You are on page 1of 230

Problemy Ukraińców w Polsce

po wysiedleńczej akcji "Wisła"


1947 roku
Ł
B i blioteka Fundacj i św. Włodzimierza tom 1
Problemy Ukraińców w Polsce
po wysiedleńczej akcji "Wisła"
1947 roku
Pod redakcją Włodzimierza Mokrego
Wydawnictwo "Szwajpolt Fioł" Kraków 1997
II wydanie książki ukazało się dzięki pomocy finansowej
Canadian Institute ofUkrainian Studies
University ofAlberta Edmonton
oraz
ndacji św. Włodzimierza Chrzciciela Rusi Kijowskiej w Krakowie
Opracownie komp.: Oleg Aleksejczuk
a pierwszej stronie okładki: Zenobiusz Poduszko, Fragment zagrody.
Na ostatniej: Lew Getz, Widok z okna a stronie - 36, 75, 94, 364, 372, 380, 385,
399-400, 426, 437 grafika
Tyrsusa Wenhrynowicza
Na stronie - 389, 391, 393, 395-397 fotografie z książki s. mitrata S. Dziubyny, I
cmeepdu dijio pyK Hawux, Warszawa 1995.
ISBN 83-905280-8-8
Wstęp
Życie ukraińskiej mniejszości narodowej w Polsce od pięćdziesięciu lat determinuje
wysiedleńcza akcja "Wisła". Ukraińcy rozproszeni na linii: B iałystok - Gdańsk -
Koszalin - Gorzów Wielkopolski - Zielona Góra -Wrocław - Opole - Katowice - Sanok -
Przemyśl - Lubaczów, najtrudniejsze problemy mają z uniesieniem tożsamości
narodowej, zachowaniem języka ojczystego i zaspokajaniem potrzeb duchowych,
zwłaszcza religijnych.
Negatywny stereotyp Ukraińca, starannie pielęgnowany w powojennej Polsce w środkach
masowego przekazu, okazał się na tyle silny i powszechny, że nieprzychylnego
stosunku ogółu społeczeństwa polskiego do Ukraińców nie zdołały zmienić w sposób
zadowalający dotychczasowe działania na rzecz wzajemnego polsko-ukraińskiego
poznania i zbliżenia, podejmowane przez poszczególne środowiska i osoby ze świata
nauki, kultury, poi ityki - tak z polskiej, j ak i z ukraińskiej strony.
Pozytywnymi oznakami z trudem zawiązującego się partnerskiego dialogu między
Polakami i Ukraińcami żyjącymi w Polsceoraz między narodem polskim i ukraińskim są
przede wszystkim: 1) zapowiedziane w 1990 roku przez Senat RP w uchwale
potępiającej akcję "Wisła", ale wciąż nie realizowane naprawianie krzywd
wysiedlonym Ukraińcom, a szczególnie więźniom obozu koncentracyjnego w Jaworznie;
2) reaktywowanie Cerkwi Greckokatolickiej; 3) ułatwiająca naukę języka ojczystego
znaczna poprawa warunków w dziedzinie szkolnictwa; 4) wzrost rzetelnych informacji
o życiu Ukraińców w środkach masowego przekazu i w literaturze naukowej; 5) rosnące
zainteresowanie Polski niezależną Ukrainą, jako strategicznym partnerem,
wzmacniającym wolność Polski i stabilność w Europie Środkowo-Wschodniej.
Dialog Polaków z Ukraińcami w Polsce staje się konstruktywny wówczas, gdy
dyskutujące strony sąprzekonane o słuszności i konieczności rozdzielenia krzywd
doznanych przez Ukraińców w wyniku akcj i "Wisła" od tragedii, j aka z ukraińskich
rąk spotkała Polaków na Wołyniu. Ukraińcy,
Włodzimierz Mokry
pólnie z Polakami na Ukrainie, winni bowiem odkryć całą prawdę o )łyniu, a Polacy z
Ukraińcami w Polsce - o akcji "Wisła". Takie podejście zdaje się być zgodne z
polityką tych partii oraz władz awodawczych i wykonawczych Polski, które zmierzają
do zbudowania istwa polskiego, jako państwa obywatelskiego i państwa prawa, gdzie
stulaty wysiedlonych przez władze PRL Ukraińców winny być ktowane i rozwiązywane
jako problemy obywateli polskich, innej niż ska narodowości*, co pozostaje w
zgodności z normami i wymogami iwa międzynarodowego, jakim winne sprostać wszystkie
państwa, ^czające się do struktur zachodnioeuropejskich. Materiały zawarte w
niniejszej książce stanowią owoc refleksji nad yczynami i skutkami wysiedlenia w
1947 roku Ukraińców, którym iwięcone zostały odbyte w 1997 roku w Krakowie i w
Gorlicach** lferencje nt.: Rusini, Łemkowie - Ukraińcy w Polsce. 50 lat po
siedleńczej akcji "Wisła "(1947-1997), oraz towarzyszące obu lferencjom dyskusje
panelowe, w których wzięli udział zarówno aińscy działacze ze Zjednoczenia Łemków i
Związku Ukraińców w sce, jak i polscy i ukraińscy uczeni, głównie historycy,
filolodzy, )licyści i dziennikarze, zwłaszcza z "Tygodnika Powszechnego", laku",
"Więzi", "Gazety Wyborczej" - pism od lat zaangażowanych rzecz poznariia i
zbliżenia między Polakami i I Ikraińcanii Pierwszy z trzech rozdziałów pierws/c|
ivvśa Mmiip./i-yutiwuu /.ium.i sraty konferencyJne na temat: jn>lti\' n>r" > im
uun^w. pi |.ik wymywano dotychczas, celu wyśni !!¦ ' ,i

Wstęp 7
Mokry); przebiegu i skutków tej akcji (Leszek Wołosiuk); o propagandzie
antyukraińskiej i kształtowaniu negatywnego stereotypu Ukraińca (Małgorzata Kmita);
o warunkach i problemach życia Ukraińców na ziemiach Pomorza Zachodniego w
pierwszych latach po wysiedleniu (Roman Drozd, Igor Hałagida).
Drugi rozdział tej części książki poświęcony został sprawie obozu koncentracyjnego,
przeznaczonego głównie dla inteligencji ukraińskiej w latach 1947-1949, w
Jaworznie. Obóz ten stanowi jedną z najbardziej tragicznych kart w całej historii
wysiedlenia i pozostaje problemem szczególnie bolesnym, zwłaszcza dla byłych
więźniów Jaworzna i ich rodzin, wciąż czekających na zadośćuczynienie. Wydrukowane
tu zostały relacje byłych więźniów-świadków Jaworzna, spisane z taśmy videofilmu,
który przed dyskusją panelową obejrzeli wszyscy uczestnicy konferencji.
W tym miejscu, a także w dwu następnych częściach książki dołączone zostały
dodatkowe teksty o Ukraińcach w Jaworznie z uwagi na to, że problem tego obozu
powracał w różnych kontekstach i dyskusji tak w Krakowie, jak i w Gorlicach i
wywoływał żywą reakcję oraz szereg pytań
0 obecne losy poszczególnych więźniów, zwłaszcza kobiety, która urodziła
1 odchowała dziecko w obozie (por. s.79).
Na trzecią część tego pierwszego rozdziału składają się wypowiedzi uczestników
dyskusji panelowej w Krakowie i w Gorlicach oraz głosy dyskutantów. W tej ważnej
debacie, będącej zarazem dokumentem świadomości społecznej, udział wzięli
przedstawiciele kilku pokoleń, różnych środowisk polskich i ukraińskich:
Włodzimierz Chmylak, Orest Czaban, Zenon Doliszny, Lew Gal, Stefan Hładyk,
Małgorzata Kmita, Igor Kuzyk, Roman Lubiniecki, Krystyna Mokra, Włodzimierz Mokry,
Jan Prokop, Andrzej Romanowski, Piotr Tyma, Piotr Szafran, Wacław Szlanta, L.
Wołosiuk, Bożena Zinkiewicz-Tomanek i inni.
W rozdziale drugim, "Refleksje, dokumenty i materiały", zamieszczone zostały
artykuły przedstawicieli młodszego pokolenia historyków polskich (Piotra
Lewickiego, Grzegorza Motyki, Tadeusza Andrzeja Olszańskiego). Autorzy ci,
demaskując świadomie przeinaczane i wyolbrzymiane fakty, wykorzystywane dla
tworzenia propagandy antyukraińskiej, próbują przełamać utrwalony w świadomości
społecznej negatywny obraz Ukraińca w Polsce.
Włodzimierz Mokry
ś w zamieszczonym tu szkicu pt. Wpływ akcji "Wisła" na życie ilne Ukraińców w
Polsce Małgorzata Kmita pisze o postępującym liku akcji "Wisła" procesie zatracania
przez wysiedleńców skich więzi z krajem ojczystym, tradycjami narodowymi i rodzimym
;m, a zarazem o działaniach aktywistów, instytucji, organizaqi. wnictw ukraińskich,
zmierzających do osłabienia szybko ującego procesu asymilacji oraz o roli w
zachowaniu świadomości >wej Ukraińskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego w
Polsce, :niu Cerkwi, tygodnika "Nasze Słowo" oraz imprez kulturalno-kich.
iteriały te dopełniają dokumenty, świadczące o działaniach na rzecz nienia trudnych
okresów z najnowszej historii stosunków polsko-ńskich, przezwyciężenia wzajemnych
uprzedzeń, które podjęli tawiciele miasta Jaworzna, na czele z jego prezydentem
Andrzejem rzem i Barbarą Sikorą, organizatorką wystaw grafiki, oraz spotkań tami i
działaczami ukraińskimi - Aretą T. Fedak z Warszawy, Tyrsem ynowiczem z Krakowa,
przewodniczącym Związku Ukraińców w - Jerzym Rejtem, Eugeniuszem Misiłą - autorem
książki pt. Akcja i", a także prezesem Fundacji św. Włodzimierza. Do materiałów
tych one zostały projekty uchwały potępiającej akcję "Wisła" oraz poparty riednim
uzasadnieniem projekt ustawy sejmowej o "zwrocie tiomości przejętychna własność
państwa w następstwie akcji "Wisła". it tej ustawy choć nie został przyjęty, to
jednak świadczy o iowanych wówczas próbach likwidacji, istniejących do dziś,
następstw >wej akcji "Wisła", która w opinii coraz szerszychkręgów
społeczeństwa ;go, zwłaszcza wśród elit, winna być potępiona także przez Sejm RP.
cść tę zamykają dwa dokumenty potępiające akcję "Wisła" - uchwała i z 1990 roku i
apel podpisany w 1997 roku przez 190 intelektualistów ch, a także rozważania prof.
Jerzego Pomianowskiego na temat ranią odpowiedzialności zbiorowej jako jednej z
plag naszego wieku, iblemy Łemkowszczyzny z uwagi na ich specyfikę, dużą ilość
ałów, świadczących także o aktywności działaczy łemkowskich w dzeniu swych praw,
wydzielone zostały w odrębnym, trzecim Lale książki "Problemy Łemkowszczyzny".
Ukazana tu została .dzona wobec całej mniejszości ukraińskiej w międzywojennej i
Wstęp 9
powojennej Polsce, a na Łemkowszczyźnie szczególnie widoczna i udokumentowana
akcja, najpierw polonizowania, a następnie wysiedlenia w 1947 roku Rusinów, Łemków
- Ukraińców. Z uwagi na szczególny stosunek Ukraińców do ziemi, nieprzypadkowo
określanych jako "chliboroby" - "wypracowujący chleb", dołączone tu zostały wybrane
opowiadania Wasyla Stefanyka - autentycznie rozumiejącego duszę, przywiązanego do
ziemi i lasów chłopa ukraińskiego.
W czwartej części książki zawarte zostały teksty odsłaniające Karty z dziejów
Ukraińców po 1947 roku. Ukazują one losy konkretnych osób i pojedynczych cierpień,
które gubi historia, opisująca ze swej natury główne linie rozwoju wydarzeń i
stosująca nierzadko zbyt uogólniające oceny i wnioski. Przybliżenie losów
więzionych i prześladowanych Ukraińców, zwłaszcza księży i upokarzanych kobiet
(por. głos świadków Jaworzna, str. 75-82 oraz los zgwałconej podczas przesłuchania
Kateryny - matki Teresy str. 375-380), zapobiegnie być może wydawaniu zbyt
uproszczonych i generalizujących ocen, które pośrednio usprawiedliwiają stosowanie
odpowiedzialności zbiorowej podczas wysiedlenia około 150 tysięcy cywilnej ludności
ukraińskiej.
Książkę zamykają informacje o tych nieśmiertelnych, bo stworzonych przez artystów
ukraińskich, dziełach sztuki i muzyki, które stały się świadectwami zwycięstwa
pokonanych w 1947 roku i potwierdzają proroczą wiarę Adama Mickiewicza i Tarasa
Szewczenki, iż "pieśń ujdzie cało" i że "nasza pisnia, nasza duma ne wmre, ne
zahyne".
Włodzimierz Mokry
Materiały z Konferencji
Rusini, Łemkowie - Ukraińcy w Polsce 50 lat po wysiedleńczej akcji "Wisła"
1947-1997
Kraków (17 maja 1997 r.) - Gorlice (30 maja 1997 r.)
/ysiedlenie Ukraińców z Bieszczadów w 1947 r.
eprodukcja fotografii z albumu Polska 1944-1<)6>, Warszaw > '''66, tom 1, 150;
patrz Akcja "Wisła" Dokumenty, opr. E. Misiło Wal i*a 1993.
Włodzimierz Mokry
NIE WOJSKOWY, LECZ POLITYCZNY CEL
WYSIEDLEŃCZEJ AKCJI "WISŁA"
W 1947 ROKU
Z dostępnych dziś i wciąż odkrywanych dokumentów historycznych oraz badań
powadzonych zwłaszcza przez historyków polskich młodszego pokolenia wynika, że nie
wytrzymują krytyki upowszechniane od kilkudziesięciu lat i pokutujące do dnia
dzisiejszego, przyjęte przez powojennych historyków-propagandzistów opinie, iż
wysiedlenie około 150 tysięcy cywilnej ludności ukraińskiej w 1947 roku miało
uzasadnienie wojskowo-militarne, gdyż zostało podyktowane koniecznością wyzwolenia
wschodnich ziem polskich spod Ukraińskiej Powstańczej Armii, która zaczęła "masowo
mordować polską ludność cywilną". Z analizy dokonanej m.in. przez Tadeusza A.
Olszańskiego wynika że "niemal wszystko jest nieprawdą" w stereotypie zasugerowanym
przez Jana Gerharda i przyjętym przez część historyków, którzy twierdzą, jakoby:
"po wyzwoleniu wschodnich ziem obecnej Polski nadciągnęły zza Sanu i Bugu rozbite
tam przez Armię Czerwoną złowrogie bandy UPA, które na tym, zasadniczo obcym sobie
terenie zaczęły masowo mordować polską ludność cywilną oraz milicjantów, unikając
starć z wojskiem. Po dłuższym okresie walk, podczas których UPA odnosiła pewne
taktyczne sukcesy, w marcu 1947 r. w przypadkowej potyczce poległ gen.
Świerczewski, co stało się powodem przeprowadzenia wielkiej akcjiwojskowej i
całkowitego wysiedlenia Ukraińców z terenów południowo-wschodniej Polski"1.
W powój ennej historiografii, a zwłaszcza w publicystyce, wspomnieniach i
powieściach -jak podkreśla Grzegorz Motyka2 - walki Woj ska Polskiego z
1. T. A. Olszański, Wokół akcji "Wisła", [w:] Cołłoąuium narodów, Łódź 1991,s. 110.
2. "Ogółem w okresie Polski Ludowej ukazało się, nie licząc artykułów, co najmniej
I- Włodzimierz Mokry
PA w południowo-wschodniej Polsce przedstawiano jako zwycięskie [kończenie
rozpoczętych przez UPA walk na Kresach i' 'sprawiedliwy odwet i doznane tam przez
Polaków krzywdy", sugerując przy tym, jak chciał go Gerhard, że "działające w
Polsce oddziały UPA były tymi samymi, jakie cześniej działały na Zachodniej
Ukrainie, z której rzekomo wcześniej zostały ypartedo Polski"3.
Te nieprawdziwe informacje zostały do tego stopnia utrwalone w yiadomości
społecznej w Polsce, że-jak zauważył G. Motyka-powtórzyła w 1993 r. za Gerhardem na
łamach "Rzeczpospolitej" autorka recenzji iążki Akcja "Wisła" Eugeniusza Misiły.
Natomiast prawda jest taka, że w >łudiiiowo-wschodniej Polsce w 1945 roku pozostały
miejscowe oddziały PA, "sformułowane z Ukraińców mieszkających na terenach
przyznanych )lsce", gdyż te grupy UPA, które pojawiły się tu latem 1944 roku,
zasadniczo >wróciły na swe macierzyste tereny na Wschód4. Z analizy faktów i
zestawień :zbowych Tadeusza Andrzeja Olszańskiego wynikają następujące
ijistotniejsze dla naszych rozważań wnioski: po pierwsze - "ówczesne (ojednanie
narodowe« miało ograniczać się tylko do Polaków, dlatego UPA yłączono z ogłoszonej
w 1947 roku amnestii, która rozładowując niemal Ikowicie »polski« las,
spowodowałaby wyjście z lasu znacznej części irtyzantki ukraińskiej i rozpad
wiejskich oddziałów pomocniczych"5; po ugie - mimo nie objęcia wyłączenia UPA
amnestią, Ludowe Wojsko Polskie iało globalnie dziesięciokrotną przewagę nad
oddziałami ukraińskimi, a
58 prac naukowych i popularnonaukowych, 50 wspomnień, co najmniej 10 tomików
popularnej serii "Żółtego Tygrysa" oraz ponad 60 powieści". G. Motyka, Obraz
Ukraińca w literaturze Polski Ludowej, [w:] Polska - Ukraina spotkanie kultur, red.
T. Stegner, Gdańsk 1997, s. 106. G. Motyka, Obraz Ukraińca w literaturze..., op.
cit, s. 108. T. A. Olszański, Wokół akcji "Wisła"..., op. cii., s. 111. "Wraz
zkolejnymi deportacjami mieszkańców terenów południowo-wschodniej Polski na Ukrainę
kończyło się partyzantom UPA naturalne zaplecze. E. Misiło oblicza, iż całe to
podziemie liczyło wtedy najwyżej 1,5 tys. osób. Twierdzi też, iż wraz z
zakończeniem wywózek na Ukrainę ustały ataki UPA na oddziały WP i posterunki MO. I
ilustruje to liczbami, z których wynika, iż w 1945 r. zginęło w Krakowskiem,
Rzeszowskiem i Lubelskiem 368 cywilów, w 1946 - 89, zaś do marca 1947 r. - 10." L.
Wołosiuk, Akcja "Wisła" - przyczyny, przebieg, skutki, "Między Sąsiadami", 1997, nr
7. s 152.
Polityczny cel wysiedleńczej akcji "Wisła"
15
więc tę, jaka według autorów książki Droga donikąd Antoniego Szczęśmaka i Wiesława
Z. Szoty, jest konieczna dla likwidacji partyzantki; po trzecie -"żadne względy
wojskowe nie uzasadniały wysiedlenia Ukraińców na zupełnie inne tereny,
rozproszenia ich i wywłaszczenia. (...) Ukrytym celem tej akcji nie mogło być nic
innegojak stworzenie warunków do szybkiej asymilacji Ukraińców, (...) a zatem do
likwidacji na zawsze kwestii ukraińskiej w naszym kraju"6.
O tym, że celem wysiedlenia i rozproszenia Ukraińców było ich wynarodowienie
zmierzające do ostatecznego rozwiązania kwestii ukraińskiej w Polsce, świadczy
także postępowanie władz zgodnie z następującą tajną instrukcją MZO, dotyczącą
takiego rozmieszczania osadników z akcji "Wisła", by nie mieli oni dostępu do
"elementu inteligenckiego", którą to inteligencję nakazano "bezwzględnie umieszczać
osobno i z dala od gromad", a więc z reguły w obozie koncentracyjnym w Jaworznie:
"Zasadniczym celem przesiedlenia osadników "W" [czytamy w tajnej instrukcji,
dotyczącej rozpraszania Ukraińców] jest ich asymilacja w nowym środowisku polskim.
Dołożyć należy wszelkich wysiłków, aby cel ten był osiągnięty. Nie używać w
stosunku do tych osadników określenia "Ukrainiec". W wypadku przedostania się z
osadnikami na Ziemie Odzyskane elementu inteligenckiego, należy taki bezwzględnie
umieszczać osobno i z dala od gromad, gdzie zamieszkują osadnicy z akcji "Wisła"7.
Kolejnym sposobem skutecznej asymilacji było izolowanie, z reguły wiejskiej,
społeczności ukraińskiej od własnej inteligencji i prowadzenie propagandy
antyukraińskiej8. W tym celu rozmieszczając wysiedlonych Ukraińców dzielono na trzy
grupy - "A" notowany przez UB, grupa "B" -notowany przez zwiad wojskowy, "C" -
notowany przez dowódcę oddziału wysiedlającego albo zadenucjowanyprzezkonfidentów
już podczas wysiedlenia9.
6. T. A. Olszański, Wokół akcji "Wisła"..., op. cit., s.
7. AAN, MZO, sygn. 784. Instrukcja MZO dotycząca zasad rozmieszczania osadników z
akcji "Wisła" z 10 listopada 1947 r. Cyt. za: R. Drozd, Ukraińcy na Pomorzu
Zachodnim w latach 1947-1952, s. 49-58 w niniejszym tomie; por. też R. Drozd, Droga
na Zachód. Osadnictwo ludności ukraińskiej na ziemiach zachodnich i północnych
Polski w ramach akcji "Wisła", Warszawa 1997, s. 168-169.
8. Por. M. Kmita, Propaganda antyukraińska i kształtowanie negatywnego stereotypu
Ukraińca w czasach PRL, "Między Sąsiadami", 1997, nr 7, s. 161.
9. R. Drozd, Droga na Zachód..., op. cit., s. 190.

Wysiedlenie ludność ni> ziemie odzyskane na jj


- Gorzów Wi pokoleń akcją politycy i o.sio dziś mówi-
imskiej w (7 roi^ i rozproszenie jej na i\ stok -oi i yn - Gdańsk - Koszalin
-Wrocław ()pole było dojrzewającą od icrzała do .Klukrainizowania", czy-jak
. D - 'Zczeniapołudniowo-wschodnichterenów
powojennej Polski, 2aimeszkm.Hlc) od wjfikóvv w gwej zasaMczL^ masie
przczludnoscrusko-ukrainską,,,, sNvych etnicznych ziemiach Taksiębowiem w historii
stosunków polsko-uku.ńsko-rosyjskich złożyło, że przodkowie dzisiejszych Ukraincóv
_ Rusin,5 będący bezpośrednimi spadkobiercami państwa Rusi Kijowskiej i Rusi
Halicko-Wołyńskiej w wiekach od XVI do XIX, a także na początku wieku XX traktowani
byli przez Polaków jako plemię narodu polskiego, które prędzej, czy później
zostanie w zupełności spolomzowane^Natonnast przez Moskwę traktowani byli Rusini-
Ukraińcy jako maioruskie plei^e narodu wielkorosyjskiego które należy douczyć
języka carów, czy po prostu zrasyfikować.
Swój główny cel, zderzający do wynarodowienia Rusinów-Ukraińców, którym zarówno
Pola^ a zwłaszcza Rosjanie z reguły 0^^^ na przestrzem wieków pr^wa do
samostanowienia, starano się realizować na rożne sposoby, zarow^ metodami
ideologiczno-propagandowymi jak i administracyjnymi, włącznie ze stosowaniem
środków represyjnych. Tę konsekwentnie prowadzoną przez władze polskie politykę
wynaradawiania Dbrazuje chociażby drastycznie zmniejszona ilość szkół ukraińskich w
międzywojennej PolsCe w porównaniu z okresem monarchii austro-^ęgierskiej na
terenach włączonych do Grodzonej Polski Ukraińcy ponieśli .naczne straty, zwłas2cza
w dziedz.nn szkolnictwa W samym tylko curatormm lwowskim liczba szkół z u \ ?435,
istniejących jeszc^ w 1922/21 n.l anniejszyłasięo 1978s^cJ. Oddzieli.m., ,
liepowodzeniem starania spo]C( ,,
iniwersytetu we Lwo\\h y iniwersytecieJanaKazInil, ,...,
,,,!,,!,, | O stosunku elit i v ,)\VU-| :h starań o rozwój sy
I ,Uil
O.Por.W.MokryPoM,.,
lądowym językiem ukraińskim z opadła do 457 w 1934/35, czyli
1 '''terneanpozostajątu zakończone 1 ukraińskiego o utworzenie
" lowaru'u katedr ukraińskich na
'¦'i istniał uniwersytet podziemny,
1 ntów10.
'' 'ści polskich do Ukraińców i i wyższego, świadczy między
"'raJ i jutro, "Znak" 413-415, s. 163.
Polityczny cel wysiedleńczej akcji "Wisła"
17
innymi wręcz symboliczna - zdaniem Zbigniewa Wójcika - wypowiedź Władysława
Sikorskiego, który "zajął zdecydowanie negatywne stanowisko do idei utworzenia
uniwersytetu ukraińskiego we Lwowie" i w liście do swego przyjaciela Franciszka
Smolki tak pisał o Rusinach-Ukraińcach: "Naród, który nie ma prawie żadnej historii
własnej (tj. Ukraińcy - Z.W.), chce od razu stanąć na szczycie bez żadnej pracy nad
sobą. Wie o tym, że uniwersytetu sam stworzyć nie zdoła, więc wpadł na pomysł
ukrainizacji polskiego"11. Dopowiedzmy, że generał W. Sikorski w wysiedleniu
widział rozwiązanie problemu ukraińskiego, odpowiadając na pytanie przedstawicieli
rządu londyńskiego w kraju, zaniepokojonych społeczno-narodową i polityczną
aktywnością Ukraińców12.
Wracając zaś do bezpośrednich przyczyn akcji "Wisła", to przeanalizowane przeze
mnie dokumenty i opracowania świadczą, że wysiedlenie Rusinów--Ukraińców najpierw
na Ukrainę Radziecką w 1945-46, a następnie w 1947 roku na zachodnie i północne
tereny powojennej Polski było wynikiem przejętej przez komunistyczne władze polskie
idei jednolitego pod względem narodowościowym państwa polskiego, którą stworzyła i
realizowała w okresie międzywojennym Narodowa Demokracja, zmierzająca do
wynarodowienia 5,5 min Ukraińców, żyjących w II Rzeczypospolitej na swoich
etnicznych ziemiach.
A zatem, wysiedleńcza akcja "Wisła" poza swym podstawowym celem, jakim było
"ostateczne rozwiązanie kwestii ukraińskiej", a więc wynarodowienie Ukraińców, była
także (do czego zresztą wprost przyznawały się władze komunistyczne) akcją
odwetową, przeprowadzoną z zastosowaniem odpowiedzialności zbiorowej, akcją
skierowaną przeciwko ludności ukraińskiej, traktowanej jako bazę dla podziemia
ukraińskiego, które - jak już podkreślano - w odróżnieniu od podziemia polskiego
nie zostało objęte amnestią. O tym, że wysiedlenie Ukraińców w płaszczyźnie
propagandowo-psychologicznej nosiło znamiona odwetu czy zemsty za tragedie Polaków
na Wołyniu, świadczyć może zarówno ciche przyzwolenie Polaków na przeprowadzoną w
1947 roku akcję ''Wisła", jak i dzisiejsze stanowisko dziennikarzy z SLD, piszących
na łamach swej "Trybuny" artykuły pt. Przesiedlenie odpowiedzią na morderstwa UPA,
a także
11. Por. "Znak" 394, s. 86.
12. Por. głos z dyskusji Lwa Gala, zamieszczony w niniejszej tomie.
Włodzimierz Mokry
;ywane dziś na murach Krakowa napisy typu: "Akcja Wisła odpłatą za
¦rzemy Wilno, Lwów" i temu podobne hasła.
i ze znanych dziś, a do niedawna niedostępnych tajnych
k I yn ika, że decyzj i o wysiedleniu Ukraińców w 1947 roku nie
¦ I wyniku zabójstwa gen. Świerczewskiego, jak powszechnie
z ponad 40 lat. Sam zamysł wysiedlenia Ukraińców,
kręgach Ministerstwa Obrony Narodowej, przedłożony był
p;i<l/ie 1946 roku członkom Biura Politycznego KC PPR i rządu
¦wczesnym sekretarzem generalnym KC PPR Władysławem
ełniącym jednocześnie funkcję wicepremiera i ministra Ziem
łkanych. W sprawozdaniu szefa Wydziału UJ (Operacyjnego) Sztabu
¦alnego Wojska Polskiego gen. bryg. Ostapa Stecy sugerowano
ązanie problemu ukraińskiego "przede wszystkim na drodze
msowego przesiedlenia na tereny Ziem Odzyskanych, do j ednej ściśle
onej miejscowości, znajdującej się pod ścisłą kontrolą organów
iczeństwa"13.
konieczności wysiedlenia - jak pisano - "resztek ukraińskich" tałych po
wysiedleniach na Ukrainę radzieckąw latach 1945-1946, ano zarówno dwa miesiące
przed śmiercią generała, tj. 31 stycznia r., jak i w przeddzień jego zabójstwa, tj.
27 marca 1947 r.. Zaś iem wysiedlenia, jak można wnioskować z rozkazu dowódcy płk.
J. ;zki - był fakt, iż "Akcja wysiedleńcza ludności ukraińskiej z terenu /ództwa
rzeszowskiego na wiosnę 1946 r. nie dała 100% wyników." leży podkreślić, że w
ocenie bezpieczeństwa kraju z okresu od 1 do irca 1947 r., dokonanej przez Wydział
Operacyjny Sztabu alnego na dzień przed zabójstwem generała K. Świerczewskiego,
następująca "propozycja wysiedlenia Ukraińców", podpisana mjr. Skibińskiego
[podkreślenie - W.M.], który tak oto motywował bę wysiedlenia Rusinów, Łemków-
Ukraińców:
(...) Ludność mieszana (polsko-ukraińska) również uchyla się od wyrażania swych
sympatii proukraińskich, a w obawie przed sankcjami władz bezpieczeństwa ludność ta
stała się obecnie bierną masą. Rozwiązanie zagadnienia ukraińskiego rozciągającego
się na
Polityczny cel wysiedleńczej akcji
¦'Wisła"
19
Misiło, Akcja "Wisła", Warszawa 1993, s. 19. Przy dalszym cytowaniu mentów podajemy
stronę i nazwisko autora tego opracowania.
teren województwa rzeszowskiego, lubelskiego i części krakowskiego jest sprawą
nadzwyczaj ważną, (...) Ponieważ ZSRR nie przyjmuje już obecnie tych ludzi na swe
tereny, wydaje się rzeczą konieczną, aby przeprowadzić energiczną akcję
przesiedleńczą tych ludzi pojedynczymi rodzinami na teren Ziem Odzyskanych, gdzie
mogą się szybko zasymilować. (E. Misiło, s. 62)
Następnego dnia po wydaniu tej instrukcji, gdy w zagadkowych i do dziś nie
wyjaśnionych okolicznościach ginie generał Karol Swierczewski, Biuro Polityczne PPR
na zwołanym kilkanaście godzin po zabójstwie generała, specjalnym posiedzeniu
podejmuje przygotowaną wcześniej i uzasadnioną decyzję o wysiedleniu Ukraińców. W
protokole nr 3 posiedzenia Biura Politycznego KC PPR m.in. czytamy:
W ramach akcji represyjnej wobec Judnościukramskięi postanowiono:
1. W szybkim tempie przesiedlić Ukraińców i rodziny mieszane na tereny odzyskane
(przede wszystkim Prusy płn.), nie tworząc zwartych grup i nie bliżej niż 10O km od
granicy.
2. Akcję wysiedlenia uzgodnić z rządem Związku Radzieckiego i Czechosłowacji.
3. Rozpracowanie danych o ludności ukraińskiej w Polsce oraz opracowanie projektu
przesiedlenia poleca się tow. Spychalskiemu i Radkiewiczowi.
Lermin - 1 tydzień." (E. Misiło, s. 65)
Charakterystyczne, iż wiedząc jak silnie ludność ukraińska była zróżnicowana
politycznie, religijnie oraz pod względem stopnia rozwoju świadomości narodowej,
zwłaszcza na terenie Łernkowszczyzny, ówczesne władze polskie wykorzystując
odrębności regionalne wśród ukraińskich grup etnicznych, rozgrywały kartę
łemkowską. W oficjalnej publicystyce i tworzonej na zamówienie
"historiografii"jeszcze do niedawna utrzymywano, że Łemków wysiedlono z winy
Ukraińców, co miało zasugerować Łemkom, że pretensje i żale winni mieć nie do
pomysłodawców i wykonawców wysiedlenia, ale do swych współtowarzyszy niedoli w
obozie w Jaworznie i na zesłaniu. Natomiast - jak wynika z opatrzonych klauzulą
"tajne" lub "ściśle tajne" - dokumentów, ówczesne władze komunistyczne miały
wypracowaną tę samą politykę -jak podkreślano w dokumentach -wobec "wszystkich
odcieni narodowości ukraińskiej włącznie z Łemkami", których przeznaczono do
wysiedlenia. Jeżeli chodzi o Łemków, to jeszcze półtora
i Włodzimierz \ lukry
Y ipi/i.l mi i.iiimi S\Mi-ic/.c\\skk-i'(i t| I41utego 1947 roku starosta
nowa I Urzędowi Wojewódzkiemu w Krakowie
111 '.resztą wykonane, rozwiązanie kwestii łemkowskiej:
i u 111 zyć graniczne powiaty czysto polskimi, co leży zresztą u ind n sic państwa,
i aby usunąć kwestię Łemków z zagadnień polityki polskiej, wskazanym by było
przesiedlenie Łemków w głąb Polski (li. Misiło, s. 51).
miesiąc później, tj. dnia 16 kwietnia 1947 roku, w projekcie
Ułacji akcji specjalnej "Wschód", będącym pierwowzorem planu
im tllcńczej akcji "Wisła", postanowiono, iż -jak proponował starosta
v (>>.o Targu dwa miesiące wcześniej, "ewakuacjąbędą objęte wszystkie
V i me narodowości ukraińskiej z Łemkami włącznie, jak również
i-s/une rodziny polsko-ukraińskie." (s. 93) ( d wysiedleń-
jakjużwcześniejpodkreślono-zostałprecyzyjnieokreślo-
u przeddzień zabójstwa gen. Świerczewskiego w opracowanej 27 marca
47 roku propozycji Wydziału Operacyjnego Ul Sztabu Generalnego WP.
A oto, jakże niejednoznaczne okoliczności już samego zamachu na
ncrała Świerczewskiego, opisane przez ppłk. Kossowskiego dla szefa
tabu Generalnego WP gen. broni Wł. Korczyna:
(...) W czasie mojej inspekcji stwierdziłem, że podczas podróży ś. p. gen. broni
Świerczewskiego dopuszczono się całego szeregu niedociągnięć i uchybień
organizacyjnych. Podaję najważniejsze:
1. W czasie podróży z Baligrodu do Cisny na przedzie nic było samochodu z ochroną.
Generałowie jechali pierwszym saSKM bodem i w ten sposób im pierwszym groziło
niebezpieczeństwo
2. Ochrona gen. Świerczewskiego nic Inl.i zorganizowiDl i nikt nie wiedział, jakie
będą jego obowi;|/k i w razii jakiegoś wypadku Winęponosituprzedewszyslkiiu di a
ihIcI/mIu u, hronj klói winien dokładnie pouczyć swoich ludzi CO kl <l\ z nil
li • ri ie niebezpieczeństwa ma robu i )
(...) d) szef sztabu 34 pp pt/nl |.i i m mi.il.i k.i <lo
Baligrodu, głośno, przy oiw, 111 linki
'imlu
żeby przygotowano się na i
(...) e) gen. Świerc/o
i i
wszędzie byl uroczyśi i również wiadomy dywc:s.wii<
Polityczny cel wysiedleńczej akcji "Wisła"
21
f) w miejscu, w którym urządzono napad, już od przeszło pół roku nie było żadnych
wypadków. Na tej podstawie należałoby przypuszczać, że napad nie byl przypadkowy;
g) niewykluczone jest, że generał w swojej podróży byl śledzony przez cały czas
przez elementy dywersyjne spośród grup reakcyjnych Polski Centralnej i zamach był
przez nie organizowany właśnie w takim terenie, gdzie podejrzenie obciąża
Ukraińców.
Uważam za swój obowiązek podanie tego przypuszczenia, ażeby organy przeznaczone do
przeprowadzenia szczegółowego śledztwa nie sugerowały się, że zbrodni dokonali
faszyści ukraińscy, i tylko wśród nich poszukiwały sprawców.
Wnioski:
1. Należałoby w najbliższym czasie zorganizować grupę operacyjną, która
opracowałaby plan operacji, obejmującej między innymi całkowitą eksterminacje
resztek ludności ukraińskiej na płd.-wschodnim pograniczu Polski, wysiedlenie
ludności mieszanej (...). (E. Misiło, s. 83-84)
28 marca 1947 r., w kilkanaście godzin po śmierci generała Świerczewskiego Biuro
Polityczne KC PPR podjęło decyzję o wysiedleniu. Jak wynika z przeprowadzonych
rozważań i zestawień tekstów źródłowych, decyzja o wysiedleniu Ukraińców na ziemie
zachodniej i północnej Polski była akcją odwetową, przeprowadzoną z zastosowaniem
odpowiedzialności zbiorowej wobec wszystkich Ukraińców. Już w kwietniu 1947 r., a
więc miesiąc po tej decyzji, Ludowe Wojsko Polskie (6 dywizji) otoczyło wsie
ukraińskie, natomiast oddziały NKWD i armii czechosłowackiej zagrodziły granicę
wschodnią i południową Polski na odcinku od Brześcia nad Bugiem do Nowego Sącza. 28
kwietnia o godz. 4 nad ranem, ponad 17 tys. żołnierzy WP, tworzących Grupę
Operacyjną "Wisła" dowodzoną przez zastępcę szefa Sztabu Generalnego WP gen. bryg.
Stefana Mossora, rozpoczęło wysiedlenie ludności ukraińskiej.
Do końca lipca 1947 r. deportowano 140 tys. osób. Ponad 3800 osób osadzono w obozie
koncentracyjnym w Jaworznie. Na karę śmierci skazano 173 żołnierzy Ukraińskiej
Powstańczej Armii. Nie było w powojennej historii Polski przypadku zastosowania
represji na podobną skalę w ciągu tak krótkiego czasu. Akcja "Wisła" -książka,
która w oparciu o 241 nie publikowanych dotychczas
Włodzimierz Mokry
dokumentów giura politycznego KC PPR, Sztabu Uene<alneS0 WP i MinisterstWa
Bezpieczeństwa Publicznego, ukazLuJe kulisy deportacji ludności ukraińskiej. (E.
Misiło, s. 10-35)
W świetle przywołanych tL1 dokumentów dotyczących wysiedleńczej akcji "Wisła" oraz
ob0zu koncentracyjnego dla Ukraińców w Jaworznie w latach 1947-1949, gdzie spośród
3873 osadzonych tam osób ]60 poniosło śmierć, jeszCze wjększego znaczenia nabierają
zasł^g1"^06 na szczególne uznanie inicjatywy i działania tych Ukraińców i PolaKow>
ktorzy starająsię uczciwie wyjaśnić prZyCzyny niepotrzebnych polsko-akraińskich
tragedii, by godnie zamknąć najtrudniejsze karty w tysiącletniej historii polsko--
ukraińskich stosunkó^ z myśląo dobrosąsiedzkim współżycia Polaków i Ukraińców oraz
partnerskiej współpracy między samostijntt Polską i niepodległą Ukrainą.
Dziś z perspektywy 50 iat, po wysiedleniu Ukraińców w I947 roku> kiedy żyjemy w
niepOdjegłym demokratycznym państwie be? zakazów cenzury i z wolnym dOstępem do
materiałów archiwalnych, niżemy na tamte dramatyczne \Yydarzenia spojrzeć z
większym spok°Jem> bez niedomówień i różnych, także politycznych, podtekstów. Na te
\Wi& żywe w pamięci ludzi, zwłaszcza wysiedleńców oraz ich rodzin, ^darzenia można
już patrzeć jak na historię, ale historię wciąż żywą i bolesną. O faktach tych
zaczynamy m5wić bez podtekstów politycznych> także dlatego, że wolą poi ityczną
obecnych władz jest tworzenie państwa prawa, państwa obywatelskiego zapewniającego
potrzeby i prawa wszystkim, bez względu na pochodzenie narodowe, obywatelom
Rzecz/PosPoliteJ Polskiej, która w swej Ustawie zasadniczej - Konstytucji RP
gwarantuje ochronę praw i zapewnienie potrzeb kulturalnych i reliijh mniej szościom
narodowym
Leszek Wołosiuk
PRZEBIEG I SKUTKI AKCJI "WISŁA"
Na przełomie[ 1946/47, kiedy władze USJRR nie chciały się zgodzi^ na trzecie
przedłużenie terminu przesiedleń wyznaczonego układem z 9 września 1944 r., i
później dwukrotnie przesuwanego, w kręgach wojskowych pojawił się pomysł deportacji
pozostałej ludności ukraińskiej na inne ziemie Polski. Dopowiedzmy, że łącznie od
15 października 1944 r. do 2 sierpnia 1946 r. na Ukrainę przesiedlono niemal pół
miliona osób (482 tys.).
Wraz z kolejnymi deportacjami mieszkańców terenów południowo-wschodniej Polski na
Ukrainę, kończyło się partyzantom UPA naturalne zaplecze. E. Misiło oblicza, iż
całe to podziemie liczyło wtedy najwyżej 1,5 tys. osób. Twierdzi też, iż wraz z
zakończeniem wywózek na Ukrainę ustały ataki UPA na oddziały WP i posterunki MO. I
ilustruje to liczbami, z których wynika, iż w 1945 r. zginęło w Krakowskiem,
Rzeszowskiem i Lubelskiem 368 cywilów, w 1946 - 89, zaś do marca 1947 r. - 10.
Przygotowania do wysiedlenia tym razem już na ziemie zachodnie Polski pozostałej,
liczącej około 200 tys. osób, grupy Ukraińców, rozpoczęto na kilka miesięcy przed
zabójstwem generała Karola Świerczewskiego, bo już w styczniu 1947 r.. Dowódcom
nadal działających na południowym Wschodzie kraju oddziałów polecono sporządzić
spisy rodzin ukraińskich i mieszanych. 20 lutego w przedłożonym marszałkowi
Żymierskiemu sprawozdaniu z inspekcji wojewódzkich KBP w Krakowie, Rzeszowie i
Lublinie, gen. Mossor proponował osiedlić ukraińskie rodziny "w rozproszeniu na
całych Ziemiach Odzyskanych, gdzie się szybko zasymilują." Podstawą prawną wywózki
miały być przedwojenne przepisy o zamieszkaniu w pasie przygranicznym. Ten etap
przygotowań trwał do posiedzenia Państwowej Komisji Bezpieczeństwa w dniu 27 marca,
na której dzień przed zabójstwem generała K. Świerczewskiego generał Mossor
przedstawił koncepcję wysiedleń. Po jej przyjęciu PKB zaleciła m i n isI n»w 1
I Leszek Wołosiuk
;zpieczeństwa publiczneg°, Stanisławowi Radkiewiczowi, by przedstawił w Biurze
Polityczny*1 Kc PPR. Nazajutrz...
Decyzje potoczyły si?, jak lawina. "28 marca 1947 roku około godziny ) rano zginął
koł° WS1 Jabłonka jadący z Baligrodu do Cisnej II iceminister obrony narodowej,
gen. broni Karol Świerczewski." iadomość tę podał0 Polskie Radio tego samego dnia o
godzinie 23 10
W kilkanaście gadzin później, 29 marca Biuro Polityczne Komitetu mtralnego PolskieJ
Partii Robotniczej w składzie: "tow. Wiesław /ładysław GomułKa - ówczesny sekretarz
generalny KC, wiceprezes idy Mnistrów, minister Ziem Odzyskanych], Tomasz [Bolesław
Bierut członek Biura Poetycznego KC PPR, prezydent RP], Zambrowski oman - członek
3? l sekretarz KC PPR], Berman [Jakub - czł. BP] mc [Hilary - czł- BP, minister
przemysłu i handlu], Radkiewicz^ ychalski [Marian - czł- Bp> I wiceminister obrony
narodowej, generał mi], Zawadzki [Aleksander - czł. BP, wojewoda śląsko-dąbrowski
i. dywizji] - obradowało nad "pogrzebem tow. Świerczewskiego". Po aleniu, by
poległeg0 udekorować pośmiertnie Orderem Virtuti Militari asy, pogrzebać na koszt
państwa, wyznaczyć pensję rodzinie, wystąpić rządu o postawienie na jego cześć
pomnika, do władz stolicy, by ulicy czej i fabryce Geflacha nadać imię generała i
ustalić jego imienia pendium w Akademn Wojennej - protokół stwierdza otwarcie: "W
lach akcji represyJneJ wobec ludności ukraińskiej [podkr. L.W.] tanowiono: 1. W
szybkim tempie przesiedlić ukraińców [tak w oryginale!-iistyka polityczna tamtych
czasów kazała pisać nazwy narodów iżanych za wrogie z małej litery - przyp. L.W.] i
rodziny mieszane na ny odzyskane (przede wszystkim Prusy pbi.), nie tworząc
zwartych grup ; bliżej niż 100 km °d granicy. 2. Akcję wysiedlenia uzgodnić z
rządem
Radzieckiego i Czechosłowacji. 3. Rozpracowanie danych o ludności uńskiej w Polsce
oraz opracowanie projektu przesiedlenia poleca się
Spychalskiemu i Kadkiewiczowi. Termin - 1 tydzień." [ryb i szybkość t^h postanowień
świadczą, iż pomysł przesiedleń lości ukraińskiej by* wcześniejszy, a pełen
niewyjaśnionej do dziś idek napad pod CisJ^ c° najwyżej przyśpieszył ich początek.
W chwili id bowiem to trzęsące krajem - za pomocą wojska oraz wewnętrznych
wietrznych organów przymusu - grono dysponowało jedynie krótkim ^precyzyjnym
telefonogramem gen. Mikołaja Więckowskiego

Przebiegi skutki akcji "Wisła" 25


(dowódcy Okręgu Krakowskiego, zarazem uczestnika wydarzeń) do szefa Sztabu
Generalnego WP, gen. broni Władysława Korczyca: "Po ukończeniu inspekcji w 34 pp w
Baligrodzie gen. Świerczewski wraz z gen. Więckowskim, d-cą 8 DP płk. Bieleckim i
d-cą 34 pp płk Gerhardem udał się do m. Cisną celem kontroli 37 Komendy Odcinka WOP
o godz. 9.35. Po drodze do miejscowości Cisną grupa na czele z gen. Swierczewskim
wpadła w zasadzkę bandy. Skład bandy około 150 ludzi. Walka trwała 2 i 1/2 godziny.
Podczas walki został zabity serią z rkm gen. Świerczewski, ponadto 1 oficer - ppor
Krysiński i 2 żołnierzy. Rannych - 3 żołnierzy." Po tym niezbyt ścisłym meldunku
następuje krótki opis eskorty generała, uzbrojenia bandy, zapewnienie o pościgu
oraz informacja, że zwłoki poległego są już w Sanoku, skąd nazajutrz samolot
przewiezie je do stolicy.
Raport szefa Oddziału III Operacyjnego, ppłk Kossowskiego,
wysłanego do Sanoka i Cisnej przez Sztab Generalny dla zbadania
okoliczności śmierci generała, pochodzi dopiero z dnia 11 kwietnia.
Sprawozdanie specjalnej komisji śledczej - w osobach płk Fejgina
| Anatola - zastępcy szefa Głównego Zarządu Informacji WP do spraw
śledczych], ppłk Różańskiego [Józefa - dyrektora Departamentu
Śledczego MBP] i ppłk Nikołaszina [doradcy radzieckiego z ramienia
NKWD w Dep. Śledczym MBP RP] - jest jeszcze późniejsze, z 17
kwietnia. Zarówno raport, jak i sprawozdanie wyszczególniają szereg
elementarnych zaniedbań, m.in. co do sposobu poruszania się kolumny
ochraniającej II wiceministra, czy niezbyt zakonspirowanego sposobu
kontaktowania się przez kontrolowane jednostki, za co później
napomniano dowódcę Krakowskiego Okręgu Wojskowego, gen.
Więckowskiego, a w rok później przeniesiono go w stan spoczynku. Raport
stwierdza także: "przynależności organizacyjnej bandy, która dokonała
napadu, nie można ustalić, gdyż nikogo z uczestników nie złapano. Również
nie można ustalić jej liczebności." W sprawozdaniu podobnie: "w obecnym
stanie sprawy wykluczone jest ścisłe ustalenie przestępców, podłoża
przestępstwa, jak również inspiratorów i organizatorów zabójstwa."
Przygotowania do wysiedlenia ludności ukraińskiej z południowo-wschodnich terenów
kraju toczą się odtąd błyskawicznie na wielu odcinkach: wojskowym (walka z UPA i
przygotowanie do ewakuacji), cywilnym (przygotowanie list ewakuowanych, transportu,
aprowizacji),
¦(,
I,uszek Wołosiuk
dyplomatycznym (zamknięcie granicy z ZSRR i Czechosłowacją na odcinkach, gdzie
mieszka ludność ukraińska), propagandowym (w prasie szereg publikacji związanych ze
śmiercią Świerczewskiego, gdzie wskazuje się na "mocodawców skrytobójców").
11 kwietnia Biuro Polityczne wysłuchało "informacji tow. Radkiewicza o akcji
ukraińskiej i zaleciło, by tow. Wolski [Władysław, wicemin. administracji
publicznej, pełnomocnik rządu RP do spraw repatriacji] za tydzień przedstawił "plan
przesiedlenia Ukraińców" [tak w oryginale!], zaś "za 2 tyg. ma się rozpocząć
wywózka". A nadto "dla akcji ukraińskiej postanowiono stworzyć sztab w składzie:
gen. Mossor-po linii wojskowej, płk Korczyński - MBP, Hubner - KB W.
12 kwietnia obradowała Państwowa Komisja Bezpieczeństwa, od lutego 1946 r.
centralny organ koordynujący zwalczanie podziemia zbrojnego. "Obecni byli - mówi
protokół - marszałek Żymierski [minister obrony narodowej], minister Radkiewicz,
gen. Witold [Franciszek Jóźwiak, komendant główny MO], gen. Mossor, gen. Świetlik
[Konrad, dow. Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego], min. Wolski, generał Steca,
pułkownik Korczyński, pułkownik Czaplicki [Józef, dyr. III Departamentu MBP,
odpowiedzialnego za walkę z podziemiem]. By w południowej części woj. rzeszowskiego
zaprowadzić porządek i bezpieczeństwo - referował Radkiewicz - "należy wysiedlić
ludność ukraińską z tych miejscowości i przesiedlić ją na tereny Ziem Odzyskanych".
Wolski określił "rejony rozsiedlenia ludności ukraińskiej w województwach
szczecińskim i olsztyńskim", zaś "punkty rozdzielcze mają być w Katowicach i
Lublinie." Gen, Mossor omówił metody ewakuacji, zaś pian akcji miał referować 16
kwietnia.
14 kwietnia były już gotowe "Wytyczne dla władz administracji ogólnej, wojskowych,
osiedleńczych i Państwowego Urzędu Repatriacyjnego w związku z planowanym
wysiedleniem ludności ukraińskiej". Deportacja ludności z południowo-wschodnich
terenów Polski miała się odbyć według przedstawionego tam planu zadań dla czterech
j edno stek władzy.
Administracj a na terenach, z których miano usunąć Ukraińców, winna "dopilnować
zabrania przez przesiedleńców całego mienia ruchomego", w tym "inwentarza żywego,
martwego, ziemiopłodów", zapewnić podwody do punktów zbornych, chronić przed
"samowolą, rabunkami lub
Przebieg i skutki akcji "Wisła"
27
niszczeniem mienia" oraz zapewnić opiekę lekarskąw punktach. Wojsko miało opracować
wykazy rodzin do przesiedlenia i "sporządzić w gminie wyciągi z wykazu gruntów wg
poszczególnych miejscowości", aby je potem konwojenci mogli "przekazać razem z
transportem na punkcie rozdzielczym władzom PUR". Powinno też chronić punkty
zborne, konwojować transporty kolejowe do stacji-punktów rozdzielczych, a dowódcom
uświadomić, że gospodarzami tych punktów są "władze PUR i one decydująo
rozmieszczeniu dostarczonych przesiedleńców". Restor repatriacyjny (PUR) miał
dopilnować załadunku deportowanych i ich dobytku, "aby jedna rodzina nie była
ładowana do 2 lub więcej wagonów". PUR miał baczyć, by załadować "do oddzielnych
wagonów ludność przeznaczoną do osadnictwa miejskiego i oddzielnie do wiejskiego
lub do majątku jako służba folwarczna", przed wyjazdem wręczyć konwojentom listy
rodzin w transporcie, które ci — po przyjeździe na punkt rozdzielczy - mieli
przekazać władzom PUR i przybyłym zapewnić "wyżywienie, nocleg i środki transportu
do miejsca przeznaczenia". Władze na terenach osiedlenia miały sporządzić wykazy
wolnych gospodarstw, a po nadejściu transportu wezwać-łączników, dysponujących
"drugim egzemplarzem szczegółowego wykazu chłonności" i "wystawiać na miejscu
skierowanie na poszczególne obiekty do sołtysów". Miały też zapewnić "środki
lokomocji do miejsc przeznaczenia", a urzędy gminne i sołtysi zadbać o "tymczasowe
zakwaterowanie osób otrzymujących gospodarstwa bez zabudowań", zaś na gospodarstwa
większe "skierować od razu odpowiednią ilość rodzin z prawem wspólnego korzystania
z zabudowań do czasu podziału lub wybudowania dodatkowych". I na koniec podawano,
iż "do czasu ustalenia przez władze ziemskie granic przydzielonych gospodarstw
rozgraniczenia tymczasowe przeprowadzi sołtys."
Tego samego dnia (14 kwietnia) minister obrony narodowej, Michał Żymierski,
wystąpił do swoich odpowiedników w Czechosłowacji i ZSRR o "spowodowanie możliwie
najściślejszego zamknięcia granicy" na wskazanych odcinkach.
16 kwietnia BP KC PPR postanowiło, że akcja przesiedleńcza rozpocznie się 23
kwietnia, dowodzić nią będzie gen. Mossor, a w skład dowództwa wejdą ponadto płk
Korczyński z MBP, płk Hubner z KBW i płk Sidziński [Bolesław - odpowiedzialny za
sprawy polityczno-wychowawcze]. Działania miały objąć cztery obszary: "S" (Sanok),
"R"
28
Leszek Wołosiuk
(Rzeszów), "L" (Lublin) i "G" (Gorlice). Ustalono, by "akcję wojskową i przymusowe
przesiedlenie przeprowadzić w rejonie "S" i częściowo "R", zaś "do pozostałych
terenów ["L" i "G"] zastosować przesiedlenie drogą administracyjną". Nadto "w
planach przesiedlenia przesunąć główny ciężar na tereny Mazurskie". I oczywiście
zwołać Prezydium Rady Ministrów "dla przyjęcia uchwały Rządu w sprawie akcji
przesiedlenia Ukraińców". Określono też koszta akcji: "wojsko skreśla sumę 25 min
na amortyzację taboru samochodowego, PUR pokrywa 15 min na benzynę", a resztę, tj.
50 min pokrywa Ministerstwo Skarbu.
Po decyzji BP - tego samego dnia - zebrała się Państwowa Komisja Bezpieczeństwa pod
przewodnictwem Żymierskiego, gdzie debatowano nad "Projektem organizacji akcji
specjalnej "Wschód". Zanim go przyjęto, na wniosek Spychalskiego zmieniono "nazwę
grupa operacyjna "Wschód" na gr. oper. "Wisła". Odtąd całe przedsięwzięcie przyjmie
nazwę największej polskiej rzeki. "Projekt" precyzuje na wstępie, iż jego zadaniem
jest "rozwiązać ostatecznie problem ukraiński w Polsce". By tego dokonać, należy
podjąć ewakuację "z południowego i wschodniego pasa przygranicznego wszystkich osób
narodowości ukraińskiej na ziemie północno-zachodnie, osiedlając je tam w możliwie
najrzadszym rozproszeniu". Działaniami tymi objąć "wszystkie odcienie narodowości
ukraińskiej z Łemkami włącznie, jak również mieszane rodziny polsko-ukraińskie".
Zaś z "głównego siedliska band, w południowo-wschodnim cyplu państwa (region
Sanoka)" przeprowadzić wywózkę całkowitą, obejmującą "również polską ludność
cywilną, bez względu na przynależność zawodową, społeczną czy partyjną", gdyż
"teren ten będzie w przyszłości zaludniony osadnictwem wojskowym". Akcja ta ma być
przeprowadzona jak najszybciej, "o ile możności w ciągu 4-ch tygodni", a to "ze
względu na konieczność obsiania gruntów przez nowych osadników na nowych terenach".
Równocześnie z ewakuacją "ma być przeprowadzana akcja ofensywnego zwalczania band
UPA"
Z uwagi na późne przybycie części pułków na miejsce zgrupowań datę rozpoczęcia
akcji przesunięto na 28 kwietnia. W sktad Grupy Operacyjnej "Wisła" weszło pięć
dywizji piechoty, sformowanych z szesnastu pułków, pułk saperów, pułk samochodowy,
pułk MO, eskadra lotnicza i dywizja wojsk KBW. W sumie, przeciw mics/.kańcotn
pokaźnie wcześniej wyludnionych 325 wsi ukraińskich Itttłęlo I 7 110 żołnierzy i
Przebiegi skutki akcji "Wisła"
29
500 milicjantów oraz oddziały Straży Ochrony Kolei i WOP. W przeddzień rozpoczęcia
akcji przyjęto, że ze wszystkich czterech rejonów wysiedli się 74 tys. osób (18.600
rodzin). Wysiedlono, jak się miało okazać, dwukrotnie więcej.
Uchwała Prezydium Rady Ministrów w sprawie akcji "Wisła" pochodzi z dnia 24
kwietnia, czyli właściwie jest o dzień spóźniona w stosunku do zakładanego terminu
rozpoczęcia akcji. O tym, że przesunięto termin, zdecydowali wojskowi. Przy
sposobności warto wskazać, iż główne decyzje zapadały na posiedzeniach Biura
Politycznego KC PPR, na którego zlecenie Państwowa Komisja Bezpieczeństwa i Sztab
Generalny Wojska Polskiego opracowały plany wykonawcze. Rząd in gremio
Rzeczypospolitej Polskiej (nazwę państwa na Polską Rzeczypospolitą Ludową zmieniła
dopiero konstytucja w 1952 roku) był z nich wyłączony. Ówczesnej Radzie Ministrów -
już pod przewodem Józefa Cyrankiewicza, który w lutym (tuż po wyborach) zmienił
Osóbkę-Morawskiego - nie pozostawało nic innego, jak akceptować i - poprzez udział
swych ministrów w decyzjach Biura Politycznego i powoływanych przez nie ad hoc
instancji - firmować powzięte w KC postanowienia. Odtąd miało tak być aż do roku
1989.
Akcja trwała trzy miesiące
Scenariusz deportacji ludności z danej wsi był znany z wcześniejszych wywózek na
Ukrainę. Nocą wojsko otaczało wieś przeznaczoną do wysiedlenia. O świcie spędzano
mieszkańców i oznajmiano im o wysiedleniu. Dostawali kilka godzin na spakowanie
najniezbędniej szych rzeczy i załadowanie ich na wozy wraz z inwentarzem żywym i
ziemiopłodami. Później formowano z wysiedleńców kolumnę i pod eskortą żołnierzy
prowadzono do pierwszego (tzw. pułkowego) punktu zbornego. Zbierali się na nim na
ogół uchodźcy z kilku wsi, natomiast pułk nadzorował jeden do dwóch takich punktów
zbornych.
Tam, w tych. pierwszych punktach zbornych, układano dokładne spisy wysiedlonych
rodzin, przewożonego przez nich mienia i przeprowadzano wśród deportowanych
selekcję, to jest podejrzanych o współpracę czy sympatię z UPA, dzielono na trzy
kategorie: "A"-notowany przez UB, "B"-notowany przez zwiad wojskowy, "C" -
zastrzeżenia zgłaszał dowódca oddziału wysiedlającego, lub zadenuncjowany przez
konfidentów na punkcie zbornym.
Leszek Wołosiuk
isoby z tymi kategoriami należało "wyeliminować" od pozostałych, co w raktyce
często prowadziło do aresztowania ich i osadzania w obozie ancentracyjnym w
Jaworznie. Na marginesie warto dodać, iż obóz ten mieścił ę W opustoszałych
barakach po filii KL "Auschwitz".
Po dokonaniu selekcj i w punktach pułkowych wysyłano deportowanych d następnych
punktów zbornych, zwanych kolejowymi lub załadowczymi, u, po sprawdzeniu jeszcze
raz spisów wysiedlonych, wydawano im karty ^akuacyjne PUR i ładowano do wagonów
towarowych wraz z ich obytkiem. Zwracano przy tym uwagę, by wysiedleńców z jednej
dejscowości ładowano do różnych składów, w efekcie czego osiedlano h w różnych
miejscach kraju.
Ody sformowano skład w tzw. transport, konwojowany przez ilkunastoosobowy oddział
żołnierzy pociąg wyruszał do jednego z wóch tzw. punktów przeadresowania, czyli do
Lublina lub Oświęcimia.
uwagi na skojarzenia nazwy "Oświęcim" z niemieckim obozem oncentracyjnym, nazywano
- niezgodnie z prawdą - ten punkt rzeadresowania Katowicami. Przed odjazdem dowódca
konwoju -arócz imiennej listy przewożonych - otrzymywał dwie zalakowane jperty.
Pierwsza była dla kierownika punktu przeadresowania i zawierała [formację, do
jakiego punktu rozdzielczego dalej ma jechać transport, ruga dostawał kierownik
jednego z czterech punktów rozdzielczych w lsztynie, Szczecinku, Poznaniu lub
Wrocławiu.
X punktów rozdzielczych wożono poszczególne wagony do różnych acji na Mazurach,
Pomorzu, Ziemi Lubuskiej i Dolnego Śląska. Tam rzędnicy powiatowych PUR-ów
przekazywali rodziny łącznikom i )łtysorrx; którzy zawozili je na miejsce
osiedlenia.
Akcję przeprowadzono w trzech etapach. Pierwszy trwał do końca iaja i obejmował
deportacje Ukraińców w powiatach Sanok, Lesko, rzozów i częściowo Lubaczów.
Zniszczono część sotni UPA (z kurenii Bajdy" i "Rena"), a 21 maja Sztab GO "Wisła"
przeniesiono z Sanoka o Rzeszowa. Drugi etap przypada na czerwiec. Dwie dywizje
wojska cierowano do wysiedlenia ludności w pozostałej części powiatu ibaczowskiego
i w powiatach Jarosław i Tomaszów Lubelski oraz do kwidacji w tym terenie kurenii
"Zalizniaka" i "Berkuta". Jedną dywizję -zeiiiesiono na Łemkowszczyznę, aby
wysiedlała Łemków w powiatach: orlice, Nowy Sącz i Nowy Targ. Pozostałe jednostki
deportowały
Przebiegi skutki akcji "Wisła" 31
Ukraińców z pozostałych powiatów woj. lubelskiego. Biuro Polityczne przedłużyło
trwanie akcj i, mającej pierwotnie trwać 2 miesiące, i przyznało dodatkowo 150 min
zł. Trzeci etap przypadał więc na lipiec i polegał na l/w. "doczyszczaniu terenu" z
pozostałych tam - "cudem", lub zbiegłych z transportów - Ukraińców i niszczeniu
resztek UPA. 16 lipca dowódca GO "Wisła", gen. Mossor wydał tajny rozkaz, by
aresztować osoby wracające z ni twego miejsca osiedlenia i zsyłać do obozu
koncentracyjnego w Jaworznie.
Oprócz wywózek ludności ukraińskiej i osiedlania jej na Ziemiach ( >i l/yskanych,
oprócz walki z ukraińskim podziemiem zbrojnym, w czasie .ikcji stosowano także
represje karne. "W przeciągu niespełna czterech miesięcy trzech sędziów wojskowych
skazało w trybie doraźnym co n;t|inniej 315 osób, wtym 173 na karę śmierci." —
stwierdza Misiło.
Na koniec części historycznej niech przemówią liczby.
Akcja "Wisła" trwała dokładnie 3 miesiące, od 28 kwietnia do 28 lipca, kiedy to .na
granicy polsko-czechosłowackiej udekorowano /.isłużonych w wysiedlaniu i w walce z
UPA.
W 22 powiatach w trzech województwach wysiedlenie objęło 140.575 I kraińców i
członków rodzin mieszanych, zatem dwukrotnie więcej, ni/ przewidywano. Deportowano
więc z Krakowskiego- 10.510 osób, z Rzeszowskiego - 85.339 i Lubelskiego - 44.726.
Osiedlono ich w 71 powiatach 9 województw, w tym w Białostockiem - 995 osób, w
(klańskiem - 5280, w Koszalińskiem - 31.169, w Olsztyńskiem - 56.625, w Opolskiem-
2541, w Poznańskiem- 1437, w Szczecińskiem- 15.058, we Wrocławskiem - 15.491 i w
Zielonogórskiem - 10.870 osób.
Sprawozdanie końcowe dowództwa GO "Wisła" stwierdza, iż od 20 kwietnia do 24 lipca
UPA straciła 1335 ludzi, z czego 543 poległo (w tym 24 na terenie ZSRR), 564 wzięto
do niewoli, a 228 skazano na śmierć lub więzienie. Spośród 17 dowódców sotni 10
zabito w walce, 4 skazano na śmierć i wobec 3 karę tę wykonano. Liczby z tego
sprawozdania wciąż I mdzą wątpliwości.
""Za cezurę końcową tego okresu przyjęto przełom września i października I''17 r. -
pisze Misiło - kiedy to po śmierci prowidnyka OUN "/akcrzońskiego Kraju" Jarosława
Starucha ("Stiah") dowódca Ukraińskiej Podziemnej Armii w Polsce płk Mirosław
Onyszkiewicz ("Orest") wydał rozkaz rozwiązania pozostałych sił UPA, zwalniając
podległychmu żołnierzy (>d złożonej przysięgi."
• ¦¦ Hblosiuk
" mi. ¦ czy doszłoby do tej niechlub^ a^i
»Ica UPA uczynili to wcześniej, i_ gdyb '
ii 11 stalinowscy komuniści, których i^j'^
• ¦¦. -i"" Ho, że potrzebowali wroga, jak powietrza
mli w cześniej i zwłaszcza później, kiedy me iWąC m
..... znajdowali go nawet wśród swoich. Mr^e te
l poł" \ b się cieniem na historii najnowszej Polski.
50 lat wstydliwego milczenia
Wilki / ukraińskim podziemiem i przeprowadzona przez
11.......'"^.K? akcja wywózki społeczności ukraińskiej ludności na *lncne
' * bodnie terytoria państwa me rozwiązały raz na zawsze p^emu I l.umcow w
Polsce, jak to zamierzali autorzy i wykonawcy akcji Zsw Wiele osób podejrzewanych o
przynależność, czy tylko synwfe do UPA, znalazło się w obozie karnym w Jaworznie.
Do dziś me nSmn na instrukcje MBP z kwietnia i lipca tragicznego roku, nakazok^Z
kierować Ukraińców. Być może zniszczył je w latach 1989-90 u szefa WSW, gen.
Edmunda Buły. Wiadomo tylko z zacho3 w Katowicach dokumentacji Centralnego Obozu
Pracy (jak S nazwano te do czasu wyzwolenia filie KL Auschwitz, a potem dla
niemieckich jeńców wojennych i Vollksdeutschów), lż 17 wieźmów znalazło się tam 9
maja 1947 i że do maica 19 więziono tam 3873 Ukraińców, w tym 707 kobiet, 27 ducho
unickich i prawosławnych, inteligencję, a nawet kilkanaścioro ( będących przy
matkach) dzieci. Śmierć w nim znalazło 162 uS Są powody, by sądzić, iż wielu z nich
nie udowodniono przestę^ a nawet, iż nie próbowano tego czynić!
*psTwa, a
W dwa lata po zakończeniu sławetnej akcji, 17 lipca 19<,o dekretem rządu przejęto
na własność Państwa nieruchomości 2 me pozostające w faktycznym władaniu
właścicieli w nie powiatach woj. białostockiego, lubelskiego, rzes20ws]
krakowskiego". Chodziło oczywiście o gospodarstwa z wywieziono Ukraińców. Tym
samym deportowanych pozbawio io ziemi ojców, choć stała odłogiem, a kilkaset wsi
nigdy już , n podobnym stopniu zamieszkałych. Wkrótce w Bieszczadach z J wzeszło 50
tys. hektarów gruntów ornych. Aż się chce - pod ^J

Przebiegi skutki akcji "Wisła"


33
adresem - cytować klasyka: "Wilcy wyli na zgliszczach (...) i kwitnące niegdyś
kraje byty jak wielki grobowiec."
Skoro o grobach mowa, nierzadkie są wypadki, iż wywiezieni wtedy i osadzeni na
Zachodzie i Północy kraju każą się pochować w ziemi, na której się urodzili. Jakież
to podobne do modlitw Polaków urodzonych za Bugiem: "Żeb tak Jezus Milatyński
dopuścił choć umrzeć, gdzie się urodzili". Nieliczni dziś rozumiejątamtą zabużańską
gramatykę i zaśpiew, ale pojmują zarówno polską tęsknotę, jak i ukraińską skukę.
Po roku 1956 Cerkiew greckokatolicka mogła wyjść z podziemia, by już jawnie znosić
szykany władz i zdarzające się akty niezrozumienia na nowych ziemiach u
rzymskokatolickich braci i ich - zdarzało się -duszpasterzy, z chlubnym wyjątkiem
Prymasa Tysiąclecia, którego wielkość widać i na tym polu.
Historycy i znawcy prawa międzynarodowego do dziś spierają się o stronę prawną
tamtych wydarzeń. Na naszych łamach pisał o tym profesor (wtedy i minister spraw
zagranicznych) Krzysztof Skubiszewski w artykule Akcja "Wisła" i prawo
międzynarodowe (TPnr lOz 11.03.1990). Wykluczył tam zastosowanie dwóch konwencji
międzynarodowych o ochronie ludności cywilnej podczas konfliktów wojskowych:
Konwencji Haskiej z 1907 r. i Genewskiej z 1947 r. Pierwsza bierze w obronę ludność
cywilną w konfliktach między państwami, lub między państwami i organizacjami
powstańczymi, zaś Ukraińska Armia Podziemna nie była w tym czasie przez nikogo
uznawana za stronę wojującą, ani organizację powstańczą. Konwencję Genewską zaś
Polska podpisała w 1949 r., a ratyfikowała w 1955 r., czyli po akcji. Tak brzmi
litera prawa, lecz w świetle źródeł historycznych zwykła przyzwoitość każe
stwierdzić, iż komunistyczne władze dokonały na ukraińskim kręgu obywateli Państwa
Polskiego gwałtu, w walce z ukraińskim podziemiem zastosowały odpowiedzialność
zbiorową wobec całej społeczności ukraińskiej, wywożąc ją i osadzając - w
rozproszeniu - w innych rejonach kraju. Dziś się to nazywa czystką etniczną. Jest
to posępna scheda po komunizmie. Rzadka to pociecha, że nie jedyna.
Przeprosić i przebaczyć, nie znaczy zapomnieć Co dziś można w Polsce zrobić wobec
tych, którzy przeszli tamto piekło deportacji? Przeprosić tych, co jeszcze żyją.
Zdjąć z nich piętno

34 Leszek Wołosiuk
infamii. Tym, co ucierpieli niewinnie, zadośćuczynić przyznając im kombatanckie
uprawnienia.
Przyszłe ustawy reprywatyzacyjne muszą się też odnieść do mienia ukraińskiego,
odebranego wysiedleńcom dekretem rządowym w 1949 r. Serce i honor każąpochylić
głowę wobec krzywdy, jakiej doznali i cierpień, przez jakie przeszli, ale rozsądek
każe przypomnieć, że przecież - choć na nie dobrowolnie wybranej ziemi - otrzymali
nowe gospodarstwa i domostwa. Często nie gorsze od utraconych. Wiem, co mówię, bom
z Pomorza. A troska o przyszłość podpowiada, iż - na zasadzie wzajemności - może
zostać uruchomiona lawina roszczeń do mienia zabużańskiego. I znowu wiem, co mówię,
bom z zabużańskiej rodziny: że zatem niezmiernie trudno byłoby wytłumaczyć osobom
czującym się pokrzywdzonymi przez historię, jaka jest różnica pomiędzy byciem
ofiarą stosunków wewnętrznych i międzynarodowych. A nie chcemy chyba-w Polsce i na
Ukrainie-przykładać ręki do tego, by z przeszłości znowu wychynęły upiory. Wierzę,
że nie pragną tego również Ukraińcy będący obywatelami III Rzeczypospolitej. W
kraju zamieszkania reprezentująbowiem także macierz.
Jeśli sami nie wyjdziemy poza opłotki mniej lub bardziej uzasadnionych uprzedzeń,
mogą znaleźć się tacy, którzy zechcą za nas "martwić się" o przyszłość Polaków i
Ukraińców. "Od stosunków między narodami ukraińskim i polskim, na których ciąży
mroczne brzemię przeszłości, zależą w dużej mierze ukraińsko-polskie stosunki
międzypaństwowe. Jednakże bez rehabilitacji ofiar akcji "Wisła" gromkie deklaracje
przywódców Polski i Ukrainy pozostaną na papierze. (...) Wprawdzie w 1990 roku
Senat potępił akcję "Wisła", ale wciąż nie uczynił tego Sejm RP. W praktyce znaczy
to, że polscy Ukraińcy zachowali etykietkę "przestępców." Kto to i gdzie napisał?
Słowa te w 1992 roku opublikowano w kraju Repina, autora znanego obrazu "Kozacy
piszą list do sułtana".
Od paru lat mówi się o szansach pojednania Polaków z Ukraińcami, lecz jakoś brak
skłonnych ku temu miarodajnych i obdarzonych autorytetem środowisk w obu państwach.
A» moment polityczny dla potrzebnego gestu jest wyjątkowo dobry w tysiącletnich
stosunkach Polaków i Ukraińców. Czy diaspora ukraińska w Polsce nie zechciałaby się
do tego przyczynić? Krzywdy, jakich doznali, dają im moralne prawo do gestów,
jakich nawet małoduszni nie śmią odrzucać.
Przebiegi skutki akcji "Wisła"
35
Myślę, że Polacy od dawna już nie patrzą na pobratymców, jak Skrzetuski na Bohuna.
Że zatem tracą swą bolesną aktualność słowa kończące pierwszą część trylogii:
"Nienawiść wrosła w serca i zatruwała krew pobratymczą - i żadne usta długo nie
mówiły: "Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli."?
Przebaczyć i przeprosić, nie znaczy bowiem zapomnieć ani za co się przeprasza, ani
co się przebacza.
Igor Hałagida
ŻYCIE UKRAIŃCÓW NA ZIEMIACH
ZACHODNICH W PIERWSZYCH LATACH PO
WYSIEDLEŃCZEJ AKCJI "WISŁA"
Przyczynek do polskiej, powojennej polityki narodowościowej
I. Uwagi wstępne.
"We wszystkich przemianach w indywidualnym i zbiorowym życiu ludności
ukraińskojęzycznej w Polsce, dokonujących się w czterdziestu pięciu latach, można
dostrzec skutki procesów, które zapoczątkowane zostały w pamiętnym, bo dramatycznie
przełomowym, roku 1947" - tak m.in. ocenił Kazimierz Pudło1 rezultaty akcji "Wisła"
- przymusowego wysiedlenia około 150 tys. Ukraińców na ziemie zachodnie pod
pretekstem walki z oddziałami Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA)2. Polska
historiografia do niedawna nie zajmowała się tym zagadnieniem w szerszym stopniu.
Dopiero zmiany roku 1989, które przyniosły "odkrycie" mniejszości narodowych w
Polsce, spowodowały większe zainteresowanie badaczy losami społeczności ukraińskiej
po drugiej wojnie światowej.
1. K. Pudło, Etniczne, społeczne i kulturowe skutki akcji "Wisła" [w:] Akcja
"Wisła"
na tle stosunków polsko-ukraińskich w XX w., materiały z sesji naukowej, pod red.
Janusza Farysia i Jacka Jekiela, Szczecin 1994, s. 150.
2. Wbrew twierdzeniom dawniejszej historiografii, akcja "Wisła" nie miała żadnego
uzasadnienia politycznego, ani tym bardziej moralnego. Szerzej na ten temat zob. T.
A. Olszański, Wokół akcji "Wisła" [w:] Coloąuium narodów. Materiały z sympozjum
"Litwini, Białorusini, Ukraińcy, Polacy—przesłanki pojednania", Łódź 1987, s. 110-
116 (artykuł wielokrotnie przedrukowywany, tłumaczony na inne języki i powielany w
formie ulotki).
38
Igor Hałagida
li przebieg wysiedlenia Ukraińców doczekały się już sporej Y |'i 11 notu3.
Stosunkowo niewielejest natomiast prac dotyczących pr/i llcńców po zakończeniu
operacji: warunków bytowych, «lo*itnkóvN / sąsiadami, życia codziennego (w dużym
stopniu tlplci mim >w ni icgo przez politykę władz) itd.4 Prezentowany szkic
dotyczący picrws/ych lat po przesiedleniu, jest próbą zaprezentowania tej słabo /!
uil.mc| problematyki.
Irniiit ten możliwie całościowo podjęty zostanie w przygotowanej przez autł u a
dysertacji doktorskiej.
11. Warunki bytowe.
W toczącej się dziś na temat akcji "Wisła" dyskusji, pojawiają się nawet poglądy,
iż przesiedlenie było dla Ukraińców równoznaczne z
3. Ramy artykułu uniemożliwiają autorowi podanie wszystkich pozycji. Przegląd
najnowszej literatury zob.: I. Hałagida, Uwagi na temat materiałów z konferencji o
akcji "Wisła", "Komunikaty Mazursko-Warmińskie", 1997, nr 4, s. 607-612.
4. Częściowo na ten temat zob.: I. Hrywna, Powojenne losy Ukraińców w Polsce,
"Dziś", 1992, s. 38-44; ibidem, Mniejszość ukraińska w województwie olsztyńskim w
latach 1947-1970, "Biuletyn Naukowy ART w Olsztynie", 1990, nr 2, s. 153-159; T.
Kuzio, Między młotem a kowadłem - ukraińska mniejszość narodowa w Polsce,
"Kontakt", 1985, nr 1, s. 68-72; A. Kwilecki, Problemy socjologiczne Łemków na
Ziemiach Zachodnich, "Kultura i Społeczeństwo", 1966, nr 3, s. 87-104; K. Pudło,
Dzieje Łemków po II wojnie światowej [w:] Łemkowie w historii i kulturze Karpat,
pod red. J. Czajkowskiego, Rzeszów 1992, s. 351-379; ibidem, Politykapaństwa
polskiego wobec ludności ukraińskiej (1944-1991), "Sprawy Narodowościowe", 1993, z.
1, s. 161. M. Rusakiewicz, Przyczyny i skutki reemigracji Ukraińców na tereny
południowo-wschodniej Polski,"Obóz", 1990,nr 17,s. 106-124;M.Truchan,
UkrajinciuPolszczipislia druhoji switowoji wijny 1944-1984, New York-Paris-Toronto-
Sydney 1990; S. Zabrowarny, Ukraińcy na Pomorzu Zachodnim w latach 1947-1956 [w:]
Ukraińcy w Polsce. Poszukiwania i odkrycia, materiały z sesji naukowej pod red. J
Leońskiego i T. Grzybowskiej, Koszalin 1992, s. 25-41; I. Hałagida, Ukraińcy w
województwie gdańskim w latach 1947-1956 [w:] Między Odrą a Dnieprem - narody i
wyznania, pod red. T. Stegnera, Gdańsk 1997, s. 171-172; ibidem, Społeczna,
oświatowa i kulturalna działalność Ukraińców w województwie gdańskim po 1945 r.
[w:] W starej i nowej ojczyźnie. Mniejszości narodowe w Gdańsku po II wojnie
światowej, pod red. T.Stegnera, Gdańsk 1997, s. 67-83.
Życie Ukraińców na ziemiach zachodnich po akcji "Wisła" 39
awansem ekonomicznym5. Rzeczywistość pierwszego dziesięciolecia była jednak inna.
Północno-zachodnie regiony Polski (mimo skutków niedawno zakończonej wojny) stały
wprawdzie na stosunkowo wyższym poziomie cywilizacyjnym niż kresy południowo-
wschodnie, jednak nie należy zapominać, iż w roku 1947 proces osadniczy na tych
terenach zmierzał praktycznie ku końcowi. Ukraińcy z akcji "Wisła" byli ostatnią
wielką urupą, która przybyła do północnych i zachodnich regionów Polski. Dlatego
też gospodarstwa, które otrzymali, były najbardziej zniszczone. Inne, będące w
lepszym stanie, zostały już wcześniej zajęte, /dewastowane budynki, a nierzadko
były to pojedyncze izby, stodoły czy tylko piwnice ocalałe z większych kompleksów,
często nie nadawały się do zamieszkania. "Osiedleńcy ci mieszkają w bardzo trudnych
warunkach mieszkaniowych i materialnych" - donosił na przykład zastępca naczelnika
powiatowego oddziału Państwowego Urzędu Repatriacyjnego (PUR) w Malborku Tadeusz
Wandelt6.
Odbudowa zniszczonych gospodarstw odbywała się niezwykle wolno i ślamazarnie. "Brak
szkła okiennego, papy, blachy daje się dotkliwie odczuwać. Pomoc, jakiej udzielają
tu i ówdzie referaty odbudowy, jest znikoma" - stwierdzał płk Henryk Toruńczyk,
dyrektor Departamentu Inspekcji Ministerstwa Ziem Odzyskanych (MZO)7. W dużej
mierze sytuacja taka wynikała z ogólnego stanu gospodarki państwa. Fakt ten nie
może być jednak argumentem w dyskusji, gdyż Ukraińcy na Ziemiach ()dzyskanych nie
znaleźli się dobrowolnie.
Innego rodzaju problemem, z którym zetknęli się ukraińscy przesiedleńcy, był brak
żywności. Większość Ukraińców wysiedlono przed żniwami, dlatego
5. F. Kusiak, Akcja "Wisła", "Przegląd Zachodni", 1995, nr 4, s. 180-181. Por. też
tezy zawarte w pracy zbiorowej Przed akcją "Wisła" był Wołyń, pod. red. W. Filara,
Warszawa 1997.
6. Archiwum Państwowe w Gdańsku (dalej: APG), Państwowy Urząd Repatriacyjny (dalej:
PUR), 1167/753. Sprawozdanie sytuacyjne z powiatu malborskiego za miesiąc lipiec
1947 r. (brak daty).
7. Archiwum Akt Nowych (dalej: AAN), Ministerstwo Ziem Odzyskanych (dalej: MZO),
784, f. 42. Sprawozdanie z kontroli rozmieszczenia przesiedleńców z akcji "W" na
terenie województw wrocławskiego, poznańskiego, szczecińskiego i gdańskiego z 27
października 1947 r.
40
Igor Halagida
M nŁr |w/ywic>li oni ze sobą żadnych zapasów, a niczego już nie zdążyli
¦ Ink utwierdzano w cytowanym już wyżej sprawozdaniu, "warunki
•¦' ¦ i /iiinlleńców są bardzo ciężkie. Te grupy rodzin, które przybyły
1111; 111 sportach, zdążyły jeszcze zasadzić pewne ilości ziemniaków
11 / akcji siewnej - natomiast rodziny przybyłe w II i DI okresie
I 'i )/ostawione sąprzeważnie własnym zapasom. Zapasy te jednak
il\ się, względnie są na wyczerpaniu. Należy się liczyć z tym, że
11" u przesiedleńców, którzy wiosną 1947 r. nie zasadzili ziemniaków,
ni' li^il.) ich mieli do jesieni 1947 r.Jak również własnego chleba do żniw
11>\X i "* Administracjapaństwowa-mimopodejmowanychakcjirozdawania
ml/k/y, żywności i zapomóg pieniężnych — większej pomocy nie była w
sianie udzielić. Brakowało też ziemi. W niektórych powiatach Ukraińcy
i itr/ymali jedynie małe działki przyzagrodowe, lub też tylko obietnicę nadania
ziemi w przyszłości9.
Natychmiastowy sposób przeprowadzenia wysiedlenia - wysiedleńcy otrzymali często
tylko kilka godzin na spakowanie mienia całego życia — spowodował, iż ludność
ukraińska pozbawiona była często elementarnych narzędzi i przedmiotów codziennego
użytku.
Wśród olbrzymiej części Ukraińców zauważyć też można było oznaki zniechęcenia,
apatii i brak jakiegokolwiek zainteresowania otrzymaną ziemią. Stan taki tym
bardziej wzmagał nadzieję na możliwość powrotu do rodzinnych stron już po
zakończeniu walk polsko-ukraińskich.
Jednakże przesiedleńców z akcji "Wisła" obowiązywał całkowity zakaz wyjazdu na
dawne ziemie. Początkowo zdarzały się wprawdzie przypadki łamania tego zarządzenia,
bardzo szybko jednak zostały one ukrócone przez administrację centralną. 21 lipca
1947 r. zastępca dyrektora ZC PUR Mścisław Olechowicz kategorycznie zabronił
"kierowania przesiedleńców z akcji "W" do starych miejsc zamieszkania"10, natomiast
w jednej z depesz
8. AAN,MZO, 784, f. 42. Sprawozdanie z kontroli rozmieszczenia przesiedleńców
z akcji "W na terenie województw wrocławskiego, poznańskiego, szczecińskiego
i gdańskiego z 27października 1947r, f. 16-17. * 9.I. Hałagida, Ukraińcy....,
s. 171-172. 10. Akcja "Wisła", op. cit., dok.nr216, s 347-348. Pismo okólne
zastępcy dyrektora
ZC PUR Mścisława Olechowicza do wojewódzkich oddziałów PUR z 21 lipca
1947 r.
Życie Ukraińców na ziemiach zachodnich po akcji "Wisła" 41
Ministerstwa Administracji Publicznej nakazywano powracające osoby "odsyłać z
powrotem bez względu na autorytety, na które się powołują"11. N ie pomagały tu
żadne pisma kierowane do różnych organów lokalnych i centralnych. Tragicznym
przykładem może być chociażby Stefan Dudko wysiedlony z Kostomłotów (pow. Biała
Podlaska) do wsi Jeklewo (pow. Morąg). W przeciągu półtora roku wysłał on
dwadzieścia dwa listy z I Mośbą o wydanie zezwolenia na wyj azd do rodzinnej wsi'2.
Nieodmiennie utrzymywał jednak odpowiedź, iż "Ministerstwo Bezpieczeństwa
1'ublicznego uważa za niewskazane udzielenie [...] zezwolenia na powrót"13.
Ukraińcy, którzy w początkowym okresie mimo wszystko wrócili, często (na podstawie
rozkazu dowódcy GO "Wisła" gen. Mossora) wysyłani byli do specjalnego obozu pracy w
Jaworznie14, ledyną więc w takich warunkach alternatywą pozostawał wyjazd do 11SRR.
Skorzystała z tego pewna liczba przesiedleńców, brakjest jednak dokładnych
danych15.
11. AAN, Ministerstwo Administracji Publicznej (dalej: MAP), 781, f. 51. Telefono-
gram będący odpowiedzią na pismo wojewody krakowskiego Mariana Rubińskiego z 17
lipca 1948 r. (brak daty). W piśmie tym wojewoda Rubiński prosił o "spowodowanie
zarządzenia, aby przesiedleni Łemkowie na przyszłość nie mieli możności powrotu do
dawnego miejsca zamieszkania", a spowodowane ono zostało powrotem do rodzinnych wsi
trzech rodzin łemkowskich posiadających zezwolenia wydane przez kancelarię
prezydenta RP. Zob.: AAN, MAP, 781, f. 49.
12. AAN, MAP, 782, f. 12-53. Listy Stefana Dudko do centralnych organów państwowych
z okresu luty 1949 r. -październik 1950 r.
13. AAN, MAP, 782, f 42. Odpowiedź dyrektora Ministerstwa Administracji Publicznej
na jeden z listów Stefana Dudko z 28 kwietnia 1950 r.
14. Akcja "Wisła", op. cit, dok. nr 213, s. 343-344. Rozkaz nr 0010 dowódcy GO
"Wisła" gen. Stanisława Mossora z 16 lipca 1947 r. Więcej na temat obozu w
Jaworznie zob.: E. Misiło, Jaworzno, "Kontakt", 1990, nr 4, s. 55-59; Ibidem,
Żertwy Jaworzna [w:] Polszcza i Ukraina miż mynułym a majbutnim, upór. A.
Pawłyszyn, Lwiw 1991, s. 24-36.
15. Dla przykładu, w pierwszym kwartale 1948 r. z powiatu Węgorzewo wyjechało 10
rodzin (46 osób), z powiatu Kętrzyn 3 rodziny, natomiast z powiatu Susz 15 rodzin.
Zob. AAN, MZO, 1032, f. 108. Pismo wojewody olsztyńskiego Bohdana Wilamowskiego do
Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z 24 lipca 1948 r.
42
Igor Hałagida
Pewna poprawa materialnej sytuacji ludności ukraińskiej na Ziemiach Zachodnich
nastąpiła dopiero w połowie lat pięćdziesiątych, gdy władze przeznaczyły pewne
kwoty na remont zabudowań16.
Wtedy to też (na mocy decyzji Ministra Rolnictwa z 2 sierpnia 1956 r.) nastąpił
spontaniczny powrót części Ukraińców do dawnych miejsc zamieszkania. Był on jednak
bardzo często utrudniany przez urzędników zarówno na szczeblu lokalnym, jak i
centralnym, co zostało zauważone nawet przez paryską "Kulturę". Właśnie na jej
łamach zacytowano wypowiedź jednego z urzędników powiatu sanockiego: "Przyszedł do
nas do biura taki cham, przyjechał gdzieś od Olsztyna i chce na swoje gospodarstwo.
Że był na miejscu, że wszystko niszczeje. Tak my mu radzimy: Jedźcie obywatelu do
Rzeszowa, tam starajcie się o kartkę. A stamtąd odeślą frajera do Warszawy"17.
Mimo tych trudności, według tzw. "Komisji Tkaczowa", od 1 kwietnia do 1 lipca 1958
r. na dawne ziemie powróciło 4867 rodzin ukraińskich18.
III. Sytuacja społeczna, kulturalna i religijna.
Zgodnie z dyrektywami wysiedleni Ukraińcy rozmieszczeni zostali -jak wiadomo - w
dużym rozproszeniu. Upraszczając nieco tę kwestię, stwierdzić można, iż rodziny
uważane za "niebezpieczne" lub "niepewne" mogły być osiedlane właściwie tylko po
jednej w każdej wsi. Nie można
16. 16 sierpnia 1956 r. Prezydium Rządu podjęło decyzję o przyznaniu kredytów i
materiałów budowlanych przeznaczonych dla zaspokojenia potrzeb ludności
ukraińskiej. Na ten cel przeznaczono 15.000.000 zł. W grudniu 1958 roku, Rada
Ministrów podjęła decyzję o przyznaniu kredytów częściowo umarzalnych dla
"wymagających dalszej pomocy gospodarstw rolnych ludności rodzimej i niepolskiej na
terenie Ziem Zachodnich". W tym przypadku chodziło o sumę 9.000.000 zł. Sam
przebieg rozdzielania kredytów pozostawiał wiele do życzenia, gdyż odbywało się ono
niezwykle wolno i ślamazarnie. Oprócz tego brakowało materiałów, więc nie zawsze
możliwe było wykorzystanie otrzymanych pieniędzy w sposób należyty, por. "Nasze
Słowo" nr 12 z 24 marca 1957 r. i nr 30 z 28 kwietnia 1957 r. zob. też M. Truchan,
Ukrajinci u Polszczi..., s. 55-57.
17. "Kultura", 1958, nr. 9, s. 91.
18. Zob.: "Nasze Słowo", nr 29 z 20 lipca 1958 r.
Życie Ukraińców na ziemiach zachodnich po akcji "Wisła" 43
ich było mieszać z pozostałymi rodzinami. Z osiedlenia wyłączono też regiony leżące
w odległości mniejszej niż 30 km od miast wojewódzkich i morza, oraz 50 km od
granic lądowych państwa. Liczba Ukraińców w jednej miejscowości nie mogła być
wyższa niż 10% w stosunku do ludności polskiej19.
Oprócz tego Ukraińcy podlegali różnego rodzaju restrykcjom i ograniczeniom.
Początkowo nie mogli nawet zmieniać miejsca zamieszkania (potrzebna była zgoda UB),
ani też swobodnie poruszać się, będąc niejako przywiązanymi do jednej miejscowości.
Sytuacja ta uległa zmianie w roku 1950, podczas ogólnego spisu ludności.
Jednocześnie dokonano wtedy spolszczeń niektórych ukraińskich imion
i nazwisk.
Mimo braku jakichkolwiek podstaw prawnych, ludność ukraińską obowiązywał też zakaz
publicznego kultywowania języka i rodzimej kultury20. Wszelkie przejawy
jakiejkolwiek działalności na tym polu spotykały się z natychmiastową reakcją władz
lokalnych. Władze centralne zaś, zakazały nawet używania w nomenklaturze na
szczeblu lokalnym słowa "Ukrainiec". Zamiast niego pojawił się termin »osadnik z
akcji "W"«. Określenie to stawiało ludność ukraińskąniejako w świetle "obywateli
drugiej kategorii" i stało się symbolem ówczesnej sytuacji. Zaniechanie jego
używania było jednym z trzech głównych postulatów, jakie pojawiły się w czerwcu
1956 r. na Zjeździe Założycielskim Ukraińskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego
(UTSK)21.
Równie nieformalny charakter miał zakaz działalności cerkwi greckokatolickiej, do
której należało ok. 70% Ukraińców. Po przesiedleniu, gdy sieć parafialna przestała
istnieć, a księży wraz z biskupami Josafatem Kocyłowśkym i HryhorijemŁakotą objęły
represje, udzielanie wszelkich
19. Akcja "Wisła", op. cit, dok. nr 227, s. 381. Zarządzenie Departamentu
Osiedleńczego MZO z 31 lipca 1947 r. Nie odnaleziono dotychczas instrukcji MBP z
kwietnia 1947 r. ustalającej zasady rozmieszczania Ukraińców w nowym miejscu
osiedlenia (być może została ona zniszczona). Por. Ibidem, s. 8.
20.1. Hrywna, Powojenne..., s. 39.
21. S. Zabrowarny, Geneza i początki działalności Ukraińskiego Towarzystwa
Społeczno-Kulturalnego, "Zeszyty Naukowe Instytutu Nauk Politycznych", 1989, nr 16,
s. 136.
44
Igor Hałagida
posług religijnych w katolickim obrządku wschodnim (poza kilkoma wyjątkami) było
praktycznie niemożliwe22. Duchowni, którzy uniknęli aresztowania, starali się
zbytnio nie uaktywniać i pracowali z reguły jako pomocnicy w parafiach
rzymskokatolickich. Do wyjątków zaliczyć tu można parafie w Nowym Dworze,
Chrzanowie czy Komańczy.
Ukraińcy wyznania prawosławnego (ok. 30% całej społeczności) znaleźli się w nieco
lepszym położeniu. Dzięki temu, iż w roku 1946 powołano Prawosławną Administrację
na Ziemiach Odzyskanych (przekształconą później w Diecezję Ziem Odzyskanych) i
rozpoczęto tworzenie sieci parafialnej23, prawosławni Ukraińcy mogli modlić się we
własnym obrządku. Nie zmienia to jednak faktu, iż również ten kościół dotknęły
represje24.
IV. Stosunki z innymi grupami osadników.
Ludność ukraińska zdecydowanie odróżniała się od pozostałych grup ludności, które
osiedliły się na Ziemiach Zachodnich. Charakteryzowały ją inne zwyczaje, język,
wyznanie, sposób gospodarowania i termin obchodzenia świąt (wg. kalendarza
juliańskiego)25. W połączeniu z zakodowanym w świadomości społecznej negatywnym
obrazem "Ukraińca-banderowca" owe zwyczaje i odrębności wywoływały z reguły
22. Więcej zob.: I. Biłaś, Likwidacja greckokatolickiej diecezji przemyskiej oraz
tragiczne losy jej ordynariusza biskupa Jozafata Kocylowskiego w kontekście
polityki wyznaniowej ZSRR [w:] Polska — Ukraina 1000 lat sąsiedztwa, pod red. S.
Stępnia, t. 3, Przemyśl 1996, s. 277-289; ks. I. Harasym, Narys wybranych aspektiw
istoriji Hreko-Katofyćkoji Cerkwy (1945-1985), "Zustriczi", 1990, nr 5-6, s. 20-30;
P. Pelc, Położenie prawne Kościoła greckokatolickiego w Polsce w latach 1945-1989,
"Więź", 1992, nr 7, s. 107-121; Z. Woj ewoda, Zarys historii kościoła
greckokatolickiego w Polsce w latach 1944-1989, Kraków 1994.
23. K. Urban, Kościół prawosławny w Polsce 1945-1970, Kraków 1996, s. 152-154, 157-
177.
24. Np. 5 sierpnia 1947 r. aresztowano i osadzono w obozie w Jaworznie księży A.
Nesterowicza, M. Kostyszyna i J. Kundeusa.
25. J. Burszta, Kategorie ludności i ich typ kulturowy [w:] Przemiany społeczne na
ziemiach zachodnich, pod red. W. Markiewicza i P. Rybickiego, s. 161-163.
Życie Ukraińców na ziemiach zachodnich po akcji "Wisła" 45
u sąsiadów Polaków o ile nie wrogość - to co najmniej nieżyczliwość lub nieufność,
która prowadziła też niekiedy do ostrych antagonizmów26. "Wielkie niezadowolenie
wywołała w powiecie [akcja-I.H.] przesiedlenia do nas Ukraińców, a przynajmniej w
tak dużej ilości - donosił jeden z korespondentów Biura Studiów Osadniczo-
Parcelacyjnych przy MZO27. Inny zaś stwierdzał: "Ludność nasza bardzo źle
ustosunkowała się do nich od pierwszej chwili"28. Niemały wpływ na taki rozwój
sytuacj i miała też oficjalna propaganda kształtująca stereotyp "Ukraińca-
bandyty"29.
W efekcie więc nawiązanie jakichkolwiek kontaktów między osadnikami polskimi i
ukraińskimi było możliwe jedynie tam, gdzie ci pierwsi wywodzili się z terenów,
które nie miały bezpośrednich doświadczeń i możliwości współtworzenia stosunków
polsko-ukraińskich, a co za tym idzie rozbudowanych wzajemnych uprzedzeń. Można też
stwierdzić, że przesiedleńcy z akcji "Wisła" łatwiej nawiązywali kontakt z
przedstawicielami innych grup dyskryminowanych przez władze np. autochtonami czy
pozostałymi jeszcze na ziemiach zachodnich Niemcami.
V. Działalność podziemia ukraińskiego.
Całkowicie niezbadanym zagadnieniem jest działalność podziemia ukraińskiego na
Ziemiach Zachodnich. W całości "kwestii ukraińskiej" był to wprawdzie problem
marginalny, często wyolbrzymiany, a nawet fabrykowany przez UB30. Nie należy jednak
zapominać o znanych przypadkach działania oddziałów zbrojnych, które po rozkazie
dowódcy UPA w Polsce płka Myrosława Onyszkewycza "Oresta" (wrzesień 1947 r.)
26. W. Markiewicz, Zasiedlenie i zagospodarowanie ziem zachodnich (1945—1964)
"Przegląd Zachodni", 1964, z. 4, s. 143; C. Osękowski, Społeczeństwo Polski
zachodniej i północnej w latach 1945-1956, Zielona Góra 1994, s. 74.
27. AAN, MZO, 784, f. 33. Informacja korespondenta z powiatu braniewskiego
(czerwiec 1947).
28. AAN, MZO, 784, f. 36. Informacja korespondenta z powiatu kwidzyńskiego
(maj 1947).
29. Szerzej na ten temat zob. G. Motyka, Obraz Ukraińca w literaturze Polski
Ludowej [w:] Polska — Ukraina spotkanie kultur, materiały z sesji naukowej pod red.
T. Stegnera, Gdańsk 1997, s. 104-112.
30. Zob. I. Hrywna, Rokpierwszy, "Borussia", 1991, nr 1, s. 39-40.
»*#*Anl<i»\ *iv ii.i /ii-mio zachodnie. Niektórym ich r j»i h>..]. reszta
zginęła lub została skazana >i / /wartych uzbrojonych grup na Ziemie .tawać się też
pojedynczy członkowie ¦¦ s di rodzin z zamiarem "zalegalizowania i.il.i jednak
aresztowana. Nieliczni ukrywali i. .i.|l_ych.
umia ukraińskiego po zakończeniu akcji "Wisła"
na w skutkach działalność Leona Łapińskiego ps.
i.|v da Służby Bezpieczeństwa III Okręgu OUN
u, ii ii-ilnocześnie agenta Ministerstwa Bezpieczeństwa
; | i iiwdopodobnieNKWD32. Objeżdżał on północno-zachodnie
i. h\. i nawiii/y wał kontakty ze znanymi mu upowcami, obiecywał
.t na.ii, | »nic dekonspirował. Oprócz tego w latach 1949-1954 "Zenon"
tiul ni i /cle I ikcyjnego (znajdującego się pod całkowitąkontroląpolskiego
kom i wywiadu) "Prowodu OUN", wciągając do niego sympatyków i
im-11< /nycli członków ukraińskiego podziemia, którym udało się przedostać
na /Kinie Odzyskane, a także emisariuszy-agentów przybywających z
Zachodu". Większość faktów związanych z tą operacją, ciągle jeszcze
owiana jest tajemnicą i wymaga dalszych - głównie źródłowych - badań.
31. Dla przykładu w województwie olsztyńskim znalazły się i przez jakiś czas
działały grupy Michała Snihura "Ekonoma", Grzegorza Harasyma "Neczaja", Michała
Semaszyna "Tuczy", Jewhena Sztendery "Prirwy" i "Jasenia". Zob. Ibidem, s. 39.
32. Więcej o "Zenonie" używającym też później pseudonimów "Rwuczyj" i "Orłow-śkyj"
zobacz: H. Pająk, Zasamostijną Ukrainę, Lublin 1992, s. 33-34 i dalej; J. Misyło,
"Zenon". Kałendarij zrady, "Nasze Słowo" nr 41 z 13 października 1991 r. i 42 z 20
października 1991 r.; G. Motyka, Agenci z balonu, "Gazeta Wyborcza" nr 92 z 19
kwietnia 1996 r.
33. G. Motyka, Za niepodległą Ukrainą. Działalność OUN-UPA w latach 1929--1954,
[w:] Między Odrą a Dnieprem. Wyznania i narody, pod red. T. Stegnera, Gdańsk 1997,
s. 195; zob. też wspomnienia P. Hojsana ps. "Woron" w Zakerzonnia. Spohady wojakiw
UPA, zibraw i do druku pidhotuwaw B. Huk, Warszawa 1994, s. 71-96.
Życie Ukraińców na ziemiach zachodnich po akcji "Wisła" 47
VI. Podziemie kulturalne.
Historycy - w większości - zgadzają się obecnie z poglądem, iż w założeniach akcja
"Wisła" doprowadzić miała do całkowitej asymilacji ludności ukraińskiej w Polsce i
ostatecznego "rozwiązania kwestii ukraińskiej"34. Wskazuje na to zarówno przebieg
operacji, jej masowość (objęła wszystkich Ukraińców, rodziny mieszane, a niekiedy
też pojedyncze rodziny polskie35), jak i wspomniane wyżej dyrektywy osiedleńcze.
Paradoksalnie jednak represje i nieprzychylne często nastawienie środowiska,
połączone z funkcjonującym negatywnym stereotypem i antyukraińskąpropagandą,
doprowadziły w pierwszych latach (mimo dużego rozproszenia) do wzmocnienia więzi
wewnątrzgrupowej w środowisku ukraińskim. "Ludność akcji "W" nadal zachowuje się
lojalnie, chociaż nie widać u niej prób asymilacji z ludnością polską" -
stwierdzono w jednym ze sprawozdań z powiatu elbląskiego36. W innym zaś
skonkludowano: "przyznać trzeba, że asymilacja tych ludzi natrafia na poważne
przeszkody, ponieważ nie biorą [oni - I.H] z reguły udziału w zebraniach osadników
polskich i trzymająsię klanem"37. W ten właśnie sposób w Polsce wytworzyło się
swoiste ukraińskie getto narodowościowe, gdzie -jak zauważył Igor Hrywna - "duma
wynikająca z faktu bycia Ukraińcem połączyła się z niechęciądo publicznego
ujawniania swej tożsamości"38. Jedynie w gronie rodziny lub znajomych rozmawiano w
języku ojczystym, wspominano rodzinne wsie i sąsiadów, pielęgnowano narodową
tradycję. Niebagatelną
34. Szerzej, zob. E. Misiło, Polska polityka narodowościowa wobec Ukraińców 1944-
1947, [w:] Polska — Polacy - mniejszości narodowe, pod red. W. Wrzesińskiego,
Kraków 1992, s. 403-407.
35. Zob. np. I. Hałagida, Przesiedleńcy..., s., przypis 11.
36. Archiwum Państwowe w Elblągu z siedzibą w Malborku (dalej: APEz/sM), Starostwo
Powiatowe Elbląskie (dalej: SPE), 25/47, f. 95. Miesięczne sprawozdanie sytuacyjne
starosty powiatowego M. Zrogowskiego z 31 lipca 1948 r.
37. APEz/sM, SPE, 25/47, f. 131. Kwartalne sprawozdanie sytuacyjne starostwa z 1
października 1948 r.
38.1. Hrywna, Powojenne..., s. 40. Zob. też: W. Połtaweć, Deszczo u sprawinacjo-
nalnych menszostej u Polszczi, "Journal of Ukrainian Studies", 1980, nr 5, s. 24.
AK
Igor Hałagida
r,. K , Jr im *!,. 111 .'iimiłowanie do pieśni, co trafnie ujął Włodzimierz Mokry
'•1V l y prawie cały los swój w pieśni poukładali"39. To właśnie
i' > /csto pomogła im przetrwać najgorsze chwile i
111 i ' via jedyną metodąprzeciwko wynarodowieniu.
v I 'ięćdziesiątych, gdy powstało UTSK, doszło do pewnego
i' idowiska ukraińskiego. Jednak szybkie odejście władz
11" ¦ 111 yki spowodowało ponowny powrót Ukraińców do swego
\ 11 /;i kończenie.
iv I ¦umowując i w pewnym stopniu uogólniając przedstawione tu m/w.i,-.inia
stwierdzić należy, iż politykę państwa polskiego w oi 1111 es K-n i u do ludności
ukraińskiej na ziemiach zachodnich w pierwszym pięcioleciu po zakończeniu akcji
"Wisła" cechowało dążenie do całkowitej asymilacji tej społeczności. Mimo to
Ukraińcy przetrwali najtrudniejsze, stalinowskie lata w swyih - niemal hermetycznie
zamkniętym - środowisku, nie ulegając zbytnio procesom asymilacyjnym i akulturowym.
Istotne zmiany w sytuacji mniejszości ukraińskiej zaszły w połowie lat
pięćdziesiątych, gdy na fali popaździernikowej odwilży władze zdecydowały się na
pewną liberalizację w polityce mniejszościowej. Dla Ukraińców oznaczało to -
częściowe i krótkotrwałe - wyjście z "getta", do którego powrócili ponownie wraz z
usztywnieniem kursu przez ekipę W. Gomółki.
39. W. Mokry, Dzisiejsza droga Rusina do Polski, "Tygodnik Powszechny", nr 46 z 15
listopada 1981 r.
Roman Drozd
UKRAIŃCY NA POMORZU ZACHODNIM W LATACH 1947-1952
Polskie władze komunistyczne postanowiły rozwiązać nabrzmiałe problemy
narodowościowe poprzez wysiedlenie z Polski mniejszości narodowych, w tym głównie
Niemców i Ukraińców. Jednak deportacja ludności ukraińskiej w latach 1944-1946 do
USSR nie rozwiązała problemu ukraińskiego w Polsce, bowiem około 200 tys. Ukraińców
nadal zamieszkiwało jej południowo-wschodnie tereny. Nie było to zgodne z polityką
władz komunistycznych, gdyż oznaczało, że Polska nie stała się państwem
jednonarodowym. Wówczas coraz widoczniej na pierwszy plan zaczęła wysuwać się
koncepcja przesiedlenia Ukraińców na zachodnie i północne ziemie państwa polskiego.
Temu zamierzeniu przyświecały dwa cele: pierwszy doraźny — rozbicie oddziałów
Ukraińskiej Powstańczej Armii poprzez zlikwidowanie jej zaplecza i oparcia
społeczno-gospodarczego i drugi perspektywiczny — dzięki wysiedleniu ludności
dążenie do ostatecznego rozwiązania problemu ukraińskiego poprzez polonizację
Ukraińców w nowym miej scu osiedlenia.
Przygotowania do kolejnego przesiedlenia ludności ukraińskiej rozpoczęły się już w
drugiej połowie 1946 r., z tym, że znaczne nasilenie tych prac przypadło na
początek 1947 r. Z początkiem stycznia władze polskie przystąpiły do technicznego
opracowania całej akcji przesiedlenia rodzin ukraińskich na ziemie zachodniej i
północnej Polski. Po sporządzeniu spisów ludności ukraińskiej i głównych wytycznych
dotyczących przesiedlenia, opracowano szczegółowe instrukcje określające sposób
wysiedlenia i osiedlenia rodzin ukraińskich na ziemiach poniemieckich. W jednej z
takich instrukcji zalecono dokonać podziału ludności ukraińskiej na grupy. Do grupy
"A" - zaliczono osoby znajdujące się w spisach Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego,
do grupy "B" - figurujące w spisach
i
50
Roman Drozd
wojskowych i do "C"-praktycznie wszystkie pozostałe rodziny1.29 marca 1947 r. Biuro
Polityczne PPR podjęło decyzję o przymusowym przesiedleniu Ukraińców i osiedleniu
ich w rozproszeniu na Ziemiach Zachodnich2. Po opracowaniu odpowiednich instrukcji
przesiedleńczych3, /. polecenia Biura Politycznego PPR, Prezydium Rady Ministrów 24
kwietnia 1947 r. podjęło, kontrowersyjną dla historyków, uchwałę o przesiedleniu
przy pomocy wojska (Grupa Operacyjna "Wisła") ludności ukraińskiej w ramach tzw.
akcji "Wisła"4.
Obecnie wśród historyków trwa spór dotyczący autorstwa akcji "Wisła". Jedni
uważają, że była ona zamysłem władz radzieckich, a inni - polskich. Jest to pytanie
o to, kto ponosi odpowiedzialność czy tylko współodpowiedzialność za deportację
Ukraińców w ramach akcji "Wisła". Jednak bez penetracji archiwów NKWD wskazanie
winnego jest wręcz niemożliwe. Można jedynie przypuszczać, że akcja "Wisła" została
przeprowadzona jeżeli nie z inspiracji władz sowieckich to na pewno za ich zgodą.
Uzależnienie w tamtym czasie władz polskich od rządu radzieckiego było tak znaczne,
iż wydaje się wątpliwe, aby Moskwa nie była poinformowana o całej akcji. Poza tym
należy mieć na uwadze fakt, że dotyczyła ona Ukraińców, których rodacy byli
obywatelami państwa radzieckiego. Pomijając jednak problem odpowiedzialności za
decyzję o deportacji ludności ukraińskiej, z całą pewności można stwierdzić, że
akcja "Wisła" została przeprowadzona przez polskie komunistyczne organa państwowo-
wojskowe.
Realizacja akcji "Wisła" przez wojsko nabrała cech deportacji. Oddziały wojskowe
dawały wysiedlanym około 2 godzin na zabranie najpotrzebniejszych rzeczy i
opuszczenie wsi. Brutalne metody wysiedlenia, a następnie długotrwała podróż w
nieludzkich warunkach sanitarnych, razem
1. Instrukcja Dowództwa GO "Wisła" dla komendanta pułkowego punktu zbornego z23
kwietnia 1947r. [w:] Akcja "Wisła". Dokumenty, oprać.E. Misiło, Warszawa 1993, s.
163-164.
2. AAN, KC PPR, sygn. 295/Y-3. Protokół nr 3 z posiedzenia Biura Politycznego PPR z
29 marca 1947 r.
3. Patrz: R. Drozd, Droga na Zachód. Osadnictwo ludności ukraińskiej na ziemiach
zachodnich i północnych Polski w ramach akcji "Wisła", Warszawa 1997, s. 40-52.
4. CAW, Sztab Generalny WP, sygn. IV. 111.511. Uchwała Prezydium Rady Ministrów w
sprawie akcji "Wisła" z 24 kwietnia 1947 r.

Ukraińcy na Pomorzu Zachodnim w latach 1947-1952


51
z inwentarzem, powodowały, że wysiadająca na stacjach końcowych ludność znajdowała
się w tragicznym stanie.
Ogółem wojsko deportowało około 150 tys. Ukraińców, których osiedlono w
województwach: olsztyńskim, szczecińskim, wrocławskim, poznańskim, gdańskim i
białostockim5. Akcją objęto wszystkie rodziny ukraińskie "bez względu na stopień
lojalności i przynależności politycznej". Przesiedleniu podlegały także rodziny
ukraińskich oficerów i szeregowych Wojska Polskiego, pracowników bezpieczeństwa
oraz rodziny zdemobilizowanych żołnierzy frontowych6. Dodajmy, że cała akcja była
wymierzona, przy zastosowaniu odpowiedzialności zbiorowej, w obywateli państwa
polskiego narodowości ukraińskiej.
Obecnie w świadomości Polaków funkcjonuje pogląd, że akcja "Wisła" była karą
(następstwem) za krzywdy wyrządzone ludności polskiej przez Ukraińców na Wołyniu.
Jest to swoistego rodzaju sposób na zrzucenie winy za akcję "Wisła" na samych
Ukraińców, a tym samym usprawiedliwienie deportacji rodzin ukraińskich w 1947 r.
Pogląd ten budzi jednak wiele zastrzeżeń, a szczególnie niezgodne z normami prawa
międzynarodowego zastosowanie odpowiedzialności zbiorowej^ Konflikt na Wołyniu
toczył się między ludnością polską i ukraińską tam zamieszkałą, między AK i UPA w
latach 1942-1944. Była to walka o państwową przynależność tego terenu. Nie mogą za
nią odpowiadać Ukraińcy zamieszkali na terenie południowo-wschodniej Polski, którzy
z tamtymi wydarzeniami nie mieli nic wspólnego. Nie można przecież winić i karać
całego narodu, gdyż wtedy stajemy po stronie zbrodniczych stalinowskich
przesiedleń. Poza tym akcję "Wisła" przeprowadziły władze komunistyczne, a nie
władze kontynuujące państwowość Drugiej Rzeczypospolitej. Należy wątpić w to, że
polskie władze komunistyczne kierowały się przy tym chęcią zemsty na Ukraińcach za
Wołyń. Motywowały to koniecznością walki z UPA. Być może chodziło im również o
przypodobanie się społeczeństwu polskiemu i uzyskanie większego dla siebie
poparcia, bowiem zdecydowana większość ówczesnego
5. Według podziału administracyjnego Polski z 1946 r.
6. CAW, Sztab Generalny WP, sygn. IV. 111.513. Instrukcja 0340/HI Państwowej
Komisji Bezpieczeństwa dla dowódców Okręgu Wojskowego V i VII z 1 sierpnia 1947 r.
Roman Drozd
wrogo odnosiła się do Ukraińców i chętnie l> łc twego terenu.
w iwc | u /osiedlenie nie dawało jednak władzom gwarancji,
>> i nrt»ka szybko się spolonizuje. Konieczne było zatem
¦ ni. .toilntkowych form represji, jak np. - rozproszenie
* tui n> >svym terenie osadniczym, surowy zakaz zmiany miejsca
a. zastraszenie oraz niedopuszczenie do odrodzenia się życia
go Ukraińców. Nic więc dziwnego, że przywiezionych pod
n wojska Ukraińców osiedlono na ziemiach zachodniej i
l Polski według wcześniej ustalonych zasad. Rozproszenia
¦>ano tak, aby Ukraińcy nie tworzyli zwartych grup i nie
i i/iki.K/ali 10% mieszkańców wsi. Władze zakazały rozmieszczania
i.nizin ukraińskich w miastach. Natomiast we wsiach osiedlano je w
[ii-lacli: 50 km od granic lądowych, 30 km od granic morskich i miast
wojewódzkich oraz 10 km od zachodniej granicy Polski z 1939 r.
Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego zalecało, aby w jednej wsi
umieszczać tylko jedną rodzinę zaliczoną do grupy "A" lub "B" i do
pięciu rodzin z grupy "C". Rodziny z kategorii "A" i "B" nie mogły być
osiedlane razem oraz z rodzinam} z kategorii "C". Identyczne zasady
obowiązywały przy umieszczaniu Ukraińców w majątkach
państwowych7.
Z rozproszeniem rodzin ukraińskich wiązał się obowiązujący zakaz zmiany
przydzielonego im miejsca zamieszkania. W tajnej instrukcji z 10 listopada 1947 r.
zalecono: "(...) swoboda ruchu osadników z akcji "Wisła" zasadniczo ma być
ograniczona. W szczególności niedopuszczalne jest opuszczanie Ziem Odzyskanych i
powrót na dawne tereny. Dopilnowanie powyższego jednak należy pozostawić właściwym
władzom bezpieczeństwa publicznego. Do nich też muszą być składane wszelkiego
rodzaju podania w powyższych sprawach. (...) Ponadto Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa
Publicznego ma być informowany o każdej sprawie, w jakiej osiedleniec z akcji "W"
zwraca się do władz
7. APW, UWW, sygn. IX/270. Instrukcja MZO dotycząca zasad rozmieszczania osadników
z akcji "Wisła" z 31 lipca 1947 r.; R. Drozd, Zasady rozmieszczania ludności
ukraińskiej na Ziemiach Odzyskanych w ramach akcji "Wisła", "Słupskie Studia
Historyczne", 1993, nr 3, s. 104-106.
Ukraińcy na Pomorzu Zachodnim w latach 1947-1952 53
administracji] ogólnej. Kontakt z Pow[iatowym] UBP w sprawach osiedleńców z akcji
"W" ma być stały i utrzymany możliwie osobiście"8.
Osadnictwo Ukraińców na Pomorzu Zachodnim przebiegało w trzech etapach. W
pierwszym, od 2 do 28 maja 1947 r., transporty z ludnością ukraińską przybywały do
Szczecinka, a stąd kierowano je do poszczególnych powiatów województwa
szczecińskiego. Początkowo Ukraińców osiedlano głównie w powiatach nadmorskich, co
spowodowało interwencję organów bezpieczeństwa, które zażądały wstrzymania dalszego
rozmieszczania tam rodzin ukraińskich. Z tego powodu osiedlanie Ukraińców
rozszerzono na powiat choszczeński, łobeski i stargardzki. W pierwszym etapie
osiedlono na tym terenie 8.107 rodzin (36.547 osób) ze 123 transportów, z czego
7.600 rodzin pochodziło z województwa rzeszowskiego, a 507 z lubelskiego. W drugim
etapie, który trwał od 25 czerwca do 14 lipca 1947 r., rozmieszczono na Pomorzu
Zachodnim 1.945 rodzin (7.413 osób) z 20 transportów. Wszyscy pochodzili z
województwa lubelskiego. Zaznaczyć należy, że 5 czerwca, czyli między pierwszym a
drugim etapem, do Nowogardu przybył transport z ludnością ukraińską. Ten fakt nie
oznaczał zapowiedzi wznowienia akcji osiedleńczej, lecz był wynikiem błędu
urzędników lub kolejarzy, którzy Nowogard pomylili z Nowogrodem w województwie
wrocławskim. Trzeci etap rozpoczął się 22 lipca i trwał do 15 sierpnia 1947 r.
Osiedlono wówczas 1.267 rodzin (4.505 osób) z 18 transportów, z czego 1.197 rodzin
pochodziło z Lubelszczyzny, a 58 z Rzeszowszczyzny. Łącznie w ramach akcji "Wisła"
na teren Pomorza Zachodniego skierowano 160 transportów, w których znalazło się
11.419 rodzin (48.465 osób)9.
Przywiezioną tu ludność ukraińską władze rozmieściły w 18 powiatach. Najwięcej w
powiecie człuchowskim (6.930 osób), stargardzkim (3.855), szczecińskim (3.626) i
koszalińskim (3.581), a najmniej w powiecie pyrzyckim (1.400 osób), choszczeńskim
(1.694) i nowogardzkim (1.555). W 18 powiatach Pomorza Zachodniego ludność
8. AAN, MZO, sygn. 784. Instrukcja MZO dotycząca zasad rozmieszczania osadników z
akcji "Wisła" z 10 listopada 1947 r.
9. Patrz R. Drozd, Droga na Zachód..., op. cit, s. 85-91.
ffi iin,i)i Drozd
In mieszkańców. Najwyższy procent miały
" ¦ i miastecki (13,6%) i bytowski (10,3%), a
v 1.1 ii.;Mi.l/ki(3,8%),słupski(4,8%)inowogardzki
i,i 1'iuiiiiizc Zachodnie ludność ukraińską władze
/\ stk im na wsi. Obecnie trudno jest ustalić dokładną
niskich zamieszkałych w miastach, gdyż zestawienia
i i i iści powiatów nie uwzględniają podziału na miasto i
ir im i ii ulstawie szczątkowych danych można przyjąć, że około
naw znalazło się w miastach. Wynika z tego, że około 90%
\ osiedlono na wsi, z czego, według szacunku, ponad 80% w
[.u stwach indywidualnych, około 10% w majątkach państwowych
11.11aktorze robotników rolnych i około 5% w majątkach parcelacyjnych,
i" i/i isialych jako robotników leśnych itp.
Po zakończeniu akcji "Wisła" władze zorientowały się, że rodziny nkiaińskie
osiedlono niezgodnie z wcześniej przyjętymi założeniami. I 'i ulkreślić należy, że
dotrzymanie tych zasad było rzeczą niemożliwą ze względu na znaczną liczbę
deportowanych. Władze terenowe kierowały się głównie chłonnością osadnictwa
poszczególnych wsi. Często rozmieszczanie rodzin ukraińskich odbywało się w ten
sposób, że poszczególnym wójtom przydzielano odpowiednią ilość rodzin do osiedlenia
według własnego uznania1'.
Po stwierdzeniu powyższych nieprawidłowości, Ministerstwo Bezpieczeństwa
Publicznego nakazało Ministerstwu Ziem Odzyskanych dostosowanie rozmieszczenia
Ukraińców do wcześniejszych zaleceń. Ze względu jednak na znaczą ich liczbę
wykonanie tych nakazów w wielu przypadkach było wręcz niemożliwe. Z tych przyczyn
władze zmodyfikowały zasady rozmieszczania Ukraińców. Zakazano osiedlania ich w 30.
km pasie nadgranicznym lądowym, 10. km morskim i 20. km strefie od miast
wojewódzkich. Zwiększono jednocześnie liczbę Ukraińców, którzy mogli być osiedleni
w jednej wsi, do 40% ogółu mieszkańców.
10. R. Drozd, Droga na Zachód..., op. cit., s. 91.
11. AAN, MZO, sygn. 784. Sprawozdanie pokontrolne Departamentu Inspekcyjnego MZO z
przebiegu akcji "Wisła" na terenie województwa wrocławskiego, poznańskiego,
szczecińskiego i gdańskiego z 21 października 1947 r.
Ukraińcy na Pomorzu Zachodnim w latach 1947-1952 55
Utrzymano jednak zakaz opuszczania przydzielonego im miejsca zamieszkania12.
Po przesłaniu powyższej instrukcji, MZO poleciło władzom terenowym dostosowanie
ponownego przesiedleniajuż osiedlonej ludności do nowych zasad. Na Pomorzu
Zachodnim akcją tą zaplanowano objąć 1.859 rodzin w 15 powiatach, z czego 982
rodziny zamierzano rozproszyć w granicach powiatu, a 887 przenieść do innych
powiatów województwa szczecińskiego13. Przedstawiony plan tylko częściowo został
wykonany wiosną 1948 r. ze względu na brak wolnych gospodarstw i częściowe
zagospodarowanie się osiedlonych już Ukraińców.
Władze centralne nie kryły, jaki był cel takiego postępowania wobec ludności
ukraińskiej. W tajnej instrukcji dotyczącej zasad rozmieszczania rodzin ukraińskich
stwierdzono wprost: "Zasadniczym celem przesiedlenia osadników "W" [z akcji "Wisła"
- RD] jest ich asymilacja w nowym środowisku polskim, dołożyć należy wszelkich
wysiłków, aby cel ten był osiągnięty. Nie używać w stosunku do tych osadników
określenia "Ukrainiec". W wypadku przedostania się z osadnikami na Ziemie Odzyskane
elementu inteligenckiego, należy taki bezwzględnie umieszczać osobno i z dala od
gromad, gdzie zamieszkują osadnicy z akcji "Wisła"14.
Zakaz zmiany miejsca zamieszkania oraz poprawa warunków bytowych miały zapobiec
powrotom Ukraińców do ich dawnych siedzib. Rodziny ukraińskie znalazły się bowiem w
trudnych warunkach aprowizacyjnych i mieszkaniowych. Sposób oraz czas przesiedlenia
powodował, że zostały one pozbawione zapasów żywności. Poza tym przydzielono im
gospodarstwa zrujnowane, gdyż zabudowania w dobrym stanie zajęli przybyli wcześniej
osadnicy polscy. Z zajętych na Pomorzu Zachodnim około 9.800 gospodarstw, aż 75%
(7.345) było zniszczonych, z czego 45% (4.386) wymagało poważnego remontu, a 30%
(2.959) -
12. AAN, MZO, sygn. 784. Instrukcja MZO dotycząca zasad rozmieszczania osadników z
akcji "Wisła" z 10 listopada 1947 r.
13. AAN, MZO, sygn. 787. Plan przerzutów przesiedleńców z akcji "Wisła" na terenie
województwa szczecińskiego z 10 grudnia 1947 r.
14. AAN, MZO, sygn. 784. Instrukcja MZO dotycząca zasad rozmieszczania osadników z
akcji "Wisła" z 10 listopada 1947 r.
o!
Roman Drozd
Iowy15. Należy tutaj zaznaczyć, że podany przykład poddaje w wość pogląd, że
Ukraińcy w zmian za pozostawione gospodarstwa, "iili po przesiedleniu zabudowania w
o wiele lepszym stanie. Mówi ni< az o "skoku" lub, jak kto woli "szoku
cywilizacyjnym". Nie bez I" i ironii można powiedzieć, że mógł być to "szok"
wywołany ^ ' ¦ i nn zdewastowanych zabudowań lub umieszczeniem w majątkach I' •
>; u\')wych Nieruchomości Ziemskich. Oczywiście można stwierdzić, a- . I l.i
łych, którzy otrzymali murowane, w idealnym stanie gospodarstwa, z ni i zynami,
mógł to być swoistego rodzaju "skok cywilizacyjny", loln.ik jeżeli nawet się
zdarzał, to należał do wyjątków. W tej sytuacji wl;nlze zostały niejako zmuszone do
udzielenia szerokiej pomocy rodzinom ukraińskim. Przyznano im zapomogi i kredyty,
przydzielano kartki żywnościowe, żywność, zboże itp. Remontowano zabudowania.
Dodajmy, że była to pomoc daleko niewystarczająca. Wynikało to nie tylko z
opieszałości części urzędników, ale również z ograniczonych możliwości państwa w
tym zakresie. Przesiedleńcy ukraińscy zostali zmuszeni do pracy w zamian za
wyżywienie u polskich osadników. Wysokość zapłaty była różna i zależała od
pracodawcy. Przeważnie wynosiła ona około 10-15 kg ziemniaków za cały dzień pracy.
Zaznaczyć należy, że ta stosunkowo przychylna polityka gospodarcza władz nie
wynikała z pobudek humanitarnych, lecz z dążenia do szybkiego zagospodarowania tych
ziem i osadzenia Ukraińców. Miało to przyspieszyć ich adaptację w nowym środowisku,
a co za tym idzie, zniechęcić do powrotu do dawnych siedzib i tym samym
przyśpieszyć ich asymilację. Poza tym, 27 sierpnia 1949 r. Rada Ministrów pozbawiła
dekretem ludność ukraińskąprawa własności gospodarstw, z których zostali
wysiedleni, oraz prawa do pozostawionego tam mienia16.28 września 1949 r. na mocy
15. AAN, MZO, sygn. 787. Zestawienie zniszczonych gospodarstw indywidualnych
zajętych przez Ukraińców w województwie szczecińskim, stan na 25 wrzesień 1947 r.
16. Dekret z 27 lipca 1949 r. o przej ęciu na własność Państwa nie pozostaj ących w
faktycznym władaniu właścicieli nieruchomości ziemskich, położonych w niektórych
powiatach województwa białostockiego, lubelskiego, rzeszowskiego i krakowskiego
(Dz. U. 1949, nr 46).
Ukraińcy na Pomorzu Zachodnim w latach 1947-1952
57
dekretu rządowego przejęto na własność Skarbu Państwa mienie Kościoła
greckokatolickiego oraz ukraińskich instytucji i organizacji17.
Trudności bytowe oraz rozproszenie w terenie w zasadniczy sposób utrudniły życie
narodowe i religijne Ukraińców, ale go nie zlikwidowały. Na co dzień, głównie w
swoich domach posługiwali się ojczystym językiem, modlili się po swojemu i za
juliańskim kalendarzem obchodzili swoje święta. Prawie wszyscy Ukraińcy na Pomorzu
Zachodnim byli wyznania greckokatolickiego i prawosławnego. W pierwszych latach po
osiedleniu, w sytuacji gdy nie mogli brać udziału w nabożeństwach greckokatolickich
ze względu na zakaz tworzenia parafii unickich i poddanie represjom duchowieństwa
greckokatolickiego, uczęszczali do Kościoła rzymskokatolickiego. Zaznaczmy, że jest
to ciekawy fakt socjologiczny, świadczący
0 głębokiej religijności Ukraińców.
Po osiedleniu Ukraińców na Pomorzu Zachodnim, rozpoczął się skomplikowany proces
przystosowywania się do nowego otoczenia. Przymusowość wysiedlenia, wrogość
osadników polskich oraz różnice kulturowe między Polakami a Ukraińcami były
głównymi przyczynami izolowania się obu narodowości. Wzajemna niechęć oraz
uprzedzenia, podtrzymywane i rozbudzane przez świadomą i planową propagandę
antyukraińską, znacznie utrudniały społeczną integrację. Ukraińcy ograniczyli
kontakty towarzyskie wyłącznie do swojej grupy narodowej, a wielu z nich leszcze
przez wiele następnych lat będzie myślało o powrocie w swe rodzinne strony, na łono
ojczystej ziemi. Jednak po okresie niemal całkowitej izolacji osadników polskich i
ukraińskich, rozpoczął się powolny proces współpracy
1 współżycia. Podejmowanie przez Ukraińców pracy u polskiego sąsiada c/y praca w
PGR-ach lub lesie sprzyjały wzajemnemu poznawaniu się. Pod wpływem tych kontaktów
wzajemne uprzedzenia, stereotypy zaczęły tracić na swej ostrości, otwierając drogę
ku adaptacji i integracji społecznej I Ikraińców w nowym środowisku.
Adaptację tę przyśpieszyła poprawa ekonomicznych warunków życia Ukraińców. Wraz ze
wzrostem stopy życiowej, rodziny ukraińskie
17. Dekret z 28 września 1949 r. o przejęciu przez Państwo mienia osób prawnych, w
tym ukraińskich organizacji i instytucji świeckich oraz wyznaniowych (Dz. U. 1949,
nr 53).
58
Roman Drozd
uniezależniały się ekonomicznie od osadników polskich i władz administracyjnych
oraz uaktywniły życie towarzyskie. Ukraińcy utrzymywali między sobą ścisłe
kontakty. Prowadzili ze swoimi krewnymi w kraju, a w wyjątkowych przypadkach i
zagranicą, rozległą korespondencję. Starali się zorganizować własne życie religijne
i kulturalne, mimo sprzeciwu władz i znacznej części społeczeństwa polskiego.
Wraz z przełamywaniem barier dzielących ludność polską i ukraińską, kontakty
towarzyskie zostały rozciągnięte na osoby innej narodowości. Najwcześniej nawiązała
kontakty z Ukraińcami ludność rodzima i osadnicy z dawnych województw zachodnich,
gdyż ich negatywny stosunek do ludności ukraińskiej wynikał z antyukraińskiej
propagandy i nie był obciążony historycznymi zaszłościami, jak to miało miejsce w
przypadku osadników ze wschodu. Z czasem jednak stosunek pozostałych osadników do
Ukraińców również uległ poprawie. Spektakularnym przykładem przezwyciężania
wzajemnych uprzedzeń było zawieranie małżeństw mieszanych i wstępowanie do różnego
rodzaju polskich organizacji.
Podsumowując można stwierdzić, że ludność ukraińska deportowana w ramach akcji
"Wisła" na Pomorze Zachodnie, w zamyśle władz, miała ulec szybkiej polonizacji.
Przyśpieszyć ją miało nie tylko rozproszenie, ale także zakaz organizowania życia
narodowego i kulturalnego ludności ukraińskiej. Jednak Ukraińcom, mimo szczególnie
niesprzyjających warunków, zwłaszcza do połowy lat pięćdziesiątych, udało się
nawiązać ścisłe kontakty osobiste i podjąć próby organizowania własnego życia
religijnego i kulturalnego. Dzięki temu znaczna część Ukraińców oparła się
procesowi asymilacji. Podkreślić również należy, że ludność ukraińska adaptując się
w nowym otoczeniu, wniosła swój wkład w zagospodarowanie i wzbogacenie kulturowe
Pomorza Zachodniego.
Małgorzata Kmita
PROPAGANDA ANTYUKRAIŃSKA
I KSZTAŁTOWANIE NEGATYWNEGO
STEREOTYPU UKRAIŃCA W CZASACH PRL
Przejawy propagandy antyukraińskiej w powojennej Polsce obecne były przez blisko 50
lat we wszystkich środkach masowego przekazu. O skutecznym działaniu tej propagandy
świadczy, istniejący w polskiej -wiadomości narodowej, silnie negatywny stereotyp
Ukraińca. Dla i idowodnienia tezy o antyukraińskich działaniach propagandowych
władz i ich wpływie na dzisiejszy obraz Ukraińca w oczach przeciętnego Polaka,
wystarczy posłużyć się źródłami pisanymi: ulotkami, książkami, czy artykułami
prasowymi. Zajmę się nimi szczególnie dokładnie, pozostałe formy propagandy
omawiając w nieco mniejszym zakresie, również z tego powodu, że po latach druki są
najbardziej dostępnym i wiarygodnym /rodłem. Nie znaczy to jednak, iż słowo pisane
było głównym sposobem oddziaływania propagandowego - władze używały bowiem nawet
form agitacji bezpośredniej.
Akcja "Wisła" była starannie przygotowana, nie tylko pod względem organizacyjnym,
ale i propagandowym. Rozpoczęcie wysiedlania ludności poprzedziło bowiem
nagłośnienie we wszystkich środkach masowego przekazu stronniczo przedstawionych
okoliczności śmierci i-cncrała Karola Świerczewskiego. Jednoznacznie wskazywano w
tych informacjach na winnych i wykazywano planowość ich działania, pomimo że
śledztwo w sprawie śmierci generała dopiero się rozpoczęło1.
Patrz: Komunikat radiowy MON o śmierci gen. broni K. Świerczewskiego, [w:] Misiło
E., Akcja Wisła. Dokumenty, Warszawa 1993, dokument nr 18, s. 64, czy Komentarz
Polskiego Radia nadany w związku ze sprowadzeniem do Warszawy /.włok gen. broni K.
Świerczewskiego, tamże, dok. nr 20, s. 66.
(.11
Małgorzata Kmita
W koitu-ni.il /u Życia Warszawy" dotyczącym śmierci generała K. '•«nfSJ»wsknTi' |
>" peanach na cześć zamordowanego czytamy:
P.ulł / n/ki faszystów ukraińskich. Znamy tę rękę. To ręka "SS l)n r.um (ializicn",
I brygady Kamińskiego. Ta sama, która bestialsko \vvi/nvla 200 tysięcy Polaków na
Wołyniu. Tasama, która mordowała knlm-ty i dzieci powstańczej Warszawy. Ta sama,
która siała pożogę i /niszczenie w bezbronnej już stolicy Polski. Ta sama, która w
nocy budziła bezlitośnie wygnańców z Woli i Starówki, szukając dla swego
bestialstwa ofiary.2
Należy zauważyć, że ten krótki cytat zawiera przynajmniej kilka informacji
niezgodnych z prawdą. Wiadomo np., iż w tłumieniu Powstania Warszawskiego nie brały
udziału żadne wojskowe formacje ukraińskie3, choć dzięki skutecznemu działaniu
propagandy, przeciętny Polak uważa dziś co innego.
W mediach, po śmierci generała, nie tylko wskazywano na zabójców, ale nawet wzywano
do zemsty, otwarcie mówiono o odwecie. W "Dzienniku Ludowym" J. Wasilewski w
tekście zatytułowanym Kula ukraińskiego faszysty apeluje:
Pozostają jeszcze niedobitki ukraińskich band faszystowskich.
Tych należy tępić środkami najbardziej radykalnymi. Śmierć generała
Świerczewskiego musi być co rychlej pomszczona.4
Propaganda przyj ęła również formę agitacj i bezpośredniej. Po śmierci
generała organizowano, z inspiracji ówczesnych polskich władz, liczne
wiece i zebrania w zakładach pracy, na wsiach, w urzędach, uczelniach i
szkołach5. Domagano się na nich zaprowadzenia ładu na terenach
objętych działalnością UPA i "likwidacji band"6. Jednocześnie, przy
2. Misiło E., Akcja Wisła. Dokumenty..., op. cit., dokument nr 21, s. 67.
3. Porównaj: Zięba A., Ukraińcy i Powstanie Warszawskie, "Znak" 1989/413-415,
Weryha W., Dorohamy druhoji świtowoji wijny. Dywizija "Hałyczyna, Toronto 1980.
4. Misiło E., Akcja Wisła. Dokumenty..., op. cit., dokument nr 24, s. 73.
5. Łach S., Osadnictwo ludności ukraińskiej na ziemiach odzyskanychpo II wojnie
światowej, [w:] Akcja "Wisła" na tle stosunkówpolsko-ukraińskich, Szczecin 1994, s.
158.
6. Tamże.
Propaganda antyukraińska w czasach PRL
61
użyciu wszelkich metod masowej informacji, podkreślano i wyolbrzymiano zbrodnie
Ukraińców, zarzucając im szczególne okrucieństwo i masowe mordy. Działania te E.
Misiło określi mianem antyukraińskiej propagandowej nagonki7. Nawet pogrzeb
generała zaplanowano z wielkim rozmachem, jako patriotyczną manifestację skierowaną
przeciwko Ukraińcom.
Pierwsze propagandowe ulotki również pojawiają się już podczas przygotowań do akcji
"Wisła". Są to druki przeznaczone dla żołnierzy Ukraińskiej Powstańczej Armii,
miejscowej ludności, jak również dla żołnierzy Ludowego Wojska Polskiego. Wydział
Polityczno-Wychowawczy Grupy Operacyjnej "Wisła" opracował nawet na tę okazję i
wydał w lOtys. egzemplarzy broszurkę pt. Poradnik terenowy żołnierza, w której
ostrzegał, że "bandyta nie różni się na ogół niczym od każdego spotkanego
człowieka"8. Wydrukowano również i od 15 maja 1947 roku rozrzucono z samolotów 130
tys. ulotek Do miejscowej ludności! i 352 rys. egzemplarzy Do obałamuconych
członków band UPA9.
Rozpowszechniane w tekstach opracowanych przez Wydział Polityczno-Wychowawczy GO
informacje mają jawnie tendencyjny charakter. Nieludzkim, bestialskim bandytom
przeciwstawiana jest w nich spokojna, bezbronna ludność. Można w nich przeczytać:
Wszędzie panuje spokój. Dobrobyt wzrasta. Jedynie w południowo-wschodnich powiatach
Rzeczypospolitej Polskiej grasują bandy UPA odznaczające się szczególnym
okrucieństwem.10
We wszystkich tych drukach żołnierzy Ukraińskiej Powstańczej Armii określa się za
pomocą takich epitetów, jak: "banderowcy", "faszyści", "własowcy", czy
"faszystowscy bandyci". UPA zawsze jest "bandą" bądź "faszystowską bandą". W jednej
tylko, mającej stronę maszynopisu wspomnianej ulotce Do miejscowej ludności!
określenia "bandyci", "bandy", "bandytyzm" pojawiają się 11 razy.
7. Misiło E., Przedmowa do: Akcja Wisła. Dokumenty..., op. cit., s. 23.
8. Tamże, dokument nr 93, s. 187.
'). Misiło E., Akcja ¦'Wisła", "Mówiąwieki" 1991/3, s. 7.
10. Ulotka: Do miejscowej ludności!, [w:] Misiło E., Akcja "Wisła ", "Mówiąwieki",
s. 5.
62
Małgorzata Kmita
I d(lno4ć ukraińska, przedstawia się jako "stanowiącą naturalną pomoc 'la
Imiulcrowcow"", a wsie ukraińskie jako "naturalne bazy dla siejących n>nl i
iMi/npi,' h.nulytów"12.
We wspomniancj ulotce, skierowanej do żołnierzy Ukraińskiej ¦ •\v»(niU/c| A11111 i,
zawierającej obietnicę, że "kto zgłosi się dobrowolnie bromu \v icku, ten będzie
żył",jak również stwierdzenie "wiemy o was w»/y»lko", czytamy:
I udność ukraińska po przesiedleniu - wolna od grabieży i mordów, wolna od waszego
terroru, błogosławi Rząd za to, że wybawił ją od ustawicznego strachu przed wami.
(...) Dziś jesteście głodni i obdarci.(...) Tęsknicie za waszymi krewnymi i
bliskimi, a oni za wami. Ale wasi przywódcy - aby utrzymać was w lesie i na drodze
zbrodni - opowiadająwam bzdury o trzeciej wojnie (...) Opowiadająwam o nienawiści
Polaków do ludności ukraińskiej,(...) oszukują was opowiadając o okrucieństwie
naszych żołnierzy.(...) Zastanówcie się i opamiętajcie. Porzućcie drogę występku i
zbrodni.(...) Nie słuchajcie obłąkanych zbrodniarzy, którzy jeszcze dziś wami
kierują. Otrząśnijcie się z terroru, w jakim dotychczas żyjecie.(...).13
Nie jest to najbardziej udane dzieło propagandy GO "Wisła". Trudno uwierzyć, by
mogło być przekonujące dla żołnierzy Ukraińskiej Powstańczej Armii, szczególnie
jeśli weźmie się pod uwagę fragmenty dotyczące stosunków panujących wewnątrz samej
UPA.
Propaganda szczególnie szybko przynosi jednak efekty wśród żołnierzy Ludowego
Wojska Polskiego biorących udział w operacji. W ściśle tajnym sprawozdaniu zastępcy
dowódcy 7 Dywizji Piechoty do spraw polityczno-wychowawczych z 7 maja 1947 roku,
napisano:
Żołnierze od chwili przybycia byli wrogo ustosunkowani do ludności ukraińskiej.
(...) Zdawali sobie jasno sprawę z celu przybycia. Kpr. Gaja z 11 D[ywizji]
P[iechoty] oświadczył: "Przybyliśmy, by pomścić śmierć gen. Świerczewskiego".
Strzelec Biały z 7 p[ułku] p[iechoty]: "(...) Zniszczymy doszczętnie parobków
Hitlera.
11. Odezwa: Do obywateli woj. rzeszowskiego! z dnia 12 maja 1947, [w:] Misiło E.,
Akcja "Wisła", "Mówiąwieki", s. 3.
12. Do miejscowej ludności!..., op.cit.
13. Misiło E., Akcja Wisła. Dokumenty..., op.cit., dokument nr 84, s. 177-178.
Propaganda antyukraińska w czasach PRL
63
¦ /¦¦ Świadomość naszych żołnierzy nurtuje nienawiść do faszystowskich band UPA".
Strzelec Wierzbicki z 11 pp: "Bandy mordują Polaków, grabią i palą wsie i naszym
zadaniem jest pomścić wszystkie krzywdy wyrządzone Polakom.(...)" Aparat
polityczno-wychowawczy przez rozmowy indywidualne i gawędy podsyca nienawiść
żołnierzy do band i mobilizuje ich do bezwzględnej walki z ukraińskimi faszystami
(...).14
Ludność polska mieszkająca razem z przeznaczonymi do wysiedlenia Ukraińcami nie
była tak podatna na wpływ propagandy, jak żołnierze IAVP. Oficer polityczno-
wychowawczy stwierdza, że ludność polska "zżyła się z Ukraińcami i mieszańcami" i
często "prosi o zwolnienie od ewakuacji mieszańców i Ukraińców, o których nam
wiadomo, że współpracowali z bandami, a nawet byli w bandach". Zachowanie to oficer
kładzie na karb "odcięcia od wszelkich wpływów politycznych i kulturalnych obozu
demokratycznego" i dlatego postuluje "bezzwłocznie przystąpić do tworzenia
organizacji społecznych, o ile możliwość zakładać komórki demokratycznych partii
politycznych"15.
Oczywiście działaniom propagandowym zostają poddani również sami przesiedleńcy. Od
początku akcji nad ukształtowaniem ich świadomości, podobnie jak i żołnierzy,
pracują oficerowie polityczno-wychowawczy. Organizują i przeprowadzają wiece i
prelekcje, jak również indywidualne rozmowy, począwszy od pierwotnego miejsca
zamieszkania przeznaczonych do wysiedlenia, aż do chwili ich przybycia na stację
docelową16. W trakcie tych wykładów i rozmów oficerowie polityczno-wychowawczy
usiłowali przekonać wysiedleńców, że cała akcja powodowana jest troską o ich los, a
nawet domagali się wdzięczności, podkreślając, jak wielkie środki finansowe władze
musiały poświęcić na ten cel. Propagandyści idealizowali też przyłączone do Polski
ziemie poniemieckie, przedstawiając je niemal jako ziemię obiecaną. Niewielu jednak
wysiedleńców przekonały te obietnice.
Również na Ziemiach Odzyskanych, przed przybyciem ukraińskich osadników,
organizowano spotkania, podczas których informowano
14. Tamże, dokument nr 139, s. 247-248.
15. Tamże, s. 245-246.
16. Chojnowska A., Przesiedlenie ludności ukraińskiej na Ziemie Odzyskane w 1947 r,
"Przegląd Powszechny" 1991/12, s. 477.
64
Małgorzata Kmita
miejscową ludność, kto będzie ich nowym sąsiadem i jakie należy w związku z tym
przedsięwziąć środki ostrożności.
Doprawdy sporo inwencji włożyły władze w dyskryminację -podsumująto E. Hołda i J.
Litwiniuk. - Przed przyjazdem osiedleńców zwoływano zebrania i ostrzegano ludność
polską, nota bene zazwyczaj zza Buga, a więc już obeznaną z problematyką, że
przybywają bandyci z UPA.17
A oto opisywany przez S. Łacha przykład, jak przyjmowani byli Ukraińcy po takich
przygotowaniach, w nowym miejscu zamieszkania:
Truizmem jest twierdzenie, że stosunki pomiędzy osadnikami polskimi a ukraińskimi
nacechowane były nieufnością czy wręcz wrogością.(...) Pragnę jedynie podkreślić,
że wzajemne współżycie zależało w dużym stopniu od pochodzenia regionalnego
osadników, siły oddziaływania na postawy ludzkie powielanych stereotypów Polaka i
Ukraińca, oddziaływania kościoła, szkoły itp.18
Wielkie więc było pole dla działań propagandowych, jak już wiemy, skrzętnie
wykorzystywane przez władze.
W trakcie samej akcji "Wisła" informacje prasowe o operacji były rzadkie. Ukazywały
się głównie teksty o walkach z UPA i, co najwyżej o przesiedleńcach "z
Rzeszowszczyzny" lub nawet "Polski centralnej"19. Dopiero po 1956 r. zaczęto od
nowa silnie eksponować w propagandzie temat walk z UPA, podkreślając reperkusyjny
charakter akcji przesiedleńczej, jako "wyrazu słusznego gniewu" narodu polskiego,
którego bezpośrednim powodem miały być ukraińskie zbrodnie.
17. Hołda E., Litwiniuk J., Dziesięć lat nieistnienia, "Po Prostu" 1957/9.
18. Łach S., Osadnictwo ludności ukraińskiej za ziemiach..., op.cit., s. 164.
19. Olszański T. A., Wokół akcji Wisła, [w:] Colloąuium narodów, Materiały z
sympozjum n. t. Litwini, Białorusini, Ukraińcy, Polacy-przesłankipojednania, Łódź
1987, s. 116; szerzej o tym w pracy mgr Puch M., Akcja Wisła, napisanej pod
kierunkiem prof. dra hab. W. Kozuba-Ciembroniewicza, w Katedrze Współczesnych
Doktryn Politycznych na Uniwersytecie Jagiellońskim, obronionej w 1995 roku, w
której autorka przeprowadza analizę prasy ("Trybuna Wolności", "Polska Zbrojna",
"Życie Warszawy", "Dziennik Polski", "Tygodnik Powszechny", "Znak") z roku 1947,
pod kątem informacji o UPA i akcji Wisła.
Propaganda antyukraińska w czasach PRL
65
Na ile wiązało się to z dochodzeniem do głosu w kierownictwie
v PZPR frakcji i ideologii szowinistycznej (...) nie umiem ocenić -
r napisze T. A. Olszański, - sądzę jednak, że dokładniejsze
prześledzenie zależności pomiędzy polityką propagandową wobec
mniejszości narodowych [poza Żydami (...)] a walką w KC byłoby
wielce pouczające.20
W ten sposób można próbować tłumaczyć to nasilające się, to słabnące fale
działalności propagandy antyukraińskiej. "Straszak ukraińskiego nacjonalizmu był i
bywa nadal środkiem działania propagandowego i politycznego, jest on przeważnie
instrumentalnie traktowany i nader często puszczany w obieg" - wyraża bliską zdaniu
Olszańskiego tezę S. Kozak w 1994 r.21.
Zasiane podczas akcji "Wisła" ziarno nienawiści pielęgnowane było latami. Negatywny
stereotyp Ukraińca-rezuna, bandyty-banderowca, bestialskiego mordercy, utwierdzany
był w świadomości Polaków. W masowych nakładach publikowano książki wyolbrzymiające
zbrodnie Ukraińców, przemilczające natomiast ofiary strony ukraińskiej.
Prezentowany w nich obraz był jednoznaczny: szwarccharakterami byli zawsze
Ukraińcy, którym przeciwstawiano rycerskich i sprawiedliwych Polaków. Wymienić
warto tu kilka standardowych tytułów i nazwisk ich autorów: Łuny w Bieszczadach
Gerharda (w latach 1959-1980 - 500 tys. nakładu), Ślady rysich pazurów
Żółkiewskiej, Bieszczady w ogniu Baty, Kryptonim Bastion Szelągowskiego, lwa
zielona Sikorskiego, czy Kto zabił profesorów lwowskich Borusiaka22. Jednak
najbardziej zasłużony na tym polu pozostaje Edward Prus ze swoimi publikacjami, /.
których przypomnijmy choćby: Herosów spod znaku tryzuba, Atamanię UPA, Władyką
Świętojurskiego, czy wydaną w 1994 r., Operację Wisła. Część wymienionych wyżej
pozycji przez lata wchodziła do kanonu obowiązkowych lektur szkolnych (Ślady rysich
pazurów - szkoła podstawowa, Łuny w Bieszczadach - szkoła średnia).
20. Olszański T.A., Wokół akcji Wisła..., op.cit, s. 116.
21. Kozak S., W kwestiipolsko-ukraińskiego modus vivendi, [w:] Akcja Wisła na tle
stosunkówpolsko-ukraińskich..., op. cit, s. 190.
22. Tamże, s. 198.
66
Małgorzata Kmita
Jako próbkę stylu tego pisarstwa i dla poznania jego zawartości ideowo-treściowej
wystarczy zacytować tytuły z rozdziałów Operacji "Wisła" Prusa: Język krwi, Pazur
diabła, Przeklęci wyzwoliciele i kilka zdań tekstu:
Kończyły się możliwości mordercze UPA na Wołyniu. Niedorżnięci Polacy znaleźli się
w twierdzach samoobronnych typu Przebraże i Rafałówka; część opuściła "okrutną
ziemię" i znalazła się albo za Bugiem, albo za Zbruczem. Nadto w ramach akcji Burza
pojawiła się groźna 27 Wołyńska Dywizja AK. UPA nie miała też szczęścia w
Małopolsce Wschodniej (...).23
Zapewne nie jest to styl naukowy, choć wydawca w nocie na okładce twierdzi, że mamy
do czynienia z "pionierską pracą usuwającą jeszcze jedną białą plamę w historii
Polski".
Niestety, jeśli idzie o pionierskość tej pracy, to przeczy jej ten choćby oto cytat
z książki:
Ta właśnie śmierć [gen. Świerczewskiego - M.K.] stała się bezpośrednim impulsem (a
nie pretekstem, jak twierdzą Ukrainerzy) do podjęcia trudnej i bolesnej decyzji -
przesiedlenia ludności ukraińskiej i łemkowskiej na zachodnie oraz pomocne obszary
Polski. Istniało przekonanie, że tylko przez zlikwidowanie bazy społecznej można
było przyśpieszyć likwidację UPA.24
Słowa te zostały napisane w 1994 roku, kiedy dostęp do dokumentów i literatury,
również emigracyjnej był od kilku lat możliwy. Autor jednak nie zauważa,
opublikowanych już nawet, dokumentów, mówiących o wcześniejszym planowaniu i
przygotowywaniu operacji wysiedleńczej Ukraińców. Wiarygodność drugiej tezy
zawartej w cytacie również nie wytrzymuje krytyki. Stratedzy wojskowi i historycy
zgodnie dziś twierdzą, że wysiedlenie ludności cywilnej nie było konieczne do
zniszczenia UPA, a akcja wysiedleńcza nie tym była powodowana i nie temu miała
służyć.
Książki tego typu, popularne dzięki wysokim nakładom, nierzetelne historycznie i
jawnie propagandowe, w znacznej mierze przyczyniły się do powstania i
podtrzymywania negatywnego stereotypu Ukraińca w
23. Prus E., Operacja Wisła. Fakty-fikcje-refleksje, Wrocław 1994, s. 16.
24. Tamże, s. 44.
Propaganda antyukraińska w czasach PRL
67
polskiej świadomości narodowej. O utrzymującym się wciąż negatywnym i ibrazie
świadczą badania nad stereotypem. Dane z materiałów zebranych w Przemyślu w 1986
r., wśród uczniów polskich klasy maturalnej jednego / tamtejszych liceów, mówią, że
na 64 badanych, aż u 41 słowo
Ukrainiec" wzbudza negatywne skojarzenia25. Badania OBOP-u z 1996
i mówią, że 60 proc. Polaków nie chciałoby mieć za sąsiada Ukraińca.
Stereotyp ten T. A. Olszański określi "stereotypem Łun w
bieszczadach". Oto co napisze historyk o faktach i kłamstwach o akcji
Wisła" i znajomości historii konfliktu polsko-ukraińskiego z tego okresu przez
"przeciętnego Polaka":
(...) wiedza o tych wydarzeniach u większości społeczeństwa polskiego jest gorzej
niż żadna, bo drastycznie zafałszowana. Dominuje stereotyp, który należałoby nazwać
od znanej książki J. Gerharda stereotypem Łun w Bieszczadach.^...) Zgodnie z tym
stereotypem po wyzwoleniu wschodnich ziem obecnej Polski nadciągnęły zza Sanu i
Buga rozbite tam przez Armię Radziecką złowrogie bandy UPA, które na tym zasadniczo
obcym sobie terenie zaczęły masowo mordować polską ludność cywilną oraz
milicjantów. Po dłuższym okresie walk, podczas których UPA odnosiła pewne sukcesy
taktyczne, w marcu 1947 r. w przypadkowej potyczce poległ gen. Świerczewski, co
stało się powodem przeprowadzenia wielkiej akcji wojskowej i całkowitego
wysiedlenia Ukraińców z terenów południowo-wschodniej Polski.26
Tak T. A. Olszański komentuje tę wizję sztucznie stworzoną przez komunistyczną
propagandę:
W stereotypie tym niemal wszystko jest nieprawdą (...) Jest to obraz zdecydowanie
szowinistyczny: bohaterski i rycerski żołnierz polski przeciwstawia się bowiem
ukraińskiemu bandycie-banderowcowi (nieprzypadkowa to zbitka propagandowa),
zwyrodniałemu rezunowi, tchórzliwemu i fanatycznemu wspólnikowi nazistów, którego
znakomita większość autorów, mimo powtarzanych
25. Dziewierski ML, Migracja w świadomości Łemków. Rekonstrukcja niektórych treści
społecznych, [w:] Dziewierski M, Pacwa B., Siewierski B., Dylematy tożsamości,
Katowice 1992, s. 60.
26. Olszański T.A., Wokół akcji Wisła..., op.cit, s. 110.
68 Małgorzata Kmita
od czasu do czasu obłudnych zaprzeczeń utożsamia z narodem ukraińskim.27
Problemem propagandy antyukraińskiej, a w związku z tym również sytuacją i
położeniem Ukraińców w Polsce zajmuje się obszernie w swym artykule, zamieszczonym
w 1981 r. w "Naszym Słowie" A. Wihorny. Uważa on, iż pomimo, że zaczęły pojawiać
się artykuły czy wypowiedzi próbujące rzetelnie przedstawiać kwestię ukraińską, to
nadal aktywniej od nich działają przeciwnicy zbliżenia polsko-ukraińskiego. Polskie
społeczeństwo wciąż ostrzegane jest przed zagrożeniem, jakim dla interesów państwa
polskiego są Ukraińcy.
Sprawa jest tym bardziej bolesna - pisze publicysta, - że wspomniani propagandyści
dla swoich niehumanitarnych celów szeroko korzystają z prasy, radia, filmów,
telewizji i wielkonakładowej prasy.28 [tłum. M.K.]
Etymologii negatywnego stereotypu Ukraińca w polskiej świadomości, szuka ukraiński
publicysta właśnie w tej antyukraińskiej propagandzie, prowadzonej latami przez
komunistyczne władze, przy użyciu wszelkich mediów.
"Obraz Ukraińców i poglądy na kwestię ukraińską, jak również problemy dotyczące
stosunków polsko-ukraińskich, formowały się w polskim społeczeństwie pod wpływem
prowadzonej latami antyukraińskiej propagandy (oficjalnie antynacjonalistycznej,
ale przeciętnemu obywatelowi nie wiadomo czemu ciężko oddzielić pojęcia: Ukrainiec
i nacjonalista). Cień tej propagandy padł na wszystkich Ukraińców w Polsce.
Znaleźli się oni w roli worka bokserskiego, który tylko zbiera razy, nie mając
szans sprzeciwić się tej propagandzie, choćby w formie dialogu" [tłum. M.K.] -
kończy podsumowując sytuację Ukraińców w Polsce.29
27. Olszański T.A., Wokół akcji Wisła..., op.cit, s. 110^
28. Wihornyj A., U widpowid'prof. W.A. Serczykowi, "Nasze Słowo" 1981/49, patrz
również: W. Mokry, Czy "prosta odpowiedź na proste pytanie "?, "Gazeta Lubuska"
1990/129.
29. Wihornyj A., U widpowid'..., op.cit.
Propaganda antyukraińska w czasach PRL
69
Efektem takiej sytuacji Ukraińców w Polsce stał się, jak to wyraził autor,
"kompleks ukraiński", który od wojny nie tylko że nie ulega zanikowi, ale nawet
urósł w świadomości wielu Polaków do spotworniałej wielkości30.
Nie można nie przyznać racji autorowi tezy "worka bokserskiego", biorąc pod uwagę
fakty, iż latami rzetelne prace naukowe dotyczące czy samej akcji "Wisła", czy
sytuacji mniejszości ukraińskiej w Polsce były wstrzymywane przez cenzurę.
Rzeczywista wiedza dotycząca Ukraińców uparcie i wytrwale była zastępowana
propagandą. O sprawach dotyczących Ukraińców w Polsce mogli pisać tylko
dyspozycyjni publicyści31. Dlatego na przykład wycofano z księgarń ambitną, jak na
lata siedemdziesiąte (trzeba pamiętać, że były to czasy E. Gierka, zwolennika
koncepcji politycznej i etnicznej jedności narodu), książkę A.B. Szczęśniaka i W.Z.
Szoty Droga donikąd, wydaną w 1973 roku przez Ministerstwo Obrony Narodowej w
nakładzie 3500 egzemplarzy ( ^336 egz.). Główną wadą książki było to, iż można w
niej znaleźć wiele faktów wyjaśniających powody, przebieg i skutki walk polsko-
ukraińskich, przybliżone liczby ofiar Polaków (nie zawyżone) i Ukraińców. Jednak
główną przyczyną niedopuszczenia książki do szerszego obiegu i skierowania jej na
przemiał, była jej idea - daleka od wersji oficjalnie propagowanej przez wiele lat
przez władze. Autorzy książki bowiem chcieli uświadomić Polakom, że nacjonaliści
ukraińscy l o nie cały naród ukraiński, i że za ich winy nie można obciążać
odpowiedzialnością zbiorową wszystkich Ukraińców zamieszkujących Polskę. Po
wycofaniu książki Szczęśniaka i Szoty naukowcy długi czas nie wracali do tematów
dotyczących Ukraińców w Polsce32.
Kolejne próby badania przyczyn konfliktów polsko-ukraińskich i omawiania ich
przebiegu pojawiły się dopiero w latach osiemdziesiątych. I również one mogą służyć
za przykład działania komunistycznej cenzury nie dopuszczającej do prób dialogu
polsko-ukraińskiego. Skonfiskowano bowiem wówczas w całości siedem tekstów
przeznaczonych do druku w planowanym "ukraińskim" tomie Znaku. Tematycznie prace te
U). Wihornyj A., U widpowid'..., op.cit.
? 1. Lewicki R, Ukraińcy: warunki wyjścia z getta," Bez Dekretu" 1989/22.
32. Kozak S., Wkwestii polsko-ukraińskiego. •-, op.cit, s. 191.
70
Małgorzata Kmita
poświęcone były wyjaśnianiu przyczyn konfliktów polsko-ukraińskich, kulturze
ukraińskiej, życiu i historii kościoła greckokatolickiego i życiu mniejszości
ukraińskiej w Polsce - poruszały więc tematy zakazane lub takie, o których można
było pisać tylko w sposób ściśle określony przez władze. Niestety, wizja wydarzeń,
czy ocena faktów dokonana przez autorów, kłóciła się z oficjalną wersją. Były to
bowiem materiały negujące lub prostujące zakłamane, propagowane przez komunistyczną
propagandę, wersje wydarzeń czy fakty. W efekcie przeczyły one negatywnemu
stereotypowi Ukraińca. Wśród zdjętych wówczas artykułów znalazł się m.in. tekst A.
Zięby "Ukraińcy i Powstanie Warszawskie", w którym autor udowadniał nieprawdziwość
powszechnie uznanej tezy, że Ukraińcy pomagali wojskom niemieckim tłumić Powstanie
Warszawskie33. Teksty niezależnych publicystów traktujące o stosunkach polsko-
ukraińskich ukazywały się jednak w latach osiemdziesiątych w wydawnictwach
emigracyjnych, takich, jak: paryska "Kultura", "Suczasnist"', "Widnowa" i
podziemnych: lubelskie "Spotkania", "Obóz", "ABC"34.
Warto wspomnieć tu jeszcze o jednym elemencie propagandy. Przez wszystkie lata PRL
Łemków starano się traktować odrębnie i popierać dążenia separatystyczne,
"odukraińskie". Jak napisali Hołda i Litwiniuk:
Był wprawdzie malutki kłopot z Łemkami, ale ówcześni propagandyści jakoś z niego
wybrnęli, tłumacząc, że jest ich zaledwie garstka, a w dodatku są to właściwie
Polacy, choć zarazem i Czesi i Rusini.35
Łemków starano się szybciej zasymilować przez propagandowe oddzielenie od Ukraińców
i bardziej "tolerancyjne" traktowanie. Widoczne jest to wyraźnie w publikacjach
prasowych - w czasach, kiedy niemożliwe było pisanie o krzywdach Ukraińców, jakich
doznali oni za czasów PRL, okolicznościowo ukazywały się artykuły opowiadające o
doli Łemków (choćby Łemkowie M. Kozłowskiego w "Tygodniku
Propaganda antyukraińska w czasach PRL
71
33. Kozak S., W kwestii polsko-ukraińskiego..., op.cit, s. 191.
34. Berdychowska B., Polska- Ukraina, szansę i zagrożenia, PAP Wydawnictwo Biura
Prasowego IV Pielgrzymki Jana Pawła II do Polski.
35. Hołda E., Litwiniuk J., Dziesięć lat nieistnienia..., op.cit.
Solidarność"). Słowu Łemko nie nadawano też tak jednoznacznie negatywnej konotacji
jak nazwie Ukrainiec. Wskutek tych działań propagandowych "Ukrainiec dzisiaj
mieszkający w Polsce nie afiszuje się ze swym pochodzeniem. Po dziś 'lepiej mu' być
Rusinem, Łemkiem c/y też Bojkiem" - twierdzą autorzy36.
Przejawy propagandy antyukraińskiej spotykamy nawet jeszcze w końcu lat
osiemdziesiątych. Znaleźć je można wówczas nie tylko w tekstach prasowych (jak np.
w rozmowie przeprowadzonej dla "Gazety Krakowskiej" z J. Harasymowiczem po
wieczorze szewczenkowskim, jaki odbył się w krakowskiej filharmonii, zamieszczonej
pod tytułem ('hwast promienisty i złowrogi -burzan nacjonalizmu, "GK" 1986/135),
ale również w wypowiedziach przedstawicieli partii komunistycznej (m.in. wypowiedź
o ukrainistycznym zagrożeniu gen. Oliwy na sesji parlamentu PRL w 1985 r., czy
podobną przestrogę sekretarza KC PZPR L. Millera wypowiedzianą przez niego w
przeddzień rozwiązania 1'ZPR37).
Sytuacja monopolu na sposób mówienia o sprawach ukraińskich, trwająca do końca PRL,
uległa zmianie dopiero wraz ze zniesieniem cenzury. Wtedy to ukazał się numer
"Znaku" (1989/413-415) w całości przygotowany z ocenzurowanych materiałów. Sposób
pisania i mówienia o Ukraińcach zmienił się - doszli bowiem do głosu niezależni
publicyści. Jednak nadal ukazują się książki bazujące na stereotypach, takie jak
wspominana już wydana w 1994 r. Operacja Wisła E. Prusa.
Jako spuścizna po PRL pozostał jednak wytworzony i wypielęgnowany negatywny
stereotyp Ukraińca-bandyty. Stereotyp, którego wprowadzenie miało służyć jasnemu
celowi - szybszej asymilacji rozproszonej diaspory, jaką stali się Ukraińcy na
skutek akcji "Wisła", wśród polskiej większości. Dlatego pierwszym zadaniem dla
Polaków, chcących zrozumieć sytuację i problemy mniejszości ukraińskiej w Polsce,
staje się teraz dostrzeżenie różnicy między tym stereotypem a obrazem rzeczywistym.
Uv Kamiński A. S., Wkręgu moralnej i politycznej ślepoty: Ukraina i Ukraińcy w
oczach Polaków, "Suczasnist"' 1985/1-2, s. 19.
17. Kozak S., Wkwestii polsko-ukraińskiego..., op.cit., s. 190.
72
Małgorzata Kmita
Stać się to może poprzez publikowanie rzetelnych informacji, dotyczących nie tylko
przyczyn i skutków samej akcji wysiedleńczej, ale również całości skomplikowanych
relacji polsko-ukraińskich. Widać już pierwsze skuteczne próby takich działań.
Przykładem może tu być cykl kilkunastu artykułów, korespondencji i polemik
poświęconych konfliktowi polsko-ukraińskiemu na Wołyniu, drukowany w "Gazecie
Wyborczej" w 1995 r., w którym wypowiadali się zarówno historycy polscy jak i
ukraińscy.
Kolejnym przykładem jest choćby zamieszczony w polskim numerze czasopisma
"Suczasnist"'artykuł A. S. Kamińskiego, W kręgu moralnej i politycznej ślepoty:
Ukraina i Ukraińcy w oczach Polaków, w którym autor prezentuje wręcz rewolucyjne
podejście do tematu, na pewno zbyt radykalne dla wielu Polaków. Oceniając wieki
współżycia obu narodów - polskiego i ukraińskiego — w jednym państwie, pisze m.in.:
W oczach Ukraińców my, Polacy, jesteśmy zaborcą i okupantem.(...) Dla Polski
chcieliśmy prawa narodów do samostanowienia o sobie. Tego prawa odmówiliśmy
Ukraińcom Galicji Wschodniej i Wołynia. Dla Ukraińców odbudowujących swe państwo w
1918 roku byliśmy tym, czym dla powstańców śląskich byli Niemcy. (...) Jeśli
przyjmiemy to porównanie (...) to wtedy przystępując do rozmowy, będziemy mogli
ustalić pewniejsze zasady współistnienia niż te, którymi kierowaliśmy się
dotychczas, a które tak ładnie przedstawia Kali z Sienkiewiczowskiej W pustyni i w
puszczy.39
Analogiczną tezę wyraził M. Stasiński w tekście zatytułowanym Jak Polakz Ukraińcem,
zamieszczonym w "Gazecie Wyborczej" w kwietniu 1997 r.
Polacy powinni się zdobyć na wysiłek spojrzenia na Ukraińców na kresach w XIX wieku
tak, j ak - mutatis mutandis - patrzą na samych siebie i swoje dzieje w czasach
Bismarcka i Kulturkampfu w dawnym zaborze pruskim. Tu opór Polaków jest przecież
uprawnioną i szlachetną walką o tożsamość narodową i równouprawnienie. Wystarczy
przypomnieć serial Najdłuższa-wojna nowoczesnej Europy. Otóż dla Ukraińców boje z
Polakami to ich droga do własnego
38. Kamiński A. S., W kręgu moralnej i politycznej..., op.cit, s. 9 -10.
Propaganda antyukraińska w czasach PRL
73
państwa, od Chmielnickiego po UPA, to ich jeszcze dłuższa wojna nowoczesnej
Europy.39
Niewiele jest w naszych dziejach najnowszych wydarzeń tak głęboko zakłamanych jak
akcja "Wisła". "(...) jak my Polacy wyglądamy? Skąd u nas tyle szowinizmu,
cholernej pogardy dla obcych, skąd brutalna polonizacja? Gdzie nasze tradycje?
Gdzie nasza praworządność?"40 -pytał K. Zalejski już w 1956 r. Minęło blisko pół
wieku od przeprowadzenia akcji "Wisła". Nadal nastawienie Polaków do Ukraińców w
Polsce niewiele się różni od tego sprzed lat. Jeszcze jest szansa, by te ostre
słowa napisane przez K. Zalej skiego po pierwszym zjeździe UTSK wreszcie przestały
być aktualne. Bo jak słusznie zauważył T.A. Olszański, nie możemy winą za sytuację
mniejszości ukraińskiej w 1'olsce obarczać wyłącznie komunistycznych władz. To
prawda, są one winne, to one prowadziły antyukraińska propagandę. Ale również nie
ulega wątpliwości, że propaganda ta padła na podatny grunt.
(...) Chcieliśmy wierzyć, że to naród morderców, hajdamaków itp. Nie wszyscy, to
prawda, ale wystarczająca większość, byśmy musieli powiedzieć: naród, powiedzieć:
my. I uderzyć się w piersi.41
39. Stasiński M, Jak Polak z Ukraińcem, "Gazeta Wyborcza" 22.04.1997.
40. Zalejski K., "Prawo i Życie" 1956/7.
41. Olszański T. A., Wokół akcji Wisła..., op.cit., s. 116.
<u
N O ,L5 O
C —
TELEWIZJA "KRAKÓW", U SIEBIE
I'ROGRAM MNIEJSZOŚCI NARODOWYCH I GRUP ETNICZNYCH
Więźniowie Jaworzna*
W roku 1947 komunistyczne władze Polski przesiedliły około 150 tys. Ukraińców.
Równocześnie z wysiedleniem prowadzono działania przeciwko ukraińskiemu podziemiu.
Dokonywano masowych aresztowań.
Świadek 1
Ten, który mnie oskarżył, był Polakiem. Powiem, jak to było i z czego się wzięło.
Mój szwagier orał razem z nim pole. Wprzęgali konie i tak po sąsiedzku orali. Ja
akurat tamtędy przechodziłem - to było blisko mej
* Zapis z wideofilmu o więźniach Jaworzna, zrealizowany przez Andrzeja Warchi-wa na
zamówienie Fundacji św. Włodzimierza Chrzciciela Rusi Kijowskiej w Krakowie,
emitowany w programie "U siebie" TV Kraków
76
Telewizja "Kraków"
chaty. A widziałem, że dzieci zaczęły się czymś bawić. Jeden to był Ukrainiec, a
drugi Polak. Więc mówię do niego: idźcie do dzieci, bo one coś tam na miedzy palą,
różnie to może być. Jest przecież po wojnie itd. On poszedł i rzeczywiście znalazł
dwie taśmy naboi. Przeniósł je i pyta się, co z nimi zrobić? Mówię mu: znalazłeś,
oddaj gdzie trzeba. Mnie nic nie mów. Ty już wiesz, gdzie masz oddać. On wtedy
powiedział: To zakopię. Rób jak chcesz - odparłem. Znalazł dół i zakopał, a później
powiedział, że to ja zrobiłem, że ja zakopałem.
Donosy Polaków na ukraińskich sąsiadów nie należały do rzadkości, ale jeszcze
częściej w ręce Urzędu Bezpieczeństwa wpadali ludzi denuncjowani przez Ukraińców,
współpracujących z władzami bądź takich, którzy nie wytrzymawszy śledztwa oskarżali
kogo popadło. Aresztowanie, krótkie śledztwo i wyrok wydany przez sąd grupy
operacyjnej "Wisła", kara śmierci lub długoletnie więzienie - taki był los członków
ukraińskiego podziemia. Jednak części aresztowanych wtedy ludzi poza postawieniem
zarzutu współpracy z OUN czy UPA nie potrafiono udowodnić żadnych czynów, które
pozwoliłyby postawić ich przed niewiele wymagającymi w tym względzie sądami
wojskowymi. I to właśnie oni stali się więźniami obozu koncentracyjnego w
Jaworznie. Jak wynika z ksiąg więźniów, do obozu trafiło wówczas 3.936 osób, w tym
ponad 100 Polaków oskarżonych dokładnie o to samo, o co zostali oskarżeni ich
ukraińscy sąsiedzi.
Świadek 2
Kiedy nas już wszystkich zebrali, przyszedł taki starszy blokowy i powiedział, że
nie będą nas tutaj trzymali bez pracy, że wszyscy muszą pracować, że nie będziemy
jeść polskiego chleba za darmo. Jedna pani - nie wiem, kim ona była - miała taką
aksamitną, ciemnobłękitną sukienkę i przypięty sztuczny kwiat. Może ze sceny ją
wzięli. Ona powiedziała: "A bo my jemy polski chleb? My jemy chleb ukraiński". - To
były jej słowa. Blokowy tylko spojrzał i wyszedł. Potem przyszło takich dwóch.
Zabrali ją z baraku - nie wiem dokąd.
Więźniowie Jaworzna
11
Przyprowadzili ją mocno zbitą. Później codziennie musiała klęczeć przed barakiem.
Dawali jej dwie cegły do rąk. Ręce trzymała do góry. Stała nad nią blokowa i kiedy
jej ręce opadały, to ona ją biła po tych rękach. Dzisiaj już nie pamiętam, jak to
długo trwało. Ona nie wytrzymała i poszła na druty elektryczne.
Druty elektryczne Auschwitz. Identyczne ogrodzenie otaczało obóz w .1 aworznie,
który został założony przez Niemców właśnie jako filia Auschwitz. W1945 roku po
zakończeniu działań wojennych obóz przejmuje Ministerstwo Bezpieczeństwa
Publicznego i osadza w nim niemieckich jeńców wojennych i folksdojczów. W okresie
poprzedzającym akcję "Wisła" obóz w Jaworznie /ostaje przygotowany na przyjęcie
nowych więźniów. Pierwszy transport Ukraińców wchodzi za bramę 9 maja 1947 roku.
Dzisiaj trudno nawet domyślić się, że na tym terenie znajdowały się kiedyś baraki
więzienne, że wokół tego miejsca stały wieżyczki strażnicze z uzbrojonymi w
karabiny maszynowe żołnierzami. Obóz istniał do połowy lat 50. W międzyczasie był
wielokrotnie przebudowywany. Jednak pierwszą inwestycją, uzupełniającą poniemiecki
system zabezpieczenia był trzymetrowy mur, który wybudowano wokół ogrodzenia z
drutu. Nowe władze próbowały zasłonić w ten sposób obóz przed wzrokiem
niepowołanych świadków.
Świadek 3
Ustawili nas w trzech rzędach. Wszyscy siadać! Może pokażę jak. Można pokazać? W
taki sposób: ręce na głowę i tak trzeba było skakać. To się nazywa żabki, bo żaba
tak skacze, ale można w ten sposób skakać 2-3 metry, nie więcej, a tam trzeba było
iść taką żabką dookoła długiego baraku. A do tego postawiono po dwóch żołnierzy.
Nie, nie, przepraszam nie żołnierzy, to byli z naszych ludzi. Tacy, którzy
dostawali dodatkową porcję jedzenia. Tu dwóch, tam dwóch i po drugiej stronie
dwóch. I tak skakaliśmy, a wkrótce każdy
78
Telewizja "Kraków"
dostawał nahajem, więcej nie, bo nadchodzili następni, ale po 10-20 metrach była
kolejna taka furtka i nowe uderzenie. Chcę jeszcze dodać, że wszyscy mieli być bez
koszul. Nie wolno było mieć koszul. Z gołą głową i bez koszul. Niektórzy bili
bardzo mocno, a inni tylko udawali, że biją.
Baraki Jaworzna były podobne do tych, które zachowały się w Brzezince. Nadzór nad
barakami sprawowali blokowi. Do ich obowiązków należało organizowanie więźniom
nękających zajęć, w rodzaju skakania żabek, czy nocnych apeli. Blokowi werbowali
sobie pomocników, którzy pełnili funkcję podobną do oświęcimskich kapo. W Jaworznie
nazywano ich gońcami. W nagrodę za swoją służbę otrzymywali dodatkowe racje
żywności. Głód w obozie był powszechny. Niewielką ilość pożywienia przeznaczoną dla
więźniów rozkradali dodatkowo pracownicy administracji.
Świadek 4
Tam dawano chleb wieczorem na następny dzień, ale kto wytrzymał? Ja to byłem taki
oszczędny, że połowę zjadłem, a połowę zostawiłem na rano, bo jutro tylko kawa
będzie. Położyłem pod głowę, wstaję rano - nie ma, ktoś ukradł. Gdzie schowasz?
Świadek 5
Wszystkich ludzi w Jaworznie łączyła wspólna bieda. Wszystkich czekał ten sam zły
los. To ludzi raczej jednoczy. Dużo tam modliliśmy się. Ja rok wcześniej nauczyłem
się odmawiać różaniec, bo Matka Boska powiedziała w Fatimie,
Więźniowie Jaworzna
79
>e kto 10 razy w ciągu dnia odmówi różaniec, temu zawsze przyjdzie z pomocą. Ale
skąd wziąć różaniec? Można go zrobić z chleba. Mam u siebie jeden taki różaniec,
została mi pamiątka z Jaworzna. Tak wygląda. lo już są resztki. Chleb się trochę
pokruszył.
Centralny Obóz Pracy - tak brzmiała oficjalna nazwa tej instytucji. I ikraińcy byli
jednak tylko w niewielkim stopniu wykorzystywani do pracy. Zatrudniono głównie
rzemieślników, którzy w obozowych warsztatach produkowali umundurowanie na potrzeby
Ministerstwa Bezpieczeństwa I 'ublicznego. Ci, którzy mieli zajęcie, byli w lepszej
sytuacji od pozostałych więźniów - praca chroniła ich przed bezmyślnymi szykanami
ze strony blokowych. Ponadto warsztaty były miejscem wymiany informacji, ponieważ
na terenie obozu więźniom z różnych baraków nie wolno było kontaktować się między
sobą. Część męską od żeńskiej oddzielały tlodatkowo zasieki z drutu kolczastego. W
obozie był również szpital. Icdnak z powodu braku dostatecznej ilości środków
medycznych nie -pełniał swojej funkcji. Lekarz zaufania obozu ograniczał się do
¦porządzania raportów z wykazami ruchu chprych.
Świadek 6
W szpitalu urodziłam sama, bez pomocy. Bóg dał, że się 11 rodził tak jakby kto
splunął. Tak się prędko urodził. Zapłakał. Wstałam, usiadłam, ale czym pępek
zawiązać? Nie ma nikogo. Przy spódnicy miałam taką ładną przepaskę, rozprułam
kawałek, wyciągnęłam nitkę, owinęłam nią pępowinę i oderwałam. A co mogłam robić? A
on leży goły. Zapłakał. Wtedy przyszła taka jędza. Mówię jej, że nie wiem w co go
zawinąć. A były tam takie grube papiery. Zawinęła go w te papiery i poszła sobie. I
co teraz? Zima, zimno. W baraku nie palone. Przecież nie będzie dziecko leżało w
papierach. Ona przyszła jeszcze raz. Mówię
80
Telewizja "Kraków"
jej, że nie mam w co dzieciaka zawinąć. To wyrzuć go, jak nie masz w co zawinąć. To
go wyrzuć. Zdjęłam z siebie spódnicę, porwałam, zrobiłam z niej cztery pieluchy.
Owinęłam dziecko i tak trzymałam pod bluzką żeby mu ciepło było. Był koc, ale co z
tego. Pełno w nim było pcheł. I tak przeżył w tych czterech pieluchach, ani nie
pranych, ani nic. Nie było gdzie wyprać. Tak się męczymy na tym świecie.
Bezpośredni nadzór nad obozem sprawował wydział więziennictwa i obozów
Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa w Krakowie. W1945 roku na komendanta Jaworzna
powołano kapitana Stanisława Kwiatkowskiego, który dwa lata później za służbę na
tym stanowisku został awansowany do stopnia majora. Jemu podlegała administracja i
straż więzienna. Po osadzeniu w Jaworznie Ukraińców na terenie obozu zainstalowała
się specjalna grupa śledcza Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, utworzona z
funkcjonariuszy pochodzących zterenów objętych działaniami akcji "Wisła". Śledztwa
prowadzone były w dwóch kierunkach: po pierwsze chodziło o odnalezienie wśród
więźniów faktycznych członków i współpracowników OUN i UPA, a po drugie o zebranie
wszelkich informacji, mogących służyć dalszemu rozpracowywaniu ukraińskiego
podziemia.
Fragment obozu w Jaworznie z przewróconą wieżą strażniczą.
Więźniowie Jaworzna
81
Świadek 2
Byłam raz świadkiem jak przesłuchiwano pewnego starszego pana. Nie wiem, skąd on
był. Mój śledczy jak raz wtedy wyszedł. Może zrobił to specjalnie, a może tak
akurat wypadło. Tego pana pytali o młodszego brata. On z początku zaprzeczał.
Twierdził, że brat nie był w lesie, że nie miał broni. Ale wtedy - widziałam to na
własne oczy - śledczy zaczął wpychać mu igły za paznokcie. To był taki mały
podłużny aparacik z i^czką i igłami czy czymś ostrym. Wtedy on nie wytrzymał i
przyznał się, że brat był w lesie. Zaraz przyprowadzili tego młodszego brata, a ten
starszy tylko wstał i powiedział: "Wybacz bracie, nie mogłem już wytrzymać".
Zmarłych w obozie więźniów chowano w pobliskim lesie w naprędce wykopanych pomiędzy
drzewami dołach. Miejsca te nie były w żaden sposób oznaczane, a pochówki odbywały
się w tajemnicy. Trudno w związku z tym ustalić dzisiaj, gdzie dokładnie
znajdująsię wszystkie groby. I )latego cały ten las jest jakby symbolicznym
cmentarzem ofiar Jaworzna. I )o marca 1948 roku zwolniono większość więźniów.
Za drutami pozostali ci, których władze uważały wciąż za niebezpiecznych, in.in.
wszyscy księża i nauczyciele. Około 300 osób przewieziono do k i akowskiego
więzienia na ul. Montelupich, gdzie stanęli przed Rejonowym Sądem Wojskowym; 35 z
nich skazano na karę śmierci.
Świadek 1
Przyprowadzili mnie na ten sąd i mówią: "No co, oskarżony...." Przeczytali mi
wszystko, że miałem broń, o to byłem oskarżony. Więc mówię: Broni nie miałem. "A
kto podpisywał?" Ja mówię: A czy ja wiedziałem, co podpisywałem? Ja nie wiedziałem,
czy jeszcze żyję. Co chcieli to robili. Co chcieli to pisaliśmy. Ja nie
82
Telewizja "Kraków"
wiedziałem, co pisałem. Rozebrałem się, a kamizelka cała we krwi. "To nie mieliście
broni?" Nie. O tu jest świadek - to ja podpisałem i nie mam świadka żadnego. To co
ktoś świadczył jest nieprawdą... Broni ja nie miałem. Przeglądają jeszcze raz moje
akta i mówią: "No. Nie ma broni zapisanej." A chcieli mi to wlepić. Miała być za to
kara śmierci, ale jest tylko kara na 15 lat.
W lesie na cmentarzu stoi dziś brzozowy krzyż, postawiony z inicjatywy
społeczeństwa Jaworzna i mieszkających w Polsce Ukraińców. Jest znakiem wspólnej -
Polaków i Ukraińców - próby odniesienia się do trudnej historii oflagów. 27
września 1992 roku odprawiono pod tym krzyżem panachydę - mszę żałobną w obrządku
wschodnim. Mszę koncelebrowali duchowni Cerkwi Prawosławnej i Ukraińskiej Cerkwi
Greckokatolickiej. W ten symboliczny sposób fakt istnienia obozu został przywrócony
pamięci historycznej społeczeństwa. Pełne wyświetlenie dziejów centralnego obozu
pracy w Jaworznie wymaga jeszcze szczegółowych badań historycznych, ale nikt nie
może już powiedzieć, jak to miało miejsce przez ponad 40 lat, że obóz taki w ogóle
nie istniał.
Z taśmy wideo zapisała Dorota Puchacz

Karta z księgi-rejestru więźniów obozu w Jaworznie


Włodzimierz Mokry
UKRAIŃCY W JAWORZNIE
Obóz koncentracyjny dla Ukraińców, istniejący w latach 1947-1949 w Jaworznie koło
Katowic, był jedną z najbardziej tragicznych kart w życiu Ukraińców w historii
powojennej Polski.
23 kwietnia 1947 roku Biuro Polityczne Komitetu Centralnego Polskiej Partii
Robotniczej podjęło kolejną decyzję stanowiącą część akcji "Wisła", której celem
było ostateczne rozwiązanie problemu Ukraińców w Polsce, poprzez ich wysiedlenie i
rozproszenie z myślą o pełnej asymilacji. Stworzonąw czerwcu 1943 roku w Jaworznie
filię niemieckiego obozu w Auschwitz, ówczesne władze polskie przetworzyły w obóz
koncentracyjny m.in. dla Ukraińców. Była to część planu, mającego na celu
odizolowanie i >d społeczności ukraińskiej głównie inteligencji oraz tych
wszystkich ludzi, którzy swym zachowaniem lub pozycjązajmowanąw hierarchii
społecznej, nie dawali gwarancji zachowania uległości wobec wysiedleń.
Od maja 1947 do marca 1949 r. w obozie koncentracyjnym w Jaworznie cierpiało 3 936
osób, w tym 823 kobiety, kilkanaścioro dzieci, 22 greckokatolickich i 5
prawosławnych księży oraz inni przedstawiciele, jakże nielicznej wówczas
inteligencji ukraińskiej — nauczycieli, lekarzy oraz działaczy społecznych ze
środowisk robotniczych i wiejskich. W następstwie znęcania się, wycieńczenia i
chorób poniosło śmierć około 200 więźniów. Ciała zamęczonych i umarłych zakopywano
w pobliskim lesie, bez żadnej posługi duszpasterskiej, bez stawiania krzyży i j
akichkolwiek oznakowań.
Jak czytamy w opublikowanym na łamach "Tygodnika Powszechnego" (1990, nr 10)
artykule Eugeniusza Misiły - głównego badacza losu więźniów politycznych Jaworzna,
jeszcze trzy lata temu było tak, że "ukraińscy więźniowie Jaworzna, którzy mieli
dość odwagi, by po latach upomnieć się o odszkodowanie za utracone zdrowie lub o
zaliczenie im okresu pracy w obozowych warsztatach do czasu zatrudnienia w PRL,
I
M
Włodzimierz Mokry
l akże od Prokuratury Generalnej - że takiego < i «l,łiiln\
M-| nigdy nie było".
u.ic własnej, własna prawda", jak mawiał Taras Szewczenko.
A .....ilru i |i\st dojść swojej prawdy na nie swojej, w dodatku nie
• >i , u mi. miałem okazję przekonać się, pracując przez niemalże
ii. .i.i u p.ii I, ii i icncie polskim, gdzie większość członków odpowiednich k. i
i |i NC|iiu>vvycli nie zgodziła się nawet na wzmiankę o obozie w la \m ii /mc w
przygotowanych przeze mnie dziewięciu projektach uchwały |n iivi'i;ijucej akcję
"Wisła". Jednak ani tego pierwszego, ani dziewiątego u.u laniu projektu uchwały
potępiającej akcję"Wisła", wariantu, w którym ii c/ygnowano w końcu ze wzmianki o
obozie w Jaworznie, w żaden sposób nic chciał uchwalić w 65% socjalistyczny Sejm,
bardzo wspierany w tym w/ględzie przez ówczesnego prezydenta, a niegdyś
współwykonawcę akcji "Wisła" Wojciecha Jaruzelskiego. Generał osobiście troszczył
się o to, by z powodu potępienia akcji "Wisła" nie padł cień na mundur Wojska
Polskiego, którym współdowodził podczas wysiedlania Ukraińców.
W tej sytuacji trzeba było szukać zrozumienia w demokratycznie wybranym Senacie,
który przyjął uchwałę potępiającą akcję "Wisła", chociaż bez wzmianki o Jaworznie.
Natomiast, gdy chodzi o Sejm, pozostawała jeszcze dłuższa, wytrwała i wymagająca
cierpliwości praca informacyjno-edukacyjna w środowiskach parlamentarnych i
intelektualnych Polski, szczególnie poprzez kolportowanie wśród posłów tzw.
"ocenzurowanego" "Znaku" nr 313-315, ukazującego problem stosunków polsko-
ukraińskich i wysiedlenia; wydrukowanego na łamach "Tygodnika Powszechnego" (1990,
nr 10) artykułu E. Misiły na temat akcji "Wisła" oraz wideofilniu o więźniach
Jaworzna, zrealizowanego przez Andrzeja Warchiwa na zamówienie Fundacji św.
Włodzimierza Chrzciciela Rusi Kijowskiej w Krakowie.
Charakterystyczne, że po jednej z takich projekcji filmu o Jaworznie, która odbyła
się w maju 1991 roku podczas międzynarodowej konferencji naukowej w Uniwersytecie
Jagiellońskim, poświęconej niepodległościowym dążeniom Ukraińców w XX wieku,
większość obecnych, tak Polaków jak i Ukraińców, była do tego stopnia poruszona
faktami, że w dyskusji wręcz samą ideę tworzenia i pokazywania takich filmów
zaczęto określać jako nieprzemyślany krok i "pomyłkę polityczną". Podobny film,
zdaniem jego
Ukraińcy w Jaworznie
85
przeciwników tak Polaków, jak i Ukraińca z Katowic, "nie służy - jak •¦twierdzono -
polsko-ukraińskiemu zrozumieniu, a jedynie rozdrapuje już zagojone rany. Podczas
dyskusji na ten temat, która powróciła raz jeszcze na (H)siedzeniuplenarnym tej
ważnej sesji naukowej, część dyskutantów ze strony ukraińskiej przestrzegało mnie
przed następstwami -podobnych 11 lcprzemyślanych i niekorzystnych działań".
W sytuacji, gdy ani na parlamentarnej, ani na naukowej płaszczyźnie <' problemie
Jaworzna nie można było o niczym zadecydować i niczego i ozwiązać, wówczas zrodził
się jeszcze inny pomysł uczciwego podjęcia ¦.prawy obozu koncentracyjnego w
Jaworznie, poprzez przeniesienie tego trudnego problemu na płaszczyznę kulturalno-
etyczną, zaproponowaną przez pracownika Biblioteki Publicznej w Jaworznie
paniąBarbarę Sikorę maź prezydenta miasta Jaworzna Andrzeja Węglarza. Ten trudny,
ale lakże ważny polsko-ukraiński dialog, bezsilnego w tym przypadku słowa nauki i
polityki został podjęty i przeprowadzony za pośrednictwem sztuki.
Otóż, z inicjatywy strony polskiej, 8 maja 1992 roku została otwarta wystawa
grafiki Arety Fedak pt. Ukrainka w Jaworznie. Jaworzno, które od 1947 roku
kojarzyło się Ukraińcom tylko z poniżeniem, upokarzaniem i t. ierpieniem, choć na
krótki czas stało się miejscem spotkania ze sztuką ukraińską.
Przed otwarciem wystawy na mogiłach ofiar, przed wcześniej postawionym przez
gospodarzy Jaworzna brzozowym krzyżem, organizatorzy na czele z I >rezydentem
miasta i przedstawicielami Związku Ukraińców w Polsce, złożyli biało-czerwone i
niebiesko-żółte kwiaty, a zaproszone z Przemyśla bandurzystki pieśnią żałobną
modliły się o wieczną pamięć męczenników naszej, ukraińskiej godności.
Duchowa obecność młodej, wolnej "Ukrainki w Jaworznie", urodzonej tuż po tym
"ukraińskim obozowym Jaworznie lat 1947-1949", podziałała j ak pierwszy balsam na
nie zagojone od czterdziestu lat rany, współtworząc uczciwąi trwałąpodstawę do
wyniesienia sprawy Jaworzna na najtrudniejszą - a więc społecznąpłaszczyznę.
Niewymuszone, autentyczne, niżej drukowane myśli wypowiedziane podczas otwarcia
wystawy zarówno przez prezydenta miasta Jaworzna, jak i przez przedstawicieli
Związku Ukraińców w Polsce, łączyła szczera wola godnego zamknięcia tej, jakże
bolesnej dla Ukraińców sprawy Jaworzna.
86
Włodzimierz Mokry
W kilka miesięcy później - 26 września 1992 roku, tym razem z inicjatywy Związku
Ukraińców w Polsce, na czele z jego przewodniczącym Jerzym Rejtem i dyrektorem
Archiwum Ukraińskiego Eugeniuszem Misiłą, na mogiłach ofiar Jaworzna odbyło się,
szeroko opisane przez Ewę Pocztar na łamach "Naszego Słowa", uroczyste nabożeństwo
żałobne z udziałem ks. bpa Jana Martyniaka oraz greckokatolickich i prawosławnych
księży, w tym także byłych więźniów Jaworzna - ks. mitrata Stefana Dziubyny, ks.
Jana Jaremina oraz księdza prawosławnego OłeksijaNestorowicza.
Autor niniejszego szkicu miał możliwość uczestniczenia w niezwykłym, bo
przywołującym dawne wspomnienia i przeżycia, spotkaniu z około 50-osobową grupą
byłych więźniów, którzy dzień przed uroczystością w Jaworznie pokonawszy odległość
ponad 600 km, przyjechali z okolic Olsztyną, Elbląga, Suwałk. Do Krakowa przywiodło
tych ludzi nieprzezwyciężone pragnienie spojrzenia z 45-letniej j uż perspektywy na
tę wciąż jeszcze żywą historię stosunków polsko-ukraińskich, których smutne karty
zapełniały się w areszcie więzienia na ul. Montelupich podczas okrutnych
przesłuchań przyszłych więźniów, a następnie w obozie w Jaworzna. Przejście
dwudziestowiecznymi, najbardziej dramatycznymi śladami ukraińskimi w Krakowie
rozpoczęliśmy od, duchowo wzmacniającej wszystkich przyjezdnych, modlitwy przed
cudownym obrazem Matki Boskiej z dzieciątkiem z Korczmina, który został odnowiony w
pracowni konserwacji ikon przy Fundacji św. Włodzimierza, znajdującej się w pobliżu
katedry wawelskiej, gdzie w Kaplicy Świętego Krzyża przed wschodnimi freskami
apostołów modlili się także XV-wieczni Rusini, przodkowie dzisiejszych Ukraińców.
W ten niezapomniany, sobotni słoneczny dzień, przez dziesiątki lat ukrywana prawda
o cierpieniach byłych więźniów na Montelupich z osobliwą siłą powracała co najmniej
trzykrotnie. Po raz pierwszy, kiedy podeszliśmy pod cerkiew św. Norberta przy ul.
Wiślnej, skąd zabrano wiernych do Jaworzna, a ks. proboszcza dra Stefana Hraba na
Syberię; po raz drugi, gdy weszliśmy na podwórze więzienia na Montelupich, i po raz
trzeci, gdy w obecności redaktorów Radia Krakowskiego, a potem także i telewizji
byli więźniowie w sposób spontaniczny, niejako dopisywali kolejną, jakże odmienną
od tej sprzed 45 lat, kartę historii Jaworzna, kiedy komentowali oglądany
wideofilm, zrealizowany przez Andrzeja Warchiwa na zamówienie Fundacji św.
Włodzimierza w Krakowie.
Ukraińcy w Jaworznie
87
Ten symboliczny powrót byłych więźniów na Montelupich i na groby Jaworzna, to
swoisty epilog utrwalonej w filmie opowieści o ukraińskim Jaworznie, ukazujący
jeden ze sposobów ludzkiego zamknięcia jednej z mrocznych kart historii stosunków
polsko-ukraińskich.
Zaskoczeni widokiem spoglądających z okien więzienia obecnych ;ii esztantów, dawni
ukraińscy więźniowie mogli dostrzec, iż jedną z zewnętrznych oznak zwycięstwa dnia
dzisiejszego nad ówczesnym czasem poniżania są zdjęte z okien więzienia na
Montelupich tak zwane kosze, które niegdyś uwięzionym Ukraińcom zasłaniały niebo i
słońce.
Największym jednak zwycięstwem męczenników Jaworzna i wszystkich ofiar akcji
"Wisła" jest ten fakt, że upokarzani i bici -jak chociażby owa przybyła z grupą
staruszka, która do dziś nie może zrobić znaku krzyża chorą, połamaną ręką, -
doczekali święta Podwyższenia Krzyża, odprawionego pod wyrastającym z mogił
męczenników Jaworzna brzozowym krzyżem. A jak wiemy, to promieniujące jasnością
święto określa się w naszej wschodniej teologii "jako wiernych pochwała, I
>okrzepienie dla męczenników, chwała apostołów, obrona sprawiedliwych, ilcmonów
odstraszenie, uzdrowienie dla chorych, moc umartwionych i znak zwycięstwa nad
wrogami".
Istota naszej wschodniej bizantyńsko-ukraińskiej teologii krzyża przejawia się
wtym, że składamy krzyżowi cześć niejako "drzewu kary", ale jako zwycięskiemu
drzewu życia. Krzyż — drzewo życia ogarnia swą i lą cały świat i staje się dla
chrześcijanina wiecznie żywym symbolem bezgranicznej miłości Bożej do grzesznego
człowieka. Na święto 1'odwyższenia Krzyża przyprowadziło wszystkich obecnych do
Jaworzna zarówno pragnienie modlitwy, bez której grzebano ciała męczenników, I ak i
trwające ponad czterdzieści lat oczekiwanie na społeczną prawdę o ukraińskim
Jaworznie.
Odtąd, po odprawieniu uroczystej liturgii w święto Podwyższenia
K tzyża, każde drzewo wyrastające na od 45 lat nie oznaczonych krzyżami
mogiłach może stać się takim drzewem życia, wzmacniającym
1Męczenników, ochraniającym sprawiedliwych i wiecznie żywym drzewem
symbolem miłości sprawiedliwego Boga.
Wierzę, iż naszej dalszej, wspólnej polsko-ukraińskiej drogi nie przesłoni
nieprawda "Łun w Bieszczadach", ale będzie oświetlać ją wyzwalająca nas od
wzajemnej wrogości prawda o Jaworznie. Niechaj ta
°^ Włodzimierz Mokry
długo oczekiwana prawda o przestępczym wysiedleniu Ukraińców i znęcaniu się nad mmi
w Jaworznie wyzwoli nas od podejrzeń i nieufności. Tę uśmierzającą ból prawdę
usłyszeliśmy nie tylko z ust historyków i ukraińskich świadków Jaworzna, ale i od
nowego gospodarza miasta -prezydenta Andrzeja Węglarza, który osobiście nie ponosi
winy, ale będąc autentycznie odpowiedzialny za przyszłość Jaworzna, po wspólnie z
nami przeżytej liturgii powiedział: "Wszystkim tym, którzy leżą w tej ziemi,
wszystkim, którzy byli w tym obozie, wszystkim, którzy utracili swoich bliskich w
jaworznickim obozie -jako gospodarz tego miasta mówię wam wszystkim: Wybaczcie!"
Do wyrażonej przez Ukraińców prośby o wybaczenie za uczynione Polakom krzywdy przez
Ukraińców na Wołyniu w Zasmykach, gdzie odbyły się podobne uroczystości na grobach
ofiar Polaków, nawiązał radca ambasady Ukrainy w Polsce Teodozij Starak,
przemawiający w Jaworznie z wiarą w ułożenie dobrosąsiedzkich stosunków między
Polską i Ukrainą. Bądźmy wdzięczni Wszechmogącemu i szanujmy to, iż dożyliśmy tych
czasów, kiedy rzeczywiście jedynie od nas Ukraińców i Polaków zależy, czy nie
zejdziemy z tej wspartej wspólną modlitwą w Jaworznie drogi do prawdy, wzajemnego
zaufania, zrozumienia oraz poszanowania bliźniego, o co wszyscy, tak prawosławni,
jak i rzymo- oraz grekokatolicy prosiliśmy tego samego i Jedynego Boga Stwórcy i
Boga Zbawiciela, śpiewając tę samą modlitwę "Ojcze Nasz" i "Krzyżowi Twojemu
kłaniamy się Panie i Święte Twoje Zmartwychwstanie sławimy".
Kraków 1992
Ukraińcy w Jaworznie
89
!
Panachyda - nabożeństwo żałobne za dusze ofiar Jaworzna, odprawione przez
duchowieństwo Cerkwi Greckokatolickiej i Prawosławnej w Polsce 27.09.1992 r. z
udziałem byłych więźniów Jaworzna oraz wiernych obu Cerkwi.
UKRAIŃCY W OBOZIE W JAWORZNIE
I WOJSKOWY SĄD PRZY GRUPIE
OPERACYJNEJ "WISŁA"
27 kwietnia 1947 roku członkowie Biura Politycznego podjęli decyzję < i
przekształceniu Centralnego Obozu Pracy w Jaworznie, filii byłego obozu hit
lerowskiego w Oświęcimiu, w obóz dla ludności ukraińskiej podejrzanej i»sprzyjanie
UPA. W praktyce nie więziono tam członków UPA czy OUN pojmanych w trakcie akcji
"Wisła", gdyż ci byli sądzeni przez sąd polowy i irupy Operacyjnej "Wisła", a
później przez sądy w Krakowie, Rzeszowie 11 ublinie (skazywały one Ukraińców w
latach 1947-1948)'. W obozie w laworznie osadzono prawie całą nieliczną
inteligencję ukraińską -i lauczycieli, lekarzy, 22 duchownych greckokatolickich, 5
prawosławnych, .i nawet chłopów, kobiety i dzieci - podejrzanych o wspomaganie
UPA2. W pierwszej fazie akcji "Wisła" to podejrzenie, lub zarzut o przewidywanej
niclojalności wobec władz, było wystarczającym powodem do osadzenia w obozie. W
późniejszym okresie, na mocy tajnego rozkazu gen. Mossora ' 14 lipca 1947 roku3, do
obozu trafiały głównie osoby złapane na próbie I u >wrotu w rodzinne strony po
pozostawione rzeczy lub w celu zebrania plonów. Jak łatwo było się dostać do obozu
w Jaworznie świadczy fakt, a- wystarczało posiadanie w domu książek ukraińskich, by
zostać uznanym /a nacjonalistę.
Teodor Dziamba wyszedł z książką do lasu pomodlić się. Bez sądu, bez wyroku spędził
w Jaworznie trzy lata.4
Misiło E., Deportacje. Obóz mi Jaworznie, "Tygodnik Powszechny" 1990/10. Szczerba
H., Problemy ukraińsko-polskich przesiedleń w latach 1944-1948 z punktu widzenia
socjologa, [w:] Akcja "Wisła" na tle stosunków polsko-ukraińskich w XX wieku,
Materiały z sesji, Szczecin 1994, s. 109. Misiło E., Akcja Wisła..., op. cit.,
dokument nr 213. Kozłowski M., Łemkowie, "Tygodnik Solidarność" 1981/20.
92
Małgorzata Kmita
Książka była pisanym cyrylicą modlitewnikiem. I to był dowód na to, że Łemko jest
"niebezpiecznym elementem". Pierwszy transport z 280 więźniami przybył do Jaworzna
5 maja 1947 roku, ostatni w lutym 1948 roku. Jako pierwsi, przybyli po długim
śledztwie, pojmani w trakcie masowych aresztowań przeprowadzonych wśród Ukraińców
podejrzanych o współpracę z podziemiem na rozkaz wydany przez Mossora 24 kwietnia
1947 roku5. Najdłużej w obozie więzieni byli księża. Łącznie, od maja 1947 do marca
1949 roku, w Jaworznie przebywało 3936 osób, w tym 823 kobiety i kilkanaścioro
dzieci6. Wskutek tortur, samobójstw na obozowych drutach, osadzania w karcerze,
atakżetzw. "ukraińskich procesji" (inaczej nazywanych "ścieżkami zdrowia")
organizowanych w greckokatolickie święta, niedożywienia i chorób zakaźnych, śmierć
w obozie poniosło ponad 160 więźniów7. W spisie ofiar obozu w Jaworznie przeważają
osoby starsze (nawet 70-85-letnie), ale jest również 15-letni chłopiec. Zginęły tam
cztery kobiety, większość ofiar stanowią mężczyźni8.
Biuro Polityczne KC PPR 3 maja 1947 roku na wskutek nieprawdziwych informacji
podjęło decyzję o wprowadzeniu kolejnych represji przeciwko Ukraińcom9. Jednym ze
skutków tej decyzji było wprowadzenie doraźnych sądów wobec członków Ukraińskiej
Powstańczej Armii i Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Wojskowy Sąd Grupy
Operacyjnej, początkowo mający rozpatrywać tylko sprawy żołnierzy i oficerów GO
"Wisła", rozpoczął swą działalność 22 kwietnia 1947 roku pod przewodnictwem mjra
Mariana Malinowskiego. Do czasu likwidacji sądu 15 września 1947 roku w trybie
doraźnym skazano 364 osoby, w tym 315 cywilnych. 173 osoby, spośród oskarżonych o
przynależność do UPA, skazano na karę śmierci, 58 - na karę dożywotniego więzienia
40-na 15 latwięzienia; uniewinniono tylko 5 osób10. Przez pierwsze trzy miesiące
działalności sądu skazani pozbawieni byli szans korzystania z prawa łaski, bowiem
uprawomocnienie wyroku następowało
5. Misiło E., Przedmowa, [w:] Akcja Wisła..., op. cit, s. 26.
6. Kozłowski M., Łemkowskie lasy..., op. cit.
7. Misiło E., Przedmowa [w:] Akcja Wisła..., op.cit, s. 24.
8. Misiło E., Żertwy Jaworzna, "Nasze Słowo" 199"0/12.
9. Szerzej: Misiło E., Akcja Wisła. Dokumenty..., op. cit, dokument nr 121 i
Przedmowa, str. 30.
10. Misiło E., Przedmowa [w:] Akcja Wisła..., op. cit., s. 31.
Obóz w Jaworznie
93
najdłużej po trzech dniach. Zatwierdzał je gen. Mossor, a w praktyce jego /iistępca
ds. bezpieczeństwa i wiceminister bezpieczeństwa publicznego płk (iizegorz
Korczyński. Według instrukcji naczelnego prokuratora WP płk. I lenryka Holdera z 27
maja 1947 roku, wszystkie wyroki śmierci wydane przez WSGO "Wisła" miały być
wykonywane niezwłocznie po ich i igłoszeniu1'. Do połowy czerwca niemal wszystkie
wyroki były wykonywane tego samego dnia. Sąd wojskowy przy Grupie Operacyjnej
"Wisła" prowadził również sprawy przeciwko wojskowym. Spośród 49 żołnierzy i
oficerów (iO, 40 skazano w trybie postępowania zwyczajnego na kary aresztu i
więzienia od 3 miesięcy do 5 lat (oskarżeni byli głównie o popełnienie przestępstw
kryminalnych i wykroczenia przeciwko regulaminowi), sprawy dziewięciu osób
przekazano do dalszego rozpatrzenia12.
Dokładna liczba skazanych Ukraińców nie zamyka się jednak w wyrokach wydanych przez
WSGO "Wisła", byli oni bowiem sądzeni także przez Wojskowe Sądy Rejonowe w
Krakowie, Rzeszowie, Lublinie, Warszawie, Olsztynie i Szczecinie. Liczba skazanych
przez nie jest trudna ilo ustalenia, lecz waha się ona na pewno w granicach
kilkuset osób13.
Opracowanie M. Kmita
11. Misiło E., Przedmowa [w:] Akcja Wisła..., op. cit., s. 31.
12. Tamże.
13. Tamże, przypis 83.
DYSKUSJA
Andrzej Romanowski
redaktor "Tygodnika Powszechnego", pracownik naukowy UJ
Jest olbrzymią powinnością społeczeństwa polskiego, narodu polskiego, by odbyła się
jakaś narodowa refleksja nad tym, co stało się w 1947 r. podczas wysiedleńczej
akcji "Wisła". Jest to bowiem dysonans w dobrym wyobrażeniu Polaków o sobie, dobrym
wyobrażeniu, które oczywiście każdy naród posiada. Akcja "Wisła" i to, z czym się
borykamy od czasu, k icdy w ogóle coś na ten temat powiedziano, to dobre mniemanie
dotkliwie narusza, rozbija. Oczywiście, aż kusi powiedzieć: winni są komuniści. W
istocie, nie wyobrażam sobie, żeby Polacy byli w stanie zorganizować \\ \siedlenie
całej grupy etnicznej, żeby w ogóle na to wpadli. Ale wcale umie to nie zwalnia z
drugiej refleksji: że akcja "Wisła" spotykała się z
I oparciem społeczeństwa polskiego - i to nie tylko w tamtych czasach, ile przez
długie dziesięciolecia. Nie chcę tu przytaczać przykładów, ale . hcę powiedzieć, że
trzeba wydobyć refleksję ogólniejszą, bo jednak zastosowano po pierwsze:
odpowiedzialność zbiorową. Po drugie: zastosowano to, co w dzisiejszych
wystąpieniach nazwano "próbą ostatecznego rozwiązania kwestii ukraińskiej".
Sformułowanie, które zaproponował Pan Tyma o analogii do zesłania Polaków do
Kazachstanu, \\ vdaje mi się trafne. Oczywiście nie jest ono dobre w tym sensie, że
nie ma w historii analogii pełnych. Natomiast istotą tej analogii jest, jak
I1 '/umiem, to, że naród żyjący na zwartym terenie, że zwartą społeczność • i n
iczną i religijną wyrywa się z korzeniami i osiedla się na jakimś zupełnie ninym,
odległym terenie. Zauważmy: społeczność ukraińską zesłano tak
¦ la Icko, jak tylko było to możliwe. Bolszewicy zesłali do Kazachstanu, bo
¦ l\ sponowali wielkąprzestrzenią. Myśmy zesłali tak daleko, jak mogliśmy, ni
"ziemie odzyskane", gdzie przez dłuższy czas nie mogło być żadnego
ukorzenienia.
Podczas dyskusji pojawiły się dwie sprawy, na które nie mam »lpowiedzi. Pierwsza -
to osądzenie sprawców. Oczywiście, nie widzę

96
Dyskusja
przeszkód na gruncie prawa. Natomiast nie bardzo wiem, czy i jak miałby się dokonać
jakiś akt zbiorowy, w którym społeczeństwo polskie zmierzy się z własnym
dziedzictwem. Natomiast myślę, że nie ma wątpliwości co do dochodzenia własnych
konkretnych krzywd. Druga sprawa - to rewindykacje majątkowe. Wiemy doskonale, że
jestto rzecz bardzo trudna, rewindykacje tytułu własności świątyń, gruntów, lasów,
ziemi. Mieliśmy tu w Krakowie tego przykład przy okazji sporu o kościół św.
Norberta. Mówię "my", bo to nas Polaków w takim samym stopniu obchodziło. Ja bardzo
bym sobie życzył, aby tam, naprzeciw mojej redakcji, można było iść do świątyni i
posłuchać śpiewów ukraińskich. Wiemy, jak to jest trudne, wiemy jak próba
dochodzenia własnych krzywd może za sobą pociągać krzywdy ludzi, którzy
niekoniecznie mieli z tym cokolwiek wspólnego. Jestem przekonany, że powinna być
wola powiedzenia "przebaczcie" do społeczeństwa ukraińskiego. Niestety, bardzo
często dokonuje się powiązań: my wam to, ale wy nam tamto itd. Istnieje licytacja,
kto więcej wycierpiał. A w ten sposób dojdziemy - jak powiedział Włodzimierz Mokry
- do św. Włodzimierza, do wyprawy Bolesława Chrobrego na Grody Czerwińskie. Ja
przypominam o puencie znakomitej książki Macieja Kozłowskiego: że korzenie tego, co
się działo na Wołyniu w czasie ostatniej wojny, tkwiły w zwycięskim, tryumfalnym
marszu armii polskiej za Zbrucz w roku 1919. Nie odważyłbym się rozwiązać tego
węzła gordyjskiego. Natomiast naszą polską powinnością jest absolutne i
bezwarunkowe pokajanie się za próbę zniszczenia jakiejś cząstki narodu. I tego nie
można obwarowywać próbami złagodzenia, lecz trzeba się z tym zmierzyć. Konflikt
polsko-ukraiński, to był konflikt na wyniszczenie - to mi kiedyś powiedział w
pamiętnej dla mnie rozmowie dyrektor Ukraińskiego Kongresu Narodowego w Nowym Jorku
Jarosław Hajwas. Konflikt na wyniszczenie - a więc tu nie mogło być ugody. Ale
skoro my przy społecznym przyzwoleniu zrobiliśmy akcję 'Wisła" - to za to trzeba
powiedzieć: "Wybaczcie. Wybaczcie bracia sąsiedzi, przyjaciele - wybaczcie".
Chciałbym jeszcze powiedzieć o tym, co mówił mój redakcyjny przyjaciel Leszek
Wołosiuk. Że to my, Polacy, musimy posprzątać własne podwórko. Oczywiście,
oczekujemy podobnych gestów ze strony ukraińskiej, choć z całą świadomością tego,
że szansę są nierówne, że nierówny jest także rachunek krzywd i zasług. Wiemy, że
po stronie polskiej jest wiele uraz. Spotkałem się z tym w "Tygodniku Powszechnym",
kiedy
Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła"
97
przed paru miesiącami opublikowaliśmy artykuł Bohdana Osadczuka. /ustaliśmy wtedy
zalani listami, które przypominały zbrodnie ukraińskie.
I Mnczasem nie możemy sobie pozwolić, żeby historia pętała nasze ruchy! Nic może
sobie na to pozwolić ani Kijów, ani Warszawa. I cokolwiek by
I1 ona ukraińska myślała o mniej, czy bardziej nieuzasadnionych polskich alach - to
takie są realia, tak to społeczeństwo polskie odczuwa. Musimy
iu czyścić, każdy na swoim podwórku. Dlatego więc ja nie zajmuję się Wołyniem: to
jest problem Ukraińców, którzy sami muszą się zmierzyć z własną historią. Być może
- na właściwy stosunek Ukraińców do sprawy Wołynia potrzeba jeszcze trochę czasu,
coś tu musi jeszcze dojrzeć. Ja /.ujmuję się akcją "Wisła". I mam nadzieję, że do
zmierzenia się z tym społeczeństwo polskie jest gotowe.
I wreszcie truizm. Istnienie niepodległej Ukrainy jest dla Polski rzeczą u
absolutnie priorytetowym znaczeniu. Kiedyś Zbigniew Brzeziński, porównując
przystąpienie Polski do NATO i sam fakt istnienia niepodległej I Ikrainy
powiedział, że "to drugie jest może jeszcze ważniejsze, jeszcze lepiej zapewnia nam
bezpieczeństwo". Pamiętajmy: takie NATO już mieliśmy: w 1939 roku... Nic nam nie
pomogło. Ukraina jest jeszcze ważniejsza.
Obecna sytuacja zmieni się jednak, kiedy Polska przystąpi do NATO, co dziś wydaje
się sprawą raczej przesądzoną. Bo wtedy pojawi się pokusa: my przystępujemy do
NATO, Ukraińcy gdzieś tam zostają, Rosjanie mają swoje problemy, a my tak czy
inaczej jesteśmy w zjednoczonej Europie. Otóż ja, odrzucam takie rozumowanie. Bo to
by znaczyło, że zostawiamy Ukrainę w szarej strefie. My na takie myślenie nie
możemy sobie pozwolić. Z przyczyn historycznych, moralnych, politycznych i jakich
tam jeszcze... Naszą misją - naszą: Polaków, Czechów, Węgrów - jest to, że nawet,
leżeli znajdziemy się w tych różnych światach, to powinniśmy się starać o
likwidowanie, znoszenie tej nowej żelaznej kurtyny, która tu nam się może zdarzyć.
Nie możemy sobie przecinać wspólnego dziedzictwa politycznego, kulturalnego,
historycznego. Jeżeli jednak będziemy w tych różnych światach - to tym bardziej
musimy sobie każdy własne podwórko wyczyścić. Bo trzy wieki naszej historii są
naszym przekleństwem, ale są też wielką nadzieją. Nie kto inny, jak Bohdan Osadczuk
zwrócił niedawno uwagę, że w przygotowywanej deklaracji prezydentów obu naszych
krajów za mało mówi się o wspólnych kartach, takich jak Piłsudski i Petlura. Ale
98
Dyskusja
my wiemy, że takie karty były i że jest do czego nawiązywać. Istnieje brzemię i
przekleństwo historii: od tego musimy się uwolnić. My, Polacy, imy, Ukraińcy,
jeżeli tak mi wolno powiedzieć. Ale także my, Europejczycy budujący Europę. Musimy
zlikwidować zjawisko, że historia nam pęta ruchy. Tak ze względu na nasze polsko-
ukraińskie podwórko, jak i na architekturę nowej Europy, która nigdy się nie
wytworzy, jeżeli Polacy z Ukraińcami nie będą blisko współpracować nawet wtedy, gdy
przez chwilę znajdą się w różnych systemach polityczno-wojskowych.
I dlatego właśnie akcja "Wisła" jest kluczowym elementem. Ważne jest, by ze strony
Polski dotarły do Ukraińców po pierwsze słowa: przebaczcie za to, co wam
zrobilśmyi, i po drugie, aby powstały akty zadośćuczynienia - także
zadośćuczynienia prawnego, materialnego. To jesteśmy winni Ukraińcom. I chciałbym,
żebyście, Przyjaciele, spotykali się z takim właśnie jednogłośnym tonem ze strony
Polski: że każdy Polak was przeprasza, nawet jeżeli formalnie przepraszać nie ma za
co.
Jan Prokop
pracownik naukowy Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Krakowie
Chcę powiedzieć o naszym, od strony polskiej, widzeniu sprawy. I tutaj zgadzam się
z panem Romanowskim, że należy się bić we własne piersi, a nie w cudze. Otóż,
rzeczywiście ten wstrząsający film o obozie koncentracyjnym w Jaworznie w latach
1947-1949, który tu oglądaliśmy, pokazuje sprawców i ofiary. Ktoś to robił i ktoś z
tego powodu cierpiał. I istnieje ta pokusa z polskiej strony, żeby powiedzieć, że
to robili komuniści na rozkaz Moskwy.
Ludowe Wojsko Polskie funkcjonowało do 1947 roku pod dowództwem generała
Świerczewskiego, niesłychanie aktywnego komunisty, który ma na swoim sumieniu także
i wiele zbrodni przeciwko Polakom, to przy okazji powiem, bo to niedawna historia.
Ostatnio wyszły dokumenty dotyczące rozstrzelania żołnierza, który odmówił
przysięgi w Ludowym Wojsku Polskim, argumentując to, że składał przysięgę w AK. Na
podstawie donosu Zbigniewa Safiana, zresztą znanego pisarza, żołnierz ten został
skazany na śmierć w 1945 roku. I gen. Świerczewski odrzucił prośbę o ułaskawienie
go, czyli nie mamy powodu nie widzieć zbrodniarza w gen. Swierczewskim. Ale oprócz
generała Świerczewskiego był tam
Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła"
99
niebolszewicki, niekomunistyczny przedwojenny polski oficer generał Mieczysław
Mossor, który wypełniał rozkazy polsko-bolszewickiej władzy bez żadnych skrupułów.
W związku z tym odpowiedzialni są za to sprawcy, ale co gorsza, to mówił pan
Romanowski, polska pamięć zinterpretowała Ic wydarzenia jako słuszną karę za
zbrodnie UPA w czasie wojny, czy tuż po niej. I ta pamięć zdeformowała fakty
historyczne. Muszę tu zrobić leszcze jeden "ekskurs". Jest to inna sytuacja, ale
tam również polska pamięć dokonała takiej selekcji na swoją korzyść. Chodzi o to,
że akcja Wisła" miała miejsce trochę później niż wysiedlanie Niemców z ziem
zachodnich. Polska pamięć to wydarzenia, to wyrzucanie Niemców, nie esesmanów tylko
kobiety i dzieci, bo tam wtedy zostali nie żołnierze Wehrmachtu tylko staruszkowie,
dzieci, kobiety, a nie armia hitlerowska, nie SS. Otóż, jak dowiadujemy się dzisiaj
z dokumentów niemieckich, wyrzucano tych ludzi z dużym okrucieństwem. Dlatego
polemizowałbym /. obrazem Polaka, przedstawionym przez Ukraińca z Ameryki, że
Polacy nawet jeżeli bili, to było w nich coś ludzkiego. W tych świadectwach
niemieckich - powiem tu straszne bluźnierstwo - Niemcy twierdzą, że Rosjanin
okazywał litość, natomiast Polak był w stanie podeptać kawałek i lileba, by nie dać
dziecku. I ten obraz Polaka jest gorszy niż obraz Rosjanina.
Jestem zdania, że każdy naród ma w sobie bardzo szerokie potencjały i leżeli
patrzymy dzisiaj na Bośnię, na to co się dzieje w Jugosławii, to jest to jak gdyby
ostrzeżenie Pana Boga, co w każdym z nas siedzi i co przy niewielkim wkładzie
propagandy, rozjątrzenia ideologicznego może wybuchnąć straszliwymi zbrodniami. W
każdym narodzie siedzi coś takiego, taka zaciekłość, która może się w każdej chwili
ujawnić.
Wracając do sprawy akcji "Wisła" i rozliczenia z przeszłością, trzeba przyznać, że
my przyjęliśmy to poczucie winy polskiej w całości, I 'i /.yjęliśmy to jako
sprawiedliwy odwet, mówię tu o reakcji przeciętnej, i.iko sprawiedliwy odwet za to,
co się działo na Wołyniu. Mogę dorzucić tu takie historyczne usprawiedliwienie.
Otóż, w latach powojennych ze ¦-trony władz komunistycznych prowadzono niesłychanie
intensywną il/.iałalność aby wrogość do Rosji sowieckiej została zastąpiona przez
wrogość do Niemców (co zresztą było usprawiedliwione historycznymi wydarzeniami),
ale także w drugiej kolejności przez wrogość do Ukraińców. Te dwa obrazy wroga
pozwalały zapomnieć o głównym
100
Dyskusja
ciemięzcy, który zniszczył polską państwowość i próbował pozbawić Polaków ich
tożsamości. Te dwie wrogości były niesłychanie zręcznie i skutecznie wprowadzone.
Bo trudno się było przekonać do tego, by kochać Związek Radziecki, natomiast
nienawidzić Niemców czy Ukraińców było znacznie łatwiej.
Wracając do historycznego rozliczenia tych spraw, wydaje mi się, że jist moment dla
nas Polaków, kiedy musimy zadać sobie sporo pytań na temat odpowiedzialności za
PRL, odpowiedzialności za czasy komuny, na temat tego, kto to robił, bo to nie były
zbrodnie anonimowe. "Oni nas prześladowali". To byli konkretni ludzie. W Polsce
mieliśmy parodię procesu za zbrodnie stalinowskie, bo trudno nazwać proces Humera
czymś innym, niż absolutną parodią, właściwie policzkiem wymierzonym ofiarom tego
czasu. Podobna sprawa dotyczy także tych, którzy w Jaworznie dokonywali zbrodni na
Ukraińcach. Nikt się nie zapytał, czy ci ludzie żyją, mają emerytury najwyższej
skali jako byli funkcjonariusze UB. Nie ukrywam, że bardzo bym się cieszył, gdyby
ze strony ukraińskiej wystąpiono do prokuratury o ściganie tych zbrodni, które nie
są przedawnione, ponieważ są to zbrodnie o charakterze zbrodni przeciw ludzkości.
Podkreślam, ża sprawa akcji "Wisła" jest także sprawą w ogóle rozliczania za
zbrodnie PRL, rozliczenia sprawców, którzy żyją. Ja nie wymagam, żeby ich wieszano
na gałęziach, ale żeby przeprowadzono proces z dowodem winy. To dotyczy wszystkich
zbrodni tego okresu; zbrodni na Ukraińcach, i zbrodni na Polakach, ale to jest
także problem tego, że w Polsce kontrola nad pamięcią jest ciągle w rękach, tu
użyję polskiego powiedzenia: "dzieci Targowicy piszą historię Targowicy". Otóż, nie
może tak być, żeby o sprawach PRL pisali ludzie, którzy sami, albo rodzinnie, są
związani ze sprawcami tych zbrodni.
Piotr Tyma
sekretarz Związku Ukraińców w Polsce
Chciałbym się odnieść do kilku wcześniejszych, wypowiedzi. Nie zgodziłbym się j
ednak ze stwierdzeniem, że j ednak sami Polacy nie mogli wpaść na stworzonąprzed
czy po II wojnie światowej koncepcję masowego przesiedlania Ukraińców poza teren
Rzeczypospolitej. Z badań historyków nad okresem międzywojennym i później nad
okresem wojennym i
Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła"
101
działalnością polskiego rządu na emigracji wynika, że zachowały się dokumenty
świadczące o tym, iż niektórzy przedstawiciele Stronnictwa Narodowego w 1943 roku
postulowali przesiedlenie Ukraińców w tej liczbie, jaką stanowili obywatele państwa
polskiego ukraińskiego pochodzenia, czyli 5-6 milionów. Tu dane są różne. Myślę, że
ten flirt z i otalitaryzmem, który zarówno strona ukraińska, j ak i strona polska
miała w swej historii, należy też rozliczyć i nie ograniczać go tylko do okresu
powojennego, ponieważ w okresie międzywojennym też pojawiały się koncepcje, które
zakładały, ni mniej, ni więcej ale rozwiązania, które później zrealizował Hitler i
Stalin.
Chciałbym się odnieść do tego, o czym mówił prof. Jan Prokop, a
zwłaszcza do słusznego stwierdzenia, że w Polsce nie dokonała się ocena
lalinizmu. Chciałbym powiedzieć o ukraińskim aspekcie tej sprawy. Otóż,
u kim memento do filmu o Jaworznie mogłaby być dyskusja na forum
I urlamentu nad nowelizacją ustawy o kombatantach i osobach będących
¦ 'Tiarami represji wojennych i okresu powojennego. Strona ukraińska od kilku lat
wynosiła problem więźniów Jaworzna. Jednak zgodnie z ustawą,
¦ dobyte nie mogą być uważane za kombatantów, ponieważ ich działalność
I ak się twierdzi - nie jest związana z walką o byt niepodległego państwa
polskiego. Strona ukraińska postulowała kilka rozwiązań, jedno z nich
akładało przyznanie uprawnień w ramach nadania specjalnych uprawnień tik jak
żołnierzom górnikom, czy innym osobom represjonowanym i \\ Ysyłanym do przymusowych
ciężkich prac. Odbyło się głosowanie nad i\m wnioskiem mniejszości i około 80
posłów było za, 286 głosowało pt /eciw. Tak więc, na forum parlamentu jakby dalej
pokutuje ta ocena; /..iwarłto w swojej ocenie minister sprawiedliwości, który
napisał: "Obóz w Jaworznie był obozem nie represyjnym, tylko prewencyjnym", negując
jak by śledztwo prowadzone zarówno przez okręgową komisję do badania «hrodni
przeciwko narodowi polskiemu, jak i przez Prokuraturę w Katowicach, w której
stwierdzono, że gros osób więzionych tam w żadnym rtopniu nie było związanych z
działalnością ukraińskiego podziemia. Nie udowodniono im winy, i gros osób starało
się powrócić na swoje ziemie, * tvm kobiety i dzieci. Są to ustalenia prokuratury.
Prowadzone od 1990 loku śledztwo nie zakończyło się jednak przyznaniem uprawnień
dla około *KS osób, które żyją. Problem więc nie jest materialny, jak to nieraz
próbuje
102
Dyskusja
się mówić argumentując, że państwa polskiego nie stać na zadośćuczynienie ofiarom.
Przyczyna nie załatwienia tej kwestii leży w tym, że istnieje postpeerelowski obraz
Jaworzna, że więziono tam "bandytów", co stwierdziła ostatnio senator SLD pani
Berny mówiąc, że "nie będziemy stawiali pomnika bandytom w Jaworznie". Jeżeli takie
przekonanie będzie dalej funkcjonowało w elitach władzy, to jakby nasze tutaj
przekonanie o tym, że należy ten okres rozliczyć, nie doprowadzi do realnego
zadośćuczynienia tym ludziom, którzy w większości nie zawinili, a znaleźli się tam
i teraz znajdują się w bardzo trudnej sytuacji nie tylko moralnej, ale i
materialnej.
Drugim dowodem na to, że pokutuje wciąż PRL-owskie rozumowanie w tych sprawach jest
fakt, że są osoby, które nabyły uprawnienia za tzw. utrwalanie władzy ludowej. Otóż
osoby, które posiadały renty, emerytury czy dodatki kombatanckie, w archiwum
wojskowym uzyskują zaświadczenie, że brały udział w akcji "Wisła" nie w represjach,
ale w walce z oddziałami UPA. To zaś daje im uprawnienia do uzyskania świadczeń
kombatanckich. Ostatnia liczba, którą udało nam się ustalić, to 5 tys. osób -
funkcjonariuszy, którzy (jak można podejrzewać) walczyli też z podziemiem
niepodległościowym, uzyskuje status kombatanta, świadczenia finansowe i jakby
wszystko w majestacie prawa. Natomiast co do tych 385 Ukraińców więzionych w
Jaworznie, to trzeba z przykrością stwierdzić, że nie ma woli politycznej,
trzeźwego osądu moralnego i nacisku, presji społecznej. Liczbę posłów, którzy
postulowali o nadanie tym więźniom uprawnień, posłów przekonanych, że jednak coś
trzeba z tym zrobić, można policzyć na palcach jednej ręki. Jest to problem, który
ma kilka wymiarów, jeden to wymiar moralny, drugi to wymiar prawny.
Jeżeli chodzi o zwrot majątków, to sytuacja jest podobna. Ukraińcy (prywatne osoby)
złożyli 826 indywidualnych wniosków o zwrot mienia w naturze. Przy czym wszystkie
petycje Związku Ukraińców i innych środowisk mówiły, że nie chcemy dochodzić
naszych praw kosztem tych osób, które nabyły te dobra w dobrej wierze. Tu podobnie,
odmawia się wydawania zaświadczeń. Stwarza się sztuczne problemy. Mówi się, że
państwa na to nie stać. Czym innym są deklaracje, które przyjmujemy z dużym
zadowoleniem i widzimy postęp w dyskusji na temat stosunków polsko-ukraińskich.
Sprawa Jaworzna i zwrotu mieniajest problemem, który nie będzie rozwiązany bez
presji ze strony społeczeństwa, jako takiego, bez
Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła"
103
presji, która jest formą nacisku w społeczeństwie demokratycznym. Nie wystarczy
tylko, że Ukraińcy napiszą kolejną petycję, o której jeden z marszałków senatu z
pewnym roztargnieniem powie, że gdzieś zaginęła w biurokratycznej machinie sejmu,
bo z takim głosem spotkaliśmy się ostatnio.
Będąc niedawno w Kijowie na spotkaniu z osobami przesiedlonymi z te renów Polski w
latach 1944-1946 słyszałem, że wtedy bardzo często dochodziło do rozdzielania
całych rodzin; część rodzin mieszka w Polsce, część na Ukrainie. Przykro o tym
mówić, bo wiadomo jak emocjonalnie
I Ikraińcy reagują na powstanie państwa ukraińskiego, ale poniekąd w trudniejszej
sytuacji są osoby wysiedlone z Polski na Ukrainę, ponieważ strona ukraińska zaczyna
akcentować problem akcji "Wisła", natomiast nic chce drogą prawną rozwiązać
problemu osób przesiedlonych na Ukrainę w latach 1944-1946. Państwo ukraińskie
wspiera powroty Tatarów, natomiast sprawy majątkowe przesiedleńców z Polski nie
są /alatwiane. Wynika to jakby, z jednej strony też z tej przeszłości
komunistycznej, z tego, że na Ukrainie dominuje w ocenie historii syndrom
komunistyczny, ale dzieje się to z krzywdą dla dużej liczby osób, które
I1 a fiły z Polski na obszary, gdzie panował głód. Dziś żyją oni w domach, do
których wracają przesiedleńcy z Syberii, z Tiumeńskiej "Obłasti". I ikraińcy
wysiedleni na Ukrainę z Polski wciąż nie są tam właścicielami. 1'izestali być
obywatelami polskimi, zaś na Ukrainie nie mają realnych praw do konkretnego
majątku. W Polsce przedłużono działanie ustawy o zwrocie mienia zaburzańskiego,
natomiast jeżeli chodzi o majątek zostawiony na terenach Polski w latach 1944-1946,
wysiedleńcy z Polski w żaden sposób nie mogą dochodzić swoich praw i strona
ukraińska nie wic, co z tym zrobić. Jest to problem, który pojawi się za jakiś
czas, bo te środowiska - tak jak słyszeliśmy - organizują się i wnoszą swoje
postulaty tlo strony ukraińskiej. Zapewne będą wnosili je i do strony polskiej,
choć lormalnie nie są już obywatelami polskimi i można odrzucić ten wniosek,
stwierdzając, że powinno to załatwić państwo ukraińskie.
Natomiast, gdy chodzi o represje w latach 1944-1946 mamy do iv.ynicnia zarówno z
mordami dokonywanymi przez oddziały wojskowe, lak i oddziały polskiego podziemia,
więc jest to również problem, który leszcze nie funkcjonuje, jak mi się wydaje, w
polskiej pamięci. Drugi nowy problem otwierają wnioski kilku osób prywatnych
dotyczących
104
Dyskusja
konkretnych spraw, konkretnych zabójstw. Także Kongres Ukraińców w Polsce złożył
wniosek dotyczący kilku największych zbrodni, masowych zabójstw dokonywanych na
szkodę obywateli polskich narodowości ukraińskiej. Trzeba przy tym zauważyć, że
okręgowe komisje odmawiają podjęcia tych spraw, tzn. formalnie nie odmawiają, ale
bronią się tym, że jest mało pracowników, bardzo dużo spraw i żadne ze śledztw
toczonych w sprawach ukraińskich nie zostało zakończone.
Ostatnio brałem udział w rozmowie w Radio Rzeszów, gdzie jeden z historyków
powiedział, że osoba kierująca pracami komisji stwierdziła, że raczej będą starali
się wyjaśnić sprawę mordów na Wołyniu. Komisje okręgowe i krakowska, rzeszowska i
lubelska prowadzą śledztwo w sprawie zbrodni dokonywanych na szkodę ludności
polskiej na terenie województw lwowskiego, stanisławowskiego i tarnopolskiego.
Natomiast sprawami zabójstw Ukraińców - obywateli Polski nie zajmujemy się.
Na zakończenie chciałem wspomnieć o jednym epizodzie z historii powojennej, który
nie dotyczy bezpośrednio historii polsko-ukraińskiej, lecz bardziej historii
polsko-niemieckiej. Otóż, na zachodzie Polski stworzono dla Niemców taki obóz w
Łambinowicach. I rzecz się miała podobnie jak w przypadku Jaworzna, że znano
dokładnie konkretnych sprawców przestępstw, zabójstw ludności nawet nie
niemieckiej, tylko polskiej, więzionej w obozie w Łambinowicach. Ta osoba była w
okresie PRL-u wysokim oficerem MO i do dziś oficjalnie, przy otwartej kurtynie nie
doszło do procesu i zasądzenia sprawcy. Sprawa odbyła się właściwie niejawnie, rząd
niemiecki dogadał się z rządem polskim i sprawę wyciszono. Obawiam się, że takie
tendencje pojawiają się też w relacjach polsko-ukraińskich, takie głosy słychać na
Ukrainie, żeby przesiedleńcy lat 1944-1946 nie wynosili swoich postulatów, bo to
szkodzi zbliżeniu polsko-ukraińskiemu, bo to jestprzeciwtej idei zbliżenia. I
podobnie rzecz się ma, gdy chodzi o Ukraińców, obywateli polskich. Myślę, że jest
to nie do przyjęcia przede wszystkim dla tych osób, które po roku 1989, czy po roku
1980 w Polsce utożsamiają się z państwem obywatelskim i raczej akcentują nie to, że
działa się krzywda Ukraińcom, tylko że działa się krzywda obywatelom polskim w
Polsce, i jeżeli na tym poziomie nie dojdzie do załatwienia postulatów ukraińskich,
to wydaj e mi się, będzie to ze szkodą dla całego procesu demokratyzacji i
tworzenia obywatelskiego państwa prawa w tym kraju. Natomiast w świadomości
społecznej, według mnie, nie
Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła"
105
funkcjonuje przekonanie, że jest coś, co można załatwić drogą prawną, że można
dochodzić swych praw, np. zwrotu majątku ukraińskiego albo polskiego. Działa na
przykład w Przemyślu Stowarzyszenie Obrony Własności Polskiej i to nie ma się w
żaden sposób do tego, o czym mówimy. ()cen tych nie można dokonywać według
kryteriów narodowościowych.
OpecT
(YicpaiHa)
i ynacHHKH KOH<J)epeH-
uii i mei ^Hcitycil Brraio Bac
iMCfri thx yicpaitHinB, aid
m i>k onepauia 'cBicna"
iii Ha TepHTopiio TO,zniirHboi
1'a^aHCbKOi yicpaiHH. 5i nonaB
I OBOpHTH yKpaiHCbKOK) MOBOK),
Kina Ha nepuiiS zaoram KDH(j)epeH-uii Bci BHCTynanH nojibCbicoio
MOBOK). (LUaHOBHHHnaHrOJIOByK)-
¦ i u fi hh a MO»cy roBopHTH yKpaiHCb-
KOKD MOBOK)?) OCTaHHbO nOJIbCb-
kok) mobok) a rOBopHB 51 puc TOMy . Moacy roBoptrra pociśłcb- mobokd, ajie MHHyjio
Taicoac 7 ahh nporojiouieHHfl ii ykpaiHH, %k ocraH-iibo roBOpHB pociiłcbKoio i
Bace
9{ cboroLffl Bnepme ,2jhbhbcs slk nami moflii Tyr b nonbnn' onjino-ioTb onepaiiiio
"Bicna" i xo*iy
(.Ka3aTH JIK MH U OIHHIOeMO B
yKpami. TaM, cepe# 6araTbox /nofleą, cioiajiocfl xHDHe BpaaceHHa, mo aKirioo
"Bicira" Ha3HBaK)Tb uuiy o^epa^iIO bw 1945 no 1947
Orest Czaban (Ukraina)
Szanowni uczestnicy dyskusji i konferencji, pozdrawiam was w imieniu tych
Ukraińców, którzy wcześniej, jeszcze zanim rozpoczęła się akcja "Wisła" zostali
wysiedleni na terytorium ówczesnej Ukrainy Radzieckiej. Zacząłem mówić po
ukraińsku, chociaż podczas pierwszej części konferencji wszyscy występowali w
języku polskim. (Szanowny Panie przewodniczący, czy mogę mówić po ukraińsku?) Po
polsku mówiłem ostatnio 51 lat temu. Mogę mówić po rosyjsku, ale minęło 7 lat od
dnia ogłoszenia niepodległości Ukrainy, czyli dnia kiedy ostatnio mówiłem po
rosyjsku, i już wyszedłem z wprawy.
Dziś po raz pierwszy usłyszałem, jak moi rodacy tu w Polsce oceniają akcję "Wisła"
i chcę opowiedzieć, jak my oceniamy ją na Ukrainie. Tam wielu ludzi ma mylne
wrażenie nazywając akcją "Wisła" całą operację od 1945 do 1947 r. Należałoby
wyjaśnić, że akcja "Wisła" to tylko rok 1947. Ale dlanas na Ukrainie wszystkie
r
106
Dyskusja
Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła"
107
piK. /J,OBO^HTbCflpO3'aCHK)BaTH, IIK)
aiciua "Bicia" ne TijibKH 1947 pk. Ane /rjia Hac b YKpaim Bci no^ii Bin 1945 poKy
cnpHHMaeMO mh kk atariio "Bicna", aic onepauiio mo CKJiaflanaca 3 Tpbox eraniB -
eBaicy-airii bxh 1945 no 1946 pk, BOHa
ji; atcni! "Bicna" - BHceneH-Ha Ha 3axia;; aKuiio acHMUianji, aKa TaKo>K e aKuieK)
i npoflOBacyeTbca b Flojibmi flpci. Xony b^hmythtr, ujo Tenep b yKpaim mh
ycBiaoMnioeMo, mp nac ratany, kphbah, Tpare,zni -no cyri MHHyB. Mh nonajiH
rOBOpHTH npo Ti KpHB^H 10 pOIOB
Ha3ązi. 27-30 poiciB TOMy Bnepnie mh npoaBHjiH, mo mh yKpanmi 3BiacH. B.nacHe 27
poiciB TOMy 6yB
3aCHOBaHHH XOp "JleMKOBHHa" i
jiHiue 10 jiiT TOMy Ha yKpaim 6yno
3aCHOBaHO TOBapHCTBO THX JIIOfleH,
aici 6ynH eBaKyoBam b 1945-1946 pp. HaM TaM 6yjio no-CBOCMy TpyziHo. Ane bią Macy
He3ajieacHoi yKpamn mh mo ne nnTaHHa oGroBopioeTbca. Ilpo6jieMH i],i ^ifininH ^;o
CBi^oMOcri jno^eił Ha ypa^OBOMy piBHi TaKO^c i y BapniaBi. MoacnHBO, hio Bace iac
om i CeśiM aKn;iio "Bicna" i TaKoac Hania BepxoBHa Pa^,a npHHMe neBm nocTaHOBH b
thx cnpaBax. Ajie cbj^kh thx nosili, CTapi
wydarzenia od 1945 roku odbieramy jak akcję "Wisła", operację, która składała się z
trzech etapów -ewakuacji od 1945 do 1946 roku, formalnie nazywanej akcją ewakuacji;
akcji "Wisła"- wysiedlenianazachód; akcji asymilacji, która również jest akcją i w
Polsce trwa nadal. Chciałbym zaznaczyć, że uświadamiamy sobie teraz na Ukrainie, że
czas płaczu, krzywdy, tragedii minął. Zaczęliśmy mówić o tych krzywdach 10 lat
temu. 27-30 lat temu po raz pierwszy wyjawiliśmy, że jesteśmy Ukraińcami stąd.
Dokładnie 27 lat temu powstał chór "Łemkowyna", a 10 lat temu na Ukrainie założono
towarzystwo tych ludzi, którzy byli ewakuowani w latach 1945 -1946. Było nam tam na
swój sposób trudno. Ale od czasu utworzenia niezależnej Ukrainy odczuliśmy, że te
zagadnienia są omawiane. Problemy te dotarły do świadomości ludzi na stanowiskach
rządowych również i w Warszawie. Być może już w najbliższym czasie akcję "Wisła"
osądzi Sejm, jak również nasza Werchowna Rada przyjmie pewne postanowienia odnośnie
tych spraw. Ale świadkowie tamtych wydarzeń, starzy ludzie odchodzą i rozrywa się
związek żywych pokoleń. Powstaje pytanie, na które musimy udzielić odpowiedzi -
po3pHBaerbca 3B'a3OK
/KHBHXnOKOJliHb. IlOBCTae HHTaHHa
i la aice MycHMO p,zcrn Biffacmifl^ - TTTo uuii? Hh 3ajiHiuaTbca TijibKH KapTHHH,
(|>OTorpa<f>ii, uepicBH, a icropHKH Ta apxeojiorn 6yzryrb ne
HH 5KHTTa nOBHHHO
Flpo6jieMH yicpaiHuiB, I lojibuij ';ocTaTOHHOHepo3B'a3aHi", noc TaKH 500 Tncan
hojiobIk
1 BOHH 3anHUIHJIHCa 2CHTH 3i CBO1M
i K)jieM, nepe^aHHM .nrraM, BHyKaM. I [a npo6jieMa 3ajiHinaeTbca ), i ii Tpe6a
BHpiuiHTH o, rj;HBim3OBaHHM cnoco-
1 X )M, a He JKOpCTOKHM BHHHmeHHaM,
i kc y <|>opMi 6inbni "iiHBijii3OBamH"
HaM b yKpaim /ryace npHKpo, iu;o i onopHTbca TijibKH npo aKiiiio Hiena", acHo mo
BOHa 6yjia acop-' i OKa, ane TpHBana BOHa TijibKH Tpn m icHui i CTocyerbca linbKH
HerBepToi ¦i.icTHHH thx nro^H, aKi Syjin n i icojiem. A Tpe6a Tanoac naM'aTaTH, mo
BHceneHO 6yno hothph pa3H "i.ibuie nio^eS. rio^ii' 1945-1946 poKiB 6yjiH ^yace He
o^HO3HaHHi, i'i mi - ^eaKi jho^h BHixajiH 6e3
lllKyMeHTiB, BHaCJli^OK BOeHHHX
mi; Acaici BHacnizjOK 6ijn>niOBHrj;bKoi ii mmiii, ane ocHOBHa Maca mo^eH i n roMy
HHcni i moc ceno) 6yna
Co dalej? Czy pozostaną tylko obrazy, fotografie, cerkwie, a historycy i
archeologowie będą je studiować, czy życie powinno trwać nadal?
Problemy Ukraińców, obywateli Polski nie są "ostatecznie rozwiązane", 500 tys.
ludzi pozostało na Ukrainie; 15 0 tys. na zachodzie - żyj e ze swym bólem,
przekazanym dzieciom, wnukom. Problem ten jest nadal nie wyjaśniony i trzeba go
rozwiązać normalnie, w cywilizowany sposób, a nie poprzez surowe wyniszczenie,
które wciąż trwa w bardziej "cywilizowanej" formie.
Nam na Ukrainie jest bardzo przykro, że mówi się tylko o akcji "Wisła"; oczywiście
była ona niesprawiedliwa, ale trwała tylko trzy miesiące i dotyczy jedynie czwartej
części tych ludzi, którzy byli wysiedleni. A trzeba także pamiętać, że wysiedlono
czterokrotnie więcej ludzi. Wydarzenia lat 1945-1946 były bardzo niejednoznaczne,
różne - niektórzy ludzie wyjechali bez dokumentów, w wyniku wypadków wojennych;
niektórzy dzięki bolszewickiej agitacji, ale zasadnicza grupa ludzi (w tym i moja
wieś), została otoczona przez wojsko, postawiono nam ultimatum i przymusowo
wysiedlono.
Moja wieś została wysiedlona w 1946 roku w Wielki Piątek. Ludzie
108
Dyskusja
yju. fiiMiuwt i npHMycoBo Hac hiiuticiio
M«k cc-io GyjioBHceneHob 1946 poi u n Hcjihkoahio n'aTHHnio. Cmim.i
ui;iK)flHHaBOK3ajii, crpacHi "Km npomaioHHCB. TaM ^e mh Bui\a ni, ^oBrHH *iac He
Morira HUBaTHca npo Hamy ,ao BecicąniB. % Hapo^HBca kojio laBHHKa.
MaB 16 pOMB, KDJIH MeHe 3 MOIM
cejioM BHcejiajiH. Ilicna niraoB
BHHTHCa flp 1IIKOJ1H B fleB'aTHH KJiaC.
riisHime BHHBca Ha nonmsarini nepim BińcbBDBi 3aHjrrra a npoHuioB, a noriM 6yB
3HarnH 3 BigcbKOBHX 33HaTb, m. oco6a asm ^epacam He flOBipanai He 6a>Kajia^aTH
BinctKOBy niAroTOBKy. He 6yB a Hi
KOMCOMOnbHeM, Hi HJKHOM napili.
Hiena 3aiciHqeHHHa nonmsoriKH a flicraB xapaKTepHCTHKy ^e 6yno HanncaHO, ^o
peKOMeicryerbca Ha
o6jia^HeHHa, i ne nicjia 3aKuaHeHHa MaJł^e Ha Bi^MiHHO IloiiiTexHiKH. flyace 6araTo
HaniHx jnofleił, Ha nonan^ 50-thx poraB oyjm BHBe3em b Cn6ip. B MeHe 6yB cycifl,
aKoro cnonany BHceneHOB YicaiHy, anoriM b CnGip. TaK mo ił TaM 6yjm Hama i
aKy TaKoac Tpe6a
bwomo npo aKojio "Bicaia", aKa Tyr
żegnając się śpiewali na stacji wielkopostne pieśni. Tam, dokąd nas zawieziono,
przez długi czas nie mogliśmy się przyznać do naszej przynależności do Beskidów.
Urodziłem się koło Szczawnika. Miałem 16 lat, gdy wysiedlono całą moją wieś.
Poszedłempotemdo szkoły, do dziewiątej klasy. Następnie studiowałem na
Politechnice. Przeszedłem pierwsze zajęcia wojskowe, apotemzostałemzwolmony z zajęć
wojskowych jako osoba, której państwo nie ufało i nie pozwalało na przygotowanie
wojskowe. Nie byłem anikomsomolcem, aniczłonkiempartii. Poukończeniu Politechniki
otrzymałem opinię, w której napisano, że nadaję się do montażu mało znaczących
urządzeń, mimo że studia ukończyłem niemalże z wyróżnieniem. Bardzo wielu naszych
ludzi na początku lat 5 0. wywieziono na Sybir. Miałem sąsiada którego na początku
wysiedlono na Ukrainę, a później na Sybir. Więc również tam rozgrywała się nasza
tragedią którąteż należy zobrazować. Chciałoby się, abyśmy my wiedzieli o akcji
"Wisła", która odbyła się tutaj, a wy żebyście znali naszą tragedię, by zrozumienie
było i tu i tam.
Byłem w Polsce chyba sześć razy, ale do swojej wsi mogłem pojechać dopiero teraz w
50 rocznicę wysiedlenia. Ani moi rodzice, ani
Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła"
109
oyna, a BaM npo Haury Tparęajio, i inp6 Gyjio 3po3yMiHHa i Tyr i TaM.
ByB a b noiibnn pa3iB micTB, ane b cboc ceno 3Mir npmxaTH naine renep Ha 50-Jirrra
BHceneHHa. HiMOi m /wo, m 6a6a He 3yMUiH b ceno, He TOMy, mo He 6yno, ane TOMy
mo ncnxo- He Mornn - ^yMann mo . ITaM'aTb npo cboc ceno, He xaTy, b araS ^o peni
TaKDac GyB, ane
Mu BHHinnH Ha Bepx i a CKa3aB -I'oKConaHO n;e tbjh Fpan - a To6i Soro 1 icpęapio.
Taici Hacrpoi' oyBaiOTb, i mh
IX) nOBHHHi 3HaTH.
Flicna n'aT^;ecaTH poKJB 6yB a b
He 3MiHHnH
eń, ani kojihcb acnnH - CTaca 3 myto z 5aBHBca MeHe a noriM a rriinoB ^o Kurami 1
Iy>KHHCbKOi, bohe Tpoxn crapma Bia; MCHe. rEflHac sycrpm a no^yMaB, mo •a kiuo 6
mok) flomo Tpe6a Gyno 3axn-iiwra Knmmi IlyacHHCbKiH, BOHa 6 inoix fliren
BiACTaBHna, mo6
tLKHCTHTH MOK).
G HopManbHi nonaKH i Tpeoa ne d;iiihth. ByBaiOTb acopcroici, e Taici hijih He
TinbKH no.TbCbKi ane i k iBHimHi, am He xoxryrb ppdpa.. Tpe6a 1 Vrn o6epeacHHMH,
mo5 ii cnna, ssd \owyTb pyHHyBaHHa He BHKDpHcranH
dziadkowie nie pojechali do swojej wsi, nie dlatego, że nie było można, lecz z
psychologicznej niemocy -myśleli, że umrą. Pamięć o swojej wsi, nie o domu, który
też odwiedziłem, przekazałem najmłodszej córce. Wyszliśmy na górę i powiedziałem -
Roksolano, to twój kraj - tobie go przekazuję. Takie nastroje bywają i powinniśmy
to znać.
Po pięćdziesięciu latach byłem w rodzinnym domu - ci, którzy tam teraz mieszkają,
nawet nie zmienili obrazów. Zostało tam kilka rodzin polskich, które i kiedyś
mieszkały -poznała mnie Stasia Łużańska, z którą się bawiłem, później poszedłem do
Krzysi Pużyńskiej, jest trochę starsza ode mnie. Podczas spotkania pomyślałem, że
gdyby trzeba było się zaopiekować moją córką, to Krzysia Pużyńska troszczyłaby się
o nią bardziej niż o własne dzieci.
Są normalni Polacy i trzeba to dostrzegać. Bywają okrutni, ale takie siły, które
nie chcą dobra, są nie tylko polskie, ale i zewnętrzne. Trzeba być ostrożnym, żeby
te siły, które pragną zniszczenia, nie wykorzystały nas, żeby tutaj, w centrum
Europy nie stworzyły ani Jugosławii, ani Kaukazu, ale żebyśmy żyli jak normalni
ludzie. Chciałbym życzyć tego wszystkim.
110
Dyskusja
Hac. mp6 Tyr b nempi GBpoim naM He CTBopnjiH Hi K)rocjiaBii, jń KaBKa3y, a mo6 mh
slk HopMajibiri hio^h acHjiH. Xony rjboro HaM BciM no6aacaTH.
Tenep npo Te, aic . € 03HaKH Toro, mo to
Syzie ^o6pe. TaK flO3BOJBnoTb .zryMaTH cj)aicrH, nepm 3a Bce Tara, m,o a Tyr e, mo
Baini jho^ji o Hani npe3HseHT 3
3ycTpwaiOTbca, mo Hani npeM'ep 3 nojibCKHM npeM'epoM Be^yTb
PO3MOBH.
Eany a Tyr 6araTO MOJiOflHx jiio^ieH. ripHra;iyeTbca Meni b
3B'a3Ky 3 UHM OflHa BHCTaBa, 3Ka
6yjia nocTaBjieHa b Mojio^bicHOMy TeaTpi y JlbBOBi - 'TIIcHa ^o 3ip " 3a noe3ieio
EomaHa Iropa AHTOinaraa,
TaKoac noxoflHTb 3 Om jno^efi Ha TiS BHCTaBi, BnjiHBOM noe3ii noera, jikhh noMep
MaiOHH 27 pOKiB, CBiTHJIHCa
i i roBopHJin, mo
Ta npo^OBacyeTbca. Min Ąifl,o i
nepenuma ąo Mene, i 3aacn>ca mo nine ,najii- FoBopio i^e ^o mojioahx jno^eił -
acHTra npo^oB^Kyerbca, bh 6ya,eTe to acHTra npo^oBacyBaTH, He noBTopioHTe noxn6oK
MHHynoro, b TenepiniHe i MaS6yTHe
Myślimy o tym, co będzie dalej. Istnieją oznaki tego, że przyszłość będzie dobra.
Pozwala tak sądzić przede wszystkim taki fakt, jak ten, żejestem tutaj, że Wy
przyjeżdżacie, że nasz prezydent spotyka się z prezydentem Polski, że nasz premier
prowadzi rozmowy z premierem polskim.
Widzę tu wielu młodych ludzi. W związku z tym przypomina mi się jedno
przedstawienie Młodzieżowego Teatru we Lwowie - Pisnia do zir ("Pieśń do gwiazd")
według poezji Bohdana Ihora Antonycza, który również pochodził z Beskidów. Oczy
ludzi podczas tego przedstawienia, pod wpływem poezji poety, który umarł w wieku 27
lat, skrzyły się uduchowione i wyrażały wiarę, że życie trwa nadal. Mój dziad i
ojciec pomarli, przejąłem pałeczkę sztafety i wydaje się, że przekażę ją dalej.
Mówię to do młodych ludzi -życie trwa, wy będziecie je kontynuować, nie
powtarzajcie błędów przeszłości, czyńcie teraźniejszość i przyszłość dobrą i mądrą.
Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła" 111
Roman Lubiniecki
/.wiązek Ukraińców w Polsce oddział w Krakowie
Mówimy o wydarzeniach, które miały miejsce 50 lat temu. Może to iu/. jest historia,
a może jeszcze nie; roboczo powiedziałbym, że historią i |cst to, co jest starsze
niż pamięć moja i pamięć moich rodziców. W tym |lk,i()/.iimieniu ostatnie 80 lat
byłoby dla mnie współczesnością. Temat akcji ^H"Wisła" uważam za bardzo ważny i nie
można mówić: zostawmy to ^Blustorykom. Ta akcja, ten dramat, miał swoje przyczyny i
miał swoje ^p następstwa. Uważam, że trzeba o tym mówić na trochę szerszym tle.
Przez I pojęcie "szersze tło" rozumiem wydarzenia, które miały miejsce kilka lat
I w cześniej niż rok 1947, i teren trochę większy niż kilkanaście powiatów Polski
południowo-wschodniej. Akcja "Wisła" została przeprowadzona i 11 u iżna zadać
pytanie: co to dało? Przedstawię tu pogląd bardzo pesymistyczny, .ile powiem
szczerze i dosadnie; akcja "Wisła przyniosła zakładane przez |c) sprawców
rezultaty, dała prawieże "ostateczne rozwiązanie kwestii ukraińskiej" w Polsce.
Mówi się, że w granicach dzisiejszej Polski żyło ukolo 700 tys. (może nawet trochę
więcej) Ukraińców bezpośrednio pod koniec wojny. Biorąc pod uwagę przyrost
naturalny w Polsce, dzisiaj upolcczność ukraińska liczyłaby 1.200.000 osób.
Tymczasem Ukraińców |cst 10%, może 20% z tej liczby. Mniejszość ukraińska w Polsce
nie przekracza 1% ogółu społeczeństwa. Ukraińcy powinni powiedzieć: my nie lesteśmy
mniejszością narodową, jesteśmy małą grupą narodową, która choćby illatcgonie
stanowiłainie stanowi żadnego zagrożenia dla państwa polskiego. W I atach 40, w
czasie kiedy trwała rebelia, która ma zwykle przebieg bardzo k 1 w awy, trudno
wskazać jednoznaczne przyczyny i trudno znaleźć właściwe 11 '/wiązanie. W Polsce
zastosowano masowe przesiedlenie. Przedtem, przez i 1IL1 lat, w granicach
dzisiejszej Polski mieliśmy do czynienia z akcją 1 iwszechnego terroru, gdzie ludzi
mordowano tylko dlatego, że byli 1 I 1 uińcami, gdzie w różny sposób utrudniano im
życie, palono domostwa, likwidowano Cerkiew. Nie chodzi o to, żeby się licytować w
wymiarze \ \vd, tylko że przez 45 lat w Polsce nie dało się mówić normalnie, 1
ktywnie, rzeczowo z wykorzystaniem konkretnych argumentów na temat unków polsko-
ukraińskich.. Od kilku lat jest już na szczęście inaczej. I ,ata czterdzieste - to,
jak już wspomniałem, okres powszechnego ioru, mam na myśli zwłaszcza powiaty
jarosławski, przemyski,
112
Dyskusja
przeworski, leżajski, to okres likwidacji Cerkwi. Biskup Kocyłowski zachował się
heroicznie - na żądanie opuszczenia Polski odpowiedział, że tutaj w Przemyślu na
stolicę biskupią mianował go Ojciec Święty i tylko on może go odwołać. Oczywiście
został brutalnie wyprowadzony ze swojej rezydencji. W tej diecezji zamordowano
około 50 księży, zniszczono i spalono wiele domostw, gospodarstw, wsi. Znane są na
przykład poczynania tzw. Narodowej Organizacji Wojskowej, która liczyła setki,
doskonale uzbrojonych ludzi, występujących niejednokrotnie w mundurach wojskowych,
posiadała radiostację i dobrze zorganizowaną siatkę w tych powiatach, które przed
chwilą wymieniłem, miała wiele ofiar na sumieniu. Oprócz tego znane są nazwy
miejscowości, gdzie dopuszczono się (trudno tu użyć innego określenia) ludobójstwa.
I w tym momencie może ktoś z moich adwersarzy powiedzieć: no dobrze, ale przecież
był Wołyń. Niewątpliwie wydarzenia na Wołyniu miały równie dramatyczny wymiar,
tylko jaki jest związek pomiędzy tamtymi wydarzeniami, a tymi. Otóż twierdzę, że
był to związek bardzo luźny, bo na Wołyniu jednak nie było żadnej władzy
państwowej, ani hitlerowskiej, ani stalinowskiej, ani polskiej, ani ukraińskiej. I
dzisiaj mogę powiedzieć, iż należy te zbrodnie jednoznacznie potępić. Przez około
40 lat w tym kraju, szanujący się Ukrainiec nie miał prawa mówić o
niepodległościowych aspiracjach narodu ukraińskiego, ani wypowiadać się zgodnie ze
swoimi przekonaniami na temat działalności ukraińskich organizacji politycznych i
wojskowych w okresie przed- w czasie- i po II wojnie światowej. W tej chwili
sytuacja zmieniła się o tyle, że możemy sobie powiedzieć prawdę. Tak, jak strona
polska ma prawo do naświetlania swego punktu widzenia na temat działania Armii
Krajowej w Wilnie czy we Lwowie, tak samo Ukraińcy mają prawo do wyjaśnienia
dlaczego i o co walczyli żołnierze ukraińscy w takiej lub innej formacji wojskowej,
a także do surowej oceny wszelkich ekscesów czy zbrodni.
Gdy spojrzymy na ostatnie 150 lat ukraińskiej historii w powiązaniu z historią
polską na terenie np. Galicji, to wydaje mi się, że każde istotne wydarzenia, każda
reforma, wojna, każde powstanie, w gruncie rzeczy przynosiło Ukraińcom pogorszenie
ich sytuacji. Choćby okres upadku monarchii habsburskiej, I wojna światowa, krwawe
straty wśród ludności rusińskiej, powstanie II Rzeczypospolitej. Czy poprawiło się
wtedy coś, jeżeli chodzi o status ludności ukraińskiej? Nic. Obiecana autonomia nie
Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła"
113
nastąpiła, tak samo po drugiej wojnie światowej. Co można było zrobić pomiędzy tymi
dwoma arcyzbójami, jakimi byli Hitler i Stalin ze swoimi reżimami? Co mógł zrobić
kraj spychany przez sąsiadów do poziomu kolonii, a ludzie traktowani byli jak biali
Murzyni?
Przywykłem do tego, że w PRL jako członek społeczności ukraińskiej byłem obywatelem
drugiej kategorii, przyjąłem to do wiadomości. Ale boję się, że w III
Rzeczypospolitej za jakiś czas będę mógł powtórzyć to samo. Nie widzę żadnych
realnych chęci do poprawy tej sytuacji.
Tych, których zmuszono do wyjazdu - czy to była repatriacja? Czy ludzie, którzy od
setek lat żyli np. w powiecie krośnieńskim, gorlickim czy sanockim, wyjeżdżając do
Związku Radzieckiego, powracali do ojczyzny? Co by nie powiedzieć na temat
wysiedlania Polaków ze Lwowa, to jednak jechali do Polski. Ukraińcyjadąc na
wschódmogli przypuszczać, /c mogą jechać również na Syberię. Część osób wyjechała
dobrowolnie, .ile reszta została do tego przymuszona. Tych, którzy zostali,
wysiedlono, luk wiemy, na ziemie północne i zachodnie. III Rzeczpospolita, dla
której i łatą przełomowąjest 4 czerwiec 1989 r, dzień pierwszych w jednej trzeciej
uolnych wyborów, niewiele zrobiła dotychczas, by zaspokoić jakieś poczucie krzywdy
tej niewielkiej społeczności. Jeśli tutaj na sali są I cmkowie, jeśli czują w
duszy, że ich lekceważono, to ja nie mam im nic ladosnego do powiedzenia, nie widzę
żadnych pozytywnych przemian. < kldanie ziemi, lasów czy reprywatyzację, można było
przeprowadzić, .ile nie zrobiono tego. Pierwsze 3-4 latajeszcze tłumaczyłem tę
sytuację, broniłem tzw. rządów solidarnościowych; konieczne były liczne reformy,
nic było czasu, rządy się ciągle zmieniały, było za wiele ważnych dla Polski spraw
do rozstrzygnięcia. Problem ukraiński nie był najpilniejszy. W tej chwili koalicja
rządowa jest stabilna od czterech lat, i co ona zrobiła? Każdy prawnik powie, że
gdyby tylko chciano, znaleziono by wyjście z sytuacji, żeby na początek dać
satysfakcję moralną, a później, może nawet niewielką satysfakcję materialną. Nawet
teraz mogę przedstawić odpowiednie projekty rozwiązań prawno-ustrojowych, prawno-
i'o.spodarczych, które mogłyby ludności wówczas deportowanej, a mieszkającej
obecnie na ziemiach Polski zachodniej czy północnej umożliwić choćby częściowy
powrót, bez krzywdy dla osób trzecich, bez wy rzucania ludności napływowej. Lasy są
tego doskonałym przykładem, bo •>.( w rękach przedsiębiorstwa państwowego.
Tymczasem utworzono Magurski
114
Dyskusja
i Bieszczadzki Park Narodowy, który ma swoje ograniczenia, reżim prawny, gdzie
trudno mówić o przywróceniu własności prywatnej.
Na gruncie bankrutujących PGR-ów i rozmaitych resztówek ziem państwowych kilka lat
temu utworzono Agencję Własności Rolnej Skarbu Państwa. Oddział tej Agencji mieści
się również w Rzeszowie. We władaniu Agencji znalazło się 120 tys. hektarów ziemi.
Do dnia dzisiejszego Agencja już rozprowadziła, sprzedając, oddając w dzierżawę
około 100 tys. hektarów, zostało 20 tys. Za kilka lat nie będzie problemu, bo
władze rozłożą ręce i powiedzą: nie mamy z czego wam dać jakiejkolwiek
rekompensaty, odszkodowania, jakiejkolwiek ziemi. Rozwój sytuacji idzie w złym
kierunku pomijania żądań niewielkiej grupy osób odnośnie naprawienia choćby części
krzywd.
Polemika z prof. Krzysztofem Skubiszewskim
W 1990 r. prof. Krzysztof Skubiszewski wydrukował w "Tygodniku Powszechnym" artykuł
na temat akcji "Wisła" gdzie pod pozorem obiektywnego, suchego relacjonowania
faktów i ocen prawnych dochodził do wniosku, że Polska nie złamała wówczas prawa
międzynarodowego, ponieważ odpowiednią konwencję podpisano kilka lat później, a
jeszcze później ją ratyfikowano. Po przeczytaniu tego dużego artykułu, moja
refleksja była bardzo gorzka. Człowiek wówczas już znany i na pewno znakomity
znawca prawa międzynarodowego nie dotknął, czy nie chciał dotknąć istoty sprawy. Bo
nie sztuka wykazywać, że Polska wysiedlając 150 tysięcy swoich obywateli.na
zupełnie im obce ziemie, kilkaset kilometrów dalej, zrywając wszelkie więzi
społeczne czy ekonomiczne, nie złamała prawa, które zostało uchwalone później.
Wprawdzie są to rzeczy oczywiste, ale nie można ich pominąć i trzeba powtarzać.
Proszę państwa, dla mnie akcja "W" (bardziej kojarzona ze słowem wysiedlenie, niż
Wisła), była przede wszystkim aktem bezprawnym, który nie miał podstawy prawnej w
żadnym akcie Ówczesnego państwa polskiego.
W tym czasie każdy, kto choć trochę zaznajomił się na studiach prawniczych z
historią prawa i państwa polskiego, mógłby podać dziesiątki przykładów, kiedy
ówczesne siły rządzące (PPR, PPS) robiły wszystko, żeby wykazać ciągłość i
kontynuację legalizmu przedwojennego. Potępiano oczywiście konstytucję kwietniową z
1935 roku, ale sięgano jak najbardziej
Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji 'Wisła"
115
oficjalnie do konstytucji marcowej z 1921 roku. Jak starannie wydawano pewne
dokumenty! Dekret o reformie rolnej jest, na przykład pod względem formalno-
prawnym, bardzo dobrym aktem, precyzyjnym, jasnym itd. W tym czasie prawo wydawania
dekretów z mocą ustawy miała Rada Ministrów, te dekrety zatwierdzał prezydent
Krajowej Rady Narodowej, którym był Bolesław Bierut. Otóż, podkreślam, nie ma
żadnego takiego aktu, który by nakazywał wysiedlanie Ukraińców czy kogokolwiek w
Polsce. Mam więc podstawę powiedzieć, że w świetle ówczesnego ustawodawstwa, nie
międzynarodowego, ale wewnętrznego, polskiego, nie było żadnej podstawy prawnej.
Drugi argument, równie bezdyskusyjny, to ten, że cała operacja była oparta na
zasadzie odpowiedzialności zbiorowej.
W tym świetle artykuł profesora Skubiszewskiego wywołał mieszane, wręcz przykre
wrażenia, że ten człowiek nie chce uchwycić istoty problemu i że stosuje sofistykę
prawniczą. Określenie, że Łemkowie nie byli ludnością podbitych czy okupowanych
terytoriów", odpowiada może prawu międzynarodowemu, ale niechby prof. Skubiszewski
przekonał o t vm ofiary Zawadki Morochowskiej, Jawornika Ruskiego czy Pawłokomy.
Akcja "W" miała swoje rozmaite przejawy. Muszę powiedzieć, że na przykład z dużym
wzruszeniem czytałem bardzo starannie opracowany protokół z zajęcia mienia księdza
biskupa. Kocyłowskiego, gdzie na kilku stronach tekstu, siedmio- czy ośmioosobowa
komisja, przy udziale I lorucznika UB spisywała wszystko, łącznie z ilością skarpet
i chusteczek • In nosa biskupa ordynariusza. Do dzisiejszego dnia, jak wiadomo, nie
można się doprosić o przywrócenie własności rezydencji biskupiej w Przemyślu. Czy u
Ukraińców pojawia się tylko postawa roszczeniowa, pretensjonalna, podtytułem:
"Oddajcie nam wszystko". Oczywiście nie. I lak, jak już było kiedyś powiedziane,
nikt spośród ofiar (a cierpiała przecież cała społeczność ukraińska w Polsce) nie
domaga się, by przywrócić stan dokładnie taki, jaki był w roku 1947. Ale doskonale
wiadomo, że gdyby chciano, to wiele rzeczy dałoby się załatwić. Społeczność
ukraińska ma w Polsce odpowiednią reprezentację, która może te sprawy negocjować,
omawiać, dyskutować, tylko nie ma z kim, \\ zasadzie nie ma partnera. Mieliśmy
niedawno przykład w postaci .•nanego apelu z okazji 50-lecia akcji "Wisła", który
podpisało chyba 200 I lezących się osób w polskim życiu kulturalnym, politycznym
itd. Myślę,
116
Dyskusja
że obecnie w tej koalicji rządzącej nie ma z kim rozmawiać. Związek Ukraińców już
kilkanaście lat prosi bezskutecznie o zwrot np. Domu Narodowego w Przemyślu.
Rozmawiałem dotychczas z każdym prezydentem Przemyśla i z każdym wojewodą tego
miasta, a było ich chyba czterech czy pięciu na każdym z tych stanowisk. Żaden nie
podjął ostatecznych decyzji, chociaż pan wojewoda Bajda potrafi przedstawiać wciąż
nowe wersje załatwienia sprawy. Niestety słów, samych słów jest więcej niż
konkretów.
Czy do tego jest potrzebna ustawa o reprywatyzacji? Nie, obowiązuj ące
ustawodawstwo, ustawa o gospodarce gruntami w Polsce daje panu
wojewodzie, czy panu prezydentowi Miasta Przemyśla możliwość
przekazania Domu Narodowego na rzecz Ukraińców, gdyby tylko chciał.
Jest na to odpowiedni artykuł. Nie ma potrzeby dyskutować o
reprywatyzacji wszystkiego, bo to są bardzo poważne problemy dla prawa,
dla polskiego państwa, ale można przecież powiedzieć, że ci, którzy
ucierpieli, mają prawo pierwszeństwa zakupu tej ziemi w powiecie
gorlickim, sanockim czy krośnieńskim. Ukraińcy, sądzę, umieją bardzo
dobrze zapamiętać i zauważyć każde dobro, które im się wyświadcza i
każdy, kto takim dobrym słowem, czy czynem potraktuje społeczność
ukraińską może liczyć na to, że zostanie mu to zapamiętane. Trudno z
kolei nie powiedzieć o tym, że przez około 40 lat społeczność ukraińska
była, że się tak wyrażę, treningowym workiem bokserskim, bo o problemie
ukraińskim można było albo w ogóle milczeć, albo kłamać, ale prawdy
powiedzieć nie można było. Otóż, jeśli słyszę dzisiaj, że trzeba się kajać
za jakieś grzechy, to oczywiście chciałbym się pokajać, chociaż chcę,
żeby ta prawda była wyświetlona w całej swej złożoności i na przykład
trudno mi się zgodzić na to, żeby łączyć dwa zagadnienia, dwa fakty
historyczne zupełnie odmienne: akcję "Wisła" i walki bratobójcze na
Wołyniu. Akcja "Wisła" była operacją podjętą przez legalnie działające
organy władzy państwowej, Wojsko Polskie, te legalne organa władzy
działały nielegalnie, bo nie miały podstawy prawnej, ale to były oficjalnie
uznane przez cały świat władze państwa polskiego, niezależnie od tego
jak okres PRL oceniamy. Natomiast czy państwo ukraińskie, które
powstało 6 lat temu, może być prawnie odpowiedzialne za tamte
wydarzenia na Wołyniu? Oczywiście, że nie. Na płaszczyźnie moralnej
poczyniono już wiele dobrych kroków, bo w 1987 roku przed 1000-leciem
Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła"
117
i hrztu Rusi odbyło się spotkanie biskupów polskich i ukraińskich w K/.ymie (bo
tylko tam można się było spotkać) i już tam pewne dobre słowa padły; może nie do
końca, może nie w pełni, ale ten proces właśnie ud strony hierarchów zaczął
postępować. Jeżeli chcemy to rzetelnie ' ii/oniać, to powiadam, jest problem ludzi
mieszkających na Wołyniu, albo ludzi, którzy tam wówczas mieszkali. Niech ci ludzie
to wyjaśniają. Bo i.un, gdzie nastąpiła zbrodnia, przestępstwo, krzywda wyrządzona
przez ' /.lowieka uzbrojonego wobec nieuzbrojonego, tam nie ma dyskusji, ten kto ma
większą siłę, jest tym samym bardziej zobowiązany. Jeśli w tym momencie silniejsi
byli Ukraińcy, muszą odpowiadać moralnie; historycznie za to, co cię stało. Ale
tego nie można było nikomu z I ikraińców powiedzieć przez 40 lat PRL, bo co można
mówić w sytuacji kiedy ma się związane ręce i zasznurowane usta?
W pełni zgadzam się z tym, co powiedział tutaj redaktor Romanowski, /.e to jest
nasza wspólna klątwa, nasze wspólne jarzmo i trzeba się z tym borykać, ale
warunkiem tego jest rzetelne podejście (takie, jakie reprezentują tutaj wszyscy
obecni) do naszej przeszłości. I nie zgadzam się z apelem, żebyśmy za daleko nie
szli, bo na pewno ani do ('hmielnickiego, ani jeszcze dalej nie dojdziemy, bo nie
ma potrzeby. WII Rzeczypospolitej Ukraińcy byli obywatelami drugiej kategorii, po
wojnie w okresie PRL też byli obywatelami drugiej kategorii. Jeżeli nic się nie
/mieni, a mamy już 7 lat państwa demokratycznego, praworządnego, jeżeli pewne
stanowiska nie zostaną zmienione, a społeczeństwo polskie nie wykaże odpowiedniej
dozy zdrowych sił, żeby pewne postawy sobie ograniczyć, zmienić swoje spojrzenie i
swoje oceny, to oświadczam, że w 111 Rzeczypospolitej społeczność ukraińska będzie
mieć charakter obywateli drugiej kategorii, gorszej kategorii. To się robi w
rękawiczkach, ale skutecznie.
Tutaj pan Tyma wspominał głosowanie przy nadaniu pewnych uprawnień osobom
represjonowanym w Jaworznie dla grupy około 300 osób, Sejm wniosek odrzucił dużą
większością. Słyszałem wypowiedź szefa urzędu do spraw kombatantów, że właściwie
sprawa jest poważna i zasługuje na odrębną ustawę. Kiedy ta odrębna ustawa
dotycząca I Ikraińców się ukaże? Sądzę, że się tego nie doczekam. Ci ludzie byli
represjonowani w sposób nielegalny i nie ma znaczenia, że nie walczyli oni ani o
PRL, ani o III Rzeczpospolitą, walczyli w obronie własnej i
T
118
Dyskusja
Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła"
.119
swojego dobytku. Nie było siły, aby przeszła w Sejmie taka odpowiednia poprawka do
ustawy. Powiem to z przykrością, że ani ta koalicja mnie nie zadowala, ani
poprzednia również mnie nie zadowalała. Społeczność ukraińska jest bardzo wdzięczna
za wszystko, co dobrego się wydarzyło w tym czasie i potrafi to bardzo docenić. W
Przemyślu do dzisiejszego dnia wspomina się ówczesnego wiceministra Edukacji
Narodowej, który swoim podpisem i zdecydowaniem, tzw. wolą polityczną spowodował,
że została reaktywowana istniejąca od początków XX wieku szkoła podstawowa im.
Markijana Szaszkiewicza. I tak na każdym kroku w pewnych wypadkach spotykamy się z
sytuacją zrozumienia, przychylności, chociaż to może być połączone także i z ostrą
krytyką pewnych zjawisk, pewnych zdarzeń, pewnych ludzi.
Wszystko mogę przyjąć na przykład od pana Wołosiuka, czy od pana Romanowskiego, bo
oni rozumieją mnie, ja rozumiem ich, ale niestety w społeczeństwie polskim postawy
są bardzo smutne i wręcz zawstydzające. Wczoraj przyszła do naszego klubu pani
redaktor z krakowskiego radia i zapytała, co ja sądzę na temat tego i czy to
prawda, że 60% społeczeństwa polskiego nie chciałoby mieć za sąsiada Ukraińca. Ja
mówię: Proszę pani, to są badania socjologiczne, ja nie będę dyskutował z faktami,
przyjmuję to ze smutkiem do wiadomości, że Polacy, którzy tak chlubią się swoją
otwartością, tolerancją i wielkodusznością, sądzą, że: Ukraińcy - nie. Żydzi - nie,
Murzyni - też nie; "oni się nie kwalifikują, żeby być moim sąsiadem". Można i tak,
tylko co z tego wynika. Sami wiemy, że jesteśmy jednak potrzebni i powinniśmy tu
być. I nie daj Boże, żeby ktoś o tym zapomniał. Gdyż tak jak to było tutaj
powiedziane, że wolna Ukraina jest w pewnym sensie rękojmią wolnej Polski.
Podobnym problememjest mienie cerkiewne. Jest ustawa, jedna z ostatnich, którą
wydał PRL w maju roku 1989; znakomita ustawa jak na swoje czasy. Kościół
rzymskokatolicki realizuje ją od ośmiu lat; wyjaśnia stan prawny poszczególnych
nieruchomości, gruntów, lasów i w dużej mierze odzyskuje do nich prawo. Jeśli
natomiast chodzi o Cerkiew greckokatolicką, to mogę powiedzieć, że od kilku lat
mamy do czynienia z kompletną blokadą i nie robi się wtej sprawie niczego. Ustawę
uchwaloną przez Sejm zablokowały władze miasta Przemyśla, a więc Rada Miejska w
Przemyślu, Zarząd Miasta i Wojewoda przemyski są ważniejsi niż Sejm. Moje obawy, że
prawa społeczności ukraińskiej nie będą przestrzegane, że nawet nowa Konstytucja
niewiele tu pomoże, są obawami człowieka znającego te mechanizmy.
Nie wystarczą kolejne petycje do kolejnych możliwych władz. Obawiam się, że jeśli
po wyborach nowy rząd nie będzie starał się wysłuchać racji lej małej grupy, to
będziemy musieli powiedzieć, że nadal jesteśmy obywatelami drugiej kategorii.
Mówiąc te gorzkie słowa, apeluję do swoich pobratymców, aby tym bardziej cenić i
szanować tych, którzy aprobują nasze prawa, nasze argumenty, nasze potrzeby i naszą
postawę. Osobiście jestem wdzięczny każdemu Polakowi za słowa, z których widzę, że
przebija nie niechęć, nie nienawiść, ale rzetelne poszukiwanie prawdy i chęć
właściwego rozwiązania sytuacji. Trzeba umieć być wdzięcznym za każdy dobry czyn,
który nas spotyka.
Włodzimierz Mokry
pracownik naukowy Uniwersytetu Jagiellońskiego
Wydaje się, że wszyscy ulegamy pewnym stereotypom w myśleniu o stosunkach polsko-
ukraińskich. Można powiedzieć, że generalnie rzecz biorąc, zarówno Ukraińcy jak i
Polacy stali się ofiarami losu, wynikającego /e zderzenia dwóch systemów
totalitarnych: systemu nazistowskiego faszystowskiego i systemu komunistycznego.
Byliśmy rzuceni w te tryby i potem podczas okupacji rzuciliśmy się na siebie:
skoczyliśmy sobie do oczu I cszcze bardziej niż w 1918-1919 r. w walkach o Lwów. Na
stosunki polsko-ukraińskie można zatem spojrzeć jeszcze od innej strony. Zauważmy,
że jeżeli / taką nienawiścią, z taką wrogością władze komunistyczne wyniszczały
podziemie polskie, walczyły z AK, jeżeli wysiedlały sprzeciwiającą się komunistom
opozycję polską, za przyzwoleniem tych komunistów doszło do Katynia, to proszę
sobie wyobrazić, z jak zwielokrotnioną wrogością i nienawiścią traktowano podziemną
Ukraińską Powstańczą Armię.
Dotykamy tu pytania zasadniczego. Rozmawiałem kiedyś ze śp. I adeuszem
Żychiewiczem, który był członkiem AK we Lwowie, wiele widział i wycierpiał.
Zapytałem pana Żychiewicza: "Jak wy, walcząc w AK zachowywaliście się?"
Odpowiedział: "Myśmy czekali aż się UPA w zderzeniu / komunistami wykrwawi, bo cóż
mieliśmy robić?" Wiem skądinąd, że były próby współpracy polskiego podziemia z
ukraińskim podziemiem, w tym także z UPA, którą nazywano "bandami" i jeszcze do
dzisiaj niekiedy tak się nazywa Ukraińską Powstańczą Armię. Nie chcę powiedzieć, że
nie było dramatów, tragedii, krzywd nie tylko w przeszłości, ale i podczas okupacji
i po II wojnie światowej. Boleję nad krzywdami Polaków, którzy wycierpieli z
121
Dyskusja
Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła"
121
rqk t ki.niiców. Trzeba jednak wiedzieć także i o tym, że wewnętrznie
/ro/nu uwaiui Ukraińska Powstańcza Armia, walcząca o niepodległość
I kraim i/.ucila hasło: "Ani Hitler, ani Stalin". Jak wiadomo, faszyzm został
I" it(,-pi( ui\, byl proces norymberski. Natomiast stalinizm, który ma na swoim
iiiiikihu więcej ofiar niż hitleryzm - nie został potępiony jako system
ki ni i unistyczno-stalinowski. Portrety Stalina noszone są po Moskwie i nie
tylko w tym mieście. Czy tu nie leży główny problem, który nie został
rozwiązany i wpływa na postrzeganie, ocenę, a także przyzwolenie,
tolerowanie totalitarnych zachowań-o czym mówił prof. JanProkop. Rzuceni
pomiędzy te dwa systemy totalitarne Polacy i Ukraińcy skoczyli sobie - jak
powiedziałem - do oczu. Warto w tym miejscu pamiętać, że pierwszą wojnę
po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku, Polacy stoczyli nie
ze swoimi byłymi wrogami, zaborcami, tylko z Ukraińcami -jak podkreśla
w książce Między Sanem i Zbruczem Maciej Kozłowski.
Drugi problem, który chciałem zasygnalizować, to pytanie o skutki funkcjonowania
negatywnych stereotypów Ukraińca. Można zapytać, jak to się dzieje, że ten
stereotyp tak silnie działa, iż my w tej chwili wciąż stawiamy pytania i
organizowane są sesje pod tytułem: "Czy mniejszości w Polsce są szansą czy
zagrożeniem dla Polski?" To dziwne, że pojawiają się takie pytania w sytuacji, gdy
w Polsce żyje nie więcej niż 1% Ukraińców, rozsianych na linii: Białystok-Szczecin-
Wrocław-Opole-Przemyśl. A zatem, czy mniejszości są rzeczywiście zagrożeniem dla
polskiej racji stanu? Czy wręcz odwrotnie, stanowią szansę na zbliżenie i rozwój
dobrosąsiedzkich stosunków między wolną Polską i wolną Ukrainą? Tu można powiedzieć
żartem, że -rozsiana od Suwałk po Kołobrzeg - Legnicę i Przemków - ukraińska
mniejszość raczej stoi na straży polskich granic, niż jej zagraża,. Ten wątek można
spuentować autentyczną wypowiedzią, która brzmi jak dowcip. Otóż, kiedyś, ktoś z
ukraińskiej młodzieży, idącej brzegiem Bałtyku powtarzał "niech żyje Ukraina od
morza do morza, bo skoro wysiedliliście nas nad Bałtyk, to tego też nie oddamy".
Tu przy okazji chciałbym wnieść pewną korektę do wypowiedzi Andrzeja Romanowskiego,
który podchwycił sugestię pana Piotra Tymy, i jest zdania, że istnieje analogia
między akcją "Wisła" i zesłaniem Polaków do Kazachstanu. Wydaje się, że nie jest to
jednak analogia. Analogiczne jest tylko to, że tak Polaków jak i Ukraińców, czy
Tatarów z Krymu wyrwano z korzeniami i przesiedlono na obce im ziemie, wśród obcych
językowo i
I ulturowo ludzi. Ukraińców z akcji "Wisła" jednak rozpraszano pojedynczymi
I1 nizinami wśród ludności polskiej wrogo nastawionej przez propagandę lub
'bciążonej przeżyciami, bo doświadczonej tragediami na Wołyniu. Ci Polacy \
ysiedleni z Wołynia na tzw. ziemie odzyskane, gdzie czuli się jednak ¦i ispodarzami
akceptowanymi i popieranymi przez władze, byli szczególnie w i >go nastawieni do
przywożonych tam Ukraińców, uważanych za sprawców ii h nieszczęść. Natomiast Polacy
w Kazachstanie znaleźli się wśród obcych, tli- nie wrogich im ludzi,
"odpowiedzialnych" za ich tragedię. W dodatku
I \ ilaków osiedlano większymi grupami, dzięki czemu mogli zachować więzi i
nlhirowo-narodowe.
Kolejna sprawa, nie tylko osobista. Czasami miewa się do mnie pretensje, ¦>¦ będąc
w parlamencie, swego pierwszego przemówienia nie rozpocząłem hI wniosku o
potępienie akcji "Wisła". Otóż wówczas zacząłem działania iiucrzające do potępienia
akcji "Wisła" przez polski sejm. Rozmawiałem ni )/.c nie z 460 posłami, ale z 420
na pewno, nie mówiąc już o dyskusjach w v|tnowej Komisji ds. Mniejszości Narodowych
i Etnicznych. Część z nich u wet oglądała prezentowany dziś film o obozie pracy dla
Ukraińców w i.iworznie w latach 1947-1949.1 cóż, nie dało to konkretnych
rezultatów. I'. i. ik pozytywnej decyzji miał głębsze przyczyny. Pojechaliśmy
kiedyś z grupą mi lamentarzystów na Ukrainę, mówiliśmy w drodze i w Kijowie o
polsko-ikiaińskim poznawaniu się i o przymierzu, o priorytetowych stosunkach 1
'Isko-ukraińskich. Tu chcę podkreślić, iż wówczas nas posłów .nlRlarnościowych było
161, ich z lewicy - 299. A zatem przegłosowali \ s/ystko, co chcieli. Pamiętam, jak
przyszedł do mnie jeden z nich właśnie a Kijowie i powiedział: "Włodek, przestań
majstrować przy tej akcji "Wisła". i wiadom sobie, że prezydentem jest Jaruzelski",
który brał udział w akcji Wisła". "Mamy naciski od generałów, by to wyciszyć".
Pomyślałem wówczas
¦ I > i /omówieniu noworocznym Jaruzelskiego, w którym, jako jedno ze swoich
¦i.lgnięć generał wymieniał walkę z "bandami UPA", z którymi walczono, \
sciągaćztych terenów chleb dla potrzebującej Warszawy. Potem robiłem
¦ /\ stko, by akcję "Wisła" potępił przynajmniej solidarnościowy senat, co k
stało, a do czego w znacznej mierze przyczynił się śp. senator Jan Józef
i ipski i jeszcze kilku aktywnie zaangażowanych senatorów.
Następny ważny problem, to przyszły los życia tam na zesłaniu, już
I1 /.cciego pokolenia Ukraińców. Moi rodzice, którzy byli wysiedleni, mają w oczach
zabraną im ojczyznę i z pamięcią o niej będą umierać. Nasz
I
122
Dyskusja
dramat, pokolenia urodzonego pod Olsztynem, Szczecinem czy Legnicą, polega na tym,
że my nie mamy realnej ojczyzny, nie mamy jej nawet w oczach jak nasi rodzice.
Natomiast tam na zesłaniu nie zostaliśmy zaakceptowani. Może zacznie się nas
tolerować, ale nie ma w Polsce akceptacji wysiedlonych Ukraińców. Nie wiem, czy
kolejne młode pokolenie Ukraińców, poza drobnymi wyjątkami, zakorzeni się w tę
wciąż nie swoją ziemię, gdzie nie uznaje się ich za współgospodarzy, którzy jednak
zagospodarowali te ziemie po wysiedlonych Niemcach. Jesteśmy swoistymi kwiatami bez
gruntu, wegetującymi w doniczce, do której wsypano trochę ziemi i czasami wpadnie
kropla wody. Niekiedy się nas pociesza, "podlewa". Ale czy te nowe pokolenia
zapuszczą korzenie, rodzime korzenie, które nam ucięto? I czy jest to w ogóle
możliwe?
Jest też bardzo ważny kolejny problem. Cały czas wini się nas mniejszość ukraińską
w Polsce za Wołyń. Otóż, jako cząstka narodu ukraińskiego osobiście boleję nad
krzywdami, jakich podczas okupacji hitlerowskiej doznali Polacy z rąk
przedstawicieli mojego narodu, bardzo boleję nad strasznym dramatem Polaków na
Wołyniu. Wiem zarazem, że druga wojna światowa pochłonęła około 6,5 min Ukraińców,
(w tym 1,3 min żołnierzy ukraińskich w Armii Czerwonej na froncie) i że Ukraińcy
wraz z Polakami walczyli w kampanii wrześniowej, a także w Wojsku Polskim, w marszu
na Berlin. Wiem wreszcie, że Ukraińcy nie mający własnego państwa, należeli przed
II wojną do pięciu różnych państw i różnie się zachowywali w różnych miejscach i
sytuacjach. Jestem też świadomy tego, że w porównaniu z koalicją hitlerowską, w
jakiej brały udział takie państwa i narody, jak Włochy, Francja, Bułgaria, Węgry,
Słowacja, Rumunia, nie posiadający własnego państwa Ukraińcy, którzy postawili na
kartę niemiecką stanowili bardzo niewielki procent. W dodatku ukraińska mniejszość
narodowa wysiedlona po 1947 roku z terenów państwa polskiego nie miała wpływu na
rozwój wydarzeń w 1943 roku na Wołyniu, których przyczyny wciąż nie zostały
dostatecznie zbadane przez historyków polskich i ukraińskich. Kiedyś prof. Andrzej
Vincenz w podobnej dyskusji powiedział, że kiedy dziecko wybije szybę, winę ponosi
dziecko, ale odpowiada, utrzymujący go i wychowujący ojciec. Tu natomiast doszło do
"wybicia szyby" przez pokolenie naszych ojców czy dziadów w innym kraju, i w czasie
okupacji hitlerowskiej. Stosując pewną analogię, można zapytać czy Polacy
wysiedleni ze Lwowa czy Wilna np.
Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła"
123
pod Połtawę czy do Kazachstanu, mogą być obwiniani, za tragedię Ukraińców
Pawłukomy, Zawadki Morochowskiej czy akcji "Wisła"?
Sądzę, że z moralnej strony powinien być przez Ukraińców potępiony każdy zbrodniczy
czyn, który na to zasługuje. Po dyskusji na łamach "Gazety Wyborczej "(14 lipca-12
listopada 1995 r.) dotyczącej prawdy o Wołyniu, zaprosiłem publicznie Polaków i
Ukraińców do kaplicy św. św. Borysa i (Jleba w Fundacji św. Włodzimierza. Miałem
nadzieję, że przed obrazem wspólnej Matki Bożej i przed ikonami pierwszy
Męczenników Rusi Kijowskiej my Ukraińcy wraz z Polakami będziemy się modlić o
wieczny pokój dusz I >omordowanych na Wołyniu Polaków, a także Ukraińców oraz
przedstawicieli innych narodów. Ze strony polskiej otrzymałem wówczas tylko dwie
pozytywne odpowiedzi. Dobrze więc, że w Polsce trwajuż dyskusja o naszych t mdnych,
aż do bólu żywych sprawach, o akcji "Wisła", a na Ukrainie o lamtych tragicznych
wydarzeniach na Wołyniu.
Należy wziąć pod uwagę fakt, że wysiedleńcza akcja "Wisła" była akcją I lolityczną,
która po części trwa do dziś. Kiedyś jeden ze znajomych powiedział i ni: "za
wysiedlenie Łemków, ich wynarodowienie, ich poróżnienie, winni ' idpowiadać
Ukraińcy. Natomiast gdy chodzi tak naprawdę o akcję "Wisła". u nasz, Polaków,
stosunek do was wysiedlonych, to (jak niejednokrotnie mi ilumaczono) jest taki: wy
Ukraińcy możecie pisaćoniej wiersze, organizować wystawy, płakać, ale broń Boże,
aby tam ktoś powrócił, z powrotem pod 1'rzemyśl czy pod Gorlice, bo to już jest
nasze." Można zapytać, dlaczego laki wysiedleniec ma nie powrócić? Tym bardziej, że
chętnych do powrotu icst naprawdę niewielu, garstka ludzi. Jedynie pojedyncze
rodziny zechcą powrócić, ale nie po to, by kogoś wydziedziczać, zmieniać granice,
które tr/eba znosić, a nie zmieniać. Na razie istniejąjednak do tego stopnia
pretensje, i /y nadzieje na "repolonizację" Lwowa i Wilna, że teraz przed wizytą
Ojca Świętego w Fundacji św. Włodzimierza na Kanoniczej w Krakowie pojawiły ¦; ie
opodal, na ulicy Senackiej napisy "Odbierzemy Wilno i Lwów". Natomiast policja
otrzymywała anonimy "fałszywki" i sprawdzała, czy rzeczywiście mc "odrodziła się w
Krakowie jakaś sotnia UPA" i "front jedności im. ( zuprynki". A więc włączana jest
"stara płyta", przygotowana w dawnych r/asach przez odpowiednie siły, a część
Polaków na te "fałszywki" daje się nabrać. Nie jest to może duża część
społeczeństwa polskiego, ale aż nadto wystarczająca, by hamować i komplikować z
trudem osiągane poznawanie s le oraz zniechęcać Polaków do Ukrainy i Ukraińców, czy
inspirować zarzewia
124
Dyskusja
konfliktów. Jest to oczywiście bardzo na rękę siłom trzecim, dobrze świadomym tego,
iż w historii stosunków polsko-ukraińskich jeszcze nigdy tak mało nie dzieliło
Polaków i Ukraińców, Polski i Ukrainy, która jest najlepszym zabezpieczeniem dla
utwierdzania niepodległości Polski, co tym siłom na pewno nie odpowiada.
To nie jest tak, że Ukraińców wysiedlonych i rozproszonych trzeba do końca
spolonizować, gdyż zagrażają polskiej racji stanu, lecz dać im prawa jako
mniejszości narodowej, która będzie dalej lojalnie i z jeszcze większym pożytkiem
dla obu narodów żyć w tym państwie. Świat idzie ku temu, żeby znosić granice; tak
wewnętrzne ludzkie, jak i państwowe. To śmieszne, by lękać się, że jeżeli będzie w
Przemyślu pięciu Ukraińców więcej, to Ukraińcy odbiorą Przemyśl, ajeżeli pięciu
Polaków wróci do Lwowa, to Polacy odbiorą Lwów. Dziś zupełnie inne perspektywy
otwierają się przed Europą i światem. Jeżeli zniesione zostaną granice, ludzie
pojadą do swych miejsc urodzenia, odwiedzą groby swoich przodków i rodzin, zobaczą
swoich dawnych przyjaciół. Sądzę, że ku takiej normalności powinna zmierzać Europą
i że takie ludzkie i godne stosunki zapanują między Wisłą i Dnieprem, dzięki
budowanym przez nas pomostom kulturalnym, naukowym, gospodarczym i ludzkim.
Igor Kuzyk
Związek Ukraińców w Polsce oddział w Krakowie
Ponieważ ostatnie głosy dotyczyły tak bardzo trudnych problemów i spraw, ponieważ
sięgnięto do tragicznych wspomnień, chciałem ze swej strony wprowadzić trochę
optymizmu. Nie miałem wpływu na to, że jestem Ukraińcem, i nie wstydziłem się tego.
Niektórzy ludzie w zależności od koniunktury "przywdziewają taką lub inną koszulę".
Jednak każdy się rodzi tym, kim jest, i ma obowiązek moralny to uszanować.
Dotychczas każdemu z nas było na swój sposób trudno przyznać się do swego
pochodzenia. Aleja osobiście od bardzo dawna mogę normalnie porozmawiać z
przyjaciółmi Polakami, i to było dla nas oczywiste, że mogliśmy dyskutować na
wszystkie tematy. Byłem w Fundacji św. Włodzimierza na wielu "Ukraińskich
Czwartkach Naukowych", brałem udział w dyskusjach, gdzie poruszano różne, niekiedy
bardzo trudne problemy, jednak pierwszy raz spotykam się z taką ilością normalnych
wypowiedzi i krzepiących słów, ludzkich słów wypowiadanych w zwykłej partnerskiej
rozmowie. Można mieć pretensje do
Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła"
125
lity rządzącej, bo od nich najbardziej zależy to, jakie są skutki prawne, czy
polityczne ich działań. Dzisiaj naszymi gośćmi są Państwo, wygłaszający
woje referaty - ludzie nie z elity rządzącej, lecz z elity intelektualnej. Dla mnie
wielką radością jest fakt, że macie Państwo wpływ na kształtowanie i ipinii
publicznej i na postawę następnego pokolenia elity intelektualnej, z k tórej
przecież wybierane są elity rządzące. Jeżeli znajdą się wśród nich ludzie
posiadający odwagę podejmowania trudnych tematów (nie każdy człowiek
I nora ma do tego odwagę), to taka jak dziś odważna wymiana myśli i ocen wzbudza
nadzieję i dodaje wiary, że następne elity będą o tyle mądrzejsze, o i \c Państwo
macie odwagę naświetlać uczciwie te problemy.
lan Prokop
Ja też mam jakieś nadzieje zarówno w stosunku do młodego pokolenia, które jak gdyby
zaczyna to życie od nowa i ma szansę ułożyć je lepiej. Niedawno słuchałem rozmowy
kanclerza Kohla i francuskiej dziennikarki im temat stosunków niemiecko-polskich,
które przecież były też obciążone wielopokoleniową nienawiścią. Otóż, kanclerz Kohl
zacytował swój rodzinny 111 zypadek: jego stryj zginął w wojnie światowej na
froncie francuskim, jego larszy brat zginął w II wojnie światowej; on chce, żeby
jego dzieci i wnuki nigdy nie znalazły się w takiej sytuacji. Chodzi o to, żeby
skończyć z tym
I1 aktowaniem narodów i państw jak twierdz, podzielonych bardzo głębokimi i •
ranicami, które w sposób niesłychanie zacietrzewiony bronią czasem zupełnie
wyimaginowanej suwerenności. Należałoby pracować nad zmianą myślenia w kategoriach
powszechniej szych; w kategoriach Europy, w kategoriach tego co przed chwilą
wspomniano, żeby granica nie dzieliła, żeby była mostem. Myślę, że młode pokolenie
ma szansę budować takie pomosty w XXI wieku.
Włodzimierz Chmylak
/wiązek Ukraińców w Polsce oddział w Krakowie
Będąc świadkiem tego, co się działo w przeszłości, można mieć różne icfleksje.
Podoba mi się, że to Polacy, nie tylko sami Ukraińcy, zastanawiają się w tej chwili
nad mentalnością i psychologią polskiego społeczeństwa. Akurat my mieszkamy w
Polsce i powinniśmy być pełnoprawnymi obywatelami tego państwa. Większość z nas
uczyła się w Polsce, pracujemy dla państwa polskiego. Problem polega na tym, żeby w
ogóle stworzyć nowe podejście, nowy stosunek do człowieka. Mówi się
126
Dyskusja
w mediach o innej psychologii wobec myślenia mniejszości i o sąsiadach. Bo jeśli
mamy szczere aspiracje, że chcemy być w Europie, to musimy okazywać pewną
tolerancję, inaczej nas tam nie wpuszczą. A jeśli chcemy być ludźmi pełnej
tolerancji, musimy najpierw być ludźmi tolerancji wobec słabszego, czyli wobec
mniejszości ukraińskiej, białoruskiej, niemieckiej etc. O tym mówi się, ale się
tego w praktyce, na co dzień nie czyni. Będąc ludźmi nauki, znając historię, ale tę
prawdziwą, nie tę Gerharda, zakłamaną przez Edwarda Prusa. Dziś możemy o tym pisać,
korzystając z prawdziwych źródeł i dokumentów. Gdy minie 10 lat, gdy zmienią się
podręczniki, będziemy mieć inne społeczeństwo nie tylko jeśli chodzi o zrozumienie
problemu ukraińskiego, ale i zrozumienie tego, co to był komunizm, co to był
ateizm. Zmieni się również sytuacja, nastawienie katolika do katolika. Katolicy w
Krakowie oddadzą nam cerkiew św. Norberta na ul. Wiślnej. To wszystko może się
zmienić. Tylko musi się narodzić nowe pokolenie, a przede wszystkim inne myślenie.
Zenon Doliszny
Związek Ukraińców w Polsce oddział w Krakowie
Jestem w takim wieku, że znam osobiście sprawy przedwojenne, wojenne i powojenne.
Byłem w obozie w Niemczech i kiedy w 1939 roku Polskę rozebrano, gdy przyszli
Sowieci, byłem wysyłany przez rosyjskiego oficera na rozstrzelanie. Dzięki Bogu
jednak żyję.
Jestem historykiem amatorem, ale jeśli chcielibyśmy mówić o historii, to naprawdę
jest za mało czasu. Dzisiaj zajmujemy się głównie akcją "Wisła". Oczywiście jest to
problem szerszy dla Ukraińców, dla Polaków mniejszy, bo tak go nie odczuwają. Na
Ukrainie uważa się, że trzeba to jakoś rozwiązać patrząc w przyszłość, a nie na to
co było. Jednak trudno iść naprzód, gdy nie zna się tego, co za nami. Wiemy jak to
było, gdy po wojnie do Polski przyszedł prezydent Bierut, kapitan NKWD i wielu
oficerów w polskich mundurach, obywateli radzieckich, którzy byli głównymi
oficerami w UB. Była mowa o tym, jak załatwić sprawy akcji "Wisła", która wpływa na
nas, żyjących tu w Polsce Ukraińców obywateli Polski. Wiemy, co było na Wołyniu. Ja
ubolewam nad tym, chętnie wyraziłbym skruchę i przeprosiny, ale to są duże sprawy.
Tam jeszcze nie
Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła"
127
było państwa ukraińskiego, byli partyzanci. Istniały takie tendencje, by wszystkich
wzajemnie ze sobą skłócić.
Bożena Zinkiewicz-Tomanek
Katedra Ukrainistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego
Chciałabym nawiązać do słów pana Romanowskiego. Całą sytuację oczywiście wywołali
komuniści, ale polskim rękami. Powinniśmy teraz pomyśleć, żeby pamiętając dzisiaj o
ofiarach akcji "Wisła", starać się tak uświadomić społeczeństwo polskie, żeby
wszyscy więcej wiedzieli i trochę inaczej spojrzeli na historię, właśnie drogą
rozpowszechniania tych poglądów, które zostały tu przedstawione. Bo nie łudźmy się,
obecny rząd, dzisiejsza koalicja niczego nie załatwi. Nie łudźmy się także, iż to
jest
prawa tylko lewicy, ponieważ prawica wygląda też bardzo różnorodnie i często o
wiele mniej można z nią załatwić. Po prawej stronie jest tak wicie skrajnych
poglądów, że z nimi nie uda się niczego rozwiązać. W
wiązku z tym nie liczmy na partie, ale liczmy na poszczególnych ludzi. ( ytowaliśmy
np. artykuł z kwietniowej "Gazety Wyborczej", ale trzeba pamiętać, że wiele osób
programowo nie czyta tej gazety. Naszym zadaniem jest w tej chwili uświadamiać
naszych kolegów, znajomych, il/.iałać poprzez prasę, poprzez publikacje zarówno w
małym, jak i
/.erokim zakresie. Wydaje mi się, że to jest jedyny ratunek, a nasze .potkanie
dzisiaj jest dowodem na to, że jest taka wola.
(Jłos z sali reprezentujący środowisko polskie
Wniosę do tych obrad trochę dziegciu. Muszę na początku powiedzieć, c jestem
autentycznie gorącym przyjacielem narodu ukraińskiego i życzę mu jak najlepiej i
temu, który stanowi mniejszość w Polsce, i temu za granicą. Niemniej, słuchając
dzisiejszych wypowiedzi dochodzę, do smutnej refleksji, że sprawa nie potoczy się w
sposób, który by zadowolił i Ukraińców i Polaków. Mimo deklaracji politycznych i
pewnych /.ichodzących pozytywnych faktów, w społeczeństwie i polskim i ukraińskim
narasta nowa fala niechęci. W moim przekonaniu pewną i nipowiedzialność za to
ponoszą ci Ukraińcy ze Związku Ukraińców, którzy .larają się jednak przedstawiać
historię przez soczewkę właściwą temu,
128
Dyskusja
\
co można określić jako nacjonalizm ukraiński, doncowowski. Wysiedlenie narodu jest
straszne. Jest to ogromna krzywda dla przesiedlonych. Chciałbym zwrócić uwagę
państwa na fakt, który przez nikogo dzisiaj nie był poruszany. Kiedy fakt ten
poruszył w Łodzi prof. Torzecki, to natychmiast w prasie ukraińskiej został
posądzony o najgorsze intencje. To co powiem, opieram wyłącznie na dokumentach
ukraińskich, UPA i innych, na które państwo w ogóle się nie powoływaliście.
Wiadomo, że zasadniczym celem OUN było stworzenie nie tylko samodzielnego państwa
ukraińskiego, ale jeszcze dochodzi tam przymiotnik "soborna derżawa", tzn. na
ziemiach etnicznie ukraińskich, i to jest powodem pewnej sprzeczności i różnicy
poglądów między nami. Granice polsko-radzieckie ustalono poza i ponad głowami
Ukraińców i Polaków, Litwinów i Białorusinów.
Faktem jest, że na terenie ukraińskiego Zakerzonnia działał VI okręg UPA, jakie
były cele tego okręgu? Pan Eugeniusz Misiło w książce Slidami Pamjati za styczeń
1946 roku przedrukowuje rozkaz Onyszkiewicza, który wyraźnie daje rozkaz wyzwolenia
Ukrainy wszystkim kureniom. A zatem uważa, zgodnie z taktyką OUN, że te ziemie są
etnicznie ukraińskie. A jakie one były de facto? Były mieszane, kilkadziesiąt
procent Polaków, kilkadziesiąt procent Ukraińców, i trochę Żydów wtedy, przed
wojną. I na tym obszarze zaczęły powstawać kurenie i sotnie, które w około 70%
składały się z ludności tubylczej. To byli obywatele państwa polskiego; część, te
30%, to Ukraińcy, którzy przychodzili z tarnopolskiego, ze stanisławowskiego, ze
wschodu; też do roku 1939 obywatele państwa polskiego. Profesor Torzecki
uzmysławia, że teraz obywatele polscy tworzą armię, która dąży do oderwania od
państwa polskiego kilkunastu powiatów i utworzenia powstańczej republiki
ukraińskiej.
Gdyby się tak złożyło, że byłby w Warszawie rząd emigracyjny, to czy państwo sobie
wyobrażacie, że inna byłaby jego reakcja na dążność do oderwania tych terenów od
państwa polskiego? Nie. Poza tym było prawo międzynarodowe i ONZ, które już w 1945
roku uchwaliło swoje postawy, gwarantowało pewne granice państwa polskiego. Mamy
taką sytuację, że z jednej strony część obywateli polski dąży do oderwania tego
terenu, a państwo polskie chce temu przeszkodzić. Otóż, co do walk partyzanckich, o
czym piszą wspominani tutaj Szota i Szczęśniak, to żeby pokonać partyzantów,
stosunek sił musi być 1:20, czyli w tej sytuacji, w
Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła"
129
i.ikiej znalazła się ta wschodnia część naszego kraju, ażeby unicestwić . łażenia
UPA do oderwania tych terenów od Polski (a liczyły one wtedy i ikoło 6 tys. ludzi),
to wówczas armia musiałaby liczyć 120 tys. Wtedy i vle liczyła armia polska, część
tej armii była zarezerwowana do pilnowania wysiedleń, do obstawiania wsi, itd.
Mogę się zgodzić, że w pewnym momencie pojawiło się również I lolityczne
uzasadnienie dla akcji "Wisła", ale podstawowym, o czym nikt ni nie wspomniał, było
uzasadnienie wojskowe. Bo proszę pamiętać, że . loskonale uzbrojona UPA była
niezwykle sprawną siłą ogniową, z którą iiic mogło sobie poradzić wojsko, które
było albo z poboru dopiero, albo wróciło spod Budziszyna bez butów, zaniedbane, są
na to dokumenty. I wobec tego proszę, żebyście państwo uwzględnili także ten
element, że ikcja "Wisła", która w swoim końcowym efekcie skrzywdziła naród
ukraiński, była wywołana przez akcję UPA. Dlaczego państwo nie I, icrujecie swoich
pretensji do dowódców VI oddziału, tych różnych I >olitycznych władz, które
zmuszały Ukraińców do bicia się. Przecież w
I itopysach UPA wyraźnie pisze się, że za każde, nawet minimalne
I1 r zewinienie żołnierze ukraińscy dostawali buki, bito ich, stosowano terror 11
zyczny. I w tej sytuacji wydaje mi się, że nie zwrócenie uwagi na to, że i.i
olbrzymia krzywda narodu ukraińskiego i również Polaków (bo oni też i .nn
cierpieli, zginęło ich tam około 2 800), jest rezultatem polityki, na . 1 rogę
której Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów próbowała wepchnąć i uiród, to była ta
droga donikąd. I trzeba z tego wyciągnąć konsekwencje.
Krystyna Mokra
/wiązek Ukraińców w Polsce oddział w Krakowie
Myślę, że nie ma pan racji, że trudno było, czy wręcz nie można było zwalczać
ukraińskiego podziemia, i że na decyzję o wysiedleniu miało wpływ 11 rzcde
wszystkim to, że myśleli oni o oderwaniu tych ziem od Polski.
W tym czasie była już Ukraina sowiecka, Ukraińska Powstańcza Armia 11 via prawie
rozbita. Polska już wtedy była w tym samym bloku sowieckim i czy na tym terenie
mogła być mowa o Ukrainie? Decydował Stalin czy ugo ludzie, decydowało wojsko
sowieckie i tego typu argumenty są nieco dziwne. Był fakt dokonany, była już wtedy
Armia Czerwona, która /.dominowała te tereny, i Stalin decydował, gdzie będzie w
tym momencie
\
130
Dyskusja
Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła"
131
granica, a nie niedobitki UPA, które chowały się po lasach. Bardzo ważny referat na
ten temat wygłosił na konferencji w Gdańsku Grzegorz Motyka. * Kiedyś czytałam
bardzo przejmujące wspomnienia z walk z oddziałami Groźnego i o innych tego typu
grupach, na przykład w Beskidzie Żywieckim. Tam również nie można było sobie
poradzić z ludźmi, ale jednak była amnestia, która rozładowała polski las z
polskiego podziemia. Ukraińcom nie dano szansy, ci ludzie musieli się bić do
ostatniego. Nikt w żywieckim nie myślał o wysiedlaniu, żeby odciąć podziemie od
dostaw żywności, nikt nie wysiedlał tam całych wsi. Wydaje mi się, że to jest
nierówne traktowanie tych samych spraw. Bo na przykład w Łosiu, skąd pochodził mój
ojciec, ludzie w ogóle nie słyszeli o UPA, a dowiedzieli się o jej istnieniu w
momencie, gdy zaczęto Łemków wysiedlać. Ja już teraz coraz bardziej upewniam się,
dlaczego Łemków tak stara się wpuścić w separatyzm. Mierzy się swoją miarką,
zgodnie z zasadą: "jeżeli ja marzę sobie o Lwowie, to tak samo pewnie Łemkowie-
Ukraińcy, którzy będąc świadomi swojej ukraińskości pod Sanokiem, czy powiedzmy
koło Nowego Sącza czy Gorlic na Łemkowszczyźnie, może oni, tak jak pan mówi, myślą
o Gorlicach w ramach państwa ukraińskiego. Nie jest mi przyjemnie, gdy słyszę o
czymś takim i gdy wiem jak np. Duńczycy, jak inne narody ze sobą współżyją w całej
Europie. Jest tam wręcz odwrotnie, robi się wiele dla mniejszości, żeby mogły
kultywować swoje tradycje, bo to pozwala, by czuły się dobrze i nikt nie myśli o
zmianie granic. Dlaczego zakładać, że Ukraińcy raptem sątakpazemi czynastawieni
rewindykacyjnie? Prawdopodobnie jest to podejrzenie wynikające z własnego myślenia,
rewindykacyjnego.
* "Opisując walkę z UPA na ziemiach dzisiejszej Polski, nieodmiennie sugerowano, iż
było to zwycięskie zakończenie rozpoczętych przez UPA walk na Kresach i
sprawiedliwy odwet za doznane tam przez Polaków krzywdy. Niezastąpiony J. Gerhard
zasugerował nawet, że działające w Polsce oddziały UPA były tymi samymi, które
wcześniej działały na Zachodniej Ukrainie. Zostały one jakoby zmuszone do przejścia
do Polski przez "niezawodne" grupy operacyjne NKWD. Kłamstwo chwyciło —jeszcze w
1993. roku, zapewne nieświadomie, powtórzyła je za Gerhardem na łamach
"Rzeczypospolitej" autorka recenzująca Akcją "Wisła" E. Misiły. G. Motyka, Obraz
Ukraińca w literaturze Polski Ludowej, [w:] Polska — Ukraina spotkanie kultur, red.
T. Stegner, Gdańsk 1997, s. 108-109.
Jeżeli chodzi o rysowanie mapek, symbolizujących nawet nie etniczną, lecz państwową
przynależność ziem, to ja również widziałam mapki, na których Polska sięga daleko
na wschód, nawet za Zbrucz, i to nie oznacza, me należy uważać, iż w całym narodzie
jest taka tendencja, a jeżeli jest, to może pora na ten temat porozmawiać.
Uważam, że przede wszystkim powinna być powołana komisja ukraińsko-polska do
skorygowania podręczników. Nie chodzi o przekonywanie. Powinny być rozważone
argumenty jednej strony i drugiej, leżeli istnieją jakieś konflikty, to trzeba je
obiektywnie przedstawiać. Bez takiej rzetelnej informacji i wiedzy młody człowiek
wyrośnie w wiedzy szeptanej". Publikacje różne zawsze były i będą różne, gdyż
jesteśmy państwem demokratycznym, ale chodzi o to, żeby wychodziły opracowania i
książki, informacje wyważone, które będą dostępne dla młodzieży. Jeżeli ti-go nie
będzie, to będziemy organizować konferencje jeszcze bardzo długo, / których nie
wiele będzie praktycznych efektów i faktycznych zmian w msśleniu.
/.cnon Doliszny
Gdzie było AK, tam UPA nie mogło nic zrobić Polakom. I odwrotnie,
i im gdzie byli bezbronni i ci ginęli, i ci ginęli. Jak nie było UPA, to Polacy
¦ /v to partyzanci, czy wojsko poszło i robiło swoje. Natomiast jeśli w
|Milskiej wsi nie było oporu obronnego polskiego, tam mogli Ukraińcy
11 >bić to samo. O tym nikt nie powiedział.
Piotr Tyma
Chciałbym się wypowiedzieć nie jako przedstawiciel społeczności
i k i aińskiej, ale jako historyk. Chciałbym prosić pana o uwagę, bo poruszył
i in bardzo ważny problem, po drugie sformułował pan zarzut, który -
w \ daje mi się, od czasów PRL jest jednym z najmocniejszych zarzutów,
l/n oskarżył pan społeczność ukraińską o hołdowanie ideom Doncowa.
i .los z sali
Muszę zaprotestować. Nie naród ukraiński. Ja powiedziałem, że im-którzy
przedstawiciele Związku hołdują tym metodom. To nie jest moje
132
Dyskusja
zdanie, to jest ocena eksperta, który w komisji mniejszości narodowych w sejmie dał
taką opinię.
Piotr Tyma
Odpowiem najpierw na argumenty historyczne. W badaniach przeprowadzonych przez
historyków, zupełnie nie związanych ze społecznością ukraińską, chociażby przez
Grzegorza Motykę, Aldonę Hojnowską, innych badaczy, którzy po roku 1989 zajmowali
się problemem konfliktów polsko-ukraińskich na terenie ziem obecnych polskich,
stwierdzono jednoznacznie, w oparciu o dokumenty, meldunki wojskowe, a więc
wcześniej nie publikowane materiały zawarte w archiwach Kijowa i Moskwy, że w
przypadku akcji "Wisła", jej przyczyną nie był aspekt militarny. Ten aspekt został
stanowczo obalony. Zgodnie z pana wyliczeniami, akcja "Wisła" nie mogłaby się
odbyć, jeżeli stwierdza pan, że UPA wtedy, łącznie z samoobronami liczyła 6 tys.
ludzi. Badania tychże historyków mówią o istnieniu ewentualnie 1500 osób, będących
wtedy pod bronią w UPA, w znacznym stopniu zdemoralizowanych, dotkniętych dezercją,
itd. Domyślam się, skąd ten argument się bierze, ale niestety nie znajduje on
uzasadnienia w świetle przeprowadzonych ostatnio badań. Mówię o autorytatywnych
pracach historyków, a nie publicystyce historycznej i propagandowej. Odnośnie
mapek, spotkałem się z wieloma, które zaznaczały etnograficzne terytorium
ukraińskie. I nawet działacze społeczności polskiej z Ukrainy podkreślają, że na
Ukrainie nie istnieje problem rewanżyzmu, a środowiska postulujące rewizję granic
stanowią minimalny ułamek na ukraińskiej seeniepolityeznej. Straszak ukraińskiego
nacjonalizmu, bez względu na epokę zawsze każdej opcji był wygodny i jeżeli chodzi
o ten raport, na który się pan powołuje, nie jest to raport przedstawiony Komisji
Mniejszości Narodowych i Etnicznych, tylko przedstawiony na naradzie przez byłego
działacza UTSK, powiązanego z establishmentem PRL, osobę, która nie mogła inaczej
twierdzić o nastawieniu obecnych działaczy Związku Ukraińców w Polsce. Nie mogła z
tego względu, że zmiany po 1989 roku dotknęły tę osobę w sposób bezpośredni,
osobisty. I powiem coś, o czym wielu Ukraińców w Polsce nie chce pamiętać, że
oprócz Polaków służących w ówczesnym UB byli też Ukraińcy, związani z opcją
komunistyczną, którzy do dzisiaj
Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła"
133
utożsamiają się z ideologią komunistyczną, a nie z Ukraińcami, czy z tikraińską
przeszłością mimo tego, że zostali tak samo jak inni poddani wysiedleniu, i że 70%
składu osobowego Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego we Włodawie
stanowili Ukraińcy. To są fakty i sv tym kontekście dyskusji wydawało mi się, że
doszliśmy do pewnego pułapu, poniżej którego żadna ze stron, ani polska, ani
ukraińska nie powinna schodzić. Więc mówmy o faktach, o sprawdzonych publikacjach,
u nie o publicystyce i nie o jakby ideologicznych zarzutach, które nie mają oparcia
w działaniach tej społeczności. Pojawił się zarzut nacjonalizmu ukraińskiego i
obrazy narodu polskiego, skierowano wniosek (o czym mówił dr Mokry) przeciwko dr.
Siwickiemu za opublikowanie di ikumentów i komentarzy zawartych w zbiorze Dzieje
konfliktów polsko-ukraińskich . Za każdym razem przemyskie środowiska
kombatanckie \\ \ suwają oskarżenia przeciwko Związkowi Ukraińców o nacjonalizm,
i.i mam w tym kontekście jedno pytanie, które dotyczy pewnego rozliczenia mc z
przeszłością PRL, o czym tutaj mówiliśmy. Bo jeżeli w takiej i D/mowie o historii,
bez względu na prawdę ustanowioną przez obiektywnych, uznanych za autorytety
naukowców, będziemy dalej n/.ywali argumentów wygodnych, bo one jakby zrzucają z
nas pewną odpowiedzialność, to nie dojdziemy do niczego, wracamy tylko do tego co
było do 1989 roku
Włodzimierz Mokry
Zaszło pewne nieporozumienie. Nie wiem, czy pan jest tego świadomy.
Byłem wraz z posłami Adamem Michnikiem i Franciszkiem Sakiem, Hogumiłą Berdychowską
i innymi osobami z Polski na I Zjeździe Narodowego Ruchu Ukrainy, który był jakby
odpowiednikiem I Zjazdu Solidarności w Kijowie. Tam się dokonały zasadnicze zmiany.
Właściwie laktycznie, choć jeszcze nie formalnie, tam wtedy powstała niepodległa I
'kraina. I jaki był komentarz w ówczesnej oficjalnej prasie polskiej, pod której
wpływem pan nadal pozostaje? Otóż, tam na sali, gdzie było 7,5 i vs. osób pojawiły
się herby różnych miast obrazujące skąd ten ród, skąd I Ikraińcy wyszli i
przyjechali witać upragnioną niepodległość w swojej ;tolicy - Kijowie. Granice
etniczne, historyczne i państwowe to są różne i/.oczy. Ale propaganda polska z tego
najważniejszego dla Ukrainy
134
Dyskusja
wydarzenia podała tylko jedną informację, że Michnik z Mokrym siedzieli na tle
herbu Przemyśla i Chełma, co miałoby oznaczać, że popieramy Ukraińców, którzy chcą
odebrać Przemyśl. Nie o to chodziło Ukraińcom, gdy się po raz pierwszy spotkali, by
zobaczyć skąd przyszli i świętować swój, od pokoleń wyczekiwany i wymodlony dzień
wolności. Jeszcze raz powtarzam, iż granice etniczne, granice historyczne,
państwowe, to są różne rzeczy. Dlaczego mylimy te sprawy, wybiórczo i tendencyjnie
je interpretujemy? Dziś dyskusja toczyła się wokół zupełnie innej kwestii
dotyczącej akcji "Wisła". Doszliśmy do bardzo optymistycznych, jak sądzę, wniosków.
Natomiast pana wypowiedź jest dokumentem na to, że jednak czeka nas jeszcze dużo
pracy nad przełamywaniem uprzedzeń, które tak bardzo utrudniają studia nad
poznaniem i wyjaśnieniem zawiłych stosunków polsko-ukraińskich.
Głos z sali
Może mówimy, proszę pana, o jakichś innych przedstawicielach i zebraniach, ale ja
się powołuję tutaj wyłącznie na źródła ukraińskie. W "Naszym Słowie" jest
przedrukowane przemówienie pana Mirosława Czecha, w którym opisuje to wystąpienie i
jest wyraźnie powiedziane, że było to na Komisji Mniejszości Narodowych w obecności
premiera.
Druga sprawa: O Siwickim pan mówi, że ma proces. Oczywiście nie za zbiór dokumentów
o Pawłokomie, czy innych. Tylko za to, że na pierwszej stronie tomu trzeciego
napisał doniesienie do Ministra Sprawiedliwości w Polsce z żądaniem ukarania za
zbrodnie ludobójstwa, których się dopuścili Polacy na Ukraińcach; bezosobowo, nie
wymienił, że tam chodzi konkretnie o takiego pułkownika, czy takiego kapitana,
tylko o zbrodnię ludobójstwa, którą popełnił naród polski na narodzie ukraińskim.
Więc ja się opieram wyłącznie w tej chwili na źródłach ukraińskich, nie używam
absolutnie żadnych informacji z polskich gazet (poza Torzeckim, którego tu
wymieniłem).
Piotr Tyma »•¦
Jeżeli chodzi o wniosek pana Siwickiego, stanowi on podstawę do wszczęcia śledztwa
przez Prokuraturę lubelską, i był to wniosek sformułowany ogólnie. Natomiast
wniosek o wszczęcie postępowania w
Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła"
135
iprawie pana Mikołaja Siwickiego dotyczył zupełnie innych rzeczy. Jeżeli
liodzi o problem lat 1945-1946, to proszę zajrzeć do zbioru dokumentów
lotyczących konfliktu polsko-ukraińskiego na tym terenie, na którym
i.diioznacznie stwierdzono, że rozpoczęcie akcji wysiedleńczej do Związku
K.ul/icckiego doprowadziło do zaognienia sytuacji. I to są raporty WIN,
im.- komunistyczne, nie UPA. W efekcie doprowadziło to do zwiększenia
»/,cregów UPA na tym terenie, ponieważ ludność poddana represjom ze
nlrony władz, przymuszana do wysiedlania na Ukrainę powiększała szeregi
I H'A. Jest to fakt. Zarówno pan Olszański, jak i panowie Wnuk i Motyka
utwierdzili, że na wielu obszarach już w 1945 roku aktywność UPA
zamierała. Za największy błąd militarny, nie wchodząc w ocenę
u teologiczną konfliktu polsko-ukraińskiego, uznano fakt, że oddziały UPA
\s 1944 roku otrzymały rozkaz opuszczenia terenu tzw. VI okręgu i
111 /.ej ścia na Ukrainę celem wzmocnienia tamtejszych oddziałów. Oddziały
u- doznały dużych strat, wróciły z tamtych terenów zdziesiątkowane. Takie
M fakty. I w późniejszym okresie, bardzo często wzmocnienie podziemia
uk mińskiego wynikało li tylko z prowadzonej bezwzględnej polityki władz
polskich na tym terenie. Pan mówi jakby sentencjami wyroków
w wlawanych na osoby podejrzane o działalność w podziemiu ukraińskim,
¦¦•il/ie zarzut prawny formułowano tak: "za próbę dążenia do oderwania
vi cnów Polski południowo-wschodniej i przyłączenie do tzw. "Samostijnej
i krainy". I rzeczywiście, prawnie tak można to rozpatrywać, tylko my
ni- możemy sobie tak przeskakiwać z roku 1945 na 1947, kiedy podziemie
ik na prawdę było rozbite. Ja zajmowałem się przez wiele lat polskim
»Ki/.iemiem z czego mogę wnosić, że rozbicie podziemia Oddziałów Ognia
.'\ Oddziałów NSZ niczym się nie mogło różnić od rozbicia partyzantki
ukraińskiej na całym terenie postradzieckim. Natomiast w meldunkach z
•kresu akcji'Wisła" jest jedna znamienna notatka, że oddziały wojskowe
kupiają się bardziej na rabunkach, na pacyfikowaniu, a nie na zwalczaniu
inidziemia ukraińskiego. Są meldunki ze stycznia 1947 roku, gdzie
Iowódcy stwierdzają: "...działalność UPA na wskazanym terenie spadła
I' > /era. Oddziały UPA przeszły w rozsypkę, za trzy miesiące nie będzie
¦ i ni) I emu ze zorganizowanym podziemiem ukraińskim". Jeżeli odrzucamy
iti'umenty dokumentów, to nie wiem, na jakiej podstawie będziemy opierać
l\ skusje dotyczące konkretnej materii historycznej. Jeżeli pan formułuje
.u/iit o to, że część działaczy jest zwolennikami poglądów Dymitra
136
Dyskusja
Doncowa, to ja prosiłbym o sprecyzowanie, na czym to polega. Bo jako przedstawiciel
Związku Ulcraińców w Polsce, jako jego sekretarz czuję się w znacznym stopniu
obrażony, bo czytam to samo, co pan czyta, i uważam, że w żadnym wystąpieniu
przedstawicieli Związku Ukraińców w Polsce po 1989 roku nio ma znamion odwoływania
się do ideologii Doncowa. Jeżeli pan twierdzi co innego, to ja prosiłbym o konkret.
Glos z sali
Powiedziałem, że taką ocenę niektórych członków Związku Ukraińców w Polsce dał ten
ekspert, którego nazwiska pan Mirosław Czech nie przytoczył, ale w sejmie o tym
mówił, więc ja się opieram na przemówieniu sejmowym Mirosława Czecha.
Natomiast jeżeli chodzi o Doncowa, to pewnie pan czytał książkę Poliszczuka, bo ona
się ukazała po polsku, tam znajdzie pan przedruk tej mapy z ukraińskich gazet i tam
jest cała wykładnia, dlaczego to pisze Ukrainiec...
Włodzimierz Mokry
Ponieważ wyjaśniło się w końcu, że jest pan pod wpływem lektury Poliszczuka,
chciałbym poprosić pana Andrzeja Romanowskiego, który wie dokładniej, kim jest ta
osoba, gdyż wypowiadał się na temat tego co napisał Poliszczuk, a także kim jest
Edward Prus, o którym napisał Bogdan Osadczuk na łamach "Tygodnika Powszechnego".
Andrzej Romanowski
Nie czytałem prac Poliszczuka. Nie umiem na to odpowiedzieć kompetentnie. Wiem, że
Wiktor Poliszczuk włączył się w pewien ciąg głosów protestujących przeciw
wypowiedziom Bohdana Osadczuka. Jest dla mnie oczywiste, że Poliszczuk, a Edward
Prus to są dwie różne jakości. Edward Prus - co widać z publikacji, z j ęzyką
którym się posługuje, widać z wywiadu w "Gazecie Wyborczej", po którym przecież nie
odwoływał się i nie kierował sprawy do sądu, widać najwyraźniej, że wszystko o co
go posądzano, było prawdziwe. A czy naukowe są jego prace? Wydaje się, że nie są
obiektywne lecz propagandowe i bardzo tendencyjne. Natomiast Wiktor Poliszczuk to
jest inna jakość dla mnie. On ma swoje poglądy, których broni, nie przekonuje mnie
to na pewno, jest to w ogóle inny pogląd.
Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła" Włodzimierz Mokry
137
Usłyszałem kiedyś w środowisku uniwersyteckim, coś czego nie
mówiłem, a co oddaje pewne zachowania i sposoby myślenia o stosunku
cści Polaków do ziem ukraińskich i do Ukraińców. Był to następujący
• unentarz po awarii w Czarnobylu: "fatalnie, że musiał wybuchnąć ten
1 '.arnobyl, bo już nie będziemy mogli, nie opłaci się nam odbierać tych
naszych ziem". To była reakcja na tragedię ziem i ludzi, których dotknął
( /.arnobyl.
Student historii UJ reprezentujący środowisko polskie
Spotkałem się z innym sposobem załatwiania problemu wysiedlenia. \ 1 ogło to być
sprowadzenie oddziałów woj skowych na terytorium działań ii ukraińskich, tzw.
nasycenie oddziałami wojskowymi do takiego stopnia, ze działalność wojskowa była
praktycznie niemożliwa, jest to znane z i /.asów ostatniej wojny czy z czasów
powstań narodowych, np. Rosjanie sprowadzali dużą ilość wojska uniemożliwiając
praktycznie działania partyzanckie. Myślę, że niewiele mylą się ci, którzy łączą
wysiedlenia I ikraińców z terenów obecnej południowo-wschodniej Polski z typowym i
l/.iałaniem sowieckim. Mentalność tego pomysłu, jego pewna absurdalność icst
charakterystyczna dla systemu totalitarnego. Mimo że wysiedlenie .ostało dokonane
polskimi rękoma, to dopóki nie zostaną do końca i it worzone archiwa moskiewskie,
nie będziemy mogli w pełni poznać przyczyn pewnych zjawisk. Bo do tej pory nie mamy
potwierdzenia z archiwów moskiewskich, że taka sugestia czy taki rozkaz mógł być
sformułowany, 111 zecież nie w sposób jawny udokumentowany, załóżmy pismem. Mógł
być \\ vpowiedziany ustnie do pewnego przedstawiciela polskiego.
Uważam, że domaganie się załatwienia roszczeń ukraińskich na drodze prawnej jest w
pełni uzasadnione, przy czym jestem przeciwnikiem /a latwiania roszczeń tylko
jednej strony, jednej nacji mieszkającej w Polsce. lestem zwolennikiem tego, by
cała ludność Polski została obdarowana majątkiem państwowym, mam na myśli
reprywatyzację. Chciałbym \ iowiedzieć jeszcze na temat poruszonego tu problemu
odpowiedzialności zbiorowej. Uważam, że wiązanie tego, co działo się na Wołyniu z
późniejszym wysiedleniem Ukraińców z Polski południowo-wschodniej na zachód, czy na
północ jest dość ryzykowne. Trudno mi wiązać
r
138
Dyskusja
patriotyzm tych, którzy byli w stanie strzelać do każdego człowieka, który
przyznawał się do swej patriotycznej tradycji, że ci ludzie w pewnym momencie czują
się bardziej odpowiedzialni za tą Polskę. Uważam, że jeżeli będziemy załatwiali
sprawę odpowiedzialności za akcję "Wisła", to takie przeprosiny powinny mieć
miejsce, jeżeli nawet państwo polskie było kierowane innymi rękoma.
Włodzimierz Mokry
Dzisiaj miał być na konferencji Polak, który powiedział, że Polacy mimo wszystko
dali jakieś ciche, milczące przyzwolenie na akcję "Wisła". Nie było ani w 1956, ani
1986, ani do 1991 roku jakiejś skruchy czy uznania, że to była akcja z
zastosowaniem odpowiedzialności zbiorowej i zasługuje na potępienie, jak uznał to w
1991 roku solidarnościowy senat. Natomiast w "Trybunie" zamieszczono ostatnio, w
kwietniu 1997 r., tuż przed Kongresem Ukraińców w Warszawie, tekst: Przesiedlenie
Ukraińców odpowiedzią za morderstwa UPA, i taki pogląd generalnie panuje w
szerszych kręgach społeczeństwa, także w parlamencie. I jest tak nie tylko w
środowisku lewicy, ale w potocznej, powszechnej świadomości społeczeństwa
polskiego, dlatego będzie to nadal trudny problem w stosunkach polsko-ukraińskich i
tu leży główna przyczyna braku ze strony Polaków, często nawet woli wysłuchania
argumentów strony ukraińskiej. Takie przekonanie, niestety jeszcze długo będzie
funkcjonowało w opinii potocznej. A że jest to problem trudniejszy niż mogłoby się
wydawać na pierwszy rzut oka, świadczy chociażby dzisiejsza dyskusja.
Lew Gal Zjednoczenie Łemków
Nie sądzę, że wszystko, co się zdarzyło w Polsce, trzeba przypisywać bolszewikom i
Stalinowi. Zwróciłbym tutaj uwagę na plany endeckie, które były opracowane przed
wojną, a w szczególności w czasie wojny omówione przez nie żyjącego już historyka
Jerzego Tereja, który przytacza zamiary, jakie endecy mieli w stosunku do
mniejszości narodowych, dlatego, że w ich zamiarach i planach politycznych było
opanowanie dużych przestrzeni Białorusi i Ukrainy. Świadomy element miał być
usunięty przez wysiedlenie poza granice Rzeczypospolitej. Natomiast masy
Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła"
139
i
I
ii-inne (bez świadomości narodowej) miały być spolonizowane. Kolejnym
I. incntem było stanowisko premiera Rządu Polskiego w Londynie gen. s i korskiego,
który był indagowany przez przedstawicielstwa krajowe rządu londyńskiego i siły
polityczne, jak się ustosunkować do problemu 11 k i aińskiego, ponieważ -jak
zauważono - wśród społeczności ukraińskiej l.i|c się odczuć duże nasilenie myśli
politycznej o stworzeniu własnego p.iństwa, co w dalszej perspektywie oznaczało
oderwanie sporych połaci II Rzeczypospolitej na wschodzie do projektowanego państwa
ukraińskiego. Odpowiedź była taka, że nie należy się tym przejmować, 11 bowiem
problem zostanie rozwiązany po wojnie przez przesiedlenie. C/.yli problem
przesiedleń istniał w programach niepodległościowych /wiązanych z endeckimi
środowiskami i z rządem w Londynie. Wprawdzie ktoś może powiedzieć, że Sikorski
wywodził się ze środowisk endeckich, ¦ llatcgo jest pewna zbieżność w poglądach,
ale takie tendencje były i rozmowy podziemia niepodległościowego Armii Krajowej z
Ukraińcami były po prostu
iblokowane z powodu różnicy zdań co do kształtu przyszłych granic p.instwowych.**
Dowódca oddziałów przeprowadzających akcję "Wisła" gen. Mossor, i > i /od wojną był
w stopniu pułkownika w sztabie głównym Woj ska Polskiego, u tedy gdy jego starsi
stopniem koledzy, gen. Smorawiński, Piasecki, I u /oprowadzali pacyfikacje na
Chelmszczyźnie i Tarnopolszczyźnie.
Drastycznie przeprowadzane pacyfikacje były jak gdyby chlebem
iwszednim dla generała.
' Jak powszechne i głębokie było w tym czasie niezrozumienie rozwoju procesu
narodowego i niepodległościowego Ukraińców, świadczyć może przytoczone przez
Zbigniewa Wójcika - stanowisko takiej osobistości, jak np. Władysław Sikorski,
który po zajęciu negatywnego stanowiska w sprawie idei utworzenia uniwersytetu
ukraińskiego we Lwowie, w liście do swojego przyjaciela Franciszka Smółki (z 30
czerwca 1903 r.) pisał: "Naród, który nie ma prawie żadnej historii własnej (tj.
Ukraińcy - Z.W.), chce od razu stanąć na szczycie bez żadnej pracy nad sobą. Wie o
tym, że uniwersytetu sam stworzyć nie zdoła, więc wpadł na pomysł ukrainizacji
polskiego..." Patrz W. Mokry, Ruś-Ukraina i jej kultura w piśmiennictwie polskim
XIX--XX wieku. Od stereotypu do twórczej wymiany, [w:] Polska — Ukraina spotkanie
kultur, red. T. Stegner, Gdańsk 1997, s. 66.
140
Dyskusja
Przytaczany przez Szczęśniaka i Szotę w siódmym tomie Polski Ludowej olbrzymi
materiał na temat stosunku polskiego podziemia AK do UPA i wymiana poglądów miedzy
nimi, jak również treść ulotek i listów, jakie były wymieniane przez te środowiska,
świadczą o tym, że dominował w nich ton szczególnie napastliwy, w najgorszej
tradycji w polskiej historii, traktującej każdą próbę ukraińskiego zrywu
niepodległościowego jak "wybatożenie w chamy obrócone pospólstwo". Dlatego
rozpatrywałbym ten problem w kontekście historycznych stosunków polskich środowisk
decydenckich w stosunku do wolnościowych zrywów ukraińskich.
Obecnie chciałbym się odnieść do problemu Cerkwi Greckokatolickiej, tj. do jej tzw.
zejścia do katakumb. To są dwie różne rzeczy, do katakumb zeszła Cerkiew
Greckokatolicka na Ukrainie w Związku Sowieckim po sławnym "Synodzie" Lwowskim 1946
roku. W Polsce niczego takiego nie było. Władza polska aresztowała i przekazała
stronie sowieckiej swoich obywateli, aresztowano ich nakazami władzy sowieckiej. Po
tym akcie kiedy Cerkiew, tzn. lud i księża, zostali bez biskupów, Watykan przysłał
prymasowi Polski swego rodzaju pełnomocnictwo, fachowo nazywa się to Delegacja
Apostolska, do sprawowania opieki nad grekokatolikami, którzy byli pozbawieni
biskupów. Otóż, nieuczciwość ze strony kardynała Hlonda, a potem kardynała
Wyszyńskiego polega na tym, że nie zaopiekowali się należycie grekokatolikami,
których władze komunistyczne postanowiły zlikwidować. Księży greckokatolickich
natychmiast przejęto i odesłano do klasztoru na naukę łaciny i na kurs
przygotowujący ich do odprawiania Mszy Świętej w obrządku rzymskokatolickim, a
potem na wikariuszy do parafii z dala od miejsc osiedlenia deportowanych.
Grekokatolikami zajęli się proboszczowie parafii łacińskich, by jak najszybciej ich
spolonizować. Było pełne porozumienie między władzą bolszewicką w Polsce i władzą
Kościoła rzymskokatolickiego i to bez żadnych dwuznaczników. Jedni drugich
wspierali w procesie wynarodawiania. Było kilku kapłanów greckokatolickich, którzy
nie ulękli się pogróżek prymasów Polski i biskupów miejscowych; to był ks. Mirosław
Ripecki koło Olsztyna, ks. Bazyli Hrynyk i - jeżeli dobrze pamiętam - ks. Stefan
Dziubyna.
Ksiądz Ripecki w pierwszą niedzielę po deportacji wysprzątał kaplicę i rozpoczął
nabożeństwa greckokatolickie. Najciekawsze, że ludźmi, którzy
r
Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła"
141
i > gnębili za ten fakt, nie była władza cywilna, administracja państwowa, ani
Urząd Bezpieczeństwa, tylko biskupi łacińscy przy milczącej zgodzie |it \masa. O
żadnych katakumbach nie może być mowy. Może być mowa
0 wykańczaniu obrządku greckokatolickiego przez Kościół i/Yinskokatolicki w
Polsce i milczącej zgodzie Watykanu.
Kolejny problem: otóż, nie spotkałem ani żadnych artykułów, ani
1 >) 11 acowań historyków polskich, którzy by podj ęli temat stosunków polsko-11 k
raińskich w uj ęciu historycznym. Nie są żadnym ewenementem historii
kolonialne zapędy poszczególnych państw. Kolonie zdobywała Anglia, ł tancja,
Portugalia, Hiszpania, i rządzili tam według ogólnych zasad kolonialnych. Kolonie
zdobywała również Rosja - obszary azjatyckie, kolonie zdobywała Polska
Rzeczpospolita najpierw królewska, później szlachecka. Tymi koloniami dla
Rzeczypospolitej była Litwa i dzisiejsza Kuiłoruś i Ukraina. Nie spotkałem na ten
temat żadnych wynurzeń historyków, a powinien być taki kierunek badań i
interpretacji. Gospodarka na tych terenach była w sposób najoczywistszy kolonialna
z wszystkimi konsekwencjami stąd wynikającymi. Państwa kolonialne w XX wieku
zaczęły świadomie rezygnować ze swoich kolonii częstokroć pod wpływem /.i ywów
wolnościowych w kolonii, jak np. Francja oddała swoje kolonie i uznała je za
niepodległe państwa, z którymi teraz nawiązuje stosunki. I' o długotrwałych walkach
Francja uznała Algier za samodzielne państwo, mało tego, jak podała "Gazeta
Wyborcza", Francja wypłaca Algierowi w formie gospodarczej zapomogi kilka miliardów
franków tytułem jakiejś i (.kompensaty za lata eksploatacji.
Niestety w Polsce nie mówi się na ten temat, a Polacy czekają na swego dc Gaulle'a.
Również Rosja nie może się rozstać z koloniami na terenie i Iuiropy i Azji. I długo
będziemy czekać aż Rosja uzna, że swoim koloniom należy dać wolność. Prof. Ryszard
Torzecki opublikował w "Gazecie Wyborczej" artykuł na temat kulis akcji "Wisła" i
określił, że zaplanowano la w Moskwie. Wracamy zatem do starych metod działania:
"My Polacy byliśmy w porządku, jeżeli ktoś był zły, to nie my, tylko Moskale. Myśmy
byli tylko wykonawcami tego, co zrobiono w Moskwie". Sądzę, że i wykonawstwo i
pomysł były własne, krajowe. I nie ma po co szukać winnych w Moskwie. Zamiast
publikować mało odpowiedzialne artykuły w "Gazecie Wyborczej", można by opublikować
artykuł Sulimy Kamińskiego pt. Wkręgu moralnej i politycznej ślepoty: Ukraina i
Ukraińcy w oczach Polaków, o
142
Dyskusja
którym tutaj wspomniała pani Kmita. Zapoznałem się z tym artykułem w wydawnictwie
wrocławskim "Kret" z okresu Solidarności, gdzie przedrukowano go w miesięczniku
"Suczasnist"' w języku polskim.
Chciałem się odnieść do wypowiedzi pana Mokrego, który powiedział: "To wy, starsi
jesteście ofiarami akcji "Wisła", nas już to nie dotyczy". Otóż, nie zgadzam się z
panem. Akcja "Wisła" dotyczy nas wszystkich. Do dzisiaj najmłodsi również ponoszą
konsekwencje akcji "Wisła". Nie będę mówił, co się dzieje jeżeli człowiek nie uczy
się języka ojczystego, bo Polacy najlepiej o tym wiedzą, gdyż uczą się z historii o
strajku dzieci we Wrześni. Ksiądz Stefan Dziubyna opublikował w "Tygodniku
Powszechnym" artykuł pt Jak dziady pod kościołem. Podaje, że według niego ponad
120tys. deportowanych w akcji "Wisła" przejął kościół łaciński, a to oznacza
polonizowanie. To nie jest tak, że są rzymokatolikami ukraińskimi, tak dobrze w
łacińskim kościele w Polsce nie ma. Kto wszedł do Kościoła łacińskiego jest
Polakiem w sensie masy, bo nie neguję, że w tej masie znajdzie się jakiś wyjątek.
Włodzimierz Mokry
Chciałem sprostować zdanie pana Gala. Otóż, jako prowadzący sesję, zachęcając do
dyskusji, miałem wiadomości, że będą tutaj ludzie, którzy osobiście, fizycznie
przeżyli akcję "Wisła". Tak jak mówił, że przeżył ją np. pan Piotr Czuchta ze
Żdyni, do której wrócił z zesłania. Nie powiedziałem, że nas to nie dotyczy,
przecież ona determinuje i będzie jeszcze determinowała życie wielu pokoleńnas
zesłańców, o czym wielokrotnie pisałem***, mówiłem i będę mówił. Powiedziałem, że
akcja "Wisła" nie dotknęła nas fizycznie, nie byliśmy jej naocznymi świadkami,
ofiarami, ale pocięto nam korzenie, odczuwamy brak realnej ojczyzny i tego
wszystkiego, co o niej stanowi.
Jan Prokop
Nie chcę się ustosunkowywać do tego co pan Lew Gal przed chwilą powiedział, bo nie
jestem historykiem stosunków polsko-ukraińskich. Chciałbym powiedzieć nieco więcej
o polskiej świadomości tego problemu. Będę mówił nie o fachowych pracach
historyków, tylko o potocznej wizji
*** Przykładem jest tu m.in. wywiad wydrukowany w "Gazecie Krakowskiej", z dnia
24.10.1997 r. i przedrukowany w niniejszym tomie, por. Ryszard Rybus, Być
Ukraińcem.
Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła"
143
stosunków polsko-ukraińskich, jakie one były, i jakie są ewentualne szansę n.i
zmiany.
Jeżeli weźmiemy pod uwagę lata tuż po wojnie, to za rządów władzy komunistycznej,
chcę tu podkreślić, że to nie były normalne rządy polskie, za które jako Polak nie
brałbym pełnej odpowiedzialności. Była to ekipa pt/.y wieziona w czołgach
sowieckich i wykonująca rozkazy sowieckie - to Iivli komuniści-Polacy. Jest to
specyficzna sytuacja, co w pewien sposób "kreślą ich samodzielność działań. Chcę
natomiast powiedzieć o działaniu mechanizmów sowietyzowania społeczeństwa tego
kraju. Otóż wówczas, nasuwały się od razu takie dwie możliwości wspomożenia
sowietyzacji polskiej świadomości; mianowicie, trzeba było Polaków postraszyć
obrazem wroga niemieckiego. Było to bardzo łatwe. Skłaniały ku temu doświadczenia <
ikupacji. Wobec tego ten problem niemiecki był czynnikiem wspomagającym ojusz
polsko-radziecki: bo jeżeli nie pokochacie Stalina, to Niemcy wrócą na ziemie
zachodnie, odbiorą je nam, wypędzą nas stamtąd. Polska wiadomość w zasadzie
przyjęła ten obraz wroga niemieckiego. Drugim był > ihraz Ukraińców, i te dwa
obrazy w jakiejś mierze zostały przyjęte przez polskie społeczeństwo, zgodnie z
zamierzeniami ekipy przeprowadzającej owietyzację Polski. Mówiłem o tym, że nie
było trudno zdemonizować Niemców po doświadczeniach okupacji, bardziej
skomplikowane było to w przypadku Ukraińców, ale proszę pamiętać, że wyzyskiwano
bardzo umiejętnie te wahania zachodniej ukraińskiej społeczności między
I lolszewikami i Niemcami. W sytuacji wojennej, dla wielu Ukraińców Niemcy luwili
się jako mniejsze zło, niż Rosja sowiecka i stąd pojawiała się ta opcja
I1 roniemiecka. Oczywiście propaganda komunistyczna w Polsce bardzo łatwo ! ()
wykorzystała, w związku z tym uważano, że UPAto nie był ruch podziemny walczący o
niezależność Ukrainy tylko pozostałości oddziałów hitlerowskich. 1'owtarzam teraz
ten schemat, który funkcjonował i do dziś funkcjonuje w świadomości wielu Polaków i
nie zostało to do końca wyjaśnione. Proszę /rozumieć, że te dwa obrazy wrogów
niesłychanie służyły zasłonięciu i 'jównego problemu, jakim dla Polaków wtym czasie
była okupacja sowiecka, i niała ona być jak gdyby złagodzona przez zagrożenia
niemieckie i ukraińskie. I to poniekąd tłumaczy, dlaczego znaczna część Polaków
przyjęła tego typu interpretację wydarzeń związanych z akcją "Wisła", że: "należało
im się, było to zagrożenie dla Polaków mieszkających na tych terenach". W
związku /. tym te represje były nie tyle inspirowane, bo wykonywały je władze
144
Dyskusja
komunistyczne w Warszawie. Władze te, powtarzam, nie były nigdy władzami polskimi.
Natomiast trzeba przyznać, że Polacy to jakoś zaakceptowali, uznali motywacje
takiego działania.
Nie chcę, by z tych słów wynikało poczucie polskiej niewinności. Myślę, że jesteśmy
tutaj winni, współwinni tego niedostrzegania krzywdy, która się stawała na naszych
oczach. Ta chęć niewiedzy była w nas bardzo silna i pozwalała zamykać oczy, na to
co się działo za miedzą - w sąsiedniej wsi. Od historii chciałbym przejść do
sytuacji, jaką mamy w tej chwili. Nie można się dziwić, że rządząca aktualnie w
Polsce ekipa niej est zainteresowana rozliczaniem się z przeszłością PRL. Sprawa
Jaworzna, sprawa akcji "Wisła" - wszystko to będzie w taki, czy inny sposób
wyciszane, wyhamowywane, zamazywane. Przyglądaliśmy się tutaj na filmie
oświadczeniu prokuratora z Katowic, który, jako urzędnik w sposób biurokratyczny
umył ręce, umorzył sprawę. I trudno się dziwić, po prostu ta dzisiejsza ekipa jest
bezpośrednim spadkobiercą tych, którzy dokonywali antyukraińskich akcji, właśnie
m.in. akcji "Wisła". Czyli nie jest to problem tylko ukraiński, jest to problem
tego, co się dzieje z tym krajem; czy się rozliczamy z PRL i robimy nowy porządek,
gdzie znajdzie się miejsce także na procesy winnych tych strażników z Jaworzna,
którzy bezpośrednio dokonywali represji. Na pewno wielu z nich otrzymuje te
najwyższe emerytury dla zasłużonych kombatantów. To jest sprawa, która stoi przed
nami w ramach generalnego rozliczania się z ludźmi odpowiedzialnymi za zbrodnie
PRL; zbrodnie zarówno w stosunku do Ukraińców, jak i do Polaków, jak i (nie waham
się tego powiedzieć) do wyrzucanych z ziem zachodnich Niemców, bo tam nie było
esesmanów, ale ludność cywilna, kobiety z dziećmi, staruszkowie.
To rozliczenie z PRL musi zostać dokonane w interesie zarówno Ukraińców, jak i
samych Polaków. Następny problem, który się z tym wiąże dotyczy reprywatyzacji.
Dobro wspólne, państwowe sprywatyzowała nomenklatura pod koniec lat 80, czy na
początku lat 90 i właściwie zagarnięto majątek, który był albo konkretnie cudzym,
albo majątkiem państwowym -tutaj jest miej sce na domaganie się zwrotu. Tak jak te
lasy, które widzieliśmy na filmie, one są, trzeba je z powrotem odzyskać, są na
pewno gdzieś zapisane w księgach wieczystych. Tutaj problem reprywatyzacji jest
zarówno problemem ukraińskim - waszym, jak i polskim - naszym. Jest to problem tego
kraju. Do dziś nie zrobiono rozliczenia na poziomie ekonomicznym, czyli
reprywatyzacji zagarniętego mienia osobom indywidualnym.
Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła" 145
I cs/ekWolosiuk
Utdaktor "Tygodnika Powszechnego"
Reprezentuję tutaj 'Tygodnik Powszechny" - pismo, które już od lat, jak mi się
wydaje, jest lepszego zdania o Ukraińcach włącznie z Łemkami niż ni sami o sobie,
wnosząc z ich niektórych dzisiejszych wypowiedzi. To co przedstawiłem w mym
referacie Przyczyny, przebieg i skutki osiedleńczej Akcji "Wisła", to była
zasadniczo treść artykułu publikowanego w wielkanocnym numerze "Tygodnika".
Publikacja powodowała odzew. Przytoczę fragmenty trzech listów:
Czuję się w obowiązku zaprotestowania przeciwko zamieszczaniu przez "Tygodnik
Powszechny", którego czytelnikiem jestem od lat, co jakiś czas artykułów pisanych
przez "historyków" ukraińskich na temat stosunków polsko-ukraińskich, a szczególnie
na temat krzywd wyrządzonych przez Polskę, w ramach tzw. akcji "Wisła", przy
równoczesnym pomijaniu kwestii krzywd wyrządzanych przez nacjonalistów ukraińskich
ludności polskiej, zamieszkałej na Kresach południowo-wschodnich II
Rzeczypospolitej -pisze autor z Gdańska.
Nie było chyba w naszych stronach rodziny, w której nie byłoby Ukraińców. Żyliśmy
zgodnie, po bratersku. Pamiętam Wielkanoc, Boże groby. My chodziliśmy do cerkwi,
oni do kościoła. Albo wielką uroczystość Jordanu: procesja nad Prut, krzyż z lodu,
proboszcza Ukraińców-unitów nazwiskiem nomen omen Rusin. Z jednej strony prowadził
tę procesję ktoś z ukraińskiej inteligencji, lekarz, adwokat, az drugiej dowódcą
garnizonu 49 Pułku Piechoty. Ba!. Były kampanie honorowe, baterie konne, nasze.
Wspomnę też dwie w roku defilady na 3 maja i 11 listopada. Dobrze pamiętam, kto
stał na trybunie: dowódca garnizonu, starosta (były płk Wimmer), ksiądz proboszcz,
ksiądz Rusin i rabin, dr Lau. I przed nimi wszystkimi chyliły sięsztandary. Boże,
gdzie te czasy?- pisze autor z Sulechowa
Panie Wołosiuk. Jak sądzę, jest Pan młodym człowiekiem, wychowanym i wykształconym
w Polsce, między Polakami. Daje się pan wciągnąć przez starych nieużytych, o nie
zaspokojonych ambicjach wodzowskich "politykierów ". Na waszych młodych grzbietach
chcąwjechać do historii, którą sami zabagnili, i zohydzili w świecie wizerunek
Ukraińca - pisze autor z Wrocławia.
W inkryminowanej publikacji zajmowałem się przede wszystkim deportacją ludności
etnicznie ukraińskiej z obrzeży południowo-wschodniej
146
Dyskusja
powojennej Polski na jej terytoria północne i zachodnie, czyli wywózkami dokonanymi
przez ówczesne komunistyczne władze polskie, wbrew woli wywożonych, z zastosowaniem
odpowiedzialności zbiorowej wobec tej społeczności za bolesne incydenty wywoływane
przez ukraińskie podziemie. Pochodzę z polskiej rodziny zabużańskiej, która jeszcze
w czasie wojny i okupacji niemieckiej uciekła przed ukraińskim "ogniem i mieczem" z
Wołynia (dziadkowie ze strony matki) i z Podola (rodzina ojca), a dopiero potem
ekspatriowała się na Pomorze we wrześniu 1945 roku. Pełne grozy konflikty polsko-
ukraińskie lat 40 zza Buga są mi znane z rodzinnych opowieści. Głównie więc
pochodzenie uprawnia mnie do poruszania tego tematu. Temat wypędzeń Polaków za San
i Bug poruszałem też w "Tygodniku Powszechnym" w dwóch reportażach Na wschód od
Zachodu, na zachód od Wschodu i Dobrze, że tu byłem. To druga moja legitymacja do
pisania o polsko-ukraińskiej tragedii.
Czy jednak koniecznie i w każdym wypadku powinno się wiązać publikacje na temat
dokonanej polskimi rękami akcji "Wisła" z rzeziami dokonywanymi na Polakach przez
Ukraińców na Wołyniu i Podolu w latach 1942-1944?
Owszem, muszą to uwzględniać politycy obu stron, jeśli pragną, aby w przyszłości
stosunki pomiędzy Polską a Ukrainą były dobrosąsiedzkie, a kontakty Polaków i
Ukraińców przyjazne. Wydarzenia polityczne ostatnich lat dają tu miarodajnym
postaciom sceny politycznej szansę, jakiej nie było od wielu lat, by nie rzec
stuleci. Także historycy w naszych krajach wini czuwać nad takim opracowaniem
podręczników dla nowych pokoleń uczniów, aby nieprawda czy półprawda na temat
wspólnej przeszłości sąsiadujących z sobą narodów nie powodowały nowych napięć.
Uważam, iż nowo powstałe państwo ukraińskie, jeśli chce w pełni zaistnieć jako
jeden z europejskich organizmów państwowych, musi przejść i odnieść się do całej
swej spuścizny historycznej, w tym do konfliktów narodowych z państwem polskim i z
Polakami. Polacy bowiem legalnie zamieszkiwali ich obecne zachodnie terytoria od
sześciu stuleci, do połowy XVIII wieku żyli tam jako obywatele I Rzeczypospolitej,
potem poddani monarchii austro-węgierskiej (Pokucie, Podole, HuculszczyznąM Rosji
(Wołyń i Polesie), a wreszcie w latach 1918-1939 jako obywatele II
Rzeczypospolitej.
Mam nadzieję, że mój artykuł o akcji "Wisła" - wcześniej czy później -wywoła po
tamtej stronie Buga i Sanu publikacje o gwałtach dokonywanych na Polakach
ukraińskimi rękami - podkreślam: po tamtej stronie granicy.
Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła" 147
Bowiem mieszkający w dzisiej szej Polsce Ukraińcy są lojalnymi obywatelami III
Rzeczypospolitej i-choć wielu z nich żywi poczucie krzywdy za wygnanie * ziemi
ojców w 1947 roku - ich prominentni reprezentanci działają na rzecz I* )|cdnania
polsko-ukraińskiego. Dlatego nie łączę rozrachunków za przeszłość miedzy państwami
ze sprawą zadośćuczynienia Ukraińcom - obywatelom Polski.
Powie ktoś: naiwna to intencja, w polityce dobre intencje rzadko bywają diR-eniane,
nieczęsto przynoszą oczekiwane skutki. Jestem innego zdania. Nadzieję pokładam w
chrześcijańskim geście przebaczenia. Można mieć do (Hilityki stosunek cyniczny
niczym Metternich, militarny jak Klausewicz, l'1/.antyjsko-wschodni jak Stalin, ale
można też odnosić się do niej po chrześcijańsku, jak kardynał Wyszyński. I szukać
analogii w owym słynnym liście wystosowanym w trakcie Vaticanum II przez polskich
biskupów do swych niemieckich braci. Do dziś z uznaniem przytacza się zdanie
"Przebaczamy i o przebaczenie prosimy". Rzadziej pamięta się reakcje i wczesnych
władz i wielu Polaków na ten gest. Czy jednak nie przyniósł on i iobrych owoców?
Nie nastąpiło pojednanie polsko-niemieckie? Czyż wreszcie uważani za wrogów Niemcy
II i III Rzeszy - w czasie Bundesrepubliki nie •tali się przyjaznymi nam sąsiadami
zza Odry i Nysy?
Powiada się czasem, iż słynny list trafił na podatny grunt, jako że Niemcy 11 iż
wtedy zrozumieli krzywdy, jakie wyrządzali Polakom w czasie wojny. To I uinak
antycypowanie wydarzeń, dokonywane z pozycji dzisiej szego patrzenia na efekty.
Znany jest zawód prymasa tysiąclecia, lapidarnym, by nie rzec: thlodnym wtedy
odzewem ze strony niemieckich biskupów. Musiało upłynąć t rochę czasu, aby rzucone
ziarno zaczęło kiełkować nad Renem. Za to chwalebne owoce wydaje po dziś dzień.
I dziś jest wielka szansa, powtarzam, by nastąpiło podobne pojednanie polsko-
ukraińskie. Od paru lat mówi się o szansach na nie, lecz jakoś brak skłonnych ku
temu miarodajnych i obdarzonych autorytetem środowisk w obu państwach. Wielka
szkoda, iż ten upragniony gest -I cśli zdąży się komuś o tym napomknąć - jest
natychmiast obwarowywany tyloma zastrzeżeniami, że najodważniejszym zamykają się
usta. W efekcie twa cisza, w której toczy się polityczna gra na przeczekanie.
Czyli na co? Wychodzi na to, że aż wymrą ostatni sprawcy i ocaleli z tamtych
kataklizmów. Czy tego pragną szanowni autorzy listów z Gdańska i Wrocławia?
148
Dyskusja
Małgorzata Kmita
Absolwentka ukrainistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, dziennikarka
Mówiliśmy tu wszyscy o konsekwencjach akcji "Wisła" i negatywnych, od lat tych
samych symptomach wrogości, nietolerancji, a nawet nienawiści, jakie nadal
towarzyszą wzajemnym polsko-ukraińskim relacjom. Myślę, że warto na koniec
powiedzieć też coś o działaniach pozytywnych, jakie w ostatnich latach można
obserwować coraz częściej. Bo ważne, aby oprócz rozliczania się z przeszłością,
spoglądać w przyszłość.
To prawda, że można zaobserwować ze strony obecnej ekipy rządzącej niewiele działań
mających na celu poprawę sytuacji mniejszości ukraińskiej w Polsce, ale są liczne
ruchy "oddolne", pozarządowe, które przyczyniają się do wyjścia Ukraińców z ich
własnego getta. Na przykład dwa tygodnie temu odbyły się w Krakowie Dni Kultury
Ukraińskiej. Na program Dni złożyły sięm.in. liczne koncerty: muzyki cerkiewnej,
bandurowej, folkowej (ludowej), ale i współczesnego ukraińskiego rocka. Na te
imprezy przyszli nie tylko Ukraińcy mieszkający w Polsce, ale i Polacy, którzy
przez kontakt z kulturą, muzyką i ludźmi dowiedzieli się czegoś więcej o Ukrainie i
Ukraińcach. Na własne oczy też mogli się przekonać, ile stworzony stereotyp
Ukraińca ma wspólnego z obrazem rzeczywistym.
Bo oczywiście ogromnie cenne są różne badania historyków, dyskusje i konferencje
naukowe (których z resztą w tym roku przeżywamy prawdziwy "wysyp") — ale nie
oszukujmy się - rzadko kiedy ich wyniki dotrą do "przeciętnego" Polaka. Nic nie
jest tak cenne jak spotkanie z człowiekiem, bowiem wówczas najłatwiej pozbyć się
stereotypu. Na koncertach Dni Kultury Ukraińskiej, młodzi Ukraińcy i Polacy (którzy
często na imprezę trafili przypadkiem) bawili się razem i rozmawiali. Wątpię, by
potem któryś z obecnych tam Polaków powiedział, że Ukrainiec to rezun i bandyta.
Innym spotkaniem, o którym myślę, że warto tu wspomnieć, było polsko-ukraińsko-
niemieckie forum młodzieży, zorganizowane w Krakowie, m.in. przez Fundację
Schumanna. W jego trakcie, w auli Collegium Novum Uniwersytetu Jagiellońskiego w
Krakowie odbyła się wówczas konferencja 50 lat po akcji "Wisła" - czas na
zapomnienie, czas na przypomnienie, czas na zamieniacie? Dyskutowali podczas niej
nie tylko historycy i politycy, ale i młodzi ludzie. I widać było wyraźnie, że im
jest się o wiele łatwiej porozumieć.
Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła"
149
Wszystkie te spotkania napawają mnie optymizmem. To prawda, łączy nas - Polaków i
Ukraińców - nie zawsze chlubna wspólna, w jednym państwie, przeszłość. Czeka nas
też jeszcze wiele pracy, by spojrzeć na siebie bez /.acietrzewienia i wystawiania
rachunku krzywd. Ale wierzę, że dobrej woli i sil do pracy wystarczy na tyle, by
kolejne pokolenia Polaków i Ukraińców więcej łączyło niż dzieliło - mimo trudnej
historii - tak jak dziś współczesnych 1'nlaków i Niemców.
1'iotr Szafran /jednoczenie Łemków
Kościół rzymskokatolicki nie bardzo starał się po chrześcijańsku |Kxichodzić do
spraw ukraińskich.
29 października 1945 roku przemyska kuria wysłała takie pismo, które licytuję:
Cerkwie opuszczone na terenie naszych parafii przechodząnafilie i
naszych kościołów. Księża dziekani zechcą przesłać Kurii spis tych
cerkwi i powierzyć je księdzu proboszczowi.
Jak widzimy, wtedy jeszcze istniała kuria greckokatolicka, to był 1945 " >k, kiedy
jeszcze nie aresztowano ani ordynariusza ks. bpa Kocyłowskiego, un jego pomocnego
bpa Grzegorza Łakotę, a już majątki greckokatolickie 1 > vly na siłę zagrabiane.
Druga sprawa, którą chciałem poruszyć, to przymusowe przesiedlanie I nierzy Armii
Czerwonej do Związku Radzieckiego. Kiedy przeszedł front,
zcze w zimie 1945 roku były organizowane mobilizacje do Armii
1 /.erwonej. Zgłosiło się do niej bardzo wielu naszych młodych chłopców
¦ idem z Łemkowszczyzny, żeby oczywiście wyzwalać zachodnie ziemie
1'' )lski, dotarli walcząc na froncie aż do Berlina, do Pragi, zwyciężyli, byli
<icmobilizowani, w 1945-1946 roku powracali do swych miejscowości.
'. linteresowały się nimi urzędy powiatowe, szczególnie Starosta Powiatowy
<¦ Nowym Sączu, i chciały ich wysiedlać, bo nie służyli polskiej armii, więc
no mogą zamieszkiwać w Polsce i trzeba ich wysiedlić do Związku
i< adzieckiego. Było to dziwne, bo przecież w tym czasie większość polskich
<• vższych oficerówto byli właśnie żołnierze Armii Czerwonej, za co otrzymali
¦(dery, honory, awanse. A tych naszych przymusowo wywożono i
,'i zekazywano delegatom radzieckim, którzy zajmowali się przesiedleniem.
150
Dyskusja
Przeczytam fragment pisma, które w listopadzie 1945 roku Wojewoda Krakowski
wystosował do Ministerstwa Spraw Administracji Publicznej w kwestii powrotu do
Polski Łemków przesiedlonych do Związku Radzieckiego i zdemobilizowanych z Armii
Czerwonej:
(...) W końcu donoszą, że na te tereny powiatu nowosądeckiego i nowotarskiego
powracają obecnie również zdemobilizowani żołnierze Armii Czerwonej, których
rodziny po większej części zostały ewakuowane na tereny ZSRR. Żołnierze ci
rozpowszechniają pogłoski, iż przy zdemobilizowaniu uzyskali zapewnienie przydziału
ziemi w powiecie, w którym mieli miejsce zamieszkania, i nie zdradzają chęci do
dobrowolnego przesiedlenia się, lecz swoimi pogłoskami utrudniająprzeprowadzenie
akcji przesiedleńczej. Są to Ukraińcy, którzy zostali w 1944 roku ewakuowani do
ZSRR i wcieleni przez władze sowieckie do Armii Czerwonej, a obecnie po zakończeniu
działań wojennych zdemobilizowani. (Tu chcę wyjaśnić, że jest to pomyłka, bo chodzi
tu o żołnierzy powołanych do wojska w lutym 1945 roku). Żołnierze ci przeważnie są
nieuchwytni, ukrywają się. Proszę o najrychlejsze powiadomienie o powyższym
Ministerstwo Spraw Zagranicznych celem udzielenia im dalszych dekretów, jak należy
ustosunkować się do tych osób.
Takie pisma byty kierowane do wojewody. Pisał je starosta, następnie wojewoda
zwracał się do Ministerstwa, gdyż chciano pozbyć się tych, którzy może byli
bardziej świadomi i mogli wstrzymywać akcję przesiedleńczą.
Chcę jeszcze powiedzieć kilka słów o trudnościach osób, powracających z ziem
zachodnich. Było tak, że dostawali zezwolenie na powrót z tamtejszego urzędu
powiatowego i z urzędu np. w powiecie gorlickim (to już po październiku 1956 r.) i
gdy przyjeżdżali, musieli na stacjach czekać przez trzy dni w wagonach, bo choć
mieli zezwolenia, zatrzymywała ich milicja. Zbierał się komitet powiatowy PZPR i
zastanawiano się, czy ich wpuścić. Bardzo charakterystyczny wypadek wydarzył się,
gdy przyjechał do Ropek j eden człowiek (wieś była prawie opustoszała, bo tam nie
było indywidualnych gospodarstw), zamieszkał w swoim budynku. Od razu ściągnięto
milicję. Ale człowiek stanął w drzwiach z toporem i zagroził, że jak ktoś się do
niego zbliży, to wszystkich porąbie. I jakoś tak wywalczył, że do tej pory żyje w
Ropkach. Po tym wydarzeniu wszystkie budynki, jakie jeszcze stały w Ropkach,
porozcinano traktorami, żeby nikt już nie chciałtam wracać. Mogę opowiedzieć jakie
miałem kłopoty, gdy przyszedłem tu pracować jako
Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła"
151
uczycie! Pierwsze pismo, które było skargą do Komitetu Powiatowego,
/.ynało się: Szafran Piotr narodowości ukraińskiej.... Ci, którzy tu wracali
i sieli na każdym kroku walczyć, by jakoś się tu utrzymać. Były wypadki,
i ransporty z powracającymi kierowano z powrotem (może nie z gorlickiego,
l /.jasielskiego kilka transportów zawrócono do miejscowości, z których
I M/yjcchali). Natomiast Powiatowa Rada Narodowa wNowym Sączu wydała
.ikaz, by nikt powracający z zachodu nie mógł się zameldować.
Stefan Hładyk /jednoczenie Łemków
Chciałem zwrócić uwagę na bezprawność akcji "Wisła" w pojęciu prawa "\sczesnego.
Otóż, sama akcja "Wisła" była niezgodna z ówczesną kiinstytucją, która gwarantowała
obywatelowi wolność zamieszkiwania na u icnie kraju. My byliśmy pozbawieni tej
możliwości. Konstytucja gwarantowała I h tszanowanie mienia, czego tu nie
respektowano. Trzecia sprawa, to wolność wyznania, stowarzyszania się, pielęgnacji
kultury, nauki języka ojczystego. My zostaliśmy tego pozbawieni wbrew obowiązującej
konstytucji.
Nasze mienie zostało znacjonalizowane i przeznaczone na potrzeby reformy rolnej.
Jestem przeciwny wszelkiej nacjonalizacji. Ale nawet wbrew "wcześnie
przeprowadzonej nacjonalizacji w przypadku mienia leśnego i inc jonalizowało się
działki leśne o wielkości powyżej 25 hektarów. Nie chcę i n l aj popełnić jakiej ś
nieścisłości, j ak się, miało do posiadłości ziemskiej, czy to było 50, czy 100
hektarów. Takich "obszarników" naliczyłoby się na palcach icdnej ręki.
Następna sprawa. Sądzę, że należałoby coś zrobić, by zmienić ten negatywny,
pielęgnowany przez lata stereotyp Ukraińca, który ludzie znają /a słyszenia, bo nie
spotkali się z Łemkiem, Bojkiem, historycznym Rusinem czy współczesnym Ukraińcem,
nie zaznali żadnej krzywdy od niego.
Niedawno rozmawiałem z pewnym redaktorem (okazało się, że pochodzi /
nowosądeckiego), którego zapytałem jak zapamiętał Łemka? Zapamiętał sobie Łemka
jako dobrego człowieka, sprzedającego w Nowym Sączu na targu borówki. Inny
natomiast przykład - to już podaje się jako anegdotę z targu w Gorlicach - Syn
prosi ojca: Tato pokaż Rusina. Ten pokazuje gospodarza, który dłubał sobie w zębach
słomą. Syn ze zdziwieniem mówi: Tato, to oni są takimi ludźmi jak my, tylko słomę
jedzą. Nie wiadomo, czego nasłuchał się w domu. Jeśli dwa pokolenia były wychowane
na Łunach w
152
Dyskusja
Bieszczadach i na Ogniomistrzu Kaleniu, to nie ma się co dziwić, że jest jak jest,
ale należałoby coś w tej materii zrobić.
Chcę zwrócić uwagę, że w ciągu dwóch pokoleń, tzn. od 1914 do 1947 rokunasza
inteligencja została poddana straszliwej eksterminacji, bo mówimy o Jaworznie, ale
trzeba pamiętać, że po drodze była jeszcze również Bereza Kartuska, apóźniej
zostaliśmy poddani deportacji. Wydaje mi się, że powinno to leżeć w interesie obu
narodów, żebyśmy tutaj byli i zaznaczali swoją obecność. Czuję się jak człowiek,
który żyje z piętnem. Pomimo tej polsko-ukraińskiej deklaracji, sejm powinien
podjąć uchwałę potępiającą akcję "Wisła". Tego oczekuje cała nasza społeczność.
Co do powrotów, to jak kiedyś powiedziano na spotkaniu w Uściu Gorlickim, akcja
'Wisła" nadal trwa, ponieważ w dalszym ciągu wyprzedaje się mienie połemkowskie,
delikatnie w białych rękawiczkach przez Agencję Własności Rolnej Skarbu Państwa.
Gdy powracający Łemko chce coś kupić, a zwietrzą, że jest Łemkiem, musi płacić
wysokie kwoty często za swoją rodzinną działkę.
Włodzimierz Mokry
Chciałbym odnieść się do kilku wypowiedzi i na pewno mój głos zabrzmi nieco inaczej
niż głos moich przedmówców ze strony ukraińskiej. Sądzę, że padło tu zbyt wiele
uogólnień, jeśli chodzi ó pretensje do Polaków, bo tak samo jak Ukraińcy są oni
zróżnicowani, mają różne opcje polityczne i w tej chwili władze komunistyczne, czy
rządowa nomenklatura trwa, jest spowalniana prywatyzacja, są problemy z wolnym
rynkiem, dlatego wydaje mi się, że należy wziąć pod uwagę realia polityczne. Dziwię
się słuchając pana Gala, który znając te realia, ma pretensje do wszystkich
Polaków. Pamiętam naszą dyskusję, kiedy z parlamentarzystami przyjechaliśmy do
Wrocławia; przedstawiono nam katalog różnych pretensji. Były tam ówczesne posłanki
- pani Hanna Suchocka i pani Barbara Labuda, które były i są nastawione pozytywnie
do Ukraińców. Panie posłanki reprezentowały tę część swoich wyborców Polaków,
którzy chcieli zrozumieć nasze problemy, starali się nas poznać. Zszokowały mnie
stwierdzenia, że w Polsce nie ma żadnych zmian od 1980 roku. Nasze dzisiejsze
zebranie świadczy o tym, że zmieniło się bardzo dużo. Świadectwem, wręcz
symbolicznym znakiem tych zmian jest to, że są na stole prezydialnym w sali BWA w
Gorlicach obok kwiatów biało-czerwonych kwiaty niebiesko-żółte, których Polacy nie
lubili, a za które
Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła"
153
kraińcy cierpieli na Syberii. Jest uchwała Senatu potępiająca zbrodniczą i keję
"Wisła", odtworzone są struktury Cerkwi Greckokatolickiej, której nie .sio, jest
greckokatolicki metropolita i biskup. A przede wszystkim jest wiele ni aliwości
nieskrępowanego działania. Uważany jestem w kręgach polskich ukraińskich za
człowieka niecierpliwego. Otóż, staram się coś robić, ale kutecznie. Wtedy, w
okresie mojej kadencji w parlamencie nie było ożliwości zasądzenia akcji "Wisła"
przez Sejm. Robiłem wszystko co i u igłem, nie będę o tym mówił, ponieważ
dokumenty, protokoły z posiedzeń . unisji sejmowych, obrad klubów poselskich i
debat plenarnych sejmu o tej i acy świadczą. Wówczas-powtarzam-było 161 na 460
posłów w Sejmie Solidarności i nie można było nic zrobić. W tej chwili układ sił
jest taki mi; na własne żądanie, po demokratycznych wyborach "na całej połaci"
uiuje lewica. Więc zastanówmy się, do kogo należy mieć pretensje, gdzie ¦eba szukać
zrozumienia i realnych szans na zmianę sytuacji i załatwienia li nabrzmiałych
problemów i sposobów na wyjaśnienie wielu zaszłości, /. których przełamania
będziemy dreptać w miejscu. Senat, który był >l idarnościowy, zrozumiał wagę
problemu i potępił akcję "Wisła". Moralnie t to sprawa podjęta i w ludzki sposób
potraktowana. Chciałem obecnie odnieść się do pewnych wypowiedzi, bo one dają wiele
i ' myślenia. Otóż, mnie też jest trudno słuchać tego, co mówi prof. Torzecki .'c
decyzja o akcji "Wisła" była podjęta w Moskwie przez Stalina i wykonana >,kami
samych Polaków. I tu podoba mi się wyważony głos pana prof. ikopa. Zgodziłbym się
z tym, że to był stalinowski mechanizm, natomiast 11 w Polsce także ci sami
komuniści polscy zsyłali na Sybir, czy brali udział . represjonowaniu Polaków, w
urządzeniu Katynia, w walce z AK. Wczujmy k w sytuację Polaków, którzy do dziś
mająproblemy i nie ma porozumienia. ku uzelski też cały czas tłumaczy się, że sam
wprowadził stan wojenny, bez 'i/.ymusu moskiewskiego. Te fakty trzeba mieć na
uwadze, by dostrzec 'toblemy i konflikty wewnętrzne Polaków. Inaczej znajdujemy się
w " 'litycznej próżni, gdyż mamy takich, anie innych bezpośrednich sąsiadów .
taką, a nie inną Polską sąsiaduje i będzie sąsiadować Ukraina, która też k ¦ jest
jednolita i różnie postrzega się tam Polaków. W1972 roku usłyszałem k 11 Jkraińców
z diaspory i z Polski, że Ukraińcy powinni się w ogóle z Polski ¦• \ nieść, bo tu
nie ma dla nich życia. Odpowiedziałem wówczas, że może I nawa ukraińska stanie się
sprawą międzynarodową, ale wtedy musi ją .wikceptować jakieś państwo, najlepiej
sąsiednie. Kiedyś gdy obejrzałem
I' 11 i
154
Dyskusja
Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła"
155
sobie na mapie i przeanalizowałem sąsiadów Ukrainy, to pomyślałem, że może to być
Polska. Z czasem okazało się, że Polska pierwsza uznała niepodległość Ukrainy ito
jest fakt o znaczeniu historycznym, przełomowym, na miarę stuleci. Osobiście brałem
w tym aktywny udział, dlatego mam pełną świadomość znaczenia tego faktu.
Teraz Mika szczegółów. Najpierw odnośnie tego, co powiedział pan prof. Prokop o
proniemieckich sympatiach Ukraińców. Chcę powiedzieć, że były również proniemieckie
sympatie polskie.
Otóż zarówno wywożeni ze Lwowa na Sybir rzymokatolicy, jak i grekokatolicy,
wierzyli, że Niemcy wkraczający do Lwowa z napisem "Bóg z nami", wyzwalając Lwów od
komunizmu, wyzwolą ich również spod okupacji sowieckiej. Okazało się, że to byli
jeszcze gorsi najeźdźcy o czym w swych listach informował papieża Piusa XII
metropolita Andrzej Szeptycki****.
****
Lwów, 29-31 sierpnia 1942
Najświątobliwszy Ojcze,
Nie pisałem do Waszej Świątobliwości odkąd żyjemy pod władzą niemiecką gdyż do tej
pory nie miałem dostatecznej pewności, że list mój nie wpadnie w ręce tych, którzy
nie powinni go czytać. Mając jednak nadzieję, że w najbliższej przyszłości będę
miał dobrą okazję, piszę tych kilka słów na próbę, w nadziei, że dotrą do Waszej
Świątobliwości.
Po uwolnieniu przez armię niemiecką spod jarzma bolszewickiego, odczuliśmy z tego
powodu pewną ulgę, która jednak nie trwała dłużej niż jeden czy dwa miesiące.
Stopniowo rząd wprowadził doprawdy niepojęty reżim terroru i korupcji, który z dnia
na dzień staje się coraz cięższy i nie do zniesienia. Dziś cały kraj jest zgodny co
do tego, że władza niemiecka jest zła, prawie diabelska, i w stopniu chyba jeszcze
wyższym niż władza bolszewicka.
Co najmniej już od roku nie ma dnia, w którym nie byłyby dokonywane najohydniejsze
zbrodnie, kradzieże i grabieże, konfiskaty i wymuszania. Pierwszymi ofiarami są
Żydzi. Liczba Żydów zamordowanych w naszym małym kraju z pewnością już przekroczyła
dwieście tysięcy. W miarę dni, wymordowano do stu trzydziestu tysięcy mężczyzn,
kobiet i dzieci. Wszystkie małe miasteczka na Ukrainie były świadkami podobnych
masakr, a trwa to już od roku. Z początku władze wstydziły się tych aktów
nieludzkiej niesprawiedliwości i starały się zapewnić sobie dokumenty, które
mogłyby świadczyć, że autorami tych morderstw była ludność miejscowa lub członkowie
milicji. Z czasem zaczęto mordować Żydów na ulicach, na oczach całej ludności i bez
cienia wstydu. Oczywiście, wielkie ilości chrześcijan, nie tylko Żydów
ochrzczonych, ale i "aryjczyków" - jak to oni mówią - padło ofiarą bezpodstawnych
morderstw. Setki tysięcy aresztowań, najczęściej niesprawiedliwych, tłumy młodych
ludzi rozstrzeliwanych bez żadnej sensownej
I u raz jeszcze widać, jak ulegamy ciągle stereotypowi. Jesteśmy, zarówno
I' Jacy jak i Ukraińcy, ofiarami zderzenia dwóch systemów: nazistowskiego
komunistycznym, o czym mówiłem już na początku. Dodam tylko, że z
". 1 c iskwą, gdzie wciąż noszą portrety Stalina, na pewno nam nie po drodze, a
I'ulakami, chcemy, czy nie chcemy, ale powinniśmy żyć w miarę normalnie
l< ibrze. Optymistycznie nastawia zainteresowanie Ukrainą młodzieży polskiej.
yczyny; dla ludności wiejskiej wprowadzono system niewolnictwa, a ponadto odzież
wiejska jest więziona i zmuszana do wyjazdu do Niemiec, do pracy w i rykach lub na
roli; chłopom zabiera się prawie wszystko co wyprodukują a /yna się od żądania
podwojenia tej produkcji. (...)
(...) Wszystko to jest jednak bardzo niedostateczną przeciwwagą wobec
opisanej demoralizacji, jakiej ulegają ludzie prości i słabi. Uczą się oni
dziejstwa i zbrodni ludobójstwa; tracą poczucie sprawiedliwości i
iowieczeństwa. W listach pasterskich, oczywiście konfiskowanych,
testowałem przeciw ludobójstwu; zdołano je jednak cztery czy pięć razy odczytać
nomadzonemu duchowieństwu. Ogłosiłem, że zabójstwo człowieka podlega
"Kkomunice, zastrzeżonej dla Ordynariusza. Protestowałem także listem do
Himmlera i starałem się ostrzegać młodych przed zapisywaniem się do milicji,
j'1/ie mogą ulec zgorszeniu.
Wszystko to jednak jest absolutnie niczym w porównaniu z rosnącąfalą brudów
nnralnych, zalewającą cały kraj.
Przewidujemy wszyscy, że system terroru będzie wzrastał i zwróci się z dużo .'.n.-
kszym nasileniem przeciw chrześcijanom ukraińskim i polskim. Oprawcy yzwyczajeni do
mordowania Żydów, tysięcy ludzi niewinnych, przyzwyczajeni do widoku krwi i
spragnieni są krwi.
Zważywszy, że już teraz Niemcom wszystko wolno, trzeba przewidywać, że
i wściekłość będzie nie do powstrzymania i że żadna siła nie zdoła im narzucić
Mejkolwiek dyscypliny. Przewidujemy więc, że cały kraj będzie zatopiony w
lokach niewinnej krwi, chyba, że jakiś nadzwyczajny przypadek zahamuje bieg rzeczy.
(...) Nie dodaję tutaj krytyki systemu, który Wasza Świątobliwość zna o wiele
iupiej niż my wszyscy. Tego systemu kłamstw, oszustw, niesprawiedliwości,
grabieży, będącego karykaturą wszelkich pojęć o cywilizacji i ładzie. Ten system
•tjoizmu doprowadzonego aż do absurdu, zupełnie zwariowanego szowinizmu
iiodowego, nienawiści do wszystkiego, co uczciwe i piękne jest czymś tak
zwykłym, że chyba pierwszym wrażeniem, jakie się odczuwa na widok tego
iwora, jest osłupienie. Do czego system ten doprowadzi nieszczęsny naród
miecki? Tylko do zwyrodnienia, jakiego historia jeszcze nie znała. Oby Bóg
ii by upadając nie pociągnęli za sobą tych części Kościoła Katolickiego, które
mogą nie odczuć reperkusji tego piekielnego oddziaływania. (...)
i Dr. Listy metropolity lwowskiego Andrzeja Szeptyckiego do papieża Piusa XII,
/nak" nr 400 (9)/1988, s. 64-67)
lv.
Dyskusja
Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła"
157
^ I i akowie jest od ośmiu lat nowa Ukrainistyka UJ, o której mało się u -.| >• .i
1111 u, choć studiuje tu 120 osób, w zasadniczej większości są to Polacy, łi i \ Ih
i w |ednej trzeciej Ukraińcy.
o U 111 ie kilka słów o filmie o Jaworznie, stanowiącym ważną część naszej
t. |i (>io/.; ten przed chwilą oglądany przez nas film pokazywałem niektórym
I" '-.ii mi w Sejmie w 1990 r. Na początku, gdy mówiłem, że było coś takiego,
nu- wierzyli, bo tak samo mieli zakłamaną historię polską, a tym bardziej
11 k ra i ńską. Po obejrzeniu tego filmu niektórzy byli zszokowani i zaniemówili,
ale coś tam myśleli. W tej chwili film ten był już emitowany przez telewizję
"Kraków" w programie "U siebie", a więc problem powoli dociera do
świadomości przynajmniej pojedynczych osób społeczeństwa polskiego. A
więc pozostaje nam uzbroić się w cierpliwość i pracować dalej wtym kierunku.
Kiedyś studentka zapytała mnie czy to, że nic konkretnego nie zostało zrobione
wynika z tego, że wszędzie jest "blokada", czy może także z pewnej inercji
Ukraińców. Wiem, ilu działaczypracuje wterenie, ilu przygotowało nawet tę
konferencję w Gorlicach. Coś mogę na ten temat powiedzieć. Oczywiście, że
lasy powinne być zwrócone i to jak najszybciej, bo to jest ten konkret, ten
sprawdzian dobrych intencji w działaniu, a nie w gadaniu i sowieckim
obiecywaniu. Zdajemy sobie doskonale sprawę, że komuniści nie są
zainteresowani prywatyzacją, a tym bardziej reprywatyzacją. Starajmy się
być ludźmi, którzy znają sytuację i zastanawiają się jak skutecznie dążyć do
celu, by nowe władze, już nie komunistyczne, ten problem podjęły. Trzeba
też powiedzieć, że akcja "Wisła" w jakimś sensie się udała, w Polsce jest 1 %
Ukraińców, niech będzie i 1/2%. Gdyby Polacy obecnie odpowiednio i
życzliwie potraktowali problemy Ukraińców i mniejszości narodowych, Polska
mogłaby się stać krajem wzorcowym gdy chodzi o stosunek do mniejszości
narodowych. Przecież Ukraińcy nikomu nie zagrażają. Wielokrotnie mówię
to Polakom, ale są różne reakcje ludzi i z prawicy i z lewicy. Powiem jakby
puentując, że istnieje w świadomości pogląd, że ziemie wschodnie uważa się
za utracone, zaś zachodnie za odzyskan; trzeba o tym mówić, tłumaczyć i
zmieniać taki sposób myślenia.
Kończąc, chciałem powiedzieć o pewnych inicjatywach, co jest też dobrodziejstwem
tej demokracji, źródłem zmian, pozarządowych inicjatyw i możliwości nieskrępowanej
działalności w różnych dziedzinach. Ale czy wszyscy się włączają i wiedzą, gdzie
warto w coś zainwestować, czy po
prostu czekają, że ktoś z góry zarządzi i znów wszystko będzie załatwione za (cdnym
pociągnięciem pióra. Organizujmy się i dyskutujmy, ale wnikając i uwzględniając
racje i argumenty drugiej strony. Nie traktujmy tych złożonych «praw wybiórczo, bez
zróżnicowania i uwzględnienia zmieniających się w arunków. Nie spotykajmy się bez
końca tylko po to, by ponarzekać na fali ¦»11 cagowania, gdyż będzie nas to jeszcze
dużo kosztować, a ktoś trzeci tylko m.i to czeka i na tym korzysta.
Wacław Szlanta /jednoczenie Łemków
Powiem państwu o Łemkach, bo oni żyli tu w górach. Otóż, póki nasi i .i /odkowie tu
byli, te góry żyły, ziemia była uprawiana i rodziła, mimo że i .i aca był ręczna i
ciężka. Po tym co zrobiono pół wieku temu, wsie, ziemie .pustoszały i dziczeją.
Próbowano różnych sposobów, aby ewentualnie do mi h powrócić, ale nigdy tego co
było, nie dało się już odrobić i I ii awdopodobnie już się nie osiągnie. Tutaj są w
stanie żyć i pracować tylko uil/.ic gór, przybysze tych warunków nie wytrzymują.
W przeddzień wyjazdu premier Hanny Suchockiej na Ukrainę w telewizji i M .kazano
film Jadwigi Nowakowskiej Akcja "Wisła ". Film był zrobiony w •I m isób wyważony,
jego tonacja była podobna do dzisiejszej konferencji. W filmie pokrzywdzeni
Ukraińcy mimo tragedii, widzieli potrzebę i wyrażali .•' ii i iwość przebaczenia i
pojednania. Natomiast pokazane tam głosy Polaków 1 lv przeciwne i-jak wyraził siew
sejmie marszałek Aleksander Małachowski 111 pokolenie musi wymrzeć. Szkoda, że tak
różne są postawy obu stron.
W bieżącym roku w kwietniu odbywał się w Warszawie kongres
i aińców, diaspory ukraińskiej. Chcę podkreślić, że niejesteśmy w diasporze,
¦ my na ziemiach swoich, ale poza Ukrainą. Jednym z dokumentów było
¦ lanie do narodu polskiego, w którym zawarte było już symboliczne umiłowanie:
"Przebaczamy i prosimy o przebaczenie". Czy ten głos
n. i idzie odpowiedź - pokaże czas.
Nadzisiejszą konferencję przygotowałem także oświadczenie prezydentów
i I ;ki i Ukrainy, podpisane 21 maja 1997 roku. Podkreśliłem tam takie
¦umiłowania: "Przyszłość stosunków polsko-ukraińskich należy poddać
i i awie i sprawiedliwości". Tego cały czas chcemy. Pragniemy: "wspólnie
zwyciężać skomplikowane dziedzictwo polsko—ukraińskich losów" -
158
Dyskusja
temu - jak sądzę - służy ta konferencja - "po to, by cienie przeszłości nie kładły
się na dzisiejsze więzi między obydwoma krajami, narodami." I jest tam szereg
takich sformułowań, jak: oczekiwanie poszanowania wartości demokratycznych,
szacunek dla praw człowieka. Polska rzeczywistość jest taka, że przychodzi nam te
prawa, tę normalność położenia wymuszać niejako na politykach, na urzędnikach, nie
można tego robić na społeczeństwie. W zasadzie należałoby te prawa kształtować i to
jest chyba jedyna skuteczna droga. Ale z drugiej strony, obok rzeczy pozytywnych
(co potwierdza choćby przywołane oświadczenie prezydentów), istnieją jeszcze ludzie
o dawnym, powiedzmy tradycyjnym, sposobie myślenia.
W lutym tego roku nasi przedstawiciele Stefan Hładyk i Oleh Maślej byli u Rzecznika
Praw Obywatelskich. W "Rzeczpospolitej" ukazała się notatką że takie spotkanie się
odbyło, a jej autor podpisał się Kolekcjoner z UOP. Przedrukowaliśmy to w "Watrze".
Chcę jeszcze podkreślić, że tych postaw konserwatywnych, jak np. niektóre głosy po
artykule pana Wołosiuka, jest więcej, aniewiem, czy nie najmocniej funkcjonujątakie
opinie w instytucjach.
Głosy dzisiejszej konferencji są godne uznania, zwłaszcza za otwartość wobec
Ukraińców i próbę zrozumienia ukraińskiego garbu, do którego tak niewielu podchodzi
pozytywnie. Podkreślam to, bo problematyka ukraińska jest niewdzięczna, politycy
jej na ogół unikają, bo nikt nie zrobi na niej kapitału politycznego. Mogę przy
okazji powiedzieć, że nie ma prawnika, który byłby gotów podjąć się dokonania
prawnej analizy bezprawności akcji "Wisła".
Serdecznie dziękuję gościom i referentom. Pragnęlibyśmy spotykać taką postawę
częściej, ale to wymaga pewnej otwartości, podejścia. Jeśli więc te dzisiejsze
głosy byłyjaskółkami, to życzyłbym, w odróżnieniu od przysłowia żeby byłyjaskółkami
przynoszącymi wiosnę.
REFLEKSJE, DOKUMENTY, MATERIAŁY
Drogowskaz, Tyrsus Wenhrynowicz

Grzegorz Motyka
"ŁUNY W BIESZCZADACH"
JANA GERHARDA A PRAWDA HISTORYCZNA*
Dziwnym kaprysem historii Bieszczady stały się w PRL-u swoistym nymbolem stosunków
polsko-ukraińskich. Niewątpliwie przyczyniła się do tego wielokrotnie wznawiana a
nawet sfilmowana powieść Łuny w Bieszczadach.
Jej autor, Jan Gerhard (prawdziwe nazwisko Wiktor Bardach) urodził lię w 1921 r. we
Lwowie. W czasie II wojny światowej przebywał we l;rancji, gdzie walczył w
komunistycznym ruchu oporu. W listopadzie '45 r. wrócił do kraju i wstąpił do LWP.
Jako dowódca 34 pp 8 DP, w okresie od czerwca 1946 r. do listopada 1947 r., brał
udział w walkach w Hicszczadach. Potem był m.in. korespondentem PAP w Paryżu,
redaktorem naczelnym tygodnika "FORUM", zajmował się pracą literacką. W sierpniu I
''71 r. w tragicznych i, jak się wydaje, wciąż nie do końca wyjaśnionych
'kolicznościach, został zamordowany we własnym mieszkaniu2.
Powieść Łuny w Bieszczadach (początkowo miała nosić tytuł Tak było w Bieszczadach)
po raz pierwszy ukazała się w 1959 r. nakładem MON. W posłowiu J. Gerhard
zaznaczył:
... to powieść tylko jeśli chodzi o niektóre osobiste przeżycia i myśli jej
bohaterów. Wydarzenia opisane w tej książce są prawdziwe.
l Powieść była wznawiana dwanaście razy - w sumie ponad 500 rys. nakładu. Także
oparty na niej film pt. Ogniomistrz Kaleń, choć chłodno przyjęty przez krytykę,
cieszył się sporą popularnością. Warto wspomnieć, iż w PRL-u parokrotnie
"przypadkowo" emitowano go w TV w dniach Bożego Narodzenia w Kościele Wschodnim.
' /. Pudysz, Zabójstwo z premedytacją, Warszawa 1987, s. 64-84. O morderstwie
(icrharda napisał również powieść Na bezdomne psy Roman Bratny.
162 Grzegorz Moryka
Z życia wziąłem sylwetki bohaterów, ludzi, których znałem w tamtych latach. (...)
Zgodne z rzeczywistością są nawet wydarzenia mające całkowicie pozory anegdot".3
W tym dokumentalnym charakterze książki ówczesna krytyka literacka dopatrzyła się
jej największego znaczenia, uznając jednocześnie, iż jako utwór prozatorski nie
przedstawia ona większej wartości.
"Siłąjej -pisał J. Znamierowskiw "Woj sku Ludowym"-jest pamiętnikarska prawda,
osobiste przeżycia, głęboki autentyzm - wszystko płynące ze wspomnień". A w
tygodniku "Orka" niejaki Goździkiewicz dodawał: "Autor (...) opisuje z dokładnością
reportera los każdej wyprawy, przebieg każdej bitwy. Pod jego piórem ożywają tamte
zamierzchłe wydarzenia". W miesięczniku "Mówią wieki" posunięto się nawet do
stwierdzenia, że "powieść nabiera do pewnego stopnia walorów źródła
historycznego"4.
Jak widać, powszechnie uznano ją za książkę-dokument wiernie oddającą bieszczadzkie
wydarzenia. To przekonanie utrzymuje się po dziś dzień. Nawet angielski historyk
Norman Davies w drugim tomie swojego słynnego Bożego igrzyska na stronie 843 poleca
jąjako "beletryzowaną relację".
Nic zatem dziwnego, że historyk zajmujący się konfliktem polsko-ukraińskim w
Bieszczadach musi sobie odpowiedzieć na pytanie, czy wydarzenia opisane w Łunach w
Bieszczadach faktycznie odpowiadają historycznej prawdzie.
Bliższe przyjrzenie się literaturze przedmiotu, połączone z pobieżną ilustracją
archiwów nasuwa co do tego poważne wątpliwości. Poniżej chciałbym się nimi
podzielić. Specyfika sesji zmusza mnie do ograniczenia się wyłącznie do wątku
ukraińskiego, pozostawiając na boku wytworzony w Łunach... obraz polskiego
podziemia antykomunistycznego. W pracy posługuję się cytatami powieści pochodzącymi
z jej X wydania z 1977 r.
Jednym z bardziej dramatycznych wydarzeń opisanych w Łunach w Bieszczadach jest (s.
243,257-280) los kompanii porucznika Wierzbickiego. Według Gerharda, otrzymała ona
w marcu 1946 r. rozkaz przeszukania
3. J. Gerhard, Łuny w Bieszczadach, Lublin 1977, s. 577.
4. J. Znamierowski, Szmat żołnierskiej prawdy, "Wojsko Ludowe" nr 12,1960; T.
Goździkiewicz, Zraniona ziemia, "Orka" nr 18, 1960; "Mówią wieki" nr 5, 1960.
"Łuny w Bieszczadach" a prawda historyczna
163
okolic Smolnika. Po drodze łamiąc polecenie dowódcy pułku - co w
powieści jest wyraźnie podkreślone - weszła na teren masywu
( hiyszczatej. Działając w tym rejonie kurinny "Ren", zorientowawszy
iv w słabości sił wojska, skoncentrował wszystkie swoje sotnie i
' uyanizował zasadzkę. W czasie walki większość żołnierzy zginęła, część
przeważnie unieruchomionych w zaspach śnieżnych - dostała się do
niewoli, a kilkunastu próbując wydostać się z okrążenia, trafiło na pole
minowe. "Ren" urządził sobie przedstawienie.
"Zagrzechotał - czytamy w powieści - ręczny karabin maszynowy i ) tamci na polu
minowym zaczęli się poruszać. Z odległości wyglądało i" (...) rzeczywiście na
taniec. Padali, przysiadali, czołgali się i znów \\ stawali czepiając się okruchów
życia, jakiejś absurdalnej nadziei
¦ malenia".
W efekcie tej "zabawy" wszyscy obecni na polu minowym zginęli. Wziętych do niewoli
czekał los jeszcze gorszy, zostali bowiem ścięci w makabrycznej, wręcz rytualnej
egzekucji ciesielskim toporem. Rytualnej, Im zdaniem Gerharda: "Dowództwo UPA
uważało, że nic tak nie wiąże lik bezpośrednio popełniona zbrodnia".
Niemal spod ostrza topora udało się zbiec jedynie szereg. Gąsienicy -\s filmie
czyni to ogniomistrz Kaleń. Ten epizod w powieści kończy się /.daniem: "Była to
jedna z najcięższych klęsk poniesionych przez wojsko w walkach z bandami w
Bieszczadach".
Każdego, kto po przeczytaniu tych słów oczekiwałby, że o tej porażce wojska dowie
się czegoś więcej po wzięciu do ręki pierwszej z brzegu pozycji historycznej
poświęconej walkom z UPA, spotyka jednak srogi zawód. Oto bowiem pisze o tym
wydarzeniu jedynie A. Bata w popularnej książce Bieszczady w ogniu (s. 169-171),
ale jestto wyraźne zapożyczenie /. tekstu Gerharda, w dodatku z pomyloną o cały rok
datą.
Nie znajdziemy natomiast na ten temat ani jednego słowa zarówno w monografii 8
Dywizji Piechoty pióra St. Rzepskiego, jak również w pracy M. Juchniewicza i St.
Rzepskiego Szlakiem 34 pułku piechoty.
Podobnie próżno szukać choćby wzmianki o zasadzce pod Smolnikiem w szkicach
poświęconych walkom przeciw UPA 8 Dywizji Piechoty i jej poszczególnych pułków,
zamieszczonych w zbiorze W walce ze zbrojnym podziemiem, wydanych pod redakcją M.
Turlejskiej. A prace te
164
Grzegorz Moryka
przedstawiają dzieje opisywanych jednostek od daty ich powstania aż do roku 1947,
wymieniając w miarę możliwości nawet nazwiska i daty śmierci poszczególnych
żołnierzy...
Nic o tym wydarzeniu nie wspominają również Antoni B. Szczęśniak i Wiesław Szota w
Drodze donikąd - niewątpliwie najlepiej wydanej w Polsce książce na temat UPA.
Czyżby zatem zniszczenie kompanii LWP, a następnie stracenie wziętych do niewoli
żołnierzy było wyłącznie dziełem wyobraźni literackiej J. Gerharda?
W marcu 1946 r. wojsko faktycznie poniosło w Bieszczadach kilka poważnych klęsk.
Wydaje się, że tragedia kompanii por. Wierzbickiego nie jest niczym innym jak
literacko barwnym, ale niewiele mającym wspólnego z prawdziwym przebiegiem wypadków
opisem jednej z tych porażek. Mam tu na myśli zagładę strażnicy WOP w Jasiem,
której przebieg przedstawił H. Dominiczak w pracy WOP w latach 1945-48 (s. 220-
227).
19 III 1946 r. około 70 żołnierzy dowodzonych przez ppor. Gierasika dotarło do
Jasiela w celu ubezpieczenia ewakuacji 30 żołnierzy stanowiących załogę strażnicy
WOP. Następnego dnia o świcie żołnierze wyruszyli w drogę powrotną, lecz zaraz po
wyjściu z wioski zostali zaatakowani przez UPA. W walce zginęło raptem 2 żołnierzy,
kilkunastu było rannych, jeden oficer i 2 żołnierzy przedostało się do
Czechosłowacji. Pozostali, tj. 94 żołnierzy, w tym 6 oficerów i 4 milicjantów, po
wyczerpaniu się amunicji zostali wzięci do niewoli. Oficerów i milicjantów od razu
oddzielono od reszty żołnierzy, a następnie rozstrzelano. Pozostałych poddano
weryfikacji. Wybrano "najbardziej aktywnych w zwalczaniu UPA" i posiadających
sowieckie odznaczenia. Ich również rozstrzelano w lesie pod Jasielem. Zginęło tak w
sumie 36 osób. Spośród przeznaczonych na rozstrzelanie jedynie szeregowemu P.
Sudnikowi udało się w ostatniej chwili zbiec z miejsca egzekucji. Pozostałych
żołnierzy, choć Dominiczak nie pisze o tym wprost, puszczono wolno5.
"Łuny w Bieszczadach" a prawda historyczna
165
I
5. Jeżeli wierzyć meldunkowi dziennemu WOP nr 48 z 2 IV1946 r. (CAWIV-111-68, k.
432), co najmniej 6 żołnierzy zostało przekazanych jakiemuś okolicznemu oddziałowi
NSZ.
Nie jest to bynajmniej jedyny przypadek powiększania rejestru win bieszczadzkiej
UPA. Oto na stronie 552 czytamy: "W kilka zaledwie dni po śmierci Generała
(Świerczewskiego - przyp. G.M.), sotenny "Dir" zaatakował transport chorych i
rannych żołnierzy grupy manewrowej WOP. (...) W nierównej walce upowcy wymordowali
30 żołnierzy".
Rzeczywiście, z dokumentów Centralnego Archiwum Wojskowego (CAW IV-111-613, k. 19-
21) dowiadujemy się, iż 1.4.1947 r. jedna z sotni UPA zaatakowała grupę 32
żołnierzy WOP, zabijając prawie wszystkich. Niemniej w żadnym razie nie byli oni
chorzy czy ranni -jest to już wyłącznie dopowiedzenie Gerharda.
Zarówno z tych dwóch, jak i innych opisanych w powieści zdarzeń i idnosi się
wrażenie, że UPA likwidowała bezwzględnie każdego żołnierza, który znalazł się w
zasięgu jej ręki. Tymczasem, istnieją świadectwa przeczące tej tezie.
I tak, z relacji znajdującej się w CAW (CAW IV-111-510, k. 96-97) dowiadujemy się o
wzięciu do niewoli dowódcy jednej ze strażnic WOP-11 por. Jareckiego. Został on
przetrzymany w odosobnionym miejscu przez kilka dni, w czasie których starano się
go namówić do przystąpienia do \ K (!). Gdy odmówił, został odprowadzony pod
strażnicę i wypuszczony.
Ze wspomnień uczestnika "bieszczadzkiej wojny" R. Sawickiego (Sawicki R., Płonące
wzgórza, Warszawa 1971, s. 46-47) dowiadujemy MV z kolei o innym wydarzeniu. W
styczniu lub lutym 1946 r. pluton WP / H pułku, dowodzony przez plut.
Dobrowolskiego otrzymał za zadanie wysiedlenie ludności wsi Caryńskie. Już po
dojściu do wioski, dowódca /orientował się, iż oddział został otoczony przez sotnię
"Bira" (w tekście iminie podano - "Burłaki"). Zdając sobie sprawę z istniejącego
zagrożenia, {)obrowolski zwrócił się do miejscowego sołtysa z następującą
propozycją: A bo widzicie sołtysie, kazano mi zabezpieczyć wasz wyjazd z Polski.
Mc, że człowiek ma to miękkie serce, nie chcę ponaglać was do wyjazdu. I wiecie, co
wymyśliłem? (...) powiadomcie mieszkańców wioski, żeby u \ szli z dobytkiem do
lasu, ja zamelduję swym przełożonym, że rozkaz /ostał wykonany. Wieczorem wrócicie
sobie do wsi i po krzyku", /.uiowolony z takiego obrotu sprawy sołtys doprowadził
do spotkania polskiego dowódcy z sotennym, po czym pluton polski nie niepokojony
powrócił do reszty pułku.
166
Grzegorz Moryka
"Łuny w Bieszczadach" a prawda historyczna
167
Trudno powiedzieć, jak częste były tego rodzaju przypadki6. W powieści jednak
zostały one całkowicie pominięte.
Gerhard szeroko rozpisuje się o taktyce stosowanej przez oddziały wojskowe (s. 28-
32, 85-90, 152-156, 188-194, 290-294, 314-330), skrzętnie jednak przemilcza różnego
rodzaju akcje represyjne podejmowane wobec ludności cywilnej. Chodzi tu m.in. o
wymordowanie 33 mieszkańców wsi Terka, czy tiż kilkakrotne krwawe pacyfikacje
Zawadki Morochowskiej. Tę drugą akcję przeprowadził zresztą 34 pp, choć stało się
to jeszcze zanim Gerhard objął nad nim dowództwo.
Autor Łun... nie wspomina również o dokonywanych przez wojsko częstych nadużyciach,
kradzieżach, wymuszeniach pieniędzy. Zarówno Archiwum Powiatowe w Sanoku, jak też
Wojewódzkie Archiwum w Rzeszowie posiadają w swych zbiorach wiele tego typu skarg
na oddziały wojskowe. Żeby nie być gołosłownym, pozwolę sobie przytoczyć obszerne
fragmenty raportu powiatowego leskiego starosty T. Pawłusiewicza do wojewody
rzeszowskiego, w którym skarży się on na stacjonujący w Lesku 36 pp (był on
sąsiadem 34 pp)7.
Starosta powiatowy leski Tajne!
Lesko, dnia 1.01.1946 r.
_____ Do
Ob. Wojewody Rzeszowskiego
W związku ze stacjonowaniem w tutejszym powiecie 36 pułku 8 Dywizji, na czele
którego stoi Dowódca Pułkownik Kiryluk, relacjonuję następująco:
Od 15 września 1945 r. rozpoczął wyżej wymieniony Pułk akcję oczyszczającą od band
banderowskich, w rezultacie której band tych nie pomniejszono z tego powodu, że
bandy grupowały się po lasach, do których wojsko wcale nie dochodziło. Spalono
jedynie kilka gromad ukraińskich, za co banderowcy spalili polskie i wymordowali
kilkanaście osób polskich.
Wysiedlanie ludności ukraińskiej za pomocą wyżej wymienionego Pułku, nie dało
również prawie żadnych rezultatów. Miały jedynie
6. Wypadków puszczenia wolno wziętych do niewoli żołnierzy było więcej.
7. Wojewódzkie Archiwum Państwowe w Rzeszowie, zespół 36, sygn. 3 87, k.2-6.
miejsce całe szeregi grabieży inwentarza, ubrań i sprzętu od ludności, która nie
chcąc wyjeżdżać na Wschód, opuszczała wioski i kryła się do lasu. Grabiono nawet
przy tym i ludność polską, która przebywał w domach.
Pułk ten rozkwaterował się głównie w Lesku.
Pozajmował Pułkownik odpowiednią ilość budynków na kwatery dla wojska, zajmując dla
swojego Sztabu odremontowany budynek przez Nadleśnictwo, w którym osobiście
mieszkał.
Zwracał się do tutejszego Starostwa z prośbą o wypożyczenie mu od miejscowej
ludności odpowiedniej ilości mebli i sprzętu domowego dla Wojska i siebie, którego
mu dostarczono pod warunkiem i gwarancją z jego strony, że rzeczy te w razie swego
odejścia zwróci z powrotem odnośnym właścicielom.
Po pewnym czasie wyprowadził się Pułkownik z zajętego budynku po Nadleśnictwie,
oddając takowy zupełnie zdemolowany, bez okien, bez zamków i bez mebli
wypożyczonych, wywożąc je częściowo z Leska, a częściowo pozostawił doszczętnie
zniszczone. Ob. Kiryluk rozkazuje swoim podwładnym przyprowadzić sobie na kwaterę
przymusowo dziewczęta miejscowe, celem rozpusty.
Aresztowane kobiety każe sobie przyprowadzić na kwaterę (niby celem przesłuchania)
a zmusza je pod groźbą rewolweru do spółkowania ze sobą.
Ob. Kiryluk w dzień targowy na rynku robi masowe łapanki na ludzi, aresztuje ich
pod pretekstem banderowców, rozbija tym sposobem targi, trzyma ich w więzieniu, a
następnie zwalnia za okupem.
Ostatnio pobrał 25.000 zł z gromady Postołów. Okazuje się również, że więzi ludzi
niewinnych.
Podpalił osobiście ostatnie gospodarstwo w gromadzie Glinne, z którego uciekał
przed nim jakiś człowiek. Okazało się, że również niewinny, a poczytał go Pułkownik
za banderowca i dlatego zniszczył warsztat pracy. Posłańcowi z gromady Uherca,
który był wysłany konno przez gminnego referenta świadczeń rzeczowych w sprawie
ściągnięcia kontyngentu siana z gromady Orelec, zabrano konia na drodze, poczytując
go za łącznika banderowców.
Ostatnio w czasie spalenia gromady Mchawa w gminie Baligród, za zabicie dwóch
żołnierzy polskich przez banderowców - spalono około 40 gospodarstw ukraińskich,
ale za co spalono przy tym 14 gospodarstw polskich?, i zabito pięciu Polaków, skoro
Polacy byli zupełnie niewinni i stale przez banderowców prześladowani.
I
168 Grzegorz Moryka
Wszystkie wyżej przytoczone fakty wywołują ogromne rozgoryczenie wśród ogółu,
podkopują autorytet Wojska Polskiego, stwarzając nieufność ludzi do Wojska i
nienawiść, buduję reakcję i mnożą bandy.
Padają dzielni, niewinni i zasłużeni żołnierze polscy, którzy przeszli walkę ze
strasznym najeźdźcą germańskim, bo bandy nietykane po lasach mszczą się na nich za
czyny Pułkownika, robiąc zasadzki po drogach i kładą ich po kilku trupem. Po
podpisaniu niniejszego aktu zgłosił się do tutejszego Starostwa Sołtys gromady
Nowosiólki Stanisław Leicht, Polak, ze swoją kilkunastoletnią córką z następującym
zażaleniem na Pułkownika Kiryluka.
Do domu wyżej wymienionego wpadł Pułkownik z rewolwerem w ręku i zaczął gwałcić
jego córkę. Dziewczyna broniąc się, została uderzona przez napastnika w głowę.
Wyrwawszy mu się jednak z rąk, wybiegła na podwórze, gdzie ją dopędził i dalej
włóczył po dziedzińcu. Wyrwawszy się powtórnie, zdołała uciec. Następnie Pułkownik
wrócił z powrotem do mieszkania i zrabował Sołtysowi kwotę 1300 zł.
W drugim wypadku dzwonił znowuż z Baligrodu do tut. Starostwa w dniu dzisiejszym
lekarz Kuzmak o ratowanie jego córki, którą porwał Pułkownik Kiryluk z jego domu w
kierunku Leska.
W trzecim wypadku doszło teraz do wiadomości tut. Starostwa, że przed paru dniami
Pułkownik przywiózł jakąś panią z Rymanowa, którą gwałcąc u siebie na kwaterze,
powodując uszkodzenia ciała.
Lesko 2.01.46 Starosta Powiatowy
(-) Pawiusiewicz Tadeusz
Przedstawione przez mnie nieścisłości to dopiero wierzchołek góry lodowej.
Prześledźmy pokrótce niektóre inne.
J. Gerhard zaczyna swoją opowieść (s. 5-12) od opisu zlikwidowania przez UPA zimą
1945 r. kilkunastu placówek WOP. UPA faktycznie doprowadziła do ich likwidacji,
stało się to jednak kilka miesięcy później, w marcu 1946 r., i miało zupełnie inny
przebieg8.
Na kartach powieści (s. 87,188,544-545) jest wyraźnie zawarta sugestia o
dobrowolności wyjazdu w latach 1945-1946 ludności ukraińskiej do USSR, tymczasem
była to zdecydowana akcja o charakterze przymusowym.
"Łuny w Bieszczadach" a prawda historyczna
169
Poważne wątpliwości budzą przedstawione w książce (s. 536-554) okoliczności śmierci
gen. Świerczewskiego. Dość powiedzieć, że za .i nganizowanie ochrony generała, o
czym w Łunach... się nie wspomina, l< 'wódca 8 DP płk. Bielecki oraz dowódca 34 pp,
tj. Gerhard, otrzymali .licowe nagany ministra obrony narodowej9.
Sotenny "Chrin" (Gerhard mylnie pisze: "Hryń") ginie w utworze (s. 565-v >()) w
czasie trwania akcji "Wisła". W rzeczywistości przebił się na Ukrainę, p l/.ic
jeszcze rok walczył z Sowietami. Zginął w 1949 r. na granicy austriacko-i
/cchosłowackiej. Na Ukrainę udało się również przebić "Renowi", podczas s<s iv
Gerhard uśmierca go, co prawda ze znakiem zapytania na polu minowym pod Smolnikiem
(s. 565). "Ren" pracował potem w sztabie UPA w rej. 1 Jrohobycza, by zginąć potem w
1949 r. w walce z NKWD10.
Wreszcie, Gerhard przybył w Bieszczady dopiero w czerwcu 1946 r., a nic, jak
napisał w posłowiu, w roku 194511.
Lista nierzetelności autora Łun w Bieszczadach jest znacznie dłuższa12.
Dodam jeszcze, że w sposób równie daleki od prawdy przedstawiony /ostał w powieści
oddział mjr. "Żubryda" oraz PSL Mikołajczykowska13.
8. H. Dominiczak, Żołnierze..., op. cit., s. 198-240.
'> Na ten temat pisałem już w artykułach: Zagadka śmierci "Waltera ", "Tygodnik
Solidarność" nr 27, 1991; Wokół śmierci "Waltera", "Polska Zbrojna" z 30 marca
1992.
in Litopys UPA, t. 14, Toronto 1987, s. 32, 60.
11. J. Gerhard, Łuny..., op. cit., s. 577; Z. Pudysz, Zabójstwo..., op. cit, s. 76.
l ' O niektórych innych patrz: T.A. Olszański, Wokół akcji "Wisła ", "Dialog".
Czasopismo Studenckiego Koła Ukrainoznawczego nr 2, Wrocław 1992.
I i Duża część powieści została poświęcona działaniom oddziału WiN mjr. Żubryda.
Otwarte pozostaje pytanie, czy Żubryd był bardziej antykomunistycznym partyzantem,
czy też zbójeckim hersztem, ale nie ulega wątpliwości, iż jego obraz w Łunach...
jest, łagodnie mówiąc, niepełny. Z braku miejsca, porównajmy życiorys Żubryda tylko
do roku 1945. Powieściowy Żubryd (s. 38-52) to przedwojenny, trochę ograniczony
kapral zawodowy, który za gorliwie pełnioną w czasie wojny służbę w NSZ otrzymał
awans ledwie na starszego sierżanta. Po powstaniu Polski Ludowej, założył on własny
oddział, za co z kolei otrzymał / Monachium nominację oficerską.
W cyklu artykułów B. Gajewskiego i A. Baty zamieszczonych na łaniach tygodnika
"Podkarpacie" ten fragment biografii Żubryda wygląda "nieco" inaczej.
170
Grzegorz Moryka
"Łuny w Bieszczadach " a prawda historyczna
171
Wiele wydarzeń związanych z konfliktem polsko-ukraińskim w Bieszczadach nie jest
jeszcze do końca poznanych. W ich wyjaśnieniu nie pomoże jednak z pewnością książka
Gerharda. Liczne nieścisłości, przeinaczenia i przemilczenia, duża dawka
literackiej fikcji - wszystko to sprawia, iż nie oddaje ona w żadnej mierze
ówczesnej rzeczywistości. Jest ona cenna dla historyka szukającego nie tyle
odpowiedzi na pytania, jak było w Bieszczadach, co raczej, jak oficjalna propaganda
PRL-u chciała konflikt połsko-ukraiński przedstawiać.
Łuny w Bieszczadach pokazują bieszczadzkie wydarzenia w barwach czarno-białych. Źli
- to antykomunistyczna partyzantka wszelkiej maści, dobrzy - to żołnierze,
milicjanci i ci wszyscy, którzy opowiadają się po stronie nowego, "ludowego"
ustroju. Można zatem śmiało zaliczyć ją do tzw. literatury "zaangażowanej".
Trzeba przyznać, że Gerhard nie ukrywał tego ideowego przesłania swojej powieści.
Przyznał się do tego w artykule opublikowanym w 1968 r. w kwartalniku rzeszowskim -
"Profile". Zaproponował w nim również utworzenie z Bieszczadów swoistego
sanktuarium pamięci narodowej wzorowanego na... polach bitew pod Verdim i Waterloo.
W rozwiązaniach szczegółowych sugerował zbudowanie w miejscu śmierci
Swierczewskiego pomnika "nie ograniczonego do jednego popiersia". Według jego
pomysłu, każdy z "30 żołnierzy, którzy bili się pod rozkazami Generała, miałby swój
wykuty (...) kamień oznaczający pozycję, jaką zajmował w walce. Głazy te
obejmowałyby pole walki na froncie 750 metrów, wspinałyby się tyralierą w górę,
zajmowałyby stanowiska ogniowe wzdłuż szosy i strumienia. Potężny pomnik Waltera
górowałby nad innymi". Dalej proponował też min. zmianę nazw niektórych
bieszczadzkich zakątków na np. "Połoninę bagnetów", "Wąwóz zasadzek", "Las biwaku",
"Jar
Żubryd do wojny faktycznie był zawodowym podoficerem. We wrześniu 1939 r. w stopniu
plutonowego wziął udział w obronie Warszawy. Tam też otrzymał awans na sierżanta i
został odznaczony. 16 listopada 1939 r. uciekł z transportu jeńców, po czym wrócił
do rodjzinnego Sanoka. Chcąc walczyć z Niemcami, związał się z sowieckim wywiadem.
Aresztowany przez gestapo, zbiegł prowadzony na egzekucję. Po "wyzwoleniu" był
początkowo jednym z szefów sanockiego UB, ale po pewnym czasie zabrał część swoich
podkomendnych i uwolniwszy aresztowanych, przeszedł do podziemia.
Muchy", gdyż takie nazwy budziłyby "zaciekawienie historyczne". Wydaje tu się, że
komentarz jest tu zbyteczny.
Ilihliografia:
I Archiwalia
i cntralne Archiwum Wojskowe: zesp. Sztab Generalny WP, Akta w sprawie
Swierczewskiego,
korespondencja z WOP, za rok 1946. Wi )|cwódzkie Archiwum Państwowe w Rzeszowie:
zesp. Urząd Wojewódzki
w Rzeszowie, lata 1944-1950. Sprawozdania ze st. bezp. województwa.
I1 Wydawnictwa źródłowe
/ nopys UPA, t. 14, Toronto 1987.
III. Artykuły, opracowania, wspomnienia
I łata A., Bieszczady w ogniu, Rzeszów 1987.
l)avies N., Boże Igrzysko, Historia Polski, t. 2, Kraków 1991.
I )ominiczak H., Wojsko Ochrony Pogranicza w latach 1945-1948, Warszawa
1971.
(lajewski B., Bata A., Na tropach Żubryda, "Podkarpacie" nr 2-11, 1987. (icrhard
J., Bieszczady - tryptyk moich marzeń, "Profile". Kwartalnik
Rzeszowski nr 2,1968.
¦ Przedruk m.Polacy o Ukraińcach. Ukraińcy o Polakach, red. T. Stegner, Gdańsk 1993
"Cerkiew to drabina pomiędzy niebem a ziemią, po której Bóg zstępuje na ziemię a
ludzie wchodzą do nieba." o. Sergiusz Bułgakow
Lutowiska, Drewniana Cerkiew z 1898 roku p.w. św. Michała Archanioła (patrona
Ukrainy). Po wysiedleniu Ukraińców w 1947 roku nie użytkowana do 1980 roku, kiedy
została rozebrana. Foto Ety Zaręby z wystawy Requiem bieszczadzkie, Kraków 1981.
i, /. usz Andrzej Olszański
WOKÓŁ AKCJI "WISŁA"
W bieżącym roku* minęło 40 lat od masowego przesiedlenia ludności
¦ i auiskiej w granicach Polski, znanego powszechnie jako akcja "Wisła",
nacji, która miała w założeniu nie tylko położyć kres działalności
ilvzantki ukraińskiej, ale także istnieniu ukraińskiej mniejszości
uidowej w naszym kraju. Jednakże wiedza o tych wydarzeniach u
ckszości społeczeństwa polskiego jest gorzej niż żadna, bo drastycznie
l.ilszowana. Dominuje stereotyp, który należałoby nazwać od znanej
i.|/.ki J. Gerharda stereotypem Łun w Bieszczadach (książka ta bardzo
ii»o była lekturą obowiązkową, w latach 1959-80 miała 500.000
kładu). Zgodnie z tym stereotypem po wyzwoleniu wschodnich ziem
ccnej Polski nadciągnęły zza Sanu i Buga rozbite tam przez Armię
i-rwoną złowrogie bandy UPA, które na tym, zasadniczo obcym sobie
unie zaczęły masowo mordować polską ludność cywilną oraz
11 cjantów, unikając starć z wojskiem. Po dłuższym okresie walk podczas
nvch UPA odnosiła pewne taktyczne sukcesy, w marcu 1947 r. w
•\ padkowej potyczce poległ gen. Świerczewski, co stało się powodem
oprowadzenia wielkiej akcji wojskowej i całkowitego wysiedlenia
lamcówzterenówpołudniowo-wschodniej Polski.
W stereotypie tym niemal wszystko jest nieprawdą, czym szerzej
i imicmy się za chwilę. Jest to też obraz zdecydowanie szowinistyczny:
haterski i rycerski żołnierz polski przeciwstawia się bowiem
laińskiemu bandycie-banderowcowi (nieprzypadkowa to zbitka
ipagandowa), zwyrodniałemu rezunowi, tchórzliwemu i fanatycznemu
pólnikowi nazistów, którego znakomita większość autorów, mimo
1 cfcrat wygłoszony został na sympozjum w Łodzi 27.10.1987 roku - Litwini,
iiałorusini, Ukraińcy, Polacy ~ przesłanki pojednania. Przedruk za: Dlloąuium
narodów, Łódź 1991.
174
Tadeusz Andrzej Olszański
Wokół akcji "Wisła"
175
powtarzanych od czasu do czasu obłudnych zaprzeczeń utożsamia z narodem ukraińskim.
Z drugiej jednak strony zwraca uwagę, że większość autorów najchętniej
przemilczałaby samą akcję "Wisła" - Gerhard poświęca jej np. jedynie 20 stron na
ogółem 590, przy czym uderzają one na tle całości Łun swą ogólnikowością i
bezbarwnością. Z większym lub mniejszym przekonaniem powtarzają też poszczególni
autorzy - mówię tu o pracach popularnych bardziej, niż o przyczynkach naukowych i
paranaukowych - frazesy o trudnej, bolesnej czy wymuszonej decyzji o wysiedleniu.
Jedynie gen. Blum miał odwagę napisać: "Są w historii każdego narodu wydarzenia,
których nie można w pełni usprawiedliwić, jeśli stosuje się kryteria absolutnego,
abstrakcyjnego humanizmu, ale które ze wszech miar zasługują na zrozumienie i
pozytywną ocenę historii. Do tych wydarzeń należy przesiedlenie ludności
ukraińskiej w 1947 r. w Polsce" (I. Blum, Udział Wojska Polskiego w walce o
utrwalenie władzy ludowej w Polsce - Walki z UPA, [w:] WPH, nr 1/1959) - i choć z
drugą częścią tej wypowiedzi nie sposób się zgodzić, trzeba docenić wagę tych słów
w ustach komunisty.
W literaturze przedmiotu spotyka się obok kłamstw i manipulacji także szereg
jawnych bzdur. Oto np. St. Rzepski w książce Szlakiem 32 budziszyńskiego pułku
piechoty (Warszawa 1959) pisze, że w 1946 r. na Pogórzu Dynowskim działały kurenie:
Żeleźniaka, Jagody i Czabana w sile odpowiednio 2000,2500i 1500 ludzi, w dodatku
uzbrojone w działka polowe i lekkie samochody pancerne, a wyposażone w samochody
transportowe i motocykle. W rzeczywistości na tym terenie działał kureń Bajdy,
Żeleźniak działał w Lubaczowsłdem, nie miał zresztą nigdy więcej niż 700 ludzi.
Jahoda był dowódcą w Hrubieszowskiem, a jego kureń nigdy nie przekraczał 300 ludzi.
O Czabanie w Polsce źródła milczą. Natomiast J. Gerhard w artykule Dalsze szczegóły
walk z bandami UPAi WiN... (WPN nr 3/1959), będącym zresztą źródłem mnóstwa
powtarzanych do dziś błędnych i bzdurnych twierdzeń o OUN i UPA pisze, że wiosną
1946 r. żołnierze często widzieli "na wierzchołkach gór, zwłaszcza na Haliczu"
wystawione przez UPA szubienice. W rzeczywistości Halicz jest niewidoczny z Ustrzyk
Górnych, o dalej na zachód położonych wsiach nie wspominając, a i WP w 1946 r.
wcale nie często zapuszczało się tak daleko. Te szubienice, pomysł
i rracjonalny - przecież i łatwiej, i pożyteczniej było wieszać ludzi w środku wsi,
żeby wszyscy mogli dobrze się przyjrzeć i zapamiętać - są prawdopodobnie wymysłem
J. Gerharda. Jako element humorystyczny przytoczę jeszcze opis zdjęcia z publikacji
W walce o utrwalenie władzy ludowej 1944-47 (Warszawa 1967, po str. 128), wedle
którego UPA w grudniu I1H6 r. zniszczyła posterunek MO wWarężu przy użyciu
pocisku... V-2M
Źródeł wspomnianego stereotypu należy w moim przekonaniu szukać
obok starych antyukraińskich fobii i strasznych wspomnień z lat okupacji
na Wołyniu i Galicji Wschodniej - w propagandowej tezie o ściśle
inograficznym rozgraniczeniu polsko-ukraińskim z 1944 r.,
111/.graniczeniu sprawiedliwym, po którym - co wynikało logicznie - nie
i' vi o już na nowym terytorium Polski Ukraińców a co najwyżej Łemkowie
/.y Bojkowie, górale o niesprecyzowanej przynależności etnicznej. Teza ta
Liczyła się z założeniem, przekonaniem i pragnieniem - nie tylko władzy
i < miunistycznej, ale też co najmniej znacznej większości społeczeństwa - że
s odrodzonej "piastowskiej" Polsce nie ma i nie powinno być mniejszości
i. i rodowych: zakładano przecież wysiedlenie nie tylko Niemców i Ukraińców,
Ic także Litwinów i Białorusinów. Stosunek narodu polskiego do perspektywy
1.11 szego współżycia w jednym państwie z Ukraińcami był wówczas skrajnie
iicchętny, czemu zresztą trudno się dziwić, w miarę zaś upływu lat coraz
iluiej ugruntowywało się przekonanie, że owo rozgraniczenie załatwiło raz
i.i zawsze problem mniejszości w Polsce.
Logiczną konsekwencją takiego poglądu było przyjęcie, że oddziały
i 1W przybyły do Polski z Ukrainy, bo nic innego nie mogło uzasadnić ich
'becności na zachód od Bugu i Sanu. Ciekawe przy tym, że tezę tę
it/yjmowano niezależnie od świadomości faktu wysiedlenia z Polski do
' S RR setek tysięcy Ukraińców -jest to kolejny dowód na to, że stereotypy
inieją i rozwijają się niezależnie od faktów. Co zaś do UPA, to istotnie
ikm 1944 r. na ziemiach wschodniej Polski pojawiło się wiele silnych
mu powań UPA, które jednak w większości powróciły na swe macierzyste
uiiy na wschodzie, w Polsce zaś pozostały oddziały miejscowe,
i' Minowane z Ukraińców mieszkających na terenach przyznanych Polsce.
Pogląd o ściśle etnograficznym rozgraniczeniu polsko-ukraińskim
pi/.yja też fałszowaniu zagadnienia terroru wobec ludności cywilnej.
Większość autorów przemilcza całkowicie polski terror wobec Ukraińców,
176
Tadeusz Andrzej Olszański
jednocześnie pisząc o masowym terrorze UPA na ziemiach polskich po 1944 r. i
sugerując, że jego skala była porównywalna z tragedią Wołynia i Galicji Wschodniej
lat poprzednich. Gdy jednak przychodzi do przykładów okazuje się, że przytłaczająca
większość przytaczanych to akcje, w wyniku których zginęło kilka lub kilkanaście
osób. Najbardziej głośna zbrodnia UPA z owego okresu, masakra w Baligrodzie (42
ofiary wg. z góry sporządzonej listy) miała miejsce jeszcze podczas przewalania się
frontu, gdy miasteczko znalazło się na ziemi niczyjej; inne zaś głośne masakry w
Bieszczadach (Podkaliszcze, Serednie) miały miejsce jeszcze za okupacji
niemieckiej.
Z autorów krajowych o polskim terrorze wspominają jedynie Szota i Szczęśniak w swej
monografii Droga donikąd, gdzie wymieniają napady na Piskorowice, Pawłokomę i
Wierzchowiny, oraz W. Nowacki w szkicu Organizacja i działanie Wojsk Wewnętrznych
sierpień 1944-maj 1945 (Z walk przeciw zbrojnemu podziemiu 1944-47, Warszawa 1966).
Ten ostatni autor pisze wprost o okrucieństwie wojsk polskich (nie tylko WW), o
stosowaniu zasady zbiorowej odpowiedzialności, o tym, że w omawianym przez niego
okresie działania wojska kierowały się przeciw wsiom, a nie przeciw partyzantce, a
także - o roli wojsk NKWD w zwalczaniu podziemia w Polsce. Jak pisze autor, w
omawianym okresie w woj. rzeszowskim "zabito podczas walk i ucieczek ok. 1000 osób
z oddziałów UPA i ludności cywilnej. Liczba ta jest wysoka i odzwierciedla formę
przeprowadzania akcji. Straty własne wyniosły 18 zabitych", a dane te uznaje za
zaniżone. Przy czym - zważmy - chodzi tu o zabitych wyłącznie przez formacje
rządowe.
Szczytowe rozmiary osiągnął terror antyukraiński w 1945 r. W marcu tego roku Wojska
Wewnętrzne zamordowały ok. 540 mieszkańców Starego Lublińca, a w kwietniu - 400
mieszkańców Gorajca (dane te przytacza Nowacki), w marcu samoobrony chłopskie z
udziałem jakiegoś oddziału leśnego wymordowały ok. 300 Ukraińców w Pawłokomie, a
oddział NSZ -400 skoncentrowanych już do wysiedlenia Ukraińców w Piskorowicach.
Inny oddział NSZ dokonał w czerwcu 1945 r. napadu na Wierzchowiny, mordując ok. 200
osób, w tym 65 dzieci. Liczne były też wypadki mordowania księży grekokatolickich i
prawosławnych, zazwyczaj wraz z rodzinami - zginęło ich łącznie ponad 30. W
okolicach Majdanu Sieniawskiego zdarzyło się nawet.
Wokół akcji "Wisła"
177
/e polski oddział lub banda zamordowała księdza rzymskokatolickiego, Polaka, który
potępiał mordy na Ukraińcach. Wedle danych UBP tylko i id marca do czerwca 1945 r.
z rąk polskich formacji podziemnych i band /ginęło przeszło 1500 Ukraińców.
Listę masakr, mordów i przypadków łamania prawa wojennego można l>v ciągnąć jeszcze
długo, przytoczymy jednak jeszcze tylko dwa zdarzenia. I' i erwsze, to zniszczenie
wiosną 1947 r. ukraińskiego szpitala pod Krąglicą, ¦ i którym wersja oficjalna
głosi, że gdy załoga odpowiedziała ogniem na piopozycję poddania, próbowano
"wykurzyć" ją rakietami, co jednak I x)wodowało wybuch zgromadzonych tam materiałów
wybuchowych. Jednak \\ notatce kpt. Turskiego w "Polsce Zbrojnej" z 21.04.1947 r.
mówi się o i \ m, że rakiety te spowodowały pożar, który saperzy stłumili,
wrzucając do u>dka materiały wybuchowe. Podobnie H. Dominiczak (Wojska Ochrony I '<
graniczą 1945-48) pisze, że do bunkra szpitalnego wrzucono nie tylko i ikiety, ale
i granaty. Zginęło tam 25 osób, w tym 2 lekarzy - Ukrainiec i Niemiec oraz 10
rannych; ciekawe, że Dominiczak pisze o 15 zabitych, iHimijąjąc rannych. Drugi
epizod, którego - podobnie jak wielu innych, i u >dobnych, próżno szukać w
literaturze - to masakra w Terce, gdzie 9 lipca I ''16 r. wojsko wymordowało
granatami ok. 30 Ukraińców, zgromadzonych v\ icdnej z chat - byli to wzięci
Hprzednio zakładnicy.
Ze wszystkich tych haniebnych wydarzeń w propagandzie pojawiają
n,- icdnak jedynie Wierzchowiny, przy czym niemal wszędzie przemilcza
i v fakt ukraińskiej narodowości ofiar, akcentując fakt prokomunistycznych
nipatii tej wsi, co zresztą odpowiadało prawdzie.
I Ikraińska Powstańcza Armia nie była - jak się powszechnie pisze -
Lindami, ani nawet luźnym zbiorowiskiem oddziałów partyzanckich, ale
'¦'tinacją wojskową centralnie dowodzoną i realizującą dyrektywy
iownictwa politycznego. Nie znaczy to jednak, by nie istniały bandy,
111' wno ukraińskie, jak i polskie. tCażda wojna, powodując rozprężenie więzi
- 'lecznych i zwiększając dostępność broni, sprzyja rozwojowi bandytyzmu.
I (»45 r, kiedy tereny wiejskie-me tylko na pogramczupolsko-ukraińskim
mu były efektywnie kontrolowane przez jakakolwiek władzę, dla wielu
«1/1 powstała dogodna okazja do wzbogacenia się przez rabunki, a także -
< wyrównania zadawnionych porachunków sąsiedzkich czy rodzinnych,
i koniecznie związanych z podziałami narodowościowymi. Nigdy zapewne
178
Tadeusz Andrzej Olszański
nie dowiemy się, ile takich mordów i podpaleń zostało zapisanych na rachunek
terroru politycznego. Podobnie wysiedlenie Ukraińców do ZSRR stworzyło znakomitą
okazję do rabunku, niejednokrotnie w zorganizowanej formie, pod osłoną samoobron
wiejskich - nie ma zresztą powodu, by sądzić, że wyłącznie Polacy rabowali mienie
po wywożonych Ukraińcach. Gdy myślimy o tamtych czasach, musimy brać pod uwagę to
właśnie - nie wszystkie zbrodnie (oczywiście z wyjątkiem masowych mordów) miary tło
narodowościowe czy polityczne, wiele było też pospolitych aktów kryminalnych.
Oceniając stan UPA z początków 1947 r., trudno zgodzić się z obrazem, jaki
przedstawiają Szota i Szczęśniak: wyczerpanej i zdemoralizowanej partyzantki, dla
zniszczenia której niezbędne było osiągnięcie dziesięcio--piętnastokrotnej przewagi
wojskowej i dodatkowo wysiedlenie ludności cywilnej z terenu jej działania. Nie
mówiąc już o oczywistej sprzeczności powyższego obrazu, przebieg akcji "Wisła"
udowodnił, że UPA, choć rzeczywiście znacznie już osłabiona, była nadal silnym,
zdecydowanym i zdolnym do walki przeciwnikiem, a stopień jej demoralizacji (w
wojskowym, a nie potocznym znaczeniu tego słowa) nie był wysoki. Gdyby było
inaczej, oddziały UPA wobec kolosalnej przewagi polskiej i ogromnych strat własnych
nie zdołałyby przedrzeć się jako zorganizowane jednostki bojowe w Stanisławowskie,
Olsztyńskie czy do Bawarii (Hromenko doprowadził tam 40 ludzi z ok. 90, którymi
dysponował w kwietniu 1947 r.).
Przede wszystkim jednak nie wytrzymuje krytyki teza o niezbędności wysiedlenia
ludności cywilnej dla zwalczania partyzantki. Operacja^ powszechnej blokady terenu,
tj. obsadzenie wszystkich wsi i przysiółków wojskiem przy jednoczesnym czesaniu
lasów, a nawet kwaterowaniu wojska po lasach, nie tylko była możliwa bez
wysiedlenia ludności, ale nawet byłaby łatwiejsza ze względów aprowizacyjnych.
Operację taką przeprowadziły wojska NKWD w Stanisławowskim zimą 1945/46 r.,
osiągając częściowy, ale decydujący sukces operacyjny - w gruncie rzeczy na tym
samym polegała akcja "Wisła", ale już po wysiedleniu ludności i zniszczeniu co
najmniej znacznej części zabudowy. Podobnie dowództwo polskie - to samo dowództwo -
nie uciekało się do wysiedleń w walce z "Ogniem", który przecież także działał w
trudno dostępnym terenie górskim i cieszył się poparciem ludności kto wie, czy nie
większym, niż UPA.
Wokół akcji "Wisła"
179
Nawet jednak, gdyby istotnie ze względów taktycznych konieczne było usunięcie
ludności z terenu walk - skłonny jestem dopuścić taką konieczność w klinie
Bieszczadów na wschód od Cisnej, między Sanem a granicą czechosłowacką - żadne
względy wojskowe nie uzasadniały wysiedlenia Ukraińców na zupełnie inne tereny,
rozproszenia ich i wywłaszczenia. Była to decyzja polityczna i jej motyw musiałby
być także politycznej natury. Wysiedlenie było połączone z celowym rozrywaniem w
iczów sąsiedzkich, a nawet rodzinnych, z likwidacją wszystkich form 11 k raińskiego
życia narodowego, a także - i od początków - z nieformalnym wywłaszczeniem. Władze
bezpieczeństwa uniemożliwiały bowiem zabieranie na miejsce osiedlenia mienia,
pozostawionego w opuszczonych wsiach. Następnie zaś dekretem z 27.07.1949 r.
wywłaszczono Ukraińców formalnie i bez odszkodowania, a jedynie z prawem dotzw.
rekompensaty, czyli działki zamiennej w miejscu osiedlenia. Ukrytym celem tej akcji
nie mogło być nic innego, jak stworzenie warunków do szybkiej asymilacji I
Ikraińców - przynajmniej pozornej - a zatem do likwidacji raz na zawsze kwestii
ukraińskiej w naszym kraju. W rozumowaniu tym krył się błąd, wspólny zresztą
szowinistom wszystkich narodów, zawsze nie doceniających siły przetrwania innych
narodów.
Szota i Szczęśniak, podobnie jak wszyscy autorzy, pomijają całkowicie
I'odstawowy powód, dla którego stało się konieczne przeprowadzenie
l'i /cciw UPA tak zmasowanej operacji wojskowej. Było nim wyłączenie
l I'A z amnestii 1947 r. Amnestia ta niemal całkowicie rozładowała
polski" las, w którym pozostała już tylko garstka najbardziej
nieprzejednanych, a zważywszy, że i ludność ukraińska była zmęczona
pi/cdłużającą się wojną bez szans zwycięstwa i terrorem - UPA także
I k raińcom dawała się mocno we znaki - można bez ryzyka założyć, że
mmestia spowodowałaby rozpad SKW (wiejskich oddziałów
pomocniczych) oraz wyjście z lasu co najmniej znacznej części
ntyzantów, zwłaszcza niedawno zmobilizowanych. Siły UPA
urczyłyby się prawdopodobnie znacznie, do poniżej 1000 ludzi, tracąc
i vm poparcie ludności wiejskiej, która po amnestyjnym "ujawnieniu
liczyłaby teraz na to, że wojsko ochroni ją przed odwetem "leśnych".
i ¦ wszystko rząd polski mógł osiągnąć j ednym pociągnięciem pióra - ale
ominąć tego nie chciał. Przyczyn tej decyzji upatrywać należy w
180
Tadeusz Andrzej Olszański
I
Wokół akcji "Wisła"
181
niepolskim charakterze UPA - ówczesne "pojednanie narodowe" miało ograniczać się
wyłącznie do Polaków.
Wspomniałem przed chwilą o konieczności przeprowadzenia zdecydowanej akcji przeciw
ukraińskiej partyzantce - niewątpliwe bowiem istniała taka konieczność, bezwzględna
konieczność jej likwidacji. Żadne państwo nie może tolerować na swym terytorium nie
podporządkowanej mu siły zbrojnej, a tym bardziej - siły otwarcie mu wrogiej i
prowadzącej przeciw niemu akcje zbrojne. Tego faktu nie zmienia ocena legalności
władzy państwowej i stosunek do niej obywateli państwa. Z drugiej jednak strony
stwierdzenie konieczności likwidacji antyrządowej partyzantki (nn tylko UPA) nie
uchyla oceny zastosowanych w jej toku środków, jak te/ niepodjęcia określonych
działań. I niezależnie od tego, w jakiej mierze przeprowadzenie akcji "Wisła" w tej
formie było suwerennie polsk;i decyzją, w jakiej zaś narzucili ją wszechobecni
wówczas doradcy sowiecc\ - nie da się usprawiedliwić ani masowego wysiedlenia, ani
zastosowanych przy tym, a także przed tym środków. Nie można się też zgodzić z gen
Blumem, że decyzja ta "zasługuje na... pozytywną ocenę historii". Osąd historii nie
może być amoralny, nawet gdybyśmy się zgodzili, że polityka niekiedy taką być musi.
Nieprawdziwy jest też rozpowszechniony pogląd, jakoby decyzję o przeprowadzeniu
akcji "Wisła" podjęto pod wpływem przypadkowej -jeśli rzeczywiście przypadkowej, co
nie należy do tematu naszych rozważań śmierci gen. Świerczewskiego. Już Gerhard we
wspomnianym artykuk stwierdza wyraźnie, że wysiedlenie było rozważane - a więc i
przygotowywani -jeszcze w 1946 r. iubolewa, że decyzję wtej sprawie podjęto tak
późno, nn dostrzegając zresztą, że do chwili przeprowadzenia akcji amnestyjnej
rza.il nie mógł sobie pozwolić na zaangażowanie przeciw Ukraińcom wystarczających
do tego rodzaju akcji sił. Tenże Gerhard, tym razem w Łunai / wiąże wizytę
Świerczewskiego w Bieszczadach właśnie z przygotowania! 111 do akcji "Wisła", skoro
wkłada w jego usta niedwuznaczną jej zapowiecl. Podobnie większość poważnych
autorów (wyjątkiem są Szota i Szczęśniak i nie wymienia w kontekście podejmowania
decyzji o akcji "Wisła" śmie u i Świerczewskiego, pisząc natomiast o znaczeniu
udanego przeprowadzeni! wyborów sejmowych i amnestii. Co zaś do decyzji PKB z
17.04.1947 r., t> niewątpliwie nie mogło tu chodzić o przyjęcie planu czy zamiaru,
ale o rożku
uruchamiający gotową już machinę. Potwierdza to wyznaczony w niej termin 11
i/poczęcia działań - zaledwie 11 dni od dnia decyzji. Wedle wyliczeń Szoty i
S/częśniaka do akcji przeciw ok. 1800 partyzantów i prawdopodobnie k 11 kuset
członkom samoobron (SKW) - którzy rzeczywiście wzięli udział w u alkach, bo
większość z nich biernie poddała się wysiedleniu - czyli maksimum 2500 ludzi,
rzucono ok. 20.000 żołnierzy i milicjantów (zdaniem .tutorów ukraińskich liczba ta
jest zaniżona). Notabene Szota i Szczęśniak •I* ipuszczająsiętu (ss. 428-431)
jawnej manipulacji, bowiem z podsumowania lu /cbności poszczególnych kureni i
bojówek SB wynika liczba 1800, ale lilcj podano bez uzasadnienia 2500 członków UPA
i 3000 w kuszczach mioobrony. Wojsko dysponowało wiec przewagą niemal
dziesięciokrotną, i mc, jak piszą autorzy-niewiele ponad trzykrotną. Jestto ponadto
przewaga .•I' >balna, natomiast akcja "Wisła" toczyła się etapami i w każdym z nich
•i u ma polska osiągała nad UPA przewagę w ludziach - bo o materiałowej ' i u i na
co wspominać - znacznie przekraczającą ową dwudziestokrotną, jaka ¦> laniem Szoty i
Szczeęśniaka niezbędna jest do likwidacji partyzantki. i >i /y wiście - nie była to
nigdy przewaga w skali jednej potyczki, na to nie i .walały warunki terenowe. Mimo
to pewna część sił UPA zdołała ^ \ i wać się z matni.
lak już wspomniałem, jedynie niewielka część członków SKW poszła
I' i lasu podczas wysiedlenia. To wtedy dopiero pod Włodawą powstały
«.iiuie Wołodii, a stosunkowo nieliczna i stacjonująca stale na Słowacji
¦Ńwka Smyrnego urosła do ok. sześćdziesięcioosobowej sotni. Z
ilalnością tego ostatniego oddziału wiąże się wiele niejasności oraz
kłamań. Pierwotnie była to ochrona linii sztafetowej, łączącej krajowe
odztwo UPA w Galicji Wschodniej z UHWR, emigracyjnym już centrum
iiycznym. Oddział ten, by nie zadrażniać stosunków z Czechosłowacją
i latrywał się w drodze rabunków i rekwizycji w polskiej części zachodniej
nkowszczyzny. Smyrny sformował większy oddział dopiero po
icdleniach - zapewne z Łemków, uciekających na Słowację.
()pcracje przeciw UPA wszędzie poprzedzano wysiedleniem ludności.
^ Bieszczadach wysiedlono także Polaków, koncentrując ich w Zawadce
' i ¦ 11 ichowskiej, Mokrem, Szczawnem i Kulasznem (była to forma, która
ni w Wietnamie zyskała miano wioski strategicznej), by następnie
szybko zezwolić na powrót do domów. Z wysiedlenia wyłączano też
182
Tadeusz Andrzej Olszański
Wokół akcji "Wisła"
183
niekiedy Ukraińców zatrudnionych na kolei, w leśnictwie, kopalnictwie, a także w
Przemyślu i Jarosławiu. Na zachodniej Łemkowszczyźnic zdarzało się także
pozostawianie rodzin mieszanych oraz weteranów Armi i Czerwonej i LWP. O wypadkach
takich decydowali dowódcy wojska i pełnomocnicy UBP - dyrektywa przewidywała pełne
wysiedlenie.
W Rzeszowskiem obrona przed wywózką była praktycznie niemożliwa, natomiast na
Lubelszczyźnie, gdzie nastąpiła ona później, pewna część Ukraińców ukryła się z
dobytkiem głęboko w lasach nie objętych działalnością partyzancką - między innymi w
starych obozach AK w Puszczy Solskiej. Po zakończeniu walk powrócili oni do swych,
często spalonych domów, by następnie przez długie lata udawać Polaków.
Założenia wysiedlenia przewidywały dostarczenie każdej rodzinie I wagonu
towarowego, od początku jednak przyjęto normę - 2 rodziny na wagon. Wynikało to
prawdopodobnie z tego, że błędny szacunek liczb\ Ukraińców w Polsce (80.000 zamiast
150.000) spowodował przygotowanie zbyt małej ilości wagonów. Na "normatywny"
transpoi i składało się 40 wagonów krytych i 10 platform, które miały pomieść u 300
przesiedleńców (czyli 80 rodzin po 3-4 osoby), 120 sztuk inwentarz; i i 30 wozów
(E. Ginalski, E. Wysokiński - Dziewiąta drezdeńska Warszawa 1984). Awięcjuż w
założeniu więcej niż połowa wysiedlonych miała wyjeżdżać jedynie z bagażem ręcznym
- a przecież prawie wszysc\ wysiedlani byli chłopami. Ładowano jednak i więcej - w
pierwszych 4< > transportach przybyło w Olsztyńskie 4260 rodzin, po przeszło 100 u
transporcie. Z dawnego powiatu bieszczadzkiego wysiedlono 34.026 osól < (więc ok.
10.000 rodzin), które zabrały ze sobą 3242 konie, 6796 krów 7174 owce i kozy, 1353
świnie, 2978 wozów i 1789 pługów (H. Jadam Pionierska społeczność w Bieszczadach,
Rzeszów 1976). A więc tylk< mniej niż trzecia część rodzin miała wóz, co trzecia
konia, co piąta płui niewiele ponad połowa - krowę. Nawet zważywszy, że wiele z
tych rodź 111 już przed wysiedleniem mogło rzeczywiście nie mieć koni i wozów,
któryc 11 liczbę uszczuplają wojny, nie może ulegać wątpliwości, że dysproporci te
wynikają w znacznej mierze ze sposębu przeprowadzania akc i wysiedleńczej. Z
relacji wysiedleńczej znane są przypadki - zapewne raczi reguła, niż wyjątek -
zmuszania chłopów do opuszczania wsi w ciągu 2 godzin, ograniczenia dopuszczanego
bagażu do 25 kg na osobę, a także
Klownie w górach, gdzie wojsko czuło się niepewnie - wywożenia ludności
ciężarówkami, co wykluczało zabranie inwentarza. Dodajmy do tego nieuniknione
"rekwizycje", w pierwszej kolejności właśnie koni i wozów, a i»ti/.ymamy w miarę
pełny obraz sytuacji. Znane są informacje o tym, że |tt/.y wyładunku transportów w
Olsztyńskiem ładowano na 1 ciężarówkę n.iwctpo 8 rodzin, czyli ok. 30 osób - ludzie
ci musieli być odarci dosłownie v wszystkiego.
W toku samej akcji "Wisła", nie nadawano jej rozgłosu propagandowego,
11111 innacj e prasowe były raczej szczupłe - trochę o walkach z UPA, trochę o
i'i .\ bywających w Olsztyńskie przesiedleńcach "z Rzeszowszczyzny" czy
i u wet "z Polski centralnej". Tematem dnia była wówczas tzw. bitwa o handel.
I >npiero po 1956 r. zaczęto eksponować w propagandzie temat walk z
l'\, przedstawiać akcję "Wisła" jako "odpłatę" za śmierć gen.
icrczewskiego i wyraz "słusznego gniewu" narodu polskiego. Na ile
i/ało się to z dochodzeniem do głosu w kierownictwie PZPR frakcji i
¦ i logii szowinistycznej, które zyskały sobie z czasem adekwatne miano
lokomuny - nie umiem ocenić, sądzę jednak, że dokładniejsze
i śledzenie zależności między polityką propagandową wobec
i icjszóści narodowych (poza Żydami, bo to odrębne zagadnienie) a walką
hidzę w KC byłoby wielce pouczające.
Hilans akcji "Wisła" był straszliwy. Zarówno ten bezpośredni, w
11 ¦ znej mierze nieunikniony, bo likwidacj a UPA mogła być j edynie mniej
, awa, ale nie bezkrwawa, jak i ten pośredni - 150 tysięcy wygnańców
mszczenie więzi społecznych wspólnoty ukraińskiej w Polsce.
! 11 mdowane od nowa, nie wróciły one w dawny kształt, ani nie osiągnęły
i nu, do jakiego doprowadziłaby je naturalna ewolucja w minionym
rdziestoleciu. Ukraińcy w Polsce stali się rozproszoną diasporą,
bawioną oparcia w tym, co dla każdego narodu jest najważniejsze - w
i !i:j ojczyźnie, stronach rodzinnych, a także - choć to już inny temat -
\ lelkiej Ojczyźnie, bo Ukraina sowiecka nic dla nich nie robi. Wciąż
¦oze Ukraińcy w Polsce żyją życiem ni to emigrantów, ni to uchodźców,
i nieśmiało - choć ostatnio coraz śmielej - i nieufnie wyjawiając wobec
aków swe istnienie. Uraz tamtych lat jest bardzo głęboki, a bezmyślna
/.y też przemyślna - propaganda antyukraińska wciąż podsyca i
tsadnia nieufność wobec Polski i Polaków.
184
Tadeusz Andrzej Olszański
Winy za to wszystko nie możemy zrzucić wyłącznie na rząd. Akcja "Wisła", ostatnia w
długim szeregu aktów przemocy w historii naszych dwu narodów, przeszła bez
jakiegokolwiek protestu ze strony polskiej, przy powszechnej, milczącej akceptacji.
Później zaś traktowaliśmy - nie rząd, ale naród - mieszkający wśród nas Ukraińców
jak zło konieczne, z wrogością i pogardą. Nie chcieliśmy mieć wśród siebie
Ukraińców, gorzej - chcieliśmy wierzyć, że to naród morderców, hajdamaków itp. Nie
wszyscy, to prawda, ale wystarczająca większość, byśmy musieli powiedzieć: naród,
powiedzieć: my. I uderzyć się w piersi.
Małgorzata Kmita
WPŁYW AKCJI "WISŁA" NA ŻYCIE KULTURALNE UKRAIŃCÓW W PRL
Wyrwiesz mi oczy i duszę mi wyrwiesz, a nie weźmiesz miłości i wiary nie weźmiesz,
1 a nie wydrzesz miłości i wiary nie wydrzesz,
bo ruskie me serce i wiara ruska. Markian Szaszkiewicz (tłum. W. Mokry)
Akcja "Wisła" zdeterminowała przede wszystkim życie codzienne I Ikraińców w
powojennej Polsce, ale nie pozostała bez wpływu również i i;i rozwój ich kultury.
Można powiedzieć, że wskutek rozbicia wspólnoty i tnicznej żywa kultura,
szczególnie ludowa, charakteryzująca się lozmaitością obrzędów i zwyczajów, a także
bogactwem gatunków I ilcratury ustnej - pieśni duchownych, kalendarzowo-obrzędowych
(m.in. weselnych), uważana za jedną z najbogatszych w Europie1; w znacznej mierze,
na terenie Polski w warunkach rozproszenia na zesłaniu przestała się rozwijać, o
czym tak mówił Włodzimierz Mokry:
Żeby ukrywająca z reguły swe pochodzenie przed sąsiadami Polakami rodzina ukraińska
nie została zdekonspirowana i odrzucona przez najbliższe otoczenie, rodzice
wychowują dzieci w języku polskim, a język ukraiński przestaje być językiem
macierzystym i staje się dla ich dzieci już tylko językiem babci, językiem
wyuczonym w szkołach czy tzw. punktach nauczania. Tak wychowywane młode pokolenia
Ukraińców mogą być (i to często z trudem), jedynie odbiorcami, a nie twórcami
kultury ukraińskiej. Oczywiście czasami zdarzają się tu jak zawsze wyjątki.2
Vincenz A., Dyskusja o kulturze ukraińskiej pt. Bogactwo kultury pogranicza, "Znak"
1988/395(4).
Mokry W., Problem ojczyzny dla ukraińskiej mniejszości narodowej wysiedlonej w 1947
roku, [w:] Colloąuium narodów. Materiały z Sympozjum "Litwini, Białorusini,
Ukraińcy, Polacy - przesłanki pojednania", Łódź 1987, s. 122.
F
186
Małgorzata Kmita
Wpływ akcji "Wisła"na życie Ukraińców w PRL
187
Z uwagi na to, że tych "wyjątków" - poetów i pisarzy ukraińskich, których dzięki
wewnętrznej sile przetrwania narodu nie było jednak tak mało i omówienie ich dzieł
wymaga odrębnego studium - dla zrozumienia sytuacji życia społeczno-kulturalnego
mniejszości ukraińskiej w Polsce konieczne wydaje się choć ogólne zarysowanie
warunków, w jakich - na skutek akcji "Wisła" - przyszło żyć Ukraińcom w powojennej
Polsce. Nie ulega wątpliwości, że wobec zaistniałej sytuacji społeczno-politycznej.
bez wysiłków, które czynili działacze ukraińscy, by wyłamać się z ustalonych przez
władze warunków i form życia, przetrwanie i rozwój kultury ukraińskiej byłby -jak
się wydaje - niemożliwym. Dlatego celowym wydaje się omówienie tu również działań
zmierzających do powstrzymania postępującej denacjonalizacji. Pomoże to w
zobiektywizowaniu oceny stanu kultury ukraińskiej w Polsce i określeniu wkładu,
jaki wniosły ukraińskie organizacje, działacze społeczno-kulturalni i twórcy
ukraińscy w ratowanie tożsamości Ukraińców w Polsce, a także w podtrzymywanie i
rozwój ojczystej kultury.
Bezpośrednie skutki operacji "Wisła"
Warunki życia Ukraińców, zarówno duchowego jak i materialnego, zostały całkowicie
zdeterminowane przez akcję "Wisła". Skutki tej operacji okazały się negatywne, a
nawet destrukcyjne, zarówno pod względem kulturowym, jak i etnicznym, społecznym,
jak również demograficznym, psychologicznym czy wyznaniowym3. Przede wszystkim,
większość przesiedlonych utraciła na zawsze ziemie swych ojców, wraz ze wszystkim
co tworzyło ich małą ojczyznę, a więc codzienny kontakt z bliższą i dalszą rodziną,
własne (przez stulecia ukształtowane, żyjące podobnymi problemami i mówiące tym
samym dialektem) środowisko, rozwijające się od pokoleń wokół cerkwi życie
religijne, a wokół szkoły i ośrodków kulturalnych (świetlic) życie oświatowe,
kulturalne, obyczajowe i towarzyskie. Straciła również jeszcze jeden szczególnie
ważny element składający się na małą, najbliższą sercu ojczyznę, jakim są mogiły
przodków. Zerwana została więź międzypokoleniowa i międzyludzka, a wraz z nią
przestał istnieć patriotyzm lokalny, z jakim związana jest chęć
3. Za: Pudło K., Etniczne, społeczne i kulturowe skutki akcji "Wisła", [w:] Akcja
"Wisła" na tle stosunków polsko-ukraińskich w XX wieku, Szczecin 1994, s. 145-151.
dłużenia najbliższemu środowisku, inicjatywy twórcze, ambicje jednostek i
przedsiębiorczość - czyli poczucie współodpowiedzialności za losy zbiorowości i
przywiązanie do własnej ziemi. Rozpoczął się proces "bezpowrotnego tracenia
ojczyzny" (określenie W. Mokrego). Obecnie na nowych, obcych etnicznie terenach
wyrasta już trzecie pokolenie Ukraińców.
Zerwanie więzi grupowych i rozproszenie pojedynczymi rodzinami w dominującym i
najczęściej nieprzychylnym środowisku polskim, pfaktycznie uniemożliwiało
podtrzymywanie cech tożsamości etnicznej, a ujawnienie się powodowało napięcia,
antagonizmy, często nawet dyskryminację. Przesiedleni w ramach akcji "Wisła" aż do
1952 roku pozbawieni byli możliwości nauki języka ukraińskiego w szkołach, a do
11>56 roku tworzenia stowarzyszeń, wydawnictw czy prasy w ojczystym języku, a nawet
zaspokajania potrzeb religijnych w obrządku greckokatolickim, jak również
możliwości zmiany miejsca zamieszkania.
Wśród społecznych skutków operacji "Wisła" najważniejszymi wydają
ic zerwanie więzi sąsiedzkich, a często, i rodzinnych. Przesiedlenie
ulbywało się w okresie tzw. przednówku - zesłańcy nie mogli wrócić na
we dawne ziemie, by zebrać zasiane uprzednio plony, a na tzw. ziemie
odzyskane przybywali jako jedni z ostatnich osadników, już po blisko
dwóch latach od zakończenia wojny, przez co przypadały im gospodarstwa
w znacznej mierze zniszczone, bez zapasu żywności i narzędzi rolniczych.
To w efekcie przyczyniło się do degradacji materialnej, a tym samym i
społecznej, ludności ukraińskiej. Pośrednio wpłynęło to również na
idealizowanie obrazu ojczystych ziem przez starsze pokolenie.
W sferze kulturalnej, wysiedlenie ludności ukraińskiej spowodowało konieczność
stałego, bezpośredniego kontaktu z kulturą polską, w starciu /. którą kultura
rozproszonej mniejszości nie miała warunków do przetrwania, a tym bardziej rozwoju,
a więc do zachowania większości najbardziej podstawowych, typowych dla siebie -
często o znaczeniu symbolu - elementów. Dlatego przetrwały tylko te składniki
kultury duchowej i materialnej, które mogły być zachowywane i przekazywane przez
starsze pokolenie młodszemu w czterech ścianach rodzinnego domu - jak pieśni,
wiersze, opowieści o wybitnych postaciach historycznych, obrzędy świąteczne,
wyszywanki czy tradycyjne potrawy świąteczne. One bowiem nie narażały Ukraińców na
negatywną ocenę polskich sąsiadów. Poprzez
188
Małgorzata Kmita
Wpływ akcji "Wisła" na życie Ukraińców w PRL
189
codzienny kontakt z polską większością, ludność ukraińska przyswajała sobie często
czysto polskie wzorce kulturowe, nierzadko zastępując nimi swoje, nie kultywowane
już, bądź zapomniane, zwyczaje i tradycje4.
W efekcie smutnym finałem akcji "Wisła" dla przesiedleńców i ich potomków, którym
udało się, w wyjątkowych wypadkach, powrócić na ojcowiznę po 1956 roku5, stał się
brak realnej ojczyzny wraz ze wszystkimi dla niej typowymi aspektami: jej dawnymi,
żywymi i barwnymi tradycjami, mową, obrzędowością, kulturą. Miejsce bliskie ich
sercu, o którym słyszeli lub jakie pamiętali, przestało realnie istnieć tam, gdzie
zabrakło jego mieszkańców. Dziś ślad swej małej ojczyzny Ukraińcy mogą odnaleźć z
reguły jedynie w spotkaniach ze swymi rodakami, a starsi - w pamięci.
W wyniku odcięcia wysiedleńców od ich ojcowizny, ojczyzna dla Ukraińców w Polsce
przestała być czymś realnym. Dlatego też odnajdują ją oni w sferze duchowej,
poprzez historię i kulturę ukraińską, co jest możliwe do przeżywania i okazywania
często tylko w czterech ścianach własnego mieszkania w świetlicy UTSK, których jest
w Polsce kilkanaście, czy w cerkwi, jeśli mają do takiej dostęp.8
Według Marka Dziewierskiego, przesiedlenie odbiło się również na kondycji
psychicznej wysiedleńców: sytuacja obcości w nowym miejscu spowodowała utratę
spójności i reguł percepcji świata. Wspólnota etniczna wyposaża w "struktury
oczywistości" - wewnątrz niej wszystkie reguły są naturalne, istnieją jasne
procedury i rytuały. A "rozbicie symbolicznego uniwersum idzie w parze z poczuciem
tymczasowości, zaburzeniem w świecie ról aktora, dezintegracją reguł na życie
godziwe, które obowiązywały w świecie swoich. Szczególnie boleśnie obok rozpadu
więzi lokalnych musiano odczuć rozpad więzi religijnych. Grekokatolików bowiem
pozbawiono oparcia w duchowieństwie i możliwości praktyk religijnych na przeciąg
dekady"7.
Bezpośrednim skutkiem akcji "Wisła" - tworzącym jakby sumę wszystkich tu
wspomnianych - stał się więc brak poczucia ojczyzny, brak
4. Pudło K., Etniczne, społeczne i kulturowe skutki..., op. cit, s. 145-151.
5. Pisał o tym m.in. Kozłowski M., Łemkowskie* lasy. Spór o sprawiedliwość,
"Tygodnik Powszechny" 1989/21.
6. Mokry W, Problem ojczyzny dla ukraińskiej mniejszości narodowej..., op. cit.
7. Dziewierski M, Dezintegracja społecznego świata Łemków, [w:] Dylematy
tożsamości, Katowice 1992, s. 40.
przywiązania do jakiegokolwiek miejsca. Młodzi Ukraińcy zapytani o to ikąd
pochodzą, odpowiadają: "Urodziłem się w ..., ale moi dziadkowie (oicowie)
pochodzili z..." Utracili oni bowiem swoją małą ojczyznę, a luka po niej nie
została wypełniona.
1'róby podtrzymania tradycji
S ytuacj a, w j akiej przyszło żyć Ukraińcom w Polsce, nie była i nie j est l|
ii/.yjająca dla zachowania świadomości narodowej, utrzymywania i rozwijania
dziedzictwa kulturowego, religii, a nawet języka przodków. Pomimo to przez cały
okres PRL Ukraińcy, w miarę istniejących możliwości, starali się powstrzymać
postępujący proces wynaradawiania. N.i|vvażniejsząrolę w walce o tożsamość
narodową, oprócz rodziny, odegrała /.ildegalizowana cerkiew greckokatolicka,
Ukraińskie Towarzystwo Społcczno-Kulturalne i, oczywiście, szkolnictwo w ojczystym
języku.
Do najważniejszych czynników przyśpieszających asymilację z polską większością i
będących skutkami akcji "Wisła" należą: duże rozproszenie
ulności, ograniczona możliwość kontaktu z współziomkami i niewielkie ansę na
zaspokojenie potrzeb religijnych i kulturalnych w języku
'K/.ystym, przy równoczesnym ciągłym kontakcie (szkoła, media, kino,
i alr, środowisko społeczne) z kulturą polskiej większości. Tak tę sytuację
^ spomina - syn wysiedlonych - W. Mokry:
Do dziewiątego roku życia wychowywałem się na Warmii i Mazurach w środowisku
polskim w duchu chrześcijańskiej tradycji rzymskokatolickiej, słysząc na co dzień
ruszczyznę, którą rozmawiano w domu mojego urodzenia. (...) Jak tylko daleko mogę
sięgnąć pamięcią do swych lat dziecinnych, ciągle miałem problem, który w jakimś
sensie nurtuje mnie do dziś. Zastanawiałem się wówczas, jak to może być, że niczym
się właściwie nie odróżniam od swoich kolegów, mówię tym samym językiem, mam te
same problemy co i oni, a jednocześnie dom, w którym mieszkamy, jego , atmosfera,
problemy są inne, choć podobne do tego co się dzieje w domach innych dzieci".8
k Mokry W., Dzisiejsza droga Rusina do Polski, "Tygodnik Powszechny"
1981/46.
190
Małgorzata Kmita
Wpływ akcji "Wisła"na życie Ukraińców w PRL
191
Z podobnymi problemami przyszło się borykać wszystkim Ukraińcom w Polsce. Pomimo to
nie przeprowadzono zbyt wielu badań socjologicznych na temat wpływu tej sytuacji na
życie społeczności ukraińskiej - przez wiele lat był to temat tabu, a rzeczywistą
wiedzę o tej największej, po niemieckiej, zamieszkującej Polskę mniejszości
narodowej zastępowano antyukraińską propagandą. Z przeprowadzonych jednak badań
wśród zamieszkujących Polskę Ukraińców rysuje się raczej spójny obraz mniejszości.
Trzeba tu jednak zaznaczyć, że w badaniach brała udział grupa niezbyt liczna i już
w pewien sposób wyselekcjonowana, bo przyznająca się do swego pochodzenia. Pomimo
to, dla pełnego zobrazowania skutków wywołanych przez akcję "Wisła" na kulturę
ludności ukraińskiej i prób ich powstrzymania, warto skorzystać z wyników tych
badań, opracowanych przez Stefana Zabrowarnego na temat: Opinie Ukraińców na temat
sytuacji swojej grupy narodowościowej. Tożsamość narodowa a asymilacja polskiej
kultury politycznej. Badanie ankietowe wykonane dla UTSK.
Rola cerkwi greckokatolickiej
Cerkiew greckokatolicka zawsze była dla Ukraińców nie tylko centrum życia
religijnego, ale także narodowego i kulturalnego. Taką rolę spełniała ona również w
okresie po 1946 roku - czyli od czasu jej formalnego nieistnienia. Zdecydowana
większość z zamieszkujących Polskę Ukraińców jest wyznania greckokatolickiego,
mniejsza część to prawosławni. Pomimo iż władze komunistyczne zrobiły wszystko, by
nie tylko zminimalizować jej wpływ na wiernych, ale i całkowicie ją zniszczyć,
Cerkwi greckokatolickiej udało się przetrwać i stać się miejscem skupiającym
najbardziej świadome jednostki. W efekcie więc, mimo wszelkich starań władz
komunistycznych, jeszcze raz w historii, w sporej mierze dzięki Cerkwi przetrwała
ukraińskość - tym razem w granicach Polski.
Nie ma bowiem wątpliwości, iż Cerkiew greckokatolicka odegrała wielką rolę w życiu
Ukraińcóww Polsce po akcji „Wisła" 1947 roku. Właśnie cerkwi greckokatolickiej
ogromna część Ukraińców mieszkających w Polsce przypisuje pierwsze miejsce (nawet
przed domem rodzinnym!) w podtrzymywaniu świadomości narodowej - świadczą o tym
badania socjologiczne przeprowadzone przez Stefana Zabrowarnego na zlecenie
UTSKwlatach 1980-tych. Rolę cerkwi, jako jedynego miejsca, gdzie można
. t ibodnie mówić, modlić się, śpiewać i słuchać ojczystej mowy, nie tylko w
iingii, szczególnie podkreśla młode pokolenie urodzone i wychowane już i obczyźnie
(Mówi o tym ponad 81 proc. ankietowanych)9.
Zwraca więc uwagę wyjątkowo wysoki stopień jednomyślności co do roli cerkwi w
podtrzymywaniu tradycji kulturowych i ich rozwijaniu.10
Od chwili ukształtowania nowych granic państwowych po II wojnie
matowej, starano się skutecznie zmniejszyć możliwość oddziaływania
1 .rkwi greckokatolickiej na wiernych. W marcu 1946 roku podjęto próbę
tatecznej likwidacji Cerkwi greckokatolickiej. W dniach 7-10 marca
'46 roku zorganizowano „pseudosynod lwowski", na mocy którego
niesiono unię brzeską i włączono Cerkiew greckokatolicką do Rosyjskiej
I o rkwi Prawosławnej, co oznaczało praktycznie likwidację unii na renach ZSRR11.
Wtedy to spośród 1270 duchownych greckokatolickich, 11 przeszło na prawosławie12.
Decyzja „synodu lwowskiego" liowiązywała we wszystkich państwach socjalistycznych -
a więc i w
l'ulsce, mimo iż w polskim prawodawstwie nie było żadnego aktu piawnego
potwierdzającego ten fakt. Rok wcześniej, nocą z 11 na 12 kwietnia 1945 roku
aresztowano metropolitę lwowsko-halickiego Josyfa Mipyja (następcę zmarłego w
listopadzie 1944 roku Andrzeja S/.cptyckiego) i biskupów: Mykytę Budkę, Mykołę
Czarneckiego,
I1 ryhorija Chomyszyna i Iwana Latyszewskiego. Również w marcu 1946 t>ku skazano H.
Chomyszyna na 10 lat katorgi, J. Slipyja, M. Budkę, I. I atyszewskiego na 8 lat, M.
Czarneckiego na 5. Aresztowano również 1400 księży, 800 zakonnic i zakonników, z
których wielu zesłano później iln obozów pracy. W czerwcu 1946 roku polskie Organa
Bezpieczeństwa
1 S. Zabrowarny, Tożsamość narodowa a asymilacja polskiej kultury politycznej, |
w:] Opinie Ukraińców na temat sytuacji swojej grupy narodowościowej, Badanie
ankietowe wykonane dla UTSK, tablica nr 18.
K). S. Zabrowarny, Opinie Ukraińców na temat..., op. cit, s. 42.
11. R. Podebski, JosyfSlipyj - świadek wiary, „ABC" 1986/3.
11. J. Jarco, Kalendarium Sacrum Russiae Milenium, [w:] Dar Polski Białorusinom,
Rosjanom, Ukraińcom na Tysiąclecie ich Chrztu Świętego, „Polonia", Londyn 1989, za:
B. Siewierski, Łemkowie jako problem socjologiczny. Tło historyczne, zagadnienia i
założenia metodologiczne badań, [w:] Dylematy tożsamości, Katowice 1992, s. 17.
192
Małgorzata Kmita
Wpływ akcji "Wisła" na życie Ukraińców w PRL
193
Publicznego aresztowały i przekazały stronie radzieckiej pozostałych po stronie
polskiej biskupów, m.in. ordynariusza diecezji przemyskiej biskupa Jozafata
Kocyłowskiego i jego wikariusza Hryhorija Łakotę, którzy zostali potem zesłani na
Sybir13. W niecały rok później, podczas akcji „Wisła", nastąpiła ostateczna
rozprawa z Kościołem greckokatolickim w Polsce: resztę z pozostałych w Polsce
księży greckokatolickich - w tym 700 kapłanów z diecezji przemyskiej i 130 z
administracji łemkowskiej -deportowano do ZSRR, a spośród pozostałych dwudziestu
pięciu, dwudziestu dwóch osadzono w Centralnym Obozie Pracy w Jaworznie.
Zrobiono więc wszystko, aby mniejszość ukraińską w Polsce pozbawić nie tylko elit,
ale i przywództwa duchowego. Pozostawiono jej do wyboru: obcy pod względem obrządku
i języka kościół rzymskokatolicki lub cerkiew prawosławną, wobec której władze nie
stosowały żadnych form represji, a nawet ją popierały14.
Komunistyczne władze słusznie oceniły znaczenie Cerkwi greckokatolickiej dla
historii, świadomości oraz kultury duchowej i materialnej Ukraińców. Poprzez wieki
dowiodła ona bowiem, że „niezależnie od warunków, podtrzymywała stworzone już
wartości i przyczyniła się do tworzenia nowych dzieł kultury duchowej
imateriataej"(tłumM.K.)15. Święta i obrzędy religijne stawały się przyczynkiem do
powstawania pieśni, nie tylko religijnych; obrzędów, zwyczajów tworzących
najbardziej istotną w warunkach braku swego państwa, ustną tradycję. Na potrzeby
cerkwi powstawały także dzieła sztuki m.in. malarstwa czy piśmiennictwa. Cerkiew
była zawsze dla Ukraińców centrum życia duchowego i kulturalnego. To przy cerkwiach
mieściły się drukarnie, szpitale, domy starców. Duchowni greckokatoliccy stanowili
najbardziej uświadomioną narodowo warstwę społeczeństwa ukraińskiego - z ich kręgów
bowiem wywodzili się twórcy XIX-wiecznego ukraińskiego odrodzenia narodowego w
Galicji16.
13. H. D. Komp, Dzieje Kościoła greckokatolickiego na Ukrainie po II wojnie
światowej, Warszawa 1985.
14. Szerzej o tym: A. Sokorowski, Ukrainian Catbolics and Orthodox in Poland I
sińce 1945, [w:] Religion in CommunistLands, Maidstane Winter 1986,1.14, nr 3. f
15. B. Mracpirii, LfepKea e Jłcummi yKpaimfie, JlbBiB-KpaKiB-napiDK 1993, c. 76. j
16. Szerzej o tym: J.P. Himka, Kościółgreckokatolicki a procesynarodowotwórcze\
wśród Ukraińców w Galicji. Krótki przegląd, „Znak" 1985/365.
Wszystkie rozpoczęte w 1946 roku działania miały więc na celu zniszczenie tego
centrum życia kulturalnego, duchowego i narodowego, l.tkim była dla Ukraińców
Cerkiew greckokatolicka.
W założeniach władz komunistycznych, poprzez zniszczenie tkanki duchowej i
materialnej Cerkwi, miała ulec samozniszczeniu kultura duchowa narodu ukraińskiego.
Nie zapomniano bowiem i o kulturze materialnej greckokatolickiej Cerkwi - zburzono
większość zabytkowych cerkwi, które pi/cz stulecia wybudowali na swoich ziemiach
ich mieszkańcy. Po 1946 i nku wszystkie obiekty będące własnością Kościoła
greckokatolickiego w 1'olsce przeszły we władanie państwa. Do 1986 roku dotrwało
jedynie 365 i cikwi - czyli mniej niż połowa stanu sprzed 1939 roku. Najwięcej
przetrwało u krośnieńskiem - z 310 zachowało 118, a w przemyskiem zostało 113 na
niegdysiejszych 257 cerkwi. Jednak tylko sześć z nich zostało zburzonych IHKlczas
wojny. Jeszcze w latach 1981-1984 zniszczono dwie cerkwie unickie lalną pochodzącą
z XVIII w, drugą XIX-wieczną. „Moja Polska, ta z • >k i csu moich dziadów i
dzieciństwa rodziców, została rozebrana. Rozbierając i ci kiew moim rodzicom, tę
jedyną zmaterializowaną wartość duchową, jaką mieli, rozebrano im świat" - napisze
po latach syn zesłańców w Dzisiejszej Imche Rusina do Polski11.
O tym, jak bardzo brakowało wówczas wysiedleńcom nabożeństw we *\ lasnym obrządku,
świadczyć może prowadzona w Chrzanowie koło Ełku, u brew wszelkim zakazom władz
świeckich i duchownych, duszpasterska il/ialalność księdza Mirosława Ripeckiego, do
którego, po przyjęcie sakramentów świętych w swym obrządku, przybywali, pokonując
kilkadziesiąt a nawet kilkaset kilometrów, wierni18.
Szczególnie istotnym dowodem na sytuację wiernych obrządku Kteckokatolickiego, są
listy kierowane latami przez osoby prywatne i Społeczny Komitet Wiernych Kościoła
Greckokatolickiego w Polsce do u ladz i dostojników Kościoła katolickiego w Polsce.
Przez cały okres PRL uniccy wierni próbowali wpłynąć na polepszenie sytuacji swego
obrządku.
17 W. Mokry, Dzisiejsza drogaRusina do Polski, Tygodnik Powszechny 1981/46 i 47.
IX W. Mokry, Problem ojczyzny dla ukraińskiej mniejszości narodowej wysiedlonej w
1947 roku, [w:] Colloąuium narodów. Materiały z Sympozjum Litwini, Białorusini,
Ukraińcy, Polacy - przesłanki pojednania, Łódź 1987, s. 122.
194
Małgorzata Kmita
Wpływ akcji "Wisła" na życie Ukraińców w PRL
195
Wymownym dowodem mówiącym o sytuacji wiernych obrządku greckokatolickiego jest list
„grupy Świeckich Działaczy Greckokatolickich" skierowany do Ordynariusza Cerkwi
greckokatolickiej w Polsce ks. kardynała Józefa Glempa, w którym czytamy:
i
Przez długie lata panowała wokół nas zmowa milczenia. Dopiero | po wyborze papieża
Jana Pawła II usłyszano o nas w kilku sporadycznych i wypadkach. Przez cztery
dziesięciolecia, poza kilkoma przypadkami, nikt się nami nie interesował. Byliśmy
pozostawieni sami sobie wobec niszczących wpływów, które doprowadziły nas na skraj
istnienia. Społeczeństwo, w którym żyjemy, nie ma najmniejszego uświadomienia, kim
jesteśmy. Często traktuje się nas jako egzotycznych heretyków. (...) Po wysiedleniu
znaleźliśmy się rozsiani. (...) Pozbawiono nas opieki duchowej w danym nam od Boga
obrządku (...), zmuszając naszych kapłanów do pracy na rzecz Kościoła
rzymskokatolickiego i jego wiernych. W tych warunkach znaczna część naszego narodu,
znikąd nie doświadczając pomocy, rozpłynęła się w morzu obcego otoczenia. Jedynie
stosunkowo nieliczni, dzięki wytrwałości i jasnemu poczuciu odrębności religijno-
narodowościowej, zachowali swój obrządek i w takim duchu wychowują własne rodziny.
(...) Zwracamy się więc do Was, jako Ojców Kościoła rzymskokatolickiego
dysponującego w tym kraju znacznymi i wielostronnymi możliwościami, którzy w swej
szczodrobliwości moglibyście użyczyć nam ich chociaż w niewielkim stopniu, co
byłoby dla nas wielkim ratunkiem.19
Innym dowodem prób utrzymania swego obrządku jest stworzenie cerkwi w Michałowie
przez Łemków wysiedlonych z Florynki w pomieszczeniach między mieszkaniami dwóch
gospodarzy. Pierwsza, oczywiście nielegalna, msza odbyła się tam jeszcze w 1947
roku20.
Jednak bardzo niewielkiej części Ukraińców udało się, jak niegdysiejszym
mieszkańcom Florynki, pozostać w tak dużym skupisku i zachować swój język i
zwyczaje. Większość rozproszono i pozbawiono możliwości zaspokojenia potrzeb
religijnych i kulturalnych w ojczystym obrządku i języku, skazując ich tym na
asymilację i duchową wegetację na zesłaniu.
19. Patrz: Dokumenty z życia Kościoła greckokatolickiego w Polsce, „Spotkania"
1987/33-34, s. 20-38.
20. S. Madzelan, Smak doli, Nowy Sącz 1986.
Skutki tych działań są dziś bardzo wyraźne: z przesiedlonych na ziemie północne i
zachodnie (ponad 150 tys. Ukraińców, których liczbę obecnie szacuje się na około
300 tys.), dziś, jak mówią dokumenty Kościoła iMcckokatolickiego, regularnie w
nabożeństwach w cerkwiach unickich uczestniczy zaledwie kilkadziesiąt tysięcy21.
Sytuacja grekokatolików zaczyna ulegać zmianie dopiero po 1956 r, kiedy i (i dzięki
usilnym staraniom wiernych, udało się w największych skupiskach i Mniejszości
ukraińskiej w Polsce doprowadzić do odprawiania okresowo mszy. Niestety często
spotykało się to z niezrozumieniem czy wręcz niechęcią, nie t vlko polskiej
ludności, ale i duchownych łacińskich22.
W1957 roku komunistyczne władze Polski uchyliły zakaz zmiany miejsca Aimieszkania i
zezwoliły na działalność parafii greckokatolickich, jednak icdynie w ramach
struktur organizacyjnych Kościoła rzymskokatolickiego -czyli pod administracją
Prymasa Polski pełniącego funkcję wizytatora apostolskiego z ramienia Watykanu. W
jego imieniu obrządkiem wschodnim zarządzał od 1958 roku Wikariusz Generalny
(Bazyli Hrynyk) rezydujący przy kapitule przemyskiej23. Brakowało jednak księży
greckokatolickich. W latach 1960-1970 wszyscy kapłani uniccy byli już w podeszłym
wieku, od wojny nie wyświęcano bowiem nowych księży. Dopiero w 1975 roku pierwsi
klerycy zostali wyświęceni na kapłanów w obrządku greckokatolickim24.
W1981 roku w Cerkwi greckokatolickiej nastąpiła zmiana administracyjna podział na
dwa wikariaty generalne: północny z siedzibą w Warszawie, ^•dzie wikariuszem został
bazylianin o. Jozafat Romanyk, i południowy z siedzibą w Legnicy, gdzie wikariuszem
był ksiądz Jan Martyniak25.
Jeszcze do 1991 roku Cerkiew greckokatolicka nie miała statusu prawnego, pomimo że
w Polsce istniało wówczas 33, prawnie zarejestrowanych, nawet znikomych liczebnie
wspólnot religijnych26.
21. Dokumenty z życia Kościoła greckokatolickiego w Polsce..., op. cit., s. 22.
22. Dokumenty z życia Kościoła greckokatolickiego w Polsce..., s. 20-38.
23. B. Siewierski, Łemkowie jako problem socjologiczny. Tło historyczne,
zagadnienia i założenia metodologiczne badań, [w:] Dylematy tożsamości, Katowice
1992, s. 18.
24. Dokumenty z życia Kościoła greckokatolickiego w Polsce..., op. cit.
25. B. Siewierski, Łemkowie jako problem socjologiczny..., op. cit.
26. T. Żychiewicz, Dyskusja o kulturze ukraińskiej pt. Bogactwo kultury pogranicza,
„Znak" 1988/395 (4).
196
Małgorzata Kmita
Wpływ akcji "Wisła"na życie Ukraińców w PRL
197
Brak własnej hierarchii duchownej, brak własnych obiektów sakralnych, to dalsze
czynniki, jakie uniemożliwiały normalne funkcjonowanie Cerkwi greckokatolickiej w
Polsce27. Możliwość sprawowania nabożeństw we wschodnim obrządku w parafiach
zamieszkałych przez przesiedleńców, zależna była często od dobrej woli duchownych
obrządku rzymskiego. Zdarzało się, że wysłany do takiej parafii z upoważnieniem ks.
prymasa duchowny greckokatolicki spotykał się z odmową28.
Niestety, współodpowiedzialność za złożoność sytuacji Cerkwi greckokatolickiej w
Polsce, ponoszą- choćby poprzez zaniechanie pomocy - często również dostojnicy i
kapłani Kościoła rzymskokatolickiego2' Przykładem tego może być próba odzyskania
cerkwi w Krynicy. Brak zgody na odprawianie liturgii w obrządku bizantyńsko-
ukraińskim ze strony hierarchii Kościoła rzymskokatolickiego doprowadził do
wybudowania cerkwi prawosławnej i przejścia części wiernych do Polskiego
Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego. Podobnie było w Komańczy, czy wsi Mokre i
Morochowie nad Osławą. Bez konfliktów nie obyło się też w Rozdzielu (również
diecezja tarnowska) i innych miejscowościach. Gdzie indziej, jak np. w Bartoszycach
(w diecezji warmińskiej) pomimo zgody, księża greckokatoliccy nie mogli wykonywać
swoich obowiązków duszpasterskich, gdyż proboszczowie rzymskokatoliccy nie
wpuszczali ich do kościołów30.
16 stycznia 1991 roku papież Jan Paweł II odtworzył hierarchię Kościoła
greckokatolickiego w Polsce, powołując biskupa ordynariusza diecezji przemyskiej
obrządku bizantyńsko-ukraińskiego, którym został dotychczasowy Wikariusz Generalny
Jan Martyniak. Formalnie zakończyło to stan zawieszenia w jakim trwała Cerkiew
greckokatolickaprzez cały okres PRL31. W1993 roku, odnowiona dwa lata wcześniej
przez papieża diecezja przemyska (obejmująca obszar całej Rzeczypospolitej) została
podporządkowana bezpośrednio Stolicy Apostolskiej32.
27. B. Siewierski, Łemkowie jako problem socjologiczny..., op. cit, s. 18.
28. T. Żychiewicz, Dyskusja o kulturze ukraińskiej..., op. cit.
29. Z. Podgórzec, Mój Chrystus. Rozmowy z Jerzym Nowosielskim, Białystok 1993, s.
115.
30. Dokumenty z życia Kościoła greckokatolickiego w Polsce..., op. cit., s. 32.
31. B. Siewierski, Łemkowie jako problem socjologiczny..., op. cit., s. 19.
32. Sytuacja mniejszości ukraińskiej w Polsce. Raport polskiej części Komisji
ekspertów ds. Mniejszości Narodowych przy Komitecie Konsultacyjnym Prezydentów RP i
Ukrainy.
Na dzień dzisiejszy, według oficjalnych danych kościelnych z roku 1994,
t Kciół greckokatolicki w Polsce ma ponad 110 tys. wiernych. Najliczniej
miicszkują oni takie diecezje rzymskie, jak: legnicka (20 tys.), warmińska
11 tys.), wrocławska (15 tys.), zielonogórsko-gorzowska (15 tys.),
/alińsko-kołobrzeska (13 360). W nowo powstałej w 1991 roku diecezji
ctnyskiej mieszka kilka tysięcy wyznawców katolicyzmu obrządku
¦ hodniego33.
Dla wspólnoty greckokatolickiej w Polsce w 100 parafiach pracuje dziś
• księży oraz siostry-bazylianki, służebnice i józefitki (łącznie 144 siostry).
Warszawie istnieje również męski zakon Bazylianów, mający 18 kapłanów. 11 linarium
duchowne działa przy rzymskokatolickim seminarium w Lublinie /.tałci się tam 51
alumnów). Planowane jest wznowienie działalności
. ininarium greckokatolickiego w Przemyślu34.
Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny nie odegrał tak istotnej roli ¦¦
podtrzymywaniu świadomości narodowej Ukraińców w Polsce przede •. s/.ystkim
dlatego, iż w przeciwieństwie do Cerkwi greckokatolickiej jest i i isciołem
wielonarodowym - oprócz Ukraińców, jego wiernymi są również ni im. Białorusini,
Rosjanie i Polacy. Drugim powodem była lojalność, jaką ( i r kiew prawosławna
odznaczała się w stosunku do władz komunistycznych, Ud tego stopnia, iż niektórzy
badacze uważają ją wręcz za narzędzie asymilacji35. Tezę tę potwierdza fakt, że
pierwszym powojennym prawosławnymmetropolitą Warszawy i całej Polski
(intronizowanym 8 lipca l()51) został rosyjski arcybiskup Lwowa i Tarnopola
Makariusz Oksiuk, który pomagał w nawracaniu siłą w USRR ukraińskich grekokatolików
na I u awosławie36. Władze faworyzowały Cerkiew prawosławną- znane są fakty, i-
rząd na prośby o zwrot odebranych cerkwi greckokatolickich na t iinkowszczyźnie i w
województwie przemyskim nieraz odpowiadał i«)/.vtywnie, stawiając wiernymjedentylko
warunek-przejścienaprawosławie37.
„Powściągliwość i praca", 1994 lipiec-sierpień, s. 3, za: H. Dylągowa, Dzieje Unii
Brzeskiej (1596-1918), Warszawa-Olsztyn 1996. I Sytuacja mniejszości ukraińskiej w
Polsce. Raport polskiej..., op. cit.,
• A. Sokorowski, Ukrainian Catholics and Orthodox in Poland sińce 1945, [w:]
Religion in Communist Lands, Maidstone Winter 1986, t. 14, nr 3.
¦ i Tamże.
i / Temże; też Nowosielski J., Podwójne męczeństwo unitów, "Tygodnik Literacki"
1991/3.
198
Małgorzata Kmita
Wpływ akcji "Wisła" na życie Ukraińców w PRL
199
Kościół greckokatolicki, pomimo stworzonych mu niesprzyjających warunków do
istnienia i działania, odegrał ogromna rolę w podtrzymaniu tradycji kulturalnej i
etnicznej żyjących w rozproszeniu Ukraińców w Polsce. Był miejscem kontaktu z
wiarą, językiem i tradycjami przodków, pozostał centrum życia kulturalnego i
duchowego Ukraińców. W sporej mierze dzięki Cerkwi grekokatolickiej i jej woli
istnienia, rozproszonym Ukraińcom w Polsce udało się zachować poczucie wspólnoty
religijnej, etnicznej i kulturalnej.
Jednak skutki działań mających na celu wynarodowienie Ukraińców odbiły się również
na substancji Cerkwi greckokatolickiej. Mówią o tym liczby. Wśród przesiedlonych w
ramach akcji „Wisła" na ziemie północne i zachodnie 150 tys., w przeważającej
liczbie grekokatolików, większość na zawsze straciła kontakt z wiarą ojców.
Przetrwały jednostki najsilniejsze - i wiarą i świadomością narodową.
Język i szkolnictwo
Poczucie wspólnoty językowej uważane jest za najłatwiej uchwytny czynnik
identyfikacji narodowościowej. Zasadnicza rola języka w kształtowaniu świadomości
narodowej wynika z tego, że odzwierciedla on wszystkie kontakty zbiorowości z
otaczającą rzeczywistością. Wraz z językiem przekazywany jest kolejnym pokoleniom
charakterystyczny dla danej grupy etnicznej sposób widzenia świata. Język stanowi
zatem podstawę rozwoju i ciągłości kulturalnej grupy etnicznej38.
Doniosłą rolę w zachowaniu języka, a więc ciągłości etniczno-kulturowej mniejszości
narodowej spełnia szkolnictwo. Jest szczególnie istotne, gdy kolejne pokolenia żyj
ą w oddaleniu od kulturowych centrów swego narodu. Dla zachowania świadomości
narodowej ataje się bowiem wówczas niezbędny codzienny kontakt młodego pokolenia -
mającego większą szansę stać się warstwą kulturotwórczą - z językiem przodków. A w
sytuacji rozproszenia, dzieci i młodzież ukraińska w Polsce mogą poznać literaturę
swego narodu i, przede wszystkim, rodzimy język literacki, którego najczęściej nie
używają w domu rodzice, tylko poprzez naukę w szkole.
Pozbawienie szkół nauczających języka ojczystego mniejszości narodowe, Florian
Znaniecki uznaje za jeden z czynników ekspansji asymilacyjnej (wg jego
socjologicznej typologii konfliktów etnicznych). "Panujący naród ma w tym przypadku
oczywiście poważną przewagę. Może on zorganizować szkolnictwo wszystkich stopni,
przekazujące jego kulturę poddanym narodom, wywłaszczać je z własnych szkół bądź je
likwidować i przeszkadzać w organizowaniu nowych"39. Tak w komunistycznej Polsce
potraktowano mniejszość ukraińską.
Pomimo rozproszenia i braku możliwości nauki języka ojców, większość Ukraińców w
Polsce za swój ojczysty język uważa ukraiński (ponad 93 proc). Jednak o wiele mniej
z nich posługuje się nim w domu, podczas rozmów z najbliższymi (73 proc). Najgorzej
jest jednak z pokoleniem urodzonym już na zesłaniu -jedynie mniej niż połowa
potrafi porozumieć się w ojczystym języku40. Tu wyraźnie widać skutki wieloletniego
rozbicia wspólnoty etnicznej - wspólnoty kultury i języka. Ojczysty język został
wyparty z użycia przez polski, potrzebny we wszystkich sytuacjach związanych z
publiczną sferą zachowań, oprócz życia religijnego. Dlatego dla młodego pokolenia
właściwie jedynym miej scem kontaktu z mową przodków, oprócz coraz rzadziej już
rodzinnego domu, staje się Cerkiew. I z tychpowodówmłodzi Ukraińcy w Polsce
ojczysty język jedynie rozumieją.
Aż do 1952 roku dzieci Ukraińców przesiedlonych w ramach akcji "Wisła" nie miały
możliwości uczenia się języka ukraińskiego w szkołach. Nie mogły poznać więc też
literatury czy historii Ukrainy. Uczęszczały do szkół polskich, mimo iż dla
mniejszości niemieckiej, żydowskiej czy, później, grecko-macedońskiej organizowano
szkoły z ojczystym językiem nauczania41. Władze nie dbały o prawa ukraińskiej
mniejszości etnicznej - wprost przeciwnie - starały się zatrzeć różnice i
doprowadzić do pełnej
38. Wojtowicz B., Rola języka w procesie kształtowania świadomości narodowej
Łemków, [w:] Colloąuium narodów..., op. cit., s. 89-93.
39. ZnanieckiE, Współczesne narody, Warszawa 1990, s. 185, cyt. za: Dziewier-skiM.,
Dezintegracja społeczna świata Łemków, [w:] Dylematy tożsamości..., op. cit, s. 41.
40. Zabrowarny S., Tożsamość narodowa a asymilacja..., op. cit., tablica nr 12.
41. Turek-Kwiatkowska L., Szkolnictwo ukraińskie na Pomorzu Zachodnim w latach
1947-1965, [w:] Akcja "Wisła" na tle stosunkówpolsko-ukraińskich w XXwieku,
Szczecin 1994, s.167-173.
200
Małgorzata Kmita
asymilacji z ludnością polską. Dzieci narodowości ukraińskiej w dziennikach
szkolnych figurowały jako dzieci narodowości polskiej. Ludność ukraińska, która
utrzymywała kontakty między sobą mimo znacznej odległości, na zewnątrz, ze strachu
przed represjami, unikała podkreślania swej odrębności. Oto kilka wypowiedzi na ten
temat:
"Żyliśmy w zastraszeniu, ludzie wybijali nam szyby...". Kobieta, 60 lat "Wkoło
Niemcy szwargocząpo niemiecku, każdy w swoim języku, a
my musimy siedzieć jak trasie. Teraz trochę to się zmieniło, ale np. w
mieście nie rozmawiamy między sobą po łemkowsku, bo się boimy".
Kobieta, 49 lat. "Dzisiaj przyznać się, że się jest Ukraińcem łatwiej ludziom
przychodzi,
ale dawniej oznaczało to same nieprzyjemności". Mężczyzna, 54 lata.42
Dopiero w 1952 r., BP KC PZPR uchwaliło, że należy rozważyć wprowadzenie w
niektórych szkołach powiatów o dużym procencie ludności ukraińskiej, możliwości
nauki języka ukraińskiego, jednak tylko na wyraźne życzenie rodziców dzieci. Tą
uchwałą Ukraińców w Polsce zaczęto traktować jak mniejszość narodową43.
Przebieg wprowadzania języka ukraińskiego do szkół prześledzimy na przykładzie
województwa szczecińskiego. Władze szkolne województwa szczecińskiego po podjęciu
uchwały, zgodnie z wytycznymi ministerstwa, we wrześniu 1952 roku rozpoczęły
organizowanie szkolnictwa ukraińskiego. Do rozpoczęcia lekcji języka ukraińskiego
niezbędnych było minimum dziesięciu chętnych w grupie. Z odpowiednią ilością
uczniów nie było problemów, odnotowano natomiast braki kadrowe nauczycieli. Naukę
dzieci rozpoczynały w II klasie w wymiarze trzech godzin tygodniowo.
W latach 1952-1956 na trwałe pozostały w województwie tylko trzy szkoły z nauką
ukraińskiego, jako nauką języka dodatkowego. W 1957 roku w Studium Nauczycielskim
nr 1 w Szczecinie otwarto filologię ukraińską. W latach 1957-1963 kilka punktów
nauczania języka ukraińskiego objęło swoim zasięgiem 135 uczniów. Początkowo
zauważono nawet, zainspirowane tym faktem, reaktywowanie niektórych
42. Dziewierski M., Migracjaw świadomości Łemków. Rekonstrukcje niektórych treści
społecznych, [w:] Dylematy tożsamości..., op. cit., s. 60.
43. Turek-Kwiatkowska L., Szkolnictwo ukraińskie na Pomorzu..., op. cit.
Wpływ akcji "Wisła"na życie Ukraińców w PRL
201
obyczajów ukraińskich, niestety później procesy asymilacji wśród młodzieży zaczęły
znów postępować, w wyniku czego z powodu braku /^interesowania w latach 1960-1965
zlikwidowano te szkoły. Nauczaniem H/.yka ukraińskiego zajęło się Ukraińskie
Towarzystwo Społeczno-K ulturalne. Ponowne zainteresowanie nauką języka
ukraińskiego nastąpiło dopiero w latach osiemdziesiątych44. Towarzyszyło mu również
odrodzenie ,iktvvvności religijnej związanej zpoczuciem odrębności kulturowej
orazpróby |m iwrotu do korzeni podejmowane przez młode pokolenie. Również w latach
osiemdziesiątych nasiliły się tendencje do powrotu na "dawne" ziemie45.
Analogicznie do sytuacji w województwie szczecińskim, wyglądała %\ t nacja w innych
województwach północno-zachodniej Polski, do których l>!/.osiedlono Ukraińców.
Tylko około 30 proc. młodych Ukraińców uczyło »tV w szkołach ojczystego języka,
choć zaledwie jeden procent rodziców chciałby, aby ich dzieci uczyły się jedynie po
polsku. Reszta dla swych d/ieci wybrałaby szkoły mogące zapewnić im naukę języka
ukraińskiego46.
W roku szkolnym 1994/95 nauką języka ukraińskiego objętych było około ; ivs.
dzieci47 .Działały wówczas w Polsce cztery szkoły podstawowe (w u n i koszalińskim
w Białym Borze z internatem i w woj. suwalskim w Baniach Mazurskich, Bartoszycach i
Przemyślu), w których dzieci ukraińskie uczą iii, swego ojczystego języka w tym
samym wymiarze godzin co języka pilskiego; i trzy licea ogólnokształcące (w Legnicy
i Górowie Iławieckim, lli.ihm Borze)*. Oprócz tego 52 szkoły podstawowe i jedno
liceum w W\y,orzewie uczy języka ukraińskiego jako dodatkowego, w wymiarze od
inlncj do trzech godzin tygodniowo48. Ukrainistyczne studia wyższe można pnl|;(ć na
Uniwersytecie Warszawskim, Uniwersytecie Szczecińskim, h.itnlickim Uniwersytecie
Lubelskim, Uniwersytecie im. Marii Curie-\ k U Iowskiej w Lublinie, Uniwersytecie
im. Adama Mickiewicza w Poznaniu i I ni wersytecie Jagiellońskim w Krakowie49.
U Turck-Kwiatkowska L., Szkolnictwo ukraińskie na Pomorzu..., op. cit.
M Sicwierski B., Łemkowie jako problem..., op. cit., s. 22.
M» Zabrowarny S., Tożsamość narodowa a..., op. cit., tablice nr 29-31, s. 55.
• 7 Mniejszości narodowe w Polsce, Warszawa 1995.
• D/iś jest jeszcze jedno w Przemyślu.
IX Sytuacja mniejszości ukraińskiej w Polsce. Raport..., op. cit.
W Ukraińcy w Polsce 1989-1993, red. M. Czech, Warszawa 1993, s. 308.
202
Małgorzata Kmita
Wpływ akcji "Wisła"na życie Ukraińców w PRL
203
1
Prawnie funkcjonowanie tych szkół reguluje rozporządzenie ministra edukacji
narodowej z 1992 roku, które mówi, że nauka języka ojczystego organizowana jest
przez dyrektora szkoły publicznej lub przedszkola na pisemny wniosek rodziców, bądź
- w szkole ponadpodstawowej - samych uczniów30. Oprócz szkół z ukraińskim językiem
nauczania, istnieją jeszcze 43 międzyszkolne i szkolne punkty nauczania języka
ukraińskiego, oraz 40 punktów prowadzonych społecznie przez Związek Ukraińców w
Polsce i Cerkiew5'.
W omówionej tu, początkach i całym okresie, działalności szkolnictwa ukraińskiego w
PRL zwraca uwagę, pozostający w ścisłym związku z jego słabym rozwojem, dość szybki
proces asymilacji mniejszości, czy raczej ukrywanie swego pochodzenia i związanego
z tym braku zainteresowania dla spraw własnej społeczności. Powód tej sytuacji
znany jest dzięki wynikom badań socjologicznych - to obawa przed brakiem akceptacji
czy przejawami nietolerancji. Większość Ukraińców mieszkających w Polsce nie
posyłała bowiem swoich dzieci do szkół z językiem ukraińskim nie tylko z powodu
niewystarczającej liczby takich szkół czy ich odległości od miejsca zamieszkania,
ale właśnie z powodu nietolerancji, szykan i strachu przed reakcją najbliższego
otoczenia52.
Właśnie tym można tłumaczyć dlaczego, kiedy pojawiła się możliwość nauki języka
ukraińskiego, Ukraińcy nie przyjęli jej entuzjastycznie. Zgłoszenie bowiem dziecka
na fakultatywną naukę języka ukraińskiego wiązało się z przypomnieniem sąsiadom o
swej narodowości, bądź przyznaniem się do niej. A przecież przez wszystkie
powojenne lata wysiedleńcy starali się, by polscy sąsiedzi zapomnieli o ich
narodowości. Nauczeni bowiem doświadczeniem ubiegłych lat wiedzieli, że przyznanie
się do niej nie wiąże się z żadnymi wymiernymi korzyściami, a w najlepszym razie
oznacza złośliwe komentarze. A tego chcieli oszczędzić swoim dzieciom. To
niechętne, czy nawet wrogie nastawienie do Ukraińców, stało się głównym powodem,
masowego prawie, nie deklarowania chęci uczestnictwa swych dzieci w fakultatywnych
zajęciach z języka ukraińskiego w polskich szkołach. Szansa została utracona.
50. Ukraińcy w Polsce 1989-1993..., op. cit.
51. Tamże.
52. Zabrowarny S., Tożsamość narodowa..., op. cit, tablica nr 31.
Stworzenie Ukraińcom możliwości wszechstronnej edukacji narodowej, poznawanie
własnych korzeni, pozwoliłoby im odzyskać podmiotowość narodową i kulturalną, a to
z kolei sprzyjałoby poznawaniu kultury ukraińskiej przez współobywateli Polaków.
Odbiorca polski miałby wówczas mniejsze trudności z odczytywaniem wielu naturalnie
wtopionych w polski kontekst cywilizacyjny śladów kultury ukraińskiej, które dla
powojennych pokoleń Polaków stają się coraz mniej czytelne; by wskazać chociażby na
szereg niezrozumiałych wyrazów i realiów w twórczości pisarzy należących do
"poetyckiej szkoły ukraińskiej" z Juliuszem Słowackim i Sewerynem Goszczyńskim na
czele, czy na niezrozumienie, dlaczego dla wielu romantyków polskich ucieleśnieniem
wolności stali się Kozacy ukraińscy.>3
Stworzenie po wojnie możliwości nauki ojczystego języka, literatury i
111 storii Ukraińcom, z której by skorzystali, niewątpliwie przyniosłoby kulturze
polskiej jedynie korzyści. Po pierwsze, dlatego, że współegzystencja i
111 /enikanie się różnych kultur zawsze były inspirujące - dowodem na to jest
i la polska literatura. Po drugie, wykształceni i świadomi Ukraińcy staliby
\\- ambasadorami swej kultury w Polsce i sami byliby w stanie walczyć z
niekorzystnym stereotypem.
I ntegrująca rola Ukraińskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego. "Nasze Słowo" i
imprezy kulturalne, jako przykłady integracji
Ważną rolę w życiu mniejszości ukraińskiej w Polsce odegrało założone \\ czerwcu
1956 roku (podporządkowane Ministerstwu Spraw Wewnętrznych) isic!) Ukraińskie
Towarzystwo Społeczno-Kulturalne, które w 1989 roku I u /ekształciło się wZwiązek
Ukraińców w Polsce54, ijego organprasowy tygodnik Nasze Słowo" - jedyna wówczas
gazeta wydawana po ukraińsku. W tymże ugodniku od listopada 1956 roku istniała
"Strona Literacka", później I) i /ekształcona w comiesięczny dodatek literacki i
popularnonaukowy "Nasza Kultura", ukazujący się od marca 1958 roku. W ramach gazety
wychodził
v Mokry W., Polaków i Ukraińców dziś, wczoraj, jutro, "Spotkania" 1987 nr 33-34,
s. 189.
. O założeniu i historii USKT można przeczytać m.in. w cyklu artykułów
zamieszczonych w "Ukrajińśkyj almanach" 1996, Warszawa 1996, s. 60-92.
204
Małgorzata Kmita
również dodatek dla dzieci i młodzieży "Switanok". Jest również "Strona Łemkowska",
gdzie zamieszczane są m.in. oryginalne ludowe pieśni i utwory pisane dialektem.
Ukraińskie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne wydawało także almanach "Kalendarz
ukraiński", jak również zbiorki poezji i prozy urodzonych w Polsce autorów
ukraińskich. To staraniem UTSK w 1964 r. ukazał się Homin - antologia powojennej
literatury ukraińskiej powstałej w Polsce15.
Własna prasa odgrywa podstawową rolę dla mniejszości ukraińskiej. Aż sześćdziesiąt
procent Ukraińców deklaruje bowiem, że czyta regularnie prasę ukraińską - najwięcej
wśród osób starszych, najmniej wśród młodzieży36. Przeważająca ilość twierdzi, że
bardzo trudny jest jednak zakup książek ukraińskich - można je nabyć jedynie w
klubach Ukraińskiego Towarzystwa Społeczno Kulturalnego - Związku Ukraińców w
Polsce lub specjalnych księgarniach37. Znów przy kontakcie z kulturą ukraińską
poprzez słowo pisane - jak przy dostępie do szkół - pojawia się ten sam problem:
duża odległość, trudna osiągalność, spowodowana niewielką ilością czy to szkół,
księgarni, czy klubów.
Popularność prasy ukraińskiej w środowisku mniejszości ukraińskiej w Polsce
tłumaczyć można wieloma zaletami gazet przy niewielkim ryzyku "dekonspiracji" w
środowisku. Prasa zapewniała stały kontakt z językiem literackim, zawiadamiała o
ważnych wydarzeniach w życiu mniejszości, informowała o istotnych faktach
bezpośrednio dotyczących mniejszości. Dzięki własnej prasie, rozproszonej
mniejszości udało się nie zatracić do końca poczucia wspólnoty - bowiem informacje
docierały szybko do dużej, mimo że bardzo rozproszonej, grupy osób. To dzięki
"Naszemu Słowu" -przez długi okres jedynej gazecie wydawanej w Polsce po ukraińsku
-zostały rozpropagowane coroczne imprezy kulturalne, na które do dziś przyjeżdżają
tłumy ludzi z całego kraju.
Z podobnych powodów dużą rolę dla życia mniejszości ukraińskiej w Polsce odgrywają
również świetlice UTSK-ZUwP. Bowiem kontakt z ludźmi tej samej narodowości
niezbędny jest do utrzymania świadomości narodowej jednostki. To we wspólnocie
etnicznej przekazywane są wzorce
55. Duć-Fajfer H., Twórczość literacka Ukraińców w Polsce po II wojnie światowej,
Referat wygłoszony w PAN.
56. Zabrowarny S., Tożsamość narodowa..., op. cit., tablica nr 22.
57. Tamże, tablica nr 19.
Wpływ akcji "Wisła"na życie Ukraińców w PRL
205
moralne, kulturowe i tradycje. W świetlicach, wśród swoich można posługiwać się
żywym językiem ukraińskim w różnych sytuacjach życiowych. Bo właśnie w świetlicach
UTSK-ZUwP odbywają się spotkania, wieczory literackie z twórcami kultury przybyłymi
z Ukrainy, dyskusje, zabawy, tam we wspólnocie etnicznej świętowane są narodowe czy
religijne uroczystości, prowadzona jest - w zastępstwie szkół - nauka języka. Tam
przynajmniej część Ukraińców (UTSK-ZUwP zrzesza w swych ramach i kilku świetlicach
zaledwie 2-3 procent mieszkających w Polsce Ukraińców58) może się spotkać ze swymi
rodakami, porozmawiać w ojczystym języku, nawiązać przyjaźnie, kultywować tradycje,
poznawać kulturę, wypożyczać książki.
Niestety, pomimo stuleci współistnienia w jednym państwie, nie ma w Polsce ani
jednego muzeum poświęconego kulturze ukraińskiej czy I Ikraińcom. Udostępniona dla
zwiedzających, dzięki prywatnej inicjatywie ledora Gocza, jest jedynie jedna,
znajdująca się w Zyndranowej, chata Icmkowska z oryginalnym wystrojem wnętrza; nie
istnieje również żaden 1> rofesjonalny ukraiński teatr czy chór. Istotną rolę dla
społeczności ukraińskiej odegrał jednak, i odgrywa nadal, wielokrotnie nagradzany
amatorski chór Żurawli, który od swego powstania z inicjatywy Jarosława Polańskiego
w 1972 roku59, podtrzymywał świadomość narodową rozproszonej mniejszości, jeżdżąc
po całej Polsce i wykonując repertuar patriotyczny i narodowy. Warto tu wspomnieć
również o wielu mniejszych chórach czy zespołach teatralnych, jakie zawiązywały się
spontanicznie z okazji świąt czy uroczystości, i choć nie istniały zbyt długo,
jednak odegrały istotną rolę edukacyjną, (np. w 1961 roku UTSK miało 62 zespoły: w
tym 27 chórów, 21 kółek teatralnych, 9 zespołów tanecznych i 5 muzycznych, w 1981
r.: 7 chórów, 24 zespoły muzyczno-wokalne, 7 tanecznych, 3 zespoły pieśni i tańca,
3 kapele ludowe, 2 zespoły teatralne i kilka innych*'). Nadmienić warto też o
istniejącym w Legnicy amatorskim teatrze łemkowskim, wykonującym przedstawienia w
języku rodzimym, czy zespole Łemkowyna61.
^8. Mokry W, Polaków i Ukraińców dziś..., op. cit.
59. Szerzej: SpiwakJ., Deciat'rokiw żurawlynojipiśni, "Ukrajinśkyj Kalendar"
1982, s. 3943 i: Czołowiczyj chór Żurawli, "Ukrajinśkyj kalendar" 1974, s. 94. 00.
SzporlukR., Ukraińcy w powojennej Polsce, "Obóz" 1981/3, s. 42. 61. Szerzej:
Łemkowyna, "Ukrajińśkyj kalendar" 1974 s. 102-103.
206
Małgorzata Kmita
Wpływ akcji "Wisła"na życie Ukraińców w PRL
207
Z ważniejszych wydarzeń kulturalnych nie można nie wspomni ci corocznych koncertach
poświęconych najwybitniejszemu poecie Ukrail Tarasowi Szewczence, które organizują
wszystkie bez mała środowisk! oddziały ZUwP i Zjednoczenia Łemków, jarmarkach
młodzieżowy! odbywających się w Gdańsku już od 1977 roku, czy przeglądach zespolcj
UTSK-owskich, które z czasem przekształciły się w odbywający się dwa lata Festiwal
Kultury Ukraińskiej. Pierwszy festiwal odbył się 20 i temu w Sanoku. Następne - w
Kętrzynie, Koszalinie, Warszawie, Sopoc| W 1983 roku pierwszy raz spróbowano
zorganizować festiwal Przemyślu, ale nie zgodziło się na to MSW. Udało się dopiero
w roku. Niestety, nie obyło się bez incydentów. Inicjator przeniesier festiwalu do
Przemyśla, rzecznik porozumienia polsko-ukraińskieg nieżyjący już dr Jerzy
Stabiszewski, uważał, że poprzez kontal kulturalne i osobiste Polacy i Ukraińcy
szybciej pozbędą się wzajemnyl uprzedzeń i stereotypów62. Niestety, pierwszy
festiwal, z 1995 roku! Przemyślu udowodnił, że droga ku temu jeszcze niestety
daleka.
Nie sposób przecenić oczywiście również znaczenia Łemkowskici Watry, która po raz
pierwszy odbyła się w 1983 roku w Czarnej (od 199< i roku odbywa się w Zdyni i jest
organizowana przez Zjednoczenie Łemków - proukraińską organizację łemkowską). Watra
stała się głównym corocznym spotkaniem rozproszonej mniejszości. Dzięki niemu, na
łonh ojczystej natury, w plenerze, młode pokolenie może poznać swą własn.i kulturę.
Na Watrze odbywają się, podobnie jak na festiwalu, występ\ zespołów regionalnych,
gości z Ukrainy, konkursy pieśni i recytacji znajomości łemkowskiej gwary, jak
również konkurs historyczny. Jedim Watra zbiera ok. 15 tys., w przeważającej ilości
młodych, uczestników'1'
"Jest to bardzo dobra impreza. (...) Jest inspiracją do poszukiwań i. i własnych
korzeni, nacji, z jakiej się pochodzi." "Watra łączy ludzi / sobą, uświadamia, że
nie jest nas tylko garstka, ale tyle, że potrafinn tę kulturę jeszcze utrzymać." -
tak mówią o imprezie sann uczestnicy.64
Watra jest więc zjawiskiem niezmiernie istotnym i dla młodego i dla
nszego pokolenia: młodemu pomaga poznać kulturę, język i ziemie
< )dków, jest również okazją do wspólnej zabawy; starszym zaś dostarcza
.•ruszeń, przywołuje wspomnienia i pomaga przywołać uczucie
pólnoty.
l'i oblem świadomości narodowej mniejszości ukraińskiej
Nie ulega wątpliwości, że akcja "Wisła" poprzez swe skutki w . isadniczym stopniu
wpłynęła na stan świadomości narodowej mniejszości ukraińskiej w Polsce. W jej
wyniku duża część Ukraińców zasymilowała mc z Polską większością. Sami Ukraińcy w
powojennej historii Polski najczęściej wymieniają jako największe zło akcję "Wisła"
i represje wobec t Ikraińców, których najdrastyczniejszym przykładem było
umieszczanie uii bez wyroków sądowych w obozie w Jaworznie. Oto potwierdzające tu
wypowiedzi uzyskane w trakcie jednych z badań:
"Dużo się mówi o wysiedleniu Polaków, a o wysiedleniu Ukraińców nic".
"Rozczłonkowanie Ukraińców, skazanie ich na ' wynarodowienie, odebranie
cerkwi przez Kościół rzymskokatolicki"
1 (66-letnia emerytka).
"Przesiedlenia, likwidacja możliwości rozwijania własnej kultury, szkół, Kościoła
greckokatolickiego" (54-letni nauczyciel).65
W założeniach inicjatorów operacji "Wisła", wysiedlona i rozproszona mniejszość
ukraińska miała przestać istnieć wskutek utraty przez Ukraińców świadomości
narodowej, na którą składają się idee, poglądy, pokrewne dla całej wspólnoty
narodowej przekonania i stanowiące jeden z zasadniczych elementów więzi narodowej,
historycznie ukształtowane na podłożu wspólnoty losów dziejowych danego narodu oraz
będących wyrazem dokonującej się lub dokonanej integracji narodowej66. Nie stało
się tak dzięki działaniom instytucji i patriotycznych jednostek pamiętających o
swym pochodzeniu, nie wstydzących się swego języka, pomimo negatywnego nastawienia
polskiej
62. Młynarski J., Ukraińska pszczółka Maja, "Gazeta Wyborcza" 29.06.1995.
63. Pacwa B., Próby reintegracji społeczności Łemków w Beskidzie Niskim, [w:]
Dylematy tożsamości..., op. cit, s. 101-102.
64. Tamże, s. 117.
U5. Rusakiewicz M, Przyczyny i skutki procesu reemigracji Ukraińców na tereny
południowo-wschodniej Polski, [w:] Materiały z II sesji naukowej n. t. Ukraińcy w
Polsce. Z badań socjologicznych w Przemyślu, Poznań 1986.
(»6. Leksykon PWN, Warszawa 1972.
208
Małgorzata Kmita
większości. Jednak widocznym skutkiem wyrwania z ojczystej ziemi i tradycji stało
się rozerwanie wspólnoty, zatracenie przez kolejne pokolenia kontaktu z żywą
kulturą i językiem, a w związku z tym także spadek zainteresowania dla sprawy
narodowej i, jakże często, ukrywanie na co dzień, nawet prze/ świadomych Ukraińców,
swego pochodzenia.
Widać to wyraźnie w wynikach przeprowadzonej dla Ukraińskiego Towarzystwa
Społeczno-Kulturałnego ankiety. Przeważająca większość pytanych uważa się za
Ukraińców (94 proc.)67, jednak ilość deklaracji wyraźnie spadała, gdy mogły pojawić
się zazwyczaj negatywne, konsekwencj i przyznania się do swej, nie polskiej,
narodowości. Dlatego w ważnych sytuacjach życiowych - myśląc o swej przyszłości -
Ukraińcy często wol;i zataić swą prawdziwą przynależność narodową. W oficjalnych
dokumentach już o 30 proc. mniej z nich figuruje jako Ukraińcy, a gdy starali się o
prąci, mniej niż połowa wpisała narodowość ukraińską68. Wpływ na to miała
najczęściej obawa przed dyskryminacją, opinią otoczenia, negatywny stereotyp
Ukraińca i doznane wcześniej przykrości i represje69.
Negatywny stereotyp Ukraińca jest w Polsce tak rozpowszechniony, że funkcjonuje on
w formie najprzeróżniejszych legend i mitów we wszystkich grupach społecznych.
Ukrywają siv więc Ukraińcy ze swym pochodzeniem, gdyż nie chcą się narażać na
zniewagi, nieprzyjemne epitety i obelgi pod swoim adresem. (...) Zapewne bywają
przy tym czasem zbyt przewrażliwieni i aż nadmiernie ostrożni. Nie ma jednak
skutków bez przyczyn.70
Zapewne również dlatego nawet, wyprawiając swych zmarłych na ostatnią drogę,
umieszczaj ą im na nagrobkach napisy łacinką, nie cyrylicą.
Zaburzenie przyjętej roli aktora i przywdzianej maski, o czym mówiliśmy we wstępie
do tego rozdziału, szczególnie wyraźnie widoczne jest w tym "rozdarciu" u
świadomych Ukraińców. Pamiętają oni o swej narodowości, przekazują ojczyste
tradycje dzieciom, a z drugiej strony często nie wiedzą o ich pochodzeniu nawet
najbliżsi sąsiedzi - staje się to bowiem ich "prywatną sprawą" - czyli w efekcie
głęboko skrywaną
Wpływ akcji "Wisła" na życie Ukraińców w PRL
209
67. Zabrowarny S., Tożsamość narodowa..., op. cii, tablica nr 10.
68. Tamże.
69. Tamże., tablica nr 11.
70. Mokry W., Dzisiejsza droga..., op. cit.
la|cmnicą. Dzięki wprowadzeniu tego pojęcia łatwiej wytłumaczyć tę, udawałoby się
wewnętrzną sprzeczność, iż równocześnie dla starszego pokolenia bardzo ważne jest
zachowanie świadomości narodowej wśród młodych, którą w większości oceniają jako
dużo słabszą niż u starszego pokolenia71. Tak odpowiadają zapytani o to, co dla
nich najważniejsze:
"Aby pokolenie przetrwało w swej narodowości" (66-letnia emerytka) "Aby pozwolono
założyć szkolę ukraińską" (29-letni leśnik) "Aby dziecko wiedziało, kim jest" (54-
letni nauczyciel).72
Dla większości starszego, świadomego pokolenia Ukraińców istotne w życiu są sprawy
narodu i jego kultury73. Jednak możliwości zaspokojenia potrzeb kulturalnych
własnej mniejszości oceniali w PRL bardzo nisko, /a niewystarczającą uważali liczbę
instytucji kulturalno-oświatowych, szkół z językiem ukraińskim, możliwości zakupu
książek czy programów w środkach masowego przekazu podejmujących problematykę
ukraińską74.
Świadomość narodową Ukraińców pomimo tak niesprzyjających warunków można uznać za
wysoką. Łatwo daje się jednak zauważyć pewien rozdźwięk, "podwójność" czy
dwupłaszczyznowość życia -społeczność ukraińska utrzymuje dość ożywione kontakty
grupowe (spotkania, festiwal kultury ukraińskiej, watry), pomimo znacznych
odległości, a równocześnie często te same, uczestniczące w życiu swojej etnicznej
społeczności jednostki, w miejscu swego zamieszkania nie ujawniają bądź celowo
ukrywają swoje pochodzenie.
Dla podsumpwąnia tej sytuacji warto oddać głos Tadeuszowi Konwickiemu:
Spotykałem czasem w życiu Ukraińców, ale bardzo rzadko, że można rzec, iż w ogóle
ich nie spotykałem. Bo oni są i zarazem ich nie ma. Coś się stało między nimi a
nami. Coś zaszło tragicznego między nimi a nami. I to wszystko, co legło milczkiem
niczym góra lodu". (Kalendarz i klepsydra)
71. Zabrowarny S., Tożsamość narodowa..., op. cit, tablica nr 24.
72. Rusakiewicz M., Przyczyny i skutki..., op. cit.
73. Zabrowarny S., Tożsamość narodowa..., op. cit., tablice nr 45 a, b.
74. Tamże, tablica nr 14.
210
Małgorzata 'Km i ta
Wpływ akcji "Wisła" na życie Ukraińców w PRL
211
Dzisiejsza sytuacja mniejszości ukraińskiej w Polsce w pełni dowodzi tego, że akcja
"Wisła" była najważniejszym wydarzeniem w powojennej historii dla tejże
mniejszości, zdeterminowała bowiem jej życie, we wszystkich jego aspektach, na
wiele pokoleń. W zamierzeniach władz operacja ta miała doprowadzić do całkowitego
zasymilowania - czyli w efekcie wynarodowienia - ludności ukraińskiej. Skutek
osiągnięto tylko częściowo - większości Ukraińców nie udało się wynarodowić, mimo
iż uczyniono wszystko, by osiągnąć zamierzony cel. Jednak spora część mniejszości
ukraińskiej, szczególnie trzecie pokolenie, którego rodzice urodzili się już po
wojnie, język swych dziadów zna jedynie biernie, a cały jego kontakt z rodzimą
kulturą i językiem zamyka się na nabożeństwie w cerkwi. Tak wychowane młode
pokolenie, nie z własnej woli nie może stać się kreatorem czy animatorem rodzimej
kultury; a staje się, co najwyżej, jej odbiorcą.
Winna tej sytuacji jest w sporej mierze nie tylko sama akcja przesiedleńcza i jej
skutki, ale również późniejsza, starannie zaplanowana antyukrainska propaganda
prowadzona przez władze PRL, bazująca na nie do końca wyjaśnionych konfliktach
polsko-ukraińskich z okresu II wojny światowej i nie sprzyjająca pokojowej
koegzystencji Ukraińców i Polaków. Jednak przyczyn wzajemnej niechęci można
doszukiwać się głębiej - już w polityce narodowościowej II Rzeczypospolitej (akcja
polonizacyjna na Łemkowszczyźnie, utrudnienia dla ukraińskiego szkolnictwa).
Dlatego nie należy się dziwić, że Ukraińcy w Polsce, którym pomimo tak nie
sprzyjających Warunków udało się zachować dość wysoki stopień świadomości
narodowej, w życiu codziennym wolą nie afiszować się ze swoją narodowością.
Walczono bowiem nie tylko z nimi jako ludźmi, ale również starano się wymazać ślady
ich wielowiekowej obecności w kulturalnym krajobrazie Polski poprzez barbarzyńskie
niszczenie bezcennych dóbr ich kultury materialnej - niepowtarzalnych zabytków
architektury cerkiewnej - drewnianych bieszczadzkich cerkwi.
Tylko dzięki świadomym, patriotycznym jednostkom, działalności Cerkwi
greckokatolickiej i Ukraińskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego (Związku
Ukraińców w Polsce) i jakże nielicznym, dlatego tym bardziej nieocenionym
nauczycielom języka ojczystego, udało się zachować przejawy kultury ukraińskiej w
Polsce. Są to rzeczywiście
przejawy - bowiem nigdy już kultura ta nie będzie tworzyć mozaiki l>( )lskiego
pogranicza i nie będzie miała tak inspirującej oraz odświeżającej mli i tak
znacznego wpływu na kulturę czy literaturę polską jak w poprzednich okresach, a
zwłaszcza w epoce romantyzmu przełomu XIX i XX wieku i międzywojnia. Dziś bowiem, w
świadomości Polaków I :kraińcy nie istnieją jako współmieszkańcy w naszym kraju, a
ich kultura stula się młodym Polakom zupełnie obca.
Tekst powstał w 1995 roku
Kopuła KalcdiA Greckokatolickich Biskupów w Przemyślu do 1947 r. Rozebrana w roku
1996. Foto "Nasze Słowo" 05.05.1996 r.
(irzegorz. Motyka
OBRAZ UKRAIŃCA W LITERATURZE POLSKI LUDOWEJ*
W latach 1944-1989 rządząca w Polsce partia komunistyczna prowadziła politykę
kulturalną, zmierzającą min. do wpojenia ludziom szablonowych przekonań na temat
religii, oceny wydarzeń historycznych itp. Do tej polityki przykładano dużą wagę.
gdyż, zdaniem działaczy komunistycznych, "walka
0 przekonania i świadomość mas", czyli inaczej mówiąc - próba kontrolowania myśli
społeczeństwa - miała szczególne znaczenie w "walce politycznej", bowiem od tego,
jakie "idee panują nad umysłami i uczuciami ludzi zależy kierunek ich zachowania,
opowiadania się za socjalizmem lub kapitalizmem"1.
Jednym z wielu tematów, który w związku z tym podlegał w Polsce
1 udowej ideologicznej wykładni, był konflikt polsko-ukraiński z lat 1943— 11)48.
Powstała o nim bogata literatura, pełna różnego rodzaju przeinaczeń,
przemilczeń, zafałszowań. Nie doczekała się ona, jak dotąd, pełnego • ipracowania w
języku polskim, leczjedynie drobnych przyczynków i recenzji pojedynczych książek2.
Za jej wystarczającą ocenę nie można też uznać, skądinąd bardzo interesującej pracy
ukraińskiego autora 3yL Truchana, ponieważ zbyt mocno skupia się ona na tzw.
stereotypie "Ukraińca-rezuna", co jest - moim zdaniem - pewnym uproszczeniem3.
W niniejszym tekście chciałbym pokazać cechy charakterystyczne dla lego typu
literatury, przypuszczalne cele, jakie przyświecały fałszowaniu
+' len artykuł ukazał się w książce Polska - Ukraina spotkanie kultur, red. T.
Stegner,
Gdańsk 1997.
1. J. Mazurek, Propaganda, jej istota i funkcje społeczne, Warszawa 1984, s. 4-
5. .'.. Warto w tym miejscu polecić artykuł A. A. Zięby, Ukraińcy w oczach Polaków,
"Dzieje Najnowsze", nr 2/1995. v M. Trachan,Nehatywnyjstereotyp
Ukrajinciawpolskijpislcnvojennijliteraturi,
Miunchen - Lwiw 1992.
214
Grzegorz Motyka
prawdziwego obrazu konfliktu polsko-ukraińskiego oraz efekty tego typu działań. Mój
referat należy traktować jedynie jako zarys i wstęp do bardziej pogłębionej
analizy, która, mam nadzieję, kiedyś zostanie przeprowadzona
Nim przystąpię do omówienia tematu, pragnę zwrócić uwagę na nieostrą granicę,
przebiegającą pomiędzy interesującą nas historiografia i literaturą piękną. W
Polsce Ludowej powstało wiele utworów, w których przedstawiane wydarzenia należały
jedynie do fikcji literackiej. Były one jednak prezentowane jako fabularyzowane
dokumenty i cytowane nawet przez tak poważnych autorów jak A.B. Szczęśniak i W.Z.
Szota"1. Z tego powodu wszystkie pozycje na temat konfliktu polsko-ukraińskiego
traktuję jako jedną całość. Tym bardziej, iż - niezależnie od intencji ich autorów
wszystkie one były elementem wspomnianej polityki kulturalnej. W tym miejscu pragnę
podkreślić, że z faktu pojawienia się obok siebie książek, przykładowo R.
Torzeckiego i E. Prusa, nie wynika w żadnym razie stawianie pomiędzy nimi znaku
równości. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że monografie tego pierwszego autora
są ważnym osiągnięciem polskiej historiografii, a tego drugiego nie5.
Do 1959 roku na interesujący nas temat ukazywały się właściwie wyłącznie artykuły
prasowe. Większość z nich została opublikowana ju/ w latach 1945—1947 i miała
wyraźny charakter doraźnej walki propagandowej z działającym podziemiem ukraińskim
oraz pośrednio, / polskim6.
Dopiero w 1959 roku na łamach Wojskowego Przeglądu Historycznego ukazał się artykuł
I. Bluma, gdzie pokrótce omówiono wkład Wojska Polskiego w walkę z UPA w latach
1945-19477. Zaraz po tekście Bluma również w WPH, ukazał się artykuł J. Gerharda
zatytułowany: Dalsze szczegóły walk z bandami UPA i WiN na pohidniowo-wschodnich
4. W bibliografii przytoczyli oni np. powieść W. Jarnickiego, Spalona ziemia
Lublin 1970. Patrz A. B. Szczęśniak, W. Z. Szota, Droga donikąd, Warszaw;i 1973, s.
556.
5. Na temat wartości prac E. Prusa pisałem w artykule Heros antyukraińskiego pióra
opublikowanym "Dyskusji - Dyskusiji" nr 2/1994.
6. Informacje bibliograficzne o niektórych z nich można znaleźć w WPH nr 3/196K s.
445-449.
7.1. Blum, Udział Wojska Polskiego w walce o utrwalenie władzy ludowej. Walk i z
bandami UPA, "WPH", nr 1/1959.
Obraz Ukraińca w literaturze Polski Ludowej
215
obszarach Polski*. Wbrew tytułowi przynosił on jednak jedynie tezy piopagandowe, w
jaki sposób należy przedstawiać walkę z ukraińską partyzantką. Treść artykułu
odpowiada ponadto doskonale definicji I-ontrpropagandy - Gerhard polemizował w nim
bowiem z książką P. Mirczuka o UPA i jak gdyby "uodparniał" na nią krajowe
audytorium9. I cn tekst Gerharda oraz zaraz potem opublikowana jego powieść Łuny w
I bieszczadach, odegrała w przedstawianiu konfliktu polsko-ukraińskiego >¦ ¦ romną
rolę, stąd do nazwiska i argumentów Gerharda nieraz będę jeszcze
Kicał. Za Blumem i Gerhardem wkrótce poszli inni autorzy. W latach
cśćdziesiątych ukazał się cały szereg przyczynkarskich monografii, i. spomnień,
pamiętników i powieści takich autorów jak H. Cybulski, J. I ovell. T. Krak, M.
Kunicki, R. Jegorow, Z. Domino i inni10. Temat walk
UPA przewijał się min. w rozlicznych monografiach poszczególnych
i ilnostek WP pióra M. Juchniewicza, E. Ginalskiego czy St. Rzepskiego11.
Poważniejsze badania poszły w kilku kierunkach. W Wojskowym
Instytucie Historycznym zajęto się opracowywaniem obecności Polaków w
i iwieckiej partyzantce i siłą rzeczy, ich walką z UPA na Wołyniu. W tymże
'¦'• i. Gerhard, Dalsze szczegóły walk z bandami UPA i WiN na pohidniowo-wschodnich
obszarach Polski, "WPH" nr 3/1959. O tych publikacjach ciekawie pisał J. Sztendera
w artykule Badania nad dziejami UPA w PRL, "Suczasnist"' nr 1-2/1985 (zeszyt w
języku polskim). 1 Według J. Mazurka, kontrpropaganda to: "zespoły czynności
związane ze zwalczaniem wrogiej propagand}'. Czynności te obejmują analizę treści i
kierunków działania propagandy przeciwnika, przewidywanie skutków jej oddziaływania
oraz bezpośrednie zwalczanie (...). Kontrpropagandzie towarzyszy równoległe własna
propaganda, mająca uodpornić krajowe audytorium na propagandę przeciwnika". Patrz:
J. Mazurek, Propaganda..., np. cit, s. 22-23.
Ul. Patrz: H. Cybulski, Czerwone noce, Warszawa 1969; J.Lovell, Koniec chorału,
Kraków 1968,; T. Kruk, Karabin i menażka, Warszawa 1964: M. Kunicki, 1'amiętnik
"Muchy", Warszawa 1959; J. Sobiesiak, R. Jegorow, Burzany, Warszawa 1964; Z.
Domino, Pragnienia, Warszawa 1967.
11 Patrz: np.: M. Juchniewicz, Pocztapolowa 52160. Z dziejów 35pp. Warszawa 1964;E.
Ginalski, 40pułk artylerii lekkiej, Warszawa 1968; M. Juchniewicz, S. Rzepski,
Szlakiem 34pp, Warszawa 1961.
216
Grzegorz Motyka
Obraz Ukraińca w literaturze Polski Ludowej
217
Instytucie podjęto też badania nad udokumentowaniem działalności W I' przeciwko
ukraińskiemu podziemiu w latach 1945-1947. Temat konfliktu polsko-ukraińskiego
pojawił się także w badaniach przeprowadzonych w UMCS nad hitlerowską akcją
wysiedleńczą na Zamojszczyźnie. Z kolei w Instytucie Historii PAN zajęto się
kwestią ukraińską w polityce III Rzeszy Ukoronowaniem tych badań były prace R.
Torzeckiego, M. Juchniewicza, Z. Mańkowskiego oraz A. B. Szczęśniaka i W. Z.
Szoty12. Wspólna monografia ostatnich dwóch autorów zatytułowana Droga donikąd,
choć pisana w zgodzie z założeniami propagandy została na żądanie ambasady
sowieckiej wycofana z księgarń.
Wycofanie Drogi donikąd ze sprzedaży zahamowało nieco ukazywanie się pozycji
poświęconych walkom polsko-ukraińskim. Na nowo literatura tego typu zaczęła być
lansowana w latach osiemdziesiątych. Na fali odwilży ukazywały się wówczas prace
poświęcone działalności AK na Kresach np Wachlarz C. Chlebowskiego czy 27 Wołyńska
Dywizja Piechoty AK M Fijałki, w których pojawiał się wątek konfliktu polsko-
ukraińskiego13. Niejako dla równowagi w dużych nakładach zaczęły być w tym czasie
także publikowane pozycje m.in. E. Prusa i A. Baty14. Stan ten utrzymywał się do
roku 1989. Ogółem w okresie Polski Ludowej ukazało się, nie licząc artykułów, co
najmniej 58 prac naukowych i popularnonaukowych, 50 wspomnień, 10 tomików
popularnej serii "Żółtego Tygrysa" oraz ponad 60 powieści.
Wspólną cechą opisywanej literatury było pomijanie jednych i niewspółmierne
akcentowanie innych faktów. I tak wyolbrzymiano roli,; partyzantki sowieckiej w
obronie polskiej ludności i podkreślano obecność w niej sporej grupy Polaków. Z
kolei o AK w Galicji Wschodniej nie pisano wcale, a o największej polskiej
jednostce partyzanckiej - 27 Wołyńskiej DP
12. R. Torzecki, Kwestia ukraińska w polityce III Rzeszy 1933-1945, Warszawa 1972;
M. Juchniewicz, Na wschód od Bugu, Warszawa 1985; Z. Mankowski,
. Między Wisłą a Bugiem, Lublin 1973; A. B. Szczęśniak, W. Z. Szota, Droga, op.
cit. v
13. C. Chlebowski, "Wachlarz", Warszawa 1983; M. Fijałka, 27 Wołyńska Dywizja
Piechoty AK, Warszawa 1986.
14. Patrz np.: EJPrus, Atamania UPA. Tragedia Kresów, Warszawa 1988; A. Bata.
Bieszczady w ogniu, Rzeszów 1987.
wspominano jedynie ogólnikowo, starając się przeciwstawić jej "dobrych" •Inicrzy
"pańskim" oficerom15. Wspomnienia członków AK z Kresów mogły u; ukazywać wyłącznie
z odpowiednim ideologicznym wstępem czy > >n luntarzem. Nie pozwalano nawet na
ustalenie liczby strat ludności polskiej .•iiczęto to robić dopiero w 1985 roku, a
i to prywatnie16.
Pomijano także milczeniem wszelkie fakty dotyczące UPA. które mogłyby
'stać przez Polaków odebrane pozytywnie np. jej walkę z Niemcami oraz
Hii.i-otrwaJy opór przeciwko ZSRR na Ukrainie w latach 1944-1954. Za to
ikrcntowano wszelkie wypadki współpracy niemiecko-ukraińskiej oraz
u \ brane, szczególnie okrutne mordy dokonane na Polakach.
Wbrew pozorom jednak, władze komunistyczne nie zmuszały historyków
• kłamstwa. W pozycjach naukowych, siłą rzeczy skierowanych do
wielkiego grona odbiorców, nie wolno było co prawda polemizować ze
I»>mnianymi powyżej oficjalnymi tezami propagandy, ale jednocześnie nie
i i ano kłamać. Można było sobie pozwolić na luksus nie podawania
Is/owanych faktów. Dzięki temu m.in. w książkach E. Ginalskiego i H.
1 ni i lniczaka można znaleźć nie wyrażane wprost sugestie o puszczaniu wolno
¦ictych przez UPA do niewoli żołnierzy17. Właśnie z powodu zbyt mocnego
Hitrastu pomiędzy przedstawianymi faktami, a oficjalnie akceptowanymi
i łożeniami propagandy wycofano z księgarń Drogę donikąd.
Tego rodzaju "autonomii" nie dostrzeżemy w książkach popularnych,
icrowanych do szerszego kręgu odbiorców. Tu obowiązywała zasada
iarwiania rzeczywistości, a nawet dopisywania UPA zbrodni nie
•pełnionych. Zasadę tę widać dobrze w książkach wspomnianego H.
'' uniniczaka. Wnaukowej pracy WOP w latach 1945-1948 pisze on zgodnie
i irawdą, iż schwytany przez UPA por. WOP larecki został puszczony wolno.
\ lir | uż w powieści Żołnierze granicznych dróg Dominiczak opisuje to samo
\ darzenie inaczej. Rzecz jasna, w powieści por. Jarecki nie zostaje
\ puszczony, lecz bohatersko ucieka, kładąc po drodze trupem paru
Wspomina o tym M. Fijałka w: 27 Wołyńska... op. cit., s. 25-27.
I Jektem tego była praca J. Turowskiego, W. Siemaszki, Zbrodnie nacjonalistów
ukraińskich dokonane na ludności polskiej na Wołyniu 1939-1944, Warszawa 1W0.
I1 Dominiczak, Wojska Ochrony Pogranicza w latach 1945-1948, Warszawa l')71,s.
221-228.
218
Grzegorz Motyka
Obraz Ukraińca w literaturze Polski Ludowej
219
Ukraińców18. Znacznie lepiej poczynał sobie Gerhard. Ten nie tylko Łunach w
Bieszczadach, ale i we wspomnianym naukowym (!) artykuł w WPH, nie zawahał się np.
przedstawić rzecz3'wistego ataku UPA oddział WOP jako zasadzki na transport chorych
i rannych żołnierzy, \ rozstrzelanie kilkudziesięciu innych wopistów przez sotnię
"Chrinn* zamienił na rytualny mord przez ścięcie toporem19.
Z kolei W. Żółkiewska w młodzieżowej powieści Ślady rysich pazun < \ > opisała
uderzenie UPA w lipcu 1946 roku na Wołkowyję w Bieszczadac 11 "zapominając"
wspomnieć, że był to odwet za zamordowanie przez poi sl 11 garnizon 33. cywilnych
Ukraińców. Zaznaczmy, że analiza powicsu pokazuje, iż wiedziała ona o tej
masakrze20.
Wspomnę jeszcze o Wł. Szelągowskim. Jest on autorem kilku pozycji n.i i
interesujący nas temat. Wjednej znich Pseudonim Myron zamieścił obszerne fragmenty
kroniki działającej na Lubelszczyźnie sotni "Wowki I"21. Z tegol powodu książka ta
uchodzi prawie za publikowane źródło historyczne Porównajmy treść autentycznej
kroniki sotni, odnalezionej przeze mnie w I archiwum MSW, z wersją opublikowaną
przez Szelągowskiego. Z braku | miejsca pozwolę sobie porównać jedynie jeden
fragment.
Wersja wg Szelągowskiego:
Po południu warta zatrzymuje dziewięciu dezerterów z armii czerwonej. Mówią, że
uciekli spod Warszawy. Ciężkie tam podobno! były boje z Niemcami. Słuchając
dziękowaliśmy Bogu, że jesteśmy f tu w UPA. Ich opowiadania były ciekawe, lecz
Karpo jakoś im nici dowierzał. Zresztą nie dowierzał wszystkim, którzy podawali się
za [ dezerterów, gdyż mogli to być nasłani przez czerwonych. Kazał im zdać wojskowe
umundurowanie i włożyć cywilne. Wojskowe włożyli na siebie striłci, a dezerterów w
cywilnych ubraniach przekazano do Służby Bezpieczeństwa, która już miała swoje
sposoby, by dowiedzieć | się prawdy.22
18. Patrz: G. Motyka, Bieszczadzkie zasadzki, "Polska Zbrojna" z 28 stycznia 1992.
19. Patrz: G. Motyka, "Łuny w Bieszczadach" J. Gerharda a prawda historyczna, I
[w:] Polacy o Ukraińcach, Ukraińcy o Polakach. Materiały z sesji naukowej, Gdańsk
1993.
20. W. Żółkiewska, Ślady rysich pazurów, Warszawa 1980.
21. W. Szelągowski, Pseudonim "Myron", Warszawa 1974.
22. Tamże, s. 54.
Wersja oryginalna:
Po południu warta zatrzymała dziewięciu dezerterów z Cz.A., którzy byli nad Wisłą.
Opowiadają oni o demoralizacji żołnierzy, głodzie w armii oraz o strasznym terrorze
enkawudystów, którzy automatami gnają pod niemieckie kule czerwonoarmistów. i
Opowiadają o tym, jak codziennie giną tysiące Ukraińców w przedniej
linii. Każdy z nas dziękuje Bogu, że znajduje się w szeregach powstańczej armii.
Tam walczą i giną tysiące Ukraińców za obce interesy, a my tutaj bijemy się w
obronie świętej wiary, za swój zniewolony naród, za wolną Ukrainę. Gościnnie
przyjmujemy dezerterów i dajemy im cywilne ubrania, w zamian za co zostawiają nam
sowieckie mundury i broń. Przebranych odprowadzamy na Wołyń, skąd oni pochodzą.23
Pragnę zwrócić uwagę, że wszystkie wypadki powiększania rejestru
ni UPA dotyczą tych ukraińskich oddziałów, które działały na terenach
I '.isiejszej Polski. Dotykamy tu, jak sądzę bardzo ważnego zjawiska. Otóż
maliza interesującej nas literatury pokazuje wyraźnie, iż na temat
lawdziwych zbrodni UPA, dokonanych przez nią na Kresach, nie
"/.walano prowadzić rzetelnych badań. Nie pozwalano nawet, jak już
^wspomniałem, na ustalenie liczby i listy pomordowanych, zadowalając
|ic podawaniem wziętych z sufitu, często zawyżonych liczb.
Odwrotnie wygląda sytuacja z konfliktem polsko-ukraińskim w latach
I '45-1948 na ziemiach dzisiej szej Polski. Tu już w łatach siedemdziesiątych
ustalono, iż z ręki UPA zginęło w tym czasie ponad 2200 osób, z czego tylko
¦koło 600 stanowili cywile24. Ponieważ liczba ta była zbyt mała jak na piopagandowe
potrzeby, nie eksponowano jej zbytnio, za to obficie
lupisywano UPA winy nie popełnione. Oprócz wspomnianych wyżej <li)dam jeszcze jeden
przykład - o paleniu przez UPA wysiedlonych wsi ukraińskich pisano w taki sposób,
aby czytelnik wynosił nieodparte •a rażenie, że działy się w nich tragedie na miarę
znanych mu z Wołynia25. Opisując walkę z UPA na ziemiach dzisiejszej Polski
nieodmiennie
I1 górowano, iż było to zwycięskie zakończenie rozpoczętych przez UPA
v CAMSW, X9, k. 13-14.
t. A. B. Szczęśniak, W. Z. Szota, Droga... op. cit., s. 423.
v Patrz np.: J. Gerhard, Łuny w Bieszczadach, Lublin 1977, s. 257.
220
Grzegorz Motyka
. walk na Kresach i sprawiedliwy odwet za doznane tam przez Polaków krzywdy.
Niezastąpiony J. Gerhard zasugerował nawet, że działające ¦ Polsce oddziały UPA
były tymi samymi, które wcześniej działały Zachodniej Ukrainie. Zostały one jakoby
zmuszone do przejścia do Pols przez "niezawodne" grupy operacyjne NKWD26. Kłamstwo
chwyciło-jesz w 1993 roku, zapewne nieświadomie, powtórzyła je za Gerhardem na ł
"Rzeczypospolitej" autorka recenzująca Akcję "Wisła" E. Misiły27.
Akcentowaniu walk z UPA na ziemiach dzisiejszej Polski służyły ni tylko książki,
lecz również film (na ten temat powstały co najmniej trz oraz rozliczne pomniki i
tablice pamiątkowe upamiętniające okres1 "utrwalania władzy ludowej". I w tym
wypadku Gerhard stanął w pierwszym szeregu pomysłodawców, sugerując utworzenie z
Bieszczadów "sanktuarium narodowego" na wzór pól bitew pod Verdun i Waterloo2s
Chciałbym teraz przejść do odpowiedzi na pytanie: jaki był cel tych działań? Jak
już zaznaczyłem, nie zgadzam się z popularną opinią, i/ zamiarem władzy
komunistycznej była chęć wytworzenia stereotypu "Ukraińca-rezuna". W rzeczywistości
bowiem propaganda kreowała obra/ dwóch Ukraińców: "dobrego" i "złego".
"Dobry" Ukrainiec to ten o lewicowych przekonaniach, często już w II RP zmagający
się z burżuazyjnym uciskiem. Od 1941 roku walczy on w sowieckiej partyzantce lub
przynajmniej z nią sympatyzuje. Jest gorącym zwolennikiem ZSRR i przeważnie, choć
nie zawsze, pochodzi z Ukraim Naddnieprzańskiej.
Za "złego" Ukraińca uchodzą bez wyjątku ci wszyscy, którzy chc.i Ukrainy
niepodległej, samostijnej. To oni właśnie współpracują nazistami, mordują w
najbardziej wyrafinowany sposób Polaków, Żydów i komunistów, wreszcie terroryzują
własn5', dobry naród o lewicowych przekonaniach. Obok siebie jako "źli" Ukraińcy
stoją nie tylko Melnyk i Bandera, ale też Petlura oraz Szeptycki. Samo słowo
"samostijność" staje się inwektywą, a godło Ukrainy - tryzub - znakiem
symbolizującym zbrodnie, podobnie jak swastyka. "Zły" Ukrainiec to nie "Ukrainiec--
rezun", ale "Ukrainiec-nacjonalista, który ty samym - jest rezunem".
26. J. Gerhard, Łuny..., op. cit., s. 61-62.
27. K. Gołębiowska, List do redakcji, "Rzeczpospolita" nr 176/1993.
28. Patrz, G. Motyka, "Łuny w Bieszczadach" ..., op. cit.
Obraz Ukraińca w literaturze Polski Ludowej
221
Różnica ta jest tylko z pozoru niewielka. Gdy tak właśnie spojrzymy
ii.i obraz Ukraińca, łatwiej nam dostrzec, że komunistom chodziło o
¦nicchęcenia Polaków do wszelkich sympatii do niepodległości Ukrainy,
1 wpojenia przekonania, iż suwerenne państwo ukraińskie musi być
i \ polskie.
Drugim ważnym celem polityki kulturalnej komunistów było ukojenie knoty za Kresami
wysiedlonych Polaków. Jak pisał J. Kolbuszewski w dawno wydanej głośnej książce
Kresy: "Gdy polityczne przemiany łączyły z granic Polski po II wojnie światowej
Karpaty Wschodnie, '\vczas swoistą rolę ich symbolicznego substytutu przejęły
Bieszczady ¦ ) Mit bieszczadzki tak żywy przez kilkadziesiąt lat w literaturze i
> uli urze powojennej był(...) swoistą pochodnią fascynacji kresowych XXII cia
powojennego. Bieszczadzkie rzeki i strumienie stały się mbolicznym przypomnieniem
szumu Prutu i Czeremoszu"29. Prof. i ' >l buszewski nie dostrzega jedynie, że ów
mit bieszczadzki w dużej mierze I sterowany przez propagandę.
W końcu, trzecim celem propagandy było uwiarygodnienie Polski
udowej. Walka z UPA prowadzona przez WP, WOP, MO i UB-SB
'walała spojrzeć na członków tych formacji jeśli nie jak na bohaterów,
przynajmniej jak na polskich patriotów, którzy nie zapominają o polskich
iieresach narodowych. Rzecz jasna odpowiednio rozumianych.
Daleki jestem od twierdzenia, że dzisiejsza nieufność pomiędzy
i'"lakami a Ukraińcami jest tylko efektem propagandy. Oczywiście,
pływają na nią bardzo bolesne wspomnienia setek tysięcy ludzi, którzy
usieli opuścić swój dom rodzinny, nierzadko pod groźbą śmierci.
i i/mniej jednak polityka komunistów przez lata nastroje te pielęgnowała
próbowała wykorzystać do własnych celów. Z całą pewnością ma to
oj olbrzymi wkład w istniejącą pomiędzy wielu Polakami i Ukraińcami
chęć.
I sfektem działań komunistów jest również ogromne zapóźnienie badań
torycznych nad tą tematyką oraz, co gorsza, "wpuszczanie" ich często
i fałszywy tor. Jakże często powstałe fałszywki żyją dalej własnym
iicm, sprawiając kłopot nawet historykom dobrze zorientowanym w
niatyce. A co dopiero mówić o przeciętnym Czytelniku.
J. Kolbuszewski, Kresy, Wrocław 1995, s. 208.
222
Grzegorz Motyka
Wrócę tu na moment do zasady nie dokumentowania prawdziwych przewin UPA na Kresach,
przy jednoczesnym powiększaniu rejestru win ukraińskiej partyzantki na ziemiach
dzisiejszej Polski. Doprowadziło to do paradoksalnej sytuacji. Z jednej strony w
wyniku takiej działalności Polacy byli bardzo niezadowoleni, że nie mogą nawet
policzyć własnych strat, a jednocześnie wierzyli we wszelkie nieprawdziwe
posądzenia Natomiast Ukraińcy, łatwo odkrywający kłamstwa propagandy, szybko
dochodzili do wniosku, iż wszelkie przypisywane UPA winy sa. nieprawdziwe. Dał temu
wyraz np. M. Truchan, który zdemaskował w swej pracy kilka kłamstw Gerharda, po
czym w ten sposób "udowodnił" nieprawdziwość jednego z tragicznych i w tym wypadku
jak najbardziej autentycznych wydarzeń na Wołyniu30.
Opisane przeze mnie manipulacje i ich efekty to jedynie wierzchołek góry lodowej. W
referacie pominąłem takie kwestie, jak często przemilczany lub dla odmiany
demonizowany wpływ na politykę kulturalną służb tajnych, prób)'kompromitowania za
współpracę z Ukraińcami niektórych organizacji (AK-WiN) czy osób (Oberlander, ks.
Blachnicki), wreszcie nie podjąłem sic nawet próby oceny, jaki wpływ na poglądy
młodzież}' miały lata propagandy
Ślady wpływu polityki kulturalnej komunistów łatwo i dzisiaj odnaleźć w różnych
publikacjach. Utrudnia to wzajemne porozumienie Polaków i Ukraińców.
fiotr Lewicki
WYCHODZENIE UKRAIŃCÓW Z GETTA PRL*
Polska opozycja, jej wydawnictwa, orędownictwo Karola Wojtyły- Jana I 'awła II w
obronie praw jednostki i narodów, "Solidarność" i prasa katolicka i"lównie
'Tygodnik Powszechny" i "Znak") tworzą - uwidaczniający się ¦ ¦i I lat 1980. -
klimat sprzyjający wychodzeniu Ukraińców z getta, stworzonego i strzeżonego od
ponad 40-tu lat przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Władze PRL oddały bowiem w
1947 roku w ręce MSW około 300 tysięcy I kraińców, których Ludowe Wojsko Polskie,
stosując zasadę ' iilpowiedzialności zbiorowej, przymusowo wysiedliło jako
przestępców z ^czystych ziem na tzw. ziemie odzyskane, w ramach akcji "Wisła".
Wysiedlenie determinuje życie ukraińskiej mniejszości narodowej w posób zasadniczy,
t}'m bardziej, że władze PRL przez cały powojenny okres prowadzą szeroko zakrojoną
propagandę antyukraińską, będącą lalnym ze środków wynaradawiania Ukraińców. Opinię
o wyłącznych i ndwiecznych winach "hajdamaków-banderowców", napadających na
bezbronnych Polaków podawano jako powód wysiedlenia, najpierw podczas osiedlania
Ukraińców wśród ludności polskiej (często rodem z Wołynia i Galicji Wschodniej)
przesiedlonej na tzw. ziemie odzyskane, ,i następnie utrwalano młodym pokoleniom za
pośrednictwem podręczników szkolnych i środków masowej informacji (np. Siady rysich
pazurów W. Żółkiewskiej, Łuny w Bieszczadach J. Gerharda, wydawanych u ciąż w
masowych nakładach, ostatnio także w przekładzie najęzykniemiecki a NRD oraz
emitowany w telewizji w wersji filmowej Ogniomistrz Kaleń). I' i opagandzie tej
przyświecały trzy cele. Po pierwsze, miała ona dostarczyć w ladzom argumentów
"uzasadniających słuszność" zastosowania wobec
30. M. Truchan, Nehatywnyh..., op. cit, s. 171, 176.
' Tekst ten drukowany był numerze 31 wrocławskiego pisma niezależnego "Nowa
Republika" (1989 r.).
224
Piotr Lewicki
Wychodzenie Ukraińców z getta PRL
225
Ukraińców odpowiedzialności zbiorowej podczas akcji "Wisła", którąl przecież w
świetle prawa międzynarodowego należy uważać za zbrodnię I przeciwko ludzkości.
Drugim celem, na którym także zależało ludziom Stalina, było dążenie! za wszelką
cenę do zupełnego zdyskredytowania w oczach Polaków ii Ukraińców działaczy
ukraińskich, walczących o niepodległość Ukrainy, I skupionych wokół rządu Jarosława
Stećki i Stefana Bandery! (aresztowanych zresztą przez władze hitlerowskie po
proklamowaniu \v[ 1941 roku niepodległości Ukrainy we Lwowie bez wiedzy Niemców),!
działaczy którzy przyjęli taktykę trwania w partyzantce i walki na dwa| fronty:
przeciwko oddziałom radzieckim i przeciw Niemcom wg. obowiązującego hasła "Ani
Hitler, ani Stalin". W dodatku w Galicjil Wschodniej doszło do walk polsko-
ukraińskich w wyniku brakul porozumienia między podziemiem polskim i ukraińskim co
do kształtuj granicy wschodniej, która, zdaniem Polaków, miałaby przebiegać wzdłuż!
Zbrucza, a więc zgodnie z postanowieniami traktatu zawartego przczl Polskę i Rosję
w Rydze w 1921 r. (w którym Polska na żądanie Moskwy! wyrzekła się zasady
samostanowienia narodów - Litwy, Białorusi tl Ukrainy, którą to zasadę zastąpiono
teorią reprezentowania narodu przczl proletariat, zaś proletariatu przez partię
wspartą Armią Czerwoną, a I sojusznicze wojska Symona Petlury Polacy internowali).
W tej sytuacji! na dość podatny grunt padały w PRL siane przez propagandę
interpretacje! wydarzeń z czasów międzywojennych i II wojny światowej,
sprowadzającej problem stosunków polsko-ukraińskich wyłącznie do walk Ukraińców na
I Wołyniu i w Bieszczadach, przestawianych z reguły przez byłychj uczestników tych
wydarzeń w sposób jednoznacznie dyskwalifikujący Ukraińców, a szczególnie oddziały
Ukraińskiej Powstańczej Armii.
I wreszcie po trzecie, upowszechniony we wszystkich środowiskach! polskich
negatywny stereotyp Ukraińca wytwarzać miał wśród ukraińskiej! mniejszości
narodowej w PRL poczucie winy za błędy i grzechy części] polityków ukraińskich.
Postępowania tych polityków nie są w stanie da dziś ocenić obiektywnie i w całej
ich złożoności tak historycy polscy, jak i] ukraińscy, ale po części z tej właśnie
przyczyny prowadzona zupełnie! bezkarnie propaganda antyukraińska spowodowała to,
że kilkaset (ok.j 300 tys.) Ukraińców nie dość, że doznało niemożliwych do
naprawieniaj krzywd, wynikających z pozbawienia ich ojczyzny i skazania na
1unarodowienie, to są oni już w trzecim dorastającym pokoleniu barczani, znów
zbiorowo, winą zbrodni, jakich dopuściła się niewielka 11 ocentowo grupa
nacjonalistów. W dodatku wszyscy uznani za winnych ustali bądź zlikwidowani (w
wojnie bieszczadzkiej zginęło ok. 4 tys. i kraińców i ok. 2 tys. Polaków) bądź
surowo ukarani, ponieważ podziemie ukraińskie wyłączono z amnestii, uchwalonej
wówczas dla ' < i/ladowania "polskiego" lasu. Mimo tych kar i poniesionych strat, w
Ayniku antyukraińskiej propagandy, dziś -jak pisze Kazimierz Podlaski "w opinii
polskiej Ukraińcy są obciążeni zbiorowo - niestety - winą .•brodni ludobójstwa,
która nie uległa przedawnieniu..."
Polacy, znający ból stosowania wobec nich zasady odpowiedzialności
lnorowej, dość łatwo mogą sobie wyobrazić jak trudne musi być życie
i kraińców pod taką presją, tym bardziej, że Ukraińcy żyją w poczuciu
w rządzonej im krzywdy bez najmniejszej możliwości przedstawienia
¦• lasnej oceny przyczyn i skutków akcji "Wisła", w wyniku której zostali
i pchnięci do getta wewnętrznego i ukrywania swego pochodzenia przed
l'olakami.
Pierwsze widoczne przejawy wychodzenia Ukraińców z getta i publicznego
przedstawiania własnych problemów dały się zaobserwować Inpiero na początku lat
1980., kiedy w prasie katolickiej, głównie w Tygodniku Powszechnym", oraz w prasie
podziemnej o swoich 111 oblemach i stosunkach polsko-ukraińskich zaczęli pisać sami
Ukraińcy, i także pojedynczy Polacy z różnych środowisk katolickich, akademickich i
opozycyjnych. Wszystkie te publikacje, pisane z wolą uwzględnienia i acji i
argumentów Ukraińców oraz zrozumienia ich sytuacji, spotkały się z ostrą reakcją
czynników oficjalnych, czego wyrazem była np. /organizowana przeciwko Metropolicie
Andrzejowi Szeptyckiemu szeroko /.ikrojona akcja propagandowa, której przyczyny
omówione zostały w .iitykule pt. Metropolita Andrzej Szeptycki w służbie jedności
Kościoła ( hrystusowego w "Bez Dekretu" (nr 9-10 i 11) oraz w "Spotkaniach" (nr ^-
34).
By Polacy nie przestali kojarzyć Ukraińców wyłącznie z "hajdamakami-
banderowcami", którzy zasługują na wyklęcie, propagandyści zaczęli w
¦posób dotąd niespotykany fałszować fakty i wyolbrzymiać liczbę Polaków,
poległych w walkach z nacjonalistami ukraińskimi. Podjęto zatem jeszcze
hardziej zdecydowaną walkę z "podnoszącymi głowę Ukraińcami", niż
226
Piotr Lewicki
Wychodzenie Ukraińców z getta PRL
227
miało to miejsce podczas wcielania w życie hasła "Polska - ojczyzną samych Polaków"
w latach 1970., kiedy to min. już z półek księgarskich wycofano (dość ambitną jak
na ówczesne warunki polskie) książkę wydaną przez Ministerstwo Obrony Narodowej A.
B. Szcześniaka i W. Z. Szoty pt. Droga donikąd. Działalność Organizacji Ukraińskich
Nacjonalistów i jej likwidacja w Polsce (Warszawa 1973, nakład 3500+336 egz.).
Głównym "grzechem" tej książki jest to, że można w niej znaleźć wiele faktów
wyjaśniających powody, przebieg i skutki walk polsko-ukraińskich, a także
przybliżone liczby ofiar tak Polaków, jak i Ukraińców. Jedną z bezpośrednich
przyczyn nie tylko wycofania tej publikacji, ale i (do dziś obowiązującego) zakazu
wprowadzenia jej do zbiorów specjalnych oznaczonych w bibliotekach jako "res", było
to, że ideą tej książki (co zresztą autorzy podkreślali rozstrzelonym drukiem we
wstępie) było uświadomienie Polakom, że "nacjonaliści ukraińscy to nie naród
ukraiński!" Ale właśnie po to, by Polacy nadal utożsamiali nacjonalistów
ukraińskich z całym narodem ukraińskim, "narodem hajdamaków-banderowców-bandytów"
bez żadnych zasad etycznych i kultury, cenzura skonfiskowała w całości siedem
tekstów przewidzianych do "ukraińskiego" tomu "Znaku", poświęconych kulturze
ukraińskiej, życiu religijnemu i historii Cerkwi greckokatolickiej oraz wyjaśnieniu
przyczyn konfliktów polsko-ukraińskich. Wśród zdjętych publikacji znajdowały się
bowiem materiały, naruszające pieczołowicie przez lata pielęgnowany stereotyp
Ukraińca, ponieważ podejmowały taką problematykę, jak np.: Bogactwo kultury
pogranicza. Dyskusja o kulturze ukraińskiej, w której udział wzięli znawcy
stosunków polsko-ukraińskich (Stefan Wilkanowicz, Juliusz Żychowicz, Andrzej
Vincenz, Ryszard Łużny, Tadeusz Żychiewicz, Tadeusz Chrzanowski, Marian Jurkowski,
Włodzimierz Mokry). Następnymi, do dziś nie wydrukowanymi w "Znaku", pozostają
artykuły Andrzeja Zięby i Włodzimierza Mokrego.** Szkic A. Zięby Ukraińcy i
Powstanie Warszawskie nie mógł się ukazać, ponieważ prostuje on powszechnie
przyjętą nieprawdziwą opinię, iż powstanie warszawskie pomagali hitlerowcom tłumić
wyłącznie Ukraińcy, za których polscy
** Artykuły te ukazały się już po zniesieniu cenzury w 1989 roku w specjalny ni
numerze "Znaku" 413-415, publikującym artykuły skonfiskowane w latach 1981-1989.
powstańcy uznawali z reguły ludzi ze stacjonujących wówczas w Warszawie różnych
oddziałów, w tym RONA (Rosyjskiej Wyzwoleńczej
\nnii Ludowej, dowodzonej przez Kamińskiego) i ROA (Rosyjskiej Armii \ V y
zwoleńczej).
Z podobnych względów Urząd Kontroli i Publikacji nie dopuścił do liuku artykułu W.
Mokrego Polaków i Ukraińców dziś, wczoraj jutro,
ioi ego treść podważa funkcjonującą w powszechnej opinii polskiej tezę Ukraińcach
jako narodzie nacjonalistów, współpracujących z
iilcrowcami przeciwko Polakom. Z pracy tej bowiem wynika, iż: 1) "w
unpanii wrześniowej żołnierze i oficerowie narodowości ukraińskiej,
I1 iżący w wojsku polskim, wśród których są nagrodzeni krzyżem Virtuti li I itari,
spełnili swe obowiązki, a ok. 20 tys. z nich dostało się do niewoli umieckiej"; 2)
"w ostatniej wojnie zginęło ok. 6,4 min Ukraińców (z
ego ok. 1,3 min na froncie) przy ogólnych stratach ZSRR ponad 20
ilu". Dodajmy tu dla porównania, że straty osobowe poniesione w II
ijnie światowej przez Polskę wynoszą ok. 6,026 min (w tym połowę
Mtiowili Żydzi), natomiast żołnierzy polskich zostało zabitych na
nitach zachodnich - 7 tys. 608 osób, a na froncie wschodnim 17 tys.
'! osoby, a więc razem 25 tys. 180 żołnierzy. Liczbę poległych żołnierzy
'Iskich powiększają straty poniesione przez Polskę podczas kampanii
/.cśniowej, które wynoszą ogółem, wraz z ludnością cywilną ok. 70
. zabitych, wśród których pewną część stanowią Ukraińcy. Liczba 7
I11 żołnierzy Armii Czerwonej poległych na froncie, która wszędzie dziś dawana jest
bez rozgraniczania narodowościowego, ma na celu /ckonanie opinii światowej o
zasadniczym wkładzie w zwycięstwo ><|i i jej armii radzieckiej, utożsamianej z
rosyjską; 3) z artykułu tego k/c wynika, że procentowo niewielką była współpraca
nacjonalistów
taińskich (OUN-Melnykowców) z Niemcami, szczególnie w mwnaniu z takimi państwami,
krajami czy narodami jak Włochy, ilgarzy, Węgrzy, Rumuni, Słowacy. Zaś "w okresie
sukcesów armii •mieckiej na froncie wschodnim nacjonaliści ukraińscy podlegali
•.terminacji na równi z całą ludnością. OUN-Banderowcy rozpoczęli wet, zaś Niemcy
stosując zasadę zbiorowej odpowiedzialności, podpalali u- stosując masowe
egzekucje. Np. za zabicie w 1942 r. we Lwowie ocli hitlerowskich komisarzy władze
niemieckie rozstrzelały 100 i iiińców, podejrzanych o kontakty z OUN-Baderowcami";
4) przyczyną
228
Piotr Lewicki
Wychodzenie Ukraińców z getta PRL
229
konfiskaty tego artykułu było także i to, że me rozpoczyna on historii stosunków
polsko-ukraińskich od 1943 roku i nie przedstawia wyłącznie skutków konfliktu, ale
ukazuje jego narastanie w łańcuchu przyczyn i konsekwencji w przekroju
historycznym.
Nie mogło się wówczas w oddanym do druku "Znaku" ukazu opowiadanie Jana Adamskiego,
atakże artykuł Iwana Łysiaka-Rudnickic-Ukraina między Wschodem a Zachodem,
podejmujący prok scharakteryzowania Ukrainy z typologicznego punktu widzenia or.i
określającego cechy, składające się na jej historyczną indywidualna Skonfiskowane
zostały również materiały, ukazujące prawdę najwybitniejszej postaci Cerkwi
greckokatolickiej XX wieku, Metropolii
Andrzeju Szeptyckim.
W miejsce zdjętych przez cenzurę w "Znaku" tekstów, zaczęty si ukazywać, z dotąd
niespotykaną wręcz częstotliwością książki antyukraińskie, w których otwarcie
zaczęto fałszować fakty i wyolbrzym.;., liczbę ofiar poniesionych przez Polaków
podczas walk z nacjonalista.... I ukraińskimi i w okresie okupacji niemieckiej oraz
w "wojnie bieszczadzkie W sposób najbardziej jaskrawy fałszowane są wydarzenia i
fakty v. książkach Edwarda Prusa oraz Artura Baty.
E. Prus pomnożył co najmniej przez dziesięć liczbę ogólną Polakov. poległych z rąk
nacjonalistów ukraińskich, którą autorzy znanej mu. U. I cytowanej przez niego,
Drogi donikąd określili na "ok. 60-80 tys. Polakou na terenie Polesia, Wołynia,
Chełmszczyzny i Zasama" (str. 170). Zdaniu i. współczesnych historyków, liczba ta
jest znacznie zawyżona, ponieś i wg. najnowszych badań straty Polaków sięgajątu 10-
20 tys. Liczby os. I-1 poległych w tych latach po stronie ukraińskiej nie podają
żadne źródl. Za to w książce Prusa Herosi spod znaku tryzuba (wydanej w 198-przez
Inst. Wydawniczy Związków Zawodowych w nakładzie 50 h egz ) czytamy we wstępie, iż
"czytelnik otrzymuje książkę wstrząsaj:i. w swej treści dokumentalnej, książkę,
która dokonuje rozrachunku niedaleką przeszłością, nie tylko jako epitafium dla
ponad 500 ty zamordowanych Polaków przez faszystów ukraińskich w Małopols
Wschodniej". Podobną poetykę zastosował E. Prus w swej książce Władyka
Świętojurski, poświęconej Metropolicie Andrzejoi Szeptyckiemu, czego świadectwem
jest następująca próbka pisarsr pracownika Uniwersytetu Śląskiego: "Tak samo
niezrozumiałym 1~J
¦ II. i przeciętnego zjadacza chlebajego stosunek do UPA-krwiożerczej formacji
iu(vzanckiej OUN, której aczkolwiek celem była "samostijność" Ukrainy, ik- droga do
niej wiodła przez obłęd, przez Morze Czerwone krwi polskiej i piramidy egipskie
trupów: starców, kobiet, dzieci - razem kilkaset nsiccy!"(str. 272).
Pilnym uczniem E. Prusa okazał się Artur Bata, pisząc własną wersję
u.ulicznej historii wsi Pawłokoma, która podzieliła losy niejednej wsi
ii raińskiej, by wspomnieć chociażby o Piskarowicach, "gdzie
strzelano około 300 Ukraińców", czy Zawadce Morochowskiej, w
rej przez przypadek ocalało jedynie dwoje niemowląt, co zostało
isane na łamach "KOS"-a. "W końcu 1945 r. - czytamy w Drodze
•ilkąd, str. 187 - na przykład na zamieszkaną przez Ukraińców wioskę
iwlokoma, pow. Brzozów, napadła grupa dywersantów WiN pod
'wództwem "Wacława" i zamordowała kilkaset osób".
0 tym, jak bardzo ukraiński obraz tych wydarzeń różni się od i proponowanego
opinii polskiej przez Artura Batę, świadczy m.in. i leczona na końcu szkicu relacja
naocznego świadka tragedii Ukraińców
1'awłokomie Aleksandry Poticznej, której udało się przeżyć wraz ze
1 9-letnią córką i w 1950 r. wyemigrować do Kanady, gdzie złożyła .'.nania co do
okoliczności zamordowania 324 mieszkańców iwlokomy w tym 23 członków swojej
rodziny.
Mający dostęp do tych danych Artur Bata w wydanej w 1987 r. książce
¦ szczady w ogniu przedstawia własną wersję wydarzeń w Pawłokomie, ¦erując, że to
nie z rąk oddziałów polskich została wymordowana
¦ >ska ukraińska, lecz UPA wymordowała wioskę polską. Opisane w szczadach w ogniu
wydarzenia w Pawłokomie przeżył A. Bata jako scioletnie dziecko, wychowane -jak sam
podaje - na lekturze książek,
i których kanwą stały się epizody walk z ukraińskimi "bandami" -
burzony SanW. Szełęgowskiego, Strzały pod Cisną S. Myśliwskiego,
I ilara Gdy umilkną działa, Gorące wzgórze J. Łysakowskiego. Obrazy
cli książek utkwiły A. Bacie do tego stopnia, że przysłoniły mu fakty
1 .ne o tragedii w Pawłokomie podane w Drodze donikąd, którą sam
cśla we wstępie jako znakomitą, "odznaczającą się ogromnymi
i lorami historycznymi, zawierającą olbrzymi ładunek faktów". Oto
it.u',ment opisu tych odwróconych przez A. Batę wydarzeń:
230 Piotr Lewicki
W dole płynął San... Na drugim brzegu płonęły jak pochodnie drewniane, kryte
strzechami zabudowaniaPawłokomy. Wblasku ogniu rozgrywały się trudne do opisania
sceny, słyszałem rozpaczliwe krzyki kobiet i dzieci. Szukając ocalenia przed
śmiercią, ludzie biegli w stronę Sanu, zatrzymywali się bezradni nad jego
spienionym nurtem i zawracali w stronę płonącej wsi. Za nimi pędzili na
koniachbandyci. widziałem w ich rękach karabiny i migocące w blasku ognia szable
Strzelali do bezbronnych, razili ich ciosami szabel.
Kilku mężczyzn rzuciło się do wody - dostrzegłem ich głowy nad powierzchnią. Z
brzegu rozległy się strzały i głowy zniknęły. Zauważyłem jak jeden z jeźdźców
złapał kilkuletnie dziecko, przyciągnął je do siodła i zawrócił w stronę płonących
zabudowań. Dzieciak płakał, wyrywał się, oprawca podniósł go nad głowę i z
rozmachem rzucił w ogień.
Stałem jak skamieniały, nogi wrosły mi w ziemię, nie mogłem wydobyć z siebie głosu.
Straszliwe widowisko dobiegało końca. Niebawem jeźdźcy zniknęli w lasach
otaczających Pawłokomę, pozostały tylko dopalające się chałupy. Od tego dnia
zacząłem bać się rzeki, a widok ognia napełniał mnie przerażeniem. Ten wstrząsający
obraz, zarejestrowany oczyma sześcioletniego chłopca, pozostanie mi w pamięci do
końca życia. (Bieszczady w ogniu, 1987, nakł. 40 tys. egz.).
Zrozumienie sytuacji i problemów, przed jakimi staje dziś ukraińska mniejszość
narodowa w PRL i nawiązanie z nią autentycznego kontaktu zależy zatem w pierwszym
rzędzie od dostrzeżenia przez Polaków i zniwelowania diametralnej różnicy, jaka
istnieje między ukraińską oceną przyczyn i skutków akcji wysiedleńczej, a oceną
polską, narzuconą znacznej części społeczeństwa przez propagandę. Wyraźną wolę
wysłuchiwania strony ukraińskiej oraz chęć przeciwstawienia się oficjalnej
propagandzie antyukraińskiej zaczęty okazywać w "solidarnościowych" latach 1980.
zarówno oficjalne środowiska katolickie (głównie KIK-i) oraz uniwersyteckie
(Gdańsk, Kraków, Lublin), jak i cały szereg ludzi związanych z "Solidarnością" i
opozycją.. Powstały 4zięki temu możliwości wypowiadania się przez przedstawicieli
ukraińskiej inteligencji twórczej, którzy o nagromadzonych przez kilka
dziesięcioleci, najczęściej zakazanych, problemach zaczęli mówić i pisać z wiarą i
nadzieją, iż proces demokratyzacji obejmie tym razem także mniejszość ukraińską.
Wychodzenie Ukraińców z getta PRL
231
'tli
Pierwszej w historii PRL satysfakcjonującej Ukraińców oceny
przyczyn, skutków i okoliczności towarzyszących wysiedleńczej akcji
Wisła", dokonał ze strony polskiej Tadeusz Andrzej Olszański podczas
l\ nnego sympozjum u ojców Jezuitów w Łodzi w 1987 roku. Zdaniem
I Ołszańskiego, źródeł wysiedlenia Ukraińców należy
szukać obok starych, antyukraińskich fobii i strasznych wspomnień lat okupacji na
Wołyniu i w Galicji Wschodniej - w propagandowej tezie o ściśle etnograficznym
rozgraniczeniu polsko-ukraińskim w 1944 r., rozgraniczeniu sprawiedliwym, po którym
- co wynikało logicznie - nie było już na nowym terytorium Polski Ukraińców, a co
najwyżej Łemkowie czy Bojkowie, górale o niesprecyzowanej przynależności etnicznej.
Teza ta łączyła się z założeniem, przekonaniem i pragnieniem - nie tylko władzy
komunistycznej, ale też co najmniej znacznej większości społeczeństwa - że w
odrodzonej "piastowskiej" Polsce nie ma i nie powinno być mniejszości narodowych:
zakładano przecież nie tylko wysiedlenie Niemców i Ukraińców, ale także Litwinów i
Białorusinów. Stosunek narodu 3 polskiego do perspektywy dalszego współżycia w
jednym państwie z Ukraińcami był wówczas skrajnie niechętny..."
Jak słusznie pisze T. Olszański, większość autorów polskich przemilcza całkowicie
polski terror wobec Ukraińców, jednocześnie pisząc o masowym terrorze UPA na
ziemiach Polski po 1944 roku, sugerując, że jego skala była porównywalna z tragedią
Wołynia i Galicji Wschodniej lat poprzednich". Faktycznie "najbardziej głośna
zbrodnia 11PA z owego okresu, masakra w Baligrodzie (42 ofiary)... miała miej sce
podczas przewalania się frontu, gdy miasteczko znalazło się na ziemi niczyjej".
Wzmianki o polskim terrorze wobec Ukraińców oprócz Szoty i Szcześniaka można
znaleźć jeszcze w szkicu W. Nowackiego w książce Z walki przeciw zbrojnemu
podziemiu 1944-1947 (Warszawa 1966), który pisze o okrucieństwie wojsk polskich,
kierujących się zasadą odpowiedzialności zbiorowej: występowały nie przeciw
partyzantce, ale przeciwko ukraińskiej ludności wiejskiej. W województwie
rzeszowskim, w latach 1944-1947 -jak pisze A. Nowacki - "zabito podczas walki
ucieczek około 1 000 osób z oddziałów UPA i ludności cywilnej", a straty polskie
podczas tej akcji "wyniosły 18 zabitych". Terror antyukraiński osiągnął szczytowe
rozmiary w 1945 roku, kiedy -jak wylicza T. Olszański - "w
232
Piotr Lewicki
marcu tego roku Wojska Wewnętrzne zamordowały około 540 mieszkańców Starego
Lublińca, a w kwietniu - 400 mieszkańców Goraja (dane te przytacza Nowacki), w
marcu samoobrony chłopskie z udziałem jakiegoś oddziału leśnego wymordowały około
300 Ukraińców w Pawłokomie, a oddziały NSZ 400 skoncentrowanych już do wysiedlenia
Ukraińców w Piskarowicach. Inny oddział NSZ dokonał w czerwcu 1945 roku napadu na
Wierzchowiny, mordując około 200 osób, w tym 65 dzieci. Liczne też były wypadki
mordowania księży greckokatolickich i prawosławnych, zazwyczaj wraz z rodzinami,
zginęło ich łącznie ponad 30". Przykładem łamania prawa wojennego jest fakt
zniszczenia wiosną 1947 roku ukraińskiego szpitala pod Krąglicą: "do bunkra
szpitalnego wrzucono nie tylko rakiety, ale i granaty. Zginęło tam 25 osób, w tym 2
lekarzy - Ukrainiec i Niemiec oraz 10 rannych".
Z wyliczeń T. Olszańskiego wynika, że przeciwko ok. 1800 partyzantom ukraińskim i
kilkuset członkom samoobrony, a więc przeciwko "maksimum 2500 ludzi rzucono około
20 000 żołnierzy i milicjantów (zdaniem autorów ukraińskich, liczba ta jest
zaniżona). Podstawowym powodem przeprowadzenia tak zmasowanej operacji wojskowej
przeciw UPA (1:10) było "wyłączenie UPA z amnestii 1947 roku. Amnestia ta niemal
całkowicie rozładowała "polski" las... Problem ukraiński "rząd polski mógł osiągnąć
jednym pociągnięciem pióra, ale osiągnąć tego nie chciał. Przyczyn tej decyzji
należy upatrywać w niepolskim charakterze UPA, ówczesne "pojednanie narodowe" miało
ograniczyć się wyłącznie do Polaków".
Szkicowi T. Olszańskiego przyświeca długo oczekiwana przez Ukraińców wola
zrozumienia ich problemów przez pojedynczych przedstawicieli opozycji polskiej oraz
próba refleksji nad przyczynami głębokich polsko-ukraińskich urazów, a także chęć
przeciwstawienia się tej bezmyślnej, a może właśnie przemyślanej propagandzie
antyukraińskiej, która w założeniu władz zmierzać ma do podsycania i uzasadniania
nieufności wobec Polski i Polaków. W dodatku - zdaniem Olszańskiego -"winy za to
wszystko nie możemy zrzucić wyłącznie na rząd. Akcja "Wisła" - ostatni w długim
szeregu aktów przemocy w historii naszych dwu narodów, przeszła bez jakiegokolwiek
protestu ze strony polskiej, przy powszechnej, milczącej akceptacji. Później zaś
traktowaliśmy - nie rząd, ale naród - mieszkających wśród nas Ukraińców jako zło
konieczne, z
Wychodzenie Ukraińców z getta PRL
233
wrogością i pogardą. Nie chcieliśmy mieć wśród siebie Ukraińców, gorzej, chcieliśmy
wierzyć, że to naród morderców, hajdamaków itp. Nic wszyscy, to prawda, ale
wystarczająca większość, byśmy musieli powiedzieć - naród; powiedzieć - my. I
uderzyć się w piersi".
Fakt, że wystąpienie T. Olszańskiego spotkało się w Łodzi z
ilcmagogicznymi atakami Władysława Serczyka i Ryszarda Torzeckiego
wiadczy jedynie o tym, że 40-letnia propaganda antyukraińska udzieliła
iv także skądinąd zasłużonym dla badań stosunków polsko-ukraińskich
I ustorykom starszego pokolenia. Głęboko, jak widać, tkwią w świadomości
¦¦połecznej w Polsce źródła antyukraińskości, co w sposób następujący
wyjaśnia autor szkicu wydrukowanego w niezależnym piśmie "Obóz"
nr 31:
"Po zbliżaniu się frontu wszyscy aktywiści ewakuowali się wraz z Niemcami,
pozostali jedynie ci Ukraińcy, którzy nie brali udziału w rozgrywkach politycznych.
Na nich zwaliła się nienawiść Polaków, rozjątrzonych barbarzyństwem hitleryzmu oraz
terrorem banderowców na Wołyniu i w Galicji. Czując za sobą poparcie społeczeństwa
odwetem zajęły się organa bezpieczeństwa. Stworzono więc w Jaworznie obóz
koncentracyjny i przepuszczono przezeń wszystkich Ukraińców Krakowa, a częściowo
nawet bliższych i dalszych okolic, np. z Sanoka. Ludzi poddano piekielnym torturom,
na jakie mogą się zdobyć tylko sadyści. Dla wyłapania wszystkich Ukraińców w
Krakowie stworzono kocioł w greckokatolickiej cerkwi św. Norberta".
Wydaje się, że nasilająca się wciąż propaganda antyukraińska w PRL jest
"bezpośrednią reakcją na coraz częściej pojawiające się w poważniejszych
publikacjach niezależnych przejawy refleksyjnego myślenia o przyczynach polsko-
ukraińskich kontaktów, a także coraz flcbiej uświadamiane przez Polaków
przekonanie, iż bez Wolnej Ukrainy mc ma Wolnej Polski" ("Spotkania" 33-34). Stawka
jest, jak widać, wysoka. Perspektywa życia w wolnych krajach powinna zainteresować
obie strony, tak Polaków jak i Ukraińców. Gdzie leży zatem przyczyna i ego, że w
dziedzinie stosunków polsko-ukraińskich nie udało się osiągnąć poważnej poprawy czy
zneutralizowania konfliktu chociażby tak jak w odniesieniu do stosunków polsko-
niemieckich, których zarówno skala, I ik i bilans ofiar jest zupełnie
nieporównywalny. W dodatku o winach
234
Piotr Lewicki
Polaków wobec Niemców (z wyjątkiem wysiedlenia ich przez władze PRI po 1945 roku)
trudno mówić, natomiast wobec Ukraińców Polacy jednak także zawinili
niejednokrotnie i to na przestrzeni wieków, od czasów zajęci, ziem ukraińskich
przez Kazimierza Wielkiego w XIV wieku.
Utrzymujący się konflikt polsko-ukraiński to tylko po części efcki zdalnie
sterowanej polityki Moskwy, która jak zawsze w tak ważnych dla siebie sprawach
działa z wyprzedzeniem i z myślą o zaognianiu stosunków między Polakami i
Ukraińcami, działała już w czasie okupac) i chociażby za pośrednictwem swoich
agentów przenikających do oddziałów UPA. Wystarczy tu przywołać znaną tylko
specjalistom sprawi; związaną z odkryciem dokonanym przez walczących z UPA żołniem
Wojska Polskiego, którzy przekonali się ku swojemu wielkiemu zdziwieniu, że
zlikwidowany przez nich w województwie rzeszowskim 60-osobowy oddział UPA, znany z
pokazowych wręcz napadów na Polaków, jest oddziałem NKWD przebranym za UPA.
Najtragiczniejsze w stosunkach polsko-ukraińskich jest jednak to, że Moskwa
zainteresowana w utrzymaniu się konfliktu między Polakami i Ukraińcami nie musi w
sposób bezpośredni tego konfliktu podsycać, gdyż gorliwych wykonawców swej polityki
ma aż nadto wielu, zarówno wśród zasłużonych w walce z Ukraińcami "kombatantami",
jak i wśród spadkobierców idei członka carskiej Dumy Romana Dmowskiego, a także
wśród krótkowzrocznych miłośników. Lwowa, wysuwających dziś hasła rewindykacyj ne.
Uzdrowienie stosunków polsko-ukraińskich nie będzie zatem łatwe. Tym większe więc
znaczenie mają podejmowane wciąż przez środowiska opozycyjno-solidarnościowe
konkretne inicjatywy, zmierzające do zapewnienia wszystkich praw Ukraińcom, jako
odwiecznym obywatelom państwa polskiego, związanych z nim na dobre i złe od czasu
zajęcia przez Kazimierza Wielkiego Lwowa.
Stworzenie warunków dla rozwoju duchowego wysiedleńców ukraińskich w PRL jest
niemożliwe bez uprzedniego zdjęcia z nich piętna winowajców-bandytów. Władze PRL
pow.inny zatem: 1) uznać bezprawne przymusowe wysiedlenie ludności ukraińskiej,
zrehabilitować niewinnie skazanych i prześladowanych; 2) stworzyć warunki do
powrotów na ziemie ojczyste osobom wysiedlonym oraz ich rodzinom, dać prawne
podstawy w dochodzeniu uzasadnionych roszczeń
Wychodzenie Ukraińców z getta PRL
235
majątkowych z uwzględnieniem możliwości rekompensaty; 3) umożliwić tworzenie
niezbędnych warunków dla ratowania resztek zabytków ukraińskiej kultury materialnej
w Polsce; 4) wyrazić zgodę na i caktywowanie zlikwidowanych i powołanie nowych
stowarzyszeń, instytucji i organizacji koniecznych dla zahamowania świadomie
prowadzonego wynaradawiania Ukraińców oraz przywrócić należne im
I nawa do nieskrępowanego wyrażania własnej podmiotowości poprzez
I1 alizowanie potrzeb religijnych, kulturalnych, społecznych, narodowych i
politycznych. Praw tych nie jest w stanie zapewnić działające pod kuratelą MSW
Ukraińskie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne.
Dziś, kiedy nad realizacją tych postulatów czuwa Komisja do Spraw \ I niej szóści
Narodowych powstała w ramach Komitetu Obywatelskiego przy Przewodniczącym NSZZ
"Solidarność", nadzieje Ukraińców na wyjście z getta i godniejsze życie w Polsce są
coraz większe, jeżeli •ważyć, że już w 1981 roku można było słyszeć wśród nich
takie oto słowa wyznania w Drodze Rusina do Polski:
"Ufam, że ludzie zaczną się pochylać nad problemami drugiego człowieka... Wierzę w
to do końca, gdyż wierzę w ideę " Solidarności", która oznacza dla mnie
solidaryzowanie się ze sprawami drugiego człowieka niezależnie od charakteru i
skali tego problemu oraz pochodzenia narodowego czy wyznawanego poglądu przez daną
jednostkę... Gdańskie trzy krzyże to po trzykroć ukrzyżowana, ale nie zabita
nadzieja, nadzieja i nieugięta wiara w to, że solidaryzowanie się z problemami
drugiego człowieka pozostanie ideą żywotną w społeczeństwie, a nie przyjmie
charakteru formalnej instytucji. Wierzę, że im większym próbom będzie poddawana
"Solidarność", z tym większą siłą będzie powracać i odradzać się jej idea. Istnieją
więc podstawy, by nie tracić nadziei na porozumienie się nie tylko Polaków z
Polakami, na wzajemne wybaczenie błędów i zniewag oraz obdarzenie się choć minimum
zaufania". ("Tygodnik Powszechny", 1981, nr 46-47).
Do udziału w naprawie stosunków między Polakami i Ukraińcami, l ak w Polsce jak i
na Ukrainie, włącza się też Kościół rzymskokatolicki w Polsce, który sprostał o
wiele trudniejszemu zadaniu, podejmując już ponad dwadzieścia lat temu problem
stosunków polsko-niemieckich. I Jbiegłoroczny jubileusz Millenium Chrztu Rusi-
Ukrainy, świętowany w
236
Piotr Lewicki
całym świecie włącznie z Polską, w niewielkim stopniu wpłynął na przezwyciężenie
bariery dzielącej Polaków i Ukraińców, ponieważ uroczystości te odbywały się w
gronie samych Ukraińców z udziałem bardzo nielicznych przedstawicieli społeczeństwa
polskiego. S5tuacjv tę nieco poprawiają dość liczne relacje z tych urocz5'stości,
publikowane w katolickiej prasie polskiej.
Istotne znaczenie w zbliżeniu polsko-ukraińskim pełnią dość często organizowane w
latach 1980. sesje naukowe w środowiskach akademickich Krakowa, Lublina, Gdańska,
Warszawy oraz odczyty i dni kultury ukraińskiej w Klubach Inteligencji Katolickiej.
Tematykę ukraińską w sposób życzliwy Ukraińcom podejmuje coraz więcej wydawnictw
niezależnych, by wspomnieć takie pisma, jak lubelskie "Spotkania", "Obóz", "Nowa
Koalicja", "ABC". "Opinia Krakowska", "Bez Dekretu", "Arka", "Krytyka",
"Zomorządność". "Robotnik Wybrzeża", "Gazeta Polska".
Wszystkie te inicjatywy rokują nadzieje na ułożenie stosunków polsko-ukraińskich
tak, by zgodnie z etyką chrześcijańską każdy człowiek mógł wyrażać swą podmiotowość
poprzez realizowanie potrzeb religijnych i politycznych, ale nie kosztem innego
człowieka i narodu. Pozostaje zatem wierzyć, że - jak tego pragnie Jan Paweł II w
orędziu zatytułowanym Poszanowanie mniejszości warunkiem pokoju - szacunek
okazywany mniejszościom narodowym uznany zostanie przez władze i społeczeństwo "za
kamień probierczy zgodnego współżycia społecznego i jako wskaźnik obywatelskiej
dojrzałości osiągniętej przez dane państwo i jego instytucje. W prawdziwie
demokratycznym społeczeństwie zapewnienie mniejszości uczestnictwa w życiu
publicznym jest znakiem szlachetnego postępu obywatelskiego, to zaś przynosi
zaszczyt tym narodom, w których wszystkim obywatelom zostaje zagwarantowane to
uczestnictwo w atmosferze prawdziwej wolności".
OTWARCIE WYSTAWY GRAFIK I RYSUNKÓW
ARETY FEDAK
"UKRAINKĄ W JAWORZNIE"
8 MAJA 1992 R.
Andrzej Węglarz Prezydent Miasta Jaworzna
Znaczenie, jakie pragniemy nadać wystawie, której inauguracja nas i utaj
zgromadziła, jest nieporównanie szersze niż ta sala, niż kolekcja 11 lęknych i
głęboką myślą natchnionych prac graficznych Pani Arety Fedak, a nawet - ważymy się
jasno to powiedzieć - szersze aniżeli możliwości humanistycznego oddziaływania
sztuk pięknych w ogóle. Tę wystawę i dzisiejsze nasze spotkanie Jaworzno traktuje
jako akt doniosły w duchowym życiu miasta. I ma ku temu fundamentalny i dramatyczny
powód. Powód narzucony nam przez historię. Sądzimy, iż godzi się nazwać go
publicznie oraz skomentować.
Pani Areta Fedak jest Ukrainką. Ukrainką, która urodziła się w Polsce, w Polsce
otrzymała wykształcenie i w Polsce mieszka, jak liczne tysiące jej rodaków.
Tematyka prac składających się na dzisiejszą wystawę jest specyficznie ukraińska.
Grafiki, które artystka zechciała nam pokazać, przedstawiają cerkwie, krzyże oraz
budowle cerkiewne. Ażeby zobaczyć je własnymi oczyma i wrażenie obserwatora
tworzywem sztuki uczynić, Pani Areta Fedak nie ograniczyła się do podróżowania po
Polsce, lecz odwiedziła różne kraje, w których od dawna Ukraińcy żyją, pracują,
tworzą i modlą się. Już choćby ten fakt nas upewnia, iż nasycenie ideowe wystawy
okaże się z ducha ukraińskie, a nie tylko sam jej przedmiot, artystycznie
postrzegany.
Wybrać cerkwie i krzyże na treść swoich dzieł sztuki, wielokrotnie je wybrać, wciąż
od nowa, to przecież oznaczać musi zamiar twórczego, odświeżającego wmyślenia się w
zbiorową psychikę własnego narodu, w I ego dzieje i kulturę, w jego dumę, godność,
ale i w jego historyczne gorycze. To musi również oznaczać głęboko przeżywaną przez
artystkę solidarność z własnym narodem.
238
Otwarcie wystawy Arety Fedak "Ukrainka w Jaworznie"
Taka interpretacja stanie się tym oczywistsza i tym bardziej istotna, że
spostrzeżemy pośród grafik dzisiaj eksponowanych kilka prac mówiących wprost o
cierpieniu. Przy tym wcale nie o cierpieniu abstrakcyjnym, ani o takim wyłącznie,
na które skazuje człowieka cielesna jego przyroda. Pani Areta Fedak owe kilka
linorytów poświęciła cierpieniu, jakie człowiekowi zadaje inny człowiek. Symbolika
tych prac jest zrozumiała i czytelna dla każdego. Świat, którego kwintesencję
przedstawić można, ukazując druty kolczaste, to świat wojny, niewoli i zniewolenia.
Więzienny, obozowy świat.
Przez pewien czas po drugiej wojnie światowej istniał w Jaworznie obóz, w którvm
więziono Ukraińców. Ukraińców - obywateli polskich. Dla tych, co przez obóz ten
przeszli, ale też dla ich krewnych, bliskich i po prostu rodaków, dla Ukraińców w
Polsce i poza Polską miasto nasze stało się mrocznym symbolem cierpienia.
Cierpienia wielkiego, zorganizowanego, zadanego przemocą.
I kto rozumie cokolwiek z natury człowieczej, ten domyśli się, że owo cierpienie
jaworznickie ukraińska świadomość uznała za cierpienie bez winy, za niczym nie
zasłużone cierpienie. Jaworzno stało się więc dla Ukraińców także symbolem krzywd.
O ukraińskich grobach w ziemi Jaworzna nigdy nie zapomnieli Ukraińcy i nigdy nie
będzie też wolno zapomnieć nam - Polakom, nam - jaworznianom.
Na temat manowców historii, które w rezultacie ostatecznym doprowadziły ukraińskich
więźniów do bram obozu w Jaworznie, długo jeszcze, zapewne wśród drastycznych
kontrowersji dyskutować będą publicyści i historycy. Nie możemy żywić złudzenia, iż
jakimikolwiek trafnymi gestami, jakimkolwiek dobrym słowem odbierzemy tym dyskusjom
ich kontrowersyjność oraz ich gorycz. Nie dokona się to ani w tej sali, ani w tym
roku, ani może nawet w tym pokoleniu. Z przyczyny tyleż smutnej co jednoznacznej:
ponieważ istnieją ludzie, którzy nie mają w tych kwestiach o czym dyskutować.
Dla skrzywdzonych jest oczywistością ponaddyskusyjną ich krzywda. Dla dzieci
(wnuków nawet) tych, co do jaworznickiego obozu przyszli, ale opuścić go nie było
im dane i na zawsze zostali tutaj w przyobozowych mogiłach — otóż, dla dzieci i dla
wnuków nie ma dyskusji ani dywagacji. Bezsensowne, bezduszne im wydać się musi
odmierzanie proporcji win i błędówjednej oraz drugiej strony w krwawych konfliktach
przedwczorajszych. Poczucia krzywdy, rozpaczy, osierocenia nie może unicestwić
upływ czasu,
Otwarcie wystawy Arety Fedak "Ukrainka w Jaworznie" 239
nawet jeśli tego czasu upłynęło już niemal półwiecze. Dlatego sądzimy oraz wiemy,
iż jest coś ważniejszego od rzeczy ważnych. Ważne jest, by w nikliwie zbadać
przeszłość i sprawiedliwie ją ocenić. Lecz nieporównanie |cs( ważniejsze i
pilniejsze, abyśmy teraz, od razu teraz, nie czekając werdyktu historycznego co do
przeszłości, po nowemu a rozumnie kształtowali teraźniejszość oraz przyszłość.
Abyśmy zdobyli się - od obydwu stron, o ile to się powiedzie - na przyjazny gest ku
dzisiejszym przedstawicielom tego drugiego narodu, tak nam bliskiego wspólnotą
krwi, wspólnotą siedzib oraz wspólnotą dziejów, a tak wielokrotnie poranionego i
raniącego w wyniku bolesnych nieporozumień, bolesnych wreszcie uprzedzeń i urazów.
Istotne jest, by umieć życzliwe podać rękę sąsiadom i współmieszkańcom, lecz
jeszcze bardziej chyba okaże się istotne, by tego podania ręki życzliwej mc
uzależniać od pełnej i pokazowej wzajemności drugiej strony. Nie trwonić iv.asu na
pryncypialne domaganie się bilateralności uczciwych inicjatyw, ale kiedy się da i
jak się da, kreować - choćby nawet jednostronnie z początku -ilobre fakty dokonane
na przekór tak wielu złym faktom dokonanym, które przejąć musieliśmy w spuściźnie
po dawniejszych pokoleniach i dawniejszych epokach.
Pani Areta Fedak urodziła się, gdy jaworznicki obóz dla Ukraińców od dawna już nie
istniał. Należy ona do nowej generacji. Do generacji powojennych spadkobierców
złego i dobrego. Ta generacja musi tworzyć nowe fakty, nowe oceny - i tworzy je. W
wymiarze działań artystycznych mamy jeden z dowodów tego przed oczami: żarliwe,
wartościowe prace l utaj eksponowane. Zaprosiliśmy do Jaworzna Panią Aretę Fedak,
aby od naszej strony stworzyć kolejny dobry fakt, skoro po jej stronie dobrym
l,.pigkrjiym faktem jest jej twórczość. Zaprosiliśmy do Jaworzna ukraińską
artystkę, żeby dla Ukraińców droga ku Jaworznu nie musiała kojarzyć się wyłącznie z
mrokiem, bólem i krwią. To prawda, wielu jeszcze ludzkich gestów, przyjaznych
faktów potrzeba, by przezwyciężyć złowrogą pamięć i odwrócić złowrogi stereotyp.
Rozumiemy to. Lecz wystawa dzisiejsza nie jest po naszej stronie jaworznickiej ani
pierwszym dobrym gestem, ani drugim, ani tym bardziej ostatnim czy choćby
odosobnionym. Rodzajowi postępowania, jaki obraliśmy, etyce przyjaznych czynów na
rzecz Ukraińców i ukraińskości zamierzamy pozostać konsekwentnie wierni.
Nim za niewiele minut dopełni się otwarcie wystawy, dla której przyszliśmy tu,
proszę pozwolić mi na j eszcze j edną refleksj ę i na jeszcze
1
240
Otwarcie wystawy Arety Fedak "Ukrainka w Jaworznie"
jedną czynność. Wielki poeta polski, Tadeusz Różewicz, w swojej od dawiu klasycznej
sztuce Kartoteka zawarłpewną symboliczną scenę o znaczeniu ważnym - jak sądzimy -
dziś dla nas. Otóż bohater sztuki, człowiek tragicznie naznaczony przeżyciami
drugiej światowej wojny, a uczestniczy! w niej jako partyzant antyhitlerowski,
rozmawia z młodą dziewczyny, Niemką. Być może to córka jednego z tych, na których
podczas wojny polował i którzy polowali na niego. Nie wciąga Bogu ducha winnej
dziewczyny w jakiś rachunek nienawiści, w krąg swej pamięci o okrutnym świecie, w
krąg rozważań o przeszłych winach i konfliktach, tylko najzwyczajniej akceptuje ją,
życzy jej szczęścia. 'W tobie jest cała nadzieja i radość świata". Ona zaś
pozostawia mu jabłko - znak dobrych uczuć, znak przyjaznego postanowienia, iż
rozpocząć należy na nowo i na nowo doprowadzić do szansy wzajemnego obdarowywania
się owocami. Jabłko zamiast broni palnej, jabłko zamiast drutu kolczastego.
Szanowna Pani, miasto Jaworzno moimi ustami prosi Panią, ukraińską artystkę,
naszego gościa, aby przyjęła Pani to jabłko na znak dobrych naszych uczuć dla Pani
i przede wszystkim dla Pani narodu. Dla Ukraińców - kimkolwiek są i gdziekolwiek
mieszkają.
Proszę teraz, by zechciał głos zabrać Pan Doktor Włodzimierz Mokry, którego tak
świetnie pamiętamy jako pierwszego od pięćdziesięciu z górą lat ukraińskiego posła
na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, a który obecnie sprawuje funkcję
przewodniczącego Fundacji Świętego Włodzimierza, mającej za cel wspierać kulturę
Ukraińców w naszym kraju.
Włodzimierz Mokry
Ukrainka w Jaworznie
Wielce Szanowny Panie Prezydencie Miasta Jaworzna, Szanowna Pani Dyrektor
Biblioteki, Droga Pani Barbaro Sikora, Wszyscy Organizatorzy, Drodzy Państwo.
Proszę pozwolić, że zacznę od tego, co powiedziałem przed chwilą Panu Prezydentowi
pod krzyżem ofiar obozu w Jaworznie: otóż, nie spodziewałem się, że tak szybko
staniemy pod tym krzyżem z Waszej inicjatywy. Że przeniesiemy problem Jaworzna na
płaszczyznę, którą ten
Otwarcie wystawy Arety Fedak "Ukrainka w Jaworznie" 241
> i /yż wyznacza - na płaszczyznę moralną i artystyczną, wytwarzającą i" ciepłe
powietrze, które pomaga w przezwyciężeniu uprzedzeń.
Ukrainka w Jaworznie. Każdemu Ukraińcowi słowo "Jaworzno" ki >|arzyło się z reguły
z upokorzeniem, z prześladowaniem, z męczeństwem. A' złem. Dziś dokonuje się ta
bardzo ważna rzecz, której nie udało się 'Inkonać w innych kręgach i innych
miejscach. Tym większe znaczenie i ubiera dzisiejsze wydarzenie, do którego mam
swój osobisty emocjonalny losunek, gdyż jestem synem zesłańców akcji "Wisła", i
t3Tn człowiekiem, \. i óry przy pomocy Związku Ukraińców w Polsce i obecnego tutaj
pana I ugeniusza Misiły, próbował spraw Jaworzna dotknąć na płaszczyźnie
politycznej i naukowej. Wówczas nie udało się uzyskać należnego ¦lozumienia dla tej
bardzo ważnej kwestii ani w Sejmie, ani podczas 11yskusji najednej z konferencji
naukowych w Uniwersytecie Jagiellońskim. Mimo to, prawie przez trzy lata, problem
ten powracał w różnych kontekstach, tak wśród polityków, jak i uczonych.
Szczególnie trudno było rozmawiać z posłami o Jaworznie. ()dpowiadali zazwyczaj, że
nic o tym nie wiedzą i jest to nieprawda. Tak przynajmniej mówiła większość. Ta
większość, która zdecydowała, te Sejm X kadencji nie potępił akcji "Wisła". Również
w uchwale Senatu potępiającej akcję "Wisła" nawet nie użyto słowa "Jaworzno."
Są tu świadkowie dramatycznej dyskusji wokół Jaworzna w Uniwersytecie
Jagiellońskim, gdzie w kręgu naukowców - w gronie seminaryjnym, nie publicznym, nie
społecznym, co nas jeszcze czeka -pokazaliśmy film o tych, którzy tu w Jaworznie
byli męczeni. Odezwały się głosy krytyki i pretensji, również ze strony
ukraińskiej. Stawiano zarzuty: dlaczego Mokry rozdrapuje tę sprawę, a nie łagodzi
jak .Szewczenko łagodził... Wtedy odpowiedziałem, że Szewczenko w Hajdamakach (we
wstępie do Hajdamaków, zamieszczonym nieprzypadkowo na końcu) mówił: "serce boli, a
opowiadać trzeba; niechaj wiedzą wnukowie, że ojcowie ich mylili się; niech znowu
bratają się ze swoimi wrogami; niech żytem i pszenicą zasiana będzie rozległa,
niepodzielna słowiańska ziemia". Po tych słowach do dyskusji w Auli Collegium Novum
UJ włączył się Polak: profesor Andrzej Kawczak z Montrealu i przypomniał inny
cytat, innego Polaka; że tu nie można mówić o rozdrapywaniu ran - "rany zabliźnione
bez wyjaśnienia i osądzenia zła, mogą się pokryć błoną podłości."
242
Otwarcie wystawy Arety Fedak "Ukrainka w Jaworznie "
Otwarcie wystawy Arety Fedak "Ukrainka w Jaworznie "
243
Dziś Państwo dokonaliście tej rzeczy, której jest w stanie dokonai sztuka, kultura.
W tym małym gronie zaczął się proces tej głębokiej refleksji, która przeniesie nas
w zupełnie inną krainę. W krainę marzeń ludzi stąd, twórców kultury ukraińskiej z
obozu w Jaworznie - bo paradoksalnie tak się stało, że w Jaworznie byli więzieni,
męczeni i umierali przede wszystkim działacze kulturalni i twórcy kultury
ukraińskiej, inteligencja, którą by izolować od społeczeństwa, przywożono do
Jaworzna. Może w jakiś sposób spełnią się marzenia i modlitwy Włodzimierza
Pajtasza, który w Jaworznie z chleba ulepił różaniec, by modlić się o wolne jutro.
Może znajdzie się, przyzna się do swojej narodowości człowiek urodzony w Jaworznie
z matki Ukrainki, która własnoręcznie pępowinę oderwała i w worek po cukrze owinęła
dziecko -i żyje ten syn Ukrainki z Jaworzna, prawdopodobnie ożeniony z Polką.
Dzisiejsze spotkanie ma przede wszystkim aspekt moralny, ale także polityczny, bo
przecież jest tutaj Prezydent miasta Jaworzna Pan Andrzej Węglarz, są działacze,
którzy tę uroczystość zainspirowali i zorganizował i. Ma też dzisiejsze otwarcie
wystawy grafiki Arety Fedak aspekt kulturalny. Państwo znakomicie dobraliście każdy
element dzisiejszej uroczystości. Wydaje się, że wszystko zostało tu utrafione; już
sam fakt, że są tu bandurzystki z Przemyśla, że są bandury, mówi za siebie. Bandura
jest bowiem emanacją Ukrainy. Bo na Ukrainie kobzarz, lirnik - kiedy już wszystko
było zniszczone, on jeszcze śpiewał o Ukrainie i o wolnych Kozakach, dumał na ich
mogiłach i wołał: "Dywysia dytyno, o tam wola spyt'". Skondensowanym znakiem
Ukrainy jest zatem bandurzysta śpiewający na mogile, gdzie Kozacy legli odpocząć,
by wstać do wolności.
Tak się stało, że do dzisiejszej wystawy szliśmy w pewnym sensie również przez
Kijów, bo wyzwolona została Ukraina. Należy się tylko cieszyć z tego historycznego
osiągnięcia, a także i z naszego lokalnego zwycięstwa, że w Jaworznie spotkaliśmy
się właśnie dzięki inicjatywie strony polskiej. Jest to w moim odczuciu drugi, może
trzeci moment, kiedy polskie sumienie odzywa się w tej sprawie.
Szczęść nam Boże, na tej drodze. Obyśmyjuż nigdy nie przechodzili przez kolczaste
druty graniczne. Oby granice były przepuszczalne. Oby polskość pielęgnowano we
Lwowie, a resztki ukraińskości w Przemyślu. Obyśmy się wznieśli centymetr nad
ziemią i nie walczyli o galicyjskie miedze, obyśmy zobaczyli połacie niebieskiego
nieba, wciąż nie zajęte: wolne i wspólne.
I obyśmy umieli wyciągnąć naukę, jaka winna płynąć ze sceny ukazującej pierwszą
rodzinę biblijną, kiedy brat brata o miedzę zabił. ()byśmy po tysiącu lat jakże
często wspólnej historii doszli do wniosku i uwierzyli, że można wszystkie sprawy
rozwiązywać w sposób chrześcijański, ludzki i prawy. To będzie nasze trwałe
zwycięstwo, zapoczątkowane pod 11 /oma Krzyżami w Gdańsku, dokonane przed krzyżem
świętego Włodzimierza w Kijowie - a dzisiaj tak jakby potwierdzone pod tym 1 > i
/ozowym krzyżem w Jaworznie.
I trzy Rejt
l'rzewodniczący Związku Ukraińców w Polsce
Szanowni Państwo! Organizatorzy naszego spotkania!
Mogiły, drut kolczasty, poezja ukraińska, nuta melodii -jest to szeroka panorama
wielu spraw, które dzisiaj zbiegają się w jedno.
Spotkaliśmy się przy krzyżu. My, przedstawiciele Ukraińców w Polsce
w imieniu naszej społeczności; i Państwo, gospodarze, inicjatorzy
postawienia tego znaku-symbolu i dzisiejszego spotkania. Wspólnie
I 'odejmowane działania spowodują, że mogiły ukraińskie, których w Polsce niemało,
będą okazją do spotkań, do wspólnego stawiania krzyży. Żeby
I1 logiły polskie na Ukrainie (a miałem spotkanie z Polakami we Lwowie,
inzmawialiśmy na te tematy) stały się miejscem, w którym również \\ spoinie takie
znaki naszej pamięci i czci postawimy.
Ale dzisiaj zabrakło mi jednego. Byliśmy tutaj tylko jako
przedstawiciele społeczności ukraińskiej. Lecz nadszedł na szczęście czas,
I > V ludzie, którzy przeżyli hekatombę więzienia (a także ich dzieci) mogli
potkać się na grobach swoich najbliższych. Aby tak jak w cerkwiach
I ikraińcy modlą się do Boga, również taką cerkiew znaleźli na tych
I1 logiłach.
I gdy spotkamy się tutaj - my, Ukraińcy, chcielibyśmy również zaprosić Was.
Rok temu uczczono pamięć pochowanych w tych grobach. Wiemy. Nas jednak przy tym nie
było. Chcielibyśmy, żeby kolejne spotkanie odbyło się z udziałem naszej
społeczności.
244 Otwarcie wystawy Arety Fedak "Ukrainka w Jaworznie"
Dwa lata temu omawialiśmy, w jaki sposób zaświadczyć, że dzisiejsz pokolenia (które
- tak jak było dzisiaj powiedziane - budują pomostyj stwarzają sytuację zbliżeń
między dwoma słowiańskimi narodami) t upamiętnić to miejsce. Liczymy, że krzyż
postawiony w Jaworznie jea początkiem starań, aby w tym miejscu stanął symbol, z
którego przechodzień odczytałby, kto spoczywa w tym miejscu.
Takie napisy będą się pojawiały i w Jaworznie i w Charkowie, i wielu innych
miejscach. Jest to więc czas dla naszego pokolenia, aby obowiązek swój wypełniało
do końca. Aby z bezimiennych mogil| przechodzień mógł dowiedzieć się, co tu się
stało i jaką tragedię przeszły poszczególne narody, społeczeństwa - w tym wypadku
ukraińskie.
Na ręce Pana Prezydenta składam podziękowanie dla organizatoróv naszego spotkania.
Mam nadzieję, iż zapoczątkuje ono formułę zarówno spotkań naszego środowiska tu, na
tych mogiłach, jak i rozmó\ mieszkańców Jaworzna z Ukraińcami o przeszłości. Ale na
tych grobach rozmowy dotyczyć będą również wspólnej przyszłości.
Dziękując w imieniu Ukraińców za dzisiejszą inicjatywę, chciałbyir przekazać
odczucia społeczności ukraińskiej w Szczecinie, w Olsztynie ¦ wszędzie, gdzie teraz
mieszkają ci, co przeżyli tamten czas i tamtą tragedii; Chcieliby tu przyjechać. Po
raz pierwszy po tylu latach. I tak jak dzisiaj odprawiono panachydę, aby odprawiono
również Mszę Świętą i aby połączono się w rozważaniu tragedii, jaka wydarzyła się w
tym miejscu,|
Mam nadzieję, iż przy kolejnym spotkaniu doprowadzimy do tego, również w Jaworznie
zamknięta zostanie przeszłość. Zamkniemy j;łj pamiętając o tym, co się tutaj
wydarzyło.
I taką nadzieję - sądzę - wywieziemy dzisiaj z naszego spotkania.
DOKUMENTY Z SEJMU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ
Projekt ustawy o zwrocie nieruchomości przejętych na własność państwa w następstwie
akcji "Wisła"
l';in Warszawa, 22
sierpnia 1991 r.
Mikołaj Kozakiewicz Marszałek Sejmu K/rczypospolitej Polskiej
Na podstawie art. 20 ust. 4 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej oraz nit 32 ust.
1 Regulaminu Sejmu przedstawiamy poselski projekt ustawy «i zwrocie nieruchomości
przejętych na własność państwa w następstwie akcji "Wisła".
Do reprezentowania naszego stanowiska podczas prac legislacyjnych upoważniamy posła
Jana Rokitę.
Włodzimierz Mokry, Jan Rokita, Jerzy Żurawiecki, Jan Lityński, Zygmunt Niegosz,
Juliusz J. Braun, Jerzy Zdrada, Jan Kisiliczyk, Zbigniew Janas, Marian J.
Czerwiński, Radosław Gawlik, Michał Chałoński. Jarosław Kapsa, Ryszard Bugaj, Anna
Urbanowicz, Barbara Labuda, Marek Rusakiewicz, Lech Kozaczko, Krzysztof ¦
Dowgiałło, Jan Wyrowiński, Henryk Michalak, Anna Knysok, Janusz
Okrzesik, Janusz Steinhoff
UZASADNIENIE
Przedstawiony projekt ustawy ma na celu likwidację trwających po dzień siejszy
skutków dekretu Rady Ministrów z dnia 27 lipca 1949 roku o zejęciu na własność
państwa nie pozostających w faktycznym władaniu Właścicieli nieruchomości
ziemskich, położonych w niektórych powiatach ¦ >|. białostockiego, lubelskiego,
rzeszowskiego i krakowskiego (Dz. U. Nr > poz. 339). Dekret z 27 lipca 1949 roku
naruszając wszelkie zasady prawne, alizował konfiskaty nieruchomości dokonane w
trakcie przeprowadzonej >>.a lata wcześniej wojskowej akcji "Wisła". W ramach akcji
"Wisła" 'inunistyczne władze w sposób bezwzględny i brutalny dokonały i /.ymusowych
przesiedleń ludności ukraińskiej z terenów południowo-
246
Dokumenty z Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej
-wschodniej Polski. Stosując zasadę zbiorowej odpowiedzialności działalność
zbrojnych oddziałów Ukraińskiej Powstańczej Armii, wysiedlc z rodzinnych
miejscowości ponad 150 tys. osób, pozbawiając je siedzib majątku. Dekretem z 27
lipca 1949 roku pozbawiono ich tytułu własności i] posiadanych wcześniej
nieruchomości. Był to akt bezwzględnej nacjonalizai i sprzeczny z ówczesnym
systemem prawnym, sprzeczny z dekretem o refon 111 ¦ rolnej.
Przez lata komunistyczne władze uniemożliwiały lub utrudniały powroi v
przesiedlonych w rodzinne strony. Ci, którzy zdecydowali się powróć u odzyskali
tylko część skonfiskowanych nieruchomości. Zwracają gospodarstwa, ówczesne władze
nie zwracały skonfiskowanych lasów, któi po upaństwowieniu przeszły w zarząd
Państwowej Administracji Lasóv. Wieloletnie starania o zwrot lasów, któreprzed
konfiskatą stanowiły integraln.i część gospodarstw, nie przyniosły żadnych efektów.
Po sierpniu 1980 roku wydawało się, że zaistniała możliwość naprawieni! krzywd w
oparciu o punkt 9 Porozumienia Rzeszowsko-Ustrzyckiego, któi głosił, że we
wszystkich wypadkach bezprawnego lub rażąco krzywdzące^ przejęcia na rzecz
gospodarki uspołecznionej nieruchomości wchodzącej \ skład gospodarstwa rolnego -
należy na wniosek zainteresowanej osoh-dokonać zwrotu tej nieruchomości.
Administracja podjęła postępowania w sprawach o zwrot skonfiskowanym 11 lasów, lecz
przed stanem wojennym nie wydano żadnych decyzji, a p< > wprowadzeniu stanu
wojennego postępowania umorzono ze względu na "bm I podstaw prawnych". Po dzień
dzisiejszy lasy skonfiskowane w następstwu, akcji "Wisła" nie zostały zwrócone
prawowitym właścicielom. W podjętej 1 sierpnia 1990 roku uchwale Senat
Rzeczypospolitej Polskiej potępia akcje "Wisła" i zapowiada działania zmierzające
do naprawienia krzywd powstałych wwynikutej akcji. Przedstawiony projekt ustawy
unieważnia skutki dekretu z 27 lipca 1949 roku, umożliwiając zwrot zawłaszczonych
nieruchomości byłym właścicielom lub ich spadkobiercom, o ile nieruchomości te są w
posiadaniu Skarbu Państwa, gmin, spółdzielni lub organizacji społecznych. W innych
przypadkach, a także na wypadek zrzeczenia się roszczeń o zwrot nieruchomości,
ustawa przewiduje możliwość przyznania rekompensaty. Tryb przyznawania rekompensat
powinien być zbieżny z ogólnym uregulowaniem praw majątkowych odzyskanych w trybie
"reprywatyzacji", dlatego szczegółowe uregulowanie tego problemu pozostawiamy w
odrębnej ustawie.
Dokumenty z Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej
247
Przedstawiony projekt nie narusza praw osób fizycznych, które nabyły u I Skarbu
Państwa skonfiskowane wcześniej nieruchomości. Aby ułatwić 'ustępowanie sądowe w
tych sprawach, wnioskodawcę zwalnia się od iplat sądowych.
Projektowana ustawa, likwidując istniejące do dziś następstwa wojskowej i Lcji
"Wisła", jest aktem sprawiedliwości oraz niezbędnym krokiem na drodze li)
pojednania polsko-ukraińskiego.
***
WYWŁASZCZENIE
Dla pozbawienia Ukraińców szans powrotu dekretem z 27 lipca 1949 11 iku "O
przejęciu na własność państwa nie pozostających w faktycznym \\ ladaniu właścicieli
nieruchomości ziemskich położonych w niektórych powiatach województw
białostockiego, lubelskiego, rzeszowskiego i 11 akowskiego"1 w majestacie
groteskowego prawa odebrano wcześniej l u/.prawnie wysiedlonym ziemie ich przodków.
Pominięto bowiem fakt, i. właściciele tych nieruchomości nie porzucili ich
dobrowolnie, i że nie mogą opuszczać swych nowych miejsc pobytu, pozostając nie
dobrowolnie i pod ścisłym nadzorem władz bezpieczeństwa. Po dziś dzień przeważająca
»/cść wysiedleńców nie otrzymała żadnych odszkodowań za dobra, których u-li
pozbawiono drogą wywłaszczenia2.
S zansa powrotu dla wysiedleńców poj awiła się na krótko w 195 6 roku,
kiedy reprezentujący władze na pierwszym założycielskim zebraniu
I kraińskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego, Witold Jarosiński
twierdził, że władze nie mają nic przeciw indywidualnym powrotom.
11> iść chętnych zaskoczyła jednak władze3. Dla ujęcia powrotów w ramy
i !',anizacyjne, stworzyły więc tzw. Komisję Tkaczowa4. W praktyce jej
KozłowskiM, Łemkowskie lasy..., op. cit.
./erzej o tym: Powernuty ludiamj ichni prawa. Rozmowa z Mychajłom Dońskim,
Zustriczi" 1989/1 (19), str. 26.
Szerzej o tym: C. Z, Pereselennia - poworoty. 1947-1957, "Zustriczi" 1987/2-3
(X-9),s. 18.
248
Dokumenty z Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej
działalność polegała na stawianiu trudnych do zrealizowania warunków powrotu.
Szansę na otrzymanie zgody na powrót uzależniono m.in. od wielkości gospodarstwa i
"zgody aktywu wiejskiego". Decyzje o przjjęciu powracających zależały od władz
lokalnych, które np. w Krakowie wydały zakaz meldowania "Łemków i Cyganów" w
powiatach gorlickim i nowosądeckim (uchwała Wojewódzkiej Rady Narodowej z 1957
roku)\ Ostatecznie szansę na powrót władze zamknęły wydaniem nowej ustawy "O
uporządkowaniu niektórych spraw związanych z przeprowadzeniem reformy rolnej i
osadnictwa rolniczego", która weszła w życie na początku 1958 roku. Na mocy tej
ustawy przestała istnieć możliwość zwrotu gospodarstw6.
Tereny na południowo-wschodnich krańcach Polski, pozostawione przez Ukraińców, mimo
zachęt i kredytów, nie cieszyły się wzięciem - nie było "nowych osadników". Na
ziemie, które musiało opuścić ponad 150 tys. wysiedlonych udało się ściągnąć około
13 500 osadników polskich". W ten sposób obszary te, przemieniły się po latach w
bezludną krainę.
Analiza operacji "Wisła", w ramach której na tzw. Ziemie Odzyskane przesiedlono
około 150 tys. Ukraińców z województw lubelskiego, rzeszowskiego i krakowskiego, i
dzisiejsze tego skutki, muszą prowadzić do wniosku, że rzeczywistym powodem akcji
nie było "rozgromienie" Ukraińskiej Powstańczej Armii, a "ostateczne rozwiązanie
problemu ukraińskiego w Polsce"8. Przemawia za tym kryterium odpowiedzialności
zbiorowej (bez względu na stopień lojalności wobec nowego państwa polskiego),
zastosowane wbrew wszelkim zasadom moralnym i prawnym9, jak również inne zabiegi
zastosowane w trakcie przesiedleń i po nich:
Dokumenty z Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej
249
4. Kwilecki A., Łemkowie — zagadnienia migracji i asymilacji..., op. cit.
5. Dziewierski M., Dezintegracja społecznego świata Łemków,M.. Dziewierski, B.
Pacwa, B. Siewierski, Dylematy tożsamości, Katowice 1992, s. 55.
6. Kozłowski M., Łemkowskie lasy..., op. cit.
7. Tamże.
8. Już jeden z pierwszych dokumentów dotyczących akcji "Wisła" rozpoczynał się od
tych słów, patrz: Misilo E., Akcja Wisła. Dokumenty..., op. cit., dokument nr. 42.
9. Szerzej o tym Skubiszewski K., Jak PRL rozwiązywało kwestią ukraińską,
"Tygodnik Powszechny" 1990/10.
[osiedlanie pojedynczych rodzin w nowych miejscach, w obcym środowisku, więzienie
bez wyroków przedstawicieli inteligencji, zakaz opuszczania miejsca pobytu i
powrotów, ścisły dozór policyjny, pozbawienie możliwości nauki j ojczystego języka
oraz posługi religijnej w swoim obrządku. Należy wspomnieć tu również o
antyukraińskiej propagandzie prowadzonej przez władze w czasie trwania operacji i
później kontynuowanej łatami.
To "ostateczne rozwiązanie" kwestii ukraińskiej oznaczać miało
całkowite zasymilowanie, czyli wynarodowienie ukraińskiej mniejszości
i takie były rzeczywiste cele operacji określonej kryptonimem akcja
Wisła".
Opracowała M. Kmita
***
Warszawa, 22 sierpnia 1991 r.
Pan
Mikołaj Kozakiewicz Marszałek Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej
Na podstawie art. 20 ust. 4 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej oraz art. 32 ust.
1 Regulaminu Sejmu przedstawiamy poselski projekt ustawy o zmianie ustawy z dnia 17
maja 1989 roku o stosunku Państwa do Kościoła Katolickiego w Rzeczypospolitej
Polskiej (Dz. U. Nr 29, poz. 154; zm: Dz. U. z 1990 r, Nr 51, poz. 297 oraz Nr 55,
poz. 321).
Do reprezentowania naszego stanowiska podczas prac legislacyjnych upoważniamy posła
Jarosława Kapsę.
Włodzimierz Mokry, JanLityński, Jan Rokita, Jerzy Żurawiecki, Henryk Michalak,
Roman Niegosz, Jan Kisiliczyk, Zbigniew Janas, Adam Michnik, Jerzy Zdrada, Marian
J. Czerwiński, Radosław Gawlik, Michał Chałoński, Barbara Labuda, Anna Urbanowicz,
Krzysztof Dowgiałło, Marek Rusakiewicz, Jan Wyrowiński, Lech Kozaczko, Janusz
Okrzesik
UZASADNIENIE
Sprawa uregulowania sytuacji prawnej Kościoła Greckokatolickiego została pominięta
milczeniem przez Sejm poprzedniej kadencji. Obecnie po dwuletnich przemianach w
Polsce, po obsadzeniu stanowiska biskupa
250
Dokumenty z Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej
Dokumenty z Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej
251
przemyskiego obrządku wschodniego, zachodzi pilna potrzeba i wrę konieczność
uregulowania statusu tego Kościoła. Dlatego też pozwalar sobie przedłożyć projekt
takiej nowelizacji. Projekt zgodny jest podstawowymi zasadami ustawy oraz z
dekretem Soboru Watykańskiej II. który z całą stanowczością potwierdził równość
praw Koście Zachodniego i Kościołów Wschodnich. Uchwalenie przez Sejm tegl projektu
zlikwidowałoby swoistą i szkodliwą "lukę prawną" wymienioiw ustawy oraz usunęłoby
wątpliwości i niejasności w jej stosowani] występujące, zwłaszcza w organach
administracji samorządowej.
Przyjęcie proponowanej noweli zapewniłoby realizację zasad] równouprawnienia na
płaszczyźnie cywilno-prawnej Kościołó\ partykularnych w ramach Kościoła
powszechnego.
Kościół Greckokatolicki w latach 1945-1956 poddany był brutaln) represjom, które
spowodowały niepowetowane szkody i straty. Represje te I m.in. deportacja obydwu
biskupów przemyskich do ZSRR (gdzie obaj zma w więzieniach), tragiczna śmierć 3 9
księży, internowanie w obozie w Jawor 22 księży, aresztowanie i prześladowanie
prawie 740 duchownych. Działa władz państwa uniemożliwiły jakąkolwiek publiczną
działalność tej Cerk\ W latach 1957-1989 Cerkiew była częściowo tolerowana, ale
pozostawał] bez możliwości podejmowania działań prawnych.
Represje stosowane wobec Kościoła Greckokatolickiego spowodowały] najczęściej
nieodwracalne straty w stanie posiadania dóbr materialnych, w tym
- wysiedlenie około 600.000 wiernych,
- przejęcie 245 cerkwi przez Kościół Rzymskokatolicki oraz 24 cerkwi, przez Kościół
Prawosławny,
- zabór około 11.000 ha pól i lasów w samym tylko dawnym wojewói rzeszowskim,
- konfiskatę całego mienia ruchomego i nieruchomego biskup stwal kapituły,
seminarium duchownego i innych instytucji greckokatolickich]
- konfiskatę i rozproszenie archiwum diecezjalnego i biblioteki. Z tycłf powodów
istotne jest przesunięcie daty zgłoszeń odpowiednich wnioskóv do Komisji Majątkowej
przynajmniej do dnia 13 kwietnia 1993 r., to jes licząc dwa lata od chwili
przywrócenia możliwości podejmowania działań,' tj. od chwili mianowania
ordynariusza diecezji przemyskiej.
Najważniejszą jednak rzeczą proponowaną w noweli jest przekreślenie dekretu z dnia
5 września 1947 r. o przejęcie na własność Państwa mienia
|x)7.ostałego po osobach przesiedlonych do ZSRR- w odniesieniu do Kościoła
Katolickiego obrządku bizantyjsko-ukraińskiego. Wspomniany bowiem dekret bv!
instrumentem pozbawienia własności Cerkwi i aktem prawnym faktycznie
uniemożliwiającym jej publiczną działalność. Zniesienie dekretu będzie próbą
naprawienia krzywd, jakie w ciągu ostatnich 45 lat poniósł Kościół bizantyjsko-
ukraiński ze strony władz państwowych.
***
54 posiedzenie Sejmu
1'osel Włodzimierz Mokry: Wyłączenie to nie pozbawia też w żadnym wypadku
możliwości dalszego korzystania z obiektów greckokatolickich przez Kościół
prawosławny który uzyskał praw o wieczystego użytkowania cerkwi yjrekokatolickiej.
Wniosek mniejszości zmierza zatem do tego, by z jednej strony - nie sankcjonować
bezprawnie przejętego przez państwo majątku l>o grekokatolikach, którzy przetrwali
- a więc właściciel się odnalazł -az drugiej strony - by nie pozbawiać wiernych
prawosławnych dostępu do lvi iiże świątyń, w których w duchu ekumenizmu mogą modlić
się w różnych l« >rach dnia wierni obu konfesji, tj. i prawosławni, i grekokatolicy
należący przecież do tego samego narodu. Na czas takiego właśnie polubownego
rozwiązania tych bez wątpienia niełatwych i nabrzmiałych problemów, Sejm mógłby-i
to jest ewentualnie - następny wniosek, czy powinien raczej, w moim odczuciu,
podjąć ustawę po przyjęciu tego wniosku mniejszości, w której to uchwale
zobowiązałby rząd do stworzenia odpowiedniej komisji uprawnionej do rozstrzygania w
szczególnym trybie kwestii własności mienia Kościoła greckokatolickiego. Projekt
takiej uchwały mam przygotowany.
Proponowane przeze mnie rozwiązanie mogłoby zamknąć trwające od (H)koleń konflikty
wyznaniowe na tym terenie, stworzyłoby to też szansę dla praktycznej realizacji
idei ekumenizmu i ułożenia na prawdziwie chrześcijańskich zasadach miłości
bliźniego, współżycia wiernych różnych wyznań, ale przecież chrześcijan. Dziękuję
Państwu. (Oklaski)
Poseł Hanna Suchocka: Wniosek mniejszości pana posła Mokrego ma na celu uniknięcie
tych wszystkich konfliktów, które powstawały w czasie posiedzenia Komisji
Mniejszości Narodowych i Etnicznych i Komisji Ustawodawczej. Sądzę, że nie
znajdziemy żadnego innego rozsądnego
I
rr r
252
Dokumenty z Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej
wyjścia, tylko odwleczemy sprawą. Chciałam tylko jeszcze zwrócić na i uwagę, bo
może w jakimś zacietrzewieniu nie widzimy sytuacji prawnej.
Wniosekpana posła Mokrego nie zmierza w kierunku odebrania czegok Kościołowi
prawosławnemu, autokefalicznemu, tylko pozostawieniu status i prawnego. Ponieważ w
tym momencie Kościół prawosławny ma użytkowaA wieczyste na te cerkwie, pozostałby
stan użytkowania wieczystego. Po prostu i uzyskałby własności tych cerkwi. I
dlatego była propozycja pana posła Mokm\ uchwały, żeby w tym zakresie, jak
rozwiązać na przyszłość stosunki własnościom
te dwa Kościoły się między sobą rozmówiły.
***
Dyskusja nad projektami ustaw:
o zmianie Konstytucji; o wyborze prezydenta;
Ordynacja wyborcza do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej
(I czyt., cd.)
Poseł Włodzimierz Mokry: ... W Polsce żyje (...) około 2-2,5" odwiecznych
obywateli państwa polskiego, niepolskiego pochodzenia, a wh, mogliby mieć
kilkunastoosobową reprezentację w parlamencie. Są oni częsu żywymi reliktami
Rzeczypospolitej dwojga, a szkoda, że nie czworga narodów (...) Właściwe
rozwiązanie problemów mniejszości narodowych, zapewniające prawa mniejszościom
narodowym oraz stworzenie warunków do rozwoju i kultywowania ich tradycji
ojczystych zaowocowałoby w dwójnasób, ponieważ pielęgnujące swe tradycje rodzime
mniejszości narodowe stałyby się mini-ambasadorami swych narodów w Polsce, a w u,
mini-ambasadorami kultury naszych bezpośrednich sąsiadów, gdzie ży,~ także Polacy,
a więc sąsiadów z Litwy, Białorusi, Ukrainy, Czechosłowac, Niemiec, a to sąjuż
sprawy nie tylko polityki wewnętrznej, ale i zewnętrzu i międzynarodowej. W dodatku
stosunekdo mniejszości narodowej nazywa). jest coraz częściej swoistym testem czy
sprawdzianem tolerancji idemokrac, Nieprzypadkowo zatem Jan Paweł II swoje orędzie
na Światowy Dzień Pokój w 1988 r. zatytułował "Poszanowanie praw mniejszości
narodowyi gwarancją pokoju".
Sprawozdanie Stenograficzne z 39 posiedzenia Sejmu Rzeczypospolitej Polsku w dniach
20 i 21 września 1990 r., Warszawa 1990, s. 275.
Dokumenty z Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej
253
Projekty uchwały sejmowej potępiającej akcję "Wisła"
3 sierpnia 1990 roku jedna z izb parlamentu polskiego - Senat RP przyjął uchwałę,
potępiającą akcję "Wisła", w czasie której stosując zasadę odpowiedzialności
zbiorowej wysiedlono około 150 tysięcy Ukraińców - obywateli Polski. Uchwała Senatu
określana była jako ilokument moralnego zadośćuczynienia.
Niezależnie od politycznej wymowy i wagi w procesie formowania likościowo nowego
charakteru wzajemnych stosunków polsko-ukraińskich, uchwała nie otwiera drogi do
tworzenia ustawodawczych i prawnych aktów, tak bardzo oczekiwanych od
dziesięcioleci przez wysiedlonych Ukraińców. Jak mówi poseł Włodzimierz Mokry,
problem potępienia akcji "Wisła" pojawił się w Sejmie (a dokładniej w jego
komisjach t w klubach parlamentarnych) pod koniec 1989 roku. Wśród
Parlamentarzystów rozpowszechniona została przygotowana przez posła W Mokrego oraz
Związek Ukraińców w Polsce (opracowana przez historyka I ugeniusza Misiłę) obszerna
dokumentacja faktograficzna. Od początku i 990 roku problem akcji "Wisła" stawiany
był niemalże na każdym posiedzeniu Sejmowej Komisji Mniejszości Narodowych i
Etnicznych. l 'lojekt uchwały potępiający akcję "Wisła" był przeformułowywany pod
presją ilokonujących się zmian politycznych i społecznych. Kolejne warianty
[Których było dziewięć) poddawane weryfikacji zabrnęty i zagrzęzły w dyskusjach.
Projekt nie doczekał się ostatecznej wersji, która mogłaby tiyć przyjęta przez
Komisję i wyniesiona na obrady Sejmu.
Publikowane dziś warianty projektu uchwały - to wersja wyjściowa, /.iproponowana
przez posła Włodzimierza Mokrego, pierwszy projekt uchwały poddany pod dyskusję w
Komisji Mniejszości Narodowych oraz ptojekt zaakceptowany przez Obywatelski Klub
Parlamentarny, który /d;ije się być najbliższy końcowego wariantu uchwały. Można
mieć wątpliwości, czy Sejm X kadencji zdąży przyjąć uchwałę potępiającą fikcję
"Wisła". Czy będzie w stanie zrobić to nowy parlament?
Ttum. z ukr. A. Nowak 'Nasza Kultura", nr 2(311) 1991 r. Dodatek do tygodnika
"Nasze Słowo"
254
Dokumenty z Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej
Włodzimierz Mokry Poseł na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej
Projekt Uchwały Sejmowej w sprawie potępienia wysiedleńczej akcji "Wisła" z 1947
roku
Rozpoczęty w sierpniu 1980 roku proces demokratyzacji życia w Polsu-owocujący dziś
głębokimi zmianami systemowymi w sferze gospodarczej kulturalnej i politycznej nie
omija praktycznie żadnej grupy społecznej c/.\ zawodowej, włącznie z
przedstawicielami mniej szóści narodowych, etnicznycl i i wyznaniowych, które
oprócz trudów dnia codziennego mają coraz więksi problemy z uniesieniem swej
tożsamości narodowej.
Stosunkowo najwięcej trudnych do pokonania przeszkód na drodze odzyskiwania swych
praw ma najliczniejsza i żyjąca w rozproszeniu mniejszość ukraińska, której życie
duchowe i materialne determinuje wysiedleńcza akcja "Wisła", przeprowadzona w
oparciu o zasadę odpowiedzialności zbiorowej.
Sejm X kadencji - dążący do uczynienia z Rzeczypospolitej Polskiej państwu wktórym
wszyscy obywatele staną się równoprawnymi mieszkańcamibez względu na pochodzenie
narodowe czy przynależność wyznaniową - uznaje akcję' Wisła za bezprawną i co za
tym idzie postanawia:
1) unieważnić uchwałę Prezydium Rady Ministrów z dnia 24.04.194 / roku, nakazującą
wysiedlenie ludności ukraińskiej z Podlasia Chełmszczyzm Nadsania, Bojkowszczyzny i
Łemkowszczyzny;
2) unieważnić dekrety z 1947, 1949 i 1958 roku, orzekające przejście n.i własność
skarbu państwa mienia instytucji ukraińskich i osób wysiedlonych
Anulowanie tych aktów stworzy podstawy prawne dla dochodzenia prze. poszkodowanych
swych praw majątkowych, włącznie z prawem powrotóu wysiedleńców lub ich potomków w
ojczyste strony. Warunki powrotów powinno regulować specjalne zarządzenie,
zabezpieczające jednocześni, nienaruszalność obecnego stanu posiadania ludności
zamieszkującej dzr tereny objęte akcją "Wisła".
Uchwałę tę podejmujemy w celu przynajmniej częściowego naprawiani, i doznanych
przez ludność ukraińską krzywd i strat, które są o tyle bolesne i trudne do
odrobienia, że były wynikiem stosowania typowego stalinowskie) v wzorca
rozwiązywania kwestii narodowościowych. Sposób ten polegał ni.
I
Dokumenty z Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej
255
tylko na przymusowym brutalnym wysiedleniu ludności ukraińskiej z jej ziem
etnicznych oraz poddawaniu tej ludności, a zwłaszcza inteligencji ukraińskiej
icpresjom włącznie z osadzaniem w obozie koncentracyjnym w Jaworznie koło Katowic,
ale równolegle z tym i na świadomym mszczeniu dorobku kulturalnego wielu pokoleń
Ukraińców włącznie z dewastacją często jedynych ośrodków i świadectw ich życia
duchowego - cerkwi, kapliczek, cmentarzy c/.y trójramiennych krzyży.
***
Uchwała Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej w sprawie akcji "Wisła"
(Projekt)
Jednocząca się Europa stawia przed nami nowe wyzwania. Dla Polaków t Ukraińców są
nimi wzajemne poznanie, zrozumienie i pojednanie. Losy obu narodów przeplatały się.
Polacy i Ukraińcy łączyli się często w tych H.imych rodzinach, pracowali razem lub
żyli obok siebie jako zgodni sąsiedzi. Wiele jednak było wzajemnych krzywd,
niechęci, czasem wręcz nienawiści.
Pragnąc pojednania, dążymy do ukazania naszej trudnej historii w świetle prawdy.
Wymaga to ujawnienia opinii publicznej wszystkich bolesnych wydarzeń, które miały
miejsce w naszej wspólnej przeszłości.
Jednym z nich była akcja "Wisła", którą na mocy uchwały Prezydium Rady Ministrów
PRL z 24 kwietnia 1947 r. rozpoczęto w południowo-¦wschodniej części Polski.
Pod pretekstem likwidacji oddziałów Ukraińskiej Powstańczej Armii
ówczesne .talinowskie władze dokonały za pomocą wojska i milicji przymusowych
przesiedleń ludności ukraińskiej. W ciągu trzech miesięcy wysiedlono około IM) tys.
osób. Pozbawiono je majątku, obiektów kulturalno-oświatowych i sakralnych. Przez
wiele alt utrudniano bądź uniemożliwiano im powroty.
Sejm Rzeczypospolitej Polskiej potępia akcję "Wisła", w której zastosowano zasadę
zbiorowej odpowiedzialności.
Sejm Rzeczypospolitej Polskiej dążyć będzie do naprawienia moralnych i materialnych
krzywd powstałych w wyniku tej akcji.
Pragnąc pojednania, kładziemy szczególny nacisk na to wszystko, co ubliża. Nawet w
najbardziej tragicznych latach naszej wspólnej historii miały miejsce fakty niosące
iskrę nadziei na lepszą przyszłość.
Zmiany systemu politycznego zachodzące obecnie w Polsce pozwalają ita dobre
ułożenie stosunków polsko-ukraińskich.
256
Dokumenty z Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej
Dokumenty z Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej
257
***
Uchwała Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej w sprawie akcji "Wisła"
(Projekt)
Sytuacja odzyskania niepodległości Polski stawia przed nami nowe wyzwania. Dla
Polaków i Ukraińców są nimi wzajemne poznanie, zrozumienie i pojednanie. Losy obu
narodów przeplatały się. Polacy i Ukraińcy łączyli się często w tych samych
rodzinach, pracowali razem lub żyli obok siebie jako zgodni sąsiedzi. Wiele jednak
było wzajemnych krzywd, niechęci, czasem [ wręcz nienawiści, a nawet krwi.
Pragnąc pojednania, dążymy do ukazania naszej trudnej historii w świetle I prawdy.
W szczególności wymaga to ujawnienia opinii publicznej wszystkich | bolesnych
wydarzeń, które miar)' miejsce w Polsce pod komunistycznymi rządami.
Jednym z nich była akcja "Wisła", którą na mocy uchwały Prezydium I Rady Ministrów
PRL z 24 kwietnia 1947 r. rozpoczęto w południowo- [ -wschodniej części Polski.
Likwidując oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii, ówczesne komunistyczne władze
dokonały przymusowych przesiedleń ludności ukraińskiej. W ciągu trzech miesięcy
wysiedlono około 150 tys. osób Pozbawionojemajątku, obiektów kulturalno-oświatowych
i sakralnych. Przez wiele lat utrudniano bądź uniemożliwiano im powroty.
Sejm Rzeczypospolitej Polskiej potępia akcję "Wisła", w które) zastosowano zasadę
zbiorowej odpowiedzialności.
^ im Rzeczypospolitej Polskiej dążyć będzie do naprawienia krzywd! pou stałych w
wyniku tej akcji.
Pragnąc pojednania, kładziemy szczególny nacisk na to wszystko, co ] zbliża. Nawet
w najbardziej tragicznych latach naszej wspólnej historii miah miejsce fakty
niosące iskrę nadziei na lepszą przyszłość.
Zmiany systemu politycznego zachodzące obecnie w Polsce pozwał; ii .i na dobre
ułożenie stosunków polsko-ukraińskich.
Uchwała Senatu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 3 sierpnia 1990 roku
Zmiany społeczne i polityczne dokonujące sięju nas i w sąsiednich krajach stawiają
przed nami nowe wyzwania. Ze względu na obecność ludności ukraińskiej w Polsce,
szczególnego znaczenia nabiera wzajemne poznanie, zrozumienie i pojednanie Polaków
i Ukraińców.
Różnie przeplatały się losy obu narodów w ciągu dziejów. Polacy i Ukraińcy nie
tylko pracowali razem i żyli obok siebie jako sąsiedzi, ale również łączyli się
często w tych samych rodzinach. Jednak obok zgodnego współżycia wiele było
wzajemnych krzywd i niechęci. Była nienawiść, a nawet przelana krew. Ta przeszłość
obciąża nasze stosunki. Tę przeszłość trzeba przezwyciężyć.
Pragnąc pojednania, dążymy do ukazania naszej trudnej historii w świetle prawdy. W
szczególności wymaga to ujawnienia bolesnych wydarzeń, które /.darzyły się w
okresie powojennym w naszej wspólnej ojczyźnie.
Jednym z nich była wojskowa akcja "Wisła", którą na mocy uchwały Prezydium Rady
Ministrów z dnia 24 kwietnia 1947 r. przeprowadzono w południowej i środkowo-
wschodniej części Polski.
Komunistyczne władze, przystępując do likwidacji oddziałów Ukraińskiej I 'i
iwstańczej Armii, dokonały wówczas przymusowych przesiedleń ludności \\ większości
ukraińskiej. W ciągu trzech miesięcy wysiedlono z rodzinnych miejsc około 150 tys.
osób, pozbawiając je majątku, siedzib i świątyń. Przez \s lele lat uniemożliwiano
im, a potem utrudniano powroty.
Senat Rzeczypospolitej Polskiej potępia akcję "Wisła", w której zastosowano -
właściwą dla systemów totalitarnych - zasadę odpowiedzialności zbiorowej.
Senat Rzeczypospolitej Polskiej dążyć będzie do tego, by naprawione /(istały - na
ile to możliwe - krzywdy powstałe w wyniku tej akcji.
***
258
Dokumenty Związku Ukraińców w Polsce
Dokumenty Związku Ukraińców w Polsce
259
\
ZWIĄZEK UKRAIŃCÓW W POLSCE 03-614 Warszawa, ul. Kościeliska 7, tel. 679-96-77, fax
679-96-95
L. dz. 224/96 Warszawa,
18.03.1996 r
Pan prof. Leszek Kubicki Minister Sprawiedliwości RP
8 listopada 1995 roku zostało zakończone śledztwo prowadzone przez Prokuraturę
Wojewódzką w Katowicach w sprawie przestępstw popełnionych na szkodę ludności
ukraińskiej więzionej bez wyroku sądowego w Centralnym Obozie Pracy w Jaworznie w
latach 1947-1949.
Z ustaleń Prokuratury Wojewódzkiej w Katowicach wynika, że na więźniarkach i
więźniach tego obozu popełnione zostały zbrodnie przeciw ludzkości. Związek
Ukraińców w Polsce, wnioskodawca wszczęcia śledztwa, z chwilą jego zakończenia
utwierdził się w przekonaniu, co do zasadności prowadzonych od kilku lat - niestety
bezowocnych - starań o zastosowanie ustawy "O kombatantach oraz niektórych osobach
będących ofiarami represji wojennych i okresu powojennego" z dnia 24 stycznia 1991
roku wobec obywateli osadzonych z przyczyn narodowościowych^ w COP w Jaworznie.
Z przykrością konstatujemy, że mimo upływu 4 miesięcy od daty! zakończenia
śledztwa, nie dostały podjęte żadne konkretne decyzje uznajacci Ukraińców
(pozbawionych wolności i osadzonych bezprawnie w COP \v[ Jaworznie) za ofiary
represji stalinowskich i przyznające im z tego tytułuj prawo do odszkodowania
moralnego i materialnego, zgodnie /I obowiązującym w RP ustawodawstwem. Uwidoczniła
się natomiast! rozbieżność stanowisk Urzędu ds. Kombatantów i Osób|
Represjonowanych oraz Głównej Komisji Badań Zbrodni przeciw I Narodowi Polskiemu -
Instytut Pamięci Narodowej, kto powinien wy< 1.1 opinię odnośnie zakwalifikowania
CQP w Jaworznie jako miej'. uwięzienia w rozumieniu art. 4, ust. 1, pkt 4 ustawy z
dnia 24 styczni 1991 r, co, jak rozumiem, stanowi podstawę do pozytywnego
rozpatrzeń naszego wniosku. Według Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciw I
Narodowi Polskiemu - Instytut Pamięci Narodowej, instytucją właściwą do wydania
takiej opinii jest Minister Sprawiedliwości.
Zwracam się zatem do Pana Ministra z prośbą o podjęcie stosownych decyzji, które
umożliwią (w prowadzonych pracach nowelizacyjnych ustawy z dnia 24 stycznia 1991
r.) uwzględnienie w projekcie rządowym postulatu ludności ukraińskiej zamieszkałej
w Polsce.
Pańska pomoc i podjęte decyzje na rzecz byłych więźniów COP w Jaworznie będą
świadczyć o konsekwencji działań kierowanego przez Pana Ministra Urzędu, którego
decyzją w 1990 roku podjęto śledztwo w powyższej sprawie.
W załączeniu przekazuję korespondencję Związku Ukraińców w l'olsce, prowadzoną z
Urzędem ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych oraz z Główną Komisją Badań Zbrodni
przeciwko Narodowi Polskiemu - Instytut Pamięci Narodowej.
Z poważaniem
Jerzy Rejt (przewodniczący)
I'o wiadomości:
I Komisja ds. Mniejszości Narodowych i Etnicznych Sejmu RP.
.' Komisja Polityki Społecznej.
1 Szef Urzędu Rady Ministrów - Minister Leszek Miller.
* Urząd ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych - Minister Adam
1'nbroński.
***
Przewodniczący Związku Ukraińców w Polsce Jerzy Rejt otrzymał i powyższy list
odpowiedź, z dnia 26.06.1996 r., od ówczesnego Ministra i'i;iwiedliwości Leszka
Kubickiego informującą, iż śledztwo umorzono, r 161 osób, które zmarły w obozie nie
były ofiarami zabójstwa. Również
¦ dztwo w sprawie pobić oraz fizycznego i moralnego znęcania się i i 113 osobami,
(...) umorzono wobec niewykrycia sprawców".
***
260
Dokumenty Związku Ukraińców w Polsce
Dokumenty Związku Ukraińców w Polsce
261
ZWIĄZEK UKRAIŃCÓW W POLSCE 03-614 Warszawa, ul. Kościeliska 7, tel. 679-96-77, fax
679-96-95
L. dz. 249/96 Warszawa, 24 marca
1996 r.
Pan Adam Dobroński Kierownik Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych
Rada Główna Związku Ukraińców w Polsce z zaniepokojeniem obserwuje przedłużające
się milczenie władz państwowych w sprawie nadania osobom narodowości ukraińskiej
więzionym w Centralnym obozie Pracy w Jaworznie uprawnień wynikających z ustawy z
dnia 24 stycznia 1991 roku o kombatantach oraz niektórych osobach będących ofiarami
represji wojennych i okresu powojennego. Dla społeczności ukraińskiej problem ten
posiada wyjątkowe znaczenie. Jego rozwiązanie stanowi jeden z istotnych
sprawdzianów polityki narodowościowej Państwa w stosunku do mniejszości narodowych.
Postanowienie Prokuratury Wojewódzkiej w Katowicach z dnia 8 listopada 1995 roku, w
którego uzasadnieniu stwierdza się, że "w Centralnym Obozie Pracy w Jaworznie w
latach 1947-1949 popełnione zostały zbrodnie przeciwko ludzkości (...), a
konkretnie na więźniach pochodzenia ukraińskiego", - wydawało się tworzyć
odpowiednią podstawę dla pozytywnego rozstrzygnięcia naszego postulatu. W tym duchu
przyjęliśmy pismo skierowane przez Pana Ministra do uczestników Zjazdu Byłych
Więźniów COP w Jaworznie z dnia 24 listopada 1995 roku, w którym zapowiedział Pan
niezwłoczne zwrócenie się do Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi
Polskiemu - Instytut Pamięci Narodowej o wydanie opinii odnośnie zakwalifikowania
COP w Jaworznie jako miejsca uwięzienia w rozumieniu art. 4 ust. 1, pkt 4 Ustawy z
dnia 24 stycznia 1991 roku.
24 lutego 1996 roku nasz Związek zwrócił się pismem do GKBZPNP o informację
dotyczącą opinii Głównej Komisji w omawianej sprawie. W odpowiedzi zastępca
dyrektora GKBZPNP prof. Andrzej Skrzypczek
stwierdził, że "instytucją właściwą dla wydania opinii (...) jest Minister
Sprawiedliwości". Odpowiednie pismo skierowaliśmy zatem do Ministra Sprawiedliwości
prof. Leszka Kubickiego.
W zaistniałej sytuacji Rada Główna Związku Ukraińców w Polsce zwraca się do Pana
Ministra o przyspieszenie działań i podjęcie decyzji o nadaniu uprawnień
wynikających z Ustawy z dnia 24 stycznia 1991 roku osobom narodowości ukraińskiej
więzionym w COP w Jaworznie. Przedłużanie obecnego stanu wobec jednoznacznego
orzeczenia Prokuratury Wojewódzkiej w Katowicach jest niezrozumiałe i bulwersujące,
szczególnie dla osób represjonowanych. Są to ludzie w podeszłym wieku, w wielu
przypadkach w złym stanie zdrowia spowodowanym przeżytymi cierpieniami. Uznanie ich
za osoby represjonowane w okresie powojennym będzie nie tylko moralnym
zadośćuczynieniem, lecz również oddaniem sprawiedliwości za lata upokorzeń.
Za Radę Główną Związku Ukraińców w Polsce Miron Kertyczak (Sekretarz) Jerzy
Rejt (Przewodniczący)
***
ZWIĄZEK UKRAIŃCÓW W POLSCE 03-614 Warszawa, ul. Kościeliska 7, tel. 679-96-77, fax
679-96-95
L. dz. 117/96 Warszawa, 14.02.1996
r.
Główna Komisja Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu Instytut Pamięci
Narodowej
W lipcu 1990 roku Związek Ukraińców w Polsce skierował do Ministerstwa
Sprawiedliwości RP wniosek o wszczęcie postępowania karnego w sprawie zbrodni
popełnionych na ludności ukraińskiej w Centralnym Obozie Pracy w Jaworznie w latach
1947-1949.
Dochodzenie prowadzone w tej sprawie przez Główną Komisję Badania Zbrodni przeciwko
Narodowi Polskiemu - Instytut Pamięci Narodowej,
262
Dokumenty Związku Ukraińców w Polsce
a w szczególności przez jej Oddział Katowicki, zgromadziło materiały dowodowe,
które stały się podstawą do wszczęcia śledztwa przez Prokuraturę Wojewódzką w
Katowicach wobec osób podejrzanych o popełnienie zbrodni na więzionej w COP w
Jaworznie cywilnej ludności ukraińskiej.
Niezmiennie od 1990 roku ZUwP podejmował starania o zastosowanie ustawy "O
kombatantach oraz niektórych osobach będących ofiarami represji wojennych i okresu
powojennego" z dnia 24 stycznia 1991 roku wobec obywateli polskich narodowości
ukraińskiej więzionych z przyczyn narodowościowych bez wyroku sądowego w COP w
Jaworznie. Brak pozytywnych decyzji odnośnie wniosku ZUwP, a w szczególności
uwzględnienia go w rządowym projekcie nowelizacji wyżej wymienione] ustawy, wynikał
między innymi z braku stanowiska w tej sprawie Główmi Komisji Badania Zbrodni
przeciwko Narodowi Polskiemu - Instytutu Pamięci Narodowej.
W dniu 8 listopada 1995 roku zakończono śledztwo prowadzone prze. Prokuraturę
Wojewódzką w Katowicach. Postanowienie i materiał dotyczący COP w Jaworznie
przekazano wnioskodawcy wszczęcia śledztwa. Z ustaleń Prokuratury Wojewódzkiej w
Katowicach wynika, że na więźniach tego obozu zostały popełnione zbrodnie przeciwko
ludzkości.
ZUwP zwraca się o wydanie opinii odnośnie COP w Jaworznie jako miejsca uwięzienia w
rozumieniu art. 4, ust. 1, pkt 4 ustawy z dnia 24 stycznia 1991 roku, gdyż
stanowisko Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu - Instytutu
Pamięci Narodowej w tt i sprawie jest nieodzowne dla nadania byłym więźniom COP w
Jaworznu uprawnień należnych represjonowanym w okresie PRL-u.
Prosimy naszą prośbę potraktować jako pilną.
Z poważaniem
Jerzy Rejt (przewodniczący)
Dokumenty Związku Ukraińców w Polsce
263
Omówienie uchwały Sądu Najwyższego Wnioski praktyczne
Przedstawiona uchwała Sądu Najwyższego ma doniosłe znaczenie. licz przesady można
powiedzieć, że historyczna dla wielu osób, które doznały szkody na skutek czynów
stanowiących zbrodnie stalinowskie w i < izumieniu art. 1 p-kt 5 ustawy z dnia 4
kwietnia 1991 r. o zmianie ustawy
¦ i Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce - Instytucie 1'amięci
Narodowej (Dz. U. Nr 45, poz. 195). Uchwała ta stanowi o tym, \- Rzeczpospolita
Polska realizuje w praktyce konstytucyjną zasadę
¦ lemokratycznego państwa prawa poprzez orzecznictwo niezawisłych ¦;|dów. Uchwała
Sądu Najwyższego ma charakter uogólniający. Dotyczy < ma nie tylko zbrodni
stalinowskich popełnionych w Centralnym Obozie I'racy w Jaworznie, ale również
wszystkich innych zbrodni dokonanych 11 a ludności ukraińskiej w komunistycznej
przeszłości. W istocie rzeczy 11 chwała ta dotyka najistotniejszego i
najważniejszego problemu prawnego
kwestii przedawnienia dochodzenia roszczeń. Oczywiście chodzi tu o zbrodnie
stalinowskie i zbrodnie wojenne lub
I > rodnie przeciwko ludności w rozumieniu ustawy z dnia 4 kwietnia 1991
i Trzeba bowiem mieć na uwadze to, że zbrodnie te zostały dokonane l'i/cd
kilkudziesięciu laty, a najdłuższy termin uściślony w przepisach polskiego kodeksu
cywilnego na realizację roszczeń majątkowych w
tosunku do podmiotu zobowiązanego jej naprawienia wynosi dziesięć
lit Sąd Najwyższy w przedstawionej uchwale wskazał, iż Sąd
i ¦ i/patrujący tego rodzaju sprawę powinien rozważyć czy nie zachodziła
;' i /cszkoda powodująca, że przedstawienie nie rozpoczęło biegu względnie,
bieg przedawnienia uległ zawieszeniu. Sąd powinien również mieć na
wadze, czy w konkretnych okolicznościach podniesienie zarzutu
¦i /.edawnienia nie stanowi nadużycia prawa.
W istocie rzeczy moim zadaniem jest przełożyć ten syntetyczny i
unknięty język prawa na język powszechnie zrozumiały przez osoby
I1 nteresowane dochodzeniem swoich uprawnień w granicach określonych
264
Dokumenty Związku Ukraińców w Polsce
Dokumenty Związku Ukraińców w Polsce
265
przez przepisy prawa cywilnego na podstawie posiadanych dokumentów I tu trzeba mieć
na uwadze takie sprawy jak: zbrodnie dokonane na cjwilnych więźniach ludności
ukraińskiej w Centralnym Obozie Pracy w Jaworznie były ukrywane przez władze
państwa komunistycznego, a jak wynika z materiałów postępowania przed Okręgową
Komisją Badania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu w Katowicach, więźniowie tęgi
> obozu przy zwolnieniu musieli podpisywać oświadczenie, że nikogo nu poinformują o
tym co tam przeżyli. Byli związani tajemnicą. Oznacza U ¦ nie mniej nie więcej,
tylko to, że świadkowie i ofiary zbrodni stalinowskie] i nie mogli być świadkami
tych zbrodni przed polskim wymiarem sprawiedliwości i nie tylko. Historia oceniła
te działania, jako zbrodnicze W takich aspektach należy postrzegać wykładnię Sądu
Najwyższego ujet. i w uchwale i sąd rozstrzygając konkretną sprawę powinien
rozważyć c/.\ nie zachodziła przeszkoda powodująca, że przedawnienie nie rozpoczęli
> biegu względnie, że bieg przedawnienia uległ zawieszeniu. Jest rzecz.i oczywistą,
że o zbrodni w Jaworznie wiedzieli tylko ci, którzy utracili jedynych żywicieli
rodzin lub najbliższych. Obszerna, porażająca faktografia o tym piekle na ziemi j
est zawarta w postanowieniu Okręgowe i Komisji Badania Zbrodni Przeciwko Narodowi
Polskiemu w Katowicacl i z dnia 17 marca 1994 r, Idz. O. K. Ka/s. 7/91.
Postanowienie to wraz z obszernym uzasadnieniem znajduje się w posiadaniu Związku
Ukraińców w Polsce. W posiadaniu Związku Ukraińców w Polsce jest również
postanowienie Prokuratury Wojewódzkiej w Katowicach dotyczące wyników śledztwa
przeciwko funkcjonariuszom państwowym, którzy dopuścili się tych zbrodni.
Trzecią wskazówką wykładni, zawartą w uchwale Sądu Najwyższcgi jest wyrażenie
poglądu, iż sąd przy rozstrzyganiu konkretnej spraw powinien mieć na uwadze czy w
konkretnych okolicznościach podniesień i zarzutu przedawnienia nie stanowi
nadużycia prawa (art. 5K.C). Na podstawie tego uściślenia reprezentuję stanowisko
tego rodzaju, iż chód/11 tu o to czy strona pozwana, którą w tym przypadku jest
Skarb Państwa reprezentowany przez Ministra Spraw Wewnętrznych, a od 1 stycznia
1997 będzie Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji, nie nadużyw, i prawa,
zgłaszając zarzut przedawnienia przy dochodzeniu poniesione szkody przez osoby
uprawnione. Moim zdaniem, chodzi tu o sytuacja
I
materialną rodzin w przeszłości, w której znalazły się one tracąc jedynych
żywicieli rodzin lub osoby najbliższe. Nie można tego odnosić do sytuacji tu i
teraz, która mogła ulec zmianie. Trzeba powiedzieć iż sprawa powodów jest w toku.
Wykładnia zawarta w uchwale Sądu Najwyższego, którą w dużym skrócie starałem się
przybliżyć czytelnikom "Naszego Słowa" i osobom poszkodowanym na skutek zbrodni
stalinowskich i innych przestępstw stanowiących zbrodnie wojenne lub zbrodnie
przeciwko ludzkości są adresowane do sądów, które w dalszym ciągu będą rozpatrywały
tę sprawę. Pisanie tu i teraz o ostatecznym rozstrzygnięciu sądów jest przedwczesne
i nie może mieć miejsca. Wydaje się to o tyle konieczne, żeby poinformować osoby
uprawnione o możliwości dochodzenia odszkodowań, jak i o tym, iż pierwsza
najistotniejsza przeszkoda została pokonana. Realizacja tych uprawnień jest możliwa
i tylko od nas samych zależą nasze sprawy i ich bieg. Chciałem na zakończenie
udzielić kilku wskazówek prawnych o charakterze praktycznym. Podstawę dochodzenia
roszczeń stanowi przepis art. 417 K.C. Zasady ustalania wysokości szkody oraz osób
uprawnionych do jej dochodzenia reguluje przepis art. 446 K.C.
Do tego przepisu istnieje bogate orzecznictwo Sądu Najwyższego. ()czywiście
ustalenie wysokości szkody może być dokonane przez osobę zajmującą się zawodowo
obsługą prawną osób fizycznych z uwzględnieniem okoliczności faktycznych sprawy
każdego konkretnego przypadku. Kwestie związane z osobami, względem których ciążył
na zmarłym ustawowy obowiązek alimentacyjny reguluje kodeks rodzinny i i
ipiekuńczy. Na pewno do tych osób będzie należał żyjący małżonek oraz d/.ieci
zamordowanego.
Pozostaje też otwarta sprawa dochodzenia roszczeń
i idszkodowawczych przez osoby żyjące w trybie i na zasadach określonych
w przepisach art. 444 K.C. Istotą dochodzenia roszczeń z tytułu czynów
niedozwolonych jest istnienie bezpośredniego związku przycznowo-
kutkowego pomiędzy zaistniałą szkodą a sytuacją, która tę szkodę
powodowała. Innymi słowy, jeżeli osoba poszkodowana doznała
m , /czerbku lub utraty zdrowia w takim lub innym stopniu w postępowaniu
¦idowym musi wykazać, że zaistniało to na skutek pobytu w charakterze
więźnia w Centralnym Obozie Pracy w Jaworznie lub innej, która stanowi
266
Dokumenty Związku Ukraińców w Polsce
Dokumenty z Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej
267
zbrodnię stalinowską, zbrodnię okresu wojennego lub zbrodnię przeciwko j ludzkości.
Pozwy w sprawach odszkodowawczych należ}' kierować do Sądu Wojewódzkiego w
Warszawie - Wydział Cywilny, 00-951 Warszawa, Ale. Solidarności 127. Stroną pozwaną
jest - Skarb Państwa, Minister Spraw Wewnętrznych do 31 grudnia 1996 r., a od dnia
1 stycznia 1997 i - Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji - Warszawa, ul
Rakowiecka 28. Istotnym elementem takiego działania jest uiszczeń u wpisu sądowego.
W każdej sprawie istnieje możliwość złożenia równolegle z pozwem wniosku o
zwolnienie od kosztów sądowych na zasadach ogólnych, to znaczy na skutek złej
sytuacji materialnej osoby występującej j do sądu. Reprezentuję pogląd prawny tego
rodzaju, iż w tych sprawach zwolnienie od kosztów powinno nastąpić na podstawie
przepisu art. 1 ustawy z dnia 23 lutego 19 91 r. o uznaniu za nieważne orzeczeń
wydany c 11 wobec osób represjonowanych za działalność na rzecz niepodległego bytu
Państwa Polskiego (Dz. U. Nr 34, poz. 149) zastosowanego w drodA analogii.
W mojej sprawie sąd obu instancji, tj. Sąd Wojewódzki w Warszawl zwolnił powoda od
wpisu na tej podstawie, a Sąd Apelacyjny w Warsza\vi[ zwolnił od wpisu sądowego od
wniesionej rewizji.
W sprawach poradnictwa prawnego należy się zwracać do Zwiąż Ukraińców w Polsce -
Warszawa, ul. Kościeliska 7.
Opracował
Antoni Dubiec - radca prawny j
"Nasze Słowo ", nr 3, 19.01.1997 r.
SEJM O WIĘŹNIACH JAWORZNA
Dyskusja plenarna w Sejmie RP
nad nadaniem praw kombatanckich
osobom represjonowanym w obozie w Jaworznie
Kimże są "ukraińscy nacjonaliści". 23 i 25 kwietnia 1997 roku odbyła się w Sejmie w
przededniu 50 rocznicy akcji "Wisła dyskusja a później i Głosowanie nad nadaniem
praw represjonowanym więźniom Jaworzna. Miała ona miejsce przy okazji nowelizacji
prawa o kombatantach i osobach represjonowanych. Dotyczyła też nadania praw
kombatanckich • słonkom "istriebitielnych batalionów", działających "w obronie
polskiej ludności na terytorium byłych ziem polskich w województwach: wołyńskim,
i.irnopoiskim, stanisławowskim i lwowskim w latach 1944-1945".
Większość posłów Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Polskiego stronnictwa Ludowego
była przeciwna propozycji w sprawie więźniów i.iworzna. Z 359 posłów obecnych na
sali za przyjęciem propozycji było '/ posłów, przeciw 224, wstrzymało się 38.
1'oseł Jacek Kuroń (UW):
Zgodnie z regulaminem Sejmu - pytanie. Mam pytanie do ; t /ewodniczącego komisji w
związku ze zróżnicowaniem, czyli odrzuceniem . uentualnego dopisku: ukraińscy
nacjonaliści, uznaniem za niewłaściwy wniosku, bądź pozostawieniem zapisu:
ukraifiscynacjonaliści. Chcę zapytać: ('/.y przewodniczący ma świadomość, że jest
to w art. 1 jedyna narodowość napastnicza wobec narodu polskiego, tylko Ukraińcy?
Innych nie ma, są formacje. UPAteżtujest, i wporządku. Ale nacjonaliści ukraińscy
pojawiają «V tylko raz i nie chce się odrzucać tego zapisu. Czy z tego ma wynikać,
że ludzie innych narodowości nie mordowali ludności polskiej? Kto wówczas «kii
dowal ludność polską w Gibach, gdzie jak wiadomo mordował właśnie ntriebitielnyj
batalion? I to jest moje pierwsze pytanie. Nie o to chodzi, aby Iii odrzucić. Tylko
pytam: Dlaczego nie przyjmuje się tej drobnej poprawki?
Drugie pytanie: Czy w ogóle znane są tego typu fakty, skierowane w określoną
narodowość, bo słowo "nacjonalista" - jak dobrze rozumiem -**-* wieloznaczne?
Występuje w ogóle w całej ustawie i w innych ustawach.
268
Dokumenty z Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej
Dokumenty z Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej
269
Czy znane sąaktyzprzypisaniem: "nacjonaliści polscy mordowali", np. wustaw; u
Knesetu, Rady Najwyższej Ukrainy, bo też by sobie znaleźli nacjonalistów?
Trzecie pytanie, jeżeli można: Czy zdaje sobie sprawę pan przewodniczy że jest to
zaproszenie, wprost zaproszenie tych parlamentów i innych, ;il takie działania
właśnie w kierunku narodowym czynić?
Wreszcie ostatnie pytanie: Czy zdaje sobie sprawę pan przewodnicząc, faktu, że z
ustawy kombatanckiej, mającej chronić ludzi i przyznawać i zaszczyt, robi się
narzędzie waśni narodowych? (...)
Poseł Jan Lityński:
Konkretne pytanie. Panie pośle sprawozdawco, czy w przypadł przyjęcia poprawki,
którą zgłaszałem, zakres osób objętych uprawnieniai i kombatanckimi będzie
identyczny jak w przypadku jej nieprzyjęcia? Inac mówiąc: Czy osoby biorące udział
w obronie ludności polskiej pry antypolskim terrorem dostaną uprawnienia
kombatanckie w przypadł przyjęcia mojej poprawki, czy też nie?
Poseł Marek Dyduch (SLD):
(...) Także trudno nam zgodzić się w pełni z argumentacją posłów, któi lansują
pogląd o potrzebie uznania osób osadzonych w Centralnym Obo. Pracy w Jaworznie od
maja 1947 r. do marca 1949 r. z przycz narodowościowych za osoby represjonowane. Z
pewnością przebywanie tym obozie nie było sielanką, jednak fakt, że z dużym
prawdopodobieństw i można uznać, iż były tam osoby współpracujące lub działające z
Ukraińs i Powstańczą Armią, która wymordowała tysiące Polaków na terytoriiu
wschodnich i spowodowała ich cierpienia, zmusza nas do głosowania pr temu
wnioskowi.
Poseł Jan Świrepo (PSL):
Pani Marszałek! Wysoka Izbo! Pytanie do posła sprawozdawcy i do pa n ministra.
Prawie 4 tys. osób pochodzenia ukraińskiego było bezprawi i więzionych w Centralnym
Obozie Pracy w Jaworznie. Część z nich n wytrzymała stworzonych tam warunków. Dziś
żyje tylko część tych lud. Bardzo często odwiedzają moje biuro poselski& w
Gorzowie. Mam w u. moralne prawo zapytać, czy istnieje możliwość ustawowego
usatysfakcjon< wania tych ludzi - moralnie i materialnie, kiedy to nastąpi i w jaki
sposól > czym kierowała się komisja, odrzucając wniosek mniejszości nr 2.
'UMUUli
przedni
Poseł Mirosław Czech (UW):
Pani Marszałek! Wysoka Izbo! Mam pytanie do posła sprawozdawcy w w\ samej sprawie
co poseł Świrepo. Czy znane było komisji i rozważane
I "ustanowienie Prokuratury Wojewódzkiej w Katowicach z 8 listopada 1995 i, która 5
lat prowadziła dochodzenie w sprawie przestępstw popełnionych mi szkodę ludności
ukraińskiej w latach 1947-1949 w Centralnym Obozie Pracy w Jaworznie? W
postanowieniu na stronie 80 napisano: W kontekście ¦ 'mówionego wyżej stanu
faktycznego i prawnego bezspornie należy
twierdzić, iż w Centralnym Obozie Pracy w Jaworznie w latach 1947-1949 popełnione
zostały zbrodnie przeciwko ludzkości w rozumieniu art. 2a i 2b ustawy z dnia 6
kwietnia 1984 r., z późniejszymi zmianami, a konkretnie na u ięźniach pochodzenia
ukraińskiego. W sprawie zgromadzony został materiał 'Iowodowy, który składa się w
większości z zeznań świadków zdarzeń, tak więźniów, jak i personelu obozu,
zamieszkałych w Polsce. Nadto przeprowadzona została analiza materiałów, które
znajdują się w różnych
I1 chiwach państwowych i urzędach miej skich. Wykorzystano również relacje nagrane
na taśmach magnetofonowych i wideo oraz artykuły prasowe i publikacje.
Poseł Jan Lityński (UW):
Panie marszałku, mam pytanie do pana ministra. Pan minister mówi, i słusznie, o
potrzebie porozumienia, potrzebie kompromisu. Mój klub jest i alkowicie za tym, aby
było porozumienie i kompromis. W związku z tym i hciałbym zapytać: Jeżeli to
porozumienie i kompromis mają objąć ludzi, którzy na dawnych polskich ziemiach
wschodnich walczyli przeciwko antypolskiemu terrorowi - i słusznie mają objąć - to
dlaczego właśnie w imię u-go porozumienia, pojednania i kompromisu nie objąć tych
ludzi, o których
wił pan poseł Świrepo, którzy podlegali terrorowi antyukraińskiemu w
II10'
Polsce w latach 1945-1948? Byłoby to przecież właściwe pojednanie, kompromis,
porozumienie. (...)
Poseł Mirosław Czech (UW):
Pani Marszałek! Panie Ministrze! Jestem ciekawy, jakie regulacje prawne w
odniesieniu do więźniów Jaworzna pan ma na uwadze, bo ta sprawa ma tuż
"długąbrodę". Jak pan pamięta, z posłem Kuroniem wnosiliśmy wnioski w komisji, żeby
zaliczyć ich do żołnierzy górników, uważając, że jeśli są uyumenty przeciwko
wpisaniu tej kategorii osób represjonowanych do ustawy
270
Dokumenty z Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej
kombatanckiej, to trzeba spróbować zrobić to inaczej. Nie udało się tc« osiągnąć
Pan po zakończeniu śledztwa przez Prokuraturę Wojewódzką \ Katowicach pisał list do
zjazdu więźniów Jaworzna, zapewniając, / uregulowanie tej sprawy jest bliskie;
pamiętam, że to był listopad 1995 i dzisiaj mamy, chwalić Boga, koniec kwietnia
1997 r.
Koleina kwestia: Dlaczego minister sprawiedliwości wbrew opinii, wbrn postanowieniu
Prokuratury Wojewódzkiej w Katowicach napisał, że ten obi i był obozem nie tyle
represyjnym, ile prewencyjnym? Reprezentujecie państw • jeden rząd, natomiast w tej
sprawie jest tyle różnych poglądów, że to m. mieści się w granicach jakiegokolwiek
logicznego i rozsądnego myślenia.
Poseł Józef Grabek (SLD):
( ) Pragnę dodatkowo - bo uczynił to już pan minister Dobroński odpowiedzieć na
pytanie pana posła Świrepo, pana posła Czecha; zapewne nie bvh przy odczytywaniu
sprawozdania. Odczytam odpowiedź na pytaniu, dlaczego komisje tego nie przyjęły:
Komisje po analizie zagadnienia uznają, że bez wątpienia w Jaworznie były represje
i więzienie bez wyroku. Więzione i represjonowane były osoby narodowości
ukraińskiej lub za takie uważano, wskutek oskarżeń o współpracę z Ukraińską
Powstańczą Armią. (To jest w tej samej dokumentacji, na którą poseł Czech się
powołuje i którą ja także otrzymałem)- Komisje nie przyjęły wniosku, stojąc
konsekwentnie na stanowisku, iż nie należy rozszerzać listy tytułów uprawniających
do wnioskowania o uprawnienia kombatanckie, a związek tytułu z walką o niepodległą
Polskę musi być oczywisty. W tym przypadku on oczywisty nie jest.
Natomiast na kanwie tej dyskusji zgłaszam deklarację, zgłaszam chęć popracowania
przy ustawie o represjonowanych w Jaworznie, przy ustawie o ofiarach Gdańska '70,
tak jak pracowałem przy innych ustawach o represjonowanych. A pracowałem ze
skutkiem. (Poseł Krzysztof Budnik: Nie, to za rok będzie).
Tak zgłaszam ochotę. Nie dostrzegam aluzyjnych uśmiechów, nie słyszę... (Poseł Jan
lityński: Nie, to za rok będzie. Trzeba przyspieszyć tę pracę). (Poseł
KrzysztofBiidnik: Litości, paniepośle. Za długo to wszystko będzietrwało).
Ale żeby ktokolwiek mógł popracować, musi być inicjatywa legislacyjna. Uważam że
pierwsi zobowiązani do zgłoszenia takiej inicjatywy są ci posłowie' którzy już
któryś raz się upominają. 15 posłów lub komisja - i inicjatywa może nabrać rozpędu.
(...)
Wypowiedzi Posła Mirosława Czecha 271
i Wypowiedzi Posła Mirosława Czecha
2 kadencja, 52 posiedzenie Sejmu, 2 dzień (22.06.1995)
11 punkt porządku dziennego:
Pierwsze czytanie:
I) przedstawionego przez prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej projektu ustawy o
.•prywatyzacji i rekompensatach;
i poselskiego projektu ustawy o reprywatyzacji i rekompensatach;
i poselskiego projektu ustawy o wygaśnięciu roszczeń reprywatyzacyjnych i
kompensatach za utracone mienie;
11 rządowego projektu ustawy o rekompensatach z tytułu utraty mienia przejętego /
naruszeniem prawa na podstawie przepisów wydanych w latach 1944-1962.
Panie Marszałku!Panie Ministrze!WysokalzbolJestem jednak zmuszony do wygłoszenia
kilku słów komentarza, bo materia jest rzeczywiście złożona i skomplikowana i
precyzja słów i wypowiedzi jest chyba tutaj szczególnie IHitrzebna. Prawa
obywatelskie w Polsce byty nadane Konstytucją 3 Maja z I -'91 r., także to nie
cesarz francuski je nadawał. Z kolei reforma rolna i [u ircelacja gruntów, a także
wywałaszczenia były przecież dokonywane w II Rzeczypospolitej. Tak, że na historię
należałoby spojrzeć obiektywnie, a wtedy dyskusja będzie chyba bardziej
merytoryczna.
Przechodzę teraz do właściwego tematu mojego wystąpienia. Chcę mówić a zagadnieniu
trudnym, bardzo złożonym, wyjątkowym, jeśli chodzi o problemy związane z
reprywatyzacją i z materią, nad którą tutaj się .¦ustanawiano, nad którą
debatujemy. Jednym z istotnych elementów procesu iv prywatyzacji w Polsce jest
bowiem zaspokojenie roszczeń osób, które utraciły mienie na mocy dekretu z dnia 27
lipca 1949 r. o przejściu na własność państwa nie pozostających w faktycznym
władaniu właścicieli nieruchomości ziemskich położonych w niektórych powiatach woj.
białostockiego, lubelskiego, rzeszowskiego i krakowskiego. Chodzi oczywiście o
przesiedleńców z akcji "Wisła". Mówiłem o tym pół roku temu i będę też mówił
obecnie, ponieważ wiele nowych treści do mzstrzygnięć, które będziemy podejmowali,
wnoszą projekty zgłoszone z jednej strony przez rząd, a z
\
Mil
272
Wypowiedzi Posła Mirosława Czecha
\
drugiej strony przez PPS. I dlatego, jak sądzą, istnieje potrzeba zabra głosu i
postawienia kilku pytań, a także zgłoszenia pewnych uwag, bo b> one istotne dla
procedowania w komisjach.
W wyemitowanym dwa dni temu reportażu telewizyjnym />/ "Reprywatyzacja po polsku
"przesiedleńcy mówili o swoich problemach h sposób przejmujący. Było to
przedstawienie milionom widzów tego, o czym ci ludzie mówią. Opowiadali o swojej
krzywdzie, podkreślając jednocześnie nadzieje, jakie wiążą z parlamentem, podjęciem
i zakończeniem prac mul ustawą reprywatyzacyjną. Przypomnę, że najwięcej mówiono o
zwrocie lasów, które stały się już pewnym symbolem postulatów zgłaszanych przez
społeczność ukraińską a przede wszystkim przez Łemków oraz mieszkańców gmin z
województwa podlasko-bialskiego, z gminy Sosnówka, których lisi rozdany wszystkim
posłom cytowałem pół roku temu. Spotykałem się z nimi i rozmawiałem, prosili o
jakąś rekompensatę, bo to była taka sytuacja, że jednych ze wsi wysiedlono, a
innych nie. Po powrocie ziemię przyznano, natomiast lasów nie (są to działki ok.
1,5 ha, 2 ha). Nie mogą odebrać swoich lasów, choć ciągle się o to starają, a są to
lasy w zarządzie Lasów Państwowych.
Przypomnę również, że grudniowe głosowanie nad poselskim projektem ustawy o
reprywatyzacji i rekompensatach zostało przyjęte w tym środowisku z ogromnym
rozczarowaniem. Do Sejmu wpłynęło szereg skarg, petycji, w których wyrażano
sprzeciw wobec odrzucenia przez większość posłów tego projektu. Marszałek Sejmu pan
Józef Zych przyjął delegację Zjednoczenia Łemków i Związku Ukraińców, która złożyła
odpowiednie pisma poparte tysiącami podpisów. Podczas rozmowy (w obecności posłów z
woj. nowosądeckiego) podkreślono sprawę zadośćuczynienia za mienie utracone w
wyniku deportacji oraz wyrażono nadzieję, że w opracowywanym wówczas przez rząd, a
przedłożonym obecnie Wysokiej Izbie rządowym projekcie ustawy znajdą się
satysfakcjonujące tę społeczność rozwiązania.
Podstawowym problemem jest zwrot własności w naturze. Jest to kwestia zasadnicza,
szczególnie dla osób, które po ł956 r. powróciły w swe strony ojczyste. Wysiedlono
ok. 150tys. osób, a po 1956 r. powróciła 1/4. Ta właśnie grupa mieszkańców
Łemkówszczyzny w listopadzie 1989 r. pisała: "Pragniemy wyjaśnić, że część z nas
wróciła w rodzinne strony w 1956 roku
Wypowiedzi Posła Mirosława Czecha
273
i w latach późniejszych. Większość odkupiła swoje dawne gospodarstwa od .
isadników, lasów nam jednak nie zwrócono. Dzisiaj sprawa ta odżyła ponownie. Ludzie
oczekują uchylenia dekretu z dnia 27 lipca 1949 roku i :wrotu nieruchomości
leśnych. Prawowici właściciele zainicjowali ruch na necz zwrotu lasów, odnajdują
kopce graniczne i wyznaczają swoje obszary leśne,- Powstają samorządne społeczne
służby leśne, które nie dopuszczają pracowników nadleśnictw do wycinki lasów w
obrębie swojej własności do czasu rozpatrzenia tej sprawy przezkompetentne organy
władzy państwowej. Na tym tle dochodzi do incydentów, a nastroje panujące wśród
dawnych prawowitych właścicieli mogą spowodować wybuch otwartego konfliktu ".
Pomimo upływu 6 lat od napisania tego dokumentu, sprawy nie załatwiono. Nie doszło,
dzięki Bogu, do otwartego konfliktu, co, jak sądzę, świadczy dobrze o dojrzałości
tych, którzy tę petycję pisali, choć problem wstrzymania ścinki w dawnych lasach
prywatnych obrósł w liczne pisma i decyzje Zarządu Lasów Państwowych. Doprawdy
coraz trudniej rozmawia się z rozgoryczonymi ludźmi, którzy już nie wierzą w
możliwość pozytywnych dla siebie rozstrzygnięć. Jak refren powtarza się opinię, by
wreszcie podjęto jakąś decyzję, ale żeby ją podjęto, chociaż podkreśla się, że nie
taką jaką było utworzenie Magurskiego Parku Narodowego, w którego skład weszły
kompleksy leśnej bb do których roszczenia zgłosiły mieszkające tam osoby.
Niestety, dwa spośród omawianych dziś projektów, rządowy i sygnowany przez PPS, nie
przewidują zwrotu mienia w naturze. Są to bowiem projekty ustaw stanowiące o
rekompensatach albo o wygaśnięciu roszczeń, a nie o reprywatyzacji, biorąc zaś pod
uwagę przygniatającą przewagę koalicji rządowej w Sejmie i Senacie, oraz stanowiska
największych klubów w parlamencie, tzn. SID i PSL, wyrażone podczas tej debaty - o
odrzuceniu projektu Unii Wolności i innych klubów opozycyjnych oraz projektu
prezydenckiego - można niemal za pewnik przyjąć, że ostatecznie rozważony zostanie
projekt rządowy. Dla społeczności ukraińskiej będzie to kres nadziei wywołanych
m.in. uchwałą Senatu I kadencji z dnia 3 sierpnia 1990 r, potępiającą akcję "Wisła"
i zapowiadającą że Senat Rzeczypospolitej Polskiej dążyć będzie do tego, by
naprawione zostały, o ile możliwe - co podkreślam - krzywdy powstałe w wyniku tej
akcji. Szkoda, że uchwały takiej nie podjął Sejm, bowiem można by było oczekiwać,
że zapowiedziane dążenia będą w szerszym zakresie uwzględnione przez rząd.
274
Wypowiedzi Posła Mirosława Czecha
Przedkładany obecnie projekt rządowy nie wymienia enumeratywi aktów prawnych, które
były podstawą przejęcia mienia byłych wlaścich przez państwo w łatach 1944-1962,
takjakto czyniłydotychczasowe pwjei Rady Ministrów i jak to zostało zawarte w
projekcie poselskim Unii Wolno oraz w projekcie prezydenckim.
Wart. 1 ust. 2pkt 3 stwierdzono, że projekt rządowy odnosi się do mici , "za
którego przejęcie nie przyznano odszkodowania ani nieruchomo zamiennej, jeżeli
przepisy, na podstawie których mienie przeje;-przewidywały przyznanie odszkodowania
lub nieruchomości zamienne: W środowisku wysiedleńców z akcji "Wisła" zrodziło się
pytanie, czy I, zapis jednoznacznie odnosi się również do nich, i to pytanie
kieruję dopu ministra Wiesława Kaczmarka.
Za formę rekompensaty uznano bony rekompensacyjne, za które bt. mogły być nabywane
nieruchomości skarbu państwa, gminy lub zwią. między gminnego. W art. 13 zawarto
możliwość ubiegania się os> uprawnionych "o nabycie, za bony w trybie uproszczonym,
nieruchomo^ z tytułu utraty której wnioskodawcy przysługuje rekompensata ".
Niestety, w projekcie nie ustalono konkretnej wartości ani przelicznii ani też
odpowiedniej tabeli odnoszącej się do sposobu naliczania tej warto.' wzorów oraz
wielkości emisji bonów. Zapisano delegację w tej sprawie < ministra przekształceń
własnościowych w porozumieniu z ministremfinansi Kwestia ta budzi szereg
kontrowersji oraz wiele niepokoju, tym bardzie) w omawianym projekcie nie chodzi o
znaczne areały ziemi, budynki czy i> działki leśne. Najczęściej bowiem osoby
wysiedlone dysponowały niedużyn^ gospodarstwami, stąd taknabrzmiałyjestproblem
lasów. Wswojejprakt a mam w tej mierze dosyć duże doświadczenie, nie spotkałem
większ_ roszczeń niż te, które odnosiły się do kilkunastu hektarów. Po prostu
większy areałów nie ma i nie było, byli to bowiem tylko rolnicy.
W tym miejscu chciałbym postawić panu ministrowi pytanie, obywatele, którzy
zgłaszają swoje roszczenia, bęg\ mogli dochodzić swy praw i występować o
wykupbonami rekompensacyjnymi działek leśnych\ przypadku, gdy na ziemiach
zachodnich i północnych otrzymali pewien ar\ gruntów rolnych. Chodzi mi o to, czy w
projekcie rządowym i w koncepcja
Wypowiedzi Posła Mirosława Czecha
275
r.ujdowych przewidywany jest podział na grunty rołne i grunty leśne, nunieważ w
dotychczasowych projektach rządowych istniało takie
graniczenie; niestety, w tym zabrakło doprecyzowania. To, czy to jest
zględnione, czy nie, jest bardzo ważną kwestią.
Innym rozwiązaniem, które wywołuje zasadnicze kontrowersje, jest
•oblem uiszczenia opłat spadkowych. Biorąc pod uwagę czas, który nas
mli od 1947 r, można z przekonaniem stwierdzić, że gros wniosków będą
\kladali nie właściciele, lecz ich spadkobiercy. Dla przeważającej większości
ludzi dziś biednych lub niemajętnych rolników gospodarujących na terenach
górzystych na kilku lub kilkunastu hektarach uiszczenie 40 lub 50% podstawy
ustalenia wysokości rekompensaty będzie po prostu nierealne. Spowoduje
tu, że na poczucie dawnej nałoży się poczucie nowej krzywdy. Po prostu
ludzie ci nie będą w stanie uiścić takiej opłaty, będącej warunkiem uzyskania
nkompensaty.
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Na posiedzeniach różnych komisji dyszałem uwagi, że
Łemkowiepragną uzyskać nie swoje lasy, że Ukraińcy ¦ lomagają się zbyt wiele.
Pragnę oświadczyć, że tak nie jest. Pragnieniem i. h bowiem jest odzyskać, tak
gdzie to możliwe, swojąwłasność, odzyskać "iiowiznę. Sądzę, że szczególnie dla
posłów z Polskiego Stronnictwa I udowego to uczucie nie powinno być niezrozumiałe.
Wszystko wskazuje na to, zeprezentowany obecnie projekt rządowy będzie
i Istawądo uchwalenia ustawy o rekompensatach. Zaproponowane w nim
wiązania, tj. brak bezpośredniego wskazania zwrotu mienia w naturze
< >jednego ze sposobów zadośćuczynienia i reprywatyzacji oraz sprawy
/niesione w moim wystąpieniu powodują, że będzie to ustawa w znacznym
'pniu nie satysfakcjonująca osób, które utraciły mienie na podstawie
> <vtu z 27 lipca 1949 r. Mam nadzieję, że w pracach komisji uda się mimo
vstko wypracować taki projekt, który chociażw części uwzględni postulaty
iszaneprzez społeczność wysiedlaną w ramach akcji "Wisła ". Liczy się
narcie dla tych postulatów, bo nie chodzi tutaj -jak powiedziałem i jak to
Ikreślam nieustannie - o wielkie areały, o żerowanie na kimś czy na
i icjś krzywdzie i o czynienie nowej krzywdy. Nie, chodzi o to, co ze skarbu
: n.stwa można odzyskać, z Zarządu Lasów Państwowych, bo to jest w tej
276
Wypowiedzi Posła Mirosława Czecha
Wypowiedzi Posła Mirosława Czecha
277
chwili główny problem - co można realnie uzyskać i za co się nie zapłaci. Lasy
zyskają na tym dobrych gospodarzy, którzy będąje dobrze pielęgnować, ziemia zyska
dobrych właścicieli. (Oklaski)
Wypowiedzi Posła Mirosława Czecha podczas
Pierwszego czytania poselskiego projektu ustawy o zmianie ustawy
o kombatantach oraz niektórych osobach będących ofiarami
represji wojennych i okresu powojennego
2 kadencja, 53 posiedzenie Sejmu, 3 dzień (30.06.1995)
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Rzeczywiście powracamy ciągle do tej ustawy o
kombatantach, która (jej nowelizacja) nie ma szczęścia: dostała się ona w wir
sporów politycznych, które rzutują na jej kształt. Mnie jako przedstawicielowi
młodego pokolenia szczególnie wlaśnit ] zależy na tym, by bardzo trudna, tragiczna
i dramatyczna przeszłość, oj której mówimy, wokół której tworzymy ustawy, została
zamknięta, tak i nie rzutowała już na teraźniejszość i na przyszłość. Jak sądzę, to
jest i przesłanie, które warto ciągle podkreślać, a chcę mówić o sprawa^
szczególnie trudnych i złożonych, to znaczy o wniosku o nadan\ uprawnień
wynikających z ustawy z 24 stycznia 1991 r. osobom, któr przyczyn narodowościowych
były więzione bez wyroku sądowego Centralnym Obozie Pracy w Jaworznie w latach
1947-1949. Piękniel tym mówił pan poseł sprawozdawca, i - wydawałoby się - nic
dodać, n\ ująć.
Ale chciałbym się odnieść do głosu pana posła Dyducha, który głos zabrzmiał
złowieszczo. Dlatego to powtórzę. Pan poseł stwierdz\ że osoby narodowości
ukraińskiej, które były przetrzymywane Centralnym Obozie Pracy w Jaworznie,
więzione tam były, poniewi współpracowały z bandami UPA, że większość ludności
wówczi przesiedlonej, czyli 150 tys., współpracowała z UPA i że właśch wypływa z
tego jeden wniosek, że sprawiedliwie zostali tam umieszczeń
Chciałbym zatem przypomnieć pewne fakty. Otóż w jednym z dokumentów z owego czasu
znajduje się stwierdzenie, że dla ludności przesiedlonej należy zorganizować obozy
koncentracyjne, dla tych Ukraińców, którym dowiedziona zostanie wroga dla państwa
działalność. Jest to dokument z 30 marca 1947 r. opatrzony gryfem "ściśle tajne".
Zwróciłem się po dyskusji grudniowej w ubiegłym roku do pana ministra A dama
Dobrońskiego, kierownika Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, z
interpelacją, by przedstawił jasne stanowisko, ponieważ w tej materii istnieje duże
pomieszanie pojęć. Chciałbym zwrócić uwagę jeszcze raz na to, że we wniosku tym
chodzi o osoby, którym niczego nie dowiedziono, a które były więzione - w takich
warunkach, jakie były w ówczesnych latach. Chciałbym przeczytać fragment
odpowiedzi, którą pan minister Dobroński był łaskaw mi przysłać:
W1991 r. rozpoczęło się śledztwo prowadzone przez Główną Komisję Badania Zbrodni
przeciwko Narodowi Polskiemu, dotyczące właśnie ludności polskiej osadzonej w
Centralnym Obozie Pracy w Jaworznie. Stwierdzono, że przesłuchano dotąd 112 osób,
głównie pokrzywdzonych byłych więźniów obozu w Jaworznie. Z ich zeznań wynika, że
przeciwko osadzonym były prowadzone na terenie obozu postępowania o współpracę z
UPA przez specjałną grupę śledczą pod nadzorem Wojskowej Prokuratury Rejonowej w
Krakowie. W czasie przesłuchań uciekano się do niedozwolonych metod wydobywania
wyjaśnień i zeznań. Także personel administracji obozu traktował więźniów w sposób
niedozwolony, o czym świadczą podawane przez pokrzywdzonych przykłady znęcania się.
Dalsze śledztwo prowadzone przez GłównąKomisję Badania Zbrodni przeciwko Narodowi
Polskiemu w Katowicach będzie zmierzało do ustalenia liczby osób skazanych i
zwolnionych oraz przyczyn ich osadzenia w obozie pracy w Jaworznie. W zależności od
ustaleń głównej komisji Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych rozważy
zasadność przyznawania więźniom COP w Jaworznie uprawnień wynikających z ustawy o
kombatantach oraz niektórych osobach będących ofiarami represji wojennych i okresu
powojennego z dnia 24 stycznia 1991 r.
278
Wypowiedzi Posła Mirosława Czecha
279
Na ten fragment chciałbym szczególnie zwrócić uwagę. Można step wyciągnąć wniosek,
że w przekonaniu Urzędu do Spraw Kombatantów \ Osób Represjonowanych nie ma
przeszkód do nadania tych uprawnień osobom, którym nic nie zostało wówczas
dowiedzione. Zatem, jaksądzĄ ważne jest, żeby ten wniosek został przychylnie
przyjęty i w komisji dobrz* rozpatrzony, tym bardziej że - jak wspominałem tydzień
temu - w tel sprawie jest już uchwała Senatu z 3 sierpnia 1990 r. o potępieniu
akcji "Wisła" i dążeniu parlamentu Rzeczypospolitej Polskiej do naprawienie
wyrządzonych wówczas krzywd.
To będzie, jak sądzę, bardzo istotny przyczynek do tego, o czym mówiła również pani
marszałek Krzyżanowska, tzn. by zastosowane wówczas w j stosunku do obywateli, bez
względu na narodowość, metody były nazwaną tak, jak powinny być nazwane. Jeżeli
represja dotknęła osoby, które nić działały w zbrojnym podziemiu (a przecież na
zachodniĄ Łemkowszczyźnie, jak wiemy, działalności zbrojnego podziemia nie byłol
ale po kilkadziesiąt osób ze wsi wówczas w tym obozie się znajdowało)\ i te osoby,
dziś starsze (jest ich 300-400), domagają się u schyłku swojego życia takiej
chociażby sprawiedliwości, to w naszym pojęciu, zwłaszcza] osób z młodego
pokolenia, to się im należy. (Oklaski)
BYĆ UKRAIŃCEM
(Z Włodzimierzem Mokrym rozmawia Ryszard Rybus, redaktor "Gazety Krakowskiej",
24.10.1997 r.)
Cmentarz na pozór niczym się nie różni od innych. Wzrok obojętnego przechodnia
zatrzyma się być może na dwóch nagrobkach cyrylicą pioszących o wieczną pamięć.
Uważniejsze spojrzenie dostrzeże, że najczęstsze imiona zmarłych to Bazyłi i
Mikołaj. Zwróci uwagę na nazwiska: Tkaczuk, Iwaniuk.
- Pojawił się problem: w jakim języku dać napis na nagrobku? Mama stwierdziła, że
po polsku nie można, bo by się babcia w grobie przewróciła. I' rzecież nie znała po
polsku nawet słowa - wspomina Włodzimierz Mokry.
I tak pojawił się jeden z dwóch napisów cyrylicą na cmentarzu w wiosce gdzieś pod
Bartoszycami, nad północną granicą, skąd bliżej do Kaliningradu niż Olsztyna.
Dlaczego ukraińskie imiona i nazwiska proszą o pamięć w obcym dla siebie języku?
- Za życia można bronić się lub uciekać; nikt nie chce, by jego bliski był jeszcze
po śmierci napiętnowany.
Rozdzielić!
Fundacja św. Włodzimierza w Krakowie, u stóp Wawelu, przy najbardziej krakowskiej z
ulic tego miasta, Kanoniczej. Prezes Fundacji, filolog i tłumacz poezji, dr hab.
Włodzimierz Mokry, były poseł (wybrany w 1989 roku z listy "Solidarności") w samym
sercu najbardziej polskiego z polskich miast odsłania ciemne strony ukraińskiego
losu.
Urodzony na zesłaniu... W tych słowach pobrzmiewa nuta znajoma i dla polskiego
ucha.
Rodzice mieszkali nieopodal Jarosławia, gdzie historia od stuleci supłała
szczególnie zawzięcie etniczny węzeł. W pobliskiej wiosce, do której rodzice wozili
zboże do młyna, urodził się twórca muzyki ukraińskiego hymnu. Ojciec Włodzimierza
Mokrego walcząc w wojsku polskim dotarł do Berlina, wrócił z medalem Grunwaldu,
by... w 1947
280
RyszardRybus "Być Ukraińcem"
RyszardRybus "Być Ukraińcem"
281
roku wraz z całą rodziną zostać wysiedlonym w najdalsze strony województwa
olsztyńskiego.
- Pana ojciec miał jakieś związki z UPA?
- Zupełnie nie.
Jak wiadomo, akcja "Wisła" miała typowo stalinowski charakter aktu zbiorowej
odpowiedzialności. Przygotowywana wcześniej, została zrealizowana po zamachu na
ówczesnego wiceministra obrony, gen. Swierczewskiego.
- Ojciec został wysiedlony jako winny zabójstwa Swierczewskiego -mówi z przekąsem
Włodzimierz Mokry.
Założeniem wysiedlenia było rozproszenie ludności ukraińskiej. Nie tylko po Polsce
północnej i zachodniej. Także w poszczególnych wsiach.
- Zasada była prosta: nie więcej niż 10% Ukraińców we wsi i nigdy w bezpośrednim
sąsiedztwie, aby nawet przez płot nie mogli się porozumiewać. Rodziny zostały
rozbite. Siostra mojej mamy znalazła się po drugiej stronie Bartoszyc, siostry
ojca, młode dziewczyny, sieroty, rozrzucono po Węgorzewie i Giżycku.
Wyrok historii uczynił Mazury w latach czterdziestych i pięćdziesiątych
narodowościowym tyglem, choć nie stało się to w sposób naturalny. Ukraińcy i Niemcy
nie mogli swojej narodowości manifestować.
Bywały zdarzenia zaskakujące.
- Nigdy nie zapomnę. Podczas zajęć z religii katechetka przygotowała nas do
bierzmowania. (Byłem chrzczony w obrządku rzymskokatolickim i pierwszą komunię też
w tym obrządku przyjąłem od księdza Niemca). Powiedziałem: "Nie pójdę!" "Dlaczego?"
"Bo jestem grekokatolik". Ksiądz po mszy ogłosił publicznie, że pani Katarzyna
Mokra zgłosi się do zakrysti i w sprawie syna. Mama była przerażona: co ja
narobiłem, że się przyznałem, kim jestem! Ksiądz Niemiec powiedział, że wie o
wysiedleńcach ukraińskich, wie, że mają problemy. Chciał jej wyrazić współczucie,
sympatię. Spotkało ją więc coś innego, niż się spodziewała. Trochę zrozumienia.
Polonizacja
W rodzinie ojca wynarodowili się wszyscy. A miał dwie siostry i brata, każda z
sióstr miała czworo dzieci. Podobnie z Mczną rodziną ze strony mamy.
- To tak przykra sprawa, że trudno o niej mówić bez emocji. Bez jednej kuli zginął
naród. Żyli, pracowali, śpiewali, przeżywali troski i radości przez stulecia,
zawsze u siebie.
Rozrzucenie w obcym otoczeniu miało nie tylko zapobiec "konspiracji". Miało
wynarodowić. Presją władz, ale i presją otoczenia.
Po 1956 roku rodzina Włodzimierza Mokrego przeniosła się do położonej również w
powiecie bartoszyckim wsi Ostre Bardo. Może dlatego, że nędznie położona, bo nie
prowadziła do niej żadna droga, została wyjątkowo zasiedlona w odwrotnej proporcji:
3 0 rodzin ukraińskich i tylko 3 polskie, repatriantów zza Buga. Miała nawet
cerkiew, w byłej świątyni protestanckiej, z księdzem, który powrócił z Syberii. Ale
i tak miejscowe instytucje: urząd sołtysa, mleczarnia, sklep były obsadzone przez
Polaków, więc należało w rozmowie z nimi posługiwać się wyłącznie polskim językiem.
Wchodziło w krew, że należy posługiwać się nim wszędzie, bo po co narażać się na
reakcję: wy chamy ukraińskie...
- Pamiętam, jak w czasie studiów jechałem 650 km z Krakowa do domu na święta, jak
chciało się usłyszeć ukraińską mowę. Do autobusu wsiadła staruszka, zapytała: 'Ten
autobus jedzie do Bartoszyc?", tylko "c" zmiękczyła a jakiś pijaczyna na to: taka
mać wasza, wy ukraińskie bydło, tu nie ma gdzie usiąść, do chlewa wam, a nie do
miasta. Nic dziwnego, że każdy starał się wmiejscach publicznych mówić jak
najpoprawniej po polsku.
Więc nawet jak szło przez wieś siedmiu chłopców ukraińskich i jeden Polak, to
rozmawiali po polsku.
Przytrafiały się różne doświadczenia. Pewna Ukrainka, która wyjechała do Ameryki,
niezbyt chętnie powraca wspomnieniami do dzieciństwa, bo dzieci zapędziły ją do
kąta piaskownicy i okładały kijami, gdy nie chciała pokazać czy ma czarne
podniebienie.
Wpływ rodziców: Mokry prowadził przed laty zajęcia w Krakowie w punkcie nauczania
ukraińskiego, gdzie pewna Ania nauczyła się kilku piosenek w tym języku: kiedy w
Swojej szkole pochwaliła się tym przed rówieśnikami, była oklaskiwaną zachęcana by
śpiewała, eta; ale dzieci pochwaliły się z kolei w domach koleżanką Ukrainka. Wtedy
rodzice poinformowali Krtomstwo, 'łam są Ukraińcy". Efekt? Ania musiała przenieść
się do innej kzkoły.
'i i
I
282
RyszardRybus "Być Ukraińcem"
RyszardRybus "Być Ukraińcem"
283
To są zdarzenia sprzed lat, podkreśla Mokry. Dzisiaj podobne reakc| spotyka się
coraz rzadziej. Chociaż... Kiedy niedawno jechał z asystentami na Ukrainę, wstąpił
do ukraińskiej szkoły w Przemyślu, by na sąsiednicM murach ujrzeć ukraińskie godło
na szubienicy, wyskrobane wyzwisk^ "ukraińskie psy", "bandyci", itd.
- Mięczak nie może być Ukraińcem w Polsce, to wymaga wysiłku podsumowuje
Włodzimierz Mokry.
Powrotu do przeszłości nie ma nie tylko w sensie kulturowym, ale dosłownie
materialnym.
- Moi rodzice odwiedzili swoje strony w Jarosławskim... i żałują. Pr2 lata żyli
tęsknotą do rodzinnych kątów, mieli je zapamiętane przed oczymi - a zastali
wszystko zagrabione, zaorane.
A Kmicic nie "riezał"?
Nie da się ukryć: na historycznym pobojowisku polsko-ukraińskic reakcji krąży widmo
ekranizacji "Ogniem i mieczem". Więc...
- Lubi pan Sienkiewicza?
- Paradoksalnie lubię. Był wybitnym pisarzem, ale to tym gorzej dli sprawy polsko-
ukraińskiej.
Tak, prezes Fundacji św. Włodzimierza nie należy do entuzjastóv zobaczenia na
ekranie bezlitosnych zmagań kniazia Jaremy i Bohuna.
- To jest niepokojące. W sytuacji, gdy "wypielęgnowano" ta negatywny stereotyp
Ukraińca, gdy nałożono nań kalki hajdamaki, rezv. banderowca...
Mokry przypomina: kilkanaście wydań zakłamanych "Łun Bieszczadach", lektury
szkolnej, jej ekranizacja "Ogniomistrz Kaleń"..] A przecież choćby w "Trylogii":
Kmicic też "riezał". A w rzeczywistości] kiedy złapano kozackich przywódców
"koliszczyzny", Gontę i Żeleźnia to pasy z nich darto. Takie były wtedy metody.
- Kiedy mówi się dzisiaj o "szekspirowskim teatrze okropności" na j Ukrainie, mam
ochotę zapytać, czy podczas galicyjskiej rabacji chłopi polscy nie "riezali"
polskich panów. "Szekspirowski teatr" przesuwa się na Ukrainę i wpisuje jakby w
cechy narodowego charakteru. Proszę pana, z takim mitem nikt nie jest w stanie
walczyć - twierdzi Mokry.
No dobrze, ale może doszukiwanie się historiozofii i narodowej i ictafizyki w
zwyczajnej ekranizacji powieści to wyciąganie armaty etyki I la "trafienia"
najzwykłejszejszego komercyjnego przedsięwzięcia?
- Jeżeli komercja jest ważniejsza od groźby stracenia danej nam może iz na tysiąc
lat szansy ułożenia na nowo wzajemnych stosunków, w \ tuacji kiedy oba narody
naprawdę są wolne - to nic nie rozumiem.
Bo to jest tak: społeczeństwo fikcję przyjmuje jako fakt; społeczeństwo no sięgnie
po inne źródła; a my nie zdajemy sobie sprawy jak silnie obraz 111 mowy
oddziaływuje na podświadomość.
- Swego czasu po telewizyjnej emisji "Ogniomistrza Kalenia", którą prezentowano
widzom na ukraińską wigilię, w Koszalinie, gdzie co /warty mieszkaniec to
Ukrainiec, młodzież wyszła na ulicę wołając: bić
l Ikraińców, won Ukraińcy! Po filmie! Taka była reakcja!
Włodzimierz Mokry, Ukrainiec urodzony i zamieszkały w Polsce, wierzy i działa na
rzecz polsko-ukraińskiego pojednania. Powtarza często, c bez wolnej Ukrainy nie ma
wolnej Polski - i odwrotnie! Cieszy go i ozwój demokracji i gospodarki w państwie
ukraińskim, tym "kilkuletnim I) i zdącu, którego wiecznie zdrowy Jelcyn już nie
dogoni". Ale to temat na ¦ idrębne opowiadanie.
I
284
Apel w sprawie akcji "Wisła"
285
Apel intelektualistów polskich z 1997 r. potępiający akcje "Wisła"
W 1997 roku przypada pięćdziesiąta rocznica przeprowadzenia "akcji Wisła", w wyniku
której ofiarą masowych wysiedleń i zbiorowych działań represyjnych stała się
ludność ukraińska południowo i środkowo-wschodnich regionów Polski. Wspomnienie tej
ponurej "akcji" rzuca cień zarówno na współżycie społeczne wewnątrz naszego kraju,
jak i na stosunki między narodem polskimi ukraińskim. W przeszłości stosunków
polsko-ukraińskich są karty bolesne i tragiczne obok pamięci o dobrym
współistnieniu i współpracy obu narodów. Ukraina i Polska, odrodzone w niepodległym
i demokratycznym bycie, mają ważną rolę do spełnienia w budowie ładu europejskiego.
Jest rzeczą ważną, aby widma przeszłości nie osłabiały możliwości wypełnienia
takiej roli i nie przeszkadzały w budowie polsko-ukraińskiej wspólnoty interesów i
zamierzeń. Wymaga to z obu stron sprawiedliwej oceny przeszłości. "Akcja Wisła"
była rezultatem systemu stalinowskiego oraz wyrazem totalitarnej ideologii i
polityki. Potępiamy ją jednoznacznie i z całą mocą. Czcimy pamięć jej ofiar,
wyrażamy współczucie wszystkim, którzy noszą bolesną pamięć krzywdy swoich rodzin i
swojej społeczności oraz wyrażamy nadzieję, że Sejm RP dołóż) starań by, na miarę
obecnych możliwości, wynagrodzić krzywdy wtedy uczynione.
Andrzej Ananicz, Andrzej K. Aumiller, Leszek Balcerowicz, Marek Balicki, Jacek
Baluch, Jerzy Bartmiński, Władysław Bartoszewski, Bogumiła Berdychowska, Zygmunt
Berdychowski, Andrzej Bober, Henryka Bochniarz, Jacek Borkowicz, Wojciech Borowik,
Adam Borowski, Andrzej Borowski, Bogdan Bonisewicz, Juliusz Braun, Jarosław Broda,
Piotr Buczkowski, Ryszard I Bugaj, Zbigniew Bujak, Andrzej Celiński, Mirosław
Chojecki, Jolanta \ Chocholak, Jerzy Ciemniewski, Ireneusz Cieślik, Leszek Chwat,
Grzegorz Cygonik, Izabella Cywińska, Waldemar DąbrowskC, Maria Dmochowska,
Krzysztof Dołowy, Jan Dworak, Roman Duda, Małgorzata Dzieduszycka, Jerzy Esymont,
Czesław Fiedorowicz, Krzysztof Figel, Grzegorz Figura, Tomasz Fijałkowski, Zbigniew
Florczak, Władysław Frasyniuk, Andrzej Friszke,
Wojciech Gasparski, Radosław Gawlik, Andrzej Geberle, Bronisław Geremek, Urzy
Giedroyć, Zbigniew Gluza, Jarosław Gowin, Marian Grześczak, Jerzy • iwizdz, Adam
Hanuszkiewicz, Józefa Hennelowa, Lothar Herbst, Adam lllebowicz, Gustaw Holoubek,
Stanisław Husakowski, Barbara Imiołczyk, lleksander Jackowski, Zbigniew Janas,
Andrzej Janowski, Jan Janówski, lamasź JtirnoK.'MirosławiMWłński;iA'dc)lf Juzwenko,
Małgorzata Kamińska, Wiesław Kamiński, Bogdan Klich, Jerzy Kłoczowski, Antonina
Kłoskowska, lleksander Koj, Eugeniusz Koko, Jerzy Kolczyński, Mirosław Kopydłowski,
Stanisław Kracik, Jan Król, Krzysztof Król, Waldemar Kuczyński, Zofia Kuratowska,
Joanna Kurczewska, Jacek Karczewski, Jacek Kuroń, Marek Kurzyniec, MarekLangda,
Irena Lipowicz, Jan Lityński, Krzysztof Luks, Andrzej ! oś, Andrzej Machowski,
Janusz Maciejewski, Piotr Madajczyk, Agnieszka Magdziak-Miszewska, Tadeusz Maj,
Zbigniew Makarewicz, Aleksander Małachowski, Piotr Marciniak, Henryk Mdrkiewicz,
Tadeusz Mazowiecki, Zbigniew Mączka, Jerzy Meysztowicz, Andrzej Micewski, Adam
Michnik, /.dobysław Milewski, Czesław Miłosz, Piotr Mjtzner, Leszek Moczu Iski,
Kornel Morawiecki, Piotr Mucharski, Zdzisław Ma/der, Małgorzata Niespodzińska,
Zbigniew Nosowski, Maria Nowakowska, Jerzy Marek Ńowakowski' Piotr Sowina-Konopka,
Barbara Okoniewska, Jan Okoński, Michał Okoński, Jan Olszowski, Janusz
Onyszkiewicz, Zbigniew' Opacki, Mieczysław Orski, Piotr 1'ankanin, Aleksander
Paszyhski, Robert Pawlowski, Krzysztof Piesiewicz, Wiesław Pietntszak, Piotr
Pdlmański, Adam Pomorski, Jerzy Przystawa, Włodzimierz Puzyna, Anna Radziwiłł,
Krzysztof Radziwiłł, Jan Maria Rokita, Andrzej Romanowski, Zbigniew Romaszewski,
Andrzej Rościszewski, Jan Ihdewski, Józef Maria Ruszar, Paweł Saar, Henryk
Samsonowicz, Tomasz Schoen, Krystyna Sienkiewicz, Jacek Sieradzki, Włodzimierz
Siwiński, Bohdan Skaradziński, Krystyna Słomińska, Leszek Słomiński, Wiesław
Słomiński, Artur Smółko, Stefan Starczewski, Joanna Staręga-Piasek, Tadeusz
Stegner, Bożena Steinborn, Stanisław Stąpień, Maria Stolzman, Tomasz Strzembosz,
Hanna Suchocka, Bolesław Sulik, Tadeusz Syryjczyk, Jarosław Szostakowski, Adam
Szostkiewicz, Bernard Szweda, Iwona Sledzińska-Katarasińska, Jacek Taylor, Ludwik
Turko, Jerzy Turowicz, Andrzej Urbanik, Andrzej Wajda, Roman Wapiński, Jan
Waszkiewicz, Andrzej Wemer, Andrzej Wielowiejski, Stefan Wilkanowicz, Tomasz
Wiścicki, Jerzy Wocial, Jacek Woźniakowski, Henryk Woźniakowski, Jerzy Woźnicki,
Wojciech Wrzesiński, Ludwika Wujec, Henryk Wujec, Krystyna Zachwatowicz, Bogdan
Zadura, Maria Zajączkowska, Andrzej Z.akrzewski, Paweł K. Zalewski, Marek
Zieliński, Franciszek Ziejka, Wiesława Z.iółkowska.
286
Liderzy polskich partii politycznych o postulatach Ukraińców
3 sierpnia 1990 r. Senat RP podjął uchwałę potępiającą wysiedlenie ludności
narodowości ukraińskiej z Łemkowszczyzny, Nadsania I Chełmszczyzny w 1947 r. w
ramach akcji ''Wisła". Postulaty Związku Ukraińców w Polsce dotyczące likwidacji
prawnych skutków akcji "Wisła' (dekrety PRL-owskich władz o przejęciu własności
poukraińskiej w południowo-wschodnich województwach Polski) nie zostały
uwzględnione w działalności legislacyjnej Sejmu obecnej kadencji. Czy w przyszłym
parlamencie UW podejmie inicjatywę ustawodawczą mającą na celu zadośćuczynienia
postulatom 300 tysięcy obywateli polskich narodowości ukraińskiej?
Leszek Bałcerowicz (UW)
- Unia Wolności opowiada się za pojednaniem ze wszystkimi naszymi sąsiadami i
dotyczy to z całą mocą stosunków miedzy Polakami i Ukraińcami. Osobiście cieszę
się, że byłem członkiem rządu Jana Krzysztofa Bieleckiego, rządu, który pierwszy w
świecie uznał niepodległość Ukrainy. To stworzyło dobrą podstawę dla przyjaźni
między ludźmi obu naszych krajów. Proces wyjaśnienia sobie trudnej historii i
pojednania trzeba doprowadzić do końca. W szeregach Unii Wolności mamy wielkiego
rzecznika budowy takich dobrych stosunków, a zarazem człowieka, któremu ufa ogromna
większość Polaków. Jest nim Jacek Kuroń, który parę lat w Sejmie upływającej
kadencji przewodniczył Komisji ds. Mniejszości Narodowych.
Włodzimierz Cimoszewicz (SLD)
(...) Czy w przyszłym parlamencie SLD podejmie inicjatywę ustawodawczą mającą na
celu zadośćuczynienia postulatom 300 tysięcy obywateli polskich narodowości
ukraińskiej?
-Akcja "Wisła " takjakwiele dramatycznych wydarzeń we współczesnej historii
stosunków polsko-ukraińskich zasługuje na odpowiednią reakcję. Moim zdaniem, musi
ona zakładać wyrażenie ubolewania i współczucia
Liderzy polskich partii o postulatach Ukraińców
287
wszystkim niewinnym ofiarom. Znacznie trudniej jest usunąć materialne skutki
przesiedlenia ludności ukraińskiej. Oznaczałoby to bowiem konieczność usunięcia z
dużej części południowo-wschodniej Polski tych, którzy tam zamieszkali lub się
urodzili w ostatnich 50 latach. Nie wszystkie historyczne krzywdy da się naprawić.
Waldemar Pawlak (PSL)
(...) Czyw przyszłym parlamencie PSL podejmie inicjatywę ustawodawczą mającą na
celu zadośćuczynienia postulatom 300 tysięcy obywateli polskich narodowości
ukraińskiej?
- Potrzebne jest zadośćuczynienie i wyrównanie krzywd.
Jan Olszewski (ROP)
(...) Czy w przyszłym parlamencie ROP podejmie inicjatywę ustawodawczą mającą na
celu zadośćuczynienia postulatom 300 tysięcy obywateli polskich narodowości
ukraińskiej?
- Ruch Odbudowy Polski w nadchodzącej kadencji Sejmu zamierza podjąć w szerszym
zakresie problem stosunków polsko-ukraińskich jako jedną z kluczowych spraw w
polskiej polityce zagranicznej. Elementy dotyczące przyszłości tych stosunków to
właśnie także trudna historia tych dwóch narodów, a akcja "Wisła" i likwidacja
całej ważnej formacji kulturowej, jaką była Łemkowszczyzna, nie da się z tej sprawy
wydzielić. Akcja "Wisła ", lak jak inne obciążające stosunki polsko-ukraińskie
sprawy oczekują na ostateczne swoje rozliczenie. I trzeba będzie zrobić w ramach
tego całego kompleksu spraw, o których tu wspominam.
Wojciech Borowik (UP)
- Wszystkie krzywdy, które zostały wyrządzone w ciągu kilkudziesięciu hit istnienia
komunizmu, muszą zostać naprawione. Dotyczy to wszystkich narodowości, również
Ukraińców. Inicjatywy dotyczące zadośćuczynienia postulatom 300 tys. obywateli
polskich narodowości ukraińskiej, jaki wszelkie postulaty reprywatyzacyjne powinny
ostatecznie zostać rozstrzygnięte w najbliższej kadencji parlamentu.
288
Jerzy Pomianowski
PRZED PROGIEM
(O ideologii odpowiedzialności zbiorowej)
(...) Trapi mnie myśl, że trzy plagi zakazić mogą nowe stulecie, chocia bardziej
niż inne zasłużyły, aby zostać przed jego progiem. Są to prz tym nie ideowe
zabytki, nie miłe starocie, tylko plugawe rupiecie. Nie : nawet wynalazkiem XX
wieku, ale w nim właśnie znalazły najbardziij bezwzględnych i bezmyślnych
wyznawców. Nigdy też owi wyznawcy i mieli do dyspozycji tak rażących środków i
sposobów działania.
Pierwszą z tych plag jest idea przestrzeni życiowej, Lebensraumi rzekomo niezbędnej
dla potęgi państwa, wyżywienia własnego narodu! rozwinięcia wszystkich jego
energii. Jak świat światem przyświecali Wfidcorrfi dowóclcom, gruntowała rację bytu
podbojów i usprawiedliwia egSizmnarodowy. (...)
Of."1* 'O . . .¦¦'¦.
Drugą z plag, której zawlec za próg nowego wieku nie wolno, jcsj ideologia
odpowiedzialności zbiorowej.
Wymaga ta sprawa rozważań dłuższych niż te, na jakie możemy sobl tutaj pozwolić.
Jest po temu kilka przyczyn, z których dwie, i to pomniej S2 trzeba od razu
wyjaśnić. Po pierwsze, była po cichu wyznawana także j nas, dla wygody. Pozwalała
nie widzieć grzechów i niegodziwośc popełnianych w czasie deportacji niemieckich
cywilów z Ziem Zachodnie Inicjatywa polskich biskupów, sławne "przebaczamy i
prosimy przebaczenie", była nie tylko najważniejszym posunięciem na obszarz
stosunków z sąsiadami, ale dzięki niej przykład Polski zawsze będzie dziejach
świata wymieniany, jako dowód, że wspaniałomyślność i prawe także w polityce
popłaca. Jednakże idea zbiorowej odpowiedzialność wciąż nam pozwala godzić się z
samą zasadĄ i mściwym sposobc przeprowadzenia akcji "Wisła", tj. masowym
przesiedleniem polskie obywateli - Ukraińców. Część z nich została wtedy wypchnięta
/. Pomianowski, "Przedprogiem"
289
wschodnią granicę, gdzie czekały na nich syberyjskie łagry. Naprawienie tej krzywdy
jest warunkiem ścisłych i równoprawnych związków naszych /. niepodległą Ukrainą, a
trzeba wreszcie zdać sobie sprawę, że te związki i ta niepodległość są warunkiem
polskiej niepodległości. Innym składnikiem drażliwości tej sprawy jest, że nawet
myśliciele tak wybitni jak Leszek Kołakowski i Jerzy Jedlicki widzą dodatnie strony
w ideach zbiorowej odpowiedzialności. Zanim w innym miejscu wyjaśnię, dlaczego
takich stron nie widzę, zapytam Czytelników, czy wiedzą, jak sobie radzi o czwartej
nad ranem, w godzinie prawdy facet, któremu spać nie daje myśl, że poprzedniego
dnia rzucił granat do sklepu pełnego bab z torbami na zakupy? To proste: myśli
sobie, że te kobiety nie były niewinne, bo należały do narodu, klasy, albo rasy,
która ma jakieś winy wobec jego narodu, klasy, albo rasy. Ledwie tak pomyśli, a już
obraca się na drugi bok i spokojnie zasypia.
O resztę argumentów na temat zbiorowej odpowiedzialności odsyłam do dziełka, które
zdążę może napisać, jeżeli sam nie stanę się jej ofiarą z racji mojej
przynależności do narodu, klasy czy rasy, do której ten i ów nawet w naszym kraju
ma pretensję. Słówko "nawet" dlatego zostało tu użyte, że w Polsce tradycji
odpowiedzialności zbiorowej przez całe wieki wcale nie było. Może dlatego tylko w
naszym kraju uchroniły się od ognia drewniane żydowskie bóżnice i drewniane,
malowane łemkowskie cerkiewki. Do czasu.
Trzecia z tych plag nie ma tak drugiej historii, ale za to bliżej Polski dotyczy i
dla jej przyszłości ma znaczenia decydujące. Chodzi o pomiatanie inteligencją
zarówno jako warstwą społeczną, jak cechą umysłu, niezbędną dla poradzenia sobie w
cywilizowanym świecie.(...)
"Apokryf "Tygodnik Powszechny" 11 czerwiec 1997 r.
, Orpa6jieHHM i BurHaHHM 3 PiflHoi 3eivijii b "Bicjia" 1947 p. - b 50 piMHHuio
Hauioi Tpareflii-
,iTy AAeHe aastu nopoqiiAa,
COAOqKUAA AAOAOKOAA KOpAAUAa,
Ty xony chcutu, yMupaTu, qe DłcuAU aaiu OTei^b i Matu "
PROBLEMY ŁEMKOWSZCZYZNY
1947-1997. 50-lecie akcji "Wisia", WasylMadzelan
Od akcji polonizacyjnej do akcji "Wisła"
Dokument 1
MINISTER ROLNICTWA Warszawa, dnia 21 VIII 195 6 r.
UR..U. 7/1/56 Odpis 30x
Obywatel Przewodniczący Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej ¦ :¦¦
w Białymstoku, Lublinie, Krakowie
i w Rzeszowie
W związku z wątpliwościami Prezydium w sprawie zwrotu nieruchomości na rzecz osób
przesiedlonych na obszar Ziem Zachodnich, które powróciły dotychczas, wyjaśniam, co
następuje:
1. Przy rozpatrywaniu wniosków o zwrot nieruchomości należy przede wszystkim
kierować się zasadą, że nieruchomości rozdysponowane, tj. będące we władaniu
nabywcy lub osób reprezentujących jego prawa, bądź przekazane na cele realizacji
narodowych planów gospodarczych, na rzecz PGR lub spółdzielni produkcyjnej - nie
mogą ulec zwrotowi.
2. Nieruchomości, przejęte na własność Państwa w myśl przepisów dekretu z dnia 27
VII 1949 r. (Dz.U. Nr 46, poz. 339), lecz nie rozdysponowane w rozumieniu ust. 1
niniejszego pisma, mogą ulec zwrotowi na rzecz dotychczasowych właścicieli, którzy
powrócili na dawne miejsce zamieszkania.
W tym przypadku orzeczenie o przejęciu nieruchomości na własność Państwa powinno
być uchylone w trybie art. 99 lub 101 pkt b rozporządzenia o postępowaniu
administracyjnym.
Jeżeli dotychczasowy właściciel wrócił i objął swoje gospodarstwo, które nie było
rozdysponowane w rozumieniu ust. 1, a następnie otrzymał orzeczenie Powiatowej
Komisji Ziemskiej o nadaniu mu tego gospodarstwa na własność w myśl przepisów o
reformie rolnej, tj. odpłatnie - orzeczenie
294
Problemy Łemkowszczyzny
takie powinno być również uchylone. W uzasadnieniu orzeczenia u uchyleniu należy
umieścić wzmiankę, że wobec uchylenia orzeczenia i > przejęciu nieruchomości i
zwrotu nieruchomości na rzecz właściciela nadanie nieruchomości jest
bezprzedmiotowe.
3. Jeżeli nieruchomość została przejęta na własność Państwa i rozdysponowana, ale
nabywca opuścił ją, po uzyskaniu własności, a następnie zajął ją dotychczasowy
właściciel, należy tego ostatniego pozostawić na nieruchomości, a stan prawny
uregulować w oparciu u obowiązujące przepisy prawne, tj. art. 15 dekretu z dnia 18
IV 1955 i Dz.U. Nr 18, poz. 107 - w stosunku do nieruchomości opuszczonych przed
dniem 29IV 1955 r., bądź art. 100 rozporządzenia o postępowaniu administracyjnym w
stosunku do nieruchomości opuszczonych po dniu 29IV 195 5 r. W tym przypadku
opuszczenie nieruchomości należy uważać za domniemaną zgodę nabywcy na uchylenie
orzeczenia o nadaniu.
Po uchyleniu orzeczenia o nadaniu, należy również uchylić orzeczenie o przejęciu
nieruchomości na własność Państwa.
4. Jeżeli właściciel nieruchomości przejętej na własność Państwa powrócił, zajął
swoją nieruchomość i wstąpił do spółdzielni produkcyjnej, wnosząc grunty, jako
wkład gruntowy, względnie powrócił i wstąpił do spółdzielni produkcyjnej, która
użytkuje jego dawne grunty - orzeczenie o przejęciu nieruchomości na własność
Państwa powinno być uchylone w trybie wskazanym w ust. 2 niniejszego pisma i
nieruchomość zwrócona dotychczasowemu właścicielowi.
5. Przed przywróceniem własności nieruchomości dotychczasowemu właścicielowi,
powinien być uporządkowany stan prawny nieruchomości, które powracający pozostawił
na obszarze Ziem Zachodnich. Z wyjątkiem przypadków przewidzianych w art. 15
dekretu z dnia 18IV 1955 r. sprawa własności takich nieruchomości powinna być
uregulowana w oparciu o przepisy art. 60 prawa rzeczowego i art. 100 rozporządzenia
o postępowaniu administracyjnym.
Minister-
/-/ podpis nieczytelny
147/8/IH
Problemy Łemkowszczyzny 295
Dokument 2
Komuniści bezpartyjni,
2.11.1968 r.
hyli partyzanci AL-GL,
hyli ochotnicy Armii Czerwonej
i Ludowego Wojska Polskiego
z Łemkowszczyzny
Komitet Centralny
Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej
Komisja Wniosków V Zjazdu PZPR
w Warszawie
I.
W zakończeniu tekstu "Tez" na V Zjazd Partii Komitet Centralny PZPR zwraca się do
wszystkich członków Partii i także bezpartyjnych o wzięcie aktywnego udziału w
dyskusji nad programem całej Partii - programem dalszego socjalistycznego rozwoju
Polski Ludowej. W oparciu o ten apel, dając wyraz swemu patriotycznemu i
komunistycznemu stanowisku, chcemy przedstawić kierownictwu naszej Partii pewne
problemy, nurtujące Łemków i wynikające stąd wnioski. (...)
II.
Jesteśmy regionalną grupą ukraińskiej mniejszości narodowej, zamieszkującą
wgranicach Państwa Polskiego od wieków. Tutaj stworzyliśmy zręby regionalnej
kultury narodowej. Wraz z całym narodem polskim przeżywaliśmy dolę i niedolę w
ciągu tysiącletniej historii naszej wspólnej Ojczyzny.
Naprzestrzeni dziejów nie byłonaŁemkowszczyźnie waśni narodowościowych, a odwrotnie
- mamy piękne przykłady zgodnego współżycia i wspólnej walki o narodowe i społeczne
wyzwolenie w szeregach KPP, KPZU, GL-AL, Armii Czerwonej i Ludowego Wojska
Polskiego oraz w okresie utrwalania władzy ludowej, co potwierdza i uwidacznia
współczesna naukowo-historyczna partyjna i wojskowa literatura. Można tam znaleźć
wiele nazwisk wybitnych działaczy rewolucyjnych z Łemkowszczyzny, członków partii i
dowódców partyzanckich. Najlepszym tego przykładem jest tragiczny okres okupacji
hitlerowskiej, kiedy to tysiące Łemków oddało swoje życie we wspólnej z
296
Problemy Łemkowszczyzny
Problemy Łemkowszczyzny
297
narodem polskim walce z okupantem. Po wyzwoleniu naszych terenów przez Armię
Czerwoną łemkowscy partyzanci i działacze rewolucyjni włączyli się w organizowanie
i utrwalanie władzy ludowej. Powołano do życia organizację polityczno-społeczną
'Włościańsko-Robotniczy Komitet Łemkowszczyzny". który był ramieniem władzy ludowej
i partii na tych terenach. Łemkowic masowo wstępowali do Armii Czerwonej i walczyli
o wyzwolenie południowo-zachodnich obszarów Polski, Ziem Zachodnich i
Czechosłowacji. (...)
Następnie po VII Plenum naszej Partii, w kwietniu 1957 r. Sekretariat KC PZPR wydał
"Uchwałę w sprawie ukraińskiej mniejszości narodowej w PRL", która miała na celu
m.in. "uregulowanie indywidualnych i grupowych powrotów do województw lubelskiego,
rzeszowskiego i krakowskiego, w ramach akcji osiedleńczej terenów gospodarczo
zaniedbanych". Wnioski i postulaty zawarte w tej uchwale nie zostały zrealizowane.
12 marca 1958 r. uchwalona została przez Sejm ustawa (Dz.U. PRL nr 17 z 1958, poz.
71) o sprzedaży państwowych nieruchomości rolnych oraz uporządkowaniu niektórych
spraw związanych z przeprowadzeniem reformy rolnej i osadnictwa rolnego. Ustawa ta
uniemożliwiła odzyskanie wysiedlonym Łemkom ich nie zagospodarowanych
nieruchomości, co jest dla nich szczególnie bolesne z uwagi na sytuację, w której
się znajdują.
Rodziny łemkowskie, które powróciły i weszły w posiadanie gospodarstw, nie uzyskały
pełnych praw własnościowych. Nie oddano im lasów, a użytkowaną ziemię i własne
zabudowania gospodarcze muszą kupować z PFZ.
Szczególnie bolesnym jest fakt, że ustawę z marca 1958 r. miejscowe władze stosują
do tych rodzin, które powróciły na swoje gospodarstwa przed 195 8 r. Z tego powodu
ludność jest niezmiernie rozgoryczona, jako że zachodzi tutaj naruszenie
praworządności ludowej. (...)
Uważamy za konieczne, zarówno w interesie obywateli, jak i naszego ludowego państwa
powołanie komisji na szczeblu centralnym z udziałem przedstawicieli narodowości
łemkowskiej do zbadania i właściwego rozwiązania w pierwszej kolejności
następujących problemów:
1. naprawienie krzywd moralnych, wynikających z zastosowania zbiorowej
odpowiedzialności przy przeprowadzaniu akcji "W" w 1947 r.
2. naprawienie krzywd materialnych
3. zapewnienia zgodnie z konstytucją PRL i "Tezami" na V Zjazd Partii pełnego
równouprawnienia w dziedzinie praw:
a) politycznych - przez zapewnienie proporcjonalnego udziału we władzach i.id
narodowych z przedstawicielstwem w Sejmie włącznie,
b) gospodarczych - przez uchylenie ustawy z 12 marca 1958 r. i dekretu .-11 lipca
1949 r.,
c) kulturalnych - przez:
1) zabezpieczenie pełnego rozwoju regionalnej kultury łemkowskiej i ochroną
zabytków kulturowych, tworząc placówkę naukowo-badawczą z regionalnym muzeum
łemkowskim włącznie, z szerokim udziałem w niej przedstawicieli ludności
łemkowskiej,
2) zapewnienie bazy materialnej dla rozwoju amatorskiego ruchu kulturalnego i
artystycznego z perspektywą utworzenia zawodowego łemkowskiego zespołu pieśni i
tańca.
4. znowelizowania przepisów władz oświatowych w dziedzinie oświaty i szkolnictwa
tak, aby nie tylko umożliwiały, ale i zabezpieczały:
a) nauczanie języka ukraińskiego w szkole podstawowej jako obowiązkowego dla
naszych dzieci przez m.in. zapewnienie nauczycieli pochodzenia łemkowskiego,
b) rozpowszechnianie oświaty dla dorosłych w języku macierzystym przez
organizowanie świetlic, bibliotek i klubów oraz wydawnictw.
5. uznania zasług Łemków za działalność rewolucyjną i walkę z okupantem
hitlerowskim o społeczne i narodowe wyzwolenie naszego kraju.
Uważamy, że po 25 latach istnienia ludowej i pełnej stabilizacji wewnątrz kraju,
państwo ludowe jest w stanie zrealizować nasze postulaty, co przyczyniłoby się do
uświęcenia pięknych tradycji, zgodnego współżycia ludności łemkowskiej z ludnością
polską, byłoby wyrazem pełnego praktycznego zastosowania leninowskich zasad
proletariackiego internacjonalizmu, a nas uchroniłoby przed szybkim zamknięciem
jako etnograficznej grupy Łemków.
Delegaci:
1. Michał Doński - Rzeszów, Aleje Lenina 19/33
2. Teodor Gocz - Zyndranowa, pow. Krosno
3. Konstantyn Cekliniak - Kunkowa, pow. Gorlice
4. Stefan Wanca - Rozdzielę, pow. Gorlice
***
298
Problemy Łemkowszczyzny Dokument 3
Problemy Łemkowszczyzny
299
Zarząd Powiatowy UTSK
w Gorlicach
ul. Kopernika 2/59
Listopad 1971 r.j LP-18/71
Zarządy Kół UTSK: Sielanka, pow. Gorlice; Bartne, paw. Gorlice; Gorlice;'
Hańczowa, pow. Gorlice; Zdynia, pow. Gorlice; Grab, pow. Jasło; Polany,
pow. Krosno; Zyndranowa, pow. Krosno.
Zarząd Powiatowy UTSK w Sanoku
Zarządy Kół UTSK:Komańcza, pow. Sanok; Mokre, pow. Sanok.
VI Zjazd PZPR
Komisja Wniosków KC PZPR
na VI Zjazd PZPR
Warszawa
Dotyczy: położenia ludności ukraińskiej w PRL i niezrealizowania wytycznych PZPR
przez urzędników rad narodowych różnych szczebli i Zarząd Główny UTSK w dziedzinie
polityki narodowościowej.
Pod koniec 1970 r. w życiu politycznym naszego kraju zaszły znamienne zmiany.
Proces odnowy, który rozpoczął się w kierownictwie przodującej siły życia
politycznego w naszym kraju - w PZPR, w ciągu 1971 r. obejmował coraz większy
zasięg, rozciągając się na różne dziedziny życia politycznego i ekonomicznego. Tym
niemniej nadal czeka szereg spraw związanych z istnieniem w Polsce ukraińskiej
mniejszości narodowej.
Przedstawiciele ukraińskiej mniejszości narodowej z Łemkowszczyzny, byli partyzanci
łemkowskich oddziałów GL i AL, byli ochotnicy Armii Czerwonej i uczestnicy
narodowowyzwoleńczej walki z faszyzmem i hitlerowskim okupantem zwracali się z
problemami ukraińskiej ludności w Polsce do V Zjazdu PZPR pismem z dnia 2.11.1968
r, a potem do czołowych osobistości władz naczelnych PZPR - pismem z dnia 15.1.1971
r. Dotychczas jednak od adresatów nie otrzymano żadnej odpowiedzi. Z
przykrością stwierdzamy, że w "Wytycznych KC PZPR na VI Zjazd Partii" nie ma
żadnych wskazań i postulatów z dziedziny polityki narodowościowej oraz wyraźnego
stosunku do zaspokojenia potrzeb kulturalno-oświatowych obywateli PRL niepolskiej
narodowości. Chcemy szczególnie podkreślić, że spośród wszystkich mniejszości
narodowych przede wszystkim Ukraińcy w PRL są najbardziej upośledzeni co do
możliwości korzystania i rozwijania rodzimej kultury, szczególnie w dziedzinie
pielęgnowania języka ojczystego i cennych tradycji ludowych. Wynika to z następstw
związanych z akcją "W", rozsiedlenia ludności ukraińskiej i rozproszenia jej na
obszarze zachodnich i północnych województw PRL. (...)
W świetle tych faktów wynika jednoznacznie, że akcja "W" i metody jej towarzyszące
nie były wyrazem klasowej polityki Partii a miały na celu stworzenie warunków
prawodawczych do jak najszybszego wynarodowienia ludności ukraińskiej w PRL.
Wyrazem tego jest m.in. osadzenie w obozie odosobnienia w Jaworznie bez wyroku
sądowego w czasie i po akcji "W" rzesz niewinnych Ukraińców, w tym kobiet, a nawet
dzieci i starców, a także byłych uczestników walk z faszyzmem. Wielu z tych ludzi
zginęło w obozie. Pozostali zostali zwolnieni decyzją prokuratury wojskowej w
Krakowie, co świadczy o ich niewinności. Doznali oni w obozie wielu krzywd i
cierpień, a wielu z nich utraciło tam zdrowie.
Akcja "W" przeprowadzona została brutalnymi sposobami, przypominającymi wojskowe
akcje pacyfikacyjne stosowane przez sanację i gen. Paszkiewicza na terenach
zachodniej Ukrainy do 1939 r. (...)
Przesiedleniu towarzyszyły przemoc fizyczna i poniżenie godności ludzkiej.
Niszczono i palono ukraińskie i rosyjskie książki szkolnych i świetlicowych
bibliotek wiejskich. Los ten spotkał dzieła T. Szewczenki, I. Franka, A. Puszkina,
N. Tołstoja i innych światowej sławy poetów i pisarzy. Za posiadanie portretów T.
Szewczenki czy Franka odsyłano do obozu w Jaworznie pod pretekstem szerzenia
ukraińskiego nacjonalizmu.
C)
Najtragiczniej jednak sytuacja na odcinku nauczania języka ukraińskiego przedstawia
się w woj. rzeszowskim, a w szczególności w regionie łemkowskim, gdzie w
rzeczywistości nie ma ani jednego punktu nauczania języka ojczystego dzieci
ukraińskich, mimo wielokrotnych starań ze strony
r
300
Problemy Łemkowszczyzny
Problemy Łemkowszczyzny
301
rodziców. Złożone zostały podania i oświadczenia rodziców m.in. w takich! wsiach,
jak Hańczowa, Zdynia, Grab, Bielanka, Polany, Zyndranowa i in [ Były i są takie
fakty dyskryminacji np. we wsiach Bielanka, Łosic,I Hańczowa, Zyndranowa, Polany,
gdzie nauczyciele w szkołach zabraniajaj dzieciom ukraińskim na przerwach rozmawiać
w języku ojczystym.
Pragniemy przypomnieć w tym miejscu, że zaraz po wyzwoleniu I naszych terenów przez
Armię Czerwoną w styczniu 1945 r. powstał "Włościańsko-Robotniczy Komitet
Łemkowszczyzny" w Gorlicach, który był upoważniony bezpośrednio przez ministra
Oświaty do organizowania szkolnictwa podstawowego z ukraińskim językiem nauczania
na Łemkowszczyźnie. Osobiście odpowiedzialnym za to był z upoważnienia | ministra
ob. Michał Dońcki.
Wg "Nad rzeką Ropą" I Szkice historyczne. Wyd. Literackie, Kraków | 1968 r./ na
str. 782 pisze się: "W kwietniu 1945 r. czynnych (w pow. gorlickim) było 110 szkół
w tym 62 szkoły polskie i 48 "łemkowskich".
Niestety, szkoły z ukraińskim językiem nauczania nie przetrwały długo, Polscy
szowiniści i nacjonaliści już w roku szkolnym 1945/46 zlikwidowali I ukraińskie
szkoły, pozostawiając w nich jedynie język ukraiński jako przedmiot. Zaś w roku
szkolnym 1946/47 zlikwidowano nawet nauczanie j języka ukraińskiego. (...)
Naruszenie równości praw obywatelskich względem ludności I ukraińskiej zachodzi nie
tylko w dziedzinie szkolnictwa i kultury, lecz) również na odcinku gospodarczym.
W naszym kraju własność prywatna i spółdzielcza są zagwarantowane I prawem
konstytucyjnym, a mimo to prawo to zostało naruszone i ograniczone względem
ludności ukraińskiej,. Ziemia, nieruchomości i lasy będące własnością indywidualną,
spółkową i gromadzką zostały przejęte na własność Skarbu Państwa dekretem z 27
lipca 1949 r. /Dz.U. Rp, nr I 46, poz. 339/. Za podstawę wydania tego dekretu
przyjęto zasadę, że j przejmuje się na własność państwa mienie i nieruchomości nie
pozostające I we faktycznym władaniu dotychczasowych właścicieli. Właściciele zaś
wysiedleni (stan przymusu) w akcji "W" nie mogli faktycznie władać swoją
własnością, gdyż każda próba powrotu z Ziem Zachodnich w rodzinne strony w latach
1947-49 kończyła się odesłaniem do obozu w [ Jaworznie. (...)
Jesteśmy głęboko przekonani i wierzymy, że nowe kierownictwo Partii i Rządu w
swoich wysiłkach zmierzających do poprawienia sytuacji wewnątrz kraju wnikliwie
przeanalizuje i rozważy sprawy przez nas poruszone i zajmie odpowiednie,
sprawiedliwe stanowisko, przynoszące I toprawę w położeniu ludności ukraińskiej w
PRL i korzyści gospodarcze, kulturalne i społeczne dla kraju - naszej Ojczyzny.
(Mrzymują:
I / I-szy Sekretarz KC PZPR Ob. Edward Gierek
7 Prezes Rady Ministrów Ob. Piotr Jaroszewicz
U Minister Kultury i Sztuki
!/ Minister Oświaty i Szkolnictwa Wyższego Ob. Henryk Jabłoński
V Minister Spraw Wewnętrznych Ob. Franciszek Szlachcic
i <l Komisja Spraw Wewnętrznych Sejmu PRL
7/ Komisja Kultury i Oświaty Sejmu PRL
s/ I-szy Sekretarz KW PZPR w Rzeszowie Ob. Stanisław Szkraba
'V Zarząd Główny UTSK
10/ Ambasada Radziecka w Warszawie
/Powyższe pismo podpisały wszystkie wymienione na str. 1 Koła UTSK. Pieczątki
przyłożyły również Zarządy Powiatowe UTSK w Gorlicach i
Sanoku./
***
Dokument 4
Zjednoczenie Łemków Zarząd Główny 38-300 Gorlice ul. Hibnera 37
Gorlice, 3.03.1991 r. L.p. 28/91
Organizatorzy Sympozjum Naukowego /w Krakowie/ pod tytułem Kultura Rusinów-
Ukraińców w Karpatach Problemy i perspektywy
Od dłuższego czasu w różnych aspektach życia publicznego, społecznego i naukowego
głośnym się staje problem łemkowski.
302
Problemy Łemkowszczyzny
Problemy Łemkowszczyzny
303
W okresie Drugiej Rzeczypospolitej Polskiej minister B. Pieracki );il jeden z
elementów antyukraińskiej polityki narodowościowej wykorzyst odmienności
dialektyczne i obyczajowe kultury Hucułów, Bojków i ŁemkiJ do urzędowego szerzenia
separatyzmów narodowościowych ukraińskich gr etnicznych, celem szybkiego ich
wynarodowienia (prof. H. Zieliński - "Histoi Polski" 1864-1939, PWN -1970 r., str.
237-238: P. Stowecki - "Następi Komendanta - Wojsko a polityka wewnętrzna Drugiej
Rzeczypospoht Polskiej w latach 1935-1939", wyd. MON -1969 r.: M. Kowalski - "Nasjj
Słowo" nr 23-26/1990 - "Polityka polonizacji Łemków").
Porównać to można z akcją "Goralenvolku", jaką podjął RSHA Polityki Rasowej NSDAP a
osobiście H. Himmler oraz Generalny Gubernatcj H. Frank w celu rozbicia Polaków
(St. Piotrowski - "Dziennik H. Franka! Cz. Majdańczyk - "Polityka III Rzeszy w
Okupowanej Polsce": Cz. Łuc/x( - "Polityka ludnościowa i ekonomiczna hitlerowskich
Niemiec w okupowa Polsce": J. Sowa - "Dunajec" nr 34-42/1989 - "Goralenvolk").
"Goralenvolku" AK powiesiła 20.01.1945 r. Pozostałych przywódców Są Specjalny w
Krakowie osądził na karę śmierci, a trzech z nich otrzymało 3-j lat więzienia.
W PRL specjalne służby problem separatyzmu łemkowskieg wykorzystywały zawsze, gdy
ludność ukraińska występowała aktywnie obronie jej praw człowieka i obywatela. W
1985 roku SB zleciła Edwardo^ Prusowi opracowanie ekspertyzy i wytycznych dla
polityki narodowościov wobec mniejszości ukraińskiej w Polsce. W tej ekspertyzie
(str. 152-15!: firmowanej przez Legnicki Urząd Wojewódzki, zaleca się szerzeń^
separatyzmu łemkowskiego, jako narzędzia szybkiej polonizacji Łemkóv "Łemkowie nie
są Ukraińcami - a takimi mogą się stać (i stają się w córa/ większym stopniu),
jeżeli władze polskie temu procesowi nie przeszkodził jeżeli nie zadziałają w
kierunku reaktywowania pisma "Łemko", które prza i wojną wychodziło w Krynicy i
skutecznie broniło przed ukrainizacją... W naszym interesie narodowym jest
oderwanie Łemków i Bojków od Ukraińców - a jest ich nie tak mało, trzy czwarte
ludności ukraińsko-ruskiej, ponad 150 tysięcy. Grajest warta zachodu. Łemkowie w
zasadzie byli Polsce lojalni, nie zniewolił ich do reszty nacjonalizm ukraiński -
ak-może zniewolić w jakiejś mierze, jeżeli Łemkowie staną się Ukraińcami. A nam
przecież chodzi, żeby pozostali "sobą", po prostu Łemkami poddanymi
dominacji kultury polskiej - co stopniowo przywiedzie ich do polskości. N
icprzypadkowo powstaje w Legnicy "Stowarzyszenie Łemków", utworzone pod patronatem
MSW w 1989 roku, które w statucie zakłada odrębność narodową Łemków.
Na arenie międzynarodowej rozwinął ten podział Paul Magocsi, który tworzy nową
narodowość karpatoruską, w skład której wchodziliby Łemkowie /. Polski, Rusini ze
Słowacji i ludność obszarów części Zachodniej Ukrainy. W tym celu popularyzacji
swych idei organizuje szereg wystąpień w panelach naukowych, dotyczących problemów
łemkowskich. Takie konferencje odbyły się: wHonolulu 20.02.1989 roku
('TygodnikPowszechny"nr 12 z 19.03.1989 r.), w Harogejt 21-26.07.1990 roku ("Nasze
Słowo" nr 43 i 44/1990 r).
Artykuł we wspomnianym TP "O konferencji w Honolulu" mgr A. Zięba zakończył dwoma
zdaniami, które cytujemy: "We Lwowie założono zupełnie niedawno specjalne
towarzystwo miłośników Łemkowszczyzny. Szkoda, że w Polsce będącej bądź co bądź
terytorium, na którym rozgrywa się cała sprawa, ani Łemkowie nie mają takich
możliwości organizacyjnych jak ich pobratymcy we Lwowie, Jugosławii czy Północnej
Ameryce, ani też świat naukowy nie interesuje się nimi w szerszym rozmiarze".
Wyjaśniamy, Towarzystwo "Łemkiwszczyzna" ze Lwowa nie wyznaje odrębności narodowej
Łemków, jak to czyni p. A. Zięba.
20 marca br. ma być organizowana podobna konferencja w Krakowie pod patronatem
Uniwersytetu Jagiellońskiego. Poprzedzały ją różne przygotowania, jak konferencja
skansenologiczna o Łemkach w Załużu i Sanoku 25-26.10.1990 r. ("Podkarpacie" nr
49/1990 i "Nasze Słowo" nr 50 z 16.12.1990 r).
Wzorem dawnych dążeń, obecnie E. Prus, J. Harasymowicz, M. Trajdos, R. Reinfus, A.
Zięba i inni lansują odrębność narodową Łemków. (...)
Na wspomnianej konferencji nie powinno się odczytywać "naukowego" referatu, który
był już wygłaszany na podobnej konferencji w Harogejt i został oceniony przez
naukowców negatywnie, uznany za pracę nieprzydatną do badań naukowych a przynoszącą
tylko wiele zamieszania w tych badaniach. ("Nasze Słowo" nr 44 z 4 listopada 1990
roku - "Renesans rusynizmu na międzynarodowej arenie" - dr Mikołaj Muszynka).
Autorka referatu mgr Helena Duć-Fajfer jeszcze jesienią organizowała spotkania po
wsiach łemkowskich, na których namawiała ludzi, żeby przybyli
304
Problemy Łemkowszczyzny
do Krakowa, jak będzie organizowana konferencja w sprawie Łemków, b\ poparli ją w
głoszeniu teorii odrębności narodu łemkowskiego. Mówili "Ponieważ wielu działaczy
kulturalno-oświatowych z Łemkowszczyz twierdzi, że Łemkowie są częścią narodu
ukraińskiego i im trzeba si| przeciwstawić". Obiecywała ludziom, że przygotuje
łemkowski elementarz słownik języka łemkowskiego, z którego będą się mogły uczyć
ich dzieci.
Jak będzie opracowany słownik i elementarz łemkowski, można sob| wyobrazić, skoro w
ostatnim artykule p. H. Duć-Fajfer opublikowanym ' "Naszym Słowie" nr 8 i 9 jest
wiele polonizmów używanych przez autorl< Jest to dalsza działalność polonizacyjna,
w dużym stopniu spolonizov już młodzieży łemkowskiej.
Skutki tej działalności mamy. W Bartnym rozwiązano punkt nauki język ukraińskiego w
szkole podstawowej i starano się nie dopuścić do rozpoczęcil tej nauki w innych
miejscowościach, z początkiem roku szkolnego. Nauk języka ukraińskiego w tych
wsiach rozpoczęto z opóźnieniem dopiero drugim półroczu 1990/91.
Wyrażając opinię znacznej większości Łemków, uważamy za konieczność zaprotestowania
przeciwko nadużywaniu poważnych konferencji naukowych, najpoważniejszych ośrodków
akademickich, placówek naukowo-badawczych o wieloletniej tradycji i ustalonej
reputacji naukowej do realizacji politycznych celów wynaradawiania oraz
wyniszczania mniejszości ukraińskiej w Polsce.
Z szacunkiem i poważaniem
Za Zarząd Główny Zjednoczenia Łemków
Sekretarz
inż. Piotr Szafran
Przewodniczący Teodor Gocz
Otrzymują:
1. Przewodniczący Związku Ukraińców w Polsce Jerzy Rejt
2. Poseł dr Włodzimierz Mokry
3. President World Lemkos Federation dr John Hvozda
4. Prezydent Międzynarodowej Asocjacji Ukrainistów Hryhoryj Hrabowycz
5. Wiceprezydent Międzynarodowej Asocjacji Ukrainistów Mykoła Żułynśkyj
6. Prezydent Międzynarodowej Asocjacji Ukrainistów w Polsce prof. Stefan Kozak
Problemy Łemkowszczyzny
Dokument 5 ZJEDNOCZENIE ŁEMKÓW - ZARZĄD GŁÓWNY
305
38-300 Gorlice, ul. Hallera 20/19
Gorlice, 1992.02.28. Międzyresortowa Komisja tis. Mniejszości Narodowych
Postulaty zgłaszane przez ZJEDNOCZENIE ŁEMKÓW -
materiały na spotkanie z przewodniczącym MKds.MN
ministrem Kultury i Sztuki prof. Andrzejem Sicińskim
w dniu 5 marca 1992 r.
W odpowiedzi na pismo MKiS, znak DEK XIV 521/MN/29/92 z dnia 22.01.1992 r,
Zjednoczenie Łemków uprzejmie przedstawia swoje stanowisko i wynikające stąd
postulaty odnośnie zachbwania i rozwoju rodzimej kultury.
Od wieków mieszkająca w zwartej grupie ludność Łemkowszczyzny stworzyła swą
oryginalną kulturę etniczną, która w wyniku wysiedleńczej akcji "Wisła" w roku 1947
skazana została na zniszczenie.
Mamy nadzieję, że po odzyskaniu niepodległości przez Polskę demokratyczną, władze
państwowe zadbają o to, by w procesie odzyskiwania praw obywatelskich nie pominięto
i nas - obywateli polskich niepolskiego pochodzenia i przynajmniej częściowo
naprawione zostały nasze potrzeby kulturalne.
Dla uratowania ocalałych elementów kultury materialnej oraz zachowania naszej
tożsamości narodowej niezbędne jest:
1/ zwrot bursy ruskiej w Gorlicach, gdzie jak przed wojną prowadzona będzie nauka
historii oraz języka ukraińskiego,
2/ obowiązkowe nauczanie literackiego języka ukraińskiego z elementami dialektu
łemkowskiego w szkołach podstawowych, do których uczęszczają nasze dzieci,
3/ zapewnienie audycji: radiowych (codziennych) i telewizyjnych (cotygodniowych),
redagowanych przez przedstawicieli naszej mniejszości, 4/ wydzielenie dotacji na
działalność wydawniczą propagującą historię i kulturę Łemkowszczyzny,
5/ zapewnienie udziału naszych specjalistów w pracach polsko-ukraińskiej komisji
historycznej, której powołanie uważamy za konieczne,
306
Problemy Łemkowszczyzny
6/ fachowa opieka i pomoc finansowa niezbędna dla rozwoju amatorskie
ruchu artystycznego, a szczególnie chóru "Łemkowyna" zs. w Bielancc, |
II dokonanie skatalogowania i zabezpieczenia kultury materialnej - cerk
kapliczek, cmentarzy i przedmiotów kultu religijnego o wartości historycz
8/ stworzenie centralnego muzeum Łemkowszczyzny oraz regionalnych i
pamięci, np. poświęconym wybitnym twórcom, jak Igorowi Antonyczov
Nowicy, Jakowowi Dudrze z Łosia, Epifanowi Drowniakowi
Krynicki/ z Krynicy,
9/ przywrócenie nazw historycznych miejscowości, ulic, oraz etnografie
nazw regionów - Łemkowszczyzna, Bojkowszczyzna, Chełmszczyz
podobnie jak Podhale, Kaszuby, Mazowsze, Ziemia Lubuska,
10/ wprowadzenie na terenach etnicznie mieszanych nazewnict\
dwujęzycznego,
11/ w ślad za potępieniem przez Senat RP wysiedleńczej akcji "Wishi
niezbędne jest zrekompensowanie poszkodowanym strat materialnych,
12/umożliwienie wysiedleńcom powrotu w ojczyste strony (tym, którzy tct-i
pragną).
Stefan Hładyk, Włodzimierz Moklak, Wacław Szlanta
Dokument 6
ZJEDNOCZENIE ŁEMKÓW. ZARZĄD GŁÓWNY 38-300 Gorlice, ul. Hallera 20/19
Gorlice, 12 listopada 1994 r. Pan Lech Wałęsa Prezydent
Rzeczypospolitej Polskiej Warszawa
UCHWAŁA II. Zjazdu Zjednoczenia Łemków
My, delegaci na II. Zjazd Zjednoczenia Łemków, zaniepokojeni wyraźną zmianąpolityki
Państwa wobec mniejszości narodowych, a szczególnie wobec ukraińskiej grupy
etnograficznej - Łemków - zwracamy się do Pana Prezydenta z prośbą o
przeciwdziałanie dzieleniu naszej społeczności i pozbawianiu nas możliwości pełnego
wyrażania tożsamości narodowej.
Problemy Łemkowszczyzny
307
W ostatnim okresie nasiliły się działania organów władzy państwowej i imorządowej,
a także części środowisk naukowych - wspierane przez publiczne ośrodki przekazu -
zmierzające do odcięcia Łemków od i \ siącletniego dziedzictwa Rusi-Ukrainy.
Sztucznie wzmacnia się, a niekiedy inspiruje, różnice występujące w naszej
społeczności. Wszystkich Łemków uznaje się za odrębny naród, chociaż zdecydowana
większość naszej wspólnoty podkreśla przynależność do narodu ukraińskiego. Głos
Zjednoczenia Łemków oraz innych organizacji wyrażany wobec władz państwowychjest
ignorowany. Budzi to nasz zdecydowany sprzeaw.
Obecne działania władz państwowych i samorządowych są kontynuacją niechlubnej,
powszechnie potępianej polityki narodowościowej II Rzeczypospolitej. Wówczas,
pozbawiony swojej państwowości naród ukraiński, próbowano podzielić na Łemków,
Hucułów i Bojków.
Dziś, po wyniszczającej akcji LCWisła" z 1947 roku dzieli się żyjących w
rozproszeniu Łemków, którzy z ogromnym trudem bronią swej identyczności.
W Rzeczypospolitej Polskiej znajduje wsparcie ruch polityczny, który wykorzystuje
podziały wśród Łemków, a który stawia sobie za cel rewizję granic w naszej części
Europy, w tym granicy Rzeczypospolitej Polskiej.
Uznając doniosłość podniesionych przez nas spraw, zwracamy się do Pana Prezydenta o
przeciwdziałanie i pomoc.
II. Zjazd Zjednoczenia Łemków Adresaci uchwały:
- Waldemar Pawlak, Prezes Rady Ministrów RP,
- Andrzej Olechowski, Minister Spraw Zagranicznych RP,
- Jerzy Milewski, Wspólprzewodniczący Komitetu Prezydentów Rzeczypospolitej
Polskiej i Ukrainy,
- Wiesław Walendziak, Prezes S.A. Telewizja Polska Otrzymują:
- Bronisław Gieremek, przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Sejmu RP
- Jacek Kutoń, przewodniczący Komisji Mniejszości Naród, i Etnicznej Sejmu RP
- Juliusz Braun, przewodniczący Komisji Kultury i Środków Przekazu Sejmu RP
- przewodniczący Komisji Prac Ustawodawczych Sejmu RP
- Aleksander Koj, rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego
- prezes Polskiej Akademii Nauk
- Wiktor Sowa, Wojewoda Nowosądecki
- Piotr Komornicki, Wojewoda Krośnieński -OTV Kraków
I
308 Problemy ŁemkoM>szczyzny
Dokument 7
ZJEDNOCZENIE ŁEMKÓW - ZARZĄD GŁÓWNY
38-300 Gorlice, ul. Hallera 20/19
Gorlice, 1994.12.()S| Szanowny Pan Dyrektor Krakowskiego Oddziału Polskiej Akademii
Nauk
Jego Magnificencja
Rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego
Szanowny Pan Dyrektor
Polskiej Akademii Umiejętności, Kraków
Czcigodni Panowie,
Zarząd Główny Zjednoczenia Łemków w Gorlicach realizując Uchwały I II. Zjazdu z 12
XI 1994 r, wyraża głębokie zaniepokojenie konferencjami [ pretendującymi do miana
naukowych. Przykładowo ostatnia pt. "Łemkowie, ich historia i język" zorganizowana
w Krakowie 10 października 1994 r, Jeśli nawet nie zawsze są one organizowane w
pełnej współpracy I organizacyjnej PT Instytucji, to na pewno przy ścisłej
współpracy osób I związanych pracą dydaktyczną i naukową z Państwa Instytucjami.
Powtarzają się te same nazwiska, występują te same osoby, które były związane i
zaangażowane w skandaliczne sympozjum, zorganizowane przez krakowski Oddział PAN w
marcu 1991 r. - jako promocja w Polsce bałamutnych teorii Paula Roberta Magocsiego
z Uniwersytetu z Toronto, "błogosławionych" na terenie Polski tym faktem przez
naukę polską, na temat "nowego narodu w Karpatach - Karpatorusinów (chociaż
konferencja miała dotyczyć "Kultury I Rusinów/Ukraińców w Karpatach"!!!). Częścią
tego nowego "narodu karpatorusińskiego", wg R.P. Magocsi są również Łemkowie w
Polsce. Zwolennicy teorii P.R. Magocsi w Polsce na II. Światowym Kongresie
Karpatorusinów w Krynicy w 1993 r. domagali się przywrócenia w Polsce starej,
historycznej nazwy: "Rusin".
Imprezę - polityczny miting na rzecz neorusiństwa, w wydaniu polskim z marca 1991
r. w Krakowie, poprzedzały działania przygotowawcze, prowadzone i kierowane z
ośrodków w Krakowie:
Problemy Łemkowszczyzny
309
- wyjazd dwóch "'polskich specjalistów" od łemkowskiego separatyzmu w Polsce, a w
szczególności p. Andrzeja Zięby (PAN Oddział Kraków) do I lonolulu dla wsparcia na
XX. Amerykańskiej Konferencji Slawistycznej P.R. Magocsi i jego pomysłów
wspieranych przez kremlowskie ośrodki dccydenckie (por.: prof. Jurij Bałcha z
Uniwersytetu w Użhorodzie w czasopiśmie "Dzwin" nr 1/93, str. 80),
- wysłanie na podobną konferencję do Anglii w Harrogate w 1990 roku już
przygotowanych w PRL przedstawicieli miejscowego polskiego "łemkowskiego
separatyzmu".
Potem był}' następne kroki tych poczynań, m.in. druk "złotych myśli" P.R. Magocsi
na temat Karpatorusinów w czasopiśmie "Sprawy Międzynarodowe" (wyd. Polskiego
Instytutu Spraw Międzynarodowych w zeszycie z lipca-grudnia 1992 r), a dalej w
czasopiśmie "Sprawy Narodowościowe" (tom II, zeszyt 2/3 i tom III, zeszyt 1/4 z
1994 r, wyd. PAN Oddział w Poznaniu, Zakład Badań Narodowościowych) oraz
odpowiednie audycje w PR i TV i artykuły w prasie.
Wynika stąd, że jest to problem narodowościowej polityki państwowej kierowany
centralnie, podobnie jak centralnie (przez II. Oddział Sztabu Generalnego WP i MS
Wewn.) kierowane były działania "Towarzystwa Rozwoju Ziem Wschodnich", krakowskiego
"Wojewódzkiego Komitetu Łemkowszczyzny" itp., wspomagane przez naukowców UJ w
Krakowie dla realizacji polityki "divide et impera" w stosunku do ukraińskiej
mniejszości narodowej celem oderwania od narodu ukraińskiego jego ukraińskich
etnograficznych grup: Łemków, Bojków i Hucułów dla szybszej ichpolonizacji (por.:
prof. Henryk Zieliński, Władysław Pobóg-Malinowski).
Nasze stanowisko utwierdzamy tym, że:
- na smutnej sławy naukowej konferencji zorganizowanej przez PAN Oddział w Krakowie
w marcu 1991 r. i prof. Oleksa Myszanycz (z Kijowa) i prof. Mykola Muszynka (z
Preszowa) jednakowo jednoznacznie i publicznie, w obecności P.R. Magocsi,
odpowiedzieli twierdząco na publicznie postawione pytanie: "czy im wiadome są
działania sowieckiego KGB i czechosłowackiej SB na rzecz prowokacyjnego szerzenia
wśród ukraińskiej społeczności Zakarpackiej Ukrainy oraz Preszowszczyzny
separatystycznych idei politycznego neorusinizmu.
- czasopismo praskie "Rude Kravo" opublikowało listę nazwisk ogólnie znanych w
społeczeństwach czeskim i słowackim osobistości, których
310
Problemy Łemkowszczyzny
nazwiska figurowały w spisach współpracujących z czechosłowacką SB. W wykazach tych
nazwisko prof. P.R. Magocsi figuruje aż trzykrotnie p<xl różnymi kryptonimami
("Rude Kravo" nr 14/1992: pozycje wykazów SH nr 9824 "Magu", nr 19591 "Mago" i nr
982410 "Magu"),
- realizuje się zalecenia i wskazówki dla przeprowadzenia szybkiej polonizacji
Łemków, sformułowane przez konsultanta i eksperta ds ukraińskich tak Służby
Bezpieczeństwa jak i UOP katowickiej ekspozytury (tygodnik "Spotkania" z 28.01.1992
r: Joanna Kluzik - "Ściśle tajna prowokacja") p. Edwarda Prusa w "Ekspertyzie"
napisanej dla Wydziału Spraw Wewnętrznych UWwLegnicy ("poufne", nr 1928/a5,egz.
50,A5)\\ 1995 roku.
Ci, którzy chcą z uporem twierdzić, że Łemkowie nie są etnograficzrui grupą narodu
ukraińskiego, aby być moralnie - chociażby tylko pozornie - w porządku, musieliby
równocześnie stwierdzić, że: "rację mieli gen. gub. Hans Frank i RF SS Heinrich
Himmłer, gdy realizowali w latach 1941-44 na Podhalu prowokacyjną wobec narodu
polskiego akcję "Goralenvolk", mającą na celu oderwanie od społeczności polskiej
Podhalańskich Górali jako nie--Polaków, celem szybkiego - w perspektywie -
zniewolenia i że wysokie wyroki sądów polskich wobec zaangażowanych w tę
hitlerowską ideę były wysoce niesprawiedliwe oraz naruszały prawa człowieka".
Godzi się przypomnieć nazwisko uczonej niemieckiej p. Irmy von Glinterher Swart,
która w owe dni triumfującej nienawiści i kłamstwa miała odwagę i głębokie poczucie
prawości oraz godności, aby napisać w 1942 roku w pracy "Die Goralen, Nation und
Staat 1940/1941" - wyraźnie podkreślając, że Górale są Polakami i polskimi
patriotami (Cz. Madajczyk: "Polityka III Rzeszy w okupowanej Polsce").
Nie należy się raczej spodziewać, że uczciwemu naukowcowi polskiemu, gdyby napisał
podobne świadectwo prawdy o Łemkach jako Ukraińcach, uda się przebić do jego
opublikowania.
Jednak żywimy nadzieję, że w instytucjach naukowych nie będzie kontynuowania
działań dzielenia ukraińskiej etnograficznej grupy Łemków, której organizacją jest
Zjednoczenie Łemków^
Problemy Łemkowszczyzny
311
Z wyrazami szacunku
***
przewodniczący ZG ZŁ Wacław Szlanta
Jednym słowem w Krakowskim Oddziale Polskiej Akademii Nauk pojawiły się dwie te
same tendencje i te same argumenty, które były drukowane w książce(SKPB -
Studenckie Koło Przewodników Beskidzkich) z 1985 roku Łemkowie dzisiaj Jarosława
Huńki, któremu w książce Łemkowie - dzisiaj, polemiki (1986), jeden z Rusinów-
Łemków odpowiada: [...] piszę jako świadek tego, że moi rodzice nigdy nie nazywali
siebie Łemkami (we wsi Florynka na Ziemi Sądeckiej). Ówczesny (międzywojenny) rząd
wszędzie w naszych dokumentach, jak paszporty, dowody osobiste, książeczki wojskowe
itd. wpisywał "Narodowość -Rusin", co w dzisiejszej terminologii oznacza -
Ukrainiec. W szkole od pierwszej do siódmej klasy oprócz obowiązkowego języka
urzędowego był język ojczysty z takimi utworami, jak "Testament" Szewczenki, utwory
I. Franki, Łesi Ukrainki, B. Lepkiego itd. Krynicki "Łemko" miał bardzo krótką
wegetację w naszej historii, ale jest znany z tego, że zapoczątkował tragedię
naszego plemienia. To tylko fragment z tego, co napisałem do tych, którzy udają
"naszych przyjaciół". To urywek mojej łkającej duszy, która nie chce niczego
innego, oprócz pragnienia bycia sobą. Atak w ogóle to cała ta komedia z Łemkami to
wygląda mi jak dialog gromadki żab z hipopotamem o miejsce w kałuży. Wielki Boże!
Gdzie jesteś! Już i ja, mizerny Łemko krzyczę słowami Szewczenki.[...]
"Mi>K CyciflaMM" 1994, t. 4, c. 107
JĘZYK RUSIŃSKI SKODYFIKOWANY
27 stycznia 1995 roku w Bratysławie, na tutejszym Uniwersytecie miał miejsce akt
ogłoszenia kodyfikacji rusińskiego języka. Uroczystość otworzył przewodniczący
Rusińskiej Obrody Mikołaj Lasz. (...)
(...) Głos zabrali także przedstawiciele rusińskich organizacji z innych krajów:
profesor Helena Medeszi z uniwersytetu w Nowym Sadzie w imieniu Ruskiej Matki z
Jugosławii oraz Andrzej Kopcza - przewodniczący Stowarzyszenia Łemków z Polski.
Aktu ogłoszenia kodyfikacji dokonał Jarosław Sysak - dyrektor rusińskiego teatru z
Priaszowa. (...)
312
Problemy Łemkowszczyzny
(...) Po części artystycznej uroczystości odbyło się seminarium naukowe.
Uczestniczyli w nim: prof. Paul R. Magocsi z uniwersytetu w Toronto, prof. dr A.
Duliczenko z Estonii, doc. dr B. Jabur z Instytutu Rusińskiego Języka i Kultury w
Priaszowie. Z Polski przybył m.in. proi dr hab. Henryk Fontański - dyrektor
Instytutu Filologu Wschodniosłowiańskiej Uniwersytetu Śląskiego, konsultant nauko\
v\ gramatyk łemkowskich, który na zamówienie Instytutu Rusińskiego Języka i Kultury
w Priaszowie recenzował słownik rusińsko-rosyjsko-ukraińsko--słowacko-polski.
Akt kodyfikacji podała słowacka telewizja, a nazajutrz, 28 stycznia, słowackie
gazety pisały: "Rusincyna odvcera spisownym jazykom".
W Polsce język łemkowski nauczany jest już w kilku szkołach. Na państwowych
świadectwach pojawiają się oceny i z tego przedmiotu.
S.M.
"Sypanec " Łemkowskie Zapiski. Wydanie specjalne
z okazji trzech spotkań z kulturą łemkowską w Gorzowie, 1995
***
Grzegorz Górny
ZAKARPACIE: WOJEWÓDZTWO Z RZĄDEM EMIGRACYJNYM
(Działania prof. P. Magocsiego)
Wyobraźmy sobie, że któregoś dnia kilku górali z Zakopanego wyjeżdża do Bratysławy,
gdzie organizują konferencję prasową, ogłaszają oderwanie Podhala od Polski i
proklamują powstanie rządu emigracyjnego Republiki Podhalańskiej. Następnego dnia,
jak gdyby nigdy nic, wracają spokojnie do Zakopanego i dalej, bez przeszkód ze
strony policji czy prokuratury; prowadzą działalność separatystyczną. Powie ktoś,
że to fantazja. A jednak coś takiego zdarzyło się niedawno na graniczącym z Polską
Zakarpaciu. (...) Heimat Zakarpacie (...)
Kiedy 1 grudnia 1991 r. odbywało się na Ukrainie referendum niepodległościowe, aż
92,5 proc. mieszkańców Zakarpacia opowiedziało siu za przynależnością do
niepodległej Ukrainy. Jednocześnie było to jedyne województwo, w którym na kartach
wyborczych umieszczono wówczas
Problemy Łemkowszczyzny
313
dodatkowe pytanie: Czy jesteś za szczególnymi uprawnieniami dla samorządu
lokalnego? 78 proc. wyborców odpowiedziało pozytywnie. (...)
Na początku wypadałoby wyjaśnić różnicę między słowami "rusiński" i "'ukraiński".
Prawdą jest, że w dawnych czasach Ukraina nazywała się Rusią, a sami Ukraińcy
określali siebie mianem Rusinów. Jeszcze na początku naszego stulecia wybitny
pisarz ukraiński Iwan Franko pisał o sobie, że jest Rusinem.
Pojęcie to zawłaszczyła sobie jednak Moskwa, która postanowiła zlikwidować wszelką
odrębność ukraińską i zaczęła utożsamiać "rusiński" i "rosyjskim", stapiając je w
jedno: w "ruski". Deklaracja: "jestem Rusinem", zaczęła znaczyć tyle, ile "jestem
Rosjaninem". Z tego powodu rodacy Tarasa Szewczenki zdecydowali się używać słów
"Ukraina" i "Ukraińcy".
Na Zakarpaciu, które przez całe wieki było oderwane od właściwej Ukrainy i nie
miało podobnych kłopotów z Rosjanami (aż do 1944 r), określenie "Rusin" nie uległo
dewaluacji i utrzymało swoje pierwotne znaczenie. Żywotność tego określenia
sprawiła, że stało się ono parawanem dla separatystów.
Separatyści bez mandatu
Ideę narodu karpatorusińskiego rozpropagował j ako pierwszy profesor slawistyki z
Toronto Paweł Robert Magocsi. Na Zakarpaciu mówi się trochę półżartem, że źródłem
powstania rusińskiego separatyzmu stał się konflikt pomiędzy akademickimi kręgami
emigrantów, a konkretnie pomiędzy poszczególnymi katedrami ukrainistyki i
slawistyki na uniwersytetach Kanady i USA. Jedni twierdzili, że Rusini to inaczej
Ukraińcy; drudzy z kolei utrzymywali, że Rusini nie mają z Ukraińcami nic
wspólnego. Nie pierwsza to zresztą próba oddzielenia Rusinów od Ukrainy, np. w
połowie XIX w. ukazała się "Antropologia Ugro-Rusinów", w której dowodzono, że
szczepy ruskie są pochodzenia... węgierskiego.
Dopóki spór miał charakter akademicki i toczył się na dysertacje i referaty, nie
był groźny. Profesorowi Magocsiemu argumenty naukowe icdnak nie wystarczały i
postanowił sięgnąć po polityczne. W 1991 r. /jawił się na Zakarpaciu i natychmiast
stał się głównym ideologiem rusińskiego separatyzmu. Pod jego wpływem ukształtowało
się Towarzystwo Rusinów Podkarpackich.
314
Problemy Łemkowszczyzny
Jest to organizacja, która cieszy się poparciem i pomocą Moskwy o tej części
diaspory rusińskiej, która nie uważa się za ukraińską. Towarzystwa należą głównie
byli działacze aparatu komunistyczneg<| Przewodniczącym jest Iwan Turianica ze
znanej rodziny prominenckie którego ojciec jako sekretarz generalny Komunistycznej
Partii Ukrain Zakarpackiej wysłał w 1944 r. list do Stalina z prośbą o przyłączeni
regionu do ZSRR. Aktywiści Towarzystwa także dziś nie ukrywają swojJ nostalgii za
Związkiem Radzieckim, którego reaktywowania bardzo dobie życzyli.
Jak twierdzi znany działacz Towarzystwa Wasyl Turek, na całym świecie żyje ok. 2
milionów Rusinów, z tego 800 tysięcy na Zakarpaciu Turek nie podaje źródła tych
danych. Wiadomo natomiast, że od czasu kiedy Rada Obwodowa w Użhorodzie zezwoliła
mieszkańcom regionu n.i wpisywanie do paszportu w rubryce "narodowość" słowa
"Rusin", to na 1,8 miliona mieszkańców skorzystało z tego prawa tylko 70 osób.
Potwierdzeniem rzeczywistej pozycji Towarzystwa Rusinów Podkarpackich były ostatnie
wybory parlamentarne na Ukrainie w kwietniu ub. r. Chociaż kampania wyborcza
Rusinów kosztowała bardzo wiele, to jednak nie zdołali oni wywalczyć ani jednego
mandatu.
Mimo to w swoim organie prasowym, "Podkarpackiej Rusi", twierdzy że cieszą się
poparciem większości mieszkańców Zakarpacia. W 1993 r. wyjechali do Bratysławy i
tam ogłosili powstanie "tymczasowego rządu Rusi Podkarpackiej", którego premierem
mianował się wspomniany Iwan Turianica. Wysłał on ultimatum do Rady Obwodowej w
Użhorodzie, aby proklamowała autonomię Zakarpacia, gdyż w przeciwnym razie zrobi to
"nadzwyczajne forum", w skład którego wchodzą Towarzystwo Rusinów Podkarpackich
oraz organizacje mniejszości narodowych. (...)
W otoczeniu premiera Słowacji Vladimira Mecziara nie brak zaś ludzi, którzy chętnie
widzieliby Zakarpacie jako część swego kraju, a Rusinów (Ukraińców) jako skuteczną
przeciwwagę dla wpływów licznej na Słowacji mniej szóści węgierskiej. (...)
Separatyzm jako straszak (...)
Dogodne położenie geograficzne może stać się także przekleństwem. Zakarpacie jest
punktem o wyjątkowym znaczeniu strategicznym na terenie byłego ZSRR. Jest to jedyny
skrawek niedawnego imperium, który leży
Problemy Łemkowszczyzny
315
na południe od Karpat. Mając go w ręku, nie trzeba forsować górskich grzbietów z
północy na południe. Droga na Nizinę Dunaju i dalej w głąb I ¦ uropy stoi otworem.
To właśnie z Zakarpacia w 195 6 r. sowieckie czołgi wjeżdżały na Węgry, a dwanaście
lat później wkraczały do Czechosłowacji.
Ominąć Bosfor
Nic więc dziwnego, że Rosjanie wspierają Towarzystwo Rusinów Podkarpackich. Tym
razem jednak są zainteresowani Zakarpaciem bardziej z powodów ekonomicznych niż
militarnych. Otóż, kiedy Turcja zamknęła dla rosyjskich tankowców cieśniny Bosfor i
Dardanele, w Moskwie powstał plan dostarczania ropy na Zachód inną drogą, a
mianowicie przez Zakarpacie. Przez terytorium Ukrainy poprowadzono by rurociąg aż
do miasta Czop na granicy z Węgrami, tam zaś nastąpiłoby przeładowanie ropy na
tankowce rzeczne, które najpierw Cisą, a potem Dunajem i Renem dostarczyłyby towar
na Zachód. Nie wyklucza się też możliwości wybudowania w Czopie rafinerii, aby
zamiast surowców eksportować gotowe półprodukty. Rzecz w tym jednak, że Rosjanom
zależy na samodzielnym kierowaniu rafinerią i czerpaniu z niej zysków, co wywołuje
protesty po ukraińskiej stronie. Miejscowi nacjonaliści ostrzegają zresztą, że
zarówno wolna strefa ekonomiczna, jak i Euroregion Karpaty są tylko środkami, za
pomocą których z jednej strony Rosja, a z drugiej Węgry próbują wydrzeć Zakarpacie
Ukraińcom.
Stan zawieszenia pomiędzy Wschodem a Zachodem, pomiędzy starym komunistycznym
porządkiem, który już odszedł, a nowym ładem kapitalistycznym, który jeszcze się
nie narodził, najlepiej ilustruje... pytanie o godzinę. Zapytany przez nas o to na
ulicy przeciętny mieszkaniec Użhorodu lub Mukaczewa odpowie albo, że jest godzina
pierwsza (bo taki czas odmierzają na Węgrzech i na Słowacji), albo że jest godzina
trzecia (bo tak pokazuje czas moskiewski). W rzeczywistości - będzie godzina druga.
"Rzeczpospolita", nr 111 (4064), 1995 r.
316
Problemy Łemkowszczyzny
***
(...) kwiecień - Szerokim echem w środowiskach ukraińskich odbiła się informacja
podana przez czeską gazetę wychodzącą w Pradze "Rudo Kravo" (nr 14), że prof. Paul
Robert Magocsi był agentem czechosłowackich służb specjalnych, używającym
pseudonimu "Mago", "Magy". Magocsi jest synem emigranta węgierskiego i Rusinki z
Ukrainy Zakarpackiej. Jest on również jednym z głównych animatorów ruchu karpato-
rusińskiego w USA, na Ukrainie, w Słowacji i Polsce, a głoszącego odrębność
narodową Rusinów w stosunku do Ukraińców.
Na arenie międzynarodowej rozwinął ten podział Paul Magocsi, który tworzy nową
narodowość karpatoruską, w skład której wchodziliby: Łemkowie z Polski, Rusini ze
Słowacji i ludność obszarów części Zakarpackiej Ukrainy. W celu popularyzacji swych
idei organizuje szereg wystąpień w panelach naukowych, dotyczących problemów
łemkowskich. Takie konferencje odbyły się: w Honolulu 20.02.1988 roku ("Tygodnik
Powszechny" nr 12 z 19.03.1989 r.); w Harrogate 21-26.07.1990 roku ("Nasze Słowo"
nr 43 i 44/1990 r.).
Wśród opublikowanych nazwisk agentów Służby Bezpieczeństwa Czechosłowacji w 14
numerze gazety "Rude Kravo" z 1992 r. znajduje się nazwisko prof. dra Pawła Roberta
Magocsi. W gazecie podano datę urodzenia profesora, numery, pod którymi figurował w
rejestrze oraz jego kryptonimy. Znany ideolog rusinizmu posiadał kryptonimy "Mago"
oraz "Magu" i figurował aż pod trzema numerami: 9824 (Magu), 19591 (Mago), 982410
(Magu). [...]
[w:] Ukraińcy w Polsce 1989-1993, Związek Ukraińców w Polsce, Warszawa 1993.
***
Problemy Łemkowszczyzny
317
Dokument 8
Warszawa, 1995.07.21
Prezes Rady Ministrów Józef Oleksy
Szanowni Państwo,
Z okazji XIII Święta Kultury Łemkowskiej "Łemkowska Watra" proszę przyjąć moje
serdeczne gratulacje.
Od wielu lat Święto Kultury Łemkowskiej to wydarzenie ważne i potrzebne dla rozwoju
wspólnoty łemkowskiej w Polsce, wpływające na jej integrację. Stanowi ono okazję do
spotkania rozproszonych po Polsce Lemków, przypomnienia tradycji przodków, a także
prezentacji współczesnych osiągnięć własnej kultury.
"Watra" cieszy się dużą popularnością i świadczy nie tylko o poszanowaniu i
potrzebie zachowania własnej odmienności kulturowej i zwyczajowej, ale także o
otwarciu się polskiego społeczeństwa dla [emkowskiej mniejszości narodowej.
Życzę wszystkim uczestnikom XIII "Watry", aby spotkanie w Zdvni wzbogacało
wzajemnie kulturę polską i łemkowska oraz służyło dobremu współistnieniu. Życzę
także wielu artystycznych wzruszeń oraz zasłużonego aplauzu publiczności.
Wszystkich bardzo serdecznie pozdrawiam.
Dokument 9
ZJEDNOCZENIE ŁEMKÓW. ZARZĄD GŁÓWNY
38-300 Gorlice, ul. Hallera 20/19
Gorlice, 1995.08.03 Szanowny Pan Józef Oleksy Prezes Rady Ministrów
Panie Premierze,
Bardzo dziękujemy za serdeczne gratulacje z okazji XIII Święta Kultury Łemkowskiej
"Łemkowska Watra". Cieszymy się, że Pan Premier śledzi nasze wysiłki zmierzające do
zachowania i rozwoju naszej tożsamości narodowej i etnicznej identyczności.
318
Problemy Łemkowszczyzny
Problemy Łemkowszczyzny
319
Bylibyśmy bardziej usatysfakcjonowani, gdyby zainteresowaniu Patu Premiera
towarzyszyło rozumienie naszego głównego problemu, jakim jest - sygnalizowane Panu
Premierowi - dążenie części władz di< oddzielenia nas od narodu ukraińskiego,
którego jesteśmy etniczną części, i a nie jak Pan Premier napisał łemkowską
mniejszością narodową.
Jest to dla nas o tyle niezrozumiałe, że II Zjazd Zjednoczenia Łemkó\ skierował do
Pana Premiera Uchwałę domagającą się, by władze uznawał naszą wolę trwania w
łączności z tysiącletnią tradycją Rusi-Ukrainy, ¦> nie jednostronnie wspierały
działania separatystyczne. Wyraźnym świadectwem takiej postawy władz rządowych np.
na szczeblu Urzędu Rejonowego w Gorlicach jest odmówienie Zjednoczeniu Łemków
przyznania Ruskiej Bursy.
Przewodniczący Zarządu Głównego Zjednoczenia Łemków
Wacław Szlanta
**#
Dokument 10
List otwarty
uczestników XIV. Łemkowskiej Watry Zdynia '96
My, organizatorzy XIV. ŁEMKOWSKIEJ WATRY, jej goście sympatycy zwracamy się z
apelem do Najwyższych Włacl. Rzeczypospolitej Polskiej - Prezydenta, Sejmu i Rządu
RP o naprawieni krzywd powstałych w wyniku deportacyjnej akcji "Wisła". Akcję tę
potęp w swej uchwale w 1990 roku Senat Rzeczypospolitej Polskiej zapowiadając
zarazem działania zmierzające do uregulowania spraj majątkowych, zapewnienia
rozwoju kultury mniejszości ukraińsku włącznie ze stworzeniem warunków dla
zachowania tożsamości regionalni kultury łemkowskiej.
Jak pisaliśmy w liście Zjednoczenia Łemków z dnia 17.04.1996 rok do Marszałka Sejmu
RP, "mija kolejny rok przybliżający półwiecz
ludzkich dramatów, cierpień i krzywd, których doznali zwykli, cywilni, prości
ludzie w wyniku pacyfikacyjnej akcji "Wisła". Jest to jeszcze jeden tok
podtrzymywania skutków politycznych decyzji z drugiej połowy lat czterdziestych,
przeprowadzonych w trybie administracyjnym. Mimo prawie 50 lat bezowocnych starań
pokrzywdzonych o naprawę doznanych materialnych i moralnych krzywd, nie możemy
milczeć i akceptować Uikiego stanu rzeczy."
Przykładem złej woli władz lokalnych wobec naszych starań jest wzmożona wycinka
wciąż nie oddanych nam lasów, wyprzedaż przez Agencję Własności Rolnej Skarbu
Państwa zabranej nam ziemi oraz cofnięcie wspólnie wypracowanej decyzji o
umieszczeniu dwujęzycznej polsko4emkowskiej tablicy na muzeum NIKIFORA - Drowniaka.
/dynia - Gorlice, dn. 19-21.07.1996 r.
Zjednoczenie Łemków
Apel otrzymali:
Prezydent RP Aleksander Kwaśniewski Prezes RM Włodzimierz Cimoszewicz Marszałkowie
Sejmu i Senatu Minister Przekształceń Własnościowych Minister Rolnictwa Minister
Ochrony Środowiska i Zasobów Naturalnych i Leśnictwa
- Poselska Komisja ds. Mniejszości Narodowych i Etnicznych Posłowie:
- Juliusz Braun - Jacek Kuroń
Jerzy Szteliga Mirosław Czech
List podpisało 1580 osób.
***
318
Problemy Łemkowszczyzny
Bylibyśmy bardziej usatysfakcjonowani, gdyby zainteresowaniu Paiu Premiera
towarzyszyło rozumienie naszego głównego problemu, jaki tu jest - sygnalizowane
Panu Premierowi - dążenie części władz d< oddzielenia nas od narodu ukraińskiego,
którego jesteśmy etniczną części, i a nie jak Pan Premier napisał łemkowską
mniejszością narodową.
Jest to dla nas o tyle niezrozumiałe, że II Zjazd Zjednoczenia Łemkóv. skierował do
Pana Premiera Uchwałę domagającą się, by władze uznawaK naszą wolę trwania w
łączności z tysiącletnią tradycją Rusi-Ukrainy, ;i nie jednostronnie wspierały
działania separatystyczne. Wyraźnym świadectwem takiej postawy władz rządowych np.
na szczeblu Urzędu Rejonowego w Gorlicach jest odmówienie Zjednoczeniu Łemków
przyznania Ruskiej Bursy.
Przewodniczący Zarządu Głównego Zjednoczenia Łemków
Wacław Szlanta
***
Dokument 10
List otwarty
uczestników XIV. Łemkowskiej Watry Zdynia '96
My, organizatorzy XIV. ŁEMKOWSKIEJ WATRY, jej goście i sympatycy zwracamy się z
apelem do Najwyższych Władz Rzeczypospolitej Polskiej - Prezydenta, Sejmu i Rządu
RP o naprawienie krzywd powstałych w wyniku deportacyjnej akcji "Wisła". Akcję tę
potępił w swej uchwale w 1990 roku Senat Rzeczypospolitej Polskiej, zapowiadając
zarazem działania zmierzające do uregulowania spraw majątkowych, zapewnienia
rozwoju kultury mniejszości ukraińskiej, włącznie ze stworzeniem warunków dla
zachowania tożsamości regionalnej kultury łemkowskiej.
Jak pisaliśmy w liście Zjednoczenia Łemków z dnia 17.04.1996 roku do Marszałka
Sejmu RP, "mija kolejny rok przybliżający półwiecze
Problemy Łemkowszczyzny
319
ludzkich dramatów, cierpień i krzywd, których doznali zwykli, cywilni, prości
ludzie w wyniku pacyflkacyjnej akcji "Wisła". Jest to jeszcze jeden i ok
podtrzymywania skutków politycznych decyzji z drugiej połowy lat czterdziestych,
przeprowadzonych w trybie administracyjnym. Mimo prawie 50 lat bezowocnych starań
pokrzywdzonych o naprawę doznanych materialnych i moralnych krzywd, nie możemy
milczeć i akceptować takiego stanu rzeczy."
Przykładem złej woli władz lokalnych wobec naszych starań jest wzmożona wycinka
wciąż nie oddanych nam lasów, wyprzedaż przez Agencję Własności Rolnej Skarbu
Państwa zabranej nam ziemi oraz cofnięcie wspólnie wypracowanej decyzji o
umieszczeniu dwujęzycznej polsko-łemkowskiej tablicy na muzeum NIKIFORA -
Drewniaka.
Zdynia - Gorlice, dn. 19-21.07.1996 r.
Zjednoczenie Łemków
Apel otrzymali:
- Prezydent RP Aleksander Kwaśniewski
- Prezes RM Włodzimierz Cimoszewicz -Marszałkowie Sejmu i Senatu
- Minister Przekształceń Własnościowych
- Minister Rolnictwa
- Minister Ochrony Środowiska i Zasobów Naturalnych i Leśnictwa
- Poselska Komisja ds. Mniejszości Narodowych i Etnicznych Posłowie:
- Juliusz Braun
- Jacek Kuroń
- Jerzy Szteliga
- Mirosław Czech
List podpisało 1580 osób.
***
320
Problemy Łemkowszczyzny Dokument 11
ZJEDNOCZENIE ŁEMKÓW. ZARZĄD GŁÓWNY
38-300 Gorlice, ul. Hallera 20/19
Problemy Łemkowszczyzny
321
L.dz. 46/P/97
Gorlice, 1997.06.(1
Prorektor
Uniwersytetu Jagiellońskiego
na ręce
Dziekana Wydziału Filologicznego
Oświadczenie
W związku z obecnością na obronie pracy doktorskiej mgr Helem Duć-Fajfer jej
recenzenta i sponsora stażu naukowego w Toronto, Paul;i R. Magocsi, znanego
animatora separatystycznego ruchu wśród naszq społeczności Rusinów-Ukraińców na
Łemkowszczyźnie. zdecydowanie protestujemy przeciwko trwającemu od lat
upolitycznianiu badun naukowych nad naszą historią.
Wyrażamy ubolewanie, że nasze ostrzeżenia z 5 grudnia 1994 r. przed tą szkodliwą
działalnością, skierowane do władz Uniwersytetu Jagiellońskiego, Polskiej Akademii
Nauk i Polskiej Akademii Umiejętnośei pozostały bez odpowiedzi, a zawarte w nich
argumenty zignorowano.
W konsekwencji wciąż tendencyjnie dobieranych faktów wyniki prac będą zawsze
kontrowersyjne. Szczególnie dziwi nas, iż te dalekie od prawdy historycznej badania
firmują uczeni wyraźnie zaangażowani w popieranie ruchu politycznego rusinizmu, co
przynosi wiele szkód w naszej codziennej rzeczywistości na Łemkowszczyźnie i
zarazem godzi w rozwój dobrosąsiedzkich stosunków między Polską i Ukrainą.
Wierzymy, że tym razem nasz głos i deklarowana przez nas przynależność do
ukraińskiego narodu zostaną uwzględnione w dalszym naukowym opisywaniu faktów
historycznych z dziejów Łemkowszczyzny.
Wnioskujemy o włączenie naszego Oświadczenia do protokołu obrony.
W załączeniu przesyłamy kopie poprzednich dokumentów nt. > 1111 > I i tyczniania
badań nad historią Łemkowszczyzny.
/.ast. przew. ZG ZŁ Aleksander Maślej
przew. ZG ZŁ Wacław Szlanta
***
Dokument 12
ZJEDNOCZENIE ŁEMKÓW-ZARZĄD GŁÓWNY
38-300 Gorlice, ul. Hallera 20/19
Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Sz. Pan Aleksander Kwaśniewski Prezydium Sejmu
i Senatu RP na race Marszałków Sejmu i Senatu Sz. Panów Józefa Zycha i Adama
Strózika
Dotyczy:
naprawienia krzywd poszkodowanych
podczas wysiedleńczej akcji "Wisła"
w 1947 roku w obozie w Jaworznie
Wielce Szanowny Panie Prezydencie, Szanowni Panowie Marszałkowie, Dostojne Panie
Posłanki oraz Panowie Posłowie i Senatorowie Rzeczypospolitej Polskiej!
Przed sześciu laty na fali przełomowych przemian społecznych i politycznych,
dokonujących się u nas i w krajach sąsiednich, pierwszy demokratycznie wybrany
Senat RP podjął w 1990 roku jedno z ważnych wyzwań, jakim było i pozostaj e nadal
ułożenie partnerskich stosunków polsko--ukraińskich. Dobre ułożenie wszelkich
kontaktów polsko-ukraińskich jest -jak się dziś podkreśla - niezbędne dla
umacniania niezależności Polski i Ukrainy, co służy bezpieczeństwu w Europie i w
świecie.
Uznając, że do zbudowania trwałych podstaw polsko-ukraińskiej współpracy konieczne
jest przezwyciężenie obciążającej nasze stosunki przeszłości, Senatorowie zajęli
stanowisko wobec jednego z "bolesnych
322
Problemy Łemkowszczyzny
Problemy Łemkowszczyzny
323
wydarzeń" okresu powojennego. W przyjętej w 1990 roku uchwale Sen Rzeczypospolitej
nie tylko potępił wysiedlenie nas, ale obiecał, że bctl/ dążyć' 'do tego, by
naprawione zostały - na ile to możliwe - krzywdy powst; ii w wyniku" dokonanej
przez Ludowe Wojsko Polskie deportacyjnej akc "Wisła", która do dziś determinuje
życie Ukraińców wysiedlonych południowej i środkowo-wschodniej części kraju, w tym
także Łemkowszczyzny.
Niestety, żaden ze zmieniających się wielokrotnie od 1990 rokj prezydentów,
parlamentów, rządów i sądów praktycznie nawet nie mzpoc/Ą realizowania obietnic
zapowiadających działania zmierzające do naprawieni] krzywd powstałych w wyniku tej
akcji. W piśmie do Marszałka Sejmu Pai Józefa Zycha z dnia 17.04.1996 r, podpisanym
przez Przewodniczącej] Zjednoczenia Łemków Wacława Szlantę, przypomnieliśmy "mija
jeszcze je rok podtrzymywania skutków politycznych decyzji z drugiej połowy
czterdziestych, przeprowadzonych w trybie administracyjnym (...) kolejr rok
przybliżający półwiecze ludzkich dramatów, cierpień i krzywd, któryc doznali
zwykli, cywilni, prości ludzie w wyniku pacyfikacyjnej akcji 'Wisła (...). Przed
rokiem-28.03.1995 roku - w czasie bezpośredniego spotkania I panem Marszałkiem,
przy udziale parlamentarzystów, złożyliśmy osien tysięcy podpisów, domagających się
naprawy skutków deportacyjnej akcj "Wisła", której najdrastyczniejszą częścią był
koncentracyjny obóz Jaworznie, gdzie w latach 1947-49 na więźniach pochodzenia
ukraińskiej zostały popełnione zbrodnie przeciwko ludzkości w rozumieniu artykułu
2d 2b ustawy z dn. 06.04.1984 roku z późniejszymi zmianami. Postanowieni! stwierdza
stosowanie tortur i znęcanie się nad osadzonymi w obozie ora śmierć 161 z nich".
Wszyscy pokrzywdzeni i poniżani, którzy uszli z życiem (a po pięćdziesięciu latach
czekania na sprawiedliwość jest ich coraz mniej) bezskutecznie czekają na
zadośćuczynienie.
Nie chcemy komplikowania tych spraw poprzezichumiędzynarodawianii. dlatego z naszą
petycją zwracamy się raz jeszcze do Najwyższych Wład/ Rzeczypospolitej Polskiej,
prosząc o ponowne rozpatrzenie, przygotowanycl i w 1989-91 roku przez ówczesnych
posłów Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego dwóch projektów: 1) sejmowego projektu
uchwały, mająai na celu potępienie przez Sejm RP akcji "Wisła"; 2) poselskiego
projektu ustawy o zwrocie nieruchomości przejętych na własność państwa w
następstwie akcji "Wisła". Podkreślamy, że te podpisane przez kilkudziesięciu
ówczesnych posłów oraz wielokrotnie dyskutowane w odpowiednich komisjach projekty
nie zostały wówczas przedstawione na plenarnych posiedzeniach Sejmu tylko dlatego,
że nie dopuściło do takiego czytania i przyjęcia dokumentów Prezydium, tylko w
jednej trzeciej demokratycznie wybranego Sejmu, który był Sejmem kontraktowym.
; >¦>•
Wierzymy, że rozpatrzenie i przyj ecie Jych niezbędnych dokumentów przez już, po
raz drugi demokratycznie wybranego Prezydenta i przez Sejm zależy vyyłącznie od ich
politycznej i moralnej dalekowzroczności i od dobrej woli.
Pragniemyprzy tym podkreślić, że przedstawiony wówczas projekt ustawy (którego
kopię przesyłamy w załączeniu) zmierza do unieważnienia skutków dekretu z dn.
27.07.1949 roku. Jak czytamy w uzasadnieniu, podpisanego przez kilkudziesięciu
ówczesnych posłów projektu uchwały: "dekret z 27.07.1949 roku naruszając wszelkie
zasady prawne, legalizował konfiskaty nieruchomości dokonane w trakcie
przeprowadzonej dwa lata wcześniej wojskowej akcji "Wisła" (...) Byl to akt
bezwzględnej nacjonalizacji, sprzeczny z ówczesnym systemem prawnym, sprzecznym z
dekretem o reformie rolnej. (...)
Przedstawiony projekt ustawy unieważnia skutki dekretu z 27.07.1949 roku,
umożliwiając zwrot zawłaszczonych nieruchomości byłym właścicielom lub ich
spadkobiercom, o ile nieruchomości te są w posiadaniu Skarbu Państwa, gmin,
spółdzielni lub organizacji społecznych. W innych przypadkach, a także na wypadek
zrzeczenia się roszczeń o zwrot nieruchomości, ustawa przewiduje możliwość
rekompensaty. Tryb przyznawania rekompensat powinien być zbieżny z ogólnym
uregulowaniem praw majątkowych, odzyskanych w trybie "reprywatyzacji", dlatego
szczegółowe uregulowanie tego problemu pozostawiamy odrębnej ustawie.
Przedstawiony projekt nie narusza praw osób fizycznych, które nabyły od Skarbu
Państwa skonfiskowane wcześniej nieruchomości. Aby ułatwić postępowanie sądowe w
tych sprawach, wnioskodawcę zwalnia się od opłat sądowych.
Projektowana ustawa, likwidując istniejące do dziś następstwa wojskowej akcji
"Wisła", jest aktem sprawiedliwości oraz niezbędnym krokiem do pojednania polsko-
ukraińskiego, czytamy w uzasadnieniu do projektu tej ustawy, powstałego z
inicjatywy byłych posłów OKP Włodzimierza Mokrego
324
Problemy Łemkowszczyzny
i Jana Marii Rokity, upoważnionego do reprezentowania stanowiska w powyższej
sprawie podczas prac legislacyjnych.
Mamy zatem nadzieję, że po pięćdziesięciu latach czekania na sprawiedliwość zasada
odpowiedzialności zbiorowej, którą zastosowano przeprowadzając deportacyjną akcję
wysiedleńczą ludności ukraińskiej pod kryptonimem 'Wisła", zostanie uznana za
bezprawną i potępiona także przez obecny, demokratycznie wybrany Sejm RP. W
konsekwencji zaś unieważniony zostanie dekret Rady Ministrów z dn. 27.07.1949 roku,
który nawet w świetle ówczesnego prawa był sprzeczny z dekretem o reformie rolnej.
Licząc na dobrą wolę i pozytywną decyzję w naszych sprawach, przesyłamy podpisy
dotkniętych akcją "Wisła" oraz ich rodzin, zebrane podczas Łemkowskiej Watry w
Zdyni w 1996 roku.
Przewodniczący Zarządu Głównego Zjednoczenia Łemków Wacław Szlanta
Otrzymują:
1. Premier RP Włodzimierz Cimoszewicz
2. Przewodniczący Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych prof. Bronisław Geremek
3. Przewodniczący Sejmowej Komisji Mniejszości Narodowych i Etniczych
4. Minister Spraw Zagranicznych Dariusz Rossati
5. Poseł Jan Maria Rokita
6. Poseł Mirosław Czech
7. Współprzewodniczący Komisji Prezydenckiej Polski i Ukrainy Minister Jerzy
Milewski
8. Senator Krzysztof Kozłowski
9. "Tygodnik Powszechny"
10. "Rzeczpospolita"
11. "Gazeta Krakowska"
***
Problemy Łemkowszczyzny Dokument 13
325
Powitanie zaproszonych gości
wygłoszone przez przewodniczącego Zjednoczenia Łemków
Wacława Szlantę 26.07.1997 r. w Zdyni na uroczystym otwarciu
XV. Święta Kultury Łemkowskiej "Łemkowska Watra"
Szanowni Państwo!
Bardzo gorąco i najserdeczniej jak tylko można witam wszystkich razem i każdego z
osobna na tradycyjnym już XV. Święcie Kultury Łemkowskiej pn. Łemkowska Watra.
Drodzy uczestnicy oraz przybyli z daleka i bliska - przedstawiciele najwyższych
władz Rzeczypospolitej Polskiej - parlamentarzyści, reprezentanci władz rządowych i
samorządowych.
Proszę pozwolić, że zanim Państwa personalnie przywitam, podam kilka danych i
zasygnalizuję kilka najbardziej ogólnych refleksji i problemów. Co roku od
czternastu lat zadawane są nam pytania, przed którymi my sami na co dzień stajemy.
Pytani jesteśmy, co nas sprowadza na WATRĘ? Jaki cel przyświeca naszym działaniom i
marzeniom wygrzewanym w sercach i przy płomykach tego, trzy dni płonącego ogniska?
Odpowiem: paradoksalnie sprowadza nas tu i będzie już na zawsze sprowadzać,
dokonana przed pięćdziesięciu laty z całą bezwzględnością akcj a '•Wisła".
Tę polityczną akcję, zmierzającą do wyczyszczenia etnicznego z ukraińskich grup, w
tym także Łemków, przeprowadzono w celu ostatecznego rozwiązania tzw. problemu
ukraińskiego w Polsce. Wysiedlenia dokonano z całą przebiegłością i brutalnością.
Wygnano nas z ojczystych ziem, Wywieziono w bydlęcych wagonach i rozproszono na
linii Białystok - Szczecin - Wrocław - Opole. Aby nas zastraszyć i wynarodowić,
pielęgnowano wśród polskiego społeczeństwa negatywny stereotyp Ukraińca. Pozbawiono
nas pielęgnowanej od pokoleń i cywilizowanej ziemi ojczystej, do której
przylgnęliśmy, którą rozumiemy, kochamy, którą opiewaliśmy i będziemy opiewać na
chwałę Stwórcy.
Wywieziono nas, byśmy nie słyszeli szumu naszych górskich potoków, pieśni, lasów,
abyśmy zapomnieli o naszej Cerkwi, religii, tradycjach,
326
Problemy Łemkowszczyzny
rodzimej kulturze i zatracili własną mowę. Ale my jak widać jesteśim Jesteśmy, choć
miało nas nie być! Jesteśmy, bo naszej góralskiej kultui\ nie można wykarczować,
tak jak nie można wykarczować górskich lasów Jesteśmy, bo rodzima kultura, ojczysta
pieśń, jak powiedział wies/i Ukrainy Taras Szewczenko "ne wmre, ne zahyne" (nie
umrze, nie zaginii i Jesteśmy, bo jak powiedział wieszcz Polski Mickiewicz "Pieśń
ujdzie cali > Nasze pieśni, nasze dumy nie umarły, lecz żyją, bo w nich zawarta
zosta I. i nasza historia, nasz los, nasza dusza, pielęgnowana w trudnych warunkac
11 przy dość częstym braku tolerancji, a szczególnie przy braku akceptac 11
rozumienia naszych problemów i przy braku woli rozwiązywania ich.
Cieszymy się, że mamy coraz więcej sympatyków i przyjaciół wśród braci Polaków.
Radujemy się, że zaczynamy się coraz powszechnie i rozumieć. Wiemy, że nasi
sąsiedzi przychodzą do nas z dobrymi zamiaran 11 Przychodzą, by poznać naszą
kulturę, naszą duchowość.
50 lat temu było inaczej. Ówczesne władze polskie nie przyszły / dobrymi zamiarami.
Przyszły w wojskowych mundurach z karabinami, by nas wypędzić, a działaczy naszej
kultury osadzić w obozie koncentracyjnym w Jaworznie, gdzie znęcano się nad
tysiącami naszych ludzi, naszych braci i gdzie 161 osób zamęczono na śmierć. Mamy
nadzieję, ciągle w to wierzymy, że obecne władze państwowe i samorządowe, których
reprezentanci przychodzą coraz częściej z dobrymi zamiarami na nasze święto,
przekonają się, że 50 lat temu zrobiono nam wielką krzywdę. Domagamy się, by
potępiona została przez Sejm RP zbrodnicza akcja "Wisła". Żądamy, aby zwrócono nam
nasze lasy, naszą własność prywatną, społeczną i cerkiewną, bez krzywdzenia
obecnych, nowych już właścicieli majątku wysiedleńców.
Ufamy, że Polacy zrozumieją, że warto i trzeba zagwarantować prawa mniejszościom
narodowym. Przecież widzicie, że na tej szczęśliwej wyspie może być radość z różnic
narodowych, przeżywania której Warn, Dostojni Goście, i sobie życzę.
-***
Problemy Łemkowszczyzny 327
Dokument 14
Apel
osobistości uczestniczących
W XV Święcie Kultury Łemkowskiej "Łemkowska Watra" Zdynia, 25-27 lipca 1997 r.
Jubileuszowa XV "Łemkowska Watra" zbiega się z 50. rocznicą deportacji ludności
ukraińskiej w akcji "Wisła". Skutki tamtego wypędzenia rzutują na obecne położenie
mniejszości ukraińskiej w Polsce oraz na wzajemne stosunki Polaków i Ukraińców.
W przeszłości ludność Łemkowszczyzny żyła w zgodzie i zrozumieniu z Polakami, przy
zachowaniu i pełnym poszanowaniu własnej odrębności obu społeczności. Niestety
politycy i urzędnicy na swój sposób traktowali problemy mniejszości narodowych.
Przemilczanie i jednostronne ukazywanie tej ciemnej stalinowskiej karty naszej
wspólnej przeszłości nie sprzyja przezwyciężaniu wzajemnie obciążających
stereotypów oraz obustronnemu poznawaniu się, zrozumieniu i zbliżaniu. Dlatego też
zdecydowanie potępiamy deportację z roku 1947, oddajemy cześć jej ofiarom i
wyrażamy współczucie pokrzywdzonym, których należne im ludzkie prawa naruszono.
Niech wymowa tego dramatu nie przestaje przemawiać do ludzkich sumień.
Apelujemy do Sejmu RP aby w ślad za Uchwałą Senatu RP z 3 sierpnia 1990 r. w
sprawie akcji "Wisła" w mądry i odpowiedzialny sposób rozwiązał problem
współczesnych następstw decyzji politycznych sprzed 50 lat.
Dokument 15 Uchwała III. Zjazdu Zjednoczenia Łemków
My, delegaci na III. Zjazd Zjednoczenia Łemków z nadzieją witamy wyniki wyborów do
Sejmu i Senatu Rzeczypospolitej Polskiej. Nasze oczekiwania kierujemy do Parlamentu
i nowej koalicji rządowej z przekonaniem, że w Polsce będzie szanowane prawo
człowieka do
328
Problemy Łemkowszczyzny
własności prywatnej, a sprawa zwrotu nam przejętych w drod/J administracyjnej na
rzecz Skarbu Państwa nieruchomości rolnych i leśnyolj znajdzie mądre i sprawiedliwe
rozwiązanie.
Reprezentując społeczność łemkowską podkreślamy, że środowisk(j nasze nie wnosi
pretensji do osób trzecich, które w dobrej wierze otrzymaK bądź nabyły naszą
własność.
Naszym gorącym pragnieniem jest odzyskanie ojcowizny: lasu, któryni od lat włada
Państwo, oraz bardzo często leżącej odłogiem ziemi] pozostającej w gestii Agencji
Własności Rolnej Skarbu Państwa, zwykli sprzedawanej na przetargach bez wiedzy
byłych właścicieli czy ich spadkobierców.
Jednocześnie wnosimy o powołanie przy Rządzie RP pełnomocnik premiera ds.
mniejszości narodowych, odpowiedzialnego za kontakty mniejszościami i realizację
przychylnej im polityki Państwa.
Gorlice, 18 października 1997 r.
III. Zjazd Zjednoczenia Łemkóv
Adresaci Uchwały:
Prezydent RP
Marszałek Sejmu
Marszałek Senatu
Prezes Rady Ministrów
Minister Skarbu Państwa
Minister Rolnictwa i Gospodarki Żywn.
Minister Ochrony Środowiska, Zas. Nat. i Leśn.
Przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej
Przewodniczący Unii Wolności
Przewodniczący AWS
Przewodniczący Komisji MNiE Sejmu RP
Problem "łemkowski"
Michał Łazarewski
ŁEMKOWIE "ZAWIEDLI" JERZEGO HARASYMOWICZA
Droga Redakcjo!
Po przeczytaniu rozmowy "Gazety Krakowskiej "(nr 135, 11.06.1986) z Jerzym
Harasymowiczem, z przykrością trzeba stwierdzić, że wbrew prognozom Kazimierza Wyki
jego dawny uczeń przestał powracać "do krainy pierwszego wtajemniczenia
poetyckiego". Z lirycznego niegdyś poety wyrósł kąśliwy publicysta, który zatracił
poczucie prawdy artystycznej, pozapominał o czym pisał w swych wierszach w latach
1950--tych i co mówił o sobie i Łemkach chociażby w swym wywiadzie opublikowanym
trzy lata temu w poznańskim miesięczniku "Nurt" (nr 7/10, 1983), w którym to piśmie
Jerzy Harasymowicz odpowiedź na pytanie dziennikarza Piotra Łuczki zaczął od
wyjaśnienia "związków krwi... i rodzinnej genealogii" i wyznał: "... mój ojciec był
Ukraińcem z pochodzenia i wywodził się ze starego kozackiego rodu służącego u
Wiśniowieckich gdzieś od XVI wieku. Zresztą oj ciec przed wojną miał trudną rolę z
powodu swego pochodzenia. Miał problem z tożsamością, bo musiał się z tym -no, j ak
by to powiedzieć? - kryć, czy nie kryć, no, miał problem... dowodził batalionem
stacjonującym stale w Stryju. Był ochotnikiem w walkach o Lwów z Ukraińcami...
stale staram się dodrapać do tego wszystkiego, co łączyło Polaków i Ukraińców
kiedyś, no, do tego kiedy zawsze razem byli Polacy i Kozacy. Dla mnie pojęcie Kozak
zawsze znaczy człowiek wolny... Kozak jest to pojęcie dla mnie bardzo bliskie. No,
nie powiem, że bliższe niż słowo Polak, to byłaby przesada, ale bliskie i bardzo
osobiste, prywatne czy rodzinne... Może przemawia przez mnie głos kozackiej
starszyzny, do której należeli moi przodkowie... z drugiej strony, jest mi
jednocześnie żal, że Wiśniowiecki zamiast Krzywonosa nie był po stronie
330
Problemy Łemkowszczyzny
tak zwanego Chmielą, bo wtedy Polakom byłoby trudniej wygrać^ naprawdę dużo
ciężej... Faceci w szarawarach na Dzikich Polach me wiedzieli, co będzie z nimi za
trzy dni. Branicki z jednej strony, caryca . drugiej strony, a ze złapanym Kozakiem
obchodziła się okrutnie. A om tańczą kozaka do białego rana. I to jest to, co
przemknęło do mojej poezj i Dlaczego to zjednywa mi wielu czytelników w Polsce,
tego nie wiem cii > końca..."
Niemniej niż Kozacy zajmują J. Harasymowicza Łemkowie, októrych trzy lata temu w
tymże wywiadzie dla "Nurtu" powiedział: "Możn.i powiedzieć, że Łemkowie to są
Ukraińcy, którzy posługują siv zniekształconą mową ukraińską... Niestety, ponad sto
tysięcy ludzi zostali) wysiedlonych. Łemkowie mieszkali też po drugiej stronie
Karpat, na Słowacji. Ciekawe, że władze czechosłowackie po 1945 roku pozwoliły im
rozwijać ich kulturę, ich obyczaje, szkolnictwo we własnym języku, nawet
uniwersytet w Preszowie. Widzi pan, jak to jest czasami, władzom Czechosłowacji nie
przyszło do głowy, żeby ich wysiedlić w Sudety, do wsi opuszczonych przez czeskich
Niemców..."
Przed miesiącem J. Harasymowicz powiedział "GK": "... moje fascynacje Łemkami dawno
minęły. Zostało nieco wierszy". Do zamkniętego przed rokiem "rozdziału
Łemkowszczyzny" postanowił raz jeszcze wrócić, ponieważ "tak bardzo wyprowadził go
z równowagi:' krakowski koncert ku czci Tarasa Szewczenki, na którym dostrzegł
"buńczuczne proporce nacjonalizmu" w postaci "kozackich czap, bufiastych szarawarów
wpuszczonych w buty", w jakie ubrano niektóre zespoły folklorystyczne
"przypominające przebierańców". Szczególny zawód sprawił J. Harasymowiczowi zespół
"Łemkowszczyzna'", śpiewający "z zapałem godnym lepszej sprawy o kozackich wronich
konikach", zapominając, że żyje wśród Polaków. "Nie bandur i kozackich świstów
trzeba Łemkom, tylko własnego pisma" -podsumowuje swą wypowiedź poeta i kończy ją
następującym zdaniem, którego koniec dla podkreślenia swego zaniepokojenia złym
obrotem sprawy, posłużył jako tytuł: "niepokoi mnie -podkreśla autor wywiadu - że
na połoninach Niskiego Beskidu krzewi się z dawno już nie istniejących stepów -
chwast płomienisty i złowrogi - burzan nacjonalizmu".
Jak widać, tym razem miejsce krzewienia się nacjonalizmu ukraińskiego przesunęło
się poecie o kilkaset lat w czasie i kilkaset kilometrów w
Problemy Łemkowszczyzny
331
przestrzeni, na stepową Ukrainę. Dotąd bowiem stwierdzonym przez historyków
miejscem powstawania ukraińskiego nacjonalizmu była 11 kraina Zachodnia - teren
działania w okresie międzywojennym min. Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, a
następnie, już w czasie II wojny światowej, także Ukraińskiej Powstańczej Armii,
opanowanej przez kierownictwo OUN. Ostatnio J. Harasymowicz odkrył nową odmianę
ukraińskiego nacjonalizmu, tego "promienistego i złowrogiego" w postaci "kozackich
czap, bufiastych szarawarów, pieśni i dumek o wronych konikach i Kozakach", tak
przecież bliskich poecie i prześladowanych przez Polaków, o czym tak mówił - tym
razem jako całkowity Polak - w wywiadzie dla "Nurtu" (nr 7/10, 1983): "Po prostu
występowaliśmy tam niestety w roli najeźdźcy, tak samo jak pod Pskowem...
Ukraińskie armie nigdy nie stanęły w Warszawie, czy Krakowie, to pewna różnica. W
prawosławnym przecież mieście Kijowie jezuici ciągle budują kościoły i zdobywają
Wschód - jakim prawem?... Chciwość wiodła Hiszpanów do Ameryki, chciwość wiodła
Prusaków na Litwę, chciwość niestety wiodła też naszych biednych panów na
Wschód..." Uzupełnia też Harasymowicz Artura Sandauera, który bierze w obronę
Ukraińców krzywdzonych przez polskich panów, "a nie pisze, jaki los spotkał
Kozaków, czy w ogóle Ukraińców po Perejesławiu w carskiej Rosji..., że Katarzyna II
kazała doszczętnie zrujnować Sicz Zaporoską, a potem wykończyła ukraińskich unitów
w granicach swego imperium, że Kozacy po Perejesławiu zostali częściowo zmuszeni do
pańszczyzny i stracili swe wolności... O tym krwawym odwecie na Kozakach, kiedy
karne ekspedycje każdego bosego chłopa na Ukrainie łapały i albo na miejscu
zabijały, albo po prostu ucinały to czy owo. Dlaczego tego nie powiedzieć?"
Wystarczyło, by minęły trzy lata od tych wypowiedzi, a nacjonalistami nazywa
Harasymowicz tych, którzy zaśpiewali piszącemu o Kozakach Szewcence jedyną pieśń o
żegnającym się z dziewczyną Kozaku, którego głos przemawiał przez poetę również,
gdy w zbiorze "Cudnów" pisał:
Nie gniewajcie się bracia Kozaki Ja przy Lachach zostanę, mnie są miłe Lachy, Na
archanioła Michała nie przechodzę stronę, Za Władysława walczę loki i koronę (s.
84).
332
Problemy Łemkowszczyzny
Problemy Łemkowszczyzny
333
Dziwne, że potomkowi starszyzny kozackiej nacjonalizm ukraiński zaczął się kojarzyć
z "dawna już nie istniejącymi stepami" i XVI-XVII -wiecznymi Kozakami, których
zespół "Łemkowszczyzna" przywołał w śpiewanej zresztą po dziś na całej Ukrainie
jedynej pieśni "Jichaw Kozak za Dunaj...", którą z poetycką przesadą (tak jak
zwidzenia kozackie ii czap zamiast jak zwykle kapeluszy "z rondem podwiniętym
wiatrem" iu głowach Łemków) podzielił on na wiele "dumek kozackich, gdzieś tam .¦
głębi Ukrainy, jakie sztuczne wprowadzono do bojkowskich i łemkowsk 1111 zespołów
folklorystycznych".
Te "przysłowiowe kwiatki do łemkowskiego kożucha" wydały się d/1 poecie zupełnie
obce i dalekie pejzażowi Bieszczadów czy Beskidu Niskiego, co o tyle trudniej
zrozumieć, że wcześniej mieściły się ou "kwiatki" w tymże samym, poetyckim pejzażu
autora "Lichtarz.i ruskiego". Wtymto poemacie wraz z "ciotką Ukrainą" występują
"stiui.. Łemków" z Muszyny i Leluchowa, a nad nimi wśród "bizantyńskie!1 przepychu"
wspólny im "Święty Michał patron Ukrainy", pojawiają się wielokrotnie wraz z
cmentarzem Łemków, hetmanami kozacki n Piotrem Sahajdacznym i Bohdanem Chmielnickim
w "Poemaci^ wielkanocnym Pascha Chrystusa". Ale cóż, wówczas Harasymowifl spotykał
się z innymi wybitnymi znawcami tych społeczności, dlatego I "Połtawa pod Komańczą"
nie wydawała mu się przesadą, prawdopodobl dzięki tym "stu spotkaniom" i
skończonemu uniwersytetowi Kazimief Wyki, który tak tłumaczył obecność żywiołu
rusko-ukraińskiegc krajobrazie poetyckim sądeckiego i krynickiego Beskidu we
wstępie | tomu "Zielnik" swojego studenta:
"Był w tym paradoks historyczny. Szlachta i magnateria pols przeprawiała się
zdobycznie i buńczucznie aż za Dniepr, osaczała Kije gdy chłop i pasterz rusiński
podchodził w milczeniu górami aż na wysokc Krakowa. Po Łemkach zostało dziś tylko
wspomnienie, zapadające ziemię stare cmentarze, przez nikogo już nie nawiedzane,
cerkwie unici zamienione dzisiaj w kościoły katolickie, święci, co w nich
przetrwali; freskach, ikonostasach i carskich wrotach... Historyczne korzenie
poem;j ("Pascha Chrystusa") sięgają głęboko w przeszłość, do czasów Bohda
Chmielnickiego i wojen kozackich w XVII wieku. To one stano\ najdawniejszy
akompaniament omawianej kompozycji".
Problem jednak w tym, że nie tylko wspomnienie zostało po Łemkach w Polsce, a pilny
uczeń K. Wyki sam zaczął się uczyć Łemkowszczyzny i świadomie odrzucił wiedzę
zdobytą na "jakby seminariach z historii" swojego mistrza, co może wynikać z
następującego spostrzeżenia poety: 1 .udzie przestają kiedyś być uczniami i
dorastają, zaczynają sami grzebać w historii i odkrywają kłamstwa swoich
nauczycieli. Tracą po prostu zaufanie do szkoły, do nauczyciela" ("Nurt" nr 10,
1983). Harasymowicz nic pogrzebał w historii Łemkowszczyzny i nie poznał Łemków.
Zawsze 1raktował ich wyłącznie jako zwykły surowiec dla swych artystycznych
przetworzeń.
Pech chciał, że Łemkowie zeszli z "kolorowego ikonostasu" Kozaka-
Broniuszyca na ziemię i - jak chciał tego ich "patron" ("Złockie") -
I u /.omówili własnym głosem, w dodatku już nie "zniekształconą mową
ukraińską", lecz literacką, tą najczystszą, stworzoną przez ich wieszcza
larasa Szewczenkę. Wyprowadzony tym razem z równowagi "patron
t Linków", "dobosz ich spraw i chorąży narodowych sztandarów", poetę
I .emkowszczyzny, który recytował w Krakowie swą "Modlitwę do
I. i rasa", oskarża o to, że "z dnia na dzień z Łemka staje się ukraińskim
i.icjonalistą". Nacjonalizm ten manifestuje się tym, że na święto
Vx\vczenki ubrał wyszywaną koszulę, a bohaterzy jego wierszy (zresztą
ii koncercie nie recytowanych) po wycieczce do Kijowa doszli do wniosku,
czas wracać w rodzinne góry z imieniem ukraińskiego rodu dla Łemka".
-. icj onalistami są też Łemkowie z tego samego wiersza tegoż poety, którzy
podgorlickiej wsi Kunkowej idą "do... Kijowa kłaniać się do ziemi
I' inom... dają chłopcu na imię Światosław i przeistaczają go w Ukraińca".
Choć Łemkowie "ze swymi pokłonami przed ikonami Peczerskiej
i iwry byliby w tłumie ukraińskich turystów zjawiskiem kuriozalnym",
mu jednak nie zostają w Kijowie, lecz wracajątu, do Polski, gdzie jest
u tak źle i są podobno szykanowani. Cały ten wątek kończy
i nasymowicz radą, by Łemkowie wyszli "z nieprzytomnego
" |onalistycznego czadu, który jak ciężka mgła przysłania niektórym
I/.iom wszystko". Jego zdaniem, powinni Łemkowie przestać śnić o
lutych kopułach i baśniowych czasach świętej Rusi Włodzimierza",
p;ć z kolorowego ikonostasu na ziemię i zastanowić się, jak żyć wśród
('< ilaków. Łemkowie za dużo sobie w Polsce pozwalają, ponieważ myślami
334
Problemy Łemkowszczyzny
Problemy Łemkowszczyzny
335
w wierszach poetów odwiedzają Kijów i raz w roku, aż na pół godziny' przycichli
"jakoś dziwnie" z polskimi pieśniami i śpiewają tylko swoje pieśni z Łemkowszczyzny
i z głębi Ukrainy, by w ten sposób spełnić wok swego wieszcza, który tyle
wycierpiał przede wszystkim za to, że chciał być poetą ogólnonarodowym i pisał swe
wiersze nie dialektami ukraińskimi, lecz nowożytnym językiem literackim.
Harasymowicz nigd\ nie był i nie będzie patronem Łemków, gdyż nie rozumie, co
znaczy nic słyszeć języka ojczystego przez całe miesiące, żyjąc w rozproszeniu. Nic
zrozumie on tego, ponieważ jego połskość, na którą tak ciężko pracował ojciec, nie
jest zagrożona, o czym świadczą liczne wydania jego wierszy.
Jeżeli zaś zgodzimy się, że górale to lud polski, a "Łemkowie -jedna z grup
etnograficznych zachodnich Ukraińców" (Bolszaja Sowietskaja Enciklopedija, Moskwa
1953, T. XXIV), to odwracając całą tę sprawę, za nacjonalizm polski należałoby
uznać np. recytowanie przez górali / Zakopanego powstałych w Wilnie wierszy Adama
Mickiewicza; "pokłoin Polaków z Wilna przed ołtarzem w Katedrze Krakowskiej na
Wawelu wykonywanie przez zespół "Mazowsze" piosenki "Krakowiaczek jeden. a przez
"Śląsk" - "Góralu, czy ci nie żal".
Najdziwniejszym w tym wszystkim jest dedykowany najwyższym władzom PRL postulat
Harasymowicza, by reaktywowały czasopismo "Łemko", wydawane przez władze sanacyjne
w Krakowie i w Krynicy w ramach polonizacji liczącej około 5 min mniejszości
ukraińskiej. Jak czytamy w wydanej przez MON w 1973 roku książce A. Szczęśniaka i
W. Szoty Droga donikąd. Działalność Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i jej
likwidacja w Polsce, czynniki rządowe "popierały... i propagowały odrębność Łemków,
Bojków i Hucułów. Zakładano odpowiednie towarzystwa przyjaciół tych regionów. (O
założenie podobnych towarzystw od lat walczy J. Harasymowicz). W wypadku Łemków
wprowadzono nawet nauczanie w gwarze łemkowskiej. Uzyskano także w Rzymie dekret
papieski, ustanawiający dla Łemkowszczyzny odrębną, samodzielną władzę kościelną z
siedzibą w Sanoku. Jedną i koncepcji, która miała przyspieszyć polonizację ludności
ukraińskiej, była idea propagowania tzw. akcji szlachty zagrodowej. Jej celem miało
być przyciągnięcie do Polski części chłopów ukraińskich drogą wmawiania, że są
szlachcicami polskimi".
Jawnym programem polonizacji Łemków były wytyczne przewodniczącego Podkomitetu do
spraw łemkowskich, starosty Łacha, w którego protokołach czytamy: "Praca władz i
organizacji polskich na Łemkowszczyźnie powinna iść w kierunku stopniowej
asymilacji i polonizacji Łemków... należałoby stopniowo dążyć do zmniejszenia
wpływów ruskich na tym terenie. - Czasopismo Łemko należy zasilać artykułami z
terenu, redagowanymi przez działaczy polskich w języku polskim, które będą
tłumaczone na język łemkowski. Podręczniki łemkowskie - Część VI - nie wyjdą z
druku, natomiast na ich miejsce należy wprowadzić czytanki polskie. - Ze względu na
specjalne cele polonizacji Łemków nie zamierzamy tworzyć inteligencji łemkowskiej"
itd., itd.
Dokumenty te znane są dziś znacznej większości inteligencji łemkowskiej, dobrze by
więc było, gdyby zapoznał się z nimi starający się o miesięcznik "Łemko" Jerzy
Harasymowicz i przyszły redaktor naczelny tego pisma.
Pojawił się też w tej rozmowie wątek osobisty opiekuna Łemków. Urodzony w 1933 roku
w Puławach, przyszły poeta widział jako dziecko wejście do Lwowa SS "Hałyczyny" i
był świadkiem jej nieludzkiego terroru, został też pobity przez "gromadkę czubatych
zuchów" za to, że "mimo ukraińskiego" nazwiska, powiedział, iż będzie rozmawiał
tylko po polsku. Dziś "nie bolą go tamte szturchańce, ale nacjonalistyczne ułudy".
Jakie i gdzie, dorosły człowieku?
Z cytowanego już wywiadu "Nurtu" dowiadujemy się, że było też inaczej: "... myśmy
całą okupację ukrywali się u Ukraińców, również wtedy, kiedy uciekaliśmy na Podole
przed bublowcami właśnie... jako rodzina polskiego przedwojennego oficera o
nazwisku superukraińskim, bojarskim. I kto nas chronił w czasie wojny, mnie i
matkę, gdy ojciec siedział w niemieckim oflagu w Woldenburgu? Po prostu zwykły lud
ukraiński..." Mówi także Harasymowicz, iż "były przecież zorganizowane mordy na
Ukraińcach... U nas przecież było NSZ, które robiło z bezbronnymi ukraińskimi
chłopami straszne rzeczy: nagłe wejście do ukraińskiej wsi i wybicie w pień ludzi i
177 ukraińskich trupów leży rzędem, w tym kobiety i dzieci..."
Jeżeli już mowa o cyfrach, to w cytowanej Drodze donikąd podano, że w całej "wojnie
bieszczadzkiej" zginęło około 2 tysiące Polaków (w
336
Problemy Łemkowszczyzny
tym 550 osób ludności cywilnej), zaś Ukraińców zginęło około 4 tysiące Przypomnijmy
tu, że Ukraińcy służący w Wojsku Polskim wzięli udział w kampanii wrześniowej, a 20
tys. z nich dostało się do niewoli niemieckiej Zaś w ogóle w walkach z hitleryzmem
zginęło 6,4 min Ukraińców, w tym 1,3 min żołnierzy Armii Czerwonej. O danych tych
nie chce mówić J Harasymowicz i liczbę ofiar narodu polskiego (6 min) podaje w taki
sposób, by zasugerować, że sprawcami tego straszliwego ludobójstwa s;| też w dużym
stopniu Ukraińcy.
Jakie to smutne, że pretekstem do tej nie zmiękczającej serca rozmowy Harasymowicza
stało się święto kultury ukraińskiej, z takim trudem pielęgnowanej przez resztki
górali ukraińskich oraz ich dzieci. W dodatku był to ten jedyny niepowtarzalny
koncert ku czci Tarasa Szewczenki, który "przyjęty został niezwykle serdecznie,
wręcz entuzjastycznie", jak słusznie i ciepło napisała ta sama "Gazeta Krakowska"
półtora miesiąca wcześniej (por. "GK" nr 99 z 28 kwietnia 1986 roku).
Jeżeli zatem tak cenne imprezy, dające autentyczną okazję do polsko--ukraińskich
kontaktów kulturalnych, są jednak wykorzystywane do zwykłych rozgrywek, to z góry
wiadomo, że list ten nie będzie miał innego skutku niż moralny, ale i dlatego warto
było się temu przyjrzeć. I nie o prawdę tu widać chodzi, ani też nie o pomoc w
krzewieniu kultury tym, "którzy pozostali Łemkami", mimo "powrotu fali
nacjonalizmu".
Nacjonalizm według definicji wyraża się w egoizmie narodowym, wyolbrzymianiu zalet
własnego narodu, żądaniu dla niego specjalnych przywilejów oraz w stosunku pogardy,
wrogości do innych narodów. Czy kilku łemkowskich poetów piszących swe wiersze
cyrylicą i zespół "Łemkowszczyzna" bez sali na próby i rozrzucony po całej Polsce
zdominowali kulturę polską i ją niszczą?
Dlaczego Jerzy Harasymowicz tak bardzo boi się polsko-ukraińskiego zbliżenia i
ewentualnej współpracy kulturalnej?
Problemy Łemkowszczyzny
337
Andrzej Sulima Kamiński
W KRĘGU MORALNEJ I POLITYCZNEJ ŚLEPOTY:
UKRAINA I UKRAIŃCY W OCZACH POLAKÓW
Fragmenty
(...) Polak wytykający Ukraińcom błędy i grzechy utwierdza swoich w poczuciu ich
racji, a oskarżanych nie do refleksji skłania, lecz do złości i obrazy. Dlatego też
zostawiając Ukraińcom swobodę rachunku sumienia, zajmę się raczej uwagami pro domo
sua, których celem jest wywołanie dyskusji i skłonienie nas, Polaków do wyjścia z
zaścianków utartych i nadmiernie łatwo powielanych banałów.
Zacznijmy od ważnego stwierdzenia. Nie odczuwam przyjemności z masochistycznego
powtarzania mea culpa. Wprost przeciwnie, gdyż porównując historię mej kultury,
mego narodu i państwa do historii wielu innych narodów, odczuwam dumę a nie wstyd,
patrząc na pokolenia, które umiały bronić posiadanej, lub walczyć o straconą
wolność. Co więcej, gdy dostrzegam w swej historii błędy, słabości czy zbrodnie to
nie znaczy, że nie widzę ich po drugiej stronie. Nim jednak z ukraińskiej
przeszłości zacznę "drzazgi" czy "belki" wyjmować, chcę swą kulturę polityczną w
miarę możliwości oczyścić.
Oczywiście można państwa budować na karkach podbitych narodów. My, Polacy wiemy
dobrze, bo praktykowało to na nas trzech zaborców, a po nich Hitler, Stalin i jego
następcy. Można podboje uzasadniać misją historyczną, darwinowskim instynktem
przeżycia, obroną cywilizacji, czy też internacjonalizmem komunistycznym. Nie można
oczekiwać od ofiary, by w swej historii przeżyty okres niewoli nazywała inaczej niż
zaborem lub okupacją.
W oczach Ukraińców my, Polacy jesteśmy zaborcą i okupantem. Zaskoczeni takim
stwierdzeniem, cały swój wysiłek zwracamy na wykazanie wspaniałych osiągnięć,
tolerancji i dobrowolności
338
Problemy Łemkowszczyzny
Rzeczypospolitej stworzonej unią jagiellońską. Przypominamy Hadziaci i Petlurę z
Piłsudskim. Przypominamy, że ruski szlachcic był równy wśród równej braci
szlacheckiej, że miasta dostały prawa magdeburskie, że \\w siłą garnizonów
polskich, lecz prawami i przywilejami spajaliśmy w jedi Rzeczpospolitą Obojga
Narodów. Mówimy z zapałem - lecz raczej bc/l podstaw - o polskim federalizmie doby
Piłsudskiego. Pamiętamy ol spolszczonej szlachcie naddnieprzańskiej, polskich
pałacach, dworkach,! kościołach, bibliotekach i gimnazjach. Pamiętamy w końcu o
krwi przela i krzyżach nad licznymi mogiłami. Nie pamiętamy o "odwieczny
mieszkańcu tych ziem. O chłopie ruskim, który oświadczył się Ukraińc A jeśli już go
wspominamy, to z wyjaśnieniem jego chłopskiego braki poczucia narodowego, i jego
"tutejszości" a nie narodowości, a także m zapomnimy o zagranicznych intrygach
wykorzystujących lokalne grupl inteligencji przeciwko naszemu państwu. I wszystko
to pamiętani\ wypowiadamy jednym tchem i bez żadnej skłaniającej do porówn.mi
refleksji.
(...) Zadziwia lekceważenie ukraińskiego ruchu narodowego i prć zdławienia ich
prawa do samostanowienia przez narzucanie im Pola Jakże gorzko brzmią słowa Pobóg-
Malinowskiego "... polityczny progr polski - jeśli w ogóle istniał - nie wychłodził
poza ramki wyobrażeń niezt skomplikowanego przejęcia władzy po rozsypującej się
Austrii". Jak l ludzi lubiących się szczycić duchem jagiellońskim i federacjonalizn
to zaiste niezbyt wiele.
Dlaczego nie mieliśmy żadnej wartej tego imienia koncepcji polityc w oparciu o
którą moglibyśmy kusić się o rozwiązanie poplątanych hisfc losów polsko-
ukraińskich? Dlaczego od "wieków chowaliśmy i chowamy glc w piasek na dźwięk słowa
Ukrainiec? ITMaczego tak "kochamy" Rusind Hucułów, Łemków, Bojków i "tute=j szych"
(Podlaszuków - dop. sugerując, że nie są przecież Ukraińcaani, a jednocześnie
twardo wiemy, | Krakowiacy, Górale (nawet ci z 'Goralen-vołku'), Kaszubi, Ślązac
Kurpiowie są Polakami? Co więcej, jak mogliśmy po nadzwyczaj trud
dziewięciomiesięcznej wojnie z ochotmiczymi wojskami ukraińskimi na traktować
problem ukraiński tak jat-eby ukraińskiego narodu nie by Czy naprawdę w
Bieszczadach, Podollu i Wołyniu nad Sanem, Zbrucz Dniestrem i Dnieprem mieszkali i
mieszkają Kozacy, rezuni, hajc
Problemy Łemkowszczyzny
339
banderowcy wymieszani ze spokojnymi Rusinami, Łenikami, Hucułami i innymi
"etnograficznymi" ciekawostkami?
Inaczej mówiąc, czy nie czas zastanowić się nad miejscem narodu ukraińskiego w
naszej masowej kulturze politycznej ? Przecież my, Polacy od wieków najwyżej
szanujemy tych, którzy krwią dokumentowali przywiązanie do wolności, ojczyzny,
religii i praw jednostki. I to nie tylko własnego narodu.
Jakże wysoko - my często oskarżani o antysemityzm - wynieśliśmy w kulturze
Rzeczypospolitej Obojga Narodów Machabeuszy i Zelotów. Jakże ładnie umieliśmy -
pomimo szlacheckich uprzedzeń do narodu kupczyków - ocenić krwawy wysiłek Holendrów
budujących swe państwo. Dlaczego więc krew Ukraińca przelewana o własną ziemię jest
buntem, niedojrzałością polityczną lub wręcz błędem a nie czynem godnym co najmniej
refleksji? Dlaczego w Chmielnickim widzimy nie wysiłek budowania własnego państwa,
lecz Sienkiewiczowską prywatę i pijane chłopskie rozpasanie? I to pomimo słów
własnego poety Samuela ze Skrzypny Twardowskiego, który chociaż Kozaków nie lubił,
to umiał jednak dostrzec, iż krwią budowali własną Rzeczpospolitą.
Suczasnisf, Nr 1-2, lato 1985, s. 11-19
340
Problemy Łemkowszczyzny
Jan Andrzej Stępek
AKCJA POLSKA NA ŁEMKOWSZCZYŹNIE
(Fragmenty)
Działalność polskich władz państwowych na Łemkowszczyźnie jest bardzo
reprezentatywnym epizodem polityki narodowościowej Drugiej Rzeczypospolitej.
Dostrzec w niej można wyraźnie odbicie znanego dobrze konfliktu między dwoma
głównymi stanowiskami politycznymi w kwestii mniejszości narodowościowych:
stanowiskiem inkorporacyjnym i federacyjnym. O ile formowanie się tych orientacji i
ich opozycyjne funkcjonowanie w pierwszych latach niepodległości jest dostatecznie
opisane, o tyle ich późniejsza polaryzacja i praktyczny wpływ na politykę
narodowościową w okresie 1926-39 - to problem mało znany. Artykuł ten, napisany w
oparciu o fragmentaryczne wprawdzie, ale nie znane dotąd źródła, dotyczy właśnie
tego zagadnienia.1
***
Polityka narodowościowa na Łemkowszczyźnie na przełomie lat dwudziestych i
trzydziestych szła w kilku, niezbyt skoordynowanych kierunkach. Z jednej strony
popierano starorusińskie organizacje, traktując je i ich "moskalofilizm" jako
naturalnego sojusznika w walce z ukraińskim ruchem narodowym, z drugiej zaś starano
się nie dopuszczać, by ten "moskalofilizm" stawał się jednoznaczny i radykalizował
się pod względem społecznym. Było to ważne w kontekście istnienia na
Łemkowszczyźnie,
1. Podstawę źródłową niniejszego tekstu tworzy zespół dokumentów, który dość
przypadkowo trafił do rąk autora. Źródła te - w zasadniczej swej części - dotyczą
Łemkowszczyzny wschodniej i Bojkowszczyzny (dawne powiaty Sanok i Lesko), mniej zaś
Łemkowszczyzny centralnej i zachodniej (powiaty Gorlice i Nowy Sącz). Zespół ten
nie stanowi zwartej całości. Wydaje się jednak, że większość wniosków wynikających
ze źródeł można - choćby ze względu na centralne kierowanie akcją- odnieść do
terenu całej Łemkowszczyzny. Pamiętać jednak trzeba, że bardzo istotna dla
interesującego nas tu tematu sprawa wpływów ukraińskiego ruchu narodowego,
wyglądała inaczej na terenie Łemkowszczyzny zachodniej i centralnej niż w jej
wschodniej części.
Problemy Łemkowszczyzny
341
wprawdzie nielicznej, ale energicznie działającej Komunistycznej Partii Zachodniej
Ukrainy. "Moskalofilizm" i ruchy starorusińskie związane były z kolei
nierozerwalnie z Prawosławiem, popieranie którego - nawet pośrednie - powodowało
reakcje nuncjatury i episkopatu obydwóch obrządków.
Polityka narodowościowa znajdowała się także w sferze zainteresowania władz
wojskowych, które również nie prowadziły jej jednokierunkowo. Tak więc ośrodki
zaangażowane w tzw. akcję prometejską (zwłaszcza II oddział) lansowały jeszcze w
latach dwudziestych program strategicznego porozumienia polsko-ukraińskiego o
charakterze antysowieckim. Z kolei koła związane z Ministerstwem Spraw Wojskowych
dążyły do wzmocnienia na wschodzie i pohidniowym wschodzie kraju, polskiego
elementu etnicznego jako jedynie lojalnego, tłumiąc wszelkie tendencje odśrodkowe2.
(...) W latach 1932-1933 ukształtowały się główne założenia akcji polskiej na
Łemkowszczyźnie. Zakładała się ona na ocenie, że o ile polonizacja Łemkowszczyzny
jest niemożliwa, o tyle poczucie odrębności etnicznej Łemków wobec Ukraińców jest
czymś realnym. Miano więc -w myśl założeń akcji - traktować ich jako grupę odrębną
kulturowo i etnicznie zarówno wobec Polaków, jak i Ukraińców oraz Rosjan3. Akcją
kierował Wojewódzki Komitet Łemkowski, w skład którego wchodzili przedstawiciele
Prezydium Rady Ministrów (z którego polecenia Komitet został powołany),
Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i kuratorzy Okręgów Szkolnych z Krakowa i Lwowa4.
Akcję wspierać miało Towarzystwo Rozwoju Ziem Wschodnich5. Komitet inspirował i
finansował badania
2. S. Mikulicz. Prometeizm w polityce II Rzeczypospolitej', Warszawa 1971.
3. A. Chojnowski, Koncepcje polityki narodowościowejrządów polskich w latach 1921-
1939, Wrocław, Warszawa, Kraków, Gdańsk 1979, ss. 197-198.
4. Skład osobowy Komitetu (później Podkomitetu) zmieniał się. Często w
posiedzeniach brali udział wojewodowie i kuratorzy Okręgów Szkolnych w Krakowie i
we Lwowie, inspektorzy szkolni, przedstawiciele władz wojskowych i Policji
Państwowej. Na niektóre posiedzenia proszono też np. ludzi zajmujących się
organizowaniem turystyki masowej, itp. (Teczka: Protokoły posiedzeń Komitetu ds.
Łemkowskich w posiadaniu autora).
5. Towarzystwo powstało 30 października 1933 roku. Była to organizacja społeczna
pracująca na rzecz "rozwoju stanu kulturalnego i gospodarczego ziem wschodnich RP w
ramach państwowości polskiej". (Statut TRZW, Warszawa 1934).
342
Problemy Łefnkowszczyzny
naukowe na Łemkowszczyźnie prowadzone przez niektóre katedry Uniwersytetu
Jagiellońskiego i Uniwersytetu Jana Kazimierza (językoznawstwo, etnografia,
historia). Całość dokumentacji powstałej w ciągu siedmiu lat pracy Komitetu - z
wyjątkiem oczywiście prac naukowych - opatrywana była klauzulą tajności.
(...) Pierwszą sprawą, którą zajął się Komitet było usunięcie wpływów ukraińskich z
terenu szkolnictwa. Równolegle z polityką rugowania nauczycieli - Ukraińców
(zwłaszcza tych, którzy byli absolwentami ukraińskich nauczycielskich seminariów w
Stanisławowie i Lwowie) wprowadzono do trzech pierwszych klas tzw. "bukwar"
łemkowski i łemkowskie czytanki pisane, innym niż ukraiński, zlatynizowanym
alfabetem Prasa ukraińska - zwłaszcza UNDO-skie "Diło" - podniosła alarm. Zaczęły
do Ministerstwa Wyznań i Oświecenia Publicznego płynąć skargi i petycje rodziców, a
także nauczycieli. Akcja zbierania podpisów pod specjalnymi petycjami trwała do
1934 roku. Najobszerniejsza z tych zbiorowych petycji, podpisana przez kilka
tysięcy osób z powiatów: gorlickiego, sanockiego, nowosądeckiego, nowotarskiego,
jasielskiego i leskiego zawierała takie oto argumenty przeciw używaniu łemkowskich
"bukwarów":
Łemkiśkij Bukwar - Państwowego Wydawnictwa Książek Szkolnych we Lwowie nie jest
pisany literackim językiem ukraińskim, lecz nieokreśloną gwarą łemkowską, względnie
jakąś, dla nikogo niezrozumiałą i przez nikogo nie używaną mieszaniną różnych słów
zbliżonych do gwary łemkowskiej. Język polski obfituje też w wiele gwar, lecz
żadnej z nich nie użyto dla podręczników szkolnych. Używanie tzw. "Łemkiwśkoho
Bukwara" doprowadzi w rezultacie dziatwę do analfabetyzmu i kulturalnego zacofania,
gdyż nie daje jej możności kształcić się, a potem czerpać z literackiego dorobku
narodu ukraińskiego.6
Kuratoria Okręgów Szkolnych w Krakowie i we Lwowie, których przedstawiciele (a
także inspektorzy szkolni z powiatów o najliczniejszych
6. Petycja rodziców dziatwy szkolnej do Pana Ministra Wyznań Religijnych i
Oświecenia Publicznego w sprawie tzw. "Łemkowskoho Bukwara". (Wiclij powielonych
egzemplarzy tekstu opatrzonego podpisami zbieranymi w wsiach na całej
Łemkowszczyźnie). Teczka: Protesty w związku wprowadzeniem bukwaru łemkowskiego; w
posiadaniu autora.
Problemy Łemkowszczyzny
343
skupiskach łemkowskich) brali udział w pracach Komitetu, rokrocznie sprawdzały stan
wdrożenia "języka łemkowskiego" i zbierały opinie nauczycieli na ten temat.
(...) Jak już mówiliśmy, inną formą rugowania wpływów ukraińskich na
Łemkowszczyźnie była polityka kadrowa w szkołach wiej skich. W poufnym raporcie
Inspektoratu Szkolnego w Sanoku znajdujemy w roku 1934 propozycję współpracy
Policji Państwowej w opiniowaniu politycznym i narodowym nauczycieli kierowanych do
pracy na Łemkowszczyźnie7. Jednak otwarte odwoływanie i przenoszenie nauczycieli-
Ukraińców, jak stwierdza się w innych raportach Inspektoratu w Sanoku, napotyka na
duże trudności i powoduje natychmiastową reakcję zainteresowanych mieszkańców,
zwłaszcza że "daje się odczuwać w terenie brak nauczycieli - rodowitych Łemków lub
Polaków znających język łemkowski8.
(...) W1935 roku rozpoczął pracę Komitet do Spraw Narodowościowych - instytucja
niezmiernie ważna dla interesującego nas tu tematu.
(...) Sprawa polityki narodowościowej na Łemkowszczyźnie była jednym z ważniejszych
momentów w pracy Komitetu. Już na jednym z pierwszych jego posiedzeń przeprowadzono
wstępną analizę sytuacji na Łemkowszczyźnie. Być może też wtedy podporządkowano mu
Woj ewódzki Komitet Łemkowski, zmieniając jego nazwę na inną, używaną w źródłach od
1936 roku - Podkomitet do Spraw Łemkowskich. W chwili ukonstytuowania się Komisji
Naukowej Badania Ziem Wschodnich powołano w niej - obok innych - zespół badawczy
ds. Łemkowszczyzny. Pracami zespołu kierował prof. Jerzy Smoleński.
Koordynacja akcji na Łemkowszczyźnie z pracami Komitetu do Spraw Narodowościowych
zmieniła profil prowadzonych tam działań. O ile w latach wcześniejszych kładziono
nacisk - prócz spraw szkolnictwa - na akcję charytatywną środowisk polskich na
rzecz biedniejszej na ogół ludności łemkowskiej, tak teraz główny akcent położono
na sprawy oświaty pozaszkolnej. Akcja ta nazywana w źródłach "akcją OP" miała być -
w
7. Protokół z Posiedzenia Podkomitetuds. Łemkowskich z dnia 15 lutego 1937r., s. 3
(Teczka: Protokoły... wpos. autora).
8. Sprawozdanie Inspektora Szkolnego w Sanoku ze współpracy z władzami
administracyjnymi z dnia 12 grudnia 1934 r. (Teczka: Sprawozdania i plany pracy
Inspektoratu w Sanoku; wpos. autora).
344
Problemy Łemkowszczyzny
myśl wytycznych Komitetu - przeprowadzona na całej Łemkowszczyźnic w oparciu
"wyłącznie o polskie organizacje społeczno-oś wiato we, kulturalne, rolnicze i
opiekę społeczną, które do pracy na tym teren ii' trzeba specjalnie przygotować."9
Powołano więc na początku 1936 roku podległe Starostom, a kierowani: przez
inspektorów szkolnych Powiatowe Komitety Oświaty Pozaszkolnej, które miały
prowadzić działalność przez:
- organizowanie kursów wieczorowych OP;
- organizowanie pracy świetlicowej dla młodzieży wiejskiej;
- zakładanie czytelni Towarzystwa Szkoły Ludowej;
- uruchamianie punktów bibliotecznych;
- organizowanie kursów dla analfabetów (zwłaszcza dla poborowych);
- prowadzenie szkolenia rolniczego w porozumieniu z Okręgowymi Towarzystwami
Rolniczymi.10
(...) Akcja OP napotyka również na trudności związane z jej finansowaniem. W
protokołach posiedzeń Podkomitetu ds. Łemkowskich (1936 r.) czytamy:
Wszelkie wysiłki starostów zmierzające do poprawy sytuacji gospodarczej i poziomu
kulturalnego na Łemkowszczyźriie rozbijają się o brak funduszów ze strony rządu.
Szczególnie silnie podkreśla to Pan Starosta Leski, który całą robotę na
Łemkowszczyźnie nazywa fikcją, jak długo nie będzie odpowiednich funduszów i
konsolidacji pracy do walki z silnie zorganizowaną akcją ukraińską na
Łemkowszczyźnie."
Mimo tych trudności OP na Łemkowszczyźnie w latach 1936-1937 ma pewne konkretne
osiągnięcia. W łemkowskich wsiach powiatu sanockiego, w 1936 roku, uczyło się na
kursach prowadzonych przez nauczycieli w języku polskim około 350 osób, w tym 50
poborowych (analfabetów). Zorganizowano kilka czytelni...
______________
"Wspólnota"
9. Sprawozdanie Inspektora Szkolnego w Sanoku ze współpracy z władzami
administracyjnymi z dnia 12 grudnia 1934 (Teczka: Sprawozdania i plany... w pos.
autora).
10. Wyszczególnienie form pracy OP na podstawie protokołu z posiedzenia Podkomitetu
ds. Łemkowskich z 15 lutego 1937 r. (Teczka: Protokoły...).
11. Protokół posiedzenia Podkomitetu d.s. Łemkowskich z dnia 15 lutego 1937 r.
(Teczka: Protokoły...).
Problemy Łemkowszczyzny
345
Źródła problemu na Łemkowszczyźnie
DOKUMENT 1*
WYTYCZNE POLSKIEJ WEWNĘTRZNEJ POLITYKI NARODOWOŚCIOWEJ
(Tezy)
Sekretariat Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Styczeń 1936. Tajne
1. Uwagi ogólne
(...)
2. Zadanie
W zasadzie polityka ta powinna stawiać sobie za zadanie asymilację państwową
(wychowanie obywatela, posiadającego prawa i znającego swe obowiązki obywatelskie)
mniejszości narodowych, rezygnując z dążenia do asymilacji narodowej
(wynarodowienia), a tym bardziej językowej, drogą przymusu.
(...)
Uwaga wspólna dla kwestii białoruskiej i ukraińskiej
1. Należy zwalczać nowy obrządek wschodnio-słowiański Kościoła katolickiego.
2. Należy dążyć do jak najszybszego wprowadzenia w życie statutu zewnętrznego i
wewnętrznego Kościoła Wschodniego (Cerkwi Prawosławnej) w Polsce, opartych na
zasadach autokefalii, soborowosci i jedności ponadnarodowościowej Kościoła; należy
dążyć do derusyfikacji Kościoła Prawosławnego w Polsce.
(...)
AAN, MSW, Wydział Narodowościowy, 802.
* Dokumenty zaczerpnięto z wydań: Ahhcum JlejwdeiąuHu, nacr. 5, pen. I. FBO3fla,
Hłk) HopK 1993, c. 127-145 patrz też M. Siwicki, Dzieje konfliktów polsko--
ukraińskich, 1.1, Warszawa 1992, s.252-311.
346
Problemy Łemkowszczyzny DOKUMENT 2
PLAN PRACY NA TERENIE ŁEMKOWSZCZYZNY
(woj. krakowskie i lwowskie)
będący przedmiotem dyskusji Komitetu Wojewódzkiego dla spraw Łemkowszczyzny w dniu
27 maja 1938 r.
Cel i zadania akcji propaństwowej na Łemkowszczyźnie
Ze stanowiska polskiej racji stanu na Łemkowszczyźnie wysuwają sie następujące
zadania:
a) Odseparowanie Łemków od wrogich nam (Polaków - M.S.) wpływów z zewnątrz (ZSRR,
Czechosłowacja i emigracja łemkowska bądź otendencjacli sowietofilskich, bądź też
wielkoruskich), jak również odśrodkowych wpływów ze Lwowa nacjonalistów ukraińskich
i staroruskich,
b) Poddanie Łemków pod wpływ kultury polskiej i ścisłe związanie ich z Państwem
Polskim (asymilacja państwowa),
c) Polonizacja Łemków, czyli asymilacja narodowa. To ostatnie zadanie obliczane
jest na kilka pokoleń, natomiast dwa pierwsze są i powinny być konsekwentnie
realizowane na wszystkich odcinkach życia społecznego i gospodarczego już obecnie
(...)
1. Dziedzina szkolnictwa:
a) Ostateczna selekcja personelu pedagogicznego publicznych szkól powszechnych na
Łemkowszczyźnie w kierunku usunięcia nauczycieli Rusinów i zastąpienia ich przez
nauczycieli Polaków mężczyzn, którzy odbyli służbę wojskową, z tym, że spośród
nauczycielek Polek pozostałyby na Łemkowszczyźnie żony oficerów Straży Granicznej,
funkcjonariuszy Policji Państwowej oraz innych urzędników i funkcjonariuszy
państwowych i samorządowych.
b) Systematyczne urządzanie w okresie wakacyjnym kursów dla nauczycieli Polaków i
odpowiednie przeszkalanie ich do pracy na tym terenie.
c) Stopniowe ograniczanie w szkołach publicznych powszechnych języka łemkowskiego
na korzyść języka polskiego (aż^do całkowitego usunięcia języka łemkowskiego w
końcowym etapie), z tym, że w ciągu najbliższych lat
językruski(łemkowski)pozostałbyjako język nauczania tylko w I oddziale, natomiast w
II, III i IV oddziałach jako przedmiot i pomocniczy język
Problemy Łemkowszczyzny
347
nauczania, przy czym w I klasie język polski byłby wykładany od 1 .II każdego
roku. Jako ogólną zasadę należy ustalić forytowanie języka polskiego w
publicznych szkołach powszechnych na Łemkowszczyźnie bądź to na
podstawie formalnej, bądź to na podstawie braku reakcji. (...)
t) Bezpłatne zaopatrywanie niezamożnych dzieci w elementarze polskie oraz
podręczniki do historii i geografii Polski.
g) Wobec wyczerpania poprzedniego nakładu, wydanie przed rokiem szkolnym
1938/39 elementarza i czytanek w języku łemkowskim jednakże wyłącznie
alfabetem łacińskim, nie zaś cyrylicą, dla pierwszych trzech oddziałów szkoły
powszechnej po uprzednim usunięciu z tych podręczników rusycyzmów i
ewentualnego wprowadzenia zamiast nich polonizmów. Niezmuszanie jednak
dzieci do nabywania podręczników w języku łemkowskim. (...)
k) Udzielanie zapomóg dla nauczycieli pracujących na Łemkowszczyźnie ze
względu na trudne warunki pracy.
2. Oświata pozaszkolna
(...) e) Dalsze prenumerowanie dla szkół powszechnych na Łemkowszczyźnie
czasopisma dla młodzieży "Płomyk".
f) Organizowanie i kierowanie na Łemkowszczyznę wszelkiego rodzaju
wycieczek, kolonii i półkolonii organizacji społecznych polskich dla
prowadzenia przez nie akcji propaństwowej w terenie i promieniowania kultury
polskiej. (...)
3) Akcja wśród młodzieży
a) Otoczenie opieką młodzieży szkolnej oraz tej, która opuściła już szkołę przez
tworzenie oddziałów harcerstwa polskiego i kół byłych wychowanków szkół
powszechnych.
b) Zapewnienie na koszt Skarbu Państwa niezamożnym dzieciom Polaków na
Łemkowszczyźnie i dzieciom Łemków w internatach polskich całkowitego utrzymania
oraz nauki w gimnazjum i liceum, a ewentualnie i w wyższych zakładach naukowych
celem wychowania ich na lojalnych obywateli państwa i obsadzania następnie przez
nich stanowisk nauczycieli, księży gr.-kat. itp. Wskazane jest, by młodzież ta za
wyjątkiem kandydatów na księży gr.-kat. przechodziła na obrządek rzym. -kat. W
związku z tym zachodzi konieczność likwidacji Ruskiej Bursy w Gorlicach jako
rusyfikującej ludność i wytwarzającej szkodliwy separatyzm. (...)
AAN, MSW, Wydz. Naród. 1058.
'318 Problemy Łemkowszczyzny
DOKUMENT 3
PROTOKÓŁ
posiedzenia Komitetu Wojewódzkiego dla spraw Łemkowszczyzny,
odbytego w dniu 27 maja 1938 r. w Krakowie
Przewodniczący: dr Józef Tymiński, Wojewoda Krakowski.
Obecni:
P. Sawicki. Naczelnik Wydziału Narodów, Min. Spraw Wewnętrznych;
mgr Paprocki, Dyrektor Biura Polityki Naród. Prezydium Rady Ministrów;
mjr. Perucki, delegat Ministerstwa Spraw Wojskowych;
wizytator Ręgorowicz, delegat Min. WRiOP;
generał Łuczyński, Dowódca OK Nr. V w Krakowie;
ppłk. Grefner z OK Nr X w Przemyślu;
mjr. Bartosik z OK Nr V w Krakowie;
Stypiński, Kurator Okręgu Szkolnego w Krakowie;
Naczelnik Garbacki, delegat Okr. Dyrekcji Kolei Państwowych w Krakowie;
dr Smoleński, prof. UJ;
dr Małaszyriski, Wicewojewoda Krakowski;
Michniewski, Naczelnik Wydz. Społ.-Polit. Urzędu Woj. w Krakowie;
inż. Wąsowski, Naczelnik Wydz. Komun.-Budowl. Urzędu Wojew. w Krakowie;
inż. Szerląg, Kierownik Oddz. Rolnictwa Urzędu Wojew. w Krakowie;
radca Sługocki, delegat Wydz. Społ.-Polit. Urzędu Wojew. we Lwowie;
dr Łach, Starosta Nowosądecki;
Bucior, Starosta Sanocki;
insp. Rodkiewicz, Komendant Zach. Mai. Okr. Insp. Str. Grań. w Krakowie;
nadkom. Ruciński, Komendant Inspektoratu Str. Grań. w Jaśle;
inż. Rościszewski, delegat Izby Rolniczej w Krakowie;
inż. Muller, delegat Izby Rolniczej we Lwowie;
dyrektor Urbańczyk, delegat Zarządu Głównego TSL;
Piątkowski, delegat Sekretariatu Porozumiewawczego i TSL;
mgr Alexandrowicz, radca Wydz. Społ.-Polit. Urzędu Woj. w Krakowie;
dr Wojnarowski, referendarz Wydz. Społ.-Polit. Urzędu Woj. w Krakowie.
(...) Wojewoda Krakowski, dr Tymiński: Nie należy uważać za specjalny sukces w
akcji na Łemkowszczyźnie wybudowanie pewnej ilości kilometrów dróg, podniesienie
rolnictwa itp., jest to bowiem normalna działalność państwa.
Problemy Łemkowszczyzny
349
By jednak działalność tę można było wykorzystać jako specjalny instrument
oddziaływania na ludność, by uzyskać pewien efekt polityczny (spolonizowanie
Łemków), należy połączyć całą tę akcję gospodarczą z koncepcją polityczną.
Wychodząc z tego założenia, nie należy podnosić gospodarczo Łemkowszczyznę, o ile
nadal będzie tam wstręt do organizowania się.
(...)
Naczelnik Sawicki: (...) Z odchyleniem rosyjskim łączy się zagadnienie Kościoła
Prawosławnego. W Kościele tym obserwujemy silne prądy narodowościowe, ze swej
strony dążymy do tego, by Kościół Prawosławny był polskim Kościołem Prawosławnym,
napotyka to jednak na poważne trudności. Toteż i na terenie Łemkowszczyzny musimy
pilnie obserwować, czy Kościół Prawosławny nie zdradza tendencji nam wrogich i na
zjawisko to odpowiednio reagować. Stałe więc i wyczerpujące oświetlanie tego
odcinka jest rzeczą konieczną, gdyż na stosunki narodowościowe i wyznaniowe usiłują
oddziaływać czynniki nam obce.
C)
P. Wojewoda Tymiński przechodzi następnie do omówienia sprawy urządzenia burs, w
których by młodzież łemkowska była z miejsca polonizowana. Zaznacza, że obecnie nie
ma na Łemkowszczyźnie elementu inteligenckiego łemkowskiego, który poczuwałby się
do odrębności łemkowskiej, młodzież bowiem stopniowo ukrainizuje się, natomiast
starsi działacze są to oportuniści typu staroruskiego. Z tego stanu rzeczy wypływa
wniosek, że bursa ruska w Gorlicach nie może być w żadnym wypadku popierana przez
rząd i czynniki społeczne polskie.
Dzieci z Łemkowszczyzny należy wychowywać w bursach polskich w tym celu, by mieć z
nich następnie kandydatów na nauczycieli, księży gr.-kat. itp. Jest to sprawa
paląca, więcej bowiem zdziała jedno dziecko łemkowskie odpowiednio wychowane
aniżeli 10 kół tego lub innego towarzystwa. Dzieci te bowiem odseparowane od
instytucji ruskich będą w czasie wakacji roznosicielami polskości wśród swych
rodzin.
P. Naczelnik Sawicki uważa projekt wysunięty przez p. Wojewodę za słuszny, gdyż
tylko tą drogą zdobyć można dla polskości element zdolny i szlachetny, który
następnie przyczyni się do promieniowania kultury polskiej na Łemkowszczyźnie.
350
Problemy Łemkowszczyzny
(...)
P. Wojewoda Tymiński wypowiada się przeciwko wnioskowi | Piątkowskiego, gdyż
koncentracja większej ilości młodzieży ruskiej w jedn\ i < zakładzie naukowym, czy
też internacie polskim, jak wykazuje dotychczasow doświadczenie, daje wyniki
ujemne. Wskazanym przeto byłoby rac/i zainteresowanie tym projektem innych ośrodków
i burs bogatych polskich umieszczenie w nich młodzieży łemkowskiej po jednym lub
najwyżej po dwu wychowanków w każdej bursie. Należałoby ponadto tak pokierow.i
wychowaniem młodzieży łemkowskiej wbursachpolskich, by sama onados/l do przekonania
o pewnej wyższości obrządku rzym.-kat. i przeszła na to obrządek.
(...)
Wniosek p. Wojewody w sprawie kształcenia młodzieży łemkowskiej w bursach polskich
przyjęty został przez zebranych.
P. Wizytator Ręgorowicz porusza trudności przy rozstrzyganiu sprau personalnych
nauczycielstwa. Poszczególni wojewodowie żądają stali przenoszenia nauczycieli
Rusinów z terenu ich województw na teren innycl województw. Wynik tego jest taki,
że nauczyciel Rusin przeniesiony tam gdzie jest trochę Rusinów, potrafi teren
rozruszać i wytworzyć nowy ośrodil-ruski. Jednocześnie wojew. zachodnie protestują
przeciwko przesyłaniu di ¦ nich elementu ruskiego.
W tych warunkach Min. WriOP idzie po linii usuwania nauczycieli Rusinów tam, gdzie
zachodzi istotna tego potrzeba, jednak nie wszędzie Reasumując powyższe zaznacza p.
Wizytator Ręgorowicz, że wskazana jesi pewna ostrożność w dokonywaniu przesunięć
personalnych i pożądanym byłoby raczej wykorzystywanie drogi dyscyplinarnej
(...)
P. Wojewoda Tymiński w związku z przemówieniem p. Wizytator;i Ręgorowicza
oświadcza, że wprowadzenie alfabetu łacińskiego do podręczników
łemkowskichjestprojektem maksymalnym, które niekoniecznie ma być od razu forsowany.
(...)
P. Kurator Stypiński oświadcza, że wprowadzenie alfabetu łacińskiego do czytanek
łemkowskich zamiast cyrylicy byłoby w czasie obecnym eksperymentem zbyt ryzykownym.
Należy pamiętać, że gr.-kat. wyznanie
Problemy Łemkowszczyzny
351
korzysta w cerkwi z modlitewników drukowanych cyrylicą. Gdyby więc już obecnie
wprowadzone zostały do kalendarza i czytanek w j ęzyku łemkowskim czcionki
łacińskie, to wówczas niezwłocznie cała nauka cyrylicy przeniosłaby się do cerkwi
gr.-kat. Sprawa używania cyrylicy łączy się również z kalendarzem juliańskim.
Natomiast, zdaniem p. Kuratora, można by było I liż obecnie przyzwyczajać Łemków do
alfabetu łacińskiego przez drukowanie tym alfabetem części artykułów w czasopiśmie
"Łemko" i w kalendarzu.
Na marginesie uchwały o kształceniu młodzieży łemkowskiej w szkołach i bursach
polskich, p. Kurator podkreśla, że należy mieć na uwadze wychowanie nie tylko
młodzieży męskiej, lecz również i młodzieży żeńskiej, kobieta bowiem jest elementem
bardziej konserwatywnym i opornym na wynarodowienie.
C)
P. Starosta Bucior, nawiązując do trudności wycofania nauczycieli Rusinów, przed
którymi bronią się województwa centralne, zauważa, że trudności tych można by
uniknąć, gdyby udało się zredukować pewną ilość kobiet. Zaznacza on, że w bieżącym
roku szkolnym na teren powiatu sanockiego przydzielono dość dużo mężczyzn Polaków
nauczycieli, przeważnie oficerów rezerwy, na kobietach bowiem nie można opierać
pracy na tym terenie.
(...)
Następnie p. Generał podkreśla konieczność wyzyskania dla celów polonizacji
Łemkowszczyzny wszystkich innych organizacji fachowych, np. kółek rolniczych,
ustalając jednocześnie jako zasadę, że całą swoją pracę mają one prowadzić
wyłącznie w języku polskim.
P. Wojewoda Tymiński, przechodząc do omówienia następnego punktu planu pracy,
kwestii kościelnej, zaznacza, że rozwiązanie jej napotyka na poważne trudności gdyż
z jednej strony odczuwa się ogromny brak pieniędzy dla akcji budowy kościołów i
kaplic rzym. -kat. na Łemkowszczyźnie, z drugiej zaś brak jest odpowiednich księży
gr.-kat. odpowiadających wymaganiom polskiej racji stanu. W tych warunkach, zdaniem
p. Wojewody, należałoby pomyśleć o wytworzeniu księdza specjalnego typu dla terenu
mieszanego pod względem narodowościowym.(...)
P. Starosta Bucior porusza sprawę obecnego administratora apostolskiego,
zaznaczając, iż jest to człowiek nieodpowiedni dla tego stanowiska jako
352
Problemy Łemkowszczyzny
Problemy Łemkowszczyzny
353
nieposiadający kwalifikacji, wymaganych ze stanowiska polskiej racji stanu Ze swej
strony p. Starosta Bucior wysuwa kandydaturę b. kanclerza Administratury ks.
Polańskiego, kandydatura ta jednak spotkała się z wyraźnym sprzeciwem obecnych.
P. Wojewoda Tymiński zaznacza, że sprawa właściwej obsady Administratury
Apostolskiej dla Łemkowszczyzny zostanie rozwiązana pomyślnie dopiero wówczas, gdy
stanowisko to zostanie obsadzone przez księdza Polaka, który przejdzie na obrządek
wschodni. (...)
P. Wojewoda Tymiński, zamykając posiedzenie, zwraca się z prośbą do p. Dyrektora
Paprockiego i p. Naczelnika Sawickiego, by sprawę funduszów na akcję na
Łemkowszczyźnie poruszyli u właściwych czynników, dotychczas bowiem sprawa ta
pozostaje otwarta. Chodzi mianowicie o wyjednanie 500 000 zł na Łemkowszczyznę.
(...)
Sekretarzował:
Mgr B. Aleksandrowicz, radca
Przewodniczący dr J. Tymiński Wojewoda
AAN, MSW, Wydz. Naród. 1058
DOKUMENT 4
Sprawozdanie z działalności Podhomitetu dla spraw Łemkowszczyzny
za czas od 21 maja 1937 do 20 maja 1938 r.
I. Dział polityczny
(...) Po wydaleniu jednak w ubiegłym roku z pasa granicznego na terenie łemkowskim
kilku działaczy, a m.in. emerytowanego nauczyciela Kostiwa, wybitnego działacza,
nacjonalisty ukraińskiego z powiatu nowosądeckiego, wiadomość o tym podziałała
bardzo ostudząjąco na tych działaczy ukrainofilów, którzy obawiają się podobnego
losu. Dlatego działalność ich bądź zupełnie, bądź też znacznie osłabła, lub też
przeszła na teren konspiracyjnego działania, które jednak swym zasięgiem nie
dociera do szerszego ogółu ludności. (...)
II. Dział oświatowo-społeczny
C)
2) (...) Celem należytego przygotowania kandydatów, którzy mieli objąć placówki po
nauczycielach przeniesionych z terenu łemkowskiego, zorganizowano kurs nauki języka
ruskiego w Nowym Sączu i Sanoku, a
nadto w ciągu roku odbywały się zjazdy i konferencje przy udziale inspektorów
szkolnych, na których omawiano warunki i taktykę pracy na terenie szkół
łemkowskich.
3) Przeprowadzono likwidację szkół łemkowskich w tych miejscowościach, gdzie
istniały obok siebie szkoły polskie i łemkowskie. Równocześnie podnoszono stopień
organizacyjny szkół polskich na terenie łemkowskim (np. ze szkoły pierwszego
stopnia utworzono szkołę drugiego stopnia) przy równoczesnym dodawaniu nowych sił
nauczycielskich polskich.
4) W celu roztoczenia opieki nad rodzinami polskimi i mieszanymi, mieszkającymi
wśród Łemków, przeprowadzono rejestrację tych rodzin i ich dzieci, które w szkołach
na Łemkowszczyźnie pobierająnaukę tylko w języku polskim. Nadto tym dzieciom
zapewniono naukę religii rzym.-kat. nawet wtedy, gdy do szkoły uczęszczało tylko
jedno dziecko polskie. Niezależnie od tej opieki moralnej prowadzona była również
akcja dożywiania najbiedniejszych dzieci i dostarczania im bezpłatnie podręczników
i książek polskich. W niektórych miejscowościach organizowano przy szkołach
świetlice uczniowskie, w których dzieci pod kierunkiem polskich nauczycieli
znajdowały opiekę i pomoc w nauce. (...)
III. Dział wyznaniowy
1) Rzym.-katol. - W 1937 r. uzyskano dotacje dla probostwa w Żegiestowie Zdroju i
dla rektoratów w Łabowej pow. Nowy Sącz i Wysowej pow. Gorlice. Niezależnie od tego
rozpoczęto prace przygotowawcze do budowy kościołów i kaplic na terenie całej
Łemkowszczyzny. W zrozumieniu znaczenia kościołów rzym. -kat. dla podniesienia
ducha narodowego polskiego czynione są starania o utworzenie parafii rzym.-kat. na
terenie łemkowskim w Kąclowej pow. Nowy Sącz, Żegiestowie pow. Nowy Sączy, Skalniku
pow. Jasło, Komańczy pow. Sanok oraz rektoratów w Wysowej pow. Gorlice, Łabowej
pow. Nowy Sącz, Cisnej pow. Lesko, Hucie Polskiej pow. Krosno, Śniemicypow.
Gorlice, Odernem pow. Gorlice, Gładyszowie pow. Gorlice, Męcinie pow. Gorlice,
Wierchomli Wielkiej pow. Nowy Sącz, Izbach pow. Gorlice. (...) V. Zagadnienia
społeczno-gospodarcze.
Główny wysiłek w ub. i bieżącym roku był skierowany na zorganizowanie w ośrodkach
kółek rolniczych i sklepów spółdzielczych polskich, prowadzonych przez Polaków.
(...)
AAN, MSW, Wydz. Naród. 1058.
Problemy Łemkowszczyzny
DOKUMENT 5
MSW 1080 Warszawa, dn. 27.VII.38 r.
Wydz. PN
Ref. Wyznaniowy
NOTATKA
w sprawie pomieszczania alumnów Administratury Apostolskiej dla Łemkowszczyzny
Przy organizowaniu Administratury Apostolskiej dla Łemkowszczyzny nie zwrócono
uwagi na sprawę zasadniczej wagi, jaką jest wychowanie nowego pokolenia kapłanów
dla uzupełnienia naturalnych ubytków i prowadzenia celowej polityki personalnej.
Alumni Administratury są wychowani bądź to w Seminarium częstochowskim w Krakowie,
bądź też w mniejszej liczbie (4) w Seminarium w Tarnowie. W obydwu środowiskach są
pozbawieni możności nauki liturgii w obrządku wschodnim - nie mają też własnego
kierownictwa odpowiedzialnego za ich nastawienie ideowe, stąd też, wg. posiadanych
informacji - poziom ich przygotowania na terenie Łemkowszczyzny jest
niewystarczający.
Stan ten winien zostać możliwie szybko usunięty. Musi zaistnieć Seminarium duchowne
dla Łemkowszczyzny. Jedynym właściwym miejscem dla niego jest siedziba
Administratora Apostolskiego, tj. Sanok. Przez utworzenie tam Seminarium usunęłoby
się charakter tymczasowości i podniosłoby się powagę Administratora, zapewniając mu
równocześnie realny wpływ na wychowanków.
Niewątpliwie organizacja nowej instytucji będzie wymagała środków finansowych. Rząd
RP ze względów interesu państwowego poniósł już tak znaczne koszty przy
organizowaniu Administratury Apostolskiej, że dalszy wydatekjesttylko konsekwencją
istniejącej sytuacji, bez niego bowiem sama sprawa uwolnienia Łemkowszczyzny od
wpływów ukr. nie zostanie załatwiona.
Drugim ważnym zagadnieniem jest kwestia święcenia kapłanów dla Łemkowszczyzny,
wychowanych w Seminariach ^łacińskich. Nie może jej dokonać Administrator
Apostolski, ponieważ nie jest biskupem. Nie mogą tego również uczynić biskupi
łacińscy, więc z konieczności po święcenia muszą udawać się klerycy do ukr.
biskupów we Lwowie, Przemyślu i Stanisławowie.
Problemy Łemkowszczyzny
355
Nie ulega wątpliwości, że nawet kilkudniowy pobyt w ośrodkach nacjonalistycznych
ukr. Jakimi są Seminaria we Lwowie i Przemyślu - może wywrzeć wybitnie ujemny wpływ
na niewyrobionych kleryków i tej sytuacji należy zapobiec.
WNIOSKI
Zdaniem Wydz. PN. należy odnieść się do Min. WR i OP z wnioskiem o utworzeniu
Seminarium duchownego dla Łemkowszczyzny w Sanoku. Gdyby to w bieżącym roku ze
względu na trudności organizacyjne okazało się niemożliwe, należy wykluczyć Tarnów
jako siedzibę Seminarium, nie jest bowiem celowym podciąganie żywiołu ruskiego aż
pod sam Kraków. Jedynie właściwym miejscem byłaby wówczas Warszawa, gdzie alumni
mogliby studiować na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu, a pomieszczenie ich pod
kierownictwem kapłana gr. ras. bądź przy Seminarium łacińskim, bądź też w którymś z
łacińskich klasztorów. Ważną jest rzeczą, że w Warszawie istnieje cerkiew ob. gr.
rusińskiego, gdzie alumni mogliby nauczyć się właściwych form liturgicznych. Są to
jednakowoż Bazylianie, którzy ulegają Metr. Szeptyckiemu.
Odnośnie trudności ze święceniami, to najwłaściwszym byłoby nadanie
Administratorowi dla Łemkowszczyzny godności tyt. biskupa (o czym ks. dr Medwecki
marzy) - a gdyby to okazało się na razie trudnym, czy nieaktualnym, należy stworzyć
zasadę, że święceń może udzielać tylko ks. biskup Chomyszyn ze Stanisławowa, wzgl.
sufrągan dr Łatyszewski, którzy by na uroczystość tę byli zapraszani do Warszawy i
tutaj jej dokonywali w cerkwi obrządku gr. rus.
DOKUMENT 6
AAN. MSW 1058 PN. 7241/I/tj./38
Tajne
16 lipca 1938
Subwencja na stypendium dla młodzieży szkolnej z Łemkowszczyzny
Do Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego
Wojewoda Krakowski pismem Nr SPa4/tjn./12/38 z 12.21.VI. br. zwrócił się do
Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego
356
Problemy Łemkowszczyzny
Problemy Łemkowszczyzny
z prośbą o przyznanie odpowiedniej kwoty na stypendia dla młodzieży szkolnej z
Łemkowszczyzny.
Prowadzona od kilku lat na Łemkowszczyźnie akcja w kierunku odseparowania Łemków od
wpływu ukraińskiego nacjonalizmu natrafia na duże trudności, wobec braku miejscowej
inteligencji, która by posiadała wyraźne poczucie odrębności Łemków od Ukraińców i
Starorusinów i mogła być skutecznie wykorzystana do pracy propaństwowej w tym
terenie. Pełnowartościowy typ społecznego działacza łemkowskiego można będzie
uzyskać przez wspólne wychowanie w polskich internatach z młodzieżą polską,
odpowiedniego zastępu młodzieży łemkowskiej.
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych mając powyższe na względzie, prosi o przychylne
ustosunkowanie się do wniosku Wojewody krakowskiego w sprawie utworzenia funduszu
stypendialnego dla młodzieży szkolnej z Łemkowszczyzny.
Równocześnie Ministerstwo zauważa, że akcją stypendialną objęta będzie w pierwszym
rzędzie miejscowa młodzież polska, gdyż żywioł polski na Łemkowszczyźnie nieliczny
i przeważnie finansowo źle sytuowany wymaga opieki i pomocy ze strony właściwych
czynników. Ministerstwo prosi o zakomunikowanie o zajętym stanowisku.
/W. Żyborski/ Dyrektor Departamentu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych
DOKUMENT 7
Ministerstwo
Wyznań Religijnych i Oświecenia
Publicznego
357
Tajne
Warszawa, dn. 1 październ., 1938 r. MINISTERSTWO
NrV/tj.-642/38 SPRAW WEWNĘTRZNYCH
W odpowiedzi należy powołać się na Nr powyższy Administratura Apostolska dla
Łemkowszczyzny.
Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego pr^es j drugostronne
do poufnej wiadomości.-
Dyrector Departamen /H. Dunin-Borko\vski/
DOKUMENT 8
Odpi
is
Warszawa, dn. październ. 1938 r.
NrV/tj.-642/38
Pan Minister
Spraw Zagranicznych
Z wyjaśnień, udzielonych dnia 29 IX br. przez ks. Medweckieeo Administratora
Apostolskiego dla Łemkowszczyzny, wynikałoby że Nuncjatura nosi się z zamiarem
wystąpienia na drodze dyplomatycznej wobec Rządu Polskiego w sprawie rozszerzenia
Administratury na powiat Leski i na parafie obrządku grecko-rusińskiego w Krakowie
oraz w spra • przemianowania tej Administratury na normalną diecezję.
W związku z powyższym mam zaszczyt podać do wiadomości J>arl Ministra, iż - zdaniem
moim - rozciągnięcie Administratury Apostolskiej dla Łemkowszczyzny na parafie
obrządku grecko-rusińskiego w poww leskim byłoby rzeczą dla nas korzystną.
Natomiast odmienne znajduję stanowisko, o ile chodzi o włąc2en' parafii obrządku
grecko-rusińskiego w Krakowie do tej AdministratUrv Uważam bowiem, iż należałoby
doprowadzić, by parafie obrządku greck -ukraińskiego, znajdujące się poza obecną
zachodnią granicą Administratury a podlegające jeszcze dziś Biskupowi przemyskiemu
obrządku greek rusińskiego, zostały poddane pod jurysdykcję miejscowego Ordynariusz
obrządku łacińskiego. Sądzę, iż okazją do zrealizowania tego postu! tu mogą stać
się albo rokowania o rozszerzenie Administratury na po\vfat leski, albo też rok
1944, w którym kończy się pierwsze dziesięciole " ważności tajnego Układu ze
Stolicą Apostolską w sprawie utworzenia te; Administratury.
358
Problemy Łemkowszczyzny
O ile chodzi o projekt przemianowania Administratury Apostolskiej dla
Łemkowszczyzny na diecezję, to uważam, iż nie byłoby to dla nas rzeczą wskazaną. Do
tego czasu bowiem odpowiedniego skrystalizowania się stosunków wyznaniowo-
narodowościowych na tym terenie należałoby - zdaniem moim - unikać nadawania
organizacji hierarchiczno-kościelnej form trwałych. -
Minister
W. Swiętosławski
AAN, MSW, 1080
DOKUMENT 9
Odpis. Dowództwo Okręgu Korpusu nr VI. Okręgowy Urząd W(ychowania) F(izycznego) IP.
(rzygotowania) W(ojskowego). L.dz. 370/tj.org.pw. Tel. 222-15
Lwów, dnia ... stycznia 1939 r. Możliwości stworzenia większości polskiej w
Malopolsce Wschodniej
Stworzenie istotnej większości polskiej nawet w kilku powiatach Małopolski
Wschodniej miałoby olbrzymie znaczenie tak ze względu na politykę zagraniczną, jak
i na wewnętrzną. (...)
Środki
Stworzyć większość polską przez (...)
d) przeprowadzić kontrolę ksiąg metrykalnych od r. 1863, tj. od czasu konkordii, w
myśl której paroch chrzczący dziecko obcego obrządku miał metrykę oddać właściwemu
proboszczowi. Tą drogą, a więc całkowicie legalną spodziewam się osiągnąć tak
wielkie rezultaty, iż da nam to zdecydowaną większość polską. (...)
2) powiększyć ilość parafii, dobierając odpowiednicłfksięży,
3) parcelować ziemię tylko między Polaków,
4) powiększyć ilość domów ludowych. (...)
AAN, MSW, 887
Problemy Łemkowszczyzny 359
DOKUMENT 10
Ministerstwo Przemysłu i Handlu
(Wzmocnienie elementu polskiego w Malopolsce Wschodniej)
I. Naczelne wytyczne akcji.
1) Należy przyjąć, że właściwe rozwiązanie kwestii ukraińskiej w Malopolsce
Wschodniej w sensie pozytywnym dla państwowości polskiej w obecnej sytuacji leży
przede wszystkim w płaszczyźnie szybkiego uzyskania przewagi liczebnej (ponad 50%)
i dynamicznej, a w szczególności zaś gospodarczej żywiołu polskiego nad ukraińskim.
(...) 3) Za jedną jednak z najważniejszych przeszkód, stojących na drodze do
stworzenia silnego polskiego stanu mieszczańskiego w Malopolsce Wschodniej należy
uznać wyjątkowe opanowanie miast i miasteczek w tej dzielnicy przez element
żydowski. (...)
W Małopolsce Wschodniej rozwiązanie problemu żydowskiego na korzyść elementu
polskiego w dużym stopniu warunkuje sukces akcji, mającej na celu zapewnienie
przewagi polskości oraz trwale ugruntowanie państwowości polskiej w tej dzielnicy.
Toteż jest rzeczą niezbędną zastosowanie metod i środków tego rodzaju, aby z jednej
strony mógł być zdecydowanie wstrzymany rozrost żydowskiego gospodarczego stanu
posiadania oraz aby tempo rozwoju gospodarczego elementu ukraińskiego doznało
możliwie większego osłabienia - z drugiej zaś, aby dla elementu polskiego stworzone
zostały jak najlepsze warunki, umożliwiające jego rozwój gospodarczy i co za tym
idzie również zwiększenie liczebności.
(...)
W związku z tym jest rzeczą niezmiernie pilną nasilenie państwowej akcji
inwestycyjnej w Małopolsce Wschodniej. (...)
AAN, PRM, akta grupowe 148-264, s. 262
I
360
Problemy Łemkowszczyzny DOKUMENT 11
Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
Ściśle tajne.
Główne wytyczne polityki emigracyjnej na obszarze woj. lwowskiego,
tarnopolskiego i stanisławowskiego.
(...)
II. Oddziaływanie przy pomocy emigracji.
Emigracja zamorska jest emigracją bezpowrotną i z tego względu winna być
udostępniona ludności ruskiej przede wszystkim z terenu wymienionych 13 powiatów.
Emigracja kontynentalna, w 80% sezonowa, jest na ogół emigracją zarobkową i czasową
i jako taka winna przede wszystkim obejmować element polski. Oba rodzaje winne być
stosowane w zależności od oblicza etnograficznego, gospodarczego i geopolitycznego.
W odniesieniu do województw południowo-wschodnich stosuje się wymienione niżej
zasady.
III. Emigracja zamorska.
W zakresie emigracji zamorskiej Ministerstwo Opieki Społecznej stosuje następując
wytyczne:
1) Zakazana jest rekrutacja Polaków z terenów o ludności mieszanej,
2) Akcja rekrutacyjna kierowana jest głównie na ludność mniejszościową, zamieszkałą
na terenach mieszanych, o chwiejnej przewadze ludności polskiej lub mniejszościowej
(jaknp. 13 wyżej wymienionych powiatów).
3) Nie hamuje się emigracji mniejszości z innych terenów. (...)
W związku z tym potrzebna wydatna akcja Ministerstwa Spraw Zagranicznych w kierunku
umożliwienia Rusinom wyjazdu do szeregu krajów imigracyjnych oraz odpowiednie
skierowanie możliwie wszystkich kredytów z budżetu Ministerstwa Spraw Zagranicznych
na popieranie osadnictwa ruskiego w krajach zamorskich. Pewne posunięcia w tym
kierunku zostały już podobno poczynione. (...) «
AAN, PRM, akta grupowe, 148-264, s. 29
Problemy Łemkowszczyzny 3(>l
DOKUMENT 12
Ściśle tajne.
Projekt uchwał Rady Ministrów w sprawie akcji zmierzającej
do wzmocnienia elementu polskiego w Małopolsce Wschodniej.
Zgodnie z wytycznymi, udzielonymi przez P. Marszałka Polski Edwarda Śmigłego Rydza
na posiedzeniu Rady Ministrów w dniach 25 i 28 stycznia 1939 r. (...), na
posiedzeniu w dniu ... marca 1939 roku, obradując w obecności p. Marszałka Polski
Edwarda Śmigłego Rydza, uchwala co następuje:
(...)
C. W dziedzinie wzmocnienia elementu polskiego, zamieszkałego w
Małopolsce Wschodniej.
A) W zakresie spraw kulturalnych (...)
2) plany godzin, dostosowane do obecnej organizacji szkolnictwa w szkołach
dwujęzycznych (również tzw. ruskich) będą wykorzystane do wprowadzenia zmian na
korzyść języka polskiego.
3) w powiatach na zachód od Sanu istniejące szkoły dwujęzyczne lub tzw. ruskie
zostaną zmienione na szkoły z polskim językiem nauczania. (...)
6) zastosowana zostanie odpowiednia polityka w dysponowaniu personelem
nauczycielskim, mianowicie:
a) w szkołach, gdzie jest choćby nieznaczna liczba dzieci polskich, powinien być
nauczyciel Polak,
b) w każdej szkole o dwóch lub więcej nauczycielach nauczyciele Rusini nie powinni
mieć przewagi liczebnej,
c) z reguły nauczyciele ruscy winni być zatrudniani w szkołach, w których są
wyłącznie dzieci ruskie,
d) stanowiska kierownicze winne być powierzane głównie Polakom, w szczególności w
szkołach z dziećmi polskimi,
e) w pasie granicznym winni być zatrudnieni wyłącznie nauczyciele Polacy
(mężczyźni).
AAN, PRM, akta grupowe, sygn. 148-264, s. 390-447
362 Problemy Łemkowszczyzny
(...)
4) (...) Na szkolenie polskiej służby domowej zostanie zwrócona szczególna uwaga,
ponieważ w ostatnich latach ta dziedzina pracy uległa wybitnemu zukrainizowaniu: w
br. będą zorganizowane kursy dla pracownic domowych we Lwowie: w razie potrzeby
Fundusz Pracowniczy udzieli pomocy finansowej takim samym kursom w innych ośrodkach
miejskich Małopolski Wschodniej (...) (...)
1. W stosunku do Kościoła katolickiego obrządku łacińskiego nastąpi:
1) zasilenie organizacji kościelno-hierarchicznej oraz sieci placówek tegę
obrządku, mianowicie:
a) utworzona i zorganizowana zostanie w 1939 r. nowa diecezja obrządk| łacińskiego
w Stanisławowie.
b) po zamianowaniu ordynariusza tej diecezji Ministerstwo WR i O\ wystąpi do
Watykanu o zamianowanie biskupa-sufragana z siedzibą Tarnopolu.
c) od 1 kwietnia br. Ministerstwo WR i OP przydzieli dla Małopolsl Wschodniej
łącznie z Łemkowszczyzną 34 etaty proboszczowskie i lj etatów wikarialno-
rektorskich;
2) wzmocnienie kadr kleru obrządku łacińskiego drogą:
a) przerzucenia na ten teren księży (zakonników) z innych diecezji (Arcybiskup
Twardowski wyraził zgodę na przyjmowanie zakonników i księży z innych diecezji,
którzy by się zgłosili do niego. Ministerstwo WR i OP przeprowadzi w najbliższym
czasie odpowiednie rozmowy z właściwymi prowincjałami zakonów). (...)
2. w stosunku do kościoła grekokatolickiego przez:
1) ochronę ludności polskiej przed dążeniami ukrainizacyjnymi w cerkwi
grekokatołiekiej.
2) dołożenie starań, aby Polacy grekokatolicy mieli zapewnioną opiekę
duszpasterską przez duchownych narodowości polskiej, a w każdym razie przez
uwzględnienie przy wykonywaniu duszpasterstwa języka polskiego w kazaniach, nauce
religii, wydawnictwach religijnych itp.
3) umożliwienie dopływu do seminariów duchownych obrządku
Problemy Łemkowszczyzny
363
grekokatolickiego kandydatów narodowości polskiej; Ministerstwo Wyznań Religijnych
i Oświecenia Publicznego zbada również możliwość wykorzystania dla pracy
duszpasterskiej wśród ludności polskiej obrządku grekokatolickiego księży polskich
obrządku łacińskiego, którzy by ad hoc przeszli na obrządek grekokatolicki;
3. w stosunku do placówek prawosławnych na terenie Małopolski Wschodniej
Ministerstwo WR i OP rozpatrzy sprawę uznania tych placówek przy okazji ustalenia
ogólnej liczby placówek prawosławnych na terenie całej Polski w wykonaniu art. 83
dekretu o stosunku Państwa do Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego w
zależności od lojalności odnośnych księży prawosławnych, zaniechania akcji
rusyfikacyjnej oraz od stopnia uwzględnienia postulatów państwowej polityki
narodowościowej. (...)
3. Właściwe Ministerstwa zwrócą baczną uwagę na należyte wyzyskanie źródeł
finansowych istniejących na terenie Małopolski Wschodniej fundacji pod kątem
widzenia potrzeb kulturalno-społecznych ludności polskiej. C)
III. Inwestycje
(...)
''"¦
4) (...) [w zakresie] przysposobienia ludności do odpowiedniego przyjmowania
turystów letników, kuracjuszy itp., będą dążyły do rozwoju ośrodków turystycznych
oraz miejscowości letniskowych (w szczególności na Łemkowszczyźnie i w Karpatach
Wschodnich), zwracając uwagę przede wszystkim na te spośród nich, w których
zamieszkuje ludność polska. (...)
V. W zakresie rzemiosła, przemysłu i handlu: (...) 2) władze państwowe i
samorządowe wydadzą zarządzenia, aby przy przetargach na roboty i dostawy państwowe
i samorządowe przede wszystkim uwzględniano polskie sfery gospodarcze. (...)
D. W dziedzinie środków zmierzających do strukturalnych zmian narodowościowych
Małopolski Wschodniej.
364
Problemy Łemkowszczyzny
I. Osadnictwo wiejskie.
1. Akcja parcelacyjno-osadnicza zostanie oparta na następującyc
założeniach:
1) dla wykorzystania pozostającego zapasu ziemi na zwiększenie liczboy elementu
polskiego zostaną utrzymane stosowane od paru lat rygory p rz parcelacji prywatnej,
chroniące przed przechodzeniem ziemi w rec niepolskie;
2) z istniejącego zapasu ziemi zostanie przeznaczona poważna część na nowe kolonie,
które obsadzane będą przede wszystkim przez element polski z powiatów zachodnich
województwa lwowskiego; miejscowa ludno.śi ukraińsko-ruska będzie osadzana tylko w
takiej liczbie, aby nie wywohn przeświadczenia niemożności otrzymania w ogóle przez
ludność tę ziemi pod osadnictwo; z tych samych względów należy przeciwstawić się
szerzeniu wśród społeczeństwa polskiego hasła: "Ani piędzi ziemi dla Ukraińców!"...
ODWIECZNY PROBLEM ZIEMI
Francuski uczony Daniel Beauvois we wstępie do swej książki pod wymownym tytułem
Walka o ziemię. Szlachta polska na Ukrainie prawobrzeżnej pomiędzy caratem a ludem
ukraińskim (Sejny 1996) dowodzi najbardziej podstawowych przyczyn konfliktów
polsko--ukraińskich. Zrozumienie dziejów bitwy o ziemię stanowi - zdaniem autora -
"konieczny warunek właściwego rozwiązania dzisiejszych trudności związanych z
wprowadzeniem na terenach byłego Związku Sowieckiego gospodarki rynkowej". W
czterech rozdziałach swej znakomitej książki profesor D. Beauvois przedstawił:
1) "etapy, sposoby oraz skutki wojny o ziemię, którą Rosjanie toczyli przez lat
czterdzieści z Polakami na Ukrainie i której ostatecznie nie wygrali Ukraińcy";
2) konsekwencje zniesienia pańszczyzny i reakcje Polaków na ową "wolność" ludu;
3) problem roztopienia się wśród chłopstwa ukraińskiego zdeklasowanej szlachty
polskiej;
4) sprawę potęgi polskiej obecności na Ukrainie i związane z tym "aspekty niemalże
mistycznego uwielbienia przez Polaków, które towarzyszyło skutecznej działalności
gospodarczej na Ukrainie".
"NASZA SPRAWA - TO ZIEMIA..."
Wasyl Stefanyk
ZIEMIA
Pamięci mego ojca poświęcam
O zachodzie słońca wrócił Semen do domu i na swoim podwórzu zastał
pięć kutych wozów, pełnych wszelakiego dobra, z kołyską na wierzchu.
Wozy były zaprzężone w tęgie konie. Na przyzbie siedzieli starzy i młodzi,
wszyscy nieznajomi.
Stary Semen, bosy, z butami przerzuconymi przez ramię, powiedział: - Niech będzie
pochwalony Jezus Chrystus, dobrzy ludzie! Skąd
przybywacie i jak się zwiecie?
366
Problemy Łemkowszczyzny
- My z Bukowiny, wojna wygnała nas z domu; nazywam się Danyło, a ta stara obok mnie
- to moja żona, Maria; to dwie moje synowe z dziećmi i córka też z dziećmi;
chcielibyśmy u was przenocować, jeśli przyjmiecie.
- Nocujcie, bądźcie tu jako goście. Usiądę obok i pogwarzę z wami, a żona ugotuje
wieczerzę. To moja druga żona, młoda i zaradna, jak zechce.
- A moja - to pierwsza, pięćdziesiąt lat już ze mną żyje, ale teraz coś się jej
pokręciło w głowie i pewnie pochowam ją gdzieś na rozstaju. Rozum straciła w
drodze. Dopóki jeszcze widziała naszą wieś, ciągle płakała i uciekała z wozu,
synowe ją łapały, ale jak wieś zginęła nam z oczu, po prostu oniemiała. I siedzi
jak niema wśród wnucząt...
- Nie dziwcie się, dziadku Danyło! Zostawiła swoje słowa na oknach i przy złotych
obrazach swej chaty, a one tam, w pustej chacie tłuką się jak te ptaszyny, jak te
sieroty, modlitwy szczebioczą po kątach. A stara bez nich zostanie niema...
Wejdźcie ze mną do dużej izby i przed świętym Mikołajem odmówcie przy niej
modlitwy, a może zrodzi się w niej słowo.
Obaj starcy przywiedli babkę do obrazów i głośno odmówili modlitw Ale babka
milczała.
- Pogubiła swoje słowa przy swoich świętych, tam je musi odnaleźć!' Znowu jest na
przyzbie.
- Nie moja to sprawa, ale czemuż to, powiedzcie, porzuciliście swoją ziemię na
szybkich wozach, na wronych koniach?
- Na szybkie wozy i na wronę konie posadziłem dzieci swoje, wujku Semenie, żeby nie
oddać ich wrogowi na pohańbienie. Kiedy popa i popadię skuli i powieźli w góry,
kiedy nauczyciela w nocy zabrano Bóg raczy wiedzieć gdzie, a wójta powiesili pośród
sioła i postawili żołnierza, żeby go nie pozwalał grzebać - wtedy wyrzekłem się
swojej ziemi, krewnych swych posadziłem na szybkie wozy, żeby ich nikt nie zhańbił.
Kara boża spada na nas za grzechy całego świata. I przed ciężkim dopustem Pana
naszego miłosiernego spróbowałem krew swoją, dzieci swoje uwieźć w świat
ehrześeijański.
- Na wieczerzę wołają, Danyło, nie gniewajcie Boga próżnym
szemraniem.
*
- Jedzcie, jedzcie! Jako te ptaki lecicie nie wiadomo dokąd, a my, Danyło,
spróbujemy tej gorzałki, a może rozprostują się wasze zgięte plecy.
Problemy Łemkowszczyzny
367
Nikt nie chciał wieczerzać, tylko obaj starcy pociągali wódkę, ale jadła również
nie brali do ust.
- Idźcie już, dzieci, spać ze swoimi dziećmi, niech wam Bóg pozwoli sny jasne
oglądać, a my. starzy jeszcze posiedzimy.
- Jeśli nie pogniewacie się, Danyło, to coś wam powiem.
- I rozum, i gniew swój zostawiłem na swoim podwórku, starym już przecie, nie mam
swego gniazda.
- Nie godzi się staremu ptakowi porzucać starego gniazda: sił mu nie starczy na
zbudowanie nowego. Przecież lepiej mu głowę złożyć w starym gnieździe, aniżeli
gdzieś w rowie przy obcej drodze.
- Prawdziwie, Semenie, prawdziwie, dziękuję wam za te słowa.
- Gdzieżeście się to wybrali? W trop za panami? Cesarski skarbiec dla nich
otwarty, a dla was zamknięty. Obcy tam język, ściany chłodne, wysokie i los
rozrzuci was po kamiennych drogach, i tylko we śnie oglądać będziecie naszą miłą
ziemię i na pośmiewisko próżnującym panom na kamieniach jarą pszenicę siać
będziecie. Bóg nie przyjmie was stamtąd idących, ale wyjdzie na powitanie wasze
przed wrota, jeśli legniecie w boju na swej ziemi. Wróćcie na swą ziemię
miękkuchną, a tam pobłogosławi was Bóg nawet na szubienicy...
- Grzesznym, Semenie, grzesznym przed Bogiem i przed wami. Przecież moje niwy - to
jak te dobrze pasione owce: czarne i kędzierzawe. Migiem zawracam wozy z powrotem,
żeby nie gniewać Pana Boga.
- Nasza sprawa - to ziemia, porzucisz ją - zginiesz, a przylgnąłeś do niej -
zabierze ci wszystkie siły, garściami wyczerpie ci duszę; w zapamiętałości źłisz
się na nią, ona ci wszystkie wypruwa żyły, ale za to masz bydło i stada owiec, masz
także stogi. Za siłę twoją napełni ci ona chatę dziećmi i wnukami, co to się śmieją
jak srebrne dzwoneczki, a kwitną niczym kalina... Nie idź, Danyło, z panami, nie
szukaj cesarza, bo go nie potrzebujesz, zawsze jakiś przyjdzie do chłopa, żeby brać
pogłówne.
- Daj wam, Boże, wszystko co najlepsze, Semenie, za wasze słowa. Wracam do domu,
niech się dzieje wola boża.
A wtem zagadała stara Maria:
- Jedźmy, Danyło, do domu, jedźmy!
- A to ci chytra baba, jak jej na wierzchu - to zaraz wróciła jej mowa!
- No, a teraz wypijemy! Niechaj się wam szczęści! Niechaj Bóg wam
368
Problemy Łemkowszczyzny
pozwoli czarną godzinę przeżyć, a kiedy pomrzemy, niechaj kości wasze zetleją w
naszej ziemi.
I pili obaj staruchowie - ze staruszką pospołu - i śpiewali.
Baba siedziała pośrodku, mocno obejmując obu i wyśpiewywała:
Tylko moja miła Jak gołąbek siwa Spać się nie położy! Dziecię swe kołysze, List
drobniutko pisze, Iz wichrem gaworzy.
I prześpiewali tak aż do zorzy, o świtaniu zaś zaturkotały szybkie wozy: Danyło
wracał do domu.
Słońce już wschodziło, kiedy żegnali się dwaj staruchowie, całując sobie wzajemnie
ręce, a czerwone słońce hen, po ziemi, poprzez miedze słało ich cienie.
(Tłum. I. Bajkowska)
SEN
(...)
- A ziemię całuj wszędzie, gdziekolwiek byś stąpił: twoja czy obca, ona cię karmi;
swoja rodzi i cudza rodzi... Co prawda, to prawda! A ziemia - to wszystko, jeśli
tylko twoja. Ona ciebie i ogrzeje, i ubierze, i nakarmi, i do honoru doprowadzi...
Zakaszlał, jakby zatrąbił w potężną trąbę.
- A jak nie masz swego pola, to nie masz gdzie się podziać na świecie. Och... nie,
nie, nie...
Podłożył pięść pod głowę.
- Długo klepałem biedę na cudzych polach. Ale Pan Bóg mi pomógł, daj tak, Boże,
każdemu. Masz - mówi - kęs ziemi, ale nie wypuszczaj go z rąk, trzymaj ją... Zębami
trzymaj, kochaj jak żonę, co ci przypadła do serca...
(...)
(Tłum. I. Bajkowska)
Problemy Łemkowszczyzny
369
POLE
Takie szerokie i bezkresne, że nie można ogarnąć go wzrokiem. Płynie z wiatrem,
tonie w słońcu, zalewa chłopskie zagonki. Niby szeroka i długa sieć rybacka wyławia
te małe zagony jak drobne rybki. Takie ci to pole!
Szeleści na nim zeschła nać kartoflana. Pod krzaczkiem leży małe dziecko. Opodal
chleb, ogórek i miseczka. Czarny świerszczyk dotknął nóżek i odskoczył. Zielony
konik polny przygląda się z daleka. Złotawożółta szczypawka spiesznie obchodzi
dziecko dookoła.
A ono płacze i płacz ten zlewa się z szelestem naci. Nagle przewróciło się i upadło
twarzą na ziemię. Upadło ustami na krzak. Konwułsyjnie drgające nóżki uderzają o
ziemię, walczy jeszcze słabo i powoli zaczyna sinieć.
A pośród wykopanej naci śpi matka. Jej nogi to same rany, pokaleczone, porznięte,
podrapane. Leży jak kamień, jakby przyrosła czarnymi włosami do ziemi.
Słońce chciałoby cały swój żar skupić na jej twarzy. Nie może jej jednak obudzić i
zachodzi za chmurę.
Czarny kruk wzbił się w górę, krąży, krąży dookoła i kracze.
Zerwała się nagle i nasłuchuje uważnie.
- Ojej, co to się ze mną dzieje? Śpię podczas roboty!
Chwyciła łopatę i zaczęła wykopywać krzak za krzakiem, krzak za krzakiem...
- Dobrze, że śpi. Tak się biedactwo umęczy, tak się umęczy, a ja z nim! A zarobić
trzeba - w zimie nikt mi jeść nie da.
I pochyliwszy się kopie prędko, prędko. A ten krzak omija. Jak cicho, gdy ono
śpi...
(Tłum. A. Rotecka)
370
Problemy Łemkowszczyzny
Problemy Łemkowszczyzny
371
NITKA
W chacie cicho, za oknami czarno. Obraz Matki Boskiej ledwo ledwo oświetlony i -
kądziel.
Semen, jej mąż. Ona wie, że kocha ją nawet we śnie. Obok niego Maria i Wasyl. A
przy niej, w kołysce, najmłodszy - Jurko. Na ścianacli obrazy. I taka wielka
radość, że ona kocha i ją kochają.
W izbie czysto, tylko usiąść i prząść.
- Krzepki jest mój mąż, jeszcze będę miała dzieci. Ile mu dzieci urodzę...
wszystkie wyżywi. A do mnie należy odziewać je, kochać i dla nic pracować.
Nitka długa, długaśna, nieskończona i nikt jej nie doprządł do końcl
- Trzeba je przyodziewać i Pan Bóg przykazał, bym je kochała. Chc| by mój mąż czuł
na swoim ciele wszystkie me pałce - wszystkie dziesię Marię trzeba będzie wystroić
na Wielkanoc, a chłopcy wszystko podrąl wiedzą, że mama uszyje im nowe ubranka.
Mąż śpi jak zabity. Maria zrzuciła z siebie pierzynkę, a obok niej w kołysce
poruszył się Jurko. Okryła oboje i przylgnęła piersią do Jurka. Przędziwo, oczy i
nitka - długa, nieskończona...
- A gdy już dla nich naprzędę i płótno wybielę jak papier, to będę na nim
wyszywała.
I stanę sobie przy wrotach i będę patrzała, jak idą - mąż mój i moje dzieci.
Wszyscy są moi, kiedy tak idą pod słońcem.
Koło północy oczy zmęczone, palce zdrętwiałe, lecz trzeba nitkę prząść dalej i
dalej. I całym swym młodym ciałem nachyla się nad kądzielą.
Trzeba zwyciężyć słabość, wszak ci, co śpią obok, oczekują ode mnie wszystkiego;
muszę nitkę swą doprząść do końca.
Ale z obrazu zstąpiła na pomoc Matka Boska.
Lecz nie zechciała długo pomagać. Kiedyś nocą zeszła z obrazu i rzekła: "Nie będę
ci więcej pomagała. Pójdź za mną".
(Tłum. R. Czekańska-Heymanowa)
W POWIETRZU PŁYNĄ LASY
W powietrzu płyną lasy i wioski pośród nich.
Na niebie chmury niby mech do ziemi wśród leśnej ciszy przymarzły -szary jak lodem
pokryty. Te szare chmury tam, nad zachodem zastygły i jakby skamieniały.
Słońce jak krwi wyzbyte - blade i blade są jego promienie.
Ukryje się o zachodzie za owe szare skały. Obejdzie je i jak złodziej cicho się pod
nimi przekradnie.
O, gdyby kto zdołał rozbić te zamarzłe chmury, to stanąłby wyżej niż słońce.
Stworzyłby nowe gwiazdy, bo moc ich tam siedzi skowanych.
Gdybym mógł rozbić tę skałę, co duszę moją skowała!
Zaszumiałyby lasy, zaśpiewałyby sioła.
Tam głos mej fujarki zakuto, a kiedy śpiewała, las ku wschodowi się kłonił.
Tam kryją się także szmery tego listowia przy drodze, co cicho szeptało, by przez
nie owieczki moje nie przeszły, zasiewów nie podeptały. Tam są przysięgi mej lubej.
A każde jej słowo śpiewało.
Niechby fujarka zagrała, niechby me owce wróciły, a luba znów przemówiła!
Niema ich już...
Dusza zakuta w skale jak rabuś. Nie wyjdzie stamtąd dziewczyna w białą sukienkę
ubrana, gdyż nie ma już mojej fujarki ni owiec, ni ukochanej.
Nie zaszumi już las, nie zaśpiewa już wieś...
(Tłum. R. Czekańska-Heymanowa)
I
Patrz:W. Stefanyk, Utwory wybrane, Warszawa 1951.
KARTY Z ŻYCIA UKRAIŃCÓW PO 1947 ROKU
Stepan Migus
KATERYNA
Historia akcji "Wisła" - Życiem pisana*
Siwowłosa, z zaczerwienionymi od płaczu oczami, już nie pierwszej młodości kobieta,
jak się za chwilę okaże, na obliczu wciąż nosi ślady nieprzeciętnej urody. Nadal
jest drobna i smukła. Parę zbędnych lat dodają jej łzy, które bezustannie płyną z
piwnych oczu. A jest co opłakiwać. Przynajmniej jej wydaje się, że życie, które
przyniosło jej tylko udręki, jest warte jedynie łez. A łzy trysnęły same, gdy po
pięćdziesięciu latach odważyła się odwiedzić znajomą z czasów młodości. Teraz
płacze także ona, ponieważ myślała, że Kateryna zginęła jeszcze w latach
czterdziestych i od tamtego czasu zamówiła niejedną mszę za spokój jej duszy. Aż tu
raptem pół stulecia później Kateryna stuka do drzwi jej chaty w B. I polały się łzy
na wyścigi ze wspomnieniami.
I.
- Córeczko, - martwiła się matka, a Kateryna wyraźnie, jakby to było wczoraj,
słyszy przestrogę z 1947 roku, - bądź ostrożna. Życie jest tylko jedno, a ty nie
masz nawet szesnastu lat. Twoje życie dopiero się zaczyna.
Ale kto w ten niespokojny czas słuchałby matczynych przestróg. Niewiele starsi od
niej chłopcy z lasu oddawali wówczas życie za Ukrainę. Ona też chciała do lasu w
charakterze sanitariuszki albo łączniczki, ale nie chcieli jej wziąć, mówili że za
młoda, jeszcze zielona, wystraszy się krwi. Aż wreszcie się zlitowali i
przydzielili jej odpowiedzialne zadanie -obserwować ruchy wojsk i jak najszybciej
informować. Dali kontakty, hasła, przestrzegli przed konsekwencjami zdrady...
Dwa albo trzy razy uratowała chłopców, przynosząc na czas wieści o zrzutach.
Czasami zbierała dla kurenict, roju, czoty pożywienie... Od pochwał wyrastały jej
skrzydła, była gotowa nawet na śmierć.
* Powyższy tekst w języku ukraińskim ukazał się w wychodzącym w Warszawie tygodniku
"Nasze Sławo", 1998, nr 2.
376
Karty z życia Ukraińców po 1947 roku
Nie śpiesz się dziecino, nie budź licha, kiedy śpi, - ostrzegał ją setnik. - Musisz
żyć, żyć dla siebie, dla naszej matki - Ukrainy. Nie wszyscy muszą zginąć. Twoje
życie dopiero się zaczyna...
Może zmówił się z mamą - myślała, kiedy usłyszała ostatnie słowa. Z dnia na dzień
niebezpieczeństwo rosło. Żołdacy zjawiali się nad Sanem coraz częściej. Wystarczył
cień podejrzenia i człowieka zabijano. Kateryna była świadkiem straszliwego
zezwierzęcenia wojskowych. Ktoś wydał wojsku kryjówkę kuszczowego Ch., osaczony
ostrzeliwał się póki miał naboje. Ostatni przeznaczył dla siebie.
Nie oddam się w ich ręce - mawiał wcześniej. Dobrze wiem jak oni potrafią katować.
A jednak ostrzeliwując się, źle wyliczył naboje, wystrzelał wszystkie. Rozwalono
kryjówkę, wyciągnięto nieszczęśnika. Początkowo bili go kolbami automatów, ale nie
wydal z siebie ani jednego dźwięku.
- Chce milczeć - to będzie, - rozjuszył się kapral i wydał rozkaz odciąć
kuszczowemu język. Katowany tylko jęknął. Kaci zaś przygotowali drabiniasty wóz i
ukrzyżowali na nim swoją ofiarę. Następnie wykopali w sadzie dół i wrzucili tam
kuszczowego. Jeden z żołdaków wziął zaostrzony słupek, przyłożył nieszczęśnikowi do
skroni. Drugi zaczął wbijać. Nieludzki wrzask rozdarł powietrze... Jeszcze żywego
człowieka żołnierze zasypywali ziemią. Ziemia,ruszała się przez dobrych kilka
chwil. Osłupiali ludzie przyglądali się tej mrożącej krew w żyłach scenie. Wołali o
pomstę do nieba, ale niebiosa milczały, a oni bali się podejść do żywej mogiły,
wiedząc, że żołdacy tylko na to czekają.
- Nie ruszać pod groźbą kary śmierci, -rozkazał ich przywódca ha odchodne. Jednak
w nocy kilku śmiałków odważyło się przenieść ciało męczennika na cmentarz. Wśród
nich była Kateryna.
Przedostawanie się od wsi do wsi było coraz bardziej niebezpieczne i trudne.
Zresztą informacje o ruchach wojsk stawały się zbędne, żołnierze byli wszędzie,
nawet na noc nie wracali do miasteczka.
- Szykują coś złego, - martwił się setnik. - Nas nie wykurzą z lasu. To na wsie, na
zwykłych ludzi uderzy "orda".
- Idź, Katrusiu, do domu i z chaty nawet nie wyglądaj, - przypomniał sobie raptem o
Katerynie. - Od tej chwili zwalniam cię z obowiązków. Uważaj na siebie. Setnik się
nie mylił. Kwietniowego, wyjątkowo ciepłego ranka na obrzeżach wsi rozpoczęła się
niespodziewanie strzelanina. Kateryna wyszła na podwórze. Zewsząd dochodziły ją
krzyki. Nagle pod chatę podjechał
Karty z żyda Ukraińców po 1947 roku
377
amerykański willes. Wyskoczył z niego młodzieniec w cywilu, w skórze, 25-30 lat, a
za nim dwaj żołnierze z automatami. Dziewczyna zamarła.
- Czy Kateryna S. ? - zapytał tylko dla formy, bo od razu dodał: - Siadaj,
pojedziesz z nami.
- Dokąd? Czemu? Za co? - zaczęła płakać dziewczyna. - Pozwólcie się chociaż
pożegnać.
- Na tamtym świecie będziesz się żegnać, - rzucił jeden z żołnierzy i lufą automatu
wepchnął ją do willesa. Kiedy samochód ruszył, Kateryna usłyszała matczyny szloch.
Kątem oka zobaczyła mamę, stojącą w drzwiach drewnianej chaty, do mamy tulił się
dziewięcioletni braciszek. Kateryna nie myślała o sobie, o swojej doli, jej dusza
płakała za mamą, bratem, nawet za tatą, który w 39-tym poszedł na wojnę i dotąd nie
wrócił.
- Lepiej myśl o sobie, - niemal odgadł jej stan człowiek w skórze. - Oni stąd
wyjadą i gdzieś tam będą żyć - uderzył wiadomością jak obuchem po głowie. - A
ciebie czeka więzienie, a może nawet śmierć.
II.
W miasteczku wtrącili Katerynę do pustego lochu. Wzięli ją z domu tak jak stała,
więc chłód dawał się jej we znaki od pierwszej chwili. Nie miała niczego do
przykrycia. Bezpośrednio na ziemi leżał tylko zwitek słomy. Na przesłuchanie wzięto
ją następnego dnia.
- Gadaj, banderowska k..., jak walczyłaś przeciw władzy ludowej, -zaatakował ją z
miejsca siedzący za stołem siwowłosy mężczyzna w cywilu.
- Z nikim nie walczyłam, - zgodnie z prawdą odpowiedziała Kateryna.
- Milcz, suko! - rozwrzeszczał się śledczy. - Wszystko wiemy.
- To dlaczego pytacie, - odpowiedziała hardo dziewczyna, a po plecach przeszły ją
ciarki. Skąd mają wiadomości, kto mnie zdradził, - myśli kłębiły się w głowie.
- A bandytę Ch. nie pochowałaś, choć to było zabronione? - błysnął obeznaniem w
sprawie śledczy.
Katerynie kamień spadł z serca, zrozumiała, że nic o niej nie wiedzą.
- To był człowiek, chrześcijanin i zrobiłam to, co zrobiłby każdy kto wierzy w
Boga, - odpowiedziała z ulgą. - Powinien leżeć w poświęconej ziemi...
O dziwo siwowłosy nic nie odrzekł.
- Odprowadzić! - wrzasnął.
- Wypuszczą mnie, nic na mnie nie mają. Bez potrzeby nie mogą mnie więzić... -
wątpliwości poczęły przeradzać się w pewność.... Na kolejne

378
Karty z życia Ukraińców po 1947 roku
przesłuchanie wywołali Katerynę w nocj'. Oprócz siwowłosego, w pomieszczeniu był
młodzian w cywilu, który przyjechał ją aresztować.
- Teraz wszystko wyśpiewasz, - zapewniali.
Kateryna nic nie powiedziała, choć przesłuchania trwały godzinami -bez snu, bez
jedzenia. Nie powiedziała nawet kto z nią pochował kuszczowego, choć oni wszystko o
tym wiedzieli. Śledczym katom chodziło o to, by zaczęła mówić. Nie zmusili jej do
tego ani po dobroci ani znęcaniem. Przytrzaskiwali jej dłonie drzwiami, zaciskali
palce między ołówkami, podpalali włosy. Po dwu tygodniach znęcania dali jej spokój.
Znowu pojawiła się nadzieja na wolność, a kiedy kazali jej zbierać się z rzeczami
(których nie było), nadzieja jeszcze wzrosła.
Kateryny nie zaprowadzono jednak do wyjścia, tylko na pierwsze piętro.
- Możesz wziąć prysznic, - powiedział uśmiechając się obleśnie i zaprowadził ją do
łazienki.
Kateryna nie spodziewając się niczego złego, zaczęła się myć. Nagłe trzasnęły
drzwi. Do środka wszedł znajomy jej młodzieniec. Bez słowa uderzył ją w twarz i
rzucił na podłogę. Wpólprzytomną zgwałcił i wyszedł bez słowa... Żołnierz zawlekł
ją z powrotem do lochu. Kateryna nie wiedziała, co się z nią dzieje. Na nic nie
reagowała, nie miała siły...
Po jakimś czasie poczuła w sobie zaczątek nowego życia. Jej kat zorientował się w
sytuacji i którejś nocy wezwał do siebie.
- Musisz ponieść karę, - powiedział odwracając oczy. - Do narodzin dziecka
będziesz pod naszą opieką, a potem wymyślimy coś takiego, że raz na zawsze odechce
ci się budowania niezależnej Ukrainy. Kateryna znienawidziła to nowe życie. Robiła
wszystko, by się go pozbyć. Nie udało się. W lazarecie urodziła się dziewczynka.
Kilka dni później pojawił się młody śledczy.
- Zbieraj się, jedziemy, - powiedział.
Raptem Kateryna przelękła się, że zabiorą jej dziecko. Śpiące niemowlę nagle stało
się jej bliskie, najdroższe na świecie.
- Nie zabierajcie mi jej, - błagała przez łzy.
- Nikt nie zamierza tego robić, - zapewniał gwałciciel.
Wieźli ją samochodem przez dobrych kilka godzin. Wreszcie już w nocy podjechali pod
jakąś chatę.
- Tu będziesz mieszkać i nie wolno ci się stąd ruszać, - nakazał prześladowca. -
Tu zrozumiesz jak was, Ukraińców, nienawidzą. Radzę nie przyznawać się, że jesteś
Ukrainką, bo zginiesz i ty i dziecko.
Karty z życia Ukraińców po 1947 roku III.
379
Niebawem okazało się, że Katerynę z niemowlęciem umieścili w D., na ziemiach
odzyskanych, a jej jedynymi sąsiadami byli Polacy, uciekinierzy z Wołynia.
Następnego dnia Katerynę odwiedził sołtys. Ale niczego się nie dowiedział od
milczącej dziewczyny. Za to ona dowiedziała się, kim są jej sąsiedzi.
- Dobrze, że pani jest Polką, - powiedział sołtys, - bo Ukraińców tu nie ścierpimy.
Początkowo chciano ich tu zasiedlać, ale powiedzieliśmy, że ich zabijemy za naszą
wołyńską ziemię i za naszą krew przelaną przez bandy Bandery. Kateryna zrozumiała,
jaką karę miał na myśli jej kat z UB, i zadrżała. Jak żyć między najgorszymi
wrogami. W każdej chwili mogą się dowiedzieć, że jest Ukrainką i zabijąjąrazem z
dzieckiem, aUB jeszcze podziękuje... Ale zdaje się ubek miał w sobie resztki
człowieczeństwa i nikomu nie powiedział o pochodzeniu Kateryny.
Mijały dni, miesiące, lata. Kateryna, która ze szkoły znała język polski, nauczyła
się także myśleć po polsku, chodziła do kościoła, żarliwie się modliła... Ale
zakradało się zwątpienie, czy aby dobrze postępuje. Uspokajała swoje sumienie
tłumacząc, że wszystko to robi nie dla siebie, ale dla córeczki, dla Tereski.
- Kiedyś jej powiem, a ona zrozumie, - obiecała samej sobie. - Pojedziemy,
odnajdziemy mamę, Michałka i wszystko będzie dobrze.
Do Kateryny zaczął się zalecać starszy od niej 20 lat pan Wacek. Z wyglądu -
niczego sobie mężczyzną ale Kateryna znienawidziła go od pierwszej chwili.
Opowiadał jej, jak wyrżnął co do nogi ukraińską rodzinę pod Kowlem, gdzie doszedł z
kilkoma polskimi partyzantami przebranymi za banderowców.
Nasi chłopcy przyszli, - powiedziała gospodyni, zobaczywszy trójzęby na czapkach.
To były jej ostatnie słowa. Pan Wacek szczycił się tym, iż własnoręcznie wykończył
kobietę i jej dwoje "ukraińskich bękartów".
Lata mijały, a Tereska rosła na Polkę.
IV.
Po pięćdziesięciu latach Kateryna, która dowiedziała się gdzie wywieziono
mieszkańców jej wsi, pojechała na północ Polski. W B. odnalazła koleżankę z młodych
lat. Od niej z kolei dowiedziała się, że matka umarła kilka lat temu przeżywszy
syna Michała, który zginął w wypadku drogowym. Ojciec nigdy nie wrócił z wojny.
Kateryna przepłakała nad matczyną mogiłą dwa dni. Długo nie mogła zdobyć się na
odwagę, by opowiedzieć najbliższej koleżance
380
Karty z życia Ukraińców po 1947 roku
o swoim cierniowym szlaku. Kiedy się wreszcie zdecydowała, płakały obid Odjeżdżając
Kateryna wyznała znajomej, że jest jedna rzecz, której ni! wybaczy sobie do końca
życia: za swój największy grzech uznaje fakt, iż nigdy nie odważyła się powiedzieć
córce o jej ukraińskim pochodzeniu, że nigdy nie nauczyła jej ani jednego wiersza
Szewczenki, nie zaśpiewała ukraińskiej pieśni, nie opowiedziała choćby najkrótszej
bajeczki. Tego, jak sądzi, nie można wybaczyć.
Imię i pierwsza litera nazwiska bohaterki, na jej prośbę zostały zmienione podobnie
zresztą jak i pierwsze litery nazw miejscowości, a także niektór fakty, które
mogłyby wskazywać na jej osobę. Pani Katarzyna zdecydowała! że swej straszliwej
tajemnicy nie ujemni już przed córką i trójką wnukó\ gdyż jest już na to za późno.
2 ukraińskiego przetłumaczyła Alicja NowaĄ
Karty z życia Ukraińców po 1947 roku
381
PROWOKACJA JAKO SKUTECZNA METODA WALKI Z UKRAIŃCAMI
Rok 1949, stare śledcze więzienie, pamiętające austriackie czasy, wysoko
zakratowane okienko, na ścianach ślady po łańcuchu, na cementowej podłodze w tym
miejscu wgłębienie.
W celi nr 48 - wypełnionej "po brzegi" - spokój. Jest późne popołudnie, siedzą na
ziemi, rozmawiają przyciszonymi głosami, odprężeni, gdyż na przesłuchanie wzywają w
nocy... Słychać miarowe kroki dyżurnego. Od czasu do czasu obserwuje przez judasza
wnętrze celi. Nagle słychać ruch, zatrzymują się przy celi nr 48; "Halina K.
zbieraj się do wyjścia z rzeczami!" Wszyscy zdenerwowani; Halinka zabiera swoje
rzeczy. Idą przez długi korytarz, na ciemnym podwórku stoi ciężarów}' otwarty
samochód, ma zapalone światła i włączony silnik. W kabinie obok szofera siedzi
"jej" śledczy. Pomyślała, że ją chcą przewieźć do innego więzienia. Siedzi z dwoma
żołnierzami na drewnianej ławce. Jest późna jesień, zimno, deszcz. Co ją jeszcze
czeka? Śledztwo nie skończone; nic poważnego nie wiedzą.
Wyjechali z Drohobycza, zbliżają się w do wioski. Samochód zahamował - kierowca
wysiada - trzeba zrepErować koło. Przy drodze stoi stróżówka. Pozwalają wejść i
ogrzać się koło ognia. Konwojenci palą, żartują, jacyś mężczyźni wchodzą, naradzają
się. Koło naprawione -jadą w niewiadome. Halina przypomina sobie jak z Genią
rozpoczęły studia we Lwowie, później areszty. Trzeba było uczyć się u wuja prof. O.
w Stryju. Jakoś się ułożyło i obydwie z Genią pracowały w księgowości. Pewnego dnia
wciągnięto je do czarnego samochodu i przewieziono do więzienia. Gdzie dzisiaj
wiozą.
Zdrzemnęła się, ale strzały z automatu obudziły ją. Ktoś zwalił ją z ławki i kazał
cicho leżeć. Samochód był ostrzeliwany. Żołnierz obok niej zaczął charczeć. Nagle
usłyszała komendę w języku ukraińskim. Ucieszyła się, bo swoi ją odbili. Ktoś
wołał, żeby zrewidować kabinę. Okazuje się,
382
Karty z życia Ukraińców po 1947 roku
Karty z życia Ukraińców pO 1947 roku
383
że szofer zabity, a drugi lekko ranny. Wyprowadzają, legitymują i na rozkaz
"rozstrzelać": słychać salwę. Zaglądają na górę samochodu, gdzie leżą dwaj zabici
konwojenci; wyciągają Halinę, która wyjaśnia - nie wierzą jej, wyzywają i chcą
rozstrzelać. Ktoś zadecydował, że trzeba ją odprowadzić do "kryjówki", żeby tam
zdecydowali. Zabierają broń od zabitych i ściągają odzież.
Halina ledwie idzie, dziękuje Bogu, że swoi ją odbili, a tam wszystko! się wyjaśni.
Długa droga lasem, po pewnym czasie zawiązują jej oczy/ schodzi po schodach.
Zdejmują opaskę z oczu. Meldują dowódcy o przebiegu akcji. Znajdują się w pięknie
urządzonym zimowym schronie. Na ścianie "tryzub", portrety przewodników, za stołem
szpakowaty wojskowy o łagodnym uśmiechu.
Halina cieszy się, że jest wśród swoich. Z drugiego pomieszczenia wychodzi
dziewczyna "podruha Chrystia". Pomaga jej się umyć, razem jedzą kolację, po
zwierzeniach zasypiają. Rano serdeczna atmosfera, ale muszą sprawdzić: kim ona
jest, co zrobiła dla wspólnej sprawy, z kim pracowała, na kogo może się powołać.
Wszystko zostało skrupulatnie spisane z nazwiskami, adresami, datami i podpisała
się własnoręcznie.
Decyzję wyda komórka nadrzędna, pójdą z Chrystia na wyznaczony punkt, a tam
związkowy ją zabierze. Jeszcze narada, czy Chrystia ma iść z bronią czy bez. W
czasie drogi zwierzają się, opowiadają sobie. Dotarły do docelowej wioski i punktu
spotkania. Zamiast oczekiwanego związkowego nadjeżdża samochód z wojskowymi;
przesłuchanie: "jak to bez dokumentów?" Pojedziecie z nami.
Ta sama powrotna droga do celi nr 48. W nocy wezwanie na śledztwo; za biurkiem
siedzi uśmiechnięty "jej" śledczy, rzekomo rozstrzelany i trzyma dobrowolnie
złożone jej zeznania. Wszyscy wspomniani w protokole zostali aresztowani, sądzeni.
Hala otrzymała 10 lat ciężkich obozów i wysiedlenie do śmierci. Pracowała przy
wyrębie lasu na południu ZSRR i tam zabiło ją drzewo.
W Łoziwce jest pomnik ze zdjęciem Hali, a w grobie garstka ziemi z miejsca, gdzie
zginęła.
Ojciec nie przeżył tragicznej śmierci jedynaczki, matka dostała pomieszania
zmysłów, zmarła którejś nocy samotnie w domu pełnym wspomnień.
WSPOMNIENIA KSIĘDZA GRECKOKATOLICKIEGO Ze Wsi Rabę, k. Ustrzyk Dolnych
We wsi Rabę koło Ustrzyk Dolnych mieszkał ukraiński greckokatolicki ksiądz o. J. z
rodziną. Wieś była biedna, jak i inne wsie w tych okolicach. Do tej parafii
należała wieś Hoszów, Hoszowczyk, a po śmierci o. K. została przyłączona Czarna i
Żłobek.
Kiedyś to była diecezja Przemyska, teraz Drohobycka. Biskupem był 0. Melnyk, który
rozumiejąc tragedię greckokatolickiej cerkwi, wydał zaświadczenia dla księży
ustrzyckiego dziekanatu. Zaświadczenia te były potrzebne dla wykazania się przed
władzami KGB o przynależności do kościoła prawosławnego. Zaświadczenia te przywiózł
o. Jan (był dziekanem) aby rozdać księżom na najbliższym "soborczyku".
Był rok 1948 - wielu księży za niepodporządkowanie się władzy i nieprzejscie na
prawosławie było aresztowanych lub wywiezionych z całymi rodzinami. Biskup Melnyk
wydał nielegalne zaświadczenia, aby ratować przed aresztowaniem pozostałych księży.
O tych zaświadczeniach dowiedzieli się w Krajowym Prowodi UpA i postanowilije
zabrać. Trzech uzbrojonych, w mundurach powstańców przez kilka dni mieszkało na
plebanii w Rabym u o. Jana, dyskutując na różne tematy i udowadniając, że
wykazywanie się lewymi zaświadczeniami to tchórzostwo. Trzeba twardo stać i z
honorem bronić swej cerkwi. Zabrali te nieszczęsne papierki i przekazali do
"archiwum" w Hoszowczyku, ana wiosnę 1949 roku "schron" został wykryty, a dokumenty
zabrane.
W tym czasie na tych terenach była już przeprowadzana siłą kolektywizacja i
zabierali ostatnie ziarno biednej ludności, żeby obsiać pola. Każda wieś miała
swego opiekuna z rejonu, w tym rejonie z Ustrzyk Dolnych Rabym opiekował się
niejaki Kukowiakin, człowiek szlachetny, który z rodzicami "kurkulami" był
wywieziony na Sybir. Przyjeżdżając do swojej podopiecznej wsi, zatrzymał się na
nocleg w plebanii, gdzie zaprzyjaźnił się z o. Janem i jego rodziną. Pewnego dnia
znów trzeba było przyjechać i zabierać ludziom ostatnie ziarno. Zwykle chodzili w
trójkę, z przewodniczącym i sekretarzem "kołhospu". Na ich drodze biedna chałupina,
mały chłopczyk coś majstruje,
384
Karty z życia Ukraińców po 1947 roku
matka gdzieś wyszła, ojciec zginął na froncie. Trzeba przeszukać dla pozom
pomieszczenia i strych - a tam - wchodzącego po drabinie Kukowiakina łapią silne
ręce powstańców, sprowadzają na dół, wiążą i uprowadzają w las Przewodniczący i
sekretarz dostają polecenie za dwie godziny zawiadomić milicję w Ustrzykach D.
Ciężkie chwile przeżywała wieś okrążona przez milicję, NKWD, WOP W rezultacie kilka
rodzin wywieźli, proboszcza zabrali do Drohobycza. Po trzech dniach powrócił.
Rozeszła się pogłoska, że o. Jan "przerobił' Kukowiakina i ten uciekł na zachód.
Wczesną wiosną w jednym opuszczonym bunkrze "wypłynęło ciało i żona Kukowiakina
rozpoznała w nim swego zastrzelonego męża. Z wielkimi honorami został pochowany w
Ustrzykach na ryneczku - do dzisiaj znajduje się tam jego pomnik.
We wsi ponowne aresztowania, przesłuchiwania. Zabrano też proboszcza o. Jana do
Drohobycza 29 marca 1950roku. Już stamtąd nie powrócił. Przez trzy miesiące był
przesłuchiwany, namawiany do "przejścia" na prawosławie - wtedy rodzina będzie
bezpieczna, jego zwolnią i obejmie wyższe stanowisko. Na początku czerwca śledczy
o. Jana - Łojenko - przyjechał do wsi Rabę, przesłuchiwał żonę i córkę. Jeszcze raz
zrobili szczegółową rewizję.
W Ustrzykach zdecydowali, że rodzina może dostać pozwolenie na odwiedziny o. Jana w
więzieniu. Żona z córką skorzystały z propozycji i wczesnym rankiem wyjechały, żeby
pociągiem pojechać do Drohobycza. Na plebanii pozostało dwoje małych dzieci.
Kiedy czekały na pociąg, zaproponowano im, że mogą pojechać samochodem, co prawda
ciężarowym, ale są tam ławeczki. Skorzystały z okazji. Oprócz nich jechała jakaś
kobieta i dwóch młodych mężczyzn, wszyscy rozmawiali po ukraińsku. Po jakimś czasie
serca w nich zamarły, gdyż rozpoznały siedzącego w szoferce śledczego Łojenkę.
Myślały, że to już koniec, ale Łojenko ich uspakajał, że chce im tylko pomóc w
widzeniu z ojcem. To była sobota. Łojenko umówił się z nimi na poniedziałek o godz.
10 przy głównym wejściu do więzienia. Dotrzymał obietnicy i odbierając paszporty,
grzecznie poprowadził na I piętro i poprosił do osobnych pokoi. Drzwi się zamknęły
i zostały zawiadomione o zatrzymaniu w areszcie. Śledztwo trwało do 12 lipca i z
braku dowodów winy (brak świadków), sprawę odesłano do Moskwy, gdzie "Osoboje
Sowieszczanije" (Specjalna Komisja) rozpatrywała sprawę. Wyrok ogłoszono na
początku listopada: 10 lat ciężkich obozów, konfiskata majątku i wysiedlenie aż do
śmierci.
Karty z życia Ukraińców po 1947 roku
385
Rodziców po odczytaniu wyroku przywieźli do Lwowa, a stamtąd "eszełonem" (wagonem
towarowym) zawlekli do irkuckiej obłasti i umieszczono w różnych obozach. O. Jan
nie wytrzymał znęcania się, braku materialnej pomocy, tragedii rodzinnej i zmarł w
lutym. Żona o. Jana przetrwała i po śmierci Stalina została zwolniona. Córka
pracowała w obozach w lucie koło Workuty do 195 6 roku, a w 195 7 skorzystała z
drugiej repatiiacji do Polski i z dziećmi pojechała do męża. Dzisiaj mieszkają obie
z matką. Dzieci założyły rodziny, pracują, ale o tragedii mogą mówić tylko u siebie
w domu. Chociaż zostały zrehabilitowane, zdjęto z nich wyroki, ale żadnego
odszkodowania, rekompensaty nie otrzymały. Na terenie Polski nie są objęte, jako
byli więźniowie, jakąś opieką. Dla nich nie istnieje jakiś "związek" - te sprawy to
"tabu". W Związku Radzieckim większość więźniów, obywateli polskich nie dostała
zezwolenia na podróż w rodzinne strony, a jeżeli dostali tona 101 lub 201 km od
województwa, żeby wiedzieli, że sąpod stałą kontrolą i obserwacją.
386
Karty z życia Ukraińców po 1947 roku
Roman Lubiniecki
KSIĄDZ MITRAT MIKOŁAJ DENKO
Urodził się 29 października 1905 r. w Besku koło Sanoka. Szkołę średnią ukończył w
Sanoku a po zgłoszeniu się do Seminarium Duchownego w Przenwślu został skierowany
na studia do Rzymu na Gregorianum, gdzie przebywał od 1926 do 1931 r. Studia
ukończył doktoratem z filozofii i licencjatem z teologii. Święcenia kapłańskie
przyjął w Rzymie 16.10.1931 r. Po powrocie do Przemyśla rozpoczął wykłady w
Seminarium z języka starocerkiewno-słowiańskiego, liturgiki i śpiev cerkiewnego.
Następnie powierzono mu ważną dla wychowania alumnó funkcję ojca duchownego. W
grudniu 193 9 r. mianowany zostaje kanonikii Kapituły. W czasie zmieniających się
kilkakrotnie okupacji stara się ratowai co można z dorobku Seminarium i Diecezji.
Na przełomie 1945 i 1946 przyjeżdża na leczenie do Krakowa i włącza się w pomoc na
parafii. W maj 1947 r. jest świadkiem aresztowania ks. Stefana Hraba, kilkudniowego
"kotła urządzonego przez Urząd Bezpieczeństwa na terenie plebanii i świątyni,
następnie bezprawnej likwidacji tej parafii. Od czerwca 1947 r. ukrywa sii pełniąc
jednocześnie obowiązki kapelana w kilku żeńskich klasztorach, m. u sióstr
benedyktynek w Pruszkowie. Zostaje aresztowany w 1952 r. i podstawie spreparowanych
oskarżeń skazany na 12 lat więzienia. Siedzi w" Warszawie, Sztumie, Rawiczu i
Wronkach. Po zwolnieniu w listopadzie 1956 r. prawie rok leczy się, po czym
przyjeżdża do Krakowa i rozpoczyna starania
0 reaktywowanie parafii. Od stycznia 1958 r. zostaje dopuszczony do kaplicy św.
Doroty w kościele św. Katarzyny, gdzie przez następnych 33 lata pełni obowiązki
duszpasterza dla wiernych obrządku grecko-katolickiego. Po pewnym czasie rozpoczyna
odprawianie nabożeństw również w Katowicach, gdzie dojeżdża w każdą niedzielę a
okazjonalnie wszędzie tam, gdzie wzywają go wierni tego obrządku. W 1965 r. zostaje
obdarzony tytułem szambełana papieskiego, a w 1967 r. mianowany przez metropolitę
Josyfa Slipyj a mitratem
1 archidiakonem Kapituły nie uznawanej przez władze świeckie diecezji przemyskiej.
W czerwcu 1972 r. nieistniejącą oficjalnie parafię odwiedza
Karty z życia Ukraińców po 1947 roku
387
ówczesny metropolita krakowski Karol Wojtyła, który wypowiada tak głęboko
zapamiętane słowa: ''nie trwóż się mała trzódko!". Pierwsz}' raz po wojnie władze
zezwalają na zagraniczny wyjazd księdza kanonika Mikołaja Deńki dopiero przy okazji
inauguracji pontyfikatu Jana Pawła II. Ponownie odwiedzi Rzym w 1981 r., by
odprawić jubileuszową liturgię z okazji swego 50-lecia kapłaństwa. W 1981 r.
przyjmuje pierwszą oficjalną wizytę hierarchy Cerkwi Greckokatolickiej Mirosława T.
Lubaczewskiegp ówczesnego metropolity Filadelfii, a obecnego Patriarchy i
kardynała. W 1984 i 1986 r. parafię krakowską odwiedza abp Mirosław Marasyn,
sekretarz Kongregacji ds. Kościołów Wschodnich. W 1988 r. ks. mitrat Mirosław Denko
bierze udział w obchodach Millenium Chrztu Rusi w Częstochowie. Niestety, jego
zdrowie, które nigdy nie należało do silnych, szwankuje coraz bardziej i wymusza
coraz większe ograniczenia duszpasterskich czynności. Zmarł ks. mitrat Mirosław
Denko 14.04.1991 r. w opinii świętości.
388
Karty z życia Ukraińców po 1947 roku
Ks. mitrat Stefan Dziubyna
WSPOMNIENIA*
(...) Po wywiezieniu w 1946 roku z Przemyśla na Syberię naszych biskupów i księży,
po bestialskim wymordowaniu 46 duszpasterzy i przede wszystkim wskutek akcji
"Wisła" Ukraińska Cerkiew Greckokatolicka w Polsce została zniszczona. Dopiero po
dziesięciu latach Jej nieistnienia sytuacja uległa pewnej zmianie, co pozwoliło tym
z naszych księży, którzy zdołali przeżyć okrutny czas, rozpocząć pracę nad
odradzaniem naszej umęczonej Cerkwi. Rozpocząć z ogromnymi trudnościami i nie
mniejszymi przeszkodami, napotykanymi często tam, gdzie spodziewaliśmy się ich
najmniej.
Trudności były tak duże, że gdyby nie zachowane przeze mnie dokumenty, to pisać o
nich nie miałbym odwagi. Bez tego materiału dokumentacyjnego Czytelnikowi trudno
byłoby uwierzyć w prawdę owego czasu. Dlatego też każdy, kto chce pójść do istoty
rzeczywistości, w jakiej znalazła się Ukraińska Cerkiew Greckokatolicka w Polsce,
musi przeczytać nie tylko to, co napisałem, ale też wgłębić się w treść dokumentów.
One to, jak również liczne fotografie, są istotnym i wiarygodnym źródłem tworzenia,
spisania historii naszej Cerkwi okresu powojennego w Polsce - i na ziemi ojczystej,
i miejscach wygnania.
Dotychczas historia taka nie ukazała się drukiem. Nie są też mi znane wspomnieniowe
lub monograficzne prace z dziejów Cerkwi Greckokatolickiej na terytorium państwa
polskiego po 1945 roku. Możliwe więc, iż spisane przeze mnie wspomnienia i zebrane
dokumenty są na razie jedynym odzwierciedleniem losu naszej Cerkwi na przestrzeni
ostatniego półwiecza.
Za wszelkie niedopatrzenia w mojej księdze wspomnień proszę o wybaczenie. Unieść
bowiem jednemu człowiekowi ciężar tak wielkiej
Fragmenty książki: o. Mrapar CTenaH /j3K)6HHa, / cmeepdu diiio pyx nawux. Cnozadu,
BapuiaBa 1995.
Karty z życia Ukraińców po 1947 roku
389
"Sądzone mi było przeżyć tę chwilę, gdy 27 września 1992 roku wraz z moim obozowym
przyjacielem, księdzem prawosławnym Oleksijem Nestorowiczem, stanęliśmy na miejscu
byłego polskiego obozu koncentracyjnego w Jaworznie. Było to 44 lata po tym, kiedy
wyszedłem z niego na wolność. Czy na wolność? Duchowo byłem zawsze wolnym ".
Ks. mitrat S. Dziubyna (tłum. z ukr. W. M.,fot. A. Stepan)
odpowiedzialności - trudno. Starałem się jednak dochować wierności zasadzie: pisząc
o przeszłości, dążyć do prawdy i sprawiedliwości. I oto teraz, za Mojżeszowym
psalmem modlitewnym proszę: .../ utwierdź dzieło rąk naszych\ Od Was, Czytelnicy
moi, oczekiwał będę uwag i uzupełnień. Mam nadzieję, że "Wspomnienia" zachęcą
innych do kontynuo-wania opisu dziejów naszej Cerkwi, którą nieprzyjaciele nasi
chcieli zniszczyć.
***
Jego Ekscelencja Ks. Biskup Ignacy Jeż
Słupsk, dnia 12 stycznia 1976 r. L. 1/76
Ordynariusz Koszalińsko-Kołobrzeski w Koszalinie
Zwracam się do Waszej Ekscelencji z uprzejmą prośbą w następujących sprawach:
1. Dowiedziałem się od Ks. Mitrata Hrynyka i od Ks. Prób. Pyrczaka, że Wasza
Ekscelencja powiedział do nich (na audiencji w dniu 3 XI1975 r.),
390
Karty z życia Ukraińców po 1947 roku
Karty z życia Ukraińców po 1947 roku
391
że z mojej strony również była wina w konflikcie z Ks. Prób. Cieszyńskimi z Gardnej
Wielkiej i z Ks. Kan. Królem z Miastka. Jestem z tego powodif bardzo zdziwiony, bo
przecież na ostatniej audiencji (w dniu 12 II 197f r), po dokładnym wyjaśnieniu
całej tej sprawy, na moje pytanie: "Jakd była moja wina w obydwóch zajściach?",
otrz5'małem odpowiedź Waszej Ekscelencji: "Nie zarzucam księdzu żadnej winy i takie
zaświadczenie! że ksiądz jest niewinny, mogę dać księdzu na piśmie". Widocznie
Wasza] Ekscelencja otrzymał jakieś nowe informacje w tej sprawie i dlatego tera
twierdzi, że ja również zawiniłem.
Uważam, że mam nie tylko prawo, ale jako kapłan i ścisły obowiązek bronić się przed
niesłusznym oskarżeniem i w ten sposób bronić swegc dobrego imienia, i dlatego
proszę uprzejmie o łaskawe wyjaśnienie, na czym konkretnie polegała moja wina. W
czym postąpiłem niewłaściwie s zawiniłem w obydwóch wyżej wspomnianych konfliktach?
Nie rozumiem, w czym mogłem zawinić, gdyż konflikt z Ks. Prób. Cieszyńskim polegał
tylko na tym, że on, mimo polecenia Waszej Ekscelencji, danego na piśmie,
zignorował to polecenie i nie dopuścił mnie do odprawienia na Wielkanoc Mszy św. w
obrz, gr.-kat. w kościele w Gąbinie. Polecenie Waszej Ekscelencji natychmiast
doręczyłem osobiście, a kiedy on po przeczytaniu pisma powiedział, że nie zgadza
się na to, natychmiast zawiadomiłem o tym Waszą Ekscelencję i zapytałem, co mam
robić, czy ogłaszać wiernym nabożeństwo, czy też nie. Otrzymałem odpowiedź od
Waszej Ekscelencji, aby wiernym ogłosić, że Msza św. będzie odprawiona.
Podobnie było, kiedy Ks. Prób. Cieszyński i drugi raz nie dopuścił mnie do
odprawienia Mszy św. w Gąbinie (na Zielona Święta), bo od razu po pierwszym
gorszącym incydencie zawiadomiłem Waszą Ekscelencję i jeszcze raz pytałem, co mam
robić, czy zrezygnować z odprawiania w Gąbinie, czy też zawiadomić wiernych, że
Msza św. na Zielone Święta w Gąbinie będzie odprawiona. Wasza Ekscelencja
odpowiedział mi wtedy: "Proszę zawiadomić wiernych, że Msza św. będzie odprawiona,
bo jak dałem takie polecenie Ks. Prób. Cieszyńskiemu, to ono powinno być wykonane,
tym razem kościół będzie otwarty". (...)
Jest również faktem, że tam wszędzie, gdzie księża obrządku rzym.-kat. byli
życzliwie nastawieni, albo przynajmniej tolerowali pracę duszpasterską w obrz. gr.-
kat., to tam nigdy nie było żadnych konfliktów.
I
Jeden z baraków obozu koncentracyjnego w Jaworznie, foto z 1959 roku.
392
Karty z życia Ukraińców po 1947 roku
Gdy byty czasem jakieś konflikty, to nie ja je stwarzałem, ale ci, którzy jaskrawo
łamali obowiązujące w sumieniu prawo kościelne. Ja byłem z urzędu, a więc w
sumieniu, obowiązany bronić należnych praw dla grekokatolików i dlatego nie wolno
mi tego brać za złe.
Były niestety bardzo przykre i rażące fakty łamania obowiązującego prawa
kościelnego, bo mimo Dekretu J.Em. Ks. Kardynała-Prymasa Polski i miejscowego Ks.
Biskupa-Ordynariusza, zamykano przed nami kościoły i w ten sposób uniemożliwiano
odprawianie Mszy św. w obrz. gr.-kat. Nie dopuszczano do uczestniczenia w
pogrzebach w obrz. gr.-kat. Bezprawnie utrudniano udzielanie Sakramentów św. w
rodzimym obrządku. Publicznie lżono i wyśmiewano wiernych, tylko dlatego, że
modlili się w ojczystej mowie. Rzucano bezpodstawne i krzywdzące oszczerstwa na
moją osobę i w ten sposób szerzono krzywdzącą opinię, że ja jestem szowinistą i
osobą konfliktową. Publicznie z ambony nazywano mnie "popem prawosławnym".
Za każde słowo tu napisane biorę całkowitą odpowiedzialność i bez trudu potrafię to
wszystko w sądzie kościelnym udowodnić.
Te konkretne fakty jaskrawego łamania przykazania miłości i obowiązuj ącego prawa
kościelnego, były przyczyną konfliktów, a nie moj a (jak bezpodstawnie i krzywdząco
twierdzą moi przeciwnicy) osoba konfliktowa.
Ja nigdy nikogo nie atakowałem, a tylko z konieczności broniłem się, i dalej jestem
zmuszony bronić się. Przy takim nieżyczliwym, a czasem nawet i wrogim nastawieniu
niektórych księży obrz. rzym.-kat. do pracy duszpasterskiej w obrz. gr.-kat. łatwo
może wytworzyć się ogólna opinia, że wina jest z naszej strony i dlatego
sprawiedliwość nakazuje, że decydować mogą o winie tylko i wyłącznie konkretne i
udowodnione fakty prawdziwej winy.
Sama, sztucznie wytworzona opinia, że ktoś jest winien, bez konkretnych faktów
winy, absolutnie nie może wystarczyć, bo taką metodą można zlikwidować każdego,
najbardziej nawet niewinnego człowieka i wyrządzić mu ogromną krzywdę.
To, że jestem osobą konfliktową, to jeszcze nie jest żadną winą ani żadną ujmą dla
mojej osoby, bo przecież Pan Jezus był również Osobą bardzo konfliktową. (...)
Karty z życia Ukraińców po 1947 roku
393
PRYMAS POLSKI
1968'
(ad 4397/65/P.) ad
DEKRET
Przyehylająa się do prośby Ks.Stefana V ZIUBINT, na mooy szczególniejszych
uprawnień, nadanych Nam przez Stolicę Apostolską, niniejszym udzielamy Petentowi
ogólnego zezwolenia na sprawowanie oaynnośoi duszpasterskich w oorządku grecko-
katolieklm dla Wiernych wymienionego obrządku, a mianowicie :
udzielanie Sakramentu Chrztu św.,
błogosławienie małżeństw,
odprawianie pogrzebów i
udzielanie innych posług kapłańskich
w Białym Borze, Lęborku i Sławnie, miejeoowośoiaoh jego pracy duszpasterskiej
powierzonych.
Powyższe czynności należy sprawować z zachowaniem wszelkich przepisów Prawa
Kościelnego, w szczególności, gdy idzie o błogosławienie małżeństw. Przy tych
ewlątyniaoh, przy których sprawowana jest posługa duszpasterska Wiernych w obrządku
grecko-katolickim, należy zaprowadzić księgi metrykalne (chrztów, egzaml-nów
przedślubnyoh, małżeństw, zmaraych) w dwu egzerąplarssach. Księgi te - po
zakończeniu każdego roku kalendarzowego - należy przedstawić w Sekretariacie
Prymasa Polski - do zatwierdzenia; w Arohlwum wymienionego Urzędu zostaną złożone
księgi duplikatów.
Niniejszy Dekret jeat ważny na okres trzech lat.
394
Karty z życia Ukraińców po 1947 roku
Karty z życia Ukraińców po 1947 roku
395
KSIĄDZ MITRAT MYROSŁAW RIPEĆKYJ I JEGO PARAFIA W CHRZANOWIE
1947-1968*
Ksiądz mitrat Myrosław Ripecki urodził się 13 czerwca 1889 roku w rodzinie
duchownego. Jego ojciec ks. Teodor był katechetą w wiejskich szkołach, długoletnim
dyrektorem towarzystwa "Ryznycia", autorem Ilustrowanej historii Rusi. Ksiądz
Myrosław wyrastał w duchowej atmosferze swojego domu. Uczył się w gimnazjum w
Samborze, które ukończył w 1907 roku. Następnie we Lwowie wstąpił do seminarium
duchownego. Na czwartym roku studiów przeniósł się do Przemyskiego Liceum
Teologicznego. W1913 roku biskup Konstanty Czechowicz udzielił mu święceń
kapłańskich. Pierwszym miejscem duszpasterskiej pracj' ks. Mirosława stały się
Mosty Wełyki, gdzie jako katecheta i pomocnik proboszcza służył 6 lat. Tam właśnie
rozwinął szeroką działalność społeczną. W czasie pierwszej wojny światowej był
kapelanem 55 pułku austriackiej armii. Do Mostów Wełykich wrócił w 1916 roku i
założył Bractwo Orędownictwa Najświętszej Bogarodzicy. Jako opiekun bractwa zakupił
dom na przytułek, którego zarząd oddał Siostrom Służebnicom. Zajął się także odnową
budynku na bursę dla młodzieży szkolnej. W 1919 roku powierzono mu opiekę
duszpasterską podczas szkolenia I Korpusu Ukraińskiej Halickiej Armii, a później X
Brygady UHA, z którą przeszedł wojenny pochód pod Kijów. W październiku 1919 roku
wybrano ks. Myrosława duchownym przy Naczelnej Komendzie Ukraińskiej Halickiej
Armii. W 1920 roku wrócił do Sokala. Wkrótce potem został zarządzającym parafii
Suszycia Wełyka, a w marcu 1921 roku proboszczem Lisków. 25 lat pracy poświęcił ks.
Myrosław na jej religijną i ekonomiczną odbudowę. Rozwinął katechetyczną i
ogólnooświatową pracę. Odbudował zniszczone przez wojnę parafialne budynki w
Liskach, cerkiew w Kostiaszynie, wiele trudu włożył w budowę miejsca pielgrzymek i^
odpustów w Liskach na
* Tekst ten w języku ukraińskim ukazał się w książce wydrukowanej na prawach
rękopisu w ilości 99 egzemplarzy pt. CopoKajiimmsi XiuaHoecbKoi Cmamiui i KumcbKoi
U,epK6u, XinaHOBO 1987.
Białostocczyzn^. "Bractwo Matki Bożej Bolesnej", czytelnia "Oświaty", grupa
"Wiejskiego gospodarza", handlowa i mleczarska kooperatyw}', grupa "Związek
Ukrainek" -wszystkie te zgromadzenia znajdowały w osobie ks. Myrosława opiekuńczego
patrona. Za ofiarną duchowną służbę odznaczono ks. Myrosława w 1927 roku
"kryłoszańskimi" odznaczeniami.
W 1939 roku aresztowany przez polskie władze pod zarzutem rzekomej przynależności
do OUN, został zwolniony dzięki osobistej interwencji metropolity Andrzeja
Szeptyckiego. W 1944 roku ks- Myrosław przeżył zniszczenie Lisek i rujnację dużej
części swojej pracy Sam ledwie uszedł z życiem. Przez cztery miesiące przebywał w
Uhrynowie, gdzie
Ks. mitrat Mirosław Ripecki w Cerkwi w Chrzanowie, foto z 28.08.1964 r.
pracował jako duszpasterz. W Liskach pozostawał aż do przymusowego wysiedlenia w
1947 roku. Wysiedlony wraz ze swoimi parafianami TnAdiA się w Chrzanowie koło Ełku.
W tym miejscu rozpoczyna się nowy okres w życiu ks. mitrata Myrosława Ripeckiego. W
szkolnej sali urządził on kaplicę pod opieką Matki Bożej Nieustającej Pomocy i
rozpoczął odprawiać nabożeństwa w rodzimym obrządku. Pierwszą Mszę Świętą odprawił
6 lipca 1947 roku, a 12 lipca w święto apostołów Piotra i Pawła odprawił uroczyste
nabożeństwo. To święto stało się tradycyjnym odpustem, na który co roku
przyjeżdżali wierni z całej Polski.
W swojej duszpasterskiej pracy ks. mitrat napotykał na liczne trudności. Przez
wiele lat nie pozwalano mu na prowadzenie normalnej duszpasterskiej pracy. Mimo to.
żadne przeszkody ze strony władzy nie wstrzymywały jego działalności. Długi czas
nie uzgadniano sprawy jurysdykcji w pracy duszpasterskiej. W okresie 1947-1956
Cerkiew Grekokatolicka nie mogła działać w Polsce- To bardzo utrudniało pracę.
Ksiądz Mitrat rozumiejąc
396
Karty z życia Ukraińców po 1947 roku
Karty z życia Ukraińców po 1947 roku
397
wagę tego problemu, często zwracał się do władz Kościoła w Polsce i do Stolicy
Apostolskiej. Jednak pomyślne odpowiedzi nie przychodziły. Dopiero 17 października
1957 roku kardynał Stefan Wyszyński zatwierdził istnienie duszpasterstwa
greckokatolickiego w Chrzanowie, a Wielce Błogosławiony ks. abp. Josyf Slipyj
doceniając ofiarną pracę ks. M. Ripeckiego, ustanowi! go mitratem.
W czasie swojej 60-letniej działalności ks. mitrat wiele trudu włożył w
swojąpisarską działalność. Napisał ponad 50 artykułowi 30 małych tekstów z historii
naszej Cerkwi, naszego narodu i innych krajów. W Chrzanowie napisał 12 szkiców z
cyklu Karty z historii Ukrainy. Ksiądz Myrosław nigdy nie zapominał o społecznej
pracy. W Chrzanowie prowadził bibliotekę, z której księgozbioru korzystało wielu
Ukraińców, poszerzając w ten sposób swoją wiedzę o historii i współczesności
Ukrainy.
Ojciec mitrat Mirosław Ripecki odszedł w pokoju 29 kwietnia 1974 roku, w 85 roku
życia, 61 duszpasterstwa, do końca oddany powierzonej mutrzódce. Na pogrzeb
zjechało wielu ukraińskich duchownych, na czele z zaprzyjaźnionym ks. mitratem
Wasylem Hrynykiem, wówczas generalnym wikarym Prymasa Polski dla wiernych Cerkwi
Grekokatolickiej. Obecni byli także łacińscy duchowni, w tym biskup Julian
Wojtkowski.
Pochowano ks. mitrata zgodnie z jego życzeniem w drogich jego sercu Liskach u boku
wcześniej zmarłej żony.
Wicznajomu pamiat'.
M.C.
Wierni przed kaplicą w Chrzanowie podczas Mszy Wielkanocnej w 1954 roku.
CHRZANOWSKA WSPÓLNOTA
Jak wam się zdaje ? Jeśli kto posiada sto owiec i zabłąka się jedna z nich: czy nie
zostawi dziewięćdziesięciu dziewięciu na górach i nie pójdzie szukać tej, która się
zabłąkała ? A jeśli mu
¦¦¦'-. się uda ją odnaleźć zaprawdę
powiadam wam:
cieszy się nią bardziej niż dziewięćdziesięciu
;,, dziewięciu tymi, które się nie
zabłąkały. Tak też
nie jest wolą Ojca waszego, który jest w niebie, żeby zginęło jedno z tych małych.
Ewangelia (Mt, 18, 12-14)
Czterdzieści lat temu rozpoczęła się nowa karta w historii Ukraińskiej
Greckokatolickiej Cerkwi w Polsce. Niewielka grupa wiernych zgromadzona przez swego
pasterza duchownego modliła się podczas pierwszej mszy odprawionej na nowych
miejscach zasiedlenia. Zabrzmiało pierwsze: "Błohosławenno Carstwo Otcia i Syna i
Swiatoho Ducha" (" Błogosławione Królestwo Ojca i Syna i Ducha Świętego"),
pierwsze: "Hospody pomyłuj", ("Boże zmiłuj się nad nami"). Wszystko wydawało się
takie nowe, a jednocześnie tak stare, dobrze znane, do bólu bliskie. Właśnie
poprzez swoje zakorzenienie pomagało wytrwać w wierze, w woli ojców. Pozwoliło, by
z niepozornych pędów wyrosło wspaniale ukwiecone drzewo.
398
Karty z życia Ukraińców po 1947 roku
Chrzanowo nie wyróżniał się niczym szczególnym. Zagubione pośró( pól i łąk na
północnych ziemiach Polski pomiędzy tysiącami podobnycłl do niego miejsc, niczym
nie różniło się od setek innych wsi, do którycH niełaskawy ukraiński los rzucił
wysiedleńców w niechlubnym 1947 roku Miejsce to niczym nie zapisałoby się na
kartach historii, gdyby nie jeden - zdawać by się mogło - drobny szczegół,
przypadkowa decyzja o skierowaniu tam ks. mitrata Myrosława Ripeckiego wraz z
parafianami z Lisków. Długie rozmowy, dodatkowe przekonywania stały się zbędne,
odczuwano potrzebę odrodzenia duchowego życia społeczności. W zaimprowizowanej
kaplicy 6 lipca 1947 roku rozpoczęła się msza święta. Zabrzmiała, aby już nigdy nie
zamilknąć, by ponure lata 50-te rozjaśnić przebłyskiem światła, nadzieją na
przetrwanie, na życie.
Komańcza, przez kilka lat Cyganek, Bytów, i przelotnie jeszcze kilka miejscowości.
Oto i cała lista greckokatolickich wspólnot i miejsc, gdzie odprawiano msze do 1956
roku.
Zdawało się, że sytuacja jest bez wyjścia. Oficjalnie Ukraińska Cerkiew
Greckokatolicka, a nawet greckokatolicki obrządek nie istniały, nie było wiernych.
Pozostali niemi świadkowie przeszłości: cerkwie, cmentarze, kaplice, przydrożne
krzyże, ale i te jedynie na miejscach dawnych osad. Na północy i zachodzie kraju
nie było nawet i tego. Pozostało przywiązanie, wierność, samozaparcie.
Dzięki Bożej Opatrzności wszelakie nieszczęścia omijały ks. M. Ripeckiego, który
nie zważając na zakazy, odprawiał msze święte jedynie w rodzimym obrządku. Był
duchowym patronem powierzonej mu trzódki. Na ówczesne warunki był to prawdziwe
osiągnięcie, dlatego nie dziwią słowa jego przyjaciela, który tak pisał w
październiku 1947 roku:
"Wiesz, ja naprawdę podziwiam Twoje bohaterstwo. Daj Boże, by wszystko szło jak
najlepiej, ale myślę, że to niełatwa sprawa, głową muru nie przebijesz. Twoje
postępowanie imponuje wszystkim, którym o Tobie, zatajając nazwisko, opowiadam, ale
wszyscy wzruszają ramionami."
Mimo wszystko mur udało się przebić!
Pierwszymi parafianami chrzanowskiej wspólnoty stali się mieszkańcy samego
Chrzanowa i okolicznych wsi. W krótkim czasie przyłączyli się do nich Ukraińcy z
bardziej oddalonych miejscowości białostockiego, olsztyńskiego, gdańskiego i innych
województw. Na święta i uroczystości
Karty z życia Ukraińców po 1947 roku
399
400
Karty z życia Ukraińców po 1947 roku
przyjeżdżało wielu wiernych. Czasami było to około dwóch tysięcy ludzi. Nie trzeba
thimaczyć, że jak na rzeczywistość początku lat 50-tych było to naprawdę dużo, choć
nie na liczbach opiera się waga tego faktu. Najistotniejsza była potrzeba
przybycia, pragnienie uczestnictwa w sakramentach własnego obrządku, chęć bycia
razem z innymi wiernymi - Ukraińcami, bycia społecznością - wspólnotą wiernych.
Potrzebą bez prawnego potwierdzenia, bez pozwolenia, wbrew niesprzyjającej
sytuacji.
Chrzciny, bierzmowanie, śluby, pogrzeby - normalne obrzędy w życiu chrześcijanina -
w tamtych czasach stawały się dla ukraińskich grekokatolików aktami obywatelskiej
odwagi, znamionowały żywotność całej wspólnoty i jej tradycji. Wyrzekniecie się
ich, jakże łatwe wówczas, oznaczało zaparcie się własnych korzeni, tradycji czyli
tego wszystkiego, czym żyły całe pokolenia. Trzeba więc było Świadectwa trwania, i
takie dane było w Chrzanowie. Tam niesiono posługę, tam w ojczystym języku
rozbrzmiewał głos duchownego, który przyjmował pod swe skrzydła nowych członków
wspólnoty Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej. Był to niezaprzeczalnie potrzebny
dowód istnienia.
Co więcej, niewielkiej grupie nowo narodzonych przyniosło to spełnienie, dla
pozostałych stało się symbolem, znakiem, iż nie wszystko przepadło, że dla nich
niemal zapomnianych nadejdzie chwila, gdy będą mogli odprawić swoją pierwszą mszę,
usłyszeć głosy w swojej świątyni, czy choćby pójść z problemami do proboszcza.
Dziś obchodzimy uroczystość czterdziestolecia pierwszej Mszy Świętej w Chrzanowie,
a tym samym powołania do życia wspólnoty Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej.
Świętujemy w licznie zebranej grupie duchownych, zakonników, zakonnic i wiernych we
własnych świątyniach, wspólnotach.
Karty z życia UkraińcÓM' po 1947 roku
401
Mimo krętych ścieżek życia, o dziwo, rozwijamy się, w nieustannych zmaganiach
wzmacniamy swoje siły, swoją Cerkiew i naród. Dlatego też powinniśmy pamiętać naszą
historię i nasze miejsce w chwili obecnej, aby walka nie poszła w zapomnienie. Jako
ci, którzy należeli do tej niewielkiej chrzanowskiej społeczności, powinniśmy
zachować w sercach pamięć o tych, którzy przetrzymali wszystkie trudności i tym
samym dali Świadectwo.
Z.T.
Chrzty i Bierzmowania w Chrzanowie
Wiatach 1947-1968
1947-6 1958-88
1948-15 1959-87
1949-14 1960-60
1950-59 1961-57
1951-77 1962 - 67
1952-57 1963-75
1953-71 1964-106
1954-85 1965-48
1955 - 109 1966-57
1956-96 1967-53
1957-96 1968-46
Z RĘKOPIŚMIENNEJ SPUŚCIZNY OJCA MYROSŁAWA RIPECKIEGO
Rok 1951.
"Ponownie odbyłem udaną choć niełatwą trzydniówkę -Zielonoświątkowy odpust. W
pojedynkę musiałem wykonać ogromną pracę. Dzięki cudownej opiece Matki Bożej
Nieustającej Pomocy obsłużyłem wiernych, którzy tak licznie przybyli z najbardziej
zapełnionego wysiedleńcami województwa olsztyńskiego. W przeddzień Zielonych Świąt,
po śpiewanej mszy i dwóch modlitwach połączyłem trzy pary nowożeńców. Po
nabożeństwie wieczornym spowiadałem do późna. Część pielgrzymów chciała odjechać
porannym pociągiem, dlatego w Zielonoświątkową niedzielę wcześnie odprawiłem
nabożeństwo,
402
Karty z życia Ukraińców po 1947 roku
wygłosiłem uroczyste kazanie i udzieliłem Komunii świętej około 150 wiernym. Drugie
śpiewane nabożeństwo z nauką odprawiłem o 10.00. a po mszy udzieliłem ślubu. Po
krótkiej obiadowej przerwie odprawiłem dwie egzekwie i nabożeństwo do Serca
Chrystusowego z krótkiir kazaniem. Po nieszporach spowiadałem do godziny 23.30. Na
nocnj odpoczynek miałem trzy godziny, ponieważ o 3.00 musiałem wstać, b> odprawić
mszę i wygłosić naukę do pielgrzymów, którzy mieli wyjechać rano. Podczas trzech
dni odpustu odprawiłem 5 nabożeństw, wygłosiłem 4 kazania, udzieliłem ślubu czterem
parom nowożeńców, ochrzciłem 9 dzieci i spełniłem wiele innych duszpasterskich
obowiązków, załatwiłem wiele spraw. Do Komunii św. przystąpiło 397 wiernych. Żona
pomagała mi zapisywać ofiary na msze święte, nabożeństwa, akatysty i egzekwie. Moi
pobożni parafianie nie dali mi chwili wytchnienia. Moja diecezjalna parafia
rozciąga się od województwa białostockiego do bałtyckiego morza, obejmuje
przestrzeń trzech województw. Na razie nie posiadamy hierarchii, ale mimo to nie
dałem się zaprząc w łacińskie jarzmo łacińskiej szowinistycznej władzy. W Liskach
był jeden odpust, a tutaj w każde większe święto przyjeżdżają wierni, by wziąć
udział w rodzimym nabożeństwie i przyjąć Komunię św. Podczas Wielkanocy
przeziębiłem gardło, ponieważ w naszej niewielkiej kaplicy panowała tropikalna
temperatura i postanowiłem spowiadać na zewnątrz. Nabawiłem się chronicznego
kataru-chrypki, której pozbyłem się dopiero po miesiącu domowego kurowania. Pomimo
to nie przerywałem duszpasterskiej pracy. Po świętach wielkanocnych odprawiłem
ponad 200 egzekwii, każdego dnia kilka nabożeństw i akatystów. Moja duszpasterska
wspólnota w ostatnich dwu latach znacznie się poszerzyła i liczba wiernych, którzy
przystępują do Komunii św. podwoiła się. W tym roku w ciągu 6 miesięcy w naszej
kaplicy Najświętszej Marii Panny wyspowiadało się ponad 3 tysiące wiernych".
Z ukraińskiego przetłumaczyła Alicja Nowak
Leszek Wolosiuk
HISTORIA JEDNEJ FOTOGRAFII
Potrzebne było zdjęcie ilustrujące w "Tygodniku Powszechnym" (nr 13/1997) mój
artykuł pt. Akcja "Wisła"'-przyczyny, przebieg, skutki. W Fundacji św. Włodzimierza
w Krakowie dostałem odbitkę fotografii z nieznanej gazety, z informacją, że
przedstawia mieszkańców wsi Łosie koło Gorlic, aresztowanych wiosną 1947 roku za
rzekome związki z ukraińską partyzantką (UPA). Przedstawiciele Fundacji twierdzili,
że fotografia (którą zamieszczamy niżej - red.) została zainscenizowana w celach
propagandowych, a widocznych na niej ludzi biciem zmuszono do pozowania jako
"członkowie UPA". Mimo poszukiwań me udało mi się odnaleźć gazety, w której ukazało
się to zdjęcie. Pojechałem więc do Łosia szukać prawdy o zdarzeniu sprzed 50 lat.
Prolog
Na fotografii widzimy siedmiu "winowajców": sześciu mężczyzn i kobietę. O tym, że
są oni "bandytami" z Ukraińskiej Powstańczej Armii, mają świadczyć stojący po
bokach na tym samym planie dwaj żołnierze Wojska Polskiego z gotową do strzału
bronią. W tle widać jeszcze kilkunastu żołnierzy. Na ziemi przed więźniami leży
broń: kilka karabinów rzuconych jak zdobycz wojenna.
We wsi Łosie starsi ludzie natychmiast rozpoznajątę siódemkę z fotografii. - To
było u Dutki. W Dutkowej ich bili piwnicy - powiadają sędziwi już dziś świadkowie.
Dom Dutków stoi w centrum wsi. Jest wiel ci i piękny, z kolumienkowym gankiem, jak
dwór. Postawił go w latach 30. Petro Dutka, Łemko. Dutkowie byli znanymi
sprzedawcami mazi (produkowanej z ropy naftowej, której źródła były w Łosiu) i
dziegciu, wytwarzanego we wsiach Beskidu Niskiego z leśnego drewna. Handlowali tymi
surowcami od końca XVIII wieku, rozwożąc je od
I
404
Leszek Wołosiuk
Bałtyku po Adriatyk. Mazią smarowano osie pojazdów, od pańskich powozów po
chłopskie furmanki. Dziegciem zaś konserwowano np. uprzęż konną. Dutkowie (i kilka
innych rodzin z Łosia) mieli hurtownie tych smarowideł od Dorpatu po Rijekę i od
Salzburga po Berdyczów.
W 1947 r. właśnie w domu Dutków stacjonowało Wojsko Polskie, które w czerwcu tegoż
roku w ramach akcji "Wisła" przeprowadzało deportację mieszkańców gminy. A kiedy
zakończono wywózkę rodzin pochodzenia łemkowskiego, zaczęło się "doczyszczanie
terenu" z "band", czyli UPA. Podejrzanych o współpracę z ukraińską partyzantką
przesłuchiwano w piwnicach pięknego domu Dutki.
Opowieść I "Co taka baba wiedziała o karabinie?"
Odtworzenie losów siedmiu więźniów zaczniemy od prawej strony fotografii, od tej
tęgiej kobiety w płaszczu, stojącej obok żołnierza z karabinem.
- Toż to Ewa Jewusiak. - Włodzimierz Dutka, syn Petra Dutki, w oka mgnieniu
rozpoznaje kobietę w chustce. - Co taka baba wiedziała o karabinie? Najwyżej, z
której strony ioto strzela.
- Podłożyli w gnoju karabiny i powiedzieli, że jej - wspomina sędziwy Szymon
Zabawski, który przypadkiem uniknął wywózki w 1947 r. i dziśjest chodzącą historią
Łosia.
- Ewa była z Łemków, a że mąż Polak, ominęła ich wywózka - dowodzi Franciszek Smoła
z Ropy, syn Stanisława Smoły, Polaka (obecnego na zdjęciu jako upowiec). -
Jewusiaki duże gospodarstwo mieli, to ktoś mógł donieść, a broń podłożyć.
Nałosiańskim cmentarzu grób: "Śp. JewusiakEwa*3 IX1892 *21XII 1977. Jezu ufamy
Tobie". Kiedyś cmentarz był łemkowski, dziś jest mieszany; napisy nagrobne są w obu
językach, choć na mogiłach z łat 50., 60. i 70. niemal wyłącznie polskie. Nie są to
tylko groby polskich osadników, przybyłych po 1947 roku. Żyjący tu Łemkowie nawet
po śmierci bali się przyznać do swej wiaty i pisma. Może dlatego epitafium Ewy
Jewusiak wyryto po polsku? A
może dlatego, że spoczywający obokniej. zmarły w 1956 r. mąż był Polakiem?
* '
Łoś nazywa się dziś Łosie. Po deportacji z niej Łemków w owym smutnym roku z
miękkiego znaku po pisanym cyrylicą "s" zrobiono "i", aby nieliczni,
Historia jednej fotografii
405
Zygmunt Łukasik Polak
Dymitr Łemko
Gali
Stani Polak żoi
Andrij Szlanta Łemko
iław I
aty z
Lodak Łemkinią
Stanisław Smoła Polak
Ewa Jewusiak emkini zamężna z Polakiem
Stefan Swirczek matka Łemkini,
ojciec Polak
406
Leszek Wołosiuk
których nie objęła wtedy wywózka, żyli odtąd nie w łemkowskim Łosiu, lecz w
polskich Łosiach. Zmiana niewielka w porównaniu np. z Ropicą Ruską i Polską, które
przemianowano na Górną i Dolną, choć miejscowi - tak Łemkowie, jak i Polacy - nadal
używają starych nazw.
Łemkowie są tu dziś nadal, choć w 1947 roku wywieziono ich niemal wszystkich.
Niektórzy zdołali uniknąć wygnania Jeśli w czasie akcji "Wisła" mogli udowodnić swą
polskość. W praktyce oznaczało to albo małżeństwo mieszane, albo pochodzenie z
rodziny polsko-ruskiej.
Wielu wróciło w rodzinne strony po 1956 roku. Później wracały dzieci zesłanych.
Dziś wracają wnuki. - Na wygnaniu, jak się mówiło o domu, myślało się o domu
rodzinnym naŁemkowszczyżnie - powiada Stefan Hładyk, wiceprzewodniczący
Zjednoczenia Łemków, urodzony w 1948 r. w Ziełonogórskiem, który wrócił tu z Żor na
Śląsku dzięki ożenkowi z Łemkinią z Bielanki (Biłanki).
Opowieść II "Palce mu potem gniły"
Na lewo od Ewy Jewusiak widać na zdjęciu niewysokiego mężczyznę w długiej,
rozpiętej marynarce i w spodniach nazywanych wtedy pumpami. Na głowie czapka
nałożona tak, jakby mu ktoś ją narzucił (oczu spod daszka nie widać).
- Swirczkowi palce potem gniły, bo podłączone do prądu szpilki wkłuwali pod
paznokcie - mówi Piotr Furtak, Łemko z Ropy, który wrócił na starość z Gorzowskiego
i osiadł w Łosiu. I dodaje: - Kiedyś w centralnej Polsce na weselu jeden z gości
mówił, że po wojnie był w wojsku i służbę miał w Łosiu. "We wsi był dom, jak pałac,
i tam kwaterowaliśmy" - opowiadał. "Coście tam robili?" - spytałem. I wie pan, co
odrzekł? "Ija do dziś sam siebie pytam, cośmy tam robili i po co. "
Kiedy przesłuchujący w Łosiu nic nie dowiedzieli się od Stefana Swirczka,
przewieźli go do Urzędu Bezpieczeństwa do Gorlic. I dalej bili, żeby się przyznał,
że należy do UPA. Nie mógł się przyznać, bo nie należał. Wypuścili go po 2-3
miesiącach. - Łemków na Zachódwywieźli, a Polaków cicho odstawili do domu -
stwierdza Szymon Zabawski. -Nikomu nic nie udowodnili. Stefan był tu cały czas i z
siostrami gospodarzył na ojcowiźnie, bo był z ojca Polaka.
-1 nie pytał go pan o to, co się działo u Dutki? - pytam.
-Jak człowiek raz zapytał: "Zaszowytambufy?", usłyszał: "Anozaszo?",
Historia jednej fotografii
407
to nie miał śmiałości pytać o więcej. Tak jest, jak nie ma między narody miłości.
Przytnij palec, czy inna krew poleci? - starzec patrzy przed siebie.
Na łosiańskim nagrobku prawosławny krzyż i napis cyrylicą: "Tut spoczywaje Stefen
Swirczek *31 VII 1904 «0 K1972. Wicznajomupamjat'".
Może zmarły wyznawał wiarę matki? A może siostry lub rodzina
wystawiły pomnik później, kiedy przestano się bać cyrylicy na nagrobkach?
*
Deportacja w Łosiu zaczęła się 17 czerwca 1947 roku. - Zrobili we wsi lagier.
Rozpacz, baby i dzieci płakały. Ludzie progi całowali - Szymon Zabawski pogrąża się
w mroczne wspomnienia.
- Rodzina, jak na tamte czasy, była bogata: 20 hektarów ziemi, w tym połowa lasu,
zatrudniali dwoje wyrobników: sługę i kucharkę ~ powtarza Stefan Hładyk swoją sagę
rodzinną. - Wojsko weszło do Łosia o szóstej rano, gdy wypędzano krowy na
pastwiska. Wieś była duża, więc utworzono tupodobóz skazanych na wysiedlenie. Potem
tydzień w obozie w Gorlicach. Mama mojej 6-miesięcznej siostry nie miała czym
karmić. Z wdzięcznością wspominała potem, że miejscowa Polka ich przygarnęła. Z
Gorlic do punktu rozdzielczego w Oświęcimiu, skąd z naszej wsi zabrano do Jaworzna
siedem osób, z czego zmarło trzy. A resztę zesłano. My, wraz z trzema innymi
rodzinami, znaleźliśmy się we wsi Górecko w Ziełonogórskiem (dziś Gorzowskie).
-A dla nas, co zostali, zaczęła się inna rozpacz: patrzenie jak opustoszałe mienie
marnieje - posępnieje jeszcze bardziej Zabawski. - Komendant Lisowski z ORMO
rozbierał domy na opał. Władze nie pilnowały pozostawionego mienia nawet dla
osadników. Kiedyś przyłapałem chłopaka z Ropy, jak wybijał szyby w pustym domu i
mówię: "Nie wybijaj, bo jeszcze przyjdziesz tu z ojcem mieszkać". I przyszli.
Opowieść III "Szpilki pod paznokcie i do prądu"
Na zdjęciu na lewo od Stefana Swirczka stoi wysoki mężczyzna w czapce, w jasnym
rozpiętym swetrze, przepasany białym paskiem.
- Kupa wojska przyjechała po ojca z Łosia, dom otoczyli - mówi Franciszek Smoła,
zastany przy wiosennej orce nad rzeką Ropą we wsi Ropa. - Donos był, że ma broń i
bandytom do lasu jeść nosi.
- Pamięta pan coś?
Smoła: - Matka wtedy ze mnąw ciąży była, ale od niej wiem, że strasznie
408
Leszek Wołosiuk
go bili. Ojciec broni żadnej nie miał, ale ból był taki, że przyznawał się, że ma
ją zakopaną pod żarnami. Rozkopali, broni nie ma, bili dalej. To powiedział, że w
ogrodzie. Rozkopali, nie znaleźli, bili. To zawlekli na wóz i zawieźli pod Rodaka.
Rodaka też wzięli i obu powieźli do Dutki w Łosiu. Siedział tydzień. Trzy dni był
bez jedzenia, to jak mył podłogę, napił się wody. Zobaczyli to i tłukli dalej.
Potem igły pod paznokcie i do prądu. W końcu wywieźli na UB do Gorlic, trzymali ich
3 miesiące. Matka nosiła jedzenie, ale nie przyjęli, ani nie puścili do męża.
-1zbólu przyznawał się do czynów nie popełnionych?! - nie mogę sobie wyobrazić tych
tortur.
Po chwili Smoła-syn dodaje: - Kiedy potem matka pytała, dlaczego przyznawał się do
broni, której nie miał, odpowiedział: "Jakby ciebie tak bili, przyznałabyś się do
wszystkiego ".
Ale przecież był Polakiem... - powtarzam usiłując zrozumieć, o co mogło iść
ówczesnym wojskowym i ubekom.
Smoła-syn: Ojciec pochodził z biednej rodziny w Ropie. Był za parobka w Łosiu u
Szlantów i Jewusiaków. Jak przyszły wywózki, Łemki mieli nadzieję, że kiedyś tu
wrócą. Jewusiakowa zabrała dwie krowy na Zachód, a ojcu dała drugie dwie, że jak
wrócą jedną jej odda, a drugą zatrzyma za opiekę nad pierwszą. Ktoś o tym też
doniósł, a w Wojsku Polskim wymyślili, że jak tak mu Łemki ufają to musieli i broń
zostawić. A krowy zabrali.
Kto dowodził wojskiem w Łosiu? - pytam.
- Z wojska, to nie wiem - wzrusza ramionami Smoła-syn. - Ale z UB stali za tym
bracia Piotr i Marcin nazwiskiem Kusy, co przyszli tu nie wiadomo skąd. Piotr
osadził się w Łosiu, był potem wójtem. Już nie żyje. Marcin był wtedy w gorlickim
UB. Zmienił nazwisko na Kuszyński. Mówią, że żyje.
Grób Stanisława Smoły znajduje się na cmentarzu w Ropie. "Sp. Stanisław Smoła
*12X1912łl6IV 1970" Grób wspólny z żoną Marią, zmarłą w
1976 r.
*
Ojca Wacława (Wasyla) Szlanty, urodzonego w roku 1950 i dziś przewodniczącego
Zjednoczenia Łemków, zesłano do Żółwina w Poznańskiem (dziś Gorzowskie). - Ojciec
wrócił 26grudnia ^19 56 raku do ocalałych i nie zamieszkałych zabudowań po dziadku
w Łosiu - wspomina przewodniczący. W gospodarstwie mieszkał już inny lokator, ale
bez praw osadniczych. Żyli więc przez kilka lat w dwie rodziny: czworo Szlantów w
jednej izbie, tamci
Historia jednej fotografii
409
w drugiej. Z gruntów obu dziadków Szlanta-ojciec odzyskał tylko 3,6 ha. O las po
dziadkach walczy do dziś.
Po Październiku 1956 niektórzy Łemkowie zaczęli wracać. Powracający musieli mieć
zgodę władz tam (na zachodzie) i tu, w rodzinnych stronach. A jeżeli w
gospodarstwie mieszkał nowy osadnik, musieli zapłacić mu tzw. "odstępne". Wróciło
ich około 5 tys. (1200 rodzin).
- Choć adzymka, pisną, ałe swoja (Choćby podpłomyk z owsianej mąki, czerstwy, ale
swój - L.W) - przytacza rodzime przysłowie Stefan Hładyk, którego rodziców i jego
droga do powrotu była dłuższa i trudniejsza. Hładykowie wrócili tu z pierwszą falą,
w grudniu 1956 r., ale przez trzy lata nie mogli wejść w posiadanie ojcowizny.
Ojciec chciał zapłacić odstępne osadnikowi i wejść na utracone mienie rodzinne
jako... osadnik. Dawał więc 40 tys. zł rekompensaty (równowartość 8-10 krów).
Osiedlony chciał więcej.
- W końcu ojciec podjął dramatyczną decyzję, że nie będzie codziennie patrzył na
świadectwo swojej krzywdy - mówi Hładyk-syn. I znowu wyjechali na zachód. Tym razem
do Żor na Śląsku, gdzie spędzili dwa lata na komornym u wygnańca jaki oni. Tam
Hładyk-ojciec pracował w PKP, dostał mieszkanie spółdzielcze, doczekał emerytury,
zmarł - i wrócił na rodzinny cmentarz. Hładyk-syn: - Przywiozłem tu trumnę ojca i
pochowałem w 1986 r. Tak, jak on wcześniej przywiózł trumnę matki w 1973.
Stefan ciągnie rodzinną opowieść: - Próbowałem tam, na zachodzie, wrosnąć.
Jeździłem 40 km do cerkwi w Katowicach, wybudowałem nawet w Pszczynie dom, ale...
Wśród Ślązaków i Polaków żyło się z ukraińskim garbem. Kiedy po latach przyjaźni
powiedziałem koledze, kim jestem, usłyszałem: "Jo ni wiedzioł, że tyjeRus" i
skończyła się przyjaźń. Dopiero, jak się tu urządziłem, odwiedził nas. Było miło,
on, Ślązak, gościem u mnie, Łemki. Zrozumiałem, że u niego, na Śląsku, gościem
byłem ja. To było życie z kacem moralnym, ciążyła świadomość ukrywania pochodzenia
przed dziećmi. Ja się jeszcze jakoś wytłumaczę, myślałem, obronię tożsamość, a one?
Pomyślałem, żem swoje odpracował na zesłaniu, pora wracać do siebie.
Opowieść IV "Kulawe chłopisko po żywicę jeździło"
Aresztant zasłaniający Stanisława Smołę ma wyjątkowo bezradne spojrzenie. Stoi w
samym środku zdjęcia, o pół kroku przed innymi zatrzymanymi. Porozpinana marynarka,
rozchełstany pod nią sweter, spod
410
Leszek Wołosiuk
którego wystaje biały dół koszuli. Na prawej stopie bieleje coś, jak palce w
sandale.
- Nie palce, a krypeć, panie - mówi Włodzimierz Dutka. - To Andryj Szlanta, on
kaleka był podwójny, bo kulawy i bez nosa.
- Szlanta? Kulawe chlopisko w krypciu, co na koniku po żywicę jeździło. Zbierałjąz
sosny, topił, z tego maść robił, chorąnogę smarował --potwierdza Szymon Zabawski. -
Jak Łemko Łemkiem, na swój koń i w swój las! -zaperza się staruszek. - A zwinęli,
że partyzant, a garczek nie na żywicę, a najedzenie dla bandy.
Na cmentarzu w Łosiu jest grób Andryja Szlanty, ale nie ma na nim epitafium.
Podobno kilka lat temu tablica nagrobna odpadła. Trudno dziś odtworzyć daty urodzin
i śmierci. Świadkowie twierdzą, iż beznosy i kulawy Andryj Szlanta zmarł wkrótce po
przesłuchaniach.
*
-Powoli rozpoczynam proces o odzyskanie mienia, gdyż gospodarstwo ojca w Łosiu nie
zostało prawnie przejęte - podejmuje opowieść Hładyk. -Dekret z 27 lipca 1949 r.
bowiem nie przejmował poukraińskiego mienia z mocy prawa, a jedynie dawał
uprawnienia administracji państwowej stopnia powiatowego, czyli ówczesnym prezydiom
powiatowych Rad Narodowych. Na terenie dawnego powiatu Gorlice powiatowa władza,
przynajmniej w wypadku Gładyszowa, scedowała swe uprawnienia na gromadzką Radę
Narodową której powyższy dekret takich uprawnień nie przyznaje.
- Mienie opuszczone przez wysiedlonych było umownie nadawane osadnikom, choć nie
było wcześniej formalnie, czyli prawnie przejęte - dodaje przewodniczący Szlanta. -
Formalne decyzje o własności były podejmowane dopiero w latach 50. Dekret mówi o
możliwości przekazania własności, a tu chodzi o uznawanie prawa własności.
Utraciliśmy więc władanie, ale nie prawo własności.
Opowieść V "Kiedy wróci!, medal dali"
Szósty aresztowany stoi - jako jedyny w białej koszuli - pół kroku za Andryjem
Szlanta. W prawej ręce trzyma marynarkę. - Wzięli z pola koło domu, w środku
sianokosów - mówi z trudem, szukając każdego słowa, sędziwa Anna Rodakowa, Łemkini,
żona Stanisława Rodaka, aresztanta z Ropy, Polaka. - A 17-letniego synka powiedli
nad rzekę. I karabiny
Historia jednej fotografii
411
wymierzyli, że zastrzelą, jąknie pokaże, gdzie jest ta..., no... -... broń -
dopowiadają córki.
- / synek ze strachu zmoczył się.
- Tato kilka dni był w Łosiu - wspomina Mirosława Rodak, młodsza córka Anny i
Stanisława. - Jak przez mgłę pamiętam - a może sobie tylko wyobrażam, bo tak często
o tym mówimy - że mama brała mnie na ręce, żeby umożliwić odwiedziny. Ale nie
puścili do taty. Potem w Gorlicach, na chwilkę pozwolili.
- UDutki traktowali go prądem, bili. Potem też bili na przesłuchaniach w UB w
Gorlicach - pamięta Maria, starsza córka Rodaków. - Jak przyjechał do domu, na
progu padł bez siły.
Mieszkają tu we trzy: żona i córki. Nie da się uniknąć wspomnień, bo został wzięty
z tego domu, w którym siedzimy. - A grozili im zastrzeleniem o tam, nad rzeką -
mówią, pokazując Ropę. Bo wojskowi, szukając broni, podłogi zrywali, do studni
wchodzili, podpalić dom chcieli. Bo w sąsiednim domu przesłuchiwano Annę. - Mamę
wzięli do sąsiada, położyli przed nią broń. Wpierali, że jej - wyszczególniają
córki za matkę.
- Rodak z Ropy doglądał opuszczonego już gospodarstwa Furtaka, swego szwagra, w
jego lesie zbierał chrust, więc był podejrzany — domyśla się Zabawski w Łosiu.
- Sąsiedzi na nas donieśli - domysły Anny Rodakowej-matki idą w innym kierunku.
- Wiedzieli, żeś Łemkini, to raz - podchwytują córki. - Mieli chęć na nowy wtedy i
duży dom, to dwa - wyliczają. -Ina spore gospodarstwo.
Zapewniają, iż Wojsko Polskie mogło wtedy robić, co chciało. - Żeby nas nie
wysiedlić, 30 tysięcy złotych okupu wziął sierżant - mówią. - Ojciec pieniądze od
stryja pożyczył. Ale patefon i płyty zrabowali. I dodają: - A kiedy już ojciec
wrócił z tych katowni, wezwali go do Gorlic i ten medal dali.
Rozkładają dyplom nr 142633: "W uznaniu zasług położonych w wojnie z Niemcami dla
sprawy zwycięstwa Narodu Polskiego nad barbarzyństwem faszystowskim i triumfu idei
wolności nadaję szeregowemu Rodakowi Stanisławowi, synowi Jana Medal Zwycięstwa i
Wolności. Minister Obrony Narodowej Michał Żymierski. Warszawa, dnia 9 maja 1946
r." Zamiast podpisu marszałka widnieje parafka zastępcy komendanta Powiatowej
Komisji Uzupełnień, Mazura Mariana oraz dopisek: "Gorlice, 3 września 1947".
412
Leszek Wołosiuk
Historia jednej fotografii
413
- Jak tato wrócił z tym medalem, to ukląkł w progu i gorzko płakał -odwraca twarz
córka Maria.
-Mąż miał 18 lat, kiedy był uczestnikiem walk z bolszewikami w 1920 roku. A w 1939
roku na wojnę poszedł jako ułan - niespodziewanie gładko i bez wysiłku oświadcza
staruszka.
Na nagrobnej tablicy w Ropie napis: "Śp. Stanisław Rodak * 13 IV 1902 ¦5=16 II
1985".
Opowieść VI "Dynamo do przyrodzenia"
Szósty mężczyzna, pilnowany przez żołnierzy na zdjęciu, ubrany jest w ciemny
sweter, na który wyłożono kołnierz szarej koszuli. Oczu spod czapki nie widać. -
Mytra męczył sierżant z Kieleckiego, sam mi to opowiadał -zapewnia kuzyn
aresztanta, Piotr Furtak, Łemko, który niedawno wrócił z Gorzowskiego: - Dynamo
przywiązywali do przyrodzenia, prąd puszczali. Potem na UB w Gorlicach też go bili.
Kiedy nic nie udowodnili, deportowali go pod Środę Śląską.
- Dymitr Gali był w sowieckiej niewoli, ale uciekł - uzupełnia relację Szymon
Zabawski. - Jewusiaczka była jego ciotką. Kiedy Mytro wrócił, rodzice byli już
zesłani do Środy Śląskiej. To zaczął pracować u sołtysa Cieśli, który poręczył za
niego. Potem Gallowa go wzięła do siebie na Śląsk, ale wrócił do Łosia pod koniec
lat 70. Niestety, dom rodzinny jego już rozwalili. Mieszkał kątem w remizie, przy
której stróżował i tam zmarł.
Na grobie w Łosiu wyryty napis: "Śp. Mieczysław Gali *29 09 1926 t30 06 1995.
Spoczywaj w pokoju".
Czemu Mieczysław, a nie Dymitr? Może dlatego, że często na chrzcie nadawało się
oficjalnie polskie imiona, zwłaszcza jeśli odbywał się w obrządku
rzymskokatolickim, a w domu i tak nazywało się po swojemu, czyli po łemkowsku? Bo
że Wasyl Szlanta jest oficjalnie Wacławem, jest zrozumiałe; urodził się po
deportacji, ochrzczony został w kościele polskim, rodzice wyboru
nie mieli.
*
- Ach, te łemkowskie lasy! - wzdychają działacze Zrzeszenia Łemków. Wielu z nich
patrzy dziś na to, co było ojca, dziada, pradziada, a jakoś nie
może być jego. A przecież lasy te rosły i rosną na największych nieużytkach
rolnych, niedostępnych stokach górskich.
Z tymi lasami, jest trochę, jak z nimi, uważają. Chociaż księgi wieczyste na
"łemkiwskie lisy" w Lasach Państwowych założono dopiero w latach 70.. są one
najtrudniejsze do odzyskania. Nie bardzo wiadomo, dlaczego. Chyba przez polski
nawyk, że las nie może być własnością osoby, a koniecznie państwa. Może kojarzy się
on z łatwym chlebem właściciela, który w prostackim wyobrażeniu nic nie musi robić,
ma sobie las, drzewa same tam rosną, można je ściąć, sprzedać itp. Nic bardziej
głupiego. Nawet laik wie, że las rośnie długo, zanim się coś z niego otrzyma,
trzeba oń długo dbać, to gospodarka pokoleń, nie lat. O co więc chodzi z oddaniem
czegoś, co oddać najłatwiej, bo nie trzeba nikogo usuwać? O turystykę w Beskidach i
Bieszczadach? O ekologię? A może o strach przed przysłowiem: nie było nas, był las,
nie będzie nas, będzie las? Że niby wiecznotrwali Łemkowie?
Takie pytania zadają dziś sobie oni. A z nimi ja. Ale nie tylko takie.
- Wróciłem, ale czasem się pytam, czy aby do siebie - zastanawia się Stefan
Hładyk. - Młodzi w autobusie Bielanka-Gorlice rozmawiają swobodnie po łemkowsku
gdzieś tak do Szymbarku, a kiedy na przystanku dosiądą tamtejsi, odruchowo
przechodzą na polski. Dziś w Bielance jest punkt nauczania języka ojczystego, ale
nie ma szkoły dwujęzycznej, polsko--ukraińskiej.
- Nasz regionalizm określamy słowem "łemkowyzm", "Łemkowyna" (łemkowskość,
Łemkowszczyzna- L.W.). Łemkowie to jedna z ukraińskich grup etnicznych, z poczuciem
swojej oryginalności, odrębności regionalnej - mówi Wasyl Szlanta. - W czasie
deportacji a zwłaszcza po niej powstało pojęcie "łemkowskiej furtki", wygodnej dla
Polaków i dla Łemków, bo pozwalało na swego rodzaju ucieczkę od ostatecznych
rozstrzygnięć narodowościowych. Polakom jakoś bardziej podobały się określenia
"Rusin, RusnakzŁemkowszczyzny". A miejscowi, powiadający o sobie: "Łemko, Łemkini"
mieli wrażenie, że lepiej są traktowani, niż gdyby przyznawali się do narodowości
ukraińskiej. Znając funkcjonujący u Polaków negatywny stereotyp Ukraińca, woleli o
sobie mówić, iż są Łemkami.
- Nie oswajajcie nas, dzieląc na swoich i nie swoich Ukraińców - mówi szef
Zjednoczenia Łemków. - Polacy i Ukraińcy coraz pełniej stają się po prostu
sąsiadami. Jest wiele codziennych kontaktów i dobrych jaskółek, jak choćby
porozumienie między Związkiem Ukraińców w Polsce a Światowym Związkiem AK.
414
Leszek Wołosiuk
- Najważniejsze, że dzieci żyją już bez kompleksów, w swoim otoczeniu -dodaje
Hładyk, jego zastępca. - Historia więc zatoczyła koło. Byliśmy tu, wypędzono nas
stąd, wróciliśmy.
Opowieść VII "Nocami brali na przesłuchania"
Ubranie ostatniego mężczyzny na zdjęciu najbardziej zlewa się z ciemnym tłem.
Wyróżnia go za to jasna, rozpięta koszula, ze schowanym w marynarce kołnierzem.
Mężczyzna nazywa się Zygmunt Łukasik.
Żyje. Mieszka w "domu pogodnej jesieni" w Gorlicach. Jedyny żyjący spośród siedmiu
obwinionych o kontakty z UPA pół wieku temu. Polak. Do tamtych czasów wraca
niechętnie: - Za chłopaka służyłem u Jewusiaka Wacława i Stefana Króla w Łosiu.
Stamtąd żonę miałem. Chcieli i mnie przerobić, ale się nie dałem.
- To znaczy wciągnąć do UB? - pytam.
Łukasik: - Po wywózce Łosian niewielu nas tam było. Zrobili Wiejską Straż
Porządkową, mnie do niej wciągnęli, broń dali i...
-I co?
Łukasik: - Kiedy na ćwiczeniu nie znaleziono jednego naboju, od razu wzięli do
Dutki.
-Bardzobili? -pytam.
Łukasik: - Dopiero na UB w Gorlicach, kiedy pytali o kontakty z bandami. Nocami
brali na przesłuchania, protokoły pisali. Ten Kusy, co się potem przerobił na
Kuszyńskiego, sam mnie wiele razy w dupę kopał. Od tamtego czasu go nie widziałem,
choć podobno żyje w Gorlicach.
-1 nie chciałby pan dziś...?
-I co to da?! - przerywa. Po chwili dodaje: - Jak biją, to jeden mówi na drugiego
to, czego nigdy nie było. Ja nie mówiłem, może przez to, że bili, ale rozumiem.
-Co?
- Że na mnie mówili.
- Nie chciałby pan dochodzić? -Po co?
- Żeby po latach wymierzyć sprawiedliwość temu, co pana bił.
- Ciężki był mój los. Sprawiedliwość, mówi pan? To bardzo dużo i o wiele za mało...
Włodzimierz Mokry
PROBLEM OJCZYZNY DLA UKRAIŃSKIEJ
MNIEJSZOŚCI NARODOWEJ WYSIEDLONEJ
W 1947 ROKU
Ponieważ żyjący w Polsce Ukraińcy wiele uczą się od Polaków, chciałbym swoje
wystąpienie poprzedzić następującym zdaniem wypowiedzianym przez Adama Mickiewicza:
"Kto myśli o interesie jednego tylko narodu, jest nieprzyjacielem wolności", a
także myślą Jana Pawła II, wypowiedzianą w Krakowie podczas II pielgrzymki do
Ojczyzny: "Jestem synem Narodu, który przetrzymał najstraszniejsze doświadczenia
dziejów, który wielokrotnie sąsiedzi skazywali na śmierć - a on pozosfcił przy
życiu i pozostał sobą. Zachował własną tożsamość i zachował pośród rozbiorów i
okupacji własną suwerenność jako Naród - nie w oparciu o jakiekolwiek inne środki
fizycznej potęgi, ale tylko w oparciu o własną kulturą, która okazała się w tym
przypadku potęgą większą od tamtych potęg. Istnieje podstawowa suwerenność
społeczeństwa, która wyraża się w kulturze Narodu".
* * *
Rozpoczęty w wyniku wysiedleńczej akcji "Wisła" i trwający już 40 lat proces
stopniowego i jak się zdaje bezpowrotnego, a przez to jakże często dramatycznego
tracenia ojczyzny, najpierw przez przedstawicieli trzech pokoleń Ukraińców
wysiedlonych w 1947 roku, a następnie przez dwa pokolenia ich synów i wnuków
wyrosłych już na zesłaniu w północnych i zachodnich regionach PRL, jest procesem
żywym, wciąż postępującym i na różne sposoby w danych rodzinach przeżywanym. O jego
zakończeniu można będzie mówić dopiero po ostatecznym i całkowitym wynarodowieniu
Ukraińców w Polsce, bo w takim celu zostali oni nie tylko wysiedleni, ale, by nie
tworzyli zwartych grup, także rozproszeni w zachodnich i północnych województwach,
począwszy od jelenio- i zielonogórskiego, wrocławskiego i legnickiego, przez
gorzowskie, szczecińskie, koszalińskie do gdańskiego, olsztyńskiego i
białostockiego.
416
Włodzimierz Mokry
Żyjąca w Polsce inteligencja ukraińska zdaje sobie dobrze sprawę z tego, że
świadomie podjętą przez władze w 1947 roku próbę ostatecznego rozwiązania tzw.
kwestii ukraińskiej w PRL drogą wysiedlenia, rozproszenia i wynarodowienia liczącej
wówczas około 300 tys. ukraińskiej mniejszości narodowej mogłoby przynajmniej
częściowo zahamować czy nawet przerwać ułatwienie wysiedleńcom ukraińskim powrotu w
swe ojczyste strony, gdzie mogliby resztę życia poświęcić odbudowywaniu
wszystkiego, co składało się na ich, leżącą dziś najczęściej w gruzach ojczyznę.
Kulturalno-oświatowa działalność istniejącego od 1956 roku Ukraińskiego Towarzystwa
Społeczno-Kulturalnego, zrzeszającego z różnych przyczyn jedynie około 2-3%
Ukraińców w Polsce, może ów postępujący proces wynaradawiania jedynie nieco
opóźnić, ale nie jest i nie będzie w stanie polonizacji Ukraińców zapobiec!
Bez stałego i bezpośredniego związku z ojczystą ziemią, bez rodzimego języka,
kultury, a przede wszystkim bez odbudowania wszystkiego, co wypełniało ojczyznę
Ukraińców i stanowiło o ich tożsamości w Polsce przed wysiedleniem, niemożliwe jest
ich przetrwanie jako mniej szóści, już przecież w znacznym stopniu wynarodowionej,
zarówno z powodu skazania jej na życie w rozproszeniu wśród obcego, a często
nieprzychylnego i wrogiego środowiska Polaków, a także z powodu niemożności powrotu
do swej odebranej ojczyzny, znaczonej najczęściej ruinami cerkwi, cmentarzy,
śladami po przydrożnych kapliczkach, czy też połamanych trójramiennych krzyżach. Te
smutne dla Ukraińców w Polsce obrazy stron ojczystych są konsekwencją świadomie po
wysiedleniu zaplanowanej i prowadzonej ze szczególną aktywnością w latach 1947-
1956, akcji rozbierania i dewastowania cerkwi, głównie pogreckokatolickich,
ginących przecież nadal, także po wydaniu przez lokalne władze w Rzeszowie w 1956
roku dokumentu nakazującego "wstrzymanie akcji rozbierania cerkwi", o czym świadczą
chociażby publikacje wydrukowane w 42 numerze "Tygodnika Powszechnego" z roku 1981,
kiedy rozebrano lub wysadzono czy spalono cztery kolejne cerkwie w Bieszczadach we
wsi Lutowiska, Paniszczew, Rajskie i Lipie.
Jak wynika z przeprowadzonych przeze mnie (w oparciu o publikowane źródła polskie),
niekompetentnych obliczeń, od 1939 do 1982 roku w samym tylko byłym województwie
rzeszowskim przestało istnieć ponad
Problem ojczyzny dla ukraińskiej mniejszości w Polsce
417
połowę cerkwi spośród 529 istniejących tu od 1939 roku, które w ponad 50 procentach
zbudowane zostały w XVI, XVII i XVIII wieku i dzięki swej szczególnej wartości
architektonicznej mogły posłużyć jako bezcenne zabytki dla poznania rozwoju
sakralnej architektury cerkiewnej, zwłaszcza drewnianej, która nie ma odpowiednika
w skali światowej. Nie sposób w tym miejscu nie dodać, że podczas działań
wojennych, głównie w okresie walk z Ukraińską Powstańczą Armią, zniszczonych
zostało jedynie 6 cerkwi, z czego wynika, iż zasadniczy proces likwidacji cerkwi w
byłym województwie rzeszowskim rozpoczął się już po wysiedleniu Ukraińców.
Przywołane tu dane liczbowe dające wyobrażenie o skali zniszczeń ukraińskiej
kultury materialnej, w tym wypadku cerkwi, w jednym z województw PRL, mają
oczywiście i dalsze pozamaterialne, a wiążące się z tytułowym problemem ojczyzny,
bardzo konkretne duchowe i ludzkie wymiary. Niejednokrotnie bowiem źródłem czy
powodem uczucia przygnębienia i rezygnacji, prowadzącej niekiedy do zamysłu
wyemigrowania z Polski jest dla Ukraińca m.in. każda następna informacja o
zniszczeniu, a tym bardziej spaleniu, wysadzeniu w powietrze czy rozebraniu cerkwi,
w dodatku przez księdza rzymskokatolickiego, jak miało to miejsce w 1981 roku w
Lutowiskach i w 1982 roku w Klimkówce, której to sprawie oddzielny artykuł
poświęciło Wydawnictwo SKPB w swym 114 tomie pt. Magury 86.
Każdą podobną wieść o dewastowaniu resztek kultury ukraińskiej w Polsce Ukraińcy
nieprzypadkowo przyjmująze szczególnie boleśnie, nie tylko zresztą ci mieszkający w
Polsce, ale także na Ukrainie oraz na emigracji, gdzie podobne fakty znajdują
szczególnie silny rezonans i bardzo ostre reakcje, które w żaden sposób nie
pomagają w ułożeniu dobrosąsiedzkich stosunków między Polakami i Ukraińcami w
ogóle.
Trzeba przy tym pamiętać, że przeżywany przez ukraińską mniejszość narodową w PRL
ból z powodu niszczenia często już resztek wartości stworzonych przez jej przodków,
a szczególnie zaś cerkwi, potęguje tkwiące w świadomości wszystkich Ukraińców
przekonanie o pierwszoplanowej roli, jaką w duchowym rozwoju narodu ukraińskiego
pełniła na przestrzeni wieków właśnie cerkiew, pozostająca w najtrudniejszych dla
Ukrainy chwilach ostoją życia religijnego, broniąca wiary ojców, ich języka oraz
rodzimych tradycji kulturalnych, będących gwarantem tożsamości narodowej i oznaką
przynależności do wspólnie tworzonej i ochranianej ojczyzny.
418
Włodzimierz Mokry
By znaczenie Cerkwi w tworzeniu i pielęgnowaniu ukraińskich tradycji i kultury
ojczystej w różnych dziedzinach i przejawach życia duchowego stało się dla Polaków
bardziej zrozumiałe i przekonujące, wystarczy przypomnieć, że Rusini-Ukraińcy to
naród pozbawiony od połowy XIII wieku własnej państwowości, którą próbowali
odbudować twórcy Ukrainy Kozackiej w XVII wieku oraz Zachodnio-Ukraińskiej
Republiki Ludowej w latach 1918-1919, i że jedyną instytucją, która nie wypadła z
rąk Ukraińców po upadku państwa kijowskiego, była dźwigająca się z ruiny
potatarskiej Cerkiew. Z czasem po odbudowaniu Metropolii Kijowskiej, zwłaszcza w
wieku XVII z chwilą założenia Akademii Mohylańskiej, Cerkiew ta staje się mecenasem
życia kulturalnego Ukraińców, co zadecydowało o religijnym charakterze literatury
ukraińskiej epoki baroku. Wielostronne znaczenie Cerkwi oraz jej wkład w tworzeniu,
zachowywaniu i propagowaniu wśród Ukraińców chrześcijańskich wartości
uniwersalnych, które legły u podstaw ich religijnego, kulturalnego i
ogólnonarodowego życia, uświadamiali sobie Ukraińcy ze szczególną wyrazistością w
chwili, gdy wypielęgnowane przez Cerkiew na przestrzeni wieków wartości i tradycje
były zagrożone. I tak na przykład w trudnym dla Ukraińców w Galicji okresie
polonizacji życia kułturalno-literackiego oraz latynizacji życia religijnego jedną
z cech wyróżniających na zewnątrz Rusinów od Polaków w Galicji na początku wieku
XIX była ich przynależność do bizantyńsko-ruskiego obrządku, a także posługiwanie
się przyjętym po wprowadzeniu chrześcijaństwa na Ruś Kijowską alfabetem stworzonym
przez św. Cyryla, tj. cyrylicą. Wówczas to kleryk seminarium greckokatolickiego we
Lwowie Markian Szaszkiewicz w odpowiedzi na propozycję wprowadzenia alfabetu
łacińskiego, broniąc cyrylicy pisał m.in.:
Azbuka świętego Cyryla była dla nas niebiańską, niezwyciężoną twierdzą, która
ochroniła nas przed ostatecznym upadkiem, była najwytrwalszym filarem, niezachwianą
skałą, na jakiej Ruś święta przez tyle wieków srogo nękana, mocno stała... jej to
cudowne działanie sprawia, że dotąd jesteśmy Rusinami.
Natomiast w odpowiedzi na postępującą polonizację życia kulturalno-literackiego
oraz latynizację obrządku greckokatolickiego i wynaradawianie się elity ukraińskiej
M. Szaszkiewicz pisał:
Problem ojczyzny dla ukraińskiej mniejszości w Polsce
419
Wyrwiesz mi oczy i duszę mi wyrwiesz, ale nie weźmiesz miłości i wiary nie
weźmiesz, i nie wydrzesz miłości i wiary nie wydrzesz, bo ruskie me serce i wiara
ruska.
Z czasem okazało się, że wyłącznie czy głównie dzięki Cerkwi i takim jej
greckokatolickim księżom - poetom, jak członkowie ugrupowania literackiego zwanego
"Ruską Trójcą" na czele z Markianem Szaszkiewiczem, Rusini-Ukraińcy w Galicji nie
tylko nie dali sobie wydrzeć "ruskiej wiary i ruskiego serca", ale zapoczątkowana
przez tych poetów-budzicieli praca oświatowa, literacka i wydawnicza zapoczątkowała
nowy rozdział w życiu duchowym Ukraińców w Galicji, epokę drugiego, narodowego
odrodzenia.
Można sobie wyobrazić, jak bardzo musiała cierpieć świadoma roli Cerkwi w życiu
swego narodu inteligencja ukraińska w Galicji, z gruntu przecież chrześcijańska,
gdy po 17 września 1939 roku nowe władze radzieckie przystąpiły do rozprawiania się
z hierarchią i wiernymi Cerkwi greckokatolickiej, dewastowania obiektów sakralnych
oraz niszczenia całej inteligencji Cerkwi greckokatolickiej, zlikwidowanej przemocą
bezpośrednio po II wojnie światowej, a formalnie po zwołaniu zaaranżowanego przez
władze tzw. "synodu biskupów" w 1946 roku we Lwowie, ogłaszającego "powrót"
ukraińskich grekokatolików na łono prawosławnej Cerkwi rosyjskiej.
Wówczas, w 40. latach przestała praktycznie istnieć nigdy formalnie nie
zlikwidowana greckokatolicka diecezja przemyska, w wyniku deportowania biskupa
Josafata Kocyłowskiego do ZSRR oraz aresztowania wielu księży i wysiedlenia
ludności ukraińskiej najpierw w 1945 roku na Ukrainę Radziecką, a następnie w 1947
r. w zachodnie i północne strony Polski.
Jak bardzo wyrwanym z rodzinnych stron oraz odciętym od swych korzeni i wiary ojców
wysiedleńcom ukraińskim brakowało odprawianej we własnym obrządku liturgii oraz
religijnych obrzędów cerkiewnych, świadczy m.in. prowadzona wbrew wszelkim zakazom
polskich władz świeckich i kościelnych, działalność duszpasterska
greckokatolickiego księdza Mirosława Ripickiego we wsi Chrzanowo koło Ełku na
Suwalszczyźnie, dokąd po przyjęcie w rodzinnym obrządku chrztu czy ślubu
przyjeżdżali wysiedleńcy, pokonując często kilkudziesięcio-, a nawet i
kilkusetkilometrowe odległości. Dostarczająca wielu ciekawych faktów dla poznania
problemów z życia ukraińskiej mniejszości narodowej w PRL działalność duszpasterska
ks. Mirosława Ripickiego, a także księży
420
Włodzimierz A4okry
Wasyla Hrynyka, Mikołaja Deńki i Stefana Dziubyny, świadczy także i o tym, że
pozostającym w rozproszeniu Ukraińcom najtrudniej było się obejść bez Cerkwi. W ten
sposób potwierdza się i ten istotny fakt, że Cerkiew stała w centrum i tworzyła tę
oś, wokół której toczyło się życie duchowe zabranej Ukraińcom w PRL ojczyzny, która
choć nie zawsze miała ściśle określone granice, to jednak zawsze miała swój środek
w postaci własnej, parafialnej Cerkwi, z ikonostasem najbliższych tej ludności
patronów i świętych, do których zanosiła ona swe codzienne modlitwy i błagalne
prośby w najważniejszych chwilach życia i w chwili śmierci. Odczuwana na co dzień,
a szczególnie w niedzielę i święta potrzeba ojczystego słowa i śpiewu cerkiewnego,
tęsknota za ziemią z mogiłami ojców skłaniały wysiedleńców ukraińskich do powrotów
na ojcowiznę, rzadko wieńczonych sukcesem, ale zawsze okupionych wyrzeczeniami i
tułaczką, zanim na ich własnej ziemi, często odkupionej od nowych właścicieli,
stanął ponownie rodzinny dom. Niejednokrotnie rodziny ukraińskie, którym udało się
wrócić i za wypracowane na wysiedleniu pieniądze odbudować własne gospodarstwa,
musiały się w końcu przekonać, że ojczyzny, której tak pragnęli, że musieli do niej
wrócić, tej z otwartą dla nich Cerkwią i rodzimą pieśnią, już niestety nie ma. Są
natomiast nowi użytkownicy ich Cerkwi, z których wyniesiono ikonostasy i w których,
mimo długoletnich starań, nie mogą się odprawiać greckokatolickie nabożeństwa, co
odnosi się chociażby do Cerkwi w Krynicy, Przemyślu czy Polanach. Na co dzień zaś
każdy zdekonspirowany przez sąsiadów Ukrainiec, który wrócił w swe ojczyste strony,
spotyka się z podobną, jak w miejscu wysiedlenia, a często jeszcze większą
niechęcią czy wręcz wrogością Polaków, wychowywanych przez propagandę w duchu
antyukraińskim, czego nowym świadectwem jest wydana w masowym nakładzie, a
następnie rozpropagowana w "Gazecie Krakowskiej" na początku października br.
książka Bieszczady w ogniu Artura Baty, który w wyolbrzymianiu faktów związanych z
UPA oraz w produkowaniu kłamstw na temat Metropolity Andrzeja Szeptyckiego
prześcignął nawet Edwarda Prusa (mam na myśli nie samą książkę, lecz artykuł w
"Gazecie Krakowskiej").
Znającemu problemy ukraińskiej mniejszości narodowej w Polsce obserwatorowi
prowadzonej przez cały powojenny okres propagandy
Problem ojczyzny dla ukraińskiej mniejszości w Polsce
421
antyukraińskiej nieodparcie nasuwa się spostrzeżenie, iż przedstawiciele
ukraińskiej mniejszości narodowej w Polsce znajdują się w podobnej, choć
psychicznie trudniejszej do zniesienia sytuacji, w jakiej znalazło się pokolenie
Iryny Ratuszyńskiej, która wypowiada się na temat swej geograficznej ojczyzny
leżącej na Ukrainie w Odessie, gdzie nie ma -jak pisze - nic ukraińskiego i nikt po
ukraińsku nie mówi, a dla zrozumienia tego, jak żyje tam naród, radzi wykonać
następujący eksperyment myślowy, który ten naród wykonuje: "Weź (czytelniku)
nieznaną książkę i tępymi nożyczkami odetnij z niej kawałek, powiedzmy jedną
czwartą. Potem na podstawie tego kawałka spróbuj odtworzyć całość, ale po uprzednim
zniszczeniu reszty, żeby uniknąć wszelkiej pokusy rzucenia na nią okiem! Oto, co
zrobiono z literaturą światową, z myślą o nas, dzisiej szym pokoleniu..."
Podobieństwo między pokoleniem, o którym mówi I. Ratuszyńska, a powojennym
pokoleniem wysiedleńców ukraińskich w Polsce jest takie, że ich również odcięto od
najbliższej historii i ojczyzny dziadów, zaś różnica polega na tym, że autorami
tego kawałka odciętej książki na temat najnowszej historii Ukrainy są czytani przez
Polaków Jan Gerhard, Edward Prus, H. Dominiczek, Artur Bata i wielu im podobnych
pisarzy, których utwory wydawane są w masowych nakładach i zalecane jako lektury
szkolne.
Trudno powiedzieć, czy tego rodzaju literatura powstaje z zamiarem pobudzenia
takich reakcji i osiągania takich skutków, jakie nierzadko wywołuje. Jest faktem,
że książki i artykuły wspomnianych autorów sprzyjają wyzwalaniu postaw wrogości
wobec Ukraińców w Polsce, które mogą być manifestowane w mniej lub bardziej
otwarty, czy drastyczny sposób, np. w formie napisu na drodze asfaltowej
prowadzącej na "Watrę Łemkowską" w Hańczowej koło Gorlic "Łemki mordercy", "Precz
stąd, tu Polska, a nie Ruś", albo w postaci następującego komentarza absolwenta
szkoły wyższej, podczas dyskusji na temat sensu, powodów i konsekwencji wysiedlenia
Ukraińców w 1947 roku: "Źle zrobiono, że wysiedlono tych Ukraińców, należało ich
wtedy rozstrzelać i mielibyśmy spokój".
Podobne głosy, czy prezentowany na wystawie łemkowskiej w Nowym Sączu fakt
odpiłowania figurce Chrystusa głowy, "bo to ukraiński Bóg", należy rozpatrywać już
nie tylko w kategoriach społecznych, dotyczących
422
Włodzimierz Mokry
Problem ojczyzny dla ukraińskiej mniejszości w Polsce
423
narodowościowych stosunków polsko-ukraińskich, ale także w bardziej ogólnych
kategoriach etycznych i jest to materiał do dyskusji także w gronie samych Polaków.
Niezależnie jednak od tego jak sklasyfikowane, ocenione i załatwione zostaną
poruszone tu problemy, dziś można stwierdzić ponad wszelką wątpliwość, że
manifestowane na różny sposób postawy wrogości wobec Ukraińców są konsekwencją
funkcjonowania w społeczeństwie polskim zasady odpowiedzialności zbiorowej, co w
sposób otwarty przyznaje autor bardzo poczytnej tak w Polsce, jak i na emigracji
książki Białorusini-Litwini-Ukraińcy - bracia czy wrogowie, Kazimierz Podlaski,
który m.in. pisze: "W opinii polskiej Ukraińcy są obciążeni zbiorowo - niestety -
winą zbrodni ludobójstwa, która nie ulega przedawnieniu, ani też nie stała się jak
dotychczas, przedmiotem zasadniczych rozmów autentycznych przedstawicieli obu
narodów".
Ponieważ autor tej trafnej diagnozy pozostawił sprawę jako problem do rozważenia i
nie dystansuje się wobec stosowania przez Polaków wobec Ukraińców zasady
odpowiedzialności zbiorowej, która posłużyła także jako podstawa do wysiedlenia
ukraińskiej mniejszości narodowej w 1947 roku w PRL, a także dlatego, że w prasie
polskiej, w tym także katolickiej, pojawiają się stwierdzenia, że przesiedlenia
były tylko konsekwencją nacjonalistycznej działalności UPA. "Może była to odpowiedź
niewspółmierna, zwłaszcza dla zachodnich, spokojnych obszarów łemkowskich - pisze
Ryszard Brykowski (w "TP" nr 41/84) - ale w czas powojennego zmęczenia pięcioletnim
wojennym terrorem i pożogą jakoś zrozumiała", warto w tym kontekście przytoczyć
następującą opinię na temat stosowania zasady odpowiedzialności zbiorowej autora
szkicu Dwie ojczyzny - dwa patriotyzmy. (Uwagi o megalomanii narodowej i ksenofobii
Polaków) Jana Józefa Lipskiego, który pisze, mając na uwadze przede wszystkim także
wysiedlonych Niemców: "Wzięliśmy udział w pozbawieniu ojczyzny milionów ludzi, z
których jedni zawinili na pewno poparciem Hitlera, inni biernym przyzwoleniem na
jego zbrodnie, jeszcze inni tylko tym, że nie zdobyli się na heroizm walki ze
straszliwą machiną terroru - w sytuacji, gdy ich państwo toczyło wojnę. Zło nam
wyrządzone, nawet największe, niejest jednak i nie może być usprawiedliwieniem zła,
które sami wyrządziliśmy. Wysiedlanie ludzi z ich domów może być w najlepszym razie
mniejszym złem, nigdy - czynem dobrym. To prawda, że z pewnością nie byłoby
sprawiedliwe, by naród
I
napadnięty przez dwóch zbirów miał płacić, na dodatek sam, wszystkie tego koszty...
Zło jest złem, a nie dobrem, nawet gdy jest mniejszym i niemożliwym do uniknięcia
złem. To trudno: albo chce się być chrześcijaninem, albo nie... Jeśli nim się jest
- wie się, że zasada odpowiedzialności zbiorowej nie ma nic wspólnego z etyką,
którą wyznajemy; że nawet jeśli musieliśmy wybrać mniejsze zło, nie wolno nam zła
nazwać dobrem".
W wyniku zastosowania wobec Ukraińców w PRL zasady odpowiedzialności zbiorowej, w
stosunkach polsko-ukraińskich, a szczególnie w bezpośrednich, tych najbliższych
kontaktach Polaków z Ukraińcami żyjącymi w Polsce wytworzyła się paradoksalna
sytuacja. Z jednej strony ciągłe, wręcz chorobliwe przypominanie (nota bene pewnie
nie z powodu wyrzutów sumienia i usprawiedliwiania się, ale dla potwierdzania
słuszności decyzji władz o wysiedleniu Ukraińców) w środkach masowej informacji, co
kilka miesięcy powraca się do walk z UPA, a ostatnio do tendencyjnie i fałszywie
przedstawianej działalności Metropolity Andrzeja Szeptyckiego, i ten dramatyczny
wycinek przesłania Polakom trwające od stuleci i nie tylko złe stosunki polsko-
ukraińskie, przez co utrzymywany jest, czy wręcz pielęgnowany stereotyp negatywny
Ukraińca-hajdamaki-rezuna.
Natomiast Ukraińcy w Polsce żyją w poczuciu wyrządzonej im krzywdy najpierw z
powodu najtragiczniejszego dla nich wysiedlenia, a następnie z powodu obciążenia
często już ich dorastających wnuków za czyny, których sprawcy albo ewakuowali się
razem z Niemcami w 1945 roku, albo zostali ukarani, czy zlikwidowani podczas akcji
bieszczadzkiej.
Nie jest łatwo żyć w Polsce Ukraińcom z piętnem bandyty, pod presją opinii
obciążającej ich zbiorową winą zbrodni ludobójstwa, co kolejnym pokoleniom
utrwalane jest za pośrednictwem nie tylko odpowiedniej literatury, ale i obrazów
filmowych w postaci emisji "Ogniomistrza Kalenia".
Żeby ukrywająca z reguły swe pochodzenie przed sąsiadami Polakami rodzina ukraińska
nie została zdekonspirowana i odrzucona przez najbliższe otoczenie, rodzice
wychowują dzieci w języku polskim, a język ukraiński przestaje być językiem
macierzystym i staje się dla ich dzieci już tylko językiem babci, językiem
wyuczonym w szkołach czy tzw. punktach nauczania. Tak wychowywane młode pokolenia
Ukraińców mogą
424
Włodzimierz Mokry
być (i to często z trudem) jedynie odbiorcami, a nie twórcami kultury ukraińskiej,
oczywiście czasami zdarzają się tu jak zawsze wyjątki.
Z powodu stale prowadzonej w PRL propagandy antyukraińskiej, będącej jednym ze
środków wynaradawiania mniejszości ukraińskiej, a przede wszystkim w wyniku
odcięcia wysiedleńców od ich ojcowizny, ojczyzna dla Ukraińców w Polsce przestała
być czymś realnym. Dlatego też odnajdująją oni w sferze duchowej, poprzez historię
i kulturę ukraińską, co jest możliwe do przeżywania i okazywania często tylko w
czterech ścianach własnego mieszkania, w świetlicy UTSK, których jest w Polsce
kilkanaście, czy w cerkwi, jeżeli mają do takiej dostęp.
Ukraińcy w Polsce dążą do osiągnięcia tej idealnej sytuacji, kiedy będą się mogli
czuć jak u siebie, bo tu są ich korzenie, ale nie kosztem wyrzeczenia się swej
wiary, kultury czy języka, które stanowią o ich tożsamości, o ich pełnym życiu
duchowym, o ich dwukulturowości, będącej naturalną konsekwencją u ludzi pogranicza.
Zaś ich, Ukraińców w Polsce, naturalną potrzebą jako łudzi dwukulturowych jest
nieodparte pragnienie pielęgnowania i rozwijania również, a może przede wszystkim
tej pierwszej, najważniejszej i najdroższej, bo brakującej na co dzień kultury ich
ojczyzny duchowej, Ukrainy, z którą mają utrudniony, raczej sporadyczny i pośredni
kontakt, tym bardziej że twórcy kultury, literatury i myśli ukraińskiej nawet tej
miary co Hryhorij Skoworoda, T. Szewczenko, Iwan Franko, Łesia Ukrainka, A.
Dowżenko, Lina Kostenko, Jewhen Swerstiuk czy Wasyl Stus nie znajdują z różnych
przyczyn w Polsce zbytniego zainteresowania i zrozumienia. Mimo tej izolacji,
utrudnionego kontaktu i prawie zupełnego braku pomocy w tym względzie z tamtej
strony, z Kijowa, ukraińska mniejszość narodowa w Polsce poznaje swą
ogólnoukraińską kulturę, historię i wie nie tylko o działalności OUN, UPA, ale
także i o martyrologii narodu ukraińskiego oraz o 6 min 400 tysiącach ofiar
śmiertelnych, w tym 1300 tysięcy żołnierzy ukraińskich z Armii Czerwonej, a także o
udziale Ukraińców w wojsku polskim począwszy od kampanii wrześniowej, poległych w
walce z faszyzmem..Wie także, że procentowo bardzo niewielką była współpraca
nacjonalistów ukraińskich z hitleryzmem, szczególnie w porównaniu z takimi
państwami, krajami czy narodami, jak Włochy, Węgry, Bułgarzy, Rumuni, Słowacy czy
Francuzi.
Problem ojczyzny dla ukraińskiej mniejszości w Polsce 425
Dlatego też Ukraińcy w Polsce chcieliby się bronić przed niesłusznymi zarzutami i
obelgami, którymi są obrzucam już przez 40 lat, za błędy popełnione przez część
polityków ukraińskich, których postępowania wciąż nie są w stanie do końca
obiektywnie ocenić historycy. Ale czy żyjąca w Polsce mniejszość, obciążana
odpowiedzialnością za te dramatyczne wydarzenia ma jakiekolwiek możliwości, aby
bronić swych racji tak, by zdjęte zostało z niej piętno bandyty, hajdamaki-
banderowca?
W sytuacji funkcjonowania tak głęboko zakorzenionego w społeczeństwie polskim,
także wśród inteligencji, negatywnego stereotypu Ukraińca, Polska Rzeczpospolita
Ludowa nigdy nie stanie się dla ukraińskiej mniejszości narodowej ojczyzną, domem,
w którym nie tylko mogliby sobie zakolędować, czy zaśpiewać rodzimą pieśń -
ściszając głos, by sąsiedzi nie dowiedzieli się, z kim przez ścianę mieszkają. Ale
komu zresztą dziś w Polsce zależy, by żyjący obok Polaków czy wśród Polaków
przecież od wieków, a nie od 1943 roku, Ukraińcy czuli się jak u siebie, by mogli
przedstawić również swój ukraiński punkt widzenia na temat tego, co ich boli, ale i
tego, co mogłoby ich cieszyć, gdyby los dla nich okazał się łaskawszy i ktoś chciał
ich wysłuchać, ale słuchać z wolą zrozumienia i pomocy.
Obecnie w Polsce sprawa ukraińska nie jest, jak niegdyś w II Rzeczypospolitej,
dużym, dotyczącym kilkumilionowej rzeszy ludzkiej, problemem społecznym czy
politycznym. Jest ona dziś przede wszystkim problemem moralnym, który dotyka coraz
więcej pojedynczych sumień polskich, świadomych tego, że ta niewielka (około 500
tys.) ilość rozproszonych po całej Polsce Ukraińców ma coraz większe trudności z
zachowaniem tożsamości narodowej i uniesieniem swej odrębności wśród wciąż na ogół
niezbyt przychylnej jej społeczności polskiej.
Do tego jakże wciąż nielicznego grona osób starających się zrozumieć problemy
Ukraińców należy w moim głębokim przekonaniu część działaczy Studenckiego Koła
Przewodników Beskidzkich z Warszawy, obecnych też i słuchanych na tej sali, są
lubelskie "Spotkania", redakcja "Znaku" i "Tygodnika Powszechnego", "Więzi",
"Chrześcijanina w Świecie", Zakład Kultury Bizantyńsko-Słowiańskiej w KUL, Koło
Historyków Uniwersytetu Gdańskiego, grupka studentów z KUL, jest też postać księdza
Czekają, który wypowiedział się ostatnio w "Przeglądzie Powszechnym" 1987/10, są
także organizatorzy tego sympozjum z Łodzi,
426
Włodzimierz Mokry
którym pragnę złożyć z głębi serca płynące podziękowania i życzenia: Daj Boże
szczastia w ich dalekowzrocznej pracy.
Kraków, 1987 r.
JAWORZNICKI DZIEŃ UKRAIŃSKIEJ KULTURY
Cerkwie w grafice Tyrsusa Wenhrynowicza
Chociaż w naszym mieście nie było i nie ma żadnej cerkwi, i nie wiem czy ktoś z
jaworznian po trzykroć się żegna, to jednak historia lat powojennych sprawiła, że
nasze miasto stało się dla narodu ukraińskiego miejscem szczególnym. Jego symbolem
jest krzyż stojący w lesie Sarna w pobliżu Wesołego Miasteczka.
Nie wszyscy też wiedzą, że w latach 1947-1949 na dzisiejszym osiedlu Stałym
funkcjonował obóz dla Ukraińców objętych akcją "WISŁA". Ogółem przebywało w nim
3936 osób, spośród których 200 zostało zamordowanych. Nie mają jednak grobów. Leżą
gdzieś w lesie wspólnie z naszymi "jaworzniakami".
Wraz z powstaniem Ukrainy i nastaniem w Polsce czasów pełnej wolności, jak
bandurzyści ze swoim śpiewem zaczęli zjawiać się na jaworznickiej ziemi byli
więźniowie lub ich najbliżsi. Tak jak wielu naszych rodaków wyjeżdża na wschód, by
szukać szczątków i grobów swoich najbliższych, tak i oni wędrują teraz do Jaworzna,
by odprawić panachidę. I tak daleko od wielkiej polityki rozrzuceni Ukraińcy
zaczęli duchowo łączyć się z Jaworznem w modlitwie, a potem sztuce.
Wtorek 29 stycznia był kolejnym dniem pojednania. Leczenia ran w kolorach biało-
czerwonych i niebiesko-żółtych. W tym dniu w naszym Muzeum przy ul. Pocztowej 5
dokonano otwarcia kolejnej wystawy. Tym razem prac Tyrsusa Wenhrynowicza nt.
"Cerkwie podkarpackie". Ale właściwie był to jaworznicki dzień ukraińskiej kultury.
Już rankiem odbył się konkurs rysunków z nagrodami dla dzieci w wieku 7-11 lat nt.
"Cerkwie w dziecięcej wyobraźni". Przewodniczącym jury był sam pan Tyrs.
Tuż przed południem pod brzozowym krzyżem w lesie, w miejscu pochówku Ukraińców,
nasze władze, delegacja Ukraińców oraz
428
Jaworznicki dzień ukraińskiej kultury
przedstawicieli kościoła rzymskokatolickiego i greckokatolickiego odmówili modlitwę
i złożyli kwiaty.
W południe, w muzeum otwarto wystawę, która obejmuje 74 czarno-białe grafiki i 9
obrazów olejnych z cerkwiami.
Chociaż nie było wstęgi, otwarcie było bardzo uroczyste, bowiem uczestniczyli w
nim: Prezydent Miasta Jaworzna Andrzej Węglarz, dyrektorzy - Halina Żuczek i
Barbara Sikora w roli gospodarzy, oraz goście - autor prac Tyrs Wenhrynowicz,
ordynariusz Diecezji Sosnowieckiej bp Adam Smigielski, nasz dziekan Julian Bajer,
prezes Fundacji św. Włodzimierza Chrzciciela Rusi Kijowskiej w Krakowie dr
Włodzimierz Mokry, ks. Nestor Dziubak proboszcz parafii greckokatolickiej w
Krakowie. Był też prof. Zbigniew Siatkowski oraz pisarz i aktor krakowski Jan
Adamski.
Uroczystość otwarcia niejako samoczynnie stała się małym sympozjum, bowiem kolejno
zabierali głos dostojni goście. Prezydent miasta podkreślił rolę i konieczność
innego myślenia o "obozowym Jaworznie", o serdecznej woli kulturowego
współistnienia polsko-ukraińskiego. Wyraził nadzieję dalszego wzajemnego mnożenia
przejawów życzliwości i kontynuowania dalszej współpracy. Bardzo serdecznie witał w
naszym mieście, znanego w świecie, szczególnie ukraińskim, grafika T.
Wenhrynowicza.
Biskup Adam Smigielski w swoim wystąpieniu nawiązał do modlitwy odmówionej wspólnie
z przedstawicielami Ukraińców nad grobami w lesie. Podkreślił rolę i znaczenie
kontaktów Jaworzna ze społecznością ukraińską. Nawiązał również do lat swojej
młodości i rodzinnych stron - "wyrosłem wśród cerkwi".
Włodzimierz Mokry jako przedstawiciel Fundacji w szerokim spektrum, nawiązał do
historycznych uwarunkowań i stosunków polsko-ukraińskich (tragedii w obozie, akcji
"Wisła"). Zaprezentował też samego autora wystawy i jego rolę w kultywowaniu
kultury ukraińskiej.
Jan Adamski rodem z Buczacza, kolekcjoner soroczek, weretów i innych pamiątek
ukraińskich zaprezentował "Stołeczek", tekst wspomnieniowy księdza Stepana
Wenhrynowicza - ojca Tyrsa.
Sam autor prac, wzruszony obecnością dostojnych gości zaprezentował swoje prace.
Nawiązał do motywów jakimi się kierował i kieruje. Mówił o roli rodziców,
tragicznych losach Łemkowszczyzny i wielu cerkwi. W
Cerkwie w grafice Tyrsusa Wenhrynowicza
429
trakcie tej części dokonano też prezentacji okolicznościowego wydawnictwa pt." Tyrs
Wenhrynowicz: Jego cerkiew, jego cerkwie." To ósma pozycja wydana przez Miejską
Bibliotekę Publiczną w Jaworznie autorstwa Zbigniewa Siatkowskiego.
Podczas przerwy obiadowej można było obejrzeć film Krzysztofa Krzyżanowskiego
"Kutia", a w godzinach popołudniowych odbyło się zebranie Polskiego Towarzystwa
Czytelniczego, na którym z prelekcją wystąpił Tyrs Wenhrynowicz. Głównym tematem
spotkania była druga miłość Pana Tyrsa - ekslibrisy. "Gwarek", Jaworzno, 01-
15.02.1994 r. C.J.
Cerkiew ze wsi Jabłonki (nie istnieje), Tyrsus Wenhrynowicz
430
Jaworznicki dzień ukraińskiej kultury
Prezydent Miasta Jaworzna Andrzej Węglarz
Kiedy dwadzieścia miesięcy temu dane mi było inaugurować wystawę grafiki Pani Arety
Fedak, powiedziałem, że nie jest to ani pierwszy, ani drugi, ani tym bardziej
ostatni przyjazny gest jaworznian w stronę ukraińskiej kultury. Że zamierzamy w
naszym mieście pozostać konsekwentnie wierni etyce przyjaznych czynów na rzecz
Ukraińców i ukraińskości. Postawie, którą świadomie obraliśmy.
Od tamtego czasu miałem sposobność powtarzać tę deklarację kilkakrotnie. Ponieważ
rosły w liczbę owe czyny rządzone przyjazną intencją. Rosły po obydwu stronach.
Zarówno mieszkający w Polsce Ukraińcy, jak też my - obywatele Jaworzna,
dotrzymywaliśmy postanowienia, aby mnożyć przejawy życzliwości wzajemnej właśnie
tu: w mieście, którego losem jest pamięć o dawnym okrucieństwie oraz ból tych, co
nie czują się w prawie zapomnieć umarłych sprzed półwiecza. W j ednej z tak wielu
tragedią niegdyś naznaczonych miejscowości na polskich i na ukraińskich ziemiach.
Wiosną roku 1992 witając serdecznie Ukrainkę w Jaworznie (a taką symboliczną i
pełną znaczenia nazwę nadaliśmy ówczesnej ekspozycji prac Pani Arety Fedak),
chcieliśmy dokonać przełomu w potocznej świadomości. Chcieliśmy przeciwstawić
dotychczasowemu myśleniu o Jaworznie obozowym, dla Ukraińców brutalnie mało
przychylnym, myślenie nowe: o Jaworznie jako o mieście goś cinnym wobec ukraińskiej
kultury i sztuki, wobec młodości narodowej obecnego, niepodległego pokolenia
Ukraińców.
Jaworznicka inicjatywa, by na platformie wartości kultury dopomagać nowemu
zrozumieniu polsko-ukraińskiemu, wzbudziła wiele życzliwych oddźwięków tak w
Polsce, jak też - o ile nam wiadomo - poza jej granicami. Szczególnie wysoko cenimy
sobie przychylny ogromnie dla naszych działań szkic Ukraińcy w Jaworznie, który na
łamach krakowskiego almanachu "Między Sąsiadami" opublikował niedawno Pan Doktor
Włodzimierz Mokry, przewodniczący Fundacji Świętego Włodzimierza Chrzciciela Rusi
Kijowskiej. Doszukaliśmy się tam potwierdzeń, iż najgłębsza i najbardziej serdeczna
wola kulturalnego
Cerkwie w grafice Tyrsusa Wenhrynowicza
431
0, CUDAll ¦.["IlirmiilKH1-!
Okładka z wydanej w 1990 roku książki Dobrowilno. Spohady ~ Dobrowolnie.
Wspomnienia (1980) ks. Stepana Wenhrynowicza (aresztowanego w 1948 roku w Samborze
i zesłanego nad rzekę Amur) - ojca Tyrsusa Wenhrynowicza, z której fragment,
zatytułowany Stilczyk - Stołeczek, w swym własnym przekładzie na język polski
odczytał Jan Adamski podczas otwarcia wystawy Wenhrynowicza w Jaworznie.
Cerkiew ze wsi Żubracze (nie istnieje), Tyrsus Wenhrynowicz
432
Jaworznicki dzień ukraińskiej kultury
współistnienia została przez środowisko ukraińskie odczytana podług naszych
zamiarów - oraz szlachetnie odwzajemniona.
Niejeden raz w toku ostatnich lat i miesięcy witaliśmy w Jaworznie Ukraińców z
Polski czy spoza Polski, którzy przyjeżdżali do nas, aby modlić się na grobach
swoich rodaków, aby kwiatami i skupieniem żałobnym przyczynić się do utrwalenia
pamięci o ofierze ich życia. My ze swej strony staraliśmy się nadal wychodzić
naprzeciw nowym zjawiskom ukraińskiej kultury i ukraińskiej samoorganizacji w
Polsce. Między innymi także ja, reprezentując miasto jako jego prezydent,
dwukrotnie złożyłem wizytę w Fundacji Świętego Włodzimierza w Krakowie, która
cieszy się coraz rozległej szą sławą jako młode, atak już wartościowe i prężne
centrum ukraińskiego życia twórczego nad Wisłą.
Owocem jednej z tych wizyt było zaproszenie przeze mnie znakomitego artysty, Pana
Tyrsusa Wenhrynowicza, ażeby zechciał przedstawić w Jaworznie swój wspaniały cykl
grafik i obrazów, ukazujących cerkwie podkarpackie. Dzisiaj ta wystawa dochodzi do
skutku.
Leżało w naszych ambicjach, by zyskała ona oprawę godną swego poziomu
artystycznego; by tę oprawę stanowiły tak imprezy wystawie towarzyszące, jak
okolicznościowe wydawnictwa: jedne i drugie skromne co prawda, gdyż według miary
naszych materialnych oraz organizacyjnych możliwości, ale serdeczne i głoszące
nadzieję, gdyż pomyślane według miary naszej dobrej woli wobec ukraińskiego narodu.
Wystawę zamierzyliśmy na kilka tygodni - tak, żeby dzień jej zakończenia przypadł
na marcowe rocznice Szewczenkowskie i mógł posłużyć za okazję do małej uroczystości
ku czci Tarasa Szewczenki, genialnego poety Ukrainy oraz ważnego i szanowanego
poety całej ludzkości. Od stulecia z niemałymi naddatkami Ukraińcy na całej Ziemi,
a także liczni ich przyjaciele, organizują corocznie w marcu obchody
Szewczenkowskie jako pełne wzruszeń święto narodowej ukraińskiej godności i
kultury. Pragniemy, aby odtąd było to święto czczone każdego roku również w
Jaworznie, nawet jeślibyśmy mogli do sławy autora Katarzyny i Testamentu
przyczyniać się ,w wymiarze zaledwie skromniutkim.
Przez cały czas funkcjonowania jaworznickiej wystawy dzieł Pana Tyrsusa
Wenhrynowicza będą co wtorek odbywały się w lokalu
Cerkwie w grafice Tyrsusa Wenhrynowicza
433
Cerkiew ze wsi Lutowiska (nie istnieje), Tyrsus Wenhrynowicz
434
Jaworznicki dzień ukraińskiej kultury
ekspozycyjnym Miejskiej Biblioteki Publicznej odczyty, dotyczące różnych zagadnień
ukraińskiej kultury. Jesteśmy dumni, że pierwszy z tych odczytów wygłosi dzisiaj
sam Pan Tyrsus Wenhrynowicz, ofiarowując nam autokomentarz do dziedziny sztuki,
którą przez ponad czterdzieści lat wśród takich sukcesów uprawia.
Otwierając wystawę, z serdecznością witam przybyłych na nią znakomitych gości
ukraińskich i polskich.
Ordynariusz Diecezji Sosnowieckiej bp Adam Smigielski
Otwarcie dzisiejszej wystawy rodzi we mnie osobistą refleksję nad losami naszych
narodów.
Moje dzieciństwo wzrastało w atmosferze tych właśnie narodów: polskiego i
ukraińskiego. Nie mogę z mojej pamięci wymazać pięknych cerkwi, bo są nie tylko
wyrazem ludzkiej sztuki, ale wyrazem głębokiej wiary w Boga.
Pamiętam tragedię, jaka nastąpiła później. Ale ona nie przekreśli tego, że jesteśmy
tak bardzo sobie bliscy. Te dwa narody tworzą jedną rodzinę i te dwa narody
bazowały na jednej wierze w Boga. Pamiętam dobrze, że w naszych wsiach i w miastach
obok Kościoła Katolickiego stały Cerkwie i święta Bożego Narodzenia w Kościele
Katolickim były celebrowane przez tych, którzy chodzili do Cerkwi, a później święta
Bożego Narodzenia w Cerkwi były celebrowane przez tych, którzy chodzili do Kościoła
Katolickiego. Była to jedna wielka więź, bazująca na głębokich wartościach
chrześcij ańskich.
Wydaje się, że to, co może scementować ludzkość i nasze narody, to właśnie wiara w
Boga. Bo tylko jeden Bóg może zapewnić godność każdej osoby ludzkiej. Jestem bardzo
wdzięczny Panu Prezydentowi, że zechciał zaprosić mnie jako pierwszego biskupa
sosnowieckiego.
Spotykamy się tutaj wspólnie, razem, ażeby nie tylko podziwiać piękno sztuki Pana
Wenhrynowicza, ale ażeby jednocześnie również przeprowadzić głęboką refleksję nad
tym, co dzieje się w naszym narodzie polskim. Wszelkie podziały, wszelkie waśnie -
one winny być całkowicie wyeliminowane na korzyść tej jedności, która będzie
gwarantowała
Cerkwie w grafice Tyrsusa Wenhrynowicza
435
stabilność naszego narodu, jego właściwy rozwój. I tego życzę z całego serca, by ta
wystawa przyczyniła się do zbratania naszych narodów, by ona była okazją do tego,
abyśmy wspólnie dążyli do sytuacji, w której będziemy mogli właściwie kształtować
oblicze naszego narodu na naszej polskiej ziemi. Dziękuję.
Włodzimierz Mokry
Prezes Fundacji św. Włodzimierza
Najdostojniejszy Księże Biskupie, Dostojni Księża, Szanowny Panie Prezydencie,
Drodzy Zebrani! Chciałbym gorąco i serdecznie podziękować gospodarzom, a zwłaszcza
gospodarzowi miasta Jaworzna Panu Prezydentowi Andrzejowi Węglarzowi, dyrekcji
Biblioteki Miejskiej w Jaworznie, inicjatorom, organizatorom, a szczególnie Pani
Barbarze Sikorze - za tę dzisiejszą możliwość przeżywania duchowego uniesienia nad
ten czarny kolor dominujący na otwartej dziś wystawie czarno-białej sztuki, jaką
stanowią cerkwie w grafice Tyrsusa Wenhrynowicza. Czujemy się na tej wystawie
podobnie jak w cerkwi, która jako Dom Boży jest miejscem unoszenia rozumu i serca
wzwyż do nieba.
W naszej bizantyjsko-ukraińskiej tradycji, cerkiew - z greckiego "kyriake",
"kyrine" - oznacza dom Boży, dom modlitwy. Architektura i wystrój wnętrza cerkwi
jest nieco inny niż w Kościele rzymskokatolickim, łacińskim. W dodatku - co jest
rzeczą bardzo ważną - cerkiew dla nas Ukraińców była na przestrzeni wieków centrum
życia duchowego. Sklepienia kopuł cerkwi wskazywały a zarazem symbolizowały niebo.
Zaś ikonostas w cerkwi oddzielał prezbiterium, a więc miejsce najświętsze, od nawy
i "prytworu", to znaczy tej ostatniej części przeznaczonej dla wciąż poszukujących.
Gdy - jeszcze w wieku trzynastym - w wyniku nawały tatarskiej Rusini-Ukraińcy
stracili podstawy swej państwowości, jedyną instytucją, która nie wypadła z rąk
Ukraińców, była Cerkiew.
Jeżeli zatem na przestrzeni wieków nie posiadaliśmy wyraźnie określonych granic, to
jednak mieliśmy własne centrum duchowości, swoją oś, wokół której rozwijało się
życie duchowe. Tym centrum była Cerkiew z ołtarzem, ikonami pierwszej rodziny
chrześcijańskiej, z ikonami świętych
436
Jaworznicki dzień ukraińskiej kultury
i płomykami, których zmaterializowane przedłużenie stanowiły cerkiewne kopuły,
zakończone trójramiennymi krzyżami. Mieliśmy centrum duchowości, ponieważ ikony w
ikonostasach tworzą wraz z ołtarzem miejsce promieniowania Łaski.
Dziś -jak nigdy dotąd - wiemy, że gdy droga, jaką wybrał człowiek nie prowadziła do
sacrum, do świętości, to w ostatecznym rozrachunku prowadziła ona donikąd. Dlatego
kiedy nadszedł czas świadomego rozbierania nam tych ostatnich, jedynych świętości,
jakie nam pozostały, kiedy rozebrano nam cerkwie, to jakby nam rozbierano cały
świat, z którego zostaliśmy wyrwani podczas wysiedlenia w wyniku akcji "Wisła" w
1947 roku.
Wiem, że ci wysiedleńcy - a mówię to jako ofiara wysiedlenia - nasi rodzice, nie
mogąc wiele zabrać na wóz, za te dwie godziny, które im wyznaczono na spakowanie,
zawsze zabierali ze sobą w nieznaną drogę obrazy świętych z ikoną Matki Boskiej.
Wszystko inne wraz z cerkwiami musieli zostawić. Proszę sobie uzmysłowić, że w
okresie od 1947 do połowy 1990 roku przestało istnieć w samej tylko
greckokatolickiej diecezji przemyskiej około 3 87 cerkwi. Mimo tego dramatu, mimo
że w pozostałych po wysiedleniach i niszczonych cerkwiach podeptano nam wiele
"przeszłości ołtarzy" to jednak dzięki Bogu nie zgaszono w nas tego ognia
duchowości, który migoczącym płomykiem, głęboko ukryty, często tylko w sercu,
płonął przed tą jedyną ikoną - tam - na zesłaniu.
Dobrze, że po tym trwającym już niemalże 50 lat dramacie spotykamy się właśnie w
Jaworznie i to już po raz kolejny.
Jedna z grafik Tyrsusa Wenhrynowicza nosi tytuł Drogowskaz, ale ukazuje dwoje
młodych ludzi, skrępowanych sznurami i przywiązanych do słupa. Twarze tych ludzi
pochylone ku ziemi nie patrzą w niebo. Wydaje się, że dziś po okresach ciemności,
po tak wielu cierpieniach, zniszczeniach w szczególny sposób pragniemy patrzeć
właśnie wzwyż, w niebo, tam gdzie unosi nas nie tylko rozum, ale pełne wiary i
nadziei serce. To uniesienie i rozumu i serca, ta wspólna modlitwa jest nam dziś
szczególnie potrzebna. Wydaje się, że mając przed oczyma cerkwie, ów symbol nieba i
ziemi, będziemy mogli od tych smutnych obrazów, bo tak nastraja dominująca na
wystawie czerń grafik Tyrsusa Wenhrynowicza - będziemy mogli z nadzieją wypatrywać
miejsc jasnych, promieniujących radością. Wiemy przecież, że w tych cerkwiach,
które zostały zniszczone, ludzie czuli się szczęśliwie. Czyż nie mogłoby być tak
jak kiedj^ś zawsze już dziś i w przyszłości? Wierzę, że znów na Ukrainie
Cerkwie w grafice Tyrsusa Wenhrynowicza
437
i poza jej granicami zaczną powstawać miejsca promieniowania Łaski, że będą w nich
cudowne ikony, przed którymi będą mogły znów płonąć płomyki wiecznego życia
duchowego. Jedną z takich - cudowną ikonę Matki Boskiej z Korczmina - przechowujemy
w Fundacji św. Włodzimierza Chrzciciela Rusi Kijowskiej, który zaszczepił
chrześcijaństwo na Ukrainie i żadne siły tego nie zmogły. Dzisiejsza wystawa, jest
jednym wielkim żalem za utraconymi miejscami promieniowania Łaski. Wielu miejsc
promieniowania Łaski nie da się już wskrzesić. Niewiele z cerkwi zostanie
odbudowanych. Napawa jednak nadzieją to, że odradza się pragnienie życia tymi
chrześcijańskimi wartościami, które cerkwie z ikonami przechowywały i rozwijały, a
które to wartości możemy dziś chronić i pielęgnować.
Byłoby idealnie, gdyby właśnie tu, na cmentarzu w Jaworznie, obok tego żywego
brzozowego krzyża powstała może nie cerkiew, ale przynajmniej kapliczka zwieńczona
kopułką. Jak dobrze, że najtrudniejsze czasy w dramatycznej historii polsko-
ukraińskiej mamy już za sobą, że jak w wielu podobnych miejscach poniżania i
uśmiercania człowieka właśnie krzyż ten w Jaworznie i w każdym podobnym miejscu na
ziemi jest dla nas symbolem zwycięskiego przejścia ze śmierci do życia, z ziemi do
nieba, tak jak dokonał tego za nas Zbawiciel, przed którym dzisiaj w jaworznickim
lesie mogliśmy się pomodlić, z nadzieją na przełamanie uprzedzeń oraz dalsze
szczęśliwsze i godne współżycie Polaków i Ukraińców.
Jeszcze raz dziękuję organizatorom i gospodarzom za zaproszenie. Mam nadzieję, że
dzieło Pana Tyrsusa Wenhrynowicza oraz jego miłośników i propagatorów zaowocuje i
będzie nas przenosić z tych żałobnych, czarnych chwil do miejsc światłych i
promieniującego dobrem świata wartości i sztuki. Szczęść Boże! Daj Boże szczastia!
Panu Tyrsusowi i wszystkim tu zebranym ludziom dobrej woli.
YKPAIHCbKI MHCTIII
y nojitmi
1947-1997
MAJlflPCTBO • CKyjlbnTYPA • FPAOIKA
JIEB
HHKH<DOP /JPOBHflK 3EHOBIH nO^YUIKO BHMECJ1AB BACbKIBCbKHH
APETA T.
THPC BEHrPHHOBHH
ARTYŚCI UKRAIŃSCY
W POLSCE
1947-1997
MALARSTWO • RZEŹBA • GRAFIKA
LEW GETZ NIKIFOR DROWNIAK ZENOBIUSZ PODUSZKO WIACZESŁAW WAŚKIWŚKI
ARETA T. FEDAK GRZEGORZ PECUCH TYRS WENHRYNOWICZ
440
i Mucmtfi y IJojibiąi 1947-1997
MHCTiiiB y nojibiiii 1947-1997 06'eAHye cBi^oMicTb acHira 3^ajieKa Bi^, Ha3aBac,nH
6aTbKiBCbKoro Kparo. Mncriii Ti y pi3HOMaHiTHHx apTHCTHHHHX TpaHcno3Hin'ax, o6pa3ax
i CHMBOJiax BOCKpeniaiOTb cbIt Bi,n;BiHHHX TpaflHinił i BapTOcreH ix Kojraiimboi'
6arbKiBiHHHH, aica KHnijia ^yxoBHM
Tboph yKpai'HCbKHx mhcttjjb y rTojibmi e ^OKa3OM nepeMora
nOKOHaHHX. G aC 60 BOHH THMH 6e3CMepTHHMH CBinOLITBaMH KyjlbTypH,
hkoi Mano He 6yrH Ha CTOpiHKax icTopii, 3anjiaHOBaHoi' y 1947 poin' apxiTeKTopaMH i
BHKOHaBiiaMH BHMa3aHHa yKpaiHrjiB 3
HaHBH3HaHHiuiHH noeT-npopoK i Majiap YKpamK Tapac O, TBopHocTi aicoro Taicoac Majio
He 6yra i TOMy rj;apcbKa BJia^a no3ÓaBHaa Soro BiTHH3HH, a Taicoac MoacnHBOCTi
nncaTH i ManiOBaTH, ni/iKpecjiiOBaB nepe^ 140 poKaMH, mo "b cnpaBJKHbOMy
MHCTeu;bKOMy TBOpi e mocb 6inbui napiBHe, 6inbin npeKpacHe Bi,n caMoi' npnpoflH - e
ue ni^HeceHa, BenHHHa flyina mbctiis - 6oacecTBeHHa
3aBflaKH thm "ninHeceHHM, Ta ix TBopnocri MoaoiHBOio crajia nepeMora CHereMH,
^yxoBmcTb.
Tiił nepejiOMHiii nepeMO3i ^yxa MaiOTb cbIh BHecoK i, mo rwjw y BaacKnx poKax
nicira BHceneHHa jJB 1947 poKy. IlparHeHHa yBinHHTH xoh nacTHHy BHnneKaHHx , a
cboro^Hi HHmeHHx Tpa^HiriH, e npHBO^OM Toro, mo 3 i jiB b oco6nHBHH cnoci6
najiae ,zryx ymBepcaiibHHx r^m , niopa3 6ijibin 3pO3yMijinx ił
XpHCTH3HCbKHM 3
Artyści ukraińscy w Polsce 1947-1997
441
Ukraińskich artystów w Polsce lat 1947-1997 łączy świadomość życia z dala od na
zawsze traconego ojczystego kraju. Artyści ci w przeróżnych twórczych
transpozycjach, obrazach i symbolach wskrzeszają świat odwiecznych tradycji i
wartości ich - jeszcze nie tak dawno, tętniącej życiem duchowym - ojczyzny.
Dzieła ukraińskich artystów w Polsce są dowodami zwycięstwa pokonanych, gdyż są
tymi nieśmiertelnymi świadectwami kultury, której miało nie być na karcie historii,
zaprojektowanej w 1947 roku przez pomysłodawców i wykonawców wymazania Ukraińców z
życia powojennego państwa polskiego.
Najwybitniejszy poeta-prorok i malarz ukraiński Taras Szew-czenko, którego
twórczości też miało nie być i w tym celu władze carskie pozbawiły go ojczyzny oraz
możliwości pisania i malowania, podkreślał 140 lat temu, że "w prawdziwie
artystycznym dziele jest coś bardziej czarującego, piękniejszego od samej przyrody
- jest to uwznioślona dusza artysty, jest to twórczość boska".
Dzięki "uwznioślonym duszom artystów" i ich twórczości żyjemy dziś w świecie, w
którym przezwyciężony został system przedkładający materialność nad duchowość.
W tym przełomowym zwycięstwie ducha mają swój udział ukraińscy artyści w Polsce,
tworzący w trudnych latach po wysiedleniu Ukraińców w 1947 roku. Pragnienie
unieśmiertelnienia choć cząstki pielęgnowanych przez wieki, a dziś wciąż ginących
tradycji powoduje, że z dzieł tych artystów w sposób szczególnie wymowny i
sugestywny tchnie duch uniwersalnych wartości chrześcijańskiego Wschodu, coraz
bardziej rozumianych i docenianych przez chrześcijański Zachód.
Włodzimierz Mokry
442
Miicmąi y TLojibiąi 1947-1997
Jlee Tei\
y cwm 1972 poKy Hacnina 3 GBporiH BicTKa, mp 23 rpyzura 1971 poKy noxoBaHO Ha
paKOBHUbKOMy HBHHrapi b KpaKOBi yKpamcbKoro MHcrna npocJD. JleBa Fena.
Hapo/[HBca Feii; 13-ro KBiTHa 1896 poKy y JlbBOBi. Cbojo MHcreirbKy ocBiTy po3noHaB
y JlbBOBi, b niKOjri O. HoBaiciBCbKoro i npoAOB»cyBaB y KpaKOBi, b Ai<ąneMii
MncTeiiTB, aKy 3aKraŁiHB 1924 poKy
1925 ro 1939 poKy npaL(K)BaB aK yHHTejib pHcyHKiB y riMHa3ii b li. Eararo b thx
Łiacax ManiOBaB, ByjBizrye JleMKiBruHHy, ii u;epKBH, nonaB HiKaBHTHCb iKOHaMH,
apxeojioriHHHMH ,nocniflaMH. 3aiiMaBca KOHcepBanieio 3i6paHHX iKOH, ix BHBxieHHaM,
po36y,HHB 3au;iKaBjieHHa niHpmoro 3arajiy JieMKiBCbKHMH MHCTeiJbKHMH 06'eKTaMH.
THX TBOpŁIHX
36ipKa CTapOBHHH, iKOH,
naM'aTOK MHCTeijTBa, mo ni3Hime po3pocTaJioca b My3eił (Tenep
My3eM y
y TOMy caMOMy naci 6pas y^iacb y BHCTaBKax - nepeBajKHO , 3OKpeMa ii h
i
caiworo
y
opraHi3aiiia AHyM JlbBOBi BH^ana BiHHOK) noro MOHorpa(J)iio, TeKCT aKoi HanncaB
IlaBjio KoB>KyH. flpyra CBiTOBa i nepepBana góro
Lew Getz, Ganek (olej)
Artyści ukraińscy w Polsce 1947-1997
443
npaino, a caM MHCTeu> nicjia bihhh 3HaHuioBca b KpaKOBi, ^e Byi 1950 ao 1962 p.
npaijiOBaE sk npoiftecop pncyHKy b AKa^eMii MncreuTB a»c ąo BHX0^y Ha eMepHTypy. 3a
nac CBoro nepe6yBaHHa b KpaKOBi BHKOHaB KiUbKacoT pHcyHKiB pi3HHx apxiTeicrypHHx
naM!aTOK MicTa KpaKOBa, aid nepe^aB Ha BnacHicTb MicTOBi. TaK npoSuuio
TpyflOjnoÓHBe jkhttji i^boro yKpamcbKoro mhctuji, aKoro TBopn e flyace Mano Bi^OMi
uinpoKOMy 3 ornaty Ha 6paK penpo^yKiiiH fioro KapTHH. BiAcyTHicTB HCTeu;bKHx
BH^aHb He cnpHae 3aKpinjiK»BaHHio Hb yKpai'HCbKHX MHCTijiB. He BHHa ue mhctujb,
uki
CnOBHK)K)Tb CBOe MHCTeiTbKe 3aBflaHH3. BOHH MHCTei(bKOIO
npau,eio BHnoBHioiOTb cBoe, nacoM pyine Taaace, acHTTa. TaKHM BHnoBHeHHM
MHCTeiiBKHM >KHTTaM 6yno h ^KHTTa noiaHHoro npo(|)ecopa JleBa Fei^a.
B. H. n.! 3 MHCTeiiTBa", Hp 12, TpaBeHt 1972
Lew Getz
W styczniu 1972 roku rozeszła się w Europie wieść, że 23 grudnia 1971 roku,
pochowano na cmentarzu Rakowickim w Krakowie ukraińskiego artystę prof. Lwa Getza.
Lew Getz urodził się 13 kwietnia 1896 roku we Lwowie. Swą oświatę artystyczną
rozpoczął we Lwowie, w szkole O. Nowakiwskiego, a kontynuował w Krakowie w Akademii
Sztuk Pięknych, którą ukończył w 1924 roku.
Od 1925 do 1939 roku pracował jako nauczyciel rysunków w gimnazjum w Sanoku. Jest
to okres jego aktywnej twórczości malarskiej, poznawania Łemkowszczyzny, jej
cerkwi, zainteresowania ikonami, badaniami archeologicznymi. W tym właśnie czasie
rozpoczyna pracę nad naukowym opisem i konserwacją zebranych ikon, inicjując
zainteresowanie łemkowską kulturą materialną i sztuką szerszych kręgów
społeczeństwa. W rezultacie tych twórczych zainteresowań powstała kolekcja
starodawnych ikon, zabytków sztuki, które z czasem dały początek muzeum sanockiemu
(obecnie jest to polskie Państwowe Muzeum w Sanoku).
444
YKpamcbKi Mitcmifi y IJojibiąi 1947-1997
W tym samym czasie L. Getz bierze udział w wystawach - eksponuje głównie pejzaże,
szczególnie ciekawe i nastrojowe krajobrazy samego miasta Sanoka. Ukraińska
organizacja artystów ANUM we Lwowie wydała przed wojną monografię poświęconą L.
Getzowi, do której teksty napisał Pawło Kowżun. Druga wojna światowa przerwała jego
pracę, zaś sam artysta już po wojnie zamieszkał w Krakowie, gdzie od 1950 do 1962
roku, aż do przejścia na emeryturę, pracował jako profesor rysunku w Akademii Sztuk
Pięknych.
W okresie życia i pracy twórczej w Krakowie prof. L. Getz wykonał kilkaset rysunków
różnych zabytków architektury Krakowa, które przekazał na własność miastu.
Tak minęło pracowite życie tego ukraińskiego artysty, jednakże z uwagi na brak
reprodukcji obrazów, jego dzieła są mało znane ogółowi społeczeństwa.
Brak systematycznych pism poświęconych sztuce nie sprzyja upowszechnianiu dzieł
artystów ukraińskich. Nie są temu winni sami artyści, którzy uczciwie wywiązują się
ze swych twórczych zadań. Pracy artystycznej poświęcają oni swe często ciężkie
życie. Właśnie takie, pełne twórczych realizacji było życie profesora Lwa Getza.
W.J.P. (tłum. W. M.)
Prof. Lew Getz i Nikifor Drowniak w Krynicy 1958 rok, fot. H. Majczak.
Artyści ukraińscy w Polsce 1947-1997
445
Eni^amii
yóoroio jieMKiBCbKOK) .zub^hhoio GB^OKieio chh Eni<J)aHiH - Hhkh<|)op (Enicpanifi
3 rpeip.Koi - 06'aBJieHHa) cboim npHxo,noM na CBiT 3MiHHB o6pa3 KpHHHiri cnonaTKy b
onax MaTepi, a Bi,zrraK TaKoac i b 0Hax cboix 3eMJiaKiB ił injirot, He TijibKH
MHCTeirf>KHX, cepe/jOBHm y pi3HHX Kpamax cBiry.
Hhkh<J)op - Eni(J)aHiH ,3poBiraK (1895-1968), skhh BBaacaB ceóe
KpHHHIJbKHM MaTeiłKOM, TBOpHB CBiT KpamHM HUK 6yB BiH y ^iHCHOCTi.
.3k 3anpnMiTHB rieTpo CicpiHKa, Hhkh<J)op 6yB apxiTeicropOM, jikhh He npoeicryBaB
aco^HHX oyzniHKiB, ane BHirpaBJiaB Ti, uio iHmi noraHO 3anpoeicryBajiH. y
B,aocKOHajnoBaHHx hhm xaTax ^ax <J)opMy i 6apBy jihcts, a BiicHa CTaBann KBiTaMH.
HaTOMicTb HeBizi'
S xaTi ahm, aKHii CHMBom3yBaB ciMeirae Tenno, a cnpaB/ii noro , 6yB ^;jia HHKH^opa
HHMOCb oco6jihbo BaacjiHBHM. IJeH, \ BorHHKiB cepr;a, flra y ^incHOCTi 6yB ^hmom 3
iłoro o6pa3KiB, axi ^apyBaB BipmH iłoMy roAysajibHHiii Ilapaciii, KOTpa
po3najnoBajia hhmh BoroHb y Kyxm, mo6 npnrocTHTH CBoro cycwa flpoBHaKa rapanoro
crpaBoio. ^Ikuio HhkhiJ)op Mir Ha ue cnoKiiiHO ^HBHTHCb, to 3^aerbca jinnie TinbKH
TOMy, mo BipHB, mo y BH,o,i flHMy ^WLĄyrh ro He6a, zk acepTBa nepe^aHa BoroBi y
no^au;i 3a 3eMJii i aK no^aKa-MOJiHTBa 3a Jiio^aHy 3HHjiHBicTb IlapacKH. i
6jiaropo,zrHHM ^apoM He6ec ^Jia HnKH(J)opa SyjiH
flOMH MOHHTBH - LJepKBH. fljia HHKH(J)Opa i TOAiuiHbrO nOKOJliHHa
Ll,epKBa 6yjia thm oahhokhm, ropiB BWHe cBiTjio ifx xpHCTHaHCbKoi' flyxoBHOCTi,
npHinenjieHOi cb^thim Bojioahmhpom XpecTHTejieM Khibcłkoi PycH.
LJepKBa 3 iKOHaMH nepmoi xpHCTHaHCbKoi po^hhh i cb3thx 6yna fljia HHKH(j)opa
MiciieM fliaHHa Bnaro^aTi, nio BKa3yBana AOpory b He6o, 6yjia niKOjioio 3hhjihbhx
MiacjiK)flCŁKHX Bi^HOCHH, a BO^Honac MicijeM HaH6ijibni p,na caMoro HnKH(J)opa
cnoKinHHM i macjiHBHM. Moace Eni4)aiiiH flpoBHSK TOMy 3 TaKHM 3axonneHHa MaJHOBaB
cb3thx i HaHfloponri noro cepr^ro r^epKBH, mo xoTiB ix yBinHHTH xoHa6 Ha CBoix
o6pa3Kax, hcmob nepe^aHaiOHH, mo noHHeTbca HenyBaHe Bi^; BiKiB Ha
446
i Miicmifi y Tlojibiąi 1947-1997
Nikifor Drowniak, Bóg i Święci, akwarela 16x24. Zbiory prywatne - Piotra Skrijki.
Artyści ukraińscy w Polsce 1947-1997
447
TiS 3eMJii ix CBi^OMe i BCneHe 3ri,nHO 3 ruiaHOM HHiijeHHH i po36łipaHHa,
hk ne CTajiocb oco6jihbo nicjra 1947 poicy nicna BiicejieHHH yKpamniB.
flyxoBHa nepeMora KinticaKpaTHO BHcenioBaHoro Eni(j)aHm, hkhh hc
3aicHyBaB6H, 3k6h He icityBajiH ijepKBH, e b nepuiin nepsi fl0Ka30M Toro,
rHO HlrIKH(J)OpH flpOBH3KH He 3MO2CVTb 3aBJiaTHCb y CBm J\Q 3HHIH,eH0
yHiBepcajiLHi BapTOCTi, y CBm no36aBneHOMy ^oporn j\o L|,epKBH, y ii
i i
Nikifor Drowniak
Urodzony z ubogiej, łemkowskiej dziewczyny Eudokii Drowniak, syn Epifaniusz -
Nikifor (Epifania z greckiego - objawienie) swym przyjściem na świat zmienił obraz
Krynicy, najpierw w oczach matki, a z czasem także w oczach swych rodaków Łemków
oraz całych, nie tylko artystycznych, środowisk w wielu krajach świata.
Nikifor - Epifaniusz Drowniak (1895-1968), uważający się za krynickiego Matejkę,
tworzył świat lepszym niż był on w rzeczywistości. Jak zauważył Piotr Skrijka,
Nikifor był architektem, który nie projektował żadnych budowli, lecz poprawiał te
Nikifor w drodze do Cerkwi w Krynicy.
448
ykpamcbKi Mucmtfi y Ilojibiąi 1947-1997
źle przez innych zaprojektowane. W udoskonalanych przez niego domach dachy
przyjmowały kształt i barwę liści, okna stawały się kwiatami.
Zaś nieodłączny każdemu domowi dym, który symbolizował ciepło rodzinne, a
dokładniej jego brak, był dla Nikifora czymś szczególnie ważnym. Swój, wypływający
z płomyków serca, dym w rzeczywistości uzyskiwał Nikifor z własnych, może
najlepszych obrazków, które oddawał wiernej mu żywicielce Parasce, która puszczała
je z dymem, podpalając w kuchni by podać sąsiadowi Drewniakowi gorącą strawę.
Nikifor mógł na to spokojnie patrzeć, zapewne tylko dlatego, iż wierzył, że jego
strawione przez ogień obrazki dojdą do Nieba jako ofiara złożona Bogu w podzięce za
dary ziemi i jako dziękczynna modlitwa za ludzką życzliwość Paraski. Najważniejszym
i najwspanialszym darem niebios dla Nikifora były jednak domy modlitwy - Cerkwie.
Dla ówczesnego pokolenia krynickich grekokatolików Cerkiew była tym jedynym,
najświętszym miejscem, gdzie płonęło światło ich chrześcijańskiej duchowości,
zaszczepionej przez św. Włodzimierza Chrzciciela Rusi Kijowskiej.
Cerkiew z ikonami pierwszej rodziny chrześcijańskiej i świętych była dla Nikifora
miejscem promieniowania Łaski, wskazywała drogę do Nieba, była szkołą życzliwych
stosunków międzyludzkich, a zarazem miejscem najbardziej dla niego bezpiecznym i
szczęśliwym. Może Epifaniusz Drowniak dlatego z takim pietyzmem malował świętych i
ukochane przez się Cerkwie, że chciał je ocalić, przynajmniej na swych obrazkach.
Być może pragnął je uwiecznić, jakby przeczuwając, iż dojdzie do niespotykanej od
wieków na tym terenie profanacji miejsc sakralnych, których dotąd nikt nie ważył
się świadomie i planowo niszczyć i rozbierać, tak jak stało się to, zwłaszcza po
1947 roku, po wysiedleniu Ukraińców.
Duchowe zwycięstwo, kilkakrotnie wysiedlanego Nikifora, któryby nie zaistniał,
gdyby nie istniały Cerkwie, dowodzi w pierwszym rzędzie, iż Epifaniusze Drowniaki
nie będą mogli objawiać się w świecie, gdzie niszczone są uniwersalne wartości, w
świecie pozbawionym drogi do Cerkwi, a więc świecie oddalonym od miejsc
promieniowania Łaski.
Włodzimierz Mokry
Artyści ukraińscy w Polsce 1947-1997
449
3eH0Biii
3eH0Biił noflyiiiKO Hapo,a,HBca y 1887 pom' b ceni OieperaHO 6ijra MicreHKa I310M.
V 1911 poui •sańsymB AKmeMiio MHcrerrrB y KneBi, a kumo. poiciB m3Hinie Aica#eMiio
MHCTerrrB y nerep6yp3i b po6irai M. flySoBCbKoro.
Bifl 1921 pony, aacAOCMepTiB 1963>KHBinpaE(iOBaByJloA3i. BnoBHi Bi,zmaHHH TBopnin
npam', KOHcepBaracT, hk y po3yMmm MHCTeirjBa,
l HaBKOJIHIHHbOl AlHCHOCTi. FIpOTarOM KijILKOX CTBOpHB COTKH neH3a5KiB B
peanicTHHHOMy cTHni, 3 skhx a»c ąo Kmna acHTra npoMOBJDiTHMe Tyra 3a
6aTbKiB]HHHOIO.
Uje 3a acmTH iioro o6pa3H eKcnoiry-BanHCt Ha 6araTi>ox BHCTaBKax, b TOMy racni Ha
n'aTH bcjihkhx inzpiBizryajTbHHX, a xaK»K nocMepTfflH BHCTaBni 3opraHi3OBamH
06'eflHaH-
H3M Il0JIbCbKHX MHTriiB
Zenobiusz Poduszko
Zenobiusz Poduszko urodził się w 1887 roku we wsi Oczeretyno w pobliżu miasta
Izium. W 1911 roku ukończył Kijowską Akademię Sztuk Pięknych, a kilka lat później
Akademię Sztuk Pięknych w Petersburgu w pracowni Mikołaja Dubowskiego.
Od roku 1921 aż do śmierci w 1963 mieszkał i pracował w Łodzi. Całkowicie oddany
pracy twórczej, konserwatywny, zarówno w podejściu do sztuki jak i otaczającej
rzeczywistości, w ciągu kilkudziesięciu lat stworzył setki pejzaży utrzymanych w
konwencji realistycznej, z których zawsze przebijać będzie tęsknota za ojczyzną.
Za życia artysty jego obrazy eksponowano wielokrotnie. Miał pięć dużych wystaw
indywidualnych. Związek Polskich Artystów Plastyków zorganizował wystawę pośmiertną
jego prac.
YKpatHCbKi Mucmąi y Flojibiąi 1947-1997
450
B'aqecjiaB BacBKiBCBKHH HapoflHBca 15 mororo 1904 poicy b PiBHOMy, Ha Bojnnri.
B6ore ahthhctbo, cepeA 6inHoro OTonemia nepeAMicra, aajio mraTOK XBOpo6H -
Ty5epiyjn>03y, 3 ^koio 6opoBcs Bce cboc aarrni, KiJiBKa pa3iB onepoBamoi. 1920
poicy ao6hboi pp BapniaBH, flidaBca pp AicafleMii MHcreirrB i 3flo6yB y:
MajispcTBaynpo<J)ecopaT. npynncoBCBKoro.arpaijflHHy |b po6iTiri B. CKOHHJiaca ń JI.
o. 3toaom OAepacye acHCTeirra
rpa(})ixiHHx TexmK, a no poicax npH3HaiiaKyrb noro acHcreHTOM biaaW rpaihiKH. ITo
2-h CBiTOBifi Bitni, mera
npO(}). XpOCTOBCBKOrO,
npo(J)ecopoM i KepiBHtncoM rpa<J)iKH.
ByB HJieHOM MHCTenBKOl
opraHi3auii „CnoKiń", i 6paB aicrHBHy y ii npanj, pa^ie 3 bhi3aobhx
BHCTaBOK (ABOX) Ha BOJIHHB (JlyHBK,
iiB, PiBHe) Ta hk flpyr BOJiHHaKa-rpa<})iKa Hijia XaceBHia, cnijiBHO
3anoHaTKOByK)TB BHflaHHa b opram3aiiii „CnoKiń" (ao bIhhh
a „KHH2CKOBi 3HaKH H.
XaceBira;')- Jim ni3HaHHfl BHMor KHHacKH i ApyKapcrea, BHBHaiOTŁ 6yKBO3HaBCTBO y
npo<}>. JleHapra ił Bifl6yBaiOTB flpyKapcBiy npaKrincy b flpyKapm. BacBidBCBKHH
rpaij)ixnfflx TexmK i MańcrpoM flepeBopiny.
flepacaBHi HaropoflH 3a AepeBopHTH-ijnocipaiiji ao khidkkh npo Cony, Ao TBopiB A.
nyiincHHa (KamTaHCBKa AO^Ka), C. CcemHa (TlyraHOB).
TswKi poKH o6aorH BapmaBH b 193 9 ponj, HiMeuBKOi OKynanji, ^aca MacoBHx
po3CTpijriB i jriKBiAai(ii aamiBCBKoro rerra, nepeoyB y BapniaBi.
bIhhh TpHMaB tichhh KopecnoHAeHiiiHHHH 3b'jesok i3 ppyisiMK Ha ii. ^acro xBopiB.
Yci cboi TBOpni chjih Ta Bemnce 3HaHHa 3 AinaHKH rpa$iKH nepeAaBaB MonoAi b
AKaAeMii ń BHxoBaB njuHHp^A mojioahx MHcrniB-rpatJńKiB. IloxoBaHHH ypoHHCTO na
HBHHTapi y BapniaBi.
"HoraTKH 3 MHcrenTBa",. Hp 12, TpaBeHB 1972 B.
H. n.!
Artyści ukraińscy w Polsce 1947-1997
451
Wiaczesław Waśkiwśki
Wiaczesław Waśkiwśki urodził się 15 lutego 1904 roku w mieście Równe na Wołyniu.
Ubogie dzieciństwo i życie wśród biednej społeczności przedmieścia, zapoczątkowało
gruźlicę, z którą walczył przez całe życie, pr/ecliod/ac kilkakrotne operacje.
Po 1920 roku przedostał się Jo Warszawy, został przyjęty na Akademię Sztuk
Pięknych, zdobył solidną edukację artystyczną: w dziedzinie malarstwa u prof. T.
Pruszkowskiego, a grafiki w pracowni W. Skoczylasa i L. Wyczółkowskiego. Z czasem
otrzymał skromne stanowisko asystenta technik graficznych, a następnie został
asystentem wydziału grafiki. Po drugiej wojnie światowej, po śmierci prof.
Chrostowskiego, Waśkiwśki otrzymuje nominację na profesora nadzwyczajnego i
kierownika wy dzi ału grafiki.
Był członkiem stowarzyszenia artystów "Spokój", aktywnie uczestnicząc w jego
pracach. Z prawdziwą radością wziął udział w swych dwóch wystawach wyjazdowych do
rodzimego Wołynia (Łuck, Krzemieniec, Równe). Wraz ze swym przyjacielem artystą-
grafikiem z Wołynia N. Chasewiczem, rozpoczęli w środowisku towarzystwa "Spokój"
druk wydawnictw "Knyżkowi znaky N. Chase-wycza". W celu poznania wymogów drukarstwa
i książki, studiowali liternictwo uprof. Lenarta i odbyli praktykę w drukarni.
Waśkiwśki był dobrym znawcą różnych technik graficznych i mistrzem drzeworytów.
Otrzymał nagrody państwowe za drzeworyty, ilustracje do książki o Soczi, do utworów
A. Puszkina {Córka kapitana), S. Jesienina (Pugaczow).
Czasy ciężkiej niemieckiej okupacji Warszawy w 1939 roku, okres masowych
rozstrzeliwań i likwidacji getta żydowskiego przeżył w Warszawie.
Po wojnie utrzymywał ścisłe kontakty z przyjaciółmi-artystami, żyjącymi na
obczyźnie. Często chorował. Całą swą wiedzę i energię poświęcał młodzieży,
przekazując jej swe umiejętności z dziedziny grafiki. Wychował szereg młodych
artystów-grafików. Spoczywa na cmentarzu w Warszawie.
W.J.P. (1łum.W.M.)
452
YKpaincbKi Miicmifi y IJojibiąi 1947-1997
ApeTa T.
Apera T. Oe^aK - BHirycKHHiia cDaKyjibTery FpafJHKH y BapinaBi, cneinajiisauia -
KHKaacoBa rpacJ)iKa. 3aHMaerbCH M0Jib6eprHHM
5KHB0IIHC0M, BepCTaTHOK) rpacjHKOK) (jliHOpHT), CaTHpHHHHM pHCyHKOM,
npuKJiaflHOK) rpa(J)iKOK) Ta hobhmh TexmKaMH iniocTpauiii.
Cboi po6oth npeAcraBjiHjia Ha 6ararbox BncTaBKax y flojibiui Ta b CBrri (Bejibiia,
Bonrapk, iTania, KaHaaa, iłnoHia, HiMe^HHHa, yropmHHa, PyMyma,
"I1Itphx, iioro xapaicrep i 3arym;eHicTb, KOHipacT, chmboji, 6apBHcra ruimia,
anarofla i cmia KOJibopy, CBiTjio, GararcTBO cj)opM i HaTyra toh}', no6i>KHHH i
pnTMmHHH Ta noAopojKi - u,e Moe acHrra" - A. T.
Areta T. Fedak
Areta T. Fedak - absolwentka Wydziału Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie -
specjalizacja grafika książkowa. Zajmuje się malarstwem sztalugowym,
grafiką warsztatową (linoryt), rysunkiem satyrycznym, grafiką użytkową i nowymi
technikami ilustracji. Prace prezentowała na wielu wystawach krajowych i
zagranicznych (Belgia, Bułgaria, Włochy, Kanada, Japonia, Niemcy, Węgry, Rumunia,
Ukraina). "Kreska, jej charakter i zagęszczenie, kontrast, symbol, plama barwna,
spokój i siła koloru, światło, bogactwo form i waloru, ryt głęboki, pobieżny i
rytmiczny oraz podróże - to moje życie"- A. Fedak.
Artyści ukraińscy w Polsce 1947-1997
453
Grafiki prezentowane na wysuwie "Ukrainka w Jaworznie" w Miejskim Centrum Kultury w
Jaworznie w maju 1992 r. (patrz str. 237-244)
454
i Mucmiji y Tlonbiąi 1947-1997
3a
HapoflHBcs: 23 erami 1923 poicy y OjiBopHHin' Sina Hobok) Cairaa. ,3,epa(aBHHH
JliiieńFLuacTHHmra Texm'Ky Micri 3aKonaHOMy. BHmy MHcrenBKy ocBny 3no6yB b AKmeMii
MncTeiiiB y BapinaBi, oflepacaBimi mhidiom Ha Binzuni pi3t6n b 1956 pony. y 1955-
1975 poKax 6yB BHtrrejieM pi3B6n b flepacaBHOMy Jlinei" IljiacTHHHoro MncTeirrBa
iM. A. KeHapa y 3aiconaHOMy. 3ańMaeTtca pi3i.6oio y flepeBi. EKcnoHyeTBca B13 1957
cony BpaB yHacrB y noHąa, 100 36ipHHx BHCTaBKax: 3ara^BHOnojiBCiKHx i
perioHajn.HHX, b TO KopaoHOM b CIIIA, I!exoc]iOBaTiHHi, Bojirapii, OpaHipi,
HopBern, 6yBinoMy Pa^aHCBKOMy Coio3i, IcnaHTi, EejiBiii, ABCipii, Pojiamni,
MaB 24 iimHBiflyajiBHi BHCTaBKH b
i i 3aK0pfl0H0M. OCTaHHBO B
y JlBBOBi, Kohomhi h Bepe5KaHax. 3peajii3yBaB KiJiBKa naM'aTHHKiB. CraB
repoeMKiHOKapTHHH peacHcepa Faceroaca /],y6oBCBKoro. BaraTopa3OBO 6yB
HaropoASKyBaHHH ił BHpi3HeHHH. JlaypeaT mjh. HaropoflHiM. Cr. BiTKeBina. Mae
AsropcBiy Fanepeio npn Byn. KacnpoBina 31 a y 3aKonaHOMy.
rparopiii ^e^yx Grzegorz Pecuch
Urodził się 23 stycznia 1923 roku we Florynce, koło Nowego Sącza. Ukończył
Państwowe Liceum Technik Plastycznych w Zakopanem a później studia artystyczne na
Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, dyplom na Wydziale Rzeźby w 1956 r. W latach
1955-1975 był nauczycielem rzeźby w Państwowym Liceum Sztuk Plastycznych im. A.
Kenara w Zakopanem. Uprawia rzeźbę w drewnie. Wystawia od 1957 roku. Uczestniczył w
ponad 100 wystawach zbiorowych: ogólnopolskich i środowiskowych, również za granicą
w USA, Czechosłowacji, Bułgarii, Francji, Norwegii, Niemczech, byłym ZSRR, Szwecji,
Hiszpanii, Belgii, Austrii, Holandii i na Węgrzech. Miał 24 wystawy indywidualne w
kraju i za granicą. Ostatnie na Ukrainie: we Lwowie, Kołomyji i Brzeżanach.
Zrealizował kilka pomników. Jest bohaterem filmu w reżyserii Grzegorza Dubowskiego.
Wielokrotnie nagradzany i wyróżniany. Laureat m.in. nagrody im. St. Witkiewicza.
Posiada Galerię Autorską przy ul. Kasprowicza 3 la w Zakopanem.
Artyści ukraińscy w Polsce 1947-1997
455

I f
Grzegorz Pecuch, Święta Olga
456
i Mucmtfi y TJojibiąi 1947-1997
ca 1924 pony b flporo6Hii. J\wrsni pokh npoBiB y i samicaBjieHHa posmraJiHCB 1942
poKy, Toni ń BHKOHaB cboi nepini eKCJii6pHCH. y 1945-1954 pp. HaB^aBca b AKafleMii
MHCTen,TB y KpaKOBi. 3aHMaerŁOi MajwpcTBOM i rpafJHKOio, e BipHHM npain' b rany3i
eiccjiiSpHcy,
BHTOTOBHB Y5Ke MaH5Ke 500 3HaKlB. EKCnOHyBajIHCB BOHH Ha 40-a
iHflHBiA};rajTBHHX BHCTaBKax b AMepinn Ta GBponi. BpaB Taicoac yiacTB y cnijitHHX
BHcraBKax eKCjii6pHcy, a thx oyjih Bace cotkh. Y cboix npaitHX T. BeHrpiiHOBHH
CTapaeTBca BHuryKano i Jiani^apo aKHaH6ijiBiue po3noBicTH npo BjTacHHKa, jxjih
^Koro po6htb khh>kkobhh 3HaK, 3a3HaHHTH npo(J)eciio, 3an;iKaBJieHH5i riei oco6h.
HaMaracTtca TaKosK, mo6 y thx po6oTax ne BTpaTHTH BJiacHoi' iHflHBiayajiBHOCTi.
Ilpaui T. BeHrpHHOBHna e y 6araTBOx Aep5KaBHHx i npHBaTHHx KO^eKiiiHx b ycŁOMy
CBiri. lipo eKc.m6pHCH T. BeHrpHHOBira e 6araTo peu;eH3iHy IIojiBiiri, YKpaim,
CIIIA i KaHafli. Horo npi3BHine 3anncaHe y BejiHKiń cBiTOBiń eHiiHKJioneAii,
npHCBHHeHiji eKcjii6pHCOBi (IIopTyrajiia, 6 tom), fle penpo^yKOBaHO noro 36
khhsckobhx 3HaiciB.
Tnpc
Tyrs Wenhrynowicz
Urodził się w Drohobyczu w 1924 roku. Swe dziecięce lata spędził w Sanoku, gdzie
zaczyna tworzyć ekslibrisy. W latach 1945-1952 studiuje na Akademii Sztuk Pięknych
w Krakowie. Uprawia malarstwo i grafikę, ale pozostaje wierny ekslibrisowi. W swoim
dorobku posiada około 500 znaków, które eksponuje na indywidualnych wystawach (40)
w Ameryce i Europie. Ekslibrisy Wenhrynowicza eksponowano na
setkach wystaw zbiorowych. W swoich pracach Wenhrynowicz w oszczędny sposób stara
się powiedzieć jak najwięcej o właścicielu, dla którego wykonywany jest dany znak,
określić jego zawód, zainteresowania, nie zatraca przy tym swojej twórczej
indywidualności. Prace Wenhrynowicza znajdują się w wielu państwowych i prywatnych
kolekcjach na całym świecie. Jego nazwisko zapisano w wielkiej encyklopedii
powszechnej poświęconej ekslibrisowi (Portugalia, 6 tom) gdzie reprodukowano 36
jego znaków. O ekslibrisie Wenhrynowicza napisano wiele artykułów, recenzji w
Polsce, na Ukrainie i w Ameryce.
Artyści ukraińscy w Polsce 1947-1997
457
Cerkiew ze wsi Tworylne (nie istnieje), Tyrsus Wenhrynowicz
458 My Żurawie. Tej pieśni miało nie być!
MY ŻURAWIE Tej pieśni miało nie być!
My, tak jak i wy, przez jastrzębie rozpędzone ptaki po świecie.
SwojąUkrainę przechowywaliśmy najczęściej tylko w sercu. Osamotnione serce szukało
serca. I tak rodził się dźwięk pieśni, która wraz z naszym wysiedleniem miała
umrzeć.
Śpiewaliśmy, bo pragnęliśmy żyć. Śpiewaliśmy o wszystkich codziennych sprawach,
ludzkich marzeniach, historycznych świętach.
W pieśni mogliśmy wskrzeszać każdą cząstkę zabranej nam Ojczyzny.
O rodzimym gaju nad Prutem, gdzie do bólu pragnęliśmy wrócić, śpiewać było ciężko.
Kiedy na zbudowaną z pieśni Ojczyznę znów napadały jastrzębie, by przeciąć naszą
szczerą z Szewczenką rozmowę, wzlatywaliśmy w niebo.
Pod niebem obcego kraju nasze dumy brzmiały z czasem swobodniej niż na naszej, nie
swojej ukraińskiej ziemi.
Gdy między Sanem i Dnieprem deptano nam święte ognie na przeszłości ołtarzach,
wówczas niszczone Ikony zaczęliśmy malować kolorami dźwięków ¦ naszych duchownych
pieśni.
Reprezentacyjny chór Związku Ukraińców w Polsce "Żurawli" - "Żurawie " (powstał w
1972 r.)
Mu JKypaejii. Tiei nicni mcuio ne 6ymu!
459
Nie mogliśmy nie śpiewać, gdy na zawsze zamykano usta męczennikom naszej
niepodległości - świętej pamięci Iwasiukom, Horśkym, Stosom...
Z nadzieją, jak wiosenny głos Żurawie, nasz -już dwudziestoletni - śpiew wlewał się
w pieśń o wolności naszego narodu, śpiewaną po wszystkich Ukrainach świata.
I tak, wraz z rodakami znad Dniepru, podnieśliśmy Czerwoną Kalinę z wiarą, iż
zacznie się uśmiechać nasza, już wolna Ukraina.
Kraków-Warszawa 1992
MH5KYPABJII Tiei' nicm Majio He 6yTn!
Mh, xk i bh, mob acTpy6aMH po3irHam rrraxH no CBrri.
Cboio yicpaiHy 36epiranH mh *iacTO jnnue b cepni. OcaMiraeHe cepne myKajio cepnK. I
Taić Hapo,zraeyBaBca 3ByK nicm, ma pa30M 3 BHcejieHHSM Mana bmbpth.
Mh cniBajiH 6o xotiuih >khth. OcniByBajiH Bci moflerai cnpaBH, jnoflCBiri Mpii, Ta
icropmHi CBsra. y nicicrc Moraa BOCKpecarH KoacHa lac-nca 3a6paHoi
HaM BaTŁKiBmHHH
m
lipo piflHHH Kpan Ha« TlpyroM y Jly3i, Ae flo 6ojiio xo-riiiocb noBepHyra, iBaTH
Gyjio BaacKo. ".
Kojih Ha nooyflOBaHy 3 niceHb BaTbKiBniHHy 3hob HanaflajiH acTpy6H, mo6 npoTaTH
Hamy iuppy 3 IIIeBHeHKOM pÓ3MOBy, mh B3niTajiH b He6o. ¦'
nią He6oM Hyacoi KpaiHH Hami ayMH 3BynajiH 3 nacoM CBo6iflHinie hW Ha Haniin, He
cboih, yKpamctiaH 3eMni.
Kojih Miac C^hom i ^mnpoM TorrrajiH HaM CBaii Borm Ha BiBTapax MHHynoro, TO^i HHmem
Iitohh, mh CTajmpo3MajiBOByBaTH KonbopaMH 3ByKiB HaniHx ayxoBHHx niceHb.
Mh He Moran He cniBaTH, kojih Ha 3aBaym 3aMHKajiH ycTa MyneHHKaM Hanioi BOJii -
cbotoi naM'ari łBaciOKaM, ropcbKHM, GrycaM...
3 Haaieio, xk BecHHHroł kjihi 5KypaBjiiB, Haiu, Bace ABanaTHjriTHiH, rojioc
BjiHBaerbca y nicHio npo bojiio Hamoro Hapofly, cniBaHy no Bcix ykpai'Hax CBiTy
, pa30M 3 3eMjraKaMH 3-Haa ^Hinpa CTajiH_____„__
KajiHHy, 3 Bipoio iup norae ycMixaTHCb Hania, Bace BinbHa
KpaKiB-BapniaBa
B. M.
Mogiła ks. Mychajła Werbyckiego, autora muzyki hymnu niezależnej Ukrainy "Szcze ne
wmerła Ukrajina...", w Młynach koło Jarosławia (woj. Przemyskie)
461 Spis treści
Wstęp .............................................................................
............... 5
I. MATERIAŁY Z KONFERECJI
Ukraińcy w Polsce. 50 lat po wysiedleńczej akcji "Wisła "
Włodzimierz Mokry
Nie wojskowy lecz polityczny cel
wysiedleńczej akcji "Wisła" w 1947 roku................................ 13
Leszek Wotosiuk
Przebieg i skutki akcji "Wisła"..........................................
23
Igor Hałagida
Życie Ukraińców na ziemiach zachodnich
w pierwszych latach po wysiedleńczej akcji "Wisła".....................37
Roman Drozd
Ukraińcy na Pomorzu Zachodnimw latach 1947-1952 49
Małgorzata Kmita
Propaganda antyukraińska i kształtowanie
negatywnego stereotypu Ukraińca w czasach PRL.........................59
Program "U siebie" Telewizji "Kraków"
Więźniowie Jaworzna.......................................
75
Włodzimierz Mokry
Ukraińcy w Jaworznie...........................................
33
Obóz w Jaworznie i wojskowy sąd operacyjnej grupy "Wisła "
Oprać. M. Kmita...................................................
9]
Spis treści 462 y
w^hmylak, O. Czaban, Z. Doliszny, L. Gal, S. Hładyk,
M Kfflita,Kuzyk, R. Lubiniecki, K. Mokra, W. Mokry,
A Romanowski, J. Prokop, P. Szafran, W. Szlanta, P. Tyma,
I ryoJosiukjB.Zinkiewicz-Tomanek........................................... 95
II REFLEKSJE, DOKUMENTY, MATERIAŁY
Grzegorz Motyka
"f nyw Bieszczadach" Jana Gerharda a prawda historyczna .. 161
Tadeusz Olszaństó
Wokółakcji
"Wisła .................................................................... 173
Małgorzata Kfflita
Wnlwakcji "Wisła" na życie kulturalne Ukraińców w PRL......... 185
Grzegorz Motyka,
Obraz Ukraińca w literaturze Polski Ludowej...............................213
Piotr Lewicki,
Wychodzenie Ukraińców z getta PRL............................................223
Przemówienie Prezydent Miasta Jaworzna A. Węglarza, W Mokrego, J- Rejta z okazji
otwarcia wystawy grafiki ¦ sunkówAretyFedakpt. "Ukrainka w
Jaworznie"......................237
1 kt ustawy sejmowej o zwrocie nieruchomości przejętych nawłasność państwa w
następstwie akcji "Wisła"...............................245
Wywłaszczenie
OpracM-
Kmita............................................................................24
7
' u Ustawy o stosunku państwa do Kościoła Katolickiego.............249
Spis treści 463
Fragmenty przemówień posłów 54 posiedzenia Sejmu
w sprawie przywrócenia własności Cerkwi Grekokatolickich.........251
Dyskusja o zapisie praw mniejszości narodowych
w Konstytucji
RP.........................................................................252
Projekty uchwały sejmowej i uchwała Senatu
Rzeczypospolitej Polskiej potępiająca akcję
"Wisła"...............................253
Listy Przewodniczącego ZUwP Jerzego Rerta
w sprawie więźniów
Jaworzna.................,....................................258
Antoni Dubiec
Omówienie Uchwały Sądu Najwyższego.......................................263
Sejm o więźniach Jaworzna
J. Kuroń, J. Lityński, J. Grabek, B. Borusewicz,
O. Krzyżanowska, M. Dmochowska, M. Dyduch, J. Świrepo,
M. Czech, K. Budniki A. Dobroński.............................................267
Wypowiedzi posła Mirosława
Czecha................................................271
Być Ukraińcem.
Z Włodzimierzem Mokrym rozmawia Ryszard Rybus
redaktor "Gazety
Krakowskiej"....................................................279
Apel intelektualistów polskich z 1997 r. potępiający akcję "Wisła" .. 284
Liderzy polskich partii politycznych o postulatach Ukraińców Leszek Balcerowicz
(UW); Włodzimierz Cimoszewicz (SLD); Waldemar Pawlak (PSL); Jan Olszewski (ROP);
Wojciech Borowik
(UP)................................................................286
Jerzy Pomianowski
Przed progiem (o ideologii odpowiedzialności zbiorowej).............288
464 Spis treści
III. PROBLEMY ŁEMKOWSZCZYZNY
1. Od akcji polonizacyjnej do akcji "Wisła"
Dokumenty Zjednoczenia
Łemków.....................................................293
2. Problem "łemkowski"
Michał Łazarewski
Łemkowie "zawiedli" Jerzego Harasymowicza.............................329
Andrzej Sulima Kamiński
W kręgu moralnej i politycznej ślepoty:
Ukraina i Ukraińcy w oczach Polaków..........................................337
Jan Andrzej Stępek
Akcja polska na Łemkowszczyźnie................................................340
3. Źródła problemu na Łemkowszczyźnie
Dokumenty. Fragmenty z wytycznych władz II Rzeczypospolitej
do pracy polonizacyjnej na Łemkowszczyźnie................................345
4. Odwieczny problem ziemi "Nasza sprawa to
ziemia"...................................................................365
W. Stefanyk
Ziemia, Sen, Pole, Nitka, W powietrzu płyną lasy
(tłum. I. Bojowska, A. Rotecka, R. Czekańska-Heymanowa).................365
,

Spis treści 465


IV. KARTY Z ŻYCIA UKRAIŃCÓW PO 1947 ROKU
Stepan Migus,
Kateryna. Historia akcji "Wisła " - Życiem pisana
(Zukr.tłum.A.Nowak)................................................................
.. 375
Prowokacja jako skutecznametoda walki z Ukraińcami...................... 381
Wspomnienia księdza greckokatolickiego ze wsi Rabę 1948-1949 ... 383
Roman Lubiniecki,
Ksiądz kanonik Mikołaj Denko.....................................................
386
Ks. mitrat Stefan Dziubyna
Wspomnienia........................................................................
....... 388
Ks. mitratat Myrosław Ripećkyj i jego parafia w Chrzanowie
(woj. olsztyńskie) 1947-1968 (Zukr. tłum. A. Nowak).......................... 394
Leszek Wołosiuk
Historia jednej fotografii zewsi Łosie...........................................
403
Włodzimierz Mokry
Problem ojczyzny dla ukraińskiej mniejszości narodowej wysiedlonej w 1947
roku.............................................................. 415
Jaworznicki dzień ukraińskiej kultury
Cerkwie w grafice TyrsusaWenhrynowicza.................................. 427
Artyści ukraińscy w Polsce 1947-1997.
Malarstwo. Rzeźba. Grafika.........................................................
438
My Żurawie. Tej pieśni miało nie
być!................................................458
Almanach Almanach Almanach Almanach
Wydawnictwo "Szwajpolt Fioł"
Fundacji św. Włodzimierza Chrzciciela Rusi Kijowskiej w Krakowie
proponuje przesyłkę (za pobraniem pocztowym) następujących wydań:
"Krakowskie Zeszyty Ukrainoznawcze", Kraków 1993, tom l-ll, s. 470, cena
9.20 zł
"Krakowskie Zeszyty Ukrainoznawcze", Kraków 1995, tom III-IV, s. 542, cena
19.50 zł
"Krakowskie Zeszyty Ukrainoznawcze", Kraków 1997, tom V-VI, s. 498, cena
19.50 zł
Między Sąsiadami" 3/1993, s. 172, cena 7.00 zł Między Sąsiadami" 4/1993, s. 170,
cena 9.00 zł Między Sąsiadami" 5-6/1995-96, s. 250, cena 14.00 zł Między
Sąsiadami" 7/1997, s. 197, cena 25.00 zł Pismo "Horyzonty Krakowskie", 1-2/1995,
cena 3.50 zł Pismo "Horyzonty Krakowskie", 3-4/1995-96, cena 5.20 zł Pismo
"Horyzonty Krakowskie", 5-6/1997, cena 6.00 zł MoKpuPi Bo/ioflMMnp, LjepKea e xummi
yKpaiHąie, [\ma 3.50 3Ji YKpamcbKe deKopamueHo-y^KumKoee Mucmeu/neo, qiHa 3.50 3n
HuKUcpop flpoeHHK - Nikifor Drowniak, Kraków 1995, 4.00 zł Tyrsus Wenhrynowicz,
Exlibris, Kraków 1995, cena 6.50 zł Mokry Włodzimierz, "Ruska Trójca". Karta z
dziejów życia literackiego Ukraińców w Galicji w pierwszej połowie XIX w., Kraków
1997, s. 306, cena 15.60 zł
Włodzimierz Mokry, Literatura i myśl filozoficzno-religijna ukraińskiego
romantyzmu, Szewczenko, Kostomarow, Szaszkiewicz, Kraków 1996, s. 211, cena 16.00

Włodzimierz Mokry, Od Iłariona do Skoworody. Antologia poezji ukraińskiej
XI'XVIIIw., Kraków 1996, s. 350, cena 18.20 zł
Kostenko Lina, I dzień, i noc, i mgnienie..., Kraków 1997, s.130, cena 11.00 zł
Artyści ukraińscy w Polsce wiatach 1947-1997. Malarstwo. Rzeźba. Grafika, Kraków
1997, cena 5.00 zł
Problemy Ukraińców w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła "1947 roku, red. W.
Mokry, Kraków 1997, s. 466, cena 23.00 zł
Książki można otrzymać wysyłając zamówienie na adres:
Księgarnia "Nestor" Fundacji św. Włodzimierza,
ul. Kanonicza 15, 31-002 Kraków,
tel. 421-92-94, fax 421-99-96
Konto Fundacji św. Włodzimierza: BPH S.A. VI O/Kraków Nr 10601406-1645-27000-500101

You might also like