You are on page 1of 305

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
ALLEN CARR
PROSTA METODA
JAK SKUTECZNIE
KONTROLOWAĆ
ALKOHOL

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
ALLEN CARR
PROSTA METODA
JAK SKUTECZNIE
KONTROLOWAĆ
ALKOHOL

w w w. a l l e n c a r r. p l

BETTERS

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Tytuł oryginału
Easy Way to control alcohol

Przekład: Bogna Piotrowska


Projekt okładki: Magdalena Giera

Copyright © Allen Carr’s Easyway (International) Limited,


2003, 2004, 2005

Copyright © for the Polish edition by Betters Sp. J.


2009, 2012, 2017

Wszelkie prawa zastrzeżone – łącznie z prawem reprodukcji części


lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie, gromadzenia w pamięci komputerowej
i elektronicznego przesyłania bez uprzedniej zgody Wydawcy.
W razie niezastosowania sie do tych postanowień Wydawca
ma prawo wystąpić na drogę sadową i domagać się rekompensaty.

Wydanie III

ISBN 978-83-933833-1-3

Betters Sp. J.
Licencjonowany Partner Allen Carr’s International
ul. Wilcza 12b lok. 13, 00-532 Warszawa
tel./fax 22 621 36 11
www.allencarr.pl
e-mail: info@allencarr.pl

Skład i druk: Edit Sp. z o.o., www.edit.net.pl

Printed in Poland

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Allen Carr (1933–2006)

Po niezliczonych, zakończonych niepowodzeniem pró-


bach wyleczenia się z nikotynowego nałogu Allen Carr od-
krył w 1983 roku to, na co czekał cały świat – metodę pro-
stą i skuteczną. Zrezygnował z kariery wziętego księgowe-
go, żeby pomagać palaczom na całym świecie. Dzięki swo-
jej metodzie zyskał międzynarodową renomę, a jednocześnie
stworzył sieć klinik na całym globie. Książka „Prosta meto-
da jak skutecznie rzucić palenie”, przetłumaczona na ponad
dwadzieścia języków, stała się światowym bestsellerem. Jego
kolejne poradniki to The Only Way to Stop Smoking Perma-
nently („Jedyna metoda jak rzucić palenie na zawsze”) oraz
How to Stop Your Child Smoking („Jak pomóc dziecku rzucić
palenie”). Metoda Easyway ukazała się również w wersji au-
dio, wideo oraz na CD-Rom.
W 1998 roku Allen Carr został zaproszony jako mów-
ca do Pekinu na 10. Międzynarodową Konferencję „Zdro-
wie i  nikotyna” –  zaszczyt, jakiego nie powstydziłby się
niejeden światowej sławy lekarz. Był to niewątpliwie wy-
raz uznania dla jego dokonań i  dla samej metody. Obec-
nie Carr jest powszechnie uznanym ekspertem w dziedzi-
nie rzucania palenia.
Po sukcesie metody Easyway do autora zaczęli się zgłaszać
ludzie z  innymi problemami, nie mającymi nic wspólnego

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


5
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
z  paleniem. Stąd wzięły się kolejne książki Allena Carra:
Easyweigh to Lose Weight („Prosta metoda jak skutecznie po-
zbyć się zbędnych kilogramów”) oraz The Easy Way to Enjoy
Flying („Prosta metoda jak polubić latanie”). Badania prze-
prowadzone na niektórych z  jego pacjentów dowiodły, że
prosta logika stanowiąca podstawę metody Easyway może
mieć zastosowanie również w  rozwiązywaniu problemów
alkoholizmu.
W razie konieczności pomocy prosimy się zwracać do
jednej z klinik Allena Cara, których pełna lista znajduje się
na końcu książki. Korespondencję i pytania dotyczące ksią-
żek Allena Carra, filmów, audio-kaset oraz płyt CD prosimy
kierować na adres najbliższej kliniki.

6 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Od Wydawcy

Drogie Czytelniczki, drodzy Czytelnicy,


Oddajemy w  Wasze ręce kolejną pozycję Allena Carra,
autora kultowego poradnika „Prosta metoda jak skutecznie
rzucić palenie” – polskie wydanie książki „Prosta metoda jak
skutecznie kontrolować alkohol”.
Sądzicie pewnie, że to nie dla Was, nie o  Was... Czy
na pewno...?
Kieliszek po pracy, kieliszek na przyjęciu – granica mię-
dzy towarzyską przyjemnością a niszczącym uzależnieniem
jest płynna.
Allen Carr, który dzięki swej niezwykłej metodzie po-
mógł już milionom ludzi rzucić palenie, pokazuje prostą
drogę, jak zrozumieć mechanizmy, które powodują, że alko-
hol staje się nieodzownym elementem naszego życia i jak
wyrwać się z  nałogu picia –  z  dnia na dzień, trwale i  bez
nieprzyjemnych objawów odstawienia czy nadludzkiego,
morderczego wysiłku.
Krok po kroku, Carr wyprowadza z alkoholowej pułapki
nawet tych, którzy mają już za sobą niejedną nieudaną próbę.
Zapraszamy do lektury i do refleksji.

Warszawa, czerwiec 2017

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


7
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
M

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Dedykowane Bractwu
Specjalne podziękowania dla Crispina Haya
z podziękowaniem za jego nieocenioną pomoc i rady

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
M

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Spis treści

      Wstęp .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 13
  1. Prosta metoda jak skutecznie kontrolować alkohol . . . . . . . 17
  2. Miej otwarty umysł .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 31
  3. Czy jesteś alkoholikiem? .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 37
  4. Dzbanecznik . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 49
  5. Więzienie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 60
  6. Euforia .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 67
  7. Pranie mózgu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 78
  8. Zdumiewająca maszyna .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 88
  9. Jak wpadliśmy w pułapkę? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 106
10. Metoda silnej woli .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 116
11. Wymówki to nie powody . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 120
12. Nabyte upodobanie .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 128
13. Czy alkohol dodaje nam odwagi? .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 134
14. Dzięki alkoholowi pozbywamy się zahamowań . . . . . . . . . . 147
15. Alkohol koi nerwy .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 154
16. Uzależnienie od narkotyku .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 160
17. Alkohol a jedzenie .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 176
18. Mit osobowości podatnej na uzależnienia .. . . . . . . . . . . . . . . 179
19. Dlaczego silna wola jest mitem? .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 193
20. Piję tylko dla towarzystwa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 202

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


11
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
21. Dzięki piciu jestem szczęśliwy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 209
22. Rzucić na zawsze czy ograniczyć? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 216
23. Normalnie pijący szczęśliwcy .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 223
24. Król jest nagi .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 244
25. Jak sprawić, by zerwanie z nałogiem stało się proste? .. . . . 248
26. Wskazówki, dzięki którym zerwanie z nałogiem
stanie się proste .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 264
27. Twój ostatni drink . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 274
      Załącznik A .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 278
      Załącznik B . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 279
      Kliniki Allen Carr’s Easyway .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 281

12 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Wstęp

15 lipca 1983 roku Allen Carr, nałogowy palacz od 30 lat,


zgasił swojego ostatniego papierosa i ogłosił, że odkrył me-
todę uwolnienia się od nikotynowego nałogu. Na zawsze
i od zaraz. Sposób dla każdego. Nie wymagający silnej woli,
wspomagaczy ani innych „sztuczek”. Bez nieprzyjemnych fi-
zycznych objawów odstawienia, bez przybierania na wadze
i  przede wszystkim bez przytłaczającego uczucia, że odtąd
żadne spotkanie towarzyskie nie będzie tak przyjemne jak
kiedyś, a ze stresem człowiek będzie sobie trudniej radził.
Na początku mało kto wierzył, że taka z  pozoru ma-
giczna terapia jest w ogóle możliwa. Zdrowy rozsądek i po-
wszechnie panujące przekonanie o mękach towarzyszących
rzucaniu palenia podpowiadały, że bez ogromnych pokła-
dów silnej woli jest to niemożliwe. Każdy przecież wiedział,
że skutki uboczne rzucania palenia to nie tylko tycie, ale tak-
że nieznośne objawy abstynencyjne. Rzucanie palenia, we-
dług obiegowej opinii, to wysiłek porównywalny z  wypra-
wą na Mount Everest. Niestety, miliony palaczy dalej moc-
no w to wierzą.
Biorąc pod uwagę tysiące godzin i miliony zainwestowa-
ne w znalezienie efektywnej metody rzucenia palenia, moż-
na zrozumieć, dlaczego tak trudno było dać wiarę samotne-
mu ekspalaczowi bez żadnego medycznego przygotowania,

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


13
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
któremu najwyraźniej udało się w dziedzinie, w której inni
ponieśli sromotną klęskę. Anonimowym Alkoholikom ła-
twiej przyjdzie zaakceptowanie tej metody. Jako były czło-
nek AA mogę stwierdzić, że dosłownie miliony alkoholików
zawdzięczają życie nie ekspertom medycznym, ale swoim
kolegom z AA, alkoholikom.
Allen Carr jest obecnie uznanym światowym ekspertem
w dziedzinie walki z nałogiem palenia. Jego pierwsza książ-
ka Prosta metoda jak skutecznie rzucić palenie, od chwili uka-
zania się w 1985 roku pod szyldem wydawnictwa Penguin,
każdego roku króluje na listach bestsellerów. Przetłumaczo-
na na ponad 20 języków, zajmowała pierwsze miejsce na ta-
kich listach w  Niemczech, Austrii i  Szwajcarii. Na świecie
działa sieć klinik pracujących metodą Allena Carra.
O Allenie usłyszałem po raz pierwszy od przyjaciół, któ-
rzy wzięli udział w  jego sesji i  byli pod wrażeniem rezul-
tatów. Podchodziłem do ich zachwytów z powątpiewaniem,
ponieważ niektórzy z nich przestali palić dopiero kilka dni
temu. Uznałem, że wydali majątek na kolejną „cudowną” te-
rapię odwykową i chcieli mnie (i samych siebie) przekonać,
że było warto. Zachowałem odpowiednią dozę sceptycyzmu,
powtarzałem, że tylko czas pokaże. Zabrzmi to dziwnie, ale
w  sumie chciałem, żeby im się nie udało. Irytowało mnie,
że mogłem przy nich palić, a  ich praktycznie wcale to nie
denerwowało. Z czasem uświadomiłem sobie, że naprawdę
są już wolni od nałogu, i szczęśliwi z tego powodu. Zamiast
litować się nad nimi, że nigdy już nie doświadczą przyjem-
ności palenia, zacząłem im zazdrościć. Latami czułem się jak
społeczny wyrzutek, bo jako jedyny wciąż paliłem. Jako czło-
nek Bractwa AA wiedziałem, że alkohol niszczy mi życie, ale
się usprawiedliwiałem, że był niezbędnym rekwizytem to-
warzyskim. Teraz zaczynałem się czuć jak wyrzutek również
z powodu picia. Wreszcie poszedłem do kliniki Allena Carra.
Przekonany, że i tak mi to nie pomoże, nic nie powiedziałem

14 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
żonie ani przyjaciołom. Cztery godziny później, kiedy stam-
tąd wychodziłem, nie mogłem się doczekać, żeby wykrzyczeć
wszystko światu.
Allen uważa, że jego metoda jest równie skuteczna
w zwalczaniu każdego nałogu narkotykowego, jak i wszel-
kich innych chemicznych uzależnień. Co do mnie, z rado-
ścią wyznaję, że nie tylko pomógł mi rzucić palenie, ale
także uwolnił od koszmaru dręczącego mnie i kontrolują-
cego moje życie: od alkoholizmu. Kiedyś wierzyłem, że na
alkoholizm nie ma lekarstwa. Allen mi udowodnił, że jest
inaczej. Jedyne, czego teraz żałuję, to tego, że nie wiedzia-
łem o nim wcześniej. Podchodzisz do sprawy sceptycznie?
Nie przejmuj się. Allen wręcz oczekuje takiego podejścia.
Nie pokuszę się o wyjaśnienia, w jaki sposób to działa ani
dlaczego jego metoda jest tak skuteczna. Jedno mogę obie-
cać: po odłożeniu książki będziesz się zastanawiać, dlacze-
go sam na to nie wpadłeś. Miłej lektury.

Emanuel Johnson

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


15
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
M

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
1.  Prosta metoda jak skutecznie
kontrolować alkohol

Przeszło dwadzieścia lat temu udowodniłem, że każdy


może rzucić palenie, i to w prosty sposób. Kiedy ogłaszałem
swoje odkrycie, byłem święcie przekonany, że w ciągu kilku
lat nałóg ten zniknie całkowicie z powierzchni ziemi. Fak-
tycznie od tamtego czasu, jak się szacuje, ponad 5 milionów
palaczy z  powodzeniem zastosowało moją metodę. Zna-
komita większość z nich rzuciła palenie łatwo i z radością.
Mimo to wciąż na świecie są miliony palaczy, którzy nie wie-
dzą kim jest Allen Carr i nigdy nie słyszeli o jego metodzie.
Mogę to skomentować tylko tak, że prawdopodobnie po-
trzeba czasu, żeby obalić powszechnie akceptowany dogmat:
o tym że rzucić palenie jest strasznie trudno.
Przez wieki człowiek żył w  przekonaniu, że ziemia jest
płaska i  leży w  centrum wszechświata. Podobnie trwamy
w przeświadczeniu, że każdego, kto ma problem z alkoho-
lem, czeka niewyobrażalny wysiłek i prawdopodobnie wiele
nieudanych prób, zanim sobie z nałogiem poradzi. W społe-
czeństwie panuje powszechna opinia, że ci, którzy napraw-
dę powinni ograniczyć picie, są równocześnie tymi, którym
najtrudniej jest z nim zerwać. Skoro trudno było mi przeko-
nać palaczy, że istnieje prosty i  przyjemny sposób rzucenia

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


17
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
palenia, to o ile trudniej będzie mi przekonać nadużywają-
cych alkohol, że każdy może sobie z problemem alkoholo-
wym poradzić, i  to łatwo, od razu i  raz na zawsze. Czy to
w przypadku alkoholika, czy kogoś, kto się obawia, że grozi
mu ten nałóg, na pewno nie pomoże mi w tym opinia – ka-
tegorycznie wyrażana przez Anonimowych Alkoholików,
uznawanych za wiodących ekspertów w tej dziedzinie – że:

Alkoholizm to śmiertelna choroba, na którą jak dotąd nie znale-


ziono lekarstwa.

Niestety podobnego zdania jest wielu uznanych i szano-


wanych lekarzy, a także media i społeczeństwo. Pogląd ten
tak silnie wrył się w naszą świadomość, że pewnie masz te-
raz ochotę natychmiast wyrzucić tę książkę do śmietnika.
Proszę, nie rób tego! Wielu lekarzy nie zgadza się z poglą-
dami głoszonymi przez AA, ale obawiają się oni przyznać
do tego publicznie.
Jeśli przypadkiem jesteś w AA, bądź podobnej organiza-
cji, prawdopodobnie się dziwisz, że zaczynam od podważe-
nia fundamentalnej tezy stojącej za tą organizacją, a jedno-
cześnie dedykują książkę „Bractwu”. Po prostu mam ogrom-
ny szacunek do instytucji, która uratowała zdrowie psy-
chiczne i  życie milionom alkoholików, ludziom, którzy
byli na samym dnie piekła rozpaczy, stracili pracę, przyja-
ciół, dom i rodziny, którzy nie mieli nawet nadziei na odzy-
skanie szacunku dla samych siebie. AA przyjmuje takich lu-
dzi z otwartymi ramionami, wspiera ich bez oglądania się na
rasę, klasę społeczną, wyznanie czy poglądy. Robi to bez osą-
dzania i oskarżania. Wielu członków przychodzi na spotka-
nia po wyjątkowo ciężkim dniu. Wobec atmosfery, jaka pa-
nuje przed rozpoczęciem spotkania, poczekalnia u  denty-
sty jawi się niczym wesoła impreza towarzyska. Potem każ-
dy z uczestników otwiera się przed pozostałymi, opowiada

18 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
swoją historię. Nastrój stopniowo się zmienia, coraz częściej
słychać śmiech i sesja zaczyna naprawdę przypominać miłe
spotkanie w gronie przyjaciół. Tyle że bez alkoholu!
Nie jestem katolikiem, ale wiem, że wiele osób postrzega
konfesjonał jako jawną hipokryzję. Jest to temat na tyle de-
likatny, że nie chcę się nad nim dłużej rozwodzić. Powiem
tylko, że dzielenie się z kimś tym, co leży nam na sumieniu,
musi bardzo podnosić na duchu. Problem, którym może-
my się z kimś podzielić, to problem o połowę mniej dotkli-
wy – jaką ulgą musi być więc podzielenie się nim z całą gru-
pą! Grupą, która się z tobą utożsamia i nie będzie cię oceniać
ani wymagać odbycia pokuty.
Wspólnym wrogiem jest alkoholizm, ale spotkania AA
często nie odnoszą się bezpośrednio do alkoholu. Dotyczą
spraw codziennych i stresów z nimi związanych, poniżenia,
które każdego od czasu do czasu dotyka, obojętnie, czy ma
problem z alkoholem, czy nie. Jednym słowem, jestem pod
ogromnym wrażeniem wsparcia i  szczerej pomocy, jakich
AA udziela swoim członkom. Czasem wręcz sobie myślę, że
pora założyć organizację AP – Anonimowe Problemy, dzia-
łającą na takich samych zasadach jak AA. Jestem przekona-
ny, że gdyby taka organizacja istniała, wiele osób uniknęłoby
pułapki alkoholowej.
Alkohol wydziera swojej ofierze ostatni grosz. Nie umniej-
szając niczyich cierpień, ludzie zamożni, mający problem alko-
holowy, są w o wiele lepszej sytuacji. W trudniejszym momen-
cie mogą się skryć w jednym z tych drogich ośrodków odno-
wy biologicznej. Niestety dla większości ludzi jedyną dostępną
pomocą jest organizacja AA. Dlaczego więc podważam fun-
damentalną tezę, jaką stawia AA: „Alkoholizm jest śmiertelną
chorobą, na którą jak dotąd nie znaleziono lekarstwa”?

PONIEWAŻ TEZA TA OPIERA SIĘ


NA BŁĘDNYCH PRZESŁANKACH!

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


19
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
To, co podziwiam najbardziej w spotkaniach AA, to każ-
demu przysługująca okazja do zabrania głosu. Każdy, kto się
wypowiada, może mówić właściwie co chce – może wygła-
szać skandaliczne komentarze, złościć się lub płakać do woli,
używać języka nieparlamentarnego, i nikt mu nie przerwie.
Na spotkania AA powinni obowiązkowo przychodzić poli-
tycy, żeby się nauczyć prowadzenia debaty.
Zdaję sobie sprawę, że niektóre stwierdzenia, jakie padają
w tej książce, mogą wywoływać sprzeczne uczucia – od ulgi
po gniew, niedowierzanie czy strach. Niezależnie od tego,
czy masz tylko mały, czy też poważny problem alkoholowy,
mam dla ciebie dobre wieści. Proszę tylko o tyle cierpliwo-
ści i uprzejmości, ile okazują sobie na spotkaniach członko-
wie AA.
Niezależnie od tego, co piszę o AA, nie jestem w żadnym
stopniu przeciwny ich działalności ani z nimi nie konkuru-
ję. Dla większości alkoholików AA jest jedynym dostępnym
źródłem pomocy i pocieszenia. Niestety zgodnie z ich wła-
sną doktryną alkoholizmu nie da się wyleczyć, a droga, jaką
trzeba przebyć do całkowitego wyzwolenia, jest długa i bo-
lesna. Wyobraź sobie, że istnieje kompletna, prosta i niedro-
ga metoda, która pomoże każdemu, kto ma problem z alko-
holem. Metoda, która:

l działa natychmiast,
l działa raz na zawsze,
l nie wymaga silnej woli,
l nie powoduje przykrych objawów odstawienia,
l sprawia, że życie towarzyskie okazuje się bardziej satys-
fakcjonujące,
l sprawia, że człowiek lepiej radzi sobie ze stresem,

l nie wiąże się z uczuciem poświęcenia ani potrzebą walki

z pokusami.

20 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Prędzej uwierzę w bajki, powiesz. Przypuśćmy jednak, że
taka metoda istnieje, a AA z niej korzysta. Jak sądzisz, ile cza-
su potrzeba, żeby alkoholizm zniknął z powierzchni ziemi?
Jaka racjonalnie myśląca osoba by z niej nie skorzystała?
Chodzi o  to, że taka metoda istnieje. Właśnie masz ją
w  zasięgu ręki. Skoro wciąż czytasz tę książkę, prawdopo-
dobnie uważasz, że masz problem z alkoholem. Głupio było-
by nie doczytać jej do końca. Na pewno warto poświęcić tro-
chę czasu na poradzenie sobie z tym problemem, zwłaszcza
że proponowana metoda działa podobno natychmiast, na za-
wsze i jest nie tylko prosta, ale cały proces staje się źródłem
prawdziwej radości.
Dlaczego miałbyś mi wierzyć? Absolutnie tego nie wy-
magam. Przeciwnie –  oczekuję, że będziesz sceptyczny, ale
nie tylko wobec moich, głoszonych tu twierdzeń, lecz także
wobec całej twojej dotychczasowej wiedzy i twoich własnych
przekonań nt. alkoholu i alkoholizmu, które dotąd tak bez-
krytycznie akceptowałeś.
Kiedy po raz pierwszy ogłosiłem, że moja metoda pozwoli
każdemu palaczowi rzucić palenie, stałem się pośmiewiskiem
rodziny i przyjaciół. Wprawdzie w nos mi się przez grzecz-
ność nie śmiali, ale między sobą uznali mnie za kandydata do
domu wariatów. Można to było przewidzieć, biorąc pod uwa-
gę moje poprzednie, wielokrotne nieudane próby rzucenia na-
łogu, no i fakt, że oznajmiłem dobrą nowinę tuż po zgaszeniu
swojego ostatniego papierosa. Dziś na ulicy zatrzymują mnie
ludzie, żeby podziękować za uratowanie im, bądź ich przyja-
ciołom, życia. Każdego dnia otrzymuję listy, z których dowia-
duję się, że jestem geniuszem, że zasługuję na tytuł szlachec-
ki, że powinienem zostać świętym. Kiedyś nawet ktoś zasuge-
rował, że należy mi się miejsce w loży królewskiej w Ascot, co
osobiście uważam za przesadę. Takie wyrazy uznania są moc-
no na wyrost. Jak z wszystkimi genialnymi odkryciami, me-
toda Easyway jest skutkiem bardziej szczęścia niż rozumu.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


21
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Prawdę powiedziawszy, takie wyrazy zachwytu i  podziwu
wprawiają mnie w zakłopotanie, ale nie byłbym człowiekiem,
gdyby nie sprawiały mi też przyjemności. Właściwie lubię je
i  w  żadnym wypadku nie zaryzykowałbym narażenia swojej
reputacji, stawiając tezy bez podparcia.
Jeśli patrzysz na świat krytycznie, pytanie, jakie teraz so-
bie stawiasz, brzmi pewnie mniej więcej tak:

Jeśli metoda Allena Carra ma takie magiczne działanie, cze-


mu nie korzystają z niej inne organizacje, takie jak AA, ASH,
QUIT, albo inne uznane kliniki? Nowoczesne sposoby wymia-
ny informacji błyskawicznie rozpropagowałyby przecież tę me-
todę na całym świecie.

Jest to sprawa, która i mnie od lat zastanawia i dziwi. Są


to przecież organizacje ogromne i potężne. Nie tylko same
uznają się za ekspertów, ale pogląd ten podzielają rządy, me-
dia i społeczeństwo. Mają dostęp do ogromnych dotacji pu-
blicznych i funduszy charytatywnych. Po co słuchać samot-
nego głosu jednego człowieka, który zaprzecza właściwie
wszystkiemu, co mówią eksperci? W debacie publicznej na
temat alkoholizmu nikt nie przejmuje się poglądami jakiegoś
Allena Carra. Media zapraszają zwykle do dyskusji lekarzy
albo psychologów – ci nierzadko sami ostro popijają – albo
celebrytów, którzy właśnie opuścili jeden z „ośrodków odno-
wy biologicznej”. Z ust zapraszanych do debaty słyszymy ten
sam pseudopsychologiczny bełkot, który utrwala w świado-
mości słuchaczy błędne stereotypy. Tak jest od lat.
W późnych latach 90. rząd brytyjski utworzył stanowi-
sko szefa do walki z narkotykami. Kogo na nie mianowano?
Policjanta! Czy prohibicja w Stanach Zjednoczonych pora-
dziła sobie z problemem alkoholizmu? Przeciwnie, stworzy-
ła nowy problem – zorganizowaną przestępczość. Czy poli-
cja rozwiązała którykolwiek z tych problemów? Akurat!

22 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Ciekawi cię pewnie, dlaczego z całego świata przybywa-
ją ludzie, żeby zasięgnąć rady mało znanego osobnika, któ-
ry nie ma medycznego wykształcenia i nawet nie reklamu-
je swojej metody. No i dlaczego uznaje się go za światowe-
go eksperta w dziedzinie zrywania z nałogami. Odpowiedź
jest prosta:

METODA EASYWAY DZIAŁA!

Mogłeś odnieść wrażenie, że świat medyczny sprzeciwia


się mojej metodzie. Rzeczywiście, na początku widziano we
mnie szarlatana, ale dziś w naszych klinikach pomocy szu-
ka więcej lekarzy niż przedstawicieli jakiegokolwiek innego
zawodu, a większość pacjentów trafia do nas z rekomendacji
lekarzy i pielęgniarek. Lekarz to niesłychanie odpowiedzial-
ny i stresujący zawód. Dlatego jego przedstawiciele są szcze-
gólnie narażeni na uzależnienia – zwłaszcza narkotykowe, ze
względu na łatwy dostęp.
Gdyby przeciętny lekarz internista chciał wykorzystać
moją metodę w leczeniu swoich pacjentów, niewiele by z te-
go wyszło. Minimalny czas terapii to cztery godziny, a szko-
lenie na terapeutę zajmuje rok. Organizacje takie jak DRIN-
KLINE, ASH czy QUIT są organizacjami charytatywnymi,
prowadzonymi przez pełnych dobrych chęci amatorów, któ-
rzy w  większości nigdy na własnej skórze nie doświadczy-
li problemów, z  którymi przyszło im się borykać. Dlatego
ich rady są niczym innym jak zwykłymi komunałami, któ-
re gwarantują porażkę.
Jestem zdania, że członkowie AA, którzy sami byli kiedyś
w dołku, mają dostatecznie dużo doświadczenia, motywacji
i  gotowości do poświęcenia. Wystarczy do tej recepty do-
dać odpowiednie informacje i za kilka lat alkoholizm może
się stać przeszłością. Czy to znaczy, że metoda Easyway
jest nieskuteczna bez wsparcia takich organizacji jak AA?

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


23
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Absolutnie nie. W  naszych klinikach pojawiają się ludzie
w  różnych stadiach czarnej rozpaczy. Są przekonani o  ko-
nieczności tygodni, miesięcy, a nawet lat ciężkich tortur, żeby
uwolnić się od nałogu. Większość jest też przekonana, że
odtąd spotkania towarzyskie staną się udręką, stres będzie
nie do pokonania, a resztę swoich dni spędzą na walce z po-
kusami. A cztery godziny później? Ponad 90% opuszcza kli-
nikę w stanie euforii – są całkowicie wyleczeni i wiedzą, że
spotkania z przyjaciółmi będą odtąd jeszcze przyjemniejsze,
a ze stresem poradzą sobie lepiej niż przedtem.

Hej! Chwila, moment. Niszczę swoje ciało i umysł alkoholem już


przeszło 30 lat. Proszę nie obrażać mojej inteligencji. Niemożli-
we, żeby dało się z tego wyleczyć w cztery godziny.

Nigdy nie twierdziłem, że da się kogokolwiek wyleczyć


w cztery godziny. Twierdzę, że w cztery godziny można so-
bie poradzić z problemem. To trochę jak z pójściem do den-
tysty. Cierpisz na ból zęba tygodniami, aż w końcu zbierasz
się na odwagę i umawiasz na wizytę, a wtedy ból momen-
talnie mija. Po prostu „prawo Murphy’ego”. Czy zauważy-
łeś ponure miny pacjentów wchodzących do gabinetu den-
tysty, a potem ten promienny uśmiech na ich twarzy, kiedy
wychodzą po zabiegu? Bólu można się pozbyć, wypełniając
ubytek albo usuwając ząb. Wyleczenie trwa dłużej, bo dzią-
sła są przez jakiś czas wrażliwe albo opuchlizna nie schodzi.
Jednak nie ma znaczenia, jak bardzo wrażliwe są dziąsła, bo
wychodząc od dentysty, czujesz się wspaniale, zwłaszcza jeśli
jest to ostatnia wizyta.
Odnosi się to do każdego problemu, obojętnie czy fizycz-
nego, czy psychicznego. Jeśli już wiesz, jak rozwiązać problem,
czujesz się świetnie. Im poważniejszy problem i im dłużej cię
nękał, im silniejsze przekonanie, że nie ma nań sposobu, tym
większa ulga, kiedy się okazuje, że taki sposób jednak istnieje.

24 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Na pewno nie ma łatwych i szybkich sposobów w przypadku tak
długotrwałych i skomplikowanych problemów jak alkoholizm.

Wyobraź sobie, że siedzisz w  celi zamkniętej na zamek


szyfrowy. Możesz przez całe lata szukać odpowiedniego
kodu i nigdy go nie znaleźć. Gdybym jednak podał ci wła-
ściwą sekwencję cyfr, szybko i z łatwością się uwolnisz. Wyj-
dziesz z celi, by nigdy do niej nie wrócić.

Alkoholizmu to przecież nie dotyczy.

Owszem, dotyczy. A  Easyway jest kluczem do tego


więzienia.
Czy ta książka jest jedynie reklamą klinik Allena Carra?
Nie. Przedstawiam w niej dokładnie taką samą, komplet-
ną metodę leczenia. Kliniki i książka to dwa różne sposo-
by przekazu tych samych informacji. Klinika ma oczywi-
ście tę przewagę, że można zadawać pytania i dyskutować
z  terapeutą. Z  książką niestety dyskutować się nie da, co
dla niektórych może być powodem pewnej frustracji. Po-
nadto wyszkolony terapeuta zauważa, jeśli przegapisz coś
ważnego. Książka tu nie pomoże. Jak mówiłem, moja me-
toda działa od zaraz. Z  jednym zastrzeżeniem –  musisz
ukończyć leczenie. Terapia w klinice zazwyczaj kończy się
na jednej, trwającej cztery godziny sesji. Z książką zajmie
ci to tyle czasu, ile potrzeba na jej przeczytanie. W porów-
naniu z kliniką książka ma tę przewagę, że można ją czy-
tać, kiedy się ma na to ochotę, choć w rzeczywistości może
to działać na jej niekorzyść. Otrzymuję często listy z taki-
mi zapytaniami:

Córka kupiła mi tę książkę trzy lata temu. Skończyłem ją czy-


tać dziesięć dni temu. Miałeś rację, czuję się wolny i jest mi z tym
wspaniale. Dlaczego zmarnowałem te trzy lata?

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


25
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
No właśnie. Dlaczego? Z wielu powodów można książ-
ki nie otworzyć albo nie przeczytać do końca, natomiast
nieukończenie sesji zdarza się rzadko. Byłem terapeutą po-
nad 25000 osób i  tylko jedna z  nich opuściła sesję przed
jej zakończeniem: okazało się, że mąż ją podstępnie namó-
wił, chociaż wcale nie chciała się leczyć. Jak większość lu-
dzi nie cierpię poradników, bo ich lektura to jak słucha-
nie, jak trawa rośnie. Dlatego starałem się, żeby na każdej
stronie tej książki znalazło się coś interesującego. Mam na-
dzieję, że mi się to udało na tyle, że przeczytasz ją do koń-
ca, bo tylko wtedy będziesz w stanie poradzić sobie z pro-
blemem alkoholowym. Problem zniknie, kiedy tylko zro-
zumiesz informacje tu zawarte. A żeby tego dokonać, mu-
sisz się skoncentrować, być trzeźwy i wypoczęty. Niektórzy
kończą książkę za jednym posiedzeniem, ale osobiście tego
nie polecam.
Powiedziałem, że daję gwarancję wyleczenia. W klinice
w  przypadku niepowodzenia oddajemy klientowi pienią-
dze (patrz ostatnie strony). Żałuję, że z książką nie jest to
możliwe. Pewnie się zastanawiasz, dlaczego niektórym się
nie udaje i czy do takich osób należysz. Nie jest to kwestia
szczęścia czy pecha. Metoda jest w stu procentach skutecz-
na, jeśli postępujesz zgodnie ze wskazówkami. W  takim
przypadku wyleczenie się z  pomocą Easyway jest niewia-
rygodnie proste, a według większości cały proces jest wręcz
źródłem radości. Pewnie myślisz sobie:

Coś tu śmierdzi. Te wskazówki to pewnie: przyrzeknij uroczy-


ście, że już nigdy w życiu nie sięgniesz po kieliszek. Trzymaj się
tego, a jeśli pokusa wydaje się nieodparta, powtarzaj: „Czyż to
nie cudowne? Jestem wolnym człowiekiem!”

Zastosowanie się do powyższego zalecenia niewątpliwie


rozwiązuje problem picia, ale mimo wszystko nie gwarantuje

26 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
szczęścia ani nie zapewni 90% skuteczności, jaką zapewnia
metoda Easyway. Teraz pewnie myślisz:

Już wiem, o co chodzi. Wskazówki będą tak skomplikowane,


że nawet Einstein by ich nie zrozumiał, a Allen Carr zrzu-
ci winę za niepowodzenie na czytelnika, który nie był dość
pojętny.

Na nikogo winy nie zrzucę. Jeśli jesteś na tyle pojętny,


żeby przeczytać tę książkę, masz dość rozumu, żeby się wy-
leczyć. Wystarczy tylko postępować zgodnie ze wskazów-
kami. Wyobraź sobie każdy z punktów instrukcji jako jedną
cyfrę zamka szyfrowego. Pominiesz lub przestawisz którąś
z  cyfr kombinacji, zamka nie otworzysz. Pierwsza wska-
zówka to:

STOSUJ SIĘ DO WSZYSTKICH WSKAZÓWEK

Pamiętaj, że 90% opuszczających moje sesje klientów


zrywa z nałogami. Udaje im się, ponieważ stosują się do za-
leceń. Tych samych zaleceń, które opisuję w tej książce. Jeśli
tak samo jak ja nie cierpisz instrukcji obsługi, z przyjemno-
ścią pragnę cię poinformować, że wszystkich wskazówek jest
raptem siedem. Przedstawiam je na kolejnych dwóch stro-
nach. Druga wskazówka to:

NIE SPIESZ SIĘ

Chcę przez to powiedzieć, że nie należy sięgać do dal-


szych części książki, zanim nie poznasz wcześniejszych.
Czytaj tę książkę jak powieść detektywistyczną, bo w grun-
cie rzeczy tym właśnie jest. Uzależnienia, zwłaszcza od nar-
kotyków, to jedno z największych oszustw w historii ludzko-
ści. Abraham Lincoln powiedział:

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


27
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Możesz oszukiwać wszystkich ludzi przez jakiś czas i kilku ludzi
cały czas, ale nie możesz oszukiwać wszystkich ludzi cały czas.

Dzięki odkryciu Easyway przekonałem się, że narkoma-


nia jest właśnie takim oszustwem. Nie twierdzę, że wszyscy
się uzależnili, ale uważam, że wszyscy dali się zwieść iluzji.
Narkotyki, jak wszystkie oszustwa, mogą zmylić ludzi inteli-
gentnych. Ale jeśli raz przejrzymy oszustwo, nigdy nie damy
się na nie więcej nabrać.
Ta książka różni się od powieści detektywistycznej tym,
że ma wiele zakończeń. Dla niektórych jest ono smutne, na-
wet tragiczne. Dla większości jednak staje się jednym z naj-
szczęśliwszych momentów w życiu. Cudowne jest to, że sam
decydujesz o  tym, jakie będzie to zakończenie. Jeżeli pra-
gniesz happyendu, wystarczy postępować zgodnie ze wska-
zówkami. Trzecia z nich brzmi:

BĄDŹ OPTYMISTĄ

Jak można tego wymagać od kogoś, kto mocno wierzy, że


na alkoholizm nie ma sposobu, zwłaszcza łatwego? Mamy
tu do czynienia z  kwestią przypominającą pytanie: co było
pierwsze? Jajko czy kura? Spróbuj krótkiej podróży w przy-
szłość, żeby doświadczyć niewielkiej cząstki tej ogromnej ra-
dości, jaką odczujesz po przeczytaniu książki. Z pewnością
wprawi cię to w dobry nastrój. To trochę jak z nauką nurko-
wania. Stoisz na desce metr nad powierzchnią wody, a wyda-
je ci się, że znajdujesz się cztery metry wyżej. Pod tobą woda
głębokości czterech metrów, a wydaje się, że nie więcej niż
jeden. Jesteś przekonany, że skacząc skręcisz kark, mimo że
instruktor zapewnia, że tak się nie stanie. Pierwszy skok za-
wsze wymaga ogromnej odwagi.
Myśl o  ograniczeniu alkoholu bywa równie przerażają-
ca, zwłaszcza dla kogoś, kto kilkakrotnie bez powodzenia

28 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
próbował zerwać z  nałogiem. Sądzisz, że jesteś w  sytuacji
opisanego wyżej pływaka. Nieprawda! Jesteś w  sytuacji,
której można ci tylko pozazdrościć – nie masz kompletnie
nic do stracenia, a tak wiele do zyskania. Najwyżej ci się nie
uda, a wtedy wrócisz do punktu wyjścia. Postępuj zgodnie ze
wskazówkami, a uda ci się na pewno.
Niektórzy sądzą, że Easyway to tylko ćwiczenie na pozy-
tywne myślenie, coś w rodzaju „jeśli mocno w coś wierzysz,
to tego dokonasz”. To nie do końca prawda. Zawsze staram
się myśleć pozytywnie, ale nie pomogło mi to uniknąć pu-
łapki uzależnienia –  tak jak nie pomogłoby mi w  ucieczce
z  celi. Ale myśląc pozytywnie, dajesz sobie większe szanse
powodzenia, podczas gdy pesymistyczne nastawienie grozi
klęską. Dlatego też czwarta wskazówka brzmi:

MYŚL POZYTYWNIE

Zapomnij o  czarnej rozpaczy. Nie ma się czym zamar-


twiać. Jesteś właśnie na drodze do dokonania czegoś wspa-
niałego. Czegoś, co wiele osób uważa za niemożliwe – trwa-
łego wyleczenia się z problemu alkoholowego. Potraktuj lek-
turę tej książki jak ekscytujące wyzwanie. Pomyśl, jak dumni
z ciebie będą rodzina i przyjaciele. A przede wszystkim, jak
ciebie będzie rozpierać duma. Zaletą metody Easyway jest to,
że w okresie terapii nie musisz odstawiać alkoholu. Brzmi to
nieprawdopodobnie, ale obiecuję wszystko wyjaśnić w odpo-
wiednim momencie. Piąta wskazówka to:

NIE RZUCAJ ANI NIE OGRANICZAJ PICIA,


ZANIM NIE PRZECZYTASZ CAŁEJ KSIĄŻKI

Od tej zasady jest tylko jeden wyjątek: jeśli właśnie po-


wracasz do zdrowia i nie pijesz dłużej niż jeden dzień, wy-
trwaj w abstynencji, jeśli to możliwe.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


29
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Szóstą wskazówką jest:

CZYTAJ KSIĄŻKĘ TYLKO NA TRZEŹWO

Siódma, a zarazem ostatnia wskazówka jest najtrudniej-


sza do spełnienia. Brzmi ona tak:

MIEJ OTWARTY UMYSŁ

30 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
2.  Miej otwarty umysł

Jak wspomniałem, jest to najtrudniejszy punkt instruk-


cji. Może, podobnie jak ja, należysz do osób odznaczają-
cych się tym darem. Czy to nie zdumiewające, jak sprawie-
dliwie oceniamy wszystko, nigdy nie wyciągamy pochop-
nych wniosków i za nic nie wydalibyśmy werdyktu bez roz-
ważenia argumentów obydwu stron konfliktu? I to w sytu-
acji, kiedy mamy wokół tyle bigoterii, nietolerancji, ludzi,
którzy nie dostrzegają własnej pomyłki, mimo że wyłoży-
liśmy im wszystko tak jasno i wyraźnie, że nawet dwulatek
by zrozumiał.
Wagę otwartego umysłu trudno przecenić. Niektórzy
uważają moją metodę za formę prania mózgu. Nie ma nic
bardziej błędnego. To odwracanie skutków prania mózgu.
A  nie jest łatwo doprowadzić do zmiany poglądów, które
towarzyszą nam i  które akceptujemy niemal od urodzenia.
Kiedyś ludzie wierzyli, że Ziemia jest płaska. Teraz każdy
wie, że jest okrągła. Sądzisz, że udałoby mi się ciebie przeko-
nać, że jednak wszyscy się mylą, a Ziemia w rzeczywistości
jest płaska? Oczywiście, że nie. Czy jako mieszkaniec Europy
wyobrażasz sobie ludzi w Australii, jak stoją do góry noga-
mi? Galileusza uwięziono, bo miał czelność sugerować, że to
Ziemia kręci się wokół Słońca, a nie na odwrót. Dziś wiemy,

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


31
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
że miał rację. Ale kiedy oglądasz malowniczy zachód słońca,
czy masz przed oczami Ziemię kręcącą się wokół własnej osi,
czy może raczej słońce przesuwające się ku zachodowi?
Widzisz, jak łatwo wiedzieć, a mimo to ulegać przekła-
manej wizji rzeczywistości? Być może nieco przesadziłem
i niechcący przekonałem cię, że nie da się zmienić poglądów
na alkoholizm. Nie przejmuj się. Nie wyobrażamy sobie, jak
w stosunku do nas Australijczycy stoją do góry nogami ani
nie postrzegamy Ziemi obracającej się wokół własnej osi, po-
nieważ na co dzień nie ma to dla nas żadnego znaczenia. Ale
alkoholik czy osoba tylko nadużywająca alkoholu ma na-
prawdę wiele do zyskania, a przy tym nic do stracenia, jeśli
zobaczy problem alkoholowy takim, jaki on naprawdę jest.
Prosiłem cię o nieco sceptycyzmu. W końcu skąd możesz
wiedzieć, czy nie poddaję cię praniu mózgu? Spokojnie. Jeśli
masz otwarty umysł, sam to odkryjesz. Moi klienci, którym
się udało, często mówią:

Nie rozumiem. 99% spraw, o których mówisz, była mi wcześniej


znana. Dlaczego teraz widzę wszystko inaczej?

Dlatego, że alkoholizm nie jest niczym skomplikowa-


nym, o ile w pełni zrozumiesz, jak to działa. Niestety więk-
szość tak zwanych ekspertów w tej dziedzinie tego nie ro-
zumie, stąd wszystkie fałszywe tezy i założenia. W rezulta-
cie prosty problem nagle staje się czymś szalenie skompliko-
wanym. Pierwsze, czego spróbujemy dokonać, to odarcie al-
koholizmu z otaczających go mitów i fałszu. Nie zamierzam
mamić cię naukowymi wywodami, wystarczy otwarty umysł
i zdrowy rozsądek. To ty będziesz sędzią.
Optymista widzi szklankę do połowy pełną, pesymi-
sta – do połowy pustą. Tak czy inaczej, mamy do czynienia
z taką samą ilością płynu i oba punkty widzenia są popraw-
ne. Optymiści są ludźmi szczęśliwymi, pesymiści raczej nie.

32 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Ponieważ w przypadku szklanki masz wybór, spójrz na nią
jako na naczynie do połowy pełne – to właśnie jest pozytyw-
ne myślenie. Do zafałszowania rzeczywistości dochodzi wte-
dy, kiedy widzisz pełną szklankę, podczas gdy faktycznie jest
ona pusta, albo na odwrót. Tutaj zajmujemy się jedynie fak-
tami. Ostatnio poznałem byłego alkoholika, który nie pił od
dwudziestu lat. Podczas krótkiej rozmowy powtórzył co naj-
mniej trzykrotnie: „Jestem o drinka od stania się pijakiem”.
Najwyraźniej pomimo dwudziestu lat abstynencji wciąż czuł
się bezbronny. Zapewniam, że tobie to nie grozi. Kiedy raz
dostrzeżesz prawdę, nikt i nic nie zdoła ponownie „wyprać”
ci mózgu. Zyskasz całkowitą kontrolę, i nie będziesz musiał
czekać na to dwadzieścia lat. Po przeczytaniu książki poczu-
jesz się pewnie i bezpiecznie.
Przykład ze szklanką jest być może niefortunny. Pewnie
wyobraźnia podsunęła ci pod nos szklankę twojego ulubio-
nego trunku. Prawda jest taka, że właśnie ta szklanka zawie-
rała silną truciznę. Nawiasem mówiąc, ilekroć piszę o piciu,
pijącym, czy drinku, mam na myśli alkohol, chyba że z kon-
tekstu wynika coś innego.
Jeśli przyszło ci żyć w kraju o ustroju demokratycznym,
prawdopodobnie nie raz obiło ci się o uszy powiedzenie

WIĘKSZOŚĆ ZAWSZE SIĘ MYLI

Usłyszałem je po raz pierwszy podczas dyskusji w barze


klubu golfowego, po wypiciu kilku kolejek. Wydało mi się
to wówczas kompletnie nielogiczne. Wypowiedział je męż-
czyzna – nazwijmy go Ważniak, co oddaje dominującą ce-
chę jego charakteru, bowiem Pan Ważniak był człowiekiem
pewnym siebie i  aroganckim. Już wcześniej kilkakrotnie
wdawałem się z nim w dysputy na różne tematy i chociaż
za każdym razem wiedziałem, że racja leży po mojej stronie,
jakoś zawsze zwycięzcą wydawał się Ważniak. Tym razem

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


33
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
postanowiłem, że łatwo się nie poddam i z góry się cieszy-
łem, że wreszcie się z  nim rozprawię. Oczywiście mimo
wsparcia pozostałych bywalców baru, w trwającej cały wie-
czór dyskusji poniosłem sromotną klęskę i wbrew samemu
sobie musiałem przyznać mu rację.
Nie twierdzę, że nie ma wyjątków od cytowanej wyżej
zasady, tyle że do tej pory żadnego nie znalazłem. Opiera
się ona na następujących założeniach. Jeśli dziewięć osób na
dziesięć zgadza się w danej sprawie, stanowi to mocny do-
wód, że tych dziewięcioro ma rację. Dlatego dziesiąta osoba
nie wyrazi odmiennej opinii, chyba że jest absolutnie pewna
swoich racji. Załóżmy dodatkowo, że cała dziewiątka to oso-
by inteligentne, eksperci w danej dziedzinie. Wówczas dzie-
siąta osoba tym bardziej musi być przekonana o słuszności
własnych argumentów. Powiedzmy, że tych osób jest 999. Im
więcej ludzi, którzy zgadzają się w jakiejś sprawie i im więcej
wśród nich znawców tematu, tym mniejsze prawdopodo-
bieństwo, że ktoś im zaprzeczy. Jeśli znajdzie się taki ktoś,
to będzie on albo głupcem, albo absolutnie pewnym swego.
Mam nadzieję, że dowiodłem już, że głupcem nie jestem.
Zastanawiasz się pewnie, co to ma wspólnego z  two-
im piciem. Otóż ma. Chodzi o  to, jak trudno przychodzi
nam zaakceptowanie faktu, że większość uznanych eksper-
tów może się mylić, zwłaszcza, kiedy dotyczy to poglądów
głęboko zakorzenionych w ludzkiej świadomości, akcepto-
wanych od zawsze. Zastrzegam, że mówiąc „większość za-
wsze się myli”, nie oczekuję automatycznej akceptacji mo-
ich poglądów tylko dlatego, że nie pokrywają się ze zda-
niem większości. Wręcz przeciwnie, będę się starał cię prze-
konać, używając wyłącznie logicznych argumentów, tak jak
przekonał mnie pan Ważniak. Jednak moja misja spełznie
na niczym, jeśli nie zgodzimy się co do jednego – że eksper-
ci mogą się mylić. Przyjęcie tej tezy jest podstawą procesu
otwierania umysłu.

34 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Masz prawo przedyskutować moje poglądy ze znajomy-
mi. To może bardzo pomóc. Ale może też przeszkadzać,
o ile nie będziesz świadom poziomu ignorancji na temat al-
koholizmu w społeczeństwie. Załóżmy, że przekonam cię na
przykład, że nikt tak naprawdę nie wypija kieliszka wina tyl-
ko dlatego, że mu ono smakuje. Pamiętaj, że gdybyś pokusił
się o przekonanie do tego tysięcy entuzjastów wina, wątpię,
czy choć jeden by się z tobą zgodził – nawet gdybyś po prze-
czytaniu tej książki doszedł do wniosku, że mam absolut-
ną rację. Problem z pułapką alkoholową jest taki, że z jednej
strony wyolbrzymiamy tak zwane korzyści, a z drugiej baga-
telizujemy minusy. Choćby pijący byli nie wiem jak inteli-
gentni i otwarci w innych kwestiach, w tej jednej sprawie ich
umysły pozostają kompletnie zamknięte. Poruszanie z nimi
takich tematów może okazać się niekonstruktywne, a  czę-
sto wręcz destruktywne. Chyba że, tak jak ty, doszli już do
punktu, kiedy są świadomi swojego problemu. Dlatego jeśli
odczuwasz potrzebę porozmawiania na ten temat z innymi,
wybierz kogoś, kto przynajmniej gotów jest wysłuchać two-
ich argumentów.
Nie ma ludzi bardziej chętnych do pomocy niż człon-
kowie AA. Problem jednak w tym, że sama podstawa filo-
zofii AA jest błędna. Ruch AA opiera się na założeniu, że
nie ma sposobu na alkoholizm, zwłaszcza sposobu proste-
go. Nie mówię, że nie należy słuchać ich rad, ale jeżeli stoją
w sprzeczności z moimi zaleceniami, nie kieruj się nimi. Nie
oznacza to, że należy coś zrobić czy czegoś nie robić, tylko
dlatego, że ja tak twierdzę. Wyjaśnię każdą z moich tez i po-
prę ją argumentami, tak więc żadnej z nich nie musisz przyj-
mować „na ślepo”. Sam się przekonasz.
Ważną częścią procesu otwierania umysłu jest próba od-
dzielenia informacji od tego, kto tę informację przekazuje.
Pewnie uznasz mnie za drugiego pana Ważniaka, arogan-
ta i  zarozumialca. Na jego obronę muszę powiedzieć, że

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


35
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
pomógł mi w  jednym –  otworzył mi oczy na wiele spraw.
Jestem w stanie podobnie ci pomóc. Jeśli nie odpowiada ci
mój styl bądź poczucie humoru, przepraszam, ale niech ci
to nie przesłania zawartych tutaj ważnych treści. Pamiętaj,
że wszystko, o  czym tu piszę, ma na celu jedynie udziele-
nie ci pomocy w  zmaganiach z  problemem alkoholowym.
Chciałem też z  góry przeprosić, że zwracam się do ciebie
używając rodzaju męskiego, chociaż wiem dobrze, że pro-
blem alkoholowy nie dotyczy wyłącznie mężczyzn, a wszelki
szowinizm to kolejne zło, z którym należy walczyć – tyle że
starając się rozwiązać dwa problemy naraz, może mi się nie
udać rozwiązać żadnego. Postanawiam niniejszym skupić
całą swoją uwagę na problemie alkoholu, całkowicie pomija-
jąc wszystkie inne. Jeśli czasami się powtarzam albo zbytnio
się rozpisuję, pamiętaj, że na problem alkoholowy składają
się dwa elementy. Pierwszy z nich, stały i niezmienny, to al-
kohol. Drugim jest pijący. Każdy człowiek jest inny, a moim
zadaniem jest pomóc każdemu, kto boryka się z  problem.
Proszę więc o cierpliwość, a gwarantuję, że zostanie ona na-
grodzona. Po tych słowach czas chyba już zacząć demistyfi-
kować alkoholizm i alkohol. Za kogo właściwie się uważasz?
Za osobę lubiącą wypić w towarzystwie, która ma problem,
czy też może

JESTEŚ ALKOHOLIKIEM?

36 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
3.  Czy jesteś alkoholikiem?

Istnieje zasadnicza różnica między osobą niestroniącą od


alkoholu, czasem go nadużywającą, a  nałogowym alkoholi-
kiem. Wiadomo, że człowiek nadużywający alkoholu zacho-
wuje się hałaśliwie, bywa kłótliwy, nawet agresywny. Z dru-
giej strony, komu z pijących chociaż raz to się nie przydarzy-
ło? Ponad 90% dorosłych pije. Bo właściwie czemu nie? Miło
skoczyć na drinka z dawno niewidzianym przyjacielem, moż-
na przyjemnie spędzić czas wśród ludzi, zrelaksować się, za-
pomnieć na chwilę o problemach dnia codziennego. A alko-
holik? To zupełnie inna sprawa. Cierpi na poważną choro-
bę, podobną do uzależnienia od heroiny, tyle że bez nadziei
na wyleczenie. Alkoholizm jest naprawdę poważnym proble-
mem, a alkoholicy stanowią zagrożenie dla społeczeństwa.
Różnica jest więc wyraźna. Zgodnie z powyższym zwy-
kłe picie jawi się niczym miły sposób spędzania czasu wolne-
go, podczas gdy alkoholizm jest zupełnym tego przeciwień-
stwem. AA mówi:

Nałogowy alkoholik jest najnieszczęśliwszą osobą na ziemi. Ca-


łym sercem pragnie cieszyć się życiem jak kiedyś, ale życia bez al-
koholu sobie nie wyobraża. Rozpaczliwie, obsesyjnie wierzy, że
jakimś cudem stanie się to możliwe i zapanuje nad sytuacją.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


37
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Musisz zdać sobie sprawę, czy należysz do tych, którzy
lubią wypić dla przyjemności, czy też jesteś „najnieszczęśliw-
szą osobą na ziemi”. Różnica jest na tyle wyraźna, że nie po-
winieneś mieć z tym kłopotów. Sprawdźmy, co o tym sądzą
eksperci. Chyba nie ma wśród szanowanych lekarzy więk-
szego eksperta niż dr Christiaan Bernard, pionier w dziedzi-
nie transplantacji serca. Mówi on, co następuje:

Proces popadania w alkoholizm może trwać od 2 do 60 lat, śred-


nio jednak nie dłużej niż 10 do 15 lat. Możesz myśleć, że ciebie
to nie dotyczy, ale nie łudź się.

Od dwóch do sześćdziesięciu lat –  to całkiem sporo.


Chyba niewielu alkoholików zaczyna pić na serio przed
ukończeniem trzynastego roku życia, niewielu też dożywa
siedemdziesiątki. Według dr Barnarda alkoholikiem możesz
się stać właściwie w każdej chwili swojego życia.
Dr Barnard prosi swoich czytelników o  szczerą odpo-
wiedź na szereg pytań. Poniżej przedstawiam moje własne
odpowiedzi, które dałbym, gdybym nadal pił, niekoniecznie
nałogowo – choć w opinii wielu byłem wtedy człowiekiem
pijącym dużo, ale jeszcze nie alkoholikiem.

Pytanie: Czy sięgasz po drinka, żeby stawić czoła problemowi?

Odpowiedź: Zazwyczaj nie, ale jestem pewien, że tak się zda-


rzało.

P: Czy pijesz, bo lubisz alkohol, czy po to, żeby się upić?

O: Czasem dlatego że lubię, a czasem, żeby się upić. Zdarza się,


że z obydwu powodów, a czasem z żadnego z nich.

P: Czy wymykasz się „na kielicha” przed lunchem?

38 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
O: Zdarza mi się pić przed śniadaniem, a co dopiero przed lun-
chem. Ale czy nazwałbym to wymykaniem się? Absolutnie nie.
Gdybym musiał się wymykać na drinka, nie potrzebowałbym
odpowiadać na te pytania, bo miałbym pewność, że jestem alko-
holikiem. Po namyśle muszę wyznać, że chyba wolałem na lunch
sandwicha i kufel piwa niż posiłek w kawiarni. No i z upływem
lat lunch zaczynał się coraz wcześniej, a kończył coraz później.
Ale żadnego wymykania się na pewno nie było.

P: Czy pijesz w samotności?

O: Pewnie, jeśli tylko mam na to ochotę.

P: Czy miewasz po piciu zaniki pamięci?

O: Szczerze mówiąc, nie pamiętam, ale podobno miewam.

P: Czy według ciebie inni piją zbyt wolno?

O: Czasami tak. Zwłaszcza kiedy to ja postawiłem pierwszą ko-


lejkę, a mój towarzysz sączy ją przez resztę wieczoru. To prawie
tak irytujące jak ludzie, którzy stawiają pierwsze piwo, wypija-
ją je jednym haustem, a potem oczekują, że im natychmiast za-
funduję następne.

Kwestionariusz kończy się następującymi wnioskami:

„Jeżeli na co najmniej jedno pytanie odpowiedziałeś »tak«, za-


chowaj ostrożność, bo pijesz za dużo. Poradź się lekarza. Nie
musisz całkowicie rezygnować z picia, ale na pewno powinieneś
ograniczyć spożycie”.

Wreszcie po raz pierwszy mamy to słynne „ogranicza-


nie spożycia”, ale do tego wrócimy później. Powyższe pytania

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


39
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
i wniosek to cytaty z książki The Body Machine. Na okładce
brak nazwiska autora, jest tylko nazwisko konsultanta i re-
daktora, dr. Christiaana Barnarda. Przykre, że tak znakomity
chirurg podpisuje się pod takimi bredniami, jakie „przystoją”
jedynie dziełu typu Czy jestem sexy?
Naprawdę starałem się udzielić szczerej odpowiedzi na
każde z  pytań, wczuwając się w  samego siebie we wspo-
mnianej wcześniej fazie mojego życia. Żaden z moich zna-
jomych nie podejrzewał wtedy, że mam problem z alkoho-
lem, a co dopiero, że mógłbym być alkoholikiem. A prze-
cież odpowiedziałem twierdząco na pięć z  sześciu pytań.
Wydaje mi się, że przeciętna osoba nie stroniąca od alko-
holu, ale i nie pijąca nałogowo, nie odpowiedziałaby twier-
dząco na mniej niż trzy pytania. W  takim razie, logicz-
nie rozumując, praktycznie każdy pijący na świecie powi-
nien szukać pomocy u  lekarza. Przypuśćmy, że rzeczywi-
ście wszyscy stawiliby się w poradniach. Ciekawe, jaką po-
moc czy poradę by otrzymali. Jestem dziwnie przekonany,
że rada brzmiałaby identycznie do tej, która zawarta zosta-
ła w książce:

OGRANICZ PICIE

Dr Barnard raczej nie pomoże ci w ustaleniu, czy jesteś


już alkoholikiem, czy jeszcze nie. Sprawdźmy więc, co na ten
temat mają do powiedzenia Anonimowi Alkoholicy.

„Jesteśmy bractwem kobiet i  mężczyzn, którzy utraci-


li zdolność kontrolowania spożycia alkoholu, w  związku
z  czym znaleźliśmy się w  różnych trudnych sytuacjach ży-
ciowych. Próbujemy, w większości z powodzeniem, prowa-
dzić normalne, dające satysfakcję życie bez alkoholu. Żeby to
osiągnąć, potrzebna nam jest pomoc i wsparcie innych alko-
holików z AA”.

40 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Fragment tłustym drukiem wydaje się stanowić całkiem
rozsądną definicję alkoholizmu. Podczas ostatnich uro-
dzin zadałem obecnym następujące pytanie: „Co to zna-
czy być alkoholikiem?”. Zrobiłem to na samym początku
kolacji, zanim zebrani zdążyli sporo wypić. Z szóstki obec-
nych dwoje piło okazjonalnie – jak się można domyślić, nie
przepadali za alkoholem, ale pili, żeby się w towarzystwie
nie wyróżniać. Jedna osoba piła „normalnie”, czyli umiar-
kowanie, natomiast trzy były alkoholikami. Żadna z  tych
trzech osób nie przyznałaby się do alkoholizmu, ale nawet
dla przygodnego obserwatora było oczywiste, że już daw-
no stracili kontrolę nad swoim piciem. Czy to nie dziwne,
jak łatwo dostrzegamy w  bliźnim alkoholika, a  jednocze-
śnie jak trudno nam przychodzi przyznać, że sami mamy
z tym problem?
Wracając do mojego pytania, rozgorzała gorąca dysku-
sja, czasami ciężko było zrozumieć argumentację. Jeśli pod-
czas przyjęcia rozmowa zaczyna kuleć, radzę zadać to samo
pytanie, tylko proszę mnie nie winić za konsekwencje! Nikt
z obecnych nie określił alkoholika jako osoby, która utraciła
kontrolę. Jeden z alkoholików przyznał, że nie pije dla przy-
jemności, tylko dlatego, że alkohol pomaga nawiązać rozmo-
wę. Drugi alkoholik, unikając odpowiedzi na pytanie, cały
wieczór tłumaczył, jak to doskonale kontroluje swoje picie,
natomiast trzeci był tylko fizycznie obecny, przebywał jak-
by w swoim własnym świecie. Pięć osób twierdziło uparcie,
że piją, bo lubią. Alkoholik, który przyznał się, że potrzebu-
je drinka, powiedział:

„Na jednym końcu skali mamy babcię, która wypija kieliszek


ajerkoniaku na święta, a na drugim wujka Teda, który po prze-
budzeniu potrzebuje natychmiast klina i nie spocznie, zanim się
znów na ziemię nie obali. Gdzieś pomiędzy nimi są miliardy pi-
jących na całym świecie”.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


41
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Nie wiem, czy da się podważyć takie stanowisko. Broszu-
ra AA wyraźnie określa granicę między pijącymi normalnie,
potrafiącymi zachować umiar, a alkoholikami – ciężko cho-
rymi ludźmi, którzy nie poprzestają na jednym kieliszku al-
koholu, tylko wypijają następny, i kolejny, i tak w nieskoń-
czoność. W broszurze AA jest napisane:

„To przypomina objawy alergii. A do tego dochodzi ogromne pra-


gnienie czegoś, co samo w sobie pogarsza cierpienia fizyczne, po-
głębia problemy psychiczne i wzmacnia poczucie osamotnienia”.

To porównanie jest moim zdaniem chybione. Alergik ma


raczej ogromne pragnienie uciec gdzie pieprz rośnie, byle da-
lej od czynnika powodującego uczulenie. Na pewno nie chce
non stop przebywać w jego pobliżu. Alkoholizm porównał-
bym raczej do uzależnienia od nikotyny czy heroiny. Podej-
rzewam jednak, że przyrównanie alkoholizmu do alergii po-
twierdza w  pewien sposób głoszoną przez AA tezę, że al-
koholizm jest uwarunkowany genetycznie. W broszurze AA
stwierdza się również:

„Alkoholizm jest chorobą progresywną, stopniowo przybierają-


cą na sile”.

„Alkoholizm to śmiertelna choroba, na którą jak dotąd nie znale-


ziono lekarstwa. Wiele ofiar tej choroby przegrywa z nią walkę”.

„Wprowadzenie do organizmu jakiegokolwiek alkoholu sprawia,


że coś się z nami dzieje, zarówno fizycznie, jak i psychicznie…”.

Broszura AA w  zasadzie stawia znak równości między


alkoholizmem a  rakiem płuc! Z  jednej strony według AA,
z czysto fizycznego punktu widzenia alkoholik różni się od
niealkoholika. Z drugiej natomiast, panuje dość powszechne

42 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
przekonanie, że chory na serce lub raka płuc sam jest sobie
winien, bo prowadzi taki a nie inny tryb życia, a jego cho-
roba nie ma nic wspólnego z uwarunkowaniami fizycznymi.
Dziwne więc, że w przypadku takiej choroby jak alkoholizm,
do której przyczynia się wyłącznie tryb życia polegający na
nadmiernym piciu, AA powołuje się na wrodzone uwarun-
kowania genetyczne.
Nie raz słyszałem niczym niepopartą opinię, że już
u  dwuletniego dziecka można stwierdzić zadatki na alko-
holika. Niczym niepopartą, bo gdyby tkwiło w  niej źdźbło
prawdy, czyż nie fundowalibyśmy dzieciom stosownych te-
stów w drugie urodziny!
Sugestia, że alkoholik różni się genetycznie od zwykłych
pijących, jakkolwiek by na to patrzeć, jest nie do przyjęcia.
Oznacza ni mniej, ni więcej, że alkohol w tym wszystkim jest
sprawą poboczną. Że można być alkoholikiem, nigdy nawet
nie powąchawszy alkoholu!

„W bractwie AA wierzymy, że nie ma czegoś takiego, jak lek na


alkoholizm. Nigdy już nie wrócimy do normalnego picia…”.

„Jeśli często pijesz więcej, niż zamierzasz czy chcesz, albo jeśli po
wypiciu wdajesz się w awantury, to znak, że może cierpisz na
alkoholizm. Tylko ty tu decydujesz. Nikt w AA nie powie ci, czy
chorujesz, czy też nie”.

Dla mnie takie stwierdzenia są równie nieprecyzyjne


i  mgliste jak komentarze dr. Barnarda. Jeśli piję więcej niż
zamierzam czy chcę, albo jeśli po wypiciu wdaję się w awan-
tury, to MOGĘ być alkoholikiem. Nikt mi tego nie powie.
Muszę sam do tego dojść!
Chyba nikt przy zdrowych zmysłach –  a  tym bardziej
alkoholik –  nie wątpi, że alkoholizm jest poważną choro-
bą. Wyobraź sobie, że idziesz za radą dr. Barnarda i szukasz

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


43
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
pomocy u  lekarza. Dowiadujesz się, że możesz cierpieć na
alkoholizm, a jeśli tak jest w istocie, to mamy tu do czynie-
nia z chorobą nieuleczalną. Oczywiście oczekujesz, że lekarz
ostatecznie zawyrokuje, czy faktycznie jesteś chory. A co od
niego słyszysz:

TYLKO PAN MOŻESZ TO STWIERDZIĆ

W takiej chwili zastanawiasz się nad sensem płacenia


składek na fundusz zdrowia. Jeśli nie chorujesz, nie potrze-
bujesz jego pomocy, natomiast jeśli chorujesz, to jest prze-
cież choroba nieuleczalna i lekarz i tak ci nie pomoże. W za-
sadzie to nie byłoby takie złe. Szkoda tylko, że nie dotyczy
wszystkich chorób. Skoro, jak utrzymuje AA, alkoholik jest
najnieszczęśliwszą osobą na świecie i skoro nie ma na to le-
karstwa, wniosek jest jeden: do końca życia jestem skaza-
ny na pozostanie najnieszczęśliwszą osobą na świecie. W ta-
kim razie wolę podawać się nie za alkoholika, a za normal-
nie pijącą osobę, która tylko często wpada w rozmaite kłopo-
ty. Oczywiście żartuję. Tyle że takie tezy do pewnego stopnia
wyjaśniają, dlaczego alkoholicy tak stanowczo zaprzeczają,
że są alkoholikami. Czyż reakcja lekarza nie jest zwykłym
wymigiwaniem się od zajęcia się problemem? Szukasz po-
mocy u lekarzy albo u AA, ponieważ czujesz, że masz kłopot
z alkoholem, a tak naprawdę szukasz rozwiązania problemu.
Tymczasem lekarz i AA zamiast go rozwiązać, tylko gma-
twają sprawę – mówią, co ci dolega i całą odpowiedzialność
przerzucają na ciebie.
Skazywanie kogoś na wieczne męki przez nazwanie go
alkoholikiem wcale nie pomaga, a dręczące człowieka wąt-
pliwości, czy jest nim, czy też nie, tylko pogarszają sytuację.
To trochę tak, jakbyś usłyszał od lekarza, że cierpisz na influ-
encę – czujesz, jak drżą ci łydki na dźwięk tego słowa – pod-
czas gdy chorujesz na pospolitą grypę.

44 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Alkoholizm to temat wyjątkowo prosty, tyle że mocno
zagmatwany przez chybione teorie, iluzje, błędne koncep-
cje, fałszywe przeświadczenia. Możesz odnieść wrażenie, że
zamiast wyjaśnić sprawę, zagmatwałem ją jeszcze bardziej.
Proszę o cierpliwość, to wszystko należy do procedury od-
wracania efektów prania mózgu. Kolumb nie dowiódłby, że
ziemia jest okrągła, gdyby najpierw nie przedstawił dowo-
dów na to, że nie jest płaska. Zanim zaakceptujemy prawdę
o alkoholizmie, najpierw musimy go zdemistyfikować.
Przyjmijmy na chwilę, że pod względem fizycznym alko-
holicy rzeczywiście różnią się od zwykłych pijących i że kie-
dy już raz wprowadzą do organizmu kapkę alkoholu, wypiją
następną kolejkę, i jeszcze jedną, i tak w nieskończoność. Je-
śli to jest prawda, to dlaczego alkoholizm jest chorobą pro-
gresywną, przybierającą z czasem na sile? Dlaczego stanie się
alkoholikiem może zabierać od 2 do 60 lat? Przecież gdyby
alkoholik zaczął pić, nie przestałby aż do utraty przytomno-
ści. AA mieni się stowarzyszeniem mężczyzn i kobiet, któ-
rzy utracili kontrolę nad piciem, a to zakłada, że kiedyś taką
kontrolę mieli, co z kolei musi oznaczać, że nie mamy tu do
czynienia z uwarunkowaniem genetycznym.
AA wyraźnie sobie zaprzecza. Na jakiej podstawie tak au-
torytatywnie twierdzi się, że na chorobę nie ma leku, a równo-
cześnie tak mgliście się o niej mówi i nie potrafi się określić,
czy chory na nią cierpi, czy też nie? Nie ma leku, ale można
się z niej wyleczyć. Jaka jest między jednym a drugim różnica?
Dlaczego człowiek, który nie tknął alkoholu od 20 lat i który
nie zamierza nigdy więcej pić, zabierając głos rozpoczyna od:
„Jestem alkoholikiem i nazywam się …”? Dlaczego mężczy-
zny, który w barze upija się do nieprzytomności dziesięcioma
piwami, nie nazywa się alkoholikiem, tylko normalnym face-
tem szukającym w weekend odprężenia, natomiast etykietkę
alkoholika dostaje urzędnik, który w pracy od czasu do czasu
pociąga sobie z ukrytej w szufladzie biurka piersiówki?

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


45
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Pełno tu nieścisłości i sprzeczności. Tak czy owak, zgo-
da istnieje co do jednego: wyżej wspomnianej babci, raz do
roku wypijającej kieliszek ajerkoniaku, żadną miarą nie da się
oskarżyć o  alkoholizm, natomiast wujek Ted alkoholikiem
niewątpliwie jest. A co z resztą z nas? Gdzieś musi być jakaś
linia demarkacyjna. Uważam wkład dr. Barnard i AA za po-
zytywny. Ale czy faktycznie nie jest ważne, ile kto pije, jakie
trunki i przy jakich okazjach, a liczy się tylko kwestia, czy

STRACIŁEM KONTROLĘ NAD PICIEM?

Zatrzymajmy się na chwilę przy definicji alkoholika jako


kogoś, kto stracił kontrolę nad piciem. Z taką definicją zgo-
dzą się zarówno lekarze, jak i AA. Czy to przybliża nas do
określenia, czy jesteś alkoholikiem, czy nie? Otóż tak. Przy-
najmniej w  tym przypadku dysponujemy określoną mia-
rą, jaką możemy się posłużyć, a nie jedynie serią dziwnych
pytań. Na pierwszy rzut oka można by powiedzieć, że moja
teoria i AA pozostają w całkowitej sprzeczności. Tak jednak
nie jest. Nasze filozofie są pod wieloma względami zbieżne.
Jednak gdyby alkoholizm był chorobą fizyczną, lekarz byłby
w stanie ją zdiagnozować. Natomiast jeśli alkoholik to osoba,
która straciła kontrolę nad piciem, to wydawałoby się, że to
on sam może postawić sobie najwłaściwszą diagnozę. W ta-
kim razie dlaczego problem alkoholowy jest oczywisty dla
bliskich i przyjaciół pijącego, podczas gdy on sam jako jedy-
ny nie dopuszcza do siebie tej myśli?
Sprawa dotyczy wszelkich uzależnień –  obojętnie, od
nikotyny, heroiny czy alkoholu. Może chodzi nie tyle o to,
że uzależniony tego nie dostrzega, ale o to, że nie potrafi
stawić czoła problemowi. Nie jest to szczególnie odkryw-
cze. Nikt nie lubi się przyznawać do utraty kontroli nad
czymś, zwłaszcza że przyznając się, automatycznie zy-
skuje etykietkę alkoholika, a  zatem „najnieszczęśliwszej

46 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
osoby na ziemi”. Tak naprawdę samo pytanie „czy jesteś
alkoholikiem” jest pytaniem zastępczym i  tylko gmatwa
sprawę. Czy odpowiedź nie jest oczywista? Przecież po-
mocy u AA albo u mnie szuka tylko ktoś, kto zdaje sobie
sprawę z  utraty kontroli. Gdyby nie stracił kontroli, nie
miałby problemu z alkoholem. Trójka alkoholików z mo-
jego przyjęcia urodzinowego to ludzie inteligentni, oczy-
tani, uparci, którzy nie potrafią pogodzić się z tym, że od
teraz ich świat stanie się „szary” i już nigdy nie wrócą do
normalnego picia. Trudno się im dziwić. W końcu to dość
ponura perspektywa.

DZIĘKI BOGU, TO NIEPRAWDA!

Nie znoszę słowa „alkoholik” i piętna, jakie ze sobą niesie,


ale dla naszej wygody będę go używał – na określenie kogoś,
kto utracił kontrolę nad piciem. Może według ciebie wyraże-
nie „ktoś, kto utracił kontrolę nad piciem” brzmi równie nie-
mile. Zanim jednak zaczniesz bić się w piersi, spróbuj okre-
ślić, kiedy dokładnie utraciłeś tę kontrolę. Nie jest to mo-
ment uświadomienia sobie problemu, na przykład po utracie
pracy, rozbiciu samochodu, zerwaniu z partnerem czy part-
nerką. Moment, kiedy uświadomiłeś sobie, że tracisz kon-
trolę, trudno zidentyfikować i równie trudno zapomnieć. Jest
jednak zasadnicza różnica pomiędzy utratą kontroli a uświa-
domieniem sobie tego stanu rzeczy. Co więcej, te dwa wy-
darzenia często dzieli wiele lat i wiele nieprzyjemnych incy-
dentów związanych z piciem.
Nie należy też mylić momentu utraty kontroli z  okre-
sem intensywnego picia, na przykład dla złagodzenia bólu
po tragicznym wydarzeniu, śmierci bliskiej osoby czy rozwo-
dzie. W takich przypadkach masz w rzeczywistości całkowi-
tą kontrolę –  pijesz, żeby utopić smutki. Właściwie to czy
w ogóle kiedykolwiek tracimy kontrolę? W końcu normalny

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


47
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
pijący pije tylko wtedy, kiedy ma ochotę, nikt go do picia nie
zmusza. Tak samo jest z alkoholikami.

„Ale alkoholicy piją ponad miarę”.

A czy normalnym pijącym to się nie zdarza?

„Owszem, ale nie tak często”.

A czy alkoholicy nie robią sobie od czasu do czasu prze-


rwy w piciu?

„Fakt, ale nie tak często jak pijący normalnie”.

Czy to nie sugeruje, że alkoholika różni od niealkoholika


tylko ilość spożywanego trunku? Przecież dr Barnard i AA
są zgodni co do tego, że jest to proces stopniowy, tak jak pro-
ces starzenia się. Zaczynamy się starzeć w chwili narodzin,
ale nie czujemy się staro jeszcze przez wiele lat. Może war-
to rozważyć taką możliwość, że nie potrafimy określić mo-
mentu utraty kontroli, bo nigdy takiej kontroli nie mieliśmy?
Może miliardy pijących na całym świecie, tych znajdujących
się w przedziale między babcią a wujaszkiem, staczają się po
tej samej równi pochyłej? Trudno to sobie wyobrazić? Zanim
odrzucisz ten pomysł, rzućmy okiem na pewną „ciekawost-
kę przyrodniczą”, na

DZBANECZNIK

48 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
4.  Dzbanecznik

Nie każdy podziela moje zainteresowania przyrodnicze,


w związku z czym możecie nic nie wiedzieć o dzbaneczni-
ku. Otóż dzbanecznik to roślina, a fascynuje mnie dlate-
go, że, podobnie jak muchołówki, odwraca zwykły w przy-
rodzie proces, w  którym zwierzęta zjadają rośliny. Dzba-
necznik żywi się bowiem łapanymi w  pułapkę owadami.
Od muchołówek różni się tym, że działa sprytniej i  pod
tym względem w  pewnym sensie przypomina uzależnie-
nie od narkotyków.
Jak sama nazwa wskazuje, dzbanecznik przypomina
kształtem dzbanek. Wnętrze kwiatu pokrywa lepki nektar.
Jego rozchodząca się wkoło woń działa jak wabik, przycią-
gając okoliczne owady. Smak nektaru jest równie boski jak
jego zapach, tak że owady nie mogą się oprzeć pokusie dar-
mowej wyżerki. Niestety okazuje się, że za wyżerkę trzeba
zapłacić, a ceną jest życie. To tak jak w tej anegdocie o ni-
czego niepodejrzewającym misjonarzu, który zasiada do
uczty z  ludożercami, by się wkrótce przekonać, że nie jest
gościem, tylko głównym daniem.
Nie jest przypadkiem, że nachylenie w  górnej części
kielicha jest niemal niedostrzegalne ani że włoski na jego
ściankach rosną tylko ku dołowi.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


49
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Ciążenie, smakowity, lepki nektar na dole i  kierunek,
w  jakim rosną włoski, wszystko to sprawia, że nieszczęsny
owad zsuwa się dalej i dalej w śmiertelną pułapkę. Coś ci to
przypomina? Dostrzegasz analogię do uzależnień? Biedna
muszka! Tak się cieszyła na ucztę, że nim się spostrzegła, po-
woli zsunęła się na samo dno.
Czy jest się w ogóle czym martwić? Przecież ma skrzy-
dełka. Wprawdzie na dnie widzi częściowo przetrawione
resztki innych owadów, ale jest przekonana, że jej to nie do-
tyczy. Darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda. Musz-
ka ma pełną kontrolę nad sytuacją i w każdej chwili może
odlecieć. Przynajmniej tak jej się wydaje, do momentu, kie-
dy próbuje odfrunąć. Niestety, tak się objadła nektarem, że
waży teraz dużo więcej, a do tego lepka substancja poskleja-
ła jej nóżki i skrzydełka. Im zacieklej walczy, tym jest gorzej,
bliżej dna ścianki kielicha stają się całkiem gładkie i niemal
pionowe. Nieszczęsna nie jest już w stanie nic zrobić, żeby
się uratować. Za chwilę dołączy do swoich wcześniej pole-
głych koleżanek.
Może to porównywanie z alkoholizmem wyda ci się na-
zbyt odległe, przyznasz jednak, że jest w  nim kilka wspól-
nych elementów. Pamiętaj, że długość życia owadów mierzy
się dniami albo tygodniami, a nie latami.
Wyobraź sobie, że taką muchą, po raz pierwszy przy-
siadającą na dzbaneczniku, jest nastolatek, który po raz
pierwszy sięga po alkohol. Trzymając się tego porówna-
nia, opity piwem nastolatek, który po raz pierwszy wymio-
tuje, przypomina objedzoną nektarem muchę, bezskutecz-
nie szykującą się do odlotu. Alkoholik, który już nie jest
w  stanie przed sobą ukryć faktu, że jego życie kontrolu-
je alkohol, stara się ograniczyć picie, tak jak grubas, któ-
ry przechodzi na dietę odchudzającą. Ale czy odchudzają-
cemu się sama myśl o jedzeniu wydaje się wstrętna? Prze-
ciwnie. Im bardziej się ogranicza, tym dotkliwiej odczuwa

50 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
głód. Im dotkliwszy głód, tym bardziej jest nieszczęśliwy
i jedzenie tym bardziej kuszące. To samo jest z alkoholem.
Kiedy odmawiasz sobie alkoholu, czujesz się nieszczęśli-
wy, bo nie możesz się napić, a kiedy już pijesz, też czujesz
się nieszczęśliwy, bo to zawsze jest za mało, chciałbyś wię-
cej i więcej. Czyż zmagania muchy nie przypominają wy-
siłków alkoholika starającego się ograniczyć spożycie alko-
holu? Picie nie staje się wtedy mniej cenne. Wręcz prze-
ciwnie – zaczyna dominować nad całym twoim życiem.
Im bardziej mucha i alkoholik próbują uciec, tym bar-
dziej się pogrążają.
A czy na wpół przetrawionych owadów na dnie kie-
licha nie da się porównać z  wałęsającymi się po ulicach
alkoholikami, którzy stracili wszystko i mają teraz jeden
cel w  życiu: użebrać coś na kolejną porcję i  znaleźć cie-
płe miejsce, żeby przespać jej skutki? Mucha dobrze wi-
dzi szczątki owadów na dnie, ale czy ją to powstrzymu-
je przed narażaniem życia? Kto wie, może niektóre mu-
chy wyczuwają niebezpieczeństwo i odlatują? Każdy z nas
był kiedyś niewinnym dzieckiem, chodził na bezalkoho-
lowe kinderbale, radził sobie ze stresem bez alkoholu, nie
potrzebował innych używek. A  czy przykład takich, jak
opisywany wcześniej wujaszek, powstrzymał kogokolwiek
od picia? Wprawdzie 10% społeczeństwa unika alkoho-
lowej pułapki, ale biorąc pod uwagę, jak sprytnie została
zaprojektowana, aż dziw, że komukolwiek udaje się w nią
nie wpaść.
Możesz uznać moje porównanie z  dzbanecznikiem za
mocno naciągane, ale chodziło mi głównie o  to, żeby ci
uświadomić, że być może nigdy nie mamy pełnej kontro-
li. Innymi słowy, o to, że nie ma w zasadzie żadnej różnicy
między zwykłym pijącym a alkoholikiem. Czyż każdy pi-
jący nie jest muchą na jednym z etapów ześlizgiwania się
w dół na dno kielicha kwiatu dzbanecznika?

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


51
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
„Jeśli picie alkoholu to nieuniknione osuwanie się po równi po-
chyłej ku katastrofie, to dlaczego niektórzy nigdy nie osiągają eta-
pu alkoholizmu? I jak wobec tego potraktować ową siedemdzie-
sięcioletnią babcię, która wypija tylko kieliszek ajerkoniaku na
święta, a przez resztę roku nie tyka alkoholu?”

Dobre pytanie. Z przyjemnością odpowiem. Może cza-


sami brzmię jak polityk, ale obiecuję, że nie będę się wykrę-
cał sianem. Moja żona Joyce zarzuca mi, że w wywiadach te-
lewizyjnych i radiowych zdarza mi się nie odpowiedzieć na
zadane pytanie. Robię to celowo, nauczyłem się od polity-
ków, bo to pożyteczna umiejętność. Oczywiście z innych po-
wodów niż politycy – oni po prostu uciekają przed pytaniem,
mną kierują pobudki altruistyczne. Po prostu unikam odpo-
wiedzi na głupie pytania, na które widzowie czy słuchacze
reagują wyłączeniem odbiornika. Takich pytań, jak: „Czy pa-
lenie szkodzi zdrowiu?”.
Na szczęście w książce nie muszę uciekać się do takich
sztuczek – jestem w uprzywilejowanej pozycji, bo to ja zada-
ję pytania i na nie odpowiadam. Może to budzić podejrzenia,
że unikam pytań kłopotliwych. Obiecuję, że tego nie robię,
a powód jest prosty – w ten sposób nie pomogę ani sobie, ani
tobie. Jak miałbym pomóc ci zrozumieć pułapkę alkoholo-
wą, gdybym nie odpowiedział na trudne pytania, ani nie wy-
jaśnił tego, co trudno ci pojąć? Stawiam pytania które, jak są-
dzę, sam chciałbyś zadać. Nie wątpię, że jest ich więcej. Jeśli
są istotne, udzielę na nie odpowiedzi w odpowiednim mo-
mencie. W klinice na najistotniejsze pytania uzyskałbyś od-
powiedź od razu. W przypadku książki musisz okazać nieco
więcej cierpliwości.
Ani dr Bernard, ani AA nie wyjaśniają, dlaczego popad-
nięcie w nałóg alkoholowy może zająć od 2 do 60 lat. Gdy-
by istniały dzbaneczniki wabiące w pułapkę ludzi, ześlizgi-
walibyśmy się na dno w podobnym tempie. Ale działająca

52 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
w podobny sposób pułapka alkoholizmu jest dużo bardziej
skomplikowana, głównie dlatego, że każda jego ofiara jest
jedyna w  swoim rodzaju. Stąd prędkość ześlizgiwania się
bywa różna, w  zależności od najrozmaitszych czynników.
Najbardziej oczywiste z  nich to: wychowanie, środowisko
(czy rodzice pili czy nie, czy cię do picia zachęcali), przy-
jaciele i znajomi, sposoby spędzania wolnego czasu, odpor-
ność na toksyny, stan konta. Nawet religia ma duże zna-
czenie – z oczywistych powodów wśród muzułmanów jest
bardzo niewielu alkoholików.
Jak to możliwe, że babcia spija nektar, a nie ześlizguje się
w dół na milimetr? No cóż, na szczęście większość z nas za-
pamiętała, jak nam po raz pierwszy smakował alkohol. Wca-
le nie przypominał nektaru, był ohydny. Nie trzeba wielkiej
wyobraźni, żeby się domyślić, że babcia nie pije ajerkoniaku,
bo sprawia jej to szczególną przyjemność. Może wydaje jej
się, że coś traci? A może chce nam dotrzymać towarzystwa,
żebyśmy się nie poczuli niezręcznie. Pewnie zauważyłeś, że
palacze albo pijący czują się trochę niezręcznie w towarzy-
stwie abstynenta. To trochę tak jak podczas wesela – nastrój
robi się swobodny i  zabawa zaczyna się na dobre, dopiero
jak ksiądz sobie pójdzie. Pewnie też zauważyłeś, że babcia
nawet nie dopija kieliszka do końca. Zdarza się jej też zapalić
papierosa dokładnie z tych samych przyczyn. Zwróć wtedy
uwagę, jak rzadko bierze go do ust.
Zapomnijmy na moment o alkoholu i wróćmy do muchy
i dzbanecznika. Zastanów się: kiedy mucha straciła kontro-
lę nad sytuacją? Czy wtedy, kiedy zsunęła się na dno? Nie, na
pewno stało się to wcześniej. Może więc wtedy, kiedy próbo-
wała bezskutecznie odlecieć? Nie, wtedy uzmysłowiła sobie,
że straciła kontrolę. Chodzi o to, że

MUCHA NIGDY
NIE KONTROLOWAŁA SYTUACJI

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


53
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Z chwilą, kiedy poczuła zapach nektaru, kontrolę przejęła
roślina. Tak to jest w przyrodzie: mucha nie miała wyboru, mu-
siała postąpić zgodnie z własnym instynktem. A co do dzba-
necznika, on nie musiał nic robić, wystarczyło tylko czekać.

„Przecież jesteśmy istotami inteligentnymi, obdarzonymi wol-


ną wolą. Możemy oszukać roślinę. Możemy spić nektar i odlecieć,
zanim będzie za późno”.

Obawiam się, że zostały tu przeoczone pewne zasad-


nicze różnice między alkoholem a  dzbanecznikiem. Alko-
hol to nie nektar, to silna trucizna. Nie oszukujesz alkoholu,
wręcz przeciwnie:

ALKOHOL OSZUKUJE CIEBIE!

„Na pewno jednak nie ma wątpliwości, że alkohol pity w umia-


rze ma swoje zalety”.

Obawiam się, że są co do tego wątpliwości, i to poważ-


ne. Trzymajmy się jednak porządku, a do tego wrócimy póź-
niej. Porównujemy tutaj człowieka pijącego alkohol do mu-
chy w dzbaneczniku. Pułapka alkoholowa to pułapka na lu-
dzi, a 90% dorosłych nie stroni od alkoholu. To powszechnie
znane statystyki, z którymi nie ma sensu się spierać. Pułapka
alkoholowa polega na tym, że więzi na całe życie, każąc czło-
wiekowi wierzyć, że pije, bo tak zdecydował, bo ma ocho-
tę, ale że stale zachowuje kontrolę nad sytuacją. Dlaczegóż
miałbym wyrzekać się alkoholu, skoro go lubię i  nie mam
z tym żadnych problemów? Szkoda tylko, że kiedy tracimy
samochód, pracę, rodzinę, dom – kiedy jest już oczywiste, że
alkohol zrujnował nam życie i najwyższa pora skończyć z pi-
ciem – nie potrafimy się go wyrzec i zapominamy o tym, że
jako ludzie mamy wolną wolę. Dlaczego tak jest?

54 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
„Zbyt późno się zorientowaliśmy?”

Nie. Utrata kontroli nie nastąpiła z dnia na dzień. To-


czyliśmy beznadziejną walkę od lat, co było oczywiste dla
wszystkich poza nami samymi, najbardziej zainteresowa-
nymi. Tak jest ze wszystkimi uzależnieniami –  od niko-
tyny, heroiny, czegokolwiek, bo tak działa narkotyk: im
bliżej jesteś rynsztoka, tym bardziej ich potrzebujesz. Im
bardziej ich potrzebujesz, tym usilniej próbujesz prze-
konać siebie i  wszystkich wokół, że wciąż masz całko-
witą kontrolę nad sytuacją. Ale skoro masz kontrolę, po
co chcesz kogokolwiek przekonywać? Chodzi o to, że nie
utraciłeś kontroli,

TY JEJ NIGDY NIE MIAŁEŚ

Wcześniej zdefiniowaliśmy alkoholika jako kogoś, kto


utracił kontrolę. Zmodyfikujmy teraz tę definicję. Może:

PIJĄCY, KTÓRY SOBIE UŚWIADAMIA,


ŻE NIE MA KONTROLI

Jeszcze nie zdołałem cię przekonać, że nie panujesz nad


sytuacją? Nie przejmuj się, wrócę do tego w  dalszym roz-
dziale. Ale czy taką definicję trudno zaakceptować? W koń-
cu jeszcze nie tak dawno dorosły, który nie pił i nie palił, był
uważany za nietowarzyskiego dziwaka. Może nie wyzywano
go od mięczaków, ale tak go odbierano. W ostatnich latach
nastąpiła całkowita zmiana, jeśli chodzi o stosunek do pale-
nia tytoniu. Większość palaczy przyznaje, że palenie to nie-
miły, aspołeczny nałóg, i chyba każda bez wyjątku matka czy
każdy ojciec boi się, czy aby ich pociecha nie wpadnie w na-
łóg nikotynowy. Sami palacze odradzają swoim dzieciom
palenie. Czy to znaczy, że palący rodzice żałują, że zaczęli

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


55
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
palić? Idąc dalej, czy to oznacza, że palą, chociaż nie chcą,
ponieważ znaleźli się w pułapce?
W czasach, kiedy palenie było jeszcze akceptowane spo-
łecznie, lekarz ostrzegł mojego przyjaciela, że jeśli nie rzuci
palenia, wkrótce umrze. Przyjaciel otwarcie nam, palącym,
zazdrościł, a my skrycie mu współczuliśmy. Dziś to się całko-
wicie zmieniło. Nikt już nie zazdrości palaczom. Nie wszy-
scy palacze się do tego przyznają, ale jedynym powodem, dla
którego wciąż palą jest to, że nie udało im się rzucić, albo nie
wierzą, że sobie bez papierosów poradzą. A jak ty reagujesz
na widok chłopca eksperymentującego z papierosami? Czy
mówisz mu: „Tak trzymać, synu, masz przed sobą całe lata
przyjemności”, czy może raczej myślisz: „Biedny dzieciaku,
gdybyś tylko wiedział, dokąd cię to zaprowadzi”? Czy nie
wydaje ci się, że jest jak ta mucha siadająca na kielichu dzba-
necznika.
Jak postrzegane jest palenie? W  wersji hollywoodzkiej
sprzed wielu już lat, czy jako paskudny, niezdrowy nałóg?
Czy to zbyt wiele żądać, żebyś uwierzył, że eksperymentują-
cy z alkoholem nieletni ma tyle kontroli nad własnymi po-
czynaniami, co mucha na dzbaneczniku? Na chwilę przyj-
mijmy, że tak faktycznie jest. A jeśli tak, to nasza definicja al-
koholika jako kogoś, kto „uświadamia sobie, że nie ma kon-
troli”, stawia alkoholika w zupełnie innym świetle.
Po pierwsze oznacza, że już znacznie wyprzedziłeś tych
tzw. normalnych pijących, którym tak zazdroszczą alkoho-
licy. Większość z tych normalnie pijących nawet nie wie, że
ma jakiś problem, a więc szanse na jego rozwiązanie są zero-
we. Człowiek nie rozwiązuje problemów, o których istnieniu
nie wie. A gdyby taki ktoś zaczął podejrzewać, że problem
istnieje, utraciłby wiarę, że picie to przyjemność.
Taki osobnik latami uważa się, i jest uważany przez oto-
czenie, za normalnie pijącego. A więc nie tylko lekarz i te-
rapeuta z AA nie są w stanie określić, czy jest alkoholikiem,

56 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
czy nie. Na tym polega niebezpieczeństwo wszystkich uży-
wek: wzbudzenie w  tobie przekonania, że bez nich życie
nie będzie już tak przyjemne i że trudniej ci będzie radzić
sobie ze stresem. Dlatego też, jeśli nawet podejrzewasz, że
źle się z tobą dzieje, całą swoją inwencję kierujesz na szu-
kanie dla siebie usprawiedliwienia. Po to, żeby utwierdzić
się w  przekonaniu, że ciągle masz kontrolę. Kolejną fazą
jest uświadomienie sobie, że faktycznie problem istnieje,
ale nie jest jeszcze na tyle poważny, żeby coś z nim zrobić.
Wreszcie nadchodzi faza uświadomienia sobie powagi sy-
tuacji, tyle że dochodzisz do wniosku, że nie pora na zaję-
cie się nim.
Oczywiście mówię cały czas o tym, o czym dobrze wiesz.
Wszyscy pijący przechodzą przez te fazy: podejrzenia, że coś
jest nie tak, uświadomienia sobie problemu, udawania, że
problem nie istnieje: w AA nazywa się to „wyparciem”. Jest
to oczywiście nonsens: Jak można udawać, że nie ma pro-
blemu, jeśli na jakimś poziomie wiesz, że go masz? Najgor-
sze jest to, że zanim zdecydujesz, czy masz problem, czy też
nie, mogą minąć całe lata. Pamiętaj, że już poczyniłeś znacz-
ne postępy. Masz nad resztą normalnie pijących tę przewagę,
że jesteś świadom istnienia problemu, akceptujesz ten fakt,
a do tego, skoro jeszcze nie odłożyłeś mojej książki, postana-
wiasz coś z tym zrobić.
„Każdy dzień jest pierwszym dniem reszty mojego życia”.
To frazes, co nie znaczy, że nie jest prawdą. Odłóż na bok
samooskarżenia związane z tym, co alkohol złego wyrządził
w twoim życiu. Nie nadużywasz alkoholu. Przeciwnie – to
alkohol nadużywa ciebie. Na tym etapie nikt, włącznie z to-
bą, nie oczekuje, i nie powinien oczekiwać od ciebie nicze-
go więcej ponad to, co właśnie robisz. Skupmy się na naszym
przyszłym sukcesie.
Jak już wcześniej wspominałem, nie lubię słowa „alko-
holik”, ponieważ niesie ono ze sobą pewne piętno. Mimo to

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


57
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
będę go używał, ale jedynie dla jasności przekazu. Podkre-
ślam – nie lubię słowa, a nie człowieka w ten sposób okre-
ślanego, co w moich oczach nie oznacza żadnego piętna. Nie
każdy patrzy na sprawę podobnie jak ja, ale do diabła z nimi.
Chodzi mi w tej chwili tylko o to, żebyś sam nie poczuł się
napiętnowany. Jestem pewien, że tak jak kiedyś było ze mną,
alkohol przysporzył ci wiele wstydu. Wstydzisz się, bo wie-
lu rzeczy nie zrobiłeś, na przykład nie zdobyłeś się na samo-
dzielne rozwiązanie swojego problemu. Może teraz przyj-
dzie ci to z trudem, ale masz mniej więcej tyle samo powo-
dów do wstydu, co mucha zwabiona nektarem. Przypomi-
nam, że trzecia zasada mówi: zacznij od pozytywnego na-
stawienia. To ważne, jeśli ma się nam powieść, a zabraknie ci
pozytywnego nastawienia, jeśli będziesz czuć do siebie po-
gardę. Podejrzewasz, że rozgrzeszam cię ze wszystkich two-
ich przewinień tylko po to, żeby poprawić statystyki przy-
padków wyleczonych? Gdybym wierzył, że to coś da, nie wa-
hałbym się. Na szczęście nie ma takiej potrzeby. Po przeczy-
taniu tej książki zrozumiesz, że prawdziwym winowajcą nie
jesteś ty, a alkohol. Ty jesteś ofiarą, a alkohol oprawcą. Plu-
sem metody Easyway jest to, że nie tylko rozwiązuje problem
alkoholowy, ale pomaga ci pozbyć się poczucia winy i odzy-
skać szacunek do siebie. A kiedy odzyskasz szacunek do sie-
bie, zasłużysz sobie też na szacunek innych.
Pokuszę się teraz o definicję dwóch innych pojęć, które
będą się często pojawiać w dalszej części książki. Oczywiście
mógłbym posłużyć się słownikiem, ale wolę zrobić to sam,
bo jakoś trzeba sobie radzić z ignorancją społeczeństwa w tej
dziedzinie. Różne słowniki podają różne definicje, z których
większość jest dość myląca. Wprowadzam własne definicje,
żeby uniknąć wszelkich nieporozumień.

ALKOHOLIK WYCHODZĄCY Z  NAŁOGU: oso-


ba, który zamierza już nigdy nie tknąć alkoholu.

58 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
BYŁY ALKOHOLIK: osoba, która kiedyś cierpiała na
alkoholizm, a teraz została kompletnie wyleczona.

Przedstawiając tu definicję „byłego alkoholika”, nie chcę


wywoływać wrażenia, że zostać nim możesz łatwo i  przy-
jemnie. Myślę, że przed nami jeszcze długa droga, zanim
zdołam cię do końca przekonać.
Po co się było rozpisywać o analogii między dzbaneczni-
kiem a  alkoholizmem? Otóż, jak wykazałem, mucha moc-
no wierzy, że panuje nad sytuacją, chociaż jest wręcz prze-
ciwnie. Podobnie rzecz się ma z uzależnieniami. Tyle tylko,
że problem muchy jest natury fizycznej i  owad przed nim
nie ucieknie. Inaczej z alkoholem; skutki picia alkoholu też
mają wprawdzie naturę fizyczną, jednak rozwiązanie proble-
mu – na szczęście – leży w twojej psychice. Nigdy nie jest
za późno na ucieczkę z pułapki alkoholowej. Do tego jest to
proste, jeśli wiesz jak to zrobić. Pamiętaj także, że:

NIGDY NIE JEST ZA WCZEŚNIE!

Pora teraz przejść do tego, co możemy usłyszeć od innych


ekspertów, od lekarzy, i porozmawiać o

WIĘZIENIU

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


59
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
5.  Więzienie

Wyobraź sobie, że jesteś hrabią Monte Christo, zamknię-


tym w  wilgotnym lochu na 25 lat. Zaniepokojona stanem
jego zdrowia hrabina wysyła do niego swego lekarza, który
po zbadaniu pacjenta mówi mniej więcej tak:

„Panie hrabio, tu jest straszna wilgoć. Grozi panu zapalenie


płuc. Do tego znać o sobie daje niedożywienie i brak witamin.
Pan myśli tylko o sobie. A co z rodziną? Przecież się o pana mar-
twią. Proszę się zachowywać rozsądnie i na zawsze opuścić to
miejsce. A jeśli nie na zawsze, to przynajmniej starać się spędzić
tu jak najmniej czasu”.

Taką radę nie tylko uznasz za wyjątkowo protekcjonal-


ną, ale pewnie dojdziesz do wniosku, że lekarz dokument-
nie zidiociał.
Lekarz, który mówi alkoholikowi „nie dożyje pan pięć-
dziesiątki, jeśli nie przestanie pan pić albo przynajmniej nie
ograniczy picia”, traktuje pacjenta równie protekcjonalnie,
a przy tym jest tak samo głupi. Uważasz, że to świetna rada
– ani protekcjonalna, ani głupia? Mylisz się. Jest protekcjo-
nalna, bo lekarz wie doskonale, że jego pacjent jest świa-
dom skutków picia i zna dobrze sposób na rozwiązanie tego

60 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
problemu. Z  doświadczenia lekarz także wie, że jego rady,
niewątpliwie słusznej, pacjent i tak nie posłucha. W gruncie
rzeczy lekarz ma pacjenta za głupca.
A naprawdę głupcem nie jest ani lekarz, ani pacjent. Jest
tylko jeden prawdziwy winowajca. Nie, nie jest nim alkohol,
ale ignorancja w  sprawach dotyczących alkoholizmu. Jest
nim błędne przekonanie, że człowiek pije, bo chce. Skoro
nałogowi alkoholicy, palacze czy narkomani świadomie wy-
bierają korzystanie z używek, to dlaczego jest im tak trudno
zerwać z nałogiem? Jeśli świadomie obierasz jakąś drogę, to
z  definicji równie świadomie powinieneś być zdolny z  niej
zrezygnować, całkowicie lub częściowo.
Czyż alkoholik, który bezskutecznie próbuje rzucić lub
ograniczyć picie, nie jest takim samym więźniem jak hrabia
Monte Christo w swoim lochu? Często tego nie dostrzega-
my, prawdopodobnie nie tylko przez to błędne przekonanie,
że człowiek pije, bo chce, ale także dlatego, że w alkoholiku
widzimy zarówno więźnia, jak i strażnika w swojej celi. To
też nie jest prawdą! Alkoholik to nieszczęsna ofiara jednej
z  najsprytniejszych pułapek, jakie natura do spółki z  czło-
wiekiem wymyśliła. PUŁAPKI UZALEŻNIEŃ. Jest sku-
tecznie uwięziony dokładnie tak samo, jakby został fizycznie
zamknięty za stalowymi kratami.
Uważasz, że przesadzam? Że przecież miliony ludzi rzu-
cają picie i palenie? To fakt. Ale od tych samych ludzi usły-
szysz, że to bardzo trudne, ale że dzięki sile woli i dyscyplinie
tobie też się może udać. To samo powiedzą ci wszyscy twoi
znajomi, przyjaciele i lekarze.
To kolejna powszechnie uznawana za prawdę bzdura:
żeby rzucić albo ograniczyć picie potrzebna ci będzie silna
wola. Pogląd ten jest tak mocno zakorzeniony, że zapewne
trudno ci będzie uwierzyć, że silna wola nie ma tu nic do
rzeczy. Zastanawiało mnie to od zawsze. Wielu moich zna-
jomych, których o silną wolę bym nie podejrzewał, potrafiło

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


61
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
kontrolować spożycie alkoholu. Dlaczego ja nie mogłem?
Z  własnego doświadczenia wiedziałem, że niewątpliwie
mam silną wolę. Ale pod tym względem byłem w dobrym
towarzystwie. Dowód? Wystarczy pójść na spotkanie AA:
większość obecnych to ludzie, którzy odnoszą, albo odnosili
(zanim zajął się nimi alkohol), sukcesy. Może właśnie dla-
tego według AA alkoholicy mają genetyczne predyspozycje
do uzależnień.
Później wyjaśnię, dlaczego silna wola pomoże ci nie bar-
dziej, niż muszce w dzbaneczniku. Z drugiej strony wiedza,
jak działa pułapka, na pewno pomogłaby jej uciec przed
niebezpieczeństwem. A  nawet gdyby silna wola pomaga-
ła, to czy to w  ogóle cokolwiek zmienia? Załóżmy przez
chwilę, że niemożność kontrolowania naszego picia wynika
z braku silnej woli. Cóż to za pomoc doradzać nam skorzy-
stanie z czegoś, czego nie posiadamy? Pełna dobrych inten-
cji rada staje się kompletnie bezużyteczna. Dlaczego więc
nie potępiamy „ekspertów” służących nam takimi radami?
Bo my też wierzymy, że jedynym ratunkiem jest silna wola.
Utraciliśmy w dużym stopniu szacunek do samych siebie,
a to, że inni, i my sami, postrzegają nas jako słabeuszy bez
charakteru też nam nie pomaga.
Czy zanim podjąłeś próbę rzucenia picia, sporządzałeś
kiedyś listę wszystkich stron ujemnych nadużywania alko-
holu? Takie z  pozoru logiczne podejście jest często zale-
cane. Tyle że szybko odkrywasz, że rady oferowane przez
społeczeństwo, w tym przez „ekspertów”, wręcz utrudnia-
ją zerwanie z  nałogiem. Lista zawiera między innymi ta-
kie punkty:

1. Przeciętnie osoba pijąca żyje o  20 lat krócej niż osoba


niepijąca.
2. Przeciętny pijący wydaje w ciągu życia około pół miliona
złotych na alkohol.

62 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
3. Alkohol niszczy komórki mózgowe.
4. Alkohol jest jedną z głównych przyczyn impotencji.

Nie będę kontynuował. Nie chcę zostać posądzony o pro-


pagowanie terapii przez zastraszenie, bo przecież nie to jest
moim celem. Chodzi mi o  to, że taka lista w  rzeczywisto-
ści utrudnia nam zerwanie z  nałogiem. Może nam pomóc
w walce z pokusą przez kilka dni; nie przeczę też, że czasem
pomaga w  przypadku „alkoholików wychodzących z  nało-
gu”, ale ci trwają w abstynencji nie dzięki takim technikom,
lecz wbrew nim.
Zalecający sporządzanie takich list „eksperci” rozumu-
ją mniej więcej tak: ilekroć masz ochotę się napić, wycią-
gnij listę, przeczytaj ją i powiedz sobie: „Przecież nie jestem
idiotą!”. Może to pomóc zwalczyć pokusę, ale tylko chwilo-
wo. Liczysz na własną silną wolę i pewnego dnia, kiedy bę-
dziesz zmęczony, a twoja silna wola już nie tak „silna”, po-
wiesz sobie: „Do ciężkiej cholery z tą listą, POTRZEBUJĘ
SIĘ NAPIĆ!”. Wtedy wyjmiesz listę, ale zamiast ją przeczy-
tać, podrzesz na strzępy.
Dlaczego lista nie ma sensu? Z tego samego powodu, dla
którego bezsensowne są rady lekarza: nie pijemy przecież z po-
wodów, dla których pić nie powinniśmy. Takie rady sprawia-
ją, że chcemy problem rozwiązać, ale nie pomagają nam w je-
go rozwiązaniu. Jedyną rozsądną drogą jest usunięcie powo-
dów, dla których pijemy, bądź pijemy za dużo. Tak naprawdę to
przez skupianie się na tym, dlaczego powinniśmy przestać pić,
trudniej nam picie rzucić. Niektórym trudno to zrozumieć. Ale
czy sama świadomość zagrożeń związanych z otyłością wystar-
czy, żeby zmniejszyć pokusę jedzenia? Oczywiście, że nie. To
syndrom zakazanego owocu: im więcej wiemy o takim zagro-
żeniu, tym bardziej nam ślinka leci na myśl o jedzeniu. Im bar-
dziej się koncentrujemy na straszliwych minusach picia alko-
holu, tym głośniej część naszego mózgu nam podpowiada:

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


63
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
„Skoro tak, to alkohol musi dawać ogromną przyjemność i różne
inne korzyści. Inaczej bym nie pił, zresztą tak samo jak pozosta-
łe 90% ludzkości”.

A kiedy dochodzisz do punktu, kiedy już dłużej nie mo-


żesz siebie oszukiwać, że alkohol to przyjemność i podpora
w chwilach stresu, myślisz:

„To wcielone zło ma nade mną niesłychaną władzę. Inaczej rzucił-


bym już picie, podobnie jak cała reszta nałogowych alkoholików”.

Im bardziej się skupiasz na powodach, dla których nie


powinieneś pić, tym samotniejszy i  nieszczęśliwszy się
czujesz wtedy, kiedy nie pijesz –  efekt zakazanego owocu
– i tym bardziej ci głupio wtedy, kiedy pijesz – efekt wyrzu-
tów sumienia.
Głównym powodem, dla którego koncentrowanie się na
stronach ujemnych picia utrudnia kontrolę nad poziomem
spożycia alkoholu, jest to, że wszystkie wysiłki kierujesz na
sam problem, jakby w ten sposób można go było rozwiązać.
Z powyższym możesz się nie zgodzić, ale musisz zrozumieć,
o co chodzi. Wróćmy do naszego hrabiego. Powiedzmy, że
przyjął radę lekarza i całymi dniami koncentruje się na tym,
jak to mu okropnie źle w tej celi. Czy takie nastawienie po-
może mu uciec? Oczywiście, że nie. Prawdopodobnie jedy-
nie wzmoże i tak istniejące pragnienie ucieczki. Powinien się
skupić na tym, jak uciec, a tymczasem każda chwila poświę-
cona rozmyślaniom dlaczego, oddala go od nadrzędnego
celu i czyni jego osiągnięcie trudniejszym.
Sytuacja w  przypadku hrabiego jest oczywista. Dlacze-
go więc trudniej nam to wszystko zrozumieć w przypadku
nadużywania alkoholu? To przez wspomniane błędne prze-
konanie, że jesteśmy zarówno więźniami, jak i strażnikami.
Więźniem jest ta część mózgu, która pragnie rozwiązania

64 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
problemu, strażnikiem ta, która przed tym nas powstrzymu-
je. Jako że są to dwie części jednego mózgu, wierzymy, że
skupiając całą uwagę na nieszczęsnym więźniu, sprawimy, że
strażnik okaże się rozsądnym facetem i nas wypuści.
Jeśli brzmi to dość mętnie, nie przejmuj się. Gdybyś
znał sposób na ucieczkę z  pułapki, pewnie nie potrzebo-
wałbyś tej książki. I  ty, i  ja wiemy, że ten sam problem
mają miliony ludzi na świecie – ludzi, którzy rozpaczliwie
starają się ograniczyć spożycie alkoholu, ale im się to nie
udaje. Pogódź się więc z tym, że dopóki nie znajdziesz roz-
wiązania, jesteś takim samym więźniem jak hrabia Monte
Christo. Czy hrabiemu trzeba przypominać, że znalazł się
w sytuacji nie do pozazdroszczenia? Czy człowiekowi, któ-
ry stracił pracę i rodzinę, potrzebna jest jakaś lista? Stracił
już resztki szacunku do siebie i ostatnią rzeczą na świecie,
jakiej potrzebuje, jest przypominanie sobie o własnej głu-
pocie i braku silnej woli. Wcieranie w ranę soli, przypomi-
nanie o czymś, o czym i tak dobrze wie, ani trochę mu nie
pomaga.
W tym rozdziale poruszyłem trzy ważne punkty, które
chcę teraz przypomnieć:

1. Jedynym rozwiązaniem jest eliminowanie tych czynni-


ków, które nie pozwalają nam kontrolować spożycia al-
koholu. Jakie to czynniki? Po pierwsze wiara w to, że al-
kohol sprzyja życiu towarzyskiemu, a  ponadto poma-
ga nam zwalczyć stres. Może ci się wydawać, że i  jed-
no, i drugie jest najszczerszą prawdą, a w związku z tym
nie ma co tych czynników eliminować. Czy są prawdą,
to jeszcze zobaczymy. Pamiętaj, że musisz mieć umysł
otwarty. Ale jeśli naprawdę uważasz, że nie da się ich
wyeliminować, łatwiej zrozumiesz, dlaczego dla tylu lu-
dzi rzucenie nałogu lub przynajmniej ograniczenie picia
stanowi taki problem.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


65
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
2. Przyjmij do wiadomości prosty i niezaprzeczalny fakt, że
skoro do tej pory nie udało ci się zrezygnować z picia lub
ograniczyć spożycia, to znajdujesz się w więzieniu o za-
ostrzonym reżimie.
3. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebuje człowiek na dnie, to
przypominanie –  przez innych i  przez niego samego
– o jego własnej głupocie i braku charakteru. W ten spo-
sób można mu tylko zaszkodzić.

Wyrzuć więc wszystkie złe myśli! Jeśli czujesz się głupio,


brak ci wiary, straciłeś do siebie szacunek, przestań się obwi-
niać. Niczemu nie jesteś winien, przynajmniej nie bardziej
niż te 90% społeczeństwa, tkwiące w tym samym więzieniu,
nie bardziej niż kierująca się instynktem mucha. Pamiętaj, że
będąc na samym dnie, niżej już spaść nie możesz i została ci
droga tylko w  jednym kierunku. Żeby raz na zawsze uciec
z więzienia, hrabia potrzebował jedynie klucza do swojej celi.
Ty już masz taki klucz w ręku. Trzymaj się zaleceń i przeczy-
taj książkę do końca, a ty też raz na zawsze się uwolnisz. Al-
kohol jest wprawdzie substancją chemiczną i działa na orga-
nizm, ale rozwiązanie tkwi tylko w twoim umyśle:

EASYWAY JEST TYM KLUCZEM!

A przy okazji, czy słyszałeś już o nowym narkotyku? Na-


zywa się

EUFORIA!

66 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
6.  Euforia

Niech cię nie zmyli to słowo. Euforia to silnie działająca


trucizna, która może skrócić ci życie. Jest ona mocno uzależ-
niająca, źle działa na system odpornościowy i zdolność kon-
centracji. Systematycznie nadweręża układ nerwowy, pod-
kopuje pewność siebie, odwagę i umiejętność odprężenia się.
Poza tym ma ohydny smak i przez całe życie będzie cię kosz-
tować jakieś dwieście tysięcy złotych. A  co dostajesz w  za-
mian? ABSOLUTNIE NIC!
Przyznasz, że niewiele dobrego da się o niej powiedzieć. Czy
więc użycie tego słowa nie jest nieco mylące? Nie mniej niż sło-
wo „ekstaza”. Tyle że producenci mieliby nie lada kłopot, gdy-
by zamiast „euforii” sprzedawali „przygnębienie”. Czy łatwo by
mi przyszło przekonać cię do kupna „euforii”? A gdybyś ją ku-
pił, czy szybko byś się uzależnił? Jeśli masz jakieś wątpliwości,
przeczytaj pierwszy akapit jeszcze raz. Wyobraź sobie, że jesteś
uzależniony i że wystarczy przestać zażywać euforię, żeby się od
uzależnienia uwolnić. Nie grożą ci żadne konsekwencje, żadne
objawy odstawienia. Sądzisz, że wtedy łatwo byłoby ci ją rzucić?
Uważasz, że euforia będzie towarem chodliwym?
Już jest. Kupuje ją 90% inteligentnych obywateli podobno
cywilizowanego, zachodniego świata. Jak się zapewne domy-
ślasz, mówię o naszym dobrym znajomym – o alkoholu.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


67
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Uważasz, że lekko przesadziłem w  powyższym opisie?
Przyjrzyjmy się więc punkt po punkcie. Pytanie „czym się
dziś trujemy” nie jest zwykłym kolokwializmem. Alkohol to
silna trucizna. Wypijając stosunkowo niewielką ilość czyste-
go spirytusu, możesz się zabić. Pijąc alkohol, właśnie robisz
to – powoli, ale skutecznie.
Czy alkohol niszczy twój system odpornościowy, źle
działa na zdolność koncentracji, powoli uszkadza układ ner-
wowy? Jeśli masz wątpliwości – w końcu nie musisz mi wie-
rzyć – zapytaj lekarza. Nawet jeśli nie będzie w stanie ci po-
móc, jest na pewno ekspertem, jeśli chodzi o fizyczne, nega-
tywne skutki picia alkoholu.
Czy ma ohydny smak? Skosztuj kropelkę czystego spirytu-
su. Domyślasz się, dlaczego nie pijemy go w czystej postaci?
Naprawdę wydam na to aż dwieście tysięcy? Czy to na-
prawdę kosztuje aż tyle? Nie wiem – to tylko liczba szacun-
kowa. Spróbuj sam policzyć, jeśli mi nie wierzysz.
Czy jest silnie uzależniający? A  czy heroina silnie uza-
leżnia? Ilu znasz heroinistów? Pewnie niewielu. Tymczasem
dziewięciu na dziesięciu spośród twoich bliższych i dalszych
znajomych jest uzależnionych od alkoholu.

„Ale przecież większość z nich pije alkohol, bo zwyczajnie lubi”.

Na pewno? A może są już jak te muchy w dzbaneczniku?

„Czy to znaczy, że picie alkoholu nie daje żadnych korzyści?”

Chcę się jasno wyrazić. Nie mówię, że wady przewyższa-


ją zalety. Mówię, że nie ma absolutnie żadnych zalet. Jedno-
cześnie chciałbym przed czymś ostrzec. Elementem stoso-
wanego przeze mnie odwracania efektów prania mózgu jest
przekonanie cię, że to jest prawda. I jest to dobra wiadomość,
choć może jeszcze tego nie widzisz.

68 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Pozwolę sobie wyjaśnić to szerzej. Być alkoholikiem jest
ciężko, ale jako alkoholik przynajmniej sądziłeś, że otrzymujesz
pewną rekompensatę. A ja, zanim jeszcze wyciągnąłem cię z te-
go więzienia, próbuję ci teraz udowodnić, że ta rekompensata to
wyłącznie złudzenie. Te iluzoryczne korzyści muszą ci się wyda-
wać całkiem spore, w końcu stale używasz ich dla usprawiedli-
wienia swojego picia. Pewnie się czujesz tak, jakbym rzucał cię
na głęboką wodę, chociaż jeszcze nie umiesz pływać.
W tym momencie wiele osób na dobre odkłada książkę, bo
pojawia się uczucie paniki. Czy zauważyłeś, że zanim alkohol
nie zrujnuje nam życia (finansowo, psychicznie, fizycznie), nie
myślimy o ograniczeniu jego spożycia, a tym bardziej o rzu-
ceniu picia? Dopiero znalazłszy się na samym dnie, utraciw-
szy wsparcie rodziny i przyjaciół, zaczynamy próbować odzy-
skać kontrolę. Ale wtedy jest nam najtrudniej, bo odczuwa-
my nieodpartą potrzebę i pragnienie tego, co zdaje się być na-
szym jedynym przyjacielem, jedyną podporą, jaka nam zosta-
ła – alkoholu.
To właśnie jedna ze sztuczek alkoholowej pułapki, pomy-
ślanej tak, by cię więzić, dopóki cię nie zabije. Nie złap się na
tę sztuczkę. Pamiętaj, że nie masz nic do stracenia, a wiele do
zyskania. Nie ma powodu, byś czuł się źle i nieszczęśliwie. Nic
ci nie odbieram. A alkohol nigdy nie dodawał ci odwagi ani
pewności siebie – to tylko złudzenie. Tak naprawdę to od lat,
niezauważalnie i  systematycznie, podkopywał twoją odwagę
i pewność siebie.
A oto następna sztuczka pułapki alkoholowej. Spadanie na
samo dno odbywa się stopniowo, niezauważalnie. Trochę tak
jak ze starzeniem się. Goląc się rano czy nakładając makijaż,
widzimy zawsze tę samą twarz. A spójrzmy teraz na własne
zdjęcie sprzed dziesięciu lat – dopiero teraz widzimy różnicę.
Mimo to nadal udajemy i choć myślimy: „O rany, ale się po-
starzałem!”, mówimy sobie „Kurcze, wyglądałam/wyglądałem
całkiem całkiem”.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


69
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Podobnie jest z  otyłością. Wyobraź sobie, że wieczo-
rem masz figurę sportowca, a  budzisz się rano, wyglądając
jak Budda. Biegniesz (a raczej toczysz się) w panice do leka-
rza, wyobrażając sobie Bóg wie jakie choróbska. Lekarz cię
bada i mówi: „No tak, to bardzo poważna choroba, może na-
wet śmiertelna. Na szczęście nie jest jeszcze za późno. Wy-
leczymy pana/panią. Trzeba tylko zmienić nawyki żywie-
niowe”. Odczuwasz wtedy ogromną ulgę i z chęcią zastosu-
jesz się do wszystkich zaleceń. Pamiętaj, że nie chodzi tylko
o zmianę powierzchowności. Budzisz się rano zmęczony, nie
masz kondycji, chce ci się spać, masz zadyszkę. Zmiany na-
stępują tak wolno, że codziennie widzisz i czujesz się dokład-
nie tak samo jak dnia poprzedniego. Dlatego wszelkie objawy
przyjmujesz jako stan normalny. Nawet nie zauważasz, że jest
to choroba, i to do tego poważna.

„Może i mam brzuszek, ale to normalne w moim wieku. Dieta


i może trochę gimnastyki wszystko załatwi, ale poczekam z tym
do urlopu. Tak, pamiętam. Mówiłem tak już rok temu, i  dwa
lata temu, ale tym razem naprawdę to zrobię”.

Tak samo jest z  alkoholem. Gdybym tylko mógł prze-


nieść cię w czasie do okresu, zanim wpadłeś w pułapkę, albo,
jeszcze lepiej, trzy tygodnie w przyszłość, żeby ci pokazać, jak
wspaniale się poczujesz, stosując się do moich rad. I to nie fi-
zycznie, ale przede wszystkim psychicznie. Niestety nie mogę
tego zrobić. Ale ty możesz. Masz przecież wyobraźnię:

POZWÓL JEJ PRZEMÓWIĆ!

To nie jest takie trudne. Przecież ci się to udaje w przypad-


ku innych uzależnień. Wyobraź sobie uzależnionego od he-
roiny, który nie może zdobyć narkotyku. Wyobraź sobie jego
panikę, drżenie, pot, strach. A  potem jego niewyobrażalną

70 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
ulgę, kiedy wbija sobie igłę w  żyłę i  nagle wszystkie obja-
wy znikają. Czy widząc to, myślisz sobie: „Heroina jest cool,
muszę kiedyś spróbować”? Albo: „Heroina to dobre lekar-
stwo na drgawki”? Czy na widok dygoczącego narkomana
podchodzisz i  mówisz: „Hej stary, potrzebna ci heroina!”?
A może dobrze wiesz, że to właśnie heroina te okropne ob-
jawy powoduje? Ci, którzy nie zażywają, nie miewają takich
objawów. Dla osoby postronnej to oczywiste, ale heroinista
uważa, że wszystko jest w porządku. Myślicie, że narkomani
naprawdę lubią się szprycować?
Komuś, kto nie pije, trudno zrozumieć, dlaczego ktoś
świadomie wlewa w siebie truciznę kufel za kuflem, a potem
wymiotuje i pada nieprzytomny. A wreszcie po wytrzeźwie-
niu mówi, że pije, bo lubi, bo to go odpręża, a poza tym czego
się nie robi dla towarzystwa.
Sądzisz, że ci, którzy nie piją, w to wierzą? Która ze stron
bardziej realistycznie patrzy na sprawę? Pijący czy niepijący?
Pomyśl, użyj wyobraźni. Kiedy zobaczysz siebie na dnie, ła-
twiej ci przyjdzie wyobrazić sobie wspaniałe życie po uciecz-
ce z rynsztoku.
Nie rzucę cię na głęboką wodę, zanim nie będziesz go-
tów. Przypominam: nie ograniczaj ani nie rzucaj picia, zanim
nie skończysz książki. Nawet wtedy nie będę cię do nicze-
go zmuszał. Będzie to twój świadomy, wolny wybór i zapew-
niam: nie będziesz się mógł doczekać, żeby rozpocząć.

„Czy ignorancja nie jest błogosławieństwem? Skoro i tak jestem


w pułapce, może lepiej wierzyć, że alkohol mnie odpręża, dodaje
mi odwagi i pewności siebie”.

Jeśli ktoś zaczyna zdanie od „nie chcę nikogo urazić,


ale…”, można być pewnym, że zaraz kogoś urazi. Podobnym
wyświechtanym komunałem (do tego używanym bez sensu)
jest stwierdzenie, że ignorancja to błogosławieństwo. Jeśli

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


71
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
masz poważny problem, z którym absolutnie nic się nie da
zrobić, to faktycznie może i lepiej jak najmniej o nim wie-
dzieć. Ale gdyby twój pracownik cię systematycznie okradał,
czy nie wolałbyś o  tym wiedzieć? Alkohol systematycznie
okrada cię ze zdrowia, pieniędzy, pewności siebie, odwagi
i  czyni to, odkąd znalazłeś się w  jego pułapce. Gdybyś nie
mógł z tym nic zrobić, rzeczywiście lepsza byłaby nieświa-
domość. Ale cudowna prawda jest taka, że ty możesz z tym
coś zrobić i już wkrótce to zrobisz!
Musisz mieć świadomość tego, że niczego ci nie odbieram.
Alkohol nigdy ci nic nie dawał. Poza złudzeniem, w  które
wierzysz. Zresztą nawet to nie jest do końca prawdą. Zwróć
uwagę, że nie mówię: „Zaraz usunę wszelkie powody, dla
których pijesz”. Mówię natomiast: „Zaraz usunę wszystkie
kłamliwe tłumaczenia, do których się uciekasz, żeby uspra-
wiedliwić swoje picie”. Każdy uzależniony ma w  zanadrzu
wiele takich wymówek. Czuje się okropnie bez narkotyku,
ale nie rozumie dlaczego. Dlatego wymyśla wymówki, żeby
wyjaśnić swoje zachowanie. W  ten sposób czuje się mniej
głupio wobec siebie i innych.
Właściwie to nawet nie musisz wymyślać wymówek,
wystarczy powtarzać te same frazesy, którymi od dziec-
ka jesteśmy karmieni. Klasycznym przykładem jest argu-
ment palacza, który bez trudu daje się obalić: „Palę, bo lu-
bię ten smak”.
Czy palacz je papierosy? Co to ma wspólnego ze sma-
kiem? Oczywiście nie ma nic wspólnego, a mimo to tak czę-
sto się to słyszy, że wierzą w to zarówno palacze, jak i osoby
niepalące. Czy rzeczywiście wierzą? Palacz, który rzuca pale-
nie, przyznaje, że wszystkie podawane przez niego wcześniej
powody, dla których pali, były jedynie wymówkami. Kiedy
próba rzucenia lub ograniczenia palenia się nie powiedzie,
wymówki znów w cudowny sposób stają się istotnymi powo-
dami. To jeszcze jedna istotna sprawa, o której powinieneś

72 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
wiedzieć: wszyscy narkomani patrzą na swój nałóg przez ró-
żowe okulary. Bądźmy szczerzy:

KAŻDY UZALEŻNIONY KŁAMIE!

Nie tylko przed innymi, przede wszystkim przed samym


sobą. Nie to, żeby urodził się kłamcą czy oszustem. To zwykła
samoobrona, element zasady „ignorancja jest błogosławień-
stwem”. We wczesnym stadium uzależnienia, kiedy się nawet
nie myśli o kontrolowaniu nałogu, takie podejście ułatwia ży-
cie. Dlaczego jest mu to potrzebne, skoro jeszcze nie ma w pla-
nach rzucenia picia? Ponieważ każdy uzależniony instynktow-
nie wyczuwa, że robi głupstwo. Jak wyjaśnię później, pułapka
alkoholowa polega między innymi na tym, że cały swój wysi-
łek intelektualny wkładasz w odkładanie momentu, w którym
rozwiążesz swój problem. W stadium zaawansowanego opil-
stwa człowiek wierzy, że mu już nic nie pomoże, a więc nie ma
innego wyjścia, jak tylko oszukiwanie samego siebie.
Na szczęście to mit. Możesz kontrolować spożycie al-
koholu, musisz tylko przestać się okłamywać. Na tym mię-
dzy innymi polega proces otwierania umysłu, ale zarazem
jest to jeden z powodów, dla których z takim trudem nam
to przychodzi. Ukrywamy przed sobą prawdę, by jakoś się
usprawiedliwić. Nie krępuj się, kłam dalej innym, jeśli taka
twoja wola. Już wkrótce przestaniesz taką potrzebę odczu-
wać. Przeciwnie – nie będziesz w stanie się oprzeć, żeby nie
oświecać innych pijących. Pomoże ci, jeśli zaczniesz obser-
wować pijących i nauczysz się rozpoznawać, jak i kiedy się
oszukują. Nic tak ci nie pomoże, jak baczne przyglądanie się
i zrozumienie innych pijących.
Załóżmy, że sporządzasz listę, gdzie po jednej stronie
wpisujesz wszystkie minusy wynikające z bycia osobą pijącą,
a po drugiej stronie wszystkie tego plusy. Gdybym był w sta-
nie wykazać ci teraz, że każdy z tych plusów jest faktycznie

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


73
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
minusem w twoim własnym mniemaniu, to jak byś zareago-
wał? Rzuciłbyś picie, czy tylko je ograniczył? Jeśli masz ja-
kieś wątpliwości, wróć do początku tego rozdziału. Gdyby
pijący znali prawdziwą naturę alkoholu, nawet najgłupszy
spośród nich nie wziąłby go do ust.
Czy mówię poważnie, twierdząc, że alkohol nie pomaga
ci się odprężyć? Że nie dodaje ci odwagi ani pewności siebie?
Czy naprawdę wierzę, że nie zaspokaja pragnienia i nie jest
wcale niezbędnym rekwizytem spotkań towarzyskich?
Zdecydowanie tak. Alkohol wywołuje kilka niemiłych
i niepożądanych skutków ubocznych. Dwa z nich każą nam
wierzyć, że są z niego pewne korzyści, chociaż tak naprawdę
jest odwrotnie. Po pierwsze, alkohol wcale nie zaspokaja pra-
gnienia, działa wręcz odwrotnie:

ALKOHOL CIĘ ODWADNIA!

Zapytaj lekarza, jeśli mi nie wierzysz, ale prawdę powie-


dziawszy to strata czasu. Jestem przekonany, że słyszałeś
o tym nieraz. Gdybyś jednak nigdy wcześniej o tym nie sły-
szał, to jak ze wszystkimi innymi złudzeniami, którymi zaj-
miemy się dalej, będziesz sam w stanie bez trudu dowieść, że
to szczera prawda. W upalny dzień, nawet po dużym wysił-
ku fizycznym, dla zaspokojenia pragnienia organizm rzad-
ko kiedy potrzebuje więcej niż pół litra wody. Dlaczego więc
po kilku kuflach piwa dalej chce ci się pić? Pamiętaj, że oko-
ło 80% objętości piwa czy wina to woda. Piwem albo wi-
nem chwilowo zaspokajasz pragnienie tylko dlatego, że jest
w nich tyle wody. Natomiast zawarty w nich alkohol zamiast
zaspokajać pragnienie, wzmaga je. Dlaczego po całonoc-
nym piciu budzisz się w środku nocy, czując suchość w gar-
dle? Gdyby alkohol faktycznie zaspokajał pragnienie, po ta-
kiej nocy, po takiej ilości skonsumowanych płynów, nie po-
winieneś go odczuwać. A co sobie aplikujesz, kiedy w nocy

74 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
wstajesz, żeby zaspokoić pragnienie? Pewnie zwykle wodę.
Jedno piwo po partii squasha chwilowo zaspokaja pragnie-
nie, ale jedynie dlatego, że piwo zawiera wodę, a nie dlatego,
że jest w nim alkohol.
Drugim skutkiem ubocznym, który niesłusznie uważamy
za duży plus picia, jest to, że:

ALKOHOL CIĘ UPAJA!

To właśnie ten efekt powoduje uzależnienie. Upoje-


nie alkoholowe jest procesem powolnego tłumienia zmy-
słów, aż do momentu, kiedy tracisz świadomość, innymi sło-
wy, używając kolokwializmu, zalewasz się w trupa. Prawdzi-
we odprężenie oznacza brak zmartwień, napięć, bólu, stre-
su. A  o  człowieku, który traci świadomość, trudno powie-
dzieć, żeby był odprężony. Skoro uważasz, że utrata świa-
domości odpręża cię, to czy tak samo odprężony czułbyś się
po nokaucie? Nokaut ma takie same skutki, a działa szybciej
i przysparza nam mniej zmartwień.

„Czy nie podobnie działają leki uspokajające, takie jak valium?”

Tak jest. I  właśnie dlatego wielu lekarzy niechętnie je


przepisuje. Wyjaśnię to później. Wyjaśnię także, dlaczego pi-
cie odbija się fatalnie na życiu towarzyskim i jest wręcz nie-
wyobrażalnie nietowarzyskim zajęciem. Wyjaśnię wreszcie,
dlaczego alkohol wywołuje nudę i stres i dlaczego jego wła-
ściwości usuwania zahamowań tak naprawdę należą do jego
najpoważniejszych wad, a nie zalet.
Jeśli podany na początku tego rozdziału opis jest trafny,
ciężko zrozumieć, dlaczego w dzisiejszych oświeconych cza-
sach aż 90% populacji wpadło w pułapkę alkoholową i, co gor-
sza, w niej tkwi. Tu jest pies pogrzebany: wcale nie jesteśmy
oświeceni, a celem tej książki jest właśnie oświecenie was.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


75
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Doszliśmy do jednego z kluczowych elementów proble-
mu. Zatrzymajmy się na chwilę i  zastanówmy. Szkoda, że
zabrakło czasu na refleksję we wczesnym stadium, kiedy po
wypiciu większej ilości alkoholu czułeś się źle i chciało ci się
wymiotować. Zakładamy, że pijesz dużo, bo lubisz smak al-
koholu i podoba ci się efekt jego działania, albo jedno i dru-
gie. Ale przypomnij sobie, jak było kiedyś: początkowo alko-
hol ci nie smakował, a kiedy byłeś młody i nie miałeś żad-
nych trosk, nie musiałeś szukać w nim zapomnienia. Wpę-
dzamy się w pijaństwo, ponieważ alkohol wzmaga pragnie-
nie i przytępia zmysły.
Pomyśl, jakie to sprytne, a  zarazem zabójcze połącze-
nie. Tańczysz, przez co chce ci się pić, wobec czego sięgasz
po drinka. W  pierwszej chwili drink zaspokaja pragnienie.
Przyjmujesz na wiarę, że pragnienie można zaspokoić rów-
nież napojem alkoholowym. Kiedy alkohol zaczyna dzia-
łać, znowu chce ci się pić, więc sięgasz po następnego drin-
ka. W tym momencie coś ci podpowiada: „Chwileczkę, jeśli
za dużo wypiję, będę się źle czuć”. Problem w tym, że pierw-
szy drink nie tylko wzmógł pragnienie, ale także sprawił, że
zaczynasz zapominać o  wszelkich zahamowaniach, włącz-
nie z hamowaniem się przed dalszym piciem. Każdy kolej-
ny drink pogarsza sytuację. Jesteś coraz bardziej spragniony,
a jednocześnie w coraz większym stopniu zapominasz o lę-
ku przed piciem.
To jak zabawa w przeciąganie liny. Ja nazywam to schi-
zofrenią, a  cierpi na nią każdy pijący, dopóki nie rzuci pi-
cia. Część ciebie krzyczy: „Chcę się napić!”, a część ostrze-
ga: „Tylko nie za dużo!”. Chodzi o to, że drinkiem nie zaspo-
koisz pragnienia. Wręcz przeciwnie, obudzisz w sobie małe-
go potworka, który ma niezaspokojone pragnienie, a im wię-
cej wypije, tym więcej chce. To nie sprawka jakichś szczegól-
nych genów, które po pierwszym drinku każą alkoholikowi
pić następny, i następny. I tak bez końca. To po prostu efekt

76 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
działania alkoholu, taki sam w przypadku każdej żywej isto-
ty. W twoim przypadku również!
Dlaczego nazywam małym potworkiem coś, co, jak by
nie było, jest przyczyną tylu nieszczęść na tym świecie? Bo
mały potworek nie stanowi problemu – jest po prostu pra-
gnieniem, które można zaspokoić szklanką wody albo jakie-
gokolwiek innego gaszącego pragnienie napoju. Nawet sam
alkohol nie leży u podstaw tego problemu. Prawdziwym wi-
nowajcą jest Wielki Potwór: przekonanie, że picie alkoholu
ma wiele plusów, wiara, że bez alkoholu nie ma dobrej zaba-
wy, że bez niego nie poradzimy sobie ze stresem. Prawdzi-
wym złem jest to, co stwarza takie iluzje:

PRANIE MÓZGU

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


77
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
7.  Pranie mózgu

Od narodzin nasze młode mózgi są bombardowane


ogromną ilością informacji, z których wynika, że alkohol gasi
pragnienie; dobrze smakuje; daje nam radość; koi nerwy; do-
daje nam pewności siebie i odwagi; pomaga nam się pozbyć
zahamowań; zapobiega nudzie; uspokaja nas w stresie; dzia-
ła przeciwbólowo; pomaga nam się odprężyć; pobudza wy-
obraźnię. No a  do tego w  życiu towarzyskim jest absolut-
nie niezbędny. Któż słyszał o imprezie bez alkoholu? To pra-
wie oksymoron. No i bodaj najbardziej skuteczny argument
w  praniu mózgu: dzieci piją lemoniadę, dorośli piją piwo,
wódkę i  wino. Mając tyle argumentów przemawiających za
alkoholem, nie trzeba być Sherlockiem Holmesem, żeby wy-
dedukować, dlaczego tak wielu wpada w pułapkę.
W słowniku, z którego korzystam, widnieje następująca
definicja słowa „odurzyć się”:

a) upić się, doprowadzić do całkowitej lub częściowej utraty


świadomości,
b) wprowadzić się w stan podniecenia.

Jest w  tych definicjach pewna sprzeczność. Odurzanie


się to inaczej intoksykacja, słowo pochodzące od „toksyna,

78 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
trucizna”. Gdyby alkohol zapewniał to wszystko, o  czym
mowa na początku rozdziału, „podniecenie”, inaczej „eufo-
ria”, byłoby dobrym słowem określającym stan po wypiciu.
A przecież to ta sama używka, którą opisywałem na począt-
ku poprzedniego rozdziału. Według mnie najlepiej oddaje
sens słowa „alkohol” określenie:

DEWASTACJA

Który więc z opisów bardziej odpowiada prawdzie? Nie


chodzi o kwestię tego, czy szklanka jest do połowy pełna czy
do połowy pusta. Bo szklanka jest pełna. Pytanie brzmi: czy
pełna jest euforii czy dewastacji? Od urodzenia wierzymy, że
szklanka zawiera euforię. Za mojej młodości za takie pra-
nie mózgu odpowiedzialne były reklamy alkoholu i produk-
cje hollywoodzkie. Teraz żeby zostać poddanym praniu mó-
zgu, nie musimy nawet iść do kina. Wystarczy usiąść w domu
przed telewizorem. W każdym filmie, którego bohater cze-
ka przed porodówką, ktoś serwuje mu brandy na uspokoje-
nie, a kiedy jest już po wszystkim, otwiera butelkę szampana
dla uczczenia nowego życia.
W każdym westernie przez połowę filmu akcja to-
czy się w  knajpie, w  „saloonie”. Twardziele z  Dzikiego
Zachodu najwyraźniej spędzali życie, popijając whisky
i  rżnąc w  pokera, a  ich ulubioną rozrywką było upić się
w trupa, a potem dać się znokautować w pijackiej bijaty-
ce albo zastrzelić.
Z drugiej strony mamy dramaty w stylu Dallas (amery-
kańska opera mydlana), w których po ciężkim dniu wyścigu
szczurów przystojny magnat naftowy idzie jak po sznurku do
barku, wrzuca dwie kostki lodu do kryształowej szklanki i le-
je sobie solidną porcję szkockiej.
Oczywiście od urodzenia pokazuje się nam także tę bar-
dziej obskurną stronę picia – może nie tak często, ale jednak.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


79
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Przypominają mi się brytyjskie reklamy, zachęcające do służ-
by w obronie terytorialnej, w których opalony na brąz przy-
stojniak surfuje po falach egzotycznych mórz. Bardziej reali-
styczny byłby obraz ukazujący go z dziurą od kuli w czaszce,
ale oczywiście tego od reklam trudno oczekiwać. Tak samo
trudno oczekiwać, że przemysł monopolowy wyda milio-
ny na pokazywanie więźniów w celi śmierci. Wolimy oglą-
dać, jak drinka sączy elegancki szef korporacji albo model-
ka. Rządzący starają się nie dostrzegać ciemnych stron życia,
czemu trudno się dziwić, biorąc pod uwagę wysokość zasila-
jących skarb państwa wpływów ze sprzedaży alkoholu.
Hollywood oczywiście nie stroni od ukazywania tych
ciemnych stron. Ależ skąd! Z  tysięcy filmów, jakie widzia-
łem, pamiętam aż dwa, w których mowa o alkoholizmie. Je-
den, Dni wina i róż, widziałem całkiem niedawno – zazna-
czam, że w  moim wieku „całkiem niedawno” oznacza na
przestrzeni ostatnich czterdziestu lat. Drugim był film, któ-
ry do tej pory pamiętam, a oglądałem go jako dziesięciolet-
ni chłopiec. Nosił tytuł Nightmare Alley (Uliczka koszma-
rów) i  grał w  nim Tyrone Power. Film opowiadał o  trupie
cyrkowej, do której bohater dołącza jako chłopiec. Menedżer
cyrku oprowadza go od klatki do klatki, a  w  każdej dzikie
zwierzę, aż dochodzą do najmniejszej, niewiele większej niż
jej więzień, który groźnie warcząc, chce przez kraty złapać
chłopca. To właśnie tytułowy „koszmar” – ni to człowiek, ni
zwierzę, a tak naprawdę alkoholik, brudny i nieogolony, nie-
gdyś sławny artysta cyrkowy, a teraz za butelkę alkoholu go-
tów odgrywać potwora przed publicznością. Byłem tak samo
przerażony jak chłopiec na ekranie. Jak można upaść tak
nisko? Wtedy myślałem, że to klasyczny przypadek holly-
woodzkiego przerysowania.
Każdy, kto kiedykolwiek był ofiarą alkoholizmu, wie, że
w  żaden sposób nie da się oddać tego absolutnego upad-
ku. Nightmare Alley był wyjątkowo przygnębiającym filmem

80 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
i  zrobił na mnie ogromne wrażenie. Niestety nie uchronił
mnie przed wpadnięciem w pułapkę. Od samego początku
można było przewidzieć, jak się film skończy: chłopiec też
zostaje sławnym cyrkowcem, również popada w alkoholizm
i kończy, błagając menedżera o posadę potwora. Ma szczę-
ście. Dostaje posadę, bo degeneracja jego poprzednika osią-
gnęła taki stopień, że pomimo „doskonałych warunków ze-
wnętrznych” nie może dłużej grać swej roli. Takie to przy-
jemności wiążą się z piciem alkoholu.
Nawet filmy o prohibicji dają nam zniekształcony obraz.
Czy chociaż jeden z nich próbuje wyjaśnić powody wprowa-
dzenia prohibicji? Czy nie jest oczywiste, że społeczeństwo
zdawało sobie sprawę ze spustoszenia czynionego przez al-
kohol? Przedstawiciele władz przedstawiani są w  tych fil-
mach jako ktoś, kto psuje świetną zabawę. Trucizna jest tak
cenna, a towarzystwo tak usilnie jej pożąda, że niejeden go-
tów jest zapłacić za nią każdą cenę, nawet wspierając dostar-
czających im towar gangsterów zabójców. Aktorzy tacy jak
Humphrey Bogart zawdzięczali swą sławę rolom gangste-
rów w takich filmach.
Czy heroinista może stać się twoim idolem? Pewnie nie,
bo heroina to prawdziwe zło. Dilerom rozprowadzającym
heroinę wymierzamy surowe wyroki, zamykamy ich w wię-
zieniach na długie lata, i każdy uważa, że słusznie. Tymcza-
sem na przykład w Anglii heroina zabija mniej niż 300 osób
rocznie, podczas gdy alkohol dziesiątkuje populację. Według
ostatnich danych, zgony powiązane z alkoholem szacuje się
na 40000 ludzi rocznie, a liczba ta stale rośnie. „Dziesiątko-
wanie” to właściwe słowo. Wzięło się stąd, że w starożytnym
Rzymie w przypadku buntu w wojsku za karę zabijano jedne-
go żołnierza z dziesięciu. Tak się składa, że zgodnie ze staty-
stykami jedna na dziesięć osób pijących to alkoholicy. Wyda-
je się, że rzymski obyczaj dość skutecznie utrzymywał wojska
w ryzach, ale statystyki najwyraźniej nie działają na pijących.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


81
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Dlaczego producenci i dystrybutorzy alkoholu działają le-
galnie, a do tego otacza się ich szacunkiem? Dlaczego pozwa-
lamy im wydawać miliony na reklamowanie trucizny? Może
dlatego, że nasze państwa przejmują lwią część ich zysków?

„Przecież alkohol to nie heroina. Dilerzy rozprowadzający hero-


inę to źli ludzie, chcą uzależnić swoje ofiary. A handel alkoholem
po prostu zaspokaja potrzeby klientów”.

To nieprawda! Człowiek uzależnia się od heroiny, ponie-


waż małpuje swoich przyjaciół, dokładnie tak samo jak pa-
lacze i alkoholicy. Ich dostawcami również są przyjaciele, ci,
którzy po prostu „odpowiadają na zapotrzebowanie społecz-
ne”. Podobnie na „zapotrzebowanie społeczne” odpowiadają
z kolei ich dostawcy, baronowie narkotykowi.
Być może trudno ci ten pogląd zaakceptować, ale pamię-
taj: miej otwarty umysł. To kwestia zdrowego rozsądku. Do-
stawcy heroiny nie mogą się reklamować. Jedyną różnicą po-
między handlem alkoholem a  dilerką heroinową jest to, że
pierwsze jest legalne, a drugie nie. Trudno nam stawiać mię-
dzy nimi znak równości, ponieważ heroinę zaszufladkowali-
śmy jako zło (jakim niewątpliwie jest), a alkohol kojarzy się
nam z euforią. Na heroinę patrzymy z boku, z zewnątrz, jako
osoby od niej nieuzależnione, dzięki czemu mamy jaśniejszy
obraz i dostrzegamy w niej to, czym naprawdę jest. Tymcza-
sem uzależnieni postrzegają heroinę w ten sam sposób, jak pi-
jący postrzegają alkohol. Wierzą, że ją zażywają, bo chcą, i że
w pełni panują nad sytuacją. Wspierają ruch na rzecz legali-
zacji narkotyków i do pomysłu przekonali nawet wiele wpły-
wowych osób. Podobnie jak alkoholicy budzą się i dostrzega-
ją, czym tak naprawdę jest heroina, dopiero wtedy, kiedy nar-
kotyk zniszczy im życie, tyle że wówczas jest już za późno.
Jak już mówiłem, jedyną różnicą między alkoholem i he-
roiną jest to, że alkohol jest legalny. Jest legalny tylko dlatego,

82 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
że pije 90% ludzi. Dlaczego wpadamy w tę pułapkę? Bo od
urodzenia słyszymy, że picie alkoholu to normalne, „towa-
rzyskie”, przyjemne zajęcie, które ma wiele plusów. Wierzy-
my też, że pijemy z wyboru i że mamy pełną kontrolę nad pi-
ciem. Reklamy, Hollywood i telewizja nie są niczemu winne.
Oddają po prostu obraz zachodniej cywilizacji. Rzeczywiście
potrafią przerysować albo nagiąć prawdę, ale ona i tak często
jest taka. Patrzymy na alkohol tak, jakby był „euforią”, cho-
ciaż w rzeczywistości jest „dewastacją”.
Mocno podkreślamy i  gloryfikujemy iluzoryczne plu-
sy. Z górami lodowymi najgroźniejsze jest to, że 90% ich
masy kryje się pod wodą. Z  alkoholizmem jest tak, że
99,99% problemów tkwi w ukryciu. Piętnujemy żałosnych,
smętnych alkoholików, za to lubimy tych „szczęśliwych”,
mających swoje picie pod kontrolą, dlatego musimy sami
siebie oszukiwać. Trudno nam samym zaakceptować wła-
sny nałóg, a co dopiero przyznać się przed innymi. Do tego
spisku włączają się nasi najbliżsi, przyjaciele i  znajomi,
którzy stają się naszymi cichymi wspólnikami, strażnikami
nałogu. Oni też ostatecznie dochodzą do wniosku, że nie
potrafią nam pomóc w rozwiązaniu problemu, dlatego prę-
dzej czy później zaczną nas usprawiedliwiać: „Tak, wiem,
że Ted ostatnio sporo pije, ale tyle ma na głowie! Musi się
czasem odprężyć”.
Nasze społeczeństwo nawet w  alkoholiku znajdującym
się na samym dnie nie dostrzega człowieka ciężko chore-
go. Wolimy widzieć w nim klauna, którego jedynym celem
w życiu jest rozbawianie nas. Komik W.C. Fields zrobił na
tym karierę.
Każda rodzina ma swojego „wujka Teda”. Mój „wujek
Ted” był duszą towarzystwa podczas świątecznego obiadu.
Stał na środku pokoju i kiwał się, bo nie mógł już ustać na
nogach, no i miał ogromny, czerwony nochal – czy to dla-
tego klauni mają czerwone nosy i  często się przewracają?

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


83
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Zapewniał nam, dzieciom, nieustającą rozrywkę. A to beł-
kotał, a to wyjmował sztuczną szczękę. Ze wstydem przy-
znaję, że wówczas mnie to bawiło –  może dlatego, że od
czasu do czasu udawało mi się ukradkiem pociągnąć łyczek
z jego butelki porto.
Wujek Ted miał też inne zdolności komiczne. Ulubio-
nym obiektem jego dowcipów była jego żona, ciocia Mabel.
Godzinami zabawiał towarzystwo swoimi opowieściami:
„Wracam nocą z  baru, a  ona mnie wita: –  »Twoja kolacja
spaliła się w piekarniku«, na co ja odpowiadam: »Kurczę, to
chyba moje urodziny«”.
Tak się uśmiałem, że powtarzał to jeszcze pięć razy. Nig-
dy nie spotkałem tak niedopasowanej pary. Ciotka Mabel
musiała chyba być najnieszczęśliwszą kobietą na świecie.
Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek się uśmiechnęła. A  by-
ła żoną najweselszego, najzabawniejszego faceta w  towa-
rzystwie. Może słyszałeś takie powiedzenie: „Znam go od
lat, ale dopiero, kiedy zobaczyłem go trzeźwego, dotarło do
mnie, że zawsze pił”.
Taki właśnie był wujek Ted. Raz, kiedy moja matka była
w  szpitalu, miałem przez tydzień zamieszkać u  niego. Nie
mogłem się doczekać, tymczasem był to jeden z najgorszych
tygodni w moim życiu. Przypominało mi to doktora Jekyl-
la i pana Hyde’a. Okazało się, że wujków Tedów jest dwóch.
Na dokładkę obaj byli pijakami. Jeden z nich był duszą towa-
rzystwa, drugi natomiast był nieszczęśliwym tyranem, który
co wieczór wracał do domu, cuchnąc przetrawionym alkoho-
lem i przez resztę wieczoru darł się na żonę, dzieci i na mnie.
Ciocia Mabel była tylko jedna i  szybko zrozumiałem, dla-
czego jest najnieszczęśliwszą istotą na świecie.
Ten epizod miał na mnie ogromny wpływ. Niestety, po-
dobnie jak filmowy „koszmar”, i tak wpadłem w tę samą pu-
łapkę. Tak silnie działa pranie mózgu, jakiemu jesteśmy pod-
dawani. A kiedy już znalazłem się w pułapce, odkryłem dobre

84 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
zastosowanie dla wujków Tedów tego świata. Dopiero zaczy-
nałem pić i trochę mnie niepokoiło, że moi koledzy chełpią
się wypiciem ośmiu kufli piwa, podczas gdy ja ledwo daję radę
trzem. Następna kolejka pojawiała się na stole na długo, za-
nim skończyłem poprzednią. Nie chciałem wyjść na cienia-
sa, więc chyłkiem przestawiałem pełen kufel na stolik zajęty
przez jednego z wujków Tedów. Czary-mary, i kufel był pusty.
Był to rodzaj symbiozy. Taki wujek Ted, osoba całkiem mi
obca, wiedział, o co chodzi i bez mrugnięcia odgrywał swo-
ją rolę. W owym czasie niewiele się nad tym zastanawiałem
– jak sądziłem, nie musiałem. Jak za sprawą czarów jakiś Ted
zawsze był w pobliżu. Nigdy nie wpadłem na to, że mnie szu-
kał, bo wiedział, że nie nadążam za kumplami. Trochę tak jak
z tym powiedzeniem: facet ugania się za babą, dopóki ona go
nie dopadnie. Lata później, kiedy już byłem na dnie, pewnie
byli tacy, którzy brali mnie za jednego z wujków Tedów. Jak
mogli się co do mnie tak mylić? Przecież brzydzę się cudzą
szklanką, nie wiadomo, jaką chorobę można z  tego złapać.
Oczywiście w zatłoczonym barze każdy może się pomylić.
Muszę się teraz czymś pochwalić: w  szkole byłem mi-
strzem w boksie, kapitanem drużyny rugby i krykieta. Uwa-
żam się za dość inteligentnego człowieka i  wiem, że mam
silną wolę. Jakim więc cudem dopuściłem, żeby mi mózg aż
tak wyprano: uwierzyłem, że jestem słaby i ułomny, bo nie
jestem w stanie wypić więcej niż trzy kufle piwa, a i po tej
ilości robi mi się niedobrze. Niektórzy kretyni przechwalają
się, że mogą wypić 16 piw. A  cóż to za powód do dumy?
Wyobraź sobie pełne wiadro piwa chlupoczące ci w brzuchu.
Obrzydlistwo. Byłem wdzięczny, że mogę oddać komuś ku-
fel piwa, kiedy nie do końca było mnie na nie stać. Wujkowie
Tedowie niewątpliwie doceniali moją szczodrość, bo i ich nie
do końca było stać. Ciekawe, który z nas był większym idio-
tą? Zresztą, co za różnica. Wszyscy byliśmy uwarunkowani
przez społeczeństwo.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


85
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Kto był najpopularniejszym piosenkarzem moich cza-
sów? Oczywiście błękitnooki Frank Sinatra. Pijak i  bliski
przyjaciel mafiosów. Udało mi się kiedyś zdobyć bilet na jego
koncert. W  przerwie między jednym utworem a  drugim
mistrz wypił łyk bezbarwnego płynu ze szklanki, po czym
natychmiast wypluł i zawołał: „Fuj, to woda!”. Też mi idol!
Jego kumpel, Dean Martin, do perfekcji opanował styl, który
brzmiał, jakby był cały czas na bani. Nic dziwnego, że każdy
z nas ciężko pracował, żeby uzależnić się od alkoholu.
Nie wybieraliśmy tego, tak samo jak nie wybieraliśmy
ojczystego języka. To była część naszej kultury, dziedzic-
twa, wychowania. Prędzej czy później każdy musiał spró-
bować pierwszego drinka: nie było wyjścia, byliśmy uwa-
runkowani. Różnica między wyborem a  uwarunkowa-
niem jest subtelna. Przyjmijmy jednak, że picie to faktycz-
nie twój wolny wybór i od lat masz nad nim pełną kontrolę.
Mimo to jesteś oszukiwany. Płacisz za przyjemność – na-
zywaną euforią, a dostajesz truciznę – nazywaną dewasta-
cją. Każdy z nas, powołując się na ustawę o ochronie kon-
sumenta i rzetelnej reklamie, mógłby pozwać przedstawi-
cieli przemysłu monopolowego. Niestety, z nimi nie wygra-
my. A może jednak? Producenci papierosów też sądzili, że
są nie do ruszenia.
Jeśli kupisz butelkę szampana i  po odkorkowaniu znaj-
dziesz w środku wodę zamiast trunku, to raczej jej nie wy-
pijesz. Jeśli do tego odkryjesz, że woda jest zatruta, na pew-
no jej nie wypijesz. A jednak płacisz około dwustu złotych
za butelkę zawierającą truciznę i wypijasz ją. I my mamy się
za cywilizowanych, inteligentnych ludzi! Pranie mózgu to
prawdziwa potęga.
Oczywiście nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem.
Przeszłość jest przeszłością i nie mamy na nią wpływu. Tak
czy inaczej, to bez znaczenia, czy byliśmy uwarunkowani,
czy też dokonywaliśmy świadomego wyboru. Warto jednak

86 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
pomyśleć o przeszłości, żeby wyciągnąć odpowiednie wnio-
ski na przyszłość. Liczy się tylko to, że już niedługo sta-
niesz przed ważną decyzją – co zamierzasz zrobić ze swoim
problemem. Dzięki temu, co już wiesz, podejmiesz decyzję
świadomie, mając pełną kontrolę nad własnymi poczynania-
mi. Żeby jednak do tego dojść, musimy najpierw ostatecznie
ustalić, czy alkohol jest euforią, czy też dewastacją.
Zaczęliśmy już badać jeden z  elementów alkoholizmu
–  alkohol. Przyjrzyjmy się teraz drugiemu –  alkoholikowi.
Spójrzmy na

ZDUMIEWAJĄCĄ MASZYNĘ

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


87
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
8.  Zdumiewająca maszyna

Pamiętasz, kiedy ostatnio obudziłeś się po sześciu go-


dzinach snu wypoczęty, pełen energii, pewien, że wszyst-
ko układa się jak najlepiej, a nadchodzący dzień będzie jed-
nym z najmilszych w twoim życiu? Pamiętasz, kiedy ci się to
ostatnio przytrafiło w poniedziałek?
Mam już ponad siedemdziesiąt lat. Uwierzysz, że właśnie
tak się czuję prawie każdego ranka? Nawet w  poniedział-
ki? Szczerze mówiąc, wątpię byś uwierzył. Pewnie myślisz
raczej: „Jak może od nas wymagać otwartości umysłu, od-
dzielania faktów od fikcji, skoro sam serwuje nam takie na-
tchnione gadki? Nie ma chyba nikogo na świecie, kto by nie
miał zmartwień”.
Z ostatnim zdaniem się zgadzam. Każdy ma w życiu róż-
ne problemy. Ale to nie znaczy, że mamy bez ustanku tylko
o nich myśleć i zawsze musimy się budzić z uczuciem prze-
granej. Pamiętaj, że zwracając się do ciebie, nigdy świadomie
nie kłamię. W  końcu kłamstwo ma krótkie nogi. Święcie
w  to wierzę. Gdyby ktoś przyłapał mnie na choć jednym
kłamstwie, metoda Easyway rozpadłaby się jak domek z kart.
Czasami lekko przerysowuję, ale nie po to, żeby kogoś wpro-
wadzić w błąd, tylko dlatego, że taki mam styl. Skąd masz
wiedzieć, kiedy przerysowuję? Stąd, że ilekroć przerysowuję,

88 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
robię to w sposób tak oczywisty, że nikt nie może mieć żad-
nych wątpliwości. Pewnie podejrzewasz, że drugi akapit
tego rozdziału to jedno z  moich przerysowań. Nieprawda.
W  pierwszej wersji napisałem „co rano”, ale zmieniłem na
„prawie każdego ranka”, bo jeśli na przykład całą noc bolał
mnie ząb, to oczywiście budzę się nieszczęśliwy i marzę tylko
o jednym: żeby ból minął. Przerysowaniem byłoby coś takie-
go: „Miałem na głowie guza wielkości arbuza”.
Wróćmy jednak do początku tego rozdziału. Czy skłonny
jesteś mi uwierzyć, kiedy ci powiem, że zanim wyrwałem się
z pułapki nałogu, każdego ranka, nawet po dziesięciu godzi-
nach snu, budziłem się zmęczony i  przygnębiony, a  potem
długo leżałem, zanim się pozbierałem i  zwlokłem z  łóżka,
żeby się zmierzyć z kolejnym okropnym dniem.
Okropne! Czy na tym polega życie? Najciekawszym wy-
darzeniem tygodnia była nie sobotnia impreza, tylko nie-
dzielne lenistwo do południa, albo i dłużej, mimo że w prze-
łyku miałem jakby papier ścierny, a w głowie ktoś borował
mi dziurę. I o czym tak sobie myślałem, wylegując się do po-
łudnia? „O Boże, jutro już poniedziałek. Jak ja przeżyję ko-
lejny straszny tydzień”.
Trudno ci być może dostrzec w „euforii” to, czym jest ona
naprawdę. Nawet kiedy już wiemy, jak działa alkohol, usiłu-
jemy stłamsić w sobie tę wiedzę, ponieważ „wybraliśmy” sie-
dzenie w dołku. Większość ludzi podziela opinię, że społe-
czeństwo gloryfikuje plusy wynikające z picia alkoholu, a za-
miata pod dywan minusy. Jednocześnie pozostajemy w nie-
świadomości tego, że od urodzenia jesteśmy poddawani bar-
dziej wyrafinowanym i  niebezpiecznym metodom prania
mózgu. Mowa tu o fałszywym wyobrażeniu na temat dru-
giego elementu alkoholizmu – na temat pijącego. Od dziec-
ka się nas przekonuje, że mamy jakiś defekt: że jesteśmy kru-
si i  słabi, że to normalne, kiedy dorosły człowiek czuje się
stale zmęczony i chory.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


89
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Klasycznym tego przykładem jest takie „kacowe” wyle-
giwanie się. Łóżko służy do spania, tak? Oczywiście wiem,
że można w nim robić jeszcze wiele innych przyjemnych
rzeczy, ale leżenie plackiem do nich nie należy. Pacjen-
ci szpitala muszą leżeć w łóżku dokładnie z tych samych
powodów co ja kiedyś – są chorzy i brak im sił. Czy to nie
dziwne, że dwie identyczne sytuacje odbieramy w zupeł-
nie inny sposób? Chory człowiek nie modli się o wygra-
ną na loterii, marzy tylko, żeby wyzdrowieć, wyjść ze szpi-
tala i znów cieszyć się życiem. Dlaczego więc te gnuśnie
spędzane niedziele uważałem za najprzyjemniejszą część
tygodnia?
Kiedy w  końcu udało mi się uciec z  pułapki nałogów,
spodziewałem się ogromnej poprawy fizycznej i  finanso-
wej. Podejrzewałem, że te niewątpliwe korzyści szybko stra-
cą swój blask, bo nie będzie już spotkań towarzyskich przy
alkoholu i  papierosku. Jednak największy był lęk o  to, że
zabraknie mi odwagi i  pewności siebie, żeby sprostać ży-
ciowym stresom. Wiedziałem, że alkohol i fajki mnie wy-
kańczają, ale ilekroć próbowałem je ograniczyć albo rzucić
metodą silnej woli, czułem się okropnie. Widziałem wiel-
ką pustkę, która, jak sądziłem, miała mi towarzyszyć aż do
śmierci. Wybierałem więc krótszą, ale za to zdecydowanie
przyjemniejszą i  ciekawszą drogą pijaka i  palacza, zamiast
długiej i  nudnej drogi wstrzemięźliwości. Muszę tu pod-
kreślić, że gdyby istniał rzeczywiście tylko taki wybór, da-
lej bym pił i palił. To znaczy, o ile bym w ogóle przeżył. Na-
wiasem mówiąc, metodą silnej woli nazywam każdą meto-
dę inną niż Easyway.
Na szczęście taki wybór nie jest żadnym wyborem. Ku
mojemu zdumieniu po rzuceniu nałogu największą zdo-
byczą okazały się odwaga, energia, pewność siebie i szacu-
nek do własnej osoby. A  przede wszystkim chęć do życia
i wspaniałe samopoczucie. Pewnie nieraz słyszałeś oklepane

90 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
zdanie: „Lata szkolne to najlepszy okres w życiu”. Tak sądzą
tylko dorośli. Jak pamiętam, jako dziecko myślałem: „Och
kiedy wreszcie będę dorosły. Nie będę musiał chodzić do
szkoły, gdzie uczą mnie rzeczy zupełnie w życiu niepotrzeb-
nych. To musi być fantastyczne: mieć własny dom i pienią-
dze i robić to, na co ma się ochotę”.
Z jakiegoś powodu nie do końca tak wyszło. Życie zda-
wało się coraz bardziej stresujące, wbrew temu, co zapla-
nowała dla nas matka natura. Dla wszystkich stworzeń na
ziemi, włącznie z ludźmi, najbardziej stresującym momen-
tem w życiu jest moment narodzin, a potem niemowlęctwo,
dzieciństwo i  wiek dojrzewania, bo głównymi przyczy-
nami stresu są wątpliwości i brak poczucia kontroli, a nie
ból fizyczny. Sprawdź to na sobie. Uszczypnij się w ramię
i powoli zwiększaj siłę ucisku. Wytrzymasz całkiem sporą
dawkę bólu bez żadnego stresu z nim związanego. Dzieje
się tak, ponieważ znasz przyczynę bólu i możesz go kon-
trolować. Gdyby ktoś inny cię uszczypnął, przyczyna też
byłaby znana, ale stres dałby o  sobie znać bardzo szybko,
bo nie miałbyś kontroli. Jeśli czujesz ból z niewyjaśnionego
powodu, stres jest wyjątkowo silny, ponieważ nie znasz jego
przyczyny, nie wiesz, jak długo potrwa, ani nie masz kon-
troli nad sytuacją.
Czy na widok bawiących się dzieci zdarzyło ci się kie-
dyś pomyśleć: „Gdyby tylko zebrać całą tę energię. Moż-
na by mieć za darmo elektryczność i ogrzewanie przez cały
rok!”. Pamiętam, jak rozpierała mnie energia, kiedy byłem
nastolatkiem. Wszędzie biegałem, bo mi to sprawiało frajdę.
Choć ciężko mi w  to dziś uwierzyć, lubiłem też okresowe
badania lekarskie. Podchodziłem do nich z pełnym przeko-
naniem, że lekarz niczego złego w moim organizmie i tak
nie znajdzie. I  wszystko tak szybko się zmieniło. Starość
dla mnie rozpoczęła się, kiedy miałem niewiele ponad dwa-
dzieścia lat. Wstanie z łóżka rano było iście herkulesowym

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


91
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
wysiłkiem. Żebym nie wiem jak długo spał, budziłem się za-
wsze zmęczony. Poza kaszlem palacza i kacem od czasu do
czasu, nic mi nie dolegało. Właściwie uważałem się za okaz
zdrowia. Tylko nie miałem energii. Co wieczór zasypiałem
przed telewizorem.
Czemu mój lekarz przypisywał tę moją ospałość? Nie
mam pojęcia, bo do niego nie poszedłem. Tu też nastąpi-
ła radykalna zmiana: przerażeniem napawała mnie sama
myśl o  badaniu lekarskim. Wszystko zgodnie z  prawem
Murphy’ego. Kiedy lekarza nie potrzebowałem, pilnowa-
łem regularnych badań okresowych. Kiedy go potrzebo-
wałem, unikałem go jak ognia. Dorosłość nie była rajem,
o  jakim marzyłem. Nie sądziłem, że tak szybko dopad-
nie mnie starość. Potem pojawił się jeszcze stres związa-
ny z zakładaniem rodziny, wychowaniem dzieci: kredyty,
raty, rachunki, wszystkie te codzienne sprawy, a  do tego
jeszcze niepokój, czy nie stracę dobrej posady. Często więc
powtarzałem dzieciom: „Szkoła to najlepsze lata waszego
życia”.
Wmówiono nam skutecznie, że człowiek jest niezwykle
kruchą istotą. Ciąża, poród, wychowanie potomstwa to dla
dzikich zwierząt absolutnie naturalne funkcje, wypełnia-
ne bez pomocy lekarzy, lekarstw czy używek. Tymczasem
u człowieka poród jest niemal chorobą, wymagającą hospi-
talizacji. I  matka, i  dziecko potrzebują rzekomo ogromnej
ilości testów oraz opieki – przed i po urodzeniu.
Nie zrozum mnie źle. Bynajmniej tego nie potępiam.
Chcę tylko podkreślić, że skutkiem tego jest nasze wyobra-
żenie o  własnej kruchości. Przyjrzyj się, jak ojciec trzyma
niemowlę – jakby miał do czynienia z porcelanową lalecz-
ką. A przecież to niemowlęta jako jedyne często wychodzą
bez szwanku z wypadków drogowych. W tym przekonaniu
o  własnej kruchości utwierdzają nas wszelkie podręczni-
ki i  poradniki, które zalecają: wygotowywanie butelek dla

92 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
niemowlęcia, dezynfekowanie toalet i  blatów kuchennych,
używanie mydła i  pasty do zębów, szczepienia ochronne.
Często nawet bierzemy leki, zanim dopadnie nas choroba.
Kiedy chodziłem do szkoły, codziennie obowiązkowo wy-
pijałem łyżkę tranu, a co tydzień łykałem lekarstwo na od-
porność. Lekarze, pigułki, mikstury to nasza codzienność
i wydaje się nam, że bez nich nie przeżyjemy.
Jak więc zwierzęta dają sobie radę bez lekarzy, pigułek
i  mikstur? Ktoś odparuje, że właściwie to sobie nie dają
rady: dlatego coraz większej ilości gatunków grozi wygi-
nięcie. Tyle że zwierzęta wymierają w zasadzie nie z chorób
czy głodu ani nie z powodu agresywnej działalności innych
gatunków. Głównym powodem zagrożenia dla całych ga-
tunków jest zanieczyszczanie i  dewastacja ich naturalne-
go środowiska przez człowieka. A poza tym, jakim cudem
ludzkość przetrwała te miliony lat bez cudów współczesnej
medycyny? Jakim cudem udało się nam podbić i skolonizo-
wać całą planetę?
Nie jest moim zamiarem podważanie autorytetu lekarzy
ani napiętnowanie ich metod. Chcę jedynie zwrócić uwagę
na to, jak jesteśmy niesamowicie silni. Nie mam żadnych
wątpliwości co do tego, który okres jest najpiękniejszy
w  moim życiu –  to ostatnie dwadzieścia kilka lat. To  nie
przypadek, że właśnie dwadzieścia kilka lat temu odkryłem
metodę Easyway. Skąd taka zmiana w  moim nastawieniu
do życia? Niektórzy przypisują ją pieniądzom i ludzkiemu
szacunkowi, jakich przysporzyło mi odkrycie Easyway. Ale
przecież jako dyplomowany księgowy i  szef firmy Triang
Toys i  tak dobrze zarabiałem i  cieszyłem się szacunkiem.
Mam tych samych przyjaciół i poziom życia jak wcześniej,
zanim uciekłem z pułapki.
Wierzymy, że przyczyną naszego upadku jest wiek albo
stres dzisiejszego życia. Zgłaszający się do naszych klinik,
silni fizycznie i psychicznie szefowie firm i mówią:

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


93
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
„Mam bardzo odpowiedzialną pracę, związaną z  mnóstwem
stresu. Muszę zapalić papierosa przed podniesieniem słuchawki
telefonu. Gdybym wieczorem nie wypijał kilku szklaneczek whi-
sky, na pewno bym sobie z tym wszystkim nie poradził”.

To wszystko należy do prania mózgu, a bierzemy to za


pewnik. Zachodnia cywilizacja uwolniła nas w dużym stop-
niu od prawdziwego stresu. Większość z  nas nie musi się
martwić, skąd weźmie na następny posiłek ani czy wieczo-
rem znajdzie dach nad głową. Po co szukamy takich roz-
rywek jak narciarstwo czy skoki bungee? Może dlatego, że
rzadko stajemy wobec prawdziwego zagrożenia i  podświa-
domie tęsknimy za czymś ekscytującym? Nie lękamy się,
że w każdej chwili może nas zaatakować stado dzikich be-
stii. Pomyśl o zwierzętach. Zając nie jest bezpieczny nawet
w  swojej norce. Całe jego życie to wieczna walka o  prze-
trwanie. Ale ma adrenalinę, w którą wyposażyła go natura.
Da sobie radę.
Ty też dasz sobie radę!
Cóż jest takiego stresującego w  odbieraniu telefonu?
Aparat cię nie ugryzie, nie wybuchnie w  dłoni. Dlaczego
mylimy stres z odpowiedzialnością? Bierzemy na siebie od-
powiedzialność, bo to nas kręci. Pracę mniej odpowiedzial-
ną uznalibyśmy za nudną, a  przez to stresującą. Po co za-
martwiać się rachunkami i  kredytami hipotecznymi? Mia-
łem dobrą pracę i mogłem się z tych zobowiązań wywiązać.
Miałem uroczą żonę, czwórkę zdrowych dzieci, niezły sa-
mochód i wygodny dom. Właściwie to byłem szczęściarzem
i ogólnie wiodło mi dobrze. Skąd więc wzięło się we mnie to
wrażenie, że życie jest udręką?
Bo kiedy fizycznie i psychicznie czujesz się kiepsko, ro-
bisz z igły widły, dzielisz włos na czworo. Drobny problem
urasta do rozmiarów katastrofy, najmniejsze przeciwności
losu stają się kroplą przelewającą czarę goryczy.

94 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Najważniejsze w  życiu jest zdrowie. To oczywiście tru-
izm, ale jakże mądry. Chorzy, cierpiący ból, obsesyjnie my-
ślimy tylko o tym, żeby wyzdrowieć. A kiedy już wyzdrowie-
jemy, szybko uznajemy ten stan za rzecz oczywistą. Daw-
niej nigdy nie dostrzegałem różnicy między „nic mi nie do-
lega” a „czuję się wspaniale”. Przez lata picia i palenia w zasa-
dzie nie byłem chory, ale zapomniałem, jakie to uczucie try-
skać energią. Czuć, że się żyje! Sądziłem, że to uczucie zni-
ka wraz z dorastaniem.
W to również od urodzenia każe się nam wierzyć. Zwie-
rzę nie lamentuje w każde urodziny, że ma kolejny jeden rok
na karku, nikt go też nie traktuje jak pensjonariusza domu
spokojnej starości. Jeśli jesteś zdrowy i silny psychicznie i fi-
zycznie, bez względu na wiek możesz cieszyć się życiem. Nie
unikniesz życiowych tragedii, ale w takiej kondycji lepiej je
zniesiesz. Drobne komplikacje, których wszyscy doświad-
czamy, nie będą urastać do rozmiarów poważnego proble-
mu, a  staną się raczej ciekawym wyzwaniem. Nie ma cze-
goś takiego jak starość. Jeśli cieszysz się dobrym zdrowiem
i  kochasz życie, jest bez znaczenia, czy masz dwa lata, czy
dziewięćdziesiąt dwa. Najważniejsze jak się czujesz, a nie ile
masz za sobą dni. Czułem się jak starzec, mając 46 lat, a te-
raz, kiedy mam ponad 70 lat, czuję się jak młody chłopak,
i co więcej, z radością myślę o kolejnych szczęśliwych i cie-
kawych latach, które jeszcze przede mną. W zasadzie jedy-
ną konkretną zmianą w porównaniu z poprzednim okresem
mego życia jest to, że przestałem systematycznie zatruwać
własny organizm. To było jak ucieczka z koszmarnego, czar-
no-białego świata lęku i smutku do słonecznego, kolorowe-
go świata pewności siebie, zdrowia i wolności.
Ten rozdział uważam za najważniejszy w  całej książce.
Chcę cię nakłonić do rzucenia, a przynajmniej ograniczenia
picia, bo to cię zabija, rujnuje ci życie i kosztuje fortunę. Ale
przede wszystkim dlatego, że bez tych używek:

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


95
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
ZACZNIESZ NAPRAWDĘ
CIESZYĆ SIĘ ŻYCIEM

Przeszkodą na drodze wiodącej do rozwiązania problemu


alkoholowego jest przekonanie, że nawet jeśli nam się po-
wiedzie, odbędzie się to ze szkodą dla jakości naszego życia.
Jak na ironię, największym plusem pozbycia się tego proble-
mu, jest coś zupełne przeciwnego!
Kiedy miałem już sporo ponad 40 lat, czułem się kiep-
sko zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Przyjaciele i znajo-
mi mieli mnie za człowieka twardego jak skała. I faktycznie
byłem pewny siebie, odważny, ale tylko wtedy, kiedy miałem
pod ręką alkohol i papierosy. Bez nich czułem się jak ostrzy-
żony Samson. Co więcej, byłem święcie przekonany, że są one
źródłem mojej odwagi i pewności siebie. Wolałem umrzeć, niż
się z nimi rozstać. A jednocześnie wiedziałem, że w ich towa-
rzystwie czeka mnie prędka śmierć, co wcale mi nie pomagało
w ucieczce od nałogu. Nie ma się co oszukiwać, nie byłem sil-
ny fizycznie. Biorąc pod uwagę, że przez trzydzieści lat syste-
matycznie, coraz intensywniej zatruwałem organizm, aż dziw,
że udało mi się przeżyć tak długo. Mimo wszystko żyję. Co
tylko świadczy o niezwykłej sile i odporności tego złożonego
mechanizmu, jakim jest ludzki organizm.
Czy tygrys albo słoń to słabe zwierzęta? Jasne, że nie.
A przecież obu gatunkom grozi wyginięcie. Organizm ludz-
ki składa się właściwie z takich samych elementów, tyle że
mamy proporcjonalnie dużo większe mózgi. Gdybym cię
poprosił o podniesienie lewej ręki, może przez sekundę się
zastanowisz, która jest lewa, ale sama ta czynność nie jest
szczególnie skomplikowana. Nawet psa można tego nauczyć.
A wyobraź sobie, że jakimś cudem każesz to zrobić milionom
ludzi na ziemi jednocześnie. Nawet przy obecnym stopniu
rozwoju telekomunikacji jest to zadanie absolutnie niemoż-
liwe do spełnienia i  szanse na powodzenie takiej operacji

96 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
wynoszą zero. A jednak tak się właśnie dzieje, kiedy robisz
rzeczy tak proste, jak drapanie się w nos.
Twój organizm składa się z trylionów komórek, z których
każda jest odrębnym bytem, pracującym w pełen harmonii
z  resztą. Myślisz, że jesteś w  stanie obrać jabłko, przeczy-
tać gazetę, grać w karty albo rozmawiać przez telefon? Jasne
– żadna z tych czynności nie jest trudna. Ale czy uda ci się
dokończyć choć jedną, jeśli będziesz wykonywać je jednocze-
śnie? Przez całe nasze życie te tryliony komórek wykonują
tysiące niezwykle skomplikowanych czynności w dokładnie
tej samej chwili.
Obojętnie, czy śpisz, czy też nie, twoje płuca bez prze-
rwy wdychają tlen. Serce bezustannie przetacza ten tlen
wraz z innymi substancjami przez układ krążenia. Twój we-
wnętrzny termostat utrzymuje odpowiednią temperaturę
ciała. Organizm stale trawi pokarm, wchłania potrzebne mu
paliwo i  przetwarza odpady. System immunologiczny nie-
ustannie walczy z infekcjami.
Wszystko to są funkcje automatyczne i jako takie nie wy-
magają świadomego wysiłku z  naszej strony. Traktujemy je
zatem jako oczywiste. Niepotrzebne ci szczegóły technicz-
ne, ale warto mieć świadomość, jak niezwykle finezyjnym
urządzeniem jest ludzki organizm. Tak naprawdę jest on
najsprawniej działającym mechanizmem przetrwania na tej
plancie – szczytem ewolucji. Jest mechanizmem milion razy
bardziej skomplikowanym niż nowoczesne komputery czy
statki kosmiczne.
Może uważasz, że jesteśmy przypadkowym efektem wiel-
kiego wybuchu, a potem trzech miliardów lat ewolucji i do-
boru naturalnego. Może wierzysz, że zostaliśmy stworzeni
przez byt o inteligencji miliony razy wyższej niż nasza. Może
według ciebie ewolucja jest wytworem matki natury, która
pracowała nad tym 3 miliardy lat, tak jak człowiek krok po
kroku dochodził od wynalazku koła do rolls-royce’a.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


97
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Nieważne, w  co wierzysz. Wiara nie ma tu nic do rze-
czy. Po prostu otwórz umysł… i oczy. Ludzkość to fakt. Nie
stworzyliśmy się sami, jesteśmy efektem miliardów lat prób
i  błędów. Jesteśmy produktem matki natury. Każda posia-
dana przez nas naturalna funkcja ma na celu jedno – spra-
wić, że przeżyjemy, obojętnie czy to się nam podoba, czy nie.
Ktoś, kto jest na tyle głupi, żeby kwestionować potęgę inte-
ligencji i trzech miliardów lat ewolucji, nie powinien uważać
się za osobę inteligentną.
Ludzkość dokonała niezwykłych rzeczy, zwłaszcza
w  dziedzinie medycyny. Po raz pierwszy serce przeszcze-
piono stosunkowo niedawno i było to bez wątpienia donio-
słym wydarzeniem. Pomyśl o nastolatku, który po raz pierw-
szy samodzielne wymienia zepsutą część w motocyklu. Dla
niego to też doniosłe wydarzenie. Ale nastolatek nie wypro-
dukuje zapasowych części silnika. Dopiero dzięki skumulo-
wanej, budowanej przez pokolenia, wiedzy i technologii mo-
żemy stworzyć coś takiego, jak silnik do motocykla. Jednak
mimo wszystko nawet najdonioślejsze dokonania ludzko-
ści są jak maczuga jaskiniowca w porównaniu z wyrafinowa-
niem pojedynczej komórki. Przy całej naszej wiedzy i przy
wszystkich naszych dokonaniach, nie potrafimy stworzyć ży-
wej komórki.
Nie mylmy tego z  ostatnimi odkryciami w  dziedzinie
klonowania. To nie jest tworzenie. Człowiek klonuje kwia-
ty, rośliny i warzywa od tysięcy lat – nazywa się to fachowo
„odkładaniem”. Nic dziwnego, że komórki zwierzęce zacho-
wują się podobnie.
Problem tkwi w  tym, że z  matką naturą nie da się po-
rozmawiać. Dlatego jesteśmy skazani na wiedzę ekspertów
naszego gatunku. Jasne jest, że szukając pomocy w sprawie
samochodu albo komputera –  przedmiotów zbudowanych
przez człowieka – zwrócisz się do eksperta, a nie do szym-
pansa, bo skutki mogą być opłakane. Nie sądzisz, że podobna

98 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
zasada powinna obowiązywać tam, gdzie wkraczamy na tery-
torium tak skomplikowane jak ludzki organizm? Zachowuj
ostrożność, słuchając rad dotyczących funkcjonowania ludz-
kiego organizmu. Jeśli taka rada stoi w sprzeczności z matką
naturą, najlepiej skonsultuj się z nią samą.

„Przed chwilą napisałeś, że z matką naturą nie da się poroz-


mawiać!”

To prawda, ale da się jej słuchać. Mówi do nas od chwili


naszych narodzin. Tak zafascynowała nas własna inteligen-
cja i technika, że przestaliśmy się w nią wsłuchiwać. Mamy
oczy i umysły zamknięte. Współczesna nauka rzeczywiście
wie bardzo wiele o  funkcjonowaniu organizmu ludzkiego
– ostatnio jeden z badaczy porównał tę wiedzę do wyrąby-
wania małej polanki w ogromnym lesie. Odkrycie DNA to
całkiem niedawne dokonanie, które odpowiadając nam na
jedno pytanie, postawiło tysiące kolejnych. Każdy gen stano-
wi teraz osobną tajemnicą, czekającą na rozwiązanie.
Pisząc te słowa, siedzę przy oknie, z którego roztacza się
piękny widok. Przede wszystkim widzę majestatyczny dąb
– to drzewo jest samym pięknem i siłą. „Heart of oak are our
ships” (sercem dębu nasze statki), brzmią słowa hymnu bry-
tyjskiej marynarki wojennej. Podobnie jak większość cudów
natury, drzewo to uważam za oczywistość. Trudno sobie wy-
obrazić, że powstało z małego żołędzia, który spadł na zie-
mię. Nikt go nie podlewał, nikt nie nawoził, a jednak wyrósł
na kolosa, silniejszy, piękniejszy i  wytrzymalszy niż cokol-
wiek stworzonego przez człowieka. To drzewo stoi od tysię-
cy lat i każdego roku rodzi ogromną ilość żołędzi, żeby za-
pewnić przetrwanie swojemu gatunkowi, a  także zapewnia
schronienie tysiącom stworzeń. To dopiero prawdziwy cud!
Słowniki określają cud jako niewytłumaczalne zja-
wisko niewynikające z  praw natury. Dla mnie, zwykłego

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


99
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
śmiertelnika, prawdziwym cudem jest proces przekształce-
nia się żołędzia w drzewo dębu. Nie ma w tym jednak nic
„niewytłumaczalnego” i  na pewno nie dzieje się to poza
prawami natury. Wręcz przeciwnie – to klasyczny przykład
praw natury w działaniu. Czy nie napisałem przypadkiem, że
nikt dębu nie podlewał ani nie nawoził? Przepraszam za to
chwilowe zaćmienie umysłu. Otóż matka natura zapewniła
mu i słońce, i deszcz, i wszystkie potrzebne minerały – dla
nas to cud, dla niej to rutyna. Cud nie jest wydarzeniem poza
prawami natury, ale na pewno jest czymś, co wykracza poza
ludzkie pojmowanie. Zjawiskiem, którego nasza wiedza i in-
teligencja nie jest w stanie wyjaśnić.
Wspomniałem, że ten rozdział wydaje mi się rozdziałem
najważniejszym. To nie przypadek, że jest dla mnie zara-
zem najtrudniejszy do napisania. Wspominałem również,
że Easyway ma wiele wspólnego z  zasadami głoszonymi
przez AA. A  według AA alkoholikowi brak sił, żeby wal-
czyć samotnie z nałogiem i potrzebuje pomocy siły wyższej.
Czy taką siłą wyższą ma być Bóg, nasz Stwórca, do którego
należy się modlić o  pomoc i  w  podzięce? Jeśli tak każe ci
wiara, to oczywiście módl się. Ale nie o to mi chodzi. Nie
potrzebujesz wiary. Jesteś tworem natury. I nie ma znaczenia,
czy natura jest zbiorem przypadków, czy bytem stworzonym
przez wyższą inteligencję.
Ostatnio często się dziwię, że tak długo byłem ślepy
i głuchy. Przez całe lata widziałem wokół cuda natury, a jed-
nak zaprzeczałem istnieniu inteligencji, która je stworzyła.
Jak mogłem uważać, że jestem inteligentny i  mam nauko-
wy umysł, skoro lekceważyłem rady inteligencji, która mnie
stworzyła? Najcenniejszym źródłem rad i  informacji, jaki
posiadamy jako ludzie, jest instynkt naturalny. Jestem nie-
skończenie wdzięczny matce naturze za to, że wyposażyła
nas we wszystko, czego potrzebujemy do przeżycia i ciesze-
nia się życiem. Mówię o największym z jej tworów, o:

100 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
ZDUMIEWAJĄCEJ MASZYNIE

W naszych oświeconych czasach wzrasta liczba uzależ-


nionych od narkotyków. Fakt ten zdumiewa społeczeństwo
i  niepokoi rodziców. Eksperyment z  prohibicją udowodnił,
że problemu nie załatwia odcięcie dostępu. Tak jak zdele-
galizowanie prostytucji nie zmniejszyło podaży tego towa-
ru. Niektórzy z tak zwanych ekspertów doszli do przekona-
nia, że coś, co jest nielegalne, staje się tym bardziej pożądane
– staje się zakazanym owocem.
Nie wyciągnęliśmy nauki z lekcji prohibicji, a do tego, jak
się wydaje, niczego się nie nauczyliśmy od czasów rajskie-
go ogrodu. Niektórzy eksperci wręcz zalecają zalegalizowa-
nie takich narkotyków jak marihuana czy heroina. Są świę-
cie przekonani, że młodzież wpada w  pułapkę narkotyko-
wą jedynie z chęci buntu przeciwko rodzicom, a rozwiąza-
niem tego problemu byłoby zalegalizowanie takich narkoty-
ków. To takie oczywiste! Dlaczego nikt wcześniej na to nie
wpadł? Otóż gdybyśmy zalegalizowali na przykład heroinę,
to mielibyśmy podobną sytuację jak z  alkoholem: zaledwie
90% młodych ludzi wpadłoby w ten nałóg! A może posunie-
my się o krok dalej? Nie tylko zalegalizujmy heroinę i mari-
huanę, ale zachęcajmy dzieci do korzystania z nich, tak samo
jak było z nikotyną czy alkoholem.
Oczywiście staramy się bronić nasze dzieci przed pu-
łapką narkotykową. Ja swoje dzieci uczyłem zasad poru-
szania się po ulicy. I nawet przez myśl mi nie przeszło, że
tym samym zachęcam je do buntu i do przebiegania przez
jezdnię na czerwonym świetle… Tacy niby eksperci propo-
nują absurdalne rozwiązania, bo nie mają zielonego poję-
cia, jak uchronić młodzież przed narkotykami, a to z kolei
dlatego, że nie pojmują mechanizmu rządzącego uzależ-
nieniami. Koniec jest taki, że nic się nie zmienia. Pułapka
alkoholowa jest dokładnie taka sama, jak kiedy ty i ja w nią

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


101
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
wpadaliśmy. Składają się na nią trzy fazy prania mózgu,
wpajania w nas przekonania, że: po pierwsze, ludzki umysł
i ciało są fizycznie słabe i ułomne, wobec czego, żeby cieszyć
się życiem i radzić sobie ze stresem, potrzebujemy pomocy
z  zewnątrz; po drugie, alkohol rekompensuje nam nasze
własne słabości i ułomności, chociaż jak na ironię, właśnie
alkohol jest ich przyczyną; po trzecie, jesteśmy inteligent-
niejsi niż inteligencja, która stoi za naszym stworzeniem
– to dopiero arogancja!
Właśnie dlatego ten rozdział jest tak ważny. Jak wie każ-
dy biznesmen, jeśli nie ma zapotrzebowania na produkt, mo-
żesz wydawać krocie na reklamę, a i tak nikt go nie weźmie
nawet za darmo. Przekonanie o własnej ułomności i słabości
zwiększa nasze pragnienie alkoholu, a z kolei fałszywa wiara
w  to, że alkohol nasze ułomności kompensuje, sprawia, iż
czujemy się od niego zależni. Podstawowe składniki udanej
mistyfikacji to rzeczywista potrzeba albo pragnienie oraz
iluzoryczna podaż. Jeśli zniknie potrzeba lub pragnienie,
wówczas ofiara nie wpadnie w  nasze sidła. W  przypadku
alkoholu zarówno potrzeba, jak i jej zaspokojenie są złudze-
niem. To tak jakby komuś, kto złamał nogę, dać przeżarte
przez korniki drewniane kule. Jeśli nie usuniemy potrzeby,
pozostanie pustka –  na tym polega różnica między lecze-
niem a wyleczeniem.
Mój laptop najnowszej generacji to rewelacyjne urządze-
nie, ale także dość delikatne. Ledwo go dostałem, ktoś zalał
mi klawiaturę kieliszkiem likieru. Natychmiast wszystko zo-
stało dokładnie wytarte, a mimo to laptop się zawiesił i mu-
siał pójść do naprawy. Taka maszyna jak ludzki organizm,
o wiele bardziej skomplikowana niż komputer, musi też być
o wiele delikatniejsza. Tak sądzimy, bo tak nam wmówiono.
Spójrzmy jednak na fakty. Przez przeszło 30 lat wlewałem
w siebie tę samą lepką truciznę, i nie tylko tę, w o wiele więk-
szych dawkach. Nie tylko przeżyłem, ale nie musiałem iść

102 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
do naprawy. Może i miałem szczęście, ale wielu go nie ma.
Najwyraźniej ty też masz szczęście, w przeciwnym wypadku
nie czytałbyś tej książki.
Przeczytaj raz jeszcze początek tego rozdziału.
To nie moralizowanie ani nie przesada. Chcesz się tak
czuć? Twój organizm jest silny i odporny, i ty też. Organizm
„wielozadaniowy”. Mózg ludzki, kontrolujący ludzki orga-
nizm, jest najbardziej finezyjną maszyną na tej planecie. Nasz
organizm zawiera wszystkie narkotyki, instynkty i substancje
potrzebne do tego, by żyć długo, zdrowo i szczęśliwie.
Jesteśmy wyposażeni w  „nowoczesny” system wczesne-
go ostrzegania. Kiedy kontrolka poziomu oleju zaczyna ci
mrugać w  samochodzie, czy rozwiążesz problem, zmienia-
jąc żaróweczkę? Kiedy wysiadają ci bezpieczniki w mieszka-
niu, czy z braku cienkiego drucika użyjesz gwoździa? Cza-
sem na krótką metę może to pomóc, ale żaróweczka i prze-
palony bezpiecznik to nic innego jak ostrzeżenie, a lekcewa-
żenie takich ostrzeżeń nie tylko nie rozwiązuje problemu,
ale prowadzi do nieuchronnej katastrofy. Tyle mamy dziś le-
ków, które zamiast zwalczać przyczynę choroby, usuwają je-
dynie jej symptomy.
W młodym wieku często cierpiałem na zaparcia, co póź-
niej skończyło się hemoroidami, które przez sporą część ży-
cia przysparzały mi bólu i  kłopotów. Lekarz zapisywał mi
środki przeczyszczające i tajemnicze mikstury na hemoroidy.
Dlaczego nie powiedział mi, że zaparcia są skutkiem mojego
sposobu odżywiania się, zalecanego przez inteligentnych lu-
dzi, zamiast stosowania paliwa dostarczanego mi przez samą
matkę naturę. Przecież do silnika benzynowego nie nalewa-
my diesla.
Prawie każdy z  nas od czasu do czasu bierze proszki
przeciwbólowe. Prawdę powiedziawszy, wielu jest od nich
uzależnionych. Ale ból sam w sobie nie jest chorobą, jest ob-
jawem. Organizm sygnalizuje, że coś jest nie tak. Usuwanie

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


103
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
objawów może mieć skutki tragiczniejsze niż wymiana żaró-
weczki we wskaźniku paliwa. Każdy dobry lekarz ci powie,
że najpotężniejszą i najefektywniejszą bronią w walce z cho-
robami jest twój własny system immunologiczny. Lecząc ob-
jawy, niweczysz działanie systemu odpornościowego. Nie
możesz oczekiwać przyjazdu straży pożarnej, jeśli nie uru-
chomisz alarmu.
Żałuję też, że lekarz w porę mi nie wyjaśnił, że mój or-
ganizm nie został stworzony do chorób, a większość dolegli-
wości, z którymi do niego przychodzę, da się wyleczyć przez
zmianę stylu życia. Bodaj najgroźniejszym fizycznym skut-
kiem systematycznego zatruwania organizmu nie jest uszko-
dzenie wątroby, a układu odpornościowego, który przestaje
funkcjonować właściwie. To prawie tak, jak świadomie zara-
zić się AIDS.
Jeśli zdarzyło ci się kiedyś za dnia prowadzić samochód
w  gęstej mgle, wiesz, jakie to niemiłe doświadczenie, na-
wet kiedy jedziemy bardzo wolno. O ileż bardziej przeraża-
jące musi być pilotowanie samolotu w gęstej mgle nad gó-
rami? Nawet z przyrządami wskazującymi wysokość, pręd-
kość i kierunek. Musisz lecieć na tyle szybko, żeby nie ru-
nąć w dół. Jeśli wysokościomierz wskazuje 800 metrów, a je-
steś nad górami wznoszącymi się do 1500 metrów, nie bę-
dziesz chyba kalibrował wysokościomierza tak, żeby wskazy-
wał na 2000 metrów? Założę się, że nie. Największy bałwan
by tak nie postąpił.
A tak właśnie robimy, pijąc alkohol i  biorąc narkoty-
ki. Powtarzam po raz kolejny: nasz kontrolowany przez
mózg organizm to najdoskonalszy mechanizm umożliwia-
jący przetrwanie. Matka natura wyposażyła nas w  zmysły
i  instynkt, których jedyną rolą jest pomóc nam przetrwać,
czy tego chcemy, czy nie. Tak jak poprzednio opisany za-
jąc, mam w  sobie adrenalinę i  różne inne substancje, któ-
re organizm nam odpowiednio dawkuje w  zależności od

104 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
potrzeb. „Majstrowanie” w  zmysłach i  instynktach to igra-
nie z ogniem, prowadzące do nieszczęścia, równie niemądre
jak rozstrajanie urządzeń pokładowych w samolocie podczas
lotu. W dalszej części opiszę, jak alkohol wpływa na nasze
zmysły, żeby powstała iluzja przyjemności i oparcia w cięż-
kich chwilach.
Uważasz, że porównanie z lecącym we mgle samolotem
jest przesadą? Przecież nie bez powodu mamy w naszym ję-
zyku takie określenia jak „spity w trupa” czy „pić na umór”.
Spójrz na to inaczej. Wyobraź sobie, że od dziecka jesteś po-
zbawiony wszystkich zmysłów – wzroku, słuchu, smaku, wę-
chu, dotyku. Jak mógłbyś bezpiecznie przejść przez jezdnię?
Nawet gdyby ktoś wziął cię za rękę, nie wiedziałbyś, co robić.
Czy to nie jest jak pilotowanie samolotu we mgle bez instru-
mentów pokładowych? Bez naszych zmysłów poruszaliby-
śmy się przez życie w nieustającej, gęstej mgle. Nasze zmysły
są instrumentami, od których jesteśmy całkowicie zależni.
Wprowadzanie do organizmu substancji chemicznych, które
mają wpływ na zmysły, jest czystą głupotą, a wprowadzanie
substancji uzależniających to więcej niż głupota.
Pułapka alkoholowa to tak, jakby młody chłopak wszedł
do cudownego ogrodu, nie chciał z  niego wyjść i  spędził
tam wiele lat; a potem odkrył, że wszystkie owoce i warzy-
wa w ogrodzie są trujące, a sam ogród to skomplikowany la-
birynt, z którego można wyjść tylko tak, jak się weszło. Na
pewno mu się uda, jeśli pójdzie po własnych śladach. My też
spróbujmy tak zrobić:

JAK WPADLIŚMY W PUŁAPKĘ?

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


105
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
9.  Jak wpadliśmy w pułapkę?

Okoliczności bywają różne, ale zasada działania pozo-


staje ta sama. Jako dzieci wielu z nas po kryjomu wypijało
resztki z kieliszków podczas różnych rodzinnych uroczysto-
ści, ale na ogół inicjacja następowała w wieku dojrzewania,
w  okresie przewrotu, kiedy to mamy z  wesołych, beztro-
skich dzieci zamienić się w  poważnych, odpowiedzialnych
dorosłych. Po prawdzie wczesne dzieciństwo jest bardziej
stresujące od okresu dorastania, ale dajemy sobie z tym radę
bez pomocy używek. Przyjrzyj się dzieciom na kinderbalu:
przychodzą nieśmiałe i wystraszone, a pół godziny później
śmieją się i  rozrabiają. Są na pełnym „haju” i  nie potrzeb-
ny im do tego ani alkohol, ani nikotyna, ani żaden narko-
tyk. To prawdziwe upojenie – czuć się wspaniale tylko dla-
tego, że się żyje. Nie ma chyba nic przyjemniejszego w ży-
ciu jak słyszeć szczery śmiech, czy to dziecka, czy to doro-
słego. Nieważne, z czego się śmieje, ważny jest sam śmiech:
bo śmiech jest zaraźliwy.
Zanim dziecko wkroczy w okres dojrzewania zaczyna się
pranie mózgu. Czasem mnie to wręcz przeraża. Nastolatki
szukają oparcia, podpory, tak jakby matka natura zapewni-
ła ją wszystkim gatunkom, poza tym najwspanialszym. Jak-
by pominęła jakiś jeden, ważny element. Trudno nastoletnie

106 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
dzieci za to winić, biorąc pod uwagę, że dorosła społeczność
całkowicie polega na środkach doraźnych i bardziej niż natu-
rze ufa zdobyczom techniki. Zgodnie z wizją rewolucji prze-
mysłowej nauka miała wyzwolić człowieka. Niestety, tak jak
w opowieści o Frankensteinie i jego potworze, role się od-
wróciły – zostaliśmy zniewoleni przez technikę, którą sami
powołaliśmy do życia. Jesteśmy ofiarami własnej inteligencji:
inteligencji, która różni nas od innych zwierząt. Inteligencji,
która wymyśla rower treningowy do spalania energii, jakiej
nie zużyliśmy, siedząc cały dzień za biurkiem, żeby zarobić
na przedmioty, które mają nam oszczędzić wysiłku, takie jak
pilot do telewizora. Tak powoli zamieniamy się w nierucha-
wych leniwców, którzy w słoneczny dzień chodzą na siłow-
nię, żeby pedałować na stojącym w miejscu rowerze.
Zanim włożymy kęs do ust, długo się zastanawiamy, czy
aby nie jest genetycznie zmodyfikowany albo zatruty pesty-
cydami. Odkrywamy nowe choroby, na które nie znamy le-
karstwa. Znów atakuje malaria i  gruźlica. Zatruwamy rze-
ki, jeziora, lądy i morza, nawet powietrze, którym oddycha-
my. Jesteśmy odpowiedzialni za dziury w warstwie ozonowej
i globalne ocieplenie. Za dużo odławiamy ryb, za dużo upra-
wiamy. Zamieniamy żyzne ziemie w jałowe pustynie, nisz-
czymy lasy deszczowe, eksploatujemy do cna zasoby natural-
ne, przeludniamy planetę w zatrważającym tempie.
Otrzymaliśmy wspaniałą planetę, której dojrzewanie za-
jęło trzy miliardy lat, i  ekosystem, który pozwolił się roz-
mnażać ogromnej liczbie różnorodnych gatunków. A teraz,
w przeciągu mniej niż 200 lat, z szaleńczą determinacją za-
mieniamy to wszystko w betonową, jałową pustynię. Mimo
postępu technicznego nie udało nam się zwalczyć chorób
i głodu ani położyć kresu wojnom. Przeciwnie – produku-
jemy broń tak potężną i niebezpieczną, że boimy się ją wy-
korzystać nawet na naszych wrogach. Oto co po nas odzie-
dziczą nasze dzieci: świat uzależnień i przemocy. Zachodni,

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


107
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
cywilizowany człowiek nie ma się czym poszczycić. To praw-
da, że wyeliminowaliśmy wiele zła. Wysoka śmiertelność
wśród noworodków należy już do przeszłości, przynajmniej
na Zachodzie. Ale suma cierpień ludzkich zdaje się być taka
sama, bo marsz postępu, usuwając wiele zła, przyniósł ze
sobą wiele nowych problemów. Zbyt częste stosowanie anty-
biotyków prowadzi do pojawiania się coraz odporniejszych
odmian bakterii, które te antybiotyki miały zwalczać.
Możemy się poszczycić wieloma zdobyczami, których
nasi przodkowie nie znali: psychiatrzy, lepiej zorganizowana
policja. Mamy je, ponieważ ich potrzebujemy. Sami stwo-
rzyliśmy na nie zapotrzebowanie. Współczesny człowiek ci-
snął cegłą we własne okno, żeby móc sobie sprzedać alarm
antywłamaniowy. Coraz więcej z  nas żyje w  dużych, coraz
bardziej zatłoczonych miastach, a  jednak jesteśmy coraz
bardziej samotni. Wymyśliliśmy więc pigułki, żeby walczyć
ze stresem i troskami szybkiego miejskiego życia. Nie dość,
że sami gonimy resztkami sił, to jeszcze zmuszamy własne
dzieci do nadmiernego wysiłku. Edukacja, zamiast być środ-
kiem do celu, stała się celem samym w sobie. Gdyby tak nie
było, dlaczego mielibyśmy dalej tolerować system, w  który
sprawdzenie wiedzy po trzech latach nauki zajmuje trzy go-
dziny (zakładając oczywiście, że uczeń dojdzie do sali egza-
minacyjnej, nie załamując się nerwowo po drodze); system,
w którym 90% zdobytej w szkole wiedzy nie znajdzie prak-
tycznego zastosowania?
I po co nam to wszystko? Po to, żeby nasze dzieci było
stać na jeszcze większe uzależnienie od techniki? Nawet
w przypadku tych, którzy zdadzą egzaminy celująco, nie ma
żadnej gwarancji, że znajdą pracę odpowiadającą ich umie-
jętnościom. Niby tacy inteligentni, jesteśmy jedynym gatun-
kiem, który potrafi płakać. Jedynym, który z rozmysłem po-
święca najważniejszy instynkt dany nam przez matkę natu-
rę i odbiera sobie życie.

108 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Od urodzenia wmawia się nam, że jesteśmy słabi i  de-
likatni; że nie damy sobie rady bez tabletek; że alkohol to
przyjemność i pomoc w stresie. Jako dzieci z pokorą przyj-
mowaliśmy pranie mózgu. Skoro tak mówią dorośli, to musi
być prawda. W przeciwnym razie po co dorosła część ludz-
kości łykałaby pigułki na nerwy albo na sen, po co 90% ludzi
by piło, jeśli to nic nie daje? Po prawdzie czasem nas ostrze-
gano, że alkohol szkodzi, ale co z tego? Mówi się też, że jaz-
da na motorze jest niebezpieczna, ale czy to znaczy, że mamy
z tego rezygnować?
Tak czy inaczej, ostrzeżenia o szkodliwości alkoholu nie
powstrzymały nikogo przed piciem, i  to więcej niż umiar-
kowanym. Mówią, że alkohol w umiarkowanych ilościach to
nic złego, bo każdemu należy się jakaś przyjemność od życia.
Zauważyliście, że najczęściej powtarzają to ci, którzy najrza-
dziej odmawiają sobie takich „przyjemności”.
Byłoby cudem, gdybyśmy choć raz nie spróbowali tego
pierwszego, eksperymentalnego drinka. Nieważne z  jakiej
okazji ani z  jakiego powodu. Ten pierwszy drink jest naj-
sprytniej pomyślanym elementem pułapki: smakuje okrop-
nie. Nastolatek pijący swój pierwszy kufel piwa, myśli sobie:
„Czy ja muszę pić to świństwo? Wolałbym lemoniadę!”. Ale
lemoniada jest dla dzieci. Dla dorosłych jest piwo. Smaku-
je okropnie, a to przekonuje nastolatka, że nigdy się od nie-
go nie uzależni.
To sprężyna całej pułapki. Mucha nie spijałaby nektaru,
gdyby jej nie smakował, bo mucha kieruje się instynktem,
a my, ludzie, jesteśmy inteligentni i racjonalni. Daliśmy sobie
wmówić, że dorośli piją, bo im to smakuje. Dlaczego mieli-
byśmy podważać ten pogląd? Wystarczy ich spytać. To oczy-
wiste, że wujek Ted nie pije po to, żeby co noc wymiotować
i  tracić przytomność. Takie są niestety efekty uboczne, na
które wujek się godzi, bo alkohol tak bardzo mu smakuje.
A czyż rodzice zamawialiby w restauracji do kolacji butelkę

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


109
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
wina, gdyby im to nie smakowało? Najwyraźniej butelka
wina jest luksusem, i  to bardzo smakowitym. Gdyby ten
pierwszy drink smakował jak nektar, włączyłby się alarm: to
by wyjaśniało, dlaczego wujek Ted tak nisko upadł. Ale od
obrzydliwej i  śmierdzącej mikstury przecież nie można się
uzależnić! W ten sposób nikną wszelkie obawy, że możemy
skończyć jak wujek Ted.
Bodaj najsmutniejsze w alkoholizmie jest to, że tak ciężko
pracujemy, żeby się uzależnić. Na szczęście możemy sobie ten
proces umilić, zaczynając od słodszych napojów – od cydru,
porto, piwa z sokiem, wiśniówki. Nim się spostrzeżemy, prze-
chodzimy do piwa, wina, wódki; piwo traci niemiły podnie-
bieniu smak i nie możemy pojąć, jak mogliśmy kiedyś lubić
zwykłą lemoniadę. Oczywiście na początku wódkę mieszamy
z sokiem, ale prędko uczymy się ją pić czystą jednym haustem,
jak twardziele Johna Wayne’a czy Clinta Eastwooda. A jeśli
po opróżnieniu kieliszka nami nie wstrząsa, mam jeszcze je-
den powód do dumy. Podobno pewien student z  Oksfordu
potrafił opróżnić kufel piwa w dwie sekundy bez przełykania,
a inny wypijał dwa litry w mniej niż dwie minuty i nie wymio-
tował po tym. Teraz wiadomo, skąd wzięła się światowa reno-
ma uniwersytetu oksfordzkiego. In vino veritas (łac. „w winie
prawda”)? Akurat! Im więcej vino, tym mniej veritas.
Zanim się spostrzeżesz, bez podejmowania świadomej
decyzji, picie staje się normalną częścią twojego życia towa-
rzyskiego. Żadna impreza nie może się obyć bez picia. No
chyba że jesteś samochodem. A zauważyłeś, że im więcej pi-
jesz i im mocniejsze preferujesz trunki, tym więcej znajdu-
jesz okazji do popicia? Oczywiście to nie my jesteśmy za to
odpowiedzialni.
Kiedy zaczynałem grywać w golfa, po grze natychmiast
wracałem do domu na niedzielny obiad, aż pewnego dnia za-
gadnął mnie jeden z graczy: „Postawisz mi drinka? Nie bądź
kutwą. W końcu dałem ci trochę wygrać”.

110 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Ledwo mnie było stać na składki klubowe, a  co dopie-
ro na stawianie drinków, ale jak nowy członek klubu mógłby
odmówić, zwłaszcza staremu wyjadaczowi, który był kapita-
nem klubu? Potem oczywiście nie chciałem go urazić i wy-
piłem następną kolejkę, tym razem jego fundacji. Nie pamię-
tam, żebym podejmował świadomą decyzję w  tym wzglę-
dzie, ale szybko pójście na drinka po grze stało się rutyną.
Potem na dwa drinki, potem na trzy. Czasem zostawałem też
na partyjkę snookera. W końcu po co wracać do domu? Nie-
dzielna pieczeń i tak już złykowaciała, a po całym tygodniu
pracy nie miałem ochoty na wysłuchiwanie żoninego gdera-
nia. Może z wujka Teda nie był taki potwór, jakim go zapa-
miętałem. Całkiem możliwe, właściwie pewne, że to ciotka
Mabel doprowadziła go do pijaństwa.
W zimie przed grą wraz z innymi członkami klubu wy-
pijałem brandy, albo i dwie, oczywiście tylko dla rozgrzew-
ki. Przyznaję, to były duże brandy i rzecz jasna na zimie się
nie skończyło. Jeśli mi nie poszło na którymś dołku, tęskni-
łem za kolejną brandy w połowie gry. Z jakiegoś powodu co-
raz gorzej szło mi na polu. Nie rozumiem dlaczego, przecież
dawniej wygrywałem turnieje.
Niektórzy mieli ze sobą piersiówki. Obiecywałem sobie,
że ze mną nigdy tak nie będzie, przecież to pierwszy krok
do alkoholizmu. Niestety dostałem od córki piersiówkę na
urodziny –  srebrne cacko z  wygrawerowanymi inicjałami.
Nie mogłem przecież urazić własnego dziecka. Zresztą oka-
zała się bardzo przydatna, prawie jak komputer. Nie wiem,
jak mogłem dotąd bez niej żyć. Była piękna, niestety trochę
za mała, bo wypadało wszystkich poczęstować. Dziwne, ale
młodsi członkowie nie mieli piersiówek, a  starsi, którzy je
mieli, zbyt szczodrze się jej zawartością nie dzielili. Rzecz ja-
sna, nie piłem więcej, o nie, miałem po prostu gest. Pewnie
dlatego moja piersiówka zawsze pierwsza była pusta. Pro-
blem rozwiązałem, kupując większą.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


111
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Jako nowy członek klubu pogardzałem przesiadujący-
mi w barze starymi piernikami. Byli nieuprzejmi, irytujący,
kłótliwi. Mieli wielkie czerwone nochale, przekrwione oczy,
szkliste spojrzenie. Sączyli whisky z wodą i tylko czekali, aż
kelner przez pomyłkę doleje im whisky z innej butelki niż
ich ulubiona. Robili wtedy awanturę, jakby dolał im trucizny.
Na dobrą sprawę tak właściwie było.
Nie docierało do mnie jeszcze, że sam, powoli acz sku-
tecznie, zmieniam się w takiego barowego piernika.
Byłem już na tym etapie, kiedy alkohol w zasadzie zdo-
minował moje życie, i to nie tylko towarzyskie. Wcześniej na
lunch chodziłem do wygodnej kafejki, serwującej doskona-
łe jedzenie po przystępnych cenach. Nie pamiętam, żebym
podejmował jakąś świadomą decyzję, ale pewnego dnia za-
mieniłem kawiarniany stolik na zatłoczony, zadymiony bar,
gdzie stałem przy kontuarze z piwem w jednej dłoni i suchą
kanapką w drugiej. Nie pamiętam, kiedy po raz pierwszy da-
łem się koledze namówić na drinka po pracy, ani kiedy i jak
stało się to codziennym rytuałem.
Moje pierwsze małżeństwo tego nie wytrzymało. Czy pi-
łem, bo żona zrzędziła, czy może zrzędziła, bo piłem? Wi-
dzę to dopiero teraz, kiedy zerwałem z nałogiem. Ale wte-
dy nie miałem najmniejszych wątpliwości, po czyjej stronie
leży wina. W końcu niczym się nie różniłem od każdego in-
nego zwykłego pijącego. W biurze nie piłem, choć po praw-
dzie lunch zaczynałem nieco wcześniej i nieco później koń-
czyłem. Czasem wypijałem „maluszka” lub dwa przed wyj-
ściem do pracy, ale tylko wtedy, kiedy czekał mnie szczegól-
nie trudny dzień. Ale przecież nikt by mnie nie nazwał al-
koholikiem. Jeśli wypiłem więcej niż zazwyczaj, język mi się
nieco plątał, ale nigdy się nie przewracałem ani nie traciłem
przytomności. Właściwie było wręcz przeciwnie. Mogłem
wypić naprawdę dużo i nie czułem się pijany. Nie straciłem
pracy ani nie rozbiłem samochodu.

112 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Przedstawiłem wam w skrócie własną historię. Ale nie-
istotne, jak wolisz spędzać czas – grając w rzutki, piłkę noż-
ną albo snookera, czy przesiadując w pubie ze znajomymi.
Bez znaczenia też jest, czy masz pracę stresującą czy nudną,
a alkohol rzekomo pomaga zarówno na stres, jak i na nudę.
Jakakolwiek nie byłaby twoja własna historia, ważne jest to,
że zmierza w jednym kierunku. Tak jak z muchą w dzba-
neczniku, kierunek jest tylko jeden: w dół. Wszystkie sku-
mulowane skutki zatruwania organizmu –  wraz z  rosną-
cym spożyciem alkoholu, nieuchronnym starzeniem się
i  w  konsekwencji utratą kondycji –  doprowadzają nas do
czegoś, co nazywam:

PUNKTEM KRYTYCZNYM

Co to jest punkt krytyczny? To ta faza, w której mucha


tak się nasyciła nektarem, że jest jej niedobrze i marzy tylko,
żeby odlecieć, ale okazuje się to niemożliwe. Człowiek osiąga
tę fazę, kiedy z ust rodziny i przyjaciół słyszy uwagi sugeru-
jące, że za dużo pije. Może twój szef raz czy dwa ci wytknął,
że po lunchu spada twoja wydajność. Może ktoś się skrzywił,
czując twój oddech. Może rozbiłeś samochód. Jeszcze nie
przyjmujesz do wiadomości, że jesteś alkoholikiem, ale już
zdajesz sobie sprawę, że pijesz za dużo. Teraz więc udowod-
nisz rodzinie i przyjaciołom, że, jak sam często powtarzałeś,
masz pełną kontrolę. Jak to zrobisz? Ograniczając picie.
Nieważne, czy ograniczysz ilość zakrapianych alkoho-
lem spotkań towarzyskich, czy ilość wypijanego alkoho-
lu, czy ilość jednego i drugiego. Nastąpił moment krytycz-
ny. Do tej pory piłeś, ile i kiedy chciałeś. Logicznie rozumu-
jąc, masz prawo sądzić, że skoro problemem jest ilość, wy-
starczy nie pić tak dużo i tak często jak dotychczas. Oczywi-
ście część twojego mózgu protestuje. Dlatego postanawiasz
ograniczyć picie. Tak to było ze mną. Ale czy to znaczy, że

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


113
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
nie chciałem już w niedzielę grać w golfa? Jasne, że chciałem.
Golf był jedyną przyjemnością, jaka mi pozostała: poza pi-
ciem i paleniem.
Dlaczego po prostu grając w  golfa, nie rezygnowałem
z picia? Ponieważ nie wyobrażałem sobie golfa bez picia. To
tak jak gra w rzutki bez piwa albo wyścigi konne w Ascot
bez szampana, albo impreza bez wódki. Dlaczego nie piłem
mniej podczas gry w golfa? Nieraz próbowałem – pewnie tak
samo jak i ty – ale nie wyszło. Po paru drinkach składane so-
bie obietnice traciły znaczenie. Mówiłem sobie: „Potrzebu-
ję drinka. Tylko jednego, a potem stanę się innym człowie-
kiem”. I stawałem się. Tyle że ten inny też chciał tylko jed-
nego drinka. W każdym razie na pewno nie chciałem przez
resztę wieczoru zamartwiać się, ile to już wypiłem. Jak moż-
na się dobrze bawić, jeśli się przez cały czas o tym myśli?
Rozumiesz, o co chodzi? Ta część twojego mózgu, któ-
ra chce pić tyle samo i tak samo często jak dotąd, nie zmie-
ni się tylko dlatego, że druga część mózgu już dostrzega
problem. Jak każdy wie, przechodząc kurację odchudza-
jącą, tym pożądliwiej spoglądamy na jedzenie. Alkohol to
narkotyk i tak jak z każdym narkotykiem, chcemy go wię-
cej i więcej, a nie mniej i mniej, o czym będzie mowa da-
lej. Zanim osiągnąłeś punkt krytyczny, picie nie stanowi-
ło problemu, przynajmniej w twoich oczach. Teraz dostrze-
głeś problem, a problemy to stres. A co pomaga na stres?
No właśnie, alkohol.
Człowiek, który słyszy od lekarza, że nie doczeka kolej-
nych urodzin, jeśli nie odstawi alkoholu: albo składa uro-
czystą przysięgę, że przestanie pić; albo idzie na jednego do
pubu, żeby przetrawić tę szokującą wiadomość. Jeśli lekarz
poinformuje o tym nałogowego alkoholika, który wielokrot-
nie bezskutecznie próbował rzucić picie, tak naprawdę mówi
mu, że umrze. Tak więc alkoholik idzie do najbliższego pubu
i upija się w trupa.

114 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Człowiek pijący, kiedy dostrzeże, że picie jest przyczy-
ną wielu z jego problemów, ma faktycznie na głowie nie je-
den problem, ale dwa. Kiedy pije, czuje się winny i nieszczę-
śliwy, a kiedy nie pije, czuje się czegoś pozbawiony, a przez to
też nieszczęśliwy. Nazywam to punktem krytycznym, ponie-
waż taki człowiek pije o wiele za dużo, a jednocześnie nigdy
nie jest to dla niego wystarczająco dużo. Doskonale ujmuje
to broszura AA:

„Chodzi tu o  nieodparte pragnienie tej jednej jedynej rzeczy,


która tak naprawdę jedynie wzmaga cierpienia fizyczne, ir-
racjonalne zachowanie i  pogłębia uczucie już i  tak ogromne-
go osamotnienia”.

Im bardziej mucha stara się wyrwać, tym bardziej jest


w pułapce. Im bardziej alkoholik stara się zachować kontro-
lę, tym cenniejszą dla niego jest ta podpora i przyjemność,
a w rezultacie czuje się tym bardziej uzależniony. Żeby ogra-
niczyć spożycie, musi ćwiczyć silną wolę i  samodyscyplinę.
Bez względu na to, jak silną ma wolę, w końcu zaczyna pić
więcej niż wtedy, kiedy obiecał sobie przestać. Po kilku nie-
udanych próbach ograniczenia picia alkoholik dochodzi do
wniosku, że jedynym rozwiązaniem jest absolutne zerwanie
z nałogiem. Niestety próbuje to osiągnąć złą metodą:

METODĄ SILNEJ WOLI

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


115
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
10.  Metoda silnej woli

Podobnie jak z  ograniczaniem picia, metoda silnej woli


jest nieskuteczna. Nie tylko nie prowadzi do celu, ale i wpa-
ja w nas przekonanie, że z nałogu na dobrą sprawę nigdy się
nie wychodzi. Musisz zrozumieć, dlaczego tak się dzieje.
Zanim daliśmy się złapać na haczyk, wmówiono nam, że
picie to przyjemność i pomoc w ciężkich chwilach. Po pierw-
szych eksperymentalnych drinkach wiedzieliśmy, że z przy-
jemnością ma to niewiele wspólnego. Ale z jakiegoś dziwne-
go powodu dalej eksperymentowaliśmy, aż, o dziwo, alkohol
zaczął nam sprawiać przyjemność i  dawać oparcie, a  przy-
najmniej tak się nam zdawało. Teraz osiągnęliśmy etap, kie-
dy picie stało się także problemem, i to tak poważnym, że nie
równoważy go ani przyjemność, ani oparcie rzekomo dawa-
ne przez alkohol. Próbowaliśmy już ograniczyć albo kontro-
lować picie, jak każdy normalny pijący, ale najwyraźniej nor-
malni nie jesteśmy, bo się nam nie udaje.
Pozostaje jedno rozwiązanie: zrezygnować z picia całkowi-
cie. Pomysł ten nie wydaje się nam przyjemny. Już samo sło-
wo „zrezygnować” sugeruje, że coś tracimy, oddajemy, w prze-
ciwieństwie do słów takich jak „przestać” czy „zastopować”.
Zawiera w sobie pewną dozę poświęcenia. Właściwie czemu
nie? Przecież wierzymy, że się naprawdę poświęcamy. Nawet

116 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
widniejące w słowniku alternatywy jak „powstrzymywać się”,
„rzucić”, „zapomnieć”, brzmią jak poświęcenie. Oprócz prania
mózgu – któremu jesteśmy poddawani od urodzenia, którego
efekt wzmaga nasze własne doświadczenie, kiedy już tkwimy
w  pułapce –  dochodzi teraz kolejne, bardziej niebezpieczne.
Wmawia się nam teraz, że przestać pić jest niezwykle trudno.
To oczywiste, że człowiek w rynsztoku nie odczuwa już
przyjemności ani wsparcia w  alkoholu. Równie oczywiste
jest to, że właśnie alkohol doprowadził go do obecnego sta-
nu i zamienił jego życie w piekło. Dlaczego więc dalej pije?
Nic dziwnego, że AA twierdzi, że musi tu chodzić o jakiś
defekt chemiczny. Wydaje się, że nie ma na to żadnego in-
nego racjonalnego wytłumaczenia. A jeśli masz już za sobą
próbę ograniczenia albo rzucenia metodą silnej woli, wiesz,
że jest to proces trudny i przygnębiający. Nic dziwnego, że
odkładamy nasze próby ucieczki jak najdalej w czasie.
Zamiast podchodzić do tego z nastawieniem radosnym,
pełnym uniesienia, z  poczuciem, że przed nami nowe,
wspaniałe wyzwanie, ogarnia nas uczucie przygnębienia,
czarna rozpacz, jak byśmy porywali się na coś niewykonal-
nego, mieli zdobyć Mount Everest bez lin i tlenu. A w sta-
nie przygnębienia po co najchętniej sięgamy? Właśnie – po
naszego drogiego przyjaciela, naszą podporę. Jeszcze zanim
zaczniemy, dopada nas podwójny pech: nie możemy się na-
pić, żeby poprawić sobie kiepski humor, spowodowany tym,
że nie możemy się napić! To wpędza nas w jeszcze większą
depresję, w związku z czym pragnienie drinka pogłębia się,
i  tak w kółko. Łudzimy się, że o ile wytrzymamy wystar-
czająco długo, z czasem to minie, i pewnego dnia obudzimy
się i zawołamy: „Hurra! Udało się! Już nie piję!”.
Ale dlaczego miałoby tak być? Pozwolę sobie przypo-
mnieć dwie ludowe mądrości:

„Zakazany owoc smakuje lepiej”

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


117
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
pod warunkiem, że od początku wierzysz w  jego słodycz.
Oraz:

„Rozłąka wzmaga słodką tęsknotę”.

Jakby było za czym tęsknić! Skoro przed rzuceniem pi-


cia wierzyłeś, że alkohol to przyjemność i wsparcie, dlaczego
teraz, kiedy nie wolno ci pić, miałbyś myśleć, że jest inaczej?
To jeden z  powodów, dla których prosiłem, żebyś nie rzu-
cał picia, zanim nie przeczytasz tej książki do końca. Musisz
być w stanie udowodnić samemu sobie, że z alkoholu nie ma
żadnej przyjemności ani korzyści. Ale jeszcze nie teraz.
Wróćmy do metody silnej woli. Załóżmy, że masz dość
silnej woli, żeby wytrzymać bez alkoholu parę godzin, dni,
miesięcy, nawet lat cierpienia. W tym czasie ma miejsce coś,
co możesz uznać za pomoc w odzwyczajaniu się, a co w rze-
czywistości ten proces utrudnia. Z chwilą, kiedy odstawiasz
alkohol, znikają wszystkie w pełni uzasadnione, bardzo waż-
kie powody, dla których postanowiłeś rzucić picie. Lepiej jest
z twoim zdrowiem i z twoją sytuacją finansową. Twoje rela-
cje z otoczeniem i twoja pozycja zawodowa poprawiają się.
To trochę tak, jakbyś podczas jazdy samochodem zobaczył
poważny wypadek drogowy. Przez następne kilka kilome-
trów wyraźnie zwalniasz, ale potem, w obawie, że się spóź-
nisz na spotkanie, zapominasz i wciskasz gaz do dechy.
Matce naturze zawdzięczamy pewną cenną umiejętność:
o złych doświadczeniach szybko zapominamy. Tyle że lek-
ceważąc jej rady, ta umiejętność może się obrócić przeciw-
ko nam. Im dłużej powstrzymujemy się od picia, tym mniej
pamiętamy o  wszystkich okropnościach z  nim związanych
i  tym mniej mamy powodów, żeby opierać się coraz więk-
szej pokusie:

TYLKO JEDNEGO DRINKA

118 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
W końcu opór słabnie i, w  sposób typowy dla naszego
gatunku, a już szczególnie dla nałogowców, zawsze znajdzie-
my jakąś wymówkę, żeby wypić ten jeden drink. Oczywiście
alkohol nas odwodni, zapragniemy więc następnego. Znikną
zahamowania, w związku z czym łatwiej przyjdzie nam się-
gnąć po następną kolejkę, i jeszcze następną, i następną, i tak
bez końca.
Z powrotem wpadasz w pułapkę. Nie ma różnicy – na łeb
na szyję, jak wielu się przytrafia, czy też powoli, stopniowo,
jak za pierwszym razem.
Niby dlaczego miałbyś jej tym razem uniknąć? Pułapka
jest ta sama. Nie zmieniło się też twoje wyobrażenie o alko-
holu. Gdyby można było komunikować się z muchami i wy-
tłumaczyć im dokładnie właściwości dzbanecznika, myślisz,
że nabrałyby się na czyhającą na nie pułapkę? Gdyby mysz
rozumiała zasadę działania pułapki na myszy, czy byłaby tak
głupia, żeby skusić się na kawałek sera? Może i by się skusi-
ła, gdyby była bardzo głodna. Ale czy podjęłaby takie ryzyko,
gdyby wiedziała, że ser jest zatruty? Oczywiście, że by odpu-
ściła. Na nieszczęście i much, i myszy nikt im nie wytłuma-
czy, jak działają takie pułapki.
Niektórzy, stosujący metodę silnej woli, są w stanie wy-
trzymać bez alkoholu bardzo długo, ale niewielu udaje się
całkowite wyzwolenie. Ci, którzy zdołali powstrzymać się od
picia na dobre, nie oczekują zbyt wiele: chcą się tylko wyle-
czyć i prowadzić normalne życie. Na szczęście ty i ja może-
my się komunikować, w związku z czym nie musisz polegać
na metodzie silnej woli. Pozbądźmy się więc jeszcze jednego
obiegowego przekonania. Raz na zawsze zapamiętajmy, że
z picia alkoholu nie ma absolutnie żadnych korzyści. Zapytaj
kogokolwiek, dlaczego pije, a w odpowiedzi usłyszysz

WYMÓWKI, A NIE POWODY

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


119
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
11.  Wymówki to nie powody

Co sprawia, że zaczynamy pić? To całkiem oczywiste. Pi-


jemy, bo pije 90% dorosłej populacji. A  przecież nie piliby,
gdyby nie było to przyjemne i żadnej nie byłoby z tego ko-
rzyści. Dlaczego, kiedy postanawiamy rzucić picie, jest nam
tak ciężko? To równie oczywiste: powodem są silne fizycz-
ne objawy odstawienia, a do tego fakt, że picie weszło nam
w  krew, a  z  nawykami trudno walczyć. Wszystko to nie-
prawda! To są wymówki, a nie powody. Jak później wyjaśnię,
fizyczne objawy odstawienia są tak łagodne, że niemal nie-
odczuwalne. Nawyki natomiast bardzo łatwo zmienić, wy-
starczy chcieć.
Prawdziwym powodem, dla którego rzucenie picia bywa
trudne, jest wspomniana przeze mnie wcześniej schizofre-
nia. Wierzymy, że się poświęcamy. Wódka wprawdzie nisz-
czy nam życie, ale na niej opiera się cały nasz styl bycia. Wie-
rzymy, że bez alkoholu nie ma życia towarzyskiego, że nie
poradzimy sobie ze stresem i że nic nie jest w stanie go nam
zastąpić. Życie bez niego zdaje się szare i właśnie dlatego tak
trudno nam zerwać z nałogiem.
Byłoby prościej, gdyby pozostałe 90% też nie piło. Ale
pije, a do tego przy kolacji z lubością wychwala jakość ser-
wowanego wina:

120 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
„Bardzo treściwe, ale nie pretensjonalne. Może dolać? Nie? Daj
spokój, jeden kieliszek na pewno ci nie zaszkodzi”.

Twój kompan udaje konesera. Chce, byś uwierzył, że ten


rocznik restaurator trzyma specjalnie dla niego. Dajesz się
nabierać, bo nie bardzo wiesz, jak mu wyjaśnić, że wypicie
jednego kieliszka skończy się dla ciebie opróżnieniem trzech
butelek i wylaniem czwartej na głowę znawcy win. Tłuma-
czysz się więc:

„Nie, dziękuję. Mam jutro ciężki dzień, nie mogę być na kacu”.

Tak naprawdę twój znajomy pije zwykłe wino stołowe,


podawane w restauracji w karafkach. Nic dziwnego, że wy-
chodzący z nałogu alkoholicy preferują własne towarzystwo.
Zadaniem tego rozdziału, i kilku kolejnych, jest wbicie ci do
głowy następujących faktów:

– PICIE ALKOHOLU NIE DAJE


ABSOLUTNIE ŻADNYCH KORZYŚCI!

– ŻADNYCH KORZYŚCI NIE DAJE CI


TOWARZYSTWO INNYCH PIJĄCYCH.
REZYGNUJĄC Z NIEGO,
NIC NIE TRACISZ!

– KAŻDY PIJĄCY KŁAMIE!

Ostatnimi czasy młodzież zaczyna przygodę z  alko-


holem jeszcze przed ukończeniem szkoły, a  uniwersyte-
ty są wylęgarnią uzależnień od alkoholu i narkotyków. Po-
dejdź do grupy studentów, nowicjuszy w  dziedzinie alko-
holu, i zapytaj, dlaczego piją. Gwarantuję, że żaden z nich
nie odpowie:

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


121
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
„Jestem studentem, na pewno już nie dzieckiem. Byłoby mi głu-
pio pić lemoniadę, kiedy inni piją piwo”.

Odpowie ci zawsze:

„Bo lubię się napić”.

Powie to tonem niepozostawiającym wątpliwości, że py-


tanie było wyjątkowo głupie: przecież odpowiedź jest oczy-
wista. Tymczasem dla ciebie jest jasne jak słońce, że piwo mu
nie smakuje. Świadomie skłamał. Nie udowodnisz mu tego,
ale wiesz o tym i ty, i on.
Skąd wiadomo, że odpowiadając na pytanie, ktoś mówi
prawdę lub kłamie? Czy podaje prawdziwy powód czy tylko
wymówkę? To proste, wystarczy odrobina zdrowego rozsąd-
ku. Najlepiej spytaj samego siebie, czy odpowiedź jest w ogó-
le racjonalna. W  podanym przeze mnie przykładzie odpo-
wiedź brzmi racjonalnie, ale nieszczęsnego studenta zdradza
to, że nieczęsto sięga po kufel, pije małymi łyczkami i z tru-
dem ukrywa odrazę. Widać wyraźnie, że mu nie smakuje
i w ogóle piwa nie lubi.
Czasem trudno stwierdzić, czy w  odpowiedzi słyszymy
kłamstwo czy prawdę. Gdybyś tego samego studenta spy-
tał o  to samo trzy miesiące później, otrzymałbyś prawdo-
podobnie taką samą odpowiedź, ale tym razem będzie ona
zawierała ziarno prawdy. Może już zdążył się przyzwyczaić
do smaku piwa i naprawdę wierzy, że gasi nim pragnienie, bo
lubi. Tym razem nie kłamie już z premedytacją, ale tak czy
inaczej podaje jedynie wymówkę, a nie rzeczywisty powód.
Powiedzmy, że sformułujesz pytanie inaczej: „Co właściwie
jest takiego przyjemnego w piciu piwa?”, a student odpowie:
„Gasi pragnienie”, bądź pewien, że kłamie. Może faktycz-
nie jest spragniony, kiedy pije alkohol – zresztą tak jak pra-
wie każdy pijący. Ale prawie każdy pijący doskonale wie, że

122 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
alkohol odwadnia organizm, a nawet gdyby nie wiedział, to
zwykła woda jest tańsza i skuteczniej zaspokaja pragnienie.

„No tak, lubię smak piwa. Nie przepadam za wodą”.

Takie stwierdzenie trudniej podważyć. Można się spierać,


że woda praktycznie nie ma smaku, za to najlepiej na świecie
gasi pragnienie, natomiast piwo jest gorzkie i je powoduje.
Można się dalej spierać, że alkohol w żaden sposób nie gasi
pragnienia, bo im więcej go konsumujesz, tym bardziej chce ci
się pić. Student pewnie na to odpowie, że pije więcej nie dla-
tego, że jest spragniony, tylko dlatego, że bardzo mu to piwo
smakuje. O smaku będzie mowa dalej, a tymczasem wyobraź
sobie, że jesteś matką naturą. Jako matka natura miliony lat
temu stworzyłeś niezliczoną różnorodność wszelkich stwo-
rzeń, które do przeżycia potrzebują pożywienia i  wody. Jako
istoty inteligentne jesteśmy w pełni świadomi, że bez jedzenia
i picia umrzemy. Inne stworzenia tej świadomości nie mają. Co
wobec tego należy zrobić, żeby te inne stworzenia piły i jadły?
Można by je skonstruować tak, żeby odczuwały pragnie-
nie, ilekroć poziom wody w  ich organizmie spada poniżej
określonej normy i żeby były głodne, ilekroć brakowałoby im
energii albo witamin i minerałów. I tak też „skonstruowała”
je matka natura. Jak jednak te stworzenia odróżniają zdro-
wy pokarm od trucizny? Człowiek dba o to, żeby trucizny nie
pozostawały w zasięgu ręki dziecka, dopóki nie dorośnie i nie
zrozumie różnicy. Rozwiązanie, jakie proponuje matka natu-
ra, jest genialne w swej prostocie: trucizny pachną i smakują
odrażająco, a zdrowy pokarm pachnie i smakuje przyjemnie.
Pragnienie, głód, zmysł powonienia i smaku to cztery podsta-
wowe atrybuty, w jakie nas wyposażyła matka natura. Zapew-
niają one, że przeżyjemy – czy tego chcemy, czy nie.
Zastanów się chwilę, jakie to genialne. Kiedy pokarm
zmienia się w  truciznę, na przykład kiedy owoc zacznie

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


123
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
gnić, pachnie ohydnie i  ohydnie smakuje. Jest nieprzyjem-
ny w dotyku i wygląda odstręczająco. Wzrok i dotyk to też
zmysły, które stanowią o  naszym przetrwaniu. „Najlepiej
spożyć przed…” to nie wynalazek człowieka. To wymyśli-
ła matka natura miliony lat temu, i to w  sposób sprytniej-
szy i bardziej niezawodny niż nasze metody. Warto tu przy-
pomnieć, że alkohol jest produktem otrzymywanym z sub-
stancji roślinnej, poddanej uprzednio procesowi gnicia, roz-
kładu i fermentacji.

JEST SILNĄ TRUCIZNĄ


O ODRAŻAJĄCYM SMAKU!

Tu muszę wspomnieć o zmorze mojego życia – o osobie,


która dzwoni do radia akurat wtedy, kiedy jestem w środku
ważnego wywodu i mam wrażenie, że zaczynam docierać do
słuchaczy, a nawet udało mi się powstrzymać prowadzącego
audycję przed zadawaniem pytań takich jak:

„Czy alkohol naprawdę niszczy wątrobę?”

Oczywiście, że niszczy, każdy alkoholik o tym wie – po co


więc takie pytania, na które słuchacze znają odpowiedź, dla-
tego szybko zmieniają stację.
Pytanie zmory mojego życia brzmi mniej więcej tak:

„Skąd pomysł, że alkohol nie ma żadnych zalet? Mój lekarz sta-


nowczo twierdzi, że kieliszek wina zmniejsza napięcie i obniża
ryzyko zawału. A jest to bądź co bądź profesor, jeden z najlep-
szych specjalistów w swojej dziedzinie”.

Jasne! Profesor! Najlepszy specjalista! Czasami odno-


szę wrażenie, że jako jedyny na świecie leczę się u pospoli-
tego lekarza pierwszego kontaktu. Jak odnieść się do takiej

124 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
wypowiedzi? Słuchacz pewnie nie wspomni, że jego profe-
sor specjalizuje się w  chronicznych halucynacjach. Spotka-
łem kiedyś lekarza, który w dzisiejszych, podobno oświeco-
nych, czasach utrzymywał, że palenie papierosów jest zdro-
we. Oczywiście sam palił. Też należał do magicznego kręgu,
a  jego specjalnością były raczej urojenia niż leczenie ludzi.
Pół wieku nagich medycznych faktów poszło na marne!
Moja zmora powołuje się dalej na najwyższy autorytet: na
Wszechmogącego we własnej osobie. Podobno wszystko na
tej planecie powstało w jakimś celu: dla dobra ludzkości. Al-
kohol musi mieć zalety, bo nawet nieodkryte dotąd plemio-
na potrafią wytwarzać trunki. Rozpocząwszy swój wywód od
zasypania mnie niepodważalnymi opiniami genialnego pro-
fesora, zmora kończy tyradę cenną radą: sięgnijmy do skarb-
nicy wiedzy prymitywnych plemion. Na szczęście ten wień-
czący cały wywód argument łatwo zbić. Wystarczy zapytać,
skąd tyle wie, skoro tych plemion jeszcze nikt nie odkrył. Ta-
kie niedorzeczne tezy dowodzą nieprzeciętnych umiejętności
osób uzależnionych w  usprawiedliwianiu własnego nałogu.
Być może faktycznie dając nam to wszystko, Wszechmogący
miał wyłącznie nasze dobro na względzie. Człowiek najwy-
raźniej tak uważa: wystarczy spojrzeć, jak traktuje inne gatun-
ki. Alkohol niewątpliwie ma swoje zalety. Jest silnym deter-
gentem, służy jako paliwo (pomyśl, co robi z twoimi wnętrz-
nościami!). Może służyć dobru ogólnemu. Tak samo jak rze-
ki. Ale przekonanie, że sam Bóg nam go dał po to, żebyśmy
mogli się nim truć, jest równie niedorzeczne co stwierdzenie,
że dał nam rzeki po to, żebyśmy się mogli w nich topić.
Zwróć uwagę, że zmora woli nie wspominać o minusach
picia alkoholu. To tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że od
pijącego słyszymy tylko wymówki, a nie rzeczywiste powody.
Uzależnienie ma niestety to do siebie, że jeśli już meto-
dą silnej woli uda ci się zachować wstrzemięźliwość, to za-
czynasz zazdrościć tym, którzy wciąż piją. Nawet przez myśl

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


125
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
ci nie przejdzie, że pijący mogą zazdrościć tobie. Dajesz się
wciągnąć w  grę przypominającą pokera. Blefujesz, jak to
niby fantastycznie jest nie pić, a oni próbują cię zwodzić, że
pozbawiasz się przyjemności i wsparcia. Z Easyway nie bę-
dziesz musiał blefować. Masz w  ręku wszystkie cztery asy,
a  oni nie mają nawet pary dwójek. Jednak niektóre argu-
menty, które przeciwko tobie wytoczą, choćby nie wiem jak
zwodnicze, będzie ci trudno obalić. Tu liczy się zdrowy roz-
sądek. Jeśli w siebie zwątpisz – zanim przeczytasz tę książ-
kę, czy już po ucieczce z pułapki – pamiętaj, że to, co myślą
inni, nie ma znaczenia. Czytasz tę książkę, bo masz problem,
a książka pokazuje ci prostą metodę, jak sobie z nim pora-
dzić. To fakt niepodważalny! Na pewno pomoże także prze-
czytanie jeszcze raz pierwszych akapitów rozdziałów 6 i 8.
Może właśnie teraz?
Wróćmy do kwestii smaku – piję, bo lubię smak alkoho-
lu. Na moje stwierdzenie, że alkohol ma ohydny smak, zwy-
kle pada następujący kontrargument:

„Może to prawda, ale zmieszany z  innymi napojami czy sub-


stancjami jest boski. Klasyczne przykłady to: gin z  tonikiem,
wódka z sokiem pomarańczowym, whisky z sokiem cytrynowym,
rum z czarną porzeczką, porto z cytryną”.

To jeszcze jeden argument, który zbić trudno: płyn, sam


w sobie w smaku wstrętny, zyskuje po zmieszaniu z innym
płynem, który ma przyjemny smak. To niewątpliwie prawda.
Nie potrafię przedstawić przekonujących argumentów. Tylko
po co mieszać coś o wstrętnym smaku z czymś, co jest pysz-
ne, zwłaszcza jeśli ten ohydny w smaku płyn to bardzo droga
i silna trucizna? Nie widzę w tym żadnej logiki.

„Po prostu lubię smak wina podawanego do kolacji i nie potrze-


buję wina z niczym mieszać”.

126 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Wino to alkohol zmieszany z wodą i substancjami, które
dodają mu słodyczy i aromatu.

„To prawda, ale ja lubię białe wino wytrawne”.

Czy aby na pewno? A może przerzuciłeś się na białe wy-


trawne, bo nie chcesz przytyć?

„Owszem, ale ostatnio słodkie wina mnie odrzucają. Teraz, kie-


dy rozsmakowałem się w winach wytrawnych, zupełnie nie ro-
zumiem, jak mogłem wcześniej pić słodkie”.

Wcześniej czy później ta sprawa musiała wypłynąć. Zaj-


miemy się teraz tym, co wprowadza wielki zamęt, a jest to:

NABYTE UPODOBANIE

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


127
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
12.  Nabyte upodobanie

Wielu z  nas zaczęło swoją „przygodę” z  alkoholem od


słodkich trunków: piwa z  sokiem, cydru, wiśniówki, które
nam smakowały ze względu na swoją słodycz. Nasze wraże-
nia smakowe bywają często mylące, zależnie od okoliczno-
ści. Niektórym palaczom rzekomo smakuje pierwszy papie-
ros, wypalony jeszcze przed śniadaniem. Jeśli twoim pierw-
szym wypitym trunkiem był szampan na zabawie sylwestro-
wej, to nawet gdyby ci on niespecjalnie smakował, a bąbel-
ki drażniły ci nos, towarzyszące alkoholowej inicjacji oko-
liczności sprawiały, że musiałeś uznać go za smaczny. Poza
tym już wystarczy jeden kieliszek, żeby zmienić obraz świa-
ta, a do tego pamięć też nam płata figle.
Jeśli masz dobrą pamięć, musisz sobie przypominać okazje,
kiedy zdarzało ci się wypić coś, co było paskudne. Na pytanie,
jak ci smakował pierwszy kufel piwa, prawie każdy odpowie:

„Myślałem sobie: czy ja naprawdę muszę to pić do końca życia?”

Fakt, że coś ci nie smakuje, to sygnał ostrzegawczy dla


organizmu:

UWAGA! PIJESZ TRUCIZNĘ! ZOSTAW TO!

128 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Alkohol ma jednak podwójne działanie: z  jednej strony
sprawia, że chce ci się bardziej pić, a z drugiej przytępia zmy-
sły, tak że pomimo paskudnego smaku chcesz wypić jeszcze
jeden kufel, i jeszcze jeden, i jeszcze jeden. Czyżby ta zdu-
miewająca maszyna zrezygnowała z  ciebie i  pozwala ci się
zabić? Nic podobnego. Ma w zanadrzu jeszcze jeden nieoce-
niony odruch obronny, w który wyposażyła nas matka natu-
ra: torsje! Torsje do miłych doświadczeń nie należą, ale nie
ma na co narzekać: bo, dosłownie, ratują ci życie. Jest to chy-
ba najwyraźniejsze ostrzeżenie, że robisz sobie coś, czego ro-
bić nie powinieneś.
Gdybyśmy podobnie zareagowali na nadmiar spożytych
jabłek, pewnie wyciągnęlibyśmy odpowiednie wnioski i po-
słuchali ostrzeżenia. Tymczasem ponieważ 90% dorosłych
pije, nawet nasi idole i rodzice, lekceważymy naturalne sy-
gnały i, idąc za przykładem całego, podobno inteligentnego,
gatunku ludzkiego, wbrew rozsądkowi uczymy się przyjmo-
wać alkohol w regularnych dawkach. Trudno byłoby się dzi-
wić, gdyby matka natura w tym momencie dała sobie z na-
mi spokój. Ale ona tak łatwo nie rezygnuje. Niezwykła, ge-
nialnie działająca maszyna zaczyna budować własny system
odporności na alkohol. Taki Rasputin na przykład uodpor-
nił się na arszenik; mógł przyjąć dwudziestokrotnie większą
dawkę niż normalny człowiek.

„Po co robił coś tak głupiego?”

To wcale nie było głupie. Za jego czasów wzajemne trucie


się było dość powszechną praktyką. Właściwie wiele się nie
zmieniło, tylko że teraz nazywa się to byciem towarzyskim,
a nie morderstwem. System immunologiczny polega na tym,
że nie tylko niweluje skutki trucizny, ale także sprawia, że jej
smak stopniowo staje się przyjemniejszy. Jeśli się uprzesz, za-
czynasz wierzyć, że lubisz ten smak.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


129
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
„Nie mądrzej by było, gdyby smak robił się coraz gorszy?”

Pewnie tak. Ale trudno za to winić matkę naturę. Nie


mogła przewidzieć, że jakieś stworzenie będzie na tyle głu-
pie, żeby truć się regularnie i z rozmysłem. Zakłada więc, że
nie ma wyboru. Ohydny smak cię nie odstręczył, dlatego na-
tura pomaga ci, sprawiając, że smak wydaje ci się przyjem-
niejszy. To dobry przykład sytuacji, w  której mądra reguła
matki natury przynosi skutek odwrotny do zamierzonego.
Nie zbaczajmy jednak z obranego kursu. Alkohol się nie
zmienia. Jest nadal silną trucizną. Smak alkoholu również się
nie zmienia: jest jak zawsze ohydny. Zapamiętaj: alkohol nie
zmienia smaku, zmienia się jedynie nasze postrzeganie tego
smaku, ponieważ nasz mózg i organizm się nań uodporni-
ły. Człowiek pracujący w tuczarni świń może się tak uodpor-
nić na smród, że go już po prostu nie zauważa. Ale jeśli wró-
ci do domu w swoim roboczym ubraniu, żona prędko mu ten
odór wypomni. Podobnie jest z zapachem tytoniu, działają-
cym inaczej na palących, a inaczej na niepalących. Właści-
wie to wiele napojów alkoholowych ma tak przykry smak, że
nawet ludzie regularnie pijący mieszają je z sokami albo do-
sładzają. Tak ma się rzecz z wódkami. Wprawdzie niektórzy
piją wódkę bez żadnych dodatków, ale najczęściej dopiero
po nawyknięciu do koktajli z alkoholi wysokoprocentowych.
Po prostu uodpornili się na tę używkę, potrzebują jej więcej
i więcej dla uzyskania tego samego efektu, a wlewanie w sie-
bie przy okazji litrów soku pomarańczowego to żadna frajda.
No to polubili czystą wódkę.
Na pewno zauważyłeś, że wszystkie produkty, do których
musimy się przekonywać, to narkotyki i  trucizny, takie jak
nikotyna, kofeina i alkohol. Takie przekonywanie się to nic
innego jak uodparnianie się na truciznę o wstrętnym smaku.
Niewątpliwie ktoś, kto przekonał się do wina wytrawnego,
powie, że się w nim rozsmakował i nie wyobraża sobie obiadu

130 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
czy kolacji bez jednego kieliszka tego trunku. Taki argument
ciężko obalić, a to dlatego, że jest bałamutny.
Na pewno znasz kogoś, kto kiedyś do szklanki herbaty
wsypywał dwie kopiaste łyżeczki cukru, ale teraz w ogóle nie
słodzi. Powiedzmy, że niechcący dodasz mu do herbaty dwa
kryształki cukru i nic mu o tym nie powiesz, sądząc, że się
nie zorientuje. Czy rzeczywiście się nie zorientuje? Nie licz
na to. Momentalnie wypluje herbatę, jakby to był arszenik
w czystej postaci. To dowodzi dwóch rzeczy. Jedną jest to, że
długotrwały nawyk można łatwo zmienić, pod warunkiem
że się tego chce.

„To dlaczego tak trudno rzucić picie albo palenie?”

Bo to nie nawyki, to uzależnienia. Poza tym to wcale nie


takie trudne, o ile wiesz jak to zrobić. Ale po kolei, skończmy
poprzedni wątek. Drugą rzeczą jest to, że nasze kubki sma-
kowe mają rozwinięte zdolności dostosowawcze i nie musi-
my być ich niewolnikami. Wielu pijącym po prostu z czasem
smakują ich ulubione trunki.
Na pewno nie raz słyszałeś zachwyty:

„Uwielbiam gorycz piwa!”

Jakiego więcej dowodu ci potrzeba? Mój słownik defi-


niuje „gorzki” jako „mający ostry, nieprzyjemny smak”. To
klasyczny przykład tego, jak człowiek uzależniony okłamuje
siebie i  innych. Problem w  tym, że takie stwierdzenia sły-
szy się tak często, że nie kwestionujemy ich prawdziwości.
„Uwielbiam gorycz piwa” jest sprzecznością samą w  sobie.
Ale czy słyszałeś, żeby ktoś to kiedyś wytknął?
Żaden narkoman na świecie, żywy czy martwy, nie plano-
wał skończyć jako ćpun. Żaden pijący, żywy czy martwy, nie
planował skończyć jako alkoholik. Z tego wynika, że żaden

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


131
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
nastolatek, żyjący czy martwy, nie podjął świadomej decyzji,
że będzie cierpliwie znosił ohydny smak alkoholu tak długo,
aż się w  nim rozsmakuje. To działa w  odwrotnym kierun-
ku: polubiliśmy coś, ponieważ z jakichś przyczyn cierpliwie
tolerowaliśmy ten niemiły smak. Ustaliliśmy już, że jednym
z  haczyków pułapki alkoholowej jest to, że pierwszy drink
nam w ogóle nie smakuje. To umacnia nas w przekonaniu,
że się nigdy nie uzależnimy. Wielu palaczy i pijących uważa
się za głupców. Całkiem niesłusznie. To pułapka narkotyko-
wa jest po prostu genialna. Ale czy ktoś z nas byłby na tyle
głupi, żeby powiedzieć: „Wytrzymam ten okropny smak, aż
nauczę się go lubić?”. Czy nie byłoby to równoznaczne ze
stwierdzeniem:

„CHCĘ SIĘ UZALEŻNIĆ”?

Wróćmy do osobnika lubiącego wypić białe wino do ko-


lacji. Czy twierdzi, że nie ma napojów bezalkoholowych
równie smacznych?

„Oczywiście, że są. Zawsze je piję, kiedy prowadzę”.

Czy są równie smaczne?

„Tak, ale po kilku szklankach odrzuca mnie od nich”.

Czyli jednak nie pijesz dla smaku. Skoro ugasiłeś pra-


gnienie, po co pić więcej?

„Bo lubię pić do posiłku”.

Zatoczyliśmy pełne koło. Kwestia napojów bezalkoholo-


wych, od których nas odrzuca po wypiciu ich większej ilości,
wydaje się ciekawa. Dla pijącego przestaje być problemem,

132 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
bo pijący może się spokojnie przerzucić na napoje alkoho-
lowe. Niestety wychodzący z  nałogu alkoholik może mieć
z tym sporo kłopotów. Jeszcze do tego wrócę.
Ustaliliśmy ponad wszelką wątpliwość jedno: czy to po-
czątkujący nastolatek czy osoba dorosła, zwykły pijący czy
alkoholik, nikt nie pije dlatego, że mu smakuje. Ktokolwiek
mówi, że pije, bo alkohol mu smakuje, oszukuje i siebie, i cie-
bie. Skoro nie pijemy alkoholu dla jego smaku ani dla zaspo-
kojenia pragnienia, musimy to robić z jakiejś innej przyczy-
ny. Zajmijmy się następną ludową mądrością:

CZY ALKOHOL DODAJE NAM ODWAGI?

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


133
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
13.  Czy alkohol dodaje nam odwagi?

Bez wątpienia od wieków nam się to wpaja, więc uwie-


rzyliśmy. No bo skąd by się wzięła angielska tradycja po-
jenia marynarzy rumem dla kurażu przed bitwą morską?
Przez lata byłem przekonany, że alkohol dodawał mi odwagi
i pewności siebie. Oczywiście do momentu, kiedy odkryłem
Easyway. Dopiero wtedy, mając umysł otwarty, postawiłem
znak zapytania przy wielu powszechnie przyjętych opiniach,
które uprzednio uznawałem za prawdę. Proces ten wywró-
cił całe moje życie do góry nogami. Nie, to nie tak: to na po-
czątku było ono postawione do góry nogami, a potem zro-
biłem z nim porządek. Przyzwyczaiłem się do wielu potocz-
nych opinii i wydawały mi się one zupełnie normalne. Do-
piero kiedy otworzyłem swój umysł, zobaczyłem wszystko
w całkiem innym świetle.
Na pewno rozumiesz znaczenie słowa „odwaga” i innych
związanych z  tym pojęciem, jak „dzielność” czy „tchórzo-
stwo”. Pamiętaj jednak, że niczego ci nie wolno brać za pew-
nik. Zanim zrozumiesz związek między alkoholem a odwa-
gą, musisz pojąć, czym jest odwaga. Musisz też zrozumieć
inne słowo, nierozerwalnie z odwagą związane: STRACH!
Wyobraź sobie, że podczas chrzcin twego syna wzno-
szę toast:

134 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
„Niech będzie nieustraszony jak jego ojciec!”

Melodramatyczne? Może, ale na pewno poczujesz się


mile połechtany. Zresztą może sam masz nadzieję, że syn
wyrośnie na dzielnego młodzieńca. Tyle że, gdyby życzenie
miało się spełnić, skażesz go na szybką śmierć. Na ogół od-
bieramy strach jako coś złego. Strach nie jest zapewne mi-
łym doświadczeniem, ale tak naprawdę jest naszym sprzy-
mierzeńcem i  przyjacielem. To jedna z  tych cech, w  któ-
re wyposażyła nas matka natura, żeby nam zapewnić prze-
trwanie. Z  powodu lęku wysokości nie wybieramy się na
wspinaczkę bez odpowiedniego sprzętu. Ze strachu przed
zaprószeniem ognia ostrożnie obchodzimy się z zapałkami.
W obawie przed utonięciem zakładamy kapok, a ze strachu
przed zranieniem lub śmiercią nie ryzykujemy niepotrzeb-
nie w walce. Strach nie jest złem, tak jak złem nie jest alarm
przeciwpożarowy. Strach to genialny wynalazek matki natu-
ry, który ostrzega nas przed niebezpieczeństwem i pozwala
nam mu zapobiec.
W świecie zwierząt takie pojęcia jak męstwo i  tchó-
rzostwo są nieznane. Ale strach też istnieje. Czując strach,
zwierzę działa zgodnie z  instynktem, w  który wyposażyła
go natura. Opowiem, jak to jest na przykładzie mojego kota.
To prawda, że jest on zwierzęciem udomowionym, ale kie-
dy ściga mysz czy ptaka, budzą się w nim instynkty dzikie-
go zwierzęcia.
Ostatnio obserwowałem, jak w ogrodzie kot śledzi i pod-
chodzi mysz. Doskonale się bawił, i to bez żadnych krwio-
żerczych zamiarów. Mysz mogła równie dobrze być kulką
papieru na sznurku. Natomiast dla myszy nie była to bynaj-
mniej zabawa, ale sprawa życia lub śmierci. Przez kilka mi-
nut biedactwo czmychało to w tę, to w tę, szukało kryjówki,
ale na próżno. Wreszcie kot przyparł mysz do muru w rogu
ogrodzenia. A  wtedy, ku mojemu zdumieniu, mysz stanęła

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


135
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
na tylnich łapkach „twarzą” do kota, jakby go miała zaraz
zaatakować. Kot był jeszcze bardziej zaskoczony. Odskoczył
i pozwolił myszy uciec.
Jak ocenić tę scenę w kategoriach „ludzkich”? Za wstępne
próby ucieczki nie uznalibyśmy myszy ani za dzielną, ani za
tchórzliwą. Dla myszy kot był jak tyranozaur dla człowie-
ka. Uważałem, że okazała prawdziwe męstwo, kiedy stanęła
twarzą w twarz z kotem. Tymczasem to był tylko instynkt.
Pierwszym odruchem była ucieczka, a kiedy już nie było do-
kąd uciec, zadziałał inny instynkt naturalny: próba obrony
przez atak. To być może uratowało myszy życie.
Było mi wstyd za kota –  że tak bezwstydnie zrejtero-
wał. Najlepszy dowód, że wszystkie łobuzy to tchórze. A na-
prawdę nie było to żadne tchórzostwo, tak jak mysz nie była
bohaterką. Kot był dobrze odżywiony, nie umarłby z głodu,
gdyby nie złapał myszy. Po cóż więc miał choć w najmniej-
szym stopniu ryzykować obrażenia? Wykazał nie większe
tchórzostwo niż odpędzający natrętną pszczołę czy osę czło-
wiek. Zdrowy rozsądek kazał mu ustąpić pola.
Mówimy czasem „dzielny jak lew”, tymczasem lwy wca-
le nie są dzielne. Instynktownie polują na gatunki, które nie
wyrządzą im krzywdy i za cel obierają najsłabszego osobni-
ka w stadzie. I bez najmniejszych wyrzutów sumienia rzuca-
ją się na takie zwierzę całym stadem. Tylko czasami lew ata-
kuje większego od siebie – żyrafę czy bawoła – ale jedynie
wtedy, kiedy strach przed głodem weźmie górę nad strachem
przed zranieniem.
W królestwie zwierząt nie ma miejsca na odwagę i tchó-
rzostwo. Istnieje tylko instynkt przetrwania. Uważasz, że
zwierzę ryzykujące życie w obronie swojego potomstwa wy-
kazuje odwagę? Tak może się wydawać, ale tylko z punktu
widzenia naszych dziwnych standardów. Matka natura za-
pewniła przetrwanie nam jako jednostkom, wyposażając nas
w instynkty, które z kolei zapewniają przetrwanie gatunku,

136 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
instynkt macierzyński czy ojcowski na przykład. Albo popęd
płciowy. Tak przyjemny, kiedy go zaspokajamy, służy w isto-
cie rozmnażaniu. Czasami instynkt rozmnażania jest silniej-
szy od instynktu przetrwania indywidualnego: tak jest z ło-
sosiem – po tarle zwykle ginie. Nie narzekaj, kiedy żona gro-
zi, że urwie ci głowę, ciesz się, że nie jest modliszką: zapłod-
niona samica modliszki odgryza partnerowi łepek.
Oburzasz się, bo według ciebie gatunek ludzki przewyż-
sza wszystkie inne, a  przyświecają nam zawsze szlachetne
ideały, przez co niepodważalne. Ja też kiedyś miałem takie
błędne wyobrażenie o świecie. Spójrzmy lepiej na fakty. Tym
razem ja posłużę za przykład.
Przez większość życia gnębiło mnie przekonanie, że je-
stem tchórzem. Jestem pewien, że moim szkolnym kolegom
i  kumplom z  pracy trudno byłoby się z  tym zgodzić. Jak
może być tchórzem szkolny mistrz bokserski i nieustraszo-
ny młynarz na boisku rugby? Właśnie w tym rzecz. Nie by-
łem nieustraszony, przeciwnie – bałem się śmiertelnie. Od
dziecka wpajano mi przekonanie, że chłopiec musi być od-
ważny, wdawać się w bójki i prezentować postawę agresyw-
ną. W każdym hollywoodzkim filmie wojennym czy wester-
nie zobaczycie scenę wielkiej bijatyki w barze, a jej uczest-
nicy najwyraźniej znajdują w tym wielką przyjemność. By-
łoby to zrozumiałe, gdyby walczyli z  wrogiem, ale zazwy-
czaj w  przeciwnych narożnikach stają marynarze czy pie-
chota. W angielskich filmach wojennych porucznik lotnic-
twa nie może się doczekać, żeby „ustrzelić szkopa”. Średnia
życia lotników w bitwie o Anglię, przypominam, wynosiła
jakieś trzy tygodnie. Tymczasem ja, jak podejrzewam, by-
łem skłonny zrezygnować z „ustrzelenia szkopa”, byle tylko
„szkop nie ustrzelił mnie”. Na szczęście miałem wtedy tyl-
ko siedem lat i nikt mi walczyć nie kazał. Uderzony przez
innego chłopca, nie tylko mu nie oddawałem, ale jak ta
mysz chciałem uciekać, nawet jeśli mój przeciwnik był ode

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


137
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
mnie mniejszy. Stało się dla mnie jasne, że ze mnie tchórz
i w ogóle osobnik nie całkiem normalny.
Jak to się więc stało, że zostałem mistrzem w  boksie?
Na pewno nie za sprawą wrodzonej agresywności. Chcia-
łem po prostu ukryć swój wstyd. Nie cierpiałem boksu, ale
strach przed oberwaniem był słabszy niż strach przed tym,
co koledzy sobie o  mnie pomyślą. Jak to się stało, że zo-
stałem nieustraszonym młynarzem? Nigdy nim nie byłem.
Strach był stale obecny. Ilekroć dawałem nura między kola-
na rozpędzonych nóg, byłem pewien, że skręcę sobie kark.
Kiedy po raz pierwszy wybrano mnie do szkolnej reprezen-
tacji, graliśmy z naszymi największymi rywalami. Stchórzy-
łem, co kosztowało nas mecz. Moje tchórzostwo było ewi-
dentne dla wszystkich zawodników i widzów. Nikt mi nie
robił wyrzutów, ale też długo nikt się do mnie nie odzywał.
To milczenie było bardziej bolesne niż jakikolwiek uraz fi-
zyczny na boisku czy na ringu. Podobno „bohater ginie raz,
a tchórz po tysiąckroć”.
Opisany incydent nauczył mnie, że w tym powiedzeniu
tkwi wiele prawdy. Nigdy już nie miałem odwagi stchórzyć.
Stąd moja sława nieustraszonego młynarza. Wydaje ci się,
że okazałem niebywałą odwagę, dalej mimo strachu wal-
cząc na ringu i grając w rugby? Sam pewnie kiedyś bym się
zgodził z takim poglądem. Przecież istotą odwagi jest prze-
zwyciężenie strachu. Jeśli ktoś nieustraszony dokonuje od-
ważnego czynu, to chyba nie można tego nazwać odwagą?
„Głupiec spieszy, gdzie anioł stąpać się nie waży”. Ale czy
naprawdę byłem odważny? Znalazłem się między młotem
a kowadłem: z jednej strony strach przed urazem fizycznym,
z drugiej lęk przed zdemaskowaniem jako tchórz, za jakiego
się uważałem. Czy byłem odważny, bo wybrałem mniejszy
z  dwóch strachów? Absolutnie nie. Po prostu racjonalnie
rozumowałem. Niejeden czytelnik wyśmieje zdanie: „Nigdy
nie miałem już odwagi stchórzyć przed blokiem”. Na pewno

138 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
jest to oksymoron. Jak można nie mieć odwagi stchórzyć?
Zaraz to wyjaśnię. Teraz zdaję sobie sprawę, że nie byłem
ani dzielny, ani tchórzliwy. Wszystko znów sprowadza się
do prania mózgu i stworzonych przez „inteligentny” gatunek
fałszywych zasad, które pozostawały w sprzeczności z moim
własnym instynktem, a w konsekwencji rodziły zwątpienie
i  niepewność. Do dziś wśród dzieci najwyższą obelgą jest
nazwanie kogoś tchórzem, jakby odczuwanie strachu było
zbrodnią, a nie naturalnym, zdrowym, niezbędnym do prze-
trwania instynktem.
Czy to oznacza, że wśród ludzi nie istnieje coś takiego,
jak odwaga i tchórzostwo? Czy utrzymuję, że człowiek ni-
czym się nie różni od dzikiego zwierzęcia? Oczywiście, że
nie. Człowiek ma wysoko rozwinięty mózg, który pamięta
i pozwala nam uczyć się na własnych błędach. Dzięki temu
możemy wykorzystać nabyte wcześniej doświadczenia do
rozwiązywania nowych problemów. Tyle że tę inteligencję
należy wykorzystywać do wzmacniania naszych naturalnych
instynktów, zamiast do wprowadzania zamętu i zastępowa-
nia ich podwójnymi standardami. Proponuję taki przykład.
Powiedzmy, że ktoś się ze mną założył, że nie przejdę
po wąskiej metalowej szynie zawieszonej wysoko pomiędzy
dwoma budynkami. Bez wahania nie przyjąłbym takiego za-
kładu i wcale tchórzem bym się nie poczuł ani o nic bym się
nie obwiniał. Wyzwiska takie jak tchórz zdziałałyby tyle, że
mojego oponenta uznałbym za idiotę. Gdyby jednak cho-
dziło o uratowanie dziecka znajdującego się na dachu prze-
ciwległego budynku, sumienie kazałoby mi podjąć taką pró-
bę. Jeśli pokonałbym strach i spróbował je uratować, uznał-
bym to za czyn odważny. Gdybym tego nie zrobił, uznałbym
siebie za tchórza.
Oto moja definicja tchórzostwa: brak działania zgod-
nie z własnym sumieniem ze strachu przed fizycznym ura-
zem albo śmiesznością. Czy to znaczy, że wszedłbym do

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


139
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
płonącego budynku, żeby kogoś uratować? Niekoniecznie.
Oceniłbym ryzyko. Gdybym uznał, że nie jest warte podję-
cia, nie podjąłbym go. Na pewno podejmowałbym większe
ryzyko dla własnej rodziny niż dla nieznajomych.
Moje wątpliwości i niepewność znikły po odkryciu Easy-
way. Dziś nie przeżywałbym takich rozterek, jak za młodu.
Gdybym wtedy nie mylił naturalnych instynktów ze sztucz-
nymi zasadami „inteligentnego” gatunku, nie uprawiałbym
boksu czy rugby, tak samo jak nie przyjmowałbym głupich
zakładów o chodzeniu po linie. Nie pragnąłem nikomu robić
krzywdy, tak jak nie chciałem, żeby mnie krzywdzono. Ta-
kie pomieszanie pojęć stało się przyczyną wielu urazów i na
boisku, i na ringu, wielu godzin leczenia poważnych kontu-
zji i wielu lat życia w przekonaniu, że jestem tchórzem. I to
zupełnie niepotrzebnie! Dziecko potrzebuje wiele odwagi,
żeby sprzeciwić się panującym dogmatom, tak jak wiele od-
wagi trzeba, żeby stanąć w obronie uciśnionego. Gdyby nie
to pomieszanie pojęć, wierzę, że stać by mnie było na taką
odwagę. Dlatego potrzeba odwagi, żeby stchórzyć przed
młynem. Gdybym stchórzył, potrzebowałym wiele odwagi,
żeby znosić wyzwiska kolegów i nauczycieli.
Czy w czasie wojny miałbym odwagę spełniać swój pa-
triotyczny obowiązek? Nie wiem. Z wielu powodów podej-
rzewam, że tak. Czy dręczy mnie niepokój, bo nie wiem, jak
się zachowam w godzinie próby? Bynajmniej nie. Od odkry-
cia Easyway nieraz byłem wystawiany na próbę – może nie
aż tak dramatyczną jak chodzenie po linie czy ratowanie lu-
dzi z pożaru, ale na pewno wymagającą sporo odwagi. Cho-
ciaż już wiem, że w szkole nie byłem tchórzem, doskonale
pamiętam, jak to jest nim się czuć, dlatego zawsze wolę sta-
wić czoła strachowi.
Przejdźmy teraz do pytania postawionego w  tytule
tego rozdziału: czy alkohol dodaje człowiekowi odwagi?
Nie wątpię, że marynarze byli wdzięczni za łyk rumu dla

140 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
kurażu i wielu naprawdę wierzyło, że dzięki niemu poczu-
li się odważni. Ale czy alkohol może rzeczywiście doda-
wać odwagi? Odwaga to pokonywanie strachu. Jeśli więc
zmniejszy się poziom strachu, czy nie potrzebujesz mniej
odwagi, żeby go pokonać? Faktem jest, że alkohol działa
otępiająco, również na sprawność zmysłów i zdolność od-
czuwania strachu. Chyba się ze mną zgodzisz, że ten łyk
rumu nie tyle dodawał im odwagi, ile zdejmował z  nich
odrobinę strachu?
Dla wyjaśnienia sprawy posłużmy się przykładem z życia
codziennego. Człowiek, który boi się podróży samolotem,
często się upija przed lotem. Wcale się nie łudzi, że alkohol
doda mu odwagi, bo strach go nie opuszcza nawet po wypi-
ciu. Nie ma żadnej wątpliwości, że pije przed wejściem na
pokład, żeby mniej się bać w czasie lotu. Nie jest to tak oczy-
wiste w przypadku marynarzy, bo oni naprawdę są odważni.
Ale w obydwu przykładach wpływ alkoholu jest dokładnie
taki sam. Alkohol zmniejsza strach, ale:

ALKOHOL NIE DODAJE ODWAGI

Pytasz, jaka właściwie różnica między zmniejszaniem


strachu a  dodawaniem odwagi? Może jeden łyk rumu za-
ważył na tym, że marynarze wykonali rozkazy zamiast się
zbuntować? Może tylko dzięki kilku kieliszkom wódki pa-
sażer odważył się wejść na pokład samolotu? Możliwe. Ale
musisz pamiętać, że alkohol nie dodał mu odwagi, tylko zre-
dukował poziom strachu na tyle, żeby w  miarę spokojnie
wsiąść do samolotu. Musisz też zrozumieć skutki uciekania
się do pomocy alkoholu w takich przypadkach. Wróćmy do
matki natury.
W razie niebezpieczeństwa struś chowa głowę w piasek.
Robi tak, bo wierzy, że niebezpieczeństwo, którego nie wi-
dzi, po prostu nie istnieje. Struś to stosunkowo duże zwierzę.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


141
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Ma parę silnych nóg, które same w sobie stanowią potężny
oręż, a przede wszystkim pozwalają umknąć ich właścicielo-
wi przed niebezpieczeństwem z prędkością większą niż nogi
niejednego drapieżnika. Chowając głowę w  piasek –  na-
wiasem mówiąc, w  tej pozycji wygląda co najmniej dziw-
nie – struś pozbawia się swoich trzech atutów niezbędnych
do przetrwania: wzroku, możliwości obrony i  możliwości
ucieczki. Staje się bezbronny.
Wszystkie ptaki mają bardzo małe mózgi – stąd wyraże-
nie „ptasi móżdżek” – a struś nie jest wyjątkiem. Człowiek
szczęśliwie jest obdarzony znacznie większym mózgiem,
dlatego nie dla nas strusia strategia. Przy naszej wyższej inte-
ligencji wiedzielibyśmy doskonale, że chowanie głowy w pia-
sek zagrożenia nie usunie, co gorsza, pozbawi nas możliwo-
ści obrony. W naszym przypadku nawet nie zredukowałoby
strachu, przeciwnie – spotęgowałoby go. Wiedzielibyśmy, że
chociaż nie widzimy głodnego lwa, to lew z całą pewnością
widzi nas.
Przykład ze strusiem jest bardzo cenny, bo pomaga nam
zrozumieć własne instynkty. Chowając głowę w piasek, struś
zapomina o strachu, a w konsekwencji zwiększa grożące mu
niebezpieczeństwo. Czy to mądra taktyka? Z pewnością nie.
Strach jest takim samym sprzymierzeńcem jak alarm prze-
ciwwłamaniowy. Ostrzega przed niebezpieczeństwem, któ-
re może się okazać realne lub nie – zupełnie jak z alarmem
przeciwwłamaniowym. Eliminowanie strachu w sposób inny
niż przez usuwanie jego przyczyny jest jak wiara w  to, że
ugasimy pożar przez wyłączenie alarmu. Tymczasem postę-
pując w ten sposób, jednocześnie uniemożliwiasz rozwiąza-
nie problemu: jeśli alarm będzie wyłączony, straż pożarna nie
przyjedzie. Pomaganie sobie alkoholem, żeby zredukować
strach, jest dokładnie tym samym. Odbierasz sobie możli-
wość rozprawienia się z przyczyną strachu, a tym samym po-
zbycia się strachu na zawsze.

142 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Wydaje ci się to wszystko oczywiste? W przypadku stru-
sia owszem, bo zwierzęta kierują się tylko instynktem. Dla
nich sprawy nie komplikują stworzone przez człowieka po-
jęcia odwagi i  tchórzostwa, czy ideały, takie jak obowiązek
niesienia pomocy przyjacielowi, rodzinie, ojczyźnie. Nie
mamy prawa wyśmiewać strusia i jego metody radzenia so-
bie ze strachem, bo postępujemy równie głupio, ilekroć dla
osiągnięcia podobnego efektu z rozmysłem się upijamy. Jaka
różnica pomiędzy zalewaniem się w trupa a chowaniem gło-
wy w piasek? W obydwu przypadkach stajemy się bezbronni!
Czy chowanie głowy w piasek w obliczu niebezpieczeństwa
to według ciebie akt odwagi? Jasne, że nie, to raczej tchó-
rzostwo. Jak więc możemy mówić, że upijanie się w obliczu
niebezpieczeństwa dodaje nam odwagi?
Wielokrotnie słyszałem, że to nie w  obliczu niebezpie-
czeństwa strusie chowają głowę w piasek. A skoro to praw-
da, to czy powinienem przytaczać tę analogię. Czemu nie?
Nie jest istotne, czy i dlaczego to robią, ważne jest, że takie
postępowanie jest głupotą. Właściwie to odetchnąłem z ulgą
na wieść o tym, że strusie nie chowają głowy w piasek w ob-
liczu niebezpieczeństwa. Byłoby to wbrew prawom natury
i zmniejszałoby drastycznie szanse na przetrwanie tego ga-
tunku. Jednocześnie oznacza to, że przy naszych potężnych
mózgach i zaawansowanej technice, jaką dysponujemy, jeste-
śmy głupsi od strusi!
Wróćmy do wcześniejszego przykładu o pilotowaniu sa-
molotu nad Alpami w gęstej mgle. Byłoby to budzące grozę
doświadczenie nawet dla doświadczonego pilota, dysponu-
jącego wszystkimi niezbędnymi przyrządami pokładowy-
mi. Wyobraź sobie, o ile groźniejsza byłaby sytuacja, gdyby
nie mógł polegać na przyrządach: na radarze, wysokościo-
mierzu, wskaźniku paliwa, radiu, busoli. Wyobraź sobie, że
do tego stopniowo traciłby wzrok, słuch i  zmysł dotyku,
a  co najgorsze jego mózg –  komputer sterujący umysłem

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


143
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
i ciałem – też przestałby sprawnie działać. Oto prawdziwa
groza. Właśnie tak na ciebie działa alkohol, a im więcej go
pijesz, tym w  mocniejszych trzyma cię pętach. Wypij do-
statecznie dużo, a zwali cię z nóg. Wypij więcej, a stracisz
przytomność. Tak nie lata się we mgle. Czy to rozsądne, żyć
z głową w piasku?
Nadal nie rozumiesz, o co mi chodzi? Wyobraź sobie, że
lecisz tym samolotem nad Alpami jako pasażer i widzisz, jak
pilot pociąga z butelki. Jak zareagujesz? Założę się, że tak jak
dyrekcja linii lotniczych. Pilotowi, który wypije choć łyk al-
koholu w czasie rejsu, grozi natychmiastowe wylanie z pracy.
Twój mózg i cały organizm to bardzo przemyślne urządze-
nia. Czy naprawdę sądzisz, że wspomagasz je substancjami
chemicznymi, które źle wpływają na ich funkcjonowanie?
Czasem po zażyciu LSD może się wydać, że latamy. Czy to
znaczy, że LSD umożliwia nam latanie? Jak dotąd, nikomu
się to nie udało, ale było kilku takich, którzy zginęli próbując.
Łyk rumu może zapobiegł buntowi na pokładzie, ale niestety
jednocześnie wpływa ujemnie na umiejętność podejmowania
strategicznych decyzji, na koordynację i refleks.
Może właśnie w  tej chwili zaczęły cię nachodzić wąt-
pliwości. Może dochodzisz do wniosku, że ignorancja jest
błogosławieństwem i lepiej wierzyć, że alkohol jednak do-
daje odwagi. Nie poddawaj się tak szybko! Przypominam, że
mam dla ciebie jedynie dobre wiadomości. Tak czy inaczej,
pijąc w  obliczu stresu czy niebezpieczeństwa nie całkiem
wierzymy w  dobroczynne skutki alkoholu. W  głębi serca
wiemy, że picie dla kurażu nie dodaje nam prawdziwej od-
wagi. Czujemy, że pijąc, robimy się bardziej podatni na lęki.
Pilot bałby się dużo bardziej, gdyby wiedział, że przyrządy
nie działają, a  w  nas rośnie strach wraz ze świadomością,
że stajemy się coraz bardziej bezbronni. Tak jak pomaga-
nie sobie alkoholem w  walce ze strachem w  obliczu nie-
bezpieczeństwa daje nam złudzenie dodawania odwagi,

144 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
tak potęgowanie strachu przez alkohol w takich sytuacjach
stwarza złudzenie tracenia odwagi.
Nie przejmuj się, jeśli trudno ci rozwikłać tę ostatnią
myśl. Zapomnijmy o złudzeniach. Jest oczywiste, że alkohol
nie dodaje ci odwagi. Jest równie oczywiste, że picie alkoholu
w  obliczu niebezpieczeństwa wzmaga strach, bo, jak wiesz
doskonale, pozbawia cię naturalnych mechanizmów obron-
nych. W  rezultacie czujesz, jakbyś miał mniej odwagi. Nie
znaczy, że brak ci odwagi jako takiej. Znaczy tylko tyle, że
alkohol blokuje ci do niej dostęp. Może być ciężko to zaak-
ceptować, ale zapewniam cię, że właśnie tak jest. I  tak na-
prawdę to wiemy o tym przez całe nasze życie. Czy według
ciebie alkoholik należy do tych, którzy dzielnie stawiają czo-
ło próbom, jakim poddaje ich życie? Wręcz przeciwnie – jest
to ktoś, kto nie radzi sobie z życiem na warunkach, jakie mu
ono stawia. Dlatego stara się o tym zapomnieć – dodam, że
nieskutecznie. To oczywiste, że jego kłopoty spowodował al-
kohol! Alkohol nie dodaje nam odwagi:

ALKOHOL ODBIERA NAM ODWAGĘ!

Skoro to takie oczywiste, dlaczego pijak tego nie widzi?


Ponieważ był przez całe życie indoktrynowany, że alkohol
dodaje odwagi. Także dlatego, że jego zjazd w dół po rów-
ni pochyłej następował tak wolno, że nie dostrzegał różni-
cy pomiędzy jednym dniem a poprzednim. Zapomniał, jak
to jest budzić się każdego ranka tryskającym energią i wia-
rą w  siebie. Ten stan rzeczy przypisuje własnemu wiekowi
i  problemom, do których normalni pijący podchodzą spo-
kojnie. Nie dostrzega, że jedynym jego problemem jest al-
kohol. Przeciwnie, widzi w nim swojego jedynego sprzymie-
rzeńca i przyjaciela. Im więcej trucizny wypija, im bardziej
go ona wyniszcza, tym bardziej łaknie kolejnej dawki. Ścian-
ki kielicha dzbanecznika robią się coraz bardziej strome.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


145
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Alkohol nie dodaje ani odwagi, ani pewności siebie. Prze-
ciwnie – utwierdza cię, i wszystkich wokół – w przekonaniu,
że brak ci obu tych cech. Na szczęście to tylko iluzja! Niedłu-
go zadziwisz się, jak wiele w tobie odwagi i pewności siebie.
Poza mylnym przekonaniem, że alkohol dodaje nam od-
wagi, powszechnie przyjęło się uważać, że:

DZIĘKI ALKOHOLOWI
POZBYWAMY SIĘ ZAHAMOWAŃ

146 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
14.  Dzięki alkoholowi
pozbywamy się zahamowań

To, że alkohol dodaje odwagi, jest złudzeniem, faktem jest


natomiast, że pomaga nam pozbyć się zahamowań. W  tym
wypadku złudzeniem jest przekonanie, że pozbycie się zaha-
mowań jest zjawiskiem korzystnym. Kiedyś byłem przekona-
ny, że udana impreza polega na wlewaniu w siebie jak najwięk-
szej ilości alkoholu w jak najszybszym tempie. Miało to rzeko-
mo pomóc gościom przebrnąć przez tę początkową, kłopotli-
wą fazę, kiedy wszyscy są onieśmieleni. Kiedy trunki zaczyna-
ją działać, goście pokonują nieśmiałość i zapominają o zaha-
mowaniach. To też jest złudzenie. Pamiętaj, że przed imprezą
większość gości zdążyła wypić coś dla kurażu, a poza tym bez
względu na ilość skonsumowanego wcześniej alkoholu, i  tak
każde takie spotkanie ludzi, którzy zbyt dobrze się nie znają,
zaczyna się niemrawo od szepczących po kątach grupek.
Podobnie jak ze strachem rzecz się ma z zahamowania-
mi: są po to, żeby nas chronić. W pewnym sensie zahamo-
wania są odmianą strachu – niekoniecznie strachu przed fi-
zycznym niebezpieczeństwem, raczej obawą przed śmiesz-
nością, pokazaniem się w niekorzystnym świetle. Innymi sło-
wy są nieśmiałością, brakiem pewności siebie. Zgadzam się,
że nieśmiałość i brak pewności siebie to niemiłe uczucia. Od

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


147
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
razu zauważamy, kto jest, a kto nie jest nieśmiały. Dotyczy to
zwłaszcza dzieci, szczególnie tych, których pełni najlepszych
chęci rodzice zachęcają:

„No już, nie wstydź się. Pokaż wszystkim, jak ładnie śpiewasz”.

I po co narażać na to dziecko? Osoba nieśmiała, czy to


dorosły, czy dziecko, na pewno nie lubi być w centrum uwa-
gi. Czy takie zachęty wyleczą dziecko z nieśmiałości? Oczy-
wiście, że nie. Wzbudzą w nim jedynie przekonanie, że ską-
dinąd całkiem naturalne onieśmielenie jest poważną wadą,
a  w  konsekwencji wpędzi je w  kompleks niższości. Nic
dziwnego, że większość z nas przechodzi przez życie z po-
czuciem winy, ponieważ nie do końca poradziliśmy sobie
z  naszą nieśmiałością, chociaż ją czasami całkiem dobrze
ukrywamy. Osobiście poradziłem sobie z własną nieśmiało-
ścią dopiero po odkryciu metody Easyway.
W jaki sposób Easyway mi w tym pomogła? Udowodni-
ła mi, że nieśmiałość i zahamowania to rzecz normalna, do
tego działająca dla mojego własnego dobra. Nie zdobędziesz
zaufania dzikiego zwierzęcia, jeśli nie przekonasz go, że nie
zrobisz mu krzywdy. Podobnie całkiem naturalne jest to, że
dziecko zachowuje dystans wobec nieznajomych – musi się
wpierw przekonać, że nic mu z ich strony nie grozi.
Przekonać się, że nieśmiałość to nie grzech, to było bar-
dzo miłe uczucie. Odtąd już się nią nie przejmuję. Zrozu-
miałem też, że to, co do tej pory uważałem za zbytnią re-
zerwę ze strony nieznajomych, było po prostu skutkiem nie-
śmiałości. Starałem się ich ośmielić, dzięki czemu zapomina-
łem o  własnej nieśmiałości i czerpałem ogromną przyjem-
ność z takiego przełamywania lodów. Tak jakbym pomagał
pąkom zmienić się w piękne kwiaty.
Co więc jest złego w wypiciu kilku drinków, żeby pozbyć
się zahamowań? Cóż, właśnie to. Weźmy kilka przykładów.

148 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Powiedzmy mój brak agresji, kiedy byłem dzieckiem. Przyglą-
dałeś się kiedyś chłopcom szykującym się do bójki z powodu
jakiejś faktycznej czy wyimaginowanej zniewagi? Jak u jeleni
na rykowisku pierwsze starcie poprzedza rytuał napinania
mięśni i obrzucania się wyzwiskami. Wyraźny tu wpływ pra-
nia mózgu. Jak wcześniej mówiłem, uważałem, że odstaję od
normy, bo nie sprawiała mi żadnej przyjemności perspek-
tywa zadawania komuś bólu i  robienia mu krzywdy, a  tym
bardziej perspektywa odebrania od kogoś razów. W głowie
mi nawet nie zaświtało, że mój adwersarz przeszedł takie
samo pranie mózgu i bał się nie mniej niż ja. Byliśmy jak dwa
byczki, każdy karmił się nadzieją, że ten drugi się wycofa i do
bitwy nie dojdzie. To dlatego konfrontacje między dwoma
normalnymi osobnikami płci męskiej stosunkowo rzadko
kończą się użyciem siły. Z wiekiem mądrzejemy, a ochota na
fizyczne załatwianie porachunków mija. Jednak dwaj mło-
dzieńcy, którzy sobie najpierw zdrowo popili, zapominają
o strachu. Pozbywają się też zahamowań, łącznie z tym, które
normalnie każe im dbać o własną skórę i nie krzywdzić in-
nych. W zwykłej fizycznej konfrontacji dwóch byczków albo
chłopców walka się kończy wraz z ustanowieniem zwycięzcy.
Ale młodzian pod wpływem alkoholu gotów jest tłuc i kopać
przeciwnika do nieprzytomności, z  której ten często nigdy
nie wychodzi. Ach, jak miło wypić i zabawić się w doboro-
wym towarzystwie!
Następny klasyczny przykład to prowadzenie samochodu
po alkoholu. Muszę przyznać, że zanim rozpoczęto kam-
panię „Piłeś – nie jedź”, należałem do tych idiotów, którzy
twardo obstają, że po kilku drinkach prowadzi im się lepiej.
Uważam się za niegłupiego faceta. Dlaczego więc byłem taki
głupi? Pewnie kiedy się tak chełpiłem, byłem akurat w sta-
nie wskazującym na spożycie. Jak pamiętam z lat wczesnej
młodości, po wypiciu dużej ilości alkoholu traciłem przy-
tomność. Wobec tego po niedużej ilości coś mi musiało paść

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


149
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
na mózg. Skąd moje przekonanie, że po alkoholu jestem lep-
szym kierowcą? Stąd, że zapominamy wtedy o  lęku przed
ciężkim urazem, w związku z czym bez żadnych obaw jeź-
dziłem szybciej niż zwykle. Innymi słowy, alkohol powodo-
wał złudne poczucie bezpieczeństwa podczas jazdy. Czy to
czyniło ze mnie lepszego kierowcę? Wręcz przeciwnie.
Najgorszy w jeździe po pijanemu nie jest brak jakichkol-
wiek obaw, że zrobisz sobie krzywdę, ale to, że pozbywasz się
zahamowań. Nie czujesz, że alkohol przytępił ci zmysły i po-
czucie odpowiedzialności. Czy w  ogóle człowiek może so-
bie wyobrazić, że zabija kogoś podczas jazdy po pijaku?! Czy
może sobie wyobrazić, że zabija własne dziecko i musi z tym
żyć do końca swoich dni?!
Twierdzisz, że należysz do tych rozsądnych, którzy nig-
dy nie prowadzą po wypiciu ani nie stają się agresywni. Dla-
czego więc miałbyś sobie odmawiać kilku drinków na przy-
jęciu? Pewnie zdarzało ci się poznać niejedną gadułę, gościa,
któremu nigdy usta się nie zamykają. Cokolwiek mu w gło-
wie zaświta, zostaje natychmiastowo przekazane wszem wo-
bec. Niektórzy określają taką przypadłość wulgarnie, ale za
to trafnie, słowną sraczką. Taki gaduła stara się zaintere-
sować słuchaczy, obiecując niesamowicie ciekawą historię
o przygodzie, jaka mu się przytrafiła w poniedziałek, a może
był to wtorek? Po tym wstępie następują długie dociekania,
jaki dokładnie to był dzień. Po dziesięciu minutach, choć nie
chcesz zachować się nieuprzejmie, nie wytrzymujesz i pytasz,
czy data ma jakiekolwiek znaczenie. Pada na to brutalna od-
powiedź: „Oczywiście! Przecież tego dnia przeczytałem ga-
zetę!”. Z  trudem się powstrzymujesz, żeby nie powiedzieć:
„A właściwie, jakie to ma znaczenie, którego dnia pan prze-
czytał gazetę?”, bo wiesz, że tym sposobem tylko przedłu-
żysz męczarnie. Grzecznie i  cierpliwie słuchasz opowieści,
której najciekawszą częścią okazują się rozważania, czy był
to poniedziałek, czy też wtorek.

150 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Każdy z nas ma jeden lub kilka punktów kontrolnych na
drodze pomiędzy mózgiem a ustami. Ja przyznaję się do jed-
nego. Do czego służy taki punkt kontrolny? Do przetwarza-
nia wpadających do głowy myśli, zanim zostaną one prze-
kazane przez usta w  postaci słów i  zdań. Punkt kontrol-
ny zapobiega wypowiadaniu zdań, które słuchaczom mo-
głyby się wydać głupie, nudne albo obraźliwe. Takie urzą-
dzenie można by chyba nazwać zahamowaniem. Niektórzy
mają kilka takich punktów kontrolnych –  czasem tak wie-
le, że z ich ust nie wydobywa się nic, co byłoby w najmniej-
szym stopniu kontrowersyjne. O takich ludziach mówimy, że
mają zahamowania i rozmowa z nimi bywa raczej męcząca.
Nie mam pojęcia, jaka jest optymalna ilość punktów kon-
trolnych. Może dwa? Wiem natomiast, że od czasu do cza-
su rumienię się ze wstydu, bo mój punkt kontrolny przega-
pił jakąś głupotę.
Alkohol likwiduje takie zahamowania. Dlatego właśnie
miłe spotkanie towarzyskie czasem przeradza się nagle w bi-
jatykę: ktoś powie lub zrobi coś obraźliwego, czego by za nic
nie zrobił na trzeźwo. Twierdzisz, że osoba z zahamowania-
mi zyskałaby niepomiernie, gdyby się ich pozbyła, byle nie
na tyle, żeby obrażać towarzystwo? Ale jak określić stosow-
ną ilość zahamowań? Gdzie przebiega granica? Jak wiado-
mo, alkohol otumania. Jak wobec tego, skoro stopniowo tra-
cisz nad sobą kontrolę, określisz punkt, którego nie wolno
ci przekroczyć? Nawet gdyby było to możliwe, w twojej ar-
gumentacji tkwi błąd. Osoby z zahamowaniami nie stają się
pod wpływem alkoholu bardziej interesujące. Przeciwnie, ro-
bią się nudne, egzaltowane, powtarzają się, nie potrafią się lo-
gicznie wysłowić. Nie byłoby to takie złe, gdyby taki osobnik
czuł się z tym lepiej, ale tak nie jest. Znajduje się w stanie za-
mroczenia, a więc brak mu narzędzi, żeby ocenić sytuację.
Jakie wrażenie to robi na reszcie towarzystwa? Jeśli są
równie pijani, ich opinia nie ma żadnego znaczenia, ponieważ

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


151
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
i tak nie są sobą. W gruncie rzeczy mogłoby ich tam w ogóle
nie być. Na pewno wielokrotnie słyszałeś taką oto relację:
„Musiała być świetna zabawa, byłem tak pijany, że nic nie
pamiętam”. Jak mogłeś cokolwiek zapamiętać, skoro byłeś
na pół przytomny? Jak można się dobrze bawić, będąc nie-
przytomnym? Problem w tym, że kiedy ktoś, kto zwykle ma
zahamowania, kompletnie o nich zapomina, jest już na ogół
w takim stanie, że nie potrafi poprawnie ocenić sytuacji. Ła-
two to sprawdzić. Przyjrzyj się na trzeźwo dwóm osobom
z zahamowaniami, jak piją i prowadzą „interesującą” dysku-
sję. Przekonasz się, jak bardzo „interesującą”. I domyślisz się,
jak sam jesteś „interesujący” po wypiciu.
Pewien komik kiedyś powiedział: „Kładłem się do łóżka
z  najpiękniejszymi kobietami świata, a  budziłem się z  naj-
brzydszymi”. Co w tym złego? Czyż dzięki alkoholowi świat
nie wydaje się weselszy i piękniejszy? Tyle że szczerze wąt-
pię, żeby cokolwiek sprawnie u niego funkcjonowało, skoro
był tak pijany, że nie dostrzegł jej brzydoty. Nie od dziś wia-
domo, że przygoda na jedną noc z kimś kompletnie pijanym
kończy się jednonocną klapą pod każdym względem. Nie
sądzę zresztą, żeby te panie były rozkochane w  spoconym,
sapiącym impotencie, którego chrapanie nie dawało im całą
noc spać.
Jak na kogoś, zwykle pełnego zahamowań, patrzą ci, któ-
rzy na przyjęciu zachowują względną trzeźwość? Znamy
chyba wszyscy podobny tekst:

NIE ZWRACAJ UWAGI, TO TAKIE


PIJACKIE GADANIE

Kiedy byłem dyrektorem finansowym Triang Toys, co-


roczna kolacja przedstawicieli handlowych zaczynała się od
kurtuazyjnych, podszytych fałszem uprzejmości, a  pod ko-
niec wieczoru jeden z  gości –  łagodny jak baranek, kiedy

152 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
podpisywałem mu zwrot wydatków –  łapał mnie za ramię
i zionąc oparami alkoholu, walił prosto z mostu, że wszystko
robimy nie tak i czego to on by nie dokonał, gdyby był sze-
fem. Czy robiło to na mnie wrażenie? Czy myślałem: „Ależ
to dynamiczny facet. Muszę mu powierzać ważniejsze zada-
nia!”? Przeciwnie. Było oczywiste, że to pijackie gadanie. Na
przyszłość obiecywałem sobie nigdy koło niego nie siadać.
Czy kiedykolwiek zrobiłem z  siebie głupca po wypi-
ciu? Na pewno tak. Pewnie częściej niż zdołałem spamię-
tać. W tym właśnie problem: kiedy jesteś pijany, nie pamię-
tasz. Natomiast doskonale pamiętam uczucie wstydu i zaże-
nowania następnego dnia. Spójrz wstecz na swoje życie. Czy
pijak kogokolwiek nabierze, czy na kimkolwiek zrobi wraże-
nie? Czy naprawdę lubimy tracić świadomość? Czy następ-
nego dnia jesteśmy szczerze dumni ze swoich wyczynów?
Czy pijak to ktoś, na kim się warto wzorować i kogo war-
to podziwiać? Na pewno nie. Pijak to dla nas taki człowie-
czyna, który, na co dzień potulny jak baranek, dopiero czu-
jąc się bezpiecznie w zamkniętym samochodzie, nie zdejmu-
je ręki z klaksonu.
To, że alkohol dodaje odwagi, to złudzenie, iluzja. To
prawda, że dzięki niemu zapominamy o strachu i zahamo-
waniach, ale w sumie nie jest to takie dobre, jak się nam wy-
daje. Samotna dziewczyna, wracająca po nocy z klubu, po-
winna się nieco bać. Jeśli jest pijana, zapomina o naturalnym
uczuciu strachu i naraża się na niebezpieczeństwo.
Zajmiemy się teraz kolejnym fałszywym przekonaniem, że:

ALKOHOL KOI NERWY

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


153
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
15.  Alkohol koi nerwy

Był jeden z tych wyjątkowo gorących dni, takich, o jakie


modlimy się w zimie i jakie przeklinamy latem. System wen-
tylacji nie radził sobie z takim upałem, zresztą tak samo jak
nasza grupa klientów, toteż wszystkie drzwi i okna były sze-
roko otwarte. Nagle drzwi się zatrzasnęły, a siedząca naprze-
ciwko mnie kobieta podskoczyła pół metra w górę. Najwy-
raźniej nie była w  najlepszym stanie. Pochlipując, wyszep-
tała: „Mam zszargane nerwy. Tyle kłopotów na głowie. Jeśli
tak reaguję teraz, kiedy nie odmawiam sobie alkoholu, to jak
mam sobie radzić bez niego?”.
Nawet nie zwróciła uwagi, że ja sam drgnąłem na dźwięk
zatrzaskujących się drzwi, podobnie jak i reszta grupy. Tyle
że szczęśliwie jej płacz odwrócił naszą uwagę od własnej re-
akcji i  wstydu, jaki moglibyśmy odczuć. Spytałem, czy za-
uważyła, jak nerwowo reagują ptaki, jak nawet najcichszy
szelest skłania je do ucieczki na sam czubek drzewa. Podkre-
śliłem, że dla ptaka najcichszy dźwięk może oznaczać kota,
a  więc takie zachowanie jest nie tylko naturalne, ale wręcz
niezbędne do przeżycia.
To kolejny klasyczny przykład skutków prania mózgu.
Od dzieciństwa wpaja się nam przekonanie, że całkiem na-
turalny odruch jest ułomnością, świadczy o  słabości naszej

154 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
konstrukcji psychicznej i fizycznej. Tymczasem nerwy stano-
wią część całego skomplikowanego mechanizmu, który ma
nam zapewnić przetrwanie. Incydent ten okazał się szczęśli-
wym zrządzeniem losu. Pogrążona w depresji kobieta, któ-
ra dotąd niewiele korzystała z naszych rozmów, teraz zrozu-
miała, że jej reakcja była całkiem naturalna i dowodzi, że jej
organizm poprawnie funkcjonuje. Efekt był natychmiasto-
wy: łzy wyschły, a na twarzy pojawił się promienny uśmiech.
Nareszcie była w  stanie rozmawiać z  resztą grupy o  gnę-
biących ją „straszliwych” problemach, które, jak się okaza-
ło, były typowymi dla zachodniej cywilizacji bolączkami, jak
sama przyznała, nieszczególnie dramatycznymi. Wspomnia-
łem, że mam podobne problemy, ale przestałem się już nimi
przejmować. Incydent bardzo pomógł jej i reszcie grupy zro-
zumieć, że jedynym powodem, dla którego codzienne bo-
lączki urastają do rozmiarów wielkiego problemu, jest regu-
larne zatruwanie organizmu przez silną truciznę, która od-
biera nam zdrowie i siły, żeby z nimi walczyć. Ma też ujem-
ny wpływ na naszą odwagę i pewność siebie. To przecież cał-
kiem logiczne – jeśli czujesz się fizycznie i psychicznie kiep-
sko, byle pagórek staje się niebotyczną górą.
Często mylimy stres z  odpowiedzialnością, mamy też
tendencję do traktowania nerwów jako coś zdrożnego. Mu-
simy dokładnie pojąć znaczenie tych terminów. System ner-
wowy jest szalenie ważny jako kluczowy element naszej
ochrony. Odpowiedzialność może być korzystna lub nie. Je-
śli lubisz odpowiedzialność, dzięki niej rozkwitniesz. Nudna,
codzienna praca będzie dla ciebie stresująca. Z kolei ktoś, kto
nie lubi, albo nie potrafi wziąć na siebie wyzwań, będzie się
stresował pracą wymagającą odpowiedzialności.
Tak jak wmówiono nam, że strach i ból są złe, tak uwie-
rzyliśmy, że stres sam w sobie jest złem. To nieprawda. Po-
dobnie jak strach i ból, stres jest tylko sygnałem ostrzegaw-
czym. Jeśli żaróweczka we wskaźniku paliwa w samochodzie

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


155
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
migocze, przecież jej nie wyrzucasz, bo byłoby to głupotą
i groziłoby prawdziwą katastrofą; starasz się usunąć przyczy-
nę migotania. Czy nie jest oczywiste, że równie głupie było-
by pozbywanie się strachu, bólu czy stresu, zamiast usuwania
przyczyny tych symptomów?
Ostatnio lekarze coraz rzadziej przepisują leki odpręża-
jące, takie jak valium. Dlaczego? Bo valium działa trochę jak
alkohol. Na stres jedynym lekarstwem jest usunięcie przy-
czyny stresu. A valium tego nie robi; usuwa tylko żaróweczkę
kontrolki. Wraz z ustaniem działania leku pacjent jest znów
w punkcie wyjścia i potrzebuje kolejnej dawki. A potem ko-
lejnej, i następnej. Dla twojego organizmu valium jest czymś
obcym, wpływającym na sprawne działanie systemu. Zdu-
miewająca maszyna zaczyna wytwarzać odporność na ten
lek, a skutek jest taki, że lek nie działa już tak mocno jak na
początku. W rezultacie pacjent zwiększa dawkę i częstotli-
wość zażywania leku, aż nadchodzi taka chwila, kiedy va-
lium już na niego nie działa. Co wtedy? Przerzuca się na sil-
niejszy lek i cały proces się powtarza. Tymczasem przyczyna
stresu trwa, a w konsekwencji życie pacjenta staje się jeszcze
bardziej stresujące. Wszystkie leki uspokajające pociągają za
sobą fizyczne i psychiczne skutki uboczne, z których niewąt-
pliwie najpoważniejszym jest całkowite uzależnienie.
Skoro tak działa lek przepisywany przez lekarza, to czyż
nie jest kompletną głupotą uciekanie w alkohol? Alkohol to
narkotyk, który jest silną trucizną, stopniowo nadwątlającą
wszystkie zmysły. Zapamiętaj: alkohol nie pomaga na stres,
przeciwnie – jest jego główną przyczyną.
Czy to znaczy, że nie należy brać leków przeciwbólowych,
jeśli coś nas boli, ani uspokajających, jeśli jesteśmy zdener-
wowani? Nie. Po wyrywaniu zęba jestem szalenie wdzięczny
za półprzytomny stan wywołany przez valium. W tym przy-
padku valium jest pożytecznym lekarstwem, które pozwa-
la bezboleśnie usunąć przyczyny stresu. Nie opowiadam się

156 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
też za całkowitym zakazem valium i podobnych leków pod
warunkiem, że stosuje się je przez krótki okres. Trzeba tyl-
ko pamiętać, że jednocześnie musimy usunąć przyczynę tego
stresu. Jeśli jednak musisz stale zażywać tabletki na ból gło-
wy albo środki nasenne, najwidoczniej nie pomagają ci one
w rozwiązaniu problemu.

„A gdybyś cały czas cierpiał z bólu, nie brałbyś leków uśmierza-


jących?”

Prawdopodobnie bym brał, ale poprosiłbym też lekarza


o dociekanie przyczyny bólu.

„W takim razie, jeśli alkohol może służyć jako krótkoterminowe


rozwiązanie przeciwbólowe, to błędem jest mówienie, że nie ma
z niego żadnych korzyści”.

Nie jest to błąd. Możesz posłużyć się własną głową, żeby


wbić gwóźdź w  ścianę, ale chyba nie powiesz, że to jedna
z  zalet posiadania głowy. Uciekanie w  alkohol, żeby ukoić
ból fizyczny czy psychiczny, jest równie mądre, jak odrąba-
nie sobie stopy, żeby usunąć bolesny odcisk. Jeśli potrzebu-
jesz leku przeciwbólowego, lekarz ci przepisze taki, który jest
dużo skuteczniejszy i mniej niebezpieczny.

„Ale czyż alkohol pity w  umiarze nie pomaga się odprężyć po


ciężkim dniu pracy?”

Doskonały przykład! Pomoże nam wiele wyjaśnić. Mówi-


my często, że coś nas odpręża, że niektóre zajęcia czy rozrywki
działają na nas odprężająco. Skoro jednak jesteś już absolut-
nie odprężony, jak alkohol czy inna używka może cię jeszcze
bardziej odprężyć? Żeby coś mogło cię odprężyć, musisz naj-
pierw odczuwać napięcie. Po ciężkim dniu w pracy napięcie

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


157
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
może być spowodowane kilkoma czynnikami. Głowę wciąż
zaprząta nam praca, a wtedy na przykład włączamy telewizor
albo otwieramy książkę, albo rozmawiamy z  kimś bliskim.
Jeśli jesteśmy brudni i  spoceni, bierzemy prysznic, a  jeśli
czujemy się fizycznie wyczerpani, robimy sobie odprężającą
kąpiel. Jeśli bolą nas nogi, zakładamy wygodne kapcie. Prze-
bieramy się w coś wygodniejszego. Jeśli jesteśmy głodni, jemy.
Jeśli jesteśmy spragnieni, pijemy. Jednym słowem, w każdym
przypadku usuwamy przyczynę napięcia, bądź odwracamy
od niego uwagę. Dlaczego gorąca kąpiel nas odpręża? Bo koi
ból, rozgrzewa, usuwa brud. W gorący, parny dzień zamiast
gorącej kąpieli wolimy zimny prysznic. Zmęczeni fizycznie,
odprężamy się rozparci w wygodnym fotelu, chociaż tryska-
jące energią dziecko raczej nie wybrałoby takiego sposobu na
relaks. Chodzi o to, że żaden z tych sposobów sam w sobie nie
jest odprężający. Działa odprężająco o tyle, że niweluje czyn-
niki negatywne i, co oczywiste, odnosi skutek jedynie wtedy,
kiedy jest bezpośrednio związane z tym, co spowodowało taki
stan. Jedzenie zaspokoi głód, ale nie pomoże na bolące nogi.
Jakim więc cudem alkohol może cię odprężać? Przecież nie
usuwa przyczyny napięcia? Prawda jest taka, że nie odpręża.
Nawet nie zaspokaja pragnienia.
Skąd więc u pijących tak mocne przekonanie, że alkohol
ich odpręża? Są tego dwa podstawowe powody. O pierwszym
była już mowa: alkohol przytępia zmysły. Nie usuwa napię-
cia spowodowanego którąś z wymienionych wyżej przyczyn,
sprawia jedynie, że przestają nas one obchodzić. Dlatego też
alkoholik może się nie myć, nie golić, nawet nie jeść. Kie-
dy działanie alkoholu mija, okazuje się, że żadna z przyczyn
stresu nie znikła, przeciwnie –  przybrała ostrzejszą formę!
Teraz alkoholik czuje jeszcze większą potrzebę napicia się
i w ten sposób rozkręca tę niekończącą się spiralę.
Nie powinno się określać żadnego leku słowem „odprę-
żający”. Całkowite odprężenie to faktycznie cudowny stan

158 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
braku jakichkolwiek zmartwień. Jest to stan, którego czło-
wiek uzależniony nigdy nie osiągnie. Pomyśl chwilę. Po co się
upijać, skoro jesteś bezgranicznie szczęśliwy? Samobójstwo
to całkowita niepamięć, niezbity dowód na to, że człowiek
jest bardzo nieszczęśliwy. Upojenie alkoholowe to niepamięć
czasowa i częściowa, na poziomie zależnym od stopnia za-
mroczenia. Czy to znaczy, że człowiek, który czuje potrzebę
upicia się, jest nieszczęśliwy? I czy gdyby alkohol rozwiązał
jego problemy i go uszczęśliwił, przestałby się upijać? Żeby
zrozumieć drugi powód, dla którego alkoholicy są święcie
przekonani, że alkohol ich odpręża, musimy się zająć:

UZALEŻNIENIEM OD NARKOTYKU

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


159
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
16.  Uzależnienie od narkotyku

Byłem nałogowym palaczem przez większość dorosłe-


go życia; byłem, jak to często określałem, uzależniony od ni-
kotyny. Nigdy jednak bym siebie nie nazwał narkomanem.
„Uzależniony od nikotyny” było w zasadzie niewinną frazą,
bo mówiłem też o sobie „uzależniony od golfa”. Wiedziałem,
że tytoń zawiera nikotynę, ale nie traktowałem jej jak uzależ-
niającego narkotyku. Nikotyna była czymś, co pozostawiało
brzydkie brązowe plamy na palcach i zębach, efekty uboczne
„przyjemności palenia”. W alkoholu też nie widziałem uza-
leżniającego narkotyku w takim samym sensie, w jakim jest
nim heroina – chociaż wolę nawet nie pamiętać, ile razy zda-
rzało mi się spoić do nieprzytomności. Żadne spotkanie to-
warzyskie nie mogło się obyć bez alkoholu. Takie były skut-
ki prana mózgu.
Czym jest uzależnienie? Niektóre słowniki w odniesieniu
do narkotyków tak to określają:

„Robienie albo używanie czegoś nałogowo bądź kompulsywnie”.

Jest to, według mnie, definicja myląca i  niedokładna.


Narkomani w  niektórych krajach często o  sobie mówią
„użytkownicy”, jakby nie byli uzależnieni i  mieli pełną

160 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
kontrolę nad spożyciem. Mówią też chętnie o „nawyku”,
a nie „uzależnieniu”.
W którym momencie zaczynają określać się jako nar-
komani, a nie użytkownicy? Podejrzewam, że mniej więcej
w tym samym, w którym pijący określa się jako alkoholik.
Sądzę, że definicja powinna raczej brzmieć:

„Powtarzanie jakiejś czynności, której wolałbyś nie wykonywać


wcale, ale nie potrafisz przestać, albo którą chciałbyś wykonywać
rzadziej, ale ci się to nie udaje”.

Jak więc poznasz, czy jesteś uzależniony? Jest kilka wy-


raźnych oznak uzależnienia. Co do golfa, to podjąłem świa-
domą decyzję, nie była to kwestia przypadku. Od począt-
ku znajdowałem w  tym przyjemność, nie zmuszałem się.
Było tak dlatego, że naprawdę golfa polubiłem i nie wiąza-
ły się z nim żadne problemy. Od początku marzyłem, żeby
poświęcać mu więcej czasu. Twierdzisz, że pijący też chcą
pić więcej? Nieprawda! Przeczytaj uważnie naszą definicję
uzależnienia. Alkoholik chciałby przestać pić albo choćby
pić mniej, ale musi pić więcej.
Przypomnij sobie początki. Przez cały weekend wy-
palałeś pięć papierosów i wypijałeś trzy piwa. Czy przy-
szłaby ci wtedy do głowy myśl: „Zazdroszczę tym, którzy
wypalają paczkę dziennie i  wypijają dziesięć kufli w  cią-
gu jednego wieczora”? Czy nie jest odwrotnie? Czy to nie
nałogowcy zazdroszczą tym, którym przez cały wieczór
wystarcza jeden papieros i jeden drink? Założę się, że nie
ma na świecie golfisty, który by nie zazdrościł Tigerowi
Woodsowi. A czy facetowi, który wypala dwadzieścia pa-
pierosów dziennie i wypija butelkę wina do kolacji, kiedy-
kolwiek przyjdzie do głowy zamarzyć: „Czemu to ja nie
mogę palić sześćdziesięciu papierosów dziennie i wypijać
dwóch butelek wina?!”.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


161
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Nie mówię oczywiście o  tych, którzy rzeczywiście po-
trzebują sześćdziesięciu papierosów i  dwóch butelek wina
dziennie, a  palą tylko dwadzieścia i  wypijają jedną, bo na
więcej ich nie stać albo zdrowie im nie pozwala.
Golf jest drogą zabawą, ale nigdy nie czułem, że wyrzu-
cam pieniądze w błoto. W związku z tą grą nigdy w mojej
głowie nie rodziły się ciemne myśli. Uwielbiałem golfa, a mi-
mo to ilekroć nie mogłem grać, nie odczuwałem „objawów
odstawienia”. Nie czekałem z przerażeniem na zbliżające się
święta, kiedy zabraknie golfa. Nie grałem podczas urlopu
i nie czułem, że się czegoś pozbawiam. Kiedy postanowiłem
z golfem skończyć, nie przechodziłem żadnej traumy z tego
powodu. Po prostu rzuciłem.
Uczciwie przyznaję, że nigdy nie zdarzyło mi się, żeby
przeraziła mnie perspektywa dwutygodniowego wypoczyn-
ku bez tytoniu i alkoholu, a to dlatego, że nigdy nie brałem
takiej możliwości pod uwagę – możliwości wyjazdu gdzieś,
gdzie byłbym papierosów i  alkoholu pozbawiony. Oczywi-
ście byłem uzależniony od obydwu tych trucizn na długo
przed tym, jak sobie to uświadomiłem. Chcesz zapytać: „Po
co pozbawiać się przyjemności zapalenia i wypicia na urlo-
pie?” Jeśli o to pytasz, nie czytasz uważnie. Tak odpowiada
każdy „użytkownik”, żeby dowieść, że ma kontrolę. Cho-
dzi o to, że podczas niejednego urlopu ani razu nie miałem
okazji poświęcić się rozrywce, która dawała mi o wiele wię-
cej przyjemności niż palenie i picie: golfowi. Ale z nikotyny
i tytoniu nie potrafiłem zrezygnować, bo:

BYŁEM JUŻ UZALEŻNIONY

To właśnie jest różnica między uzależnieniem a praw-


dziwą przyjemnością. Golfa miałem pod całkowitą kon-
trolą. Nie było w tym schizofrenicznego rozdwojenia. Nie
było tak, że jedna połowa mojego mózgu myślała: „Po co

162 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
marnować ciężko zarobione pieniądze na takie zajęcie?”,
a druga: „Ale jak bez tego żyć, bez golfa nie poradzę sobie
ze stresem!”.
Wiele nieporozumień z  terminami takimi jak „nałóg”,
„nawyk” czy „użytkownik” wynika stąd, że tak zwani eksper-
ci sami nie zdołali pojąć istoty uzależnienia. Dlatego czę-
sto o zażywaniu narkotyków mówią „nawyk”, jakby jedynym
powodem, dla którego ktoś się narkotyzuje, było przyzwy-
czajenie. Czy biorą nas za naiwniaków? Czy u podłoża na-
wyku nie leży zawsze jakiś konkretny powód? W Anglii na-
wykłem do jeżdżenia lewą stroną jezdni, ale na kontynen-
cie natychmiast zrywam z tym nawykiem całego życia i nie
mam z tym żadnych problemów. Do śmietnika z popularną
tezą, że nawyki trudno zmienić! Chyba nie muszę tłuma-
czyć, dlaczego przyzwyczaiłem się do jeżdżenia lewą stro-
ną i dlaczego z nawykiem zrywam. Usprawiedliwiając swoje
zachowanie nawykiem, tak naprawdę mówisz:

NIE ROZUMIEM, DLACZEGO TO ROBIĘ!

Musisz zrozumieć, dlaczego pijesz. Łatwo ci przycho-


dzi nazwać uzależnionym kogoś, kto się szprycuje heroiną.
Z piciem i paleniem jest trudniej, bo są to nałogi w zasa-
dzie społecznie akceptowane, chociaż ostatnio nastawienie
do palaczy i pijących uległo drastycznej zmianie. W świe-
cie zachodnim właściwie każdy palacz przyznaje, iż żału-
je, że w ogóle zaczął palić. Czuje, że wpadł w pułapkę i nie
był to jego świadomy wybór. Człowiek, który nigdy nie pa-
lił, nie jest w stanie pojąć, jak można wydawać bądź co bądź
spore pieniądze na wątpliwą przyjemność podpalania mar-
twej tkanki roślinnej i wdychania wstrętnego, toksycznego
dymu do płuc. Nawiasem mówiąc, sami palacze też tego
nie potrafią zrozumieć. Niepalący patrzy na palaczy tak, jak
palacz albo pijący patrzy na heroinistę. Jak można czerpać

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


163
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
przyjemność z wbijania sobie igły w żyłę? A czy rozumiesz,
dlaczego to robi?

„To proste. Dlatego, że jest uzależniony”.

To jednak niczego nie wyjaśnia. Tak jak nawyk, uzależnie-


nie jest tylko słowem. Nie wyjaśnia, dlaczego coś robimy. Jak
prawie każdy poddany praniu mózgu, wierzyłem, że heroinista
bierze heroinę, bo dostaje po niej „megakopa”. Spróbuj sobie
wyobrazić heroinistę, kiedy zabraknie mu heroiny. Wyobraź
sobie panikę, jaka go ogarnia, strach, drgawki. A teraz wyobraź
sobie ulgę, jaką odczuwa po wstrzyknięciu działki. Napraw-
dę wierzysz, że szprycuje się heroiną dla fantastycznych odlo-
tów? Święta Bożego Narodzenia też mogą być odlotowe, ale
czy wpadamy w panikę, bo na następne musimy czekać aż rok?
Człowiek uzależniony musi przejść przez cały ten okropny ry-
tuał, bo chce pozbyć się przykrych objawów odstawienia, które
wywołała pierwsza dawka, a każda następna podsyca.
Narkomani sądzą, że objawy odstawienia odczuwa się je-
dynie i dopiero wtedy, kiedy próbuje się odstawić narkotyk.
Nieprawda. Odczuwają je przez całe swoje uzależnione życie,
i tak naprawdę jest to jedyny powód, dla którego sięgają po
kolejną dawkę. Nieheroinista nie wpada w panikę, kiedy nie
ma heroiny. Ona nie leczy tych objawów. Heroina te objawy
wywołuje. Odbiera coś jedną ręką, by „nagrodzić” drugą. Dla-
czego nie jest to oczywiste dla uzależnionych? Z takich sa-
mych powodów, dla których nie jest to oczywiste dla innych
narkomanów, a także dla palaczy i alkoholików. Pułapki róż-
nią się nieco, w zależności od przyjmowanej trucizny, ale za-
sada jest taka sama. Niżej wymienione czynniki są wspólne
dla wszystkich uzależnień:

1. Wmówiono nam, że jesteśmy niekompletni i tkwi w nas,


z natury niejako, jakaś luka.

164 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
2. Wmówiono nam, że trucizna, która miałaby nam po-
móc tę lukę wypełnić, stanie się źródłem przyjemności,
wsparcia.
3. Pierwsze dawki trucizny smakują okropnie i nie dają ab-
solutnie żadnej przyjemności ani wsparcia, rzeczywiste-
go czy iluzorycznego – dlatego nie obawiamy się uzależ-
nienia. No bo niby dlaczego mielibyśmy na dłuższą metę
brać coś, co smakuje okropnie i nie przynosi żadnych ko-
rzyści? Chociaż, w przypadku używek takich jak alkohol
czy kofeina, paskudny smak zostaje często zamaskowany
różnymi dodatkami, na przykład cukrem. Osładzamy so-
bie tę gorzką pigułkę.
4. Kiedy narkotyk przestaje działać, cierpimy na sympto-
my odstawienia: ledwo odczuwalne uczucie pustki i nie-
pewności, bardzo zbliżone do zwykłego głodu jedzenia.
Ponieważ nie odróżniamy go od głodu ani innych źró-
deł niepokoju – a także dlatego, że nie mamy takich ob-
jawów, dopóki zażywamy narkotyk – nie podejrzewamy
nawet, że to on taki stan powoduje.
5. Jeśli weźmiesz dawkę narkotyku w  okresie odstawienia,
częściowo złagodzisz niepokój spowodowany jego bra-
kiem. Nabierzesz pewności siebie, odprężysz się, poczu-
jesz się ogólnie lepiej, niż przed jego zażyciem. To nie jest
złudzenie. Ale twój mózg daje się nabrać, że przyjemność
i  odzyskaną pewność siebie zawdzięcza właśnie narko-
tykowi. Jest to, nawiasem mówiąc, przykład, jak silne są
skutki prania mózgu.

ALE TO TYLKO ZŁUDZENIE

Najsmutniejsze w  każdym uzależnieniu jest to, że


prawdziwym powodem, dla którego uzależniony sięga
po narkotyk, jest pragnienie pozbycia się uczucia nie-
pokoju, który narkotyk wywołał. Innymi słowy, chęć

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


165
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
powrotu do dobrze nam znanego okresu sprzed uzależ-
nienia. Tymczasem twój organizm zdążył się uodpornić
na narkotyk i nie ma już powrotu do dawnego błogo-
stanu. Nawet po kolejnej dawce trucizny nie zdołasz
się odprężyć. Przeciwnie, poczujesz się pusty w środku,
pełen niepokoju, spięty.
6. W miarę jak skumulowane efekty narkotyku wyniszczają
cię psychicznie i fizycznie, coraz silniej daje się we znaki
uczucie uzależnienia, a jednocześnie zwiększa się dzienna
dawka: niekończąca się spirala w dół. Jak na ironię – tak
jak z nędzarzem, dla którego ucztą jest skórka czerstwego
chleba – złudzenie przyjemności i wsparcia coraz bardziej
wprowadza cię w błąd, a rodzina i przyjaciele coraz lepiej
zdają sobie sprawę ze stanu rzeczy. Zresztą, na pewnym
etapie nawet złudzenie przyjemności i wparcia znika.
7. Wmówiono nam, że narkotyki ciężko rzucić i że im bar-
dziej jesteśmy od nich zależni, tym większe ogarnia nas
poczucie straty i  krzywdy przy próbie rzucenia. Rze-
czywiście, kiedy uzależniony próbuje ograniczyć dzien-
ną dawkę czy zerwać z nałogiem całkowicie – im dłużej
się powstrzymuje od zaspokojenia pragnienia, tym sil-
niejsze poczucie krzywdy i straty i tym większa przyjem-
ność, kiedy wreszcie to pragnienie zaspokoi. I cierpienie,
i odczuwana przyjemność są jak najbardziej realne. Stąd
powiedzonka takie, jak: „Alkohol nie był taki zły. Gorzej
z okresami pomiędzy… kiedy go zabrakło”.

Te nieszczęsne „okresy pomiędzy” powodują następują-


ce czynniki:

1. Efekt kaca, wywołany niedawnym piciem.


2. Skumulowane szkodliwe efekty regularnego picie. Mają
wpływ na twoje zdrowie psychiczne i  fizyczne, na stan
konta i na relacje międzyludzkie.

166 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
3. Inne, prawdziwe życiowe stresy i  niepowodzenia, któ-
re nie mają nic wspólnego z piciem, a które mógłbyś bez
problemu rozwiązać, gdyby nie alkohol.
4. Uczucie pustki i niepokoju wywołane przez „małego po-
tworka”.
5. Psychiczne łaknienie.

Alkoholik doskonale wie, że kaca (punkt 1) powodu-


je alkohol. Co do drugiego punktu, nie ma pełnej świado-
mości, ponieważ efekty objawiają się stopniowo i można je
przypisać procesowi starzenia i w ogóle życiu jako takiemu.
O trzecim czynniku stara się nie myśleć, a czwarty jest nie-
mal nieodczuwalny, więc radzi sobie z  problemem najpro-
ściej jak potrafi: „Chętnie bym się czegoś napił!”. Tak docho-
dzimy do piątego czynnika, potężniejszego niż cztery pozo-
stałe razem wzięte.
„Okresy pomiędzy” wypełnia alkoholikowi pragnienie
napicia się. Zwykle wie, że drink chwilowo zaspokoi to pra-
gnienie i pozwoli nie myśleć o pozostałych czynnikach. Jed-
nak w  „okresach pomiędzy” z  jakiegoś powodu musi cier-
pieć z powodu pragnienia, zamiast je zaspokoić. To dopie-
ro prawdziwe cierpienie! Zapytasz: skoro mały potworek jest
niemal nieodczuwalny, dlaczego pragnienie jest taką męką?
Bo to tak jak ze swędzeniem: jest niemal nieodczuwalne, ale
kiedy je już poczujemy, trudno je znieść bez podrapania się.
Albo jak z dochodzącym z oddali wyciem autoalarmu: zda-
jesz sobie z niego sprawę dopiero, kiedy przestanie wyć. Źró-
dłem radości jest koniec uczucia irytacji. Bo nawet jeśli nie
w pełni zdawałeś sobie sprawę z jego istnienia, było to coś,
co cię drażniło. W  piciu lubisz nie tyle samego drinka, co
kres nieznośnego pragnienia napicia się. Niepijący stale do-
świadczają takiej radości.
Wyobraź sobie, że ten autoalarm włącza się bliżej: tuż
pod twoim oknem. Wyje tak, że żadną miarą nie sposób

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


167
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
zablokować zmysłów na ten dźwięk. Nie możesz się ani od-
prężyć, ani skupić na pracy. Dopóki się nie wyłączy, dosłownie
dominuje twoje życie. Dlatego też piąty czynnik, psychiczne
łaknienie, jest potężniejszy niż wszystkie inne razem wzięte.
Raz postanowiwszy zaspokoić pragnienie, alkoholik cierpi
katusze, dopóki tego nie zrobi. A im dłużej cierpi, tym więk-
szą czuje ulgę i tym mocniejsze złudzenie przyjemności.
Nie muszę cię przekonywać, że cierpienie w  „okresach
pomiędzy” jest absolutnie prawdziwe. Tak samo jak przy-
jemność po zaspokojeniu pragnienia. Jednak to złudzenie,
że to miłe uczucie, zawdzięczamy alkoholowi. Przeczytaj raz
jeszcze o pięciu czynnikach, które składają się na ten ogrom
cierpienia w  „okresach pomiędzy”. Każdy z  nich jest spo-
wodowany piciem alkoholu, niezależnie od fazy, w  której
się akurat znajdujesz. Wyobraź sobie, że przez tydzień nie
wolno ci zdjąć zbyt ciasnych butów, a  jednocześnie musisz
normalnie funkcjonować i  w  pracy, i  w  domu. Na pewno
odczujesz niewyobrażalną ulgę, kiedy je w końcu zdejmiesz.
A twierdzenie, że alkohol sprawia autentyczną przyjemność
jest niczym innym, jak utrzymywaniem, że przyjemnie jest
nosić za ciasne obuwie. Nikt nie byłby tak głupi, żeby przez
tydzień chodzić w za ciasnych butach tylko po to, żeby do-
znać kilku chwil przyjemności po ich zdjęciu. Alkohol nie
tylko nie zaspokaja pragnienia, ale przeciwnie – powoduje to
uczucie i je podsyca.
Pamiętaj: jedynym powodem cierpień, jakie stają się
twoim udziałem w „okresach pomiędzy”, jest alkohol. Pa-
miętaj też: w przeciwieństwie do muchy możesz w każdej
chwili uciec, nie musisz cierpieć. Na razie zostaw na boku
te złe chwile, kiedy nie mogłeś się napić, a skup się na tych
boskich godzinach spędzonych na piciu. Odrzuć wszystko,
co na temat picia od lat ci wpajano. Nie zwracaj też uwa-
gi na to, co wyżej pisałem o  chwilach iluzorycznej przy-
jemności: o  uldze wieńczącej okres abstynencji. Nie myl

168 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
końca cierpienia z  autentyczną przyjemnością. Zastrzyk
przeciwbólowy kończy spowodowane bólem cierpienie,
ale sam w sobie nie jest przyjemny. Nie odczułbyś żadnej
przyjemności, gdyby cię coś nie bolało. Okres abstynencji
zawsze wydaje się długi i bolesny, a chwila jego zakończe-
nia tak śmiesznie krótka. Dlaczego mamy pomijać takie
chwile? Ponieważ w zasadzie nie należą one do tego, co na-
zywamy przyjemnością picia. Jesteśmy nieszczęśliwi, kiedy
nie możemy pić, dlatego zakładamy, że musimy odczuwać
przyjemność, kiedy się wreszcie napijemy. Jest to złudzenie
wspólne dla wszystkich uzależnień, a my próbujemy dojść,
czy to prawda. Ulga odczuwana po okresie abstynencji jest
tylko i wyłącznie ulgą. Od tego momentu zaczyna się praw-
dziwe picie i to właśnie będzie przedmiotem naszych dal-
szych dociekań.
Pomiń też zaspokajanie prawdziwego pragnienia. Zaspo-
koić pragnienie to prawdziwa przyjemność, ale, jak już usta-
liliśmy, na dłuższą metę alkohol jedynie zwiększa pragnienie.
Nie bierz także pod uwagę tych szczęśliwych chwil, które są
szczęśliwe z  innych niż alkohol powodów, a  więc imprezy,
dyskoteki, ślubu, rodzinnego przyjęcia, wszystkich spotkań
towarzyskich, imprez sportowych, innych rozrywek. Zasta-
nawiasz się, dlaczego mamy je pominąć? Jakby nie było, wła-
śnie przy takich okazjach najbardziej lubimy wypić. Czy aby
na pewno? Pamiętaj: miej umysł otwarty. Może przyjemność
sprawia ci sama impreza, a  fakt, że taka okazja byłaby dla
nas koszmarem, gdybyśmy nie mogli na niej pić, sprawia, że
automatycznie upatrujemy w alkoholu źródła przyjemności.
A przecież dla niepijących takie okazje są źródłem takiej sa-
mej radości, mimo że nie piją.
Dla palacza nie ma większej przyjemności, jak zapalić so-
bie przy kawie albo po posiłku. W naszych klinikach prosimy
często „miłośników” palenia, żeby zapalili papierosa i zapytali
samych siebie, co dokładnie jest w tym takiego przyjemnego.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


169
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Wszyscy bez wyjątku mają problem z  wyjaśnieniem. Od
większości słyszymy mniej więcej to:

„Nie wiem. Akurat ten mi nie smakuje. Ma okropny smak. Ale


lubię sobie zapalić po jedzeniu”.

Jakby nie wiedzieli, że dwa papierosy z  tej samej pacz-


ki niczym się od siebie nie różnią. Jak papieros palony na
imprezie może mieć przyjemniejszy smak od swojego brata
bliźniaka z tej samej paczki? Wszystkie papierosy są ohyd-
ne w smaku. Dlaczego więc papieros na imprezie wydaje się
lepszy? Powód jest całkiem prosty. Skoro bez żadnej pomo-
cy nie mogę przeskoczyć nad trzymetrowym murem, a uda-
je mi się, jeśli pomogę sobie tyczką, to wniosek jest oczywi-
sty: cała zasługa należy się tyczce. Palacz nie lubi imprez, na
których nie wolno palić, za to lubi te, na których palić może.
Wniosek jest prosty: to papieros czyni różnicę. Ale nie dlate-
go, że jest przyjemny w smaku, tylko dlatego, że palacz czuje
się bez niego nieszczęśliwy.
W klinice odwykowej nie serwuje się alkoholikowi jego
ulubionego trunku, bo musi być trzeźwy i mieć jasny umysł.
Z  kilku powodów prosiłem kilkakrotnie, żebyś poczekał
z rzucaniem i ograniczaniem alkoholu do końca książki. Je-
den z  tych powodów jest następujący: przekonasz się, czy
i na ile faktycznie miło jest wypić, jeśli sam zbadasz sprawę
w trakcie picia. Moja metoda polega na rozwiewaniu wszel-
kich złudzeń, a  nie rozwiejesz ich, jeśli przed czasem od-
stawisz alkohol. Dlatego obojętnie z  jakiej okazji trzymasz
w ręku kieliszek, zastanów się przez chwilę, świadomie po-
smakuj trucizny i spytaj sam siebie: co w tym właściwie ta-
kiego przyjemnego?
Pomyśl o swoim dotychczasowym życiu. Nie wątpię, że
miałeś setki okazji, żeby się napić, ale spróbuj oddzielić
okoliczności od samego picia. Przypominasz sobie choć

170 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
jeden raz, kiedy przyjemność miała związek tylko i  wy-
łącznie z alkoholem, a nie z innymi czynnikami? Przypo-
mnij sobie fazę początkową, kiedy dopiero oswajałeś się
z  alkoholem. Nie za bardzo ci wtedy smakował, prawda?
A  co z  etapem przejściowym, kiedy ze smakiem się już
oswoiłeś, ale picie nie było jeszcze problemem? Czy al-
kohol odznaczał się wtedy czymś szczególnym, czy był po
prostu oczywistością w pewnych okolicznościach? Zapew-
ne w tym okresie bywałeś ze znajomymi na kolacji w re-
stauracjach. Czy liczyłeś na dobrą kuchnię, ciekawą roz-
mowę, miłą atmosferę? A może myślałeś: „Fajnie, że sobie
trochę wypiję!”? Czy nie jest prawdą, że alkohol zamie-
nia się w ambrozję dopiero wtedy, kiedy zaczynamy mieć
z nim problem? Czy wszystkie przedstawione dowody nie
świadczą o tym, że nie tyle lubimy pić alkohol, co bez nie-
go czujemy się nieszczęśliwi?
Jeśli się nad tym głębiej zastanowisz i  przyjmiesz do
wiadomości, że wszystko, co przyjemne, było przyjemne
z powodów innych niż picie alkoholu, odkryjesz, że przez
prawie całe twoje „pijące” życie złudzenie przyjemności
było ledwo wyczuwalne. No i warto oczywiście pamiętać,
ile razy z twoich ust wydobywał się niezrozumiały bełkot,
ile razy opowiadałeś bzdury, przewracałeś się, zachowywa-
łeś agresywnie i obraźliwie, ile razy szlochałeś bez powo-
du, ile razy rzygałeś i  traciłeś przytomność –  choć tego
ostatniego, z oczywistych powodów, pamiętać nie możesz.
Wygląda więc na to, że trunkowe okazje nie są w niczym
lepsze od „okresu pomiędzy”, w istocie są gorsze. Pamiętaj,
że w obydwu przypadkach cierpienie jest spowodowane al-
koholem, który ani nie jest źródłem przyjemności, ani nam
w żaden sposób nie pomaga.
Jeśli podejrzewasz się o  wadę genetyczną, szczególną
podatność na uzależnienia, pewnie ci się wydaje, że alko-
holik nie ma wyjścia i nie może się uwolnić od pragnienia

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


171
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
alkoholu. Tak nie jest. Pożądamy czegoś, jeśli mocno wie-
rzymy, że to coś zapewnia nam autentyczną przyjemność
i  autentyczne oparcie. Kiedy złudzenie to się rozwiewa,
pragnienie znika. Jeszcze do tego wrócimy.
Palaczom łatwiej niż pijącym utożsamić się z  uzależ-
nionymi od heroiny, a to z dwóch powodów. Po pierwsze,
wbijanie sobie igły w ciało wydaje się równie nienatural-
ne jak wdychanie do płuc toksycznego dymu. Natomiast
zaspokajanie pragnienia jest skądinąd zupełnie naturalną
czynnością, przyjemną i niezbędną do przetrwania. Mowa
oczywiście o piciu w tym szerszym znaczeniu, bo picie al-
koholu nie spełnia żadnej z tych funkcji, tyle że tego nie
dostrzegamy – jako ofiary prania mózgu, którym od wcze-
snych lat się wmawia, że picie alkoholu w  umiarze jest
i przyjemne, i całkiem naturalne.
Drugim powodem jest sama natura nikotyny: bar-
dzo szybko osiągamy etap, kiedy zaczynami palić jedne-
go za drugim i  wpadamy w  panikę, kiedy papierosy nam
się skończą. Na kogoś, kto pali sporadycznie i jest w stanie
przetrwać bez papierosa cały dzień, nałogowi palacze pa-
trzą jak na szczęściarza, ale i dziwoląga. Z alkoholem jest
odwrotnie: rozpoczynanie dnia od kieliszka wódki i  nie
rozstawanie się z piersiówką to oznaka alkoholizmu.
Różnica polega na tym, że nikotyna jest wyjątkowo
szybko działającą używką: w  ciągu godziny od zgaszenia
ostatniego papierosa organizm pozbywa się większości ni-
kotyny. To dlatego wielu palaczy prędko dochodzi do 20
papierosów dziennie. Uczucie głodu, jakie towarzyszy każ-
demu uzależnieniu, jak najbardziej istnieje, ale go prawie
nie zauważamy; tłumaczymy, że nie wiemy co zrobić z rę-
kami, albo po prostu: „Chce nam się palić”. Zapalając na-
stępnego papierosa, uzupełniamy poziom nikotyny w  or-
ganizmie, uczucie niepewności znika, wzrasta złudne prze-
konanie, że papieros nas odpręża i dodaje pewności siebie.

172 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
W przypadku alkoholu nie występują żadne fizycz-
ne objawy odstawienia, chociaż alkohol powoduje pewne
niepożądane efekty fizyczne. Mówiliśmy już o  upojeniu
i  odwodnieniu. Nie trzeba być Einsteinem, żeby się do-
myśleć, że u początkującego torsje i kac mają bezpośred-
ni związek z  alkoholem: o „klinie” nawet wtedy nie my-
śli, bo na samo wspomnienie alkoholu robi mu się niedo-
brze. Jest to zwykle pierwszy, ale bynajmniej nie ostatni
raz, kiedy obiecujemy sobie nigdy już więcej nie brać al-
koholu do ust. To dlatego choroba alkoholowa rozwija się
od 2 do 60 lat. Z tego samego powodu większość pijących
nigdy nie osiąga fazy, kiedy to ani na chwilę nie rozstaje-
my się z piersiówką: naturalna odraza do nieprzyjemnych
skutków picia działa spowalniająco na osuwanie się w dół
po równi pochyłej.
Sprawa ma się inaczej, jeśli dochodzimy do etapu, kiedy
pijaństwo zaczyna nam służyć jako obrona przed stresem.
Wielu pijących dla odprężenia potrafi ograniczać spożycie
do takiego poziomu, który pozwala im zapomnieć o źródle
stresu, ale nie uświadamiać, jak mocno alkohol wpływa na
ich życie. Kiedy więc skutki fizyczne picia mijają, perspek-
tywa „klina” nie wywołuje na ich twarzach grymasu obrzy-
dzenia. Nie rozwiązałeś oczywiście żadnego ze swoich
problemów i  dobrze o  tym wiesz. Na szczęście jest pro-
ste wyjście. Wystarczy następna dawka narkotyku i  wra-
casz do poprzedniego stanu upojenia, a kłopoty przestają
ci już tak ciążyć na duszy.

„Czy to jest takie złe? Przecież „korzystam” z narkotyku w kon-


kretnym celu, no i nie tracę przy tym kontroli?”

Nieprawda! To narkotyk ma nad tobą pełną kontrolę!


Jesteś świadom niektórych niekorzystnych skutków fi-
zycznych alkoholu, ale na tym etapie nie wydają się one

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


173
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
stanowić poważnego problemu, dlatego następuje zaha-
mowanie instynktownego pragnienia zerwania z  piciem.
Ale niezależnie od tego, jak bardzo powolny i niezauwa-
żalny jest to proces, stopniowo i nieubłaganie zsuwasz się
po równi pochyłej. Ponieważ organizm uodparnia się na
alkohol, dla osiągnięcia pożądanego efektu potrzebujesz
coraz większej dawki. Wszystko dzieje się tak powoli, że
nie zdajesz sobie z tego sprawy. A ponieważ pijesz więcej
i  więcej, twoje problemy –  psychiczne, fizyczne, finanso-
we – są coraz poważniejsze. I znów – sytuacja rozwija się
tak wolno, że nawet tego nie zauważasz. Im poważniejsze
masz problemy, tym bardziej potrzebujesz iluzorycznego
przyjaciela i pocieszyciela. Gdybyś nawet zaczął podejrze-
wać, że picie staje się problemem, zawsze znajdziesz wy-
mówkę, żeby trochę poczekać, zanim coś z  tym zrobisz:
bo teraz za dużo pracy albo za dużo kłopotów w  domu.
Tyle tylko, że skoro raz znalazłeś się w pułapce, życie z całą
pewnością dostarczy ci coraz więcej powodów do stresu.
O czym więcej dalej.
Oto w  skrócie, co próbowałem ci uświadomić w  tym
rozdziale: ponieważ, jak sądzimy, musimy zażywać sub-
stancji chemicznej, która jest trucizną, logiczne byłoby za-
łożyć, że ma ona jakąś fizyczną właściwość, która nas do
tego popycha, a w konsekwencji odstawieniu tej substancji
muszą towarzyszyć nieznośne objawy głodu.
To wszystko jest złudzeniem. Nie jesteśmy uzależnieni
od samej substancji. Jesteśmy uzależnieni od przekonania,
że z  zażywania tej substancji biorą się jakieś autentycz-
ne korzyści. To z kolei prowadzi do błędnego przeświad-
czenia, że bez niej nie będziemy się dobrze bawić ani nie
poradzimy sobie ze stresem. W przypadku alkoholu jeste-
śmy uzależnieni od stanu upojenia. A  raczej od iluzji, że
w stanie upojenia milej nam mija czas, szybciej się odprę-
żamy i łatwiej zapominamy o stresie. Powtarzam: to tylko

174 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
złudzenie. Wystarczy pozbyć się fałszywych przekonań.
Kiedy złudzenie się rozwieje,

ZNIKNIE TEŻ UZALEŻNIENIE

Rozproszmy do końca złudzenia i zajmijmy się teraz róż-


nicami pomiędzy:

ALKOHOLEM A JEDZENIEM

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


175
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
17.  Alkohol a jedzenie

Nie zastanawiało cię nigdy, jak to natura wyposażyła nas


w  coś zwanego głodem, żebyśmy nie zapominali o  jedze-
niu? Czyż głód nie jest niezwykłym wynalazkiem? Nie czu-
jesz fizycznego bólu, kiedy dopada cię głód. Czasem ci burczy
w brzuchu, czasem czujesz irytującą pustkę, ale nie ból. Oczy-
wiście nie mówię tu o śmierci głodowej czy o konaniu z głodu,
bo to całkiem inna sprawa, o której nie mam prawa się wypo-
wiadać. Należę do tych szczęśliwców, którzy nie przeżyli dnia
bez choćby jednego posiłku. Nie mówię o głodowaniu, tylko
o tej codziennej rutynie spożywania trzech posiłków dziennie.
Dlaczego głód jest tak genialnym wynalazkiem? Ponieważ
nie łączy się z bólem – znamy to uczucie jako „Chce mi się jeść”
– i dlatego że przez większość naszego życia nie jesteśmy go
nawet świadomi. Oczywiście natura musiała mieć pewność, że
człowiek dostarczy swemu organizmowi odpowiednią dawkę
energii i składników odżywczych, żeby był zdrowy i przeżył.
Zaraz po śniadaniu zaczynamy tę energię spalać, i  minerały
przyswajać. Po ośmiu godzinach, kiedy piszę te słowa, notabene
o jedzeniu, nie jestem wcale głodny. Nie odczuję głodu jeszcze
przez następne dwie godziny, kiedy to zjem następny posiłek.
Jest to oczywiście kwestia mojego długoletniego przyzwyczaje-
nia. Jednego jednak nie rozumiem: dlaczego nie jestem głodny,

176 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
kiedy wstaję od stołu po jedzeniu i dlaczego dwie godziny póź-
niej nachodzi mnie nagle straszna ochota na przekąszenie cze-
goś? Na szczęście nie muszę tego rozumieć. Nigdy nie dorów-
nam mądrością matce naturze, ale jestem jej zobowiązany, bo
zawdzięczam jej niezwykłą przyjemność zaspokajania apetytu
dwa razy dziennie do końca moich dni.
Problem w tym, że pułapka narkotykowa bardzo przypo-
mina zwykły głód. Kiedy czujesz potrzebę napicia się – oczy-
wiście czegoś z alkoholem – masz tylko jedno odczucie: „Chcę
się napić”. Podobnie jak z głodem, nie czujesz żadnego fizycz-
nego bólu, żadnego dyskomfortu. We wczesnym stadium mo-
żesz przeżyć wiele dni bez tego uczucia albo wiązać je jedynie
z określonymi okolicznościami, takimi jak spotkania towarzy-
skie. Kiedy jednak odczuwasz takie pragnienie i je zaspokajasz,
doznajesz uczucia zadowolenia i  odprężenia, podobnego do
tego po zaspokojeniu zwykłego głodu – nawet jeśli drink spe-
cjalnie ci nie smakuje. Na czym więc polega różnica? Z pozoru
jej w zasadzie nie ma, ale w rzeczywistości jest ich kilka, i to
bardzo istotnych. W gruncie rzeczy jedzenie i picie alkoholu to
całkowite przeciwieństwa:

1. Jeśli jesteś głodny, dobre jedzenie naprawdę ci smakuje.


Alkohol sam w sobie zawsze jest okropny w smaku.
2. Jedzenie to podstawa zdrowia, samopoczucia i przeżycia.
Alkohol jest trucizną, która systematycznie cię niszczy
zarówno fizycznie, jak i psychicznie.
3. Jedzenie jest samo w sobie przyjemnością. Picie alkoholu
to wielkie oszustwo.
4. Alkohol cię upaja i  przytępia wszystkie twoje zmysły,
a jedzenie nie.
5. Jedzenie nie wzmaga uczucia głodu, ale je zaspokaja – nie
na zawsze, ale tym lepiej, możesz korzystać z przyjemno-
ści jedzenia do końca życia. Alkohol wywołuje pragnie-
nie alkoholu. Nie gasi nawet zwykłego pragnienia. Nie

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


177
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
zaspokaja potrzeby alkoholu, a co gorsza, wzmaga ją, a do
tego wiąże się z wieloma niepożądanymi skutkami – na
całe życie.

Jak się nad tym zastanowić, to całkiem oczywiste: nawet


alkoholik nie potrzebował alkoholu, zanim nie zaczął pić.
Nie potrzebujemy go nawet do gaszenia zwykłego pragnie-
nia. Jedyne, co nam daje, to potrzeba – nie jedzenia, ale wy-
niszczającej nas trucizny.
Wspomniałem wyżej o moim długoletnim „przyzwycza-
jeniu”, co może sugerować, że jedzenie jest zwykłym nawy-
kiem, a więc można z nim zerwać. Spróbuj, jeśli w to wie-
rzysz! Jedzenie to oczywiście nie nawyk, bez niego nie prze-
żyjemy. To prawda, że miewamy różne nawyki żywieniowe
– zaspokajamy głód o różnych porach i różnymi rodzajami
pożywienia. Prawdą jest też to, że niejeden wpada w nawyk
przejadania się. Uzależnieni też mają różne nawyki, jeśli cho-
dzi o zaspokojenie „głodu” – czynią to o różnych porach, sto-
sują różne używki. Tylko picie alkoholu to nie nawyk, to nar-
kotykowe uzależnienie.
Różnorodność nawyków wśród pijących skłania niektó-
rych „ekspertów” do dzielenia ich na rozmaite typy alkoholi-
zmu. Równie wiele w tym sensu, co w próbie podziału na ka-
tegorie myszy, wpadających w pułapkę. Skutkiem jest jedynie
gmatwanie problemu uzależnienia aż do granic absurdu. Ja-
koś tych „ekspertów” nie zraża fakt, że po podzieleniu alko-
holików na kategorie dalej nie wiedzą, jak ich uleczyć. Do ja-
kiej kategorii alkoholik należy, nie ma najmniejszego znacze-
nia. Wszyscy tkwią w tej samej więziennej celi, a klucz do jej
drzwi jest zawsze ten sam. Pora na rozprawienie się z kolej-
nym złudzeniem, które nie daje nam się wyrwać z pułapki, z

MITEM OSOBOWOŚCI PODATNEJ


NA UZALEŻNIENIA

178 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
18.  Mit osobowości podatnej
na uzależnienia

Jak większość ludzi z mojego pokolenia, zacząłem regu-


larnie pić i palić po podjęciu pierwszej pracy. Gdyby istniało
słowo dymkoholik, to zostałem nim, kiedy miałem dwadzie-
ścia kilka lat. Nałogowym palaczem stałem się bardzo szybko,
uwierzyłem więc, że należę do osób podatnych na uzależnie-
nia. Doszedłem do podobnego wniosku co AA, gdzie panu-
je przekonanie o innej „strukturze chemicznej” alkoholików.
Uważałem, że sam różnię się pod tym względem od „zwy-
czajnych” palaczy. Byłem przekonany, że albo jest to kwestia
chemii w moim organizmie, albo tytoń zawiera jakiś składnik
chemiczny, bez którego nie mogę żyć, chociaż na „normal-
nych” palaczy zupełnie to nie działa. Nie mogłem się zdecy-
dować, co wybrać, zresztą skutek byłby zawsze ten sam.
Dziś nawet sami palacze uważają palenie za nienormalny
i aspołeczny obyczaj, ale za mojej młodości paliło ponad 90%
dorosłych mężczyzn. To niepalący byli nienormalni, po pro-
stu mięczaki. Ponieważ na Zachodzie pije ponad 90% doro-
słych, picie nadal jest uznawane za coś normalnego. Tymcza-
sem skoro wdychanie do płuc toksycznego dymu jest nienor-
malne, to dlaczego miałoby być normalne doprawianie truci-
zną, skądinąd smacznego, bogatego w witaminy soku?

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


179
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Dla uproszczenia dalej będę stosował termin „normalny
pijący” i  „normalny palący”. Żeby uniknąć nieporozumień,
„normalny pijący” to:

„Osoba, która wierzy, że z  picia alkoholu czerpie autentycz-


ną korzyść i przyjemność; która jest świadoma zagrożeń zdro-
wotnych, ale uważa, że pozytywy przeważają nad aspektami
negatywnymi”.

Ktoś taki nie postrzega picia jako problemu. Wierzy, że


jeśli picie stanie się problemem, to po prostu je ograniczy
albo rzuci. Innymi słowy, normalny pijący to osoba, która
wierzy, że kontroluje spożycie alkoholu.
Choć może się to wydać sprzeczne z ostatnim zdaniem,
„normalnemu pijącemu” zdarza się upić. Co do defini-
cji „normalnego palącego” wystarczy zamienić „pijący” czy
„picie” na „palacz” i „palenie”. Wspomnę jeszcze, że nigdy
nie wiązałem mojej „wady chemicznej” czy „osobowości po-
datnej na uzależnienia” z alkoholizmem. Nawet nie podej-
rzewałem, że mam problem z  piciem. Tak było gdzieś do
55 roku życia, a przyznałem się przed sobą do alkoholizmu,
kiedy miałem ponad 60 lat. Mniej więcej wtedy odkryłem
Easyway i uświadomiłem sobie, że nikt, nawet ja, nie przyj-
muje trucizny dlatego, że jest podatny na uzależnienia, albo
ma coś nie tak z chemią.
Osoby, które nigdy nie paliły, na ogół uważają, że nało-
gowi palacze palą dużo, bo sprawia im to większą przyjem-
ność niż palącym tylko od czasu do czasu. Wydaje się to
logiczne, ale podobnie jak z większością uzależnień prawda
jest całkiem inna. Jeśli palisz jednego papierosa za drugim,
na pewno nie sprawia ci to szczególnej przyjemności. Osią-
gnąwszy etap, na którym nie wyobrażasz sobie wykonywa-
nia najprostszych czynności fizycznych czy umysłowych
bez papierosa, możesz dojść do wniosku, że palenie w jakiś

180 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
sposób ci pomaga. A cóż niby „magicznego” zawiera papie-
ros, że bez zapalenia nie możesz nawet nacisnąć guzika na
pilocie do telewizora?
Od pierwszego do ostatniego dymka w  życiu, każdego
papierosa szczerze nienawidziłem. „Normalni” palacze nie
tyle lekceważą zagrożenia zdrowotne palenia, co zamykają
na nie swój umysł. Przez papierosy umarli mój ojciec i sio-
stra, a biorąc pod uwagę stan moich płuc, to cud, że i mnie to
nie spotkało. Dlaczego więc uparcie paliłem? Bo czułem się
fatalnie, kiedy próbowałem rzucić! Byłem między młotem
a  kowadłem. Nienawidziłem się za palenie, ale bez papie-
rosów nie potrafiłem cieszyć się życiem ani radzić sobie ze
stresem.
Wyraźnie różniłem się od większości „normalnych” pa-
laczy. Było też coś jeszcze, czego nie mogłem pojąć: wpo-
jono mi przekonanie, że do rzucenia palenia wystarczy sil-
na wola, a  wiedziałem, że mam jej całkiem dużo. A  więc
nie znosiłem nałogu nikotynowego, rozpaczliwie chciałem
z nim skończyć, do palenia nikt mnie nie zmuszał i miałem
silną wolę. Dlatego założyłem, że muszę mieć osobowość
podatną na uzależnienia albo jakąś wadę chemiczną. Innego
wytłumaczenia nie było. Jeśli jednak dymkoholicy i alkoho-
licy faktycznie mają jakąś wadę wrodzoną, to lekarz z pew-
nością byłby w  stanie ją wykryć, mógłby mnie przebadać,
prześwietlić, pobrać próbki moczu i krwi, postawić diagno-
zę. Przy stanie dzisiejszej medycyny, zwłaszcza w dziedzinie
genetyki, na pewno można bez trudu wykryć wadę i ustrzec
pacjenta, zanim wypije pierwszego drinka czy wypali pierw-
szego papierosa?
Gdyby alkoholizm był skutkiem defektu genetycznego,
proces popadania w nałóg nie trwałby od dwóch do sześć-
dziesięciu lat. Alkoholikiem stałbyś się od razu, właściwie
nawet nie próbując alkoholu! Czy słyszałeś o  heroiniście,
który nigdy nie brał heroiny, albo o kokainiście, który nigdy

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


181
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
nie wąchał kokainy? Oczywiście, że nie. W teorii o wadzie
genetycznej jest zbyt wiele luk, żeby można ją było uznać.
Tak czy inaczej, defekt fizyczny niczego nie wyjaśnia. To
prawda, że szczękościsk może ci uniemożliwić picie alkoho-
lu, ale w alkoholizmie picie nie jest jedynym twoim proble-
mem. Jak wada fizyczna może cię powstrzymać przed nie-
zrobieniem czegoś? To nie ma sensu!
Słowem „uzależniony” określamy kogoś, kto pragnie ze-
rwać z nałogiem, ale nie może. Samo słowo jednak nie wy-
jaśnia, dlaczego ktoś taki musi dalej brać narkotyk, skoro
nikt go do tego nie zmusza. Termin „osoba podatna na uza-
leżnienia” również niewiele mówi. Nie wyjaśnia anomalii,
jest jedynie słowem zastępczym używanym przez ludzi nie-
rozumiejących, na czym polega uzależnienie. Teoria o oso-
bie podatnej na uzależnienia zaciemnia i  tak już skompli-
kowaną kwestię. A poza tym sam termin stanowi sprzecz-
ność samą w  sobie. Mam z  natury osobowość towarzyską,
dlatego lubię towarzystwo innych. Czy stąd wynika, że sko-
ro mam osobowość podatną na uzależnienia, to faktycznie
chcę się uzależnić? Jeszcze nie spotkałem nikogo, kto ma-
rzyłby o zostaniu narkomanem.
Teoria o osobowości podatnej na uzależnienia cierpi na
podobne wady co teoria defektu fizycznego. Jeśli faktycznie
urodziłeś się z defektem psychicznym albo fizycznym, który
powoduje, że po jednym drinku musisz wypić następny i na-
stępny, zdasz sobie z tego sprawę w chwili kończenia pierw-
szego drinka w swoim życiu. A przecież niektórym zabiera
to aż sześćdziesiąt lat! Gdybym rzeczywiście był podatny na
uzależnienia, bardzo szybko uzależniłbym się od wszystkie-
go, od czego tylko można się uzależnić: od marihuany, he-
roiny, kokainy, całej reszty. I  ty też byś się uzależnił, gdy-
byś miał taką przypadłość. Jedyni znani mi uzależnieni, któ-
rzy twierdzili, że są osobami podatnymi na uzależnienia, byli
uzależnieni od narkotyków. Nie sądzisz, że to dziwny zbieg

182 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
okoliczności? A  czy spotkałeś kogoś podatnego na uzależ-
nienia, kto nie byłby od niczego uzależniony?
To oczywiste, że natura dała z siebie wszystko, żeby zapew-
nić nam przetrwanie. Czy byłoby z  jej strony logiczne, gdy-
by unieszczęśliwiła nas fizycznym lub psychicznym defektem,
który budzi w  nas pragnienie systematycznej autodestrukcji?
Gdyby nawet była tak głupia i okrutna, dalej nie wyjaśnia to
naszego zachowania. Jestem jej wdzięczny za popęd seksualny,
który jest według mnie w normie. Jestem też przekonany, że
ten popęd ma aspekt zarówno fizyczny, jak i psychiczny. Mimo
to nie miałbym żadnych trudności ze zwalczeniem naturalne-
go pożądania, gdyby moja partnerka cierpiała na chorobę prze-
noszoną drogą płciową. A więc, zakładając, że alkoholik jest al-
koholikiem, bo jest z natury podatny na uzależnienia albo ma
jakąś wadę genetyczną, dlaczego – wiedząc, że alkohol rujnuje
mu życie – tak trudno oprzeć mu się pokusie?
Zastanów się przez chwilę nad wszystkimi tymi podzia-
łami proponowanymi przez tak zwanych ekspertów: nad
„użytkownikami” i uzależnionymi; nad osobami, które mają
kontrolę nad własnym spożyciem i  tymi, którzy ją utracili;
nad „normalnie pijącymi” i alkoholikami; nad osobami po-
datnymi na uzależnienia i niepodatnymi. Gdyby takie róż-
nice naprawdę istniały (poza mózgami „ekspertów”), ozna-
czałoby to, że sam narkotyk jest bez znaczenia. Nie istniało-
by coś takiego jak narkotyk uzależniający.
Dlaczego kiedyś wierzyłem, że mam osobowość podatną
na uzależnienia albo wadę genetyczną? Ponieważ nie rozu-
miałem prawdziwego powodu, dla którego palacz, alkoholik
i narkoman systematycznie niszczą własne życie, nie otrzy-
mując niczego w zamian. Po odkryciu Easyway wyjaśnienie
przyszło samo: wyjaśnienie, które nie ma wad, nie zaprzecza
sobie i nie wyparuje w starciu ze zdrowym rozsądkiem.
Niestety nie potrafię dowieść, że jest ono poprawne, bo
nie potrafię udowodnić, że nie istnieje coś takiego jak osoba

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


183
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
ze skłonnością do uzależnień. Postaram się to wytłumaczyć
na przykładzie legendy o  potworze z  Loch Ness. Ubarwia
on nam nieco życie i przyciąga turystów, toteż nie mam za-
miaru udowadniać, że potwór nie istnieje. Sęk w tym, że na-
wet gdybym chciał, nie mógłbym tego dowieść. Można do-
wieść, że coś istnieje przez okazanie tej rzeczy, ale nie da się
dowieść, że coś nie istnieje. Co więc można zrobić? Badasz
prawdopodobieństwo i  używasz zdrowego rozsądku. Loch
Ness jest bardzo głębokim jeziorem, dużo w nim wody, a jak
głosi legenda, Nessie jest też olbrzymia, a do przetrwania ga-
tunku potrzebna jest odpowiednia liczba osobników, w prze-
ciwnym wypadku gatunek wymiera wskutek „kazirodztwa”.
I ostatni argument przeciw: biorąc pod uwagę poziom roz-
woju nauki, czy już dawno nie zostałoby udowodnione, że
Nessie istnieje, gdyby rzeczywiście istniała?
Wyobraź sobie malowniczy zakątek piaszczystej plaży.
Patrzysz w zachwycie, a stopy zapadają ci się w piasek. Wie-
le osób może tak stać godzinami i napawać się pięknym wi-
dokiem, a potem odejść sobie spokojnie. Tymczasem niektó-
rzy już po kilku minutach są jak w pułapce i żeby nie wia-
domo jak się starali, nie mogą uciec, nawet widząc zbliżają-
cy się przypływ.
Na ten temat powstało wiele teorii. Niektórzy sugerują, że
to po prostu ruchome piaski. Ktoś utrzymuje, że ludzie tacy
mają jakąś wadę genetyczną. Ktoś inny uważa, że to nie tyle
wada genetyczna, ile defekt psychiczny. Nie mam zamiaru
cię obrażać, zadając głupie pytanie o sens każdej z tych teo-
rii. Gdybyś jednak wybrał drugą lub trzecią, to znak, że nie
masz jeszcze otwartego umysłu. Jeśli mi nie wierzysz, opo-
wiedz komuś tę historię, tylko bez odniesienia do alkoholu.
Czemu niektórzy nie toną w ruchomych piaskach? Ależ
toną, tylko tak powoli, że nikt, nawet oni sami, tego nie za-
uważą. Pomyśl o jednym z tych „normalnie” pijących. Założę
się, że pije więcej niż dziesięć lat temu, na pewno więcej, niż

184 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
kiedyś. Więcej – bo kiedyś w ogóle nie pił. A za dziesięć lat
będzie pił więcej niż teraz.
Jedynym powodem, dla którego jedni zapadają się w pia-
sek prędzej niż inni, jest to, że więcej ważą. To tak, jak z na-
jedzoną muchą w dzbaneczniku. Masa ciała człowieka w ru-
chomych piaskach to, umownie, stopień uświadomienia so-
bie pułapki i związana z tym panika – każe mu ona sięgać
po truciznę, która jest źródłem tej paniki, co z kolei zwięk-
sza jego uczucie zagrożenia i przekonanie o uzależnieniu od
tego, co go niszczy. Jeśli przyjmujesz to porównanie, wytłu-
maczenie jest tylko jedno: chodzi o naturę ruchomych pia-
sków, każdy w nich tonie. Niektórzy są przekonani, że są za-
leżni od jednej whisky dziennie, inni od trzydziestu. W obu
przypadkach to złudzenie; jedni i drudzy cierpią na tę samą
chorobę, bo to jest choroba: wiara w to, że alkohol coś ci daje
i że jesteś uzależniony od tych tak zwanych korzyści. Wyj-
dziesz z choroby, kiedy raz odkryjesz prawdziwą naturę alko-
holu, kiedy zrozumiesz, że jest on trucizną, która nikomu nic
nie daje. Gdyby dawała coś tym „normalnie” pijącym, czyż
nie dawałaby dużo więcej tym, którzy piją naprawdę dużo?
Gdyby stanowiła źródło przyjemności i oparcie dla „normal-
nych” pijących, czyż alkoholicy nie należeliby do najszczę-
śliwszych, najbardziej pewnych siebie ludzi na ziemi? I da-
lej: skoro, jak wiadomo, alkohol spycha alkoholika w otchłań
rozpaczy i strachu, czyż „normalnie” pijący nie powinni od-
czuwać lekkiego smutku i lęku?
Według AA jedyną osobą, która może ci powiedzieć, czy
cierpisz na chorobę alkoholową, jesteś ty sam. To nie brzmi
zbyt naukowo. Przynajmniej dla mnie. Przypominam: jak
ustaliliśmy, nie ma dowodów na to, że przyczyną uzależnie-
nia jest jakiś defekt fizyczny czy psychiczny; to tylko jedna
z teorii wymyślonych na potrzeby ludzi, którzy nie rozumie-
ją prawdziwej przyczyny. Z drugiej strony istnieją dowody, że
ta teoria jest błędna.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


185
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Gdyby alkoholizm i inne uzależnienia miały podłoże fi-
zyczne albo psychiczne, wówczas faktycznie byłyby nieule-
czalne. Wobec tego jak zwolennicy tej teorii wytłumaczą, że
z dnia na dzień wyleczyłem się z uzależnień, podobnie jak
tysiące innych ludzi, którzy poznali metodę Easyway? Nie
sądzisz, że sprawy nie da się wyjaśnić racjonalnie ani podat-
ną osobowością, ani defektem chemicznym, natomiast da się
wyjaśnić tym, że bierzesz

SILNIE UZALEŻNIAJĄCY NARKOTYK?

Pamiętaj, że pułapka uzależnienia jest bardzo spryt-


nie skonstruowana: każe nam wierzyć, że wina leży tylko
po naszej stronie, a nie po stronie narkotyku. Dodam: każ-
dego narkotyku. Wiemy, że uzależnienie odbija się na na-
szym zdrowiu i  kieszeni, a  kiedy próbujemy dociekać, jaką
mamy w zamian przyjemność albo inną korzyść, dochodzi-
my do wniosku, że powody, dla których na przykład pijemy,
są mocno naciągane. Racjonalny umysł podpowiada, żeby
ograniczyć spożycie albo rzucić. Wiemy, że nikt, poza nami
samymi, nie zmusza nas do brania narkotyku. No i wierzy-
my też, że większość pijących w  pełni kontroluje spożycie.
Z  tych wszystkich powodów dochodzimy do skądinąd lo-
gicznego przekonania, że należymy do mniejszości, która ma
jakiś defekt. Ale zastanówmy się nad niektórymi absurdal-
nymi powodami, na jakie powołują się pijący i palacze (tak-
że ci, którzy rzekomo kontrolują spożycie), żeby usprawie-
dliwić własny nałóg.

„Spaliny są tak samo szkodliwe, jak dym papierosowy”.

Być może. Ale nie przykładasz dobrowolnie ust do rury


wydechowej, żeby powciągać sobie spaliny do płuc, a nawet
gdyby, nie płaciłbyś przecież za tę wątpliwą przyjemność.

186 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
„Nie palę, więc co mam sobie żałować drinka?”

Równie dobrze mógłbyś powiedzieć: „Nie obciąłem sobie


nogi, więc dlaczego nie miałbym obciąć sobie ręki?”

„Życie jest krótkie, może jutro wpadnę pod autobus”.

Ale czy zrobisz to z  rozmysłem? No i  na koniec moje


ulubione:

„Napić się od czasu do czasu to jedyna przyjemność, jaka mi jesz-


cze została”.

Niewiarygodne, że jedno krótkie zdanie może mieścić


w sobie tyle błędnych przekonań. Po pierwsze, nigdy go nie
słyszałem z ust tych, którzy piją od czasu do czasu; zawsze je
wypowiadają osoby całkowicie uzależnione od alkoholu. Dla
przeciętnego człowieka jest ono z gruntu fałszywe, czyli po
prostu kolejna głupia wymówka. Czy życie jest aż takie sza-
re i beznadziejne? Niestety, alkoholikowi wydaje się, że tak,
i do pewnego stopnia ma rację, bo nie ma on już żadnych in-
nych przyjemności. Tylko że nie przyjdzie nawet mu do gło-
wy, że z przyjemności ograbił go właśnie alkohol. Kiedy czu-
jesz się źle fizycznie i psychicznie, życie jest przygnębiające.
Następne błędne przekonanie zawarte w powyższym zdaniu
to, że picie alkoholu może być dla kogokolwiek przyjemno-
ścią. Przyjemność, którą pijący okazjonalnie odczuwają, pijąc
alkohol, to złudzenie. Co więcej, nałogowy alkoholik traci na-
wet złudzenie, że napić się jest przyjemnie.
Taka jest natura uzależnienia: im bardziej ściąga cię ono
w dół, tym mocniej wierzysz, że masz z tego jakąś przyjem-
ność czy korzyść. Czy naprawdę brak ci innych, prawdzi-
wych przyjemności? Niedługo się przekonasz, że kiedy po-
czujesz się dobrze fizycznie i psychicznie, samo życie stanie

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


187
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
się przyjemnością. Przypomnisz sobie, co to radość życia, jak
to jest znów się nim cieszyć.
Czy to nie jest oczywiste? Każdy z naszych instynktów
chroni nas, więc logicznie rozumując, życie jest czymś cen-
nym i należy się nim cieszyć. Alkohol jest silną, powodującą
depresję trucizną. Niszczy nas fizycznie i psychicznie. Wpra-
wiając w  stan upojenia, osłabia nasz instynkt przetrwania
i odbiera nam radość życia. Krótko mówiąc, skłania nas do
samozagłady, do

POWOLNEGO SAMOBÓJSTWA
W MĘCZARNIACH

Jak z każdą trucizną, im więcej spożywasz alkoholu, tym


poważniejsze skutki. Alkohol nie zmienia swoich właściwo-
ści zależnie od tego, czy jest konsumowany przez kogoś piją-
cego „normalnie”, czy przez alkoholika.
Czy nadal trudno ci uwierzyć, że twoje wieloletnie źró-
dło przyjemności i podpora jest silnie uzależniającym narko-
tykiem? Jeśli trudno ci się z tym pogodzić, pomyśl: jaki może
być inny powód tego, że 90% ludzi dobrowolnie się TRU-
JE? Po co czytasz tę książkę? Wszystkie wymówki mają to
do siebie, że są wymysłem całych pokoleń pijaków na prze-
strzeni wielu wieków. A my zamiast podważać je, bierzemy
je za oczywistość.
Dobrze rozumiemy, czym są ruchome piaski, dlatego nie
wdajemy się w długie dyskusje nad tym, dlaczego niektórzy
w nich giną. Nie formułujemy na ten temat nieprawdopo-
dobnych hipotez, bo wiemy, że odpowiedź leży w samej ich
naturze, a nie w naturze tych, którzy w nich giną. Dlaczego
w takim razie rozważając różnice między „normalnym” piją-
cym a alkoholikiem, niektórzy wysnuwają wniosek, że w tych
drugich tkwią jakieś wady genetyczne albo psychiczne, któ-
rych ci pierwsi nie mają? Dlaczego nie pokusić się o prostsze

188 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
wyjaśnienie: alkoholik jest po prostu w bardziej zaawanso-
wanym stadium tej samej choroby? W  końcu piją tę samą
truciznę. Jak wiadomo, alkohol odwadnia i upaja, a połączo-
ny efekt tych dwóch czynników sprawia, że potrzebujesz go
więcej i więcej. Życie potwierdza tę teorię. Nie tylko alko-
holik zwiększa swoją dzienną dawkę. „Normalnie” pijący też
zaczyna swoją przygodę z alkoholem od kilku eksperymen-
talnych drinków, a potem, zanim się spostrzeże, zaczyna pić
regularnie. Każdy alkoholik zaczynał jako „normalnie” pijący
i zazwyczaj dopiero po latach przekracza linię oddzielającą
jednych od drugich. Kwestia, gdzie dokładnie przebiega ta
linia, jest przedmiotem mętnych debat wśród „ekspertów”.
AA w tej dyskusji udziału nie bierze, bo zakłada, że przebieg
linii granicznej jest w  stanie określić tylko zainteresowany.
Między podejrzeniem, że masz problem, a zaakceptowaniem
tego faktu mija zazwyczaj kilka lat. Pamiętasz babcię z trze-
ciego rozdziału, która praktycznie nie pije alkoholu? I wujka
Teda, który właściwie nic innego w  życiu nie robił? Prze-
strzeń między nimi zajmują miliardy pijących tego świata.
Czy to nie oczywiste, że jedyną różnicą pomiędzy „alkoho-
likiem” a „normalnie” pijącym jest punkt, w którym się aktu-
alnie znajduje na równi pochyłej, a nie to, co mają w swoim
kodzie genetycznym?

W broszurze AA czytamy:

„Nie każdy pijący jest alkoholikiem. Wiele osób może pić normal-
nie bez żadnych negatywnych skutków zdrowotnych, psychicz-
nych czy społecznych. Dla nich alkohol nie stanowi problemu
i możemy tylko im życzyć, żeby tak zostało”.

Gdyby AA miało rację, to po prostu musiałoby „tak zo-


stać”. Jeśli alkohol nie stanowi problemu –  a  nie stanowi,
skoro istnieje, i to od urodzenia, linia demarkacyjna między

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


189
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
„normalnie” pijącymi, a alkoholikami – to „normalnie” pijący,
znajdujący się po „dobrej” stronie, żadną miarą tej linii prze-
kroczyć by nie mogli.
Nie zapominajmy, że „normalnie” pijący różni się od al-
koholika rzekomo tym, że jest w stanie kontrolować spoży-
cie alkoholu, czego alkoholik nie potrafi.
W związku z takim stwierdzeniem nasuwa się pytanie:
„czym jest normalne picie?”. W  cytowanym wyżej frag-
mencie mówi się, że jest to picie, które nie powoduje „żad-
nych negatywnych skutków zdrowotnych, psychicznych czy
społecznych”. Ilu znasz pijących „normalnie”, którzy nigdy
nie wymiotowali, nigdy nie mieli kaca, nigdy nie zacho-
wywali się głupio czy obraźliwie po alkoholu? Co więc się
z nimi dzieje, kiedy są w takim stanie? Czy na jeden wie-
czór zmienia się im cała konstrukcja genetyczna lub psy-
chiczna, by jak za dotknięciem różdżki powrócić do stanu
poprzedniego, kiedy alkohol wyparuje im z głów? Czy bro-
szura AA sugeruje, że alkoholik nigdy nie pije z umiarem
i  nigdy nie kontroluje spożycia? Nie ulega przecież wąt-
pliwości, że kiedyś, zanim się stoczył na dno, był pijącym
„normalnie”. Kim jest wobec tego alkoholik wychodzący
z uzależnienia, skoro z definicji nie ma kontroli nad piciem
(chociaż od czasu do czasu)? Skoro „normalny” pijący cza-
sami traci kontrolę, a alkoholik czasem ją odzyskuje, to róż-
nica z pewnością nie tkwi w uwarunkowaniach genetycz-
nych. Co tylko świadczy o tym, o czym mówiłem od same-
go początku: alkoholizm jest bardziej zaawansowanym sta-
dium tej samej choroby.
Skoro to takie jasne, dlaczego społeczeństwo tak tego nie
postrzega? Ponieważ staje się to oczywiste pod warunkiem,
że otworzysz umysł, zapomnisz o wszystkich błędnych kon-
cepcjach, mitach i  praniu mózgu, a  zaczniesz korzystać ze
zdrowego rozsądku i spojrzysz na fakty. Ale nigdy nie lekce-
waż wpływu prania mózgu.

190 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Można by sądzić, że były alkoholik skwapliwie skorzy-
sta z szansy i zobaczy zerwanie z nałogiem w innym świe-
tle: jako na z niebios zesłane wybawienie od strasznej cho-
roby, a nie jak dotąd, jako kłamstwo, że coś na zawsze utra-
cił, bo nie dla niego przyjemność „normalnego” picia. Bardzo
chciałby tak na to spojrzeć, ale na słowo mi nie uwierzy. Mu-
szę mu to udowodnić. Bez problemu sobie poradzi, o ile zro-
zumie, czym ta pułapka naprawdę jest. Jednak nie każdemu
pijącemu łatwo przychodzi to dostrzec.
Nikt nie zaprzeczy, że alkoholizm to choroba. Ale żeby
pogodzić się z myślą, że między „normalnie” pijącym a alko-
holikiem nie ma zasadniczej różnicy i że alkoholizm jest je-
dynie wyższym stadium zaawansowania tej samej choroby,
„normalny” pijący musi przyjąć do wiadomości, że też jest
chory. Wmówiono nam, że alkohol jest przyjemnością i pod-
porą w ciężkich chwilach, i że tylko dlatego go pijemy. Pije
90% dorosłych, a z tego lwia część z przekonaniem, że ma
nad piciem kontrolę. Jeśli jednak alkoholik trwa w przeko-
naniu, że jest od urodzenia inny, niż „normalnie” pijący, jakie
są szanse przekonania choć jednego „normalnie” pijącego, że
popija do kolacji kieliszek wina nie dlatego, że lubi wino, ale
dlatego, że kontrolę nad nim przejął silny narkotyk?
Nawet przedstawienie mu wszystkich faktów i dowodów
nic nie da. Dlaczego? Ponieważ bez względu na to, jak jest in-
teligentny i otwarty na inne sprawy, z samej natury narkoty-
ku wynika, że zamyka umysł na wszystko, co tego narkotyku
dotyczy. Nawet jeśli tym faktom i dowodom nie da się żad-
ną miarą zaprzeczyć. Nie marnuj czasu na próby tłumaczenia,
bo nic z tego nie wyjdzie, a sam tylko się zdenerwujesz. Bodaj
najczęstszym komentarzem w otrzymywanych przeze mnie
listach jest: „Dlaczego w żaden sposób nie potrafię przekonać
go/jej, jak łatwo i cudownie jest się uwolnić?”.
Nadal nie wierzysz, że „normalnie” pijący też jest już
uzależniony? Czy tak trudno przyjąć to do wiadomości?

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


191
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Przecież nie tak dawno uważaliśmy, że „normalnie” palący
potrafi rzecz kontrolować i  dawkować sobie przyjemności.
Czy postrzegamy ich teraz tak samo? Nawet palacz w głębi
serca wie, że nie pali z wyboru ani dlatego, że lubi. Dlate-
go sami palacze tak bardzo przestrzegają swoje dzieci przed
wpadnięciem w pułapkę. A widząc palącego nastolatka, czy
zazdrościmy mu, czy raczej kręcimy głową ze współczuciem,
myśląc: „Biedny głupku, gdybyś tylko dał sobie wytłumaczyć,
w co się pakujesz”?
Prędko się przekonałem, że szkoda czasu na rozmowy
z pijącym, który nie podejrzewa, że ma problem. Interesuje
mnie tylko pomoc ludziom takim jak ty, którzy są świadomi
problemu i szukają sposobu, by go rozwiązać. Proszę tylko:
otwórz się, przyjrzyj faktom, kieruj się zdrowym rozsądkiem.
Jest jeszcze jeden aspekt sprawy, którego do tej pory nie po-
ruszałem. A  może jednak istnieje jakaś wrodzona różnica
między „normalnie” pijącymi a  alkoholikami? Może „eks-
perci” się nie mylą, mówiąc, że „normalnie” pijący mają dość
silnej woli, by kontrolować spożycie, a alkoholicy jej nie mają.
Obiecałem, że powiem coś o tym. Przejdźmy więc do kolej-
nego rozdziału:

DLACZEGO SILNA WOLA JEST MITEM

192 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
19.  Dlaczego silna wola jest mitem?

Po pierwsze, zapomnijmy o hollywoodzkim micie alkoho-


lika jako degenerata wegetującego w dzielnicach biedoty i pi-
jącego denaturat. Tak może i  kończy wielu alkoholików, ale
w rzeczywistości alkoholizm nie zna podziałów rasowych, kla-
sowych, płciowych, religijnych, różnic w wykształceniu czy in-
teligencji. Faktem jest również, że większość „normalnie” pi-
jących, którzy staczają się w alkoholizm, to ludzie inteligentni
o silnej woli, mający na swoim koncie niejeden sukces.
Pewnie trudno w  to uwierzyć, ale na szczęście łatwo
tego dowieść. Większość uczestników spotkań AA to oso-
by wykształcone, oczytane, inteligentne, potrafiące się wy-
słowić, krótko mówiąc – kiedyś, albo nadal, ludzie sukcesu.
Dotyczy to zresztą wszystkich uzależnień, nawet od hero-
iny. Przyzwyczailiśmy się do popularnego obrazu prostytutki
jako młodej, naiwnej dziewczyny, którą źli mężczyźni spro-
wadzają na złą drogę. Nie twierdzę, że się to nie zdarza. Ale
jako terapeuta, którego zawodem jest leczenie chorych ludzi
z uzależnień, muszę wyznać, że ci, z którymi miałem do czy-
nienia, byli w większości inteligentni, wykształceni i z silną
wolą. Prawdę powiedziawszy, reprezentowali młodzieżową
śmietankę (trochę co prawda skwaśniałą), a większość z nich
wpadła w pułapkę nałogu w czasach studenckich.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


193
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Spójrzmy na fakty. Ludzie, których wykańcza nałóg – al-
kohol, nikotyna, kokaina czy heroina – to zazwyczaj ludzie
sukcesu, którzy na swoją wysoką pozycję ciężko pracowa-
li. Tacy jak Richard Burton, Elizabeth Taylor, George Best!
Mógłbym tak ciągnąć w nieskończoność. Uważasz, że sko-
ro reprezentują świat rozrywki i sportu i budzili szczególne
zainteresowanie mediów, to ich obraz jest siłą rzeczy wysoce
zniekształcony? Rozejrzyj się jednak wkoło, a odkryjesz, że
to samo dotyczy innych profesji. Choroba szerzy się szcze-
gólnie silnie w tych zawodach, których przedstawiciele sty-
kają się na co dzień z najgorszymi przypadkami uzależnień:
wśród lekarzy, pielęgniarek, prawników, w policji.
Dawno temu mężczyzna, który nie pił i  nie palił, uwa-
żany był za mięczaka. Nie każdy się uzależniał, bo niektó-
rzy byli albo zbyt słabi fizycznie, żeby poradzić sobie z truci-
zną, albo nie mieli dość silnej woli, żeby przekonać się do jej
smaku. Bohaterowie Hollywoodu, tacy jak John Wayne albo
Humphrey Bogart, solidnie pili i palili, zresztą tak samo, jak
wytworne panie Marlena Dietrich i Bette Davis.
Tu konieczne jest wyjaśnienie – mogłeś odnieść wraże-
nie, że byli twardzielami czy wytwornymi damami dlate-
go, że pili i  palili. Tymczasem było odwrotnie –  byli twar-
dzielami i wytwornymi damami mimo tego, że pili i palili.
Marlena Dietrich wyglądałaby szykownie, nawet trzymając
w ustach marchew. Te gwiazdy sprzedawały publiczności al-
kohol i nikotynę. Używki nie były im potrzebne, a przecież
wielu z  nich zrujnowały życie. Przyjmijmy, że trzeba dużo
silnej woli, żeby przetrwać w  tak konkurencyjnych zawo-
dach jak rozrywka czy sport, zresztą podobnie jak w innych
profesjach – lekarza, pielęgniarki, policjanta. Żeby do czegoś
dojść, musisz mieć całe pokłady silnej woli.
Wiem skądinąd, że nie brak mi silnej woli. Jeśli się mar-
twisz, czy Easyway działa tylko w przypadku osoby o silnej
woli, nie musisz. Prawda jest taka, że to twoja silna wola

194 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
popycha cię do picia. Ciężko w  to uwierzyć, ale tak jest,
wystarczy spojrzeć na fakty. Przypomnij sobie, jak to jedna
część twojego mózgu mówiła: „Nie pij więcej, wystarczy”,
a druga kusiła: „Wiem, że za dużo wypiłem i będę tego ju-
tro żałował, ale i tak chcę się jeszcze napić”. Z kim się tak
naprawdę kłóciłeś? To rodzaj schizofrenii. Pozwolę sobie
w  tym miejscu na dygresję. Ostatnio oberwało mi się za
używanie tego słowa w  kontekście uzależnień. Wiem do-
skonale, że schizofrenia jest poważną chorobą psychiczną.
Ale alkoholizm też jest chorobą psychiczną, nie ma więc
lepszego słowa na jego opisanie.
Prawdziwym problemem jest brak zdecydowania. Część
ciebie chce się napić, a część pić nie chce. Pamiętaj: nikt cię
do picia nie zmusza, poza… tobą. Silna wola to pokonywanie
przeszkód na drodze do celu. Klasycznym przykładem silnej
woli były moje starania, żeby zostać dyplomowanym księ-
gowym. Nie cierpiałem swojej pracy, zarabiałem mało, no-
cami uczyłem się przedmiotów, których nie znosiłem, pod-
czas gdy moi znajomi dobrze się bawili. Możliwe, że część
mnie marzyła o  dyplomie, a  druga część tęskniła za dobrą
zabawą. Tak pewnie było, ale cel miałem jasno określony, nie
wahałem się. Nie było w tym schizofrenii – podjąłem decyzję
i pogodziłem się z wyrzeczeniami z nią związanymi. Nigdy
nie miałem wątpliwości co do tej decyzji.
Załóżmy, że kiedyś solennie sobie obiecywałeś raz na za-
wsze rzucić picie, a przynajmniej je ograniczyć. Postanowie-
nia tego nie dotrzymałeś. Może nawet kilkakrotnie podej-
mowałeś próbę. Wydawałoby się logiczne orzec, że zabrakło
ci silnej woli. A wcale nie o to chodzi. Brak decyzji jest do-
świadczeniem zdecydowanie nieprzyjemnym. Pomyśl, ile cię
nerwów kosztuje wybór samochodu, długo nie możesz się
zdecydować, który model jest lepszy. Ale jeśli już raz podej-
miesz decyzję i kupisz samochód, wtedy klamka zapadła i to-
warzyszący całej operacji niepokój mija. Z piciem jest inaczej

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


195
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
– decyzję o rzuceniu albo ograniczeniu picia możesz zmie-
nić w każdej chwili, i to do końca życia. Jak wyjaśniłem już
w  rozdziale 10, wadą metody silnej woli jest to, że natych-
miast po podjęciu decyzji zaczynasz kwestionować jej słusz-
ność. Od razu część twego mózgu żąda:

MUSZĘ SIĘ NAPIĆ!

A racjonalnie myśląca część odpowiada na to: „Nie pod-


dawaj się, nie pij!”. Nie możesz zrozumieć, dlaczego jedna
część mówi jedno, a  druga coś całkiem innego. To nie jest
przyjemne, stawia cię przed poważnym dylematem. Nikt nie
lubi, żeby mu rozkazywać, tym bardziej kiedy sami sobie roz-
kazujemy. Co możemy więc zrobić? Możemy przeciwstawiać
się pokusie i walczyć z nią do końca życia. Niektórzy „eks-
perci” mówią: „To nie jest takie straszne, wystarczy tylko od-
mówić sobie jednego drinka, tego następnego”. Zapominają
dodać, że tego następnego drinka musisz odmawiać sobie do
końca życia. Możemy też zakończyć cierpienia i dać się sku-
sić. Ale to nie rozwiązuje dylematu, wpadasz z deszczu pod
rynnę, jesteś z powrotem w matni.
Kiedyś przez pół roku ćwiczyłem tak silną wolę. Pół roku
istnego piekła. W końcu opór osłabł i znów byłem w pułap-
ce. Płakałem jak dziecko, bo byłem przekonany, że już nigdy
się nie uwolnię. Wiedziałem, że brak mi silnej woli, żeby wy-
trwać dłużej niż pół roku. Przeklinałem własną słabość. Mó-
wiłem: może gdybym wytrzymał dzień, tydzień, miesiąc dłu-
żej, to by się udało. A z drugiej strony kamień spadł mi z ser-
ca, nie musiałem dłużej walczyć.
Dziś wiem, że to nie był brak silnej woli. Problemem
jest schizofrenia, konflikt woli. Rzucanie albo ogranicza-
nie picia bez znajomości pewnych faktów przypomina na-
pad złości dziecka, bo nie dostało cukierka. Potulne dziecko
szybko o wszystkim zapomni, natomiast mały uparciuch nie

196 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
przestanie, dopóki rodzice się nie ugną. Kiedy odkryto zwią-
zek między paleniem a rakiem płuc, wielu rzuciło papierosy.
Czy dlatego, że mieli silną wolę? Nie, rzucili palenie, bo strach
przed rakiem płuc był silniejszy, niż strach przed rzuceniem
palenia. Tylko ktoś o  silnej woli zamyka się na zagrożenia
związane z paleniem. Dużo silnej woli wymaga także radze-
nie sobie z dzisiejszym nastawieniem do palaczy.
Idea dnia bez papierosa jest taka, żeby choć raz na rok pa-
lacze stawili czoła problemowi i spróbowali rzucić albo ogra-
niczyć palenie. Tymczasem rzeczywistość jest taka, że tego
jednego dnia w roku palacze palą dwa razy więcej, bardziej
ostentacyjnie, bo nie lubimy, żeby ktoś nam mówił, co mamy
robić, zwłaszcza jeśli nie ma zielonego pojęcia o tym, dlacze-
go palacze palą. Palacze i pijący nie mają słabej woli. Palacz
pozbawiony papierosów przepłynie wpław morze, byle tylko
je zdobyć. Nie muszę chyba opisywać, do czego jest zdolny
alkoholik, żeby zdobyć alkohol.
Nigdy nie byłem w stanie zrozumieć swoich znajomych,
którzy potrafili ograniczyć palenie do pięciu czy dziesięciu
papierosów dziennie. Miałem tyle silnej woli co oni, a mu-
siałem palić jednego za drugim. Opanował mnie demon ni-
kotyny. Przez myśl mi nawet nie przeszło, że cierpimy na
schizofrenię nie tylko wtedy, kiedy próbujemy ograniczyć
nasze picie albo z nim skończyć. Cierpimy na nią przez całe
nasze uzależnione życie. Niektórzy nie palą ani nie piją tyle,
ile by chcieli, bo ich na to nie stać. Albo nie mają tylu okazji,
bo ograniczenia narzuca ich styl życia, praca, rodzina, hobby,
znajomi. Inni uparcie ograniczają spożycie, bo zdają sobie
sprawę z  zagrożeń, albo czują, że tracą nad sobą kontrolę.
Oczywiście stale staramy się zapomnieć o  zagrożeniach
–  gdybyśmy myśleli o  nich za każdym razem, kiedy pije-
my albo palimy, nawet złudzenie przyjemności by zniknę-
ło. Łatwo przyjdzie ci w to uwierzyć, jeśli, tak jak wcześniej
radziłem, pijąc swojego ulubionego drinka skupisz się na

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


197
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
wrażeniach smakowych. Niektórzy, ze względu na warun-
ki fizyczne, nie radzą sobie z toksycznymi efektami używek,
więc siłą rzeczy palą i  piją mało. Trzeba dobrej pary płuc,
żeby palić jednego za drugim, i wyjątkowo odpornej wątroby,
żeby wypijać butelkę whisky dziennie.
Miałem szczęście, że po pół roku zrezygnowałem z me-
tody silnej woli. Przyznam, że pod koniec nie czułem w sobie
ani trochę silnej woli, a to dlatego, że uwierzyłem, iż porażka
wynikała z jej braku. Teraz, gdy już doskonale rozumiem, jak
działa pułapka, zdałem sobie sprawę, że niepotrzebnie się
oskarżałem. W gruncie rzeczy już sam fakt, że wytrzymałem
pół roku, świadczył o silnej woli. Czy przeczę samemu sobie?
Skoro pół roku abstynencji wymagało silnej woli, wytrzyma-
nie dłużej w postanowieniu na pewno wymagałoby jeszcze
silniejszej woli! To prawda, ale właśnie o to mi chodziło – to
nie rozwiązuje problemu. Dlatego mówię, że miałem szczę-
ście. Jedyne, co w ten sposób bym osiągnął, to przedłużenie
agonii, aż zabrakłoby mi kompletnie silnej woli.
Skąd pewność, że i tak by mi się nie udało? Wtedy nie
wiedziałem. Ale teraz, zrozumiawszy mechanizmy uzależ-
nienia, wiem, że nigdy nie byłbym wolny, niezależnie od
tego, jak długo wytrwałbym w  abstynencji. Schizofrenia
by pozostała. Byłem przekonany, że naprawdę się poświę-
cam i wierzyłem, że życie bez narkotyku straci cały powab.
Czas nie wpływał na zmianę tego przekonania, przeciw-
nie – umacniał je. Wybrałem krótsze, ale za to słodsze ży-
cie uzależnionego, zamiast pełnej cierpienia powolnej ago-
nii. Gdyby tylko taki był wybór, pewnie bym dalej miał pro-
blem alkoholowy. Z przyjemnością teraz informuję, że kiedy
już raz rozwiążesz problem, twoje życie stanie się nieskoń-
czenie przyjemniejsze.
Jedno powinno być teraz absolutnie jasne. Pijący, któ-
ry stara się odzwyczaić od alkoholu, popełnia podstawo-
wy błąd –  stawia sobie za cel zerwanie z  nałogiem albo

198 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
ograniczenie spożycia. To całkowicie błędne podejście, bo
wymaga ogromnej dyscypliny i siły woli przez całą resztę
życia. Czy to znaczy, że stosując metodę silnej woli, uzależ-
niony nie ma żadnych szans? Właśnie w tym sęk. Skąd ma
wiedzieć, czy mu się udało, skoro cały czas musi się opierać
pokusie? Nieraz słyszymy z  ust alkoholików, jak to długo
już nie tknęli alkoholu. Czyż nie dodają: „Wystarczy jeden
drink i wrócę do nałogu”? Czyż nie wymieniają się radami:
„Ciesz się z każdego dnia bez kielicha” albo „Myśl o dniu
dzisiejszym, nie patrz dalej w  przyszłość”? Czyż nie po-
wtarzają, że na alkoholizm nie ma lekarstwa i że wciąż są
alkoholikami, choć nie tknęli go od dwudziestu lat? Skąd
mają wiedzieć, skoro aż do śmierci mają żyć w niepewności,
czy im się udało, czy nie?
Podziwiam ich za ogrom silnej woli, ale czy naprawdę
muszą tyle cierpieć? Dalej wierzysz, że nie ma innego wyj-
ścia? Może pomogę ci zmienić zdanie, opowiadając o  roz-
mowie, jaką odbyłem z urzędnikiem instytucji nadzorującej
przestrzeganie brytyjskiego kodeksu reklamowego. Dowiesz
się z niej, jak kontrolować spożycie od razu i na zawsze, bez
uciekania się do pomocy silnej woli.
Instytucja, o której wyżej mowa, ma za zadanie ochronę
przed wprowadzającymi w błąd reklamami. Niestety jest ona
finansowana przez reklamodawców, a więc mamy tu do czy-
nienia z konfliktem interesów. W każdej reklamie produktu
wspomagającego zerwanie z paleniem musi znaleźć się uwa-
ga, że ów produkt jest niezawodny, o ile palacz wykaże sil-
ną wolę. Stąd pojawił się problem, bo jednym z podstawo-
wych założeń Easyway jest: stosując tę metodę, nie mieszaj
do tego silnej woli.
Urzędnik nie rozumiał, na czym polega mój problem.
Wystarczy, tłumaczył, wspomnieć w mojej reklamie, że oso-
ba rzucająca palenie musi mieć silną wolę. Namawia mnie
pan do kłamstwa, odparłem, a przecież ma pan stać na straży

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


199
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
prawdy. Nie przekonałem go, dał mi dwa wyjścia: albo skła-
mać, albo zrezygnować z reklamy.
Pytałem, czy istnieje przepis zakazujący informowania
palaczy o metodzie niewymagającej silnej woli. Czy to dla-
tego, że głównym zleceniodawcą jest przemysł tytoniowy?,
drążyłem. Okazało się, że nie. Po prostu otrzymali wytyczne
od „eksperta” medycznego, zgodnie z którymi bez silnej woli
rzucić palenia się nie da. Informując, że pomagam palaczom
od lat, poprosiłem o spotkanie z „ekspertem”.
Usłyszałem, że nie ma takiej potrzeby, bo jak każdy wie,
do rzucenia palenia konieczna jest silna wola. Niezrażony,
dalej go indagowałem: czy w takim razie potrzebuje pan sil-
nej woli, żeby nie wsiąść do autobusu nr 9, jeśli pan tego nie
chce. Nie zrozumiał. Wyjaśniłem, że palacz sięga po papiero-
sa tylko dlatego, że pragnie zapalić, a dzięki metodzie Easy-
way to pragnienie znika raz na zawsze. Skoro były palacz nie
czuje już chęci, by zapalić, po co mu, na Boga!, silna wola,
żeby tego nie robić?
Jak można się było spodziewać, nie doszliśmy do po-
rozumienia, ale mam nadzieję, że ty zrozumiałeś w czym
rzecz. Problem powoduje schizofrenia. Skoro nikt poza
tobą samym nie zmusza cię do picia, część ciebie musi tego
czasami chcieć. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości.
Gdyby tak nie było, nigdy nie sięgnąłbyś po alkohol. Nie
da się też zaprzeczyć, że część twojego mózgu chce, że-
byś nie chciał pić tyle, ile chcesz. Gdyby tak nie było, nie
miałbyś problemu i  nie czytałbyś tej książki. Niepodwa-
żalne jest również to, że alkohol jest substancją chemiczną,
ale twój problem, i  jego rozwiązanie, są czysto psychicz-
ne. Niewątpliwe jest wreszcie to, że schizofrenia pojawiła
się dopiero wtedy, kiedy zacząłeś pić alkohol. Nie udało się
nam jeszcze kompletnie przeprogramować mózgu, ale czy
powrót do stanu sprzed pułapki alkoholowej jest wciąż aż
tak nieprawdopodobny?

200 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Przypomnę tu o jeszcze jednym niepodważalnym fakcie:
Easyway wyzwoliło tysiące ludzi i nic nie stoi na przeszko-
dzie, byś i ty do nich dołączył.
Rozprawimy się teraz z następnym mitem:

PIJĘ TYLKO DLA TOWARZYSTWA

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


201
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
20.  Piję tylko dla towarzystwa

Któż zaprzeczy, że picie to miły sposób spędzania wolne-


go czasu, sprzyjający umacnianiu przyjacielskich kontaktów?
Może nie zawsze, bo czasem ktoś, na co dzień potulny jak ba-
ranek, po kilku głębszych, nie owijając w bawełnę, opowiada
przyjacielowi, co tak naprawdę o nim myśli, a potem szklanki
zaczynają fruwać, butelki się tłuką. Albo kiedy pijany znajomy
wchodzi w fazę nadwrażliwości i zionąc ci w twarz alkoholem,
bełkotliwie prawi ci wątpliwe komplementy. Na pewno nie
nazwałbyś tego towarzyskim zachowaniem, wiesz przecież,
że to alkohol przemawia przez niego, a  w  komplementach
nie ma ziarna prawdy, czego i reszta towarzystwa jest w peł-
ni świadoma. Bo kiedy dyskretnie wychodzisz do pobliskiego
sklepu po następną butelkę whisky, on się skarży, że skąpisz na
alkohol, zapominając, że jest jedynym pijącym whisky wśród
gości. A kiedy już zacznie rzygać na twój nowy dywan, docho-
dzisz do wniosku, że picie wcale nie jest takim miłym towa-
rzyskim zajęciem. Uważasz, że takie doświadczenia to tylko
przykre wypadki losowe, niewarte roztrząsania? Skupmy się
więc na zwykłej imprezie albo na wyjściu do pobliskiego pubu.
Któż zaprzeczy, że to bardzo towarzyskie okazje?
Ja na pewno nie. Twierdzę jednak, że nikt nie pije dla
towarzystwa. Dlaczego takie rozrywki uważa się za okazje

202 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
towarzyskie? Trudno zaprzeczyć, że amatorska grupa te-
atralna albo chór to instytucje sprzyjające kontaktom towa-
rzyskim. To samo można powiedzieć o golfie, tenisie, brydżu
czy kółku szachowym. Ich entuzjaści niewątpliwie docenia-
ją przyjazną atmosferę i towarzystwo, które klub zapewnia.
Ale do klubu nie wstępujemy ze względów towarzyskich, ale
z powodu rozrywki, jaką taki klub zapewnia.
Ostatnio polubiłem grę w nasze angielskie kule. Wiem,
że to zabawa dla starszych ludzi, ale tak się składa, że jest to
też miły i zdrowy sposób spędzania czasu wśród ludzi. Pole-
cam ją każdemu, kto odczuwa samotność po stracie bliskiej
osoby. W takim przypadku przyczyną dołączenia do klubu
jest chęć znalezienia przyjaciół i kontakt z innymi. Oczywi-
ście nie graliby, jeśliby tego nie lubili, zwłaszcza że są tysiące
innych, równie miłych możliwości w tym względzie.
Muszę przyznać, że, niejako z  przyzwyczajenia, grałem
w golfa jeszcze wiele miesięcy po tym, kiedy mi się już zu-
pełnie znudził. Grałem dalej, bo większa część mojego ży-
cia towarzyskiego oscylowała wokół klubu golfowego, gdzie
poznałem wielu przyjaciół. Przerażała mnie pustka w  mo-
im życiu towarzyskim, gdybym zaniechał golfa. Bałem się, że
stracę przyjaciół. Pewnie uważasz, że w tym okresie grałem
w golfa tylko i wyłącznie ze względów towarzyskich. To nie
jest do końca prawda. Mogłem przestać grać i  dalej istnieć
w  tym gronie. Jeszcze teraz, choć rzadko, odwiedzam klub,
jestem dalej jego członkiem. Niepotrzebnie bałem się pust-
ki. W miejsce towarzyskiego aspektu golfa szybko pojawił się
towarzyski aspekt gry w kule, a prawdziwych przyjaciół oczy-
wiście nie straciłem. Nie widujemy się tak często jak kiedyś,
ale tym bardziej się cieszę na każde z nimi spotkanie.
Alkoholik boi się rzucić czy ograniczyć picie, bo też
przeraża go pustka, luka, jaką to spowoduje w  jego życiu
towarzyskim. Mnie żal jedynie czasu zmarnowanego na
golfa, kiedy mogłem zająć się czymś, co naprawdę lubię.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


203
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Nie wątpię, że dotąd czułeś się wyjątkowo podle, ilekroć
podejmowałeś próby rzucenia albo ograniczenia spożycia,
ale to dlatego, że stosowałeś metodę silnej woli. Z Easyway
szybko zapomnisz o przeszłości i z optymizmem spojrzysz
w przyszłość.
Człowiek nie sięga po alkohol, bo to takie szalenie towa-
rzyskie zajęcie. Dlaczego uparcie wierzymy, że picie sprzyja
życiu towarzyskiemu? Ponieważ od dzieciństwa poddawano
nas praniu mózgu, wmawiano, że tak właśnie jest: że alkohol
to podstawa każdego spotkania towarzyskiego –  przyjęcia,
wesela, nawet stypy. W  przypadku niektórych imprez ma-
sowych, jak Oktoberfest, picie jest wręcz celem obchodów.
Tak jak z każdym innym zajęciem, człowiek nie pije z po-
wodów towarzyskich. „Piję tylko dla towarzystwa” to kolejna
wymówka, a nie powód.
Pierwsze imprezy przeżyłem jako nastolatek, kiedy to
przyświecał mi tylko jeden cel: poznawać dziewczyny. Nie
chodziło ani o życie towarzyskie, ani o picie. Niewątpliwie
większość z nas przeżyła inicjację alkoholową na potańców-
kach czy dyskotekach. To jednak nie znaczy, że pijemy tyl-
ko dla towarzystwa. Jeśli podczas urlopu trójka znajomych
poprosi mnie na czwartego do brydża, wyszedłbym na nie-
towarzyskiego gbura, gdybym powiedział, że wolę poczytać.
Uważasz, że nastolatek odmawiający picia z kumplami jest
również nietowarzyskim gburem? To niezupełnie tak. Do
brydża, który jest wyjątkowo miłym zajęciem, potrzeba czte-
rech graczy, natomiast kumple od picia mogą się „miło” ba-
wić, nawet jeśli jeden z nich nie pije. Co więcej, są w grun-
cie rzeczy „nietowarzyscy”, bo zmuszają kolegę do zrobienia
czegoś, czego nie chce robić, a co przy wywieranej przez oto-
czenie presji może go ostatecznie wpędzić w alkoholizm.
Dlaczego pijący zmuszają niepijących do alkoholu? Tak
jest z każdym uzależnieniem. Jeśli narkotyk jest nielegalny,
mówimy o „dilerce”, która stanowi przestępstwo, a jeśli jest

204 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
legalny, nazywa się to zachowaniem „towarzyskim”. Z  du-
mą muszę powiedzieć, że nigdy „dilerem” nie byłem. Kie-
dy poznałem Joyce, potrafiła spędzić cały wieczór w  pubie
nad jednym, najwyżej dwoma drinkami. I tak jest nadal. Kie-
dyś mi przeszkadzało, że nie piła tyle, co ja. Namawiałem ją
do tego; oczywiście nie wywierałem presji, byłem po prostu
uprzejmy. Jeden z  moich znajomych określił ją jako nieto-
warzyską, bo za mało pije; Joyce zresztą przyznawała, że nie
po raz pierwszy ktoś bliski alkoholizmu robi z niej smutasa.
Tymczasem oskarżyciel sam okazał się osobą nietowarzyską,
bo swymi uwagami wprawiał Joyce w zakłopotanie. A prze-
cież siedząc obok, zawsze była obecna duchem, czy raczej
nigdy nie wybierała postawy nieobecnej duchem. Jakby dziś
powiedział psychoterapeuta, „była zawsze dla innych”.
Dla tych, którzy są w  towarzystwie jedynymi palącymi
i  pijącymi, znika nawet złudzenie przyjemności. Widać to
najlepiej na imprezie, kiedy wszyscy inni doskonale się ba-
wią bez trucia się papierosami czy alkoholem. Palacz i pijący
czuje się znacznie lepiej, kiedy wszyscy wokół robią to samo
co on. Jak kameleon wtapia wtedy własne uzależnienia w tło
uzależnień wszystkich innych. To dlatego uzależnieni ciągną
do siebie, a  swoje picie tłumaczą jako bycie towarzyskim.
Tymczasem choćby nie wiadomo jak starali się przekonać
siebie i innych, że w pełni kontrolują uzależnienie, sami czu-
ją, że coś złego przejmuje nad nimi kontrolę. Podobnie jak
z prześladowanymi mniejszościami, uzależnieni szukają po-
cieszenia wśród innych uzależnionych, bo ze „swoimi” czu-
ją się bezpieczniej. Komuś, kto nigdy nie był uzależniony od
heroiny, ciężko pojąć towarzyskie walory „dzielenia się igłą”.
Towarzyskość oznacza bycie przyjaznym, życzliwym,
sympatycznym. Ludzie cywilizowani są z  natury towarzy-
scy, wspólnie świętują uroczyste okazje, takie jak urodziny
czy ślub, wspólnie opłakują zmarłych na pogrzebach. Tworzą
kluby nie tylko po to, żeby się dobrze bawić i uprawiać sport,

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


205
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
ale też żeby wzajemnie dawać sobie wsparcie w  trudnych
chwilach, takich jak śmierć czy poważny wypadek. Uzależ-
nieni ciągną do siebie tylko z tego drugiego powodu: żeby
ukoić smutek i cierpienie, czy to w okresie uzależnienia, czy
po odstawieniu narkotyku. Anonimowi Alkoholicy, Anoni-
mowi Palacze, Anonimowi Narkomani – istnieją nie po to,
żeby zwiększać spożycie alkoholu, nikotyny czy heroiny, ale
po to, żeby pomóc usunąć ze świata DEWASTACJĘ powo-
dowaną przez te narkotyki – nie tylko dla ofiar nałogu, ale
i dla ich rodzin i przyjaciół. Pijący alkohol trzymają się ra-
zem z dokładnie tego samego powodu, dla którego trzymają
się razem wszyscy inni uzależnieni: czują, że jakieś zło wpę-
dziło ich w pułapkę, a jak wiadomo, „miło duszy, gdy się nad
nią druga wzruszy”.
Czy słyszałem o stowarzyszeniach stałych bywalców tego
czy innego pubu? Jasne, ale można być towarzyskim w pubie,
nie pijąc. Jeśli przystępujesz do takiego stowarzyszenia tyl-
ko po to, żeby pić, czeka cię niebawem stowarzyszenie pod
nazwą AA, i nie mam tu na myśli klubu miłośników bate-
rii „paluszków”. To samo dotyczy ludzi wstępujących do klu-
bów kręglarskich tylko po to, żeby mieć pod dostatkiem ta-
nich drinków. Przypominam, że w Chinach miejscem spo-
tkań towarzyskich były kiedyś palarnie opium. I czemu nie?
Czyż jest milszy sposób spędzania wolnego czasu, niż dziele-
nie się własnym zamroczeniem z resztą „klubowiczów” o po-
dobnych upodobaniach? Skoro jedynym celem twojego sto-
warzyszenia jest upijanie się, równie dobrze możesz spędzać
czas w palarni opium, która w porównaniu z pubem jest azy-
lem spokoju. W ogóle mamy kompletnie wypaczony pogląd
na to, czym jest nasz ulubiony pub. To prawda, że jest to
miejsce, gdzie grupa przyjaciół może się pośmiać i pożarto-
wać, ale śmieją się i żartują, bo są przyjaciółmi, a nie dlatego,
że wspólnie piją alkohol. Podobna atmosfera panuje w szatni
przed meczem piłki nożnej, a przecież tam się alkoholu nie

206 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
pije. Przy następnej wizycie w pubie zwróć uwagę, ilu obec-
nych pije w  samotności, gapiąc się melancholijnie w  prze-
strzeń. Puby powstały po to, żeby znużeni podróżni mieli
gdzie zjeść, odpocząć i nabrać sił na dalszą drogę, a także po-
słuchać lokalnych plotek. Nie po to je stworzono, żeby ludzie
się w nich upijali w trupa.
Dlaczego mój znajomy nazwał Joyce nietowarzyską? Bo
każdy uzależniony czuje się nieswojo w obecności tych, któ-
rzy uzależnieni nie są: wie, że robi głupio, a ludzie nieuzależ-
nieni przypominają mu o jego własnej głupocie. To dlatego
picie nie jest zajęciem towarzyskim. Tworzy barierę między
pijącymi a  niepijącymi. Gdyby cię zapytać, dlaczego grasz
w  piłkę nożną, odpowiedź będzie oczywista: „Bo lubię!”.
Gdybyś odpowiedział: „Gram w  piłkę tylko dla towarzy-
stwa”, oznaczałoby to, że nie ma innych powodów i tak na-
prawdę nie lubisz w nią grać. Jeśli więc ktoś mówi: „Pije tyl-
ko dla towarzystwa”, w istocie informuje nas, może nieświa-
domie, że tak naprawdę nie lubi alkoholu. Nie podaje praw-
dziwego powodu, zasłania się wymówką. Po co mu wymów-
ki? Bo czuje, że żaden rozsądny powód nie istnieje. Człowiek
robi niechętnie różne rzeczy, jeśli sądzi, że to dobre dla zdro-
wia, albo daje jakieś inne korzyści. Ale żeby robić coś, czego
nie lubi, potrzebuje sobie wynaleźć jakiś powód, zwłaszcza,
jeśli wiąże się to z utratą zdrowia i pieniędzy. Chyba że jest

UZALEŻNIONY OD NARKOTYKU

Chłopak, nie na tyle silny, by oprzeć się presji kolegów,


twierdzi, że pije tylko dla towarzystwa. Ale to tylko wymów-
ka, nie rzeczywisty powód. Mówi też: „To bunt młodego po-
kolenia” albo „Nie chcę być taki jak wszyscy”. Nie próbuj mu
opowiadać o skutkach alkoholizmu, bo to na nic się nie zda.
Lepiej spytaj, czy stać go na odwagę, by być prawdziwym
buntownikiem, a  nie kopią kolegów. Oczywiście wcale nie

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


207
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
pije, żeby być towarzyskim, wyróżniać się czy buntować. Pije,
bo z braku pewności siebie nie potrafi odmówić. Nie można
go winić. Można mu natomiast pomóc.
Moda się zmienia. Jeszcze niedawno modne było palenie.
Ale czy niepoddawanie się modzie było uznawane za nie-
towarzyskie? Przyznaję, że w towarzystwie niepalących czu-
łem się nieswojo, zwłaszcza na imprezach. Nie chodziło o to,
że w niepaleniu widziałem jakiś mankament, obawiałem się
raczej, że przeszkadza im unoszący się wokół mnie smród
papierosów; że uważają mnie za głupka, za którego zresztą
sam się miałem. Oczywiście po kilku drinkach niewiele mnie
obchodziło, co o mnie myślą ani czym pachnę. Bardzo towa-
rzyskie zachowanie z mojej strony, prawda? Dzisiaj człowiek
palący jest wyrzutkiem społecznym. Zasmradzanie dymem
pomieszczenia jest jak puszczenie bąka w windzie.
Akcje społeczne typu „Piłeś – nie jedź” niewątpliwie wy-
warły wpływ na to, jak postrzegamy picia. Zanika idiotycz-
ny obyczaj strzemiennego i sadzania za kierownicą osobnika,
który ledwo się trzyma na nogach. Dowodzi to, że bez alko-
holu mogą się dobrze bawić nie tylko nie tykające alkoholu
dziwadła, ale, jeśli trzeba, także ci, którzy od alkoholu zwy-
kle nie stronią.
Można od biedy przyjąć tłumaczenie, że pijesz wyłącz-
nie dla towarzystwa, o ile pijesz tylko wtedy, kiedy nadarza
się jakaś towarzyska okazja. Jeżeli jednak codziennie musisz
pójść do pubu „tylko na jednego drinka”, nie pijesz wyłącznie
dla towarzystwa. Jedynym twoim motywem jest picie. Tak
doszliśmy do następnego złudzenia:

DZIĘKI PICIU JESTEM SZCZĘŚLIWY

208 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
21.  Dzięki piciu jestem szczęśliwy

Wprawdzie palenie zabija więcej ludzi niż picie, ale to


alkohol jest główną przyczyną nieszczęść w naszym społe-
czeństwie. Ciężko jednak przekonać „normalnie” pijącego,
że alkohol szczęścia nie daje. A  przecież wystarczy pomy-
śleć. Jakim cudem alkohol może uszczęśliwiać? Przecież to
środek wywołujący depresję. Zróbmy mały test. Jak reagu-
jesz, kiedy na ciemnej ulicy zaczepia cię jakiś podejrzany ty-
pek? Pewnie czujesz lęk. Może to zbieg z więzienia? Bełko-
cze, a więc to zwykły pijak. Ojciec mnie uczył, że nie bije się
kobiet, ślepców i pijaków – pierwsze dwa punkty są oczywi-
ste, ale dlaczego nie wolno bić pijanego? Miałem wtedy sześć
lat, więc powodów nie zgłębiałem. Może ze strony ojca był
to rodzaj samoobrony, bo sam lubił sobie wypić. Ale prawdo-
podobnie chodziło o to, że pijak nie jest w stanie się bronić,
jest słabszy niż ślepiec. Mówi się, że pijany ma siłę dziesię-
ciu. Tymczasem to nieprawda, w rzeczywistości traci wszyst-
kie władze, fizyczne i umysłowe.
Czy zdarzyło ci się kiedyś, żeby w parku zaatakował cię
pies z wyszczerzonymi kłami i wściekłym błyskiem w oku?
Właściciel śmieje się szyderczo: „Nie ma się czego bać, on
jeszcze nigdy nikogo nie ugryzł”, mówi. Zastygasz przera-
żony i myślisz: „Zawsze musi być ten pierwszy raz”. Tak też

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


209
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
jest, kiedy zaczepia cię pijak. Pijani mają tendencję do ni-
czym nieuzasadnionej napastliwości. Może cię nie zaatakuje.
Może po prostu chce pogadać albo poprosić o złotówkę na
piwo czy chleb. Ale w takich okolicznościach bardziej ci leży
na sercu własny strach i zażenowanie, co zresztą naturalne.
A gdybyś się zastanowił, czy wydałby ci się człowiekiem wy-
jątkowo szczęśliwym? Jeśli miałbyś jakiekolwiek wątpliwo-
ści, szybko się one rozwieją, kiedy na „do widzenia” usłyszysz
stek obelg, bo grosza nie dałeś. Czy to takie szczęście leżeć
na podłodze we własnych wymiocinach i  widzieć, jak cały
pokój wiruje? Czy to szczęście nie mieć domu, rodziny, pra-
cy, przyjaciół?

„Oczywiście, że nie, ale czy picie z umiarem nie daje nam tro-
chę szczęścia?”

Czy rzeczywiście daje? Zastanów się. Alkohol jest sub-


stancją chemiczną. Ma ohydny smak, nie gasi pragnienia,
pijemy go więc tylko dla efektu. Jeśli ten efekt daje nam
szczęście, to logicznie rzecz ujmując, im więcej wypijemy,
tym jesteśmy szczęśliwsi. Każdy wie dobrze, że roześmiana
grupa pijaków w jednej chwili może się zmienić w bandzio-
rów skorych do bitki. Tłumaczymy sobie to wtedy tak, że
wśród nich jest jeden z natury agresywny osobnik. Ale czy
tak jest naprawdę? Załóżmy, że tylko jeden ma skłonność do
przemocy. Co z nim zrobił alkohol? Usuwając zahamowania,
dodał mu odwagi i uwolnił skumulowaną agresję. Zdarzyło
ci się uczestniczyć w przyjęciu weselnym, którego atmosfe-
rę zakłóciło mordobicie? Założę się, że nie przypominało to
zabawnej bijatyki z  hollywoodzkiego westernu. Czy to ta-
kie szczęście, jak ktoś macha ci przed nosem, a nie daj Boże
rani cię w twarz „tulipanem”? Wyobraź sobie, że to ty wy-
wołałeś awanturę. Kiedy się ockniesz z otępienia, czy czujesz
się szczęśliwy na wspomnienie tego, jak zamieniłeś wesele

210 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
w koszmar? Gdyby alkohol naprawdę uszczęśliwiał, nie by-
łoby agresywnych albo nieszczęśliwych pijaków.
Zauważyłeś, że takie bójki nie ograniczają się tylko do
dwójki skłóconych ze sobą osobników, a wciągają całą resztę
„szczęśliwych” pijących, którzy nie mogą się doczekać, żeby
dołączyć – czasami nawet kobiety! Nie tak dawno temu pił-
ka nożna należała do najbardziej widowiskowych sportów.
Mecz był nie tylko rozrywką, ale i pełnym radości i szczęścia
dniem, którym cieszyły się całe rodziny. Alkohol zmienił to
w wojnę.
Dlaczego więc człowiek się śmieje i wygląda na szczęśli-
wego po kilku drinkach? Nie ma to nic wspólnego z  alko-
holem: pijemy zwykle podczas pełnych radości okazji. Ślub
czy urodziny to przecież szczęśliwe wydarzenia. Dlatego do-
brze się bawimy i śmiejemy. To nie przez alkohol śmiejesz się
i żartujesz. Gdyby alkohol miał na nas taki wpływ, nie brałbyś
go do ust w czasie uroczystości pogrzebowych, bo jak byś się
poczuł, gdybyś zaczął głupio chichotać. Pogrzeb to uroczyste,
podniosłe wydarzenie, przynajmniej w Anglii, i każdy, choć-
by tylko zachowując pozory, chce oddać nastrojem jego po-
wagę. A przecież pijemy na pogrzebach. Skoro mówimy, że
pijemy na weselu, bo alkohol wprawia nas w stan frywolny,
jaki przystoi przy takich okazjach, to czy na pogrzebie pijemy
po to, żeby zachowywać się poważnie i godnie?
Chodzi o to, że nie mamy wiele okazji do porówna-
nia imprezy zakrapianej alkoholem i imprezy bezalkoholo-
wej. Bezalkoholowe przyjęcie dla nie stroniących od kielisz-
ka będzie niewypałem – nie dlatego, że alkohol nas uszczę-
śliwia, ale dlatego, że uzależnieni od alkoholu będą się czu-
li źle bez niego.
W powiedzeniu „topić smutki” jest trochę praw-
dy. Smutki topi każdy, kto wpadł w  pułapkę alkoholową.
Nikt nie przeczy, że alkohol upaja. Nie da się też ukryć, że
w stanie upojenie na chwilę zapominamy o kłopotach. Dla

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


211
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
niektórych to zaleta picia. Ale jak już jednak ustaliliśmy,
znaczy to mniej więcej tyle, co chowanie głowy w  piasek
w obliczu niebezpieczeństwa.
Czy topiąc smutki, czujesz się lepiej? Skoro wypicie nie-
dużej ilości alkoholu poprawia ci humor, to czy wypicie du-
żej ilości czyni cię bezgranicznie szczęśliwym? Czy upiłeś
się kiedyś prawie do nieprzytomności, żeby ukoić smutek
rozstania z  ukochaną osobą albo żeby zapomnieć o  jakim-
kolwiek innym problemie? Czy po kilku drinkach poczułeś
nagły przypływ dobrego humoru? Czy po prostu spadłeś
z barowego stołka? No i czy jak za dotknięciem różdżki pro-
blem sam się rozwiązał, kiedy już ci alkohol z głowy wypa-
rował? Czy byłeś wtedy szczęśliwy? Czy może raczej przez
kaca wszystko wyglądało dwa razy gorzej niż przedtem?
Nie musisz mi wierzyć na słowo. Możesz sam to spraw-
dzić. Wybierz moment, kiedy nie czujesz się ani specjalnie
dobrze, ani specjalnie źle. Zaopatrz się w odpowiednią ilość
ulubionego trunku. Postaraj się wyeliminować wszystkie
czynniki, które mogą mieć wpływ na wyniki eksperymentu,
pozbądź się z pokoju wszystkiego, co mogłoby cię dekoncen-
trować – telewizora, telefonu, radia. Zamknij drzwi na klucz
i pij kieliszek za kieliszkiem, analizując smak alkoholu i je-
go efekt. Im dłużej będziesz pił, tym trudniej przyjdzie ci się
skoncentrować. Może nagle zaczniesz głupio chichotać. To
będzie znak, że pora zadać sobie pytanie: „Czy naprawdę je-
stem w tej chwili szczęśliwy? Czy przez resztę życia chcę po-
ruszać się w tej przeraźliwej mgle?”. Z każdym kieliszkiem
zdefiniowanie efektu, jaki ma na ciebie, będzie przychodzić
ci z  większym trudem. Bo podstawowym efektem alkoho-
lu jest tłumienie wrażeń i usypianie zmysłów. Z tego powo-
du alkohol w  znacznym stopniu uniemożliwia doznawanie
prawdziwej przyjemności.
Właściwie to nie musisz przeprowadzać tego doświadcze-
nia. Gdyby picie poprawiało ci samopoczucie i rozwiązywało

212 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
wszystkie twoje problemy, nie czytałbyś teraz tej książki. Pa-
miętaj: sam alkohol się nie zmienia, na zawsze pozostaje truci-
zną, która niszczy ciebie i każdego, kto wpadnie w jej pułapkę.
Alkoholik każdemu działa na nerwy. Czy wobec tego nie jest
logiczne, że każdy pijący nas irytuje, choćby umiarkowanie?
Dlaczego uważamy, że alkohol na imprezie nas uszczęśli-
wia? Przede wszystkim dlatego, że zwolennicy hasła „butel-
ka wina = dobra kolacja” bez niego nie potrafi się dobrze ba-
wić. W tym tkwi tajemnica wszystkich uzależnień: wiemy, że
zanim po raz pierwszy sięgnęliśmy po alkohol, doskonale się
bawiliśmy na spotkaniach towarzyskich i radziliśmy sobie ze
stresem, dlatego czujemy, że alkohol nam nie służy. Ale po-
nieważ z drugiej strony wiemy, że przy różnych okazjach nie
możemy się bez niego obyć, nie przyjmujemy do wiadomo-
ści faktu, że nic dobrego z niego nie wynika.
Da się to sprawdzić na dwa sposoby. Po pierwsze, spójrz
na fakty: jak narkotyk, powodujący jedynie DEWASTA-
CJĘ, może przysparzać nam czegokolwiek poza cierpie-
niem? Po drugie, obserwuj: przyglądaj się znajomym i roz-
sądź, którzy z  nich są naprawdę szczęśliwi –  pijący czy ci
niepijący? Zobacz, jak bawią się dzieci na kinderbalu – bez
alkoholu, bez narkotyków.
Pójdź na dyskotekę AA albo inną zabawę dla niepijących.
Usłyszysz tyle samo śmiechu, co na zakrapianych alkoholem
imprezach, o ile nie więcej. I nie ma tej czającej się zazwyczaj
obawy, że ktoś się upije i wszystko popsuje. Mój współpra-
cownik, Crispin Hay, opowiedział mi kiedyś o obiedzie w re-
stauracji, wydanym z okazji kolejnej rocznicy wstrzemięźli-
wości jednego z członków AA. Było tak wesoło, że właściciel
uznał to za skutek alkoholu i na wszelki wypadek dopisał do
rachunku kilka butelek wina, bo goście i tak się nie zorientu-
ją. A nie wypito ani kropli alkoholu.
Przy następnej wizycie w restauracji, jeśli zobaczysz tam
grupę najwyraźniej świetnie bawiących się ludzi, pamiętaj,

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


213
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
że z dużym prawdopodobieństwem ktoś z tej grupy nie pije.
Nie zaglądając im w kieliszki, spróbuj odróżnić pijących od
niepijących, kierując się poziomem dobrego humoru każ-
dego z  uczestników. Założę się, że takiego wyniku się nie
spodziewałeś! A  sprawdź, jaka atmosfera panuje po meczu
w szatni zwycięskiej drużyny. Czy gracze czują potrzebę opi-
cia zwycięstwa butelką szampana? Otóż nie. Są tak szczę-
śliwi, że szampanem się nawzajem oblewają. Czy atmosfera
w szatni drużyny przegranej poprawi się, jeśli każdy z graczy
sobie wypije? Czy może po alkoholu będą w jeszcze więk-
szym dołku?
Tak jak pełne odprężenie to brak powodów do trosk, peł-
nia szczęścia oznacza brak zmartwień i lęków, dobre samo-
poczucie fizyczne i psychiczne, radość życia. Przegrani mogą
się napić, żeby utopić smutki, ale to na pewno nie poprawi
im nastroju. Prawdziwego smutku nie da się utopić w kropli
alkoholu. Żeby zatrzeć w umyśle wszelką pamięć o prawdzi-
wej tragedii, trzeba się upić na umór, tyle że kiedy alkohol ci
z głowy wyparuje, tragedia pozostanie tragedią, a może się
nawet wydać tym bardziej nie do zniesienia.
Jeśli pijesz, żeby dodać sobie pewności siebie, pozbyć się
zahamowań, zapomnieć o strachu czy smutku, czy czymkol-
wiek, co przysparza ci stresu albo cię unieszczęśliwia, wkra-
czasz na bardzo niebezpieczną ścieżkę. Może uważasz, że
nie wynika to z kompleksu niższości, tylko stąd, że napraw-
dę jesteś gorszy od innych. Nikt wyposażony w tak cudowny
mechanizm, jakim jest ludzki organizm, nie może być gor-
szy. Za to jest jak miliarder uważający się za nędzarza. Z bra-
kiem pewności siebie łatwo sobie poradzić, wystarczy poznać
przyczynę. A picie alkoholu w ramach terapii to gwarancja,
że nigdy nie odkryjesz przyczyny cierpień i nie poradzisz so-
bie ze swoim problemem.
Musisz pić alkohol, by dobrze się poczuć w towarzystwie
albo nie wyobrażasz sobie kolacji bez butelki wina? To znak,

214 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
że jesteś uzależniony. Nie jest to jeszcze faza alkoholizmu,
w której człowiek staje się absolutnie zależny od alkoholu.
Fakt, że wciąż sobie radzisz finansowo i  zdrowotnie, nie
oznacza jednak, że alkohol nie przejął nad tobą kontroli.
Co nie znaczy, że od czasu do czasu nie potrafisz się dobrze
bawić bez alkoholu. Powinieneś zadać sobie pytanie: „Po
co w  ogóle przyjmuję tak wyniszczający narkotyk?” Jeśli
czujesz, że musisz, obojętnie jak to tłumacząc, znajdujesz
się w sytuacji nie do pozazdroszczenia – wierzysz, że twoje
własne szczęście zależy od trującej, powodującej depresję
substancji chemicznej. To oczywista iluzja, ale jeżeli wie-
rzysz, że nie potrafisz cieszyć się sytuacją towarzyską bez
alkoholu, prawdą będzie również to, że bez alkoholu bę-
dziesz po prostu nieszczęśliwy.

CO JEDNAK NIE ZNACZY,


ŻE ALKOHOL CIĘ USZCZĘŚLIWIA

Jak ktoś uzależniony od zabójczej trucizny może być


szczęśliwy? Nie potrzebuję ci niczego udowadniać. Masz
w zasięgu ręki koronny dowód na to, że alkohol szczęścia nie
daje: w końcu czytasz tę książkę.
Może nadal jesteś przekonany, że bez alkoholu nie moż-
na cieszyć się życiem. Jeśli tak jest, niedługo odkryjesz swój
błąd. Stoisz teraz przed ważną decyzją:

RZUCIĆ NA ZAWSZE CZY OGRANICZYĆ?

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


215
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
22.  Rzucić na zawsze
czy ograniczyć?

Pewnie nie uszło twojej uwadze, że do tej pory ani razu


kategorycznie nie powiedziałem, że po przeczytaniu tej
książki już nigdy nie sięgniesz po alkohol. Doszliśmy jednak
do etapu, w którym musisz podjąć decyzję. A zanim ją po-
dejmiesz, garść faktów. Czy na myśl o tym, że już nigdy się
nie napijesz, czujesz niepokój? Może, jak mnie kiedyś, ogar-
nia cię panika? Moja rozmowa z ludźmi z problemem alko-
holowym ma najczęściej następujący przebieg:

Klient: Czy czasem marzysz o wypiciu?

AC: Nigdy!

Klient: Czy od czasu do czasu pozwoliłbyś sobie na drinka, nie


wpadając w pułapkę?

AC: Owszem, ale skoro nie mam ochoty na alkohol, po co miał-


bym to robić?

Klient: Czy możesz mnie nauczyć, co robić, żeby od czasu do cza-


su wypić drinka, nie wpadając w pułapkę?

216 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
AC: Jasne, że mogę. Mogę cię też nauczyć jak od czasu do cza-
su brać arszenik.

Klient: Po co miałbym brać arszenik?

AC: No właśnie!

Zwykle wtedy do klienta zaczyna docierać. Wystarczy so-


bie uświadomić, że wbrew temu, co nam przez lata wpaja-
no, alkohol nie jest przyjemnością, podporą ani przyjacielem,
a jedynie DEWASTACJĄ, i strach, że już nigdy się nie na-
pijesz, znika bez śladu. W moim przypadku, jak pamiętam,
strach, że nie będę mógł więcej pić, przerodził się w radość,
że już nigdy nie będę musiał pić. To było jak nagłe pojawie-
nie się zza ciemnych chmur słońca, rozpraszającego ciem-
ność i chłód. A ponieważ przez lata, kiedy moim życiem rzą-
dził alkohol, zdążyłem zapomnieć o  istnieniu lepszego, ja-
śniejszego świata, uczucie radości było po stokroć większe.
Dlaczego ktoś chciałby pić trujący, silnie uzależniający
narkotyk o paskudnym smaku, skracający życie, osłabiający
system odpornościowy i zdolność koncentracji, wyniszczają-
cy system nerwowy, odbierający nam pewność siebie i odwa-
gę, niepozwalający nam się odprężyć? Dlaczego ktoś chciał-
by brać narkotyk, który przez całe twoje życie kosztuje cię
majątek i niczego w zamian nie daje?
Oglądałeś klasyczny thriller Hitchcocka zatytułowany
Osławiona? Bohaterką opiekuje się w chorobie mąż, który, jak
się okazuje, systematycznie dodaje jej do jedzenia truciznę.
Domyślając się mężowskiej perfidii, za każdym razem kiedy
kolejna dawka traci swą moc, biedaczka próbuje zebrać siły
i uciec, ale jest coraz słabsza i coraz trudniej jej zebrać myśli.
Przypomina ci to coś? Hitchcock jak zwykle po mistrzowsku
skłania widza do współprzeżywania koszmaru z bohaterką.
Przyznam, że film był przerażający. Można sobie wyobrazić,

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


217
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
jaką ulgę poczuła, kiedy z  odsieczą przybywa Cary Grant
i już nie grozi jej otrucie.
Narkotykiem w filmie nie był alkohol, ale z pewnością po-
działałby równie skutecznie. Człowiek, który sięga po alko-
hol tylko od czasu do czasu, nie zdaje sobie sprawy z powagi
sytuacji, podobnie jak bohaterka filmu, dopóki wierzyła, że
zażywa lekarstwo. Z alkoholikiem najstraszniejsze jest to, że
sam sobie aplikuje truciznę i nie ma siły przestać. Nie myśl:
„Nigdy już się nie napiję”, a zacznij myśleć: „Jak to wspaniale,
że nie będę się więcej zatruwać”.
Bardzo możliwe, że masz już za sobą próby rzucenia albo
ograniczenia alkoholu, prawdopodobnie zakończonych fia-
skiem. Wytłumaczę ci dokładnie, dlaczego ci się nie uda-
ło, ale wpierw musisz zrozumieć, na czym opieramy naszą
wiarę, że potrafimy kontrolować spożycie. Przede wszystkim
większość pijących ma pełną kontrolę nad ilością spożywa-
nego alkoholu. Wystarczy ich spytać, a potwierdzą. Nie ma
powodu wątpić w ich zapewnienia, bo czyż przez większość
swojego pijącego życia sam nie kontrolowałeś spożycia? Mu-
siałeś kontrolować.
Mówiliśmy już o podobieństwach i różnicach między alko-
holem a jedzeniem. Kiedy postanawiasz coś zjeść? Kiedy mózg
mówi ci: „Jestem głodny”. A  kiedy mózg ci to mówi? Kiedy
masz pusty żołądek. Z tego wynika, że nawet nad tak naturalną
funkcją jak jedzenie nie mamy rzeczywistej kontroli. Sprawują
ją nasze instynkty, dane nam przez matkę naturę. W przypad-
ku jedzenia efekt końcowy bywa bardzo przyjemny.
Twierdzisz, że pierwsze wypite przez ciebie drinki były
skutkiem racjonalnej decyzji, żeby je spróbować. Nie będę
się spierał. Załóżmy, że jakiś oszust przekonał cię do kup-
na udziałów w nieistniejącej firmie. Postanowiłeś zainwesto-
wać, a twoja decyzja, biorąc pod uwagę dostępną ci wiedzę,
wydawała się jak najbardziej racjonalna. Tak było wtedy, ale
teraz, z perspektywy czasu, musisz przyznać, że to sytuacja

218 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
cię kontrolowała, a nie ty sytuację. Podobnie jest z alkoho-
lem – sięgając po drinka po raz pierwszy myślałeś, że będzie
z tego dla ciebie jakaś korzyść. Niestety, te tak zwane korzy-
ści są w rzeczywistości złudzeniami i zawsze nimi były. Stąd
wniosek, że powód, dla którego po raz pierwszy sięgnąłeś po
alkohol – pranie mózgu, presja otoczenia czy cokolwiek in-
nego – nie ma kompletnie znaczenia. Tak czy owak

DAŁEŚ SIĘ NABRAĆ!

Z tych pierwszych kilku drinków rodzi się w tobie mały


potworek, który odtąd przejmie nad tobą kontrolę. Na począt-
ku wysyłał sygnał: „Muszę się napić” tylko podczas spotkań
towarzyskich. Ale czy wkrótce nie zacząłeś rezygnować z im-
prez bezalkoholowych i odbywających się w dużej odległości
od pubu? Czy to była świadoma decyzja? Czy z pełną świado-
mością piłeś więcej i więcej na imprezach? Nie. Byłeś równie
świadomy swoich czynów, co mucha w dzbaneczniku.
Na szczęście większość pijących ma „zwyczaj” uspokaja-
nia małego potworka tylko na spotkaniach towarzyskich. Je-
śli jednak nabierzesz „zwyczaju” picia dla zapanowania nad
stresem albo masz „szczęśliwie” w domu dobrze zaopatrzony
barek, to bardzo szybko przyjdzie „zwyczaj” jednego drinka
dla odprężenia po ciężkim dniu albo wyskakiwania do pobli-
skiego pubu. Zdumiewające, jak ten jeden drink zmienia się
w dwa, a potem trzy, a potem w pięć i nagle każdy dzień staje
się stresujący i ciężki. Codziennie zatruwasz organizm, a po-
tem naprawdę chorujesz i jesteś jeszcze bardziej zestresowa-
ny. Co wtedy jest jedynym lekarstwem? Więcej trucizny!

W broszurze AA czytamy:

„W stowarzyszeniu AA wierzymy, że na alkoholizm nie ma żad-


nego lekarstwa. Nigdy nie wrócimy do zwyczajnego picia…”

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


219
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Przypomnijmy więc te boskie dni „zwyczajnego picia”.
Pamiętasz, jak smakowały pierwsze drinki i jak ciężko mu-
siałeś się napracować, żeby polubić truciznę? Pamiętasz, jak
się upijałeś i robiłeś z siebie durnia? Jak puszczałeś pawia?
Pamiętasz, jak pokój wirował ci przed oczyma w oszałamia-
jącym tempie? A te urocze kace? Pamiętasz, jak wesołe spo-
tkania towarzyskie zmieniały się w  pijackie burdy? Pamię-
tasz wszystkie zrujnowane przez alkohol obiady świąteczne,
sylwestry, wesela, dyskoteki, miło się zapowiadające spotka-
nia w pubie. Wiesz, do ilu małżeństw nie doszło przez nie-
dorzeczny rytuał zwany wieczorem kawalerskim?
Przypomnij sobie, czy choć raz bawiłeś się doskonale nie
dlatego, że było: miłe towarzystwo, interesująca rozmowa,
ładna pogoda, ciekawy wystrój wnętrza, dobra muzyka, ale
dlatego, że serwowano rewelacyjny alkohol.
Chcę teraz wyjaśnić, dlaczego ograniczenie spożycia nig-
dy nie jest trwałym rozwiązaniem ani nawet krokiem pro-
wadzącym do zupełnego zerwania z  nałogiem. Uzależnie-
nie ma to do siebie, że kiedy próbujesz ograniczyć spożycie,
dzieje się coś strasznego. Po pierwsze, po jednym drinku od-
wadniający efekt alkoholu ożywi małego potworka w twoim
organizmie, a mały potworek z kolei tchnie życie w Wielką
Bestię w twoim mózgu, i do końca twych dni będzie cię drę-
czyć pragnienie alkoholu. Wraz z uodpornieniem organizmu
na truciznę będziesz znajdował coraz więcej okazji do wypi-
cia i konsumował coraz większe ilości.
Przyzwyczaiłeś się do drinka, kiedy ci tylko przyjdzie nań
ochota. Powiedzmy, że jest to twój „zwykły” poziom spożycia al-
koholu. Jeśli ograniczysz spożycie, musisz z tego drinka zrezy-
gnować, co oznacza, że przez większą część życia będziesz miał
ochotę się napić, ale nie będziesz mógł tego zrobić. Zaczniesz
się czuć fatalnie psychicznie i cały czas będzie ci czegoś brako-
wało. Stanie się to powodem dodatkowego stresu, a do tego ży-
cie upłynie ci na oczekiwaniu na następną okazję. Ograniczając

220 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
picie, nie położysz kresu schizofrenii. Z czasem ta część ciebie,
która chce się napić, będzie cierpieć i marzyć o drinku, a jed-
nocześnie ta druga część, ta, która nie chce pić, święcie uwie-
rzy, że panuje nad sytuacją. Ale jak jest naprawdę? Całe twoje
życie zdominowała jedna myśl: kiedy znowu będzie mi wolno
i na ile kieliszków mogę sobie pozwolić? „Podleganie domina-
cji” i „sprawowanie kontroli” to całkowite przeciwieństwa.
Postanawiasz ograniczyć spożycie, uświadomiwszy so-
bie, że problemem staje się twój „zwykły” poziom. Wcześniej,
zanim sobie to uświadomisz, niewiele się zastanawiałeś nad
sprawą, a w zasadzie brałeś picie za stały element życia. Nie
sprawiało ci szczególnej przyjemności, było po prostu częścią
twego stylu bycia. Teraz już wiesz, że przyczyna cierpienia leży
w tym, że część twojego mózgu chce pić, a druga na to nie po-
zwala. Od tej chwili zaczynasz poświęcać tej sprawie bardzo
dużo uwagi. Sporo o tym rozmyślasz i odkrywasz, jak ważną
rolę odgrywa picie w twoim życiu. Twierdzisz, że to samo do-
tyczy zdrowia czy trzech posiłków dziennie? Że traktujemy je
jako oczywistość, a z ich wagi zdajemy sobie sprawę dopiero,
kiedy ich zabraknie? Tyle że, jak ustaliliśmy w rozdziale 17, je-
dzenie sprawia nam prawdziwą przyjemnością i jest nam nie-
zbędne do przetrwania, a  konsumowanie ohydnej w  sma-
ku trucizny jest tego przeciwieństwem. Chodzi o to, że choć
nauczono nas wierzyć, że alkohol jest źródłem przyjemności
i wparcia, dopóki mogliśmy go pić, nigdy nie był on dla nas aż
tak ważny. Dopiero proces ograniczania spożycia kazał nam
uwierzyć, że bez alkoholu nie można cieszyć się życiem.
Alkoholik popełnia błąd, wierząc, że po prostu wpadł
w  „zwyczaj” picia za dużo. Jest przekonany, że przy pew-
nej samodyscyplinie potrafi ograniczyć spożycie i wrócić do
dawnego „zwyczaju” picia dużo mniej. Powtarzam raz jesz-
cze: to nie „zwyczaj”, to uzależnienie. Do dawnego „zwycza-
ju” nie ma powrotu. Taka jest właściwość każdego narkotyku,
że zmusza cię do brania więcej i więcej. W nieskończoność.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


221
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Nie muszę ci tego tłumaczyć, to powszechnie znany fakt.
Próbuję ci tylko wyjaśnić, dlaczego, żeby ograniczyć spoży-
cie, i tak już przez resztę życia będziesz się musiał wykazy-
wać żelazną samodyscypliną –  aż pewnego dnia zabraknie
ci silnej woli i się poddasz. Wtedy na nowo utracisz kontro-
lę i zaczniesz pić więcej, niż przed narzuceniem sobie ogra-
niczeń. Tym łatwiej przyjdzie ci uwierzyć w  jakąś tkwiącą
w tobie wadę, w feler, który uniemożliwia ci ucieczkę przed
tym ciągłym koszmarem na jawie. Czy widzisz pewne podo-
bieństwo do muchy w  dzbaneczniku? Im bardziej stara się
uciec, tym głębiej pułapka go wciąga.
To jeszcze nie najgorsze w metodzie ograniczania alko-
holu. Tak jak z dietą odchudzającą, która zaostrza apetyt, im
dłużej marzysz o  napiciu się, tym gorzej się czujesz i  tym
mocniej cierpisz. A kiedy już ulegniesz pokusie i ulżysz cier-
pieniu, tym silniejsze złudzenie rozkoszy.
Podsumowując, jakie są efekty ograniczania? Z jednej stro-
ny szczególnej mocy nabiera złudzenie przyjemności czy ulgi,
co z kolei wzmaga pragnienie napicia się. Z drugiej strony po-
chłaniasz mniej trucizny i  wydajesz mniej pieniędzy, a  więc
nie odbija się to tak boleśnie na twoim zdrowiu i kieszeni, co
z kolei grozi tym, że niebawem zapominasz o powodach, jakie
skłoniły cię do narzucenia sobie ograniczeń. Nic dziwnego, że
większość prób ograniczenia alkoholu kończy się ostatecznie
tym, że zaczynasz pić jeszcze więcej niż dawniej.
Jak na ironię, narzucając sobie ograniczenia, sądzimy, że
mamy kontrolę nad alkoholem. Ale czy sam fakt, że je sobie
narzucamy, nie wskazuje, że takiej kontroli nigdy nie mieli-
śmy? Skoro mieliśmy kontrolę, po co ta cała samodyscyplina?
Powiedzmy, że uda ci się ograniczyć picie przez resztę życia.
Czy naprawdę tego chcesz? Zanim odpowiesz, spójrz na tych

NORMALNIE PIJĄCYCH SZCZĘŚLIWCÓW

222 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
23.  Normalnie pijący szczęśliwcy

To im zawdzięczamy nasze uzależnienie i przez nich czu-


jemy się pozbawieni czegoś istotnego, kiedy usiłujemy ze-
rwać z  nałogiem. Przyjrzyj się im obiektywnie, a  staną się
ostrzeżeniem i  przypomnieniem o  wielkim szczęściu, jakie
cię spotkało, gdy już raz uwolniłeś się z pułapki. Zanim się
nimi zajmiemy, przypomnijmy sobie parę spraw. Biorą do-
kładnie ten sam narkotyk, co ty. Nazywa się on

DEWASTACJĄ

Ale nie postrzegają go w ten sposób. Gdyby tak było, rzu-


ciliby to. O jednym pamiętaj: nieważne, kto bierze narkotyk
i jaką osiągnął fazę w powolnym opadaniu na dno, bo i tak

NARKOTYK ZAWSZE POZOSTAJE


NARKOTYKIEM

Skoro w pułapkę wpada przeszło 90% ludzi, nie da się za-


przeczyć, że picie jest czymś normalnym. Ale nie znaczy to,
że jest czymś dobrym! Czy gdyby wraz z tobą w ruchomych
piaskach powoli ginęło 90% ludzi, to zazdrościłbyś tym, któ-
rzy jeszcze nie zapadli się tak głęboko? Albo tym, którzy

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


223
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
jeszcze nie wiedzą, że czeka ich śmierć? Picie alkoholu może
i jest normalne, ale nie oszukujmy się – nie ma w nim nic na-
turalnego. Pomyśl tylko, jakiemu potężnemu praniu mózgu
nas poddano: całe społeczeństwo dało się nabrać, że regular-
ne podawanie sobie trucizny jest czymś naturalnym. Przecież
kogoś, kto regularnie bierze strychninę, każdy, ty także, ode-
słałby do domu wariatów.

„Ale strychnina zabija, i to szybko”.

Nie, jeśli bierze się ją w  małych dawkach. Zresztą, jaka


to różnica, jaką ma moc trucizna i jak długo trzeba czekać
na agonię? Pytanie brzmi: po co w ogóle się truć? Zacytuję
fragment z broszury AA:

„Nałogowy alkoholik jest najnieszczęśliwszą osobą na ziemi.


Całym sercem pragnie cieszyć się życiem jak kiedyś, ale życia bez
alkoholu sobie nie wyobraża. Rozpaczliwie, obsesyjnie wierzy, że
jakimś cudem stanie się to możliwe i zapanuje nad sytuacją”.

Wynika stąd, że, czy pije, czy nie, i  tak jest nieszczęśli-
wy. Niezbyt zachęcająca perspektywa, prawda? Ale czy bę-
dzie równie nieszczęśliwy, jeśli nie będzie mógł brać arszeni-
ku? W broszurze mówi się też:

„W stowarzyszeniu AA wierzymy, że nie ma żadnego lekarstwa


na alkoholizm. Nigdy nie wrócimy do zwyczajnego picia…”

W tym sedno sprawy: postrzeganie regularnego apliko-


wania sobie silnej trucizny w zupełnie innym świetle. Z jed-
nej strony mamy alkoholika, którego ten narkotyk doprowa-
dza do upadku, ale który jednocześnie „nie wyobraża sobie
życia bez alkoholu”. Z drugiej strony mamy „normalnie” pi-
jącego, który wlewa w siebie alkohol z umiarem i ma pełną

224 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
kontrolę nad spożyciem, ale któremu ta sama trucizna w cu-
downy sposób daje jakieś niezliczone korzyści.
Pojawiają się dwa możliwe wyjaśnienia tego paradok-
su. Pierwsze –  alkoholik ma inną strukturę genetycz-
ną niż „normalnie” pijący; drugie –  alkoholik jest w  bar-
dziej zaawansowanym stadium tej samej choroby. Dlacze-
go tak ciężko zaakceptować nam tę drugą możliwość? Prze-
cież w  przypadku heroiny, kokainy czy innych narkoty-
ków panuje powszechna zgoda co do tego, że uzależnienie
jest skutkiem uzależniających właściwości narkotyku, a nie
struktury chemicznej uzależnionego. Wiadomo, że miliony
palaczy, z których wielu to także alkoholicy, chcą rzucić pa-
lenie, bo wiedzą, że nałóg rujnuje ich zdrowie, ale nie po-
trafią tego zrobić. Niepowodzenia przypisuje się tu brakowi
silnej woli, podczas gdy w przypadku alkoholików doszuku-
je się ich w genetyce.
Tak jak z innymi uzależniającymi narkotykami, przez kil-
ka lat alkoholik nie do końca wie, czy jest „normalnie” piją-
cym, który zachował kontrolę i pije, kiedy i gdzie napraw-
dę chce, i  to tylko ze względu na tak zwane korzyści; czy
też pije, ponieważ jest uzależniony i wierzy, że żyć bez tego
nie może. Podobnie jak w przypadku innych uzależnionych,
wszyscy wokół –  rodzina i  przyjaciele –  doskonale wiedzą,
jaka jest prawda, tylko bezpośrednio zainteresowany nie
może się zdecydować. Jak pamiętamy, według „ekspertów”
alkoholik przechodzi „szczęśliwy” okres „normalnego” picia,
który trwa od 2 do 60 lat. Czy nie słuszniej byłoby dodać,
że ten „szczęśliwy okres normalnego picia” to wczesne sta-
dium tej samej choroby? Przecież prawie każda choroba za-
czyna się od niemal niezauważalnych symptomów, na które
początkowo nie zwracamy uwagi. Tylko czy choć jedna cho-
roba we wczesnej fazie daje choremu korzyści, żeby potem
niespodziewanie zniszczyć mu życie? Zainteresowany nawet
nie wie, kiedy następuje zmiana.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


225
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Skoro wszystko wskazuje na to, że problem tkwi nie
w alkoholiku, tylko w alkoholu, dlaczego zarówno „normal-
nie” pijący, jak i alkoholik wolą wierzyć, że jest inaczej? Bo
to charakteryzuje wszystkie uzależniające narkotyki. Nie wi-
nimy narkotyku, ponieważ wydaje się on nam zbyt cennym.
Narkotyki to wielkie oszustwo, każą ci wierzyć, że dają jakieś
korzyści i  pomagają ci. Wierzyć, że życie bez nich nie bę-
dzie równie przyjemne. We wczesnej fazie zwykłego, „nor-
malnego” picia narkotyk nie szkodzi ci w sposób widoczny,
więc nie ma powodu do rozstania się z nim. A skoro tak, cze-
mu miałbyś sobie odmawiać „przyjemności” wypicia kielisz-
ka wina do obiadu? Ale czy wino smakowałoby ci tak samo,
gdybyś zdawał sobie sprawę z tego, że znalazłeś się we wcze-
snym stadium alkoholizmu? Lepiej już wierzyć, że alkoho-
lizm przytrafia się tylko innym. Zresztą dlaczego miałbyś
w to nie wierzyć? Przecież wielu „ekspertów” i samych alko-
holików twierdzi, że chodzi o  jakiś fizyczny defekt. Chyba
„eksperci” i alkoholicy wiedzą, co mówią: ci pierwsi znają to
z teorii, ci drudzy z praktyki. Jak nam wmówiono, alkoholik,
który sięgnie po choć jednego drinka, nie ma wyjścia i mu-
si pić do kompletnego upojenia, a przecież „normalni” pijący
nie doprowadzają się do takiego stanu, więc najwyraźniej nie
są alkoholikami. Sprytnie przymykamy oko na to, że alkoho-
licy też kiedyś pili „normalnie”.
Łatwo zrozumieć, dlaczego ludzie pijący od czasu do cza-
su wolą wierzyć, że alkoholizm jest chorobą, na którą cierpią
tylko niektórzy, a  nie przypadłością progresywną, na którą
zapada każdy, kto dał się nabrać na regularne picie trucizny,
niezależnie od stopnia zaawansowania. Dlaczego alkoholik
woli wierzyć, że urodził się z  jakąś wadą, której nie da się
wyleczyć? Wydawałoby się, że wolałby postrzegać to ina-
czej. Z tym że to, jak postrzega sprawę, nie zależy od nie-
go, to nie jest kwestia wyboru. Alkoholik jest poniekąd ofiarą
prania mózgu i pokrętnej logiki. Pamiętaj też, że większość

226 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
alkoholików nie szuka pomocy w  stowarzyszeniach takich
jak AA, póki nie znajdą się na dnie i nie będą mieli za sobą
męczących samodzielnych zmagań z problemem, w których
wykorzystali całe swoje zasoby silnej woli. Jest faktem, że
większość alkoholików wykazuje sporo silnej woli w innych
dziedzinach swojego życia, a tymczasem „normalnie” pijący
potrafi kontrolować spożycie, a alkoholik nie. Logika pod-
powiada więc, że powodem porażki nie jest brak silnej woli,
ale jakiś defekt, fizyczny bądź psychiczny. A stąd już krok do
stwierdzenia, że nie ma na tę chorobę lekarstwa. Czyżby?
Teoria ta ma w  sobie taki urok, że podoba się obydwu
stronom: pijący „normalnie” zatrzymuje sobie swoje ulubione
trunki, a alkoholik zachowuje resztki godności, bo: „To nie
moja wina: jestem alkoholikiem”, które często przeradza się
w wymówkę: „Jestem alkoholikiem, więc muszę pić”.
Tak naucza AA. Jeśli naprawdę wierzysz, że na alkoho-
lizm nie ma lekarstwa, to lepiej, i  uczciwiej uwierzyć, że za
wszystko odpowiada przypadek – taki się urodziłeś – a ciebie
nie można o nic winić. Można najwyżej zwalać winę na brak
silnej woli, odpowiedzialności i samokontroli. Tak naprawdę,
gdyby alkoholizm był skutkiem wrodzonego defektu fizycz-
nego, wychodzący z nałogu alkoholik zasługiwałby nie na na-
szą pogardę, ale na szczególną sympatię i współczucie, wręcz
podziw. Przecież cierpi od urodzenia na okropną chorobę,
a udaje mu się oprzeć nienasyconej żądzy zatruwania organi-
zmu. Może dlatego tak często filmowi i powieściowi bohate-
rowie są wychodzącymi z nałogu alkoholikami?
Terminem „metoda silnej woli” określam każdą metodę
inną niż Easyway, a czynię tak tylko po to, by uniknąć w tej
książce nieporozumień. Nie oznacza to, że wszystkie inne
metody przywiązują tak wielką wagę do silnej woli. Zgod-
nie z filozofią AA sama silna wola niewiele zdziała w wal-
ce z  uzależnieniem, bo pomóc na nie może jedynie jakaś
siła wyższa. Czasem jednak ta siła wyższa, czymkolwiek by

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


227
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
ona była dla alkoholika, wymyka się uzależnionemu, a wte-
dy ucieka się on do silnej woli. Obstaję zatem przy mojej de-
finicji metody silnej woli. W teorii członkowie AA mają ko-
rzystać z pomocy siły wyższej w walce z alkoholem. W prak-
tyce niewielu z nich wie, co to tak naprawdę oznacza, więc są
skazani na silną wolę – szczególnie dotyczy to ateistów.
Istnieje choroba zwana alkoholizmem, co nie znaczy, że
alkoholik cierpi na jakąkolwiek fizyczną przypadłość. Alko-
holizm jest chorobą psychiczną i  nie ma w  niej nic skom-
plikowanego. Wystarczy usunąć błędne pojęcia i  szumy,
i wszystko staje się jasne jak słońce. Napisałem, że alkoholik,
zgodnie ze swoją logiką, uważa, że różni się fizycznie od piją-
cych „normalnie”. Tylko że ta logika oparta jest na niepełnej
wiedzy o prawdziwej naturze alkoholizmu. Logicznym było
wierzyć, że Słońce kręci się wokół Ziemi, dopóki Galileusz
nie udowodnił, że jest inaczej. Wielka szkoda, że przez bra-
ki w wiedzy tysiące alkoholików uwierzyło, że na ich choro-
bę nie ma żadnego lekarstwa, a zwłaszcza lekarstwa prostego
w zastosowaniu, działającego natychmiast i na całe życie.
Alkoholizm to choroba, która objawia się nienaturalnym
pragnieniem wstrętnej w  smaku trucizny, jaką jest alkohol.
Sam w sobie w niczym nie ustępuje on arszenikowi czy ja-
kiejkolwiek innej truciźnie. Tak jak w przypadku innych tru-
cizn, po spożyciu alkoholu doświadczasz szeregu negatyw-
nych skutków fizycznych, proporcjonalnie do ilości wypi-
tego trunku. Z tym że w przypadku alkoholu prawdziwym
złem jest ignorancja, w szczególności fałszywe przekonanie,
iż daje on jakiekolwiek korzyści.
Należy odróżniać chorobę, którą nazywamy alkoholi-
zmem, czyli „nienaturalne pragnienie alkoholu”, od skutków
poddania się tej żądzy. Na wszelki wypadek spróbuję to zi-
lustrować następującym przykładem. Jakiś czas temu wiatr
zdmuchnął jedną dachówkę, przez co kapiąca do wewnątrz
domu woda poczyniła w środku rozmaite szkody. Choroba

228 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
zwana alkoholizmem jest taką brakującą dachówką. Wystar-
czy uzupełnić pokrycie dachu, a  deszcz przestanie przedo-
stawać się do środka i problem zostanie rozwiązany – od razu
i raz na zawsze. Rozwiążesz swój problem z alkoholem, kie-
dy całkowicie uwolnisz się od pragnienia alkoholu, a kiedy to
się stanie, wówczas skutek będzie natychmiastowy i trwały.
W domu naprawa szkód spowodowanych deszczem zajmie
trochę czasu. To samo odnosi się do alkoholika – minie jakiś
czas, zanim dojdziesz do siebie. Na szczęście człowiek ma
silny umysł i organizm, zwłaszcza gdy nic regularnie ich nie
zatruwa, a  sam proces powrotu do normalności może być
całkiem przyjemny, w co może trudno uwierzyć, zwłaszcza
po uprzednich, zakończonych niepowodzeniem próbach ze-
rwania z nałogiem metodą silnej woli. Posłużmy się następ-
nym przykładem.
Powiedzmy, że masz na twarzy niedużego pryszcza. Ktoś
ci radzi: „Wypróbuj tę maść, jest doskonała!”. Nakładasz
mazidło i jak za dotknięciem różdżki pryszcz znika, ale po
tygodniu znów się pojawia, i to dorodniejszy. Znowu smaru-
jesz go maścią i znowu znika bez śladu, a po pięciu dniach
powraca. I tak bez końca, z tym że za każdym razem okres
między jednym a drugim pojawieniem się jest krótszy, a sam
pryszcz coraz większy i coraz bardziej swędzący. Nie minie
wiele czasu, a całą twarz będziesz miał w krostach. Prawdzi-
wa tragedia! Jeśli nie znajdziesz lekarstwa, wysypka obejmie
całe ciało, a maść trzeba będzie stosować non stop. Stajesz
się całkowicie zależny od maści, za którą płacisz już kilkaset
złotych. I nie masz wyjścia – musisz płacić, bo na samą myśl
o tym, że jej zabraknie, wpadasz w panikę. Bez niej nie ru-
szasz się z domu.
Pewnego dnia otwierasz gazetę i  oczom nie wierzysz.
Nie jesteś jedyny, tysiące ludzi cierpią na podobną przypa-
dłość, a według najnowszych badań maść na nią nie pomaga
– przeciwnie, nie pozwala pryszczom się wygoić. W gruncie

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


229
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
rzeczy to przez maść mały pryszczyk zamienił się w obejmu-
jącą całą twarz wysypkę. Gdybyś nie używał maści, w koń-
cu sam by się wygoił. Pod wpływem mazidła pryszcz chował
się pod skórą, a maść nie tylko nie goiła go, ale stanowiła po-
żywkę dla następnych.
To jeszcze nie wszystko, pisze autor artykułu. Jak się oka-
zuje, wystarczy odstawić maść, a  wysypka stopniowo sama
zejdzie. Czy po raz drugi użyjesz tej maści? Czy żeby jej nie
użyć, potrzebujesz silnej woli? Czy po jej odstawieniu poczu-
jesz się nieszczęśliwy? Pewnie, że nie. Z chwilą, gdy wiesz,
jak rozwiązać problem, poczujesz się jak w siódmym niebie.
Gdyby jednak pojawiły się w twojej głowie jakieś wątpliwo-
ści, potrzebna ci będzie silna wola, żeby oprzeć się pokusie
posmarowania twarzy maścią. Wtedy możesz poczuć strach
i  przygnębienie. Ale nawet w  takim przypadku, skoro już
wiesz, że bez maści wysypka mniej swędzi i faktycznie znika,
wiesz, że poznałeś odpowiedź. Nawet gdyby kuracja miała
potrwać rok, od samego początku poczujesz ulgę i radość.
Podobnie jest z  każdym innym problemem, niezależnie
od jego wagi i  skutków. Obawy i  cierpienie znikają, kiedy
znalazłeś lekarstwo. Nie musisz go nawet natychmiast stoso-
wać, wystarczy, że je masz.
Uważasz, że porównanie z wysypką nie ma wiele wspól-
nego z problemem alkoholowym? Jesteś pewien? Wysypka to
destrukcyjny skutek picia alkoholu, a maść to sam alkohol.
Odkrycie, że maść nie była lekarstwem na wysypkę, ale jej
przyczyną, z pewnością cię uraduje, bo właśnie znalazłeś jed-
nocześnie przyczynę i lekarstwo. Nie będzie cię kusić, żeby
ponownie sobie tę maść zaaplikować.
Nie ma w  tym żadnej tajemnicy, wszystko jest proste
i jasne.
Zanim otworzyłeś tę książkę, miałeś pełną świadomość,
że twoim problemem jest brak kontroli nad ilością spo-
żywanego alkoholu. Nie musiałem ci nawet tłumaczyć, że

230 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
źródłem tego problemu jest alkohol. Podobnie jak z maścią,
wiedziałeś, że alkohol jest za to odpowiedzialny. Pozostaje
tylko tajemnicą, dlaczego wciąż masz na niego ochotę.
Nadal podejrzewasz, że można to jedynie wytłumaczyć
jakimś wrodzonym defektem, nie występującym u  „nor-
malnie” pijących? Zrozum, twoje dotychczasowe porażki
nie mają nic wspólnego z kodem genetycznym. To kwestia
percepcji. Musisz też zrozumieć, że nie chodzi o żaden fe-
ler psychiczny, taki jak wrodzona skłonność do uzależnień.
A żeby to pojąć, wystarczy otwarty umysł. Jeśli raz uwierzysz,
że nie ma lekarstwa, wtedy rzeczywiście – dla ciebie go nie
ma. Dlatego musimy się raz na zawsze rozprawić z mitem
o wadach wrodzonych.
Załóżmy, że masz jakąś wrodzoną wadę. Czy zdawałeś
sobie sprawę z jej istnienia, zanim zacząłeś pić alkohol? Czy
nie cieszyłeś się wtedy życiem? Czy zanim nabrałeś „zwy-
czaju” picia, nie radziłeś sobie ze stresem? Czy istniała w to-
bie żądza alkoholu, zanim go spróbowałeś? Czy jako dziec-
ko nie bawiłeś się świetnie na kinderbalach? Czy to przypa-
dek, że ta „wrodzona wada” dała o sobie znać po pierwszych
próbach alkoholowych? Czy to nie dziwne, że osoby stosu-
jące metodę Easyway jak za dotknięciem różdżki pozbywa-
ją się nałogu?
Wystarczy tylko odrzucić wszystko, co zaciemnia ob-
raz. Wtedy reszta staje się oczywista! Alkohol to wstręt-
ny, trujący narkotyk. To fakt, obojętnie, czy jesteś alkoholi-
kiem, czy „szczęśliwą, normalnie pijącą” osobą. A pijemy, bo
od urodzenia wbijano nam do głów, że zażywanie narkoty-
ku, zwanego DEWASTACJĄ jest w istocie miłą rozrywką,
a w chwilach potrzeby oparciem.
Dlaczego pijący na ogół potrafią kontrolować spoży-
cie? To nieprawda, nie mają i  nie mieli kontroli. Jak nam
wszystkim wyprano im mózgi. Uwierzyli, że DEWASTA-
CJA jest samą przyjemnością i  towarzyskim rekwizytem.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


231
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Nie są jeszcze na tym etapie, kiedy bolesna prawda staje się
oczywista. Wobec tego dlaczego, osiągnąwszy ten etap, nie
patrzą na sprawę jak w przykładzie o maści i wysypce? Wie-
dzą przecież, że alkohol przysparza cierpienia i dlatego nie
należy go pić. Problem w tym, że my pijemy nie z powodów,
dla których nie powinniśmy pić, ale z powodów, dla których
pijemy. I jeśli wierzysz, że bez alkoholu nie będziesz potrafił
dobrze się bawić, ani radzić sobie ze stresem, to rzeczywiście
nie będziesz.
Rozwiązanie jest jedno: pozbyć się wszystkich wpajanych
nam fałszywych przekonań i powrócić do cudownego stanu
spokoju, jakiego doświadczaliśmy, zanim znaleźliśmy się
w pułapce. Niemożliwe? Bo jak zapomnieć o nabytej wie-
dzy? Chodzi o to, że w przypadku alkoholu nie ma mowy
o jakiejkolwiek wiedzy. Wszystko to było fałszem i mitem.
Zanim wpadłeś w  pułapkę, cieszyłeś się życiem i  radziłeś
sobie ze stresem, i  to jest fakt. Jeśli można było ci wmó-
wić, że obrzydliwa trucizna dostarcza jakiejś przyjemności
i  wsparcia, to równie łatwo przyjdzie ci zobaczyć, jak na-
prawdę sprawy się mają. Wystarczy otwarty umysł i  ścisłe
trzymanie się instrukcji.
Przeczytanie opisu DEWASTACJI na początku roz-
działu 7 i ślepa wiara w każde słowo to za mało. Chciałbyś
być uzależnionym od strychniny? Na pewno nie! Strych-
nina zupełnie cię nie pociąga. A skoro nie ma pokusy, nie
ma z czym walczyć i uciekać się do silnej woli, żeby stawić
opór. Zobacz alkohol takim, jaki naprawdę jest, odartym ze
wszelkich mitów. W  ten sposób na dobre pozbędziesz się
pokusy picia. Odrzuć wszystkie narzucone człowiekowi wy-
obrażenia na ten temat. Pozwól, że wrócę do jednego z po-
wracających pytań:

„Czy można od czasu do czasu wypić drinka, nie wpadając po-


nownie w pułapkę?”

232 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Pytający tak naprawdę chce powiedzieć:

„Nie potrafię się pogodzić z tym, że już nigdy się nie napiję”.

Dlaczego? Czy dlatego, że jeszcze nie całkiem uwolnił się


od fałszywych wyobrażeń? Czemu ta myśl tak go przeraża?
Tylko dlatego, że jest przekonany, iż pozbawia się prawdzi-
wej przyjemności i traci wsparcie. Marzenie o drinku od cza-
su do czasu to jakby chcieć, żeby i wilk był syty, i owca cała.
Tylko czy właśnie tak nie postępujesz, odkąd wpadłeś w pu-
łapkę? Chcesz przyjemności i  wsparcia, nie czyniąc sobie
przy tym wiele szkody. Tyle że narkotyk ma to do siebie, że
podsyca pragnienie, z czasem chcesz więcej i więcej, a więc
szkód nie da się uniknąć.
Jeśli w jednym drinku dostrzeżesz przyjemność i wspar-
cie, to dostrzeżesz je w milionie innych. Jakbyś przechodził
po linie nad wodospadem Niagara: całe twoje życie to pró-
ba zachowania równowagi i  niespadnięcia w  otchłań. Ale
nie łudź się, prędzej czy później i tak spadniesz. A jeśli ja-
kimś cudem ci się uda, i tak będziesz cierpiał. Bo jeśli jeden
okazjonalny drink stale będzie cię kusił, całe swoje życie bę-
dziesz musiał z tą pokusą walczyć.
Przeraża cię myśl o zerwaniu z piciem na zawsze? Rozu-
miem to. Czułem się tak samo. Nie ukrywam, że trzeba od-
wagi, żeby stawić temu czoła. Ale jeśli się na to zdobędziesz,
gwarantuję, ty też uwolnisz się od koszmaru strachu i depre-
sji i będziesz się dziwić, dlaczego tak długo w tym tkwiłeś.
W przypadku alkoholu droga jest tylko jedna, chyba że wy-
bierasz cierpienia. Zapamiętaj to dobrze i  na zawsze: nikt,
komu wciąż marzy się choć kropla DEWASTACJI, nie ma
kontroli nad piciem, podobnie jak wszyscy pijący, czego do-
wodzi fakt, że ignorują tę prostą prawdę. Nienawidzę, kiedy
ktoś (zwykle całkiem do tego nie powołany) mówi: „Nie ma
w tym nic złego, pod warunkiem że pijemy z umiarem”.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


233
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Wyobraź sobie pilota, który gdzieś nad Alpami ogłasza:
„Czołem, pasażerowie. Właśnie wlatujemy w  mgłę. Mam
nadzieję, że nie mają państwo nic przeciwko temu, że lekko
podkręcę urządzenia pomiarowe”. Czy ktoś taki panuje nad
sytuacją? Tak też jest ze wszystkimi „normalnie” pijącymi.
Kiedy mowa o narkotykach, stwierdzenie „picie z umia-
rem jest w  porządku” to jak powiedzieć: „Zajście troszecz-
kę w ciąże jest w porządku” albo „A przechodź sobie po li-
nie nad wodospadem, ale nie spadaj więcej jak dwa metry
w dół”. Taka jest natura wszystkich uzależnień, że dajesz się
im zwieść i  wierzysz, że panujesz nad sytuację, tymczasem
narkotyk czyni cię ślepym na wszystkie pułapki i ściąga cię
coraz mocniej w dół. Jest tylko jedna różnica między runię-
ciem do Niagary a wpadaniem w alkoholizm: w tym pierw-
szym przypadku upadek trwa kilka sekund, a śmierć jest na-
tychmiastowa. Niebezpieczeństwo jest tak oczywiste, że każ-
dy się pilnie strzeże, żeby nie spaść. W przypadku alkoholu
wmówiono nam, że dobrze jest być jego ofiarą.
80% pijących nigdy nie spada na samo dno i przez całe
życie są „szczęśliwymi, normalnie pijącymi”. Dla pozosta-
łych 20% proces staczania się jest tak powolny, że mało kto
zdaje sobie sprawę z czyhającej na końcu drogi pułapki. Pa-
miętaj: nikt nie zostaje narkomanem z wyboru. Uzależnienie
zaczyna się od jednej działki.
Przypatrz się innym pijącym, zacznij ich widzieć takimi,
jacy są. Nie piją dla przyjemności: dali się nabrać na DEWA-
STACJĘ. Żaden z nich, podobnie jak ty, nie panuje nad sy-
tuacją. Pamiętasz „punkt krytyczny” z rozdziału 10? Według
alkoholika, w  przeciwieństwie do niego, „normalnie” pijący
potrafi kontrolować spożycie. Tymczasem „normalnie” piją-
cy znajduje się po prostu w stadium tej samej choroby, kie-
dy jego organizm jeszcze radzi sobie jakoś z aplikowaną mu
dawką alkoholu. Wierzy, że pije dla przyjemności, a  sko-
ro picie nie jest jeszcze szczególnym problemem, nie musi

234 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
go kontrolować. Na tym etapie był kiedyś każdy alkoholik.
Musisz zrozumieć, kim tak naprawdę jest: muchą w kwiat-
ku dzbanecznika, powoli zsuwającą się na dno, nieświadomą
tego, co ją czeka.
Ciesz się, że już nie tkwisz w tej pułapce; ciesz się wol-
nością.

„Są nieświadomi, a  czyż ignorancja to nie błogosławieństwo?


Jeśli wierzą, że doznają prawdziwej przyjemności, to czy na-
prawdę jej nie czują?”

Nie czują, ale zwykle o  tym nie wiedzą. Oto przykład.


Wraz z przyjacielem rok w rok wynajmuję na wakacje dom
w  Hiszpanii. Najwspanialszy jest moment przyjazdu na
miejsce. Od lat powtarzał się ten sam rytuał: przed rozpa-
kowaniem walizek siadaliśmy na balkonie z  widokiem na
przepiękną plażę i wypijaliśmy butelkę szampana. Na wieść
o  tym, że rzucam alkohol na zawsze, przyjaciel powiedział
ze smutkiem w głosie: „Już nigdy nie powtórzymy naszego
rytuału”. Zdziwiłem się, bo była połowa grudnia, sam środek
przygotowań do Bożego Narodzenia, i o wyjeździe do Hisz-
panii jeszcze nie było mowy.
W lecie następnego roku znowu po przyjeździe rozsie-
dliśmy się na balkonie i było niby tak jak dotąd, ale jednak
inaczej, i to nie dlatego, że nie piłem szampana, ale dlate-
go, że uparcie nalegałem, żeby przyjaciel się napił. Był nieco
skonsternowany i za każdym razem, kiedy mu dolewałem,
pytał: „Na pewno nie masz nic przeciwko?”
Gdybym rzucił picie metodę silnej woli, pewnie bym mu
zazdrościł.
Ale wakacje są zawsze miłe, a  chwila przybycia na
miejsce szczególna: szczęśliwie dojechaliśmy, zostawiając
za sobą wszystkie kłopoty, podziwialiśmy piękny widok,
odpoczywaliśmy po podróży, popijając zimne napoje dla

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


235
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
ochłody, robiliśmy plany na nadciągający tydzień. Czy ta
chwila była mniej szczególna, bo mój napój nie zawierał
trucizny? Czy była bardziej szczególna dla przyjaciela, bo
pił alkohol? Nie. Obydwaj jednakowo się nią napawaliśmy
i mam nadzieję, że będziemy mieli okazję się cieszyć jeszcze
wieloma takimi chwilami.
Co chciałem przez to powiedzieć? Otóż takie same w so-
bie przyjemne chwile nie stają się przyjemniejsze przez to,
że pijemy alkohol, o którym sądzimy, że daje przyjemność.
Zadam ci teraz pytanie. Jak według ciebie czuje się niepijący
w następującej sytuacji: rozpoczyna urlop, odpręża się, w spo-
kojny letni wieczór rozkoszuje się widokiem, a jego jedynym
obowiązkiem jest dobrze się bawić przez cały nadciągający
tydzień? Zgadłeś! Taka osoba czuje się wprost fantastycznie!
Jest w siódmym niebie! A teraz wyobraź sobie, jak czułby się
mój pijący przyjaciel, gdyby z jakiegoś powodu nie mógł się
napić. Właśnie! Czegoś byłoby mu brak. A jak by się czuł,
gdyby mógł pić? Otóż to! Czułby się fantastycznie! Byłby
w siódmym niebie! Czyli dokładnie tak samo jak ja. Czy to
nie dowód, że alkohol może nam tylko przyczynić cierpie-
nia? Czy to nie ilustracja tezy, że „normalnie” pijący dali się
zwieść, że alkohol to przyjemność. Piją bynajmniej nie dla
przyjemności. Piją, bo w  pewnych sytuacjach bez alkoholu
czują się źle. Innymi słowy, są od niego uzależnieni!
Ignorancja nie jest błogosławieństwem, zwłaszcza że,
prawdę mówiąc, nie jest to całkowita ignorancja. „Normal-
nie” pijący może nie do końca zdaje sobie sprawę z sytuacji,
w jakiej się znalazł, ale bez wątpienia podejrzewa, że wpadł
w pułapkę. Myśli sobie: „Alkohol mi nie szkodzi, a w razie
czego zawsze mogę rzucić picie”. Przez takie rozumowa-
nie stale odkłada chwilę, kiedy trzeba będzie wreszcie stawić
czoła problemowi. Przyjaciel, o którym wspominałem wyżej,
należał do tych, którzy w swoim czasie delikatnie mnie na-
pominali, że przesadzam z piciem. Jego pierwszą reakcją na

236 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
wieść o tym, że rzuciłem picie, nie było: „Wspaniale! Gra-
tuluję!”, tylko: „Już nigdy nie powtórzymy naszego rytuału”.
Dlaczego był tak skonsternowany, kiedy pił, a ja nie? Czy są-
dził, że czegoś mi brak i dam się skusić? Jeśli tak, musiał się
czuć trochę winny. A może nie lubi pić sam? Ale nie pił sam,
ja mu towarzyszyłem, tyle że z  sokiem owocowym. Może
czuł się głupio jako jedyna osoba pijąca truciznę.
Masz prawo czuć się lekko obrażony, jeśli na propozycję
drinka z twojej strony ktoś patrząc na zegarek, mówi: „Za-
zwyczaj nie piję przed 19!”. Zawiera się w  tym podejrze-
nie, że masz poważny problem z  piciem, skoro zaczynasz
tak wcześnie. Tymczasem jedno słówko „zazwyczaj” suge-
ruje, że taki gość tym razem chętnie odstąpi od swej złotej
zasady. Potrzebuje tylko odrobiny perswazji, a i tak w koń-
cu zwali winę na ciebie. Może żartobliwym tonem doda, że
sprowadzasz go na złą drogę. A tak naprawdę jest zachwy-
cony, bo dzięki tobie może złamać zasady, nie tracąc twa-
rzy. Kiedyś, kiedy jeszcze piłem, zazdrościłem takim osob-
nikom. Myślałem: „Masz, bracie, szczęście, skoro stać cię
na taką samodyscyplinę”. Z  głową zaprzątniętą własnymi
kłopotami nie zauważyłem, że łamał swoją żelazną zasadę
częściej, niż jej przestrzegał. Nigdy nie przyszło mi do gło-
wy, że w rzeczywistości zwierzał mi się z własnego proble-
mu alkoholowego – w przeciwnym wypadku, czy potrzeb-
ne by mu były takie zasady. Oto inny przykład odpowiedzi
na propozycję drinka:

„Dziękuję. Prowadzę”.

Ciekawe, że zawsze to brzmi jak: „Ale ze mnie prawo-


rządny obywatel!”. I znów zazdrościsz, więc pytasz, czy mu
nie przeszkadza, że się nie może napić.

„To dla mnie żaden problem”.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


237
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Znowu ten sam ton pełen pychy. Skoro jednak napraw-
dę może pić lub nie, żadna różnica, to dlaczego przy następ-
nej okazji zamawia taksówkę? Chce po prostu pokazać so-
bie i wszystkim wokół, a najlepiej całemu światu, że nie jest
uzależniony. Tymczasem dowodzi, że jednak jest, bo kiedy
już postanowi zamówić taksówkę, to na 2 rano, i trzeba go
do niej prawie nieść. Zauważ też, że kiedy nie pije, gorzej się
bawi i opuszcza towarzystwo już o 10 wieczorem.

„Czy to czasem nie dowód na to, że alkohol daje prawdziwą


przyjemność?”

Ależ skąd! To jedynie dowodzi, że jest uzależniony i bez


alkoholu nie potrafi cieszyć się życiem. Przykład ten przypo-
mina mi o bardzo ważnej kwestii. W okresie, kiedy jeszcze
piłem, mój dobry przyjaciel raz na jakiś czas odstawiał alko-
hol. Należał do najbardziej interesujących ludzi, jakich mia-
łem przyjemność poznać, ale w  fazie odstawiania alkoho-
lu zamieniał się w nieszczęsnego nudziarza. Prawdę powie-
dziawszy, z  ostateczną decyzją o  rzuceniu picia zwlekałem
tak długo z obawy, że ze mną też tak będzie. A teraz z przy-
jemnością mogę powiedzieć, że tak się nie stało, a przynaj-
mniej tak zapewniają mnie przyjaciele. Po prostu tym, któ-
rzy stosują metodę Easyway, to nie grozi.
Może się wydać, że to alkohol pozbawiał go zahamo-
wań i  zmieniał nieszczęsnego nudziarza w  fascynującego
gawędziarza. Gdyby jednak alkohol rzeczywiście zmieniał
nudziarzy w mądrali, świat byłby pełen podpitych błyskotli-
wych facetów. A im więcej by wypili, tym ciekawsza byłaby
z nimi rozmowa. Tymczasem nie ma bodaj nic nudniejszego,
jak wywody pijaka bełkoczącego głupoty z twarzą o centy-
metr od twojej. Co do mojego przyjaciela alkohol zmieniał
ciekawego, szczęśliwego mężczyznę w  nieszczęśliwego nu-
dziarza. Był po prostu taki jak inni alkoholicy próbujący

238 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
wyjść z nałogu. Wierzył, że bez alkoholu nie można cieszyć
się życiem. Jeśli ty też w to uwierzysz, nie uda ci się. To, że
niektórzy bez alkoholu nie potrafią się dobrze bawić, nie
oznacza, że alkohol sprawia im prawdziwą przyjemność, bo
jakoś potrafili cieszyć się życiem, zanim wpadli w pułapkę.
Zauważyłem, że od czasu zerwania z nałogiem pod byle
pretekstem wymykam się ze spotkań towarzyskich albo
w ogóle z nich rezygnuję. Początkowo mnie to niepokoiło.
Wydawało się wskazywać, że bez alkoholu nie czuję się do-
brze. Z czasem odkryłem, że jest inaczej. Chodzi o to, że były
to śmiertelnie nudne spotkania. Znosiłem kiedyś takie towa-
rzystwo tylko dlatego, że sam byłem pijany. To dobitnie do-
wodzi, że alkohol nie uszczęśliwia nas, tylko pozwala chwi-
lowo zapomnieć o smutkach. Nie jest lekarstwem na smutek,
a co gorsza, potęguje go. Ostatnio nie chadzam na takie nud-
ne imprezy, a jeśli już muszę, zmykam przy pierwszej nada-
rzającej się sposobności. Mam w związku z tym więcej czasu
na to, co daje mi prawdziwe zadowolenie. A obserwowanie
ludzi staczających się w nicość takiego zadowolenia nie daje.
Alkohol nie zmienia nudziarzy w  błyskotliwych gawę-
dziarzy. Przeciwnie, zmienia zarówno nudziarzy, jak i ludzi
naprawdę interesujących w gburów. Picie nie pomaga też na
nudę. Nuda to brak czegoś ciekawego, czym mógłbyś za-
jąć swój umysł. Picie nie należy do zajęć w jakiś szczegól-
ny sposób absorbujących szare komórki, a  więc nie może
być lekarstwem na nudę. To, że niektórzy rozwiązują pro-
blem nudy przez upijanie się w trupa, jest smutnym faktem,
zwłaszcza kiedy robią to codziennie. Cóż może być nudniej-
szego niż picie cały dzień, dzień w dzień?
Skąd wiadomo, że większość „normalnie” pijących
ma niejasne przeczucie, że już wpadli w  nałóg? Wystar-
czy wsłuchać się w  to, co mówią, i  zastanowić się, po co
w ogóle to mówią. Zawsze przyjmują pozycje obronne, na-
wet nieatakowani.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


239
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
„Szczerze mówiąc, mogę pić albo nie pić, obojętne. Zdarza się, że
nie piję cały miesiąc”.

Jak zwykle wypowiada to tonem wyższości. Myślisz so-


bie: „Ty farciarzu! Gdybym ja potrafił tak kontrolować pi-
cie!”. Prawda jest taka, że regularne odstawianie alkoholu na
dłuższy czas jest ostrzeżeniem przed poważnym problemem.
Skoro lubi się napić, czemu miałby przez miesiąc z tego re-
zygnować? Z jednego zasadniczego powodu: alkohol stał się
problemem. Jeśli mu obojętne, czy pije czy też nie, dlacze-
go znowu pije i wraca do tego problemu? Po prostu: bez al-
koholu nie potrafi cieszyć się życiem. Może nam się wydać,
że jest w komfortowej sytuacji i zawsze wychodzi na swoje.
A tak nie jest. Kiedy pije, marzy, żeby tego nie robić i dlate-
go odstawia alkohol. Kiedy jest „na odwyku”, cierpi, bo nie
może się napić i dlatego znów sięga po kieliszek. Czyż tak
nie jest przez całe nasze „pijące” życie? Kiedy wolno nam pić,
uważamy alkohol za oczywistość albo marzymy, żeby z nim
skończyć. Dopiero kiedy go sobie odmawiamy, alkohol staje
się tak wielką przyjemnością.
Pijący, który odstawił na jakiś czas alkohol, ma prawo do
dumy. W końcu trzeba do tego sporo silnej woli. W większo-
ści przypadków takie czasowe odstawienie jest próbą zerwa-
nia z nałogiem na zawsze. Bo skoro osiągnąłeś etap, w któ-
rym picie staje się problemem, jaki jest sens zadawania so-
bie cierpień tylko po to, żeby zrywać na miesiąc? Po miesią-
cu problem i tak wróci. Czemu szczerze się do tego nie przy-
znasz? Z tych samych powodów, dla których każdy uzależ-
niony się oszukuje. Jeśli oznajmisz: „Mam zamiar rzucić to
na zawsze” i ci się nie uda, palisz za sobą mosty. Znajomi do-
myślają się, że picie nie jest dla ciebie świadomym wyborem,
ale uzależnieniem. Lepiej sobie zostawić jakąś furtkę. Dzię-
ki temu możesz przekuć porażkę w sukces. Stąd takie pełne
pychy deklaracje:

240 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
„Szczerze mówiąc, mogę pić albo nie pić, obojętne. Zdarza się, że
nie piję cały miesiąc”.

Mają one dowieść, że w  pełni kontrolujesz spożycie al-


koholu, a  faktycznie dowodzą czegoś przeciwnego. Bo po
co w ogóle takie deklaracje? Wyobraź sobie, że oznajmiam
wszem wobec:

„Szczerze mówiąc, mogę jeść marchew albo jej nie jeść, obojętne.
Zdarza się, że nie jem marchwi cały miesiąc”.

Czy pomyślisz sobie: „Szczęściarz z niego! Też bym tak


chciał!”? A może raczej: „Właściwie po co on to mówi? Naj-
wyraźniej ma jakąś ukrytą skłonność do marchewki”?
Zauważyłeś, że kiedy jako młodzi ludzie stawiamy pierw-
sze kroki na tym polu, a  alkohol ma jeszcze ohydny smak,
przechwalamy się, jak dużo potrafimy wypić? A  kiedy już
się w nim „rozsmakujemy” i podejrzewamy się o uzależnie-
nie, chełpimy się, że pijemy mało i właściwie w ogóle mo-
glibyśmy to rzucić. Tak nie postępujemy, kiedy coś napraw-
dę lubimy. Nigdy bym nie powiedział: „Lubię pograć w gol-
fa, ale zazwyczaj zaliczam tylko jeden dołek”, zamiast „ro-
bię całą rundę”. Tymczasem człowiek, który regularnie wy-
pija do kolacji butelkę wina, mówi: „Lubię wypić kieliszek
wina do kolacji”.
Byłbym niewątpliwie zamożnym człowiekiem, gdyby
płacono mi 10 zł za każdym razem, kiedy słyszę: „Leka-
rze mówią, że kieliszek wina dziennie dobrze robi na serce”.
Mówi to najczęściej opasły nałogowy palacz, którzy zdążył
już wypić całą butlę wina. Udaje, że do butelki go ciągnie nie
przez uzależnienie ani nawet nie dlatego, że lubi wino, tylko
wyłącznie ze względów medycznych.
Ostatnio rozmawiałem z  kimś, kogo ojciec zmarł na
chorobę alkoholową, a  starszy brat też był alkoholikiem.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


241
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Opisywał cierpienia całej rodziny. Ku mojemu wielkiemu
zdziwieniu okazało się, że sam należy do tych, co nie gar-
dzą winem do posiłku. Twierdził, że kontroluje sytuację
i w każdej chwili może z tego zrezygnować. Odpowiedzia-
łem mu: „Biorąc pod uwagę cierpienia, jakich doznałeś, no
i fakt, że masz w rodzinie dwóch alkoholików, trudno mi
zrozumieć, że podejmujesz ryzyko pójścia w ich ślady”. Po
śmierci ojca człowiek ten i jego matka odstawili alkohol na
kilka miesięcy, a potem wrócili do dawnych „nawyków” (co
wskazuje, że pili nie z wyboru, ale dlatego, że nie udało im
się rzucić). Mimo to nadal utrzymywał, że ma pełną kon-
trolę nad alkoholem.
W rozmowie z  nim kolejno obalaliśmy wszystkie mity
związane z  alkoholem, aż pod koniec oznajmił: „Kieliszek
wina poprawia smak potrawy”. To też pewnie wiele razy sły-
szałeś. Zastanówmy się, co to naprawdę znaczy? Lubię sos
do mięsa, bo samo mięso jest dla mnie zbyt suche i ma nijaki
smak. Zakładając, że jest smaczny, sos faktycznie uwydatnia
smak mięsa. Czasem do potraw dodaje się wino, ale nie wy-
lewając je na talerz prosto z butelki. To kolejna wymówka.
A co powiesz o tym: „Alkohol pity z umiarem jest OK”?
Na pewno nie stanowi wystarczającego usprawiedliwie-
nia dla picia. Zresztą zawiera wyraźną sugestię, że alkohol
jest szkodliwy. Bo po co zachowywać umiar, skoro nam nie
szkodzi? Następna często cytowana wymówka to: „Alkohol
mi nie szkodzi”. To niewystarczający powód, żeby coś robić.
Z robienia baniek mydlanych przez resztę życia też nic złego
by dla mnie nie wynikało, ale gdybym w ten sposób uspra-
wiedliwiał swoje „hobby”, wylądowałbym w domu wariatów.
Czy to nie kompletny idiotyzm, usprawiedliwiać się, że coś
nam nie szkodzi, chociaż dobrze wiemy i my, i wszyscy wo-
kół, że ewidentnie robi dużo złego.
Nazywam takie stwierdzenia syndromem „Jasia nie ma
w szafie”. Jako dziesięcioletni chłopiec bawiłem się z moim

242 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
kumplem Joeyem i  jego pięcioletnim bratem Ronnym. Na
widok nadchodzącego drugiego brata, Tommy’ego, schowa-
liśmy się z Joeyem do szafy, ostrzegając Ronny’ego, żeby nie
wyjawiał Tommy’emu naszej kryjówki. W chwili, gdy Tom-
my wszedł do domu, Ronny zawołał: „Joeya nie ma w szafie,
Tommy”. To przykład usprawiedliwienia z zamiarem zmy-
lenia słuchacza, które w rzeczywistości ma odwrotny efekt.
Podałem kilka przykładów klasycznych wymówek stosowa-
nych przez pijących, a  mógłbym je mnożyć w  nieskończo-
ność. Słuchaj uważnie i postaraj się je wyłowić. Zyskasz wte-
dy jeszcze jeden bardzo ważny powód, by być szczęśliwym,
że już nie pijesz. Gdyby wszyscy pijący głęboko się zastano-
wili i gdyby podeszli do sprawy uczciwie, alkoholowe ucie-
chy przeszłyby szybko do historii.
Klasycznym przykładem jest temat win szlachetnych,
równie fascynujący jak to, że:

KRÓL JEST NAGI

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


243
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
24.  Król jest nagi

Dla tych, którzy nie znają tej opowieści, przypominam: pe-


wien sprytny krawiec pokazał cesarzowi i  jego świcie nową
szatę własnego pomysłu. Żeby docenić jej szyk, powiedział,
trzeba wyrafinowanego gustu i inteligencji, za to głupek nic nie
zobaczy. Kiedyś myślałem, że Hans Christian Andersen trochę
przesadził, bo któż by uwierzył, że cesarz mógłby dać się wro-
bić w paradowanie na golasa. Pokornie proszę Hansa Christia-
na o wybaczenie. Teraz wiem, że czerpał pomysły z rzeczywi-
stości: z handlu wódką i winami.
Pamiętaj: ilekroć piszę o  piwie, winie czy wódce, zawsze
mam na myśli silnie uzależniający, trujący narkotyk o  ohyd-
nym smaku, który powstaje z  gnijącej substancji organicznej
i nie jest nikomu potrzebny do szczęścia. A przecież niektó-
rzy gotowi są zapłacić majątek za jedną butelkę wina! Podob-
no, bo sam kogoś takiego nigdy nie spotkałem. Naprawdę wie-
rzysz, że smak jakiegokolwiek wina jest wart takich sum? Je-
śli tak, to jesteś albo głupcem, albo sprzedawcą win zbijającym
fortunę na głupcach.
Widziałem takich, którzy z  wielką pompą płacili po kil-
kaset złotych za butelkę wina –  z  zasady byli to albo z  tru-
dem wiążący koniec z  końcem biedacy, albo bogacze, którzy
nie wiedzą, co robić z pieniędzmi. Przyznam, że zdarzało mi

244 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
się uczestniczyć w takich rytuałach. Jako człowiek dobrze wy-
chowany, gratulowałem im wyboru, a jednocześnie myślałem:
„Dostanę lepsze wino w markecie za dwie dychy”.
Całe to „rozsmakowywanie” się w  winie robiło kiedyś na
mnie duże wrażenie. Najpierw długa dyskusja z kelnerem, co
poleca i co najbardziej pasuje do zamówionych potraw. To, że
każdy z  gości ma inne preferencje i  zamówił co innego, nie
ma znaczenia, bo ważny jest rytuał. Potem następuje ogląda-
nie etykiety i  próbowanie wina. Niektórzy „eksperci” wącha-
ją korek od spodu i kołyszą lekko kieliszkiem, zanim skosztu-
ją. Po odpowiednio długiej, dramatycznej pauzie, kiwają głową
z aprobatą. Czy w historii smakowania win znany jest choć je-
den udokumentowany przypadek, żeby gość odesłał butelkę,
bo wino nie tak jak trzeba obracało się w kieliszku?
Przy wyborze wina nie kierowałem się jego bukietem.
Miało być ani nie za słodkie, ani nie nazbyt wytrawne, żeby
„łatwo wchodziło”. Zwykle polegałem bardziej na szczę-
ściu niż wiedzy i na wszelki wypadek trzymałem się towa-
ru wcześniej wypróbowanego. Cały ten rytuał i tak jest prze-
cież farsą, bo po dwóch kieliszkach alkohol cię otępia i smak
staje się nieistotny.
W RAF mieliśmy kaprala, który wpadał do kwatery
o  piątej rano z  wrzaskiem: „Ruszać się! Wstrząsnąć bras-
so!” Potem się dowiedziałem, że w niewstrząsanym regular-
nie pojemniku z tym środkiem do czyszczenia metali na po-
wierzchnię wypływa spirytus, w którym, jak się okazało, gu-
stowali niektórzy wojskowi koneserzy trunków. Od takich
trujących się denaturatem trampów daleka droga do opisa-
nych wyżej winnych obrzędów, choć z drugiej strony może
to tłumaczy, dlaczego kiperzy wypluwają wino po spróbo-
waniu. Ostatnio pusty śmiech mnie bierze, ilekroć widzę, jak
podobne praktyki stosuje zamawiający wino gość restauracji.
Ciekawe, co by sobie pomyślał, gdybym zrobił takie przed-
stawienie z butelką soku owocowego.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


245
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Wmówiono nam, że wino dojrzewa z  wiekiem. Co za
sprytny trik reklamowy! Sklep zamawia za dużo jakiegoś wina,
a  jeśli nie idzie, nie przecenia go –  czeka, aż butelki pokry-
je kurz i sprzeda je za kilkakrotnie wyższą cenę. Z wielu do-
brych, ale zainteresowanych źródeł słyszę, że wino staje się lep-
sze z wiekiem. Kiedyś w to wierzyłem. Zwątpiłem dopiero po
wielkim szumie wokół beaujolais nouveau. Podobno należy je
bezwzględnie wypić w ciągu 24 godzin od odkorkowania bu-
telki, nawet gdyby w tym celu trzeba było wyczarterować sa-
molot. W przeciwnym razie całą butelkę można równie dobrze
wylać do klozetu. Od biedy uwierzę, że jakiś produkt zyskuje
z wiekiem. Ale kiedy słyszę, że ten sam produkt z wiekiem tra-
ci smak, to ktoś tu jest głupi. Ktoś obraża moją inteligencję.
W zasadzie podziwiam profesjonalnych degustatorów win.
Tylko jakby się nad tym zastanowić, wszystko, co pragniesz wie-
dzieć o winie, to czy jest smaczne. A skoro smak to rzecz nabyta
i każdemu odpowiada co innego, od eksperta nie usłyszysz nic,
co by ci pomogło w wyborze. Pomyśl, ile trzeba wyobraźni i tu-
petu, żeby „obudować” swój zawód taką terminologią: nad wiek
dojrzałe, śmiałe, bezpretensjonalne, ambitne, treściwe, ciekawe.
W ten sposób opisuje się butelkę uzależniającej i odwadniającej
trucizny. Tylko dlaczego dajemy się nabrać na te dyrdymały.
Pewnego razu w klinice zaproponowałem pewnej pani coś
do picia. „Poproszę filiżankę herbaty, tylko bez mleka, cukru
i herbaty”, powiedziała. Przez chwilę nie wiedziałem, o co cho-
dzi. „Pewnie napiłaby się pani kubek ciepłej wody?”, domyśli-
łem się. „No właśnie. Nie chcę dodawać szkodliwych substan-
cji, ale lubię sobie myśleć, że piję kubek gorącej herbaty”. Wy-
dało mi się to cokolwiek dziwne, ale chyba nie głupsze niż naj-
pierw ciężką pracą przyzwyczajanie się do goryczy piwa, by
„cieszyć” się efektami alkoholu, tylko po to, żeby później po-
stanowić, że wcale tych efektów nie chcemy? Producenci wy-
dają krocie na wynalezienie formuły napoju, który nie zawie-
ra alkoholu, a tak samo okropnie smakuje. Czy jesteśmy aż tak

246 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
naiwni? Podstawą kampanii reklamowej jednego z browarów
był slogan: „Nie będzie ci smakowało!”. Założę się, że niejeden
twardziel dał się na to złapać. A słyszałeś o ostatnim wynalaz-
ku? Nazywa się piwo organiczne. To ci dopiero zdrowy sposób
przyjmowania trucizny.
Jak skłonić odchudzającą się kobietę do zjedzenia truskawek
z bitą śmietaną? Albo do wypicia szklanki śmietanki? To proste!
Pochłonie dziesięć razy więcej śmietany i zapłaci dziesięć razy
więcej – wystarczy jej kupić butelkę jednego z likierów. Smaku-
je ci słodkie wino albo likier? Tak, ale tylko dlatego, że zawiera
cukier, a nie ze względu na alkohol. Winiarze działają w sposób
subtelniejszy niż piwowarzy. Antonimem słodkiego jest gorzki,
ale przeciwieństwem wina słodkiego jest wino wytrawne. Skąd
się wzięło to wytrawne? Różne słyszałem określenia win: zu-
chwałe, przystępne, nonszalanckie, nawet tajemnicze! Jedyna
tajemnica, to dlaczego dajemy się na to nabierać.
W dniu wręczania pucharów w klubie golfowym kelnerzy
tak się uwijali, że za nimi nie nadążałem. W pośpiechu zda-
rzało mi się opróżnić szklaneczkę czystego ginu zamiast ginu
z tonikiem. Efekt był niemal tak przyjemny jak wąchanie amo-
niaku. Zawsze znalazł się ktoś, kto skarżył się na brak ulubio-
nej marki whisky, ale i tak to, co dostał, mieszał z colą, żeby za-
bić smak alkoholu. Taki znawca nie odróżni whisky od herba-
ty, gdyby mu zawiązać oczy.
Jak się pewnie domyślasz, zmierzamy do końca. Wiele mó-
wiłem o oszustwie, tłumaczyłem, dlaczego alkohol nic nam nie
daje. Wyjaśniałem, czemu wszystkie korzyści, w które wierzą
nasze „wyprane” mózgi, są w rzeczywistości złudzeniami. Pod-
kreślałem, że w każdym przypadku alkohol działa odwrotnie,
niż się sądzi. Jednego tylko nie wyjaśniłem do tej pory:

JAK SPRAWIĆ, BY ZERWANIE Z NAŁOGIEM


STAŁO SIĘ PROSTE

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


247
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
25.  Jak sprawić, by zerwanie
z nałogiem stało się proste?

Każdy alkoholik jest w stanie z łatwością zerwać z nało-


giem. Pewnie trudno ci w to uwierzyć, zwłaszcza jeśli masz
za sobą męki związane z rzucaniem metodą silnej woli. Jeśli
jesteś na samym dnie, nie masz domu, przyjaciół, samocho-
du i pracy, nie obiecuję, że to wszystko natychmiast powró-
ci. Mogę jedynie przyrzec, że pomogę ci uwolnić się z miej-
sca od tego zła, które ściągnęło cię na dno. Kończąc zwycię-
sko batalię z  uzależnieniem, liczyłem na znaczną poprawę,
zwłaszcza jeśli chodzi o  zdrowie i  finanse. Nie zawiodłem
się. Ale na tym nie koniec. Bo były też korzyści ważniejsze
niż wszystko inne, których się nie spodziewałem.
Jedną z nich było odzyskanie szacunku dla samego siebie.
A potem, pod względem ważności, wolność: nad moim ży-
ciem przestało panować coś, czym gardzę. Co to za przyjem-
ność czuć wstyd i cierpieć, oddając się swojemu ulubionemu
zajęciu, albo cierpieć i czuć żal, kiedy nie możesz mu się odda-
wać? Co to za przyjemność dzień w dzień czekać niecierpli-
wie na godzinę 19, po to tylko, żeby jak najszybciej pogrążyć
się w niebycie? Obok szacunku dla samego siebie i wolno-
ści, wymieniłbym odzyskanie odwagi i pewności siebie. No
i to, że stałem się znów silnym, zdrowym przedstawicielem

248 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
gatunku ludzkiego, takim, jakim chce mnie widzieć matka
natura. Miło było też poczuć się jak dorosły człowiek, i jak
dziecko zarazem. Kiedy czujesz się podle, fizycznie i  psy-
chicznie, małe przeszkody urastają do ogromnych rozmia-
rów. Kiedy jesteś silny i panujesz nad własnym życiem, nie
straszne ci największe przeszkody. Najwspanialszy był jed-
nak łączny efekt wyzwolenia się z nałogu: SZCZĘŚCIE! To
jedyny narkotyk, od którego warto się uzależnić!
Dlaczego tak trudno zerwać z nałogiem? Przecież nikt
nas do picia nie zmusza. Podjęliśmy męską decyzję zrzu-
cenia pęt niewoli, więc czemu to takie trudne? Czy chodzi
o silne objawy odstawienia? Niektórzy uważają, że delirium
tremens – drżączka i białe myszki – jest związane z odsta-
wieniem narkotyku. Tymczasem są to objawy spowodowane
piciem alkoholu. Niepijący nie miewają takich przypadło-
ści. Rzeczywiste fizyczne symptomy odstawienia alkoholu
są niemal niezauważalne, większość ludzi nawet nie zdaje
sobie sprawy ze swego uzależnienia. Jedynym objawem,
jakiego doświadczają pijący, jest coś, co doskonale opisuje
broszura AA:

„Ogromne pragnienie czegoś, co samo w sobie pogarsza cierpie-


nie fizyczne, pogłębia problemy psychiczne i wzmacnia poczucie
osamotnienia”.

To jedyne, co utrudnia nam zerwanie z nałogiem – po-


czucie krzywdy i straty, spowodowane pragnieniem czegoś,
czego nam nie wolno. Pragnienie to jest tym dokuczliwsze,
że ulegamy złudzeniu albo wierzymy, że za sprawą jakiegoś
defektu w  kodzie genetycznym nie mamy innego wyjścia
– musimy pragnąć czegoś, co nas zniszczy.
Mit o  silnych objawach odstawienia uświadomił mi, że
metoda Easyway może być równie skuteczna w leczeniu uza-
leżnienia od alkoholu i od innych narkotyków. Prowadziłem

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


249
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
właśnie sesję terapii antynikotynowej, kiedy jeden z  moich
słuchaczy wyznał, że jest w  trakcie leczenia się z  alkoholi-
zmu i heroinizmu. Dodał, że był też uzależniony od innych
substancji. Nie tknął alkoholu od siedmiu lat i  uwolnił się
od innych uzależnień, a  wszystko dzięki swojej silnej woli.
Jego wystąpienie wywołało reakcję łańcuchową, do uzależ-
nień przyznało się kilka innych osób na sali. Dwoje rzuciło
heroinę bez niczyjej pomocy. To mnie olśniło.
Z tego, co czytałem i  słyszałem, heroinizm należał do
uzależnień, z  którymi najtrudniej walczyć, a  to z  powodu
bardzo silnych objawów odstawienia. Zdziwiłem się, dlacze-
go, skoro udało im się rzucić heroinę, nie radzą sobie z na-
łogiem nikotynowym. Poprosiłem o opisanie samopoczucia
po odstawieniu heroiny. Dodam, że była to grupa wyjątkowo
inteligentnych ludzi, którzy do tej pory nie mieli problemów
z formułowaniem myśli w sposób jasny i precyzyjny. Kiedy
jednak przyszło do opisywania symptomów, każdy z  nich
plątał się w zeznaniach. Od palaczy słyszałem tysiące razy:

„To było straszne, nocami nie spałem, nie mogłem się skon-
centrować”.

AC: No dobrze, ale to nie jest cierpienie fizyczne. Poza tym,


co w  tym strasznego? Każdy od czasu do czasu nie może
usnąć albo się skoncentrować.

„Zlewałem się potem”.

AC: Fakt, to objaw fizyczny. Ale gdzie tu cierpienie? Spor-


towcy ciągle się pocą, to naturalna funkcja, chodzi o  chło-
dzenie ciała.

Gdy chodziło o odstawienie heroiny, nikotyny czy alko-


holu, zawsze pojawiało się to samo zdanie: „Tak jakbym miał

250 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
grypę”. Na ten jeden temat mógłbym napisać całą książkę.
Jak udowodniono, więzień heroinista – bez szans na zdoby-
cie narkotyku – cierpi na objawy odstawienia tylko po wy-
puszczeniu z  więzienia i  powrocie do dawnych nawyków.
Powrót do dawnego środowiska uruchamia skojarzenia z he-
roiną, a  to z  kolei uruchamia mechanizm fizycznych obja-
wów odstawienia.
Mówi się też, że raptowne odstawienie narkotyku może
doprowadzić do śmierci heroinisty. Pewien lekarz, uznany
brytyjski ekspert od uzależnienia nikotynowego, powiedział
w  telewizji, że w  przypadku niektórych palaczy zerwanie
z nałogiem wiąże się z koniecznością przyjmowania substy-
tutów nikotyny do końca życia. Nie wyjaśnił tylko, dlacze-
go tylu osobom udało się z dnia na dzień zerwać z nałogiem,
i to bez żadnych objawów odstawienia – fizycznych czy psy-
chicznych. Mówię tu o ludziach, którzy skorzystali z metody
Easyway. O sobie i niezliczonej rzeszy nałogowych palaczy.
Jeśli dobrze poszukać, z  pewnością znajdą się dowody
i na to, że alkoholik cierpi fizyczne objawy odstawienia. Je-
stem jednak przekonany, że po odstawieniu nie jest to ból
i w ogóle takie rozważania odwracają uwagę od istoty spra-
wy. Załóżmy, że faktycznie doświadczasz czegoś, co przypo-
mina objawy grypy. Praktycznie każdy kiedyś na grypę cho-
rował, może nawet niektórzy z nas przez dzień lub dwa czu-
li się tragicznie. Ale czy to naprawdę było takie straszne?
Przyjemne na pewno nie jest, ale większość z nas jakoś sobie
z tym radzi. Znacznie silniejsze cierpienia fizyczne są udzia-
łem alkoholika, który z  nałogiem nie zrywa. Wyobraź so-
bie, że mówisz narkomanowi: „To nic strasznego. Tak jak
z  grypą, poleżysz w  łóżku przez tydzień i  będziesz zdrów
jak ryba”. Chyba nie ma na świecie narkomana, który by nie
skorzystał z takiej szansy.
Dlaczego więc wierzymy w potworne cierpienia spowodo-
wane odstawieniem narkotyku? Częściowo to skutek prania

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


251
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
mózgu. Częściowo dlatego, że za wszystko, co nam poszło nie
tak w życiu, obwiniamy rezygnację z nałogu. Przede wszyst-
kim jednak z powodu tortur psychicznych, jakimi jest meto-
da silnej woli. Czy tortury psychiczne mogą powodować ból
fizyczny? Na krótką metę nie. Ale tortury psychiczne to fakt
i  nie należy ich lekceważyć. Na samą myśl o  tym, że może
mi zabraknąć papierosów, często wpadałem w panikę i mną
trzęsło. Weźmy inny przykład: uciekając przed goniącym cię
tygrysem, nie cierpiałbyś fizycznie, ale psychiczna groza mo-
głaby wywołać całkiem widoczne objawy fizyczne.
Jeśli cię swędzi, chcesz się podrapać, a  jeśli nie możesz,
dostajesz szału. Do szału też może cię doprowadzić pragnie-
nie napicia się, dręczące cię godzina po godzinie, dzień po
dniu, kiedy jedyną osobą, która cię przed tym powstrzymuje,
jesteś ty sam. Nikt nie kwestionuje, że długotrwałe, silne na-
pięcie psychiczne może prowadzić do skutków fizycznych,
takich jak wyczerpanie i większa podatność na choroby. Naj-
lepszym dowodem jest nerwica.
Nieraz waliłem głową w  ścianę, wrzeszczałem na żonę
i  dzieci, aż któreś z  nich wreszcie mówiło: „Nie mogę pa-
trzeć, jak cierpisz. Jeśli bez tego życie jest tak straszne, wolę,
żebyś rzucił to rzucanie”. Wychodziłem z tego z twarzą! Nie
poddawałem się. Wracałem do picia, ale ratowałem szczęście
rodzinne. Czasem nawet posuwałem się do oskarżenia naj-
bliższych, że to przez nich ciągle piję. Ileż razy słyszałeś, jak
człowiek, któremu nie udało się rzucić palenia, mówi: „By-
łem ciągle zdenerwowany! Źle traktowałem rodzinę i kole-
gów, więc zacząłem znów palić”?
Uzależnieni często stosują taką taktykę, czasem dodając
do tego udawany ból fizyczny. Czy kiedy mi się to zdarzało,
byłem świadom, że nic mnie nie boli i  tylko oszukiwałem
i siebie, i rodzinę? Nie wiem. Wiem, że nie pamiętam żad-
nych szczegółów: gdzie mnie bolało i jak bardzo. Uderz się
w łokieć albo walnij młotkiem w kciuk, a na pewno doskonale

252 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
to zapamiętasz. Wiem też na pewno, że było mi ogromnie
wstyd, co przemawiałoby za tym, że nie odczuwałem żadne-
go bólu i w głębi serca wiedziałem, że udaję. Tylko wówczas
nie poddawałem analizie własnych zachowań i  motywacji.
Znów nie udało mi się rzucić i  mój poziom szacunku do
samego siebie spadł bardzo nisko. Nie chciałem, żeby coś go
jeszcze bardziej obniżyło. Jedna myśl zaprzątała mi głowę:
przestać się męczyć, a jednocześnie zachować twarz.
Czy nadal się wstydzę? Przez wiele lat nie mogłem sobie
tego wybaczyć. Uważam się za osobę uczciwą i pełną zrozu-
mienia, a tyle złego wyrządziłem rodzinie. Wiedzieli, że nar-
kotyk mnie zabija i rujnuje mi życie. Dla nich było oczywiste,
że nic w zamian nie dostaję. Cieszyli się, kiedy zachowywa-
łem wstrzemięźliwość. Wyobrażam sobie, jak się czuli, kiedy
nie tylko wracałem do nałogu, ale ich za to obwiniałem.
Teraz zdaję sobie sprawę, że miałem tyle powodu do
wstydu, co cierpiący na nerwicę frontową albo ktokolwiek,
kogo życie popadło w ruinę przez pułapkę alkoholową. Tak
jak napisałem na początku książki – winna jest ignorancja.
Ale moje doświadczenia mogą posłużyć za przykład: jak ni-
sko może spaść ktoś normalnie uczciwy i  rozsądny, kiedy
jego życie zdominuje narkotyk, taki jak alkohol. To był kosz-
marny świat pełen strachu, paniki i  cierpienia. Jestem nie-
zwykle wdzięczny, że udało mi się z niego uciec.
Skoro mowa o  koszmarach i  mękach fizycznych odsta-
wienia, to osoby, które rzuciły nałóg, często śnią, że znów
biorą. Już po odkryciu metody Easyway zdarzały mi się sny,
w  których paliłem. Za pierwszym razem sen mnie bardzo
zmartwił. Czy to oznacza, że podświadomie chcę palić? Kie-
dy napisałem wersję książkową metody Easyway, próbowa-
łem wrócić do nałogu. Pewnie teraz myślisz, że najwyraźniej
zawsze o tym skrycie marzyłem. Pozwól, że wyjaśnię.
Na grupowych sesjach ostrzegałem klientów, że przez
kilka pierwszych dni mają prawo być nieco zdezorientowani,

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


253
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
ale nie odczują żadnych poważnych fizycznych objawów
odstawienia. Większość potwierdzała, że to prawda. Inni
mówili, że nie odczuli żadnych symptomów. Jedna lub dwie
osoby narzekały na ból nie do zniesienia. Po kilku pytaniach
ustalaliśmy standardowy zestaw dolegliwości, poczynając od
„nie mogę spać”. Zacząłem jednak wątpić, czy dobrze za-
pamiętałem. Czy naprawdę nie nękały mnie żadne objawy
odstawienia, czy może ich nie zauważałem, bo potrafiłem się
tylko cieszyć, że mi się udało – tak jak podekscytowany gracz
rugby nie czuje bólu i siniaków?
Zanim skończyłem książkę, chciałem się uzależnić, żeby
znów rzucić i obiektywnie sprawdzić natężenie i istnienie,
bądź też nieistnienie, objawów odstawienia. Wyniki eks-
perymentu kompletnie mnie zaskoczyły. Nie, nie byłem
na tyle głupi, żeby się uzależnić, a  potem nie móc rzucić.
Było odwrotnie. Miałem się za największego znawcę nało-
gu nikotynowego na świecie, uważałem, że wystarczy jeden
dymek, a  znów się uzależnię. Tymczasem nie mogłem się
uzależnić! Paliłem, po miesiącu już 20 papierosów dzien-
nie, ale do każdego papierosa się zmuszałem. Czułem się
tak, jakbym palił pierwszego papierosa w życiu albo wypi-
jał pierwsze piwa. Nawet po miesiącu zupełnie nie chciało
mi się palić. Wtedy zrozumiałem. Nawet gdybym próbował
do końca życia, nie uzależnię się od papierosów, bo to nie
narkotyk nas uzależnia, ale złudzenie, że palenie jest mi-
łym zajęciem, do tego pomagającym odreagować stres. Jak
z każdą sztuczką, kiedy już odkryjesz na czym polega, nie
nabierzesz się na nią.
Doświadczenie pomogło mi udowodnić kilka hipotez.
Kiedy odkryłem, że nie potrafię się uzależnić, przestałem
się katować. Mogę potwierdzić, że nie nękały mnie żadne
skutki uboczne odstawienia – ani fizyczne, ani psychiczne.
Jeśli uzależniony czuje fizyczny ból w  okresie odstawia-
nia narkotyku, jest on rezultatem cierpień psychicznych.

254 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Na szczęście metoda Easyway eliminuje cierpienie, a więc
przyczynę bólu fizycznego.
Czasami we śnie piję albo palę. Ale to nie dowód, że
skrycie ciągle pragnę pić czy palić, a fakt, że takie sny mnie
martwią, dobitnie to potwierdza. Po przebudzeniu dopiero
po chwili dociera do mnie, że to tylko sen. Moją pierwszą
reakcją nie jest rozczarowanie, że już nie piję ani nie palę.
Wręcz przeciwnie: czuję wielką ulgę, że to był tylko sen,
a  ja jestem wolny od koszmaru uzależnień. To była druga
udowodniona hipoteza.
A teraz trzecia. Chodzi o psychikę. Trwamy w uzależnie-
niu z powodu wewnętrznego pragnienia złudnej, nieistnieją-
cej przyjemności albo oparcia. Tu ostrzeżenie. Według nie-
których Easyway to prawdziwy cud: doświadczalnie udowod-
niona teza, że jeśli nawet wypiję okazyjnie drinka, nie uzależ-
nię się znowu. Tymczasem dowodzi ona czegoś innego. Nie
uzależniłem się od nowa od papierosów, bo ich nie pożąda-
łem. Jeśli nie pragniesz się napić, o żądzy napicia się od cza-
su do czasu nie będzie mowy. A jeżeli nadal miewasz czasem
ochotę na drinka, to jesteś wciąż pod wpływem uzależnienia.
Co powoduje w nas to pragnienie? Czy to ten niezwykle
silny efekt uzależniający? Nie. To ignorancja: przekonanie, że
dokonujemy wyrzeczenia, że spotkania towarzyskie bez al-
koholu nigdy już nie będą tak przyjemne, że nie poradzimy
sobie bez niego ze stresem; i przekonanie, że tak naprawdę
nigdy nie będziemy wolni.
Kto raz był pijakiem, zawsze nim będzie. Jeszcze jeden
bezpodstawny mit, który każe nam wierzyć, że nigdy się nie
uwolnimy. Podczas mojego ostatniego spotkania AA, po-
znałem człowieka, który nie pił od 20 lat, a mimo to po-
wtarzał, że „jest o jednego drinka od alkoholizmu”. Trud-
no było nie podziwiać jego niezłomności. Ale jednocze-
śnie było mi go żal – tyle lat zamartwiania się własną nie-
mocą. Z Easyway poczujesz się pewniej i bezpieczniej niż

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


255
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
ktoś, kto nigdy nie pił alkoholu. Wystarczy raz zrozumieć,
na czym polega sztuczka, a już nigdy się na nią nie nabie-
rzesz. Ale osoba, która nie rozumie tego mechanizmu, jest
skazana na wieczną niemoc.
Pijak postrzega alkohol jak zawody w przeciąganiu liny.
Z  jednej strony strach: „Rujnuje mnie zdrowotnie i  finan-
sowo”. Z  drugiej: „To moja jedyna przyjemność i  podpo-
ra w ciężkich chwilach”. W rzeczywistości po obydwu stro-
nach liny mamy niepokój. Nie ma mowy o żadnej przyjem-
ności ani podporze. Chodzi o jedno: „Nie mogę cieszyć się
życiem, nie radzę sobie z nim bez alkoholu”. Powodem nie-
pokoju po obu końcach liny jest alkohol. Niepijący takich lę-
ków nie doświadczają. Ty też ich nie doświadczałeś, zanim
po raz pierwszy nie sięgnąłeś po alkohol.
Dla wielu ludzi rzucanie nałogu jest jak wspinaczka na
Mount Everest. Tak może rzeczywiście być, jeśli odpowied-
nio się nie przygotujesz. Mogę sobie tylko wyobrazić, co
czuli Szerpa Tenzing i Edmund Hilary po dotarciu na sam
szczyt. Podejrzewam, że mniej więcej to samo, co ja: nadzwy-
czajną ulgę i radość, że raz na zawsze uwolniłem się od uza-
leżnienia. Obawiasz się, że czekają cię uciążliwe przygotowa-
nia? Muszę cię uspokoić. Jesteś doskonale przygotowany, co
więcej, znajdujesz się już blisko szczytu. Dzieli cię od mety
raptem jakieś 50 metrów!
Zanim przekażę ci dalsze wskazówki… Mój Boże, obie-
całem na początku, że jest ich tylko siedem. Nie chciałem cię
zwodzić. Tamte wskazówki to zestaw, który miał ci pomóc
zrozumieć metodę Easyway, tak byś z  lektury książki wy-
niósł jak najwięcej korzyści. Końcowe wskazówki dowiodą,
że rzucić nałóg jest łatwo. Wierz mi, nie cierpię pouczania.
Opór we mnie budzą nawet tabliczki z napisem: „UWAGA!
ŚWIEŻO MALOWANE!” czy „NIE DEPTAĆ TRAW-
NIKÓW!”. Obawiam się, czy i  ty tak nie zareagujesz na
moje wskazówki.

256 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Sugerowano, że dobrze byłoby nazwać je radami zamiast
wskazówkami czy instrukcjami, ale skutki tego mogłyby oka-
zać się fatalne. Wyobraź sobie, że jesteś w labiryncie, gdzie
ścieżki krzyżują się szesnaście razy. Na każdym skrzyżowa-
niu masz do wyboru dwie drogi: w prawo albo w lewo. Żeby
wyjść z labiryntu, za każdym razem musisz wybrać właściwą
drogę. Szansa, że ci się wyjść uda, wynosi mniej niż 1/30000.
Jeśli jednak masz w dłoni plan labiryntu, który podpowiada,
w którą ze ścieżek skręcić na każdym skrzyżowaniu, to przy
odrobinie wysiłku i inteligencji sukces masz w kieszeni.
Wyjaśnijmy jedno: fakt, że wyjść z  alkoholizmu jest ła-
two, to nie moja zasługa. Po prostu:

WYJŚĆ Z ALKOHOLIZMU
JEST NAPRAWDĘ ŁATWO

Załóżmy, że na planie kierunki zostały błędnie zaznaczo-


ne. Jeśli uwierzysz mapce i pójdziesz zgodnie ze wskazów-
kami, nigdy nie wyjdziesz z labiryntu. Wyobraź sobie, jak się
poczujesz, widząc już po chwili tabliczkę:

Z TEGO LABIRYNTU NIE MA WYJŚCIA,


ALE ŻYCIE W NIM MOŻE BYĆ
CAŁKIEM PRZYJEMNE

Słysząc taką radę z ust „eksperta”, dochodzisz do wniosku,


że ucieczka z pułapki jest szalenie trudna, wręcz niemożliwa.
Niektórzy uważają Easyway za „zestaw przydatnych rad, któ-
re pomogą ci rzucić”. Tak nie jest. Easyway to rzetelna mapa
labiryntu. Idź zgodnie z jej wskazaniami, a na pewno uda ci
się wyjść. Jeśli raz skręcisz źle, utkniesz w labiryncie.
Uważasz, że niektóre wskazówki są tak oczywiste, że nie
warto o  nich nawet wspominać? Że warto, udowodnię na
przykładzie. Jedna z bardzo ważnych wskazówek brzmi:

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


257
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
„NIGDY PRZENIGDY nie kwestionuj raz podjętej decyzji,
o której wiesz, że jest właściwa”.

To całkiem oczywiste. Ale zdarza się nam słyszeć, jak


były alkoholik mówi: „Zabiłbym za zimne piwo!”. Jaki sens
najpierw ślubować, że nigdy już nie tkniesz alkoholu, a po-
tem przez resztę życia tęsknić za czymś, czego za wszelką
cenę chciałbyś już nigdy nie zaznać? To głupota, nawet je-
śli wierzysz, że picie to czysta przyjemność. Ale jeśli alkohol
kompletnie zrujnował ci życie, to już nie tylko głupota, to
kompletne szaleństwo. Dlaczego więc tak robimy? Ponieważ
przeszliśmy pranie mózgu i reagujemy w określony narzuco-
ny nam sposób, także w kwestii zrywania z nałogiem. Wpo-
jono nam na przykład wiarę, że nie ma wyjścia i musimy od
czasu do czasu pragnąć zimnego piwa. Masz wyjście. A jeśli
dalej pragniesz zimnego piwa albo innego alkoholu, to sam
siebie oszukujesz. Pamiętaj: nic nie jest oczywiste. Ale jeśli
zignorujesz którąś ze wskazówek, zrobisz to na własną od-
powiedzialność. Zanim je przeczytasz, zastanów się nad kil-
koma sprawami:

1. Czy jest już dla ciebie jasne, że picie alkoholu nie daje
nam żadnych korzyści? Nie chodzi o bilans wad i za-
let. Chodzi o to, że w piciu alkoholu nie ma żadnych
zalet.
2. Czy jest dla ciebie jasne, dlaczego ograniczanie alko-
holu nie jest żadnym rozwiązaniem? Dlaczego mamy
do wyboru wyłącznie: wszystko albo nic?
3. Czy jest dla ciebie jasne, że alkoholizm to nie kwe-
stia wrodzonych defektów fizycznych bądź psychicz-
nych? Czy zrozumiałeś, że każdy pijący jest tylko mu-
chą w  dzbaneczniku, a  alkoholik to ofiara ostatniego
stadium tej samej choroby?

258 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Jeśli na którekolwiek z tych pytań twoja odpowiedź brzmi
„nie”, przeczytaj odpowiedni rozdział raz jeszcze. Dalej masz
poważne wątpliwości? Przeczytaj jeszcze raz całą książkę od
deski do deski. Masz lekkie wątpliwości, ale chcesz naresz-
cie skończyć z piciem? Dwa kolejne rozdziały mogą te wąt-
pliwości rozproszyć. Nie próbuj rzucać alkoholu, zanim ich
nie przeczytasz.
Wszystko, co napisałem, służy tylko jednemu celowi,
a mianowicie wyrobieniu w tobie

ODPOWIEDNIEGO NASTAWIENIA

W metodzie silnej woli solennie ślubujesz nigdy więcej


nie wziąć alkoholu do ust, a potem cierpisz bez końca, wal-
cząc z pragnieniem i mając nadzieję, że pewnego dnia obu-
dzisz się i zawołasz:

HURRA! JESTEM WOLNY!

Z Easyway jest zupełnie inaczej. Zanim wypijesz ostat-


niego drinka, musisz najpierw poradzić sobie ze schizofre-
nią i wpajanymi ci przez lata przekonaniami. Idzie o to, że-
byś miał świadomość, że niczego się nie wyrzekasz, nic nie
tracisz; przeciwnie –  żebyś miał jasność, jak wiele cudow-
nych rzeczy zyskujesz. Zabierać się do tego w  grobowym
nastroju, to tak jakby znaleźć wyjście z labiryntu, ku słoń-
cu i  wolności, i  przez nie wyjść. Niepokoisz się, boisz się
porażki, nie wierzysz, że to proste? Nie przejmuj się. Pił-
karzy przed wyjściem na murawę w finale pucharu też ści-
ska w dołku, a mimo to mecz jest dla nich jednym z najra-
dośniejszych wydarzeń w życiu. I ciebie czeka równie wiel-
ka radość. Nad piłkarzami masz jedną przewagę: postępuj
zgodnie ze wskazówkami, a

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


259
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
NIE PRZEGRASZ!

Jeśli cię niepokoi, że na któreś z powyższych pytań odpo-


wiedziałeś „nie”, musisz się najpierw pozbyć wszelkich wąt-
pliwości. W  razie czego możesz się zawsze skonsultować
z kliniką Easyway. Nie daj się wciągnąć w pułapkę i

WYBIERZ WŁAŚCIWY MOMENT

Pułapka alkoholowa ma to do siebie, że muszą minąć całe


lata, zanim się zorientujesz, że w niej tkwisz. Większość pi-
jących zeszło z tego świata, nie mając pojęcia, że dali się na-
brać na jedno z największych w historii świata oszustw. Pu-
łapka działa wyjątkowo perfidnie. Bez względu na to, jak głę-
boko zsunąłeś się w dół kwiatka dzbanecznika, nie pozwala
ci dostrzec prawdziwego obrazu sytuacji. Wmawia ci, że nad
nią panujesz – że pijesz tylko, kiedy masz na to ochotę – aż
cię kompletnie zniszczy. Tak jak miliony ludzi.
Mówiłem wcześniej o  wojnie strachów. Obawa, że al-
kohol cię zniszczy, jest strachem przed dniem jutrzejszym.
Może tak nigdy się nie stanie. Ale lęk przed życiem bez al-
koholu budzi się wraz z pierwszą próbą rzucenia alkoholu.
Dlatego naturalnym odruchem jest odkładanie tego na póź-
niej, w bliżej nieokreśloną przyszłość.
Zawsze też znajdzie się jakaś wymówka –  bo niedługo
czyjś ślub, święta albo inna okazja towarzyska. Zawsze poja-
wi się jakaś przeszkoda, problemy, które trzeba najpierw roz-
wiązać. Nie daj się wpędzić w tę pułapkę. Przecież tak wła-
śnie postępujesz od chwili, kiedy uświadomiłeś sobie swój
problem. W  pułapce uzależnień zawsze będziesz cierpiał
z powodu stresu, zawsze wynajdziesz jakąś przeszkodę. Wbij
to sobie mocno do głowy! Nie ma się czego bać: nie musisz
przeżywać przejściowego okresu cierpienia czy traumy. Bę-
dziesz się dobrze bawił na spotkaniach towarzyskich i radził

260 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
sobie ze stresem od samego początku. Przypuśćmy, że cier-
pisz na poważną chorobę, na raka płuc na przykład, i dowia-
dujesz się o cudownej kuracji, niedrogiej i bezbolesnej. Bę-
dziesz się wahał? Nic złego się nie dzieje. Przeżyłeś więk-
szość swojego życia jak bohaterka filmu Osławiona. Stoisz
przed cudowną szansą: podejmujesz dzisiaj decyzję o  tym,
czy już do końca życia pozostać w tym diabelskim uzależnie-
niu, czy UWOLNIĆ SIĘ!
Zanim przystąpimy do ostatecznych przygotowań, mu-
szę ulżyć sumieniu. Każde uzależnienie to sprytne oszustwo
oparte na następujących zasadach:

1. Zmasowane pranie mózgu, z  którego wynika, jak wie-


le korzyści daje nam alkohol. Taki pogląd nieświadomie
umacniają same ofiary narkotyku, które próbują po prostu
usprawiedliwić własną głupotę, a świadomie – gigantyczne
kampanie reklamowe nastawione na zysk ze sprzedaży.
2. Metoda dostarczania pierwszej dawki gratis, do chwili,
kiedy ofiara się uzależni.

Jedynym sposobem na odwrócenie skutków prania mó-


zgu jest przekonanie cię, że opiera się ono na wielkim oszu-
stwie. Ja oczywiście nie mogę uciekać się do takich oszukań-
czych praktyk, nawet jeśli moją intencją jest pomóc ci się
uwolnić. Czemu więc mam nieczyste sumienie? Moja książ-
ka o paleniu nosi tytuł Prosta metoda jak skutecznie rzucić pa-
lenie. Dlaczego więc tej nie zatytułowałem Prosta metoda jak
rzucić picie? Ponieważ między piciem a  paleniem są istot-
ne różnice. Każdy palacz rozumie, że wdychanie trującego
dymu do płuc jest czymś kompletnie nienaturalnym. Nało-
gowi palacze zazdroszczą „normalnym” palącym, a  ci „nor-
malni” woleliby w  ogóle nie palić. Żadna matka czy ojciec
nie chce, żeby ich dzieci paliły. To oznacza, że palący woleli-
by nigdy nie wpaść w pułapkę.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


261
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Picie jest czynnością nie tylko naturalną, ale i  niezbęd-
ną do przetrwania. Natomiast picie alkoholu jest zarówno
nienaturalne, jak i  destruktywne. Przeszliśmy jednak pra-
nie mózgu, przywykliśmy do myśli, że jest inaczej. Dlate-
go w przeciwieństwie do palących okazjonalnie, ludziom pi-
jącym okazjonalnie brak tego wielkiego pragnienia wyzwo-
lenia się z nałogu. Sądzą, że panują nad sytuacją, więc po cóż
odmawiać sobie czegoś, co w  ich mniemaniu jest źródłem
przyjemności? Z kolei alkoholicy chcieliby kontrolować spo-
życie, ale jak ich nauczyło doświadczenie, mają do wyboru
tylko: wszystko albo nic. Gdzieś między jednymi a drugimi
są miliony pijących, którzy zdają sobie sprawę, że mają pro-
blem, ale nie wyobrażają sobie życia bez alkoholu, a więc też
pragnęliby kontrolować spożycie.
Należysz do takich osób? Ten tytuł wybrałem z rozmy-
słem. Chciałem wprowadzić cię w błąd – byś uwierzył, że ła-
two się stać kimś, kogo AA określa jako „normalnego” pijące-
go. Nie będę nikogo przepraszać. Moim jedynym celem jest
oszczędzenie ci niepotrzebnych cierpień, zanim dojdziesz do
nieuniknionego wniosku, że jedynym słusznym podejściem
jest: wszystko albo nic. Podkreślam: tytuł ten jest jak najbar-
dziej adekwatny. Istnieje prosta metoda ograniczenia picia
– dodam, że jedyna – a jest nią:

CAŁKOWITE WYZWOLENIE

Dalej cię nie przekonałem, że tylko wszystko lub nic?


Może coś przegapiłeś, o czymś zapomniałeś. Czy wsiadłbyś
do samolotu, gdybyś wiedział, że pilot radzi sobie z turbulen-
cją, zmieniając ustawienia kontrolne? Jeżeli dalej znajdujesz
przyjemność i oparcie w „tylko jednym drinku”, pozostają ci
dwie opcje na resztę życia: pić i cierpieć, albo nie pić i tęsknić
do alkoholu. Niewielki wybór, prawda? Na szczęście jest jesz-
cze jedna możliwość: poznać prawdziwe „oblicze” alkoholu

262 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
i przez resztę życia cieszyć się, że na zawsze opuściłeś ponu-
re więzienie. Jeżeli nawet teraz masz jakieś wątpliwości, nie
próbuj jeszcze rzucać picia. Przeczytaj raz jeszcze tę książkę,
a potem jeszcze raz, aż się ich pozbędziesz. Nie odwlekajmy
już długo oczekiwanej chwili. Jeśli pozbyłeś się wątpliwości,
przejdźmy do:

INSTRUKCJI, DZIĘKI KTÓRYM ZERWANIE


Z NAŁOGIEM STANIE SIĘ PROSTE

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


263
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
26.  Wskazówki, dzięki którym zerwanie
z nałogiem stanie się proste

UWAGA!

Próba rzucenia alkoholu zgodnie z poniższymi wskazów-


kami, ale bez uprzedniego przeczytania całej książki, jest jak
skok do basenu, w którym nie ma wody.
Jeśli potrzebujesz czasu na wypicie przedostatniego drin-
ka, wypij go, ale pamiętaj, że czytając wskazówki, musisz być
trzeźwy. Poniżej wersja szczegółowa instrukcji. Wersję skró-
coną znajdziesz w załączniku B.

1. Nie myśl z żalem: „Nigdy się już nie napiję!”, bo to wywo-


ła poczucie straty i krzywdy. Zacznij myśleć: „Czy to nie
wspaniałe? Moje życie już nie jest zdominowane przez
DEWASTACJĘ!”.
2. Raz podjąwszy decyzję, o której wiesz, że jest właściwa,
NIGDY PRZENIGDY jej nie kwestionuj. To jedna
z  podstawowych różnic między Easyway a  metodą sil-
nej woli. W  zerwaniu z  nałogiem przeszkadzają nam
nie fizyczne objawy odstawienia, tylko ciągłe psychiczne
pragnienie napicia się i  powątpiewanie we własną de-
cyzję. W  przypadku innych decyzji mamy do czynienia

264 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
z wieloma za i przeciw. W przypadku picia DEWASTA-
CJI nie ma żadnych „za”. Jeśli zaczniesz wątpić w słusz-
ność podjętej decyzji, pojawi się tęsknota za drinkiem.
Będziesz cierpieć i uznasz, że dzieje ci się krzywda, bo nie
możesz się napić, a będziesz cierpieć jeszcze bardziej, jeśli
się wtedy napijesz. Jeśli zaczniesz wątpić w swoją decyzję,
nie wygrasz.
3. W żadnym wypadku – podkreślam żadnym – nie staraj
się nie myśleć o  tym, że już nie pijesz. Dlaczego? Po-
wiedzmy, że proszę cię: „Nie myśl o  różowym słoniu”.
Niech zgadnę, o czym teraz myślisz? Nie da się z rozmy-
słem o  czymś nie myśleć. To tak jak z  denerwowaniem
się, że nie możesz zasnąć: im bardziej się denerwujesz,
tym większa gwarancja, że nie zaśniesz. Tak czy inaczej,
nie ma nawet potrzeby o tym nie myśleć. Nie dzieje się
nic złego. Wręcz przeciwnie – dzieje się coś wspaniałe-
go. Ważne jest, jak o tym myślisz. Jeśli myślisz „chcę się
napić, ale mi nie wolno” albo „kiedy wreszcie będę wol-
ny?”, będziesz cierpiał. Jeśli myślisz „HURRA, JESTEM
WOLNY!”, sama myśl sprawi ci ogromną przyjemność:
im częściej o tym pomyślisz, tym będziesz szczęśliwszy.
4. Bądź świadomy, że jeszcze przez kilka dni będzie siedział
w  tobie mały potworek, który będzie wołał: „Nakarm
mnie”. Możesz odczuwać to jako uczucie pustki i  nie-
pokoju, albo po prostu jako: „Chcę się napić!”. Ani jed-
nym, ani drugim się nie przejmuj. Pamiętaj: znosisz po-
tworka, od kiedy znalazłeś się w pułapce. Zresztą jest tak
słaby, że zwykle prawie go nie zauważasz. Musisz jednak
mieć świadomość, że potworek istnieje i niedługo skona.
Wyobraź sobie, że mały potworek jest złośliwym dusz-
kiem, siedzącym ci na karku. Ściska cię nogami za gardło
i domaga się stałych dostaw alkoholu. To on jest uzależ-
niony od alkoholu, a nie ty. Kiedy sobie to uświadomisz,
straci nad tobą władzę. Sytuacja się odwróci. Teraz ty

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


265
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
masz nad nim kontrolę. Zagłodzisz go i z satysfakcją bę-
dziesz przyglądał się jego przedśmiertnym konwulsjom.
5. Nie przejmuj się, jeśli czasem zapomnisz, że rzuciłeś pi-
cie – oczywiście nie do tego stopnia, żeby pozwolić sobie
na drinka. Uczucie: „chce się napić” może mieć związek
z  agonią złośliwego duszka, ale też może się brać stąd,
że zapomniałeś, że rzuciłeś. Oczywiście to coś całkiem
innego niż powątpiewanie w  słuszność podjętej decyzji.
To trochę jak z nowym samochodem, który kierunkow-
skaz ma tam, gdzie w  starym był klakson –  nawiasem
mówiąc, jestem przekonany, że producenci robią nam to
na złość. Przez jakiś czas, ilekroć chcesz zasygnalizować
zmianę pasa, przez pomyłkę wciskasz klakson. Kierow-
cy w promieniu 100 metrów dziwią się: „No i po co ten
baran trąbi? Głupek skręca w  prawo i  zapomina o  kie-
runkowskazie!”. Muszę z dumą wyznać, że nie wywołuję
awantur na drodze. Raz tylko zatrąbiłem, kiedy ktoś mi
zajechał drogę. A właściwie chciałem zatrąbić, bo zamiast
tego widok zasłonił mi płyn do wycieraczek. Wszystko
się dobrze skończyło, tylko odtąd, ilekroć ktoś mi zajeż-
dża drogę, Joyce prosi: „Pryśnij mu, kochanie”. Chodzi
mi o to, że przywyknięcie do nowej sytuacji zabiera tro-
chę czasu, ale nie ma się czym martwić. Przygotuj się na
to, że przez kilka pierwszych dni odczujesz pustkę albo
chęć napicia się. A jeśli tak się stanie, przypomnij sobie,
że to przedśmiertne konwulsje złośliwego duszka. Po-
myśl: „Tak cierpi pijak przez całe swoje pijące życie. Na
szczęście ja JESTEM WOLNY! Czy to nie cudowne?”.
W ten sposób to ukłucie żalu zamienia się w chwilę ra-
dości. Przez najbliższe kilka dni spróbuj wyrobić w sobie
taki nawyk. Jeśli nie pozbędziesz się takich lęków natych-
miast, zaczniesz powoli wątpić w słuszność swojej decyzji.
Pamiętaj, że wszystkie twoje lęki i niepokoje nie biorą się
stąd, że przestałeś pić, tylko z  tego, że kiedyś zacząłeś.

266 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Niepijący nie mają takich problemów. Przyzwyczajenie
się do każdej większej zmiany w  życiu wymaga czasu,
także zmiany na lepsze: lepszy dom, lepsza praca, lepszy
samochód. Przez pierwsze dni możesz czuć się trochę
zagubiony, ale się nie przejmuj. Przestawisz się. Ale jeśli
zaczniesz się tym zamartwiać, nigdy nie przywykniesz.
6. Nie czekaj, aż poczujesz się niepijącym. Jednym z głów-
nych problemów metody silnej woli jest to, że nigdy
nie wiesz, kiedy stajesz się wolnym. Prawda jest taka, że
„zdrowiejący” alkoholik jest przekonany, że nigdy nie bę-
dzie całkowicie wolny. W  zasadzie cały czas czeka, czy
aby na pewno nigdy się nie napije. Żyje w oczekiwaniu,
że coś się stanie. Tym samym potwierdza, że cały czas
wątpi. Jak się upewnić, że jesteś wolny? Bardzo prosto.
Wystarczy postępować zgodnie z  tymi wskazówkami,
a  jedna z  nich mówi, że uwalniasz się z  chwilą wypicia
ostatniego drinka. „Ciesz się z każdego dnia bez kielicha”
i „Nie patrz za daleko w przyszłość” to pozbawione zna-
czenia frazesy, przynależne metodzie silnej woli. „Nawet
nie myśl o przeżyciu reszty życia bez alkoholu. Nie myśl,
co następny dzień przyniesie”. Co za okropna perspek-
tywa! A życie jest cudowne. Pamiętaj, że żyjesz. Niczego
się nie wyrzekasz. Zbyt długo siedzisz w więzieniu. Nie
marnuj kolejnego cennego dnia!
7. Przyjmij do wiadomości, że każdy, pijący czy niepijący, ma
dobre i złe dni. Także ten, kto zerwał z nałogiem. Gdyby
alkohol nas uszczęśliwiał, nie byłoby tylu nieszczęśliwych
pijących. Osoby, które rzuciły picie, często obarczają winą
za wszystkie niepowodzenia fakt, że już nie piją. A wtedy
zaczynają wątpić w słuszność podjętej przez siebie decyzji
i zamartwiają się czymś, co nigdy nie istniało. Pamiętaj, że
czas pracuje na twoją korzyść. Od ucieczki nikt cię nie
powstrzyma. Z  każdym dniem będziesz nabierać pew-
ności siebie, będziesz szczęśliwszy, zdrowszy i  bogatszy.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


267
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Nie  marnuj życia. Jeśli to jeden z  twoich dobrych dni,
ciesz się nim, ile wlezie. Jeśli masz zły dzień, pamiętaj, że
byłby jeszcze gorszy, gdybyś dalej pił.
8. Pamiętaj: to ty kontrolujesz pragnienie, a nie ono ciebie.
Najczęściej pytają mnie: „Jak długo mam żyć z  małym
potworkiem?” i  „Kiedy zapomnę o  pragnieniu?”. Kiedy
mały potworek zdechnie, nie potrafię powiedzieć, bo
lekkie uczucie pustki trudno odróżnić od zwykłego gło-
du czy stresu. Między innymi dlatego ci, którzy stosują
metodę silnej woli, nigdy nie wiedzą, kiedy już są wolni.
Jeszcze długo po śmierci małego potworka ich umysł od-
czytuje sygnały głodu czy stres jako „Muszę się napić”.
Zresztą to uczucie jest tak nikłe, że niemal niezauwa-
żalne, więc nie należy się nim przejmować. Dla uprosz-
czenia opisałem małego potworka jako pragnienie alko-
holu. W  rzeczywistości potworek nie pragnie bardziej
alkoholu, niż twój organizm pragnie jedzenia. Organizm
po prostu przekazuje uczucie pustki do mózgu. To mózg
pragnie. Prędzej czy później może zażądać: „Chcę się
napić!”. NAWET WTEDY MASZ PEŁNĄ KON-
TROLĘ NAD SYTUACJĄ. Nie ma znaczenia, czy tę
myśl podpowiedział ci potworek, czy też chwilowo zapo-
mniałeś, że nie musisz już pić – i tak dalej masz kontrolę.
Masz wybór: albo przypomnisz sobie, że już uwolniłeś
się od koszmaru, albo będziesz się nad sobą rozczulał, że
nie możesz się napić.
9. Nie ma czego opłakiwać. Opłakujemy odejście bliskiej
osoby. Czas leczy rany, bez względu na ogrom doświad-
czonego bólu. Życie toczy się dalej, choć ta rana nigdy do
końca się nie zagoi. Podobnie jest z pijącymi, kiedy pró-
bują zerwać z  nałogiem metodą silnej woli. Wiedzą, że
lepiej im bez alkoholu, ale wskutek prania mózgu, jakie-
mu zostali poddani, wierzą, że tracą prawdziwego przyja-
ciela i wsparcie. Niektórym udaje się uciec, ale nigdy nie

268 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
będą prawdziwie wolni, nadal wisi nad nimi groźba po-
wrotu do nałogu. Ciągle czyha na nich demon alkoholu,
a pranie mózgu też robi swoje. Wystarczy jedno potknię-
cie i zanim się spostrzegą, znów staczają się w otchłań, na
samo jej dno. Ale jeśli umiera wróg, nie ma potrzeby go
opłakiwać. Przeciwnie, można się cieszyć z jego śmierci,
i już do końca życia nie przestawać. Masz wybór. Możesz
spędzić najbliższe dni, użalając się nad sobą, że już nie
wolno ci pić, albo ilekroć wspomnisz o alkoholu, możesz
sobie powiedzieć:

HURRA, JESTEM WOLNY!

10. Nie zmieniaj swoich codziennych przyzwyczajeń tylko


dlatego, że skończyłeś z  piciem. Niektórzy „eksperci”
radzą unikać pubów, restauracji, towarzystwa pijących,
sytuacji, w  których możesz być wystawiony na pokusę.
Nic dziwnego, że pijącemu trudno zerwać z  nałogiem,
skoro kieruje się takimi radami. Od razu pójdź do pubu
albo na imprezę. Udowodnisz sobie, że do dobrej zaba-
wy nie potrzebny ci alkohol. Że będziesz jedyną niepi-
jącą osobą? A  jakie to ma znaczenie! Między pijącymi
a niepijącymi trwa psychologiczna wojna. Ci z pijących,
którzy ci sprzyjają, będą zachwyceni twoją decyzją, choć
część ich mózgu cię za nią znienawidzi. Zobaczą w tobie
człowieka wyzwolonego i poczują się niepewnie. W bi-
twie tej niepijący ma wszystkie asy, pijący nie – nawet
pary dwójek. Przy takich okazjach łatwo zapomnieć,
że właśnie rzuciłeś. Na przykład tłumaczysz towarzy-
stwu, jak wspaniale się czujesz, kiedy ktoś nagle pyta:
„Co pijesz?”. Odruchowo odpowiadasz: „To, co zwykle”.
Znajomi wybuchają śmiechem, a  ty czujesz się głupio.
W takich chwilach możesz zwątpić, czy na pewno jesteś
już wolny. Nie przejmuj się. Wśród pijących, w sytuacji,

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


269
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
w której przedtem zawsze piłeś, masz prawo zapomnieć.
Ale przecież jednocześnie dowiodłeś, że ci to nie prze-
szkadza i czujesz się wręcz komfortowo. Tylko nie stój
z ponurą miną. Zażartuj: „Kompletnie zapomniałem, że
rzuciłem. To dlatego, że tak mi z  tym dobrze. Wy też
powinniście spróbować”. Założę się, że będą cię zapew-
niać, jak bardzo lubią pić, a poza tym, że w każdej chwili
mogą z  tym skończyć. Liczyli na to, że będziesz nie-
szczęśliwy, a  widząc cię odprężonym i  uśmiechniętym,
pomyślą, że jesteś jakimś supermanem. Co ważniejsze
– sam będziesz się czuł jak superman!
11. Walcz z pokusą nawracania przyjaciół. Uwolniony z pu-
łapki, masz naturalny odruch spieszenia z  pomocą in-
nym. W  wojnie podjazdowej pomiędzy tobą i  pijącymi
kusi cię, by w ramach obrony przedstawić im wszystkie
fakty dotyczące alkoholu. Nie rób tego. Wywołasz w ten
sposób kłótnię, sam się zdenerwujesz, a znajomych tylko
zniechęcisz do „nawrócenia się”. Przekonywanie pijące-
go, który nie rozumie działania pułapki alkoholowej, jest
jak wpychanie osoby cierpiącej na klaustrofobię do cia-
snej windy. Ale kiedy się przekonają, że jesteś naprawdę
wolny, z pewnością zasypią cię pytaniami – znak, że też
pragną wyzwolenia. Masz wtedy do czynienia z umysłem
otwartym, a nie z reakcją paniczną, ale nawet wtedy dzia-
łaj ostrożnie. Pomoc innym da ci niemal tyle samo rado-
ści, co pomoc samemu sobie.
12. Jeśli to możliwe, zmień w  swoim stylu życia to, czego
i tak nie lubisz. Czy jest to sprzeczne ze wskazówką nr
10? Tylko pozornie. Najlepiej wyjaśnią to przykłady.
Unikaj kumpli od picia, ale nie znajomych, którzy od
alkoholu nie stronią. Spróbuję wyjaśnić, o  co mi cho-
dzi. Nie zmieniaj ani nie unikaj prawdziwego przyjaciela
tylko dlatego, że pije. Zerwanie z nim kontaktów będzie
wyrzeczeniem, „ofiarą złożoną na ołtarzu”, a  tego nie

270 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
chcemy. Powiedzmy, że po pracy miałeś kiedyś zwyczaj
wpadać do pubu na drinka i prawdopodobnie poznałeś
tam podobne tobie zagubione dusze. Jeżeli wasze kon-
takty ograniczały się do wspólnego picia, to kontynu-
owanie tej znajomości może okazać się nudne i dener-
wujące. Jeśli natomiast do pubu wpadałeś, żeby pograć
w rzutki czy w bilard, to broń Boże nie odmawiaj sobie
tej przyjemności. Kiedy już złośliwy duszek zlezie ci
z karku, dojdziesz z pewnością do przekonania, że mar-
nowałeś mnóstwo czasu. Na początku możesz nie wie-
dzieć, jak zapełnić ten czas. Nie przejmuj się. Są cztery
cenne rzeczy, których nigdy za wiele: czas, energia, mi-
łość i pieniądze. Alkohol odbiera ci wszystkie cztery. Te-
raz będziesz ich miał o wiele więcej. Tylko gospodaruj
nimi mądrze, a na nadmiar czasu nie będziesz narzekać.
Baw się dobrze podczas procesu „restrukturyzacji” swo-
jego życia. Ja, na przykład, lubię sport – nie dlatego, że
zapełnia mi pustkę po rzuceniu picia, ale z czysto ego-
istycznych pobudek: wszystko staje się w życiu przyjem-
niejsze, kiedy człowiek jest zdrowy i  w  dobrej formie.
Nie myl zapełniania sobie wolnego czasu w pożyteczny
sposób z substytutami.
13. Nie używaj żadnych substytutów, czymkolwiek one są:
zajęciem, piwem bezalkoholowym, jedzeniem. Pozwól,
że wyjaśnię. Nie mówię: „Nie jedz!”. Nie mówię: „Nie
pij!”. Mówię tylko: „Nie jedz i  nie pij ponad miarę,
żeby zrekompensować sobie alkohol”. Jeśli coś sprawia
ci przyjemność, rób to! Ale tylko, jeśli to naprawdę lu-
bisz, a nie jako substytut dla alkoholu. Jeżeli rozważasz
stosowanie substytutów, to znak, że dalej podświadomie
wierzysz, że coś poświęcasz. Żadnych substytutów nie
potrzebujesz. Picie alkoholu nie zapełniało żadnej luki
w twoim życiu. Odwrotnie, ono tę lukę tworzyło. Kie-
dy dochodzisz do siebie po grypie, nie szukasz kolejnej

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


271
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
choroby w zamian. Twoim celem jest pozbycie się dwóch
potworów. Mały potworek jest tak mały, że nie stanowi
żadnego problemu. Problemem jest dopiero Duży Po-
twór, siedzący ci w głowie. Wiesz, że nie potrzebowałeś
alkoholu, zanim zacząłeś go pić. Teraz musisz jak naj-
szybciej udowodnić sobie, że możesz cieszyć się życiem
i radzić sobie bez alkoholu.
14. Wyrzuć na śmietnik fałszywe skojarzenia. Kiedyś nie
wyobrażałem sobie wesela, imprezy, urlopu, świąt, gol-
fa, nawet zwykłej kolacji bez alkoholu. Zresztą w ogóle
nie wyobrażałem sobie życia bez niego. Święcie wierzy-
łem, że jeśli zerwę z nałogiem, to równie dobrze mogę
spędzić resztę życia w klasztorze. Każda ze wspomnia-
nych na początku tego akapitu rozrywek sama w  so-
bie jest bardzo przyjemna. Nie musisz sobie wmawiać,
że nie sposób się nimi cieszyć bez trucia się i upijania.
Pozbywanie się z organizmu trucizny jest bardzo przy-
jemne, podobnie zresztą jak pozbywanie się fałszywych
stereotypów i psychiczne wyzwolenie. Musisz zacząć to
robić już teraz.
15. Nigdy nie zazdrość pijącym. Oni wszyscy cierpią na cho-
robę zwaną alkoholizmem. Niektórzy są tego nieświa-
domi, i tak już będzie do końca ich dni, ale to ich strata.
Czy zazdrościsz choremu na HIV, który nie wie, że cho-
ruje? Widząc, jak ktoś pije alkohol, pamiętaj, że to nie
jego świadomy wybór; że padł ofiarą wyjątkowo sprytnie
pomyślanej pułapki, wyrafinowanego oszustwa. Pamię-
taj też, że niczego nie tracisz. To pijący coś tracą – zdro-
wie, pieniądze, energię, odwagę, zdolność koncentracji,
szacunek do samego siebie, spokój ducha, wolność. Picie
alkoholu to nic innego jak uzależnienie. Nie zazdrościsz
chyba heroiniście? A  przecież heroina zabija znacznie
mniej ludzi niż alkohol, który w  Anglii zbiera żniwo
40000 ofiar rocznie. Tak jak z  innymi uzależnieniami,

272 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
choroba alkoholowa nie przybiera z  czasem łagodniej-
szej formy. Z czasem przybiera postać ostrzejszą. Mam
dla ciebie wspaniałą wiadomość. Za chwilę wypijesz
pierwszego w swoim życiu drinka, który sprawi ci praw-
dziwą radość:

SWOJEGO OSTATNIEGO DRINKA

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


273
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
27.  Twój ostatni drink

Niektórzy moi klienci kwestionują potrzebę ostatniego


drinka. Pewnie wygląda to jakbym zaprzeczał sobie: twier-
dzę, że z alkoholu nie ma żadnych korzyści ani przyjemno-
ści, a potem zalecam wypicie ostatniego drinka. Kierują mną
słuszne racje. Głównym problemem, kiedy kończymy z pi-
ciem, są nasze watpliwości: czy i kiedy wreszcie się uwolnię?
Musisz zrozumieć, że dopiąłeś swego w  chwili skończenia
tego ostatniego drinka.
To bardzo szczególny dzień, może jeden z  najważniej-
szych w twoim życiu. Ważne dni, takie jak ślub czy urodzi-
ny, wiążą się z określonym rytuałem, lubimy je celebrować na
różne sposoby. To będzie z pewnością jeden z tych dni, któ-
re pragniesz zapamiętać. Czemu więc nie przydać mu blasku,
nie zamienić w  święto ostatniego drinka? Ostatnim drin-
kiem możesz wznieść toast za ostatniego drinka. Czy to zna-
czy, że już nigdy nie będziesz wznosić toastów ani uroczyście
obchodzić różnych wydarzeń? Oczywiście, że nie. Ale toa-
sty będziesz odtąd wznosił wyłącznie napojem bezalkoholo-
wym. Przecież to substytut, powiesz, a substytutów mam się
jak ognia wystrzegać? Wcale nie, bo picie to normalna i na-
turalna funkcja człowieka. Z tym jednak wiąże się problem,
który musimy wyjaśnić.

274 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Wielu byłych pijących nie wie, jaki napój wybrać na
spotkaniach towarzyskich. Z przyczyn zdrowotnych więk-
szość optuje za sokiem owocowym, zamiast coca-colą. Tyle
że po dwóch szklankach zaczyna nas mdlić na widok trze-
ciej. To żaden problem. Ugasiwszy pragnienie, nie musisz
go więcej w siebie wlewać. Podczas przyjęć większość go-
ści dzierży w  dłoniach szklankę lub kieliszek, a  to dlate-
go, że piją alkohol, który odwadnia organizm, więc muszą
uzupełniać niedobór płynów. Tak rodzi się fałszywe prze-
konanie, że bez szklanki płynu w ręku nie ma dobrej zaba-
wy. A przecież na przyjęciach także jemy, mimo to nie pa-
radujemy przez cały czas z udkiem kurczaka w ręku. Jeśli
będziesz próbował konsumować ilości płynu porównywal-
ne z  ilością wypijanego kiedyś alkoholu, będzie to ozna-
czało stosowanie substytutu, i  przysporzysz organizmowi
niepotrzebnych problemów. Alkohol jest częstą przyczy-
ną nadwagi, kolejnym zyskiem z zerwania z piciem, będzie
więc utrata nadwagi. Ta szansa zniknie, jeśli zaczniesz sto-
sować substytut.
Jak na ironię, problem ten nie dotyczy wyłącznie tych,
którzy skończyli z piciem. Wiele osób pijących okazjonal-
nie, które wolą napoje bezalkoholowe, przerzuca się na al-
kohol: nauczyli się myśleć, że na przyjęciu wypada stale coś
pić, a po kilku szklankach soku owocowego zbiera się im na
wymioty. Ciekaw jestem, ile osób właśnie przez to w szyb-
kim tempie zsunęło się po równi pochyłej.
Może już doświadczyłeś tego, co nazywam „momentem
olśnienia”, cudownej chwili, kiedy już wiesz, że jesteś wolny.
Niektórym zdarza się to jeszcze przed wypiciem ostatnie-
go drinka. W klinice bywa, że podczas sesji grupowej ktoś
podchodzi do mnie na długo przed zakończeniem terapii
i mówi: „Nic więcej nie musisz mi mówić. Widzę wszystko
wyraźnie. Wiem, że już nigdy nie sięgnę po alkohol”. Bar-
dzo możliwe, że masz już ten moment za sobą. Jeśli nie, nie

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


275
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
przejmuj się. Niektórym zabiera to nieco więcej czasu, mu-
szą poczekać na pierwsze rezultaty. Nie staraj się niczego
przyspieszać, bo stanie się to obsesją. To trochę tak jak z ty-
mi usiłowaniami, żeby nie myśleć o piciu, czego skutkiem
bywa stres i uraz. „Moment olśnienia” zazwyczaj przychodzi
po jednej z tych okazji, których do tej pory nie wyobrażałeś
sobie bez alkoholu. Na przykład podczas spotkania towa-
rzyskiego albo jakiegoś niezbyt miłego wydarzenia. Nagle
sobie uświadamiasz, że nie tylko doskonale bawiłeś się bez
alkoholu, nie tylko poradziłeś sobie bez niego ze stresem, ale
w ogóle nie przyszło ci do głowy, żeby wypić.
Zanim wypijesz ostatniego drinka, muszę cię przed
czymś ostrzec. Uwolnienie się z  pułapki to jedno, a  nie-
wpadnięcie w nią ponownie to całkiem inna sprawa. Czy-
hają na ciebie dwa podstawowe niebezpieczeństwa i musisz
być na nie przygotowany. Jednym z nich jest jakieś tragicz-
ne wydarzenie, na przykład śmierć bliskiej osoby. Zawsze się
wtedy znajdzie jakąś przyjazna dusza, która zechce ci popra-
wić nastrój, wlewając do gardła butelkę brandy. Koniak nie
przywróci ukochanej osoby do życia ani nie pomoże ci po-
radzić sobie ze stratą. Może jedynie prowadzić do kolejnej
tragedii. Zapamiętaj to sobie.
A oto drugie, jeszcze większe niebezpieczeństwo: dzięki
Easyway tak łatwo jest zerwać z nałogiem, że może ci grozić
„pułapka myślenia”:

„Co mi może zaszkodzić jeden drink? Jeśli znowu się uzależnię,


bez problemu jeszcze raz rzucę”.

Jeśli raz zaczniesz rozważać możliwość wypicia jednego


drinka, to Easyway na nic ci się zdała. Tracisz wszystko, co
metoda ta miała ci do zaoferowania. Staraj się jak najczęściej
wspominać, jak źle ci było w niewoli alkoholu i stale wracaj
myślami do wspaniałego „momentu olśnienia”. Wtedy ilekroć

276 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
pomyślisz o „tylko jednym drinku”, zabrzmią ci w głowie sy-
reny alarmowe.
Przypomnij też sobie, że nie ma czegoś takiego jak „tylko
jeden drink”. A gdyby istniało, to kiedy masz zamiar go wy-
pić? Za rok? Za dwadzieścia lat? Czy naprawdę chcesz przez
resztę życia czekać na kolejną porcję trucizny?
Miejmy to już za sobą – żebyś mógł cieszyć się wolnością
do końca życia. Niech to nie będzie twój ulubiony drink. Bo
ostatni drink ma ci także przypomnieć – tak byś zapamiętał
na zawsze – jak obrzydliwy smak ma trucizna zwana alkoho-
lem. Nie obawiaj się, nie każę ci pić czystego spirytusu, dena-
turatu czy płynu do czyszczenia metali. Wybierz jakiś wyso-
koprocentowy trunek, najlepiej taki, który najmniej ci sma-
kuje. Nalej sporą miarkę. Zanim wypijesz, poczekaj chwilę,
zamknij oczy. Przysięgnij sobie, że to ostatni kieliszek w ży-
ciu. Skup się na ohydnym smaku, wspomnij, jak dałeś się wy-
kiwać i wydałeś fortunę na przywilej wlewania w siebie tru-
cizny. A teraz

ZACZNIJ CIESZYĆ SIĘ ŻYCIEM!

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


277
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
ZAŁĄCZNIK A

Instrukcje

1. Stosuj się do wszystkich zaleceń.


2. Nie spiesz się.
3. Zacznij z dobrym nastawieniem.
4. Myśl pozytywnie.
5. Nie rzucaj ani nie ograniczaj, zanim nie przeczy-
tasz całej książki.
6. Czytaj tylko wtedy, kiedy jesteś trzeźwy.
7. Miej otwarty umysł.

278 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
ZAŁĄCZNIK B

Rady, które ułatwią ci zerwanie z nałogiem

  1. Doskonal w sobie nastawienie: „Czy to nie wspa-


niałe? Moje życie nie jest już zdominowane przez
DEWASTACJĘ!”
  2. Nigdy, przenigdy nie kwestionuj raz podjętej de-
cyzji: pamiętaj, że niczego nie tracisz.
  3. Nie staraj się nie myśleć o piciu.
  4. Bądź świadom istnienia małego potworka, ale się
nim nadto nie przejmuj.
  5. Nie martw się, jeżeli czasami zapomnisz, że już
nie pijesz.
  6. Nie zwlekaj, dołącz jak najszybciej do niepijących.
  7. Pogódź się z tym, że masz przed sobą dni zarów-
no dobre, jak i złe.
  8. Pamiętaj, że to ty masz kontrolę nad pragnie-
niem, a nie ono nad tobą.
  9. Nie opłakuj śmierci wroga.
10. Nie zmieniaj swojego stylu życia tylko dlatego, że
już nie pijesz.
11. Nie nakłaniaj do zerwania z  nałogiem znajo-
mych, chyba że sami poproszą cię o pomoc.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


279
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
12. Zmień w swoim stylu życia to, czego nie lubisz,
ale jedynie z samolubnych pobudek.
13. Nie korzystaj z substytutów.
14. Wyrzuć na śmietnik fałszywe skojarzenia.
15. Nigdy nie zazdrość pijącym.
16. I na koniec najważniejsze:

CIESZ SIĘ ŻYCIEM!

280 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Kliniki Allen Carr’s Easyway

POLSKA
ul. Wilcza 12 B lok. 13, 00-532 Warszawa
Tel.: 22 621 36 11
Terapeuta: Anna Kabat
E-mail: info@allencarr.pl
Website: www.allencarr.pl, www.allencarr.com

Sesje rzucania palenia metodą Allena Carra odbywają się regularnie w Warszawie,
Krakowie, Gdańsku, Poznaniu, Wrocławiu i Katowicach. Aktualne terminy dostęp-
ne są na stronie internetowej kliniki.
Seminaria antynikotynowe dla pracowników firm i korporacyjne projekty antyni-
kotynowe dostępne są na terenie całej Polski.
Informacja o ofercie korporacyjnej: Anna Kabat, tel. 22 621 36 11.

CENTRALA ALLEN CARR’S EASYWAY


Park House, 14 Pepys Road, Raynes Park, London SW20 8NH
Tel.: +44 (0) 20 8944 7761, Faks: +44 (0) 20 8944 869
Terapeuci: John Dicey, Colleen Dwyer, Crispin Hay, Emma Hudson, Rob Fielding,
James Pyper
E-mail: mail@allencarr.com
Website: www.allencarr.com

Biuro prasowe
Kontakt: John Dicey
Tel.: +44 (0) 7970 88 44 52
E-mail: jd@allencarr.com

Informacja i rezerwacja
Freephone: 0 800 389 2115

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


281
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
POLSKA Victoria, Tasmania, A.C.T.
Sesje odbywają się w całej Polsce. Tel.: +61 (0) 3 9894 8866, 1300 790 565
Tel.: +48 22 621 36 11 Terapeuta: Gail Morris
Terapeuta: Anna Kabat E-mail: info@allencarr.com.au
E-mail: info@allencarr.pl Website: www.allencarr.com
Website: www.allencarr.com
Western Australia
ARGENTYNA Tel.: 1300 55 78 01
Buenos Aires Terapeuta: Dianne Fisher
Website: www.allencarr.com E-mail: wa@allencarr.com.au
Website: www.allencarr.com
AUSTRALIA
North Queensland AUSTRIA
Tel.: 1300 85 11 75 Sesje w całej Austrii. Informacja
Terapeuta: Tara Pickard-Clark0800RAUCHEN (0 800 7282436)
E-mail: nqld@allencarr.com.auTriesterstrasse 42, 8724 Spielberg
Website: www.allencarr.com Tel.: +43 (0) 3512 44755
Terapeuci: Erick Kellermann i zespół
Northern Territory – Darwin E-mail: info@allen-carr.at
Tel.: 1300 557 801 Website: www.allencarr.com
Terapeuta: Dianne Fisher
E-mail: wa@allencarr.com.au BELGIA
Website: www.allencarr.com Antwerpia
Koningin Astridplein 27
Sydney, New South Wales B-9150 Bazel
Tel./Faks: 1300 78 51 80 Tel.: +32 (0) 3 281 6255
Terapeuta: Natalie Clays Faks: +32 (0) 3 744 0608
E-mail: nsw@allencarr.com.au Terapeuta: Dirk Nielandt
Website: www.allencarr.com E-mail: easyway@dirknielandt.be
Website: www.allencarr.com
South Australia
Tel.: 1300 55 78 01 BRAZYLIA
Terapeuta: Dianne Fisher São Paolo
E-mail: wa@allencarr.com.au Tel. Lilian: (55) 11 99456-0153
Website: www.allencarr.com Tel. Alberto: (55) 11 99325-6514
Terapeuta: Alberto Steinberg & Lilian
South Queensland Brunstein
Tel.: 1300 85 58 06 E-mail: contato@easywaysp.com.br
Terapeuta: Jonathan Wills Website: www.allencarr.com
E-mail: sqld@allencarr.com.au
Website: www.allencarr.com

282 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
BUŁGARIA FINLANDIA
Tel.: 0800 14104 Tel.: +358 (0) 45 3544099
Terapeuta: Rumyana Kostadinova Terapeuta: Janne Ström
E-mail: rumyana.kostadinova@ E-mail: info@allencarr.fi
easyway.bg Website: www.allencarr.com
Website: www.allencarr.com
FRANCJA
CHILE Sesje w całej Francji.
Tel.: +56 2 4744587 Tel.: 0800 FUMEUR,
Terapeuta: Claudia Sarmiento +33 (4) 91 33 54 55
E-mail: contacto@allencarr.cl Terapeuci: Erick Serre i zespół
Website: www.allencarr.com E-mail: info@allencarr.fr
Website: www.allencarr.com
CYPR
Tel.: +357 77 77 78 30 GRECJA
Terapeuta: Kyriacos Michaelides Sesje w całej Grecji.
E-mail: info@allen-carr.com.cy Tel.: +30 210 5224087
Website: www.allencarr.com Terapeuta: Panos Tzouras
E-mail: panos@allencarr.gr
DANIA Website: www.allencarr.com
Sesje w całej Danii.
Tel.: +45 70267711 HISZPANIA
Terapeuta: Mette Fonss Marbella
E-mail: mette@easyway.dk Tel.: +44 8456 187306
Website: www.allencarr.com Terapeuta: Charles Holdsworth Hunt
Sesje w języku angielskim.
EKWADOR E-mail: stopsmoking@easywaymarbel-
Tel./Faks: +593 (0) 2 2820 920 la.com
Terapeuta: Ingrid Wittich Website: www.allencarr.com
E-mail: toisan@pi.pro.ec
Website: www.allencarr.com HOLANDIA
Sesje w całej Holandii
ESTONIA Allen Carr’s Easyway „stoppen met
Tel.: +372 733 0044 roken”
Terapeuci: Henry Jakobson, Tel.: +31 53 478 43 62
Mait Lõhmus Faks: +31 900 786 77 37
E-mail: info@allencarr.ee E-mail: info@allencarr.nl
Website: www.allencarr.com Website: www.allencarr.com

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


283
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
HONGKONG JAPONIA
Tel.: +852 2911 7988 Sesje w całej Japonii.
Terapeuta: Rob Groves Tel.: +81 3 5288 5177
E-mail: stopsmoking@eventclicks.com Terapeuta: Miho Shimada
Website: www.allencarr.com E-mail: info@allen-carr.jp
Website: www.allencarr.com
INDIE
Bangalore i Chennai KANADA
Tel.: +91 (0) 80 41540624 Seminaria w Toronto i Vancouver.
Terapeuta: Suresh Shottam Sesje dla firm w całej Kanadzie.
E-mail: info@easywaytostopsmoking. Tel.: +1-866 666 4299, +1 905 849 7736
co.in Terapeuta: Damian O’Hara
Website: www.allencarr.com E-mail: info@theeasywaytostopsmo-
king.com
IRLANDIA Website: www.allencarr.com
Dublin i Cork
Lo-Call (from ROI) 1 890 ESYWAY KOLUMBIA
(37 99 29) Bogota
Tel.: +353 (0) 1 494 9010 Tel.: +57 1 245 6910
Terapeuta: Brenda Sweeney i zespół Terapeuta: Jose Manuel Duran
E-mail: info@allencarr.ie E-mail: easywaycolombia@cable.net.co
Website: www.allencarr.com Website: www.allencarr.com

ISLANDIA LITWA
Rejkjawik Tel.: +370 694 29591
Tel.: +354 553 9590 Terapeuta: Evaldas Zvirblis
Terapeuta: Petur Einarsson E-mail: info@mestiukyti.eu
E-mail: easyway@easyway.is Website: www.allencarr.com
Website: www.allencarr.com
ŁOTWA
IZRAEL Tel.: +371 67 27 22 25
Sesje w całym Izraelu. Terapeuci: Anatolijs Ivanovs,
Tel.: +972 (0) 3 6212525 Eriks Migacevs
Terapeuci: Ramy Romanovsky, E-mail: info@allencarr.lv
Orit Rozen, Shahaf Ashkenazi, Website: www.allencarr.com
Kinneret Triffon
E-mail: info@allencarr.co.il MAURITIUS
Website: www.allencarr.com Tel.: +230 727 5103
Terapeuta: Heidi Houreau
E-mail: allencarrmauritius@yahoo.com
Website: www.allencarr.com

284 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
MEKSYK PERU
Sesje w całym Meksyku. Lima
Tel.: +52 55 2623 0631 Tel.: +511 637 7310
Terapeuci: Jorge Davo, Mario Terapeuta: Luis Loranca
Campuzano Otero E-mail: lloranca@dejardefumaraltoque.
E-mail: info@allencarr-mexico.com com
Website: www.allencarr.com Website: www.allencarr.com

NIEMCY POŁUDNIOWA AFRYKA


Sesje w całych Niemczech. Sesje w całym kraju
Tel.: 08000RAUCHEN Rezerwacja 0861 100 200
(0 800 07282436) Siedziba główna
Kirchenweg 41, D-83026 Rosenheim 15 Draper Square, Draper St,
Tel.: +49 (0) 8031 90190-0 Claremont 7708
Terapeuci: Erick Kellermann i zespół Capetown
E-mail: info@allen-carr.de dr Charles Nel
Website: www.allencarr.com Tel.: +27 (0) 21 851 5883, 083 600 5555
Terapeuci: dr Charles Nel, Dudley
NORWEGIA Garner, Malcolm Robinson i zespół
Oslo E-mail: easyway@allencarr.co.za
Tel.: +47 93 20 09 11 Website: www.allencarr.com
Terapeuta: René Adde
E-mail: post@easyway-norge.no PORTUGALIA
Website: www.allencarr.com Oporto
Tel.: +351 22 9958698
NOWA ZELANDIA Terapeuta: Ria Slof
Wyspa Północna E-mail: info@comodeixardefumar.com
– Auckland Website: www.allencarr.com
Tel.: +64 (0) 9 817 5396
Terapeuta: Vickie Macrae ROSJA
E-mail: vickie@easywaynz.co.nz Moskwa
Website: www.allencarr.com Tel.: +7 495 644 64 26
Terapeuta: Aleksander Fomin
Wyspa Południowa E-mail: info@allencarrmoscow.ru
– Christchurch Website: www.allencarr.com
Tel.: +64 (0) 3 326 5464
Terapeuta: Laurence Cooke Petersburg
E-mail: laurence@easywaysouthisland. Website: www.allencarr.com
co.nz
Website: www.allencarr.com

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


285
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
RUMUNIA SZWAJCARIA
Tel.: +40 (0) 7321 3 8383 Sesje w całej Szwajcarii.
Terapeuta: Diana Vasiliu Tel.: 0800RAUCHEN
E-mail: raspunsuri@allencarr.ro (0800/728 2436), +41 (0) 52 383 3773
Website: www.allencarr.com Terapeuci: Cyrill Argast i zespół
Sesje po francusku i włosku:
SERBIA tel. 0800 386 387
Belgrad E-mail: info@allen-carr.ch
Tel.: +381 (0) 11 308 8686 Website: www.allencarr.com
E-mail: milos.rakovic@allencarrserbia.
com, office@allencarr.co.yu SZWECJA
Website: www.allencarr.com Gothenburg i Malmö
Tel.: +46 (0) 31 24 01 00
SINGAPUR E-mail: info@allencarr.nu
Tel.: +65 6329 9660 Website: www.allencarr.com
Terapeuta: Pam Oei
E-mail: pam@allencarr.com.sg Sztokholm
Website: www.allencarr.com Tel.: +45 (0) 8 743 09 50
Terapeuta: Christofer Elde
SŁOWENIA E-mail: info@allencarr.se
Tel.: 00386 (0) 40 77 61 77 Website: www.allencarr.com
Terapeuta: Gregor Server
E-mail: easyway@easyway.si TURCJA
Website: www.allencarr.com Sesje w całej Turcji.
Tel.: +90 212 358 5307
STANY ZJEDNOCZONE Terapeuta: Emre Ustunucar
Sesje w całym kraju. E-mail: info@allencarrturkiye.com
Tel.: 1 866 666 4299 Website: www.allencarr.com
Terapeuci: Damian O’Hara,
Collene Curran UKRAINA
E-mail: info@theeasywaytostopsmo- Krym, Simferopol
king.com Tel.: +38 095 781 8180
Website: www.allencarr.com Terapeuta: Yury Zhvakoliuk
Sesje odbywają się regularnie w Nowym E-mail: 911@allencarr.crimea.ua
Jorku, Los Angeles, Denver i Houston. Website: www.allencarr.com
Programy dla firm dostępne w całych
USA. Kijów
Adres do korepondencji: Tel.: +38 044 353 2934
1133 Broadway, Suite 706, Nowy Jork, Terapeuta: Kirill Stekhin
NY 10010 E-mail: kirill@allencarr.kiev.ua
Website: www.allencarr.com

286 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
WĘGRY Brighton
Budapeszt Tel.: 0800 028 7257
Terapeuta: Gabor Szasz Terapeuci: John Dicey, Colleen Dwyer,
E-mail: szasz.gabor@allencarr.hu Emma Hudson
Website: www.allencarr.com E-mail: easywayadmin@btconnect.com
Website: www.allencarr.com
WŁOCHY
Sesje w całych Włoszech. Bristol
Tel./Faks: +39 (0) 2 7060 2438 Tel.: +44 (0) 117 950 1441
Terapeuci: Francesca Cesati i zespół Terapeuci: Charles Holdsworth Hunt
E-mail: info@easywayitalia.com E-mail: stopsmoing@easywaybristol.
Website: www.allencarr.com co.uk
Website: www.allencarr.com
WIELKA BRYTANIA
Aylesbury Cambridge
Tel.: 0800 0197 017 Tel.: 0800 0197 017
Terapeuci: Kim Bonnett, Terapeuci: Kim Bennett,
Emma Hudson Emma Hudson
E-mail: kim@easywaybucks.co.uk E-mail: kim@easywaybucks.co.uk
Website: www.allencarr.com Website: www.allencarr.com

Belfast Cardiff
Tel.: 0845 094 3244 Tel.: +44 (0) 117 1441
Terapeuta: Tara Evers-Cheung Terapeuta: Charles Holdsworth Hunt
E-mail: tara@easywayni.com E-mail: stopsmoking@easywaybristol.
Website: www.allencarr.com co.uk
Website: www.allencarr.com
Birmingham
Tel./Faks: +44 (0) 121 423 1227 Coventry
Terapeuci: John Dicey, Colleen Dwyer, Tel.: 0800 321 3007
Crispin Hay, Rob Fielding Terapeuta: Rob Fielding
E-mail: easywayadmin@btconnect.com E-mail: infor@easywaycoventry.co.uk
Website: www.allencarr.com Website: www.allencarr.com

Bournemouth Crewe
Tel.: 0800 028 7257, Tel.: +44 (0) 1270 501 487
+44 (0) 1425 272 757 Terapeuta: Debbie Brewer-West
Terapeuci: John Dicey, Colleen Dwyer, E-mail: debbie@easyway2stopsmoking.
Emma Hudson co.uk
E-mail: easywayadmin@btconnect.com Website: www.allencarr.com
Website: www.allencarr.com

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


287
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Cumbria Jersey
Tel.: 0800 077 6187 Tel.: 0800 077 6187
Terapeuta: Mark Keen Terapeuta: Mark Keen
E-mail: mark@easywaycumbria.co.uk E-mail: mark@easywaylancashire.co.uk
Website: www.allencarr.com Website: www.allencarr.com

Derby Kent
Tel.: +44 (0) 1270 664176 Tel.: 0800 028 7257
Terapeuta: Debbie Brewer-West Terapeuci: John Dicey, Colleen Dwyer,
E-mail: debbie@easyway2stopsmoking. Emma Hudson
co.uk E-mail: mail@allencarr.com
Website: www.allencarr.com Website: www.allencarr.com

Exeter Lancashire
Tel.: +44 (0) 117 950 1441 Tel.: 0800 077 6187
Terapeuta: Charles Holdsworth Hunt Terapeuta: Mark Keen
E-mail: stopsmoking@easywayexeter. E-mail: mark@easywaylancashire.co.uk
co.uk Website: www.allencarr.com
Website: www.allencarr.com
Leeds
Guernsey Tel.: 0800 804 6796
Tel.: 0800 077 6187 Terapeuta: Rob Groves
Terapeuta: Mark Keen E-mail: stopsmoking@easywayyorkshi-
Website: www.allencarr.com re.co.uk
Website: www.allencarr.com
High Wycombe
Tel.: 0800 0a97 017 Leicester
Terapeuci: Kim Bennett, Tel.: 0800 321 3007
Emma Hudson Terapeuta: Rob Fielding
E-mail: kim@easywaybucks.co.uk E-mail: info@easywayleicester.co.uk
Website: www.allencarr.com Website: www.allencarr.com

Isle of Man Lincoln


Tel.: 0800 077 6187 Tel.: 0800 321 3007
Terapeuta: Mark Keen Terapeuta: Rob Fielding
E-mail: mark@easywaylancashire.co.uk Website: www.allencarr.com
Website: www.allencarr.com

288 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Liverpool Nottingham
Tel.: 0800 077 6187 Tel.: 01270 664176
Terapeuta: Mark Keen Terapeuta: Debbie Brewer-West
E-mail: mark@easywayliverpool.co.uk E-mail: Debbie@easyway2stopsmoking.
Website: www.allencarr.com co.uk
Website: www.allencarr.com
Londyn
Park House, 14 Pepys Road, Raynes Oksford
Park, London SW20 8NH Tel.: 0800 0197 017
Tel.: +44 (0) 20 8944 7761 Terapeuci: Kim Bennett, Emma Hudson
Faks: +44 (0) 20 8944 8619 E-mail: kim@easywaybucks.co.uk
Terapeuci: John Dicey, Colleen Dwyer, Website: www.allencarr.com
Crispin Hay, Emma Hudson,
Rob Fielding, James Pyper Peterborough
E-mail: mail@allencarr.com Tel.: 0800 0197 017
Website: www.allencarr.com Terapeuci: Kim Bennett, Emma Hudson
E-mail: kim@easywaybucks.co.uk
Manchester Website: www.allencarr.com
Tel.: 0800 804 6796
Terapeuta: Mark Keen Reading
E-mail: stopsmoking@easywaymanche- Tel.: 0800 028 7257
ster.co.uk Terapeuci: John Dicey, Colleen Dwyer,
Website: www.allencarr.com Emma Hudson
E-mail: mail@allencarr.com
Milton Keynes Website: www.allencarr.com
Tel.: 0800 0197 017
Terapeuta: Kim Bennett, Emma Hudson SZKOCJA
E-mail: kim@easywaybucks.co.uk Glasgow i Edynburg
Website: www.allencarr.com Tel.: +44 (0) 131 449 7858
Terapeuci: Paul Melvin,
Newcastle Jim McCreadie
Tel./Faks: 0800 077 6187 E-mail: info@easywayscotland.co.uk
Terapeuta: Mark Keen Website: www.allencarr.com
E-mail: info@easywaynortheast.co.uk
Website: www.allencarr.com Sheffield
Tel.: 0800 804 6796
Northampton Terapeuta: Rob Groves
Tel.: 0800 0197 017 E-mail: stopsmoking@easywayyorkshi-
Terapeuci: Kim Bennett, Emma Hudson re.co.uk
E-mail: kim@easywaybucks.co.uk Website: www.allencarr.com
Website: www.allencarr.com

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


289
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Shrewsburry Stevenage
Tel.: +44 (0) 1270 501 487 Tel.: 0800 019 7017
Terapeuta: Debbie Brewer-West Terapeuci: Kim Bennett, Emma Hudson
E-mail: debbie@easyway2stopsmoking. E-mail: kim@easywaybucks.co.uk
co.uk Website: www.allencarr.com
Website: www.allencarr.com
Stoke
Southhampton Tel.: +44 (0) 1270 501 487
Tel.: 0800 028 7247, Terapeuta: Debbie Brewer-West
+44 (0) 1425 272 757 E-mail: debbie@easyway2stopsmoking.
Terapeuci: John Dicey, Colleen Dwyer, co.uk
Emma Hudson, James Pyper Website: www.allencarr.com
E-mail: easywayadmin@tiscali.co.uk
Website: www.allencarr.com Swindon
Tel.: +44 (0) 117 950 1441
Southport E-mail: stopsmoing@easywaybristol.
Tel.: 0800 077 6187 co.uk
Terapeuta: Mark Keen Website: www.allencarr.com
E-mail: mark@easywaylancashire.co.uk
Website: www.allencarr.com Telford
Tel.: +44 (0) 1270 501 487
Staines / Heathrow Terapeuta: Debbie Brewer-West
Tel.: 0800 028 7257 E-mail: debbie@easyway2stopsmoking.
Terapeuci: John Dicey, Colleen Dwyer, co.uk
Emma Hudson Website: www.allencarr.com
E-mail: mail@allencarr.com
Website: www.allencarr.com Worcester
Tel.: 0800 321 3007
Surrey Terapeuta: Rob Fielding
Park House, 14 Pepys Road, Raynes E-mail: info@easywaycoventry.co.uk
Park, Londyn SW20 8NH Website: www.allencarr.com
Tel.: +44 (0) 20 8944 7761
Terapeuci: John Dicey, Colleen Dwyer,
Crispin Hay, Emma Hudson,
Rob Fielding
E-mail: mail@alllencarr.com
Website: www.allencarr.com

290 Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Chiński ze słownikiem? – trudna sprawa.
Szybciej i skuteczniej nauczysz się języka z nauczycielem.
Tak samo jest z niepaleniem.
Metoda Allena Carra Cię przekonała – ale z książką Ci się nie udało?
Albo czujesz się jeszcze niepewnie i chciałbyś swój sukces wzmocnić?
W takim wypadku oferujemy sesje rzucania palenia.

W czasie zaledwie 6 godzinnej sesji prowadzonej


przez licencjonowanego trenera Metody Allena Carra,
staniesz się zadowolonym niepalącym – i dołączysz
do 90% uczestników sesji, którzy nie musieli korzystać
z naszej gwarancji zwrotu pieniędzy.

Więcej informacji na stronie:


w w w. a l l e n c a r r. p l
lub tel. 22 621 36 11

Zapisy:
i n fo @ a l l e n c a r r. p l

Rabat w wysokości ceny książki przy okazaniu kuponu:


RABAT DLA CZYTELNIKA KSIĄŻKI
Prosta metoda jak skutecznie rzucić palenie –30,00 pln

Na udział w sesji rzucania palenia metodą Allena Carra.


Wybierz dogodny termin.
Wyślij zgłoszenie.
RZUĆ PALENIE – ODZYSKAJ WOLNOŚĆ

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
SZKOLENIA ANTYNIKOTYNOWE DLA PRACOWNIKÓW FIRM
metodą ALLENA CARRA

Zyski z realizacji projektu Allena Carra – FIRMA BEZ PAPIEROSA

Poprawa wydajności pracowników


Większe zadowolenie i zaufanie pracowników
Łagodzenie konfliktu pomiędzy palącymi a niepalącymi
Zwiększona lojalność wobec pracodawcy
Poprawa wizerunku firmy
Zmniejszenie kosztów osłony zdrowotnej pracownika

Więcej informacji:
i n f o @ a l l e n c a r r. p l
w w w. a l l e n c a r r. p l

Allen Carr’s Easyway Polska


Licencjonowany partner Allen Carr’s Easyway International Ltd.

KAŻDY MOŻE RZUCIĆ PALENIE.


TO TYLKO KWESTIA WŁAŚCIWEJ METODY.
Metoda Allen Carr’s Easyway To Stop Smoking pomaga rozstać się
z nałogiem szybko, skutecznie i trwale.

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Dotychczas wydawnictwo BETTERS wydało

Rok wydania: 2007 Rok wydania: 2008


Format: 123 x 195 mm Format: 123 x 195 mm
ISBN: 978-83-926159-4-1 ISBN: 987-83-926159-7-2
Cena detaliczna: 29,90 zł Cena detaliczna: 29,90 zł

Rok wydania: 2009 Rok wydania: 2009


Format: 123 x 195 mm Format: 123 x 195 mm
ISBN: 978-83-926159-3-4 ISBN: 978-83-926159-6-5
Cena detaliczna: 29,90 zł Cena detaliczna: 29,90 zł

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Dotychczas wydawnictwo BETTERS wydało

Rok wydania: 2012 Rok wydania: 2012


Format: 123 x 195 mm Format: 123 x 195 mm
ISBN: 978-83-933833-4-4 ISBN 978-83-933833-7-5
Cena detaliczna: 29,90 zł Cena detaliczna: 29,90 zł

Rok wydania: 2008 Rok wydania: 2011


Format: 215 x 280 mm Format: 145 x 205 mm
ISBN: 987-83-926159-0-3 ISBN: 978-83-926159-5-8
Cena detaliczna: 19,90 zł Cena detaliczna: 39,90 zł

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Dotychczas wydawnictwo BETTERS wydało

Rok wydania: 2011 Rok wydania: 2011


Format: 110 x 177 mm Format: 110 x 177 mm
ISBN: 978-83-926159-8-9 ISBN: 978-83-926159-1-0
Cena detaliczna: 17,90 zł Cena detaliczna: 17,90 zł

Rok wydania: 2011 Rok wydania: 2011


Format: 110 x 177 mm Format: 110 x 177 mm
ISBN: 978-83-933833-5-1 ISBN: 978-83-933833-8-2
Cena detaliczna: 17,90 zł Cena detaliczna: 17,90 zł

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Dotychczas wydawnictwo BETTERS wydało

Rok wydania: 2015 Rok wydania: 2014


Format: 145 x 205 mm Format: 125 x 179 mm
ISBN: 978-83-6431-121-5 ISBN: 978-83-643112-20-8
Cena detaliczna: 29,90 zł Cena detaliczna: 29,90 zł

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335


##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==
Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 6651983A33313335
##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

##7#52#aNjY1MTk4M0EzMzMxMzMzNQ==

You might also like