odejść grupa operacyjna generała Zulaufa (20 DP, 21 pp i część 26 pp), aby
co zachodnia. Natomiast inny stosunek zachodził w siłach żywych: gen.
wzmocnić obronę Pragi, którą od 10 września organizował płk Janowski.
Zulauf przy dwakroć krótszej linii obronnej na Pradze miał ich dwa razy
Z chwilą przybycia na Pragę wojsk znad Bugo—Narwi dowództwo obrony
więcej niż płk Porwit broniący Warszawy lewobrzeżnej.
„Warszawa-Wschód" objął gen. Zulauf, płk Janowski został jego zastępcą.
W tym czasie ustaliła się ostatecznie organizacja obrony Warszawy. Niemcy podeszli w bezpośrednie sąsiedztwo Pragi czterema dywizjami.
Całością działań obronnych kierował nadal gen. Czuma ze swym sztabem Pierwsze ich natarcie rozpoznawcze doprowadziło do opanowania Wału
na Krakowskim Przedmieściu. Dowództwo armii „Warszawa" z gen. Gocławskiego, który dawał nieprzyjacielowi doskonały wgląd w pozycje
Rómmlem na czele dublowało w znacznym stopniu działania gen. Czumy. polskie. To niedopatrzenie kosztowało później wiele żołnierskiej krwi.
Dowódcą Warszawy lewobrzeżnej pozostał płk dypl. M. Porwit, który W nocy z 15 na 16 września kombinowany batalion pod dowództwem mjra
swój odcinek podzielił na trzy pododcinki: północny, środkowy i południo­ Andrzeja Górnickiego wykonał natarcie na Wał, aby odebrać Niemcom tę
wy, pozostające pod dowództwem podpułkowników: Waleriana Tewzadze, dogodną pozycję. O godzinie 1 w nocy Polacy natrafili na placówkę wroga
Józefa Kalandyka i Witolda J. Chmury, a po jego śmierci w czasie nieuda­ i obrzucili ją granatami ręcznymi. Batalion dostał się jednak następnie
nego wypadu na Okęcie — ppłka dypl. Kazimierza Galińskiego. Obsada w krzyżowy ogień broni przeciwnika, co go przygwoździło do ziemi, a nawet
każdego z pododcinków odpowiadała siłom brygady piechoty; wzmacniała zmusiło do wycofania na podstawy wyjściowe. Jedynie pluton przeciwpan­
je znaczna liczba armat 75 mm, wysuniętych do przednich linii jako działa cerny 21 pułku ułanów pod dowództwem por. Michała Kochanowskiego
przeciwpancerne, niezależnie od normalnego wyposażenia oddziałów dotarł aż do Wału Miedzeszyńskiego, gdzie mimo koncentrycznego ognia
w działka ppanc 37 mm. dotrwał do godziny 11.
Bitwa o Wał Gocławski wciągała coraz nowe siły. Ponowne natarcie
Warszawa prawobrzeżna miała tylko dwa pododcinki, ale bez porówna­
oddziału mjra Górnickiego zostało wsparte ciężką bronią maszynową
nia silniejsze, gdyż broniły ich zgrupowania dywizyjne. Pododcinek pół­
i ogniem artylerii odcinka „Warszawa-Zachód", który położyły na Wał
nocny pozostawał pod dowództwem płka dypl. Wilhelma Lawicza, dowódcy
z parku Łazienkowskiego działa przeciwpancerne, doraźnie zebrane przez
20 dywizji piechoty. Odcinek południowo-wschodni znajdował się pod do­
kpt. St. Kozikę. Mimo to natarcie mjra Górnickiego znów nie uzyskało po­
wództwem płka dypl. Ludwika de Laveux 8 4 , a po jego odejściu 16 września
wodzenia, a oddział poniósł wysokie straty; poległ również dowódca. Nad
do obrony Modlina — pod dowództwem płka Eugeniusza Żongołłowicza,
resztkami objął komendę por. K. Kowalski, oficer łączności 336 pp, który
dowódcy nadal nie skoncentrowanej 44 dywizji rezerwowej.
wycofał batalion.
Zorganizowano też oddzielne grupy artylerii. Na lewym brzegu Wisły
W godzinach popołudniowych oddziały niemieckiej 11 dywizji wyko­
artylerią dowodził ppłk dypl. Adam Dzianott, na prawym — ppłk dypl.
nały natarcie wzdłuż ulicy Grochowskiej. Jednakowoż przeciwnatarcie
Jan Ciałowicz. Podpułkownik Dzianott miał pod swoimi rozkazami 6 ba­
21 pułku płka Sosabowskiego, w ostatniej swej fazie połączone ze szturmem
terii ciężkich haubic 155 mm, 3 baterie armat dalekonośnych 105 mm,
na bagnety, odrzuciło Niemców. Polacy zdobyli tu liczny sprzęt wojenny

127
126
oraz wzięli 120 jeńców, w tym 10 oficerów, z podpułkownikiem na czele. Niemcy próbowali nakłonić polską stolicę do poddania się terrorem
Ten sukces znacznie podniósł ducha obrońców Pragi, którzy mogli na i podstępem. W przeddzień potężnego bombardowania zjawił się na ulicy
własne oczy obejrzeć duży oddział Niemców, kierowanych do Cytadeli 8 6 . Grochowskiej niemiecki oficer i zażądał widzenia się z dowódcą obrony
16 września dowódca armii „Warszawa", gen. Rómmel, zwrócił się do Warszawy w sprawie kapitulacji. Generał Rómmel odpowiedział, że nie ma
wojska z następującym apelem: nic do powiedzenia niemieckiemu parlamentariuszowi. Tegoż dnia dziekan
„Do żołnierzy obrony Warszawy! korpusu dyplomatycznego przy rządzie polskim w Warszawie, poseł nor­
Stoicie dziś na szańcach Warszawy i macie honor bronić stolicy Polski. weski Dietlof. wystąpił do dowódcy armii „Warszawa" z pismem w sprawie
Kilkakrotne próby wdarcia się wroga odparliście wykazując spokój i hart opuszczenia walczącej stolicy Polski, przez przedstawicielstwa zagraniczne.
ducha. Dziekan proponował również pośrednictwo w pertraktacjach. Generał
Wierzę w Wasz zapał i spokojny jestem o los naszego miasta, którego Rómmel przychylił się do sprawy opuszczenia przez dyplomatów Warszawy,
oddać Wam nie wolno. natomiast propozycji pośrednictwa w zawieszeniu broni nie podjął. W wy­
Dowódca Armii »Warszawa« niku tej akcji w ciągu kilku następnych dni opuściło Warszawę 178 osób
J. Rómmel, gen. dyw." z dyplomacji oraz 1200 cudzoziemców. Był wśród nich także Julien Bryan,
sympatyk i entuzjasta polskiego narodu. W wywiadzie dla „Kuriera
Podobną odezwę skierował tego dnia gen. Rómmel również do miesz­ Warszawskiego" Bryan oświadczył: „Najbardziej mnie jednak uderzyła
kańców milionowego miasta: i zachwyciła postawa ludności cywilnej. U was wszyscy są żołnierzami:
„Obywatele stolicy! kobiety, dzieci, starcy. Widziałem dzieci i kobiety, które budowały bary­
Naczelny Wódz, marszałek Polski, Smigły-Rydz, odgrodzony od War­ kady. Widziałem starców, którzy nie lękając się szli w płomienie, aby ra­
szawy, a kierujący bezpośrednio grupą naszych wojsk na południowym tować dobytek cudzy..." 88
wschodzie, nadesłał mi następujący rozkaz: Codzienne komunikaty radiowe niosły nieodmiennie tę samą wiado­
Należy bronić stolicy, albowiem z jej posiadaniem łączy się honor mość całemu światu:
narodu. — Warszawa broni się nadal!
W ciężkich chwilach, które przeżywa armia, należy pamiętać, że zwy­ Codziennie przed mikrofonem stawał Komisarz Cywilny Obrony
cięży w końcu męstwo i uporczywa walka, połączone z duchem ofensywy. W7arszawy prezydent Starzyński, wyjaśniał sens ponoszonych ofiar, piętno­
Walkę tę należy prowadzić na wszystkich odcinkach bez wytchnienia wał zbrodniczą walkę agresora z ludnością cywilną, dawał upust uczuciom
i z wiarą w końcowe zwycięstwo! nurtującym ogół obywateli. Każda jego audycja kończyła się melodią
Czas pracuje dla nas. Środki wroga topnieją. Warszawianki. Jego słowa budziły święty gniew i chęć rozprawy z na­
A więc — działać i nie tracić ducha! jeźdźcą.
Oddziały czołowe prowadziły bezustanne rozpoznanie bojowe, deptały
Dowódca Armii »Warszawa« nieprzyjacielowi po piętach. Wachmistrz Wichrowski ze 144 pp na czele
J. Rómmel, gen. dyw." swego plutonu konnych zwiadowców co noc zapuszczał się aż do Puszczy
Kampinoskiej i dostarczał wiadomości. Niemcy próbowali utworzyć na
Najcięższe z dotychczasowych bombardowań artyleryjskich i lotniczych Wiśle flotyllę do przerzucenia sił z prawego brzegu na lewy. Nasi zwiado­
przeżyła stolica 17 września. Hitler rozkazał zrównać miasto z ziemią. wcy wytropili ten zamiar. Wypad plutonu artylerii pod dowództwem poru­
Na Warszawę padło ponad 5 tysięcy bomb i pocisków, które wyrządziły cznika Puto ze zgrupowania artylerii kpt. Chmelika podszedł nad sam brzeg
89
olbrzymie szkody. Szczególnie silnie został ostrzelany Zamek Królewski. i ogniem na wprost podziurawił statki . Przedpole linii obronnej wrzało
Krwawe płomienie objęły jego zegarowe wieże i górne piętro. W ogniu aktywnością.
stanęła również katedra Św. Jana. W tym czasie większość polskiej artylerii Ludność stolicy przeszła szybko do porządku dziennego nad swoimi
przeciwlotniczej przemierzała szlaki ewakuacyjne, które stały się dla niej niedolami, traktując je jako oczywiste i zrozumiałe, ale pragnęła z wrogiem
ostatecznie szlakami zatracenia. Tak np. w Łucku 14 września było 30 dział walki.
87
przeciwlotniczych, we Włodawie — 14, w Chełmie — 12 .
<)— Buu> polsU/go Wrześni:., i 1!
129
128
Postawę taką opisuje prezydent Starzyński w tajnym raporcie z 17 wrze­
bie obrony Warszawy zwolennikiem aktywnego działania w kierunku za­
śnia: „Ludność Warszawy po kilku dniach przyzwyczaiła się do nalotów
chodnim był jego szef, płk dypl. T. Tomaszewski, oraz szef oddziału opera­
i reakcja psychiczna jest już stosunkowo niewielka. Stwierdzić należy,
cyjnego, ppłk dypl. St. Koeb. Oficer ten od czasu uzyskania przydziału
że bombardowanie wywołuje raczej zawziętość i chęć najszybszego odwetu
do sztabu przy każdej sposobności powtarzał:
aniżeli załamanie duchowe... Daje się jednak zauważyć pewne rozczaro­
— Historia nam tego nie zapomni, żeśmy nie poszli na huk dział 9 1
wanie do władz wojskowych — pisze prezydent. — Ludność myśli o działa­
Istotnie huk dział nieustannej kanonady nadbzurzańskiej dochodził
niach ofensywnych na większą czy nawet mniejszą skalę, jednak takich,
począwszy od 14 września ciągle do uszu obrońców Warszawy, ukrytych
które by zaspokajały tkwiącą w odważnych duszach mieszkańców stolicy
bezpiecznie za jej murami. Pod wpływem tej natrętnej muzyki ppłk Koeb
potrzebę akcji bojowej, a nie jedynie obrończej... Ludność gotowa jest
opracował kilka kolejnych projektów aktywnego wystąpienia na zachód od
poprzeć inicjatywę wojska w tym kierunku... Oczekuje na nią z utęsknie­
stolicy, przeznaczając do tego pewną liczbę wolnych batalionów piechoty
niem [...] Wstrząs, który przeszła Warszawa pod wpływem pełnych
i dywizjonów artylerii. W pierwszym, najdalej idącym projekcie obliczał
grozy i lęku alarmów radiowych płk. Umiastowskiego, niezwykle raptownej
siły zgrupowania mogącego uderzyć w kierunku Bzury na 18 batalionów.
ewakuacji wszystkich urzędów oraz formy, w jakiej ta ewakuacja się odby­
Miał z nimi wyjść na zachodnie przedpole płk dypl. Żongołłowicz. Projekt
ła, na szczęście nie pozostawił wśród ludności uczucia strachu. Wywołał
ten jednak nie został zrealizowany.
natomiast rozgoryczenie trwające po dziś dzień, które zneutralizowane
być może tylko jak najdalej idącym poświęceniem obecnych władz, które Czas upływał, a przeciwnik miał w dalszym ciągu pełną swobodę w ścią­
w ten sposób zatrzeć potrafią w umysłach obywateli uczucie pozostawienia gnięciu swych sił nad Bzurę i w koncentrycznym natarciu na okrążone
ich bez opieki na pastwę złego losu" 9 0 . tam siły polskie. Armia „Warszawa" tymczasem, mimo aktywności swych
wojsk, ograniczała się do biernej obrony rejonów stolicy i Modlina. Wre­
Na skutek ofensywnej postawy społeczeństwa w rozkazach dowódców
szcie, gdy coraz natarczywiej poczęły napływać wiadomości o ciężkich
odcinków ukazują się żądania wyjścia z oddziałami dalej na przedpole
walkach Kutrzeby i Bortnowskiego nad Bzurą — gen. Czuma rozkazał przy­
i poszerzenia „przedmości". Generał Zulauf nakazuje stworzyć przed linią
gotować 17 września wypad z Warszawy w kierunku zachodnim.
zasadniczej obrony system blokhauzów i ośrodków oporu, dla których
Według opracowanego w sztabie obrony Warszawy planu natarcia na
odpowiedni teren trzeba było odbijać z rąk nieprzyjaciela.
Błonie i Pruszków miało wykonać zgrupowanie 7 batalionów piechoty,
Jednak tego rodzaju taktyczne i lokalne przedsięwzięcia nie wyczer­
które miały sprzęt taborowy, i 3 dywizjonów artylerii o ciągu konnym
pywały istotnych możliwości Warszawy jako obszaru operacyjnego, który
pod dowództwem płka Porwita, w dwu zgrupowaniach podpułkowników
powinien był odegrać czynną rolę w rozgrywającej się ciągle na jej dale­
Okulickiego i Kalandyka. Cały zachodni front obrony, wzmocniony bata­
kich przedpolach pod Łowiczem i Sochaczewem bitwie nad Bzurą. Stąd
lionami 360 odwodowego pułku, miał wyjść ze swych pozycji i uderzyć
powinno wyjść działanie znaczniejszych sił na tyły lub skrzydła niemieckich
na tyły niemieckich jednostek zaangażowanych nad Bzurą. Na jego miejsce
wojsk zaangażowanych przeciw armiom Kutrzeby i Bortnowskiego. Działa­
przewidziano przesunięcie z obszaru Pragi zgrupowania oddziałów 44 DP
nie takie leżało w założeniach tej bitwy i było nieodzownym warunkiem
rez. płka Dzióbka. Dowództwo odcinka „Warszawa-Zachód" w miejsce
doprowadzenia jej do zwycięskiego końca.
pułkownika Porwita miał objąć płk Janowski. Major A. Mordasewicz z do­
Generał Czuma — od chwili wysłania oficera łącznikowego do armii
wództwa OPL zameldował gotowość osłony działań z powietrza dwoma
„Poznań" — stale miał przed oczami konieczność powiązania obrony stolicy
plutonami artylerii przeciwlotniczej.
ze zbliżającymi się od zachodu dwiema armiami polskimi. Uważał, że
Niestety i ta akcja zaczepna została przez gen. Rómmla odwołana 9 2 . Puł­
należy utworzyć szeroki przyczółek od Młocin do Modlina, który obejmo­
kownik Porwit jedynie we własnym zakresie zorganizował wypad zgrupo­
wałby Palmiry, gdzie znajdowały się duże składy amunicyjne, oraz że
wania trzech batalionów pod dowództwem ppłka dypl. Okulickiego, który
armiom tym należy wyjść na spotkanie przez uderzenie na Błonie i Pru­
w dniu 18 września uderzył na oddziały 31 dywizji niemieckiej i zajął
szków.
miejscowości Blizne i Chrzanów. III batalion mjra J. Decowskiego utworzył
Wśród oficerów polskich sztabów w Warszawie wielu było zwolen­
wysunięty ośrodek oporu „Babice", a mjr B. Kamiński otrzymał rozkaz wyj­
ników „podania ręki Kutrzebie i Bortnowskiemu". Pogląd ten reprezen­
ścia ze swym batalionem (1/30 pp) na podanie ręki armii „Poznań" w rejo­
towali przede wszystkim płk Porwit i jego szef sztabu, ppłk Okulicki. Wszta-
nie Placówki.

130 131
Czym wytłumaczyć defensywną postawę dowódcy armii „Warszawa"? Na bezdrożach Puszczy Kampinoskiej
Generał Rótnmel był dzielnym żołnierzem i tęgim dowódcą, czego dowiódł
w poprzednich wojnach. Ale trzymał się uporczywie dosłownego brzmienia
rozkazu Naczelnego Wodza z dnia 8 września: bronić Warszawy. Jego W czasie tragicznych wydarzeń na zachodnim brzegu Bzury, w obrębie
zdaniem armia „Warszawa" — broniąc najważniejszego punktu na obszarze których znalazły się armia „Pomorze" i część pieszych dywizji armii „Poz­
Rzeczypospolitej — nie mogła pójść na hazard jego utraty, gdyż byłoby nań", gen. Kutrzeba przebywał na wschodnim brzegu rzeki, w swoim
to równoznaczne z natychmiastowym tryumfem wroga. Warszawa przy­ miejscu postoju w Myszorach, za rozwiniętą w osłonie przepraw 15 dywizją
gotowywała się do długotrwałej obrony w osamotnieniu. Warszawa była tą gen. Przyjałkowskiego. Dotarł tu samotrzeć z płkiem Lityńskim i ppłkiem
ziemią świętą, której nie mogła zbrukać stopa wroga. Autorytet moralny Robakiewiczem pieszo po całodziennym oczekiwaniu na możliwość prze­
walczącej stolicy stanowił o honorze całego kraju! prawy.
18 września obrońcy zostali zelektryzowani wieścią o wkroczeniu Około godziny dziewiątej 17 września rozpoczęło się potężne bombardo­
wojsk radzieckich na terytoria wschodnie. Generał Rómmel nakazał trakto­ wanie, największe w ciągu całej kampanii 1939 roku. Niemiecka 4 flota
wać wojska radzieckie jako sprzymierzeńców, jednocześnie wysłał do powietrzna gen. Lóhra, wsparta dywizjonami 1 floty powietrznej, ruszyła
ambasady radzieckiej swych przedstawicieli celem uzyskania wyjaśnień , 3 . do śmiercionośnego dzieła na całym ścieśnionym obszarze dwóch armii.
Podobną misją obarczył także Niedziałkowskiego. W bombardowaniach wzięło udział 820 niemieckich samolotów w pięcio­
W dniu tym radio niemieckie podało też wiadomość o opuszczeniu krotnych nalotach na niskim i najniższym pułapie. Z rozkazu dowódcy
kraju przez prezydenta Mościckiego i Wodza Naczelnego marszałka Śmigłe­ grupy „Południe", gen. Rundstedta, zaniechano nad Bzurą jakichkolwiek
go-Rydza. Smigły-Rydz przekroczył granicę rumuńską 18 września działań na ziemi. Zniszczenia okrążonych tu sił polskich miało dokonać
o godz. 4.30, aby tworzyć we Francji nową armię, choć jeszcze prawie cała lotnictwo 9 5 . Dziewięć dywizjonów bombowych i dwa dywizjony lotnictwa
jego armia większością swych sił walczyła i przez dziesięć dni walczyć miała nurkowego runęły na bezbronne prawie wojsko w marszu i na stanowiskach.
w kraju. W Rumunii król Karol II — polski pułkownik i szef jednego z po­ Huk, warkot, szum skrzydeł, jazgotliwy grzmot silników wypełniały prze­
znańskich pułków piechoty — kazał swego wodza internować. W ten sposób strzeń bez reszty. Wśród jednostajnego silnego warkotu rozlegały się co
Smigły-Rydz wyrządził dla walczącego kraju największą krzywdę, gdyż chwila silne grzmoty, coraz potężniejsze, aż nie do zniesienia. To bombowce
propaganda goebbelsowska ogłosiła natychmiast koniec działań operacyj­ nurkowały na upatrzony cel. Wybuchy bomb zlewały się w długie serie.
nych w Polsce i tak powstał „Feldzug der 18 Tage", który dla ludzi Wydawało się, że cały świat wali się nieuchronnie i ostatecznie.
małego ducha do dziś służy za podstawę oceny kampanii 1939 roku w Polsce. Na nic nie przydała się tu wola, pogarda śmierci i cała gama zalet
Kraj pozostawał bez zwierzchniej władzy. Mimo jednak braku kierownictwa pozwalających zachować spokój w obliczu zagłady. Dopóki jeszcze można
wojskowego walka toczyła się dalej. Na każdym skrawku polskiej ziemi, było atakowi przeciwstawić własne działa przeciwlotnicze czy przynajmniej
do końca. Warszawa dawała pod tym względem najlepszy przykład. karabiny maszynowe, nieprzyjaciel nie miał jeszcze tak druzgocącego
W toku organizowania obrony gen. Rómmel powołał do życia Komitet wpływu. Gdy jednak własne środki walki zamilkły, wojsko stało się biernym
Obywatelski, nazywany powszechnie Radą Obrony Stolicy. Pierwsze posie­ obiektem bomb i gorszego jeszcze terroru moralnego. Dowódca dywizji
dzenie Rady, złożonej z przedstawicieli wszystkich stronnictw politycznych, nie miał do wydania żadnych rozkazów, dowódcy pułków nie mieli środków
odbyło się 20 września w siedzibie dowództwa armii „Warszawa" przy ulicy do jakiejkolwiek walki, oddziały żadnych szans skrócenia, przeszkodzenia
Rakowieckiej 4 9 4 . Po opuszczeniu kraju przez rząd i dowództwo wojsko­ czy zmniejszenia skuteczności nalotów. Każdy ruch, każde skupienie wojsk,
we Komitet Obywatelski spełniał rolę przedstawicielstwa politycznego wszystkie drogi domarszów znalazły się pod miażdżącym ogniem z po­
narodu. wietrza. W dniu tego największego ześrodkowania lotnictwa niemieckiego
zrzucono nad Bzurą 328 000 kg bomb, dokonując 4100 lotosamolotów.
Do chwili rozpoczęcia tego całodziennego bombardowania 15 dywizja
nie zakończyła przeprawy. Jej czołowe oddziały piechoty ledwie zdążyły
rozwinąć się w terenie, lecz wyznaczone pozycje znajdowały się w rękach
nieprzyjaciela. Nie było mowy o okopaniu się, o zamaskowaniu stano-

132 133
Wszystko to działo się na oczach dowódcy armii „Poznań", który
wisk, a nawet o budowie łączności. Spośród wszystkich baterii dywizji
szybko znalazł się w pierwszej linii, bez łączności z podległymi jednostkami
tylko jedna czy dwie zdołały rozwinąć się do wsparcia piechoty, lecz żad­
i bez odwodu, którym mógłby wesprzeć osłonową 15 dywizję. W tym czasie
na nie nawiązała z nią łączności. 25 dywizja w ogóle nie weszła na swój
bowiem grupa kawalerii gen. Abrahama prowadziła walki z nieprzyjacielem
kierunek działania, lecz skryła się w Puszczy Kampinoskiej. Omyłkowo
w głębi puszczy, a 25 dywizja maszerowała północnym skrajem obszaru
przeszła ona — zamiast pod Brochowem — przez przeprawę pod Witko-
leśnego na Modlin. Generałowi Kutrzebie nie pozostało nic innego, jak
wicami, przeznaczoną dla 15 DP, a znalazłszy się na wschodnim brzegu
zarekwirowaną przygodną bryczką udać się za swoimi oddziałami w głąb
Bzury pod ogniem artylerii wroga spod Sochaczewa, ruszyła — nie do
puszczy, aby szukać tam sposobności wyprowadzenia pozostałych na za­
południowej — a północnej części Puszczy Kampinoskiej, uchylając się od
chodnim brzegu sił z osaczenia. Generał Kutrzeba zamierzał zawrócić
bitwy, zamiast stosownie do zadania pójść do niej. Co gorsza, wskutek nad rzekę 15 dywizję dla odtworzenia osłony przepraw dla armii „Pomorze",
tej zmiany odkrywała ona front przygotowującej się do obrony 15 DP ale niestety nie miał już w swych rękach żadnych środków dowodzenia i nie
i przez to przyczyniła się do uniemożliwienia odwrotu armii „Pomorze". był w stanie wpłynąć na podległe sobie wojska. Wciśnięci we trójkę w kolum­
17 DP, która miała nocą z 16 na 17 września wywalczyć „bagnetem i grana­ nę wozów, jak pisze Kutrzeba, posuwali się wolnym stępem przez całą noc ku
tem" przejście przez Bzurę na północ od Sochaczewa, bez wsparcia artylerii, Modlinowi. Rano znaleźli się w samym środku puszczy. Wokół toczył się
w ogóle nie przystąpiła do działania 9 6 . bój. Wreszcie około południa pluton straży tylnej 25 DP z dziarskim
W tych warunkach rozrzucone szeroko na stanowiskach osłonowych podporucznikiem stworzył swemu dowódcy osłonę, z którą pomaszerowali
oddziały 15 dywizji trwały pod morderczym uderzeniem lotnictwa do dalej 9 9 .
godziny szesnastej, to jest do chwili wyruszenia natarcia 4 dywizji pancernej.
Przed nimi maszerowała 25 dywizja. Daleko w przodzie ścierała się
Na stanowiskach dowodzenia pod Brochowem polegli nowy dowódca 61 pp,
z szeroko rozrzuconym po puszczy nieprzyjacielem grupa kawalerii gen.
mjr dypl. F.' Wysocki, dowódca baonu 61 pp, kpt. Zabielski, oraz dwaj
Abrahama. Niemcy przecięli drogi odwrotu Polaków rzucając w głąb pusz­
dowódcy kompanii por. Bielecki i por. Burda, ranny został dowódca
czy 12 pułk piechoty, nadto z prawego brzegu Wisły od szeregu dni prze­
59 pp, płk Mirgałowski 97 .
prawiały się liczne grupy uzbrojonych w broń maszynową żołnierzy
Wsparcie ogniowe w bitwie pod Brochowem i Konarami dawał I dywi­
i dywersantów. Cały obszar puszczy tętnił odgłosami bezładnej, chaotycznej
zjon 15 pal mjra W. Wątorskiego, który swój punkt obserwacyjny zajął
walki, która z każdą godziną zbliżała się ku północnym wylotom stolicy
w szkole w Brochowie. W pobliżu szkoły stanęła 1 bateria por. Z. Zuble-
na Bielanach. Na ostatnich kilometrach trzytygodniowego marszu do stolicy
wicza, w północnej części wsi — 3 bateria kpt. Cz. Berezowskiego. Z chwi­
rozgrywały się najcięższe tragedie przebijającego się wojska; tutaj, w pod­
lą ruszenia natarcia czołgów 4 DPanc. bateria por. Zublewicza strzelała
warszawskich miejscowościach wyrosły nowe cmentarze.
aż do całkowitego zniszczenia sprzętu i rozbicia baterii. Poległ tu dowódca,
a wraz z nim około 40 kanonierów. Zginął też nad Bzurą mjr Wątorski.
Z pogromu spod Brochowa wyszła jedynie 2 bateria kpt. Dębskiego 9 8 . Odwrót jednostek armii „Poznań"
Pod wpływem impulsu zaczepnego ze strony nieprzyjaciela oddziały
i „Pomorze" na Warszawę
15 dywizji drgnęły i jakby obudzone z letargu zaczęły się cofać, prze­
chodzić przez stanowiska doszczętnie zdruzgotanej artylerii i kryć się
„Puszcza Kampinoska stała się grobem Armii Poznańskiej" — czyta­
w Puszczy Kampinoskiej. „A działo się to dlatego — pisze gen. Kutrze­
my w relacji gen. Kutrzeby 10°. Oddziały polskie wchodziły do niej w nadziei
ba — że ani 25, ani 17 DP nie przeciwstawiły się temu przeciwnikowi, który
znalezienia ochrony przed lotnictwem niemieckim, a zastawały wysokopien­
od strony Sochaczewa podchodził ku północy, z zamiarem zupełnego od­
ny, wyschnięty na popiół, rzadki las, bez podszycia i bez dróg, w bezmiarze
cięcia nas".
piasku, na tle którego stanowiły doskonałe cele dla lotników. W wielu
Czołgi nieprzyjaciela zostały zatrzymane dopiero na pozycjach II baonu miejscach lasu usadowiły się grupy Niemców zasilone przez miejscowych
62 pp mjra Gniadka, broniącego przeprawy pod Witkowicami. Dowódca kolonistów, siejąc wśród wycofujących się oddziałów polskich popłoch
kompanii ppanc, por. Ciepliński, wysunął się naprzód z działkiem ppanc. i zamieszanie. Liczne skrzyżowania i wioski były pod ogniem artylerii
i własnoręcznie zniszczył 6 czołgów. zza Wisły.

135
134
Walki wybuchały w wielu punktach naraz, a ich wynik ulegał ciągłym
O wiele skuteczniej działał rygiel 12 pp w sile I batalionu, wzmocnionego
wahaniom. Pod naporem zdeterminowanego żołnierstwa Niemcy wpadali
5 kompanią i baterią artylerii w m. Polesie, w północnym pasie Puszczy
często w okrążenie, lecz wezwawszy drogą radiową pomoc, brali z kolei
Kampinoskiej. Szlak ten „przeczesać" miała Podolska BK (bez 9 p. uł.),
w okrążenie Polaków lub rozpraszali ich sprowadzonym lotnictwem.
jednakże „przemknęła" ona, jak podaje L. Głowacki, duktami na połud­
W środku puszczy, pod Zamościem i Górkami, została zatrzymana
nie od Polesia, pozostawiając niemiecki ośrodek zaporowy nienaruszony,
Wielkopolska Brygada Kawalerii przez idące na odcięcie drogi Polakom
toteż przez szereg dni rozbijał on wszystkie nadciągające znad Bzury
bataliony 12 pułku piechoty niemieckiej. Szwadrony straży przedniej
oddziały polskie, między innymi i oddziały wycofującej się spod Brocho­
rozwinęły się natychmiast do natarcia. Dzięki zdobytej przy oficerze
wa i Konar 15 D P 1 0 1 .
niemieckim mapie uderzenie 7 pułku strzelców mogło być wsparte ogniem
Trzy dni trwały zmagania o drogi przez puszczę. Po odejściu kawalerii
artylerii. Zaskoczony pluton ubezpieczenia bocznego Niemców wykłuto
wszedł do walki 60 pułk piechoty, po nim oddziały przeprawiającej się
bagnetami. Niepowstrzymanie parł naprzód szwadron por. Edwarda Gro-
z opóźnieniem 17 dywizji. W nieustannym boju ze wzmagającym się na siłach
niowskiego. Pod jego naciskiem III batalion niemieckiego 12 pułku wycofał
nieprzyjacielem padł tu w walce bohaterski por. Groniowski, został ciężko
się przed wieczorem w stronę Górek, pozostawiając w ręku Polaków
ranny i zmarł w ciągu kilku dni płk Królicki. W rejonie Cisowego pod
wiele sprzętu, amunicji i wozów bojowych. Zamościa bronił w nocy II ba­
nawałą artyleryjską zginął pułkownik Switalski, a ppłk Frydrych poległ
talion Niemców, ale następnego dnia i Zamość został zdobyty kombino­
w czasie przebijania się z doraźnie zebranym oddziałem z okrążenia nie­
wanym uderzeniem polskich szwadronów od czoła i obejściem ze skrzydeł.
mieckiego 1 0 2 .
Niemcy musieli zrezygnować z ciągłego frontu w poprzek puszczy i wycofać
W czasie gdy oddziały piesze gen. Kutrzeby, a głównie 15 i 25 dywizja
się na południe.
po swych ciężkich przejściach w puszczy, porządkowały się w wioskach
pod Kazuniem, grupa kawalerii toczyła walki z nieprzyjacielem, zabie­
gającym jej drogę w Puszczy Palmirskiej. Niemieckie dowództwo wcześnie
zorientowało się, że przecięcie dróg w środku Puszczy Kampinoskiej przez
12 pp nie dało spodziewanych wyników. Dlatego rzuciło nową przegrodę
w kierunku na Palmiry — jakby przedłużenie północnego ramienia bitwy
nad Bzurą.

Bitwa pod Sierakowem i Laskami

Zadaniem grupy kawalerii było torowanie drogi piechocie. Niestety,


wobec narastających sił wroga mogła ona zaledwie sama przebić się przez
jego pancerne tarany. Po utarczkach pod Pociechą, w których zniszczono
kilka czołgów nieprzyjaciela, a w jednym z nich lejtnanta von Ratibora, pułki
-jazdy ruszyły osią bardziej północną — na Sieraków. Lecz i z tego kierunku
wita je nawała artyleryjska szrapneli i granatów. Palą się zabudowa­
nia przysiółka, który zajmuje 15 pułk ułanów i trzyma się wschodniej strony
pod ogniem cekaem. Przez szereg godzin Polacy i Niemcy „nocują" oko
w oko ze sobą. Dopiero o godz. 2 po północy koncentryczne uderzenie
17 pułku ułanów wprost na wieś, innych od północy i wschodu, a wreszcie
13. Pik Wojciech Stachowicz, 14. Pik Albin Skroczyński, wprowadzenie 7 psk z odwodu oddaje Sieraków w polskie ręce. Droga
dowódca AD 15 DP dowódca PD 15 DP na Warszawę wydaje się wolna. Łupem zdobywców stają się 34 samochody

136
137
103
W pamięci autora na zawsze pozostanie obraz tej reorganizacji. W rejo­
ciężarowe ze sprzętem oraz 9 cekaemów, wzięto 70 jeńców . nie leśniczówki Pociecha w sam środek zebranego żołnierstwa wjechał
Kiedy jednak kolumna posunęła się drogą na Laski, nagle ze wzgórza chevrolet dowódcy 15 dywizji, z którego wysiadło trzech wojskowych:
wystrzeliły w niebo czerwone rakiety ubezpieczenia. To czołgi niemieckiej gen. Przyjałkowski, dowódca dywizji, płk Stachowicz, dowódca artylerii
1 dywizji lekkiej ruszyły z Truskawia, aby uderzyć w bok brygady, zmiaż­ dywizyjnej, i kpt. dypl. Budek, oficer operacyjny dywizji, który wkrótce
dżyć żelazem, znieść ją z pola. Galopem na wzgórze zajechały działa zginął pod Laskami. Ponieważ dowódca piechoty dywizyjnej, płk Skroczyń-
por. Korczakowskiego z 7 dak. Między nimi stanęły działka przeciwpancer­ ski, pozostał ciężko ranny w Puszczy Kampinoskiej, jego obowiązki przejął
ne. Na skrzydłach tej reduty zajęły stanowiska plutony cekaem z amunicją płk Stachowicz. Nigdy nie zapomnę pałającego wzroku i zdartego do cna
ppanc. głosu płka Stachowicza, którym nawoływał wojsko do szeregów. Pod jego
Z porannej mgły wstawał piękny, słoneczny dzień. Przed stanowiskiem gorejącym wzrokiem ustawiały się karnie kompanie, a nowo wyznaczeni do­
rozciągała się równina, po której w odległości około 800 metrów sunęły wódcy obejmowali komendę, sporządzali spisy... l 0 6
z chrzęstem stalowe cielska czołgów. Wzgórze rozbrzmiewało hukiem Wśród tego zbiorowiska wyróżniała się jako jednostka zwarta 1 kompa­
dział artyleryjskich i salw karabinów maszynowych. Wtem przedpole ożywi­ nia 59 pp por. E. Kosiackiego o stanie 150 żołnierzy, z wystarczającym
ło się jeszcze bardziej. Oto gen. Abraham rzuca do walki dywizjon tankietek. wyposażeniem w amunicję, z kuchnią polową i wozem amunicyjnym, a także
Wprawdzie ostrzelały one czarne kolosy swym ogniem z enkaemów, ale z armatką ppanc. i armatą 75 mm, pozostawioną w piaskach puszczy przez
musiały się cofnąć pod groźbą zmiażdżenia. Ale już w szyk nieprzyjaciela oddział kawalerii 107 .
wstrzelała się artyleria. Staje w płomieniach pierwszy czołg, za nim Mimo krańcowego wyczerpania żołnierze szli w podniosłym nastro­
drugi, trzeci... piąty! Wzgórze dygoce od wstrząsów. Kto żyw, donosi ju, żywiąc gorące przekonanie, że ich natarcie pomoże uwolnić stolicę z okrą­
z jaszczy amunicję. żenia. Powtórzyła się w ogólnych zarysach sytuacja z dnia poprzedniego:
— Panie chorąży — zwraca się rtm. Szacherski, nowy dowódca 7 psk., oddziały 25 dywizji, które zostały skierowane szosą na Łomianki, nie na­
do szefa pocztu — po co pan się naraża przy mnie? Miejsce pana jest za potkawszy w pobliżu nieprzyjaciela, przeszły przez jego ogień zaporowy
wzgórzem. z niewielkimi stratami, natomiast 15 dywizja, maszerując na Laski, starła
— Tak jest — odparł chorąży Jazgar — ale przecież w każdej chwili się z silną obsadą tego kierunku. W ciągu nocy z 19 na 20 września Niemcy
mogę być potrzebny 104 . przegrupowali do rejonu Lasek 1 dywizję pancerną i 1 lekkopancerną.
Wtem rozległ się ogłuszający huk. W taczankę, stojącą najbliżej Ponadto na trasie marszu do Warszawy stanął 17 pułk z 31 dywizji nie­
punktu dowodzenia, uderzył pocisk. Chorąży Jazgar podskoczył, aby mieckiej oraz szereg formacji odwodowych 8 armii. Były to siły wielokrotnie
pomóc rannym. W tejże jednak chwili padł ugodzony odłamkiem w gło­ przewyższające wyniszczone i słabo uzbrojone oddziały polskie. Na domiar
wę. Inny odłamek niebawem przeciął młode życie por. Korczakowskiego między Modlinem i Warszawą przeprawiały się drobne, lecz silnie uzbrojo­
będącego na stanowisku 3 baterii. Jego miejsce zajął ppor. Kasznica, prowa­ ne elementy 228 dywizji niemieckiej i zabiegały drogę polskim oddziałom.
dząc dalej ogień z najbliższej odległości. Była to dwudziesta wielka jednostka, wprowadzona przez Niemców do
Około godziny 10 natarcie niemieckie załamało się w ześrodkowa- walki z siłami armii „Poznań" i „Pomorze" na ostatnich kilometrach
nym ogniu polskiej reduty przeciwpancernej. Na pobojowisku pozostało ich trudnego przebijania się ku stolicy.
kilkanaście czołgów niemieckich 1 0 5 . Tego dnia po południu kawaleria Uzbrojenie polskich oddziałów składało się w przeważającej części
grupy przebijała się dalej ku Warszawie. Pułki skierowane na Laski-Wa- z karabinów, bagnetów i granatów, przy wsparciu zaledwie kilkunastu
wrzyszew napotkały jednak tak silny opór, głównie w rejonie zakładu dział polowych. Lecz żołnierz odznaczał się niezwykłą determinacją.
dla ociemniałych, że po krwawych walkach musiały go obejść od wschodu. „Szczerze wierzyliśmy w zwycięstwo — stwierdzi później kapral Jan Dziu-
Natomiast pułki idące wzdłuż szosy z Modlina otworzyły sobie drogę l08
barczyk z 61 pp — broniąc bodaj że ostatniego bastionu" . Już o pierw­
przez słabą przesłonę nieprzyjaciela szarżą kawaleryjską. Szczególnie szym brzasku piechota, spędziwszy nieprzyjacielskie ubezpieczenia, które
piękna i znana w literaturze jest szarża 14 Pułku Ułanów Jazłowieckich znów podeszły pod Sieraków, parła dalej przed siebie. Wzdłuż drogi, po jej
płka Edwarda Godlewskiego pod Wólką Węglową. prawej stronie, stały zaryte w piasku czarne szkielety czołgów: to pozo­
20 września o świcie ruszyły do marszu na Warszawę zreorganizowa­ stałość po wczorajszej walce brygad kawalerii. Okrzyki zaciekłej niena-
ne w Puszczy Palmirskiej jednostki armii „Poznań" i „Pomorze".
139
138
wiści i bohaterskiego zapału napełniały powietrze jakimś dziwnym uniesie­ wiek pomocy z jej strony z wyjątkiem wysłanego przez płka Porwita baonu
niem. Coś popychało dalej, wołało wprost: 30 pp z mjrem Kamińskim. Natarcie bataiionów ppłka Okulickiego na Babi­
— Naprzód! Już niedługo Warszawa! ce i Chrzanów nie naruszało w niczym struktury oblężenia, nie mówiąc
Po głębokim piasku jechała lekka bateria. Jakieś działa stały na pola­ już o zatrzymaniu sił niemieckich uderzających w kierunku Puszczy Kampi­
nie z lufami rozstawionymi w wachlarz. noskiej i lasów palmirskich. Generał Kutrzeba dopiero 20 września po po­
— Hurra! — rozlegało się coraz bliżej i coraz głośniej. łudniu na linii czat obrony nawiązał łączność z Warszawą i zameldował
Nurt bitewny powszechnego zapału porywał naprzód wszystkich, nie- przebicie się do stolicy dwóch brygad kawalerii oraz dwóch dywizji piechoty
ledwie bez udziału własnej woli. „Naprzód" stało się nakazem wewnętrz­ swojej grupy armii. W tym czasie 25 dywizja piechoty obsadzała wysunięte
nym zarówno dla dowódcy bez oddziału, jak szeregowca improwizowanej ośrodki oporu w Młocinach i Burakowie, przedłużając w ten sposób linię
grupy bojowej. Wtem karabiny maszynowe nieprzyjaciela zagrały zupełnie obrony ku północnemu zachodowi. Kawaleria odeszła na ulicę Belweder-
już blisko. Lawina pocisków przycisnęła wszystkich do ziemi. Karabiny ską i Fort Mokotowski, a 15 dywizja reorganizowała się na Bielanach, by
maszynowe siekły z najbliższej odległości. Widoczne było, że po zepchnięciu zająć stanowiska w rejonie Wawrzyszewa i cmentarzy powązkowskich.
oddziałów wysuniętych dywizja doszła do linii ciągłej, gęsto powiązanej Tutaj, u samych wrót stolicy, w ciągu następnych kilku dni rozgorzały
ogniem i opartej o zabudowania zakładu dla ociemniałych. W niektórych zaciekłe walki, które pociągnęły za sobą z polskiej strony hekatomby
miejscach zawarczały silniki czołgów. ofiar. W ślad za cofającymi się ku Warszawie oddziałami polskimi uderzyły
— Naprzód! — wołali ochrypłym głosem dowódcy, ale już mało kto 2] wTześnia na szosę Modlin—Warszawa ściągnięte pośpiesznie znad Bzury
reagował na ich wezwania , 0 9 . 18 i 24 dywizje niemieckie; ta ostatnia nacierała na obronę polskiego
Nagle nad głowami nacierających ukazały się samoloty. Siały gęstymi 56 pułku w Młocinach. W toku walki gen. Alter nakazał wysuniętemu
seriami ognia maszynowego i obrzucały z nadzwyczajną skutecznością nie­ do lasku Młociny batalionowi mjra Kamińskiego z obrony Warszawy
wielkimi bombami artylerię na stanowiskach i piechotę w pierwszej linii. przesunąć się na zachód i zająć pozycję osłonową w Placówce.
Dość gęsty las bynajmniej nie chronił przed lotnikiem, gdyż samolot Podobnie jak poprzednich dni, rankiem była gęsta mgła. Batalion
dotykał niemal wierzchołków drzew. Wszyscy przywarli do ziemi w niemym rozwinięty obronnie na północny zachód i na południe okopywał się na
oczekiwaniu, w pełni bezradności. Gdy lotnik znikł, tu i tam zrywał skrajach wsi Placówka. W kierunku na Wólkę Węglową poszedł patrol
się żołnierz, by dopaść wroga. Ale wtedy od czoła i od skrzydeł zagrały oficerski. W tym położeniu około godz. 9 wyruszyły dwa natarcia nie­
milczące dotąd karabiny maszynowe, a z prowizorycznych szałasów ruszyły mieckie: z Gaci i z Wólki Węglowej. Ogień o niebywałym natężeniu
czołgi. W jednej chwili w blaskach olśniewającego słońca otwierało się praw­ i celności z miejsca spowodował wśród obrońców ogromne straty. Wieś
dziwe piekło. Kto nie padł od ognia na miejscu, ten na wpół żywy i oszala­ stanęła w płomieniach. Część batalionu, nie mogąc wytrwać w morderczym
ły dostawał się w ręce wroga "°. ogniu, zaczęła wycofywać się. Wtedy nadciągnęła kompania odwodowa
W tym położeniu gen. Przyjałkowski nie mógł liczyć na przeprowa­ z mjr. Kamińskim i kpt. Rudowskim. Jednak uderzenie to zniesione zostało
dzenie swojej dywizji nakazaną drogą przez Laski—Wawrzyszew. Pod silnym ogniem broni maszynowej i czołgów, które pojawiły się nagle na
osłoną krwawiących oddziałów czołowych przesunął gros 15 dywizji na ulicach Giną niemal natychmiast mjr Kamiński, kpt. Rudowski i ppor.
oś marszową 25 dywizji szosą przez Młociny i przeszedł na przedpola Teichfeld. Wśród pożarów w uliczkach rozgorzał krótki, rozpaczliwy b ó j ! 12 .
1
Bielan ". Reszta batalionu cofnęła się ku Młocinom, w stronę 25 dywizji, i wraz
z oddziałem pod dowództwem rannego już w tym czasie majora B. Wo­
deckiego znów zawróciła do przeciwnatarcia. Pole zasłało wielu zabitych
Wkroczenie jednostek armii „Poznań" i „Pomorze" i rannych, m.in. poległ oficer łączności, a ranny został por. W. Borkie­
do Warszawy wicz, dowódca artylerii 30 pp. Łącznie w tym krwawym działaniu padło
około 500 zabitych, a wielu było rannych i kontuzjowanych. Batalion
mjra Kamińskiego spłacił w ten sposób część długu armii „Warszawa"
Wszystkie działania oddziałów poznańsko-pomorskich odbywały się bez wobec armii „Poznań" i „Pomorze" za ich dwutygodniowe walki nad
porozumienia i bez łączności z obroną Warszawy, a przeto i bez jakiejkol- Bzurą, które stworzyły dla Warszawy od zachodu pancerz ochronny.

140 141
Ośrodek oporu „Palmiry" dnia dalej. „O ile fakt przybycia armii gen. Kutrzeby do Palmir — pisze
ppłk Topczewski — podniósł na duchu moich żołnierzy, o tyle fakt odejścia
jej do Warszawy pogorszył ich nastrój".
W połowie drogi między Modlinem i Warszawą, wokół rozmieszczonych Niektórzy oficerowie nalegali, by pójść wraz z Kutrzebą, lecz
tam składów amunicyjnych, powstawał nowy ośrodek oporu. Początkowo, ppłk Topczewski trzymał się konsekwentnie rozkazu gen. Thommee utrzy­
od nocy z 15 na 16 września, załogę Palmir tworzył 146 pp ppłka Topczew­ mania składów amunicyjnych, jako ważnego składnika obrony zarówno dla
skiego z 44 dywizji rezerwowej, wzmocniony 7 kompanią 13 pp i 2 baterią Modlina, jak i stolicy " 6 .
71 dal pod dowództwem por. Ludwika Kędzierskiego. Następnego dnia Następnego dnia nieprzyjaciel zaczął od godzin przedpołudniowych
przybył tu utworzony w Warszawie pułk jazdy pod dowództwem mjra bombardować rejon magazynów, stanowiska oddziałów, a także las; trwało
Józefa Juniewicza, zastępcy dowódcy 12 p.uł. Pułk ten składał się początko­ to aż do wieczora. Wieczorem rozpoczęła ogień artyleria i prowadziła go
wo z macierzystego szwadronu 12 p.uł. oraz dywizjonu 8 psk pod do­ w ciągu nocy.
wództwem por. H. Brzezińskiego "\ a w miarę narastania zadań pułku Oddziały 17 dywizji po osiągnięciu Palmir zostały zbombardowane
dołączały dalsze oddziały kawalerii: 21 p.uł., 6 psk, kawaleria dywizyjna w czasie wydawania obiadu. Zginęło 5 oficerów i 20 szeregowych 68 pp,
5 i 20 DP i inne. Wsparcie ogniowe dawał plut. art. 2 dak. kilkunastu żołnierzy odniosło rany, wielu zaś rozbiegło się po lesie. Pułk
18 września z rana przybywa do Palmir GO gen. Abrahama, zatrzyma­ w uszczuplonym składzie zachował jednak nadal zdolność bojową, co
na w dalszym marszu na Warszawę przez czołgi I DLekk. Na rozkaz gen. wykazał niebawem w sytuacji wzmagających się ataków wroga.
Abrahama o godz. 9 ustawia się w rejonie leśniczówki Palmiry działon 21 września dowództwo obrony Palmir objął płk J. Skokowski, dowódca
2 baterii 71 dal i ogniem na wprost niszczy 4 czołgi, lecz nawała artyleryj­ piechoty dywizyjnej 25 DP, wyznaczony przez gen. Kutrzebę. Bataliony
ska nieprzyjaciela rozbija działon. Ginie obsługa i kilka koni. W tej akcji 17 DP obsadzają zachodnią i południowo-zachodnią lizjerę lasu, w kierun­
ranny też zostaje gen. Abraham. W godzinę później w ten sam rejon przyby­ ku na Kaliszki i Janówek. Przed południem tego dnia dowódca 3 kompanii
wa pluton tejże baterii pod dowództwem por. Kędzierskiego. Ten znowu 68 pp, por. W. Skrzydło, przy wsparciu działka ppanc. i baterii por. Kędzier­
niszczy 3 czołgi i wycofuje się po ciężkich stratach, aby zamknąć z kolei skiego, dokonał wypadu na Janówek, skąd wyparł nieprzyjaciela, który
kierunek od zachodu i południowego zachodu, od strony Janówka i Kali- pozostawił na placu boju 36 zabitych, 10 samochodów i 9 motocykli
szek. W tym czasie 3 działon ppor. Kaszewskiego odpiera ogniem na wprost z 29 DPZmot. Własne straty wyniosły 8 strzelców " 7 . Lecz ataki Niemców
atak nieprzyjaciela na magazyny. W czasie ataku zachwiały się dwa szwadro­ szły i od północy, od wsi Palmiry. Nieprzyjacielowi udało się tu wejść
ny kawalerii, które zawróciła na „linię" swoją zdecydowaną postawą do lasu, dopiero skierowany przez płka Skokowskiego batalion wyrzu­
4
sanitariuszka Lucyna Nowacka " . cił go stamtąd i zajął jego skraj.
20 września siły załogi wzmocniły zbierające się tu pod dowództwem W tej sytuacji Niemcy proponują złożenie broni, najpierw przez sterrory­
ppłka dypl. W. Albrechta "5 oddziały 17 dywizji piechoty. Dywizja ta po zowanego mieszkańca wsi Janówek, następnie w chwili przerwy ogniowej
cofnięciu się armii „Pomorze" na północ i odejściu 15 i 25 dywizji przez przez własnego parlamentariusza, grożąc zniszczeniem załogi huraganowym
Bzurę pozostała samotnie na zachodnim brzegu rzeki. O świcie 17 września ogniem artylerii i bombardowaniem lotnictwa. Pułkownik J. Skokowski
pułkownicy Mozdyniewicz i Smolarski, dowódca dywizji i jego zastępca, odrzucił propozycję, lecz zaczął rozważać, czy bić się dalej na miejscu,
wpadli do niewoli, oddziały zaś przez cały dzień znajdowały się pod bez­ czy przebijać się na Warszawę. Wezwał na naradę starszych oficerów, która
ustannymi atakami Luftwaffe. W rezultacie do przeprawy doszło dopiero trwała od wieczora do godz. 23. W tym położeniu nadeszła wiadomość, że do
w nocy z 17 na 18 września. 17 dywizja w osłabionym składzie kilku bata­ Palmir przybył gen. Bołtuć i znajduje się ze swym oddziałem na szosie 1 1 8 .
lionów i z oddziałem artylerii bez sprzętu starła się z Niemcami pod
Zamościem i Górkami, aż wreszcie 19 września osiągnęła Cybulice, a w dniu
następnym przeszła do obrony Palmir. Marsz szturmowy grupy generała Bołtucia
Wielkie ożywienie wywołały jednostki armii „Poznań" i „Pomorze" na
czele z gen. Kutrzebą, które weszły 19 września w obręb bronionego obsza­ Tymczasem na przedpolach stolicy przygotowywał się nowy dramat.
ru. Wyglądało, że obejmą obronę, lecz skierowały się jeszcze tego samego Z kotła nad Bzurą przebił się wzdłuż Wisły gen. Bołtuć z pocztem kilku-

142 143
dziesięciu oficerów i kilkusetosobową uzbrojoną w broń ręczną grupą stkich kalibrów biło bezustannie na Łomianki. Ciężkie walki okrążonego
piechoty. Przejście dla tej grupy wywalczył I dywizjon artylerii 16 pal pod zgrupowania polskiego przeciągnęły się do godziny 9, po czym wśród nacie­
dowództwem mjra T. Nadratowskiego. Zachował on w swym ręku mimo rających ukazały się białe flagi. Niemcy wyszli z ukrycia i zaczęli wzywać
powszechnego zamętu dwie baterie: 2 — poi. Boratyńskiego i 3 — do składania broni. Większość żołnierzy nie powstała z ziemi. Byli to za­
kpt. Wiśniowskiego, ogniem na wprost usunął ze swej drogi w nocy placówki bici lub ciężko ranni. Wśród poległych kilkudziesięciu oficerów i wielu
niemieckie i przeprawił się przez Bzurę w bród na południe od miejscowo­ szeregowych znalazł się również gen. Mikołaj Bołtuć. przeszyty serią ognia
ści Kamion " 9 . cekaem, kiedy uniósł się, by obalić białe Hagi, oraz płk. dypl. T. Parafiński,
Trzon sił gen. Bołtucia, prócz dywizjonu artylerii, tworzył napotkany dowódca piechoty dywizyjnej 26 DP, który począwszy od Bzury trzymał się
w Puszczy Kampinoskiej batalion mjra Piotra Rundy z 14 pp, do którego nieodstępnie gen. Bołtucia.
w miarę posuwania się ku Modlinowi dołączały znaczne grupy rozbitków „Nastał dzień — pisze ppłk Topczewski — i myśmy się znaleźli wobec
z innych jednostek. Generał Bołtuć jechał konno na czele tego rosnącego usadowionego w terenie nieprzyjaciela, w gołym polu... Naprzeciwko
oddziału, na jaszczach artyleryjskich siedzieli pułkownicy dyplomowani nas stała dywizja niemiecka, przybyła dzień przedtem..." I 2 2
Ajdukiewicz i Myszkowski, którzy wycofali się z dowodzenia. W Modli­ Maszerujące wzdłuż toru oddziały z 69 pp pod dowództwem majora
nie — po żołnierskim przyjęciu przez gen. Thommee — dywizjon artylerii Maydanowicza w straży przedniej raz wraz podrywały się do uderzenia
został włączony do załogi Modlina, natomiast grupa piesza z gen. Bołtu- wręcz, jednak nowa ulewa żelaza przygważdżała je do ziemi. W trakcie
ciem pomaszerowała dalej, aby zasilić załogę Palmir. Na wypadek spotkania jednego z uderzeń, gdy część oddziałów udało się poderwać do dalszego
oporu nieprzyjaciela z kierunku m. Łomna, gen. Thommee zapewnił wspar­ szturmu, dostali się do niewoli płk Skokowski oraz podpułkownicy: Top­
cie ogniowe artylerii ze stanowisk w Kazuniu 12°. czewski, Sabatowski i Albrecht, uderzenie bowiem załamało się wewnątrz
Gen. Bołtuć przybył do Palmir 21 września o godz. 22, właśnie w mo- . ugrupowania nieprzyjaciela.
mencie gdy w sztabie płka Skokowskiego skończyła się narada. Generał Najstraszniejszy widok przedstawiała szarża kawalerii na pozycję
uznał, że obrona Palmir ze względu na zaciskający się wokół pierścień naszpikowaną cekaemami. Szeregi pułku szybko topniały w ogniu, mimo to
coraz nowych jednostek niemieckich nie rokuje nadziei utrzymania się. pozostali parli naprzód. ,,Wiodła ich brawura i chęć przedostania się na
Powziął więc decyzję przebicia się całością sił do Warszawy jeszcze tej Warszawę" — opisuje świadek szarży, ppłk Topczewski. Niestety, nikomu
samej nocy. O godz. 2.30 w nocy grupa gen. Bołtucia, licząca 3000—5000 lu­ nie udało się przejść zapory ognia niemieckiego. Po zakończeniu ataku
dzi, ruszyła z Palmir bez rozpoznania w trzech kolumnach: bezpośredni widać jeszcze było przez pewien czas biegające pojedynczo konie po
oddział generała wraz z pocztem oficerów, artyleria i tabory — szosą polu... 1 2 3
na Łomianki, oddziały 17 dywizji — wzdłuż toru kolejowego. Ubezpiecze­ Ale nie lepsze wyniki dało i natarcie kawalerii, które wyszło w szyku
nie od północy stanowić miał pułk jazdy mjra Juniewicza. 22 września pieszym tuż po wygaśnięciu walk w Łomiankach Górnych. Niemcy skiero­
o świcie Polacy uderzyli na przegrodę niemieckiej 18 dywizji w Łomiankach wali tu zmasowany ogień artylerii, moździerzy i cekaem. W ataku tym
Górnych, roznosząc ją na bagnetach. Generał Bołtuć dotarł ze swym oddzia­ zginął również dzielny dowódca pułku jazdy „Palmiry", mjr Józef Junie-
łem aż do kościoła we wsi. Artyleria polska z 7 pozostałych dział ogniem wicz.
na wprost torowała drogę natarcia. Miejsce wybitej obsługi przy dziale W marszu szturmowym gen. Bołtucia nie wziął udziału oddział 68 pp
zajął por. S. Kędzierski, przy drugim stanął ppor. Antoni Malczewski w sile pięciu kompanii mjra Culica, gdyż rozkaz odejścia z pozycji
m
z 17 dac i chor. Hejdyn z 25 pal . Jednakże gęsta zapora ogniowa broni „Janówek" otrzymał on dopiero 22 września o godz. 5. Mjr Culic podjął*
maszynowej, moździerzy i artylerii przeciwnika ponownie przegrodziła próbę przebicia się następnej nocy, lecz został otoczony między Dąbrówką
Polakom drogę na linii Prochownia—Pancerz. Był to batalion 1 dywizji Szlachecką a Wólką Węglową i wzięty do niewoli. Do Warszawy dotarł jedy­
lekkiej, który przybył tu zaledwie kilka godzin przed wyruszeniem grupy nie ranny por. W. Skrzydło z 8 strzelcami. Podobnie i II batalion 69 pp
gen. Bołtucia. Świeże siły wyszły od tyłu przez Dziekanów. Równocześnie pod dowództwem kpt. Olszaka zakończył swe działania pod Pieńkowem l 2 4 .
z kierunku Palmir nadciągnęły oddziały 29 dywizji zmotoryzowanej, a od Na cmentarzu w Kiełpinie we wspólnym grobie leży ponad 2500 żołnierzy,
zachodu uderzyła w bok 24 dywizja niemiecka. 70 niemieckich dział wszy- bezimiennych bohaterów krwawych bojów w dniu 22 września w Łomian­
kach i pod Burakowem.

144 10 — Bitwy polskiego Września. ' I I 145


Był to już ostatni akord bitwy nad Bzurą, na której szlakach od Unie­ został zredukowany do granic oblężonego miasta. Jego upadek był już
kwestią czasu.
jowa po Laski i Młociny wyrosły 72 cmentarze i wiele mogił zbiorowych,
kryjących ponad dwadzieścia tysięcy żołnierzy i cywilów walczących
z agresją, w tym około 500 oficerów i podchorążych. Przez pełne dwa tygod­
nie na północ i południe, na wschód i zachód od tej rzeczki grzmiały Obrona Modlina
działa dwóch armii polskich i prawie tysiąc dział trzech armii niemieckich.
Czternaście wielkich jednostek, około dwustu tysięcy polskich żołnierzy
pod dowództwem generała Kutrzeby wykonywało ofiarnie i z najwyższym Modlin w systemie twierdz nad Narwią i Bugo—Narwią był pomyślany
bohaterstwem zadanie, którego celem było pobicie dużego zgrupowania jako bezpośrednia osłona obszaru Warszawy od północy. Pierwsze forty­
niemieckiego i odwrócenie biegu tragicznej kampanii. fikacje wzniesiono na rozkaz Napoleona w 1807 roku. Dopiero jednak
za czasów feldmarszałka Paskiewicza, po 1831 roku, zbudowano sześć for­
tów zewnętrznych Cytadeli, uzupełnionych po 1871 roku pierścieniem ośmiu
fortów wewnętrznych, odległych o 2—3 kilometry od fortecy centralnej.
Odpryski polskich zgrupowań zewsząd ściągały do Warszawy. W dniu W latach poprzedzających wybuch I wojny światowej znacznie rozszerzono
19 września pod Falenicę podeszła wzdłuż prawego brzegu Wisły od po­ fortyfikacje Modlina. Powstał wówczas drugi pierścień dziesięciu fortów
łudnia grupa wojsk płka dypl. W. Kalińskiego, dowódcy 13 dywizji z armii zewnętrznych w promieniu 10—14 kilometrów od centrum, na obwodzie
„Prusy". Był to jedyny wyższy dowódca, wokół którego po przejściu przez około 60 kilometrów. Jednakże betonowe ściany i stropy tych fortów, o gru­
Wisłę pod Ryczywołem zebrała się 11 września większa grupa wojsk. Grupa bości do czterech metrów, zostały w 1915 roku zniszczone przez wycofującą
ta w składzie około 1600 ludzi z trzema bateriami artylerii obsadzała samo­ się armię rosyjską. Polskie władze wojskowe pozostawiły istniejące na
rzutnie przez szereg dni wschodni brzeg Wisły między Tarnowem i Samo- swym obszarze twierdze w zaniedbaniu. Dopiero w 1936 roku uświadomio­
goszczą. Dopiero na skutek zagrożenia od Garwolina Kaliński podjął no sobie, że mogą one stanowić dzięki swym głębokim fosom i grubym stro­
wieczorem 16 września marsz ku Warszawie. Do zgrupowania tego dołączył pom skuteczną ochronę przed bronią pancerną, przed bombardowaniem.
jeszcze 1 pułk artylerii ciężkiej ppłka dypl. E. Bagienskiego, pozostawiony Niestety, w ciągu lata 1939 roku wybudowano w całym obrębie fortyfikacji
przez grupę kawalerii gen. Andersa. Pułk ten nie miał amunicji i dostał modlińskich zaledwie pięć bunkrów żelazobetonowych w północnym pasie
się 19 września do niewoli. Tegoż dnia o świcie zgrupowanie płka Kaliń­ fortów. Więcej zrobiono w zakresie komunikacji: prócz istniejących mostów
skiego zorganizowało się w Falenicy do obrony okrężnej przed nacierającą przez Wisłę i Bugo—Narew wybudowano dwa dalsze, które wzmacniały
z północy, południa i wschodu 1 dywizją niemiecką. Wszystkie natarcia przeprawy na północ i na południe od twierdzy 126 .
wroga załamały się w ogniu obrońców 1 2 5 . W nocy z 19 na 20 września Twierdza modlińska nabrała pierwszorzędnego znaczenia, kiedy dywizje
płk Kaliński usiłował przebić się do obrony Pragi, skąd miał wyjść z pomo­ piesze armii „Modlin" „skłębiły się" pod Gruduskiem i Mławą w dniu
cą oddział wypadowy. Jednakże siły niemieckie były na tym właśnie kierun­ 4 września, a Mazowiecka Brygada Kawalerii wycofywała się na linię Narwi
ku zbyt duże i próby przebicia się Polaków zostały złamane. Wobec tego pod naciskiem przeważających sił pancerno-motorowych dywizji Kempfa
wydano rozkaz przedzierania się małymi grupkami do Warszawy. W ten i wschodniopruskiej brygady kawalerii. Już następnego dnia Niemcy
sposób około 200 żołnierzy, wśród nich płk Kaliński i ppłk F. Kubicki, do­ mogli stanąć przed umocnieniami twierdzy. W wielkim pośpiechu ściągano
wódca 43 pułku piechoty, przeprawiło się na zachodni brzeg Wisły i do­ bataliony i kompanie na linię Wisły pod Płockiem i Wyszogrodem, na
tarło do Warszawy. Reszta następnego dnia dostała się do niewoli. Pułkow­ Bugo—Narew i Narew. Wówczas to powstała grupa operacyjna generała
nik Kaliński został wyznaczony na dowódcę Warszawskiej Ochotniczej Zulaufa, w skład której pod Zegrzem i Pułtuskiem weszła grupa batalio­
Brygady Robotniczej, którą następnie przez wcielenie odtworzonego 43 puł­ nów płka dypl. J. Hoszowskiego, wycofująca się z przedpola 20 dywizja
ku piechoty rozwinął do stanu dywizji. płka Lawicza i przybywające koleją oddziały własnej 5 dywizji lwowskiej.
Po wygaśnięciu walk na bardziej odległych peryferiach Warszawy nastą­ W twierdzy modlińskiej pod rozkazami płka W. Młodzianowskiego
piła nowa faza w działaniach obronnych. Warszawski węzeł strategiczny, znajdowało się jedynie pięć batalionów fortecznych: bataliony III—VII/32 pp
który mógł odegrać poważną rolę w stoczeniu dużej bitwy pod Warszawą, i batalion marszowy 56 pp, ten ostatni bez broni 1 2 7 . Nieco lepiej przedsta-

146 147
wiała się sprawa artylerii. Prócz, dwóch plutonów pozycyjnych (13 i 14 w Po­ śnią rano przybył do twierdzy gen. Thommee i objął dowództwo obrony
miechówku i Zakroczymiu) oraz pociągu pancernego w Nowym Dworze — Modlina. Jeszcze do wieczora i w ciągu nocy z 13 na 14 września przvbyły
Modlin posiadał w tym czasie 1 pułk artylerii ciężkiej ppłka Bagieńskiego ze szlaku odwrotowego dywizje 2, 28 i 30 armii „Łódź" oiaz 8 dywizja
oraz dwa dywizjony ciężkie (46 i 47). W następnym dniu doszedł zmobili­ armii „Modlin" i obsadziły odcinki obronne. „13 września docieramy
zowany 11 dywizjon artylerii najcięższej mjra Kazimierza J. Firli. (Wszy­ do Kazunia — pisze w swej powojennej relacji gen. Thommee. — Spotykamy
stkie te jednostki artylerii odeszły następnie do grupy Zulauta.) Obronę tu ślady działalności rozbitków z armii gen. Przedrzymirskiego. Maga­
mostów zapewniała 8 bateria plot. 40 mm działek „Boforsa" i 14 komp. zyny, koszary pootwierane, zrabowano co się tylko dało; na drogach wala
cekaemów plot. Mosty w Orzechowie i Serocku na Bugo—Narwi zostały się połamany sprzęt koszarowy..."
zniszczone z powodu słabości obsady. Jednakowoż, jak wiadomo, uderze­ Główny most żelazobetonowy przez Wisłę do centrum obszaru wa­
nie niemieckie 5 września nie poszło na Wyszogród i Modlin, a na wschód — rownego wymagał ostrożnej jazdy, gdyż w wielu miejscach był podziurawio­
na Różan i Pułtusk, trafiając m. in. na grupę batalionów płka Hoszo­ ny bombami. Niezmordowani saperzy usuwali po każdym nalocie skutki
wskiego. Dopiero 11 września na przedpolu twierdzy pojawiły się jednostki zniszczeń i dzięki temu most wytrzymał aż do końca obrony, mimo że wyglą­
II korpusu niemieckiego: 217 i 228 dywizje piechoty, a pod wieczór zmoto­ dał jak sito.
ryzowany oddział rozpoznawczy 32 dywizji z artylerią przeciwpancerną Twierdza modlińska wyglądem swym przypominała Kazuń — wielo­
natarł z kierunku Płońska na Zakroczym. Natarcie to utknęło jednak pod krotnie spotęgowany. Ze schronów i magazynów wyłaniały się grupy uzbro­
ogniem polskiej artylerii. Dopiero ściągnięta kłusem niemiecka artyleria 1 2 8 jonych żołnierzy, pod których ochroną inni wynosili znalezioną żywność
i podrzucony samochodami dalszy batalion piechoty pozwoliły Niemcom i zaopatrzenie. Wśród gruzów, padłych koni i śmieci generał Thommee znaj­
wtargnąć do Zakroczymia, skąd ustąpił broniący go VI batalion 32 pp. duje wreszcie komendanta twierdzy, pułkownika artylerii Młodzianowskie­
O zmierzchu jednak wyszło polskie przeciwnatarcie, które odzyskało go. Wprawdzie nominację miał gen. Małachowski, dowódca 8 dywizji, ale
pozycję. faktycznie spełniał on funkcję „opiekuna".
W ciągu dnia Modlin był silnie bombardowany, a przez całą noc z 10 na — Jestem od tej chwili dowódcą obrony Modlina — rzejd Thomee po
11 września znajdował się pod ostrzałem artylerii. Głównym celem były przywitaniu się z pułkownikiem.
mosty modlińskie, na których panował stale ruch, zwłaszcza na moście Pułkownik Młodzianowski uśmiechnął się ironicznie. Był to oficer o nie­
między Kazuniem i Nowym Dworem. Przesunięcia załogi w obrębie waro­ przeciętnych walorach dowódczych m . Twardy i uparty aż do krnąbrno­
wni krzyżowały się z wielkim ruchem odwrotowym wojsk, formacji tyłowych ści, odpowiedział generałowi:
i rozbitków za Wisłę. Ciągle płynęła fala uchodźców z południa i zacho­ — Zmieniło się tu już wielu dowódców... Dowódca armii „Modlin",
du, w kierunku zaś przeciwnym — ku Puszczy Kampinoskiej — spływały gen. Przedrzymirski, miał tutaj miejsce postoju. Specjalnie urządziłem
nadal części 8 dywizji — po jej porażce pod Gruduskiem. schron z wszelkimi środkami łączności, a on nawet nie doczekał do końca
Po opuszczeniu linii Bugu przez grupę operacyjną gen. Kowalskiego bitwy pod Pułtuskiem i przeniósł się do Jabłonny. Po nim przemknęli
i odejściu grupy kawalerii gen. Andersa spod Mińska Mazowieckiego na generałowie: Anders, Zulauf, Małachowski, pułkownicy: Furgalski i La-
południe — grupa operacyjna gen. Zulaufa rozwinęła się swoją 20 dywizją wicz — każdy brał z magazynów, co się dało, i już go nie było...
płka Lawicza południkowo wzdłuż lasów Beniaminów, Struga, Zielonka Generał Thommee poinformował pułkownika o swych zamiarach, które
celem osłonięcia obszaru Warszawy od wschodu. Zgrupowanie batalionów nie miały skończyć się odejściem, oraz naszkicował plan obrony. Następnie
płka Hoszowskiego dozorowało odcinek Bugo—Narwi pod Zegrzem. przeszli do schronu przeznaczonego dla armii „Modlin". Usytuowany był
Odwodowe zgrupowanie ppłka dypl. F. Węgrzyna, dowódcy 26 lwowskiego u wylotu głównej bramy, wiodącej na plac zbiórek. Był obszerny i podzie­
pp, zostało przesunięte na południowe skrzydło pod Białołękę. lony na pokoje, posiadał światło elektryczne i bieżącą wodę. Ponieważ
Jednakże 13 września Niemcy sforsowali Bugo—Narew pod Dębem. mieścił się niezbyt głęboko w ziemi, docierało doń także światło dzienne,
W tych warunkach gen. Juliusz Zulauf otrzymał rozkaz z dowództwa armii a przez strzelnice widoczny był poziom placu. Lecz myliłby się ten, kto
„Warszawa", aby wycofać się ze swą grupą na przedpola Pragi, gdyż by sądził, że tzw. „twierdza Modlin", mimo świetnego położenia w trój­
mogła być łatwo odcięta przez wroga .
129
kącie wielkich rzek, była jakimś obszarem umocnionym. W znaczeniu
W tym czasie w rejon Modlina nadciągała armia „Łódź" 13°. 13 wrze-

148 149
nowoczesnych urządzeń fortyfikacyjnych nie posiadała ona żadnych budow­
na objazd przednich linii. Ogień nękający artylerii niemieckiej nie robił
li umocnionych. Cała pozycja składała się ze zwykłych rowów strzeleckich,
po dwu tygodniach bezustannych walk wrażenia. Północno-zachodni od­
wykonanych dopiero w czasie wojny, a nieraz nawet w ostatnich dniach.
cinek był już obsadzony przez cztery bataliony rezerwistów i posiadał
Kilka starych fortów, które objęto przednim skrajem obrony, służyć mogło
wzmocnienie artylerii pułkownika Młodzianowskiego. Obsada miała z nie­
co najwyżej jako schronienie dla obserwatorów lub załogi odcinka. Tylko
przyjacielem kontakt ogniowy i wzrokowy. Właśnie przedpole pod Za-
jeden fort — w rejonie Pomiechówka — przystosowany był do obrony,
kroczymem obsadziła 228 dywizja nieprzyjaciela, siły 32 dywizji przesunęły
nawet w okrążefiiu. Na całej pozycji nie było przeszkód przeciwpancernych,
się bardziej na wschód — pod Dębe.
a w wielu miejscach — nawet drutów kolczastych. W głębi twierdzy nie
W Nowym Dworze gen. Thommee spotkał się z płkiem dypl. Furgalskim,
istniały prawie żadne schrony dla dowództw odcinków i odwodów, a pozo­
który z gronem swych oficerów znajdował się w ocalałym od bombardowań
stałe stare schrony rosyjskie z cegły rozpryskiwały się pod uderzeniami
kasynie 8 dywizji. Oddziały były jeszcze w marszu z południowych skrajów
bomb jak zapałki.
Puszczy Kampinoskiej, skąd miały działać zaczepnie w kierunku na Socha­
Główną siłę twierdzy stanowiła dość liczna artyleria, którą przypro­
czew na korzyść generałów Kutrzeby i Bortnowskiego, a faktycznie zostały
wadziły ze sobą jednostki. Prócz tego płk Młodzianowski wydobywał
podporządkowane przez generała Thommee i skierowane na Warszawę.
z magazynów stare, lecz zdatne do strzelania działa. Ale do tych dział
— Dziękuję wam, pułkowniku — rzekł na powitanie generał — za dobre
nie było pod dostatkiem amunicji 1 3 2 . Pułkownik Hyc w czasie swej pene­
działanie we wczorajszej walce i wzorowy porządek marszowy. Spotkałem
tracji składów w Palmirach nakazał spotkanemu batalionowi saperów jesz­
dywizję w marszu. Dobrze się prezentuje.
cze 10 września budować kolejkę do Modlina, ale batalion ten został porwa­
Pułkownik Furgalski poczuł się mile zaskoczony tą pochwałą. Chodziło
ny ogólnym prądem odwrotowym i do budowy kolejki nie doszło.
tu o wspólne działania wraz z 2 dywizją Legionów pod Ołtarzewem i Borzę­
cinem. Walczył tu 13 pp,a szczególny koncert dały działka przeciwpancerne
III batalionu. Sam dowódca pułku szedł w pierwszej linii — bez hełmu
Sztab rozłożył natychmiast w schronie dowództwa mapy, a mjr dypl.
i wcale nie kryjąc się przed ogniem z dział i kaemów czołgów. Podpułkow­
Izydor Kwieciński przystąpił do rozdzielania odcinków obrony na jednostki
nik Nowak dowodził spokojnie i rzeczowo; wywierał imponujące wrażenie
armii. Bataliony marszowe i artyleria dotychczasowej obrony pozostawały
swoją odwagą i talentem dowódczym 1 3 5 .
na miejscu; przybyłe wojska zagęszczały obsadę. Trzydziestokilometrowy
— Ku chwale Ojczyzny — rzekłpłk Furgalski, stając przed generałem na
obwód wewnętrznego pierścienia fortów został podzielony na cztery odcin­
baczność.
ki obronne. „Zakroczym" obejmowała 2 dywizja Legionów pod do­
133 — Jedźmy na wasz odcinek — wrócił do tematu gen. Thommee.
wództwem płka dypl. A. Staicha wraz z dotychczasową załogą dwóch
Okazało się jednak, że pod Nowym Dworem nie ma żadnych umocnień.
batalionów 32 pp ppłka M. Markiewicza. „Twierdzę" obsadzała 30 dy­
Nieliczne i słabe forty zostały całkowicie zdominowane przez rozbudowu­
wizja gen. Leopolda Cehaka. „Pomiechówek" przypadł w udziale 28 War­
jące się miasteczko. Tymczasem po odejściu grupy Zulaufa właśnie od
szawskiej Dywizji Piechoty gen. Bończy-Uzdowskiego, którą dowodził
wschodniej strony narastało zagrożenie. Generał Thommee wraz z dowódcą
jednak płk dypl. S. Broniowski, generał odłączył się bowiem w toku
dywizji udał się w teren, wybrał przedni skraj pozycji obronnej i rozkazał
odwrotu i, choć przybył na miejsce, nie został dopuszczony do dowodze­
przystąpić bez zwłoki do kopania okopów i rowów przeciwczołgowych.
nia. Gros tej dywizji pozostawało w odwodzie obrony. „Kazuń"
i „Nowy Dwór" miały być obsadzone przez 8 dywizję (bez 21 pp płka dypl. Modlin nie posiadał wewnętrznej składnicy amunicji i musiał zaopatry­
S. Sosabowskiego, który wchodził w skład grupy operacyjnej gen. Zulaufa). wać się ze składów w Palmirach. Niestety, 12-kilometrowa odległość Palmir
nie pozwalała włączyć ich do systemu obronnego fortecy. Trzeba było
Ogólny stan załogi Modlina, według raportu z 16 września, wynosił
utworzyć oddzielny ośrodek oporu i zorganizować dowóz amunicji. Do­
15 249 ludzi, 4830 koni, 98 dział i 7 czołgów rozpoznawczych oraz 62 ceka-
wódcą Palmir został ppłk Topczewski, dowódca 146 pułku piechoty,
emy. Odcinek północny miał 12 km, wschodni — 6 km, południowy pod
a amunicję do twierdzy przewoziły kolumny kołowe i podwody. Obsadę,
Kazuniem — 10 km. Obszar broniony obejmował 85 km 2 i był o połowę
prócz 146 pp, utworzyły dwa zgrupowania: z Centrum Wyszkolenia Artylerii
mniejszy niż obszar Warszawy 1 3 4 .
w Toruniu i Kawalerii w Grudziądzu, o łącznym stanie 4 tysięcy żołnierzy 1 3 6 .
W czasie przygotowywania przez sztab rozkazu gen. Thommee udał się

150
151
Załoga Modlina prowadziła własne rozpoznanie. 15 września wyszedł
z Modlina oddział wydzielony w sile dwóch batalionów 84 pp ppłka dypl.
St. Sztarejki z ciężką bronią maszynową, działkami przeciwpancernymi
i artylerią. Oddział ten przeszedł przez północny pas Puszczy Kampinoskiej
i walczył do 18 września na linii miejscowości Roztoka—Wiersze. II batalion
84 pp pod dowództwem mjra Tadeusza Kiersta dotarł aż do Leszna, rozbi­
jając w ciemnościach nocnych samochody z wojskiem i sprzęt bojowy dążą­
cego w głąb puszczy oddziału rozpoznawczego 31 niemieckiej dywizji
piechoty 1 J 7 . Niezwykły elekt dało zaskoczenie, które zgotowała Niemcom
polska artyleria. Kilka serii huraganowego ognia na czoło i środek ko­
lumny wywołało nieopisany chaos. Niemcy, porzucając zabitych i rannych,
działa, samochody i ciągniki, cofnęli się bezładnie w stronę Warszawy.
Wśród zabitych znajdował się płk Flick, awansowany pośmiertnie do stop­
nia generała 13)f.
Niestety, gen. Thommee nie posiadał tyle sił, aby mógł przyjść z efektyw­
niejszą pomocą przebijającym się przez Puszczę Kampinoską oddziałom 15. Mjr Tadeusz Kierst,
armii ,,Poznań" i „Pomorze". Wysłany w rejon Polesia Starego szwadron dowódca II baonu 84 pp
kawalerii pod silnym uderzeniem niemieckiego 12 pp, który utworzył rygiel
zamykający drogę w samym środku puszczy, rozprysł się tak gruntownie, że
nie można ustalić ani jego dowódcy, ani składu. Północny szlak Puszczy
Kampinoskiej miała ..przeczesać" Podolska BK, lecz „przemknęła" ona,
jak podaje Głowacki, na południe od Polesia, nie naruszając zorganizowa­
nego tam ośrodka 12 pp. Generał Thommee utworzył natomiast auto­
nomiczny obszar warowny, z tendencją do podporządkowania mu nad­
ciągających armii „Poznań" i „Pomorze", aby zapewnić jego trwanie.
W tym celu generał Małachowski otrzymał zadanie zorganizowania
w Kazuniu punktu zbornego dla wycofujących się znad Bzury jednostek bombardowania lotnicy niemieccy dotykali niemal wierzchołków drzew
i rozbitków oraz kierowania grup uzbrojonych żołnierzy w celu uzupeł­ w puszczy, ale nad twierdzą nie odważali się pikować zbyt nisko.
nienia stanów załogi Modlina. Tymczasem dowódca korpusu oblężniczego, gen. Strauss, zarządził
W dniu 17 września załoga Modlina, podobnie jak jednostki armii 17 września, w dniu wielkiego bombardowania całego centralnego obszaru
„Poznań" i „Pomorze" nad dolną Bzurą, przeżyła całodzienne ciężkie operacyjnego, natarcie 228 dywizji na twierdzę modlińską. Z kierunku
bombardowanie lotnicze. Niemcy trzykrotnie bombardowali mosty, twier­ północnego na Zakroczym i Pomiechówek ruszył 400 pp, wzmocniony
dzę i Kazuń falami po 20 ciężkich bombowców naraz. Nurkowce ze szcze­ dwoma batalionami specjalnymi i wsparty trzema dywizjonami artylerii.
gólną pasją rzucały się na mosty, głównie na most wiślany, łączący twier­ Od wschodu, w widłach Bugo—Narwi i Wisły, uderzały dwa pułki piechoty
dzę przez Nowy Dwór z lewym brzegiem Wisły, Palmirami i Warszawą. i pułk artylerii dywizyjnej na Nowy Dwór, którego bronił 32 pp ppłka
Pułkownik Młodzianowski używał do zwalczania lotnictwa dywizjonu arty­ Stefana Zająca przy wsparciu dwóch dywizjonów artylerii.
lerii lekkiej 75 mm, który istotnie zestrzelił kilka samolotów, ale przeważają­ Po uprzednim przygotowaniu artyleryjskim, trwającym od godziny
cą ich liczbę (24) strąciła w ciągu oblężenia twierdzy bateria przeciw­ 7,47 do 9, wyruszyło niemieckie natarcie, wsparte z kolei 15-minutowymi,
lotnicza kpt. Płodowskiego, strzegąca mostów. Doświadczony ten oficer silnymi nalotami lotnictwa skierowanymi głównie na mosty. Natarcie to
wiedział z teorii i przekonał się w praktyce, że najłatwiej trafić w samolot załamało się jednak w ogniu polskiej obrony. Wobec tego Niemcy wzmocnili
w momencie, gdy wychodzi z lotu nurkowego 139 . Toteż już w dniu wielkiego swoje siły na froncie północnym i wschodnim, wprowadzając na kierunku

152 153
gen. Drapelłfl. Natychmiast wysłałem swój samochód i sanitariusza...
Generał wyglądał okropnie... Jedna ręka wisiała tylko na skórze, druga
ranna i połamana, głowa rozbita i ciężko zranione gardło. Złożono
go na łóżku w schronie, a po chwili prof. Jurasz przystąpił do pracy...
W ślad za gen. Drapellą żołnierze przynieśli rannego w głowę dowódcę
piechoty dywizyjnej 15 DP, pułkownika Albina Skroczyńskiego. Stracił
jedno oko, drugie udało się prof. Juraszowi uratować..."
Grozę walki w „dżungli", jak nazywa gen. Thommee Puszczę Kampi­
noską, ilustruje też dalszy fragment jego relacji:
„Następnym gościem z Puszczy był sam dowódca armii «Poznań» gen.
Tadeusz Kutrzeba. Wszedł, prawie biegiem do schronu, w stanie skrajnej
depresji i rozpaczy. Zaledwie się przywitał, chwycił się za głowę i biega­
jąc po pokoju wykrzykiwał:
— To straszne, co się dzieje w Puszczy Kampinoskiej, nigdy w życiu
tego nie przeżywałem, to koszmar. Setki zabitych i rannych, nieustanna
strzelanina, paniczne dreptanie w miejscu i rzucanie się w różne strony
bez celu — ciągle pod bombardowaniem nieprzyjaciela. Nie wiem, jakim
cudem wydostałem się z tego piekła..." 1 4 0
Generał Thommee, stosownie do przyjętej koncepcji utrzymania
składu amunicji, zaproponował z kolei gen. Kutrzebie obronę Palmir,
to jest powrót do „piekła".
— Dobrze, dobrze, Thommee, zgadzam się — odrzekł Kutrzeba. —
Teraz idę do Kazunia naradzić się ze swoimi generałami i razem wy­
ruszymy do Palmir.
Ale wysokopienny, suchy las iglasty, bez wody i zaopatrzenia, nie
dawał żadnych warunków uporządkowania oddziałów w toku naciskają­
cych zewsząd pancernych, lekkich i zmotoryzowanych dywizji nieprzy­
16. Obrona Modlina — położenie / 24 września jaciela. Dlatego na „naradzie" generałów powzięto decyzję marszu na
Warszawę, aby znaleźć wreszcie jakiś punkt oparcia.
Ostatnim „wysokim" gościem w twierdzy był 20 września gen. Bołtuć. —
Zakroczymia i Pomiechówka dywizję pancerną Kempfa, w widłach zaś rzek
„Wpadł do mnie, do mego schronu, jak burza — pisze o tym gen. Thom­
skoncentrowali całą 228 dywizję.
mee. — Uzbrojony w ogromne parabellum, za pasem dwa granaty, brauning
Po klęsce grupy armii gen. Kutrzeby nad Bzurą Modlin stał się w dniach
w ręku. Zdenerwowany,'zły, wściekły. Za nim, tak samo uzbrojony, płk
18—20 września półmetkiem dla wycofujących się ku Warszawie oddziałów
Parafiński..."
i dowództw. Jednak gen. Thommee zamknął obszar twierdzy przed rozbit­
Generał Thommee wyznaczył z kolei Bołtucia na dowódcę Palmir, odda­
kami; przyjmował tylko wysokich dowódców i zwarte oddziały wojska.
jąc do dyspozycji 13 pułk ppłka Alojzego Nowaka, rozmieszczony pod
Dokłada! wszelkich starań, aby na swym południowym przedpolu i w ob­
Kazuniem. Jak wiadomo, i gen. Bołtuć odszedł z Palmir do Warszawy,
szarze Palmir zatrzymać wielkie jednostki.
znajdując pod Łomiankami zaszczytną śmierć w bezpośrednim starciu
Jako pierwszego „wysokiego" gościa z pola walki los nadarzył gen. Ju­
z wrogiem m .
liusza Drapcllę. ..Patrole zameldowały mi — pisze gen. Thommee — że
Tymczasem po cofnięciu się z obszaru puszczy oddziału płka Sztarej-
w krzakach «dżungli» leży ciężko ranny, cały we krwi. dowódca 27 DP —

l.v>
155
ki do Kazunia powstało nowe zagrożenie — od Warszawy. Równocześnie od Pod osłoną artylerii, kierowanej osobiście przez płka Łakińskiego,
strony Puszczy Kampinoskiej podchodziły jednostki XV korpusu pancerno- wyszły z umocnień Kazunia silne oddziały rozpoznawcze z bronią ppanc.
-lekkiego gen. Hotha, odcinając załogę od Palmir, a więc od źródła za­ Za nimi dwa bataliony, jako pierwszy rzut, uderzyły na zagradzających
opatrzenia w amunicję, oraz przerywając połączenie z Warszawą. drogę Niemców i ruszyły na Palmiry. W ten sposób płk Nowak doszedł
Artyleria wszystkich kalibrów i lotnictwo nieustannie ostrzeliwały mniej więcej do połowy drogi do m. Kaliszki. W tym miejscu jednak straż
cały teren. Załoga zaprzestała już gaszenia pożarów, gdyż była to praca przednia została zatrzymana ogniem czołgów od czoła. Polacy rozwinęli
całkowicie daremna. Twierdza stała w płomieniach, waliły się domy i ko­ się do natarcia, lecz zostali zaatakowani koncentrycznie od strony
szary. Na ulicach i placach co krok leje od bomb i pocisków artyleryjskich. Wisły i puszczy. Równocześnie Niemcy uderzyli i na straż tylną. Zaczęła
Gruzy, niewypały, odłamki tarasowały przejścia. Liczba rannych rosła się nierówna walka z ogromną przewagą broni pancernej i artylerii nie­
zastraszająco szybko. Obszerne koszary saperów jeszcze przed 20 września przyjaciela. Wkrótce na polu walki zjawiła się również piechota.
zostały zapełnione do ostatniego kąta rannymi. Leżeli oni na korytarzach, Cóż mógł poradzić pułk z sześcioma działami ppanc. i plutonem arty­
w piwnicach i na strychach. Codziennie w budynek ten trafiały pociski lerii?
artyleryjskie lub bomby — i wtedy ranni znajdowali wiekuisty spokój. Pułkownik Nowak osobiście poprowadził natarcie po szosie. Padł
Drugi szpital mieścił się w kazamatach Kazunia. Przybyło tam kilkuset jednak śmiertelnie ranny. Jego następca, mjr W. Gieruszczak, odrzucił
rannych z puszczy. Lecz straty rosły bezustannie. na szczęście przednie oddziały nieprzyjaciela w głąb lasu, lecz również
Po wyjściu ze schronu został trafiony pociskiem artyleryjskim i zginął został ciężko ranny, tracąc rękę od pocisku ppanc. W tym położeniu
na miejscu płk dypl. H. Romiszewski, dowódca artylerii dywizyjnej 2 DP 142 . pułk ruszył do odwrotu. Otworzył drogę przez pierścień wroga zabiega­
Na ogień nieprzyjaciela najbardziej byli narażeni telefoniści i robotnicy jącego od tyłu i odpierając systematycznie jego ataki czołowe, dotarł
z kompanii pomocniczej, którzy po każdym nalocie musieli usuwać skutki z dużymi stratami do pozycji wyjściowych — z ciałem poległego dowódcy
zniszczeń sieci łączności, rur wodociągowych i instalacji elektrycznej. i rannym jego' zastępcą , 4 4 . Próba utorowania drogi do składów amuni­
Rzecz prosta, pracowali oni również pod ogniem artyleryjskim. Na głównym cyjnych w Palmirach nie powiodła się.
placu został śmiertelnie ranny mjr łączności Z. Chimiak w chwili gdy Od 23 września Niemcy rozwinęli energiczną działalność oblężniczą,
osobiście ciągnął przerwane przewody. Zaniesiono go do piwnic hotelu zacieśniali pierścień oblężenia i okopywali się. Ogień ich artylerii nasi­
oficerskiego. Prosił o przywołanie dowódcy obrony Modlina l 4 3 . Kiedy lał się i stawał celniejszy, pociski z opóźnionym działaniem drążyły szczerby
gen. Thommće stanął przed rannym, ten podniósł głowę i słabym, lecz wy­ w fortyfikacjach. W dniu tym wielka liczba rannych powiększyła się o prze­
raźnym głosem zameldował: szło 500 dalszych.
— Panie generale, major łączności Chimiak odmeldowuje się. Wróg przygotowywał się do szturmu na Modlin.
Wokół mogiły majora stanęła kompania łączności, cały sztab obro­
ny i ekipy robotnicze. W dniu tym po raz pierwszy niebo zasnuło się chmu­
rami i spadł deszcz...
Z chwilą pojawienia się od strony puszczy podjazdów pancernych wroga Bitwa armii „Kraków" i „Lublin"
na odcinek Kazunia musiała przejść 30 dywizja gen. Cehaka ze swym świet­ pod Tomaszowem Lubelskim
nym dowódcą artylerii dywizyjnej, płkiem Łakińskim, który już dwukrotnie
zadał Niemcom duże straty, trzymając pewnie w swym ręku ogień pod­
ległych mu czterech dywizjonów artylerii. W odległości blisko 300 kilometrów na południowy wschód, na Lubelszczyź-
Lecz co robić bez amunicji? Postanowiono zorganizować silny wypad nie, zaszły wydarzenia, które doprowadziły do drugiej wielkiej bitwy
i opanować Palmiry. Zadanie to otrzymał 13 pp płka Nowaka, nieustępliwe­ w kampanii wrześniowej, do 11-dniowej bitwy pod Tomaszowem Lubel­
go poznaniaka i kawalera orderu Virtuti Militari, który 12 września odzna­ skim. 16 września około godziny 10 — w czasie gdy pod Dzikowem dopełniał
czył się zdecydowaną akcją na Borzęcin i Babice. Równocześnie miało się los 21 dywizji górskiej i jej bohaterskiego dowódcy, gen. Józefa
wyjść podobne działanie z Warszawy. Kustronia, do dowództwa armii „Kraków" w Smólsku Dużym pod Biłgora-

156 157
jem przybył gen. dywizji Tadeusz Piskor, dowódca armii „Lublin", i oświad­
czył, że obejmuje także dowództwo nad armią „Kraków". Rozkaz w tej
sprawie otrzymał jeszcze 13 września o godzinie 15, a wieczorem tego dnia
Naczelne Dowództwo poinformowało go, że gen. Szylling został wraz ze
sztabem zagarnięty przez Niemców pod Zamościem.
Zadaniem gen. Piskora było maszerować na czele wszystkich sił znad
środkowej Wisły i Wieprza na wschód od Lwowa. Armia „Kraków" miała
wykonać to samo zadanie kierując się na Rawę Ruską, po czym połączyć się
na miejscu z armią Piskora. Z powodu jednak sforsowania przez Niemców
Wisły pod Annopolem i Solcem gen. Piskor przekazał swoją północną
pieszo-konną grupę (39 dywizję piechoty i Wileńską Brygadę Kawalerii) gen.
Dębowi-Biernackiemu, sam zaś z elementami zmotoryzowanymi, tj. War­
szawską Brygadą Pancerno-Motorową i zgrupowaniem pancernym (80 czoł­
gów i samochodów pancernych) mjra S. Majewskiego, oraz grupą „Sando­
mierz" ppłka A. Sikorskiego postanowił dołączyć do armii „Kraków" l 4 5 .
Armia „Kraków" 16 września kontynuowała ciężką bitwę pod Bił­
gorajem, zasilając obronę od zachodu częściami nadciągającej z dolnego
Sanu grupy śląskiej gen. J. Sadowskiego. 11 pp płka Gorgonia z 23 dywizji
zorganizował obronę Biłgoraja 14ć , a 201 pp ppłka Adamczyka z 55 dywizji
objął obronę Dereźni Solskiej i Majdanu Starego. Rejonu silnie atako­
wanych przepraw na Tanwi pod Budziarzami i Księżpolem broniły Kra­ 16. Płk dypl. Stefan Grot-Rowecki. 17. Pik Wacław Klaczyński.
kowska Brygada Kawalerii i 3 psp ppłka Czubryta, pod Aleksandrowem dowódca Warszawskiej Brygady dowódca grupy fortecznej „Śląsk"
Pancerno-Motorowej
zaś — 6 dywizja gen. Monda. Na pomoc jej dążyła grupa forteczna płka
Klaczyńskiego.
Brygada płka Roweckiego miała wejść do akcji pierwsza, uderzając już
Od samego rana toczyła się zacięta walka na całym zachodnim i połu­
17 września od Rudki i Józefowa na Tomaszów. Kawaleria armii otrzymała
dniowym froncie armii od Biłgoraja po Dzików i Uhnów. Na Biłgoraj szło
rozkaz, aby osłonić to działanie od strony Zamościa na północno-wscho­
natarcie niemieckie aż po trzech osiach, a samo miasto, przez które ciągnęły
dnich skrajach lasów Kosobudy. Grupa Boruty-Spiechowicza (6 DP i grupa
oddziały grupy śląskiej, znajdowało się pod silnym ogniem artylerii.
forteczna) miała bronić obszaru operacyjnego armii od południowego
Około godziny 11 Niemcy zdołali przejściowo wedrzeć się do południo­
zachodu pod Józefowem i Nowinami do czasu, aż z odległego o 70 kilome­
wej części Biłgoraja, od Puszczy Solskiej i Korczewa. Odcięta pod Dzikowem
trów Biłgoraja nie nadciągnie grupa śląska gen. Sadowskiego (23 i 55 dywi­
21 dywizja górska dogorywała bez pomocy z zewnątrz. Toteż dalszy marsz
zje), zasilone zgrupowaniem 3 psp ppłka Czubryta. Grupa „Sandomierz"
na Lwów zamierzał gen. Szylling podjąć pasem lesisto-górzystego Roztocza
nadal pozostawała nad rzeczką Ładą pod Wolą Radziecką 1 4 7 .
przez Narol na Rawę Ruską.
Ogólne uderzenie przełamujące wszystkich sił przewidziano na noc
W tym właśnie czasie przybył do dowództwa gen. Piskor. Wniosło to do
z 18 na 19 września. Po czym miał nastąpić dalszy ich marsz na Bełżec,
zamierzeń armii „Kraków" istotną różnicę. Warszawska Brygada Pancerno-
Rawę Ruską.
-Motorowa, która wchodziła jako cenne wiano do nowego związku opera­
Na całej linii od m. Osuchy po Biłgoraj toczyły się od wieczora 16 wrze­
cyjnego, wymagała dróg bitych, a więc marszu przez Tomaszów Lubelski.
śnia walki z dwoma korpusami niemieckimi, nacierającymi pełną parą na
Ponieważ Tomaszów, ważny węzeł drogowy, był już oklamrowany przez
Zamość. Tylko niesłychanemu uporowi żołnierza i wielkiej inicjatywie
niemieckie zgrupowanie pancerne, jasne się stawało, że wokół tego węzła
dowódców należy zawdzięczać, że armia nie została uderzeniem niemieckim
rozwiną się zacięte walki.

158 159
porozi Miana na części. Na ' zi zi gólna. uwag< zasługują, walki które tego dnia
stoczył należący do 23 dywizji 73 pp ppłka dypl. I'. Sosialuka. Pułk nn,
od« hodząc iakostraż tylna /limy Krzeszowskiej, napotykał pod Banachami
zastępujących mu drogę Niemców. Pułk uderzył na nich przez zaskoczenie,
przy czym jedna jego kompania obeszła przeciwnika od tyłu. Uderzenie
zostało uwieńczone wyparciem Niemców ze wsi i /dobyciem baterii. Jednak
Niemcy wzięli Banachy niezwłocznie pod ogień artylerii, a kiedy pułk
ruszył dalej, zastąpili mu drogę na wschód od tej miejscowości. Pułk
uderzył ponownie, przebił się przez stanowiska wroga i osiągnął wreszcie
wieczorem Biłgoraj M 8 . Ta niemal całodzienna akcja miała duże znaczenie
dla grupy. gdyż. przeszkodziła Niemcom w próbach obejścia Biłgoraja
od skrzydła.
Z rana 17 września w lesie koło stacji Zwierzyniec armia „Kraków"
zlikwidowała większość własnych samochodów, aby oddać benzynę War­
szawskiej Brygadzie Pancerno-Motorowej, która również pozostawiła około
300 niebojowych pojazdów, aby zaopatrzyć w benzynę rzut bojowy, prze­
ważnie samochody pancerne. Przed wieczorem brygada podeszła pod Toma­
szów: 1 pułk strzelców konnych do lasów Krasnobród—Zielone, natomiast
1 pułk strzelców pieszych ze zgrupowaniem pancernym pięciu kompanii
(ok. 80 czołgów) mjra S. Majewskiego — do lasów Ciotusza—Józefo wek.
Wysłane rozpoznanie stwierdziło, że dominujące przed Tomaszowem
wzgórza (309 i 318) są obsadzane przez Niemców, a na bezpośrednich przed­
polach miasta znajdują się silne umocnienia i okopy. Dowódca brygady
postanowił uderzyć o świcie 18 września całością sił. Nieprzyjaciel
na gwałt sprowadzał posiłki spod Włodzimierza Wołyńskiego.
Aby przyspieszyć wycofanie się grupy gen. Sadowskiego, gen. Piskor
nakazał jej maszerować także za dnia. a dla ułatwienia natarcia Warsza­
wskiej Brygady Pancerno-Motorowej na Tomaszów rozkazał gen. Piaseckie­
mu ubezpieczyć jej działanie kawalerią od północy przez, opanowanie
lasów na północ od Tomaszowa, pod Tarnawatką, i zamknięcie przejść
przez Wieprz.
Nadszedł dzień 18 września 1939 roku. Radio w audycji porannej
podało wiadomość o przekroczeniu granicy wschodniej przez wojska
radzieckie oraz 0 przejściu rządu i Naczelnego Dowództwa z marsz. Smig-
łym-Rydzem do Rumunii. Nigdy jednak wyraźniej niż w tym dniu nie zazna­
czył sic narodowy charakter prowadzonej z Niemcami wojny i jej naj­
głębszych podstaw ideowych, mimo że ustawione w Tomaszowie megafony
niemieckie ciągle ryczałt dzie.
Przygotowane u nocy natarcie na Tomas/ów ruszyło 18 września o go­
dzinie 7. Jednak otrzymane meldunki nie odpowiadały oczekiwaniom. Pół-

160
nocna kolumna (1 psk wraz z dywizjonem rozpoznawczym) pod dowódz­ artyleryjskim aż z trzech stron, a po południu do pocisków artyleryjskich,
twem trzeciego z kolei dowódcy pułku, rtm. St. Łukaszewicza, nacierająca które sięgały również do miejsca postoju dowództwa armii w Krasnobro­
traktem krasnobrodzkim, przebiła wprawdzie niemiecką linię na połud­ dzie, dołączył się od południowego zachodu ogień karabinów maszynowych.
nie od wsi Zamiany i wzięła prawie cały szwadron do niewoli, ale jej dalsze To cofały się ubezpieczenia 23 dywizji pułkownika Powierzy. Generał
posuwanie się zostało zatrzymane przeciwnatarciem czołgów od Ro­ Szylling rozkazał zakopać najważniejsze dokumenty o znaczeniu historycz­
goźna 1 4 9 . nym, a następnie sztab armii przeniósł się naprzód — do wsi Zielone.
Kolumna południowa pod dowództwem ppłka dypl. Z. Wzacnego Godziny popołudniowe i wieczorne przyniosły znaczne pogorszenie
uderzyła po dwu osiach. Uderzenie główne wsparte kompaniami czołgów sytuacji. Nieprzyjaciel uderzający z rejonu Józefowa na południowo-
TK i TKS skierowało się wzdłuż traktu Józefówek—Tomaszów. Natarcie -zachodnią flankę maszerującej armii przeniknął jedną kolumną w pobliże
osłaniające z udziałem 22 czołgów 7 TP, po wyprowadzeniu piechoty Krasnobrodu, a drugą — jeszcze silniejszą — wzdłuż szosy na Tomaszów
na stanowiska nieprzyjaciela w Pasiekach, miało uderzyć na Tomaszów aż po Łuszczacz—wzgórze 385—Ułów, usiłując w ten sposób przepołowić
od południa. armię, a odciętej części zamknąć dalszą drogę na Tomaszów. Wypadki
O świcie, kiedy rozległa się pierwsza nawała polskiej artylerii, czołgi te zmusiły do zaangażowania całej 55 dywizji do obrony południowej
i piechota rzuciły się z impetem na stanowiska niemieckie i po krótkiej flanki na linii Łuszczacz—Ułów. Na tym też odcinku walki z nieprzy­
walce opanowały je całkowicie. Niemcy, którzy nie zginęli na miejscu, jacielem, a głównie z czołgami — nacierającymi od zachodu i południowego
uciekli w panice do tyłu, porzucając wkopane czołgi, armatki przeciwpancer­ zachodu — trwały aż do zmroku. Sytuacja pod Ulowem została uratowa­
ne, moździerze, karabiny maszynowe. Natarcie opanowało zaciekle bro­ na przez 204 pp pułkownika Eichlera. Położenie armii stawało się coraz
nione koszary i prawie połowę miasta, aż po szosę. Tutaj jednak, wskutek bardziej tragiczne, tym bardziej że wyczerpał się zapas amunicji artyle­
braku pomocy ze strony zgrupowania północnego, które utknęło pod Ro­ ryjskiej; wystarczało jej zaledwie na jeden dzień walki.
goźnem, załamało się ono z wyczerpania sił o 13. Tymczasem Niemcy rzucili W nocy z 18 na 19 września wyszło zapowiedziane natarcie Warszawskiej
do przeciwnatarcia ściągniętą z kierunku Bełżca kolumnę 80 czołgów 15° Brygady Pancerno-Motorowej, tym razem na obu kierunkach. W południo­
i nadchodzący od południa pułk piechoty. Kolumna pancerna uderzyła wej grupie w natarciu wziął udział 203 pułk ppłka Rogalskiego wraz
na kompanię ubezpieczającą prawe skrzydło natarcia, rozbiła ją i zagro­ z resztą pozostałych jeszcze czołgów brygady. „O godzinie 24 ruszyliśmy
ziła tylom zgrupowania. W tych warunkach ppłk Wzacny był zmuszony do uderzenia — pisze dowódca dywizjonu pancernego, mjr Stefan Majew­
wydać rozkaz do wycofania się, by zabezpieczyć się przed obejściem. ski. — Pluton czołgów 7 TS i TKS w straży przedniej, reszta moich czołgów
Początkowy sukces 1 pułku strzelców pieszych, wzmocnionego bronią była rozmieszczona w kolumnie piechoty" 1 5 2 . Lecz Niemcy byli już dobrze
pancerną, skończył się ciężkimi stratami. Niemal połowa ludzi poległa, przygotowani na tę okoliczność. Mimo śmiałości i rozmachu uderzenia
kompanie TKS i TK utraciły 80% sprzętu, z dwóch kompanii czołgów 7 TP natarcie utknęło przed miastem. „Nasza bateria artylerii kapitana J. —
pozostało tylko 10 maszyn. Pomimo tych strat zgrupowanie podpułkownika pisze dalej Majewski — rozpoczęła z otwartych stanowisk ogień na wprost
Wzacnego nie zrezygnowało ze zdobycia Tomaszowa: postanowiono na błyskające cele nieprzyjaciela i wejścia do miasta. Kapitan J. dwoił
powtórzyć natarcie w nocy. się i troił, dokonując czynów bohaterstwa i poświęcenia. Jego to ogień
Jednak w dniu tym wytworzyła się niebezpieczna sytuacja w ugrupo­ zmusił wreszcie Niemców do wycofania się ze skrajów miasta". Kapitan
waniu armii. Grupa operacyjna „Boruta", której zadaniem było utrzy­ J. zapłacił za to własną krwią, odnosząc ciężkie rany, z jego zaś baterii
manie linii Józefów—Nowiny, przedwcześnie odeszła na południowy ocalało tylko jedno działo. Niemcy bili bowiem w Polaków rojem pocisków
wschód, w kierunku Bełżca, wskutek czego uderzenia boczne nieprzy­ świetlnych różnych kalibrów ze stanowisk dobrze ukrytych między domami.
jaciela musiała na siebie przyjmować 55 dywizja grupy „Śląsk", co Natarcie to w rezultacie załamało się w ogniu, a wyczerpane oddziały
wielce opóźniało marsz całej grupy operacyjnej i osłabiało przyszłe natarcie odpłynęły ze stratami na stanowiska wyjściowe. Pozostało tylko 6 czołgów
na Tomaszów 1 5 1 . Tymczasem strzały artyleryjskie, towarzyszące woj­ 7 TP i dwa czołgi rozpoznawcze TKS.
skom gen. Boruty-Spiechowicza, oddalały się coraz bardziej na wschód, aż Powodzenia nie odniosło również natarcie 1 pułku strzelców konnych
wreszcie zamilkły. Natomiast ugrupowanie armii znajdowało się w ogniu i 11 pułku piechoty z 23 dywizji, wzrrfocnione w pierwszej połowie nocy

162 163
przez artylerię. Przed świtem płk H. Gorgon przeprowadził z własnej spieszniejszy marsz na Lwów niż pomoc w wydobyciu się z kotła własnej
inicjatywy jeszcze jedno natarcie, ale i to utknęło pod ogniem flankowym armii. Stąd właśnie wybór kierunku na Rawę Ruską, a nie na przybliżający
od północy, ze wsi Szara Wola. Według posiadanych wiadomości — w rejo­ ją do armii „Kraków" Bełżec .
154

nie tym miała znajdować się Krakowska Brygada Kawalerii. Niestety, Depesza 6 dywizji nie mówiła nic o reszcie grupy „Boruta" i jej
było to nieporozumienie, wynikłe z braku map i niemożności dokładnego dowódcy. Otóż grupa forteczna płka Klaczyńskiego, przy której znajdował
określenia punktów w terenie. Ciemności nocne i trudny teren spowodowa­ się gen. Boruta-Spiechowicz, natrafiła na silną zaporę pod stacją kolejową
ły, że do prawego skrzydła 11 pułku dołączyły także i wzięły udział w na­ Maziły. W ostrej walce nocnej z 18 na 19 września uległa rozbiciu do reszty.
tarciu oddziały 203 pułku, a głównie batalion ON „Tarnowskie Góry", oraz Pułkownik Klaczyński poległ pod Łosińcem, wielu żołnierzy i oficerów
204 pułk, schodzący ze swych kierunków pod Ulowem, gdzie wciąż trwały zostało zabitych lub rannych, a tylko niedobitkom udało się przedostać
ciężkie walki z napierającym od południa nieprzyjacielem. Wszystkie te przez Bełżec, gdzie znów napotkały opór okopanych czołgów i poniosły
oddziały, przemieszane ze sobą i wyczerpane do ostateczności, zaległy ciężkie straty. Tylko nieznaczna grupka przedostała się dalej, a gen. Boru­
o świcie pod gęstym ogniem Niemców. cie udało się w przebraniu ujść cało i dotrzeć do Lwowa. Następnie generał
W tej sytuacji pod Ułów rzucono 201 pułk ppłka Adamczyka, który przez ten był dowódcą 5 dywizji Strzelców Karpackich w Związku Radzieckim,
dwa dni walczył w straży tylnej 55 dywizji pod Góreckiem i Majdanem a potem I Korpusu Polskiego w Wielkiej Brytanii, by w 1945 roku wrócić do
Kasztelańskim. Pułk ten w sile 400 ludzi, posiadający jeszcze nominalnie kraju i wstąpić do odrodzonego Wojska Polskiego.
trzy bataliony o pięciu kompaniach strzeleckich z 11 cekaemami i 2 dzia­ Generał Szylling naglił gen. Sadowskiego do pośpiechu. W południe,
łkami ppanc, po ciężkich walkach obronnych stopniał znów o połowę, po opadnięciu mgły, 23 dywizja uderzyła swym 73 Katowickim Pułkiem
lecz mimo to rano 19 września uderzył na< Ułów i wyparł Niem:ów. Bata­ Piechoty w kierunku Szarej Woli, aby oczyścić las na północ od Tomaszo­
lion ON „Szczakowa" trzymał wzgórze 349, w odwodzie stał dość silny wa, skąd nieprzyjaciel ogniem flankowym zatrzymał ruch 11 pułku wprost
batalion 4 psp. na Tomaszów. Gros artylerii przygotowało się do wsparcia 73 i 11 pułku pie­
Jest zastanawiające, że tak szczupłe siły, które pozostały w szeregach choty; 75 pułk tej dywizji stanął jako odwód w lesie półtora kilometra na
po wielu bitwach i klęskach, zachowały swą wartość bojową i mogły wyko­ południowy wschód od wsi Zielone. 23 bateria przeciwlotnicza zorganizowa­
nywać zadania przeznaczone dla pułku. Był to wynik przeobrażenia się we­ ła obronę powietrzną wsi, w rejonie której znajdowały się dowództwa
wnętrznego wojska. Otóż wśród żołnierzy obudziło się jakieś desperackie i stanowiska ogniowe dywizjonów artylerii. Na tyłach grupy generała
poczucie konieczności walki, choćby do najbardziej tragicznego końca. Sadowskiego, w rejonie Krasnobród—Podklasztor, biła się grupa ppłka
W pułku, nie posiadającym żadnej tradycji, a skrzykniętym w przeddzień Sikorskiego.
wojny, wytworzył się silny, bojowy trzon, nieliczny, lecz wytrwały i goto­ We wczesnych godzinach popołudniowych 73 pp ppłka Sosialuka zdobył
wy na wszystko. Ów trzon bojowy pułku obejmował ludzi gardzących Szarą Wolę, a płk Gorgon uruchomił natarcie swego 11 pułku na Rogoźno.
śmiercią, a walczących do końca o wykonanie swego obowiązku, o honor Słaba nadzieja zaczęła wstępować w serca dowódców. Niestety, z obu
żołnierski. Żołnierze ginęli bez rozgłosu, bezimiennie — śmierć uważali za skrzydeł nadchodziły jak najgorsze wiadomości. Na północy załamało się
naturalną kolej rzeczy, oczywisty wynik niewykonalnego zadania 1 5 3 . natarcie Krakowskiej Brygady na las Dąbrowę. 3 pułk ułanów, nie czekając
We wczesnych godzinach przedpołudniowych 19 września nadeszła na podejście wszystkich sił brygady, ruszył sam do natarcia 155 , wsparty
z odciętej 6 dywizji radiowa depesza z meldunkiem, że dywizja „szczę­ dwudziałową baterią 5 daku i dwoma działkami ppanc. W gęstej mgle
śliwie przebiła się [...] przez słabo broniony Narol i znajduje się w rejonie wpadł pod bliski ogień karabinów maszynowych i poniósł ciężkie straty,
Werchrata, 10 kilometrów na północny zachód od Rawy Ruskiej... Obecnie a na pobojowisku pozostał ciężko ranny jego dowódca, płk Chmielewski. Po
dywizja ma przed sobą nieprzyjaciela z czołgami". natarciu pozostało tylko 12 oficerów oraz 78 ułanów i kanonierów. Równo­
— Co robić dalej? — pytał w swej depeszy generał Mond. cześnie z północy odezwała się silna artyleria nowego przeciwnika. Była
W odpowiedzi sztab armii „Kraków" wysłał depeszę treści następującej: to 27 dywizja szwabska, która przez Zwierzyniec—Lipsko obeszła armię
„Jesteśmy nadal w kotle koło Zielonego. W nocy będziemy próbować prze­ „Kraków" od lewej flanki.
bicia się na Tomaszów. Dywizja niech działa w duchu zadania armii, zależnie Natychmiastowa katastrofa groziła armii ze skrzydła południowego.
od swego położenia". Jednakże gen. Mond miał na widoku raczej jak naj- Z przechwyconego fonogramu niemieckiego wynikało, że 28 dywizja niemie-

164 165
cka przystępuje swoimi dwoma pułkami do „oczyszczania" Ulowa i Łu-
szczacza. Istotnie, do lasu na północny zachód od Łuszczacza, w kierun­
ku na Szur, zaczęła wdzierać się piechota i czołgi 8 dywizji niemieckiej.
Zostały tam rzucone ostatnie nie zaangażowane jeszcze oddziały: dwa
bataliony saperów armii z kompanią ciężkich karabinów przeciwlotniczych
oraz resztki pułku KOP 1 brygady górskiej, które przedarły się spod
Dachnowa. Pod Ulowem już tylko resztki 55 dywizji trzymały się kurczowo
terenu. 201 pułk ppłka Adamczyka w całodziennym, zajadłym boju znów
stracił przeszło połowę swego stanu: zginęło tu 6 oficerów i 90 szeregowych;
na stanowiskach nadal trwało 70 ludzi z dwoma cekaemami i jednym dzia­
łem. Atakowały ich z obu stron coraz większe siły nieprzyjaciela, grożąc
wyjściem na Zielone 156 .
Generał Piskor zarządził koncentryczne natarcie na Tomaszów siłami
23 dywizji pułkownika Powierzy przy wsparciu Warszawskiej Brygady Pan-
cerno-Motorowej płka Roweckiego, która po zajęciu Tomaszowa miała
wysunąć się naprzód. Jednak odwodowy 75 pp musiał wpierw iść na Ułów,
aby ratować krytyczną sytuację południowego skrzydła. Dopiero potem
miał wrócić do dyspozycji własnego dowódcy dywizji.
Wszyscy rozumieli, że jest to — być może — ostatni bój armii „Kra­
ków" w czasie tej krótkiej i tragicznej kampanii. Uszczuplone do minimum 18. Płk dypl. Władysław Powierza, 19. Ppor. Józef Schodowski
cztery wielkie jednostki stawały do nierównych walk z czterema pełnymi dowódca 23 DP
korpusami niemieckimi. W sumie siły polskie nie stanowiły nawet jednej
pełnej dywizji. Trzon tych sił — grupa operacyjna gen. Sadowskiego posia­
dała w 23 dywizji 2500—3000 bagnetów, w 55 dywizji — w najlepszym życiu chwili, nim wreszcie generał Szylling, opanowawszy swe uczucia
wypadku połowę tego. Krakowska Brygada Kawalerii stopniała do kilkuset i głos, zdołał przemówić".
szabel, a Warszawska Brygada Pancerno-Motorowa miała tylko 7 czołgów. Dowódca armii „Kraków" podziękował wszystkim swym pomocnikom
Silna jeszcze była tylko artyleria grupy Sadowskiego. Liczyła 51 dział lekkich za pracę przed oraz w czasie wojny i wydał ostatnie rozkazy.
oraz 27 ciężkich, nie uwzględniając artylerii 3 pułku strzelców podhalańskich — Każdy oficer sztabu — rzekł — pełni swe obowiązki aż do końca
ppłka Czubryta i grupy ppłka Sikorskiego 1 5 7 . Jednakże działa artylerzy- walki. Jeżeli przełamanie się uda, pójdziemy z brygadą Roweckiego, jeżeli
stów były martwe, ponieważ tylko dwie baterie miały po 70 pocisków. nie — niech każdy na własną rękę stara się wydostać na zewnątrz i spieszyć
Jednym słowem, kończyły się materiałowe możliwości prowadzenia walki. tam, gdziekolwiek będą się formować oddziały polskie do dalszej walki
Podklasztor i Zielone były przepełnione rannymi, których ogólna liczba o wolność Polski. Ufajmy z głęboką wiarą, że choć ponieśliśmy klęskę
sięgała 5000. wojskową u siebie — jednak wojnę wygramy!
Około godziny 15.30 cały sztab armii „Kraków" zebrał się na amfi­ Już wcześniej wydano rozkaz spalenia reszty dokumentów i pieniędzy
teatralnej skarpie u południowego wylotu wsi Zielone na ostatnią odprawę. służbowych oraz zniszczenia samochodów. Potraktowano go tak rygorysty­
W niewielkiej odległości toczył się rozpaczliwy bój resztek 55 rezerwowej cznie, że chociaż spalono miliony złotych, nie wypłacono nikomu nawet
dywizji piechoty płka Kalabińskiego. „Przy jego akompaniamencie — zaliczki, a na pozycje wyjściowe pod Tomaszów mieli iść pieszo wszyscy,
158
pisze ppłk dypl. W. Steblik — ustawiliśmy się półkolem i przyjęli postawę nie wyłączając nawet generałów Piskora i Szyllinga .
na »baczność«, gdy przybył generał Szylling. Potem on i my staliśmy Pułkownik dypl. Powierza trwał na swym posterunku bojowym, okopa­
długo jak skamieniali, przejęci tragizmem tej najstraszniejszej w naszym ny w lesie na zachód od Szarej Woli. Dowództwo dywizji przez cały dzień
było pod ogniem artylerii i poniosło straty. Natarcie na Tomaszów miało

166 167
pójść trzema pułkami koncentrycznie, 11 pułk Gorgonia wraz z czołgami Tomaszowa skraj lasu i zarysy granic miasta. Wyraźnie było widoczne
brygady pancerno-motorowej uderzał czołowo, pułki skrzydłowe miały równoczesne wyruszenie 73 pp ze skraju lasu, które wywołało gwałtowną
obejść miasto, przy czym 75 pp dopiero po opanowaniu sytuacji pod ulewę ognia wszystkich broni. Pułk przez jakiś czas posuwał się naprzód
Ulowem miał uderzyć na Tomaszów od południowego zachodu. 55 dywizja gęstą tyralierą, jednak strumyki skoków do przodu poczęły rzednąć, aż
miała iść od strony południowej — na Pasieki; reszta jednostek — w drugim w końcu pułk zaległ i nie doszedł do miasta. Ogień zaczął cichnąć, pożary
rzucie. Punktem zbornym dla wszystkich sił były lasy Hrebenne. Początek dogasały 1 6 1 . Było jeszcze ciemno, gdy wszystko się skończyło i zaległa
natarcia wyznaczono na godzinę 20. Warszawska Brygada Pancerno-Moto- cisza. Na wschodzie zaczynało już szarzeć. Nie było żadnych wiadomości od
rowa po opanowaniu Tomaszowa miała jak najszybciej osiągnąć lasy dowództwa nabierającej dywizji. Okazało się, że zostało obezwładnione
Hrebenne. Po wydaniu zarządzeń sztaby związków operacyjnych skierowały ogniem artylerii, poniosło straty i miało uszkodzoną centralę. Natomiast
się do pierwszych linii. Generał Sadowski odszukał przy trakcie płka Gorgo­ z południowego skrzydła przychodzi radiowa wiadomość, że 75 pp posuwa
nia. Mimo iż była już głęboka noc, natarcie jeszcze nie wyruszyło. Pułkow­ się na Tomaszów i na kierunku Pasiek nie ma ciągłego frontu niemieckiego.
nik Gorgon, zapytany o przyczynę, odpowiedział, że jest z pułkiem gotów, Generał Piskor wezwał najbliższych dowódców na odprawę. Prócz gen.
ale nie nadeszły jeszcze czołgi. Dowódca 11 pułku, który był cały dzień Sadowskiego przybyli gen. Piasecki i płk Rowecki. Pułkownik Gorgon
pod ogniem, wyglądał na człowieka śmiertelnie znużonego. zameldował o ciężkim położeniu swego pułku. Kilka polskich czołgów
— Właściwie można by ruszać, nie czekając na czołgi — rzekł. — Ale przejechało traktem od strony Tomaszowa.
żołnierze zostali uprzedzeni, że pójdą z czołgami. Obecnie szliby znacznie — Czy może pan przemanewrować swoją grupę na kierunek Pasieki? —
mniej ochoczo bez czołgów 1 5 9 . generał Piskor zwrócił się z pytaniem do gen. Sadowskiego 1 6 2 .
Tymczasem Warszawska Brygada Pancerno-Motorowa ustawiała się Błyskawiczne myśli przebiegają przez głowę generała. Moment kalkula­
wiele godzin w kolumnę, zamiast wyjeżdżać wprost do akcji z zamaskowa­ cji. Lecz dziś żądanie dowódcy Frontu Środkowego przychodzi za późno.
nych i rozrzuconych miejsc postoju. Dawały się odczuć brak przeszkolenia Mogłyby przemanewrować tylko same dowództwa. Wojska są zbytnio
kierowców i niezgranie brygady. Wreszcie około północy ruszyło natarcie. związane.
Lecz hałas silników 7 zaledwie czołgów zaalarmował czuwającego nie­ — Obecnie już nie mogę, panie generale — odrzekł dowódca grupy
przyjaciela. Z chwilą ich wyruszenia zrywa się piekielny ogień. Niemcy „Śląsk".
strzelają pociskami świetlnymi, na całym horyzoncie wzlatują ku górze — Wobec tego — rzekł łamiącym się głosem Piskor — nic nam nie pozo­
fajerwerki rakiet. Czołgi polskie, wpadłszy w silny krzyżowy ogień przeciw­ staje, jak tylko przerwanie walki.
pancerny, zawróciły ze stratami i z jęczącymi wewnątrz rannymi. Ponowne — Panie generale — wtrąca gen. Sadowski —ja mam dowództwo przy­
ich uderzenie też nie dało rezultatu. gotowane do przebijania się. Dam panu konia i niech pan jedzie z nami!
Jednak natarcie 11 pułku posunęło się naprzód. Nadchodzą z pola — Żołnierze się nie przebiją, ja zostanę z żołnierzami! — odparł
walki meldunki już to radosne, już smutne. Nagle żywiołową radość wyzwa­ Piskor 1 6 3 .
la wiadomość: Była to chwila próby dla gen. Sadowskiego, gdyż zdecydowany był prze­
— Tomaszów jest wzięty! 16° bijać się do granicy węgierskiej. Ale jak pozostawić rzeszę żołnierską
Sztaby dosiadają koni, by wjechać do miasta. Niestety, szybko nadcho­ w beznadziejnej sytuacji, bez kierownictwa? Czy można jednym czynem
dzi odwołanie. Pod Tomaszowem gwałtowny ogień trwa dalej. Bataliony przekreślić zdobyte zaufanie?
płka Gorgonia wdarły się w pierwszym impecie do wsi Rogoźno, lecz to na­ — Zostaję z panem — zameldował generał Sadowski.
tarcie utknęło. Na przedpolu paliły się zniszczone czołgi polskie. Walka Zbliżyli się do koni, aby wrócić do lasu. Tu podjechał do Piskora
na wprost Tomaszowa zaczęła przycichać. Równocześnie o 2—3 km na pół­ z meldunkiem płk Powierza. Nawiązał łączność ze swymi pułkami i prze­
noc rozpoczął natarcie 73 pp. konał się, że sytuacja nie jest tak zła. Dywizja może nacierać wszystkimi
Było widoczne jak na dłoni ze wzgórza przy trakcie. Niemcy i tutaj swoimi pułkami. Obserwowane w nocy natarcie 73 pp było natarciem czoło­
użyli pocisków świetlnych, rakiet i reflektorów. Na międzypolu wybuchły wego batalionu, którego dowódca, mjr Woźniakowski, poległ. Ale pułk jako
pożary. Teren został tak dobrze oświetlony, że widać było na północ od całość może nacierać. Dowódca 23 dywizji prosił generała o wstrzyma-

168 169
nie się jeszcze ze swą decyzją. Generał Piskor wyraził zgodę na jeszcze Hrebenne. Napotkany w Kniaziach opór Niemców zniosły w krwawym
jedno natarcie. uderzeniu oddziały 201 i 204 pułku (podpułkowników Adamczyka i Eichle-
— W żadnym wypadku nie możemy przerwać walki — rzekł — póki ra). Adamczyk stracił tu 24 żołnierzy, do niewoli zaś wziął 37 Niemców.
istnieją choćby minimalne szanse przebicia się. W drodze spotykają Ślązacy swego dowódcę armii, gen. Szyjlinga, który
Major Cypryszewski z grupy ppłka Sikorskiego zameldował gotowość też dąży do przebicia się przez pierścień okrążenia. Podpułkownik Adam­
dwóch baterii artylerii z nieznaczną ilością amunicji; mogą one wesprzeć czyk jeszcze przez dwie doby przedziera się lasami, prowadząc ze sobą
natarcie 1 6 4 . Na tyłach nie było już żadnej osłony. Żołnierze Warszawskiej 5 oficerów, 27 strzelców i 2 cekaemy oraz kilku rannych. Wreszcie jednak
Brygady Pancerno-Motorowej rozchodzą się, porzucają sprzęt. Jednak w odległości 60 kilometrów od Lwowa wpadł w ręce niemieckie. Podobny
zwarty oddział około 200 ludzi i 1 pułku strzelców konnych szedł pod los podzielił również gen. Szylling.
ciężkim ogniem artylerii w kierunku traktu tomaszowskiego, by przebić 20 września po południu złożyła broń także 6 DP gen. Monda. Na­
się na własną rękę. potkawszy na swej drodze pod Rawą Ruską oddziały czołgów 2 DPanc,
Do lasu za posterunkiem bojowym sztabu zaczęły ściągać oddziały zawróciła do lasów Cieszanów, nękana przez posuwającą się za nią kolumnę
Krakowskiej Brygady Kawalerii w łącznej sile około 200 szabel, we wzo­ pancerną i ostrzeliwana przez lotnika z broni pokładowej. Około godz. 10.20
rowym porządku wojskowym. Generał Piasecki skierował się z nimi na przybył do dywizji parlamentariusz z propozycją kapitulacji. Po naradzie
Ułów, aby tam szukać wolnego przejścia. Na polu walki pozostała 23 dywi­ z udziałem starszych oficerów gen. Mond podjął decyzję złożenia broni
zja piechoty. Jej 11 pułk piechoty ciągle leżał na przedpolu w silnym przy stanie wynoszącym 3000 ludzi, jednakże już bez amunicji do dział
ogniu artyleryjskim. 73 pp powoli zbliżał się do północnych skrajów i cekaemów 1 6 6 .
Tomaszowa. 75 pp stale meldował, że zbliża się do miasta od południowego
zachodu. Artyleria polska wspierała natarcie ostatnimi pociskami. A może
jeszcze dzielni Ślązacy wywalczą sobie wolne przejście przez Tomaszów?
W pewnym momencie zerwała się ostra strzelanina po zachodniej stronie Bitwy pod Janowem, Lelechówką i Hołoskiem.
obszaru. To brygada kawalerii trafiła na Niemców. Resztki krakowian szar­ Przekazanie Lwowa
żowały na stanowiska cekaemów: kto nie zginął pod ogniem, ten dostał
się do niewoli. Były to już ostatnie chwile walki. Od północy zameldowa­ Zatrzymanie trzech dywizji karpackich (11, 24, i 38) w Lasach Janowskich
no zbliżanie się broni pancernej szosą od Tarnawatki; wychodziła ona na nie wpłynęło na przybliżenie się armii „Kraków" spod Tomaszowa Lubel­
tyły 73 pp. Nie było już najmniejszych szans. Około godziny 10 gen. Piskor skiego. Zaledwie jeden szwadron z Krakowskiej BK pod dowództwem
zdecydował przerwać walkę, o godz. 10.20 radiostacja Warszawskiej Bry­ rtm. Ejsymonta z 3 p.uł. zameldował się w sztabie 11 KPD płka Prugara.
gady Pancerno-Motorowej połączyła się ze stacją niemiecką i podała wiado­ Pod nieustannymi, dzień i noc trwającymi, nawałami artylerii topniały
mość, że z powodu wyczerpania środków gen. Piskor podjął decyzję prze­ i tak już niskie stany. Skierowany do przeciwuderzenia pod „Trzy Kopce",
rwania walki. Do gen. Sadowskiego zameldowały się poczty sztandarowe batalion mjra Młyńskiego z 53 pp zginął wraz z dowódcą; do oddziałów
73 i 11 pp ze sztandarami zdjętymi już z drzewców. Generał rozkazał 11 DP nie dołączył nawet świadek klęski.
im ukryć sztandary w bezpiecznym miejscu — w ostateczności spalić 1 6 5 . Od Siły 24 dywizji składały się z 4 batalionów w dwóch zgrupowaniach:
Szarej Woli napływali wciąż ranni z 73 pp, gdzie mimo rozkazu przerwania ppłka Szymańskiego (39 pp) i ppłka Ziętkiewicza (38 i 17 pp oraz 1 psp).
ognia trwała jeszcze walka. Oddziały, które były dalej odsunięte od linii Natomiast artyleria tej dywizji pod dowództwem ppłka W. Kaliszka do
walki, zebrały się wokół swych sztandarów i odśpiewały Jeszcze Polska końca była silna 1 6 7 . Spośród wszystkich trzech dywizji „karpackich"
nie zginęła. Następnie któryś z oddziałów pociął sztandar na drobne kawa­ ta była w najgorszym stanie i najtrudniejszym położeniu. Po ciężkich
łeczki, a żołnierze zatrzymali je jako relikwie. Inne zostały zakopane przejściach na początku kampanii w czasie dziennego odwrotu 8 września
lub ukryte u chłopów. Działania armii „Kraków" w kampanii wrześniowej znad Dunajca, po całodziennym krwawym boju pod Birczą i świeżych
były skończone... walkach pod Rodatyczami nie miała ona żadnych możliwości do przeprowa­
Resztki 55 śląskiej dywizji, nie chcąc podporządkować się postanowie­ dzenia reorganizacji i uporządkowania się. Jej stany ludzkie, łatane
niu o kapitulacji, przedzierały się dalej przez Pasieki w kierunku lasów przydziałami różnych, zazwyczaj rozbitych batalionów, katastrofalnie spad-

170 171
168
ły. Były to w istocie szczątki wielu jednostek . Do Lasów Janowskich Tymczasem narastał napór 7 niemieckiej DP od zachodu na rozwinięte
posuwała się 24 DP w drugim rzucie za 11 KPD przez pola nocnych walk w obronie siły 1! KDP i przedłużające ją na południe bataliony 24 DP. Tylne
z oddziałem SS „Germania" i obsadziła skraj lasów w rejonie kol. Kopan- rzuty niemieckie, posuwające się za nacierającymi oddziałami w zwartej
ka, gdzie przez dobę broniła się przed napierającą od zachodu niemiecką kolumnie, dostały się na zachód od miejscowości .Szkło pod ześrodkowany
7 DP, po czym otrzymała rozkaz marszu na Lwów przez Rzęsnę Ruską. ogień polskiej artylerii lekkiej oraz ciężkiej i uległy rozproszeniu. Opano­
Co do 38 dywizji, to gen. Sosnkowski spotkał pod Dobrostanami tylko wawszy Szkło, którego bohatersko broniła 7 kompania 48 pp kpt. Józefa
jeden jej batalion, a był to 1/98 pp mjra St. Marka. O reszcie nic nie wie­ Jossego, Niemcy uderzyli na III batalion 48 pp ppłka J. Głowackiego,
dziano. Tylko z kierunku Janowa grzmiała nieustannie kanonada. lecz ich natarcie załamało się w ogniu polskiej artylerii i cekaemów. O godz.
Zachodziła uzasadniona obawa, że jej niesprawne, jak dotąd, dowodze­ 12.45 nieprzyjaciel wznowił natarcie na polskie pozycje na jeszcze szerszym
nie — uległo w trudnych warunkach bitewnych dalszej dezorganizacji, froncie — przez dołączenie drugiego (61) pułku 7 dywizji. Około godziny
a oddziały dywizji rozproszeniu... Wysłany na poszukiwanie dowódcy 14 nieprzyjaciel wdarł się do lasu na styku II i III batalionu 48 pp, lecz
dywizji, płka Wira-Konasa, kpt. dypl. Z. Węgorek, b. szef sztabu 2 BG, został wyparty przeciwuderzeniem kompanii odwodowej, przy czym wzięto
spotkał go wreszcie w głębi lasu, ale sam już do dowódcy frontu nie po­ jeńców. Oddziałom 11 KDP udało się przywrócić i utrzymać poprzednią
wrócił. Tymczasem zebrane wieczorem 16 września w rejonie Tuczap jedno­ linię obrony.
stki tej dywizji, a głównie II batalion 96 pp mjra Kledzika i II batalion Jednakże Niemcy nie zaprzestali walki. Po załamaniu się ataków na
98 pp ppłka Lachowicza, obciążone ponad miarę taborami i artylerią, oddziały 48 pp uderzyli oni na pozycję 49 pp i po raz trzeci na 48 pp. Nie­
zwłaszcza ciężką, były mocno ostrzeliwane artylerią z Gródka Jagielloń­ przyjaciel wdarł się do lasu i zaczął zbliżać do miejsca postoju 11 KDP
skiego i bombardowane przez lotnictwo, które nadlatywało z pobliskich w Grabniku. Jednak rozwinięte tutaj 5 i 6 baterie 11 pal kapitanów
baz na Słowacczyźnie. O godz. 21 płk Pecka zarządził marsz kolumny Józefa Korabiowskiego i Jana Pietrzaka ogniem na wprost odparły atak
przez Wolę Dobrostańską do Lasów Janowskich, lecz niebawem kolumna niemiecki, przy obustronnych wysokich stratach. Wśród wielu oficerów
musiała się zatrzymać, ponieważ artyleria i tabory nie dołączyły, także i kilkudziesięciu szeregowych zginął tu dowódca II batalionu 48 pp,
i w ciągu nocy. Pełniący obowiązki dowódcy III dyonu 38 pal kpt. Klimon- mjr R. Byszewski, i dowódca kompanii ppanc. 49 pp, por. Dominik Dawi-
towicz został w czasie nocnej strzelaniny ciężko ranny i zmarł. Masze­ dowicz, ciężko ranny został dowódca III batalionu 49 pp, mjr Mieczysław
rujące następnego dnia baterie, napotykając w Tuczapach ogień artylerii Stecewicz, zaś lżejsze rany odniósł ppłk J. Głowacki l 6 9 .
i cekaem, już to zostały rozbite w marszu lub na stanowiskach ogniowych, Od rana tego dnia na oddziały 24 DP nacierały siły grupy „Utz" i części
już to wzięte z okrążenia do niewoli, już to po zniszczeniu sprzętu rozpłynęły grupy „Pemsel", skutecznie odpierane ogniem artylerii i cekaemów. Dalej
się w terenie. W każdym razie 38 DPrez. pozostała prawie bez taborów na południe trwały ciężkie walki 38 DP o Janów. Miasteczko przechodziło
i artylerii. kilkakrotnie z rąk do rąk, aż ostatecznie w południe 18 września gruzy
Dopiero w południe 17 września dotarła do gen. Sosnkowskiego wiado­ jego zostały zajęte przez Polaków. Słabe trzy bataliony 24 DP po wycofaniu
mość, że płk Pecka zbiera i porządkuje przemieszane oddziały swej dywizji się przez Janów w marszu na Lwów uderzyły na Rzęsnę Ruską i odniosły
na zachód od Janowa, a w celu ubezpieczenia przepraw na Wereszycy początkowo sukces, lecz ostatecznie zaległy pod silnym ogniem maszyno­
zostały wysłane dwa bataliony: 111/96 pp mjra Małka pod Lelechówkę wym 1 dywizji górskiej i czołgów nadciągającej 5 dywizji pancernej.
i 111/97 mjra Wrony do Janowa. Za mostkiem między Janowem i Lele- Poprzedniego dnia gen. Sosnkowski, będący wraz z generałami Dresze­
chówką stanęła kawaleria dywizyjna rtm. Neymana. Gen. Sosnkowski rem i Chmurowiczem w okopie obok leśniczówki Jaryna, otrzymał z Naczel­
nakazał wysłać jeszcze po jednym batalionie pod Lelechówkę i na „Trzy nego Dowództwa przez lotnfka nowy rozkaz.
Kopce", ale było to niemożliwe z braku uporządkowanych batalionów. Do — Proszę panów — przemówił po odczytaniu pisma Śmigłego-Rydza —
zorganizowania obrony Janowa — wobec przedłużającego się braku Wódz Naczelny pisze, że mamy się gromadzić na południu...
wiadomości o dowódcy dywizji — skierował tu gen. Sosnkowski gen. Była to zmiana decyzji. Ale skąd brać siły? Resztki dwóch dywizji
R. Dreszera, do Lwowa zaś nadał drogą radiową wiadomość o ciężkim topniały w walce. 11 dywizja uwikłała się w bój nocno-dzienny pod Lele-
położeniu grupy i nakazał wykonać częścią garnizonu lwowskiego natarcie chówką, którego wynik był jeszcze nieznany. Nadeszła wiadomość o wkra-
na „podanie ręki" dywizjom „karpackim".

172 173
l7
czaniu wojsk radzieckich. Na kierunku Lwowa panowała głucha cisza °. z 48 pp — 200 ludzi i batalion mjra Kowalskiego z 53 pp w sile 250 żołnie­
Generał Sosnkowski po rozważeniu całokształtu sytuacji politycznej i mili­ rzy. Sprzęt artyleryjski — mimo dużych strat w ludziach — doszedł prawie
tarnej na odprawie w Żorniskach ' " , gdzie dotarł doń dalszy rozkaz ND, w komplecie. Jedynie bateria kpt. Bommera na skutek zaskoczenia przez
niestety nie do odczytania, postanowił zniszczyć ciężki sprzęt i w lasach dywersantów utraciła dwa działa. Amunicję uzupełniono w składach pod
na południe od Lwowa rozpocząć walkę partyzancką. Hołoskiem. Duch żołnierzy był nadal dobry. Toteż gen. Sosnkowski posta­
Tymczasem 11 dywizja wciąż walczyła pod Lelechówką. Rozkaz obro­ nowił uderzać dalej na Lwów, choć część oddziałów 38 DP zaczęła już
ny na zachodnich skrajach Lasów Janowskich wystawił tę jednostkę na niszczyć sprzęt. Warunkiem miała być gotowość do akcji 11 KDP.
ciężką próbę. Szczególnie 48 pp ppłka W. Nowaka przez cały dzień 17 wrześ­ 19 września o godzinie 12 po reorganizacji dywizji płk Prugar zameldo­
nia wytrzymywał bezustanne ataki 7 dywizji niemieckiej, wsparte przez wał gotowość dwóch batalionów — mjra Lityńskiego i ppłka Głowackiego.
artylerię korpuśną. Toteż gdy pod wieczór 11 dywizja otrzymała rozkaz Posiadały one silne wyposażenie ogniowe broni maszynowej, a nadto
wycofania się, pękła jak zbyt naciągnięta struna. Napięcie psychiczne wsparcie czterech baterii lekkich i jednej ciężkiej. Punktualnie o godzinie
bezustannie trwających walk przekraczało ludzką wytrzymałość nerwową. 12.30 ruszył batalion mjra Lityńskiego szosą na Hołosko Wielkie jako straż
Odwrót oddziałów odbywał się w przemieszaniu, a ich działania miały przednia dywizji. Nim upłynął kwadrans, w przodzie rozległy się odgłosy
charakter żywiołowy 172 . bezładnej strzelaniny. To ruszyło również niemieckie natarcie. Po przejściu
Meldunek o zajęciu przez nieprzyjaciela Lelechówki na tyłach dywizji kilkuset metrów na trasie batalionu wyłoniły się gromadki wycofujących
nadszedł jeszcze w toku walk. Trzeba więc było przejście wywalczyć się żołnierzy Obrony Narodowej. Byli to przeważnie chłopcy w wieku
siłą. Natarcie wyruszyło po nocnym marszu o świcie, przy gęstej mgle. 16—18 lat, którzy ujrzawszy prawdziwe polskie wojsko, natychmiast za­
W lewo poszła tyraliera pod dowództwem ppłka Hodały, szybko opanowała wracali, by iść do przeciwnatarcia.
wzgórze pod Lelechówką i wzięła wielu jeńców. Nie zaobserwowano wyru­ Tymczasem nieprzyjaciel, odniósłszy łatwe zwycięstwo nad kompanią
szenia prawej tyraliery z ppłkiem dypl. Kocurem, a o nim samym odtąd ON, ruszył do pościgu. Powstrzymał ich już wysunięty do przodu oddział
słuch zaginął " 3 . zwiadowców por. Buryły, który rozwinął się po obu stronach szosy i przyjął
Na odgłos strzałów zaczęły z lasu wyłaniać się dalsze grupy żołnierzy Niemców silnym ogniem. Zanim Niemcy zorientowali się, z kim mają do czy­
i samorzutnie rozwijać w tyraliery. Jakaś grupa zajęła stanowiska na nienia, nadciągnął batalion Lityńskiego i uderzeniem wręcz zmusił ich do
skraju lasu i otworzyła ogień do własnych oddziałów. Z trudem udało się odwrotu, ratując z opresji rannego por. Buryłę i grupkę jego zwiadowców.
ją uspokoić. Od tej chwili role się zmieniły. Niemcy zawrócili, a Polacy przystąpili
— Chodźmy z pierwszą falą — rzekł ppłk dypl. Popiel do dowódcy do pościgu. Trwało to aż do opuszczonej przez kompanię linii na granicy
dywizji, płka Prugara. — Tylko pierwsza fala przejdzie " 4 . lasu. Tutaj Niemcy przywitali batalion tak gęstym i skutecznym ogniem
Ruszyli samotrzeć, gdyż dołączył ks. Święcicki, kapelan dywizji. Piecho­ wszelkiej broni, że nie sposób było posunąć się dalej. To ochłodziło
ta błyskawicznie wdarła się do wioski. W gęstym ogniu nikt nie padał, rozpalone temperamenty i pościg wstrzymano, aby na nowo organizować
nie wykonywał skoków, wszyscy parli naprzód z okrzykiem „hurra!". To działanie. N*atarcie ruszyło dopiero o godzinie 18. Prawoskrzydłowy bata­
nie było natarcie, lecz nieustanny szturm. Wokół dowództwa gromadziło lion ppłka Głowackiego wspierała jedna bateria, a lewoskrzydłowy majora
się coraz więcej piechoty, cekaemów, armatek ppanc. Lecz nie było zwartych Lityńskiego — cztery. Tutaj też zaznaczyło się powodzenie. Po godzinnej
oddziałów. Płk W. Gruiński skierował artylerię na most pod Janowem, walce ogniowej i metodycznym wysuwaniu broni maszynowej do przodu
który był jeszcze w ręku kawalerii dywizyjnej 38 DP rez. W stanie zupeł­ udało się piechocie podejść na odległość szturmową i jednym skokiem
nego wyczerpania siły te skierowały się do Brzuchowic i tu zapadły na nocleg opanować wzgórze. Bój był zaciekły, ponieważ Niemcy przyjęli walkę wręcz
bez ubezpieczeń i bez żadnych przygotowań do obrony. i dopiero drugie rzuty zlikwidowały opór. Lecz tu okazało się, że zajmowana
W tej sytuacji przybył gen. Sosnkowski z decyzją przejścia do działań pozycja była wysuniętym punktem oporu. Znacznie silniejszy ogień przy­
partyzanckich. Obudzony o 2 w nocy po ciężkim, choć zwycięskim boju pod witał dalsze posuwanie się Polaków z następnych wzgórz. Na dobitkę ogień
Lelechówką, płk Prugar nie mógł zrozumieć, o co chodzi, tym bardziej prażył także od prawego skrzydła, gdyż słabo wsparty batalion podpułkow­
że sytuacja jeszcze nie dojrzała do takiej ostateczności. Miał na miejscu 175
nika Głowackiego szybko zaległ w terenie . Trzeba było znowu uciec
49 pp ppłka Hodały o stanie około 400 ludzi, batalion ppłka Głowackiego

174 175
się do wypróbowanego sposobu walki dywizji — natarcia nocnego. Także 24 dywizji: majorów Bóhma i Dyducha. Artyleria pod dowództwem ppłka
Lwów powinien ruszyć na odgłos toczącego się boju. Zaledwie trzy kilo­ Obtułowicza miała najpierw podprowadzić do podstawy szturmowej lewy
metry dzieliły resztki dywizji karpackich od Zboisk i Zamarstynowa. batalion mjra Lityńskiego, a następnie przenieść ogień na korzyść prawo-
A czas naglił, gdyż od zachodu nadciągała 7 dywizja niemiecka, na osłonę skrzydłowego natarcia. Punktualnie o północy z 19 na 20 września bata­
zaś wysłano zaledwie pluton piechoty z bronią maszynową. liony majorów Bóhma i Dyducha oraz resztki batalionu ppłka Głowackiego
— Cóż się stało z brygadą Maczka? — zastanawiał się gen. Sosnkowski. oderwały się w ciszy od podstaw wyjściowych — bez przygotowania ognio­
Otóż zanim pod Hołoskiem zjawiły się dywizje karpackie, brygady wego — i ruszyły w prawo od szosy w kierunku na wzgórze ,,Z", które
już tam nie było; odeszła do odwodu Naczelnego Dowództwa. Tymczasem górowało nad całym terenem. Dopiero na bardzo bliskim przedpolu doszło
od północy przez Rawę Ruską nadciągała na Lwów 2 dywizja pancerna do krótkotrwałych i gwałtownych walk. Pierwsza zderzyła się 7 kompania
Niemców. 18 września padła Żółkiew, a grupa płka Iwanowskiego uległa batalionu ppłka Głowackiego pod dowództwem najdzielniejszego oficera
dezorganizacji. Od południowego zachodu zbliżała się 2 dywizja górska 31 dywizji, kpt. Józefa Jossego. Kompania ta, poderwawszy się do szturmu
i 57 dywizja piechoty. z dość dużej odległości, wpadła pod straszliwy ogień zaporowy niemie­
ckich cekaemów. który ją zdziesiątkował i przygwoździł do ziemi. Josse
poderwał znowu kompanię, ale pobiegła za nim tylko garstka żołnierzy.
Mimo zacieśniającego się okrążenia jeszcze 18 września przyszły z Łucka Ranny parokrotnie, nieugięty ten dowódca powrócił po resztę, porwał
dwa pociągi pancerne — nr 53 i 55 — oraz 11 dywizjon artylerii 33 pal. ją gorącym apelem i w świetle rozbłyskujących rakiet uderzył na wroga.
W godzinach rannych od strony Dublan i Kamionki Strumiłowej nadeszły Zanim jednak dopadł okopu, został śmiertelnie ugodzony. Żołnierze poszli
cztery pociągi, przywożąc 4 armaty plot, 12 000 kb, 2000 cekaemów, spontanicznie naprzód, zdobyli pierwsze okopy, ale brak dowódców
4000 erkaemów, 5000 pistoletów Vis. 100 000 pocisków artyleryjskich uniemożliwił poprowadzenie trudnego boju w ciemnościach. Wszyscy
i 50 000 granatów ręcznych oraz 7 milionów sztuk amunicji karabinowej i 7 6 . bowiem oficerowie, a wśród nich oficer ordynansowy dowódcy dywizji,
Amunicję tę natychmiast rozdzielono między oddziały. ppor. Gawlikowski, który na ochotnika stanął na czele plutonu, polegli.
Lecz miastu zabrakło nagle wody. Niemcy nie cofnęli się przed Również z podoficerów mało kto pozostał przy życiu.
haniebnym czynem, na który nie ważyła się żadna ze stron w I wojnie świa­ Natomiast sukces odniósł batalion mjra Lityńskiego. Uderzył w zwartym
towej; przecięli wodociąg z Dobrostan 1 7 7 . Ilość wody studziennej we Lwo­ niemal szyku na czołowe grupy oporu przeciwnika i, zniósłszy je błyska­
wie nie wystarczała nawet do wypieku chleba. Nie było mowy o gaszeniu wicznie, natarł następnie na tylne gniazda ogniowe pod sanatorium i zdo­
szerzących się od bombardowań pożarów. był je. Zameldowawszy o tym sukcesie ppłkowi Hodale jako dowódcy na­
Tymczasem dla dowództwa obrony Lwowa problematyczny stał się sens tarcia, pomaszerował do Lwowa. Batalion ten wkroczył do miasta w skła­
dalszej walki wobec przekroczenia wschodniej granicy polskiej przez dzie zaledwie 106 żołnierzy, lecz z ciężkimi karabinami maszynowymi
wojska radzieckie. Od bombardowań i ognia artylerii niemieckiej padało i w pełnym szyku bojowym.
codziennie około 300 mieszkańców. Łączne straty wojska wynosiły 4000. Pułkownik Prugar kazał ponowić natarcie prawego batalionu, sam
Wprawdzie zapasy żywności obliczono na 3 tygodnie, a zapasy amunicji zaś ze sztabem i zdjętą ze stanowisk artylerią ruszył do przodu. Lecz tu
178
(poza artylerią przeciwlotniczą) sięgały 14 jednostek ognia , lecz brak przeszło dwie godziny oczekiwał na dowódcę frontu. Zanim wreszcie
wody paraliżował życie wewnętrzne miasta. Jednak rozkaz Naczelnego kolumna ruszyła, zrobił się jasny dzień. Niestety, ppłk Głowacki nie
Dowództwa nakazywał bronić Lwowa, aby ubezpieczyć spływanie sił natarł na wzgórze przesłaniające Hołosko Wielkie. Ledwie straż przednia
gen. Sosnkowskiego. zbliżyła się do pierwszych domków przysiółka Hołosko, spoza wzgórza
i z domów posypały się na nią serie broni maszynowej. Równocześnie nad­
jechały czołgi i skierowały ogień na czoło kolumny. Por. Witek ze sztabu
Zatrzymane ogniem nieprzyjaciela dwa bataliony 11 dywizji, które dywizji wyciągnął działko przeciwpancerne i kilkoma celnymi strzałami
jak taran miały otworzyć drogę na Lwów reszcie sił gen. Sosnkowskiego zniszczył czołg przed domem, ale został ranny. Inne czołgi znalazły ukrycie
(24 i 38 dywizji), uporządkowały się i przygotowały do następnego na­ w terenie i raziły kolumnę. Trzeba je było koniecznie usunąć, zanim nad-
tarcia. Tym razem pod komendą ppłka Hodały weszły także dwa bataliony

176 12— Bi[w\ polskiego Wr/esniii. l I]


i iajnie odwód nieprzyjaciela i zamknie wyrwę. Zadania tego podjął się
ppor, lózel Schodowiki, dowódca 4 baterii 11 pal po poległym kpt. Pietrza­
ku. Cialopem podjechał przed linię piechoty. Pech chciał, że pierwszy
grana) przeciwpancerny nie odpalił. Jednak następne dwa strzały zapali­
ły kolejno dwa czołgi. Trzeci już był w przezierniku kątomierza. W tej chwili
uderzył granat i zniszczył obsługę. Wówczas ppor. Schodowski sam stanął
przy dziale, wycelował i odpalił. Znowu czołg rozbity. Lecz w chwilę potem
seria karabinu maszynowego przeszywa pierś bohaterskiego podporuczni­
ka, martwe ciało spada na lawetę. Lecz śmierć na posterunku jest zawsze
bodźcem dla żywych. Leżąca w rowach piechota podrywa się do ataku i zdo­
bywa punkt oporu.
— No, teraz już pójdzie — rozchodzi się radosny pomruk wzdłuż szere­
gów.
Kolumny piechoty płyną dość bystrym nurtem wzdłuż rowów. Zdawało
się, że to już ostatnia przeszkoda przed Lwowem. Nagle rozlega się okrzyk:
— Czołgi z prawa! l 7 9
Słowa te w jednej chwili unieruchamiają szeregi i zwracają oczy wszy­
stkich w stronę, skąd zbliża się niebezpieczeństwo.
— Broń przeciwpancerna na stanowiska! — elektryzuje wszystkich
podawana z ust do ust komenda.
Co chwila wzbijają się w górę radosne okrzyki:
— Trafiony! Zapalił się! Dostał! 18. Bitwa pod Ldechówką 18—19 września
Radosny prąd ożywienia przebiega przez oniemiałe przed chwilą szeregi.
Nieprzyjaciel rozbity doszczętnie uchodzi ze wzgórza „ Z " do gęstych
lasków. Lecz nie było dane dywizjom karpackim wejść do Lwowa. Podczas i zaledwie kilku podoficerów. Artyleria ta miała teraz zająć stanowiska
gdy cała uwaga oddziałów zwrócona była na prawo, od czoła ukazują się do przygotowania, a następnie wsparcia natarcia. Niektóre części drogi
inne czołgi, a za nimi w luźnych szykach piechota z dużą ilością broni maszy­ trzeba było przebywać w galopie, gdyż znajdowała się w zasięgu obserwa­
nowej. Natychmiast wita je polski ogień. Giną por. Gawlik i st. strz. cji i broni maszynowej usadowionego na wzgórzach nieprzyjaciela.
Budzianowski. Czołgi wycofują się, pozostawiając na placu kilkanaście unie­ Jednak strzelanie paraliżował brak map. Posiadano tylko odbitki z ma­
ruchomionych szkieletów. Ale piechota usadawią się w okopach i zamyka py 1:300 000, które umożliwiały wprawdzie orientację, lecz w żadnym razie
otwartą w nocy bramę do Lwowa. Już drugi raz nie uda się jej tak łatwo nie mogły stanowić podstawy do precyzyjnego strzelania, jakiego wymagała
otworzyć. sytuacja. Generał Sosnkowski ostro zwymyślał wysokich dowódców
— Musimy dokonać jeszcze jednej próby przebicia się śladami bata­ artylerii — płka Gruińskiego i ppłka Obtułowicza, ale nie naprawiło to
lionu 49 pp — zdecydował krótko gen. Sosnkowski po przyjęciu meldunku sytuacji. Musieli oni osobiście obchodzić stanowiska piechoty i cofać je, gdy
pika Prugara o sytuacji. — Niech pan montuje natarcie angażując wszystko, leżała za blisko od nieprzyjaciela, na którego miał być za chwilę położony
co nam pozostało, i wykorzys-tując do maksimum siłę swojej artylerii 18°. ogień. Wcześniej mogła dać wsparcie ciężka bateria składów amunicyjnych
Na drodze prócz zużytego już w walce batalionu ppłka Głowackiego w Hołosku, której oficer łącznikowy zameldował się do generała. Była
były dwa słabe bataliony 24 dywizji majorów Bohma i Dyducha i trzy to 6 bateria 6 pac por. rez. Juliana Pauluka. Nie upłynęło 20 minut, gdy
nieco silniejsze 38 (I i 111/96 pp oraz 1/98 pp). Co do artylerii, to dział było odezwały się haubice, a ciężkie pociski z chrapliwym skowytem zaczęły
dosyć, lecz brakło kabla i obsług, a nade wszystko oficerów. Doszło do przelatywać nad głowami przebijających się do Lwowa oddziałów.
tego, że kpt. Korabiowski posiadał 9 dział, ale nie miał ani jednego oficera Natarcie ruszyło, choć bardzo wolno. Przeciwnik razi piechotę polską

178 179
Strzałów są głuche, a wybuchy pocisków oddalone. Działa strzelają w od­
wrotnym kierunku. Czterokrotnie w dniu tym wyrusza polskie natarcie
i czterokrotnie załamuje się w morderczym ogniu nieprzyjaciela. O godzi­
nie 16 poszły do natarcia bataliony 38 dywizji, o 20 zaś wszyscy pozostali,
wybita została cała kadra dowódcza. Walka rozgrywa się zaledwie 1,5 kilo­
metra od rogatek miasta, jednak załoga jego nie potrafi przyjść z pomocą.
Przełamanie zgrupowania mjra Lityńskiego o świcie 20 września nie zostało
zauważone i nie wywołało energiczniejszego zrywu. W ciągu dnia natarcia
załogi z rzeczki Pełtwi wzmocnił 2 pułk grodzieński, lecz w niedługi czas
potem cofnięto je na odcinki obronne.
Co było tego powodem? Oto 20 września dowódca niemieckiego
XVIII korpusu gen. Beier zażądał ultymatywnie — grożąc zniszczeniem
miasta — kapitulacji. W tym celu siedem dywizjonów artylerii ustawiło się
wachlarzem od zachodu i południa. Kapitulacja miała nastąpić 21 września
o godzinie 10. Na wezwanie to gen. Langner odpowiedział odmownie, lecz
aktywność obrony spadła m .
— Kapitulować nie będziemy — mówi na ostatniej odprawie gen. Sosn­
kowski. — Spróbujemy obejść stanowiska niemieckie od wschodu.
Tak więc zaczyna się ostatnia odyseja resztek armii „Karpaty" na
ziemiach polskich. W nocy na 22 września spadł deszcz. Na leśnej drodze
w ciemności formuje się długa, wężowa kolumna. Na czele szpica pod
dowództwem ppłka Szymańskiego z przewodnikiem. Ciężki sprzęt
zniszczony. 300 rannych pozostaje na podwórzu gajówki pod opieką dwóch
lekarzy, kilku sanitariuszy i jeńców.
Kolumna rusza wśród zupełnych ciemności, potykając się o wykroty
i korzenie. Wkrótce szpica wraz z przewodnikiem odrywa się od całości
i znika. Jakiś porucznik podejmuje się prowadzić na kompas. Lecz każde
zatrzymanie uszczupla kolumnę, gdyż wszyscy pogrążają się w kamiennym
19. Walki grupy gon. Sosnkowskiego pod Hołoskiem 19 i 20 września
śnie. Mało kogo można dobudzić. Zorganizowany z wieczora oddział roz­
rywa się na mniejsze, które się gubią i błądzą. Ostatecznie część oddziału
z gniazd na przeciwstokach, prawie niewidocznych dla nacierających. Lecz z gen. Orlikiem-Łukoskim i płkiem Wirem-Konasem zagarniają oddziały
tyraliery w krótkich skokach ida. do przodu, przypadają do ziemi, strzelają, radzieckie. Pułkownik Prugar-Ketling przedostaje się do Francji, gdzie
znów się podnoszą i biegną dalej. Niedaleko już do stanowisk niemieckich. został mianowany generałem brygady i dowódcą 2 Dywizji Strzelców Pie­
Wreszcie wszyscy zrywają się do szturmu — w szykach nieprzyjaciela zamie­ szych. Podobnie gen. Sosnkowski z pocztem najbliższych ludzi dociera na
szanie. Strzały, tupot nóg i — pierwsze domy są zdobyte. Artyleria własna Węgry i dalej na Zachód. Do Lwowa w ostatnich godzinach jego obrony,
przenosi ogień w głąb pozycji, by nie razić swoich. Nagle ogień polskich przedostaje się około 500 żołnierzy armii „Karpaty".
baterii słabnie, po kilku minutach milknie zupełnie. Co się stało? Podofi­ Dowódca Frontu Południowego, nawiązując do swych ciężkich przejść
cer z najbliższego punktu obserwacyjnego melduje, że na stanowiska na trasie marszu dywizji karpackich w 1939 roku, miał powiedzieć:
dział natarł) od tyłu czołgi. Ale żaden z dowódców nie ma odwodu. — Gdybym zastał pod Przemyślem jeszcze jedną 11 dywizję, otworzył­
l82
— Mus/ą się bronić sami — decyduje gen. Sosnkowski. bym drogę do Lwowa .
laklu rozumiejąc lę sytuację, artyleria znowu się odzywa, odgłosy wy- Oddanie Lwowa poprzedziło szereg wydarzeń, które warto przytoczyć,

180 18!
gdyż na tym tle Niemcy dopuścili się jeszcze jednego fałszerstwa: jakoby armia gen. Sosnkowskiego, dla której Lwów miał stworzyć osłonę w jej
to oni dokonali przekazania miasta. Gdy wojska radzieckie przekroczyły spłynięciu na południe .
18ć

17 września granicę na Zbruczu, do dowództwa obrony Lwowa wpłynęła Tymczasem pod Winnikami niemieckie działka przeciwpancerne ostrze­
około godz. 13 depesza z Naczelnego Dowództwa: „Bijemy się tylko z Niem­ lały radzieckie samochody pancerne. W zamieszaniu walki zginął mjr dypl.
cami, z bolszewikami wojny nie prowadzimy. Do wojska sowieckiego nie W. Berka. Niemcy przeprosili za incydent stronę radziecką, ale następne­
strzelać, chyba że nas zaatakują" 1 8 3 . go dnia przyjechali do Winnik dowódca 2 dywizji górskiej, gen. Feurstein,
Istotnie, wola obrońców mimo pogorszenia się sytuacji politycznej wraz z dowódcą 137 pułku strzelców górskich, pikiem Schlemmerem, i żądali
nie słabła. Z zaciągu ochotniczego powstała Brygada Obrony Lwowa pod niestawiania przeszkód w okrążeniu Lwowa od południa. W odpowiedzi na
dowództwem ppłka Grefnera, która obok regularnych oddziałów przystąpi­ to pełnomocnik radziecki, kombryg. N. Jakowlew, domagał się natychmia­
ła do czynnych działań obronnych na południowo-wschodnim odcinku. stowego zaprzestania ostrzału miasta i wycofania wszystkich oddziałów
18 września pułk ppłka Smereczyńskiego uderza na Pirogówkę, aby po­ niemieckich na odległość 12—15 km w kierunku zachodnim. Istotnie, rozkaz
wstrzymać zakusy Niemców w kierunku otoczenia miasta od południa. I tym podobnej treści nadszedł ze strony Oberkommando der Wehrmacht wieczo­
razem pełny sukces. Oddziały polskie złamały opór Niemców i wyrzuciły ich rem 20 września, a szczegóły techniczne znów omówiono na spotkaniu
z podmiejskiej wioski. Komunikaty Dowództwa Obrony Lwowa codziennie w Winnikach, tak iż groźba zbombardowania przez Niemców miasta
przynosiły wiadomości o niezwykłym męstwie i aktywności załogi. I tak upadała.
pchr. Jagiełło wraz z 11 ludźmi obszedł pozycję wroga i niepokoił ją przez Ruchy odwrotowe Niemców rozpoczęły się jeszcze w ciągu nocy z 20 na
dwa dni, czym osłabił działalność Niemców na froncie. W czasie natarcia 21 września. Opóźniło je poddanie się na rozkaz gen. Sosnkowskiego załogi
na Góry Zamarstynowskie pchor. Switkowski pod bardzo silnym ogniem składnicy uzbrojenia w Hołosku pod dowództwem podpułkownika Lud­
artylerii nieprzyjaciela nie tylko opanował swoim spokojem własny oddział, wika Dmyszewicza; jej wysadzenie spowodowałoby dodatkowe zniszczenia
ale wpłynął dodatnio na oddziały sąsiadów. w mieście. Zapewne na tej podstawie Niemcy wysunęli później twierdzenie
W nocy z 18 na 19 września radziecki oddział wydzielony w składzie o poddaniu się im załogi Lwowa.
35 czołgów i 2 batalionów piechoty pod dowództwem płka P. Fotczenkowa W tym czasie do sztabu Obrony Lwowa doszła już wiadomość o przedar­
dotarł od strony Winnik do wschodnich przedmieść Lwowa 1 8 4 . Następnie ciu się do miasta znikomych szczątków armii Sosnkowskiego (bataliony
około godz. 1.35 czasu moskiewskiego płk Fotczenkow na czele 6 czołgów majorów E. Lityńskiego z 11 DP i Dyducha z 24 DP). Reszta dywizji kar­
wjechał ulicą Łyczakowską na plac Bernardyński, minął budynek DOK VI packich uległa zniszczeniu i rozproszeniu. W ten sposób upadało zadanie
i dalej skierował się ulicą Rozwadowskiego, przy której mieściło się Do­ militarne Lwowa, które warunkowało kierunek odwrotu zgrupowania gen.
wództwo Obrony Lwowa. Po czym zawrócił i, zanim zaalarmowano łącz­ Sosnkowskiego. Od 18 września rozważano sprawę przebijania się załogi
ników, zanim wydano granaty, tą samą drogą wyjechał z powrotem na Win- do granicy węgierskiej, ale ostatecznie zaniechano tej myśli 1 8 7 , gdyż orga­
niki 1 8 5 . nizowana na Stryju i Dniestrze linia obronna została zlikwidowana, a obsa­
Wcześnie rano 19 września do gen. Langnera wpłynął z rogatek łycza­ dzające ją oddziały przeszły już za granicę. Gen. Langner zdał sobie w pełni
kowskich meldunek, że przybyli tam oficerowie Armii Radzieckiej wzywa­ sprawę z powagi sytuacji.
ją polskiego przedstawiciela. Na rozmowy udali się płk dypl. Rakowski, Jeszcze raz na żądanie strony radzieckiej udał się 21 września
szef sztabu Frontu Południowego, i ppłk K. Ryziński, szef sztabu Obrony do Winnik ppłk dypl. Ryziński, lecz znowu stwierdził, że nie jest upoważ­
Lwowa. Jako tłumacz udał się z nimi mjr dypl. W. Berka. Na propozycję niony do pertraktacji o przekazanie miasta. Dopiero o godzinie 17 tego dnia
płka G. Iwanowa, dowódcy samodzielnej brygady czołgów, by przekazać udał się na wiążące rozmowy gen. Langner, po czym treść ich przekazał
Lwów oddziałom radzieckim, płk Rakowski odpowiedział, że załoga prowa­ na odprawie wyższych dowódców we Lwowie, gdzie też zapadła decyzja
dzi walkę z Niemcami i będzie ją kontynuować, natomiast nie posiada pełno­ przekazania miasta wojskom radzieckim, zgodnie zresztą z sentencją
mocnictw do pertraktacji o przekazanie miasta. rozkazu Naczelnego Dowództwa 1 8 8 . 22 września o godzinie 8 czasu mo­
Przed południem tego dnia do gen. Langnera zgłosiła się delegacja miej­ skiewskiego podpisano odpowiedni akt. Ze strony polskiej akt przekazania
ska z propozycją oddania miasta Niemcom. Jednak Langner odrzucił ją, miasta podpisali dowódca OK VI, gen. Władysław Langner, i szef sztabu
gdyż była sprzeczna z jego zadaniem. Na przedpolu Lwowa wciąż była Frontu Południowego, płk dypl. Władysław Rakowski, ze strony radzieckiej

182 183

1
kombryg. P. Kuroczkin, kombryg. N. Jakowlew, płk Diedow, płk P. Fot- nakazując im do wieczora 20 września osiągnąć linię Kowel—Włodzi­
czenkow i komisarz pułkowy Makarów. mierz—Sokal i dalej na południe, aby uniemożliwić wojskom polskim
O godzinie 14 oddziały radzieckie wkroczyły do Lwowa. wycofanie się do Rumunii i na Węgry.
W wykonaniu tego zadania wyłączono z 5 armii I. G. Sowietnikowa
dwie brygady czołgów, które miały posuwać się przez Wołyń i Lubel­
szczyznę w kierunku ujścia Sanu do Wisły, a z 6 armii F. I. Golikowa
17 września w Naczelnym Dowództwie 2 korpus jazdy i 24 brygadę czołgów — na Lwów. 12 armia I. W. Tiule-
niewa, w całości złożona z wojsk szybkich, otrzymała zadanie posuwania
Polskie Naczelne Dowództwo od 15 września przebywało w Kołomyi, kil­ się wzdłuż obu brzegów Dniestru na Sanok—Przemyśl i odcięcia Pola­
kanaście km od granicy z Rumunią. 17 września o świcie wschodnie granice kom drogi na Węgry.
Polski przekroczyły wojska radzieckie i — wymijając stawiające im opór O godz. 8.15 wydano oddziałom rozkaz, by „odwróciły się twarzą
placówki graniczne — dążyły w głąb kraju z białymi flagami na samocho­ na wschód i walczyły". Ale już o 11.30 stwierdzono, że wobec zdecydowa­
dach i w otwartych wieżyczkach czołgów. Do sztabu wiadomość ta dotarła nej przewagi militarnej wojsk radzieckich nie ma to sensu. Nakazano
o godz. 6. Odtąd zaczęły ze wszech stron napływać meldunki, zapyta­ więc wycofywać się bez walki, a w razie konieczności przebijać się lub
nia, alarmy. Mjr dypl. Gurbski z II Oddziału telefonował w godzinach pertraktować o przejście na południe. Rozkaz wycofania się i przejścia
porannych o podchodzeniu radzieckiej kolumny motorowej nad Dniestr granicy węgierskiej otrzymała także o przeszło dobę przedwcześnie załoga
pod Uścieczkiem i zapytywał, czy ma dać rozkaz do wysadzenia mostu. „Przedmościa" na Stryju i Dniestrze, poświęcając w ten sposób znacz­
Zanim zapadła decyzja, zameldował przez telefon o przejściu kolumny przez ną część ośrodków 1 8 9 .
Dniestr. Jednakże była to nieprawda. Wysłany przez płka Jaklicza oficer Marszałek Smigły-Rydz miał do wieczora pozostać w Kołomyi, ale na
III oddziału kpt. dypl. Chocianowicz meldował około 9, że oddziały wiadomość, że wojska radzieckie przeszły poniżej Uścieczka, odjechał do
radzieckie rozłożyły się po drugiej stronie, zmieszane zresztą z oddziała­ Kosowa. Most na Uścieczku został wysadzony dopiero o 19.30.
mi polskimi, i nie zdradzają tendencji do przechodzenia przez most. Dowód­ Szef misji francuskiej gen. Faury jeszcze rano nalegał, by marsz. Smigły-
ca pułku KOP ,,Podole", płk Kotarba, wysłał do dowództwa radzieckiego -Rydz przyspieszył przekraczanie granicy rumuńskiej. Po południu czynił
swego adiutanta, kpt. Marzysa, w ślad za nim pojechał też kpt. Chocia­ to premier rządu gen. Sławoj Składkowski.
nowicz, lecz seria ognia plutonu czołgów zawróciła go z drogi. Wieczorem przed karczmą w Kosowie, zajętą przez Sztab N.W, stanął
Wojska radzieckie w składzie siedmiu armii i grupy konno-zmecha- gen. Sikorski i zwrócił się do płka Jaklicza z propozycją zameldowania
nizowanej I. W. Bołdina w dwóch zgrupowaniach: północnym jako Front go u Śmigłego.
Białoruski pod dowództwem M. P. Kowalewa i południowym jako Front — Jakiż przydział może otrzymać Pan Generał dzisiaj, skoro już
Ukraiński pod dowództwem S. K. Timoszenki — ruszyły na szerokim wszystko skończone? — pytał dawny podkomendny gen. Sikorskiego, były
froncie o godz. 5.40 z zadaniem jak najszybszego opanowania oddzia­ jego adiutant i szef sztabu.
łami szybkimi linii demarkacyjnej, ustalonej tajnym aneksem do układu Generał Sikorski roztoczył wówczas wizję swoich możliwości na grun­
Ribbentrop—Mołotow z 23 sierpnia 1939 r., tzw. „linii czterech rzek", cie paryskim, zarówno w sferach wojskowych (wymienił gen. Gamelina
tj. rzek Pisa—Narew—Wisła—San. i gen. Georgesa), jak i w sferach politycznych. Zapewniał, że „będzie
Sytuacja wojsk polskich w obszarze tyłowym była dowództwu radzie­ mógł być bardzo pomocny Marszałkowi dzięki tym stosunkom i ułatwi
ckiemu znana. Nie spodziewano się tutaj twardego oporu, toteż wojska mu odtwarzanie wojska polskiego we Francji" 1 9 0 .
te miały być jak najszybciej unicestwione, aby operację można było przed­ Płk Jaklicz przerwał odprawę oficerów Sztabu i udał się do marsz.
stawić jako akcję obsadzania obszaru bezpańskiego. Jednakże na froncie Śmigłego-Rydza z misją od gen. Sikorskiego. W czasie oczekiwania na
północnym koncentracja wojsk nie była jeszcze zakończona. Utworzono wezwanie podszedł do płka Jaklicza Składkowski i wzburzony zakomuni­
więc prowizoryczne trzy grupy szybkie, które miały opanować Wilno, kował, że marszałek zamierza pozostać w Polsce; zaklinał, by ten odwiódł
Oszmianę i Wołkowysk. Natomiast na południu wszystkie armie Frontu go od tej myśli, gdyż on jako premier i minister spraw wewnę-
Ukraińskiego były gotowe, ale i tu wyrzucono naprzód grupy szybkie,

184 185
trznych nie może dopuścić, by marszałek zginął z rąk zrebeliowanych — Pan mnie oszukał, panie ministrze!
Ukraińców. I nie podając ręki wsiadł do pociągu do Crajovej. Zdążyłem prze­
Gdy Jaklicz stanął przed Śmigłym-Rydzem, ten oświadczył: chwycić — kontynuuje Wędziagolski — ironiczny uśmiech ministra nucące­
— Pozostaję w Polsce. Wybierze pan sześciu uzbrojonych w karabiny go pod nosem jakąś melodię i postukującego w takt końcem bucika w ka­
oficerów Oddziału III, łącznie z nimi wracam do Stryja, aby dołączyć mienie peronu" " 2 .
do walczących wojsk. Według Becka, marsz. Śmigły-Rydz nie mógł mieć żadnych wątpliwo­
Jaklicz przedstawił trudności dotarcia do odległego o 200 km Stryja ści co do internowania go po przekroczeniu granicy rumuńskiej. Stano­
bez kompanii asystencyjnej i istotnie nakłaniał Śmigłego-Rydza do prze­ wisko rządu rumuńskiego zostało określone w dwóch kolejnych oświadcze­
kroczenia granicy, rozumiejąc, że to tylko etap w drodze do Francji, gdzie niach: z dni 6 i 13 września, określających ściśle zasady neutralności. Śmi­
będzie powstawać nowa armia. gły-Rydz liczył, być może, na wyjątkowe potraktowanie przez króla
— Kto będzie organizował, a następnie dowodził tym wojskiem, gdy Karola II, który był polskim pułkownikiem i szefem 57 pułku piechoty
Pana Marszałka zabraknie? w Poznaniu 193 .
Kiedy Jaklicz w tym duchu przekonywał dalej marsz. Śmigłego, wpadł Smętne refleksje wywołuje dowodzenie Śmigłego-Rydza. Wódz ten
gen. Składkowski i zaraportował: z dziwną łatwością poddawał się biegowi wydarzeń, ani przez moment
— Starosta ze Śniatynia donosi, że miasto zajmują bolszewicy. Ze Śnia- nie pokusił się, by je odwrócić, przeciwnie — reagował na nie z wyprzedze­
tynia prowadzi droga prosto na Kosów. Odległość niespełna 40 km 191 . niem. Warszawę opuścił o dwie doby za wcześnie, nawet gdyby miała być
Po odejściu gen. Składkowskiego marsz. Śmigły-Rydz po dłuższym zdobyta 9 września. Kiedy Kutrzeba gotował się do uderzenia nad Bzurą,
milczeniu odezwał się słowami, których sens z trudem odtworzył płk Jaklicz, Śmigły-Rydz wiązał już swe plany z Rumunią. W momencie kiedy wszystkie
a które świadczyły o dalekim od realizmu stanie ducha Naczelnego Wodza. siły były zwarte w walce, zamyśla o POW pod okupacją i formowaniu nowej
— Nieuchronna godzina nadeszła — mówił. — Pragnąłem ją odsunąć armii we Francji. Rozkazy Śmigłego były zawsze takie, że ułatwiały zadania
możliwie najdalej. Przedłużać jej już nie mogę. Niewiadomą jest przy­ przeciwnika. Stanowią wprost klasyczny przykład poddawania się wypad­
szłość, obowiązek muszę wypełnić do końca. kom.
Śmigły-Rydz przekroczył granicę polsko-rumuńską o godz. 23, następnie Niewybaczalny czyn opuszczenia przez Śmigłego-Rydza kraju w najcięż­
przez 5 i pół godziny czekał w rumuńskiej komorze celnej. Po przejeździe szej dlań chwili spotkał się natychmiast na miejscu z kategorycznym
przez most na Czeremoszu stwierdził, że warty rumuńskie rozbrajają potępieniem. Najdobitniejszy temu wyraz dał wiceminister W. T. Drymmer,
naszych żołnierzy. Interweniował osobiście, gwałtownie — zaprzestano gdy ujrzał marszałka w Czerniowcach:
rozbrajania. — Myślałem, że mnie szlag trafi! — zawołał.
Płk Jaklicz, powróciwszy do zajazdu w Kosowie, wysłał oficera swe­ Pułkownik R. Umiastowski swoją opinię zawarł w słowach: Przestał
go sztabu do Śniatynia, aby sprawdzić meldunek starosty o zajęciu miasta istnieć! Uczucia walczącego wojska oddają słowa płka A. Zakrzewskiego
przez bolszewików. Śniatyń był jeszcze wciąż wolny... Śmigły-Rydz kazał spod Tomaszowa Lubelskiego:
gen. Sikorskiemu zameldować się u siebie w Rumunii. Konwencję wojskową — Był to najstraszniejszy i ostatni cios. Naczelnego Wodza nie ma —
polsko-francuską wraz z protokołami rozmów z gen. Gamelinem polecił i co najważniejsze — uciekł. Takiej hańby historia WP jeszcze nie miała
Jakliczowi zniszczyć w obawie, by nie dostała się w ręce wroga. Jednak (Wspomnienia, s. 199).
Jaklicz zachował te ważne dokumenty, uniknął szczęśliwie osobistej Podobnych erupcji odrazy i potępienia można by zarejestrować tysiące.
rewizji Rumunów, a po przybyciu do Paryża złożył na ręce gen. Sikorskiego, Jednakże wszystkie one razem wzięte nie oddawały wielkości i rozmiaru
który, rzecz prosta, w Rumunii do Śmigłego się nie zgłosił, ale i płka krzywdy wyrządzonej narodowi. Śmigły opuszczając kraj przed upływem
Jaklicza do służby nie przyjął. doby od wkroczenia wojsk radzieckich istotnie uciekał. Uciekał od swoich
Ostatnie chwile przed internowaniem Śmigłego-Rydza opisuje jego ser­ funkcji rozkazodawczych, na które czekały setki tysięcy powołanych do
deczny przyjaciel, Wędziagolski: działań wojennych obywateli, setki tysięcy gnanych falą wojny uciekinie­
„Stałem tuż za Marszałkiem, gdy on się zwrócił do ministra Becka rów.
i ostrym głosem, zbliżonym do stłumionego krzyku, powiedział:

186 187
Wielkość człowieka, istotna jego wartość moralna, ujawnia się w sytua­ dowódcy w beznadziejnej sytuacji jest organizowanie dla swej armii ratun­
cjach ekstremalnych. Niestety, wydarzenia 17 września 1939 roku obnażyły ku, ewakuacji. Przecież istniała zorganizowana wielkim nakładem sił i sta­
ograniczenie i miałkość polskiego wodza. Nie zrozumiał swego miejsca rań przesłona na Dniestrze. Przesłonę tę można by wzmocnić masą spływa­
w historii. Był on generalissimusem, a z chwilą wybuchu wojny został zade­ jących i już rozmieszczonych w obrębie „przedmościa" ośrodków zapa­
kretowany jako druga osoba w Rzeczypospolitej, ale sam czuł się przede sowych. Spod Lwowa pędzi całą siłą motorów brygada Maczka, wyprzedza
wszystkim liderem obozu legionowego. Sam fakt bezkarności legionowych ją batalion pancerny (50 czołgów R 35) mjra Łuckiego. Siły te za kilkana­
generałów po marnym dowodzeniu, jak gen. Bortnowskiego, Młota-Fijał- ście godzin będą w zasięgu Naczelnego Dowództwa. Nie trzeba dążyć
kowskiego, Fabrycego, a nawet Dęba-Biernackiego, który po stracie armii do wojsk w głębi kraju, aby tam „ginąć" z karabinem w ręku, natomiast
„Prusy" awansował na dowódcę Frontu, wywołuje gorzkie pytanie: Kim trzeba dla nich organizować spływ na południe. Dla załogi Lwowa, grupy
właściwie był Śmigły? Dowódcą sił zbrojnych czy przywódcą partii? Podob­ Sosnkowskiego, dla wojsk spod Tomaszowa Lubelskiego, zwłaszcza dla
ne pytanie nastręcza nałożenie na Galinata obowiązku meldowania się kilkusettysięcznego zbiorowiska żołnierskiego z Wołynia. Wprawdzie do
w Warszawie u najstarszego rangą oficera legionowego... Kowla jest 250 km, tj. tydzień forsownych marszów wśród niewątpliwych
W ogóle dramatyczne godziny owego 17 września w Kutach i Kosowie walk, jednak istnieje możliwość uratowania części tych sił, a utrzymanie
przynoszą wiele fałszywych, melodramatycznych tonów. Rzekoma goto­ w ciągu tygodnia linii Dniestru nie należy do niemożliwości.
wość śmierci w walce, biadanie na bezbronność itp. Przede wszystkim nie­ Niestety, w ciągu długiego dnia 17 września nie ma na ten temat ani jednej
zrozumiałe, wprost infantylne dociekanie, w jakim charakterze znaleźli myśli, ani jednego słowa. Przeciwnie, około południa rodzi się „racjonal­
się w granicach Polski bolszewicy. Jeśli sąsiad wchodzi zbrojnie w gra­ na" myśl: Przerwać ogień, nie wdawać się w walkę z wojskami radzieckimi.
nice państwa, dla wodza naczelnego nie powinno być żadnych wątpliwości, I myśl ta w formie starannie wystylizowanego rozkazu płynie eterem
zwłaszcza co do jego obowiązków. W tym wypadku nawet wahanie byłoby w głąb kraju. Wieczorem zaś gen. Dembiński otrzymuje rozkaz zwinięcia
naganne, cóż dopiero mówić o tak niefortunnej decyzji opuszczenia kraju. •„przedmościa", choć nie ma jeszcze styczności bojowej z Niemcami,
W Sztabie Głównym rozwinął się znamienny dialog. a podejście bolszewików nie mogło nastąpić wcześniej jak 19 IX rano
— To już koniec — miał powiedzieć ppłk dypl. Piątkowski. (PSZ, t. I, cz. 4, s. 565). Na skutek nalegań oficera Sztabu Głównego,
— Musimy tutaj zginąć! — dorzucił ktoś inny. ppłka dypl. Krubskiego, gen. Stachiewicz jeszcze raz połączył się ze Śmi­
Na to marszałek: głym, ten jednak kategorycznie kazał zwijać przesłonę wojsk na Dnie­
— Ale co Polsce z tego przyjdzie? Będziemy formować wojsko we Fran­ strze; chciał mieć asystę po przekroczeniu granicy.
cji. Trzeba się bić dalej. Ci oficerowie, co tu są — to cenna kadra, niezbędna Zachodzi pytanie, co było przyczyną pośpiechu, skoro mimo wszystko
dla tych celów. (PSZ, t. I, cz. 4, s. 521.) nie było bezpośredniego zagrożenia, choć je meldowano, a nawet jakby
Śmigły już opanował nierozsądne porywy przebijania się samosześć go wyglądano. Wyjaśnienie znajdujemy w relacji samego Śmigłego.
do oddziałów na „przedmościu rumuńskim" pod Stryjem, już myślał „ra­ „Na decyzję moją wpłynęło poza tym to, że otrzymałem informacje,
cjonalnie". Ciekawe, że szef misji angielskiej, gen. Carton de Wiart, a więc że pewna grupa politycznej i wojskowej opozycji polskiej już w pierwszych
przedstawiciel zimnego Albiónu, w przeciwieństwie do gen. Faury, był dniach wojny weszła w pertraktacje z niektórymi politycznymi i wojskowymi
pełen dezaprobaty dla tego „racjonalnego" kroku. Śmigły uważał, że należy czynnikami francuskimi, by wykorzystując nieuniknioną porażkę Polski
ratować „ideę państwa", które sprowadzało się do jego własnej osoby. dojść [...] do opanowania władzy i przeprowadzenia rachunków politycz­
„To podstępny npl — czytamy w PSZ, t. I, cz. 4, s. 526 — chwytał nas już nych" (PSZ, t. I, cz. 4, s. 583).
bezpośrednio za gardło. Groźba uduszenia państwa mogła się zrealizować Po prostu Śmigły jako polityk i lider obozu legionowego musiał
w ciągu najbliższych kilkunastu godzin". się śpieszyć, aby nie dać się ubiec we Francji opozycji i nie stracić władzy.
Ze wszystkich stron napływają natarczywe zapytania i urgensy o roz­ Hasło do pośpiechu dał mimo woli gen. Sikorski, pragnąc się spotkać ze Śmi­
kazy. Z Nadwornej ppłk Tworzydło z ośrodka zapasowego 24 DP melduje głym przed przekroczeniem granicy w Kosowie...
o zestrzeleniu 6 radzieckich samolotów. Ale Śmigły był nie tylko wodzem
naczelnym, lecz także politykiem, i zapomniał ostatecznie, że obowiązkiem

188 189
czynnego udziału Polski zajmowano się na konferencji ubocznie, mimo że
Postawa Zachodu wobec działań w Polsce
właśnie Chamberlain składał w parlamencie deklarację o gwarancjach dla
Polski. Stanowisko Francji nadawało znaczenie oporowi Polski tylko w wy­
Decyzja zaprzestania czynnych działań na froncie zachodnim, jak zresztą padku związania jej z ZSRR.
i decyzja niepodejmowania bombardowań terytorium Rzeszy, które były W czasie następnej konferencji szerzej rozważano udział Polski, ale
dla polskiej strony, reprezentowanej przez misje wojskowe gen. Norwida- i wtedy nie rokowano większych nadziei na skutecznośćjej oporu, ewentual­
-Neugebauera i gen. Burhardta-Bukackiego, dotkliwym ciosem, stanowiła nie w powiązaniu się sojuszem z Rumunią i Turcją, przy dostawach broni
w istocie konsekwentne następstwo zasadniczego planu wojny sprzymierzo­ z Rosji, a nawet przy jej bezpośrednim udziale, gdyż czystka w korpusie
nych, który nie przewidywał z ich strony wystąpień czynnych w 1939 roku. oficerskim Armii Czerwonej w roku 1937 znacznie podkopała — zdaniem
Wspólny plan wojny zachodnich sprzymierzeńców Polski jest zawarty strategów zachodnich — wartość armii radzieckiej. Ostatecznie wpro­
w wydawnictwie History ofthe Second World, 1.1: GrandStrategy 1 9 4 . Rodził wadzenie Polski do aliansu francusko-angielskiego nie spowodowało żad­
się on dopiero po zajęciu przez Hitlera Pragi 15 marca 1939 roku. Dotych­ nych zmian w ich planie. Anglicy wypracowali wygodną sobie na przyszłość
czas obowiązywały dwa odrębne plany: dla Francji i dla Wielkiej Brytanii. formułę: los Polski zależeć będzie od ostatecznego wyniku wojny, a nie od
We Francji od 1 stycznia 1938 r. podstawą działań wojennych był plan ich zdolności zmniejszenia niemieckiego nacisku na Polskę.
„ E " , polegający na sztywnej obronie terytorium Francji wzdłuż ufortyfi­ Na tle tak diametralnie różnego podejścia do sprawy wojny powstało
kowanego frontu od Mozy do Bazylei. Dopiero w dalszym rozwoju sytuacji wiele dramatycznych spięć między przedstawicielami polskich misji i wyso­
strategicznej przewidywał on możliwość przejścia do przeciwofensywy, kimi instancjami wojskowymi w Paryżu i Londynie. Najostrzejsze z nich
był jednak obciążony całą masą hipotez i warunków oraz zależności od wiąże się z płk. dypl. Fydą, którego Gamelin nie chciał w ogóle przyj­
układów politycznych i sytuacji sprzymierzonych. Ograniczona ofensywa mować 1 9 7 .
francuska w obszarze Saary stanowiła właśnie realizację jednego z wa­ Studiując obecnie dokumenty dyplomatyczno-wojskowe, udostępnione
riantów. Nie mogła to jednak być ofensywa zakładająca przełamanie linii po czterdziestu latach, odnosi się wrażenie, że sprzymierzeni z uczuciem
Zygfryda, ponieważ o możliwościach takich decydować miał stan artylerii ulgi przyjmowali szybkie postępy inwazji niemieckiej w Polsce, gdyż w ten
ciężkiej, która jeszcze nie odpowiadała wysokości potrzeb. „Na działania sposób zwalniały one ich od czynnego wystąpienia na rzecz swego wschod­
zaczepne przeciw Niemcom — zdaniem generalnego inspektora artylerii, niego sprzymierzeńca. W czasie konferencji w Abbeville Brytyjczycy
gen. Conde — trzeba będzie odczekać aż do 1 marca 1941 r., aby móc natrzeć wyrażali obawy, aby nie wdać się w „awanturę", jak to zrobili w sierpniu
na linię Zygfryda na froncie 28 km" " .
5 1914 roku i — o zgrozo! — okazywali niekłamane zadowolenie, widząc
Podobnie miała się sprawa z brytyjskim lotnictwem. Anglicy mieli nam „metodyczność" prowadzonych przez Niemców operacji. Podobną reakcję
dać osłonę 1000 samolotów, lecz w rzeczywistości wykonywali nad Rzeszą można zanotować w związku z wkraczaniem wojsk radzieckich na ziemie
loty patrolowe. Pierwsza konferencja sztabów Anglii i Francji z końca polskie — zwalniało ono ostatecznie aliantów od obowiązku pomocy,
marca 1939 r. ustaliła , że siły powietrzne aliantów „nie wdrożą działań" do wypływającego z zawartych porozumień. Unikali oni jakichkolwiek ofiar
żadnych innych celów jak tylko cele militarne „w najściślejszym tego słowa i najmniejszego bodajże ryzyka, a front polski traktowali jako osłonę
19ć
znaczeniu" . Dopiero w dalszych fazach wojny bombowce można będzie do spokojnego organizowania własnych sił.
skierować przeciw celom gospodarczym i przemysłowym Niemiec. Ponie­ A oto jak Francuzi potrafili wytłumaczyć się z niedotrzymania umowy
waż Anglicy zdawali sobie sprawę z przewagi militarnej Niemiec, uwa­ o przejściu do generalnej ofensywy w 15 dni po mobilizacji, a Anglicy
żali, że muszą być przygotowani „do stawienia czoła ofensywie w wielkiej o bombardowaniu obszaru Rzeszy. Otóż gen. Gamelin tak wystylizował
skali, skierowanej przeciw Francji lub Wielkiej Brytanii, albo też przeciw umowę, że znaczyła ona co innego niż uważali Polacy. Zobowiązał się
obydwom tym krajom". Tylko przeciw Włochom w Afryce mogli, według bowiem do uderzenia nie „avec 1 e gros des forces", lecz „avec 1 e s gros des
ówczesnej oceny, podjąć ofensywę zaraz po wybuchu wojny, ale w sierpniu forces", co przy uwzględnieniu odpowiedniego kontekstu w jego interpre­
wyjaśniło się, że Włochy nie przystąpią obok Niemiec do wojny. Tak więc tacji znaczyło nie „przy pomocy gros w s z y s t k i c h sił", lecz tylko siłami
plan wojenny sprzymierzonych był wybitnie defensywny, a ofensywę t y c h j e d n o s t e k , które swoimi wysuniętymi częściami były zaangażo-
przeciwko Niemcom przewidywano dopiero w odległej przyszłości. Sprawą

191
190
wane w walkach wstępnych. Cóż za subtelność wojskowego języka i perfidna stąpieniem do wojny — parlament angielski uchwalił ustawę o powszech­
198
zwodniczość stratega! nym obowiązku służby wojskowej. 4 września wysłano na kontynent korpus
A teraz jak fałszywy Albion uwolnił się od obowiązku bombardowania ekspedycyjny w sile 4 dywizji piechoty z bronią pancerną i silną artylerią,
terytorium Niemiec. 2 września prezydent Roosevelt wezwał z pobudek razem 161 423 ludzi pod dowództwem gen. Viscounta Gorta 20°.
humanitarnych walczące strony do ograniczenia bombardowań wyłącznie W połowie lipca 1939 r. przyjechał do Warszawy gen. E. W. Ironside, szef
do celów wojskowych, czemu oba rządy alianckie natychmiast przyklasnęły brytyjskiego sztabu imperialnego, ale — jak się okazało — nie dla jakichś
i wydały swoim wojskom odpowiednie instrukcje. Ponieważ Hitler w swej ustaleń wspólnych działań, lecz aby odwieść Polskę od prowokacyjnych
mowie w Reichstagu cynicznie oświadczył, że „nie życzy sobie prowadzić akcji w Gdańsku, które by pchnęły Hitlera do wojny. Zresztą Anglicy
wojny z kobietami i dziećmi", choć niespełna 10 dni temu na odprawie byli gotowi oddać Gdańsk Niemcom, tyle że Hitlerowi już nie chodziło
generałów w Obersalzbergu oświadczył: „Wysłałem na wschód swoje for­ o Gdańsk, a o zagarnięcie Polski.
macje »trupich czaszek« z rozkazem zabijania bez litości i pardonu wszy­ Jeśli chodzi o pomoc materiałową, to pierwszy okręt francuski został
stkich mężczyzn, kobiet i dzieci polskiej rasy i języka...", to owo oficjalne załadowany w Marsylii starymi ciężkimi haubicami 155 mm i amunicją
oświadczenie stanowiło podstawę do bezczynności lotnictwa brytyjskiego, do nich, lecz już nie zdążył dopłynąć do portów w Rumunii. Brytyjczy­
mimo iż z Polski szeroką ławą napływały wiadomości o bombardowaniu cy przygotowali do wysyłki 5 tys. cekaemów Hotshkiss, pół miliona masek
otwartych miast, ewakuującej się ludności i pracujących na polach rol­ pgaz. i 27 przestarzałych samolotów „Fairy Battle", po kilku dniach dalsze
ników. Hitler skwapliwie podchwycił apel Roosevelta i zapewnił stosowanie 5 tys. Hotshkissów 2 0 1 .
się do niego zależnie od zachowania się Anglii i Francji. W ten sposób
Jedynym jasnym promykiem wśród rozpętanych żywiołów nad Polską
II wojna zaczynała się przy pełnej defensywie ze strony sprzymierzeńców
w 1939 r. było zachowanie się Litwinów. Niemcy nakłaniali rząd Smetony
Polski. do zajęcia Wilna, lecz Litwini zachowali lojalność, a prasa litewska pisała
Na stan przygotowań Zachodu do wojny rzutowały nastroje pacyfistycz­ z sympatią o Polsce, oczekiwano aż do 10 września druzgocącej kontrofen­
ne społeczeństw, dążenie do pokoju za wszelką cenę i jak najdalej idące­ sywy wojsk polskich.
go rozbrojenia. W rezultacie sprzymierzeni tylko na morzu dorównywali
Niemcom i Włochom. W powietrzu Wielka Brytania rozwijała początkowo
lotnictwo bombowe, zgodnie z doktryną Douheta, która zwycięstwo opie­
rała na lotnictwie. Gdy jednak Niemcy prześcignęły Anglię, przeszła
ona na lotnictwo myśliwskie, by bronić własnego terytorium (na 39 eskadr
35 rozmieszczono na Wyspach). Lotnictwo francuskie było wyposażone
w przestarzały sprzęt i nie mogło odegrać żadnej roli.
Armia francuska miała pełne wyposażenie, ale żołnierzy cechowała po­
wierzchowność wyszkolenia i nikła spoistość oddziałów. Potrzebowała
ponad trzy tygodnie na przeprowadzenie mobilizacji i koncentracji. Jednak
już przed 1 września była w 90% zmobilizowana, licząc wówczas 2,1 miliona
żołnierzy. W istocie więc Francja, mając 4800 czołgów, mogła z powodze­
niem wystąpić w 1939 roku na froncie zachodnim, zwłaszcza gdy się wyjaś­
niło, że Włochy nie wezmą udziału w pierwszej fazie wojny ' " .
Wielka Brytania posiadała tylko 14 skadrowanych dywizji terytorial­
nych. Po zajęciu Pragi podniosła ich stan do 24, ale wymagało to dużo czasu,
aby doprowadzić je do stanu bojowego. Plan rozbudowy brytyjskich sił
zbrojnych przewidywał utworzenie 32 dywizji: 8 stanu czynnego (z czego
2 pancerne) i 24 dywizje terytorialne. Dopiero 3 września — wraz z przy-

192 13 — Bitwy polskiego Września, t. II


Walki o przedłużenie oporu zbrojnego Polski tudzież blisko tysiąc dział wszystkich kalibrów: 675 dział po zachodniej
l
stronie Wisły i 288 — po wschodniej . Naziemne działania wojsk zostały
poprzedzone akcją całego zaangażowanego w Polsce lotnictwa. Codziennie
do polskich sztabów w Warszawie napływały nowe wiadomości o poru­
szeniach wojsk nieprzyjaciela i jego siłach: kolumnach w marszu, zgrupo­
waniach artylerii, okopanych czołgach i koncentrujących się oddziałach
piechoty.
Przygotowania niemieckie świadczyły o tym, że wróg spodziewał się zde­
cydowanego oporu stolicy, dlatego też dążył do zgniecenia go przede wszy­
stkim środkami technicznymi, w mniejszym stopniu przez działanie piecho­
ty, która nie mogła się mierzyć w równorzędnej walce z piechotą polską.
Zaciskanie się pierścienia agresora wokół stolicy — Bitwa wojsk Frontu Równocześnie wzmagały się bombardowania lotnictwa i ostrzał artyleryjski
Północnego pod Zamościem i Tomaszowem Lubelskim (20—27 wrześ­ stolicy. Cóż mogła przeciwstawić tym przygotowaniom walcząca War­
nia) — Walki o Lublin i Zamość — Dyslokacja wojsk frontu — Częściowa szawa?
demobilizacja sił na Wołyniu — Bój pod Cześnikami — Bitwa pod Tarna­ Dowódcy wszystkich szczebli gorączkowo ulepszali pozycje obronne —
watką — Walki pod Krasnobrodem — Marsz dywizji Frontu Północnego do sypali szańce i wznosili barykady, kopali rowy przeciwpancerne i stano­
lasów ordynacji Zamojskiej — Przebijanie się sił polskich na południe — wiska dla ciężkiej broni maszynowej, budowali działobitnie i punkty
Bitwa warszawska (24—27 września) — Upadek centralnych ośrodków obserwacyjne. Co dzień obok kompanii i batalionów stawały do pracy
oporu (28—29 września) — Ostatnie akordy walk nad Bałtykiem. Obrona oddziały robocze ludności cywilnej. Już 13 września pod komendą
„samotnego półwyspu" — Działania ORP „Orzeł" — Samodzielna Grupa kpt. Keniga stanęło 13 kompanii robotniczych. Do systemu obrony zostały
Operacyjna „Polesie" — Bitwa pod Kockiem — Wojna 1939 roku — wojną włączone cmentarze powązkowskie. Cytadela, która służyła za punkt zborny
całego narodu. dla nadwyżek wojska i jeńców niemieckich, otrzymała zadania obronne.
23 września została ona zbombardowana i poniosła straty na równi z mia­
stem. Jej dowództwo objął płk. dypl. Hyc 2.
Zacieśnianie się pierścienia agresora wokół stolicy W celu uelastycznienia środków ogniowych uruchomiono dwa pociągi
pancerne: nr 1 pod dowództwem por. Studzińskiego i nr 2 pod dowództwem
W tym czasie w komunikatach niemieckich pojawiało się coraz częściej por. S. Waskiewicza. W dowództwie grupy gen. Zulaufa opracowywano
określenie „Festung Warschau" — twierdza Warszawa — choć przecież instrukcję niszczenia czołgów przy użyciu butelek z benzyną.
stolica Polski nie miała fortyfikacji we właściwym tego słowa znaczeniu, Lecz wszystkie te przygotowania nie mogły wyrównać zasadniczego
a podstawę jej obrony stanowiła nieugięta wola wytrwania milionowej braku, jakim był niedostatek amunicji. Mimo daleko posuniętej oszczędno­
rzeszy mieszkańców. Jednak w istocie nie była ona też miastem otwartym, ści zapasy jej topniały. Przeciętne zużycie dzienne na działo lekkie wynosiło
skoro już 8 września zatrzymała na swych przedpolach wzmocnioną dywi­ 16—18 pocisków, ciężkie — 4—5 pocisków, to znaczy tyle, ile przy pełnym
zję pancerną i od tego czasu przez dwa tygodnie opierała się niemieckim ata­ natężeniu ognia można wystrzelić w ciągu dwóch minut. Ściągano więc na
kom od wschodu, zachodu i południa, a jej załoga przechodziła do aktyw­ stanowiska ogniowe baterii amunicję, skąd się dało: ze składów i maga­
nych działań. zynów, z bocznic kolejowych i zakonspirowanych kryjówek. Oddziały ppłka
Po zamknięciu Warszawy od wschodu przez korpusy gen. Kiichlera od Kalandyka codziennie wyciągały z Dworca Zachodniego na swym przedpo­
20 września zaczęły ją opasywać od zachodu i południa ciasnym pierście­ lu transporty kolejowe ze sprzętem i amunicją. Tak na przykład 20 września
niem korpusy 8 armii gen. Blaskowitza wraz ze wzmocnieniem korpusów 3
wyciągnięto ich 5, w dniu następnym — 3 . Wytwarzano też granaty
10 armii oraz całą rozporządzalną artylerią. Łącznie polską stolicę i pociski artyleryjskie w forcie Bema. Mimo tych nadzwyczajnyh wysiłków
oblegało 16 niemieckich dywizji pieszych, zmotoryzowanych i pancernych, nie udało się obrońcom w istotny sposób powiększyć ilości amunicji.
wzmocnionych wieloma jednostkami saperów i ciężkiej broni maszynowej, W dniach poprzedzających szturm generalny nastąpiła poważna reorga-

194 195
nizacja dowodzenia w obszarze Warszawy. Generał Rómmel przeniósł się do napierał nieprzyjaciel. Generał Przyjałkowski jeszcze 21 września meldował
sztabu obrony Warszawy w budynku PKO na skrzyżowaniu ulicy Święto­ ciężką artylerię niemiecką na zachód od Izabelina oraz przepełnienie woj­
krzyskiej z Marszałkowską, dzięki czemu mógł być usprawniony system skiem zarówno Izabelina, jak też Izabelinka. W miejscowościach Klaudyn
dowodzenia. I i II znajdowały się oddziały zmotoryzowane, a w Gaci rojno było od wojsk
Wydano też szereg zarządzeń w związku z napływem sił polskich znad na samochodach i artylerii ciągnikowej. Również z Babic ciągnęły na Wólkę
Bzury. Armii „Poznań" nie witano w stolicy kwiatami, jak zapowiadały Węglową kawaleria i oddziały motorowe. Front niemiecki znad Bzury prze­
radiowe depesze armii „Warszawa". Przeciwnie, gdy tylko gen. Kutrzeba suwał się pod Warszawę 6 .
stanął w Warszawie, rozwiązano ją z polecenia Rómmla. Jednostki armii Wkrótce okazało się, że obie dywizje gen. Kutrzeby zachowały znacznie
zasiliły załogę stolicy —jako ruchomy odwód, którego dotychczas nie posia­ większe stany, niż początkowo przypuszczano. Ich łączny stan wynosił
dała. Z dwóch dywizji (15 i 25) utworzono tak zwaną „dywizję manewro­ około 13 tysięcy ludzi we wszystkich sześciu zachowanych pułkach piechoty
wą" pod dowództwem gen. Altera z artylerią (dwie baterie) 25 dywizji, i jednym dywizjonie artylerii. Tymczasem z pola napływały coraz nowe
gdyż kilkanaście dział 15 dywizji pozostało na przedpolu pod Laskami. siły. Jeszcze 24 września dowódca 60 pp, ppłk dypl. S. Małek, meldował
Tam też znalazło śmierć wielu oficerów i szeregowych: majorowie artylerii przybycie 500 ludzi z 14 dywizji oraz batalionu saperów w tej samej sile.
J. Zwarycz i W. Wątorski, kpt. A. Kostrowicki i por. Z. Zublewicz. Wielu Generał Tokarzewski otrzymał rozkaz tworzenia Legii Oficerskiej i Pod­
innych, a wśród nich autor niniejszego opracowania, odniosło rany. Szcze­ oficerskiej oraz oddziałów szturmowych. On też został zwierzchnikiem
gólnie bohatersko zginął mjr J. Zwarycz, strzelając na stanowisku celo­ sądowym w armii „Warszawa", odpowiedzialnym za utrzymanie porządku
wniczego z działa do ostatka *. Przyjałkowski, jak również inni generało­ w obszarze „tyłowym" miasta 7 .
wie pozostali w dyspozycji dowódcy armii „Warszawa". Wszystkie zaś pułki Jednakowoż z chwilą zakończenia operacji nad Bzurą pod znakiem
przeszły stopniowo pod rozkazy płka Porwita. zapytania stanęła sama idea obronnego trwania odosobnionej Warsza­
Z brygad: Wielkopolskiej, Podolskiej i Pomorskiej, powstała zbiorowa wy. Zdaniem gen. Kutrzeby, rozkaz Naczelnego Wodza, „by bronić Warsza­
brygada kawalerii pod dowództwem gen. Abrahama w składzie czterech wy nawet na przedmieściach", stracił na aktualności. Odnosił się do okresu,
pułków jazdy i dywizjonu artylerii konnej. Zgodnie z decyzją gen. Kutrzeby, kiedy armie „Poznań" i „Pomorze" znajdowały się na przedpolu Warsza­
brygada po odpoczynku miała powrócić do Palmir, ale gen. Rómmel anu­ wy, kiedy istniały, walczyły i kiedy była jeszcze możliwość, że zdążą
lował tę decyzję i polecił przesunąć ją do Łazienek. Po odejściu do szpitala przegrupować się, przejść na prawy brzeg Wisły, by stworzyć jakiś front.
rannego gen. Abrahama jego zastępca, płk dypl. Leon Strzelecki, wystąpił Ta możliwość została przekreślona przez bierną postawę armii „Warsza­
z zamiarem przebicia się na południe, aby przejść na Węgry. Jednak już wa".
w tym czasie kierunek wzdłuż Wisły zamknęła nadciągająca spod Radomia — Nie można z Warszawy robić Madrytu — dowodził Kutrzeba. —
46 dywizja niemiecka. Jeszcze 21 września w folwarku Czerniaków i w Augu­ Madryt zawsze miał łączność z tyłami i nigdy nie był całkowicie odcięty.
stówce nad Wisłą znajdował się ochotniczy pieszo-konny oddział gen. Buła- Warszawa musi skapitulować, bo nie może liczyć na żadną pomoc z ze­
5
ka-Bałachowicza . Oddział ten, będący w luźnej łączności z obroną War­ wnątrz.
szawy, docierał swoimi patrolami do Wilanowa i Służewa, ale nie odegrał Podobnego zdania byli inni. Natomiast ppłk. W. Lipiński uważał,
istotnej roli; obecnie musiał wycofać się na bliższe przedpole. Na Czernia- że zamiast trwać w biernej obronie i niszczyć ludność oraz miasto, a w koń­
kowie były kompania ochotnicza batalionu „Ordona" pod dowództwem cu kapitulować, lepiej będzie zebrać wszystkie siły i uderzyć nimi w jakim­
por. J. Pietrzyka i 6 kompania 360 pp. ppor. M. Gazickiego. W Sadybie kolwiek kierunku, byle wyjść z Warszawy, wystrzelać całą amunicję, po
ochotniczy oddział kpt. K. Zbijewskiego, utworzony w zasadzie do szerze­ czym skapitulować w polu, a nie w mieście 8 .
nia dywersji na tyłach, szukał sposobności do przeniknięcia na zaplecze Racje gen. Kutrzeby, który w nowej organizacji dowodzenia zajmował
nieprzyjaciela. stanowisko zastępcy dowódcy armii „Warszawa", nie zostały uwzględnio­
Dywizje gen. Kutrzeby zostały rozmieszczone na Powązkach (15 DP) ne przez gen. Rómmla. Zresztą niemożliwa była kapitulacja ze względu
w Ogrodzie Saskim i na Nowym Mieście (25 DP), ale na żądanie płka na uczucia patriotyczne i powszechną chęć walki. Załoga obrony odznacza­
Porwita pozostawiły po jednym pułku na pozycjach frontu obronnego na ła się duchem niezłomnego wytrwania i aktywności. Dowódcy określali
skraju Bielan (60 pp) i pod Wawrzyszewem (61 pp), gdyż w ślad za nimi

196 197
w meldunkach stan moralny swych oddziałów jako bardzo dobry. Podobną leryjski, pchor. Staszek, o nieznanym nazwisku. Tkwił on uparcie na strychu
postawą obywatelską odznaczała się ludność cywilna. Na skutek powtarza­ domu, a każdego, kto się do niego zbliżał, odpędzał łajaniem, by nie zdra­
nych przez Niemców wezwań do kapitulacji dowództwo obrony pozwoliło dzał jego świetnej kryjówki. Sam penetrował lornetką przedpole i sam
ludności opuszczać oblężoną stolicę i kierować się na Sochaczew. Ale mało podawał komendy ogniowe. Z jego strychu jak na dłoni widać było w odle­
kto skorzystał z tej możliwości, mimo iż warunki stawały się coraz cięższe. głości 300—400 metrów stanowiska niemieckie. W pewnej chwili ukazała się
Przykładem aktywności, inicjatywy i odwagi obrońców może służyć na przedpolu grupa żołnierzy wtaczających na stanowisko działko ppanc.
akcja wypadowa w nocy z 23 na 24 września, zorganizowana przez wszystkie Podchorąży chwycił słuchawkę i przekazał baterii dane ogniowe. Po chwili
bataliony zgrupowania ppłka Okulickiego na wysuniętej rubieży Blizne— tuż za działkiem wytrysnął słup wybuchu. Niemcy prysnęli w popłochu.
—Chrzanów—Jelonki. Akcja ta miała na celu zdezorganizowanie przy­ Znów poszły dane na baterię. I nagle pchor. Staszek zerwał się, krzycząc
gotowań nieprzyjacielskich do szturmu i zdobycie wiadomości o jego naj­ z wściekłością do słuchawki. Wszystko jednak na nic. Strzał nie padał.
bliższych zamierzeniach. W ciągu tej nocy odbyły się cztery wypady, z któ­ Okazało się, że bateria wyczerpała już swój dzienny limit siedmiu poci­
rych jedynie wypad z batalionu mjra S. Piękosia na Włochy nie przy­ sków ".
niósł większych wyników. Z lotniczego oddziału szturmowego wyszły Wojsko korzystało ciągle z pomocy ludności cywilnej i dzięki niej
o godz. 1 w nocy dwa plutony pod dowództwem mjra Zygmunta Zbrowskie- miało dokładne informacje o stanowiskach i gniazdach ogniowych Niem­
go. Lotnicy, wychodząc z fortu Bema, uderzyli na północne zabudowania ców. Niezwykłym informatorem okazał się 12-letni chłopiec, który codzien­
miejscowości Blizne. Granatami i ogniem karabinów maszynowych wyparli nie przechodził do rejonu zajętego przez Niemców, aby karmić pozostawio­
placówkę niemiecką, która pozostawiła zabitych oraz sprzęt i wycofała się ne w domu gołębie. Następnie, wypatrzywszy stanowiska artylerii, czołgów
na zachód. Niemcy, sądząc że mają do czynienia z nocnym natarciem i moździerzy, powracał do swoich rodziców na Wolę i przekazywał wszy­
Polaków, położyli ognie zaporowe na domniemanych podstawach i do rana stkie dane Polakom. Wówczas natychmiast ulatniał się z powrotem, by na
czuwali na pozycjach 9. stanowiskach niemieckich obserwować skuteczność polskiego ognia, o czym
Równocześnie batalion stołeczny mjra J. Spychalskiego wykonał wypad dokładnie meldował po powrocie n.
kompanii wzmocnionej, wsparty z fortu Bema ogniem plutonu cekaem i plu­ Samodzielny batalion mjra W. Kuczajowskiego obsadzał nasyp kole­
tonu moździerzy. Wypad ten sięgnął aż do szosy Blizne—Babice, gdzie zo­ jowy między Warszawą Wschodnią i Wileńską. Miał on ogniem swej broni
stał zatrzymany ogniem wszystkich rodzajów broni. W wyniku wypadu maszynowej zamknąć dostęp z kierunku północno-wschodniego, tak dale­
zniszczono cekaem i dwa erkaemy oraz zabito 10 Niemców. Własne straty ko, jak sięgała krzywizna toru. 23 lub 24 września —jak podaje w swej relacji
wyniosły dwóch zabitych i 9 rannych. Wśród zabitych znalazł się także ppor. Piotrowski, dowódca plutonu w tym batalionie — przy słabym ogniu
dowódca 1 kompanii ckm, por. J. Freisler 10 . nieprzyjaciela wyszedł nieoczekiwanie atak Niemców. Podporucznik
W tym samym czasie z miejscowości Jelonki wyszedł oddział ochotni­ Piotrowski ujrzał ich z budynku nastawni zaledwie w odległości 100 metrów.
czy pod dowództwem ppor. K. Łukaszewicza z I batalionu 360 pp. Oddział Wyskoczył na zewnątrz i wraz z cofającym się plutonem rzucił się do
ten, obchodząc skrzydło wysuniętej naprzód 3 kompanii, uderzył od północy szturmu. Polacy zeskoczyli z nasypu niemal na głowy Niemców. Rozgorzała
na Chrzanów Nowy, spędził placówkę nieprzyjaciela, zdobywając na niej walka wręcz. Każdy bił się tym, co miał w ręku. W toku tej zaciekłej walki
cekaem i 2 erkaemy. Polski oddział — mimo braku wsparcia broni maszy­ nadbiegł z pomocą inny pluton. Nieco dalej za nasypem stała już grupka
nowej — przez półtorej godziny trzymał pozycję wroga i dopiero w obawie, rozbrojonych na skutek zaskoczenia żołnierzy polskich. Tam skoczył kapral
by nie zostać odciętym ze skrzydła, wycofał się do tyłu. Mirowski z kilku strzelcami i zarzucił grupę Niemców granatami. Nikt
Batalion mjra Piękosia ograniczył się do wysłania patrolu w sile z atakujących Niemców nie uszedł z życiem. Szczególnie kpr. Mirowski
30 ludzi wzdłuż toru kolejowego. Na skrzyżowaniu toru z szosą natknął trafiał granatami do oddalonych o 30—50 metrów gniazd ogniowych z za­
się na czujkę nieprzyjaciela, obrzucił Niemców granatami i powrócił dziwiającą celnością. Do walki przyłączyli się rozbrojeni żołnierze. Obsłu­
z trzema znalezionymi przy zabitych karabinami. Przekonano się jeszcze gi cekaemów z nasypu likwidowały wyskakujących z lejów napastników.
raz, jak słaba jest piechota niemiecka, a jak świetny w działaniu własny Drobna tylko ich część dostała się do niewoli, większość zasłała pole
żołnierz. trupami. Po skończonej walce wyskoczyli na przedpole pchor. Błoński,
Szczególnym uporem odznaczał się na pozycji zdolny obserwator arty- kpr. Mirowski i znany zabijaka warszawski, - Leopold Sierakowski, aby

198 199
zebrać po Niemcach broń. W dniu tym batalion mjra Kuczajowskiego zdo­ działań tego największego zgrupowania sił polskich na wschodnim brzegu
był 3 cekaemy, 4 elkaemy, znaczną liczbę pistoletów i granatów oraz wiele Wisły.
n
amunicji . Jądro sił Dęba-Biernackiego stanowiła armia gen. Przedrzymirskiego
Obrona Warszawy była coraz trudniejsza. Miasto stawało się obo­ obejmująca 1 dywizję piechoty Legionów gen. Kowalskiego (uzupełnioną
zem warownym, w którym zanikał przedział między załogą a mieszkań­ brygadą z resztek 3 dywizji piechoty Legionów pod dowództwem płka dypl.
cami. Od 21 września zaczął narastać ogień artyleryjski ze wszystkich S. Tatara), 41 dywizję gen. Piekarskiego z przydzieloną jako uzupełnienie
kierunków, a najbliższej nocy na 104 punktach sanitarnych miasta odnoto­ 33 dywizją płka Zieleniewskiego 15 oraz Mazowiecką Brygadą Kawalerii
wano 124 zabitych cywilów i 257 rannych. płka Karcza. Nową jednostką tej armii była dywizja gen. Wołkowickiego,
Stałych trosk przysparzały dowództwom połączenia telefoniczne, często składająca się z 13 brygady płka dypl. W. Szalewicza i 19 brygady
uszkadzane przez artylerię i lotnictwo oraz dywersyjną działalność wewnątrz pułkownika dypl. J. Korkozowicza oraz grupy pułkownika M. Ocetkiewi-
miasta. Korzystano powszechnie z miejskiej sieci łączności, pracownicy cza, utworzonych z rozbitych jednostek armii „Prusy". Dywizja ta, w której
PAST-y spełniali rolę patroli telefonicznych. Na propozycję ppor. S. Ciche­ postawą żołnierską wyróżniał się wyprowadzony spod Piotrkowa batalion
go z 2 baterii 9 pac punkty obserwacyjne artylerii zaopatrzono w linie ppłka Warchoła, obecnego dowódcy 43 pp, została wyposażona w broń
miejskie — na stałe wyłączone z centrali, by uniemożliwić podsłuch. Na Pra­ ze składów zaopatrzeniowych w Chełmie Lubelskim, z których otrzymano
dze kilku dywizjonom ciężkim zapewniono łączność radiową 14 . Najważniej­ również 14 dział przeciwlotniczych 40 mm oraz 4 działa plot. półsta­
sze połączenia telefoniczne zdublowano kanałami podziemnymi przy użyciu łe 75 mm 16 .
plutonu łączności batalionu „Ordona". W ten sposób zapewniono taktyczne Drugi człon Frontu Północnego tworzyła grupa operacyjna gen. Kru­
dowodzenie w przewidywanej bitwie. szewskiego, która obejmowała 39 rezerwową dywizję gen. Brunona Olbrych-
W ciągu nocy z 23 na 24 września i przez cały następny dzień wielce ta, 10 dywizję gen. Dindorfa-Ankowicza w składzie 28 i resztek 31 pp z dywi­
wzmogło się działanie niemieckiej artylerii, w tym również najcięższych zjonem artylerii, 29 brygadę płka J. Bratry, utworzoną również z resztek
kalibrów. Grobami licznie poległych pokryły się place, skwery i zieleńce armii „Prusy", oraz oddział spieszonej kawalerii ppłka E. Wani wraz z bata­
w podwórkach. lionem 115 pp pod dowództwem mjra A. Miki. Stosunkowo silną artylerię
miała jeszcze 13 brygada piechoty płka Szalewicza. W walkach przez nią
stoczonych brały udział dwa dywizjony ciężkie i jeden najcięższy, razem co
Bitwa wojsk Frontu Północnego pod Zamościem najmniej 26 dział ciężkich, nie licząc 6 moździerzy 220 mm 11 dyonu. Z bra­
i Tomaszowem Lubelskim (20—27 września) ku artylerii mniejszych kalibrów 6 dywizjon 120 mm armat mjra S. Łuka-
wieckiego spełniał rolę artylerii przeciwpancernej. 17 września działa 3 ba­
terii kpt. Jana Lewandowskiego zmusiły do wycofania się czołgi nieprzyja­
W ostatniej dekadzie września 1939 roku — bezpośrednio po kapitulacji ciela podchodzące do Chełma z południowego wschodu, a należące do
armii „Kraków" — w obszarze między Zamościem a Tomaszowem Lubel­ 4 DLekk. 17
skim i dalej na południe — w kierunku Rawy Ruskiej rozegrały się gwałtow­ Poważną część sił Frontu Północnego stanowiła grupa kawalerii
ne i krwawe walki sił Frontu Północnego pod dowództwem generała Dęba- gen. W. Andersa w składzie trzech brygad: Nowogródzkiej, Wołyńskiej
-Biernackiego. Noszą one nazwę drugiej bitwy pod Tomaszowem Lubelskim i Kresowej. Była to jedyna grupa w pełni kadrowa, zmobilizowana przed
i należą obok bitwy nad Bzurą do największych działań militarnych wybuchem wojny i gotowa do działań. W przeciwieństwie do niej improwi­
polskiego Września, choć w zaistniałej w tym czasie sytuacji nie mogła im zowany charakter miała brygada kawalerii płka Adama Zakrzewskiego, do
przyświecać myśl pobicia Niemców. Wynik kampanii był już bowiem przesą­ której włączono ocalałe części Wileńskiej Brygady Kawalerii płka Druckie-
dzony. go-Lubeckiego, 8 pułk ułanów z Krakowskiej Brygady Kawalerii oraz utwo­
Siły Frontu Północnego składały się z czterech związków operacyjnych rzoną w toku działań pod Garwolinem grupę kawalerii płka Tadeusza
o znacznych stanach, częściowo jeszcze charakteru kadrowego, ale w więk­ Komorowskiego. Były to dwa pozostałe związki operacyjne Frontu Północ­
szości już improwizowanych lub wtórnie odtwarzanych. Ten złożony chara­ nego, z których grupa kawalerii gen. Andersa nadal stanowiła odwód
kter jednostek frontu będzie miał wpływ na przebieg krótkich, intensywnych Naczelnego Wodza.

200 201
Zadaniem gen. Dęba-Biernackiego było maszerować w kierunku Lwowa
celem połączenia się / siłami gen. Sosnkowskiego. Mimo naglących wezwań
do posp.echu n.e udało się tak znacznej masy wojska objąć jednolitym
dowództwem bez kilku dni zwłoki, tym bardziej że była ona związana
walką z przeciwnikiem. Część sił (ponownie zebrane 33 i 41 dywizje rezer­
wowe) toczyły od 17 września ciężkie walki z korpusem pancernym Guderia-
na pod Włodawą. Natarcie 133 pp płka A. Wandtkego z III dywizjonem
haubic 32 pal mjra W. Passendorfera i 134 pp ppłka E. Wolanka i I dywi­
zjonem 32 pal kpt. F. Bornstaedta osiągnęło w godzinach popołudniowych
Włodawę, jednak silne przeciwnatarcie nieprzyjaciela odrzuciło oddziały
polskie na skraje lasu Adampol, w kierunku zachodnim od miasta W czasie
zajmowania stanowisk bojowych 1 bateria znalazła się pod silnym ogniem
maszynowym wysuniętego patrolu niemieckiego. Wszakże oficer zwiadow­
czy tej batem, por. Przedrzymirski, ogniem na wprost 1 plutonu zniszczył
ten patrol, po czym bateria już bez przeszkód zajęła stanowiska ogniowe 18
Ponowne natarcie dwupułkowej 33 dywizji wyszło o godzinie 16 i tym
razem osiągnęło Włodawę, doprowadzając do częściowego zniszczenia prze­
praw na Bugu. Po zatrzymaniu Niemców ruszono dalej na Chełm, który miał
byc etapem w drodze na Lwów. Następnego dnia cała artyleria 33 dywizji
pod dowództwem mjra Passendorfera" otrzymała rozkaz spiesznego
przejścia do m. Sawin, celem wsparcia obrony 41 DP. Po dzienno-nocnym
marszu pułk w składzie pięciu baterii zajął stanowiska. O świcie dołączyła
także 1 bateria 61 pal i bateria ciężka 155 mm ppor. Zielińskiego. Całą
tę artylerię objął pod komendę płk A. Sawczyński, dowódca artylerii
dywizyjnej 41 DP.
19 września o godzinie 8 nieprzyjaciel, wsparty bronią pancerną i arty­
lerią, rozwinął natarcie na Sawin, lecz artyleria polska otworzyła silny
ogień na podstawy wyjściowe, szczególnie na zgrupowanie czołgów. Skut­
kiem tego ześrodkowania ognia zniszczono kilkanaście czołgów, wiele samo­
chodów pancernych i ciężarowych, a natarcie zatrzymano. Nasza piechota
poderwała się do przeciwnatarcia i wspomagana dalej ogniem swej artylerii
zmusiła Niemców do odwrotu 2 0 . Tak oto wyglądało w rzeczywistości
zamknięcie kleszczy pancernych pod Włodawą, często przedstawiane na nie­
mieckich mapach sztabowych.

Walki o Lublin i Zamość

Tymczasem niekorzystnie dla polskiej strony rozwinęły się wydarzenia


na środkowej Wiśle, której bronić miała armia „Lublin" gen. Piskora w skła­
dzie 39 DP Rez. gen. Olbrychta, Warszawskiej Brygady Pancerno-Moto-

203
rowej płka dypl. Roweckiego i grupy „Sandomierz" ppłka Sikorskiego.
13 września Niemcy przekroczyli Wisłę pod Annopolem i Solcem, kieru­
jąc się na Kraśnik i Zamość. O godzinie 17 tego dnia dowódca armii „Lub­
lin", gen. Piskor, wysłał do Naczelnego Dowództwa juzogram: „Nieprzy­
jaciel rozbił załogę Annopola i Solca. Godz. 15 osiągnął Opole. Drogę
na Lublin ma otwartą... Zarządzam przeciwnatarcie ostatnim baonem
zmotoryzowanym [z Warszawskiej Brygady Pancerno-Motorowej — przyp.
A. Z.]. Lublina nie ma czym bronić" *'.
14 września sztab armii „Lublin" opuścił miasto, dołączając do armii
„Kraków" pod Biłgorajem. Jeszcze przedtem, po ciężkim bombardowaniu
w dniu 9 września, opuścił posterunek prezydent Lublina Bolesław Liszkow­
ski, ewakuując z miasta administrację, transport, a nawet straż ogniową.
Po odejściu wojska zawiązał się w mieście Komitet Obywatelski, a płk dypl.
Piotr Bartak, kwatermistrz armii „Lublin", przystąpił do organizacji
cywilnej obrony miasta. W skład załogi weszły dwa bataliony obrony
Lublina: I — mjra art. Bocianowskiego i II — kpt. Bierzyńskiego 2 2 . Nadto
pod dowództwem mjra dypl. S. Horwatta i mjra rez. J. Dudzińskiego po­
wstały dwa oddziały ochotnicze, grupujące w swych szeregach głównie
młodzież harcerską i przysposobienia wojskowego. Już 16 września silnie
uzbrojony w broń maszynową oddział kawalerii (pod osobistym dowódz­
twem mjra Dudzińskiego) wysunął się samochodami o 10 km na przedpola
Lublina i pod Konopnicą rozbił w boju spotkaniowym niemiecki oddział
kolarzy 2 3 . Major, dowódca tego oddziału, zdołał się wycofać, zaś jego
zastępca poległ. Polacy zabrali kilkunastu jeńców.
W miarę rozwijania się dalszych sił niemieckich na pomoc oddziałowi
temu szły nowe kompanie obrony Lublina. Do oddziału mjra Dudzińskiego
dołączył również por. Jan Dobraczyński z 2 psk. 17 września walka roz­
gorzała przy szosie kraśnickiej na południowo-zachodnich skrajach miasta.
Z linii cmentarza przy ulicy Lipowej ruszyła do przeciwnatarcia kompania
szturmowa batalionu mjra Horwatta pod dowództwem por. Jana Iglatow-
skiego, działacza harcerskiego i ulubieńca młodzieży. Uderzenie kompanii
harcerzy odparło Niemców o trzy kilometry, aż do linii wozów. Lecz tu po­
wstrzymał dalsze posuwanie się morderczy ogień maszynowy. Padł, przeszy­
ty serią, por. Iglatowski, 30 kroków za nim został ciężko ranny 16-letni
harcerz, Jurek Kędzierski, który zmarł w szpitalu. Zastępca dowódcy
ledwie zdążył wydać rozkaz odwrotu i wyznaczyć osłonę, kiedy został
ścięty serią pocisków. Wąwozy Rur Jezuickich pod Lublinem zostały obficie
zroszone krwią młodocianych obrońców 2 4 .
Wylotów miasta przy koszarach 8 pp Leg. bronił mjr Dudziński. Nieste­
ty, na rozwidleniu szos do Warszawy i Kraśnika dosięgnęła go kula dywer-
santa w momencie, gdy na motocyklu objeżdżał stanowiska obronne. Zginął

204
Znajdująca się na północy, w lasach kozłowieckich pod Lubartowem,
39 dywizja rezerwowa gen. Olbrychta ominęła miasto i przesunęła się do
Łęcznej pod rozkazy gen. Kruszewskiego. Cywilna obrona Lublina spełniła
już swe zadanie, tworząc przez trzy dni przesłonę dla organizujących
się w Chełmie oddziałów kombinowanej dywizji gen. Wołkowickiego 2 7 .

Dyslokacja wojsk frontu

Dowódca Frontu Północnego, dążąc do wykonania marszu na Lwów, prze­


sunął armię gen. Przedrzymirskiego do rejonu Hrubieszowa, zaś grupie
gen. Kruszewskiego rozkazał zdobyć Zamość, jakkolwiek czas naglił do
pośpiechu pod Tomaszów, gdzie walczyły jeszcze armie „Kraków" i „Lub­
lin". Działanie to miała osłonić brygada kawalerii płka Zakrzewskiego,
posuwająca się zachodnim brzegiem Wieprza z rejonu Rejowca na południe.
Całość sił przykrywała od północy grupa operacyjna kawalerii gen. Andersa.
Jednakowoż usadowieni w Krasnymstawie Niemcy zagrażali nacierają­
cej na Zamość grupie od prawego skrzydła i tyłów. Trzeba ich było stamtąd
wyrzucić. W nocy z 18 na 19 września uderzyły na Krasnystaw batalion
9 pp Leg. mjra E. Fietta oraz warszawski pułk ułanów ppłka dypl. J. Trepty
23. Por. Jan Iglatowski, 24. Harcerz Jurek Kędzierski
dowódca ochotniczej komp. „ J a n " z brygady płka Zakrzewskiego. Początkowo mjrowi Fiettowi towarzyszyło
powodzenie, lecz o świcie wyszło zza Wieprza przeciwnatarcie niemieckiej
dywizji, które odrzuciło Polaków. Dla powstrzymania nieprzyjaciela
również dowódca pozostałego batalionu, mjr dypl. Horwatt 2 5 . Jednak gen. Olbrycht rozwinął trzy dywizjony, a gdy Niemcy podeszli pod stanowi­
obrona nie wygasła ani na chwilę. Główne ogniska walki skupiły się wokół ska artylerii, rozkazał płkowi dypl. Duchowi przeciwuderzyć 95 pułkiem
Bobolanum, gdzie broniła się młodzież ewakuowana z Bydgoszczy, oraz ppłka S. Stankiewicza. Natarcie 95 pp doszło do Wieprza i zajęło las
wokół budynków KUL, zamienionych na szpital. Na skrzyżowaniu ulic Krasnystaw. Równocześnie dalej na południe 94 pp ppłka K. Gołkowskie-
Sowińskiego i Weteranów stanęła bateria lekka obrony. Walką kierowali g o 2 8 powstrzymał natarcie reszty niemieckiej 4 dywizji. Czas jednak
kpt. Wiśniewski oraz komendant PW przy Szkole Przemysłowo-Handlowej, naglił. Oddziały zerwały styczność z nieprzyjacielem i odeszły do Pańskiej
por. Józef Gduła, późniejszy dowódca batalionu „Józef. W obronie wziął Doliny oraz Skierbieszowa, aby zająć z kolei podstawy wyjściowe do na­
też udział batalion Związku Strzeleckiego ze Skarżyska-Kamiennej i kom­ tarcia na Zamość. Już przedtem wycofała się na wschód brygada kawalerii
pania „Strzelca" z fabryki Plagę i Laśkiewicz pod dowództwem por. płka Zakrzewskiego do dyspozycji gen. Andersa. Wszakże tym razem do na­
rez. Zaręby 2 6 . tarcia nie doszło, gdyż zjawił się gen. Dąb-Biernacki i rozkazał podjąć
Wieczorem 17 września większość sił obrony Lublina wycofała się dalszy marsz — z obejściem miasta od wschodu.
w kierunku Łęcznej i wsi Buza, gdzie weszła w skład 10 dywizji gen. Dindor- Generał Olbrycht nie chciał się jeszcze pogodzić z pozostawieniem
fa-Ankowicza. Batalion „Strzelca" ze Skarżyska dołączył do grupy kawa­ silnego nieprzyjaciela na swym skrzydle, nakazał więc podporządkowanej
lerii gen. Andersa. Następnego dnia —już w składzie 10 dywizji —w starciu sobie brygadzie płka Bratry zdobyć Zamość natarciem nocnym. W nocy
pod Rejowcem zginęli: dowódca obrony Lublina, płk dypl. Piotr Bartak, z 19 na 20 września 2 rezerwowy pułk ppłka Gumowskiego uderzył na miasto
oficer jego sztabu, kpt. Jastrzębski, a także dowódca I dywizjonu 10 pal, i w walce wręcz wdarł się do jego środka. Nie mając, niestety, artylerii
mjr K. Sawicki. do wsparcia dalszej walki, został rozbity, a ranny dowódca pułku wpadł
w ręce Niemców 2 9 .

206 207
Tak więc na trasie pochodu wojsk gen. Dęba-Biernackiego pozostawały
silne ośrodki nieprzyjaciela, które niepokoiły dalsze rzuty maszerujących
jednostek i stopniowo zaciskały za nimi od północy pierścień okrążenia.

Częściowa demobilizacja sił na Wołyniu

W obszarze tyłowym na Wołyniu w II dekadzie września zaczęły powstawać


w istniejących tam ośrodkach zapasowych nowe jednostki, które otrzymy­
wały zadanie obsadzenia rzek o biegu południkowym przed spodziewanym
przeniknięciem na dalekie tyły sił pancernych wroga. Największe ze zgru­
powań powstały we Włodzimierzu Wołyńskim, w Kowlu i Dubnie.
Generał Sawicki już 10 września otrzymał od ministra spraw wojsko­
wych, gen. Kasprzyckiego, rozkaz zorganizowania zapory na Bugu na
odcinku od Dubienki po Sokal w sytuacji zbliżania się znad Sanu korpusu
pancernego gen. Kleista 3 0 . Szefem sztabu powołanego zgrupowania został
ppłk Zończyk-Bohusz, ponadto odkomenderowano z MS Wojsk, oficerów:
płka J. Zawiślaka, ppłka J. Kudybę, ppłka W. Turyczyna.
W toku energicznych działań organizacyjnych w dniach 12—14 wrześ­
nia powstało we Włodzimierzu w ośrodku zapasowym 27 DP oraz z oddzia­
łów Związku Strzeleckiego i Obrony Narodowej ogółem 12 batalionów
piechoty. W ostatniej chwili przed zniszczeniem składów pobrano dla nich
kilka tysięcy karabinów z Zamościa, 120 erkaemów ze Stawów pod Dębli­
nem oraz amunicję karabinową i artyleryjską z Brześcia. Na miejscu
w Centrum Wyszkolenia Artylerii i w ośrodku zapasowym artylerii lekkiej
nr 2 znajdowało się około 40 dział lekkich i kilka ciężkich. Ponieważ
była tu silna kadra oficerska i podoficerska, możliwe stało się wystawie­
nie pięciu baterii. Niestety, brak zaprzęgów artyleryjskich uniemożliwiał
uruchomienie reszty sprzętu. Równocześnie w ośrodku zapasowym Wołyń­
skiej BK w Hrubieszowie powstało zgrupowanie kawalerii ppłka K. Ha­
lickiego w składzie dwóch dywizjonów konnych (a 3 szwadrony) i dywizjonu
kombinowanego pod dowództwem majorów: W. Walczyńskiego, J. Kapu­
ścińskiego i E. Wiszniowskiego. Ponadto samodzielny szwadron cekaem.
Do zgrupowania dołączył II dywizjon 40 pal (bez 5 baterii) pod dowództwem
ppłka Jana Cudeka 3 1 .
14 września przed wieczorem pancerne oddziały niemieckie podeszły pod
Uściług i wykonały natarcie rozpoznawcze, z łatwością odparte przez rozwi­
niętą na tym odcinku piechotę płka J. Zawiślaka. Następnego dnia po po­
łudniu uderzył 11 niemiecki pułk zmotoryzowanej kawalerii ze wsparciem
artylerii na Uściług i Włodzimierz. I te natarcia zostały odparte ogniem
21. Bilwa pod T o m a s z o w e m L u b e l s k i m 21—27 wrześniu artylerii z wielkimi stratami dla napastników. Tejże nocy 4 dywizja lekka

14 — Bitwy polskiego Wr/esnia. t. II 209


pozostawiła w Hrubieszowie tylko załogę, a gros jej sił odeszło na Rawę a 21 września stoczyła pomyślną walkę z oddziałem wydzielonym 4 dywizji
Ruską do korpusu pancernego, z zadaniem przegrodzenia armii „Kraków" lekkiej pod Kamionką Strumiłową.
drogi na Lwów. Pierwsze wiadomości o samorzutnej demobilizacji ośrodków w Kowlu
W tych warunkach 17 września rano nadeszła wiadomość o przekrocze­ i Włodzimierzu Wołyńskim dotarły 20 września przed południem do Gra­
niu granicy przez wojska radzieckie. W nocy z 17 na 18 września na odprawie bowca, gdzie mieścił się sztab gen. Dęba-Biernackiego. Przywieźli je dwaj
we Włodzimierzu, w której wzięli udział czterej generałowie: Mieczysław oficerowie kawalerii: ppłk E. Chwalibóg-Piecyk i mjr W. Boreysza. Oburze­
Smorawiński, dowódca OK II, Mieczysław Trojanowski, dowódca OK I, nie ogółu oficerów było tak ogromne, że obu tych sztabowców oddano pod
Kazimierz Sawicki, dowódca zgrupowania „Włodzimierz", i Juliusz sąd wojenny i skazano na śmierć za szerzenie paniki 3 3 . Z trudem uprosili,
Kleeberg, postanowiono zwolnić z szeregów wszystkich żołnierzy za­ przy wstawiennictwie gen. Andersa, by im powierzyć dowodzenie nad od­
mieszkałych na wschód od Bugu. Demobilizacja nastąpiła 18 września. działem rozbitków, i już następnego dnia polegli pod Zamościem.
Ponieważ zgrupowania wołyńskie obejmowały około 75% rezerwistów po­ Od wschodu zbliżały się do Bugu wojska radzieckie. Siły główne 14 Armii
chodzenia ukraińskiego, ze wszystkich zorganizowanych sił pozostały tylko rozpoczęły wycofywanie się na linię Wisły i Sanu. W tej sytuacji gen. Dąb-
2 bataliony pod dowództwem płka Zawiślaka i batalion ppłka Klemento- -Biernacki postanowił zmienić kierunek wycofywania z południowego na
wskiego 3 2 . południowo-zachodni i uderzyć na tylne straże wycofujących się Niemców.
Demobilizacja w Kowlu objęła wielkie zgrupowanie żołnierzy przeważ­ W tym celu siły Frontu rozwinęły się między Zamościem i Tomaszowem
nie nieuzbrojonych. Komendant tamtejszego garnizonu, płk dypl. Leon Lubelskim w ogólnym kierunku zachodnim. Armia Przedrzymirskiego,
Koc, zorganizował z żołnierzy pochodzenia polskiego trzy zgrupowania wysunięta najdalej na południe, aż pod Werszczycę, miała uderzyć wprost
pod dowództwem podpułkowników: A. Kiszkowskiego, W. Adamusa na Tomaszów. Grupa gen. Kruszewskiego miała maszerować z rejonu
i F. Pokornego. Grupa ta wyruszyła w kierunku zachodnim przez Horodło Zamościa na Łabunie, a grupa kawalerii gen. Andersa, wzmocniona bryga­
na Krasnystaw. dą płka Zakrzewskiego, zająć środek ugrupowania z kierunkiem uderzenia
Inaczej potoczyły się sprawy zgrupowania „Dubno", którym początko­ na szosę Tomaszów—Zamość, między Suminem i Majdanem Krynickim.
wo dowodził gen. w st. spocz. Stefan Strzemiński, a na jego zastępcę zgłosił Mazowiecka Brygada Kawalerii miała zadanie osłony całego ugrupowania
się płk S. Hanka-Kulesza, b. dowódca Kresowej BK. W dniu 16 września od północy 34 .
powstały tu jedynie trzy bataliony: „Kraków", „Równe" i „Wilno", oraz Przemarsz jednostek do wyznaczonych rejonów wyjściowych odbywał
batalion elektrotechniczny i pluton w składzie 5 czołgów R-35 pod się wśród walk z wysuniętymi elementami pancernymi 4 dywizji lekkiej
dowództwem kpt. Józefa Jakubowicza. Lecz kiedy 18 września grupa ta nieprzyjaciela. Straże przednie 1 dywizji Legionów odrzuciły 20 września
podjęła marsz na Lwów, zaraz następnego dnia w Toporowie koło Radzie- Niemców z miejscowości Perespa i Dub. Wieczorem i w nocy musiały stoczyć
chowa dołączyły do niej inne oddziały, przeważnie kawaleria i artyleria, zaciętą i krwawą bitwę pod Rachaniami i Brodysłowicami o uchwycenie
które utworzyły duże zgrupowanie. przejść przez trudną dolinę rzeczki Rachani. Każda noc przynosiła odgłosy
W grupie „Dubno" znalazło się zgrupowanie kawalerii z artylerią walk we wszystkich kierunkach, a krwawe łuny znaczyły zasięg pancernych
ppłka Halickiego, odkomenderowane uprzednio do Łucka do dyspozycji podjazdów wroga.
gen. Skuratowicza. Do płka Kuleszy dołączył oddział kawalerii ppłka
Cz. Wisłockiego z Łukowa, batalion kolarzy ppłka K. Baczą ze Śląskiej
Straży Granicznej o stanie 28 oficerów i 500 strażników, zorganizowany Bój pod Cześnikami
w Łucku. Siłę artylerii wzmocniły: 12 dywizjon artylerii najcięższej mjra
A. Toczyskiego, 4 bateria 33 pal kapitana M. Heckera i część artylerii Wieczorem 20 września straże przednie 39 dywizji gen. Olbrychta z marszu
przeciwlotniczej z ośrodka zapasowego w Brześciu nad Bugiem. Lotnictwo do Majdanu Ruszkowskiego i Krynickiego (na drodze do Tomaszowa)
grupy utworzyła eskadra szkolna Centrum Wyszkolenia Lotniczego w skła­ wyrzuciły z Cześnik nieprzyjaciela, zdobywając samochody i motocykle.
dzie 8 samolotów RWD pod dowództwem porucznika Z. Osuchowskiego. Była to silna dywizja, o dziesięciu batalionach piechoty i siedmiu dywizjo­
Grupa ta skierowała się na południowy zachód, ku granicy węgierskiej, nach artylerii 35 , z braku kabla przydzielonych do piechoty jako artyleria
towarzysząca. Wyparci z Cześnik Niemcy obsadzali wszakże wzgórza i lasy

210 211
na południe od Cześnik. W tym położeniu drogę Polakom mogło otworzyć
tylko natarcie. W osłonie od strony Zamościa rozwinęła się 29 brygada
płka J. Bratry.
Oddziały 39 dywizji wyruszyły o świcie 21 września bez szczególnych
ubezpieczeń. Dywizjon mjra Naruszewicza, wchodząc do lasu na północ
od miejscowości Brudek, został nagle ostrzelany ogniem cekaem i czołgów.
Po chwilowym zamieszaniu dowódca opanował położenie i rozwinął dywi­
zjon na polance na zachód od wzgórza 256, nie opodal gajówki. Niemcy po
pierwszych kilku strzałach pierzchnęli. Wzgórze 256 stało się niebawem
punktem centralnym polskiej reduty ogniowej.
III dywizjon haubic 3 pal mjra Muchy, który przed dwoma tygodniami
wyruszył z koszar w Zamościu do armii „Prusy", przechodził teraz na szlaku
odwrotu obok własnego garnizonu. Ze wzgórza w Dębowcu widać było
błyszczące przed zmierzchem wieże ratusza i kościołów zamojskich. Kolum­
na weszła w las folwarku Mocówka. Odszukano nakazany rejon biwaku,
gdyż po marszu nocnym brakowało do świtu jeszcze ze dwie godziny. Na 25. Płk Bronisław Duch,
niedużym wyrębie leśnym rozmieszczono baterie i tabory. Zdrożeni żołnie­ dowódca PD 39 DP rez.
rze natychmiast zapadli w kamienny sen.
Pierwsze promienie słońca oświetliły sczerniałe twarze kanonierów,
prześlizgnęły się po zwieszonych łbach końskich, zamigotały na mechani­
zmach dział. Wstawał piękny, pogodny dzień. Nagle zadrżało powietrze.
Trysnęły w górę fontanny ziemi. Łoskot padających drzew zmieszał się
z hukiem pękających granatów. Z kierunku Zamościa leciały serie artyle­
ryjskiej nawały. Przebudzeni ludzie pierzchali na wszystkie strony bez
myśli i czucia. Podporucznik Kisiel zdołał zatrzymać ledwie kilku żołnie­
rzy 9 baterii. Wyplątywali padłe konie z zaprzęgów. Wszyscy — z działami Podporucznik W. Roman pognał co koń wyskoczy za wycofującymi się
i bez dział, konno i pieszo — uciekali w kierunku widniejącego na północy działami, lecz te już znikły w gęstwinie leśnej. W rowie przydrożnym
lasu Horyszów. Od czoła nadjechał dowódca dywizjonu, mjr Zygmunt spotkał tylko jedną haubicę, przy której bezradnie stał kanonier Kleiman.
Mucha. Zawrócił ją do tyłu. Po chwili pluton artylerii zajął stanowisko, a major
— Poruczniku Kisiel, na co pan czeka? — zawołał wzburzony do oficera odbierał komendy z punktu. Telefoniści bowiem mimo zamieszania w rejo­
ogniowego 9 baterii. — Na koń 36 . nie stanowisk pociągnęli linię telefoniczną do przodu. Ppor. Roman stanął
— Panie majorze. Przecież to moje działa — zaperzył się młody oficer. — obok kanonierów przy dziale.
Muszę je zabrać. — Po 10, prędzej strzelać! — komenderował z punktu obserwacyjnego
Major bez słowa zsiadł z konia i zaczął pomagać żołnierzom. Wtem dowódca 9 baterii, por. Tarasiewicz.
ze skraju lasu Mocówka nadbiegł oficer piechoty. Był to płk J. Bratro, Po kilkunastu minutach lufy dział były tak rozgrzane, że kanonierzy
którego brygada osłaniała przemarsz dywizji. musieli je ciągle okładać mokrymi płachtami, lecz olej z oporopowrotni-
— Panie majorze — zwrócił się do dowódcy dywizjonu — proszę mi ków bryzgał dookoła ukropem, tak że obsługa ociekała spływającym od pasa
zapewnić wsparcie artylerii. w dół olejem.
Sytuacja zmieniła się radykalnie. Należało pozostać na miejscu. Napadnięte oddziały 4 dywizji lekkiej Niemców zwróciły się o pomoc
— Niech pan zawraca resztę dywizjonu — polecił major oficerowi do 27 dywizji, która właśnie przechodziła przez Łabunie do Zamościa.
zwiadowczemu, gdyż udało się im zatrzymać tylko jedno działo. Generał Bergmann wprowadził do akcji będące na miejscu 40 i 63 pp, trzeci

212 213
batalionie 40 pułku, w którym zginęli dowódca batalionu i dwóch dowód­
ców kompanii. Z polskiej strony padł ciężko ranny mjr Smoliński i zginął
por. J. Gąssowski.
Drugi pułk niemiecki, rozwinięty wzdłuż drogi na Brudek, nie napotkał
na drodze polskiej piechoty i wszedł do lasu za wzgórzem 256. Jego czołowe
oddziały około godziny 9 wyszły na polanę koło gajówki — wprost na lufy
dywizjonu mjra Naruszewicza. Zaskoczone gwałtownym ogniem z dwuna­
stu dział kompanie niemieckie uszły z dużymi stratami w nieładzie do tyłu.
Tymczasem jednak dalsze rzuty niemieckiej piechoty, idące bardziej
w lewo, zagroziły Polakom w Barchaczowie, gdzie wśród palących się
domostw trwał na stanowiskach III batalion 8 pp Leg. pod dowództwem
por. J. Wilhelma. Około godziny 9.45 w rejon gajówki przybył dowódca
natarcia płk B. Duch, a wkrótce potem wjechały galopem dwa dywizjony
artylerii lekkiej: 11/51 pal mjra Józefa Białłego i 81 dal mjra Mariana
Kiedrzyńskiego. Baterie Białłego zajęły stanowiska obok rozwiniętego już
dywizjonu mjra Naruszewicza, baterie Kiedrzyńskiego — bardziej na lewo
i północ. Zanosiło się na bitwę dywizjonów artylerii 3 8 .
Co spowodowało ten niezwykły pokaz sprawności artyleryjskiej?
Oto w chwili gdy dowódca artylerii dywizyjnej, płk J. Filipowicz,
wydawał w Cześnikach obu majorom rozkazy do zajęcia stanowisk, nad­
jechał samochodem gen. Dąb-Biernacki, przerwał wydawanie rozkazów,
a obecnym dowódcom dywizjonów polecił natychmiast wprowadzić swe
baterie do pierwszej linii i ogniem na wprost z bliskiej odległości złamać
opór „słabych" sił przeciwnika 39 .
Pojawienie się wysokiego dowódcy w pierwszych liniach podnosi
temperaturę walki i wprowadza często elementy irracjonalne. Oba dywizjo­
ny artyleryjskie wykonały w galopie rozkaz generała. I oto 21 września
o godz. 11 stanęły w pierwszej linii po obu stronach drogi 24 działa. Do­
wódca niemieckiej 27 dywizji po pierwszych niepowodzeniach wprowadził
do akcji dalsze oddziały piechoty i rozwinął całą artylerię swej dywizji.
Ruszyło ponownie natarcie na Barchaczów i Brudek. Około godziny 11 żoł­
nierze por. J. Wilhelma zostali zmuszeni do opuszczenia płonącej wsi.
22. Bój pod Cześnikami 20—22 września
Dalsze natarcie Niemców powstrzymywali ze skraju lasu, w tyle, gdzie przy­
szedł na pomoc batalion mjra Fietta, niestety, bez wsparcia artylerii.
Część dział III dyonu 3 pal mjra Muchy, rozproszona nawałami ogniowymi
zaś pułk wezwał na pole bitwy drogą radiową. Natarcie 40 niemieckiego artylerii nieprzyjaciela, pozostawała nadal w lesie Horyszów, nie można
pułku zaległo jednak pod Barchaczowem w ogniu III batalionu 8 pp Leg. ich było uruchomić z braku obsługi.
mjra W. Smolińskiego 37 . Rozwinięty za lasem barchaczowskim dywizjon — Artylerzyści do mnie! — wołał co chwila dowódca 7 baterii por.
artylerii mjra Z. Muchy raził nie tylko nacierającą piechotę, lecz sięgnął rezerwy T. Watson do ciżby żołnierskiej różnych wojsk i formacji 40 .
ogniem aż po Łabunie. Niemcy ponieśli tu duże straty, zwłaszcza w trzecim Kompanie II batalionu 9 pp Leg. mjra S. Kiełczewskiego cofając się od-

211 215
słoniły stanowiska ogniowe dwóch dywizjonów na polanie. Jednak dzielni w czwartym z kolei natarciu przeciwnik, mimo iż działa ciągle raziły go z naj­
artylerzyści ogniem na wprost zatrzymywali dalsze posuwanie się Niemców. bliższej odległości, zdołał się wedrzeć na stanowiska kilku baterii, opano­
Pułkownik Duch, wciąż czuwając nad przebiegiem bitwy, zdołał wać las na ich zapleczu oraz zdobyć gajówkę. W walce tej poległ boha­
tymczasem zawrócić część wycofujących się piechurów i dając osobisty terską śmiercią mjr Białły, który mimo odniesionej rany osobiście strze­
przykład odwagi — rzucił ich razem z częścią obsługi obu dywizjonów do lał z działa, dopóki pocisk karabinowy nie przeciął jego życia. Jednak
przeciwnatarcia. Niemcy powtórnie uciekli w głąb lasu. Niemcy, mimo opanowania reduty artylerii, nie zdołali przełamać obrony 4 3 .
Po odrzuceniu natarcia z godziny 12 szef sztabu 39 dywizji, ppłk dypl. Wzgórze 256 trzymał III batalion 94 pp z plutonem 14 samodzielnej
Wisłocki, udał się do lasu na północ od Miasteczka, aby wezwać odwód kompanii cekaem. Dalej na północ część kanonierów, strzelców i telefoni­
na pole walki. Jednak gdy wydał wstępny rozkaz dowódcy 95 pp, ppłkowi stów pod dowództwem mjra Naruszewicza obsadziła z kilkoma karabinami
Stankiewiczowi, ten odparł: maszynowymi skraj lasu przy drodze i ogniem bocznym zamknęła Niemcom
— Panie pułkowniku, ja nie mam batalionów. drogę odwrotu ze zdobytych stanowisk artyleryjskich. W tym czasie ciągły
— Jak to? ogień ustawionej dalej baterii 81 dal i I dywizjonu 51 pal kpt. A. Wójci-
— III batalion już wczoraj uległ panice i rozleciał się, II batalion kiewicza czynił wśród nich spustoszenie. Niezmordowany płk Duch zebrał
i batalion marszowy 15 pp pogubiły się w czasie marszu. Mam na miejscu doraźny oddział w sile około 50 ludzi, postawił na jego czele dowódcę
tylko plutony łączności, pionierów i kolarzy 4 1 . zniszczonej już 4 baterii, 3 pal, kpt. H. Korolkę, i rzucił go do przeciw-
Na dalszych rzutach wojsk niewątpliwie zaznaczał się rozkładowy wpływ uderzenia. Niemców wyparto bagnetami ze stanowisk i z gajówki. Inny
wieści o fatalnym położeniu politycznym i zarządzonej demobilizacji. oddział „zrobił porządek" w zachodniej części lasu. Mimo przewagi
Ponieważ brakowało odwodów, szef sztabu wezwał na przedpole liczebnej Niemcy musieli wreszcie dać za wygraną i wycofać się, pozosta­
Cześnik, prócz oddziałów 95 pp, także kompanię sztabową i oddziały wiając na placu boju wielu zabitych i rannych oficerów oraz szeregowych 4 4 .
improwizowane kwatery głównej dywizji.
Tymczasem w godzinach 13—14 Niemcy ponowili natarcie, znów doszli
do stanowisk artylerii i znów zostali zatrzymani jej ogniem, jak również 21 września Niemcy atakowali polskie pozycje również od strony
ogniem kompanii cekaem. II batalion 9 pp Leg. uszedł tymczasem do lasu. Zamościa. Przyjęci jednak silnym ogniem oddziałów 29 rezerwowej brygady
Natomiast przeciwuderzenie kompanii sztabowej pod dowództwem kpt. i III dywizjonu 61 pal kpt. S. Wilkosza, zalegli daleko na przedpolu pozy­
Gadzi (został ranny) wyparło Niemców na podstawy wyjściowe. Niestety, cji. Tak więc Polacy utrzymali się przy swoich podstawach do natarcia,
zabrakło na polu bitwy dwu batalionów 95 pp ppłka Stankiewicza do wyko­ a w nocy z 21 na 22 września nadszedł ze sztabu grupy operacyjnej
rzystania powodzenia. gen. Kruszewskiego rozkaz dalszego uderzenia. Jako wzmocnienie 39 dywi­
Drogą na Cześniki jechali ranni, wśród których wieziono oficera na zji przydzielono na dzień następny oddział pieszych ułanów ppłka Wani
biedce. Był to mjr Boreysza, który poprzedniego dnia za rozpuszczenie oraz 6 pułk strzelców podhalańskich ppłka dypl. M. Dobrzańskiego z roz­
żołnierzy do domów został aresztowany i stawiony przed sądem polowym. bitej pod Rytwianami 22 dywizji. Większość artylerii cofnięto w rejon
Generał Dąb-Biernacki rozkazał mu wziąć udział w walce jako dowódca Cześnik.
kompanii i zrehabilitować się. I oto mjr Boreysza zrehabilitował się — Natarcie ruszyło około godziny 10.30. Główną osią na Brudek—Łabunie
już nie żył 4 2 . szły spieszone szwadrony ppłka Wani, w prawo — na Barchaczów nacierały
Straty po obu stronach były ogromne, lecz trudne do ustalenia. 500 ran­ bataliony 9 pp Leg. ppłka Bierowskiego, w lewo na Wolicę Śniatycką
nych zebrano na punkcie w Cześnikach, wielu wzywało pomocy z pobojowi­ miał uderzyć 6 psp ppłka Dobrzańskiego, ale ponieważ nie przybył na czas,
ska między liniami, i nikt ich nie podnosił. Oprócz zabitych i rannych jego miejsce zajął I batalion 95 pp mjra Krajewskiego, pułk Podhalan
szeregowych i oficerów zginął również mjr Kiełczewski, a dwaj dowódcy pozostał w odwodzie.
walczących w pierwszej linii dywizjonów, majorowie Białły i Naruszewicz, Oddział ppłka Wani, mimo słabego wsparcia ogniowego, posunął się
odnieśli rany. naprzód. Kompania kpt. Romana poderwała się do szturmu i wzięła jeńców,
Jeszcze dwukrotnie tego dnia Niemcy wznawiali natarcia, docierając a dowódca tej bitnej jednostki parł zdecydowanie do przodu. Nie miało
każdorazowo do stanowisk broniącej się artylerii. Około godziny 16.30 natomiast powodzenia natarcie batalionów ppłka Bierowskiego. Tylko

216 217
lewoskrzydłowy batalion mjra S. Krajewskiego zepchnął ze swej drogi Zamościem i Tomaszowem Lubelskim, w pasie blisko 40 kilometrów, pod­
Niemców i opanował kolonię Wolica Sniatycka. Kiedy jednak około go­ chodziły dalsze zgrupowania Frontu Północnego. W ogólnym zarysie bitwa
dziny 12 niemiecki dowódca korpusu, gen. Ritter von Schobert, rozwinął ta stanowiła odwrotność terenową stoczonej przed trzema dniami bitwy
artylerię korpuśną, natarcie polskie zaległo w terenie. W tej sytuacji armii „Kraków". Podczas gdy jednostki tamtej armii w ramach utworzo­
około godziny 16 Niemcy rozpoczęli natarcie ze swych stanowisk na zachód nego Frontu Środkowego dążyły do przebicia się na wschód i południowy
od głównej osi. Pod bardzo silnym ogniem znalazły się stanowiska polskiej wschód, to związki operacyjne Frontu Północnego uderzały na zachód lub
piechoty na wzgórzu 256 i artyleria przeciwszturmowa 11/51 pal w rejonie południowy zachód.
gajówki. Powtórzyły się w ogólnym zarysie wypadki z dnia poprzedniego. Na obszarze Tomaszowa armia gen. Przedrzymirskiego zaatakowała
Niemcy dotarli do stanowisk artylerii pod Cześnikami, która ogniem na zbierający się do odmarszu za San VIII korpus gen. Ernesta Buscha.
wprost powstrzymywała tempo ich posuwania się, zaś rzut ogólnego działa­ Zadanie opanowania Tomaszowa Lubelskiego otrzymała kombinowana
nia skutecznie zwalczał artylerię wroga 4 5 . dywizja gen. Wołkowickiego, której 13 brygada płka Szalewicza miała
Około godziny 17.30 zza lewego skrzydła natarcia wyszło przeciwude- uderzyć między miejscowościami Werechanie i Podhorce, a 19 brygada płka
rzenie batalionów 94 pp ppłka K. Gołkowskiego w sile około 400 ludzi, dypl. Korkozowicza dalej na południe. Szybkie uderzenie 13 brygady
kierując się wprost na zachód, ale załamało się nie dochodząc do drogi. płka Szalewicza na Łaszczów ocaliło 60 osób, ustawionych już przez
Pomieszane kompanie zaczęły odchodzić na północny wschód. Niemcy Niemców do rozstrzelania 47 . Ubezpieczenie lewego skrzydła armii za­
docierali już do stanowisk artylerii zgrupowanej w rejonie Cześnik, a oddzia­ pewniało zgrupowanie płka M. Ocetkiewicza, które z Podlodowa działało
ły 9 pp Leg. zostały odrzucone na kolonię Bożydar. Odwodowego 95 pp na Werszczycę i Uhnów. W rejonie tym napotykano uzbrojone bandy nacjo­
ppłka Stankiewicza nadal nie można było odnaleźć. Wtedy to płk Duch nalistów ukraińskich, które napadały na wojsko.
znowu zebrał oddział w sile 60 ludzi, składający się z telefonistów, Na Tarnawatkę ruszyła z rejonu Wożuczyna 1 dywizja Legionów gen.
gońców i piechurów różnych formacji, i rozkazał uderzyć pod dowództwem Kowalskiego. Na północ od niej w dniu 22 września zbierała się grupa
ppor. rez. Z. Popławskiego w kierunku gajówki. Żołnierze ci z okrzykiem kawalerii gen. Andersa w lasach Kraczów—Sosnowa. 41 dywizja gen. Pie­
„hurra" rzucili się naprzód i wpadli na drugi rzut natarcia niemieckiego. karskiego pozostawała w drugim rzucie pod Przewaleni i Tyszowcami.
To powtórne przeciwuderzenie było dla Niemców całkowitym zaskocze­ W dniu tym w sztabach polskich pojawili się niemieccy parlamentariusze
niem. Nie orientując się, z jak słabym przeciwnikiem mają do czynienia, w towarzystwie ppłka dypl. W. Krawczyka i rtm. dypl. Dzieślewskiego, by
ulegli panice i bezładnie wycofali się na południe. Panika udzieliła nakłonić wojsko do kapitulacji. Nie spotkali się oni z posłuchem, a w 1 dy­
się również oddziałom w lesie barchaczowskim — odskoczyły one na Łabu­ wizji Legionów rotmistrzowi groziło zlinczowanie przez rozgniewanych
nie. Podporucznik Popławski w pośpiechu za rozbitym przeciwnikiem żołnierzy. Na ostatniej odprawie 19 września gen. W. Kowalski oświadczył,
zebrał około 200 żołnierzy, wyszedł na południowe skraje lasu i zdobył że 1 dywizja Legionów „będzie się biła do ostatka i — na jego prośbę —
ponad 100 jeńców 4 6 . zostanie wyjęta z warunków kapitulacji armii", gdyby ta zdecydowała się
Wieczorne rozpoznanie dywizji stwierdziło odejście Niemców z przed­ na kapitulację 4 8 . Kiedy więc rtm. Dzieślewski zaproponował kapitulację,
pola. Tak zakończyła się trzydniowa bitwa pod Cześnikami przy obustron­ dopiero interwencja szefa sztabu dywizji, ppłka dypl. Cz. Parczyńskiego,
nych krwawych stratach. Ogólne straty polskiej strony w samej artylerii wybawiła niefortunnego doradcę z opresji.
wyniosły około 50% stanu. Natomiast zdobycz dywizji stanowiło 150 samo­ Ocenę położenia ze strony niemieckiej podaje komunikat Oberkomman-
chodów i motocykli, 25 cekaemów oraz wielu jeńców, a wśród nich dwóch do der Wehrmacht z wieczora 22 września: „W 14 armii VIII korpus i część
majorów i trzech oficerów młodszych. VII korpusu znajdują się w ciężkich walkach obronnych pod Tomaszowem
i na południu od Zamościa — frontem na wschód. Na dzień 23 września
armia nakazała przeprowadzić natarcia przeciw tym grupom nieprzyjaciela,
Bitwa pod Tarnawatką obliczonym na 2—3 dywizje piechoty i kilka brygad kawalerii, gdyż bez ich
zniszczenia nakazany marsz powrotny na San jest niewykonalny. 2 dywizja
Równocześnie, gdy pod Cześnikami grupa operacyjna gen. Kruszewskiego pancerna [w Rawie Ruskiej] została w tym celu ponownie podporządkowa­
prowadziła walkę z VII korpusem niemieckim, do ogólnej bitwy między na VIII korpusowi i będzie nacierać na polskie skrzydła z południa".

218 219
Rozpoczynał się ostatni akt wrześniowego dramatu sił polskich zebra­ w Tomaszowie zapytano generała, czy znał położenie i wielkość sił nie­
nych między Zamościem i Tomaszowem. Punktualnie o godzinie 12 dnia mieckich, przedstawione przez płka Krawczyka.
22 września oddziały 1 dywizji Legionów ruszyły w trzech kolumnach — Tak — odpowiedział generał w obecności wezwanego świadka, mjra
na Tarnawatkę. Wsparcie miały zapewnić: dywizjon 1 pułku artylerii naj­ Gordona z 1 dywizji Legionów.
cięższej mjra Toczyskiego, dywizjon przeciwlotniczy i oddział pancerny — Jakiż więc był cel tak beznadziejnego natarcia i krwawienia się, skoro
w składzie 9 czołgów i pewnej liczby tankietek. Nieprzyjaciel stawiał silny jasna już była operacyjna i faktyczna przegrana? — dopytywali się Niemcy.
opór na północny zachód od Rachani i powstrzymywał posuwanie się — Był bardzo wielki cel — odpowiedział gen. Kowalski. — Bić się do
polskiego natarcia bocznym ogniem z równoległych grzbietów górskich. końca o honor 1 dywizji Legionów imienia marszałka Józefa Piłsudskie-
O zmierzchu 1 pp Leg. ppłka J. Kasztelowicza osiągnął Falków. Zaraz go".
na początku ciężko ranny został szef sztabu dywizji, ppłk Parczyński. 1 dywizja Legionów w swej ostatniej walce poniosła ogromne straty.
Jednak słabnącym z upływu krwi głosem napominał swego następcę, kpt. Poległ mjr R. Grabiński, dowódca batalionu 7 pp, ciężkie rany odniósł
dypl. Pohoskiego, by pamiętał o ciążących na nim obowiązkach 4 9 . i zmarł w szpitalu we Lwowie ppłk M. Podlewski, dowódca 1 pal. Reszta
Pod Fałkowem wywiązały się ciężkie walki; o zmierzchu Niemcy opu­ dywizji uległa rozproszeniu. Tylko część oddziałów pod dowództwem
ścili płonącą miejscowość, porzucając rozbite działa i jaszcze. Łączności mjra W. Grabowskiego dołączyła pod Krasnobrodem do 39 dywizji.
nie było ani z dowództwem armii, ani z sąsiadami, lecz zapadająca noc 23 września przestała też istnieć dywizja gen. Wołkowickiego. Na głębo­
popychała do dalszego działania. Około godziny 22 kolumny gen. Kowal­ kie tyły polskich oddziałów uderzyła z Rawy Ruskiej 2 dywizja pancerna
skiego ruszyły naprzód i od razu rozpoczęła się typowa walka nocna: Niemców. Trafiła ona na zgrupowanie płka Ocetkiewicza, wykonujące
bliskie podejście pod stanowiska, krótkie uderzenie wręcz, a następnie po­ natarcie na Werszczycę. Lubelski batalion wartowniczy mjra J. Gabryela
ścig. Po północy kolumny dotarły do stanowisk artylerii nieprzyjaciela rozleciał się pod ogniem czołgów niemieckich, a reszta zgrupowania roz­
na północny zachód od Tarnawatki. 1 pułk piechoty podszedł pod Anto- proszyła się, ponosząc duże straty w zabitych i rannych. Uderzenie czołgów
niówkę, uderzył wręcz i bagnetem wyrzucił nieprzyjaciela ze wsi, zdobywając trafiło w miejscowości Zimno na sztab 19 brygady, który odskoczył do
kilka dział i biorąc jeńców. O świcie oddziały dywizji przekroczyły szosę Tyszowiec, tracąc kontakt ze swoimi pułkami: 77 pp ppłka Nowosielskiego,
Zamość—Tomaszów i posuwały się dalej. 8 pp Leg. utknął przed Sumi- który odszedł na Krasnystaw, i 86 pp ppłka W. Peszka, odrzuconym na
nem 5 0 . południe do grupy „Dubno", która przez cały dzień stała bezczynnie
Wkrótce jednak rozpoczęły się przeciwnatarcia Niemców. Świeże na tyłach Niemców 5 3 . Na 13 brygadę płka Szalewkza, związaną walkami
oddziały przeciwnika nadjeżdżały z Zamościa i Tomaszowa i uderzały na w lasach Tarnawatka, wyszło natarcie niemieckiej 28 dywizji z Tomaszowa
boki wysuniętych do przodu kolumn 1 dywizji. Ciężka, beznadziejna walka Lubelskiego. Pod naciskiem przeważających- sił nieprzyjaciela oddziały
z podwożonymi wciąż oddziałami nieprzyjaciela przeciągała się do późnych płka Szalewicza, zniszczywszy sprzęt, wycofały się przez Werechanie
godzin popołudniowych. Kompanie 1 pułku Leg. oraz 7 i 8 pułku Leg. wal­ na Krynice i w następnym dniu dołączyły do 39 dywizji gen. Olbrychta.
czyły do wyczerpania sił, zarówno w obronie, jak i w przeciwnatarciach, Na linię Łaszczów—Wożuczyn została rzucona 41 dywizja gen. Piekar­
ale z godziny na godzinę coraz bardziej topniały w morderczym ogniu skiego w celu zahamowania 2 dywizji pancernej po rozbiciu dywizji genera­
artylerii i karabinów maszynowych. Około południa teren okalający łów: Kowalskiego i Wołkowickiego.
był jednym wielkim pobojowiskiem, tłamszonym niszczącym i okrążającym Na północnym skrzydle polskiego ugrupowania niemieckie natarcie
ogniem nieprzyjaciela. Dowódca dywizji gen. Kowalski zdołał jeszcze nadać od strony Zamościa powstrzymywały przez cały dzień 23 wrześniąjednostki
do armii następujący meldunek przez radio ze stanowiska ogniowego przydzielone do 39 dywizji. W rejonie Barchaczowa pozycję trzymał oddział
5 baterii 1 pal. Leg.: 51 „Bitwa skończona. Jestem rozbity, jedno pobojo­ ppłka dypl. Stracha z 29 brygady, na szosie zaś Zamość—Tomaszów na pół­
wisko trupów i rannych. Odmeldowuję się". noc od Wólki Łabuńskiej — 6 psp ppłka Dobrzańskiego. Gros sił tej dywizji
Po czym na czele doraźnie zebranych plutonów ruszył do walki. W pew­ dopiero koło południa wyruszyło z rejonu Cześnik, a na noc z 23 na 24 wrześ­
nej chwili został ciężko kontuzjowany, a w jakiś czas potem niemiecki nia stanęło w lasach majątku Łabunie.
patrol sanitarny wyniósł generała z pobojowiska.
W czasie przesłuchania na wysuniętym punkcie 14 armii niemieckiej

220 221
W;ilki pod K r a s n o b r o d e m

Przed Zgrupowaniem kawalerii gen. Andersa na odcinku kilkunastu


kilometrów powstała luka, wolna od znaczniejszych sił nieprzyjaciela.
I podczas kiedy dywizje pies/e armii gen. Pr/.edrzymirskicgo i grupy opera­
cyjnej gen. Kruszewskiego krwawiły się na skrajach odcinka, grupa kawa­
lerii — zgodnie z dyrektywą Naczelnego Dowództwa, unikając walk —
ruszyła już wieczorem 22 września ławą swych czterech brygad na zachód.
W ciągu nocy oddziały grupy z łatwością przepędziły ubezpieczenia nie­
mieckie w Janowce i Dzierążni, a o świcie 23 września osiągnęły Pola-
nówkę i Krynice na szosie między Zamościem i Tomaszowem. Około godzi­
ny 7 Nowogródzka Brygada Kawalerii poszła dalej, na Krasnobród, z 25 puł­
kiem ułanów ppłka Stachlewskiego w straży przedniej.
Jeszcze przed brzaskiem szwadrony ruszyły naprzód; 2 szwadron
pod osłoną mgły rozbił napotkane ubezpieczenie, spieszył się i — ciągle
we mgle — uderzył na Krasnobród 5 4 . Przy wstającym dniu w stronę
Krasnobrodu biegły sylwetki ułanów. Zajazgotały karabiny maszynowe, ale
ułani już dopadli opłotków. Gwałtowne wybuchy granatów ręcznych
zlikwidowały źródła niemieckiego ognia. Gdzieś w przodzie rozrywały
się pociski wspierającej baterii konnej. Nieprzyjaciel rozpoczął bezładny
odwrót. Widząc to dowódca 1 szwadronu por. T. Gerlecki, rozwinął swój
szwadron w linię harcowników i ruszył galopem na nieprzyjaciela. Właśnie
w tym momencie pojawił się oddział kawalerii niemieckiej 55 . Na czele
widoczna była kształtna sylwetka oficera, zeszpecona garnkowatym
hełmem. Wydobył on pistolet i krzyknąwszy gardłowym głosem komendę 23. Walki grupy kawalerii gen. Andersa pod Krasnobrodem 23 września
ruszył galopem w stronę polskich ułanów. Błysnęły niemieckie szable.
Ale oddział posuwał się za dowódcą niechętnie i ociężale, tworząc rozciąga­
jącą się ku tyłowi bezładną gromadę. Niektórzy „zdzierali" na zboczu Po chwili Niemcy zawrócili ku klasztorowi. Na ich karkach siedzieli
konie i zawracali pod górę, ku klasztorowi. nasi ułani spuszczając co chwila szable na grzbiety niemieckie. Na przo­
dzie gnał por. Gerlecki na pięknej klaczy „Wisła IV", która jeszcze przed
Polski szwadron rozwinięty w linię harcowników zmniejszał odległość
kilku miesiącami wygrała ciężki konkurs w Zakopanem i zdobyła Nagrodę
w miarę zbliżania się do Niemców, kierując ku nim groty lanc. Wreszcie
Prezydenta. Tym razem szli z nim w zawody ułani spod Baranowicz i Stoł-
nastąpiło zderzenie. Zjeżdżający z góry Niemcy mieli przewagę masy. Pod
piec: Sawańczuk, Dawidiuk, Kanończyk i wielu innych. Gdy cwałujący
ciężarem pruskiego wałacha padł zwycięzca wielu konkursów hippicznych,
jeźdźcy dopadli klasztoru, z bramy wysypali się polscy jeńcy, lekko ranni
„Szatan". Walącego się z nim ułana Lewczuka ciął Niemiec w ramię.
ze szpitala i siostry w białych fartuchach. Obok stała niemiecka warta
Szczęściem rzemienie nie puściły i skończyło się na zranieniu. Jednak
z uniesionymi rękami, rozbrojona przez dotychczasowych jeńców.
sprawność polskiej kawalerii wzięła górę nad bezwładem masy. Ułańskie
Porucznik Gerlecki, nie czekając nawet na uporządkowanie oddziału,
lance zatopił) się w fali mundurów feldgrau. Pod kopyta końskie stoczyło
ruszył w stronę lasu. Wyćwiczony żołnierz w galopie przyjmował należyty
się kilku Niemców. Plutonowy Mikołajewski płatną) niemieckiego oficera
szyk. Nadbiegał również zziajany szwadron kolarzy z rowerami w ręku.
cięciem „od ucha tnij". Był to już najwyższy czas, gdyż Niemiec zwarł
Mimo zmęczenia natychmiast ruszył w pościg. Do walki wkraczała też po
się z por. Gcrleckim, i nie wiadomo, jaki byłby wynik ich pojedynku.
223
222
zmianie stanowiska bateria 9 dak. Szwadrony 2 i 4 ruszyły niezwłocz­ dak. Wkrótce zjawił się ppłk Z. Marszewski z 4 pułkiem strzelców konnych,
nie w nakazanym kierunku na Majdan Sopocki. Dla Nowogródzkiej Bryga­ który odłączył się od swej macierzystej Nowogródzkiej Brygady Kawalerii.
dy droga stała otwarta. Otrzymał on zadanie ubezpieczenia natarcia od północnego zachodu
Tymczasem szwadron por. Gerleckiego w pościgu za Niemcami dostał w rejonie miejscowości Potoczek. Prawe skrzydło natarcia miał ubezpieczyć
się pod skrzydłowy ogień karabinów maszynowych. Serie pruły rolę, przybyły 2 pułk strzelców konnych.
wzbijając wysoko kurz. Zakotłowało się rżysko od padających koni. Tam Tymczasem spieszone dwa pułki płka Komorowskiego ruszyły na Jacnię,
i sam galopowały konie bez jeźdźców. Pośród wielu innych zginął nieustra­ dostając się w ogień artylerii niemieckiej. Niebawem wyszło przeciwna­
szony por. Gerlecki. Padł również — ugodzony kulą w czoło — nadbiegający tarcie Niemców na prawe skrzydło polskiego szyku. Równocześnie nowy
ze swymi ludźmi dowódca szwadronu kolarzy, ppor. Środka. Plutonowy oddział 68 dywizji niemieckiej ukazał się z kierunku Adamowa i uderzył
Mikołajewski przywiódł pod klasztor krasnobrodzki zaledwie 30 ułanów na tyły kawalerii wzdłuż szosy Potoczek—Jacnia. Wywiązała się krwawa
i 25 koni szwadronu. Meldunek o przebiegu walki przyjął stojący pod klasz­ walka, w której polscy kawalerzyści ponieśli ogromne straty. Została
torem dowódca pułku, ppłk Stachlewski. Na wiadomość o śmierci por. Ger­ rozbita bateria 9 dak, którą dowodził kpt. T. Wieleżyński. Na polach
leckiego rozkazał rtm. Rojkiewiczowi, aby przystąpił do odtworzenia Jacni i Potoczku poległo wielu oficerów, podoficerów i szeregowych 57 .
1 szwadronu. Katastrofy dopełnił ześrodkowany ogień niemiecki na stanowiska konio-
Z pola nadjeżdżały taczanki ze ściągniętymi z zabitych koni siodłami, wodnych w lesie ża Jacnią. Panika porwała ułanów wraz z końmi rzutu
ze zdobycznymi końmi wschodniopruskimi. Przydzielano je uwolnionym pieszego; nie było siły, aby ją powstrzymać. W tych warunkach płk Za­
jeńcom i zgłaszającym się z Krasnobrodu rezerwistom-kawalerzystom. krzewski wydał o godz. 16 rozkaz przerwania walki i wycofania się do rejonu
W dwie godziny po boju odnowiony szwadron ruszył za pułkiem, mijając kolonii Niemirówka—Dominikanówka 58, gdzie na odprawie dowódców
po drodze 26 i 27 pułk ułanów. Gdzieś od wsi Kaczorki strzelała niemiecka pułków i zgrupowań powzięto decyzję zaniechania ogólnego natarcia i prze­
artyleria. Pomiędzy sekcjami tryskały w górę fontanny ziemi. dzierania się drobnymi grupkami na Węgry. Z całego zgrupowania kawalerii
Generał Anders niezwłocznie pomaszerował z Nowogródzką Brygadą w tym rejonie zdołał przedostać się przez pierścień oddziałów niemieckich
Kawalerii i już w południe 23 września osiągnął Majdan Sopocki. Zdołały i dołączyć do Andersa jedynie 19 pułk ułanów ppłka Pętkowskiego i 2 dywi­
tu dołączyć jedynie nikłe resztki Kresowej Brygady Kawalerii z pikiem zjon artylerii konnej (bez dział) pod dowództwem ppłka J. Kamińskiego.
Grobickim i maszerujący za Nowogródzką BK 1 p. szwoleżerów z ppłkiem Pod Jacnią padło wielu zabitych i rannych, w tym 13 oficerów.
dypl. Januszem Albrechtem 5 6 . Wieczorem 23 września odbyła się jeszcze jedna dramatyczna odprawa
Inaczej potoczyły się wydarzenia na kierunku północnego zgrupowania, w Wożuczynie. Generał Dąb-Biernacki po naradzie z gen. Przedrzymirskim
maszerującego na Majdan Ruszkowski. Idący w straży przedniej oddział w cukrowni Wożuczyn rozwiązał swój sztab i przestał dowodzić wojskami
Wołyńskiej Brygady Kawalerii spotkał się pod Jacnią z niemieckim pułkiem Frontu Północnego. Generałowi Przedrzymirskiemu rozkazał przepro­
piechoty, który wyłonił się z Rudki. Pułkownik Filipowicz, mając na miejscu wadzenie kapitulacji, sam zaś ze sztabem drobnymi grupkami skierował się
tylko dwa szwadrony i baterię, nie zdołał w pierwszym uderzeniu usunąć na Węgry. Generał Przedrzymirski nie wykonał rozkazu Dęba-Biernackie-
z drogi nieprzyjaciela. Jego 19 pułk ułanów ppłka dypl. Pętkowskiego go, zebrał rozwiniętą między Wożuczynem i Łaszczowem 41 dywizję i ruszył
znajdował się w marszu, a 2 pułk strzelców ppłka Mularczyka nie dołączył w kierunku północno-zachodnim na Krynice w celu połączenia się z wojska­
jeszcze do kolumny, gdyż ściągał swoje oddziały z ubezpieczeń. Kiedy mi gen. Kruszewskiego, aby wspólnie dążyć do lasów Ordynacji Zamoj­
po południu przybył tu z brygadą płk Zakrzewski, nieprzyjaciel zdążył skiej w rejonie Józefowa i pod ich osłoną kierować się na południe,
już wzmocnić swoje siły, wskutek czego rozwinęła się regularna bitwa. ku granicy węgierskiej 59 .
Pułkownik Komorowski otrzymał rozkaz uderzenia na rozwinięte stanowi­ W tym czasie Niemcy po rozproszeniu zgrupowania kawalerii płka Za­
ska nieprzyjaciela na południowy wschód od Jacni i zdobycia miejscowości krzewskiego zamknęli szosę Zamość—Tomaszów na odcinku Krynice—
Kaczorki. Na południe od Jacni stała kolumna samochodowa unierucho­ —Antoniówka, obsadzili rejon Suchowola—Feliksówka, a następnie roz­
miona z braku benzyny. Do akcji tej weszły dwa pułki: 8 Pułk Ułanów proszyli jeszcze jeden oddział kawalerii (ppłka Wani), który idąc jako
im. ks. Józefa Poniatowskiego i warszawski pułk ułanów, oraz bateria południowe ubezpieczenie 39 dywizji trafił pod ogień artylerii niemieckiej
z rejonu Krynice.

224
15— Bilwy polskiego Września, t. II 225
Jednak w nocy podeszła pod tę miejscowość 10 dywizja gen. Dindorfa- straż przednia 39 dywizji, w której postępował 9 pp Leg. ppłka Bierowskiego,
-Ankowicza. Jej oddział przedni, 28 pułk piechoty ppłka W. Kurka, boha­ rozpoczęła natarcie na Krasnobród. Do natarcia dołączył się ze swym od­
60
tera walki pod Glinnem , szybko rozwinął się do natarcia i śmiałym działem ppłk Kurek, który objął ogólne dowództwo. Strzelało dziewięć
uderzeniem wyparł Niemców z Krynic, zastając na polu walki dość dużą baterii 39 DP, w tym baterie ciężkie 105 i 155 mm, oraz kilka baterii 10 DP.
liczbę zabitych i rannych. Dywizja ta na noc miała ubezpieczyć się na szo­ Niestety, amunicja była na wyczerpaniu 63 . Jeszcze do zmroku Krasnobród
sie do Tomaszowa silną czatą w miejscowości Sumin. Na czatę został i leżące na południe od niego wzgórza zostały zdobyte. Lecz w nocy obsadza­
wysłany ochotniczy batalion lubelski „Józef pod dowództwem por. Józefa jący je 95 pp zszedł do kuchen polowych i na wzgórzach ponownie usadowili
Gduli M, który jednak w marszu został zatrzymany silnym ogniem broni się Niemcy. Całą dolinę Wieprza i wszystkie stoki zafało mrowie taborów
maszynowej z cegielni Budy Dzierążyńskie. Podpułkownik Kurek wysłał ze wszystkich jednostek konnych i pieszych, które uniemożliwiały ruch
na pomoc drugi ochotniczy batalion lubelski. Bataliony lubelskiej wojska.
młodzieży, posuwając się po obu stronach szosy, uderzyły równocześnie Od świtu 25 września wywiązała się całodzienna krwawa walka o wzgó­
na cegielnię. W ciemnościach nocnych wywiązała się zażarta walka na naj­ rza 335,9 i 304 oraz o wieś Zapiaski. Dalej na wschód ppłk Gołkowski
bliższą odległość. Niemcy bronili się w cegielni z wielkim uporem, ale po z resztkami 94 pułku i batalionem 95 pp uderzył na Podklasztor. 29 bryga­
godzinnej walce zostali około godziny 22 wyparci. W rękach polskich da pod nowym dowództwem ppłka dypl. Stracha natarła na oddziały niemie­
pozostało 6 armatek przeciwpancernych, 18 samochodów ciężarowych ckie na wzgórzu 304, na południowy zachód od Krasnobrodu. Po wystrzele­
i 30 motocykli oraz duże zapasy materiałów pędnych. Niemcy pozostawili niu ostatnich pocisków wspierającej natarcie 4 baterii 9 pac zdobyto
w pośpiechu kancelarię pułkową. przejściowo wzgórze, przy czym w walkach leśnych na prawym skrzydle
Tejże zimnej i mokrej nocy z 23 na 24 września śladem grupy kaw. gen. zginął ppłk Strach 6 4 . Na głównym kierunku chwilowy sukces zapewniła
Andersa przesunęła się z północno-wschodniego skrzydła frontu Mazowie­ dywizyjna kompania cekaem 6 psp pod dowództwem kpt. Ladenbergera,
która swym ogniem powstrzymała wychodzące z Podklasztoru przeciw­
cka BK płka dypl. Karcza. Idący w straży przedniej 7 Pułk Ułanów Lubelskich
natarcie Niemców.
ppłka Skrzyneckiego wyrzucił nieprzyjaciela z Feliksówki, lecz dalszy ruch
brygady został zatrzymany ogniem z Suchowoli. Zaczyna świtać. Dowódca
brygady rzuca do akcji artylerię. O świcie na stokach Bożej Woli zajmuje
odkryte stanowiska 4 bateria 1 dak kpt. Stypułkowskiego, bardziej w tyle, za Marsz dywizji Frontu Północnego
zakryciem, 2 bateria kpt. Radzikowskiego. Niestety, ogień niemiecki z góru­ do lasów Ordynacji Zamojskiej
jących stanowisk zmusza 4 baterię do zmiany stanowisk, a po wystrzeleniu
ostatnich pocisków do wycofania się z przedpola. Natarcie brygady nie od­ W tym czasie 41 dywizja generała Piekarskiego, kierując się na Adamów,
nosi skutku, spieszeni ułani cofają się ponosząc dotkliwe straty. 4 bateria przeszła przez Wieprz i posuwała się na Górecko Kościelne—Aleksandrów
przy nadludzkich wysiłkach podchorążych Boguskiego i Aniserowicza ratu­ niedawnym szlakiem armii „Kraków". Generał Olbrycht postanowił
je spod ognia swe działa. Lecz Niemcy w tym czasie opanowali już sztukę przerwać walkę i maszerować śladem tej dywizji. Na kierunku Krasnobrodu
zwalczania polskiej kawalerii. Kilkanaście artyleryjskich nawał oddanych na nacierać miał mjr Kokoszka z batalionem 8 pp Leg. i mrowiem wozów, sza­
południowe skraje lasu Łabunie wznieciło wśród koniowodnych panikę; cowanych przez gen. Olbrychta na 15 000 6 5 .
spłoszone ogniem konie wpadły na oddziały 39 dywizji, rozpędziły dwa bata­ Niestety, 26 września 41 dywizja została zatrzymana pod Góreckiem
liony piechoty, baterie i tabory. Wstrzymało to na kilka godzin dalsze działa­ Kościelnym i w lasach na północny wschód od Aleksandrowa. W walce
nie tej świetnej i do końca zachowującej dużą zwartość dywizji. Dopiero tej obie strony poniosły ciężkie straty. W ogromnym zamieszaniu i pośpie­
około godziny 10 ppłk Kurek ze swym 28 pułkiem strzelców kaniowskich chu oddziały polskie otwierały do siebie ogień, a rozpoznawszy swój błąd,
i batalionem mjra Grabowskiego z 1 dywizji Legionów natarł na wzgórza razem uderzały na Niemców. Między innymi poległ tu ppłk Z. Fila, dowódca
Bożej Woli i zdobył je przy samorzutnej pomocy 11 pułku ułanów ppłka 114 pp, padł ciężko ranny mjr J. Światłowski, dowódca batalionu tego
66
W. Mączewskiego 62 . pułku , zginął kapitan Radzikowski, dowódca 2 baterii i 1 dak, która
Po południu oddziały gen. Olbrychta podjęły marsz. Około godziny 17 dołączyła do 41 DP po rozbiciu własnej brygady, oraz wielu oficerów
i podoficerów różnych funkcji-i stopni.

226 227
Tymczasem pogorszyło się ogólne położenie dywizji. Na uwikłane w rejonie Baranów—Łysobyki zaczęła dopiero 17 września przesuwać się
w ciężkich walkach oddziały polskie pod Góreckiem Kościelnym wyszło z szybkością nie większą niż oddziały piesze na północ od Lublina przez
przez Zaorendę nowe natarcie niemieckie, które skierowało się na prawe Lubartów—Łęczna i 20 września stanęła w rejonie Rejowca. Gen. Anders
skrzydło 41 dywizji. W tym położeniu gen. Przedrzymirski, straciwszy nie uważał się za podporządkowanego gen. Dębowi-Biernackiemu, a w swo­
nadzieję przebicia się do lasów Ordynacji Zamojskiej, postanowił wysłać ich rozkazach traktował go jako „sąsiada", korzystał więc z pełnej
o godzinie 16 parlamentariuszy, a wieczorem podpisał kapitulację. Od­ samodzielności. Możliwe, że gdyby jego grupa zdradzała większe tendencje
działy 39 i 41 dywizji niszczyły przez całą noc broń, resztki jej złożyły do bitwy, mogłaby zdążyć do pierwszej bitwy tomaszowskiej i uderzyć
we wsi Tereszpol, na południowy zachód od Rudki, względnie w Górecku na tyły 27 dywizji niemieckiej, a to wstrzymałoby armię „Kraków-Lublin"
Kościelnym. przed kapitulacją. Mogłoby dojść do połączenia Dęba z Piskorem. Zdaniem
Komunikat naczelnego dowództwa niemieckiego z wieczora 26 września płka L. Schweizera a także płka A. Zakrzewskiego, gen. Anders wykorzy­
doniósł: „W VIII i VII korpusie zakończono bardzo ciężkie walki, szcze­ stywał GO kawalerii, a zwłaszcza Nowogródzką BK, jako osobistą eskortę,
gólnie na odcinku 8 dywizji piechoty na południowy zachód od Krasno­ która go miała szczęśliwie doprowadzić do granicy węgierskiej 68 .
brodu". Jakiż los spotkał oddziały Nowogródzkiej Brygady Kawalerii, które
Tak zakończyła się bitwa pod Zamościem i Tomaszowem Lubelskim, zdołały przebić się przez pierścień okrążenia pod Krasnobrodem? W ciągu
bitwa prowadzona z polskiej strony z wielkim rozmachem i upustem krwi, 24 września reorganizowały się one pod Rudą Różaniecką, a następnego
ale bez perspektyw na zwycięstwo. Jej ostatnie działania rozegrały się na dnia posunęły się w rejon Lubaczowa, gdzie dołączyły resztki Wileńskiej
tych rubieżach, skąd przed dziesięciu dniami wojska gen. Piskora i gen. Brygady Kawalerii z płkiem Druckim-Lubeckim i ppłkiem L. Wysockim.
Szyllinga wyruszyły, aby szukać przejścia przez tomaszowski węzeł dróg, 26 września pułk ułanów płka dypl. L. Schweizera rozbił w Broszkach pod
a gdzie znalazły w przeważającej swej masie niewolę lub śmierć. Krakowcem niemiecką kompanię z 28 dywizji, a 27 pułk ułanów ppłka J. Pa­
Mimo woli nasuwa się uwaga, którą słusznie podnosi wielu polskich jąka wykonał nieudaną szarżę na batalion piechoty w miejscowości
sztabowców, że gdyby bitwą tomaszowską kierował generał o większym Morańce, na południowy wschód od Krakowca. W szarży tej poległo lub
zmyśle operacyjnym, to korzystając z silnego związania VII korpusu nie­ odniosło rany 80 ułanów i oficerów, m.in.. zginęli mjr W. Lizoń — komen­
mieckiego przez 39 DP w ciągu dwóch dni pod Cześnikami, wprowadziłby dant kwatery głównej brygady, rtm. J. Kwieciński i por. S. Olszewski —
wcześniej grupę kawalerii gen. Andersa w lukę pod Krynicami. Miała ona dowódcy szwadronów.
bowiem w tej sytuacji wszelkie szanse wyjścia na tyły korpusu gen. Scho- Gdy 27 pułk ułanów wycofał się po niepomyślnej szarży w stronę
berta, zniszczenia jego artylerii i zadanie mu klęski. Wówczas dalszy wsi Kochanówka, wśród jazgotu karabinów maszynowych i huku dział
marsz ku południowi — nie tylko kawalerii, ale i jednostek pieszych — miał­ odezwał się chrapliwy głos trąbki sygnałowej. Prawie w tej samej chwili
by lepsze szanse 6 7 . zza Moraniec wychyliła się biała chorągiew, powiewająca nad grupą trzech
jeźdźców. Ogień niemiecki ucichł jak nożem uciął. Wnet odezwała się
trąbka z tyłu, dając hasło „przerwij ogień". Zdumieni ułani odkładali
broń. Niemcy kłusem zbliżyli się do polskiego stanowiska dowodzenia.
Przebijanie się sił polskich na południe Parlamentariusze proponowali Polakom złożenie broni, gdyż położenie
ich jest beznadziejne. Generał Anders wyraził zgodę na zaprzestanie walki,
Podobne słowa krytyki można by wysunąć pod adresem grupy kawalerii żądając gwarancji swobodnego przejścia do granicy węgierskiej. Po poro­
gen. Andersa, która po walkach pod Mińskiem Mazowieckim prześlizgnęła zumieniu się z dowództwem 28 dywizji piechoty Niemcy na propozycję przy­
się między wysuniętymi oddziałami nieprzyjaciela pod Łaskarzewem, stali. Niebawem przyszło odpowiednie pismo dowódcy dywizji. Nowo­
Sobolewem i stanęła 15 września pod Baranowem nad Wieprzem — bez gródzka Brygada Kawalerii ruszyła niezwłocznie w drogę. W dniu tym
styczności z nieprzyjacielem. Ponieważ przeznaczeniem tej grupy było utwo­ zostały rozbite części Kresowej Brygady Kawalerii, a płk Grobicki dostał
rzyć odwód Naczelnego Wodza, a punkt ciężkości działań przesuwał się na się do niewoli. Uległy również resztki Wileńskiej Brygady Kawalerii;
południe kraju, wydawało się, że gen. Anders powinien jak najspieszniej jej dowódca, płk Drucki-Lubecki, został ranny.
dążyć w kierunku Lwowa. Tymczasem grupa ta po dwudniowym postoju Nadszedł również kres Nowogródzkiej Brygady, która przemierzyła

228 229
cały kraj z północy na południe. Rankiem 27 września na przemęczone od­ Grupę kawalerii „Chełm", składającą się z około 10 pomniejszych od­
działy uderzyły z rejonu wsi Władypol siły radzieckiej piechoty z arty­ działów jazdy z różnych pułków, przyprowadził płk Płonka, dowódca
lerią i czołgami, powodując rozproszenie się wojska w lasach na południo­ 22 pułku ułanów. Znalazło się tu również zgrupowanie piechoty ppłka
wy wschód od Husakowa. Zginęło tu wielu oficerów i szeregowych, a do­ Cz. Czajkowskiego z ośrodka zapasowego 3 DP Leg. z Zamościa 7I i bata­
wódca 7 pułku ułanów, ppłk Skrzynecki, odniósł ciężkie rany, od których lion podchorążych-saperów mjra W. Plewaki z Modlina. 27 września nad
zmarł w Mościskach. W tej sytuacji gen. Anders rozwiązał jednostkę i na całością tych wojsk, liczącą 4 pułki piechoty i pułk jazdy, dowództwo
czele grupy oficerów pomaszerował na Węgry. Nie dotarł tam jednak, gdyż objął płk dypl. T. Zieleniewski, b. dowódca 33 dywizji piechoty. Postano­
został internowany przez oddział wojsk radzieckich. wił on zwartą masą maszerować na południe, aż do osiągnięcia podnóży
Lecz długo jeszcze nie milkły strzały na południu Polski. Ku zbawczym Karpat, aby następnie w mniejszych oddziałach przedzierać się przez
Karpatom kierowały się samorzutnie organizowane grupy i oddziały. granicę.
Tak więc dążyła tam, niezależnie od wojsk Frontu Północnego, grupa 29 września oddziały grupy napotkały opór straży tylnych 27 dywizji
„Dubno" płka Hanki-Kuleszy, która po stoczeniu pomyślnej walki z oddzia­ niemieckiej. W Polichnie Górnej doszło do wielogodzinnej walki podgrupy
łem wydzielonym 4 dywizji lekkiej pod Kamionką Strumiłową kierowała się płka Koca, która niestety nie doprowadziła do przełamania stanowisk
zachodnią stroną Bugu na południe, na Bełz. Tworzyła ona jakby przedłuże­ nieprzyjaciela. Płk Koc skierował się więc ku wschodowi i następnego dnia
nie wschodniego skrzydła wojsk Dęba-Biernackiego, lecz w jego walkach przebił się do lasów na wschód od Janowa Lubelskiego, biorąc około
pod Zamościem i Tomaszowem Lubelskim udziału nie wzięła. W nocy 300 jeńców. Grupa płka Filipkowskiego otoczyła Niemców zabarykadowa­
z 23 na 24 września do grupy „Dubno" dołączył 86 pp ppłka W. Peszka nych w więzieniu janowskim; w czasie szturmu zginął tu płk A. Lewicki,
z rozbitej przez czołgi 19 brygady piechoty. Wraz z pułkiem dołączyła zaś płk Płonka trzymał w Dzwoli w okrążeniu dywizjon pancerny 27 nie­
bateria haubic kpt. W. Brożycha, i ppłka dypl. K. Klochowicz ze zgru­ mieckiej DP. Jednakowoż nie mogło być mowy o przebiciu się przez linię
powaniem batalionów: „Kraków", „Równe" i „Wilno", tworzących kombi­ Sanu, gdyż obsadzały ją 4 korpusy niemieckie. Grupa złożyła broń na ręce
nowany pułk piechoty. Grupa ta podjęła marsz na Rawę Ruską wraz ze oddziałów radzieckich.
zgrupowaniem kawalerii ppłka Halickiego w straży przedniej. O świcie 30 września Niemcy w odwet za poniesione porażki wymordowali część
szpica grupy, wychodząc z lasu, natknęła się na czołgi niemieckie u wylotu ludności Janowa Lubelskiego n .
miejscowości Rzyczki. Wywiązała się tu całodzienna walka, która mimo
rozwinięcia wszystkich sił, nie przyniosła Polakom sukcesu, gdyż każde
uderzenie, mimo wsparcia plutonu czołgów R 35 kpt. Jakubowicza 6 9 , parali­ Bitwa warszawska (24—27 września)
żowały czołgi 2 dywizji pancernej. Po ofiarnym boju, obfitującym w nie­
zwykłe epizody, który jednak nie zdołał przełamać żelaznej zapory pan­ Nikt nie miał wątpliwości, że załogę Warszawy czekała ciężka walka,
cernej, płk Hanka-Kulesza zwołał o północy dowódców na odprawę do która musiała zakończyć się kapitulacją. Toteż obok przygotowań do
szkoły w Michałówce, a po wysłuchaniu meldunków sytuacyjnych powziął ostatecznej rozprawy z wrogiem podjęto organizowanie ewakuacji wysoko
decyzję kapitulacji grupy z dniem 25 września. W tym czasie wojska ra­ kwalifikowanych kadr. 23 września zdecydowano się przerzucić za granicę
dzieckie znajdowały się już o 7 kilometrów na północny wschód od Uhnowa. 24 najlepszych pilotów na pozostałych w stolicy samolotach sportowych
Dwa tysiące żołnierzy złożyło broń, reszta oddziałów rozproszyła się, i szybowcach oraz zapowiedziano dalszą ewakuację w miarę zdobywanych
dążąc dalej, ku granicy węgierskiej 70 . środków. W nocy z 25 na 26 września odleciało z Mokotowa 11 samolotów
W tym czasie w lasach na zachód od Krasnegostawu zebrała się dość i dwa szybowce, kierując się na Węgry. Na jednym z nich mjr dypl. Wyrwicki
liczna tzw. „grupa czterech pułkowników", której początek dała przyby­ wywiózł ppłka pil. M. Iżyckiego, późniejszego dowódcę polskiego lotnictwa
ła tu z Kowla jednostka płka dypl. L. Koca. Następnie dołączył do niej w Wielkiej Brytanii, oraz ppłka dypl. Piaseckiego, b. kierownika placówki
oddział płka W. Filipkowskiego, dowódcy piechoty 1 DP Leg., który wywiadowczej w Katowicach. Tą drogą też gen. Rómmel przesłał żądanie
powstał z połączenia się grupy „Brześć" ppłka A. Horaka, 77 pp ppłka dalszych rozkazów 7 3 .
A. Nowosielskiego z 19 brygady oraz resztek 145 pp ppłka J. Korkiewicza. W tym czasie nad Warszawą już od dwudziestu czterech godzin rozszala­
ło się piekło ognia wszystkich broni, głównie artylerii i moździerzy,

230 231
a od rana 25 września dołączyły do tego naloty ciężkich bombowców i nur­ 7
gą \ Nieprzyjaciel prowadził na zgrupowanie przez cały dzień silny ogień
kowców o niebywałym dotychczas natężeniu. W ataku tym wzięły udział nękający, zarówno lotniczy, jak i artyleryjski. Na odcinku środkowym
obydwie działające w Polsce floty powietrzne. Na osobiste polecenie próby natarcia zaznaczyły się jedynie na placówkę „Agril".
Hitlera niemiecka Luftwaffe i artyleria wszelkich kalibrów, idąc ze sobą Natomiast południowy odcinek ppłka K. Galińskiego, był na całej swej
w zawody, postanowiły zniszczyć polską stolicę. Główne uderzenie ogniowe szerokości, od fortu Mokotowskiego do fortu Czerniakowskiego widownią
skierował nieprzyjaciel na Śródmieście. Pod kruszącą siłą pocisków ciężkiej energicznych działań zaczepnych piechoty i czołgów nieprzyjaciela. Fort
artylerii i bomb burzących zapadały się frontony i oficyny kamienic, a roje Mokotowski jeszcze w przeddzień został silnie zbombardowany, a w nocy
bomb fosforowych wzniecały pożary. Już poprzedniego dnia uszkodzono obłożony ogniem ciężkiej artylerii. Dowództwo odcinka utraciło z nim łącz­
wodociągi i elektrownię. Brak wody oraz intensywny i ciągły ogień artylerii ność. Według oceny ppłka Galińskiego część załogi broniła się jeszcze
uniemożliwiały akcję ratunkową 7 4 . Dalekonośna artyleria najcięższa od wewnątrz fortu, na wałach jednak był już nieprzyjaciel. Polska obsada
24 września ostrzeliwała z prawego brzegu Wisły Zamek. Nieliczna polska utrzymała się tylko na zachód od fortu. 26 września przed południem fort
artyleria przeciwlotnicza próbowała stawić czoło nalotom, ale gęste znalazł się w ręku wroga.
dymy pożarów przesłaniały cele. Do walki stanęły również kompanie ceka- Już za dnia nieprzyjaciel zdobył Królikarnię i wcisnął się na fort
emów przeciwlotniczych, zwłaszcza gdy powietrzni piraci, zachęceni bez­ Legionów Dąbrowskiego, odrzucając znajdującą się tam placówkę piechoty
karnością swej niszczycielskiej akcji, obniżali się ponad dachy kamienic tudzież wspierający ją szwadron rtm. E. Ksyka z Podolskiej Brygady
i razili ludność z broni pokładowej. W walce tej strącono 13 samolotów. Kawalerii. Fort i osiedle Czerniaków, jak również Siekierki znajdowały
Ludność po chwilowym osłupieniu ochłonęła z przytłaczającego wraże­ się nadal w ręku Polaków. Na Czerniakowie walczył oddział ochotniczy
nia. Ratowała rannych i zasypanych, zrzucała z dachów bomby zapala­ kpt. Zbijewskiego, kompania batalionu „Ordona" i kompania 360 pp.
jące, dusząc w zarodku zarzewie pożarów. Niemcy nie oszczędzali także W Siekierkach — kompania z 15 dywizji pod dowództwem por. Hołyszew-
szpitali. Jednak niestrudzeni lekarze i pielęgniarki, nie bacząc na pada­ skiego, 62 pp tej dywizji maszerował na pomoc pod dowództwem ppłka
jące wokół bomby i rozrywające się pociski, nieśli pomoc rannym, wyko­ Heilmana-Rawicza z Powązek 7 6 .
nując konieczne operacje i zabiegi. Pierwsze linie walki były na ogół W ciągu dnia zaznaczył się wyraźnie główny wysiłek nieprzyjaciela
słabiej bombardowane, z wyjątkiem punktów, na które miała uderzyć na północy i na południu Warszawy lewobrzeżnej. Natomiast na Pradze
piechota niemiecka. poza kontynuowaniem ognia artylerii przeciwnik zachował się biernie.
W nocy z 24 na 25 września oddziały niemieckiej 19 dywizji, po wielo­ Niemcy przerzucali swe siły żywe z prawego brzegu Wisły na lewy, aby
godzinnym przygotowaniu artyleryjskim i lotniczym, uderzyły na Osiedle stworzyć punkt ciężkości w centrum polskiej obrony. Dwa razy krótszy
Łączności Babice, bronione przez III batalion 26 pp pod dowództwem odcinek Pragi miał dwukromie większe siły niż obszerny front obronny
mjra J. Decowskiego. Niemcom udało się przejściowo wtargnąć w polską na zachodnim przedmościu, był więc w istocie czterokrotnie silniejszy.
pozycję, jednakże natychmiastowe przeciwuderzenie kompanii odwodo­ Gdy więc sił niemieckich ubywało, patrol 20 polskiej dywizji doszedł
wej, którą poprowadził osobiście mjr Decowski, wyparło nieprzyjaciela 25 września ze swych stanowisk na Pradze aż do Ząbek, o 5 kilometrów
i odrzuciło go na podstawy wyjściowe. Dalej na północ silny ogień artylerii od głównej pozycji obronnej 7 7 . Niemcy rezygnowali zatem z bezpośredniego
niemieckiej kierował się z Gaci i Klaudyna I i II na Wawrzyszew, gdzie był szturmu Pragi, aby wzmocnić uderzenie na Warszawę od zachodu. 26 wrze­
rozwinięty 61 pp pod dowództwem ppłka J. Popka. Około godziny 16 śnia zrzucili nowe ulotki, grożąc dalszym terrorem wobec ludności:
wyszło z Gaci i Klaudyna natarcie — zatrzymane przez obrońców. Oba pułki „Mieszkańcy miasta Warszawy.
północnego odcinka: 60 i 61 pp, były przez szereg godzin pozbawione Jesteście ze wszystkich stron okrążeni! Stawianie dalszego oporu
łączności ze swym dowódcą, ppłkiem W. Tewzadze, na placu Inwalidów. jest bezskuteczne. Kogo się zastanie z bronią, będzie rozstrzelany (!) Za
Aktywność wysuniętego zgrupowania ppłka Okulickiego powstrzymała każdego niemieckiego żołnierza, który padnie w Warszawie, zostanie roz­
nieprzyjaciela od prób przełamania pozycji na jego kierunku. Przeciwnie, strzelanych dwudziestu z was.
IV batalion 360 pp mjra Piękosia wykonał zapowiedziany wypad nocny, O ile będzie stawiany opór, miasto zostanie przez naszą artylerię i lotnic­
podpalił cegielnię Odolany i zniszczył gniazdo cekaem wraz z obsłu- two zupełnie spustoszone.

232 233
Wyślijcie odpowiedzialnych obywateli do naszego wojska na szosie,
prowadzącej do Raszyna, by oddali miasto i aby was uchronili od znisz­
czenia.
Generał, dowódca miasta Warszawy".

Tym przedwcześnie mianującym się dowódcą Warszawy był gen.


von Cochenhausen, dowódca 10 niemieckiej dywizji. Ukazywał on niedwu­
znacznie perspektywę represji, gdyż w Warszawie żołnierze niemieccy ginęli
już od szeregu dni.
Rozkaz podpisany przez szefa sztabu 8 armii, gen. H. Felbera, naka­
zywał zmniejszenie ognia. Ta „zmniejszona od 26 września dotacja" prze­
widywała w ciągu godziny 120 pocisków na haubicę lekką oraz 60 pocisków
na haubicę ciężką, czyli cztery ciężkie wybuchy na minutę — z jednej
tylko baterii ciężkiej Niemców, a co najmniej 4 tysiące wybuchów w ciągu
minuty ze wszystkich baterii lekkich, ciężkich i najcięższych o kalibrach
od 100 do 210 milimetrów 78 . W tym czasie na stanowiskach większości
polskich baterii znajdowało się już tylko po kilkanaście pocisków na działo,
artyleria przeciwlotnicza zupełnie nie miała amunicji. W tym jednym
dniu Niemcy wystrzelili więcej pocisków artylerii, niż ich Polacy mieli
od początku do końca oblężenia.
Jednakże w owym dramatycznym dniu 26 września powstaje jeszcze
jedna wielka jednostka obrony Warszawy —jako odwód w rękach dowódcy
armii gen. Rómmla. Jest to odtworzona 13 dywizja płka dypl. Kalińskiego,
zorganizowana z resztek 13, 19 i 29 dywizji z armii „Prusy", które utworzyły
43 pp pod dowództwem mjra Z. Rylskiego, oraz z dwu pułków Warszawskiej
Brygady Robotniczej, zorganizowanej staraniem M. Niedziałkowskiego.
Były to: 1 Robotniczy Pułk Piechoty pod dowództwem kpt. Rudolfa Rodego
i 2 Robotniczy Pułk Piechoty — mjra S. Chudyby. Dowódcą piechoty
dywizyjnej tej nowej jednostki w sile 6 batalionów został ppłk F. Kubicki,
dowódca bohatersko walczącego pod Ujazdem 43 pułku strzelców bajoń­
skich 7 9 . W Cytadeli zebrano ponad 2000 żołnierzy 14 dywizji; oddział
tej dywizji w sile kompanii z dwoma działkami przeciwpancernymi zorgani­
zowany przez kpt. Ludwika Śnitkę walczył już na odcinku „Bielany".
W drugim dniu szturmu niemieckiego na wszystkich odcinkach zachod­
niego przyczółka sytuacja była pełna napięcia. Na północy nieprzyjaciel
opanował cmentarz w Wawrzyszewie; dopiero o godzinie 7 rano 61 pp ode­
brał go w przeciwuderzeniu. Na Bielanach Niemcy usadowili się na wale
strzelnicy, a próby spędzenia ich siłami 60 pp nie powiodły się. Rwała
się nieustannie łączność z wyższymi dowództwami — meldunki i rozkazy
przesyłano przez oficerów łącznikowych. Nieznany był los III batalionu
24. Bitu.i warszawska 24—27 wrzeinia 26 pp mjra Decowskiego na wysuniętym ośrodku oporu „Babice". Całe

235
osiedle pokrywała gęsta chmura dymu i kurzu, a nieustanny grzmot potężne­ gniazda ogniowe Niemców zatrzymały dalsze posuwanie się Polaków
go ześrodkowania artyleryjskiego nasuwał obawę, że nikt żywy z tego i zadały im duże straty: wielu zabitych, rannych oraz wziętych do niewoli.
piekła nie wyjdzie 80 . Cofnęła się również 1 kompania, gdyż nie doczekała się wsparcia ognio­
Dowódca odcinka północnego, ppłk Tewzadze, prosił o przysłanie jedne­ wego sąsiadów ani artylerii. Po tej krwawej kąpieli stan batalionu spadł
go majora i czterech poruczników — dowódców kompanii — w celu uzupeł­ do 13 oficerów, 136 szeregowych, 2 cekaemów i 2 erkaemów. W tym czasie
nienia strat poniesionych w nocy. Oddziały żądały smaru do broni maszy­ 9 kompania z drugiej strony fortu natrafiła na silny opór niemiecki
nowej, gdyż brak jego powodował zacinanie się mechanizmów. Tymczasem na wale, podczas gdy od skrzydła przydusił ją ogień flankujący cekaem.
z Bielan w nocy z 25 na 26 września dążył na linię walki 56 pp płka W. Ty­ W rezultacie z wypadu powrócił tylko dowódca kompanii i 20 strzelców.
czyńskiego. Z dworca Gdańskiego przyjęły go strzały dywersji. Na ulicach Wypad 56 pp trafił bowiem na przygotowane natarcie niemieckie 82 .
Traugutta i Czackiego wpadł pod nawałę ognia artyleryjskiego i poniósł
straty. Żołnierz sterany walkami i nieustannyłn marszem, bez zaopatrze­
nia i odpoczynku, szedł z determinacją przed siebie, ślepy i głuchy
na wszystko. Śródmieście zalewało morze płomieni szalejących pożarów. Na odcinek II batalionu 40 pp, rozwiniętego po obu stronach szlaku
Do sztabu w podziemiach PKO przy Świętokrzyskiej przybiegli oficero­ kolejowego, o godzinie 9.30 po silnym przygotowaniu artyleryjskim, które
wie z wiadomością, że z obu stron — wzdłuż Świętokrzyskiej i Marszał­ w perzynę obróciło stanowiska 4 i 6 kompanii, wyszło natarcie dwóch
kowskiej — zbliża się pożoga. Wszyscy wybiegli na ulicę. „Była godzina 21 — niemieckich batalionów. Kompanie poniosły pod huraganowym ogniem
opisuje swoje wrażenia gen. Rómmel. — Niebo czarne od dymów rozjaśniały artyleryjskim do 40% strat; resztki ich wycofały się do drugiego rzutu
płomienie szalejącego ognia. Marszałkowska zawalona była gruzami roz­ przy ulicy Częstochowskiej. Osaczony dookoła pluton 4 kompanii walczył
bitych domów, słupami tramwajowymi, poplątanymi z przewodami ele­ do godziny 17 na swych zasadniczych stanowiskach. Dowódca batalionu,
ktryczności. Wiatr pędził wzdłuż ulicy liście jesienne z drzew, a środkiem mjr A. Kassian, wprowadził do walki odwodową kompanię por. J. Jelenia.
jezdni jak duchy przesuwały się oddziały 25 DP, które szły z Żoliborza Jednak to uderzenie pociągnęło dalsze krwawe straty. Sam major padł
na Wolę. Żołnierze w szykach rozczłonkowanych, grupkami po kilkunastu, ciężko ranny, a następnie zmarł w Szpitalu Ujazdowskim, rany także
brnęli pogrzebowym krokiem na swoje pozycje. Oficerowie i podoficerowie odniósł por. J. Grzybowski, dowódca 4 kompanii. Na odcinek ten ppłk
pilnowali porządku. Chwilami przejeżdżały działka przeciwpancerne Kalandyk skierował chwilowo 9 kompanię 360 pp.
lub ciężkie karabiny maszynowe. Wszyscy szli w ponurym milczeniu, z oczu
Z wysuniętych pozycji zgrupowania ppłka Okulickiego widać było posu­
żołnierzy i twarzy oświetlonych pożarem wyzierało przerażenie [...] W nie­
wanie się piechoty niemieckiej po stronie południowej torów Włochy—War­
dużej odległości od nas przy konającym mężczyźnie klęczał ksiądz, udzie­
szawa. Toteż na południowe skrzydło mjra Piękosia rzucono część broni
lając ostatniej pomocy duchowej, obok szlochała kobieta z małym
maszynowej wraz ze zdobycznymi dwoma enkaemami do uderzenia w bok
dzieckiem, widocznie żona. Gdzie tylko nie spojrzeć, wszędzie widać było
nacierającego nieprzyjaciela. Nastawiony również na ten kierunek został
ogrom ludzkiego cierpienia i bezmiar nieszczęścia..." 81
odwód IV batalionu 360 pp w sile kompanii, a za wolskim cmentarzem
Pułk Tyczyńskiego chciał odbić fort Szczęśliwicki. O godzinie 3 dnia chrześcijańskim zebrały się cały oddział szturmowy mjra Zbrowskiego
26 września dwa bataliony stanęły na podstawach wyjściowych. I batalion i oddział pancerny kpt. Grąbczewskiego z zadaniem bocznego uderzenia
ruszył z rejonu remizy tramwajowej przez m. Szczęśliwice z zadaniem na nieprzyjaciela w wyłomie odcinka II batalionu 40 pp. Nie opodal z resztą
obejścia fortu od południa. Równocześnie 9 kompania III batalionu swej kompanii znajdował się por. Jeleń 8 3 .
uderzyła na wał północno-zachodni fortu, od strony kolei. Dalszym przed­ Uderzenie sił odwodowych wyszło o godzinie 16.30 w kierunku na paro­
miotem działania po obsadzeniu fortu miały być Włochy. Wsparcie artyle­ wozownię przedmieścia Czyste i zatrzymało na pewien czas nieprzyjaciela.
ryjskie miał zapewnić 47 dac, ogniem swych dział na fort. I batalion osiąg­ Jednak silny ogień osłonowy około dwóch dywizjonów niemieckiej artylerii
nął do świtu swoją 1 kompanią przecięcie się toru kolejowego z wsią Szczęśli­ zatrzymał z kolei na linii torów przeciwnatarcie polskie, zadając oddziałom
wice, pozostałe dwie kompanie posuwały się po obu stronach Szczęśliwie — duże straty. Dopiero o zmierzchu nastąpiło na tym kierunku dalsze działa­
nieco w tyle. Najbardziej wysunięta naprzód kompania napotkała tabory nie. Z sił 8 kompanii 40 pp został sformowany specjalny pluton szturmo­
nieprzyjaciela, które wzięła pod ogień. Lecz po rozwidnieniu pozostawione wy pod dowództwem por. Z. Pacaka-Kuźmirskiego, którego każda drużyna

236 237
została wyposażona w 3 erkaemy oraz w granaty ręczne. Pluton ten skiero­ wyjść tej samej nocy. Usadowił się on w drugim rzucie w gotowości do
wał się na parowozownię, natykając się po drodze na ciała poległych żołnie­ wypadu na Wilanów z chwilą zapadnięcia zmierzchu.
rzy 56 pp i lotników. Już po ciemku por. Pacak-Kuźmirski podszedł pod Ciężka to była noc dla walczącej ostatkiem swych zasobów i możliwości
parowozownię i w gwałtownym szturmie wybił, a częściowo rozproszył Warszawy. Zewsząd dochodził grzmot nie słabnącej kanonady. Zaczynały
załogę niemiecką 84 . Odcinek rozbitego II batalionu 40 pp przejął 56 pp, się chłody jesienne. Gryzący dym osiadał nad miastem, pełzał po bruku,
gdzie rzucono następnie 29 pułk strzelców ppłka Gryla. przesłaniając upiorne ruiny, gryzł w oczy i nozdrza. Z każdej niemal piwnicy
Przed południem 26 września padł fort Mokotowski. Podpułkownik dobywały się jęki. Kilkadziesiąt tysięcy rannych osób cywilnych tłoczyło
Galiński poprowadził osobiście natarcie oddziału złożonego z oficerów się bez opieki i opatrunków w szpitalach, przytułkach, zakładach i przy­
i szeregowych 27 dywizji, aby poprawić położenie i odbić Królikarnię. godnych pomieszczeniach. Place i skwery pokryte krzyżami nadawały
W czasie tej akcji został jednak ciężko ranny, a później zmarł w szpitalu. miastu charakter wielkiego cmentarzyska 8 6 .
Dowództwo odcinka, jako czwarty z kolei dowódca, objął ppłk dypl. T. Da­ W podziemiach gmachu PKO przy ulicy Świętokrzyskiej odbyła się
niec. Upadek fortu Mokotowskiego umożliwił niemieckiej 46 dywizji podej­ tej nocy rada wojenna z udziałem przedstawicieli Komitetu Obywatelskiego.
ście pod pozycję obronną na skrzyżowaniu alei Niepodległości i ulicy Prezydent Starzyński, przedstawiając tragiczną sytuację ludności miasta,
Ursynowskiej, gdzie rozgorzały dalsze walki. Pozycję wzdłuż ulicy Puław­ rzekł:
skiej trzymał IV batalion marszowy 21 pp mjra M. Ducha. — Warszawa jako jednostka miejska nie istnieje...
W aktach armii „Warszawa" zachował się jako „dokument chwili" Bez wody i światła, bez żywności i opału, pod ciągłym ogniem artylerii
wzruszający list młodej dziewczyny, która dzieliła losy polskich żołnierzy oraz bombami burzącymi i zapalającymi lotnictwa — ludność stolicy mogła
na Mokotowie: „Kochany Tatusiu — pisała dziewczyna do ojca w Śród­ łatwo stać się pastwą epidemii. Nie było bowiem żadnych widoków na
mieściu. — Proszę iść zaraz do tego Pana od sztabu i powiedzieć: żołnierze opanowanie sytuacji. Z Pragi napływały wciąż alarmujące meldunki płka
z Mokotowa błagają o pomoc; duch żołnierza dobry, ale trzeba tam posłać Sosabowskiego o głodowaniu dziesiątków tysięcy ludzi i l .
pomoc: mdleją z niewyspania. Ul. Czeczota, Odyńca — bronią się. Niemcy Dla wojskowych podstawową sprawą był brak celu operacyjnego w dal­
nie mają siły: jeden Niemiec — jeniec powiedział, że mają na dwa dni szym podtrzymywaniu oporu. Generał Kutrzeba uważał, że Warszawa
amunicji. Niech Tatuś robi, co można. My czujemy się dobrze. Całuję. nakazane zadanie już spełniła, a dalszy opór byłby nieuzasadnionym
Halina". samobójstwem i niepotrzebnym mordowaniem ludzi, i niszczeniem mia­
Padł wysunięty ośrodek oporu na Czerniakowie, a jego bohaterski sta. Żadna ofensywa nie wyruszyła, ani się nawet nie zapowiadała. Nato­
i bezkompromisowy dowódca, kpt. artylerii Konstanty Zbijewski, odebrał miast perspektywa trwania w oblężeniu do wiosny nie miała żadnych szans
sobie życie. Załoga fortu Czerniakowskiego pod dowództwem ppor. rezer­ realizacji. Postanowiono skapitulować. Generał Rómmel wydał do wojska
wy Michała Gazickiego została w większości pogrzebana żywcem przez odezwę:
niemieckich saperów, którzy główną kazamatę wysadzili w powietrze. „Żołnierze.
Niemcy podsunęli się pod ulicę Chełmską. Wówczas dowódca odcinka Zwracam się do Was w chwili ciężkiej dla każdego żołnierza. Przed
„Sielce", mjr J. Rosiek, ruszył wzdłuż ulicy Czerniakowskiej z przeciwude- miesiącem niemieckie siły zbrojne rozpoczęły bez uprzedniego wypowie­
rzeniem, ale wobec przewagi ogniowej nacierającej tu 46 dywizji niemieckiej dzenia wojny działania bojowe. Z powodu przytłaczającej przemocy,
załamało się ono przy cmentarzu Czerniakowskim. Przez cały dzień trwały a przede wszystkim nieporównanej przewagi technicznej, wojsko nasze,
walki na przedpolu ulicy Chełmskiej, a jego ogniskiem była kaplica, przecho­ pomimo stawiania w walce mężnego oporu, było zmuszone do oddania
dząca w dniu tym kilkakrotnie z rąk do rąk .
85 kraju nieprzyjacielowi..." 88
Tymczasem „pan od sztabu" wysłał na odcinek południowy na pomoc 27 września rano delegacja polska z gen. Kutrzebą i płkiem dypl. A. Pra-
62 pp ppłka Heilmana-Rawicza, który jeszcze w nocy wyruszył z odległych głowskim udaje się w kierunku pozycji niemieckich z propozycją zawie­
Powązek. Jednak marsz pułku z armii „Pomorze" przez objęte pożara­ szenia broni. Jednak oddziały trwają w walce, chodzi bowiem o to, aby nie
mi miasto, poorane lejami od bomb i pocisków, poprzecinane barykadami podpisywać kapitulacji bezwarunkowej. Ostatnie akordy walk wrześnio­
napotykał duże trudności. Toteż jego przeciwuderzenie nie mogło już wych w stolicy należały głównie do przybyłych znad Bzury oddziałów
armii „Poznań" i „Pomorze". Na północy nieprzyjaciel przeniósł swój

238 239
Na odcinku południowym wyszedł w ciągu nocy do akcji wypadowej
62 Pułk Dzieci Bydgoskich ppłka Heilmana-Rawicza ". Wywiązały się
tu uporczywe walki wzdłuż ulicy Belwederskiej, gdzie w ostatniej ich fazie
wkroczył skierowany przez gen. Czumę z odwodu III batalion 145 pp pod
dowództwem ppłka L. Smolarza, odrzucając niemieckie oddziały daleko na
przedpole. Równocześnie na Pradze godny swej nazwy 21 Pułk Dzieci War­
szawy pod dowództwem płka dypl. S. Sosabowskiego przeszedł do przeciw-
akcji wzdłuż ulicy Grochowskiej 92 . Dziś w tym miejscu stoi kamień pamiąt­
kowy, a prochy płka Sosabowskiego spoczęły na Powązkach. Trwał również
opór na Mokotowie w rejonie ulic Odyńca i Czeczota, gdzie o godzinie
23 przedarł się nieprzyjaciel, lecz został odrzucony. Na przedpolu pozostało
sporo rozbitych czołgów i dział. W tej sytuacji 27 września od godziny 12
nastąpiło przerwanie walk. Lecz na odcinku Pragi płk Sosabowski jeszcze
w meldunku sytuacyjnym z 18.30 donosił o ostrzelaniu przez Niemców
sanitariuszy, którzy zbierali na przedpolu zabitych i rannych.

Upadek centralnych ośrodków oporu (28—29 września)

Warszawa i Modlin z dniem 30 września przechodziły w posiadanie


26. Por. Jan Górski, 27. Por. Eugeniusz Kosiacki, Niemców. Na podstawie umowy kapitulacyjnej oficerowie „w uznaniu
dowódca II baonu 61 pp dowódca 1 komp. 59 pp
dzielności" mieli, zachowując broń boczną, pójść do honorowej niewoli,
natomiast szeregowi po załatwieniu identyfikacji i „formalności" otrzy­
wysiłek na pozycję „Bielany", bronioną przez 60 pp ppłka dypl. S. Mał- mywali zapewnienie zwolnienia do domu. Rozkaz o przerwaniu ognia i roz­
ka. Prawe skrzydło obrony zostało zepchnięte na klasztor, reszta pułku poczęciu rozmów kapitulacyjnych został też wysłany za pośrednictwem
cofnęła się do zabudowań CIWF-u, trwając nadal w obronie. Na pozycji mjra dypl. K. Riedla do dowódcy Modlina, gen. Thommee, a także przeka­
„Wawrzyszew" 61 pp odpierał wielokrotnie powtarzane natarcia niemie­ zany drogą radiową do wiadomości kontradmirałowi Unrugowi na bronią­
ckie. 'W jednym z ostatnich przeciwuderzeń padł ranny dowodzący bata­ cym się jeszcze Helu.
lionem por. Górski, ostateczne jednak przełamanie zlikwidowała bateria Modlin znajdował się w tym czasie w przededniu szturmu generalnego.
piesza 15 pal pod dowództwem kpt. Berezowskiego 89 . Od 26 września wzmogło się bombardowanie Luftwaffe, a karuzela około
Głównym ogniskiem walki ostatniej nocy była Ochota. Pułkownik 20 samolotów wyłaniała się stale zza chmur od rana do nocy 9 3 . Z chwilą
Porwit postanowił tu odbić domy między ulicami Częstochowską a Opa- nastania ciszy ogniowej w Warszawie Luftwaffe całą swą siłą runęła na
czewską i odzyskać przedni skraj pozycji. Do działania przystąpił 29 pp twierdzę modlińską. Dołączył się do tego koncertu nieustanny huragan
ppłka Gryla dwoma swoimi batalionami: II — mjra A. Kubosza — po osi ognia artyleryjskiego, obracając w perzynę budynki i fortyfikacje oraz
ulicy Szczęśliwickiej i III — mjra B. Wodeckiego — po osi ulicy Białobrze- niszcząc całkowicie połączenia dowództwa z oddziałami. 27 września
skiej. Wsparcia artyleryjskiego nie było z powodu wyczerpania amunicji. między godziną 14 a 16 ruszyło na kierunku Zakroczymia natarcie piechoty
Natarcie ruszyło 27 września przed świtem; zostało zatrzymane morderczym pod pancerzem ognia maszynowego i miotaczy płomieni. Wyglądało to już
ogniem z umocnionych zabudowań, a straty polskie osiągnęły liczbę na szturm generalny. Oddziały polskie goniły w tym czasie ostatkami amuni­
400 zabitych i rannych 9 0 . cji, a do moździerzy i granatników nie posiadały jej wcale. Pozostały
Fort Bema trzymał I batalion 144 pp pod dowództwem mjra J. Skwar- tylko kolby i bagnety. Przed zmierzchem wróg znowu rozrzucił ulotki.
Ogień niemieckiej artylerii huczał przez całą noc z 27 na 28 września.
nickiego.

1 6 — Bitwy polskiego Września, t. II 241


240
Przestały już istnieć stanowiska i okopy, wszystko leżało przeorane
pociskami artylerii. Nocy tej w sztabie gen. Thommee zebrali się na odprawę
wyżsi dowódcy załogi modlińskiej. Byli tu generałowie Małachowski
i Drapella, Cehak i Bończa-Uzdowski, pułkownicy Staich i Furgalski oraz
wielu innych oficerów. Dla wszystkich stawało się jasne, że zbliża się kres
oporu. Generał Thommee rozkazał przygotować wnioski odznaczeniowe
na order Virtuti Militari i Krzyż Walecznych. Obecnego płka Czyżewskiego
osobiście dekorował zdjętym z własnej piersi krzyżem Virtuti Militari.
Ze wzruszeniem ocenił postawę 2 pułku piechoty Legionów, jego wysoki
stan, sięgający jeszcze w tej chwili tysiąca żołnierzy, licznie wyniesioną
z odwrotu broń. W obronie pułk ten zajmował odcinek po obu stronach
szosy zakroczymskiej, na którym stale gorzały walki z dywizją pancerną
„Kempfa".
W dniu 27 września został płkowi Czyżewskiemu podporządkowany
również 4 pp Leg. ppłka B. Laliczyńskiego, przedstawiający siłę dwóch
kompanii, z których jedna pod dowództwem por. rez. Jana Zająca ubezpie­
czała ugrupowanie obronne wzdłuż skarpy wiślanej, druga zaś pod do­
28. Kpt. Wojciech Dorant,
wództwem por. Batki wysunięta była na przedpole — aż poza klasztor dowódca kompanii 2 pp Leg.
zakroczymski. Odcinek od skarpy po Zakroczym obsadzała kompania
por. J. Wójcika, północno-zachodni skraj tej miejscowości trzymał kpt.
W. Dorant, dowódca 7 kompanii. Jemu też podlegała obsada fortu
nr I z ppor. rezerwy S. Nowakowskim 9 4 .
28 września rano mjr K. Riedl przywiózł wiadomość o kapitulacji War­
szawy. Generał Thommee i płk Staich chcieli się bić dalej. Pułkownik de
Laveaux uważał, że to już koniec. Wreszcie zdecydowano podjąć rozmowy
o zaprzestaniu walki. Dowódca korpusu oblężniczego, gen. Strauss, skwa­
do polskich stanowisk i z miotaczami płomieni wtargnęli do fortu. W ogniu
pliwie przyjął polskich parlamentariuszy. Niemcy bardzo się spieszyli,
tej strasznej broni zginęli kpt. Dorant i szef jego kompanii, st. sierż. Drechny,
aby zakończyć działania w Polsce. Przerwanie ognia oznaczono na godzi­
zginęło kilku' innych oficerów oraz wielu szeregowych i podoficerów.
nę 7. Załoga Modlina otrzymała lepsze warunki niż Warszawa. Oficero­
Nikt nie rozumiał, co się dzieje. Grupa szturmowa dywizji „Kempfa"
wie — zachowując honory i broń boczną — mieli być na równi z szere­
parła zbrojnie naprzód, choć miała dopiero dnia następnego, 29 września,
gowymi zwolnieni do domu, nadto zachowywali prawo do posiadanych
95 wejść do twierdzy. Ale to nie koniec dramatu. Kiedy niemieckie tyraliery
środków lokomocji i maszyn biurowych . Prócz nadania orderu odznaczo­
wpadły w rejon kompanii por. Wójcika i kpt. Doranta, kompania por.
no 138 oficerów i szeregowych 2 pp Leg. Krzyżem Walecznych, w tym 6 ofi­
Batki otworzyła silny ogień flankowy, kładąc pokotem wielu żołnierzy
cerów, 5 podoficerów i 21 legionistów pośmiertnie.
ss-owskich formacji dywizji „Kempfa". I tu rozwinęła się zażarta walka 9 6 .
Zbliżał się moment poddania twierdzy, lecz ogień niemiecki bynaj­
Wreszcie opór polskiej załogi wstrzymano. Lecz wówczas Niemcy
mniej nie cichł. Także nie wszystkie oddziały polskie wywiesiły flagi. Z wysu­
rozpoczęli odwet, i to bynajmniej nie dochodząc winy. Wszystkich ujętych
niętymi pozycjami na forcie nr I ppor. Nowakowskiego i za klasztorem
rozstrzeliwali na miejscu. Porucznik Wójcik tylko przypadkowi zawdzięczał,
zakroczymskim nie było łączności. Kapitan Kowalczyk z wielkim ryzykiem
że ominął go los całego oddziału. Poprzedniego dnia został ciężko ranny
zdołał przez gońców przekazać rozkaz do fortu nr I. Jednak natarcie
i odszedł do szpitala, dowództwo po nim przejął por. K. Najnert — roz­
niemieckie rozwijało się w pełni. Już po wywieszeniu flag Niemcy podeszli
strzelany dnia tego wraz z żołnierzami. Do szpitala doczołgał się ranny
w czasie akcji szef kompanii Wójcika, st. wachmistrz St. Jasiukiewicz,
242
243
przynosząc nieprawdopodobną wiadomość97. Kiedy płk Czyżewski dowie-
dział się O tych wydarzeniach, zaprotestował wobec niemieckiego majora,
dowódcy oddziału. Major cynicznie oświadczył, że on tylko wymierza
sprawiedliwość w zastępstwie polskiego dowództwa, które już nie ma władzy
nad swym wojskiem. A wojsko to dopuściło się złamania układu o zaprze­
staniu działań bojowych 9 8 .
Pod Zakroczymiem można oglądać cmentarz rozstrzelanych 500 pol­
skich żołnierzy, którzy jeszcze trzy godziny po zawieszeniu broni prowa­
dzili bezwzględną walkę i zostali ostatecznie obezwładnieni przez nie­
przyjaciela, który uderzył na nich z tyłu, od strony poddanej twierdzy ".
Oficerowie 2 pułku piechoty Legionów z pikiem Czyżewskim na czele
zostali wywiezieni samochodami w stronę Korczewa i ustawieni pod ścianą
lasu, zapewne w zamiarze rozstrzelania. Dopiero po jakimś czasie goniec
przywiózł rozkaz odesłania ich wraz z resztą wojska do Działdowa ' 0 0 .

O tym, jaki był duch obrońców pod koniec zmagań z agresorem, świad­
czą protesty, z którymi spotkał się rozkaz kapitulacyjny gen. Rómmla pod
Warszawą. Poszczególne oddziały na odcinkach obronnych nie chciały
składać broni. Dopiero interwencja bezpośrednich dowódców, którzy
przedstawili cały tragizm sytuacji i bezsens dalszej walki, skłoniły żołnie­
rzy do posłuchu.
Na skutek nieprzejednanej postawy mas żołnierskich zdarzył się w do­
wództwie, armii „Warszawa" wypadek, w wyniku którego gen. Rómmel
omal nie postradał życia. Oto 29 września zgłosił się podchorąży, jakoby
o nazwisku Piłsudski. Generał, sądząc, że jest to ktoś z rodziny nieżyją­
cego marszałka Piłsudskiego, kazał podchorążego wpuścić. Do pokoju
wmaszerował żołnierskim krokiem podchorąży w pełnym rynsztunku
bojowym z karabinem w ręku. Lecz widocznie zbyt wiele sił duchowych
kosztowała go sama decyzja stawienia się przed obliczem generała. Kiedy
bowiem Rómmel zapytał, skąd przychodzi, podchorąży zamiast odpowiedzi
rozpłakał się. Był to czas niezwykły, dlatego też i niezwykłe mogły być
reakcje. Generał Rómmel, który miał niewiele starszego syna w wojsku,
poczuł się wobec młodego człowieka bardziej ojcem niż wysokim przełożo­
nym. Podszedł do podchorążego i objął go. Wówczas podchorąży wyjaśnił,
że przychodzi z okopów, gdzie zawsze byli zwycięzcami, odparli wszystkie
ataki Niemców i przy każdym zetknięciu górowali nad nimi pod każdym
względem.
— Dlatego też nieszczęsny rozkaz o kapitulacji — zameldował genera­
łowi — niesłychanie wszystkich zaskoczył i przeraził.
Kiedy generał spokojnie wytłumaczył młodemu człowiekowi, w jakiej

245
sytuacji faktycznie znalazł się kraj, kiedy przekonał, że dalszy rozlew krwi Tymczasem pytanie generała Rómmla o rozkazy złożył przybyły na
nie ma sensu, podchorąży wyjął spod munduru pistolet i rzucając go na Węgry podpułkownik Iżycki w polskim ataszacie w Budapeszcie, skąd
natychmiast zostało przekazane do Rumunii. Attache polski w Bukaresz­
stół wykrzyknął:
cie, ppłk dypl. T. Zakrzewski, udał się do internowanego już w Craiowej
— Ja nic nie wiedziałem. My tam, w kompanii, nic nie wiemy. Myślałem,
marszałka Śmigłego-Rydza i tam otrzymał własnoręcznie napisany rozkaz,
że pan generał nas zdradził. Przyszedłem, ażeby zastrzelić pana generała.
aby Warszawa trwała w obronie tak długo, „jak starczy zapasów żywności
Proszę mnie oddać pod sąd polowy "". i amunicji". Rozkaz ten z datą 26 września nadał ppłk Zakrzewski drogą
Ten biedny i tragiczny Kordian 1939 roku był symbolem setek tysięcy radiową do Paryża, skąd miał być przekazany funkcjonującym jeszcze
żołnierzy, dla których klęska po obietnicach olśniewających zwycięstw kanałem do Warszawy. Attache wojskowy w Paryżu rozkazu tego do War­
była zjawiskiem niepojętym... szawy nie przekazał, gdyż na tym gruncie już nie uznawano Śmigłego-Ry­
dza za Naczelnego Wodza.
Ostatnie dni wolnej jeszcze Warszawy były widownią wielu spięć drama­ W tym czasie walił się ostatecznie w gruzy skompromitowany system
tycznych o dużej sile. 28 września gruchnęła wieść, że do stolicy przyleciał sanacyjny — nie bez wpływu ambasadora francuskiego Leona Noela, który
wysłannik Śmigłego-Rydza. Zrozumiałe było zainteresowanie dowództwa wykorzystując swoje stosunki w Bukareszcie, spowodował internowanie
armii. Jakie przywozi rozkazy? Przy okazji odlotu ppłka Iżyckiego na Śmigłego-Rydza i ministra Becka, aby ułatwić powstanie rządu polskiego
Węgry gen. Rómmel wysłał do Śmigłego-Rydza pytanie, jak długo Warsza­ w Paryżu ze znanym ze swych profrancuskich sympatii gen. Władysławem
Sikorskim na czele 1 0 4 . Równocześnie dotychczasowy prezydent Polski
wa ma się bronić. Gdyby wysłannik przywiózł rozkaz walki, to można by
Ignacy Mościcki, posiadający obywatelstwo szwajcarskie, zdecydował się
zerwać zawieszenie broni; jeszcze Niemców nie było w Warszawie, jeszcze
z niego skorzystać. Na zasadzie konstytucji z 1935 roku przysługiwało
wojsko na pozycjach. Wiele godzin upłynęło, zanim wysłannika znaleziono.
mu — w trudnej sytuacji dla kraju — prawo wskazania swego następcy.
Od niego jako naocznego świadka dowiedziano się o przekroczeniu przez
Nie obeszło się przy tej okazji bez komplikacji znacznie wyższego rzędu
Naczelne Dowództwo granicy rumuńskiej.
niż z majorem Galinatem. Ustępujący prezydent Mościcki jako przyszłą
— Jakie rozkazy przysyła marszałek? — zapytał generał Rómmel.
głowę państwa wskazał generała Wieniawę-Długoszowskiego, wieloletniego
Z odzieży wysłannika wydobyto rozkaz, który brzmiał:
adiutanta i ulubieńca marszałka Józefa Piłsudskiego, a później dowódcę
„Posyłam mjra Galinata do Warszawy celem zorganizowania podziem­
dywizji kawalerii, przed samą wojną wysłanego na stanowisko ambasa­
nej organizacji polskiej, do walki z Niemcami. Obejmie on dowództwo
dora do Rzymu. Wybór ten wywołał oburzenie politycznych kół francuskich
i kierownictwo. i polskich w Paryżu. Mościcki musiał wycofać się ze swej decyzji i władzę
Naczelny Wódz prezydencką przekazał na ręce Władysława Raczkiewicza, byłego wojewo­
marszałek Śmigły-Rydz 26.9.39" dy pomorskiego, wielokrotnego ministra i przedstawiciela Polski za grani­
cą.
Przylot wysłannika Śmigłego-Rydza z Bukaresztu na dobrym aparacie
Była to tragiczna ilustracja stosunków panujących w polskim Naczel­ „sum" ukazał perspektywę dalszej ucieczki za granicę. O północy pilot
102
nym Dowództwie w 1939 roku . Wśród ogólnego osłupienia pierwszy samolotu kpt. inż. St. Riess zameldował w sztabie armii „Warszawa"
przyszedł do siebie generał Rómmel. Wziął do ręki kawałek jedwabiu gotowość do startu i rokował nadzieję pomyślnego dotarcia do Bukaresztu.
z rozkazem Śmigłego i, zwracając się do wszystkich obecnych, powiedział: Jakkolwiek perspektywa wyrwania się z oblężonej Warszawy była bardzo
— Jest to rozkaz marszałka do mnie. Ponieważ jestem na miejscu, kusząca, to jednak gen. Rómmel obawiał się, że opuszczenie przez
w Warszawie, lepiej orientuję się w sytuacji, lepiej znam ludzi. Dla dobra dowódcę posterunku w tak niepewnej chwili mogłoby spowodować niewy­
sprawy jako obecnie najstarszy dowódca nie uznaję nominacji majora konanie przez Niemców warunków kapitulacji. Z jednej strony stała bowiem
Galinata i wyznaczam obecnego tu generała brygady Michała Tokarzew- 100-tysięczna masa bezbronnego, wygłodniałego żołnierstwa polskiego,
skiego na dowódcę Polskiej Organizacji Podziemnej. — Przy tych słowach z drugiej dysząca chęcią odwetu, nakarmiona i uzbrojona po zęby armia
spalił nad świeczką kawałeczek jedwabiu z rozkazem marszałka Śmigłego 103 .

247
246
agresora. Najmniejsza iskra mogłaby wywołać wybuch o nieobliczalnych Floty zatrzymał w pierwszym okresie wszystkie okręty podwodne w pobliżu
skutkach, pomnażając zbędne ofiary. Helu. Dopiero 5 września, gdy przekonano się, że Niemcy nie noszą się
Generał odrzucił propozycję, uczynił tak również gen. Kutrzeba. Z kolei z zamiarem wysadzenia desantu, przesunięto okręty podwodne na pełne
morze 10ć .
zwrócono się do Stefana Starzyńskiego, który właśnie był w dowództwie,
konferując z szefem szlabu, płkiem Pragłowskim, i generalnym kwatermi­ Pierwsze natarcie niemieckie 42 pułku Grenzwache i 5 pułku kawalerii
strzem, ppłkiem M. Kułakowskim, w sprawie pomocy dla ludności. Odlot od strony lądu wyszło na Hel wieczorem 10 września. Kompania spieszonych
Starzyńskiego był szczególnie wskazany, gdyż zemsta Niemców za ostre lotników po likwidacji bazy lotniczej w Pucku opóźniała nieprzyjaciela,
wystąpienia radiowe prezydenta walczącej Warszawy była zupełnie pewna. wycofując się ku nasadzie półwyspu pod Wielką Wsią. Trzon sił lądowych
Jednak bohaterski prezydent postanowił trwać do ostatka. na Helu stanowiły piechota i artyleria nadbrzeżna. Najwyższą wartość
— Nie, panie generale — odrzekł Starzyński — bardzo dziękuję za to, bojową posiadał dowodzony przez mjra Jana Wiśniewskiego batalion
że pamięta pan o mnie. lecz tak jak pan nie chce zostawić swoich żołnierzy, 7 pułku KOP, któremu podporządkowano dwie kompanie rezerwowe nr
tak i ja pozostanę wśród swoich warszawiaków 1 0 5 . 12 i 13, utworzone na krótko przed wojną, oraz dwie kompanie lotników
Na jego pomoc czekało 50 tysięcy rannych i milion wygłodniałych, z Pucka. Artyleria obrony składała się z siedmiu baterii nadbrzeżnych
w znacznej części bezdomnych obywateli powalonego przez agresora miasta. i dywizjonu artylerii przeciwlotniczej. Najbardziej wartościową jedno­
Jesienią 1939 roku Starzyński wraz z byłym posłem Niedziałkowskim, byłym stkę ogniową stanowiła bateria cyplowa im. Laskowskiego, która odegrała
marszałkiem sejmu Ratajem i wielu innymi działaczami politycznymi został zasadniczą rolę nie tylko w obronie półwyspu, ale w walce z flotą niemiecką
przez Niemców aresztowany i osadzony w więzieniu w Berlinie, skąd już i w zażartych bojach o Kępę Oksywską. Była ona kręgosłupem polskiej
nie wrócił. Niedziałkowskiego i Rataja rozstrzelano w Palmirach. obrony w rejonie Zatoki Gdańskiej.
Samolot odleciał do Rumunii bez żadnego z przywódców bohaterskiego Dzień 11 września zaznaczył się dużym ożywieniem działań w rejonie
oporu Warszawy przeciw hitlerowskiej agresji. Generał Rómmel zarządził Wielkiej Wsi. Kompania lotników uderza niespodzianie rano tego dnia
jeszcze tej nocy odprawę dowódców w sprawie kapitulacji. Zawieszenie na oddział 5 pułku kawalerii i odrzuca go ze stratami. Wkrótce po połud­
broni zaczynało powoli wchodzić w życie, jednakże w różnych miejscach niu następuje przeciwnatarcie 42 pułku Grenzwache, lecz na pomoc
linii obronnych słychać było jeszcze strzały karabinów i cekaemów: zbyt przybywa z Jastarni 12 kompania. Polacy muszą wytrzymywać nieustanny
wielka była nieufność i nienawiść do nieprzyjaciela. ostrzał nisko latających wodnopłatów 506 dywizjonu niemieckiego lot­
nictwa przybrzeżnego i odpierać równocześnie nacisk wielokroć przeważa­
jących sił naziemnych 1 0 7 . Nadto na pomoc Niemcom przychodzi zdrada
miejscowego volksdeutscha, który wyprowadził swych pobratymców na tyły
Ostatnie akordy walk nad Bałtykiem.
polskiej obrony. Inny konfident, zbiegłszy w nocy do 42 pułku Grenzwache,
Obrona „samotnego półwyspu" odkrył przed Niemcami tajemnicę zapory minowej z głowic torpedowych
w rejonie Chałupy—Kuźnica, nastawionej na wysadzenie w chwili gdy
podejdzie większa ilość broni pancernej 108 . W rezultacie jednak informacje
Na najodleglejszym cyplu Rzeczypospolitej nadal powiewała biało-czerwo­ te osłabiły zapał ppłka Wutha i front helski ustabilizował się na przeszło
na flaga i grzmiały wystrzałami działa polskie. Była to obrona Rejonu dwa tygodnie.
Umocnionego Hel. Jako miejsce postoju Dowództwa Floty z kontradmira­
łem Józefem Unrugiem i baza Morskiej Obrony Wybrzeża był bez porówna­ Zbliżanie się frontu lądowego do Wybrzeża uaktywniło działania
nia lepiej wyposażony niż Lądowa Obrona Wybrzeża w Gdyni. Na głównej morskie w Zatoce. Po południu 12 września na prośbę oddziałów lądowych
linii oporu w Jastarni znajdowały się umocnienia betonowe, które czyniły na Kępie wypłynął z Jastarni kryjący się tam dywizjon polskich trałowców
z Helu twierdzę nie do zdobycia. Toteż Niemcy po doświadczeniach walk („Czajka", „Rybitwa" i „Jaskółka"), podszedł na odległość 2,5—3 kilo­
na Westerplatte i na Oksywiu uważali, że zdobycie Helu będzie niezmiernie metrów od Rewy i otworzył ze swych starych armat ogień do kompletnie
trudne. Dlatego do ataku na tę ostatnią polską twierdzę nadmorską przy­ zaskoczonych „Grenzschutzów". Okręty polskie oddały po trzydzieści
gotowali się bardzo skrupulatnie. Natomiast obrońców przytłaczała psy­ strzałów do odciętych pasem błot Niemców. Ożyła również bateria Canet,
choza lęku przed desantem z morza. Kierując się tymi względami, dowódca

249
248
ostrzelawszy w dniu następnym I flotyllę trałowców niemieckich, które wynik operacyjny, wydawała się bowiem zadaniem o pierwszorzędnym zna­
podpłynęły w pobliże portu gdyńskiego. Nie pomogły ani zasłony dymne, czeniu.
ani artyleria torpedowca T-196, ani „Schleswig-Holstein", który nawet Tak więc Umocniony Rejon Helu, który dotychczas znajdował się na
nie otwierał ognia, decydując się od razu na odwrót 1 0 9 . marginesie zasadniczych działań lądowych i morskich nieprzyjaciela,
Zważywszy na postępy korpusu Kaupischa na lądzie, zaznaczone łunami stanął w ogniu walki bezpośredniej. Dwieście dział artylerii okrętowej
pożarów wiosek kaszubskich, Dowództwo Floty nakazało trałowcom po­ i oddziałów lądowych wszystkich kalibrów skierowało swe lufy ze wszy­
stawienie przeszkód minowych w odległości około pięciu mil na południe stkich stron na piaszczyste wzgórza i betonowe stanowiska dział polskich
od cypla helskiego. Polskie okręty, ośmielone powodzeniem poprzedniej na Helu. Eskadry „kondorów" uderzały ze zdwojoną siłą na pozycje, wioski
swej akcji, wyszły w nocy z 13 na 14 września z portu, wyładowały z kryp i obszary leśne półwyspu, szerząc zniszczenie i wzniecając pożary. Trałow­
60 min i postawiły je skrycie w miejscu ustalonym przez dowództwo, com niemieckim udało się wpłynąć do portu we Władysławowie, skąd
powracając szczęśliwie do bazy. Następnego dnia zostały wykryte przez bezkarnie raziły z flanki polską obfonę u nasady półwyspu U 2 .
lotnictwo nieprzyjaciela i zbombardowane. Załogi polskich okrętów wzmoc­ Co mógł tym przygotowaniom przeciwstawić dowódca Rejonu Umoc­
niły obsadę przeciwdesantową półwyspu u o . nionego Helu, komandor Włodzimierz Steyer? O powiększeniu sił material­
Artyleria na Helu pilnie obserwowała Zatokę, a 15 września jedna nych obrony nie było mowy od czasu, gdy upadła Lądowa Obrona Wybrze­
z lżejszych baterii półwyspu przeprowadziła skuteczny pojedynek z poła­ ża na Płycie Oksywskiej. Trzeba było szukać wzmocnienia na miejscu,
wiaczem min M-132, zmuszając go celnym trafieniem do odpłynięcia poza własnymi środkami. Zburzono więc latarnię morską, aby pozbawić Niem­
zasięg ognia. Bateria Canet stale dokuczała niemieckim trałowcom, które ców dogodnego punktu celowania, zabezpieczono betonowym stropem
usiłowały oczyścić Zatokę z min, aby zapewnić bezpieczeństwo poruszania metrowej grubości punkt obserwacyjny kpt. Zbigniewa Przybyszewskiego,
się dla większych jednostek. dowódcy baterii cyplowej. Obsługi kilkunastu przeciwlotniczych cekaemów
W nocy z 18 na 19 września osiem niemieckich poławiaczy min pod do­ wybudowały „gniazda bocianie" na drzewach, aby zapewnić sobie jak naj­
wództwem komandora Rugego, minowy dywizjon doświadczalny i I flotylla dalszą obserwację nadlatujących „kondorów". Zapora minowa między
trałowców ruszyły wzdłuż Kępy, ostrzeliwując jej wąwozy i jary w ostatnim Chałupami i Kuźnicą została zakończona; miała ona służyć w krytycznym
dniu walk na Oksywiu. U cypla rewskiego zespół przeszedł na kontrkurs, momencie do przecięcia półwyspu w najwęższym jego miejscu i utworzenia
lecz dalszą jego akcję przeciw obronie polskiej na lądzie udaremniła wyspy. Wzmacniano oddziały przeciwdesantowe, aby zorganizować przy­
bateria Laskowskiego, zmuszając Niemców celnym ogniem do rejterady. najmniej dozorowanie 70-kilometrowej linii brzegowej. Przedsiębiorcze
Potęga tej baterii trzymała w ryzach całą niemiecką flotę w Zatoce, tylko załogi „Gryfa" i „Wichra" wymontowały z okrętów ciężkie działa, usiłu­
brak amunicji nie pozwalał jej angażować się zbyt często do walki. Dwa jąc je ustawić na betonowych podestach do obrony nadbrzeżnej od strony
pancerniki: „Schlesien" i „Schleswig-Holstein", rozpoczęły z Nowego Portu „małego morza". Ciekawe, że i Niemcy — zamiast uderzać na pozycje pol­
odwetowy ogień na Hel, lecz baterię Laskowskiego minimalnie uszkodziły, skie na zachód od Nowej Wsi — sami sypali pośpiesznie szańce obronne,
toteż po usunięciu uszkodzeń odgrywała ona dalej swą groźną i niezawod­ jakby w obawie, że Polacy mogą uderzyć na nich. W ich pojęciu Hel był
ną rolę ' " . silnie umocnioną twierdzą morską U 3 .
Upadek Oksywia otworzył dla załogi Helu nowy, dwutygodniowy okres Tymczasem gen. Kaupisch w sopockim Grand Hotelu koncypował
jej samotnego trwania w obronie. 20 września nie było już ani polskiej plany zdobycia Helu, a gen. Tiedemann w Pucku przegrupowywał swoje siły
floty, ani lądowego zabezpieczenia Zatoki Gdańskiej, ani armii „Pomorze" naprzeciw półwyspu i wzdłuż Zatoki Puckiej. Jednak żaden z nich nie kwapił
w Borach Tucholskich. Daleko na północy pozostawał niewielki skrawek się do działań naziemnych ani desantowych, czekając na wyniki bombar­
wolnej ziemi, ostatni szaniec Rzeczypospolitej nad Bałtykiem, „krowi dowań z powietrza, lądu i morza.
ogon" Polski, jak mawiali Kaszubi. Przed dowództwem floty siłą rzeczy Komandor Steyer zwrócił się do kontradmirała Unruga z propozycją,
stanęło zagadnienie sensu dalszego oporu. Jednak wbrew wszelkim rachu­ aby przy pomocy baterii Laskowskiego ostrzelać kwatery obu oblegających
bom i nie spełnionym nadziejom postanowiono trwać dalej na samotnym ich generałów.
posterunku. Sama idea walki z hitleryzmem, bez względu na jej doraźny — Nie zamierzam robić wojny polsko-kaszubskiej — odparł Unrug,

250 251
SP S P Ó b y d m ł a ń Z a C z e p n y c h
^ h ° ' * P° l 8 k i «J 'trony i".
I O , , e ars2ała
°7 bT ny
° ° P°8 Penetracja półwyspu przez dywersje
wroga , słuszne obawy mieszkańców przed całkowitym z n i s z c z e n i eh
domostw , l.chego dobytku. Tak wiec kmdr Steye prócz okala l e o
go ze wszystkich stron - z lądu, morza i powietrza - frontu z wn fz-
nego, m , a , na dodatek - ukryty front wewnętrzny. Jego działanie ™ w n -
to się nieoczekiwanie, gdy Niemcy - zgodnie z samą istotą hitleryzmu -
rozpoczęli terrorystyczne naloty na wioski kaszubskie. Pierwszym ichTe lem
stała s,e uboga wioska Kuźnica, nie obsadzona przez wojsko, przeto
nie posiadająca obrony przeciwlotniczej. Kilkanaście b o i burzący h

GdT wi f 2 5 r z y ci d o m k ó w rybacklch j zadało cicżkie strat* 1-232


Ody więc 25 września powtórzono podobny nalot na Chałupy nad
najwyższym, domami i na wieży kościelnej ukazały sie białe flagi Znale
d e n t l ! ! t ? 1 7 t P ° J e d y " C Z y ' U d z i e Polewający białymi płachtami. Incy­
dent ten zlikwidowano, lecz nie było czasu na wyjaśnienie sprawy do końca
a
b^eg^okfp^kTej^^ * "**»«* * * ^ ^ "
Dowództwo niemieckie, nabrawszy po sześciodniowym bombardowa­
niu półwyspu przeświadczenia, że wola obrońców została dostatecznie za­
chwiana skierowało na Hel nową wyprawę okrętów bojowych. Tym razem
wyruszyły z Nowego Portu oba pancerniki: „Sch.esien" i Jschleswig HoT
mfkahher Z Z " a d m - S c h m u n d t a ' -zporządzając łącznie 1 8 działa­
mi kaliber 288 i 150 mm. Wyprawę pancerników poprzedzała flotylla
trałowców która miała zadanie przeczesać z min drogę dla największych
okrętów niemieckich na Bałtyku i osłonić je możliwie jfk najdłuŻej zasłoną
dymną. „Schlesien", znalazłszy się na wysokości Redłowa, pierwszy
otwiera ogień na obiekty cypla helskiego. Bateria Laskowskiego pod do­
wództwem kpt. Przybyszewskiego jak zwykle odpowiada szybkim skutecz­
nym ogmem. Już trzecia seria obejmuje cel. Jeden z trałowców stawia
przed pancernikiem nową zasłonę dymną. Wówczas kpt. Przybyszewski
przenoś, ogien na „Schleswig-Ho.stein". W rezultacie oba pancerniki
rezygnują z innych celów i ześrodkowują cały ogień na baterii Laskow­
skiego. Jednak n.eustraszona załoga - mimo uszkodzenia dwóch dział
awaru dalmierza , strat w ludziach _ nie zaprzestaje walki. Wreszcie po
godzinnej wymianie strzałów oba pancerniki decydują się na odwrót''«. Ten
sukces Polaków wywarł doskonały wpływ na obronę, tym więcej że uszko­
dzenia sprzętu okazały się powierzchowne i w krótkim czasie udało się je
usunąć .przywrócić baterii pełną sprawność bojową. Bohaterem dma stał
ę dowódca batem, który mimo odniesionej rany nie zszedł z punktu
obserwacyjnego , kierował ogniem aż do chwili przepędzenia okrętów
łt Wyprawi niemieckich pancerników nt Hel 25 września

253
Po 48-godzinnej przerwie wyrusza 27 września nowe uderzenie nie­ 8
z cypla półwyspu " . Był to wynik „wojny psychologicznej", którą kon­
mieckich pancerników. Tym razem zastosowały one inną taktykę. „Schle- tynuował nieprzyjaciel, szczególnie od chwili kapitulacji stolicy. Dowódz­
sien" skierował się w stronę Kępy Oksywskiej i na wysokości Mechelinek two Floty nie daje jednak za wygraną.
ustawił się do ognia, którego celem miały być umocnienia polskie między 30 września od rana trwa ogień artylerii niemieckiej na pozycje polskie
Helem a Juratą. Natomiast „Schleswig-Holstein", wypłynąwszy o godzi­ od Chałup po Jastarnię. Lecz natarcie piechoty wychodzi dopiero w połud­
nie 8.30 z Nowego Portu, wziął kurs na pełne morze, następnie na wysoko­ nie po krótkiej nawale ogniowej kilku baterii lekkich i ciężkich na I pozy­
ści cypla helskiego wykonał ostry zwrot i z odległości 13 kilometrów cję, która ulega dezorganizacji. Kompania KOP, tracąc wielu jeńców,
skierował cały swój ogień na baterię Laskowskiego oraz stanowiska wycofuje się na II pozycję, a niedługo potem aż na III — do rejonu Kuźnicy,
dywizjonu przeciwlotniczego, który spędził z horyzontu niemiecki samolot przy czym w powietrze wylatuje przegroda minowa 80 głowic torpedowych.
obserwacyjny. Ta potężna kanonada dwóch pancerników rozpoczęła się Wprawdzie mierzeja nie została przerwana, lecz impet niemieckiego ude­
o godzinie 12 i trwała ponad godzinę. rzenia wygasa 119 . Kuźnica pozostaje w rękach polskich. Dowództwo
I tym razem ogień dział okrętowych nie wyrządził w systemie obron­ Floty pragnie odrzucić nieprzyjaciela. W tym celu kieruje do przeciw­
nym zbytnich zniszczeń materialnych. Jednak jego ogromne natężenie natarcia 12 kompanię rezerwową. Niestety w miejscowości Bór prawie
zachwiało morale bezczynnych w tym czasie żołnierzy. Na samą tylko Juratę połowa kompanii rozsiada się pod białymi flagami. Sytuację zażegnano,
padło 40 pocisków kalibru 288 mm. Bateria Laskowskiego, walcząc i tego ale stan obsady wydatnie się zmniejszył. W tych warunkach Dowódca
dnia skutecznie z pancernikiem „Schleswig-Holstein", nie poniosła również Floty ogłosił decyzję o kapitulacji. Wprawdzie batalion KOP i kadrowe
strat, tylko coraz bardziej odczuwała brak amunicji. oddziały marynarki były gotowe stawiać opór bez ograniczenia, lecz tę po­
Noc z dnia 27 na 28 września witało Dowództwo Floty z uczuciem, stawę przemogła zwykła ludzka logika. Rezerwiści pochodzący z okoli­
jakie daje świadomość odparcia silnego ataku nieprzyjaciela. Załoga baterii cznych, a utraconych już przed trzema tygodniami wiosek, z rozpaczą
cyplowej przeżywała wielką radość ze zwycięstwa nad przeważającym w sercu patrzyli na pożogę swoich domostw, choć spełniali wiernie swój
wrogiem. Lecz niestety, nie była to noc, która by dała chwilę zasłużo­ obowiązek obrony kraju, jak długo miało to sens. Jednak kiedy padła
nego odpoczynku. Dowództwo Floty otrzymało z Warszawy radiogram Warszawa, a pomoc z Zachodu nie nadchodziła, nie mogli zrozumieć celu
o postanowionej kapitulacji stolicy. Kontradmirał Unrug otrzymał od dalszej walki. Żołnierz godził się walczyć w obronie realnych warto­
gen. Rómmla, jako najstarszego walczącego na terenie kraju dowódcy, ści, walka tylko o honor była dlań niezrozumiała.
wolną rękę co do kontynuowania walki. Dwa dni trwały jeszcze walki w rejonie Kuźnicy z III batalionem
— Wszyscy kapitulują we wrześniu — rzekł obecny na odprawie kmdr 374 pp. Niemcy wprowadzili do akcji po obu stronach półwyspu lekkie
Steyer —• my wytrwamy do października " .
7
jednostki swej floty, które miały ostrzeliwać polskie stanowiska ogniem
W oczekiwaniu na wyruszenie rozstrzygającego natarcia niemieckie­ flankowym i przeskrzydlać je siłami żywymi. Jednak do tego nie doszło.
go od strony lądu wszystkie oddziały piechoty, bez względu na ich pocho­ O godzinie 14 dnia 1 października nastąpiło zawieszenie broni. Na pięć
dzenie, podporządkowano dowódcy batalionu KOP mjrowi Janowi Wi­ minut przed wygaśnięciem walki został jeszcze zestrzelony trzydziesty
śniewskiemu. Nie miało to już jednak praktycznego znaczenia, gdyż drugi samolot nad Helem. Już po zawieszeniu broni zespół poławiaczy
Niemcy następnego dnia przystąpili do działań zaczepnych. W istocie min przeszedł nie wytrałowanym szlakiem wzdłuż morskiego brzegu
szerokość półwyspu nie pozwalała zmieścić większych sił. Toteż do natarcia półwyspu, tracąc poławiacz M-85 na jednej z min położonych na początku
ruszył batalion 374 pułku, urzutowany kompaniami w głąb. Za to artyleria września przez okręt podwodny „Żbik" 12°. 2 października dowódcy poże­
niemiecka ostrzeliwała pozycje polskie na całej ich szerokości i głębo­ gnali swoje oddziały i po odśpiewaniu hymnu narodowego rozłączyli się
kości. Działa polskie milczą, albowiem pozostało tylko tyle amunicji, z nimi. Ogółem do niewoli na Helu dostało się około 3200 ludzi. Straty
ile wymagać będzie odparcie generalnego szturmu. W ciągu dnia 29 wrześ­ w rannych i zabitych wynosiły około 200 osób 1 2 1 .
nia 9 kompania niemiecka podeszła pod stanowiska 10 kompanii KOP
por. K. Gilunia na zachód od Chałup, gotując się nazajutrz do dalszego
natarcia. W tej sytuacji poraża wszystkich wiadomość o próbie odpły­
nięcia w kierunku Pucka 13 kompanii desantowej por. Emila Okińczyca

254 255
Morze było burzliwe, widoczność słaba. Do dziedziny fantastyki mor­
Działania ORP „Orzeł"
skiej należy tajemnica, jak w takich warunkach mógł przez trzy tygodnie
Wyznaczenie polskim okrętom podwodnym sektorów na środkowym Bał­ patrolować na Bałtyku zagubiony okręt polski. Z Dowództwem Floty nie
tyku doprowadziło w rezultacie do oderwania ich od jedynej polskiej utrzymywał łączności z powodu braku szyfrów, znikąd nie mógł oczekiwać
bazy morskiej na Helu. Toteż wkrótce dwa z nich: „Ryś" i „Sęp", z braku pomocy i nie szukał jej. Oficer nawigacyjny, por. Piasecki, wykreślił
paliwa zawinęły do portów szwedzkich i zostały internowane. Los ich na podstawie spisu latarń coś w rodzaju mapy, która zapewnić miała kpt.
podzielił także „Żbik", który na skutek zbutwiałych uszczelnień kauczu­ Grudzińskiemu orientację. Nieustraszony ów dowódca podjął decyzję
kowych szukał ustronnego portu neutralnego, aby dokonać naprawy. przebywania na Bałtyku tak długo, jak długo wystarczy paliwa, po czym
Wynurzył się on w nocy z 23 na 24 września w Almagrundet, ale nie uzyska­ powziął zamiar przedarcia się do Anglii.
wszy zgody Szwedów na 24-godzinny pobyt, został także internowany 1 2 2 . Aby przedstawić Polaków w jak najgorszym świetle, Niemcy rozpo­
Dopiero wówczas dowództwo niemieckiej floty zdało sobie sprawę, że — wszechnili przez radio fałszywą wiadomość o zamordowaniu przez załogę
wbrew jego komunikatowi o zniszczeniu polskich okrętów podwodnych „Orła" dwóch estońskich wartowników, pozostawionych do strzeżenia
w Zatoce Gdańskiej — działają one nadal na Bałtyku. Nie wiedziało ono okrętu. Wobec tego kpt. Grudziński podszedł na odległość 2 mil do wysepki
jeszcze o losach „Wilka", który po doznanych uszkodzeniach od bomb Ostergarn i wysadził obu Estończyków w składanej łodzi wraz z listem
głębinowych, ciągnąc za sobą smugę ropy, przedarł się szczęśliwie przez przepraszającym do władz estońskich. Wiadomość tę z kolei podało radio
cieśniny Sundu i przybił 25 września do brzegów Wielkiej Brytanii. Fakt szwedzkie, obalając kłamstwo niemieckiej propagandy i napędzając znów
ten admiralicja brytyjska zatrzymała w tajemnicy. Tak więc dotychczaso­ Niemcom strachu. Wzmogło to akcje patrolowania środkowego Bałtyku
wa swoboda działań niemieckich na Bałtyku została znacznie skrępowana. przez flotę i lotnictwo, ale bezskutecznie.
Szczególnie niepokoił ich ORP „Orzeł", który był zmuszony 15 września Około 1 października ORP „Orzeł" zatrzymał niemiecki statek handlo­
przed świtem zawinąć do neutralnego portu w Tallinie celem wysadzenia wy, który jednak zdołał uciec. Incydent ten na nowo zaalarmował siły
na ląd chorego na tyfus dowódcy okrętu. Na próbę internowania załoga Kriegsmarine na Bałtyku. Około 5—6 października załoga zaczęła odczuwać
odpowiedziała ucieczką. braki w zaopatrzeniu, szczególnie w wodę do picia. 8 października do­
Wiceadmirał Mootz, dowódca niemieckich sił eskortowych na Bałtyku, wódca postanowił forsować cieśniny. Rozpoczęła się powolna wędrówka
objął dodatkowo komendę nad minowym zespołem doświadczalnym, wzdłuż szwedzkich wód terytorialnych, podobnie jak to robił „Wilk".
a ponadto otrzymał pięć flotylli trałowców pomocniczych, przerobionych Ale „Orzeł" nie posiadał map cieśnin, bardzo trudnych pod względem
z dużych parowców rybackich — w łącznej liczbie ponad 40 jednostek nawigacyjnym i gęsto patrolowanych przez okręty niemieckie i szwedzkie.
pływających. Przy użyciu tych sił oraz lotnictwa morskiego zorganizował Raz też polski okręt wpadł na mieliznę, kiedy indziej omal nie został wykry­
on intensywne patrolowanie środkowego Bałtyku w pościgu za polskimi ty reflektorem patrolowca. Później musiał na wiele godzin zanurzać się pod
okrętami podwodnymi. powierzchnię wody, by ujść pościgowi. Szczęście jednak nie opuszczało
Tak więc to, czego nie potrafił wykonać dywizjon polskich okrętów polskich śmiałków. Zdołali pokonać wszystkie przeszkody.
podwodnych, skutecznie realizował przez trzy tygodnie jeden jedyny 11 października „Orzeł" osiągnął Skagerrak, przeszedłszy zapewne
ORP „Orzeł" o zdekompletowanym wyposażeniu i uzbrojeniu oraz ograni­ przez niejedno niemieckie pole minowe. Tu brak szyfrów komplikował
123
czonych zdolnościach nawigacyjnych . Kapitan marynarki Jan Grudziń­ nawiązanie łączności z flotą brytyjską na Morzu Północnym. Wreszcie
ski, bohaterski następca dowódcy „Orła", musiał bowiem dla zrealizo­ jednak 14 października kapitan Grudziński zaryzykował po raz ostatni,
wania swojej zuchwałej decyzji poświęcić część uzbrojenia oraz przyrzą­ podał otwartym tekstem swoje położenie i wezwał pilota angielskiego.
dy nawigacyjne okrętu. Lecz, jak się wkrótce okazało, nie sama ucieczka Sygnał został odebrany przez adresatów i po kilku godzinach ORP „Orzeł"
leżała w zamiarach nowego dowódcy, ale wykonywanie zadania bojowego zakończył swój niezwykły rejs 124 .
na środkowym Bałtyku. Niemcy do czasu zawinięcia „Żbika" do portu Sześciotygodniowa działalność bojowa „Orła" miała nieocenione
szwedzkiego uważali, że mają do czynienia z trzema polskimi okrętami znaczenie moralne — tak dla_ narodu polskiego, jak i licznych jego przy­
(„Żbikiem", „Wilkiem" i „Orłem"), a „Orzeł" i (nieobecny) „Wilk" jaciół, którzy gotowali się do walki z hitleryzmem. Nazwa okrętu, symboli­
jeszcze w pierwszej dekadzie października nie dawały im spokoju. zująca cały walczący kraj, utrwaliła się w dziejach polskiej marynarki na

256 1? — Bi:wy polskiego Września. I. II 257


zawsze i stała symbolem samozaparcia oraz niezłomnej woli walki. Za ten
czyn niezwykłej odwagi i uporu dowódca okrętu, kpt. Jan Grudziński,
został udekorowany orderem Virtuti Militari, a najdzielniejsza część
załogi — Krzyżami Walecznych.

Samodzielna Grupa Operacyjna „Polesie"

Nie skapitulowało we wrześniu jeszcze jedno zgrupowanie wojsk polskich:


Samodzielna Grupa Operacyjna „Polesie" gen. Franciszka Kleeberga,
dowódcy OK IX. Jej działania należą do najświetniejszych kart polskiego
oręża w jego wielowiekowych dziejach, zaś gen. Kleeberga stawiają w rzędzie
najwybitniejszych polskich dowódców, jako człowieka silnego charakteru,
nieprzeciętnego umysłu i gorącego serca. Grupa ta składała się początkowo
z batalionów marszowych i ośrodków zapasowych 18 i 30 dywizji piechoty
w Brześciu i Kobryniu, ośrodków zapasowych 20 dywizji w Drohiczynie,
batalionu marynarzy spieszonej Flotylli Pińskiej i jednostek KOP oraz
oddziałów doraźnie zorganizowanych z rozbitków. Z oddziałów tych po­
wstały następnie dwie dywizje piechoty — 50 i 60 pod dowództwem pułkow­
ników: Ottokara Brzozy-Brzeziny i Adama Eplera, znane jako dywizje 29. Gen. Franciszek Kleeberg, 30. Płk Adam Epler,
dowódca Samodzielnej Grupy dowódca dywizji „Kobryń"
„Brzoza" i „Kobryń". Potem dołączyły do niej Podlaska Brygada Kawa­ Operacyjnej „Polesie"
lerii gen. Kmicica-Skrzyńskiego, dywizja kawalerii gen. Podhorskiego oraz
jednostka lotnictwa z kilku przestarzałymi RWD.
Trzonem tych sił była grupa „Kobryń" płka Eplera w składzie trzech grupkami w milczeniu, gotowe na pierwsze wezwanie stanąć w szeregu
pułków (182, 183 i 184) oraz samodzielnego batalionu 179 pułku piechoty, do dalszej walki. Od zachodu, spod Brześcia, dochodził głuchy pomruk
utworzona głównie z młodego rocznika, szkolonego w ośrodkach zapaso­ niemieckiej artylerii. To korpus pancerny Guderiana kruszył mury twierdzy
wych po odejściu 30 i 20 dywizji na obsadzenie zachodniej i północnej gra­ brzeskiej.
nicy. Broń przywiozły warszawskie autobusy „z arsenału Rzeczypospoli­ Generał Kleeberg już w chwili powoływania do życia grupy (11 września)
tej" — ze Stawów pod Dęblinem 1 2 5 . Było jej pod dostatkiem: cekaemów wiedział, że wypadnie mu walczyć, mimo iż znajdował się na głębokich
i erkaemów, moździerzy i pistoletów. Toteż oddziały zaczęły przekraczać tyłach, a jego m.p. było w Albrechtowie pod Pińskiem. Dlatego też, zanim
przewidziane etatem stany. Wkrótce na drogach i w rowach poleskich mogły stanęły gotowe dywizje, już daleko na przedpole wysunęły się oddziały
zebrać broń na drugi pełny stan dywizji, a utworzone pododdziały dodatko­ rozpoznawcze, aby nawiązać styczność z nieprzyjacielem, wybadać jego siły
we oddały później wielkie usługi w walce, użyte do rozpoznania, utrzy­ i ustalić kierunki zagrożenia. Kawaleria dywizyjna płka Dworkina dwoiła się
mania łączności i ubezpieczenia głębokich tyłów 1 2 6 . i troiła. Pułkownik Epler otrzymał zadanie zamknięcia szos i dróg prowa­
W opinii społeczeństwa utrwalił się obraz uciekinierów i rozbitków — dzących w głąb Polesia przez Kobryń. Obsadził więc kanał Bony i Mucha-
pięknych limuzyn z proporczykami i zwykłych chłopskich wozów, elegancko wiec, zamknął przejścia przez rzeczkę Trościankę i podniósł w niej poziom
ubranych i ogolonych panów oraz ich towarzyszek, a także zwykłych, wody przez otwarcie śluz od Jeziora Białego. Dowódca grupy „Kobryń"
zastraszonych ludzi. Ale wśród limuzyn i pospolitego tłumu uchodźców nie wierzył w skuteczność obrony stałej, dlatego też postanowił bronić
skrajami i rowami szosy szły masy żołnierstwa: z bronią i rynsztunkiem, się zaczepnie n l . Jeden pułk został pchnięty na południe od Kobrynia,
w zakrwawionych bandażach, lecz z ładownicami pełnymi amunicji. Szły na skrzyżowanie szos w Puszczy Rudzkiej, w celu zamknięcia dróg siłą

258 259
żywą i zawałami leśnymi. Już 14 września rozpoznanie grupy stoczyło walki, a o zmierzchu uszkodził dwa następne. Pozycja wysunięta została
pomyślną walkę z wysuniętym na szosę brzeską nieprzyjacielem, odrzuciło utrzymana.
go na zachód i przyprowadziło podoficera z pełnym wyposażeniem, mapami Ten zwycięski bój grupy w sytuacji napływu niepomyślnych wiadomości
i rozkazami niemieckimi. Walka ta była początkiem czterodniowej bitwy następnego dnia o przekroczeniu wschodniej granicy przez wojska ra­
o Kobryń. dzieckie miał ogromne znaczenie moralne dla oddziałów. W oczach strzel­
Jednak oddziały dywizji kończyły jeszcze mobilizację, jeszcze wykony­ ców zapaliły się błyski zapału, wierności i wytrwania. Dzień 18 września
wały przemarsze do nakazanych punktów. 15 września przybył ze Słonimia upłynął pod znakiem wzmagającej się walki o Kobryń, w której Polacy
samodzielny batalion 179 pp mjra M. Bartuli. Batalion ten wraz z ochotni­ dają sobie świetnie radę z bronią pancerną nieprzyjaciela. Pod wieczór
czym oddziałem przysposobienia wojskowego z Kobrynia był radością całej o godzinie 17 wyrusza polskie przeciwnatarcie, z samorzutnym okrzykiem
grupy 1 2 8 . „Niech żyje Polska" uderza nieprzyjaciela w bok i wychodzi na jego tyły.
Aby zyskać na czasie, poszedł na wypad II batalion 184 pp, a ponieważ Niemcy wycofują się pośpiesznie i ostatecznie. Na białym poleskim piasku
dywizja nie miała jeszcze baterii przeciwpancernej, żołnierze otrzymali pozostaje kilkanaście czołgów i wozów bojowych wroga.
butelki z benzyną —jako jedyną broń przeciwpancerną. Lecz żołnierz czuł W nocy z 18 na 19 września grupa przeszła do rejonu Kamienia Koszyr-
się szczęśliwy, że może się wreszcie zmierzyć ze śmiertelnym wrogiem. skiego, gdzie miała dołączyć grupa KOP gen. Riickemana-Orlika n o . Tu —
Batalion szedł blisko 36 godzin, nie wykryty przez lotnictwo, o świcie wraz z masą uchodźców i rozbitków spod Kowla — doszły wieści o wojskach
zaś 16 września uderzył na zaskoczonych zupełnie Niemców i odrzucił ich radzieckich oraz przekroczeniu przez rząd i kierownictwo wojskowe granicy
za Muchawiec 129 . Równocześnie II batalion 183 pułku organizował wysu­ rumuńskiej, dokąd miała się również kierować SGO „Polesie".
niętą pozycję obronną dywizji o 10 kilometrów na zachód, po szosie brze­ Z maszerującymi wojskami grupy „Polesie" zderzyła się wracająca
skiej na bagnach rzeczki Trościanki. Każde suchsze i twardsze miejsce z kierunku Kowla fala uchodźców i zwolnionych z ośrodków żołnierzy,
stawało się małą twierdzą otoczoną zdradliwymi, przepaścistymi plamami przynosząc rozgłaszane przez Niemców wieści o ucieczce polskiego dowódz­
wody i błota. Wszelkie przejścia znalazły się pod lufami ciężkiej i lekkiej twa i okazując dokumenty zwolnieniowe. Pod wpływem tych strasznych
broni maszynowej, szosę zamknięto działonem 100 mm haubicy. Dywizja wieści jeden z żołnierzy zapłakał przy dziale, a gdy go zapytano o powód,
posiadała zaledwie trzy baterie artylerii. Trzeba było nie lada kunsztu odpowiedział:
ze strony mjra Olechowskiego, aby je należycie rozmieścić. — To zdrada. Wstyd dziś być Polakiem n i .
Świt 17 września rozpoczął się utarczką oddziału rozpoznawczego Żołnierz grupy „Polesie" przeszedł przez piekło demoralizacji na szosie
nr 1 na szosie brzeskiej. Kapral nadterminowy Stankiewicz zorganizował kowelskiej i przez ogień walk z bandami dywersyjnymi na Wołyniu. Lecz
na cmentarzu w Chwedkowicach zasadzkę na silny oddział zmotoryzowany niezwykle wysoki poziom wychowania obywatelskiego ustrzegł go przed
Niemców. Gdy przeciwnicy, zatrzymani od czoła, zaczęli okrążać cmentarz, załamaniem, zachwianiem jego morale i przed zniechęceniem. To był
kapral rozkazał wycofać się oddziałowi, sam zaś osłaniał z erkaemem żołnierz, którym chlubić się może naród polski. Oto jakimi słowami zwra­
jego odwrót, dopóki seria z czołgu nie powaliła go wśród jeżyn i głogów. cał się do swej dywizji płk Adam Epler w dniu 22 września 1939 roku:
Nieprzyjaciel, wsparty kilkudziesięciu wozami bojowymi i czołgami, pod­ „Żołnierze.
szedł pod wysuniętą pozycję dywizji, lecz tu zatrzymała go zapora II bata­ Od dwunastu dni walczycie, w ciężkich marszach przeszliście wielką
lionu 183 pułku. część Polski, dzisiaj musieliście wywalczyć sobie drogę przez bandy
Cały dzień trwała walka na stanowiskach batalionu. Niemcy docho­ dywersyjne [...] Polska dzisiaj znajduje się w tej sytuacji, że musi znosić
dzili do rzeczki, to znów odskakiwali od niej, natykając się na dobrze w swych granicach wroga zewnętrznego i wroga wewnętrznego, którego zor­
ukryte gniazdo ogniowe. Dopiero pod wieczór sforsowali bród pod Rykowi- ganizował i uzbroił nasz odwieczny wróg — Niemiec, aby sobie ułatwić,
czami i zdołali wejść w głąb ugrupowania, co nie przyniosło im powo­ a nam utrudnić walkę [...] Idziemy do boju z Niemcami i to jest cel naszego
dzenia. Każda kompania, każdy pluton tworzyły samodzielne ośrodki oporu marszu. Idziemy nocami, złymi drogami, lasami i przez bagna, ażeby dojść
i miały możliwość przedłużania walki i swobodę wycofania znanymi do tej walki [...] Do walki tej dojdziemy przez każdą bandę, która zechce
sobie przejściami. Działon 100 mm haubicy zniszczył dwa czołgi na początku stanąć między nami a naszym nieprzyjacielem. Dlatego strzelajcie, żołnie­
rze, do dywersantów tak, jakbyście strzelali do Niemca" 1 3 2 .

260 261
Rozkaz określał także stosunek do wojsk radzieckich: Szef Oddz. I — mjr dypl. Szczekowski
„Nasz Naczelny Wódz wydając hasło dla wojska w chwili wkroczenia Szef Oddz. II — ppłk dypl. Śmigielski
wojsk sowieckich do Polski, zażądał od nas zimnej krwi [...] Polecił nam Szef Oddz. III — mjr dypl. Grzeszkiewicz
oddziałów tych unikać, w walkę się nie wdawać, aby zachować całe swe siły Szef Oddz. IV — kpt. dypl. Żurkowski
do walki z naszym prawdziwym i jedynym wrogiem [...] Dlatego, żołnierze, Szef Uzbrojenia — mjr Pikulski
jasno i wyraźnie przedstawiam wam cel waszego trudu i ofiar. Jeden jest Szef Intendentury — ppłk inż. Piechura
nasz wróg. Idziemy do walki z nim [...] W ostatnich dniach przeżywaliście Szef Żandarmerii — mjr Czabański
wielką tragedię w duszy każdego dobrego żołnierza. Widzieliście masę Szef Sanitarny — ppłk dr Cepryński
żołnierzy z bronią czy bez broni idących w nieznane [...] Widziałem, że Szef Samochodowy — mjr Macherski
przeżyliście ciężko to złamanie żołnierskiego honoru [...] Dzisiaj staliście się Dowódca Saperów — ppłk Schubert
wojskiem, od którego można żądać wszelkich ofiar. Jesteście jednolitą Dowódca Łączności — mjr Hetper
żołnierską masą, która potrafi osiągnąć wszystko to, czego od was nasi Zca dcy Łączności — mjr inż. Libiszowski
przełożeni zażądają..." 1 3 3 Dowódca Lotnictwa — por. pilot Piorunkiewicz
Z takim to żołnierzem spotykali się Niemcy w ostatnich dniach kampanii
jesiennej w Polsce. Już korpusy 10 i 14 armii niemieckiej wycofywały się po Dywizja »Kobryń«
, rozbiciu wojsk Frontu Północnego ku Wiśle i rozkładały na odpoczy­
nek, już Hitler gotował się do przyjęcia defilady w Warszawie, lecz jeszcze, Dowódca dywizji — płk Epler
raz zagrzmiały polskie działa w regularnej bitwie... Dowódca P. D. — ppłk Gumkowski
Dowódca grupy „Polesie" wbrew rozkazowi Naczelnego Dowództwa Szef Sztabu — mjr dypl. Schoenert
maszerował na pomoc oblężonej Warszawie. W Małorycie powstała w ciągu Dowódca 182 pułku piech. — ppłk Targowski
najbliższych dni dywizja „Brzoza" w składzie trzech pułków piechoty Dowódca 183 pułku piech. — ppłk Seweryn
(178 mjra T. Króla, 179 ppłka M. Gumkowskiego i 180 mjra F. Pająka) Dowódca 184 pułku piech. — mjr Żeleski
oraz trzech baterii artylerii: dwu 75-milimetrowych armat kpt. H. Gło­ Dowódca Artylerii — mjr Olechowski
wackiego i por. rez. T. M. Pindelskiego oraz baterii 100 mm haubic pod Dowódca K. D. — płk Dworkin
dowództwem porucznika rezerwy Stanisława Czarkowskiego z 9 pal 1 3 4 . W skład Dywizji Kobryńskiej ponad obecny stan wejdzie Zgrupowanie
Rozkaz dotyczący organizacji tej jednostki brzmiał: kmdra Zajączkowskiego i bateria armat z Dywizji »Brzoza«.
W skład Dywizji »Brzoza« wejdzie dotychczasowa Grupa płka Brzozy-
„D-two Dywizji »Brzoza« -Brzeziny i Grupa ppłka Gorzkowskiego.
M. P. Wyryki, dnia 28 IX 1939 r.
135
/ — / Dowódca Dywizji »Brzoza«"

Rozkaz organizacyjny Nr 2
Z dniem 28 września 1939 r. dotychczasowa grupa płka Brzozy-Brzeziny Grupa „Polesie" po dołączeniu 19 września Podlaskiej Brygady Kawa­
została wcielona w skład samodzielnej grupy operacyjnej »Polesie« i prze­ lerii gen. Kmicica-Skrzyńskiego 1 3 6 pod Krymnem zwróciła się ku Włodawie
mianowana na dywizję »Brzoza«. nad Bugiem i przeprawiła się na teren Lubelszczyzny. Tutaj gen. Kleeberg
podporządkował sobie trzymającą przeprawy na Wieprzu pod Kijanami
Skład samodzielnej grupy operacyjnej «Polesie« i Spiczynem dywizję kawalerii „Zaza" gen. Podhorskiego 1 3 7 . Dywizja ta
w składzie dwóch brygad (płka Plisowskiego — „Plis" i płka Milewskiego —
Dowódca SGO „Polesie" ' — gen. bryg. Kleeberg „Edward") znacznie wzmocniła ogólne siły grupy. Znad granicy dążyła
Szef Sztabu Grupy — płk. dypl. Łapicki do połączenia się z SGO „Polesie" grupa KOP pod dowództwem gen.
Kwatermistrz — ppłk. dypl. Stawiarski Riickemana-Orlika 1 3 8 .

262 263
We Włodawie gen. Kleeberg — przejmując uprawnienia dowódcy walczących rozgranicza tylko szerokość niewielkiego rynku. W tym położe­
armii — powołał do życia władze administracyjne: mianował komisarza niu płk Plisowski rozkazuje 2 Pułkowi Ułanów Grochowskich jak najener-
cywilnego w osobie płka Michała Gnoińskiego, byłego wojewody krakow­ giczniej natrzeć z rejonu Józefowa poprzez błotnistą dolinę na skrzydło
skiego, wyznaczył starostę i burmistrza, nakazał utworzenie straży oby­ i tyły nieprzyjaciela. 2 października był dniem 3 szwadronu i jego do­
watelskiej oraz uruchomienie rzemiosła i handlu. Dla celów wymiany towa­ wódcy, rtm. Cyngotta. Szwadron jako czołowy oddziałpułku rusza do walki
rowej wypuścił bony skarbowe. Wydawało się, że na teren Lubelszczyzny o godzinie 11. Nagle zalew niemieckiego ognia przydusza wszystkich do
wraca prawowita władza polska 139 . Na terenach tych grupa „Polesie" ziemi, pada ranny celowniczy cekaemu, lecz rtm. Cyngott zajmuje jego
napotkała dwa oddziały partyzanckie: mjra Giedronowicza i inżyniera miejsce i mimo odniesionej rany nie przerywa ognia aż do chwili odparcia
W. z Genewy, które na tyłach niemieckich wysadzały mosty, likwidowały niemieckiego ataku. Sam z upływu krwi umiera na stanowisku. W tej chwi­
hitlerowców, a nawet niszczyły pojedyncze wozy pancerne i czołgi 14l) . li młodziutki ppor. Krzywobłocki z 5 pułku ułanów podrywa swój oddział
1 października 1939 roku jednostki SGO „Polesie" przeszły w obszar do szturmu, za jego przykładem idzie rtm. Szela, dowódca I szwadronu
między Radzyniem, Łukowem i Rykami, nie opodal Kocka, gdzie rozpoczął pionierów U1.
się i skończył ostatni akt ich bohaterskich walk. Niemcy są zaskoczeni żywiołowością akcji i podnoszą ręce do góry.
Pozostała część, która skryła się w olszynie przed stanowiskami obron­
nymi 10 pułku ułanów, wspólnym przeciwuderzeniem wszystkich jednostek
Bitwa pod Kockiem zostaje wykłuta lub wzięta do niewoli. Razem ponad 200 jeńców. W ostatniej
« fazie do szturmu ruszył szwadron 10 pułku ułanów, poderwany przez
Aby zrozumieć sens bitwy pod Kockiem, należy spojrzeć na sporządzony ppor. rez. S. Domańskiego, który ginie na polu chwały.
przez płka Adama Eplera szkic sytuacyjny z 2 października 1939 roku.
Trzy jednostki SGO „Polesie" w swoim marszu na odsiecz Warszawie
były skoncentrowane w rejonie, którego punkt środkowy stanowiła wieś W tym czasie 50 dywizja „Brzoza" walczy w rejonie Talczyna i Kocka
Hordzieszka. Czwarta jednostka grupy, 50 DP „Brzoza", maszerowała do z nieprzyjacielem usiłującym ją odciąć od reszty sił. W toku walki na ba­
całości z kierunku Czemierniki i była od niej oddzielona rzeką Tyśmienicą. terię kpt. Henryka Głowackiego l 4 i , ustawioną wzdłuż drogi, wyszły
Nieprzyjaciel, kierując się na Radzyń—Łuków, uderzył właśnie w ów styk z Kocka czołgi nieprzyjaciela. Bateria armat 75 mm nie posiadała przy­
i groził odcięciem 50 DP od reszty grupy. 2 października rano dywizja rządów celowniczych. Jednak obecny na stanowisku dowódca baterii osobi­
kawalerii „Zaza" została zaalarmowana zbliżaniem się od południa ście skierował działo i pierwszym strzałem rozbił czołowy czołg; następne
zmotoryzowanych oddziałów niemieckich. W przeddzień szwadron 2 pułku strzały unieruchomiły dalsze dwa czołgi. Niebawem niemiecka artyleria
ułanów ubezpieczający od strony Kocka starł się z podjazdem pancernym obłożyła baterię ogniem, tak że musiała się schronić w wykopie drogi, lecz
wroga i rozbił kilka wozów. Nad polskimi oddziałami pojawił się samolot szpica pancerna przeciwnika zawróciła. Pod wieczór udaje się polskim
niemiecki, ale w tej samej chwili ze wschodu nadleciały dwa radzieckie pułkom przełamać opór Niemców i posunąć w kierunku Adamowa i kolonii
myśliwce i na oczach wszystkich zestrzeliły niemieckiego lotnika. Ko­ Karolina. Niestety, nie udało się dołączyć do SGO „Polesie" grupie
ziołkując upadł gdzieś wśród pułków gen. Podhorskiego 1 4 1 . Ruckemana-Orlika spod Sarn. Po walce z nieprzyjacielem pod Wytycz-
Brygada „Plis" zajęła niezwłocznie stanowiska obronne w oparciu nem (na południowy zachód od Włodawy) została ona 1 października roz­
o miejscowości Serokomla—Hordziesz—Józefów. Rozpoznanie pancerne wiązana i tylko pojedyncze grupki dołączyły do bitwy pod Kockiem 144 .
z kierunku miejscowości Poznań zostało odparte przez działka ppanc. Około Generał Podhorski powziął zamiar przeprowadzenia w dniu 3 paździer­
godziny 10 rozwija się po obu stronach traktu na Serokomlę natarcie nika działań zaczepnych siłami swojej dywizji i sąsiadującej z nim od wscho­
13 niemieckiej dywizji zmotoryzowanej. Jednak i ono zostało odrzucone du 50 dywizji „Brzoza". Według jego planu z Serokomli i Talczyna
śmiałym kontratakiem dywizjonu 5 pułku ułanów pod dowództwem mjra miała uderzyć grupa dwóch pułków piechoty na Charlejów i Poznań, a w na­
Korpalskiego. W starciu tym ginie niemiecki dowódca batalionu. stępnej fazie brygada kawalerii płka Milewskiego z Józefowa miała wyjść
Nie ukróciło to zaczepnych ataków wroga. Niemcy ponawiają uderzenie od zachodu na Poznań. Generał Kleeberg aprobował ten plan i pod-
na lewe skrzydło pod Serokomlą, gdzie sytuacja staje się coraz cięższa —

264 265
porządkował gen. Podhorskiemu 178 i 180 pułk piechoty pod wspólnym 120 żołnierzy pozostawił na polu 90 poległych, w tym dwóch dowódców
dowództwem ppłka K. Gorzkowskiego, dowódcy piechoty dywizyjnej kompanii — poruczników B. Zastawnego i W. Glinkę oraz czterech do­
„Brzozy". wódców plutonów, oficerów rezerwy, z których udało się ustalić nazwiska
Od rana 3 października uderzyły z Talczyna urzutowane w głąb dwa tylko dwóch: ppor. Z. Wilanda i ppor. F. Piekarniaka 1 4 6 .
pułki piechoty (180 i 178 majorów F. Pająka i T. Króla). Z Kocka na Biało­ Generał Kleeberg, decydując się na działania zaczepne pod Talczynem
brzegi i Poizdów uderzał trzeci pułk dywizji (179 pp ppłka M. Gumkow- i Kockiem, wiedział już o kapitulacji Warszawy, wiedzieli o niej oficero­
skiego), z jeszcze głębszym przeskrzydleniem przeciwnika. Natarcie zgrupo­ wie, a także z pewnością i szeregowi, Z operacyjnego więc punktu widze­
wania z kierunku Talczyna dotarło do szosy Kock—Serokomla. Na zewnętrz­ nia walki te nie miały już żadnego sensu. Ale gen. Kleeberg był nazbyt
nym lewym skrzydle ugrupowania z dworu Kock wyruszył III batalion wytrawnym dowódcą, aby nie wiedzieć, że to dopiero początek wojny, że
179 pp kpt A. Jarosińskiego, przeszedł przez Białobrzegi i wychodząc żołnierz składając na razie broń — nie schodzi jednak z areny długo­
na Poizdów, zniszczył ogniem broni maszynowej znajdującą się tam baterię trwałej walki z Niemcami. Dlatego też nie mógł swej grupy rozpuścić do
przeciwnika. Na pomoc miał mu przyjść nacierający z Kocka po obu stro­ domu bez zasadniczego starcia z wrogiem, gdyż byłoby to w całkowitej
nach szosy batalion kombinowany marynarzy, artylerzystów przeciwlotni­ sprzeczności z wpajanym obowiązkiem walki do ostatka. Gros jego oddzia­
czych i baloniarzy mjra E. Żórawskiego. Niestety, batalion ten został na łów pieszych składało się z młodego rocznika, który w marcu został powo­
wschód od Poizdowa zatrzymany, a następnie odrzucony do Kocka. łany do szeregów i przez pół roku przygotowywał się do odparcia agresji
Kapitan Jarosiński pozostał na tyłach Niemców w odosobnieniu. W godzi­ hitlerowskiej. Jakże go można było zwolnić do domu w obliczu wroga? Bez
nach popołudniowych po nawale ogniowej trzech dywizjonów artylerii walki?
Niemcy okrążyli go od strony Wieprza i skrzydłową jego część zaatako­ Po upadku Warszawy najbliższym celem marszu grupy był Dęblin ze
wali bagnetem, biorąc pozostałą przy życiu część 7 i 9 kompanii do nie­ swymi potężnymi składami amunicyjnymi i z uzbrojeniem w Stawach.
woli. Z zemsty za zniszczoną baterię rozstrzelali następnie dowódcę Oddziałom grupy zaczął dokuczać brak amunicji i benzyny. Jedyny pilot
7 kompanii, por. Tadeusza Grota-Winklera 1 4 5 . Pozostała część bata­ grupy, por. Piorunłciewicz, zameldował się u Kleeberga, aby odlecieć
lionu z czterema cekaemami wydostała się rowami torfowymi do Biało­ na resztce paliwa ku granicy węgierskiej. Odtąd grupa nie miała rozpozna­
brzegów. Ogółem walki te pochłonęły 700 zabitych dywizji „Brzoza". nia lotniczego 1 4 7 .
O walkach tych wydano rozkaz pochwalny dla dywizji „Brzoza" z 4 paź­ Generał Kleeberg zrezygnował po południu 3 października z dalszych
dziernika 1939 r. A był on dla tej dywizji ze wszech miar konieczny, ponieważ natarć i rozkazał dywizji „Brzoza" przesunąć się do Adamowa i kolonii
nie miała ona tak mocnej zaprawy bojowej jak dywizja „Kobryń", która Karolina, a dywizji „Kobryń" do lasów na południe od Hordzieszki.
już spotkała na swej drodze wroga i odniosła nad nim zwycięstwo. Dywizja kawalerii „Zaza" wycofała się na linię miejscowości: Czarna,
Tymczasem około południa ruszyło od zachodu zapowiedziane uderze­ Helenów, Wola Gułowska, Lipiny, Grabów Szlachecki, z zadaniem ubezpie­
nie kawalerii płka Milewskiego. 1 pułk ułanów ppłka K. Andersa i 3 pułk czania całej grupy od południa. Podlaska Brygada Kawalerii miała ubezpie­
szwoleżerów mjra E. Witkowskiego przez podmokłą dolinę uderzyły pieszo. czyć zgrupowanie w rejonie Radoryża od północy i zachodu. Kierunek na
3 pułk strzelców ppłka dypl. Małysiaka przeprawą koło Czarnej konno. Ryki zamykał 3 psk. ppłka dypl. Małysiaka.
Ułani, dopadłszy wsi Poznań, zmietli ogniem maszynowym obsługę artylerii Komunikat naczelnego dowództwa niemieckiego z wieczora 3 paździer­
niemieckiej i ruszyli do natarcia od tyłu. Dalsze posuwanie się brygady nika podawał: „13 dywizja zmotoryzowana odpiera głównymi siłami natar­
utknęło na skutek braku amunicji i współdziałania od czoła. Gdyby nie to, cie polskiego związku wszystkich rodzajów broni pod Kockiem i na północ­
Niemcy mogli tu być doszczętnie rozbici. ny zachód od niego. Walki jeszcze nie zakończone".
Czym wytłumaczyć, że dowództwo operacyjne grupy „Polesie" z taką 4 października siły niemieckie podjęły marsz w kierunku Bugu. 13 dywi­
precyzją planowało i rozwijało swoje działania taktyczne, jakby to zja zmotoryzowana w godzinach popołudniowych prawym skrzydłem
był jeden z pierwszych dni kampanii, a nie jeden z ostatnich? Jak wyjaśnić podeszła pod Adamów, lewym zaś uderzyła na brygadę płka Plisowskiego
niesłychaną wprost bitność i ofiarność polskiego żołnierza? w Woli Gutowskiej. Zaraz na początku został ciężko ranny mjr W. Wilczyń­
W czasie walk pod Kockiem ugrupowany obronnie w folwarku Annopol ski, dowódca należących do dywizji kawalerii „Zaza" dwóch batalionów
zbiorowy oddział 135 pp pod dowództwem mjra S. Nowickiego ze stanu piechoty: „Wilk" i „Olek" 148 , skutkiem czego bataliony te odskoczyły

266 267
M ikrij laau < illłowskicgo i pod dwói (nilów. Natan ii niemieckie posunęło
lic, wzdłuż Woli Gutowskiej al do cmentatza, który Niemcy zdołali prze­ ckie. Mysią przewodnią Kleeberga było związanie nieprzyjaciela na kierun­
kształcić w silny punkt oporu. Kawaleria brygady mimo zaciftej obrony ku Adamowa , w rejonie Woli Gutowskiej od czoła, aby silnym uderzeniem
i przeciwuderzeń nie mogła wyrzucić Niemców. Natomiast natarcie na prawe w lewe skrzydło wyjść na jego tyły i, zepchnąwszy na 50 dywizję pod Ada­
ikrzydło zostało bez trudnoki odparte przez 182 pp ppłka P. Targowskiego. mów, pob.c go. Następnie całością sił zwrócić się przeciwko 29 dywizji
Piechota i kawaleria toczyły ciężkie walki o Wolę Gułowską dopóki nie za­ zmotoryzowanej, względnie przeciwko trzeciemu zgrupowaniu niemieckie­
padła noc. Brak bagnetów nic pozwolił piechocie na szturm. mu, które pojawiło się w rejonie miejscowości Ryki l 4 9 .
W dniu tym po południu pojawiły się także przed Podlaską Brygadą W planie działań zaczepnych na dzień 5 października gen Kleeberg
Kawalerii oddziały 29 niemieckiej dywizji zmotoryzowanej, z którymi jedno­ wyznaczył główne zadanie dla 60 dyw.zji „Kobryń", która miała zniszczyć
stka polska dawała sobie doskonale radę. Pod Wolą Okrzejską kawaleria niemiecką dywizję zmotoryzowaną. Rozstrzygającą rolę miał odegrać silny
dywizyjna „Kobryń" odrzuciła jeden z pancernych podjazdów niemieckich, odwód składający się ze 183 pp ppłka W. Seweryna, samodzielnego batalio­
a zniszczył go oddział dywizji „Zaza", 3 pułk strzelców konnych ppłka nu 179 pp mjra M. Bartuli oraz brygady płka Milewskiego. Siły te pod ogól­
Małysiaka. nym dowództwem szefa Oddz. II Grupy ppłka dypl. T. Śmigielskiego miały
w stosownym momencie uderzyć na tyły nieprzyjaciela przez Niedźwiedź-
Wieczorem tego dnia gen. Kleeberg zebrał na odprawę wszystkich
Budztska—Charlejów.
dowódców wielkich jednostek w miejscu swego postoju na stacji kolejo­
wej Krzywda. Postanowił on kolejno pobić obie wielkie jednostki niemie- Nadszedł 5 października, dzień ostatniej bitwy w kampanii jesiennej
która przynosi chlubę polskiej sztuce operacyjnej. W dniu tym w Warsza­
wie odbywała się przed Hitlerem defilada zwycięstwa. Dzień ten wszakże
dla wielu Niemców był dniem ciężkich zmagań. Około godziny 8 niemiecka
t 7 7 1 Z J a p r z e s z ł a ' z 8 ° d n i e z Przewidywaniami, do natarcia na odcinku
od Adamowa do Konorzatki, gdzie na pozycjach trzymały się 50 dywizja
„Brzoza", brygada płka Plisowskiego i skierowane do obrony dworu
Oułow oba bataliony dywizji kawalerii: „Wilk" i „Olek".
W odpowiedzi na natarcie niemieckie 60 dywizja płka Eplera przeszła
niezwłocznie do wyznaczonego działania, uderzając 184 pułkiem mjra
J. Zeleskiego z baterią haubic na cmentarz i kościół w Woli Gutowskiej
a 182 pp ppłka Targowskiego - również z baterią haubic - na Helenów'
gdzie o świcie stwierdzono Niemców. Z Helenowa Niemcy ustąpili łatwo'
natomtast zacięte walki o cmentarz i klasztor nie dały wyników. Dopiero
powtórne natarcie 184 pp, wsparte uderzeniem batalionu mjra Bartuli
na wschodnią część Woli Gutowskiej, złamało obronę przeciwnika, oddając
w ręce polskie kilkudziesięciu jeńców i sprzęt bojowy. Jednak i Polacy
ponieśli duże straty. W szczególności wykrwawił się samodzielny batalion
l /9 pp, z którego zginęli sam dowódca, mjr Bartula, wraz ze swym adiu­
tantem, por. rez. T Wilskim, dwóch dowódców kompanii: porucznicy
W. Smoleński . Skarbek-Kruszewski oraz dowódca plutonu, ppor. J Cze-
pas. Ale też było to natarcie jak na ćwiczeniach w Rembertowie. Major
Bartula na czele, dowódcy kompanii przed swymi kompaniami, dowódcy
15
plutonów przed plutonami. Stąd więc i straty wśród dowódców ° 184 pp
miał także wielu poległych, wśród nich pięciu oficerów. Ten sukces
okupiony krwią, stał się hasłem do rzucenia odwodowego batalionu
27. Bnw.i pod Kockiem - położenie ! październiki

:<>S

269
kpi W. Sroczyńskiego i biygady Milewskiego pi/e/ Nudź wiedź w kierunku
IMU na południe od Budzisk.
Tymczasem Niemcy spychali z Adamowa dywizję „Brzoza" i zachodzili
na skrzydło brygady płka Plisowskiego, na jego stanowiska wzdłuż drogi
Adamów—Hordzieszka. Zebrane naprędce oddziały 50 dywizji wykonały

31. Mjr Michał Bartula, dowódca 32. Mjr Henryk Dobrzański — „Hubal"
samodzielnego baonu 179 pp

przeciwuderzenie na Adamów, jednak bez powodzenia. Sytuacja stawała


się krytyczna. Pułkownik Plisowski zwrócił się do dowódcy 60 dywizji
z prośbą o uruchomienie odwodu, wszakże płk Epler postanowił go zacho­
wać na ostatni moment, uważając, że do czasu rozstrzygnięcia bitwy
sam obszar lasu Gutowskiego daje zabezpieczenie dla jego tyłów. Uderze­
nie brygady płka Milewskiego na Budziska—Charlejów uzyskało pełne
powodzenie. Kombinowany dywizjon kawalerii rtm. M. Łaskiego i ppor.
A. Burlingisa zdobył wieś Poznań i zniszczył baterię niemiecką. Tryumfal­
nie brzmią w słuchawce telefonu słowa:
— Charlejów zajęty. Jesteśmy na tyłach wroga. Nieprzyjaciel rzuca
broń i rynsztunek i cofa się w popłochu 1 5 1 .
Tylko zupełne wyczerpanie walką batalionu odwodowego kpt. Sroczyń­
skiego nie pozwoliło zadać Niemcom poważniejszego ciosu.
Tymczasem w rejonie Woli Gułowskiej ważą się losy bitwy. Równocześ­
nie z zepchnięciem 50 dywizji do lasu pod Krzywdą wyszło silne natarcie
niemieckie na 182 i 184 pp 60 dywizji. W tym położeniu ruszyło przeciw­
uderzenie II batalionu 183 pp na południowym skrzydle kawalerii pod
28. Bitwa pod Kockiem — potoitnks 5 października

;;i) 271
Gułowem. Akcję tę wsparła artyleria towarzysząca. W lesie Polacy uderzyli do końca. Kiedyś, gdy Ojczyzna zażąda od nas rachunku, będziemy mogli
153
na bagnety. Niemcy nie wytrzymali ataku i szybko rozpoczęli odwrót, odpowiedzieć na każde pytanie...
ścigani przez batalion odwodowy 183 pp. Drogą oświetloną wybuchami pocisków wracali dowódcy do swoich od­
Dywizja „Kobryń" płka Eplera wygrała pojedynek z 13 niemiecką działów. Mimo że od godziny 19.30 miał obowiązywać rozejm, Niemcy nie
dywizją zmotoryzowaną. Generał Otto, dowódca tej dywizji, wydał swej dotrzymali warunków. Przez cały czas przewalały się huragany ognia arty­
jednostce rozkaz do odwrotu. Był to ostatni akt zbrojny regularnego lerii nie tylko z zachodu i północy, ale też od południa, z ugrupowa­
wojska w 1939 roku, akt zawierający najpiękniejsze słowo dla żołnierza: nia podległego bezpośrednio niemieckiemu dowódcy, który podpisywał
zwycięstwo. Był to wspaniały testament prostego żołnierza dla przyszłych umowę kapitulacyjną. Wojsko w ciągu nocy niszczyło broń, paliło ją w roz­
bojowników z hitleryzmem. nieconych licznie ogniskach. Generał Kleeberg po raz ostatni zwracał
Bezpośrednio po tym zwycięstwie dowódca grupy operacyjnej „Po­ się do swych żołnierzy w rozkazie pożegnalnym:
lesie" był zmuszony podjąć najcięższą decyzję swego życia — przerwanie
walki z powodu wyczerpania technicznych możliwości, przede wszystkim ,,S. G. O. »Polesie«
z braku amunicji. Wywiązała się długa i dramatyczna rozmowa z płkiem L. dz. 1/5/op.
Eplerem, który był przeciw składaniu broni. Generał Podhorski także M. p. dnia 5 X 1939 r. godz. 19.30
wzdragał się przed kapitulacją. Dywizja „Brzoza" wysłała już swych parla-
mentariuszy. Generał Kmicic bił się dalej. Żołnierze!
We wsi Horodzieszka, w chłopskiej chałupie, przy nikłym świetle Z dalekiego Polesia, znad Narwi, z oddziałów, które się oparły demorali­
gasnącej lampy, zebrała się ostatnia grupa dowódców i sztabowców wrześ­ zacji, zebrałem Was pod swą komendę, by walczyć do końca.
niowych. Przy stole siedział zgnębiony gen. Kleeberg, z woli przeznacze­ Chciałem iść najpierw na południe, gdy to się stało niemożliwe, nieść
nia wódz ostatniej bitwy, który w dniach powszechnego pogromu nie po­ pomoc Warszawie.
niósł ani jednej klęski, który bitwy swoje rozgrywał jak partie szachów. Warszawa padła, nim doszliśmy.
Inni tracili oddziały, grupy, armie. On wzrastał coraz bardziej w siły.
Mimo to nie straciliście nadziei i walczyliście dalej. Wykazaliście hart
Sam sobie postawił cel, szedł ze swymi oddziałami zawsze do walki, a teraz
152 i odwagę w masie zwątpień i dochowaliście wierności Ojczyźnie do końca.
musiał jej zaniechać . Obok z wyblakłym obliczem i wygasłym spojrzeniem
Dziś jesteśmy otoczeni, a amunicja i żywność są na wyczerpaniu.
siedział gen. Młot-Fijałkowski, zupełne przeciwieństwo Kleeberga. Do­
Dalsza walka nie rokuje nadziei, tylko rozleje krew żołnierską, która
wódca grupy operacyjnej, który niczego nie zdziałał, a teraz jak mane­ jeszcze przydać się może.
kin przenosił się ze sztabem z miejsca na miejsce — bez wojska, bez przy­
Przywilejem dowódcy jest brać odpowiedzialność na siebie.
działu, bez przydatności.
Dziś biorę ją w tej najcięższej chwili — każę zaprzestać walki, by nie
Z dowódców walczących jednostek obecny był tylko płk Epler. Generał przelewać krwi nadaremnie.
Podhorski odszedł do swych oficerów. Nalegali powszechnie, aby nie Dziękuję Wam za Wasze męstwo i Waszą karność — wiem, że stanie­
składać broni, lecz przebijać się ku południowi. cie — gdy będzie potrzeba.
— Pułk jest gotów do dalszej walki — meldował płk Falewicz swemu Jeszcze Polska nie zginęła i nie zginie.
dowódcy. — Lecz zupełny brak amunicji. Powyższy rozkaz przeczytać przed frontem wszystkich oddziałów.
Odprawa w Horodzieszce przypominała rozmowę przy łożu konającego.
Generał Kleeberg tłumaczył spokojnym głosem konieczność złożenia broni.
Dowódca SGO »Polesie«
Zgadzał się na dalszą walkę dywizji „Kobryń", ale nie rokował jej po­
/ — / Kleeberg
wodzenia. Kazał przekazać oficerom oraz szeregowcom słowa podziękowa­
gen. bryg." 154
nia za ich dzielność, hart ducha i lojalność. Żegnając się z płkiem Eplerem
powiedział:
— Nic sobie nie mamy do zarzucenia. Zachowaliśmy honor żołnierski Bitwa pod Kockiem kończyła się naprawdę. Koło gajówki Ofiara jechały
polskie wozy z rannymi. Najednymznich leżał młody chłopak, podchorąży.

272
18 — Bitwy polskiego Września, t. II 273
Kątem ust ściekała mu krew; był śmiertelnie ranny w plecy odłamkiem nych żołnierzy, drugi milion był każdej chwili gotów do zasilenia szere­
granatu. Właśnie przechodził płk Epler. Chłopak uśmiechnął się, podobnie gów walczących oddziałów, dziesiątki tysięcy rezerwistów — z późniejszymi
jak niemal wszyscy ranni żołnierze polscy, gdy z nimi rozmawiali prze­ terminami powołania — towarzyszyły krok w krok oddziałom wojska,
łożeni. Powiedział z trudem: domagając się bezustannie broni i wyznaczenia zadań. W toku przeszło
— Panie pułkowniku, zwyciężyliśmy 1 5 5 . miesiąc trwających, intensywnych działań bojowych 66 tysięcy żołnierzy
Były to słowa prawdy, gdyż grupa „Polesie" składała broń nie pobita, i oficerów zostało zabitych, a 133 tysiące rannych 157 . Co piąty żołnierz
a w perspektywie wojny los gotował ostateczne zwycięstwo Polsce. polskiej armii we wrześniu poległ zaszczytnie na polu chwały lub odniósł
Wieść o zwycięskiej bitwie pod Kockiem rozeszła się lotem błyskawicy ciężkie rany i obrażenia ciała. Wszyscy cierpieli ogromny niedostatek,
po całym kraju, krzepiąc na duchu przytłoczony zalewem wroga i klęską gdyż nie dokończona mobilizacja kraju odbiła się przede wszystkim na
naród, dowodnie świadcząc, że najeźdźca nie jest niezwyciężony, że może braku służb i zaopatrzenia.
być rozbity. A mimo to dłużej niż gdziekolwiek indziej na zachodzie Europy trwał
Następnego dnia gen. Kleeberg przyjął ostatnią swą defiladę, po czym opór Polski, zaskoczonej przewagą liczebną i techniczną wroga. Na polskiej
odszedł do niewoli, gdzie zmarł 5 kwietnia 1941 roku w obozie jenieckim ziemi rozegrały się — do czasu wielkich bitew na obszarze Związku Ra­
w Weisse Hirsch w Saksonii. Pośmiertnie mianowany generałem dywizji dzieckiego w latach 1941 —1943 — największe bitwy drugiej wojny świato­
1 stycznia 1943 roku 1 5 6 . Czyn jego pozostał żywy na zawsze w pamięci wej. Na przełamanie polskiego oporu Niemcy musieli zużyć pięć razy wię­
świadków tych wielkich i krwawych dni. Taki też pozostanie w historii cej amunicji niż w kampanii 1940 roku we Francji 1 5 8 . O czymże świad­
polskiego oręża. Jeszcze długo po nocach chłopi przykładali uszy do klepisk, czą te fakty? Bez wątpienia o wielkiej doniosłości historycznej polskiego
czy nie słychać huku armat spod Kocka... czynu zbrojnego we wrześniu 1939 roku.
5 października 1969 roku, w 30-letnią rocznicę ostatniego dnia W przeddzień wybuchu wojny cała Europa przeżywała głęboki kry­
bitwy pod Kockiem, prochy gen. Franciszka Kleeberga zostały sprowadzone zys rozbrojenia moralnego i padała plackiem przed roszczeniami Hitlera.
z Drezna i uroczyście — wśród tysięcy uczestników walk i nieprzebranej Dopiero Polska przezwyciężyła ten bezwład moralny i zamanifestowała
rzeszy mieszkańców Lubelszczyzny — złożone na cmentarzu wojskowym przed światem, że jest gotowa do działania, że mimo wszelkich braków
w Kocku. broni i wyposażenia materiałowego posiada oręż najważniejszy: wolę walki,
bez której i czołgi, i działa, i samoloty pozostawały martwym żelastwem.
Polska stała się — według słów prezydenta Roosevelta — natchnieniem
Wojna 1939 roku — wojną całego narodu narodów.
Wśród powszechnego zamętu i gorączki ewakuacyjnej, które pod nisz­
Kampania wrześniowa, samotny i śmiertelny bój z przeważającym licze­ czącym działaniem Luftwaffe objęły cały kraj i na długie lata przesłoniły
bnie i uzbrojonym po zęby napastnikiem, została przegrana, ponieważ obraz wrześniowych działań bojowych, rodziła się i krzepła myśl przeciw­
w ówczesnych warunkach ekonomiczno-społecznych kraju i w układzie działania postępom wroga, myśl przetrwania pod siłą jego uderzeń pancer­
sił politycznych oraz militarnych w Europie wygrana być nie mogła. Sta­ nych i bombowych, zahamowania jego ofensywy. Przemęczone i wygłodnia­
ła się ona jednak epopeją żołnierza polskiego i jego dowódców, najtrud­ łe gromady wojska wśród ustawicznych, wyczerpujących marszów zrywały
niejszą próbą sił w tysiącletnich dziejach państwa. Osamotniony w swej się raz po raz do walki, czepiały się bezimiennych wzgórz i strumieni,
walce, zdradzony przez sojuszników, naród polski przez pięć długich zalegały na skrajach lasów i w załomach terenu, trwając w nieustępliwym
tygodni trwał nieugięcie' pod ulewą żelaza z ziemi i powietrza, przez oporze. One to w ustawicznych i krwawych walkach wykruszały siły wroga,
trzydzieści pięć dni i nocy w nieustannym trudzie bitewnym i marszo­ paraliżując tempo jego posuwania się i zabierając drogocenny dla niego
wym wytrzymywał na swych barkach napór wszystkich sił ofensywnych czas. One to kategorycznie sprzeciwiły się hitleryzmowi, przerywając
Niemiec hitlerowskich, przez 1000 bez mała godzin w najtrudniejszych pasmo jego „pokojowych" podbojów.
warunkach manifestował wobec całego świata swój kategoryczny sprzeciw
Chociaż przegrana tej „pierwszej rundy" była faktem, dość wcześnie
przed brutalną napaścią agresora, dowodząc umiłowania wolności. oczywistym, a podejrzenie klęski lęgło się zarówno w głowach żołnierzy,
W wojnie obronnej Polski 1939 roku wzięło udział milion zmobilizowa-

274 275
jak i dowódców, to nie było mowy o rozkładzie naszego wojska, o demora­ przyszłe armie walczące, ponieważ stosunkowo szybkie, a jak się później
159
lizacji, jaka np. opanowała wojsko we Francji . Wojsko kampanii okazało — nie szybsze niż gdzie indziej, postępy niemieckiej ofensywy
wrześniowej — zarówno w całości, jak i w każdej swej cząstce, nawet złożono wyłącznie na karb słabości polskiego wojska i jego dowództwa,
doraźnej i przypadkowej — było zawsze zdatne i chętne do walki od pierw­ a nie na poczet przewagi technicznej i organizacyjnej armii niemieckiej.
szego do ostatniego dnia wojny. Jedyny rozkaz, który wykonywano z ocią­ Przeoczono przy tym wysoką wartość moralną polskiego żołnierza i za to
ganiem, z bólem, ze łzami w oczach — to był rozkaz złożenia broni. Tak dale­ przeoczenie Europa zapłaciła później wysoką daninę krwi.
ce wola walki była powszechna i żywa. Wielu nie złożyło jej wcale. Sztab niemiecki bał się jak ognia wojny dwufrontowej w Europie
Zdarzało się, że żołnierz rozbity pod Piotrkowem bił się dalej pod Toma­ i zdawał sobie dobrze sprawę, że połączone siły Anglii, Francji i Polski
szowem Lubelskim, a gdy tam walka wygasła, dążył pod Kock, za granicę, są o wiele silniejsze od Wehrmachtu, który jeszcze w 1939 roku nie był zupeł­
do lasu. nie gotowy do wojny. Wojna na dwa fronty była zawsze postrachem dla nie­
Wartość militarna kampanii w Polsce polegała nie tyle na udatnych ope­ mieckich militarystów, w warunkach zaś 1939 roku mogła ona mieć dla
racjach wielkich związków operacyjnych, nie tyle na przeprowadzeniu Trzeciej Rzeszy katastrofalne skutki 1 6 3 . Nie ulega wątpliwości, że gdyby
konsekwentnego planu obrony kraju, co na bezustannym trudzie bitewnym te wszystkie obawy niemieckiego sztabu generalnego stały się rzeczy­
mas wojska, które czy to w natarciu, czy w obronie cofając się, już to idąc wistością i sojusznicy, wykorzystując swoją przewagę militarną, wywiązali
naprzód — trzymały w napięciu jednostki i dowództwo niemieckie, zadawa­ się ze swych zobowiązań jesienią 1939 roku, hitlerowska awantura wojenna
ły im wysokie straty w sprzęcie technicznym i w ludziach; 1 6 0 w rezultacie albo by się wcale nie rozpoczęła, albo też zakończyła katastrofą, a druga
związały na pełny miesiąc wszystkie siły agresora i nie pozwoliły ich użyć wojna światowa mogła dobiec kresu już w jesieni 1939 roku 1 M .
tej jesieni na innym froncie. Podstawowym założeniem planu „Fali Weiss" było zaskoczenie armii
W ogólnym bilansie walki z hitleryzmem kampania wrześniowa — mimo polskiej w stadium mobilizacji i koncentracji oraz rozbicie jej sił głównych
klęski — spełniła poważną rolę, opóźniając start Niemiec hitlerowskich w pierwszym uderzeniu na zachód od Wisły. Ze względu na niezupełną goto­
do zawładnięcia światem i przerywając długie pasmo ich zwycięstw. Jest wość Wehrmachtu do wojny dwufrontowej w działaniu tym ogromną rolę
to zasługa tych wszystkich szarych, dzielnych i bezimiennych żołnierzy odgrywał czynnik czasu. Tragedia II wojny światowej polegała na tym, że
i dowódców, którzy w codziennej, jakże często beznadziejnej walce wy­ temu bardzo jeszcze niedoskonałemu i niedostatecznie przygotowanemu
kruszali siły przeciwnika, zmuszali do ich rozwijania, do operowania nimi, instrumentowi wojny pozwolono działać w najbardziej sprzyjających
do zmiany planów działania — i w rezultacie wygrali dla sprzymierzonych dlań warunkach, to jest bić siły aliantów po kolei, mimo że koalicja państw
rzecz w tym okresie najcenniejszą, to jest czas, i naruszyli mit o niezwy­ europejskich mogłaby zdusić — jak pisze Proector — tego „wojskowego
ciężonym wojsku niemieckim 161 . potworka faszyzmu".
Dlatego też wojna obronna w Polsce — bez względu na formę dzia­ Polskie siły zbrojne wykonały w ogólnym planie wojny zadanie straży
łania wysokich szczebli operacyjnych — ma wartość wielkiego działania przedniej: zmusiły nieprzyjaciela do zajęcia ugrupowania, do rozwinięcia
opóźniającego w skali strategicznej, działania, które dla sprzymierzonych wszystkich ofensywnych sił do całkowitego związania ich w walce. Nie­
i dla przyszłych ofiar hitlerowskiej napaści stwarzało warunki lepszej stety, za tym ofiarnym działaniem naszego kraju nie poszło rozwinięcie
walki, dając im czas na przygotowania wojenne. Konkretnie sprzymierzeń­ sił głównych aliantów, nie nastąpiło wykorzystanie sytuacji do zadania
com zachodnim przyniosła ona osiem miesięcy, w warunkach gdy agresywne Niemcom hitlerowskim rozstrzygającego ciosu, tak jak to miało nastąpić,
zamiary Hitlera zostały już zdemaskowane przez Polskę. zgodnie z literą i duchem zawartego sojuszu.
Siły polskie rzucone na pastwę samotnej walki z całą potęgą niemiecką W wyniku całkowitego zwarcia się z przewagą wroga armia polska
spełniły także rolę wielkiego rozpoznania bojowego, zmuszając Niemców przestała istnieć. Jednak w ciągu przeszło miesięcznych zmagań wskazała
do zdradzenia form i metod walki, a szczególnie odkrycia taktyki związków drogę, na której należało szukać przyszłego zwycięstwa. Drogę tę przede
pancernych, którymi rozcinano front na części, i użycia lotnictwa strate­ wszystkim wytyczyła dwa tygodnie trwająca bitwa nad Bzurą, stoczona
gicznego, paraliżującego tyły działających wojsk i ośrodki gospodarcze 1 6 2 . siłami dwóch armii: „Poznań" i „Pomorze", pod wspólnym dowództwem
Lecz, niestety, wyniki tego rozpoznania nie zostały spożytkowane przez gen. Kutrzeby. Te ofensywne działania czwartej części sił polskich były nie
tylko największym działaniem militarnym do czasu wielkich bitew na

276 277
froncie radzieckim w 1941 roku, bez porównania większym niż jakakolwiek
bitwa na Zachodzie, lecz były one także odmienne w swej treści opera­
cyjnej i strategicznej 165 . W przeciwieństwie do linearnej doktryny Śmigłe­
go-Rydza, która zmuszała wojsko do ustawicznego wyrównywania frontu,
czy statycznej doktryny gen. Rómmla, zrealizowanej w obronie Warszawy,
gen. Kutrzeba zaprezentował z wielkim powodzeniem dynamiczną kon­
cepcję bitwy na miejscu, to znaczy w chwili uzyskania przewagi lokalnej,
bez względu na usytuowanie sił w stosunku do frontu.
Wieloletni komendant Wyższej Szkoły Wojennej w Polsce i wybitny
strateg rozumiał, że tylko bitwa się liczy, gdyż tylko bitwa pozwala zmienić
stosunek sił na naszą korzyść, zadać nieprzyjacielowi straty, zmusić go
do przegrupowań, które w sumie mogą przynieść ulgę własnym siłom
i dać im czas na uporządkowanie się i na wytchnienie. Generał Kutrzeba
dążył do utrzymania samodzielnego, niezależnego od aliantów, teatru
działań operacyjnych, odrębnego ośrodka walki z agresją niemiecką, naj­
lepiej odpowiadającego poczuciu własnej suwerenności 166 . 33. Kpt. Tomasz Skarżyński
Nie trzeba być specjalistą wojskowym, aby dostrzec, że było to stano­ dowódca 3 baterii 14 dak.

wisko zupełnie inne niż stanowisko Naczelnego Dowództwa. Grzechem


śmiertelnym Śmigłego-Rydza jako Wodza Naczelnego była zgoda moralna
na przegranie kampanii w Polsce już 2 września, od chwili odwrotu armii
„Kraków" ze Śląska, i oczekiwanie zwycięstwa na Zachodzie, to jest tam,
gdzie jeszcze poważnie nawet nie myślano o wojnie. W ten sposób postawił
się on w roli tarczy, skupiającej na sobie ciosy rozszalałego hitleryzmu,
zamiast dążyć do odparowania tych ciosów własnymi uderzeniami.
Wielką zasługą gen. Kutrzeby było wskazanie innej drogi — aktywnego
przeciwstawienia się najazdowi wroga. Trafność tej drogi była oczywi­ Ciągle żywy był front walki w kraju. W górach i lasach Kielecczyzny
sta, bo zgodna z dyspozycjami psychicznymi wojska, z jego wysoce aktywną kryły się tysiące rozbitków z armii „Prusy", dając się Niemcom dotkliwie
i ofiarną postawą. Wojsko wrześniowe rwało się do walki z germańskim we znaki. Najeźdźca musiał organizować przeciwko nim wyprawy wojska
najeźdźcą, szło naprzód, myśl o odwrocie przyjmowało z niechęcią, a na­ i policji. Ci pierwsi partyzanci drugiej wojny światowej przez wiele tygodni
wet z rozpaczą. Była to droga, którą poszli wszyscy późniejsi bojownicy opierali się okupantowi. Dopiero w ostateczności, w całkowitym okrąże­
z agresją, droga, która ostatecznie doprowadziła do zwycięstwa. niu zakopywali broń i w drobnych grupkach rozpraszali się po kraju
Mimo że kampania w Polsce została zakończona 5 października, w chwili lub przedzierali szlakiem węgierskim. Z północy, spod Grodna, zjechał
wygaśnięcia bitwy pod Kockiem, walka narodu trwała dalej, zmieniały się tu legendarny „Hubal", major Henryk Dobrzański ze 110 pułku rezerwo­
tylko jej formy, przetasowały siły społeczne, przesunęły się ośrodki kierow­ wego kawalerii, który, nie zdążywszy wziąć udziału w walkach wrześnio­
nicze. Z myślą o dalszej walce przekraczały granicę rumuńską i węgierską wych, wypowiedział agresorowi swoją własną wojnę. Hubal-Dobrzański
na południu oraz litewską na północy tysiące żołnierzy i młodych ludzi, utworzył Samodzielny Oddział Kawalerii Wojsk Rzeczypospolitej Polskiej,
którzy pragnęli stanąć w szeregach polskiego wojska we Francji. Weszli który w ciągu zimy czyniąc przygotowania, trwał w „neutralnej" rezer­
oni w skład polskich jednostek we Francji pod dowództwem generałów.: wie, aby na wiosnę całą swą siłą uderzyć na Niemców.
Prugara-Ketlinga, Bronisława Ducha, Bohusza-Szyszki i Stanisława Ani na chwilę nie spoczął oręż polski w ciągu długich, blisko
Maczka. sześcioletnich zmagań z hitleryzmem. Gdy padła w następnym roku Fran­
cja, ożył polskimi skrzydłami front powietrzny nad Anglią. Żołnierz polski

278
279
znalazł się na piaskach Libii, Iranu i Iraku. Od 1943 roku rozpoczął się Posłowie
chlubny marsz I Armii Wojska Polskiego znad Oki i Sielc. Wieczystą
chwałą okrył się oręż polski pod Monte Cassino i Falaise. Kraj, przy­
gnieciony brzemieniem nocy okupacyjnej, toczył konspiracyjną walkę
różnych barw i znaków, związanych jednym kierunkiem działania: przeciw
Niemcom. W szeregach znalazły się setki tysięcy żołnierzy wrześniowych
i młodzieży, która wojnę znała z jej najokrutniejszej strony: bombardo­
wania otwartych miast i bezbronnej ludności.
Na wszystkich frontach walki z Niemcami tworzyły się polskie armie
i korpusy. W sumie siły polskie w drugiej wojnie światowej stanowiły
co do wielkości czwartą po Związku Radzieckim, Stanach Zjednoczonych
i Wielkiej Brytanii armię wielkiego frontu antyhitlerowskiego, nie licząc Wojna obronna Polski 1939 roku była w życiu narodu okresem chlubnym,
potężnego, pół miliona żołnierzy obejmującego, frontu walki podziemnej choć bardzo ciężkim, okresem, który w swoją orbitę od pierwszej zaraz
w kraju. chwili porwał cały naród. Była to w istocie wielka, przeszło miesiąc
Ciężka walka z najeźdźcą trwała bardzo długo, dopóki nie powstały trwająca bitwa od Bałtyku po Karpaty. Tę wielką bitwę starałem się zamk­
na świecie warunki polityczne i militarne do rozgromienia hord hitlero­ nąć w formie pragmatycznie i chronologicznie powiązanych ze sobą
wskich na ich własnej ziemi i zatknięcia sztandaru zwycięstwa w Berlinie. opowiadań, opartych na materiale faktograficznym, znajdującym się
W tej szczytowej fazie tryumfu obok zwycięskiego żołnierza radzieckiego w archiwach i instytucjach wojskowych tudzież w zbiorach prywatnych.
stanął zasłużenie żołnierz polski — jako ten, który na swych barkach naj­ Jednak skąpe słowa rozkazów i meldunków, relacji i wspomnień nie mogą
dłużej dźwigał brzemię nierównej walki. oddać całego bogactwa i złożoności wydarzeń bitewnych, choćby je brał
Cześć więc Mu i chwała! na warsztat uczestnik kampanii. Dlatego też sięgnąłem do pamięci i do­
świadczeń wielu żyjących jeszcze świadków tego epokowego okresu, dowód­
ców i żołnierzy oraz osób cywilnych. Dzięki temu wokół Bitew polskiego
Września zebrał się szeroki krąg osób, niejako Komitet Redakcyjny opraco­
wania. Ów szczególny, samorzutny Komitet Redakcyjny, składający się
z osób kompetentnych, pełnych dobrej woli i całkowicie bezinteresownych,
doprowadził moje wstępne ujęcie do szerszego potraktowania tematu i nada­
nia mu nowego kształtu. Wszystkim tym wybitnym dowódcom i oficerom
sztabów z Września 1939 roku, wszystkim żołnierzom i osobom cywilnym
składam w tym miejscu najserdeczniejsze podziękowania za udzieloną
pomoc, wskazówki i życzliwość.
Szczególną wdzięczność jestem winien następującym generałom i ofi­
cerom, uczestnikom kampanii: gen. dyw. Mieczysławowi Borucie-Spiecho-
wiczowi, dowódcy grupy operacyjnej „Bielsko"; gen. dyw. Józefowi
Kuropiesce, oficerowi sztabu grupy operacyjnej „Bielsko"; gen. bryg.
Romanowi Abrahamowi, dowódcy grupy operacyjnej kawalerii; gen. bryg.
Bronisławowi Duchowi, dowódcy piechoty 39 DP; gen. bryg. Franciszkowi
Skibińskiemu, szefowi sztabu 10 Brygady Kawalerii Zmotoryzowanej
z września 1939 roku; płkowi Ludwikowi Czyżewskiemu, dowódcy obrony
Borowskich Gór pod Piotrkowem '; płkowi dypl. Kazimierzowi de Rostwo
Suskiemu, dowódcy 21 pułku ułanów nadwiślańskich; płkowi Janowi

281
Kamińskiemu, dowódcy 2 dywizjonu artylerii konnej, który walczył pod w 4 dywizji piechoty; kpt. Władysława Plaski z batalionu saperów 25 dywi­
Mokrą i Ostrowami; pikowi Władysławowi Wiecierzyńskiemu, dowódcy zji piechoty; kpt. Leopolda Świkli, b. dowódcy 9 kompanii w 5 pułku
55 pułku piechoty z armii „Poznań"; ppłkowi dypl. Janowi Maliszew­ piechoty Legionów; kpt. Stanisława Jakiela, dowódcy kompanii rozpoznaw­
skiemu, dowódcy 35 pułku piechoty z armii „Pomorze"; ppłkowi dypl. czej w 58 pułku piechoty; por. Zygmunta Stasicy z 4 batalionu strzelców
Felicjanowi Majorkiewiczowi ze sztabu Samodzielnej Grupy Operacyjnej Kresowej Brygady Kawalerii; por. Jana Błasińskiego z 25 pułku ułanów
„Narew"; ppłkowi Zygmuntowi Kosiorowi z armii „Karpaty", płkowi Zbi­ Nowogródzkiej Brygady Kawalerii; por. Teodora Mukułowskiego, do­
gniewowi Szacherskiemu, adiutantowi, a później dowódcy 7 psk; mjrowi wódcy plutonu kawalerii dywizyjnej 17 DP, która zdobyła 12 niemieckich
dypl. Witoldowi Kirchmayerowi, oficerowi sztabu 6 DP. dział ciężkich na stanowiskach bojowych. Szczególnie cztery ostatnie
Szczególnie dużej i niezastąpionej pomocy udzielili mi: wymieniony już relacje dostarczyły mi cennego, autentycznego i atrakcyjnego materiału
wyżej płk Ludwik Czyżewski, dca 2 pp Leg.; ppłk dypl. Władysław Steblik, dokumentacyjnego. Podobnie wartościową relację otrzymałem od por. Jana
oficer II oddziału sztabu gen. Szyllinga, autor książki Zarys działań wojen­ Zająca z 4 pp Leg 2 .
nych armii »Kraków« w kampanii wrześniowej 1939 roku; ppłk Ludwik Równie cenne, choć fragmentaryczne wiadomości pochodzą z relacji
Głowacki, dowódca baterii 17 pal w bitwie nad Bzurą, autor monografii ustnych i pisemnych profesorów Zygmunta Nowakowskiego i Karola Pos­
o 17 Wielkopolskiej Dywizji Piechoty; komandor ppor. Wacław Tym, szef pieszalskiego oraz doktorów Tadeusza Serwańskiego i Ludwika Gomolca
oddziału operacyjnego sztabu płka Stanisława Dąbka, organizator Lądowej z Poznania, księdza Kazimierza Sojki i jego dwu sióstr — Marii i Zofii
Obrony Wybrzeża i autor wielu publikacji o walkach nad Bałtykiem. z Bydgoszczy, pani Gertrudy Stein z Gniezna, ppłka Józefa Wilka z Łodzi
Wśród osób, które nie poskąpiły mi informacji i życzliwej rady, i ppłka Kazimierza Załuckiego z Katowic, kpt. Zygmunta Illeczki z Gdań­
należy wymienić gen. bryg. Stanisława Tatara, dowódcę artylerii 3 DP Leg.; ska i kpt. Janusza Pasturczaka z Bydgoszczy, ognm. Michała Stecyny
płka dypl. Wacława Szalewicza, dowódcę 13 brygady piechoty w bitwie z Koszalina i plut. rez. Jana Rydzkowskiego z Wałdowa, kpr. rezerwy:
pod Tomaszowem Lubelskim; ppłka Tadeusza Łękawskiego, dowódcę Jana Dziubarczyka ze Złotowa, Franciszka Szelesta z Wrocławia, Fran­
2 pułku szwoleżerów rokitniańskich w bitwie pod Ozorkowem; ppłka Tade­ ciszka Sylwara z Kielc i Jana Mnicha z Pyzdr tudzież obywatela Jana
usza Nadratowskiego, dowódcę I dywizjonu 16 pal w grupie operacyjnej Ochędzana z Parcie.
gen. Bołtucia; ppłka dypl. Karola Riedla, oficera operacyjnego w sztabie Nadto skorzystałem z udostępnionych mi prywatnie relacji ppłka
armii „Łódź"; mjra dypl. Izydora Kwiecińskiego, szefa sztabu opera­ dypl. Jana Dynowskiego ze sztabu 14 dywizji, majorów: Józefa Malino­
cyjnego grupy „Piotrków" i obrony Modlina; mjra Izydora Malinowskiego, wskiego z 76 pp, Władysława Kuleszy i Lucjana Zielińskiego z 36 pp Legii
3
oficera łączności w sztabie Wołyńskiej Brygady Kawalerii; kpt. Janusza Akademickiej, Tadeusza Kiersta z 84 pp , mjra Władysława Romana z 3 pal
Bobkowskiego z 3 pal; kpt. pilota Kazimierza Sławińskiego z armii „Pomo­ oraz mjra Tadeusza Żelazowskiego i kpt. Mieczysława Osuchowskiego
rze"; kpt. Henryka Dąbrowskiego z Lądowej Obrony Wybrzeża; kpt. z 2 pp Leg., z referatu o bitwie piotrkowskiej por. Jana Karbowskiego
Henryka Głowackiego, dowódcę baterii w Samodzielnej Grupie Operacyj­ z 41 dal Obrony Warszawy i z relacji ppor. Tadeusza Staneckiego z 6 pal.
nej „Polesie" (za szereg oryginalnych rozkazów tej grupy); por. Kazimierza Z miłym przyjęciem i efektywną pomocą spotkałem się ze strony
Wakalskiego, dowódcę 3 baterii 2 dak, i wielu innych, których nie sposób redaktorów Zygmunta Bieleckiego, Andrzeja Mularczyka i Leszka Moczul­
wymienić z braku miejsca. skiego z Warszawy, mecenasa Wincentego Romanowskiego z Gdańska, pani
W pracy swej spożytkowałem specjalnie dla mnie przygotowane rela­ Kazimiery Gesell-Nowakowej z Poznania, redaktorów Leszka Gzelli i Lesz­
cje następujących oficerów i podoficerów: płka Edwarda Witkowskiego ka Siemiona, oraz doktora Zygmunta Mańkowskiego z Lublina, państwa
i rtm. Jana Chludzińskiego z 3 pułku szwoleżerów; płka Mikołaja Ignato- Ireny i mjra Zygmunta Wituńskich z Brwinowa oraz redaktor Ireny
4
wicza, b. adiutanta 14 pal; ppłka Tadeusza Sernika, dowódcy obrony na Bołtuć .
Węgierskiej Górce; mjra Józefa Wójcika, b. dowódcy kompanii w 2 pułku Szczególne podziękowania należą się płkowi drowi Adamowi Sawczyń-
piechoty Legionów; mjra Pawła Kołyszki, dowódcy II batalionu w 58 pułku skiemu z Instytutu Historycznego im. Generała W. Sikorskiego w Londy­
piechoty; mjra Romualda (Jungsta) Koralewskiego, dowódcy batalionu nie, który przekazał autorowi cenne informacje o Wrześniu i udostępnił
Obrony Narodowej „Kępno"; mjra Edwarda Rajpolda, dowódcy batalionu wszelkie potrzebne mu źródła, tudzież płkowi dypl. Marianowi Porwitowi,
ON „Wieluń I I " ; kpt. dypl. Tadeusza Łabsza, dowódcy kompanii cekaem

282 283
dowódcy Obrony Warszawy lewobrzeżnej za wnikliwe przejrzenie rozdzia­ zaopatrzone w skorowidze dowódców z wojny 1939 r. Podobne znaczenie
łów odnoszących się do obrony stolicy. ma opracowanie J. Wielhorskiego i R. Dembińskiego pt. Kawaleria polska
Najważniejsze wiadomości i dokumenty znalazłem w następujących i bronie towarzyszące w kampanii wrześniowej 1939 roku, Londyn 1979,
archiwach i placówkach badawczych: w Centralnym Archiwum Wojsko­ a także Księga pamiątkowa artylerii polskiej 1914—1939 K. L. Galstera,
wym i Wojskowym Instytucie Historycznym w Warszawie, Instytucie Histo­ Londyn 1975, ta ostatnia jednak bez indeksów.
rycznym im. Generała Władysława Sikorskiego w Londynie oraz Instytucie Pełniejsze światło na organizację i wyposażenie jednostek specjalnych
Zachodnim w Poznaniu. Nader pomocne były zbiory prywatne Juliusza wojska rzuciły opracowania szczegółowe; M. W. Żebrowskiego Zarys hi­
Molskiego w Poznaniu. storii polskiej broni pancernej 1918—1947, Londyn 1971; R. Szubańskiego
W ostatniej fazie pracy skorzystałem w różny, lecz zawsze bardzo Polska broń pancerna w 1939 r.. Warszawa 1982; W obronie polskiego
przydatny sposób z pomocy posła Pawła Dubiela, ppłka Adama Pokornego, nieba Warszawa, 1984; J. Pawlaka Polskie eskadry w wojnie obronnej 1939 r.,
kpt. Zygmunta Gryczewskiego, por. Zenona Polaka, chorążego Antoniego Warszawa 1982; K. Pindel, Obrona Narodowa 1937—1939, Warszawa 1979;
Ciszaka, rtm. Wacława Milewskiego, mjra Adama Malewskiego, mgra Ry­ O. Terleckiego, Pułkownik Beck, Kraków 1985; Polskie Siły Zbrojne
szarda Daleckiego, ppłka Alojzego Krannerwettera, kpt. Jana Ryczka, w drugiej wojnie światowej, t. I: Kampania wrześniowa 1939, cz. 4; Przebieg
ppłka Michała Millera, ppłka Konstantego Kułagowskiego, mjra Franciszka działań od 15 do 18 września, Londyn 1986.
Ruszara. ppłka Jerzego Boguskiego, mjra Stanisława Truszkowskiego 5, Opublikowanie Bitew w 1972 roku wywołało wśród kombatantów falę
mjra Józefa Kozińskiego i wielu innych, których ze względów technicznych uwag i sprostowań, a w dalszej kolejności nowych, z reguły ciekawych
nie miałem możności wymienić w niniejszym wykazie. i cennych, relacji. W najbliższych kilku latach otrzymałem około 40 war­
Za wszystkie te formy pomocy, rady i życzliwość jak najserdeczniej tościowych prac, które naświetlały ten czy inny fragment walki, uzupełniały
w imieniu własnym i Czytelników dziękuję. go lub korygowały. Chronologicznie biorąc były to: relacja mjra T. Chciuka,
dostarczona po jego śmierci przez syna, a przedstawiająca walki II dyonu
20 pal w czasie odwrotu spod Mławy i obrony Warszawy; por. M. Chełmi-
Wznowienie Bitew przypadło na czas — jeśli chodzi o materiały — ckiego o nieznanych działaniach zgrupowania 27 pp; kpt. W. Chwojnow-
bez porównania korzystniejszy niż ich pierwsze wydanie w 1972 r. „Czy­ skiego, dowódcy 8 komp. 85 pp, z walk pod Piotrkowem. Ppłk L. Głowacki
telnik" zakończył w 1978 r. edycję trzytomowego działa M. Porwita pt. dostarczył pakiet uwag i sprostowań na temat bitwy nad Bzurą; mjr O. Blu-
Komentarze do historii polskich działań obronnych 1939 roku. W rok później, treich, dowódca baonu zapasowego 19 pp, opisał walki z zagonem pancer-
na czterdziestolecie Września, ukazały się w Paryżu Pisma, t. II: Rok 1939 no-motorowym, kierującym się na Lwów; kontrowersyjna relacja ppor.
gen. W. Stachiewicza. Wydawnictwo MON opublikowało zbiorowe opraco­ S. Dzierżbickiego z 3 pal Leg. dotyczyła bitwy i kolejnych szturmów pol­
wanie Wojskowego Instytutu Historycznego Wojna obronna Polski 1939. skich pod Cześnikami; mjr J. Dobrzański dostarczył kilku cennych uwag
Zaczęły też ukazywać się monografie poszczególnych armii. I tak w 1975 r. o działaniach 10 pp nad Bzurą; pchor. S. Gajdzica opisał utworzenie i poty­
Armia,,Kraków" W. $>\zb\\ka.'\ Armia „Łódź" J. Wróblewskiego;w 1979r.— czkę oddziału mjra J. Dudzińskiego pod Konopnicą k. Lublina, ppor. Z. Go­
Armia „Karpaty" R. Daleckiego; w 1982 r. — Armia „Pomorze" K. Cie­ łębiowski — obronę mostu pod Szczucinem, ppor. B. Kawka działania
chanowskiego i Armia „Poznań" w wojnie obronnej 1939 Z. Bauera i B. Po­ plutonu 21 p. uł. Nadwiślańskich pod Mokrą. >
laka; w 1986 — Armia „Prusy" J. Wróblewskiego, a w 1987 r. Armia Korespondencja kpt. S. Koguta przyniosła ciekawe informacje o działa­
„Modlin" T. Jurgi i W. Karbowskiego. niach artylerii plot. w Chełmie i patriotycznej postawie mjra Światłowskiego
W latach 1970—1974 ukazało się staraniem Instytutu im. gen. Sikor­ w szpitalu we Lwowie. Strzelec M. Kolasiński nadesłał cykl fragmentów
skiego w Londynie wydawnictwo encyklopedyczne H. Barańskiego i T. Kry­ z działań 10 DP armii „Łódź"; ppor. J. Lech — zarys działań 9 baonu
ski-Karskiego pt. Piechota, zawierające w 17 zeszytach kompendium saperów; mjr J. Łubnicki — dwa wspomnienia: z dowodzenia kompanią
wiedzy o organizacji jednostek piechoty w chwili wybuchu wojny. Zawartość w baonie KOP „Wilejka" i 1 kompanią 8 pp Leg. pod Tarnawatką. Relacja
Piechoty została powtórzona, skorygowana i poszerzona o dalsze bronie kpt. E. Marszałka objaśnia działania improwizowanego baonu „piotrkow­
w latach 1982—1986 w cyklicznym wydawnictwie T. Kryski-Karskiego skiego" pod Rozprzą i Jeżowem. Ppłk T. Nadratowski dostarczył cztery
pt. Materiały do historii Wojska Polskiego, z. 1—20. Obie publikacje są

284 285
opracowania na temat bitwy pod Grudziądzem i nad Bzurą; ppor. S. Nosek 85 pp, rozwiniętej na północ od Piotrkowa, sierż. J. Haliniaka z 2 pp Leg,
opisał walkę z pociągiem pancernym w Chojnicach. wreszcie relacja sierż. T. Kołłątaja z wypadu 5 komp. 76 pp kpt. S. So­
Z listu ppłka T. Żyborskiego dowiedziałem się o bohaterskim trwaniu pocki na Przedbórz.
do ostatka przy dziale kpr. Suszyńskiego z 14 dak w bitwie pod Pietrasz­ Efektem wspomnianych sympozjów ZBoWiD były też syntetyczne opra­
kami 12 IX 1939 r. Kpt. J. Załoga skorygował rozmieszczenie baonu ON cowania, wykonane przez ich organizatorów — ppłka T. Kiersta i mjra
„Świecie" pod Grudziądzem. Starszy ogn. J. Zdybel opisał działania L. Zielińskiego. Ppłk Kierst przygotował opracowanie na temat działań
5 baterii 10 pal por. W. Kality, która znad Warty dotarła do Warszawy 30 Poleskiej DP w bitwie granicznej i o boju spotkaniowym 83 pp pod
i wzięła udział w jej obronie. T. Starzyński, jako dziecko pułku 55 pp, wsią Parzymiechy w pierwszych godzinach wojny 7, a wespół z kpt. T. Smia-
złożył relację o rozstrzelaniu przez Niemców 50 polskich rannych w szpitalu łowskim — walki 30 Poleskiej DP 9 września pod Jeżowem. Autorstwa mjra
polowym pod Jasieńcem. Plutonowy J. Rzepecki z 2 dak zarzucił mnie kipią­ Zielińskiego są cztery opracowania: o działaniach 10 i 28 DP w bitwie
cymi od pasji listami, gdyż jako uczestnik bitwy pod Mokrą widział wszy­ granicznej, o boju pod Cyrusową Wolą 8 września oraz o działaniach
stko inaczej. Własny obraz szarży 14 p. uł. pod Wólką Węglową przed­ armii „Łódź" na Ziemi Łódzkiej. Podobne opracowania złożyli na moje
stawił por. J. Serwatowski. Por. Z. Rożnowski nadesłał mi zespół materia­ ręce w innych okolicznościach: ppłk Cz. Wojtowicz o wojskach saperskich
łów, by dowieść, że działania obronne pod Nowogrodem nad Narwią były w 1939 r., mgr J. Geresz o działaniach bojowych na Podlasiu w 1939 r.,
równie bohaterskie jak pod Wizna. Relacja rtm. J. Przeździeckiego podaje kpt. T. Smiałowski o boju pod Jeżowem 9IX 1939 r., kpt. W. Henzell
dokładny opis boju 2 szw. 2 p. szwol. pod Kosowem nad Wisłą. Szlak bojo­ o działaniach 163 pp rez., rtm. T. Rószkiewicz o działaniach 2 p. uł.
wy 9 baterii 15 pal, opracowany przez ppor. rez. J. Przyborskiego, wychodzi W moim posiadaniu znalazły się też relacje o „grupie szturmowej"
daleko poza własną jednostkę — tworzy ramy, w których mieszczą się działa­ gen. M. Bołtucia podpułkowników dypl.: K. Sabatowskiego, dowódcy
nia całego pułku. Generał W. Powierza, dowódca 23 DP, nadesłał „przebieg Kaliskiej Brygady ON, S. Bobrowskiego, szefa sztabu 27 DP, J. Topczew­
czynu żołnierskiego ppłka J. Ćwiąkalskiego". Kapitan S. Pierzchała udostę­ skiego, dowódcy 146 pp, kpt. dypl. Z. Jankego 8 , of. sztabu Kresowej BK,
pnił relację z działań 1 baterii 16 pal. Relacja mjra G. Piekarniaka obejmuje mjra W. Detlofa, dowódcy 71 dal, kpt. J. Butwiłowicza, dowódcy 5 baterii
walki I baonu 36 pp LA 1 i 2 września 1939 r. Ppor. R. Okuszko przedstawił 28 pal, ppor. A. Arkuszewskiego, adiutanta I dyonu 2 pal Leg., sierż.
genezę i wstępne walki utworzonego przez siebie plutonu czołgów. Kpt. J. Maksa o obronie Wizny, ppłka dypl. K. Skrzywana o działaniach na
L. Niedzielski podał obsady zmobilizowanych przez 8 pac w Toruniu wschodzie od 17IX 1939 r., płka W. Welza, dowódcy 3 pułku ON na
jednostek; były to: 15, 16, 4 i 88 dac. Dwa listy: M. Drozda i S. Romejki, „przedmościu rumuńskim", por. Z. Grucy z działań 3 pal Leg, mgra A. Kor-
naświetlają wypadek, któremu uległ sztab 22 GDP pod Rytwianami. Relacja czaka-Dąbkowskiego o plutonie czołgów R-35 kpt. Jakubowicza, ppor. rez.
kpt. B. Gintera, dowódcy komp. cekaem na taczankach 17 DP, daje świa­ Z. Dardasa o śmierci rtm. J. Hollaka.
dectwo sprawności bojowej naszej piechoty. Z Instytutu im. gen. Sikorskiego w Londynie pochodzą opracowania płk.
Kilkanaście relacji uzyskałem w wyniku działalności organizacyjnej dypl. J. Boguskiego o artylerii konnej jako załączniki do biuletynu „Arty-
Okręgowej Komisji Historycznej ZBoWiD w Łodzi 6 . Niektóre z nich, lerzysta Konny". Są to opracowania o 2 dak (biuletyn nr 45), o 9 dak
liczące po kilkadziesiąt stron maszynopisu, zasługują na osobne opubli­ (nr 59), o 3 baterii 11 dak (nr 58), Artyleria konna na szlaku wojennym
kowanie. Należą do nich: relacja por. Cz. Gniazdowskiego, dowódcy GOKaw. gen. W. Andersa (nr 53). Ponadto opracowanie P. Dąbskiego-Ner-
19 komp. ppanc; pchor. F. Barańskiego z 8 pp Leg.; pchor A. Michajło- licha o 7 dak (nr 55), F. Jaguczańskiego o 3 dak (nr 58), T. Saryusza-Biel-
wa z 30 Poleskiej DP i podoficera zawód. Nawracają z 86 pp. Kilka relacji skiego o 6 dak (nr 44), T. Rozwadowskiego o 2 baterii 5 dak (nr 57), 15 ba­
pochodzi z „oka cyklonu", którym była krwawa bitwa z siłami 1 DPanc. teria konna wg zapisków w Oflagu VII (nr 56). Płk Boguski opublikował
gen. Schmidta pod Longinówką i Milejowem. 86 pp w dniu 5 września odrębne opracowanie o 1 dak, Londyn 1959. Z Instytutu im. gen. Sikorskie­
i 76 pp o świcie 6 września. Są to relacje wymienionego już por. Gniazdow­ go pochodzą też relacje kapitanów A. Falby i S. Wąsickiego o 13 pp,
skiego, pchor. A. Chocianowicza i kpr. Bunkiewicza z. 19 pal, pogrom­ S. Tabaczyńskiego o Wiźnie, wyciąg z relacji dowódcy KOP, gen. Ruckema-
cy dywersantów niemieckich, pchor. T. Dudzińskiego, który wraz z dowódcą na-Orlika, relacja płka Raganowicza, dowódcy PD 41 DP rez.
8 baterii 29 pal kpt. W. Szkutą strzelał w okrążeniu pod Longinówką W odróżnieniu od relacji uzyskanych przed I wydaniem Bitew, które
ogniem bezpośrednim do czołgów, relacja por. J. Sienkiewicza, dcy 9 komp. w znacznym stopniu posłużyły do opracowania tekstu podstawowego, treść

286 287
relacji i opracowań II rzutu została spożytkowana do rozwinięcia przy­
reyszą na skutek przedwczesnego zdemobilizowania dowodzonego przez
pisów, a w związku z tym do wzbogacenia obrazu Września 1939 r.
siebie oddziału. Grono sześciu kolegów mjra Boreyszy z 15 Pułku Ułanów
Część korespondencji związanej z Bitwami pochodzi od kobiet i dotyczy
Poznańskich, z rtm. Janem Brodzkim, zażądało kategorycznie odwołania
spraw poległych ojców i mężów. Otworzył ją list pani Honoraty Fołtynow-
wiadomości, mimo że była ogłoszona w „Bellonie" w Londynie i powtórzo­
skiej, córki poległego pod Piotrkowem w obronie sztandaru 76 pp sier­
na przez płka L. Głowackiego w kraju w 1966 roku. Sprawa utknęła z po­
żanta Stanisława Bieli. Pani Honorata na próżno szukała ponad 30 lat grobu
wodu niemożności znalezienia odpowiedniej formy załatwienia. W jednym
ojca. Wskazówka, że został pochowany na cmentarzu w Milejowie, zamknę­
z listów rtm. Brodzki pisał z iście sarmacką swadą, wartą romantycznego
ła tę żałobną odyseję. Reprymendę dała mi pani Cecylia Michalska za dramatu: „Jedna łza pani Boreyszyny jest mi droższa niż cała książka
pominięcie w książce jej męża, płka Stefana Michalskiego, dowódcy 66 pp. pana!"
Płk Michalski został ciężko ranny pod Iłowem i zmarł w szpitalu w Giżycach.
Przykra sprawa wynikła w związku z pomyłkowym obsadzeniem
Według pani Cecylii, Niemcy nie tylko pozwolili lżej rannym na udział
w książce dowództwa III batalionu 11 pp przez mjra J. Bajtlika, podczas
w pogrzebie, ale wydali broń i amunicję, aby mogli oddać salwę honorową.
gdy w rzeczywistości dowódcą był mjr J. Ćwiąkalski. On też dowodził
Choć to wygląda na fantazję, coś w tym musi być z prawdy. We Wspom­
bohaterską bitwą batalionu pod Ksanami 8 września. Batalion mjra Bajtlika
nieniach płka A. Zakrzewskiego (s. 243) czytamy, jakoby w czasie pogrzebu
został 3 września 1939 roku rozbity pod Trzebinią. Napłynęły w tej sprawie
gen. Grzmota-Skotnickiego Niemcy sami oddali honory wojskowe.
listy generałów Jana Sadowskiego i Władysława Powierzy oraz podpułkow­
Wielka fala korespondencji napłynęła w związku ze śmiercią na polu • ników A. Giblińskiego, W. Wróblewskiego i samego Cwiąkalskiego. Po­
chwały por. Artura Radziwiłła w bitwie pod Ożarowem 12 IX 1939, śmierci myłkę tą udało się częściowo naprawić w artykule K. Freydlicha pt. Listy
nie odnotowanej w mojej książce. Do przepełnionych słusznym żalem listów o Wrześniu, „Odgłosy" 1979, nr 40.
pani Krystyny Radziwiłłowej dołączyli się listownie płk Czyżewski, ,
Korespondencję z parnasu naszej literatury wrześniowej zainicjował list
dowódca 2 pp Leg., kpt. M. Osuchowski, adiutant tego pułku, i mgr A. Kor-
płka dypl. L. Mitkiewicza z Nowego Jorku. Płk Mitkiewicz, zastępca gen.
czak-Dąbkowski. Niestety, muszę wyznać ze skruchą, że większość pole­
Sikorskiego w sztabie międzysojuszniczym, gratulował mi jasności wykładu
głych w tej wojnie, nawet dowódców wyższego i średniego szczebla, pozo­
(„książka jest bardzo dobra — pisana z myślą o młodzieży polskiej") i pod­
stała poza kartami mojej książki. Zostali uwzględnieni tylko ci, którzy
kreślał wyważoną i trafiającą do przekonania krytykę wyższych dowództw.
wzięli udział w opisywanych przeze mnie szerzej bitwach. Ze szczególnym
Natomiast płk dypl. M. Porwit, recenzent rozdziałów dotyczących działań
ubolewaniem musiałem pominąć nawet śmierć gen. Olszyny-Wilczyńskiego,
w Warszawie, polemizował ze mną na temat „obrony cywilnej Warszawy",
który zginął z rąk radzieckich po krwawej obronie Grodna. Zresztą głów­
które to pojęcie wprowadza płk dypl.-gen. bryg. T. Tomaszewski, szef
nym zadaniem mojej książki było — i jest obecnie — całościowe ukazanie sztabu Obrony Warszawy.
zmagań polskiego żołnierza z nawałą hitlerowską, a nie jego martyrologia.
Jest to temat przekraczający siły jednego człowieka; wymaga on starannych Zostałem też zaszczycony listami generałowej Róży Szyllingowej i gene­
rałowej Wacławowej Stachiewiczowej z Montrealu. Pani Róża pisała:
studiów zespołowych.
„Z wielkim przejęciem przestudiowałam książkę Pana... Znając tak dobrze
Niesłychanie budujące były listy dwóch wdów po żołnierzach dowo- ,
prace mego Męża, mogę stwierdzę, że temat Armii «Kraków» traktuje
dzonej przeze mnie 8 baterii 15 pal, których przedmiotem była sprawa
Pan w sposób, który Mąż mój by zapewne uznał za właściwy. Zdanie to po­
przekazania pamiątek po zmarłym z ran szefie tej baterii, ogniomistrzu pierają bliscy przyjaciele mego Męża, którzy pracę Pana przestudiowali".
Franciszku Głonie. Pamiątki te znajdowały się w posiadaniu ppor. Kozub- Pani Stachiewiczowa powiadamiała o pracach męża.
ka, oficera 8 baterii, lecz upłynęło 40 lat i nie zdołał on przekazać ich we
Jeśli więc moje słowo podnosi walor współdziałania w obronie 1939 roku
właściwe ręce. Dopiero z kolei wdowa po nim odnalazła za moim pośredni­
całego narodu i dociera do młodzieży, a z drugiej strony nie uraża wysokich
ctwem żonę ogniomistrza Głona. Lecz wówczas wdowa po bohaterskim
dowódców, to mogę mieć nadzieję że i tym razem zostanie dobrze przyjęte
ogniomistrzu poleciła przekazanie pamiątek (obrączka ślubna i ryngraf
przez Czytelników.
NMP) jako wotów do kaplicy Matki Boskiej na Jasnej Górze.
Postać burzy z piorunami przyjęła korespondencja w związku z ujawnie­
niem przeze mnie sądu polowego nad majorem kawalerii Witoldem Bo-

288 19
— Bilwy polskiego Wrześniu. L II
W okresie spotęgowanego zagrożenia niemieckiego po dojściu Hitlera
Uzupełnienia i rekapitulacje 3
do władzy rząd polski dążył do złagodzenia jaskrawych dysproporcji
gospodarczych i szukał źródeł surowców w celu podniesienia obronności
kraju. Niestety, nie było to łatwe, gdyż zarówno surowce strategiczne,
jak i produkcja uzbrojenia znajdowały się w kręgu zainteresowań wielu
państw. Co więcej, szybko się okazało, że nie można nawet w pełni liczyć
na produkcję krajową, gdyż przemysł ciężki, w przeważającej mierze w rę­
kach kapitału obcego (w 70—75 procentach), związany był wieloletnimi
umowami z odbiorcami zagranicznymi, których realizacje zabezpieczone
były wysokimi karami umownymi. Dotyczyło to na przykład śląskiej stali,
niezbędnej do produkcji uzbrojenia i sprzętu wojskowego.
Potencjał gospodarczy oraz militarny Polski i Niemiec — Skład polskiego Po śmierci Piłsudskiego i powołaniu rządów tak zwanych specjalistów
Naczelnego Dowództwa w 1939 r. — Wykaz jednostek polskich odznaczo­ (dzięki czemu mógł rozwinąć działalność Eugeniusz Kwiatkowski) przyjęto
nych za 1939 r. orderem Virtuti Militari — Jednostki niemieckie i ich w dniu 10 czerwca 1936 roku plan czteroletni, przewidujący rozbudowę
dowódcy w kampanii 1939 r. — Polskie związki operacyjne w kampanii i unowocześnienie polskich sił zbrojnych. Jego zakończenie zakładano na
1939 r. — Wielkie jednostki polskich sił lądowych w kampanii 1939 r. rok 1940. Po uzyskaniu pożyczki francuskiej rozszerzono ten plan do po­
kaźnej sumy 2,4 mld zł. Równocześnie ponad połowę budżetu państwa
przeznaczono na wydatki zbrojeniowe. Realizacja planu 4-letniego już
Potencjał gospodarczy oraz militarny Polski i Niemiec w marcu 1939 roku pozwoliła podjąć nowy plan, na sumę 2 mld zł, którego
zakończenie przewidywano w 1942 rokH.
Trzecia Rzesza przystępując do wojny z Polską liczyła wraz z Austrią Z początkiem 1937 roku rozpoczęto w widłach Wisły i Sanu, w trójkącie
i Sudetami 78,5 min mieszkańców, zaś z chwilą zagarnięcia Czech i pod­ Tarnów, Rzeszów, Stalowa Wola budowę Centralnego Okręgu Przemysło­
porządkowania sobie Słowacji jej potencjał ludnościowy sięgał 90 min i prze­ wego (COP). Mimo iż ważna ta inwestycja była spóźniona, jednak wiele
wyższał ponad dwuipółkrotnie ludność Polski (35 min)'. Jeszcze większe zakładów zdołało wyprodukować doskonałe karabiny i armaty przeciwpan­
dysproporcje zachodziły w zakresie gospodarki, a zwłaszcza w przemyśle cerne, działa przeciwlotnicze, a nawet samoloty. Zarówno COP, jak i inne
ciężkim. W wielu działach produkcji przemysłowej Niemcy stanowiły zakłady przemysłu zbrojeniowego, poszczycić się mogły dużymi osiągnię­
potęgę światową — tuż za Stanami Zjednoczonymi, a przed Związkiem Ra­ ciami technicznymi. Bombowiec typu „Łoś" uznany został za rewelację
dzieckim. I tak w wydobyciu węgla kamiennego zajmowały trzecie miejsce światową, a na wystawie w Belgradzie w 1938 r. zdobył on pierwsze miejsce,
(po USA i Anglii), lecz w połączeniu z wydobyciem węgla brunatnego oraz przed modelami niemieckimi, brytyjskimi, francuskimi i włoskimi. O jego
potencjałem wydobywczym Czechosłowacji nieznacznie tylko ustępowały zakup ubiegało się sześć krajów. Jednak możliwości produkcyjne polskiego
Stanom. Gospodarkę niemiecką zasilało 12 razy więcej węgla, niż go przemysłu były zbyt małe, aby dostatecznie zaopatrzyć armię 4 .
wydobywała Polska (36 min ton). Rudy żelaza wydobywały Niemcy (wraz Niestety, warunki obiektywne orężnego starcia były nad wyraz nieko­
z Austrią i Czechosłowacją) 17 razy więcej. W produkcji surówki, stali oraz rzystne. Położenie strategiczne Polski kryło w sobie groźbę głębokiego,
wyrobów z żelaza i stali zajmowała III Rzesza drugie miejsce na świecie dwustronnego oskrzydlenia: od północy z terenu Prus Wschodnich, wysu­
i przewyższała Polskę w produkcji stali i wyrobów 14-krotnie, w produkcji niętych o 400 kilometrów na wschód w stosunku do zarysu granicy zachod­
surówki — aż 25-krotnie 2. Jedynie wydobycie ropy naftowej stało w Niem­ niej, i od południa — z terytorium Słowacji, opanowanej przez Niemców
czech na tym samym niskim poziomie, co i w Polsce (0,5 min ton). Władze w chwili zaboru Czech i Moraw na statucie rzekomo „wolnego państwa".
polskie pocieszały się, że brak benzyny spowoduje, iż czołgi i transport W ten sposób cały etnicznie polski obszar stawał się od razu w chwili
samochodowy Niemców utkną w połowie działań, ale przemysł niemiecki wybuchu wojny jednym wielkim kotłem.
zdołał już opanować produkcję benzyny syntetycznej z węgla kamiennego, Równie wielka była dysproporcja rozwiniętych naprzeciw siebie
która sięgała 7 min ton rocznie.

290 291
sił i środków. Armia niemiecka, oparta na junkierskiej tradycji, lecz rów­ i lotnictwie. Poza dwiema brygadami pancerno-motorowymi (10 BKZmot.
nocześnie zaopatrzona w nowoczesną broń pancerną i lotnictwo, przepojona i Warszawska Brygada Pancerno-Motorowa) i t rzema batalionami czołgów
żądzą odwetu i pragnieniem zwycięstwa — gotowała się do zadziwienia osiągnięcia polskiej broni pancernej były nikłe. Brygady kawalerii wypo­
świata swoimi nowoczesnymi metodami walki i przebojowością. Armia sażono w dywizjony pancerne (szwadron czołgów rozp. TK/TKS i szwadron
polska, jakkolwiek dobrze wyszkolona i ożywiona duchem niezłomnej samochodów pancernych), zaś 15 dywizji piechoty — w kompanie czołgów
walki, z powodu ogólnego ubóstwa kraju oraz wielu niedostatków w uzbro­ TK, z których zaledwie 20 posiadało najcięższe karabiny maszynowe 8.
jeniu i zaopatrzeniu wychodziła w pole bez dostatecznego wyposażenia w no­ Podobnie było w lotnictwie. Dwóm flotom powietrznym Luftwaffe
woczesną broń, bez sprecyzowanej koncepcji dowodzenia i należytego kie­ o łącznej liczbie 3000 samolotów bombowych, szturmowych i myśliwskich
rownictwa 5. Polacy mogli przeciwstawić zaledwie 390 nadających się do walki samolo­
rPólskie dowództwo liczyło na utworzenie przez sprzymierzoną Francję tów bojowych, znacznie powolniejszych i słabo uzbrojonych. Polskie lot­
aktywnego frontu na Zachodzie i bombardowanie obszaru Rzeszy przez nictwo bombowe składało się z 9 eskadr (86 samolotów), lotnictwo myśli­
lotnictwo angielskie. Tylko w tym wypadku mogła armia polska spełnić wskie z 15 eskadr (150 samolotów), a lotnictwo rozpoznawcze i obserwacyj­
zadanie obronnego utrzymania się na swym terytorium — do czasu wyjścia ne z 19 eskadr (154 samoloty). Część lotnictwa bombowego zgrupowana
ogólnej ofensywy sprzymierzonych od zachodu! Rzeczywistość — jak była w Brygadzie Bombowej, myśliwskiego — w Brygadzie Pościgowej,
wiadomo — przekreśliła nieubłaganie te rachuby7Jedyny żywszy moment która podlegała Naczelnemu Dowództwu. Resztę przydzielono do armii, co
zainteresowania teatrem działań w Polsce wywołało — zarówno w Londy­ jeszcze bardziej wpłynęło na rozdrobnienie i tak przecież niewielkich
nie, jak i w Paryżu — zetknięcie się Niemców z oddziałami radzieckimi. sił 9 .
Politycy zachodni już wtedy bowiem oczekiwali uderzenia Hitlera na ZSRR. Fortyfikacje stałe w obronnym froncie polskim nie miały takiego zna­
Wystawione przeciwko Polsce siły niemieckie liczyły 61 dywizji, w tym czenia, jakie wiązano na przykład z francuską Linią Maginota, zbudowa­
15 pancernych, lekkich i zmotoryzowanych. Ich działania miały wesprzeć ną zgodnie z doktryną obronną, której hołdowała strategia francuska.
dwie floty powietrzne po 1500 samolotów każda. Na ogół polskie dywizje Polska doktryna wojenna zakładała jako główną formę walki obronę
piechoty mogły nawiązać równorzędną walkę z niemieckimi — mimo iż ruchową, a więc działanie kombinowane z czasowej obrony wybranych
ustępowały im znacznie pod względem uzbrojenia, zwłaszcza w artylerii pozycji oraz przeciwuderzeń i lokalnych zwrotów zaczepnych. W związku
ciężkiej i broni maszynowej, ale górowały nad nimi wyszkoleniem żołnie­ z tym wzdłuż granicy państwa znajdowały się jedynie fragmenty forty­
rza i jego gotowością walki do ostatka. Niestety, przeciwko broni pancer­ fikacji stałych. Najsilniejsze z nich osłaniały rejon przemysłowy Górnego
nej i lotnictwu niemieckiemu armia polska nie mogła wystawić odpowied­ Śląska i częściowo Śląska Cieszyńskiego. Na froncie północnym szereg
niego oręża. Jej jednostki szybkie — brygady kawalerii — były zbyt słabo fortyfikacji znajdowało się nad Narwią, a nad samą granicę z Prusami
uzbrojone, artyleria przeciwlotnicza i lotnictwo nieliczne. był wysunięty bastion fortyfikacyjny pod Mławą i Rzęgnowern^
Proces modernizacji polskiej armii rozpoczął się dopiero w 1935 roku, po YWojenny plan niemiecki oparty był na założeniu, że polskie dowództwo
śmierci Piłsudskiego, i ledwie dotknął niektórych rodzajów broni. Naj­ zechce przyjąć rozstrzygającą bitwę na zachodnim brzegu Wisły i pół­
szerzej zaznaczył się on w artylerii, głównie przeciwlotniczej, która w końcu nocnym Narwi. Ponieważ czołowe działanie wojsk niemieckich mogło
sierpnia 1939 roku liczyła ogółem 462 działa — w tym 350 nowoczesnych zepchnąć siły polskie za linie wielkich rzek i nie dać szybkiego rozstrzy­
dział 40 i 75 mm Boforsa 6. Według stanu z 15 czerwca 1939 roku polska gnięcia, dowództwo niemieckie — korzystając z przewagi technicznej i takty­
artyleria naziemna liczyła 3429 dział, w tym 665 ciężkich, przy stanie cznej swoich związków pancerno-motorowych i lotnictwa — powzięło plan
amunicji wynoszącym ogółem 3 678 100 pocisków artyleryjskich, to znaczy uderzenia rozcinającego siłami 10 armii przez środek polskiego frontu,
zaledwie po 1000 pocisków na działo. Ponieważ produkcja miesięczna a następnie zagięcia skrzydła na północ i łącznie z uderzeniem 3 i 4 armii
sprzętu artyleryjskiego wynosiła około 50 dział polowych, 80 dział ppanc. z Prus Wschodnich zniszczenia sił polskich w obszarze Warszawy. Możli­
i 25 dział plot., ilość artylerii do chwili wybuchu wojny nie zmieniła się wość poważniejszego zagrożenia prawego skrzydła głównych sił niemieckich
w istotny sposób. Posiadany stan amunicji pokrywał zapotrzebowanie od południa miała sparaliżować 14 armia, wychodząca ze Śląska Opawskie­
mobilizacyjne oddziałów artylerii ledwie w 37% 7. go i Słowacczyzny. Z kolei 8 armia miała osłonić główny kierunek uderze­
Jeszcze mniejsze postępy poczyniła modernizacja w broni pancernej nia od północy. Dalsze działania agresora sprowadziły się do pościgu

292 293
równoległego z kolejnym odchodzeniem od skrzydeł cofających się, prze­ prowadzenia mobilizacji powszechnej (z opóźnieniem 1—2 dni) i skoncen­
ważnie pieszych, oddziałów polskich. trowania w pożądanych miejscach odwodów, tak by nie dać się zaskoczyć
Planom tym zdawało się sprzyjać ugrupowanie armii polskich. Więk­ głównym uderzeniom nieprzyjaciela.
szość zmobilizowanych jednostek była przeznaczona do obsady zasadniczej Tymczasem Hitler uderzył jednocześnie na wszystkich kierunkach — bez
linii obronnej, która biegła niemal wzdłuż całej północnej i zachodniej, wypowiadania wojny i ogłaszania mobilizacji. Fakt ten stanowił zaskocze­
a częściowo i południowej granicy państwa. Głęboko w „korytarzu gdań­ nie dla polskiego Naczelnego Dowództwa, wciągając gros zmobilizowa­
skim" tkwiła połową sił armia „Pomorze" gen. Bortnowskiego, na dodatek nych sił od razu do walk osłonowych na granicy i nie dając czasu na
przedzielona dolnym biegiem Wisły. W rejonie Gdyni i Półwyspu Helskiego skoncentrowanie ich do walnej bitwy. Wskutek tak nagłego przyspieszenia
znajdowała się w odosobnieniu grupa obrony Wybrzeża pod dowództwem działań polskie Naczelne Dowództwo zostało pozbawione możliwości istot­
kadm. Unruga, z jej częścią lądową pod dowództwm płka Dąbka. nego wpływania na przebieg działań.
Na północnej granicy państwa stały cztery związki operacyjne: grupa Wybuch wojny zastał jednostki polskie stanu czynnego prawie w całości
gen. Bołtucia jako prawe skrzydło armii „Pomorze", armia „Modlin" zmobilizowane, jednak część ich znajdowała się jeszcze w transportach
gen. Przedrzymirskiego, Samodzielna Grupa Operacyjna „Narew" gen. kolejowych i już pod bombami osiągała swoje rejony koncentracji. W dniu
Młota-Fijałkowskiego i formująca się grupa „Grodno" gen. Olszyny-Wil­ 1 września w zasadzie wszystkie siły pierwszej linii mogły stawić czoło
czyńskiego. Bardzo groźnie dla kraju zarysował się kierunek operacyjny agresorowi. Inaczej było z odwodami, armia odwodowa „Prusy" nie miała
nieprzyjaciela od Prus Wschodnich, gdyż oskrzydlał siły polskie od północy na miejscu ani jednej wielkiej jednostki, a do chwili wejścia w walkę zdołała
i zagrażał stolicy państwa. Toteż na zapleczu sił głównych — poza głów­ zebrać V3 sił.
nym odwodem w centrum kraju — koncentrowała się w rejonie Różanu Natarcie niemieckie ruszyło o godzinie 4.45, wspomagane gwałtownymi
i Ostrowi Mazowieckiej grupa odwodowa „Wyszków" pod dowództwem nalotami bombowymi na większość miast, węzłów kolejowych i osiedli
gen. W. Kowalskiego. fabrycznych. Główne uderzenie sił 8 i 10 armii niemieckiej kierowało się
Od zachodu — prócz lewego skrzydła armii „Pomorze" — walczyć miały na Sieradz i Częstochowę, pomocnicze na Śląsk (część 10 i 14 armii) i Pomo­
trzy armie: „Poznań" gen. Kutrzeby, „Łódź" pod dowództwem gen. Róm- rze (4 armia). Od strony Prus Wschodnich wyszło natarcie 3 armii nie­
mla i „Kraków" gen. Szyllinga, przy czym ta ostatnia otrzymała 100-kilo- mieckiej na Grudziądz i Mławę.
metrowy odcinek granicy południowej po Czorsztyn. Resztę tej granicy Już od pierwszych strzałów jasne było, że siły są nierówne i polskie
obsadzić miała organizująca się dopiero z batalionów Obrony Narodowej wojska czeka ciężka próba morderczych walk z wrogiem.
i batalionów KOP armia „Karpaty" pod dowództwem gen. Fabrycego.
W odwodzie Wodza Naczelnego w rejonie Piotrkowa i Skarżyska stanąć
miała armia odwodowa „Prusy", której dowództwo powierzono gen. Dę- I0
bowi-Biernackiemu. Skład polskiego Naczelnego Dowództwa w 1939 roku
\ Operacyjny plan polski, nigdy nie skonkretyzowany na piśmie, daje się
odtworzyć z kolejnych rozkazów marsz. Śmigłego-Rydza. Polegał on na Naczelne Dowództwo w wojnie 1939 r. sprawował marszałek Edward
stopniowym cofaniu się całego frontu w kierunku południowo-wschodnim, Śmigły-Rydz, któremu bezpośrednio podlegali:
ku granicy rumuńskiej, w oparciu o nieruchome skrzydło południowe — — biskup polowy ks. Józef Gawlina,
i na oczekiwaniu w tym położeniu ofensywy od zachodujGenerał W. Sta- — gen. bryg. Tadeusz Malinowski — przedstawiciel Naczelnego Do­
chiewicz, szef sztabu Naczelnego Wodza, podaje, że w lipcu 1939 roku wództwa przy premierze,
marsz. Smigły-Rydz w rozmowie z nim, jakkolwiek „przesądził definityw­ — płk Wacław Kostek-Biernacki — naczelny komisarz cywilny,
nie ogólny kierunek odwrotu, to jednak nie powziął żadnych konkretnych — płk dypl. Tadeusz Stefan Miinnich — adiutant główny,
decyzji". — naczelni dowódcy broni: artyleria — gen. bryg. Stanisław Miller;
Według ogólnych założeń strategiczno-operacyjnych polskiego Naczel­ lotnictwo — gen. bryg. dr Józef Zając; saperzy i fortyfikacje — gen.
nego Dowództwa, wybuch wojny mógł nastąpić w tydzień po ogłoszeniu bryg. Mieczysław Dąbkowski; broń pancerna — płk dypl. Józef Kap-
przez Niemców mobilizacji, a to dawało polskiej stronie możliwość prze- ciuk.

294 295
Dowódcą obszaru tyłowego był minister spraw wojskowych, gen. dyw. Wykaz jednostek polskich
Tadeusz Kasprzycki. odznaczonych za 1939 r. orderem Virtuti Militari "
Główny instrument dowodzenia stanowił Sztab Naczelnego Wodza, którego
szefem był gen. bryg. Wacław Stachiewicz. Podlegali mu:
— szef propagandy — płk dypl. Roman Umiastowski, po nim — ppłk dr Miasto Stołeczne Warszawa
Wacław Lipiński, 2 pułk piechoty Legionów — płk Ludwik Czyżewski
— zastępca szefa sztabu — płk dypl. Józef Jaklicz, 4 pułk strzelców podhalańskich — ppłk dypl. Bronisław Warzybok
— naczelny kwatermistrz i zastępca szefa sztabu — płk dypl. Józef Albin 21 pułk piechoty Dzieci Warszawy — płk dypl. Stanisław Sosabowski
Wiatr. 31 pułk strzelców kaniowskich — ppłk Wincenty Wnuk
Pułkownikowi Jakliczowie jako zastępcy ds. operacyjnych podlegali: 36 pułk piechoty Legii Akademickiej — płk dypl. Karol Ziemski
— płk dypl. Stanisław Kopański — szef Oddziału III (operacyjnego), 43 pułk strzelców bajońskich — ppłk Franciszek Kubicki
— płk dypl. Józef Smoleński — szef Oddziału II (wywiadowczego), 49 pułk piechoty — ppłk dypl. Karol Hodała
— gen. bryg. Aleksander Szychowski — szef komunikacji, 64^>ułk piechoty — mjr Aleksander Rewerowski
— płk dypl. Heliodor Cepa — naczelny dowódca łączności. 73 pułk piechoty — ppłk Piotr Sosialuk
Sprawami zaopatrzenia i uzupełnienia wojska kierował jako naczelny 84 pułk strzelców poleskich — płk dypl. Stanisław Sztarejko
kwatermistrz płk dypl. Wiatr, któremu podlegali: 1 pułk strzelców morskich — ppłk Kazimierz Pruszkowski
— komendant głównej kwatery — płk dypl. Adam Mniszek; 2 pułk strzelców morskich — ppłk Ignacy Szpunar
— szef Oddziału I (organizacyjnego) — ppłk dypl. Juliusz Józef Bischof; Batalion Obrony Narodowej „Gdynia I" — mjr Stanisław Zaucha
— szef Oddziału IV (intendentury) — ppłk dypl. Mieczysław Tomasz Suli- Załoga Westerplatte — mjr Henryk Sucharski
sławski. 3 pułk szwoleżerów — płk Edward Milewski
Szefowie służb: 9 pułk ułanów — płk Klemens Rudnicki
— gen. bryg. Karol Masny — intendentura, 17 pułk ułanów — płk Ignacy Kowalczewski
— płk Karol Błaszkowicz — uzbrojenie, 18 pułk ułanów — płk Kazimierz Mastalerz
— płk dr Ksawery Maszadro — służba zdrowia, 19 pułk ułanów — ppłk dypl. Józef Pętkowski
— płk Jan Śląski — weterynaria, 21 pułk ułanów nadwiślańskich — ppłk Kazimierz de Rostwo Suski
— mjr Albin Nowotny — tabory i remont (pobór koni), 25 pułk ułanów — ppłk Bogdan.Stachlewski
— płk Plato Felicjan Bałaban — żandarmeria, 2 pułk strzelców konnych — płk Andrzej Mularczyk
— gen. bryg. Teofil Karol Maresch — wymiar sprawiedliwości, 7 pułk strzelców konnych — płk Stanisław Królicki, od 17 IX rtm. Zbigniew
— ppłk Henryk Wilhelm Doskoczyński — naczelny dyrektor poczty Szacherski
polowej. II pułk artylerii lekkiej — ppłk Czesław Obtułowicz
— gen. bryg. Stanisław Feliks Kwaśniewski — inspektor wojsk etapowych. 18 pułk artylerii lekkiej — ppłk Witold Sztark
Stan etatowy kwatery głównej Naczelnego Wodza obejmował 232 ofice­ 1 bateria 16 pułku artylerii lekkiej — kpt. Stanisław Pierzchała
rów broni, 50 oficerów służb, 188 podoficerów, 351 szeregowych i 45 praco­ 2 bateria 16 pułku artylerii lekkiej — por. Tadeusz Boratyński
wników cywilnych. 6 bateria 17 pułku artylerii lekkiej — kpt. Ludwik Głowacki
Stan powyższy obejmuje baon sztabowy, natomiast nie obejmuje innych 2 dywizjon artylerii konnej — ppłk Jan Kamiński
7 dywizjon artylerii konnej — ppłk Ludwik Sawicki
oddziałów kwatery głównej ani też personelu naczelnego komisarza cywil­
9 dywizjon artylerii konnej — ppłk Tadeusz Rohoziński
nego.
3 bateria 4 dywizjonu artylerii konnej — kpt. Sergiusz Pfisterer
3 bateria 6 dywizjonu artylerii konnej — kpt. Rudolf Joch
III dywizjon myśliwski 4 pułku lotniczego — kpt. pil. Zdzisław Krasno-
dębski

296 297
23 batalion saperów — mjr Marian Skierczyński Korpus „Wodrig" — gen. por. Wodrig Albert
24 pułk ułanów zmotoryzowanych — ppłk dypl. Kazimierz Dworak 1 dyw. piech. — gen. por. v. Kortzfleisch Joachim
10 pułk strzelców konnych — ppłk dypl. Janusz Bokszczanin 12 dyw. piech. — gen. por. v. Leyen
12 pułk ułanów podolskich — ppłk Andrzej Kuczek 1 brygada kawalerii — płk Feldt
Ponadto za czyny niezwykłego męstwa zostały wyróżnione następujące jed Grupa „Brand" — gen. por. Brand Albrecht
nostki, posiadające już na swych sztandarach order Virtuti Militari: bryg. piech. „Lótzen" — gen. mjr Ottenbacher Otto
6 pułk piechoty Legionów — płk Stanisław Engel bryg. piech. „Gołdap" — płk Nolte
35 pułk piechoty — ppłk dypl. Jan Maliszewski 217 dyw. piech. — gen. mjr Balcer
14 pułk ułanów — płk Edward Godlewski Bryg. piech. „Eberhardt" — gen. mjr Eberhardt Friedrich Georg
Odwody Grupy Armii
73 dyw. piech. — gen. mjr Bieler Bruno
Jednostki niemieckie i ich dowódcy w kampanii 1939 r. 12
10 dyw. piech. — gen. mjr Schaal Ferdinand
« 206 dyw. piech. — gen. por. Hófl
Dowódca wojsk lądowych — gen. płk. v. Brauchitsch Walter 208 dyw. piech. — gen. mjr Andreas
Szef sztabu — gen. art. Haider Fritz Grupa Armii „Południe"
Grupa Armii „Północ" dowódca — gen. płk Gerd v. Rundstedt
dowódca — gen. płk v. Bock Fedor szef sztabu — gen. por. v. Manstein Erich
szef sztabu — gen. por. Salmuth Hans 8 armia — dowódca gen. piech. Blaskowitz Johannes
4 armia — dowódca gen. art. v. Kluge Giinther 13 X korpus — gen. art. v. Ulex Wilhelm
XIX korpus panc. — gen. br. panc. Guderian Heinz 24 dyw. piech. — gen. por. Olbricht Friedrich
2 dyw. zmot. — gen. por. Bader Paul 30 dyw. piech. — gen. mjr v. Briesen Kurt
3 dyw. panc. — gen. por. bar. Geyr v. Schweppenburg Leo XIII korpus — gen. kaw. bar. v. Weichs Maximilian
20 dyw. zmot. — gen. por. v. Wiktorin Mauriz 10 dyw. piech. — gen. por. v. Cochenhausen Konrad
11 korpus — gen. piech. Strauss Josef 17 dyw. piech. — gen. mjr Loch Herbert, od 12IX gen. Moser Willi
32 dyw. piech. — gen. por. Bóhme Franz 10 armia — dowódca gen. art. Reichenau Walter
3 dyw. piech. — gen. major Lichel XI korpus — gen. art. Leeb Wilhelm
III korpus — gen. art. Haase Kurt 18 dyw. piech. — gen. mjr Cranz Friedrich Carl
bryg. „Netze" — gen. mjr bar. v. Gablenz Eccard Freiherr 19 dyw. piech. — gen. por. Schwantes Griinther
50 dyw. piech. — gen. por. Sorche XVI korpus panc. — gen. kaw. Hoepner Erich
I grupa „Grenzwache" — gen. lot. Kaupisch Leonard 4 dyw. panc. — gen. por. Reinhardt Georg Hans Christian Erik
207 dyw. piech. — gen. mjr v. Tidemann Karl 1 dyw. panc. — gen. por. Schmidt Hans
218 dyw. piech. — gen. mjr bar. v. Grotę 14 dyw. piech. — gen. por Weyer Peter
23 dyw. piech. — gen. mjr hr. v. Brochdorff-Ahlefeld 31 dyw. piech. — gen. por. Kaempfe Rudolf
3 armia — dowódca gen. art. Kiichler Georg
14
IV korpus — gen. piech. v. Schwedler Wiktor
XXI korpus — gen. por. v. Falkenhorst Nikolaus 46 dyw. piech. — gen. mjr v. Hassę Wilhelm
228 dyw. piech. — gen. mjr Suttner 4 dyw. piech. — gen. mjr Hansen Christian Erik
21 dyw. piech. — gen. por. v. Both Kuno Hans 3 dyw. lekka — gen. mjr Kuntzen Adolf
I korpus gen. por. Petzel Walter XV korpus lekki — gen. piech. Hoth Hermann
dyw. panc. „Kempf" — gen. mjr Kempf Werner 2 dyw. lekka — gen. por. Stumme Georg
11 dyw. piech. — gen. por. Bock Max 1 dyw. lekka — gen. mjr v. Loeper
61 dyw. piech. — gen. mjr v. Haenicke Siegfried XIV korpus zmot. — gen. piech. v. Wietersheim Gerhard

298 299
13 dyw. zmot. — gen. por. Otto wschodu i od północy, od Prus Wschodnich. Lotnictwo armii: 42 eskadra
29 dyw. zmot. — gen. por. Lemelsen Joachim rozp., III dyon myśl. 4 p. lotn., 43 i 46 eskadra obs. oraz dwa plutony
14 armia — dowódca gen. płk List Wilhelm łącznikowe i kompania balonów obs. nr 1. Dowódca: płk pil. Bolesław
XIII korpus — gen. piech. Busch Ernst Stachoń, dca 4 p. lotn 15. W obszarze operacyjnym armii znajdował się
8 dyw. piech. — gen. por. Koch Erich korpus interwencyjny (13 i 27 dywizja) nastawiony na Gdańsk w celu obrony
28 dyw. piech. — gen. por. v. Obstfelder Hans interesów polskich w razie puczu hitlerowskiego. W związku z tym została
5 dyw. panc. — gen. por. v. Vietinghoff Heinrich v. Scheel utworzona grupa operacyjna „Czersk" z gen. bryg. Grzmotem-Skotnickim
XVII korpus — gen. piech. Kienitz Werner dla ewentualnego wzmocnienia akcji korpusu. Na prawym brzegu Wisły
44 dyw. piech. — gen. por. Schubert Albrecht działała grupa operacyjna „Wschód" gen. bryg. Mikołaja Bołtucia. Do łącz­
45 dyw. piech. — gen. por. Materna Friedrich ności z nią armia posiadała flotyllę rzeczną. Silnie nadwerężona na Pomo­
7 dyw. piech. — gen. mjr Ott Eugen rzu, uczestniczyła w bojach pod Łowiczem i Sochaczewem.
XVIII — korpus — gen. piech. Beier
2 dyw. panc. — gen. por. Veiel Rudolf Armia „Poznań" (dca gen. dyw. Tadeusz Kutrzeba, szef sztabu płk dypl.
4 dyw. lekka — gen. mjr Hubicki Alfred Stanisław Lityński) w składzie czterech dywizji piechoty (14,17,25 i 26), dwu
XXII korpus — gen. kaw. v. Kleist Ewald brygad kawalerii (Wielkopolskiej i Podolskiej) oraz Poznańskiej i Kali­
1 dyw. górska — gen. mjr Kiibler Ludwig skiej Brygady ON plus 7 pac obsadzała wysunięty na zachód obszar Wielko­
2 dyw. górska — gen. por. Feuerstein Valentin polski, stała w gotowości działania już to na północ, na korzyść armii
3 dyw. górska — gen. mjr Dietl Eduard „Pomorze", już to na południe, na korzyść armii „Łódź". Wsparcie lot­
Odwody Grupy Armii nicze: 34 eskadra rozp. III dyon myśl. 3 p. lotn., 36 i 33 eskadra obs., oraz
239 dyw. piech — gen. mjr Neuling Ferdinand pluton samolotów łącznikowych i kompania balonów obs. nr 4. Dowódca:
221 dyw. piech. — gen. por. Pflugheil płk pil. Stanisław Kuźmiński, dca 3 p. lotn. Armia „Poznań" odegrała
213 dyw. piech. — gen. mjr L'Homme de Courbiere Wilhelm główną rolę w dwutygodniowej bitwie nad Bzurą.
62 dyw. piech. — gen. mjr Keiner
68 dyw. piech. — płk Braun Armia „Łódź" (dca gen. dyw. Juliusz Rómmel, szef sztabu płk dypl. Aleksan­
VII korpus — gen. piech. Ritter v. schobert der Pragłowski) w składzie czterech dywizji piechoty (2, 10, 28 i 30), Sie­
27 dyw. piech. — gen. por. Bergmann radzkiej Brygady ON oraz dwu brygad kawalerii (Wołyńskiej i Kresowej)
Oddziały słowackie broniła wzdłuż Warty i Widawki centrum Polski. Lotnictwo armii: 24 eska­
Dowódca — gen. Catlos dra rozp., III dyon myśl. 6 p. lotn., 63 i 66 eskadra obs. oraz plut. samolo­
1 dyw. piech. — gen. Pulanick tów łącznikowych i 3 kompania balonów obs. Dowódca: płk pil. W. Iwaszkie­
2 dyw. piech. wicz. W przeddzień wybuchu wojny została wysunięta aż nad granicę pań­
3 dyw. piech. — płk Malar stwa, skąd przez cztery dni opóźniała inwazję wroga. Po ciężkim odwro­
1 pułk lotniczy cie pod dowództwem gen. bryg. Wiktora Thommee (bez 10 DP i obu brygad
kawalerii) obsadziła twierdzę modlińską, w której trwała do kapitula­
cji 28 IX.
Polskie związki operacyjne w kampanii 1939 r.
Armia „Kraków" (dca gen. bryg. Antoni Szylling, szef sztabu płk dypl. Sta­
nisław Wiloch), w składzie pięciu dywizji piechoty (6, 7, 21, 23, 55 rez.),
Armia „Pomorze" (dca gen. dyw. Władysław Bortnowski, szef sztabu 1 brygady górskiej, grupy fortecznej „Katowice", Krakowskiej Brygady
płk dypl. Ignacy Izdebski) w składzie czterech dywizji piechoty (4, 9, 15, 16), Kawalerii i 10 Brygady Kawalerii Zmotoryzowanej, później także 22 DP
czteropułkowej Pomorskiej Brygady Kawalerii oraz Pomorskiej i Cheł­ Górskiej, bronić miała zachodniej i południowej granicy państwa od Czę­
mińskiej Brygady ON bronić miały polskiego Pomorza od zachodu oraz od stochowy aż po Tatry. Wsparcie lotnicze: 24 eskadra rozp., II dyon myśl.

300 301
2 pułku lotn., 23 i 26 eskadra obs., oraz plut. łącznikowy i kompania dywizje (11 i 24) z zadaniem utworzenia drugiej linii obronnej na zapleczu
balonów obs. nr 6. Dowódca — płk obs. Stefan Sznuk. Zagrożona odcięciem wycofującej się armii „Kraków". Lotnictwo armii: 31 eskadra rozp.,
od południa, z terytorium Słowacczyzny, rozpoczęła już 2 września wieczo­ 56 eskadra obs., pluton łącznikowy. Dowódca — ppłk dypl. pil. Olgierd
rem odwrót w dwu zgrupowaniach: na północ od Wisły grupa operacyjna Tuskiewicz. Szybko porwana prądem odwrotowym, nie odegrała istotnej
„Jagmin" gen. bryg. Jana Sadowskiego, grupa forteczna i 22 DP, po­ roli ani w osłonie granicy południowej, ani w ustabilizowaniu się frontu
górzem zaś Karpat grupa operacyjna gen. bryg. Boruty-Spiechowicza. Połą­ na Sanie, z wyjątkiem podporządkowanej sobie brygady Maczka, która
czona za Sanem, stoczyła wraz z częścią armii „Lublin" I bitwę tomaszow­ skutecznie opóźniała XXII korpus pancerny. Kiedy Niemcy podeszli pod
ską, a po wyczerpaniu środków walki skapitulowała 20 IX. Lwów, dywizje karpackie, zasilone 38 DP rez., ruszyły pod dowództwem
gen. broni Kazimierza Sosnkowskiego do akcji przebojowej na Lwów. Po
Armia „Modlin" (dca gen. bryg. Emil Przedrzymirski, szef sztabu płk dypl. krwawych walkach w lasach Janowskich i nad Wereszycą uległy ostateczne­
Stanisław Grodzki) w składzie dwu dywizji (8 i 20), dwu brygad kawalerii mu zniszczeniu u wrót Lwowa 20 IX.
(Nowogrodzkiej i Mazowieckiej) oraz Mazowieckiej Brygady ON bronić
miała w oparciu o pozycję mławską kierunku na Warszawę. W toku działań Armia odwodowa „Prusy" (dca gen. dyw. Stefan Dąb-Biernacki, szef
została zasilona grupą odwodową „Wyszków" generała W. Kowalskiego sztabu płk dypl. Tomasz Obertyński) wystąpiła w dwóch grupach: północ­
w składzie dwu dywizji (1 Leg. i 41 rez.), a także 33 rez. płka dypl. T. Ziele­ nej (13, 19, 29 DP i Wileńska BK oraz baon czołgów) pod dowództwem
niewskiego. Lotnictwo armii: 41 eskadra rozp., 152 eskadra myśl., 53 eskad­ gen. Dęba-Biernackiego, w rejonie Piotrkowa i Tomaszowa Mazowieckiego,
ra obs. oraz pluton łącznikowy. Dowódca: płk pil. Tadeusz Prauss. Po wal­ i południowej — nie skoncentrowanej (części 3 DP Leg., 12 i 36 DP) pod
kach nad granicą i na Bugo—Narwi jej początkowe dwie dywizje pozostały dowództwem gen. Stanisława Skwarczyńskiego w rejonie Kielc i Końskich.
w obronie Modlina (8 DP) i Warszawy (20 DP oraz 21 pp), reszta sił, wyco­ Armia nie miała lotnictwa. Grupa północna po walce z XVI korpusem pan­
fując się na południe, weszła w skład armii gen. Przedrzymirskiego i sto­ cernym Hoepnera — części sił 19 DP pod Piotrkowem i 13 DP pod Toma­
czyła II bitwę tomaszowską. Niektóre części 41 DP trwały w walce jeszcze szowem Mazowieckim — ruszyła 6 i 7 IX do odwrotu nad środkową Wisłę,
27IX. Nowogródzka BK, zasilona częściami innych brygad kawalerii, osiągając prawy brzeg tylko luźnymi częściami bez broni ciężkiej. Grupa
jako GOKaw. gen Andersa, utworzyła odwód Naczelnego Dowództwa. południowa stoczyła w nocy z 8 na 9 września bitwę pod Iłżą z XV korpusem
lekkim Hotha, i odcięta od Wisły, także rozpadła się na pojedyncze oddziały.
Samodzielna Grupa Operacyjna „Narew" (dca gen. bryg. Czesław Młot- Jednostki armii, częściowo odtworzone jako brygady, wzięły udział w II bit­
-Fijałkowski, szef sztabu ppłk dypl. S. Podkowiński) w składzie dwu dywizji wie tomaszowskiej i ostatecznie uległy 27 IX.
piechoty (18 i 33 rez.) oraz dwu brygad kawalerii (Podlaskiej i Suwal­
skiej) osłaniać miała ugrupowanie obronne od strony Prus Wschodnich Armia „Warszawa", utworzona 8 IX pod dowództwem gen. dyw. Juliusza
wzdłuż Narwi. 6 IX utraciła 33 DPrez. na rzecz armii „Modlin", a 12 IX roz­ Rómmla, objęła załogę Warszawy gen. Waleriana Czumy w sile 17 batalio­
bitą w okrążeniu pod Zambrowem 18 DP, po czym gen. Młot-Fijałkowski nów 64 dział i 36 czołgów, grupę operacyjną gen. Juliusza Zulaufa (część
złożył dowodzenie w ręce gen. Z. Podhorskiego. Obie brygady kawalerii 5 DP, 20 DP i część 44 DP oraz 21 pp) oraz grupę operacyjną gen.
przebiły się do Puszczy Białowieskiej, a następnie 18 i 29 września zasili­ W. Thommee po jej dojściu do Modlina. Po bitwie nad Bzurą w skład
ły Samodzielną Grupę Operacyjną „Polesie" gen. F: Kleeberga. Lotnictwo armii weszły także ocalałe części armii „Poznań" i „Pomorze" (15 i 25 DP,
SGO: 51 eskadra rozp., 151 eskadra myśl., 13 eskadra obs. oraz pluton Wielkopolska i Podolska BK) oraz odtworzona z 43 pp i dwu pułków robo­
łącznikowy. Dowódca — ppłk pil. Stanisław Nazarkiewicz. tniczych 13 DP. Armia ta broniła Warszawy do 27 IX i Modlina do 28 IX.

Armia „Karpaty" (później „Małopolska") — dca gen. dyw. Kazimierz Armia „Lublin", powołana równocześnie z obroną Warszawy 3 IX pod
Fabrycy, szef sztabu płk dypl. Witold Morawski — posiadała początkowo dowództwem gen. dyw. Tadeusza Piskora (szef sztabu płk dypl. J. Zawisza),
w swym składzie tylko dwie brygady górskie (2 „Nowy Sącz" i 3 „Sanok"), otrzymała zadanie zorganizowania obrony środkowej Wisły, a w skład jej
którymi miała osłaniać górską granicę od strony Słowacji. Dopiero od weszły 39 DP rez. gen. B. Olbrychta, Warszawska Brygada Pancerno-Moto-
5 IX w jej rejonie nad Dunajcem i Wisłoka zaczęły wyładowywać się dwie rowa płka dypl. S. Roweckiego, organizująca się grupa kawalerii płka

302 303
Tadeusza Komorowskiego, grupa „Sandomierz" ppłka A. Sikorskiego, dą ON) w swym składzie wielkich jednostek, lecz jej 19-dniowe uporczywe,
II dyon 9 pac. 13 IX armia opuściła Wisłę, a 16 IX Lublin. Wraz z armią pełne rozmachu działania stawiają ją obok najlepiej dowodzonych i naj-
„Kraków" uczestniczyła swoją częścią motorową i grupą „Sandomierz" świetniej na kartach historii zapisanych związków. Jako odrębny ośrodek
w bitwie tomaszowskiej, gdzie skapitulowała 20 IX. Reszta (39 DP i kawa­ oporu na Wybrzeżu działała obrona Westerplatte, a także przejściowo
leria) weszła w skład Frontu Północnego i wzięła udział w II bitwie toma­ obrona Poczty Polskiej w Gdańsku. Była też najdłużej na Wybrzeżu wal­
szowskiej, walcząc niektórymi częściami aż do 27 IX. cząca załoga Helu.

Armia gen. Przedrzymirskiego (Armia „Modlin") odtworzona została Front Północny (od 11 IX)
w Chełmie w ramach Frontu Północnego z następujących jednostek: Front Południowy (od 10 IX)
1 DP Leg. (z częściami 3 DP Leg.) gen. W. Kowalskiego, 41 DP rez. (z czę­ Front Środkowy (od 13 IX)
ściami 33 DP rez.) gen. W. Piekarskiego. Dywizja gen. J. Wołkowickiego
(13 bryg. piech. płka W. Szalewicza, 19 bryg. piech. płka J. Korkozowicza
i grupa płka M. Ocetkiewicza), Mazowiecka BK płka J. Karcza. Po walkach Wielkie jednostki polskich sił lądowych
w II bitwie tomaszowskiej (pod Cześnikami, Tarnawatką i Krasnobrodem) w kampanii 1939 r.
skapitulowała 27 IX.
Dywizje i brygady piechoty:
Grupa obrony Lwowa pod dowództwem gen. Władysława Langnera»(szef
sztabu płk dypl. B. Rakowski) od 12 do 21 września odpierała ataki nie­
1 Wileńska DP Leg. gen. W. Kowalskiego z GO „Wyszków" (1, 5 i 6 pp Leg.,
mieckie na miasto i w bezpośrednim jego obszarze, początkowo składała
oraz 1 pal i 1 dac " z Wilna) od 5 IX walczyła pod Pułtuskiem, 8—9 IX pod
się jedynie z luźnych batalionów zapasowych i improwizowanych pod
Wyszkowem, w czasie odwrotu rozbiła nieprzyjaciela pod Kałuszynem
dowództwem gen. F. Sikorskiego (przed nim gen. W. Pricha). W toku walki
(12 IX), następnie poniosła krwawe straty pod Seroczynem, Wodyniami
przyszła jej w pomoc 35 DP rez. płka dypl. J. Szafrana, „grupa grodzień­
i Oleśnicą. Uzupełniona batalionami 3 DP Leg. pod dowództwem płka dypl.
ska" płka dypl. B. Hulewicza i organizowana na miejscu Lwowska Bryga­
S. Tatara, brała udział w II bitwie tomaszowskiej pod Tarnawatką (22—
da ON płka dypl. F. Polniaszka. Ogółem 26 baonów i 94 działa. Na zewnątrz
—23 IX), a częściowo pod Krasnobrodem aż do 27 IX.
oblężenia pod Żółkwią działały grupa kawalerii płka dypl. Iwanowskiego
i oddziały ppłka Dmyszewicza pod Hołoskiem, a od świtu 15 IX —
2 Kielecka DP Leg. płka E. Dojana-Surówki, od 6 IX płka dypl. A. Staicha,
10 BKZmot. płka dypl. S. Maczka pod Zboiskami 1 6 .
z armii „Łódź" (2 sandomierski, 3 jarosławski, 4 kielecki pp Leg. 2 pal) od
Samodzielną Grupę Operacyjną „Polesie" gen. bryg. Franciszka Kleeber- 4 IX walczyła na głównej linii oporu armii pod Strońskiem nad Wartą
ga (szef sztabu płk dypl. Mikołaj Łapicki) utworzono na mocy rozkazu (4 pp Leg.), 2 pp Leg. pod dowództwem płka L. Czyżewskiego bronił 3—6IX
NW z 11 IX. W jej skład weszły oddziały z ośrodków zapasowych 18, słynnej Borowej Góry. 13 IX przebijała się pod Ożarowem do Warszawy.
20 i 30 dywizji, z których sformowano dwie dywizje (50 „Brzoza" i 60 „Kob- Resztki dotarły w zgrupowaniu gen. W. Thommee 13 IX do Modlina i broni­
ryń"). W trakcie działań dołączyła brygada kawalerii gen. Kmicica-Skrzyń- ły twierdzy aż do kapitulacji 28 IX. Na kierunku Zakroczymia walki trwały
skiego i dywizja kawalerii gen. Z. Podhorskiego. Grupa ta okryła sławą jeszcze trzy godziny po zawieszeniu broni.
oręż polski, wydając już po kapitulacji Warszawy zwycięską bitwę dwom
niemieckim dywizjom zmot. pod Kockiem. Po wyczerpaniu amunicji skapi­ 3 Zamojska DP Leg. płka dypl. M. Turkowskiego z armii „Prusy" (7 chełm­
tulowała 6 X jako ostatnia regularna jednostka wojskowa w kampanii wrze­ ski, 8 lubelski, 9 zamojski pp Leg., 3 pal) częścią skoncentrowanych na
śniowej. Kielecczyźnie sił czynnie uczestniczyła w boju pod Iłżą 8—9 IX, gdzie
został ranny dowódca dywizji i dowódca 7 pp Leg. 9 pp Leg. ppłka Bierow-
Lądowa Obrona Wybrzeża. W charakterze samodzielnego związku opera­ skiego wraz z większością artylerii wszedł w skład 39 DP rez. i walczył pod
cyjnego występowała także Lądowa Obrona Wybrzeża płka Stanisława Cześnikami (20—22IX). Resztki wycofane spod Iłży uzupełniły 1 DP
Dąbka, która nie miała (poza Morską Brygadą Strzelców i Morską Bryga- Leg. i walczyły pod Tarnawatką i Krasnobrodem (24—26 IX).

304 20 _ Biiwy polskiego Września, t. II 305


4 Toruńska DP płka M. Rawicza-Mysłowskiego, od 12 IX płka Werobeja Tucholskich. Część 35 pp ppłka dypl. J. Maliszewskiego przebija się do
z armii „Pomorze" (14 włocławski, 63 toruński, 67 brodnicki pp, 4 pal, Bydgoszczy. 22 pp wchodzi w skład 27 dywizji i osłania od północy grupę
1 dyon 2 pac, 4 dac) od 1—3 IX walczyła nad Osą i pod Mełnem. Po przej­ armii „Poznań-Pomorze". Jej dowódca płk Werobej od 12 IX obejmuje
ściu na lewy brzeg Wisły wzięła udział w bitwie nad Bzurą, zdobywając 4 DP w grupie gen. Bołtucia. Grupa ppłka dypl. Maliszewskiego dozoruje
11 IX Bielawy, 14 IX w natarciu na południe od Łowicza — Jamno, do dolną Bzurę.
16 IX w walkach obronnych pod Łowiczem. Część z majorem P. Kundą
przebiła się w grupie gen. Bołtucia do Łomianek pod Warszawą, gdzie 10 Łódzka DP gen. F. Dindorfa-Ankowicza z armii „Łódź" (28 łódzki,
uległa całkowitej zagładzie. 30 warszawski, 31 sieradzki pp, 10 pal, 4 baon strz. 91 komp. czołgów rozp.)
od chwili wybuchu wojny walczy na przedpolu głównej linii oporu. 5 IX sil­
5 Lwowska DP gen. J. Zulaufa (19 i 40 lwowskie pp, 26 gródecki pp, 5 pal)
nie wykrwawiona w bitwie nad Wartą wycofuje się w trzech rozbieżnych
walczyła w trzech zgrupowaniach: 19 pp ppłka Sadowskiego w składzie armii
kierunkach. 31 pp ppłka Wnuka rozbija w nocy z 10 na 11 września kolum­
„Pomorze" bronił Wisły pod Płockiem, 40 pp ppłka Kalandyka walczył
nę niemiecką w Mszczonowie, następnie 19 IX ulega pod Kozienicami.
w obronie Warszawy lewobrzeżnej, 26 pp ppłka Węgrzyna był początkowo
Tylko resztki przeprawiły się na wschodni brzeg Wisły. 30 pp bierze udział
nad Bugo—Narwią i pod Świdrami, następnie od 15 IX w obronie Pragi.
w obronie Warszawy, 28 pp ppłka Kurka w składzie dywizji (wzmocnionej
18 IX przez dwa ochotnicze bataliony lubelskie) bierze udział w II bitwie
6 Krakowska DP gen. B. Mondazarmii „Kraków" (12 wadowicki, 16 tarno­
tomaszowskiej pod Krynicami, Dzierążną i Krasnobrodem aż do 27 IX.
wski, 20 krakowski pp, 6 pal) od początku wojny walczyła pod Pszczyną,
2 IX rozbita przez 5 dyw. panc. 12 pp ppłka Strażyca współdziałał z 10 Bryg.
Kaw. Zmot. na Podhalu. Po odtworzeniu k. Bochni walczyła o przebicie 11 Stanisławowska (Karpacka) DP płka dypl. B. Prugara-Ketlinga z armii
się nad Dunajcem pod Biskupicami, następnie pod Biłgorajem. W I bitwie „Karpaty" (48 stanisławowski, 49kołomyjski,53stryjskipp, 11 pal)dopiero
tomaszowskiej 18—19 IX przebiła się pod Werchratę, 20 IX skapitulowała w toku działań dowieziona koleją koncentruje się w rejonie Jasła, od 7 IX
pod Cieszanowem. w odwrocie. 11—13 walczy w rejonie Przemyśla, w nocy z 15 na 16 września
rozbija doszczętnie oddział pancerny SS „Germania" pod Mużyłowicami,
7 Częstochowska DP gen. Gąsiorowskiego z armii „Kraków" (25 piotrkow­ w Czarnokońcach i Szumlakach. W marszu na Lwów stanowiła trzon sił
ski, 27 częstochowski, 74 lubliniecki pp, 7 pal) od 1 IX broniła rejonu Frontu Południowego gen. Sosnkowskiego, b. czynna w walkach w lasach
Częstochowy, po wycofaniu się na wschód od miasta została 3 IX okrążona Janowskich i nad Wereszycą. Zniszczona 20IX na przedpolach Lwowa, do
i zniszczona w rejonie Złotego Potoku i Janowa Częstochowskiego. Części którego przebił się tylko batalion 49 pp mjra E. Lityńskiego.
25 i 27 pp walczyły 6—9 IX wraz ze 165 pp pod Rudą Maleniecką i Szydłow­
cem (m. Barak). Batalion 74 pp pod dowództwem mjra Pelca po walkach 12 Tarnopolska DP gen. G. Paszkiewicza z armii „Prusy" (51 brzeżański,
pod Ciepielowem k. Zwolenia został 8 IX rozstrzelany przez niemiecki 15pp 52 złoczowski, 54 tarnopolski pp, 12 pal) prawie w całości została skon­
zmot. centrowana w lasach starachowickich, gdzie wzięła udział w boju pod Iłżą,
Kotlarką i Rzechowem 8—9 IX. Części jej po rozbiciu znalazły się w skła­
8 Modlińska DP płka dypl. T. Furgalskiego z armii „Modlin" (13 puł­ dzie grupy „Sandomierz" ppłka A. Sikorskiego.
tuski, 21 warszawski, 32 modliński pp, 8 pal z Płocka) w nocy z 3 na 4 IX
w przeciwnatarciu na Grudusk i Przasnysz uległa dezorganizacji (z wyją­ 13 Rówieńska DP płka dypl. W. Kalińskiego z armii „Prusy" (43 dubieński,
tkiem 21 pp płka Sosabowskiego). Następnie, odtworzona, stanowiła trzon 44 i 45 rówieńskie pp, Opal, 13 dac i I dyon 3 pac), początkowo przewiezio­
obrony Modlina aż do kapitulacji twierdzy. 21 pp walczył w obronie Pragi. na w rejon Bydgoszczy do korpusu interwencyjnego, już w toku wojny prze­
rzucona koleją pod Tomaszów Mazowiecki—Ujazd — prowadziła zacięte
9 Siedlecka DP płka J. Werobeja z armii „Pomorze" (22 siedlecki, 34 bielsko- walki 6—7 IX z korpusem pancernym gen. Hoepnera. Część dywizji pod do­
-podlaski, 35 brzeski pp, 9 pal, 58 dal, 9 dac) w pierwszych dniach wojny wództwem płka Kalińskiego broniła do 16IX odcinka Wisły od rz. Wilgi
broni od zachodu Pomorza, w większości odcięta i zniszczona w Borach do Maciejowic, następnie przebiła się do Warszawy, gdzie łącznie z 1 i 2puł-

306 307
kiem robotniczym odtworzyła nową 13 dywizję. Większość pod do­ w rejonie Łęczycy, zdobyła Modlnę i Celestynów. W nocy z 12 na 13 IX wy­
wództwem płka dypl. W. Szalewicza utworzyła w Chełmie 13 brygadę cofana za Bzurę, 16 IX rozwinęła się do natarcia na Sochaczew. Wespół
piechoty, która wzięła udział w II bitwie tomaszowskiej. z 25 DP powstrzymała uderzenie 4 dyw. panc. i pułku SS Leibstandarte
„Adolf Hitler". W większości zniszczona nad Bzurą, swymi resztkami
14 Poznańska DPgen. F. Włada z armii „Poznań" (55 leszczyński, 57 i 58 po­ broniła Palmir 21 IX. Ostatecznie wykrwawiła się w toku przebijania się
znańskie pp, 14 pal, 14 dac, 71 komp. czołgów rozp.) po ostrych walkach ku Warszawie w Łomiankach. Dowódca dywizji i dowódca piechoty dywi­
granicznych 55 pp pod Lesznem, Rawiczem i wypadzie na Wschowę weszła zyjnej wzięci zostali nad Bzurą do niewoli.
w ramach GO gen. Knolla całością siłdo bitwy nad Bzurą na kierunku
Piątku 9 IX. W następnych dniach ścigała nieprzyjaciela aż do miejsco­ 18 Łomżyńska DP płka dypl. S. Kosseckiego z SGO „Narew" (33 łomżyń­
wości Koźle, Osse i Pludwiny pod Strykowem (10—12 IX). Po wycofaniu ski, 42 białostocki, 71 zambrowski pp, 18 pal z Ostrowi Mazowieckiej,
za Bzurę uderzała w kierunku Bzury na południe od Sochaczewa, została 18 dac, 2 baon cekaem) broniła odcinka Narwi pod Łomżą, Nowogrodem
częściowo rozbita silnym natarciem 1 dyw. panc. pod Emilianowem i Wi­ i Ostrołęką. W toku odwrotu wykonała swym 71 pp „zwrot zaczepny" w no­
ciami (16IX). Dywizja ta poniosła ogromne straty w wyższej kadrze cy z 9 na 10 IX i rozbiła grupę pancerną „Kempfa". Okrążona przez przewa­
dowódczej. Jej dowódca, gen. Wład, zginął 18 IX nad Bzurą. Części dywizji żające siły, uległa o świcie 13 września pod Andrzejewem k. Zambrowa.
brały udział w obronie Warszawy. Zginął tu dowódca piechoty dywizyjnej, płk dypl. A. Hertel, a dowódca
dywizji płk dypl. S. Kossecki został ciężko ranny.
15 Bydgoska DP gen. Z. Przyjałkowskiego z armii „Pomorze" (59 inowro­
cławski, 61 i 62 bydgoskie pp, 15 pal, 15daci6baoncekaem)od2 IX broniła
19 Wileńska DP gen. J. Kwaciszewskiego z armii „Prusy" (77 lidzki, 85 no-
przedmościa bydgoskiego, gdzie zadała Niemcom poważne straty. Od 6 IX
wowilejski, 86 mołodeczniański pp, 19 pal). Skoncentrowana dopiero po wy­
należała do północnej osłony armii „Poznań-Pomorze", zatrzymywała
buchu wojny wokół Piotrkowa. Jej 86 pp walczył 5 IX na przedpolach
napór III korpusu niem. pod Smiłowicami i Szczytnem. Krwawe walki
tego miasta z 1 dyw. panc."wroga. Rozbita w odwrocie za Wisłę, została
toczyła 14 i 15 IX pod Dobrzykowem z przeprawiającą się w rejonie Płocka
odtworzona na Lubelszczyźnie jako 19 brygada płka dypl. J. Korkozowicza
3 dyw. niem. Po przekroczeniu Bzury osłaniała w ciągu 17 IX przeprawy
i walczyła w II bitwie tomaszowskiej. Dowódca dywizji dostał się pod
dla reszty armii „Poznań" i „Pomorze". Po przebiciu się do Warszawy Piotrkowem do niewoli.
aż do kapitulacji brała udział w obronie wszystkimi trzema pułkami piecho­
ty, 2 dywizjonem haubic i spieszonymi oddziałami artylerii.
20 Baranowicka DP płka dypl. W. Liszki-Lawicza z armii „Modlin" (78 ba-
16 Grudziądzka DP płka dypl. Z. Szyszki-Bohusza z armii „Pomorze" ranowicki, 79 i 80 Słonimskie pp, 20 pal z Prużany i 20 dac) 1—3 IX ze
(64 i 65 grudziądzkie, 66 chełmiński pp, 16 pal) 1—3 IX toczyła zacięte walki wzmocnieniem baonów ON i artylerii 59 i 78 dal oraz 81 i 88 dac i 1 baonu
nad Osą, pod Mełnem i na przedpolach Grudziądza. Przerzucona na lewy cekaem broniła nieugięcie ufortyfikowanych pozycji nadgranicznych pod
brzeg Wisły, odbiła 11 IX w boju nocnym Łowicz. Następnie 14 IX brała Mławą i Rzęgnowem. Opuściwszy je na rozkaz, o świcie 4 IX została rozbi­
udział w natarciu GO gen. Bołtucia na Skierniewice. 15—16 IX trwała ta i zdezorganizowana w czasie odwrotu przez lotnictwo wroga. Odtworzona
obronnie nad Bzurą pod Łowiczem. Jej szczątki pod dowództwem płka dypl. w Modlinie, walczyła nad Bugo—Narwią, a 15 IX, wycofawszy się na Pragę,
Szyszki-Bohusza przeprawiły się 18 IX przez dolną Bzurę i walczyły z nie­ weszła w skład obrony stolicy od północnego wschodu.
miecką 4 dyw. panc. aż do zupełnego wyniszczenia. 1 dywizjon 16 pal pod
dowództwem mjra T. Nadratowskiego dotarł do Modlina i zasilił jego 21 Górska Bielska DP gen. J. Kustronia z armii „Kraków" (3 bielski,
obronę. 4 cieszyński psp, 202 pp rez. 21 pal) w pierwszych dniach wojny broniła
Śląska Cieszyńskiego od zachodu. 5 IX stoczyła skuteczną walkę z pości­
17 Gnieźnieńska DP płka dypl. M. Mozdyniewicza z armii „Poznań" giem wroga na południe od Krakowa, poniosła ogromne straty w walkach
(68 wrześnieński, 69 gnieźnieński, 70 pleszewski pp, 17 pal, 8 baon strz., o przeprawy przez Dunajec 7 IX pod Radłowem i Biskupicami. Po skoncen­
5 baon cekaem) 9 IX weszła w składzie GO gen. Knolla do bitwy nad Bzurą trowaniu się nad Sanem ruszyła wyprzedzając znacznie armię „Kraków",

308 309
na odsiecz Lwowa, została częściowo zniszczona w bitwie pod Dzikowem, 26 Skierniewicka DP płka dypl. A. Brzechwy-Ajdukiewicza z armii „Poz­
gdzie też zginął jej dowódca gen. Kustroń 16 IX. nań" (10 łowicki, 18 skierniewicki, 37 kutnowski pp, 26 pal, 67 dal i 26 dac,
11 poc panc. 31 kompania czołgów rozp.), w składzie armii „Poznań" była
22 Górska Przemyska DP pika dypl. L. Endela-Ragisą z armii „Kraków" rozwinięta obronnie pod Wągrowcem, następnie została wycofana poza Ino­
(2 sanocki, 5 przemyski, 6 Samborski psp, 22 pal), przetransportowana wrocław, który utrzymała do 8 IX. Przerzucona nad Bzurę, broniła Socha­
do Trzebini, zajęła pozycje 2 IX pod Olkuszem. W toku odwrotu armii czewa, a większością sił wzięła udział w uderzeniu GO gen. Bołtucia na
„Kraków" toczyła bezustanne zacięte walki z oddziałami 5 dyw. panc. na Skierniewice w składzie armii „Pomorze" 14IX. Zdobyła wieś i st. kol.
szlaku Miechów—Racławice—Busko. 10IX jako osłona armii została rozbi­ Bednary. Wycofana na podstawy wyjściowe nad Bzurą, broniła się przed
ta pod Staszowem, a jej dowódca targnął się na życie. 6 psp ppłka dypl. Do­ czołgami 1 dyw. panc. Została zniszczona nad dolną Bzurą, a jej dowódca
brzańskiego bił się jeszcze w szeregach Frontu Północnego w II bitwie piechoty, płk dypl. Parafiński, poległ u boku gen. Bołtucia pod Łomian­
tomaszowskiej pod Cześnikami (22—24IX). kami 22 IX.

23 Śląska DP płka dypl. W. Powierzy z armii „Kraków" (11 tarnow- 27 Kowelska DP gen. J. Drapelli z armii „Pomorze" (23 włodzimierski,
sko-górski, 73 katowicki, 75 chorzowski pp, 23 pal) broniła ufortyfikowa­ 24 łucki, 50 kowelski pp, 27 pal) była przeznaczona do korpusu interwen­
nego obszaru Górnego Śląska, przeciwuderzała pod Tychami. W odwrocie cyjnego i wysunięta nad granicę Wolnego Miasta Gdańska na Pomorzu.
opóźniała wroga na szlaku Chrzanów—Kraków, następnie wzdłuż lewego W toku przebijania się na południe poniosła 2 IX ciężkie straty w starciu
brzegu Wisły. W nocy z 11 na 12 IX przeprawiła się przez Wisłę pod Bara­ z korpusem pancernym Guderiana pod Świekatowem i Trutnowem, gdzie
nowem i znad dolnego Sanu po ciężkich walkach o Biłgoraj weszła do został całkowicie zniszczony 50 pp, przejściowo była w obronie „przed-
pierwszej bitwy tomaszowskiej, walcząc na przedpolach Tomaszowa aż do mościa bydgoskiego" (3—5IX). Po wycofaniu pod Włocławek została
kapitulacji armii „Kraków" 19 IX. zreorganizowana przez dodanie 22 i 208 pp oraz 48 i 68 dal tudzież II/9 pal
do stanu czterech pułków piechoty. Przez cały czas walk pozostawała w pół­
24 Jarosławska DP płka dypl. B. Krzyżanowskiego, później płka Szwarzen- nocnej osłonie armii „Poznań-Pomorze" i broniła przepraw pod Płockiem.
berga-Czernego, z armii „Karpaty" (17 rzeszowski, 38 przemyski, 39 jaro­ Została rozbita nad dolną Bzurą, resztki dotarły do Warszawy, gdzie wzięły
sławski i 155 rez. pp, 24 pal, II dyon 40 pal, 60 dac), wyładowana w toku udział w obronie na Mokotowie w pułku płka T. Majewskiego.
działań nad Dunajcem pod Tarnowem, prowadziła czynną obronę 6 IX.
Poniosła duże straty w toku odwrotu na szlaku Pilzno—Strzyżów. Prowa­
28 Warszawska DP gen. W. Bończy-Uzdowskiego z armii „Łódź" (15 dębliń­
dziła całodzienną, ciężką walkę pod Birczą z 2DG. Brała udział w bo­
ski, 36 warszawski Legii Akademickiej, 72 radomski pp, 28 pal i 28 dac)
jach pod Janowem i nad Wereszycą. Ostatecznie rozbita pod Rzesną
od chwili wybuchu wojny walczyła na przedpolu głównej linii obronnej
Ruską 19 IX. Jeden batalion pod dowództwem mjra Dyducha dotarł do
w rejonie Wielunia, 4 i 5 IX na pozycji głównej nad Widawką. W odwro­
Lwowa.
cie ciężko skrwawiona koło Chechła i Ksawerowa pod Łodzią 7 IX weszła
w skład zgrupowania gen. Thommee, z którym wycofywała się ku Warsza­
25 Kaliska DP gen. F. Altera z armii „Poznań" (29 kaliski, 56 ostrowski,
wie. 12IX próbowała przebić się do stolicy z rejonu Pruszkowa, wycofała
60 krotoszyński pp, 25 pal, 9 baon strz., 82 kompania czołgów rozp.). Po
się ostatecznie do Modlina, gdzie broniła odcinka „Pomiechówek".
walkach granicznych pod Krotoszynem została wycofana na przedmoście
pod Kołem, skąd weszła do bitwy nad Bzurą. 9 IX zdobyła wespół z 69 pp
Łęczycę, 12IX st. kol. Ozorków. W trzeciej fazie bitwy nad Bzurą walczy­ 29 Grodzieńska DP płka dypl. J. Oziewicza z armii „Prusy" (41 suwalski,
ła z masą pancerną wroga w rejonie Adamowej Góry, Juliopola i Ruszek. 76 i 81 grodzieńskie pp, 29 pal) w składzie swych pułków grodzieńskich
Razem z 17 DP zatrzymała uderzenie 4 dyw. panc. i pułku SS Leibstandarte była skoncentrowana pod Sulejowem do bitwy piotrkowskiej, 41 pp (bez
„Adolf Hitler". Po przejściu Bzury dotarła po bezdrożach Puszczy Kam­ baonu) został zatrzymany w obronie stolicy. 76 pp ppłka dypl. Sienkiewi­
pinoskiej i Palmirskiej do Warszawy, gdzie całością sił weszła w skład cza (bez III baonu) uległ zniszczeniu w przeciwnatarciu pod Piotrkowem
obrony. o świcie 6IX, gdzie zginęli dowódca pułku i dwaj dowódcy batalionów

310 311
oraz blisko 700 żołnierzy i oficerów. Reszta dywizji została rozproszona na w Łu.nińcu i dowieziona koleją do rej. Dobromila, skąd cofnięta pod
w czasie odwrotu za Wisłę. Odtworzona na Lubelszczyźnie jako 29 brygada Mościska do zamierzonego przeciwuderzenia pod Radymnem. W dniach
płka J. Bratry brała udział w II bitwie tomaszowskiej w boju pod Krasnym- 15—17 IX uczestniczyła w zwycięskich walkach pod Janowem i nad Were-
stawem, Cześnikami i Krasnobrodem. szycą. Zniszczona w czasie przebijania się do Lwowa pod Hołoskiem 20 IX.

30 Poleska DP gen. L. Cehaka z armii „Łódź" (82 brzeski. 83 kobryński,


39 DP rez. gen. B. Olbrychta z armii „Lublin", zorganizowana w Rem­
84 łuniniecki pp, 30 pal, 30 dac, II dyon 4 pac, 52 poc. panc, 41 komp. czoł­
bertowie, Białej Podlaskiej i Dęblinie (94,95 pp, 9 pp Leg. 51 pal 3 pal, 81 dal,
gów rozp.) od 1 IX walczyła na przedpolu głównej linii obronnej w rejo­
3 dac), była w osłonie środkowej Wisły w rej. Puław, Dęblina i Maciejowic.
nie Działoszyna, 83 pułkiem wysunięta aż pod Parzymiechy nad granicą.
Podporządkowana dowództwu Frontu Północnego, weszła walcząc pod
W odwrocie stanowiła trzon sił zgrupowania gen. Thommee. Odcięta
Krasnymstawem 19 IX do II bitwy tomaszowskiej. Jej główna karta bojowa
pod Jeżowem, prawie całkowicie straciła 83 pp wraz z dowódcą pułku,
jest związana z trzydniowym bojem pod Cześnikami 20—22 IX. Prowadziła
płkiem dypl. Nadachowskim. Pod Żyrardowem starła się z 19 dywizją niem.
z zaciekłym uporem walki pod Krasnobrodem aż do kapitulacji 27 IX.
dążącą do bitwy nad Bzurą. 13 września przeszła do Modlina, skąd wykonała
swym 84 pp wypad aż pod Leszno. Obsadzała w obronie odcinek „Twier­
dza", a następnie od 22 IX odcinek „Kazuń". 41 DP rez. gen. W. Piekarskiego z GO „Wyszków" (114, 115,116pp, 61 pal)
została zorganizowana z ośrodków Centrum Wyszkolenia Piechoty w Ostro-
33 DP rez. płka dypl. T. Zieleniewskiego z SGO „Narew" (133, 134, 135 pp wi Mazowieckiej; jej 115 pp ppłka Cz. Rzedzickiego bronił Różanu nad
rez., 32 pal), skoncentrowana w toku działań nad Narwią w rejonie Ostro­ Narwią 5 i 6 IX. W toku przesuwania się na południe do bitwy pod Pułtu­
łęki, 135 pp pod Osowcem i Wizna, poniosła duże straty w czasie przemarszu skiem doznała ciężkich strat. 8 IX osłaniała odcinek Bugu pod Brańszczy­
do bitwy pod Pułtuskiem w nocy z 6 na 7IX. Broniła Bugu pod Brokiem, kiem, 11 IX walczyła pod Węgrowem. Wraz z 33 DPrez. wzięła udział
skierowana na Białą Podlaską, znalazła się pod Włodawą, gdzie zatrzymała w bitwie pod Sawinem z 3 DPanc. 19 IX. W rej. Chełma została zasilona arty­
17 IX posuwanie się 3 dyw. panc. z korpusu Guderiana na południe. Zosta­ lerią i piechotą 33 DP rez. i wzięła udział w II bitwie tomaszowskiej pod
ła włączona do 41 DP rez. i wraz z nią odparła Niemców pod Sawinem Tyszowcami i Wożuczynem, później pod Góreckiem Kościelnym, docho­
19 IX, następnie uczestniczyła w II bitwie tomaszowskiej. 135 pp odtran­ dząc niemal do Tanwi. Walczyła uporczywie aż do kapitulacji 27 IX.
sportowany oddzielnie częścią sił wziął udział w bitwie pod Kockiem.
44 DP rez. płka. E. Żongołłowicza z armii „Łódź" (144 łowicki, 145 skier­
35 DP płka dypl. J. Szafrana z SGO „Narew" (205, 206, 207 pp, 33 pal) niewicki, 146 piotrkowski pp, 54 pal) nie została skoncentrowana w wielką
została skoncentrowana w rej. Białegostoku, następnie 9 IX podjęta tran­ jednostkę, lecz walczyła poszczególnymi pułkami: 144 — w obronie Socha­
sportami i przerzucona pod Lwów, gdzie od 12IX weszła w skład załogi czewa, 145 z częściami 144 pp — w obronie Warszawy, 146 — w Jeżowie
Lwowa aż do jego przekazania 22 IX wojskom radzieckim. i Rozprzy (pod doraźnym dowództwem ppłka Pollaka), a następnie pod
dowództwem ppłka Topczewskiego w obronie Palmir. I dyon 54 pal włą­
36 DP rez. płka M. Ostrowskiego z armii „Prusy" (163, 164 i 165 pp, 40 pal) czył się do GO Kaw. gen. Andersa.
dwoma pułkami piechoty (163 i 165), bez artylerii, została skoncentrowa­
na w rej. Końskich na Kielecczyźnie, od 5 IX weszła w styczność z masą pan­ 45 DP rez. gen. H. Kroka-Paszkowskiego z armii „Kraków" (154, 155,
cerną korpusu lekkiego Hotha, została 8 IX rozbita w lasach na południe od 156 pp, 55 pal) nie została skoncentrowana jako wielka jednostka, walczyła
Szydłowca, a ranny dowódca dywizji dostał się do niewoli. Jej 164 pp został poszczególnymi pułkami: 154 ppłka Idzika z III dyonem 55 pal w rejonie
zatrzymany na Wiśle w składzie grupy „Sandqmierz". I i III dyon 40 pal Kielc w osłonie koncentracji armii „Prusy", 155 — płka Kwapniewskiego
skierowano do 24 DP, II dyon 40 pal dołączył do grupy „Dubno". w 24 dywizji i 156 (zbiorczy) ppłka Młyńca w 10 BK Zmot. Ppłk Młyniec
po bezskutecznym poszukiwaniu rozbitych batalionów popełnił samobój­
38 DP rez. płka A. Wira-Konasa z armii „Karpaty" (96, 97, 98 pp, III dyon stwo. I dyon 55 pal walczył w Grupie Fortecznej O War. „Katowice", II dyon
38 pal, 50 dal, 11 dac, I dyon 5 pac, I dyon 6 pac) została zorganizowa- 55 pal w grupie „Sandomierz".

312 313
55 DP rez. płka dypl. S. Kalabińskiego z armii „Kraków" (201, 203, 204 pp 60 DP „Kobryń" płka A. Eplera z SGO „Polesie" (182,183,184 pp i samodz.
rez., 65 pal, 95 dac) broniła fortyfikacji śląskich. Od 3 IX w odwrocie, na pół­ baon 179pp, dyon art.) zorganizowana w ośrodkach zapasowych 30 i 18DP,
nocnym brzegu Wisły przeciwstawiała się pancernym i zmotoryzowanym broniła 16—18 IX rejonu Kobrynia, następnie, wycofana z Polesia, toczyła
siłom wroga, szczególnie uporczywie broniła przyczółka pod Baranowem walki na Lubelszczyźnie, zakończone bitwą pod Kockiem 2—6 X.
10—11 IX. Wzięła udział w pierwszej bitwie tomaszowskiej i nie kapitulo­
wała wraz z armią, lecz walczyła do zupełnego zużycia sił. Dowódca Grupa „Sandomierz" ppłka A. Sikorskiego z armii „Lublin" składała
płk Kalabiński został rozstrzelany w obozie. się z części 94 pp pod dowództwem ppłka Gancarza i 164 pp rez. ppłka
Styrczuli wraz z artylerią naziemną i silnym zgrupowaniem art. plot. Broni­
ła Wisły od Zawichostu po Tarnobrzeg. W pierwszej bitwie tomaszowskiej
Grupa forteczna O. War. „Katowice" płka W. Klaczyńskiego z armii „Kra­
walczyła w osłonie tyłów armii „Kraków" i „Lublin" i podzieliła ich losy.
ków" (w składzie czwartych baonów 11, 73 i 75 pp, baonu ON „Chorzów",
IV dywizjonu 23 pal, 1/55 pal, dwu baonów fort. i 8 dział fortecznych)
Lądowa Obrona Wybrzeża płka S. Dąbka (1 i 2 psm, Morska Brygada ON,
broniła fortyfikacji stałych na Górnym Śląsku, wykonywała odwrót wraz
1, 2, 3 batalion rez. oraz formacje ochotnicze) — łącznie siły 12 batalionów
z armią „Kraków". Jej dca poległ 19 IX w czasie I bitwy tomaszowskiej.
piechoty i 29 dział bez zaprzęgów przez 19 dni utrzymywały skrawek polskiej
ziemi nad Bałtykiem. Poszczególne oddziały prowadziły walkę aż do osta­
1 brygada górska „Sucha" płka dypl. J. Gaładyka z armii „Kraków" (1 pp tecznego wyczerpania sił i środków. Dowódca obrony odebrał sobie życie.
KOP, 2 pp KOP, baony ON „Żywiec" i „Zakopane", 111/65 pal) broniła 33% obrońców — ponad 5 tys. żołnierzy poległo w walce.
odcinka Karpat od Żywca po Rabkę. Szczególnie bohatersko zapisała się
obroną Węgierskiej Górki. Brygada została rozbita 6 IX, a jej oddziały „Grupa grodzieńska" płka dypl. B. Hulewicza (1, 2, 3 pułk grodź., 42, 52,
weszły w skład 21 DP Górskiej jako pułk ppłka Wójcika. 62 dal) zorganizowana z nadwyżek w Grodnie, została przerzucona okrężną
drogą przez Łuniniec, Sarny, Brody pod Lwów, gdzie brała udział w obronie
Lwowa aż do chwili jego przekazania wojskom radzieckim 22 IX.
2 brygada górska „Nowy Sącz" płka A. Stawarza z armii „Karpaty" (1 psp,
1 pp KOP „Karpaty", baony KOP „Żytyń" i ON „Limanowa", 153 bat. art.
górsk. 65 mm) obsadzała odcinek od Czorsztyna po Gorlice. Zaatakowana
Jednostki kawalerii:
z terenu Słowacczyzny walczyła 4—5 IX w obronie Limanowej i Nowego
Sącza, 6 IX — Grybowa, 8 IX — Krosna. Rozbita, weszła w skład 24 DP
jako pułk płka Ziętkiewicza.
Mazowiecka Brygada Kawalerii płka dypl. J. Karcza z armii „Modlin"
(1 p. szwol., 7 lubelski, 11 ciechanowski p. uł., 1 dak, 3 baon strz.). W chwili
3 brygada górska „Sanok" płka J. Kotowicza z armii „Karpaty" (2 pp wybuchu wojny walczyła nad granicą wschodniopruską pod Krzynowłogą
KOP „Karpaty", baony ON „Podkarpacie") dozorowała odcinek Karpat Małą, a następnie opóźniała przeważające siły nieprzyjaciela po osi Prza­
od Jasła na wschód. Zaatakowana 5 IX ze Słowacji, rozpoczęła odwrót, snysz—Pułtusk. 5—7 IX broniła linii Narwi od Pułtuska do Serocka, potem
8 IX broniła górnego Wisłoka, następnie cofnęła się ku południowi na Bugu. Po przebiciu się przez kleszcze dywizji panc. „Kempfa" weszła do
Turkę, odsłaniając drogę na Lwów. Weszła do grupy gen. Dembińskiego nad zgrupowania Frontu Północnego gen. Dęba-Biernackiego; została rozbita
Stryjem i 16—17 IX przeciwuderzyła na Sambor. Szczątki przekroczyły 24IX pod Suchowolą.
20 IX granicę węgierską.
Wołyńska BK płka dypl. J. Filipowicza z armii „Łódź" (12 krzemieniecki,
50 DP „Brzoza" płka O. Brzozy-Brzeziny z SGO „Polesie" (178,179,180 pp, 19 ostrogski, 21 rówieński p. uł., 2 hrubieszowski psk, 2 dak, 11 baon
dyon art.) zorganizowana w oparciu o ośrodki zapasowe 20 DP w Słonimiu, strz., 53 poc. panc). 1 września od rana toczyła przez cały dzień zwycięską
brała udział w walkach na Lubelszczyźnie, zakończonych bitwą pod walkę z 4 dyw. panc. pod Mokrą, niszcząc ok. 150 pojazdów, w tym 76 czoł­
Kockiem, kapitulowała wraz z całą grupą 6 X. gów. Następnego dnia powstrzymywała nieprzyjaciela pod Ostrowami,

314 315
a w nocy z 3 na 4 IX przeprowadziła udany wypad na kolumnę pancerną Podolska BK płka dypl. L. Strzeleckiego zarmii „Poznań" (6 stanisławowski,
1 dyw. panc. w Kamieńsku. W odwrocie armii „Łódź" odznaczyła się w boju 9 trembowelski, 14 jazłowiecki p. uł.. 6 dak), przetransportowana koleją,
pod Cyrusową Wolą 8 IX, później weszła w skład grupy kaw. gen. Andersa osłaniała 3 IX Poznań od zachodu, a w pierwszej fazie bitwy nad Bzurą
i wzięła udział w bitwie zaczepnej pod Mińskiem Mazowieckim (13 IX). uderzała w osłonie sił głównych na Uniejów i Wartkowice, następnie walczy­
19 p. uł., 2 psk i 2 dak dzieliły do końca kampanii losy tej grupy pod Krasno­ ła pod Ozorkowem. 14IX została przerzucona na lewe skrzydło pod
brodem, Hutą Rożniecką itd. Części 12 i 21 p. uł. weszły jako zgrupowanie Brochów i w składzie grupy operacyjnej gen. Abrahama pomaszerowała
kawalerii majora Juniewicza do obrony Warszawy. 17 IX przez Puszczę Kampinoską do Warszawy, przebijając się szarżą
(14 p. uł.) przez linie niemieckie pod Wólką Węglową 19 IX. Do końca
działań była w obronie stolicy.
Wileńska BK płka dypl. K. Druckiego-Lubeckiego z armii „Prusy" (4 wileń­
ski, 13 nowowilejski, 23 postawski p. uł., 3 dak). Brała udział w bitwie
piotrkowskiej, po czym, wycofana na środkową Wisłę, została rozbita Wielkopolska BK gen. R. Abrahama z armii „Poznań" (15 poznański,
na przeprawie pod Maciejowicami 8—9 IX. 23 p. uł. płka Miłkowskiego, 17 leszczyński.p. uł., 7 psk, 7 dak, 12 poc. panc). 1—3 IX dozorowała rejon
odcięty od całości, rozpoczął partyzantkę w Górach Świętokrzyskich. Leszna i Rawicza, dokonując w tym czasie dwu wypadów na teren III Rze­
Resztki brygady weszły w skład brygady płka Zakrzewskiego i walczyły szy. W bitwie nad Bzurą była na lewym skrzydle grupy uderzeniowej z zada­
w II bitwie tomaszowskiej. niem zdobycia Głowna. Następnie 14IX została skierowana pod Brochów,
gdzie w dwudniowych ostrych walkach z 4 dyw. panc. broniła przejścia
przez Bzurę pod Brochowem. W marszu przez Puszczę Kampinoską walczy­
Suwalska BK gen. Z. Podhorskiego z SGO „Narew" (1 krechowiecki z Au­ ła 17 IX pod Zamościem i Górkami, następnie pod Sierakowem i Laskami.
gustowa, 2 suwalski p. uł., 3 p. szwol., 3 psk z Wołkowyska, 4 dak). Do 19 września w nocy i 20 o świcie przebiła się do Warszawy, wchodząc
4 IX dozorowała granicę wschodniopruską w rejonie Suwałk, wykonując w skład załogi — aż do końca walk o stolicę.
dywizjonem 3 p. szwol. wypad na teren Prus Wschodnich. Następnie, prze­
sunięta szybkim marszem pozafrontowym w rejon Zambrowa, wzięła
Nowogródzka BK gen. W. Andersa (później płka Żelisławskiego) z armii
skuteczny udział w uderzeniu z 9 na 10 IX na grupę dyw. panc. Kempfa.
„Modlin" (25 prużański, 26baranowicki,27nieświeskip. uł., 4psk z Płocka,
Z kotła zambrowskiego odskoczyła do Puszczy Białowieskiej 18 IX, gdzie po 9 dak). Do 4 IX osłaniała pod Działdowem i Lidzbarkiem lewe skrzydło
włączeniu części sił Podlaskiej BK przeorganizowała się w dwubrygado- armii „Modlin". 5—6 IX na przedmościu płockim, po czym przez Modlin
wą dywizję kawalerii: brygada „Plis" pod dow. płka Plisowskiego i brygada przeszła do Wiązowny, gdzie stała się trzonem grupy operacyjnej kawalerii
„Edward" pod dow. płka Milewskiego. W marszu na południe została gen. Andersa. 13 IX uderzyła wraz z Wołyńską BK na Mińsk Mazowiecki,
podporządkowana przez gen. Kleeberga i weszła do bitwy pod Serokomlą następnie zaś wycofała się przez Łaskarzew i Ryki do odwodu NW w rejo­
i Wolą Gutowską, gdzie po chlubnych walkach skapitulowała wraz z SGO nie Lubartowa. Wzięła wraz z grupą udział w II bitwie tomaszowskiej,
„Polesie" 6 X. przebijając się 23 IX przez Krasnobród pod Majdan Sopocki. 27 IX została
rozbita w starciach z oddziałami radzieckimi w drodze do granicy węgier­
Krakowska BK gen. Z. Piaseckiego z armii „Kraków" (3 tarnowsko-górski, skiej.
8 krakowski p. uł., 5 psk z Dębicy, 5 dak). 1 i 2 IX toczyła uporczywe walki
w rejonie Woźnik. W odwrocie, osłaniając północne skrzydło armii, stoczy­ Pomorska BK płka A. Zakrzewskiego z armii „Pomorze" (2 p. szwol.
ła 3 IX swym 8 pułkiem ułanów ciężki bój pod Szczekocinami z 2 dywizją rokitniańskich, 16 bydgoski, 18 grudziądzki p. uł., 8 psk z Chełmna, 11 dak
lekką, resztą sił 5 IX pod Pińczowem. Dla zabezpieczenia przeprawy pod z Bydgoszczy, 1 i 2 baon strz.). Była nastawiona na szybkie opanowanie
Baranowem przeprawiła się na prawy brzeg Wisły. 16 IX prowadziła walkę Gdańska w wypadku puczu hitlerowskiego. Jej 18 p. uł. płka Mastalerza
z nieprzyjacielem pod Tarnogrodem, następnie weszła do I bitwy tomaszo­ wykonał 1 września słynną szarżę pod Krojantami. W czasie przebijania
wskiej, lecz nie kapitulowała wraz z armią, 8 pułk ułanów odłączył się od się z kotła świeckiego brygada poniosła ogromne straty, lecz w składzie
brygady pod Szczekocinami i walczył w ramach armii „Lublin", następ­ dwóch pułków (2 p. szwol. i 8 psk) z artylerią weszła do grupy kaw. gen.
nie zaś w II bitwie tomaszowskiej. Grzmota-Skotnickiego, wyruszającej do ofensywy armii „Poznań" znad

316 317
Neru. Oba jej pułki oraz dwie baterie bohatersko walczyły pod Ozorkowem „Hubal", poszedł na odsiecz Warszawy, a następnie rozpoczął działania
12 IX. Szczątki brygady, pozostając w osłonie armii „Poznań" od zachodu, partyzanckie.
dotarły do Warszawy i weszły w skład zbiorowej Brygady Kawalerii
Wielkopolsko-Pomorsko-Podolskiej. Gen. Grzmot-Skotnicki, pokojowy Grupa płka dypl. S. Iwanowskiego w Żółkwi, składająca się z 3 szwadronów
dowódca brygady, zginął 18 IX w Tułowicach nad Bzurą. konnych i kilku pieszych, dwóch impr. baonów piechoty, batalionu marsz.
53 pp i dwóch baterii artylerii, działała od 15 IX w związku operacyjnym
Podlaska BK gen. L. Kmicica-Skrzyńskiego z SGO „Narew" (5 ostrołęcki, i taktycznym z brygadą płka Maczka w czasie jego walk na północ od
10 białostocki p. uł„ 9 psk z Grajewa, 14 dak). Do 4 września dozorowała Lwowa. Została rozbita 18 IX przez nadciągające z północnego zachodu
granicę wschodniopruską, wykonując w nocy z 3 na 4 wypad całością sił oddziały 2 dyw. panc.
pod Belczące. Dopiero 6 września wycofana za Narew była w odwodzie.
Oddział pod dowództwem kpt. T. Skarżyńskiego pozostał na tyłach wroga.
Jednostki zmotoryzowane i pancerne:
9IX wykonała wypad na Ostrowie Mazowiecką, następnie na Brok. Z okrą­
żenia pod Zambrowem przebiła się do Białowieży 18 września, po czym
weszła w skład SGO „Polesie" i podzieliła jej chlubne losy aż do chwili 10 Brygada Kawalerii Zmot. płka dypl. S. Maczka z armii „Kraków"
kapitulacji 6 X. * (24 zmot. p. uł. z Kraśnika, 10 zmot. psk z Łańcuta, dyony: rozpoznawczy,
pancerny, przeciwpancerny i artylerii motorowej). Jedyna nowoczesna
jednostka w wojsku 1939 r. Już 1 IX o 8.30 została rzucona z odwodu
Kresowa BK płka S. Hanki-Kuleszy z armii „Łódź" (20 rzeszowski, 22 brodz-
armii na odcinek podhalański pod Jordanowem przeciw niemieckiemu
ki p. uł., 6 psk, 13 dak, później 1 p. kaw. KOP, 42 komp. czołgów rozp.).
XXII korpusowi pancernemu, który przez 5 dni powstrzymywała w ciasnych
Od 3 IX osłaniała północne skrzydło armii nad Wartą. W odwrocie pod
dolinach górskich. Wycofana znad Dunajca do odwodu, przystąpiła następ­
zmienionym dowództwem płka dypl. J. Grobickiego rozdzieliła się na
nie do opóźniania nieprzyjaciela na szlaku Rzeszów—Łańcut—Jarosław,
kilka części, z których 6 psk ppłka dypl. Mossora i zgrupowanie płka dypl.
później Krakowiec—Jaworów. 15 IX uderzyła z Żółkwi w kierunku Lwowa,
Kunachowicza zostały zniszczone. Reszta (lp. kaw. KOP ppłka F. Kopcia
silnie nadwerężając niemiecką 1 dyw. górską. 18 IX na rozkaz NW odeszła
i zgrupowanie płka Płonki) weszła do grupy gen. Andersa i w czasie jej
na Węgry. W 1940 roku odtworzona we Francji, a po jej klęsce w Anglii.
operacji na Mińsk Mazowiecki osłaniała grupę od Wisły. W dalszym
Wzięła udział w końcowych walkach 1944—45 roku na Zachodzie jako
odwrocie resztki jej dzieliły losy grupy kaw. gen. Andersa. Płk Płonka
dywizja pancerna pod tym samym dowództwem gen. Maczka. Główne pola
odszedł do grupy „Chełm".
walki Falaise, Chambois, Breda.
Brygada płka A. Zakrzewskiego z armii „Lublin". Była to brygada dora­
Warszawska Brygada Pancerno-Motorowa płka dypl. S. Roweckiego (póź­
źnie formowana w rejonie Garwolina, później w Radzyniu, od 12 IX weszła
niejszego kom. gł. AK „Grota") z armii „Lublin" (1 zmot. psk z Garwolina,
do niej improwizowana grupa kaw. płka T. Komorowskiego (późniejszego
1 zmot. pułk strzelców pieszych z Góry Kalwarii, dyony: rozpoznawczy
kom. gł. AK „Bora"), Warszawski pułk ułanów płka dypl. Trepty, resztki
i artylerii motorowej, bataliony: pancerny i przeciwpancerny). Jeszcze
Wileńskiej BK, następnie 8 p. uł. płka Dunina-Żuchowskiego. Brygada brała
przed ukończeniem organizacji została użyta do zadań bojowych w obronie
udział w walkach pod Suchowolą i Krasnobrodem, gdzie została rozbita,
środkowej Wisły. Weszła jako jedna z głównych jednostek do pierwszej
a poszczególne jej grupy przedzierały się ku granicy węgierskiej. Niekiedy
bitwy tomaszowskiej 17—20 IX, w niej też została zniszczona. Dowódca
nazywana dywizją kawalerii, gdyż miała w swym składzie grupy brygadowe.
brygady, płk Rowecki, nie poddał się do niewoli.
Brygada rezerwowa kawalerii „Wołkowysk" płka H. E. Tarnasiewicza
(101, 102, 110 p. uł. i 103 p. szwol.). Zorganizowana w ośrodkach zapa­ Jednostki terytorialne:
sowych kawalerii Suwalskiej i Podlaskiej BK w Białymstoku i Wołkowysku,
nie wzięła udziału w walkach z Niemcami. 110 pułk ułanów płka Dąbrow­ Były to związki batalionów Obrony Narodowej różnych typów (I, II, III,
skiego, w którego składzie znajdował się major H. Dobrzański, przyszły IV, S), których główne zadanie polegało na osłonie mobilizacji. W dalszym

318 319
toku wojny zamierzano je wycofać na tyły celem przezbrojenia i reorgani­ wane (81—86) miały w dalszym rozwoju działań utworzyć Pomorską Bryga­
zacji. Ich stan organizacyjny był jeszcze płynny. Wśród wyższych związków dę Strzelców pod dowództwem ppłka J. Popka, z baonów ON „Brodnica"
18
batalionów ON były brygady, półbrygady i pułki . Bataliony ON utworzo­ i „Jabłonowo" powstał 8 IX pułk ppłka B. Sołtysa. Z batalionu ON „Jabło­
no w ostatnich latach przed II wojną (w liczbie 80) z nadwyżek osobo­ nowo" z uzupełnieniem batalionów marszowych 59 pp (od 8 IX) — 208 pp
wych po obsadzeniu jednostek z mobilizacji kartkowej, tj. na wezwania ppłka Szewczyka.
indywidualne. W zasadzie były przeznaczone do zadań doraźnej osłony
mobilizacji i koncentracji podstawowych sił wojska, dlatego też występo­ Wielkopolskie zgrupowanie batalionów ON składało się z 3 grup brygado­
wały w województwach przygranicznych. Było pięć typów batalionów wych:
ON: I, II, III, IV oraz typ S. W chwili wybuchu wojny przeważał typ
IV, tj. batalion w składzie trzech kompanii strzeleckich, każda z plutonem Grupa baonów ON ppłka Junkera („Kcynia", „Wągrowiec", „Żnin")
ckm, lecz bez łączności, pionierów itd. Bataliony typu II i III były zbliżo­ początkowo należała do 26 dywizji. Została odłączona od dywizji z chwilą
ne do normalnego batalionu piechoty, toteż na Śląsku i Pomorzu, gdzie skierowania tejże nad Bzurę.
były w przewadze, zmobilizowano je jako regularną piechotę, przy czym
na Śląsku utworzono z nich 55 DPrez. oraz 204 pp rez., na Pomorzu miano Poznańska Brygada ON płka dypl. S. Siudy (któremu praktycznie podlegało
z 6 takich batalionów utworzyć Pomorską Brygadę Strzelców, lecz stanął później całe zgrupowanie) obejmowała bataliony ON: „Poznań" I i II,
temu na przeszkodzie błyskawiczny przebieg wydarzeń wojennych w tym „Szamotuły", „Opalenica", „Oborniki", początkowo przydzielona do
rejonie. Pozostałe bataliony ON (typu IV) występowały z reguły w związkach 14 dywizji. Od bitwy nad Bzurą jako jednostka samodzielna. •
brygadowych, niekiedy pułkowych, a nawet były pojedynczo przydzielane
do pułków piechoty lub brygad kawalerii. Natomiast bataliony ON w bry­ Kaliska Brygada ON ppłka Sabatowskiego (bataliony ON „Ostrów",
gadach „Podkarpacie" i „Karpaty" były przeważnie batalionami typu I (bez „Krotoszyn", „Kościan", „Leszno", „Rawicz", „Koźmin") w pierwszej
broni maszynowej i z kb starych typów) i nadawały się raczej do służby fazie współdziałała z 25 dywizją i Wielkopolską Brygadą Kawalerii. W toku
wartowniczej niż do działań frontowych. Brygady ON „Podhale" i „Podkar­ działań zgrupowanie płka Siudy zostało 10 IX przeorganizowane na pięć
pacie" miały po dwa plutony dział górskich 65 mm. Pod względem opera­ pułków: ppłka dypl. Sabatowskiego, mjra Kwiatkowskiego, ppłka Śliwiń­
cyjnym najbardziej znaczącą rolę odegrała wielobatalionowa Wielkopolska skiego^ ppłka dypl. Junkera. Jako piąty był pułk Straży Granicznej
Brygada ON pod dowództwem ppłka S. Siudy, osłaniając przez, dwa tygod­ I9
ppłka Świderskiego . Pomorskie i poznańskie bataliony ON prawie
nie od zachodu i północnego zachodu działania ofensywne armii „Poznań" w całości uległy zniszczeniu nad dolną Bzurą. Batalion ON „Bydgoszcz"
i „Pomorze" nad Bzurą. Śląska 55 DP rez. ze składu batalionów ON miała został zmiażdżony gąsienicami czołgów pod Sochaczewem. Wielu do­
pełną wartość etatowej dywizji piechoty. wódców kompanii i batalionów ścięto toporem w Poznaniu.

Morska Brygada ON ppłka S. Brodowskiego z Lądowej Obrony Wybrzeża Sieradzka Brygada ON płka dypl. J. Grobickiego (bataliony ON:
(bataliony ON „Gdynia I", „Gdynia III", „Kartuzy" i „Puck") stanowi­ „Wieluń I". „Wieluń II", „Kępno", „Ostrzeszów") brała udział w opóźnia­
ła — obok dwu pułków strzelców morskich i trzech batalionów rezerwo­ niu 8 armii niemieckiej i części 10 armii na przedpolu linii głównego
wych — główny element siły w ręku płka Dąbka i była w walce do końca oporu na Warcie i Widawce. Bataliony wieluńskie przeciwnacierały^pod
działań lądowych na Wybrzeżu (19 IX). Baon „Gdynia I I " odszedł ze składu Mnichowem 5 IX, a nawet za Wisłą 12 IX.
MB ON do armii „Pomorze" i wraz z nią wycofał się na południe.
Mazowiecka Brygada ON płka dypl. Sasa-Hoszowskiego („Warszawa I,
Pomorska i Chełmińska Brygady Obrony Narodowej płka T. Majewskiego II i III", „Mazury I i I I " , „Kurpie") 2 0 częścią swych sił obsadzała lewy odci­
i A. Żurakowskiego (bataliony „Bydgoszcz", „Koronowo", „Świecie", nek pozycji mławskiej, trzema pozostałymi batalionami „Warszawa I, II i III"
„Grudziądz", „Brodnica", „Jabłonowo", 81 „Tuchola", 82 „Starogard", broniła przedmościa pod Płockiem i Pułtuskiem. Do szczególnych osiągnięć
83 „Kcynia", 84 „Kościerzyna", 85 „Czersk", 86 „Nakło"). W czasie bojowych brygady należy obrona Pułtuska 5—7 IX. Ostatecznie oddziały
odwrotu weszły do grup osłonowych armii „Pomorze". Bataliony numero- jej znalazły się w obronie W.arszawy.

320 2] — Bil»> podklej!,. Wrześniu. I. 11 32 |


Lwowska Brygada ON płka dypl. Fr. Polniaszka w składzie szeregu batalio­
ON „Postawy", „Brasław"), podporządkowana dowództwu KOP, oraz
nów („Lwów I", „Lwów I I " , „Lwów III", „Brzeżany", „Sokal", „Tarno­ półbrygada „Wołyń" (baony ON „Łuck" i „Chełm") przeznaczone jedynie
pol", „Złoczów") powstała już w toku obrony Lwowa, obsadzała rejon do służby ochronnej.
ulicy Stryjskiej i trwała w obronie aż do czasu przekazania miasta wojskom
radzieckim.
Korpus Ochrony Pogranicza gen. W. Orlika-Ruckemana w składzie piętna­
stu batalionów, pozostałych lub odtworzonych po oddaniu oddziałów stanu
Grupa batalionów ON „Kraków" („Lubliniec", „Kłobuck", „Kosięcin", czynnego dywizjom lub brygadom bojowym — wycofywał się znad granicy
„Żywiec", „Zakopane"). Pierwszy jak również trzeci z nich wcho­ wschodniej za Bug. 1 X stoczył walkę w rejonie Włodawy z zabiegającymi
dziły do Krakowskiej BK, ON „Kłobuck" walczył jako oddział wydzielony drogę oddziałami radzieckimi, jego znikome resztki weszły w skład SGO
7 DP, ON „Żywiec" i „Zakopane" wchodziły do 1 brygady górskiej. „Polesie" i walczyły w bitwie pod Kockiem do 6 X.

Grupa batalionów ON na Śląsku. Z większości śląskich batalio­


nów ON utworzono 55 DP rez. oraz 202 pp rez. I tak ze zorganizowanych
w 1939 r. batalionów ON „Katowice", „Sosnowiec", „Zawiercie", „Oświę­
cim", „Rybnik", „Tarnowskie Góry" utworzono 201 i 203 pp rez.
Z zaimprowizowanych w sierpniu 1939 r. batalionów ON „Dąbrowa Górni­
cza", „Chrzanów" i „Olkusz" utworzono 204 pp rez. Te trzy pułki weszły
w skład 55 DP rez. płka dypl. S. Kalabińskiego. Czwarty pułk ON powstał
z batalionów ON „Cieszyn I", „Bielsko" i „Cieszyn I I " i jako 202 pp rez.
wszedł do 21 DPG gen. Kustronia 2 1 . Batalion ON „Chorzów" wchodził
do grupy fortecznej „Katowice"; batalion ON „Dziedzice" — d o 21 GDP
na odcinku Bielsko.

Grupa batalionów ON „Podhale" („Limanowa", „Nowy Sącz", „Gorlice",


„Jasło") weszła ona w skład 2 brygady górskiej, powstrzymywała przez
kilka dni napór Niemców z terenu Słowacczyzny. Poniosła ogromne straty,
częściowo dołączyła do 24 DP w składzie pułku ppłka. W. Ziętkiewicza.

Grupa batalionów ON „Podkarpacie" („Brzozów", „Krosno", „Sanok",


„Rzeszów", „Przemyśl", „Jarosław", „Sambor") weszła w skład 3 brygady
górsKfej i w toku działań wycofała się na południe. Obie te grupy posiadały
po dwa plutony artylerii.

Grupa batalionów ON „Karpaty" pod dowództwem gen. Dembińskiego


(„Stryj", „Stanisławów", „Turka", „Huculski I", „Huculski II") organizo­
wała obronę na linii rzek Stryj i górny Dniestr. 20IX przekroczyła grani­
cę węgierską. Obie te grupy były niemal pozbawione broni maszynowej,
gdyż w ich skład wchodziły baony ON I typu 22 .
Na obszarze krajowym powstała ponadto półbrygada „Dzisna" (baony

322
12

Przypisy R. Dalecki. dz. cyt., s. 56.


" O stanie polskiej broni piechoty daje pojęcie relacja podoficera-puszkarza 17 pp
w Rzeszowie, plut. Mieczysława Kuli. „Według naszych ocen rusznikarskich — pisze on —
przygotowanie broni, tak ręcznej jak i maszynowej, było staranne. Przez całe lato 1938 i 1939
roku przestrzelaliśmy na celność cały sjan broni w kompaniach oraz broń w magazynie
mobilizacyjnym. Przestrzelana broń spełniała wymogi strzeleckie. Polskie karabiny maszynowe
wz. 28 działały sprawnie, rzadko się zacinając. Były łatwe w obsłudze... Ciężki karabin maszy­
nowy wzór 30 był udaną polską bronią maszynową, daleko lepszą od Maxima wzór 08, który
został wycofany z uzbrojenia w 1936 roku. Rozwiązanie konstrukcyjne ckm wzór 30 było
bardzo proste. Lufa chłodzona wodą. Wymiany lufy mogła dokonać sama obsługa, nawet po
ciemku. Masywna komora zamkowa nieprędko ulegała uszkodzeniom (...]. Zupełnie nie znana
Załamanie się frontu na południu Polski nam byta — pisze dalej plut. Kula — przydatność oraz działanie nowej polskiej broni piechoty,
tzw. rusznic przeciwpancernych, które leżały w magazynach broni, zakonserwowane
' Dozorowanie Wisty na północ od Warszawy prowadził szwadron I p. szwol. pod w zaplombowanych skrzyniach. Jako broń »ściśle tajna« wydane zostały dopiero w czasie
dowództwem rtm. Wickenhagena. Do zamknięcia mostu pod Świdrami został skierowa­ mobilizacji strzelcom wyborowym. A szkoda, bo można było je wydać daleko wcześniej,
ny II baon 26 pp (z 5 DP) pod dowództwem mjra K. Wicka. Na środkowej Wisie odcinek Góra celem wypróbowania przez naszych strzelców. Naszą troską byli rusznikarze rezerwy, którzy
Kalwaria—Dęblin (wyłącznie) powierzono pułkownikowi T. Komorowskiemu, dowódcy ośrod­ stanowili obsługę techniczną broni w batalionach". Plut. Kula opisuje też zabiegi kontrolne
ka zapasowego Centrum Wyszkolenia Kawalerii, oraz Mazowieckiej i Pomorskiej BK w Gar­ wokół broni w terenie. „O świcie (5 września) dowódca kompanii ckm — pisze on — wydał
wolinie. Pod Brzuminem zamknął Wisłę wysłany z ośrodka zapasowego pułk kawalerii mjra rozkaz, aby obsługi ciężkich karabinów maszynowych zajęły stanowiska obrony przeciw­
J. Jasiewicza w składzie czterech szwadronów pieszych i szwadronu kolarzy. Pod Sobienie—Je­ lotniczej koło stacji kolejowej [...]. Było na tyle widno, aby można było dokonać przeglądu
ziory skierowano dwa szwadrony. Przeprawę pod Maciejowicami zamknął oddział w sile broni maszynowej po transporcie koleją. Polskie karabiny maszynowe wzór 30 były przygoto­
wane nader starannie: lufy w chłodnicach uszczelnione prawidłowo, mechanizmy działały
dwu szwadronów rtm. Salomona, wzmocniony grupą trzech szwadronów rtm. J. iyblewskiego
sprawnie, przyrządy celownicze bez uszkodzeń. Można zajmować stanowiska [...]. Pluton
i dwiema bateriami z Wileńskiej BK. Od Dęblina po Solec Sandomierski zabezpieczała
armatek przeciwpancernych po wyładowaniu z wagonów odjechał do wsi. Udałem się z nim
Wisłę Warszawska Brygada Pancerno-Motorowa płka dypl. Roweckiego. 1 psp ppłka Wzacne-
celem gruntownego przeglądu armatek oraz sprawdzcnia.przyrządów celowniczych. Należało
go tworzył dwa ośrodki: pod Dęblinem i Puławami. Odcinka od Solca Sandomierskiego
się spieszyć, toteż obsługi armatek ppanc. przygotowały szybko sprzęt do sprawdzenia. Na
po Kamień strzegł dywizjon rozpoznawczy Warsz. B.Panc.-Mot.. dowodzony przez mjra K. Ku-
obrany punkt w terenie sprawdziłem i uzgodniłem wszystkie piwrządy celownicze. Potem
łagowskiego. Przeprawy na środkowej Wiśle zasilały stopniowo bataliony organizującej się
sprawdziłem oporopowrotniki, czy wszystkie mają dość płynu. Nim się z tym uporałem, docho­
na Lubelszczyźnie i w Kieleckiem 39 DPrez. gen. B. Olbrychta. Pod Sandomierzem formo­
dziła godzina 10,00. W tym czasie przyjechał Ul batalion 17 pp i wyładowywał się na stacji..."
wała się począwszy od 7 września grupa ppłka A. Sikorskiego, otrzymująca kolejno rozkazy
(M. Kula. Szlakiem września, w: Żołnierze września. Warszawa 1971, s. 376—380).
od armii „Lublin". „Karpaty" i „Kraków". (Porwit, Komentarze do polskich działań obronnych
14
1939 roku. t. II, Warszawa 1983. s. 119—123). R. Dalecki. dz. cyt., s. 62.
15
2
Porównaj działania 10 Brygady Kawalerii Zmotoryzowanej płka dypl. St. Maczka S. Maczek, dz. cyt., s. 76.
16
pod Myślenicami. (A. Zawilski. Bitwy polskiego Września, Warszawa 1972. t. I. s. 263—267). PSZ. t. I. cz. 2, s. 705.
1
R. Dalecki. Armia „Karpaty" 1939, Warszawa 1979. s. 9. 39. " Gen. Boruta-Spiechowicz, wstrząśnięty wypadkami nad Dunajcem, rozkazał otwar­
4
W czasie okupacji więzień Oświęcimia i członek konspiracji wojskowej, rozstrzelany tym tekstem wysłać depeszę do Naczelnego Dowództwa i dowódcy frontu „Małopolska", że
pod ścianą śmierci wraz z pikiem J. Karczem i K. Komunieckim.jak i wielu innymi. 25 I 1943 r. grupa operacyjna „Boruta" poniosła decydującą klęskę. Mimo zastrzeżeń szefa sztabu, ppłka
(J. Garliński, Oświęcim walczący, Londyn 1974. s. 52 i inne). dypl. W. Krawczyka, i dowódcy artylerii, płka L. Buczka, depesza ta została wysłana. Równo­
5
Polskie Si/y Zbrojne w drugiej wojnie światowej [dalej: PSZ], t. I; Kampania wrześniowa. cześnie gen. Boruta-Spiechowicz rozkazał odesłać do Przemyśla sztab grupy, sam zaś postano­
wi) wrócić do swych dywizji i z piechotą przebijać się lasami za Wisłokę. (PSZ. t. I. cz. 2,
cz. 2. s. 397.
6 s. 708—709).
Tamże. 18
7
Z kadry piechoty w Tarnowie przybył 155 pp ppłka S. Kwapniewskiego. utworzony Jednak wobec niekorzystnej sytuacji operacyjnej armii i konieczności kontynuowa­
z batalionów marszowych 16 pp oraz I i 4 psp. Ze składu wyładowanych jednostek 36 DPrez. nia odwrotu na Lwów nie doszło do wykonania tego rozkazu. Ppłk dypl. Grabowski do końca
przybył III baon 165 pp pod dowództwem ppłka E. Sokolskiego z częściami I dyonu i III dyo- działań pozostawał przy sztabie 24 DP. (Dalecki, dz. ćyt., s. 74).
nem 40 pal oraz własny I dyon 24 pal z dowództwem tego pułku (dca ppłk T. Michałowski). " E. Różycki. O obronie Przemyśla w 1939 r., WPH 1961. z. 4, s. 349.
20
PSZ, t. I, cz. 2. s. 684—685. A mogło się to odbywać dzięki ogromnemu męstwu i energii intendenta brygady,
8
PSZ, t. I. cz. 2. s. 285-287. kpt. Kozickiego, który opanował panikę w czasie nalotu i z pistoletem w ręku zmusił żołnierzy
' R. Dalecki. dz. cyt., s. 52. do kontynuowania pracy. (F. Skibiński, dz. cyt., s. 237).
21
10
Tamże. s. 80. Relacja mjra dypl. R. Radziwiłłowicza (.w posiadaniu autora).
22
" S. Maczek. Od podwody do czołga. Edinburgh 1961. s. 74. S. Maczek, dz. cyt., s. 81; F. Skibiński, dz. cyt., s. 242. Pisze tu Maczek, co następuje:

324 325
„W naszych planach słowo San znaczyło odpoczynek. Zarówno gen. Fabrycy, jak i gen. Wie­ Małopolsce Wschodniej" postanawiał, że należy „za wszelką cenę trzymać Małopolskę
czorkiewicz mówili przecież wyraźnie: na Sanie budujemy pozycję umocnioną, która będzie ob­ Wschodnią i połączenie przez Rumunię z państwami Zachodu" i że „nie możemy pozwolić
sadzona przez dywizje piechoty, a 10 BK pójdzie do odwodu. Tymczasem nad Sanem na odrzucenie południowego skrzydła naszego ugrupowania od Karpat po ujście Sanu do
nie dojrzeliśmy ani śladu rowów czy drutu kolczastego. Rzeka była wyschnięta i nie Wisły" (S. Kopański, Wspomnienia wojenne, s. 60.)
35
PSZ, t. I, cz. 3, s. 475—476.
stanowiła przeszkody nawet dla piechoty. Jeżeli chodzi o wojsko, to na wschodnim brzegu 36
znaleźliśmy jakieś dwa przypadkowe bataliony, o bardzo niskich stanach, posklejane z nie­ R. Dalecki, dz. cyt., s. 162-163. Walki pod Birczą zogniskowały się wokół wzgórza
482 na zachód od Łodzinki Górnej, które zajęły oddziały 2 DG gen. Feuersteina o świcie
dobitków różnych jednostek i z kompanii marszowych".
23 12 września po silnym ześrodkowaniu ogniowym artylerii. 24 DP, licząc na uderzenie od pół­
Por. R. Dalecki, dz. cyt., s. 88—92.
24 nocy 11 KDP, wprowadzała do akcji coraz nowe siły, wsparte ogniem 2 baterii 60 dac
PSZ, t. I, cz. 2, s. 724.
25 i bateriami 24 dac, które po zaciętych walkach mocno się wykrwawiły. I tak kontratakujący
11 KDP została uszczuplona o trzy bataliony (1/48 pp, 11/49 pp i 1/53 pp) skierowane
obok baonu ON „Nowy Sącz" kpt. Jelenia HI baon 1 psp kpt. Świerczewskiego utracił wszy­
wraz ze zbiorczym dyonem artylerii transportami pod Bochnię (patrz s. 10), które już do dywizji
stkich trzech dowódców kompanii i sześciu oficerów rezerwy. Straty poniosły też uderzające od
nie powróciły. B. Prugar-Ketling, Działania 11 Karpackiej Dywizji Piechoty, wrzesień 1939 r.,
skrzydeł: I baon 17 pp mjra Weisbacha i kompania z II baonu 1 psp kpt. Dietriecha. Po południu
WPH 1959, z. 3, s. 214.
26 nieprzyjaciel po ataku lotniczym wznowił natarcie na zgrupowanie ppłka Ziętkiewicza,
PSZ, t. I, cz. 2, s. 723: relacja mjra dypl. E. Różyckiego.
27 w wyniku którego rozbity został prawie doszczętnie I baon 1 pp KOP mjra Dembowskiego
Osłonę północnych rubieży kraju obejmowało zgrupowanie ppłka dypl. M. Osmoli,
i odcięta artyleria dywizji. Wówczas dowódca 24 DP zarządził wycofanie zgrupowania ppłka
w skład którego wchodziły odtworzony baon KOP „Sejny", baon Straży Granicznej ppłka
Ziętkiewicza do Cisowej, artylerii zaś do Rybotycz. Reszta sił została zebrana do oczekiwanego
H. Staniszewskiego, kompania wartownicza z baonu nr 31, kompania PW oraz kilka plutonów
uderzenia 11 KDP, które niestety nie nastąpiło z powodu nieprzekazania jej rozkazów. Straty
leśnych i PW (PSZ, t. I, cz. 3, s. 91).
28
w tej bitwie osiągnęły 30% zgrupowania ppłka Ziętkiewicza i 60% artylerii dywizyjnej. Dywizję
F. Skibiński, dz. cyt., s. 243—244. miał przejąć gen. R. Dreszer, pod warunkiem wycofania jej do odwodu i reorganizacji. Ale nie­
29
Mjr dypl. R. Radziwiłłowicz — relacja w posiadaniu autora. stety nie było na to czasu. Późnym wieczorem dywizja wycofała się na Przemyśl. O 14 km od
30
R. Dalecki, dz. cyt., s. 103. Birczy na dalszym przedpolu walczył pod Borownicą 17 pp (bez I baonu), jednak po zwycięskiej
31
Por. tamże, s. 109, 147. potyczce został otoczony, a próba przebicia się na północ do lasów nie udała się. Zginęli:
32
W istocie 3 brygada górska zbierała dopiero swoje rozproszone nad Sanem oddziały dowódca pułku, ppłk dypl. B. Kotarba, i jego adiutant, por. P. Zaratkiewicz, ciężko ranny zaś
na południe od Starego Sambora, a jedynym jej wojskiem były świeżo zorganizowane z luźnych został kwatermistrz pułku, kpt. E. Rumian, wojsko zaś rozproszyło się lub wpadło do niewoli.
grup oderwańców oddziały broniące Krościenka (na zachód od Starego Sambora) i własne 37
oddziafy w Starzą wie. Według przeprowadzonego rozpoznania, w rejonie tym było około 90 ofi­ PSZ, t. I.cz. 3, s. 12.
38
cerów i 1600 szeregowych. Lecz nad ranem 11 września przybył do nowego miejsca postoju Por. Die Sturmfahrt aufLemberg, „Militarwissenschaftliche Rundschau", 5. Jahrgang
płka Kotowicza w Ławrowie dowódca 2 pp KOP „Karpaty", ppłk Zachodny, z hiobową wie­ 1940, s. 67.
39
ścią, że na skutek nocnego natarcia Niemców o godz. 23 z 10 na 11 września oddziały bronią­ PSZ, t. I, cz. 3, s. 634.
40
ce Krościenka ogarnęła panika, powodując ich rozsypkę, która porwała za sobą również W. Steblik, Armia „Kraków" 1939, Warszawa 1975, s. 99.
41
zbierających się żołnierzy 3 brygady górskiej (PSZ, t. I, cz. 3, s. 371—372). W. Adamczyk, Przeciw nawale. Wrzesień 1939, Warszawa 1970,s. 106—107. „Wpułku
33
O przygotowaniach obrony na Wereszycy dowiadujemy się z relacji dowódcy sformowanym z batalionów Obrony Narodowej — pisze ppłk Adamczyk — jako mniej
baonu marszowego 19 pp, mjra Ottona Blutreicha. Batalion ten w składzie trzech kompanii zespolonych wewnętrznie i przez to mniej karnych, zarówno propaganda, jak i akcja dywer­
strzeleckich i kompanii cekaem otrzymał wieczorem 9 IX rozkaz zorganizowania obrony na syjna mogłaby osiągnąć prawdziwy tryumf. Bardzo szybko wykruszyły się też w pierwszych
Wereszycy na wysokości Janowa. Po blisko dwudniowych przygotowaniach „już nawet dniach wojny stany liczebne kompanii, które zmniejszyły się do połowy. Straty w zabitych
dobrze zorganizowanych stanowisk obronnych" batalion otrzymał z kolei rozkaz wycofania i rannych były dotychczas stosunkowo niewielkie — znacznie większe były straty wynikłe
się na linię Rzęsna Ruska—Hołosko i organizowania tam obrony. 12 września nieprzyja­ wskutek okaleczenia nóg i niezdolności do dalszego marszu z powodu ogólnego wyczerpania
ciel zaczął niepokoić batalion patrolami i w tym położeniu został on wycofany w głąb składnicy organizmu. Ci poszli prawdopodobnie do niewoli. Po tym ubytku mogłem jednak stwierdzić
amunicyjnej „Hołosko". W trakcie wycofywania się batalion został napadnięty przez oddział rzecz niezwykłą i trudną dla mnie do zrozumienia, a mianowicie, że stan moralny pułku nawet
zwiadowczy 1 DG nieprzyjaciela. W krótkiej, gwałtownej walce oddział ten został odparty. się poprawił, zaś nastrój wśród żołnierzy ożywił. Znikła apatia, którą poprzednio zaobserwo­
Padł jego dowódca i kilku żołnierzy, zdobyto 11 motocykli i samochód („Dziennik Polski" wałem. Był to objaw tym bardziej szczególny, że ubytki mogły wywołać skutek raczej
1939, nr 254), relacja mjra O. Blutreicha z 5 I 1979 r. — w posiadaniu autora; T. Wasilewski, odwrotny, mogły doprowadzić do zupełnego rozproszenia oddziałów. W tych krytycznych
Obrona Lwowa we wrześniu 1939 r., „Bellona" 1950, z. II, s. 7). dla pułku dniach ujawnia się siła moralna naszego żołnierza, który pozostanie w szeregach.
34
Siła ta będzie wzrastać w miarę postępów klęski i niepowodzeń. Jest to jedna z największych
PSZ, t. I, cz. 3, s. 463. M. Porwit stawia marsz. Śmigłemu-Rydzowi zdecydowany
wartości. Przyszłe zacięte i ofiarne walki dowiodą tej siły w sposób oczywisty, gdy żołnierz
zarzut, że „nie objął już 9 IX osobiście dowództwa na najważniejszym strategicznie obszarze
nasz walczyć będzie bohatersko do końca tej tragicznej wojny. W miarę przedłużania się walk
Małopolski Wschodniej, by swoją obecnością — jak pisze — wysiłkiem swego licznego i dobo­
powstanie zdrowy moralny trzon kompanii i batalionów, nieliczny, lecz pewny i niezawodny..."
rowego sztabu i wkroczeniem lotnictwa dyspozycyjnego korygować skutki kardynalnego błędu 42
gen. Fabrycego" (Porwit, Komentarze..., t. II, s. 167). Tym bardziej — dodajmy za gen. Kopań­ W. Steblik, dz. cyt., s. 219.
43
skim — że wydany i podpisany przez Śmigłego-Rydza 10 IX „Plan skupienia się w obszarze Tamże, s. 225.

327
326
44
Szczegóły co do ochrony mostu w Szczucinie podaje w swej relacji ppor. Z. Gołębiow­ 62
Według Polskich Sił Zbrojnych (t. I. cz. 3. s. 504) miał to być batalion marszowy 48 pp
ski, dowódca kompanii asystencyjnej 6 DP (relacja w posiadaniu autora). mjra E. Szymańskiego.
61
45
W. Stcblik. dz. cyt., s. 239—240. W. Langer, pełna relacja, cz. III *>• Obrona Lwowa 12IX — 22IX 1939 r.. s. 33
46
PSZ. t. I. cz. 2. s. 691. (maszynopis powielony).
64
47
Tamże. s. 695. Relacja ogn. pchor. Andrzeja Lauterbacha (w posiadaniu autora). „Jako pierwszy
48
Tamże. s. 653; W. Stcblik, dz. cyt., s. 239. dziatonowy pierwszego plutonu pod dowództwem porucznika Orlita Zygmunta dostałem
49
K. Kułagowski (relacja w posiadaniu autora). rozkaz stanąć na skrzyżowaniu ul. Gródeckiej ze Skniłowską powyżej remizy tramwajowej
50
W. Stcblik. Zarys działań wojennych armii ,,Kraków" w kampanii wrześniowej [...] 1 utaj prowizorycznie okopaliśmy się przez dzień 10 i 11 września. Jako ochronę piechoty
1939 roku. Londyn 1949. s. 216. dostaliśmy kompanię [według ppłka Ryzińskiego pluton — przyp. A. Z.] piechoty pod
51
W. Steblik. Armia ..Kraków" 1939, s. 372. dowództwem ppor. Chmury z batalionu [według ppłka Ryzińskiego kompanii — przyp. A. Z.]
52
W. Stcblik. Zarys działań.... s. 223. kpt. Pisarka [sędzia Sądu Okręg, w Rzeszowie — przyp. A. Z.] zjednym ckm pod dowództwem
53
W. Stcblik. Armia ..Kraków" 1939. s. 379. podchorążego T. Gruszeckiego. Przez cały dzień i noc od lOdo 12 września w południe przeszły
54
Tamże. całe masy wojska cofającego się, ewakuująca się ludność cywilna, tabory, bydło i konie. Cała
55
Tamże. s. 381. Jak się okazało, w całym zamieszaniu, jakie ogarnęło wycofujący się ul. Gródecka zawalona. W tę masę ludzi, koni wjechała czołówka czołgów npla. a na prze­
spod Szczucina niemiecki OW, tylko jeden telegrafista nie stracił głowy i począł od pierwszego dzie dwa auta osobowe, za nimi lekkie czołgi. Nie miałem żadnej łączności telefonicznej ani
momentu walki rozpaczliwie wzywać pomocy. Jego wezwania zaalarmowały stojącą tuż na za­ wysuniętego obserwatora z telefonem, była tylko zwykła łączność piesza, zorganizowana z czę­
chód od Buska na noclegu 27 niemiecką DP. Toteż uderzenie tej dywizji na polską 22 DP od ściowego zwiadu plutonu i obsługi telefonicznej, bo sprzętu nie było. Podoficer żandarmerii
zachodu stanowiło dla jej oddziałów całkowite zaskoczenie i wyglądało na zamykanie jadący autem ciężarowym, ostrzeliwując się do tyłu. dal mi znać o zbliżającym się. bezpośred­
się pierścienia okrążającego. Jednak zdeterminowany opór Polaków spowodował, że VII kor­ nio będącym w natarciu nplu. Zauważywszy auto niemieckie, z którego żołnierz celował z kara­
pus niemiecki, idąc na pomoc swemu OW, musiał przeznaczyć cały dzień na dotarcie binu do nas, nadrzuciłem działo i dałem ognia. Auto rozleciało się w kawałki tuż przy naszej
do Stopnicy, którą już w tym czasie opuściły jednostki armii ,,Kraków" w dalszym marszu ku barykadzie. Następnie brałem po kolei na cel auta i czołgi i w tym pierwszym starciu rozbiłem —
przeprawom na Wiśle (W. Steblik, Zarys działań.... s. 223). wedle komunikatu dodatkowego obrony Lwowa do dnia 12 września — 1 auto osobowe
56 i 6 czołgów lekkich npla. [...[ wobec tego, że zginęło mi trzech kanonierów z obsługi jaszcza,
Niemcy trafnie odgadli taktyczną koncepcję polską tzw. „obrony do nocy".
rozkazałem jezdnym uzupełnić obsługę. Wreszcie, z braku piechoty, obsadzić pobliskie klatki
„Jest taktyką Polaków — piszą autorzy Wir zogen gegen Polen — by wszędzie, gdzie staną do
schodowe w kamienicach, aby nie dać się okrążyć przez zbliżające się patrole npla wzdłuż torów
walki, zmusić posuwające się wojska do regularnego natarcia — i w międzyczasie ulotnić się.
kolejowych i lizjerami kamienic ul. Gródeckiej. W tych walkach zginęło mi jeszcze 5 ludzi,
Na to dywizja nie może dać się nabierać. Szkolne natarcia, jak na placu ćwiczeń bojowych,
tak że przy obsłudze działa zosta! mi tylko 1 kanonier. Chodowaniec, z którym przez dwie godzi­
nie nadają się do tej błyskawicznej wojny. Kosztują one tylko wiele czasu i hamują pościg.
ny strzelaliśmy sami. On zakręcał zapalniki, ładował działo, ja działo nastawiałem i pociągałem
Natomiast tajemnicą tej kampanii jest pościg bez wytchnienia. A zatem — instruują —
za pociągło. W międzyczasie piechota niemiecka zdołała podejść torami pod nasze stanowisko
wysuwa się naprzód artylerię jako taran szturmowy, który swoim ogniem ma łamać każdy
ogniowe, tak że chwilowo musieliśmy, nie mogąc odpowiednio skręcić działem, strzelać
opór i maszerującej piechocie zapewniać wolną drogę" (W. Steblik, Zarys działań.... s. 225).
57 z karabinów, stanąwszy za węgłem domu naszego zaplecza. W tym momencie pada granat
PSZ. t. I.cz. 3. s. 408. Według relacji ppłka A.Sikorskiego, most w Baranowie miał być
o dwa kroki od nas. rani ciężko w brzuch stojącego obok mnie kanoniera, a ja zostaję ranny
wysadzony 11 września; w rzeczywistości wysadzono go dwa dni wcześniej na rozkaz nieznane­
w obie nogi. Omdlały dotarłem do pobliskiej bramy. W tej chwili dwoma ciężarowymi autami
go dowódcy saperów z oddziału ochrony mostu, gdy po przeciwnej stronie ukazały się
nadjechał oddział Policji Państwowej. Niemców odparto, zajęliśmy znowu stanowiska przy
czołgi niemieckie.
58
dziale. Mimo upływu krwi, nie mogąc stać z osłabienia, klęczałem przy dziale, komenderowałem
K. Galster, Księga pamiątkowa artylerii polskiej 1914—1939. Londyn 1975, s. 316—317. pojedynczymi policjantami, którzy choć nie znali się na dziale, jednak walka trwała dalej, działo
59
E. Dąbrowski. Nad Wisłą na Skalnej Górze. „Nowiny" 1980, nr 186. strzelało aż do zmroku. Gdy usłyszeliśmy motory zapuszczanych silników npla, po pewnej
60
Szczegóły tego tragicznego, a dla 22 dywizji górskiej katastrofalnego wydarzenia chwili zdaliśmy sobie sprawę, że Niemcy nie atakują, a wycofują się..."
znamy od dwóch osób. bliżej poinformowanych: mgra inż. Mieczysława Drozda, entuzjasty
65
22 GDP, a zwłaszcza jej wieloletniego dowódcy, gen. Boruty-Spieehowicza, oraz Stanisława Die Sturmfahrt auf Lemberg, s. 67—68.
Romejki, plut. pchor. i zcy dowódcy plut. łączności 201 pp. świadka wydarzenia. W obu rela­ 66
Do Lwowskiej Brygady ON należały też bataliony ON „Brzeżany". „Sokal", „Tarno­
cjach potwierdza się. że samochód osobowy (w którym prócz kierowcy jechali ppłk Tadeusz pol", „Złoczów", „Lwów II" i „Lwów III", „Piechota" 1974, z. 16, s'. 14. 53—55.
Szczęsny Wójcik, kpt. Antoni Dobrzański i trzeci nieznany oficer w kierunku Rytwian — z Po­ 67
T. Wasilewski, Obrona Lwowa we wrześniu 1939 r.. „Bellona" 1950, z. II, s. 7. „Pod
łańca), nie dojechawszy do północnego skraju wioski, gdzie stało (pod gruszą gospodarza noc i w nocy — pisze autor — domaszerowały do miasta oddziały wyładowane w ciągu dnia
Marca) działko ppanc 201 pp w osłonie plutonu łączności pułku, po zatrzymaniu się i chwili w Dublanach, Borszczowicach, Żydatyczach, a po zapadnięciu zmroku także i na Podzamczu,
wahania wykonał skręt i zaczął odjeżdżać. Rozpętała się wówczas strzelanina z kbk i cekaem w kolejności: 62 dal. 206 pp, 11/205 pp, I i 11/2 pp, 1 pp, 52 dal i 42 dal. Piechota przy przej­
(ustawionych w poprzek drogi na wzgórku). Padł strzał także z działka ppanc. trafiając w tylne ściu Zboisk miała starcia z patrolami niemieckimi i poniosła pewne straty. Nadeszła wiadomość
okienko samochodu. Wybuch pocisku wewnątrz dokonał masakry wszystkich trzech oficerów z Sokala, że wyładował się tam i rozpoczął marsz do Lwowa 207 pp bez 1/207 pp; pułk doznał
(obie relacje w posiadaniu autora). strat od bombardowania..."
68
" Die Sturmfahrt auf Lemberg. s. 64. Na odcinku zachodnim rozmieszczono 1 pp „grodzieński" z 11/205 pp i 1/206 pp

328 329
feldmarszałkiem. W jego działaniach na uwagę zasługuje szczegół, że podstawowy rozkaz
w odwodzie pod dowództwem płka J. Szafrana; odcinek północny nad Pełtwią obsadził 2 pp
do działania grupy szturmowej „Schórner" powielono w 100 egzemplarzach, tak że miał
„grodzieński"; odcinek wschodni dozorowały dwa bataliony marszowo-zaporowe; na odcinek
go nie tylko każdy oficer grupy, ale i podoficerowie. (Die Wehrmacht 1940, s. 41—48; „Militar-
południowy odszedł 3 pp „grodzieński" i I Lwowski Baon ON. W domarszu do miasta znaj­
wissenschaftliche Rundschau" 1940, z. 1, s. 63—68; PSZ. cz. 4, s. 360—362, 420—423.)
dował się 207 pp wyładowany w Sokalu, dowództwo 205 pp, kompania telegraficzna 35 DPrez. 79
PSZ, t. I, cz. 3, s. 522.
i baon czołgów R-35 z Łucka (T. Wasilewski, dz. cyt., s. 8). 80
69 B. Prugar-Ketling, dz. cyt., s. 236.
Ryś (K. Ryziński), Obrona Lwowa w roku 1939, Palestyna 1943, s. 13. 81
70 Tamże, s. 243.
Tamże, s. 15. 82
71 Obronę Przemyśla pod dowództwem gen. Jana Chmurowicza tworzyły na pozycji
„Dziennik Polski" 1939, nr 254.
72 wysuniętej na Zasaniu bataliony marszowe 38 i 39 pp kpt. R. Homana i mjra H. Dyducha
W ocenie i w reakcji na zagrożenia Lwowa popełniono błąd, który omal nie skończył
oraz batalion improwizowany 39 pp kpt. F. Wylęgały; całość pod dowództwem ppłka J. Ma­
się katastrofą. Uważano mianowicie, że nadciągaono z kierunku Rawy Ruskiej wraz z 4 DLek.
tuszka, dcy OZ 24 DP. Do obrony ppanc. tej pozycji wyznaczono 3 baterię 155 mm 10 pac pod
Dla jej powstrzymania skierowano większość nadciągających z Grodna i Wilna posiłków
dowództwem pchor. ogn. W. Bilińskiego. Główną pozycję na wschodnim brzegu Sanu
(KD 35 DP, 3 pp, „grodzieński" i III/2 pp „grodzieńskiego") na odcinek północny, a nawet na
obsadzał szkieletowo, i to głównie w rejonie mostu drogowego i kolejowego, batalion improwi­
jego dość odległe przedpole; do rejonu Brzuchowic i Grzybowie Wielkich, pozostawiając na
zowany 39 pp kpt. Jakuba Szutta, z III batalionem 156 pp mjra J. Hajnosa w odwodzie.
odcinku zachodnim tylko dwa bataliony piechoty i dwa działa (ppor. Panka i ogn. pchor.
W obronie był też batalion improwizowany 67 pp kpt. K. Sordyla z OZ 4 DP. Obronę
Lauterbacha). T. Wasilewski, dz. cyt., s. 6.
73
ppanc. tworzyła 1 bateria 50 dal kpt. W. Dośli. Artyleryjską grupę ogólnego działania pod do­
Wehrmacht, Berlin 1940, s. 46. wództwem płka J. Bokszczanina tworzyły na stanowiskach w rejonie „Kopca Tatarskiego"
74
PSZ, t. I, cz. 3, s. 523. 50 dal (bez 1 baterii) mjra Cz. Odrowąża-Pieniążka i 1 bateria 155 mm z 10 pac. Obronę
75
F. Skibiński, dz. cyt., s. 250. plot. zapewnić miała 105 komp. km plot. (bez plutonu) kpt. M. Korwina i plut. art. plot. 40 mm
76
Tamże, s. 251. Płk Maczek spotkał mjra Łuckiego w Paryżu i oddał go pod sąd wo­ z Krosna, ściągnięty 8 września do obrony Przemyśla. Na czas walki obsadę mostów wzmocnił
jenny, ale ten wytłumaczył się, że już po zameldowaniu się w 10 BKZmot otrzymał z Naczelnego II batalion 53 pp mjra St. Młyńskiego z 4 baterią 11 pal kpt. J. Dembińskiego i armatami
Dowództwa rozkaz skierowania się na „przedmoście rumuńskie", co zca szefa Sztabu Głów­ ppanc. z 11 KDP. Część dotychczasowej załogi (bataliony kpt. Wylęgały i mjra Szutta)
nego, płk dypl. Jaklicz, potwierdził (M. Jaklicz, dz. cyt., s. 10). została przesunięta do obrony na wschodni i południowo-wschodni skraj Przemyśla.
77
F. Skibiński, dz. cyt., s. 253. Do obrony prawego brzegu Sanu przeszły dwa bataliony obsadzające Zasanie. W kierunku
78
Strona niemiecka b. wysoko ocenia działania 1 DG pod Lwowem. Dywizja ta w skła­ Mościsk wyruszyła kolumna ciężkiej artylerii płka J. Bokszczanina, zaprzężona w impro­
dzie trzech pułków górskich (98, 99 i 100 psg), z organiczną artylerią 79 pag i dywizjonem wizowane szóstki i ósemki koni. (R. Dalecki, dz. cyt., s. 100, 195—196).
ciężkim jako wzmocnieniem pędząc od Sambora z szybkością 60—70 km na godzinę, nie 83
R. Dalecki, dz. cyt., s. 200—202.
zdobyła wprawdzie z marszu miasta, to jednak w ciągu nocy z 12 na 13 września i dnia 84
Gen. Sosnkowski rozważał cztery możliwości działania. Pierwsza to marsz prostą
następnego do wieczora zdołała opanować dominujące w całym rejonie wzgórza na północny
drogą na Lwów przez Gródek Jagielloński. Generał przypuszczał, że ta droga jest już zamknięta
zachód od Lwowa i przez osiem dni utrzymać je w swoim posiadaniu, odcinając w ten sposób
na Wereszycy. Druga to skręt na południe, na Dniestr, z pominięciem Lwowa, lecz i tę możli­
pomoc dla oblężonego miasta. Dla nadania cech oblężenia gen. Ktibler utworzył kilka grup bo­
wość generał odrzucił, gdyż w ten sposób załoga Lwowa pozostawałaby bez odsieczy. Trzecia
jowych, które miały zadanie liczebną słabość sił nadrabiać ruchliwością i uderzać to tu, to tam
wiązała się z oczekiwaniem na armię „Kraków" i zakładałaby działanie na północ, na Jaworów,
w ugrupowania obrońców na 25-kilometrowym obwodzie miasta. Ponieważ spod Przemyśla
zajęty już przez 7 dywizję niemiecką: W rezultacie gen. Sosnkowski wybrał czwartą możliwość:
nadciągało zgrupowanie trzech dywizji „karpackich" gen. Sosnkowskiego (11, 24 i 38 DP),
marsz na Lwów drogą okrężną przez Janów, gdyż tylko w ten sposób mógł zmylić blokującego
wydzielił on ze swych sił stosunkowo silną grupę „Utz" — 100 psg bez baonu i 48 dział — do
marsz dywizji karpackich nieprzyjaciela. (PSZ, t. I, cz. 4, Londyn, 1986, s. 363—364. Relacja
obsadzenia przepraw przez Wereszycę w rejonie Gródka Jagiellońskiego, a następnie prze­
gen. K. Sosnkowskiego — kopia w posiadaniu autora.)
dłużył ją ku południowi, do rejonu Komarno, wysyłając grupę „Kress" w składzie dalszego
85
batalionu piechoty z baterią artylerii. W rezultacie dalszego trzymania w szachu Lwowa B. Prugar-Ketling, dz. cyt., s. 255.
86
pozostały dwa niepełne, kombinowane z różnych kompanii bataliony, z których utworzono Tamże, s. 257.
87
dwie grupy bojowe: ppłka Rohemedera na odcinku zachodnim i kpt. Fleischmanna — na od­ Według dowódcy 1/98 pp, mjra St. Marka, Czarnokońce zdobywał tylko jego batalion.
cinku południowym i częściowo wschodnim. W odwodzie pozostał tylko jeden batalion Kompania 49 pp posuwała się przypuszczalnie w lewo od m. Czarnokońce. W rzeczywistości
w rejonie Zimnej Wody (Kaltwasser). Oczywiście kluczowe znaczenie miała grupa płka Schór- Czarnokońce po odejściu batalionu mjra Marka zostały ponownie zajęte przez Niemców i mu­
nera, obsadzająca wzgórza na północny zachód od miasta. Grupa ta w sile 4 baonów 98 i 99 psg siały być po raz drugi zdobywane przez III batalion 53 pp mjra K. Kowalskiego, aby dokonać
z IV dyonem 79 pag i 445 dyonem ciężkim odpierała początkowo polskie ataki, wycho­ zniszczenia zdobytego tam sprzętu artyleryjskiego z amunicją oraz licznego sprzętu motoro­
dzące z dwóch kierunków: od północy — oddziałów płka Maczka i od wschodu — załogi wego. (R. Dalecki, dz. cyt., s. 220; B. Prugar-Ketling. dz. cyt., s. 263.)
88
Lwowa, którą — zdaniem autorów niemieckich — wesprzeć mogło blisko 100 dział. Do tych B. Prugar-Ketling, dz. cyt., s. 265.
89
ataków dołączyły się w dalszej kolejności natarcia załogi składów amunicyjnych w Hołosku, Grupa „Utz", wysłana przez dowódcę 1 DG gen. Kublera na odcięcie dróg wycofania
a wreszcie desperackie uderzenia wycofujących się dywizji gen. Sosnkowskiego od zachodu, się zgrupowania gen. Sosnkowskiego, po rozgromieniu oddziału SS Standarte „Germania"
tak iż zdarzało się, że Niemcy znajdowali się tu w pełnym okrążeniu. Nic też dziwnego, otrzymała rozkaz przesunięcia się na zachód i północny zachód — celem zamknięcia powsta­
że płk Schórner po kampanii w Polsce zdobył szlify generalskie, a w dalszym toku wojny został łej w ten sposób luki.

331
330
90
R. Dalecki, dz. cyt., s. 213. / Brodów przeniósł się do Tarnopola (PSZ. t. 1, cz. 4. s. 490. 518. 568).
91
Der Polenfeldzug im Tagebuch eines Gebirgsartillristem. Innsbruck 1949. s. 55. 117
Zasadnicze ośrodki organizacyjne mieściły się w Stanisławowie. Kołomyi i Horodence.
92
R. Dalecki. dz. cyt., s. 214. Prócz tego było 35 ośrodków zapasowych, należących do wielkich jednostek i okręgów kor­
93
Tamże. s. 215. pusów w innych miejscowościach. Niestety, bez godnych uwagi stanów liczebnych, uzbrojenia
94
Tamże. s. 216. 217. > zaopatrzenia. (PSZ. t. I. cz. 4. s. 436.)
95
Byl to oficer o dużej i oryginalnej inwencji. Skupił on np. wokół siebie 15 gimnazjali­ " ' PSZ. t. I. cz. 3, s. 534.
stów z Przemyśla, którzy na rowerach lub pieszo, udając uciekinierów, docierali do linii nie­ 114
Tamże. s. 535.
mieckich i przywozili wiadomości: zdobycie ich bez walki przez wojskowe organa rozpoznaw­ 115
R. Dalecki, Armia „Karpaty".... s. 190.
cze byłoby niemożliwe. Niestety, dowódca dywizji, płk Wir-Konas, skarżył się przed dowódcą 1,6
PSZ. t. I. cz. 3. s. 15.
armii na swego szefa sztabu za .„stałe utrudnianie dowodzenia" i prosił o zawieszenie pplka "" J. Jakhcz. dz. cyt., s. 10.
Wallicha w czynnoścfach. Faktem było, że sztab 38 DP nie stanowił zwartej i rozumiejącej się il!i
PSZ. t. I. cz. 4. s. 64.
nawzajem formacji, co było bez wątpienia powodem słabego działania tej dywizji. W Lasach 1,9
PSZ. t. 1. cz. 3. s. 547.
Janowskich uległa ona ostatecznie rozstrojowi. (PSZ, 1.1. cz. 4, s. 368. Relacja gen. K. Sosnkow- 120
Tamże. s. 82.
skiego — kopia w posiadaniu autora.) 121
96
Tamże. s. 561.
R. Dalecki. dz. cyt., s. 223—224, 232—233. . 122
Tamże. s. 566—567.
97
Tamże, s. 232. 125
Tamże. s. 564—566.
98
W. Steblik, Armia ,,Kraków"..., s. 451.
99
Tamże, 454.
100
Tamże, s. 451. Ogniska decydujących zmagań we wrześniu 1939 roku
101
Tamże, s. 461. Główne ugrupowanie 21 GDP gen. Kustronia składało się wówczas
z pułku KOP 1 brygady górskiej pod dowództwem pplka Wójcika, 4 pułku strzelców pod­ 1
PSZ, t. I. cz. 3. s. 307. 309. 7 pac przybył dopiero w nocy z 14 na 15 września i nie
halańskich ppłka Warzyboka. 202 pp ON w składzie jednego własnego baonu i baonu zbiorcze­
uczestniczył w- natarciu. Natomiast wcześniej w rejonie Łowicza stanęła bateria pomiarowa
go 3 pułku strzelców podhalańskich kpt. J. Żurka oraz baonu kpt. W. Marciszewskiego.
Zgrupowanie 21 GDP liczyło (łącznie z I baonem 4 psp) około 3500—4000 ludzi. nr 1 kpt. Marcina Cielińskiego. która wykryła 10 baterii nieprzyjaciela.
2
102 Tamże. s. 309.
W. Steblik, Armia „Kraków"..., s. 508. 3
103 Relacja mjra J. Dobrzańskiego (w posiadaniu autora).
Tamże, s. 510. 4
104 Relacja S. Stapia z walk ulicznych w Łowiczu: Znad Osy do Bzury, Warszawa 1967,
Rozkaz dowódcy 21 dywizji piechoty w sprawie dyscypliny marszu.... Wojna obronna
s. 227—231.
Polski... s.796. 5
105 PSZ, t. I. cz. 3, s. 319. 321. „Reakcja gen. Bortnowskiego wywołała w jego sztabie
H. K., Sp. General Kustroń, dowódca 21. Dywizji Piechoty Górskiej, ..Bellona",
przygnębiające wrażenie — pisze w relacji z 1957 r. gen. J. Kirchmayer — co zresztą ujawniło się
Londyn 1942, z. 9. s. 20-25.
106 potem w formie meldunku złożonego przeze mnie osobiście w czasie nieobecności gen. Kutrzeby
W. Steblik, Armia „Kraków"..., s. 514.
107 szefowi sztabu armii «Poznań» o psychicznej niezdolności gen. Bortnowskiego do sprawowania
H. K., Śp. General Kustroń..., s. 24.
,08 dowodzenia".
PSZ, t. I, cz. 3, s. 540. 6
109 Relacja ppor. J. Niedzielskiego (w posiadaniu autora).
PSZ, t. I, cz. 4. s. 447, 471—472. 7
110 Relacja mjra J. Dobrzańskiego (w posiadaniu autora).
PSZ. t.„I, cz. 3, s. 490, 507, 534, 562—563, cz. 4, s. 452. Prócz tego ośrodki na Podolu 8
Płk dypl. A. Czerwiński poległ 17 IX nad Bzurą, poległ tu także ppłk Stefan Starzyński,
i Pokuciu liczyły około 340 oficerów oraz 500 podoficerów i podchorążych, 9000 szeregowych.
dowódca 15 dac.
Miały one około 100 cekaemów i erkaemów. 2600 kbk, 40 dział, 150 samochodów, 800 koni. 9
Zapotrzebowano dla nich od Rumunów 50tys. kbk. 5 tys. erkaemów, 2 tys. cekaemów. 120 dział S. Stapf. dz. cyt., s. 229.
10
oraz zamówiono szycie mundurów i butów w Gałaczu, dostarczenie 150 kuchen polowych, Tamże, s. 221.
sprzętu łączności, drutu i aparatów (PSZ, t. I, cz. 4, s. 497—498). " Relacja kpt. dypl. T. Łabsza, dowódcy baonu 67 pp (w posiadaniu autora).
12
111 Ten nieustraszony dowódca w toku przebijania się przez Puszczę Kampinoską stracił
Dyslokacja lotnictwa była następująca: na wschód od Brzeżan stanęła brygada po­
rękę, a podczas okupacji został aresztowany i osadzony w Oświęcimiu. Tutaj za przynależność
ścigowa, blisko 60 samolotów (kilka P. 7. reszta P. 11), bez rzutów kołowych i bez dowódcy,
do konspiracji wojskowej został rozstrzelany 25 I 1943jako jeden zjej przywódców pod „czarną
płka pil. S. Pawlikowskiego. W tej sytuacji dowódca lotnictwa armii „Karpaty", ppłk dypl.
ścianą śmierci" (J. Garliński, Oświęcim walcząc), Londyn 1974. s. 52 i inne).
O. Tuskiewicz, wyznaczył na dowódcę dyonów myśliwskich mjra pil. E. Więckowskiego. 13
W tym czasie dyon IV/1 plotn. wykonał loty do Wilna, Lidy i Pińska. 16 IX szukano z roz­ Relacja kpt. T. Łabsza (w posiadaniu autora).
14
kazem ND gen. Sosnkowskiego. Brygada bombowa była jeszcze na lotniskach na Woły­ PSZ, t. I, cz. 3. s. 323.
15
niu: dyony X i XV (20 „Łosi") na lotnisku Wielick pod Kowlem, dyon VI („Karasie") na Tamże. s. 324.
16
lotnisku Hutniki pod Brodami, gdzie został powtórnie zbombardowany w godzinach poran­ W skład grupy płka dypl. S. Świtalskiego wchodziły II baon i 7 kompania 18 pp ze
nych 15 IX i utracił resztę samolotów. Dowódca brygady bombowej, płk obs. W. Heller, wsparciem 5 baterii 26 pal. Siły te broniły Sochaczewa. Prócz tego dwa bataliony „oderwań-
ców" i III baon 144 pp obsadzały Trojanów na północ od Sochaczewa, mając wsparcie 8 baterii

332 333
26 pal. W rejonie dowództwa grupy w Ruszkach stały w odwodzie dwa bataliony PW i 82 bata­ " Tamże, s. 153.
lion wartowniczy (PSZ, t. I, cz. 3, s. 311). 38
R. Elbie, dz. cyt., s. 180.
" W osłonie od m. Jagniątki na rzece Ochni po Sobotę nad Bzurą pozostał OW ppłka 39
PSZ, t. I, cz. 3, s. 331.
Konkiewicza w składzie: własny 70 pp (bez I baonu), ze wsparciem 2 i 7 baterii 17 pal, III baon 40
T. Kutrzeba, Bitwa nad Bzurą..., s. 150.
58 pp z 9 baterią 14 pal i 5 baonem cekaem wraz z 72 kompanią cekaem na taczankach. Oddział 41
J. Dobrzański (relacja w posiadaniu autora).
ten wszedł w skład grupy osłonowej gen. Grzmota-Skotnickiego (L. Głowacki, 17 Wielkopolska 42
T. Kutrzeba, Bitwa nad Bzurą..., s. 166.
Dywizja Piechoty w kampanii 1939 roku, Lublin 1939, s. 70). 43
R. Szubański, Polska broń pancerna..., s. 222.
18
PSZ, t. I, cz. 3, s. 324. 44
J. Dynowski, 14 dywizja piechoty w kampanii wrześniowej 1939 r., s. 16.
" R. Abraham, Wspomnienia wojenne znad Warty i Bzury, WPH 1966, z. 3, s. 302. Rozkaz: 45
W. Wilkoński (relacja w posiadaniu autora).
co koń wyskoczy! wydał gen. Abraham dyonowi 15 p. uł., który miał zająć Brochów. Reszta 46
M. Ignatowicz (relacja w posiadaniu autora).
brygady nadciągała także szybkimi chodami. " Tamże.
20
PSZ, t. I, cz. 3, s. 325. 48
S. Jakiel (relacja w posiadaniu autora).
21
Z. Szacherski, Wierni przysiędze, Warszawa 1966, s. 117, 140. W początkowej fazie 49
P. Kołyszko (relacja w posiadaniu autora).
walki o Brochów został też ciężko ranny mjr Paweł Budzik, który zmarł w szpitalu w Giżycach. 50
Relacja M. Ignatowicza.
22
Relacja S. Jakla (w posiadaniu autora). 51
Wojna obronna Polski 1939. Wybór źródeł, Warszawa 1968, s. 858.
23
Ugrupowanie 19 pp nad Wisłą było następujące: w kierunku na Płock i łachę pia­ 52
P. Bauer B. Polak, Armia „Poznań" w wojnie obronnej 1939, s. 400. Autorzy przy­
szczystą rozwinięto czaty w sile kompanii; kawaleria i komp. zwiadowcza dozorowały resztę taczają tu fragment walk 29 pp i baonu PW.
odcinka od Dobiegniewa (wył.) do Wyszogrodu (relacja mjra M. Matikaszwilego, CAW 53
W. Reibig. Schwarze Husaren, Panzer in Polen, Darmstadt 1941, s. 68. „Jednak ile by
II/3/11/. Pozycję nad Wisłą pod Dobrzykowem opisuje oficer sztabu 27 DP, kpt. S. Sławiński: wrogów nie padło — chełpi się Reibig — wyłaniają się coraz nowe kolumny. W dzikich, bez­
„Znajdowałem się na dosyć wyniosłym brzegu między okopaną kompanią piechoty, plutonem ładnych gromadach — stwierdza z odrazą — wychodzą oni naprzeciw i próbują stawiać
cekaem i plutonem artylerii. Każde stanowisko zostało starannie zamaskowane, a wszystkie opór. Zbiorowy ogień mego plutonu bije w nich — i są załatwieni. Każdy strzał siedzi w tym
lufy wymierzone były na drugi brzeg, gdzie stał nieprzyjaciel. Przez lornetkę dostrzegłem gęstym tłumie. Jadę prosto na nich, a co nie zostanie rozjechane, pada pod ogniem dalszych
wyraźnie zabudowania cukrowni Borowiczki, wśród których stały przygotowane już do prze­ czołgów. Ale niektórzy odważni Polacy próbują wskoczyć na pojazd albo uderzać na nas przy
prawy oddziały niemieckie. Dowódca kompanii stwierdził z całą pewnością, że Niemcy zdołali pomocy ręcznych granatów. Wszystko na próżno. Kryjemy siebie nawzajem — i w ten sposób
pod osłoną nocy przeprawić część swoich oddziałów na gęsto porośnięte wysepki na środku odpieramy ich. Ogień piechoty kołacze o wieżyczki. Wiązki ognia maszynowego bębnią w pan­
Wisły, a może nawet — jak twierdził — na nasz brzeg" (S. Sławiński, Od Borów Tucholskich cerz, aż iskry się sypią. Ale ja się śmieję. Z tym nie macie u nas żadnych szans. Natarcie
do Kampinosu, Warszawa 1969, s. 155). rozwija się dalej. Na brak celów nie możemy dziś narzekać. Raz po raz szczeka mój karabin
24
Opis tych walk podaje ich uczestnik, ppor. K. Pośko, dca plut. w III baonie 19 pp (rela­ maszynowy wśród Polaków. Uciekają, by ocalić życie, ale nasze pociski są szybsze. Jeśliby kto
cja w posiadaniu autora). rzucił broń i chciał się poddać, nie możemy jednak tego brać pod uwagę. Natychmiastowe
25
PSZ, t. I, cz. 3, s. 313. zatrzymanie karabinu maszynowego. Ach, cóż to? W ferworze walki nie zauważyłem, że mój
26
Tamże, s. 333. W skład zgrupowania płka G. Kawińskiego wchodził OW 5 DP ppłka magazyn jest pusty. Polaków wciąż nie ubywa. Wciąż na nowo przebijamy się przez dalsze
S. Sadowskiego, 24 pp ppłka dypl. Grudzińskiego z 48 dal, baon 208 pp z 68 dal i bateria 27 pal. kolumny. Skąd się oni biorą? Cała armia widocznie zrobiła tu sobie spotkanie, a my uderzyliśmy
Zgrupowanie to miało zająć podstawy wyjściowe do natarcia 14 września po południu i opa­ dokładnie w to zbiorowisko. Wciąż na nowo: »Stój! Ognia!« i »Stój! Ognia!«... Już nie wiemy,
nować w ciągu nocy las Łąck wraz z folwarkiem Góry i odrzucić Niemców za Wisłę, uderzając jak długo jesteśmy w boju. Jest to zresztą bez znaczenia. Nasze hasło brzmi: »Pędzić na karkach
już to na Radziwie, już to na Ciechomice. wroga«, a nasze zadanie: niszczyć, co ma być zniszczone. Dopiero wtedy osiągniemy pełny
11
A. Zawilski, Bateria została. Łódź 1984, s. 109. sukces. To, co dziś padnie, nie będzie mogło jutro stanąć przeciw nam. Nie może tu być żadnych
28
PSZ, t. I, cz. 3, s. 335. względów, ale też ich i nie ma ..."
29
A. Zawilski, dz. cyt., s. 121. Zbawczą rolę odegrała tu kuchnia, która zdołała dymiącą 54
Przebieg strzelania 6 baterii 17 pal do nacierających czołgów 4 DPanc podano według
grochówką wprowadzić do ogarniętego paniką żołnierstwa atmosferę bezpieczeństwa. autoryzowanego przez L. Głowackiego opisu strzelania, zamieszczonego w zbeletryzowanym
,0
Opis działań II i III baonu 61 pp pod Dobrzykowem podaje por. Jan Górski, dowódca opracowaniu A. Tstmlskiego Bitwa nad Bzurą 1939, Warszawa 1968, s. 136—143, oraz w „Żołn.
kompanii ppanc.pułku (relacja w posiadaniu autora). Polskim" 1957, z. 21.
" PSZ, t. I, cz. 3, s. 334. 55
„Przegląd Artyleryjski" 1947, z. 5.
52
R. Elbie, Die Schlacht an der Bzura 1939 aus polnischer und deutscher Sicht, Freiburg 56
W. Reibig, dz. cyt., s. 71.
1975, s. 194. 57
W stwierdzeniach na temat zatrzymania 4 DPanc. 16 września pod Sochaczewem
" T. Kutrzeba, Bitwa nad Bzurą (9—22 września 1939 r.). Warszawa 1956, s. 140. panują duże rozbieżności co do tego, kto faktycznie zniszczył czołgi niemieckie. Według
34
Tamże, s. 152. relacji płka Tyczyńskiego miał tego dokonać 56 pp, a w drugim rzucie 60 pp. Fakt ten
35
Skład tych oddziałów podano w przyp. 16. zdaje się potwierdzać relacja plut. Zygmunta Dembińskiego, szefa zmot. komp. saperskiej
M
T. Kutrzeba, Bitwa nad Bzurą..., s. 140, 149. 25 DP, która wieczorem 16 września otrzymała od generała Altera rozkaz zniszczenia unieru­
chomionych na przedpolu 28 czołgów nieprzyjaciela. Również rozkaz generała Altera

334 335
z wieczora 16 września mówi o ponad 20 czołgach zniszczonych przez oddziały 25 dywizji M
Zwłaszcza GO gen. Tokarzewskiego stawiła zdecydowany opór III korpusowi i 3 DP.
(Wojna obronna Polski..., s. 862). Natomiast wersja zniszczenia czołgów tylko przez 6 baterię .1. R. Godlewski, dz. cyt., s. 135.
17 pal nie znajduje potwierdzenia ani w relacji dowódcy 17 DP. płka dypl. Mozdyniewicza, ani 70
R. Sptawiński, Na mrocznych drogach Września, w: Żołnierze Września, Warszawa
w relacji bezpośredniego przełożonego ówczesnego kapitana Głowackiego, majora A. Kranner-
1971, s. 317. Autor słusznie uważa, że oprócz nierównych środków obrony i walki jednym
wettera. który osobiście byt na stanowisku ogniowym baterii i pierwszy otworzył ogień do
z glówniejszych czynników nadchodzącej katastrofy stawało się p o r a ż e n i e r u c h u .
zagrażających stanowisku czołgów. Wszystkich godzi sprawozdanie dowódcy 4 DPanc,
Podobnie ocenia też rolę Bzury. ..Jeśli cokolwiek zaważyło na losach wojsk — pisze na s. 321 —
gen. Reinhardta. który poniesione 16 września nad Bzurą straty określa na 120 zniszczonych lub
skupionych w tym rejonie oraz tłumach ludności i przyczyniło się do tragicznego epilogu —
uszkodzonych czołgów. (H. Reinhardt, Die 4. Panzer-Division vor Warschw: unda.n der Bzura śmierci lub okrutnego poranienia — to ta przeprawa, ten most, ta złowroga rzeczka i jej brzegi
vom 9.— 20.9.1939, Wehrkunde, Miinchen 1958. nr 5. s. 243. bagniste!"
58
T. Kutrzeba. Bitwa nad Bzurą.... s. 156. 71
5
* Tamże, s. 153. Por. zestawienia u I.. Głowackiego (17 Wielkopolska...), s. 104, 105 i następne.
60
'-' Wojna obronna Polski.... s. 663—664.
Tamże. s. 157. „Stanąłem przed decyzją trudną, o dużych konsekwencjach operacyj­ 73
J. Kirchmayer, Bitwa nad Bzurą, „Bellona". Łódź 1945, z. 11. s. 637. Bitwa nad Bzurą
nych — pisze Kutrzeba. — Stanąłem przed zasadniczym pytaniem: czy rozpoczętą 9 września
była też największą, najdłużej trwającą i najbardziej spektakularną jako działanie operacyjne
bitwę nad Bzurą można jeszcze 17 września kontynuować, czy też trzeba bitwę dobrowolnie bitwą polską w II wojnie światowej.
przerwać, zarządzając odwrót, ale nie wstecz, lecz w przód, na Warszawę. Była to najtrudniej­ 74
M. Porwit, Obrona Warszawy, wrzesień 1939, Warszawa 1969, s. 113.
sza decyzja mego życia. Spostrzegło to moje otoczenie. Zreferowawszy mi wszystkie dane. 75
Tamże, s. 111; PSZ, t. I, cz. 3. s. 165.
zostawiono mnie we względnym spokoju. W takim, jaki znaleźć można w rowie przeciw­ 76
PSZ, t. I. cz 3, s. 183. 186—188.
lotniczym pod nalotami. Znajomość historii wojen, studium zarówno operacji, jak też psycho­ 77
T. Tomaszewski. Byłem szefem sztabu Obrony Warszawy w 1939 r., Londyn 1961. s. 48.
logicznej strony wyższego dowodzenia sprawiły, że moja decyzja dojrzewała bez uniesienia 78
Cytuję za T. Tomaszewskim. Byłem szefem sztabu..., s. 48.
[...] Zdawałem sobie sprawę ze skutków operacyjnych przerwania bitwy i szukałem wyjścia dla 79
Na uwagę zasługuje zwłaszcza zorganizowana pod dowództwem mjra rez. Janusza
jej kontynuowania. Więc przerwanie bitwy — to jej taktyczne przegranie na dotychczasowym
Regulskiego Straż Obywatelska, która osiągnęła liczbę 5000 członków. Pełniła ona w mieście
obszarze działania. Kontynuowanie bitwy — to szanse może nie tyle jej wygrania, ile przetrwa­
funkcje porządkowe, odpowiadała za bezpieczeństwo obywateli, tropiła dywersantów i szpie­
nia czasowego. Kontynuowanie bitwy było możliwe przy wprowadzeniu 15 DP na północne
gów, dbała o czystość i higienę, organizowała pomoc sanitarną i techniczną, strzegła opu­
skrzydło 25 DP. Wówczas zużywamy ostatni odwód, czyli naturalną straż przednią w marszu
szczonych mieszkań, lokali urzędowych, placówek kulturalnych i zakładów pracy, a wreszcie
na Warszawę. Jeżeli ta dywizja nie spowoduje szybkiego rozstrzygnięcia, tj. odwrotu Niemców
troszczyła się o aprowizację, organizując — przez istniejące we froncie oblężniczym luki —
znad Bzury i otwarcia nam drogi na Warszawę, armie »Poznań« i »Pomorze« zostaną całkowi­
grupy wypadowe po żywność do Puszczy Kampinoskiej i w rejon Sochaczewa (J. Śląski,
cie otoczone i zniszczone [...] 15 DP miała się wieczorem tego dnia przeprawić przez Bzurę
Polska walcząca, t. 1: Bitwa, Warszawa 1985, s. 143).
[...] Wydawało mi się, że uderzenie 15 DP na południe w dniu 17 września dużych szans nie 80
Pracę prezydenta Starzyńskiego jako Komisarza Cywilnego charakteryzuje T. Toma­
miało..."
61 szewski na s. 16—17 cyt. dzieła: „Bombardowanie i ciągłe alarmy uniemożliwiają pracę. Nic to.
T. Kutrzeba, Bitwa nad Bzurą..., s. 162.
62
Starzyński znajduje proste rozwiązanie. Nie schodzi do piwnic, do schronów. Urzęduje w magi­
Siły lotnicze 4 Floty gen. Lóhra miały ponad 500 samolotów, z czego 8 grup lotnictwa
stracie, siedzi w swym biurze, daje przykład! Rozwalają mu magistrat, pada jeden z wiceprezy­
bojowego — 240 samolotów, 3 grupy lotnictwa nurkowego — 90 samolotów. 1 grupa szturmo­ dentów, lecz mimo to on sam nie opuszcza posterunku i wraz ze swoimi sekretarzami i maszy­
wa — 30 samolotów, 6 eskadr myśliwskich — 54 samoloty, 2 grupy myśliwców ciężkich — nistkami trwa na miejscu do końca, nie wypuszcza z rąk olbrzymiej aparatury milionowego
60 samolotów i 3 eskadry rozpoznawcze — 27 samolotów. Prócz tego dowództwa armii, miasta, mimo pożarów, bomb, walących się domów, tysięcy trupów i rannych. Uczciwie muszę
korpusów i dywizji pancernych, a także 3 dywizja lekka posiadały eskadry łącznikowe, a te przyznać — kontynuuje Tomaszewski — że nie wyobrażam sobie, jak i czy dalibyśmy sobie
ostatnie również eskadry rozpoznawcze. (R. Elbie, dz. cyt., s. 105). radę z zagadnieniem frontu ludności cywilnej, pomimo jej gotowości i ofiarności, gdyby nie było
63
R. Elbie. dz. cyt., s. 185. Starzyńskiego. Obserwując go w akcji, w działaniu, wśród dymu i gruzów, wśród jęków
64
Tamże, s. 186. konających, wybuchów bomb, słowem wśród rozszalałych żywiołów, widziałem w nim człowie­
65
„Piechota" 1971, z. 6, s. 21. Resztki zdziesiątkowanego pułku, maszerując drogami ka zdolnego panować nad sobą i masami, jedynego przywódcę na wielką miarę, i żałuję,
zawalonymi plątaniną taborów i rzeszą uchodźców, usiłują przebić się na wschodni brzeg że Opatrzność kazała mu być tylko Komisarzem Cywilnym Warszawy".
Bzury. 81
66
M. Porwit, Komentarze, t. III, s. 366—367. Jedna bateria (117) w panice zniszczyła
16 Dywizja Piechoty Pomorska w kampanii polsko-niemieckiej 1939 roku. „Bellona", swój sprzęt.
Londyn 1942, z. 5. Zestawił płk dypl. T. 82
67 J. Śląski, dz. cyt., s. 149. Działalność prezydenta Starzyńskiego była możliwa dzięki
L. Głowacki podaje (17 Wielkopolska..., s. 106), że była to haubica, która wjechała do ofiarnej pracy techników radiowych.
rzeki przed 1 baterią 16 pal kpt. S. Pierzchały, natomiast kpt. S. Pierzchała zdecydowanie 83
M. Drozdowski, dz. cyt., s. 116. Na dowódcę tego batalionu M. Kenig wyznaczył por.
temu zaprzecza, zważywszy, że baterie 16 pal doszły do przepraw na Bzurze pod Witkowicami Tuńskiego, byłego pracownika cenzury wojskowej.
i Kamionem dopiero w 24 godziny później (relacja kpt. S. Pierzchały w posiadaniu autora). 84
68 Pułkownika de Laveaux obciąża fakt opanowania przez Niemców bez walki Wału
J. Dynowski, 14 Dywizja Poznańska..., s. 17.
Gocławskiego na skutek opieszałości w dowodzeniu; po prostu pułkownik nie wydał rozkazu
obsadzenia wału, toteż późniejsze zdobycie go kosztowało wiele krwi (T. Tomaszewski, dz.

336
22 — Biluy polskiego Września, t. II
337
cyt., s. 56. Nazwisko płka de Laveaux zastąpione trzema gwiazdkami). Bez zaszyfrowania stracił baterię w rejonie Polesia Starego. Gorzkie refleksje snuje też ppłk L. Głowacki, pisząc
natomiast opisuje autor kompromitującą ewakuację DOK I, z dowódcą, sztabem i kwater­ o wysokich odznaczeniach w Warszawie dla jednostek kawalerii, które „prześlizgnęły się przez
mistrzostwem. Po wyznaczeniu gen. Czumy na dowódcę Obrony Warszawy gen. Trojanowski puszczę", i o ciężkich zmaganiach „bez chwały", które spadły na barki pozostawionej
wsiadł po prostu do samochodu —jak powiada płk Tomaszewski — i nic nikomu nie mówiąc, na zatracenie piechoty.
102
wyjechał z Warszawy, pociągając za sobą i burząc cały aparat, który był konieczny do orga­ K. Szepietowski, Żołnierze Września..., s. 169.
103
nizowania obrony. Z całego sztabu zameldował się 7 września w dowództwie Obrony Warszawy R. Abraham, Wspomnienia wojenne..., zakończenie, WPH 1967, z. 1, s. 262 i nast.
104
tylko szef żandarmerii, ppłk dr Galos, a po kilku dniach nieobecności także szef intenden- Z. Szacherski, Wierni przysiędze..., s. 224—226. „Zrozumiałem jego intencję — pisze
tury, ppłk intend. Gebel (31—33). Szacherski. — Jako stary podoficer zawodowy obawiał się, czy dzielni lecz młodzi i niedo-
85
Obrona Warszawy w 1939 r. Wybór dokumentów wojskowych. Warszawa 1968, s. 441 — świadczeni oficerowie rezerwy tworzący mój poczet sprostają zadaniom, przed jakimi postawi
nas rozwój walki. Był długoletnim wachmistrzem-szefem szwadronu cekaem. Chciał więc być
444.
86
M. Porwit, Obrona Warszawy,.., s. 142—143. »pod ręką« w nagłym wypadku. Teraz na widok spustoszenia wśród plutonu taczanek ofiarował
87
PSZ, t. I, cz. 3, s. 561. się, że pójdzie, aby zająć się nimi... Nie zdążył jednak urzeczywistnić tego zamiaru".
105
88
M. Drozdowski, dz, cyt. s. 162. Epizod ten w ujęciu Lwa Sapiehy, ppor. 9 p. uł., miał przebieg następujący: „Ruszamy
89
M. Porwit, Obrona Warszawy..., s. 159—160. więc naprzód do naszych szwadronów, które dochodzą już do tamtego krańca wsi [Sieraków]...
90
M. Drozdowski, dz. cyt., s. 158—159. Łąkami w lewo od wsi szykami luźnymi posuwa się 14-ty. Kiedy znajduję się na jednej trzeciej
" T. Tomaszewski, dz. cyt., s. 69; PSZ, t. I, cz. 3, s. 223. drogi przez wieś, nagle jakieś krzyki i po chwili strzelanina od prawej. Widzimy, jak od strony
92
Tamże. „Porwit jako dowódca natarcia — pisze Tomaszewski — zarządził z kolei Truskawa rozwija się cała kolumna czołgów i wali przez pola oskrzydlającym ruchem. Idą na
odprawę u siebie na godz. 22. Trwała do jakiejś 23 godz. O tej mniej więcej godzinie rozmawia­ kierunek klina lasu, gdzie .skupione są nasze koniowody, artyleria i napływające za nami
łem jeszcze z Porwitem. Był dobrej myśli! Umówiliśmy się, że będę u niego na jego punkcie oddziały piechoty i tabory. Zresztą przeciwnatarcie czołgów rozwidla się. Część ich idzie wprost
obserwacyjnym w chwili wyruszenia natarcia. Po tej rozmowie, już dobrze po północy, położy­ na nas, na Sieraków. Widać, że w ogniu bitwy większość naszych nacierających sił żywych
łem się spać. Dyżurował ppłk Koeb tej nocy. Nagle około godz. 3 budzi mnie Koeb i złamanym w ogóle nie zauważyła ich jeszcze [...] Skrzykujemy, kogo się da, aby się przegrupować i sfor­
mować jakąś linię skierowaną przeciw oskrzydlającemu manewrowi nieprzyjaciela. Ale działek
głosem melduje mi, że w ostatniej chwili zmieniono rozkaz. Okazało się, że późną nocą został
przy sobie nie mamy. Zapadamy w lejach od granatów i za węgłami budynków. Nie znany
wezwany Porwit do gen. Czumy, który na rozkaz gen. Rómmla odwołał »wielkie natarcie«,
mi z nazwiska major, zdaje się z dowództwa brygady Abrahama, złapał od jakiegoś ułana długą
a nakazał natarcie 3 batalionami tylko. Dowództwo miał objąć Okulicki..."
93 rusznicę ppanc. i widzę, jak mierzy. Widzę również, jak za nami na grzbiet wydmy jazłowiacy
J. Rómmel, Za honor i Ojczyznę..., s. 300.
94 [14 p. uł.] podciągają dwa działka ppanc. Ale poza jakimś cekaemem nikt z naszej strony
M. Drozdowski, dz. cyt., s. 164—168. Koła prorządowe reprezentowali w Komitecie —
jeszcze nie otworzył ognia do czołgów. Minęły już pół drogi między Truskawem a Sierakowem
poza gen. Rómmlem i Starzyńskim — Jan Gebethner, Julian Kulski, Jan Pohoski, Józef
Różniecki, Artur Śliwiński, Leon Kniaziołucki, Tadeusz Trapszo, Andrzej Wierzbicki, Czesław i nagle wszystkie zaczynają pluć z małokalibrowych dział. Jeżeli ich ktoś nie powstrzyma, to
Klamer i Józef Evert. Stronnictwo Narodowe i organizacje endeckie reprezentowali: Marian zrobią kaszę z naszych koniowodów i baterii i w ogóle wyjdą na tyły natarcia obu brygad.
Borzęcki, Witold Staniszkis, Janusz Regulski, Roman Rybarski, Leon Nowodworski. PPS I wreszcie prawie jednocześnie dały ognia oba nasze działka. Oba strzały trafne. Jeden czołg
miała w Komitecie trzech przedstawicieli: Mieczysława Niedziałkowskiego, Zygmunta Zarembę staje w ogniu, drugi utyka. Pozostałe koncentrują ogień na styk wsi i lasu. Ale teraz oddaje
i Wilhelma Topinka. Duchowieństwo katolickie reprezentował ks. Zygmunt Choromański, w nich salwę również nasza artyleria. Do głosu dochodzi jeszcze trzecie nasze działko ppanc...
koła konserwatywne — książę Zdzisław Lubomirski, ludność żydowską — Szmul Zygelbojm, Strzela do nich teraz cała linia z czego popadnie... Jeszcze jeden utyka i staje. Widzimy, jak
Stronnictwo Ludowe — Maciej Rataj, intelektualistów — prof. Bolesław Miklaszewski wyskakuje z niego obsługa i czmycha polem. Przed chwilą przyczajeni w niepokoju ludzie
wyskakują teraz na przedpole, krzyczą »huzia« »łapaj«, jakby mieli do czynienia z zającami
i prof. Wacław Paszkowski. Sugestie przekształcenia Komitetu w „rząd narodowy" odrzucono
w kotle na polowaniu, a nie z czołgami..." (L. Sapieha, dz. cyt., s. 98—99).
ze względu na wiadomość radiową, że gen. Sikorski tworzy rząd polski w Paryżu. 106
95
R. Elbie, dz. cyt., s. 187. A. Zawilski, Bateria została, s. 240.
107
J6 T. Kutrzeba, Bitwa nad Bzurą..., s. 164—165. E. Kosiacki (relacja w posiadaniu autora).
,0
97
Natarcie 61 pp w sile dwóch batalionów opisuje por. J. Górski, dz. cyt., s. 8—9. * J. Dziubarczyk (relacja w posiadaniu autora).
109
98
R. Kuczma, 15 Wielkopolski Pułk Artylerii Lekkiej, Bydgoszcz 1985, s. 20. A. Zawilski, Bateria została, s. 253.
110
99
T. Kutrzeba, Bitwa nad Bzurę..., s. 172. Tenże, Kamienne zegary, Łódź 1973, s. 20.
111
100
Tamże, s. 166. W Komentarzach... M. Porwita (t. III, s. 316) z niemałym zdumieniem czytamy passus
101
Niedwuznaczna jest tu ocena gen. Abrahama, który skierował 6 pułk ułanów płka o marszu 15 DP przez Puszczę Kampinoską, ale bez artylerii: „Wczołowym rzucie odwrotu [...]
S. Liszki do kolumny północnej. ;,Ze świtem 17 września — pisze generał w relacji z 1961 r. — na środkowej osi marszowej oczyszczonej przez GO Kawalerii gen. Abrahama". Nie wiem,
6 pułk ułanów przeszedł Bzurę pod Witkowicami i kontynuuje marsz wzdłuż nakazanej osi. w jakim stopniu była ta „środkowa oś" oczyszczona, ponieważ maszerowałem osią północną,
Około godz. 14 po mało udanym boju w rejonie Polesie Stare 6 p. uł. schodzi z nakazanego Ale trzeba pamiętać, że już po przejściu GO Kawalerii wchodziły do puszczy jednostki korpusu
kierunku wschodniego, zawraca bezpośrednio na południe i dołącza na ogon kolumny środko­ lekkiego gen. Hotha w składzie 1 i 2 DLek. oraz 29 dywizji zmotoryzowanej, które od 18 wrze­
wej. Otrzymanego zadania dowódca 6 p. uł. nie wykonał..." (L. Mitkiewicz, dz. cyt., s. 253). śnia trafiały na wycofujące się znad Bzury polskie jednostki piechoty, w tej liczbie także na
Dopiero z tej relacji dowiaduje się autor niniejszego opracowania, dlaczego 18 września jednostki 15 DP. Stwierdzenie M. Porwita: „bez artylerii i po oczyszczonej osi", sugeruje,

338 339
jakoby 15 DP pozostawiła na Bzurze swa artylerię. Otóż nic dalszego od prawdy. Dywizja ta '" Dokładne rozmieszczenie i skład 2 DP Leg. podaje kpt. M. Osuchowski (dane v\ posia­
przeprawiła wszystkie swoje baterie lekkie (z wyjątkiem 5 baterii kpt. Kostrowickiego pozo­ daniu autora).
134
stawionej pod Gąbinem). Po natarciu 4 DPane. i całodziennym bombardowaniu w dniu W. Thommee, Ze wspomnień dowódcy..., s. 180.
135
17 września ruszyło do odwrotu jeszcze pięć baterii, z których dwie utknęły w piaskach puszczy. A. Falba i S. Wąsicki (relacja w posiadaniu autora).
Lecz na wschód od Sierakowa w akcji na La^ki były jeszcze trzy baterie (2 — kpt. Dębskiego. "* W. Thommee. Ze wspomnień dowódcy..., s. 180.
1,7
6 — kpt. Dmowskiego i 9 — kpt. Sidorenki). Przy jednym i dział zginął 20 IX mjr Zwarycz. Majora Kiersta postawiono przed niemieckim sądem wojennym za napad niezgodny
Pod Pociechą „niespodziewanie zjawia się'" pluton arl, piech. 59 pp por. F. Orzeszki i ogniem z konwencją genewską, lecz w toku przewodu ustalono, że stoczy! on walkę otwartą, tyle że
na wprost niszczy dwa czołgi. (Abraham. Wspomnienia wojenne..., s. 260). Wreszcie w nocy Polacy wykazali szybszą orientację i działali z większą determinacją.
138
z 20 na 21 wrześniappor rez. Jan Przyborski przyprowadza uo Warszawy szlakiem 25 DP linię W. Thommće. Ze wspomnień dowódcy..., s. 183.
139
ogniową 9 baterii 15 pal. Zresztą pod Sierakowem jest także bateria 15 dac. Więc jakże można Tamże.
140
mówić o działaniach 15 DP w dniach 17—20 wrześma ..bez ans leni"? Por. PSZA. I.CZ. 4. S. 108, Tamże. s. 189.
141
143. 161 — 162. Irena Bołtuć. córka generała, w liście z 10 marca 1969 r. napisała, że w czasie okupacji
112
R. Podbielski, Placówka—Chrzanów—Żoliborz—Praga. ..Rocznik Warszawski" gen. Thommće, będąc w Warszawie, złożył na ręce jej matki oświadczenie, w którym stwierdził,
że ze względu na brak żywności w twierdzy odmówił przyjęcia niedobitków armii „Pomorze"
1966, z. V.
113 i ..Poznań", które pod dowództwem jej ojca dotarły do Modlina. Zaproponował przy tym
H. Brzeziński (relacja w posiadaniu autora).
114 przyjęcie oficerów, a odesłanie żołnierzy. „Ojciec mój odmówił — podaje Irena Bołtuć —
W. Dettloff, 71 dyon arl. lekkiej. Relacja z działań wrześniowych 1939 r.. rękopis
i wobec tego zdecydował przez Palmiry przebijać się do Warszawy, ale już odtąd na ochotnika"
powielony. (list w. posiadaniu autora).
115
Okresowo dowództwo nad 17 DP sprawował płk dypl. Cz. Szystwoski, dowódca AD, 142
L. Czyżewski, Od Gór Borowskich do Zakroczymia,1-,. 182. Autor podaje inną przyczynę
lecz na skutek zranienia odszedł do szpitala. L. Głowacki. 17 Wielkopolska.... s. 112. śmierci płka Romiszowskiego — od zabłąkanej kuli, w czasie powrotu z objazdu stanowisk
" f ' J. Topczewski, relacja z Palmir i marszu na Warszawę z 21 na 22 września 1939 r. (w po­ artylerii.
siadaniu autora). 143
W. Thommee. Ze wspomnień dowódcy..., s. 193. m
117
L. Głowacki, 17 Wielkopolska.... s. 113. 144
Relacja A. Falby i S. Wąsickiego.
118
Relacja J. Topczewskiego. 145
W. Steblik, Armia „Kraków"..., s. 513.
119
St. Stapf, dz. cyt., s. 275—286. 146
120
Ciężką sytuację uratował tu II batalion 73 pp kpt. A. Kajetanowicza, który wspólnie
W. Thommće, Ze wspomnień dowódcy obrony Modlina 13—28IX 1939 r., WPH 1959,
z III batalionem mjra .). Ćwiąkalskiego wyrzucił Niemców z południowej części miasta i prze­
z. 3, s. 194. dłużył odcinek obrony 11 pp. (W. Steblik, Armia „Kraków"..., s. 559).
121
W. Dettloff. dz. cyt., s. i5. 147
Pełny opis zadań poszczególnych jednostek i związków taktycznych podaje W. Steblik,
122
Relacja J. Topczewskiego. Armia „Kraków..., s. 516—520.
123
Tamże. i48
124
L. Głowacki, 17 Wielkopolska.... s 119—120. Na szczególną uwagę zasługuje tu działanie III batalionu 11 pp mjra Ćwiąkalskiego.
125
Szerszy opis boju pod Falenicą podaje M. Porwit, Komentarze..., t. III, s. 398—399. „W dniu tym major Józef Ćwiąkalski i każdy żołnierz jego IV batalionu [w grupie fortecznej
126
W. Thommee, Ze wspomnień dowódcy..., s. 173. „Katowice" — A. Z.] dali znakomity przykład wspaniale rozegranego boju spotkaniowego pod
127
..Piechota" nr 3/30—31 i 16/26—27. traktuje baony IV—VII/32pp jako 132ppppłka Banachami w Puszczy Solskiej. Zarówno talent dowodzenia, energia, odwaga, szybkość decyzji
w trudnym terenie, bez map. jak i waleczność żołnierza, nie wyczerpanego jednak po 400 km
Konrada Szramki.
128 marszu, często bez zaopatrzenia, który palił się wprost do bitwy — były imponujące. Bój zakoń­
Należy tu mocno i wyraźnie podkreślić, że artyleria niemieckich dywizji piechoty,
czył się całkowitym zniszczeniem nieprzyjacielskiej kompanii cyklistów; duży łup i zadane
zarówno polowa jak i ciężka, miała zaprzęgi konne: szóstki względnie ósemki. Zmotoryzowane
straty" (W. Powierza, opinia z 25 kwietnia 1971 r.).
w dywizjach pieszych były tylko oddziały rozpoznawcze, z samochodami pancernymi, a na­ 149
W. Steblik. Armia „Kraków"..., s. 618—619.
wet lekkimi czołgami. Natomiast cała artyleria niemieckich dywizji pieszych była o ciągu 150
Były to czołgi wezwanej na pomoc 2 dywizji pancernej Niemców (tamże. s. 620).
konnym. 151
129 Tamże, s. 582.
PSZ, t. I, cz. 3. s. 215—216. 152
130
Jej dowódcą został mianowany 8 września generał Thommee, dotychczasowy dowódca S. Majewski, Jedenasty Pancerny, Londyn 1942, s. 87.
153
W. Adamczyk. Bitwa o Ułów 19IX1939, WTK 1959, nr 36.
GO ,,Piotrków", który w odwrocie skupił w swym ręku większą część armii ,,Łódź"(W. Thom­ 154
W. Steblik, Armia „Kraków"..., s. 579.
mee, Ze wspomnień dowódcy..., s. 177). 155
111
Tamże, s. 173. Nastąpiło to na skutek jakiegoś nieporozumienia; pułk nie wiedział o zadaniach
132 Krakowskiej BK. (Tamże, s. 574).
Płk M. Porwit oblicza działa wszystkich kalibrów na 105. W czterech dywizjach (2, 8, 156
W. Adamczyk, Przeciw nawale, . 302.
28. 30 DP) było łącznie 85 dział, w tym 19 ciężkich. 71 dal (bez 2 baterii) miał 8 dział, pociąg 157
W. Steblik, Armia „Kraków"..., 588—589.
pancerny — 4 działa, ponadto były 4 trzycalówki i 4 działa 40 mm 8 baterii plot, łącznie 20 dział 158
Relacja kpt.-płka dypl. S. Biernackiego, oficera operacyjnego 23 DP.
(M. Porwit. Komentarze..., t. III, s. 379). ,S9
W. Steblik, Zarys działań..., s. 317.

340 341
160
Tamże, 318. 179
B. Prugar-Ketling, dz. cyt., cz. II, s. 270—271.
161
Tamże, s. 310. Z relacji powojennych wynika, że powodzenie 73 pp było w rzeczywi­ 180
Tamże, s. 273.
stości znacznie większe. Pułk przebił się przez cały las na północ od Tomaszowa i znalazł się 181
T. Wasilewski, dz. cyt., s. 17 i in. Autor zauważa, że trzecia część wojsk grodzieńskich
na północny wschód od miasta, spychając zagradzającego mu drogę nieprzyjaciela na południe. rekrutowała się z obywateli niepolskiego pochodzenia. Tym też tłumaczy się spadek ich bitno-
W ten sposób przed pułkiem otworzyła się wolna przestrzeń, przez którą mogłyby przejść ści w obliczu coraz bardziej zarysowującej się klęski.
pozostałe jednostki obu armii, walczących na przedpolu Tomaszowa. W dalszej konsekwencji 182
Jest to niewątpliwie zbyt subiektywna ocena działań 11 KDP, która wymaga pewnych
gros ich mogło połączyć się z nadciągającymi siłami Frontu Północnego gen. Dęba-Biernackie- korekt. Otóż jej szef sztabu, ppłk dypl. W. Popiel (dz. cyt., s. 299—320), krytycznie ocenia
go. Jednakże wskutek zniszczenia łączności telefonicznej przez ciągły ogień artylerii niemieckiej dowodzenie gen. Prugara-Ketlinga. Ppłk Popiel uważa np., że odwrót GO gen. Boruty-Spie-
nie doszły wiadomości o tym powodzeniu ani do dowódcy dywizji, ani dowódcy GO, gen. chowicza do rejonu Tarnowa powinna była osłaniać cała 11 KDP, a nie tylko wyładowane
Sadowskiego, ani też do dowódcy armii „Kraków", gen. Szyllinga. omyłkowo pod Bochnią trzy bataliony i dywizjon artylerii dywizyjnej (s. 301). Dużą część winy
162
W. Steblik,, Zarys działań..., s. 319. za klęskę 24 DP po opuszczeniu przez nią linii Dunajca i w czasie cofania się na Przemyśl przy­
163
Tamże, s. 320. pisuje on także gen. Prugarowi. Gen. Prugar-Ketling podejmując samodzielną decyzję opu­
164
Według Steblika, mjr Cypryszewski miał powiedzieć, że ma po 70 pocisków, ale już nie szczenia Wisłoki pod Pilznem i Kołaczycami, nie uważał za właściwe i nie chciał dostosować
pamięta, czy na baterię, czy też na działo. (W. Steblik, Zarys działań..., s. 322.) osi odwrotu swojej dywizji do osi, którą wycofywała się 24 DP, na skutek czego nastąpiło
165
Tamże, s. 324. skrzyżowanie się w odwrocie oddziałów, powodując opóźnienie w osiągnięciu celów marszo­
166
W. Steblik, Armia „Kraków"..., s. 604—605. wych, porozrywanie się związków i nadmierne straty, zwłaszcza dotkliwe w 24 DP.
167
Jeszcze pod Rzęsną Ruską 24 DP miała 3—4 baterie lekkie: 5 i 9 bateria 24 pal kapita­ Zdaniem ppłka Popiela, odchylenie osi odwrotu 11 KDP ku południowi, w kierunku
nów J. Bieleckiego i A. Stabrawy oraz I dyon 40 pal pod dowództwem ppłka S. Ratajskiego, Krosna, nie tylko uratowałoby obie dywizje od zderzenia się, ale pozwoliłoby na skon­
utworzony z dyonu artylerii. Jak się zdaje, artylerii ciężkiej dywizja już nie posiadała solidowanie się całej GO gen. Łukoskiego i uratowanie 2 brygady górskiej płka A. Sta­
(relacja gen. K. Sosnkowskiego — kopia w posiadaniu autora). warza, rozwiniętej daleko na południe pod Jasłem i Żmigrodem i osamotnionej na Pogórzu
168
Do 24 DP wchodził macierzysty 39 pp płka Szymańskiego i doraźnie przydzielony (s. 308). Bardzo interesująca, kilkakrotnie powtarzająca się, jest uwaga autora, że 11 KDP
155 pp płka S. Kwapniewskiego, a nadto grupa ppłka dypl. W. Ziętkiewicza, składająca się nie była bombardowana, czy niepokojona przez lotnictwo, czym różni się zasadniczo od stwier­
z jego własnego 1 pułku KOP „Karpaty" i 1 pułku strzelców podhalańskich (resztki I baonu, dzeń gen. Prugara. Co więcej, dywizja wykonywała odwrót (wbrew temu, co pisze jej dowódca)
III baon mjra M. Serafiniuka i baon kpt. Dietricha)oraz resztek 17 i 38 pp, z których 17 pp został bez styczności z nieprzyjacielem i nie była ścigana przez jego oddziały wydzielone (s. 310). Naj­
rozbity na zachód od Birczy, a jego dowódca ppłk Kotarba poległ (PSZ, t. I, cz. 4, s. 376). cięższy jednak zarzut wytacza ppłk Popiel z powodu zaniechania przez gen. Prugara zaplanowa­
169
B. Prugar-Ketling, dz. cyt., s. 244. nego na 12 IX uderzenia na Birczę, mimo iż akcja ta była uzgodniona z dowódcą 24 DP, pułkow­
170
PSZ, t. I, cz. 4, s. 405; R. Dalecki, dz. cyt., s. 252. nikiem Schwarzenberg-Czernym, i stosownie do tego uzgodnienia dywizja ta przez cały dzień
171
Tamże, s. 400. krwawiła pod Birczą. Odpiera ona ponawiane ataki 2 dywizji górskiej gen. Feuersteina, licząc,
172
W księdze pamiątkowej VII korpusu niemieckiego, do którego wchodziła 7 DP, znaj­ że pod wieczór nastąpi decydujące uderzenie 11 KDP z północy, które doprowadzi do zniszcze­
dujemy na temat walk w tych lasach następujący opis: „O Lesie Janowskim wspominać nia Niemców (s. 310—311). Wprawdzie rozkaz gen. Łukoskiego pilnie wzywał dywizję pod
będą żołnierze 7 dywizji jeszcze długo, gdy się spotkają ze sobą nawet po 30 lub 50 latach. Cóż Przemyśl, ale, zdaniem ppłka Popiela, można było uzyskać jego zgodę na zaplanowane i przy­
to sprawiło, że ten —jak go nazwali — »las śmierci" tak głęboko utkwił w ich pamięci? Nie była gotowane już uderzenie, tym bardziej że i tego rozkazu gen. Prugar nie wykonał, zatrzymując
to ani ilość walczących po obu stronach, ani też wielkość obustronnych strat i spustoszeń — się na noc pod Krzywczą, skąd musiał następnej nocy przebijać się siłą. Notabene, jak twierdzi
pod tym względem przeżywano w I wojnie światowej większe rzeczy. Tu chodziło o coś autor, w tym celu, aby żołnierz U KDP wreszcie trzynastego dnia kampanii stoczył bitwę
innego, ale o coś bardzo istotnego, co nadało tej walce jej szczególne oblicze: chodziło o sposób (s. 311—312). Taki jest katalog, trzeba przyznać, niemałych przewinień w dowodzeniu gen. Pru­
walki stosowanej przez Polaków: pełzający, wijący się[?], obfitujący w jakieś wyrafinowane, gara-Ketlinga. Dlaczego więc gen. Sosnkowski miał tak wysokie mniemanie o tej dywizji
zdradzieckie zaskoczenia. Las jako kryjówka i osłona odskoków, las jako zasadzka i jej dowódcy? Dlatego, że objawiała się ona przed nim po jego przylocie do Przemyśla jako je­
i punkt oparcia, las ze swoim cieniem i gęstwiną jako teren działania i górujące stanowisko dyna zwycięska jednostka GO po przebojowej bitwie pod Krzywczą, a jej dowódca meldował
strzeleckie — las jako twierdza i ostoja... jednym słowem las jako sprzymierzeniec w boju — to się u gen. Sosnkowskiego jako bohater tej bitwy.
właśnie nazwie »Janów« nadało owo szczególne znaczenie" (Wir zogen gegen Polen, Miinchen 183
PSZ, t. I, cz. 4, s. 535 i in.
1940, s. 89—90). 184
F. Golików, Ob odnojfałsziwkie niemiecko-faszistskich gienierałow, „Wojenno-Istori-
17
' W kampanii francuskiej ppłk dypl. Kocur dowodził pułkiem w 1 Dywizji Grenadierów czeskij Żurnał" 1959, nr 1.
odtworzonego na obczyźnie wojska polskiego. 185
PSZ, t. I, cz. 4, s. 423; W. Langner, dz. cyt., s. 42—43.
174
W. Popiel, Na marginesie wspomnień gen. Prugara-Ketlinga „Działania IIKDP", WPH 186
Formalnie gen. Sosnkowski był dowódcą Frontu Południowego, a więc podlegały mu
1959, z. 2, s. 316. zarówno armia „Małopolska" do której należała i armia „Kraków", jak również obrona
175
Tamże, s. 318-319. Lwowa, a nawet dopiero organizująca się na Stryju i Dniestrze nowa armia „Karpaty". Fakty­
176
PSZ, t. I, cz. 4, s. 27. cznie jednak dowodził on grupą trzech dywizji „karpackich", a związek ten PSZ proponują
177
T. Wasilewski, Obrona Lwowa w 1939 r., „Bellona" 1950, z. II, s. 9. nazwać zgrupowaniem gen. Sosnkowskiego (PSZ, 1.1, cz. 4, s. 359; T. Wasilewski, dz. cyt., s. 20).
178
Tamże, s. 19. 187
PSZ, t. I, cz. 4, s. 442—451.

342 343
188
Niestety, nie przyniosło to zawarowanego układem zwolnienia oficerów. Załadowani wieku, o ujmującej męskiej twarzy, z prośbą o zadanie dla oddziału lotników, który zorganizo­
do transportu kolejowego, bez pożywienia i wody. stali godzinami na bocznicach lub odbywali wał w dużym stopniu z podchorążych. Wyczułem w nim dobrego, doświadczonego żołnierza
przejazdy aż gdzieś do Winnicy na Podolu, to znów wracali do Stanisławowa, zapewne w ocze­ i przedstawiłem mu swój plan działania. Prosiłem, by z oddziału swego wybrał ludzi silnych fizy­
kiwaniu na decyzję z Moskwy. Wreszcie po tygodniu takich przesunięć transport skierowano cznie i wysportowanych, zdolnych do walki wręcz, ludzi, którzy nie zawiodą w niebezpieczeń­
do Starobielska (relacja kpt. K. Prassa). stwie. Z nich miał major Zbrowski zorganizować oddział szturmowy, który wyłącznie po nocy
"" Attache wojskowy w Moskwie, płk dypl. S. Brzcszczyński. wysłał w nocy z 9 na 10 wrze­ będzie grasował na przedpolu i terroryzował Niemców nie liczbą, a zaskoczeniem i zdecydo­
wanym uderzeniem wręcz. Jako teren działania wskazałem przedpole mjra Decowskiego
śnia depeszę, zawiadamiającą nie tylko o mobilizacji, ale o jakoby pewnym niemal wkroczeniu
i prawego skrzydła ppłka Okulickiego [...] Przez kilka następnych dni otrzymywałem nad ranem
wojsk radzieckich do Polski. Niestety, w otrzymanej 10 września w Bukareszcie depeszy
całe pakiety książeczek wojskowych, pozwalających identyfikować niemieckie jednostki przesu­
nie było. podkreślonej zresztą, wzmianki o pewnym wkroczeniu Armii Czerwonej {PSZ. t. I,
wające się ku puszczy lub na odwrót..."
cz. 4, s. 32—33). 10
1.0 M. Cieplewicz, Obrona Warszawy..., s. 432.
J. Jaklicz, dz. cyt., s. 15: PSZ, t. I, cz. 4, s. 550.
1.1
Tamże. s. 16—17. " R. Podbielski. Placówka—Chrzanów—Żoliborz—Praga. „Rocznik Warszawski" 1966,
1.2 t. V, s. 210.
K. Wędziagolski, „Kultura" 1961, z. 7/8. s. 238. 12
193 Tamże, s. 211.
Formy neutralności Rumunii przedstawiały się następująco: do 16 września Rumuni 13
Tamże, s. 220.
zgadzali się na zbiorowe paszporty, niedostatecznie przez polską stronę wykorzystane. Nato­ 14
miast pomyślnie i bez zakłóceń przetransportowano przez Rumunię zapas polskiego złota i za­ M. Porwit, Obrona Warszawy, s. 210.
15
ładowano je na statek w Constancy. Awizowano też rejs 17 statków z materiałem wojen­ W literaturze ówczesnej obie te dywizje (33 i 41) występowały samodzielnie (W. Wisło-
nym z Francji —jednak nie zdążyły one już dotrzeć. Ciekawe, że w ambasadzie polskiej w Bu­ cki. Ostatnie dnie 39 dywizji piechoty, „Bellona", Londyn 1962, z. 111—IV. s. 201).
16
kareszcie nie było złudzeń co do możliwości przejazdu członków rządu i wojska przez Rumunię, M. Porwit, Komentarze..., cz. III, s. 197. Dzięki stosunkowo licznej artylerii odparto
jednak Beck jakoby uważał, że wszystko będzie w porządku (PSZ. t. I.cz. 4,s. 20—24). Według silny nalot bombowy na Chełm z Królewca, zestrzeliwując 5 samolotów.
17
Becka, król Karol II zgodził się na „gościnę lub prawo przejazdu" co do prezydenta Mościckiego K. Galster. dz. cyt., s. 427, 443.
18
i rządu, o marsz. Smigłym-Rydzu nie było mowy (J. Beck, Ostami raport, Warszawa 1987, F. Bornstaedt, adiutant 32 pal (relacja w posiadaniu autora).
19
s. 198, 201). Mobilizacyjny dowódca 32 pał, ppłk Tabiszewski, zginął 11 września w Krześlinie pod
1,4
History of the Second World War, Grand Strategy. t. I. London 1976; PSZ. t. I. cz. 4, bombami. Wraz z nim zginęło 2 oficerów oraz kilku podoficerów i kanonierów.
20
Relacja Bornstaedta.
s. 56. 21
,9S PSZ. t. I. cz. 3, s. 637.
Tamże, PSZ. t. I, cz. 4. s. 58. 22
196 M. Porwit, Komentarze..., cz. III, s. 397.
Tamże. 23
197
W. Pobóg-Malinowski, dz. cyt., s. 38 (przypis). Organizowanie się obrony Lublina żywo oddaje relacja S. Gajdztcy, ogn. pchor. 4 psp
198 z Cieszyna. „Zacznę od dowódcy. Mjr Dudziński, kawaler orderu Virtuti Militari, były legio­
PSZ. t. I, cz. 4, s. 62.
199 nista i poseł na Sejm. był oficerem rezerwy 1 p.. szwoleżerów. Mieszkał w swoim mająteczku
Jeszcze w sierpniu 1939 r. wyjaśniło się, że Włochy z powodu absolutnego nieprzygoto-
koło Grudziądza (lub Torunia), skąd wyruszył na wojnę ze swoimi dwoma synami. Star­
wania do wojny nie wystąpią zbrojnie, PSZ. t. I, cz. 4, s. 67.
200 szym — studentem 1 roku Politechniki Warszawskiej i młodszym — jeszcze licealistą [...]
PSZ. t. I, cz. 4, s. 68—69.
201 Droga Majora prowadziła z Grudziądza do Warszawy, gdzie po uzyskaniu taboru samochodo­
PSZ, t. I, cz. 4, s. 4, 10 i inne.
wego otrzymał polecenie kierowania się na Lublin. Jeszcze w Warszawie, a później w drodze,
zaczął organizować swój oddział. Jego pierwszymi żołnierzami byli synowie oraz kierowcy
Walki o przedłużenie oporu zbrojnego Polski
czterech samochodów i jednego ciężkiego motocykla c.s.j. Spośród nich pamiętam st. strzelca
1 służby czynnej ze 112 kolumny samochodowej w Łucku oraz sierżanta rez., zawodowego
L. Głowacki, Obrona Warszawy i Modlina na tle kampanii wrześniowej. Warszawa
kierowcę autobusów warszawskich. Zastępcą majora był starszy wiekiem kapitan, również
1985. s. 256. kawaler orderu Virtuti Militari, o niepolskim nazwisku. Było jeszcze chyba dwóch oficerów
2
Wojna obronna Polski.... s. 359.
3
w tym I porucznik rez. [...] Była też dziewczyna w bluzie PW. Liczba żołnierzy
Tamże, s. 342. w oddziale wahała się w granicach 30—40 osób, z czego około 16 wojowało w cekaemach,
4
A. Zawilski, Bateria została, s. 257. ca. 14 w erkaemach.
5
M. Cieplewicz, Obrona Warszawy..., s. 333.
6 Oddział wyposażony był w 1 samochód osobowy marki cheirolet lubbuick, którym jeździł
Tamże, s. 328.
7 Major i oficerowie oraz — 4 samochody ciężarowe, w nienagannym stanie. Był też ciężki
Tamże, s. 391—392.
8
Obrona Warszawy 1939 we wspomnieniach, s. 127. motocykl wojskowy »csj« i nowiuteńki »sokół«. Wszystkie wozy uzyskał Major w Warszawie,
9
M. Cieplewicz, Obrona Warszawy..., s. 431—432. Szerzej na ten temat u M. Porwita. natomiast »sokół« pochodził z rekwizycji, dokonanej w Lublinie. Początkowo w oddziale
Obrona Warszawy, s. 160: „Zameldował się u mnie mjr pil. Zygmunt Zbrowski, oficer w sile był 1 ckm typu maxim, którego nikt nie umiał obsługiwać, natomiast w następnym dniu
tj. 15.09. mjr Dudziński zabrał maxima i przywiózł z magazynów mob. 4 nowe cekaemy (na
trójnogu). 6 lub 7 erkaemów i dużo amunicji, w tym także p-panc. W następnym zaś dniu.

344 345
po powrocie z pierwszej udanej akcji pod Konopnicą przywiózł 1 lub 2 skrzynie granatów gdzie wieczorem w kasynie miejscowego p.p.leg. dowiedzieliśmy się o wkroczeniu do Polski
obronnych. Armii Czerwonej. Zapamiętałem i zapisałem na naszej dalszej drodze takie miejscowości
Od chwili otrzymania uzbrojenia maszyn miejscem postoju stał się Ogród Saski, w którym jak: Zawadówka (19.09), Uchanie (gdzie znalazłem się w sztabie) (21.09), Czartowczyk (21—
sformowałem obsługę, przydzielając do każdego cekaemu jednego podchorążego plus 2—3 lu­ —22.09) z indywidualnymi akcjami zwiadowczymi harcerza i moją na Łaszczów, Tyszowce lub
dzi. Jednym karabinem tzw. pierwszym, dowodziłem osobiście. Wszyscy oficerowie, podchorą­ Wożuczyn. Zapamiętałem też w tych ostatnich dniach ostrzeliwanie wroga przez naszą artylerię
żowie (oprócz mnie) i część żołnierzy miała umundurowanie wojskowe a reszta jak przypadło. najcięższą, następnie napotkane w godzinach rannych 24.09. ułańskie pobojowisko w Suchowo­
Synowie Majora, ja i kilku innych, całkowicie lub częściowo po cywilnemu. li oraz ostatnią bitwę o Krasnobród, zajęty przez nas w dniu 25.09, mimo zmasowanego
Oddział nasz nazwaliśmy „Samodzielną Grupą Wypadową mjr. Dudzińskiego". [...] ognia artyleryjskiego, skierowanego na nasze pozycje wyjściowe..."
Tego samego dnia, a więc 16.09 po południu, oddział otrzymał zadanie rozpoznania po 24
Wiele fragmentów z walk o Lublin opublikował w II połowie czerwca 1973 r. (po uka­
szosie kierunku Kraśnika. Kolumnę naszą poprzedzała szpica z csj-tem i chevroletem, zaniu się Bitew polskiego Września „Ekspress Lubelski" pod tytułem: Kto bronił Lublina'!
w 6—7 osobowym składzie z Majorem na czele, ale bez jego zastępcy, który dowodził 25
Opis wydarzeń z obrony Lublina znajdujemy u pchor. F. Barańskiego, który po wyco­
resztą oddziału. Za wsią (ale czy na pewno Konopnica, wydaje mi się, że to było dalej na połud­ faniu się spod Iłży i przejściu przez Wisłę wszedł wraz z przyprowadzonymi przez siebie żołnie­
nie), jakiś kilometr za rozwidleniem dróg szpica, osiągnąwszy szczyt niewielkiego wzniesienia na rzami do III plutonu 3 komp. strzeleckiej por. Przechy w „Batalionie Obrońców Lublina"
szosie, natknęła się na zwiadowczy pluton kolarzy jakiegoś pułku kawalerii z Prus Wschodnich mjra Horwatta. W skład tego batalionu weszła też warszawska kompania PW pod dowództwem
i natychmiast weszła w bój siłą ognia. [...] Jeden karabin wysłałem do przodu po prawej stronie ppor. sł. stałej N.N. i ochotnicza kompania ON. W gorącym dniu walk o Lublin, 17 września,
szosy, z zadaniem natychmiastowego wsparcia szpicy, drugi pchnąłem łukiem w prawo do III pi. pchor. Barańskiego jako pierwszy zajmuje stanowiska w okolicy Saskiego Ogrodu i o-
dużego zabudowania celem odcięcia Niemcom drogi odwrotu, trzeci karabin zostawiłem w od­ twiera ogień maszynowy do nacierającego z kierunku Warszawy wroga. Z pomocą przychodzą
wodzie, a ja sam ze swoim ckm-em pobiegłem wprzód lewą stroną szosy, otrzymując rzadki żołnierze ochotniczego oddziału mjra Dudzińskiego, odpierając ataki pancerne nieprzyjaciela,
ogień z lewej strony, z dość odległego lasu. [...] Miałem przed sobą Niemców, jak na patelni. dążącego w stronę Alei Racławickich i Krakowskiego Przedmieścia. „Mjr Dudziński — pisze
Leżeli przyduszeni na szosie, nie dalej jak 70—80 metrów. Wystrzelałem całą taśmę pocisków pchor. Barański — osobiście ogniem bezpośrednim z działka ppanc, unieszkodliwił w mojej
p-panc. i niestety nic więcej, ponieważ okazało się, że mój amunicyjny zabrał do akcji niezbędnik obecności dwa czołgi niemieckie". W tej właśnie chwili zabłąkana kula ugodziła majora
z narzędziami zamiast zapasowej skrzynki amunicji. Karabin zpn.wej strony nie zdążył na czas w prawą pachwinę. Przeniesiono go do budynku Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, gdzie
i z chwilą, kiedy przestałem strzelać, nastąpiła zupełna cisza. Major po wyrzuceniu swego jedyne­ zmarł (relacja F. Barańskiego).
go granatu, okrzykiem »hura« poderwał szpicę do ataku wręcz. Poderwałem się i ja z moimi 26
W „Batalionie Obrońców Lublina" po śmierci mjra Horwatta dowództwo objął kpt.
żołnierzami, choć byliśmy uzbrojeni tylko w pięści. Dopadliśmy zabitych i rannych Niemców, Lis-Błoński. Kompanie batalionu utrzymały się do wieczora na stanowiskach, po czym wycofa­
bo pozostali przy życiu zaczęli uciekać natychmiast po okrzyku hura. Nie rozbiliśmy, a dosłow­ ły w kierunku Bronowie. Po opuszczeniu Lublina oba bataliony lubelskie skierowały się
nie roznieśliśmy Niemców. Zginął ich dowódca, przy którym znaleziono mapnik i dokumenty. do Łęcznej, gdzie włączono je do 10 Łódzkiej DPjako uzupełnienie 28 pp ppłka W. Kurka.
Żołnierze wrócili w zdobycznych hełmach i pasach, ze zdobycznymi granatami (Niemcy nie 27
O skuteczności działania tej artylerii świadczy relacja kpt. S. Koguta z 2 XII 1984 r.
użyli ani jednego, tak silny był nasz ogień) i krótką bronią parabellum a nawet kilku rowera­ „W dniu 18—22 września 1939 r. na północ od Chełma odbywała się olbrzymia koncentracja
mi. Do niewoli zabraliśmy kilkunastu przeważnie rannych żołnierzy. Z zeznań Niemców wojsk polskich. W dniach 18 lub 19, a może to był i 20 (dziś data ta zatarła się), niedaleko
okazało się, że obok d-cy plutonu do oddziału przydzielony był major, który jednak uciekł z ży­ od szosy północnej od Chełma, na dwóch pagórkach za laskiem sosnowym, zajęły swe stanowi­
ciem. ska trzy działka przeciwlotnicze. Zapadał wieczór, słońce prawie zaszło i było jeszcze widać
Na drugi dzień, tj. 17.09, Niemcy natarli na Lublin i oddział nasz wziął udział w jego obro­ na odległość 500—800 m, ale już robiło się szaro [...] Nagle zza lasku (wyglądał na zagajnik
nie. Ja osłaniałem dwoma karabinami, okopane na Krakowskim Przedmieściu, do strzelania sosnowy) na wysokości nie większej niż 200—300 m od północy wyleciały trzy samoloty nie­
na wprost 2 działa polowe. Niestety nadeszła z przedpola tragiczna wiadomość. Niedaleko mieckie na wprost tych działek przeciwlotniczych. Patrzyłem i przez moment przyszło mi na
rozwidlenia dróg do Warszawy i Kraśnika mjr Dudziński został dosłownie rozniesiony ogniem myśl, a gdzie u diabła są ci artylerzyści, aż tu nagle odezwały się trzy lufy działek [...] i onie­
z broni maszynowej przez zaczajoną w jakimś sadzie niemiecką drużynę. miałem, gdyż rezultat był piorunujący. Jeden samolot zapalił się i leciał w dół, drugi zadymił
Śmierć mjra Dudzińskiego stanowiła właściwie koniec tak chlubnie rozpoczętej i poleciał na wprost, nie wzbił się już w górę, zaś trzecim rzuciło, odleciał... Musieli to być żołnie­
działalności bojowej oddziału, a dowodem tego może być to, że zupełnie nie pamiętam rze doskonale wyszkoleni, gdyż potrafili w ciągu 3—4 sekund zniszczyć 3 samoloty wroga,
sylwetki ani nazwiska jego następcy. Działaniom naszym towarzyszył już inny klimat. Staliśmy mając tak małe pole widzenia.
się po prostu cząstką pobitej armii, która co prawda tu i ówdzie staczała jeszcze zwycięskie po­ 28
Pułk ten składał się z II batalionu 93 pp oraz I i III batalionu 94 pp. Z pozostałych
tyczki, ale częściej cofaliśmy się i kluczyli, niż szli naprzód.
batalionów został utworzony inny pułk 94 (bis), który pod dowództwem ppłka B. Gancarza
Z walk o Lublin zapamiętałem jeszcze udział części naszego oddziału w natarciu na szpital wszedł w skład grupy „Sandomierz".
Bobolanum, do którego nieoczekiwanie wdarli się Niemcy. Pamiętam też popołudniowe 29
L. Głowacki, Kampania wrześniowa na Lubehzczyźnie, cz. II, Lublin 1966, s. 97.
natarcie naszych wojsk na zachód od dworca PKP, które przekroczyło, przy osłonie ogniowej 30
PSZ, t. I, cz. 3, s. 540—541.
cekaem, tory linii kolejowej, atakując zbocze wzniesienia, na którym stało kilka brogów słomy. " L. Głowacki, Kampania wrześniowa..., s. 124; zamiast mjra Cz. Pieniążka-Odrowąża
Zostało ono zatrzymane przez Niemców silnym ogniem z trzech stron i zawróciło ze znacznymi powinno być: ppłk Jan Cudek.
stratami. 32
Tamże, s. 125.
W późnych godzinach popołudniowych oddział nasz skierowano do Chełma (17—18.09), 33
W. Wisłocki, Zapomniana bitwa, „Bellona", Londyn 1952, z. III, s. 29.
34
A. Zakrzewski, Wspomnienia. Wrzesień 1939, Warszawa 1958, s. 194.
346 347
" General Olbrycht dołączył do swej dywizji 9 pp Leg. (bez baonu, lecz z III baonem *'" W. Chocianowie?. Dzieje l Pal leg. .lózefa Piłsudskiego, s. 504—505.
8 pp Leg.) i lizy dyony artylerii, w tym 3 dac, przeznaczone do 3 DP Leg., a zapóźnione " Relacja dowódcy Grupy Operacyjnej, gen. Wincentego Kowalskiego, o udziale od­
w drodze do macierzystej dywizji pod Iłżą. Ponadto w skład dywizji weszły 51 pal i 81 dal. Szef działów w działaniach wojennych w: Wojna obronna Polski 1939. Wybór źiódel, s. 1046.
sztabu 39 DP. ppłk dypl. W. Wisłocki, tłumaczy decentralizację artylerii niechęcią gen. Olbrych- 30
Przebieg tej walki opisuje kpt. Józef Łubnicki w opracowaniu Wspomnienia dowódcy
ta do dowódcy AD. płka J. A. Filipowicza, któremu nie pozwolił zorganizować zgrupowań I kompanii 1/8pp Leg. z wojny obronnej 1939r., cz. II, masz. powici. ,,Zaledwie kompania zna­
pułkowych, co dałoby możność racjonalnego kierowania niemal podwójnym wyposażeniem lazła się za szosą, około 50 metrów nad nią ukazały się jakby białe przecinające się rakiety. To
dywizji w artylerię. Generał odsuwał go od siebie i od sztabu, uniemożliwiając mu w ogóle był znak i sygnał dla niemieckiej artylerii, która natychmiast rozpoczęła działać, otwierając
dowodzenie artylerią. Ppłk Wisłocki podkreślał, że złe użycie artylerii było główną przyczyną piekielny ogień..." Zabawne, że przed tym „piekłem", jak nazywa kapitan ów ogień, przyjechał
małej skuteczności działań dywizji (W. Wisłocki. Zapomniana bitwa, s. 25—26; tenże. Dwie płatnik pułku chor. L. Ossowski z zamiarem wypłacenia ..dodatku wojennego". ..Niestety od
dywizje. ..Bellona". Londyn 1959, z. III. s. 341—342, 343 i in.). tego momentu, pisze kpt. Łubnicki, zaczęło się wszystko tak szybko zmieniać jak w kalejdosko­
36
W. Roman, Oficer do zleceń. Warszawa 1989. s. 131 — 134. pie [...] Natarcie początkowo szło naprzód, gdyż chodziło o wyrwanie się z pola śmierci
37
M. Porwit, Komentarze..., cz. III, s. 220—221; W. Wisłocki, Zapomniana bitwa. i ognia, ale wkrótce do artylerii przyłączył się ogień niemieckich cekaemów, dusząc wszelki
s. 28—29. ruch do przodu [...] Nasze dwa eekaemy znalazły się w rowie przy drodze polnej do Sumina
38
W. Wisłocki, Zapomniana bitwa, s. 29—30. i Dominikanówki, w rejonie kapliczki zajęły stanowiska i otworzyły ogień. Dywizjon artylerii
" Tamże. Gen. Dąb-Biernacki zapytał pika Ducha, jak ocenia siły nieprzyjaciela, a gdy majora M. Kułakowskiego przyszedł nam z pomocą, dusząc gniazda niemieckiej broni maszy­
płk Duch ocenił Niemców na 3—4 bataliony piechoty i około 2 dywizjonów artylerii, generał nowej. Wydałem rozkaz "bagnet na broń« i ..skokami, pojedynczo naprzód". Podrywam się
powiedział: ..Macie przecież całą dywizję z brygadą Bratry i bawicie się z kilkoma baonami!" i krzyczę ile sił »hurra!«. Pole walki rozbrzmiewa trajkotem karabinów maszynowych
40
W. Roman. dz. cyt., s. 134. i hukiem armat. Podrywa się pluton II, dowodzony przez por. Dyla (po rannym por. Czerwień-
41
W. Wisłocki. Zapomniana bitwa, s. 31. cu), zrywa się kto żyje: 1 kompania, batalion majora Grabińskiego, całe lewe skrzydło pędzi do
42 przodu z okrzykiem »hurra!«. Teraz już nikt nie zważa na ogień, na nic — na całe piekło, na
Tamże. s. 32.
43 śmierć, która zbiera gęste żniwo. Niemcy strzelają początkowo jak opętani, ale chwieją się, nie
Na temat tych walk wypowiada się ich uczestnik, kpt. piech. H. J. Szczęśniewski
wytrzymują nerwowo, wyłażą z okopów i co sił w nogach — pędzą do tyłu, w kierunku lasu.
w liście z 28 lutego 1970 r. zMiluzy. Stwierdza w nim, że w dniach 19—24 września 1939 r, w wal­
Nagle, szybko — jak przystało na jazdę — nasza kawaleria wyskakuje zza horyzontu, szarżuje
kach pod Barchaczowem był świadkiem bohaterskiej walki czterech działonów artylerii lekkiej
przez nasze tyraliery, dogania uciekających Niemców. Piechota podąża za kawalerią, wykań­
pod dowództwem por. T. Mazurkiewicza na jego odcinku obronnym przeciw natarciu Niemców
czając niedobitków. Po szarży pozostała pewna ilość koni bez jeźdźców. Niektóre potopiły
od strony Łabuń. Wyraża on cześć i podziw dla artylerzystów tej baterii, których większość
się w bagnach i rowach torfiastych [...] Był to zarazem żałosny epilog naszych działań w dniu
poległa w tej walce do ostatka, a z ocalałych mało kto wyszedł nie zraniony (K. Galster.dz.cyt.,
23 września pod Tarnawatką, mimo że odnieśliśmy miejscowy sukces..."
s. 445).
51
44
Kontrataki strony polskiej podaję według informacji ustnych, uzyskanych od W. Chocianowicz, dz. cyt., s. 509. Znamienne, że artyleria w kampanii wrześniowej
gen. Ducha w 1969 r. w Londynie. Przebieg jednego z takich przeciwuderzeń opisuje ppor. rez. 1939 r. nie tylko lekka, lecz także ciężka i najcięższa, związana ciężarem swych dział i uzależ­
S. Dzierżbicki, oficer II dyonu 3 pal mjra Naruszewicza. Jego relacja dotycząca boju pod niona od dróg i mostów, wykazała większą spoistość niż bronie, w których żołnierze mogli się
Cześnikami w wielu miejscach nie zgadza się z podanym opisem, lecz wersja kontrataku warta rozpraszać na mniejsze zespoły czy drobne grupy, by szukać indywidualnie ratunku. Artyleria,
jest zacytowania: ..Po wykonaniu rozkazu — pisze ppor. Dzierżbicki w relacji z 5 III 1973 r. — jeśli nie ustała na bezdrożach z powodu wyczerpania koni. jeśli nic uległa zagładzie z zaskocze­
szedłem w kierunku gajówki, by złożyć raport majorowi Naruszewiczowi. Dochodząc do rejonu nia lotnictwa, do końca zachowała zwartość i gotowość działania.
52
gajówki, zauważyłem grupę oficerów, w tym jakiegoś pułkownika piechoty, może to był płk Relacja dowódcy Grupy Operacyjnej, gen. Wincentego Kowalskiego, w: Wojna
Duch. Gdy już dochodziłem do grupy, usłyszałem rozkaz pułkownika: »Panowie oficerowie! Za obronna Polski..., s. 1047—1048.
53
karabiny i do przeciwnatarcia!" [...] Okazało się, że Niemcy wdarli się do lasu. stanowiącego M. Porwit. Komentarze.... cz. III. s. 243.
54
pobojowisko naszej baterii, o jakie sto metrów od nas. Z trupa naszego żołnierza wziąłem ka­ Opis szarży według relacji J. Błasińskiego (w posiadaniu autora).
,f
rabin i wraz z innymi wyleciałem na pole orne z wielkim krzykiem »hurra«. Gdyśmy dobiegli do Był to 22 bamberski pułk kawalerii.
56
lasu, zobaczyłem niemiecki erkaem z założoną taśmą. Zatem mogli nas wysiec do nogi, mieli nas Tendencja odchodzenia oddziałów kawalerii w ślad za grupą gen. Andersa spotkała
jak na dłoni — i to bardzo blisko [...] Zauważyłem leżącego oficera niemieckiego. Podeszliśmy się z dezaprobatą piechoty. Przykład dała Mazowiecka BK. która stanowiła osłonę od północy
do niego. Leutenant niemiecki miał przestrzeloną pierś. Jak się okazało, w tyle było dwu całego zgrupowania jednostek Frontu Północnego. Zamiar taki wyjawił wobec ppłka Wisło­
naszych pieehociarzy, którzy ustrzelili owego oficerka, co zdaje się było powodem, że Niemcy ckiego ppłk Wania, dowódca konno-pieszego oddziału kawalerii. Pewien porucznik z Mazo­
uciekli przed nami..." wieckiej BK podjechał w nocy z 23 na 24 września do gen. Olbrychta i, podając mu zwinięty
45
Opis bitwy według W. Wisłockiego. Zapomniana bitwa.... s. 38—39. rulon, prosił, aby go przyjął i zabezpieczył, gdyż rulon zawiera sztandar pułku. Generał od­
46
Według ustnych informacji gen. Ducha. mówił, oświadczając, że za swój sztandar odpowiedzialny jest pułk. a poza tym sam nie jest
47
Łaszczów zdobył ppłk Warchoł, poderwawszy dowodzony przez siebie 43 pp do walki w lepszym położeniu (W. Wisłocki, Ostatnie dnie 39 dywizji piechoty, ..Bellona" 1962. Londyn,
na bagnety. (W. Szalewicz, Organizacja i walki odtworzonej 13 dywizji (brygady) piechoty z. III i IV. s. 211.
57
kresowej pod Chełmem. Hrubieszowem, Tomaszowem Lubelskim i Tereszpolem (maszynopis Opis tej bitwy (Potoczek i grzbiet 317, Jacnia i Adamów) podaje ppłk W. Wisłocki
powielony). tOstatnie dnie.... s. 208—209). Tam też przytacza przykład pomocy ludności w ocenii ne i roz-

348 349
68
mieszczeniu sił niemieckich. Wobec zaniku działań własnego lotnictwa, braku map oraz L. Schweizer, Wojna bez legendy, Kirkcaldy 1943; A. Zakrzewski, dz. cyt., s. 214—215,
wykruszenia oddziałów rozpoznawczych — była to pomoc wprost nieoceniona. 264.
69
58
M. Porwit, Komentarze..., cz. III, s. 245. Według relacji ppłka Jana Olimpiusza Kamiń- Pluton czołgów kpt. Jakubowicza, którego załogę tworzyli słuchacze Szkoły Podcho­
skiego odprawa w Dominikanówce odbyła się już o godz. 16 dnia 23 września. rążych Broni Pancernej, po rozwiązaniu grupy płka Hanki-Kuleszy ruszył na pomoc Warsza­
59
W. Wisłocki, Ostatnie dnie..., s. 213, 219, 220. wie, staczając w dalekim rajdzie bojowym szereg zwycięskich potyczek z Niemcami. Gdy w re­
60
Wincenty Kurek, pułkownik i dowódca brygady, zginął 17 V 1944 r. pod Monte jonie Garwolina otrzymał on wiadomość o kapitulacji stolicy, prowadził jeszcze przez kilka dni
Cassino. akcję dywersyjną na niemieckie transporty, po czym czołgi zniszczył, broń zakopał, z wozów
61
Dowódcą drugiego batalionu „Obrońców Lublina" był kpt. rez. Lis-Błoński (relacja zaś kolumny transportowej po przemalowaniu utworzył Towarzystwo do Przewozu Węgla.
F. Barańskiego). W. Kurek zaopatruje jego nazwisko literą N. (W. Kurek, Końcowe walki (A. Korczak-Dąbkowski, relacja w posiadaniu autora).
70
28 Pułku Strzelców Kaniowskich w kampanii wrześniowej, „Bellona" 1942, Londyn, z. 19, L. Głowacki, Kampania wrześniowa..., s. 128.
s. 98). " W pułku tym znalazł się również trzon batalionu „Obrońców Lublina" z kpt. Lisem-
62
W składzie 28 pp uderzył na Suchowolę także batalion „Obrońców Lublina" i po -Błońskim oraz podchorążymi: Barańskim i Bierskim. Wzięli oni udział w krwawym, choć
krótkiej, lecz zażartej walce opanował miejscowość, rozbijając broniących się we wsi Niemców. zwycięskim natarciu na Dzwolę, w czasie którego kpt. Lis-Błoński odniósł ciężkie rany w obie
Na pobojowisku naliczono 27 trupów niemieckich, zdobyto znaczną liczbę map sztabowych nogi. Już przedtem, w Budach Dzierążyńskich, zginął por. Przecha. Tak więc batalion walczył
oraz niezliczone masy różnego sprzętu wojskowego. Większość drzew w Suchowoli, zwłaszcza do ostatka, do kresu możliwości (relacja F. Barańskiego).
72
wokoło kośctoła parafialnego, stała poszarpana pociskami artyleryjskimi (relacja F. Barańskie­ L. Głowacki, Kampania wrześniowa..., s. 131—132).
73
go). Batalionom lubelskim poświęcił kilka gorących słów płk Kurek: „Chciałem w ten sposób Wojna Obronna Polski..., s. 389.
74
oddać należny hołd tym ideowym żołnierzom ochotnikom, którzy zaciągnąwszy się do szeregów M. Drozdowski, dz. cyt., s. 191.
75
z własnej woli, nie poprzestali wyłącznie na obronie swego rodzinnego grodu Lublina, ale po Wojna Obronna Polski, s. 464.
76
jego upadku dołączyli do regularnych oddziałów wojskowych, by w ich składzie dzielić z nimi Tamże, s. 479.
77
dalszy żołnierski los aż do końca kampanii" (W. Kurek, Końcowe walki..., s. 99). Tamże, s. 469—470.
78
63
W. Wisłocki, Ostatnie dnie..., s. 216, 219—220. Tamże, s. 602; M. Porwit, Komentarze..., t. III, s. 357.
79
64
Według relacji plut. pchor. L. Srednickiego z 27 II 1989 r., ppłk A. Strach nie zginął, L. Głowacki, Obrona Warszawy i Modlina..., s. 253.
80
lecz odszedł z grupą żołnierzy na wschód, a napotkawszy oddział radziecki, złożył na jego Wojna Obronna Polski, s. 521; M. Porwit, Komentarze..., t. III, s. 362.
81
ręce broń. 29 września oficerowie i podchorążowie zostali odwiezieni samochodami do J. Rómmel, Za honor i Ojczyznę, s. 351.
82
Lwowa, następnie do Wołoczysk, skąd transportem kolejowym dotarli po dwu tygodniach W. Tyczyński, Meldunek dowódcy 56 pułku piechoty z wypadu na fort Szczęśliwicki,
do Starobielska. Srednicki został 24 X 1939 r. zwolniony, ppłk A. Strach pozostał w obozie (re­ w: Wybór dokumentów, s. 490—491.
lacja w posiadaniu autora). 85
Wojna Obronna Polski, s. 485-486; L. Głowacki, Obrona Warszawy i Modlina..., s. 268.
84
65
Relacja dowódcy 39 rezerwowej dywizji piechoty gen. Olbrychta o działaniach Wojna Obronna Polski..., s. 523.
85
dywizji w: Wojna Obronna Polski 1939, s. 1140; W. Wisłocki. Ostatnie dnie..., s. 219. Tabory M. Porwit, Obrona Warszawy, s. 231—232.
86
w wojnie 1939 r. były równie wielką, a może większą plagą niż masy uciekinierów, gdyż ci Dowodami na słuszność określenia: cywilna obrona Warszawy, są liczby. Podczas gdy
wreszcie znajdowali jakieś ujście i odłączali się od wojska, podczas gdy tabory towarzyszyły w toku walk obronnych poległo w mieście 2000 żołnierzy, a rany odniosło 15 000, to odpowied­
wojsku wszędzie i stale. Złożone z różnych typów wozów chłopskich, przynależne do różnych, nie dane w stosunku do ludności cywilnej wynoszą: 10 000 zabitych i 50 000 rannych. (J. Śląski,
niejednokrotnie dawno rozbitych jednostek, tłoczyły się na całej szerokości szlaków, tamując Polska walcząca, t. I: Bitwa, Warszawa 1985, s. 149).
ruch oddziałów bojowych zarówno w odwrocie, jak i w zwrotach zaczepnych. Torowanie 87
Wojna Obronna Polski..., s. 500—501; Obrona Warszawy 1939 we wspomnieniach, s. 125.
88
drogi przez mrowie wozów opóźniało o wiele godzin marsz wojsk, wyczerpywało siły fizyczne Wojna Obronna Polski..., s. 505.
oddziałów i ich dowódców, wpływało bardzo ujemnie na stan moralny żołnierza. (W. Wisłocki, 89
Relacja kpt. Czesława Berezowskiego (w posiadaniu autora).
Zapomniana bitwa, s. 33 i nast; tenże. Ostatnie dnie..., s. 219 i nast.) 90
L. Głowacki, Obrona Warszawy i Modlina..., s. 471.
91
66
Przykład postawy patriotycznej mjra Światłowskiego ukazuje list z 1977 r. por. Tamże, s. 472.
92
S. Koguta (w posiadaniu autora). Spotkał on Światłowskiego w szpitalu we Lwowie i posta­ Obrona Warszawy..., s. 530.
93
nowił wraz z kolegami ułatwić mu ucieczkę, co nie przedstawiało w tym czasie żadnych trud­ L. Głowacki. Obrona Warszawy i Modlina..., s. 281.
94
ności. „Wówczas wyperswadował nam to — pisze S. Kogut — prosząc, byśmy nawet przy Relacja M. Osuchowskiego (w posiadaniu autora).
95
pomocy siły tego nie czynili [...] Oświadczył nam, że tego nie może zrobić, gdyż figuruje w szpita­ Tamże.
lu jako jeden z niewielu oficerów, pozostali zaś w stopniach szeregowych lub jako cywile. " L. Czyżewski, Od Gór Borowskich..., s. 214.
97
Zniknięcie jego — przekonywał — spowodowałoby zaostrzenie rygorów w szpitalu i wielu Dywizja pancerna SS Kempfa prowadziła akcję terrorystyczną na szlaku swego
z tych oficerów, którzy mogliby wyjść spokojnie nikomu nie znani, mogliby nie Opuścić pochodu. 10 września np. zmasakrowała w Ostrowi Mazowieckiej Żydów, spędzonych do
szpitala". kościoła (PSZ, t. I, cz. 3, s. 50).
98
67
W. Wisłocki, Ostatnie dnie..., s. 200. W związku z masakrą, której dopuściły się pod Zakroczymiem oddziały SS, oskarży-
cielskie zarzuty pod adresem polskiego dowództwa wysuwa ppor. rez. Jan Zając, dowódca

350 351
4 kompanii 4 pp Leg. Złożył on w lej sprawie dwie relacje, poprzedzone reportażami w ..Kurie­
ideowemu, zdolnemu oficerowi, lecz którego wiek i powaga nazwiska nie odpowiadały jego
rze Polskim" z 24 IV 1964 r. i w „Trybunie Ludu" z 25 IV 1964 i. Wskazywał on na zaniedbania doniosłości" (Jaklicz, Relacja z poszczególnych fragmentów..., s. 8—9).
w przekazaniu oddziałom rozkazu o kapitulacji i niewywieszaiiiu białych Hag. W pierwiztj 103
J. Rómmel. Za honor i Ojczyznę..., s. 359.
relacji ppor. Zając opisuje otwarcie ognia do nacierającej dywizji Kempfa przez kompanie 4pp 104
O. Terlecki. Pułkownik Beck, s. 252—254.
Leg. (jednej z nich był dowódcą w forcie Gałach)). a także uderzenie czołgów od tyłu. 105
J. Rómmel, Za honor i Ojczyznę..., s. 361.
od strony twierdzy. ..rolowanie okopów" oraz rozstrzeliwanie wziętych do niewoli żołnierzy 106
PSZ, t. I, cz. 5. s. 199.
polskich, w tym 7 oficerów. W relacji tej podkreśla szybkość wydarzeń — od świtu do wczesnych 107
A. Rzepniewski dz. cyt., s. 251.
godzin porannych 28 IX. W drugiej relacji J. Zając wskazuje winnych tego krwawego incydentu, 108
Tamże. s. 252, 311.
który pociągnął za sobą śmierć około 700 żołnierzy, niezależnie od poległych około 1200 żołnie­ 109
Tamże, s. 265.
rzy w toku walk (łączne straty w Modlinie wynosiły 1907 zabitych i 4000 rannych L. Gło­ 110
Tamże.
wacki. Obrona Warszawy i Modlina..., s. 281). Według ppor. Zająca winę tu ponosi ppłk L. Czy­ 111
Tamże. s. 317.
żewski, dowódca 2 pp Leg., któremu podporządkowano kompanie 4 pp Leg. Domagał się on 112
PSZ, t. I. cz. 5, s. 193
rozkazu o kapitulacji na piśmie, lecz wysłany motocyklem do twierdzy por. Sadowski już nie
"3 A. Rzepniewski, dz. cyt., s. 252.
zastał gen. Thommee; odjechał ze sztabem samochodami. W rezultacie oddziały zgrupowa­ 1,4
W. Steyer, Samotny półwysep, Poznań 1957, s. 47.
nia ppłka Czyżewskiego nie otrzymały rozkazu o kapitulacji. Drugiego dowodu „winy" do­ 115
starczył jakoby telefon, odebrany w opuszczonej siedzibie sztabu ppłka Czyżewskiego Incydent w szczegółach przedstawiał się następująco: gdy samoloty niemieckie odle­
(który odszedł do schronu) przez Helenę Caban, mieszkankę Gałach, która wysłuchała ciały, odpędzone ogniem pobliskiego plutonu art. plot. 40 mm, jego dowódca z kilku maryna­
ostrej reprymendy z wyższego sztabu obrony Modlina za niewywieszenie flag. Możliwe, że rzami udał się do wsi z żądaniem zdjęcia białych płacht. Lecz zamiast tego kilkunastoosobowa
opisane okoliczności zaważyły na losach żołnierzy 2 i 4 pp Leg. w ostatnich chwilach obrony grupa ludzi rozbroiła oficera, a jej prowodyr zbiegł łódką do wojsk niemieckich. Winnych
Modlina, ale wydaje się, że zważywszy na tendencje terrorystyczne tej jednostki SS, znalazłyby zajścia stawiono przed sądem wojennym, incydent ten jednak wskazywał na upadek ducha
się zawsze jakieś powody, aby usprawiedliwić jej rozbój. Nie trzeba chyba podkreślać, że u ludności Helu, a jak się niebawem okazało — i wśród części oddziałów wojska. (A. Rzepniew­
pomiędzy wejściem w życie zawieszenia broni a przejęciem kapitulującego obiektu musi być ski, dz. cyt., s. 336—337).
116
jakiś odstęp czasu dla przyjęcia nowego ugrupowania, a choćby ochłonięcia z szoku walki; Tamże, s. 243—244.
117
w każdym razie musi to być co najmniej kilka godzin. Tymczasem z opisywanych wydarzeń W. Steyer, Samotny półwysep, s. 136.
118
wynika, że miało to być natychmiast. Być może, że dywizja Kempfa, wiedząc o rozmowach ka- A. Rzepniewski. dz. cyt., s. 355.
119
pitulacyjnych, przyśpieszyła szturm, aby nie być związaną warunkami kapitulacji. Wskazywać Tamże, s. 336—337.
120
na to mogą różnice w czasie. Warunki kapitulacji podają godz. 7.30, ppor. Zając upiera się Tamże, s. 358.
121
stale przy godzinie 6. Znaczy to po prostu, że dywizja Kempfa ruszyła do natarcia półtorej PSZ, t. I, cz. 5, s. 197.
122
godziny przed ustalonym terminem zawieszenia broni. Wojska niemieckie wkroczyły do stolicy A. Rzepniewski, dz. cyt., s. 351.
123
dopiero 1 października, tj. po dwu dniach od chwili podpisania aktu kapitulacyjnego. Jeżeli Tamże.
124
w Modlinie zdecydowały się na wkroczenie jeszcze przed godziną przerwania ognia, to uczyniły Tamże, s. 360.
tak. aby dokonać masakry. I to jest jedyne wyjaśnienie krwawej hekatomby 700 niewinnych 125
A. Epler. Ostatni żołnierz polski kampanii roku 1939, Londyn 1943, s. 12.
126
ofiar bestialskiej samowoli oddziałów SS. Tamże. s. 13.
127
99
Tamże, s. 18. Por. też PSZ, t. I, cz. 4, s. 215, 221—222.
Szczegóły wałki zgrupowania 2 DP Leg. podaje ppłk L. Czyżewski, Od Gór Borow­ 128
Tamże, s. 21.
skich..., s. 211—212. W jego ujęciu nie ma mowy o tym, by zaniedbano wywieszenia białych 129
Tamże, s. 26.
tlag. Natarcie dywizji Kempfa ruszyło mimo ich wywieszenia i dopiero jego postępy wy­ 130
Grupa ta składała się z brygady KOP „Polesie" płka dypl. T. Różyckiego-Koło-
wołały ogień z polskiej strony.
,0 dziejczyka, pułku KOP „Snów" ppłka Jacka Jury i pułku KOP „Sarny" ppłka Nikodema
° Tamże. s. 213—216.
101
Sulika, z dywizjonem artylerii pod dowództwem mjra w st. spocz. Stefana Czernika i batalionem
J. Rómmel, Za honor i Ojczyznę..., s. 369. saperów mjra Mariana Czyżewskiego. Dołączyły do niej również oddziały pułku KOP
102
O sprawie tej dowiadujemy się z pierwszego źródła; „Po południu [16 września] — pisze „Baranowicze" oraz wyładowane z transportów kolejowych w Sarnach oddziały Frontu
płk dypl. Jaklicz — przybył do Sztabu Marszałek i wydał w mojej obecności instrukcję mjr. Ga- Północnego. Razem w grupie gen. Riickemana-Orlika zebrało się 15 baonów piechoty, 7 szwa­
linatowi [...] Instrukcja dla Galinata była ogólna i niezupełnie dla mnie jasna [...] Treść instruk­ dronów kawalerii i 14 dział (PSZ. t. I, cz. 4, s. 468).
cji była mniej więcej następująca; «Za kilka, dni spłyną wojska na przedmoście. Wnętrze 131
A. Epler. Ostatni żołnierz polski..., s. 46.
kraju opustoszeje wewnętrznie. Wróci pan do wnętrza kraju, przystąpi do organizowania 132
A. Epler, Rozkaz szczególny nr 4 Zgrupowania „Kobryń" do żołnierzy w: Wojna
P.O.W. w moim imieniu i stanie na jej czele. Organizację oprzeć przede wszystkim na młodzieży. Obronna Polski..., s. 937—938.
Zależnie od możliwości i sprzyjających okoliczności działać na tyłach niem.» (PSZ. t: I, cz. 4, 133
Tamże, s. 938. Na Polesiu, podobnie jak na Pokuciu, zaznaczyły się silne wystąpienia
s. 500.) Po tej «odprawie» — pisze dalej Jaklicz — rozmawiałem na jej temat, jeśli się nie mylę, dywersyjne nacjonalistów ukraińskich.
z gen. Malinowskim. Co mnie szczególnie uderzyło, to powierzenie tak poważnego zadania 134
L. Głowacki, Kampania wrześniowa na Lubelszczyźnie, s. 145.
135
Oryginał rozkazu w posiadaniu autora.

352 2.T — Bilwy polskiego Wi/ośnia. l. II 353


"" Podlaska Brygada Kawalerii składała się w tym c/asie z 5 pułku ułanów ppłka Jerzego Strzał z działa plot. sprzed koszar 81 pp zapalił czwarty czołg w kolumnie, pozostałe zniszczyli
Andersa. 9 pułku strzelców konnych pika Tadeusza Falewicza. dywizjonu kawalerii K O P żołnierze i młodzież butelkami zapalającymi. Oddziałki o b r o ń c ó w — wśród nich 30 policjantów
..Niewirków" mira Wacława Kryńskiego i dwu baterii artylerii kapitanów 1 : Zahorskiego z Poznania — zajęły upatrzone posterunki. Najsilniejszy oddział pod d o w ó d z t w e m por. Szum­
i Zadoreckiego. skiego wychodzi na szosę skidelską. skąd nadciągają główne siły. Zażarta walka o miasto trwa
137
Dywizja kawalerii . . Z a z a " (w rozkazach gen. F. Kleeberga t r a k t o w a n a j a k o Suwalska dwa dni. d o p i e r o piechota pod osłoną czołgów spycha o b r o ń c ó w . W odwet za o p ó r . zniszczenie
BK) występowała w tym czasie w składzie dwóch brygad niesamodzielnych: ..Plis" (płka K. Pli- 8 czołgów i 4 d o w ó d c ó w , został pod Sopoćkiniami 22 IX rozstrzelany przez pancerny patrol
sowskiego) i . . E d w a r d " (płka E. Milewskiego). Do brygady ..Plis" wchodziły: 2 Pułk Ułanów radziecki gen. Olszyna-Wilczyński wraz z a d i u t a n t e m , rtm. Strzemeckim. Największe pobojo­
Grochowskich pod dowództwem mjra A. Platonoffa. 10 pułk ułanów ppłka K. Buslera. dywi­ wisko, kryjące w trzech zbiorowych mogiłach 133 obrońców z kpt. Piotrem K o r z o n e m , znajduje
zjon kawalerii 5 pułku ułanów pod d o w ó d z t w e m mjra B. Korpalskicgo i bateria k o n n a (bez się o kilka kilometrów od G r o d n a w kierunku na Skidle ( G . Lipińska, Jeśli zapomnę o nich.
dział) kpt. B. Przyłuskiego. Do brygady . . E d w a r d " należały: 3 pułk szwoleżerów p o d do­ Paryż 1988. s. 19—40).
119
wództwem mjra E. Witkowskiego. 1 Pułk U ł a n ó w Krechowieckich p p ł k a K. Andersa. 3 pułk Rozkaz dzienny dowódcy Samodzielnej G r u p y Operacyjnej „ P o l e s i e " o ustanowieniu
strzelców konnych p p ł k a . I . Małysiaka i 4dywizjon artylerii konnej (trzy baterie) p p ł k a I. Kioka. we Włodawie władz cywilno-administracyjnych (Wojna Obronna Polski.... s. 968).
140
W poszukiwaniu sprzętu i amunicji dowódca 14 dak, ppłk Zyborski, udał się wraz z oddziałem A. Epler, Ostatni żołnierz polski.... s. 69.
141
k o n n y m pod d o w ó d z t w e m kpt. Przyłuskiego na pobojowisko pod Stoczkiem. W nocy z 2 na 3 X T a m ż e . s. 67.
142
oddział przeskoczył szosę Ż e l e c h ó w — Ł u k ó w , gdzie p o d osłoną Podlaskiej BK w ciągu dnia K. Plisowski, 2pułk ułanów, „Przegląd Zrzeszenia Kół Kawalerii". L o n d y n 1959. nr 15.
skompletował dwa działa i trzy wozy amunicji. Nad ranem 4X wyprawa powróciła do bry­ s. 346—347.
143
gady „ P l i s " , ostrzelana przez własną placówkę, na szczęście bez strat (K. Galster, dz. cyt., Relacja kpt. H. Głowackiego (w posiadaniu a u t o r a ) .
144
s. 367—368). Do grupy dołączył znaczny oddział 135 pp pod d o w ó d z t w e m mjra Stanisława
138
G r u p a K O P gen. Rtickemana-Orlika, rozwinięta wzdłuż granicy na Polesiu na odcinku Nowickiego. Pułk ten, przerzucony wraz z II dyonem 32 pal mjra Walaska t r a n s p o r t e m
250 k m . stanowiła trzecią część ogólnych sił K O P - u . Brygada K O P „ P o l e s i e " odpierała słabe kolejowym z Osowca do Lwowa, wyładował się, gdy drogę przecięły wojska radzieckie na
ataki wojsk radzieckich w granicach Polesia bagiennego. Jej najdalej na p ó ł n o c wysunięty ba­ południe od Małyńska, i ruszył pod d o w ó d z t w e m ppłka Tabaczyńskiego marszem pieszym
talion „ K ł e c k " stoczył walkę z maszerującymi oddziałami radzieckimi na szosie słuckiej, na zachód. W rejonie Maniewicz oddziały pułku zostały z a a t a k o w a n e przez 40 s a m o l o t ó w
a następnie wycofywał się na południe. Pułk K O P „ S a r n y " ppłka N i k o d e m a Sulika przez trzy radzieckich i poniosły duże straty: II baon kpt. E d w a r d a Łaskiego i III — kpt. J a n a
dni trzymał się w przygotowanych umocnieniach i d o p i e r o 19 IX wieczorem ruszył do o d w r o t u . K o n o p k i zostały całkowicie rozbite, pozostawiając w folwarku G ł ę b o k i e (na zachód od Manie­
G r u p a gen. R u c k e m a n a — opędzając się od dywersantów i kryjąc przed n a l o t a m i lotnictwa wicz) p o n a d 120 rannych. J e d n a k pułk ten, opędzając się przed dywersantami. k o n t y n u o w a ł
radzieckiego — skoncentrowała się 22 września w rejonie m. M o r o c z n o — K u c h e c k a Wola. dalej marsz i przekroczył Bug w Opalinie. Ostatecznie jego części pod d o w ó d z t w e m majora
Jej poszczególne bataliony wykonały 170—200 km marszu po ciężkich poleskich drogach, Nowickiego wraz z 5 baterią 32 pal por. R o m u a l d a Dietricha dołączyły do dywizji „ B r z o z a "
aby dołączyć do GO „ P o l e s i e " gen. Kleeberga, wyprzedzającej je o dwa dni drogi. (Por. PSZ, i wzięły udział w bitwie pod Kockiem (L. Głowacki, Kampania wrześniowa.... s. 143—144,
t. I. cz. 4, s. 468). Wieczorem 25 IX grupa przeszła przez Kamień Koszyrski. zaopatrując 153—154).
się w magazynach w broń i amunicję piechoty. W Ratnie była ostrzeliwana pojedynczymi 145
Tamże, s. 159.
strzałami, lecz d o p i e r o w Szacku, nie opodal Bugu. n a p o t k a ł a silne oddziały radzieckie i musia­ 146
Tamże.
ła stoczyć bitwę o wywalczenie drogi, w której zniszczyła 8 czołgów, 1 amfibię. 5 s a m o c h o d ó w 147
A. Epler, Ostatni żołnierz polski..., s. 70.
ciężarowych i kilka cekaemów. Na skutek strat bojowych i marszowych siły grupy spadły do 148
Tamże.
stanu 3000 tysięcy ludzi, zreorganizowanych w 4 bataliony, z artylerią, saperami i kawalerią. 149
Tamże, s 77.
Przeprawa przez Bug odbyła się w p o r z ą d k u . Kryzys nadszedł w nocy z 30 września na 1 paź­ 150 R e f e r a t ppłka dypl. T. Grzeszkiewicza, wygłoszony 2 9 1 1974 w Okręgowej Komisji
dziernika na zachód od Wytyczna. W czasie przechodzenia przez szosę W ł o d a w a — T r a w n i k i Historycznej Z B o W i D w Łodzi ( n o t a t k a w posiadaniu a u t o r a ) . .
na czołowe oddziały grupy uderzają od p o ł u d n i a czołgi radzieckie. Uderzenie to o d p a r t o , 151
A. Epler, Ostatni żołnierz polski.... s. 82.
niszcząc 4 czołgi. O świcie wychodzi dalsze natarcie piechoty i czołgów. Pułk „ S a r n y " , rozwinię­ 152
Tamże, s. 87.
ty na południe od Wytyckiej Woli, powstrzymuje natarcie ogniem piechoty i artylerii. Z a p ó ź n i o - 153
T a m ż e , s. 88.
ny w marszu zbiorczy batalion brygady „ P o l e s i e " otrzymuje rozkaz uderzenia na prawe 154
Rozkaz pożegnalny dowódcy G r u p y Operacyjnej „ P o l e s i e " do oddziałów po zaprzesta­
skrzydło wojsk radzieckich. Niestety, ppłk Dyszkiewicz i ppłk J u r a nie mogą p o d e r w a ć żołnie­
niu walki (Wojna Obronna Polski..., s. 1005).
rzy do a t a k u . W tych w a r u n k a c h gen. R u c k e m a n decyduje się na rozpuszczenie grupy i po 155
A. Epler. Ostatni żołnierz polski.... s. 85—86.
zniszczeniu sprzętu rozejście jej w różne strony. Tylko j e d n a k o m p a n i a nie złożyła broni 156
T. Kryska-Karski, S. Żurakowski, Generałowie Polski Niepodległej. Londyn brw, z uzu­
i odeszła do GO „Polesie" (relacja gen. Ruckemana-Orlika. odbitka ksero w posiadaniu autora).
pełnieniami z 1977 r„ s. 21.
Prące ze wschodu wojska radzieckie napotykały słaby opór. Wilno było nie bronione. 157
Encyklopedia II wojny światowej. Warszawa 1975, s. 670.
1,8
N a t o m i a s t regularną, choć spontaniczną bitwę wydało G r o d n o . Inicjatorem jej — po nakazanej Tamże.
ewakuacji wojska — był wiceprezydent miasta R o m a n Sawicki, dowódcą mjr Benedykt Serafin. 159
Niechęć F r a n c u z ó w do wojny, demoralizacja i rozkad francuskiego wojska są po­
19 września przez G r o d n o ewakuowała się na Litwę grupa gen. Przeździeckiego. kilka szwadro­ wszechnie znane. Pisze o tym G o u t a r d , z którego uwag wynika, że określenie,.śmieszna w o j n a "
nów zawróciło do walki. Szarego p o r a n k a 20 września wtargnęły do miasta pierwsze czołgi. odnosi się nie tylko do 8-miesięcznego okresu tzw. „wojny na s i e d z ą c o " jesienią 1939 r. i zimą

354 355
1940 r.. lecz i do wiosny, kiedy na skutek niemieckiej ofensywy wojna zdynamizowała się. Oto durach w pierwszej linii, które wraz z mężami lub ukochanymi wspólnie walczyły i umierały.
zdarzało się. że gdy zagony pancerne Niemców sunęły w głąb Francji, na południe, na wielu Słyszeliśmy o pewnym pułkowniku, który szukając ostatniego ratunku, chwycił za granat,
drogach ,,czołgi nasze —jak podaje gen. Blumentritt — bez trudu mijały kolumny cofających przycisnął go do piersi, aż dopóki jego wybuch nie przeniósł go do wieczności" (G. v. Sponeck,
się Francuzów, które maszerowały w tym samym kierunku", czyli że ani im w głowie nie powsta­ Mit schnellen Truppen an 6 Front en, 1 Teil; Polen. Leipzig. 1943, s. 51).
ła myśl, aby z tymi czołgami podjąć walkę. Tak więc czołgi niemieckie, które daleko w tyle 162
Yormann ubolewa, że nie udało się w 1939 r uzyskać nad polską armią zaskoczenia
pozostawiły swoją piechotę, mogły bez obawy o swe skrzydła posuwać się naprzód. W woj­ strategicznego, a to z powodu błędów dyplomatycznych, do których należy odwołanie przez
nie 1940 r. wojsko francuskie zostało opanowane powszechną psychozą poddawania się: Hitlera rozkazu uderzenia w dniu 25 sierpnia w nadziei odciągnięcia Anglii od Polski, co w rze­
od szeregowca do generała. W Brest Dinan i innych miastach, jak podaje Goutard, dowódcy czywistości pozwoliło Polakom dokonać tzw. sierpniowej mobilizacji i koncentracji wojsk.
garnizonów otrzymali 18 czerwca rozkaz, by „zebrać żołnierzy w koszarach, zgromadzić Następnym błędem dyplomatycznym było opuszczenie przez Hitlera i Ribbentropa Berlina,
i zamknąć broń w magazynach i czekać przybycia Niemców". Jeszcze bardziej kategoryczny co zaprzepaściło możność prowadzenia z Anglią i Francją rozmów. Na skutek braku zasko­
rozkaz wydał dowódca okręgu w Bordeaux: ..Rozbroić wszystkich! Całą broń i amunicję zgro­ czenia strategicznego — stwierdza Vormann — nie udało się Niemcom sparaliżować polskich
madzić w jednym magazynie. Oficerom i szeregowym zakazać opuszczania koszar [...]. Oficero­ centrów dowodzenia ani przeszkodzić ruchom wojsk polskich, kiedy kończyły się bitwy grani­
wie, którzy odmówiliby wykonania tych rozkazów, zostaną oddani pod sąd wojenny!" Wyłom czne, tak iż zdołały one mimo poniesionej porażki wycofać się na linię głównego oporu
uczyniła załoga Tours nad Loarą. W wyniku bohaterskiej obrony dowódca okręgu gen. Vary (N. Vormann, Der Feldzug 1939 in Polen. Weissberg 1958, s. 83).
otrzymał wprost z gabinetu ministra wojny pytanie, z czyjego rozkazu bronił mostów 163
D. M. Proektor. Wojna w Europie 1939—1941, Warszawa 1966.
na Loarze i dlaczego opuścił Tours — zamiast oczekiwać na Niemców, aby się im poddać. 164
A. Goutard. dz. cyt., s. 136.
W niektórych pułkach frontowych w południowo-zachodniej Francji dowódcy sporządzali 165
Bitwa nad Bzurą otrzymała w historii sztuki operacyjnej bardzo wysoką ocenę
..listy jenieckie" po to, aby „stany osobowe" nie zostały naruszone, uciekinierów traktując jako
Gen. Manstein nie znajduje np. żadnej analogii w całej kampanii 1940 r. na Zachodzie do opera­
dezerterów. Zdarzało się, że jeden z dowódców korpusów poddał swe wojska telefonicz­
cji nadbzurzańskiej gen. Kutrzeby. W przeciwieństwie do zorganizowanego tu, trwającego
nie, kiedy Niemcy znajdowali się jeszcze daleko od obsadzanej miejscowości. W Rennes cały
dwa tygodnie współdziałania dwu armii, we Francji udało się staraniem wysokich dowództw
sztab 10 armii w liczbie kilkuset oficerów został wzięty do niewoli przez niemieckiego
zorganizować trzy ataki siłami zaledwie czterech batalionów piechoty ze wsparciem batalionu
kaprala, na którego przybycie spokojnie oczekiwał. Wyglądało na to, że Francuzi, będąc
i kompanii czołgów, co nie stanowiło równowartości nawet jednej wielkiej jednostki (J. R. Go­
pewni przegranej wojny, bali się w ogóle strzelać do Niemców w obawie późniejszych
dlewski, dz. cyt., s. 216). Dorównują jej dopiero wielkie bitwy 1941 r. na Wschodzie, choć i nad
represji (A. Goutard, dz. cyt., s. 430—432). Zadziwiające, że w ten sposób prowadząc wojnę
nimi wykazuje bitwa nad Bzurą pod wielu względami wyższość. Po prostu jest ona na tleli woj­
Francuzi stracili w 1940 r. 120 tys. zabitych tj. niemal dwa razy więcej niż Polacy w kampanii
ny światowej ewenementem, podobnie jak uderzenie niemieckie w końcu 1944 r. w Ardenach
1939 r. Zachodzi pytanie, gdzie ci Francuzi zostali zabici? Oczywiście na drogach odwrotu.
(T. Jurga, Bzura 1939, Warszawa 1984, s. 165).
Stąd wniosek, że armia unikająca walki ponosi równie wielkie, a nawet —jak się okazuje — 166
i większe straty niż armia stawiająca opór. J. R. Godlewski, dz. cyt., s. 161 — 165.

i6o Według poufnych źródeł z niemieckiego ministerstwa wojny, straty niemieckie do


24 września 1939 r. wynosiły 91 278 zabitych, 63 417 ciężko i 34 938 lżej rannych, a więc blisko
200 tys. żołnierzy wytrąconych czasowo lub na stałe z szeregów (W. Pobóg-Malinowski, dz. cyt.,
s. 51). Straty materiałowe Niemców wynosiły blisko 1000 czołgów i samochodów pancernych
oraz około 700 samolotów, 370 dział i moździerzy, tudzież 11 tysięcy pojazdów mechani­
cznych różnych typów (Encyklopedia II wojny światowej, s. 670). Do kampanii 1940 r. we
Francji Niemcy wyruszyli, mając w dziesięciu dywizjach pancernych 2683 czołgi i 800 samo­
chodów pancernych, a więc niespełna 100 czołgów i 125 samochodów pancernych więcej niż
w kampanii 1939 r. w Polsce, z czego wynika, że cała ich 8-miesięczna produkcja broni
pancernej poszła w lwiej części na pokrycie strat poniesionych w Polsce (por. A. Wilczkowski,
Jak wojna to wojna, ..Tygodnik Powszechny" 1984, nr 16).
i6i p rZ yt;» ac i determinacji cekaemisty Józefa Nowaka w czasie walki pod Gromnikiem
podaje M. Kula. podoficer-rusznikarz 17 pp w Rzeszowie. „Kiedy inni w myśl rozkazu wyco­
fali się. on [Józef Nowak] nie chciał o tym słyszeć. Strzelał jako celowniczy ckm tak zaciekle do
nacierających hitlerowców, że nawet nie zmienił stanowiska, kiedy zaczęli go macać pociskami.
Kładł szwabów trupem do końca, dopóki jakiś pocisk z armatki przeciwpancernej wroga nie
rozwalił go wraz z karabinem. Takim był zawsze poczciwy, skromny Józio i takim na pewno
zginął" (M. Kula, Szlakiem września, w: Żołnierze września. Warszawa 1971, s. 385).
Wysokie morale polskiego żołnierza 1939 r. podkreślali generałowie niemieccy. Tak np.
obok powszechnie znanej opinii feldmarsz. Mansteina gen. G. Sponeck pisze: „Spotykaliśmy
oficerów, którzy chwytali za pistolet, by się nie dostać do niewoli, widzieliśmy kobiety w mun-

356
Posłowie Uzupełnienia i rekapitulacje

1
Mianowany generałem brygady 3 V 1972 r (por. T. Kryska-Karski i S. Żurakowski, ' Mały rocznik statystyczny 1939, Warszawa 1939, s. 16.
2
Generałowie Polski Niepodległej, s. 60). Tamże, s. 148—149.
3
2
Treść tej relacji wykorzystałem dopiero w II wydaniu książki. PSZ, t. I, s. 29.
4
3
Mianowany podpułkownikiem w 1969 r. M. Porwit, Komentarze..., t. II, s. 40—41. Autor poddaje krytyce działalność Naczel­
4
Materiały o grupie gen. Bołtucia „Łomianki" spożytkowałem dopiero w II wydaniu. nego Wodza w kampanii 1939 r., m.in. zarzucając mu niewykorzystanie pracy Sztabu
5
Awansowany do stopnia podpułkownika w 1969 r. Głównego.
5
6
W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych bardzo energiczną działalność rozwinęła E. Kozłowski, Wojsko Polskie 1936—1939, Warszawa 1964, s. 143—145.
6
kilkunastoosobowa Okręgowa Komisja Historyczna ZBoWiD w Łodzi pod przewodnictwem Tamże.
7
ppłka Tadeusza Kiersta (byłym zastępcą przewodniczącego), głównie zbierając relacje i orga­ M. W. Żebrowski, Zarys historii polskiej broni pancernej 1918—1947, Londyn 1971,
nizując sesje popularnonaukowe na temat działań armii „Łódź". Sesje takie odbyły się w Piotr­ s. 278—291. Ogółem w 1939 r. zmobilizowano 160 czołgów 7 TP i R 35, 472 czołgi lekkie
kowie Trybunalskim w 1968 r., w Działoszynie w 1969 r., w Koluszkach w 1971 r. i w Łodzi ,,Vickers" i rozpoznawcze TK/TKS, 55 czołgów lekkich M 17FTi 77 samochodów pancernych
wz. 34 i wz. 29. Nadto wystawiono 11 pociągów pancernych.
w 1974 r. 8
7 A. Kurowski, Lotnictwo polskie w 1939 r., s. 65—67.
W odwet za swoje niepowodzenia Niemcy rozstrzelali w Parzymiechach 160 osób, 9
W. Stachiewicz, W50-leciepowstania Wyższej-Szkoły Wojennej w Warszawie, Londyn
a fakt ten unaocznia wzniesiony po wojnie pomnik.
8 1969, s. 90. Zdecydowanie negatywną ocenę tego „nie skonkretyzowanego na piśmie" planu
Mianowany generałem brygady 12 X 1988 r.
daje Porwit. „Trudno badaczowi prawdy historycznej zrozumieć — pisze on — jak mógł
[marszałek Smigły-Rydz — A. Z.] nie dojrzeć, że właśnie odwrót będzie taktycznie i operacyjnie
najtrudniejszy". (M. Porwit, Komentarze..., t. 2, s. 15).
10
PSZ, t. I, cz. 1, tabl. I.
" Zarządzenie gen. W. Andersa z 11 XI 1966 r„ Instytut Polski i Muzeum im. gen. Sikor­
skiego w Londynie, sygn. A XII 77.
12
Z Atlasu OKH, za J. Kirchmayerem, Na marginesach „Polskich Sił Zbrojnych", t. I,
cz. 1, WPH 1956, nr 1, s. 329—331.
13
Poza wymienionymi wielkimi jednostkami działały w składzie 4 armii: pułk pancerny
SS, 183 pułk Landwehry i oddziały Grenzschutzu.
14
Ponadto w skład 3 armii wchodził pułk pancerny SS.
15
Przydział sił lotniczych wg A. Kurowskiego, Lotnictwo polskie w 1939 r., Warszawa
1963.
16
PSZ, t. I, cz. 4, s. 26, 27.
17
Polska dywizja piechoty liczyła 515 oficerów i blisko 16 tys. szeregowych tudzież
7 tys. koni. Prócz osobistego uzbrojenia szeregowych posiadała ona 320 erkaemów i 132 cekae-
my. nadto w batalionach piechoty łącznie 81 granatników i 20 moździerzy, a jako zupełne
novum — 92 karabiny przeciwpancerne. Artyleria dywizji miała ogółem 79 luf wszystkich kali­
brów, w tym 27 armatek ppanc. i 4 działa przeciwlotnicze. Nie każda jednak miała kompanię
czołgów rozpoznawczych. Dywizje rezerwy miały w pułkach piechoty po 6 armatek ppanc. i były
bez baterii przeciwlotniczej. Baterie plot. w brygadach kawalerii miały po dwa działa. Niemiec-

359
ka dywizja piechoty przy nieco wyższym stanie osobowym (696 oficerów i 17 155 szeregowych) Rozwinięcie niektórych skrótów
przewyższała dywizje polska głównie pod względem wyposażenia w artylerię ciężką, przeciw­
pancerną i stromotorową (o 12 haubic ciężkich. 48 dział ppanc. i 34 moździerze), a także pod
względem ognia maszynowego na najbliższe odległości, mając aż 4 tys. pistoletów maszyno­
wych. Waga pocisków jednej salwy artyleryjskiej była pięć razy większa od analogicznej salwy
artylerii polskiej. Na ogół jednak piechota niemiecka ustępowała polskiej pod względem wy­
szkolenia.
18
W sumie oddziały tej formacji, wykazującej na dzień 25 sierpnia 1939 r. 16 dowództw
brygad i półbrygad oraz 82 bataliony, liczyła łącznie około 1600 oficeiów i 50 tysięcy podofice­
rów i szeregowców (K. Pindel, Obrona Narodowa 1937—1939, Warszawa 1979. s. 46, 65 i na­
stępne).
" PSZ, t. I. cz. 3, s. 258.
20
Zachodzą pewne różnice w traktowaniu jednostek i związków organizacyjnych Obrony
AD — artyleria dywizyjna
Narodowej przez K. Pindela i autorów PSZ. Pindel śledzi kolejne etapy rozwoju batalionów,
BK, BP — brygada kawalerii, brygada piechoty
brygad i półbrygad ON, zależnie od możliwości lokalnych i warunków szkoleniowych. Mobili­
baon — batalion (piechoty, saperów, czołgów)
zacja i potrzeby frontu narzuciły dowódcom armii konieczność doraźnego dysponowania
COP — Centralny Okręg Przemysłowy
gotowymi batalionami i związkami ON, co w wielu wypadkach, zwłaszcza na Pomorzu,
dac — dywizjon artylerii (ciężkiej, konnej, lekkiej, najcięższej)
udaremniło wejście ON do działań wojennych według założonych przewidywań. W rezulta­
DP — dywizja piechoty
cie — poza 55 DPrez. i 202 pp rez. — rozdział batalionów między wielkie jednostki i związki
DLek. — dywizja lekka
operacyjne nie pokrywał się z ich przynależnością pokojową.
21 DPanc. — dywizja pancerna
PSZ. t. I, cz. 1, tabl. XXIII.
22 DZmot. — dywizja zmotoryzowana
Półbrygada ON „Tarnopol" i baon ON ,,Złoczów" powstały dopiero po ogłoszeniu
dw. — dwór
mobilizacji powszechnej w dniu 30 sierpnia 1939 r. Natomiast bataliony ON już istniejące
dyon — dywizjon (artylerii, kawalerii, lotnictwa)
odbyły w ciągu lata tego roku kilkutygodniowe ćwiczenia, niekiedy —jak w wypadku baonu
flw. — folwark
ON Lwów I i ,,Sokal", zakończone zaledwie trzy dni przed wybuchem wojny (K. Pindel,
kb, kbk — karabin, karabinek kawaleryjski
dz. cyt., s. 61, 129 i nast.).
KD — kawaleria dywizyjna
KPanc. — korpus pancerny
LOW — Lądowa Obrona Wybrzeża
O de B — Ordre de Bataille (skład jednostki)
OKH — Oberkommando des Heeres (dowództwo wojsk lądowych)
OKL — Oberkommando der Luftwaffe (dowództwo lotnictwa)
OKW — Oberkommando der Wehrmacht (dowództwo sił zbrojnych)
OZ — ośrodek zaopatrzenia
m. — miejscowość
m.p. — miejsce postoju
OR — oddział rozpoznawczy
OW — oddział wydzielony
pac — pułk artylerii ciężkiej
pag — pułk artylerii górskiej
pal — pułk artylerii lekkiej
psg — pułk strzelców górskich
psk — pułk strzelców konnych
psp — pułk strzelców podhalańskich
w.j. — wielka jednostka
zmot. psp — zmotoryzowany pułk strzelców pieszych
Spis mapek 24. Bitwa warszawska 24—27 września . . . . . 234
25. Odcinek obronny 2 pp Leg. pod Modlinem 27 września . 244
26. Wyprawa niemieckich pancerników na Hel 25 września . 252
27. Bitwa pod Kockiem — położenie 3 października . . 268
28. Bitwa pod Kockiem — położenie 5 października . . 270

1 . Armia „Karpaty" w chwili wybuchu wojny . . . 7


2. Armia „Karpaty" w dniu 7 września 8
3 . Wyścig piechoty i czołgów d o linii Sanu . . . . 27
4. Rajd szturmowy 1 dywizji górskiej na Lwów 12 września . 28
5 . Odwrót armii „Kraków" w dniach 6-8 września . . . 33
6 . Front nad środkową Wisłą w dniu 1 2 września . . . 48
7 . Obrona Lwowa w dniach 12-14 września . . . . 52
8. Walka nocna 11 DP pod Mużyłowicami i 38 DP rez. pod Czarnokoń-
cami 15-16 września 61
9. Walki 21 dywizji górskiej pod Dachnowem 16 września . 75
10. Grupa gen. Sosnkowskiego w dniu 1 6 września . . . 76
11. Obszar krajowy 1 i 16 września 80
12. Walki pod Łowiczem w dniu 1 4 września . . . . 87
13. Walki pod Płockiem 94
14. Zamierzony manewr zaczepny polski i niemiecki pod Sochacze­
wem 102
15. Strategiczne znaczenie bitwy nad Bzurą . . . .119
16. Obrona Modlina — położenie z 24 września . . .154
17. Ugrupowanie armii „Kraków" i „Lublin" do natarcia na Tomaszów
Lubelski w nocy z 19 na 20 września 161
18. Bitwa pod Lelechówką 18—19 września . . . . 179
19. Walki grupy gen. Sosnkowskiego pod Hołoskiem 19 i 20 wrze­
śnia 180
20. Położenie wojsk Frontu Północnego 17 września . . 202
21. Bitwa pod Tomaszowem Lubelskim 21-27 września . . 208
22. Bój pod Cześnikami 20—22 września 214
23. Walki grupy kawalerii gen. Andersa .pod Krasnobrodem 23 wrze­
śnia . . . . . . . . . . . 223

432 -Bitwy polskiego Września, t. II


Spis fotografii 23. Por. Jan Iglatowski, dowódca ochotniczej komp. „ J a n " . 206
24. Harcerz Jurek Kędzierski . . . . . . . 206
25. Płk Bronisław Duch, dowódca PD 39 DP rez. . . .213
26. Por. Jan Górski, dowódca II baonu 61 pp . . . . 240
27. Por. Eugeniusz Kosiacki, dowódca 1 komp. 59 pp . . 240
28. Kpt. Wojciech Dorant, dowódca kompanii 2 pp Leg. . 243
29. Gen. Franciszek Kleeberg, dowódca Samodzielnej Grupy Operacyjnej
„Polesie" 259
30. Płk Adam Epler, dowódca dywizji „Kobryń" . . . 259
31. Mjr Michał Bartula, dowódca samodzielnego baonu 179 pp 271
32. Mjr Henryk Dobrzański — „Hubal" 271
1. Por. Romuald Radziwiłłowicz, dowódca 3 szwadronu 24 pułku kaw. 33. Kpt. Tomasz Skarżyński, dowódca 3 ba.terii 14 dak . . 279
zmot. 20
2. Gen. broni Kazimierz Sosnkowski, dowódca Frontu Południo­
wego 20
3. Gen. Jan Sadowski, dowódca grup operacyjnych „Śląsk", „Jag-
min" . 3 8
4. Mjr Marian Skierczyński, dowódca saperów 23 DP . . 38
5. Gen. Józef Kustroń, dowódca 21 dywizji górskiej . . 71
6. Gen. dyw. Tadeusz Kasprzycki, minister spraw wojskowych, dowódca
obszaru tyłowego . . . . . . . . 7 1
7 . Płk Stanisław Królicki, dowódca 7 psk . . . . 93
8. Mjr Józef Kępiński, dowódca III baonu 57 pp . . .114
9. Gen. Franciszek Wład, dowódca 14 DP . . . .114
10. Gen. Stanisław Grzmot-Skotnicki, dowódca grupy operacyjnej kawa­
lerii 114
11. Prezydent m . Warszawy Stefan Starzyński . . . . 123
12. Kpt. Marian Kenig, dowódca brygady robotniczej . . 123
13. Płk Wojciech Stachowicz, dowódca A D 1 5 D P . . . 136
14. Płk Albin Skroczyński, dowódca PD 15 DP . . .136
15. Mjr Tadeusz Kierst, dowódca II baonu 84 pp . . .153
16. Płk dypl. Stefan Grot-Rowecki, dowódca Warszawskiej Brygady
Pancerno-Motorowej 159
17. Płk Wacław Klaczyński, dowódca grupy fortecznej „Śląsk" 159
18. Płk dypl. W . Powierza, dowódca 2 3 D P . . . . 167
19. Ppor. Józef Schodowski 167
20. Płk Adam Sawczyński, dowódca AD 41 DP rez. . . 205
21. Mjr Julian Dudziński, dowódca oddziału ochotniczego w obronie
Lublina 205
22. Ogn. pchor. Stanisław Gajdzica, dowódca cekaem w oddziale ochotni­
czym obrony Lublina 205

434
Spis treści Bitwy pod Ja.ir.wem, Lelechówką i Hołoskiem. Przekazanie Lwo­
wa 171
1 7 września w Naczelnym Dowództwie . . . . 184
Postawa Zachodu wobec działań w Polsce . . . .190

Walki o przedłużenie oporu zbrojnego Polski . . 194


Zaciskanie się pierścienia agresora wokół stolicy . . .194
Bitwa wojsk Frontu Północnego pod Zamościem i Tomaszowem
Lubelskim (20—27 września) 200
Walki o Lublin i Zamość 203
Dyslokacja wojsk frontu . . . . . . 207
Załamanie się frontu na południu Polski Częściowa demobilizacja sił n a Wołyniu . . . . 209
Bój pod Cześnikami 211
Oskrzydlenie sił polskich od strony Karpat 5 Bitwa pod Tarnawatką 218
Wyścig piechoty i czołgów do linii Sanu 11 Walki pod Krasnobrodem 222
Rajd szturmowy Niemców n a Lwów . . . . 23 Marsz dywizji Frontu Północnego do lasów ordynacji Zamoj­
Armia „Kraków" w okrążeniu pod Stopnicą i przeprawa przez skiej 227
Wisłę 30 Przebijanie się sił polskich n a południe . . . . 228
Na odsiecz Lwowa! 49 Bitwa warszawska (24—27 września) 231
Marsz armii „Kraków" znad Tanwi . . . . 66 Upadek centralnych ośrodków oporu (28—29 września) . 241
•Przedmoście rumuńskie . . . . . . 72 Ostatnie akordy walk nad Bałtykiem. Obrona „samotnego półwy­
Wydarzenia na tyłach i w głębi kraju po 15 września 77 spu" 248
Działania ORP „Orzeł" 256
Ogniska decydujących zmagań we wrześniu 1939 roku 84 Samodzielna Grupa Operacyjna „Polesie" . . . . 258
-Bitwa pod Kockiem 264
Boje armii „Pomorze" o Łowicz 84 Wojna 1939 roku — wojną całego narodu . . . . 274
Przeprawa Niemców przez Wisłę pod Płockiem . . . 96
Bitwa grupy armii „Poznań-Pomorze" pod Sochaczewem . 99 Posłowie 281
Obrona cywilna Warszawy . . . . . . .121 Uzupełnienia i rekapitulacje 290
Na bezdrożach Puszczy Kampinoskiej 133
Odwrót jednostek armii „Poznań" i „Pomorze" na Warszawę 135 Potencjał gospodarczy oraz militarny Polski i Niemiec . 290
Bitwa pod Sierakowem i Laskami 137 Skład polskiego Naczelnego Dowództwa w 1939 r. . . 295
Wkroczenie jednostek armii „Poznań" i „Pomorze" do Warsza­ Wykaz jednostek polskich odznaczonych za 1939 r. orderem Virtuti
wy 140 Militari 297
Ośrodek oporu „Palmiry" 142 Jednostki niemieckie i ich dowódcy w kampanii 1939 r. . 298
Marsz szturmowy grupy generała Bołtucia . . . . 143 Polskie związki operacyjne w kampanii 1939 r . . . . 300
Obrona Modlina 147 Wielkie jednostki polskich sił lądowych w kampanii 1939 r. 305
Bitwa armii „Kraków" i „Lublin" pod Tomaszowem Lubel­
skim 157 Przypisy . . . . . . . . . . . 324
Rozwinięcie niektórych skrótów . . . . . . 361

436 437
Indeksy (oprać. Halina Zawilska) 362
Indeks nazwisk i stanowisk 362
Indeks nazw geograficznych 407

Spis mapek 432


Spis fotografii 434

You might also like