You are on page 1of 478

Wyrazy uznania dla pełnej edycji Zakazanej archeologii

Michaela A. Cremo i Richarda L. Thompsona

„Książka ta jest powieścią sensacyjną w takim samym stopniu jak


naukowy tour de force. Lecz mordercą nie jest główny lokaj, a ofiarą
nie pada bogaty, stary człowiek, który ma licznych spadkobierców.
Ofiarą jest cały gatunek ludzki, a rolę mordercy odgrywa wielu
naukowców. Zakazana archeologia wszczyna proces w tej sprawie i
prosi Czytelnika, by sam wydał wyrok”.
dr Mikael Rothstein, Politiken, Dania

„Zdumiewająco kompletny przegląd wszelkich znalezisk dotyczących


początków ludzkiego gatunku, włącznie z materiałami, które
zlekceważono, ponieważ nie pasują do dominującego paradygmatu”.
dr Phillip E. Johnson, University of California, Berkeley, USA, autor
Darwin on Trial

„Jeśli książka ta sprowokuje profesjonalne, ponowne badania relacji


naukowych, które nie pasują do obecnego paradygmatu ewolucji
człowieka, przyczyni się do rozwoju wiedzy o historii ludzkości”.
dr Siegfried Scherer, biolog, Politechnika Monachijska, Niemcy

„Doniosła prezentacja demaskująca tajemnice nauki [...]


dokumentuje prawdziwe dowody pochodzenia człowieka. Badacz i
naukowiec połączyli swe siły, by prześledzić jak wewnętrzne
uprzedzenia wpływały na kształtowanie teorii ewolucji. Autorzy
podają mnóstwo argumentów i faktów, aby pomóc Czytelnikom
przemyśleć ponownie początki i historię ludzkości: badają kluczowe
momenty odkrycia archeologicznego i sposób, w jaki oceniano
odkrywane znaleziska. W wyniku ponad ośmiu lat badań, w
kontrowersyjny sposób odrzucono konwencjonalny styl myślenia,
doprowadzając do powstania pracy naukowej, która wywiera
głębokie wrażenie”.
Diane C. Donovan, The Midwest Book Review

„Co za olśniewające dzieło! Nie zdawałam sobie sprawy jak wiele


jest danych i stanowisk prehistorycznych, które nie pasują do
współczesnych koncepcji o ewolucji ludzkiego gatunku [...] sądzę, że
ta książka stanie się w przyszłości klasyczną pozycją literatury
drugiego obiegu”.
dr Virginia Steen-McIntyre, geolog

„Trzeba pogratulować Michaelowi Cremo i Richardowi


Thompsonowi, że dzięki ośmioletniej pracy stworzyli jedyny
rozstrzygający, dokładny, gruntowny i pełny zapis praktycznie
wszystkich skamieniałości człowieka, bez względu na to czy pasują
one do ustalonych teorii naukowych, czy też nie. Nawet
stwierdzenie, że zaprezentowane badania przeprowadzono
starannie, nie oddaje ich wartości. Nie istnieje żadna inna książka o
takim znaczeniu i tej wagi. Ta pozycja powinna być obowiązkową
lekturą dla każdego studenta pierwszego roku biologii, archeologii i
antropologii, a także wielu innych! Książka ta jest jednocześnie
pasjonująca i naukowa – rzadkie połączenie cech [...]. Powinna
sprowokować dyskusję i wywołać spór. Nie wolno jej odsuwać na
bok lub ignorować”.
John H. Davidson, pisarz

„Ta nowa książka przenika do mrocznego tunelu elit naukowych.


Wyjaśnia i demaskuje występne działania uczonych, którzy pragną
chronić swoje, niemodne już, status quo. Ujawnia oburzające
metody i intensywne wysiłki, mające na celu pogrzebanie (dosłownie
i w przenośni) dowodów [...] fascynujące, choć przygnębiające
doniesienia o oszustwach popełnianych przez naukowców”.
płk. W. R. Anderson, prezes Leif Ericson Society

„W Zakazanej archeologii zaprezentowano oszałamiającą, nową


hipotezę [...] udowodniliście każdy przypadek, podając dokładne
źródła; reszta z nas – tych, którzy starali się użyć metody naukowej
wobec istniejących raportów archeologicznych – wiedziała, co się
działo, lecz nikt z nas nie udowodnił tego na taką skalę jak wy”.
Jean Hunt, prezes Louisiana Mounds Society
„Cremo i Thompson rozpoczęli oszałamiający atak na cały nasz
obraz początków ludzkości i sposób, w jaki do niego dotarliśmy; nie
tylko kwestionują oni same odkrycia, ale także naukową metodę ich
oceny [...]. Można by pomyśleć, że szczegółowy materiał o
znaleziskach stanowiących chronologiczne anomalie – narzędziach
krzemiennych, łamanych kościach i fragmentarycznie zachowanych
szkieletach – nie jest najbardziej absorbującą lekturą, lecz ukazując
również kontrowersje dotyczące ludzkiego gatunku, autorzy
opowiadają przejmującą historię”.
Steve Moore, Fortean Times

„Jeśli wyobrazimy sobie dzieje ludzkości jako olbrzymie muzeum


zawierające całą wiedzę na ten temat, zobaczymy, że kilka sal tego
muzeum zamknięto na klucz. Naukowcy trzymają pod kluczem fakty,
które przeczą akceptowanemu powszechnie obrazowi historii.
Jednak Michael A. Cremo i Richard L. Thompson otworzyli wiele z
zamkniętych drzwi i pozwolili zarówno laikom, jak i uczonym zajrzeć
do środka. Nawet naukowcy są pod wrażeniem tej prezentacji. I
słusznie. Zakazana archeologia zmusza świat nauki do wejścia na
nowe obszary i kwestionuje wiele czczonych dotąd teorii o ludzkości
i jej dziejach”.
Walter J. Langbein, magazyn PARA, Austria

„Niedawno skończyłem czytać fascynującą książkę Michaela Cremo


i Richarda Thompsona. Uważam, że jest to obszerne kompendium
wiedzy, które pobudza do intelektualnych rozważań. Wnikliwe wysiłki
badawcze autorów są imponujące. Sam poświęciłem niemal 30 lat
na intensywne badania tego problemu i bez wahania mogę
stwierdzić, że ten encyklopedyczny zbiór »anomalii«
antropologicznych jest najbardziej przekonującym zestawienie, z
jakim kiedykolwiek miałem do czynienia”.
Ron C. Calais, archiwista materiałów dotyczących starożytności
człowieka

„Początki ludzkości i jej prehistorię przedstawiono w całej


rozciągłości w jednym, obszernym dziele. Niewielu ludzi może
dokonać takiego przedsięwzięcia. Gratuluję wam, że stworzyliście
tak wspaniałe źródło informacji. Będzie ono działać jako katalizator
dalszych badań nad problemem, który cieszy się ogromnym
zainteresowaniem nie tylko wśród naukowców i studentów, lecz
także wśród laików”.
dr K. N. Prasad, były dyrektor Geological Survey of India,były prezes
Archeological Society of India

„To skrupulatna praca naukowa na fascynujący temat i jestem


przekonany, że stanie się pozycją klasyczną, wydawaną przez wiele
lat”.
dr Jean Burns, fizyk

„To bezkompromisowa praca naukowa, stanowiąca jednocześnie


intelektualną przygodę. Bada sposoby konstruowania naukowego
»faktu« i teorii: postmodernistyczne zagadnienia, które historycy,
filozofowie i socjolodzy nauki analizują coraz częściej [...]. Badając
dokładnie historię odkrycia paleoantropologicznego, Cremo i
Thompson ukazują wnikliwie kryzys epistemologiczny zapisu
skalnego człowieka, proces ukrywania dowodów i naukowy sposób
traktowania »znalezisk-anomalii«, który ma na celu stworzenie
przekonującej teorii oraz lokalnych ośrodków wiedzy i władzy”.
dr Pierce Flynn, socjolog, California State University, San Marcos,
USA

„Podoba mi się wasza obrazoburcza prezentacja [...]. Życzę


wszystkiego najlepszego waszemu śmiałemu przedsięwzięciu, które
poddaje reinterpretacji odkryte znaleziska”.
dr Roger Wescott, prezes Międzynarodwego TowarzystwaStudiów
Komparatywnych Cywilizacji

„Skończyłem niedawno czytać tę książkę. Chciałbym wam


pogratulować i podziękować za jej napisanie [...]. Jestem
szczególnie wdzięczny za ukazanie nieprawdziwości wielu informacji
podawanych przez elity naukowe”.
Thomas A. Dorman, doktor medycyny, członek Królewskiego
College’u Lekarskiego, Wielka Brytania

„Dokonaliście cudownej pracy, gratuluję. Dziękuję za to wspaniałe


źródło wiedzy”.
dr George Carter, archeolog

„Napisana zarówno dla laików, jak i specjalistów na pewno będzie


punktem zwrotnym w rozważaniach nad ewolucją ludzkiego gatunku.
Sumiennie przeprowadzone badania [...] całość umiejętnie
skonstruowana, w płynnym stylu, który zaprasza Czytelników do
odkrywania »ukrytej historii człowieka«”.
Lori Erbs, bibliotekarz, U. S. Forestry Service, Forestry Sciences
Laboratory, Juneau, Alaska, USA

„To naprawdę wspaniała i prowokująca książka. Gratuluję tak


znakomitej pracy”.
dr Benetta Jules-Rosette, profesor socjologii, University of California,
San Diego, USA

„Sądzę, że jest to prowokująca i zachęcająca książka. Autorzy


pokazują interdyscyplinarny charakter badań nad historią ludzkości.
Aby rozwiązać problemy, które poruszają, potrzebne są wspólne
wysiłki archeologów, historyków, socjologów, filozofów,
religioznawców i innych badaczy. Wielu z nas, uczonych, którzy
zajmują się tymi zagadnieniami, bez wahania akceptuje różne
kategorie myślowe. Zakazana archeologia przypomina nam, że za
bardzo upraszczamy lub zapominamy o pojęciowej złożoności, która
stoi za takimi terminami jak »fakt« czy »dane«”.
Gene C. Sager, profesor filozofii, Palomar College, Kalifornia, USA

„Michael Cremo, badacz historii i filozofii nauki, oraz Richard


Thompson, matematyk, kwestionują dominujące obecnie poglądy na
temat początków człowieka i jego starożytności. Ich książka ukazuje
wiele materiałów archeologicznych, zarówno akceptowanych, jak i
kontrowersyjnych, na tle socjologicznej, filozoficznej i historycznej
oceny metody naukowej. W ten sposób kwestionuje istniejące
koncepcje i ujawnia proces ukrywania danych o historii i
pochodzeniu ludzkości”.
Journal of Field Archeology

„To bardzo obszerna, naukowa kompilacja i ocena dostępnych


informacji na ten temat. Czy ktoś zaakceptuje przedstawione
znaleziska, czy też nie – z pewnością ignorowanie ich nie będzie
miało już dłużej żadnego usprawiedliwienia”.
David Heppell, Dział Historii Naturalnej, Królewskie Muzeum Szkocji
Książka ta jest dedykowana A.C.
Bhaktivedancie Swamiemu
Prabhupadzie
Om ajñāna-timirāndhasya jñānāñjana-śalākayā cakṣur unmīlitam yena
tasmai śrī-gurave namaḥ
Nota tłumacza
Zakazana archeologia to książka niezwykła zarówno pod względem
treści, jak i sposobu prezentacji zgromadzonego materiału. Ogrom
pracy, jaki włożyli autorzy w jej powstanie, może zdumieć, a
powinien zadowolić nawet najbardziej zagorzałych przeciwników
zaprezentowanych tu poglądów. Wnikliwe poszukiwania i badania
zapomnianych znalezisk; dokładna analiza akceptowanych
powszechnie przez naukę odkryć; skrupulatne, konsekwentne,
pozbawione fanatyzmu oceny dostępnych danych; szeroka
dokumentacja źródłowa prezentowanych faktów – wszystko to czyni
z Zakazanej archeologii książkę naukową w jak najbardziej ścisłym
tego słowa znaczeniu.
Choć niniejsze wydanie to tłumaczenie jedynie skróconej wersji tej
publikacji, jej naukowy charakter nadal jest widoczny. Nawet jeśli
weźmiemy pod uwagę fakt, że w krótszej edycji autorzy pominęli
przypisy dokumentujące ich badania, nie umniejsza to wiarygodności
tej książki, o czym świadczy choćby szeroka bibliografia. Z drugiej
strony, krótsza prezentacja tematu zwiększyła wartość Zakazanej
archeologii o jej popularyzatorski wymiar. W ten sposób zawarta w
niej wiedza, dotycząca przecież podstawowych zagadnień, takich jak
pochodzenie człowieka, może być dostępna nie tylko wąskiemu
gronu specjalistów, lecz również szerokim kręgom inteligentnych
ludzi.
Pogodzenie czytelności polskiego przekładu zarówno dla laików,
jak i osób zawodowo zajmujących się problemem początków
ludzkiego gatunku stanowiło duże wyzwanie dla tłumacza,
zwłaszcza przy tak kontrowersyjnym ujęciu tematu. Z tego względu
chciałbym przedstawić kilka uwag terminologicznych i redakcyjnych.
W literaturze dotyczącej problematyki ewolucji termin „człowiek”
(czy też „ludzie” bądź „istoty ludzkie”) może stanowić określenie nie
tylko współczesnego gatunku człowieka, lecz również jego
domniemanych przodków. W niniejszym przekładzie, szczególnie
przy omawianiu znalezisk, które kwestionują dominujące dziś w
nauce poglądy, będzie on oznaczać jedynie w pełni ludzkie istoty
(poza nielicznymi wyjątkami w wypowiedziach cytowanych). Drugi
istotny problem terminologiczny dotyczy znaczenia słowa
„paleoantropologia”, używanego często przez autorów. W nauce
brytyjskiej i amerykańskiej paleoantropologia, podobnie jak
antropologia, ma szerszy zakres niż na gruncie polskim. W tym
ujęciu archeologia stanowi jedynie dział antropologii czy też wręcz
paleoantroplogii. Z tego względu posługując się terminem
„paleoantropologia”, autorzy mają z reguły na myśli również i
archeologię. Określenie to należałoby wówczas tłumaczyć na język
polski jako „paleoantropologia i archeologia (paleoantropologiczny i
archeologiczny)”. Jednak fakt, że nie zawsze pojęcie
„paleoantropologia” ma tak szeroki zakres (czasami oznacza
dokładnie to samo co w języku polskim) i trudności redakcyjne
zmusiły mnie do tłumaczenia tego terminu, w zdecydowanej
większości przypadków, jedynie jako paleoantropologia. Sadzę, że
specjaliści bez trudu będą rozróżniać szerszy i węższy zakres
paleoantropologii, a laicy sięgną do definicji znajdujących się na
końcu książki.
Pozostałe problemy i trudniejsze, dla zwykłego Czytelnika, terminy
wyjaśniam w przypisach. W celu jeszcze bardziej zrozumiałego
przedstawienia tematu na końcu książki zamieściłem słownik
ważniejszych pojęć. Czytelników mniej obeznanych z tematyką
ewolucji zachęcam do wcześniejszego zapoznania się 
z jego treścią
przed przystąpieniem do czytania zasadniczego tekstu.
Mam nadzieję, że niniejsze wydanie Zakazanej archeologii
zadowoli polskiego czytelnika, zachęcając specjalistów do sięgnięcia
po pełną wersję tej książki.
W imieniu wydawców chciałbym również podziękować wszystkim
osobom, które przyczyniły się do powstania polskiego wydania tej
publikacji.

Marcin Rudziński,
Wrocław, kwiecień 1998
Słowo wstępne
Prehistoria człowieka nie jest zagadnieniem, które powinniśmy
traktować dogmatycznie. Kilka lat temu przedstawiano hipotezę
„Mitochondrialnej Ewy” jako fakt. Obecnie teoria ta jest odrzucana.
Zaledwie kilka dni przed napisaniem tych słów gazety doniosły o
ponownym datowaniu fragmentu czaszki z Jawy, który przypisano
Homo erectus, istocie uważanej za przodka współczesnego
człowieka. Znalezisko to wydatowano teraz na 1,8 mln lat, co
wyraźnie umieszcza ten gatunek w Azji na długo zanim, jak
przypuszczano, opuścił on Afrykę.
Tego rodzaju informacje mogą być szeroko znane, mimo iż nie
spełniły oczekiwań niektórych paleoantropologów, ponieważ
ekscytują innych badaczy i nie zagrażają w zasadniczy sposób
spójności akceptowanego obrazu ewolucji człowieka. Co
zrobilibyśmy jednak, gdyby w pełni ludzką skamieniałość1 odkryto w
osadach datowanych na 2 mln lat? Czy uwierzono by w to
zadziwiające znalezisko? Być może pojawiłaby się nieodparta
presja, aby ponownie oszacować wiek warstw, przypisać kość
jakiemuś praludzkiemu gatunkowi, zakwestionować kompetencje
odkrywcy i ostatecznie zapomnieć o całym odkryciu.
1Skamieniałości – szczątki zwierzęce bądź roślinne, które pod wpływem różnych
czynników, w tym czasu, przybierają strukturę kamienia.

Według Michaela Cremo i Richarda Thompsona taka sytuacja


miała już miejsce wielokrotnie, co wynika z dwojakiego sposobu
oceny znalezisk. Szczątki szkieletowe bądź narzędzia wczesnych
ludzi są łatwo akceptowane, jeśli pasują do ortodoksyjnego modelu
ewolucji człowieka. Odkrycia, które są tak samo wiarygodne, lecz nie
pasują do tego modelu, są ignorowane bądź nawet ukrywane.
Szybko znikają ze stron publikacji naukowych i w ciągu kilku pokoleń
są niemal tak niewidoczne, jakby ich nigdy nie było. W rezultacie
tego procesu alternatywne wyjaśnienia wczesnej historii ludzkości
nigdy nie mogą zdobyć odpowiedniego zaufania. Dowody, które je
potwierdzają, nie są już dostępne.
W swej wnikliwej pracy Cremo i Thompson w doskonały sposób
opisali część znalezisk, które były kiedyś znane, ale zostały
zapomniane z powodu „filtracji wiedzy” – procesu chroniącego
rządzący paradygmat. Praca detektywistyczna, jaką należało
wykonać, by wydobyć na światło dzienne te materiały, jest
imponująca, a autorzy prezentują swoje odkrycia i sposób, w jaki do
nich dotarli w tak skrupulatnych, szczegółowych i gruntownych
analizach, że zasługują na to, aby traktować ich poważnie. Niestety,
stosunkowo niewielu naukowców chce badać znaleziska, które
przeczą dominującym obecnie poglądom i pochodzą ze źródła
znajdującego się poza oficjalną nauką. Niniejsza książka stanowi
skrót większej pracy i jest przeznaczona głównie dla zwykłego
Czytelnika. Mam nadzieję, że przyciągnie ona również uwagę
obiektywnych specjalistów i zachęci ich do zbadania szczegółowej
prezentacji tych samych odkryć w oryginalnym, pełnym wydaniu
Zakazanej archeologii.
Autorzy otwarcie przyznają, że pragną potwierdzić pogląd, który
zakorzeniony jest w literaturze wedyjskiej wywodzącej się z Indii i
mówi o bardzo długiej historii ludzkiego gatunku. Nie podzielam ani
ich zapatrywań, ani motywacji, jaką się kierowali. Nie sądzę jednak,
by było coś złego w poglądzie na świat, który szczerze przedstawili.
Uczeni, podobnie jak inni ludzie, kierują się w swoim działaniu
pewnymi motywami i uprzedzeniami, które mogą przesłonić ich
opinię na dany temat, a dogmatyczny materializm, kontrolujący
umysły wielu naukowców, wyrządza prawdopodobnie daleko
większą szkodę prawdzie, ponieważ nie jest uważany za
uprzedzenie. Ostatecznie rzecz biorąc, nie jest ważne, jakie były
motywacje badaczy, ale czy znaleźli oni coś, co zasługuje na
zaprezentowanie innym i jest warte poważnych badań wśród
społeczności naukowej.
Moim zdaniem, Cremo i Thompson donoszą o materiałach, które w
znacznym stopniu zasługują na poważne badania. Nie piszę tych
słów, aby ostatecznie uznać ich ustalenia. Chcę jednak zachęcić
poważnych studentów tematu, by sprawiedliwie ich wysłuchali.
Zakazana archeologia to bardzo interesująca i ekscytująca książka.
Gorąco pragnę, aby omawiane w niej znaleziska wytrzymały
obiektywne badania ze strony najlepiej poinformowanych
Czytelników, którzy mogą być zadowoleni, że mają szansę zbadać
materiały znajdujące się poza podręcznikami i pracami naukowymi
prezentowanymi im na wykładach w trakcie nauki na uniwersytetach
i innych szkołach wyższych.

Philip E. Johnson,
School of Law,
University of California, Berkeley, USA,
autor książki Darwin on Trial
Przedmowa
Pełne wydanie Zakazanej archeologii liczy 952 strony. Stanowi więc
duże wyzwanie dla wielu Czytelników. Z tego względu Richard i ja
zdecydowaliśmy się wydać krótszą, łatwiejszą do czytania i bardziej
przystępną wersję tej książki.
Niniejsza edycja zawiera jednak niemal wszystkie przypadki
omówione w pełnej wersji. Nie podaliśmy tu natomiast przypisów ani
nie przedstawiliśmy szczegółowych analiz geologicznych i
anatomicznych dotyczących wielu odkryć. W krótszym wydaniu
Zakazanej archeologii możemy na przykład stwierdzić, że dane
stanowisko prehistoryczne1 jest uważane za późnoplioceńskie. W
pełnej wersji naszej książki dokładnie wyjaśniamy, dlaczego
wydatowano je w taki sposób, przytaczając wiele materiałów
źródłowych w postaci dawnych i współczesnych raportów
geologicznych zawierających ustalenia chronologiczne. Czytelnicy,
którzy chcą zapoznać się z tymi szczegółowymi informacjami, mogą
nabyć szersze wydanie niniejszej książki.
1 Miejsce, w którym istnieją ślady pobytu człowieka lub, według teorii ewolucji, jego
przodków. Ślady te mogą mieć postać zarówno szczątków badanych istot –
wówczas jest to stanowisko paleoantropologiczne – jak i produktów ich
działalności – wtedy mamy do czynienia, przynajmniej w nauce polskiej, ze
stanowiskiem archeologicznym. Czasami oba typy stanowisk występują
jednocześnie.

Michael A. Cremo,
Pacific Beach, Kalifornia,
26 marca 1994
Wstęp i podziękowania
W 1979 roku badacze Laetoli, stanowiska prehistorycznego
w Tanzanii we Wschodniej Afryce, odkryli ślady stóp w warstwach
popiołu wulkanicznego wydatowanych na ponad 3,6 mln lat. Mary
Leakey stwierdziła, że odciski te nie różnią się niczym od śladów
współczesnego człowieka. Podobną opinię wyrazili również inni
uczeni. Ich zdaniem świadczyło to jedynie o tym, iż przodkowie
ludzkiego gatunku sprzed 3,6 mln lat posiadali stopy
o niewiarygodnie współczesnej budowie. Jednak w opinii innych
badaczy, na przykład anatoma R. H. Tuttle’a z University of Chicago,
skamieniałe kości stóp znanych australopiteków1 z tego okresu
wskazują, że istoty te posiadały stopy, które przypominały wyraźnie
budowę kończyn małp człekokształtnych2. Nie można ich zatem
łączyć z odciskami w Laetoli. W artykule zamieszczonym w Natural
History z marca 1990 roku Tuttle wyznał: „Mamy tu do czynienia
z pewnego rodzaju tajemnicą”.
1 W myśl najbardziej rozpowszechnionych poglądów paleoantropologicznych istoty

określane jako australopiteki obejmują grupę gatunków, które tworzą rodzaj


Australopithecus.

2 Inaczej antropoidów, małp bezogoniastych (dziś goryle, orangutany, szympansy,


gibony). Językangielski określa je słowem „apes”, w odróżnieniu od określenia
„monkey” – małpa zwierzokształtna, z reguły ogoniasta.

W tym kontekście wydaje się więc uzasadnione rozważenie


możliwości, o której nie wspomnieli ani Tuttle, ani Leakey. Około 3,6
mln lat temu we Wschodniej Afryce mogły żyć istoty posiadające
ludzkie ciało, które odpowiadałoby stopom o tym samym typie
budowy. Być może, jak pokazuje ilustracja na stronie obok,
współistniały one z bardziej małpokształtnymi formami. Choć ta
archeologiczna interpretacja może być tak bardzo intrygująca,
współczesne poglądy na temat ewolucji człowieka całkowicie ją
odrzucają.
Jednak w latach 1984-1992, wraz ze wspomagającym nas
badaczem Stephenem Bernathem, zgromadziliśmy dużą grupę
materiałów, które kwestionują dzisiejsze koncepcje na temat ewolucji
ludzkiego gatunku. Niektóre z tych świadectw, jak odciski stóp
z Laetoli, odkryto całkiem niedawno, lecz o większości z nich
naukowcy donosili już w wieku XIX i na początku naszego stulecia.
Nawet nie rozpatrując dokładnie tej starszej grupy znalezisk,
można podejrzewać, że nie oceniono ich właściwie i, że z bardzo
istotnych przyczyn nauka skutecznie się ich pozbyła. Wnikliwie
przyjrzeliśmy się tej możliwości. Doszliśmy jednak do wniosku, iż
jakość tych kontrowersyjnych materiałów nie jest ani lepsza, ani
gorsza od odkryć, które rzekomo nie budzą żadnych wątpliwości i są
zwykle podawane na poparcie współczesnych teorii o ewolucji
człowieka.
W pierwszej części Zakazanej archeologii omawiamy dokładnie
dużą liczbę kontrowersyjnych dowodów, które zaprzeczają obecnym
poglądom na temat ewolucji ludzkiego gatunku. Przedstawiamy
szczegółowo sposób, w jaki świadectwa te były systematycznie
ukrywane, ignorowane lub zapominane, mimo że jakościowo (i
ilościowo) cechują się one tą samą wartością naukową, co materiały
potwierdzające akceptowane dziś wyjaśnienia o początkach
ludzkości.
Gdy mówimy o ukrywaniu dowodów, nie mamy na myśli żadnych
spiskowców działających na polu nauki i knujących diabelską
intrygę, aby oszukać opinię publiczną. Chodzi nam raczej o ciągły,
społeczny proces filtracji wiedzy, który wydaje się być nieszkodliwy,
lecz w rzeczywistości ma poważne konsekwencje. Naszym zdaniem,
pewne kategorie znalezisk po prostu niesprawiedliwie znikają z pola
widzenia.
Ten rodzaj ukrywania danych ma miejsce od długiego czasu. W
1880 roku J. D. Whitney, geolog stanu Kalifornia w USA, opublikował
szczegółowy przegląd rozwiniętych narzędzi kamiennych, które
znaleziono w kalifornijskich kopalniach złota. Opisane przez niego
artefakty3, w tym ostrza włóczni oraz kamienne moździerze i tłuczki,
odkryto głęboko w szybach kopalni, poniżej grubych,
nienaruszonych warstw lawy, w formacjach geologicznych
datowanych na okres od 9 do ponad 55 mln lat. W. H. Holmes ze
Smithsonian Institution, jeden z najbardziej głośnych krytyków
znalezisk kalifornijskich, napisał: „Gdyby profesor Whitney docenił w
pełni historię ewolucji człowieka tak, jak rozumiemy ją dzisiaj,
wahałby się głosić poglądy, które przedstawił [zdaniem Whitneya
ludzie żyli w Ameryce Północnej w bardzo odległych czasach],
pomimo imponującego szeregu dowodów, z jakimi się zetknął”.
Innymi słowy, jeżeli fakty nie zgadzają się z faworyzowaną teorią,
muszą zostać odrzucone, nawet jeśli stanowią „imponujący szereg
dowodów”.
3Pozostałości celowego działania człowieka lub, w myśl teorii ewolucji, jego
przodków.

Takie podejście potwierdza najważniejszy problem, na który


staramy się zwrócić uwagę w naszej książce. W społeczności
naukowej istnieje pewien filtr wiedzy, który usuwa niepożądane
informacje. Ten proces filtracji danych ma miejsce już od ponad
wieku.
Dodatkowo, obok ogólnego procesu filtracji wiedzy, pojawiają się
również przypadki bardziej bezpośredniego ukrywania pewnych
faktów.
Na początku lat pięćdziesiątych Thomas E. Lee z Muzeum
Narodowego w Kanadzie znalazł rozwinięte narzędzia kamienne w
polodowcowych osadach Sheguiandah, stanowiska na wyspie
Manitoulin leżącej w północnej części jeziora Huron. Geolog John
Sanford dowodził, że najstarsze narzędzia z Sheguiandah mają
przynajmniej 65 000 lat, a mogą mieć nawet 125 000. Zwolennicy
standardowych poglądów na temat prehistorii Ameryki Północnej nie
byli w stanie zaakceptować takiego datowania. Przypuszcza się
bowiem powszechnie, że człowiek przybył po raz pierwszy do
Ameryki Północnej około 12 000 lat temu z obszaru Syberii.
Thomas Lee skarżył się: „Na odkrywcę stanowiska [Lee’ego]
zrobiono nagonkę, w wyniku której stracił on swoją posadę w
administracji państwowej i przez długi czas pozostawał bezrobotny.
Uniemożliwiono mu publikowanie materiałów, znaleziska zostały
fałszywie przedstawione przez kilku znanych autorów [...] wiele
artefaktów zniknęło w magazynach Muzeum Narodowego. Z powodu
odmowy zwolnienia odkrywcy dyrektor muzeum, który zaproponował
opublikowanie monografii Sheguiandah, sam został wyrzucony z
pracy i zmuszony do emigracji. Aby zdobyć kontrolę nad zaledwie
sześcioma okazami z Sheguiandah, które nie zostały ukryte,
wykorzystano osoby zajmujące prestiżowe i wpływowe stanowiska.
Samo miejsce zamieniono natomiast w miejscowość turystyczną [...]
Sheguiandah zmusiłoby ich do kłopotliwego wyznania, że
wszystkowiedzący nie wiedzieli wszystkiego. Zmusiłoby ono do
ponownego napisania prawie każdej książki w tej dziedzinie. Musiało
zostać zniszczone. Zostało zniszczone”.
W drugiej części Zakazanej archeologii dokonujemy przeglądu
grupy akceptowanych materiałów, które są powszechnie
wykorzystywane do potwierdzania dominujących obecnie poglądów
na temat ewolucji człowieka. Rozważamy zwłaszcza status
australopiteków. Większość antropologów twierdzi, że były one
przodkami ludzi, którzy posiadali niemal małpią głowę,
człekokształtne ciało i podobnie jak człowiek charakteryzowali się
dwunożną postawą oraz dwunożnym sposobem chodzenia. Jednak
część badaczy przedstawia przekonujące dowody, które
przemawiają za radykalnie odmiennym poglądem. W ich opinii
australopiteki były w dużym stopniu małpokształtnymi istotami, które
prowadziły częściowo nadrzewny tryb życia i nie miały
bezpośredniego związku z ewolucyjną linią ludzkiego gatunku.
W drugiej części naszej książki rozważamy również możliwość
współistnienia prymitywnych hominidów4 i współczesnego gatunku
człowieka nie tylko w odległej przeszłości, lecz również w czasach
obecnych. Przez ponad ostatnie sto lat naukowcy zgromadzili
świadectwa wskazujące, że istoty człekokształtne podobne do
gigantopiteków, australopiteków, przedstawicieli gatunku Homo
erectus i neandertalczyków żyją współcześnie w odludnych
częściach świata. W Ameryce Północnej stworzenia te znane są jako
sasquatch, w Azji Centralnej jako almas. W Afryce, Chinach, Azji
Południowo-Wschodniej, Ameryce Środkowej i Południowej noszą
one inne nazwy. Aby określić wszystkie istoty tego typu, niektórzy
badacze używają ogólnego terminu „dziki człowiek”. Naukowcy i
lekarze donosili, że widzieli zarówno żywych, jak i martwych „dzikich
ludzi”. Natrafili również na ślady ich stóp. Zebrali ponadto tysiące
relacji od zwykłych osób, które spotkały „dzikiego człowieka” i dotarli
do podobnych opowieści zawartych w zapiskach historycznych.
4Według standardowych podziałów taksonomicznych hominidy (inaczej
człowiekowate) stanowiąrodzinę, na którą składają się dwa rodzaje – Homo i
Australopithecus.

Można zadać pytanie, dlaczego napisaliśmy tę książkę, jeżeli nie


mamy w tym jakiegoś zasadniczego celu. Jednak w rzeczywistości
cel taki istnieje.
Richard Thompson i ja jesteśmy członkami Bhaktivedanta Institute,
naukowej gałęzi Międzynarodowego Towarzystwa Świadomości
Kryszny, instytutu, który zajmuje się badaniem relacji pomiędzy
współczesną nauką a obrazem świata przedstawionym w literaturze
wedyjskiej wywodzącej się z Indii. Z literatury tej otrzymujemy
informację, że ludzkość ma bardzo długą historię. W celu
przeprowadzenia systematycznych badań nad istniejącym
piśmiennictwem naukowym dotyczącym dziejów człowieka
zaprezentowaliśmy myśl wedyjską w formie teorii, która zakłada, że
różne istoty człekokształtne i małpokształtne współistniały ze sobą
przez długi okres.
Zaczerpnięcie tego teoretycznego poglądu z literatury wedyjskiej
nie powinno go dyskwalifikować. Wybór teorii może pochodzić z
różnych źródeł – osobistej inspiracji, wsześniejszych teorii, sugestii
przyjaciela, filmu itd. W rzeczywistości, nie źródło danej koncepcji
jest istotne, lecz jej zdolność wyjaśnienia obserwowanych zjawisk.
Z uwagi na objętość niniejszego opracowania nie byliśmy w stanie
rozwinąć tu naszych, alternatywnych wobec współczesnych teorii o
pochodzeniu ludzkiego gatunku, poglądów. Z tego względu
planujemy napisać kolejną książkę, która szerzej przedstawi wyniki
naszych badań w tej dziedzinie na tle wedyjskiego źródła informacji.
W tym momencie chciałbym powiedzieć też kilka słów o mojej
współpracy z Richardem Thompsonem. Richard jest naukowcem z
wykształcenia – matematykiem, który opublikował akceptowane
przez świat nauki artykuły i książki z zakresu takich dziedzin, jak:
biomatematyka, teledetekcja, geologia czy fizyka. Ja sam nie jestem
naukowcem z wykształcenia. Od 1977 roku piszę i redaguję książki
oraz magazyny publikowane przez Bhaktivedanta Book Trust.
W 1984 roku Richard poprosił swojego asystenta Stephena
Bernatha o zebranie informacji na temat pochodzenia człowieka i
jego dziejów. W dwa lata później poprosił mnie, abym zajął się tym
materiałem i opracował go w formie książki.
Gdy przeglądałem informacje dostarczone przez Stephena,
uderzyła mnie bardzo niewielka liczba raportów naukowych między
rokiem 1859, kiedy to Darwin wydał swoją pracę O pochodzeniu
gatunków, a rokiem 1894, w którym Eugène Dubois opublikował
relację dotyczącą „człowieka jawajskiego”. Zaintrygowany tym
odkryciem, poprosiłem Stephena, aby dotarł do książek
antropologicznych z końca XIX wieku i początków naszego stulecia.
Znalazłem w nich, w tym we wczesnym wydaniu Fossil Men
Marcellina Boule’a, bardzo negatywne opinie na temat licznych
sprawozdań naukowych pochodzących z omawianego okresu.
Śledząc przypisy, dotarliśmy do kilku przykładowych relacji tego
typu. Większość z nich została napisana przez
dziewiętnastowiecznych uczonych i zawierała opisy nacinanych
kości, narzędzi kamiennych oraz w pełni ludzkich szczątków
szkieletowych, które znaleziono w nieoczekiwanie starych
kontekstach geologicznych. Jakość tych raportów nie budziła
zastrzeżeń. Odpowiadały one na wiele możliwych wątpliwości.
Zachęciło mnie to do przeprowadzenia bardziej systematycznych
poszukiwań.
Odkrywanie tych zapomnianych relacji wymagało kolejnych trzech
lat. Wraz ze Stephenem Bernathem zdobyliśmy rzadko spotykane
materiały z konferencji naukowych z całego świata i razem
przetłumaczyliśmy je na język angielski. Rękopis oparty na
zgromadzonych materiałach powstawał przez kilka następnych lat.
Przez cały ten okres niemal codziennie dyskutowałem z Richardem
na temat znaczenia posiadanego materiału i jak najlepszego
sposobu zaprezentowania go.
Większość informacji zawartych w Rozdziale 6. Stephen otrzymał
od Rona Calaisa, który uprzejmie przysłał nam wiele kopii
oryginalnych raportów posiadanych w swych archiwach. Virginia
Steen-McIntyre była na tyle życzliwa, że dostarczyła nam swoją
korespondencję o datowaniu Hueyatlaco, stanowiska w Meksyku.
Rozmawialiśmy również z Ruth D. Simpson z San Bernardino
County Museum na temat narzędzi kamiennych, a z Thomasem A.
Deméré z Muzeum Historii Naturalnej w San Diego o śladach zębów
rekinów na kościach.
Kończąc ten krótki wstęp, zachęcamy Czytelników do
przekazywania nam informacji, które mogą być dla nas interesujące,
zwłaszcza jako nowy materiał do przyszłych edycji tej książki.

Michael A. Cremo,
Pacific Beach, Kalifornia,
26 marca 1994
Część I
Odkrycia kwestionujące teorię ewolucji
Rozdział 1
Pieśń „Czerwonego Lwa” – Darwin i
ewolucja człowieka
Pewnego wieczoru 1871 roku członkowie brytyjskiego towarzystwa
wykształconych dżentelmenów „Czerwonych Lwów” zgromadzili się
w Edynburgu w Szkocji, aby ucztować wesoło, zabawiając się
humorystycznymi piosenkami i przemowami. Lord Neaves, znany
dobrze ze swoich dowcipnych wierszy, wystąpił przed
zgromadzonymi „Lwami” i zaśpiewał 12 zwrotek piosenki, którą
ułożył na temat Powstawania gatunków à la Darwin. Wśród nich
znalazła się i ta:

Małpa z giętkim kciukiem

I dużym mózgowiem,

Już będąca przy wymowie,

Urządziła stan wszechrzeczy

I nie wolno jej zaprzeczyć!

Jego słuchacze odpowiedzieli, jak to zwykle bywało wśród


„Czerwonych Lwów”, delikatnym pomrukiem i poprawianiem klap
swoich surdutów.
Dokładnie dwanaście lat po opublikowaniu przez Charlesa Darwina
w 1859 roku pracy O powstawaniu gatunków rosnąca liczba
naukowców i innych wykształconych osób uważała za niemożliwe,
wręcz śmieszne, przypuszczenie, że ludzie nie są niczym więcej niż
tylko zmodyfikowanymi potomkami małpokształtnych istot. W samym
tekście O powstawaniu gatunków Darwin jedynie krótko poruszył
problem początków człowieka, stwierdzając na ostatnich stronach:
„Na temat pochodzenia człowieka i jego historii zostanie rzucone
światło”. Jednak mimo ostrożności Darwina wiadomo było, że nie
postrzega on ludzkości jako wyjątku od swojej teorii, w myśl której
jeden gatunek rozwija się z drugiego.

Darwin przemawia
Dopiero w 1871 roku Darwin przedstawił kolejną pracę, O
pochodzeniu człowieka, która wyrażała jego szczegółowe poglądy
na temat ewolucji ludzkiego gatunku. Wyjaśniając tę zwłokę, Darwin
napisał: „Przez wiele lat zbierałem informacje o początkach
człowieka bez jakiejkolwiek intencji publikowania czegoś na ten
temat, a raczej z postanowieniem nie wywoływania w ten sposób
uprzedzeń wobec moich poglądów. Wydawało mi się, że wystarczy
wspomnieć w pierwszym wydaniu O powstawaniu gatunków, iż
dzięki tej publikacji »na temat pochodzenia człowieka i jego historii
zostanie rzucone światło«, co oznacza, że ludzki gatunek również
należy włączyć w jakąś ogólną teorię, która weźmie pod uwagę
sposób, w jaki pojawił się on na Ziemi”.
W pracy O pochodzeniu człowieka Darwin wyraźnie zaprzeczył
szczególnej pozycji naszego gatunku. „W ten sposób dowiadujemy
się – powiedział – że człowiek jest potomkiem włochatego,
ogoniastego zwierzęcia czworonożnego, prawdopodobnie o
nadrzewnym trybie życia, zamieszkującego obszar Starego Świata1”.
Było to śmiałe stwierdzenie, choć brakowało mu najbardziej
przekonującego dowodu – skamieniałości gatunku przejściowego
między starożytnymi małpami człekokształtnymi a współczesnymi
ludźmi.
1 Pojęcie „Stary Świat” obejmuje obszar Europy, Afryki i Azji

Z wyjątkiem dwóch niepewnie datowanych czaszek


neandertalskich z Niemiec i z Gibraltaru oraz kilku innych, słabo
opisanych znalezisk o współczesnej morfologii, nauka nie
dysponowała wówczas skamieniałymi szczątkami hominidów. Fakt
ten stał się wkrótce bronią w rękach przeciwników sugestii Darwina,
że ludzie wywodzą się od małpokształtnych przodków. „Gdzie –
pytali oponenci – są skamieniałości, które mogą to udowodnić?”
Obecnie jednak, niemal bez wyjątku, paleoantropolodzy sądzą, że
udowodnili teorię Darwina, odkrywając skamieniałych przodków
człowieka na terenie Afryki, Azji i na innych kontynentach.

Pojawienie się hominidów


Tabela 1.1 przedstawia współczesny, uznany powszechnie, system
epok geologicznych. Jest on stałym punktem odniesienia w naszych
badanich nad historią człowieka i podobnych do niego istot. Jednak
przedstawione przez nas odkrycia mogą wymuszać poważną
korektę przyjętej skali czasu.
Według dzisiejszych poglądów ewolucyjnych pierwsze istoty
małpokształtne pojawiły się w epoce oligocenu (datowanej na 25-38
mln lat), natomiast pierwsze małpy człekokształtne, należące do tej
samej linii genealogicznej co człowiek, wykształciły się w miocenie
(datowanym na 5-25 mln lat). Małpy te klasyfikuje się najogólniej
jako jeden rodzaj – Dryopithecus.
Następnie nadeszła epoka pliocenu (datowana na 2-5 mln lat).
Podaje się, że w zapisie skalnym z tego okresu pojawiły się pierwsze
hominidy, czyli człekokształtne ssaki o wyprostowanej postawie
ciała. Najwcześniejszymi znanymi hominidami są australopiteki –
dosłownie „południowe małpy” – których wiek geologiczny określa
się na 4 mln lat. Paleoantropolodzy twierdzą, że te prawie ludzkie
istoty miały 1,2-1,5 m wysokości, a pojemność ich puszki mózgowej
wahała się w granicach 300-600 cm3. Według dominujących
poglądów ciało australopiteków przypominało ciało współczesnego
człowieka, jedynie głowa posiadała cechy zarówno małpie, jak i
ludzkie.
Przyjmuje się, że około 2 mln lat temu, na początku plejstocenu
(epoka ta datowana jest na 2 000 000 -10 000 lat), z jednej gałęzi
australopiteków rozwinął się gatunek określany mianem Homo
habilis2. Wydaje się, iż z wyjątkiem pojemności puszki mózgowej,
która według obecnych szacunków była większa i wynosiła 600-750
cm3, przypominał on australopiteki.
2 Dosłownie „człowiek zręczny” – termin zapożyczony z języka łacińskiego

Tabela 1.1. Typowy podział dziejów Ziemi

Zdaniem naukowców akceptujących teorię ewolucji około 1,5 mln


lat temu Homo habilis dał początek kolejnemu hominidowi – Homo
erectus3 (obejmującemu tzw. „człowieka jawajskiego” i „człowieka
pekińskiego”). Według powszechnej opinii przedstawiciele tego
gatunku osiągali 1,5-1,8 m wysokości, a pojemność ich puszki
mózgowej wahała się między 700 a 1300 cm3. Większość
paleoantropologów sądzi obecnie, że podobnie jak australopiteki i
Homo habilis, przypominali oni współczesnego człowieka. Czoło
Homo erectus było jednak cofnięte za masywnymi wałami
nadoczodołowymi. Szczęki i zęby osiągały duże rozmiary, a żuchwa
nie miała wykształconej brody. Przyjmuje się, że Homo erectus żył
w Afryce, Azji i Europie do około 200 000 lat temu.
3 Inaczej „człowiek wyprostowany” – także określenie łacińskie

W myśl dzisiejszych koncepcji naukowych w pełni ludzki gatunek –


Homo sapiens sapiens4 – rozwinął się stopniowo z Homo erectus.
Zdaniem paleoantropologów około 300 000 - 400 000 lat temu
pojawił się pierwszy, wczesny Homo sapiens, określany też jako
archaiczny Homo sapiens. Podaje się, że pojemność jego puszki
mózgowej była niemal tak duża, jak u współczesnego człowieka,
choć wciąż posiadał on pewne cechy Homo erectus, na przykład
masywną czaszkę, cofnięte czoło i duże wały nadoczodołowe.
Cechy te nie były już jednak tak bardzo rozwinięte. Przykłady tego
typu znalezisk pochodzą ze Swanscombe w Anglii, Steinheim w
Niemczech oraz Fontechevade i Arago we Francji. Czaszki tej
kategorii posiadają również do pewnego stopnia cechy
neandertalskie, dlatego są także klasyfikowane jako okazy pre-
neandertalskie. W opinii większości uczonych zarówno ludzie, jak i
klasyczni, zachodnioeuropejscy neandertalczycy5 rozwinęli się z pre-
neandertalskiego typu hominidów, czyli wczesnego Homo sapiens.
4 W języku łacińskim termin ten znaczy „człowiek rozumny”
5Po łacinie Homo sapiens neanderthalensis – „rozumny człowiek neandertalski”.
Nazwa tych istot wywodzi się od stanowiska w dolinie Neandertal w Niemczech,
gdzie po raz pierwszy odkryto ich szczątki

Na początku XX wieku niektórzy badacze uważali, że


neandertalczycy z okresu ostatniego zlodowacenia6, znani właśnie
jako klasyczni, zachodnio-europejscy neandertalczycy, byli
bezpośrednimi przodkami współczesnych istot ludzkich. Posiadali
oni większy mózg niż Homo sapiens sapiens, znacznie większą
twarz i szczęki, niższe, pochylone do tyłu czoło i masywne wały
nadoczodołowe. Pozostałości neandertalczyków znajdywane są w
osadach plejstoceńskich sprzed 30 000 - 150 000 lat. Jednak
odkrycie wczesnego Homo sapiens w warstwach o wiele starszych
niż 150 000 lat skutecznie usunęło klasycznych,
zachodnioeuropejskich neandertalczyków z linii ewolucyjnej
prowadzącej od Homo erectus do Homo sapiens sapiens (il. 1.1).
6 Inaczej glacjału

Typ człowieka znany jako człowiek z Cro-Magnon7 pojawił się w


Europie około 30 000 lat temu i charakteryzował się w pełni
współczesną anatomią. Naukowcy mówią zazwyczaj, że Homo
sapiens sapiens pojawił się po raz pierwszy mniej więcej 40 000 lat
temu w Afryce. Jednak w związku z odkryciami dokonanymi na
terenie Afryki Południowej8 i w innych miejscach, wielu uczonych
twierdzi dziś, iż ukształtował się on 100 000 lat temu, a może
wcześniej.
7Paleoantropolodzy określają w ten sposób pierwsze europejskie populacje Homo
sapiens sapiens. Nazwa ta pochodzi od stanowiska we Francji
8W niniejszym opracowaniu termin ten oznacza z reguły Republikę Południowej
Afryki (RPA). Ponieważ jednak nazwa RPA jest rzadko stosowana w
dotychczasowej literaturze specjalistycznej na gruncie polskim, pozostawiam
częściej spotykaną wersję nazwy tego państwa

Pojemność puszki mózgowej współczesnych ludzi waha się w


granicach 1000-2000 cm3. Jak można łatwo zaobserwować, nie
istnieje związek między rozmiarami mózgu a inteligencją człowieka.
Pojemność puszki mózgowej bardzo inteligentnych osób wynosi
niekiedy 1000 cm3, a ludzie niedorozwinięci mogą mieć mózg o
objętości 2000 cm3.
Obecne koncepcje naukowe dotyczące początków ludzkiego
gatunku nie wyjaśniają dokładnie gdzie, kiedy i jak z australopiteków
rozwinął się Homo habilis, z Homo habilis – Homo erectus bądź z
Homo erectus – współczesny człowiek. Mimo to, większość
paleoantropologów zgadza się z poglądem, że tylko w pełni ludzkie
istoty pojawiły się w Nowym Świecie9. Przyjmuje się, iż wcześniejsze
stadia ewolucji, począwszy od australopiteków, miały miejsce jedynie
na obszarze Starego Świata, a pierwsi ludzie przybyli do Nowego
Świata około 12 000 lat temu, choć zdaniem niektórych naukowców
być może już w późnym plejstocenie, czyli 25 000 lat temu.
9 Pojęcie „Nowy Świat” obejmuje obszar obu Ameryk

Ilustracja 1.1. Typowy schemat ewolucji


ludzkiego gatunku.

Do dziś istnieje wiele luk w hipotetycznym zapisie skalnym


dotyczącym pochodzenia człowieka. Niemal zupełnie brak na
przykład skamieniałości łączących człekokształtne małpy
mioceńskie, takie jak driopiteki, z plioceńskimi przodkami
współczesnych małp antropoidalnych i ludzi, zwłaszcza jeśli chodzi o
okres 4-8 mln lat temu.
Być może to prawda, że kiedyś zostaną odnalezione
skamieniałości, które wypełnią te luki. Jednak, co jest niezwykle
ważne, nie ma powodu, by przypuszczać, iż te nowe znaleziska
będą potwierdzać teorie ewolucyjne. Jak zareagujemy, jeżeli w pełni
ludzkie szczątki pojawią się w starszych osadach niż te, w których
odkryto szczątki driopiteków? Nawet gdyby okazało się, że
współczesny gatunek człowieka istniał 1 mln lat temu, czyli 4 mln lat
po zniknięciu w późnym miocenie driopiteków, byłoby to już
wystarczające do odrzucenia dzisiejszych wyjaśnień na temat
pochodzenia ludzkiego gatunku.
W rzeczywistości, znaleziska, które przeczą poglądom o ewolucji
człowieka już odnaleziono. Zostały one jednak utajone lub dla
wygody zapomniane. O wielu z nich donoszono w XIX wieku – po
opublikowaniu przez Darwina pracy O powstawaniu gatunków, przed
wydaniem której nie odkryto żadnych istotnych materiałów
z wyjątkiem „człowieka neandertalskiego”. W pierwszych latach
darwinizmu nie istniała więc jasno ustalona teoria o początkach
ludzkości, której można byłoby bronić na polu nauki, a niektórzy
naukowcy dokonali wówczas i opisali wiele odkryć, o jakich nie
wspomniano by teraz na stronach bardzo szanowanych i
akademickich pism.
Większość tych skamieniałości i artefaktów znaleziono przed
odkryciem pierwszego protoludzkiego hominida, jaki według
zwolenników teorii ewolucji istniał w okresie między driopitekami a
współczesnymi ludźmi. Był to tzw. „człowiek jawajski” znaleziony
przez Eugène Dubois w warstwach środkowo-plejstoceńskich,
datowanych na 800 000 lat. Odkrycie to stało się punktem
odniesienia dla dalszych badań. Od tego momentu naukowcy
przestali oczekiwać, że znajdą artefakty bądź ludzkie szczątki w
osadach z tego samego okresu lub epok wcześniejszych. Jeżeli
odkrywali takie znaleziska, dochodzili do wniosku, że jest to
niemożliwe i wymyślali sposób, aby skompromitować dane odkrycie
jako pomyłkę, złudzenie lub oszustwo. Jednak zanim odkryto
„człowieka jawajskiego”, szanowani, dziewiętnastowieczni uczeni
znaleźli w bardzo starych warstwach wiele szczątków szkieletowych
w pełni ludzkich istot. Odkryli również różnorodne narzędzia
kamienne i kości zwierząt noszące ślady działania człowieka.

Wybrane zasady epistemologii


Zanim rozpoczniemy przegląd odrzucanych i akceptowanych dziś
przez naukę znalezisk związanych z dziejami ludzkiego gatunku,
przedstawimy kilka zasad epistemologicznych, których sami
staraliśmy się przestrzegać. W słowniku Webstera New World
Dictionary epistemologia zdefiniowana jest jako „badanie bądź teoria
pochodzenia, charakteru, metod i ograniczeń wiedzy”. Kiedy
studiujemy materiały naukowe, należy mieć na uwadze naturę,
metody i ograniczenia wiedzy, w przeciwnym razie możemy ulec
złudzeniu. Znaleziska prehistoryczne mają pewne zasadnicze
ograniczenia, które należy podkreślić.
Po pierwsze, wiążą się one z rzadkimi odkryciami, których nie
można powtórzyć. Część naukowców zdobyła duże uznanie dzięki
kilku słynnym odkryciom, pozostali natomiast, a jest ich
zdecydowana większość, przez całą swą karierę nie dokonali nawet
jednego znaczącego odkrycia.
Po drugie, kiedy już dokona się odkrycia, główne dowody
świadczące o jego charakterze są niszczone podczas badań i
wiedzę o nich czerpiemy jedynie z relacji przekazanych przez
odkrywców. Na przykład jedną z najbardziej istotnych cech
skamieniałości jest ich pozycja stratygraficzna10. Gdy jednak
znalezisko zostanie już wydobyte z ziemi, bezpośrednie dowody
wskazujące na miejsce, w którym je odkryto, ulegają zniszczeniu. W
tej sytuacji musimy po prostu polegać na rzetelności relacji osoby
dokonującej odkrycia. Można oczywiście powiedzieć, że chemiczne
cechy skamieniałości bądź inne ich właściwości wskazują na miejsce
ich odkrycia, i w pewnych przypadkach rzeczywiście tak jest, jednak
nie zawsze istnieje możliwość przeprowadzenia odpowiednich
badań w tym zakresie. Poza tym nawet w przypadku takich analiz
musimy polegać na raportach naukowych o chemicznych i
fizycznych cechach warstw, z których według odkrywców pochodzą
dane znaleziska.
10 Położenie w warstwach

Osoby dokonujące ważnych odkryć nie mogą czasami odnaleźć


drogi powrotnej do miejsca odkrycia. Po kilku latach stanowiska
prehistoryczne są nieuchronnie niszczone, na przykład przez erozję,
rozległe badania naukowe czy rozwój przemysłowy: kopalnie
odkrywkowe, budowę domów itd. Nawet współczesne wykopaliska
archeologiczne, podczas których drobiazgowo rejestruje się
szczegóły, niszczą rejestrowane elementy. W tej sytuacji na poparcie
wielu zasadniczych stwierdzeń nadal pozostają do dyspozycji
jedynie pisemne sprawozdania badaczy. Ponadto wiele istotnych
odkryć rejestruje się z niewystarczającą dokładnością.
Osoba pragnąca zweryfikować raporty paleoantropologiczne
będzie więc miała duże trudności z poznaniem rzeczywistego stanu
rzeczy, nawet jeśli uda się na miejsce danego odkrycia.
Ograniczenia związane z czasem i pieniędzmi to oczywiście
dodatkowe utrudnienie, które powoduje, że osobiście można
sprawdzić zaledwie niewielki procent stanowisk prehistorycznych.
Kolejny problem polega na tym, iż fakty z dziedziny
paleoantropologii, czy też archeologii, rzadko kiedy bywają prostymi
do obserwacji zjawiskami. Badacz danego stanowiska może na
przykład uznać, że znalezione skamieniałości zostały poddane
procesowi wietrzenia w obrębie pewnego poziomu
wczesnoplejstoceńskiego. Jednak to pozornie proste stwierdzenie
może zależeć od wielu obserwacji i argumentów dotyczących
różnych zjawisk: zaburzeń uskokowych, możliwości nagłego
osuwania się pokładów, obecności lub braku warstwy osadowej na
stoku wzgórza, istnienia ponownie napełnionego żlebu itd. Jeżeli
oprzemy się na relacji drugiej osoby obecnej na stanowisku, może
okazać się, że omawia ona wiele ważnych szczegółów, o których nie
wspomniał nasz pierwszy świadek.
Obserwatorzy czasami wręcz zaprzeczają sobie nawzajem, a ich
zmysły i pamięć są niedoskonałe. Osoba znajdująca się na badanym
stanowisku może dostrzegać pewne elementy, lecz nie zauważać
innych istotnych faktów. Część z nich mogliby dostrzec kolejni
obserwatorzy, jednak może okazać się to niemożliwe, ponieważ
miejsce odkrycia stało się w międzyczasie niedostępne.
Następny problem to nieuczciwość badaczy. Może ona mieć
charakter nawet przemyślanej mistyfikacji. Tak było w przypadku
Piltdown. Jak zobaczymy, aby rozwikłać tego rodzaju zagadkę,
potrzeba zarówno zdolności detektywistycznych Sherlocka Holmesa,
jak i wszelkich udogodnień współczesnego laboratorium sądowego.
Niestety zawsze może istnieć silny motyw dokonania świadomego
bądź nieświadomego oszustwa, dla sławy i zaszczytów spadających
na odkrywcę domniemanego przodka człowieka.
Rozmijanie się z prawdą ma również miejsce wówczas, gdy
zwyczajnie nie opisuje się zjawisk sprzecznych z oczekiwaniami
odkrywcy. Jak zauważymy w trakcie czytania tej książki, niektórzy
badacze znajdywali artefakty w określonych warstwach, lecz nie
relacjonowali tego, sądząc, że znaleziska te nie mogą mieć tylu lat,
ile mają osady, w których je odkryli. Zdarza się to bardzo często,
ponieważ nasze zmysły są niedoskonałe i jeśli widzimy coś, co
wydaje się nam niemożliwe, wówczas w naturalny sposób
podejrzewamy własną pomyłkę (czasami rzeczywiście możemy się
mylić). Zniekształcanie prawdy poprzez zaniechanie opisów
istotnych zjawisk wynika więc z ograniczenia ludzkiej natury, które
ma niestety niekorzystny wpływ na empiryczny proces poznawania
rzeczywistości.
Wady paleoantropologii nie ograniczają się jedynie do czynności
odkrywania i wydobywania znalezisk. Dotyczą one również
współczesnych, chemicznych i radiometrycznych, badań
chronologicznych. Można na przykład sądzić, że datowanie metodą
węgla 14C obejmuje prostą procedurę, która w niezawodny sposób
dostarcza danych, czyli określa wiek badanego obiektu. Okazuje się
jednak, iż badania chronologiczne wiążą się ze skomplikowanymi
analizami tożsamości posiadanych próbek, ich historii oraz
możliwych zanieczyszczeń. Rozważania te mogą prowadzić do
odrzucenia pewnych wstępnie uzyskanych wyników
i zaakceptowania innych rezultatów na podstawie złożonych
argumentów, które rzadko są przedstawione w jasny sposób. I tutaj
pewne elementy mogą być zbyt złożone, niekompletne i w dużym
stopniu niedostępne dla kolejnej weryfikacji.
Powyższe ograniczenia paleoantropologii skłaniają do wniosku, że
w tej dziedzinie badań w dużym stopniu musimy opierać się na
studiach porównawczych istniejących raportów naukowych. Choć w
muzeach znajdują się same skamieniałości i artefakty, to jednak
większość z głównych dowodów nadających znaczenie tym
znaleziskom istnieje jedynie w postaci pisemnych relacji.
Przekazywane przez nie informacje mogą być jednak niekompletne,
a przecież nawet najdrobniejsze fakty w tej dziedzinie wiedzy często
pociągają za sobą złożone, trudne do rozwiązania problemy.
Wszystko to powoduje, iż niełatwo tu dojść do prawdy i ostatecznych
konkluzji.
Co zatem możemy zrobić? Naszym zdaniem, istotne jest
porównywanie jakości dostępnych raportów. Choć nie mamy
dostępu do samych badań, które już przeprowadzono, ani do
odkrytych znalezisk, możemy bezpośrednio studiować relacje na ich
temat i obiektywnie je porównywać.
Zbiór sprawozdań dotyczących konkretnych odkryć można ocenić
na podstawie ich dokładności, logiki oraz spójności podanych
argumentów. Można też rozważyć czy przedstawiono i wyjaśniono w
nich, alternatywne wobec zaprezentowanej teorii, stanowiska.
Autentyczność relacjonowanych zjawisk musi być przyjmowana do
pewnego stopnia na wiarę, powinniśmy więc również brać pod
uwagę kwalifikacje obserwatorów i odkrywców.
Jeżeli na podstawie powyższych kryteriów dwa zbiory raportów są
tak samo wiarygodne, powinny być traktowane jako dowody o tej
samej wartości naukowej. Oba mogą zostać zaakceptowane,
odrzucone bądź uznane za niepewne. Byłoby jednak rzeczą
niewłaściwą zaakceptować jedną grupę relacji, odrzucając drugą.
Szczególnie nieprawidłowym postępowaniem byłoby natomiast
przyjęcie jednego zestawu raportów jako dowodu potwierdzającego
daną teorię i ukrywanie drugiej grupy świadectw, co czyniłoby ją
niedostępną dla innych badaczy.
W naszej książce stosujemy proponowane wyżej podejście do
dwóch specyficznych zestawów sprawozdań naukowych. Pierwsza
grupa tych raportów składa się z relacji na temat artefaktów i
pozostałości ludzkich szkieletów, które w świetle poglądów o
ewolucji człowieka można uznać za chronologiczne anomalie.
Zostały one w większości odkryte u schyłku XIX wieku i na początku
naszego stulecia. Omawiamy je w pierwszej części książki. Drugi
zestaw sprawozdań obejmuje raporty o artefaktach i szczątkach
szkieletowych przyjmowanych w nauce jako potwierdzenie
współczesnych hipotez na temat ewolucji ludzkiego gatunku.
Pochodzą one z okresu od końca XIX wieku, do lat osiemdziesiątych
obecnego stulecia. Przedstawiamy je w drugiej części naszej pracy.
Z powodu naturalnych powiązań między poszczególnymi odkryciami
niektóre znaleziska stanowiące anomalie zostaną tutaj również
wspomniane.
Naszym zdaniem, mimo postępu paleoantropologii w XX wieku
jakość sprawozdań w obu tych zestawach jest w istocie rzeczy taka
sama. Z tego względu sądzimy, iż nie jest właściwe akceptowanie
jednej grupy relacji a odrzucanie drugiej. Takie podejście ma
poważne konsekwencje dla teorii o ewolucji człowieka. Jeżeli
odrzucimy pierwszy zbiór raportów (znaleziska-anomalie) i
konsekwentnie drugi zestaw sprawozdań (znaleziska obecnie
akceptowane), poglądy o ewolucji ludzkiego gatunku zostaną
pozbawione istotnej części swej empirycznej podstawy. Jeżeli jednak
przyjmiemy pierwszą grupę raportów, musimy wtedy uznać istnienie
inteligentnych istot wytwarzających narzędzia w tak odległych
epokach geologicznych, jak miocen, czy nawet eocen. Gdy uznamy
ponadto autentyczność prezentowanych w tych raportach znalezisk
szczątków szkieletowych, musimy konsekwentnie zaakceptować
obecność człowieka w tak odległych czasach. Nie tylko zaprzecza to
współczesnym teoriom o ewolucji ludzkiego gatunku, lecz poddaje
również w wątpliwość cały obraz ewolucji ssaków w erze
kenozoicznej11.
11 Jej początek datuje się na około 65 mln lat
Rozdział 2
Nacinane i łamane kości – początek
oszustwa
Nacinane i łamane celowo kości zwierząt stanowią ważną grupę
znalezisk świadczących o istnieniu człowieka w starożytności.
Zaczęto je uważnie badać w połowie XIX wieku i do dziś pozostały
one obiektem obszernych analiz.
Przez kilkadziesiąt lat od momentu opublikowania pracy Darwina O
powstawaniu gatunków wielu naukowców znajdowało nacinane
kości wskazujące na obecność ludzi w pliocenie, miocenie, a nawet
we wcześniejszych epokach. Ich przeciwnicy twierdzili, że znaki i
pęknięcia zaobserwowane na skamieniałych kościach były wynikiem
działania lądowych zwierząt mięsożernych, rekinów lub ciśnienia
geologicznego. Jednak odkrywcy prezentowali bardzo przekonujące
kontrargumenty. Razem z nacinanymi kośćmi znajdywano narzędzia
kamienne, a przy pomocy eksperymentów, w których je
wykorzystywano, udawało się wykonać na świeżej kości znaki
identyczne z tymi, jakie znaleziono na skamieniałościach. Aby
odróżnić intencjonalne1 nacięcia od nacięć pozostawionych przez
zęby rekina bądź jakiegokolwiek innego zwierzęcia, naukowcy
używali mikroskopów. W wielu przypadkach zaobserwowane znaki
znajdowały się w miejscach właściwych dla charakterystycznych
zabiegów rzeźniczych.
1 Wykonane celowo przez człowieka lub jego ewentualnych przodków

Mimo to raporty o nacinanych i łamanych kościach, świadczące o


obecności człowieka w pliocenie i we wcześniejszych epokach, nie
występują obecnie w akceptowanym zestawie świadectw
naukowych. Odrzucanie ich może być jednak niesprawiedliwe.
Na podstawie niekompletnych materiałów, rozważanych dziś
gorliwie, uczeni utrzymujący ewolucyjne poglądy doszli do wniosku,
że Homo sapiens sapiens pojawił się stosunkowo niedawno. Jednak
w świetle dowodów zawartych w tym rozdziale wygląda na to, że
niektórzy ludzie nauki oszukują samych siebie.

St. Prest, Francja


W kwietniu 1863 roku Jules Desnoyers z Muzeum Narodowego we
Francji przybył do St. Prest, miejscowości w północno-zachodniej
części tego kraju, aby zbierać skamieniałości. W piaszczystych
żwirach odkrył część kości piszczelowej nosorożca. Zauważył na niej
serię wąskich rowków. Jego zdaniem część z nich wykonano ostrym
nożem bądź ostrzem krzemiennym. Desnoyers zaobserwował
ponadto małe, koliste znaki, które najprawdopodobniej również
wykonano zaostrzonym narzędziem. Sprawdził następnie zbiory
skamieniałości z St. Prest znajdujące się w muzeum w Chartres i
Paryskiej Szkole Górniczej. Zauważył, że noszą one te same typy
znaków. O swoich znaleziskach powiadomił Francuską Akademię
Nauk2.
2 Wszystkie odkrycia kwestionujące dzisiejsze poglądy ewolucyjne ujęte są w
tablicach chronologicznychna końcu książki

Niektórzy współcześni naukowcy datują stanowisko w St. Prest na


późny pliocen. Jeżeli Desnoyers właściwie ocenił, że znaki na wielu
kościach wykonano narzędziami krzemiennymi, oznaczałoby to, iż
istoty ludzkie żyły we Francji ponad 2 mln lat temu. Mogłoby się
wydawać, że nie ma niczego niewłaściwego w takim stwierdzeniu, a
jednak współczesna paleoantropologia zdecydowanie odrzuca tego
typu poglądy. Obecność w tym czasie w Europie istot używających
kamiennych narzędzi w wyszukany sposób wydaje się być prawie
niemożliwa. Przyjmuje się powszechnie, że u schyłku epoki pliocenu,
około 2 mln lat temu, współczesny gatunek człowieka jeszcze nie
istniał. Jedynie w Afryce powinniś-my wówczas spodziewać się
prymitywnych przodków ludzi – australopiteków i Homo habilis
(uważa się, że to właśnie Homo habilis jako pierwszy wytwarzał
narzędzia).
Według innych naukowców stanowisko w St. Prest może pochodzić
z mniej odległych czasów i mieć 1,2-1,6 mln lat. Mimo to nacinane
kości wciąż stanowiłyby chronologiczną anomalię na tle
ewolucyjnych poglądów.
Nawet w XIX wieku odkrycia z St. Prest wywoływały kontrowersje.
Oponenci twierdzili, że zaobserwowane znaki to ślady narzędzi
robotników, którzy wykopywali kości. Desnoyers wykazał jednak, iż
nacięcia pokryte są takimi samymi osadami mineralnymi, jak
pozostała część powierzchni skamieniałych kości. Zdaniem
wybitnego brytyjskiego geologa Sir Charlesa Lyella kontrowersyjne
znaki były śladami zębów gryzonia. Francuski prehistoryk Gabriel de
Mortillet stwierdził jednak, że zwierzęta nie mogły pozostawić tego
rodzaju znaków i zaproponował inne wyjaśnienie. Według niego
ślady powstały w wyniku oddziaływania ostrych kamieni, które
przesuwały się pod wpływem ciśnienia geologicznego. Desnoyers
odpowiedział na tę hipotezę: „Wiele nacięć powstało wskutek
późniejszego tarcia, które było rezultatem transportu bądź ruchu
kości wśród piasków i żwirów. Wyżłobione w ten sposób znaki mają
zasadniczo odmienny charakter od wcześniejszych śladów i
prążków”.
Kto miał rację, Desnoyers czy de Mortillet? Niektórzy uczeni
uważali, że spór ten można by rozstrzygnąć, jeśli w żwirach St. Prest
udałoby się znaleźć narzędzia krzemienne, które byłyby w oczywisty
sposób produktami działania człowieka. Louis Bourgeois, duchowny
i wybitny paleontolog, zbadał dokładnie stanowisko w St. Prest w
poszukiwaniu takich znalezisk. Dzięki cierpliwym badaniom odkrył
wiele krzemieni, które uznał za autentyczne narzędzia. Opisał je w
sprawozdaniu dla Akademii Nauk, opublikowanym w styczniu 1867
roku. Sławny francuski antropolog Armand de Quatrefages
stwierdził, że narzędzia te można podzielić na skrobacze, wiertniki
oraz ostrza włóczni.
De Mortillet nadal był nie usatysfakcjonowany. Jego zdaniem
krzemienie odkryte przez Bourgeoisa w St. Prest również powstały
pod wpływem ciśnienia geologicznego. Okazuje się więc, że
próbując odpowiedzieć na jedno pytanie, dotyczące charakteru
nacięć na kościach, natknęliśmy się na kolejny problem. Jak
rozpoznać intencjonalną obróbkę krzemieni i innych znalezisk
kamiennych? Omówimy dokładnie to zagadnienie w następnym
rozdziale. Teraz chcemy jedynie zwrócić uwagę na fakt, iż czynniki,
dzięki którym możemy rozpoznać narzędzie kamienne, do dziś są
przedmiotem kontrowersji. Z tego względu istnieje z pewnością
możliwość zakwestionowania opinii de Mortilleta.
W 1910 roku znany amerykański paleontolog Henry Fairfield
Osborn poczynił interesujące spostrzeżenia w związku z obecnością
narzędzi kamiennych w St. Prest: „najwcześniejszymi śladami
człowieka w warstwach z tej epoki były nacinane kości odkryte przez
Desnoyersa w 1863 roku w St. Prest w pobliżu Chartres.
Wątpliwości dotyczące autentyczności zaobserwowanych nacięć
zostały usunięte dzięki ostatnim badaniom Laville’a i Rutota, którzy
znaleźli tu eolityczne krzemienie w pełni potwierdzające odkrycia
Abbé Bourgeois z 1867 roku, dokonane w tych samych warstwach”.
Jeśli rozważyć odkrycia z St. Prest, wyraźnie widać, że mamy w
tym momencie do czynienia z problemami paleontologicznymi, które
nie mogą zostać łatwo i szybko rozwiązane. Z pewnością nie ma
wystarczającego powodu, aby całkowicie odrzucić pogląd, iż odkryte
przez Desnoyersa kości świadczą o istnieniu człowieka w pliocenie.
Taka konkluzja może zmusić nas do refleksji, dlaczego
skamieniałości z St. Prest i inne znaleziska o podobnym charakterze
nie są niemal nigdy wspominane w opracowaniach na temat ewolucji
ludzkiego gatunku, z wyjątkiem nielicznych przypisów, w których
wyśmiewa się je i odrzuca. Czy jest tak dlatego, że obiektywnie są
one nie do zaakceptowania? Czy też być może pomijanie ich i
odrzucanie wiąże się z faktem, iż prawdopodobny, późnoplioceński
wiek tych znalezisk nie pasuje do standardowego wyjaśnienia
początków człowieka?
Armand de Quatrefages, członek Francuskiej Akademii Nauk i
profesor Muzeum Historii Naturalnej w Paryżu, poruszając ten
problem w swej książce Hommes Fossiles et Hommes Sauvages
(1884), napisał: „Zarzuty wysuwane wobec poglądu o istnieniu ludzi
w pliocenie i miocenie wydają się być bardziej związane z
teoretycznymi założeniami niż z bezpośrednią obserwacją faktów”.
Współczesny przykład – rzeka Old Crow, Kanada
Zanim przejdziemy do dalszych, dziewiętnastowiecznych odkryć,
rzucających wyzwanie poglądom o ewolucyjnym pochodzeniu
ludzkiego gatunku, rozważymy badania kości, które przeprowadzono
całkiem niedawno (około dwadzieścia lat temu).
Jedną z najbardziej kontrowersyjnych kwestii stojących przed
paleoantropologią Nowego Świata jest określenie momentu, w
którym ludzie przybyli do Ameryki Północnej. Według
standardowego wyjaśnienia, grupy azjatyckich łowców-zbieraczy
przekroczyły most lądowy łączący niegdyś Azję i Amerykę Północną3
około 12 000 lat temu. Niektórzy naukowcy mówią, że nastąpiło to
wcześniej – około 30 000 lat temu – a jeszcze inni badacze donoszą
o świadectwach obecności człowieka na terenie obu Ameryk w
bardziej odległych czasach plejstoceńskich. Omówimy ten problem
szczegółowo w następnych rozdziałach. W tej chwili chcemy jedynie
przedstawić skamieniałe kości odkryte nad rzeką Old Crow, leżącą
na terytorium Jukon w północnej Kanadzie, jako współczesny
przykład znalezisk prezentowanych w tym rozdziale.
3 Obecnie Cieśnina Beringa

W latach siedemdziesiątych Richard E. Morlan z Archeological


Survey of Canada i Muzeum Narodowego tego kraju przeprowadził
badania intencjonalnie zmodyfikowanych kości ze stanowisk nad
rzeką Old Crow. Morlan doszedł do wniosku, że wiele kości i rogów
jelenia nosi ślady pracy człowieka, którą wykonano zanim kości
uległy fosylizacji4. Szczątki zwierzęce zostały przetransportowane
przez rzekę i odkryte na obszarze polodowcowej równiny
nadrzecznej pochodzącej z wczesnej fazy zlodowacenia Wisconsin5
i datowanej na 80 000 lat. Ustalenia Morlana podważały więc
dzisiejsze poglądy na temat chronologii przybycia ludzi do Nowego
Świata.
4 Fosylizacja – proces przybierania struktury kamienia, inaczej skamienienie
5 Zlodowaceniu Wisconsin odpowiada w Europie zlodowacenie Würm
Jednak w 1984 roku R. M. Thorson i R. D. Guthrie opublikowali
pracę, w której wykazywali, że lód rzeki mógł spowodować zmiany
sugerujące Morlanowi działanie człowieka. Morlan przestał wkrótce
twierdzić, że na wszystkich koś-ciach, jakie zgromadził w trakcie
swoich badań, widoczne są ślady ludzkiej działalności. Przyznał, iż
30 fragmentów z 34 znalezionych mógł zmodyfikować lód rzeki bądź
inne naturalne zjawiska. Mimo to wciąż uważał, że pozostałe 4
okazy nosiły wyraźne oznaki działania człowieka. W opublikowanym
raporcie stwierdził: „Nacięcia i rysy [...] nie różnią się od śladów
wykonanych narzędziami kamiennymi w trakcie ćwiartowania i cięcia
mięsa martwego zwierzęcia”.
Morlan przesłał dwie kości dr Pat Shipman z Johns Hopkins
University, specjalizującej się w badaniach nacięć na kościach.
Shipman zbadała ślady pod skaningowym mikroskopem
elektronowym i porównała je z ponad 1 000 przypadków
udokumentowanych znaków na kościach. Stwierdziła, że nie można
ostatecznie określić charakteru śladów na jednej z kości, lecz jej
zdaniem drugi fragment nosił wyraźny ślad użycia narzędzia.
Morlan zauważył ponadto, iż w rejonie rzeki Old Crow i na
pobliskich wyżynach, choć z dala od samych kości, znaleziono
narzędzia kamienne.
Powyższe ustalenia świadczą, że nie można tak łatwo zanegować
intencjonalnego charakteru znaków na kościach z St. Prest czy
innych podobnych śladów. Znaleziska tego samego rodzaju są wciąż
uważane za wiarygodne, a metody badań pozostały niemal takie
same jak te, które stosowano w XIX wieku. Naukowcy tamtych
czasów nie posiadali co prawda mikroskopów elektronowych, ale
optyczne mikroskopy były, i są nadal, wystarczająco odpowiednie do
przeprowadzenia tego rodzaju badań.

Pustynia Anza-Borrego, Kalifornia, USA


Kolejnym przykładem znalezionych niedawno nacinanych kości o
podobnym charakterze co znaleziska z St. Prest jest odkrycie
dokonane przez George Millera, zmarłego w 1989 roku kustosza
Imperial Valley College Museum w El Centro w Kalifornii, w USA.
Miller donosił, że na sześciu kościach mamuta wykopanych na
pustyni Anza-Borrego widoczne są rysy, jakie pozostawiają
narzędzia kamienne. Datowanie metodą uranową, wykonane przez
U. S. Geological Survey, wykazało, iż kości te mają przynajmniej 300
000 lat, a datowanie paleomagnetyczne6 i próbki popiołu
wulkanicznego wskazały na wiek około 750 000 lat.
6Badanie zachodzących w przeszłości zmian pola magnetycznego Ziemi określa
wiek znalezisk

Pewien znany uczony stwierdził, że opinia Millera jest „tak samo


racjonalna jak potwór z Loch Ness czy mamut żyjący dziś na
Syberii”. Sprzeciwiając się tym atakom, Miller oświadczył: „ci ludzie
nie chcą widzieć tutaj człowieka, ponieważ zrujnowałoby to ich
kariery zawodowe”.
Na temat nacinanych kości mamuta z pustyni Anza-Borrego
rozmawialiśmy z Thomasem Deméré, paleontologiem z Muzeum
Historii Naturalnej w San Diego (31 maja 1990 r.), który przyznał, że
jest z natury sceptyczny wobec poglądów, jakie głosił Miller. Deméré
uznał, iż kości wydobyto w sposób nieprofesjonalny. Podkreślił
również fakt, że razem ze skamieniałościami nie znaleziono żadnych
narzędzi kamiennych. Stwierdził, iż jest mało prawdopodobne, aby
informacje o tych znaleziskach opublikowano kiedykolwiek w
naukowym piśmie, ponieważ osoby za to odpowiedzialne, które
recenzują artykuły do druku, prawdopodobnie nie zatwierdzą relacji
na ten temat. Dowiedzieliśmy się później od Julie Parks, opiekuna
okazów Georga Millera, że Deméré nigdy nie zbadał ani
znalezionych skamieniałości, ani miejsca odkrycia, chociaż proszono
go o to.
Parks opisała, że jedno nacięcie ciągnie się z jednej skamieniałej
kości na drugą. Kości te leżały obok siebie, kiedy szkielet mamuta
był jeszcze nienaruszony.
Zaobserwowane nacięcie przypomina więc ślad po ćwiartowaniu
ciała. Przypadkowe znaki, będące wynikiem ruchu kości w ziemi po
rozpadnięciu się szkieletu, nie łączyłyby się w ten sposób.
Nacinane kości ze stanowisk włoskich
W grupie znalezisk z doliny rzeki Arno we Włoszech J. Desnoyers
znalazł fragmenty kości, które nosiły ślady nacięć podobnych do
nacięć na okazach z St. Prest. Żłobione kości należały do tych
samych gatunków zwierząt, jakie Desnoyers odkrył we Francji –
między innymi Elephas meridionalis i Rhinoceros etruscus.
Skamieniałości znad rzeki Arno przypisano plioceńskiej fazie Astian,
co datowałoby je na 3-4 mln lat. Być może jednak miały one
„zaledwie” 1,3 mln lat, gdyż wówczas dopiero Elephas meridionalis
wymarł w Europie.
Żłobione kości odkryto również w innych częściach Włoch. 20
września 1865 roku na spotkaniu Włoskiego Towarzystwa Nauk
Przyrodniczych w Spezzia profesor Ramorino zaprezentował kości
wymarłego gatunku czerwonego jelenia oraz nosorożca, które jego
zdaniem cechowały się nacięciami wykonanymi ręką człowieka.
Okazy te znaleziono w San Giovanni i, podobnie jak kości z doliny
rzeki Arno, wydatowano na plioceńską fazę Astian. Nie odchodząc
od swojej standardowej, negatywnej opinii na ten temat, de Mortillet
stwierdził, że zaobserwowane znaki wykonali najprawdopodobniej
swymi narzędziami robotnicy, którzy wykopywali znaleziska.

Nosorożec z Billy, Francja


13 kwietnia 1868 roku A. Laussedat poinformował Francuską
Akademię Nauk, że P. Bertrand przysłał mu dwa fragmenty dolnej
szczęki nosorożca. Pochodziły one z wyrobiska w pobliżu Billy we
Francji. Jeden z fragmentów posiadał cztery bardzo głębokie, w
przybliżeniu równoległe rowki, usytuowane na dolnej części kości.
Według Laussedata nacięcia te wyglądały w przekroju jak ślady
siekiery pozostawione na kawałku twardego drewna. Jego zdaniem
zostały one wykonane w ten sam sposób – trzymanym w ręku,
tnącym narzędziem kamiennym, kiedy kość była jeszcze świeża. Dla
Laussedata było to świadectwem współistnienia człowieka i
nosorożca w odległej epoce geologicznej. O tym jak odległa jest to
epoka świadczy fakt, że omawiany fragment szczęki znaleziono w
formacji środkowomioceńskiej, a więc datowanej na około 15 mln lat.
Czy znaki na kości wykonali naprawdę ludzie? De Mortillet
oczywiście nie zgodził się z tą opinią. Odrzucając możliwość, że są
to ślady zębów zwierząt mięsożernych, napisał: „To po prostu
geologiczne odbicia”. Choć ta interpretacja może być słuszna, de
Mortillet nie przedstawił wystarczających dowodów, aby ją
uzasadnić.
Współczesnym autorytetem w badaniach nacięć na kościach jest
Lewis R. Binford, antropolog z University New Mexico w
Albuquerque w USA, cieszący się dużym uznaniem wśród
społeczności naukowej. W swej książce Bones: Ancient Men and
Modern Myths napisał: „Znaki wykonane narzędziami kamiennymi są
z reguły krótkie i występują w grupach równoległych śladów”. Znaki
opisane przez Laussedata pasują dobrze do tego opisu.

Colline de Sansan, Francja


Sprawozdania Francuskiej Akademii Nauk z kwietnia 1868 roku
zawierają poniższe stwierdzenie F. Garrigou’a i H. Filhola:
„Posiadamy teraz dowody pozwalające nam uznać współistnienie
ludzi z ssakami mioceńskimi”. Tymi dowodami był zbiór kości
ssaków z Sansan we Francji, które najwyraźniej intencjonalnie
łamano. Na szczególną uwagę zasługiwały złamane kości małego
jelenia Dicrocerus elegans. Współcześni naukowcy datują osady, w
których je znaleziono, na środkowy miocen. Można sobie tylko
wyobrazić, jakie spustoszenie poczyniłyby wśród współczesnych
doktryn ewolucjonistycznych niezbite dowody obecności istot
ludzkich około 15 mln lat temu.
De Morillet, jak zwykł to czynić, stwierdził, że niektóre kości z
Sansan zostały złamane w trakcie procesu fosylizacji w wyniku
działania sił przyrody – być może wskutek osuszenia – pozostałe
zaś poprzez ruch warstw w późniejszym okresie.
Garrigou nadal był jednak przekonany, że kości z Sansan zostały
złamane przez człowieka w trakcie wydobywania szpiku kostnego.
Przedstawił swoje odkrycia w 1871 roku na spotkaniu
Międzynarodowego Kongresu Antropologii i Archeologii
Prehistorycznej w Bolonii we Włoszech. Na początku tej prezentacji
Garrigou pokazał uczestnikom kongresu serię współczesnych kości
noszących bezspornie ślady intencjonalnego ćwiartowania i łamania.
Dla porównania przedstawił następnie kości małego jelenia
(Dicrocerus elegans) znalezione w Sansan. Znajdujące się na nich
znaki były identyczne z tymi, które występowały na współczesnych
okazach.
Garrigou wykazał ponadto, że wiele mioceńskich fragmentów nosiło
ślady skrobania, jakie znaleziono również na późnoplejstoceńskich
kościach złamanych w celu wydobycia szpiku kostnego. Według
Binforda pierwszym krokiem przy obróbce kości w celu wydobycia
szpiku kostnego jest usunięcie tkanki pokrywającej jej powierzchnię
poprzez skrobanie kamiennym narzędziem.

Pikermi, Grecja
W Pikermi w Grecji, w pobliżu Równiny Maratońskiej, znajduje się
bogata w skamieniałości warstwa datowana na późny miocen
(Tortonian), badana i opisana przez wybitnego francuskiego
naukowca Alberta Gaudry’ego. W czasie Międzynarodowego
Kongresu Antropologii i Archeologii Prehistorycznej w 1872 roku w
Brukseli baron von Dücker poinformował, że złamane kości z
Pikermi dowiodły istnienia ludzi w miocenie. Współcześni naukowcy
wciąż uważają stanowisko w Pikermi za późnomioceńskie, co
datowałoby kości przynajmniej na 5 mln lat.
Von Dücker przebadał najpierw liczne kości z tego stanowiska,
które znajdowały się w Muzeum Ateńskim. Znalazł 34 fragmenty
szczęk antylopy i hippariona – wymarłego, trzypalczastego konia –
oraz 19 fragmentów kości piszczelowej i 22 części innych kości
dużych ssaków, między innymi nosorożca. Wszystkie znaleziska
nosiły ślady łamania w celu wydobycia szpiku kostnego. Zdaniem
von Dückera znajdowały się na nich „mniej lub bardziej wyraźne
ślady uderzeń wykonanych twardymi przedmiotami”. Von Dücker
zauważył też setki odłupków kościanych złamanych w ten sam
sposób oraz wiele czaszek hippariona i antylopy, które nosiły ślady
usuwania górnej szczęki w celu wydobycia mózgu. Krawędzie
złamań były ostre, co można interpretować jako ślad łamania
pozostawiony przez człowieka a nie powstały w wyniku ogryzania
kości przez zwierzęta mięsożerne lub wskutek działania ciśnienia
geologicznego.
Von Dücker udał się następnie do samego Pikermi, aby
kontynuować swoje badania. W trakcie pierwszych prac
wykopaliskowych znalazł kilkadziesiąt fragmentów kości hippariona
oraz antylopy i donosił, że około jedna czwarta z nich nosi ślady
celowego łamania. W tym kontekście można przypomnieć opinię
Binforda, według której w skupiskach kości łamanych przez
człowieka w trakcie wydobywania szpiku kostnego około 14-17%
kości nosi ślady nacięć powstałych w wyniku uderzeń. „Wśród kości
znalazłem również – powiedział von Dücker – zaostrzony na jednej
krawędzi kamień, którego rozmiary pozwalają łatwo trzymać go w
ręce. Jest zaostrzony na jednej krawędzi i doskonale przystosowany
do pozostawiania śladów, jakie znajdują się na kościach”.

Przewiercone zęby rekina z formacji Red Crag,


Anglia
Na spotkaniu Królewskiego Instytutu Antropologicznego Wielkiej
Brytanii i Irlandii 8 kwietnia 1872 roku Edward Charlesworth, członek
Towarzystwa Geologicznego, zaprezentował wiele zębów rekina
(Carcharodon), z których każdy posiadał przewiercony centrycznie
otwór, przypominający otwory wykonywane do dziś przez
mieszkańców wysp Mórz Południowych przy wyrobie broni i
naszyjników. Zęby rekina odkryto w formacji geologicznej Red Crag,
we wschodniej Anglii, co datuje je w przybliżeniu na 2-2,5 mln lat.
Charlesworth przedstawił argumenty wykluczające możliwość, że to
zwierzęta morskie, na przykład mięczaki, wykonały te otwory. W
trakcie toczącej się dyskusji jeden z naukowców wysunął hipotezę, iż
przyczyną powstania otworów był rozkład zębów. Wiadomo jednak,
że zęby rekinów nie psują się. Zdaniem innego badacza otwory
spowodowały pasożyty, lecz sam autor tego wyjaśnienia przyznał, iż
nie znane są pasożyty żyjące na zębach ryb.
Wówczas dr Robert H. Collyer przychylił się do opinii mówiącej o
działaniu człowieka. Protokół ze spotkania stwierdzał: „Uważnie
zbadał on przy pomocy mocnego szkła powiększającego
perforowane zęby rekina [...]. Jego zdaniem otwory te były dziełem
człowieka”. Wśród argumentów tego uczonego znajdujemy „ostre
krawędzie perforacji”, „centralne umiejscowienie otworów w zębach”
oraz „znaki pomocnicze wykorzystane przy dokonywaniu perforacji”.

Rzeźbiona kość znad Cieśniny Dardanelskiej, Turcja


W 1874 roku Frank Calvert znalazł w Turcji (nad Cieśniną
Dardanelską) w mioceńskiej formacji geologicznej kość
Deinotherium z wyrzeźbionymi na niej postaciami zwierząt. Calvert
powiedział: „W różnych częściach tego samego urwiska, w pobliżu
miejsca odkrycia rzeźbionej kości, znalazłem krzemienny odłupek7 i
kości zwierząt, złamane podłużnie przez człowieka w celu wydobycia
szpiku kostnego, zgodnie z praktyką wszystkich pierwotnych ludów”.
7Odłupki – w archeologii – krótkie, szerokie kamienie, odbite intencjonalnie bądź
naturalnie odrdzenia (bryły) kamiennego, z których często wyrabiano narzędzia

Współcześni naukowcy uważają, że słoniokształtne Deinotherium


żyło w Europie od wczesnego miocenu do późnego pliocenu. Jest
więc całkiem możliwe, że datowanie stanowiska nad Cieśniną
Dardanelską na miocen, dokonane przez Calverta, było właściwe.
Przyjmuje się obecnie, iż miocen rozciągał się od około 5 do 25 mln
lat temu. Zgodnie z dominującymi dziś poglądami istniały wówczas
jedynie bardzo małpokształtne hominidy8. Nawet poźnoplioceński
wiek 2-3 mln lat dla tego stanowiska byłby za wczesny przy tego
rodzaju artefaktach. Według teorii ewolucji wizerunki, jakie odkryto
na kości Deinotherium, są dziełem Homo sapiens sapiens, którego
pojawienie się datowane jest z reguły na okres nie wcześniejszy niż
40 000 lat temu.
8 Co najwyżej australopiteki

W Le Préhistorique de Mortillet nie omawiał wieku formacji znad


Cieśniny Dardanelskiej. Stwierdził natomiast, że obecność w jednym
miejscu rzeźbionej kości, krzemiennego narzędzia odłupkowego
oraz celowo łamanych kości jest zbyt doskonała – tak doskonała, iż
podważa autentyczność znalezisk. Taka opinia jest zdumiewająca.
W przypadku nacinanych kości z St. Prest de Mortillet skarżył się, że
w tym samym miejscu nie odnaleziono żadnych narzędzi
kamiennych czy innych oznak działania człowieka. Tutaj zaś, gdzie
mamy do czynienia z takimi znaleziskami, odkrytymi wraz z
rzeźbioną kością, de Mortillet stwierdza, iż to połączenie jest „zbyt
doskonałe”, sugerując oszustwo ze strony Calverta.
Jednak David A. Traill, profesor filologii klasycznej na University of
California w Davis, powiedział o Calvercie: „Calvert był najbardziej
wyróżniającym się członkiem słynnej w rejonie Dardaneli rodziny
brytyjskich emigrantów [...] posiadał szeroką wiedzę z zakresu
geologii i paleontologii”. Calvert przeprowadził ważne prace
wykopaliskowe w rejonie Cieśniny Dardanelskiej i odegrał pewną
rolę w odkryciu Troi. Traill oświadczył: „Na podstawie dokładnej
znajomości jego korespondencji mogę stwierdzić, że Calvert był
bardzo prawdomówny”.

Balaenotus z Monte Aperto, Włochy


W drugiej połowie XIX wieku znaleziono we Włoszech skamieniałe
kości wieloryba, które nosiły ślady po nacięciach. 25 listopada 1875
roku G. Capellini, profesor geologii na Uniwersytecie w Bolonii,
donosił, że znaki te zostały najwyraźniej wykonane narzędziami
krzemiennymi, gdy kość była jeszcze świeża. Wielu innych
naukowców zgodziło się z tą interpretacją.
Znalezione kości należały do wymarłego, plioceńskiego wieloryba z
rodzaju Balaenotus. Część z nich pochodziła ze zbiorów
muzealnych, inne wydobył osobiście sam Capellini z formacji
plioceńskich wokół Sieny, między innymi w Poggiarone.
Ślady po nacięciach znaleziono w miejscach charakterystycznych
dla zabiegów rzeźniczych, takich jak zewnętrzne powierzchnie
żeber. Na niemal kompletnym szkielecie wieloryba, wydobytym
przez Capelliniego, znaki te odkryto jedynie na kościach z jednej
strony zwierzęcia. „Jestem przekonany, że zwierzę osiadło na
piasku, opierając się na lewej stronie ciała. W ten sposób prawa
strona była narażona na bezpośredni atak ludzi, jak wskazują
miejsca na kościach, gdzie znaleziono ślady” – stwierdził Capellini.
Występowanie znaków tylko po jednej stronie szkieletu wieloryba
wyklucza wszelkie geologiczne wyjaśnienia dotyczące ich
powstania, jak również działanie rekinów w wodzie na dużej
głębokości. Ponadto, zaobserwowane ślady przypominały dokładnie
nacięcia, jakie znaleziono na współczesnych kościach wieloryba.
Capellini donosił Międzynarodowemu Kongresowi Antropologii i
Archeologii Prehistorycznej: „W pobliżu pozostałości wieloryba w
Poggiarone odkryłem ostrza krzemienne pozostawione we
współczesnych złożach plaży [...]. Tymi samymi narzędziami
krzemiennymi wykonałem na świeżych kościach walenia takie same
znaki, jak te które znaleziono na skamieniałych kościach wieloryba”.
Capellini zwrócił również uwagę na fakt, że w tej samej części
Włoch, w Savona, odkryto ludzkie szczątki szkieletowe (zob. rozdz.
7).
Po wysłuchaniu raportu Capelliniego uczestnicy kongresu
rozpoczęli dyskusję. Niektórzy badacze, wśród nich Sir John Evans,
wysunęli zarzuty wobec przedstawionej relacji. Inni, jak Paul Broca,
sekretarz generalny Towarzystwa Antropologicznego w Paryżu,
zgodzili się z opinią Capelliniego, że znaki na kościach wieloryba
zostały wykonane przez ludzi. Broca odrzucił hipotezę, iż ślady
pozostawiły rekiny. Jego zdaniem nacięcia posiadały wszystkie
oznaki wskazujące na użycie ostrego narzędzia. Broca był wówczas
jednym z głównych autorytetów w badaniach nad fizjologią kości.
Wśród naukowców akceptujących pogląd, że kości wieloryba z
Monte Aperto zostały nacięte ostrym, krzemiennym narzędziem
przez człowieka, był również Armand de Quatrefages, który napisał
w 1884 roku: „choć można próbować, przy użyciu różnych metod i
narzędzi z innych materiałów, nie uda się wykonać takich znaków.
Można je naciąć jedynie ostrym, krzemiennym narzędziem,
trzymanym pod odpowiednim kątem i dużym naciskiem”.
Cały problem podsumował w anglojęzycznym opracowaniu S.
Laing, który napisał w 1893 roku: „Nacięcia mają kształt regularnych
linii krzywych, a czasami tworzą niemal półkola, które można
wykonać jedynie zamaszystym ruchem ręki. Na zewnętrznej,
wypukłej stronie kości, do której pod naciskiem przyłożono ostrą
krawędź, widać wyraźnie powierzchnię nacięć. Na wewnętrznej
stronie nacięć widoczna jest nieobrobiona, przetarta powierzchnia.
Mikroskopowe badanie śladów potwierdza te obserwacje i nie
pozostawia żadnych wątpliwości, że nacięcia musiały zostać
wykonane takim narzędziem, jak nóż krzemienny, który trzymano
ukośnie i przyłożono ze znaczną siłą do kości, gdy była jeszcze
świeża. Zupełnie tak jak barbarzyńca robiłby to tnąc mięso przy
oddzielaniu go od osadzonego na mieliźnie wieloryba. Identyczne
nacięcia można wykonać na świeżej kości nożem krzemiennym i w
żaden inny, znany czy wymyślony sposób. Wydaje się więc, że
zaprzeczanie istnieniu człowieka w okresie trzeciorzędu wynika
bardziej z upartego uprzedzenia niż z naukowego sceptycyzmu, jeśli
mielibyśmy opierać się tylko na tym konkretnym przykładzie”.
Współczesny autorytet w tej dziedzinie Lewis Binford stwierdził:
„Jest mało prawdopodobne, aby osoba badająca zmodyfikowane
kości nie odróżniła śladów nacięć pozostawionych przez człowieka,
używającego narzędzi podczas ćwiartowania czy wycinania płatów
mięsa, od znaków powstałych w wyniku działania zwierząt”.
Jednak zęby rekinów (il. 2.1) są ostrzejsze niż u lądowych ssaków
mięsożernych, na przykład wilków, i mogą pozostawić na kości
ślady, które przypominają znaki wykonane narzędziami tnącymi. Po
zbadaniu skamieniałych kości wieloryba z kolekcji paleontologicznej
Muzeum Historii Naturalnej w San Diego doszliśmy do wniosku, że
zęby rekina mogą rzeczywiście pozostawić takie ślady.
Oglądane przez nas kości należały do małego, plioceńskiego
wieloryba z podrzędu Mysticeti. Zbadaliśmy nacięcia przez szkło
powiększające. Na obu powierzchniach nacięć widać było
równoległe, podłużne prążki. Są to właśnie tego rodzaju znaki, jakich
można by się spodziewać w wyniku działania żłobkowanej krawędzi
zęba rekina. Na kości dostrzegliśmy również ślady skrobania (il. 2.2).
Mogły one powstać wskutek uderzenia zęba, który ześlizgnął się z
kości i swoją krawędzią skrobał raczej jej powierzchnię, niż wcinał
się w nią.
Mając na uwadze powyższe ustalenia, ponownie należałoby
zbadać plioceńskie kości wieloryba z Włoch, aby ostatecznie
rozstrzygnąć, czy znajdujące się na nich znaki są śladami zębów
rekina czy też nie. Ślady równoległych krawędzi i rowków na
powierzchniach skamieniałości byłyby niemal pewnym znakiem
ataku rekina bądź zjadaniem przez niego padliny. Jeżeli dokładne
badanie głębokich, V-kształtnych nacięć uwidoczniłoby równoległe,
podłużne prążki, to także należałoby potraktować je jako ślad zębów
rekina. Naszym zdaniem, nacięcia wykonane ostrzami krzemiennymi
(bądź kamiennymi) najprawdopodobniej nie będą miały postaci
równoległych prążków, jak w przypadku działania zębów rekina.

Ilustracja 2.1. Ząb Carcharodon megalodon –


wielkiego, białego rekina z epoki pliocenu.
Ilustracja 2.2. Rowki i krawędzie powstałe w
wyniku działania żłobkowanego zęba rekina,
poruszającego się w poprzek powierzchni kości
wieloryba.

Halitherium z Pouancé, Francja


W 1876 roku L. Bourgeois wywołał wielką sensację, kiedy na
spotkaniu w Paryżu przedstawił członkom Międzynarodowego
Kongresu Antropologii i Archeologii Prehistorycznej kość
Halitherium, która nosiła znaki wyglądające na nacięcia wykonane
ręką człowieka (il. 2.3). Halitherium jest wymarłą krową morską –
wodnym ssakiem z rzędu Sirenia.
Skamieniałe kości Halitherium zostały odkryte przez Abbé
Delaunaya w osadach w Barriére, w pobliżu Pouancé w północno-
zachodniej Francji. Delaunay nie krył swego zdziwienia, gdy
zobaczył na fragmencie kości ramiennej wiele śladów nacięć. Ich
powierzchnia wyglądała jak pozostała część znaleziska i łatwo było
je odróżnić od pęknięć, które nastąpiły niedawno. Świadczyło to
o tym, iż nacięcia pochodziły z bardzo odległych czasów. Sama
skamieniała kość znajdowała się w nienaruszonej warstwie
mioceńskiej, co datowało znaki na tę samą epokę geologiczną.
Ponadto głębokość i ostrość nacięć wskazywały, że wykonano je
zanim kość uległa fosylizacji. Niektóre znaki wyglądały tak, jakby
powstały w wyniku dwóch oddzielnych, przecinających się uderzeń.
Nawet de Mortillet przyznał, iż trudno sądzić, aby nacięcia te były
efektem procesów geologicznych – tarcia lub ściskania. Jednak
głównie z powodu mioceńskiego wieku warstwy, w której odkryto
znaleziska, odrzucił możliwość, że znaki te są produktem działania
istot ludzkich. W 1883 roku napisał: „Nacięcia te pochodzą ze zbyt
odległego okresu, aby mogły być dziełem człowieka”. Ponownie
mamy więc do czynienia z interpretacją faktów pod wpływem
teoretycznych uprzedzeń. Jak zobaczymy, niestety często ma to
miejsce w badaniach nad materiałem paleoantropologicznym czy też
archeologicznym.

San Valentino, Włochy


W 1876 roku na spotkaniu Geologicznego Komitetu Włoch M. A.
Ferretti zaprezentował skamieniałą kość zwierzęcą, która nosiła „tak
oczywiste ślady działania człowieka, iż nie ma żadnych wątpliwości
odnośnie ich charakteru”. Należała ona do słonia bądź nosorożca i
została odkryta w San Valentino we Włoszech, w warstwach
datowanych na fazę Astian (późny pliocen). Na szczególne
zainteresowanie zasługiwał niemal okrągły otwór znajdujący się w
miejscu największej szerokości kości. Zdaniem Ferrettiego nie
powstał on w wyniku działania mięczaków czy też skorupiaków.

Ilustracja 2.3. Nacięcia na kości Halitherium


znalezionej w mioceńskiej warstwie w Pouancé,
we Francji.

W następnym roku Ferretti przedstawił Komitetowi Geologicznemu


kolejną kość, która nosiła ślady ludzkiego działania. Znaleziono ją w
San Ruffino, w warstwie niebieskiej gliny plioceńskiej pochodzącej
również z fazy Astian. Wyglądała tak, jakby częściowo przepiłowano
ją na jednym końcu i następnie złamano.
Na konferencji naukowej zorganizowanej w 1880 roku G. Bellucci z
Włoskiego Towarzystwa Antropologii i Geografii zwrócił uwagę na
nowe odkrycia, jakich dokonano w San Valentino i Castello delle
Forme w pobliżu Perugii. Obejmowały one kości zwierząt
z nacięciami i śladami po uderzeniach narzędziami kamiennymi,
zwęglone kości oraz krzemienne odłupki. Wszystkie te znaleziska
odkryto w glinach plioceńskich pozostałych po dawnym jeziorze.
W glinach tych znaleziono faunę charakterystyczną dla obszarów
nad rzeką Arno. Zdaniem Bellucciego odkryte skamieniałości i
artefakty udowodniły istnienie człowieka w epoce pliocenu.

Clermont-Ferrand, Francja
U schyłku XIX wieku Muzeum Historii Naturalnej w Clermont-Ferrand
we Francji otrzymało kość udową Rhinoceros paradoxus, na której
znajdowały się żłobienia. Okaz ten znaleziono w Gannat w
słodkowodnym wapieniu zawierającym skamieniałości zwierząt
typowych dla środkowego miocenu. Część naukowców uznała, że
zaobserwowane rowki są śladami zębów zwierząt.
Gabriel de Mortillet nie zgodził się jednak z tą interpretacją,
proponując swe zwykłe wyjaśnienie. W jego opinii znaki na kości
powstały wskutek nacisku kamieni przemieszczanych pod wpływem
ciśnienia geologicznego. Jednak opis śladów, przedstawiony przez
samego de Mortilleta, poddaje w wątpliwość tę hipotezę. Nacięcia
znajdowały się na końcu kości, w pobliżu powierzchni stawowej.
Według Lewisa Binforda, współczesnego specjalisty w dziedzinie
badań nad nacinanymi kośćmi, jest to miejsce, gdzie zwykle
znajduje się ślady po ćwiartowaniu ciała zwierzęcia.
De Mortillet stwierdził również, że znaki mają kształt „równoległych
rowków, nieco nieregularnych, poprzecznych do osi kości”. Badania
Binforda wykazały natomiast, że „nacięcia wyżłobione narzędziami
kamiennymi są najczęściej wykonywane piłującym ruchem ręki i
mają postać krótkich, często powtarzających się, lecz w przybliżeniu
równoległych znaków”.

Rzeźbiona muszla z formacji Red Crag, Anglia


W raporcie dostarczonym w 1881 roku Brytyjskiemu Towarzystwu
Postępu Nauki H. Stopes, członek Towarzystwa Geologicznego,
opisał muszlę, na której wyrzeźbiono prosty wizerunek ludzkiej
twarzy. Odkryto ją w warstwach formacji Red Crag, datowanej na 2-
2,5 mln lat.
Marie C. Stopes, córka odkrywcy, przekonywała w artykule
zamieszczonym w The Geological Magazine (1912), że rzeźbiona
muszla nie może być przedmiotem oszustwa: „Rysy twarzy mają tak
samo intensywnie czerwono-brązową barwę co pozostała część
powierzchni muszli. Jest to o tyle ważne, że gdy zaczyna się
zdrapywać powierzchnię muszli z Red Crag, poniżej barwnika
pojawia się biały kolor. Rozpatrywana muszla jest poza tym tak
delikatna, iż jakakolwiek próba zarysowania jej doprowadziłaby do jej
całkowitego zgniecenia”. Według standardowych poglądów
paleoantropologicznych wyroby sztuki tego typu pojawiły się dopiero
w czasach człowieka z Cro-Magnon, a więc w późnym plejstocenie,
około 30 000 lat temu.

Narzędzia kościane poniżej formacji Red Crag,


Anglia
Na początku XX wieku J. Reid Moir, odkrywca wielu narzędzi
krzemiennych, które podważają dominujące dziś opinie o
pochodzeniu człowieka (zob. rozdz. 3), opisał „serię
zmineralizowanych narzędzi kościanych prymitywnego typu,
odkrytych poniżej podstawy Red Crag i Coralline Crag w Suffolk”.
Według obecnych szacunków najwyższa warstwa utworu Red Crag
we wschodniej Anglii stanowi granicę między pliocenem a
plejstocenem i jest datowana na około 2-2,5 mln lat. Starsza
formacja Coralline Crag pochodzi z późnego pliocenu i ma
przynajmniej 2,5-3 mln lat. Warstwy detrytusu9 leżące poniżej Red
Crag i Coralline Crag zawierają materiały z okresu rozciągającego
się od pliocenu do eocenu. Znalezione tam artefakty mogą mieć
zatem od 2 do 55 mln lat.
9 Zwanego też tryptonem

Część znalezisk Moira posiadała trójkątny kształt (il. 2.4). W swoim


raporcie Moir stwierdził: „Wszystkie te okazy ukształtowano z
szerokich, płaskich i cienkich kawałków kości, najprawdopodobniej
fragmentów dużych żeber, które przełamano i w ten sposób
otrzymano ostateczny kształt. Uzyskano go dzięki łamaniu kości w
poprzek ich naturalnego »ziarna«”. Moir przeprowadził
eksperymenty i doszedł do wniosku, że znalezione okazy są
„niewątpliwymi wytworami człowieka”. Jego zdaniem trójkątne
fragmenty kości wieloryba z warstw poniżej Coralline Crag mogły
być używane jako ostrza włóczni. Moir znalazł również żebra
wieloryba, z których opracowano10 narzędzia z ostrzami.
10 Inaczej obrobiono

Podobnie jak inni badacze Moir odkrył także nacinane kości oraz
narzędzia kościane na różnych poziomach utworu Cromer Forest
Bed – w warstwach od najmłodszych do najstarszych. Najmłodsze
poziomy tej formacji geologicznej mają około 0,4 mln lat, najstarsze
– przynajmniej 0,8 mln lat, a według niektórych współczesnych
naukowców nawet 1,75 mln lat.
Ilustracja 2.4. Trzy narzędzia kościane z
warstwy detrytusu leżącej poniżej Coralline
Crag, która zawiera materiały z okresu
rozciągającego się od pliocenu do eocenu.
Narzędzia te mogły więc mieć od 2 do 55 mln
lat.

Moir opisał ponadto kość odkrytą przez pana Whincoppa z


Woodbridge w Suffolk, który miał w swojej prywatnej kolekcji
„fragment skamieniałego żebra, przeciętego częściowo na obu
końcach”. Pochodził on z warstwy detrytusu leżącej poniżej utworu
Red Crag i, jak powiedział Moir, „zarówno odkrywca, jak i zmarły
Wielebny Osmond Fisher uznawali go za dowód działania
człowieka”. Ślady cięcia są zupełnie nieoczekiwane na kości z tej
epoki.
S. A. Notcutt znalazł także w Cromer Forest Bed w Mundesley
fragment ciętego drewna. Większość warstw w Mundesley datowana
jest na około 0,4-0,5 mln lat. Analizując to znalezisko, Moir
powiedział: „Płaski koniec drewna wykonano poprzez przycięcie go
ostrym krzemieniem. W jednym miejscu linia cięcia została
poprawiona (il. 2.5), podobnie jak często bywa to konieczne, kiedy
zaczyna się ciąć drewno piłą stalową [...]. Zaostrzony koniec jest
nieco zaczerniony, wydaje się, że wskutek opalania go ogniem. Być
może mamy tu do czynienia z prymitywnym kijem do podkopywania
korzeni”

Ilustracja 2.5. Przekrój fragmentu nacinanego


drewna z Cromer Forest Bed. Strzałka
wskazuje linię cięcia, najprawdopodobniej ślad
po pierwszym nacięciu wykonanym narzędziem
tnącym.

Choć w myśl dzisiejszych poglądów ewolucyjnych istnieje niewielka


szansa, że istoty w typie Homo erectus żyły w Anglii w trakcie
formowania się Cromer Forest Bed, poziom technologicznego
zaawansowania, o którym świadczy odkryte narzędzie drewniane,
przypomina umiejętności Homo sapiens sapiens. W rzeczywistości
trudno nawet sobie wyobrazić, w jaki sposób taki rodzaj cięcia
można było wykonać narzędziami kamiennymi. Małe krzemienne
wióry, zamocowane w drewnianym uchwycie, nie zostawiłyby
wyraźnego śladu nacięcia widocznego na okazie, ponieważ
drewniana rączka byłaby szersza niż krzemienne ząbki. Takim
narzędziem nie udałoby się wyciąć wąskiego rowka. Poza tym tnące
ostrze wykonane jedynie z kamienia byłoby wyjątkowo kruche
i uległoby niewątpliwie zniszczeniu przed zakończeniem pracy
(samo wykonanie tego typu ostrza stanowiłoby już spore
osiągnięcie). Wydaje się więc, że tylko metalową piłą można ciąć
drewno w zaobserwowany sposób. Oczywiście istnienie takiego
narzędzia 0,4-0,5 mln lat temu jest całkowitą anomalią na tle
współczesnych poglądów naukowych.
Należy zwrócić uwagę na fakt, że nacinane kości, narzędzia
kościane i inne artefakty z formacji Red Crag i Cromer Forest Bed są
bardzo rzadko wspominane w standardowych podręcznikach i
opracowaniach na temat dziejów człowieka. Jest to zwłaszcza godne
uwagi w przypadku znalezisk z Cromer Forest Bed, z których
większość, biorąc pod uwagę ich chronologię, znajduje się na
granicy akceptowanej przez oficjalną naukę wersji wydarzeń.

Pułapka na słonia z Dewlish, Anglia


Osmond Fisher, członek Towarzystwa Geologicznego, odkrył
interesujący element w krajobrazie Dorsetshire w Anglii – pułapkę na
słonia z Dewlish. Fisher powiedział w The Geological Magazine
(1912): „Rów został wykopany w utworze kredy i miał około 3,7 m
głębokości oraz szerokość, która umożliwiała człowiekowi swobodne
przejście wzdłuż niego. Nie znajduje się on na linii jakiegokolwiek
naturalnego załamania terenu, co potwierdza rozkład warstw
krzemienia po obu stronach rowu. Podstawę wykopu stanowiła
nienaruszona bryła kredy. Jeden z jego końców i boki były pionowe.
Drugi koniec rowu otwierał się ukośnie na stromym stoku doliny. W
wykopie znaleziono wiele szczątków Elephas meridionalis, lecz
żadnych innych skamieniałości [...] moim zdaniem, został on
wykopany przez człowieka w późnym pliocenie jako pułapka na
słonie”. Elephas meridionalis, inaczej „słoń południowy”, żył w
Europie 1,2-3,5 mln lat temu. Kości znalezione w Dewlish mogły
więc pochodzić z wczesnego plejstocenu, lecz mimo to można je
również datować na późny pliocen.
Dostępne fotografie pokazują, że pionowe ściany rowu były
starannie obrobione, jak gdyby przy pomocy dużego dłuta. W swoim
sprawozdaniu Fisher powołał się na relacje o prymitywnych
myśliwych współczesnych czasów, którzy wykorzystują podobne
wykopy.
Jednak dalsze prace wykopaliskowe przeprowadzone przez Dorset
Field Club, jak doniesiono w krótkiej notatce zamieszczonej w
Nature, prestiżowym czasopiśmie naukowym (16 października 1914
r.), wykazały, że „zamiast kończyć się ostatecznie poziomą
podstawą, rów dzieli się ku dołowi na szereg głębokich, wąskich
kanałów wydrążonych w kredzie”. Starożytni ludzie mogli zatem
wykorzystać naturalne, małe szczeliny w bloku kredy, aby otworzyć
większy wykop. Warto byłoby przebadać znalezione w rowie kości
słonia w poszukiwaniu śladów po nacięciach.
Fisher dokonał jeszcze jednego interesującego odkrycia. W
artykule z 1912 roku napisał: „Kopiąc w poszukiwaniu skamieniałości
w warstwach eoceńskich Barton Cliff, znalazłem fragment substancji
przypominającej gagat o powierzchni około 25 cm2 i 6 cm grubości
[...]. Przynajmniej na jednej stronie tego znaleziska widoczne były
znaki, które, moim zdaniem, stanowiły ślady po obróbce. Dzięki niej
nadano mu dokładnie kwadratowy kształt. Okaz ten znajduje się
obecnie w Sedgwick Museum w Cambridge”. Gagat jest zbitym,
czarnym, błyszczącym węglem, który daje się łatwo polerować i
często używa się go do wyrobu biżuterii. Epoka eocenu datowana
jest na około 38-55 mln lat temu.

Podsumowanie
Jest rzeczą całkiem niezwykłą, że tak wielu poważanych naukowców
z XIX wieku i początków naszego stulecia niezależnie od siebie,
wielokrotnie donosiło, że znaki znajdywane na kościach i muszlach
pochodzących z formacji geologicznych datowanych na miocen,
pliocen bądź wczesny plejstocen wskazują na działanie człowieka.
Wśród badaczy wysuwających takie opinie byli: Desnoyers, de
Quatrefages, Ramorino, Bourgeois, Delaunay i wielu innych.
Czy padli oni ofiarami oszustw? Być może tak. Jednak ślady nacięć
na skamieniałych kościach nie wydają się tak inspirujące i
atrakcyjne, aby uczynić je przedmiotem mistyfikacji. A może
wymienieni wyżej badacze ulegli wyjątkowemu zaburzeniu
umysłowemu, jakie cechowało XIX wiek i początki naszego stulecia?
A może dowody istnienia pierwotnych myśliwych występują
rzeczywiście w dużej liczbie na pozostałościach fauny z pliocenu i
wcześniejszych epok?
Przyjmując, że takie dowody faktycznie istnieją, można by zapytać,
dlaczego nie znajduje się ich dzisiaj. Odpowiedź jest prosta – nikt ich
dziś nie poszukuje. Świadectwa celowej pracy człowieka
pozostawione na kości łatwo mogą umknąć uwadze naukowca, który
nie stara się ich szukać. Jeżeli paleoantropolog jest przekonany, że
istoty ludzkie wytwarzające narzędzia nie istniały na przykład
w środkowym pliocenie, nie należy się spodziewać, iż poświęci on
dużo uwagi charakterowi znaków znajdujących się na skamieniałych
kościach z tego okresu.
Rozdział 3
Eolity – kontrowersyjne kamienie
Obok nacinanych i łamanych kości dziewiętnastowieczni naukowcy
odkryli w warstwach wczesnoplejstoceńskich, plioceńskich,
mioceńskich, a nawet starszych wiele kamiennych narzędzi oraz
broni. O znaleziskach tych donoszono w znanych czasopismach
naukowych i dyskutowano na naukowych konferencjach. Jednak
dziś prawie nikt o nich słyszał. Całe kategorie zabytków zniknęły z
pola widzenia.
Tymczasem udało się nam odkryć obszerny zbiór takich
„pochowanych” znalezisk. Przegląd zabytków, który przedstawiamy
poniżej, umożliwi nam podróż ze wzgórz Kentu w Anglii do doliny
Irrawady w Birmie.
Badacze z końca XIX wieku odkryli całe przemysły1 narzędzi
kamiennych, które na tle dzisiejszych poglądów ewolucyjnych
stanowią chronologiczne anomalie. Przemysły te można podzielić na
trzy typy: (1) eolity2, (2) proste narzędzia paleolityczne oraz (3)
rozwinięte narzędzia paleolityczne i neolityczne.
1 W archeologii – duże zespoły narzędzi cechujących się identycznymi bądź
zbliżonymi parametrami (takimi jak kształt, jakość obróbki, rozmiary, sposób
użytkowania itp.). Mimo różnych ujęć specjalistycznych pojęcie przemysłu w
konwencji popularnonaukowej można uznać za tożsame z określeniem „kultura
archeologiczna” – termin ten jest bardziej znany poza wąskim gronem specjalistów
(w archeologii dopiero grupa przemysłów tworzy kulturę archeologiczną)
2 Termin ten jest dziś w archeologii polskiej praktycznie nie stosowany

Według niektórych naukowców eolity, czyli artefakty zwiastujące


powstanie człowieka, to kamienie, które w naturalny sposób
posiadają krawędzie przystosowane do celowego wykorzystywania.
Były one wybierane przez istoty rozumne z naturalnych skupisk
kamieni i używane jako narzędzia bez dodatkowej ich modyfikacji lub
po niewielkiej obróbce. Niewprawne oko często nie jest w stanie
odróżnić eolitycznych narzędzi kamiennych od naturalnie pękniętych
skał, lecz specjaliści opracowali kryteria służące do identyfikacji
znajdujących się na nich śladów intencjonalnej obróbki bądź oznak
użytkowania. Aby dany okaz zaklasyfikować jako eolit, należy
przedstawić przynajmniej ślady użytkowania.
W przypadku bardziej wyszukanych narzędzi kamiennych,
określanych jako proste narzędzia paleolityczne, ślady intencjonalnej
obróbki są bardziej oczywiste i obejmują próby ukształtowania
całości kamienia w rozpoznawalny kształt narzędzia. Pytania
dotyczące takich odkryć koncentrują się głównie na właściwym
określeniu ich wieku.
Nasz trzeci typ artefaktów, rozwinięte narzędzia paleolityczne i
neolityczne, odnosi się do znalezisk kamiennych, które w kontekście
teorii o ewolucji człowieka stanowią chronologiczne anomalie, a
mimo to przypominają bardzo dobrze obrobione, czy wręcz
wygładzone narzędzia, wchodzące w skład standardowych
przemysłów kamiennych późnego paleolitu i neolitu.
Dla większości badaczy eolity byłyby najstarszymi narzędziami, po
których pojawiły się narzędzia paleolityczne i neolityczne. Jednak my
będziemy używać tych terminów, określając głównie poziom
wykonania danego artefaktu. Naszym zdaniem, nie jest bowiem
możliwe datowanie narzędzi kamiennych jedynie na podstawie ich
jakości3.
3 Taki zabieg stosuje się jednak często. Jest to tzw. metoda typologiczna – metoda
datowania względnego (określającego jedynie, które znalezisko jest starsze, a
które młodsze) oparta na ewolucyjnym założeniu, że jakość zabytków ulegała
ciągłej poprawie w miarę upływu czasu. W ten sposób im prymitywniejsza forma
(jakość wykonania) danego znaleziska, tym jest ono starsze, i odwrotnie

Eolity z Płaskowyżu Kent, Anglia


Małe miasteczko Ightham na Płaskowyżu Kent leży około 44 km na
południowy-wschód od Londynu. W epoce wiktoriańskiej Benjamin
Harrison miał tutaj swój sklep spożywczy. W czasie dni wolnych od
pracy wędrował po pobliskich wzgórzach i dolinach zbierając
narzędzia kamienne, które przez dziesięciolecia budziły kontrowersje
wśród społeczności naukowej, choć obecnie dawno już o nich
zapomniano.
Harrison wykonał dużą część swojej pracy przy bliskiej pomocy Sir
Johna Prestwicha – znanego angielskiego geologa, który mieszkał w
pobliżu. Regularnie korespondował również z innymi naukowcami
zaangażowanymi w badania paleoantropologiczne. Dokładnie
katalogował swe znaleziska i nanosił na mapę, zgodnie z przyjętymi
procedurami postępowania.

Ilustracja 3.1. Eolit z Płaskowyżu Kent.

Pierwszymi odkryciami Harrisona były wygładzone, kamienne


artefakty w typie neolitycznym. Według współczesnych poglądów
kultury neolityczne datują się jedynie na okres ostatnich 10 000 lat.
Towarzyszy im rolnictwo oraz ceramika. Harrison odnalazł narzędzia
neolityczne rozproszone na powierzchni ziemi wokół Ightham.
Zaczął także znajdywać artefakty paleolityczne w starożytnych
żwirach rzecznych. Choć narzędzia paleolityczne są mniej obrobione
niż artefakty neolityczne, łatwo je rozpoznać jako produkty działania
człowieka.
Ile lat miały te paleolityczne narzędzia? W opinii Prestwicha i
Harrisona część kamiennych artefaktów znalezionych w pobliżu
Ightham pochodziła z pliocenu. Dwudziestowieczni geolodzy, na
przykład Francis H. Edmunds z Geological Survey of Great Britain,
również stwierdzili, że żwiry, w których odkryto wiele narzędzi,
należy datować na tę samą epokę. Zdaniem Hugo Obermaiera,
czołowego paleoantropologa z początków naszego stulecia,
krzemienne artefakty Harrisona z Płaskowyżu Kent pochodziły ze
środkowego pliocenu. Późno- czy środkowoplioceńskie datowanie
tych narzędzi oznaczałoby, że miały one 2-4 mln lat. Natomiast
najwcześniejsze akceptowane obecnie narzędzia z Anglii mają około
0,4 mln lat i są przypisywane Homo erectus.

Ilustracja 3.2. Artefakty z Płaskowyżu Kent


określone przez Sir Johna Prestwicha jako
narzędzia paleolityczne. Prestwich opisał okaz z
lewej strony, znaleziony w Bower Lane, jako
ostrze włóczni o prostej obróbce.

Wśród artefaktów paleolitycznych znalezionych przez Benjamina


Harrisona na Płaskowyżu Kent były narzędzia, które reprezentowały
jeszcze bardziej prymitywny poziom kultury. Określa się je mianem
eolitów, czyli kamieni zwiastujących powstanie człowieka (il. 3.1).
Artefakty paleolityczne, choć w pewnym stopniu proste w swym
wyglądzie, były obszernie obrabiane, tak aby przybrały ostateczny
kształt narzędzia czy też broni (il. 3.2). Eolity stanowiły jednak
naturalne, krzemienne odłupki, na których widoczny był jedynie
krawędziowy retusz. Takie narzędzia są do dzisiaj używane przez
prymitywne plemiona, zamieszkujące różne części świata.
Naturalnie ukształtowany odłupek kamienny wybiera się spośród
napotkanych kamieni, obrabia jedną z jego krawędzi i używa
następnie jako skrobacza bądź nacinaka.
Przeciwnicy odkryć Harrisona twierdzili, że znalezione przez niego
eolity stanowią jedynie wymysł jego wyobraźni i są zwykłymi
kawałkami krzemienia. Jednak zdaniem Lelanda W. Pattersona,
współczesnego autorytetu w dziedzinie badań nad narzędziami
kamiennymi, istnieje możliwość odróżnienia nawet bardzo prostej
obróbki intencjonalnej od efektów działania natury. „Byłoby trudno –
powiedział Patterson – wyobrazić sobie, w jaki sposób przypadkowa
siła mogłaby spowodować jednolity i skierowany w tę samą stronę
retusz wzdłuż znacznej długości krawędzi odłupka”.
Narzędzia z regularną obróbką, ograniczoną do jednej strony
powierzchni, stanowiły dużą część eolitów Harrisona. Według
kryterium Pattersona należałoby je zaakceptować jako wyroby
człowieka. 18 września 1889 roku A. M. Bell, członek Towarzystwa
Geologicznego, napisał do Harrisona: „Wydaje się, że coś więcej niż
tylko przypadkowe tarcie spowodowało jednolitą, choć bardzo prostą
obróbkę [...] podtrzymuję tę konkluzję z całą stanowczością”.
2 listopada 1891 roku Alfred Russell Wallace, jeden z najbardziej
sławnych naukowców swoich czasów, złożył niespodziewaną wizytę
Benjaminowi Harrisonowi w jego sklepie spożywczym w Ightham.
Harrison pokazał Wallace’owi kolekcję narzędzi kamiennych i
niektóre miejsca ich odkrycia. Wallace uznał autentyczność
artefaktów i poprosił Harrisona, by napisał dokładny raport na ich
temat.
Sir John Prestwich, jeden z czołowych autorytetów w badaniach
nad narzędziami kamiennymi, również zaakceptował znaleziska
Harrisona jako autentyczne. Odpowiadając na zarzut, że eolity są
raczej produktami natury niż artefaktami, Prestwich powiedział w
1895 roku: „Choć od badaczy, którzy wyrażali tę opinię żądano, by
przedstawili takie naturalne okazy, nie byli oni w stanie, mimo że od
tego czasu minęły prawie trzy lata, zaprezentować nawet jednego
kamienia tego rodzaju [...]. Działanie płynącej wody, która posiada
odpowiednią siłę, powoduje ścieranie wszystkich ostrych krawędzi
krzemienia i redukowanie go do mniej lub bardziej zaokrąglonego
otoczaka”.
W innym artykule, opublikowanym w 1892 roku, Prestwich dokonał
ważnej obserwacji: „Nawet dziś prymitywna obróbka narzędzi, jaka
cechuje na przykład rdzennych mieszkańców Australii, pokazuje, że
włożony wysiłek nie jest tu większy czy odmienny od widocznego na
wczesnopaleolitycznych okazach – oczywiście wtedy, gdy
współczesne artefakty pozbawi się oprawy”.
Biorąc pod uwagę powyższą opinię, nie musimy przypisywać
eolitów Harrisona prymitywnym hominidom. Skoro znaleziska te są
niemal identyczne z narzędziami kamiennymi wykonywanymi
obecnie przez ludzi, być może zostały wytworzone na terenie Anglii
w środkowym czy też późnym pliocenie również przez człowieka.
Podobnie mogło być w przypadku narzędzi paleolitycznych. Jak
zobaczymy w rozdziale 7., dziewiętnastowieczni naukowcy dokonali
w warstwach plioceńskich odkryć w pełni ludzkich szczątków
szkieletowych.
Co ciekawe, współcześni eksperci przyjmują za autentyczne
artefakty znaleziska, które całkowicie przypominają eolity Harrisona.
Na przykład narzędzia otoczakowe i odłupkowe z niższych
poziomów Wąwozu Olduwai (il. 3.3) są wyjątkowo słabo obrobione,
a mimo to uczeni nie wątpią w ich intencjonalny charakter.
Ilustracja 3.3. U góry: Narzędzia kamienne z
Wąwozu Olduwai, Afryka Wschodnia. U dołu:
Narzędzia odkryte przez Benjamina Harrisona
na Płaskowyżu Kent, Anglia.

Niektórzy krytycy eolitów z Płaskowyżu Kent stwierdzili, że nawet


jeśli są one wyrobami istot ludzkich, nie pochodzą z pliocenu. Mogły
dostać się do żwirów plioceńskich całkiem niedawno.
Aby rozstrzygnąć spór dotyczący ich wieku, Towarzystwo
Brytyjskie, prestiżowe stowarzyszenie naukowe, sfinansowało prace
wykopaliskowe w obrębie wyższego poziomu żwirów na terenie
płaskowyżu, a także w innych miejscach w pobliżu Ightham. Celem
tych badań było ostateczne udowodnienie, że eolity znajdywano nie
tylko na powierzchni ziemi, lecz również in situ4, głęboko
w plioceńskich, preglacjalnych5 żwirach. Harrison już wcześniej
znalazł niektóre artefakty in situ (część z nich pochodziła z jam
słupowych), lecz dopiero wykopaliska finansowane przez
szanowane towarzystwo naukowe miały rozstrzygnąć ten problem.
Na kierownika badań wybrano samego Harrisona, który pracował
pod nadzorem grupy naukowców. Harisson zapisał w swoich
notatkach, że odnalazł wiele eolitów in situ, w tym „trzydzieści
przekonujących okazów”.
4 W miejscu pozostawienia w starożytności
5 Przedlodowcowych

W 1895 roku Harrison został zaproszony do przedstawienia


odkrytych znalezisk na spotkaniu Towarzystwa Królewskiego. Mimo
tej prezentacji, niektórzy naukowcy pozostali sceptyczni. Inni uczeni
byli jednak pod dużym wrażeniem. Wśród tej drugiej grupy badaczy
był E. T. Newton, członek Towarzystwa Królewskiego i Geological
Survey of Great Britain, który napisał do Harrisona 24 grudnia 1895
roku: „Niektóre narzędzia noszą ślady ludzkiego działania [...]
wykonano je celowo i dlatego mogła tego dokonać jedyna istota
rozumna, jaką znamy – człowiek”.
W 1896 roku zmarł Prestwich, lecz mimo braku wybitnego
opiekuna, Harrison kontynuował prace na płaskowyżu i odpowiadał
na dalsze zarzuty krytyków. Ray E. Lankester, dyrektor British
Museum of Natural History, uznał autentycznośc jego eolitów.
Można by wątpić w potrzebę tak szczegółowego przedstawiania
problemu eolitów Harrisona. Chcemy jednak pokazać, że tego
rodzaju znaleziska nie miały zawsze marginesowego,
ekscentrycznego charakteru. Świadectwa stanowiące anomalie były
dość często przedmiotem poważnych, wieloletnich sporów w
najbardziej szanowanych kręgach naukowych i miały swoich
zwolenników, którzy posiadali takie same kwalifikacje i zajmowali
identyczne stanowiska zawodowe jak ich przeciwnicy. Prezentując
szczegółową relację na temat sprzecznych ze sobą opinii, mamy
nadzieję, że damy Czytelnikowi szansę, by sam odpowiedział sobie
na zasadnicze pytanie – czy odkryte znaleziska odrzucono
rzeczywiście z czysto obiektywnych przyczyn, czy też pominięto je w
dalszych rozważaniach i zapomniano po prostu dlatego, że nie
mieściły się w ramach pewnych teorii?
Benjamin Harrison zmarł w 1921 roku, a jego ciało pochowano na
terenie parafialnego kościoła św. Piotra w Ightham. Tablica
pamiątkowa, umieszczona w północnej ścianie tej budowli 10 lipca
1926 roku, nosi następującą inskrypcję: „KU PAMIĘCI – Benjamin
Harrison z Ightham, 1837-1921, właściciel wiejskiego sklepu
spożywczego i archeolog, którego odkrycia eolitycznych narzędzi
krzemiennych wokół Ightham umożliwiły rozpoczęcie naukowych
badań nad dłuższą historią człowieka”.
Jednak badania nad dłuższą historią człowieka, rozpoczęte przez
odkrycia eolitów na Płaskowyżu Kent, zostały pochowane razem z
Harrisonem. Wydarzenia potoczyły się w zupełnie innym kierunku. W
latach dziewięćdziesiątych XIX wieku Eugène Dubois odkrył i zaczął
promować słynnego małpoluda6 z Jawy (zob. rozdz. 8). Choć status
tego hominida jest niejasny, a z jego szczątkami nie znaleziono
żadnych narzędzi kamiennych, wielu naukowców uznało „człowieka
jawajskiego” za autentycznego przodka ludzi. Skoro jednak odkryto
go w warstwach środkowoplejstoceńskich, nie traktowano już dłużej
poważnie wielu dowodów świadczących o istnieniu hominidów
zdolnych do wytwarzania narzędzi we wcześniejszej epoce pliocenu
bądź miocenu. W jaki sposób istoty wyrabiające narzędzia mogły
pojawić się na długo przed swym przypuszczalnym, małpoludzkim
przodkiem? Było to oczywiście niemożliwe. Uznano więc, że lepiej
zignorować i zapomnieć o wszelkich znaleziskach, które wykraczają
poza granice teoretycznych założeń.
6Określenie małpoludy rzadko jest obecnie stosowane w nauce na gruncie
polskim, jednak w konwencji popularnonaukowej brak lepszego odpowiednika na
opisanie tego typu istot

Odkrycia J. Reida Moira we wschodniej Anglii


Nasza podróż badawcza zabierze nas teraz na południowo-
wschodnie wybrzeże Anglii, do odkryć, jakich dokonał Reid Moir,
członek Królewskiego Instytutu Antropologicznego i prezes
Prehistorycznego Towarzystwa Wschodniej Anglii. Rozpoczynając
swoje prace w 1909 roku, Moir znalazł narzędzia krzemienne
w utworach geologicznych Red Crag i Coralline Crag, a także w
warstwach leżących poniżej.
Formacja geologiczna Red Crag, gdzie Moir dokonał części swych
najbardziej znaczących odkryć, składa się z piasków muszlowych
morza, które kiedyś wymywało brzegi wschodniej Anglii. W pewnych
miejscach poniżej Red Crag znajduje się podobna formacja,
nazywana Coralline Crag.
Po przestudiowaniu współczesnych sprawozdań geologicznych
dotarliśmy do wieku przynajmniej 2-2,5 mln lat dla utworu Red Crag.
Coralline Crag byłby więc jeszcze starszy. Poniżej tych dwóch
formacji znajdują się osady detrytusu, określane też jako kościane
złoża. Składają się one z mieszaniny materiałów – piasków, żwirów,
muszli i kości. Materiały te pochodzą ze starszych utworów, w tym z
eoceńskiej formacji London Clay.
Reid Moir znalazł w osadach detrytusu, leżących pod utworami
Crag, narzędzia kamienne, które cechowały się różnym stopniem
obróbki intencjonalnej (il. 3.4). Dochodząc do wniosku, że słabiej
obrobione narzędzia pochodzą nawet z epoki eocenu, Moir
powiedział: „należy uznać, iż historia ludzkości jest o wiele dłuższa
niż dotychczas przypuszczano”.
Narzędzia Moira powstały przynajmniej w późnym pliocenie, lecz
według obecnych poglądów ewolucyjnych nie powinniśmy
znajdować śladów człowieka zdolnego do wytwarzania narzędzi 2-3
mln lat temu na obszarze Anglii.
Moir uważał, że wytwórcy jego najstarszych i najprostszych
artefaktów muszą „reprezentować wczesną i pierwotną fazę w
ewolucji ludzkiego gatunku”. Jednak nawet współczesne plemiona
wyrabiają bardzo prymitywne narzędzia kamienne. Być może zatem
nawet najsłabiej obrobione artefakty odkryte przez Moira poniżej
Red Crag zostały wykonane przez istoty bardzo podobne do Homo
sapiens sapiens.
Ilustracja 3.4. Narzędzie z ostrzem znalezione
poniżej formacji Red Crag. Okaz ten miał 2,5
mln lat.

Same narzędzia Moira były przedmiotem gwałtownych sporów.


Wielu naukowców uważało je raczej za produkty sił natury niż za
efekty działania człowieka. Tym niemniej Moir miał wielu
wpływowych zwolenników. Należał do nich między innymi Henri
Breuil, który osobiście zbadał miejsca odkrycia narzędzi,a w kolekcji
Moira znalazł kamień do procy, odkryty poniżej Red Crag. Kolejnym
uczonym popierającym Moira był Archibald Geikie, szanowany
geolog i prezes Towarzystwa Królewskiego. Odkrycia Moira
akceptował także Sir Ray Lankester, dyrektor British Museum.
Wśród znalezionych okazów Lankester wyróżnił reprezentatywny typ
narzędzia, które określił jako rostro-carinate. W ten sposób podkreślił
dwie zasadnicze cechy artefaktów tego rodzaju. Określenie rostro
wskazuje na dziobkowaty kształt pracującej krawędzi narzędzia, a
słowo carinate odnosi się do ostrego uwypuklenia, biegnącego
wzdłuż części jego powierzchni grzbietowej.
Ilustracja 3.5. „Próbny okaz z Norwich”.
Według J. Reida Moira znaleziono go poniżej
formacji Red Crag w Whitlingham w Anglii.
Oznaczony strzałką fragment tworzy pracującą
część narzędzia, które miało ponad 2,5 mln lat.

Lankester przedstawił dokładną analizę znaleziska, które opisał


jako „próbny okaz z Norwich” (il. 3.5). Był to szczególnie dobry
przykład narzędzia typu rostro-carinate. Odkryto go poniżej Red
Crag w Whitlingham, w pobliżu Norwich. Miał ponad 2,5 mln lat.
Cechowały go zarówno wyraźne oznaki intencjonalnej obróbki, jak i
bezsporna pozycja stratygraficzna. Lankester napisał w raporcie
Królewskiego Instytutu Antropologicznego z 1914 roku: „Każdy kto
jest obeznany z obróbką krzemienia, a także z naturalnym pękaniem
kamieni, musi przyznać, że to człowiek dokonał obróbki krzemienia z
Norwich”. Zdaniem Lankestera narzędzia tego typu mogły powstać w
miocenie.
Ważna grupa znalezisk Moira pochodziła z Foxhall, gdzie odkrył on
narzędzia kamienne (il. 3.6) w obrębie późnoplioceńskiej formacji
Red Crag. Artefakty te miały zatem ponad 2 mln lat. Moir napisał w
1927 roku: „Znaleziska składały się z pozostałości warsztatu
kamieniarskiego i obejmowały kamienie-młotki; rdzenie, z których
odbijano odłupki; gotowe narzędzia; liczne odłupki i kilka wypalonych
kamieni, wskazujących na istnienie w tym miejscu ognisk [...]; jeśli
słynna ludzka szczęka z Foxhall pochodziła rzeczywiście z dawnej
powierzchni ziemi, przykrytej obecnie głęboko poniżej utworu Crag i
polodowcowego żwiru o dużej miąższości, możemy ostatecznie
stwierdzić, że ci starożytni ludzie nie różnili się zbytnio od nas pod
względem cech cielesnych”.
Szczęka, o której mówił Moir, ma interesującą historię (zob. rozdz.
7). Niektórzy naukowcy uważali, że posiada ona taką samą budowę,
jak szczęka współczesnego człowieka. Niestety skamieniałość z
Foxhall zaginęła, a mogłaby potwierdzić intencjonalny charakter
narzędzi kamiennych pochodzących z tego samego stanowiska.
Jednak nawet jeśli nie brać jej pod uwagę, same artefakty wskazują
zdecydowanie na obecność istot ludzkich w Anglii w późnym
pliocenie, około 2-2,5 mln lat temu.
W 1921 roku amerykański paleontolog Henry Fairfield Osborn
uznał autentyczność narzędzi Moira i przekonywał, że pochodzą one
z pliocenu. Stwierdził również, iż dowody na istnienie ludzi w tej
epoce „opierają się teraz na mocnej podstawie w postaci krzemieni z
Foxhall, które z pewnością są wytworem człowieka”. Zdaniem
Osborna obejmowały one wiertniki, narzędzia z ostrzami
przypominające groty strzał, skrobacze oraz zgrzebła.
Osborn opowiedział się nie tylko za autentycznością krzemieni z
Foxhall, lecz poparł również pozostałe badania Moira: „Odkrycie
przez J. Reida Moira znalezisk potwierdzających istnienie człowieka
plioceńskiego we wschodniej Anglii otwiera nową epokę w
archeologii [...] dostarcza niewątpliwych dowodów życia ludzi w
południowo-wschodniej Brytanii przed końcem epoki pliocenu
i nadejściem pierwszego zlodowacenia – ludzi o wystarczającej
inteligencji, aby obrabiać krzemienie i krzesać ogień”.
Kolejnym uczonym, który zaakceptował odkrycia z Foxhall, był
Hugo Obermaier, wcześniej konsekwentny i znany przeciwnik
znalezisk eolitycznych. Należał on do tej grupy naukowców, którzy
sądzili, że eolity są produktami sił natury, jakie występują również
przy wyrobie cementu i kredy. Jednak w 1924 roku napisał:
„Odkrycie w Foxhall jest pierwszym posiadanym przez nas
świadectwem istnienia człowieka w trzeciorzędzie”. Okres
trzeciorzędu rozciąga się od eocenu do pliocenu.

Ilustracja 3.6. Dwa późnoplioceńskie


narzędzia kamienne z formacji Red Crag w
Foxhall w Anglii (widok z przodu i z tyłu). Henry
Fairfield Osborn określił znalezisko z lewej
strony jako „narzędzie krzemienne z ostrzem i
wąską podstawą, obrobione na górnej i dolnej
powierzchni, odkryte w Foxhall na głębokości
około 5 m. To prymitywny grot strzały, który
mógł być używany w trakcie polowania”. O
narzędziu z prawej strony Osborn napisał:
„Wiertnik (perçoir) znaleziony w Foxhall na
głębokości około 5 m”.

Moir dokonał także odkryć w powstałej później formacji


geologicznej Cromer Forest Bed, na terenie Norfolku. Narzędzia z
tego utworu miały około 0,4-0,8 mln lat. Niektórzy uczeni datują
niższą część tej formacji nawet na 1,75 mln lat.
Wielu naukowców nadal jednak nie uznawało okazów Moira za
autentyczne narzędzia. Ich zdaniem znaleziska te były wyłącznie
produktami sił natury. Na przykład S. Hazzledine Warren stwierdził,
że powstały one w wyniku ciśnienia geologicznego, które miażdżyło
fragmenty krzemienia o twarde pokłady kredy. Jako dowód tej
hipotezy przedstawił okazy obrobionego kamienia z Bullhead Bed,
stanowiska eoceńskiego na terenie Anglii. W raporcie z 1920 roku,
przedstawionym Towarzystwu Geologicznemu Londynu, w
następujący sposób opisał jedno z tych znalezisk (il. 3.7): „Okaz ten,
dobry przykład obrobionego ostrza odłupkowego, jest najbardziej
zdumiewający z całej grupy. Jeżeli rozpatrywalibyśmy go na
podstawie jego własnych, wyraźnych cech, z dala od
towarzyszących mu elementów oraz okoliczności odkrycia, trudno
byłoby kwestionować jego mustierskie cechy”. Musterian jest
akceptowanym przemysłem narzędzi kamiennych późnego
plejstocenu. Warren uważał, że niemożliwe jest odkrycie narzędzi w
warstwach eoceńskich. Jednak osoby pozbawione takich uprzedzeń
mogą poważnie rozważać wątpliwość, czy Warren nie odkrył w
rzeczywistości w warstwach eoceńskich Essexu autentycznego
narzędzia.
Po przedstawieniu przez Warrena raportu Towarzystwu
Geologicznemu rozpoczęła się dyskusja. Jeden z badaczy zwrócił
uwagę na fakt, że w pewnych przypadkach Moir znalazł narzędzia w
obrębie trzeciorzędowych warstw osadowych, a nie bezpośrednio na
twardych pokładach kredy, co wykluczało wyjaśnienie
zaproponowane przez Warrena.
Ilustracja 3.7. Hazzledine Warren stwier- dził,
że znalezisko to przypomina mustierskie
narzędzia z ostrzami, mimo iż sądził, że jest
ono produktem naturalnego odbijania odłupków
pod wływem ciśnienia geologicznego. Choć
odkryto je w eoceńskiej formacji, mogło być w
rzeczywistości wyrobem człowieka.

Spór na temat odkryć Moira przedstawiono w końcu


międzynarodowej komisji naukowców, która miała wydać ostateczną
opinię w tej sprawie. Komisja ta, utworzona na prośbę
Międzynarodowego Instytutu Antropologii, składała się z ośmiu
wybitnych europejskich i amerykańskich antropologów, geologów
oraz archeologów. Poparli oni ustalenia Moira. Doszli do wniosku, że
krzemienie z podstawy Red Crag w pobliżu Ipswich znajdowały się w
nienaruszonych warstwach, pochodzących co najmniej z pliocenu.
Natomiast odbijanie odłupków z krzemieni było, ich zdaniem, bez
wątpienia dziełem człowieka. Członkowie komisji dokonali również
czterech wkopów w głąb warstwy detrytusu znajdującej się poniżej
Red Crag i sami znaleźli pięć charakterystycznych narzędzi. Miały
one przynajmniej 2,5 mln lat, a ponieważ pokład detrytusu zawierał
materiały ze starożytnej, eoceńskiej powierzchni ziemi, artefakty te
mogły mieć nawet 55 mln lat.
Jeden z członków komisji, Louis Capitan, stwierdził: „W podstawie
Crag, w nienaruszonych warstwach, znajdują się obrobione
krzemienie (sami je zaobserwowaliśmy). Wykonał je jedynie
człowiek bądź hominid, który żył w okresie trzeciorzędu. My,
prehistorycy, uważamy ten fakt za całkowicie udowodniony”.
Zadziwiający jest fakt, że gdy komisja przedstawiła swoje
sprawozdanie, przeciwnicy Moira, w tym Warren, nadal starali się
wykazać, iż narzędzia krzemienne są produktami ciśnienia
geologicznego. Warren oświadczył, że krzemienie mogły zostać
rozkruszone przez góry lodowe napierające na dno oceaniczne
wzdłuż wybrzeża. Jednak nikt nie udowodnił, że góry lodowe
powodują powstawanie starannego retuszu i licznych sęczków
odbicia, jakie cechowały narzędzia Moira. Ponadto wiele okazów z
Red Crag znajdowało się wewnątrz osadów, a nie na twardych,
skalnych powierzchniach, na które mogłaby napierać góra lodowa
rozkruszająca w ten sposób kamienie. Angielski archeolog J. M.
Coles stwierdził również, że w Foxhall narzędzia występują w
warstwach osadu, który stanowił powierzchnię lądu, a nie złoża
plaży, co dodatkowo wykluczałoby działanie góry lodowej.
Jednak gdy Warren przedstawił swoje wyjaśnienie, spór wygasł.
Coles napisał w 1968 roku: „To, że [...] świat nauki nie był w stanie
zaakceptować żadnej ze stron bez znacznych wątpliwości, wyjaśnia
zadziwiającą ciszę, jaka zapanowała nad problemem wschodniej
Anglii od czasu aktywnego sporu na ten temat”. Być może
częściowo jest to prawdą, lecz istnieje również inne wyjaśnienie –
społeczność naukowa zdecydowała, że cisza będzie lepszym
sposobem pozbycia się odkryć Moira niż aktywna i głośna dyskusja
na ten temat. W latach pięćdziesiątych wśród uczonych dominował
już pogląd o wczesno-plejstoceńskim, afrykańskim centrum ewolucji
człowieka. Z tego względu ciągłe odrzucanie dowodów
świadczących o teoretycznie niemożliwym, z punktu widzenia
założeń ewolucyjnych, plioceńskim wieku istot ludzkich w Anglii,
stanowiłoby pewien problem i być może wprawiałoby w zakłopotanie
ewolucjonistów, działając jedynie na szkodę ich teorii. Obie strony
sporu byłyby zbyt aktywne. Świadoma bądź nieświadoma polityka
ciszy osiągnęła duży sukces, usuwając znaleziska Moira z pola
widzenia nauki. Nie było potrzeby spierania się o coś, co znajdowało
się już poza wszelkimi rozważaniami. Niewiele można było również
zyskać broniąc czy popierając te odkrycia.
Coles stanowi wyjątek od zazwyczaj instynktownego negowania
znalezisk Moira bądź całkowitej ciszy na ich temat. Uważał on za
„niesprawiedliwe odrzucanie całego materiału bez jakichkolwiek
badań”. Mimo pewnych wahań, w raporcie z 1968 roku uznał
autentyczność niektórych narzędzi.
Choć większość współczesnych naukowców nie wspomina nawet o
odkryciach Moira, w The Ice Age in Britain B. W. Sparksa i R. G.
Westa można znaleźć rzadko spotykane, oczywiście krytyczne
ujęcie tego zagadnienia: „Wiele krzemieni pochodzących z
wczesnoplejstoceńskich formacji Crag przedstawiano na początku
tego stulecia jako narzędzia. Można tu wymienić na przykład
krzemienie z Red Crag w pobliżu Ipswich, których część cechowało
bifacjalne7 odbijanie odłupków oraz tzw. rostrocarinates z podstawy
Norwich Crag niedaleko Norwich. Wszystkie te znaleziska są
obecnie uważane za produkty natury. Nie spełniają one kryteriów,
które pozwalają wyróżnić artefakt. Dany kamień powinien
przedstawiać ustalony i regularny typ narzędzia, odkryty w miejscu
geologicznie możliwym do zamieszkania, najlepiej z innymi śladami
działania człowieka (na przykład retuszowaniem narzędzi,
zabijaniem zwierząt czy grzebaniem zmarłych). Powinien ponadto
nosić ślady odbijania odłupków z dwóch bądź trzech kierunków pod
kątem prostym”. Sparks i West z Uniwersytetu w Cambridge
specjalizują się w badaniach nad plejstocenem Brytanii.
7 Narzędzia bifacjalne – z obróbką dwustronną

Odpowiadając krótko na powyższe zarzuty, możemy zwrócić


uwagę na fakt, że Moir oraz inni badacze, tacy jak Osborn czy też
Capitan, byli w stanie zaklasyfikować okazy z formacji Crag jako
określone typy narzędzi (pięściaki, wiertniki, skrobacze itd.),
porównywalne z artefaktami, które zalicza się do akceptowanych
przemysłów paleolitycznych, w tym przemysłu mustierskiego. Wielu
uczonych uważało stanowisko w Foxhall, gdzie znaleziono również
ludzką szczękę, za miejsce geologicznie możliwe do zamieszkania.
Moir interpretował je jako obszar pracowni krzemieniarskiej i
zauważył ślady używania ognia. Odbijanie odłupków z kilku
kierunków pod kątem prostym nie jest natomiast jedynym kryterium,
jakie można zastosować przy ocenie czy dane znaleziska kamienne
były obrabiane przez człowieka. Mimo to M. C. Burkitt z
Uniwersytetu w Cambridge znalazł na niektórych artefaktach Moira
ślady odbijania odłupków z kilku różnych kierunków pod kątem
prostym. Burkitt zasiadał w międzynarodowej komisji badającej
narzędzia Moira w latach dwudziestych. Przychylnie omówił je w
swej książce The Old Stone Age, wydanej w 1956 roku.
Burkitt był zwłaszcza pod wrażeniem stanowiska w Thorington Hall,
około 3 km na południe od Ipswich, gdzie narzędzia krzemienne
wydobyto z osadów formacji Crag. „W Thorington Hall muszle
skorupiaków z nienaruszonymi wciąż zawiasami znaleziono tuż
powyżej artefaktów [...] żaden jakikolwiek późniejszy ruch żwiru,
który spowodowałby pękanie znajdujących się tam krzemieni, nie
mógł mieć miejsca, ponieważ na pewno doprowadziłby do
zgniecenia delikatnych zawiasów muszli”.
Burkitt przedstawił następnie szokującą konkluzję na temat
narzędzi odkrytych w Red Crag i poniżej tego utworu: „Same eolity
są w większości o wiele starsze niż późnoplioceńskie warstwy, w
których je znaleziono. W rzeczywistości, niektóre z nich mogą
datować się na czasy preplioceńskie”. Innymi słowy, Burkitt był
gotów zaakceptować obecność inteligentnych hominidów, zdolnych
do wytwarzania narzędzi ponad 5 mln lat temu w Anglii. Znanych jest
wiele dowodów, w tym szczątków szkieletowych, które świadczą, że
współczesny gatunek człowieka istniał przed epoką pliocenu,
dlatego nie można wykluczyć, iż narzędzia Moira, odkryte pod
formacjami Crag, zostały rzeczywiście wykonane przez Homo
sapiens ponad 5 mln lat temu.
Kolejną osobą, która poparła autentyczność znalezisk Moira był
Louis Leakey. W 1960 roku Leakey napisał: „Prymitywne istoty
ludzkie żyły z pewnością w Europie w czasie dolnego plejstocenu,
dokładnie tak samo jak istniały wówczas w Afryce. Część okazów z
osadów leżących pod utworami Crag nosi ślady intencjonalnej
obróbki i nie można ich uważać jedynie za rezultat działania sił
natury. Narzędzia odkryte poniżej obu formacji Crag pochodziłyby
jednakże nie z wczesnego (dolnego) plejstocenu, lecz przynajmniej z
późnego pliocenu”.

Dwa słynne raporty odrzucające autentyczność


eolitów
W paleoantropologii spotykamy czasami raport, który wydaje
ostatecznie negatywną opinię na dany temat. Wykorzystuje się go
później do odrzucenia niektórych znalezisk. W przypadku
europejskich eolitów istnieją dwa dobre przykłady tego typu prac:
sprawozdanie H. Breuila, który uznał, że „pseudoeolity” z francuskich
formacji eoceńskich w Clermont (Oise) zostały ukształtowane przez
ciśnienie geologiczne oraz praca A. S. Barnesa, gdzie autor starał
się wykazać naturalne pochodzenie przemysłów eolitycznych
poprzez statystyczną analizę kątów podstawy uderzeń.
W 1910 roku Henri Breuil przeprowadził badania, które jak
mniemał, położą kres sporowi o eolity. W swym często cytowanym
przez innych badaczy raporcie mówi on o odkryciu krzemieni
przypominających narzędzia kamienne w formacji Thanetian w
Belle-Assise, w pobliżu Clermont we Francji. Utwór ten pochodzi z
wczesnego eocenu, co datuje znaleziska na około 50-55 mln lat.
Jednak Breuil nie mógł sobie wyobrazić istot ludzkich żyjących w
eocenie. W jaki sposób powstały więc odkryte krzemienie? W trakcie
wykopalisk Breuil odkrył kilka fragmentów krzemienia, obok których
znajdowały się odłupki. Część z tych odłupków posiadała sęczki
odbicia, inne nosiły ślady odbijania kolejnych odłupków, co
przypominało retuszowanie. Zdaniem Breuila przyczyną tych
wszystkich zmian było po prostu ciśnienie geologiczne.
Czy ciśnienie geologiczne może rzeczywiście spowodować
zaobserwowane przez Breuila zmiany? Leland W. Patterson,
współczesny autorytet w zakresie badań nad narzędziami
kamiennymi, twierdzi, że odłupki powstałe w wyniku działania
ciśnienia bardzo rzadko posiadają sęczki odbicia. Wymaga to zwykle
celowego, bezpośredniego uderzania.
Do zilustrowania swych badań Breuil wybrał prawdopodobnie
najlepsze odłupki, jakie znalazł tuż obok macierzystego bloku
krzemiennego (il. 3.8). Jednak ślady po odbijaniu z nich kolejnych
odłupków i retuszowaniu są tu o wiele mniej wyraźne niż na
rdzeniach i odłupkach, które sam podał jako przykłady
„pseudoeolitów” (il. 3.9). Breuil stwierdził, że wszystkie
zaobserwowane zmiany są efektem działania ciśnienia
geologicznego. Jego opinia byłaby jednak tylko wówczas
uzasadniona, gdyby w pobliżu macierzystych brył krzemiennych
znalazł odłupki pochodzące od bardziej obrobionych eolitów, a tego
nie zdołał wykazać.
Słabość argumentów Breuila staje się jeszcze bardziej widoczna,
kiedy rozważymy znaleziska określone przez niego jako „dwa
naprawdę wyjątkowe okazy, co do których nie ma wątpliwości, że
zostały znalezione w obrębie osadów”. Breuil stwierdził, iż jeden z
nich (il. 3.10) nie różni się od azylo-tardenuaskiego grattoir, czyli
drapacza. Uczeni przypisują powszechnie kamienne narzędzia
azylo-tardenuaskie Homo sapiens sapiens i datują je na okres
późnego plejstocenu Europy. Przy opisie drugiego „wyjątkowego”
znale-ziska (il. 3.11) Breuil porównał go do artefaktów znalezionych
w Les Eyzies, stanowisku poźnoplejstoceńskim we Francji. Hipoteza
o oddzielaniu się odłupków w wyniku działania ciśnienia
geologicznego nie wyjaśnia powstania tych dwóch narzędzi, które
mają ponad 50 mln lat.
Ilustracja 3.8. Odłupki usunięte od
macierzystych bloków krzemiennych wskutek
działania ciśnienia geologicznego, znalezione
przez Henri Breuila w eoceńskiej formacji w
Clermont (Oise), we Francji. Zdaniem Breuila
odkrycia tego typu wykazały, że eolity nie są
wyrobami istot ludzkich.

Praca Breuila jest wciąż cytowana jako dowód wskazujący, że


eolity są raczej produktami natury, a nie człowieka. Takie
postępowanie stanowi bardzo skuteczną technikę propagandową. Ile
osób zada sobie trud, by odszukać oryginalny artykuł Breuila i
samemu sprawdzić, czy jego ustalenia mają naprawdę sens?
Końcowy raport Breuila z 1910 roku ukazał się, zanim J. Reid Moir
dokonał większości swoich odkryć we wschodniej Anglii. Gdy
znaleziska Moira zaczęły być coraz bardziej znane, Breuil udał się
do Anglii, aby samemu je ocenić. Zadziwiający jest fakt, że poparł
Moira. Uznał autentyczność narzędzi z plioceńskiego Red Crag w
Foxhall i stwierdził, iż niektóre artefakty z warstw leżących poniżej
Red Crag „przypominają całkowicie klasyczne narzędzia
krzemienne”. Formacje znajdujące się pod utworem Crag mogą mieć
2-55 mln lat. Breuil wyraźnie unikał później wypowiedzi na ten temat.
Wydanie jego książki Men of the Old Stone Age z 1965 roku,
opublikowanej po śmierci autora, zawierało jedynie stwierdzenie, że
„pewną liczbę odłupków można zaakceptować, choć kąt ich odbicia
z reguły przeczy takiej konkluzji”. Zastanawiający jest tu brak
wzmianki o znaleziskach, o których Breuil powiedział poprzednio, iż
„nie są jedynie eolitami, lecz przypominają całkowicie klasyczne
narzędzia krzemienne”.

Ilustracja 3.9. Znaleziska określone przez


Breuila jako „pseudoeolity”, odkryte w
eoceńskiej formacji w Clermont (Oise), we
Francji.

Innym istotnym elementem sporu wokół eolitów był pogląd o


analizie tzw. kąta podstawy uderzeń i negatywu, propagowany przez
Alfreda S. Barnesa. Barnes bronił Moira w latach dwudziestych, lecz
później został jego przeciwnikiem. Zdaniem wielu uczonych w 1939
roku zadał on śmiertelny cios angielskim eolitom Moira. Barnes nie
ograniczył się w swojej krytyce wyłącznie do znalezisk Moira. W
studium zatytułowanym „Różnice między naturalnym
i intencjonalnym odbijaniem odłupków z prehistorycznych narzędzi
krzemiennych” rozpatrywał również przemysły narzędzi kamiennych
z Francji, Portugalii, Belgii i Argentyny.
Ilustracja 3.10. Krzemień odkryty przez H.
Breuila i H. Obermaiera w eoceńskiej formacji w
Clermont (Oise), we Francji. Breuil stwierdził, że
jest on identyczny w swym kształcie z
niektórymi narzędziami późnoplejstoceńskimi,
lecz mimo to uznał go za produkt działania
ciśnienia geologicznego.

Zwolennicy eolitów przekonywali, że siły natury nie mogły dokonać


tego rodzaju obróbki, jaką zaobserwowano na rozważanych
znaleziskach. Barnes poszukiwał wymiernego sposobu, by
sprawdzić, czy mają oni rację. W tym celu obrał parametr, który
określił jako kąt podstawy uderzeń i negatywu. „Kąt podstawy
uderzeń i negatywu – powiedział – jest to kąt między płaszczyzną,
czyli powierzchnią, w którą uderzano tłuczkiem bądź, na którą
oddziaływało ciśnienie, co powodowało oddzielanie się odłupka, a
negatywem pojawiającym się na narzędziu w miejscu, gdzie
znajdował się poprzednio odłupek”. Przy autentycznej obróbce
intencjonalnej kąt ten miał być ostry. Naturalne pęknięcia
powodowały, zdaniem Barnesa, powstawanie kątów rozwartych.
Ilustracja 3.11. Znalezisko krzemienne z
eoceńskiej formacji w Clermont (Oise) we
Francji. Choć H. Breuil, przyznał, że przypomina
ono późnoplejstoceńskie narzędzia z ostrzami,
stwierdził, iż zostało ukształtowane przez
ciśnienie geologiczne.

Powyższy opis kąta jest, w naszej opinii, nieco niezrozumiały.


Rozmawialiśmy ze specjalistami w badaniach nad narzędziami
kamiennymi z kalifornijskiego San Bernardino County Museum,
w tym z Ruth D. Simpson, i oni również nie byli w stanie dokładnie
określić, o jaki kąt chodziło Barnesowi. Jednak sam Barnes uważał,
że kąt podstawy uderzeń i negatywu stanowi dającą się obiektywnie
zmierzyć cechę, dzięki której można odróżnić naturalną obróbkę
kamienia od działania człowieka.
Aby pomiar był skuteczny, należy go zastosować dla dużej próbki
okazów tworzących rozpatrywany przemysł. Barnes stwierdził, że
dana grupa znalezisk „może być produktem działania ludzi, jeżeli
mniej niż 25% mierzonych kątów to kąty rozwarte (90 stopni i
więcej)”. Ustalając takie kryterium, Barnes przedstawił druzgocącą
konkluzję: żaden z eolitów, który zbadał, włącznie z kamieniami
odkrytymi przez Moira, nie był wyrobem człowieka. Dość
interesujący jest fakt, że sam Moir znał wymogi Barnesa i uważał, iż
jego okazy mieszczą się w obrębie wymaganego zakresu. Jednak
dla Barnesa i niemal całej społeczności naukowej spór został
rozstrzygnięty.
W rzeczywistości, wśród elit naukowych kontrowersja na temat
eolitów i innych trzeciorzędowych przemysłów narzędzi kamiennych
już od dawna przestała być istotnym problemem. Od momentu
odkrycia „człowieka jawajskiego” i „człowieka pekińskiego” uczeni
byli coraz bardziej przekonani, że zasadnicze przejście od
małpokształtnego przodka Homo sapiens sapiens do
wytwarzających narzędzia istot ludzkich (czy też praludzkich) miało
miejsce w okresie wczesnego i środkowego plejstocenu. Z tego
względu przypuszczalne narzędzia człowieka z pliocenu i epok
wcześniejszych stały się drugorzędnym zagadnieniem o małym
znaczeniu. Barnes pomógł usunąć niezwiązane z tematem,
„bezużyteczne” znaleziska. Od tej chwili, gdy tylko wspominano o
bardzo starych przemysłach narzędzi kamiennych, jak wciąż
czasami ma to miejsce, naukowcy mogli wygodnie cytować pracę
Barnesa. Nawet obecnie w badaniach narzędzi kamiennych stosuje
się jego metodę.
Jednak przy bliższej analizie wydaje się, że negatywna opinia na
temat eolitów, zawarta w raporcie Barnesa, sama może potrzebować
krytycznego ujęcia. Kanadyjski antropolog Alan Lyle Bryan napisał w
1986 roku: „Problem odróżnienia produktów natury od artefaktów
jest daleki od rozwiązania i wymaga dalszych badań. Sposób, w jaki
rozwiązano tę kwestię w Anglii, poprzez zastosowanie metody
statystycznej Barnesa, polegającej na mierzeniu kątów podstawy
uderzeń i negatywu, nie może być powszechnie stosowany”. W
trakcie rozmowy telefonicznej, jaką przeprowadziliśmy 28 maja 1987
roku, Bryan przyznał, że Barnes być może przesadnie starał się
wyeliminować wszystkie europejskie przemysły narzędzi
kamiennych uważane za chronologiczne anomalie. Zwracając
uwagę na bardziej współczesne odkrycia, Bryan wspomniał, iż
istnieją późnoplejstoceńskie narzędzia australijskie, które nie
spełniają wymogów Barnesa.
Innym przykładem przemysłu najwyraźniej nie pasującego do
kryteriów Barnesa jest przemysł olduwajski z niższych poziomów
Wąwozu Olduwai. Obejmuje on znaleziska o wyjątkowo niewielkiej
obróbce, a Louis Leakey porównał je do narzędzi Moira. Mimo to
nigdy nie zostały one poddane w wątpliwość przez społeczność
naukową – prawdopodobnie dlatego, że przemysł olduwajski
potwierdza ewolucyjną hipotezę o afrykańskich początkach
człowieka, którą akceptuje się jako dogmat.
W świetle poglądów zaprezentowanych przez Bryana i innych
badaczy wyraźnie widać, że masowe odrzucanie eolitycznych
przemysłów narzędzi kamiennych i innych wczesnych zespołów
artefaktów poprzez stosowanie kryterium Barnesa jest
nieuzasadnione.

Narzędzia eolityczne odkryte współcześnie na


terenie obu Ameryk
Mimo największych starań Barnesa i Breuila problem eolitów nadal
prześladuje archeologów. Na terenie obu Ameryk odkryto kilka
przemysłów słabo obrobionych narzędzi kamiennych w typie
eolitycznym, które na tle dominujących koncepcji również stanowią
chronologiczne anomalie.
Większość archeologów twierdzi, że syberyjscy myśliwi przeszli na
Alaskę po moście lądowym, jaki powstał wskutek obniżenia się
poziomu morza w trakcie ostatniego zlodowacenia. W tym okresie
kanadyjska płyta lodowa zablokowała migrację w kierunku
południowym aż do około 12 000 lat temu. Dopiero wówczas pierwsi
ludzie przybyli na obszar dzisiejszych Stanów Zjednoczonych,
podążając wolnym od lodu przejściem. Byli to tzw. myśliwi Clovis,
znani ze swoich charakterystycznych ostrzy włóczni, które
odpowiadają rowiniętym narzędziom kamiennym późnego paleolitu
w Europie.
Tym niemniej wiele stanowisk, gdzie przeprowadzono prace
wykopaliskowe nowoczesnymi metodami archeologicznymi,
dostarczyło danych świadczących o obecności istot ludzkich w
Ameryce 30 000 lat temu. Obejmują one stanowisko El Cedral w
północnym Meksyku, wyspę Santa Barbara na wschód od wybrzeży
Kalifornii oraz schronisko skalne Boquierão do Sitio da Pedra Furada
w północnej Brazylii. Inne kontrowersyjne stanowiska mają o wiele
więcej niż 30 000 lat.

George Carter i stanowisko przy Texas Street, USA


Dobrym przykładem kontrowersyjnego, amerykańskiego przemysłu
narzędzi kamiennych, przypominających europejskie eolity, jest
zespół artefaktów odkryty przez Georga Cartera w latach
pięćdziesiątych przy Texas Street w San Diego w USA. Carter
oświadczył, że w trakcie prowadzonych tu wykopalisk znalazł
paleniska i słabo obrobione narzędzia kamienne w warstwach
odpowiadających ostatniemu okresowi interglacjalnemu,
datowanemu na około 80 000-90 000 lat. Krytycy wyśmiewali te
twierdzenia, uważając odkryte artefakty za wytwór natury bądź
wyobraźni samego Cartera, którego zniesławiono publicznie w
Harwardzie na kursie o Fantastycznej Archeologii. Jednak Carter
przedstawił jasne kryteria służące do odróżniania jego narzędzi od
naturalnie pękniętych fragmentów skał, a specjaliści zajmujący się
badaniami kamieni, na przykład John Witthoft, zaaprobowali te
ustalenia.
W 1973 roku Carter przeprowadził bardziej rozległe prace
wykopaliskowe przy Texas Street i zaprosił wielu archeologów, by
osobiście obejrzeli to miejsce. Niemal nikt nie odpowiedział na jego
zaproszenie. Carter stwierdził: „Naukowcy z San Diego State
University są niewzruszeni i nie chcą przyjrzeć się badaniom na
swoim własnym podwórku”.
W 1960 roku redaktor Science, czasopisma Amerykańskiej
Akademii Postępu Nauki, poprosił Cartera, aby napisał artykuł na
temat wczesnych ludzi w Ameryce. Jednak gdy przedstawił jego
pracę dwóm uczonym do recenzji, oni odrzucili artykuł.
Po otrzymaniu powyższej propozycji Carter napisał do redaktora
Science 
2 lutego 1960 roku: „Wiem teraz, że nie ma Pan żadnego
pojęcia o emocjach, które się za tym kryją. Niemal beznadziejne są
próby przedstawienia w tej chwili pewnych poglądów na temat
statusu »wczesnego człowieka« w Ameryce. Ale tak w formie żartu
przyznam, że koresponduję z osobą, której nazwiska nie mogę
wymienić, bo choć ona uważa, że mam rację, mogłaby stracić pracę,
głosząc takie poglądy. Jestem również w kontakcie z innym
anonimowym korespondentem, absolwentem uczelni, który znalazł
dowody świadczące o tym, że się nie mylę. Wraz z kolegą ze
studiów zakopał je. Obaj są pewni, że zaprezentowanie tych
znalezisk kosztowałoby ich utratę szansy napisania doktoratu. Na
pewnym spotkaniu młody naukowiec zbliżył się do mnie i powiedział:
»Mam nadzieję, że Pan naprawdę udowodni im to. Ja sam
powiedziałbym o tym, gdybym miał odwagę, ale wówczas straciłbym
pracę«. Na kolejnym spotkaniu młody człowiek przeszedł obok mnie,
mówiąc: »Na dnie wykopu x oni znaleźli narzędzia rdzeniowe takie
jak Pan, ale po prostu nie opublikowali tego«”.
Efekt negatywnej propagandy na temat odkryć Cartera, w wyniku
której je odrzucono, opisał archeolog Brian Reeves. Wraz ze swoimi
współpracownikami Reeves powiedział w 1986 roku: „Czy przy
Texas Street odkryto prawdziwe artefakty i czy stanowisko to
pochodzi rzeczywiście z ostatniego interglacjału8? [...]. Z powodu
wagi krytycznych »dowodów« zaprezentowanych przez znanych
archeologów, podobnie jak większość innych badaczy, bezkrytycznie
przyjąłem pozycję sceptyków, odrzucając stanowiska i odkryte
kamienie jako produkty natury”. Jednak gdy Reeves osobiście
zbadał znaleziska Cartera, zmienił zdanie. Doszedł do wniosku, że
na pewno stanowią one narzędzia wykonane przez człowieka, a
samo stanowisko przy Texas Street ma tyle lat, ile podawał Carter.
8 Interglacjał – cieplejszy okres między dwoma zlodowaceniami

Louis Leakey i stanowisko Calico w USA


Na początku swojej kariery Louis Leakey, który zdobył później sławę
dzięki odkryciom w Wąwozie Olduwai w Afryce, miał radykalne
poglądy na temat starożytności istot ludzkich w Nowym Świecie.
Naukowcy uważali wówczas, że syberyjscy myśliwi przybyli do
Ameryki Północnej co najwyżej 5 000 lat temu.
Leakey wspominał potem: „W latach 1929-1930, kiedy uczyłem
studentów na Uniwersytecie w Cambridge [...] zacząłem im mówić,
że człowiek musiał pojawić się w Nowym Świecie przynajmniej 15
000 lat temu. Nigdy nie zapomnę, gdy Ales Hrdlicka, wielki człowiek
ze Smithsonian Institution, był akurat w Cambridge, a mój profesor
(byłem wówczas tylko opiekunem studentów) powiedział mu wtedy,
że dr Leakey mówi studentom, iż ludzie musieli istnieć w Ameryce
15 000 lat temu lub nawet wcześniej. Hrdlicka wtargnął do mojego
mieszkania – nie czekał nawet na podanie ręki”.
„Leakey, co ja słyszę? Nauczasz herezji” – stwierdził Hrdlicka.
„Nie, Sir” – odpowiedział Leakey.
„Tak! Mówisz studentom, że człowiek żył w Ameryce 15 000 lat
temu. Jakie masz na to dowody?” – pytał Hrdlicka.
Leakey oznajmił: „Nie mam żadnych bezpośrednich dowodów. To
są jedynie domysły. Ale jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że człowiek
zamieszkuje obszar od Alaski po Przylądek Horn, posługuje się
wieloma różnymi językami i stworzył przynajmniej dwie cywilizacje,
nie jest możliwe, aby był tu obecny zaledwie od kilku tysięcy lat, na
które Panowie pozwalacie”.
Leakey nadal wyznawał nieortodoksyjne poglądy w tej kwestii i w
1964 roku podjął wysiłek, by na stanowisku w Calico na pustyni
Mojave w Kalifornii zebrać dowo-dy, które mogłyby je potwierdzić.
Stanowisko to jest usytuowane w pobliżu wybrzeży nie istniejącego
obecnie, plejstoceńskiego jeziora Manix. W ciągu 18 lat prac
wykopaliskowych pod kierunkiem Ruth D. Simpson odkryto tu na
licznych poziomach 11 400 eolitopodobnych artefaktów. Najstarszą
warstwę, która zawierała narzędzia, wydatowano metodą uranową
na 200 000 lat.
Jednak, podobnie jak w przypadku Texas Street, środowisko
archeologów odrzuciło artefakty z Calico jako produkty natury, a
samo stanowisko nie jest wspominane w popularnych pracach
archeologicznych. Biograf Leakeya Sonia Cole zauważyła: „Dla
wielu współpracowników, którzy podziwiali Louisa i żywili jakieś
uczucia wobec niego oraz jego rodziny, lata związane z Calico były
postrzegane jako kłopotliwy i smutny okres w jego życiu”.
Mimo to, narzędzia z Calico mają również swoich obrońców, którzy
przedstawiają starannie opracowane argumenty świadczące o
bezspornie intencjonalnym charakterze tych znalezisk. Philip
Thobias, znany dobrze współpracownik Raymonda Darta, odkrywcy
australopiteków, oświadczył w 1979 roku: „Kiedy dr Leakey po raz
pierwszy pokazał mi małą kolekcję okazów z Calico [...] od początku
byłem przekonany, że niektóre z nich cechują się wyraźnymi śladami
działania człowieka”.
Ruth D. Simpson stwierdziła w 1986 roku: „Trudno sądzić, by
natura mogła stworzyć wiele kamieni, które przypominają
jednostronne narzędzia wytwarzane przez ludzi – narzędzia z
całkowicie jednokierunkowym retuszem krawędzi, wykonanym w
jednolity, bezpośredni sposób. Stanowisko w Calico dostarczyło
wielu jednostronnie obrobionych narzędzi kamiennych z jednolitym
retuszem krawędzi. Obejmują one drapacze, zgrzebła i rylce”.
Narzędzia odłupkowe z jednostronną, jednokierunkową obróbką,
jakie znaleziono w Calico, są typowe dla europejskich eolitów. Ich
przykłady znajdują się również wśród przemysłów olduwajskich ze
Wschodniej Afryki. Do najlepszych artefaktów z Calico można
zaliczyć rylec dziobkowaty o doskonałej jakości wykonania (il. 3.12).
Na stanowisku tym znaleziono także kamienie-bolas9.
9Bola (w języku hiszpańskim znaczy „kula”) – kamień owijany w skórę i
przywiązywany do długiego rzemienia, którym myśliwi rzucają w ten sposób, aby
owinął się dokoła nóg chwytanych zwierząt. Ten rodzaj polowania stosowany jest
dziś głównie przez Indian południowo-amerykańskich.

Mimo tych wszystkich faktów paleoantropolodzy z reguły pomijali,


wyśmiewali i odrzucali odkrycia z Calico. Ruth Simpson powiedziała
jednak: „Baza danych na temat bardzo wczesnego pojawienia się
człowieka w Nowym Świecie szybko rośnie i nie może być już dłużej
ignorowana tylko dlatego, że nie pasuje do obecnych modeli
prehistorii tego obszaru [...]; istnieje potrzeba elastycznego myślenia,
aby uchronić pozbawione uprzedzeń doniesienia, uważnie
rejestrujące odkryte znaleziska”.
Ilustracja 3.12. Rylec dziobkowaty - narzędzie
kamienne z Calico z południowej Kalifornii,
datowane na około 200 000 lat.

Toca da Esperança, Brazylia


Potwierdzenie autentyczności narzędzi z Calico nadeszło z Brazylii.
W 1982 roku Maria Beltrao znalazła w prowincji Bahia serię jaskiń z
malowidłami ściennymi. Trzy lata później przeprowadzono wstępne
badania w Toca da Esperança (Jaskini Nadziei), a wykopaliska z lat
1986-1987 dostarczyły słabo obrobionych narzędzi kamiennych,
odkrytych ze szczątkami ssaków plejstoceńskich. Znalezione kości
wydatowano metodą uranową na 200 000-295 000 lat. O odkryciach
doniósł naukowemu światu Henry de Lumley – znany francuski
archeolog.
Narzędzia ukształtowano z kwarcowych otoczaków, których
najbliższe złoże znajduje się około 10 km od stanowiska w jaskini.
Przypominały one artefakty z Wąwozu Olduwai.
De Lumley i jego współpracownicy stwierdzili w swym raporcie:
„Odkryte dowody wydają się wskazywać, że człowiek pojawił się na
kontynencie amerykańskim znacznie wcześniej niż dotąd sądzono
[...]. W świetle odkryć w Toca da Esperança o wiele łatwiej jest
interpretować przemysł kamienny stanowiska Calico na pustyni
Mojave w pobliżu Yermo, w hrabstwie San Bernardino w Kalifornii,
który datowany jest na 150 000-200 000 lat”.
Zdaniem de Lumleya i jego współpracowników ludzie oraz ich
przodkowie kilkakrotnie w czasie plejstocenu wchodzili na teren obu
Ameryk z obszaru północnej Azji. Wcześni przybysze, którzy
pozostawili narzędzia w brazylijskiej grocie należeli, ich zdaniem, do
gatunku Homo erectus. Choć pogląd ten jest zgodny z teorią o
ewolucji człowieka, nie ma powodu, by odrzucać możliwość, iż
artefakty z Toca da Esperança wykonały w pełni ludzkie istoty. Jak
wspomnieliśmy już kilkakrotnie, narzędzia tego typu są do dziś
wytwarzane przez ludzi w różnych częściach świata.

Monte Verde, Chile


Kolejnym stanowiskiem archeologicznym, które ma związek z oceną
słabo obrobionych narzędzi kamiennych, jest stanowisko Monte
Verde w południowo-środkowym Chile. Według raportu
zamieszczonego w Mammoth Trumpet (1984) miejsce to zostało
początkowo zbadane przez archeologa Toma Dillehaya w 1976 roku.
Chociaż wiek 12 500-13 000 lat dla tego stanowiska nie jest dużą
anomalią chronologiczną, odkryte tu znaleziska archeologiczne
kwestionują standardową teorię o myśliwym typu Clovis. Kultura ludu
z Monte Verde była całkowicie odmienna od kultury myśliwych typu
Clovis. Mimo iż znaleziono tu rozwinięte narzędzia bifacjalne,
większość artefaktów stanowiły słabo opracowane narzędzia
otoczakowe. Narzędzia kamienne otrzymywano głównie poprzez
selekcję naturalnie występujących, pękniętych otoczaków. Część z
nich nosi jedynie ślady użytkowania, inne – celowego retuszu
krawędzi pracującej. Cechy te w dużym stopniu przypominają opisy
europejskich eolitów.
W tym przypadku dokuczliwą kwestię określenia czy mamy do
czynienia z artefaktami, czy produktami natury rozwiązał korzystny
zbieg okoliczności. Stanowisko w Monte Verde leży na bagnistym
terenie, na którym zachowały się nietrwałe szczątki roślin i zwierząt.
Dzięki temu znaleziono dwa narzędzia otoczakowe oprawione w
drewniane uchwyty. Odkryto również 12 elementów
architektonicznych spełniających niegdyś funkcję fundamentów.
Stanowiły je drewniane deski i małe pnie drzew wbite w ziemię.
Znaleziono ponadto duże, wspólne paleniska oraz małe piece z
węgla drzewnego, wyłożone gliną. W przechowywanej glinie
zauważono odcisk stopy dziecka w wieku 8-10 lat. Odkryto też trzy
słabo obrobione, drewniane moździerze, przytwierdzone do podłoża
drewnianymi palikami, oraz rozcieracze (metates) wraz z resztkami
dzikich ziemniaków, roślin leczniczych i morskich roślin wybrzeża o
dużej zawartości soli.
Powyższe znaleziska rzucają więc interesujące światło na rodzaj
istot, które mogły wytwarzać i używać słabo obrobionych narzędzi
otoczakowych w pliocenie i miocenie na terenie Europy bądź na
przełomie pliocenu i plejstocenu w Afryce. W tym przypadku odkryta
kultura była dobrze wyposażona w sprzęty domowego użytku
wykonane z nietrwałych materiałów. Jej charakter odbiegał znacznie
od trybu życia istot człekokształtnych i znajdował się na poziomie,
jakiego moglibyśmy oczekiwać od ludzi zamieszkujących zwykłą
wioskę założoną współcześnie.
Dzięki zachowaniu się w Monte Verde nietrwałych materiałów
mamy tu do czynienia z artefaktami reprezentującymi
zaawansowaną kulturę, która towarzyszyła najprostszym
narzędziom kamiennym. Na stanowiskach o miliony lat starszych
widzimy jedynie kamienne artefakty, choć nietrwałe przedmioty, takie
jak te znalezione w Monte Verde mogły im kiedyś towarzyszyć.

Współczesne znaleziska z Pakistanu


Narzędzia przypominające eolity, które nie pasują do standardowych
poglądów o ewolucji człowieka są również znajdywane w innych
częściach świata. Jako przykład można tu podać znaleziska odkryte
całkiem niedawno przez brytyjskich archeologów na terenie
Pakistanu. Te słabo obrobione narzędzia otoczakowe z obróbką
dwustronną mają około 2 mln lat. Jednak według dominującej opinii
o afrykańskiej ojczyźnie ludzkiego gatunku występowanie przodka
człowieka w tym okresie – Homo habilis – powinno ograniczać się
jedynie do Afryki.
Niektórzy uczeni badający narzędzia pakistańskie próbowali
podważyć ich autentyczność. Antropolog Sally McBrearty skarżyła
się na łamach New York Timesa, że odkrywcy „nie dostarczyli
wystarczających dowodów świadczących, iż znalezione okazy mają
aż tyle lat i są wyrobami ludzi”. Nasz przegląd narzędzi kamiennych
traktowanych jako anomalie powinien wzbudzać wątpliwości wobec
tego rodzaju zarzutów. Z reguły naukowcy, w charakterystyczny dla
siebie sposób, żądają bardziej rygorystycznych dowodów w
przypadku znalezisk-anomalii niż odkryć, które pasują do ustalonych
poglądów ewolucyjnych.
Raport z 1987 roku w brytyjskim czasopiśmie New Scientist
pokazuje, że McBrearty była nadmiernie sceptyczna. Odnosząc się
do wątpliwości wyrażonych na temat kontekstu stratygraficznego i
wieku narzędzi, stwierdzono w nim: „Nie można wysuwać takich
wątpliwości w przypadku kamiennych okazów z doliny Soanu, na
południowy-wschód od Rawalpindi, jak przekonuje Robin Dennell,
dyrektor prac terenowych Paleolitycznego Projektu Brytyjskiej Misji
Archeologicznej i Uniwersytetu w Sheffield. Wraz ze swoją
współpracowniczką Hellen Rendell, geologiem na Uniwersytecie w
Susssex, Dennell donosi, że kamienne znaleziska – wszystkie z
kwarcytu – były tak mocno osadzone w pokładzie konglomeratu i
gruboziarnistego piaskowca, który określa się mianem górnej serii
Siwalik, że musiały zostać wydobyte przy pomocy dłuta”. Według
New Scientist znaleziska te wydatowano metodą paleomagnetyczną
i stratygraficzną.
Na tle sugestii McBrearty o naturalnym charakterze kamieni New
Scientist przedstawił bardziej wyważony pogląd: „Z okazów, które
wydobyto, osiem, zdaniem Dennella, to »wyraźne artefakty«. W
opinii tego badacza najmniej wątpliwym narzędziem jest fragment
kwarcytu, który uderzano przypuszczalnie z trzech kierunków
kamiennym tłuczkiem, usuwając z niego siedem odłupków (il. 3.13).
Wielościenne odbijanie odłupków i dobrze widoczne negatywy
pozostawione na powstałym »rdzeniu« skłaniają do stwierdzenia, że
jest to »bardzo przekonujące« świadectwo działania człowieka”.
Jak zatem ocenia się znaleziska z Pakistanu? Uczeni wyrażający
opinię, że Homo erectus był pierwszym reprezentantem linii Homo,
który opuścił Afrykę – około 1 mln lat temu – woleli zdecydowanie
odrzucić narzędzia kamienne znalezione w Pakistanie i datowane na
około 2 mln lat niż zmienić swoje poglądy. Możemy tylko wyobrazić
sobie, w jaki sposób zareagowaliby oni na artefakty kamienne
odkryte w kontekstach mioceńskich.

Syberia i Indie
Wiele narzędzi kamiennych, które mają około 2 mln lat, odkryto na
innych stanowiskach azjatyckich – na Syberii i w północno-
zachodnich Indiach.
W 1961 roku setki słabo obrobionych narzędzi otoczakowych
znalezio-no w pobliżu Gorno-Altaiska, nad rzeką Ulalinką na Syberii.
Zgodnie ze sprawozdaniem przedstawionym w 1984 roku przez
rosyjskich naukowców A.P. Okladinowa i L.A. Ragozina odkryto je w
warstwach datowanych na 1,5-2,5 mln lat.
Kolejny rosyjski uczony, Juri Mochanow, znalazł narzędzia
kamienne przypominające europejskie eolity nad rzeką Leną, w
Diring Jurlak na Syberii. Formacje, z których je wydobyto,
wydatowano metodą potasowo-argonową i metodą
paleomagnetyczną na 1,8 mln lat.
Współczesne znaleziska z Indii zabierają nas w przeszłość sprzed
2 mln lat. Wiele odkryć narzędzi kamiennych dokonano w północno-
zachodnich Indiach w rejonie wzgórz Siwalik, które noszą nazwę od
imienia półboga Sziwy (w sanskrycie Śiva) – Pana sił niszczących
wszechświat. W 1981 roku Anek Ram Sankhyan z Anthropological
Survey of India znalazł narzędzie kamienne w pobliżu wioski
Haritalyanagar w późnoplioceńskiej formacji Tatrot datowanej na
ponad 2 mln lat. W tym samym utworze odkryto również inne
artefakty.
Wymienione powyżej syberyjskie i indyjskie znaleziska sprzed 1,5-
2,5 mln lat kwestionują standardowy pogląd, że Homo erectus był
pierwszym przedstawicielem linii Homo, który żył również poza
Afryką – od około 1 mln lat temu. Poniżej przedstawiamy przykład z
jeszcze bardziej odległej epoki. W 1982 roku K. N. Prasad z
Geological Survey of India doniósł o odkryciu w mioceńskiej formacji
Nagri w pobliżu Haritalyanagar, na pogórzu himalajskim w północno-
zachodnich Indiach, „słabo obrobionego, jednostronnego narzędzia
otoczakowego spełniającego funkcję ręcznej siekierki”. Prasad
stwierdził w swoim raporcie: „Narzędzie znaleziono in situ w trakcie
ponownych pomiarów grubości warstw geologicznych. Z
ostrożnością zbadano miejsce jego odkrycia, by wykluczyć
jakąkolwiek możliwość, że artefakt ten pochodzi z młodszych
horyzontów chronologicznych”.

Ilustracja 3.13. Narzędzie kamienne odkryte


w formacji Upper Siwalik w Pakistanie. Brytyjscy
naukowcy oszacowali jego wiek na około 2 mln
lat.

Prasad uważał, iż odkryte narzędzie zostało wykonane przez


bardzo małpokształtną istotę nazywaną ramapitekiem. „Znalezienie
narzędzia otoczakowego w tak starożytnych osadach – powiedział –
wskazuje, że wczesne hominidy, takie jak ramapiteki, wyrabiały
narzędzia, były dwunożne, poruszały się w wyprostowanej postawie
ciała i prawdopodobnie używały narzędzi do polowania”. Jednak
obecnie większość naukowców uważa ramapiteki za przodków
orangutanów, a nie człowieka. Tak zdefiniowane ramapiteki nie były
z pewnością wytwórcami narzędzi kamiennych.
Kto więc wykonał mioceńskie narzędzie, o którym donosił Prasad?
Jego twórcami mogły być z pewnością w pełni ludzkie istoty, które
żyły w miocenie. Nawet jeśli mielibyśmy przyjąć, iż jakiś prymitywny
hominid, na przykład Homo habilis, pozostawił po sobie ten artefakt,
wciąż budziłoby to wątpliwości. Zgodnie z obecnymi poglądami
ewolucyjnymi pierwsi wytwórcy narzędzi pojawili się w Afryce
dopiero około 2 mln lat temu.

Kto był twórcą narzędzi eolitycznych?


Nawet po przedstawieniu wszystkich argumentów wskazujących na
intencjonalny charakter eolitów – argumentów, które z pewnością
przekonają wiele osób – niektórzy Czytelnicy wciąż mogą mieć
wątpliwości odnośnie charakteru tych znalezisk i mają zresztą do
tego prawo. Czy można jednak przyjąć taką postawę? Odpowiedź
na to pytanie jest pozytywna pod jednym warunkiem. Należałoby
wówczas odrzucić inne przemysły narzędzi kamiennych o podobnym
charakterze, a to oznaczałoby odrzucenie wielu uznanych
przemysłów, w tym przemysłów olduwajskich ze Wschodniej Afryki
odkrytych przez Louisa i Mary Leakey. Kiedy zestawimy ilustracje
eolitów z Płaskowyżu Kent we wschodniej Anglii z przedstawieniami
narzędzi z Wąwozu Olduwai (il. 3.3, strona 35), nie widać dużej
różnicy w jakości ich wykonania.
Najbardziej racjonalną konkluzją, do jakiej można dojść w tej
sytuacji, jest zaakceptowanie opinii, że zarówno europejskie eolity,
jak i narzędzia olduwajskie ze Wschodniej Afryki były celowo
wytwarzane. Ale przez kogo? Naukowcy, praktycznie bez
wątpliwości, przyjmują, iż wytwórcą narzędzi olduwajskich był Homo
habilis, prymitywny gatunek hominida. Taka istota mogła więc
również wykonać eolity ze wschodniej Anglii na Płaskowyżu Kent, z
których część jest w przybliżeniu porównywalna pod względem
chronologii do narzędzi olduwajskich. Hipoteza ta nie powinna być
całkowitą herezją dla zwolenników teorii ewolucji.
Istnieje jednak jeszcze inna możliwość. Mary Leakey wyraziła ją w
swej książce na temat narzędzi olduwajskich: „Interesujący,
współczesny przykład nieretuszowanych odłupków, używanych jako
narzędzia tnące, zanotowano ostatnio w Południowo-Zachodniej
Afryce i można o nich krótko wspomnieć. Ekspedycja ze State
Museum w Windhoek odkryła dwie grupy plemienia Ova Tjimba,
które nie tylko wykonują narzędzia otoczakowe z jednostronną
obróbką, służące do łamania otwartych kości i innych ciężkich prac,
lecz używają również prostych, nieretuszowanych, nieoprawionych
odłupków do cięcia i zdzierania skóry”. Nic zatem nie stoi na
przeszkodzie, by stwierdzić, że w pełni ludzkie istoty mogły wykonać
nawet najsłabiej obrobione narzędzia kamienne takie, jakie
znaleziono w Wąwozie Olduwai i na stanowiskach europejskich
eolitów.
W odpowiedzi na taką hipotezę usłyszymy standardowe
zapewnienie, że nie odkryto żadnych skamieniałości świadczących o
istnieniu współczesnego gatunku człowieka we wczesnym
plejstocenie bądź późnym pliocenie, czyli około 1-2 mln lat temu,
znaleziono natomiast pozostałości Homo habilis. Warto jednak
zauważyć, iż skamieniałości Homo sapiens występują bardzo rzadko
nawet na stanowiskach późnoplejstoceńskich, gdzie odkryto dużą
liczbę narzędzi kamiennych i śladów pobytu ludzi.
Ponadto, jak przedstawiamy w rozdziałach 7. i 12., skamieniałe
szczątki szkieletowe w pełni współczesnego gatunku człowieka
zostały odkryte przez naukowców w warstwach przynajmniej tak
samo starożytnych, jak niższe poziomy Wąwozu Olduwai w Tanzanii.
Można do nich zaliczyć szkielet odkryty w 1913 roku przez dr. Hansa
Recka w warstwie Bed II Wąwozu Olduwai, jak również kości udowe
znalezione przez Richarda Leakeya nad Jeziorem Turkana w Kenii,
w formacji niewiele starszej niż poziom Bed I w Olduwai.
Nie jest więc właściwe stwierdzenie, że nie ma żadnych
skamieniałości wskazujących na obecność człowieka na niższych
poziomach Wąwozu Olduwai. Obok szczątków kostnych
dysponujemy też raportem Mary Leakey o kontrowersyjnej
konstrukcji kamiennej w kształcie kręgu na stanowisku DK, które
znajduje się w warstwie Bed I. Leakey uznała, że „kamienie te mogły
stanowić podpórki na gałęzie lub pale wbijane w ziemię w celu
stworzenia osłony wiatrowej bądź prostego obozowiska”.
„Ogólny wygląd tego kręgu – napisała Leakey – przypomina
nietrwałe konstrukcje budowane często przez współczesnych
nomadów10. Wznoszą oni niską ścianę kamienną wokół swoich
siedzib, by służyła jako osłona od wiatru bądź podstawa
podtrzymująca ustawiane pionowo gałęzie, które są następnie
pochylane i przykrywane skórami zwierząt lub trawą”. Aby
zilustrować tego typu konstrukcję, Mary Laekey przedstawiła
fotografię sezonowego obozowiska zbudowanego przez plemię
Okombombi z Południowo-Zachodniej Afryki (obecnie Namibia).
10 Ludzi prowadzących koczowniczy tryb życia

Nie wszyscy zgodzili się z taką interpretacją kamiennego kręgu.


Jednak akceptując wersję Leakey, można zadać oczywiste pytanie:
jeżeli jej zdaniem przypomina on konstrukcje wznoszone przez
współczesnych nomadów, takich jak plemię Okombombi, dlaczego
zatem nie wzięła ona pod uwagę wyjaśnienia, że to ludzie mogli
wznieść kamienny krąg w Olduwai 1,75 mln lat temu?
Dość interesujący jest fakt istnienia dowodów wskazujących, iż
niektóre narzędzia z Wąwozu Olduwai cechowała rozwnięta
obróbka. J. Desmond Clark napisał w przedmowie do pracy Mary
Leakey z 1971 roku: „Mamy tu artefakty, które cechują przede
wszystkim o wiele młodsze epoki (schyłkowy paleolit czy jeszcze
późniejsze czasy) – drobne formy skrobaczy, przekłuwacze, rylce
[...], a także żłobione i dziobkowane otoczaki”. Zauważmy jednak, że
narzędzia charakterystyczne dla „schyłkowego paleolitu czy jeszcze
późniejszych czasów” są uważane przez współczesnych naukowców
raczej za produkt Homo sapiens, a nie Homo erectus czy Homo
habilis. Rozwnięte artefakty kamienne pojawiają się również w
skupiskach europejskich eolitów. Być może zatem to ludzie byli
wytwórcami niektórych, jeśli nie wszystkich narzędzi olduwajskich i
eolitycznych.
Louis i Mary Laekey znaleźli również w warstwie Bed I Wąwozu
Olduwai kamienie-bolas oraz narzędzie służące najwyraźniej do
obrabiania skóry, które mogło być używane do wyrobu skórzanych
sznurków wykorzystywanych razem z kamieniami-bolas.
Posługiwanie się takimi kamieniami w celu upolowania zwierzyny
wymaga większego stopnia inteligencji i zręczności niż w przypadku
Homo habilis. Niedawne odkrycie dość kompletnego szkieletu tego
hominida, które pokazuje, że Homo habilis o wiele bardziej
przypominał małpy człekokształtne niż dotąd sądzono, potwierdza
ten wniosek.
Do czego prowadzą nas powyższe rozważania? Widzimy, iż w
dzisiejszych czasach człowiek wyrabia narzędzia kamienne na
różnym poziomie obróbki, od najbardziej prymitywnych do
zaawansowanych. Jak opisano w tym rozdziale i w dwóch
następnych, dowody takiej samej różnorodności narzędzi
znajdujemy także w materiale archeologicznym pochodzącym z
plejstocenu, pliocenu, miocenu, a nawet eocenu. Najprostszym
wyjaśnieniem tego faktu jest stwierdzenie, że podobnie jak obecnie
ludzie są wytwórcami tak różnych narzędzi, również i w przeszłości
przedstawiciele Homo sapiens sapiens wykonywali artefakty o
zróżnicowanej obróbce. Być może współistnieli oni z innymi, bardziej
prymitywnymi istotami, które ich przypominały i także wyrabiały
narzędzia kamienne.
Rozdział 4
Proste narzędzia paleolityczne
Proste narzędzia paleolityczne to artefakty cechujące się bardziej
rozwiniętą obróbką niż eolity. Eolity stanowią naturalnie pęknięte
fragmenty skał, które wykorzystywano jako narzędzia bez
dodatkowej modyfikacji lub po niewielkiej obróbce. Krawędź
pracująca eolitu może być nieznacznie retuszowana bądź nosi
jedynie ślady użytkowania. Jednak narzędzia paleolityczne są często
świadomie odbite od rdzenia kamiennego i poddane większej
obróbce.

Znaleziska Carlosa Ribeiro, Portugalia


Pierwszą wzmiankę o odkryciach Carlosa Ribeiro napotkaliśmy
zupełnie przypadkowo. Czytając prace dziewiętnastowiecznego
geologa amerykańskiego J. D. Whitneya, znaleźliśmy jedno bądź
dwa zdania na temat Ribeiro, który odkrył narzędzia krzemienne w
formacjach mioceńskich niedaleko Lizbony.
W pismach S. Lainga, popularnego angielskiego pisarza z
ubiegłego wieku propagującego naukę, napotkaliśmy jeszcze
krótszą wzmiankę na ten temat. Zaciekawieni nowymi informacjami
przeszukaliśmy biblioteki, lecz nie znaleźliśmy żadnych prac pod
nazwiskiem Ribeiro. Nasze poszukiwania utknęły w martwym
punkcie. Nieco później ponownie natknęliśmy się na to nazwisko,
tym razem w Fossil Men – w angielskiej edycji z 1957 roku – Boule’a
i Valloisa, którzy w lakoniczny sposób odrzucili prace
dziewiętnastowiecznego geologa portugalskiego. Naprowadzili oni
nas jednak na francuskojęzyczną pracę Le Préhistorique Gabriela de
Mortilleta, a ściślej mówiąc na jej wersję z 1883 roku. De Mortillet
przedstawił przychylne sprawozdanie na temat odkryć Ribeiro.
Śledząc źródła informacji, wspominane przez de Mortilleta w
przypisach, odkrywaliśmy stopniowo bogaty zbiór niewiarygodnie
przekonujących raportów naukowych, zawartych we francuskich
czasopismach archeologicznych i antropologicznych z drugiej
połowy XIX wieku.
Poszukiwanie tych zapomnianych relacji było oświecające.
Ukazywało sposób, w jaki elity naukowe traktują materiały, które nie
pasują do przyjętych już poglądów ewolucyjnych. Należy pamiętać,
że dla większości obecnych studentów paleoantropologii Ribeiro i
jego odkrycia po prostu nie istnieją. Musielibyśmy cofnąć się do
podręczników wydanych ponad 30 lat temu, by znaleźć choćby
wzmiankę na ten temat.
W 1857 roku Carlos Ribeiro został dyrektorem Geological Survey of
Portugal i członkiem Portugalskiej Akademii Nauk. W latach 1860-
1863 przeprowadził badania narzędzi kamiennych, które odkryto w
warstwach czwartorzędowych na terenie Portugalii.
Dziewiętnastowieczni geolodzy dzielili na ogół epoki geologiczne
na cztery główne grupy: (1) pierwszorzęd, który obejmował epoki od
prekambru do permu; (2) drugorzęd, od triasu do kredy; (3)
trzeciorzęd, od paleocenu do pliocenu oraz (4) czwartorzęd,
obejmujący plejstocen i czasy późniejsze aż po współczesność.
W trakcie swoich badań Ribeiro dowiedział się, że krzemienie
noszące ślady działania człowieka znajdywane są w osadach
trzeciorzędowych między Canergado a Alemquer, dwoma wioskami
w dorzeczu rzeki Tag, na północny-wschód od Lizbony. Natychmiast
rozpoczął własne prace wykopaliskowe i w wielu miejscach w
warstwach trzeciorzędowych znalazł odłupki obrobionego krzemienia
oraz kwarcytu. Czuł jednak, że musi poddać się panującemu
dogmatowi naukowemu, który zakłada, że istoty ludzkie pojawiły się
dopiero w czwartorzędzie.
W 1866 roku na oficjalnych mapach geologicznych Portugalii
Ribeiro z niechęcią oznaczył trzeciorzędowe warstwy zawierające
narzędzia jako formacje czwartorzędowe. Po obejrzeniu tych map
francuski geolog Edouard de Verneuil zaczął polemizować z Ribeiro,
podkreślając, że tzw. warstwy czwartorzędowe pochodzą z
pewnością z pliocenu lub miocenu. W tym samym czasie we Francji
znany badacz Abbe Louis Bourgeois donosił o znalezieniu narzędzi
kamiennych w osadach trzeciorzędowych. Pod wpływem krytyki ze
strony de Verneuila i odkryć Bourgeoisa Ribeiro przyznał otwarcie,
że na terenie Portugalii odkryto narzędzia człowieka w formacjach
plioceńskich i mioceńskich.
W 1871 roku Ribeiro przedstawił Portugalskiej Akademii Nauk w
Lizbonie zbiór krzemiennych i kwarcytowych artefaktów. Znajdowały
się wśród nich okazy z warstw trzeciorzędowych leżących w dolinie
Tagu. W 1872 roku na spotkaniu Międzynarodowego Kongresu
Antropologii i Archeologii Prehistorycznej w Brukseli Ribeiro
zaprezentował kolejne znaleziska. Były to w większości odłupki z
ostrzami. Opinia naukowa podzieliła się.
Na wystawie paryskiej w 1878 roku Ribeiro przedstawił 95 okazów
trzeciorzędowych narzędzi krzemiennych. Gabriel de Mortillet,
wpływowy antropolog francuski, zwiedził jego ekspozycję i stwierdził,
że 22 znaleziska noszą niewątpliwe ślady ludzkiego działania. Wraz
ze swoim przyjacielem i współ- pracownikiem Emilem Cartailhacem,
de Mortillet sprowadził innych naukowców, by obejrzeli odkrycia
Ribeiro. Wszyscy wyrazili tę samą opinię – wiele z tych krzemieni z
pewnością obrobił człowiek.
De Mortillet napisał: „Ślady intencjonalnej obróbki są bardzo dobrze
widoczne nie tylko w postaci ogólnego kształtu narzędzia, który
może być złudny, ale przede wszystkim w obecności wyraźnie
dostrzegalnej podstawy uderzeń i silnie rozwiniętych sęczków
odbicia”. Sęczki posiadają czasami fale odbicia – ślady powstające
wskutek oddzielenia się niewielkich wiórków pod wpływem siły
uderzenia. Niektóre okazy Ribeiro nosiły także oznaki równoległego
odbijania kilku długich odłupków w kierunku pionowym. Nie jest
prawdopodobne, aby zdarzyło się to w trakcie przypadkowego
oddziaływania sił natury.
Zdaniem Lelanda W. Pattersona, współczesnego specjalisty w
dziedzinie badań nad narzędziami kamiennymi, sęczęk odbicia jest
najważniejszym śladem intencjonalnej obróbki odłupka
krzemiennego. Jeżeli odłupek cechuje się również pozostałościami
podstawy uderzeń, wówczas tym bardziej można stwierdzić, że
mamy do czynienia z odłupkiem odbitym w przemyślany sposób z
rdzenia krzemiennego, nie zaś z fragmentem naturalnie pękniętego
krzemienia, który przypomina narzędzie bądź broń.
Ilustracja 4.1 pokazuje jedno z mioceńskich narzędzi Ribeiro i, dla
porównania, uznane powszechnie narzędzie kamienne z kultury
mustierskiej charakterystycznej dla późnego plejstocenu Europy.
Oba artefakty posiadają typowe cechy intencjonalnej obróbki
kamienia: podstawę uderzeń, sęczek i fale odbicia oraz ślady po
równoległym odbijaniu odłupków.
De Mortillet stwierdził ponadto: „Wiele okazów posiada na tej samej
stronie, gdzie znajduje się sęczek odbicia, zagłębienia z
przywierającymi do nich fragmentami piaskowca, co świadczy o
oryginalnym miejscu odkrycia znalezisk w warstwach”. Jednak
niektórzy naukowcy wciąż mieli wątpliwości.
Na spotkaniu Międzynarodowego Kongresu Antropologii i
Archeologii Prehistorycznej w 1880 roku w Lizbonie Ribeiro
przedstawił kolejne artefakty z formacji mioceńskich. W swoim
raporcie powiedział: „(1) Bez wątpienia należały one do warstw, w
których je znaleziono. (2) Posiadają one ostre, dobrze zachowane
krawędzie świadczące o tym, że kamienie nie były transportowane
na jakąkolwiek dłuższą odległość. (3) Są pokryte patyną podobną w
kolorze do skał warstw, w których je odkryto”. Druga z wymienionych
cech jest szczególnie istotna. Niektórzy geolodzy twierdzili, że
plejstoceńskie narzędzia krzemienne zostały przetransportowane
przez wody powodzi i potoków do naturalnych szczelin w osadach
mioceńskich. Jeżeli jednak wystąpiłoby takie zjawisko, ostre
krawędzie uległyby zniszczeniu.
Ilustracja 4.1. Po lewej: Narzędzie kamienne
znalezione w formacji trzeciorzędowej w
Portugalii (widok z przodu i z tyłu), datowane na
ponad 2 mln lat. Po prawej: Akceptowane
powszechnie narzędzie kamienne z kultury
mustierskiej późnego plejstocenu Europy,
datowane na mniej niż 100 000 lat. Oba
narzędzia noszą wyraźnie cechy obróbki
intencjonalnej: (1) podstawa uderzeń, (2) fale
odbicia, (3) sęczki odbicia, (4) równoległe
negatywy po odbitych odłupkach.

Członkowie obradującego kongresu wyznaczyli specjalną komisję,


która miała zbadać zarówno narzędzia, jak i miejsca ich odkrycia. 22
września 1880 roku członkowie komisji udali się pociągiem na
północ od Lizbony. W czasie podróży przyglądali się starym fortom,
górującym na szczytach wzgórz, i w miarę przemierzania doliny rzeki
Tag oglądali jurajskie, kredowe oraz trzeciorzędowe formacje
geologiczne. Wysiedli z pociągu w Carregado i udali się do pobliskiej
Otty. Dwa kilometry dalej dotarli do wzgórza Monte Redondo. W tym
miejscu rozeszli się po wąwozach w poszukiwaniu krzemieni.
Ilustracja 4.2. Stratygrafia stanowiska u
podnóża wzgórza Monte Redondo w Otta w
Portugalii, gdzie G. Bellucci znalazł narzędzie:
(1) piaskowiec, (2) mioceński konglomerat z
krzemieniami, (3) złoże powierzchniowe z
odsłoniętymi krzemieniami. Strzałka wskazuje
miejsce odkrycia narzędzia.

W swej książce Le Préhistorique Gabriel de Mortillet przedstawił


opis wydarzeń, które zaszły na Monte Redondo: „Członkowie
kongresu przybyli do Otty. Znaleźli się w samym środku wielkiej
formacji słodkowodnej. To było dno starożytnego jeziora, którego
środek wypełniał piasek i glina, a na brzegach znajdował się piasek i
skały. Inteligentne istoty mogły pozostawić narzędzia na brzegach
jeziora zalewającego niegdyś wzgórze Monte Redondo. I tam
dokonano poszukiwań, które zakończyły się sukcesem. Zdolny
badacz z Umbrii [we Włoszech] pan Bellucci odkrył in situ krzemień
noszący niewątpliwe ślady intencjonalnej obróbki. Zanim wydobył
ten okaz, pokazał go wielu swoim współpracownikom. Krzemień był
tak mocno osadzony w skale, że pan Bellucci musiał użyć młotka,
aby go wydobyć. Kamień ten na pewno pochodzi z tej samej epoki
co pokład, w którym go znaleziono. Nie leżał płasko na powierzchni
skały, gdzie mógł być wtórnie osadzony o wiele później, lecz odkryto
go bez wątpienia na dolnej stronie występu rozciągającego się nad
obszarem odsłoniętym przez erozję [il. 4.2]. Nie można żądać
bardziej jednoznacznego dowodu, który świadczyłby o pozycji
krzemienia w warstwach”. Niektórzy współcześni uczeni uważają
konglomeraty z Otty za wczesnomioceńskie i datują je na około 15-
20 mln lat.
Podsumowując powyższe fakty, należy stwierdzić, że odkrycia
Ribeiro powinny być przedmiotem poważnej analizy nawet dziś.

Znaleziska L. Bourgeoisa w Thenay, Francja


19 sierpnia 1867 roku L. Bourgeois zaprezentował w Paryżu
Międzynarodowemu Kongresowi Antropologii i Archeologii
Prehistorycznej raport na temat narzędzi krzemiennych, które
znalazł w osadach wczesnomioceńskich (datowanych na 15-20 mln
lat) w Thenay, w północno-środkowej Francji. Bourgeois stwierdził,
że jego znaleziska przypominają typy narzędzi czwartorzędowych
(skrobacze, wiertniki, ostrza itd.), które odkrył na powierzchni ziemi
w tym samym regionie. Niemal na wszystkich okazach mioceńskich
dostrzegł typowe cechy intencjonalnej obróbki: dobrze widoczny
retusz, symetryczne odbijanie odłupków i ślady użytkowania.
Na kongresie w Paryżu jedynie kilku naukowców uznało
zaprezentowane krzemienie za autentyczne artefakty. Nie
zniechęcony tym faktem, Bourgeois kontynuował badania i znalazł
kolejne narzędzia. Nadal też przekonywał poszczególnych
paleontologów i geologów, że są one rezultatem celowego działania
ludzi. Gabriel de Mortillet był jednym z pierwszych badaczy, którzy
przyznali mu rację.
Część uczonych zakwestionowała pozycję stratygraficzną
znalezisk. Pierwsze okazy Bourgeoisa pochodziły z rumowiska
skalnego rozciągającego się wzdłuż stoków małej doliny wchodzącej
w płaskowyż, który leży w pobliżu Thenay. Geolodzy, na przykład Sir
John Prestwich, twierdzili, że przedstawione kamienie to głównie
odkrycia powierzchniowe. Bourgeois zrobił więc wykop na terenie
doliny i znalazł okazy krzemienia cechujące się tymi samymi śladami
ludzkiego działania.
Wciąż nie usatysfakcjonowani oponenci uznali, że odkryte w
wykopie krzemienie znalazły się tam w wyniku przemieszczenia się
przez naturalne szczeliny prowadzące z wierzchołka płaskowyżu,
gdzie często odkrywano narzędzia plejstoceńskie. Aby odpowiedzieć
na ten zarzut, Bourgeois wykopał 
w 1869 roku na szczycie
płaskowyżu szyb. W trakcie prac wykopaliskowych dotarł do warstwy
wapnia o grubości ponad 30 cm, w której nie było żadnych szczelin.
Plejstoceńskie artefakty kamienne nie mogły więc zsunąć się na
niższe poziomy.
Niżej, na głębokości około 4,5 m, we wczesnomioceńskich
warstwach tego samego szybu Bourgeois odkrył wiele narzędzi
kamiennych. De Mortillet stwierdził w Le Préhistorique: „Nie było
żadnych wątpliwości odnośnie ich wieku i pozycji stratygraficznej”.
Mimo tych oczywistych dowodów wielu naukowców nadal bez
uzasadnienia utrzymywało swoje wątpliwości. Bezpośrednia
konfrontacja argumentów nastąpiła w Brukseli w 1872 roku na
spotkaniu Międzynarodowego Kongresu Antropologii i Archeologii
Prehistorycznej. Bourgeois przedstawił wiele okazów, których
ilustracje włączono do opublikowanych protokołów z obrad
kongresu. Opisując narzędzie z ostrzem (il. 4.3), Bourgeois dokonał
następujących uwag: „Jest to okaz przypominający przekłuwacz na
szerokiej podstawie. Znajdujące się po środku ostrze otrzymano
dzięki regularnemu retuszowi. Po przeciwnej stronie znajduje się
sęczek odbicia. Taki typ narzędzia jest charakterystyczny dla
wszystkich epok”.
O kolejnym artefakcie, opisanym jako nóż bądź narzędzie tnące,
powiedział: „Krawędzie są regularnie retuszowane, a po przeciwnej
stronie widoczny jest sęczek odbicia”. Bourgeois zauważył, że w
przypadku wielu okazów krawędzie znajdujące się na tej części
narzędzia, którą można trzymać w ręce, nie noszą śladów zużycia,
natomiast brzegi powierzchni tnących są mocno zużyte
i wygładzone.
Ilustracja 4.3. Narzędzie z ostrzem odkryte w
mioceńskiej formacji w Thenay, we Francji.

Następny okaz (il. 4.4) został scharakteryzowany jako ostrze


wyrzutowe bądź przekłuwacz. Bourgeois zaobserwował na jego
krawędziach retusz, wykonany w celu uzyskania ostrza. Wśród
znalezionych kamieni dostrzegł również rdzeń z dwoma
retuszowanymi końcami, co świadczyło o tym, że zamierzano go
dalej wykorzystywać. Bourgeois napisał: „Najbardziej wystająca
krawędź została przycięta serią intencjonalnych uderzeń
prawdopodobnie po to, aby narzędzie wygodniej było trzymać w
ręce. Pozostałe krawędzie są nadal ostre, co wskazuje, iż odbijanie
odłupków nie jest w tym przypadku wynikiem naturalnego procesu
zaokrąglania kamieni”. Ilustracja 4.5 pokazuje wczesnomioceńskie
narzędzie z Thenay i podobne, uznane powszechnie narzędzie z
późnego plejstocenu.
Ilustracja 4.4. Narzędzie z ostrzem znalezione
w warstwach mioceńskich w Thenay, we
Francji. Tuż przy ostrzu widoczne są ślady
retuszu.

W celu rozwiązania wszelkich kontrowersji członkowie


obradującego kongresu wyznaczyli piętnastoosobową komisję, która
miała ocenić odkrycia Bourgeoisa. Ośmioosobowa większość
orzekła, że krzemienie są produktami działania człowieka. Zaledwie
pięciu uczonych nie dostrzegło śladów intencjonalnej obróbki, jeden
członek komisji nie wyraził żadnej opinii, a kolejny poparł Bourgeoisa
z pewnymi zastrzeżeniami.
Ilustracja 4.5. U góry: Późnoplejstoceńskie
narzędzie krzemienne. U dołu: Narzędzie z
warstw wczesnomioceńskich w Thenay we
Francji.

Sęczki odbicia rzadko występowały na wczesnomioceńskich


krzemieniach z Thenay, lecz większość okazów posiadała dobrze
widoczny retusz krawędzi. Retusz ten koncentrował się z reguły na
jednej stronie krawędzi, natomiast druga pozostawała nienaruszona.
Taki zabieg określa się mianem obróbki jednostronnej. De Mortillet,
podobnie jak współcześni naukowcy, uważał, że niemal we
wszystkich przypadkach jednostronna obróbka nie jest wynikiem
przypadkowych uderzeń, lecz rezultatem przemyślanego działania.
W swej książce Musée Préhistorique umieścił ilustracje krzemieni z
Thenay cechujących się bardzo regularnym, jednostronnym
retuszem (il. 4.6).
Ilustracja 4.6. Jednostronnie retuszowane
narzędzia z warstw wczesnomioceńskich w
Thenay we Francji.

Niektórzy krytycy odkryć Bourgeoisa oświadczyli, że wśród


wszystkich wczesnomioceńskich znalezisk krzemiennych z Thenay
jest niewiele dobrych przykładów narzędzi – około 30. De Mortillet
stwierdził jednak: „Nawet jeden bezsporny artefakt byłby
wystarczający, a oni mają ich 30!”
Współcześni specjaliści badający narzędzia kamienne, na przykład
L.W. Patterson, twierdzą, że równoległe negatywy po odłupkach,
mniej więcej o tym samym rozmiarze, są dobrym wskaźnikiem
intencjonalnej obróbki. Na ilustracjach wczesnomioceńskich
krzemieni Bourgeoisa można je łatwo dostrzec. Ilustracja 4.7
przedstawia jednostronne narzędzie z Thenay i podobne,
jednostronne narzędzie z Wąwozu Olduwai, które nie budzi
powszechnie żadnych wątpliwości.
Ilustracja 4.7. Po lewej: Narzędzie
krzemienne z wczesnomioceńskiej formacji w
Thenay we Francji. Po prawej: Akceptowane
powszechnie narzędzie z dolnej części poziomu
Bed II Wąwozu Olduwai w Afryce. Dolne
krawędzie obu okazów noszą niemal
równoległe negatywy po odbitych odłupkach, co
pozwala uznać znaleziska za wyroby człowieka.

Wiele okazów Bourgeoisa cechowało się dobrze widocznymi


pęknięciami powierzchniowymi, co wskazuje na poddanie krzemieni
działaniu ognia. De Mortillet doszedł do wniosku, że istoty ludzkie
używały ognia, aby spowodować pękanie dużych brył krzemiennych.
Z powstałych w ten sposób odłupków wykonywano narzędzia.
Dzięki pracom S. Lainga wiedza o narzędziach z Thenay dotarła do
kręgów inteligencji w krajach anglojęzycznych. Laing powiedział:
„Mieszkańcy Wysp Andamańskich wyrabiają zaostrzone kamienie,
czy też skrobacze, niemal identyczne ze znalezionymi w Thenay.
Robią to tak samo, wykorzystując ogień do rozłupania kamieni i
nadania im wymaganego kształtu oraz rozmiaru. Obserwacje te
potwierdzają intencjonalny charakter znalezisk z Thenay [...].
Dowody wskazujące, że są to narzędzia mioceńskie zdecydowanie
rozstrzygają ten problem, a wysuwane zarzuty wynikają przede
wszystkim z niechęci do uznania bardzo odległych dziejów
człowieka”.
Kto wykonał narzędzia krzemienne z Thenay? Niektórzy badacze
sądzili, że prymitywni, małpokształtni przodkowie ludzkiego gatunku.
Jednak w 1894 roku S. Laing napisał: „Ten typ narzędzia występuje
ciągle bez żadnej zmiany z wyjątkiem niewielkich, dalszych
udoskonaleń, od pliocenu poprzez czwartorzęd, a nawet do dnia
dzisiejszego. Skrobacz mieszkańców Wysp Andamańskich i
Eskimosów jest jedynie powiększoną i ulepszoną wersją
mioceńskiego”. Jeżeli ludzie wykonują takie artefakty współcześnie,
z pewnością jest możliwe, że identycznie rozwinięte istoty wyrabiały
podobne narzędzia w przeszłości, w epoce miocenu. Jak zobaczymy
w następnych rozdziałach, naukowcy odkryli w warstwach
trzeciorzędowych szczątki szkieletowe, które nie różniły się od
szkieletu Homo sapiens.
Problem twórców narzędzi z Thenay wyjaśnia więc, dlaczego nie
mówi się już dziś o tych znaleziskach. W pewnym momencie dziejów
paleoantropologii kilku uczonych wierzących w ewolucję
zaakceptowało mioceńskie narzędzia z Thenay, lecz przypisali je oni
prekursorowi ludzkiego gatunku. Teoria ewolucji przekonała ich, że
taki przodek istniał, choć wówczas nie znaleziono jeszcze jego
skamieniałości. Kiedy oczekiwane szczątki odkryto w 1891 roku na
Jawie, pojawiły się one w formacji geologicznej datowanej obecnie
na środkowy plejstocen. Postawiło to z pewnością wszystkich
naukowców, którzy mówili o istnieniu mioceńskiego małpoluda przed
nie lada dylematem. Przodek człowieka, istota przejściowa między
starożytnymi małpami człekokształtnymi a współczesnymi ludźmi,
nie został odkryty w warstwach wczesnomioceńskich, datowanych
dziś na 20 mln lat, lecz środkowo-plejstoceńskich, które mają mniej
niż 1 mln lat. Z tego względu krzemienie z Thenay oraz wszystkie
inne świadectwa wskazujące, że istoty ludzkie – bądź małpoludy
wyrabiające narzędzia – żyły w okresie trzeciorzędu, zostały po
cichu i całkowicie usunięte z obszaru aktywnych rozważań,
a następnie zapomniane.
Jak widzimy, sporą liczbę takich znalezisk ukryto, a przecież
stabilność całego gmachu współczesnej paleoantropologii zależy
również od tego, co pozostaje skrywane. Jeżeli nawet pojedynczy
dowód obecności wytwórców narzędzi w miocenie lub wczesnym
pliocenie zostałby zaakceptowany, cały obraz ewolucji człowieka –
tak starannie budowany w tym stuleciu – przestałby istnieć.

Narzędzia z Aurillac, Francja


W 1870 roku Anatole Roujou donosił, że geolog Charles Tardy
wydobył nóż krzemienny (il. 4.8) z odsłoniętej powierzchni
konglomeratu późnomioceńskiego w Aurillac na terenie południowej
Francji. Opisując to wydarzenie, Roujou użył słowa arraché, co
oznacza, że krzemień musiał zostać wyciągnięty z pewną siłą.
Zdaniem de Mortilleta narzędzie krzemienne Tardy’ego stosunkowo
niedawno uległo scementowaniu na powierzchni konglomeratu i
dlatego pochodziło z plejstocenu.
Francuski geolog J.B. Rames wątpił, by znaleziony przez Tardy’ego
krzemień był w rzeczywistości wyrobem człowieka. Jednak w 1877
roku w tym samym regionie, w Puy Courny niedaleko Aurillac,
Rames dokonał własnych odkryć narzędzi krzemiennych. Wydobył je
z osadów leżących między warstwami materiałów wulkanicznych,
utworzonych w późnym miocenie około 7-9 mln lat temu.

Ilustracja 4.8. Pierwsze narzędzie kamienne


znalezione w Aurillac we Francji.

W 1894 S. Laing przedstawił szczegółowy opis śladów ludzkiego


działania, jakie Rames zaobserwował na krzemieniach: „Okazy te
dzielą się na kilka dobrze znanych typów narzędzi paleolitycznych:
siekierki, skrobacze, groty strzał oraz odłupki. Są one jedynie
prostsze i mniejsze od narzędzi z późniejszych epok. Znaleziono je
w trzech różnych miejscach tej samej warstwy żwiru. Spełniają one
wszystkie kryteria świadczące o autentyczności narzędzi z okresu
czwartorzędu, na przykład występowanie sęczków odbicia,
konchoidalnych pęknięć, a przede wszystkim śladów intencjonalnej
obróbki w określonym kierunku”. Według Lainga francuski
antropolog Armand de Quatrefages zauważył na obrobionych
krawędziach wielu okazów dobrze widoczne, równoległe rysy,
wskazujące na użytkowanie artefaktów. Ślady użytkowania nie
występowały na pozostałych krawędziach, których nie poddano
obróbce. Znaleziska z Puy Courny uznano za autentyczne narzędzia
na kongresie naukowym w Grenoble we Francji.
Laing powiedział również: „Złoże żwiru, gdzie znajdowane są
artefakty, zawiera pięć różnych odmian krzemienia. Wszystkie okazy
wyglądające jak narzędzia ograniczają się do jednej, specyficznej
odmiany, która szczególnie nadaje się do wykorzystywania przez
ludzi. Zdaniem Quatrefages’a strumienie wody bądź inne naturalne
przyczyny nie mogły dokonać takiej selekcji. Jedynie inteligentna
istota była w stanie to uczynić, wybierając kamienie najlepiej
przystosowane do wyrobu narzędzi i broni”.
Max Verworn z Uniwersytetu w Getyndze w Niemczech wątpił
początkowo w prawdziwość relacji o plioceńskich i jeszcze
wcześniejszych narzędziach kamiennych. Z tego względu w 1905
roku udał się do Aurillac, aby przeprowadzić własne badania
znalezionych tam krzemieni.
Verworn przebywał w Aurillac sześć dni, prowadząc wykopaliska na
stanowisku w Puy de Boudieu niedaleko Puy Courny. Opisując
wyniki pierwszego dnia prac, napisał: „Miałem szczęście, że
przybyłem do miejsca, gdzie znalazłem wiele krzemieni, których
niewątpliwie intencjonalny charakter od razu mnie zdumiał. Nie
spodziewałem się tego. Dopiero powoli przyzwyczaiłem się do myśli,
że mam w swej ręce narzędzia ludzkiej istoty, która żyła w czasach
trzeciorzędu. Wziąłem pod uwagę wszelkie wątpliwości. Zbadałem
wiek geologiczny stanowiska, cechy świadczące o intencjonalnym
charakterze znalezisk, aż w końcu z niechęcią przyznałem, że
wszystkie możliwe zarzuty są bezzasadne”.
Obrobione krzemienie o ostrych krawędziach – najwyraźniej
narzędzia – odkrywano w małych grupach, wśród kamieni, które były
w dużym stopniu zaokrąglone i starte. Artefakty nie podlegały więc
dużym przemieszczeniom od chwili osadzenia w warstwach i z tego
względu odbijanie odłupków było w tym przypadku raczej dziełem
człowieka niż procesów geologicznych. Występowanie narzędzi w
grupach świadczy ponadto o obecności stanowisk warsztatowych.
Verworn omówił szczegółowo różne sposoby identyfikacji
intencjonalnej obróbki krzemienia. Podzielił świadectwa takiego
działania na trzy grupy: (1) ślady odbicia powstałe jako rezultat
podstawowego uderzenia, które oddziela odłupek od rdzenia
krzemiennego; (2) ślady odbicia wynikające z wtórnej obróbki
krawędzi samego odłupka; (3) ślady użytkowania na krawędziach
pracujących narzędzia.
Rozważając wszystkie cechy, Verworn uznał, że żadna z nich nie
jest sama w sobie rozstrzygająca: „Jedynie krytyczna analiza
przedstawionej kombinacji cech pozwala nam na ostateczne
ustalenia”.
Identyczną metodologię zaproponował L. W. Patterson,
współczesny specjalista w zakresie badań nad narzędziami
kamiennymi. Patterson nadaje jednak więcej znaczenia sęczkom
odbicia i jednokierunkowemu odbijaniu odłupków wzdłuż
pojedynczych krawędzi, zwłaszcza wówczas, gdy na stanowisku
znajduje się wiele okazów. Badania Pattersona wykazały, że
naturalne siły niemal nigdy nie powodują występowania powyższych
elementów w znacznych ilościach.
Verworn zilustrował sposób, w jaki można stosować jego metodę
analizy: „Przypuśćmy, że w pokładzie interglacjalnym, zawierającym
kamienie, znajduję krzemień, który posiada wyraźny sęczek odbicia,
ale brak mu jakichkolwiek innych cech intencjonalnej obróbki. W
takim przypadku wątpiłbym czy mam przed sobą przedmiot
ludzkiego działania. Załóżmy jednak, że znajduję inny krzemień,
który na jednej stronie posiada wszystkie typowe ślady odbicia,
a z drugiej strony negatywy dwóch, trzech, czterech bądź większej
liczby odłupków usuniętych poprzez uderzenia z tego samego
kierunku. Przypuśćmy ponadto, że jedna krawędź okazu nosi ślady
odbijania licznych, równoległych, małych odłupków. Wszystkie ślady
biegną w tym samym kierunku i wszystkie, bez wyjątku, znajdują się
na tej samej stronie krawędzi. Pozostałe krawędzie są ostre, bez
śladów uderzania czy zaokrąglania. Wtedy mogę powiedzieć z całą
pewnością – to jest narzędzie, które stworzył człowiek”.
Po przeprowadzeniu rozległych prac wykopaliskowych na
stanowiskach w pobliżu Aurillac Verworn zbadał wiele znalezionych
tam narzędzi krzemiennych przy pomocy opisanej powyżej,
rygorystycznej metodologii naukowej i ostatecznie stwierdził:
„Własnymi rękoma, osobiście wydobyłem z nienaruszonych warstw
w Puy de Boudien wiele takich niewątpliwych artefaktów. To jest
niezbity dowód istnienia gatunku obrabiającego krzemień u schyłku
epoki miocenu”.
Większość narzędzi odkrytych przez Verworna w mioceńskich
pokładach Aurillac stanowiły różnego rodzaju skrobacze. „W
przypadku niektórych skrobaczy – napisał – widoczne są jedynie
ślady użytkowania na pracującej krawędzi. Pozostałe krawędzie tego
samego okazu są ostre i nie cechują się takim zużyciem. Na innych
artefaktach krawędź pracująca nosi ślady celowego i
jednokierunkowego usuwania wielu wiórków. Obróbkę tę cechują
bardzo wyraźne, spotykane zazwyczaj oznaki uderzania. Nawet dziś
krawędzie ze śladami poprzednich uderzeń na wyższej części
niektórych narzędzi są bardzo ostre. Celem takiego działania było
niewątpliwie usunięcie kory lub nadanie ostatecznego kształtu.
W przypadku wielu okazów widać wyraźnie miejsca uchwytu,
ukształtowane dzięki usunięciu ostrych krawędzi i ostrzy, które
mogłyby ranić lub przeszkadzać”.
O kolejnym artefakcie Verworn powiedział: „Negatywy po
odłupkach na ostrzu skrobacza leżą tak regularnie obok siebie w
układzie równoległym, że przypomina to paleolityczne czy nawet
neolityczne okazy”. W akceptowanej przez zwolenników ewolucji
sekwencji zdarzeń narzędzia paleolityczne i neolityczne datuje się
na późny plejstocen i holocen.
Verworn znalazł wiele skrobaczy, które posiadały ostrze (il. 4.9):
„Wśród wszystkich krzemieni te artefakty najwyraźniej cechują się
intencjonalną obróbką, w wyniku której uzyskały ostateczny kształt
narzędzia, przynajmniej w miejscu pracujących krawędzi. Jakość
samych ostrzy świadczy o dużej dbałości i staranności obróbki.
Krawędzie opracowano wieloma jednokierunkowymi uderzeniami z
wyraźnym zamiarem ukształtowania narzędzia”.
W Aurillac odkryto również skrobacze zębate (il. 4.10) z
zaokrąglonymi wcięciami na pracującej krawędzi. Były one
dostosowane do obróbki cylindrycznych przedmiotów, takich jak
kości bądź drzewce włóczni. Verworn stwierdził: „W większości
przypadków skrobacze zębate otrzymano dzięki obróbce jednej
krawędzi, nadając jej zakrzywiony kształt uderzeniami w tym samym
kierunku”.
Verworn znalazł także artefakty, które spełniały funkcję młotków,
narzędzi tnących i używanych do kopania ziemi. Prezentując jedno z
nich, napisał: „Duże narzędzie z ostrzem, służące do cięcia bądź
kopania ziemi. Uformowano je z naturalnej bryły krzemiennej,
opracowując ostrze. Na powierzchniach widoczna jest kora
krzemienna, a na szczycie ostrze wykonane poprzez odbicie
licznych odłupków, w większości w tym samym kierunku”. O
kolejnym zaostrzonym artefakcie powiedział: „Na jednym z boków,
bezpośrednio pod ostrzem, znajduje się miejsce uchwytu uzyskane
dzięki usunięciu ostrych krawędzi. Mogła to być prymitywna siekiera
spełniająca funkcję młotka czy też narzędzia tnącego”.
Verworn odkrył ponadto inne artefakty. Uznał je za narzędzia
służące do przekłuwania, wiercenia i rycia.
Podsumowując swoje znaleziska, Verworn stwierdził: „W końcu
miocenu istniała tu kultura, która jak możemy zobaczyć na
podstawie materiału krzemiennego, nie znajdowała się w
początkowych fazach swego istnienia, lecz przeszła już długi okres
rozwoju [...]; ta mioceńska populacja Kantalu potrafiła odbijać odłupki
i opracowywać krzemień [...]. Wielkość artefaktów wskazuje na istotę
posiadającą rękę tego samego rozmiaru i kształtu co nasza i z tego
względu musiała ona mieć ciało podobne do ciała człowieka.
Istnienie dużych skrobaczy i jednostronnych narzędzi otoczakowych,
które z łatwością możemy trzymać w naszej dłoni, a przede
wszystkim – widoczne praktycznie na wszystkich okazach –
doskonałe ich przystosowanie do trzymania w ręce, wydaje się
zdecydowanie potwierdzać tę konkluzję. Narzędzia o bardzo różnych
rozmiarach, z usuniętymi ostrzami i ostrymi krawędziami w miejscu
przeznaczonym do trzymania, które wyraźnie posiadają krawędzie
pracujące, miejsca uchwytu i noszą ślady po użytkowaniu, tak
naturalnie i wygodnie pasują do naszych dłoni, iż można by
pomyśleć, że wykonano je bezpośrednio dla nas”.

Ilustracja 4.9. Późnomioceńskie narzędzie


krzemienne z ostrzem odkryte w Aurillac we
Francji.

Ilustracja 4.10. Po lewej: Dolna powierzchnia


późnomioceńskiego skrobacza zębatego z
Aurillac we Francji. Po prawej: Górna
powierzchnia z wygiętą krawędzią pracującą, na
której Verworn zaobserwował niewielkie ślady
użytkowania.

Verworn wyraził również swoją opinię na temat twórców narzędzi:


„Choć ten trzeciorzędowy gatunek mógł znajdować się bliżej
naszych zwierzęcych przodków niż nas samych, kto może
stwierdzić, że pod względem cech fizycznych nie miał on już tego
samego zasadniczego charakteru co współczesny człowiek; że
rozwój specyficznie ludzkich cech nie rozciągał się w przeszłość aż
do późnego miocenu?”
Jak wyjaśnimy w rozdziale 7, skamieniałe szczątki szkieletowe
ludzi znajdywano w warstwach plioceńskich, mioceńskich,
eoceńskich, a nawet wcześniejszych. Kiedy rozważymy również fakt,
że człowiek żyjący obecnie wykonuje narzędzia, które nie różnią się
zasadniczo od artefaktów wydobytychz osadów mioceńskich we
Francji i innych miejscach, siła teorii ewolucji ludzkiego gatunku
zaczyna słabnąć. W rzeczywistości tylko wówczas ma ona sens, gdy
zlekceważymy wiele przekonujących odkryć. Jeżeli weźmiemy pod
uwagę wszelkie dostępne znaleziska, w postaci narzędzi i szczątków
szkieletowych, z pewnością trudno będzie skonstruować jakąkolwiek
ewolucyjną sekwencję zdarzeń. Pozostaje nam przypuszczenie, że
przez dziesiątki milionów lat, w tym samym czasie, żyły różne
rodzaje istot ludzkich i człekokształtnych, które wytwarzały narzędzia
kamienne na zróżnicowanym poziomie technologicznego
zaawansowania.
Jeszcze w 1924 roku George Grant MacCurdy, dyrektor
Amerykańskiej Szkoły Badań Prehistorycznych na terenie Europy,
przychylnie przedstawił w Natural History narzędzia krzemienne z
Aurillac.
Podobne artefakty znalazł w Anglii J. Reid Moir. Niektórzy krytycy
jego odkryć twierdzili, że siły natury, na przykład ruchy ziemi, a
ściślej mówiąc ciśnienie geologiczne, spowodowały pęknięcie
krzemieni, tworząc w ten sposób okazy kamieni przypominające
narzędzia. Jednak sami naukowcy wykazali, że w miejscach, w
których Moir odkrył artefakty krzemienne, świadectwa geologiczne
nie sugerowały działania takich naturalnych czynników.
MacCurdy napisał: „W niektórych złożach plioceńskich wschodniej
Anglii, gdzie J. Reid Moir znalazł obrobione krzemienie, nie istnieją
warunki sprzyjające działaniu sił natury [...]. Czy można powiedzieć
to samo o obrobionych krzemieniach z wyższych poziomów
mioceńskich w pobliżu Aurillac na terenie Kantalu? Sollas i Capitan
odpowiedzieli ostatnio na to pytanie twierdząco. Capitan dostrzega
nie tylko krzemienne wiórki wskazujące na użytkowanie, lecz
rzeczywiste typy narzędzi, jakie można by uznać za artefakty
charakterystyczne dla pewnych horyzontów paleolitycznych.
Występują one w dużych ilościach: przebijaki; odłupki z sęczkami,
starannie retuszowane w celu uzyskania ostrza; zgrzebła typu
mustierskiego; krążki z brzegami retuszowanymi w regularny
sposób; skrobacze o różnych formach oraz ciosaki. Capitan doszedł
do wniosku, że istnieje całkowite podobieństwo między wieloma
obrobionymi krzemieniami z Kantalu i klasycznymi okazami z
najlepiej znanych stanowisk paleolitycznych”. William Sollas
prowadził katedrę geologii w Oxfordzie, a Louis Capitan, bardzo
szanowany antropolog francuski, był profesorem w Collège de
France.

Odkrycia A. Rutota w Belgii


A. Rutot, kustosz Królewskiego Muzeum Historii Naturalnej w
Brukseli, dokonał na terenie Belgii szeregu odkryć, które na
początku XX wieku nadały nowego znaczenia przemysłom narzędzi
kamiennych traktowanych jako anomalie. Większość przemysłów
zidentyfikowanych przez Rutota pochodziła z wczesnego
plejstocenu. Jednak w 1907 roku dalsze prace wykopaliskowe tego
badacza przyniosły rezultat w postaci bardziej zaskakujących
znalezisk. Pochodziły one z piaskowni w pobliżu Boncelles w rejonie
Ardenów. Warstwy zawierające narzędzia wydatowano na oligocen,
miały więc 25-38 mln lat.
Opisując znalezione artefakty, Georg Schweinfurth napisał w
Zeitschrift für Ethnologie: „Były wśród nich narzędzia otoczakowe z
obróbką jednostronną, kamienie-kowadła, noże, skrobacze, wiertniki
i kamienie wyrzutowe. Wszystkie te okazy posiadały wyraźne ślady
intencjonalnej obróbki, w wyniku której powstały formy doskonale
przystosowane do ręki człowieka [...] szczęśliwy odkrywca miał
przyjemność pokazać miejsca ich odkryć 34 belgijskim geologom i
studentom prehistorii. Wszyscy zgodzili się, że nie ma żadnych
wątpliwości co do pozycji stratygraficznej tych znalezisk”.
Kompletny raport Rutota na temat zabytków z Boncelles pojawił się
w biuletynie Belgijskiego Towarzystwa Geologii, Paleontologii i
Hydrologii. Rutot przyznał, że podobne narzędzia kamienne
znaleziono również w kontekstach oligoceńskich w Baraque Michel
oraz w jaskini w Bay Bonnet. Artefakty kamienne odkryto także w
warstwach środkowoplioceńskich w Rosart, na lewym brzegu Mozy.
„Wydaje się teraz – napisał Rutot – że wyobrażenie o istnieniu ludzi
w oligocenie [...] zostało potwierdzone z taką mocą i precyzją, iż nie
można tu mówić o najmniejszym błędzie”. Zauważył ponadto, że
narzędzia oligoceńskie z Boncelles są niemal identyczne z
artefaktami, które od kilkuset lat wykonują rdzenni mieszkańcy
Tasmanii (il. 4.11 i 4.12).
Rutot szczegółowo opisał różne typy narzędzi oligoceńskich, jakie
znalazł w Boncelles. Rozpoczął swój przegląd od percuteurs –
narzędzi otoczakowych z obróbką jednostronną. Obejmowały one
proste artefakty tego typu, choppery1 o zaostrzonej krawędzi,
jednostronne narzędzia otoczakowe z ostrzami i retuszery, których
używano do ponownego zaostrzania krawędzi pracujących innych
narzędzi. Na wszystkich kategoriach percuteurs widoczna była
obróbka ułatwiająca trzymanie narzędzia w ręce oraz ślady
użytkowania krawędzi pracującej.
1Termin stosowany w polskiej literaturze specjalistycznej; inaczej narzędzie
otoczakowe z obróbkąjednostronną

Na stanowiskach w Boncelles Rutot odkrył także kilka kamieni-


kowadeł, charakteryzujących się dużą, płaską powierzchnią z
wyraźnymi śladami uderzeń.
Opisał też narzędzia, które nazywał couteaux, co najlepiej
przetłumaczyć jako nacinaki. „Można dostrzec – powiedział – że są
one wykonane ze stosunkowo długich odłupków krzemiennych,
tępych na jednej stronie i zaostrzonych na drugiej”.
Kolejnym typem narzędzia był racloir, czyli zgrzebło. Wykonywano
je zazwyczaj z owalnego odłupka. Jedna krawędź zgrzebła była z
reguły tępa, druga zaś – zaostrzona. Po zaretuszowaniu w celu
uzyskania odpowiedniego miejsca uchwytu tępą krawędź chwytano
dłonią, a ostrą przykładano do przedmiotu poddawanego obróbce. W
czasie pracy od krawędzi tnącej oddzielały się małe wiórki. Tego
typu ślady zużycia można było zauważyć na wielu okazach.
Rutot przedstawił specyficzne typy zgrzebeł: ząbkowane,
wykorzystywane prawdopodobnie do obróbki długich, zaokrąglonych
przedmiotów, i podwójne, o dwóch zaostrzonych krawędziach.
Niektóre z podwójnych zgrzebeł przypominały późnoplejstoceńskie
narzędzia mustierskie z ostrzami.
Kolejna kategoria artefaktów opisana przez Rutota to narzędzia
kombinowane, używane na wiele sposobów: „Z reguły na
zaostrzonej krawędzi posiadają one ostrze ukształtowane w wyniku
przecięcia się dwóch prostych krawędzi bądź częściej dwa ząbki
otrzymane dzięki retuszowi”.
Ilustracja 4.11. Narzędzia wykonane przez
rdzennych Tasmańczyków w nieodległych
czasach historycznych. Rutot stwierdził, że
przypominają one narzędzia oligoceńskie
odkryte w Boncelles w Belgii. (a) Zgrzebło
(racloir) przypomina znalezisko 4.12a. (b)
Narzędzie z ostrzem (percoir) przypomina okaz
4.12b. (c) Przekłuwacz (enclume) przypomina
artefakt 4.12c. (d) Nóż kamienny (couteau)
przypomina znalezisko 4.12d. (e) Podwójny
drapacz (grattoir double) przypomina narzędzie
4.12e. (f) Przekłuwacz (percoir) przypomina
okaz 4.12f. (g) Drapacz (grattoir) przypomina
artefakt 4.12g.

Ilustracja 4.12. Narzędzia kamienne z warstw


leżących poniżej późnooligoceńskich piasków
w Boncelles w Belgii: (a) Zgrzebło
przypominające ostrze mustierskie z późnego
plejstocenu Europy. (b) Narzędzie z ostrzem i
dobrze rozwiniętym sęczkiem. (c) Kamień-
kowadło ze śladami uderzania. (d) Nóż
kamienny ze śladami użytkowania na krawędzi
tnącej. (e) Drapacz. (f) Przekłuwacz. (g) Duży
drapacz.

Następne typy narzędzi to grattoir – drapacz – oraz percoirs, które


można określić jako przekłuwacze lub wiertniki. Rutot znalazł
również kamienie wyrzutowe czy też używane do procy. Stwierdził
ponadto, że część kamieni noszących ślady powtarzających się
uderzeń mogła być wykorzystywana przez starożytnych
mieszkańców Boncelles do rozniecania ognia. Takie artefakty
odkrywane są w późnoplejstoceńskich grupach narzędzi.
„Znajdujemy się – powiedział Rutot – w obliczu poważnego
problemu: obecności w oligocenie istot wystarczająco inteligentnych,
aby wyrabiać i używać określonych, zróżnicowanych typów
narzędzi”.
Obecnie paleoantropolodzy w ogóle nie rozważają możliwości
istnienia człowieka – czy nawet praczłowieka – w oligocenie.
Naszym zdaniem, istnieją dwie przyczyny tego stanu rzeczy: brak
informacji na temat takich znalezisk, jak odkrycia Rutota i
dogmatyczna wiara we współczesne koncepcje o początkach
i dziejach ludzkiego gatunku.

Odkrycia Freudenberga w pobliżu Antwerpii, Belgia


W lutym i marcu 1918 roku Wilhelm Freudenberg, geolog
przydzielony do armii niemieckiej, przeprowadził w celach
militarnych próbne odwierty w formacjach trzeciorzędowych na
zachód od Antwerpii, w Belgii. W jamach gliniastych w Hol, w pobliżu
St. Gillis, oraz w innych miejscach odkrył, wraz z nacinanymi kośćmi
i muszlami, krzemienie, które uważał za narzędzia. Większość tych
znalezisk pochodziła ze złóż osadowych morskiej fazy Scaldisian.
Faza ta obejmuje wczesny pliocen oraz późny miocen, jest więc
datowana na 4-7 mln lat. Freudenberg uznał, że odkryte artefakty
mogą pochodzić z okresu bezpośrednio poprzedzającego morską
transgresję Scaldisian, co jeśli rzeczywiście odpowiada prawdzie,
datowałoby je przynajmniej na 7 mln lat.
Freudenberg stwierdził ponadto, iż niektórych narzędzi
krzemiennych używano do otwierania muszli. Wiele z nich odkryto z
nacinanymi muszlami i krzemieniami noszącymi ślady ognia.
Zdaniem Freudenberga ślady te były dowodem używania ognia
przez inteligentne istoty w okresie trzeciorzędu. O nacinanych
muszlach (il. 4.13) powiedział natomiast: „Znalazłem wiele
intencjonalnych nacięć, w większości na tylnej części muszli, dość
blisko zawiasu [...] mogły one zostać wykonane jedynie ostrym
narzędziem”. Niektóre muszle nawet przekłuto. Dodatkowo, obok
nacinanych muszli, Freudenberg znalazł także kości morskich
ssaków, które w jego opinii również nosiły ślady po nacięciach.
Jednocześnie dokładnie rozważył on i odrzucił alternatywne hipotezy
wyjaśniające powstanie zaobserwowanych zmian, na przykład
działanie korozji chemicznej czy starcie materiału w wyniku
oddziaływania geologicznego.
Freudenberg odkrył również kości z głębokimi śladami po
uderzeniach wykonanych najprawdopodobniej kamiennymi
młotkami. Dalsze potwierdzenie obecności człowieka znalazł w
postaci częściowych odcisków stóp, pozostawionych przez istoty
człekokształtne w glinianym podłożu. W jamie gliniastej w Hol
Freudenberg odkrył ślad poduszki dużego palca i cztery pełne
odciski kolejnych palców stopy. W jego opinii charakter linii i porów
skóry odpowiadał stopom człowieka a nie małp.
Freudenberg był ewolucjonistą i sądził, że jego „trzeciorzędowy
człowiek” musiał być małym hominidem, który obok niemal ludzkich
stóp posiadał kombinację cech małpy człekokształtnej i człowieka.
Opis tego flamandzkiego hominida z okresu trzeciorzędu
przypomina australopiteki. Jednak zgodnie z obecną doktryną
paleoantropologiczną niemożliwe jest odkrycie na terenie Belgii w
warstwach późnomioceńskich datowanych na ponad 7 mln lat
szczątków jakichkolwiek australopiteków. Najstarsze znane
australopiteki mają bowiem około 4 mln lat i pochodzą z Afryki.
Ilustracja 4.13. Muszla z formacji Scaldisian
(wczesny pliocen – późny miocen) w pobliżu
Antwerpii w Belgii, z nacięciem po prawej
stronie od zawiasu.

Kto zatem zostawił ślady stóp odkryte przez Freudenberga?


W Afryce i na Filipinach żyją dziś plemiona pigmejów, w których
mężczyźni osiągają mniej niż 1,5 m wzrostu, a kobiety są jeszcze
niższe. Stwierdzenie, że to nie australopitek, lecz raczej mała istota
ludzka pozostawiła znalezione odciski, jest bardziej spójne z całą
gamą pozostałych znalezisk – kamiennymi narzędziami, nacinanymi
kośćmi, pojedynczymi śladami ognia i celowo otwartymi muszlami.
Zdaniem paleoantropologów australopiteki nie wyrabiały narzędzi ani
nie używały ognia.

Środkowe Włochy
W 1871 roku profesor G. Ponzi zaprezentował w Bolonii członkom
Międzynarodowego Kongresu Antropologii i Archeologii
Prehistorycznej raport o odkrytych przez geologów dowodach,
wskazujących na istnienie ludzi w okresie trzeciorzędu na terenie
środkowych Włoch. Świadectwa te składały się z narzędzi
krzemiennych, które posiadały ostrza. Znaleziono je w warstwach
brekcji datowanych na plioceńską fazę erozyjną Acquatraversan,
czyli na ponad 2 mln lat. Brekcja jest złożem zbudowanym z
fragmentów skał połączonych drobnoziarnistym spoiwem w postaci
stwardniałego piasku lub gliny.

Narzędzia kamienne z Birmy


W 1894 i 1895 roku naukowe czasopisma ogłosiły odkrycie
obrobionych krzemieni w formacjach mioceńskich na terenie Birmy,
stanowiącej wówczas część brytyjskiej Indii. O znalezionych
narzędziach donosił Fritz Noetling, paleontolog kierujący Geological
Survey of India w rejonie Yenangyaung w Birmie.
W trakcie wydobywania skamieniałości Noetling zauważył
prostokątny krzemień (il. 4.14). Stwierdził, że jego kształt
przypomina narzędzie i jest „trudny do wyjaśnienia w oparciu o
naturalne przyczyny [...]. Kształt tego okazu przypomina mi w dużym
stopniu obrobiony krzemień opisany w I tomie The Records,
Geological Survey of India i znaleziony w plejstoceńskich warstwach
rzeki Nerbudda. Wydaje się, że w jego intencjonalny charakter nikt
nigdy nie wątpił”. Noetling prowadził dalsze badania i odkrył około
dwanaście jeszcze bardziej obrobionych krzemieni.
Czy pozycja stratygraficzna tych znalezisk była wyraźnie
określona? Noetling przedstawił następujące wyjaśnienie: „Miejsce,
w którym znaleziono kamienie [...] usytuowane jest na stromym,
wschodnim zboczu wąwozu, wysoko nad jego dnem, ale poniżej
krawędzi; w takim miejscu, iż trudno pojąć, w jaki sposób krzemienie
znalazły się tam w wyniku działania jakiegoś obcego czynnika.
W tym wąskim wąwozie nie ma miejsca na jakiekolwiek obozowisko,
nigdy takiego nie było. Okoliczności odkrycia krzemieni skłaniają do
stwierdzenia, że wody powodzi nie mogły przynieść ich w to miejsce.
Jeżeli weźmiemy pod uwagę wszystkie te dane, pomijając zupełnie
fakt, iż to ja wykopałem znaleziska, musimy stanowczo uznać, że
znajdowały się one in situ, kiedy je odkryto”.
Podsumowując swe badania, Noetling powiedział: „Jeśli krzemienie
o tym kształcie mogą być rezultatem działania naturalnych
czynników, bardzo wiele obrobionych krzemieni, uznawanych
dotychczas za niewątpliwe produkty działania człowieka, może
wzbudzać poważne wątpliwości odnośnie swego pochodzenia”.
Narzędzia znad rzeki Black’s Fork, Wyoming, USA
W 1932 roku Edison Lohr i Harold Dunning, dwaj archeolodzy-
amatorzy, odkryli wiele narzędzi kamiennych na wysokich terasach
rzeki Black’s Fork w stanie Wyoming w USA. Narzędzia te
pochodziły ze środkowego plejstocenu, co stanowi chronologiczną
anomalię dla Ameryki Północnej.

Ilustracja 4.14. Dwie strony narzędzia


krzemiennego z mioceńskiej formacji Yenangya-
ung w Birmie.

Lohr i Dunning pokazali odkryte artefakty E. B. Renaudowi,


profesorowi antropologii na Uniwersytecie w Denver, który pełnił
również funkcję dyrektora Archaeological Survey of the High
Western Plains. Renaud zorganizował wówczas ekspedycję i zaczął
badać obszar, na którym znaleziono narzędzia. W czasie lata 1933
roku jego grupa odkryła artefakty w obrębie starożytnych teras
nadrzecznych między miastami Granger i Lyman.
Wśród znalezisk znajdowały się proste pięściaki i narzędzia
odłupkowe, jakie przypisuje się często Homo erectus, którego uważa
się za mieszkańca Europy w czasach środkowego plejstocenu.
Reakcja antropologów w Ameryce była negatywna. Renaud napisał
w 1938 roku, że jego raport został „w przykry sposób skrytykowany
przez jednego z nieprzejednanych przeciwników starożytności
człowieka w Ameryce, mimo iż nie oglądał on ani stanowisk, ani
znalezisk”.
W odpowiedzi na taką postawę Renaud zorganizował trzy dalsze
ekspedycje i znalazł kolejne narzędzia. Choć wielu specjalistów
spoza Ameryki zgodziło się z nim, że odkrycia te reprezentują
autentyczny przemysł kamienny, amerykańscy naukowcy do dziś nie
podzielają tej opinii.
Najbardziej powszechną reakcją na znaleziska Renauda jest
stwierdzenie, że są to proste, nieobrobione odłupki, które pozostawili
niedawno indiańscy wytwórcy narzędzi. Jednak Herbert L. Minshall,
badający narzędzia kamienne, stwierdził w 1989 roku, iż artefakty te
noszą ślady silnego starcia przez strumień wody, choć znajdywane
są w pustynnych chodnikach, na starożytnych powierzchniach
równin nadrzecznych, na których przez ostatnie ponad 150 000 lat
nie występowały żadne cieki wodne.
Jeżeli identyczne narzędzia kamienne odkryto by na podobnie
datowanym stanowisku w Afryce, Europie bądź Chinach, nie byłyby
one źródłem kontrowersji. Jednak ich obecność w Wyoming w
formacjach sprzed 150 000 lat a nawet starszych, była zbyt
nieoczekiwana. Dominujący obecnie pogląd zakłada, że ludzie
wkroczyli do Ameryki Północnej nie wcześniej niż około 30 000 lat
temu. Zdaniem zwolenników ewolucji przed tym wydarzeniem nie
doszło tu do migracji jakiegokolwiek innego hominida.
Niektórzy badacze wysuwali argument, że starcie narzędzi jest
raczej rezultatem działania nawianego przez wiatr piasku. W
odpowiedzi na tę hipotezę Minshall powiedział: „Okazy były starte na
wszystkich stronach, w takim samym stopniu na szczycie i spodzie,
na powierzchni dolnej i górnej. Jest bardzo mało prawdopodobne,
aby nawiany przez wiatr pył mógł spowodować taki efekt na
narzędziach kamiennych leżących w żwirze. Do zaobserwowanego
starcia mogło natomiast z powodzeniem doprowadzić działanie fal
przybrzeżnych czy też silnego strumienia”.
Minshall zauważył również, iż narzędzia pokrywała gruba,
mineralna warstwa tzw. lakieru pustynnego, który potrzebuje dużo
czasu do akumulacji. Na artefaktach z niższych, stąd mniej
odległych w czasie, teras tego samego regionu warstwa lakieru była
cieńsza.
Zebrane dowody wykluczają sugestię, że narzędzia odkryte przez
Renauda były nieobrobione i pozostawili je niedawno Indianie.
Minshall stwierdził: „Reakcją amerykańskich naukowców wobec
interpretacji Renauda uznającego znaleziska znad Black’s Fork jako
dowody długiej historii człowieka były, i są nadal od ponad pół wieku,
ogólny sceptycyzm i nieufność, mimo iż prawdopodobnie ani jeden z
tysiąca archeologów nie odwiedził miejsca odkrycia ani nie widział
artefaktów”.
Zdaniem Minshalla narzędzia znalezione przez Renauda były
dziełem Homo erectus, który mógł przybyć do Ameryki Północnej w
środkowym plejstocenie, gdy obniżyły się poziomy mórz. Minshall
uznał ponadto, że identycznie należy oceniać narzędzia kamienne
odkryte na innych stanowiskach o podobnym wieku, na przykład w
Calico czy też na stanowisku w Buchanan Canyon, gdzie on sam
prowadził wykopaliska. Oba te miejsca znajdują się w południowej
Kalifornii.
Minshall zachował jednak sceptycyzm wobec kolejnego stanowiska
środkowoplejstoceńskiego. W styczniu 1990 roku powiedział nam, iż
nie może zaakceptować autentyczności technologicznie rozwiniętych
narzędzi kamiennych odkrytych w Hueyatlaco w Meksyku (zob.
rozdz. 5). Znalezione tam artefakty były bowiem charakterystyczne
dla Homo sapiens sapiens i z tego względu nie dało się ich łatwo
przypisać Homo erectus. Mówiąc o Hueyatlaco, Minshall stwierdził,
bez potwierdzających tę opinię dowodów, że niewłaściwie
zinterpretowano układ warstw, a kości zwierząt wykorzystane do
datowania stanowiska, jak również dobrze obrobione narzędzia
kamienne, zostały tam przyniesione przez wodę. Widzimy zatem, iż
badacze, którzy akceptują część znalezisk -anomalii, mogą
wykluczać inne odkrycia tego typu, w dwojaki sposób oceniając
dostępne materiały.
Rozdział 5
Rozwinięte narzędzia paleolityczne i
neolityczne
Rozwinięte narzędzia paleolityczne są lepiej opracowane niż proste
artefakty paleolityczne. Jednak przemysły zawierające narzędzia
paleolityczne o rozwiniętej obróbce mogą również składać się z
prostszych narzędzi.
W tym rozdziale omówimy odkrycia Florentino Ameghino oraz ich
krytykę, dokonaną przez Alesa Hrdlickę i W. H. Holmesa.
Rozważymy następnie znaleziska Carlosa Ameghino, które
dostarczają jednych z najbardziej przekonujących dowodów istnienia
Homo sapiens sapiens w pliocenie. Później przejdziemy do
znalezisk-anomalii odkrytych na stanowiskach w Ameryce
Północnej: Hueyatlaco w Meksyku; jaskinia Sandia w stanie Nowy
Meksyk w USA; Sheguiandah w Ontario w Kanadzie; Lewisville w
Texasie i Timlin w stanie Nowy York – dwa ostatnie stanowiska w
USA. Przegląd rozwiniętych narzędzi paleolitycznych i neolitycznych
zakończymy omówieniem znalezisk neolitycznych z
trzeciorzędowych, złotonośnych żwirów Kalifornii, opanowanej
gorączką złota w drugiej połowie XIX wieku.

Odkrycia Florentino Ameghino w Argentynie


U schyłku XIX wieku Florentino Ameghino zbadał dokładnie budowę
geologiczną i skamieniałości nadbrzeżnych prowincji Argentyny,
zyskując międzynarodowe uznanie. Jego kontrowersyjne odkrycia
narzędzi kamiennych, rzeźbionych kości i innych śladów istnienia
człowieka na terenie Argentyny w pliocenie, miocenie, a nawet
wcześniej, zwiększyły jego światową sławę.
W 1887 roku Florentino Ameghino dokonał istotnych odkryć w
Monte Hermoso, na wybrzeżu Argentyny, około 60 km na północny-
wschód od Bahia Blanca. Podsumowując swoje badania w Monte
Hermoso, powiedział: „O obecności człowieka, czy raczej jego
przodka, na tym starożytnym stanowisku świadczą prosto
opracowane krzemienie, podobne do odkrytych w mioceńskich
warstwach Portugalii; rzeźbione i przepalone kości oraz przepalona
ziemia, pochodząca ze starożytnych palenisk”. Warstwy, które
zawierały te znaleziska, znajdują się w plioceńskiej formacji
Montehermosan, datowanej na około 3,5 mln lat.
Wśród odkrytych skamieniałości był atlas hominida – pierwsza kość
kręgosłupa, licząc od podstawy czaszki. Ameghino uważał, że
cechuje go prymitywna budowa, lecz zdaniem Alesa Hrdlicki –
antropologa ze Smithsonian Institution w Waszyngtonie – atlas
należał do człowieka, co wskazuje, iż artefakty i ślady ognia odkryte
w formacji Montehermosan pozostawiły istoty należące do gatunku
Homo sapiens sapiens.
Odkrycia Ameghino w trzeciorzędowych formacjach geologicznych
w Monte Hermoso i innych miejscach na terenie Argentyny
przyciągnęły uwagę kilku europejskich naukowców. Ales Hrdlicka
również zainteresował się tymi znaleziskami, ale odnosił się do nich
nieprzychylnie. Jego zdaniem stopień poparcia, jakim cieszyły się
odkrycia Ameghino wśród naukowców, szczególnie w Europie, był
przerażający. Hrdlicka nie tylko sprzeciwiał się poglądom głoszącym
istnienie ludzi w okresie trzeciorzędu, lecz także wyjątkowo wrogo
odnosił się do wszelkich relacji o obecności człowieka na terenie obu
Ameryk wcześniej niż kilka tysięcy lat temu. Zdobywając duże
uznanie przy kompromitowaniu, wątpliwymi argumentami,
wszystkich tego typu raportów z obszaru Ameryki Północnej,
Hrdlicka skierował swoją krytykę na często omawiane południowo-
amerykańskie znaleziska Florentino Ameghino. W 1910 roku
odwiedził Argentynę i sam Florentino Ameghino towarzyszył mu do
Monte Hermoso.
Hrdlicka z dużym sprytem potraktował odkrycia, których dokonano
na tym stanowisku. W książce Early Man in South America (1912)
krótko wspomniał o narzędziach kamiennych i innych śladach pobytu
człowieka z formacji Montehermosan. Co dziwne, nie kwestionował
ich bezpośrednio. Poświęcił natomiast kilkadziesiąt stron na
podważenie późniejszych i mniej przekonujących odkryć, jakich
dokonał razem z Ameghino w Puelchean, mniej odległej w czasie
formacji geologicznej, pokrywającej plioceński utwór
Monterhermosan. Formacja Puelchean ma około 1-2 mln lat.
Hrdlicka sądził najwyraźniej, że drobiazgowa, krytyczna analiza
znalezisk z Puelchean jest wystarczająca do odrzucenia odkryć w
daleko starszym utworze Montehermosan, znajdującym się na tym
samym stanowisku. Taka taktyka jest często stosowana w celu
podważenia znalezisk stanowiących anomalie. Krytykuje się
szczegółowo najmniej przekonujące odkrycia i w jak największym
stopniu lekceważy znaleziska najlepiej uzasadnione. Mimo to istnieje
wiele świadectw wskazujących, iż artefakty z Puelchean, podobnie
jak te z formacji Montehermosan, pochodziły rzeczywiście z odległej
przeszłości.
Większość narzędzi odkrytych przez Hrdlickę i Ameghino w trakcie
ich wspólnej ekspedycji opracowano, przy niewielkiej obróbce, z
kwarcytowych otoczaków. Hrdlicka nie kwestionował działania
człowieka nawet w przypadku najprostszych okazów. Poddawał
jednak w wątpliwość ich wiek. Stwierdził, że warstwa, w której je
znaleziono, nie jest starożytna. Przedstawiając tę opinię, Hrdlicka
opierał się na relacji towarzyszącego mu, amerykańskiego geologa
Baileya Willisa.
Warstwa zawierająca narzędzia znajdowała się na szczycie
formacji Puelchean. Mimo wahania Willis zaakceptował utwór
Puelchean przynajmniej jako plioceński. Stwierdził, że składa się on
z „nawarstwionych, w niewielkim stopniu zbitych szarych piasków
bądź piaskowca [...] cechującego się zdumiewającą stratygrafią oraz
jednolitością szarego koloru i ziarna”. Najwyższą warstwę, włączoną
przez Ameghino do formacji Puelchean, opisał natomiast jako pas o
grubości około 15-40 cm, „zbudowany z szarego piasku, nie
zaokrąglonych kawałków szarego piaskowca i otoczaków, z których
część rozłupał człowiek”.
Bailey Willis stwierdził, że najwyższa warstwa szarego piasku,
gdzie znaleziono narzędzia, jest „identyczna w budowie” z niższymi
osadami Puelchean, choć oddzielona od nich „luką erozyjną”. Brak
ciągłości w osadzaniu się materiału na styku warstw powoduje
powstanie pewnej luki, która odpowiada tym samym okresowi
niepowstawania osadów, wietrzenia lub, jak w tym przypadku, erozji.
Oceniając czas, jaki mógł upłynąć między tworzeniem się formacji
leżących powyżej i poniżej luki erozyjnej, należy opierać się przede
wszystkim na skamieniałościach zwierząt. Willis nie wspomniał
jednak o żadnych szczątkach zwierzęcych. Nie wiadomo więc, ile
czasu może reprezentować opisana przez niego luka. Być może
bardzo niewiele. Leżące powyżej i poniżej warstwy miałyby wówczas
mniej więcej tyle samo lat – około 1-2 mln.
Odrzucając tę alternatywę, Willis napisał: „znajdujące się w
piaskach kamienie, obrobione ręką człowieka, datują je na
nieodległy okres”. Zakładał więc, że wszelkie narzędzia wykonane z
kamienia nie mogą być bardzo starożytne i dlatego warstwa, w której
zostały odkryte również musi pochodzić z nieodległej przeszłości.
Wydaje się jednak, iż zawierający artefakty szary, żwirowaty piasek
może w rzeczywistości należeć do formacji Puelchean – jak sądził
Ameghino – co datowałoby znalezione w nim narzędzia nawet na 2
mln lat.
Florentino Ameghino odkrył również na terenie Argentyny artefakty
kamienne, obok nacinanych kości i śladów ognia, w formacjach
Santacrucian i Entrerrean. Pierwsza z nich pochodzi z wczesnego i
środkowego miocenu, datując znalezione narzędzia na około 15-25
mln lat. Nie spotkaliśmy we współczesnej literaturze naukowej
żadnej wzmianki na temat utworu Entrerrean, lecz ponieważ
formacja ta znajduje się poniżej warstw Montehermosan, musi
pochodzić przynajmniej z późnego miocenu i mieć ponad 5 mln lat.
W wielu miejscach Ameghino znalazł także ślady ognia o
temperaturze o wiele wyższej niż temperatura, jaka panuje w
paleniskach obozowych czy podczas wypalania traw. Znaleziska te
obejmowały duże, grube fragmenty twardej, przepalonej gliny i żużlu.
Stanowiły więc najprawdopodobniej resztki prymitywnych odlewni
bądź pieców używanych przez plioceńskich mieszkańców Argentyny.

Narzędzia znalezione przez Carlosa Ameghino w


Miramar, Argentyna
Mimo ataków Alesa Hrdlicki na odkrycia Florentino Ameghino brat
odkrywcy, Carlos, rozpoczął nową serię badań na wybrzeżu
Argentyny, na południe od Buenos Aires. Pracując z ramienia
muzeów historii naturalnej w Buenos Aires i La Plata, odkrył w latach
1912-1914 wraz ze swoimi współpracownikami narzędzia kamienne
w plioceńskiej formacji Chapadmalalan u podnóża barranca, czyli
urwiska, rozciągającego się wzdłuż wybrzeża w Miramar.
W celu potwierdzenia wieku znalezionych narzędzi Carlos
Ameghino zaprosił komisję składającą się z czterech geologów i
poprosił ich o wydanie opinii. W skład komisji wchodzili: Santiago
Roth – dyrektor Urzędu Geologii i Górnictwa prowincji Buenos Aires;
Lutz Witte – geolog tego urzędu; Walther Schiller – kierownik działu
mineralogii Muzeum miasta La Plata oraz doradca Narodowego
Biura Geologii i Górnictwa, a także Moises Kantor – kierownik działu
geologii Muzeum miasta La Plata.
Po dokładnym zbadaniu stanowiska geolodzy jednomyślnie uznali,
że narzędzia znaleziono w nienaruszonych osadach formacji
Chapadmalalan. Artefakty te miały zatem 2-3 mln lat.
W trakcie swych badań członkowie komisji byli świadkami
wydobywania kamiennej kuli oraz krzemiennego noża z
plioceńskiego utworu Chapadmalalan. W ten sposób mogli
potwierdzić autentyczność odkryć. W pobliżu znaleziono także
fragmenty przepalonej gliny i żużlu. Geolodzy donosili ponadto:
„Kopiąc kilofem w tym samym miejscu, gdzie znaleziono kamień-
bola i nóż, jeden z pracowników odkrył w naszej obecności płaskie
kamienie, jakich używają Indianie do rozniecania ognia”. Na tym
samym stanowisku znaleziono później kolejne artefakty kamienne.
Wszystkie te odkrycia wskazywały, że istoty ludzkie zdolne do
wyrabiania narzędzi i wykorzystywania ognia żyły w Argentynie
około 2-3 mln lat temu w okresie późnego pliocenu.
Gdy komisja geologów wyjechała do Buenos Aires, Carlos
Ameghino pozostał w Miramar prowadząc dalsze prace
wykopaliskowe. Z leżących najwyżej późnoplioceńskich warstw
Chapadmalalan wydobył kość udową toxodonta, wymarłego
południowo-amerykańskiego ssaka kopytnego, który przypominał
włochatego, krótkonogiego, bezrogiego nosorożca. Odkrył w niej
kamienny grot strzały czy też ostrze włóczni (il. 5.1). W ten sposób
dostarczył dowodu na istnienie 2-3 mln lat temu w Argentynie ludzi
dysponujących rozwiniętą kulturą.

Ilustracja 5.1. Kość udowa toxodonta z


osadzonym w niej kamiennym ostrzem, odkryta
w formacji plioceńskiej w Miramar w Argentynie.

Czy jest możliwe, aby kość udowa toxodonta z grotem strzały


zsunęła się z wyższych warstw i pochodziła z nieodległych czasów?
Carlos Ameghino podkreślił, że znaleziono ją w połączeniu z
pozostałymi kośćmi tylnej nogi zwierzęcia, co świadczyło, że nie była
ona pojedynczą kością, która w jakiś sposób dostała się do
plioceńskiej formacji z wyższych poziomów, lecz stanowiła część
ciała stworzenia padłego w czasach formowania się utworu
Chapadmalalan. Ameghino powiedział: „Kości mają matowy, białawy
kolor, charakterystyczny dla tej warstwy, a nie czarnawy, powstały w
wyniku działania tlenków magnezu w formacji Ensenadan”. Dodał
również, że niektóre zagłębienia kości wypełniał less z utworu
Chapadmalalan. Mimo to, nawet jeśli uznamy, że kości zsunęły się
z leżącej powyżej formacji Ensenadan, ich wiek wciąż byłby
anomalią. Ensenadan ma bowiem 0,4-1,5 mln lat.
Przeciwnicy takiego datowania szczątków toxodonta będą
podkreślać, że zwierzę to wymarło w Ameryce Południowej zaledwie
kilka tysięcy lat temu. Carlos Ameghino donosił jednak, iż dorosły
toxodont z Miramar był mniejszy od toxodontów odkrytych na
wyższych, późniejszych poziomach stratygraficznych stanowisk
argentyńskich. Znaleziony przez niego osobnik należał do starszego,
również wymarłego gatunku. Zdaniem Carlosa Ameghino był to
Toxodon chapalmalensis, gatunek z formacji Chapadmalalan, który
charakteryzował się małymi rozmiarami i został po raz pierwszy
zidentyfikowany przez Florentino Ameghino.
Carlos Ameghino porównał kość udową z Chapadmalalan z kośćmi
udowymi toxodontów z późniejszych utworów geologicznych: „Kość
udowa z Miramar jest mniejsza i bardziej wysmukła”. Przedstawił
następnie dalsze szczegóły wykazujące różnice między
znaleziskiem z Miramar a kością Toxodon burmeisteri, gatunku
toxodonta pochodzącego z późniejszych poziomów formacji
Pompean.
Carlos Ameghino opisał również znalezione w kości udowej ostrze
kamienne: „Jest to odłupek kwarcytu powstały w wyniku
pojedynczego uderzenia, retuszowany wzdłuż bocznych krawędzi,
choć tylko na jednej stronie, i następnie zaostrzony na obu końcach
poprzez ten sam proces retuszowania, nadający mu w przybliżeniu
kształt liścia wierzby. Przypomina on podwójne ostrza solutrejskie
określone jako feuille de saule [...] dzięki tym wszystkim szczegółom
możemy stwierdzić, że mamy tu do czynienia z ostrzem w typie
mustierskim, charakterystycznym dla paleolitu europejskiego”.
Odkrycie tego typu ostrza w formacji datowanej na 3 mln lat
poważnie poddaje w wątpliwość teorie o ewolucji człowieka, jakie
prezentują współczesne elity naukowe. W myśl tych poglądów 3 mln
lat temu istniały jedynie najbardziej prymitywne australopiteki jako
swoista awangarda hominidów.
W grudniu 1914 roku Carlos Ameghino udał się do Miramar z
Carlosem Bruchem, Luis Marią Torres i Santiago Rothem, aby
zaznaczyć i sfotografować miejsce odkrycia niezwykłej kości udowej.
Ameghino wspominał: „Kiedy przybyliśmy na miejsce ostatnich
odkryć i kontynuowaliśmy prace wykopaliskowe, znajdowaliśmy
coraz więcej intencjonalnie opracowanych kamieni, które przekonały
nas, że natrafiliśmy na prawdziwą pracownię kamieniarską z tej
odległej epoki”. Odkryte narzędzia obejmowały kamienie-kowadła
oraz kamienie-młotki. Artefakty kamienne znaleziono także w
formacji Ensenadan pokrywającej utwór Chapadmalalan w Miramar.

Próby skompromitowania Carlosa Ameghino


Poglądy Carlosa Ameghino o starożytności człowieka w Argentynie
zakwestionował Antonio Romero. W swej pracy z 1918 roku Romero
przedstawił wiele krytycznych uwag na temat ustaleń Ameghino. Po
przeczytaniu tych wywodów można by oczekiwać, że na ich poparcie
znajdziemy przekonujące argumenty geologiczne. Zamiast tego,
mamy do czynienia z dziwacznymi poglądami o geologicznej historii
wybrzeża w Miramar. Romero stwierdził, iż wszystkie formacje
barranca w Miramar pochodzą z nieodległych czasów. „Jeśli
skamieniałości z różnych epok znajdywane są na różnych
poziomach urwiska – napisał – nie oznacza to następstwa tych epok
na stanowisku, ponieważ w innych miejscach woda mogła
spowodować erozję bardzo starożytnych i zawierających
skamieniałości złóż z wcześniejszych epok, osadzając starsze
skamieniałości u podstawy barranca”.
Znaczący jest fakt, że te same formacje w Miramar były kilkakrotnie
i obszernie badane przez różnych geologów i paleontologów i żaden
nie oceniał ich w taki sam sposób jak Romero. Współcześni
badacze, którzy identyfikują utwór z podstawy urwiska jako
Chapadmalalan i przypisują go do późnego pliocenu, datując na 2-3
mln lat, potwierdzają, że interpretacja stratygrafii w Miramar podana
przez Romero jest błędna
Romero wysunął również hipotezę, że w urwisku doszło do
znacznego przemieszczania i przesuwania warstw. Być może w ten
sposób narzędzia i kości zwierząt z osadów powierzchniowych
dostały się na niższe poziomy barranca. Jednak na poparcie tej
konkluzji mógł przytoczyć zaledwie dwie, wyjątkowo niewielkie
dyslokacje warstw. Były to jedyne fakty, jakimi dysponował.
W pewnej odległości na lewo od miejsca, w którym komisja
geologów wydobyła kamień-bola, część warstwy kamieni formacji
Chapadmalalan odbiega nieznacznie od linii poziomu. Dyslokacja ta
występuje w pobliżu miejsca przecięcia urwiska przez duży żleb. Jak
można by oczekiwać, część barranca pochyla się tu w lewą stronę.
Jednak w miejscu odkrycia kamienia-bola poziomy układ warstw
pozostał nienaruszony. W innym miejscu urwiska niewielka część
warstwy kamieni odbiegała jedynie 16 stopni od poziomu.
Na podstawie tych dwóch relatywnie mało istotnych obserwacji
Romero uznał, że wszystkie odsłonięte warstwy barranca podlegały
znacznym dyslokacjom. Wskutek tego narzędzia kamienne miały
dostać się na niższe poziomy z osad indiańskich istniejących być
może dawniej nad urwiskami. Jednak fotografie oraz obserwacje
wielu innych geologów, w tym Willisa, wykazały, iż naturalna
kolejność warstw barranca w miejscach, gdzie dokonywano odkryć
była nienaruszona.
W Fossil Men z 1957 roku Marcellin Boule podał informację, że po
odkryciu kości udowej toxodonta Carlos Ameghino znalazł w formacji
Chapadmalalan w Miramar nienaruszoną część kręgosłupa
toxodonta z osadzonymi w niej dwoma kamiennymi ostrzami. Boule
powiedział: „Odkrycia te zakwestionowano. Godni zaufania geolodzy
zapewnili, iż kości i narzędzia pochodziły z wyższych warstw, które
stanowiły miejsce paradero, czyli starożytnej osady indiańskiej.
Znaleziono je w pokładzie trzeciorzędowym z powodu zaburzeń i
przemieszczeń, jakie go dotknęły”. Na poparcie tych stwierdzeń
Boule powołał się w przypisie jedynie na raport Romero z 1918 roku!
Nie wspomniał o komisji czterech wysoko kwalifikowanych
geologów, którzy doszli do zupełnie innego wniosku niż Romero –
być może dlatego, że jego zdaniem nie byli godni zaufania. Jednak
po dokładnym przestudiowaniu geologicznych wywodów Romero,
zwłaszcza w świetle opinii Baileya Willisa i współczesnych badaczy,
przyczyny, dla których Romero powinien być określany jako godny
zaufania geolog, pozostają tajemnicą.
Boule dodał: „Dane archeologiczne potwierdzają tę konkluzję. W
tych samych warstwach trzeciorzędowych znaleziono zdobione i
wygładzone kamienie (bolas i baladeras), identyczne z kamieniami
używanymi przez Indian jako pociski”. Boule stwierdził, że fakty te
udokumentował „znakomity etnograf” Eric Boman.
Czy istoty ludzkie mogły mieszkać w Argentynie nieprzerwanie od
okresu trzeciorzędu, nie zmieniając technologii wytwarzania
narzędzi? Nie można tego wykluczyć, zwłaszcza jeśli, jak
zaświadczyła komisja geologów, narzędzia znaleziono w warstwach
plioceńskich in situ. Duże podobieństwo tych artefaktów do narzędzi
używanych przez niedawnych mieszkańców tego samego regionu
nie stanowi żadnej przeszkody wobec zaakceptowania ich
trzeciorzędowego pochodzenia. Współczesne plemiona z różnych
części świata wyrabiają narzędzia kamienne, które nie różnią się od
uznawanych przez archeologów artefaktów sprzed 2 mln lat.
Ponadto w 1921 roku w formacji Chapadmalalan w Miramar
znaleziono w pełni ludzką, skamieniałą szczękę (zob. rozdz. 7).
Powyższe opinie Boule’a na temat znalezisk z Miramar są
klasycznym przykładem stronniczości i uprzedzeń przebranych w
naukowy obiektywizm. W jego książce wszystkie dowody obecności
człowieka w formacjach trzeciorzędowych na terenie Argentyny
zostały odrzucone jedynie w oparciu o teoretyczne przekonania przy
lekceważeniu rozstrzygających obserwacji, dokonanych przez
kompetentnych naukowców, którzy byli akurat zwolennikami
zakazanych poglądów. Boule nie wspomniał na przykład nic o
odkryciu ludzkiej szczęki w formacji Chapadmalalan. Powinniśmy
być zatem wyjątkowo ostrożni, przyjmując opinie znajdujące się w
znanych opracowaniach naukowych za stwierdzenia rozwiązujące
dany problem.
Uczeni nie akceptujący kontrowersyjnych znalezisk przyjmują
zwykle taką samą postawę, jak Boule. Jeden z nich wspomina
wyjątkowe odkrycie, drugi stwierdza, że przez pewien czas było ono
analizowane, następnie kolejny cytuje autorytet – taki jak Romero –
który rzekomo rozstrzygnął badaną kwestię. Jednak gdy poświęcimy
czas, aby przestudiować raport „rozwiązujący” ostatecznie dane
zagadnienie, często okazuje się, jak widzimy to na przykładzie
wywodów Romero, że nie zawiera on przekonujących argumentów.
Z taką sytuacją mamy też do czynienia w przypadku sprawozdania
Bomana. Jak pamiętamy, Boule reklamował go jako „znakomitego
etnografa”, lecz po analizie relacji samego Bomana, powód
przychylnej opinii Boule’a staje się oczywisty. Od początku do końca
swej pracy, która atakowała teorie Florentino Ameghino i odkrycia
Carlosa Ameghino w Miramar, Boman, przyjmując pozycję
posłusznego ucznia, regularnie powoływał się na Boule’a. Jak
można by oczekiwać, opierał się także na rozwlekłych, krytycznych
wywodach Hrdlicki na temat ustaleń Florentino Ameghino. Jednak
mimo negatywnego nastawienia swym raportem Boman dostarczył
nieświadomie jednego z najlepszych dowodów świadczących o
obecności człowieka na terenie Argentyny w epoce pliocenu.
Boman podejrzewał, że Lorenzo Parodi, pomocnik muzealny, który
pracował dla Carlosa Ameghino, dokonał jakiegoś oszustwa. Nie
mając jednak na to żadnego dowodu, sam przyznał: „Nie mam
prawa mieć jakichkolwiek podejrzeń wobec niego, ponieważ Carlos
Ameghino wyrażał się o nim pozytywnie, zapewniając mnie, że jest
on bardzo uczciwym i godnym zaufania człowiekiem”. Mimo to
Boman stwierdził również: „Kilka kilometrów od miejsc odkryć istnieje
paradero, opuszczona osada indiańska, odsłonięta na powierzchni
ziemi i dość współczesna – ma około czterysta, pięćset lat. Można
tam zdobyć wiele takich samych znalezisk, jak te, które odkryto w
warstwach Chapadmalalan. W ten sposób ktoś z łatwością mógł
dokonać oszustwa”.
Boman opisał następnie swoją wizytę na stanowisku w Miramar 22
listopada 1920 roku: „Parodi przekazał raport na temat kamiennej
kuli odsłoniętej przez fale przybrzeżne i wciąż zaskorupionej w
osadach urwiska. Carlos Ameghino zaprosił kilka osób, by były
świadkami jej wydobycia. Poszedłem tam razem z dr. Estonislao S.
Zeballosem – byłym ministrem spraw zagranicznych; dr. H. von
Ihringiem – byłym dyrektorem Muzeum miasta São Paulo w Brazylii i
dr. R. Lehmann-Nitschem – bardzo znanym antropologiem”. Przy
urwisku Boman sam przekonał się, że informacje geologiczne
podawane wcześniej przez Carlosa Ameghino są prawdziwe.
Przychylna opinia Bomana potwierdza naszą ocenę poglądów
Romero. Nie należy darzyć ich dużą wiarygodnością. Kompromituje
to również Boule’a, który negując odkrycia kości udowej i kręgosłupa
toxodonta z osadzonymi w nich kamiennymi grotami strzał, opierał
się wyłącznie na wywodach Romero.
„Kiedy przybyliśmy do ostatniego punktu naszej podróży – napisał
Boman – Parodi pokazał nam kamienne znalezisko, zaskorupione w
pionowym profilu urwiska, w miejscu nieznacznej wklęsłości ziemi
powstałej najwyraźniej w wyniku działania fal. Mogliśmy dostrzec
jedynie niewielką powierzchnię przedmiotu – fragment o średnicy 2
cm. Parodi usunął część ziemi znajdującej się wokół, tak aby
odkrycie można było sfotografować. Zobaczyliśmy wtedy, że to
kamienna kula z rowkiem wyżłobionym w miejscu jej największej
szerokości, przypominającym rowki, jakie znajduje się na
kamieniach-bolas. Znalezisko sfotografowano in situ w obecności
przybyłych osób i wydobyto. Było tak mocno osadzone w twardej
ziemi, że odkrywcy musieli użyć dużej siły i narzędzi tnących, aby
wyciągnąć je krok po kroku”.
Boman potwierdził następnie miejsce odkrycia kamienia-bola (il.
5.2a), który znaleziono w barranca około 1 m powyżej piasku plaży:
„Urwisko składa się w górnej części z formacji Ensenadan, a poniżej
– z utworu Chapadmalalan. Określenie granicy między tymi dwoma
poziomami jest z pewnością trudne [...] bez względu na to, gdzie ona
się znajduje, moim zdaniem, nie ma wątpliwości, że kamień-bola
znaleziono w zbitych i homogenicznych warstwach Chapadmalalan”.
O kolejnym odkryciu Boman powiedział: „Później, pod moim
kierunkiem, Parodi nadal kopał kilofem to samo miejsce urwiska,
gdzie odkryto kamień-bola. Nieoczekiwanie odkrył tam drugą kulę 10
cm niżej od pierwszej [...] przypomina ona bardziej rozcieracz niż
kamień-bola [il. 5.2b]. Została znaleziona na głębokości 10 cm w
ścianie barranca”. Boman dodał, że odkryta kula była starta wskutek
użytkowania. Wraz z Parodim w warstwach urwiska znalazł jeszcze
jedną kulę kamienną (il. 5.2c). Było to w odległości 200 m i około 0,5
m niżej od miejsc odkrycia poprzednich kul. O tym ostatnim
znalezisku z Miramar Boman powiedział: „nie ma wątpliwości, że
kula została zaokrąglona ręką człowieka”.
Ilustracja 5.2. Kamienne bolas wydobyte z
późnoplioceńskiej formacji Chapadmalalan w
Miramar w Argentynie, w obecności etnografa
Erica Bomana.

Wszystkie okoliczności odkrycia kamieni-bolas w Miramar


przemawiały za ich plioceńskim wiekiem. Boman przyznał: „Dr
Lehmann-Nitsche uznał, iż kule, które wydobyliśmy, znaleziono in
situ i pochodzą one z tego samego okresu co formacja
Chapadmalalan. Jego zdaniem nie dostały się tam w późniejszym
czasie. Dr von Ihering jest mniej kategoryczny w tym względzie. Jeśli
chodzi o mnie, mogę oświadczyć, że nie zaobserwowałem żadnych
śladów, które wskazywałyby na ich późniejsze pochodzenie. Bolas
były mocno osadzone w twardym podłożu i nie odkryto żadnego
śladu świadczącego o naruszeniu ziemi, która je przykrywała”.
Następnie Boman zręcznie wysunął podejrzenie o dokonaniu
oszustwa. Na różne sposoby sugerował, że Parodi mógł podłożyć
kule w miejscach odkryć. Aby pokazać sposób, w jaki mógł on
dokonać niektórych mistyfikacji, wbił kamienny grot włóczni w kość
udową toxodonta. Jednak w końcu sam stwierdził: „Ostatecznie
rzecz biorąc, nie istnieje żaden rozstrzygający dowód oszustwa.
Przeciwnie, wiele okoliczności przemawia zdecydowanie za
autentycznością znalezisk”.
Trudno zrozumieć, dlaczego Boman był tak sceptycznie nastawiony
do Parodiego, który najprawdopodobniej nie chciałby poprzez
fałszowanie odkryć narażać na niebezpieczeństwo swojej spokojnej i
wieloletniej posady pomocnika muzealnego zbierającego
starożytności. Bez względu na to, naukowcy domagali się od
Parodiego, by wszelkie pozostałości działania człowieka zostawiał
w miejscu odkrycia. Chodziło o to, aby mogły one zostać tam
sfotografowane, zbadane i wydobyte przez specjalistów. Procedura
ta jest bardziej rygorystyczna od postępowania uczonych
dokonujących wielu słynnych odkryć, jakie przytacza się na poparcie
akceptowanego obecnie scenariusza ewolucji człowieka. Na
przykład większość znalezisk Homo erectus na Jawie, o których
donosił von Koenigswald, odkryli wynajęci przez niego do zbierania
skamieniałości Jawajczycy. W przeciwieństwie do Parodiego nie
zostawiali oni znalezisk in situ, lecz posyłali je w specjalnych
klatkach von Koenigswaldowi, który często przebywał z dala od
miejsca danego odkrycia. Słynną Wenus z Wilendorfu, neolityczną
figurkę z Europy, odkrył z kolei robotnik drogowy. Gdybyśmy mieli
przejawiać wyjątkowy sceptycyzm Bomana jednakowo do
wszystkich znalezisk, można by podejrzewać, iż oszustwa dokonano
w przypadku niemal każdego odkrycia paleoantropologicznego, co
nie byłoby właściwym rozumowaniem.
Jak na ironię, artykuł Bomana dostarcza nawet sceptykom
niezbitych dowodów obecności 3 mln lat temu w Argentynie istot
ludzkich wytwarzających narzędzia. Nawet jeśli w imię dyskusji
przyznamy, że pierwszy kamień-bola, odkryty w czasie wizyty
Bomana w Miramar, podłożył Parodi, jak można wyjaśnić drugie
i trzecie znalezisko? Odkrył je sam Boman, bez uprzedzania o tym
kogokolwiek. Znaczący jest również fakt, iż artefakty te całkowicie
ukryto i Parodi wręcz nie wspomina o ich istnieniu.
Wygląda więc na to, że Boule, Romero i Boman nie zdołali
podważyć autentyczności odkryć Carlosa Ameghino i innych
badaczy na stanowisku w Miramar. Boman dostarczył wręcz
niezbitych dowodów istnienia w tym miejscu wytwórców kamieni-
bolas w epoce pliocenu.

Dalsze kamienie-bolas i podobne znaleziska


Kamienie-bolas z Miramar są istotne, ponieważ wskazują na
istnienie ludzi o wysokim poziomie kultury na obszarze Ameryki
Południowej w pliocenie, a może nawet wcześniej. Podobne
narzędzia znaleziono także w formacjach plioceńskich na terenie
Afryki i Europy.
W 1926 roku John Boxter, jeden z asystentów J. Reida Moira,
odkrył szczególnie interesujące znalezisko (il. 5.3) poniżej
plioceńskiego utworu Red Crag, w Bramford niedaleko Ipswich, w
Anglii.
Moir nie zbadał dokładnie tego zabytku. Jednak trzy lata później
zwrócił on uwagę Henri Breuila, który napisał: „Gdy byłem w Ipswich
z moim przyjacielem J. Reidem Moirem, badaliśmy razem grupę
znalezisk z podstawy Red Crag w Bramford. Moir pokazał mi
wówczas jajokształtny przedmiot, wydobyty z powodu jego
niezwykłego kształtu. Nawet na pierwszy rzut oka wydawało mi się,
że nosi on nienaturalne ślady w postaci prążków i gładkich
powierzchni, dlatego zbadałem go bliżej pod lupą (il. 5.4). Moje
pierwsze wrażenie, że ukształtował go człowiek potwierdziło się”.
Breuil porównał znalezisko do „kamieni do procy używanych
w Nowej Kaledonii”. Według Moira kilku innych archeologów
podzieliło tę opinię. Kamienie do procy i kamienie-bolas reprezentują
poziom technologicznego zaawansowania przypisywany
powszechnie współczesnemu Homo sapiens. Należy pamiętać, że
złoże detrytusu poniżej Red Crag zawiera skamieniałości i osady z
nadających się do zamieszkania powierzchni ziemi, które pochodzą
przynajmniej z pliocenu, a najstarsze z nich są eoceńskie. Kamień
do procy z Bramford mógł mieć zatem od 2 do 55 mln lat.
W 1956 roku G. H. R. von Koenigswald opisał artefakty z niższych
poziomów stanowiska w Wąwozie Olduwai w Tanzanii, na terenie
Afryki. Obejmowały one „dużą liczbę kamieni, które obrabiano
dopóki nie były w przybliżeniu kuliste”. Von Koenigswald napisał:
„Uważa się, że stanowią one wyjątkowo prymitywną formę kuli
wyrzutowej. Kamienne kule tego typu, znane jako bolas, są wciąż
używane przez miejscowych myśliwych w Ameryce Południowej.
Noszą je oni związane w małych, skórzanych torbach, a dwie, trzy
przywiązują do długiego sznurka. Trzymając jedną kulę w ręce,
myśliwy kręci nad głową drugą lub dwoma następnymi i rzuca”.
Ilustracja 5.3. Kamień do procy z pokładu
detrytusu leżącego poniżej Red Crag w
Bramford w Anglii. Pochodzi przynajmniej z
pliocenu, lecz można go datować nawet na
eocen.

Jeżeli kul, o których donosił von Koenigswald, używano w ten sam


sposób co południowo-amerykańskie bolas, ich twórcy musieli być
zdolni nie tylko do obróbki kamienia, lecz również i skóry.
Kiedy weźmiemy jednak pod uwagę fakt, że warstwa Bed I w
Olduwai, gdzie znaleziono kamienne kule ma 1,7-2 mln lat, pojawi
się pewien problem. Zgodnie ze standardowymi poglądami o
ewolucji człowieka jedynie australopiteki i Homo habilis mogli żyć
wówczas w tym miejscu. Jednocześnie nie istnieją obecnie żadne
wyraźne dowody na to, że australopiteki używały narzędzi, a Homo
habilis, według powszechnej opinii specjalistów, nie był zdolny do
wykorzystywania tak rozwiniętej technologii, jaką reprezentują
kamienie-bolas, o ile odkryte znaleziska rzeczywiście nimi są.
Ponownie mamy tu więc do czynienia z sytuacją, która wywołuje
oczywistą, lecz zakazaną sugestię – być może na samym początku
plejstocenu żyły w Olduwai istoty o zdolnościach współczesnego
człowieka.
Ilustracja 5.4. Ślady intencjonalnej obróbki
kamienia do procy z pokładu detrytusu leżącego
poniżej Red Crag w Bramford w Anglii.

Przeciwnicy takiej konkluzji stwierdzą niewątpliwie, że na jej


poparcie nie dysponujemy żadnymi świadectwami w postaci
skamieniałości. W kategoriach znalezisk akceptowanych dziś przez
oficjalną naukę jest to z pewnością prawda. Jeżeli jednak
rozszerzymy nasze horyzonty poznawcze, napotkamy szkielet Homo
sapiens sapiens odkryty w warstwie Bed II Wąwozu Olduwai przez
Recka, a w pobliżu tego stanowiska, w Kanam, Louis Leakey,
według komisji naukowców, znalazł ludzką szczękę we
wczesnoplejstoceńskich osadach odpowiadających wiekiem
warstwie Bed I w wąwozie. Na terenie Afryki Wschodniej w
kontekstach wczesnoplejstoceńskich odkryto również kości udowe,
które przypisano początkowo Homo habilis, mimo iż przypominały
one kości udowe człowieka. Jednak późniejsze odkrycie dość
kompletnego szkieletu Homo habilis wykazało, że jego anatomia,
włączając w to budowę kości udowej, była bardziej małpokształtna
niż dotąd sądzono. Możliwe zatem, że niemal ludzkie kości udowe,
przypisywane dawniej Homo habilis, należały w rzeczywistości do
Homo sapiens sapiens, który istniał we Wschodniej Afryce w okresie
wczesnego plejstocenu. Jeżeli rozszerzymy zakres naszych badań
na inne części świata, możemy pomnożyć liczbę przykładów w pełni
ludzkich skamieniałości z tego okresu i czasów wcześniejszych.
W tym kontekście kamienie-bolas z Olduwai nie wydają się być
czymś dziwnym.
Być może jednak nie są to kamienie-bolas. Mary Leakey odrzuciła
taką wątpliwość: „Choć nie ma bezpośrednich dowodów na to, że
sferoidów używano jako bolas, nie przedstawiono żadnej
alternatywnej interpretacji wyjaśniającej dużą liczbę tych narzędzi
oraz fakt, iż wiele z nich starannie i dokładnie ukształtowano. Jeśli
zamierzano używać ich jedynie jako pocisków z niewielką szansą na
odzyskanie, wydaje się nieprawdopodobne, aby tak wiele czasu i
uwagi poświęcano na ich wyrób [...] Używanie tych przedmiotów jako
kamieni-bolas poparł w dużym stopniu L. S. B. Leakey. Takie
wyjaśnienie można w zupełności zaakceptować”.
Louis Leakey oświadczył ponadto, że na tym samym poziomie, na
którym odkryto kamienie-bolas, znalazł autentyczne narzędzie
kościane. W 1960 roku napisał: „Wygląda mi to na pewnego rodzaju
lissoir, używany do obróbki skóry i świadczący o bardziej
rozwiniętym sposobie życia twórców kultury olduwajskiej niż ten,
który dotąd powszechnie przyjmowano”.

Rozwinięte narzędzia północno-amerykańskie


Omówimy teraz dość rozwinięte artefakty paleolityczne, które
stanowią chronologiczne anomalie na terenie Ameryki Północnej.
Rozpoczniemy ich przegląd od narzędzi odkrytych w Sheguiandah w
Kanadzie, na wyspie Manitoulin leżącej w północnej części jeziora
Huron. Wiele z tych północno-amerykańskich znalezisk nie pochodzi
z bardzo starożytnych czasów, tym niemniej są one znaczące,
ponieważ przedstawiają zakulisowe działania archeologów i
paleoantropologów. Widzieliśmy już, w jaki sposób społeczność
naukowa ukrywa dane niewygodne dla dominującego obecnie
obrazu ewolucji człowieka. Przyjrzymy się teraz innemu aspektowi
tego zjawiska – szykanom i przykrościom, jakie spotykają
naukowców, którzy na własne nieszczęście dokonują odkryć
kwestionujących uznawane powszechnie poglądy.
Sheguiandah – archeologia jako wendeta
W latach 1951-1955 Thomas E. Lee, antroplog z Muzem
Narodowego w Kanadzie, przeprowadził wykopaliska w
Sheguiandah na wyspie Manitoulin leżącej w północnej część jeziora
Huron.
Wyższe warstwy tego stanowiska, na głębokości około 15 cm
(Poziom III), zawierały różnorodne ostrza wyrzutowe (il. 5.5). Lee
uznał, że pochodzą one z nieodległych czasów.
Dalsze wykopaliska odsłoniły artefakty (il. 5.6) w warstwie
polodowcowej gliny morenowej, złoża kamieni pozostawione przez
cofające się lodowce. Wydaje się zatem, iż istoty ludzkie żyły na tym
terenie w czasie ostatniego zlodowacenia północno-amerykańskiego
Wisconsin bądź nawet wcześniej. Kolejne badania wykazały, że
druga warstwa gliny morenowej również zawiera narzędzia (il. 5.7).
Artefakty kamienne odkryto także w osadach znajdujących się
poniżej glin.

Ilustracja 5.5. Ostrze z Poziomu III


stanowiska Sheguiandah na wyspie Manitoulin
w Ontario w Kanadzie.

Ilustracja 5.6. Dwustronnie obrobione


narzędzie z górnej warstwy gliny morenowej
(Poziom IV) na stanowisku Sheguiandah.

Ile lat miały znalezione narzędzia? Trzech z czterech geologów,


którzy badali stanowisko, uznało, iż pochodzą one z ostatniego
interglacjału. Miałyby zatem 75 000-120 000 lat. Ostatecznie, we
wspólnym oświadczeniu wszyscy czterej geolodzy zgodzili się na
„minimalny” wiek – 30 000 lat. Tymczsem sam Lee nadal opowiadał
się za interglacjalnym pochodzeniem swoich znalezisk.
John Sanford z Wayne State University, który należał do
wspomnianej grupy geologów, poparł później Lee’ego. Przedstawił
on obszerne dowody i argumenty geologiczne przemawiające za
datowaniem stanowiska w Sheguiandah na interglacjał Sangamon1
bądź interstadiał St. Pierre – ciepłe interludium z początków
zlodowacenia Wisconsin. Jednak poglądy Lee’ego i Sanforda nie
były poważnie traktowane przez innych naukowców.
1 Interglacjałowi Sangamon odpowiada w Europie interglacjał Riss-Würm

Lee skarżył się: „Na odkrywcę stanowiska [Lee’ego] zrobiono


nagonkę, w wyniku której stracił on swoją posadę w administracji
państwowej i przez długi czas pozostawał bezrobotny.
Uniemożliwiono mu publikowanie materiałów, znaleziska zostały
fałszywie przedstawione przez kilku znanych autorów należących do
kasty naukowców, a wiele artefaktów zniknęło w magazynach
Muzeum Narodowego. Z powodu odmowy zwolnienia odkrywcy
dyrektor muzeum [dr Jacques Rousseau], który zaproponował
opublikowanie monografii Sheguiandah, sam został wyrzucony z
pracy i zmuszony do emigracji. Aby zdobyć kontrolę nad zaledwie
sześcioma okazami z Sheguiandah, które nie zostały ukryte,
wykorzystano osoby zajmujące prestiżowe i wpływowe stanowiska.
Samo miejsce zamieniono natomiast w miejscowość turystyczną.
Wszystko to, bez właściwego podejścia, przez cztery długie lata nie
pozwalało przyjrzeć się tym znaleziskom, mimo że wciąż był na to
czas. Sheguiandah zmusiłoby ich do kłopotliwego wyznania, że
wszystkowiedzący nie wiedzieli wszystkiego. Zmusiłoby ono do
ponownego napisania prawie każdej książki w tej dziedzinie. Musiało
zostać zniszczone. Zostało zniszczone”.

Ilustracja 5.7. Obrobione dwustronnie


narzędzia kwarcytowe z dolnej warstwy gliny
morenowej (Poziom V) w Sheguiandah. Geolog
John Sanford przekonywał, że podobnie jak
narzędzie z il. 5.6 mają one przynajmniej 65
000 lat.

Lee miał duże trudności z opublikowaniem raportów o dokonanych


odkryciach. Wyrażając swoje niezadowolenie, napisał: „Niespokojny
i bojaźliwy wydawca ze zmysłami wyczuwającymi dokładnie smród
płynący z groźby utraty pozycji, bezpieczeństwa, reputacji bądź z
obawy przed potępieniem przedstawia kopię podejrzanego artykułu
jednemu lub dwóm doradcom zajmującym, jego zdaniem,
odpowiednie pozycje do wydania bezpiecznej dla niego opinii.
Czytają oni artykuł lub, być może, tylko przeglądają go pobieżnie,
szukając kilku wybranych stwierdzeń, które mogą zostać
zakwestionowane lub użyte przeciwko autorowi (ich opinie
ukształtowały się dużo wcześniej na podstawie tego, czego
dowiedzieli się z relacji prasowych lub w zadymionych kuluarach
konferencji – pogłoskach, które mówią, że autor jest szalony, działa
niezależnie od innych lub jest wykluczony z naukowej kasty).
Następnie kilkoma uszczypliwymi, niepodważalnymi i całkowicie
nieuzasadnionymi uwagami »niszczą« artykuł. Piękno i występność
tego systemu leży w tym, że oni sami na zawsze pozostają
anonimowi”.
Większość ważniejszych relacji o Sheguiandah opublikowano w
czasopiśmie Anthropological Journal of Canada, założonym i
wydawanym przez samego Thomasa Lee, który zmarł w 1982 roku.
Wówczas to magazyn przejął na krótki okres jego syn Robert E. Lee.
Oczywiście nie było możliwe, aby naukowe elity całkowicie pomijały
problem Sheguiandah. Jednak gdy podejmują ten temat,
umniejszają, lekceważą bądź niewłaściwie przedstawiają wszelkie
dowody wskazujące na niezwykle wczesne pochodzenie tego
stanowiska.
Robert Lee napisał: „Sheguiandah jest błędnie prezentowane
studentom jako przykład postglacjalnego mułu, a nie gliny
morenowej ze zlodowacenia Wisconsin”.
Jednak oryginalne relacje dostarczają przekonujących argumentów
przeciwko takiej prezentacji. Thomas E. Lee powiedział: „wielu
geologów stwierdziło, że osady te zostałyby ostatecznie uznane za
polodowcową glinę morenową, lecz nie zrobiono tego ze względu na
obecność w ich obrębie artefaktów. Taka była reakcja niemal
wszystkich geologów oglądających stanowisko”. Sanford oznajmił
natomiast: „Być może najlepszym uzasadnieniem interpretacji tych
mieszanych złóż jako osadzonej przez lód gliny morenowej była
wizyta w Sheguiandah w 1954 roku około 40 czy też 50 geologów, w
czasie corocznej wycieczki terenowej, organizowanej przez
Towarzystwo Geologiczne Basenu Michigan. Prowadzono wtedy
wykopaliska i glina morenowa była łatwo widoczna. Osady
zaprezentowano tej grupie jako złoża gliny morenowej i nikt nie miał
żadnych zastrzeżeń co do tej interpretacji. Gdyby istniały
jakiekolwiek wątpliwości odnośnie natury tych złóż, z pewnością
przedstawiono by je wówczas”.
O ile część naukowców zaprzeczała, że mieszane osady
zawierające narzędzia stanowią glinę morenową, inni badacze
domagali się nadmiernie wysokiej liczby dowodów obecności
człowieka na stanowisku.
James B. Griffin, antropolog z University of Michigan, powiedział:
„Istnieje wiele miejsc w Ameryce Północnej, które uważano
początkowo za bardzo starożytne, a potem uznano za zamieszkałe
przez wczesnych Indian. Nawet całe książki opublikowano na temat
nie istniejących w rzeczywistości stanowisk”. Griffin zaliczył do tej
kategorii i Sheguiandah. Stwierdził, że prawdziwe stanowisko musi
posiadać „wyraźnie rozpoznawalny kontekst geologiczny [...] bez
żadnej możliwości intruzji2 czy wtórnego osadzania się warstw”.
Domagał się również, by było zbadane przez kilku geologów,
specjalizujących się w obecnych tam formacjach, którzy powinni
wydać jednomyślną opinię na temat stanowiska. Ponadto musi tam
występować „szereg narzędzi o różnych formach i rumowisko skalne
[...] dobrze zachowane szczątki zwierzęce [...] badania pyłków
kwiatowych [...] materiały makrobotaniczne [...] pozostałości ludzkich
szkieletów”. Griffin wymagał także datowania radiowęglowego oraz
badań chronologicznych przeprowadzonych innymi metodami.
2 Intruzja (w języku łacińskim intrusus znaczy wepchnięty) – przemieszanie
obiektów geologicznych i/lub archeologicznych z różnych epok

Według takiego standardu praktycznie żadne miejsce, w którym


dokonano ważniejszych odkryć paleoantropologicznych, nie
kwalifikowałoby się jako autentyczne stanowisko. Na przykład
większość afrykańskich znalezisk australopiteków, Homo habilis czy
Homo erectus, nie pochodzi z wyraźnie rozpoznawalnych
kontekstów geologicznych, lecz z powierzchni ziemi bądź z osadów
jaskiniowych, o których wiadomo powszechnie, że są trudne do
geologicznej interpretacji. Jawajskie szczątki Homo erectus również
odkrywano przeważnie na powierzchni ziemi w nieokreślonych
dokładnie miejscach.
Dość interesujący jest fakt, iż stanowisko w Sheguiandah wydaje
się spełniać większość surowych wymogów Griffina. Narzędzia
znaleziono tu w wyraźniejszym kontekście geologicznym niż w
przypadku wielu akceptowanych przez oficjalną naukę stanowisk.
Kilku geologów specjalizujących się w północno-amerykańskich
utworach polodowcowych jednomyślnie wydatowało stanowisko na
ponad 30 000 lat. Odkryte dowody świadczą, że nie było tu wtórnego
osadzania się warstw czy intruzji. Znaleziono cały szereg narzędzi,
przeprowadzono studia pyłków kwiatowych i testy radiowęglowe,
odkryto materiały makrobotaniczne (torf).
Stanowisko w Sheguiandah zasługuje zatem na więcej uwagi niż
dotychczas mu poświęcano. Wspominając moment, w którym po raz
pierwszy stało się dla niego oczywiste, że narzędzia kamienne
znaleziono w polodowcowej glinie morenowej, Thomas E. Lee
napisał: „W takiej chwili mądrzejszy człowiek zasypałby wszystko i
odczołgałby się w nocy, nie mówiąc niczego [...]. Oglądając
stanowisko, pewien znany antropolog wykrzyknął z
niedowierzaniem: »Nie znajdujecie tam niczego na dole?«. Kiedy
usłyszał odpowiedź: »Do diabła, nie! Niech Pan tu zejdzie i sam
poszuka!«, namawiał mnie, bym zapomniał o wszystkim, co
znajdowało się w polodowcowych osadach i skoncentrował się na
bardziej współczesnych materiałach, leżących powyżej”.

Lewisville i Timlin – wendeta trwa nadal


W 1958 roku na stanowisku w pobliżu Lewisville w Texasie, w USA,
znaleziono narzędzia kamienne i przepalone kości zwierząt wraz z
paleniskami. Potem, w trakcie dalszych prac wykopaliskowych
ogłoszono wyniki badań radiowęglowych. Wydatowały one węgiel
drzewny z palenisk przynajmniej na 38 000 lat. Następnie znaleziono
ostrze typu Clovis. Herbert Alexander, który był wówczas
absolwentem archeologii, opisał sposób, w jaki przyjęto taką
kolejność odkryć: „Przy wielu okazjach – powiedział – wyrażano
początkowo opinie, że paleniska pozostawił człowiek, a
towarzyszące im szczątki zwierzęce są przekonujące. Jednak gdy
ogłoszono wyniki badań chronologicznych, niektórzy zmienili swoje
poglądy, a po znalezieniu ostrza Clovis krytykowanie i lekceważenie
faktów nabrało poważnych rozmiarów. Ci, którzy poprzednio
akceptowali paleniska i/lub towarzyszące im szczątki zwierząt,
zaczęli zapominać o tym, co mówili wcześniej”.
Znalezienie ostrza typu Clovis w warstwie datowanej na 38 000 lat
było niepokojące, ponieważ ortodoksyjni antropolodzy datują
pierwsze znaleziska tego typu na 12 000 lat, określając tym samym
okres przybycia ludzi do Ameryki Północnej3. Niektórzy krytycy
odkryć z Lewisville twierdzili, że ostrze Clovis zostało podłożone, inni
uważali, że wyniki testów radiowęglowych są błędne.
3 Coraz częściej zaczyna dominować pogląd o wcześniejszym datowaniu tego
zdarzenia

Wspominając wiele podobnych przypadków lekceważenia bądź


wyśmiewania znalezisk, Alexander powiedział: „aby rozwiązać
problemy związane z wczesnym człowiekiem«, możemy już wkrótce
potrzebować prawników”. Być może nie jest to zły pomysł. W takiej
nauce jak archeologia, gdzie poglądy określają status faktów, a fakty
tworzą sieć interpretacji, prawnicy i sędziowie mogliby pomóc
archeologom osiągnąć pewien consensus, który zatwierdziłby
naukową prawdę w tej dziedzinie. Alexander zauważył jednak, że
system sądowy wymaga ławy przysięgłych, a pierwsze pytanie
zadane przyszłemu członkowi tego gremium brzmiałoby: „Czy
powziął Pan decyzję w tej sprawie?”. Zdecydowana większość
archeologów ustaliła już niestety, kiedy ludzie po raz pierwszy
pojawili się w Ameryce Północnej.
Pogląd o tym, że ostrza typu Clovis reprezentują najwcześniejsze
narzędzia na terenie Nowego Świata kwestionują wykopaliska na
stanowisku w Timlin w górach Catskill, w stanie Nowy Jork w USA.
W połowie lat siedemdziesiątych odkryto tu znaleziska, które
przypominały późnoaszelskie narzędzia z terenu Europy. W Starym
Świecie artefakty aszelskie są rutynowo przypisywane Homo
erectus, jednak interpretacja ta jest niepewna, ponieważ szczątki
szkieletowe nie występują zwykle na stanowiskach zawierających
narzędzia. Znaleziska z gór Catskill wydatowano, w oparciu o
geologię glacjalną, na 70 000 lat.

Hueyatlaco, Meksyk
W latach sześćdziesiątych rozwinięte narzędzia kamienne (il. 5.8),
porównywalne z najlepszymi wyrobami człowieka z Cro-Magnon z
obszaru Europy, zostały odkryte przez Juana Armenta Camacho i
Cynthię Irwin-Williams w Hueyatlaco w pobliżu Valsequillo, około 121
km na południowy-wschód od miasta Meksyk. Artefakty kamienne o
nieco prostszym charakterze znaleziono na pobliskim stanowisku w
El Horno. Zarówno w Hueyatlaco, jak i El Horno pozycja
stratygraficzna narzędzi nie budziła wątpliwości. Znaleziska te są
jednak bardzo kontrowersyjne pod jednym względem. Grupa
geologów, która pracowała dla U. S. Geological Survey, wydatowała
je na około 250 000 lat. W skład tego zespołu badawczego
wchodzili: Harold Malde i Virginia Steen-McIntyre, oboje z U. S.
Geological Survey, i nieżyjący już Roald Fryxell z Washington State
University. Na przeprowadzenie swoich badań otrzymali oni dotację
od Narodowej Fundacji Nauki.
Naukowcy ci oświadczyli, że posłużyli się czteroma metodami
datowania, z których każda, niezależnie od innych, wydatowała
artefakty z Hueyatlaco na niezwykle wczesny okres. Metody, jakich
użyli były następujące: (1) metoda uranowa, (2) pomiar efektów
promieniotwórczego rozpadu pierwiastków, (3) metoda tefra-
hydracyjna oraz (4) badania nad wietrzeniem minerałów.
Jak można sądzić, otrzymany przez zespół geologów wiek około
250 000 lat dla meksykańskiego stanowiska wywołał duży spór.
Jeżeli zostałby zaakceptowany, zrewolucjonizowałby nie tylko
antropologię Nowego Świata, lecz cały obraz początków człowieka.
Przyjmuje się bowiem, że istoty ludzkie zdolne do wyrabiania
narzędzi o rozwiniętej obróbce, jakie znaleziono w Hueyatlaco,
powstały nie wcześniej niż około 100 000 lat temu w Afryce.
Próbując opublikować wyniki badań swojego zespołu, Virginia
Steen-McIntyre poddana była wielu społecznym naciskom i
napotkała liczne przeszkody. W notatce do współpracownika (10
lipca 1976 r.) napisała: „Dzięki zasłyszanej plotce dowiedziałam się,
że Hal, Roald i ja jesteśmy w pewnych kręgach uważani za
oportunistów szukających rozgłosu. Wciąż boleśnie to odczuwam”.
Bez żadnego powodu, przez lata wstrzymywano publikację artykułu
Steen-McIntyre i jej współpracowników na temat Hueyatlaco. Po raz
pierwszy zaprezentowano go na konferencji antropologicznej w 1975
roku. Wkrótce miał się ukazać w publikacji na temat tego
sympozjum. Cztery lata później Steen-McIntyre napisała do H. J.
Fullbrighta z Los Alamas Scientific Laboratory, jednego z redaktorów
książki, która raz na zawsze miała złamać stereotypowe poglądy:
„Nasz wspólny artykuł na temat stanowiska w Hueyatlaco jest
prawdziwą sensacją. Umieściłby człowieka na obszarze Nowego
Świata ponad 200 000 lat wcześniej niż sądzi wielu archeologów. Co
gorsza, narzędzia bifacjalne, jakie znaleziono in situ, przypisywane
są z reguły Homo sapiens. Zgodnie z obecną teorią Homo sapiens
nawet jeszcze nie istniał w tym czasie, a już z pewnością nie na
terenie Nowego Świata”.
Steen-McIntyre mówiła dalej: „Archeolodzy podnoszą dużą wrzawę
w sprawie Hueyatlaco – odrzucają nawet rozważanie tego problemu.
Dowiedziałam się pokątnie, że uważają mnie za osobę
niekompetentną, plotkarkę, oportunistkę, oszustkę i głupca.
Oczywiście żadna z tych opinii nie pomaga mojej zawodowej
reputacji! Jedyna nadzieja, jaka mi pozostała, by oczyścić moje
nazwisko, to opublikowanie artykułu o Hueyatlaco. Ludzie sami będą
mogli ocenić dowody”. Steen-McIntyre nie otrzymała żadnej
odpowiedzi na tę i inne prośby o informacje. Wycofała więc artykuł.
Nigdy jednak nie zwrócono jej rękopisu.

Ilustracja 5.8. Narzędzia kamienne znalezione


w Hueyatlaco w Meksyku, na stanowisku
wydatowanym przez zespół z United States
Geological Survey na około 250 000 lat.
Rok później (8 lutego 1980 r.) napisała do Steva Portera, redaktora
Quaternary Research, prosząc o wydrukowanie artykułu na temat
Hueyatlaco: „Chciałabym przedstawić geologiczne dowody, które są
jednoznaczne i jeśli nie powodowałyby konieczności zmiany
podręczników do antropologii, nie sądzę, iż mielibyśmy jakiekolwiek
problemy z przekonaniem archeologów, by je zaakceptowali. Żadne
czasopismo antropologiczne nie opublikuje tego materiału ze
względu na jego treść”.
Steve Porter odpisał (25 lutego 1980 r.), że rozważy możliwość
publikacji kontrowersyjnego artykułu. Przyznał jednak, iż „obiektywne
recenzje pewnych archeologów mogą być nieco trudne do
zdobycia”. Zwykła procedura w przypadku publikowania prac
naukowych polega na przedstawieniu danej pozycji kilku uczonym,
którzy dokonują jej anonimowej, krytycznej recenzji. Nietrudno
wyobrazić sobie, w jaki sposób obwarowani teoriami, ortodoksyjni
naukowcy mogą manipulować takim procesem wydawniczym, aby
nie dopuścić niepożądanych informacji do czasopism naukowych.
30 marca 1981 roku Steen-McIntyre napisała do Estelli Leopold,
współredaktora Quaternary Research: „Moim zdaniem, problem jest
o wiele większy niż samo Hueyatlaco. Dotyczy on manipulacji myślą
naukową poprzez ukrywanie »Enigmatycznych Danych« – danych,
które kwestionują dominujący obecnie sposób myślenia. Hueyatlaco
z pewnością się do nich zalicza! Nie jestem antropologiem i nie
zdawałam sobie w pełni sprawy ze znaczenia naszego datowania z
1973 roku ani z tego, jak głęboko zakodowała się w naszym
myśleniu teoria ewolucji człowieka. Badania w Hueyatlaco zostały
odrzucone przez większość archeologów, ponieważ jej zaprzeczają.
Ich rozumowanie jest jak błędne koło. Homo sapiens sapiens
rozwinął się około 30 000-50 000 lat temu w Eurazji. Z tego względu
żadne narzędzia Homo sapiens sapiens datowane na 250 000 lat i
znalezione w Meksyku nie są autentyczne, ponieważ Homo sapiens
sapiens rozwinął się około 30 000 lat temu [...] itd. Takie myślenie
powoduje, że nauka staje się jedynie wstrętnym narzędziem w
rękach samozadowolonych archeologów!”.
Ostatecznie Quaternary Research (1981) opublikował artykuł
Virginii Steen--McIntyre, Roalda Fryxella i Harolda E. Maldego.
Podawał on wiek 250 000 lat dla stanowiska Hueyatlaco. Oczywiście
zawsze istnieje możliwość podważenia wyników badań
chronologicznych. W tym przypadku uczyniła to Cynthia Irwin-
Williams w liście do trójki geologów. Malde i Steen-McIntyre
starannie odpowiedzieli na jej zarzuty. Jednak Irwin-Williams nie
ustępowała. Podobnie jak ogół amerykańskich archeologów, nadal
odrzucała tak wczesne datowanie meksykańskiego stanowiska.
Znaleziska-anomalie z Hueyatlaco spowodowały, że Virginia Steen-
McIntyre była wyszydzana i nałożono na nią zawodowe sankcje,
włącznie z wstrzymaniem funduszy na dalsze badania, utratą pracy,
możliwości działania i reputacji. Jej przypadek pokazuje mało znane,
rzeczywiste procesy rządzące nauką, które wiążą się z dużymi
konfliktami i wyrządzaniem osobistej krzywdy.
Ostatnia uwaga na temat Hueyatlaco – my sami staraliśmy się
uzyskać pozwolenie na załączenie w niniejszej publikacji reprodukcji
zdjęć znalezionych tam artefaktów. Poinformowano nas, że nie
zostanie ono wydane, jeżeli zamierzamy mówić o „obłąkanym”
datowaniu tego stanowiska na 250 000 lat.

Jaskinia Sandia, Nowy Meksyk, USA


W 1975 roku Virginia Steen-McIntyre dowiedziała się o istnieniu
kolejnego stanowiska w Ameryce Północnej, na którym znaleziono
narzędzia kamienne wydatowane na bardzo wczesny okres – jaskini
Sandia w stanie Nowy Meksyk w USA. Artefakty o rozwiniętym typie
(tzw. ostrza Folsom) odkryto tu poniżej warstwy stalagmitu,
datowanej na 250 000 lat. Jedno z takich narzędzi pokazuje
ilustracja 5.9.
W liście do kanadyjskiego geologa Henry’ego P. Schwartza, który
określił wiek stalagmitu, Virginia Steen-McIntyre napisała (10 lipca
1976 r.): „Nie pamiętam, czy w 1975 roku na konferencji w Penrose
(Mammoth Lakes, Kalifornia) rozmawiałam z Panem czy z jednym z
Pana współpracowników. Gdy czekaliśmy w kolejce po lunch,
człowiek ten wspomniał o datowaniu metodą uranową warstwy
stalagmitu, leżącej powyżej artefaktów w jaskini Sandia. Wyniki
badań bardzo go zaniepokoiły – zdecydowanie nie zgadzały się z
utrzymywaną powszechnie hipotezą o czasie przybycia ludzi na
teren Nowego Świata. Kiedy wspomniał o mniej więcej 250 000 lat,
prawie upuściłam moją tackę. Nie byłam tak bardzo zszokowana
samą tą liczbą, ale tym, że tak dokładnie zgadzała się z wynikami,
które otrzymaliśmy na kontrowersyjnym stanowisku »wczesnego
człowieka« w środkowym Meksyku [...]. Nie muszę dodawać, że
chciałabym otrzymać dalsze informacje o Pańskich badaniach
chronologicznych i odczuciach w tym względzie!”. Steen-McIntyre
nie otrzymała żadnej odpowiedzi na powyższy list.
Wcześniej napisała również do kierownika prac wykopaliskowych w
jaskini Sandia z prośbą o informacje na temat datowania tego
stanowiska. Otrzymała następującą odpowiedź (2 lipca 1976 r.):
„Mam nadzieję, że nie użyje Pani tej »puszki Pandory«, by cokolwiek
udowodnić, aż do czasu, gdy my sami to ocenimy”.
Steen-McIntyre przesłała nam niektóre raporty i zdjęcia artefaktów
ze stanowiska w jaskini, mówiąc w załączonej notatce: „Geochemicy
są pewni swego datowania, lecz archeolodzy przekonali ich, że
artefakty i skupiska węgla drzewnego poniżej trawertynu są
rezultatem działania gryzoni [...]. Ale co z artefaktami
zaskorupionymi w twardym podłożu?”.

Narzędzia neolityczne ze złotonośnej Kalifornii


W 1849 roku w żwirach starożytnych koryt rzecznych na stokach gór
Sierra Nevada w środkowej Kalifornii odkryto złoto, które zaczęło
przyciągać hordy awanturniczych poszukiwaczy przygód. Napływali
oni do takich miejsc, jak: Brandy City, Last Chance, Lost Camp, You
Bet i Poker Flat. Początkowo samotni górnicy wydobywali odłupki i
bryłki cennego kruszcu ze żwirów, jakie znalazły się we
współczesnych korytach strumieni. Wkrótce jednak towarzystwa
górnicze zaczęły eksploatować bardziej obszerne zasoby złota.
Podążając wszędzie za pokładami żwirów, niektóre spółki
wykopywały szyby w zboczach gór, inne natomiast wymywały
złotonośne żwiry ze stoków wzgórz strumieniami wody pod wysokim
ciśnieniem. W trakcie tych prac górnicy znajdywali setki artefaktów
kamiennych, a czasami również ludzkie skamieniałości (zob. rozdz.
7). O najbardziej znaczących odkryciach donosił społeczności
naukowej J. D. Whitney, ówczesny geolog stanu Kalifornia.
Wiek artefaktów ze złóż powierzchniowych i górnictwa
hydraulicznego był wątpliwy, lecz narzędzia z głębokich szybów i
sztolni kopalnianych mogły być pewniej datowane. Zdaniem
Whitneya dowody geologiczne wskazywały, że złotonośne żwiry są
przynajmniej plioceńskie. Jednak w opinii współczesnych geologów
niektóre z tych złóż pochodzą nawet z eocenu.

Ilustracja 5.9. Ostrze Folsom z jaskini Sandia


w Meksyku, osadzone w dolnej części warstwy
trawertynu wydatowanej na 250 000 lat.

Wiele szybów wykopano w Table Mountain, wzgórzu na terenie


hrabstwa Tuolumne. Zanim dotarto tu do złotonośnych żwirów,
przebito się przez grube warstwy bazaltowego materiału
wulkanicznego – latytu. W niektórych przypadkach poziome
korytarze rozciągały się setki metrów poniżej pokrywy latytu (il.
5.10). Odkrycia ze żwirów znajdujących się bezpośrednio nad
podłożem skalnym mogą mieć 33,2-55 mln lat, a znaleziska z innych
pokładów żwirowych – od 9 do 55 mln lat.
Whitney osobiście zbadał kolekcję artefaktów z Tuolumne Table
Mountain. Kolekcja ta należała do dr. Pereza Snella z Sonory w
Kalifornii i obejmowała groty włóczni oraz inne narzędzia. Z reguły
nie ma zbyt wielu informacji na temat odkrywców bądź pierwotnej
pozycji stratygraficznej tych znalezisk. Istnieje jednak pewien
wyjątek. „Był to – napisał Whitney – kamienny tłuczek czy też
narzędzie używane do rozcierania”. Snell poinformował Whitneya,
„że wyciągnął go własnymi rękoma z wozu pełnego »mułu«
pochodzącego spod Table Mountain”. W kolekcji dr. Snella była
również ludzka szczęka. Według górników, którzy ją znaleźli,
pochodziła ona ze żwirów znajdujących się poniżej pokrywy latytu
w Table Mountain. Whitney zbadał osobiście i tę skamieniałość.
Lepiej udokumentowane odkrycie z Tuolumne Table Mountain jest
dziełem Alberta G. Waltona, jednego z właścicieli złotodajnej działki
Valentine. W złotonośnych żwirach na głębokości około 60 m i
poniżej pokrywy latytu Walton znalazł kamienny moździerz o
średnicy niemal 40 cm. Znaczący jest fakt, że zdarzyło się to w
obrębie dryftu – korytarza, który prowadził poziomo z dna głównego,
pionowego szybu kopalni Valentine. Trudno więc sądzić, by
moździerz zsunął się z góry. W kopalni Valentine znaleziono również
fragment skamieniałej czaszki człowieka.
William J. Sinclair stwierdził, że wiele korytarzy dryftowych z
pozostałych kopalni w pobliżu szybu Valentine było ze sobą
połączonych. Być może moździerz dostał się na miejsce odkrycia
poprzez jeden z nich. Jednak sam Sinclair przyznał, że odwiedzając
region wydobycia złota w 1902 roku, nie był nawet w stanie znaleźć
szybu kopalni Valentine. Jego opinia była po prostu nieuzasadnioną
sugestią, która miała odrzucić relację Waltona. Działając w ten
sposób, zawsze można znaleźć powód, by podważyć autentyczność
każdego odkrycia paleoantropologicznego.
Kolejne znalezisko z Tuolumne Table Mountain opisał James
Carvin w 1871 roku: „Oświadczam, że Ja, niżej podpisany, około
1858 roku dokonałem odkrycia kamiennej siekiery, przekopując
złotodajne działki kopalniane znane jako Stanislaus Company.
Znajdują się one w Table Mountain leżącym w hrabstwie Tuolumne,
naprzeciw O’Byrn’s Ferry, nad rzeką Stanislaus [...]. Powyższy relikt
znajdował się na głębokości około 20-25 m od powierzchni ziemi, w
warstwie żwiru pod bazaltem i ponad 90 m od wylotu korytarza.
Mniej więcej w tym samym czasie i miejscu znaleziono również kilka
moździerzy”.
W 1870 roku Oliver W. Stevens złożył pod przysięgą następujące
oświadczenie: „Ja, niżej podpisany, dokonałem tego około roku
1853. Gdy przebywałem w tunelu Sonora usytuowanym przy i
wewnątrz Table Mountain, mniej więcej 800 metrów na północny-
zachód od Shari’s Flat, wydobyto z tego korytarza wóz pełen
złotonośnego żwiru. Wyciągnąłem z niego ząb mastodonta4 (żwir ten
pochodził spod bazaltu, z chodnika o długości około 60 m i leżał na
głębokości prawie 40 m) [...]. W tym samym czasie znalazłem także
pewien relikt, wykonany być może z alabastru, który przypominał
duży paciorek kamienny”. O ile paciorek ten pochodził rzeczywiście
z tego pokładu, miał przynajmniej 9 mln lat, a może nawet 55 mln.
4 Ssaka kopalnego przypominającego słonia

Ilustracja 5.10. Przekrój Table Mountain,


wzgórza leżącego w hrabstwie Tuolumne w
Kalifornii. Korytarze kopalni wykopano tu w
obrębie trzeciorzędowych złóż żwirów, poniżej
pokrywy lawy.
William J. Sinclair stwierdził, że okoliczności odkrycia nie były
wystarczająco pewne. Jednak w przypadku wielu akceptowanych
przez naukę zabytków okoliczności ich znalezienia są podobne. Na
przykład w Border Cave, w Afryce Południowej, skamieniałości
Homo sapiens sapiens zebrano ze stosu skał wydobytych z kopalni
co najmniej kilka lat wcześniej. Wydatowano je na około 100 000 lat
głównie dlatego, że występowały razem z wydobytymi bryłami
skalnymi. Jeżeli mielibyśmy zastosować ścisłe standardy Sinclaira
wobec takich znalezisk, one również musiałyby zostać odrzucone.
W 1870 roku Llewellyn Pierce sporządził następujące
oświadczenie: „Ja, niżej podpisany, przekazuję panu C. D. Voy’owi,
do jego kolekcji starożytnych reliktów kamiennych, kamienny
moździerz, który wyraźnie jest dziełem człowieka. Wykopałem go
około 1862 roku pod Table Mountain na głębokości ponad 60 m od
powierzchni ziemi, w żwirze leżącym pod złożem bazaltu o grubości
około 19 m i mniej więcej 550 m w głębi korytarza. Było to na terenie
złotodajnej działki zwanej Boston Tunnel Company”. Warstwy
żwirów, w których dokonano odkrycia, datowane są na 33-55 mln lat.
Sinclair wysunął zarzut, że moździerz wykonano z andezytu, skały
wulkanicznej nie spotykanej często w głębokich żwirach Table
Mountain. Jednak współcześni geolodzy donoszą, iż w regionie
leżącym na północ od tego wzgórza znajdują się cztery miejsca,
które mają tyle samo lat co pre-wulkaniczne żwiry złotonośne i
zawierają pokłady andezytu. Moździerze z tego materiału mogły być
cennym produktem handlowym, łatwo transportowanym na duże
odległości tratwami czy łodziami bądź nawet pieszo.
Według Sinclaira Pierce znalazł razem z moździerzem kolejny
artefakt: „Pokazano mi małą, owalną tabliczkę z łupku o ciemnym
kolorze, z wyrzeźbionymi na niej w płaskorzeźbie ornamentami w
postaci melonu i liścia [...]. Tabliczka ta nie wykazuje żadnych
śladów starcia w wyniku działania żwiru. Wszystkie rysy są
współczesnymi obtłuczeniami. Dekoracja nosi wyraźne ślady
stalowego ostrza noża. Została zaplanowana i wykonana przez
artystę o dużych zdolnościach”.
Sinclair nie powiedział dokładnie, co skłoniło go do wniosku, że
dekorację wykonano stalowym ostrzem. Być może więc mylnie
określił typ narzędzia, jakiego użyto. Tym niemniej, tabliczkę z łupku
odkryto rzeczywiście razem z moździerzem w pre-wulkanicznych
żwirach Tuolumne Table Mountain, głęboko pod pokrywą latytu.
Jeżeli tabliczka ta nosi nawet ślady dekoracji wykonanej stalowym
ostrzem, nie musi pochodzić z czasów współczesnych. Uzasadniony
jest wniosek, że ornamenty wykonał 33-55 mln lat temu człowiek,
który znajdował się na relatywnie wysokim poziomie kultury.
Zdaniem Sinclaira tabliczka nie nosiła żadnych śladów starcia w
wyniku działania żwiru. Być może jednak nie została
przetransportowana na dużą odległość przez prądy rzeczne i dlatego
nie uległa starciu. Mogła również dostać się do złoża żwiru przez
suchy kanał.
2 sierpnia 1890 roku J. H. Neale podpisał następujące
oświadczenie o swoich odkryciach: „W 1877 roku pan J. H. Neale był
nadzorcą Montezuma Tunnel Company i kopał korytarz przez żwir
leżący pod lawą Table Mountain w hrabstwie Tuolumne [...]. W
odległości około 445-460 m od wylotu korytarza, mniej więcej 60-90
m poza krawędzią stałej lawy pan Neale zobaczył kilkanaście grotów
włóczni o długości niemal 30 cm każdy, które wykonano z ciemnej
skały. Dokonując dalszej eksploracji, sam znalazł mały moździerz o
średnicy około 8 czy 10 cm i nieregularnym kształcie. Odkrył go w
odległości mniej więcej 30-60 cm od grotów włóczni. Znalazł też
duży, dobrze ukształtowany tłuczek, obecnie własność dr. R. I.
Bromleya, a w pobliżu – duży i bardzo regularny moździerz, również
należący teraz do dr. Bromleya”. Te ostatnie znaleziska pokazuje
ilustracja 5. 11.
Oświadczenie Neale’a mówiło dalej: „Wszystkie te relikty
znaleziono [...] blisko podłoża skalnego, być może w odległości
około 30 cm. Pan Neale zapewnia, że musiały one znaleźć się w
miejscu odkrycia wówczas, gdy osadzał się żwir i przed powstaniem
pokrywy latytu. Nie było najmniejszego śladu jakiegokolwiek
zaburzenia ziemi czy naturalnej szczeliny, przez którąznaleziska
mogły dostać się do tego miejsca lub w jego pobliże”. Odkrycie
artefaktów w warstwie żwiru leżącej w pobliżu podłoża skalnego
Tuolumne Table Mountain wskazuje, że miały one 33-55 mln lat.
W 1898 roku William H. Holmes przeprowadził z Nealem wywiad, a
rok później opublikował jego streszczenie: „Jeden z górników
wychodząc w południe na lunch, przyniósł do biura kierownika
kamienny moździerz i pęknięty tłuczek. Powiedział, że wykopano je
w najgłębszej części korytarza, około 460 m od wylotu chodnika.
Pan Neale polecił mu, by wrócił do pracy i poszukał w tym samym
miejscu innych narzędzi. Zgodnie z jego oczekiwaniami
zabezpieczono dwa kolejne moźdzerze – mały, jajokształtny, o
średnicy około 12-15 cm, i nieco płaski moździerz bądź naczynie, o
średnicy niemal 20 cm. Oba znaleziska zniknęły. Przy innej okazji
robotnicy z kopalni przynieśli panu Neale’owi jedenaście ostrzy
obsydianowych czy też grotów włóczni, średnio o długości około 25
cm”.
Jak widzimy, poszczególne relacje różnią się między sobą. Holmes
powiedział o Neale’u: „W rozmowie ze mną nie twierdził, że był w
kopalni kiedy dokonywano odkryć”, co oznaczałoby, iż Neale kłamał
w swoim oryginalnym oświadczeniu. Jednak przytoczonych powyżej
słów nie wypowiedział sam Neale, lecz Holmes, który stwierdził: „Tak
brzmiały słowa Neale’a zapisane w moim notesie w czasie wywiadu i
tuż po nim”. W takiej sytuacji możemy jedynie się zastanowić, czy
bardziej należy ufać pośredniej relacji Holmesa czy notarialnemu
oświadczeniu Neale’a, pod którym się podpisał. Znaczący jest fakt,
że ze strony samego Neale’a nie dysponujemy żadnym
potwierdzeniem relacji Holmesa o odbytej rozmowie.
Późniejszy wywiad z Nealem, przeprowadzony z kolei przez
Williama J. Sinclaira w 1902 roku, świadczy, iż Holmes mógł się
mylić. Streszczając spostrzeżenia Neale’a, Sinclair napisał: „Pewien
górnik (Joe) pracując na dziennej zmianie w Montezuma Tunnel,
znalazł kamienne naczynie czy też talerz, o grubości około 5 cm.
Poradzono mu, by w tym samym miejscu poszukał dalszych
przedmiotów [...]. Pan Neale poszedł na nocną zmianę i kopiąc
wyrobisko, aby założyć szalunek, „zaczepił” o jedno z
obsydianowych ostrzy włóczni. Z wyjątkiem jednego znaleziska
Joe’ego wszystkie narzędzia odkrył osobiście i w tym samym czasie
pan Neale. Dokonał tych odkryć na obszarze o średnicy około 2 m,
przy brzegu korytarza. Artefakty znajdowały się w żwirze w pobliżu
podłoża skalnego i były zmieszane z substancją przypominającą
węgiel drzewny”. Kiedy we właściwy sposób oceni się wszystkie
relacje, wydaje się, że sam Neal wszedł do kopalni i w warstwie
żwiru znalazł narzędzia kamienne.
O obsydianowych grotach włóczni odkrytych przez Neale’a Holmes
powiedział: „Obsydianowe ostrza identycznego typu znajdywano
wówczas, i odkrywa się nadal, z pozostałościami Indian w jamach
pochówkowych tego regionu. Narzędzia przyniesione do pana
Neale’a zostały więc wydobyte przez górników z miejsca pochówku
w najbliższej okolicy”. Jednak Holmes nie mógł przedstawić na to
żadnych dowodów. Stwierdził jedynie: „W jaki sposób jedenaście
dużych grotów włóczni dostało się do kopalni i czy w ogóle
pochodziły stamtąd, to pytania, na które nie mam odwagi
odpowiadać”.

Ilustracja 5.11. Tłuczek i moździerz odkryte


przez J.H. Neale’a w korytarzu kopalni
przechodzącym przez złoża trzeciorzędowe
datowane na 33-55 mln lat, leżące pod Table
Mountain w hrabstwie Tuolumne w Kalifornii.

Używając metody Holmesa, można odrzucić dowolne odkrycie


paleoantropologiczne. Można po prostu odmawiać uznania
przedstawionych dowodów i prezentować wszelkiego rodzaju
nieokreślone, alternatywne wyjaśnienia bez odpowiadania na
uzasadnione wątpliwości, jakie się z nimi wiążą.
Holmes napisał dalej o obsydianowych artefaktach: „Wydaje się
bardzo nieprawdopodobne, by pochodziły one z koryta
trzeciorzędowego strumienia. W jaki sposób jedenaście wysmukłych,
liściokształtnych narzędzi pozostało w jednym miejscu w takich
warunkach? Jak delikatne, szklane ostrza mogłyby wytrzymać
miażdżenie i rozkruszanie powodowane przez koryto potoku? W jaki
sposób kilof górnika pracującego w ciemnym korytarzu nie rozłupał
ani jednego tak kruchego ostrza?”. Można jednak wyobrazić sobie
wiele okoliczności, dzięki którym miejsce spoczywania artefaktów
pozostałoby nienaruszone w korycie trzeciorzędowego strumienia.
Przypuśćmy, że grupa kupców przekraczała potok bądź żeglowała
po nim. Kupcy zgubili wiele ostrzy obsydianowych, zawiniętych
bezpiecznie w skórę lub tkaninę. Taki pakunek mógł zostać szybko
przykryty przez żwir w wyraźnym zagłębieniu koryta strumienia i
pozostać tam stosunkowo niezniszczonym aż do odkrycia dziesiątki
milionów lat później. Z kolei wyjaśnienie faktu, że nie naruszono
znalezisk w trakcie ich wydobywania, jest proste. Gdy tylko Neale
zdał sobie sprawę, że ma do czynienia z ostrzami, mógł postępować
wystarczająco ostrożnie, aby narzędzia pozostały nienaruszone.
Najwyraźniej tak właśnie uczynił. Być może też część ostrzy uległa
jednak pęknięciu.
W artykule przedstawionym Amerykańskiemu Towarzystu
Geologicznemu w 1891 roku geolog George F. Becker powiedział:
„Byłbym bardziej usatysfakcjonowany, jeśli ja sam wykopałbym te
narzędzia, ale nie widzę żadnego powodu, by twierdzić, że
oświadczenie pana Neale’a nie jest tak samo dobrym dowodem dla
reszty świata, jak byłoby moje własne. Jest on tak samo
kompetentny jak ja, aby wykryć jakąkolwiek szczelinę na
powierzchni ziemi bądź ślady działania starożytnego człowieka.
Nawet górnik rozpoznaje takie ślady i zresztą całkowicie się ich
obawia. Można by podejrzewać, iż robotnicy pana Neale’a podłożyli
narzędzia, lecz nikt znający się na górnictwie ani przez chwilę nie
będzie podzielał takiej opinii [...]. Złotonośny żwir, trudny do kopania
kilofem, należy z reguły wysadzać w powietrze i nie jest możliwe,
aby nawet niekompetentny nadzorca dał się oszukać w ten sposób
[...]. Moim zdaniem, musimy uznać, że narzędzia wspomniane w
oświadczeniu pana Neale’a leżały rzeczywiście w pobliżu dna
żwirów i zostały osadzone w miejscu odkrycia w tym samym czasie
co przyległe otoczaki i skała macierzysta”.
Chociaż omawiane dotychczas artefakty odkryli górnicy, istnieje
jeden przypadek narzędzia kamiennego znalezionego przez
naukowca. W 1891 roku George F. Becker doniósł Amerykańskiemu
Towarzystwu Geologicznemu, iż na wiosnę 1869 roku geolog
Clarence King, dyrektor Survey of the Fortieth Parallel,
przeprowadził badania w Tuolumne Table Mountain. Odkrył wówczas
kamienny tłuczek osadzony mocno w pokładzie złotonośnego żwiru
leżącego poniżej pokrywy bazaltu czy też latytu. Złoże to zostało
nieco wcześniej odsłonięte wskutek erozji. Becker stwierdził: „Pan
King jest pewien, że narzędzie to znajdowało się w tym miejscu i
stanowiło integralną część żwirów, w których je znalazł. Trudno
wyobrazić sobie bardziej zadowalający dowód, który świadczyłby o
wystąpieniu narzędzi w złotonośnych żwirach preglacjalnych
znajdujących się pod bazaltową pokrywą”. Na podstawie tego opisu i
współczesnego datowania geologicznego warstw Table Mountain
można sądzić, że odkryty artefakt miał ponad 9 mln lat.
Nawet Holmes musiał przyznać, iż tłuczek Kinga, który
umieszczono w kolekcji Smithsonian Institution, „nie może zostać
bezkarnie zakwestionowany”. Holmes bardzo dokładnie zbadał
miejsce odkrycia i zauważył tam obecność współczesnych kamieni
indiańskich służących do wyrobu mąki, które leżały luźno na
powierzchni ziemi. Holmes przyznał: „Próbowałem dowiedzieć się
czy było możliwe, aby jeden z tych kamieni mógł zostać niedawno,
lub względnie niedawno, osadzony w odsłoniętych osadach tufu
wapiennego, gdyż takie zjawisko jest czasami wynikiem
przemieszczania się bądź ponownego cementowania luźnych
materiałów. Niestety, nie osiągnąłem w tej kwestii żadnych
ostatecznych rezultatów”. Jeżeli Holmes znalazłby najmniejszy
dowód powtórnego scementowania materiałów, skorzystałby z
okazji, aby rzucić podejrzenie na znalezisko Kinga. Nie znalazł
jednak niczego, co podważałoby autentyczność tego odkrycia.
Ograniczył się więc do wyrażenia zdziwienia: „Szkoda, że pan King
nie zdołał opublikować relacji o swoim znalezisku i nie udało mu się
w ten sposób przedstawić światu najważniejszego odkrycia, jakiego
dokonał geolog odtwarzający historię ludzkiego gatunku. Pozwolił
zatem, by ujrzało ono światło dzienne dopiero 25 lat później, za
pośrednictwem dr. Beckera”. Mimo to Becker zauważył w swoim
raporcie: „Przedstawiłem oświadczenie o znalezisku panu Kingowi,
który stwierdził, że opisałem wszystko zgodnie z prawdą”.
J. D. Whitney donosił również o odkryciach, jakich dokonano pod
nienaruszonymi warstwami wulkanicznymi w innych miejscach.
Obejmowały one narzędzia kamienne ze złotonośnych żwirów w San
Andreas w hrabstwie Calaveras, w Spanish Creek na terenie
hrabstwa El Dorado i w Cherokee w hrabstwie Butte.

Ewolucyjne uprzedzenia
W świetle materiałów, które zaprezentowaliśmy, trudno wytłumaczyć
ciągły sprzeciw Holmesa i Sinclaira wobec znalezisk z Kalifornii. Nie
odkryli oni żadnych dowodów świadczących o dokonaniu oszustwa,
a ich sugestie o indiańskim pochodzeniu moździerzy i grotów
włóczni nie są zbyt wiarygodne. Współczesny historyk W. Turrentine
Jackson z University of California w Davis podkreślił: „W erze
gorączki złota Indianie zostali odsunięci od rejonu kopalń i rzadko
wchodzili w kontakt z poszukiwaczami złota z tego obszaru”.
Można zatem zapytać, dlaczego Holmes i Sinclair byli tak
zdecydowani odrzucać dowody istnienia Homo sapiens sapiens w
trzeciorzędzie, zaprezentowane przez Whitneya. Poniższe
stwierdzenie Holmesa odpowiada na to pytanie: „Gdyby profesor
Whitney docenił w pełni historię ewolucji człowieka tak, jak
rozumiemy ją dzisiaj, wahałby się głosić poglądy, które przedstawił,
pomimo imponującego szeregu dowodów, z jakimi się zetknął”.
Innymi słowy, jeżeli fakty nie zgadzają się z faworyzowaną teorią,
muszą zostać odrzucone, nawet jeśli stanowią „imponujący szereg
dowodów”.
Nietrudno zrozumieć, z jakich powodów naukowiec taki jak Holmes
zrobi wszystko, by poddać w wątpliwość znaleziska przesuwające
istnienie współczesnego gatunku człowieka zbyt daleko w
przeszłość. Dlaczego Holmes czuł się tak pewnie w swojej krytyce?
Jedną z przyczyn było odkrycie w 1891 roku, przez Eugène Dubois,
„człowieka jawajskiego” (Pithecanthropus erectus), obwołanego jako
bardzo poszukiwane dotąd brakujące ogniwo między współczesnymi
ludźmi a ich przypuszczalnymi, małpokształtnymi przodkami. Holmes
stwierdził: „Dowody Whitneya są całkowicie osamotnione [...]
oznaczałyby one, że ludzkość jest przynajmniej o połowę starsza od
Pithecanthropus erectus Dubois, którego można uważać za jedyną
początkową formę ludzkiej istoty”. Dla zwolenników
kontrowersyjnego „człowieka jawajskiego” (zob. rozdz. 8) wszelkie
dowody świadczące o wcześniejszym istnieniu Homo sapiens
sapiens musiały zostać skazane na odrzucenie, a Holmes był
jednym z głównych katów wykonujących naukowy wyrok. O
znaleziskach z Kalifornii powiedział: „Jest możliwe, że bez dalszego
potwierdzenia same stopniowo straciłyby swój punkt oparcia i
zniknęły, lecz nauka nie może sobie pozwolić na ten nudny proces
selekcji i pewne próby przyśpieszenia decyzji w tym zakresie są
niezbędne”. Używając wątpliwych argumentów, Holmes, Sinclair i
inni naukowcy zrobili wszystko, by tak się stało.
Alfred Russell Wallace, który dzieli z Darwinem wątpliwą zasługę
sformułowania teorii ewolucji, wyraził swoje przerażenie widząc, jak
dowody istnienia współczesnego gatunku człowieka w okresie
trzeciorzędu są z reguły „atakowane wszelkimi sposobami w postaci
wątpliwości, oskarżeń i kpin”.
Rozpatrując dokładnie materiały potwierdzające długą historię
ludzkiego gatunku w Ameryce Północnej, Wallace przykładał
znaczną wagę do relacji Whitneya, które opisywały ludzkie
skamieniałości i kamienne artefakty odkryte w warstwach
trzeciorzędowych na terenie Kalifornii. W związku z nieufnością, z
jaką w pewnych kręgach odbierano znaleziska ze złotonośnych
żwirów i inne podobne odkrycia, Wallace twierdził, iż „właściwym
sposobem traktowania dowodów starożytności człowieka jest ich
rejestrowanie i tymczasowe akceptowanie ich autentyczności, tak jak
praktykuje się to w przypadku szczątków innych zwierząt. Nie
należy, jak to się teraz zbyt często zdarza, lekceważyć ich, ponieważ
i tak nie zasługują na akceptację, lub narażać ich odkrywców na
niewybredne oskarżenia o to, że są oszustami bądź padli ofiarami
oszustw”.
Mimo opinii Wallace’a na początku XX wieku klimat intelektualny
faworyzował poglądy Holmesa i Sinclaira. Czy to możliwe, aby
istniały trzeciorzędowe artefakty kamienne, identyczne z
narzędziami współczesnych ludzi? Wkrótce relacje o takich
odkryciach stały się niewygodne, ich obrona okazała się niemodna
i najlepiej było o nich zapomnieć. Ewolucyjne uprzedzenia pozostają
do dziś tak silne, że nawet znaleziska, które nieznacznie kwestionują
dominujące obecnie poglądy na temat prehistorii człowieka, są
skutecznie ukrywane.
Rozdział 6
Dowody istnienia zaawansowanej kultury
w odległej przeszłości
Większość rozważanych dotąd odkryć wywołuje wrażenie, że jeśli
ludzie żyli nawet w odległej przeszłości, pozostawali na nieco
prymitywnym poziomie kulturowych i technologicznych osiągnięć.
Jeżeli posiadali dużo czasu, by doskonalić swoje umiejętności,
dlaczego nie znajdujemy zabytków dowodzących istnienia dawniej
rozwiniętej cywilizacji?
W 1863 roku Charles Lyell wyraził tę wątpliwość w książce Antiquity
of Man: „zamiast najbardziej prostej ceramiki czy narzędzi
krzemiennych [...] powinniśmy znajdywać rzeźby przewyższające
pod względem piękna arcydzieła Fidiasza lub Praksytelesa;
pogrzebane w ziemi linie kolejowe bądź przewody telegrafu
elektrycznego, dzięki którym najlepsi inżynierowie naszych czasów
mogliby zdobyć bezcenne informacje; urządzenia astronomiczne
i mikroskopy o bardziej zaawansowanej konstrukcji niż jakakolwiek
znana obecnie w Europie oraz inne dowody osiągniętej doskonałości
w sztuce i nauce”.
Poniższe relacje nie spełniają całkowicie tych wymogów, lecz
niektóre z opisanych znalezisk są z pewnością świadectwem
nieoczekiwanych osiągnięć. Część z nich jest nie tylko
zdecydowanie bardziej rozwinięta od narzędzi kamiennych, lecz
pojawia się również w kontekstach geologicznych daleko starszych
niż dotąd rozważane.
Raporty o tych niezwykłych odkryciach pochodzą, z nielicznymi
wyjątkami, z nienaukowych źródeł. Często niemożliwe jest również
zlokalizowanie samych zabytków, ponieważ nie zachowały się w
muzeach.
Nie jesteśmy pewni jak duże znaczenie należy nadawać tym
odkryciom. Na tle poglądów o ewolucji człowieka stanowią one
bardzo wyjątkowe anomalie. Mimo to przedstawiamy je tutaj, aby
nasz przegląd znalezisk był kompletny, zachęcając jednocześnie do
dalszych badań. Do niniejszego rozdziału włączyliśmy jedynie
próbkę opublikowanego materiału, którym dysponujemy. Biorąc pod
uwagę fragmentaryczność dostępnych nam relacji i fakt, że zabytki
tej kategorii są rzadko zachowane, można przypuszczać, iż
istniejąca grupa raportów na ten temat reprezentuje jedynie niewielki
fragment całkowitej liczby takich odkryć, dokonanych w ciągu
ostatnich kilkuset lat.

Znaleziska z Aix-en-Provence, Francja


W swojej książce Mineralogy hrabia Bournon przedstawił intrygujące
odkrycie, którego dokonali francuscy robotnicy w drugiej połowie
XVIII wieku. Przedstawiając szczegóły tego zdarzenia, Bournon
napisał: „W latach 1786-1788 w kamieniołomach w pobliżu Aix-en-
Provence we Francji wydobywano kamień na odbudowę Pałacu
Sprawiedliwości, którą przeprowadzano na dużą skalę. Był to bardzo
szary wapień. Po wydobyciu z kamieniołomów staje się kruchy, lecz
twardnieje wskutek poddania go działaniu powietrza. Pokłady
kamienia oddzielone były warstwami mniej lub bardziej wapiennego
piasku zmieszanego z gliną. Pierwsze pokłady, jakie przekopano, nie
zawierały żadnych obcych przedmiotów, jednak po usunięciu
dziesięciu warstw wapienia robotnicy zdziwili się, kiedy wybierając
jedenasty pokład, zobaczyli, że jego wewnętrzną powierzchnię, na
głębokości około 12-15 m, pokrywają muszle. Kamień tej warstwy
usunięto i gdy wybierano gliniasty piasek oddzielający jedenasty
pokład od dwunastego, znaleziono resztki kolumn oraz fragmenty
częściowo obrobionego kamienia, który dokładnie przypominał
materiał z kamieniołomów. Odkryto ponadto monety, trzonki młotków
i inne narzędzia bądź fragmenty narzędzi z drewna. Jednak uwagę
robotników wzbudziła głównie płyta o grubości około 2,5 cm
i długości ponad 2 m. Była pęknięta na wiele kawałków, lecz nie
brakowało żadnego i można je było ponownie połączyć,
rekonstruując jej oryginalny kształt. Podobnych tablic używają
kamieniarze i pracownicy kamieniołomów. Odkryta płyta była zużyta
w ten sam sposób, zaokrąglona i falista na krawędziach”.
W dalszej części swojego opisu hrabia Bournon powiedział:
„Kamienie, które całkowicie lub częściowo obrobiono, nie zmieniły w
ogóle swej natury, lecz fragmenty płyty oraz narzędzia i fragmenty
narzędzi z drewna przekształciły się w agat. Cechował się on bardzo
dobrą jakością i jednolitym kolorem. Znaleziono więc tu ślady
działalności człowieka na głębokości około 15 m, pokryte
jedenastoma pokładami zbitego wapienia. Wszystkie te fakty
skłaniają do wniosku, że ludzie pracowali w tym miejscu, a ich
obecność poprzedzała formowanie się tego kamienia. Człowiek
osiągnął już wówczas taki stopień cywilizacji, że nie obca mu była
sztuka i potrafił obrabiać kamień tworząc z niego kolumny”.
Powyższa relacja pojawiła się w 1820 roku w American Journal of
Science. Obecnie nie można jednak przeczytać podobnego raportu
na stronach naukowego czasopisma. Naukowcy po prostu nie
traktują takich odkryć poważnie.

Litery w bloku marmurowym, Filadelfia, USA


W 1830 roku na powierzchni litego bloku marmurowego, który
wydobyto w kamieniołomie leżącym około 19 km na południowy-
wschód od Filadelfii w USA, odkryto znaki przypominające swym
kształtem litery. Wiadomość o tym wydarzeniu ukazała się w 1831
roku w American Journal of Science. Marmurowy blok znaleziono na
głębokości około 20 m. Zanim robotnicy zatrudnieni w kamieniołomie
dotarli do pokładu, z którego go wydobyli, usunęli warstwy gnejsu,
łupku mikowego, hornblendy, łupku talkowego i łupku ilastego o
prostej strukturze. Kiedy przecinali znalezioną bryłę, zauważyli
prostokątne nacięcie o szerokości niemal 4 cm i wysokości około 1,5
cm, z dwoma wypukłymi literami (il. 6.1). Na miejsce odkrycia
wezwano z pobliskiego Norristown w Pensylwanii kilku szanowanych
obywateli, aby zbadali znalezisko. Trudno wyjaśnić, w jaki sposób
naturalne procesy fizyczne mogły spowodować powstanie liter.
Wydaje się więc, że wykonali je inteligentni ludzie żyjący w odległej
przeszłości.

Ilustracja 6.1. Znaki przypominające swym


kształtem litery, znalezione wewnątrz
marmurowego bloku, który wydobyto w
kamieniołomie w pobliżu Filadelfii, w
Pensylwanii w USA. Blok marmuru odkryto na
głębokości około 20 m.

Gwóźdź w piaskowcu dewońskim, Szkocja


W 1844 roku Sir David Brewster donosił, że w Szkocji w
kamieniołomie Kingoodie (Mylnfield) odnaleziono gwóźdź, osadzony
mocno w bloku piaskowca. Dr A. W. Medd z British Geological
Survey napisał nam w 1985 roku, iż piaskowiec ten pochodzi z
„epoki dolnego piaskowca Old Red” (okresu dewonu datowanego na
360-408 mln lat). Brewster był znanym szkockim fizykiem i
założycielem Brytyjskiego Towarzystwa Postępu Nauki. Dokonał
również ważnych odkryć w dziedzinie optyki.
W swoim raporcie Brewster powiedział: „Kamień pochodzący z
kamieniołomu Kingoodie składa się z następujących po sobie warstw
twardego materiału i miękkiej, gliniastej substancji nazywanej »gliną
morenową«. Miąższość warstw kamienia waha się od około 12 cm
do prawie 2 m. Blok, w którym znaleziono gwóźdź, miał ponad 20 cm
grubości. Przystępując do oczyszczania i wyrównywania jego
szorstkiej powierzchni, zauważono ostrze gwoździa wystające na
ponad 1 cm z warstwy gliny morenowej. Było całkowicie
zardzewiałe. Pozostała część gwoździa leżała wzdłuż powierzchni
kamienia, tuż przy jego główce o szerokości około 2,5 cm, która
znajdowała się wewnątrz odkrytego bloku”. Umiejscowienie główki
gwoździa wyklucza zatem możliwość, że został on wbity po
wydobyciu kamienia.

Złota nić w kamieniu karbońskim, Anglia


22 czerwca 1844 roku londyński Times przedstawił niezwykłą
relację: „Kilka dni temu robotnicy zatrudnieni przy wydobywaniu
kamienia w pobliżu Tweed, jakieś 400 m poniżej Ruthrford Mill,
odkryli złotą nić osadzoną w skale na głębokości około 2,9 m”. Dr A.
W. Medd z British Geological Survey napisał nam w 1985 roku, że
kamień ten pochodzi z wczesnego karbonu (epoki datowanej na
320-360 mln lat).

Metaliczny wazonik ze skały prekambryjskiej 
w


Dorchester, Massachusetts, USA
Poniższy raport, zatytułowany: „Relikt minionej epoki”, ukazał się w
czasopiśmie Scientific American (5 czerwca 1852 r.): „Kilka dni temu
wysadzono skałę przy Meeting House Hill w Dorchester, kilkadziesiąt
metrów na południe od domu spotkań Wielebnego pana Halla.
Wybuch wyrzucił olbrzymią masę skał, niektóre z fragmentów ważyły
kilka ton, i rozrzucił we wszystkich kierunkach. Znaleziono wśród
nich metaliczny przedmiot rozłupany na dwie części w wyniku
eksplozji. Składając je razem, otrzymano dzwonowaty wazonik o
wysokości 11 cm, 16,5 cm u podstawy, 5 cm u wylewu i 2 mm
grubości1. Barwa większej części tego przedmiotu przypomina cynk
lub mieszany metal, w którym znajduje się znaczna domieszka
srebra. Na boku naczynia przedstawiono sześć postaci bądź kwiat
czy też bukiet kwiatów, wspaniale inkrustowany czystym srebrem.
Dolną część przedmiotu ozdobiono dookoła motywem winorośli lub
wieńca i również inkrustowano srebrem. Ryte i rzeźbione elementy
oraz inkrustacje zostały znakomicie wykonane przez zręcznego
artystę. Ten niezwykły i nieznany wazonik pochodzi z litego
zlepieńca leżącego na głębokości ponad 5 m. Znalezisko znajduje
się obecnie w posiadaniu pana Johna Kettella. Dr J. V. C. Smith,
który podróżował ostatnio na Wschód, zbadał setki osobliwych
naczyń i posiada ich rysunki, lecz mimo to nigdy nie widział
podobnego przedmiotu. Wykonał jego rysunek i zrobił dokładne
pomiary, aby przedstawić go światu nauki. Nie byłoby w tym nic
dziwnego, gdyby nie fakt, że ta osobliwa rzecz, jak stwierdzono
powyżej, została wyrzucona ze skały. Czy profesor Agassiz bądź
inny człowiek nauki wyjaśni nam, w jaki sposób odkryty wazonik
znalazł się w tym miejscu? Należy zbadać tę sprawę, ponieważ w
tym przypadku nie popełniono żadnego oszustwa”.
1 Dane przybliżone

Wydawcy Scientific American zauważyli ironicznie: „Powyższa


relacja pochodzi z bostońskiego Transcriptu i dziwi nas, że jego
autorzy mogą przypuszczać, iż profesor Agassiz jest bardziej
kwalifikowany niż kowal John Doyle w sprawie wyjaśnienia sposobu,
w jaki wazonik znalazł się w tym miejscu. To nie jest kwestia zoologii,
botaniki czy geologii, lecz problem związany ze starożytnym
naczyniem metalowym, wykonanym być może przez Tubal Cain,
pierwszego mieszkańca Dorchester”.
Zgodnie ze współczesną mapą obszaru Boston-Dorchester,
sporządzoną przez U. S. Geological Survey, zlepieniec, w którym
znaleziono naczynie, nazywany obecnie konglomeratem Roxbury,
pochodzi z prekambru i ma ponad 600 milionów lat. Według
standardowych teorii naukowych życie na naszej planecie zaczynało
się wówczas zaledwie formować. Jednak naczynie z Dorchester
świadczy, iż ponad 600 milionów lat przed Leifem Eriksonem istnieli
w Ameryce Północnej artyści obrabiający metal.

Trzeciorzędowa kula z kredy, Laon, Francja


Kwietniowe wydanie The Geologist z 1862 roku zawierało angielskie
tłumaczenie intrygującego raportu Maximiliena Melleville’a,
wiceprzewodniczącego Academic Society of Laon we Francji. W
swoim raporcie Melleville opisał kulę z kredy (il. 6.2), którą odkryto
na głębokości 75 metrów we wczesnotrzeciorzędowych pokładach
lignitu w pobliżu Laon.
Lignit – nazywany czasami popiołem – jest miękkim węglem
brunatnym. Pokłady tego surowca w Montaigu w pobliżu Laon leżą u
podstawy wzgórza i zostały przecięte poziomymi szybami. Główny
korytarz biegł 600 metrów w głąb złoża.
W sierpniu 1861 roku robotnicy pracujący na dalekim końcu szybu,
około 70 m poniżej powierzchni wzgórza, dostrzegli okrągły
przedmiot, spadający ze szczytu wyrobiska. Miał mniej więcej 6 cm
średnicy i ważył 310 gramów. Melleville oświadczył: „Sprawdzili
dokładnie miejsce, w którym był osadzony, i mogą zapewnić, że nie
pochodził z wnętrza »popiołu«, lecz znajdował się na styku złoża ze
stropem kamieniołomu, gdzie widoczny jest jego odcisk”. Robotnicy
zanieśli odkrytą kulę do dr. Lejeune’a. On z kolei poinformował o
znalezisku Melleville’a.
Melleville stwierdził: „Na długo przed tym odkryciem pracownicy
kamieniołomu mówili mi, że wiele razy znajdywali fragmenty drewna
zamienione w kamień [...] noszące ślady działania człowieka. Bardzo
żałuję teraz, iż nie poprosiłem ich o pokazanie mi tych rzeczy, ale nie
wierzyłem dotąd, że to prawda”.
Ilustracja 6.2. Kredowa kula odkryta we
wczesnoeoceńskim pokładzie lignitu w pobliżu
Laon, we Francji. Na podstawie jej pozycji
stratygraficznej można ją datować na 45-55 mln
lat.

Zdaniem Melleville’a kredowa kula nie mogła być fałszerstwem: „Na


ponad czterech piątych swej wysokości jest naprawdę przesiąknięta
czarnym, bitumicznym kolorem, zlewającym się w kierunku szczytu
w żółty krąg i powstałym wyraźnie w wyniku kontaktu z lignitem, w
którym kula spoczywała przez tak długi czas. Wyższa część,
stykająca się z pokładem muszli, przeciwnie – zachowała swój
naturalny kolor – matowy, biały kolor kredy [...]. Mogę zapewnić, że
skała, w której znaleziono kulę, jest zupełnie nienaruszona i nie
zawiera śladów jakiejkolwiek starożytnej eksploatacji. Strop
kamieniołomu był w tym miejscu równie niezaburzony i nie posiadał
żadnej szczeliny czy jakiegoś kanału, przez który kula mogła zsunąć
się z góry”.
O intencjonalnym charakterze znaleziska Melleville wypowiadał się
ostrożnie: „na podstawie jednego faktu, nawet tak wyraźnie
ustalonego, nie chcę wyciągać skrajnych wniosków, że ludzie żyli w
basenie paryskim w okresie kształtowania się pokładów lignitu [...].
Jedynym celem mojej notatki jest przekazanie informacji o tak
osobliwym i dziwnym znalezisku, bez względu na jego charakter i
bez roszczenia sobie prawa do jakiejkolwiek interpretacji. Cieszę się,
że mogę przedstawić go nauce i zanim wydam ostateczną opinię w
tym względzie, poczekam na dalsze odkrycia, które pozwolą mi
właściwie ocenić wartość znaleziska z Montaigu”.
Redaktorzy The Geologist stwierdzili: „Pan Melleville słusznie waha
się datować gatunek ludzki na dolny okres trzeciorzędu basenu
paryskiego, skoro nie ma na to dalszych dowodów”. W 1883 roku
Gabriel de Mortillet stwierdził, że kawałek białej kredy został
zaokrąglony przez fale przybywających wód trzeciorzędowych i
następnie osadzony w miejscu odkrycia.
Nie wydaje się jednak, aby tak rzeczywiście było. Kula posiada
bowiem cechy sprzeczne z działaniem fal. Melleville donosił: „Trzy
duże, ostre odłamki świadczą, że kula pozostawała w czasie pracy
przytwierdzona do bloku kamienia, z którego ją wykonano.
Oddzielono ją dopiero po ukończeniu pracy poprzez uderzenie
powodujące tego rodzaju ślady”. Jeżeli zaakceptujemy działanie fal
jako wyjaśnienie ogólnego zaokrąglenia przedmiotu, ostre krawędzie
opisane przez Melleville’a również powinny zostać wygładzone
wskutek tego procesu. Ponadto trwałe oddziaływanie fal
spowodowałoby prawdopodobnie całkowite rozkruszenie fragmentu
kredy.
De Mortillet stwierdził, że kulę odkryto w warstwie
wczesnoeoceńskiej. O ile ludzie wykonali ten przedmiot, musieli żyć
we Francji 45-55 mln lat temu. Akceptowanie znalezisk rozważanych
w tej książce może się zatem wydawać bardzo niezwykłe
zwolennikom współczesnych poglądów ewolucyjnych.

Przedmioty z odwiertu studni w Illinois, USA


W 1871 roku William E. Dubois ze Smithsonian Institution donosił o
kilku zabytkach znalezionych głęboko w ziemi na terenie stanu
Illionois w USA. Był wśród nich miedziany przedmiot z Lawn Ridge w
hrabstwie Marshall, który przypominał monetę (il. 6.3). W liście do
Smithsonian Institution J.W. Moffit oznajmił, że w sierpniu 1870 roku
wiercił studnię przy pomocy „zwykłego świdra ziemnego”. Kiedy
wyciągał go z głębokości około 40 m, odkrył „przytwierdzony do
świdra” przedmiot przypominający monetę.
Aby zejść na głębokość niemal 40 m, Moffit przebił się przez
następujące warstwy2: 90 cm gleby; 3 m żółtej gliny; 13 m niebieskiej
gliny; 1 m gliny, piasku i żwiru; 5,8 m purpurowej gliny; 3 m
brązowego, twardego łupku; 2,6 m zielonej gliny; 60 cm
czarnoziemu; 76 cm żółtej gliny; 60 cm żółtego, twardego łupku i 6,2
m mieszanej gliny.
2 Grubość warstw podana w przybliżeniu

W 1881 roku A. Winchell również opisał znaleziony przedmiot.


Powoływał się na list W. H. Wilmota, który przedstawił listę warstw
różniącą się w nieznacznym stopniu od listy Moffita. Wilmot donosił,
że odkrycia w odwiercie studni dokonano na głębokości około 35 m.
Posługując się sekwencją warstw przedstawioną przez Winchella,
Illinois State Geological Survey oszacowało nam wiek osadów na
poziomie mniej więcej 35 m. Uformowały się one w czasie
interglacjału Yarmonthian „około 200 000-400 000 lat temu”.
W. E. Dubois stwierdził, że przedmiot ma kształt „wieloboczny,
zbliżający się do kolistego”, a na obu stronach jego powierzchni
znajdują się proste wizerunki trudno rozpoznawalnych postaci oraz
inskrypcje. Dubois nie potrafił jednak odczytać napisów. Mimo że
znalezisko przypominało monetę, różniło się od jakiejkolwiek znanej
monety.
Ilustracja 6.3. Przedmiot przypominający
monetę, znaleziony w odwiercie studni w
pobliżu Lawn Ridge, w Illinois w USA, na
głębokości około 35 m. Według informacji
dostarczonych przez Illinois State Geological
Survey osady, w których odkryto monetę, mają
200 000 -400 000.

Dubois doszedł do wniosku, że odkryty przedmiot musiał zostać


wykonany w warsztacie mechanicznym. Biorąc pod uwagę jego
jednolitą grubość, stwierdził: „musiał zostać wybity przez obrotową
sztancę i jeśli starożytni Indianie posiadali takie urządzenie, z
pewnością było ono prehistoryczne”. Dubois dodał również, że
moneta musiała zostać przycięta przy pomocy nożyc lub dłuta, a
ostre krawędzie spiłowano.
Opisane powyżej znalezisko sugeruje istnienie cywilizacji w
Ameryce Północnej przynajmniej 200 000 lat temu. Mimo to, zgodnie
ze standardowymi poglądami naukowymi, istoty, które są
wystarczająco inteligentne, by wyrabiać i używać monet (Homo
sapiens sapiens) pojawiły się co najwyżej 100 000 lat temu, a
metalowe monety weszły po raz pierwszy w użycie dopiero w VIII
wieku p.n.e. na terenie Azji Mniejszej3.
3 Dziś Turcja

Moffit donosił także, że w pobliskim hrabstwie Whiteside, również w


stanie Illinois, znaleziono inne artefakty. Na głębokości około 40 m
robotnicy odkryli „duży miedziany pierścień bądź obręcz, podobną
do używanych obecnie na drzewcach statku [...]. Znaleźli też coś, co
przypomina swym kształtem hak łodzi [...]. Znane są ponadto liczne
przypadki reliktów odkrywanych na mniejszych głębokościach. W
warstwie gliny na głębokości ponad 10 m znaleziono żelazną
siekierę o kształcie włóczni. W wielu miejscach na głębokości w
granicach 3,5-15 m odkryto kamienne rury oraz ceramikę”. We
wrześniu 1984 roku Illinois State Geological Survey przekazało nam
informację, że w hrabstwie Whiteside wiek osadów na głębokości
około 40 m jest bardzo zróżnicowany. Część z nich ma jedynie 50
000 lat, podczas gdy w niektórych miejscach znajduje się sylurskie
podłoże skalne datowane na 410 mln lat.

Gliniana figurka z Nampa, Idaho, USA


W 1889 roku w Nampa w stanie Idaho, w USA, znaleziono małą
figurkę przedstawiającą człowieka, uformowaną zręcznie w glinie (il.
6.4). Odkryto ją w odwiercie studni na głębokości ponad 90 m. W
1912 roku G. F. Wright napisał: „Dokumentacja studni wykazuje, że
zanim dotarto do warstwy, z której wydobyto relikt, przekopano około
15 m gleby, mniej więcej 5 m bazaltu i następnie, zmieniające się
kolejno pokłady gliny oraz grząskiego piasku [...] kiedy osiągnięto
głębokość ponad 90 m, pompa piaskowa zaczęła wyciągać liczne
kule gliniane, niektóre o średnicy około 5 cm, pokryte szczelnie
tlenkiem żelaza. W niższej części tej warstwy znajdowały się dowody
wskazujące na istnienie tu dawnej powierzchni ziemi, którą
przykrywał teraz pas czarnoziemu. Z tego miejsca, o głębokości
niemal 100 m, wydobyto omawianą figurkę. Kilkadziesiąt
centymetrów niżej dotarto do piaskowca”.
O samym znalezisku Wright napisał: „Przedmiot wykonano z tego
samego materiału co wspomniane kule gliniane. Ma około 3,8 cm
długości. Należy zwrócić uwagę na perfekcję, z jaką przedstawiono
człowieka [...]. Jest to postać kobieca, której rysy ukończonych
części ciała są żywe i przyniosłyby zaszczyt klasycznym ośrodkom
sztuki”.
„Gdy profesor F. W. Putnam – napisał Wright – zobaczył figurkę,
natychmiast zwrócił uwagę na charakter inkrustacji wykonanych z
żelaza na jej powierzchni. Jego zdaniem wskazują one na znaczny
wiek reliktu. W mniej dostępnych miejscach znajdowały się na nim
skrawki bezwodnikowego, czerwonego tlenku żelaza, którego nie
dałoby się umieścić na jakimkolwiek sfabrykowanym przedmiocie.
Zwiedzając miejsce odkrycia w 1890 roku, zwróciłem szczególnie
uwagę na to, aby porównać odbarwienie tlenku na figurce i kulach
glinianych, znajdywanych wciąż wśród rumowiska skalnego
pochodzącego ze studni. Upewniłem się, że jest ono identyczne.
Obok bardzo satysfakcjonującego charakteru dowodów
dostarczonych przez robotników, którzy dokonali odkrycia i
poświadczonych przez pana G. M. Cumminga z Bostonu (w tym
czasie kierownika tej sekcji Oregon Short Line Railroad, który znał
wszystkie brygady robotników i był na miejscu odkrycia dzień czy
dwa dni później), moje własne obserwacje wskazują, że
autentyczność figurki znajduje się poza racjonalnymi wątpliwościami.
Do powyższych świadectw należy również dodać fakt, że omawiane
znalezisko pasuje do innych reliktów człowieka, jakie odkryto na
wybrzeżu Pacyfiku poniżej złóż lawy. Jeśli poszukać porównań,
widać podobieństwo tej postaci do licznych »figurek oryniackich«
znalezionych w prehistorycznych jaskiniach na terenie Francji, Belgii
i Moraw. Uderzające jest zwłaszcza podobieństwo do Venus
impudica z Laugerie-Basse”. Figurka z Nampa przypomina również
słynną Wenus z Willendorfu datowaną na około 30 000 lat (il. 6.5).
Wright zbadał także wydrążoną studnię, aby sprawdzić, czy figurka
nie mogła zsunąć się z wyższego poziomu i stwierdził:
„Odpowiadając na zarzuty, należy bardziej szczegółowo przedstawić
fakty. Studnia miała około 15 cm średnicy i była wyłożona
masywnymi rurami żelaznymi, które spuszczono w dół i skręcano
śrubami odcinek po odcinku, gdy dokonywano dalszych prac. W ten
sposób nie było możliwe, by cokolwiek z boku dostało się do studni.
Po przebiciu złoża lawy w pobliżu powierzchni nie używano już
świdra, lecz spuszczano w dół rurę i zawarty w niej materiał
wydobywano co jakiś czas przy użyciu pompy piaskowej”.
United States Geological Survey przekazało nam, że warstwa gliny
na głębokości ponad 90 m pochodzi „prawdopodobnie z formacji
Glenns Ferry należącej do górnej grupy Idaho, uważanej
powszechnie za plio-plejstoceńską”. Znajdujący się powyżej formacji
Glenns Ferry bazalt pochodzi natomiast ze środkowego plejstocenu.
Nie znany jest inny hominid poza Homo sapiens sapiens, który
wyrabiałby dzieła sztuki takie jak figurka z Nampa. Przedstawione
dowody wskazują zatem, że współczesny gatunek człowieka istniał
w Ameryce Północnej około 2 mln lat temu, na przełomie pliocenu i
plejstocenu.
Znalezisko z Nampa zdecydowanie kwestionuje ewolucyjny
scenariusz wydarzeń. Zauważył to już W. H. Holmes ze Smithsonian
Institution. W 1919 roku napisał on w swej Handbook of Aboriginal
American Antiquites: „Według Emmonsa formacja, w której
pracowała pompa, pochodzi z późnego trzeciorzędu lub wczesnego
czwartorzędu. Odkrycie dobrze wymodelowanej postaci ludzkiej w
tak starożytnych warstwach jest nieprawdopodobne i dlatego ich
wiek poważnie podważył jej autentyczność. Interesujący jest fakt, że
wiek figurki, jeśli przyjmiemy, iż jest autentyczny, odpowiada
datowaniu »pierwszego człowieka« . Jego szczątki zostały odkryte w
1892 roku przez Eugène Dubois w późnotrzeciorzędowych lub
wczesnoczwartorzędowych formacjach Jawy”.
Ilustracja 6.4. Figurka ze studni w Nampa w
Idaho, w USA. Znalezisko to pochodzi z
przełomu pliocenu i plejstocenu, sprzed około 2
mln lat.

Ilustracja 6.5. Wenus z Willendorfu odkryta w


Europie i datowana na 30 000 lat.

Ponownie mamy w tym momencie do czynienia z odkryciem


„człowieka jawajskiego”, które samo budzi wątpliwości, a mimo to
wykorzystuje się je do odrzucenia świadectw wskazujących na
istnienie ludzi o współczesnych zdolnościach w bardzo starożytnych
czasach. Teoria ewolucji była najwyraźniej tak uprzywilejowana, że
jakiekolwiek sprzeczne z nią znaleziska można było niemal
automatycznie odrzucać. Chociaż Holmes wątpił, by istoty zdolne do
wykonania figurki z Nampa żyły w tym samym okresie co prymitywny
małpolud z Jawy, widzimy obecnie, iż ludzie znajdujący się na
różnym poziomie technologicznego zaawansowania współistnieją w
Afryce z gorylami i szympansami.
Holmes stwierdził ponadto: „Podobnie jak znaleziska ze
złotonośnych żwirów Kalifornii, o ile uznamy ich autentyczność, okaz
ten datuje kulturę neolityczną w Ameryce na tak wczesny okres, że
trudno akceptować to datowanie bez dodatkowego potwierdzenia.
Choć relikt mógł zostać wydobyty tak jak donoszono, być może nie
znajdował się początkowo pod ławą, lecz zsunął się z powierzchni
ziemi przez jakąś szczelinę czy też koryto wodne przenikające
pokłady lawy, a następnie został przeniesiony przez złoża
ruchomego, grząskiego piasku, wspomaganego przez wody
podziemne, aż do miejsca, w które zastukał świder”. Powyższe
wyjaśnienie jest z pewnością pouczające – pokazuje nam jak daleko
posunie się naukowiec taki jak Holmes, aby odrzucić odkrycia,
których nie uznaje. Należy jednak pamiętać, iż wszelkie znaleziska,
włącznie ze świadectwami przytaczanymi obecnie na poparcie teorii
ewolucji, można by odrzucić w ten sam sposób.
Zarzut wobec przypuszczenia, że zabytek z Nampa wykonali
niedawno Indianie i w jakiś sposób zsunął się on z powierzchni
ziemi, znajdujemy w poniższym stwierdzeniu samego Holmesa:
„Trudno jednak znaleźć na tym terenie analogiczne formy sztuki.
Zarówno na wybrzeżu Pacyfiku na zachodzie, jak i w rejonie Pueblo
na południu nie spotyka się wizerunków ludzkiej postaci o podobnym
charakterze lub o takiej samej wartości artystycznej”.

Złoty łańcuszek w karbońskim węglu 
z Morrisonville,


Illinois, USA
11 czerwca 1891 roku The Morrisonville Times donosił: „W ostatni
wtorek rano pani S.W. Culp dokonała niezwykłego odkrycia.
Rozbijając bryłę węgla, aby załadować ją do wiadra, znalazła w niej
koliście ułożony, mały łańcuszek ze złota, o długości około 25 cm i
starożytnej, oryginalnej jakości wykonania. Początkowo pani Culp
myślała, że łańcuszek upadł przypadkiem do węgla, lecz gdy chciała
go podnieść, okazało się, że nie mógł znaleźć się tam niedawno.
Kiedy bryła węgla rozpadła się na dwa niemal jednakowej wielkości
fragmenty, koliste ułożenie łańcuszka z dwoma przylegającymi do
siebie końcami spowodowało, że jedynie jego środek poluzował się,
a końce pozostały przytwierdzone do bryły. Studenci archeologii
uwielbiający łamać sobie głowę nad zagadkami o geologicznej
konstrukcji ziemi, której starożytne osady zawsze zawierają
osobliwości, będą mieli nad czym się zastanawiać. Przypuszcza się,
że bryła węgla zawierająca łańcuszek pochodzi z kopalni Taylorville
lub Pana [południe stanu Illinois] i prawie dech zapiera w piersiach
tajemnica, gdy pomyśli się, jak wiele długich epok ziemia formowała
warstwy, które zakryły ten przedmiot”.
W liście do Rona Calaisa pani Vernon W. Lauer, były wydawca The
Morrisonville Times, wyjaśniła: „Pan Culp był redaktorem i wydawcą
Timesa w 1891 roku. Pani Culp, która dokonała odkrycia, przeniosła
się do Taylorville po jego śmierci i wyszła powtórnie za mąż. Zmarła
3 lutego 1959 roku”. Calais powiedział nam, że łańcuszek
przekazano po śmierci pani Culp komuś z jej krewnych, lecz nie
udało mu się ustalić jego dalszych losów.
Illinois State Geological Survey stwierdziło, że węgiel, w którym
znaleziono złoty łańcuszek ma 260-320 mln lat. Być może więc
rozwinięte kulturowo istoty ludzkie żyły wówczas w Ameryce
Północnej.

Rzeźbiony kamień z kopalni węgla 
w Lehigh w


pobliżu Webster, Iowa, USA
Daily News z 2 kwietnia 1897 roku, gazeta wydawana w Omaha w
Nebrasce, w USA, przedstawiła artykuł zatytułowany: „Rzeźbiony
kamień zakopany w kopalni”. Opisywał on przedmiot z kopalni w
pobliżu Webster City w stanie Iowa: „W trakcie wydobywania węgla
w kopalni w Lehigh, na głębokości około 40 m, jeden z górników
natrafił na kawałek skały, który wprawił go w zakłopotanie. Nie mógł
wyjaśnić jego obecności na dnie kopalni węgla. Kamień ma ciemny,
szary kolor, 60 cm długości, 30 cm szerokości i 10 cm grubości4.
Jest bardzo twardy. Na jego powierzchni nakreślone są linie
tworzące doskonałe romby. W środku każdego z nich widoczna jest
dość dobrze twarz starego człowieka z dziwnym nacięciem na czole.
Wszystkie wizerunki są zdumiewająco podobne. Z wyjątkiem dwóch
przedstawień twarze patrzą w prawą stronę. Sposób, w jaki kamień
ten znalazł się pod warstwami piaskowca na głębokości ponad 40 m,
pozostaje tajemnicą. Górnicy nie próbują tego wyjaśniać. Są jednak
pewni, że w miejscu, gdzie go odkryto ziemia nigdy przedtem nie
była naruszona”. Informacje uzyskane od Iowa State Historical
Preservation i Office of State Archaeology na University of Iowa nie
przyniosły niczego nowego. Węgiel z Lehigh pochodzi
prawdopodobnie z karbonu5.
4 Dane przybliżone
5 Dla przypomnienia – datowanego na 286-360 mln lat

Żelazny kubek z kopalni węgla w Oklahomie, USA


10 stycznia 1949 roku Robert Nordling przesłał fotografię żelaznego
kubka Frankowi L. Marshowi z Andrews University w Berrien Springs
w stanie Michigan, w USA. Nordling napisał: „Odwiedziłem muzeum
przyjaciela w południowej części stanu Missouri. Wśród swoich
ciekawostek posiadał on żelazny kubek, przedstawiony na
załączonym zdjęciu”.
W prywatnym muzeum żelazny kubek wystawiono razem z
następującym oświadczeniem, złożonym pod przysięgą przez
Franka J. Kenwooda w Sulphur Springs w stanie Arkansas 27
listopada 1948 roku: „Kiedy pracowałem w elektrowni miejskiej w
Thomas w Oklahomie w 1912 roku znalazłem litą bryłę węgla, która
była zbyt duża, aby ją wykorzystać. Rozłupałem ją młotem. Ten
żelazny kubek wypadł z jej środka, pozostawiając swój odcisk w
kawałku węgla. Jim Stall (pracownik spółki) był świadkiem tego
wydarzenia. Sprawdziłem, skąd pochodzi węgiel i dowiedziałem się,
że wydobyto go w kopalni w Wilburton w Oklahomie”. Według
Roberta O. Faya z Oklahoma Geological Survey węgiel z kopalni w
Wilburton ma około 312 mln lat.
W 1966 roku Marsh przesłał fotografię znaleziska i związaną z nim
korespondencję Wilbertowi H. Ruschowi, profesorowi biologii na
Concordia College w Ann Arbor w stanie Michigan. Marsh
powiedział: „Załączone do listu zdjęcie przesłał mi Robert Nordling,
jakieś 17 lat temu. Kiedy już zainteresowałem się tym »garnkiem«
(jego wielkość można sobie wyobrazić, porównując go z siedzeniem
prostego krzesła, na którym stoi), rok lub dwa lata później
dowiedziałem się, że »przyjaciel« Nordlinga zmarł, a przedmioty z
jego małego muzeum zostały rozproszone. Nordling nie wiedział nic
o miejscu przechowywania żelaznego kubka. Być może dopiero
najbardziej czujny detektyw zdołałby wytropić ten relikt [...]. Jeżeli
oświadczenie dotyczące tego przedmiotu mówi prawdę, stanowi on
rzeczywiście najbardziej znaczący artefakt, jaki kiedykolwiek
odkryto”. Możemy jedynie żałować, że znaleziska tego typu często
giną, gdy przechodzą z rąk do rąk wśród ludzi, którzy nie zdają sobie
w pełni sprawy z ich znaczenia.

Podeszwa buta z Newady, USA


8 października 1922 roku lokalne wydanie New York Sunday
American, American Weekly, dużymi literami oznajmiało: „Tajemnica
spetryfikowanej »Podeszwy Buta« sprzed 5 000 000 lat”. Relację na
ten temat przestawił dr W. H. Ballou, który napisał: „Jakiś czas temu
John T. Reid, wybitny inżynier górnictwa i geolog, poszukiwał
skamieniałości w Newadzie. W trakcie swych badań natknął się
nagle na skałę, która wprawiła go w całkowite oszołomienie i
zdumienie. Dostrzegł na niej coś, co wydawało się być odciskiem
stopy człowieka! Bliższe badanie wykazało, że nie był to ślad bosej
stopy, lecz skamieniała podeszwa buta. Przedni jej fragment nie
zachował się, ale widoczny był zarys pozostałej części przedmiotu
[il. 6.6]. Wokół konturu biegła wyraźna nić, która jak się okazało,
zszywała z podeszwą obwódkę. Wyraźna była również inna linia
szycia, a w środku, gdzie spoczywała stopa i przedmiot spełniał
faktycznie funkcję podeszwy buta, znajdowało się dokładnie takie
samo zagłębienie, jakie spowodowałaby kość pięty ocierająca i
zdzierająca materiał, z którego wykonano podeszwę. W ten sposób
znaleziono skamieniałość stanowiącą obecnie główną tajemnicę
nauki, gdyż skała, w której ją odkryto, ma przynajmniej 5 mln lat”.
Reid przywiózł znalezisko do Nowego Jorku, gdzie starał się
zwrócić na nie uwagę innych naukowców: „Po przybyciu do Nowego
Jorku pokazałem skamieniałość dr. Jamesowi F. Kempowi,
geologowi z Columbia University, oraz profesorom H. F. Osbornowi,
W. D. Mathewowi i E. O. Hoveyowi z Amerykańskiego Muzeum
Historii Naturalnej. Wszyscy doszli do tego samego wniosku,
stwierdzając, że „jest to najbardziej zdumiewająca, naturalna imitacja
intencjonalnego przedmiotu, jaką kiedykolwiek widzieli”. Zgodzili się
jednak, iż formacja skalna pochodzi z triasu. Natomiast zdaniem
wytwórców butów okaz ten stanowił pierwotnie podeszwę,
obszywaną ręcznie obwódką. Dr W. D. Matthew napisał krótki raport
na temat znaleziska, oświadczając, że choć można tu dostrzec
wszystkie cechy buta włącznie z nićmi, którymi został on uszyty, jest
to jedynie doskonała imitacja, lusus naturae, czyli wybryk natury”.
Amerykańskie Muzeum Historii Naturalnej poinformowało nas, że w
swoich aktach nie posiada raportu dr. Matthew, co jest dość
zastanawiające.
Mimo odrzucenia autentyczności znaleziska przez dr. Matthew Reid
nadal prowadził badania: „Poprosiłem mikrofotografa i chemika
analitycznego z Rockefeler Institute, by zbadali skamieniałość. Nie
chcąc robić z tego sprawy instytutowej, wykonali zdjęcia i
przeprowadzili analizy okazu poza instytutem. Badania te usunęły
wszelkie wątpliwości odnośnie faktu, iż podeszwa buta uległa
fosylizacji w triasie [...] powiększenia mikrofotograficzne są 20 razy
większe niż sam przedmiot. Pokazują najdrobniejsze szczegóły
splotu i wygięcia nici, udowadniając ostatecznie, że nie mamy tu do
czynienia z podobieństwem artefaktu, lecz zdecydowanie z
wytworem człowieka. Nawet gołym okiem widać wyraźnie nici i
symetryczne zarysy podeszwy buta. Wewnątrz jej obwódki i
równolegle do niej biegnie regularnie perforowana linia, być może
ślad po szwach kolejnych nici. W opinii przynajmniej dwóch
geologów, których nazwiska będą pewnego dnia znane, nie ma
wątpliwości, że podeszwa naprawdę uległa fosylizacji w skałach
triasowych”. Uważa się dzisiaj powszechnie, iż skała triasowa, w
której znaleziono skamieniałą podeszwę buta, ma więcej niż 5 mln
lat. Trias datowany jest obecnie na 213-248 mln lat.

Ściana z bloków kamiennych w kopalni w Oklahomie,


USA
W. W. McCormick z Abilene w Texasie w USA przekazał relację
swojego dziadka na temat ściany z bloków kamiennych, którą
znaleziono głęboko w kopalni węgla: „W 1928 roku, ja, Atlas Almon
Mathis, pracowałem w kopalni węgla nr 5, leżącej około 3 km na
północ od Heavener w Oklahomie. Była to szybowa kopalnia.
Powiedziano nam, że ma ponad 3 km głębokości. Była tak głęboka,
że zjeżdżaliśmy na dół windą [...] pompowano nam powietrze”.
Relacja ta została przedrukowana w książce Brada Steigera.
Pewnego wieczoru Mathis wysadzał w powietrze naruszone
wcześniej w wyniku eksplozji pokłady węgla w „komorze 24” tej
kopalni. „Następnego ranka – powiedział Mathis – leżało tam kilka
betonowych bloków. Były to 30-centymetrowe sześciany, tak gładkie
i wypolerowane po zewnętrznej stronie, że każdy z ich sześciu
boków mógł służyć za lustro. Mimo to bloki były pełne żwiru.
Rozłupując jeden z nich moim kilofem, zobaczyłem, że to beton [...].
Gdy zacząłem zakładać szalunek w tej komorze, zawaliła się i ledwo
uciekłem. Kiedy wróciłem, zobaczyłem litą ścianę z tych
wypolerowanych bloków. Około 90-140 m dalej w dół od naszego
korytarza powietrznego inny górnik natrafił na taką samą ścianę lub
bardzo podobną”. Węgiel tej kopalni pochodził prawdopodobnie z
karbonu, co ozna-czałoby, że ściana miała przynajmniej 286 mln lat.
Ilustracja 6.6. Częściowo zachowana
podeszwa buta w skale triasowej z Newady w
USA. Trias datowany jest na 213-248 mln lat.

Według Mathisa urzędnicy spółki górniczej natychmiast wyciągnęli


ludzi z kopalni i zabronili im mówić o tym, co widzieli. Kopalnię
zamknięto u schyłku 1928 roku, a załogę przeniesiono do kopalni nr
24 w pobliżu Wilburton, również w stanie Oklahoma.
Mathis oświadczył, że górnicy z Wilburton mówili o znalezieniu
„litego bloku srebra w kształcie beczki [...] ze śladami klepek”.
Węgiel tej kopalni ukształtował się 280-320 mln lat temu.
Takie historie są na pewno niezwykłe i choć rzeczywiście bardzo
słabo je udokumentowano, nie można jednak zaprzeczyć ich
istnieniu. Ciekawe, ile rzeczywiście ich jest i czy przynajmniej część
z nich mówi prawdę.
W książce M. K. Jessupa napotkaliśmy niedawno następującą
historię o ścianie w kopalni węgla: „Wraz z dwoma synami James
Parsons odkrył w 1868 roku w kopalni węgla w Hammondville, w
stanie Ohio, ciemnoszarą ścianę z łupku. Była to duża, gładka
ściana, odsłonięta w chwili, gdy odpadła od niej duża masa węgla.
Na jej powierzchni wyrzeźbiono w wyraźnym reliefie kilka linii
hieroglifiki”. Oczywiście, relacje tego typu są nieprawdopodobne,
lecz mogą stanowić wskazówki do przeprowadzenia interesujących
badań.
Powyższe przykłady odkryć wskazujących na istnienie dość
wysokiego poziomu cywilizacji w bardzo odległych epokach
pochodzą z raportów opubliko- wanych w XIX wieku i na początku
naszego stulecia. Podobne relacje pojawiają się jednak do dnia
dzisiejszego. Dokonamy teraz przeglądu niektórych z nich.

Metaliczne rury z pokładów kredy, Francja


W 1968 roku Y. Druet i H. Salfati ogłosili odkrycie w złożu kredy
metalicznych rur o identycznym, wielościennym kształcie i różnych
rozmiarach (il. 6.7). Informację na ten temat zaczerpnęliśmy z
Ancient Man: A Handbook of Puzzling Artifacts Williama R. Corlissa.
Pokład odsłoniętej kredy w kamieniołomie w Saint-Jean de Livet we
Francji datowany jest przynajmniej na 65 mln lat. Druet i Salfati
rozważyli kilka hipotez, które mogłyby wyjaśnić dokonane odkrycie.
Doszli ostatecznie do wniosku, że inteligentne istoty żyły 65 mln lat
temu. W celu uzyskania dodatkowych informacji o ich badaniach
napisaliśmy do laboratorium geomorfologicznego przy Uniwersytecie
w Caen, do którego Druet i Salfati przekazali swoje znaleziska.
Niestety, nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi. Zachęcamy
Czytelników do przekazania nam jakichkolwiek informacji na ten
temat bądź o podobnych odkryciach, tak abyśmy mogli zamieścić je
w przyszłych wydaniach naszej książki.

Odcisk buta w łupku, Utah, USA


W 1968 roku William J. Meister, rysownik i amator-kolekcjoner
trylobitów – wymarłych, morskich stawonogów – donosił o odkryciu
śladu buta (il. 6.8) w Wheeler Shale w pobliżu Antelope Spring, w
stanie Utah. Meister znalazł odcisk przypominający but wraz z jego
odlewem, gdy rozbił i otworzył bryłę łupku. W obrębie odcisku
znajdowały się szczątki trylobitów. Łupek zawierający ślad
i skamieniałości trylobitów pochodził z kambru, miał zatem 505-590
mln lat.

Ilustracja 6.7. Metaliczna rura znaleziona


w Saint Jean de Livet we Francji, w pokładzie
kredy sprzed 65 mln lat.

Meister opisał swoje odkrycie w artykule, który opublikowano w


Creation Research Society Quarterly: „Ślad pięty odcisnął się w
skale około 2 mm dalej niż sama podeszwa. Był to wyraźnie odcisk
prawej stopy, ponieważ sandał został w charakterystyczny sposób
mocno zużyty na prawym boku pięty”.
Meister przekazał również ważną, dodatkową informację: „4 lipca
udałem się na miejsce odkrycia w towarzystwie dr Clarence Coombs
z Columbia Union College oraz Tacomy, Maryland i Maurice
Carlisle’ów. Pan Carlisle jest absolwentem geologii University of
Colorado w Boulder. Po kilku godzinach poszukiwań znalazł on płytę
z mułu, która jak powiedział, przekonała go, że odkrycie śladów
skamieniałości w tej okolicy było możliwe. Znalezisko to wykazało
bowiem, iż badana formacja znajdowała się swego czasu na
powierzchni ziemi”.
Naukowcy powiadomieni o odkryciu Meistera odrzucali je czasami
wręcz w pogardliwy sposób. Taką postawę widać wyraźnie w
prywatnej korespondencji dostarczonej nam przez George F. Howe’a
z Los Angeles Baptist College, który prosił o niepodawanie nazwisk
innych osób. Geolog z Brigham Young University, znający dobrze
rejon Antelope Springs, napisał w 1981 roku, że ślad reprezentuje
„osobliwość procesu wietrzenia, którą nie doinformowani ludzie
interpretują błędnie jako skamieniałości”.
Profesor biologii ewolucjonistycznej z Michigan University zapytany
o ślad Meistera powiedział: „Nie znam tej sprawy z trylobitami [...],
ale byłbym bardzo zdziwiony, gdyby nie był to kolejny przykład
oszustwa bądź świadomie mylnej interpretacji. Takie przypadki
zdarzały się już wielokrotnie. Jak dotąd zapis skalny jest jednym z
najlepszych dowodów świadczących o procesie ewolucji.
Kreacjonistów i tych, którzy wierzą w płaską ziemię, zaliczam do tej
samej kategorii. Oni po prostu nie chcą uwierzyć faktom i niezbitym
dowodom. Niewiele można zrobić z takimi ludźmi [...]. W ciągu
ostatnich lat nie znaleziono nic, co obalałoby fakt, że ewolucja
naprawdę miała miejsce, niezależnie od tego, co twierdzą
samozwańczy »naukowi« kreacjoniści. Zdolność rozumnych
jednostek naszego społeczeństwa do ulegania oszustwom
dokonywanym czy to celowo, czy nieświadomie przez mass media
i pewnych przywódców nigdy nie przestaje mnie zadziwiać”.
Ewolucjonistyczny biolog przyznał, że nie zapoznał się z „faktami i
niezbitymi dowodami” związanymi z odciskiem sandału Meistera,
nim wydał swą opinię. Dopuścił się zatem tego samego występku, o
którego popełnienie oskarżał kreacjonistów. Oczywiście, nie musimy
koniecznie akceptować autentyczności znaleziska Meistera, lecz
naszym zdaniem, powinno ono być raczej oceniane na podstawie
swoich własnych cech, a nie w oparciu o niezmienne, z góry przyjęte
poglądy.

Ilustracja 6.8. Po lewej: Odcisk


przypominający but, odkryty przez Williama
Meistera w kambryjskim łupku w pobliżu
Antelope Spring w Utah, w USA (fotografia
autorów). Uznając jego autentyczność, należy
datować go na ponad 505 mln lat. Po prawej:
Zarys odcisku Meistera nie odbiega od kształtu
współczesnego buta.

William Lee Stokes, biolog i geolog na University of Utah, zbadał


ślad Meistera krótko po tym, jak został on odkryty: „Wyjaśniłem panu
Meisterowi, dlaczego ani ja, ani ogół geologów nie może
zaakceptować jego odkrycia jako odcisku stopy. Prawdziwy odcisk
stopy powinien znajdować się w sekwencji śladów prawej i lewej
nogi, do pewnego stopnia równo oddzielonych od siebie, tego
samego rozmiaru i skierowanych w tę samą stronę [...]. Najbardziej
znaczący jest fakt, że w tym przypadku nie odnaleziono innych
podobnych odcisków. Nie znam przykładu, by pojedynczy ślad tego
rodzaju został zaakceptowany i opisany w czasopiśmie naukowym
jako autentyczny odcisk stopy, bez względu na to, jak dobrze mógł
być zachowany”. Jednak w artykule, który ukazał się w Scientific
American w 1969 roku, H. de Lumley donosił o pojedynczym śladzie
stopy z obozowiska środkowoplejstoceńskiego w Terra Amata na
terenie południowej Francji.
Stokes mówił dalej: „Prawdziwy odcisk stopy powinien wykazywać
ślady przesuwania lub ściskania miękkiego materiału, na który stopa
wywierała swój nacisk [...]. Na podstawie badań tego okazu mogę
stwierdzić, że nie istnieją żadne dowody ściskania bądź przesuwania
skały macierzystej”.
W 1984 roku jeden z autorów niniejszej książki, Richard Thompson,
odwiedził Meistera w Utah. Bliższe badanie odcisku wykazało, że nie
ma żadnego powodu, który nie pozwalałby uznać autentyczności
śladu. Ściskanie i przemieszczanie skały macierzystej zależy w
dużej mierze od jej zwartości i charakteru przedmiotu wywierającego
nacisk. Zaokrąglone kontury bosej stopy powodują większe
przesunięcia struktury podłoża niż ostre krawędzie podeszwy buta.
Zauważyliśmy, że buty i sandały mogą pozostawić bardzo ostre
odciski, z niewielkimi śladami odsuwania skały macierzystej, w
stosunkowo zwartym, wilgotnym piasku plaży. Łupek, skała, w której
Meister znalazł odcisk, została ukształtowana w wyniku konsolidacji
gliny i mułu czy też szlamu. Aby określić czy istnieje jakikolwiek
dowód wskazujący, iż ślad nie powstał w wyniku nacisku
wywieranego z góry, należałoby pod mikroskopem zbadać strukturę
ziarna łupku w obrębie odcisku.
Stokes doszedł do wniosku, że okaz Meistera jest wynikiem
wykruszania się podłoża, czyli naturalnego pękania skały. Stwierdził,
iż instytut geologii na University of Utah posiada w swojej kolekcji
kilka produktów wykruszania się skał, z których część przypomina
odciski stóp. Chcąc osądzić czy rzeczywiście są one podobne do
śladów stóp w takim samym stopniu co znalezisko Meistera,
musielibyśmy zobaczyć te okazy. Kształt odcisku Meistera, jak
wykazuje nasze bezpośrednie badanie i analiza komputerowa,
niemal dokładnie pasuje do śladu współczesnego buta.
Ponadto, wykruszanie się skał ma zwykle miejsce na ich
powierzchni. Meister znalazł jednak odcisk we wnętrzu bryły łupku.
Znaczący jest fakt, że łupek w obrębie śladu posiada bardziej
szorstką strukturę niż na pozostałej powierzchni rozbitego bloku.
Świadczy to o tym, iż skała rozpadła się w tym miejscu nie
przypadkowo, lecz z powodu linii słabości wzdłuż granicy dwóch
struktur. Można więc stwierdzić, że to starożytny but spowodował
powstanie obszaru słabości w kształcie buta. Oczywiście obszar ten
może być również wynikiem jakiejś innej nieznanej przyczyny, która
całkowicie przypadkowo spowodowała wytworzenie się struktury
przypominającej but. Byłby to jednak zdumiewający wybryk natury,
gdyż odcisk Meistera nawet w niewielkim stopniu nie odbiega od
kształtu autentycznego buta.
Powyższe odkrycie, jako dowód obecności człowieka w odległej
przeszłości, nie jest jeszcze do końca wyjaśnione. Niektórzy
naukowcy odrzucili je zaledwie po pobieżnym zbadaniu, inni – nawet
nie oglądając odcisku – zaprzeczyli autentyczności znaleziska po
prostu z tego względu, że jego kambryjski wiek przeczy teorii
ewolucji. Jednak naszym zdaniem, środki badań empirycznych nie
zostały jeszcze w tym przypadku wyczerpane i znalezisko Meistera
należy poddać dalszym analizom.

Żłobiona kula z Afryki Południowej


W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat południowo-afrykańscy górnicy
znaleźli setki metalicznych kul, z których przynajmniej jedna posiada
trzy równoległe żłobienia, biegnące dookoła jej powierzchni w
miejscu największej szerokości przedmiotu (il. 6.9). Według artykułu
J. Jimisona kule te można podzielić na dwa typy: „jeden z litego,
niebieskawego metalu, pokrytego białymi plamkami i drugi, do
którego należą wydrążone kule z białym, gąbczastym środkiem”.
Roelf Marx, kustosz muzeum w Klerksdorp w Afryce Południowej,
gdzie przechowywana jest część tych znalezisk, powiedział: „Kule są
całkowitą tajemnicą. Wyglądają na wyrób człowieka, jednak w tym
okresie historii Ziemi, kiedy znalazły się w tej skale nie istniało żadne
inteligentne życie. Niczego takiego wcześniej nie widziałem”.
Napisaliśmy do Roelfa Marxa z prośbą o dalsze informacje na ten
temat. Odpowiedź nadeszła w liście z 12 września 1984 roku: „Nie
opublikowano żadnej pracy naukowej o tych odkryciach, lecz fakty
są następujące: znajdywane są w pyrofilicie, wydobywanym w
pobliżu małego miasteczka Ottosdal w Zachodnim Transwalu.
Pyrofilit jest miękkim, wtórnym minerałem. Posiada jedynie 3 stopnie
w skali Mohsa i powstał w wyniku procesu sedymentacji około 2,8
miliarda lat temu. Z drugiej strony, kule, które mają wewnątrz
włóknistą strukturę i posiadają ochronną powłokę są bardzo twarde i
nie można ich zadrapać nawet stalowym ostrzem”. Skala twardości
Mohsa nosi nazwę po Friedrichu Mohsie. Wybrał on dziesięć
minerałów do porównywania twardości materiałów, z najbardziej
miękkim talkiem (1stopień) i najtwardszym diamentem (10 stopni).
W przysłanym nam liście Marx powiedział, że A. Bisschoff, profesor
geologii na Uniwersytecie w Potchefstroom, stwierdził, iż kule te są
„konkrecjami limonitu”. Limonit jest rodzajem rudy żelaza, a
konkrecja – zbitą, zaokrągloną masą skalną, ukształtowaną poprzez
scementowanie materiału wokół jądra.
Hipoteza, że przedmioty te są konkrecjami limonitu posiada jednak
pewną wadę. Jak zauważono wyżej, metaliczne kule nie mogą być
zadrapane nawet stalowym ostrzem, co wskazuje, iż są niezwykle
twarde. Według standardowych źródeł na temat minerałów, limonit
posiada jednak zaledwie 4-5,5 stopnia w skali Mohsa. Świadczy to o
dość niskim poziomie jego twardości. Ponadto konkrecje limonitu
występują zwykle w grupach niczym zlepione bańki mydlane i nie
cechują się doskonale zaokrąglonym kształtem jak rozpatrywane
znaleziska. Nie pojawiają się również w sposób naturalny z
równoległymi rowkami, biegnącymi dookoła ich powierzchni.
Dla celów niniejszego studium interesuje nas najbardziej kula z
trzema równoległymi żłobieniami znajdującymi się w miejscu jej
największej szerokości (il. 6.9). Nawet jeśli przyznamy, że sama kula
jest konkrecją limonitu, wciąż należy wyjaśnić pochodzenie trzech
równoległych rowków. Przy braku satysfakcjonującego wyjaśnienia
naturalnego znalezisko to staje się nieco tajemnicze i pozwala na
inną interpretację – żłobiona kula z Afryki Południowej, odkryta w
złożu mineralnym datowanym na 2,8 miliarda lat, została wykonana
przez inteligentną istotę.

Ilustracja 6.9. Metaliczna kula z Afryki


Południowej z trzema równoległymi żłobieniami
w miejscu jej największej szerokości.
Znaleziono ją w prekambryjskim osadzie
mineralnym datowanym na 2,8 miliarda lat.
Rozdział 7
Anomalie – ludzkie szczątki szkieletowe
Jak widzieliśmy, w XIX wieku i na początku obecnego stulecia sami
naukowcy odkryli wiele narzędzi kamiennych oraz innych artefaktów
w niezwykle starych formacjach geologicznych. W podobnie
starożytnych warstwach znaleźli również szczątki ludzkich
szkieletów.
Choć początkowo te kostne znaleziska przyciągały znaczną uwagę,
dziś są praktycznie nieznane. Większość współczesnej literatury
naukowej wywołuje wrażenie, że po odkryciu pierwszego
neandertalczyka w latach pięćdziesiątych XIX wieku, aż do chwili
odkrycia „człowieka jawajskiego” około 40 lat później nie znaleziono
żadnych ludzkich szczątków szkieletowych, które miałyby
jakiekolwiek znaczenie dla nauki.

Kość udowa z Trenton, USA


1 grudnia 1899 roku Ernest Volk, pomocnik muzealny pracujący dla
Peabody Museum of American Archaeology and Ethnology na
Uniwersytecie w Harwardzie, odkrył kość udową człowieka na
terenie miasta Trenton leżącego w stanie New Jersey w USA.
Znalazł ją na południe od Hancock Avenue, w obrębie nowo
powstałego wykopu pod linię kolejową, na małym występie na
głębokości ponad 2 m. Volk oświadczył: „Około 10 cm powyżej kości
[...] zauważyłem miejsce, mniej więcej tej samej długości co kość, z
którego wyraźnie spadła”. Volk sfotografował swoje znalezisko i
wykazał, że warstwy leżące powyżej, bezpośrednio nad kością, i w
pewnej odległości po obu jej stronach są nienaruszone. Stwierdził
również, że kość uległa całkowicie fosylizacji. W tym samym
pokładzie odkrył później dwa fragmenty ludzkiej czaszki.
W liście z 30 lipca 1987 roku Ron Witte z New Jersey Geological
Survey przekazał nam informację, że warstwa w Trenton, w której
znaleziono kość udową i fragmenty czaszki pochodzi z interglacjału
Sangamon i ma około 107 000 lat. Jednak według poglądów
ewolucyjnych współczeny gatunek człowieka powstał na południu
Afryki co najwyżej 100 000 lat temu i dotarł do Ameryki Północnej
około 70 000 lat później.
7 grudnia 1899 roku Volk wrócił na teren wykopu kolejowego.
Ponad 7 m na zachód od miejsca, gdzie znalazł skamieniałą kość
udową odkrył w tej samej warstwie, wspomniane już, dwa fragmenty
ludzkiej czaszki. Pokłady leżące wyżej i w pewnej odległości po obu
stronach znaleziska ponownie określił jako nienaruszone.
Czy kości człowieka mogły zsunąć się z wyższych warstw? Volk
podkreślił, że wyższe osady miały barwę czerwoną i żółtą. Kości
posiadały jednak „białe i kredowe” zabarwienie, co zgadzało się z
białym kolorem piasku, w którym je znalazł.
Ales Hrdlicka ze Smithsonian Institution uważał, że kość udowa z
Trenton musi pochodzić z nieodległych czasów, skoro cechuje ją
współczesna budowa. Jego zdaniem autentycznie starożytna kość
powinna wykazywać prymitywne cechy. Hrdlicka stwierdził:
„Starożytność tego okazu musi opierać się jedynie na świadectwach
geologicznych”. Nie był jednak w stanie wskazać żadnego błędu
w przeprowadzonej ocenie geologicznej miejsca odkrycia.
W XIX wieku i na początku naszego stulecia również na terenie
Europy dokonano kilku odkryć szczątków ludzkich szkieletów w
formacjach środkowoplejstoceńskich. Obejmują one znaleziska z
Galley Hill, Moulin Quignon, Clichy, La Denise i Ipswich. Istnieją
wciąż pewne wątpliwości co do rzeczywistego wieku tych znalezisk,
lecz mimo to włączyliśmy je do naszej dyskusji, aby była ona
pełniejsza.
Obecność ludzkich szkieletów w warstwach
środkowoplejstoceńskich może być oczywiście wynikiem
niedawnego pochówku intruzyjnego, błędu w raportach bądź
rezultatem oszustwa. Istnieją jednak powody, by sądzić, że szkielety
pochodziły rzeczywiście ze środkowego plejstocenu. Dokonamy
teraz krótkiego przeglądu niektórych bardziej godnych uwagi
przypadków.

Szkielet z Galley Hill, Anglia


W 1888 roku robotnicy wykopujący ziemię w Galley Hill w pobliżu
Londynu odkryli pokład kredy. Warstwy piasku, iłu i żwiru, które go
pokrywały, miały ponad 3 m grubości. Jeden z robotników, Jack
Allsop, poinformował Roberta Elliotta, zbieracza starożytnych
znalezisk, że na głębokości niemal 2,5 m i ponad 60 cm powyżej
pokładu kredy odkrył mocno osadzony w tych warstwach szkielet
człowieka.
Allsop wydobył czaszkę, a resztę kości pozostawił na miejscu.
Elliott oświadczył, że widział szkielet, gdy był jeszcze mocno
osadzony w ziemi: „Uważnie szukaliśmy jakichkolwiek śladów
naruszenia odcinka, lecz nie znaleźliśmy ich. Układ warstw był
nienaruszony”. Elliott wydobył następnie szkielet i przekazał E. T.
Newtonowi, który opublikował na ten temat raport, datując
znalezisko na bardzo wczesny okres.
Dyrektor pobliskiej szkoły M. H. Heys widział kości w
nienaruszonych warstwach, zanim wydobył je stamtąd Elliott. Widział
również czaszkę tuż po jej odsłonięciu przez robotnika. Heys
stwierdził: „Nie można mieć żadnych wątpliwości, że nawet zwykła,
inteligentna osoba zauważy, iż kości zostały osadzone w trakcie
formowania się żwiru [...]. Nienaruszony stan warstwy był oczywisty
dla robotnika, który powiedział: »Nie jest to żaden grób ani
człowieka, ani zwierzęcia«”.
W Galley Hill odkryto również wiele narzędzi kamiennych. Według
współczesnych poglądów stanowisko to pochodziłoby z interglacjału
Holstein, datowanego na około 330 000 lat. Sam szkielet z Galley
Hill, który nie był skamieniały przypisano Homo sapiens sapiens. Jak
już wspomnieliśmy, większość naukowców uważa dziś, że ludzie
pojawili się w Afryce co najwyżej 100 000 lat temu, a do Europy
przybyli ostatecznie w formie człowieka z Cro-Magnon około 70 000
lat później, zastępując neandertalczyków.
Co mówią współcześni paleoantropolodzy o szkielecie z Galley
Hill? Mimo dowodów stratygraficznych, o jakich donosili Heys i Elliott
w 1949 roku, K. P. Oakley i M. F. A. Montagu doszli do wniosku, że
znalezisko to musi być pozostałością niedawnego pochówku,
dokonanego w warstwach środkowoplejstoceńskich, i wydatowali je
zaledwie na kilka tysięcy lat. Identyczną opinię wyrażają obecnie
niemal wszyscy antropolodzy.
Kości człowieka z Galley Hill zawierały mniej więcej tyle samo
azotu co kilkusetletnie kości z innych stanowisk w Anglii. Azot jest
składnikiem białka, które rozkłada się wraz z upływem czasu. Znane
są jednak liczne przypadki białka zachowanego w skamieniałościach
sprzed milionów lat. Stopień zachowania azotu może różnić się w
zależności od stanowiska. Nie można więc z całą pewnością uznać,
że dość wysoka zawartość azotu w kościach z Galley Hill oznacza,
iż pochodzą one z nieodległej przeszłości. Znaleziono je w ile –
utworze gliniastym, który znany jest jako osad zachowujący białko.
Oakley i Montagu zbadali również, że ludzkie szczątki z Galley Hill
cechuje podobna zawartość fluoru co późnoplejstoceńskie i
holoceńskie1 kości z innych stanowisk. Kości absorbują fluor z wód
gruntowych. Ilość tego pierwiastka w wodach gruntowych może
jednak różnić się znacznie w zależności od miejsca, a to powoduje,
że porównywanie ilości fluoru w kościach pochodzących z różnych
stanowisk jest niepewnym wskaźnikiem ich relatywnego wieku.
1 Epoka holocenu trwa od około 10 000 lat do dziś

Odkryty szkielet wydatowano również metodą radiowęglową 14C.


Testy te przeprowadzono w laboratorium badawczym British
Museum. Stwierdzono, że kości mają 3 310 lat. Badania te
wykonano jednak w oparciu o techniki uważane obecnie za
wątpliwe. Istnieje również duże prawdopodobieństwo, że szczątki
kostne z Galley Hill, trzymane w muzeum przez 80 lat, zostały
zanieczyszczone współczesnym węglem, co spowodowało
zafałszowanie wyników w postaci datowania na zbyt późny okres.
Próbując podważyć relacje Elliotta i Heysa o braku śladów
pochówku w Galley Hill, Oakley i Montagu przedstawili kilka
dalszych kontrargumentów. Uznali na przykład, że dość kompletny
charakter szkieletu już sam w sobie jest niezbitym dowodem
celowego pochowania ciała. W rzeczywistości brakowało niemal
wszystkich żeber, kręgosłupa, kości przedramion, rąk i stóp. W
przypadku „Lucy”, najbardziej słynnego okazu Australopithecus
afarensis zachowała się większa część szkieletu, a mimo to nikt nie
wysunął dotąd hipotezy, że australopiteki chowały swoich zmarłych.
Odkryto także kompletne szkielety Homo erectus i Homo habilis,
które wyraźnie nie wiążą się z pochówkami, co potwierdziłaby
większość paleoantropologów. Dość dobrze zachowany szkielet
hominida nie musi więc stanowić pozostałości celowo pogrzebanego
ciała.
Jeżeli mimo to znalezisko z Galley Hill było wynikiem pochówku i
tak mogło nie pochodzić sprzed kilku tysięcy lat. Sir Arthur Keith
powiedział w 1928 roku: „Biorąc pod uwagę wszystkie dowody,
musimy przyznać, że szkielet z Galley Hill reprezentuje człowieka
[...] pochowanego wówczas, gdy niższa warstwa żwiru tworzyła
powierzchnię ziemi”.
Jak można zauważyć, starożytne kości wskazują pośrednio na
wykraczające poza nie same wydarzenia, na wydarzenia z odległej i
niedostępnej przeszłości. Różnica zdań na temat wieku tych
znalezisk najprawdopodobniej zawsze będzie miała miejsce, a w
wielu przypadkach dostępne świadectwa nie są wystarczające, aby
ostatecznie rozstrzygnąć wszelkie spory. Wydaje się, że z taką
sytuacją mamy do czynienia w przypadku odkrycia z Galley Hill.
Ustalenia Oakleya i Montagu poddają w wątpliwość relacje Elliotta i
Heysa, a relacje Elliota i Heysa podważają wiarygodność ustaleń
Oakleya i Montagu.

Szczęka z Moulin Quignon, Francja


W 1863 roku J. Boucher de Perthes odkrył ludzką szczękę w
wyrobisku Moulin Quignon w Abbeville, we Francji. Wydobył ją z
warstwy czarnego piasku i żwiru, która zawierała również narzędzia
kamienne w typie aszelskim. Pokład ten znajdował się ponad 5 m
poniżej powierzchni wyrobiska. Stanowiska aszelskie w Abbeville
datowane są na interglacjał Holstein, mają więc około 330 000 lat.
Po otrzymaniu informacji o odkryciu szczęki i narzędzi do Abbeville
przybyła grupa wybitnych, brytyjskich geologów. Początkowo uznali
oni autentyczność znalezisk, lecz później stwierdzili, że niektóre
narzędzia kamienne z kolekcji Boucher de Perthesa są przedmiotem
oszustwa dokonanego przez robotników. Wkrótce zaczęto również
wątpić w autentyczność szczęki. Odkryty razem z nią ząb zabrano
do Anglii i przecięto w celu bliższego zbadania. Ku zdziwieniu
naukowców okazało się, że znajduje się on w dobrym stanie
zachowania. Wzmogło to wątpliwości, lecz wielu anatomów
przyznało, iż skamieniałe zęby pochodzące z odległej przeszłości, są
często dobrze zachowane.
Szczęka z Moulin Quignon miała „nienaturalne” zabarwienie, które
„łatwo dało się zetrzeć z jednej części kości”. Zdaniem niektórych
badaczy był to dowód oszustwa. Tym niemniej, brytyjski antropolog
Sir Arthur Keith powiedział później, że „nie podważa to jej
autentyczności”.
W maju 1863 roku brytyjscy geolodzy spotkali się w Paryżu ze
swoimi francuskimi kolegami, aby określić charakter szczęki. Mimo
zastrzeżeń dwóch brytyjskich uczonych wspólna komisja wydała
oświadczenie potwierdzające autentyczność znaleziska. Wkrótce
jednak brytyjscy geolodzy ponownie sprzeciwili się tej opinii i
ostatecznie ich pogląd przeważył.
„Francuscy antropolodzy – powiedział Keith – nadal wierzyli w
autentyczność szczęki, aż do lat osiemdziesiątych XIX wieku.
Wówczas przestali umieszczać ją na liście odkryć starożytnego
człowieka. Obecnie, prawie jednomyślnie, znalezisko z Moulin
Quignon uważa się za bezwartościowy relikt. Zaczęto o nim
zapominać, kiedy uznano, że »człowiek neandertalski« reprezentuje
plejstoceńską fazę w ewolucji ludzkiego gatunku. Jak widzieliśmy,
nie jest możliwe, aby nadal utrzymywać ten pogląd”.
Innymi słowy, naukowcy, którzy sądzili, że neandertalczycy byli
bezpośrednimi przodkami Homo sapiens nie mogli uznać
autentyczności szczęki z Moulin Quignon, ponieważ oznaczałoby to,
iż ludzie istnieli przed neandertalczykami. Dzisiaj hipoteza o
neandertalczykach stanowiących bezpośrednich przodków
człowieka jest niepopularna, a mimo to nadal nie akceptuje się
szczęki z Abbeville, która przy założeniu, że jest autentyczna,
miałaby ponad 300 000 lat.
Na podstawie posiadanych obecnie informacji trudno wydać
ostateczny werdykt odnośnie autentyczności odkrycia z Moulin
Quignon. Nawet akceptując pogląd, iż szczęka i wiele narzędzi
krzemiennych znalezionych razem z nią to efekt oszustwa, jaki obraz
wartości dowodów paleoantropologicznych wyłania się przed nami?
Jak zobaczymy, znaleziska z Moulin Quignon nie są jedynymi
odkryciami, które można uznać za przedmiot fałszerstwa. „Człowieka
z Piltdown” (por. rozdz. 9) przyjmowano za autentyczne znalezisko
przez 40 lat, zanim odrzucono go jako starannie przygotowaną
mistyfikację.

Najnowsze dane na temat Moulin Quignon


Odkryliśmy niedawno nowe informacje bardziej wskazujące na
autentyczność szczęki z Moulin Quignon. Po zakończeniu sporu
wokół tego stanowiska Boucher de Perthes nadal twierdził, że jego
odkrycia są autentyczne. Aby to udowodnić, rozpoczął w tym samym
miejscu dalsze prace wykopaliskowe. Przeprowadził je bardzo
skrupulatnie, w obecności naukowych obserwatorów. W trakcie tych
badań odkrył wiele ludzkich kości, ich fragmentów oraz zęby. Na
znaleziska te niemal w ogóle nie zwrócono uwagi w anglojęzycznym
świecie, lecz mimo to są one istotnymi dowodami obecności
człowieka w Europie w okresie środkowego plejstocenu, ponad 300
000 lat temu. Potwierdzają one również autentyczność odkrytej
wcześniej szczęki. Wspominamy je tu jedynie krótko, gdyż stanowią
temat kolejnej książki Michaela A. Cremo.

Szkielet z Clichy, Francja


W 1868 roku Eugène Bertrand poinformował Towarzystwo
Antropologiczne Paryża, że w kamieniołomie przy Avenue de Clichy
odkrył kości człowieka: fragmenty czaszki, kość udową, piszczel
(długa kość między kolanem a kostką) i niektóre kości stopy.
Znajdowały się one na głębokości 5,25 m. Zdaniem Sir Arthura
Keitha warstwa, w której je znaleziono, miała tyle samo lat co pokład
w Galley Hill, gdzie odkryto ludzki szkielet. Kości z Clichy również
miałyby zatem 330 000 lat. Przeciwko niedawno dokonanemu
pochówkowi przemawia także głębokość ponad 5 m.
Gabriel de Mortillet oświadczył jednak, że robotnik pracujący w
kamieniołomie wyznał, iż to on ukrył szkielet w wyrobisku.
Mimo tego oświadczenia wielu naukowców nadal uznawało
znalezisko Bertranda za autentyczne. Profesor E. T. Hamy
powiedział: „Odkrycie pana Bertrand wydaje mi się być o tyle mniej
sporne, że nie jest to pierwsze tego rodzaju znalezisko przy Avenue
de Clichy. Na przykład nasz szanowany współpracownik pan
Reboux znalazł w tej samej okolicy i prawie na tej samej głębokości
(4,20 m) kości człowieka, które przekazał mi do zbadania”.
Zdaniem Keitha początkowo niemal wszyscy znani naukowcy we
Francji uważali, że szkielet z Clichy ma tyle samo lat co warstwa, z
której według Bertranda pochodził. Dopiero w miarę upływu czasu,
po uznaniu neandertalczyków za plejstoceńskich przodków
człowieka, francuscy antropolodzy usunęli znalezisko z Clichy –
starsze od szczątków neandertalskich – z listy autentycznych
odkryć. Przedstawiciel współczesnego gatunku człowieka nie miał
prawa żyć przed swoimi hipotetycznymi przodkami. Przyjmuje się
bowiem, że neandertalczycy istnieli od 30 000 do 150 000 lat temu,
szkielet z Clichy miał natomiast ponad 300 000 lat.
W raporcie przedłożonym Towarzystwu Antropologicznemu
Bertrand przedstawił dodatkowy dowód świadczący o wczesnym
pochodzeniu szkieletu z Clichy. Oświadczył, że w te samej warstwie,
w której go znalazł, odkrył ludzką kość łokciową. Kiedy próbował ją
wydobyć, rozkruszyła się. W opinii Bertranda był to dowód
przynależności szkieletu do tej warstwy. Innymi słowy, uznał on, iż
robotnik pracujący w kamieniołomie nie mógł przenieść tak kruchej
kości łokciowej z wyższego poziomu na niższy. Z pewnością kość
uległaby wówczas zniszczeniu. Należała więc do warstwy, w której ją
odkryto. Podobnie było w przypadku szkieletu.

Fragmenty czaszki z La Denise, Francja


W latach czterdziestych XIX wieku fragmenty ludzkich kości
znaleziono wśród warstw wulkanicznych w La Denise we Francji.
Szczególnie interesująca była kość czołowa czaszki. Sir Arthur Keith
stwierdził, że „pod względem wszystkich istotnych cech nie różni się
ona od kości czołowej współczesnego człowieka”. Wydobyto ją z
osadów uformowanych między dwoma warstwami lawy. Pierwsza
warstwa pochodziła z pliocenu, druga – z późnego plejstocenu. Kość
mogła mieć zatem od kilku tysięcy do 2 mln lat. Przeprowadzone
badania wykazały, że zawiera ona tyle samo azotu i fluoru co
późnoplejstoceńskie kości z innych stanowisk we Francji. Tego typu
porównania są jednak niepewnym wskaźnikiem chronologicznym,
ponieważ ilość azotu czy też fluoru zależy w dużej mierze od
charakteru osadów, temperatury i dopływu wody, a te czynniki mogą
różnić się w znacznym stopniu w zależności od stanowiska.
Rzeczywisty wiek kości czołowej z La Denise pozostaje więc
nieznany, lecz istnieje możliwość datowania jej na 2 mln lat i dlatego
włączyliśmy ją do omawianej grupy znalezisk.

Szkielet z Ipswich, Anglia


W 1911 roku J. Reid Moir odkrył szkielet człowieka pod glacjalną
warstwą gliny otoczakowej w pobliżu miasta Ipswich we wschodniej
Anglii. Czytając pośrednie relacje na ten temat, dowiedzieliśmy się,
że Moir zmienił później swoją opinię o szkielecie i uznał, iż
znalezisko to pochodzi z nieodległej przeszłości. Nie zamierzaliśmy
zatem przedstawiać tego odkrycia w naszej książce. Po głębszej
analizie uznaliśmy jednak, że można datować je na bardzo wczesny
okres.
Szkielet znaleziono na głębokości 1,38 m, między warstwą gliny
otoczakowej a leżącymi poniżej piaskami glacjalnymi. Osady te
miały do 400 000 lat. Moir zdawał sobie sprawę, że szkielet może
stanowić pozostałość po niedawno dokonanym pochówku, dlatego
uważnie sprawdził ciągły i nienaruszony układ warstw, w których
znajdowały się kości, oraz osadów leżących nad nimi. Zdaniem Sir
Arthura Keitha stan zachowania szkieletu przypominał plejstoceńskie
skamieniałości zwierząt, znajdywane w piaskach glacjalnych na
innych stanowiskach.
Odkrycie Moira wzbudziło jednak silny sprzeciw. Jeżeli szkielet, jak
napisał Keith, cechowałby się prymitywną budową, taką jaka jest
charakterystyczna dla „człowieka neandertalskiego”, nikt nie
wątpiłby, że pochodzi on z tego samego okresu co glina otoczakowa.
„Zakładając, iż współczesny gatunek człowieka pojawił się niedawno
– stwierdził Keith – nie uznaje się wczesnego pochodzenia takich
znalezisk”.
Mimo sprzeciwów Moir utrzymywał początkowo opinię, że szkielet z
Ipswich jest rzeczywiście bardzo starożytny. Co skłoniło go do
zmiany tego poglądu? W pobliżu, na tym samym poziomie odkrył
narzędzia kamienne, które przypominały artefakty oryniackie
datowane na 30 000 lat. Doszedł więc do wniosku, że warstwa gliny
otoczakowej leżąca powyżej szkieletu uformowała się dopiero w tym
okresie. Jej główny budulec miałyby stanowić podobne do mułu
resztki oryginalnego złoża gliny otoczakowej, utworzonego setki
tysięcy lat wcześniej.
Naszym zdaniem, w stwierdzeniach Moira nie ma niczego co
skłaniałoby nas do datowania szkieletu na 30 000 lat. Rozwinięte
narzędzia kamienne, porównywalne do artefaktów oryniackich z
Europy, pojawiają się na całym świecie w warstwach z bardzo
odległych czasów. W latach sześćdziesiątych narzędzia tego typu
odkryto w Hueyatlaco w Meksyku, w osadach datowanych metodą
uranową na ponad 200 000 lat. W XIX wieku artefakty kamienne o
bardzo rozwiniętej obróbce znaleziono w kalifornijskich kopalniach
złota, w żwirach, które mogą pochodzić nawet z eocenu. Nie
możemy zatem zgodzić się z Moirem, że odkrycie dobrze
opracowanych narzędzi na tym samym poziomie, na którym
znajdował się szkielet, jest wystarczającym powodem do ponownego
zinterpretowania stratygrafii stanowiska, tak aby dostosować wiek
szkieletu do przypuszczalnego wieku artefaktów.
Moir nie przedstawił również żadnych geologicznych dowodów na
poparcie swojej konkluzji, iż glina otoczakowa jest niedawno
osadzonym pokładem mułu. Mogła to być rzeczywiście warstwa
nienaruszonej, glacjalnej gliny otoczakowej, jak początkowo donosił
sam Moir i jak zarejestrowało to British Geological Survey na
szczegółowej mapie geologicznej tego obszaru.
Piaski glacjalne, w których znaleziono szkielet, musiały uformować
się między początkiem zlodowacenia Anglian – około 400 000 lat
temu a początkiem interglacjału Hoxnian – około 330 000 lat temu.
Znalezisko z Ipswich należałoby więc datować na 330 000-400 000
lat. Niektórzy naukowcy datują początek zlodowacenia Mindel
(odpowiednik zlodowacenia Anglian) na około 600 000 lat, co
potencjalnie przesuwa datowanie szkieletu aż na tak wczesny okres.
Mimo to oficjalna nauka przyjmuje, że współczesny gatunek
człowieka pojawił się w Europie Zachodniej nie wcześniej niż 30 000
lat temu.

Terra Amata, Francja


Stanowisko Terra Amata znajduje się na wybrzeżu
śródziemnomorskim południowej Francji. W końcu lat
sześćdziesiątych francuski antropolog Henry de Lumley odkrył w tym
miejscu owalne jamy słupowe oraz kamienne kręgi, które
wskazywały, że hominidy wznosiły sezonowe schroniska i budowały
paleniska około 400 000 lat temu. Znaleziono tu również kościane
narzędzia. Był wśród nich artefakt używany najwyraźniej jako szydło,
być może do szycia skór. Odkryte na dawnej powierzchni ziemi ślady
świadczyły, iż żyjące tu istoty spały bądź siedziały na skórach. W
Terra Amata znaleziono także narzędzia kamienne, a wśród nich
przedmiot opisany jako ostrze wyrzutowe, wykonane ze skały
wulkanicznej pochodzącej z rejonu Estereli, niemal 50 km od
stanowiska.
Znaczący jest fakt, że w Terra Amata nie znaleziono skamieniałości
hominidów. W artykule z 1969 roku na temat odkryć z tego
stanowiska, opublikowanym w Scientific American, de Lumley
donosił jednak o ponad 20-centymetrowym odcisku prawej stopy
zachowanym w piasku wydmy. Nie przypisał go żadnemu gatunkowi
hominidów, lecz w oparciu o dostępne raporty można stwierdzić, iż
ślad ten nie różnił się od odcisków stóp współczesnego człowieka.
Potwierdza to autentyczność znalezisk szkieletowych ze stanowisk
środkowoplejstoceńskich, które już omówiliśmy.
Czaszka z Buenos Aires, Argentyna
Przekonujący przykład znaleziska wskazującego na istnienie
człowieka w bardzo odległych czasach pochodzi z Argentyny. W
1869 roku robotnicy zatrudnieni przy kopaniu basenu portowego w
Buenos Aires znaleźli ludzką czaszkę (il. 7.1). Wydobyli ją z
głównego wyrobiska usytuowanego na dnie wykopu, przebijając się
przez warstwę twardej, przypominającej wapień substancji
nazywanej tosca. Poziom, na którym dokonali odkrycia, znajdował
się 11 metrów poniżej koryta rzeki La Plata.
Robotnicy przekazali znalezisko swojemu nadzorcy panu Junorowi,
starszemu rangą pracownikowi wydziału robót publicznych portu
Buenos Aires. Argentyński paleontolog, Florentino Ameghino,
dowiedział się o odkryciu od Edwarda Marsha Simpsona, inżyniera
spółki zatrudnionej do wybudowania portu. Zdaniem Ameghino
znaleziona czaszka należała do plioceńskiego przodka Homo
sapiens, którego nazwał Diprothomo platensis. Jednak w opinii
Alesa Hrdlicki ze Smithsonian Institution cechowała się ona taką
samą budową, jak czaszka współczesnego człowieka.
Odkrycia dokonano w miejscu określonym przez Hrdlickę jako
„najwyższa część warstwy Pre-Ensenadean”. Według
współczesnych ustaleń geologicznych, warstwa ta powinna mieć
przynajmniej 1-1,5 mln lat. Przyjmując nawet wiek 1 mln lat, trudno
byłoby spodziewać się obecności ludzkiej czaszki w osadach
datowanych na ten okres i znajdujących się w jakimkolwiek miejscu
na świecie, a tym bardziej w Ameryce Południowej. J. E. Clark,
brygadzista robotników, którzy odkryli czaszkę, oświadczył jednak:
„jestem całkowicie pewien, że znaleziono ją w głównym wyrobisku,
poniżej tosca”.
Ilustracja 7.1. Czaszka człowieka wydobyta
z wczesnoplejstoceńskiej formacji w Buenos
Aires w Argentynie.

Bailey Willis, geolog towarzyszący Hrdlicce w wyprawie do


Argentyny, przeprowadził wywiad z Junorem i przyznał: „Fragment
czaszki wydobyto ze studni (tzn. głównego wyrobiska). Choć
informacja ta opiera się na stwierdzeniu brygadzisty, któremu
powiedział o tym robotnik, wydaje się, że ten jeden fakt początkowej
historii znaleziska nie budzi poważnych wątpliwości”. Willis
kontynuował swoją relację, przedstawiając niejasne i
nieuzasadnione spekulacje na temat sposobu, w jaki czaszka mogła
znaleźć się w miejscu odkrycia.
Sam Hrdlicka uważał, że współczesny kształt czaszki stanowi
wystarczający powód, aby wykluczyć jej wczesne datowanie.
Uprzedzenia Hrdlicki widoczne są w poniższej opinii, wyrażonej
przez niego w książce z 1912 roku: „Z tego względu ludzkie szczątki
szkieletowe, które nie różnią się wyraźnie od szkieletu
współczesnego człowieka, można uznać, w oparciu o ich morfologię,
jedynie za nieistotne geologicznie i pod względem swej chronologii
za nie wykraczające poza współczesne, wciąż nie ukształtowane do
końca formacje geologiczne”. Bardzo wyraźne widzimy tutaj
wątpliwą zasadę datowania morfologicznego (por. rozdz. 10).
Południowo-amerykański Homo erectus?
Zanim przejdziemy do dalszych odkryć z terenu Europy, omówimy
kolejne znalezisko południowo-amerykańskie podważające
dzisiejsze poglądy na temat ewolucji człowieka i chronologii
przybycia ludzi do Nowego Świata.
W 1970 roku kanadyjski archeolog Alan Lyle Bryan znalazł w
brazylijskim muzeum skamieniałe sklepienie czaszki z bardzo
grubymi ściankami i wyjątkowo dużymi wałami nadoczodołowymi, co
przypominało budowę Homo erectus. Skamieniałość odkryto w
jaskini w Lagoa Santa, na terenie Brazylii. Kiedy Bryan pokazał
fotografie znaleziska kilku amerykańskim anatomom, nie mogli
uwierzyć, że pochodzi ono z Ameryki. W ich opinii sklepienie czaszki
albo było fałszywe, albo był to jedynie jego odlew, bądź było
rzeczywiście autentyczne, lecz pochodziło ze Starego Świata i w
jakiś sposób dostało się do brazylijskiej kolekcji badanej przez
Bryana.
Jednak sam Bryan sprzeciwił się tym przypuszczeniom,
oświadczając, że zarówno on, jak i jego żona, która również widziała
znalezisko, są bardzo dobrze obeznani ze skamieniałościami
hominidów i całkowicie pewni co do autentyczności odkrytej czaszki.
Jej amerykańskie pochodzenie potwierdzał fakt, jak stwierdził Bryan,
iż pod względem kilku istotnych wymiarów różniła się ona od
znanych czaszek ze Starego Świata.
Jakie znaczenie ma odkrycie z Lagoa Santa? Obecność hominidów
z cechami Homo erectus w Brazylii, w jakimkolwiek okresie
przeszłości, stanowi znaczną anomalię. Paleoantropolodzy
utrzyjmujący standardowy punkt widzenia twierdzą, że jedynie w
pełni ludzkie istoty zasiedliły obszar obu Ameryk. Metodologia nauki
pozwala co prawda na zmianę niektórych poglądów, lecz
zaakceptowanie obecności Homo erectus w Nowym Świecie byłoby
zbyt rewolucyjne.
Sklepienie czaszki z Lagoa Santa zniknęło w tajemniczych
okolicznościach z brazylijskiego muzeum po zbadaniu go przez
Bryana. Ważny dla naszych rozważań szkielet odkryty przez Hansa
Recka w Wąwozie Olduwai w Afryce również zniknął z muzeum. W
przypadku powyższych znalezisk mogliśmy przynajmniej usłyszeć o
nich, zanim zaginęły. Podejrzewamy jednak, że inne skamieniałości
mogły umknąć naszej uwadze, ponieważ niewłaściwie
przechowywano je w muzeach lub być może świadomie usunięto
jako zbyteczne bez sporządzenia odpowiedniego raportu.

Szczęka z Foxhall, Anglia


W 1855 roku robotnicy pracujący w kamieniołomie w Foxhall w Anglii
odkryli ludzką szczękę (il. 7.2). Miejski aptekarz John Taylor kupił ją
od robotnika za szklankę piwa i pokazał Robertowi H. Collyerowi,
amerykańskiemu lekarzowi mieszkającemu wówczas w Londynie.
Po otrzymaniu skamieniałości Collyer odwiedził kamieniołom na
farmie pana Lawsa. Zbadał, że pokład, z którego wydobyto szczękę,
znajdował się na głębokości niemal 5 m. Stan zachowania kości,
przesiąkniętej całkowicie tlenkiem żelaza, potwierdzał przypisanie jej
do tej warstwy. Collyer stwierdził: „to najstarszy relikt ludzkiego
zwierzęcia”. W tym samym pokładzie, gdzie znaleziono szczękę,
Moir odkrył później narzędzia kamienne i ślady ognia. Wszystkie
znaleziska z tego poziomu mają przynajmniej 2,5 mln lat.
Zdając sobie sprawę z posiadania okazu o wielkim znaczeniu,
Collyer pokazał go wielu angielskim naukowcom w tym Charlesowi
Lyellowi, George’owi Buskowi, Richardowi Owenowi, Sir Johnowi
Prestwichowi i Thomasowi Huxleyowi. Wszyscy byli sceptyczni
odnośnie starożytności odkrycia. Huxley wysunął zarzut, że kształt
kości „nie wskazuje, by należała ona do wymarłego czy
anormalnego gatunku człowieka”. Ponownie mamy tu do czynienia z
niewłaściwym założeniem, iż w pełni ludzka kość nie może być aż
tak starożytna.
Amerykański paleontolog Henry Fairfield Osborn, który w latach
dwudziestych opisywał odkrycia narzędzi krzemiennych dokonane
przez Moira w tym samym miejscu, gdzie znaleziono szczękę,
zastanawiał się, dlaczego wymienieni wyżej uczeni nie zadali sobie
trudu, aby zbadać samo stanowisko w Foxhall. Odrzucali wiek kości
„prawdopodobnie z tego względu, że kształt szczęki nie był
prymitywny” – stwierdził Osborn. Ponadto nie uległa ona całkowitej
fosylizacji. Jednak wiele innych kości o podobnym wieku również
jedynie częściowo ulega skamienieniu.

Ilustracja 7.2. Ludzka szczęka odkryta w 1855


roku w późnoplioceńskiej formacji Red Crag w
Foxhall, w Anglii.

Po pewnym czasie szczęka z Foxhall zniknęła w tajemniczych


okolicznościach. Prawie nigdy nie wspominają o niej współcześni
naukowcy. Jeżeli mówią już o tym odkryciu, odnoszą się do niego
lekceważąco. Na przykład w Fossil Men Marcellina Boule’a
znajdujemy następujące stwierdzenie: „Trzeba być całkowicie
pozbawionym krytycyzmu, by w jakimkolwiek stopniu zważać na
takie znalezisko”.
Niewykształceni robotnicy odkryli jednak wiele kości i artefaktów
akceptowanych przez naukę. Większość szczątków Homo erectus z
Jawy dostarczyli nienadzorowani, płatni Jawajczycy, których
wynajęto do zbierania skamieniałości. Szczękę Homo erectus z
Heidelbergu znaleźli niemieccy robotnicy i dopiero ich brygadzista
przekazał ją uczonym. Jeżeli zwolennicy ewolucji mogą poważnie
traktować te znaleziska, dlaczego nie oceniają podobnie szczęki
z Foxhall? Można by wysunąć zarzut, że skamieniałości Homo
erectus z Jawy i z Heidelbergu są wciąż dostępne, natomiast
szczęka z Foxhall zaginęła. Jednak oryginalne skamieniałości Homo
erectus z Pekinu również zaginęły w Chinach w czasie II Wojny
Światowej, a mimo to są wciąż akceptowane jako dowody ewolucji
ludzkiego gatunku.

Szkielety z Castenedolo, Włochy


Miliony lat temu, w epoce pliocenu, ciepłe morze wymywało
południowe zbocza Alp, osadzając warstwy koralu i mięczaków. Pod
koniec lata 1860 roku profesor Giuseppe Ragazzoni, geolog z
Politechniki w Bresci we Włoszech, udał się do Castenedolo, około
10 km na południowy-wschód od tego miasta, aby zbierać
skamieniałe muszle z warstw plioceńskich odsłoniętych u stóp
niskiego wzgórza Colle de Vento (il. 7.3).
Ragazzoni napisał: „Szukając muszli wzdłuż brzegu koralu,
znalazłem górną część czaszki, która była całkowicie wypełniona
fragmentami koralu spojonymi niebiesko-zieloną gliną
charakterystyczną dla tej formacji. Zdziwiony tym odkryciem,
kontynuowałem poszukiwania i znalazłem kości klatki piersiowej
oraz kończyn, należące wyraźnie do człowieka”.
Ragazzoni pokazał swoje znaleziska innym geologom, A.
Stoppaniemu i G. Curioniemu. Według Ragazzoniego ich reakcja
była negatywna: „Powątpiewając w okoliczności odkrycia, stwierdzili,
że kości nie należały do bardzo starożytnego człowieka, lecz
stanowią pozostałości niedawnego pochówku”.
„Z żalem wyrzuciłem te szczątki – przyznał Ragazzoni – ponieważ
znalazłem je wśród koralu i morskich muszli. Mimo opinii dwóch
zdolnych naukowców wyglądały tak, jak gdyby zostały
przetransportowane przez fale oceanu i przykryte koralem, muszlami
oraz gliną”.
Nie był to jednak koniec tej historii. Ragazzoniego wciąż
prześladowała myśl, iż odkryte kości należały do ludzkiej istoty
żyjącej w pliocenie. „Dlatego – napisał – wróciłem wkrótce w to samo
miejsce i znalazłem dalsze szczątki, w identycznym stanie jak
poprzednie”.
W 1875 roku Carlo Germani, za radą Ragazzoniego, zakupił ziemię
w Castenedolo, aby sprzedawać miejscowym rolnikom bogatą w
fosforan glinę muszlową jako nawóz. Ragazzoni powiedział
Germaniemu o odkryciach, jakich dokonał, i poprosił go, by uważnie
wykopywał ziemię, informując o wszelkich pozostałościach
człowieka, które znajdzie.
W grudniu 1879 roku, na przekopywanym terenie, około 15 m od
miejsca, gdzie odkryto pierwsze ludzkie szczątki, Germani zauważył
kolejne kości człowieka. 2 stycznia 1880 roku przesłał wiadomość
Ragazzoniemu. Ragazzoni wspominał później: „Następnego dnia
udałem się tam z moim asystentem Vincenzo Fracassim, aby
osobiście wydobyć znaleziska”. Obejmowały one zęby, fragmenty
czaszki, kręgosłupa, żeber, ramion, nóg i stóp.
Dalsze odkrycia miały dopiero nastąpić. 25 stycznia Germani
przekazał Ragazzoniemu zęby i fragmenty szczęki. Znaleziono je
około 2 m od miejsca, w którym w tym samym miesiącu odkryto
poprzednie szczątki. Ragazzoni ponownie przybył do Castenedolo i
znalazł resztki czaszki, szczęki, kręgosłupa, żeber oraz pojedyncze
zęby. „Wszystkie te kości – powiedział – były całkowicie pokryte,
wręcz przesiąknięte, gliną i małymi kawałkami koralu oraz muszli, co
usunęło jakiekolwiek podejrzenie, że stanowią one pozostałości
pochówków, a z drugiej strony potwierdzało fakt przetransportowania
ich przez fale morza”.
16 lutego Germani powiadomił Ragazzoniego, iż znaleziono cały
szkielet. Ragazzoni udał się na miejsce odkrycia i nadzorował prace
wykopaliskowe. Okazało się, że przykryty niebiesko-zieloną gliną
szkielet należał do kobiety.
„Kompletny szkielet – powiedział Ragazzoni – znaleziono w
warstwie niebieskiej gliny [...]. Warstwa ta ma ponad metr grubości i
zachowała swój nienaruszony układ. Nie nosi żadnych śladów
zaburzeń [...]. Szkielet był najprawdopodobniej osadzony w morskim
mule. Nie umieszczono go tu w póź-
niejszym okresie, gdyż wówczas
byłyby widoczne ślady leżącego powyżej, żółtego piasku i żelazawo-
czerwonej gliny nazywanej ferretto”.
Innymi słowy, pochówek spowodowałby w warstwie niebieskiej
gliny widoczne przemieszanie materiałów o różnym zabarwieniu.
Jednak Ragazzoni, który sam był przecież geologiem, zbadał, że nie
doszło do żadnego przemieszania materiałów. Ponadto układ
samego pokładu niebieskiej gliny nie został zaburzony.
Ilustracja 7.3. Przekrój wzgórza Colle de
Vento w pobliżu Castenedolo we Włoszech
ukazuje w zarysach pozycję stratygraficzną
znalezionych tu ludzkich szczątków
szkieletowych. (1) Ludzkie skamieniałości
odkryte przez geologa G. Ragazzoniego w 1860
roku leżały na brzegu warstwy koralu i muszli, w
miejscu, gdzie była ona pokryta
środkowoplioceńską gliną niebieską, którą
przykrywała z kolei czerwona glina (ferretto)
przetransportowana przez wodę ze szczytu
wzgórza. (2) 2 i 25 stycznia 1880 roku, około 15
m od miejsca odkrycia z 1860 roku, znaleziono
dalsze skamieniałości człowieka.
Reprezentowały one trzy osoby (mężczyznę i
dwoje dzieci). Kości leżały na brzegu złoża
koralu i były pokryte plioceńską gliną niebieską
o miąższości około 2 m, przykrytą czerwoną
warstwą ferretto. (3) 16 lutego 1880 roku, na
głębokości 1 metra w pokładzie niebieskiej
gliny, którą pokrywała warstwa żółtego piasku i
jasno-czerwony osad ferretto, znaleziono kości
kobiety. We wszystkich trzech przypadkach
Ragazzoni szukał śladów pochówku, lecz ich
nie znalazł.

Ragazzoni rozważył kolejny możliwy zarzut wobec swojej konkluzji,


że ludzkie kości z Castenedolo pochodzą z tego samego okresu co
złoże plioceńskie, gdzie je odkryto. Strumienie wody mogły usunąć
osady pokrywające warstwę niebieskiej gliny, przeniknąć do niej i
osadzić kości człowieka w istniejących tu zagłębieniach. Nowy
materiał mógł następnie przykryć ludzkie szczątki. Hipoteza ta
wyjaśniałaby brak śladów pochówku. Tym niemniej Ragazzoni
stwierdził, że nie jest możliwe, aby skamieniałości zostały niedawno
osadzone w miejscach, gdzie je znaleziono: „Skamieniałe szczątki
odkryte 2 i 25 stycznia leżały na głębokości około 2 m. Kości
znajdowały się na granicy warstwy muszli i koralu oraz leżącego
powyżej pokładu niebieskiej gliny. Były rozproszone, jak gdyby
rozrzucone wśród muszli przez fale morza. Można więc całkowicie
wykluczyć późniejsze mieszanie się bądź naruszanie warstw”.
Ragazzoni powiedział również: „Znaleziony 16 lutego szkielet
odkryto na głębokości ponad 1 m, w warstwie niebieskiej gliny, która
jak się okazuje, przykryła go w procesie powolnego osadzania się”.
Powolne osadzanie się gliny, zdaniem Ragazzoniego uwarstwionej,
wykluczałoby hipotezę, że szkielet został niedawno
przetransportowany na miejsce odkrycia przez rwący strumień.
Współcześni geolodzy datują niebieskie gliny z Castenedolo na
fazę Astian środkowego pliocenu, co oznaczałoby, iż znalezione tu
szczątki ludzkie mają około 3-4 mln lat.
W 1883 roku profesor Giuseppe Sergi, anatom z Uniwersytetu w
Rzymie, odwiedził Ragazzoniego i osobiście zbadał odkryte kości
człowieka na Politechnice w Bresci. Po przeprowadzeniu
odpowiednich analiz stwierdził, że reprezentują one cztery osoby –
mężczyznę, kobietę i dwoje dzieci.
Sergi przybył również do Castenedolo. „Udałem się tam 14 kwietnia
w towarzystwie Ragazzoniego. Wykop, który eksplorowano w 1880
roku, wciąż był odsłonięty, a geologiczny układ warstw wyraźnie
widoczny” – napisał.
„Jeżeli jamę wykopano by na pochówek, nie zostałaby ponownie
wypełniona w taki sposób, aby wyglądać dokładnie tak samo jak
poprzednio. Glina z wyższych warstw powierzchniowych,
rozpoznawalna dzięki intensywnemu, czerwonemu zabarwieniu,
uległaby zmieszaniu z materiałami niższego poziomu. Taką zmianę
barwy i zaburzenie warstw zauważyłaby nawet zwykła osoba, a tym
bardziej doświadczony geolog” – dodał Sergi. Stwierdził również, że
z wyjątkiem prawie kompletnego szkieletu kobiety, większość kości
była rozproszona wśród muszli i koralu, poniżej warstwy niebieskiej
gliny, jak gdyby na równej powierzchni ziemi. Potwierdzało to opinię,
iż znalezione ciała spoczęły na płytkim dnie morza. Kiedy uległy
rozkładowi, ich kości zostały rozproszone wskutek działania wody.
„Niemal całkowicie zachowany szkielet kobiety – wyjaśnił Sergi – nie
został odkryty w położeniu wskazującym na zwykły pochówek, lecz
w pozycji odwróconej”.
Sergi był przekonany, że szkielety z Castenedolo są szczątkami
ludzi żyjących w pliocenie. O negatywnych opiniach innych
naukowców powiedział: „Tendencja, aby w oparciu o teoretyczne
założenia odrzucać wszelkie odkrycia, które mogą wskazywać na
obecność człowieka w okresie trzeciorzędu, jest, jak sądzę,
naukowym uprzedzeniem. Nauki przyrodnicze powinny być
pozbawione takich uprzedzeń”. Niestety, uprzedzenia te nie zostały
przezwyciężone do dziś. Sergi napisał również: „Przy pomocy
despotycznego, naukowego uprzedzenia – różnie można to nazywać
– odrzuca się każde odkrycie ludzkich szczątków z pliocenu”.
Sergi nie był jedyną osobą, która zaakceptowała znaleziska z
Castenedolo. Armand de Quatrefages, znany nam już z przeglądu
narzędzi kamiennych, także uznał ich plioceńskie pochodzenie. O
szkielecie kobiety powiedział w swej książce Races Humaines: „Nie
istnieje żaden poważny powód, aby wątpić w odkrycie pana
Ragazzoniego [...] jeżeli dokonałby go w złożu czwartorzędowym,
nikt nie podważałby dokładności przeprowadzonych badań, dlatego
z wyjątkiem teoretycznych, przyjętych a priori zarzutów niczego nie
można przeciwstawić temu znalezisku”.
W 1889 roku w Castenedolo odkryto kolejny szkielet człowieka.
Wywołał on pewne wątpliwości odnośnie odkryć z 1880 roku.
Ragazzoni zaprosił G. Sergiego i profesora A. Issela, aby zbadali
nowe znalezisko, odkryte w starożytnym pokładzie ostryg. Sergi
donosił, że zarówno w jego opinii, jak i zdaniem Issela szkielet
stanowił niedawną intruzję w plioceńskich warstwach, ponieważ
niemal nienaruszony leżał na wznak w wyłomie pokładu ostryg i nosił
ślady grzebania ciała.
W swoim własnym artykule Issel posunął się dalej, uznając również
odkrycia z 1880 roku za pozostałości niedawnych pochówków. W
przypisie oznajmił, iż Sergi zgodził się z jego opinią, że żaden
szkielet znaleziony w Castenedolo nie pochodzi z pliocenu.
Naukowa społeczność przyjęła to za rozwiązanie ciągnącego się
sporu.
Jednak Sergi zaprzeczył później stwierdzeniom Issela. Oświadczył,
iż mimo poglądu o późnym pochodzeniu szkieletu z 1889 roku nigdy
nie odrzucił przeświadczenia o plioceńskim wieku kości znalezionych
9 lat wcześniej. Niestety w międzyczasie odrzucono już całkowicie
właściwą interpretację odkryć i sam Sergi nie był w stanie stoczyć
nowej bitwy, aby przywrócić należną wagę wcześniejszym
znaleziskom. Odkrycia z Castenedolo zaczęto pomijać milczeniem
lub wyśmiewać.
Klasyczny przykład niesprawiedliwej oceny ludzkich szczątków z
Castenedolo można znaleźć w Textbook of European Archaeology,
podręczniku napisanym w 1921 roku przez profesora R. A. S.
Macalistera. Macalister przyznał, iż „odkrycia z Castenedolo należy
traktować poważnie, bez względu na to, co o nich myślimy”. Zostały
bowiem „odkryte przez kompetentnego geologa Ragazzoniego [...] i
zbadane przez kompetentnego anatoma Sergiego”. Mimo to
Macalister nie mógł zaakceptować ich plioceńskiego wieku. Stojąc w
obliczu niewygodnych faktów, stwierdził: „na pewno popełniono tu
jakiś błąd”. Przecież kości cechowała współczesna anatomia. „Jeżeli
rzeczywiście należałyby do warstwy, w której je znaleziono – napisał
– mielibyśmy do czynienia z nadzwyczajnie długim zastojem w
ewolucji. O wiele bardziej prawdopodobne jest, że błędnie
przeprowadzono obserwacje [...]. Akceptacja plioceńskiego wieku
szkieletów z Castenedolo stworzyłaby tak wiele nierozwiązywalnych
problemów, iż nie możemy wahać się czy uznać, czy też odrzucić ich
autentyczność”. Ponownie widzimy, jak ewolucyjne uprzedzenia
zmuszają naukowca do zanegowania znalezisk, które uznano by za
odpowiednie, gdyby potwierdzały przyjęte już poglądy o ewolucji.
Na poparcie swojej opinii, podważającej wszystkie odkrycia z
Castenedolo, Macalister odwołał się do ustaleń Issela, mimo że jego
raport z 1889 roku odrzucał jedynie szkielet odkryty w tym właśnie
roku. Mówiąc o wszystkich znaleziskach z Castenedolo, Macalister
napisał: „Badania kości i kontekstu, w którym je znaleziono,
przeprowadzone przez Issela z Genewy, ujawniły, iż warstwy
zawierały wiele morskich osadów i wszystkie stałe materiały w ich
obrębie, z wyjątkiem ludzkich kości, były pokryte morskimi
inkrustacjami”. Według relacji Issela kości szkieletu odkrytego w
1889 roku były rzeczywiście gładkie i pozbawione inkrustacji. Nie
dotyczyło to jednak wcześniejszych odkryć. Zarówno Ragazzoni, jak
i Sergi opisywali, że znalezione kości są inkrustowane niebieską
gliną plioceńską oraz fragmentami muszli i koralu.
Kolejny przykład niesprawiedliwej oceny ludzkich szczątków z
Castenedolo znajdujemy w Fossil Men, gdzie Boule i Vallois napisali:
„w Castenedolo na pewno [...] mamy do czynienia z mniej lub
bardziej niedawnymi pochówkami”. Poświęcili oni jednak zaledwie
jeden paragraf na temat tych odkryć i nie wspomnieli
o nienaruszonych warstwach przykrywających skamieniałości czy o
rozrzuconych kościach i niekompletnym stanie zachowania
niektórych szkieletów – informacjach, które z reguły wykluczają
hipotezę o intruzyjnym pochówku.
Boule i Vallois stwierdzili: „W 1889 roku odkrycie nowego szkieletu
było tematem oficjalnego raportu profesora Issela. Zaobserwował on
wówczas, że wszystkie skamieniałości znalezione w tym osadzie, z
wyjątkiem ludzkich kości, nasycone są solą”. Zdaniem Boule’a i
Valloisa dotyczyło to również wcześniejszych znalezisk. Jednak w
raporcie z 1889 roku Issel opisał jedynie skamieniałości odkryte w
tym samym roku. W rzeczywistości nie użył nawet słowa „sól”,
mówiąc zamiast tego o „morskich inkrustacjach”, które występowały,
jak wspomniano wyżej, na kościach znalezionych zarówno w 1860,
jak i 1880 roku.
Aby zaprzeczyć plioceńskiemu pochodzeniu szkieletów z
Castenedolo, poddano je badaniom chemicznym i radiometrycznym.
Świeże kości zawierają w swoim białku pewną ilość azotu,
zmniejszajacą się wraz z upływem czasu. W raporcie z 1980 roku K.
P. Oakley stwierdził, iż zawartość azotu w skamieniałościach
z Castenedolo jest podobna do ilości tego pierwiastka w kościach
odkrytych na włoskich stanowiskach późnoplejstoceńskich i
holoceńskich. Uznał więc, że szkielety z Castenedolo nie pochodzą
z odległej przeszłości. Stopień zachowania azotu w kości może
jednak różnić się w zależności od stanowiska, co powoduje, iż tego
typu porównania są niepewnym wskaźnikiem chronologicznym, o
czym już wspominaliśmy. Skamieniałości z Castenedolo znaleziono
zresztą w glinie – substancji, która zachowuje białka zawierające
azot.
Kości cechuje również tendencja do absorbowania fluoru z wód
gruntowych. Ilość fluoru w znaleziskach z Castenedolo była,
zdaniem Oakleya, dość wysoka jak dla skamieniałości z
nieodległych czasów. Oakley wyjaśnił tę sprzeczność, stwierdzając,
że poziom fluoru w wodach gruntowych Castenedolo był w
przeszłości znacznie wyższy.
Kości z Castenedolo cechowało także nieoczekiwanie wysokie
stężenie uranu, co również potwierdzało ich wczesne pochodzenie.
Przy pomocy metody radiowęglowej 14C ustalono natomiast wiek
niektórych skamieniałości z Castenedolo na 958 lat. Jednak
ponownie jak w przypadku odkrycia z Galley Hill, zastosowane
wówczas techniki badawcze są obecnie uważane za wątpliwe, a
same kości, niszczejące w muzeum przez niemal 90 lat, zostały
najprawdopodobniej zanieczyszczone współczesnym węglem, co
spowodowało zafałszowanie wyników w postaci datowania na tak
późny okres.
Przypadek Castenedolo uwidacznia braki metodologii naukowej
stosowanej przez paleoantropologów. Początkowe datowanie
znalezisk z 1860 i 1880 roku na epokę pliocenu wydaje się być
uzasadnione. Odkrycia zostały dokonane przez doświadczonego
geologa G. Ragazzoniego, który uważnie zbadał stratygrafię
stanowiska, a poszukując śladów intruzyjnego pochówku, nie znalazł
żadnych jego oznak. O znaleziskach z Castenedolo rzetelnie donosił
w czasopismach naukowych. Tym niemniej kości cechowała
współczesna budowa i dlatego spotkały się one z bardzo
negatywnym przyjęciem. Jak stwierdził Macalister, „na pewno
popełniono tu jakiś błąd”.
Dominujące obecnie w społeczności naukowej wyjaśnienie
początków człowieka jest produktem takiej postawy, jaką
zaprezentował Macalister. Przez ostatnie stulecie teoria o
postępującej ewolucji ludzkiego gatunku sterowała przyjmowaniem i
odrzucaniem znalezisk prehistorycznych. Dowody z nią sprzeczne
są starannie tuszowane. Kiedy czytamy więc podręczniki na temat
ewolucji człowieka, możemy pomyśleć, że „teoria ewolucji musi być
prawdziwa, skoro potwierdzają ją wszystkie odkrycia”. Jednak
podręcznikowe ujęcie tego problemu wprowadza nas w błąd, gdyż to
nienaruszalna wiara w ewolucję określa, jaki materiał dowodowy
powinien zostać zaakceptowany i jak należy go interpretować.

Szkielet z Savona, Włochy


Omówimy teraz kolejne znalezisko plioceńskie, odkryte w Savona,
mieście leżącym na włoskiej Riwierze, niemal 50 km na zachód od
Genui. W latach pięćdziesiątych ubiegłego stulecia, podczas budowy
kościoła, robotnicy odkryli tu ludzki szkielet. Znaleźli go na dnie
wykopu o głębokości 3 metrów. Warstwa zawierająca kości miała 3-4
mln lat.
W 1867 roku w Paryżu Arthur Issel przedstawił szczegóły tego
odkrycia członkom Międzynarodowego Kongresu Antropologii i
Archeologii Prehistorycznej. Oświadczył on, iż szkielet z Savona
„pochodzi z tego samego okresu co osady, w których go znaleziono”.
De Mortillet napisał jednak w 1883 roku, że warstwy plioceńskie w
Savona osadzone w płytkich wodach przybrzeżnych zawierają
pojedyncze kości ssaków lądowych, natomiast szkielet człowieka był
właściwie nienaruszony. „Czy nie świadczy to o tym – zapytał de
Mortillet – że zamiast szczątków ludzkich zwłok pływających w
falach plioceńskiego morza mamy przed sobą późniejszy pochówek
o nieokreślonym wieku?”.
Na Międzynarodowym Kongresie Antropologii i Archeologii
Prehistorycznej w Bolonii w 1871 roku Deo Gratias, duchowny, który
był obecny przy odkrywaniu szkieletu, przedstawił relację
wskazującą, iż znalezisko to nie stanowiło pozostałości pochówku
intruzyjnego. Deo Gratias, student paleontologii, powiedział: „Ciało
odkryto w pozycji wyprostowanej, z ramionami wysuniętymi do
przodu i lekko pochyloną do przodu głową, skierowaną jednocześnie
w dół. Całe ciało było znacznie uniesione w stosunku do nóg, co
przypominało ułożenie człowieka w wodzie. Czy możemy
przypuszczać, że pochowano kogoś w takiej pozycji? Czy przeciwnie
– wskazuje to na ułożenie ciała zdanego na łaskę wody? Szkielet
znaleziono w warstwie gliny, na krawędzi skały, jest więc
prawdopodobne, że został on osadzony przez wodę na tej
przeszkodzie”.
Deo Gratias stwierdził również: „Gdybyśmy mieli do czynienia w
tym przypadku z pochówkiem, znaleźlibyśmy ślady przemieszania
wyższych warstw ziemi z niższymi. Wyższe osady zawierają białe
piaski kwarcytowe. Rezultatem przemieszania byłoby wyraźne
rozjaśnienie ściśle ograniczonego obszaru gliny plioceńskiej, co
wystarczyłoby, aby naoczni świadkowie mieli pewne wątpliwości
odnośnie starożytności szkieletu, o której zapewniali. Największe i
najmniejsze zagłębienia ludzkich kości wypełnia zwarta glina
plioceńska. Mogła się w nich znaleźć jedynie w czasach
plioceńskich, gdy miała mulistą konsystencję,”. Deo Gratias
podkreślił, że glina była teraz twarda i sucha. Szkielet znaleziono
ponadto na głębokości 3 metrów, raczej zbyt głęboko dla pochówku.
Skamieniałości odkryte w Savona można więc wyjaśnić w
następujący sposób. Jak wskazuje obecność charakterystycznych
muszli, stanowisko to zostało pokryte płytkimi wodami przybrzeżnymi
plioceńskiego morza. Zwierzęta zginęły na lądzie, a ich pojedyncze
kości zostały zabrane przez morze i włączone do morskiej formacji.
Ludzkie kości, odkryte w naturalnym połączeniu, znalazły się w tej
samej formacji wskutek utonięcia człowieka, być może po zatonięciu
łodzi, co nastąpiło jeszcze w czasach plioceńskich. Wyjaśnienie to
uzasadnia obecność dość kompletnego szkieletu człowieka wśród
rozproszonych kości zwierzęcych, bez uciekania się do hipotezy o
niedawnym pochówku intruzyjnym. Należy pamiętać, że ułożenie
szkieletu częścią twarzową w dół, z rozpostartymi kończynami
przypomina raczej zwłoki osoby, która zatonęła niż została celowo
pochowana.

Kręg z Monte Hermoso, Argentyna


W rozdziale 5. omawialiśmy narzędzia kamienne i ślady
intencjonalnego wykorzystywania ognia odkryte w Monte Hermoso w
Argentynie. Przedstawimy teraz znalezioną w tym samym miejscu
kość człowieka – atlas, najwyższą kość kręgosłupa. W latach
osiemdziesiątych XIX wieku Santiago Pozzi, pracownik Muzeum
miasta La Plata, wydobył ją z wczesnoplioceńskiej formacji
Montehermosan. Przez lata nie zwracano na nią specjalnej uwagi,
choć przez cały ten czas była pokryta charakterystycznym, żółtawo-
brązowym lessem z utworu Montehermosan, datowanego na 3-5
mln lat.
Dopiero po latach przechowywania kości w muzeum zaczęto
dokładnie ją badać, lecz fakt ten nie powinien umniejszać jej
wartości. Czaszka z Gibraltaru przez wiele lat znajdowała się w
muzeum, nim uznano ją za okaz neandertalski. Kilka kości udowych
Homo erectus z Jawy przesłano statkiem do Holandii w skrzyniach z
innymi kośćmi. Przez kilka dziesięcioleci również i one pozostawały
nierozpoznane i nieskatalogowane, a mimo to dziś wymienia się je
w podręcznikach obok innych akceptowanych znalezisk. Można
przytoczyć wiele przypadków uznania autentyczności odkryć w taki
sam sposób, w jaki zaakceptowano atlas z Monte Hermoso.
Gdy usunięto plioceński less, kręg dokładnie zbadano. Florentino
Ameghino, akceptując plioceńskie datowanie kości, przypisał ją
małpokształtnemu przodkowi człowieka. W opisie znaleziska
wyszczególnił cechy, które były jego zdaniem prymitywne. Jednak
Ales Hrdlicka przekonująco wykazał, że atlas miał w rzeczywistości
współczesny kształt. Mimo to, podobnie jak Ameghino, Hrdlicka
sądził, iż kształt ludzkich kości powinien być w miarę cofania się w
przeszłość coraz bardziej prymitywny. Jeżeli kość cechowała się
współczesną budową, bez względu na to w jakiej warstwie ją
znaleziono, musiała pochodzić z nieodległych czasów. Obecność
takiego znaleziska w bardzo starożytnej warstwie zawsze mogła i w
rzeczywistości musiała być wyjaśniona jako intruzja.
Istnieje jednak inne możliwe wyjaśnienie odkrycia z Monte
Hermoso: w pełni ludzkie istoty żyły w Argentynie już ponad 3 mln lat
temu. Taką konkluzję potwierdza fakt, że atlas nosił ślady
całkowitego osadzenia w materiałach pochodzących z formacji
Montehermosan.
W opinii Hrdlicki należało „z konieczności zapomnieć” o kręgu z
Monte Hermoso, i tak też się stało. W przeciwnym wypadku pogląd
Hrdlicki o niedawnym zasiedleniu obu Ameryk opierałby się na
bardzo kruchej podstawie.
Wielu naukowców nadal będzie domagać się, aby powyższe
znalezisko pozostało w zapomnieniu, w jakim znalazło się z
historycznej konieczności. Dowody potwierdzające obecność
współczesnego gatunku człowieka 3 mln temu, lub jeszcze
wcześniej, w różnych miejscach Argentyny są wciąż niemile
widziane przez oficjalną paleoantropologię.

Szczęka z Miramar, Argentyna


W 1921 roku M. A. Vignati oświadczył, że w późnoplioceńskiej
formacji Chapadmalalan w Miramar, w Argentynie, odkryto ludzką
żuchwę z dwoma zębami trzonowymi. Na tym samym stanowisku
znaleziono poprzednio narzędzia kamienne oraz kość ssaka z
osadzonym w niej grotem strzały (por. rozdz. 5). Szczękę człowieka
odkrył znany nam już Lorenzo Parodi, pomocnik muzealny. E.
Boman donosił, że Parodi znalazł ją „osadzoną w barranca, głęboko
w warstwach Chapadmalalan, mniej więcej na poziomie morza”.
Szczęka miałaby zatem 2-3 mln lat.
Boman był jednak sceptyczny odnośnie takiego datowania: „Gazety
opublikowały pompatyczne artykuły o »najbardziej starożytnych
szczątkach człowieka na świecie« , ale wszyscy, którzy badali zęby
trzonowe stwierdzili, że są one identyczne z zębami trzonowymi
współczesnych ludzi”.
Boman uznał więc, że w pełni ludzki charakter fragmentu szczęki
świadczy o jego późnym pochodzeniu. Nie powiedział jednak
niczego, co wykluczałoby wniosek, iż znalezisko z Miramar jest
dowodem obecności człowieka na terenie Argentyny już w epoce
pliocenu.

Czaszka z Calaveras, USA


W Rozdziale 5. omawialiśmy liczne narzędzia kamienne odkryte w
złotonośnych żwirach gór Sierra Nevada w Kalifornii. W tych samych
żwirach, datowanych na 9-55 mln lat, znaleziono również ludzkie
kości.
W lutym 1866 roku pan Mattison, główny właściciel kopalni przy
Bald Hill w pobliżu Angels Creek w hrabstwie Calaveras, wydobył
czaszkę człowieka z warstwy żwiru leżącej na głębokości około 40
m. Żwir ten znajdował się w pobliżu podłoża skalnego, pod kilkoma
oddzielnymi warstwami materiału wulkanicznego. Erupcje
wulkaniczne rozpoczęły się w tym regionie w epoce oligocenu, trwały
przez miocen i zakończyły w pliocenie. Skoro czaszkę znaleziono w
pobliżu podstawy sekwencji przeplatających się warstw żwiru i lawy,
żwir, w którym ją odkryto pochodził prawdopodobnie z czasów
poprzedzających pliocen, być może o wiele wcześniejszych niż ta
epoka.
Mattison zaniósł czaszkę panu Scribnerowi, agentowi Wells Fargo
& Cos Express w Angels. Pracownik Scribnera, pan Matthews,
oczyścił niektóre inkrustacje pokrywające większą część
skamieniałości. Rozpoznając, że jest to fragment ludzkiej czaszki,
posłał ją dr. Jonesowi, który mieszkał w pobliskiej wiosce Murphy’s i
był entuzjastycznym zbieraczem takich znalezisk. Dr Jones napisał
do biura Geological Survey w San Francisco i po otrzymaniu
odpowiedzi przesłał tam czaszkę, gdzie zbadał ją J. D. Whitney,
ówczesny geolog stanu Kalifornia. Whitney udał się natychmiast do
Murphy’s i Angels. Osobiście porozmawiał z Mattisonem, który
potwierdził relację Jonesa. Sam zresztą znał Scribnera i Jonesa i
uważał ich za ludzi godnych zaufania.
16 lipca 1866 roku Whitney zaprezentował Kalifornijskiej Akademii
Nauk raport na temat czaszki z Calaveras, zapewniając, że
znaleziono ją w warstwach plioceńskich. Czaszka wywołała w USA
wielką sensację.
„Prasa religijna tego kraju zajęła się tą sprawą [...] była
jednomyślna co do tego, że czaszka z Calaveras jest »żartem«” –
stwierdził Whitney. Zauważył, iż tego typu teorie pojawiły się dopiero
wówczas, gdy jego odkrycie nagłośniono szeroko w gazetach.
Domniemania o oszustwie nie były tylko dziełem dziennikarzy, lecz
również naukowców, na przykład Williama H. Holmesa ze
Smithsonian Institution. W czasie wizyty w hrabstwie Calaveras
Holmes zebrał informacje od osób znających Scribnera i Jonesa,
które pozwalały przypuszczać, że czaszka zbadana przez Whitneya
nie była autentyczną skamieniałością z trzeciorzędu. Istnieje jednak
pewien problem z tą hipotezą – występuje ona w wielu wersjach.
Niektórzy sądzą, że to religijni górnicy podłożyli czaszkę, aby
oszukać Whitneya bądź innego górnika. Według kolejnej opinii
Mattison odkrył autentyczną czaszkę, później jednak przekazano
Whitneyowi inną skamieniałość. Istnieje również pogląd, że to
przyjaciele Mattisona z pobliskiego miasta podłożyli czaszkę.
Sprzeczność tych wszystkich wyjaśnień podważa koncepcję o
dokonaniu w tym przypadku oszustwa.
Po wizycie w hrabstwie Calaveras Holmes zbadał znalezisko w
Peabody Museum w Cambridge, w stanie Massachusetts, i doszedł
do wniosku, że „czaszka nigdy nie była transportowana przez
trzeciorzędowy strumień wody; nigdy nie uległa w nim pęknięciu;
nigdy nie pochodziła ze starych żwirów w kopalni Mattisona i w
żaden sposób nie reprezentuje trzeciorzędowego gatunku
człowieka”. Informacje potwierdzające ten wniosek pochodzą od
osób badających skałę macierzystą, w której odkryto czaszkę. Dr F.
W. Putnam z Harvard University’s Peabody Museum of National
History stwierdził, że znalezisko nie nosi żadnego śladu żwiru z
kopalni. William J. Sinclair z University of California również
osobiście zbadał czaszkę i oświadczył, iż przytwierdzony do niej
materiał nie jest żwirem z kopalni złota. Jego zdaniem był to osad
znajdywany w jaskiniach, gdzie Indianie umieszczali czasami ciała
swoich zmarłych.
Z drugiej strony Holmes donosił: „Dr D. H. Dall oświadczył, że
przebywając w San Francisco w 1866 roku, porównał materiał
przytwierdzony do czaszki z cząstkami żwiru z kopalni. Obie próbki
były jednakowe pod względem wszystkich istotnych cech”. W. O.
Ayres napisał natomiast w American Naturalist w 1882 roku:
„Widziałem ją i zbadałem dokładnie, gdy pierwszy raz dotarła do rąk
profesora Whitneya. Nie była jedynie inkrustowana piaskiem i
żwirem. Zagłębienia czaszki wypełniał ten sam materiał – materiał
szczególnego rodzaju, który miałem okazję bardzo dobrze poznać”.
Według Ayresa był to złotonośny żwir odkrywany w kopalniach, nie
zaś złoże jaskiniowe z nieodległej przeszłości.
Z kolei o samym znalezisku Ayres powiedział: „Stwierdzono, że to
współczesna czaszka, inkrustowana po kilku latach od chwili
pogrzebu. Taką opinię wypowiadają jednak osoby nie znające tego
regionu. Cząstki żwiru w ogóle nie zachowują się w ten sposób [...]
zagłębienia czaszki wypełnione były zestalonym i scementowanym
piaskiem w taki sposób, w jaki mogło to nastąpić jedynie wówczas,
gdy był on w półpłynnej postaci, a w tym stanie żwiry nie znajdowały
się od chwili, kiedy zostały pierwszy raz osadzone”.
W swoim oryginalnym opisie znaleziska Whitney stwierdził, iż
czaszka z Calaveras uległa w dużym stopniu fosylizacji. Potwierdza
to z pewnością jej wczesne pochodzenie, choć jak podkreślił
Holmes, kości mogą ulec fosylizacji nawet w ciągu kilkuset czy
tysiąca lat. Mimo to geolog George Becker donosił w 1891 roku:
„Wiem, że wielu dobrych specjalistów jest w pełni przekonanych co
do autentyczności czaszki z Calaveras, a panowie Clarence King, O.
C. Marsh, F. W. Putnam i W. H. Dall zapewnili mnie – każdy z
osobna – iż tę kość znaleziono w warstwie żwiru poniżej lawy”.
Becker dodał, że mówi o tym za zgodą wymienionych autorytetów.
Clarence King, jak wspomniano wcześniej, był znanym geologiem,
związanym z U. S. Geological Survey. Paleontolog O. C. Marsh
pełnił w latach 1883-1895 funkcję prezesa National Academy of
Sciences i był pionierem zbierania skamieniałości dinozaurów. F. W.
Putnam z Harvard’s Peabody Museum, jak widzieliśmy, zmienił
później swoje zdanie, uznając skałę macierzystą czaszki za złoże
jaskiniowe.
Czy można z całą pewnością stwierdzić, iż znalezisko z Calaveras
stanowiło jedynie przedmiot żartu bądź było autentyczne? Dostępne
dane są tak sprzeczne i pogmatwane, że choć czaszka mogła
rzeczywiście pochodzić z indiańskiej jaskini pochówkowej, wszelkie
ostateczne konkluzje są niepewne. Czytelnik sam może się
zastanowić, jakie kroki należałoby podjąć, aby dokonać własnej
oceny prawdziwego wieku czaszki.
Należy jednak pamiętać, iż znalezisko z Calaveras nie jest
odosobnionym odkryciem. W pobliskich złożach o podobnym wieku
znaleziono wiele narzędzi kamiennych. Zobaczymy również, że w
tym samym regionie odkryto inne szczątki szkieletowe człowieka. W
tym kontekście nie można odrzucać autentyczności czaszki z
Calaveras bez bardzo dokładnych badań. Jak powiedział Sir Arthur
Keith w 1928 roku: „Historia o czaszce z Calaveras [...] nie może
zostać pominięta. To jest »monstrum« , które prześladuje studentów
wczesnego człowieka [...] poddając próbie wiarę każdego specjalisty
niemal do granic wytrzymałości”.

Dalsze skamieniałości człowieka 
ze złotonośnej


Kalifornii, USA
1 stycznia 1873 roku prezes Boston Society of Natural History
przeczytał fragmenty listu dr. C. F. Winslowa na temat znalezienia
ludzkich kości w Table Mountain, wzgórzu w hrabstwie Tuolumne.
Szczegóły tego wydarzenia przekazał naoczny świadek, kapitan
David B. Akey. Odkrycia dokonano w 1855 lub 1856 roku, około 10
lat wcześniej zanim J. D. Whitney donosił po raz pierwszy o słynnej
czaszce z Calaveras.
Winslow powiedział: „W czasie wizyty w obozie kopalnianym
poznałem kapitana Davida B. Akeya, poprzednio dowódcę i oficera
kalifornijskiej, ochotniczej kompanii wojskowej, znanego dobrze
wielu szanowanym osobom w tym stanie. W trakcie naszej rozmowy
dowiedziałem się, że w latach 1855-1856 pracował on z innymi
górnikami przy wykopywaniu korytarzy w Table Mountain na terenie
hrabstwa Tuolumne. Było to na głębokości ponad 60 m od czoła
zbocza, w trakcie poszukiwania pokładu złota. Według jego relacji w
sztolni biegnącej w głąb wzgórza, w odległości około 15 m od
miejsca, gdzie sam pracował i na tym samym poziomie, górnicy,
których znał osobiście, choć teraz nie pamięta ich nazwisk, znaleźli i
wydobyli kompletny szkielet człowieka. Akey nie widział kości w
miejscu odkrycia, lecz oglądał je po przeniesieniu z korytarza do
sąsiedniej komory. Wszystkie kości szkieletu przenieśli sami górnicy
i umieścili je w skrzyni. Zdaniem obecnych tam osób szkielet był
doskonale zachowany, ponieważ leżał w dryfcie. Akey nie wie co
stało się z kośćmi, lecz może zaręczyć o autentyczności tego
odkrycia i zapewnić, że był to doskonale zachowany szkielet
człowieka. Jedynie czaszka uległa pęknięciu na prawej skroni, gdzie
znajdował się mały otwór, jak gdyby część czaszki odpadła, lecz
Akey nie może stwierdzić czy pęknięcie to nastąpiło przed
wydobyciem kości, czy było spowodowane przez górników [...]; jego
zdaniem szkielet znaleziono na głębokości ponad 60 m i około 55-60
m od początku czy też czołowej strony sztolni. Kości były wilgotne,
odkryto je wśród żwiru tuż przy podłożu skalnym, a z korytarza
wypływała woda. W pobliżu szkieletu leżało skamieniałe drzewo
sosnowe o długości około 18-24 m i średnicy około 60-90 cm przy
pniu. Akey poszedł do sztolni z górnikami, którzy wskazali mu
miejsce dokonania odkrycia. Zobaczył tam drzewo i pobrał z niego
próbki. Nie przypomina sobie nazwy tego korytarza, lecz pamięta, że
było to ponad 400 m na wschód od sztolni Rough and Ready,
naprzeciw Turner’s Flat, kolejnego dobrze znanego miejsca. Nie
może również określić płci szkieletu, twierdzi natomiast, że był on
średniego rozmiaru, a kości, gdy je znaleziono, znajdowały się w
naturalnym połączeniu”.
Żwir leżący tuż powyżej podłoża skalnego Tuolumne Table
Mountain, gdzie znaleziono szkielet, datowany jest na 33-55 mln lat.
O ile szkielet nie znalazł się w warstwie żwiru w późniejszym
okresie, a nie ma jakichkolwiek dowodów wskazujących na jego
intruzję, należy datować go tak samo.
Dr Winslow nie znalazł kości szkieletu, które widział Akey. Zebrał
jednak inne skamieniałości i przesłał je do muzeów we wschodnich
USA. Fragment czaszki, określony przez dr. J. Wymana, czołowego
specjalisty w zakresie budowy czaszek, jako ludzki, Winslow wysłał
do Museum of Natural History Society of Boston. Skamieniałość tę
opisano następująco: „Miejsce odkrycia: szyb w Table Mountain;
głębokość około 55 m; złotonośny dryft; materiał w postaci
zaokrąglonych kamieni; obok rumowisko mastodonta; warstwy
leżące powyżej o bazaltowej zwartości i twardości. Data odkrycia:
lipiec 1857. Znalezisko przekazane Wielebnemu C. F. Winslowowi
przez Wielmożnego Paula K. Hubbsa, sierpień 1857”. Kolejny,
opisany podobnie, fragment tej samej czaszki został przesłany do
Museum of the Philadelphia Academy of Natural Sciences.
Po uzyskaniu informacji o tym odkryciu J. D. Whitney rozpoczął
własne badania. Dowiedział się, że Hubbs jest dobrze znanym
mieszkańcem Vallejo w Kalifornii i byłym kuratorem stanowym.
Whitney otrzymał od niego szczegółowy, pisemny opis odkrycia,
które miało miejsce w szyb Valentine, na południe od Shwa’s Flat.
Whitney oświadczył: „Zasadnicze fakty są następujące: szyb
Valentine biegł pionowo i był wyłożony deskami do samego szczytu.
Nic nie mogło więc zsunąć się do niego z powierzchni ziemi podczas
prac podziemnych, przeprowadzanych wyłącznie w korycie żwiru,
gdy szyb obniżono. Nie ma żadnych wątpliwości, iż znalezisko to, jak
zapewnia pan Hubbs, pochodziło z dryftu w korycie leżącym pod
Table Mountain”. Fragment czaszki odkryto w poziomym korytarzu
kopalni (dryfcie) prowadzącym do głównego, pionowego szybu, na
głębokości około 55 m. Hubbs stwierdził, że „widział fragment
czaszki tuż po tym, gdy wyciągnięto go z rynny, do której został
przerzucony łopatą”. Do kości przylegał charakterystyczny żwir
złotonośny.
William J. Sinclair uznał, iż sztolnie innych kopalni przecinały
korytarze kopalni Valentine. Fragment czaszki mógł w ten sposób
dostać się głęboko pod powierzchnię ziemi. Jednak nawet sam
Sinclair przyznał, że odwiedzając ten teren w 1902 roku nie był w
stanie znaleźć starego szybu Valentine. Nie miał więc żadnego
dowodu na potwierdzenie swojej hipotezy. Jego zarzut stanowił
jedynie nieuzasadnioną i spekulatywną próbę podważenia
autentyczności odkrycia, któremu sprzeciwiał się w oparciu o
teoretyczne założenia. Żwiry zawierające fragment czaszki leżały na
głębokości około 55 m, pod pokrywą lawy Table Mountain,
datowanej na 9 mln lat. Najstarsze warstwy żwirów poniżej lawy
mają 55 mln lat. Odkryty fragment czaszki mógł zatem mieć od 9 do
55 mln lat. W tej samej kopalni znaleziono także kamienny
moździerz.
Podczas badania kolekcji artefaktów kamiennych dr. Pereza Snella
J. D. Whitney zauważył ludzką szczękę. Podobnie jak narzędzia
pochodziła ona ze złotonośnych żwirów leżących pod pokrywą lawy
Tuolumne Table Mountain. Miała niemal 14 cm szerokości, co
odpowiada rozmiarom ludzkiej żuchwy. Whitney zauważył, że
wszystkie skamieniałości człowieka odkryte na obszarze kopalń
złota, w tym powyższe znalezisko, posiadały współczesną budowę.
Żwiry, z których pochodziła szczęka, jak już wspominaliśmy,
datowane są na 9-55 mln lat.
Whitney donosił również o kilku odkryciach z hrabstwa Placer.
Przedstawił zwłaszcza sprawozdanie na temat kości człowieka
znalezionych w sztolni Missouri: „W tym korytarzu, pod warstwą lawy
odkryto dwie kości [...], które dr Fagan określił jako ludzkie. Jedną
opisano jako kość nogi; o charakterze drugiej nie pamiętano.
Powyższe informacje zdobył pan Goodyear od pana Samuela
Bowmana, o którego inteligencji i prawdomówności otrzymałem
pozytywną opinię od jego bliskiego przyjaciela. Dr Fagan był w tym
czasie jednym z najbardziej znanych lekarzy tego regionu”. Zgodnie
z informacjami dostarczonymi przez California Division of Mines and
Geology osady zawierające wspomniane kości mają ponad 8,7 mln
lat.
W 1853 roku lekarz dr H. H. Boyce odkrył ludzkie kości w Clay Hill
w hrabstwie El Dorado. W 1870 roku dr Boyce napisał do Whitneya,
który prosił o informacje na ten temat: „Wykupiłem udział w działce
na tym wzgórzu, ponieważ prosperowała wystarczająco dobrze i jej
dalsze funkcjonowanie było gwarantowane. Wraz z właścicielem
obniżaliśmy szyb, aby nadal pracował. Właśnie w trakcie obniżania
szybu odkryliśmy kości, o jakich Pan mówi. Clay Hill jest jednym ze
wzniesień tworzących dział wodny między Placerville, Creek i Big
Canon. Pokrywa je warstwa bazaltowej lawy o grubości niemal 2,5
m. Poniżej znajduje się pasmo piasku, żwiru i gliny o miąższości
około 9 m [...]. To w tej glinie natrafiliśmy na kości. Podczas
opróżniania cebrzyka zobaczyłem fragmenty materiału, które przy
bliższym badaniu okazały się być kawałkami kości. W trakcie
dalszych poszukiwań znalazłem łopatkę, obojczyk oraz fragmenty
pierwszego, drugiego i trzeciego żebra prawej strony ludzkiego
szkieletu. Były mocno połączone ze sobą, ale pod wpływem
powietrza zaczęły się rozpadać. Nie dokonaliśmy więcej odkryć”.
Według Whitneya Boyce „stwierdził, iż nie ma żadnego błędu w
ocenie charakteru kości, a on sam przeszedł specjalny kurs anatomii
człowieka”.
William J. Sinclair uporczywie i wszelkimi sposobami próbował
podważyć powyższe odkrycie. Oświadczył, że nie jest w stanie
zlokalizować warstwy gliny, ponieważ zbocze wzgórza zostało
pokryte skalnym rumowiskiem. Następnie dodał: „Wywołano
wrażenie [...] iż znaleziony przez dr. Boyce’a szkielet leżał na
głębokości ponad 10 m w nienaruszonych warstwach, pod niemal
2,5 metrowym pokładem tak zwanego bazaltu. Jednak w
przekazanym liście nie ma niczego co wskazywałoby, że był to
odcinek przechodzący przez pogłębiany szyb Boyce’a”. Z powodu
niejasności odnośnie dokładnego położenia szybu Sinclair stwierdził
ostatecznie: „Szkielet mógł zostać znaleziony w takim miejscu i na
takiej głębokości w warstwie gliny, iż należałoby rozważyć możliwość
niedawno dokonanego pochówku”.
Wątpliwości Sinclaira są uzasadnione. Również naszym zdaniem,
istnieją powody, by wątpić w starożytność szczątków szkieletowych z
Clay Hill. Mimo to, obecność tak dużego rumowiska skalnego, które
nie pozwoliło Sinclairowi dostać się do warstwy gliny u podnóża
wzgórza, przemawia raczej przeciw niż za możliwością pogrzebania
ciała w głąb pokładu gliny ze zbocza wzgórza w nieodległej
przeszłości. Ponadto, jeżeli mamy w tym przypadku do czynienia z
pozostałościami niedawnego pochówku, należy zwrócić uwagę na
fakt, że znaleziono bardzo mało kości.
W ten sposób dochodzimy do końca naszego przeglądu ludzkich
szczątków ze złotonośnych żwirów Kalifornii. Mimo niedoskonałości
dostępnych danych jedno nie podlega dyskusji – kości człowieka
znaleziono w trzeciorzędowych żwirach datowanych aż na eocen.
Pozostaje kwestią otwartą sposób, w jaki się tam znalazły. Relacje o
odkryciach są czasami niejasne i nieprzekonujące, tym niemniej
wskazują na coś więcej niż tylko żarty górników czy niedawne
pochówki intruzyjne dokonywane przez Indian. Obecność w tych
samych formacjach geologicznych wielu narzędzi kamiennych o
niewątpliwie intencjonalnym charakterze nadaje dodatkowej
wiarygodności powyższym znaleziskom kostnym.
W przemówieniu wygłoszonym w sierpniu 1879 roku do członków
Amerykańskiego Towarzystwa Postępu Nauki O. C. Marsh, prezes
towarzystwa i jeden z czołowych paleontologów USA, powiedział o
człowieku z trzeciorzędu: „Dowody przedstawione na ten temat
przez profesora J. D. Whitneya w jego ostatniej pracy – Aurif.
Gravels of Sierra Nevada – są tak niezbite, a jego dokładna i
skrupulatna metoda badań tak dobrze znana, iż przedstawione przez
niego wnioski trudno odrzucać [...]. Obecnie znane fakty wskazują,
że amerykańskie formacje geologiczne, które zawierają szczątki i
wyroby człowieka, mają tyle samo lat co warstwy plioceńskie w
Europie. Istnienie ludzi w okresie trzeciorzędu wydaje się teraz
całkowicie udowodnione”.

Niezwykle wczesne znaleziska z Europy


Kolejne dowody istnienia człowieka we wczesnym i środkowym
trzeciorzędzie pochodzą z Europy. Według Gabriela de Mortilleta, M.
Quiquerez donosił o odkryciu ludzkiego szkieletu w
późnoeoceńskich glinach żelazistych w Delemont w Szwajcarii.
Odnosząc się do tego znaleziska, de Mortillet stwierdził jedynie, iż
należy podejrzliwie traktować odkrycia ludzkich szkieletów, których
kości znajdują się w naturalnym połączeniu. Powiedział również, że
trzeba ostrożnie oceniać podobnie kompletny szkielet znaleziony
przez Garrigou w mioceńskich warstwach w Midi de France.
Być może jednak odkryte szkielety należały do osobników
pochowanych w eocenie lub miocenie. Pozostałości pochówków nie
muszą koniecznie pochodzić z nieodległych, w kontekście naszych
rozważań, czasów. Bardzo niefortunny w tym przypadku jest brak
dalszych informacji o takich znaleziskach. Znajdujemy o nich jedynie
krótką wzmiankę u autora skłonnego do ich odrzucenia. Nie zostały
one ani udokumentowane, ani zbadane i szybko o nich zapominano,
ponieważ wydawały się wątpliwe naukowcom pokroju de Mortilleta.
Ile takich odkryć dokonano? Tego nigdy się nie dowiemy. Z drugiej
strony znaleziska, które pasują do akceptowanych powszechnie
teorii, są gruntownie badane, obszernie relacjonowane i bezpiecznie
umieszczane niczym relikwie w muzeach.

Wyjątkowe anomalie
Jak widzieliśmy, zdaniem niektórych uczonych gatunek przejściowy
między starożytnymi małpami człekokształtnymi a ludźmi istniał
nawet w miocenie i eocenie. Kilku śmiałych myślicieli wysunęło
wręcz pogląd, że żyły wówczas w pełni ludzkie istoty. Jednak teraz
mamy zamiar przenieść się do jeszcze bardziej odległych czasów.
Skoro większość naukowców miała problem z uznaniem istnienia
człowieka w trzeciorzędzie, możemy sobie tylko wyobrazić, jak
trudne byłoby dla nich poważne rozważanie przypadków
omówionych poniżej. My sami nie chcieliśmy początkowo
wspominać o tych znaleziskach, ponieważ wydają się bardzo
niewiarygodne. Można by jednak wtedy powiedzieć, że omawiamy
tylko te odkrycia, które świadczą o tym, w co już wierzymy.
Selekcjonowanie argumentów nie byłoby właściwym podejściem do
problemu.
W grudniu 1862 roku w czasopiśmie The Geologist ukazała się
krótka, ale intrygująca relacja: „W hrabstwie Macoupin w stanie
Illinois [USA] znaleziono niedawno kości człowieka w pokładzie
węgla leżącym na głębokości niemal 30 m i przykrytym ponad 60-
centymetrową warstwą łupku skalnego [...]. W chwili odkrycia kości
były pokryte skorupą czy też warstwą twardej, lśniącej substancji,
czarnej jak sam węgiel, lecz gdy ją zeskrobano, okazały się białe i
naturalne”. Węgiel, w którym znaleziono powyższy szkielet, ma 286-
320 mln lat.
Nasze ostatnie przykłady znalezisk-anomalii z czasów
poprzedzających okres trzeciorzędu nie są ludzkimi
skamieniałościami, lecz skamieniałymi śladami stóp
przypominającymi odciski stóp współczesnych ludzi. Profesor W. G.
Burroughs, dyrektor Wydziału Geologii w Berea College w Berrea, w
stanie Kentucky w USA, donosił w 1938 roku: „Na początku górnego
karbonu (epoki węgla) istoty, które chodziły na dwóch tylnych
nogach i posiadały niemal ludzkie stopy, zostawiły swoje ślady na
piasku plaży w hrabstwie Rockcastle w Kentucky. Był to też okres
znany jako epoka gadów. Zwierzęta poruszały się wówczas na
czterech nogach, czy też rzadziej przemieszczały się skacząc, a ich
stopy nie były podobne do stóp człowieka. Jednak w Rockcastle,
Jackson i kilku innych hrabstwach Kentucky, jak również od
Pensylwanii po Missouri włącznie, żyły wtedy stworzenia, które
chodziły na dwóch tylnych nogach i posiadały stopy przypominające
stopy istot ludzkich. Piszący te słowa udowodnił istnienie tych
stworzeń w Kentucky. Przy współpracy z dr. C. W. Gilmorem,
kustoszem Działu Paleontologii Kręgowców w Smithsonian
Institution, wykazano, że podobne istoty żyły w Pensylwanii
i Missouri”.
Górny karbon (faza Pennsylwanian) rozpoczął się około 320 mln lat
temu. Uważa się, iż pierwsze zwierzęta zdolne do chodzenia w
wyprostowanej postawie ciała, Pseudosuchian thecodonts, pojawiły
się około 210 mln lat temu. Te jaszczurkokształtne istoty, potrafiące
biegać na tylnych nogach, nie zostawiłyby co prawda żadnych
śladów ogona, gdyż nosiły go wysoko, lecz ich stopy w ogóle nie
przypominały stóp człowieka. Były raczej podobne do kończyn
ptaków. Naukowcy twierdzą z reguły, iż pierwsze istoty
małpokształtne pojawiły się dopiero około 37 mln lat temu, a
jakiekolwiek odciski stóp opisywane przez Burroughsa mogłyby
pochodzić co najwyżej sprzed 4 mln lat.
Burroughs powiedział: „Każdy ślad stopy ma pięć palców i wyraźny
łuk. Palce są rozdzielone jak u człowieka, który nigdy nie nosił butów
[...]. Stopa wygina się do tyłu, do pięty przypominającej ludzką piętę.
Podobne wygięcie można zaobserwować u człowieka”.
David L. Bushnell, etnolog ze Smithsonian Institution, wyjaśnił, że
ślady wyrzeźbili Indianie. Wykluczając tę hipotezę, Burroughs zbadał
je pod mikroskopem i zauważył: „Z powodu nacisku stóp tych istot
ziarna piasku w obrębie śladów są bardziej zbite niż na skale tuż
poza nimi [...]. Przyległy do wielu śladów piaskowiec uległ
wypchnięciu ku górze z powodu wilgotnego, luźnego piasku
rozepchniętego wokół stopy, gdy ugrzęzła w ziemi”. Burroughs
doszedł w ten sposób do wniosku, iż niemal ludzkie odciski stóp
zostały utworzone poprzez ściśnięcie miękkiego, wilgotnego piasku,
zanim przekształcił się on w skałę około 300 mln lat temu.
Obserwacje te potwierdzili inni badacze.
Według Kent Previette, Burroughs poradził się również rzeźbiarza.
Previette napisała w 1953 roku: „Rzeźbiarz stwierdził, że wykonanie
dekoracji rzeźbiarskiej w tego rodzaju piaskowcu nie mogło być
możliwe bez pozostawienia znaków pomocniczych. Powiększone
zdjęcia mikrofotograficzne i powiększone fotografie podczerwone nie
zdołały ujawnić żadnych »śladów rzeźbienia czy cięcia«”.
Sam Burroughs przestał nagle twierdzić, iż odciski pozostawili
ludzie. Jego relacja wywołuje jednak silne wrażenie, że były to
rzeczywiście ślady człowieka. Kiedy zapytano go o te znaleziska,
Burroughs powiedział: „Wyglądają na ludzkie. To czyni je
szczególnie interesującymi”.
Uczeni reprezentujący oficjalną naukę zareagowali niczym prorocy
na sugestię, iż te odciski stóp pozostawili ludzie. Geolog Albert G.
Ingalls powiedział w 1940 roku na łamach Scientific American:
„Jeżeli człowiek czy nawet jego małpi przodek bądź nawet wczesny
ssak, przodek tej małpiej istoty, żył już w karbonie w jakimkolwiek
kształcie, cała geologia tak bardzo myliłaby się, iż każdy geolog
powinien zrezygnować ze swojej posady i zostać kierowcą
ciężarówki. Z tego względu, przynajmniej teraz, nauka odrzuca
atrakcyjne wyjaśnienie, że te tajemnicze odciski w mule karbońskim
są śladami stóp człowieka”.
Zdaniem Ingallsa odciski pozostawił nieznany jeszcze rodzaj gada.
Jednak obecnie naukowcy nie przyjmują tej teorii poważnie.
Podobnie jak karboński człowiek, dwunożne gady karbońskie o
ludzkich rozmiarach również nie pasują do przyjętego schematu
ewolucji – sieją spustoszenie w poglądach na temat wczesnych
gadów, wymagając dużej liczby ewolucyjnych stadiów rozwojowych,
o których nic nie wiemy.
Ingalls napisał: „Tak czy inaczej, dopóki dwa plus dwa nie jest
siedem i dopóki nie okaże się, że Sumerowie posiadali samoloty
oraz radio, słuchając Amos and Andy, nauka wie, iż tych odcisków
nie pozostawił żaden człowiek żyjący w karbonie”.
W 1983 roku Moscow News przedstawiło krótką, ale intrygującą
relację o odkryciu śladu ludzkiej stopy obok olbrzymiego,
trzypalczastego odcisku dinozaura w skale jurajskiej, datowanej na
150 mln lat. Znaleziono go w Turkmenii, która stanowiła wówczas
południowo-wschodnią część ZSRR. Profesor Amannijazow,
korespondencyjny członek Akademii Nauk Turkmeńskiej SSR,
stwierdził, że choć ślad przypomina odcisk ludzkiej stopy, nie ma
żadnego ostatecznego dowodu, iż pozostawił go człowiek.
Powyższe znalezisko nie wzbudziło więc dużego zainteresowania
wśród uczonych. Takiego lekceważenia należy jednak oczekiwać,
gdy informacje na ten temat przekaże się społeczności naukowej
obwarowanej nienaruszalnymi teoriami. Znamy jedynie kilka
przypadków znalezisk stanowiących tak niezwykłe anomalie. Biorąc
jednak pod uwagę fakt, że o wielu tego rodzaju odkryciach
prawdopodobnie nikt nie pisze, można się tylko zastanawiać, ile
rzeczywiście ich dokonano.
Część II
Odkrycia uznawane za potwierdzenie
teorii ewolucji
Rozdział 8
„Człowiek jawajski”
U schyłku XIX wieku wpływowa część naukowej społeczności
zaczynała akceptować istnienie współczesnego gatunku człowieka w
pliocenie i miocenie, a być może nawet wcześniej.
Antropolog Frank Spencer powiedział w 1984 roku: „Na podstawie
gromadzonych znalezisk kostnych wydawało się, że w pełni ludzki
szkielet istniał daleko w przeszłości. Ten pozorny fakt doprowadził
wielu badaczy albo do porzucenia, albo do zmodyfikowania swoich
poglądów odnośnie ewolucji człowieka. Był wśród nich Alfred Russel
Wallace (1823-1913)”. Wallace dzieli z Darwinem wątpliwą zasługę
sformułowania teorii ewolucji.
Zdaniem samego Darwina Wallace dopuszczał się najgorszego
rodzaju herezji. Jednak Spencer zauważył, iż krytyka teorii ewolucji
ze strony Wallace’a „straciła trochę ze swojej mocy, jak również kilku
swych zwolenników, kiedy zaczęły krążyć informacje o odkryciu na
Jawie niezwykłej skamieniałości hominida”. Biorąc pod uwagę
szokujący sposób, w jaki wykorzystano znaleziska „człowieka
jawajskiego” do odrzucenia i ukrycia dowodów wskazujących na
bardzo starożytne pochodzenie współczesnego gatunku człowieka,
dokonamy teraz przeglądu ich historii.

Eugène Dubois i pitekantrop


Za jawajską wsią Trinil droga kończy się na wysokim brzegu
górującym nad rzeką Solo. To tutaj znajduje się mały, kamienny
monument oznaczony strzałką, która wskazuje piaskową jamę na
przeciwległym brzegu. Pomnik ten nosi także tajemniczą, niemiecką
inskrypcję: „P. e. 175 m ONO 1891/93”. Mówi ona, że w latach 1891-
1893, 175 metrów na południowy-wschód od tego miejsca
znaleziono Pithecanthropus erectus. Jego odkrywcą był Eugène
Dubois.
Dubois urodził się w 1858 roku w Eijsden w Holandii, na rok przed
opublikowaniem O powstawaniu gatunków Darwina. Chociaż był
synem żarliwych, holenderskich katolików, fascynowała go idea
ewolucji, zwłaszcza w odniesieniu do początków człowieka.
W 1886 roku, po skończeniu medycyny i przyrodoznawstwa na
Uniwersytecie w Amsterdamie, Dubois został wykładowcą anatomii
w Royal Normal School. Jednak jego prawdziwą miłością pozostała
ewolucja. Wiedział, że przeciwnicy Darwina wskazywali ciągle na
niemal całkowity brak skamieniałości potwierdzających ewolucję
ludzkiego gatunku. Zbadał dokładnie najważniejsze znaleziska, jakie
były wówczas dostępne – kości neandertalczyków. Większość
naukowców (wśród nich Thomas Huxley) uważała, iż są one zbyt
bliskie współczesnemu gatunkowi człowieka, aby stanowić formy
przejściowe między starożytnymi małpami człekokształtnymi a
współczesnymi ludźmi. Niemiecki naukowiec Ernst Haeckel
przepowiedział jednak, że kości prawdziwego brakującego ogniwa
zostaną w końcu odkryte. Haeckel zamówił nawet obraz istoty, którą
nazwał Pithecanthropus (od greckich słów pítheko –małpa i
ánthropos – człowiek). Pod wpływem wizji Haeckela Dubois
postanowił odkryć szczątki tego małpoluda.

Ilustracja 8.1. Sklepienie czaszki


Pithecanthropus erectus odkryte w 1891 roku
na Jawie przez Eugène Dubois.
Pamiętając o sugestii Darwina, że przodkowie człowieka żyli na
„ciepłym, zalesionym obszarze”, Dubois był przekonany, iż
pitekantrop zostanie odkryty w Afryce lub Wschodnich Indiach.
Ponieważ o wiele łatwiej mógł dotrzeć do Wschodnich Indii,
znajdujących się wówczas pod rządami holenderskimi, zdecydował
się udać w ten rejon i tam zacząć swoje poszukiwania. Zgłosił się
najpierw do prywatnych dobroczyńców i rządu, prosząc o
sfinansowanie naukowej ekspedycji, lecz mu odmówiono. Przyjął
wówczas posadę lekarza wojskowego w armii holenderskiej na
Sumatrze. Nie zważając na przyjaciół, którzy zwątpili w jego
rozsądek, zrezygnował z wygodnej posady wykładowcy i w grudniu
1887 roku wraz z młodą żoną popłynął statkiem S. S. Princess
Amalie do Wschodnich Indii.
W 1888 roku Dubois został przydzielony do małego, wojskowego
szpitala w głębi Sumatry. W wolnym czasie, dzięki własnym
funduszom, badał jaskinie wyspy. Znalazł szczątki nosorożca i słonia
oraz ząb orangutana, lecz żadnych skamieniałości hominida.
W 1890 roku, po ataku malarii, Dubois został przeniesiony do
rezerwy i oddelegowany z Sumatry na Jawę, gdzie klimat był nieco
bardziej suchy i zdrowszy. Na południowo-wschodnim wybrzeżu
Jawy, w Tulungagung założył z żoną gospodarstwo.
W czasie suchej pory 1891 roku Dubois przeprowadził wykopaliska
na brzegu rzeki Solo w środkowej Jawie, w pobliżu wioski Trinil.
Jego pracownicy wydobyli wiele skamieniałych kości zwierzęcych.
We wrześniu tego roku odkryli szczególnie interesujące znalezisko –
ząb osobnika należącego do rzędu naczelnych. Był to najwyraźniej
trzeci górny ząb trzonowy z prawej strony szczęki, czyli ząb
mądrości. Sądząc, że pochodzi on ze szczątków wymarłego,
olbrzymiego szympansa, Dubois nakazał swoim pracownikom
skoncentrować prace wokół miejsca, gdzie go znaleziono. W
październiku odkryli oni okaz, który wydawał się być pancerzem
żółwia morskiego. Jednak gdy Dubois zbadał znalezisko, zobaczył,
iż jest to w rzeczywistości górna część czaszki (il. 8.1). Była mocno
skamieniała i miała taki sam kolor co gleba wulkaniczna, z której ją
wydobyto. Cechowała się przede wszystkim dużą, wystającą
krawędzią nad oczodołami. Ten element budowy skłonił Dubois do
wniosku, że znaleziona czaszka należała do małpy człekokształtnej.

Ilustracja 8.2. Kość udowa znaleziona przez


Eugène Dubois w Trinil na Jawie. Dubois
przypisał ją Pithecanthropus erectus.

Początek pory deszczowej zakończył rok prac wykopaliskowych. W


raporcie opublikowanym w rządowym biuletynie górniczym Dubois
ani słowem nie wspomniał, iż jego skamieniałości należały do istoty
przejściowej między ludźmi a starożytnymi małpami
człekokształtnymi.
W sierpniu 1892 roku Dubois powrócił do Trinil i wśród kości jeleni,
nosorożców, hien, krokodyli, świń, tygrysów i wymarłych słoni znalazł
skamieniałą kość udową (il. 8.2), przypominającą kość udową
człowieka. Odkrył ją prawie 14 m od miejsca, gdzie wykopano
sklepienie czaszki i ząb trzonowy. Wkrótce znaleziono kolejny ząb
trzonowy, tym razem około 3 m od miejsca odkrycia czaszki.
Zdaniem Dubois wszystkie te znaleziska – zęby trzonowe, sklepienie
czaszki i kość udowa – należały do tego samego zwierzęcia, którego
wciąż uważał za wymarłego, olbrzymiego szympansa.
W 1963 roku Richard Carrington napisał w swej książce A Million
Years of Man: „Dubois był najpierw skłonny uważać sklepienie
czaszki i zęby za kości szympansa, mimo iż nie ma żadnych
dowodów istnienia tej małpy lub jakiegokolwiek jej przodka w Azji.
Jednak po namyśle i wymianie listów ze wspaniałym Ernstem
Haeckelem, profesorem zoologii na Uniwersytecie w Jenie,
oświadczył, że szczątki te należały do istoty, która wydawała się
idealnie pasować do roli »brakującego ogniwa«”. Nie znaleźliśmy
żadnej korespondencji między Dubois a Haeckelem, lecz jeśli w
wyniku dalszych badań udałoby się ją ujawnić, powiększyłoby to
znacznie naszą wiedzę o okolicznościach towarzyszących
narodzinom Pithecanthropus erectus. Oczywiście zarówno Haeckel,
jak i Dubois byli bardzo emocjonalnie i intelektualnie zaangażowani
w poszukiwania szczątków istoty przejściowej. Po otrzymaniu od
Dubois informacji o odkryciu Haeckel przesłał mu telegraficznie
wiadomość: „Od wynalazcy pitekantropa do jego szczęśliwego
odkrywcy!”
Dopiero w 1894 roku Dubois opublikował pełny raport na temat
wyników swoich badań. Napisał w nim: „Pitekantrop jest przejściową
formą, która zgodnie z teorią ewolucji musiała istnieć między ludźmi
a antropoidami”. Powinniśmy jednak zauważyć, że Pithecanthropus
erectus sam przeszedł ewolucję w umyśle Dubois od skamieniałego
szympansa do przejściowego antropoida.
Jakie inne czynniki, poza wpływem Haeckela, skłoniły, do
wysunięcia wniosku, że znalezione kości są szczątkami
przejściowego gatunku między starożytnymi małpami
człekokształtnymi a współczesnymi ludźmi? Dubois wykazał, że
pojemność puszki mózgowej pitekantropa waha się od 800 do 1000
cm3. Objętość mózgu współczesnych małp człekokształtnych wynosi
średnio 500 cm3, a ludzi – przeciętnie 1400 cm3. W ten sposób
pojemność czaszki z Trinil znajdowała się w połowie między tymi
wartościami. Zdaniem Dubois oznaczało to ewolucyjny związek.
Opierając się jednak na logice, musimy przyznać, iż mogą istnieć
gatunki o różnych rozmiarach mózgu, które nie podlegają
ewolucyjnej progresji od istot cechujących się mniejszym mózgiem
do form o większym mózgu. Ponadto, w plejstocenie wiele gatunków
ssaków posiadało znacznie większe rozmiary niż ich współcześni
przedstawiciele. Czaszka pitekantropa mogła więc należeć do
wyjątkowo dużego, środkowoplejstoceńskiego gibona,
posiadającego większą czaszkę niż gibony żyjące współcześnie.
Antropolodzy wciąż rutynowo opisują ewolucyjny rozwój czaszek
hominidów, powiększających się wraz z upływem czasu, od
wczesnoplejstoceńskich australopiteków (pierwszy okaz tego
rodzaju odkryto w 1924 roku), poprzez środkowoplejstoceńskiego
„człowieka jawajskiego” (znanego obecnie jako Homo erectus) do
późnoplejstoceńskiego Homo sapiens sapiens. Jednak ta
ewolucyjna sekwencja jest zachowana jedynie wówczas, gdy
wyeliminujemy czaszki, które ją przerywają. Na przykład czaszka z
Castenedolo, omawiana w rozdziale 7., jest starsza od czaszki
„człowieka jawajskiego”, a mimo to jej puszka mózgowa posiada
większą pojemność. W rzeczywistości, pod względem rozmiarów i
morfologii należała ona do w pełni współczesnego gatunku
człowieka. Wystarczy jeden taki wyjątek, aby unieważnić wszystkie
dzisiejsze poglądy na temat ewolucji istot ludzkich.
Dubois zaobserwował, że choć niektóre cechy czaszki z Trinil –
takie jak wystające wały nadoczodołowe – zdecydowanie
przypominają budowę czaszek małp człekokształtnych, kość udowa
cechuje się niemal ludzką morfologią, co oznaczało wyprostowaną
postawę ciała u pitekantropa i determinowało nazwę gatunku
erectus. Należy jednak pamiętać, iż kość udową znaleziono około 14
m od miejsca, gdzie odkryto czaszkę, w warstwie zawierającej setki
innych kości zwierzęcych. Okoliczności te podważają przypisanie
obu znalezisk – kości udowej i czaszki – tej samej istocie czy nawet
temu samemu gatunkowi.
Kiedy relacje Dubois zaczęły docierać do Europy, stały się
przedmiotem dużego zainteresowania. Haeckel był oczywiście
wśród tych, którzy czcili pitekantropa jako niezbity dowód ewolucji
człowieka. „Sytuacja w tej wielkiej bitwie o prawdę zmieniła się teraz
radykalnie dzięki odkryciu, przez Eugène Dubois, skamieniałego
Pithecanthropus erectus” – ogłosił triumfujący Haeckel. „Dubois
dostarczył nam kości małpoluda, o którym już wcześniej mówiłem.
To wydarzenie jest dla antropologii ważniejsze niż dla fizyki bardzo
głośne odkrycie promieni rentgenowskich” – dodał. W tych
stwierdzeniach czuć niemal religijny ton proroctwa i spełnienia się
przepowiedni. Jednak w życiu Haeckela był epizod, o jakim warto
wspomnieć. Aby potwierdzić teorię ewolucji, niezgodnie z prawdą
przedstawił on pewne materiały dotyczące fizjologii zwierząt. Sąd
akademicki Uniwersytetu w Jenie uznał go winnym sfałszowania
rysunków embrionów zwierząt w celu udowodnienia osobistego
poglądu na temat powstawania gatunków.
W 1895 roku Dubois powrócił do Europy, by pokazać swojego
pitekantropa, jak miał nadzieję, podziwiającej i popierającej go
naukowej widowni. Tuż po przyjeździe zaprezentował odkryte
szczątki i raporty o przeprowadzonych badaniach na III
Międzynarodowym Kongresie Zoologii w Leyden w Holandii. Choć
niektórzy obecni tam naukowcy, podobnie jak Haeckel, uznali
przedstawione odkrycia za znaleziska starożytnego małpoluda,
część uczonych stwierdziła, że są to jedynie pozostałości małpy
człekokształtnej, a jeszcze inni badacze w ogóle odrzucili pogląd, iż
kości należały do tego samego osobnika.
Dubois pokazał swoje cenne znaleziska w Paryżu, Londynie i
Berlinie. W grudniu 1895 roku specjaliści z całego świata zgromadzili
się w siedzibie Berlińskiego Towarzystwa Antropologii, Etnologii i
Prehistorii, aby ocenić odkryte przez Dubois szczątki pitekantropa.
Prezes towarzystwa dr Virchow odmówił przewodniczenia spotkaniu.
W wywołującej spory dyskusji szwajcarski anatom Kollman
stwierdził, że kości należały do człekokształtnej małpy. Zdaniem
samego Virchowa kość udowa cechowała się w pełni ludzką
budową. Z kolei o czaszce Virchow powiedział: „Między dolnym
sklepieniem a górną krawędzią oczodołów posiada ona głęboki
szew, który nie występuje u człowieka, lecz u małp
człekokształtnych. Czaszka musiała więc należeć do jednej z tych
małp. Moim zdaniem, był to w rzeczywistości olbrzymi gibon. Kość
udowa nie ma zatem najmniejszego związku z czaszką”. Ta opinia
uderzająco kontrastowała z poglądem Haeckela i innych
naukowców, którzy nadal sądzili, że „człowiek jawajski” był
autentycznym przodkiem ludzkiego gatunku.

Ekspedycja Selenki
Aby rozwiązać niektóre wątpliwości dotyczące szczątków
pitekantropa i ich odkrycia, Emil Selenka, profesor zoologii na
Uniwersytecie w Monachium, przygotował odpowiednio wyposażoną
ekspedycję na Jawę. Zmarł jednak, nim do niej doszło. Profesor
Lenore Selenka przejęła starania męża i w latach 1907-1908
przeprowadziła w Trinil prace wykopaliskowe, zatrudniając 75
pracowników, którzy mieli poszukiwać dalszych szczątków
Pithecanthropus erectus. Ogółem zespół geologów i paleontologów
Selenki przysłał do Europy 43 skrzynie ze skamieniałościami, lecz
nie zawierały one ani jednego fragmentu pitekantropa. Odkryto
natomiast ślady ludzkiej obecności – rozłupane kości zwierzęce,
węgiel drzewny i założenia palenisk. Znaleziska te skłoniły Lenore
Selenkę do wniosku, że współczesny gatunek człowieka i „człowiek
jawajski” istnieli w tym samym czasie, co burzyło, i nadal burzy,
ewolucyjną interpretację szczątków odkrytych przez Dubois.
Ponadto, w 1924 roku George Grant MacCurdy, profesor
antropologii w Yale, napisał w swojej książce Human Origins: „W
trakcie wyprawy Selenki w latach 1907-1908 [...] zabezpieczono ząb,
który zdaniem Walkoffa należał do człowieka. To trzeci ząb trzonowy
z koryta leżącego w pobliżu strumienia i ze starszych (plioceńskich)
osadów niż te, w których znaleziono Pithecanthropus erectus”.

Dubois wycofuje się z bitwy


Tymczasem status małpoluda Dubois wciąż wywoływał
kontrowersje. Dokonując przeglądu opinii na temat pitekantropa,
berliński zoolog Wilhelm Dames zebrał poglądy kilkunastu
naukowców: trzech stwierdziło, iż pitekantrop był człekokształtną
małpą, pięciu uznało go za człowieka, sześciu widziało w nim
małpoluda, kolejnych sześciu oświadczyło, że był on brakującym
ogniwem, a jeszcze dwóch innych zaakceptowało go jako połączenie
między brakującym ogniwem i ludźmi.
Choć wielu uczonych nadal miało wątpliwości, inni idąc za
Haeckelem, obwoływali „człowieka jawajskiego” niezbitym dowodem
teorii Darwina. Niektórzy badacze wykorzystywali go do podważenia
odkryć świadczących o obecności ludzi w okresie trzeciorzędu. Jak
widzieliśmy w rozdziale 5., W. H. Holmes odrzucił narzędzia
kamienne z trzeciorzędowych, złotonośnych żwirów Kalifornii,
ponieważ „oznaczałyby one, że ludzkość jest przynajmniej o połowę
starsza od Pithecanthropus erectus Dubois, którego można uważać
za jedyną początkową formę ludzkiej istoty”.
W pewnym momencie Dubois całkowicie rozczarował się
niejednoznacznym przyjęciem pitekantropa przez społeczność
naukową i przestał pokazywać odkryte na Jawie szczątki. Według
niektórych źródeł trzymał je przez jakiś czas pod podłogą swojego
domu. Bez względu jednak na to, gdzie się znajdowały, pozostawały
w ukryciu około 25 lat, aż do 1932 roku.
W okresie gdy Dubois nie działał aktywnie na polu nauki, jego
pitekantrop nadal wywoływał spory. Taka sytuacja miała miejsce i
później. Marcelin Boule, dyrektor Instytutu Paleontologii Człowieka w
Paryżu, donosił, że warstwa, w której jak mówiono, odkryto
sklepienie czaszki i kość udową Pithecanthropus erectus, zawierała
wiele skamieniałych kości ryb, gadów i ssaków. Podobne informacje
podawali inni naukowcy. Dlaczego zatem mielibyśmy przypisywać te
dwa znaleziska temu samemu osobnikowi czy nawet temu samemu
gatunkowi? Boule wyraził zbliżoną opinię do poglądu Virchowa. Jego
zdaniem kość udowa była identyczna z kością udową
współczesnego człowieka, natomiast sklepienie czaszki
przypominało czaszkę człekokształtnej małpy, być może dużego
gibona. W 1941 roku dr F. Weidenreich, dyrektor Kenozoicznego
Laboratorium Badawczego w pekińskim Union Medical College,
również stwierdził, że przypisywanie tych dwóch znalezisk temu
samemu osobnikowi jest nieuzasadnione. Także w jego opinii
znaleziona przez Dubois kość udowa przypominała kość udową
współczesnego człowieka. Weidenreich zwrócił ponadto uwagę na
fakt, że jej pierwotne położenie w warstwach nie było jednoznacznie
ustalone. Aby określić czy czaszka i kość udowa pitekantropa
pochodzą z tego samego okresu co środkowoplejstoceńska fauna
Trinil, współcześni naukowcy zbadali szczątki tego hominida przy
pomocy chemicznych metod datowania, lecz rezultaty tych analiz nie
były rozstrzygające.

Dalsze kości udowe


Spóźnione doniesienie o odkryciu na Jawie kolejnych kości udowych
pitekantropa dodatkowo skomplikowało problem. W 1932 roku dr
Bernsen i Eugène Dubois odkryli trzy kości udowe w skrzyni ze
skamieniałymi kośćmi ssaków, przechowywanej w Muzeum miasta
Leiden w Holandii. Skrzynia ta zawierała znaleziska wykopane w
1900 roku przez asystenta Dubois, pana Krielego. Kriele miał je
znaleźć w tych samych osadach w Trinil, na lewym brzegu rzeki
Solo, które dostarczyły pierwszych szczątków „człowieka
jawajskiego”. Dr Bernsen zmarł wkrótce, nie przekazując dalszych
informacji o szczegółach tego muzealnego odkrycia.
Dubois przyznał, iż nie był obecny w chwili, gdy Kriele wykopywał
kości udowe. Nie znał więc dokładnego miejsca ich odkrycia w
wykopie o 75 metrach długości i 6-14 metrach szerokości. Zgodnie
ze standardowymi zasadami prowadzenia badań paleontologicznych
brak danych na ten temat zmniejsza znacznie wartość znalezisk jako
wszelkiego rodzaju dowodu. Mimo to, naukowcy przypisali później
znalezione przez Krielego kości udowe konkretnej warstwie, nie
wspominając o wątpliwych okolicznościach ich odkrycia w
skrzyniach ze skamieniałościami ponad 30 lat po tym, jak zostały
wydobyte z ziemi. Obok tych trzech kości w Muzeum miasta Leiden
znaleziono dwie kolejne, tym razem fragmentarycznie zachowane
kości udowe.
Odkrycie kości udowych pitekantropa w holenderskim muzeum ma
poważne konsekwencje dla interpretacji czaszki i kości udowej tego
hominida, znalezionych przez Dubois w latach dziewięćdziesiątych
ubiegłego stulecia. Sklepienie czaszki, podobne do czaszki małpy
człekokształtnej, i kość udową, przypominającą kość udową
człowieka, odkryto w dużej odległości od siebie, lecz mimo to Dubois
przypisał je tej samej istocie. Stwierdził, że kości nie znajdowały się
w jednym miejscu, ponieważ ciało pitekantropa zostało
rozczłonkowane przez krokodyla. Jeżeli jednak weźmiemy pod
uwagę kolejne, niemal ludzkie kości udowe, powyższy argument
straci sporo ze swojej siły. Gdzie znajdowały się bowiem pozostałe
czaszki? Czy ich budowa przypominała czaszkę małp
człekokształtnych, podobnie jak znalezione sklepienie czaszki? W
jaki sposób interpretować odkrytą czaszkę? Czy rzeczywiście pasuje
ona do kości udowej znalezionej w odległości około 14 m? Być może
należy do jednej z kości udowych, jakie odkryto później lub może do
kości udowej całkowicie innego typu?

Czy kości udowe z Trinil należą do współczesnego


gatunku człowieka?
W 1973 roku M. H. Day i T. I. Molleson stwierdzili: „bezpośrednie
obserwacje, badania radiologiczne [rentgenowskie] i mikroskopowe
kości udowych z Trinil wskazują na ich znaczne podobieństwo do
kości udowych współczesnych ludzi”. Dodali również, iż kości udowe
Homo erectus z Chin i Afryki są podobne do siebie, lecz odmienne
od kości udowych z Trinil.
W 1984 roku Richard Leakey wraz z innymi naukowcami odkrył w
Kenii prawie kompletny szkielet Homo erectus. Badając kości nóg,
stwierdzono, że kości udowe znalezionego osobnika różnią się
znacznie od ludzkich kości udowych. O odkryciach jawajskich uczeni
pracujący w Kenii powiedzieli: „Z Trinil w Indonezji znanych jest kilka
fragmentarycznie zachowanych kości udowych i jedna cała, choć
cechująca się zmianami patologicznymi. Mimo iż to znaleziska z
Trinil doprowadziły do powstania nazwy gatunku [Pithecanthropus
erectus], istnieją wątpliwości, czy należały one do Homo erectus,
przy czym ostatnio wśród współczesnych badaczy panuje zgoda, że
prawdopodobnie tak nie było”.
Ilustracja 8.3. Tzw. szczęka z Heidelbergu,
odkryta w 1907 roku w Mauer w pobliżu
Heidelbergu, w Niemczech.

Twierdzą więc oni, iż kości udowe z Trinil nie należały do Homo


erectus, lecz do współczesnego Homo sapiens. Jakie znaczenie
mają te doniesienia? Kości udowe z Jawy są tradycyjnie uznawane
za dowód istnienia małpoluda (Pithecanthropus erectus,
nazywanego dziś Homo erectus) około 800 000 lat temu, w
środkowym plejstocenie. Wydaje się, że teraz możemy
zaakceptować je jako świadectwo istnienia w tym czasie
współczesnego gatunku człowieka.
W opinii niektórych naukowców kości udowe z Trinil zsunęły się z
wyższych warstw. Jeżeli jednak uznamy tę hipotezę za słuszną,
podobnie możemy oceniać znalezioną czaszkę. Taka konkluzja
podważyłaby całkowicie autentyczność pierwotnego odkrycia
„człowieka jawajskiego”, rozgłaszanego długo jako niezbity dowód
ewolucji ludzkiego gatunku.
Pod koniec swojego życia Eugène Dubois uznał faktycznie, iż
sklepienie czaszki jego „ukochanego” pitekantropa należało do
dużego gibona – małpy człekokształtnej, która według koncepcji
ewolucyjnych nie jest blisko powiązana z ludźmi. Tym niemniej,
sceptyczna dotychczas społeczność naukowa nie miała zamiaru
pożegnać się z „człowiekiem jawajskim”, gdyż do tego czasu został
on już na stałe umieszczony w gronie przodków współczesnego
Homo sapiens. Nowe poglądy Dubois na temat pitekantropa
odrzucono jako kaprysy kłótliwego, starego człowieka. Uczeni
pragnęli co najwyżej usunąć resztki wątpliwości odnośnie charakteru
i autentyczności „człowieka jawajskiego”. Mieli nadzieję, że ugruntuje
to pozycję teorii Darwina, której najbardziej nagłaśnianym i
kontrowersyjnym aspektem była ewolucja ludzkiego gatunku.
Zwiedzając muzea na całym świecie, wciąż można znaleźć modele
sklepienia czaszki i kości udowej z Trinil opisane jako skamieniałości
tego samego środkowoplejstoceńskiego osobnika Homo erectus. W
1984 roku w Muzeum Historii Naturalnej w Nowym Jorku
zorganizowano głośno reklamowaną wystawę Przodkowie. Zebrano
na niej pochodzące z całego świata, najważniejsze skamieniałości
dotyczące teorii ewolucji człowieka, włącznie ze specjalnie
wystawionymi na pokaz odlewami sklepienia czaszki i kości udowej
z Trinil.

Szczęka z Heidelbergu
Drugim, obok szczątków pitekantropa odkrytych przez Dubois,
znaleziskiem związanym z hipotezą o ewolucji ludzkiego gatunku
była szczęka z Heidelbergu. 21 października 1907 roku Daniel
Hartmann, robotnik pracujący przy wyrobisku piasku w Mauer,
niedaleko Heidelbergu w Niemczech, znalazł dużą kość szczęki na
dnie wykopu o głębokości prawie 25 m. Pracujący tu robotnicy
zwracali uwagę na pojawiające się szczątki kostne i odkryli
wcześniej wiele skamieniałości nie należących do rodzaju Homo.
Przekazali je Wydziałowi Geologii na pobliskim Uniwersytecie w
Heidelbergu. Odkrytą szczękę (il. 8.3) dostarczyli J. Ruschowi,
właścicielowi wyrobiska, który przesłał wiadomość dr. Ottonowi
Schoetensackowi: „Przez 20 długich lat szukał Pan śladu
»wczesnego człowieka« na moim wyrobisku [...] wczoraj znaleźliśmy
go. Na dnie wykopu odkryto jego żuchwę, zachowaną w dobrym
stanie”.
Profesor Schoetensack nazwał nową istotę Homo heidelbergensis,
datując ją w oparciu o towarzyszące skamieniałości na interglacjał
Günz-Mindel. W 1972 roku David Pilbeam stwierdził, że szczęka z
Heidelbergu „pochodzi z okresu zlodowacenia Mindel i ma 250 000-
450 000 lat”.
Niemiecki antropolog Johannes Ranke, przeciwnik teorii ewolucji,
napisał w latach dwudziestych, iż żuchwa z Heidelbergu należała
raczej do przedstawiciela Homo sapiens niż jego małpokształtnego
przodka. Nawet dziś szczęka z Heidelbergu pozostaje do pewnego
stopnia morfologiczną tajemnicą. Masywna żuchwa i wyraźny brak
brody są charakterystycznymi cechami Homo erectus, jednak
niektórzy współcześni aborygeni australijscy również posiadają
masywną żuchwę, a ich broda jest o wiele mniej rozwinięta.
Według Franka E. Poiriera zęby w szczęce z Heidelbergu są
bliższe pod względem rozmiarów zębom współczesnego Homo
sapiens niż azjatyckiego Homo erectus („człowieka jawajskiego” i
„człowieka pekińskiego”). T. W. Phenice z Michigan State University
napisała w 1972 roku: „niemal pod każdym względem zęby te
w zdumiewający sposób przypominają zęby współczesnego
człowieka, włączając w to ich wielkość i typy zakończeń”.
Współczesne opinie potwierdzają zatem pogląd Rankego, który
napisał w 1922 roku: „Mają one typowo ludzką budowę”.
Kolejną skamieniałością przypisywaną Homo erectus jest fragment
kości potylicznej z Vértesszo..llo..s, stanowiska
środkowoplejstoceńskiego na Węgrzech. Morfologia tego znaleziska
jest jeszcze bardziej intrygująca niż szczęki z Heidelbergu. David
Pilbeam napisał w 1972 roku: „Kość potyliczna z Vértesszo..llo..s nie
przypomina kości potylicznej Homo erectus, czy nawet archaicznego
Homo sapiens, lecz najwcześniejszego Homo sapiens sapiens.
Takie formy datowane są w innych miejscach na co najwyżej 100
000 lat”. Pilbeam uważał, iż znalezisko z Vértesszo..llo..s ma w
przybliżeniu tyle samo lat co szczęka z Heidelbergu, czyli 250 000-
400 000. Jeżeli kość potyliczna z Vértesszöllös rzeczywiście
przypomina kość potyliczną człowieka, potwierdza autentyczność
datowanych podobnie ludzkich szczątków szkieletowych, jakie
odkryto w Anglii – w Ipswich i Galley Hill (por. rozdz. 7).
Wracając jeszcze do problemu szczęki z Heidelbergu, należy
zwrócić uwagę na fakt, że okoliczności jej odkrycia były, mówiąc
skromnie, mniej niż doskonałe. Jeżeli na tym samym wyrobisku
piasku robotnik znalazłby szczękę człowieka, znalezisko to
podlegałoby bezlitosnej krytyce i wydatowano by je na nieodległy
okres. Naukowcy nie byli przecież obecni w chwili, gdy w Mauer
dokonywano odkrycia. Ponieważ jednak szczęka z Heidelbergu
mieści się, choć niedoskonale, w granicach ewolucyjnych
oczekiwań, potraktowano ją ulgowo.

Szczątki „człowieka jawajskiego” odkryte przez von


Koenigswalda.
W 1929 roku znaleziono kolejnego domniemanego przodka
ludzkiego gatunku, tym razem w Chinach. Ostatecznie naukowcy
mieli połączyć „człowieka z Jawy”, „człowieka z Heidelbergu” i
„człowieka z Pekinu” jako przykłady Homo erectus – bezpośredniego
przodka Homo sapiens. Jednak początkowo wspólne cechy oraz
ewolucyjny status indonezyjskich, chińskich i niemieckich
skamieniałości nie były oczywiste i paleoantropolodzy uważali, iż
szczególnie konieczne jest wyjaśnienie statusu „człowieka
jawajskiego”.
W 1930 roku Gustav Heinrich Ralph von Koenigswald z Geological
Survey of the Netherlands East Indies został wysłany na Jawę. W
swej książce Meeting Prehistoric Man von Koenigswald napisał:
„Mimo odkrycia »człowieka pekińskiego« nadal konieczne było
odnalezienie dalszych szczątków pitekantropa, które byłyby
wystarczająco kompletne, aby udowodnić ludzki charakter tej
spornej istoty”.
Von Koenigswald przybył na Jawę w styczniu 1931 roku. W
sierpniu tego samego roku jeden z jego współpracowników znalazł
skamieniałości hominida w Ngandong nad rzeką Solo. Von
Koenigswald sklasyfikował te znaleziska jako jawajską odmianę
neandertalczyków, powstałą później niż pitekantrop.
Stopniowo historia o przodkach ludzkiego gatunku na Jawie
zdawała się wyjaśniać. Tym niemniej należało przeprowadzić dalsze
badania. W 1934 roku von Koenigswald udał się do Sangiran,
leżącego również nad rzeką Solo na zachód od Trinil. Zabrał ze sobą
kilku Jawajczyków, w tym specjalnie przeszkolonego do zbierania
skamieniałości Atmę, który w czasie prac wykopaliskowych służył
mu także jako kucharz i pracz.
Von Koenigswald napisał: „W kampong zapanowała wielka radość
z powodu naszego przybycia. Ludzie zgromadzili wszystkie szczęki i
zęby, jakie mogli tylko utrzymać w rękach, i zaproponowali nam ich
sprzedaż. Nawet kobiety i dziewczęta, na ogół takie skromne, brały
w tym udział”. Kiedy weźmiemy pod uwagę, że większość odkryć
przypisanych von Koenigswaldowi dokonali w rzeczywistości
jawajscy wieśniacy bądź wynajęci specjalnie do zbierania
skamieniałości Jawajczycy, którym płacono za każdy dostarczony
fragment, wywołuje to pewien niepokój.
Pod koniec 1935 roku, w trakcie światowego kryzysu
ekonomicznego, von Koenigswald dostał wypowiedzenie z
Geological Survey na Jawie. Nie zniechęcony tym faktem, nadal
zatrudniał w Sangiran Atmę i innych Jawajczyków. Finansował ich
pracę dzięki dotacjom żony i swoich współpracowników na Jawie.
W tym okresie odkryto skamieniałą, prawą połowę górnej szczęki
dorosłego pitekantropa. Badając wiele raportów von Koenigswalda,
nie udało nam się znaleźć dokładnego opisu okoliczności odkrycia
tego okazu. W 1975 roku brytyjski badacz K. P. Oakley oraz jego
współpracownicy stwierdzili, że skamieniałość tę odkryli w 1936 roku
Jawajczycy zatrudnieni przez von Koenigswalda. Mieli ją znaleźć na
powierzchni odsłoniętych osadów nadjeziornych, na wschód od
Kalijoso, w centralnej części Jawy. Skoro więc szczękę odkryto na
powierzchni ziemi, jej dokładny wiek jest niepewny.
Antropolodzy mogą wyjaśniać, iż znaleziony fragment szczęki
posiada cechy Homo erectus, jak obecnie nazywa się
Pithecanthropus erectus, i dlatego musiał zostać osadzony w ziemi
przynajmniej kilkaset tysięcy lat temu, mimo odkrycia go na
powierzchni. Czy można jednak wykluczyć istnienie rzadkiego
gatunku hominida, o podobnych cechach fizycznych co Homo
erectus, w geologicznie niedawnych czasach bądź nawet
współcześnie? Jeżeli uznamy, że jest to możliwe, nie będziemy
mogli automatycznie datować danej kości, opierając się jedynie na
jej cechach fizycznych. W rozdziale 11. przedstawiamy dowody
wskazujące na to, iż istota taka jak Homo erectus żyła całkiem
niedawno i może istnieć nawet obecnie.
W trakcie tego trudnego roku 1936, kiedy odkryto omawianą
powyżej szczękę, bezrobotny von Koenigswald przyjął
nadzwyczajnego gościa – Pierre’a Teilharda de Chardina, którego
sam zaprosił, aby zbadał jego jawajskie odkrycia. Teilhard de
Chardin, światowej sławy archeolog i duchowny jezuicki, pracował w
Pekinie (obecnie Beijing), gdzie uczestniczył w wykopaliskach
„człowieka pekińskiego” na stanowisku w Czukutien (obecnie
Zhoukoudian).
Podczas swojej wizyty na Jawie Teilhard de Chardin poradził von
Koenigswaldowi, by skontaktował się z Johnem C. Merriamem,
prezesem Carnegie Institution. Von Koenigswald napisał do
Merriama, informując go, że jest bliski dokonania ważnych, nowych
odkryć pitekantropa. Merriam odpowiedział pozytywnie na jego list,
zapraszając von Koenigswalda do wzięcia udziału w
sponsorowanym przez Carnegie Institution Sympozjum Wczesnego
Człowieka, jakie miało odbyć się w marcu 1937 roku w Filadelfii. Von
Koenigswald skorzystał z zaproszenia i w trakcie tego spotkania
poznał wielu wybitnych naukowców pracujących na polu prehistorii
człowieka.
Jednym z głównych celów sympozjum było utworzenie komitetu
wykonawczego zajmującego się finansowaniem badań
paleoantropologicznych z ramienia Carnegie Institution. Zubożały
von Koenigswald został nagle badaczem współpracującym ze znaną
instytucją, która przyznała mu duże środku finansowe.

Rola Carnegie Institution


Biorąc pod uwagę rolę, jaką odegrały prywatne fundacje w
finansowaniu badań nad ewolucją ludzkiego gatunku, należałoby w
tym momencie rozważyć motywy działania tych fundacji i ich
pracowników. Carnegie Institution i John C. Merriam stanowią
doskonały materiał do przeprowadzenia takiej analizy. W rozdziale
10. omówimy natomiast rolę Fundacji Rockefelera w finansowaniu
wykopalisk „człowieka pekińskiego”.
Carnegie Institution założono w styczniu 1902 roku w
Waszyngtonie, a jego statut, zaaprobowany po korekcie przez
kongres organizacji, zaczął obowiązywać dwa lata później. Na czele
tej instytucji stał 24-osobowy zarząd z komitetem wykonawczym
obradującym przez cały rok. Fundację podzielono na 12 wydziałów,
które zajmowały się badaniami naukowymi, w tym ewolucją
eksperymentalną. Założono również obserwatorium astronomiczne,
gdzie przeprowadzono pierwsze systematyczne badania,
prowadzące do sformułowania poglądu, że żyjemy w
rozszerzającym się wszechświecie. W ten sposób Carnegie
Institution była aktywnie zaangażowana w badania nad teorią
ewolucji i ideą wielkiego wybuchu – dwoma koncepcjami
stanowiącymi trzon naukowej, kosmologicznej wizji świata, która
zastąpiła wcześniejsze kosmologie, inspirowane religijnie.
Znaczący jest fakt, że Andrew Carnegie i inne podobne mu osoby
przeniosły działalność dobroczynną – skierowaną tradycyjnie w
stronę dobra społecznego, religii, opieki zdrowotnej, edukacji – w
sferę badań naukowych, do laboratoriów i obserwatoriów. Nauka, a
także jej sposób widzenia świata, włącznie z teorią ewolucji, miała
zająć dominującą pozycję w społeczeństwie, zwłaszcza w
świadomości jego najbogatszych i najbardziej wpływowych
przedstawicieli, z których wielu postrzegało ją jako największą
nadzieję na postęp ludzkości.
John C. Merriam, prezes Carnegie Institution, uważał, iż nauka „w
dużym stopniu przyczyniła się do stworzenia podstawowych
koncepcji filozoficznych i wierzeń”. Jego poparcie dla ekspedycji von
Koenigswalda, zorganizowanej w poszukiwaniu skamieniałości na
Jawie, należy postrzegać w tym właśnie kontekście. Fundacja tego
typu co Carnegie Institution miała odpowiednie środki, aby
wykorzystywać naukę do wpływania na filozofię i wiarę ludzi,
poprzez selektywne finansowanie badań i publikowanie ich wyników.
„Liczba zagadnień, jakie można badać jest nieskończona – napisał
Merriam – Jednak zawsze należy rozważyć, które zagadnienia w
danym momencie mogą najbardziej wspomóc naukę dla dobra
ludzkości”.
Problem ewolucji człowieka spełniał to wymaganie. „Spędziwszy
znaczną część życia na dogłębnych badaniach historii żywych
organizmów – powiedział Merriam – doszedłem do głębokiego
przekonania, iż ewolucja, czyli prawo ciągłego wzrostu i rozwoju,
stanowi jedną z najbardziej istotnych prawd wszelkiej wiedzy”.
Z wykształcenia paleontolog, Merriam był także chrześcijaninem.
Jego chrześcijaństwo zdecydowanie ustąpiło jednak miejsca nauce.
„Mój pierwszy kontakt z nauką – wspominał w przemówieniu z 1931
roku – nastąpił wówczas, gdy chodziłem jeszcze do szkoły średniej.
Pewnego dnia przyszedłem ze szkoły, by opowiedzieć matce o tym,
jak nauczyciel mówił nam przez 15 minut, że dni stworzenia opisane
w Genezis były długimi okresami stwarzania świata, a nie dobami
trwającymi 24 godziny. Rozmawiałem z matką – była szkocką
prezbiterianką – i wspólnie uznaliśmy, iż to zupełna herezja. Ale
ziarno zostało zasiane. Przez następne dziesięciolecia wycofywałem
się z tej opinii. Teraz zdaję sobie sprawę, że elementy nauki, jeśli
chodzi o stworzenie, zawierają czysty i niezmieniony zapis tego,
czego dokonał Stwórca”. Odsuwając na bok relację pism świętych
na temat stworzenia, Merriam zdołał przekształcić darwinowską
ewolucję w pewnego rodzaju religię. W 1924 roku w przemówieniu
konwokacyjnym na George Washington University powiedział o
ewolucji: „Nic nie jest tak wyraźnie niezbędne dla naszego życia w
duchowym sensie jak to, co powoduje, że patrzymy z nadzieją na
ciągły wzrost czy też rozwój gatunków”.
Merriam sądził, iż nauka pozwoli ludziom przejąć boską rolę w
kierowaniu tym rozwojem. „Badania są środkiem, dzięki któremu
człowiek będzie świadomie brał udział w swojej dalszej ewolucji –
stwierdził Merriam w 1925 roku w przemówieniu do członków
zarządu Carnegie Institution – Sądzę, że jeśli miałby on wybór
między dalszą ewolucją, kierowaną przez jakąś odległą Istotę
sterującą nim bez jego udziału lub mógłby wybrać sytuację, w której
ta zewnętrzna siła ustaliłaby prawa i pozwoliła mu ich używać,
powiedziałby: »Wolę wziąć na siebie trochę odpowiedzialności za to
wszystko«”.
„Zgodnie ze starożytną historią – mówił dalej Merriam – człowiek
został wypędzony z Ogrodu Rajskiego, by nie wiedział zbyt dużo.
Został wygnany, aby mógł stać się panem samego siebie. Przy
wschodniej bramie umieszczono płonący miecz i nakazano
człowiekowi pracować, uprawiać ziemię, aż do czasu kiedy będzie
mógł poznać wartość swojej siły. Teraz uczy się orać pola,
kształtując swe życie w zgodzie z prawami natury. W pewnej odległej
epoce może zostanie napisana książka, która opowie o tym, że
człowiek doszedł do etapu kiedy wrócił do Ogrodu i przy wschodniej
bramie pochwycił płonący miecz – miecz symbolizujący władzę –
aby nieść go jak pochodnię prowadzącą do drzewa życia”. Zdobycie
płonącego miecza i marsz do władzy nad drzewem życia?
Należałoby się tylko zastanowić, czy w Raju byłoby wystarczająco
dużo miejsca zarówno dla Boga, jak i buńczucznego, wielkiego
człowieka nauki, takiego jak Merriam.

Z powrotem na Jawę
Wyposażony w środki finansowe przez Carnegie Institution, von
Koenigswald powrócił na Jawę w czerwcu 1937 roku. Tuż po
przybyciu wynajął setki Jawajczyków i wysłał ich w teren, by za
wszelką cenę znaleźli dalsze skamieniałości pitekantropa. Tak też
się stało. Jednak w większości były to fragmenty szczęk i czaszek,
które pochodziły ze słabo określonych miejsc leżących na
powierzchni ziemi w pobliżu Sangiran. Z tego względu trudno
określić ich wiek.
W trakcie dokonywania większości odkryć w Sangiran von
Koenigswald pozostawał w Bandung, około 320 km od Sangiran.
Jedynie czasami, po otrzymaniu odpowiedniej wiadomości, udawał
się na miejsce danego odkrycia.
Pod koniec 1937 roku jeden z jawajskich pracowników von
Koenigswalda, Atma, przesłał mu kość skroniową, należącą
najwyraźniej do grubej, skamieniałej czaszki hominida. Przekazał
również informację, że znaleziono ją w Sangiran, w pobliżu rzeki Kali
Tjemoro – w miejscu, gdzie rzeka przecina piaskowiec formacji
Kabuh.
Von Koenigswald wsiadł do nocnego pociągu i przybył na miejsce
odkrycia następnego ranka: „Zmobilizowaliśmy tylu Jawajczyków, ilu
było można – powiedział – Przywiozłem ze sobą kość, którą mi
przysłano i pokazałem wszystkim. Obiecałem po 10 centów za każdy
następny kawałek czaszki. To było dużo pieniędzy. Za zwykły ząb
płaciliśmy tylko pół lub jednego centa. Utrzymywaliśmy tak niską
cenę, ponieważ musieliśmy płacić gotówką za każde znalezisko.
Gdy jakiś Jawajczyk znalazł na przykład trzy zęby, nie szukał
dalszych, dopóki ich nie sprzedał. Z tego powodu musieliśmy kupić
olbrzymią masę pękniętych, bezwartościowych szczątków zębów i
wyrzucić je w Bandung – jeżeli zostawilibyśmy je w Sangiran,
Jawajczycy ponownie oferowaliby je nam na sprzedaż”.
Umotywowani w ten sposób pracownicy szybko znaleźli pożądane
fragmenty czaszki. Von Koenigswald wspominał później: „Na
brzegach małej rzeki, niemal suchej o tej porze roku, leżały
fragmenty czaszki, wymyte z piaskowców i łupków, które zawierały
faunę cechującą Trinil. Z całą gromadą podnieconych Jawajczyków
wdrapaliśmy się na stok, zbierając po drodze każdy kawałek kości,
jaki mogliśmy dostrzec. Obiecałem wcześniej po 10 centów za każdy
fragment należący do tej czaszki. Nie doceniłem jednak zdolności
moich ciemnoskórych pracowników do robienia »dużych interesów«.
Rezultat był przerażający! Za moimi plecami łamali większe
fragmenty na kawałki, by zwiększyć liczbę okazów do sprzedaży!
[...]. Zebraliśmy około 40 fragmentów, z których 30 należało do
czaszki [...]. Utworzyły dobrze rozpoznawalne, niemal kompletne
sklepienie czaszki pitekantropa. Teraz, w końcu, znaleźliśmy go!”.
Skąd von Koenigswald wiedział, że fragmenty znalezione na
powierzchni wzgórza należały rzeczywiście, jak twierdził, do
środkowoplejstoceńskiej formacji Kabuh? Być może Jawajczycy
znaleźli czaszkę w innym miejscu, rozbili ją, jeden kawałek przesłali
von Koenigswaldowi, a resztę rozrzucili na brzegach Kali Tjemoro.
Von Koenigswald zrekonstruował czaszkę na podstawie 30
znalezionych fragmentów. Nazwał ją pitekantrop II i przesłał wstępny
raport Dubois. Jego czaszka była o wiele bardziej kompletna niż
oryginalne sklepienie czaszki znalezione przez Dubois w Trinil. Von
Koenigswald sądził, że Dubois zrekonstruował czaszkę pitekantropa
ze zbyt niskim czołem. Uważał, iż fragmenty, które odnalazł
pozwalały na bardziej „ludzką” interpretację.
Dubois przyznał w międzyczasie, że jego oryginalny
Pithecanthropus erectus był jedynie wymarłą małpą człekokształtną i
nie zgodził się z rekonstrukcją von Koenigswalda. Oskarżył go
publicznie o oszustwo. Cofnął później to oskarżenie i stwierdził, że
błędy, jakie dostrzega w rekonstrukcji von Koenigswalda,
prawdopodobnie nie zostały dokonane umyślnie.
Poglądy von Koenigswalda zdobywały jednak poparcie. W 1938
roku Franz Weidenreich, kierownik wykopalisk „człowieka
pekińskiego” w Zhoukoudian, oświadczył w prestiżowym
czasopiśmie Nature, że nowe znaleziska von Koenigswalda
udowodniły ostatecznie, iż pitekantrop był przodkiem istot ludzkich
a nie gibona, jak twierdził Dubois.
W 1941 roku jeden z Jawajczyków von Koenigswalda przesłał mu z
Sangiran do Bandung fragment olbrzymiej żuchwy. Zdaniem von
Koenigswalda kość ta posiadała wyraźne cechy szczęki przodka
ludzkiego gatunku. Nazwał nowego hominida Meganthropus
paleojavanicus („olbrzymi człowiek starożytnej Jawy”), ponieważ
odkryta żuchwa była dwa razy większa niż typowa szczęka
współczesnego człowieka.
Badając szczegółowo bezpośrednie relacje, nie znaleźliśmy
dokładnego opisu miejsca, w którym odkryto to znalezisko ani
nazwiska czy też imienia odkrywcy. Jeżeli von Koenigswald opisał
dokładnie okoliczności tego odkrycia, stanowi to dobrze strzeżoną
tajemnicę naukową. Omawiał bowiem problem megantropa
przynajmniej w trzech raportach, jednak w żadnym z nich nie
informował o szczegółach pierwotnej lokalizacji skamieniałości.
Powiedział jedynie, że pochodzi ona z formacji Putjangan, lecz nie
podał dalszych informacji. Z tego względu na temat megantropa
wiemy tak naprawdę tylko tyle, iż jakiś Jawajczyk, którego nazwiska
czy choćby imienia nie znamy, przesłał fragment szczęki von
Koenigswaldowi. Ze ściśle naukowego punktu widzenia wiek
znaleziska pozostaje tajemnicą. Tym niemniej, w opinii von
Koenigswalda megantrop był olbrzymim hominidem, stanowiącym
boczną gałąź głównej linii ewolucji Homo sapiens sapiens.
Von Koenigswald znalazł również skamieniałości w postaci dużych
zębów, przypominających zęby człowieka. Przypisał je jeszcze
większej istocie, nazwanej Gigantopithecus. Jego zdaniem
gigantopitek był dużą małpą, która żyła stosunkowo niedawno. Mimo
to Weidenreich, po zbadaniu szczęk megantropa i zębów
gigantopiteka, przedstawił kolejną teorię. Stwierdził, że oba te
hominidy były przodkami ludzkich istot. Według Weidenreicha Homo
sapiens rozwinął się z gigantopiteka poprzez megantropa i
pitekantropa. Każdy następny gatunek był mniejszy od
poprzedniego. Większość współczesnych naukowców uważa jednak
gigantopiteka za odmianę małpy, żyjącej od środkowego do
wczesnego plejstocenu i nie powiązanej bezpośrednio z
człowiekiem, natomiast szczęki megantropa klasyfikuje się obecnie
jako skamieniałości o wiele bardziej przypominające „człowieka
jawajskiego” (Homo erectus) niż początkowo sądził von
Koenigswald. W 1973 roku T. Jacob stwierdził, że megantropa
można zaliczyć do australopiteków. Jest to intrygująca hipoteza,
ponieważ zgodnie ze standardowymi poglądami australopiteki nigdy
nie opuściły swojej afrykańskiej siedziby.

Późniejsze odkrycia na Jawie


Megantrop był ostatnim ważniejszym odkryciem, o jakim donosił von
Koenigswald, lecz poszukiwania dalszych szczątków „człowieka
jawajskiego” trwają do dziś. Te późniejsze znaleziska, opisywane
przez P. Marksa, T. Jacoba, S. Sartono i innych badaczy, są
jednomyślnie akceptowane jako dowody istnienia Homo erectus na
Jawie w środkowym i wczesnym plejstocenie. Podobnie jak w
przypadku odkryć von Koenigswalda, niemal wszystkie te
skamieniałości znaleźli na powierzchni ziemi wynajęci Jawajczycy
lub jawajscy rolnicy.
T. Jacob donosił na przykład, że w sierpniu 1963 roku, podczas
pracy na polu w okolicy Sangiran, indonezyjski rolnik odkrył
fragmenty skamieniałej czaszki. Kiedy ją zrekonstruowano, okazało
się, iż przypomina czaszkę Homo erectus. Choć Jacob stwierdził, że
znalezisko to pochodzi ze środkowoplejstoceńskiej formacji Kabuh,
nie podał dokładnego miejsca odkrycia kości. Wiemy więc jedynie,
że rolnik odkrył skamieniałe fragmenty czaszki, które
najprawdopodobniej leżały na powierzchni ziemi lub blisko niej.
W 1973 roku Jacob podał interesującą informację na temat
Sangiran, gdzie dokonano wszystkich późniejszych odkryć
jawajskiego Homo erectus: „Okolica wydaje się być wciąż
obiecująca, lecz występują tu wyjątkowe problemy [...]. Wielu
mieszkańców Sangiran nauczono rozpoznawać skamieniałości.
Kierujący poszukiwaniami Jawajczycy zawsze próbują zdobyć
większą część znalezionych przypadkowo okazów naczelnych od ich
rzeczywistych odkrywców. Mogą również nie podać dokładnego
miejsca odkrycia w obawie przed utratą potencjalnego źródła
dochodu. Czasami nie sprzedają wszystkich znalezisk od razu, lecz
zatrzymują kilka, by później sprzedać je po wyższej cenie”.
Mimo to skamieniałości z Sangiran przyjmuje się za autentyczne.
Jeżeli w podobnej sytuacji znaleziono by kości człowieka, których
wiek kwestionowałby przyjęte już schematy, takie odkrycie poddano
by bezlitosnej krytyce. Ponownie zwracamy uwagę na to, że nie
należy w dwojaki sposób oceniać znalezisk paleoantropologicznych
– ekstremalnie rygorystycznie w przypadku odkryć--anomalii i
niezwykle wyrozumiale, gdy mamy do czynienia z okazami
mieszczącymi się w ramach akceptowanych powszechnie poglądów.
W celu wyjaśnienia istniejących wątpliwości napisaliśmy w 1985
roku zarówno do S. Sartono, jak również do T. Jacoba. Poprosiliśmy
o dalsze informacje na temat odkryć jawajskich, o jakich donosili. Nie
otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi.

Chemiczne i radiometryczne datowanie znalezisk


jawajskich
Formacje jawajskie, w których odkryto skamieniałości hominidów,
wydatowano metodą potasowo-argonową, same zaś znaleziska –
metodami chemicznymi i radiometrycznymi. Przedstawimy teraz
problemy związane z tymi badaniami.
Formację Kabuh z Trinil, w której Dubois dokonał swoich
pierwszych odkryć „człowieka jawajskiego”, wydatowano metodą
potasowo-argonową na 800 000 lat. Inne znaleziska jawajskie
pochodziły z tzw. osadów Djetis, należących do utworu Putjangan.
Według T. Jacoba osady te wydatowano tą samą metodą w pobliżu
Modjokerto na około 1,9 mln lat, czyli wczesny plejstocen. Takie
datowanie ma poważne konsekwencje. Jak widzieliśmy, wiele
skamieniałości Homo erectus (klasyfikowanych poprzednio jako
pitekantrop i megantrop) przypisano osadom Djetis. Jeżeli tym
samym wydatujemy te znaleziska na 1,9 mln lat, będą starsze od
najstarszych afrykańskich okazów Homo erectus sprzed 1,6 mln lat.
Jednak zgodnie ze standardowymi wyjaśnieniami ewolucyjnymi
Homo erectus powstał w Afryce i nie opuszczał jej aż do około 1 mln
lat temu.
Niektórzy badacze stwierdzili ponadto, że megantrop von
Koenigswalda mógł być australopitekiem. Jeżeli przyjmiemy tę
opinię, musimy uznać, iż australopiteki przybyły z Afryki na Jawę 1,9
mln lat temu lub rozwinęły się tu niezależnie od kontynentu
afrykańskiego. Obie te hipotezy nie zgadzają się z klasycznymi
poglądami na temat ewolucji człowieka.
Tym niemniej, należy pamiętać, że metoda potasowo-argonowa,
dzięki której wydatowano osady Djetis na 1,9 mln lat, posiada pewne
wady. T. Jacob i G. Curtis próbowali datować większość stanowisk
hominidów na Jawie, lecz trudno im było uzyskać rozsądne wyniki
dla większości próbek. Otrzymane rezultaty tak znacznie odbiegały
od tego, czego oczekiwano, że Jacob i Curtis musieli uznać to za
efekt zanieczyszczenia. W 1978 roku G. J. Bartstra donosił o
wydatowaniu osadów Djetis metodą potasowo-argonową na mniej
niż 1 mln lat.
Jak widzieliśmy, kości udowe z Trinil nie różnią się od kości
udowych współczesnego człowieka i są odmienne od kości udowych
Homo erectus. Ten fakt skłonił niektórych badaczy do wniosku, iż nie
należy ich łączyć z czaszką pitekantropa. Być może pochodziły one
pierwotnie z wyższych poziomów i dopiero później dostały się do
środkowoplejstoceńskiej warstwy zawierającej kości, datowanej
ściśle na wczesną fazę tego okresu. Być może jednak w tym czasie
na Jawie, obok istot małpo-człekokształtnych, istniał współczesny
gatunek człowieka. W świetle materiałów zaprezentowanych w tej
książce jest to całkiem możliwe.
Aby określić czy kości z tego samego stanowiska mają tyle samo
lat, bada się je metodą fluorową. Zalegając w ziemi, kości absorbują
fluor z wód gruntowych, jeżeli więc zawierają podobną ilość tego
pierwiastka (zależną od zawartości fosfatu w kościach), można
uznać, iż leżały w ziemi przez ten sam okres.
W raporcie z 1973 roku M. H. Day i T. I. Molleson podali, że
sklepienie czaszki i kości udowe z Trinil cechuje w przybliżeniu ten
sam stosunek fluoru do fosfatu. Środkowoplejstoceńskie
skamieniałości ssaków z tego stanowiska charakteryzowała
podobna proporcja tych składników. Day i Molleson stwierdzili więc,
że wszystkie te znaleziska mają tyle samo lat.
Jeśli jednak kości udowe z Trinil różnią się od kości Homo erectus i
są identyczne z kośćmi Homo sapiens sapiens, jak donosili Day i
Molleson, wówczas ilość fluoru, jaka je cechowała, potwierdza
pogląd o istnieniu ludzi na Jawie we wczesnej fazie środkowego
plejstocenu, około 800 000 lat temu.
Day i Molleson stwierdzili, że holoceńskie kości z Trinil również
mogłyby cechować się stosunkiem fluoru do fosfatu zbliżonym do
proporcji charakterystycznych dla środkowoplejstoceńskich kości
zwierząt. W tym kontekście metoda fluorowa okazałaby się
bezużyteczna. Oakley, twórca tej techniki badawczej, podkreślił, iż
tempo absorbcji fluoru na obszarach wulkanicznych, takich jak Jawa,
jest nieregularne. W ten sposób kości różniące się znacznie wiekiem
mogą zawierać podobną ilość fluoru. Niestety nie udało się tego
wykazać bezpośrednio na stanowisku w Trinil, ponieważ jedynie w
środkowoplejstoceńskich warstwach znaleziono tu skamieniałości.
Day i Molleson zbadali ponadto, że holoceńskie i
późnoplejstoceńskie osady na innych stanowiskach jawajskich
zawierały kości o proporcjach fluoru do fosfatu podobnych do tych,
jakimi cechowały się kości z Trinil. Przyznali jednak, iż „nie można
ich bezpośrednio porównywać”. Tempo absorpcji fluoru zależy
bowiem od czynników, które mogą różnić się w zależności od
stanowiska: zawartości fluoru w wodach gruntowych, tempa
przepływu tych wód, charakteru osadów i typu kości. Z tego względu
wyniki badań przeprowadzonych metodą fluorową, o jakich donosili
Day i Molleson, pozostają zgodne (choć nie są tego dowodem) z
datowaniem ludzkich kości udowych z Trinil na wczesną fazę
środkowego plejstocenu, czyli na około 800 000 lat.
Szczątki pitekantropa z Trinil zbadano również metodą azotową.
Dubois wygotował sklepienie czaszki i pierwszą kość udową w kleju
zwierzęcym, którego białko zawiera azot. Day i Molleson próbowali
zneutralizować działanie kleju poprzez wcześniejszą obróbkę kości.
Chcieli usunąć rozpuszczalny azot przed właściwym badaniem.
Wyniki analiz pokazały, że w skamieniałościach z Trinil pozostała
niewielka ilość azotu, co zgadza się z rezultatami badań wszystkich
kości pochodzących z wczesnej fazy środkowego plejstocenu.
Jednak według Daya i Mollesona kości na Jawie tak szybko tracą
azot, iż nawet znaleziska holoceńskie często w ogóle nie zawierają
tego pierwiastka.

Nieuczciwa prezentacja znalezisk „człowieka


jawajskiego”
Większość publikacji dotyczących ewolucji ludzkiego gatunku
ukazuje problem Homo erectus w taki sposób, że wydaje się, iż
mamy tu do czynienia z szeregiem imponujących dowodów
świadczących o istnieniu tego gatunku na Jawie w okresie między
500 000 a 2 mln lat temu. Jedną z takich publikacji jest książka The
Fossil Evidence for Human Evolution (1978) W. E. Le Grosa Clarka,
profesora anatomii na Uniwersytecie w Oxfordzie, i Bernarda G.
Campbella, adiunkta na Wydziale Antropologii University of
California w Los Angeles. Przedstawili oni imponującą tabelę, która
ukazuje znaleziska Homo erectus. Odkrycia te (Tabela 8.1) są
szeroko wykorzystywane do potwierdzania poglądu, że człowiek
rozwinął się z istoty małpokształtnej.
W przedstawionym zestawieniu T3 jest kością udową odkrytą przez
Dubois w odległości około 14 m od pierwotnej czaszki T2.
Omawialiśmy już jak nieuzasadnione jest przypisywanie tych dwóch
znalezisk temu samemu osobnikowi. Mimo to, ignorując wiele
ważnych faktów, Le Gros Clark i Campbell stwierdzili: „szereg
dowodów przemawia tak bardzo za ich naturalnym połączeniem, iż
zostało to powszechnie zaakceptowane”.
T6, T7, T8 i T9 to kości udowe znalezione w Holandii w skrzyniach
ze skamieniałościami ponad 30 lat po ich odkryciu na Jawie. Le Gros
Clark i Campbell zlekceważyli najwyraźniej oświadczenie Dubois,
który przyznał, że nie znalazł ich osobiście, a miejsce ich odkrycia
jest nieznane. Von Koenigswald stwierdził natomiast, iż pochodzą
one z głównej kolekcji Dubois zawierającej skamieniałości z „różnych
stanowisk i różnych epok, przy czym znaleziska są niewłaściwie
rozróżnione, ponieważ zaginęła część metryczek identyfikacyjnych”.
Tym niemniej Le Gros Clark i Campbell przyjęli, że kości udowe T6-
T9 pochodzą z formacji Kabuh w Trinil. Day i Molleson zauważyli:
„Jeżeli wobec całego materiału z Trinil, znalezionego po odkryciu
pierwszej czaszki i Kości Udowej I, zastosowano by rygorystyczne
kryteria, jakie wymagane są przy współczesnych badaniach,
należałoby go w całości odrzucić z powodu wątpliwego pochodzenia
i nieznanej stratygrafii”.
Skamieniałości M1 i S1-S6 odkryli Jawajczycy zatrudnieni przez
von Koenigswalda. Tylko w przypadku jednej z nich (M1) donoszono
o znalezieniu jej w warstwie, gdzie została osadzona. Mimo to nawet
ta relacja jest wątpliwa. Pozostałe skamieniałości grupy S to
odkrycia relacjonowane przez Marksa, Sartono i Jacoba. Większość
z nich znaleźli na powierzchni ziemi wieśniacy i rolnicy,
którzy sprzedali je naukowcom, być może przy pomocy pośredników.
Znając sposób, w jaki odkryto te znaleziska, można jedynie dziwić
się intelektualnej nieuczciwości, widocznej wyraźnie w Tabeli 8.1 i
sprawiającej wrażenie, iż wszystkie kości znaleziono w warstwach o
określonym wieku.
Le Gros Clark i Campbell przyznali, że prawdziwe miejsce odkrycia
wielu znalezisk von Koenigswalda jest nieznane. Jednak ich
zdaniem musiały one pochodzić ze środkowoplejstoceńskich
poziomów w Trinil, należących do formacji Kabuh (datowanej na 0,7-
1,3 mln lat) lub wczesnoplejstoceńskich osadów Djetis,
wchodzących w skład utworu Putjangan (1,3-2 mln lat).
Przedstawione przez Le Grosa Clarka i Campbella datowanie,
oparte na omawianych wcześniej wynikach badań
przeprowadzonych metodą potasowo-argonową, odnosi się jedynie
do wieku gleb wulkanicznych, a nie samych kości. Datowanie
metodą potasowo-argonową miałoby znaczenie tylko wówczas,
gdyby skamieniałości znaleziono z całą pewnością w obrębie lub
poniżej warstw datowanego materiału wulkanicznego. Niestety
znaczna większość kości wymienionych w Tabeli 8.1 to znaleziska
powierzchniowe, co powoduje, że datowanie ich tą metodą nie ma
znaczenia.
Z kolei wiek 1,3-2 mln lat, przypisany przez Le Grosa Clarka i
Campbella osadom formacji Putjangan, opiera się na otrzymanym
metodą potasowo-argonową wieku 1,9 mln lat, o którym w 1971 roku
donosili Jacob i Curtis. Jednak w 1978 roku Bartstra podał wiek
poniżej 1 mln lat, uzyskany tą samą metodą. Inni badacze donosili
natomiast, że fauna osadów Djetis i Trinil jest podobna, a kości
cechują się zbliżonymi proporcjami fluoru do fosfatu.
Le Gros Clark i Campbell doszli do wniosku, iż „w tym wczesnym
okresie istniały na Jawie hominidy posiadające identyczny typ kości
udowej co Homo sapiens, choć wszystkie odkryte dotąd szczątki
czaszki podkreślają nadzwyczaj prymitywne cechy tej części
szkieletu i uzębienia”.
Ogólnie rzecz biorąc, Le Gros Clark i Campbell w całkowicie
nieuczciwy sposób przedstawili znaleziska „człowieka jawajskiego”.
Ich opracowanie wywiera na Czytelniku wrażenie, że odkryte na
Jawie pozostałości czaszek można wyraźnie łączyć z kośćmi
udowymi, mimo iż tak nie jest. Ponadto, odkrycia dokonane w
Chinach i Afryce wykazały, że znalezione tam kości udowe Homo
erectus są odmienne od znalezisk Dubois.
Opierając się ściśle na materiale kostnym hominidów pochodzącym
z Jawy, możemy jedynie dojść do następujących wniosków. Szczątki
czaszek i zębów to głównie odkrycia powierzchniowe. Ich morfologia
przypomina zdecydowanie szkielet małp człekokształtnych, z
wyjątkiem niektórych niemal ludzkich cech. Pozycja stratygraficzna
tych znalezisk jest nieznana i z tego względu świadczą one jedynie o
obecności na Jawie, w jakimś nieznanym okresie przeszłości, istoty
o głowie podobnej do głowy małp człekokształtnych i ludzi.
Tabela 8.1. Skamieniałości hominidów z Jawy

Pierwsze szczątki pitekantropa, czaszkę (T2) i kość udową (T3), o


których donosił Dubois, odkryto in situ. Istnieje więc przynajmniej
pewna wskazówka, że mają one tyle samo lat co osady w Trinil
należące do formacji Kabuh i datowane na wczesną fazę
środkowego plejstocenu. Dokładne miejsce odkrycia pozostałych
kości udowych „człowieka jawajskiego” jest słabo udokumentowane,
lecz podaje się, iż wydobyto je z tych samych warstw. Bez względu
na to, kość udowa T3, opisana jako w pełni ludzka, nie została
odkryta w bliskim powiązaniu z prymitywną czaszką T2 i posiada
cechy anatomiczne odróżniające ją od kości udowej Homo erectus.
Nie ma zatem żadnego przekonującego powodu, by łączyć czaszkę
T2 z kością udową T3 lub jakąkolwiek inną kością udową
pitekantropa (podaje się, że wszytkie one są identyczne z kośćmi
udowymi współczesnego człowieka). Można więc uznać, że czaszka
T2 i kość udowa T3 świadczą o istnieniu na Jawie, we wczesnej
fazie środkowego plejstocenu, dwóch rodzajów hominidów – jeden z
nich posiadał niemal małpią głowę, a drugi ludzkie nogi. Podążając
za typową praktyką określania gatunku na podstawie nielicznie
zachowanych szczątków szkieletowych, możemy stwierdzić, iż kość
udowa T3 dowodzi obecności Homo sapiens sapiens na Jawie około
800 000 lat temu. Jak dotąd, nie znana jest żadna inna istota poza
Homo sapiens sapiens, która posiadałaby tego rodzaju kość udową,
jaką znaleziono w Trinil w warstwach datowanych na wczesną fazę
środkowego plejstocenu.
Rozdział 9
Odkrycie kart w Piltdown
Po odkryciu „człowieka jawajskiego” w latach dziewięćdziesiątych
XIX wieku przez Eugène Dubois, wzmogły się poszukiwania
skamieniałości, które wypełniłyby luki ewolucyjne między
starożytnymi, małpokształtnymi hominidami, a współczesnym Homo
sapiens. To wówczas, w epoce dużych oczekiwań, dokonano w
Anglii sensacyjnego odkrycia – odkrycia „człowieka z Piltdown”,
istoty z niemal ludzką czaszką i szczęką przypominającą szczękę
małp człekokształtnych.
Historię tego wydarzenia znają zarówno zwolennicy, jak i
przeciwnicy teorii ewolucji. Skamieniałości z Piltdown, które jako
pierwszy znalazł w latach 1908-1911 Charles Dawson, zostały
uznane w latach pięćdziesiątych przez naukowców z British Museum
za przedmiot mistyfikacji. Pozwoliło to krytykom darwinowskiej
ewolucji zakwestionować wiarygodność uczonych, którzy przez kilka
dziesięcioleci umieszczali znaleziska z Piltdown na ewolucyjnym
drzewie genealogicznym ludzkiego gatunku.
Z drugiej strony, naukowcy szybko zwrócili uwagę na fakt, że sami
ujawnili oszustwo. Zdaniem niektórych badaczy fałszerstwa dokonał
Dawson, ekscentryczny amator, lub Pierre Teilhard de Chardin,
katolicki ksiądz-paleontolog, głoszący mistyczne poglądy na temat
ewolucji. W ten sposób rozgrzeszano „prawdziwych” uczonych
biorących udział w odkryciu.
Właściwie można by na tym zakończyć omawianie historii o
„człowieku z Piltdown” i przejść do dalszych odkryć
paleoantropologicznych. Jednak bliższe poznanie tego wydarzenia i
otaczających go kontrowersji okaże się cenne, gdyż umożliwi nam
większe zrozumienie mechanizmów, według których ustala się
i odrzuca dane dotyczące teorii ewolucji.
Wbrew powszechnemu mniemaniu, że skamieniałości są
najbardziej pewnym i przekonującym zapisem przeszłości,
skomplikowana sieć okoliczności towarzyszących odkryciu
prehistorycznemu może wykluczyć jakiekolwiek proste wyjaśnienie
danego faktu. Takiej dwuznaczności należy zwłaszcza oczekiwać w
przypadku starannie zaplanowanej mistyfikacji, jakiej być może
dokonano w Piltdown. Jednak z reguły nawet „zwykłym” odkryciom
paleoantropologicznym towarzyszą wielorakie wątpliwości. Gdy
śledzimy dokładny przebieg historii o „człowieku z Piltdown”, okazuje
się, że granica między faktem a oszustwem jest często niewyraźna.

Dawson znajduje czaszkę


Około 1908 roku Charles Dawson, prawnik i amator-antropolog,
zauważył robotników wysypujących krzemienny żwir na wiejską
drogę w pobliżu Piltdown w hrabstwie Sussex, w celu poprawienia jej
nawierzchni. Szukając wszędzie narzędzi krzemiennych, zaczął ich
wypytywać i dowiedział się, że krzemień ten pochodzi z wyrobiska
na pobliskiej posiadłości ziemskiej Barkham Manor, należącej do
pana R. Kenwarda, którego znał osobiście. Dawson obejrzał
wyrobisko i poprosił dwóch pracujących tam robotników, by zwracali
uwagę na wszelkie narzędzia lub skamieniałości. W 1913 roku
napisał: „Po jednej z moich późniejszych wizyt na terenie wyrobiska
jeden z robotników dał mi niewielką część niezwykle grubej kości
ciemieniowej człowieka. Natychmiast zacząłem poszukiwania, ale
nie znalazłem niczego więcej [...]. Dopiero kilka lat później, na jesieni
1911 roku, wśród wymytych przez deszcz odpadków z wyrobiska
wykopałem kolejny, większy fragment należący do części twarzowej
tej samej czaszki”. Dawson zauważył, iż krzemienie, które znajdują
się w wyrobisku, posiadają niemal ten sam kolor co fragmenty
czaszki.
Dawson nie był zwykłym amatorem. Został członkiem Towarzystwa
Geologicznego i przez 30 lat przekazywał znaleziska British Museum
jako honorowy współpracownik. Rozwijał ponadto bliską przyjaźń z
Sir Arthurem Smithem Woodwardem, kustoszem Działu Geologii
British Museum i członkiem Towarzystwa Królewskiego. W lutym
1912 roku Dawson poinformował go w liście, że przekopał „bardzo
stary pokład plejstoceński [...] moim zdaniem zapowiada się on
interesująco [...] odkryto w nim część grubej czaszki człowieka [...]
część ludzkiej czaszki, która będzie rywalizować z Homo
heidelbergensis”. Ogółem Dawson znalazł pięć fragmentów czaszki.
Aby je zakonserwować, namoczył w roztworze dwuchromianu
potasu.
W sobotę 2 czerwca 1912 roku Woodward i Dawson w
towarzystwie Pierre’a Teilharda de Chardina, studenta miejscowego
seminarium jezuickiego, rozpoczęli w Piltdown prace wykopaliskowe,
których uwieńczeniem było kilka nowych odkryć. Już pierwszego
dnia znaleziono kolejny fragment czaszki, następnie dalsze. Dawson
napisał później: „Robotnicy rozbili najwyraźniej całą lub większą
część ludzkiej czaszki i wyrzucili jej fragmenty, nawet tego nie
zauważając. Ze stert odpadków odzyskaliśmy ich tyle, ile tylko się
dało. W nieco większym zagłębieniu nienaruszonego żwiru odkryłem
prawą połowę ludzkiej żuchwy. Opierając się na położeniu drzewa
znajdującego się w odległości około 3-4 m, wydaje mi się, że miejsce
to wyglądało identycznie kilka lat temu, gdy znaleziono pierwszy
fragment czaszki. Niecały metr od miejsca odkrycia żuchwy,
dokładnie na tym samym poziomie, dr Woodward wykopał niewielką
część kości potylicznej. Okazało się, iż znaleziona przeze mnie
szczęka została złamana w miejscu spojenia i starta, być może
wówczas, gdy leżała nieruchomo w żwirze przed całkowitym
osadzeniem w złożu. Fragmenty czaszki noszą co najwyżej
niewielkie ślady zaokrąglania bądź innego procesu ścierania, z
wyjątkiem nacięcia na tylnej stronie kości ciemieniowej, powstałego
prawdopodobnie w wyniku uderzenia kilofem przez robotnika”.
Ogółem znaleziono dziewięć skamieniałych fragmentów czaszki.
Pięć odkrył Dawson, kiedy pracował w pojedynkę, a dalsze cztery
znaleziono, gdy Woodward dołączył do prac wykopaliskowych.
Obok skamieniałości hominida w Piltdown odkryto również wiele
kości ssaków, w tym zęby słonia, mastodonta, konia i bobra.
Znaleziono także narzędzia kamienne. Część z nich przypominała
eolity, inne cechowały się bardziej rozwiniętą obróbką. Niektóre
artefakty i skamieniałości ssaków były bardziej starte. Zdaniem
Dawsona i Woodwarda lepiej zachowane znaleziska, włącznie z
kośćmi hominida, pochodziły z wczesnego plejstocenu (sprzed 2-1
mln lat temu), pozostałe zaś stanowiły pierwotnie część formacji
plioceńskiej.
W ciągu następnych kilkudziesięciu lat wielu naukowców zgadzało
się z opinią Dawsona i Woodwarda, że kości „człowieka z Piltdown”
należy łączyć z wczesnoplejstoceńskimi skamieniałościami ssaków
pochodzących z tego samego okresu co żwiry tego regionu. W opinii
innych badaczy, na przykład Sir Arthura Keitha i A. T. Hopwooda,
szczątki „człowieka z Piltdown” były związane ze starszą,
późnoplioceńską fauną, przetransportowaną przez wodę do warstw
żwirów z osadów reprezentujących starszy horyzont chronologiczny.
Od samego początku sądzono, iż czaszka z Piltdown przypomina
czaszkę współczesnego człowieka. Zdaniem Woodwarda wcześni,
małpokształtni przodkowie ludzi posiadali niemal ludzką czaszkę i
szczękę podobną do szczęki małp człekokształtnych. Przykładem
takich form miał być „człowiek z Piltdown”. W pewnym momencie
linia ewolucyjna rozdzieliła się. U jednej grupy istot zaczęły
wykształcać się grube czaszki i duże wały nadoczodołowe, co
doprowadziło do powstania „człowieka jawajskiego” i
neandertalczyków. Drugie odgałęzienie ewolucyjne zachowało
czaszkę o płaskich wałach nadoczodołowych, a szczęka coraz
bardziej przypominała ludzką szczękę. W tej linii pojawił się
współczesny gatunek człowieka.
Woodward wystąpił więc z własną teorią na temat ewolucji istot
ludzkich, którą chciał poprzeć dowodami w postaci skamieniałości.
Były one jednak niewystarczjące i fragmentaryczne. Zaproponowana
przez niego linia genealogiczna przetrwała do dziś w
zmodyfikowanej formie, w postaci szeroko akceptowanego poglądu,
że zarówno Homo sapiens sapiens, jak i Homo sapiens
neanderthalensis są potomkami gatunku określanego jako
archaiczny bądź wczesny Homo sapiens. Całkiem bliska hipotezy
Woodwarda, choć nie akceptowana powszechnie, jest propozycja
Louisa Leakeya. Jego zdaniem Homo erectus i neandertalczycy
stanowili boczną gałąź głównej linii ewolucyjnej człowieka. Jednak
wszystkie te koncepcje ignorują dowody zebrane w niniejszej
książce, dowody wskazujące na istnienie ludzi w czasach
wcześniejszych niż plejstocen.
Nie wszyscy naukowcy zgodzili się z poglądem, że szczęka i
czaszka z Piltdown należały do tego samego osobnika. Zdaniem
Raya Lankestera z British Museum mogły one należeć do dwóch
różnych istot reprezentujących dwa odrębne gatunki. David
Waterston, profesor anatomii w King’s College, również nie łączył
obu tych znalezisk. Stwierdził, iż wiązanie ich ze sobą przypomina
łączenie stopy szympansa z nogą człowieka. Jeżeli ta opinia jest
słuszna, Waterston miał przed sobą skamieniałość, która w
znacznym stopniu przypominała czaszkę współczesnego człowieka i
pochodziła najprawdopodobniej z wczesnego plejstocenu.
Już zatem od samego początku niektórzy uczeni dostrzegali
wyraźną sprzeczność między poszczególnymi elementami budowy
„człowieka z Piltdown”: niemal ludzką czaszką i szczęką podobną do
szczęki małp człekokształtnych (il. 9.1). Sir Grafton Elliot Smith,
specjalista w dziedzinie fizjologii mózgu, próbował odrzucić te
wątpliwości. Po zbadaniu odlewu ukazującego cechy puszki
mózgowej czaszki z Piltdown napisał: „To najbardziej prymitywny i
najbardziej małpoludzki mózg, jaki dotąd zarejestrowano. Takiego
mózgu należało oczekiwać u tego samego osobnika z żuchwą
[podobną do żuchwy małp człekokształtnych]”. Jednak według
dzisiejszych naukowców czaszka z Piltdown jest prawie
współczesną czaszką Homo sapiens sapiens, która została
podłożona przez oszusta. Jeżeli zaakceptujemy ten pogląd, musimy
przyznać, że sławny uczony, jakim był Smith, dostrzegał nie
istniejące w rzeczywistości cechy.
Naukowcy mieli nadzieję, iż przyszłe odkrycia wyjaśnią dokładnie
status „człowieka z Piltdown”. W odkrytej szczęce brakowało kłów,
które są bardziej ostre u małp człekokształtnych niż u ludzi.
Woodward uważał, że kieł nowego hominida zostanie ostatecznie
odnaleziony i wykonał nawet jego model.
Przewidywania Woodwarda spełniły się. 29 sierpnia 1913 roku
Teilhard de Chardin odkrył w Piltdown kieł, w stosie żwiru niedaleko
miejsca, w którym znaleziono żuchwę. Ostrze zęba było starte i
spłaszczone jak w przypadku kła człowieka. Oprócz zęba odkryto
również kości nosa.
Do tego czasu Piltdown stało się już atrakcją turystyczną.
Odwiedzającym je badaczom zezwalano uprzejmie na
uczestniczenie w trwających nieprzerwanie pracach
wykopaliskowych. Pojazdy silnikowe przyjeżdżały z członkami
towarzystw historii naturalnej. Dawson zorganizował tu piknik dla
Towarzystwa Geologicznego Londynu. Wkrótce zdobył duże
uznanie. Naukowa nazwa hominida z Piltdown brzmiała wręcz
Eoanthropus dawsoni, czyli „człowiek Dawsona, który zwiastuje
powstanie ludzkiego gatunku”. Jednak radość Dawsona ze sławy
trwała krótko. Zmarł on w 1916 roku.
Wątpliwości czy szczęka i czaszka eoantropa należały do tej samej
istoty nadal się utrzymywały, lecz osłabły, gdy Woodward doniósł o
odkryciu w 1915 roku drugiej grupy skamieniałości, około 3 km od
pierwszego stanowiska w Piltdown. Tym razem znaleziono dwa
fragmenty czaszki hominida i niemal ludzki ząb trzonowy.
W opinii wielu naukowców odkrycia ze stanowiska Piltdown II
pomogły ustalić, że znalezione pierwotnie kości – czaszka i szczęka
– należały do tego samego osobnika.
Mimo to, gdy odkryto kolejne skamieniałości hominidów, „człowiek z
Piltdown”, z czaszką w typie Homo sapiens, wprowadził sporo
zamieszania przy konstruowaniu linii ewolucyjnej ludzkiego gatunku.
W Czukutien (obecnie Zhoukoudian) w pobliżu Pekinu (dziś Beijing)
znaleziono początkowo prymitywną szczękę, która przypominała
szczękę „człowieka z Piltdown”. Jednak kiedy w 1929 roku odkryto tu
pierwszą czaszkę „człowieka pekińskiego”, okazało się, że posiada
ona niskie czoło i duże wały nadoczodołowe, co przypominało
budowę pitekantropa z Jawy, klasyfikowanego obecnie wraz z
„człowiekiem pekińskim” jako Homo erectus. W latach dwudziestych
w Afryce Raymond Dart znalazł również pierwsze okazy zaliczane
do rodzaju Australopithecus. Później odkryto kolejne szczątki
australopiteków i, podobnie jak w przypadku „człowieka jawajskiego”
oraz „człowieka pekińskiego”, czaszka tych hominidów także
cechowała się niskim czołem i dużymi wałami nadoczodołowymi.
Tym niemniej większość brytyjskich antropologów uznała
początkowo australopiteki za istoty małpokształtne, które nie były
przodkami współczesnego Homo sapiens.

Ilustracja 9.1. Rekonstrukcja czaszki i szczęki


z Piltdown dokonana przez Dawsona i Wood-
warda.

Po II Wojnie Światowej nowe odkrycia, dokonane przez Roberta


Brooma, spowodowały jednak, że brytyjscy uczeni zmienili swoją
opinię na temat australopiteków i zaakceptowali część z nich jako
autentycznych przodków ludzkiego gatunku. Jak zatem należało
teraz oceniać „człowieka z Piltdown”, wydatowanego tak samo jak
odkryte do tej pory znaleziska australopiteków?

Ujawnione fałszerstwo?
W tym samym czasie angielski stomatolog Alvan Marston zadręczał
brytyjskich uczonych pytaniami na temat znalezisk hominida z
Piltdown. Jego zdaniem nosiły one w sobie jakąś tajemnicę. W 1935
roku Marston odkrył w Swanscombe ludzką czaszkę, która
znajdowała się wśród skamieniałych kości 26 gatunków
środkowoplejstoceńskich zwierząt. Pragnąc, by znalezisko to uznano
za „najstarszego Anglika”, Marston zakwestionował wiek
skamieniałości z Piltdown. W 1949 roku przekonał Kennetha P.
Oakleya z British Museum, aby ten zbadał kości ze Swanscombe i
Piltdown nowo wynalezioną metodą fluorową.
Okazało się, że czaszka ze Swanscombe zawiera tę samą ilość
fluoru co skamieniałości zwierząt odkryte na tym samym stanowisku.
Potwierdzało to jej środkowoplejstoceńskie pochodzenie. Wyniki
badań szczątków z Piltdown wprawiały w zakłopotanie.
Oakley miał najwyraźniej własne wątpliwości odnośnie „człowieka z
Piltdown”. Wraz z Hoskinsem, współautorem raportu z 1950 roku na
temat metody fluorowej, napisał: „anatomiczne cechy eoantropa
(zakładając, że materiał reprezentuje jedną istotę) zupełnie nie
spełniają naszych oczekiwań wobec wczesnoplejstoceńskiego
hominida, które zrodziły się pod wpływem odkryć z Dalekiego
Wschodu i Afryki”.
Oakley zbadał skamieniałości odkryte w Piltdown, by określić czy
czaszka i szczęka „człowieka z Piltdown” należały rzeczywiście do
tego samego osobnika. Zawartość fluoru w czterech znalezionych
początkowo kościach czaszki wynosiła 0,1-0,4%, a w przypadku
szczęki – 0,2%, co wskazywało na to, że szczątki należały do jednej
istoty. Badania kości z drugiego stanowiska przyniosły podobne
rezultaty. Oakley doszedł do wniosku, iż znaleziska „czło-wieka z
Piltdown” pochodzą z interglacjału Riss-Würm, który datowałby je na
75 000-125 000 lat. Takie datowanie jest późniejsze niż przypisany
im pierwotnie wiek wczesnoplejstoceński, wciąż jednak stanowi
chronolo-giczną anomalię dla ludzkiej czaszki z terenu Anglii. Jak już
wspominaliśmy, zgodnie z obecnymi teoriami Homo sapiens sapiens
powstał bowiem w Afryce co najwyżej 100 000 lat temu i dopiero
około 70 000 lat później przywędrował do Europy.
Ustalenia Oakleya nie usatysfakcjonowały Marstona. Jego zdaniem
szczęka i czaszka z Piltdown należały do całkowicie odmiennych
istot. Opierając się na swojej wiedzy medycznej i stomatologicznej,
Marston stwierdził, że czaszka należała do dorosłego człowieka,
ponieważ jej szwy były zrośnięte, natomiast szczęka, z
nierozwiniętymi zębami trzonowymi, pochodziła od młodej małpy
człekokształtnej. Marston uznał ponadto, iż ciemne zabarwienie
kości, interpretowane jako świadectwo ich wczesnego pochodzenia,
było wynikiem konserwacji znalezisk przez Dawsona w roztworze
dwuchromianu potasu.
Wysuwane ciągle przez Marstona wątpliwości przyciągnęły w
końcu uwagę J. S. Weinera, antropologa z Oxfordu, który dał się
wkrótce przekonać, że nie wyjaśniono jeszcze wszystkich kwestii
związanych ze skamieniałościami z Piltdown. Weiner doniósł o
swoich podejrzeniach W. E. Le Gros Clarkowi, kierownikowi
Wydziału Antropologii na Uniwersytecie w Oxfordzie. Początkowo Le
Gros Clark był sceptyczny. 5 sierpnia 1953 roku Weiner i Oakley
spotkali się z nim w British Museum. Oakley wyciągnął z sejfu
znaleziska z Piltdown. Można było je teraz zbadać. Weiner pokazał
wówczas Le Gros Clarkowi ząb szympansa, który wziął z muzealnej
kolekcji, spiłował i następnie odpowiednio zabarwił. Podobieństwo
do zębu trzonowego z Piltdown było tak uderzające, że Le Gros
Clark uznał za słuszne gruntowne zbadanie wszystkich
skamieniałości z Piltdown.
Kości „człowieka z Piltdown” ponownie poddano badaniu metodą
fluorową, tym razem przy użyciu nowoczesnych technik. Zawartość
fluoru w trzech fragmentach czaszki wynosiła teraz 0,1%, natomiast
w przypadku szczęki i zębów – zaledwie 0,01-0,04%. Ilość fluoru
wzrasta wraz z upływem czasu, dlatego otrzymane wyniki
wskazywały, że czaszka jest o wiele starsza. Skamieniałości nie
mogły więc należeć do tej samej istoty.
Jak widzimy, badania przeprowadzone metodą fluorową przez
Oakleya wykazały w pierwszym przypadku, iż czaszka i szczęka są
sobie współczesne, później okazało się, że nie pochodzą z tych
samych czasów. Drugi zestaw analiz przeprowadzono przy użyciu
nowoczesnych technik badawczych i to przyniosło pożądany
rezultat. Taka sytuacja zdarza się dość często w paleoantropologii
czy też archeologii – naukowcy przeprowadzają badania, następnie
je powtarzają lub ulepszają swoje metody, dopóki nie osiągną
pożądanego wyniku. Wówczas przerywają dalsze prace. W takich
przypadkach wydaje się, iż działają tendencyjnie, zgodnie z
teoretycznymi założeniami.
Skamieniałości z Piltdown zbadano również metodą azotową. Kości
czaszki zawierały 0,6-1,4% azotu, szczęka – 3,9%, a niektóre zęby –
4,2-5,1%. Fragmenty czaszki nie miały zatem tyle samo lat co
szczęka i zęby, a to również dowodziło, że badane skamieniałości
należały do różnych istot. Współczesna kość zawiera około 4-5%
azotu i jego ilość zmniejsza się wraz z upływem czasu. Szczęka i
zęby były więc o wiele młodsze niż czaszka.
Wyniki badań przeprowadzonych metodą fluorową i azotową wciąż
pozwalały sądzić, iż przynajmniej czaszka pochodzi ze żwirów w
Piltdown. Jednak w końcu i ona stała się przedmiotem podejrzeń.
Raport British Museum stwierdzał: „Dr G. F. Claringbull
przeprowadził rentgenowską analizę krystalograficzną tych kości i
zbadał, że ich główny składnik mineralny – hydroksyapatyt – został
częściowo zastąpiony gipsem. Badania nad warunkami chemicznymi
w glebie podpowierzchniowej i wodzie gruntowej Piltdown wykazały,
iż taka wyjątkowa przemiana nie mogła zajść w sposób naturalny
w żwirze. Dr M. H. Hey wykazał zachodzenie tego procesu w wyniku
sztucznego zabarwienia żelazem w pełni skamieniałych kości
poprzez moczenie ich w mocnych roztworach siarczanu żelaza.
Kości czaszki zabarwiono więc sztucznie, tak by pasowały do żwiru,
i »podłożono« w miejscu odkrycia ze wszystkimi innymi
znaleziskami”.
Mimo argumentów przedstawionych w raporcie British Museum
nadal można przypuszczać, że czaszka pochodziła rzeczywiście ze
żwirów w Piltdown. Wszystkie jej fragmenty były całkowicie
przesiąknięte żelazem, co spowodowało ciemną barwę kości,
szczęka natomiast, również uważana za przedmiot oszustwa,
cechowała się jedynie powierzchniowym zabarwieniem. Ponadto
analiza chemiczna pierwszych fragmentów czaszki odkrytych przez
Dawsona wykazała bardzo wysoką zawartość żelaza, która wynosiła
8% przy zaledwie 2-3% w przypadku szczęki. Kości czaszki mogły
zatem ulec zabarwieniu (przenikającym całą kość i zwiększającym
ilość żelaza do 8% w stosunku do całkowitego składu mineralnego
kości) wskutek długiego zalegania w bogatych w żelazo żwirach
Piltdown. Szczęka, z zaledwie powierzchniowym zabarwieniem i o
wiele mniejszą ilością żelaza, wydaje się pochodzić z innego źródła.
Jeżeli fragmenty czaszki pochodziły ze żwirów w Piltdown i nie
zostały sztucznie zabarwione, jak podejrzewał Weiner i jego
współpracownicy, w jaki sposób wyjaśnić obecność w nich gipsu
(siarczanu wapnia)? Być może Dawson użył związków
siarczanowych (razem z dwuchromianem potasu lub oddzielnie)
podczas chemicznej konserwacji znalezisk, zamieniając część
hydroksyapatytu w gips.
Gips mógł się również zebrać wówczas, gdy czaszka znajdowała
się jeszcze w ziemi. Naukowcy z British Museum stwierdzili, że
stężenie siarczanów w Piltdown jest zbyt niskie, by tak się stało.
Według M. Bowdena siarczany występują w wodach gruntowych w
wysokości 63 części na milion, a żwir cechuje się zawartością
siarczanów w ilości 3,9 miligramów na 100 gram. Bowden przyznał,
iż stężenia te nie są wysokie, lecz jego zdaniem mogły być znacznie
wyższe w przeszłości. Oakley również mówił o wyższych dawniej
stężeniach fluoru w wodzie gruntowej, aby wyjaśnić zbyt dużą ilość
tego pierwiastka w ludzkich kościach z Castenedolo.
Znaczący jest fakt, że szczęka z Piltdown w ogóle nie zawierała
gipsu. Obecność gipsu we wszystkich fragmentach czaszki i jego
brak w szczęce potwierdza hipotezę, iż czaszka pochodziła
rzeczywiście ze żwiru w Piltdown, a szczęka z innego źródła.
W pięciu fragmentach czaszki znalezionych przez Dawsona, zanim
do prac wykopaliskowych dołączył Woodward, znajdował się
ponadto chrom, co może być efektem konserwacji kości w
dwuchromianie potasu. Kolejne fragmenty czaszki, odkryte wspólnie
przez Dawsona i Woodwarda, nie zawierały chromu. Znajdował się
on natomiast w szczęce. Jego obecność w żuchwie była
najwyraźniej wynikiem zastosowania techniki barwienia polegającej
na użyciu związku żelaza i dwuchromianu potasu.
Podsumowując wszystkie fakty, okazuje się, że czaszka mogła
rzeczywiście pochodzić ze żwirów w Piltdown i zostać całkowicie
nasycona żelazem wskutek długiego zalegania w ziemi. Przez ten
sam okres, w wyniku działania siarczanów w żwirze i wodzie
gruntowej, pewna ilość fosforanu wapnia kości przekształciła się w
siarczan wapnia (gips). Niektóre fragmenty czaszki Dawson
namoczył później w dwuchromianie potasu, co wyjaśniałoby
obecność w nich chromu. Okazy znalezione wspólnie przez
Dawsona i Woodwarda nie zostały zakonserwowane w ten sposób i
stąd nie zawierały tego pierwiastka. Z drugiej strony, szczękę
zabarwiono sztucznie żelazem, czego rezultatem była jedynie
powierzchniowa zmiana barwy. Technika barwiąca polegała tu na
użyciu związku chromu, który tą drogą znalazł się w szczęce, lecz
nie spowodowała wytworzenia się gipsu.
W przeciwnym wypadku, jeżeli zaakceptujemy opinię, że
zabarwienie żelazem fragmentów czaszki (jak również szczęki) było
wynikiem mistyfikacji, musimy przyjąć, iż oszust użył trzech różnych
metod barwiących: (1) Według naukowców z British Museum
podstawowa technika polegała na zastosowaniu roztworu siarczanu
żelaza z dwuchromianem potasu jako utleniaczem, a jej produktem
ubocznym był gips (siarczan wapnia). Wyjaśniałoby to obecność
gipsu i chromu w pięciu zabarwionych żelazem fragmentach czaszki
znalezionych początkowo przez Dawsona. (2) Cztery fragmenty
czaszki odkryte wspólnie przez Dawsona i Woodwarda zawierały
gips, lecz nie było w nich chromu. W tym przypadku metoda
barwiąca nie polegałaby na użyciu dwuchromianu potasu. (3)
Szczęka zawierała z kolei chrom, ale brak było w niej gipsu, musiała
więc zostać zabarwiona trzecią techniką, polegającą na
zastosowaniu związków żelaza oraz chromu i nie wytworzającą
gipsu. Trudno zrozumieć, dlaczego oszust miałby użyć tak wielu
metod, skoro wystarczyłaby jedna z nich. Należy się również
zastanowić, z jakich powodów niedbale zabarwiłby szczękę, w
daleko mniejszym stopniu niż czaszkę, ryzykując w ten sposób
wykrycie całej mistyfikacji.
Relacja naocznego świadka jest dodatkowym dowodem
świadczącym o tym, że czaszka pochodziła rzeczywiście ze żwirów
w Piltdown. Mabel Kenward, córka Roberta Kenwarda, właściciela
Barkham Manoru, napisała list do The Telegraph, który
opublikowano 23 lutego 1955 roku. Panna Kenward powiedziała w
nim: „Pewnego dnia, kiedy robotnicy kopali nienaruszony żwir, jeden
z nich znalazł coś, co nazwał orzechem kokosowym. Rozbił to
swoim kilofem, wziął kawałek, a resztę wyrzucił”. Szczególnie
znaczące jest tu stwierdzenie, iż żwir był nienaruszony.
Nawet sam Weiner napisał: „nie można tak łatwo odrzucić relacji o
robotnikach kopiących żwir i ich »orzechu kokosowym«, traktując ją
jako czysty wymysł, możliwą do przyjęcia plotkę, rozpuszczoną po
to, by dostarczyć prawdopodobnego wyjaśnienia odnośnie
pochodzeniu okazów [...]. Być może robotnicy znaleźli część
czaszki, ale wciąż nie jest wykluczone, że to, co odkryli nie było pół
skamieniałym eoantropem, lecz niemal współczesnym i całkiem
zwykłym pochówkiem”. Weiner stwierdził, iż oszust, ktokolwiek nim
był, mógł następnie zamienić odkryte rzeczywiście kości na
obrobione chemicznie fragmenty czaszki. Jeżeli jednak robotnicy
mieli do czynienia z „niemal współczesnym i całkiem zwykłym
pochówkiem”, gdzie znajdowała się reszta kości? Ostatecznie
Weiner uznał, że robotnicy znaleźli tylko fałszywą czaszkę, która
została wcześniej podłożona. Tym niemniej Mabel Kenward
zapewniała, iż powierzchnia ziemi w miejscu, gdzie robotnicy kopali
żwir, była nienaruszona.
Robert Essex, nauczyciel nauk ścisłych, bezpośredni znajomy
Dawsona w latach 1912-1915, przedstawił interesującą relację na
temat szczęki z Piltdown lub, jak się okazuje, szczęk z Piltdown.
Essex napisał w 1955 roku: „Kolejna szczęka z Piltdown, o której nie
wspomniał dr Weiner, o wiele bardziej przypominała szczękę
człowieka niż małp człekokształtnych i to ona najprawdopodobniej
należała do niewątpliwie ludzkiej czaszki. Osobiście widziałem i
miałem w ręku tę szczękę. Wiem, kto przyniósł ją w torbie do biura
Dawsona”.
Essex przedstawił następnie dalsze szczegóły. Pracował wówczas
jako nauczyciel nauk ścisłych w miejscowej szkole średniej,
położonej w pobliżu biura Dawsona. Essex powiedział: „Pewnego
dnia, kiedy przechodziłem obok, zawołał mnie jeden z urzędników,
którego dobrze znałem. Chciał mi pokazać połowę skamieniałej
szczęki, znalezionej z trzema mocno przytwierdzonymi do niej
zębami trzonowymi. Przypominała ona bardziej szczękę człowieka
niż małp człekokształtnych. Kiedy zapytałem, gdzie ją odkryto,
usłyszałem odpowiedź: »Piltdown«. Według urzędnika, z którym
rozmawiałem, szczękę przyniósł w torbie na narzędzia jeden z
robotników. Gdy szukał pana Dawsona, poinformowano go, że pan
Dawson zajęty jest w sądzie. Zostawił więc torbę i powiedział, że
jeszcze wróci. Po jego odejściu urzędnik otwarł torbę i zobaczył
szczękę. Kiedy przechodziłem obok, zawołał mnie. Ostrzegłem go, iż
lepiej odłożyć z powrotem to znalezisko. Pan Dawson nie byłby
zadowolony, jeśli dowiedziałby się o tym. Usłyszałem potem, że po
powrocie robotnika pan Dawson wciąż był w sądzie. Robotnik wziął
zatem swoją torbę i odszedł”. Essex widział później fotografie
szczęki z Piltdown. Jego zdaniem nie była to ta sama szczęka, którą
ogladał w biurze Dawsona. Przekazał tę informację British Museum.
Odkrycie ludzkiej szczęki wydaje się potwierdzać pogląd, że
czaszka człowieka znaleziona w Piltdown pochodziła rzeczywiście z
tamtejszych żwirów. Nawet jeśli przyznamy, iż wszystkie pozostałe
kości z Piltdown są przedmiotem oszustwa, to o ile czaszkę odkryto
in situ, można stwierdzić, że mamy przed sobą kolejny przykład
szczątków Homo sapiens sapiens z późnej fazy środkowego
plejstocenu lub wczesnej fazy późnego plejstocenu.

W poszukiwaniu winnego
Większość współczesnych badaczy całkowicie akceptujących
pogląd, że wszystkie skamieniałości i narzędzia z Piltdown są
efektem mistyfikacji, starała się zidentyfikować oszusta. Weiner i
Oakley, podobne jak inni uczeni, obarczyli winą Dawsona, amatora-
paleontologa. Woodward, naukowiec z zawodu, został rozgrzeszony.
Wydaje się jednak, iż dokonanie oszustwa z Piltdown wymagało
rozległej wiedzy specjalistycznej i zdolności wykraczających poza
umiejętności Dawsona. Należy pamiętać, że skamieniałości
„człowieka z Piltdown” znaleziono razem z wieloma kośćmi
wymarłych ssaków. Uczony, który miał dostęp do rzadkich
skamieniałości i wiedział jak je wyselekcjonować oraz zmodyfikować
tak, aby sprawiały wrażenie autentycznego skupiska fauny o
odpowiednim wieku, musiał więc brać udział w tej mistyfikacji.
Niektórzy badacze próbowali obwiniać Teilharda de Chardina.
Studiował on przecież w kolegium jezuickim w pobliżu Piltdown i
poznał Dawsona już w 1909 roku. Weiner i jego współpracownicy
uznali, że znaleziony w Piltdown ząb wymarłego słonia – Stegodon –
pochodzi z północno-afrykańskiego stanowiska, które Teilhard de
Chardin mógł odwiedzić w latach 1906-1908, gdy pracował jako
wykładowca na Uniwersytecie w Kairze.
Woodward jest kolejnym podejrzanym. Osobiście wykopał niektóre
skamieniałości. Jeżeli zostały podłożone, powinien był to zauważyć.
Można więc podejrzewać, iż sam brał udział w dokonywaniu
oszustwa. Ponadto, ściśle strzegł dostępu do oryginalnych
skamieniałości z Piltdown, przechowywanych pod jego opieką w
British Museum. Być może próbował nie dopuścić innych
naukowców do wykrycia dowodów mistyfikacji.
Ronald Millar, autor The Piltdown Men, podejrzewał Graftona Elliota
Smitha. Smith nie lubił Woodwarda, mógł więc chcieć go oszukać i w
tym celu przygotował bardzo dobrze obmyślony podstęp. Podobnie
jak Teilhard de Chardin, przebywał w Egipcie i miał dostęp do
skamieniałości, które mogły zostać podłożone w Piltdown.
Frank Spencer, profesor antropologii w Queens College na City
University of New York, oskarża w swej książce o oszustwo z
Piltdown Sir Arthura Keitha, kustosza Hunterian Museum of the
Royal College of Surgeons. Keith sądził, że współczesny gatunek
człowieka rozwinął się wcześniej niż twierdzili inni naukowcy.
Zdaniem Spencera pogląd ten skłonił Keitha do uknucia spisku z
Dawsonem i spreparowania dowodów popierających hipotezę o
wcześniejszym pochodzeniu ludzi.
Kolejny podejrzany to William Sollas, profesor geologii w
Cambridge. Mówi o nim w nagraniu magnetofonowym angielski
geolog James Douglas, który zmarł w 1979 roku w wieku 93 lat.
Sollas nie lubił Woodwarda, ponieważ Woodward krytykował
rozwiniętą przez niego metodę wykonywania gipsowych odlewów
skamieniałości. Douglas wspomina, że przesłał Sollasowi do Boliwii
zęby mastodonta, jakie znaleziono w Piltdown. Sollas otrzymał także
dwuchromian potasu, związek chemiczny użyty najwyraźniej do
zabarwienia wielu znalezisk z Piltdown. Z kolekcji Oxfordzkiego
muzeum „pożyczył” również kilka zębów człekokształtnej małpy.
Według Douglasa Sollas cieszył się w tajemnicy, gdy Woodward padł
ofiarą fałszerstw z Piltdown.
Jeżeli jednak „człowiek z Piltdown” stanowi przedmiot oszustwa,
prawdopodobnie mamy tu do czynienia z czymś więcej niż tylko z
osobistą zemstą. Zdaniem Spencera dowody „zostały tak
przygotowane, by oparły się naukowym badaniom i by promowały
ściśle określoną interpretację zapisu skalnego istot ludzkich”.
Profesjonalny naukowiec mógł dokonać mistyfikacji z tego względu,
iż odkrycia, jakich dokonano do początku XX wieku, nie pasowały do
teorii o ewolucji człowieka. Darwin opublikował swą pracę O
powstawaniu gatunków w 1859 roku i niemal natychmiast
spowodował rozpoczęcie poszukiwań skamieniałości łączących
Homo sapiens z człekokształtnymi małpami mioceńskimi.
Odsuwając na bok znaleziska wskazujące na obecność ludzi w
pliocenie i miocenie, nauka dysponowała zaledwie szczątkami
„człowieka jawajskiego” i szczęką z Heidelbergu. Jak widzieliśmy w
rozdziale 8., zwłaszcza hominid z Jawy nie cieszył się jednomyślnym
poparciem społeczności naukowej. Od samego początku wysuwano
złowieszcze sugestie, że niemal małpia czaszka nie należała w
rzeczywistości do prawie ludzkiej kości udowej, znalezionej w
odległości około 14 m od czaszki. Ponadto wielu angielskich i
amerykańskich uczonych, na przykład Arthur Smith Woodward,
Grafton Elliot Smith oraz Sir Arthur Keith, rozwijało inne poglądy na
temat ewolucji ludzkiego gatunku. Ich zdaniem powstanie niemal
ludzkiej czaszki o wysokim czole poprzedzało wykształcenie się
szczęki przypominającej szczękę człowieka. Pitekantrop posiadał
jednak czaszkę o niskim czole, charakterystyczną dla małp
człekokształtnych.
Podobnie jak wielu współczesnych naukowców pozwoliło sobie na
spekulacje odnośnie tożsamości i motywów działania
domniemanego sprawcy oszustwa z Piltdown, my również
chcielibyśmy przedstawić próbne wyjaśnienie zaistniałych zdarzeń.
Rozważmy następujący scenariusz. Robotnicy pracujący w Barkham
Manor odkryli rzeczywiście autentyczną czaszkę środkowo-
plejstoceńską w sposób opisany przez Mabel Kenward. Jej
fragmenty przekazano Dawsonowi, który miał regularny kontakt z
Woodwardem, powiadamiając go o tym. Woodward rozwijał własną
teorię na temat ewolucji człowieka i bardzo niepokoił go fakt, że po
50 latach badań brakowało w nauce dowodów świadczących o
ewolucyjnym rozwoju naszego gatunku. Zaplanował więc oszustwo i
wykonał ten plan. Nie działał w pojedynkę, lecz w porozumieniu z
wybranymi uczonymi z British Museum, którzy pomagali mu w
zdobyciu odpowiednich znalezisk i przygotowaniu ich tak, aby oparły
się badaniom niewtajemniczonych naukowców.
Sam Oakley, który odegrał dużą rolę w ujawnieniu mistyfikacji,
napisał: „Materiał z Trinil [»człowiek jawajski«] był przerażająco
niekompletny i zdaniem wielu uczonych, nie mógł potwierdzać
poglądu Darwina o ewolucji człowieka. Czasami zastanawiam się,
czy to aby nie nadmierna chęć odkrycia bardziej możliwego do
przyjęcia »brakującego ogniwa« utkała splątaną sieć motywów
stojących za Oszustwem z Piltdown”.
Weiner również wziął pod uwagę tę możliwość: „Ktoś w szalony
sposób pragnął pomóc teorii ewolucji poprzez dostarczenie
»rekwizytu« »brakującego ogniwa«” [...]. Piltdown mogło być
nieodparcie atrakcyjne dla pewnego fanatycznego biologa, aby
dokonać tego, co Natura stworzyła, lecz czego nie zachowała”.
Nieszczęśliwie dla hipotetycznych spiskowców, odkrycia, jakich
dokonano w ciągu kilku następnych dziesięcioleci, nie potwierdzały
koncepcji reprezentowanej przez mistyfikację z Piltdown. Wielu
naukowców zaakceptowało nowe okazy „człowieka jawajskiego” i
„człowieka pekińskiego”, jak również znaleziska australopiteków z
Afryki, jako dowody hipotezy o małpoludzkim przodku z niskim
czołem. Sama idea „człowieka z Piltdown” o wysokim czole miała
zostać poddana w wątpliwość i odrzucona.
Czas mijał, a trudności przy konstruowaniu odpowiedniej linii
ewolucyjno-genealogicznej hominidów wzrastały. W krytycznym
momencie żyjący jeszcze spiskowcy, związani z British Museum,
zdecydowali się działać. Werbując nieświadomych
współpracowników, zaczęli systematycznie ujawniać oszustwo,
którego sami dokonali na początku wieku. Być może to właśnie
wówczas niektóre znaleziska zostały dodatkowo zmodyfikowane
przy pomocy chemicznych i fizycznych środków, tak aby pogląd o
mistyfikacji był bardziej wiarygodny.
Hipoteza o grupie spiskowców z British Museum, dokonujących
oszustwa i następnie je ujawniających, wielu osobom wyda się
bardzo nieprawdopodobna. Opiera się ona jednak na takiej samej
liczbie dowodów co inne oskarżenia. Obwiniono tak wielu
poszczególnych naukowców brytyjskich, w tym niektórych uczonych
z British Museum, że nasze wyjaśnienie nie powiększa w
rzeczywistości kręgu podejrzanych.
Być może w British Museum nie było żadnych oszustów. Mimo to,
zdaniem wielu uczonych, osoba z naukowym wykształceniem,
działając w pojedynkę lub w grupie, dokonała udanej mistyfikacji.
W opinii Gavina De Beera, dyrektora British Museum of Natural
History, metody użyte do ujawnienia oszustwa z Piltdown
„umożliwiłyby dokonanie podobnego fałszerstwa, praktycznie
niemożliwego do wykonania”. Posiadając jednak wiedzę o
współczesnych, chemicznych i radiometrycznych, technikach
datowania, można by dokonać mistyfikacji, która nie byłaby łatwo
wykrywalna. W rzeczywistości nie możemy być pewni, czy w jednym
z wielkich muzeów świata nie czeka na ujawnienie kolejne oszustwo
w stylu Piltdown.
W tym kontekście przypadek Piltdown jest nadal szkodliwy. Tym
niemniej, zgodnie z naszą obecną wiedzą, incydenty tego typu
zdarzają się rzadko. Istnieje jednak inny, bardziej podstępny i
powszechny rodzaj oszukiwania – rutynowe redagowanie i
reklasyfikowywanie danych, stosownie do nieugiętych, teoretycznych
uprzedzeń.
Vayson de Pradenne z École d’Anthropologie w Paryżu napisał w
swej książce Fraudes Archèologiques (1925): „Często spotyka się
ludzi nauki owładniętych uprzedzeniami, którzy bez dokonywania
wielkich oszustw nie wahają się interpretować obserwowanych
faktów w taki sposób, aby pasowało to do ich teorii. Uprzedzony
badacz może sobie na przykład wyobrażać, że prawo postępu
w przemysłach prehistorycznych musi być wszędzie widoczne i
zawsze w najdrobniejszych szczegółach. Widząc w tej samej
warstwie zarówno starannie wykończone narzędzia, jak również
inne, bardziej prymitywne artefakty stwierdza, iż muszą tu istnieć
dwa poziomy – niższy z okazami o gorszej obróbce. Będzie
klasyfikował swoje znaleziska zgodnie z ich typem, a nie warstwami,
w których je znalazł. Jeżeli u podstawy wszystkich osadów znajdzie
dobrze opracowane narzędzie, uzna, że trafiło tam wskutek
przypadkowej intruzji i musi być powtórnie przypisane miejscu
pochodzenia poprzez włączenie go do grupy znalezisk z wyższych
poziomów. Będzie to prawdziwe oszustwo w postaci błędnej
prezentacji stratygrafii odkryć – oszustwo oparte na uprzedzeniach,
choć dokonane mniej lub bardziej nieświadomie przez człowieka
działającego w dobrej wierze, którego nikt nie nazwałby oszustem.
Często tak się zdarza i jeśli nie wymieniam tu żadnych nazwisk, nie
robię tego dlatego, że ich nie znam”.
Taka sytuacja ma miejsce nie tylko w British Museum, lecz we
wszystkich muzeach, uniwersytetach i innych ośrodkach
badawczych na całym świecie. Mimo iż każdy pojedynczy przypadek
filtracji wiedzy wydaje się mało istotny, łączny efekt tego procesu jest
druzgocący. W zasadniczy sposób pomaga on zniekształcić i
przesłonić obraz początków i starożytności człowieka.
Duża ilość danych wskazuje, że istoty ludzkie takie jak my żyły w
bardzo odległej przeszłości, w każdej epoce, jaką chcemy tylko
badać – w pliocenie, miocenie, oligocenie, eocenie i wcześniej.
Szczątki małp człekokształtnych i stworzeń małpo-człekokształtnych
również pochodzą z tych samych czasów. Być może zatem
wszystkie rodzaje hominidów współistniały ze sobą przez całą
historię świata. Jeżeli rozważymy wszelkie dostępne świadectwa,
taki jest właśnie obraz przeszłości, jaki się przed nami wyłania.
Jedynie poprzez eliminowanie dużej liczby znalezisk – zostawiając
tylko te skamieniałości i artefakty, które odpowiadają przyjętym z
góry założeniom – można zbudować ewolucyjną sekwencję zdarzeń.
Nieuzasadnione usuwanie odkryć – odkryć zbadanych tak starannie,
jak nie zbadano niczego co jest obecnie oficjalnie akceptowane –
stanowi oszustwo dokonywane przez naukowców pragnących
utrzymać pewien teoretyczny punkt widzenia. To oszustwo nie jest
najwyraźniej efektem świadomie zorganizowanego spisku, jak w
przypadku mistyfikacji z Piltdown (o ile rzeczywiście mamy tutaj z nią
do czynienia). Jest to raczej nieunikniony rezultat społecznego
procesu filtracji wiedzy, który ma miejsce w obrębie społeczności
naukowej.
Mimo to, choć w paleoantropologii może dojść do nieświadomego
popełnienia wielu oszustw, przypadek Piltdown pokazuje, że ta
dziedzina nauki zna również najbardziej przemyślany i wyrachowany
rodzaj mistyfikacji.
Rozdział 10
„Człowiek pekiński” i inne znaleziska z
Chin
Po odkryciu „człowieka jawajskiego” i „człowieka z Piltdown” nie
ustalono jeszcze ostatecznej wersji ewolucji ludzkiego gatunku.
Skamieniałości Pithecanthropus erectus znalezione przez Dubois nie
zdobyły pełnej akceptacji wśród społeczności naukowej, a
znaleziska z Piltdown jedynie skomplikowały całe zagadnienie.
Naukowcy z niecierpliwością czekali na następne ważne odkrycia,
które jak mieli nadzieję, wyjaśniłyby ewolucyjny rozwój rodziny
człowiekowatych. Wielu badaczy uważało, że upragnione
skamieniałości hominidów zostaną odnalezione w Chinach.
Starożytny język chiński określał skamieniałości jako „kości smoka”.
Chińscy aptekarze sądzili, że posiadają one leczniczą moc i przez
wieki rozcierali je na proch do produkcji leków. Z tego powodu
chińskie apteki stanowiły dla wczesnych, zachodnich paleontologów
nieoczekiwany teren poszukiwań.
W 1900 roku dr K. A. Haberer zebrał od chińskich aptekarzy
skamieniałości ssaków i wysłał do Uniwersytetu w Monachium, gdzie
zostały zbadane i skatalogowane przez Maxa Schlossera. Wśród
otrzymanych kości Schlosser znalazł „trzeci ząb trzonowy z lewej
strony górnej szczęki, należący do człowieka bądź nieznanej dotąd
małpy antropoidalnej”. Odkryto go na obszarze Pekinu. Schlosser
stwierdził wówczas, że Chiny będą odpowiednim miejscem do
poszukiwań prymitywnego człowieka.

Zhoukoudian
Wśród badaczy, którzy zgodzili się z opinią Schlossera, był Gunnar
Ander-sson, szwedzki geolog pracujący dla Geological Survey of
China. W 1918 roku Andersson przybył do miejsca o nazwie
Chikushan – Wzgórze Kurzych Kości – w pobliżu wioski
Zhoukoudian (dawniej Czukutien) około 40 km na południowy-
zachód od Pekinu. Na ścianie starego kamieniołomu wapienia, z
której wybierano materiał, dostrzegł szczelinę wypełnioną czerwoną
gliną i zawierającą skamieniałe kości, co wskazywało na obecność
zasypanej przez wieki, starożytnej jaskini.
W 1921 roku Andersson ponownie przybył do Chikushan.
Towarzyszył mu Otto Zdansky, austriacki paleontolog przysłany do
pomocy, oraz Walter M. Granger, z Amerykańskiego Muzeum Historii
Naturalnej. Ich pierwsze, wspólne prace wykopaliskowe nie były zbyt
owocne – odkryli jedynie niemal współczesne skamieniałości.
Miejscowi wieśniacy przekazali wówczas Zdansky’emu informację
o leżącym nieopodal miejscu, gdzie można znaleźć większe „kości
smoka”. Było to w pobliżu małej stacji kolejowej w Zhoukoudian.
Zdansky odkrył tu kolejny kamieniołom wapienia, którego ściany,
podobnie jak w przypadku pierwszego, posiadały szczeliny
wypełnione czerwoną gliną i złamanymi kośćmi. Andersson przybył
na miejsce i znalazł pęknięte fragmenty kwarcu. Jego zdaniem, były
to bardzo prymitywne narzędzia. Kwarc nie występował tu
naturalnie, Andersson doszedł więc do wniosku, że okazy kwarcu
musiał przynieść hominid. Zdansky nie zgodził się z tą interpretacją.
Jego współpraca z Anderssonem nie układała się zresztą zbyt
dobrze. Andersson był jednak przekonany co do słuszności swojej
opinii. Patrząc na ścianę wapienia, powiedział: „Mam przeczucie, że
leżą tu szczątki jednego z naszych przodków i wystarczy go tylko
znaleźć”. Poprosił Zdansky’ego, by nadal przeszukiwał zasypaną
jaskinię „dopóki nie będzie pusta, jeśli zajdzie taka potrzeba”.
W 1921 i 1923 roku Zdansky, nieco niechętnie, przeprowadził
krótkie prace wykopaliskowe. Odkrył ślady wczesnego przodka
człowieka – dwa zęby, dolny przedtrzonowiec i górny trzonowiec,
datowane wstępnie na wczesny plejstocen. Wraz z innymi
skamieniałościami przesłano je statkiem do Szwecji w celu dalszego
zbadania. W 1923 roku, po powrocie do Szwecji, Zdansky
opublikował artykuł na temat swojej pracy w Chinach, jednak bez
żadnej wzmianki o zębach.
Sprawa ucichła do 1926 roku. Wówczas to następca tronu Szwecji,
który był prezesem Szwedzkiego Komitetu Badań nad Chinami oraz
patronem badań paleontologicznych, zaplanował odwiedzić Pekin.
Profesor Wiman z Uniwersytetu w Uppsali zapytał Zdansky’ego,
swojego dawnego studenta, czy nie znalazł czegoś interesującego,
co można by pokazać księciu. Zdansky przesłał Wimanowi raport z
fotografiami na temat zębów znalezionych w Zhoukoudian. J.
Gunnar Andersson przedstawił jego relację na spotkaniu w Pekinie,
w którym uczestniczył następca tronu. O samych zębach Andersson
powiedział: „Przodek człowieka, o jakim mówiłem, został
odnaleziony”.

Davidson Black
Davidson Black, młody, kanadyjski lekarz mieszkający w Pekinie,
również uważał, że zęby odkryte przez Zdansky’ego reprezentują
wyraźny dowód istnienia przodka ludzkiego gatunku.
W 1906 roku Black skończył szkołę medyczną na Uniwersytecie w
Toronto. O wiele bardziej niż medycyna interesowała go jednak
teoria ewolucji. W jego opinii człowiek powstał w północnej Azji.
Black pragnął wyjechać do Chin, aby znaleźć skamieniałości, które
udowodniłyby tę hipotezę. I Wojna Światowa opóźniła jego plany.
W 1917 roku Black przyłączył się do kanadyjskiego, wojskowego
korpusu medycznego. W tym czasie jego przyjaciel dr E. V. Cowdry
został mianowany na kierownika Wydziału Anatomii w pekińskim
Union Medical College. Szkoła ta należała do Fundacji Rockefellera.
Cowdry poprosił dr. Simona Flexnera, dyrektora fundacji, by Black
został jego asystentem. Flexner wyraził na to zgodę i w 1919 roku,
po zwolnieniu z wojska, Black przybył do Pekinu. W Union Medical
College robił wszystko, aby zmniejszyć zakres należących do niego
obowiązków medycznych. Chciał skupić się na swym prawdziwym
zainteresowaniu – paleoantropologii. W listopadzie 1921 roku udał
się na krótką ekspedycję w północne Chiny. Później nastąpiły dalsze
wyprawy. Przełożeni Blacka nie byli zadowoleni.
Jednak stopniowo Fundacja Rockefellera zaakceptowała jego
punkt widzenia. Warto przyjrzeć się wydarzeniom, które
spowodowały tę zmianę.
Pod koniec 1922 roku Black przedłożył dr. Henry’emu S.
Houghtonowi, dyrektorowi Union Medical College, plan ekspedycji
do Tajlandii. W doskonały sposób powiązał swoje uwielbienie do
paleoantropologii z misją szkoły medycznej. Houghton napisał do
Rogera Greene’a, kierownika do spraw finansowych szkoły:
„Chociaż nie mam pewności czy projekt Blacka jest rzeczywiście
praktyczny w swym charakterze, muszę przyznać, że wywarł na
mnie duże wrażenie [...] wykazując istotny związek między naszym
wydziałem anatomii, a różnymi instytucjami i ekspedycjami, które
prowadzą w Chinach ważne prace bliskie badaniom
antropologicznym. Biorąc to pod uwagę, popieram jego prośbę”.
Widzimy więc jak istotny był czynnik prestiżu – zwykła medycyna
wydaje się być przyziemna w porównaniu z quasi-religijnym
poszukiwaniem sekretu początków człowieka – poszukiwaniem,
jakie od czasów Darwina pobudzało wyobraźnię naukowców na
całym świecie. Houghton dał się wyraźnie przekonać. Wyprawa
odbyła się w 1923 roku, w czasie letniego urlopu Blacka, lecz nie
przyniosła żadnych rezultatów.
W 1926 roku Black wziął udział w spotkaniu naukowym, na którym
J. Gunnar Andersson przedstawił następcy tronu Szwecji raport na
temat zębów trzonowych znalezionych przez Zdansky’ego w
Zhoukoudian trzy lata wcześniej. Podekscytowany tą relacją, Black
przyjął propozycję Anderssona, by dalsze prace wykopaliskowe w
tym miejscu były prowadzone wspólnie przez Geological Survey of
China i wydział Blacka na pekińskiej Union Medical School. Dr
Amadeus Grabau z Geological Survey of China nazwał
poszukiwanego hominida „człowiekiem pekińskim”. Black poprosił o
pieniądze z Fundacji Rockefellera i ku swojej radości otrzymał hojną
dotację.
Na wiosnę 1927 roku badania w Zhoukoudian były już prowadzone,
akurat w środku chińskiej wojny domowej. W ciągu kilku miesięcy
starannych wykopalisk nie odkryto żadnych szczątków przodka
człowieka. Ostatecznie, wraz z początkiem zimnych, jesiennych
deszczy kończących pierwszy sezon prac, znaleziono ząb hominida.
W oparciu o to znalezisko i dwa zęby, o których donosił poprzednio
Zdansky (teraz w posiadaniu Blacka), Black zdecydował się ogłosić
odkrycie nowego rodzaju skamieniałego hominida. Nazwał go
Sinanthropus – „człowiek z Chin”.
Black pragnął pokazać światu swoje znalezisko. W trakcie podróży
z nowo odkrytym zębem zauważył, że nie wszyscy podzielali jego
entuzjazm wobec sinantropa. W 1928 roku, na corocznym spotkaniu
Amerykańskiego Stowarzyszenia Anatomów, niektórzy jego
członkowie ostro skrytykowali Blacka za utworzenie nowego gatunku
na podstawie tak niewielu dowodów.
Black nadal jednak podróżował. W USA pokazał odkryty ząb
Alesowi Hrdlicce. Następnie pojechał do Anglii, gdzie spotkał się z
Sir Arthurem Keithem i Sir Arthurem Smithem Woodwardem. W
British Museum rozdawał odlewy zębów trzonowych „człowieka
pekińskiego” innym badaczom. Takie działanie propagandowe jest
konieczne, by zwrócić uwagę społeczności naukowej na nowe
odkrycie. Nawet dla naukowców umiejętności polityczne nie są więc
bez znaczenia.
Po powrocie do Chin Black doglądał wykopalisk w Zhoukoudian. W
trakcie kilkumiesięcznych poszukiwań nie odkryto niczego. Mimo to,
Black napisał do Keitha 5 grudnia 1928 roku: „Wydaje się, że
ostatnie dni naszych prac sezonowych są magiczne, gdyż ponownie,
dwa dni przed zakończeniem badań Bohlin znalazł in situ prawą
połowę żuchwy sinantropa z trzema stałymi trzonowcami”.

Przemiana Fundacji Rockefellera


Pojawił się wówczas problem finansowy. Dotacja Fundacji
Rockefellera, która wspierała badania, miała wystarczyć do kwietnia
1929 roku. Black napisał więc w styczniu do dyrekcji fundacji z
prośbą o wsparcie wykopalisk w Zhoukoudian poprzez utworzenie
Kenozoicznego Laboratorium Badawczego (era kenozoiczna
obejmuje epoki od paleocenu do holocenu). W kwietniu Black
otrzymał upragnione fundusze.
Zaledwie kilka lat wcześniej pracownicy Fundacji Rockefellera
aktywnie odradzali Blackowi zbytnie angażowanie się w badania
paleoantropologiczne. Teraz popierali go całkowicie, zakładając
instytut poświęcony poszukiwaniom skamieniałych pozostałości
przodków ludzkiego gatunku. Co skłoniło Fundację Rockefellera do
zmiany swego podejścia wobec Blacka i jego działań? Warto bliżej
przyjrzeć się temu problemowi, ponieważ wkład finansowy różnych
fundacji okazał się niezbędny dla prowadzenia badań nad ewolucją
człowieka przez takich naukowców, jak Black. Poparcie tych fundacji
jest również istotne przy przekazywaniu światu informacji o
odkryciach i ich znaczeniu.
Warren Weaver, naukowiec i pracownik Fundacji Rockefellera,
napisał w 1967 roku: „W doskonałym świecie idea może zostać
zrodzona, wykarmiona, rozwinięta, przekazana każdemu,
skrytykowana, udoskonalona i użyta w dobrym celu bez pospolitego
faktu w postaci jakiegokolwiek wsparcia finansowego. Rzadko
zdarza się tak, o ile w ogóle, w praktycznym świecie, w jakim
żyjemy”.
Weaver sądził, że zagadnienia biologiczne są najważniejsze. Jego
zdaniem bardzo nagłaśniane programy badawcze dotyczące
akceleratorów cząstek i badań kosmicznych były niczym naukowe
fanaberie. Weaver stwierdził: „Nie zbadane jeszcze ściśle
możliwości leżą w zrozumieniu natury żywych rzeczy. W 1932 roku,
kiedy Fundacja Rockefellera rozpoczęła swój dwudziestopięcioletni
program w tej dziedzinie, wydawało się, iż nauki biologiczne i
medyczne są gotowe na przyjazną inwazję nauk fizycznych [...]
istnieją obecnie narzędzia, dzięki którym można zbadać, na
najbardziej zdyscyplinowanym i dokładnym poziomie mechanizmów
molekularnych, w jaki sposób działa naprawdę centralny system
nerwowy człowieka, jak myślimy, uczymy się, zapamiętujemy i
zapominamy [...]. Oprócz fascynacji płynącej ze zdobywania wiedzy
o naturze związku umysł – mózg – ciało, praktyczne wartości takich
badań są potencjalnie ogromne. Jedynie dzięki nim możemy zdobyć
informacje o naszym zachowaniu, które umożliwią nam mądrą i
korzystną kontrolę tych zjawisk”.
Staje się więc zrozumiałe, dlaczego Fundacja Rockefellera
przekazywała w tym samym czasie środki finansowe na badania
ewolucji ludzkiego gatunku w Chinach. Była to część procesu
wdrażania starannie przygotowanego planu finansowania badań
biologicznych, z zamiarem rozwijania metod skutecznego
kontrolowania zachowań człowieka. Aby właściwie zrozumieć
prowadzone przez Blacka prace nad sinantropem, należy
postrzegać je w tym właśnie kontekście.
Przez ostatnie kilkadziesiąt lat nauka rozwinęła obszerną
kosmologię, która wyjaśnia pochodzenie istot ludzkich jako
szczytowy punkt chemicznej i biologicznej ewolucji, trwającej od 4
miliardów lat na naszej planecie – planecie uformowanej w wyniku
wielkiego wybuchu, zdarzenia wyznaczającego początek
wszechświata na około 16 milardów lat temu. Teoria wielkiego
wybuchu, oparta na fizyce cząsteczkowej i obserwacjach
astronomicznych sugerujących, że żyjemy w rozszerzającym się
kosmosie, jest w ten sposób nierozłącznie powiązana z koncepcją
biochemicznej ewolucji wszystkich form życia, włącznie z
człowiekiem. To przede wszystkim większe fundacje, zwłaszcza
Fundacja Rockefellera, finansowały wstępne badania wspierające tę
materialistyczną kosmologię, która dla wszystkich praktycznych
celów usunęła Boga i duszę w sferę mitologii – przynajmniej w
intelektualnych ośrodkach współczesnej cywilizacji.
Wszystko to jest ogromnie zdumiewające, gdy weźmiemy pod
uwagę fakt, że dobroczynność Johna D. Rockefellera była
początkowo skierowana na wspieranie kościołów i placówek
misyjnych baptystów. Raymond D. Fosdick, prezes Fundacji
Rockefellera we wczesnych latach jej działalności, stwierdził, iż
zarówno Rockefeller, jak i jego główny doradca finansowy, misjonarz
baptyjski Frederick T. Gates, byli inspirowani „głębokim, religijnym
przekonaniem”.
W 1913 roku Fundację Rockefellera zorganizowano w jej obecnym
kształcie. Członkami zarządu zostali wówczas: Frederick T. Gates;
John D. Rockefeller, junior; dr Simon Flexner, kierownik Rockefeller
Institute for Medical Research; Henry Pratt Judson, rektor University
of Chicago; Charles William Eliot, były rektor Uniwersytetu w
Harwardzie i A. Barton Hepburn, prezes Chase National Bank. Obok
nowej instytucji nadal działały inne ośrodki dobroczynne
Rockefellera.
Na początku swojej działalności Fundacja Rockefellera skupiła się
na problemach opieki zdrowotnej, medycyny, rolnictwa i edukacji,
unikając wszelkich kontrowersyjnych zagadnień. W ten sposób
zaczęła dystansować się od religii, a zwłaszcza od Kościoła
Baptystów. Trudno dokładnie powiedzieć, dlaczego tak się stało. Być
może Rockefeller zaczynał sobie uświadamiać, że jego fortuna
powstała w oparciu o eksploatację osiągnięć nowoczesnej nauki i
technologii. Być może też wzrastająca rola nauki, którą zaczynała
ona odgrywać w dziedzinach objętych dotąd tradycyjną działalnością
dobroczynną, takich jak medycyna, spowodowała ten zwrot. Bez
względu jednak na przyczyny tego zjawiska, Rockefeller zaczął
obsadzać swoją fundację naukowcami, co odzwierciedlało
wytyczane kierunki działań.
Nawet Gates, poprzednio misjonarz-baptysta, zdawał się zmieniać
swe nastawienie. Chciał stworzyć w Chinach powszechny
uniwersytet, zauważył jednak, że „grupy misyjne, zarówno w kraju,
jak i za granicą, były wyraźnie i otwarcie, nawet niebezpiecznie
wrogo nastawione do tego pomysłu z obawy przed odstępstwem od
wiary”. Ponadto rząd chiński chciał sprawować kontrolę nad tym
przedsięwzięciem, na co nie mogła zgodzić się fundacja.
Charles W. Eliot, nadzorujący Harwardzką Szkołę Medyczną w
Szanghaju, zaproponował rozwiązanie tego problemu: „medyczny
college promujący zachodnią naukę”. Nauka mechanistyczna
prezentuje się tutaj jako skromna, lecz mimo to wojowniczo
nastawiona ideologia, promowana umiejętnie dzięki wspólnemu
wysiłkowi naukowców, misjonarzy i bogatych przemysłowców w celu
ustanowienia intelektualnej dominacji na całym świecie.
Przedstawiony przez Eliota pomysł utworzenia medycznego
college’u zadziałał. Rząd chiński zgodził się na założenie w Pekinie,
pod auspicjami Fundacji Rockefellera, Union Medical College. W tym
czasie dr Wallace Buttrick, dyrektor nowo powstałego z ramienia
fundacji Wydziału Badań Medycznych w Chinach, prowadził
negocjacje z protestanckimi szpitalami misyjnymi istniejącymi już w
tym kraju. Zgodził się udzielić im finansowego wsparcia, co w
praktyce oznaczało przekupstwo.
W 1928 roku fundacja Rockefellera oraz inne jego organizacje
dobroczynne przeszły zmiany, które miały odzwierciedlać
wzrastające znaczenie badań naukowych. Wszelkie programy
„związane z postępem ludzkiej wiedzy” przesunięto do fundacji,
zreorganizowanej na pięć wydziałów: międzynarodowa opieka
zdrowotna, nauki medyczne, przyrodnicze, społeczne i
humanistyczne. Zmiany dosięgły też bezpośrednio władz fundacji.
Stanowisko prezesa objął dr Max Mason, fizyk i były rektor
University of Chicago. Według Raymonda D. Fosdicka Mason
„podkreślał strukturalną jedność cechującą nową orientację
programu. Tu nie chodziło o pięć programów, reprezentowanych
przez poszczególne wydziały fundacji. Miał to być w istocie rzeczy
jeden program, skierowany na ogólny problem zachowania
człowieka, z zamiarem przejęcia nad nim kontroli poprzez zdobycie
odpowiedniej wiedzy”. Z tego względu badania Blacka nad
„człowiekiem pekińskim” miały miejsce w obrębie większej struktury
otwarcie przedstawionego celu Fundacji Rockefellera, który
odzwierciedlał ukryty cel wielkiej nauki – sprawowaną przez
naukowców kontrolę nad zachowaniem człowieka.

Historyczne odkrycie i wyrachowana kampania


propagandowa
Kiedy Fundacja Rockefellera udzieliła finansowego wsparcia
Kenozoicznemu Laboratorium Badawczemu, Black zaczął ponownie
podróżować, nadal promując sinantropa. Następnie powrócił do
Chin. Prace w Zhoukoudian posuwały się powoli, bez doniesień o
nowych istotnych znaleziskach „człowieka pekińskiego”. Entuzjazm
poszukiwaczy wydawał się słabnąć.
Jednak 1 grudnia, na samym końcu sezonu wykopaliskowego, Pei
Wenzhong dokonał historycznego odkrycia. Pei napisał później:
„Natknąłem się na prawie kompletną czaszkę sinantropa. Była
częściowo osadzona w luźnych piaskach, częściowo w twardej skale
macierzystej, dlatego względnie łatwo można ją było wydobyć”. Po
dokonaniu odkrycia Pei pojechał do oddalonego o około 40 km
Kenozoicznego Laboratorium Badawczego, gdzie pokazał czaszkę
Blackowi.
Znalezisko nie wywarło na Blacku zbyt dużego wrażenia. We
wrześniu 1930 roku Sir Grafton Elliot Smith przybył do Pekinu, by
zbadać miejsce odkrycia i samą skamieniałość. W czasie jego
pobytu Black dokładnie poinstruował go, w jaki sposób
przeprowadzić szybką akcję propagandową na rzecz „człowieka
pekińskiego”. Smith wyjechał i najwyraźniej dobrze wykonał swoje
zadanie. W grudniu Black napisał wyjątkowo szczery list do dr.
Henry’ego Houghtona, dyrektora pekińskiej szkoły medycznej, który
przebywał na urlopie w USA: „Jeżeli miałbym czerwienić się za
każdym razem, gdy myślę o wyrachowanej kampanii
propagandowej, jaką przeprowadził G. E. S., byłbym ciągle
purpurowy”.
Nowo zdobyta sława zapewniła jednak Blackowi dalszy dostęp do
środków finansowych Fundacji Rockefellera. Black napisał do Sir
Arthura Keitha: „Otrzymaliśmy wczoraj depeszę od Elliota Smitha,
więc widocznie dotarł bezpiecznie do domu po męczącej podróży.
We właściwy dla siebie sposób nie oszczędzał się w pracy na rzecz
Survey i Laboratorium Kenozoicznego. Dzięki spopularyzowaniu
przez niego sinantropa w Ameryce, za rok powinienem mieć
względnie łatwe zadanie, gdy będę musiał prosić o dalsze pieniądze
ze źródeł, które się wówczas znajdą”.
„Człowiek pekiński” pojawił się we właściwym momencie dla
zwolenników ewolucji. Kilka lat wcześniej, w jednym z najbardziej
słynnych procesów w historii świata, sąd Tannessee w USA uznał
Johna T. Scopesa winnym nauczania ewolucji wbrew prawu
stanowemu. Uczeni akceptujący teorię Darwina chcieli w sposób
zdecydowany odpowiedzieć na taki atak. Każde znalezisko
związane, ich zdaniem, z ewolucyjnym rozwojem człowieka, było
zatem gorąco przyjmowane.
W tym czasie pojawił się również problem hesperopiteka1, bardzo
nagłaśnianego, prehistorycznego małpoluda, który powstał w
umysłach paleoantropologów na podstawie jednego niemal
ludzkiego zęba, odkrytego w Nebrasce w USA. Ku zakłopotaniu
uczonych promujących istnienie tego przodka człowieka, okazało
się, że znalezisko to należało do skamieniałej świni.
1 Znanego też jako tzw. „człowiek z Nebraski”

Należało także wówczas wyjaśnić przeciągające się wątpliwości i


trwający wciąż spór wokół pitekantropa Dubois.
Zwolennicy teorii ewolucji potrzebowali zatem odpowiedniego
odkrycia, aby przeciwdziałać zewnętrznemu zagrożeniu,
wewnętrznemu zamieszaniu oraz by forsować swój punkt widzenia.

Ogień i narzędzia w Zhoukoudian


W 1931 roku po raz pierwszy opublikowano relacje o wielu śladach
używania ognia oraz o rozwiniętych narzędziach kamiennych i
kościanych, jakie znaleziono w Zhoukoudian. Całkiem niezwykły jest
w tym kontekście fakt, że kompetentni badacze, prowadzący
systematyczne wykopaliska w Zhoukoudian od 1927 roku, w ogóle
nie wspominali w swoich raportach ani o ogniu, ani o narzędziach
kamiennych. Sam Black napisał w 1929 roku: „Choć przebadano
tysiące metrów sześciennych materiału z tego osadu, nie znaleziono
jeszcze żadnych artefaktów, ani też nie zaobserwowano żadnych
śladów używania ognia”. Jednak zalewie kilka lat później inni
naukowcy, tacy jak Henri Breuil, donosili o grubych złożach popiołu i
znajdywali setki narzędzi kamiennych dokładnie w tych samych
miejscach.
W 1931 roku Black i jego współpracownicy, zakłopotani
najwyraźniej nowymi doniesieniami o ogniu i narzędziach w
Zhuokoudian, szukali sposobu, by wyjaśnić jak doszło do tego, że
tak ważne znaleziska umykały ich uwadze przez kilka lat. Przyznali
więc, iż zauważyli ślady ognia i artefakty, lecz mieli tak duże
wątpliwości odnośnie ich charakteru, że nie wspominali o tych
znaleziskach w swych relacjach.
Brak informacji na ten temat w raportach Teilharda de Chardina,
Blacka, Peia oraz innych badaczy można jednak wyjaśnić dwojako.
Pierwsze prawdopodobne wyjaśnienie przedstawili oni sami –
zwyczajnie przeoczyli te znaleziska lub mieli tak wiele wątpliwości co
do ich charakteru, że nie sądzli, aby donoszenie o nich było
uzasadnione. Być może jednak dokładnie wiedzieli o śladach ognia i
artefaktach kamiennych, zanim doniósł o nich Breuil, lecz celowo nie
mówili o tym.
Z jakich powodów? Kiedy dokonywano odkryć w Zhoukoudian,
ogień i narzędzia kamienne traktowano powszechnie jako ślady
obecności Homo sapiens lub neandertalczyków. Według Dubois i
von Koenigswalda ze szczątkami pitekantropa na Jawie nie
znaleziono żadnych narzędzi kamiennych ani śladów używania
ognia. Członkowie ekspedycji Selenki donosili o pozostałościach
palenisk w Trinil, lecz informacja ta nie dotarła do szerokiego kręgu
naukowców.
Być może zatem pierwsi badacze Zhoukoudian świadomie nie
wspominali w swoich sprawozdaniach o narzędziach kamiennych i
ogniu, ponieważ wiedzieli, że takie znaleziska mogłyby
skomplikować ocenę statusu sinantropa. Sceptycy mogli je z
łatwością przypisać istocie jemu współczesnej, a mimo to fizycznie
i kulturowo bardziej rozwiniętej. W ten sposób zaprzeczyliby
poglądowi, że sinantrop był kolejnym i ważnym przodkiem ludzkiego
gatunku. Jak zobaczymy, do tego właśnie doszło.
Breuil powiedział w 1932 roku o związku sinantropa z narzędziami i
śladami ognia: „Kilku wybitnych naukowców, niezależnie od siebie,
powiedziało mi, że istota tak fizycznie oddalona od człowieka [...] nie
była zdolna do wyrabiania produktów, jakie opisałem. Kości
sinantropa można by więc uważać za zwykłe trofea myśliwskie, być
może prawdziwego człowieka, którego szczątków jeszcze nie
odnaleziono. Podobnie, ślady ognia i przemysłu mogą być wynikiem
ludzkiego działania”. Sam Breuil uznał jednak, że twórcą narzędzi i
ognia w Zhoukoudian był sinantrop.
Współcześni badacze przychylają się do tego poglądu. Sinantrop
jest zwykle przedstawiany jako doskonały myśliwy, który zabijał
zwierzęta narzędziami kamiennymi i gotował ich mięso na ogniu w
jaskini w Zhoukoudian.
Nieco odmienną opinię zaprezentowali antropolodzy z University of
New Mexico, Lewis R. Binford i Chuan Kun Ho. Warstwy popiołu
opisali w następujący sposób: „Wydaje się, że przynajmniej niektóre
z nich były pierwotnie dużymi skupiskami guano wewnątrz jaskini. W
pewnych przypadkach te organiczne osady mogły ulec spaleniu [...].
Przypuszczenie, iż sinantrop przyniósł i rozprowadził tu ogień jest
bezpodstawne. Podobnie nieuzasadniony jest pogląd, że przepalone
kości oraz inne materiały są pozostałościami gotowania przez niego
posiłków”.
Teoria Binforda i Ho, w myśl której warstwy popiołu składają się
głównie z ptasiego łajna, nie została jednomyślnie zaakceptowana.
Tym niemniej ich wątpliwości odnośnie powszechnie
przedstawianego wizerunku „człowieka pekińskiego”, wysuwane w
oparciu o znalezione w Zhoukoudian kości, warstwy popiołów i
szczątki hominida, zasługują na poważną uwagę.
Zdaniem Binforda i Ho o sinantropie można co najwyżej
powiedzieć, że był on padlinożercą, który używał prymitywnych
narzędzi kamiennych do cięcia mięsa martwych zwierząt,
pozostawionego przez drapieżniki w dużej jaskini, gdzie czasami
przez długi okres paliły się materiały organiczne. Być może jednak
sinantrop sam był zdobyczą mięsożernych zwierząt jaskiniowych,
gdyż wydaje się nieprawdopodobne, by z własnej woli wchodził do
takiej jaskini, nawet po padlinę.

Ślady kanibalizmu
15 marca 1934 roku znaleziono martwego Davidsona Blacka przy
jego biurku. Przyczyną zgonu był atak serca. Black ściskał w ręce
swoją rekonstrukcję czaszki „człowieka pekińskiego”. Krótko po jego
śmierci kierownictwo Kenozoicznego Laboratorium Badawczego
przejął Franz Weidenreich, który napisał obszerną serię raportów na
temat znalezisk sinantropa. Zdaniem Weidenreicha skamieniałe
szczątki osobników tego gatunku, zwłaszcza ich czaszki,
wskazywały, iż padli oni ofiarami kanibalizmu.
Większość kości „człowieka pekińskiego” z jaskini w Zhoukoudian
stanowiły fragmenty czaszek. Weidenreich zaobserwował, że żadna
z tych stosunkowo kompletnych czaszek nie posiada w całości
centralnej części podstawy. Zauważył też, iż we współczesnych
czaszkach melanezyjskich „te same uszkodzenia pojawiają się
wskutek rytualnego kanibalizmu”.
Obok brakujących fragmentów podstawy czaszki Weidenreich
zauważył inne ślady, które można było przypisać świadomemu
użyciu siły. Niektóre czaszki nosiły na przykład ślady po
uderzeniach, jakie „mogą pojawić się jedynie wówczas, gdy kość jest
wciąż plastyczna”, co wskazuje, że „opisane rany musiały zostać
zadane za życia osobnika lub wkrótce po jego śmierci”. Część z
niewielu długich kości sinantropa znalezionych w Zhoukoudian
posiadała ponadto ślady wskazujące, zdaniem Weidenreicha, na
rozłamywanie ich przez ludzi, być może w celu wydobycia szpiku
kostnego.
W opinii Weidenreicha odkrycie przede wszystkim fragmentów
czaszek wynika z faktu, iż z wyjątkiem kilku kości długich jedynie
głowy przynoszono do jaskiń: „Niezwykłej selekcji kości [...]
dokonywał sam sinantrop. Polował na własnych krewnych jak na
inne zwierzęta i wszystkie ofiary traktował tak samo”.
Według niektórych współczesnych naukowców zaprezentowana
przez Weidenreicha interpretacja skamieniałych szczątków
„człowieka pekińskiego” jest błędna. Binford i Ho podkreślili, że
podstawa czaszek hominidów, które przenosi żwir rzeczny ulega
częściowo starciu. Jednak czaszki odkryte w Zhoukoudian nie były
najwyraźniej transportowane w ten sposób.
Zdaniem Binforda i Ho to zwierzęta mięsożerne przynosiły do jaskiń
kości sinantropa, lecz Weidenreich napisał w 1935 roku:
„Przenoszenie przez [...] zwierzęta drapieżne jest niemożliwe [...] na
kościach powinny być wówczas widoczne ślady gryzienia i
ogryzania, a tego nie stwierdzono”. Weidenreich sądził, że
kanibalizm wśród osobników sinantropa jest najbardziej
prawdopodobnym wyjaśnieniem.
Marcellin Boule, dyrektor Instytutu Paleontologii Człowieka we
Francji, przedstawił kolejną możliwość – na „człowieka pekińskiego”
polowała bardziej inteligentna istota. Boule uważał, że mała
pojemność puszki mózgowej hominida z Zhoukoudian oznacza, iż
nie był on wystarczająco inteligentny, aby krzesać ogień oraz
wyrabiać kamienne i kościane narzędzia, jakie odkryto w jaskini
razem ze śladami ognia.
Jeżeli sinantrop stanowił łup bardziej inteligentnego myśliwego, kto
nim był i gdzie znajdowały się jego kości? Boule zwrócił uwagę na
fakt, że w Europie jest dużo jaskiń, w których odkryto wiele
artefaktów paleolitycznych, lecz „w bardzo niewielu miejscach
znajdywane są czaszki bądź szkielety wytwórców tych artefaktów”.
Hipoteza o bardziej inteligentnym gatunku hominida, który polował
na sinantropa, nie może więc zostać wykluczona tylko dlatego, że w
Zhoukoudian nie znaleziono jeszcze jego skamieniałych kości. W
poprzednich rozdziałach przedstawiliśmy znaleziska z innych części
świata, które stanowią całkowicie ludzkie szczątki szkieletowe, a
datowane są tak samo jak „człowiek pekiński” z Zhoukoudian bądź
nawet na czasy wcześniejsze. Na przykład pozostałości w pełni
ludzkich szkieletów z Castenedolo we Włoszech pochodzą z
pliocenu, sprzed ponad 2 mln lat.

Skamieniałości znikają
Jak wspomnieliśmy poprzednio, odpowiedź na wiele pytań
dotyczących „człowieka pekińskiego” może być trudna, ponieważ
jego oryginalne skamieniałości nie są już dostępne do dalszych
badań. W 1938 roku kierowane przez Weidenreicha wykopaliska w
Zhoukoudian wstrzymano z powodu wojny partyzanckiej w
okolicznych Western Hills. Kiedy II Wojna Światowa rozgorzała na
dobre, Weidenreich wyjechał do USA, zabierając ze sobą zbiór
odlewów skamieniałości sinantropa. Był to kwiecień 1941 roku.
W lecie tego samego roku oryginalne kości zapakowano do dwóch
skrzynek i dostarczono pułkownikowi Ashurstowi z amerykańskiej
Marine Embassy Guard w Pekinie. Na początku grudnia skrzynki
umieszczono w pociągu jadącym do portu Chinwangtao, gdzie miały
zostać załadowane na amerykański statek President Harrison w
ramach ewakuacji Amerykanów z Chin. Jednak 7 grudnia pociąg
został przechwycony i nigdy ich już później nie widziano. Po II
Wojnie Światowej chiński rząd komunistyczny kontynuował prace
wykopaliskowe w Zhoukoudian, dodając kilka nowych skamieniałości
do przedwojennych odkryć.

Intelektualna nieuczciwość
W artykule na temat Zhoukoudian, opublikowanym w czerwcu 1983
roku w Scientific American, dwóch chińskich naukowców, Wu
Rukang i Lin Shenglong, w nieuczciwy sposób zaprezentowało
dowody świadczące rzekomo o ewolucji ludzkiego gatunku.
Wu i Lin przedstawili dwie tezy: (1) Pojemność puszki mózgowej
sinantropa wzrastała od najniższej warstwy w Zhoukoudian
(datowanej na 460 000 lat) do najwyższej (datowanej na 230 000
lat), co wskazywało na jego ewolucję w kierunku Homo sapiens. (2)
Charakter i występowanie różnych typów narzędzi kamiennych w
poszczególnych warstwach również świadczyły o ewolucyjnym
rozwoju sinantropa.
Na poparcie pierwszego założenia Wu i Lin przeanalizowali
objętość mózgu sześciu dość kompletnych czaszek „człowieka
pekińskiego”, jakie odkryto w Zhoukoudian. Ostatecznie stwierdzili:
„Pojemność najwcześniejszej czaszki wynosi 915 cm3, czterech
późniejszych – przeciętnie 1075 cm3, a w przypadku chronologicznie
najmłodszej – 1140 cm3”. Na tej podstawie doszli do wniosku, że
„mózg sinantropa zwiększył się o ponad 100 cm3 w czasie
zamieszkiwania jaskini”.
Wykres w Scientific American ukazywał miejsca odkryć i rozmiary
czaszek ze stanowiska 1 w Zhoukoudian (Tabela 10.1, Kolumna A).
Jednak w opisie tego wykresu Wu i Lin pominęli wyjaśnienie, że
najwcześniejsza czaszka (III), znaleziona w warstwie 10, należała do
dziecka, które według Franza Weidenreicha zmarło w wieku 8 bądź
9 lat, a zdaniem Davidsona Blacka – 11-13 lat.
Wu i Lin nie wspomnieli również, iż pojemność puszki mózgowej
odkrytej w warstwach 8. i 9. (czaszka X) wynosiła 1225 cm3, co
stanowi 85 cm3 więcej niż w przypadku najmłodszej czaszki (V),
znalezionej w warstwie 3. Kiedy weźmiemy pod uwagę wszystkie
dane (Tabela 10.1, Kolumna B), widać wyraźnie, że mózg sinantropa
nie ulegał stałemu wzrostowi w okresie między 460 000 a 30 000 lat
temu. Obok ewolucyjnych zmian pojemności czaszki Wu i Lin
zauważyli w Zhoukoudian tendencję do występowania coraz
mniejszych narzędzi w coraz młodszych osadach jaskiniowych.
Donosili również, iż znalezione na późniejszych poziomach
materiały, z których wykonywano narzędzia, posiadają wyższą
jakość od materiałów odkrytych we wcześniejszych warstwach.
Młodsze poziomy cechowała większa ilość kwarcu o lepszej jakości,
występowało tu więcej krzemienia i mniej piaskowca.
Jednak zmiana technologicznych umiejętności danej populacji nie
musi automatycznie oznaczać jej fizjologicznego rozwoju. Z tego
względu, wbrew opinii Wu i Lin, występowanie różnych rodzajów
narzędzi kamiennych w poszczególnych warstwach Zhoukoudian nie
może ostatecznie określać ewolucyjnego rozwoju „człowieka
pekińskiego”.
Raport Wu i Lin, a zwłaszcza teza o wzrastającej pojemności
puszki mózgowej sinantropa w trakcie zamieszkiwania przez niego
jaskini w Zhoukoudian, pokazuje, iż nie należy bezkrytycznie
akceptować wszystkich poglądów i informacji na temat ewolucji
ludzkiego gatunku, jakie zamieszcza się w czasopismach
naukowych. Wygląda na to, że ogół uczonych jest tak bardzo
oddany swojej ewolucyjnej doktrynie, iż jakikolwiek artykuł, który
potwierdza tę teorię, może zostać przyjęty bez głębszej analizy.

Datowanie morfologiczne
Choć Zhoukoudian jest najbardziej znanym stanowiskiem
paleoantropologicznym w Chinach, znajduje się tam wiele innych
miejsc, gdzie odkryto skamieniałości hominidów: wczesnego Homo
erectus, Homo erectus, neandertalczyków i wczesnego Homo
sapiens, co pozornie sugeruje ewolucyjną sekwencję rozwojową.
Jednak sposób jej skonstruowania budzi wątpliwości.
Jak widzieliśmy w naszej dotychczasowej dyskusji na temat
skamieniałych szczątków ludzi i ich rzekomych przodków, w
większości przypadków nie ma możliwości bardzo precyzyjnego
określenia wieku tych kości. Znaleziska umieszcza się w obrębie
tego, co zdecydowaliśmy się określić jako „możliwy zakres
chronologiczny”, który w zależności od zastosowanych metod
datowania może być dość szeroki.
Do metod tych zalicza się badania chemiczne, radiometryczne,
geomagnetyczne, analizę stratygrafii stanowiska, szczątków
zwierzęcych, typów narzędzi oraz morfologii kości hominidów. Warto
zauważyć, że różni naukowcy, stosując te same metody, osiągają
często odmienne zakresy chronologiczne dla tych samych okazów.
Jeżeli nie chcemy bezkrytycznie przyjmować ostatniego datowania,
musimy wziąć pod uwagę wszystkie zaproponowane rozwiązania
chronologiczne.
Niestety w tym momencie mogą pojawić się trudności. Wyobraźmy
sobie, że uczony czyta kilka raportów o dwóch skamieniałościach
cechujących się odmienną budową. Na podstawie analizy
stratygraficznej i porównań towarzyszących im szczątków
zwierzęcych datuje się je w przybliżeniu na ten sam okres, który
trwał jednak kilkaset tysięcy lat. Powtarzane przez różnych
naukowców badania paleomagnetyczne, chemiczne i
radiometryczne dają szeroki zakres sprzecznych ze sobą datowań w
obrębie tego okresu. Niektóre wyniki badań wskazują, iż pierwsza
skamieniałość jest starsza, inne natomiast świadczą o
wcześniejszym pochodzeniu drugiej kości. Analizując wszystkie
dane chronologiczne na temat tych dwóch znalezisk, nasz badacz
dostrzega, że ich „możliwe zakresy czasowe” wyraźnie kolidują ze
sobą. Innymi słowy, w ten sposób nie da się określić, która
skamieniałość jest starsza.
Co należy zrobić? Jak pokażemy, w niektórych przypadkach
naukowcy zdecydują, wyłącznie w oparciu o swoje ewolucyjne
przekonania, że okaz bardziej przypominający budowę małp
człekokształtnych powinien zostać przesunięty do wczesnej części
swego „możliwego zakresu chronologicznego”, tak aby nie
znajdował się w obrębie tego fragmentu zakresu, który koliduje z
chronologią znaleziska bardziej przypominającego morfologię
szkieletu człowieka. W ramach tej samej procedury bardziej ludzki
okaz może zostać przesunięty do późniejszej części swego zakresu
chronologicznego. W ten sposób dwie skamieniałości są rozdzielone
w czasie. Pamiętajmy jednak, iż takie porządkowanie znalezisk
opiera się przede wszystkim na ich budowie i ma na celu
zachowanie ewolucyjnej progresji hominidów. Nie byłoby dobrze –
według założeń ewolucyjnych – gdyby dwa gatunki, jeden uważany
powszechnie za przodka drugiego, żyły w tym samym czasie.
Tabela 10.1. Dane świadczące rzekomo o
wzroście ewolucyjnym pojemności puszki
mózgowej sinantropa z Zhoukoudian w Chinach

Oto przykład takiego datowania morfologicznego. Chang Kwang-


chih, antropolog z Uniwersytetu w Yale, powiedział: „Zestawienia
szczątków zwierząt dla znalezisk [hominidów] Ma-pa, Ch’ang-yang i
Liu-chiang nie dają możliwości dokładnego ich datowania. Pierwsze
dwie skamieniałości mogą pochodzić z okresu od środkowego do
górnego plejstocenu, jeśli weźmiemy pod uwagę towarzyszącą im
faunę [...]. Bardziej dokładne datowanie tych trzech kości jest w tej
chwili możliwe jedynie w oparciu o ich cechy morfologiczne, które
należy porównać z budową innych, lepiej datowanych skamieniałości
z terenu Chin”.
Jean S. Aigner stwierdziła w 1981 roku: „W południowych Chinach
fauna wydaje się niezmienna, co utrudnia dalszy podział
środkowego plejstocenu. Zazwyczaj więc obecność zaawansowanej
formy hominida lub rozwiniętej formy zabytku stanowi podstawę
wyróżniania późniejszych i wcześniejszych okresów”. To bardzo
wyraźne uzasadnienie racjonalności datowania morfologicznego.
Obecność rozwiniętego hominida jest traktowana jako niewątpliwa
oznaka czasów późniejszych.
Innymi słowy, jeżeli na danym stanowisku, wraz ze
środkowoplestoceńską fauną, znajdziemy małpokształtnego
hominida, a w innym miejscu, w kontekście tej samej fauny, bardziej
człekokształtną formę, wówczas zgodnie z powyższym systemem
musimy uznać, że stanowisko z bardziej człekokształtnym
hominidem pochodzi z późniejszych czasów
środkowoplejstoceńskich (środkowy plejstocen rozciągał się
natomiast od 100 000 do 1 mln lat temu). Przyjmuje się bowiem za
rzecz oczywistą, iż dwa rozpatrywane stanowiska nie mogły być
sobie współczesne.
Po zakończeniu tej analizy skamieniałe szczątki dwóch hominidów,
rozdzielone teraz chronologicznie, są następnie podawane w
podręcznikach jako dowód ewolucyjnego rozwoju w środkowym
plejstocenie! Takie postępowanie jest na pewno intelektualną
nieuczciwością. Powinniśmy przyznać, że dostępne dane nie
pozwalają na ostateczne ustalenie, iż jeden hominid poprzedzał
drugiego i istnieje możliwość, że żyły one w tym samym czasie. Nie
moglibyśmy wówczas zbudować w oparciu o ich szczątki
chronologicznej sekwencji ewolucyjnej. Postępując uczciwie,
możemy jedynie stwierdzić, iż oba hominidy pochodzą ze
środkowego plejstocenu, a „bardziej rozwinięty” gatunek
człekokształtny mógł poprzedzać „mniej rozwiniętą” formę
małpokształtną. Jednak przyjmując ewolucję za fakt, jej zwolennicy
„datują” hominidy w oparciu o ich morfologię i porządkują
skamieniałości w logiczny sposób.
Rozważmy teraz szczególny przykład problemu z zakresem
chronologicznym. W 1985 roku Qiu Zhonglang donosił, że w 1971 i
1972 roku w jaskini w Yanhui niedaleko Tongzi, w prowincji Guizhou
na terenie południowych Chin, znaleziono skamieniałe zęby Homo
sapiens. Stanowisko w Tongzi zawierało faunę Stegodon-Ailuropoda.
Stegodon to wymarły słoń, a Ailuropoda – olbrzymia panda. Fauna
ta jest typowa dla południowych Chin w środkowym plejstocenie.
Pełne zestawienie szczątków zwierząt ze stanowiska w Tongzi,
przedstawione przez Han Defena i Xu Chunhua, obejmuje 24
gatunki ssaków. Wszystkie te zwierzęta znajdują się również na
środkowo- i wczesnoplejstoceńskich listach fauny, podanych przez
tych samych autorów. Jednak wiele wymienionych rodzajów
i gatunków przetrwało także do późnego plejstocenu i czasów
współczesnych.
Autor raportu na temat odkryć z Tongzi stwierdził: „Jaskinia w
Yanhui była pierwszym stanowiskiem na terenie tej prowincji, które
dostarczyło skamieniałości Homo sapiens [...]. Odkryta fauna
sugeruje środkowo-górnoplejstoceński zakres chronologiczny, lecz
dowody archeologiczne [pozostałości działania człowieka] świadczą
o górno[późno]plejstoceńskim wieku tego stanowiska”. Innymi słowy,
wyznacznikiem chronologicznym datującym całe stanowisko na
późny plejstocen była tu obecność skamieniałości Homo sapiens, co
stanowi wyraźny przykład datowania morfologicznego. Tym niemniej
w oparciu o znalezione szczątki zwierząt, o jakich donosił Qiu,
pozostałości Homo sapiens możemy wydatować na okres od
środkowego do późnego plejstocenu.
Istnieją jednak dowody stratygraficzne świadczące o ściśle
środkowoplejstoceńskim zakresie chronologicznym znalezisk Homo
sapiens z Tongzi. Qiu przedstawił następujące informacje: „Osady
jaskini dzielą się na siedem warstw. Szczątki człowieka, kamienne
artefakty, przepalone kości i skamieniałości ssaków odkryto w
warstwie nr 4, warstwie szarawo-żółtego piasku i żwiru”.
Koncentracja znalezisk na jednym poziomie wskazuje, że szczątki
człowieka i skamieniałości zwierząt, wśród których znajdowały się
pozostałości wszystkich ssaków ze stanowisk
środkowoplejstoceńskich, pochodziły w przybliżeniu z tego samego
okresu. Ponadto żółte osady jaskiniowe z terenu południowych Chin
uważa się powszechnie za środkowoplejstoceńskie.
Nasza analiza listy szczątków zwierzęcych również świadczy o tym,
że zawężenie zakresu chronologicznego do środkowego plejstocenu
jest w tym przypadku uzasadnione.
Przyjmuje się z reguły, iż obecny w Tongzi Stegodon istniał od
pliocenu do środkowego plejstocenu. W zestawieniu zwierząt
istotnych dla datowania stanowisk w południowych Chinach Aigner
stwierdziła, że Stegodon orientalis przetrwał jedynie do późnej fazy
środkowego plejstocenu, choć przy tej informacji umieściła ona znak
zapytania.
Ściśle środkowoplejstoceński wiek fauny z jaskini w Tongzi
potwierdza także obecność gatunku, którego wymarcie do końca
środkowego plejstocenu jest bardziej pewne. Do listy ssaków
ważnych dla datowania stanowisk w południowych Chinach Aigner
włączyła, obok Stegodon orientalis, inne gatunki znalezione
w Tongzi. Wśród nich jest Megatapirus (tapir olbrzymi), którego
występowanie, zdaniem Aigner, ogranicza się do środkowego
plejstocenu. Chińscy badacze określają w swym zestawieniu
gatunek z Tongzi jako Megatapirus augustus. Aigner opisała go jako
„dużą, skamieniałą formę południowo-chińskich zbiorów
pochodzących ze środkowej fazy środkowego plejstocenu”. Naszym
zdaniem, Megatapirus augustus wyznacza górną granicę wieku
fauny z Tongzi na koniec środkowego plejstocenu (Tab. 10.2).
Kolejnym wyznacznikiem chronologicznym w postaci
skamieniałości, podanym przez Aigner, jest Crocuta crocuta (hiena).
Po raz pierwszy pojawiła się ona w Chinach w środkowej fazie
środkowego plejstocenu. Crocuta crocuta występuje w Tongzi, co
ustala dolną granicę wieku fauny z tego stanowiska na początek
środkowej fazy środkowego plejstocenu.
Podsumowując powyższe ustalenia, w których Megatapirus
augustus i Crocuta crocuta wyznaczają chronologię skamieniałości,
można dojść do wniosku, że zakres chronologiczny znalezisk Homo
sapiens z Tongzi rozciąga się od początku środkowej fazy
środkowego plejstocenu do końca późnej fazy środkowego
plejstocenu.
Qiu rozszerzył więc zakres chronologiczny występowania
niektórych gatunków ssaków z fauny Stegodon-Ailuropoda (na
przykład Megatapirus augustus) od środkowego plejstocenu do
wczesnej fazy późnego plejstocenu, aby zachować możliwy do
przyjęcia wiek skamieniałości Homo sapiens. Ewolucyjne
uprzedzenia Qiu wymagały najwyraźniej takiego posunięcia. Gdy
człowiek z Tongzi został już bezpiecznie umieszczony w późnym
plejstocenie, mógł być następnie włączony do chronologicznej
sekwencji ewolucyjnej i podawany jako dowód ewolucji ludzkiego
gatunku. Jeżeli jednak umieścimy go w starszej części
rzeczywistego zakresu chronologicznego towarzyszącej mu fauny, w
środkowej fazie środkowego plejstocenu, współistniałby z Homo
erectus z Zhoukoudian, a to nie wyglądałoby zbyt dobrze w
podręcznikach.
Uważnie zbadaliśmy raporty o kilku innych stanowiskach chińskich
i dostrzegliśmy w nich ten sam proces datowania morfologicznego.
Ponownie wykorzystano go do chronologicznego oddzielenia
różnych gatunki hominidów. W 1964 roku w Lantian znaleziono
czaszkę Homo erectus. Była bardziej prymitywna niż Homo erectus
z Zhoukoudian i z tego względu niektórzy badacze, na przykład J. S.
Aigner, wydatowali ją na wcześniejszy okres niż znaleziska z
Zhoukoudian. Jednak nasza analiza szczątków zwierząt, stratygrafii
stanowiska i badań paleomagnetycznych wskazuje, że zakres
chronologiczny czaszki z Lantian pokrywa się z datowaniem Homo
erectus z Zhoukoudian. To samo dotyczy szczęki Homo erectus,
którą odkryto w Lantian.
Oczywiście czaszka z Lantian musi koniecznie pochodzić z tych
samych czasów co Homo erectus ze Stanowiska 1 w Zhoukoudian.
Postępując zgodnie z przyjętymi przez nas zasadami, rozszerzamy
jedynie prawdopodobny zakres chronologiczny prymitywnego Homo
erectus z Lantian o okres reprezentowany przez Zhoukoudian.
W środkowej fazie środkowego plejstocenu mamy zatem
pokrywające się zakresy chronologiczne następujących hominidów:
(1) „człowieka z Lantian”, prymitywnego Homo erectus, (2)
„człowieka pekińskiego”, bardziej rozwiniętego Homo erectus i (3)
człowieka z Tongzi, opisanego jako Homo sapiens. Istoty te nie
musiały koniecznie żyć w tym samym czasie. Nie wiemy czy tak
było. Naukowcy nie powinni jednak twierdzić, tylko na podstawie
różnic morfologicznych tych hominidów, że na pewno nie istniały one
jednocześnie. Mimo to, zwolennicy ewolucji postępują dokładnie w
ten sposób. Uporządkowali oni skamieniałości hominidów z Chin w
chronologiczną sekwencję ewolucyjną przede wszystkim w oparciu o
typ ich budowy. Metodologia ta zapewnia, że żadne znaleziska nie
znajdą się nigdy poza sferą ewolucyjnych oczekiwań. Aby zgodnie z
popieraną chronologią ewolucyjną usunąć sprzeczności między
wynikami wielu badań chronologicznych – analiz szczątków
zwierzęcych, badań stratygraficznych, chemicznych,
radiometrycznych i geomagnetycznych – paleoantropolodzy,
opierając się na różnicach morfologicznych skamieniałości, pozwolili
swoim uprzedzeniom przesłonić inne możliwości interpretacji
dostępnego materiału kostnego.

Dalsze odkrycia w Chinach


W 1956 roku chłopi przekopujący ziemię w celu zdobycia nawozu w
jaskini niedaleko Maba, w prowincji Guangdong na terenie
południowych Chin, znaleźli czaszkę, która należała do
prymitywnego człowieka. Przypisuje się ją powszechnie Homo
sapiens z cechami neandertaloidalnymi.
Łatwo zrozumieć, że zgodnie ze swoimi oczekiwaniami
ewolucjonistyczni naukowcy chcieliby wydatować okaz z Maba na
sam koniec środkowego plejstocenu lub na wczesną fazę późnego
plejstocenu – na okres późniejszy niż znaleziska Homo erectus.
Choć czaszka z Maba może rzeczywiście pochodzić z wczesnej fazy
późnego plejstocenu, znalezione tu kości zwierząt należały do
ssaków, które żyły nie tylko w późnym, lecz także w środkowym, a
nawet wczesnym plejstocenie. Datowanie czaszki z Maba na sam
koniec środkowego plejstocenu lub na wczesną fazę późnego
plejstocenu wydaje się więc głównie opierać na morfologii tego
znaleziska.
Uaktualniając naszą listę odkryć, mamy teraz w środkowej fazie
środkowego plejstocenu pokrywające się zakresy chronologiczne
następujących hominidów: (1) prymitywnego Homo erectus
(Lantian), (2) Homo erectus (Zhoukoudian), (3) Homo sapiens
(Tongzi) i (4) Homo sapiens z cechami neandertaloidalnymi (Maba).

Tabela 10.2. Wiek skamieniałości Homo


sapiens na stanowisku w Tongzi w
południowych Chinach. Qiu przyznał, że fauna
ssaków z Tongzi pochodzi z okresu od
środkowego do późnego plejstocenu, lecz mimo
to użył skamieniałości Homo sapiens do
wydatowania stanowiska na późny plejstocen.
Jeżeli jednak wykorzystamy faunę ssaków do
określenia wieku skamieniałości Homo sapiens,
stanowisko zostanie wydatowane inaczej.
Stegodon wymarł u schyłku środkowego
plejstocenu (w niektórych miejscach
południowych Chin być może we wczesnej fazie
późnego plejstocenu, co zaznaczono kolorem
szarym). Megatapirus augustus (tapir olbrzymi)
nie przetrwał środkowego plejstocenu.
Obecność Stegodon, a zwłaszcza Megatapirus
augustus, wyznacza górną granicę wieku
stanowiska w Tongzi na środkowy plejstocen.
Obecność Crocuta crocuta (hieny), która
pojawia się po raz pierwszy w środkowej fazie
środkowego plejstocenu, określa dolną granicę
wieku tego stanowiska na początek środkowej
fazy środkowego plejstocenu. Możliwy zakres
chronologiczny dla skamieniałości Homo
sapiens w Tongzi rozciąga się zatem od
początku środkowej fazy środkowego
plejstocenu do końca późnej fazy środkowego
plejstocenu.

Możliwość współistnienia w Chinach Homo erectus i bardziej


rozwiniętych hominidów jeszcze bardziej zaognia spór o to, kto jest
rzeczywiście odpowiedzialny za pęknięte czaszki „człowieka
pekińskiego” i obecność rozwiniętych narzędzi kamiennych na
Stanowisku 1 w Zhoukoudian. Czy kilka gatunków z rodziny
człowiekowatych o różnym stopniu rozwoju żyło naprawdę w
środkowej fazie środkowego plejstocenu? Nie twierdzimy stanowczo,
że tak było, lecz z pewnością taka interpretacja jest możliwa w
oparciu o dostępne dane. Studiując naukową literaturę, nie
natrafiliśmy na żaden wyraźny powód, poza zróżnicowaniem
morfologicznym badanych istot, dla którego należałoby wykluczyć
ich współistnienie.
Można oczywiście stwierdzić, że ewolucja ludzkiego gatunku
została udowodniona w tak niezbity sposób, poza wszelkimi
racjonalnymi wątpliwościami, iż datowanie hominidów na podstawie
ich morfologii jest całkowicie uzasadnione. Naszym zdaniem, taka
opinia nie wytrzymuje jednak krytyki przy dokładnym zbadaniu
wszystkich dostępnych danych. Jak wykazaliśmy w rozdziałach 2-7,
obszerne dowody zaprzeczające współczesnym poglądom o
ewolucji człowieka zostały ukryte lub zapomniane. Ponadto
naukowcy systematycznie nie zauważają braków w materiale
dowodowym, który potwierdza rzekomo obecne koncepcje
ewolucyjne.
Jeżeli chłopi przekopujący ziemię w chińskiej jaskini, w celu
zdobycia nawozu, odkryliby w pełni ludzką czaszkę z wyraźnie
plioceńską fauną, uczeni z pewnością wysunęliby zarzut, że nie było
przy tym żadnych kompetentnych badaczy, którzy mogliby
przeprowadzić odpowiednie studia stratygraficzne. Skoro jednak
czaszka z Maba pasowała do standardowej sekwencji ewolucyjnej,
nikt nie miał wątpliwości co do sposobu jej odkrycia.
Nawet zdając sobie sprawę z bardzo wątpliwej praktyki ustalania
wieku skamieniałości w oparciu o ich budowę, zdumiewa fakt, jak
często jest ona stosowana. Na polu badań ewolucji człowieka w
Chinach jest to wręcz regułą. Maxilla (górna szczęka) Homo
sapiens, znaleziona przez robotników w 1956 roku w Longdong w
okręgu Changyang, na obszarze prowincji Hubei w południowych
Chinach, dostarczyła wielu naukowcom upragnionej okazji do
wykorzystania metody datowania morfologicznego bez cienia
wątpliwości.
Górną szczękę, określoną jako Homo sapiens z cechami
prymitywnymi, odkryto w towarzystwie typowej, południowo-chińskiej
fauny ze środkowego plejstocenu, włącznie z Ailuropoda (pandą) i
Stegodon (wymarłym słoniem). W 1962 roku Chang Kwang-chih z
Uniwersytetu w Yale napisał: „Uważa się powszechnie, że fauna ta
pochodzi ze środkowego plejstocenu. Naukowcy pracujący nad
znaleziskami z jaskini proponują datowanie ich na późną fazę tego
okresu, gdyż morfologia odkrytej szczęki jest mniej prymitywna niż u
sinantropa”. Wyraźnie widać, iż budowa skamieniałości była dla
Changa najważniejszym uzasadnieniem wydatowania Homo sapiens
z Changyang na czasy późniejsze niż okres istnienia pekińskiego
Homo erectus.
W 1981 roku J. S. Aigner podzieliła opinię Changa: „O środkowo-
plejstoceńskim wieku świadczy część fauny, a bliski współczesnemu
Homo sapiens hominid wskazuje na późniejsze datowanie w tym
okresie”.
Zdumiewa fakt, że naukowcy mogli badać faunę z Changyang bez
choćby rozważenia możliwości współistnienia w Chinach Homo
sapiens i Homo erectus. Sir Arthur Keith napisał w 1931 roku:
„Często zdarzało się w przeszłości, że odkrycie ludzkich szczątków
w jakimś osadzie wpływało na opinię specjalistów co do jego wieku.
Dowody geologiczne interpretowano w taki sposób, by nie
kolidowały wyraźnie z teorią o nieodległym pochodzeniu człowieka”.
W 1958 roku robotnicy znaleźli skamieniałości ludzkiej istoty w
jaskini w Liujiang, w okręgu autonomicznym Guangxi Zhuang na
obszarze południowych Chin. Obejmowały one czaszkę, kręgi,
żebra, kości miednicy i prawą kość udową. Wszystkie te szczątki
cechowała współczesna budowa. Znaleziono je razem z typową
fauną Stegodon-Ailuropoda, która ustala zakres chronologiczny
stanowiska na cały środkowy plejstocen. Jednak głównie z powodu
rozwiniętej morfologii chińscy naukowcy wydatowali ludzkie kości na
późny plejstocen.
Na stanowisku w Dali w prowincji Shanxi odkryto czaszkę
określoną jako Homo sapiens z cechami prymitywnymi. Fauna z Dali
obejmuje zwierzęta, których występowanie jest typowe dla
środkowego plejstocenu i czasów wcześniejszych.
Niektórzy chińscy paleoantropolodzy przypisują to stanowisko do
późnej fazy środkowego plejstocenu. Choć można w ten sposób
wyjaśnić obecność ludzkiej czaszki, towarzysząca jej fauna nie
narzuca takiego datowania. Wskazuje raczej na zakres
chronologiczny rozciągający się dalej w głąb środkowego
plejstocenu i pokrywający się, jak poprzednio, z datowaniem
„człowieka pekińskiego” ze Stanowiska 1 w Zhoukoudian.
Dochodzimy w ten sposób do wniosku, że „człowiek pekiński”,
Homo erectus ze Stanowiska 1 w Zhoukoudian, mógł żyć w tym
samym czasie co szereg in-nych hominidów – wczesny Homo
sapiens (niektóre osobniki z cechami neandertaloidalnymi), Homo
sapiens sapiens i prymitywny Homo erectus (Tab. 10.3).
Próbując uporządkować tę środkowo-plejstoceńską łamigłówkę
znalezisk, naukowcy wielokrotnie opierali się na morfologii
skamieniałości, tak aby w pożądany sposób wydatować je w obrębie
zakresów chronologicznych stanowisk, ustalonych na podstawie
znalezionej fauny. Dzięki takiej praktyce byli w stanie zachować
ewolucyjny rozwój hominidów. Zdumiewający jest fakt, że tę
sztucznie skonstruowaną sekwencję, zaprojektowaną w ten sposób,
by pasowała do ewolucyjnych oczekiwań, przytacza się następnie
jako dowód teorii ewolucji.
Na przykład, jak kilkakrotnie to wykazaliśmy, okaz Homo sapiens,
którego zakres chronologiczny rozciąga się od środkowej fazy
środkowego plejstocenu (współczesnej z „człowiekiem pekińskim”)
do późnego plejstocenu, zostanie przesunięty w kierunku górnej
granicy tego zakresu. Równie uzasadnione byłoby jednak datowanie
go na środkową fazę środkowego plejstocenu, nawet jeśli przeczy to
ewolucyjnym założeniom.
Przegląd odkryć skamieniałości hominidów w Chinach zakończymy
omówieniem niektórych stanowisk wczesnoplejstoceńskich. W
Yuanmou w prowincji Yunnan, na obszarze południowo-zachodnich
Chin, geolodzy znaleźli dwa zęby hominida (siekacze). Według
chińskich naukowców były bardziej prymitywne niż u „człowieka
pekińskiego” i należały do jego przodka, bardzo prymitywnego Homo
erectus, wywodzącego się od azjatyckiego pnia australopiteków.
W Yuanmou odkryto później narzędzia kamienne – trzy skrobacze,
kamienny rdzeń, odłupek oraz ostrze z kwarcu bądź kwarcytu.
Opublikowane ilustracje pokazują, iż artefakty te przypominają
europejskie eolity i przemysł olduwajski ze Wschodniej Afryki. Obok
narzędzi i siekaczy hominida odkryto też warstwy żużlu zawierające
skamieniałości ssaków.
Osady, w których znaleziono zęby, wydatowano metodą
paleomagnetyczną na 1,7 mln lat, w obrębie zakresu 1,6-1,8 mln lat.
Datowanie to zakwestionowano, lecz czołowi chińscy naukowcy
nadal je akceptują, podkreślając, że skamieniałości ssaków również
wskazują na wczesnoplejstoceńskie pochodzenie tego stanowiska.
Jednak wczesnoplejstoceński wiek Homo erectus z Yuanmou
stwarza pewne problemy. Przyjmuje się, że Homo erectus powstał z
Homo habilis w Afryce około 1,5 mln lat temu i opuścił ten kontynent
mniej więcej 500 000 lat później. Z kolei Homo habilis zamieszkiwał
jedynie Afrykę. Wiek hominida z Yuanmou, podany przez Jia Lanpo,
oznacza niezależne powstanie Homo erectus w Chinach. Jia
potrzebuje zatem w Chinach, około 2 mln lat temu, obecności
australopiteków lub Homo habilis, czego zakazuje obecna wersja
teorii ewolucji.
Lewis R. Binford i Nancy M. Stone oświadczyli w 1986 roku: „Wielu
chińskich uczonych wciąż sądzi, iż człowiek powstał w Azji. Ten
pogląd skłania często badaczy do bezkrytycznego akceptowania
bardzo wczesnego datowania stanowisk chińskich i rozważania
możliwości występowania narzędzi kamiennych w osadach
plioceńskich”. Można również powiedzieć, że według zachodnich
naukowców człowiek powstał w Afryce i dlatego bezkrytycznie
odrzucają oni bardzo wczesne datowanie artefaktów i skamieniałości
hominidów z terenu całego świata.
Jak wspomnieliśmy poprzednio, nie musimy zakładać, iż Afryka
bądź Azja była ośrodkiem ewolucji. W poprzednich rozdziałach
pokazaliśmy obszerne dowody, często znajdywane wręcz przez
samych naukowców, świadczące o tym, że współczesny gatunek
człowieka istnieje na różnych kontynentach, włącznie z Ameryką
Południową, od dziesiątków milionów lat. Z tego samego okresu
pochodzą również szczątki różnych istot małpokształtnych, które w
mniejszym lub większym stopniu przypominały ludzi.
Ponownie pojawia się pytanie z naszych dyskusji o pozostałościach
kulturowych stanowiących chronologiczne anomalie (rozdziały 2-6):
dlaczego wczesnoplejstoceńskie narzędzia kamienne i ślady ognia z
Yuanmou należy przypisywać prymitywnemu Homo erectus? Ani
artefaktów, ani śladów ognia nie odkryto w obliżu zębów tego
hominida. Ponadto z samych Chin i innych części świata pochodzą
dowody wskazujące na istnienie Homo sapiens we wczesnym
plejstocenie i czasach wcześniejszych.
Tabela 10.3. Zakres chronologiczny chińskich
hominidów wyznaczony przez towarzyszące im
szczątki zwierząt. Naukowcy wydatowali
hominidy w obrębie ich możliwych zakresów
chronologicznych w taki sposób, aby pasowało
to do ewolucyjnych oczekiwań (chronologia ta
zaznaczona jest ciemniejszym kolorem). Na
przykład, choć zakres chronologiczny
szczątków zwierzęcych dla stanowiska Maba
rozciąga się od wczesnego plejstocenu do
wczesnej fazy późnego plejstocenu, naukowcy
wykorzystali obecność neandertaloidalnej
czaszki do wydatowania stanowiska na sam
koniec tego zakresu chronologicznego.
Skamieniałościom człowieka z Liujiang
przypisano z kolei wiek znajdujący się
całkowicie poza zakresem chronologicznym
towarzyszących im szczątków zwierząt.
Zjawisko to nazywamy datowaniem
morfologicznym. Odsuwając jednak na bok
ewolucyjne założenia, należy stwierdzić, iż
pozostałości zwierząt wskazują na możliwość
współistnienia wszystkich omawianych
hominidów i Homo erectus ze Stanowiska 1 w
Zhoukoudian w środkowej fazie środkowego
plejstocenu (na rysunku zaznaczono to
zacienionym, poziomym pasem).

W 1960 roku Jia Lanpo badał wczesnoplejstoceńskie osady piasku


i żwiru w Xihoudu w północnej prowincji Shanxi, na terenie Chin.
Znalazł w nich trzy kamienie ze śladami uderzeń. W rok i dwa lata
później odkryto tu kolejne artefakty. Na podstawie towarzyszących
im wczesnoplejstoceńskich szczątków zwierzęcych stanowisko to
wydatowano na ponad 1 mln lat, a metodą paleomagnetyczną na 1,8
mln lat. W Xihoudu znaleziono także nacinane kości oraz ślady
ognia. Jia sądził, że pozostawiły je australopiteki. Jednak dziś nie
uznaje się ich za wytwórców ognia. Według współczesnych
poglądów naukowych jedynie Homo erectus, neandertalczycy i
Homo sapiens byli zdolni do krzesania ognia.
J. S. Aigner z wiadomych powodów wyraziła duże zastrzeżenia
wobec znalezisk przedstawionych przez Jia: „Mimo zdecydowanych
opinii o obecności człowieka w północnych Chinach w Hsihoutu
[Xihoudu], w dolnym [wczesnym] plejstocenie, nie chcę
jednoznacznie akceptować tych materiałów w tym momencie [...],
jeżeli informacje o Hsihoutu potwierdzą się, należałoby uznać, że
ludzie zamieszkiwali północ Chin około 1 mln lat temu i używali
wówczas ognia. Taka konkluzja zakwestionowałaby część naszych
obecnych założeń dotyczących zarówno przebiegu ewolucji
ludzkiego gatunku, jak i zdolności adaptacyjnych wczesnych
hominidów”. Jeżeli jednak moglibyśmy oderwać się od
współczesnych schematów myślowych, otwierają się przed nami
interesujące możliwości.
W ten sposób dotarliśmy do końca naszego przegląd chińskich
odkryć. Okazuje się, iż chronologia hominidów została tu
zniekształcona wskutek „datowania morfologicznego”. Tym niemniej,
gdy znaleziska hominidów uporządkuje się zgodnie z zakresami
chronologicznymi towarzyszących im szczątków zwierzęcych, całość
dostępnych materiałów nie potwierdza dzisiejszych wyjaśnień na
temat ewolucji człowieka. Wskazuje raczej na słuszność poglądu, że
ludzie współistnieli z różnymi istotami człekokształtnymi przez cały
plejstocen.
Rozdział 11
Żyjący małpolud?
Omawiając skamieniałości hominidów z Chin, odkryliśmy ślady
możliwego współistnienia ludzi i istot małpokształtnych przez cały
plejstocen. Zjawisko to może również odnosić się do czasów
współczesnych. Przez ostatnie około 100 lat zgromadzono istotne
dowody, które świadczą, że stworzenia przypominające
neandertalczyków, Homo erectus i australopiteki nawet obecnie
przemierzają odludne obszary świata.
Naukowcy (1) zaobserwowali tzw. „dzikich ludzi” w ich naturalnym
otoczeniu, (2) zetknęli się ze schwytanymi, żywymi istotami tego
typu, (3) widzieli martwe okazy i (4) zebrali namacalne dowody
istnienia „dzikiego człowieka”, w tym setki odcisków stóp.
Przeprowadzili również rozmowy ze zwykłymi osobami, które
posiadały informacje o „dzikich ludziach” i zbadali obszerną ilość
wiedzy na ten temat w starożytnym piśmiennictwie i tradycji wielu
kultur.

Kryptozoologia
Według niektórych uczonych badanie problemu „dzikiego człowieka”
podlega autentycznej gałęzi nauki nazywanej kryptozoologią.
Kryptozoologia (termin ten został utworzony przez francuskiego
zoologa Bernarda Heuvelmansa) obejmuje naukowe badanie
gatunków, o których istnieniu donoszono, lecz nie w pełni je
udokumentowano. Greckie słowo kryptos znaczy „ukryty”, określenie
kryptozoologia znaczy więc dosłownie: „nauka o ukrytych
zwierzętach”. Istnieje nawet Międzynarodowe Towarzystwo
Kryptozoologii, w zarządzie którego znajdują się biolodzy, zoolodzy i
paleontolodzy z uniwersytetów i muzeów na całym świecie. Celem
tego towarzystwa, jak stwierdzono w wydawanym przez niego
czasopiśmie Cryptozoology, jest „badanie, analiza, publikowanie i
dyskutowanie wszystkich problemów dotyczących zwierząt o
nieoczekiwanym kształcie czy też rozmiarze lub występujących
niespodziewanie w czasie bądź przestrzeni”. Typowe wydanie
Cryptozoology zawiera zwykle jeden lub więcej artykułów
napisanych przez naukowców na temat „dzikich ludzi”.
Czy jest rzeczywiście możliwe, by nieznany gatunek hominida żył
na naszej planecie? Wielu osobom trudno będzie w to uwierzyć z
dwóch powodów. Istnieje powszechne mniemanie, że każdy skrawek
Ziemi został całkowicie przebadany, a uczeni posiadają wiedzę o
wszystkich żyjących na niej gatunkach zwierząt. Oba te założenia są
jednak niewłaściwe.
Nawet w takich państwach jak USA istnieją wciąż rozległe, odludne
i rzadko odwiedzane przez ludzi obszary. Szczególnie w północno-
zachodniej części tego kraju znajdują się gęsto zalesione, górzyste
tereny, które choć sporządzono ich mapy z powietrza, nie są często
penetrowane przez człowieka na ziemi.
Ponadto każdego roku odkrywana jest zadziwiająca liczba nowych
gatunków zwierząt – około 5 000 według skromnych szacunków. Jak
można podejrzewać, znaczna ich większość, mniej więcej 4 000, to
owady. Heuvelmans stwierdził jednak w 1983 roku: „Całkiem
niedawno, w połowie lat siedemdziesiątych, każdego roku
odkrywano około 112 nowych gatunków ryb, 18 gatunków gadów,
około 10 gatunków płazów, tę samą liczbę gatunków ssaków i 3 lub
4 nowe gatunki ptaków”.

„Dziki człowiek” w Europie


Relacje o „dzikich ludziach” mają długą historię. Wiele dzieł sztuki
starożytnych Greków, Rzymian, Kartagińczyków i Etrusków nosi
wizerunki półludzkich stworzeń. Na przykład w Muzeum Prehistorii w
Rzymie znajduje się srebrna czara etruska, na której przedstawiono
postać dużej, małpoludzkiej istoty wśród myśliwych na koniach. W
średniowieczu nadal ukazywano „dzikich ludzi” w europejskiej sztuce
i architekturze. W XIV-wiecznym Psałterzu Królowej Marii
przedstawiono w sposób bardzo realistyczny włochatego człowieka
atakowanego przez sforę psów.

Północno-zachodnia część Ameryki Północnej


Przez wieki Indianie północno-zachodniej części USA i zachodniej
Kanady wierzyli w istnienie „dzikich ludzi” znanych pod różnymi
nazwami, na przykład sasquatch. W 1792 roku hiszpański botanik
Jose Mariano Mozino, opisując Indian znad Cieśniny Nootka przy
wyspie Vancouver w Kanadzie, stwierdził: „Nie wiem co powiedzieć
o matloxie, mieszkańcu górzystej okolicy, który wywołuje wśród
wszystkich niewiarygodne przerażenie. Indianie wyobrażają sobie,
że posiada on monstrualne ciało, pokryte w całości gęstymi,
czarnymi włosami. Jego głowa przypomina głowę człowieka, lecz ma
on o wiele większe, ostrzejsze i silniejsze kły niż niedźwiedź.
Posiada również niezwykle długie ramiona, a palce u jego nóg i rąk
uzbrojone są w długie, zakrzywione pazury”.
Prezydent USA Theodore Roosevelt włączył do swojej książki z
1906 roku The Wilderness Hunter intrygującą relację na temat
„dzikiego człowieka”. Opisane wydarzenie miało miejsce w górach
Bitterroot, między Idaho a Montaną, w USA. Z tego regionu ciągle
pojawiają się relacje o „dzikich ludziach”.
Według Roosvelta w pierwszej połowie XIX wieku traper o
nazwisku Bauman, wraz ze swoim partnerem, badał szczególnie
dziką i odludną przełęcz. Nieznana istota niszczyła ich obóz kilka
razy w nocy, kiedy nie byli w stanie widzieć wyraźnie dużego
zwierzęcia, i w dzień, podczas ich nieobecności. Pewnego dnia
Bauman znalazł swojego towarzysza martwego w obozie. Został on
najwyraźniej zabity przez nieznane stworzenie, które zostawiło ślady
stóp przypominające odciski stóp człowieka. Odmiennie od
niedźwiedzia, poruszającego się zwykle na czterech łapach, chodziło
ono na dwóch nogach.
Opowieść o Baumanie nie jest sama w sobie zbyt imponującym
dowodem istnienia „dzikich ludzi” w Ameryce Północnej, lecz gdy
rozważymy ją razem z bardziej konkretnymi relacjami, nabiera
większego znaczenia.
4 lipca 1884 roku Colonist, gazeta wydawana w Victorii na terenie
Kolumbii Brytyjskiej w Kanadzie, przedstawił historię o dziwnej
istocie, schwytanej w pobliżu miasta Yale. Colonist donosił: „Jacko,
jak nazwali stworzenie ludzie, którzy je schwytali, jest czymś w
rodzaju goryla o wysokości niemal 1,5 m i wadze około 57,5 kg. Ma
długie, czarne, mocne włosy i, poza jednym wyjątkiem, przypomina
człowieka. Całe jego ciało, oprócz rąk (bądź łap) i stóp, pokrywają
lśniące włosy o długości około 2,5 cm, a jego przedramię jest o wiele
dłuższe niż u człowieka. Posiada on również nadzwyczajną siłę”.
Wydaje się oczywiste, że schwytana istota nie była gorylem, gdyż
zbyt mało ważyła. Niektórzy mogliby przypuszczać, że Jacko był
szympansem. Jednak hipotezę tę rozważały i odrzuciły osoby, które
go znały. W 1961 roku zoolog Ivan Sanderson wspomniał: „wkrótce
po tym, gdy opublikowano informacje na ten temat, na łamach innej
gazety proszono [...] jak ktokolwiek mógł sądzić, że »Jacko« jest
szympansem, który uciekł z cyrku”.
Z tego samego regionu pochodziły dalsze relacje o istotach
podobnych do Jacko. Alexander Caulfield Anderson, pracownik
Hudson Bay Company, donosił, że włochate stworzenia
humanoidalne rzucały kilka razy kamieniami w członków jego
brygady, gdy w 1864 roku dokonywali oni inspekcji szlaku
handlowego.
W 1901 roku Mike King, znany dobrze w swej okolicy drwal,
pracował na odludnym terenie w północnej części wyspy Vancouver.
Przechodząc przez pasmo górskie, zauważył dużą, człekokształtną
istotę, pokrytą czerwonawo-brązowym futrem. Na brzegu potoku
myła korzenie i układała je na dwie leżące za nią sterty. Po chwili
zniknęła, uciekając jak człowiek. Ślady jej stóp, które zauważył King,
przypominały wyraźnie odciski pozostawiane przez ludzi, z
wyjątkiem „niezwykle długich i rozpostartych palców”.
W 1941 roku rodzina pani Chapman napotkała „dzikiego człowieka”
w Ruby Creek na obszarze Kolumbii Brytyjskiej. Pewnego
słonecznego, letniego popołudnia najstarszy syn pani Chapman
ostrzegł ją przed dużym zwierzęciem, schodzącym z lasu w pobliżu
ich domu. Pani Chapman myślała początkowo, że to duży
niedźwiedź. Jednak w chwilę potem, ku jej wielkiemu przerażeniu,
zobaczyła olbrzymiego człowieka, pokrytego żółto-brązowymi
włosami o długości około 10 cm. Nieznana istota szła bezpośrednio
w kierunku domu. Pani Chapman zebrała trójkę swoich dzieci i
uciekła w dół potoku do wioski.
William Roe spędził dużą część życia polując na dzikie zwierzęta i
obserwując ich zwyczaje. Spotkał on „dzikiego człowieka” w
październiku 1955 roku. Wydarzenie to miało miejsce w pobliżu
małego miasta Tete Jaune Cache, również na terenie Kolumbii
Brytyjskiej. Pewnego dnia Roe, zgodnie z oświadczeniem złożonym
pod przysięgą, wspinał się na górę Mica do starej, opuszczonej
kopalni. W odległości niemal 70 m zobaczył wówczas, jak
początkowo sądził, niedźwiedzia. Kiedy stworzenie weszło szybko
na polanę, Roe zdał sobie sprawę, że było to coś innego: „Na
początku myślałem, że to duży mężczyzna o wzroście około 1,8 m,
szerokości prawie 1 m i ważący prawdopodobnie blisko 140 kg. Od
głowy do stóp pokryty był ciemno-brązowymi włosami o srebrzystych
zakończeniach. Jednak gdy podszedł bliżej, zobaczyłem jego piersi i
okazało się, że to istota płci żeńskiej”.
W 1967 roku na terenie Bluff Creek w północnej Kalifornii Roger
Patterson i Bob Gimlin zdołali sfilmować, przez krótką chwilę, na
kolorowym filmie sasquatcha płci żeńskiej. Wykonali również odlewy
śladów stóp stworzenia, które miały niemal 36 cm długości.
Opinie na temat tego filmu były zróżnicowane. Choć niektórzy
uczeni stwierdzili, że jest to całkowita mistyfikacja, zdaniem innych
naukowców stanowił on przekonujący dowód istnienia sasquatcha.
Część badaczy przyjęła go również z mieszanymi odczuciami. Dr D.
W. Grieve, anatom specjalizujący się w chodzie człowieka, zbadał
film i powiedział: „Moje subiektywne odczucia oscylowały między
całkowitą akceptacją sasquatcha, ponieważ film byłby trudny do
sfałszowania, a irracjonalnym odrzuceniem jego istnienia, opartym
na emocjonalnej reakcji wobec samej możliwości, że sasquatch
naprawdę istnieje”.
Brytyjski antropolog Myra Shackley z Uniwersytetu w Leicester
zauważyła, iż zdaniem większości uczonych „film może być
fałszerstwem, lecz jeśli rzeczywiście tak jest, to niewiarygodnie
zręcznie dokonanym”. Takie wyjaśnienie można jednak wykorzystać,
by odrzucić niemal wszystkie materiały naukowe. Musimy jedynie
znaleźć wystarczająco inteligentnego oszusta. Z tego względu
hipoteza o mistyfikacji powinna być wysuwana tylko wówczas, gdy
posiadamy rzeczywiste dowody dokonania fałszerstwa – tak było w
przypadku Piltdown. Byłoby idealnie gdybyśmy mogli wskazać
konkretnego oszusta. Mimo to nawet udowodniony przypadek
mistyfikacji nie powinien być wykorzystywany do odrzucania całych
kategorii podobnych materiałów.
Niezależni świadkowie zbadali i donosili o setkach grup odcisków
stóp sasquatcha. Ponad 100 śladów zarejestrowano na fotografiach i
w postaci odlewów. Krytycy twierdzą jednak, że wszystkie
sfałszowano. Niewątpliwie część z nich stanowi przedmiot
mistyfikacji i nawet najbardziej zagorzali zwolennicy sasquatcha z
łatwością zgodzą się z tą opinią. Czy jednak każdy, pojedynczy
odcisk może być efektem oszustwa?
W 1973 roku szanowany brytyjski anatom John R. Napier
stwierdził, że jeśli wszystkie ślady są fałszerstwami, „musimy
wówczas być przygotowani na zaakceptowanie istnienia niemal
mafijnego spisku w praktycznie każdym ważniejszym okręgu od San
Francisco po Vancouver”.
Napier oświadczył, że znalazł ślady, które sam zbadał i uznał za
„biologicznie przekonujące”. „Materiał, który zbadałem przekonuje
mnie, iż niektóre odciski są prawdziwe i przypominują ślady stóp
ludzi [...]. Jestem przekonany, że sasquatch istnieje” – napisał.
Grover S. Kranz, antropolog z Washington State University, był
początkowo sceptyczny wobec relacji o sasquatchu. Aby sprawdzić
czy stworzenie to rzeczywiście istnieje, zbadał szczegółowo ślady
znalezione w 1970 roku w północno-wschodniej części stanu
Washington w USA. Rekonstruując strukturę szkieletową stopy w
oparciu o odkryty odcisk, zauważył, że kostka stopy jest bardziej
wysunięta do przodu niż u człowieka. Biorąc pod uwagę opisy
dotyczące wysokości i wagi dorosłego sasquatcha, Kranz w oparciu
o swoją wiedzę anatomiczną obliczył dokładnie, jak daleko z przodu
powinna znajdować się kostka. Porównując otrzymany wynik ze
znalezionymi śladami, wykazał, iż umiejscowienie kostki odpowiada
dokładnie tym obliczeniom. „Uznałem wtedy, że ślady są
autentyczne – powiedział Kranz – Nie ma sposobu, by oszust mógł
wiedzieć jak daleko z przodu umieścić kostkę. Obliczenie tego
zabrało mi kilka miesięcy z odlewami w ręku, jak bardzo więc sprytny
musiałby być oszust”.
Wraz ze specjalistą w dziedzinie badań nad „dzikim człowiekiem”
Johnem Greenem Kranz napisał obszerne raporty na temat
północno-amerykańskich znalezisk śladów stóp. Odciski te mają
zwykle około 36-46 cm długości i mniej więcej 13-23 cm szerokości,
co daje około 3-4-krotnie większą powierzchnię stopy niż u
przeciętnego człowieka. Stąd popularny przydomek „Wielka Stopa”.
Kranz obliczył, że aby wykonać typowe ślady sasquatcha potrzeba
przynajmniej 315 kg całkowitej wagi ciała. Człowiek ważący 90 kg
musiałby zatem nieść co najmniej 225-kilogramowy ciężar, by
zostawić odpowiedni odcisk.
Nie są to jednak wszystkie dane, jakimi dysponujemy. Istnieją
relacje o seriach śladów rozciągających się na odludnych obszarach,
z dala od najbliższych dróg, na długości od ponad 1 km do kilku
kilometrów. Długość kroku sasquatcha waha się od około 1,2 m do
niemal 2 m (długość kroku przeciętnego człowieka wynosi niecały
metr). Spróbujmy iść ponad 1 km, niosąc na plecach przynajmniej
225-kilogramowy ciężar i robiąc kroki o długości 1,5 m.
„Niektórzy badacze stwierdzili, że ktoś skonstruował maszynę do
wykonywania odcisków stóp, pewnego rodzaju mechaniczny
stempel – napisał Napier – lecz trudno uwierzyć w istnienie
przyrządu zdolnego do wywierania nacisku o ciężarze około 360 kg
na m2, który można przenosić w rękach przez nierówny i górzysty
teren”. Część z opisywanych śladów znaleziono w świeżym śniegu,
co umożliwiło obserwatorom sprawdzenie czy maszyna poruszająca
się równolegle do nich lub unosząca nad nimi nie pozostawiła
żadnych odcisków. W niektórych przypadkach odległość między
palcami stóp poszczególnych śladów była zróżnicowana w
pojedynczej serii odcisków, a to oznacza, że poza wszelkimi innymi
problemami stojącymi przed oszustem, jego sztuczne stopy
musiałyby posiadać ruchome części.
10 czerwca 1982 roku Paul Freeman, policjant z Amerykańskiej
Służby Leśnej, tropiąc łosia w okręgu Walla Walla w stanie
Washington, zauważył włochate zwierzę dwunożne o wysokości
prawie 2,5 m, które stało w odległości około 70 m. Po 30 sekundach
duże stworzenie odeszło. Kranz zbadał odlewy śladów jego stóp.
W miejscach charakterystycznych dla dużych stóp naczelnych
znalazł linie skórne, pory skóry oraz inne elementy cechujące
naczelne. Dokładne odciski skóry na bocznych ściankach śladów
wskazywały na obecność giętkiej poduszki stopy.
Dlaczego, mimo wielu przekonujących dowodów, niemal wszyscy
antropolodzy i zoolodzy pomijają milczeniem problem sasquatcha?
Kranz powiedział: „Boją się o swoją reputację i pracę”. Napier wyraził
podobną opinię: „Jednym z problemów, być może największym, przy
badaniu spotkań z sasquatchem jest podejrzliwość, z jaką ludzie,
którzy twierdzą, że go widzieli, traktowani są przez swych sąsiadów i
pracodawców. W pewnych kręgach przyznanie się do takiego
doświadczenia wiąże się z ryzykiem utraty osobistej reputacji,
pozycji społecznej i zawodowej wiarygodności”. Jako przykład podał
„przypadek bardzo kwalifikowanego geologa, zatrudnionego przez
spółkę naftową, który opowiedział swoją historię, lecz z powodu
obawy przed zwolnieniem z pracy domagał się, aby jego nazwisko
nie było podawane do publicznej wiadomości”. Roderick Sprague,
antropolog z University of Idaho, powiedział natomiast o Kranzu:
„Chęć oficjalnego badania nieznanego stworzenia pozbawiła go
zarówno szacunku u wielu współpracowników, jak również
możliwości dalszego awansu akademickiego”.
Większość relacji o sasquatchu pochodzi z północno-zachodniej
części USA i Kolumbii Brytyjskiej w Kanadzie. „Musimy przyznać –
stwierdził Napier – że człekokształtna istota o olbrzymich rozmiarach
żyje współcześnie na dzikich obszarach północno-zachodnich
Stanów Zjednoczonych i Kolumbii Brytyjskiej”. Liczne informacje na
jej temat pochodzą także ze wschodnich regionów USA i Kanady.
„Fakt, że takie stworzenie istnieje i wdziera się między nas,
nierozpoznane i niesklasyfikowane, głęboko podważa wiarygodność
współczesnej antropologii” – podsumował Napier. Można również
powiedzieć, że jest to cios dla wiarygodności biologii, zoologii i całej
nauki.
Ameryka Środkowa i Południowa
Z południowych, meksykańskich lasów tropikalnych pochodzą
relacje o istotach nazywanych sisimite. Geolog Wendell Skousen
przekazał, że mieszkańcy Cubulco z Baja Verapaz w ten sposób
opowiadają o nieznanych stworzeniach: „W górach żyją »dzicy
ludzie«, duże istoty pokryte całkowicie krótkim, grubym, brązowym
futrem. Nie posiadają szyi, mają małe oczy, długie ramiona i duże
ręce. Zostawiają dwa razy dłuższe ślady stóp niż człowiek”. Kilka
osób donosiło, że sisimite ścigały je w dół górskich stoków. Skousen
sądził początkowo, iż nieznanymi istotami mogły być niedźwiedzie,
jednak po dokładnym wypytaniu tubylców odrzucił to wyjaśnienie.
Informacje o podobnych stworzeniach pochodzą z Gwatemali, gdzie
według podawanych relacji tajemnicze istoty porywają kobiety i
dzieci.
Mieszkańcy Belize (dawniej Brytyjskiego Hondurasu) opowiadają o
półludzkich stworzeniach nazywanych dwendis, które zamieszkują
dżungle w południowej części państwa. Nazwa „dwendi” pochodzi z
hiszpańskiego słowa duende, które znaczy „chochlik”. Ivan
Sanderson przeprowadził badania na terenie Belize i napisał w 1961
roku: „Kilkadziesiąt osób opowiedziało mi, że widziało te stworzenia,
a byli to w większości ludzie godni zaufania, którzy pracowali dla tak
poważnych instytucji jak Ministerstwo Leśnictwa. W kilkunastu
przypadkach były to osoby kształcone bądź szkolone w Europie lub
USA. Niższy rangą pracownik Urzędu Leśnictwa, który pochodził z
tej okolicy, opisał szczegółowo dwie z tych małych istot. Zauważył je
nagle, gdy cicho obserwowały go na skraju leśnego rezerwatu w
pobliżu gór Maya. Sytuacja ta powtarzała się kilkakrotnie [...].
Według podanego opisu ci mali ludzie mieli około 1-1,4 m wzrostu,
ciało o właściwych proporcjach, lecz bardzo masywne barki i raczej
długie ramiona. Byli pokryci grubymi, mocnymi, gęstymi, brązowymi
włosami, które przypominały krótką sierść psa. Mieli bardzo
spłaszczone twarze o żółtawym kolorze. Włosy na ich głowie nie były
dłuższe niż na pozostałej części ciała, z wyjątkiem dolnej, tylnej
części szyi i środkowej części pleców”. Dwendis okazują się być
zatem odmiennym gatunkiem od dużego sasquatcha z północno-
zachodniego regionu Ameryki Północnej.
Z terenu Gujany w Ameryce Południowej pochodzą relacje o
„dzikich ludziach” nazywanych didis. Pierwsi badacze słyszeli
opowieści na ich temat od Indian, którzy twierdzili, że istoty te mają
około 1,5 m wysokości, chodzą w wyprostowanej postawie, a ich
ciało pokryte jest grubymi, czarnymi włosami.
W 1931 roku włoski antropolog Nelloc Beccari usłyszał relację o
didi od pana Hainesa, sędziego-rezydenta w Gujanie Brytyjskiej.
Heuvelmans przedstawił następujące streszczenie tej opowieści: „W
1910 roku Haines szedł przez las wzdłuż Konawaruk, rzeki, która
łączy się z Essequibo nieco powyżej swego połączenia z Potaro.
Natknął się nagle na dwie dziwne istoty. Gdy go zobaczyły stały na
tylnych nogach. Miały ludzkie cechy, lecz były całkowicie pokryte
czerwonawo-brązowym futrem [...] dwie istoty wycofały się powoli i
zniknęły w lesie”.
Po przedstawieniu w swej książce o „dzikich ludziach” wielu
podobnych relacji Sanderson stwierdził: „Najbardziej znaczący w
relacjach z Gujany jest fakt, że ani razu żaden tubylec – ani żadna
osoba przedstawiająca jego opowieść – nie mówił, choć wiele
mogłoby na to wskazywać, że stworzenia te są jedynie »małpami
ogoniastymi«. We wszystkich przypadkach podkreślano, że są one
bezogoniaste, chodzą w wyprostowanej postawie ciała i posiadają
ludzkie cechy”.
Ze wschodnich stoków Andów w Ekwadorze pochodzą relacje o
małej hominidopodobej istocie nazywanej shiru. Ma ona około 1,2-
1,5 m wysokości i jest pokryta futrem. Mieszkańcy Brazylii
opowiadają o dużym, małpokształtnym mapinguary, który zostawia
olbrzymie, człekokształtne ślady stóp i zabija bydło.

Yeti – „dziki człowiek” Himalajów


Pisma brytyjskich urzędników mieszkających w XIX wieku w rejonie
Himalajów na subkontynencie indyjskim, zawierają rzadkie wzmianki
o spotkaniach z „dzikimi ludźmi” nazywanymi yeti. Podają też
informacje o śladach ich stóp.
O yeti wspomniał po raz pierwszy B. H. Hodgson, który w latach
1820-1843 pełnił funkcje przedstawiciela Wielkiej Brytanii na dworze
nepalskim. W trakcie podróży przez północny Nepal jego tragarze
przerazili się widokiem włochatego, bezogoniastego stworzenia
człekokształtnego.
Po usłyszeniu takiej relacji (a zarejestrowano ich już setki od
czasów Hodgsona) wiele osób stwierdzi, że Nepalczycy uznali
zwykłe zwierzę za yeti. Uważa się najczęściej, że mogą to być
niedźwiedzie bądź langury. Trudno jednak sobie wyobrazić, by ludzie
mieszkający przez całe życie w Himalajach, obeznani dokładnie
z życiem dzikich zwierząt, popełniali tego rodzaju błędy. Myra
Shackley zauważyła, że yeti przedstawiono na nepalskich i
tybetańskich obrazach religijnych opisujących hierarchie żywych
istot. „Niedźwiedzie, małpy człekokształtne i langury ukazano tu
oddzielnie od »dzikiego człowieka«, co wskazuje, że są to odrębne
(przynajmniej w umysłach artystów) stworzenia” – powiedziała
Shackley.
Myra Shackley usłyszała też następującą relację od mieszkańca
Afryki Południowej: „Wiele lat temu w Indiach matka mojej zmarłej
żony opowiedziała mi, że z kolei jej matka widziała w Mussorie na
pogórzu himalajskim coś, co mogło być jedną z tych istot. Ten
półczłowiek chodził w wyprostowanej postawie, ale bardziej
przypominał zwierzę niż człowieka. Całe jego ciało było pokryte
włosami. Mówiono, że złapano go wysoko w górach [...] trzymano
skutego w łańcuchach”.
W XIX wieku przynajmniej jeden Europejczyk donosił, iż osobiście
widział schwytane zwierzę, które przypominało yeti. W naszym
stuleciu Europejczycy nadal napotykali „dzikich ludzi” i ślady ich
stóp, co zintensyfikowało się w czasie himalajskich wypraw
wspinaczkowych.
W listopadzie 1951 roku Eric Shipton, badając podejścia na Mt.
Everest, znalazł ślady stóp na lodowcu Menlung, w pobliżu granicy
tybetańsko-nepalskiej na wysokości niemal 5 500 m. Szedł za nimi
przez ponad 1,5 km. Wykonana przez niego z bliska fotografia
jednego z odcisków przekonała wiele osób. Zarejestrowane ślady
miały duże rozmiary. John R. Napier rozważył i odrzucił możliwość,
by wielkość i kształt najlepiej widocznego odcisku przedstawionego
przez Shiptona były wynikiem topnienia śniegu. Ostatecznie uznał,
że odkryte ślady są rezultatem nakładających się na siebie stóp
ludzi. Jeden z nich szedł w butach, drugi boso. Mimo pełnej
akceptacji istnienia północno-amerykańskiego sasquatcha Napier
bardzo sceptycznie odnosił się do dowodów świadczących o
realności yeti. Jednak, jak zobaczymy później, nowe świadectwa
miały spowodować, że stał się bardziej skłonny do zaakceptowania
istnienia „dzikich ludzi” w Himalajach.
W trakcie swoich wypraw himalajskich w latach pięćdziesiątych i
sześćdziesiątych Sir Edmund Hillary również zwrócił uwagę na
dowody potwierdzające istnienie yeti, w tym na ślady stóp w śniegu.
Doszedł jednak do wniosku, że w każdym przypadku duże odciski
stóp przypisywane yeti są wynikiem połączenia się mniejszych
śladów znanych zwierząt. Napier, choć sam podchodził do problemu
yeti sceptycznie, odpowiedział na ten argument: „Nawet człowiek
bez żadnego doświadczenia odróżniłby roztopiony odcisk stopy od
świeżego śladu. Nie wszystkie odciski zaobserwowane w ciągu wielu
lat przez godnych zaufania ludzi można wyjaśnić w tych kategoriach.
Muszą istnieć inne wyjaśnienia, oczywiście włącznie z rozważeniem
możliwości, że pozostawiło je zwierzę nieznane nauce”.
Obok przybyszów z Zachodu lokalni mieszkańcy również
przekazywali stale relacje o yeti. Jak donosi Myra Shackley w swej
książce na temat „dzikich ludzi”, w 1958 roku tybetańscy wieśniacy z
Tharbaleh, wioski leżącej w pobliżu lodowca Rongbuk, natrafili na
utonięte ciało yeti. Opisali znalezioną istotę jako małego człowieka
ze spiczastą głową, pokrytego czerwonawo-brązowym futrem.
Mnisi z niektórych klasztorów buddyjskich twierdzą, że posiadają
fizyczne szczątki yeti. Jedną kategorię takich pozostałości stanowią
skalpy. Jednak skalpy zbadane przez zachodnich naukowców,
według ich powszechnej opinii, wykonano ze skór znanych zwierząt.
W 1960 roku Sir Edmund Hillary zorganizował ekspedycję, która
miała zebrać i ocenić dowody świadczące o istnieniu yeti.
Z klasztoru w Khumjung Hillary wysłał zachodnim uczonym do
ekspertyzy skalp yeti. Przeprowadzone badania wykazały, że skalp
wykonano ze skóry serow – antylopy himalajskiej przypominającej
kozła. Niektórzy badacze nie zgodzili się jednak z tą opinią.
Shackley stwierdziła: „podkreślono, że włosy skalpu przypominają
wyraźnie włosy małpy ogoniastej i zawierają pasożyty odmiennego
gatunku niż u serow”.
W latach pięćdziesiątych badacze sponsorowani przez
amerykańskiego przedsiębiorcę Toma Slicka uzyskali próbki ze
zmumifikowanej ręki yeti, przechowywanej w Pangboche w Tybecie.
Badania laboratoryjne nie rozstrzygnęły problemu, lecz Shackley
oświadczyła, że ręka „posiada niezwykle antropoidalne cechy”.
W maju 1957 roku Kathmandu Commoner przedstawił historię o
głowie yeti, którą trzymano przez 25 lat w wiosce Chilunka w Nepalu,
około 80 km na północny wschód od Katmandu.
W marcu 1986 roku Anthony B. Wooldridge przeprawiał się
samotnie przez Himalaje z ramienia małej organizacji, zajmującej się
rozwojem krajów trzeciego świata. Jego wyprawa miała miejsce na
terenie najbardziej wysuniętej na północ części Indii. Idąc wzdłuż
zalesionego, pokrytego śniegiem stoku w pobliżu Hemkund,
Wooldridge zauważył świeże odciski stóp i sfotografował je. Z bliskiej
odległości wykonał zdjęcie śladu, który przypominał odcisk
sfotografowany przez Erica Shiptona w 1951 roku.
Podążając za śladami, Wooldridge znalazł się na obszarze, przez
który przeszła niedawno lawina. Zobaczył tam płytką koleinę,
spowodowaną najwyraźniej przez duży obiekt, ześlizgujący się w
poprzek pokrywy śnieżnej. Na końcu koleiny dostrzegł dalsze ślady,
prowadzące do odległego krzewu, za którym stała „duża,
wyprostowana postać, być może do 2 metrów wzrostu”.
Uświadamiając sobie, że może to być yeti, Wooldridge przeszedł
nie więcej niż 150 m i zaczął robić zdjęcia. „Stworzenie stało z
rozstawionymi nogami, patrząc w dół na zbocze. Prawym barkiem
było odwrócone w moim kierunku. Miało dużą, kwadratową głowę, a
całe jego ciało pokrywały ciemne włosy” – donosił Wooldridge. Jego
zdaniem z pewnością nie była to małpa ogoniasta, niedźwiedź czy
też zwykła ludzka istota.
Wooldridge obserwował stworzenie przez 45 minut, lecz musiał
odejść, gdy pogorszyła się pogoda. W drodze powrotnej do swojej
bazy wykonał dalsze fotografie śladów stóp, jednak tym razem były
one zniekształcone wskutek topnienia śniegu.
Po powrocie do Anglii Wooldridge pokazał swe fotografie uczonym
badającym problem „dzikiego człowieka”, w tym również Johnowi
Napierowi. Z odległości 150 metrów zarejestrowana istota wydawała
się całkiem mała na 35 mm filmie, lecz powiększenia ukazały
człekopodobną postać. Opisując reakcje osób, które zobaczyły
zdjęcia, Wooldridge powiedział: „John Napier, prymatolog i autor
książki z 1973 roku Bigfoot: The Yeti and Sasquatch in Myth and
Reality, zmienił swoje sceptyczne nastawienie, które poprzednio
wyrażał i obecnie uważa się za wielbiciela yeti. Myra Shackley,
archeolog i autorka książki z 1983 roku Wildmen: Yeti, Sasquatch
and the Neanderthal Enigma widziała pełną sekwencję fotografii i jej
zdaniem całe moje doświadczenie jest bardzo spójne z innymi
relacjami na temat spotkań z yeti. Lord Hunt, kierownik udanej
wyprawy na Mount Everest w 1953 roku, który sam dwukrotnie
widział ślady yeti, jest podobnie przekonany co do autentyczności
przedstawionych dowodów”.

Almas – „dziki człowiek” z Centralnej Azji


Dostępne opisy ukazują sasquatcha i yeti jako duże i bardzo
małpokształtne stworzenia. Istnieje jednak inny „dziki człowiek” –
almas – który wydaje się być mniejszy i bardziej przypomina ludzi.
Relacje o nim pochodzą głównie z obszaru rozciągającego się od
Mongolii na północy po góry Pamiru na południu i Kaukazu na
zachodzie. Podobne opowieści pochodzą również z Syberii i
dalekich, północno-wschodnich zakątków Rosji.
Na początku XV wieku Hans Schiltenberger został schwytany przez
Turków i wysłany na dwór Tamerlana, który umieścił go w orszaku
mongolskiego księcia Egidi. Po powrocie do Europy w 1427 roku
Schiltenberger opisał swoje przeżycia. Dotyczyły one również
„dzikiego człowieka”: „W samych górach żyją »dzicy ludzie«, którzy
nie mają nic wspólnego z innymi istotami ludzkimi. Całe ciało tych
stworzeń pokrywa futro. Jedynie ręce i twarz pozbawione są włosów.
Buszują oni wśród wzgórz jak zwierzęta. Jedzą liście, trawę i
wszystko co mogą znaleźć do jedzenia. Władca tego terytorium
podarował Egidi w prezencie dwoje takich leśnych ludzi, mężczyznę
i kobietę. Złapano ich na odludziu”.
Rysunek almasa znajduje się w XIX-wiecznym mongolskim
kompendium leków, otrzymywanych z różnych roślin i zwierząt. Myra
Shackley zauważyła: „Książka ta zawiera tysiące ilustracji różnych
kategorii zwierząt (gadów, ssaków i płazów), lecz ani jedno zwierzę
mitologiczne, jakie znamy z podobnych średniowiecznych
przekazów europejskich. Wszystkie przedstawione tu istoty żyją
obecnie i można je zaobserwować. Wydaje się więc, że nie ma w
ogóle żadnego powodu, by sądzić, iż almas nie istniał, a ilustracje
sugerują, że znaleziono go wśród skalnych habitatów1 w górach”.
1 Habitat – środowisko naturalne danego organizmu

W 1937 roku Dordji Meiren, członek Mongolskiej Akademii Nauk,


widział skórę almasa w klasztorze na pustyni Gobi. Lamowie używali
jej jako dywanu w niektórych obrzędach.
W 1963 roku rosyjski pediatra Iwan Iwlow podróżował przez góry
Ałtaju w południowej części Mongolii. W pewnej chwili zobaczył kilka
człekopodobnych istot, stojących na zboczu wzgórza. Wydawało się,
że stanowią rodzinę, która składa się z samca, samicy i dziecka.
Iwlow obserwował stworzenia przez lornetkę z odległości około 800
m, dopóki nie zniknęły. Jego mongolski kierowca również widział te
istoty i stwierdził, że często spotyka się je na tym terenie.
Po spotkaniu z rodziną almasa Iwlow przeprowadził rozmowy z
wieloma mongolskimi dziećmi, sądząc, iż będą bardziej obiektywne
niż dorośli. Przekazały mu one wiele dalszych relacji o tych
stworzeniach. Pewien chłopiec przyznał, że pływając z innymi
dziećmi w strumieniu, zobaczył samca almasa, który niósł swoje
dziecko, idąc przez strumień.
W 1980 roku pracownik eksperymentalnej stacji rolniczej w Bulgau,
kierowanej przez Mongolską Akademię Nauk, natknął się na martwe
ciało „dzikiego człowieka”: „Podszedłem i zobaczyłem włochate
zwłoki silnej, człekokształtnej istoty, wysuszone i przykryte do połowy
przez piasek [...]. Nie był to niedźwiedź czy małpa człekokształtna, a
jednocześnie nie był to człowiek, taki jak Mongoł, Kazach, Chińczyk
czy Rosjanin”.
Góry Pamiru, leżące w odległym rejonie świata, gdzie spotykają się
granice Tadżykistanu, Chin, Kaszmiru i Afganistanu, są obszarem
wielu spotkań z almasem. W 1925 roku Michał Stefanowicz Topilski,
generał-major armii radzieckiej, poprowadził swoją jednostkę do
ataku na antyradziecki oddział partyzancki, ukrywający się w
pamirskiej jaskini. Jeden z partyzantów, który przeżył walkę,
opowiedział, że jego oddział został wcześniej zaatakowany przez
kilka małpokształtnych istot. Topilski rozkazał przeszukać rumowisko
skalne jaskini. Znaleziono ciało jednego stworzenia. Topilski donosił:
„Na pierwszy rzut oka myślałem, że jest to ciało małpy. Wszędzie
było pokryte włosami. Wiedziałem jednak, że w Pamirze nie ma
żadnych małp, a poza tym samo ciało przypominało człowieka.
Próbowaliśmy wyrwać włosy, by zobaczyć czy nie jest to tylko skóra
użyta jako przebranie, ale okazało się, że są to naturalne włosy tej
istoty. Obróciliśmy ciało kilka razy na plecy i na brzuch i
zmierzyliśmy. Nasz lekarz badał je długo i gruntownie. Stworzenie to
na pewno nie było człowiekiem”.
„Ciało – kontynuował Topilski – należało do istoty płci męskiej o
wysokości 165-170 cm, starszej czy nawet starej, sądząc po
szarawym kolorze włosów w kilku miejscach [...] twarz była koloru
czarnego. Stworzenie nie miało ani brody, ani wąsów. Jego skronie
nie były owłosione, a tył głowy pokrywały grube, matowe włosy.
Martwa istota leżała z otwartymi oczami i odsłoniętymi zębami. Miała
ciemne oczy i duże, gładkie zęby, ukształtowane jak u człowieka. Jej
czoło było pochylone, a brwi bardzo duże. Wystające kości szczęki
powodowały, że twarz stworzenia przypominała mongolski typ
człowieka. Nos był spłaszczony, z głęboko obniżonym grzbietem.
Nieowłosione uszy miały trochę bardziej spiczasty kształt niż u
człowieka z dłuższym płatkiem ucha. Dolna szczęka była bardzo
masywna. Istota ta miała potężną klatkę piersiową i dobrze
rozwinięte mięśnie”.
W 1957 roku Alexander G. Pronin, hydrolog z Geograficznego
Instytutu Badawczego na Uniwersytecie w Leningradzie, wziął udział
w ekspedycji do gór Pamiru w celu sporządzenia mapy lodowców. 2
sierpnia 1957 roku, gdy jego zespół badał lodowiec Fedczenko,
Pronin poszedł na wędrówkę do doliny rzeki Baljandkiik. Shackley
podaje: „W południe zauważył on postać, stojącą na skalnym
urwisku około 460 m wyżej i w tej samej odległości. Na początku
zdziwił się, ponieważ teren ten był niezamieszkały. Tuż po chwili
pomyślał, że obserwowana istota nie jest człowiekiem. Przypominała
ludzi, lecz była bardzo przygarbiona. Widział jak krępe stworzenie
idzie przez śnieg, trzymając swe stopy szeroko rozstawione.
Zauważył, że jego przedramiona są dłuższe niż u człowieka, a ciało
pokrywają włosy czerwonawo-szarego koloru”. Pronin zobaczył tę
istotę ponownie trzy dni później, gdy szła w wyprostowanej postawie
ciała. Od tego wydarzenia w Pamirze miało miejsce wiele spotkań z
„dzikim człowiekiem”, a członkowie różnych wypraw sfotografowali i
wykonali odlewy śladów jego stóp.
Przedstawimy teraz relacje o almasie z obszaru Kaukazu. Według
mieszkańców wioski Tkina, leżącej nad rzeką Mokwi, w XIX wieku
samicę almasa schwytano w lasach pobliskiego wzgórza Zaadan.
Przez trzy lata trzymano ją na uwięzi, lecz później udomowiono i
pozwolono żyć z ludźmi. Miała na imię Zana. Myra Shackley
przedstawiła następujący opis: „Jej skóra miała szarawo-czarny
kolor i była pokryta czerwonawymi włosami, dłuższymi na głowie niż
w innych miejscach. Zana mogła wydawać z siebie nieartykułowane
krzyki, lecz nigdy nie rozwinęła języka. Miała dużą twarz z dużymi
kośćmi policzkowymi, silnie wysuniętą do przodu szczękę
przypominającą pysk zwierzęcia, duże brwi, wielkie, białe zęby i
»dziki wyraz twarzy«. Dzięki związkom seksualnym z mieszkańcem
wsi Zana urodziła dzieci. Niektórych jej wnuków widział w 1964 roku
Borys Porsznew. Omawiając jego badania, Shackley napisała:
„Wnuki, Chalikoua i Taia, miały ciemnawą skórę, raczej o
negroidalnym wyglądzie, bardzo wystające mięśnie do przeżuwania
pokarmu i wyjątkowo silne szczęki”. Porsznew przeprowadził
również rozmowy z mieszkańcami wsi, którzy jako dzieci
uczestniczyli w pogrzebie Zany w latach osiemdziesiątych ubiegłego
stulecia.
Na obszarze Kaukazu almas jest czasami nazywany biaban-guli. W
1899 roku rosyjski zoolog K. A. Satunin zauważył samicę biaban-guli
na wzgórzach Talysz, w południowym Kaukazie. Stwierdził, że
stworzenie to cechowały „w pełni ludzkie ruchy”. Satunin był dobrze
znanym zoologiem, co sprawia, iż jego relacja ma szczególne
znaczenie.
W 1941 roku W. S. Karapetjan, pułkownik-porucznik służby
medycznej armii radzieckiej, zbadał żywego, „dzikiego człowieka”,
schwytanego w autonomicznej republice Dagestanu na północ od
gór Kaukazu. Karapetjan powiedział: „Wszedłem do szopy z dwoma
członkami lokalnych władz [...]. Wciąż widzę to stworzenie jak stoi
przede mną. Była to naga i bosa istota płci męskiej, niewątpliwie
człowiek, ponieważ cały kształt jej ciała był ludzki. Klatkę piersiową,
plecy i barki pokrywało jednak kosmate futro ciemno-brązowego
koloru, które miało 2-3 cm długości i bardzo przypominało futro
niedźwiedzia. Poniżej klatki piersiowej było rzadsze i bardziej
miękkie. Szorstkie nadgarstki stworzenia tylko w niewielkim stopniu
porastały włosy, a dłonie i stopy były całkowicie nieowłosione. Z kolei
włosy na głowie, szorstkie w dotyku, dosięgały barków, zakrywając
częściowo czoło. Istota ta nie posiadała ani brody, ani wąsów, choć
jej twarz pokrywał całkowicie lekki zarost. Włosy wokół ust również
były krótkie i rzadkie. Nieznany człowiek stał w pełni wyprostowany,
ze zwisającymi ramionami. Miał około 180 cm wzrostu – powyżej
przeciętnej. Stał przede mną jak olbrzym, z potężną klatką piersiową
wysuniętą do przodu. Miał grube, silne i wyjątkowo duże palce. Był
znacznie większy od lokalnych mieszkańców. Jego oczy nie mówiły
mi niczego. Bez blasku i puste – oczy zwierzęcia. Wydawał mi się
zwierzęciem i niczym więcej”. Tego typu relacje doprowadziły
niektórych naukowców (na przykład Myrę Shackley) do wniosku, że
almas może reprezentować żyjących jeszcze neandertalczyków lub
nawet przedstawicieli Homo erectus.
Co stało się z „dzikim człowiekiem” z Dagestanu? Według
opublikowanych relacji został zastrzelony przez radzieckich
żołnierzy, którzy go schwytali, gdy ci wycofywali się przed atakującą
armią niemiecką.

„Dziki człowiek” w Chinach


„Chińskie dokumenty historyczne oraz wiele kronik miast i
miasteczek zawiera dużą liczbę wzmianek na temat »dzikich ludzi«,
którym nadawano różne imiona” – stwierdził Zhou Guoxing z
Muzeum Historii Naturalnej w Pekinie. „Nawet dziś, na terenie
okręgu Fang, w prowincji Hubei” – powiedział Zhou – „krążą wciąż
legendy o »maoren« (włochatych ludziach), czyli »dzikich ludziach«”.
Według podawanych relacji w 1922 roku milicjant schwytał na tym
obszarze „dzikiego człowieka”, lecz brak dalszych informacji o tym
wydarzeniu.
W 1940 roku Wang Zelin, absolwent Wydziału Biologii na
Northwestern University of Chicago, widział „dzikiego człowieka” tuż
po zastrzeleniu go przez myśliwych. Wang jechał samochodem z
Baoji w prowincji Shanxi do Tianshui w prowincji Gansu. Nagle
usłyszał przed sobą strzały. Wysiadł z samochodu, by zaspokoić
swoją ciekawość i zobaczył martwe ciało. Była to istota płci żeńskiej,
o wysokości niemal 2 m, pokryta grubymi, szarawo-czerwonymi
włosami o długości około 3 cm. Włosy na jej twarzy były krótsze,
natomiast na głowie osiągały ponad 30 cm długości. Stworzenie
miało wystające kości policzkowe i wydatne wargi. Zdaniem Wanga
wyglądało jak rekonstrukcja chińskiego Homo erectus.
10 lat później kolejny naukowiec, geolog Fun Jinquan, widział
żywych „dzikich ludzi”. Zhou Guoxing stwierdził: „Wiosną 1950 roku
w górskim lesie, w pobliżu okręgu Baoji, w prowincji Shanxi, Fun
Jinquan oglądał, przy pomocy lokalnych przewodników, z
bezpiecznej odległości, dwóch miejscowych „dzikich ludzi”. Była to
matka i syn. Mniejsza istota miała 1,6 m wzrostu. Oboje wyglądali
jak ludzie”.
W 1957 roku nauczyciel biologii z prowincji Zhejiang otrzymał ręce i
stopy „człeko-niedźwiedzia” zabitego przez miejscowych chłopów.
Zhou Guoxing zbadał później te szczątki. Choć nie uważał, by
należały do „dzikiego człowieka”, uznał, że „pochodzą od
nieznanego przedstawiciela naczelnych”.
W 1961 roku robotnicy budujący drogę przez gęsto zalesiony rejon
Xishuang Banna w prowincji Yunnan w najbardziej południowej
części Chin donosili o zabiciu człekokształtnego stworzenia płci
żeńskiej, które należało do rzędu naczelnych. Istota ta miała 1,2-1,3
metra wysokości i była pokryta włosami. Chodziła w wyprostowanej
postawie i zgodnie z relacjami naocznych świadków, jej ręce, uszy i
piersi były identyczne jak u kobiety. Chińska Akademia Nauk wysłała
zespół naukowców, by zbadał te informacje, lecz nie uzyskano
żadnych namacalnych dowodów, które mogłyby je potwierdzić.
Niektórzy badacze uznali, że robotnicy natrafili na gibona. Jednak
Zhou Guoxing przyznał: „Odwiedziłem niedawno człowieka, który
brał udział w tych badaniach. Powiedział mi, że zwierzę, które zabito
nie było gibonem, lecz nieznanym stworzeniem o ludzkim kształcie”.
W 1976 roku sześciu członków korpusu oficerskiego z rejonu
leśnego Shennongija w prowincji Hubei jechało w nocy drogą w
pobliżu wioski Chunshuya, między okręgiem Fangxian a
Shennongija. W czasie jazdy napotkali oni „dziwną, bezogoniastą
istotę, pokrytą czerwonawym futrem”. Na szczęście stała
nieruchomo wystarczająco długo, by pięć osób zdążyło wyjść z
samochodu i mogło ją obserwować z odległości zaledwie kilku
metrów. W tym czasie kierowca skierował przednie światła
samochodu bezpośrednio na dziwne stworzenie. Obserwatorzy byli
pewni, że nie jest to niedźwiedź bądź jakakolwiek inna, znana im
istota. Donieśli o tym wydarzeniu telegraficznie Chińskiej Akademii
Nauk w Pekinie.
Przez lata pracownicy akademii otrzymali wiele podobnych relacji z
tego samego regionu w prowincji Hubei. Kiedy więc usłyszeli o
powyższym zdarzeniu, postanowili go gruntownie zbadać. Do
prowincji Hubei wysłano ekspedycję naukową, składającą się z
ponad 100 badaczy. Zebrali oni fizyczne materiały w postaci włosów,
śladów stóp i kału. Zarejestrowali również spotkania lokalnych
mieszkańców z „dzikim człowiekiem”. Później przeprowadzili dalsze
badania. Ogółem w prowincji Hubei znaleziono ponad 1000
odcisków stóp „dzikich ludzi”, część z nich o długości
przekraczającej 48 cm, i ponad 100 włosów, z których najdłuższe
mierzyły około 53 cm.
Niektórzy naukowcy uważali, że „dziki człowiek” z regionu
Shennongija to rzadko spotykana małpa ogoniasta, tzw. złota małpa,
która zamieszkuje ten teren. Hipoteza ta może co prawda wyjaśnić
relacje o stworzeniach widzianych przez krótką chwilę z dużej
odległości, rozważmy jednak przypadek Panga Genshena, lokalnego
przewodniczącego okręgu administracyjnego, który spotkał w lesie
„dzikiego człowieka”.
Pang stał twarzą w twarz z nieznaną istotą przez około godzinę w
odległości mniej więcej 1,5 m: „Stworzenie miało prawie 2,5 m
wysokości, szersze barki niż człowiek, pochylone czoło, głęboko
osadzone oczy i bulwiasty nos z lekko odwróconymi nozdrzami.
Jego policzki były zapadnięte, a uszy przypominały uszy ludzi, lecz
były większe. Istota ta miała okrągłe oczy, również większe niż
u ludzi. Jej szczęka była wysunięta do przodu, a wargi wydatne.
Przednie zęby były tak szerokie jak u konia, oczy koloru czarnego.
Ciemno-brązowe włosy, o długości ponad 30 cm, spadały luźno na
barki. Resztę ciała, w tym całą twarz z wyjątkiem nosa i uszu,
pokrywały krótkie włosy. Ramiona były opuszczone w dół, poniżej
kolan. Stworzenie miało duże ręce, palce o długości około 15 cm, a
kciuki tylko nieznacznie oddzielone od reszty palców. Istota ta nie
miała ogona. Jej uda były grube, krótsze niż dolne części nóg.
Chodziła w wyprostowanej postawie. Każda jej stopa miała ponad 30
cm długości i około 15 cm szerokości – była szersza z przodu i
węższa z tyłu, a palce ukośnie ścięte”.

„Dziki człowiek” w Malezji i Indonezji


W 1969 roku w czasie wyprawy na Borneo w Indonezji,
zorganizowanej w celu obserwowania orangutanów, John McKinnon
znalazł odciski stóp podobne do śladów stóp ludzi. Zapytał swojego
malajskiego przewoźnika, czyje to ślady. „Bez chwili wahania
odpowiedział on: batututa” - napisał McKinnon. Później, w Malezji,
McKinnon widział odlewy odcisków stóp jeszcze większych niż te
z indonezyjskiej części Borneo, lecz rozpoznał je jako ślady tego
samego rodzaju istoty. Malajczycy nazywali ją orangpendek („krótki
człowiek”). Według Ivana Sandersona odciski te różnią się od
śladów stóp małp antropoidalnych zamieszkujących lasy
indonezyjskie (gibona, siamanga i orangutana). Są też odmienne od
śladów stóp tzw. niedźwiedzia słonecznego.
Na początku XX wieku gubernator Sumatry L. C. Westenek
otrzymał pisemną relację o spotkaniu z „dzikim człowiekiem”
nazywanym sedapa. Nadzorca posiadłości ziemskiej w górach
Barisan razem z kilkoma robotnikami zauważył sedapa w odległości
około 14 m. Powiedział, że zobaczył „dużą istotę, która biegła jak
człowiek i miała właśnie przeciąć mi drogę; była bardzo włochata i
nie był to orangutan”.
W artykule na temat „dzikich ludzi”, opublikowanym w 1918 roku,
Westenek przedstawił relację pana Oostingha, mieszkańca Sumatry.
Pewnego razu, idąc przez las, Oostingh natknął się na człowieka
siedzącego na pniu drzewa, który był odwrócony do niego plecami.
Oostingh wspominał: „Nagle zdałem sobie sprawę, że jego szyja jest
dziwnie skórzana i wyjątkowo brudna. „Ten facet ma bardzo wstrętną
i pomarszczoną szyję!” – powiedziałem sam do siebie [...]. Wtedy
zobaczyłem, że to nie jest człowiek”.
„To nie był orangutan – oświadczył Oostingh – Widziałem jedną z
tych wielkich małp krótko przed tym wydarzeniem”. Kogo więc
spotkał? Oostingh nie mógł tego określić z całkowitą pewnością. Jak
widzieliśmy, niektórzy naukowcy stwierdzili, że „dzicy ludzie” mogą
reprezentować żyjących jeszcze neandertalczyków bądź
przedstawicieli Homo erectus.
Jeśli nie ma pewności, jakie gatunki hominidów żyją współcześnie,
czy możemy bez żadnych wątpliwości mówić, które hominidy istniały
bądź nie istniały w odległej przeszłości?
Empiryczne badanie zapisu skalnego może być naprawdę
zawodne. Bernard Heuvelmans napisał w liście (5 kwietnia 1986 r.)
naszemu badaczowi Stephenowi Bernathowi: „Nie należy przeceniać
wartości zapisu skalnego. Fosylizacja jest bardzo rzadkim,
wyjątkowym zjawiskiem i zapis skalny nie może dać nam
dokładnego obrazu życia na ziemi w dawnych epokach
geologicznych. Skalny zapis naczelnych jest szczególnie ubogi,
ponieważ bardzo inteligentne i ostrożne zwierzęta mogą o wiele
łatwiej unikać warunków potrzebnych do zajścia procesu fosylizacji –
takich jak na przykład zapadnięcie się w mule czy torfie”.
Empiryczna metoda badania rzeczywistości ma niewątpliwie swoje
ograniczenia, a zapis skalny jest niekompletny i niedoskonały.
Jednak, gdy obiektywnie ocenimy wszelkie dostępne dane, włącznie
ze znaleziskami świadczącymi o istnieniu ludzi w bardzo odległej
przeszłości i małpoludów w czasach obecnych, model dziejów
człowieka, który wyłania się przed nami, jest raczej ciągłą
koegzystencją różnych form hominidów niż ich ewolucją.

Afryka
Rdzenni mieszkańcy kilku krajów leżących w zachodniej części
kontynentu afrykańskiego, takich jak Wybrzeże Kości Słoniowej,
przekazują relacje o gatunku pigmejopodobnych istot pokrytych
czerwonawymi włosami. Przybysze z Europy również je spotykali.
Relacje o „dzikim człowieku” pochodzą także z Afryki Wschodniej.
Kapitan William Hitchens donosił w 1937 roku: „Kilka lat temu
zostałem wysłany na oficjalne polowanie na lwa na tym terenie (lasy
Ussure i Simibit po zachodniej stronie równin Wembare). Czekając
na leśnej polanie na tego ludożercę, zobaczyłem dwie brązowe,
pokryte futrem istoty, które wyszły z gęstego lasu na jednej stronie
polany i zniknęły w zaroślach po jej drugiej stronie. Przypominały
małych ludzi. Miały około 1,2 m wzrostu, szły w wyprostowanej
postawie ciała, lecz były pokryte brunatnymi włosami. Miejscowy
myśliwy przypatrywał się im z mieszanymi uczuciami strachu i
zdumienia. Powiedział, że są to agogwe – mali, włochaci ludzie,
których widział już nie raz w życiu”. Czy były to jedynie
człekokształtne lub zwierzokształtne małpy? Nie wydaje się, by
Hitchens, czy też miejscowy myśliwy, nie mogli rozpoznać takich
małp. Wiele relacji o agogwe pochodzi z Tanzanii i Mozambiku.
Z terenu Kongo i okolic pochodzą relację o kakundakari i kilomba.
Stworzenia te mają około 1,7 m wysokości, są pokryte włosami i
chodzą w wyprostowanej postawie ciała jak ludzie. Na przełomie lat
pięćdziesiątych i sześćdziesiątych Charles Cordier, zawodowy łowca
zwierząt pracujący dla wielu zoo i muzeów, szedł za śladami
kakundakari w Zairze. Pewnego razu kakundakari wpadł w jedną ze
swoich pułapek na ptaki. „Upadł na twarz – powiedział Cordier –
obrócił się, siadł prosto, ściągnął pętlę ze stóp i odszedł, nim
znajdujący się w pobliżu Afrykańczyk mógł cokolwiek zrobić”.
Relacje o takich istotach pochodzą również z południowej Afryki.
Pascal Tassy z Laboratorium Paleontologii Kręgowców i Człowieka
napisał w 1983 roku: „Philip V. Tobias, obecnie członek zarządu
Międzynarodowego Towarzystwa Kryptozoologii, powiedział
pewnego razu Heuvelmansowi, że jeden z jego współpracowników
ustawił pułapki, by schwytać żyjących australopiteków”. Philip V.
Tobias, anatom z Afryki Południowej, jest dużym autorytetem w
dziedzinie badań nad australopitekami.
Według standardowych hipotez ewolucyjnych ostatnie
australopiteki wymarły około 750 000 lat temu, Homo erectus mniej
więcej 200 000 lat temu, a od czasu wyginięcia neandertalczyków,
około 35 000 lat temu, jedynie współczesny gatunek człowieka –
Homo sapiens sapiens – zamieszkuje obszar całego świata. Mimo to
duża liczba relacji na temat spotkań z różnymi rodzajami „dzikich
ludzi” w wielu częściach naszego globu zdecydowanie kwestionuje
te typowe poglądy.

Oficjalna nauka a relacje o „dzikim człowieku”


Mimo wszystkich dowodów, które zaprezentowaliśmy, większość
antropologów i zoologów, odrzuca dyskusję o istnieniu „dzikich
ludzi”. Jeżeli w ogóle wspominają o nich, rzadko przedstawiają
niezbite dowody ich istnienia, skupiając się na relacjach najmniej
prawdopodobnych, uzasadniających za to ich sceptycyzm.
Sceptyczni naukowcy twierdzą, że nikt nie znalazł żadnych kości
„dzikiego człowieka” ani nie przedstawił choćby pojedynczego ciała
takiej istoty, martwej bądź żywej. Jednak ręce i stopy, należące bez
wątpienia do „dzikich ludzi”, znaleziono. Znaleziono nawet głowę
„dzikiego człowieka”. Kompetentne osoby donoszą, że zbadały ciała
tych stworzeń. Istnieje również wiele relacji o schwytaniu „dzikich
ludzi”. Co prawda żadne z tych fizycznych materiałów nie znalazły
się w muzeach czy innych instytucjach naukowych, lecz można to
uznać za zaniedbanie procesu zbierania i przechowywania danych.
Działania, które określamy mianem filtracji wiedzy, utrzymują z
reguły materiały dowodowe o złej sławie poza oficjalną nauką.
Mimo to niektórzy uczeni cieszący się dużym uznaniem – Kranz,
Napier, Shackley, Porsznew i inni – znaleźli w dostępnych
świadectwach wystarczający powód, by uznać, że „dzicy ludzie”
naprawdę istnieją lub przynajmniej, że kwestia ich istnienia zasługuje
na poważne zbadanie.
Myra Shackley napisała do naszego współpracownika Stephena
Bernatha 4 grudnia 1984 roku: „Jak wiadomo, cały ten problem jest
bardzo aktualny. Napisano na ten temat dużo relacji i publikacji.
Opinie różnią się, ale przypuszczam, że najbardziej powszechny
pogląd jest taki, iż rzeczywiście są wystarczające świadectwa, by
przynajmniej uznać możliwość istnienia różnych niesklasyfikowanych
dotąd istot człekopodobnych, choć przy obecnym stanie naszej
wiedzy nie możemy ocenić ich statusu szczegółowo. Sytuacja w tej
kwestii jest tym bardziej skomplikowana, że błędnie podaje się
źródła informacji, dochodzi do zwykłych oszustw, a niektórzy mają
wręcz szalone pomysły. Mimo to zadziwiająca liczba antropologów
reprezentujących oficjalną naukę wydaje się wyrażać opinię, że
problem ten w znacznym stopniu zasługuje na zbadanie”.
Jak widzimy, istnieje więc pewne naukowe uznanie dowodów
świadczących o realności „dzikich ludzi”. Z reguły stanowi ono
jednak prywatnie wyrażaną opinię. Oficjalna nauka nadal nie
akceptuje tych świadectw lub czyni to w niewielkim stopniu.
Rozdział 12
Ciągle coś nowego z Afryki
Kontrowersje dotyczące „człowieka jawajskiego” i „człowieka
pekińskiego”, a tym bardziej człowieka z Castenedolo i europejskich
eolitów, dawno ucichły. Dla spierających się naukowców większość
tych odkryć to już zamknięta historia.
Obecnie jednak Afryka, ląd australopiteków i Homo habilis,
pozostaje czynnym polem walki, na którym uczeni staczają potyczki,
by udowodnić swoje poglądy na temat początków ludzkiego gatunku.

Szkielet Recka
Pierwszego znaczącego odkrycia afrykańskiego dokonano na
początku naszego stulecia. W 1913 roku profesor Hans Reck z
Uniwersytetu w Berlinie prowadził badania w Wąwozie Olduwai w
Tanzanii, wówczas Niemieckiej Afryce Wschodniej. Gdy jeden z jego
afrykańskich pracowników poszukiwał skamieniałości, zobaczył
kawałek kości wystający z ziemi. Po usunięciu powierzchniowego
rumowiska skalnego znalazł fragmenty całego, w pełni ludzkiego
szkieletu osadzonego w skale. Zawołał Recka, który wydobył
znalezisko w litym bloku twardego osadu. Aby wydobyć z niego
szczątki szkieletu, w tym kompletną czaszkę (il. 12.1), konieczne
było użycie młotków i dłut. Po oddzieleniu od skały szkielet
przetransportowano do Berlina.
Ilustracja 12.1. Czaszka należąca do
szkieletu człowieka znalezionego w 1913 roku
przez H. Recka w Wąwozie Olduwai w Tanzanii.

Reck wyróżnił w Wąwozie Olduwai pięć kolejno następujących po


sobie warstw. Szkielet pochodził z górnej części poziomu Bed II,
datowanego obecnie na 1,15 mln lat. Wyższe warstwy stanowiska
(Bed III, IV i V) zniszczyła erozja. Jednak poziom Bed II wciąż był
pokryty rumowiskiem skalnym, pochodzącym z jasno-czerwonej
warstwy Bed III i warstwy Bed V (il. 12.2). Być może zaledwie 50 lat
temu warstwy te, w tym twardy pokład konglomeratu o spoiwie
węglanowym, pokryły całe stanowisko. Warstwa Bed IV uległa
najwyraźniej zanikowi wskutek erozji, zanim osadził się Bed V.
Zdając sobie sprawę ze znaczenia swojego odkrycia, Reck
rozważył dokładnie możliwość, że szkielet człowieka znalazł się na
poziomie Bed II w wyniku pochówku: „Ściana grobu miałaby wyraźną
granicę – krawędź, która ukazywałaby w profilu różnicę między jego
obszarem a nienaruszoną skałą. Wypełnisko grobu posiadałoby
zaburzoną strukturę i zawierało heterogeniczną mieszaninę
wykopanych materiałów, w tym łatwo rozpoznawalne fragmenty
konglomeratu o spoiwie węglanowym. Mimo najbardziej uważnych
badań nie znaleziono żadnych tego typu śladów. Przeciwnie, nie
można było odróżnić kamienia bezpośrednio wokół szkieletu od
sąsiedniej skały, zarówno jeśli chodzi o kolor, twardość, strukturę,
grubość czy też kolejność warstw”.
Louis Leakey zbadał szkielet w Berlinie, lecz wydatował go na
późniejszy okres niż Reck. W 1931 roku Leakey i Reck zbadali
miejsce odkrycia. Leakey zgodził się wówczas z poglądem Recka,
że szkielet reprezentujący współczesny gatunek człowieka ma tyle
samo lat co warstwa Bed II.
W lutym 1932 roku zoologowie C. Forster Cooper z Uniwersytetu w
Cambridge i D. M. S. Watson z Uniwersytetu w Londynie stwierdzili,
że kompletność szkieletu wskazuje na niedawno dokonany
pochówek. Leakey przyznał im rację, iż szkielet znalazł się w
warstwie Bed II w wyniku pochówku, jednak w jego opinii miał on
miejsce w czasach formowania się tego poziomu.

Ilustracja 12.2. Przekrój północnego stoku


Wąwozu Olduwai i miejsce, gdzie w 1913 roku,
w wyższej części poziomu Bed II, H. Reck
znalazł w pełni ludzki szkielet. Warstwa Bed II
ma 1,15-1,7 mln lat.

W liście do Nature, prestiżowego, brytyjskiego czasopisma


naukowego, Leakey przekonywał, że nie więcej niż 50 lat temu
czerwonawo-żółta, górna część Bed II została przykryta przez
nienaruszoną warstwę jasno-czerwonego Bed III. Jeśli szkielet
umieszczono by w miejscu odkrycia po osadzeniu się Bed II, w
wypełnisku grobu powinna znajdować się mieszanina jasno-
czerwonych i czerwonawo-żółtych osadów. „Miałem wystarczające
szczęście, że osobiście zbadałem szkielet w Monachium, gdy wciąż
leżał nienaruszony w swej oryginalnej skale macierzystej – napisał
Leakey – Nie wykryłem żadnego śladu takiej domieszki czy
naruszenia struktury skały”.
Cooper i Watson byli wciąż nie usatysfakcjonowani. W czerwcu
1932 roku w liście do Nature stwierdzili, że czerwone otoczaki z
warstwy Bed III mogły stracić swoją barwę i dlatego Reck i Leakey
nie widzieli ich w skale macierzystej otaczającej szkielet. A. T.
Hopwood nie zgodził się jednak z tą hipotezą. Zwrócił uwagę na fakt,
że górna część Bed II, gdzie dokonano odkrycia, również posiada
czerwonawe zabarwienie: „Czerwonawa barwa skały macierzystej
przeczy teorii, że wszelkie materiały z warstwy Bed III, które
przedostałyby się do Bed II straciłyby swój kolor”.
Mimo ataków ze strony Coopera i Watsona, Reck i Leakey
utrzymywali własny pogląd. Jednak w sierpniu 1932 roku P. G. H.
Boswell, geolog z Imperial College w Anglii, przedstawił w Nature
wprawiający w zakłopotanie raport.
Profesor T. Mollison przesłał z Monachium Boswellowi próbkę
materiału, która jak twierdził, pochodziła ze skały macierzystej
otaczającej szkielet Recka. Niestety Mollison nie był całkowicie
neutralny w swym postępowaniu. Już w 1929 roku stwierdził, że
szkielet należał do członka szczepu Masajów, pochowanego w
nieodległej przeszłości.
Boswell podał, iż dostarczona przez Mollisona próbka zawiera „(a)
jasno-czerwone otoczaki o wielkości grochu, przypominające
otoczaki z Bed 3 oraz (b) odłamki konkrecyjnego wapienia, który nie
różni się od materiału z Bed 5”. Boswell uznał to za dowód
umieszczenia szkieletu w miejscu odkrycia po osadzeniu się pokładu
Bed V, zawierającego twarde warstwy stepowego wapienia czy też
konglomeratu o spoiwie węglanowym.
Obecność jasno-czerwonych otoczaków z Bed III i odłamków
wapienia z Bed V w próbce wysłanej przez Mollisona wymaga z
pewnością wyjaśnienia. Reck i Leakey dokładnie i wielokrotnie
badali skałę macierzystą w przeciągu 20 lat. Mimo iż wyraźnie
szukali tego typu śladów, nie donosili o jakiekolwiek mieszaninie
materiałów z warstwy Bed III czy też o odłamkach przypominającego
wapień konglomeratu o spoiwie węglanowym. Zdumiewa więc fakt,
że nagle zauważono obecność czerwonych otoczaków i fragmentów
wapienia. W tej sytuacji wydaje się, iż przynajmniej jeden świadek
odkrycia ponosi winę za wyjątkowo niedbale przeprowadzone
obserwacje lub dokonanie oszustwa. Późniejsze głosy polemiczne
również opierałyby się na błędzie lub mistyfikacji.
Spór o wiek szkieletu Recka stał się jeszcze bardziej zawiły, gdy
Leakey dostarczył nowych próbek gleby z Olduwai. Boswell i J. D.
Solomon zbadali je w Imperial College of Science and Technology. O
wynikach swych badań donieśli w Nature z 18 marca 1933 roku, w
liście podpisanym również przez Leakeya, Recka i Hopwooda.
List ten zawierał bardzo intrygujące stwierdzenie: „Próbki warstwy
Bed II, pobrane obecnie ze »stanowiska człowieka« na tym samym
poziomie i w bezpośrednim sąsiedztwie miejsca, gdzie znaleziono
szkielet, zawierają czysty i całkowicie typowy materiał Bed II. Bardzo
wyraźnie różnią się od próbek skały macierzystej, które dostarczył
profesor Mollison z Monachium”. Próbka przekazana Boswellowi
przez Mollisona może więc nie reprezentować materiału
otaczającego bezpośrednio szkielet Recka.
Na podstawie nowych obserwacji Reck i Leakey doszli jednak do
wniosku, że próbka skały macierzystej szkieletu stanowiła w
rzeczywistości wypełnisko grobu, odmienne od materiału warstwy
Bed II, który nie zawierał domieszek. Nie przedstawili oni niestety
żadnego satysfakcjonującego uzasadnienia swej poprzedniej opinii,
że szkielet znaleziono niewątpliwie w nienaruszonym pokładzie Bed
II. Zamiast takiego wyjaśnienia, podzielili pogląd Boswella,
Hopwooda i Solomona, którzy stwierdzili: „wydaje się bardzo
prawdopodobne, że szkielet był intruzją w Bed II, którą należy
datować na okres nie wcześniejszy niż duża luka w zapisie
geologicznym osadów, oddzielająca Bed V od niższych poziomów”.
Dlaczego Reck i Leakey zmienili swoje zdanie o datowaniu
szkieletu na okres formowania się Bed II? Być może Reck nie miał
już sił, aby nadal stawiać opór przewadze, która zdawała się coraz
bardziej przygniatająca. Po odkryciu „człowieka pekińskiego” i
dalszych szczątków „człowieka jawajskiego” społeczność naukowa
bardziej jednomyślnie akceptowała pogląd, że przejściowy małpolud
był jedynym prawdziwym hominidem w czasach środkowego
plejstocenu. Szkielet współczesnego Homo sapiens w warstwie Bed
II Wąwozu Olduwai mógł być jedynie rezultatem całkiem niedawno
dokonanego pochówku.
Leakey, niemal samotnie, sprzeciwiał się koncepcji, że „człowiek
jawajski” (pitekantrop) i „człowiek pekiński” (sinantrop) byli
przodkami ludzkiego gatunku. Dokonał on ponadto dalszych odkryć
w Kenii, w Kanam i Kanjera. Skamieniałości, które tam znalazł były,
jego zdaniem, bezspornymi dowodami istnienia Homo sapiens w tym
samym okresie, w jakim istniał pitekantrop i sinantrop (a także
„człowiek Recka”). Być może więc zrezygnował z walki o bardzo
kontrowersyjny szkielet Recka, by zwiększyć poparcie dla własnych
odkryć w Kanam i Kanjera.
Pewne okoliczności potwierdzają to przypuszczenie. Oświadczenie
Leakeya, w którym odrzucił on swój poprzedni pogląd o
starożytności szkieletu, ukazało się w Nature tego samego dnia,
kiedy zebrał się komitet naukowy mający wydać opinię na temat
znalezisk z Kanam i Kanjera. Niektórzy z najbardziej zagorzałych
przeciwników wczesnego datowania szkieletu Recka – Boswell,
Solomon, Cooper, Watson i Mollison – zasiadali w tym komitecie.
Choć Reck i Leakey odrzucili swoje poprzednie ustalenia o
pochodzeniu szkieletu z czasów formowania się poziomu Bed II, ich
nowa opinia o pochowaniu ciała człowieka w tej warstwie w okresie
tworzenia się pokładu Bed V, wciąż powoduje, że mamy do
czynienia z datowaniem stanowiącym na tle poglądów o ewolucji
anomalię dla ludzkiego szkieletu. Według obecnych szacunków spąg
Bed V ma około 400 000 lat. Jednak większość naukowców uważa,
że współczesny gatunek człowieka pojawił się po raz pierwszy co
najwyżej około 100 000 lat temu, jak wykazały, ich zdaniem, odkrycia
w Border Cave na terenie Afryki Południowej.
Na niższych poziomach warstwy Bed V znaleziono narzędzia
kamienne, które opisano jako oryniackie. Archeolodzy używali
początkowo tego terminu na określenie dobrze wykonanych
artefaktów człowieka z Cro-Magnon (Homo sapiens sapiens), jakie
odkryto w Aurignac we Francji. Zgodnie z typowymi poglądami
narzędzia oryniackie pojawiły się nie wcześniej niż 30 000 lat temu.
Artefakty znalezione w warstwie Bed V potwierdzały pogląd, że istoty
ludzkie, reprezentowane przez szkielet Recka, żyły w tej części
Afryki przynajmniej 400 000 lat temu. Oczywiście odkryte narzędzia
można by również przypisać Homo erectus. Oznaczałoby to jednak
przyznanie temu gatunkowi znacznie większych zdolności do
wyrabiania narzędzi niż obecnie przyjmuje nauka.
W 1935 roku w swej książce The Stone Age Races of Kenya
Leakey powtórnie stwierdził, że szkielet Recka to pozostałość
pochówku intruzyjnego w warstwie Bed II, dokonanego z
powierzchni ziemi, która istniała w trakcie formowania się poziomu
Bed V. Tym razem datował go jednak na czasy o wiele późniejsze
w obrębie tego okresu. Uznał, że przypomina on szkielety
znalezione w Gamble’s Cave, stanowisku datowanym na 10 000 lat.
Mimo to, z punktu widzenia geologii można jedynie stwierdzić
(uznając hipotezę pochówku w warstwie Bed V), że szkielet miał od
400 000 do być może kilku tysięcy lat.
Reiner Protsch próbował później rozwiązać kwestię pochodzenia
szkieletu poprzez wydatowanie go metodą radiowęglową. W 1974
roku podał wiek 16 920 lat. Istnieje jednak kilka problemów z
datowaniem znaleziska Recka w ten sposób.
Przede wszystkim nie jest pewne czy próbka kości należała
rzeczywiście do szkieletu. Samą czaszkę uważano za zbyt cenną,
by używać jej do badań chronologicznych. Pozostała część szkieletu
zniknęła z muzeum w Monachium w czasie II Wojny Światowej.
Dyrektor muzeum przekazał kilka małych fragmentów kości, które
Protsch określił jako „najprawdopodobniej” część oryginalnego
szkieletu.
Z otrzymanych fragmentów Protsch był w stanie zebrać próbkę w
wysokości zaledwie 224 gramów, około 1/3 wagi normalnej próbki
potrzebnej do przeprowadzenia badań. Choć w przypadku ludzkiej
kości uzyskał wiek 16 920 lat, datowanie innych materiałów z tego
samego stanowiska różniło się znacznie od tego wyniku – niektóre
znaleziska były starsze, inne młodsze.
Nawet jeśli próbka należała rzeczywiście do szkieletu Recka,
mogła zostać zanieczyszczona współczesnym węglem, co
spowodowałoby uzyskanie fałszywej, zbyt późnej chronologii. Do
1974 roku zachowane fragmenty szkieletu, o ile faktycznie do niego
należały, były przechowywane w muzeum przez ponad 60 lat. Przez
cały ten okres bakterie i inne mikroorganizmy mogły zanieczyścić
skamieniałości współczesnym węglem, który same zawierały. Kości
mogły również ulec zanieczyszczeniu znajdując się jeszcze w ziemi.
Moczono je ponadto w organicznym środku ochronnym (saponie),
posiadającym w swym składzie węgiel.
Protsch nie opisał, jakich metod chemicznych użył, by
wyeliminować współczesny węgiel 14C, pochodzący z saponu i
innych czynników zanieczyszczających. Nie wiemy więc do jakiego
stopnia zanieczyszczenia z tych źródeł zostały wyeliminowane.
Metoda radiowęglowa jest stosowana jedynie w przypadku
kolagenu, białka znajdującego się w kościach. Białko to musi zostać
wydobyte poprzez niezwykle rygorystyczny proces oczyszczania.
Następnie określa się czy aminokwasy z próbki (cząstki budulcowe
białek) odpowiadają aminokwasom z kolagenu. Jeśli nie są tego
samego typu, oznacza to, że badane aminokwasy nie należą
najprawdopodobniej do samej kości, lecz pochodzą z zewnątrz.
Takie aminokwasy mogą spowodować otrzymanie fałszywej, zbyt
późnej chronologii radiowęglowej, ponieważ nie mają tyle samo lat
co badana kość.
Idealnym rozwiązaniem jest datowanie każdego aminokwasu
oddzielnie. Jeśli wiek jakichkolwiek aminokwasów różni się od
chronologii pozostałych, wskazuje na fakt, że kość uległa
zanieczyszczeniu i nie powinna być datowana metodą radiowęglową
14
C.
W laboratoriach, w których przeprowadzono badania metodą
radiowęglową szkieletu Recka opisywane przez Protscha, nie można
było jednak wydatować każdego aminokwasu oddzielnie. Wymaga
to techniki datowania (tzw. akceleratorowej spektroskopii masowej),
jakiej nie używano na początku lat siedemdziesiątych. Pracownicy
laboratoriów nie posiadali również wówczas wiedzy o ścisłych
metodach oczyszczania białek – metodach uważanych obecnie za
niezbędne przy tego rodzaju badaniach. Możemy więc jedynie dojść
do wniosku, że datowanie radiowęglowe szkieletu Recka, o którym
donosił Protsch, jest niepewne. Uzyskana chronologia może być z
powodzeniem zbyt późna.
Znane są udokumentowane przypadki kości z Wąwozu Olduwai,
które wydatowano metodą radiowęglową niezgodnie z faktycznym
stanem rzeczy – na zbyt późny okres. Na przykład kość z górnych
warstw Ndutu wydatowano na 3 340 lat. Wiadomo jednak, że górne
warstwy Ndutu, wchodzące w skład poziomu Bed V, mają 32 000-60
000 lat. Wiek 3 340 lat jest zatem zbyt późny przynajmniej o około
30 000 lat.
W swoim raporcie Protsch powiedział o szkielecie Recka:
„Teoretycznie kilka faktów przemawia przeciw wczesnemu
datowaniu tego hominida, na przykład jego morfologia”. Jak widzimy,
współczesna budowa szkieletu była najprawdopodobniej jednym z
głównych powodów, które skłaniały Protscha do odrzucenia poglądu,
że znalezisko ma tyle samo lat co poziom Bed II lub nawet spąg
warstwy Bed V.
Omawiając odkrycia z Chin, wprowadziliśmy pojęcie
prawdopodobnego zakresu chronologicznego jako najbardziej
uczciwego wskaźnika wieku kontrowersyjnych znalezisk. Dostępne
dane wskazują, że szkieletowi Recka należy przypisać zakres
chronologiczny rozciągający się od późnej fazy późnego plejstocenu
(10 000 lat temu) do późnej fazy wczesnego plejstocenu (1,15 mln
lat temu). Istnieje wiele przesłanek, które przemawiają za
pierwotnym datowaniem tego odkrycia na okres formowania się
poziomu Bed II, o czym mówił początkowo Reck. Szczególnie
przekonujące jest jego stwierdzenie, że cienkie warstwy Bed II
bezpośrednio wokół szkieletu były nienaruszone. Przeciw
późniejszemu pochówkowi przemawia również duża twardość
pokładu Bed II, który przypomina skałę. Raporty faworyzujące
datowanie szkieletu na poziom Bed V wydają się opierać na czysto
teoretycznych zarzutach, wątpliwych relacjach, nie rozstrzygających
wynikach badań chronologicznych i bardzo spekulatywnych
analizach geologicznych. Jednak pomijając niepewne datowanie
radiowęglowe, nawet te raporty przypisują szkieletowi Recka wiek do
400 000 lat.

Czaszki z Kanjera i szczęka z Kanam


W 1932 roku Louis Leakey ogłosił odkrycia, jakich dokonał w Kanam
i Kanjera w pobliżu Jeziora Wiktorii, w zachodniej Kenii. Leakey
stwierdził, że szczęka z Kanam i czaszki z Kanjera są
przekonującymi dowodami istnienia Homo sapiens we wczesnym i
środkowym plejstocenie.
W 1932 roku, wraz z Donaldem MacInnesem, Leakey znalazł w
Kanjera kamienne pięściaki, ludzką kość udową oraz fragmenty
pięciu ludzkich czaszek, oznaczonych numerami od 1 do 5. Warstwy
zawierające te skamieniałości pochodzą z tego samego okresu co
poziom Bed IV w Wąwozie Olduwai, datowany na 400 000-700 000
lat. Jednak morfologia fragmentów czaszek z Kanjera jest całkowicie
współczesna.
W Kanam Leakey znalazł początkowo zęby mastodonta, ząb
Deinotherium (wymarłego, słoniopodobnego ssaka) i słabo
obrobione narzędzia kamienne. 29 marca 1932 roku pracownik
Leakeya Juma Gitau odkrył drugi ząb 
Deinotherium. Leakey nakazał
Gitau, by nadal kopał w tym samym miejscu. Pracując kilka metrów
od Leakeya, Gitau wykopał blok trawertynu (twardego, wapiennego
osadu węglanowego) i rozłupał go kilofem. Zobaczył wówczas ząb,
wystający z fragmentu rozłupanego bloku. Pokazał odkrycie
MacInnesowi, który stwierdził, że ząb należał do człowieka.
MacInnes zawołał Leakeya.
Po odłupaniu trawertynu okalającego znalezisko, badacze ujrzeli
przednią część ludzkiej żuchwy z dwoma zębami przedtrzonowymi.
Leakey uznał, że skamieniałość z wczesnoplejstoceńskiej formacji w
Kanam przypomina szczękę Homo sapiens i ogłosił swoje odkrycie
w liście do Nature. Warstwy w Kanam mają przynajmniej 2 mln lat.
Zdaniem Leakeya znaleziska z Kanam i Kanjera wykazały, że
hominid bliski współczesnemu gatunkowi człowieka istniał w
czasach „człowieka jawajskiego” i „człowieka pekińskiego”, lub
nawet wcześniej. Jeśli ta opinia jest słuszna, pitekantrop i sinantrop
(obecnie Homo erectus) nie mogli być bezpośrednimi przodkami
ludzkiego gaunku. Nie mógł nim być również „człowiek z Piltdown”,
ze szczęką podobną do szczęki małpy człekokształtnej.
W marcu 1933 roku członkowie Wydziału Biologii Człowieka
Królewskiego Instytutu Antropologicznego spotkali się, by rozpatrzyć
odkrycia Leakeya, dokonane w Kanam i Kanjera. Grupa 28
naukowców, pod przewodnictwem Sir Arthura Smitha Woodwarda,
opublikowała raporty na temat czterech kategorii materiałów:
geologicznych, paleontologicznych, anatomicznych i
archeologicznych. Zespół geologów ustalił, że ludzkie skamieniałości
z Kanjera i Kanam mają tyle samo lat co warstwy, w których je
znaleziono. Według paleontologów osady w Kanam pochodziły z
wczesnego plejstocenu, w Kanjera – przynajmniej ze środkowego
plejstocenu. Grupa archeologów zauważyła obecność narzędzi
kamiennych w tych samych warstwach, w których odkryto
skamieniałości człowieka. Opinia ta dotyczyła obu stanowisk. Zespół
anatomów stwierdził natomiast, że czaszki z Kanjera nie posiadają
„żadnych cech sprzecznych z opisem gatunku Homo sapiens”. Taki
sam pogląd wyrażono odnośnie kości udowej z tego stanowiska. Z
kolei szczękę z Kanam specjaliści w zakresie anatomii określili jako
niezwykłą pod kilkoma względami. Mimo to „nie byli w stanie
wskazać żadnego szczegółu, który przeczyłby zaklasyfikowaniu jej
do gatunku Homo sapiens”.
Wkrótce po tym, gdy na konferencji naukowej w 1933 roku uczeni
wyrazili Leakeyowi poparcie, geolog Percy Boswell zaczął
kwestionować wiek skamieniałości z Kanam i Kanjera. Leakey
zetknął się już z jego krytyką w przypadku szkieletu Recka,
zdecydował się więc zaprosić Boswella do Afryki, w nadziei, że
rozwiąże to jego wątpliwości. Jednak nie wszystko szło po myśli
Leakeya.
Po powrocie do Anglii Boswell przedstawił Nature negatywny raport
na temat znalezisk z Kanam i Kanjera: „Niestety nie udało się
odnaleźć dokładnego miejsca żadnego odkrycia”. Jego zdaniem
warunki geologiczne na obu stanowiskach były zbyt skomplikowane
do interpretacji. Boswell stwierdził: „znalezione tam gliniaste osady
często ulegały dużym zaburzeniom w postaci gwałtownego
osuwania się”. Doszedł więc do wniosku, że „niepewne warunki
odkrycia [...] zmuszają mnie do stwierdzenia, iż nie można w tej
chwili wyjaśnić człowieka z Kanam i Kanjera”.
Odpowiadając na zarzuty Boswella, Leakey oświadczył, że był w
stanie pokazać mu miejsca odkryć swych skamieniałości. „W
Kanjera dokładnie pokazałem mu miejsce, gdzie znajdowało się
wzgórze osadowe, w którym 
in situ znalazłem czaszkę nr 3 [...].
Fakt, że pokazałem profesorowi Bos-wellowi to stanowisko
potwierdza mały kawałek kości odkryty tu w 1935 roku, który pasuje
do jednego z fragmentów znalezionych trzy lata wcześniej” – napisał
Leakey.
O miejscu odkrycia szczęki z Kanam Leakey powiedział: „Na
samym początku, przy użyciu poziomicy, dokonaliśmy przecięcia
żlebów leżących w Kanam West, tak aby widoczne były wszystkie
poziomy, i dlatego mogliśmy zlokalizować to miejsce z dokładnością
do kilkudziesięciu centymetrów – naprawdę tak zrobiliśmy”.
Boswell stwierdził, że jeśli szczękę znaleziono nawet we
wczesnoplejstoceńskiej formacji, dostała się tam w jakiś sposób z
górnych poziomów wskutek „gwałtownego osuwania się” warstw lub
poprzez szczelinę. Leakey odpowiedział później na ten argument:
„Nie mogę zaakceptować tej interpretacji, ponieważ nie ma na to
żadnych dowodów. Stan zachowania żuchwy jest pod każdym
względem taki sam jak w przypadku dolno [wczesno]-plejstoceńskich
skamieniałości, które znaleziono razem z nią”. Oświadczył ponadto,
że sam Boswell przyznał, iż byłby skłonny zaakceptować
wczesnoplejstoceński wiek szczęki z Kanam, gdyby nie posiadała
ona podobnej struktury brody jak u człowieka.
Poglądy Boswella jednak przeważyły. Mimo to, w 1968 roku Philip
V. Tobias stwierdził: „Istnieje przekonujący prima facie powód, by
ponownie rozważyć problem znalezisk z Kanjera”. I rzeczywiście
odkrycia te zostały ponownie rozpatrzone. Biograf Leakeya Sonia
Cole napisała: „We wrześniu 1969 roku Louis wziął udział w
konferencji paryskiej na temat początków Homo sapiens,
sponsorowanej przez UNESCO [...] około 300 delegatów
jednomyślnie uznało, że czaszki z Kanjera pochodzą ze środkowego
plejstocenu”.
O szczęce z Kanam Tobias powiedział natomiast: „Stwierdzenia
Boswella tak naprawdę nie podważyły czy nawet nie osłabiły
oświadczenia Leakeya, że żuchwa pochodzi z rozpatrywanej
warstwy”.
Naukowcy opisali szczękę z Kanam na wiele sposobów. W 1932
roku zespół angielskich anatomów ogłosił, że nie ma żadnego
powodu, by odrzucać jej przynależność do Homo sapiens. Czołowy
antropolog brytyjski Sir Arthur Keith również przypisywał to
znalezisko Homo sapiens. Jednak w latach czterdziestych
zdecydował, że szczęka należała najprawdopodobniej do
australopiteka. W 1962 roku Philip Tobias stwierdził, iż żuchwa z
Kanam przypomina najbardziej szczękę odkrytą w Rabacie w
Maroku, datowaną na późną fazę środkowego plejstocenu, oraz
późnoplejstoceńskie szczęki, jakie znaleziono w Cave of Hearths w
Afryce Południowej czy w Dire-Dawa na terenie Etiopii. Zdaniem
Tobiasa wszystkie te skamieniałości posiadają cechy
neandertaloidalne.
W 1960 roku Louis Leakey wycofał się ze swojej wcześniejszej
opinii, że żuchwa z Kanam przypomina gatunek sapiens. Uznał
teraz, iż reprezentuje ona samicę zinjantropa – hominida, którego
odkrył w 1959 roku w Wąwozie Olduwai. Leakey na krótko
wypromował to małpokształtne stworzenie jako pierwszego
wytwórcę narzędzi i w ten sposób pierwszą istotę rzeczywiście
przypominającą człowieka. Wkrótce potem w Olduwai znaleziono
skamieniałości Homo habilis. Leakey szybko zmienił status
zinjantropa, umieszczając go wśród masywnych australopiteków (A.
boisei). Zinjantrop nie był już wytwórcą narzędzi.
Na początku lat siedemdziesiątych syn Louisa Leakeya, Richard,
pracując nad Jeziorem Turkana w Kenii, znalazł skamieniałe szczęki
Homo habilis, które przypominały żuchwę z Kanam. Odkrył je ze
szczątkami zwierząt, jakie znaleziono właśnie w Kanam. Z tego
względu Louis Leakey ponownie zmienił swoją opinię, stwierdzając,
że szczęka z Kanam należała do Homo habilis.
Od chwili odkrycia naukowcy przypisywali zatem żuchwę z Kanam
niemal każdemu znanemu hominidowi (całemu rodzajowi
Australopithecus, Australopithecus boisei, Homo habilis,
„człowiekowi neandertalskiemu”, wczesnemu Homo sapiens i
współczesnemu Homo sapiens). Fakt ten pokazuje trudności, jakie
wiążą się z właściwym klasyfikowaniem skamieniałych szczątków
hominidów.
Opinia Tobiasa, że szczęka z Kanam należała do osobnika
reprezentującego odmianę wczesnego Homo sapiens, która
charakteryzowała się cechami neandertaloidalnymi, zdobyła szeroką
akceptację. Mimo to, jak można zobaczyć na ilustracji 12.3
przedstawiającej zarys żuchwy z Kanam i żuchw innych hominidów,
kształt brody szczęki z Kanam (h) przypomina okaz z Border Cave
(f), przypisywany Homo sapiens sapiens, i żuchwę współczesnego,
rdzennego mieszkańca Afryki Południowej (g). Wszystkie trzy
szczęki posiadają dwie zasadnicze cechy charakteryzujące brodę
współczesnego człowieka: wygięcie w stronę wierzchołka i
zgrubienie w kierunku zewnętrznym u podstawy.

Ilustracja 12.3. Zarysy żuchw (nie


zeskalowane) oparte na opublikowanych
fotografiach, z wyjątkiem (a) i (g), które
opracowaliśmy na podstawie dostępnych
rysunków: (a) australopitek, Omo, Etiopia; (b)
Homo erectus, Heidelberg (Mauer), Niemcy; (c)
wczesny Homo sapiens, Arago, Francja; (d)
neandertalczyk, Szanidar, Irak; (e) Homo
sapiens rhodesiensis („neandertaloidalny”
według P. V. Tobiasa), Cave of Hearths, Afryka
Południowa; (f) Homo sapiens sapiens, Border
Cave, Afryka Południowa; (g) Homo sapiens
sapiens, współczesny, rdzenny mieszkaniec
Afryki Podłudniowej; (h) żuchwa z Kanam.

Jeśli jednak nawet zaakceptujemy pogląd Tobiasa, że żuchwa z


Kanam miała neandertaloidalne cechy, szczątki istot o takiej szczęce
w warstwach wczesnoplejstoceńskich, datowanych na ponad 1,9
mln lat temu, również będą stanowić chronologiczną anomalię.
Zgodnie z większością obecnych hipotez dotyczących ewolucji
ludzkiego gatunku neandertaloidalne hominidy pojawiły się co
najwyżej 400 000 lat temu i żyły do około 30 000 bądź 40 000 lat
temu.
Aby określić wiek szczęki z Kanam i czaszek z Kanjera, K. P.
Oakley z British Museum zbadał te skamieniałości metodą fluorową,
azotową i uranową.
Zagrzebane w ziemi kości absorbują fluor. Szczęka z Kanam i
czaszki z Kanjera zawierały tę samą ilość fluoru co inne kości z
wczesno- i środkowoplejstoceńskich formacji. Wyniki te są zgodne z
poglądem, że skamieniałości człowieka z Kanam i Kanjera mają tyle
samo lat co pozostałości fauny na tych stanowiskach.
Azot jest składnikiem białka kości, które w normalnych warunkach
tracą go w miarę upływu czasu. Oakley zbadał, że fragment czaszki
nr 4 z Kanjera zawiera jedynie śladowe ilości azotu (0,01%),
podczas gdy we fragmencie czaszki nr 3 składnik ten w ogóle nie
występował. Żadna z dwóch kości zwierzęcych, jakie zbadano,
również nie zawierała azotu. Obecność „mierzalnych śladów” tego
pierwiastka we fragmencie czaszki nr 4 oznaczała, zdaniem
Oakleya, że wszystkie skamieniałości człowieka z Kanjera są
„znacznie młodsze” niż fauna tego stanowiska.
Tym niemniej pewne substancje takie jak glina zachowują czasami
azot przez miliony lat. Być może zatem warstwa gliny zabezpieczyła
fragment czaszki nr 4 przed całkowitą utratą azotu. Bez względu na
to, fragment czaszki nr 3, podobnie jak próbki zwierzęce, nie
zawierał w ogóle tego składnika, istnieje więc możliwość, że
wszystkie kości miały tyle samo lat.
Jak pokazuje Tabela 12.1, wielkości wskazujące ilość uranu w
przypadku skamieniałości człowieka z Kanjera (8-47 części na
milion) pokrywały się z wartościami dla fauny z tego stanowiska (26-
216 części na milion), co również może oznaczać, że wszystkie
znaleziska miały tyle samo lat. Ludzkie kości cechowały się średnio
wskaźnikiem 22 części na milion, natomiast fauna ssaków zawierała
przeciętnie 136 części na milion. Zdaniem Oakleya znaczna różnica
między średnimi wartościami świadczyła, że skamieniałości
człowieka są „znacznie młodsze” niż kości zwierząt. Podobne
rezultaty badań przeprowadzonych metodą uranową otrzymano w
przypadku znaleziska z Kanam.
Sam Oakley podkreślił jednak, że ilość uranu w wodzie gruntowej
może różnić się znacznie w zależności od stanowiska. Na przykład
późnoplejstoceńskie kości zwierzęce z Kugata w pobliżu Kanam
zawierają więcej uranu niż wczesnoplejstoceńskie skamieniałości z
samego Kanam.
Należy zaznaczyć, że wyniki analiz przeprowadzonych metodą
uranową, o których w 1974 roku donosił Oakley, nie były pierwszymi,
jakie otrzymał. W artykule opublikowanym w 1958 roku,
bezpośrednio po omówieniu badań nad szczęką z Kanam
wykonanych metodą uranową, Oakley powiedział: „W przypadku
kości z Kanjera nasze testy nie wykazały żadnej sprzeczności
między ludzkimi czaszkami a towarzyszącą im fauną”. Wydaje się
więc, że Oakley nie był usatysfakcjonowany pierwotnymi badaniami i
dlatego poddał kości z Kanjera kolejnym analizom, otrzymując
wyniki, które bardziej zgadzały się z jego upodobaniami.
Tabela 12.1. Zawartość uranu w
skamieniałościach hominida z Kanjera

Przegląd chemicznych badań skamieniałości z Kanam i Kanjera


prowadzi, naszym zdaniem, do następujących konkluzji. Wyniki
metody fluorowej i azotowej świadczą, że ludzkie skamieniałości
miały tyle samo lat co towarzysząca im fauna, choć opinia ta może
zostać rzeczywiście zakwestionowana. Z kolei metoda uranowa
wykazała, iż kości człowieka były młodsze od kości zwierząt. Jeśli
jednak będziemy chcieli odrzucić i tę konkluzję, ponownie
znajdziemy wystarczające powody, by tego dokonać.
Ogólnie rzecz biorąc, wyniki analiz chemicznych i radiometrycznych
nie wykluczają możliwości, że ludzkie skamieniałości z Kanam i
Kanjera miały tyle samo lat co towarzysząca im fauna. Czaszki z
Kanjera określane jako czaszki Homo sapiens należałoby zatem
datować na okres formowania się warstwy Bed IV w Olduwai,
datowanej na 400 000-700 000 lat. Status taksonomiczny szczęki z
Kanam jest niepewny. Badacze pracujący ostatnio nad tym
zagadnieniem wahają się, czy uznać ją za ludzką szczękę, choć nie
można całkowicie wykluczyć takiej interpretacji. Jeżeli znalezisko to
ma tyle samo lat co fauna z Kanam, która jest starsza od warstwy
Bed I w Wąwozie Olduwai, należy datować je na 1,9 mln lat.

Narodziny australopiteków
W 1924 roku Josephine Salmons zauważyła w domu przyjaciela
skamieniałą czaszkę pawiana, stojącą nad kominkiem. Salmons
studiowała anatomię na University of Witwatersrand w
Johannesburgu w Afryce Południowej, wzięła więc czaszkę i
pokazała swojemu profesorowi dr. Raymondowi A. Dartowi.
Przekazane Dartowi znalezisko pochodziło z kamieniołomu
wapienia w Buxton w pobliżu miasta Taung, około 320 km na
południowy-zachód od Johannesburga. Dart poprosił swojego
przyjaciela, geologa dr. R. B. Younga, aby zbadał kamieniołom w
poszukiwaniu dalszych skamieniałości. Young znalazł w Buxton bryły
kamienne zawierające kości i przesłał je Dartowi.
Dwie paczki ze skamieniałościami przybyły do domu Darta tego
samego dnia, w którym miało się tam odbyć wesele jego przyjaciela.
Żona Darta błagała go, by zostawił je w spokoju do końca
uroczystości, lecz Dart otworzył pakunki. W drugiej paczce odkrył
coś, co go zadziwiło: „Znalazłem naprawdę kompletny odcisk
wnętrza czaszki. Miał takie rozmiary jak u dużego goryla”. W chwilę
potem odkrył fragment skały zawierający kości twarzy.
Gdy goście weselni odeszli, Dart rozpoczął żmudną pracę
oddzielania kości od skały macierzystej. Nie posiadając
odpowiednich narzędzi, użył drutów do szycia swojej żony, by
dokładnie odłupać kamień. „Wyłoniła się przede mną – napisał –
twarz małego dziecka, dziecka z wszystkimi zębami mlecznymi i
wyrzynającymi się stałymi zębami trzonowymi. Wątpię, czy żyli
kiedykolwiek rodzice bardziej dumni ze swego potomka, niż byłem ja
w czasie tych świąt Bożego Narodzenia, z powodu mojego dziecka z
Taung”.
Po oddzieleniu kości od skały Dart zrekonstruował czaszkę (il.
12.4). Opisał mózg „dziecka z Taung” jako niespodziewanie duży, o
objętości około 500 cm3, podczas gdy średnia objętość mózgu
dużego samca dorosłego goryla wynosi zaledwie 600 cm3. Dart
zauważył również brak wału nadoczodołowego i uznał, że zęby
przypominają pod pewnymi względami zęby człowieka.
Zaobserwował także, iż foramen magnum – otwór, w który wchodzi
rdzeń kręgowy – znajduje się raczej w pobliżu środka podstawy
czaszki, podobnie jak u człowieka, niż w jej tylnej części, co cechuje
z kolei dorosłe małpy człekokształtne. Na tej podstawie doszedł do
wniosku, że odkryta istota chodziła w wyprostowanej postawie ciała,
a to jego zdaniem oznaczało, iż znalezisko z Taung reprezentuje
przodka ludzkiego gatunku.
Dart przesłał odpowiedni raport do Nature. „Odkrycie to –
powiedział – ma zna- czenie, ponieważ pokazuje wymarły gatunek
małp człekokształtnych stanowiący przejście między żyjącymi
antropoidami a człowiekiem”. W oparciu o towarzyszące
skamieniałości zwierząt oszacował wiek swego „dziecka z Taung” na
1 mln lat i nazwał je Australopitecus africanus – „południowa małpa
Afryki”. Jego zdaniem australopitek ten był przodkiem wszystkich
innych hominidów.
W Anglii Sir Arthur Keith i Sir Arthur Smith Woodward przyjęli raport
Darta z najwyższą ostrożnością. Keith uważał, że australopiteka
należy łączyć z szympansami i gorylami.
Grafton Elliot Smith był jeszcze bardziej krytyczny. W maju 1925
roku, w wykładzie wygłoszonym na University College, stwierdził: „To
pech, że Dart nie miał żadnego dostępu do czaszek młodych
szympansów, goryli bądź orangutanów, w wieku odpowiadającym
okazowi z Taung. Gdyby taki materiał był mu dostępny, zdałby sobie
sprawę, że ułożenie i sposób trzymania głowy, kształt szczęk oraz
wiele szczegółów nosa, twarzy i czaszki, na które się powoływał, by
udowodnić swoją opinię, iż australopitek był blisko spokrewniony z
człowiekiem, wyglądało w istocie rzeczy identycznie jak u młodego
goryla i szympansa”. Krytyka Smitha pozostaje uzasadniona nawet
do dziś. Jak zobaczymy, mimo powszechnego kultu australopiteków
jako przodków ludzkiego gatunku niektórzy uczeni nadal wątpią, czy
taka opinia jest właściwa.
Ilustracja 12.4. Po lewej: Czaszka „dziecka z
Taung”, młodego australopiteka z Afryki
Południowej. Po prawej: czaszka młodego
goryla.

Chłodne przyjęcie „dziecka z Taung” przez brytyjskie elity naukowe


zniechęciło Darta. Przez wiele lat milczał i zaprzestał poszukiwania
skamieniałości. Brytyjscy naukowcy, pod kierunkiem Sir Arthura
Keitha, utrzymywali swój negatywny pogląd na temat
australopiteków przez całą dekadę lat trzydziestych. Keith
akceptował „człowieka z Piltdown”, którego datowano podobnie jak
znalezisko z Taung. Czaszka z Piltdown była identyczna z czaszką
Homo sapiens, co przemawiało przeciwko uznaniu australopiteka, o
niemal małpiej czaszce, za przodka współczesnych istot ludzkich.
Kiedy Dart wycofał się ze światowej sceny nauki, jego przyjaciel, dr
Robert Broom, podjął wysiłek, by australopitek został jednak uznany
za przodka ludzkiego gatunku. Od samego początku Broom
okazywał głębokie zainteresowanie odkryciem Darta. Wkrótce po
tym, gdy narodziło się „dziecko z Taung”, wbiegł do laboratorium
Darta: „Poszedł dużymi krokami do ławy, na której leżała czaszka i
upadł na kolana »adorując naszego przodka«, jak to określił” –
wspominał Dart. Tym niemniej brytyjscy uczeni domagali się okazu
dorosłego australopiteka, nim ugną kolana w adoracji. Na początku
1936 roku Broom przysiągł, że go znajdzie.
17 sierpnia tego samego roku G. W. Barlow, nadzorca
kamieniołomu wapienia w Sterkfontein, przekazał Broomowi odcisk
czaszki dorosłego australopiteka. Broom udał się później do
Sterkfontein i odkrył kilka fragmentów tej samej czaszki. Na ich
podstawie zrekonstruował całą czaszkę, nazywając jej właściciela
Plesianthropus transvaalensis. Osady, w których znalazł
skamieniałości, datowane są na 2,2-3 mln lat.
Wkrótce nastąpiły dalsze odkrycia. Znaleziono dolną część kości
udowej (TM 1513). W 1946 roku Broom i G. W. H. Schepers opisali
ją jako kość, która pod względem najważniejszych cech należała do
człowieka. W. E. Le Gros Clark, początkowo sceptycznie nastawiony
wobec tej interpretacji, przyznał później: „odkryty fragment wykazuje
tak duże podobieństwo do kości udowej Homo, że jest z nią niemal
identyczny”. Ocenę tę potwierdziła ponownie w 1981 roku Christine
Tardieu, stwierdzając, iż zasadnicze cechy kości udowej ze
Sterkfontein są „charakterystyczne dla współczesnego człowieka”.
Kość TM 1513 stanowi pojedyncze znalezisko, a zatem tym bardziej
przypisanie jej do rodzaju Australopithecus nie jest pewne. Mogła
ona należeć do bardziej rozwiniętego hominida, przypominającego
na przykład współczesnych ludzi.
8 czerwca 1938 roku Barlow przekazał Broomowi fragment
podniebienia z zębem trzonowym. Kiedy Broom spytał o miejsce
odkrycia, Barlow dał wymijającą odpowiedź. Kilka dni później Broom
ponownie odwiedził Barlowa i nalegał, by wyjawił mu źródło
pochodzenia skamieniałości.
Barlow przyznał w końcu, że otrzymał ją od Gerta Terblanche’a,
ucznia miejscowej szkoły. Gert przekazał Broomowi jeszcze kilka
zębów i razem udali się na pobliską farmę w Kromdraai, gdzie
chłopiec je znalazł. Broom odkrył tam fragmenty czaszki. Po jej
częściowym zrekonstruowaniu zobaczył, że jest odmienna od
australopiteka ze Sterkfontein. Posiadała większą szczękę i większe
zęby. Nazwał więc nowego australopiteka Paranthropus robustus1.
Stanowisko w Kromdraai jest obecnie datowane na około 1-1,2 mln
lat.
1 Robustus – w języku łacińskim znaczy mocny

Broom znalazł również w Kromdraai fragment kości ramiennej i


część kości łokciowej. Choć przypisał je masywnemu
australopitekowi – parantropowi – powiedział: „Gdyby znaleziono je
w odizolowaniu od innych kości, prawdopodobnie każdy anatom na
świecie uznałby, że należały one do człowieka”. W badaniach H. M.
McHenry’ego z 1972 roku kość ramienna TM 1517 z Kromdraai
znalazła się „w obrębie zakresu cechującego ludzi”, a kość ramienna
masywnego australopiteka z Koobi Fora w Kenii poza tym zakresem.
Skamieniałość TM 1517 mogła zatem pochodzić od innej istoty niż
masywny australopitek. Być może kość ramienna i kość łokciowa z
Kromdraai, podobnie jak kość udowa ze Sterkfontein, należały do
bardziej rozwiniętych hominidów przypominających ludzi.
II Wojna Światowa przerwała prace wykopaliskowe Brooma na
terenie Afryki Południowej. W okresie powojennym Robert Broom i J.
T. Robinson znaleźli w Swartkrans skamieniałości masywnego
australopiteka nazwanego Paranthropus crassidens („prawie
człowiek z dużymi zębami”). Istota ta miała duże, silne zęby i
grzebień kostny na szczycie czaszki, który służył do przyczepu
dużych mięśni szczęki.
W jaskini w Swartkrans Broom i Robinson odkryli również szczękę
kolejnego hominida. Mniejszą i bardziej ludzką szczękę (SK 15) niż u
Paranthropus crassidens przypisali nowemu hominidowi nazwanemu
Telanthropus capensis. Odcinek nr 1 w Swartkrans, gdzie znaleziono
kości parantropa, jest obecnie datowane na 1,2-1,4 mln lat, a
odcinek nr 2, miejsce odkrycia dolnej szczęki (SK 15) telantropa, na
300 000-500 000 lat. W 1961 roku Robinson podał nową typologię
tego ostatniego znaleziska, przypisując je Homo erectus.
Broom i Robinson znaleźli w Swartkrans kolejną, niemal ludzką,
szczękę. Fragmentarycznie zachowana żuchwa (SK 45) pochodziła
z głównego osadu zawierającego skamieniałości parantropa. W
1952 roku obaj badacze stwierdzili: „Bardziej pasuje do niej, czy też
przypomina ją swym kształtem, wiele szczęk współczesnego Homo
niż szczęka telantropa”. Mimo to Robinson przypisał później żuchwę
SK 45 telantropowi, a następnie Homo erectus. Istnieją jednak
powody, by rozważyć inne możliwości interpretacji tego znaleziska.
Są one niestety skrywane.
W okresie powojennym Broom odkrył w Sterkfontein kolejną
czaszkę australopiteka (il. 12.5). Później znalazł tu dalsze szczątki
dorosłego australopiteka płci żeńskiej (St 14). Obejmowały one
fragmenty miednicy, kręgosłupa i nóg. Ich morfologia, obok pewnych
cech czaszek z tego stanowiska, wykazała zdaniem Brooma, że
australopiteki poruszały się w wyprostowanej postawie ciała.
W 1925 roku Raymond Dart badał korytarz w Makapansgat na
terenie Afryki Południowej i odkrył zaczernione kości. Doszedł do
wniosku, że hominidy używały tu ognia. W 1945 roku Philip V.
Tobias, wówczas absolwent Darta na University of the
Witwatersrand, znalazł w osadach jaskini w Makapansgat czaszkę
wymarłego pawiana i zwrócił na nią uwagę swojego profesora. W
1947 roku Dart wrócił do pracy po dwudziestu latach przerwy, aby
nadal poszukiwać kości australopiteków w Makapansgat.
Obok dalszych śladów ognia znalazł tu fragmenty czaszki
australopiteka i inne kości. Odkrytą istotę nazwał Australopithecus
prometheus, imieniem herosa, który ukradł bogom ogień. Obecnie
hominid ten jest klasyfikowany, wraz z okazami z Taung i
Sterkfontein, jako Australopithecus africanus, odmienny od
masywnych australopiteków z Kromdraai i Swartkrans.
Ilustracja 12.5. Po lewej: Czaszka samicy
szympansa. Po prawej: Czaszka St 5
Plesianthropus (Australopithecus)
transvaalensis odkryta przez Roberta Brooma w
Sterkfontein w Afryce Południowej.

Dart odkrył również w Makapansgat 42 czaszki pawianów, z


których 27 miało potłuczone części twarzowe. Siedem dalszych
nosiło ślady uderzeń na lewej stronie okolicy twarzowej. Na
podstawie tych świadectw Dart stworzył ponury wizerunek
Australopithecus prometheus jako krwiożerczego małpoluda,
miażdżącego głowy pawianów prymitywnymi narzędziami
kamiennymi i gotującego ich mięso na ogniu w jaskini w
Makapansgat.
„Przodkowie ludzi – stwierdził – różnili się od żyjących małp
człekokształtnych tym, że byli niezłomnymi zabójcami, istotami
mięsożernymi, które przemocą porywały swe ofiary i pod ciosami
zamęczały je na śmierć. Rozszarpywały ich połamane ciała,
rozrywając kończyna po kończynie, zaspokajając swą nienasyconą
żądzę świeżą krwią ofiar i zachłannie pożerając ich udręczone ciała”.
Jednak dziś paleoantropolodzy charakteryzują australopiteki
jedynie jako zwierzęta żywiące się padliną, które nie były ani
myśliwymi, ani wytwórcami ognia. Tym niemniej nowe odkrycia
Brooma i Darta przekonały wpływowych naukowców, zwłaszcza w
Wielkiej Brytanii, że australopiteki nie stanowiły jedynie odmiany
małp człekokształtnych, lecz były autentycznymi przodkami
ludzkiego gatunku.

Zinjantrop
Kolejnych ważnych odkryć dokonał Louis Leakey i jego druga żona,
Mary. 17 lipca 1959 roku Mary Leakey natrafiła w warstwie Bed I
Wąwozu Olduwai, na stanowisku FLK, na rozbitą czaszkę młodego
hominida płci męskiej. Kiedy połączono jej fragmenty, okazało się, że
istota ta miała grzebień kostny – krawędź biegnącą wzdłuż
wierzchołka czaszki. Pod tym względem przypominała
Australopithecus robustus. Mimo to Leakey stworzył nowy gatunek
hominida, częściowo z tego powodu, że zęby odkrytej istoty były
większe niż u australopiteków masywnych z terenu Afryki
Południowej. Nazwał go Zinjanthropus boisei. Słowo Zinj oznacza
Afrykę Wschodnią, a boisei odnosi się do Charlesa Boise’a, który we
wczesnym okresie, obok innych osób, finansował prace Leakeyów.
Razem z czaszką Leakey znalazł artefakty kamienne, co skłoniło go
do nazwania zinjantropa pierwszym wytwórcą narzędzi kamiennych i
stąd pierwszym „prawdziwym człowiekiem”.
Leakey stał się na pewien czas pierwszoplanową postacią
paleoantropologii. Narodowe Towarzystwo Geograficzne przydzieliło
mu fundusze, opublikowało bogato ilustrowane artykuły,
zorganizowało specjalne programy telewizyjne i podróże po całym
świecie, w trakcie których mógł promować swoje odkrycia.
Jednak mimo wielkiego rozgłosu panowanie zinjantropa było
bardzo krótkie. Biograf Leakeya Sonia Cole napisała: „Rzeczywiście,
aby zapewnić sobie dalsze poparcie, Louis musiał przekonać
Narodowe Towarzystwo Geograficzne, że zinjantrop jest
prawdopodobnym kandydatem na »pierwszego człowieka« – ale czy
musiał nadstawiać głowę aż tak daleko? Nawet laik patrząc na
szczątki tego hominida, nie mógł dać się oszukać: zinjantrop, z
grzebieniem na wierzchołku czaszki podobnym do grzebienia goryla
i z niskim czołem, o wiele bardziej przypominał masywne
australopiteki z obszaru Afryki Południowej niż współczesnego
człowieka, z którym, mówiąc szczerze, nic go nie łączy”.

Homo habilis
W 1960 roku, mniej więcej rok po odkryciu zinjantropa, syn Leakeya,
Jonathan, znalazł w pobliżu czaszkę kolejnego hominida (OH 7).
Obok czaszki grupa skamieniałości OH 7 obejmowała kości ręki. W
tym samym roku znaleziono również kości stopy (hominid OH 8). W
następnych latach dokonano dalszych odkryć, w większości zębów,
fragmentów szczęk i czaszek. Skamieniałym osobnikom nadano
barwne przydomki: „Dziecko Johnny”, „George”, „Cindy” i „Twiggy”.
Niektóre kości znaleziono w dolnej części poziomu Bed II Wąwozu
Olduwai.
Philip Tobias określił pojemność puszki mózgowej OH 7 na 680
cm3, czyli o wiele więcej niż u zinjantropa (530 cm3), a nawet więcej
niż w przypadku największej czaszki australopiteka (w przybliżeniu
600 cm3). Było to jednak o około 100 cm3 mniej niż u najmniejszego
osobnika Homo erectus.
Louis Leakey stwierdził, że dopiero teraz natrafił na prawdziwego
wytwórcę narzędzi z dolnych poziomów Olduwai, na rzeczywiście
pierwszego „prawdziwego człowieka”. Większy mózg tego hominida
potwierdzał jego status. Leakey nazwał znalezioną istotę Homo
habilis, „zręczny człowiek”.
Po odkryciu Homo habilis zinjantrop został przeklasyfikowany na
Australopithecus boisei, nieco bardziej masywną odmianę
Australopithecus robustus. Oba te gatunki australopiteków posiadały
grzebienie kostne i zdaniem paleoantropologów nie były przodkami
ludzi, lecz stanowiły boczne gałęzie ewolucji, które nie rozwijały się
dalej.
Występowanie grzebieni kostnych komplikuje nieco hipotezy
ewolucyjne. Samce goryli i niektóre samce szympansów również
posiadają ten element w budowie czaszki, natomiast samice tych
gatunków są go pozbawione. Z tego powodu Mary Leakey
powiedziała w 1971 roku: „Należy poważnie rozważyć możliwość, że
A. robustus i A. africanus reprezentują samca i samicę jednego
gatunku”. Jeśli to wyjaśnienie miałoby okazać się słuszne,
oznaczałoby, iż całe pokolenia specjalistów namiętnie myliły się w
ocenie znalezisk australopiteków.
Louis Leakey uważał, że odkrycie Homo habilis w Wąwozie
Olduwai, istoty żyjącej w okresie wczesnych australopiteków, lecz
posiadającej większy mózg, doskonale potwierdza jego pogląd, że
australopiteki nie były przodkami człowieka (il. 12.6). Stanowiłby
jedynie boczną gałąź w ewolucji ludzkiego gatunku. Tym samym
Homo erectus, uważany za potomka australopiteków, również
zostałby usunięty z drzewa genealogicznego Homo sapiens sapiens.
Jak jednak interpretować znaleziska neandertalskie? W opinii
niektórych naukowców neandertalczycy reprezentowali gatunek
przejściowy między Homo erectus a Homo sapiens. Leakey podał
natomiast inne wyjaśnienie: „Czy nie jest możliwe, że stanowili oni
odmiany powstałe w wyniku krzyżowania się Homo sapiens i Homo
erectus?”. Można by wysunąć zarzut, że w wyniku takiego procesu
pojawią się hybrydy, które nie będą zdolne do rozmnażania się.
Jednak Leakey zwrócił uwagę na fakt, iż amerykański bizon krzyżuje
się ze zwykłym bydłem, dając płodne potomstwo.

Opowieść o dwóch kościach ramiennych


W 1965 roku Bryan Patterson i W. W. Howells znaleźli w Kanapoi w
Kenii niemal ludzką kość ramienną. W 1977 roku francuscy badacze
odkryli podobną skamieniałość w Gombore na terenie Etiopii.
Nienaruszoną, dolną część kości ramiennej znaleziono w Kanapoi
na powierzchni ziemi, jednak osad, z którego najwyraźniej
pochodziła miał około 4,5 mln lat.
Ilustracja 12.6. Według Louisa Leakeya ani
australopiteki, ani Homo erectus nie byli
przodkami człowieka. Z kolei neandertalczycy
powstali prawdopodobnie, zdaniem Leakeya, w
wyniku krzyżowania się Homo erectus i Homo
sapiens. Obecnie szczegóły ewolucji człowieka
pozostają tematem aktywnej dyskusji. Jednak
większość paleoantropologów uznaje progresję
od jednego z gatunków australopiteków do
Homo habilis, następnie Homo erectus i
wczesnego Homo sapiens, który dał początek
zarówno neandertalczykom jak i współczesnym
ludziom.

Patterson i Howells zbadali, że odkryta w Kanapoi skamieniałość


jest odmienna od kości ramiennych goryli, szympansów i
australopiteków, przypomina natomiast kości ramienne ludzi.
Stwierdzili, że „rozmiary kości Hominoida I z Kanapoi [...] są niemal
dokładnie takie same jak w przypadku ludzkich kości, które
posiadamy”.
Jednak Patterson i Howells nawet nie pomyśleli o tym, że
znalezisko z Kanapoi mogło należeć do współczesnego gatunku
człowieka. Tym niemniej, jeśli przedstawiciel Homo sapiens sapiens
istniałby w Kanapoi 4-4,5 mln lat temu, pozostawiłby po sobie
dokładnie taką samą kość ramienną, jaką wtedy odkryto.
Antropolodzy Henry M. McHenry i Robert S. Corruccini z University
of California potwierdzili, że odkrycie z Kanapoi przypomina kość
człowieka: „kość ramienną z Kanapoi trudno odróżnić od kości
ramiennej współczesnego Homo [...] w każdym, ledwo uchwytnym
szczególe świadczy ona o wczesnym wykształceniu się niemal
ludzkiego łokcia”.
W swojej pracy z 1975 roku anatom C. E. Oxnard zgodził się z tą
oceną, stwierdzając: „możemy potwierdzić, że kość z Kanapoi
zdecydowanie przypomina kości człowieka”. Oxnard uznał więc,
podobnie jak Louis Leakey, że australopiteki nie znajdowały się w
głównej linii ewolucyjnej ludzkiego gatunku. W przeciwnym razie
mielibyśmy do czynienia z nieprawdopodobnym rozwojem od niemal
ludzkiej kości ramiennej z Kanapoi do znacznie bardziej małpiej
kości ramiennej australopiteków i następnie, ponownie do bardziej
ludzkiej kości ramiennej późniejszych hominidów.
Skamieniałość z Gomobre, wydatowaną na około 1,5 mln lat,
znaleziono razem ze słabo obrobionymi narzędziami kamiennymi. W
1981 roku Brigitte Senut stwierdziła, że kość ramienna z Gombore
„nie różni się od kości ramiennej typowego, współczesnego
człowieka”. Wydaje się zatem, iż do listy dowodów, kwestionujących
akceptowany obecnie scenariusz ewolucji ludzkiego gatunku,
możemy dodać dwie bardzo starożytne kości ramienne, które
zdecydowanie przypominają kości ramienne człowieka:
skamieniałość z Kanapoi z Kenii, datowaną na 4-4,5 mln lat, i kość z
Gombore z terenu Etiopii, sprzed ponad 1,5 mln lat. Potwierdzają
one pogląd, że Homo sapiens sapiens współistniał z innymi,
człekokształtnymi i małpokształtnymi, istotami przez bardzo długi
czas.

Odkrycia Richarda Leakeya


W 1972 roku syn Louisa Leakeya, Richard, odkrył nad Jeziorem
Turkana w Kenii rozbitą czaszkę hominida. Oznaczono ją jako ER
1470. Jego żona Meave, zoolog, dokonała rekonstrukcji tego
znaleziska. Pojemność puszki mózgowej czaszki wynosiła ponad
810 cm3, więcej niż w przypadku masywnych australopiteków.
Początkowo, Richard Leakey wahał się z przypisaniem gatunku dla
swojego odkrycia, lecz ostatecznie określił je jako Homo habilis.
Warstwa, w której odkryto czaszkę, leżała poniżej tzw. KBS Tuff,
osadu wulkanicznego2 wydatowanego metodą potasowo-argonową
na 2,6 mln lat. Samej czaszce przypisano wiek 2,9 mln lat, była więc
współczesna najstarszym australopitekom. Datowanie tufu
wulkanicznego zostało jednak później zakwestionowane. Według
nowych szacunków miał on mieć mniej niż 2 mln lat.
2 Tufu

W pewnej odległości od miejsca, gdzie znaleziono czaszkę ER


1470, choć na tym samym poziomie, John Harris, paleontolog z
Muzeum Narodowego w Kenii, odkrył dwie niemal ludzkie kości
udowe. Harris wezwał Richarda Leakeya, który donosił później:
„znalezione kości udowe są odmienne od szczątków australopiteków
i zdumiewająco podobne do kości udowych współczesnego gatunku
człowieka”. Inni badacze odkryli natomiast kości udowe odmienne od
kości udowych Homo erectus.
Pierwszą kość udową, znalezioną przez Harrisa wraz z
towarzyszącymi fragmentami kości piszczelowej i strzałkowej,
oznaczono jako ER 1481, drugą – ER 1472. Kolejny fragment kości
udowej, który odkryto, określono jako ER 1475. Wszystkie te
znaleziska przypisano Homo habilis.
Richard Leakey stwierdził jednak w naukowym czasopiśmie, że
odkryte kości nóg „z trudem można odróżnić od kości nóg H.
sapiens, jeśli weźmie się pod uwagę zakres odmian cechujących
nasz gatunek”. W artykule opublikowanym w National Geographic
Leakey powtórzył ten pogląd, oznajmiając, że skamieniałości te
„niemal w ogóle nie różnią się od kości nóg Homo sapiens”. Inni
badacze zgodzili się z tą opinią. B. A. Wood, anatom z Charing
Cross Hospital Medical School w Londynie, stwierdził, że kości
udowe „należą do grupy lokomocyjnej „współczesnego człowieka”.
Mimo iż większość uczonych nigdy nawet nie pomyślała o takiej
możliwości, kości udowe z Koobi Fora można również przypisać
hominidowi, który przypominał Homo sapiens sapiens i żył w Afryce
około 2 mln lat temu.
Kości udowe ER 1472 i ER 1481 świadczą, że odkrycia stanowiące
wyraźnie chronologiczne anomalie nie ograniczają się do XIX wieku.
Nadal pojawiają się z zadziwiającą regularnością aż do dnia
dzisiejszego, tuż przed naszymi oczami, choć z trudem ktokolwiek
rozpoznaje je takimi jakimi one są. Z samej Afryki możemy
przytoczyć cały katalog takich znalezisk: szkielet Recka, szczęka z
Kanam, czaszki z Kanjera, kość ramienna z Kanapoi, kość ramienna
z Gombore i kości udowe znad Jeziora Turkana. Wszystkie te
skamieniałości albo wręcz przypisano Homo sapiens, albo opisano
jako niemal ludzkie kości. Z wyjątkiem środkowoplejstoceńskich
czaszek z Kanjera wszystkie odkryto w warstwach
wczesnoplejstoceńskich bądź plioceńskich.

Kość skokowa ER 813


W 1974 roku B. A. Wood opisał skamieniałą kość skokową (kość
kostki) znalezioną nad Jeziorem Turkana. Odkrył ją między osadem
tufu wulkanicznego KBS Tuff a leżącą powyżej warstwą tzw. tufu
Koobi Fora. Porównał to znalezisko, oznaczone jako ER 813, do
kości skokowych współczesnych ludzi, goryli, szympansów i innych
naczelnych o nadrzewnym trybie życia. „Skamieniałość ta w prostej
linii przypomina kości skokowe współczesnego człowieka” –
stwierdził Wood.
Kość skokową ER 813 wydatowano na 1,5-2 mln lat. Osobnik, do
którego należała, żył więc mniej więcej w tym samym okresie co
istoty określane jako Australopithecus robustus, Homo erectus i
Homo habilis.
W późniejszym raporcie Wood stwierdził, że jego badania
potwierdziły „podobieństwo skamieniałości KNM-ER 813 do w pełni
ludzkich kości”, wykazując, iż jest ona „nieznacznie odmienna od
kości skokowych współczesnych buszmenów”. Znalezisko KNM-ER
813 mogło zatem należeć do przedstawiciela Homo sapiens
sapiens, żyjącego we wczesnym plejstocenie bądź późnym
pliocenie.
Jeżeli ta hipoteza jest słuszna, odkrycie znad Jeziora Turkana,
podobnie jak kości udowe ER 1481 i ER 1472, pasowałoby do grupy
znalezisk sięgających w przeszłość miliony lat i wykluczałoby
pogląd, że australopiteki, Homo habilis i Homo erectus byli
przodkami ludzkiego gaunku.

OH 62 – Czy prawdziwy Homo habilis uprzejmie


wstanie?
Artyści pracujący w oparciu o skamieniałości i raporty dostarczane
przez paleontologów przedstawiali zwykle Homo habilis jako istotę
zdecydowanie człekokształtną, z wyjątkiem głowy, która
przypominała głowę małpy człekokształtnej (il. 12.7).
Ten bardzo spekulatywny wizerunek Homo habilis utrzymał się aż
do 1987 roku. Wówczas to Tim White i Don Johanson donieśli, że w
Wąwozie Olduwai odkryli pierwszego osobnika Homo habilis (OH
62), którego czaszka była wyraźnie połączona z kośćmi pozostałej
części szkieletu. Znalezione szczątki wykazały, iż istota ta miała
zaledwie 1 m wysokości i dość długie ramiona. Rekonstrukcje
nowego Homo habilis (il. 12.7) były zdecydowanie bardziej
małpokształtne niż poprzednie.
Ilustracja 12.7. Po lewej: Rekonstrukcja Homo
habilis. Tak ukazywano ten gatunek przed 1987
rokiem. Z wyjątkiem głowy jego anatomia
przypomina ciało człowieka. Po prawej: Dzięki
odkryciu OH 62 w Wąwozie Olduwai w 1987
roku wyłonił się nowy wizerunek Homo habilis,
mniejszy i bardziej małpokształtny niż dotąd.

Johanson i jego współpracownicy doszli do wniosku, że


prawdopodobnie niewłaściwie przypisano Homo habilis wiele kości
kończyn odkrytych przed rokiem 1987.
Znalezisko OH 62 potwierdza naszą opinię, iż kości udowe ER
1481 i ER 1472 z Koobi Fora, opisane jako niemal ludzkie
skamieniałości, mogły należeć do przedstawicieli Homo sapiens
sapiens, którzy żyli w Afryce w okresie późnego pliocenu. Część
badaczy przypisała je Homo habilis. Jednak nowy wizerunek tego
gatunku wyklucza taką interpretację. Być może więc kości udowe z
Koobi Fora należały do Homo erectus? G. E. Kennedy przypisał
kość udową ER 1481 temu hominidowi. E. Trinkhaus zauważył
jednak, że poza jednym wyjątkiem zasadnicze rozmiary tej
skamieniałości znajdują się w obrębie zakresu cech właściwych dla
kości udowych współczesnego gatunku człowieka.
Odkrywcy OH 62 musieli borykać się z problemem ewolucyjnego
połączenia między nowym, bardziej małpokształtnym Homo habilis a
Homo erectus. Te dwa gatunki oddziela w linii ewolucyjnej zaledwie
około 200 000 lat. Jednak przejście H. habilis - H. erectus obejmuje
raczej radykalne zmiany morfologiczne, w tym dużą zmianę
rozmiarów ciała. Stosując modele prawidłowego wzrostu człowieka,
Richard Leakey obliczył, że dorastający Homo erectus, odkryty w
1984 roku (KNM-WT 15000), osiągnąłby ponad 1,8 m wysokości
jako dorosły osobnik. Z drugiej strony, dorosły OH 62 miał jedynie
niecały metr wzrostu. Biorąc to wszystko pod uwagę, wydaje się
niewiarygodne, by w ciągu mniej niż 200 000 lat nastąpił ewolucyjny
skok z małego, małpokształtnego Homo habilis OH 62 do dużego,
bardziej człekokształtnego Homo erectus KNM-WT 15000.
Naukowcy, którzy uznają bardzo dyskusyjny, skokowy model
ewolucji, mogą jednak z łatwością zaakceptować takie przejście.
Odmiennie od zwolenników tradycyjnej koncepcji stopniowej
ewolucji, ich zdaniem ewolucja przebiega szybkimi etapami zmian
przerywanych długimi okresami zastoju. Model skokowy może więc
wyjaśnić wiele kłopotliwych anomalii ewolucyjnych, na przykład
przejście od Homo habilis do Homo erectus.
„Bardzo mały rozmiar ciała osobnika OH 62 – stwierdzili jego
odkrywcy – wskazuje, że poglądy na temat ewolucji człowieka,
postulujące wzrost rozmiarów poszczególnych gatunków w miarę
upływu czasu, mogą wynikać raczej z uprzedzeń o stopniowej
ewolucji a nie z faktów”. Jednak poglądy o skokowej ewolucji
również mogą wynikać raczej z uprzedzeń a nie z faktów. Odkrycia
paleontologiczne, rozważane w całości, świadczą, że różne małpo-
człekokształtne i człekokształtne istoty, włącznie z niektórymi
formami przypominającymi współczesnych ludzi, współistniały w
plejstocenie i czasach wcześniejszych.
Nie tylko nowe znaleziska, takie jak OH 62, zakwestionowały długo
akceptowany wizerunek Homo habilis. Odkryte wcześniej
skamieniałości tego gatunku, interpretowane początkowo przez
część badaczy jako niemal ludzkie kości, zostały później uznane
przez innych naukowców za znaleziska przypominające szkielet
małp człekokształtnych.
Jak już wspomnieliśmy, w warstwie Bed I Wąwozu Olduwai
znaleziono kompletny szkielet stopy, oznaczony jako OH 8.
Wydatowano go na 1,7 mln lat i przypisano Homo habilis. W 1964
roku M. H. Day i J. R. Napier przypisali jednak stopę OH 8 Homo
sapiens. W ten sposób również przyczynili się do upadku
człekokształtnego wizerunku Homo habilis.
Z kolei O. J. Lewis, anatom z St. Bartholomew’s Hospital Medical
College w Londynie, wykazał, że stopa OH 8 przypomina bardziej
stopę szympansów i goryli. Uznał zatem, iż osobnik OH 8 był
przystosowany do nadrzewnego trybu życia. Taka interpretacja
powoduje pewien problem. Społeczeństwo wyobrażające sobie
swojego hipotetycznego przodka – Homo habilis – jako istotę żyjącą
raczej na drzewach, dzięki odpowiednio przystosowanej do tego
stopie, zamiast kroczyć odważnie w wyprostowanej postawie ciała
po afrykańskich sawannach, z pewnością nie służy planom
propagandowym zwolenników ewolucji.
Na podstawie badań kości stopy OH 8, przeprowadzonych przez
Lewisa, można dojść do wniosku, że Homo habilis cechował się o
wiele bardziej małpokształtną budową, niż sądziła dotąd większość
naukowców. Odkrycie OH 62 potwierdza ten pogląd. Istnieje również
inna możliwość: stopa OH 8 nie należała do Homo habilis, lecz do
australopiteka. Taką interpretację popierał Lewis.
Przez lata różni uczeni opisywali szkielet stopy OH 8 jako niemal
ludzką stopę, niemal małpią, pośrednią między budową stopy
człowieka i małpy człekokształtnej, odmienną zarówno od stopy
człowieka i małpy człekokształtnej, w końcu podobną do stopy
orangutana. Taka różnorodność opinii ponownie ukazuje ważną
cechę znalezisk paleoantropologicznych – w wielu przypadkach
podlegają one wielorakim, sprzecznym interpretacjom. Stronnicze
rozważania decydują często, który pogląd zwycięża w danej chwili.
W Wąwozie Olduwai znaleziono również rękę OH 7, jako część
typowego okazu Homo habilis. W 1962 roku J. R. Napier stwierdził,
że pod pewnymi względami, zwłaszcza jeśli chodzi o zakończenia
palców, posiada ona całkowicie ludzką budowę. Podobnie jak w
przypadku stopy OH 8 późniejsze badania wykazały, iż ręka OH 7
przypomina rękę małpy człekokształtnej, co zakwestionowało bądź
to przypisanie jej do Homo habilis, bądź ogólnie akceptowany,
człekokształtny wizerunek tego gatunku, opierający się również na
pierwotnej interpretacji znaleziska OH 7. Podobieństwo odkrytej ręki
do ręki małpy skłoniło Randalla L. Susmana i Jacka T. Sterna do
wysunięcia wniosku, że służyła ona stworzeniu o „nadrzewnym
trybie życia”.
Innymi słowy, Homo habilis, czy jakakolwiek istota, do której
należała ręka OH 7, mogła spędzać większą część życia wisząc na
gałęziach drzew. Ten małpokształtny wizerunek różni się od
zdecydowanie człekokształtnego obrazu Homo habilis i innych
przypuszczalnych przodków ludzi, jaki spotykamy zwykle w
albumach na temat początków życia i w specjalnych programach
telewizji edukacyjnej.
W świetle sprzecznych danych dotyczących Homo habilis niektórzy
badacze uznali, że „stworzenie” tego gatunku na pierwszym miejscu
rodzaju Homo było nieuzasadnione.
Jeżeli znaleziska przypisane Homo habilis nie należały w
rzeczywistości do tego gatunku, co zatem reprezentowały? T. J.
Robinson przekonywał, że Homo habilis został błędnie utworzony z
mieszaniny szczątków szkieletowych należących do
Australopithecus africanus i Homo erectus. Zdaniem innych
naukowców wszystkie kości Homo habilis należały do
australopiteków.
Widzimy więc ostatecznie, że Homo habilis jest tak samo realny jak
pustynny miraż. Czasami przedstawia się go jako istotę
człekokształtną, innym razem małpokształtną, czasami istnieje, a
czasami neguje się jego istnienie – zgodnie z upodobaniami osoby
wypowiadającej dany pogląd. Biorąc pod uwagę wiele sprzecznych
opinii, naszym zdaniem, materiał Homo habilis reprezentuje
najprawdopodobniej więcej niż jeden gatunek hominida: małego,
małpokształtnego i nadrzewnego australopiteka (OH 62 i niektóre
znaleziska z Olduwai), prymitywnego Homo (czaszka ER 1470) i
Homo sapiens sapiens (kości udowe ER 1481 i ER 1472).

Krytyka australopiteków przedstawiona przez


Oxnarda
Homo habilis nie jest jedynym przodkiem człowieka podlegającym
ciągłej krytyce. Zgodnie z opinią większości paleoantropologów
australopiteki były przodkami ludzkiego gatunku, które posiadały
człekokształtne ciało. Według zwolenników tego poglądu poruszały
się one w wyprostowanej postawie, w sposób niemal identyczny jak
współczesny Homo sapiens. Jednak już od samego początku
niektórzy badacze sprzeciwiali się takiemu wizerunkowi tych istot.
Wpływowi angielscy naukowcy, włącznie z Sir Arthurem Keithem,
stwierdzili, że australopiteki nie były hominidami, lecz odmianą małp
człekokształtnych.
Ten pogląd utrzymał się aż do początku lat pięćdziesiątych, kiedy to
dalsze znaleziska australopiteków i odrzucenie autentyczności
„człowieka z Piltdown” stworzyły w głównym nurcie paleoantropologii
miejsce dla człekokształtnego wizerunku rodzaju Australopithecus.
Jednak nawet wówczas, gdy australopiteki zdobyły powszechną
akceptację jako hominidy i przodkowie człowieka, nadal
sprzeciwiano się tym opiniom. Louis Leakey stwierdził, że stanowiły
one wczesne i bardzo małpokształtne odgałęzienie głównej linii
ewolucji ludzkiego gatunku. Później jego syn, Richard Leakey,
w znacznym stopniu przyjął ten sam pogląd.
Na początku lat pięćdziesiątych Sir Solly Zuckerman opublikował
obszerne wyniki badań biometrycznych, które wykazywały, że
australopiteki nie były aż tak człekokształtne, jak wyobrażali to sobie
zwolennicy umieszczania tych istot w linii genealogicznej Homo
sapiens. W ciągu ostatniego ćwierćwiecza Charles E. Oxnard,
stosując wieloczynnikową analizę statystyczną, ponowił i wzmocnił
krytykę rozpoczętą przez Zuckermana. Zdaniem Oxnarda „jest
raczej nieprawdopodobne, by jakiekolwiek australopiteki [...] mogły
mieć bezpośrednie powiązania filogenetyczne z rodzajem Homo”.
Oxnard zbadał, że mózg, zęby i czaszka australopiteków
cechowały się taką samą budową, jak u małp człekokształtnych.
Kości barkowe okazały się być przystosowane do zawieszania ciała
na gałęziach drzew, a miednica, kości udowe, kości kostek do
czworonożnego sposobu poruszania się i akrobatycznych
zachowań. Zakrzywione kości ręki przypominały natomiast rękę
orangutana. „Badając dalsze znaleziska – napisał Oxnard w 1975
roku – ukazuje się przed nami wizerunek średniej wielkości zwierząt
o nadrzewnym trybie życia, zdolnych do wspinania się, wykonywania
różnych akrobatycznych ruchów i być może zawieszania ciała na
gałęziach drzew”.
W 1973 roku Zuckerman i Oxnard zaprezentowali referat na
sympozjum Towarzystwa Zoologicznego z Londynu. Na zakończenie
spotkania Zuckerman dokonał ważnych spostrzeżeń: „Przez lata,
prawie sam, sprzeciwiałem się standardowo przyjmowanym opiniom
na temat australopiteków – sam, to znaczy razem z moimi
współpracownikami ze szkoły, którą założyłem w Birmingham – ale
obawiam się, że odniosło to mały skutek. Głos wyższego autorytetu
przemówił i jego przekaz w odpowiednim czasie włączono do
podręczników na całym świecie”.
Sytuacja ta nie uległa zmianie do dziś. Naukowcy posiadający
odpowiedni autorytet w dziedzinie paleoantropologii i wśród całej
społeczności naukowej zdołali utrzymać człekokształtny wizerunek
australopiteków. Obszerne i dobrze udokumentowane dowody
zaprzeczające temu faworyzowanemu obrazowi pozostają na
stronach specjalistycznych czasopism, gdzie mają mały wpływ na
całe społeczeństwo, nawet na jego wykształconą część, lub są w
ogóle nieznane szerszym kręgom społecznym.
Analizując wieloletnią kontrowersję odnośnie charakteru
australopiteków, Oxnard napisał w 1984 roku: „W toczącym się
niegdyś sporze o to czy istoty te były bardziej spokrewnione z
małpami człekokształtnymi czy z ludźmi, opinia o ich
człowieczeństwie zwyciężyła. Rezultatem tego mogła być nie tylko
porażka przeciwnych poglądów, lecz również usunięcie w niepamięć
tej części dowodów, na których się one opierały. Jeśli tak się
rzeczywiście stało, musi istnieć możliwość ponownego wydobycia na
światło dzienne tej pozostałej części istniejących świadectw. Mogą
one być bardziej zgodne z nowym wizerunkiem australopiteków.
Mogą pomóc wykazać, że australopiteki ani nie przypominały
afrykańskich małp człekokształtnych bądź ludzi, ani też nie stanowiły
pośredniego ogniwa między nimi, lecz były całkowicie odmiennymi
istotami”.
Cała nasza książka porusza dokładnie ten sam problem. Pewne
znaleziska zostały zapomniane i my sami odkryliśmy znaczne ilości
takich materiałów, które dotyczą dziejów ludzkiego gatunku.
Podsumowując swoje ustalenia, Oxnard stwierdził: „Różne
skamieniałości australopiteków są zwykle całkowicie odmienne
zarówno od kości człowieka, jak i od afrykańskich małp
człekokształtnych [...]. Rozpatrywane jako jeden rodzaj stanowią
mozaikę jedynych w swoim rodzaju cech, przypominających do
pewnego stopnia cechy orangutana”. Rozważając anatomiczną
unikalność australopiteków, Oxnard powiedział: „Jeżeli ta ocena jest
właściwa, trudno sądzić, by jakikolwiek australopitek należał do
głównej linii ewolucyjnej ludzkiego gatunku”.
Podobnie jak Louis i Richard Leakey Oxnard uważał, że linia
genealogiczna Homo była daleko bardziej starożytna niż pozwala na
to standardowy scenariusz ewolucyjny. Uzasadniając tę opinię,
zwrócił uwagę na skamieniałości, jakie wcześniej omawialiśmy:
niemal ludzką kość skokową ER 813, datowaną na ponad 1,5 mln
lat, oraz kość ramienną z Kanapoi, być może sprzed co najmniej 4
mln lat. Na podstawie tych znalezisk Oxnard doszedł do wniosku, że
rodzaj Homo ma przynajmniej 5 mln lat. „Standardowe wyobrażenie
o ewolucji człowieka – powiedział – musi zostać w dużym stopniu
zmodyfikowane lub nawet odrzucone [...] należy wziąć pod uwagę
nowe rozwiązania”.

„Lucy” w piasku z diatrybami3


3 Diatryba – przemówienie bądź utwór literacki wyrażające zwykle protest lub
krytykę. Jest to aluzja do wspomnianego później tytułu piosenki Beatlesów Lucy in
the sky with Diamonds (Lucy na niebiez diamentami)

Mimo badań Oxnarda większość naukowców wciąż uważa, że


australopiteki były przodkami ludzkiego gatunku. Jednym z tych
uczonych jest Donald Johanson, który studiował antropologię na
University of Chicago pod kierunkiem F. Clarka Howella. Jako młody
absolwent uczelni, żądny poznania tajników romantycznych
poszukiwań skamieniałości hominidów, towarzyszył Howellowi w
wyprawie do Afryki, pracując na stanowisku Omo w Etiopii.

Ilustracja 12.8. Większość naukowców


opisuje australopiteki jako wyłącznie naziemne
istoty dwunożne, człekokształtne z wyjątkiem
głowy. Jednak według badań S. Zuckermana i
C. E. Oxnarda australopietki były bardziej
małpokształtne. Choć mogły poruszać się na
dwóch nogach na ziemi (po lewej), były także
stworzeniami o „nadrzewnym trybie życia,
zdolnymi do wspinania się, wykonywania
różnych akrobatycznych ruchów (po prawej) i
być może zawieszania ciała na gałęziach
drzew”. Unikalna morfologia australopiteków
doprowadziła Zuckermana i Oxnarda do
odrzucenia poglądu, że były one przodkami
człowieka. Ilustracje wykonała Miles Triplett.

Johanson powrócił później na afrykański kontynent, tym razem


kierując już swoją własną ekspedycję do Hadaru w regionie Afar, na
terenie Etiopii. Pewnego popołudnia Johanson znalazł górną część
kości piszczelowej, która należała wyraźnie do jakiegoś gatunku
naczelnych. W pobliżu tej skamieniałości odkrył dolny koniec kości
udowej. Na podstawie sposobu, w jaki kość udowa i piszczel
pasowały do siebie Johanson uznał, że znalazł kompletny staw
kolanowy hominida, przodka współczesnego gatunku człowieka, nie
zaś starożytnej małpy zwierzokształtnej. Osady, w których dokonał
powyższych odkryć, miały ponad 3 mln lat. Były to zatem jedne z
najstarszych szczątków hominida, jakie kiedykolwiek znaleziono.
W naukowych publikacjach Johanson donosił, że staw kolanowy z
Hadaru (AL 129) ma 4 mln lat i należał do prymitywnego
australopiteka, charakteryzującego się ludzkim, dwunożnym
chodem.
W trakcie następnego roku pracy Alemayehu Asfaw, Etiopczyk
pracu-jący na stanowisku w Hadar z Johansonem, znalazł
skamieniałe szczęki. Określenie ich przynależności gatunkowej
okazało się trudne. Johanson poprosił Richarda Leakeya, aby
przybył na miejsce i zbadał znalezisko. Leakey przyjął zaproszenie i
przyjechał w towarzystwie swej matki, Mary Leakey, oraz żony,
Meave. Razem z Johansonem zbadał szczęki i przypisał je
rodzajowi Homo, co czyniło z nich najstarsze ze znalezionych
dotychczas skamieniałości Homo.
30 listopada 1974 roku Donald Johanson i Tom Gray badali odcinek
nr 162 na stanowisku w Hadar. Początkowo znaleźli jedynie
fragmenty kości ssaka. Po pewnym czasie Grey był gotów
zakończyć pracę i wrócić do obozu. Johanson zaproponował jednak,
by sprawdzili pobliski żleb. Nie odkryli tam wielu skamieniałości, lecz
gdy mieli właśnie odejść, Johanson zauważył na powierzchni ziemi
odsłonięty fragment kości ramienia. Kiedy obaj rozejrzeli się wokoło,
zobaczyli rozrzucone kości, które należały do tego samego
hominida. Zaczęli skakać i krzyczeć z radości w ponad
czterdziestostopniowym upale. W ten właśnie sposób uczcili
dokonanie niezwykle znaczącego odkrycia.
Tego wieczoru Johanson i jego współpracownicy zorganizowali
przyjęcie, a w obozowych głośnikach ekspedycji grzmiała ciągle
piosenka Beatlesów Lucy in the sky with Diamonds. Ze słów tej
piosenki znaleziony hominid płci żeńskiej otrzymał swoje imię –
„Lucy”.
Przy pomocy różnych metod datowania – metody
paleomagnetycznej, potasowo-argonowej oraz pomiaru efektów
promieniotwórczego rozpadu innych pierwiastków – Johanson
określił, że „Lucy” ma 3,5 mln lat.
W 1975 roku Johanson wrócił do Hadaru, tym razem z fotografem
National Geographic, który zarejestrował kolejne ważne odkrycie. Na
stoku wzgórza Johanson i jego zespół znaleźli skamieniałe szczątki
trzynastu istot. Były to dorosłe osobniki płci męskiej i żeńskiej oraz
dzieci. Nazwano je „Pierwszą Rodziną”. Ich wiek geologiczny był
identyczny z wiekiem „Lucy” i wynosił około 3,5 mln lat.
Po odkryciu „Pierwszej Rodziny” najważniejsze odkrycia z Hadaru,
obejmujące ponadto staw kolanowy, szczęki znalezione przez
Alemayehu i „Lucy”, zostały skompletowane. W jaki sposób
skamieniałości te interpretowali i reinterpretowali poszczególni
naukowcy?
Przypisując szczęki Alemayehu i okazy „Pierwszej Rodziny”
rodzajowi Homo, Johanson polegał początkowo na opinii Richarda i
Mary Leakey. Jeżeli „Lucy”, jak sądził Johanson, kość udowa AL 129
i piszczel należały do jednego z australopiteków, wówczas
mielibyśmy w Hadar dwa rodzaje hominidów.
Pod wpływem Timothy’ego D. White’a, paleontologa, który
pracował nad Jeziorem Turkana z Richardem Leakeyem, Johanson
zmienił później swoją opinię na temat liczby gatunków w Hadar.
White przekonał Johansona, że hominid z Hadar reprezentuje nowy
gatunek. Wspólnie określili go mianem Australopithecus afarensis,
od nazwy regionu Afar w Etiopii.
Według Johansona i White’a Australopithecus afarensis, najstarszy
australopitek jakiegokolwiek odkryto, dał początek dwóm liniom
genealogicznym hominidów. Pierwsza doprowadziła, poprzez
Australopithecus africanus, do powstania masywnych
australopiteków, druga, poprzez Homo habilis i Homo erectus, do
pojawienia się Homo sapiens.

A. afarensis – nadmiernie ludzki hominid?


Johanson stwierdził, że „pod względem najważniejszych cech”
osobniki Australopithecus afarensis posiadały „ludzkie ciała o małych
rozmiarach”. Jednak niektórzy uczeni zdecydowanie nie zgodzili się
z taką opinią. Przedstawili daleko bardziej małpokształtny obraz
„Lucy” i jej krewnych. W większości przypadków ich poglądy na
temat „Lucy” zgadzają się z wcześniejszymi ustaleniami Oxnarda,
Zuckermana i innych naukowców odnośnie całego rodzaju
Australopithecus.
Skamieniałości z Hadar nie obejmowały kompletnej czaszki
osobnika A. afarensis. Tim White zdołał ją jednak częściowo
zrekonstruować, używając szczątków czaszek, fragmentów dolnej i
górnej szczęki oraz niektórych kości twarzy. Należały one do kilku
osobników „Pierwszej Rodziny”. Zdaniem Johansona
zrekonstruowana czaszka „wyglądała jak mała samica goryla”. W
tym względzie nie wybuchł żaden spór między Johansonem a jego
krytykami. Wszyscy zgodzili się, że głowa A. afarensis przypominała
głowę małp człekokształtnych.
Jednak budowa pozostałej części ciała tego hominida budziła
kontrowersje. Randall L. Susman, Jack T. Stern, Charles E. Oxnard
oraz inni badacze uważali ją również za małpokształtną. W ten
sposób kwestionowali pogląd Johansona, że „Lucy”, podobnie jak
człowiek, chodziła w wyprostowanej postawie ciała. Jej kość
łopatkowa była niemal identyczna z kością łopatkową małp
człekokształtnych. Obrócony ku górze staw łopatkowy wskazywał, że
„Lucy” wykorzystywała najprawdopodobniej swe ramiona do
wspinania się na drzewa i zawieszania na gałęziach całego ciała.
Kości ramienia A. afarensis przypominały kości ramion wspinających
się na drzewa przedstawicieli naczelnych, a kręgosłup posiadał
punkty przyczepu bardzo silnych mięśni barków i pleców. Kości
okolicy nadgarstka i dłoni, podobnie jak długie, zakrzywione kości
palców, świadczyły o mocnym uchwycie ręki. Biodra i nogi „Lucy”
były przystosowane do wspinania się na drzewa, a jej stopa
posiadała zakrzywione palce, przydatne do chwytania gałęzi.
Można sobie tylko wyobrazić konsekwencje takiego obrazu czy też
modelu „Lucy”, która prowadzi nadrzewny tryb życia. Z pewnością jej
wizerunek jako istoty znajdującej się na ewolucyjnej drodze do
powstania człowieka uległby w tym momencie zachwianiu. Nawet
uznając, że „Lucy” mogłaby rozwinąć się w ludzką istotę, nadal
musimy przyznać, iż cechy anatomiczne tego australopiteka
przedstawiano niezgodnie z prawdą w celach propagandowych.
Należy także podkreślić, że Richard Leakey, Christine Tardieu i
wielu innych uczonych dowodziło, iż skamieniały materiał A.
afarensis obejmuje w rzeczywistości dwa lub nawet trzy gatunki.
W obrębie naukowej społeczności nie ma więc jak dotąd
jednomyślnego poglądu, jakie naprawdę były australopiteki, w tym A.
afarensis, zarówno pod względem morfologii, jak i ich ewolucyjnego
związku z Homo sapiens sapiens. Niektórzy naukowcy widzą w nich
przodków ludzkiego gatunku, natomiast inni, na przykład C. E.
Oxnard, odrzucają taką opinię.

Ślady stóp z Laetoli


Stanowisko Laetoli usytuowane jest w północnej Tanzanii, około 50
km na południe od Wąwozu Olduwai. Laetoli jest masajskim słowem,
które znaczy „czerwona lilia”. W 1979 roku członkowie ekspedycji
kierowanej przez Mary Leakey zauważyli tu na powierzchni ziemi
skamieniałe odciski stóp zwierząt. Były wśród nich ślady hominidów.
Zostały one odciśnięte w warstwach popiołu wulkanicznego,
wydatowanych metodą potasowo-argonową na 3,6-3,8 mln lat.
Magazyn National Geographic przedstawił artykuł Mary Leakey
zatytułowany „Ślady stóp w Popiołach Czasu”. W swej analizie
odcisków Leakey przytoczyła opinię Louise Robbins z University of
North Carolina, specjalisty w dziedzinie badań śladów stóp, która
oświadczyła: „tak bardzo przypominały one ślady współczesnego
człowieka, że aż trudno uwierzyć, iż znaleziono je w tak starych
tufach wulkanicznych”.
Czytelnicy, którzy towarzyszyli nam dotąd w naszej intelektualnej
podróży, będą mieli niewielkie trudności z rozpoznaniem odcisków
stóp z Laetoli jako potencjalnego dowodu obecności ludzi w Afryce
ponad 3,6 mln lat temu. Byliśmy jednak nieco zdziwieni odkryciem
tak uderzającej anomalii w zestawie współczesnych relacji
dotyczących standardowych badań paleoantropologicznych.
Najbardziej zdumiał nas fakt, że naukowcy o światowej reputacji,
najwięksi specjaliści w swym zawodzie, patrzyli na te ślady,
opisywali ich niemal ludzkie cechy i ani przez chwilę nie pomyśleli,
że istoty, które je pozostawiły, mogły być takie jak my.
Procesy myślowe uczonych biegły ustalonymi zwyczajowo
kanałami. Mary Leakey napisała: „Przynajmniej 3,6 mln lat temu, w
czasach plioceńskich, bezpośredni przodek człowieka poruszał się
na dwóch nogach w wyprostowanej postawie ciała, stawiając
swobodnie duże kroki [...] kształt jego stopy był dokładnie taki sam
jak naszej”.
Kim był ten przodek? Akceptując pogląd Leakey, należałoby uznać,
że ślady stóp w Laetoli zostawił poprzednik Homo habilis, który nie
był australopitekiem. Przyjmując punkt widzenia Johansona i
White’a, byłby to Australopithecus afarensis. W obu przypadkach
głowa istoty, która zostawiła ślady, obok innych prymitywnych cech
budowy ciała, przypominałaby głowę małp człekokształtnych.
Dlaczego jednak nie możemy wziąć pod uwagę hominida
posiadającego stopy i ciało zbliżone do budowy współczesnego
gatunku człowieka? Nic nie wyklucza takiej możliwości.
Przedstawiliśmy w tej książce dużą liczbę skamieniałości, które
świadczą o istnieniu Homo sapiens sapiens we wczesnym
plejstocenie i późnym pliocenie. Część z tych znalezisk pochodzi
nawet z Afryki.
Może jednak tylko wyolbrzymiamy niemal ludzkie cechy śladów
stóp z Laetoli? Zobaczmy co powiedzieli na ten temat różni badacze.
Louise M. Robbins, która w 1979 roku przedstawiła Mary Leakey
pierwszą ocenę odcisków, opublikowała później bardziej
szczegółowy raport. W Laetoli znaleziono kilka grup śladów i
oznaczono je literami. Badając odciski grupy G, reprezentujące
trzech osobników, opisanych przez Mary Leakey jako
prawdopodobna grupa rodzinna, Robbins zaobserwowała, że
„posiadają one wiele cech charakterystycznych dla struktury ludzkiej
stopy”. Zauważyła zwłaszcza, iż duży palec ustawiony był w linii
prostej, co cechuje stopę człowieka, nie zaś w bok, jak w przypadku
małp człekokształtnych. Małpy człekokształtne mogą w znacznym
stopniu poruszać dużym palcem stopy podobnie jak ludzie kciukiem.
Robbins stwierdziła ostatecznie, że „cztery strefy funkcjonalne stóp
hominidów – pięta, łuk, poduszka dużego palca i same palce –
odcisnęły się w popiole w sposób typowy dla ludzkiej stopy”.
„Hominidy szły po powierzchni popiołu jak dwunożny człowiek” –
dodała Robbins.
M. H. Day zbadał ślady z Laetoli używając metod
fotogrametrycznych. Fotogrametria jest nauką, w której przy pomocy
fotografii otrzymuje się dokładne dane dotyczące rozmiarów
badanych obiektów. Analiza Daya wykazała, że odciski cechuje
„bliskie podobieństwo z anatomią stóp współczesnego człowieka
poruszającego się zwykle boso, co jak można wykazać, często
zdarza się w przypadku ludzi”. Day zakończył swój raport w
charakterystycznym tonie: „Nie ma teraz żadnych poważnych
wątpliwości odnośnie wyprostowanej postawy ciała i dwunożnego
sposobu poruszania się australopiteków”.
Jaki posiadał jednak dowód, że to australopiteki zostawiły w Laetoli
ślady stóp? Nie można przecież wykluczyć, iż jakaś nieznana istota,
być może bardzo podobna do współczesnego Homo sapiens, była
ich sprawcą.
Anatom R. H. Tuttle powiedział: „Kształt tych odcisków nie różni się
od śladów stóp ludzi chodzących zwykle boso i stawiających duże
kroki”.
Tuttle stwierdził ostatecznie: „Opierając się jedynie na morfologii
odcisków grupy G, można powiedzieć, że istoty, które je pozostawiły,
należały do rodzaju Homo [...] ponieważ ślady te tak bardzo
przypominają odciski stóp Homo sapiens. Jednak ich wczesne
pochodzenie powstrzyma prawdopodobnie wielu paleoantropologów
przed przyjęciem takiego wyjaśnienia. Podejrzewam, że jeśli nie
byłyby one datowane lub gdyby wydatowano je na późniejszy okres,
większość specjalistów przypuszczalnie zaakceptowałaby opinię, że
są to ślady przedstawicieli Homo [...] przypominają one małego,
bosego Homo sapiens”.
Tuttle oświadczył również, że stopa A. afarensis nie mogła wykonać
odkrytych w Laetoli odcisków. Jak widzieliśmy, posiadała ona długie,
zakrzywione palce. Zdaniem Tuttle’a trudno wyobrażać sobie, „by
takie palce pasowały dokładnie do śladów z Laetoli”. Identyczny
zarzut można przedstawić w odniesieniu do stopy jakiegokolwiek
innego gatunku australopiteków.
Stern i Susman sprzeciwili się jednak opinii Tuttle’a. Przekonani, że
odciski z Laetoli są śladami niemal małpich stóp A. afarensis,
zaproponowali inne wyjaśnienie. Starożytne australopiteki szły po
wulkanicznym popiole podwijając długie palce, jak czasami robią to
szympansy. Z tego powodu ich ślady tak bardzo przypominały
odciski dość krótkopalczastej stopy człowieka.
Czy australopiteki idące z podwiniętymi palcami mogły zostawić
prawie ludzkie ślady? Tuttle uważał, że jest to wyjątkowo
nieprawdopodobne. Jeżeli hominid z Laetoli miał długie palce,
wówczas, zdaniem Tuttle’a, znaleziono by dwa rodzaje śladów –
długich, rozciągniętych palców i krótkich, podwiniętych palców z
wyjątkowo głębokimi odciskami kostek. Tak jednak nie było, co
oznaczało, że długopalczasta stopa A. afarensis nie mogła zostawić
swych śladów w Laetoli.
Nawet Tim White, który również sądził, iż to Australopithecus
afarensis po- zostawił odciski stóp w Laetoli, stwierdził: „Model
podwiniętych palców »przypominający zachowanie szympansa«,
zaprezentowany przez Sterna i Susmana (1983), zakłada znaczne
zróżnicowanie bocznych długości palców na śladach z Laetoli. Nie
jest to jednak widoczne na skamieniałych odciskach”.
Kwestionując bezpośrednio pogląd Johansona, White’a, Latimera i
Lovejoya, którzy uznali, że ślady odkryte w Laetoli pozostawił
Australopithecus afarensis, Tuttle powiedział: „Z powodu
zakrzywienia i wydłużenia palców, a także innych cech
szkieletowych świadczących o nadrzewnym trybie życia [...] jest
nieprawdopodobne, by Australopithecus afarensis z Hadaru z terenu
Etiopii mógł zostawić takie odciski stóp, jakie odkryto w Laetoli”.
Tego typu wypowiedzi sprowokowały Johansona i jego zwolenników
do przedstawienia starannie opracowanych kontrargumentów.
Tim White opublikował na przykład w 1987 roku pracę badawczą
na temat odcisków z Laetoli, w której odrzucił argumenty Tuttle’a
przemawiające za tym, że ich sprawcą był bardziej rozwinięty
hominid niż A. afarensis.
White powiedział: „Nie ma nawet strzępu dowodu wśród 26
osobników reprezentujących rodzinę człowiekowatych w zbiorze
ponad 5 000 szczątków kręgowców z Laetoli, który świadczyłby o
obecności na tym stanowisku bardziej rozwiniętego hominida
plioceńskiego”. Jednak jak widzieliśmy w naszym przeglądzie
afrykańskich skamieniałości hominidów, istnieje w rzeczywis-tości
kilka „strzępów” dowodów wskazujących na obecność w pliocenie
istot podobnych do osobników sapiens. Część z nich odkryto w
pobliżu Laetoli. Ponadto szczątki szkieletowe człowieka i tak
znajdywane są bardzo rzad-ko, nawet na stanowiskach, gdzie
występują inne niewątpliwe ślady jego obecności.
White stwierdził proroczo: „Ostatecznie nauka udowodni, że odciski
z Laetoli są w niewielkim stopniu odmienne od śladów stóp
pozostawianych w analogicznych okolicznościach przez
współczesnych ludzi”. Jednak w tej chwili można zaobserwować, że
nie różnią się one od odcisków stóp człowieka. Nawet sam White
powiedział również: „Nie mylę się. Przypominają one ślady stóp
współczesnych ludzi. Jeśli dziś znaleziono by jeden z nich w piasku
kalifornijskiej plaży i zapytano by czteroletnie dziecko, co to jest,
odpowiedziałoby natychmiast, że ktoś tędy przechodził. Nie byłoby
ono w stanie odróżnić go od setki innych śladów na plaży. Nikt nie
mógłby go odróżnić. Budowa zewnętrzna jest identyczna. Wyraźnie
widać dobrze ukształtowaną, współczesną piętę, z mocno
wyodrębnionym łukiem, i dobrze wykształconą poduszkę dużego
palca, który znajduje się zresztą w prostej linii i nie jest skierowany w
bok, jak w przypadku stóp małp człekokształtnych”.
Tuttle zauważył natomiast: „We wszystkich dostrzegalnych cechach
morfologicznych stopy osobników, którzy zostawili ślady grupy G, nie
różnią się od stóp współczesnych ludzi”.

„Czarna Czaszka”, czarne myśli


W 1985 roku Alan Walker z Johns Hopkins University odkrył na
zachód od Jeziora Turkana skamieniałą czaszkę hominida,
zabarwioną na czarno minerałami. Nowe znalezisko, nazwane
„Czarną Czaszką”, wzbudziło wątpliwości odnośnie obrazu ewolucji
hominidów, przedstawionego przez Donalda Johansona.
Według pierwotnej hipotezy Johansona Australopithecus afarensis
dał początek dwóm liniom hominidów. Układ ten można sobie
wyobrazić w postaci drzewa z dwoma gałęziami. Ich pień stanowi
Australopithecus afarensis. Na jednej gałęzi znajduje się linia Homo,
przebiegająca od Homo habilis poprzez Homo erectus do Homo
sapiens, na drugiej – australopiteki.
Johanson i White twierdzili, że Australopithecus afarensis dał
początek Australopithecus africanus, a z niego powstał z kolei
Australopithecus robustus. Tendencja rozwojowa zmierzała w
kierunku coraz większych zębów, szczęk i czaszki, która posiadała
jednocześnie grzebień kostny biegnący wzdłuż jej wierzchołka.
Służył on u masywnych australopiteków do przyczepu silnych mięśni
szczękowych. Następnie Australopithecus robustus dał
przypuszczalnie początek niezwykle masywnemu Australopithecus
boisei, który posiadał wszystkie wymienione powyżej cechy w
ekstremalnej postaci. „Czarna Czaszka”, oznaczona jako KNM-WT
17 000, była podobna do szczątków Australopithecus boisei, miała
jednak 2,5 mln lat – więcej niż najstarsze australopiteki masywne.
W jaki sposób Johanson zareagował na odkrycie „Czarnej
Czaszki”, podobnej do osobników boisei? Przyznał, że
skomplikowało ona badania i uniemożliwiło ustawienie A. africanus,
A. robustus i A. boisei w jednej linii następujących po sobie form,
wywodzącej się od A. afarensis. Zaproponował cztery możliwe
zestawienia tych gatunków, nie sugerując jednak, które jest
właściwe. Uznał, że nie ma jeszcze wystarczających dowodów, by
wybrać jedno z nich.
Niepewna liczba gatunków w Hadar i niejasne zależności między
następującymi po sobie hominidami (A. africanus, A. robustus, A.
boisei i Homo habilis) stwarza zwolennikom ewolucji problemy. Pat
Shipman powiedziała w 1986 roku: „W tej chwili możemy jedynie
stwierdzić, że nie mamy już wyraźnego rozeznania, kto dał początek
komu”.
Mimo nowych komplikacji jedno zagadnienie jest szczególnie
istotne – pochodzenie linii Homo. Shipman opisała w jaki sposób Bill
Kimbel, współpracownik Johansona, próbował rozwiązać
filogenetyczne konsekwencje odkrycia „Czarnej Czaszki”: „Na końcu
wykładu o ewolucji australopiteków wytarł wszystkie wykresy
dotyczące możliwych rozwiązań i przez chwilę wpatrywał się w
tablicę. Potem odwrócił się do studentów i podniósł bezradnie ręce”.
Kimbel zdecydował ostatecznie, że linia Homo pochodzi od
Australopithecus africanus. Johanson i White nadal utrzymywali, iż
bezpośrednio od Australopithecus afarensis.
Po rozważeniu różnych możliwości filogenetycznych i uznaniu, że
dostępne materiały nie rozstrzygają problemu na korzyść żadnej z
nich, Shipman stwierdziła: „Moglibyśmy powiedzieć, że nie mamy
jakichkolwiek dowodów na to, skąd pochodzi linia Homo.
Moglibyśmy również usunąć wszystkie australopiteki z rodziny
hominidów [...]. Tak bardzo przeraża mnie sama myśl o tym, że
podejrzewam, iż nie jestem w stanie ocenić jej racjonalnie. Zostałam
wychowana w przeświadczeniu, że australopiteki są hominidami”.
Jest to jedna z bardziej uczciwych opinii, jaką usłyszeliśmy od osoby
reprezentującej oficjalną naukę i zaangażowanej w badania
paleoantropologiczne.
W powyższej dyskusji przedstawialiśmy jedynie te znaleziska, które
są rozważane i akceptowane przez większość naukowców. Jeżeli
mielibyśmy wziąć również pod uwagę materiały zupełnie
ignorowane, a świadczące o istnieniu człowieka w bardzo
starożytnych czasach, całe zagadnienie byłoby jeszcze bardziej
skomplikowane.
Przegląd historii afrykańskich znalezisk związanych z ewolucją
ludzkiego gatunku skłania nas do następujących wniosków: (1) W
Afryce dokonano wielu odkryć, które świadczą o obecności niemal
ludzkich istot we wczesnym plejstocenie i pliocenie. (2) Standardowy
wizerunek australopiteków jako człekokształtnych, naziemnych
stworzeń dwunożnych okazuje się być nieprawdziwy. (3) Nie jest
pewne czy australopiteki oraz Homo erectus byli przodkami
człowieka. (4) Status Homo habilis jako odrębnego gatunku jest
wątpliwy. (5) Ograniczając się nawet do powszechnie
akceptowanych znalezisk, różnorodność zaproponowanych
połączeń ewolucyjnych między poszczególnymi hominidami w
Afryce przedstawia bardzo zagmatwany obraz dziejów ludzkiego
gatunku. Łącząc odkrycia afrykańskie ze znaleziskami omawianymi
w poprzednich rozdziałach, okazuje się, że wszelkie dostępne
materiały w postaci skamieniałych kości i artefaktów wskazują, iż
współczesny gatunek człowieka – Homo sapiens sapiens –
współistniał z innymi przedstawicielami naczelnych przez dziesiątki
milionów lat.
Tabele chronologiczne
Znaleziska kwestionujące współczesne
poglądy ewolucyjne
Część I – Znaleziska z terenu całego świata
Część II - Znaleziska z terenu Ameryki Północnej i
Południowej

Poniższe znaleziska plejstoceńskie są chronologicznymi anomaliami


jedy-nie dla Ameryki Północnej i Południowej. Zdaniem większości
naukowców ludzie wkroczyli po raz pierwszy do Ameryki Północnej
nie wcześniej niż 12 000 (0,012 mln) lat temu.
Słownik ważniejszych terminów
Antropoidy – (z języka greckiego anthro-poeide-s – człekokształtny)
rodzina małp (Pongidae), stojąca w systematyce zoologicznej
najbliżej człowieka; występuje w Afryce i płd.-wsch. Azji; obecnie
należą do niej gibony, szympansy, goryle, orangutany; inaczej małpy
człekokształtne, bezogoniaste.
Antropologia – (z języka greckiego ánthro-pos – człowiek; logo-s –
nauka) nauka o człowieku; na gruncie polskim głównie o jego
pochodzeniu (a. filogenetyczna), rozwoju osobniczym (a.
ontogenetyczna) i zróżnicowaniu rasowym (a. populacyjna). W
nauce brytyjskiej i amerykańskiej antropologia ma szerszy zakres i
dotyczy całej wiedzy o człowieku: a. fizyczna (biologiczna), a.
kulturowa (społeczna).
Archeologia – (z języka greckiego arché – początek, źródło; logós –
nauka) nauka badająca dzieje człowieka w oparciu o pozostałości
jego działania, znajdywane w ziemi w trakcie prac wykopaliskowych;
por. ślady, zabytki, znaleziska.
Artefakty – patrz zabytki.
Australopiteki – patrz Australopithecus.
Australopithecus – (w języku łacińskim dosłownie „południowa
małpa”) w standardowej systematyce zoologicznej jeden z dwóch
rodzajów (obok rodzaju Homo) rodziny hominidów; obejmuje grupę
gatunków, które przypominają zarówno ludzi, jak i małpy; datowany
zwykle na 4 mln-750 000 lat; por. małpoludy.
Azja Mniejsza – dziś Turcja.
Bola – (w języku hiszpańskim dosłownie „kula”) kamień owijany w
skórę i przywiązywany do długiego rzemienia, którym myśliwi
rzucają w ten sposób, aby owinął się dokoła nóg chwytanych
zwierząt. Ten rodzaj polowania stosowany jest dziś głównie przez
Indian południowo-amerykańskich.
Chopper – narzędzie otoczakowe z obróbką jednostronną.
„Człowiek jawajski” – patrz Pithecanthropus erectus.
„Człowiek neandertalski” – patrz Homo sapiens neanderthalensis.
„Człowiek pekiński” – patrz Sinanthropus.
Człowiek z Cro-Magnon – według typowych poglądów o ewolucji
ludzkiego gatunku pierwsze, europejskie populacje Homo sapiens
sapiens.
„Człowiek z Piltdown” – znaleziska kostne odkryte w Anglii,
uważane początkowo za szczątki przodka człowieka, później uznane
za przedmiot mistyfikacji.
Datowanie absolutne – określanie wieku znalezisk w odniesieniu
do czasów współczesnych, np. sprzed 100 000 lat, 3 000 lat, 400
roku n.e., oparte na skomplikowanych technikach fizykochemicznych
bądź metodach historycznych (kalendarze, kroniki itp.).
Datowanie względne – określanie, które znalezisko jest starsze, a
które młodsze.
Detrytus – (z języka łacińskiego detritus – roztarty) cząstki
zwietrzałych skał oraz szczątków zwierząt i roślin tworzące osady;
inaczej trypton.
Eolity – najbardziej prymitywne narzędzia kamienne.
Epoka kamienia – według typowych poglądów archeologicznych
epoka w której ludzie, lub ich ewentualni przodkowie, używali
kamienia (głównie krzemienia) jako podstawowego surowca do
wyrobu narzędzi czy też broni, aż do czasu wynalezienia metod
wytopu metali (początkowo brązu), co w poszczególnych częściach
świata miało nastąpić w różnych czasach. Epokę kamie- nia dzieli
się zasadniczo na dwie części: paleolit (starszą epokę kamienia) i
neolit (młodszą epokę kamienia); w niektórych miejscach wyróżnia
się również mezolit (środkową epokę kamienia); por. neolit, paleolit,
system trzech epok.
Fosylizacja – proces przybierania struktury kamienia; inaczej
skamienienie.
Geologia – (z języka greckiego ge- – ziemia, logo-s – nauka) nauka
o budowie i dziejach Ziemi, głównie skorupy ziemskiej, oraz o
procesach, dzięki którym ulega ona przeobrażeniom.
Glacjał – (z języka łacińskiego glacjalis – lodowy) zlodowacenie,
pokrycie przez lodowiec danego terenu.
Habitat – środowisko naturalne danego organizmu.
Hominidy – człekokształtne ssaki o wyprostowanej postawie ciała,
klasyfikowane jako rodzina (Hominidea) obejmująca dwa rodzaje –
Homo i Australopithecus; inaczej człowiekowate.
Homo – w standardowej systematyce rodzaj obejmujący gatunek
współczesnego człowieka, Homo sapiens neanderthalensis, Homo
erectus i Homo habilis; jego początki określa się na około 2 mln lat
temu.
Homo erectus – (z języka łacińskiego Homo – człowiek; erectus –
wyprostowany) zgodnie z dzisiejszymi hipotezami o ewolucji istot
ludzkich gatunek będący bezpośrednim przodkiem człowieka i
datowany na około 1,5 mln-200 000 lat; por. hominidy, Homo,
małpoludy, Pithecantropus erectus, Sinanthropus.
Homo habilis – (w języku łacińskim dosłownie „człowiek zręczny”)
według współczesnych teorii paleoantropologicznych gatunek
poprzedzający Homo erectus i tym samym przodek człowieka;
datowany na ponad 2-1,5 mln lat; por. hominidy, Homo, małpoludy.
Homo sapiens archaiczny – (z języka łacińskiego Homo –
człowiek, sapiens – rozumny) według paleoantropologów
archaiczna, wczesna forma współczesnego gatunku człowieka,
datowana na około 400 000/300 000-100 000/40 000 lat; por.
hominidy, Homo.
Homo sapiens neanderthalensis – (w języku łacińskim dosłownie
„rozumny człowiek neandertalski”) istoty uważane dawniej za
bezpośrednich przodków człowieka, obecnie za odgałęzienie
głównej linii ewolucyjnej ludzkiego gatunku; określenie
„neandertalski” wywodzi się od stanowiska w dolinie Neandertal
w Niemczech, gdzie po raz pierwszy odkryto szczątki tych istot;
datowane na około 150 000-35/30 000 lat; inaczej „człowiek
neandertalski”, neandertalczycy; por. hominidy, Homo, małpoludy.
Homo sapiens sapiens – (z języka łacińskiego Homo – człowiek,
sapiens – rozumny) współczesny gatunek człowieka, który zdaniem
zwolenników ewolucji powstał 100 000/40 000 lat temu; por.
hominidy, Homo.
In situ – w miejscu pozostawienia w starożytności.
Intencjonalny – wykonany celowo przez człowieka lub, według teorii
ewolucji, jego przodków.
Interglacjał – cieplejszy okres między dwoma zlodowaceniami.
Intruzja – (z języka łacińskiego intrusus – wepchnięty)
przemieszanie obiektów geologicznych i/lub archeologicznych z
różnych epok.
Krzemień – twarda skała wykorzystywana do wyrobu narzędzi i
broni; występuje w postaci brył w złożach innych skał.
Less – żółta skała, powstała z pyłu naniesionego przez wiatr i
składająca się głównie z bardzo drobnych ziarenek kwarcu; stanowi
podłoże żyznych gleb.
Małpoludy – w teorii ewolucji istoty przejściowe między starożytnymi
małpami człekokształtnymi a ludźmi; istoty podobne jednocześnie do
człowieka i małpy człekokształtnej (przede wszystkim australopiteki,
Homo habilis, Homo erectus, Homo sapiens neanderthalensis).
Mamut – wymarły słoń z epoki lodowcowej (plejstocen), olbrzymich
rozmiarów, pokryty gęstym, długim owłosieniem; żył w Europie,
północnej Azji i Ameryce Północnej; z jego siekaczy (tzw. ciosów)
wykonywano narzędzia oraz ozdoby.
Mastodont – ssak kopalny przypominający słonia; jego istnienie
datuje się na okres od oligocenu do plejstocenu.
Metoda azotowa, fluorowa, uranowa – zespół metod określających
względny wiek znalezisk; por. datowanie względne.
Metoda paleomagnetyczna (geomagnetyczna) – określanie wieku
znalezisk w oparciu o badanie zachodzących w przeszłości zmian
pola magnetycznego Ziemi; por. datowanie absolutne.
Metoda potasowo-argonowa – określanie wieku znalezisk na
podstawie zjawiska radioaktywnego rozpadu potasu do argonu; por.
datowanie absolutne.
Metoda stratygraficzna – określanie wieku znalezisk w oparciu o
założenie, że znaleziska z warstw ziemi położonych wyżej (płyciej)
na danym stanowisku prehistorycznym są młodsze od znalezisk z
warstw położonych niżej (głębiej) i odwrotnie; por. datowanie
względne.
Metoda typologiczna – określanie wieku znalezisk w oparciu o
ewolucyjne założenie, że ich forma (jakość) ulegała ciągłej poprawie
w miarę upływu czasu. W ten sposób im prymitywniejsze znalezisko,
tym jest ono starsze i odwrotnie; por. datowanie względne.
Metoda węgla 14C – określanie wieku znalezisk na podstawie
zjawiska radioaktywnego rozpadu izotopu (odmiany) węgla – 14C;
por. datowanie absolutne.
Moździerz – naczynie służące do rozcierania i rozdrabniania
różnych produktów.
Narzędzia bifacjalne – narzędzia z obróbką dwustronną.
Neandertalczycy – patrz Homo sapiens neanderthalensis.
Neolit – (z języka greckiego néos – nowy; líthos – kamień) według
standardowych poglądów końcowy okres epoki kamienia, w którym
pojawiło się rolnictwo, pierwsze stałe osady i cywilizacje; datowany
różnie w zależności od obszaru na około 10 000 p.n.e.-2000 p.n.e.;
określany dawniej jako epoka kamienia gładzonego; por. epoka
kamienia.
Nomadzi – ludzie prowadzący koczowniczy tryb życia; ludy
pasterskie i/lub łowieckie.
Nowy Świat – obszar obu Ameryk.
Odłupki – w archeologii – krótkie, szerokie kamienie, odbite
(intencjonalnie bądź naturalnie) od rdzenia (bryły) kamiennego, z
których często wyrabiano narzędzia.
Okres glacjalny – okres oziębienia klimatu, którego najbardziej
spektakularnym zjawiskiem było zwiększenie się zasięgu lodowców
górskich i pojawienie się lodowców kontynentalnych; por. glacjał.
Paleoantropologia – dział antropologii zajmujący się badaniem
wymarłych (?) hominidów i teorią ewolucji człowieka (a.
filogenetyczna); w nauce brytyjskiej i amerykańskiej również
pozostałościami działalności człowieka prehistorycznego lub jego
ewentualnych przodków (archeologia).
Paleolit – najstarszy okres epoki kamienia, datowany różnie w
zależności od obszaru na około 4 mln-10 000 p.n.e.; określany
dawniej jako epoka kamienia łupanego; por. epoka kamienia.
Paleontologia – nauka o prehistorycznych roślinach i zwierzętach
oparta na badaniach ich szczątków, odcisków i śladów.
Pitekantrop – patrz Pithecanthropus erectus.
Pithecanthropus erectus – (z języka greckiego píthe-ko-s – małpa,
ánthro--pos – człowiek, erectus – wyprostowany) według
współczesnych hipotez paleoantropologicznych przodek człowieka,
datowany na około 1 mln-200 000 lat i tworzący z sinantropem
gatunek Homo erectus; inaczej pitekantrop, „człowiek jawajski”; por.
Homo erectus, małpoludy.
Pochówek – w archeologii – również pogrzebane ciało.
Pozycja stratygraficzna – położenie w warstwach.
Prehistoria – według standardowych poglądów na historię ludzkiego
gatunku okres obejmujący dzieje od pojawienia się człowieka, i jego
ewentualnych przodków, do wynalezienia pisma.
Przemysł – w archeologii – duży zespół narzędzi cechujących się
identycznymi bądź zbliżonymi parametrami, takimi jak kształt, jakość
obróbki, rozmiary, sposób użytkowania itp.
Radiometryczne metody datowania – badania pozwalające
określić wiek znalezisk w oparciu o radioaktywny rozpad
znajdujących się w nich pierwiastków; por. datowanie absolutne,
metoda potasowo-argonowa, metoda węgla 14C.
Rdzeń – w archeologii – uformowana odpowiednio (intencjonalnie
bądź naturalnie) bryła kamienna, z której wyrabiano narzędzia.
Rozcieracz – kamień służący do rozcierania różnych produktów.
Sinanthropus – (w języku greckim dosłownie „człowiek z Chin”)
zgodnie z typowymi poglądami przodek człowieka, datowany na
około 1 mln-200 000 lat i tworzący z pitekantropem gatunek Homo
erectus; inaczej sinantrop, „człowiek pekiński”; por. Homo erectus,
małpoludy.
Sinantrop – patrz Sinanthropus.
Skamieniałości – szczątki zwierzęce bądź roślinne, które pod
wpływem różnych czynników, w tym czasu, przybierają strukturę
kamienia.
Stanowisko prehistoryczne – miejsce, w którym istnieją
pozostałości pobytu człowieka lub, według teorii ewolucji, jego
przodków. Znaleziska te mogą mieć postać zarówno szczątków
badanych istot – wówczas jest to stanowisko paleoantropologiczne –
jak i produktów ich działalności – wtedy mamy do czynienia ze
stanowiskiem archeologicznym (w nauce brytyjskiej i amerykańskiej i
tu można mówić o stanowisku paleoantropologicznym). Oba typy
stanowisk mogą występować jednocześnie.
Stary świat – Europa, Azja i Afryka.
Stratygrafia – układ warstw.
System trzech epok – w archeologii – system dzielący dzieje
człowieka na trzy kolejno następujące po sobie epoki, nazwane od
podstawowego surowca, jaki wykorzystywano do wyrobu narzędzi,
broni itp., epoką kamienia, epoką brązu i epoką żelaza; por. epoka
kamienia.
Szpik – pożywna substancja znajdująca się wewnątrz niektórych
kości.
Ślady – w archeologii – pozostałości działania człowieka, lub jego
domniemanych przodków, które nie mogą być przenoszone bądź nie
są na tyle rozwinięte czy też intencjonalne, aby nazywać je
zabytkami, np. ślady orki, jamy po palach, ślady palenisk, nacięcia
na kościach; por. zabytki, znaleziska.
Teoria ewolucji – pogląd, w myśl którego wszystkie formy życia, w
tym człowiek, ulegają ciągłemu rozwojowi z jednego gatunku do
drugiego.
Tłuczek – narzędzie (wykonane najczęściej z kamienia) służące do
tłuczenia i rozcierania różnych produktów.
Tuf – lekka, porowata skała zbudowana głównie z piasku i popiołu
wulkanicznego, scementowanego spoiwem krzemionkowym, ilastym
bądź innym.
Zabytki – pozostałości celowego działania człowieka, np. narzędzia,
ozdoby, mury obronne, pałace itp; por. ślady, znaleziska.
Znaleziska – wszelkie szczątki i pozostałości (zabytki i ślady)
działania człowieka oraz jego ewentualnych przodków (czasami też
zwierząt i roślin), np. kości, narzędzia, mury obronne, ślady orki,
palenisk, nacięcia na kościach, szczątki zwierząt; inaczej źródła
archeologiczne (paleoantropologiczne); por. ślady, zabytki.
Bibliografia
Jeżeli nie zaznaczono tego inaczej w tekście, fragmenty pozycji
oznaczonych gwiazdką zostały przetłumaczone przez nas na język
angielski.
Aigner, J. S., Pleistocene faunal and cultural stations in south
China, [w:] Ikawa-Smith, F., (red.), Early Paleolithic in South and
East Asia, Mouton, The Hague 1978, ss. 129-162.
Aigner, J. S., Archaeological Remains in Pleistocene China, C. H.
Beck, Munich 1981.
Aigner, J. S., Laughton, W. S., The dating of Lantian man and his
significance for analyzing trends in human evolution, American
Journal of Physical Anthropology 39 (1), 1973, ss. 97-110.
Alexander, H. L., The legalistic approach to early man studies, [w:]
Bryan, A. L., (red.), Early Man in America from a Circum-Pacific
Perspective, Archaeological Researches International,
Edmonton 1978, ss. 20-22.
Alsoszatai-Petheo, J., An alternative paradigm for the study of early
man in the New World, [w:] Bryan, A. L., (red.), New Evidence
for the Pleistocene Peopling of the Americas, Center for the
Study of Early Man, Orono, Maine 1986, ss.15-26.
Ameghino, C., El femur de Miramar, Anales del Museo nacional
de historia natural de Buenos Aires 26, 1915, ss. 433-450. (*)
Ameghino, F., Notas preliminares sobre el Tetraprothomo
argentinus, un precursor del hombre del Mioceno superior de
Monte Hermoso, Anales del Museo nacional de historia
natural de Buenos Aires 16, 1908, ss. 105-242. (*)
Ameghino, F., Le Diprothomo platensis, un précurseur de l’homme
du pliocène inférieur de Buenos Aires, Anales del Museo
nacional de historia natural de Buenos Aires 19, 1909, ss.
107-209. (*)
Ameghino, F., Vestigios industriales en el eoceno superior de
Patagonia, raport przedstawiony na Congreso cientifico
internacional americano, Buenos Aires, July 10-25,1910, 8
stron.
Ameghino, F., Vestigios industriales en la formation entrerriana
(oligoceno superior ó mioceno el más inferior), raport
przedstawiony na Congreso cientifico internacional
americano, Buenos Aires, Lipiec 10-25, 1910, 8 stron.
Ameghino, F., Énumération chronologique et critique des notices
sur les terres cuites et les scories anthropiques des terrains
sédimentaires néogenes de l’Argentine parues jusqu’a la fin de
l’année 1907, Anales del Museo nacional de historia natural
de Buenos Aires 20, 1911, ss. 39-80. (*)
Ameghino, F., L ’age des formations sedimentaires tertiaires de
l’Argentine en relation avec l’antiquité de l’homme, Anales del
Museo nacional de historia natural de Buenos Aires 22, 1912,
ss. 45-75. (*)
Anderson, E., Who’s who in the Pleistocene: a mammalian bestiary,
[w:] Martin, P. S., Klein, R. G., (red.), Quaternary Extinctions,
University of Arizona Press, Tucson 1984, ss. 40-90.
Ayres, W. O., The ancient man of Calaveras, American Naturalist
25 (2), 1882, ss. 845-854.
Ballou, W. H., Mystery of the petrified ‘shoe sole’ 5,000,000 years
old, American Weekly, dział New York Sunday American,
Październik 8, 1922, s. 2.
Barker, H., Burleigh, R., Meeks, N., British Museum natural
radiocarbon measurements VII, Radiocarbon 13, 1971, ss. 157-
188.
Barker, H., Mackey, J., British Museum natural radiocarbon
measurements III, Radiocarbon 3, 1961, ss. 39-45.
Barnes, A. S., The differences between natural and human flaking
on prehistoric flint implements, American Anthropologist N. S.
41, 1939, ss. 99-112.
Bartstra, G. J., The age of the Djetis beds in east and central Java,
Antiquity 52, 1978, ss. 30-37.
Bateman, P. C., Wahrhaftig, C., Geology of the Sierra Nevada,
Bulletin of the California Division of Mines and Geology 190,
1966, ss. 107-172.
Bayanov, D., A note on folklore in hominology, Cryptozoology 1,
1982, ss. 46-48.
Beaumont, P. B., de Villiers, H., Vogel, J. C., Modern man in sub-
Saharan Africa prior to 49,000 years B. P.: a review and
evaluation with particular reference to Border Cave, South
African Journal of Science 74, 1978, ss. 409-419.
Becker, G. F., Antiquities from under Tuolumne Table Mountain in
California, Bulletin of the Geological Society of America 2,
1891, ss.189-200.
Bellucci, G., Capellini, G., L ’homme tertiaire en Italie, Congrès
International d’Anthropologie et d’Archéologie
Préhistoriques, Lisbon 1880, Compte Rendu, 1884, s. 138.
Bertrand, P. M. E., Crane et ossements trouves dans une carriere
de l’avenue de Clichy, Bulletins de la Societe d’Anthropologie
de Paris (Series 2) 3, 1868, ss. 329-335. (*)
Binford, L. R., Bones: Ancient Men and Modern Myths, Academic
Press, New York 1981.
Binford, L. R., Ho, C. K., Taphonomy at a distance: Zhoukoudian,
‘the cave home of Beijing man?’, Current Anthropology 26,
1985, ss. 413-430.
Binford, L. R., Stone, N. M., The Chinese Paleolithic: an outsider’s
view, Anthroquest: The Leakey Foundation News 35: 1, 1986,
ss. 14-21.
Birdsell, J. B., Human Evolution, Rand McNally, Chicago 1975.
Black, D., Further hominid remains of Lower Quaternary age from
the Chou Kou Tien deposit, Nature 120, 1927, ss. 927-954.
Black, D., Preliminary notice of the discovery of an adult
Sinanthropus skull at Chou Kou Tien, Bulletin of the Geological
Survey of China, 8, 1929, ss. 207-208.
Black, D., Evidence of the use of fire by Sinanthropus, Bulletin of
the Geological Survey of China 11 (2), 1931, ss. 107-108.
Black, D., Teilhard de Chardin, P., Yang, Z., Pei, W., Fossil man in
China, Memoirs of the Geological Survey of China A. 11, 1933,
ss. 1-158.
Boman, E., Los vestigios de industria humana encontrados en
Miramar (Republica Argentina) y atribuidos a la época terciaria,
Revista Chilena de Historia y Geografia 49 (43), 1921, ss. 330-
352. (*)
Boswell, P. G. H., The Oldoway human skeleton, Nature 130, 1932,
ss. 237-238.
Boswell, P. G. H., Human remains from Kanam and Kanjera, Kenya
Colony, Nature 135, 1935, s. 371.
Boule, M., Fossil Men: Elements of Human Paleontology, Oliver
and Boyd, Edinburgh 1923.
Boule, M., Le Sinanthrope, L ’Anthropologie 47, 1937, ss. 1-22.
Boule, M., Vallois, H. V., Fossil Men, Thames and Hudson,
London 1957.
Bourgeois, L., Sur les silex considérés comme portant les marques
d’un travail humain et découverts dans le terrain miocène de
Thenay, Congrès International d’Anthropologie et
d’Archéologie Préhistoriques, Bruxelles 1872, Compte
Rendu, 1872, ss. 81-92. (*)
Bowden, M., Ape-Men, Fact or Fallacy?, Sovereign Publications,
Bromley 1977.
Bower, Bruce, Retooled ancestors, Science News 133, 1988, ss.
344-345.
Brain, C. K., Some aspects of the South African australopithecine
sites and their bone accumulations, [w:] Jolly, C. J., (red.), Early
Hominids of Africa, Duckworth, London 1978, ss. 130-161.
Brauer, G., A craniological approach to the origin of anatomically
modern Homo sapiens in Africa, and implications for the
appearance of modern Europeans, [w:] Smith, F. H., Spencer, F.,
(red.), The Origin of Modern Humans: A World Survey of the
Fossil Evidence, Alan R. Liss, New York 1984, ss. 327- 410.
Bray, W., Finding the earliest Americans, Nature 321, 1986, s. 726.
Breuil, H., Sur la présence d’éolithes a la base de l’Éocene Parisien,
L ’Anthropologie 21, 1910, ss. 385-408. (*)
Breuil, H., Les industries pliocenes de la region d’Ipswich, Revue
anthropologique 32, 1922, ss. 226-229. (*)
Breuil, H., Le feu et l’industrie de pierre et d’os dans le gisement du
‘Sinanthropus’ á Choukoutien, L ’Anthropologie 42, 1932, ss. 1-
17. (*)
Breuil, H., L ’état actuel de nos connaissances sur les industries
paléothiques de Choukoutien, L ’Anthropologie 45, 1935, ss.
740-746. (*)
Breuil, H., Lantier, R., The Men of the Old Stone Age, St. Martin’s,
New York 1965.
Brewster, D., Queries and statements concerning a nail found
imbedded in a block of sandstone obtained from Kingoodie
(Mylnfield) Quarry, North Britain, Report of the British
Association for the Advancement of Science, Notices and
Abstracts of Communications 1844, s. 51.
Broad, W., Wade, N., Betrayers of the Truth, Simon and Schuster,
New York 1982.
Broom, R., Finding the Missing Link, Watts, London 1950.
Broom, R., Robinson, J. T., Swartkrans ape-man, Transvaal
Museum Memoir 6, 1952.
Broom, R., Robinson, J. T., Schepers, G. W. H., Sterkfontein ape-
man Pleisanthropus, Transvaal Museum Memoir 4, 1950.
Broom, R., Schepers, G. W. H., The South African fossil ape-men,
the Australopithecinae, Transvaal Museum Memoir 2, 1946.
Brown, F., Harris, J., Leakey, R., Walker, A., Early Homo erectus
skeleton from west Lake Turkana, Kenya, Nature 316, 1985, ss.
788-793.
Brush, S. G., Should the history of science be rated X?, Science
183, 1974, ss. 1164-1172.
Bryan, A. L., An overview of paleo-American prehistory from a
Circum-Pacific perspective, [w:] Bryan, A. L., (red.), Early Man in
America from a Circum-Pacific Perspective, Archaeological
Researches International, Edmonton 1978, ss. 306-327.
Bryan, A. L., A preliminary look at the evidence for a standardized
stone tool technology at Calico, Quarterly of the San Bernardino
County Museum Association 26 (4), 1979, ss. 75-79.
Bryan, A. L., Paleoamerican prehistory as seen from South
America, [w:] Bryan, A. L., (red.), New Evidence for the
Pleistocene Peopling of the Americas, Center for the Study of
Early Man, Orono, Maine 1986, ss. 1-14
Budiansky, S., New light on when man came down from the trees,
U.S. News & World Report, June 1, 1987, ss. 10-11.
Budinger, Jr., F. E., The Calico early man site, California Geology
66 (4), 1983, ss. 75 - 82.
Bunney, S., First migrants will travel back in time, New Scientist
114 (1565), 1987, s. 36.
Burkitt, M. C., The Old Stone Age, New York University, New York
1956.
Burleigh, R., New World colonized in Holocene, Nature 312, 1984,
s. 399.
Burroughs, W. G., Human-like footprints, 250 million years old, The
Berea Alumnus, Berea College, Kentucky, November, 1938,
ss. 46-47.
Calvert, F., On the probable existence of man during the Miocene
period, Journal of the Royal Anthropological Institute 3, 1874,
s. 127.
Capellini, G., Les traces de l’homme pliocène en Toscane, Congrès
International d’Anthropologie et d’Archéologie
Préhistoriques, Budapest 1876, Compte Rendu, t. 1, 1877, ss.
46-62. (*)
Carrington, A., A Million Years Before Man, Weidenfeld &
Nicholson, London 1963.
Cartailhac, E., L ’homme tertiaire, Matériaux pour l’Histoire de
l’Homme, 2nd series 11, 1879, ss. 433-439. (*)
Carter, G. F., Pleistocene Man at San Diego, Johns Hopkins,
Baltimore 1957.
Carter, G. F., The blade and core stage at Calico, Quarterly of the
San Bernardino County Museum Association 26 (4), 1979, ss.
81-89.
Carter, G. F., Earlier Than You Think: A Personal View of Man in
America, Texas A & M University, College Station 1980.
Chang, K., New evidence on fossil man in China, Science 136,
1962, ss. 749-759.
Chang, K., The Archaeology of Ancient China, Yale University,
New Haven 1977.
Chang, K., The Archaeology of Ancient China, Yale University,
New Haven 1986.
Charlesworth, E., Objects in the Red Crag of Suffolk, Journal of
the Royal Anthropological Institute of Great Britain and
Ireland 2, 1873, ss. 91-94.
Chavaillon, J., Chavaillon, N., Coppens, Y., Senut, B., Présence
d’hominidé dans le site oldowayen de Gomboré I à Melka
Kunturé, Éthiopie, Comptes Rendus de l’Académie des
Sciences, Series D, 285, 1977, ss. 961-963.
Choffat, P., Excursion à Otta, Congrès International
d’Anthropologie et d’Archaéologie Préhistoriques, Lisbon
1880, Compte Rendu, 1884, ss. 61-67. (*)
Choffat, P., Conclusions de la commission chargée de l’examen des
silex trouvés à Otta, Congrès International d’Anthropologie et
d’Archaéologie Préhistoriques, Lisbon 1880, Compte Rendu,
1884, ss. 92-118. (*)
Clark, W B., Fossil river beds of the Sierra Nevada, California
Geology 32, 1979, ss. 143 -149.
Cole, S., Leakey’s Luck, The Life of Louis Leakey, Collins, London
1975.
Coles, J. M., Ancient man in Europe, [w:] Coles J. M., Simpson D.,
(red.), Studies in Ancient Europe, Leicester University, Bristol
1968, ss. 17-43.
Cook, D. C., Buikstra, J. E., DeRousseau, C. J., Johanson, D. C.,
Vertebral pathology in the Afar australopithecines, American
Journal of Physical Anthropology, 60, 1983, ss. 83-101.
Cooke, H. B. S., Pleistocene mammal faunas of Africa, with
particular reference to Southern Africa, [w:] Howell, F. C.,
Boulière, F., (red.), African Ecology and Human Evolution,
Aldine, Chicago 1963, ss. 78-84.
Cooke, H. B. S., Suidae from Plio-Pleistocene strata of the Rudolf
Basin, [w:] Coppens, Y., Howell, F. C., Isaac, G., Leakey, R. E.,
(red.), Earliest Man and Environments in the Lake Rudolf Basin,
University of Chicago, Chicago 1976, ss. 251-263.
Coon, C. S., Origin of Races, Alfred Knopf, New York 1969.
Cooper, C. F., Watson, D. M. S., The Oldoway human skeleton,
Nature 129, 1932, 312-313.
Cooper, C. F., Watson, D. M. S., The Oldoway human skeleton,
Nature 129, 1932, s. 903.
Corliss, W R., Ancient Man: A Handbook of Puzzling Artifacts,
Sourcebook Project, Glen Arm 1978.
Cousins, F. W., Fossil Man, A. E. Norris, Emsworth 1971.
Creely, R. S., Geology of the Oroville quadrangle, California,
Bulletin of the California Division of Mines and Geology 184,
1965.
Cuenot, C., Teilhard de Chardin, Burns & Oates, London 1958.
Daniloff, R., Kopf, C., Digging up new theories of early man, U.S.
News & World Report, September 1, 1986, ss. 62-63.
Dart, R. A., The Makapansgat proto-human Australopithecus
prometheus, American Journal of Physical Anthropology, New
Series 6, 1948, ss. 259-283.
Dart, R. A., The osteodontokeratic culture of Australopithecus
prometheus, Transvaal Museum Memoirs 10, 1957, ss. 1-105.
Dart, R. A., Adventures with the Missing Link, Viking Press, New
York 1959.
Darwin, C. R., The Origin of Species, J. Murray, London 1859.
Darwin, C. R., The Descent of Man, J. Murray, London 1871.
Dawson, C., Woodward, A. S., On the discovery of a Paleolithic
human skull and mandible in a flint bearing gravel at Piltdown,
Quarterly Journal of the Geological Society, London 69, 1913,
ss. 117-151.
Dawson, C.,Woodward, A. S., Supplementary note on the
discovery of a Paleolithic human skull and mandible at Piltdown
(Sussex), Quarterly Journal of the Geological Society, London
70, 1914, ss. 82-99.
Day, M. H., Functional interpretations of the morphology of
postcranial remains of early African hominids, [w:] Jolly, C. J.,
(red.), Early Hominids of Africa, Duckworth, London 1978, ss.
311-345.
Day, M. H., Hominid locomotion – from Taung to the Laetoli
footprints, [w:] Tobias, P. V., (red.), Hominid Evolution: Past,
Present, and Future, Alan R. Liss, New York 1985, ss.115-128.
Day, M. H., Fossil man: the hard evidence, [w:] Durant, J. R., (red.),
Human Origins, Clarendon, Oxford 1989, ss. 9-26.
Day, M. H., Molleson, T. I., The Trinil femora, Symposia of the
Society for the Study of Human Biology 2, 1973, ss. 127-154.
Day, M. H., Napier, J. R., Hominid fossils from Bed I, Olduvai Gorge,
Tanganyika: fossil foot bones, Nature 201, 1964, ss. 967-970.
Day, M. H., Wood, B. A., Functional affinities of the Olduvai Hominid
8 talus, Man, Second Series 3, 1968, ss. 440-455.
De Lumley, H., A Palaeolithic camp at Nice, Scientific American
220 (5), 1969, ss. 42-50.
De Lumley, H., de Lumley, M., Beltrao, M., Yokoyama, Y.,
Labeyrie, J., Delibrias, G., Falgueres, C., Bischoff, J. L.,
Découverte d’outils taillés associés à des faunes du Pléistocene
moyen dans la Toca da Esperança, État de Bahia, Brésil,
Comptes Rendus de l’Académie des Sciences, (Series II) 306,
1988, ss. 241-247. (*)
De Mortillet, G., Le Préhistorique, C. Reinwald, Paris 1883. (*)
De Mortillet, G., de Mortillet, A., Musée Préhistorique, C.
Reinwald, Paris 1881. (*)
De Quatrefages, A., Hommes Fossiles et Hommes Sauvages, B.
Baillire, Paris 1884. (*)
De Quatrefages, A., Histoire Générale des Races Humaines, A.
Hennuyer, Paris 1887. (*)
Demere, I. A., Cerutti, R. A., A Pliocene shark attack on a
cetotheriid whale, Journal of Paleontology 56, 1982, ss. 1480-
1482.
Deo Gratias, [D. Perrando], Sur l’homme tertiaire de Savone,
Congrès International d’Anthropologie et d’Archéologie
Préhistoriques, Bologna 1871, Compte Rendu, 1873, ss. 417-
420. (*)
Deperet C., Fouilles préhistoriques dans le gisement des Hommes
fossiles de la Denise, près le Puy-en-Velay, Comptes Rendus de
l’Académie des Sciences 182, 1926, ss. 358-361. (*)
Desmond, A., The Hot-Blooded Dinosaurs, Dial, New York1976.
Desnoyers, M. J., Response à des objections faites au sujet
d’incisions constatées sur des ossements de Mammiferes fossiles
des environs de Chartres, Comptes Rendus de l’Académie des
Sciences 56, 1863, ss. 1199-1204. (*)
Diamond, J., The American blitzkrieg: a mammoth undertaking,
Discover, June, 1987, ss. 82-88.
Dietrich, W. O., Zur Altersfrage der Olduwaylagerstätte,
Centralblatt für Mineralogie, Geologie und Paläontologie,
Geologie und Palaontologie, Abteilung B 5, 1933, ss. 299-303.
Dreimanis, A., Goldthwait, R. P., Wisconsin glaciation in the Huron,
Erie, and Ontario lobes, Geological Society of America Memoir
136, 1973, ss. 71-106.
Drury, C. M., (red.), Nine Years with the Spokane Indians: The
Diary, 1838-1848, of Elkanah Walker, Arthur H. Clark, Glendale,
California, 1976.
Dubois, E., The distinct organization of Pithecanthropus of which the
femur bears evidence now confirmed from other individuals of the
described species, Proceedings of the Koninklijke
Nederlandse Akademie van Wetenschappen Amsterdam 35,
1932, ss. 716-722.
Dubois, E., New evidence of the distinct organization of
Pithecanthropus, Proceedings of the Koninklijke Nederlandse
Akademie van Wetenschappen Amsterdam 37, 1934, ss. 139-
145.
Dubois, E., The sixth (fifth new) femur of Pithecanthropus erectus,
Proceedings of the Koninklijke Nederlandse Akademie van
Wetenschappen Amsterdam 38, 1935, ss. 850-852.
Dubois, W. E., On a quasi coin reported found in a boring in Illinois,
Proceedings of the American Philosophical Society 12 (86),
1871, ss. 224-228.
Durham, J. W., The incompleteness of our knowledge of the fossil
record, Journal of Paleontology 41, 1967, ss. 559-565.
Durrell, C., Tertiary and Quaternary geology of the northern Sierra
Nevada, Bulletin of the California Division of Mines and
Geology 190, 1966, 185-197.
Eckhardt, R. B., Population genetics and human origins, Scientific
American 226 (1), 1972, ss. 94-103.
Edmunds, F. H., British Regional Geology: The Wealden District,
Geological Survey, London 1954.
Evans, P., Towards a Pleistocene time-scale, [w:] Harland, W. B., i
inni, (red.), The Phanerozoic time-scale, a supplement. Part 2,
Geological Society of London, Special Publication No. 5,
1971, ss. 123-356.
Feldesman, M. R., Morphometric analysis of the distal humerus of
some Cenozoic catarrhines; the late divergence hypothesis
revisited, American Journal of Physical Anthropology 59,
1982, ss. 73-95.
Feldesman, M. R., Morphometrics of the ulna of some cenozoic
‘hominoids’, American Journal of Physical Anthropology 57,
1982, s. 187.
Ferguson, W. W., An alternative interpretation of Australopithecus
afarensis fossil material, Primates 25, 1983, ss. 397-409.
Ferguson, W. W., Revision of fossil hominid jaws from
Plio/Pleistocene of Hadar, in Ethiopia including a new species of
the genus Homo (Hominoidea:Homininae), Primates 25, 1984,
ss. 519-529.
Fisher, A., On the emergence of humanness, Mosaic 19 (1), 1988,
ss. 34-45.
Fisher, A., The more things change, Mosaic 19 (1), 1988, ss. 23-33.
Fisher, D. E., Excess rare gases in a subaerial basalt from Nigeria,
Nature 232, 1971, s. 60.
Fisher O., On the occurrence of Elephas meriodionalis at Dewlish
(Dorset), Quarterly Journal of the Geological Society of
London 61, 1905, ss. 35-38.
Fisher O., Some handiworks of early men of various ages, The
Geological Magazine, London 9, 1912, ss. 218-222.
Fitch, F. J., Miller J. A., Conventional potassium-argon and argon-
40/argon-39 dating of volcanic rocks from East Rudolf, [w:]
Coppens, Y., Howell, F. C., Isaac, G., Leakey, R. E., (red.),
Earliest Man and Environments in the Lake Rudolf Basin,
University of Chicago, Chicago 1976, ss.123-147.
Fix, W. R., The Bone Peddlers, Macmillan, New York 1984.
Fleming, S., Dating in Archaeology: A Guide to Scientific
Techniques, Dent, London 1976.
Flint, R. F., Glacial and Quaternary Geology, John Wiley, New York
1971. Fosdick, R. D., The Story of the Rockefeller Foundation,
Harper, New York 1952.
Freudenberg, W., Die Entdeckung von menschlichen Fußspuren
und Artefakten in den tertiären Gerölschichten und
Muschelhaufen bei St. Gilles-Waes, westlich Antwerpen,
Praehistorische Zeitschrift 11, 1919, ss. 1-56. (*)
Garrigou, F., Sur l’etude des os cassés que l’on trouve dans divers
gisements paleontologiques de l ’époque Quaternaire et de
l’époque Tertiaire, Congrès International d’Anthropologie et
d’Archéologie Préhistoriques, Bologna 1871, Compte Rendu,
1873, ss.130-148. (*)
Garrigou, F., Filhol, H., M., Garrigou prie l’Académie de vouloir bien
ouvrir un pli cacheté, déposé au nom de M. Filhol fils et au sien, le
16 mai 1864, Comptes Rendus de l’Académie des Sciences
66, 1868, ss. 819-820. (*)
The Geologist 5, Fossil man, London 1862, s. 470.
Gomberg, D. N., Latimer, B., Observations on the transverse tarsal
joint of A. afarensis and some comments on the interpretation of
behaviour from morphology (fragment), American Journal of
Physical Anthropology 61, 1984, s. 164.
Goodman, J., American Genesis, Berkley Books, New York 1982.
Goodman, J., The Genesis Mystery, Times Books, New York
1983.
Gould, R. A., Koster, D. A., Sontz, A. H. L., The lithic assemblage
of the Western Desert aborigines of Australia, American
Antiquity 36 (2), 1971, ss. 149-169.
Gould, S. J., Eldredge, N., Punctuated equilibria: the tempo and
mode of evolution reconsidered, Paleobiology 3, 1977, ss. 115-
151.
Gowlett, J. A. J., Ascent to Civilization, Collins, London 1984.
Graham, D., Scientist sees an early mark of man, San Diego
Union, October 31 1988.
Green, J., Sasquatch: The Apes Among Us, Hancock House,
Seattle 1978. Griffin, J. B., The origin and dispersion of
American Indians in North America, [w:] Laughlin, W. S.,
Harper, A. B., (red.) The First Americans: Origins, Affinities, and
Adaptations, Gustav Fischer, New York 1979, ss. 43-55.
Griffn, J. B., The Midlands, [w:] Jennings, J. D., (red.) Ancient
North Americans, W H. Freeman, San Francisco 1983, ss. 243-
302.
Groves, C. P., A Theory of Human and Primate Evolution,
Clarendon Oxford 1989.
Guidon, N., Delibrias, G., Carbon-14 dates point to man in the
Americas 32,000 years ago, Nature 321, 1986, 769-771.
Guo, S., Zhou, S., Meng, W., Zhang, R., Shun, S., Hao, X., Liu, S.,
Zhang, F., Hu, R., Liu, J., The dating of Peking man by the fission
track technique, Kexue Tongbao 25 (8), 1980, s. 384.
Haeckel, E., The Evolution of Man, t. 1., G. Putnam’s Sons, New
York 1905.
Han, D., Xu, C., Pleistocene mammalian faunas of China, [w:] Wu,
R., Olsen, J. W., (red.), Palaeoanthropology and Palaeolithic
Archaeology of the People’s Republic of China, Academic Press,
Orlando 1985, ss. 267-289.
Harland, W. B., Cox, A. V., Llewellyn, P. G., Pickton, C. A. G.,
Smith, A. G., Walters, R., A Geologic Time Scale, Cambridge
University Press, Cambridge1982.
Harrison, E. R., Harrison of Ightham, Oxford University Press,
London 1928.
Harte, Bret, The Poetical Works of Bret Harte, Houghton Mifflin,
Boston 1912.
Hassan, A. A., Ortner, D. J., Inclusions in bone material as a source
of error in radiocarbon dating, Archaeometry 19 (2), 1977, ss.
131-135.
Haynes, C. V., The Calico site: artifacts or geofacts, Science 187,
1973, ss. 305-310.
Heizer, R. F., Whipple, M. A., The California Indians: A Source
Book, University of California Press, Berkeley 1951.
Herbert, W., Lucy’s family problems, Science News 124, 1983, ss.
8-11.
Heuvelmans, B., On the Track of Unknown Animals, Rupert Hart-
Davis, London 1962.
Heuvelmans, B., What is cryptozoology?, Cryptozoology 1, 1982,
ss. 1-12. Heuvelmans, B., How many animal species remain to
be discovered?, Cryptozoology 2, 1983, ss. 1-24.
Hicks, C. S., Scientific centralisation in the British Empire, Nature
131, 1933, s. 397.
Hill, O., Nittaewo, an unsolved problem of Ceylon, Loris 4, 1945, ss.
251-262.
Ho, I. Y., Marcus, L. F., Berger, R., Radiocarbon dating of
petroleum-impregnated bone from tar pits at Rancho La Brea,
California, Science, 164, 1969, ss. 1051-1052.
Holmes, W. H., Review of the evidence relating to auriferous gravel
man in California, Smithsonian Institute Annual Report 1898-
1899, 1899, ss. 419-472.
Holmes, W. H., Handbook of aboriginal American antiquities, Part I,
Smithsonian Institution, Bulletin 60, 1919.
Hood, D., Davidson Black, University of Toronto, Toronto 1964.
Hooijer, D. A., The age of Pithecanthropus, American Journal of
Physical Anthropology 9, 1951, ss. 265-281.
Hooijer, D.A., The lower boundary of the Pleistocene in Java and
the age of Pithecanthropus, Quaternaria 3, 1956, ss. 5-10.
Hopwood, A. T., The age of Oldoway man, Man 32, 1932, ss. 192-
195.
Hough, J. L., Geology of the Great Lakes, University of Illinois,
Urbana 1958.
Howell, F. C., Observations on the earlier phases of the European
Lower Paleolithic, American Anthropologist 68 (2, cz. 2), (1966)
89.
Howell, F. C., Hominidae, [w:] Maglio, V. J., Cooke, H. B. S., (red.),
Evolution of African Mammals, Harvard University, Cambridge
1978.
Howells, W. W., Hominid fossils, [w:] Howells, W. W., Tsuchitani,
P.J., (red.), Palaeoanthropology in the People’s Republic of
China, National Academy of Sciences, Washington 1977, ss.
66-77.
Hrdlicka, A., Skeletal remains suggesting or attributed to early man
in North America, Smithsonian Institution, Bureau of American
Ethnology, Bulletin 33, 1907.
Hurford, A. J., Gleadow, A. J. W, Naeser, C. W., Fission-track
dating of pumice from the KBS Tuff, East Rudolf, Kenya, Nature
263, 1976, 738-740.
Huxley, I. H., Man’s Place in Nature, Macmillan, London 1911.
Huyghe P., The search for Bigfoot, Science Digest, September,
1984, ss. 56-59, 94, 96.
Ingalls, A. G., The Carboniferous mystery, Scientific American
162, 1940, s. 14.
Irving, W N., Recent early man research in the north, Arctic
Anthropology 8 (2), 1971, ss. 68 - 82.
Irwin-Williams, C., Summary of archaeological evidence from the
Valsequillo region, Puebla, Mexico, [w:] Bowman, D. L., (red.),
Cultural Continuity in Mesoamerica, Mouton, London, 1978, ss.
7-22.
Irwin-Williams, C., Comments on geologic evidence for age of
deposits at Hueyatlaco archaeological site, Valsequillo, Mexico,
Quaternary Research 16, 1981, s. 258.
Isaac, G. L., The archaeological evidence for the activities of early
African hominids, [w:] Jolly, C. J., (red.) Early Hominids of Africa,
Duckworth, London 1978, ss. 219-254.
Issel, A., Résumé des recherches concernant l’ancienneté de
l’homme en Ligurie, Congrès International d’Anthropologie et
d’Archéologie Préhistoriques, Paris 1867, Compte Rendu,
1868, ss. 75-89. (*)
Issel, A., Cenni sulla giacitura dello scheletro umano recentmente
scoperto nel pliocene di Castenedolo, Bullettino di Paletnologia
Italiana 15, 1889, ss. 89-109. (*)
Jacob, K., Jacob, C., Shrivastava, R. N., Spores and tracheids of
vascular plants from the Vindhyan System, India: the advent of
vascular plants, Nature 172, 1953, ss. 166-167.
Jacob, T., A new hominid skull cap from Pleistocene Sangiran,
Anthropologica, New Series 6, 1964, ss. 97-104.
Jacob, T., The sixth skull cap of Pithecanthropus erectus, American
Journal of Physical Anthropology 25, 1966, ss. 243-260.
Jacob, T., The absolute age of the Djetis beds at Modjokerto,
Antiquity 46, 1972,s. 148.
Jacob, T., Palaeoanthropological discoveries in Indonesia with
special reference to finds of the last two decades, Journal of
Human Evolution 2, 1973, ss. 473-485.
Jacob, T., Curtis, G. H., Preliminary potassium-argon dating of early
man in Java, Contribution of the University of California
Archaeological Research Facility 12, 1971, s. 50.
Jessup, M. K., The Case for the UFO, Uaro Manufacturing
Company, Garland, Texas 1973.
Jia, L., The Cave Home of Peking Man, Foreign Languages Press,
Beijing 1975.
Jia, L., Early Man in China, Foreign Languages Press, Beijing
1980.
Jia, L., China’s earliest Palaeolithic assemblages, [w:] Wu, R.,
Olsen, J. W, (red.), Palaeoanthropology and Palaeolithic
Archaeology of the People’s Republic of China, Academic Press,
Orlando 1985, ss. 135-145.
Jimison, S., Scientists baffled by space spheres, Weekly World
News, July 27, 1982.
Johanson, D. C., Ethiopia yields first ‘family’ of man, National
Geographic 150, 1976, ss. 790 - 811.
Johanson, D. C., Coppens, Y., A preliminary anatomical description
of the flrst Plio-pleistocene hominid discoveries in the Central Afar,
Ethiopia, American Journal of Physical Anthropology 45,
1976, ss. 217-234.
Johanson, D. C., Edey, M. A., Lucy: The Beginnings of Humankind,
Simon and Schuster, New York 1981.
Johanson, D. C., Masao, F. T., Eck, G. G., White T. D., Walter, R.
C., Kimbel, W. H., Asfaw, B., Manega, P., Ndessokia, P., Suwa,
G., New partial skeleton of Homo habilis from Olduvai Gorge,
Tanzania, Nature 327, 1987, ss. 205-209.
Johanson, D. C., Shreeve, J., Lucy’s Child, William Morrow, New
York 1989.
Johanson, D. C.,White, T. D., A systematic assessment of the early
African hominids, Science, 203, 1979, ss. 321-330.
Jones, E., The Life and Work of Freud, t. 1, Basic Books, New
York 1953.
Josselyn, D. W, Announcing accepted American pebble tools: the
Lively Complex of Alabama, Anthropological Journal of Canada
4 (1), 1966, ss. 24-31.
Kahlke, H., On the complex Stegodon-Ailuropoda fauna of southern
China and the chronological position of Gigantopithecus blacki
von Koenigswald, Vertebrata Palasiatica, 5 (2), 1961, ss. 83-
108.
Keith, A., The Antiquity of Man, t. 1, J. B. Lippincott, Philadelphia
1928.
Keith, A., New discoveries relating to the antiquity of man, W. W.
Norton, New York 1931.
Keith, A., Recenzja The Stone Age Races of Kenya L. S. B.
Leakeya, Nature 135, 1935, ss. 163-164.
Kennedy, G. E., Femoral morphology in Homo erectus, Journal of
Human Evolution 12, 1983, 587-616.
Klaatsch, H., Recenzja La question de l’homme tertiaire L. Mayeta,
Zeitschrift für Ethnologie, 39, 1907, ss. 765-766. (*)
Klein, C., Massif Armoricain et Bassin Parisien, Association des
Publications pres les Universites de Strasbourg, 2 tomy,
Strasbourg 1973.
Kourmisky, J., (red.), Illustrated Encylopedia of Minerals and
Rocks, Octopus, London 1977.
Krantz, G. S., An explanation for the diastema of Javan erectus skull
IV, [w:] Tuttle, R. H., (red.), Paleoanthropology: Morphology and
Paleoecology, Mouton, The Hague, 1975, ss. 361-370.
Krantz, G. S., Recenzja Manlike Monsters on Trial: Early Records
and Modern Evidence Halpina, M., Amesa, M. M., (red.),
Cryptzoology 1, 1982, ss. 94-100.
Krantz, G. S., Anatomy and dermatoglyphics of three Sasquatch
footprints, Cryptozoology 2, 1983, ss. 53-81.
Kurten, B., Pleistocene Mammals of Europe, Aldine, Chicago
1968.
Laing, S., Problems of the Future, Chapman and Hall, London
1893.
Laing, S., Human Origins, Chapman and Hall London, 1894.
Latimer, B., Lovejoy, C. O., Hallucial metatarsal joint in
Australopithecus afarensis, American Journal of Physical
Anthropology 82, 1990, ss. 125-133.
Latimer, B., Lovejoy, C.O., Metatarsophalangeal joint of
Australopithecus afarensis, American Journal of Physical
Anthropology 83, 1990, ss. 13-23.
Latimer, B., Ohman, J. C., Lovejoy, C. O., Talocrural joint in African
hominoids: implications for Australopithecus afarensis, American
Journal of Physical Anthropology, 74, 1987, ss. 155-175.
Laussedat, A., Sur une mâchoire de Rhinoceros portant des
entailles profon-des trouvée à Billy (Allier), dans les formations
calcaires d’eau douce de la Limagne, Comptes Rendus de
l’Academié des Sciences 66, 1868, ss. 752-754. (*)
Le Gros Clark, W. E., Campbell, B. G., The Fossil Evidence for
Human Evolution, University of Chicago, Chicago 1978.
Leakey, L. S. B., The Oldoway skull, Nature 121, 1928, ss. 499-
500.
Leakey, L. S. B., The Stone Age Cultures of Kenya Colony,
Cambridge University, Cambridge 1931.
Leakey, L. S. B., The Oldoway human skeleton, Nature 129, 1932,
ss. 721-722.
Leakey, L. S. B., The Oldoway human skeleton, Nature 130, 1932,
s. 578.
Leakey, L. S. B., The Stone Age Races of Kenya, Oxford
University Press, London 1935.
Leakey, L. S. B., Fossil human remains from Kanam and Kanjera,
Kenya colony, Nature 138, 1936, s. 643.
Leakey, L. S. B., Recent discoveries at Olduvai Gorge, Nature 188,
1960, ss. 1050-1052.
Leakey, L. S. B., Finding the world’s earliest man, National
Geographic 118, 1960, ss. 420-435.
Leakey, L. S. B., The origin of the genus Homo, [w:] Tax, S., (red.),
Evolution after Darwin, t. II, Chicago University, Chicago 1960.
Leakey, L. S. B., Adam’s Ancestors, Harper & Row, New York
1960.
Leakey, L. S. B., Bone smashing by Late Miocene Hominidae,
Nature 218, 1968, ss. 528-530.
Leakey, L. S. B., Homo sapiens in the Middle Pleistocene and the
evidence of Homo sapiens’ evolution, [w:] Bordes, F., (red.) The
Origin of Homo sapiens, Unesco, Paris 1971, ss. 25-28.
Leakey, L. S. B., By the Evidence: Memoirs, 1932-1951, Harcourt
Brace Jovanovich, New York 1972.
Leakey, L. S. B., Calico and early man, Quarterly of the San
Bernardino County Museum Association 26 (4), 1979, ss. 91-
95.
Leakey, L. S. B., Hopwood, A. T., Reck, H., Age of the Oldoway
bone beds, Tanganyika Territory, Nature 128, 1931, s. 724.
Leakey, L. S. B., Reck, H., Boswell, P. G. H., Hopwood, A. T.,
Solomon, J. D., The Oldoway human skeleton, Nature 131,
1933, ss. 397-398.
Leakey, L. S. B., Tobias, P. V., Napier, J. R., A new species of the
genus Homo from Olduvai Gorge, Nature 202, 1964, ss. 7-9.
Leakey, M. D., Olduvai Gorge, t. 3, Excavations in Beds I and II,
1960-1963, Cambridge University, Cambridge 1971.
I.eakey, M. D., Olduvai fossil hominids: their stratigraphic positions
and locations, [w:] Jolly, C. J., (red.), Early Hominids of Africa,
Duckworth, London 1978, ss. 3-16.
Leakey, M. D., Footprints in the ashes of time, National
Geographic 155, 1979, ss. 446-457.
Leakey, R. E., Evidence for an advanced Plio-Pleistocene hominid
from East Rudolf, Kenya, Nature 242, 1973, ss. 447-450.
Leakey, R. E., Skull 1470, National Geographic 143, 1973, ss.
819-829.
Leakey, R. E., Further evidence of Lower Pleistocene hominids from
East Rudolf, North Kenya, 1972, Nature 242, 1973, ss. 170-173.
Leakey, R. E., One Life, Salem House, Salem, New Hampshire
1984.
Leakey, R. E., Lewin, R., Origins, Dutton, New York 1977.
Leakey, R. E., Lewin, R., People of the Lake: Mankind and Its
Beginnings, Anchor Press, Garden City 1978.
Lee, R. E., „For I have been a man, and that means to have been a
fighter”, Authropological Journal of Canada 21, 1983, ss. 11-
13.
Lee, T. E., Canada’s national disgrace, Anthropological Journal of
Canada 2 (1), 1964, ss. 28-31.
Lee, T. E., Untitled editorial note on the Sheguiandah site,
Anthropological Journal of Canada 4 (4), 1966, ss. 18-19.
Lee, T. E., Untitled editorial note on the Sheguiandah site,
Anthropological Journal of Canada 4 (2), 1966, s. 50.
Lee, T. E., The question of Indian origins, again, Anthropological
Journal of Canada 6 (4), 1968, ss. 22-32.
Lee, T. E., Sheguiandah in retrospect, Anthropological Journal of
Canada 10 (1), 1972, ss. 28-30.
Lee, T. E., Wstęp do Carter, G. F., On the antiquity of man in
America, Anthropological Journal of Canada 15 (1), 1977, ss.
2-4.
Lee, T. E., A weasel in the woodpile, Anthropological Journal of
Canada 19 (2), 1981, ss. 18-19.
Lee, T. E., The antiquity of the Sheguiandah site, Anthropological
Journal of Canada 21, 1983, ss. 46-73.
Legge, A. J., Seeds of discontent, [w:] Gowlett, J. A. J., Hedges,
R. E. M., (red.), Archaeological Results from Accelerator Dating,
Oxford University Committee for Archaeology, Oxford 1986,
ss. 13-21.
Leriche, M., Les terrains tertiaires de la Belgique, Congrès
Géologique International (13e, Bruxelles), Livret-Guide des
Excursions en Belgique A4, 1922, ss. 1-46.
Lewis, O. J., The joints of the evolving foot, part III, Journal of
Anatomy 131, 1980, ss. 275-298.
Li, P., Qian, F., Ma, X., Pu, Q., Xing, L., Ju, S., A preliminary study
of the age of Yuanmou man by paleomagnetic techniques,
Scientia Sinica 6, 1976, ss. 579-591.
Li, R., Lin, D., Geochemistry of amino acid of fossil bones from
deposits of Peking man, Lantian man, and Yuanmou man in
China, Scientia Geologica Sinica 1, 1979, ss. 56-61.
Liu, D., Ding, M., Discussion on the age of Yuanmou man, Acta
Anthropologica Sinica 2(1), 1983, ss. 40-48.
Lisowski, F. P., Albrecht, G. H., Oxnard, C. E., The form of the
talus in some higher primates: a multivariate study, American
Journal of Physical Anthropology 41, 1974, ss. 191-216.
Lohest, M., Fourmarier, P., Hamal-Nandrin, J., Fraipont, C.,
Capitan, L., Les silex d’Ipswich: conclusions de l’enquéte de
I’Institut International d’Anthropologie, Revue Anthropologique
33, 1923, ss. 44-67. (*)
Longin, R., New method of collagen extraction for radiocarbon
dating, 
Nature 230, 1971, ss. 241-242.
Lorenzo, J. L., Early man research in the American hemisphere:
appraisal and perspectives, [w:] Bryan, A. L., (red.), Early Man in
America From a Circum-Pacific Perspective, Archaeological
Researches International, Edmonton 1978, ss. 1-9.
Lorenzo, J. L., Mirambell, L., Preliminary report on archaeological
and paleoenvironmental studies in the area of E1 Cedral, San
Luis Potosi, Mexico 1977-1980, [w:] Bryan, A. L., (red.), New
Evidence for the Pleistocene Peopling of the Americas, Center
for the Study of Early Man, Orono, Maine 1986, ss. 106-111.
Lovejoy, C. O., Evolution of human walking, Scientific American
259 (5), 1988, ss. 118-125.
Lyell, Charles, Autiquity of Man, John Murray, London 1863.
Ma, X., Qian, F., Li, P., Ju, S., Paleomagnetic dating of Lantian man,
Vertebrata PalAsiatica 16 (4), 1978, ss. 238-243.
MacCurdy, G. G., Human Origins: A Manual of Prehistory, t. 3, The
Old Stone Age and the Dawn of Man and His Arts, D. Appleton,
New York 1924.
MacCurdy, G. G., What is an eolith?, Natural History 24, 1924, ss.
656-658. Macalister, R. A. S., Textbook of European
Archaeology, t. 1, Paleolithic Period, University Cambridge,
Cambridge 1921.
Maglio, V. J., Vertebrate faunas and chronology of hominid-bearing
sediments east of Lake Rudolf, Kenya, Nature 239, 1972, ss.
379-385.
Maglio, V. J., Origin and evolution of the Elephantidae, American
Philosophical Society Transactions 63, 1973, ss. 1-149.
Malde, H. E., Steen-McIntyre, V., odpowiedź na C. Irwin-Williams:
archaeolo- gical site, Valsequillo, Mexico, Quaternary Research
16, 1981, ss. 418-421.
Mallery, A. H., Lost America: The Story of Iron-Age Civilization Prior
to Columbus, Overlook, Washington 1951.
Mammoth Trumpet, Life in ice age Chile, 1 (1), 1984, s.1
Marks, P., Preliminary note on the discovery of a new jaw of
Meganthropus von Koenigswald in the lower Middle Pleistocene
of Sangiran, central Java, Indonesian Journal of Natural
Science 109 (1), 1953, ss. 26-33.
Marshall, L. G., Pascual, R., Curtis, G. H., Drake, R. E., South
American geochronology: radiometric time scale for Middle to Late
Tertiary mammal-bearing horizons in Patagonia, Science 195,
1977, ss. 1325-1328.
Marshall, L. G., Webb, S. D., Sepkoski, Jr., J. J., Raup, D. M.,
Mammalian evolution and the great American interchange,
Science 215, 1982, ss. 1351-1357.
Marzke M. W, Joint function and grips of the Australopithecus
afarensis hand, with special reference to the region of the
capitate, Journal of Human Evolution 12, 1983, ss. 197-211.
McHenry, H. M., Postcranial skeleton of Early Pleistocene hominids,
praca doktorska, Harvard University 1972.
McHenry, H. M., Early hominid humerus from East Rudolf, Kenya,
Science 180, 1973, ss. 739-741.
McHenry, H. M., Corruccini, R. S., Distal humerus in hominoid
evolution, Folia Primatologica 23, 1975, ss. 227-244.
Meister, W. J., Discovery of trilobite fossils in shod footprint of
human in „Trilobite Bed”- a Cambrian formation, Antelope Springs,
Utah, Creation Research Quarterly 5 (3), 1968, ss. 97-102.
Meldau, F. J., Why We Believe in Creation, Not in Evolution,
Christian Victory, Denver 1964.
Melleville, M., Foreign intelligence, The Geologist 5, 1862, ss. 145-
148.
Melleville, M., Note sur un objet travaille de main d’homme trouve
dans les lignites du Laonnois, Revue Archeologique 5, 1862, ss.
181-186. (*)
Merriam J. C., The Published Papers of John Campbell Merriam, t.
IV, Carnegie Institution, Washington 1938.
Michels, J. W., Dating Methods in Archaeology, Seminar Press,
New York 1973.
Millar, Ronald, The Piltdown Men, Victor Gollancz, London 1972.
Miller, M. E., Caccioli, W., The results of the New World Explorers
Society Himalayan Yeti Expedition, Cryptozoology, 5, 1986, ss.
81-84.
Minshall, H. L., Buchanan Canyon: Ancient Human Presence in the
Americas, Slawson Communications, San Marcos 1989.
Moir, J. R., Pre-Boulder Clay man, Nature 98, 1916, s. 109.
Moir, J. R., A series of mineralized bone implements of a primitive
type from below the base of the Red and Coralline Crags of
Suffolk, Proceedings of the Prehistoric Society of East Anglia
2, 1917, ss. 116-131.
Moir, J. R., A piece of humanly-shaped wood from the Cromer
Forest Bed, Man 17, 1917, ss. 172-173.
Moir, J. R., A few notes on the sub-Crag flint implements,
Proceedings of the Prehistoric Society of East Anglia, 3,
1919, ss. 158-161.
Moir, J. R., An early palaeolith from the glacial till at Sidestrand,
Norfolk, The Antiquaries Journal 3, 1923, ss. 135-137.
Moir, J. R., Tertiary man in England, Natural History 24, 1924, ss.
637-654.
Moir, J. R. The Antiquity of Man in East Anglia, Cambridge
University, Cambridge 1927.
Moir, J. R., A remarkable object from beneath the Red Crag, Man
29, 1929, ss. 62-65.
Moir, J. R., The age of the pre-Crag flint implements, Journal of the
Royal Anthropological Institute 65, 1935, 343-364.
Mongait, A., Archaeology in the U.S.S.R., Foreign Languages
Publishing House, Moscow 1959.
Morlan, R. E., Pleistocene archaeology in Old Crow Basin: a critical
reappraisal, [w:] Bryan, A. L., (red.), New Evidence for the
Pleistocene Peopling of the Americas, Center for the Study of
Early Man Orono, Maine 1986, ss. 27-48.
Mozino, J. M., Noticias de Nutka: An Account of Nootka Sound in
1792, tłumaczenie i edycja Iris Higbie Wilson, University of
Washington, Seattle 1970.
Napier, J. R., Fossil hand bones from Olduvai Gorge, Nature 196,
1962, ss. 400-411.
Napier, J. R., Bigfoot: The Yeti and Sasquatch in Myth and Reality,
Dutton, New York 1973.
Nelson, D. E., Vogel, J. S., Southon, J. R., Brown T. A.,
Accelerator radiocarbon dating at SFU, Radiocarbon 28, 1986,
ss. 215-222.
New York Times, Fossil hands in S. African cave may upset ideas
on evolution, May 6, 1988, s. A-12.
New York Times News Service, 17-million-year-old leaf fossil yields
strands of DNA, San Diego Union, April 12, 1990, s. A-2.
Newell, N. D., Symposium on fifty years of paleontology. Adequacy
of the fossil record, Journal of Paleontology 33, 1959, ss. 488-
499.
Newton, E. T., On a human skull and limb-bones found in the
Paleolithic terrace-gravel at Galley Hill, Kent, Quarterly Journal
of the Geological Society of London,51, 1895, ss. 505-26.
Nilsson, T., The Pleistocene, D. Reidel, Dordrecht 1983.
Noetling, F., On the occurrence of chipped flints in the Upper
Miocene of Burma, Records of the Geological Survey of India
27, 1894, ss. 101-103.
Norris, R. M., Geology of California, John Wiley, New York 1976.
O’Connell, P., Science of Today and the Problems of Genesis,
Christian Book Club of America, Hawthorne 1969.
Oakley K. P., Evidence of fire in South African cave deposits,
Nature 174, 1954, ss. 261-262.
Oakley, K. P., Fire as a Paleolithic tool and weapon, Proceedings of
the Prehistoric Society, New Series, 21, 1956, ss. 36-48.
Oakley, K. P., The dating of the Broken Hill, Florisbad, and Saldanha
skulls, [w:] Clark, J. D., (red.), Third Pan-African Congress on
Prehistory, Chatto and Windus, London 1957, ss. 76-79.
Oakley, K. P., Physical Anthropology in the British Museum, [w:]
Roberts, D. F., (red.), The Scope of Physical Anthropology and
Its Place in Academic Studies, Wenner Gren Foundation for
Anthropological Research, New York 1958, ss. 51-54.
Oakley, K. P., Man the Toolmaker, British Museum (Natural
History), London 1961.
Oakley, K. P., Revised dating of the Kanjera hominids, Journal of
Human Evolution 3, 1974, ss. 257-258.
Oakley, K. P., A reconsideration of the date of the Kanam jaw,
Journal of Archeological Science 2, 1975, ss. 151-152.
Oakley, K. P., Relative dating of the fossil hominids of Europe,
Bulletin of the British Museum (Natural History), Geology
Series 34 (1), 1980, ss. 1-63.
Oakley, K. P., Campbell B. G., Molleson, T. I., Catalogue of Fossil
Hominids, cz. III., Americas, Asia, Australasia, British Museum,
London 1975.
Oakley, K. P., Campbell, B. G., Molleson, T. I., Catalogue of Fossil
Hominids, cz. I, Africa, British Museum, London 1977.
Oakley, K. P., Hoskins, C. R., New evidence on the antiquity of
Piltdown man, Nature 165, 1950, ss. 379-382.
Oakley, K. P., Montagu, M. F. A., A re-consideration of the Galley
Hill skeleton, Bulletin of the British Museum (Natural History),
Geology 1 (2), 1949, ss. 25 - 46.
Obermaier, H., Fossil Man in Spain, Yale University, New Haven
1924.
Ogden, J. G., The use and abuse of radiocarbon dating, Annals of
the New York Academy of Sciences 288, 1977, ss. 167-173.
Okladinov, A. P., Ragozin, L. A., The riddle of Ulalinka, Soviet
Anthropology and Archaeology, Summer 1984, 1984, ss. 3-20.
Osborn, H. F., The Age of Mammals, Macmillan, New York 1910.
Osborn, H. F., Men of the Old Stone Age, Charles Scribner’s
Sons, New York 1916.
Osborn, H. F., The Pliocene man of Foxhall in East Anglia, Natural
History 21, 1921, ss. 565-576.
Osborn, H. F., Man Rises to Parnassus, Oxford University,
London 1927.
Osborn, H. F., Man Rises to Parnassus, Princeton University,
Princeton 1928.
Oxnard, C. E., A note on the fragmentary Sterkfontein scapula,
American Journal of Physical Anthropology 28, 1968, ss. 213-
217.
Oxnard, C. E., Some African fossil foot bones: a note on the
interpolation of fossils into a matrix of extant species, American
Journal of Physical Anthropology 37, 1972, ss. 3-12.
Oxnard, C. E., Uniqueness and Diversity in Human Evolution,
University of Chicago, Chicago 1975.
Oxnard, C. E., The place of the australopithecines in human
evolution: grounds for doubt?, Nature 258, 1975, ss. 389-395.
Oxnard, C. E., The Order of Man, Yale University, New Haven
1984.
Patterson, B., Howells, W. W., Hominid humeral fragment from
Early Pleistocene of northwestern Kenya, Science 156, 1967, ss.
64-66.
Patterson, L. W., Criteria for determining the attributes of man-made
lithics, Journal of Field Archaeology 10, 1983, ss. 297-307.
Patterson, L. W., Hoffman, L. V, Higginbotham, R. M., Simpson,
R. D., Analysis of lithic flakes at the Calico site, California,
Journal of Field Archaeology 14, 1987, ss. 91-106.
Payen, L., Artifacts or geofacts: application of the Barnes test, [w:]
Taylor, R. E., Berger, R., (red.), Peopling of the New World,
Ballena Press, Los Altos 1982, ss. 193-201.
Pei, J., An application of thermoluminescence dating to the cultural
layers of Peking man site, Quaternaria Sinica 5 (1), 1980, ss. 87-
95.
Pei, W., The upper cave industry of Choukoutien, Palaeontologica
Sinica, New Series D 9, 1939, ss. 1-41.
Peterlongo, J. M., Guides Géologiques Régionaux: Massif Central,
Masson et Cie, Paris 1972.
Phenice, I. W., Hominid Fossils: An Illustrated Key, William C.
Brown, Dubuque 1972.
Pilbeam, D., The Ascent of Man, An Introduction to Human
Evolution, Macmillan, New York 1972.
Poirier, F. E., Fossil Evidence: The Human Evolutionary Journey, C.
V. Mosby, St. Louis 1977.
Poirier, F. E., Hu, H., Chen, C., The evidence for wildman in Hubei
province, People’s Republic of China, Cryptozoology, 2, 1983,
ss. 25-39.
Pomerol, C., The Cenozoic Era, Ellis Horwood, Chichester 1982.
Pomerol, C., Feurgeur, L., Guides Geologiques Regionaux: Bassin
de Paris, Masson et Cie, Paris 1974.
Ponzi, G., Les relations de l’homme préhistorique avec les
phénomènes géologiques de l’Italie centrale, Congrès
International d’Anthropologie et d’Archéologie
Préhistoriques, Bologna 1871, Compte Rendu, 1873, ss. 49-
72. (*)
Prasad, K. N., A note on the geology of the Bilaspur-Haritalyangar
region, Records of the Geological Survey of India 96, 1971, ss.
72-81.
Prasad, K. N., Was Ramapithecus a tool-user, Journal of Human
Evolution 11, 1982, ss. 101-104.
Prest, V. K., Retreat of Wisconsin and recent ice in North America,
Geological Survey of Canada, Map 1257A, 1969.
Prestwich, J., On the occurrence of Palaeolithic flint implements in
the neighborhood of Ightham, Quarterly Journal of the
Geological Society of Lon-don 45, 1889, ss. 270-297.
Prestwich, J., On the age, formation, and successive drift-stages of
the Darent: with remarks on the Palaeolithic implements of the
district and the origin of its chalk escarpment, Quarterly Journal
of the Geological Society of London 47, 1891, ss. 126-163.
Prestwich, J., On the primitive character of the flint implements of
the Chalk Plateau of Kent, with reference to the question of their
glacial or preglacial age, Journal of the Royal Anthropological
Institute of Great Britain and Ireland 21 (3), 1892, ss. 246-262.
Prestwich, Sir John, The greater antiquity of man, Nineteenth
Century 37, 1895, 617 ff.
Previette, K., Who went there?, Courier-Journal Magazine,
Louisville, Kentucky, May 24, 1953.
Prost, J., The origin of bipedalism, American Journal of Physical
Anthropology 52, 1980, ss. 175-190.
Protsch, R., The age and stratigraphic position of Olduvai hominid I,
Journal of Human Evolution 3, 1974, ss. 379-385.
Puner, H. W., Freud: His I.ife and His Mind, Grosset and Dunlap,
New York 1947.
Qiu, Z., The Middle Palaeolithic of China, [w:] Wu, R., Olsen, J. W.,
(red.), Palaeoanthropology and Palaeolithic Archaeology of the
People’s Republic of China, Academic Press, Orlando 1985, ss.
187-210.
Raemish, B. E., Vernon, W. W., Some Paleolithic tools from
northeast North America, Current Anthropology 18, 1977, ss.
97-99.
Ragazzoni, La collina di Castenedolo, solto il rapporto
antropologico, geolo-gico ed agronomico, Commentari dell’
Ateneo di Brescia, April 4, 1880, ss. 120-128. (*)
Raup, D., Stanley, S., Principles of Paleontology, W. H. Freeman,
San Francisco 1971.
Reck, H., Erste vorläufige Mitteilungen über den Fund eines fossilen
Menschenskeletts aus Zentral-afrika, Sitzungsbericht der
Gesellschaft der naturforschender Freunde Berlins 3, 1914,
ss. 81-95. (*)
Reck, H., Zweite vorläufige Mitteilung über fossile Tiere- und
Menschenfunde aus Oldoway in Zentralafrika, Sitzungsbericht
der Gesellschaft der naturforschender Freunde Berlins 7,
1914, ss. 305-318. (*)
Reck, H., Prähistorische Grab und Menschenfunde und ihre
Beziehungen zur Pluvialzeit in Ostafrika, Mitteilungen der
Deutschen Schutzgebiete 34, 1926, ss. 81- 86. (*)
Reck, H., Oldoway: Die Schlucht des Urmenschen, F. A.
Brockhaus, Leipzig 1933.
Reeves, B., Pohl, J. M. D., Smith, J. W., The Mission Ridge site
and the Texas Street question, [w:] Bryan, A. L., (red.), New
Evidence for the Pleistocene Peopling of the Americas, Center
for the Study of Early Man, Orono, Maine 1986, ss. 65-80.
Ribeiro, C., Sur des silex taillés, découverts dans les terrains
miocène du Portugal, Congrès International d’Anthropologie et
d’Archéologie Prehistoriques, Bruxelles 1872, Compte
Rendu, 1873, ss. 95-100. (*)
Ribeiro, C., Sur laposition géologique des couches miocènes et
pliocènes du Portugal qui contiennent des silex taillés, Congrès
International d’Anthropologie et d’Archéologie
Préhistoriques, Bruxelles 1872, Compte Rendu, 1873, ss. 100-
104. (*)
Ribeiro, C., L ’homme tertiaire en Portugal, Congres International
d’Anthropologie et d’Archaeologie Prehistoriques, Lisbon
1880, Compte Rendu, 1884 ss. 81-91. (*)
Rightmire, G. P, Homo sapiens in Sub-Saharan Africa, [w:] Smith,
F. H., Spencer, F., (red.), The Origin of Modern Humans: A World
Survey of the Fossil Evidence, Alan R. Liss, New York 1984, ss.
327-410.
Robbins, L. M., Hominid footprints from Site G, [w:] Leakey, M. D.,
Harris, J., (red.), Laetoli: A Pliocene Site in Northern Tanzania,
Clarendon Press, Oxford 1987, ss. 497-502.
Romer, A. S., Vertebrate Paleontology, University of Chicago,
Chicago 1966.
Romero, A. A., E1 Homo pampaeus, Anales de la Sociedad
Cientifica Argentina, 85, 1918, ss. 5-48. (*)
Roosevelt, T., The Wilderness Hunter, t. 2, Charles Scribner’s
Sons, New York 1906.
Roth, S., Schiller, W., Witte, L., Kantor, M., Torres L. M.,
Ameghino C., Acta de los hechos más importantes del
descubrimento de objetos, instrumentos y armas de piedra,
realizado en las barrancas de la costa de Miramar, partido de
General Alvarado, provincia de Buenos Aires, Anales del Museo
de historia natural de Buenos Aires 26, 1915, ss. 417-431. (*)
Roujou, A., Silex taillé découvert en Auvergne dans le miocène
supérieur, Materiaux pour l ’Histoire de l ’Homme 2, 1870, ss.
93-96.
Rusch, Sr., W. H., Human footprints in rocks, Creation Research
Society Quarterly 7, 1971, ss. 201-202.
Rutot, A., Eolithes et pseudoéolithes, Société d’Anthropologie de
Bruxelles, Bulletin et Memoires, Memoires 25 (1), 1906. (*)
Rutot, A., Un grave problem: une industrie humaine datant de l
’époque oligocéne. Comparison des outils avec ceux des
Tasmaniens actuels, Bulletin de la Société Belge de Géologie
de Paléontologie et d’Hydrologie 21, 1907, ss. 439-482. (*)
Sanderson, I. T., Abominable Snowmen: Legend Come to Life,
Chilton, Philadelphia 1961.
Sanford, J. T., Sheguiandah reviewed, Anthropological Journal of
Canada, 9 (1), 1971, ss. 2-15.
Sanford, J. T., Geologic observations at the Sheguiandah site,
Anthropological Journal of Canada 21, 1983, ss. 74-87.
Sankhyan, A. R., First evidence of early man from Haritalyangar
area, Himalchal Pradesh, Science and Culture 47, 1981, ss.
358-359.
Sankhyan, A. R., The first record of Early Stone Age tools of man
from Ghummarwin, Himalchal Pradesh, Current Science 52,
1983, ss. 126-127.
Sartono, S., On a new find of another Pithecanthropus skull: an
announcement, Bulletin of the Geological Survey of Indonesia
1 (1), 1964, ss. 2-5.
Sartono, S., An additional skull cap of a Pithecanthropus, Journal
of the Anthropological Society of Japan (Nippon) 75, 1967,
ss. 83-93.
Sartono, S., Discovery of another hominid skull at Sangiran, central
Java, Current Anthropology 13(2), 1972, ss. 124-126.
Sartono, S., Observations on a newly discovered jaw of
Pithecanthropus modjokertensis from the Lower Pleistocene of
Sangiran, central Java, Proceedings of the Koninklijke
Nederlandse Akadamie van Wetenschappen, Amsterdam,
Series B 77, 1974, ss. 26-31.
Savage, D. E., Russell, D. E., Mammalian Paleofaunas of the
World, Addison-Wesley, Reading 1983.
Schlosser, M., Beitrage zur Kenntnis der oligozanen Landsäugetiere
aus dem Fayum, Beitrage zur Paläontologie und Geologie 24,
1911, ss. 51-167.
Schmid, P., Eine Rekonstruktion des Skelettes von A.L.288-1
(Hadar) und deren Konsequenzen, Folia Primatologica 40, 1983,
ss. 283-306.
Schultz, A. H., The skeleton of the trunk and limbs of higher
primates, Human Biology 2, 1930, s. 303.
Schweinfurth, G., Über A. Rutots Entdeckung von Eolithen im
belgischen Oligocan, Zeitschrift für Ethnologie 39, 1907, ss.
958-959.
Science News, Bone marks: tools vs. teeth, 134, 1988, s. 14.
Science News Letter, Geology and ethnology disagree about rock
prints, 34, 1938, s. 372.
Science News Letter, Human-like tracks in stone are riddle to
scientists, 34, 1938, ss. 278 -279.
Senut, B., Comparaison des hominidés de Gombore IB et de
Kanapoi: deux pièces du genre Homo?, Bulletin et Mémoires de
la Société d’Anthropologie de Paris 6 (13), 1979, ss. 111-117.
Senut, B., Humeral outlines in some hominoid primates and in Plio-
pleistocene hominids, American Journal of Physical
Anthropology 56, 1981, ss. 275-283.
Senut, B., Outlines of the distal humerus in hominoid primates:
application to some Plio-Pleistocene hominids, [w:] Chiarelli, A.
B., Corrucini, R. S., (red.), Primate Evolutionary Biology,
Springer Verlag, Berlin 1981, ss. 81-92.
Sergi, G., L ’uomo terziario in Lombardia, Archivio per
L’Antropologia e la Etnologia 14, 1884, ss. 304-318. (*)
Sergi, G., Intorno all’uomo pliocenico in Italia, Rivista Di
Antropologia (Rome) I7, 1912, ss. 199-216. (*)
Shackley, M., Wildmen: Yeti, Sasquatch and the Neanderthal
Enigma, Thames and Hudson, London 1983.
Shipman, P., Baffling limb on the family tree, Discover 7 (9), 1986,
ss. 87-93. Simons, E. L., Diversity among the early hominids: a
vertebrat palaeontologist’s viewpoint, [w:] Jolly, C. J., (red.),
Early Hominids of Africa, Duckworth, London 1978, ss. 543-566.
Simons, E. L., Ettel, P. C., Gigantopithecus, Scientific American
22, 1970, ss. 76-85.
Simpson, R. D., Patterson, L. W, Singer C. A., Early lithic
technology of the Calico Mountains site, southern California,
Calico Mountains Archeological Site, Occasional Paper 1981,
zaprezentowany na 10th Congress of the International Union
of Prehistoric and Protohistoric Sciences, Mexico City.
Simpson, R. D., Patterson, L. W, Singer C. A., Lithic technology of
the Calico Mountains site, southern California, [w:] Bryan, A. L.,
(red.), New Evidence for the Pleistocene Peopling of the
Americas, Center for the Study of Early Man, Orono, Maine
1986, ss. 89-105.
Singh, P., Neolithic Cultures of Western Asia, Seminar, New York
1974. Sinclair, W. J., Recent investigations bearing on the
question of the occurrence of Neocene man in the auriferous
gravels of the Sierra Nevada, University of California
Publications in American Archaeology and Ethnology 7(2),
1908, ss. 107-131.
Slemmons, D. B., Cenozoic volcanism of the central Sierra Nevada,
California, Bulletin of the California Division of Mines and
Geology 190, 1966, ss. 199-208.
Smith, G. E., The discovery of primitive man in China, Antiquity 5,
1931, ss. 20-36.
Snelling, N. J., Age of the Roirama formation, British Guiana,
Nature 198, 1963, ss. 1079-1080.
Sollas, W. J., Ancient Hunters, Macmillan, London 1911.
Sollas, W. J., Ancient Hunters, Macmillan, London 1924.
Southall, J., Pliocene man in America, Journal of the Victoria
Institute 15, 1882, ss. 191-201.
Sparks, B. W, West, R. G., The Ice Age in Britain, Methuen,
London 1972. Spencer, F., The Neandertals and their
evolutionary significance: A brief historical survey, [w:] Smith, F.
H., Spencer, F., (red.), The Origin of Modern Humans: A World
Survey of the Fossil Evidence, Alan R. Liss, New York 1984, ss.
1-49.
Sprague, R., Recenzja The Sasquatch and Other Unknown
Hominoids, V. Markotic, (red.), Cryptozoology 5, 1986, ss. 99-
108.
Stafford, T. W., Jull, A. J. T., Brendel, K., Duhamel, R. C.,
Donahue, D., Study of bone radiocarbon dating accuracy at the
University of Arizona NSF Accelerator Facility for Radioisotope
Analysis, Radiocarbon, 29, 1987, ss. 24-44.
Stainforth, R. M., Occurrence of pollen and spores in the Roraima
Formation of trenezuela and British Guiana, Nature 210, 1966,
ss. 292-294.
Stanley, S. M., The New Evolutionary Timetable, Basic Books,
New York 1981.
Steen-McIntyre, V., Fryxell, R., Malde, H. E., Geologic evidence for
age of deposits at Hueyatlaco archaeological site, Valsequillo,
Mexico, Quaternary Research 16, 1981, ss. 1-17.
Steiger, B., Worlds Before Our Own, Berkley, New York 1979.
Stern, Jr., J. T., Susman, R. L., The locomotor anatomy of
Australopithecus afarensis, American Journal of Physical
Anthropology 60, 1983, ss. 279-318.
Stokes, W. L., Geological specimen rejuvenates old controversy,
Dialogue 8, 1974, ss. 138-141.
Stopes, H., Traces of man in the Crag, British Association for the
Advancement of Science, Report of the Fifty-first Meeting,
1881, s. 700.
Stopes, M. C., The Red Crag portrait, The Geological Magazine 9,
1912, ss. 285-286.
Straus, Jr., W. L., Studies on the primate ilia, American Journal of
Anatomy, 43, 1929, s. 403.
Stringer, C. B., Hublin, J. J., Vandermeersch, B., The origin of
anatomically modern humans in Western Europe, [w:] Smith, F.
H., Spencer, F., (red.), The Origin of Modern Humans: A World
Survey of the Fossil Evidence, Alan R. Liss, New York 1984, ss.
51-135.
Susman, R. L., Comparative and functional morphology of hominoid
fingers, American Journal of Physical Anthropology 50, 1979,
ss. 215-236.
Susman, R. L., Hand of Paranthropus robustus from Member I,
Swartkrans: fossil evidence for tool behavior, Science 240, 1988,
ss. 781-783.
Susman, R. L., Creel, N., Functional and morphological affinities of
the subadult hand (O.H. 7) from Olduvai Gorge, American
Journal of Physical Anthropology 51, 1979, ss. 311-332.
Susman, R. L., Stern, Jr., J. T., Telemetered electromyography of
the flexor digitorum profundus and flexor digitorum superficialis in
Pantroglodytes and implications for interpretation of the O.H. 7
hand, American Journal of Physical Anthropology 50, 1979,
ss. 565-574.
Susman, R. L., Stern, Jr., J. T., Jungers, W. L., Arboreality and
bipedality in the Hadar hominids, Folia primatologica 43, 1984,
ss. 113 -156.
Szabo, B. J., Malde, H. E., Irwin-Williams, C., Dilemma posed by
uranium-series dates on archaeologically sięnificant bones from
Valsequillo, Puebla, Mexico, Earth and Planetary Science
Letters 6, 1969, ss. 237-244.
Tamers, M. A., Pearson, F. J., Validity of radiocarbon dates on
bone, Nature 208, 1965, ss. 1053-1055.
Tardieu, C., Analyse morpho-functionelle de l’articulation du genou
chez les Primates. Application aux hominides fossiles, University
of Pierre 1979.
Tardieu, C., Morpho-functional analysis of the articular surfaces of
the knee-joint in primates, [w:] Chiarelli, A. B., Corrucini R. S.,
(red.), Primate evolutionary biology, Springer Verlag, Berlin
1981, ss. 68-80.
Tassy, P., Recenzja Les Be^tes Humaines d’Afrique B.
Heuvelmansa, Cryptozoology 2, 1983, ss. 132-133.
Taylor, L. R., Compagno, L. J. V., Struhsaker, P. J., Megamouth–a
new species, genus, and family of lamnoid shark (Megachasma
pelagois, family Megachasmidae) from the Hawaiian Islands,
Proceedings of the California Academy of Sciences 43 (8),
1983, ss. 87-110.
Taylor, R. E., Radiocarbon Dating: An Archaeological Perspective,
Academic Press, Orlando 1987.
Teilhard de Chardin, P., Le Sinanthropus, de Pekin, L
’Anthropologie 41, 1931, ss. 1-11.
Teilhard de Chardin, P., The Appearance of Man, Harper & Row,
New York 1965.
Teilhard de Chardin, P., Yang, Z. [Young, C. C.], Preliminary report
on the Chou Kou Tien fossiliferous deposit, Bulletin of the
Geological Survey of China 8, 1929, ss. 173-202.
Thorson, R. M., Guthrie, R. D., River ice as a taphonomic agent: an
alternative hypothesis for bone ‘artifacts’, Quaternary Research
22, 1984, ss. 172-188.
Time-Life, Emergence of Man: The First Men, Time-Life Books,
New York 1973.
Tobias, P. V., A re-examination of the Kanam mandible, [w:]
Mortelmans, G., Nenquin, J., (red.), Actes du IVe Congres
Panafricain de Prehistorie et de l’Etude du Quaternaire, Musee
Royal de l’Afrique Centrale, Tervuren, Belgium, 1962, ss. 341-
360.
Tobias, P. V., Middle and early Upper Pleistocene members of the
genus Homo in Africa, [w:] Kurth, G., (red.), Evolution and
Hominisation, Gustav Fischer, Stuttgart 1968, ss. 176-194.
Tobias, P. V., Human skeletal remains from the Cave of Hearths,
Makapansgat, northern Transvaal, American Journal of
Physical Anthropology 34, 1971, ss. 335-368.
Tobias, P. V., The South African australopithecines in time and
hominid phylogeny with special reference to dating and affinities
of the Taung skull, [w:] Jolly, C. J., (red.), Early Hominids of
Africa, Duckworth, London 1978, ss. 44-84.
Tobias, P. V., Calico Mountains and early man in North America,
Quarterly of the San Bernardino County Museum Association
26 (4), 1979, ss. 97-98.
Tobias, P. V., ‘Australopithecus afarensis’ and A. africanus: critique
and an alternative hypothesis, Paleontologica Africane, 23,
1980, ss. 1-17.
Traill, D. A., Schliemann’s acquisition of the Helios Metope and his
psychiatric tendencies, [w:] Calder, W M., Traill, D. A., (red.),
Myth, Scandal and History: The Heinrich Schliemann Controversy
and a First Edition of the Mycenaean Diary, Wayne State
University, Detroit 1986, ss. 48-80.
Traill, D. A., Priam’s treasure: Schliemann’s plan to make duplicates
for illicit purposes, [w:] Calder, W M., Traill, D. A., (red.), Myth,
Scandal, and History: The Heinrich Schliemann Controversy and
a First Edition of the Mycenaean Diary, Wayne State University,
Detroit 1986, ss. 110-121.
Trinkhaus, E., Does KNM-ER 1481 A establish Homo erectus at 2.0
myr B. P., American Journal of Physical Anthropology 64,
1984, ss. 137-139.
Tuttle, R. H., (red.), Paleoanthropology: Morphology and
Paleoecology, Mouton, The Hague 1975, ss. 361-370.
Tuttle, R.H., Evolution of hominid bipedalism and prehensile
capabilities, Philosophical Transactions of the Royal Society
of London, B 292, 1981, ss. 89-94.
Tuttle, R. H., Ape footprints and Laetoli impressions: a response to
the SUNY claims, [w:] Tobias, P. V., (red.) Hominid Evolution:
Past, Present, and Future, Alan R. Liss, New York 1985, ss.
129-133.
Tuttle, R. H., Kinesiological inferences and evolutionary implications
from Laetoli biped trails G-1, G-2/3, and A, [w:] Leakey, M. D.,
Harris, J., (red.), Laetoli: A Pliocene Site in Northern Tanzania,
Clarendon Press, Oxford 1987, ss. 508-517.
Van Andel, T. H., Consider the incompleteness of the geological
record, Nature 294, 1981, ss. 397-398.
Vasishat, R. N., Antecedents of Early Man in Northwestern India,
Inter-India Publications, New Delhi 1985.
Vere, F., Lessons of Piltdown, A. E. Norris, Emsworth 1959.
Verworn, M., Die archaeolithische Cultur in den Hipparionschichten
von Aurillac (Cantal), Abhandlungen der königlichen
Gesellschaft der Wissenschaften zu Göttingen.
Mathematisch-Physikalische Klasse, Neue Folge 4 (4), 1905,
ss. 3-60. (*)
Volk, E., The archaeology of the Delaware Valley, Papers of the
Peabody Museum of American Archaeology and Ethnology,
Harvard University 5, 1911.
Von Dücker, Baron, Sur la cassure artificelle d’ossements recueillis
dans le terrain miocène de Pikermi, Congrès International
d’Anthropologie et d’Archéologie Préhistoriques, Bruxelles
1872, Compte Rendu, 1873, ss. 104-107. (*)
Von Koenigswald, G. H. R., Ein Unterkieferfragment des
Pithecanthropus aus den Trinilschichten Mitteljavas, Proceedings
of the Koninklijke Nederlandse Akadamie van
Wetenschappen Amsterdam 40, 1937, ss. 883-893.
Von Koenigswald, G. H. R., Neue Pithecanthropus Funde 1936-
938, Wetenschappelijke Mededeelingen Dienst Mijnbouw
Nederlandse Oost-Indie 28, 1940, ss. 1-223.
Von Koenigswald, G. H. R., Preliminary note on new remains of
Pithecanthropus from central Java, Proceedings of the Third
Congress of Prehistorians of the Far East, Singapore, 1938,
1940, ss. 91-95.
Von Koenigswald, G. H. R., Search for early man, Natural History
56, 1947, ss. 8-15.
Von Koenigswald, G. H. R., The discovery of early man in Java and
Southern China, [w:] W. W. Howells, (red.), Early Man in the Far
East, American Association of Physical Anthropologists,
Detroit 1949, ss. 83-98.
Von Koenigswald, G. H. R., The fossil hominids of Java, [w:] van
Bemmelen, R. W., (red.), The Geology of Indonesia, t. IA,
Government Printing Office, The Hague 1949, ss. 106-111.
Von Koenigswald, G. H. R., Meeting Prehistoric Man, Thames and
Hudson, London 1956.
Von Koenigswald, G. H. R., Observations upon two
Pithecanthropus mandibles from Sangiran, central Java,
Proceedings of the Koninklijke Nederlandse Akadamie van
Wetenschappen Amsterdam, Series B 71, 1968, ss. 99-107.
Von Koenigswald, G. H. R., Das absolute Alter des
Pithecanthropus Erectus Dubois, [w:] Kurth, G., (red.), Evolution
and Hominisation, Gustav Fischer Verlag, Stuttgart 1968, ss.
195-203.
Von Koenigswald, G. H. R., Weidenreich, F., The relationship
between Pithecanthropus and Sinanthropus, Nature 144, 1939,
ss. 926-929.
Wada, D. N., The Geology of India, Macmillan, London 1953.
Walker, A., Leakey, R. E., Harris, J. M., Brown, F. H., 2.5-myr
Australopithecus boisei from west of Lake Turkana, Kenya,
Nature 322, 1986, ss. 517-522.
Wallace, A. R., The Malay Archipelago, Dover, New York 1869.
Wallace, A. R., The antiquity of man in North America, Nineteenth
Century 22, 1887, ss. 667-679.
Wallace, A. R., My Life, t. 2, Chapman & Hall, London 1905.
Warren, S. H., A natural ‘eolit’ factory beneath the Thanet Sand,
Quarterly Journal of the Geological Society of London 76,
1920, ss. 238-253.
Wayland, E. J., The Oldoway human skeleton, Nature 130, 1932, s.
578.
Weaver, K. F., The search for our ancestors, National Geographic
168, 1985, ss. 560- 624.
Weaver, W., U. S. Philanthropic Foundations, Harper & Row, New
York 1967.
Weidenreich, F., The Sinanthropus population of Choukoutien
(Locality 1) with a preliminary report on new discoveries, Bulletin
of the Geological Survey of China 14 (4), 1935, ss. 427-468.
Weidenreich, F., The extremity bones of Sinanthropus pekinensis,
Palaeontologia Sinica, New Series, D 5, 1941, ss. 1-150.
Weidenreich, F., The skull of Sinanthropus pekinensis,
Palaeontologia Sinica, New Series, D 10, 1943, ss. 1-484.
Weidenreich, F., Giant early man from Java and South China,
Anthropological Papers of the American Museum of Natural
History 40, 1945, ss. 1-134.
Weiner, J. S., The Piltdown Forgery, Oxford University, Oxford
1955.
Weiner, J. S., Oakley, K. P., Le Gros Clark, W E., The solution of
the Piltdown problem, Bulletin, British Museum (Natural
History), Geology 2 (3), 1953, ss. 141-146.
Weiner, J. S., Oakley, K. P., Le Gros Clark, W. E., Further
contributions to the solution of the Piltdown problem, Bulletin,
British Museum (Natural History), Geology 2 (6), 1955, ss.
228-288.
Weinert, H., Homo sapiens im Altpalaolithischen Diluvium?,
Zeitschrift für Morphologie und Anthropologie. Erb-und
Rassenbiologie, Stuttgart 1934, ss. 459-468.
Wendt, H., In Search of Adam, Houghton Mifflin, Boston 1955.
Wendt, H., From Ape to Adam, Bobbs-Merrill, Indianapolis 1972.
West, R. G., Pleistocene Geology and Biology, John Wiley, New
York 1968. West, R. G., The Pre-glacial Pleistocene of the
Norfolk and Suffolk Coasts, Cambridge University, Cambridge
1980.
Wetzel, R. M., Dubos, R. E., Martin, R. L., Myers, P., Catagonus:
an ‘extinct’ peccary, alive in Paraguay, Science 189, 1975, ss.
379-380.
White, T. D., Suwa, G., Hominid footprints at Laetoli: facts and
interpretations, American Journal of Physical Anthropology
72, 1987, ss. 485-514.
Whitney, J. D., The auriferous gravels of the Sierra Nevada of
California, Harvard University, Museum of Comparative
Zoology Memoir 6 (1), 1880.
Wilford, J. N., Mastermind of Piltdown hoax named, artykuł New
York Times News Service przedrukowany [w:] San Diego
Union, June 11, 1990, s. C-1.
Williams, S., Fantastic archaeology: alternate views of the past,
Epigraphic Society Occasional Papers, 15, 1986, s. 41.
Willis, D., The Hominid Gang, Viking, New York 1989.
Winchell, A., Sparks from a Geologist’s Hammer, S. C. Griggs,
Chicago 1881.
Winslow, C. F., The President reads extracts from a letter from Dr.
C. F. Winslow relating the discovery of human remains in Table
Mountain, Cal. 
(Jan 1), Proceedings of the Boston Society of
Natural History 15, 1873, ss. 257-259.
Witthoft, J., Texas Street artifacts, cz. I, New World Antiquity 2 (9),
1955, ss. 132-134, cz. II, 2 (12), ss. 179-184.
Wolpoff, M. H., Paleoanthropology, Alfred A. Knopf, New York
1980.
Wood, B. A., Evidence on the locomotor pattern of Homo from early
Pleistocene of Kenya, Nature, 251, 1974, ss. 135-136.
Wood, B. A., Olduvai Bed I postcranial fossils: a reassessment,
Journal of Human Evolution 3, 1974, ss. 373-378.
Wood, B. A., Remains attributable to Homo in the East Rudolf
succession, [w:] Coppens, Y., Howell, F. C., Isaacs, G. I.,
Leakey, R. E., (red.), Earliest Man and Environments in the Lake
Rudolf Basin, University of Chicago, Chicago 1976, ss. 490-
506.
Wood, B. A., Who is the ‘real’ Homo habilis?, Nature 327, 1987, ss.
187-188. Woodmorappe, J., Radiometric geochronology
reappraised, Creation Research Quarterly 16, 1979, ss. 102-
129, 147.
Woodward, A. S., Fourth note on the Piltdown gravel with evidence
of a second skull of Eoanthropus dawsoni, Quarterly Journal of
the Geological Society of London, 73, 1917, ss. 1-8
Woodward, A. S., The Earliest Englishman, Watts, London 1948.
Woodward, A. S., i inni, Early man in East Africa, Nature 131,
1933, ss. 477-478.
Wooldridge, A. B., First photos of the Yeti: an encounter in North
India, Cryptozoology 5, 1986, ss. 63-76.
Wright, G. F., Origin and Antiquity of Man, Bibliotheca Sacra,
Oberlin 1912.
Wu, R., Preliminary report on a skull of Sinanthropus lantianensis of
Lantian, Shensi, Scientia Sinica, 14 (7), 1965, ss. 1032-1035.
Wu, R., The skull of Lantian man, Current Anthropology 7(1),
1966, ss. 83-86.
Wu, R., Lantian hominid, Wenwu, Peking 6, 1973, ss. 41-44.
Wu, R., Dong, X., Homo erectus in China, [w:] Wu, R., Olsen, J.
W., (red.), Palaeoanthropology and Paleolithic Archaeology in the
People’s Republic of China, Academic Press, Orlando 1985, ss.
79-89.
Wu, R., Lin, S., Peking man, Scientific American 248, 1983, ss.
86-94.
Wu, X., Wang, L., Chronology in Chinese palaeoanthropology, [w:]
Wu, R., Olsen, J. W., (red.), Palaeoanthropology and Palaeolithic
Archaeology in the People’s Republic of China, Academic Press,
Orlando 1985, ss. 29-51.
Wu, X.,Wu, M., Early Homo sapiens in China, [w:] Wu, R., Olsen, J.
W., (red.), Palaeoanthropology and Palaeolithic Archaeology in
the People’s Republic of China, Academic Press, Orlando 1985,
ss. 91-106.
Wu, X., Zhang, Z., Late Palaeolithic and Neolithic Homo sapiens,
[w:] Wu, R., Olsen, J. W., (red.), Palaeoanthropology and
Palaeolithic Archaeo-logy of the People’s Republic of China,
Academic Press, Orlando 1985, ss. 107-134.
Yuan, Z., Huang, W., ‘Wild man’ – fact or fiction?, China
Reconstructs, 1979, July, ss. 559.
Zaguin, W. H., The palaeogeographic evolution of the Netherlands
during the Quaternary, Geologie en Mijnbouw N.S. 53, 1974, ss.
369-385.
Zhang, S., The early Palaeolithic of China, [w:] Wu, R., Olsen, J.
W., (red.), Palaeoanthropology and Palaeolithic Archaeology in
the People’s Republic of China, Academic Press, Orlando 1985,
ss. 147-186.
Zhou, G., The status of wildman research in China, Cryptozoology
1, 1982, ss. 13-23.
Zhou, M., Hu, C., Lee, Y., Mammalian fossils associated with the
hominid skull cap of Lantian, Shensi, Scientia Sinica 14, 1965,
ss. 1037-1048.
Zihlman, A. L., Australopithecus afarensis: two sexes or two
species?, [w:] Tobias, P. V., (red.), Hominid Evolution: Past,
Present, and Future, Alan R. Liss, New York 1985, ss. 213-220.
Zuckerman, S., Correlation of change in the evolution of higher
primates, [w:] Huxley, J., Hardy, A. C., Ford, E. B., (red.),
Evolution as a Process, Allen and Unwin, London 1954, ss.
300-352.
Zuckerman, S., Closing remarks to symposium, The Concepts of
Human Evolution. Symposia of the Zoological Society of
London 33, 1973, ss. 449-453.
Zuckerman, S., Ashton, E. H., Flinn, R. M., Oxnard, C. E.,
Spence, T. F., Some locomotor features of the pelvic girdle in
primates, The Concepts of Human Evolution. Symposia of the
Zoological Society of London 33, 1973, ss. 71-165.
Tytuł oryginału:
The Hidden History of the Human Race

Copyright © 1996 by Bhaktivedanta Book Publishing,


exclusively distributed by Torchlight Publishing
Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo PURANA, 2004
Copyright © for the Polish translation by Marcin Rudziński

Wydanie II
Wrocław 2018

ISBN: 978-83-60170-91-5

Tłumaczenie z języka angielskiego:


Marcin Rudziński

Korekta:
Elżbieta Rogowska

Projekt okładki i opracowanie typograficzne:


Przemysław Niekrasz

Ilustracje na okładce:
Krystyna Szczepaniak

Druk i oprawa:
Wrocławska Drukarnia Naukowa Polskiej Akademii Nauk

Wydawnictwo PURANA
ul. Agrestowa 11, 55-330 Lutynia
tel.: 71 35 92 701, 603 402 482
e-mail: biuro@purana.com.pl
www.purana.com.pl
Facebook: FB Wydawnictwo Purana

You might also like