Professional Documents
Culture Documents
POWSTANIE
STYCZNIOWE
Państwowe Wydawnictwo Naukowe • Warszawa 1983
ZAMIAST PRZEDMOWY
Ostatnie całościowe opracowanie dziejów powstania styczniowego wyszło spod
pióra Adama Szelągowskiego lat temu już blisko czterdzieści. Od tego czasu wiedza
w tym zakresie poczyniła niewiarygodne postępy. Udostępnione zostały badaczom
dziesiątki nowych zespołów archiwalnych; tysiące dokumentów ogłoszono dru-
kiem; ukazały się liczne wartościowe monografie, setki i tysiące przyczynków. Prze-
łom metodyczny, jaki dokonał się w polskiej historiografii po II wojnie światowej,
rozszerzył także perspektywy badań nad rokiem 1863. Setna rocznica powstania
przyniosła obfite pokłosie wydawnictw wszelkiego typu, ogłaszanych w dziesięciu
europejskich językach. Ogromny wkład w opracowanie wielu problemów dotąd
leżących odłogiem wnieśli m. in. historycy radzieccy1.
Podsumowanie tego kolosalnego dorobku należy chyba do ważniejszych zadań
historiografii polskiej XIX wieku. Nasuwała się myśl opracowania pełnego, wielo-
tomowego, wykonanego w sposób zespołowy. Powstałoby w ten sposób dzieło
niejednolite i trudno przyswajalne. Zdecydowałem się na inną alternatywę: podjęcia
próby syntezy samodzielnej. Zdawało się to możliwe, oczywiście za cenę daleko
idącej selekcji materiału.
W obrazie tym powstania styczniowego zamierzam skupić światła na historii
obozu czerwonych, na stworzonej przez ten obóz organizacji narodowej, na zwierzch-
niej władzy tej organizacji, która doprowadziła do wybuchu powstania i stanęła
na jego czele. Zagadnienie to, jakkolwiek centralne, nie zostało dotąd rozpracowane
w sposób zadawalający. W tej dziedzinie starałem się posunąć możliwie daleko
kwerendę samodzielną i schodzić nawet do pomniejszych szczegółów, do przebiegu
poszczególnych dni i godzin. Dokoła historii związków tajnych, Komitetu Central-
nego Narodowego i Rządu Narodowego grupowałem wszystkie inne sprawy:
działalność obozu białego, a w związku z tym postawę klas posiadających, sprawę
włościańską, sprawę żydowską, sprawę kobiecą, sprawy kościelne, następnie zaś
politykę caratu i dwu innych rządów zaborczych, działania wojenne, dyplomację
europejską, współpracę* polską z ruchem rewolucyjnym innych krajów — przede
wszystkim Rosji — i jeszcze historię regionalną, a więc przebieg powstania w róż-
nych częściach Królestwa, na Litwie, Białorusi i Ukrainie, odgłosy jego w pozosta-
łych zaborach, na emigracji i w Europie. Rzecz jasna, że problem genezy powstania,
tym bardziej zaś jego skutków, wymagał powiązania z problematyką gospodarczą
i społeczną, z historią umysłowości, literatury i obyczaju. O tych wszystkich rozleg-
1 Por. moje omówienia: Historiografia polska wobec powstania styczniowego, „Przegląd
Historyczny" 1953. Pokłosie rocznicy powstania styczniowego, „Przegląd Historyczny" 1964.
Przedmowa do wydawnictwa W. Djakowa i I. Millera, Ruch rewolucyjny w armii rosyjskiej
a powstanie styczniowe, Wrocław 1967.
5
Część pierwsza
RUCH
Rozdział pierwszy
STAN KRAJU
KONIEC REŻYMU
Dla całej Polski pod zaborem rosyjskim rok 1855 stanowił koniec epoki. W dniu
2 marca gruchnęła po Warszawie wieść o śmierci Mikołaja I. We wrześniu przyszły
doniesienia urzędowe o upadku Sewastopola. W grudniu, w związku ze śmiertelną
chorobą Paskiewicza funkcje namiestnika Królestwa objął przejściowo gen. Wincen-
ty Krasiński. Wieści te symbolizowały albo też zapowiadały upadek: rządów reakcji
w Rosji, hegemonii rosyjskiego caratu w Europie oraz systemu carskiego panowania
w Polsce.
Reżym mikołajowski polegał na utrzymywaniu ustroju stanowego i poddaństwa
chłopów przy pomocy wojska i policji politycznej. Ceną, jaką za to płaciła Rosja,
było zacofanie gospodarcze, skrępowanie oświaty i kultury oraz deprawacja spo-
łeczeństwa. Wojna krymska odsłoniła słabość systemu, a ferment ogarniający wieś
czynił dalsze trwanie poddaństwa wręcz niebezpiecznym dla klasy panującej. Nowy
car Aleksander II dostrzegał konieczność przemian i zapowiadał reformy.
Hegemonia caratu w Europie polegała na jego funkcji „żandarma" czuwającego
na straży status quo. Wszystkie dynastie środkowej Europy i wszystkie konserwa-
tywne ugrupowania kontynentu oglądały się na Petersburg jako na niezawodną
ostoję przed dążeniami wyzwoleńczymi narodów i roszczeniami niższych klas spo-
łecznych. W 1849 r. wojska caratu stłumiły rewolucję węgierską, w dwa lata potem
Mikołaj I udaremnił próbę zjednoczenia Niemiec przez Prusy. Ale to był już
kres jego powodzeń. W Niemczech, we Włoszech, w monarchii habsburskiej, na
Bałkanach odżywały dążenia przytłumione, zdawałoby się, po nieudanej „Wiośnie
Ludów". W Niemczech dojrzewał konflikt o hegemonię między Prusami a Austrią,
kwestia wschodnia rodziła antagonizm austriacko-rosyjski. Święte Przymierze już
nie funkcjonowało, nowy system europejski jeszcze się nie narodził, wszystkie kom-
binacje przymierzy zdawały się możliwe, odkąd koncertowi mocarstw zaczął nada-
wać ton „Sfinks tuileryjski", Napoleon III.
System paskiewiczowski w Królestwie Polskim polegał na odsunięciu społe-
czeństwa od wszelkiego udziału we władzy. Klasom posiadającym zapewniał bez-
pieczeństwo osobiste i swobodę eksploatowania mas ludowych, niewielkiej kadrze
11
Rok
Pszenica
Ziarn
Żyto
Ziarn
Jęczmień
Ziarn
Owies
Ziarn
1822
623
3,4
3847
3,2
407
2,8
2186
2'\
1839
825
3,5
4411
2,8
1655
3,2
3276
3,0^
1845
1557
4,6
6120
4,2
2614
4,7
6263
4,9
1850
2356
4,0
6223
3,3
2363
3,6
5172
3,5
1857
3597
5,4
9747
4,9
3660
5,3
6921
4,3
Uprawa ziemniaka skurczyła się w dekadzie 1845-1855 na skutek zarazy ziemnia-
czanej, a wraz z nią spadła i produkcja wódki. Pogłowie owiec od początku lat 40-
-tych trzymało się około 3,5 mln sztuk, z tym że stale polepszała się rasa owiec,
a wraz z nią ilość i jakość produkowanej wełny3.
1 Przeciętna cena warszawska (w gramach złota) korca pszenicy w 1.1821-1825 —
2,945;
żyta 1,969. Takaż cena czetwierci pszenicy w 1. 1851-1855 — 11,423; żyta 8,518. Czetwierć
= 1,66
korca. S. Siegel, Ceny w Warszawie w latach 1816-1914, Poznań 1949, s. 274.
2 I. Kostrowieka, Produkcja roślinna w Królestwie Polskim w 1.1815 —1864. Studia z
dziejów
gospodarstwa wiejskiego, t. IV, cz. 2, 1961, s. 50 n.
3 W1822 r. owce „ordynaryjne" stanowiły 68%> ogółu, w 1839 — 42°/0 w 1857 —
34% T. Sob-
czak, Stan ilościowy hodowli owiec na ziemiach środkowej Polski w XIX w., Studia z
dziejów gospo-
darstwa wiejskiego, t. n, 1959, s. 425. Produkcja wełny szlachetnej przed 1828 r. nie
przekroczyła 20 tys.
centnarów, w latach 50-tych wahała się od 50-60 tys. W. Pruski, Hodowla zwierząt
gospodarskich
w Królestwie Polskim, t. I, W.. 1967, s. 82. .
12
życiową dla tego środowiska była możliwość kształcenia się i awansu — w tej dzie-
dzinie sytuacja przedstawiała się dramatycznie. Wyższych uczelni w Królestwie
nie było, poza Szkołą Sztuk Pięknych w Warszawie i Instytutem Agronomicznym
w Marymoncie (łącznie w 1855 r. 304 słuchaczy). Gimnazjów filologicznych i real-
nych było w roku śmierci Mikołaja 12, z niespełna 3 tys. uczniów (wliczono tu Insty-
tut Szlachecki w Warszawie i Nauczycielski w Radzyminie). Szkółek powiatowych
było 26 (3858 uczniów), żeńskich szkółek prywatnych 186, z 6 tys. uczennic. Doli-
czywszy szkółki niedzielne dla rzemieślniczej czeladzi oraz całe szkolnictwo elemen-
tarne dochodzimy do liczby 12 tys. uczniów w 1855 r. W 1848 r. było ich 85 tys.10
Oświata kurczyła się, a nie szła naprzód, za cara Mikołaja, rząd sabotował szkoły
średnie i wyższe, dziedzice zaś nie dbali o szkółki wiejskie. Nie było gdzie zdobywać
zawodu. Dodajmy, że w służbie rządowej, choć była ona złożona z Polaków, stano-
wiska kluczowe piastowali Rosjanie. Wreszcie inteligencja twórcza czuła się skrępo-
wana przez cenzurę; w całym inteligenckim środowisku odczuwano zapewne naj-
silniej potrzebę zmiany kursu i liberalizacji.
Z kolei trzeba uwzględnić niewygasłą tradycję niepodległej Rzeczypospolitej,
konstytucji 1815 r., powstania listopadowego, tradycję podtrzymywaną przez lite-
raturę emigracyjną, która choć wąskim strumykiem, docierała jednak do kraju.
Demokratyczne programy wywalczenia nowej, lepszej Polski miały niewielu wyz-
nawców pod rządem Paskiewicza; ale tęsknota do niepodległości i pamięć krzywd
doznanych ze strony caratu tkwiły nie tylko w sercach tzw. warstw oświeconych —
można było odnaleźć je i pośród ludu11.
NOWY KURS I OŻYWIENIE KRAJU
Rok 1855 zapowiedział więc zmiany w kraju, w Rosji i w Europie. Nie wiedziano,
jak daleko pójdą te zmiany i w jakim kierunku, ale optymizm był dość powszechny.
22 V 1856 r. car Aleksander II wjeżdżał „po raz pierwszy do Warszawy, stolicy
rachować górną warstwę oficjalistów prywatnych, szacowaną na 10 442 osób głównych. A.
Szczy-
piorski, „Ewolucja zawodowa i społeczna Warszawy w XIX w." (maszynopis) w rubryce
„urzędni-
cy i wolne zawody" ma 7517 osób głównych w 1354, a 9808 w 1862 r. Do rządowego
Stowarzyszenia
Emerytalnego należało w Królestwie w 1859 r. 13 696 osób. W liczbie tej figuruje także
niższy per-
sonel nieinteligencki. J. Bossakowski, op. cit., s. 297.
10 J. Kucharzewski, Epoka paskiewiczowska. Losy oświaty, Warszawa 1914, rozdz. X.
Nie
uwzględniono tu szkół wyznaniowych żydowskich. R. Gerber, Szkolnictwo Królestwa
Polskiego
w okresie międzypowstaniowym, Wrocław 1960, tab. końcowa, wykazuje w 1.1850-1855
spadek
z 75 650 do 66 507 uczniów. Zestawienie to pomija niedzielne szkółki rzemieślnicze.
11 Wyłącznie dla ilustracji przytoczmy obserwację o chłopach w Miechowskiem, w
połowie
lat 40-tych: „Co mnie bardziej dziwiło, że ten lud prosty, nie znający ani czytać ani pisać, nie
tylko
śpiewał pieśni miłosne, lub opiewał piękności przyrody, lecz znał różne śpiewy patriotyczne,
Koś-
ciuszkę, Głowackiego, Dombrowskiego [s], Poniatowskiego i innych znali oni dobrze i w
pieśniach
swoich, opowiadali ich czyny patriotyczne i bojowe". K. Mikoszewski, „Pamiętniki moje",
rękopis,
Fawley Court.
15
>od przymusem. W kilka lat później wyznał poufnie bratu Konstantemu, że wy-
lowiadąjąc te słowa: „point de reveries" miał na myśli nadzieje Polaków na przyłą-
zenie Litwy do Królestwa, nadzieje tak -zdrożnie podsycane ongiś przez Alek-
andra I16. Był to klasyczny przykład błędnego wnioskowania z nauk przeszłości,
•onieważ Aleksander I czynił Polakom ogólnikowe obietnice (zdobywając sobie
Izięki temu w Polsce ogromną popularność), a jednak nie zapobiegł „buntowi"
', 29 listopada, Alćksander II od pierwszej chwili chciał stawiać sprawę jasno. Za-
cładał, że Polacy zrezygnują z „marzeń" skoro zostały one z góry wykluczone.
Błąd polityczny cara nie polegał na tym, że dał do ręki prasie emigracyjnej
argument przeciw wchodzeniu w przetargi z zaborcą; ale że zniechęcił do owych
przetargów polskie klasy posiadające. Były one w tej pierwszej chwili dość pow-
szechnie gotowe do „ugody", to znaczy do rezygnacji z niepodległości w zamian
za dopuszczenie do udziału we władzy. Nie było też w opinii publicznej czynnika,
który był mógł podówczas ugodzie takiej przeszkodzić. Prześlepiona przez carat
okazja nie miała się już powtórzyć17. Zawód doznany przez arystokrację wyraził
trafnie Henryk Potocki: „Nadzieje, któreśmy mieli, -- spełzły niestety na ni-
czym- -. Spodziewam się, ie czyny nie odpowiedzą słowom i że w nich więcej taktu
politycznego znajdziemy; inaczej smutno by było dla naszego kraju zostać materią
do krajania i szycia w rękach takiego pasterza-krawca"18. Refleksja o rok późniejsza
z tegoż arystokratycznego środowiska brzmiała: „Cesarz dobrego, lecz nieco niedo-
łężnego charakteru, chciałby, aby było dobrze w Polsce, ale nie Polakom i Polsce,
nie jako Polsce, lecz jako części Cesarstwa"19.
I w samej rzeczy, zapowiedziane przez Aleksandra II akty łaski nie okazały się
nazbyt obfite. Jeszcze w kwietniu 1856 r. został zniesiony w Królestwie i na Litwie
stan wojenny. W końcu maja ogłoszona została amnestia dla emigracji polskiej
z 1831 r., obwarowana co prawda wielu zastrzeżeniami. We wrześniu przyszło
ułaskawienie znacznej części zesłańców syberyjskich. W następnym, 1857 r., otwarta
została w Warszawie Akademia Medyko-Chirurgiczna, namiastka spodziewanego
zrazu Uniwersytetu. Nieco później przyszła zgoda cesarska na zawiązanie Towa-
rzystwa Rolniczego. Wszystko to było li tylko cząstkową realizacją zobowiązań, które
zaciągnął był na kongresie w Paryżu pełnomocnik rosyjski, kniaź Orłów, wobec
Napoleona III i lorda Clarendona19a. Orłów osiągnął rzecz dla Rosji najistotniejszą,
16 Aleksander U do Konstantego 22IX/4X/1862: „C'etaitnommementcesidees-laquej
avais
ąualifiees reveries lors de ma reception de la noblesse polonaise en 1856, expression qu'on
avait
tant critiquće alors. mais que je ne reprends nullernent et maintenant moins que jamais". A.
Kraushar,
Listy poufne cara Aleksandra U i w. ks. Konstantego, „Tydzień Polski" 9 XII 1922.
17 Por. raport W. White'a, 12 I 1861: gdyby przed 5 laty zdecydowano się w Petersburgu
na reformy, byłaby szansa utworzenia w Polsce partii ugodowej. PRO FO 65/583.
18 List b. d. do A. Wielopolskiego, cyt. A. Skałkowski, Aleksander Wielopolski w
świetle
archiwów rodzinnych, t. II, Poznań 1947, s. 172.
19 Listy A. E. Kożmiana, t. III, Lwów 1894, s. 107 — informacje z Warszawy od rodziny
Kra-
sińskich.
,9a M. Handelsman, Adam Czartoryski, t. III, W. 1950, s. 614.
17
obroty i zyski Banku Polskiego29, jak również wkłady rosnące w kasach oszczę-
dności30.
Postęp gospodarczy kraju był szczególnie widoczny w Warszawie. Ludność
stolicy wzrosła z ok. 198 do 230 tys. w latach między wojną krymską a rokiem 186131.
Liczba osób zawodowo czynnych z 40 do 62 tys. Przybyło w latach 50-tych w War-
szawie kilka poważnych zakładów przemysłowych, jak warsztaty żeglugi parowej,
fabryka tytoniowa Kronenberga, drugi z kolei młyn parowy na Lesznie. Stanęło
kilka okazałych gmachów publicznych (Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego,
Hotel Europejski), a kamieniczki mieszkalne zaczęły już wyrastać na południe od
alej Jerozolimskich. Inaugurowano pierwszy, niewielki wodociąg i pierwsze latarnie
gazowe, a w 1860 r. przystąpiono do budowy mostu stałego na Wiśle32. Rozbudziło
się także życie umysłowe; prasa codzienna podniosła swój poziom, objętość i nakłady,
stała się dochodowym przedsiębiorstwem i w związku z tym redakcje zaczęły płacić
niezłe honoraria33. Opera warszawska podniosła się pod batutą Moniuszki, powstało
Konserwatorium Muzyczne i Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych; Akademia Me-
dyczna dzięki Chałubińskiemu miała też stać się ośrodkiem pracy naukowej. „War-
szawa niezmiernie się wzniosła na literackim polu", pisała Lucyna Mieroszewska,
a porównując to miasto z rodzinnym Krakowem osądzała, że „pod względem po-
święceń dla dobra Kraju i postępu - - ani się nie równa Kraków do Warszawy"3*-
NAJWAŻNIEJSZE PROBLEMY SPOŁECZNE
W ślad za ożywieniem gospodarczym i umysłowym szło też w opinii publicznej
lepsze rozeznanie problemów wymagających pilnego rozstrzygnięcia. Naczelną
w odczuciu ogólnym była kwestia włościańska. Znaczna część właścicieli ziemskich,
a tym bardziej te wszystkie grupy burżuazji i inteligencji, które folwarków nie
29 Zestawienie roczne skupu weksli, kredytów udzielanych pod zastaw produktów
rolniczych
i towarów fabrycznych, a także zysków brutto i netto: H. Radziszewski, Bank Polski,
Warszawa
1910, s. 416, 441, 443, 482.
30 Stan wkładów na 31 grudnia w Głównej Kasie Oszczędności w Warszawie (w tys. rb.)
1853 — 483; 1854 — 163; 1856 — 354, 1860 — 910. Kalendarz Obserwatorium 1860, s.
203. Ko-
respondencja namiestników Królestwa Polskiego w 1861 r., Wrocław 1964, s. 154.
31 Aż do 1861 r. statystyki (S. Siegel, op. cit., s. 5) nie uwzględniały ludności niestałej.
A.
Szczypiorski, Statystyki XlX-wieczne Warszawy a imigracja, „Rocznik Warszawski" VII
(1966),
s. 246, ocenia ją w 1857 na co najmniej 40 tys.
32 S. Kieniewicz, Warszawa w powstaniu styczniowym, Warszawa 1965, rozdz. I.
33 E. Tomaszewski, Kształtowanie się kapitalistycznych przedsiębiorstw prasowych w
Warszawie,
Warszawa 1969.
3* List do S. Pruszakowej, 7 V 1858, BPP, rps 458, s. 763. Por. też W. Domaradzki do H.
Schmitta/20 VIII 1857,po 2 tygodniach pobytu w Warszawie: „Warszawa obecnie w tym
periodzie,
w którym myśmy byli około roku 40-go, tj. mniej ma doświadczenia, więcej złudzeń, ale też
za to
więcej serca, a mniej obojętności i rachuby. — Najwięcej przekonałem się o tym w teatrze.
Tam
jeszcze frazesy uroku nie straciły, a kontusz na scenie jeszcze takie wywołuje oklaski, jak u
nas
niegdyś Wiśliczanki". B. Oss., rps 5912, f. 103, 104.
20
V
przeciw Żydom nagonkę, dowodzono m. in., że szybki ich przyrost zagraża pol-
skości miast42. Kampania ta spotkała się z protestami polskich kół liberalnych
w kraju i na emigracji. Wytworzyła się sytuacja, w której dążenia emancypacyjne
Żydów spotykały się z odmową rządu, podczas gdy solidaryzowały się z nimi postę-
powe ugrupowania polskie. Ten układ sił okazał się brzemienny w następstwa.
Drugą ważną mniejszością narodową (245 tys.) byli w Królestwie Niemcy. Dadzą
się wyróżnić wśród nich dwa środowiska: miejskie złożone z przemysłowców, rze-
mieślników i robotników, oraz wiejskie — kolonistów-czynszowników. Poddani
niemieckiego pochodzenia cieszyli się w Królestwie równymi prawami, a nawet
byli forytowani przez rząd, jako usposobieni lojalnie. Wśród dawniej osiadłych Niem-
ców, zwłaszcza w Warszawie, asymilacja czyniła wyraźne postępy. Nie było więc
w Królestwie problemu niemieckiego przed 1863 r. — miał za to później ujawnić
się problem stosunku Niemców do powstania styczniowego.
W strukturze społeczeństwa owych lat znajdowały odbicie zachodzące przemiany
gospodarcze.
Polska znajdowała się u progu rewolucji przemysłowej i na końcowym etapie
likwidacji stosunków feudalnych. W związku z tym i w społeczeństwie polskim
tego czasu obserwujemy przejście od dawnych struktur stanowych do nowej straty-
fikacji opartej na kryterium pieniądza. Najbardziej rzucającym się w oczy zjawiskiem
jest rozkład tak licznego przed rozbiorami stanu szlacheckiego. Tylko drobna
część szlachty — ok. 5 tys. rodzin — utrzymuje się jeszcze w Królestwie w połowie
XIX w. w posiadaniu majątków ziemskich. Reszta zdeklasowała się lub deklasuje
przechodząc do innych środowisk: burżuazji, inteligencji, klasy robotniczej, a nawet
chłopstwa. O wiele słabszy natomiast jest awans społeczny średnich i niższych sta-
nów. Z górnych warstw mieszczaństwa wyłoniła się burżuazja, ale tylko niewielu
bourgeois udało się przeniknąć do środowiska ziemiańskiego. Jeszcze skromniejszy
jest awans synów chłopskich w szeregi drobnomieszczaństwa, czy też inteligencji.
•Przyczyny tego zjawiska są rozliczne: w grę wchodzi szczególna struktura stanu
szlacheckiego w Polsce i zapóźnienie gospodarcze kraju, i polityka rządu carskiego,
który stara się sztucznie utrzymać dawne przywileje stanowe43.
Następstwem jest utrzymywanie się licznych elementów umysłowości i obyczajo-
wości stanowej w kształtujących się dopiero grupach nowego społeczeństwa. Dotyczy
42 Tak więc w 1808 r. Żydzi stanowić mieli 27,9% ludności miejskiej, a w 1857 już
43,4%.
Żydzi mieli zapewne wyższy przyrost naturalny, lecz polemiści zapominali o dwóch
momentach:
1) Statystyki z początku XIX w. nie umiały doliczyć się ogółu Żydów; 2) skupianie się
Żydów w mias-
tach było następstwem zarządzeń administracyjnych. Por. A. Eisenbach, Mobilność
terytorialna
ludności żydowskiej w Królestwie Polskim. Społeczeństwo Królestwa Polskiego, Studia pod
redakcją
W. Kuli, t. II, Warszawa, 1966.
43 W. Kula i J. Jedlicki, Struktura społeczna Królestwa Polskiego w przededniu
powstania
styczniowego. IX Powszechny Zjazd Historyków Polskich. Powstanie styczniowe, t. II,
Warszawa
1964. Rozwinięcie postawionych tu tez w studiach pt. Społeczeństwo Królestwa Polskiego,
dotąd
4 tomy, Warszawa 1965-1971. Por. też J. Jedlicki, Klejnot szlachecki i bariera stanowa,
Warszawa
1968.
24
tacy, których rodziny nie zdołały się wśród ziemiaństwa utrzymać. W następstwie
tego inteligencja pochodzenia szlacheckiego przejawiać będzie stosunek krytyczny
do ziemiaństwa, częściej też skłaniać się będzie do radykalnych teorii społecznych.
Natomiast inteligencja pochodzenia mieszczańskiego łatwiej będzie nieraz współ-
pracować z burżuazją, która może jej imponować majątkiem i powodzeniem. Oba
skrzydła inteligencji: szlacheckie i mieszczańskie są przekonane, że o randze jednostki
w społeczeństwie decydować winny nie urodzenie i nie majątek, ale zasługi i talenty.
Lecz oba skrzydła na równi będą miały poważne trudności w nawiązywaniu kon-
taktu z ludem — w mieście, a tym bardziej na wsi. Z ludem, którego nie znają, a który
chciałyby reprezentować.
POLACY I POLSKOŚĆ POZA KONGRESÓWKĄ
Była dotąd mowa wyłącznie o Królestwie Polskim — na nim też skupiać się musi
główna uwaga każdego, kto studiuje powstanie styczniowe. W walce toczonej z ca-
ratem zabory pruski i austriacki grać mogły tylko pomocniczą rolę, a w zaborze
rosyjskim Kongresówka stanowiła główne skupisko ludności polskiej. Była też
dzielnicą ludniejszą od Poznańskiego i znacznie bardziej rozwiniętą gospodarczo
niż Galicja. Jest jednak błędem aż nazbyt często popełnianym zamykanie historii
powstania w granicach Królestwa. Czynny był w powstaniu cały naród polski,
miały w nim udział wszystkie prowincje i wszystkie też, aczkolwiek w różnym stop-
niu, ponieść miały jego konsekwencje.
Rozmieszczenie ludności polskiej w trzech zaborach unaocznia poniższa tablica:
Liczba i udział procentowy Polaków w trzech zaborach
Prowincja
Powierzchnia
(w tys. km)
Polaków
(w tys.)
Procent w
do ogółu 1
Królestwo
127
3781
77
6 gub. litewsko-białoruskich
304
500
10
3 gub. Ukrainy prawobrzeżnej
165
500
10
Galicja Zachodnia
18
1788
88
Galicja Wschodnia
60
702
22
Poznańskie
29
801
55
Prusy Zachodnie
26
397
34
14 płd. pow. Prus Wschodnich
17
311
48
Rej. Opolska
13
666
59
49 Dla Królestwa dane z 1859, Kalendarz Obserwatorium 1861. Dla zachodnich guberni
Cesarstwa dane z 1867 r. K. Dunin-Wąsowicz, Historia Polski IHPAN, t. III, cz. I, Warszawa
1963,
s. 96 n. Dane te podwyższyłem licząc się ze stratami ludności polskiej w okresie powstania.
Dla Ga-
licji dane z 1869, ibidem. Dla zaboru pruskiego dane 1861 r. J. Marchlewski, Pisma, 1.1,
Warszawa
1952, s. 183, 215. W. Chojnacki, Mazury i Warmia, Wrocław 1959, s. 13.
26
Wróciło ich w praktyce nie tak wielu49, byli to zaś przeważnie ludzie starsi
i sterani, bez politycznego znaczenia. Obok nich przybywali co prawda synowie
emigrantów, j'uż urodzeni i wychowani we Francji. Sporą ich grupę, z zawodu inży-
nierów zatrudniła jako fachowców znających język polski „Socićtć des Chemins
de Fer Russes", przy budowie Kolei Warszawsko-Petersburskiej. Ta grupa młodych
inżynierów odegrać miała dużą rolę w nadchodzących wypadkach.
W 1860 r. Bibianna Moraczewska, poznanianka i demokratka, pisała do Lon-
dynu z krytyką emigracyjnej prasy. — „Demokrata [Polski] nie ma warunków
do życia, nikt go nie chce czytać. Do nas on dochodzi, wszystko to samo możemy
drukować u siebie. - - Pisma emigracyjne jedynie wtedy tylko celowi odpowiadają,
jeżeli są jakoby zlewkiem całej rozszarpanej Ojczyzny. Zasad nowych na wychodź-
stwie już dziś nie masz, rozbiegły się one po całym kraju. — U nas po wszystkich
stronach od końca do końca Polski duch coraz krzepniejszy, młode pokolenie pełne
miłości Ojczyzny, jednym słowem dążenie ku lepszemu"50. Autorka miała tylko
częściowo rację. Emigracja w istocie przestała już być kuźnią nowych ideologii
przekazywanych do kraju. Nie przestała natomiast grać roli eksponenta zagranicz-
nego polityki polskiej. Począwszy od połowy 1858 r., w związku z dojrzewającą do
rozstrzygnięcia sprawą włoską, wszystkie-emigracyjne obozy wznowiły swą aktywność
i nawiązały kontakty ze swymi odpowiednikami w kraju.
ZIEMIAŃSTWO I BURŹUAZJA
Pomiędzy 1856 a 1860 r. nie da się jeszcze mówić o obozach politycznych w Polsce,
tym mniej o stronnictwach. Można natomiast wyróżnić trzy nurty polityczne, od-
powiadające z grubsza biorąc tendencjom i interesom ziemiaństwa, burżuazji tudzież
radykalnej inteligencji.
Ziemiaństwo Kongresówki od stycznia 1858 r. miało własną swą organizację,
Towarzystwo Rolnicze51. Skupiło ono*z miejsca 1500 członków, a po trzech latach
liczba ich miała dojść do 3500. Ogromna zatem większość właścicieli ziemskich weszła
do Towarzystwa i opłacała składki, choć na dorocznych sesjach lutowych bywało
do tysiąca ludzi. Kierował towarzystwem Komitet kilkunastoosobowy z prezesem
Andrzejem Zamoyskim na czele. Zorganizowała zaś obiór Komitetu i obsadziła
go grupa założycieli, złożona z udziałowców „Roczników Gospodarstwa Krajowe-
go". Potocznie zwano tych ludzi „klemensowczykami" jako przyjaciół Zamoyskiego
49 Paulucci podawał ich liczbę na 600. Raport Simmonsa4 VIII 1858, PRO FO 65/503.
Liczba
9000 emigrantów powróconych w 1. 1857-1860, którą podaje W. Przyborowski, H. I, s. 90, -
obej-
muje chyba też Sybiraków.
so List „do p. D." Poznań, 26 V 1860, odpis w papierach J. N. Janowskiego. BJ, rps 3685,
t. IV, k. 245, 246.
S1 W. Grabski, Historia Towarzystwa Rolniczego, t. II, Warszawa 1904, R. Czepulis,
Myśl
społeczna twórców Towarzystwa Rolniczego, Wrocław 1964.
29
iększe znaczenie zdobyło sobie kółko grupujące się wokół Edwarda Jur-
, W 1856 r., gdy zaczynał on swą działalność61, jest to już człowiek po trzy-
ce, radca tytularny w Komisji Spraw Wewnętrznych, prawnik wychowany
)rpacie, spolszczony syn niemieckiego rzemieślnika. Pamięć, jaką zostawił
l przyjaciół, świadczy o sugestywnym wpływie mającym źródło w zupełnej
teresowności i w oddaniu dla sprawy publicznej. Bliższe koło przyjaciół stano-
nłodzi inteligenci: nauczyciele, lekarze, architekci, aplikanci sądowi i admini-
yjni. Jurgens starał się wykraczać i poza ten krąg: trafiał zatem do kół zie-
skich i wielkiej burżuazji, posiadających środki finansowe — do władz To-
ystwa Rolniczego, do Kronenberga i Rozena. Ale szukał też dojścia, jak zoba-
ry niżej, do kółek studenckich, a także do sfer rzemieślniczych. Szewc Hisz-
iki, kotlarz Borelowski, lakiernik Lubliński, a może jeszcze paru innych majstrów
>zawskićh miało z Jurgensem kontakty. Bywali u niego także sybiracy, jak Ru-
ht, A. i H. Krajewscy, Ehrenberg. Te właśnie różnorodne powiązania Jurgensa
ały mu wpływ niewspółmierny do rzeczywistych jego możliwości.
Hasła organiczne: podniesienia gospodarczego kraju, oświaty ludowej, znie-
ia pańszczyzny, równouprawnienia Żydów, były w tym środowisku sprawą
ywistą, ale niewielka grupa ludzi dobrej woli mało co mogła zrobić dla ich urze-
wistnienia. Jurgens przejął od Poznaniaków myśl Marcinkowskiego — Towa-
stwo Naukowej Pomocy. Byłaby to organizacja szeroka, legalna, oparta na
blicznych składkach i centralizująca wszystkie poczynania oświatowo-kulturalne
kraju. Przygotowania podjęto ok. 1858 r. w sposób na pół poufny: rozglądano
; za funduszami, układano projekty statutu, sondowano władze na temat legali-
cji Towarzystwa. Sprawa jednak przewlekała się: majętna arystokracja odnosiła
E niechętnie do inicjatywy, która wyszła spoza ich sfery, zgoda dyrektora Mucha-
>wa zdawała się niemożliwą do osiągnięcia, a liczni społecznicy warszawscy,
tym sybiracy, odpowiadali Jurgensowi: „Gdy Towarzystwo zostanie zatwier-
rone, pracować w nim chętnie będziemy"62. W styczniu 1861 r. sprawa stała w tym
imym punkcie, co przed trzema laty: było 70 członków, którzy zadeklarowali
składkę, każdy dwutysięczną" i zamierzano zwrócić się do rządu o zgodę na zawią-
anie Towarzystwa63. Tak więc do chwili wybuchu rewolucji prace koła Jurgensa
ie wyszły poza sferę projektów.
Na kilkanaście miesięcy przed tą datą grupa Jurgensa podjęła ważną decyzję
(olityczną — lecz była to decyzja negatywna. W połowie 1859 r. zwrócił się do niej
61 Z listu N. Żmichowskiej do B. Moraczewskiej z 9 VII 1856, Listy, t. II, Wrocław 1960,
i. 104, wynika, że już wtedy istniał jakiś zawiązek kółka. Por. S. Kieniewicz, Dramat
trzeźwych
entuzjastów, Warszawa 1964, s. 94 n. Bibliografia w PSB.
611. Baranowski, Pamiętniki, Poznań 1923, s. 215. Były też kółka Towarzystwa na
prowincji:
w Opocznie, Rawie, Lublinie. Relacja Baranowskiego cyt. W. Rudzka, Karol Majewski,
Warszawa
1937, s. 33.
63 N. Żmichowska do A. Kisielnickiej, 711861, Listy, 1.1, Wrocław 1957, s. 406. Nie
wiadomo,
czy mowa o rublach, czy o złotych polskich.
33
Rozdział drugi
PIERWSZE ORGANIZACJE MŁODZIEŻOWE
ŚRODOWISKO STUDENCKIE
„Uwłaszczenie, zniesienie pańszczyzny były dla chłopa darem tak wielkim,
tak nieoczekiwanym, że stanąłby on na pewno przy ludziach, którzy by mu go ofia-
rowali w dobrej wierze. Zależało tylko od szlachty, by rozpalić ogólne powstanie
całego ludu. Był jeszcze czas; rząd nie dostrzegał tego niebezpieczeństwa, jeszcze
nie był przedsięwziął środków. Niestety - - nie zdawaliśmy sobie dostatecznie sprawy
z potęgi narzędzia, które mieliśmy do dyspozycji. — Gdybyśmy to byli zrozumieli,
zanim by zrozumieli Rosjanie, byłby to koniec niewoli; stalibyśmy się niepodlegli,
bo byśmy dali początek insurekcji nie do zwyciężenia. Lecz zrozumieliśmy to do-
piero w 15-17 lat po omawianej epoce. — Było już za późno. Rosja już czuwała"1.
Słowa te pisał, nazajutrz po klęsce powstania styczniowego, Henryk Kamieński,
ideolog demokracji polskiej lat 40-tych, autor Prawd żywotnych i Katechizmu demo-
kratycznego. Wówczas, twierdził, za Mikołaja i Paskiewicza, hasło uwłaszczenia
rzucone przez szlachtę, mogło było przelicytować rząd carski — ale szlachta go nie
podjęła. „W 15-17 lat potem" szlachta godziła się już na uwłaszczenie, ale postulat
ten już nie wystarczał. Nie tylko dlatego, że zmieniła się polityka caratu, ale po-
nieważ wzrosło tymczasem na wsi napięcie walki klasowej. — „Ogłosiliśmy uwłasz-
czenie, wprowadziliśmy je w życie, pisze Kamieński. - - Nie znaleźliśmy już u chłopa
tego absolutnego zaufania, którego by nam nie zabrakło, gdybyśmy się wzięli w porę".
Niniejszą gorzką ocenę można było sformułować dopiero po przegranej. Przed
wybuchem powstania demokracja polska nie uznawała bynajmniej, że jest już „za
późno"; wręcz przeciwnie, była przekonana, że powstanie jest w tej chwili właśnie
koniecznością.
— „Wyobraźmy sobie — tak rozumował Zygmunt Miłkowski w rozmowie
z gen. Wysockim, w 1858 r.. — jeźdźca na koniu, któremu w pełnym pędzie ukaże
się nagle pod nogami rów szeroki. Zatrzymać nad rowem konia nie sposób, spadnie
bowiem na pewno... W takim razie jeździec nie pozbawiony przytomności umysłu
puszcza konia i do przeskoczenia rowu mu pomaga. Ryzyko niekiedy zbawieniem
1 Mimoires d'un prisonnier, par Henri Corvin, „Le Temps" 24 VI 1865.
36
bywa, - - ryzyko jest lepsze, aniżeli zwalenie się w rów, bez spróbowania przesa-
dzenia onego"2.
„Rowem" do przeskoczenia dla demokratów była sprawa uwłaszczenia, postawio-
na w zaborze rosyjskim na porządku dziennym. Odmowa „skoku" oznaczała zaprze-
paszczenie jedynej, niepowtarzalnej szansy: chłop uwłaszczony przez zaborcę stałby
się obojętnym dla Polski. Zanim więc dojdzie do carskiej reformy, trzeba koniecznie,
jak mówił Mierosławski, „odegrzać masy ludowe z odrętwienia niewoli zaręczeniem
im bezwarunkowego zwrotu ziemi polskiej, ich własnym orężem odzyskanej"3.
Sprawa agrarna była zatem najpierwszą dźwignią, która mobilizowała demo-
kratów polskich. Ale grały też rolę rachuby na okoliczności zewnętrzne. „Na ostat-
nie na przykład powstanie złożyły się następujące zdarzenia: wojna wschodnia,
śmierć Mikołaja, zmiana systemu rządzenia i wojna włoska (1859). Każdy z tych
wypadków odbił się w Polsce bądź nadzieją, bądź przykładem, rozbudził duch
i natężył pragnienie niepodległości — a kiedy to pragnienie doszło do najwyższego
stopnia potęgi, wówczas żadna siła ludzka, żaden rozum nie był w stanie powstrzy-
mać wybuch"4.
Jedno było tylko w Polsce środowisko, w którym pragnienie niepodległości mogło
dojrzewać swobodnie, tworząc podłoże dla organizacji powstańczej: .środowisko
młodzieży na wyższych uczelniach. Aż do jesieni 1857 r., daty otwarcia Akademii
Medyko-Chirurgicznej, Warszawa była tego środowiska pozbawionai (dwie szkoły
wyższe: Instytut Agronomiczny i Szkoła Sztuk Pięknych, liczyły w sumie niewielu
słuchaczy). Były natomiast większe skupiska studiującej młodzieży polskiej na róż-
nych uczelniach Cesarstwa. Tam też zaczął się po wojnie krymskiej ruch niepodległoś-
ciowy, wyprzedzając Warszawę o rok albo i więcej.
Liczba studentów polskich w Petersburgu, Moskwie i Kijowie w latach 185/j>-
1861 była znaczna, źródła pamiętnikarskie mówią o 3 tysiącach, z czego do tysiąca
w Kijowie. Są to dane niewiele tylko przesadzone. Według informacji żandarmerii
z 1861 r. studiowało na Uniwersytecie Petersburskim 388 rzymskich katolików,
na Moskiewskim 423, na Kijowskim 562, razem 13735. W tychże uczelniach było
ponadto 36 luteranów i 22 Żydów pochodzących z zachodnich guberni, część ich
być może zaliczała się do Polaków. Także wśród prawosławnych byli synowie mał-
żeństw mieszanych, ciążących ku polskości. Można więc przyjąć, że liczba Polaków
w trzech wymienionych uniwersytetach przekraczała 1400. Pozostałe trzy uniwer-
sytety: w Dorpacie, Charkowie i Kazaniu liczyły w sumie nie więcej niż stu Polaków.
Nie na tym jednak koniec: w Petersburgu funkcjonowały inne jeszcze akademie:
'2 Z. Miłkowski, Od kolebki przez życie, t. II, Kraków 1936, s. 238 n.
3 Pamiętnik Mierosławskiego, Warszawa 1924, s. 5.
4 „Niepodległość" 10 VIII 1867, cyt. za J. Borejszą, Emigracja polska po powstaniu
styczniowym.
Warszawa 1966, s. 177.
5 T. Snytko, Studienczeskoje dwiżenije w russkich uniwiersitietach wjtaczale 60-ch
godów i wossta-
nije 1863xg. [w:] Wosstanije 1863 i russko-polskije riewolucjonnyje swjazi 60-godow,
Moskwa 1960,
s. 204.
37
znamy jej „Ustawę" (nb. nie pierwotną), spisaną w 1862 r. w ozdobnej księdze,
złożoną z 6 rozdziałów i 75 paragrafów. Paragraf 17 podkreślał, iż „w żadnych spra-
wach narodowych, mających cele polityczne, ani ogół, ani poszczególni członkowie
nie mają prawa uczestniczyć"7. Zastrzeżenie to, podyktowane ostrożnością, nie było
respektowane w stu procentach,
O petersburskim „ogóle" mamy analogiczne dane, pochodzące z zeznań śled-
czych. Liczył około 500 członków; kasa biblioteczna była oddzielona od samopo-
mocowej, za korzystanie z książek płaciło się 40 kop. miesięcznie. W czytelni zbierał
się też zarząd „ogółu", złożony z delegatów, po 4-5 od wydziału. Podobne organi-
zacje funkcjonowały po innych uczelniach, a nawet w Akademii Duchownej Rzymsko-
-Katolickiej, gdzie nosił rzekomo nazwę „Królestwa Baublisa"8.
ZWIĄZEK TROJNICKI
Największy wpływ i znaczenie zdobył sobie „ogół" kijowski, choćby dlatego,
że polscy studenci byli większością na tym uniwersytecie. Początki tej organizacji A
można datować na rok akademicki 1856/1857. Niewielka zrazu grupa młodzieży (ini-
cjatorem był Fortunat Nowicki) wszczęła kampanię przeciw dotychczasowemu stylo-
wi życia młodzieży, czyli „burszerii", polegającej na pijatykach, burdach i rozpuście.
Lansowano więc zabawy na trzeźwo i zainteresowania światopoglądowe (dostrzeg-
liśmy podobne tendencje wśród szlachty posiadającej w Królestwie). Inicjatorów
oświeconej ascezy przezwano „kluskożercami", gdy oni sami przybrali nazwę „pury-
stów". W ciągu następnego roku rozwinął się z tego zalążka „ogół" uczelniany,
złożony z gmin — pierwotnie gimnazjalnych, potem terytorialnych. Powstała więc
organizacja samopomocowa, biblioteka jawna i tajna, spółdzielczy sklepik spożyw-
czy, sądy koleżeńskie; urządzano przedstawienia amatorskie, obchody rocznic naro-
dowych. Kursowały gazetki przepisywane od ręki („Bigos", „Ulicznik", „Plebeusz"),
w 1858 r. ogłoszono drukiem tom artykułów pod fikcyjnym nazwiskiem Józefa Pros-
pera Gromadzkiego. Przedstawiciele gmin tworzyli „Najwyższą Radę Ogółu", a nale-
żeli tu znani później działacze 1863 r.: Władysław Henszel z gminy litewskiej, Antoni
Chamiec z wołyńskiej, Włodzimierz Antonowicz z ukraińskiej, Tomasz Burzyński
z „koronnej" itd.9
7 T. Snytko, op. cit., s. 217 n., 274 n. O pracy samokształceniowej ogółu pisze F.
Śliwicki,
Wspomnienia b. studenta Szkoły Głównej [w:] Spiskowcy i partyzanci, Warszawa 1966, s.
417 n.
T. Fiedosowa, Polsko je studienczeskoje obszczestwo w Moskowskom Uniwiersitietie (1855-
1863),
„Uczonyje Zapiski Instituta Sławjanowiedienija" XXIX (1965).
8 T. Snytko, op. cit., s. 221-223.
•9 W. Lasocki, Wspomnienia z mojego życia, t. I, Kraków 1933, s. 186, 226-231. W.
Koszczyc,
Źródło ruchu 1863 r. i akademicy -kijowscy, „Gazeta Narodowa" 1884, nr 9, 10. L.
Syroczyński,
Przed styczniowym powstaniem, Lwów 1894, s. 137-139. M. Dubiecki, Młodzież polska w
Uniwersy-
tecie Kijowskim przed r. 1863, Kijów 1909< s. 66-74. W. Wierzejski, Fragmenty z dziejów
młodzieży
akademickiej w Kijowie 1834-1920, Warszawa 1939.
39
Wszystko to działo się nielegalnie, lecz mniej lub więcej jawnie. Rektor, kurator,
generał—gubernator wiedzieli o istnieniu „gmin" polskich10 i w atmosferze ówczes-
nej odwilży milcząco je tolerowali. Poza „ogółem" stała jednakże węższa organizacja
spiskowa — Związek Trojnicki. Większość świadectw kładzie jego początek na
rok 1857, nazwę zaś wyprowadza od systemu trójkowego: każdy z członków pier-
wiastkowej „trójki" dobierał sobie dwóch kolegów, każdy z nich — dwóch następ-
nych itd.11 Do pierwszej trójki wchodzili najpewniej Włodzimierz, Antonowicz
i Włodzimierz Milowicz. Trzecim kolegą ich był Henszel, Nowicki, albo też Leon
Głowacki12. Związek rozszerzał się z wolna i nigdy nie przekroczył liczby kilku-
dziesięciu członków. Po kilku latach przestał być czysto studenckim, ale zatrzymał
nadal władzę nad „ogółem", a tym samym nad całym polskim środowiskiem patrio-
tycznym na Ukrainie prawobrzeżnej.
Czy Związek zamierzał pierwotnie „podjąć się pracy u podstaw społeczeństwa"13,
czy też od razu stawiał sobie za cel powstanie, to nie jest najistotniejsze. W danym
miejscu i czasie, tj. na Ukrainie, w przededniu reformy agrarnej, młodzi patrioci
polscy dostrzegać mogli tylko jedną drogę wyzwolenia Ojczyzny: powstanie zbrojne,
które by zapewniło chłopom własność ziemi. Konkretne przygotowania wojskowe
na razie nie wchodziły w grę — bardziej istotne zdawało się przygotowanie społe-
czeństwa do właściwego(rozwiązania sprawy agrarnej. Społeczeństwa — to znaczy
polskiej szlachty z jednej, a ukraińskich chłopów z drugiej strony.
Sprawa ta stała bardzo źle. Komitety szlacheckie w trzech „południowo-za-
chodnich" guberniach, złożone przeważnie z właścicieli ziemskich Polaków, okazy-
wały największą niechęć do jakichkolwiek ofiar na rzecz włościan, do oddania im
ziemi, do rezygnacji z pańszczyzny. Próżno piętnował opieszałość ich organ Hotelu
Lambert, „Wiadomości Polskie", próżno domagał się, by szlachta w imię dobra
Ojczyzny (i zresztą dla własnego bezpieczeństwa) pośpieszyła się z uwłaszczeniem,
nie czekając wmieszania się rządu. Konserwatyści wołyńsko-podolscy gotowi byli
10 I. Wasilczikow do N. Pirogowa, 19/31/III 1860, Ruch społeczno-polityczny na
Ukrainie w
1856-1863. r., Kijów 1963, s. 50.
11 W. Lasocki, op. cit., s. 232. T. Burzyński, Wspomnienia z czasów młodości [w:]
Wydawnictwo
materiałów do historii powstania 1863-1964 r., t. IV, Lwów 1894, s. 134. M. Dubiecki o
sobie, Równe
1931, s. 18. L. Syroczyński, O życiu młodzieży kijowskiej przed 1863 r., Lwów 1884, s. 10
(spisek
„istniał już w r. 1857, a może 1856"). O Awejde, Zeznania śledcze i zapiski, Moskwa 1961, s.
277,
twierdzi, że Związek „powstał pod koniec wojny wschodniej" i że nazwa oznaczała
„zjednoczenie
3 guberni: kijowskiej, wołyńskiej i podolskiej". Awejde znał jednak sprawy kijowskie tylko z
drugiej
ręki. Por. W. Przyborowski, H. I, s. 194-197.
12 F. R, Gawroński, Rok 1863 na.Rusi, t. II, Lwów 1903, s. 124 n. (za M. Dubieckim).
W.
Lasocki, loc. cit., z dodatkiem, przy Milowiczu, „o ile mi się zdaje". L. Syroczyński, Sprzed
50 lat,
Lwów 1914, s. 8, wymienia (z dodatkiem „zapewne") F. Nowickiego, W. Antonowicza i W.
Mtlo-
wicza. W. Koszczyc, op. cit., „Gazeta Narodowa" 1884, nr 14, mówi o Henszlu, Milowiczu i
Anto-
nowiczu, ale pod 1859 r. Wg Lasockiego, jesienią 1859 kierownikami byli: Antonowicz,
Henszel
i W. Kamieński.
• J3 L. Syroczyński, loc. cit., z powołaniem się, na M. Zagórskiego.
40
wspólników, spiskować nie tylko odrębnie, ale i wraz z Rosjanami, i ten ogrom-
ny ludowy, antycarski aniedomacalny spisek rozszerzyć po całej Słowiańsz-
czyźnie..."20
Wezwanie to było już odpowiedzią na wcześniejszy apel Hercena. W 1853 r.
została otwarta w Londynie Wolna Drukarnia Rosyjska, przejściowo związana
z drukarnią Towarzystwa Demokratycznego Polskiego. Hercen dostarczył fundu-
szów, demokracja polska zecerów i współpracowników technicznych. Pierwszym
drukiem, który z niej wyszedł, była głośna odezwa Hercena: „Polacy przebaczają
nam", postulująca, by wyzwolona Rosja zmazała „czarny grzech" rosyjskich ca-
rów — rozbiór Polski. W ciągu następnych lat, w „Gwieździe Polarnej", a zwłasz-
cza w „Kołokole" Hercen wraz z Ogariowem niezmordowanie głosili wspólność
interesów i wspólność celów tych wszystkich, którzy walczyli o niepodległość Polski
i wyzwolenie Rosji21.
W pierwszych latach nowego panowania sytuacja rewolucyjna była w Rosji
dopiero w zaczątku. Składał się na nią, wedle klasycznego określenia, ferment do-
łów i kryzys wierzchołków: fala rozruchów agrarnych, podniecenie „raznoczynnej"
inteligencji, niższych oficerów, studentów, z drugiej zaś strony wahania klasy panu-
jącej, reformy podjęte przez rząd, o których nikt nie wiedział, jak daleko się zatrzy-
mają. Lenin ujął rzecz lapidarnie: „W owym czasie, po trzydziestoleciu reżymu
mikołajowskiego, nikt nie jnógł jeszcze przewidzieć dalszego biegu wydarzeń, nikt
nie mógł określić rzeczywistej siły oporu rządu, rzeczywistej siły oburzenia ludu"22.
Efekt był ten, że liczne bardzo warstwy ziemiańskie, mieszczańskie, urzędnicze
liczyły się z możliwością daleko idących przemian i nastawiały się odpowiednio.
Publicystyka Czernyszewskiego, literatura Dobrolubowa, poezja Niekrasowa podej-
mowały krytykę reżymu niemalże bez obsłonek. — „Wy tam może nie macie
wyobrażenia, co się dzieje w Rosji. Co mówią, co piszą, aż strach bierze, gdzie
to zajdzie" — pisał stropiony tym obrotem rzeczy konserwatysta polski w początku
1858 r.23
W takich warunkach, na gruncie Petersburga zapoczątkowane zostały konkretne
przygotowania do wspólnej akcji polsko-rosyjskiej, zwróconej przeciw carowi —
Petersburg bowiem, niemal współcześnie z Kijowem, stał się drugim ośrodkiem,
w którym rodziły się koncepcje powstańcze.
W lipcu 1856 r., w 3 miesiące po pokoju paryskim, powrócił zza Uralu do Peters-
burga Zygmunt Sierakowski. Liczył wówczas lat 30, a miał za sobą 8 lat zesłania
20 F. K. Zawadzki, Co teraz robić?, Londyn 1856, s. 13.
21 Por. A. I. Gercen, Sobranije soczinienij w 30 tomach, t. XIII-XIV, Moskwa 1958-
1959.
Współpraca rewolucyjna polsko-rosyjska, t. I, Moskwa 1963, rozdz. /. A. Hercen o powstaniu
stycz-
niowym. Wybór pism, Warszawa 1962.
22 W. I. Lenin, Prześladowcy ziemstw a Hanibalowie liberalizmu [w:] Dzieła, t. V,
Warszawa
1950, s. 37.
23 Listy A. E. Kożmiana, t. III, Lwów 1894, s. 150, list z 19 II1858, pisany z
Poznańskiego do
Galicji.
43
rowskiego, rozrosło się wciągając też oficerów z innych wyższych uczelni, bez różnicy
narodowości. W tym czasie musiała istnieć wewnątrz Kółka jakaś zakonspirowana
grupa kierownicza, o której nic nie wiemy; dopiero dla drugiej połowy 1862 r.
da się ustalić skład komitetu kierowniczego z 3 osób.
Na 145 oficerów członków kółka, których rangę można ustalić, było 30 chorą-
żych, 25 podporuczników, 57 poruczników, 19 sztabskapitanów, 10 kapitanów,
2 podpułkowników, 2 pułkowników. Na 105 członków o znanej dacie urodzenia
17 miało mniej niż 20 lat, 50 liczyło lat 20-24, a 36 lat 25 i więcej. Na 109 o znanym
miejscu urodzenia mamy tylko 9 z Królestwa, 16 z guberni „południowo-zachodnich",
58 z północno-zachodnich, a 26 z pozostałych części Cesarstwa. Odnośnie wyznania
mamy dane o 116 oficerach, w tym 72 katolików, 40 prawosławnych i 4 protestan-
tów. Ogół uczestników kółka (z wyjątkiem jednego ;,raznoczyńca") pochodził ze
szlachty, nieszlachcic bowiem nie mógł zostać oficerem, ale spośród 107 Osób o zna-
nym stanie majątkowym 82 nie posiadało żadnej nieruchomości29. Ogólny obraz
środowiska wygląda więc jak następuje: w znacznej większości są to młodzi ofice-
rowie zawodowi ze zubożałej szlachty, przyszła elita intelektualna armii. W dwóch
trzecich Polacy, przeważnie kresowi, w jednej trzeciej Rosjanie, Ukraińcy i człon-
kowie innych narodowości.
Na tym jednak się rzecz nie kończy. Równolegle do Kółka Sierakowskiego-
Dąbrowskiego czynne były podobne kółka w Akademii Inżynieryjnej, w Szkole
„Konstantynowskiej", w Szkole Oficerskiej w Carskim Siole itd. Istniały też mniejsze
kółka grupujące-oficerów łącznie ze studentami. Przypuszczalnie liczba oficerów
stołecznego garnizonu, zaangażowanych w konspiracji owych lat, zbliża się do
40030. Tu już wskaźniki procentowe są nieco inne: 8,6% urodzonych w Królestwie
Polskim, 55,6% na Litwie i Rusi, 39,8% w innych guberniach. Z punktu widzenia
wyznania 49,2% katolików, 45,9% prawosławnych, 4,9% protestantów. Można
zatem powiedzieć, że wszystkie konspiracje petersburskich oficerów miały skład
mieszany, polsko-rosyjski, jedne z przewagą Rosjan, inne z przewagą Polaków.
Wszystkie te kółka kontaktowały się i prowadziły akcje równoległe: w zakresie
samokształcenia, dyskusji ideologicznych, demonstracji antyrządowych, propa-
gandy rewolucyjnej. Po r. 1861 ludzie ci (choć nie wszyscy) znajdą się w polskiej
konspiracji czerwonej, w „Komitecie Oficerów I Armii" albo w rosyjskiej organizacji
rewolucyjnej „Ziemia i Wola". Jest dość prawdopodobne, że kółka były dość wcześ-
nie sfederowane z sobą, że miały wspólne kierownictwo. Z całą pewnością w kie-
rownictwie tym znajdował się Sierakowski i przypuszczalnym jego uczestnikiem
był płk Mikołaj ObruczeWi późniejszy członek KC „Ziemli i Woli". Wielce prawdo-
podobny wreszcie jest udział Czemyszewskiego, który jako redaktor „Wojennego
Sbornika" należał formalnie do sztabu korpusu gwardii31.
29 W. Djakow, Pietierburgskije organizacii, s. 352-358.
30 W. Djakow, Diejatieli, s. 224-226.
31 Rozumowanie W. Djakowa, Pietierburgskije organizacii, s. 289-302.
46
W ten sposób w ciągu trzech lat (1857-1860) Sierakowski, były zesłaniec i trzy-
dziestokilkoletni kapitan, znalazł się w kierownictwie tajnej organizacji złożonej
z kilkuset oficerów, Polaków i Rosjan, zjednoczonych dla wspólnej walki z caratem,
organizacji, która postawiła sobie za cel wyzwolenie zarówno Rosji, jak Polski.
Wrócimy jeszcze niżej do problemu, jak wielką siłą była ta organizacja i jakie były
jej realne możliwości. Wystarczy zaznaczyć, że grupowała przede wszystkim młodych
sztabowców, wytypowanych na to, by w najbliższym czasie zająć kluczowe stano-
wiska w dowództwach dywizji rozrzuconych po całej Rosji, przede wszystkim zaś
na ziemiach polskich.
O aktywności kółka Sierakowskiego przed 1860 r. wiadomo niewiele. Niejasną
zwłaszcza pozostaje sprawa jego stosunku z Kijowem, ze Związkiem Trojńickim.
Można wprawdzie wskazać nazwiska kilku byłych wychowanków Uniwersytetu
Kijowskiego, którzy następnie w latach 1858-1860 przybyli do Petersburga i zwią-
zali się z Sierakowskim: byli to m. in. Piotr Choynowski, Michał Heydenreich,
Witold Miładowski, Witalis Opocki, Ferdynand Warawski. Każdy z tych ludzi
mógł przekazać Sierakowskiemu informacje o związku kijowskim, czy też dezyde-
raty z jego strony, lecz nic pewnego o tym nie wiadomo. W aktach śledczych dochował
się list Warawskiego z Petersburga do Franciszka Łabudzińskiego w Kijowie, dato-
wany 27 V 1860 r. List ten zawiera zwrot: „Posyłam Ci sprawozdanie do Centrali-
zacji z moich czynności", dalej zaś wiadomość o zwerbowaniu dwóch osób i przesła-
niu składki32. Z pisma tego nie wynika oczywiście, by kółko Sierakowskiego pod-
legało kierownictwu kijowskiemu, sama zaś nazwa „Centralizacji", którą potwierdza
Warawski w swych zeznaniach33, była chyba mistyfikacją, bo w żadnym innym
źródle nazwa ta nie występuje. Wydaje się więc, że kontakt między Petersburgiem
a Kijowem w tym czasie istniał, ale był dosyć luźny. Dopiero w marcu 1860 r. przybył
do Kijowa Stefan Bobrowski z misją od Sierakowskiego i ten od razu znalazł się
w ośrodku „Trojnickiego"34.
Z Wilnem i Litwą Sierakowski miał bliskie stosunki też dopiero od 1860 r.,
gdy znalazł się tam Ludwik Zwierzdowski, na bardzo dogodnym stanowisku adiu-
tanta przy generale Nazimowie. W połowie tegoż 1860 r. Sierakowski udał się
w charakterze urzędowym blisko na rok za granicę, bawił kolejno w Londynie,
Paryżu, Berlinie i Wiedniu. Odtąd dopiero datują się bezpośrednie jego stosunki
z emigracją i zaborem pruskim35. W Warszawie znalazł się w maju 1861 r. i wtedy
przystąpił do montowania sieci spiskowej w korpusie oficerskim I Armii, kwate-
32 Przedruk: Ruch społeczno-polityczny na Ukrainie, s. 66.
33 Wniosek Audytoriatu Polowego z 18 XII 1865 w sprawie F. Warawskiego:
„Obszczestwo,
k kotoromu Warawskij prisojedinitsja takim obrazom, imieło cel politiczeskuju, ono
pierwonaczalno
obrazowałoś w Kijewie, pod firmoj Centralizacji, no kogda imienno, jemu nie izwiestno".
Współ-
praca rewolucyjna polsko-rosyjska, t. I, s. 337. Por. W. Lejkina-Swirskaja, op. cit., s. 24-27.
3i W. Lasocki, op. cit., t. I, s, 52 n.
35 W. Djakow, Matierialy, s. 91-105, tenże, Diejatieli, s. 69, wzmiankuje, że
Zwierzdowski
„od kwietnia do końca 1859 r. był na urlopie za granicą, odwiedził Paryż, Poznań i inne
miasta".
Może to wówczas nawiązał kontakt z Gut rym ?
47
niach. (Nawiasem mówiąc, Kapliński, o ile wiadomo, nie wziął w powstaniu stycz-
niowym żadnego udziału).
Z tego względu kółko Kaplińskiego, jedno z pierwszych, „a może nawet i naj-
pierwszych" w Warszawie dałoby się przyrównać do studenckich „ogółów" z wyż-
szych uczelni Cesarstwa. Nie wiadomo co prawda, by brało na siebie funkcje samo-
pomocowe. Nie wiadomo także, aby poza kółkiem działało jakieś ciało kierownicze.
Można jedynie wskazać, że członek kółka Burzyński przeniósł się w lutym 1857 r.
na Uniwersytet Kijowski i znalazł się tam wkrótce w kierownictwie „ogółu", a po-
tem w Związku Trojnickim. Tą drogą kijowianie wiedzieli coś niecoś o nastrojach
młodzieży w Warszawie. Nie dowodzi to jeszcze nawiązania stałych stosunków,
a tym mniej więzi organizacyjnej.
W dniu 1 X 1857 r. została otwarta w Warszawie Akademia Medyko-Chirur-
giczna. Przyjęto do niej na I rok studiów 247 młodych ludzi. Ich pochodzenie spo-
łeczne było silniej zróżnicowane, w porównaniu do uczelni Cesarstwa, było tu bo-
wiem co najmniej 56 synów mieszczańskich i 8 synów chłopskich38. Powstawało
tym samym w Warszawie nowe, liczniejsze od dotychczasowych, środowisko stu-
denckie. W tym samym jednak czasie, gdy w Kijowie czynny był już Związek Troj-
nicki, a w Petersburgu koło Sierakowskiego, Akademia Medyczna miała naprzód
dopracować się własnej organizacji samopomocowej.
Zadanie było trudne w pozbawionej tradycji i starszych roczników uczelni.
Zapisywali się do Akademii ludzie rozmaitego wieku od dawna pozbawieni możli-
wości studiowania: „cała zaległość z 27 lat, złożona z ex-urzędników, ex-kleryków,
pisarzów prowentowych i tych wszystkich, którym się mundur studencki spodobał —
obok wielu bardzo przyzwoitych młodzieńców"39. Skądinąd Oskar Awejde twierdzi,
że Towarzystwo Bratniej Pomocy ze statutem, składkami i kasą zawiązało się „wkrótce
po otwarciu Akademii" oraz „na wzór Polaków z uniwersytetów rosyjskich". Na jego
czele stanęli: Jan Kurzyna, Władysław Jasniewski, Edward Lisikiewicz i Modest
Laurysiewicz40. „Wkrótce" oznaczać może najwcześniej początek 1858 r. „Już
w ciągu pierwszego roku akademickiego bez mała połowa młodzieży studenckiej
związana została w towarzystwo, mające cel szlachetny na widoku, bez wszelkiej
wszakże myśli o wywoływaniu powstania narodowego" — wspomina Franciszek
Śliwicki41. Kiedy następnej jesieni zjawił się w murach szkoły nowy rocznik, zastał
już organizację czynną, chociaż może jeszcze nie tak sprawną, jak w następnych
38 K. Poznański, Reforma szkolna w Królestwie Polskim w 1862 r., Wrocław 1968, s.
21. Brak
danych o pochodzeniu 48 osób.
39 Anonimowa broszura: Odpowiedź na artykuł p. J. Kurzyny umieszczony w
„Przeglądzie
Rzeczy Polskich" w październiku 1859 r., Poznań 1860, s. 4.
40 O. Awejde, op. cit., s. 279. Funkcjonowanie-zebrań biblioteki i kasy akademickiej
stwierdza
też list Kurzyny 10 X 1859, „Przegląd Rzeczy Polskich" 20 X 1859, s. 45.
41 Spiskowcy i partyzanci 1863 roku, Warszawa 1967, s. 422 n. Autor przeszedł do
Warszawy
z Uniwersytetu w Moskwie i twierdzi (ibidem, s. 419), że zobowiązał się wobec tamtejszego
ogółu
do „szczepienia nad Wisłą tych idei, które tam na obczyźnie kwitły już na dobre". K.
Majewski
twierdzi co prawda, że „towarzystwo tajne" w Akademii „do początku 1859 r. nie [mogło] się
uorga-
49
opatrzył go 200 rb., w tym 100 rb. było jego własnych. Później w Krakowie Jan-
kowski dał 150 rb. studenckiej Brackiej Pomocy. Tyle zdołała ustalić warszawska
komisja śledcza63, ale tych ofiar było zapewne więcej. Malują one charakter czło-
wieka i obraną przezeń taktykę.
W kole Jankowskiego dyskutowano problem „jak najprędszego uwłaszczenia
chłopa, które pozwoliłoby na przygotowanie go do po ..tania"64. Bezpośredniej
agitacji wśród chłopów ani koła Jankowskiego, ani żadne inne w Królestwie wtedy
nie podejmowały. Za to nieco później znajdą się w tych kołach rzemieślnicy war-
szawscy, zrazu jeszcze w niewielkiej liczbie.
UCZELNIE GALICYJSKIE
W 1858 r. trzy zawiązki polskiego ruchu pod rządem rosyjskim: w Kijowie,
Petersburgu i Warszawie pozostawały ze sobą w luźnym kontakcie. Już wtedy jednak
szukały porozumienia poza rosyjskim kordonem: z Galicją, Poznańskiem i emigracją.
Galicja miała dwa duże skupiska studenckie; Uniwersytet Lwowski liczył ok.
600, Krakowski ok. 300 słuchaczy65. Obie uczelnie co prawda były zgermanizowane.
Prowincja od lat dziesięciu pozostawała pod rządem policyjno-wojskowym. Namiest-
nik, hr. Agenor Gołuchowski kładł wprawdzie podwaliny przyszłej ugody konserwa-
tywnej szlachty z dynastią; ale w praktyce administracji ten nowy kurs jeszcze nie
znalazł wyrazu. Właśnie w 1858 r. policja austriacka wykryła dwa spiski młodzieżowe.
W kwietniu aresztowano we Lwowie kilkunastu uczniów seminarium nauczyciel-
skiego, po części Ukraińców. Do odpowiedzialności pociągnięto paru zecerów
oraz poetę Romana Zmorskiego. Niczego poważnego tym młodocianym przestęp-
com nie udowodniono, prasa emigracyjna pisała o „konspiracji dzieci". Niemniej
jednak dwu uczniów skazano na 4 i 2 lata więzienia, a innych wydalono ze szkoły66.
Późną jesienią t. r. nastąpiły aresztowania w Instytucie Technicznym w Krakowie.
I tam istnieć miało wśród uczniów kółko samopomocowe, czy wręcz spiskowe.
Aresztowania objęły także kilku rzemieślników i jednego księdza, dwóch uczniów
otrzymało wyroki po 2 lata więzienia, rzekomo za „zdradę stanu"67. Nie ma sposobu
dojść, czy owe kółka rozbite w zalążku, miały gdziekolwiek dalsze powiązania.
63 AGAD, Skorowidz SKS, nr 3805, akta sprawy Szyszkowskiego, ibidem, G.
Frumienkow,
op. cit.
64 W. Rudzka, Młodzież, s. 224.
65 L. Finkel, S. Starzyński, Historia Uniwersytetu Lwowskiego, Lwów 1894, s. 331. F.
.Bujak,
Galicja, Lwów 1908, t. I, s. 179. W 1860 r. 37,4% studentów UJ było pochodzenia
plebsjskiego.
66 „Wiadomości Polskie" 3 VI 1858 r. (z posądzeniem o prowokację rosyjską) S. Schniir-
Pe-
płowski, Z przeszłości Galicji, Lwów 1894, s. 602. S. Trusiewicz, Iz istorii ukraińsko-
polskich
progriessiwnych swjaziej w Wostocznoj Galicii [w:] Swjazi riewolucjonierow Rossii i Polszi
w XIX w.,
Moskwa 1968, s. 281.
67 O. Beiersdorf, Nurt rewolucyjny na terenie Krakowa w okresie powstania
styczniowego [w:]
Kraków w powstaniu styczniowym, Kraków 1968, s. 76 n. Por. W. Domaradzki do H.
Schmitta
3 I 1859 (mylna data 1858), o aresztowaniach krakowskich: „Musiało się tam zaplątać i coś z
nie-
53
57
zmienia faktu, że młode pokolenie całe, bez wyjątku, było zafascynowane Miero-
sławskim. Przyznają się do tego liczni czerwoni działacze, którzy później stali się
jego wrogami. Na ten temat warto przytoczyć sąd człowieka starszego i zrównowa-
żonego, który już dawno od Mierosławskiego się oddalił, mianowicie Karola Li-
belta. — „Zapewne — pisał Libelt do J. N. Janowskiego — że L. nie zarobił sobie
ani u nas, ani indziej na taką pamiątkę, jaka go w dzień jego imienin spotkała. Atoli
jest to człowiek ze znakomitym talentem wojskowym, który się może wyrobić i być
kiedyś użytecznym; jest to człowiek, który się stał historycznym, acz dopiero prze-
szedł awanturniczą fazę dziejową; - - jest to na koniec człowiek przyszłości, bo imię
jego stało się uiudu popularnym i żadna zawiść tej popularności mu nie odbierze. - -
Młodzież to może więcej przeczuwa, niż rozumie, jej się podoba jego rzutkość, jego
nawet przesada. Widzą, że w nim duch wre, dlatego zakipić może, gdy u innych
dech ostyga to starością, to zwątpieniem, nie dziwota, że do niego sercem i myślą
przylegają"81.
Tęsknota do objawienia się „polskiego Garibaldiego" dawała Mierosławskiemu
szansę stania się wodzem narodu.
Kampanię propagandową w wielkim stylu rozpoczął Mierosławski głośną prze-
mową: „do młodego pokolenia", w 28 rocznicę Nocy Listopadowej. Wystąpił tam
z piorunującym atakiem na polski obóz pracy organicznej. Rzucał przekleństwo
zarówno na „rządnych Epsteinów", jak i na „liberalnych ordynatów", na burżuazję
i na Towarzystwo Rolnicze; dowodził, że praca organiczna zaszczepia narodowi
materializm i zgniliznę moralną oraz, że wzbogaca nie Polskę, a tylko rządy zaborcze.
Organicznikom przeciwstawiał Mierosławski wiecznie żywe hasło powstania, które
zapewni też własność ziemi całemu ludowi. Popisując się patetyczną, rozmyślnie
udziwnioną retoryką nazwał też mówca papieża „omniszonym podrzutkiem jezuitów,
co dzisiaj samemu sobie śpiewa w Sykstyńskiej kaplicy w haftowanych pantoflach
i chaldejskim szlafroku". Podniosła się na to wrzawa w konserwatywnym obozie,
Klaczko replikował broszurą pt. Katechizm nierycerski, Mierosławski zabrał głos
ponownie (9 III 1859) i tu pod adresem posiadającej szlachty uczynił jedno istotne
zastrzeżenie: „My szlachta błędna i wojująca niczego wam nie zazdrościmy, z ni-
- czego was obdzierać nie myślimy, - - ale umilknąć nie możemy, póki nie wypłacicie
do szeląga należnego spiskom naszym budżetu, należnego powstaniom naszym kon-
tyngensu, należnej całemu ludowi polskiemu wyprawy na chrześcijan wojujących
i na obywateli"82. Znaczyło to, że szlachta może być spokojna o swoje życie i mienie
pod warunkiem, że sfinansuje powstanie, weźmie w nim udział i pogodzi się z uwłasz-
czeniem chłopów.
Równolegle szły do kraju i inne, niepodpisane, teksty, jak ten, zaczynający się
od słów: „Wiosna bije nam w oczy najpotężniejszym blaskiem palącego się słońca".
81 List z 15 IX 1859, B. Jag. rps 3685, t. V, k. 130, 131.
82 Obie mowy przedrukowane L. Mierosławski, Przemowa na 28 rocznicę powstania
listopa-
dowego, Paryż 1859.
58
Rozdział trzeci
PIERWSZE WYSTĄPIENIA ULICZNE
BUNT AKADEMII
W końcu września 1858 r. przybył ponownie do Warszawy Aleksander II. Wi-
tano go i tym razem entuzjastycznie. Klasy posiadające zdobiły dywanami balkony
na trasie jego przejazdu, arcybiskup Fijałkowski witał go w katedrze słowami: „Naj-
miłościwszy Królu, Panie nasz!" Mało tego: „warszawscy ulicznicy otaczali po-
wóz cesarski, krzyczeli wiwat, czepiali się za stopnie i z tyłu ekwipaża, rzucali w górę
czapki"1. Miało się jednak okazać, że ten wiemopoddańczy nastrój nie jest jedno-
myślny. Do Warszawy na spotkanie cara przybył ks. Napoleon Bonaparte, aby
wysondować go na temat stosunku Rosji do sprawy włoskiej. Popularnemu napoleo-
nidzie warszawiacy też wyprawili owację, która władzom bynajmniej do smaku
nie dopadła. „Byłem na peronie Kolei Wiedeńskiej z kolegami, pisał Kraushar, wów-
czas uczeń szkoły realnej i wraz z nimi krzyczałem: Vive Napolćon. -- Policja
rozegnała nas, aleśmy się nakrzyczeli do syta"2. Władze istotnie starały się odgro-
dzić napoleonidę od Polaków, ale gość dobrze odczuł warszawskie nastroje3. Na
Nowy Rok 1859 r. Napoleon III ostentacyjnie podkreślił ochłodzenie stosunków
z Austrią. Zaraz też w Lombardii i Wenecji zaczęły się demonstracje-antyhabs-
burskie. W marcu doszło do podpisania tajnego układu francusko-rosyjskiego, który
zapewniał życzliwą neutralność Rosji w nadchodzącej wojnie*. W związku z tym
1 „Russkaja Starina" CXVHI (1904), s. 151 n., ogłosiła perlustrowany list pisany do
Paryża
(zapewne do Hotelu Lambert) z Warszawy, 26 DC 1860. Data jest pomylona, tego dnia cara
nie
było w Warszawie. W grę może wchodzić albo 26 DC 1858, albo 26 X 1860. Przyjmujemy
pierwszą
z tych dat, gdyż w 1860 r. entuzjazmu dla cara już w Warszawie nie było. Do lojalnych
nastrojów
warszawskiej ulicy por. wierszyk ku czci Aleksandra II cyt. S. Kieniewicz, Społeczeństwo
Królestwa
Polskiego w powstaniu styczniowym, IXPowszechny Zjazd Historyków Polskich, Powstanie
styczniowe,
referaty, Warszawa 1963, s. 13 n.
2 A. Kraushar, Kartki z pamiętnika A Ikara, t. II, Kraków 1913, s. 14. S. Rybicki,
Wspomnienia
[w:] Spiskowcy i partyzanci, s. 439. Por. W. Pizyborowski, H. I, s. 227 n.
3 Relacja ks. Napoleona spisana w 1868 r., E. Hauterive, Mission du Prince Napoleon i
Var-
sovie, „Revue des deux Mondes" 1928, s. 831-841. Por. raporty Segura, 1 X, 8 XI 1858, AE,
Con-
sulat Varsovie, t. IX, k. 127, 142.
* W. Riewunienkow, Polskoje wosstanije 1863 g. i jewropiejskąja diplomatija, Leningrad
1957,
s. 27-31.
60
przerwanie studiów. Również profesorowie zwracali się do młodzieży, aby nie szko-
dziła sama sobie i nie narażała na szwank instytucji. Odbyło się w tej sprawie kilka
wieców, jeden z nich „za rogatkami praskimi na wzgórzach piaszczystych w okolicy
wsi Ząbek4'. Spory przechodziły w kłótnię, wrzawę, a nawet szturchaninę. Na koniec
większość studentów poparła Kurzynę, po czym uznano, że uchwała większości
obowiązuje wszystkich. Może by nie powzięto decyzji tak pochopnej, gdyby nie to,
że głowy już się. paliły młodzieży: wojna zaczęła się, Francuzi wkroczyli do Lom-
bardii. W sobotę 4 czerwca w Pałacu Staszica 214 studentów złożyło jeden po drugim
w kancelarii rektora podania o dymisję. Był to ni mniej, nie więcej, tylko dzień
bitwy pod Magenta.
„Bunt Akademii" był zdarzeniem dużej wagi przede wszystkim dlatego, że
rozdwoił społeczeństwo. Pośród starszego pokolenia jedni oburzali się na dziecinadę
i „smarkaterię", inni nie ukrywali satysfakcji, że ktoś się wreszcie zaborcy przeciw-
stawił. Ale i wśród studentów nie utrzymała się jednolita postawa: pod naciskiem
rektora „najpierw 24 studentów, a w kilka dni później jeszcze 42, wycofało swoje
podania". Władze podjęły śledztwo, Kurzyna i Jaśniewski zostali wydaleni z War-
szawy do miejsc urodzenia i pod nadzór policji, dziewięciu innych relegowano
z uczelni9. Pozostałym pozwolono powtarzać rok, jeśli obiecają poprawę. Większość
prostestujących, ogółem 121, głównie z II roku — przeniosła się jednakże na inne
uczelnie, przeważnie do Kijowa101. Skutek był ten, że w Akademii stanęły naprzeciw
siebie dwie grupy studentów: ci którzy nie protestowali, lub cofnęli protesty, i przeszli
na rok następny — oraz ci, którzy mieli repetować I lub II rok z racji swej nieugiętej
postawy. Wówczas to, jak twierdzi Janczewski11, przyjęły się w Akademii dla okreś-
lenia tych dwu ugrupowań nazwy: białych i czerwonych. Były to więc pierwotnie
przezwiska, jeśli nie wyzwiska; dopiero w dwa lata potem nazwy te zostały przyjęte
przez określone polityczne obozy.
Nie wiadomo, czy Jankowski miał jakikolwiek udział w konflikcie egzamina-
cyjnym. Istnieje natomiast ślad innego posunięcia z jego strony: wysłał on agenta
do Paryża dla porozumienia się z emigracją. Tym agentem był Franciszek Godlew-
ski. Ślad jest następujący: Zygmunt Miłkowski opowiada w pamiętniku, jak to
pod koniec lata 1859 r. udał się z Paryża do Mołdawii, aby tamtędy szukać spisko-
wych kontaktów z Ukrainą. Mówi zaś o tym pomyśle, że „powziętym on został
w porozumieniu z Godlewskim, wysłańcem organizacji warszawskiej, w uznaniu
potrzeby objęcia — wobec przywidywać się dających wypadków — siecią organiza-
cyjną całej, w dawnych granicach, Polski"12. „Organizacją warszawską" mogły
9 Konsula brytyjskiego Simmonsa dziwiły te represje jako zbędne. Twierdził, że
podniecenie
sprawami włoskimi „is mistaken for political excitement, but never at any time was there less
cause
for apprehension". Mas ludowych wojna nie interesuje, one boją się tylko branki. Raport z 13
VI
1859 PRO FO 65/538. Przeciwnie Segur twierdził 27 VI1859, ze Solferino rozradowało w
Warszawie
nawet straganiarki. AE Consulat Varsovie, t. DC. s. 265.
10 Idę za liczbami Poznańskiego, nieco odmiennymi od Bartkiewicza.
11 Potwierdza to Majewski: Zeznania śledcze, s. 4, 190.
12 Z. Miłkowski, op. cit., t. II, s. 270.
62
65
kalwiński. Akademicy zaś nie tylko nie mieszali się do tej imprezy, ale wręcz zaka-
zali udziału w pogrzebie i pobili paru kolegów, którzy na pogrzeb poszli64. Odgra-
żano się zresztą w pochodzie i przygodnym widzom spośród arystokracji65. Przy-
borowski mówi o kilkunastu tysiącach zebranych66 — jasne że tylko cząstka do-
cisnęła się w obręb cmentarza. Gdy pastor przemawiający nad grobem wspomniał
o wdowie po pułkowniku Sowińskim, zakrzyczano go, by mówił o generale (rangi
generalskiej, nadanej przez rząd powstańczy, władze nie uznawały). To był właściwie
jedyny tego dnia akcent polityczny. Po pogrzebie grupki młodzieży szkolnej, akade-
mickiej i rzemieślniczej poszły jeszcze na Wolę, na miejsce zgonu Sowińskiego, przy
okazji zaś poturbowały dwóch dozorców prawosławnego cmentarza.
Policja jawna i tajna, była na miejscu wydarzeń i zapisywała nazwiska; ale
„namiestnik, nie chcąc niepokoić Petersburga, kazał sprawę zatuszować jako wybryk
ńie zasługujący na uwagę"67. Zarządzono jednak różne środki ostrożności, wzmoc-
nienie inwigilacji i policyjnych patroli68. Nie uśmierzyło to zadowolenia publicz-
ności z tego wystąpienia, które nie byłoby do pomyślenia za czasów Mikołaja.
ZJAZD TRZECH MONARCHÓW
Wakacje letnie rozproszyły tymczasem uczącą się w Warszawie młodzież; w ma-
nifestacjach nastała przymusowa pauza. Nie osłabło natomiast tempo wydarzeń
włoskich. Do końca lipca Garibaldi wyparł przeciwników z Sycylii, 2 sierpnia
nastąpił desant w Reggio. W tym momencie Cavour przedstawiał Napoleonowi III,
że jedynym sposobem zrównoważenia sukcesów Garibaldiego, zapobieżenia rewo-
lucji, jest zaatakowanie Austriaków w Wenecji. W pierwszej połowie sierpnia 1860 r.
wojna europejska wisiała na włosku69. Cavour zmienił jednak front widząc zbyt
7 X 1864. Z odnośnymi tezami M. Szypowskiej, Asnyk znany i nieznany, 1971, polemizuję w
„Przeglądzie Historycznym", 1972, s. 733-736.
64 Zbiór zeznań, s. 120. Nie byt więc na pogrzebie i Majewski (rzekomo „z powodu
egzami-
nów"), choć twierdził swoim zwyczajem, że „miał udział" w przygotowaniach. Zeznania
śledcze,
s. 200. Stąd bezpodstawny wniosek W. Rudzkiej, Karol Majewski, s. 34, że to „Triumwirat
rzuca
doniosłe hasło manifestacji narodowych".
65 Por. notatkę Z. Wielopolskiego o przygodzie, jaka spotkała jego i S. Aleksandrowicza.
A. Skałkowski, Aleksander Wielopolski, t. II, s. 288.
66 W. Przyborowski, H. I, s. 321-323.
67 M. Berg, op. cit., t. I, s. 104. W. Dokudowski, Moi wospominanija, „Trudy Rjazanskoj
Ucz. Arch. Komissii" XIII 1898, s. 310. S. Panjutin, Sobyt'ja priedszestwowawszija
wosstaniju
w Polsze w 1861 g., „Russkaja Stadna" CX (1902), s. 269. Urywki z pamiętnika W.
Szuwalskiego,
odpis Fawley Court.
68 Wicekonsul Brytyjski Wbite określał manifestację pogrzebową jako „Hardly
deserving
of any notice", gdyby nie to, że władze tak się przejmują każdym „most trifling display of
natio-
nal feeling on the part of the Pofes". Raport z 25 VI 1860, PRO FO 65/557. Ibidem, 25 VII, że
instrukcją cesarza po incydencie z pogrzebem było: „Surveiller, mais pas seVir". Por.
Przyborowski,
H. I, s. 323-325.
69 L. Salvatorelli, Roma e la ąuestione Romana nella politica Europea del secolo XIX
[w:]
Atti del Comegno internazionale sul tema: U Risorgimento e VEuropa, Roma 1964, s. 63.
75
„złodzieje" zostali opuszczeni i sam tylko siebie ośmieszył8*. Suknie dam przybywa-
jących do teatru polewano witriolem — chwyt szeroko stosowany we Włoszech
i stamtąd zapożyczony85. „Łobuzy", jak twierdzono tłukły, szyby w iluminowanych
oknach.
Zaangażowały się w tej demonstracji i eleganckie sfery. Na balu u namiestnika
konsul Segur doliczył się tylko 45 dam, w tym 10 Polek i 7-8 Żydówek. „Socjeta"
warszawska świeciła nieobecnością. Obecna na recepcji Maria Kalergis nazwała
ją „ponurą" — odnieśli to wrażenie „wszyscy dobrze myślący"86. Młody Tomasz
Zamoyski donosił do Paryża, że demonstracja była dość powszechna, choć zapewne
nie jednomyślna. „Głośno objawiające się nieukontentowanie było bardzo niedoj-
rzałe i, że tak powiem, po studencku wykonane". Ludzie demonstrowali nie „z włas-
nego popędu, .z uczucia własnej godności", ale pod wpływem pogróżek. „Warszawa
miała niezwyczajnie smutny pozór i niewtajemniczonym w zakulisowe sprężyny
musiała się wydać bardzo poważna"87. To niepodejrzane świadectwo dowodzi
wielkiego sukcesu organizatorów demonstracji, którzy podporządkowali swej woli
zarówno „ulicę" warszawską, jak i tzw. lepsze towarzystwo. Okupiono sukces ten
aresztowaniem kilku młodych ludzi, i to podrzędnych wykonawców88.
Sama zresztą konferencja trzech monarchów zakończyła się także fiaskiem.
Sternik dyplomacji rosyjskiej Aleksander Gorczakow pojmował zjazd jako środek
onieśmielenia rewolucjonistów w Europie środkowej, nie zamierzał natomiast
zrywać z Napoleonem III, od którego oczekiwał poparcia planów bałkańskich
Rosji. Austriacy więc nie uzyskali rosyjskiej pomocy dla tłumienia rewolucji włos-
kiej. Franciszek Józef i jego świta rozdawali na prawo i lewo egzemplarze najśwież-
szej konstytucji austriackiej, czym niebywale drażnili Aleksandra89. 26 paździer-
nika car nagle skrócił pobyt i wyjechał do Petersburga. A. Gorczakow tłumaczył
później konsulowi brytyjskiemu, że polskie demonstracje w Warszawie są bez zna-
czenia, że Rosja nie będzie naśladowała austriackich reform liberalnych, bo charak-
ter polski nie nadaje się do samorządu, a reformy w Królestwie nie mogą wyprze-
dzać reform rosyjskich. „Zabór rosyjski dostał taką lekcję w czasie ostatniej rewo-
lucji, że niełatwo się znowu ruszy". Konsul zaś sądził, że Polacy „są na razie spo-
kojni, ale nikt nie przewidzi, co może zajść, jeżeli wielkie zmiany polityczne zajdą
w sąsiednich prowincjach. Bardziej rozważne klasy pokładają nadzieje raczej na
wschodzie, w następstwie wstrząsów politycznych w samej Rosji, aniżeli na zacho-
84 Drobiazgowo rejestrują te zajścia raporty konsulów: Segura z 23 i 25 X, Raporty
konsulów,
s. 39-42 oraz Simmonsa, 23 X 1860, PRO FO 65/557. Por. W. Przyborowski, H. I, s. 340-
383.
85 Polska przed powstaniem, „Dziennik Literacki" 28 VIII 1863, Przedruk: Die Vorldufer
des
potnischen Aufstandes, Lipsk 1864, s. 54.
86 M. V. Muchanoff-Kalergis in Briefen an ihre Tochter, Lipsk 1907, s. 76 n.
87 List z 3 XI 1860, Jenerał Zamoyski, t. VI: 1853-1868, Poznań 1930, s. 321.
88 Najbardziej obciążonym z nich był Henryk Filipowicz, lat 17 ze Szkoły Sztuk
Pięknych.
AGAD, Skorowidz Komisji Śledczej, nr 3823.
89 Raporty Simmonsa, 31 X, PRO FO 65/557 oraz Segura, 23 X 1860, Raporty
konsulów,
s. 40.
79
dzie". Boją się wstrząsów i reform w dwu pozostałych zaborach, które by mogły
podnieść Królestwo, doprowadzić do przelewu krwi i do represji. Dlatego Polacy
dbają o informowanie opinii europejskiej o nadużyciach reżymu carskiego — ufają,
że przyjazna interwencja mocarstw wymoże na Rosji instytucje liberalne. Końcowy
wniosek brzmiał: „Polskę w wypadku wojny traktować trzeba jako czynnik neutra-
lizujący znaczną część sił rosyjskich, zawsze pod warunkiem, że nie będzie to wojna
z Austrią, w której Polacy uczestniczyliby chętnie, nawet z Rosjanami. Polska jako
taka jest potężnym narzędziem gotowym do użycia przez każdego pozbawionego
skrupułów agitatora"90.
W rozumieniu konsula Simmonsa „agitatorem" ewentualnym był Napoleon III.
Tu dochodzimy do istotnego znaczenia warszawskich demonstracji z października
1860 r. Uświadomiły one trzem rządom zaborczym i całej Europie odżycie sprawy
polskiej, jako czynnika, który może się przeciwstawić Świętemu Przymierzu. Na razie
czynnik ten był atutem w ręku francuskim. Aleksander II, zaszachowany w War-
szawie, musiał iść na rękę Napoleonowi III w sprawach włoskich. Jednakże rachuby
polskie, że Napoleon HI będzie z tego powodu orędował za sprawą polską w Peters-
burgu, opierały się na złudzeniu.
W tymże miesiącu październiku 1860 r. Władysław Czartoryski rozmawiał
w Wiedniu z Gołuchowskim, już wówczas ministrem stanu, na temat austriackiego
rozwiązania sprawy polskiej, z poparciem Francji91. W Wiedniu zapewne nie miano
nic przeciw puszczeniu takiego próbnego balonu, który by wbijał klin między Paryż
a Petersburg. Lecz Napoleonowi, bardziej niż na Polakach, zależało w tej chwili
na dobrych stosunkach z Petersburgiem. Ferment polityczny w Warszawie był mu
na rękę, lecz właśnie tylko jako środek zmiękczający stanowisko Rosji. Co zaś się
tyczy Anglii, konsul Simmons ubolewał, że rząd carski nie myśli przywrócić kon-
stytucji 1815 r. „To by uspokoiło Polaków i zapobiegło niewykluczonemu otwarciu
się nowego źródła podniecenia w Europie"92. Gen. Zamoyski mówił Anglikom:
„Dajcie jakiejkolwiek części Polski — los dzisiaj Wenecji przyznany, — dajcie
nam taką Galicję odrębną, dobądźcie nam tylko z grobu Kraków, a lat 10 i 20 czekać
będziemy na więcej. Ale nie; — każdy odpowiada: a nam co do tego"93.
MIEROSŁAWSKI W NEAPOLU
Emigracja polska na Zachodzie nie zdawała sobie jeszcze sprawy z tego, że
pomyślny szczyt koniunktury już przeminął. Wojna toczyła się jeszcze na południu
Włoch, u boku Garibaldiego walczyli coraz liczniejsi Polacy, mogło się zdawać,
** Raport z 12 XI, PRO FO 65/557. Por. rap. Segura z tegoż dnia, Raporty konsulów, s. 43-
45.
91 Anegdota S. Koźmiana, Rzecz o 1863 r., t. II, Warszawa 1903, s. 72 n., sprowadzona do
właściwych proporcji w Pamiętniku W. Czartoryskiego, s. 45 n.
M Cyt. Raport z 12 XI 1860.
93 W. Zamoyski do W. Kalinki, 18 VH 1859, B. Oss. rps 6845, s. 128.
80
81
nie tylko węgierską, ale i polską kartą, dlatego bez skrupułów zachęcał polskiego
rewolucjonistę do przygotowań powstańczych. Bardziej zdawkowy przebieg miała
rozmowa Mierosławskiego z królem włoskim. Wiktor Emanuel miał przyjąć Polaka
w sposób „protekcjonalno-poufały (herablassend und burschikos)" i też zaznaczył,
że o legionie polskim nie ma na razie mowy.
Mierosławski mimo to dotarł do Neapolu, gdzie musiał przyznać zebranym
rodakom, że należy czekać do wiosny. Podobno obiecywał im, że na tronie polskim
zasiądzie ks. Napoleon Bonaparte; wzbudziło to oburzenie przywódcy garibald-
czyków niemieckich, socjalisty Beckera101. W grudniu Mierosławski odwiedził
Garibaldiego na Caprerze; odbył się bankiet, także rozreklamowany w prasie.
„Przegląd Rzeczy Polskich" ogłosił oświadczenie Garibaldiego, datowane 30 grud-
nia : „Usunięcie się moje na Caprerę nie jest bynajmniej opuszczeniem sprawy lu-
dów, której poświęciłem życie moje. Pokładając zupełne zaufanie w jenerale Mie-
rosławskim, porozumiewać się z nim będę we wszystkim, co dotyczy naszych wa-
lecznych Polaków"102.
Legionowy plan spełzł na niczym. „Kółko" paryskie (Elżanowski, Januszewicz,
Mazurkiewicz, Ordęga, Wysocki) już 14 listopada ogłosiło odezwę: „Dopóki wojna
do Włoch się ogranicza, w oddziałach polskich legii zagranicznej, czy nawet legii
polskiej, emigracja tylko, czy wojskowi z wojska austriackiego służyć powinni.
Ludzi w kraju osiadłych lub uczącą się młodzież odwodzić będziemy od porzucenia
dotychczasowych zatrudnień. I tylko stopniowo, w miarę zbliżania się wojny do
granic Polski, wdania się w nią i innych, prócz Austrii, nieprzyjaciół naszych i wy-
raźnego podniesienia naszej sprawy, odstępować będziemy od przyjętego prawidła".
Na razie więc zwracano się tylko do kraju o składki na utrzymanie młodzieży znaj-
dującej się już za granicą103. Mierosławski twierdził, że była to odezwa samozwańcza,
posłana do kraju poza jego plecami.
Sam generał Ludwik domagał się z kraju pieniędzy przede wszystkim na broń.
To mogła mu dać tylko posiadająca szlachta. Spiskującej młodzieży warszawskiej
dosyłał Mierosławski odezwy i broszury, oczekiwał propagandy i kwesty na rzecz
swojego legionu10*. Nie ma dowodu na to, aby przed rokiem 1861 domagał się
101 J. P. Becker, op. cit., s. 6,15, cytuje list przyjaciela z Paryża, 11 III 1861: „ Ehe
Mierosławski
von hier abreiste, war man im Palais-Royal ubereingekommen, dass er in Polen fur eine
Republik
mit Einfiihrung des allgemeinen Stimmrechts auftreten solle, da man hoffte, die polnischen
Bauera
wurden spater noch bereitwilliger ais die franzosischen fur eine napoleonische Dynastie
stimmen,
wozu auch der Papst und der ganze Clerus behilfich sein wurden. Auch der Adel werde Hand
bieten,
urn die ihm verhasste Republik zu sturzen".
102 A. Lewak, op. cit., s. 62, 89.
103 A. Skotnicki, Przed styczniowym powstaniem, s. 88 n. Por. Pamiętnik
Mierosławskiego,
s. 7. Ibidem: „Cavour jenerałowi i Sierakowskiemu na 3 mln fr. oznaczył kaucję moralną,
jakiej
rząd włoski potrzebował dla tolerowania wszelkich robót polskich na swoim gruncie".
Informacja
? trudna do skontrolowania.
104 List Kurzyny do Majewskiego z 19 X 1860 zreferowany przez W. Rudzką,
Karol Majewski,
s. 37.
83
Rozdział czwarty
REWOLUCJA LUTOWA
ADRES CZY POWSTANIE?
Nie jest to całkowicie ścisłe, by władze carskie pozostały bierne wobec rozwoju
wydarzeń. Próby przeciwdziałania zostały podjęte, lecz mało energiczne w zamyśle
i zwichnięte w wykonaniu. W związku z aresztowaniem Jankowskiego przez Austria-
ków zrewidowano jego mieszkanie w Warszawie i znaleziono parę kompromitują-
cych listów z nazwiskami, a także zeszyt z refleksjami na temat powstania i wojny
ludowej1. W przekonaniu, że natrafił na główną nić konspiracji, namiestnik zażądał
ekstradycji Jankowskiego, która jednak odwlekła się aż do połowy stycznia 1861 r.
Tymczasem aresztowano trochę innych ludzi: w końcu października Asnyka, 10 grud-
nia Dehnela2; próbowano przypisać organizacji Jankowskiego demonstracje prze-
ciw zjazdowi trzech monarchów i śpiewy 29 listopada. „Trochę więc niespokojności
między ludźmi wionęło"3, ale na razie przesłuchania nic nie dawały. Asnyka zwol-
niono dość prędko za poręką, dla złego stanu zdrowia4.
W ciągu następnych tygodni władze aresztowały pojedynczych ludzi schwyta-
nych in flagranti na kolportażu ulotek, lub nieprawomyślnych odezwaniach. Gdy
wchodzili w grę ludzie prości, dawano im po 50 rózeg i oddawano pod nadzór
policji*. Nie reagowano natomiast na czamarki i konfederatki, które zaczęły się
pojawiać na ulicy. Co prawdy, gdy 7 lutego w salach Redutowych Antoni Załus-
kowski wystąpił jako niewolnik z łańcuchami na rękach i nogach, zabrano go na-
tychmiast do Cytadeli6.
1 G. Frumienkow, op. cit., s. 114. AGAD, Skorowidz Komisji Śledczej, nr 3806-3818.
2 K. Górski, op. cit., s. 25, W. Przyborowski, H. II, s. 501.
3 N. Żmichowska do B. Moraczewskiej, 14 XII 1860, Listy, t. II, s. 172 n.
* AGAD, Skorowidz Komisji Śledczej, nr 3796.
5 Ibidem, nr 3797, 3801. Magazyniera Kolei Wiedeńskiej A. Bondzewicza, u którego
znale-
ziono odezwę powstańczą Mierosławskiego tudzież „Adwent Polski" 1111861, zatrzymano w
śledz-
twie. Por. cyt. raporty Niedzielskiego, 3 I, Segura 10 I 1861, Raporty konsulów, s. 55.
6 A. Giller, Dzieje Delegacji warszawskiej, 1.1, Lwów 1888, s. 155. Na rok przedtem w
Radomiu
Adam Roszkowski, lat 27, tak jak Załuskowski, syn właściciela ziemskiego, zaśpiewał na
balu
Jeszcze Polska nie zginęła. Wykręcił się od kary niedługim aresztem. AGAD, rewindykaty
Komisji
Śledczej.
90
W sumie było to mało skuteczne, między innymi, dlatego że władzę carską za-
wodziła policja. Była ona podzielona na dwa konkurujące ze sobą raczej, niż współ-
pracujące piony. Oberpolicmajster warszawski Aniczkow dowodził strażą policyjną
(300 ludzi) oraz policją wykonawczą (150 ludzi) — był to element polski, nie nazbyt
sprawny, ani też godny zaufania. To samo da się powiedzieć o policji tajnej, której
przewodził gen. Paulucci. Namiestnik Gorczakow podejrzewał go o propolskie
sympatie, usunął go też w początku grudnia. Wcześniej jeszcze odszedł Aniczkow,
też uznany za zbyt łagodnego. Aniczkowa zastąpił płk Trepów, który rozpoczynał
właśnie wielką policyjną karierę. Drugim pionem kierował szef III (warszawskiego)
okręgu żandarmów płk Jołszyn, podlegał mu zaś dywizjon żandarmerii (500 ludzi),
stanowiący właściwą policję polityczną i będący także odwodem służby porządko-
wej7. Ani Jołszyn, ani też jego późniejszy następca Kucyński nie byli oficerami szcze-
gólnych zdolności i współpraca ich z oberpolicmajstrem szwankowała. Obie policje
podlegały generał-gubernatorowi warszawskiemu, który był prawą ręką namiestnika
w zakresie spraw cywilnych. Funkcję tę pełnił gen. Paniutin, człowiek stary, rutynista
i konserwatysta. W zakresie spraw wojskowych pierwszą osobą po Gorczakowie był
szef sztabu I Armii gen. Kotzebue; intrygował on przeciw swojemu szefowi zarzucając
mu łagodność wobec Polaków i był mu niewiele pomocny. Najważniejsze resorty
administracji cywilnej: sprawy wewnętrzne, wyznania i oświata podlegały Mucha-
nowowi, którego koncepcja polegała na wygrywaniu antagonizmów w społeczeń-
stwie polskim: między szlachtą a chłopami na wsi, między chrześcijanami a żydami
w miastach. Był to też urzędnik najbardziej znienawidzony we wszystkich politycz-
nych obozach. W sumie grupa dygnitarzy zamkowych, od lat zasiedziałych w War-
szawie, była skłócona pokątnymi intrygami i mało zdolna do akcji zdecydowanej8.
Na zewnątrz, w raportach do Petersburga Gorczakow zaręczał, że panuje nad sy-
tuacją. Wolał nie stwarzać pozorów, że grożące niebezpieczeństwo wymagać może
zmiany na stanowisku namiestnika9. Przyznawał jednak, że gdyby na wiosnę ruszyli
się zbrojnie Węgrzy i Galicjanie, położenie stałoby się poważne. Nie przewidziano
na Zamku jednego: że w Warszawie może wybuchnąć rewolucja, zanim jeszcze zacz-
nie się coś dziać na Węgrzech i w Galicji.
Ferment rosnący w Polsce rząd carski przypisywał zwykle francuskim podnie-
tom — słusznie o tyle, że Napoleon III dbał o utrzymanie swej polskiej klienteli,
chociaż do mocnych wystąpień w tej chwili nie zachęcał. Manifestacje warszawskie
i wystąpienia emigracyjne Mierosławskiego wywołały więc zażalenie rządu rosyj-
7 F. Ramotowska, Rząd carski wobec manifestacji patriotycznych w Królestwie
Polskim,
Wrocław 1971, s. 23 n.
8 Materiał do tych stosunków w cyt. wspomnieniach S. Paniutina i W. Dokudowskiego
oraz
w 1.1 M. Berga. Raporty M. Gorczakowa, 24 I, 17 II1861, Korespondencja namiestników
Królestwa
Polskiego w 1861 r., Wrocław 1964, s. 3 n.; do W. Dołgorukowa, 14, 24, 28 I, CGAOR, z.
109-i
SA 2, vol. 358, f. 1-5, 14-24.
9 For. pogłoski o bliskiej zmianie na stanowisku namiestnika w „Breslauer Zeitung" z
14 II
1861.
91
Czy adres ten miał szanse przyjęcia w Petersburgu, gdyby go opatrzyli podpisami
najwybitniejsi przedstawiciele społeczeństwa? Zapytanie bez odpowiedzi. Historyk
może jedynie zwrócić uwagę, że carat zdecydował się na o wiele węższe ustępstwa,
dopiero gdy w Warszawie popłynęła krew, gdy poczuł się na serio zagrożony.
Adres jednakże nie doszedł do skutku, sprzeciwił mu się Andrzej Zamoyski
z grupą najbliższych doradców. Nie iżby klemensowczycy lekceważyli sobie korzyści
zawarte w projekcie Wielopolskiego. Jeden z nich, Konstanty Górski, w liście do
Hotelu Lambert z 8 lutego uzasadniał potrzebę adresu dwoma argumentami:
1) „W Cesarstwie słychać, że zamyślają o zmianach w administracji i o początku
reprezentacji. Trzeba, żeby nas w takim razie pod jedne prawa nie podciągnięto".
2) „W Królestwie grasuje propaganda Mierosławskiego —. Łączą się z agitacją
ludzie i biorą w składkach udział osoby, — które widzą w Mierosławskim uoso-
bienie ruchu, kiedy nikt w Królestwie tej potrzeby ich nie zaspokaja. — Z tej agi-
tacji korzystać należy i znaleźć dla niej właściwy odpływ, a wtedy cała ta potrzeba
ruchu i objawu życia w poważnym objawi się akcie i pokątne zabije działania".
Musiałoby to być wystąpienie czysto legalne oraz podjęte poza ramami Towarzystwa
Rolniczego, które „musi ochronione pozostać na wszelkie ewentualności". Górski
prosił o wybadanie, jak ów akt „byłby widziany i poparty" przez Napoleona III.
„Naturalnie szłoby o stan przed 1830 r., to zasada żądania, a potem niech wszystkiego
nie dadzą, na początek mniejsza z tym"12.
Koncepcja Górskiego różniła się od margrabiego w jednym istotnym punkcie:
szukała asekuracji u „Sfinksa z Tuilerii". Ale i w tym wariancie nie znalazła uznania
Zamoyskiego. „Pan Andrzej" uznawał, że Towarzystwo Rolnicze musi i powinno
uchwalić zniesienie pańszczyzny. Kategorycznie za to sprzeciwiał się adresowi
treści politycznej. „Żądać nie mamy nic prawa, a prosić o nic nie chcemy". Prośba
zakładała rezygnację z nięprzedawnionych praw. Nie w tym rzecz, czy prawo do
niepodległości było w tej chwili niezbędne klasie społecznej, którą Zamoyski repre-
zentował. Istotne było, że rezygnacja publiczna z tego prawa skompromitowałaby
arystokrację w oczach opinii publicznej. W kraju budzącym się do wolności arysto-
kracja musiała dbać o popularność, jeżeli chciała utrzymać się przy władzy13.
Burżuazja warszawska, a ściślej biorąc aktyw jej inspirowany przez Jurgensa,
nie miał tych zahamowań. Wręcz przeciwnie, myślał, że rozszerzy swe wpływy wystę-
pując z inicjatywą polityczną. Wśród millenerów od grudnia mówiło się o adresie.
Ujmowano go oczywiście inaczej niż Wielopolski — nie jako propozycję ugody,
a jako listę potrzeb, na pierwszym miejscu widząc: „braterstwo i równość stanów
12 K. Górski do W. Kalinki, Kraków 8 II 1861, B. Czart, rps 5686, s. 46-49. S.
Kieniewicz,
Między ugodą, s. 65 n. H. Wereszycki, Hotel Lambert i obóz białych przed wybuchem
powstania
styczniowego, „Przegląd Historyczny" 1959, s. 519, wnioskuje stąd: „Politycy prawicowi
wzmacniają
Mierosławskiego, aby ten robił ruch, który oni potem zeskontują". Wręcz przeciwnie: adres
zie-
miański ma utrącić agitację mierosławczyków.
13 „The only recipe for aristocratic greatness in a free country is popularity" — refleksja
M.
G. Brocka na marginesie polityki lorda Greya w 1832 r. Britain and the Netherlands, London
1960,
s. 183.
93
97
zewnętrznych, a te podniety — jak choćby manifestacje narodowe — skłaniały
carat do przeciwdziałania i eliminowały element zaskoczenia.
Powstanie, innymi słowy, wymagało okresu inkubacji; lecz przychylne okolicz-
ności, które zapoczątkowały inkubację, w chwili wybuchu powstania miały już
należeć do przeszłości.
25 LUTY
W lutym 1861 r. siły spiskowe w Warszawie nie przekraczały zapewne paruset
ludzi. Broni także spiskowcy nie mieli. Mogli polegać na sympatii warszawskiej
biedoty, przynajmniej w chrześcijańskich dzielnicach, ale poza Warszawą mało
gdzie jeszcze mieli organizacyjne powiązania. Wszystko przemawia za tym, że
uderzenie na Zamek, wykonane stosownie do instrukcji Mierosławskiego zakończy-
łoby się przegraną oraz bilansem poległych przewyższającym znacznie liczbę pięciu.
Jak zaś takie zdarzenie wpłynęłoby na politykę caratu, na postawę obozów
politycznych w Polsce i na dyplomację europejską — to już są zapytania przerastające
imaginację historyka.
Do uderzenia na Zamek jednakże nie doszło — w pewnej mierze dlatego, że
sprzeciwiał się mu jeden z dwóch ludzi, na których Mierosławski liczył, to jest
Majewski32. 8 czy 9 lutego zjawił się u niego Jan Frankowski z rozkazami generała.
Przebiegu rozmowy nie znamy, ale następnego dnia Majewski został aresztowany33.
Można się tylko dziwić, że nie stało się to na parę miesięcy wcześniej, w papierach
zabranych Jankowskiemu znajdowały się bowiem wzmianki o Majewskim. Śledztwo
miało przebieg łagodny, Majewski umiał zatrzeć ślady, a brat jego, wpływowy me-
cenas Wincenty, złożył zań porękę hipoteczną. Majewski wyszedł na wolność 20 lu-
tego. Krótki pobyt w więzieniu okazał się dlań dogodnym o tyle, że mógł potem
składać na to aresztowanie winę za wszystko, co w ciągu lutego poszło nie po jego
myśli.
Wydaje się, że tuż przed wypadkami lutowymi młodzież spiskowa została zasu-
gerowana możliwością włączenia się do millenerowskiej akcji adresowej. Warszawski
korespondent „Dziennika Poznańskiego" notował 21 lutego: „Obiegają od nieja-
kiego czasu po całym Królestwie listy bezimienne zwykłą pocztą przesyłane a wzy-
wające, ażeby co tylko żyje zebrało się dnia 21 bm. w Warszawie, by tam spokojnie
- - ale z całą siłą, jaką opinia powszechna posiada, spisać i podpisać nie wiemy co:
prośbę, żądanie, czy manifest wyniszczający odwieczne krzywdy narodowe i domaga-
jący się ich naprawy od rządu"34.
34 Można mu wierzyć, gdy twierdzi (Zeznania śledcze, s. 205): „Zaledwie byłem w mocy
ten
ruch powstrzymać, a skierować go raczej na manifestacyjne poparcie kroków Towarzystwa
Rol-
niczego".
33 Majewski, loc. cit., podaje datę aresztowania 8 lutego; W. Rudzka, Karo! Majewski, s.
40,
która korzystała z akt śledczych, mówi o 9 lutym „O przyaresztowaniu X nazajutrz widzenia
się
z F. J. za powrotem tegoż do Warszawy", Pamiętnik Mierosławskiego, s. 10.
34 „Dziennik Poznański" 21 II 1861.
98
akademicy wezmą udział w manifestacji, ale jej celem będzie wywarcie nacisku —
nie na rząd carski, a na obradujące Towarzystwo Rolnicze.
Ziemiański zjazd obradował od 21 lutego w Pałacu Namiestnikowskim. Toczyła
się na nim dyskusja nad referatem Węgleńskiego: „Pogląd na sprawę czynszową".
Czwartego dnia obrad45, pod naciskiem opinii publicznej znaczna większość zebra-
nych przechyliła się od koncepcji oczynszowania do możliwie szybkiego uwłaszcze-
nia chłopów. Oczywiście byłoby to uwłaszczenie za wykupem z chłopskich funduszów,
a szczegółowy projekt opracowałaby ściśle ziemiańska „delegacja skupowa". Uchwa-
[ łono jednak, że skup czynszów nastąpi przy stopie 6%, korzystniejszej dla chłopów
niż pierwotnie proponowano46. Niniejsza uchwała sekcji ogólnej miała być zatwier-
l dzona na plenum, w poniedziałek 25 lutego po południu. Na ten sam dzień, na w pół
do szóstą wieczór, drukowane ulotki zapraszały ludność do licznego zgromadzenia
j. się „na Rynku Starego Miasta dla uroczystego obchodu trzydziestej rocznicy zwy-
[ cięstwa Polaków pod Grochowem"47.
[
Rankiem tegoż dnia Andrzej Zamoyski polecił oświadczyć delegatom „kół
wojewódzkich" Towarzystwa, że sprzeciwia się definitywnie podawaniu adresu do
cesarza. W gronie najbliższych doradców stawiał sprawę kategorycznie, groził
złożeniem prezesury. Uważał, że skoro szlachta zgodziła się już na ofiarę w kwestii
uwłaszczenia, stoi dość mocno w opinii publicznej, by odrzucić ryzyko adresu. Tym-
• czasem burżuazyjna opinia, zadowolona z uchwały uwłaszczeniowej, chciała jednak
jj, i politycznego wystąpienia — dlatego nawet Jurgens godził się w tej chwili z potrzebą
t wywarcia presji na Towarzystwo Rolnicze.
| Lewica spiskowa, przystając na ową presję, pojmowała ją jednakże po swojemu.
W tymże dniu 25 lutego ukazała się drukowana ulotka do członków Towarzystwa,
i głosząca zaraz na wstępie: „Młodzież polska zniósłszy się z emigracją upoważniła
gen. Ludwika Mierosławskiego do podniesienia tej chorągwi, do której dziś wielkim
głosem wzywa nas wszystkich zmartwychwstająca Polska". Ulotka protestowała nie
tylko przeciw doktrynie o oczynszowaniu, ale i przeciw żądaniu od chłopów wykupu
za pańszczyznę. „Dziś więc kiedy wskrzeszenie Ojczyzny naszej z każdą chwilą
;- rozjaśnia się i zbliża, - - upraszamy was niniejszym, Obywatele, o prędkie a roz-
_Ł tropne w całej Polsce oznajmienie chłopom, czego się od godziny powstania spo-
dziewać mają: - - że od chwili tej mają być wolni i w prawach z szlachtą zrównani,
że pańszczyzna będzie zniesiona, a grunta, z których ją odrabiają, darowane im na
własność.- - A tak krew, którą w obronie Polski czy to w boju, czy na rusztowaniu
przelać wkrótce mamy, niech wam, kochani Rodacy, w braku innej, będzie zapłatą
za wasze poświęcenie".
W zakończeniu odezwa wzywała do składek na „formowanie polskich legionów,
bądź we Włoszech, bądź gdzie indziej" i przypominała raz jeszcze hasło Mierosław-
45 Ich chronologia: S. Kieniewicz, Między ugodą, s. 70-73.
46 W. Grabski, op. cit., t. II, s. 329-340. S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 129-131.
47 Egzemplarz ulotki B. Jag. klocek 224768.
101
skiego: „W karnej czujności czekać dniem i nocą przy ukrytym orężu na apel pow-
stańczy"48.
Program był więc postawiony jasno i niedwuznacznie — szło o to, czy starczy
sił, by go narzucić klasom posiadającym.
Gorączkowe przygotowania trwały jeszcze w poniedziałek rano. Z mieszkania
niejakiej Migurskiej przy rogu Świętokrzyskiej i Mazowieckiej „wyniesiono różne
narodowe chorągwie i sztandary do kościoła Paulinów". Byli na tym zebraniu:
Nowakowski, Szachowski, Rogiński, Frankowscy, Wereszczyński, Godlewski —
słowem aktyw kół Jankowskiego. Ale na Starym Mieście obiecali też stawić się
akademicy z Władysławem Krajewskim — liczono, że obecny będzie i sam Jurgens49.
Władze były, rzecz jasna, uprzedzone, Gorczakow zaś postanowił rozproszyć
manifestację na Rynku Staromiejskim siłami samej policji, bez uciekania się do
wojska, które trzymał skonsygnowane na Placu Zamkowym50. Zawczasu więc
policja usunęła wszystkie budy i kramy, które utrudniłyby pacyfikację. W kołach
ziemiańskich, a nawet i burżuazyjnych, 'mówiło się w związku z tym, że rząd chce
sprowokować zajście dla wszczęcia represji, że to szpiedzy wznoszą podburzające
okrzyki, aby „spokojnemu pozorowi manifestacji nadać wojenną formę"51. Zamoyski
ze swej strony zaniepokoił się, że manifestanci „dla połączenia stanów i okazania
uznania Towarzystwu za wzięte postanowienie w kwestii włościańskiej" przyjdą na
salę obrad, aby „fraternizować" ze szlachtą. Ostrzegł więc Muchanowa, że nie
ręczy za następstwa, gdyby „obcy wtargnęli na salę". W odpowiedzi Gorczakow
umieścił na dziedzińcu Pałacu Namiestnikowskiego kompanię piechoty53.
W kościele paulińskim przy ul. Freta odbywało się ex re Wielkiego Postu wie-
czorne nabożeństwo pasyjne. Około 18.30, gdy lud wychodził z kościoła, zajechał
wóz przykryty śmieciami. Nagle wydobyto z niego wielką chorągiew z Orłem i Po-
gonią i kilkanaście niniejszych. Z sieni Kamienicy "Gdańskiej wybiegło „kilkunastu
młodzieży z pochodniami". Pochód ruszył w kierunku Rynku przy śpiewie Święty
Boże. „Otwierały się okna, ukazywały damy i rzucały na idących wieńce, kwiaty
itp."53 Sama procesja była niezbyt liczna, ale tłum gapiów na Rynku stał gęsty.
Grupa młodzieży skupiona przy handlu win Fukiera wykrzykiwała: „Garibaldi!
Trzeci Maj! Precz z Moskalami !"54 Trepów zajechał powozikiem na środek Rynku
48 Egzemplarz ulotki, B. Czart, rps 5685, s. 129-136. Częściowy przedruk: S.
Kieniewicz,
T. Mencel, W. Rostpcki, Wybór tekstów źródłowych z historii Polski w 1. 1795-1864,
Warszawa
1956, s. 705-707.
49 Z. Janczewski, „Zarys powstania" (wg zeznań Ulatowskiego i Wojny). R. Rogiński, Z
teki
wspomnień, „Dziennik Kijowski" 3/16/V 1910.
50 M. Gorczakow do cara, 28 II 1861, Korespondencja namiestników, s. 8.
51 Niepodpisany list z Warszawy, odebrany przez W. Zamoyskiego w Paryżu 9 III 1861,
BPP rps 545, s. 890. Por. L. Jenike, op. cit., 1.1, s. 84.
52 Cyt. wyżej list A. Potockiego do żony, 26-27 n 1861. S. Kieniewicz, Między ugodą, s.
74.
53 Anonimowa relacja z początku kwietnia 1861, odpis CGAOR z. 945-i, inw. 1, vol
101,
k. 15.
94 S. Kieniewicz, Czarne Bractwo, s. 203.
102
8
O i 10
dla których ją Opatrzność do życia powołała"89. Było to wzniosłe i nie nadto ry-
zykanckie — tyle tylko, że podobny tekst źle się nadawał do konkretnych negocjacji.
O 5 rano w czwartek 28 lutego przedstawiciele ziemiaństwa i burżuazji przyjęli
wspólną platformę polityczną. Liczne świadectwa pozwalają odtworzyć każdą
niemal godzinę działania ich owej nocy. Co myśleli w tym czasie i co robili czerwoni,
o tym nie ma prawie wcale wiadomości.
Późno spisany Pamiętnik Baranowskiego wspomina mimochodem „o jakimś
zebraniu na ulicy Królewskiej w pałacu zwanym Łubieńskich, gdzie młodzież
różnej kategorii, z przewagą uczniów Szkoły Sztuk Pięknych, gorąco do późnej
nocy ostatniej radzić miała"90.
W pałacu tym mieściła się restauracja Tivoli, w której, jak twierdzi Majewski,
zbierali się już później, w marcu, „mierosławczycy" tzn. skrajne skrzydło spisku91.
O czym radzono nocą na 28 lutego, łatwo się domyślić. Chodziło o wybór drogi:
czy przyjąć do wiadomości zmianę frontu klas posiadających i podporządkować
się ich kierownictwu? Czy przeciwnie, iść własną drogą, a jeśli tak, to czy próbować
zaraz powstania zbrojnego? Za tym ostatnim zamiarem przemawiał nastrój war-
szawskiego plebsu: „głębiny ludowe ciągle wzbierały chęcią krwawego za swoich
porąbanych i postrzelanych odwetu"92. „Wszędzie ostrzono siekiery, obsadzano to-
pory, jakie kto miał pod ręką, takie chwytał żelastwo"93. Czemu nie użyć tych ludzi
do uderzenia na Zamek? Myśl nie znalazła poparcia, najgorętszy jej orędownik,
Nowakowski, znajdował się pod kluczem.
Że był jakiś „zjazd młodzieży podczas tworzenia delegacji" w Warszawie, wspo-
mina też Bronisław Szwarce, przybyły (a może wezwany) na ten zjazd z Białegostoku.
v Był to młody (ur. 1834 r.) inżynier urodzony we Francji, syn emigranta, spolszczo-
nego rzemieślnika warszawskiego. „Nie mam prawdopodobnie w żyłach ani kropli
krwi polskiej, nawet słowiańskiej — pisał Szwarce. — Wyznaję wiarę prawie dziś
obcą Polakom, ba! nawet ogólnie wyklętą. -- Po kiego więc (przepraszam) licha
jestem Polakiem? - - Jestem Polakiem, bo mi się tak podobało, bo Polakiem być
chcę pomimo wszelkich przeszkód i klęsk"9*. Był zaś ponad to Szwarce radykałem
i na budowie Kolei Petersburskiej już był zaczął organizować majstrów i robotników.
O swym "wystąpieniu w Tivoli opowiada: „Odezwałem się z kilkoma innymi o po-
trzebie przygotowania zbrojnego powstania. Zostaliśmy oczywiście przekrzyczani
89 Wydawnictwo materiałów, t. I, s. 1 n.
90 S. 258
91 Zeznania śledcze, s. 209, 300. Wśród uczestników tych zebrań Majewski wymienia
Drew-
nowskiego, Jeziorańskiego, Plucińskiego, Krzyżanowskiego, Narzymskiego, Epsteina,
Szachowskie-
go. Baranowski znał zeznania Majewskiego (por. Zbiór zeznań, s. IX), niemniej jednak jego
relacja sprawia wrażenie niezależnej.
92 N. Żmichowska do B. Moraczewskiej, 13 III 1861, Listy, t. n, s. 176.
93 Korespondencja z Warszawy, „Przegląd Rzeczy Polskich", 5 HI 1861. Por. też
Pamiętniki
S. Gąseckiego, s. 11: „W tym czasie lud zaczął się na serio zbroić w celu napadnięcia na
Moskali
i wypędzenia ich z miasta".
94 B. Szwarce, Pamiętniki, „Tydzień" 12 VIII 1906, s. 241 n.
112
t li i^^tfi^ Kowieńskiej
=K==TR=A=f=T=YS(§K=im=
O
Wieluń J
CzcflibohowaS/,,ł;»:ł,(
Bytom c
!?_ JMieohow
\ . Wolbrom
w* . •?*? • —•• granice państw
— — — — granica Królestwa Polskiego
• granice guberni
PŁOCK miasta gubernialne
J^ twierdze
? garnizony na początku 1861 r.
D garnizony pod koniec 1861 r.
Luków O
_OPodlask.«
idzyrzec ^W^r %^ v_
ORadzyA ^i
?R§Vjtii^S8j°* m""rTTm'fm I
/?BD LUBUN \ ^V-'**^T_ \ 7. ^^
y. Qn„i« V S^^ . V m » * Guberni
Opole _ j^\ ?'Chełm1
Krasnystaw,
D
__ , Hrubieszówo
8, . /, *
. ,. Janów ( Zamość
JL Opole _x ? Chełm *\ ... . . ..
?O
OKielce
k <-^a ? EA ^ Wołyńskiej
?
o
V
fj Opatów^
StaszówO
W
V-. ?'
o:
X r K^
feS-A>R-S,T.W.Q
uV[J_iAr_4-
przerzuty wojsk do Warszawy luty-marzec 1861 r.
przerzuty wojsk do Królestwa Polskiego wiosna - jesień 1861 r.
pułk piechoty
^^^j pułk kawalerii
batalion strzelców
bateria artylerii
?
Rozdział piąty
POLSKIE CZASY
PIERWSZE NABOŻEŃSTWA ZA POLEGŁYCH
Okres 40 dni od zgonu pierwszych pięciu ofiar aż do masakry z 8 kwietnia na
Placu Zamkowym bywał określany w Warszawie nazwą „polskie czasy". Władza
zaborcza zachowywała się biernie, swoboda słowa prawie że nie była skrępowana,
przekonania i nastroje patriotyczne wolno było ujawniać bez przeszkód, rządziła
zaś i utrzymywała porządek w Warszawie Delegacja Miejska. Przykład Warszawy
na swój sposób naśladowała prowincja. W okresie tym działy się i inne sprawy —
ważniejsze, choć ukryte dla oka. Klasy posiadające pracowały nad skierowaniem
ruchu w łożysko legalizmu; obóz rewolucyjny szukał nowego programu i nowej
taktyki działania: rząd carski opracowywał metodę ujarzmienia ruchu polskiego.
Andrzej Zamoyski występował w tych dniach jako moralny przywódca całego
narodu. Delegacja Miejska przybyła doń in corpore i poddała się uroczyście pod
jego kierownictwo. Podskórnie jednak Zamoyski wyczuwał słabość własnej pozycji;
wcale też nie był pewien przychylnego przyjęcia adresu w Petersburgu. Konsul
brytyjski Stanton rozpytywał „przywódców partii narodowej", jakich się spodzie-
wają koncesji. — „Nie mogłem — pisał — dostać zadawalającej odpowiedzi. Zdają
się ufać, że Europa oceni ich położenie i wstawi się za nimi u rządu rosyjskiego.
Niestety niektórzy przywódcy uważają, że jedyną koncesją do przyjęcia byłoby
opuszczenie kraju przez Rosjan. W egzaltacji nastrojów, że oto zyskali tak wiele,
zapominają bodaj, że siła materialna rządu nie została wstrząśnięta i że są bezsilni
wobec przemocy, która może być użyta przeciw nim"x.
Słabą stroną w sytuacji ziemiaństwa była niepewność co do zachowania się
chłopów. Tu powinna była oddziałać niedawna uchwała Towarzystwa Rolniczego
o skupie czynszów. Odezwa Komitetu do członków Towarzystwa, wydana 3 marca,
nakazywała „pośpiech w oczynszowaniu włościan --, tak aby inicjatywa żądań
umowy wyłącznie i powszechnie na stronie właścicieli pozostała". Bardziej poufnie
zalecano korespondentom ostrożność w prowadzeniu agitacji wśród chłopów. „Nie-
rozważne słowa, zbyt głośne obietnice, rychłym czynem nie poparte, przeciwne spo*
1 Raport z 2 III 1861, PRO FP 65/583. Por. S. Kieniewicz, Między ugodą, s. 105 n.
118
i
dziewanym sprowadziłyby skutki"2. Zwracano się też o pomoc do duchowieństwa,
aby pouczało chłopów z ambony o dobrych chęciach właścicieli ziemskich i o po-
trzebie obopólnej zgody. Kilku biskupów wydało stosowne okólniki do podwład-
nego kleru. Uczynił to również unicki biskup chełmski Teraszkiewicz, który zalecał
proboszczom, „ażeby starali się wzbudzić i utrzymać we włościanach zaufanie dla
właścicieli i ostrzegali tenże lud wierny, iżby się nie uwodził zwodniczymi podszep-
tami, skądkolwiek pochodzić mogącymi"3.
Katolicka hierarchia kościelna w połowie XIX w. była w całej Europie ostoją
konserwatyzmu. Kościół czuł się zagrożony rosnącym indyferentyzmem klas oświe-
conych i dążeniami rewolucyjnymi mas. Władztwo papieża, jako monarchy świec-
kiego, we Włoszech chwiało się pod ciosami, które mu zadawali zarówno garibaldczy-
cy, jak i dynastia sabaudzka. Wobec ataków masonerii, liberałów i socjalistów
jedyną ostoją Kościoła zdawały się monarchie Świętego Przymierza. W tych wa-
runkach i na gruncie polskim Rzym zalecał biskupom przeciwdziałanie ruchom
rewolucyjnym oraz wpajanie ludowi nauki o posłuszeństwie dla prawowitej władzy.
„Prawowitą" w rozumieniu Sekretariatu Stanu była w Polsce władza zaborcza.
Ta ogólna zasada nie wykluczała sprzeczności interesów między Kościołem
a państwem. Od czasu kasaty Unii w zachodnich guberniach (1839) kolejni papieże
podejrzewali rząd carski o zamiar oderwania od Rzymu wszystkich katolickich
poddanych. Dlatego Kuria Rzymska starała się usilnie o obsadzanie polskich die-
cezji kandydatami możliwie pewnymi. Przeciwnie rząd forsował na te stanowiska
notorycznych serwilistów, w ogóle zaś krępował bezpośrednie kontakty pomiędzy
Rzymem a Kościołem w Polsce. Skutek był ten, że za Mikołaja I znaczna część
diecezji przez całe lata zostawała nie obsadzona. Stan ten poprawił się po 1855 r.,
ale długotrwały kryzys odbił się na poziomie duchowieństwa, jego wykształceniu
i dyscyplinie. Liczba księży zmalała w ostatnim trzydziestoleciu, karność się rozluź-
niła w większości męskich klasztorów. Rzym w słabym tylko stopniu kontrolował
swoich biskupów, a ci ostatni — swoich proboszczy i wikariuszy. Hierarchia w dobie
powstania nie reprezentowała polityki własnej, a ulegała krzyżującym się wpływom
opinii publicznej4. Większość biskupów pozostawała związana z ziemiaństwem;
pośród niższego kleru trafiały się jednostki nastrojone radykalnie5. Nie bez znaczenia
2 S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 141 n.
3 Odpis okólnika z ll/23/III 1861, CGAOR, z. 945-i, inw. 1, vol. 101, k. 75.
* Stosunek Kościoła do powstania styczniowego ujmowany dotąd w literaturze w sposób
jednostronnie apologetyczny, lub potępiający, czeka jeszcze na sumiennego historyka. Por. A.
Boudou, Stolica Święta a Rosja, t. II, Kraków 1930. M. Żywczyński, Kościół i
duchowieństwo w pow-
staniu styczniowym, „Przegląd Historyczny" 1938, s. 512-525. S. Królak, Hierarchia
kościelna
w Królestwie Polskim wobec przygotowań i wybuchu powstania styczniowego, Warszawa
1962.
s Raport Sćgura z 11 IV 1858 wzmiankuje radykalne akcenty towarzyszące kościelnej
propa-
gandzie trzeźwości. Oto fragment wiejskiego kazania: „Allez a Varsovie, vous y verrez de
tres belles
dames, toutes couvertes de riches etoffes, de pierreries, de fourrures! Savez-vous qui leur a
donnć
tout cela? Eh bien, c'est vous, en buvant de l'eau de vie. Si vous vouś abstenez de cette
boisson
infernale, vous verrez bientót tomber tout ce luxe que Dieu n'approuve pas". AE Consulat
Varsovie,
119
były różnice w uposażeniu. Arcybiskup warszawski miał 60 tys. złp., inni biskupi
po 40 tys. rządowej pensji rocznej. Grunta kościelne przynosiły proboszczom po
3-6 tys., ale te sumy były obciążone kosztem utrzymania budynków kościelnych.
Prefekt w średniej szkole dostawał 3600 złp. rocznie6. Wikariusze pozostawali na
utrzymaniu proboszczów i ich pozycja majątkowa była trudna. Ogół księży, śro-
dowiskowo związany z drobnym mieszczaństwem lub zubożałą szlachtą, usposo-
biony był patriotycznie, acz nie rewolucyjnie.
Ów kler liczący podówczas niewiele tylko wybitnych jednostek, reprezentował
jednak realną siłę. Masy ludowe na wsi i w mieście były po staremu wierzące i goto-
we były słuchać głosu księdza — tak długo przynajmniej, dopóki ten nie atakował
wręcz ich interesu klasowego. Domy Boże i ich kazalnice tradycyjnie były chronione
przed interwencją policji, łatwo też mogły być wykorzystane dla manifestacji patrio-
tycznych. Trudno orzec, czy pierwsi organizatorzy wybrali kościoły jako miejsce
wystąpień ze względu ńa jego dogodność, czy też z myślą o oddziałaniu na pobożną
ludność Warszawy. Wkrótce jednak taktyka została podchwycona; religijny cha-
rakter pierwszych manifestacji zachęcił księży do udzielenia im poparcia. Jednych
unosił pęd uczuć patriotycznych; inni powodowali się niechęcią do zaborcy-schiz-
matyka, albo też rachowali, że patriotyczne nabożeństwa umocnią wpływ Kościoła
w kraju, uniezależnią Kościół od rządowej kurateli.
Arcybiskup warszawski Fijałkowski liczył lat 78 i bardzo już słabował na zdrowiu.
Politycznych ambicji nie miał, zatargów z rządem zawsze starał się unikać. Ale
i on ulegał ogólnym nastrojom i jeśli nie inicjował sam wystąpień antyrządowych,
przecież nie uchylał się od nich i pozwalał wierzyć, że je popiera. W dniu 3 marca
ukazał się niepodpisany okólnik nakazujący „wszystkim częściom odwiecznej
Polski" przywdzianie żałoby na czas nieograniczony7. Wszyscy twierdzili, że było
to wezwanie arcybiskupa. Najbliżsi jego doradcy w Konsystorzu tłumaczyli mu,
że nabożeństwa patriotyczne umacniają wiarę, „że więcej ludzi bywa w kościołach,
a nawet że więcej przystępuje do sakramentów świętych". Na naradach poświęconych
tej sprawie „ks. Fijałkowski zachęcał, by duchowni jak najmniej brali udziału w tych
manifestacjach", ale ich stanowczo nie zakazał. Rzecz się sprowadzała do tego,
czy księża mają dozwalać lub tolerować w kościołach śpiew Boże coś Polskę. Na
własną rękę zebrała się w tej sprawie grupa około piętnastu patriotycznie nastro-
jonych księży. „Prawie jednomyślnie zdecydowano, że nie godzi się nam zabraniać
modlić się po kościołach za Ojczyznę"8. Zaraz też młodzież studencka zaczęła sobie
swobodnie „gospodarować po kościołach" i organizować nabożeństwa.
t. IX, s. 45. Por. też „Roczniki Polskie" t. IV, s. 87, o kazaniu niejakiego księdza J. na Litwie:
„Bo lasy nie przez panów są rozsiewane ani przez nich podlewane; nie do nich też, ale do
ogółu
należeć powinny".
6 Raport Segura, 4 11863, Raporty konsulów, s. 322. „Głos Kapłana Polskiego" 1 VI
1863,
Prasa tajna 1861-1864, t. I, Wrocław 1966, s. 266-270.
7 Wiadomości z kraju z lat 1860-1861, Lipsk 1863, s. 5. W. Przyborowski, H. II, s. 112
ri.
8 K. Mikoszewski, „Pamiętniki moje", rps w Fawley Court, s. 47-53.
120
Urzędowo niejako włączył się Kościół w ten nurt zarządzając we wszystkich koś-
ciołach uroczyste msze żałobne za dusze pięciu ofiar w oktawę pogrzebu, tj. 9 marca.
Nabożeństwa te odbyły się w Warszawie z wielką pompą; wszędzie przy tym zbie-
rano składki na pomnik pięciu poległych, na ich rodziny i na inne patriotyczne cele.
Podobne ceremonie odbyły się też w kościołach protestanckich i paru synagogach;
stosowne kazania wzywały do zjednoczenia wszech stanów i wyznań we wspólnym
patriotycznym nastroju.
Przykład Warszawy naśladowała prowincja. W pierwszej połowie marca we
wszystkich niemal miastach i miasteczkach celebrowano, nieraz parokrotnie, na-
bożeństwa za poległych w Warszawie9. Działo się to za zgodą, lub na wyraźne
wskazanie władz diecezjalnych. W nabożeństwach uczestniczyli okoliczni właści-
ciele ziemscy, notable miejscy, urzędnicy państwowi, delegacje gminy żydowskiej,
dość często też grupki chłopów. Arborowano stroje narodowe i emblematy żałobne,
śpiewano Boże coś Polskę i zbierano składki. Już 9 marca podobne nabożeństwa
odbyły się w Białymstoku, Brześciu i Żytomierzu, w połowie marca w Wilnie, Grodnie
i Kijowie, z kolei także w Kownie i Witebsku 10. Kraków uczcił pamięć poległych
w kościele Mariackim w dzień ich pogrzebu, 2 marca, a za przykładem tym poszły
liczne miasta i miasteczka w Galicji, Poznańskiem i na Pomorzu. Nabożeństwa za
5 poległych urządzano i w wielu miastach za granicą — od Petersburga i Moskwy
po Paryż i Rzym, wszędzie tam, gdzie znalazła się kolonia polska11.
DELEGACJA MIEJSKA
Inicjatywa nabożeństw warszawskich wyszła od Delegacji, ogromnie czynnej
w tych pierwszych dniach, marca. Formalnie Delegacja uważała się za ustanowioną
przez namiestnika „dla utrzymania porządku i bezpieczeństwa publicznego" i z tego
tytułu komunikowała się systematycznie z gen. Pauluccim, który powrócił obecnie
na stanowisko oberpolicmajstra. W dniu 6 marca Delegacja kooptowała się do
liczby 24 członków; funkcje wiceprezesa (przy Pauluccim) pełnił gen. Lewiński,
dostojny figurant raczej niż faktyczny przywódca. Sprężystym sekretarzem był
Henryk Krajewski, poszechnie szanowany sybirak. Tegoż 6 marca Delegacja prze-
niosła się z Resursy Kupieckiej na Ratusz oraz półoficjalnie zaczęła publikować
codzienne protokóły posiedzeń12. Protokóły te traktowały niemal wyłącznie o ro-
kowaniach z Pauluccim, zwłaszcza zaś o podjętych zabiegach około uwolnienia
9 Korespondencja urzędowa w tej sprawie: Ruch rewolucyjny 1861 r., s. 15-30.
10 Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, 1861-1862, Moskwa 1964, s. 12, 230, 325,
433, 572.
Ruch społeczno-polityczny na Ukrainie, s. 102, 105. O nabożeństwie w Żytomierzu W.
Lasocki,
op. cit., 1.1, s. 309 n. T. Bobrowski, Pamiętnik czasów moich, t. II, Warszawa 1979, s. 446 n.
11 W. Przyborowski, H. II, s. 146-158.
12 Ich fotografowaniem zajmował się Z. Janczewski. Ich przedruk za czas od 6-23 III, W.
Przy-
borowski, H. II, s. 495-518.
121
rozwiązało się, jako już nie na czasie będące, gdyż cała bez wyjątku Akademia,
przyjąwszy czynny udział w manifestacjach, stała się niejako politycznym stowa-
rzyszeniem"25. Kierował nim Komitet Akademicki z Majewskim na czele. Ma-
jewski czynny był też w Dyrekcji Konstabli i w Komitecie Wsparciowo-Pomni-
kowym. Był raczej wykonawcą zarządzeń Delegacji, ale zdobył sobie także reputację
działacza wpływowego w różnych środowiskach. Umiał też trzymać w karności
akademików. Janczewski opowiada, jak zorganizowany został w Akademii sąd
koleżeński, złożony z popleczników Majewskiego, i jak ten sąd skazał kilku studen-
tów na „pozbawienie czci" i wydalenie z uczelni. Wyroki zapadały za „szpiegostwo",
albo za niemoralne zachowanie się; były jednak wydawane pochopnie, a dotyczyły
studentów, którzy w 1859 r. cofnęli swe podania o zwolnienie z Akademii26. Byłby
to rodzaj presji połączonej z szantażem; w ciągu kilku nabliższych tygodni wystar-
czył on dla zapewnienia posłuchu ogółu studentów Akademii.
CZERWONI PRZECIW DELEGACJI
Czas zastanowić się, co robili i do czego zmierzali w tym czasie rewolucjoniści.
Nie dostrzega się ich na powierzchni wydarzeń, ale „umiarkowani" nieomylnie
wyczuwają ich agitację. „Tak zwane kluby mierosławczyków" żerują — skarży
się Źmichowska — na entuzjazmie ogółu. „Zdaje się, że widok odprawionego w dn.
2 marca pogrzebu jak narkotyk na pewne słabiej zorganizowane głowy zadziałał.
- - Drą się ku wszystkiemu, co Moskal gotów morderstwem powstrzymać. Wybijanie
okien, śpiewy przed kościołami, manifestacje chorągwiane — przynajmniej po
cztery takie projekta na dzień konstable dotychczas rozbijać musieli". Wśród de-
magogów żerujących na patriotyzmie młodzieży wymienia autorka Włodzimierza
Wolskiego, poetę i cygana, który istotnie od paru lat chętnie obracał się po studenc-
kich „czwartakach" i rewolucyjnej młodzieży poświęcał swoje wiersze27.
Jakie wskazania otrzymywali czerwoni od Mierosławskiego? W Pamiętniku
swym Mierosławski wzmiankuje, „wszechstronną i szczególną instrukcję, -- ja-
kim trybem manifestacje przemienić na propagandę ludową, mianowicie w krajach
zabranych, masy te do życia publicznego wywoływać i przekonać je o tożsamości
ich uposażenia a powstania zbrojnego własnym orężem"28. Instrukcja ta przezna-
czona była dla emisariuszy wysyłanych do kraju, datowana była 1 III 1861 r. i za-
25 W. Daniłowski, Notatki, s. 40.
26 Relacja Z. Janczewskiego, Zbiór zeznań, s. 122-125. K. Majewski i W. Daniłowski
prze-
milczają ten incydent.
27 N. Źmichowska do brata Erazma, 5 IV 1861, Listy, t. I, s. 179-181. Tamże o Wolskim:
„Człowiek przesiąkły brudem, kłamstwem, oszustwem, gorzałką — taki człowiek ma
zaufanie
naszych polskich dzieci! Jak ci mówiłam, jest to dla mnie rzeczą niepojętą, ale jest". Por. W.
Wolski.
Utwory wybrane, Warszawa 1955, m. in. Marsz czwartego piętra.
28 Pamiętnik L. Mierosławskiego, s. 11.
124
czynała się od słów: „Przelecieć tylko przez Warszawę". Świadczy ona, że Mie-
rosławski został zaskoczony przez wypadki: domagał się rewolucji w Warszawie,
sprowokował „niedoczyn" manifestacyjny. Obecnie usiłował wykorzystać ów
„niedoczyn" dla celów powstańczych. Były w tej odezwie wytyczne bardzo trafne:
jak ta, że klucz sytuacji w bliskiej rozgrywce z caratem leży nie nad Wisłą, a nad
Niemnem i Dnieprem; że rozstrzygnie o wyniku tej walki postawa mas ludowych,
i to zwłaszcza na kresach dawnej Rzplitej. Gruntownie za to mylił się Mierosławski
przypuszczając, że uda mu się na fali patriotycznych nastrojów zaprząc do akcji
powstańczej posiadającą szlachtę.
Instrukcja składała się z czterech punktów. Pierwszy nakazywał emisariuszom
rozwinąć intensywną agitację na Litwie, Białorusi i Ukrainie oraz ogłosić, że szlachta
polska w Królestwie darowała chłopom ziemię. Uchwała ta w ujęciu agitatorów
powinna znacznie przekraczać „dobrodziejstwa petersburskich ukazów". — „Właści-
ciele całej Litwy i Rusi wyprawią natychmiast deputację do Petersburga, która
się wleje zupełnie do deputacji warszawskiej i ślepo przypisywać się będzie do jej
żądań". Idzie o wykazanie ludowi, że szlachta polska dawała mu ziemię, a car
to odrzucił.
Punkt drugi nakazywał informować Europę o wypadkach warszawskich, omi-
jając jednak Tuilerie i Hotel Lambert, a zwracając się do Palais Royalu. Ruch
polski ma poparcie Garibaldiego i Klapki, trzeba jednak stwarzać wrażenie, że
wspierają go rządy Francji i Anglii.
Punkt trzeci: „Wewnątrz kraju zatrzymać ile się da, jak najdłużej propagandę
agitacyjną na stopie reform czysto ekonomicznych, hamować wszelkimi siłami
powstanie zbrojne, aż trybunostwo szlacheckie nie doprowadzi całego ludu pro-
wincji wschodnich do jednego patriotycznego z ludem mazurskim usposobienia.
Doczekać się tym trybem zaczepki wojska moskiewskiego, ale jak tylko takowa
nastąpi, - - bez namysłu przylepić się na śmierć i życie do mas ludowych i — unieść
je wszędzie do rozpaczliwej walki z ciemięzcami". Następowało charakterystyczne
ostrzeżenie przed „herostratycznymi, czy wręcz hajdamackimi żywiołami", które
ujawnią się w tym agitacyjnym okresie. „Nieuleczalnym demagogom trzeba otwo-
rzyć wylot poza Dniepr". Niech podburzają Rosję; przenoszenie „hercenizmu"
w granice Polski należy karać śmiercią, jako zdradę stanu.
Ostatni punkt instrukcji dotyczył taktyki oddziałów powstańczych na prowincji
w pierwszym etapie walki zbrojnej29.
O „sławnej" tej instrukcji zeznaje Majewski, że „była przysłana na moje ręce.
Z właściwymi komentarzami zastosowanymi do okoliczności krajowych przeze mnie
uskutecznionymi została w małej tylko liczbie między przywódcami kół czerwonych
rozpowszechniona"30. Przyjmijmy, że trafiła i do innych czerwieńców, poza wiedzą
29 Odpis odezwy, B. Czart, rps 5682, s. 145-154. Tłumaczenie rosyjskie. M. Katkow,
1863
god, Moskwa 1887, s. 1240-1245.
30 Zeznania śledcze, s. 213.
125
cyrkułowego, to ten go ofuknął i jeszcze zagroził mówiąc: to nie wasza rzecz! Więc
powiadają niektórzy, że jak będzie konstytucja, to kto się za konstytucją nie pod-
pisał, tego nie przypuszczą do żadnego wybierania, czy to na sejm, czy na inne
starszeństwa. -- Dlatego wszyscy chcemy podpisywać, kto umie pisać, a kto nie
umie, to znakiem krzyża świętego". W dalszym rozważaniu „co jest konstytucja"
precyzowali: „żeby było prawo sprawiedliwe, co by go wszyscy słuchali, żeby
była pobożność, uczciwość i dla każdego człowieka ludzkość, tudzież wojsko
polskie koniecznie. - - A który kraj chce się przyłączyć to dobrze, a nie, to wolna
droga"35.
Cytatów tych wystarczy dla stwierdzenia, że ta ulotka wcale nie była przeznaczona
dla Delegacji Miejskiej, a dla rzemieślników i robotników, których chciała uświa-
domić o tym, że Delegacja nie dba o ich interesy. Insynuacja, jak wiemy, nie była
bezpodstawna, odezwa zaś świadczyła o szczerym demokratyzmie autorów. Obejmo-
wał ów demokratyzm nie tylko lud polski, ale i każdy inny (litewski, ukraiński...),
czy chciałby się przyłączyć do Polski, czy też nie.
Agitację wśród rzemieślników prowadzili w marcu różni ludzie. Jednym z nich
był Władysław Krzyżanowski, prawnik i literat, o którym później mówiono, że
montował w Warszawie jakieś „Czarne Bractwo", czy też „Bractwo Czynu". Grupa
ta podkreślała swoją odrębność od „partii Mierosławskiego"; stawiała sobie za
cel obalenie Delegacji i przyśpieszenie wybuchu powstania; sygnał dać miało rze-
komo wysadzenie w powietrze pomnika wiernych carowi generałów na Placu Sas-
kim36. Nie wydaje się, by ta agitacja przybrała większe rozmiary, lecz faktem jest
że budziła niepokój konstablów i Delegacji.
Do próby sił pomiędzy Delegacją a lewicą doszło w drugiej połowie marca.
Punktem wyjścia stała się sprawa oswobodzenia więźniów politycznych. Pamiętamy,
że pod tym hasłem zaczęła się manifestacja 27 lutego i że żądanie to stawiano od
początku w rozmowach z Gorczakowem. W związku z tym Delegacja 6 marca
zwróciła się do gen. Paulucciego „dla uspokojenia umysłów" z prośbą o nazwiska
osób uwięzionych „tudzież o czynionych im zarzutach". Odnośną listę uzyskała
Delegacja już następnego dnia. Obejmowała ona 25 nazwisk, w tym 3 osoby skazane
już za przestępstwa pospolite. Z pozostałych 3 osoby „siedziały" za wystąpienia
przeciw zjazdowi trzech monarchów, 3 w związku ze sprawą Jankowskiego, 7 za
agitację z grudnia i stycznia (w tym trzech z Lublina), wreszcie 7 wziętych na Starym
Mieście 25 lutego. Dwie ostatnie osoby mogły uchodzić za prowokatorów. Dele-
gacja rozpatrzyła tę listę 11 marca i zwróciła się do Paulucciego o wypuszczenie
33 Wydawnictwo materiałów, 1.1, s. 3 n. W zakończeniu wzmianka, „żeby z respektem
dla na-
szego cesarza trzymać się w sprzymierzeństwie z Napoleonem, nie oglądając się na..." Kropki
oznaczają, że wydawca korzystał z egzemplarza kursującego w Galicji, w którym skreślono
wzmiankę o Prusakach i Austriakach. W Tekach Mieleszki (B. Nar., rps 6000) 1.1, k. 50
znajduje
się odpis fragmentu w zupełnie innym ujęciu stylistycznym, obszerniejszym i wolnym od
zwrotów
ludowych. ^
36 S. Kieniewicz, Czarne Bractwo, s. 208.
127
17 więźniów. Wyjątek uczyniono tylko dla trzech osób: „Co do Narcyza Jankowskie-
go, Konstantego Szyszkowskiego i Bolesława Dehnela — brzmiała uchwała — Dele-
gacja ośmiela się upraszać o przyśpieszenie decyzji zgodnie z zasadami ludzkości".
W wyniku tej interwencji zwolnieni zostali w ciągu kilku następnych dni prawie
wszyscy aresztowani, w tym również przywódcy Szkoły Sztuk Pięknych: Karol
Nowakowski i Stanisław Szachowski37. Dwa tylko uczyniono wyjątki — pod klu-
czem pozostali: Ludwik Balzer ze Szkoły Sztuk Pięknych (aresztowany przy rozkle-
janiu plakatów) oraz Narcyz Jankowski.
Ten ostatni, jak pamiętamy, został zatrzymany przez Austriaków w końcu lipca
poprzedniego roku, w styczniu zaś wydany władzom carskim. W X Pawilonie
indagowano go bardzo ostro, tak że aż „myśli mu się poplątały, pozostała jedna
tylko, do potęgi natężona, by nikogo nie wskazać". W istocie nie zdradził nikogo,
ale nie miało mu to ujść na sucho. W dniu 4 III 1861 r., a więc w 2 dni po pogrzebie
5 poległych, oddano go pod sąd wojenny. Wyrok zapadł na 2 lata twierdzy; Audy-
toriat Polowy podwyższył go do 4 lat38, mimo że sprawa w gruncie rzeczy była poszla-
kowa. W połowie kwietnia, skutego w kajdany39 wywieziono do Kijowa, na uzu-
pełniające śledztwo — stamtąd do Usola we wschodniej Syberii, mimo orzeczeń
lekarskich, że jest „pomieszany". Wrócił z zesłania po 20 latach, zupełnie obłąkany,
zmarł w zakładzie dła umysłowo chorych w 1910 r.40 Koleje losu niewiele różne
od Łukasińskiego...
Czy półwiekowa męczarnia zostałaby oszczędzona Jankowskiemu, gdyby De-
legacja upomniała się o niego energiczniej? Rzecz zdaje się wątpliwa: można jednakże
zrozumieć uczucia Nowakowskiego, gdy wyszedłszy na wolność dowiedział się,
że dawny jego przywódca Jankowski został w więzieniu, bo Delegacja nawet nie
prosiła o jego uwolnienie. Stąd był już tylko krok do przekonania, że Delegacja
wolała zostawić Jankowskiego pod kluczem, jako niebezpiecznego rewolucjonistę!
„Wśród wypuszczonych z Cytadeli — pisze Żmichowska — znajdowali się naj-
wierniejsi doktryn p. Ludwika adepci, poczciwe, odważne, ale głupie jak cietrzewie
chłopaki. Gdy się tylko ukazali na świecie, -- młode głowy odurzały świeżym
powietrzem i brzękiem słów poetycznych i widokiem narodowych kolorów"41.
W niedzielę 17 marca Nowakowski zebrał „tłum młodzieży, do której przyłączyło
się wielu ciekawych i popularnością jego pociągniętych". Wraz z nimi wpadł do
37 Protokoły Delegacji, W. Przyborowski, H. II, s. 496-506.
38 G. Frumienkow, Krużok Jankowskogo, s. 115. AGAD, Skorowidz Komisji Śledczej,
nr
3805.
39 Raport E. Rukkera z 9 V 1861 o stanie umysłów w gub. wołyńskiej wymienia wśród
krą-
żących pogłosek, „czto por. Jankowskogo wieźli iz Warszawy w Kijew skowannym, tak czto
on
nie mog wowsie dwigatsja". Ruch społeczno-polityczny na Ukrainie w 1856-1862 r., s. 124.
40 Nekrolog R. Rogińskiego, „Dziennik Kijowski" 6/19/IV 1910.
41 List do B. Moraczewskiej, 12 IV 1861, Listy, t. II, s. 185, z dodatkiem, że byłymi
więźniami
posługiwała się „banda dwuznacznej reputacji zapaleńców — tacy Wolscy, Zmorscy,
Niewiarowscy
itp". Wzmianka o kontaktach wymienionych literatów z ruchem jest interesująca — trudno
na-
tomiast dowieść, by to oni nim kierowali.
128
Resursy Kupieckiej, gdzie mieli stałe dyżury członkowie Delegacji oraz Dyrekcji
Konstabli. Na miejscu znajdowali się m. in. Szlenkier, Piotrowski i Trzetrzewiński.
Do nich to grzmiącym głosem wołał Nowakowski :„Wy tu sejmikujecie, obradujecie,
nic nie robicie, a tam w Cytadeli dźwigają nasi bracia kajdany i na próżno oczekują
oswobodzenia. Nie uwalniacie więźniów, więc niepotrzebni jesteście!". Za nim
gromada krzyczała: „Precz ze zdrajcami! Bij zdrajców!" W obronie delegatów
stanął Ruprecht, szanowany powszechnie jako długoletni zesłaniec. „Ciebie bę-
dziemy słuchali i tobie wierzę — zawołał Nowakowski, boś ty był pod szubienicą
i w kopalni na Sybirze!". Ruprecht zaczął od zapytania: „Z czym pójdziemy na
Cytadelę, gdzie broń?" — „Z pięściami uderzymy na Cytadelę!" miał odpowiedzieć
Jeske. Wziął się więc Ruprecht do innych argumentów: „Nie uwolniliśmy więźniów,
ale pracujemy nad uwolnieniem milionów niewolników, którzy dotąd praw nie po-
siadali. -- Przez nasze usiłowania pozyskamy dla kraju obcych nam dotąd Żydów
i inne wyznania, i wzmocnimy przez to siły polskie"... Wprost zaś zapytał Nowa-
kowskiego: „Gdyby o uwolnienie twoje chodziło, czyż zgodziłbyś się, ażeby dla
ciebie tak ważnych spraw zaniechano?" — „O nie!" zawołał poczciwy rewolucjo-
nista i rzucił się w ramiona Ruprechta. Scena zakończyła się rozrzewnieniem i okrzy-
kami: „Niech żyje Delegacja!" po czym demonstranci wynieśli się potulnie.
Agaton Giller, któremu zawdzięczymy tę relację*2, twierdzi, że sprawa więź-
niów dla Nowakowskiego była jedynie pozorem, „w rzeczy zaś samej chodziło o wy-
wrócenie Delegacji i postawienie władzy do urządzenia rewolucji". Sam jednak
opis wydarzeń świadczy o czymś wręcz przeciwnym. Nie urządza się zamachu stanu
tak z rozpędu, bez kilku choćby dni przygotowania. Wtargnięcie do Resursy,
gdzie nawet nie zasiadała Delegacja w komplecie (w niedzielę nie było posiedzeń,
w ogóle zaś odbywały się one w Ratuszu), było politycznie bezcelowe. Łatwiej
zrozumieć krok Nowakowskiego jako naturalny odruch za krzywdę wyrządzoną
jego towarzyszowi niedoli. Dlatego też Nowakowski dał się tak łatwo przekonać
okrągłym frazesom Ruprechta. Było coś racji w twierdzeniu Żmichowskiej, że
warszawscy czerwieńcy były to „głupie jak cietrzewie chłopaki". Jeszcze nie zrozu-
mieli oni, że nieskazitelni patrioci typu Ruprechta mogą być w polityce groźnymi
przeciwnikami.
Wieść o tym, że Dyrekcja Konstabli udaremniła zamach na Delegację, rozeszła
się po mieście pogłębiając niechęć do skrajnej lewicy wśród ludzi „umiarkowa-
nych". Zarząd Resursy natomiast postarał się, by na przyszłość wpuszczano do
gmachu gości tylko za kartami wstępu43. Burżuazja warszawska stosunkowo łatwo
obroniła się przed czerwoną młodzieżą. Władysław Daniłowski zastanawiał się po
42 Dzieje Delegacji, s. 242. J. K. Janowski, Pamiętniki, t. III, s. 216-217, 433, twierdzi,
że był
świadkiem zdarzenia, ale nowych szczegółów nie wnosi.
43 M. Gorczakow do M. Suchozaneta, 19 III 1861: „S wczeraszniego dnja sdiełano
rasporja-
żenije, cztoby tuda puskąli tolko czlenow i posietitielej po biletam po ustawa".
Korespondencja
namiestników, s. 58. Nie wynika z tego tekstu, by jak chce W. Przyborowski, H. II, ś. 209,
inicjatywa
zarządzenia wyszła od władz carskich.
129
latach, jak byłyby się potoczyły wypadki, gdyby na miejscu Delegacji stanęli „wy-
trawni rewolucjoniści". Sądził, iż nawet wówczas nie miałby pewności, „że wypadki
manifestacyjne przemieniłyby się w rewolucję. Bo jakże mało było rewolucyjnego
żywiołu w Warszawie!''44
KONCESJE RZĄDOWE
Równolegle do sporów toczących się w Warszawie dokoła taktyki ruchu naro-
dowego, bliższych i dalszych jego celów, rozgrywał się pomiędzy Warszawą a Pe-
tersburgiem inny spór, zakryty przed oczyma społeczeństwa polskiego: jak ma za-
reagować carat na zajścia warszawskie?
Pierwsze telegramy Aleksandra II zakazywały, jak wiemy, namiestnikowi wszel-
kich rozmów i przetargów z Polakami — były gniewną reakcją dotkniętego w swych
świętych prawach samodzierżcy. Inny był jednak nastrój wielu spośród jego dorad-
ców: ministra spraw zagraniczych Aleksandra Gorczakowa, spraw wewnętrznych
Piotra Wałujewa, wojny Mikołaja Suchozaneta, szefa żandarmów Wasyla Dołgoru-
kowa. W kołach tych panował niepokój graniczący z paniką: czy ogłaszana właśnie
reforma włościańska nie stanie się sygnałem dla socjalnego przewrotu w samej Rosji?
Zaburzenia warszawskie przychodziły jak najbardziej nie w porę. Rozprawienie
się z nimi po pa6kiewiczowsku zdawało się zbyt poważnym ryzykiem. W tych wa-
runkach dygnitarze petersburscy zaczynali szeptać między sobą, że system stosowany
w Polsce od lat trzydziestu okazał się błędny i że trzeba go zmienić45.
W Warszawie tymczasem Michał Gorczakow szukał gorączkowo sposobu
wyjścia z sytuacji. Chciał uniknąć nowego przelewu krwi i uzasadnić zarazem
wobec cesarza swą łagodną postawę, zajętą wobec Polaków. Dlatego odwracał
się od dotychczasowych, rosyjskich akolitów: Kotzebuego i Muchanowa — i za-
czynał się radzić urzędników polskich.
W wyższych władzach warszawskich było ich kilkunastu, nie zajmujących zresztą
stanowisk kluczowych. Po części byli to sędziwi figuranci z paskiewiczowskiej doby,
jak Skarbek czy Dembowski, po części też ambitni karierowicze w średnim wieku,
którzy pragnęli gorąco zmiany kursu w sprawach polskich, — tzn. oswobodzenia
się od rosyjskich konkurentów. Najbardziej bystrym i rzutkim był w tym gronie
naczelny prokurator Juliusz Enoch, syn wybitnego lekarza-neofity. Już 27 lutego
Gorczakow wezwał go do siebie dla pomocy w zredagowaniu sprawozdania o wy-
padkach. „Codzienne odtąd i niemal całodzienne przebywanie u namiestnika"
pozwoliło Enochowi zasugerować mu swój punkt widzenia: sama siła materialna
nie wystarcza dla rządzenia krajem. Trzeba w nim samym szukać punktu oparcia.
Nie są nim masy, bo tych nie zadowolą żadne reformy. „Pozostaje partia liczebnie
szczupła, ale wpływowa przez swą pozycję socjalną, przez swą fortunę, przez swą
W. Daniłowski, Notatki, s. 36.
Dniewnik P. A. Wałujewa, t. I, Moskwa 1961, s. 69-77.
130
przez J. C. Mość, w związku z czym wyznaczyłem w tym celu panów NNN". W ko-
mentarzu Gorczakow objaśniał, że chce wysłać do Petersburga: Wielopolskiego,
Zamoyskiego, Kronenberga oraz „osobę wziętą spośród licznej średniej własności
ziemskiej"48. Równocześnie „błagał" telegraficznie, aby car zechciał powstrzymać
się z żądaniem odrzucenia adresu, do chwili wysłuchania Karnickiego49.
Nazwisko Wielopolskiego po raz pierwszy wypływa tu w korespondencji urzę-
dowej. Dotąd Gorczakow mało co o nim wiedział, dopiero Enoch zwrócił mu uwagę,
że był to jedyny arystokrata polski, dotąd nie związany z rządem, który nie podpisał
adresu i nie wziął udziału w pogrzebie 5 poległych. Był on też autorem głośnego kie-
dyś „Listu do Metternicha" (1846), w którym, pod straszliwym wrażeniem rzezi
galicyjskiej rezygnował otwarcie z niepodległości i głosił zlanie się z carską Rosją,
jako gwarantką ładu społecznego.
Zanim podjął swoją decyzję, Gorczakow 3 marca wezwał jeszcze do siebie Za-
moyskiego, ale rozmowa ta nic mu nie dała. „Pan Andrzej" patetycznie oświadczał,
że Polacy bić się nie będą; niech Gorczakow „obróci Warszawę w perzyną, okryje
ziemię trupami i stanie się katem godnym przekleństwa ludów". Namiestnik wiedział,
że nie może sobie pozwolić na bombardowanie Warszawy, ale w tej płaszczyźnie
nie mógł też prowadzić dalszych negocjacji. Uzyskał tylko obietnicę Zamoyskiego,
że będzie wpływał na uspokojenie miasta do chwili przyjścia odpowiedzi z Peters-
burga50. Rozczarowany do „pana Andrzeja", namiestnik kazał przyprowadzić
sobie Wielopolskiego, który w tej chwili bawił poza Warszawą51. Margrabia zjawił się
6 marca i w ciągu następnego tygodnia prowadził rozmowy nar Zamku.
Tymczasem 7 marca Karnicki dotarł nad Newę i tegoż dnia został przyjęty przez
cara. Bronił tu punktu widzenia namiestnika, że w Polsce nie można rządzić tylko
bagnetami, „że struna nazbyt naciągnięta pękła", że trzeba zmienić system, inaczej
„nikt nie będzie mógł zostać na służbie w Królestwie". Następnego dnia, tj. 8 marca,
cesarz odbył naradę w wąskim gronie kilku osób. Nie tylko Gorczakow i Sucho-
zanet, ale i Dołgorukow opowiedzieli się za „zmianą systemu". Przychylił się do
tegoż stanowiska i Walerian Płatonow, zastępca sekretarza stanu dla spraw Kró-
lestwa Polskiego, na ogół mało życzliwy Polakom52. W związku z tym Aleksander II,
acz bardzo niechętnie, zgodził się dać odpowiedź na adres warszawski i poczynić
w nim ogólnikowe obietnice. Odnośny reskrypt na imię namiestnika zredagował
jego kuzyn A. Gorczakow. Telegraficznie cesarz dał znać do Warszawy, że nie życzy
sobie oglądać żadnej polskiej deputacji. Kurierem zaś przesłał namiestnikowi obszer-
ne pismo, wyładowując na adresata swój gniew za postawienie go w sytuacji przy-
musowej. Nie wolno było — pisał car — publicznie dezawuować Trepowa i Zabo-
48 Projekt z 2 III 1861, ibidem, s. 18 n.
49 Depesza z 3 III 1861, nadana o g. 0", ibidem, s. 20.
50 S. Kieniewicz, Między ugodą, s. 104 n.
51 Zarówno W. Przyborowski, H. II, s. 177, jak i A. Skałkowski, Aleksander
Wielopolski,
t. III, s. 248, mają wątpliwości, czy Wielopolski w dniach 2-5 marca wyjechał aż do
Chrobrza.
" P. Wałujew, op. cit., t. I, s. 75.
132
łockiego, a tym mniej brać dó rąk żadnego adresu. Odpowiadam na adres, aby
ciebie nie kompromitować. Godzę się. też na niektóre zmiany w zarządzie Kró-
lestwa, nawiązujące do statutu organicznego z 1832 r. Ale przede wszystkim należy
skoncentrować w Warszawie więcej wojska, przywrócić normalne funkcjonowanie
władz w Warszawie i na prowincji, aresztować przywódców ruchu, nie wyłączając
członków Towarzystwa Rolniczego, nie wahać się z użyciem broni palnej, jeśli
dojdzie do nowych rozruchów, a w razie konieczności ogłosić stan oblężenia w War-
szawie, a stan wojenny w reszcie kraju53.
Do tego surowego „wygaworu" dołączony był łagodzący komentarz Aleksandra
Gorczakowa — z radą, aby starać s;ę pozyskać autorów adresu dla porozumienia
z rządem. W tym celu dobrze by było, niezależnie od samego reskryptu, poufnie
dać do zrozumienia, że w Królestwie nastąpi niebawem: 1) reforma administracji
i szkolnictwa, 2) przywrócenie Rady Stanu, 3) zaprowadzenie samorządu miej-
skiego. Ludzie dobrej woli dadzą się tym pozyskać, ludzie złej woli zostaną uśmie-
rzeni siłą54.
Co się tyczy samego reskryptu, nie mógł on sprawić dobrego wrażenia w War-
szawie. Adres został w nim określony jako petycja „pewnej liczby indywiduów",
która „przywłaszcza sobie samowolnie prawo potępiania wszelkich działań rządu".
Dalej szły ogólnikowe zapewnienia: „Poświęcam wszelkie starania moje ważnym
reformom, jakich bieg czasu i rozwinięcie potrzeb w państwie moim wymagają.
Poddani moi Królestwa są przedmiotem równejże mojej troskliwości. - - Dałem im
już dowody, że pragnę, aby brali udział w dobrodziejstwach z ulepszeń użytecznych,
istotnych, postępowych". Na końcu znalazła się zapowiedź konkretniejsza: „W żad-
nym razie nieporządkom faktycznym pobłażać nie będę". Ten tekst Gorczakow
odczytał 13 marca na Zamku tym samym pięciu osobom, które mu doręczyły adres
2 tygodnie temu (Fijałkowski, Zamoyski, Małachowski, Kronenberg i Szlenkier).
Następnie korzystając z danego upoważnienia, opowiedział coś niecoś o przewi-
dywanych reformach. Zamoyski wyraził wątpliwość, czy te koncesje zadowolą
naród; prosił też o zwłokę z ogłaszaniem reskryptu, który sam w sobie bez ogłoszenia
o reformach, sprawić może fatalne wrażenie. W sumie audiencja zakończyła się
w nastroju dość przyjaznym55.
Obietnicy nieogłaszania reskryptu namiestnik oczywiście nie mógł dotrzy-
mać — zamieściły go też gazety już 14 marca. Zamoyski chodził w tej sprawie z wy-
mówkami do Gorczakowa, przy czym znów doszło do ostrej wymiany zdań. Tym
razem jednak Gorczakow mógł się nie oglądać na protesty „pana Andrzeja", właśnie
bowiem dobijał targu z jego rywalem, margrabią Wielopolskim.
Dokładnego przebiegu tych rozmów, w których Enoch grał rolę „faktora",
nie znamy. Ani bowiem namiestnik nie donosił o nich carowi, ani margrabia nie
zostawił o nich relacji. Kolejne wersje opracowanych przezeń memoriałów świadczą
53 Aleksander II do M. Gorczakowa, 9 III 1861, Korespondencja namiestników, s. 27-30.
54 Dwa pisma A. Gorczakowa, 9 III 1861, ibidem, s. 31-33.
55 S. Kieniewicz, Między ugodą, s. 112-114.
133
W 2 dni potem wybito szyby w mieszkaniu Enocha oraz gen. Abramowicza, byłego
oberpolicmajstra z czasów Paskiewicza. Lewiński, Kronenberg i Zieliński oświadczyli
namiestnikowi, że nie doszłoby do tych scen, gdyby nie rozwiązanie Delegacji73.
Otrzymali w zamian zapewnienie, że Wydział Obywatelski może nadal pracować
dla utrzymania porządku na tych samych zasadach, co jego poprzedniczka, De-
legacja. Co więcej, Gorczakow pozwolił konstablom na utrzymywanie porządku
jeszcze w ciągu Wielkiego Tygodnia, ze względu na nabożeństwa i wędrówki po
„grobach". Wtedy właśnie konstable zaopatrzeni zostali w legitymacje z napisem
„straż obywatelska", z numerem, nazwiskiem i pieczęcią74. Owe kartony dość
dużych rozmiarów nosili konstable zatknięte na kapeluszach. Zaraz też owa straż
obywatelska pośpieszyła się z daniem rządowi dowodu lojalności. W nocy z 26 na
27 marca konstable aresztowali Krzyżanowskiego i oddali go w ręce policji. Władzom
carskim przedstawiono go jako oszusta, zaś opinii publicznej jako prowokatora.
Gorczakow poświadczył carowi, że Delegacja oddała mu usługę „wskazawszy policji
jednego z głównych podżegaczy partii czerwonych, który został aresztowany"75.
Krzyżanowski powędrował na Sybir, gdzie pozostał do śmierci. „Porządek" został
utrzymany w Warszawie. „Mój Boże! — pisała trochę zawstydzona Źmichowska. —
Kto by mi też był powiedział kiedy, że ja takie wyrazy o porządku szczerze i z pew-
ną radością własną ręką napiszę!"76.
Do porządku i zachowania spokoju w ciągu Wielkiego Tygodnia nawoływała
prasa77. W sferach mieszczańskich zastanawiano się, jak utrzymać w spokoju
rzemieślników. Chciano zrazu urządzić dla nich wielkie, zbiorowe święcone, „ale
później na tym stanęło, że ich prywatnie po domach pozapraszano. Już blisko na
trzy tysiące rzemieślników są zaprośmy" — pisała Źmichowska w Wielki Czwartek78.
Włączyło się w tę akcję i ziemiaństwo, Ludwik Górski donosił do Paryża, że będzie
miał na święconem 10 rzemieślników: „Dobry to sposób zbliżenia, a przy tym za-
73 W. Przyborowski, H. II, s. 239-245. M. Gorczakow do M. Suchozaneta, 23 III 1861,
Ko-
respondencja namiestników, s. 68. Że „kocie muzyki" z 23-25 III były środkami nacisku
użytymi
przez Delegację, pisze też 26 III Segur, Raporty konsulów, s. 84. Sam Enoch rozpowiadał, że
wybili
mu szyby ... agenci policji. T. Szpadkowski, Zapiski warszawskie, Warszawa 1969, s. 108.
74 „Schlesiche Zeitung" z 28 III 1861. Por. N. Źmichowska do brata Erazma, 5 IV 1861,
„Konstable, których już chciano rozwiązywać, nowy zasiłek ochotników obywatelskich w
szeregi
swoje przyjęli". Listy, t. I, s. 178. Raport Lederera z 26 III 1861 określał liczbę konstabli na
1300.
75 M. Gorczakow do cara, 3 IV 1861, korespondencja namiestników, s. 92, Por. S.
Kieniewicz,
Czarne Bractwo, tenże, Notatnik W. Krzyżanowskiego, „Rocznik Warszawski" 1964.
76 Cyt. list z 5IV1861, Listy, 1.1, s. 178. Por. tejże list do B. Moraczewskiej, 13 III 1861,
o wzno-
wionej aktywności żandarmerii: „Zdaje mi się, że jeszcze przed Wielkanocą wyłowią
pojedynczo
różne podejrzane im figury. - - Szkoda byłoby niektórych zdolności i charakterów, ale wiara
w Bogu,
że potrzebny nie zginie!" Listy, t. II, s. 179.
77 „Gazeta Codzienna" 26 III 1861: „Nie dajmy się poróżnić podszeptom złośliwym,
zachętom
podstępnym, które pozorem uczucia gorętszego mogą nas ostudzić i wyczerpać". „Gazeta
War-
szawska" 27 III 1861: „Godność nie wyłącza czynu, ale potępia wszelki czyn nierozważny,
drobny,
niewłaściwy".
78 List do B. Moraczewskiej, 28 III 1861, Listy, t. II, s. 181. '
139
chęcać ich będziemy, aby powrócili do pracy"79. Jak było do przewidzenia, święta
(31 III — 1IV) minęły spokojnie i w nastroju serdeczności, tradycyjnie podtrzymywar
nym jadłem i napitkiem. Przeszła jednak Wielkanoc, rozeszły się znowu drogi
ubogich gości i hojnych gospodarzy. Wracały do głosu problemy: pracy dla bie-
doty, a politycznej decyzji dla klas posiadających.
„Z ogłoszonych "wczoraj nadań nikt nie jest zadowolony; szczególniej wybór
Wielopolskiego świadczy o złej wierze" — pisała Żmichowska80. Wśród inteligencji
warszawskiej margrabia nie cieszył się dobrą sławą, wytykano mu jego procesy,
list do Metternicha sprzed lat piętnastu i świeży zatarg z Towarzystwem Rolni-
czym — słowem, widziano w nim samowolnego magnata, nie liczącego się z opinią
publiczną. Niezadowolenie z „nadań" i z nowego ministra nie oznaczało jednak
kategorycznego ich odrzucenia. Wydział Obywatelski na wieść o połowicznych
koncesjach chciał protestować zbiorową dymisją; dał się jednak przekonać przez
Węgleńskiego, i pozostał na placu81.
Od połowy marca kursował na temat carskich koncesji dowcip przypisywany
Rozenowi: Polacy powinni „brać, ale nie kwitować". Oznaczało to, że wszelkie
ustępstwa zaborcy należy przyjmować, nie uznając ich za wystarczające. W intencji
caratu — tak rozumowano — leży porozumienie z Polakami, skłonienie ich do spo-
koju w zamian za określone koncesje. Niniejszy targ, jak dotąd, przynosił korzyści,
należy więc go przedłużać nie dopuszczając do finalizacji „ugody". Już uzy-
skane koncesje dawały się wykorzystać dla wzmożenia presji na rząd i uzyskania
dalszych.
Formuła „brać i nie kwitować" została podchwycona przez ogół klas posiada-
jących z Andrzejem Zamoyskim na czele. Odrzucała ona dwa stanowiska skrajne:
poparcie bezwarunkowe polityki Wielopolskiego oraz otwartą dążność do walki
zbrojnej. Pomiędzy obu tymi skrajnościami było miejsce na różne koncepcje pośred-
nie. „Brać i nie kwitować" mogło znaczyć, że Polacy odrzucają ugodę z zasady,
że dążą do zerwania z caratem, ale tylko odwlekają, dopóki się da, moment podję-
cia walki i chcą tymczasem wynegocjować sobie dogodny punkt wypadowy. Ta
sama formuła jednak mogła mieć inny sens: że Polacy odmawiają ugody na propo-
nowanych przez carat warunkach, ale że dojdą może do porozumienia, jeśli uzyskają
coś więcej. Z rozmysłu sprawy tej nikt nie chciał precyzować jasno. Dla klas posia-
dających wygodnie było w tej chwili uchodzić za rzeczników maksymalnego progra-
mu, bo im to ułatwiało obronę ich doraźnej taktyki, spokoju i rozsądku. Pozwa-
lało to też rozgrzeszać się z oportunizmu we własnym sumieniu.
Poufne wypowiedzi Zamoyskiego wskazują, że w jego rozumieniu formuła
Rozena nie brzmiała kategorycznie. Namiestnikowi powiedział, „że interesem Rosji
być powinno dać nam takie ustępstwa, abyśmy cierpliwie czekać mogli". Do przy-
wódcy konserwatystów krakowskich, Adama Potockiego, pisał: „Niech cesarz
79 List z 28 III 1861, B. Czart, rps 5685, s. 317.
80 List do B. Moraczewśkiej, 28 III 1861, do tejże 8 IV 1861, Listy, t. II, s. 181, 183.
81 S. Kieniewicz, Między ugodą, s. 131 n.
140
pozostanie królem, a wszyscy Polacy po Dniepr niech dostaną rząd i ustawy, jak my,
czekać będziemy, aż uzna Europa, że cała Polska ma być państwem niezależnym,
i wy powrócicie na łono kraju!"82 Z tych i innych jego wypowiedzi wynikało, że
rad byłby z każdej koncesji, własną osobę rezerwował jednak do chwili uzyskania
czegoś więcej: bądź konstytucji 1815 r., bądź instytucji polskich dla Litwy i Rusi.
Gotów był jednak myśleć o zupełnym zerwaniu z Rosją, gdyby uzyskał poparcie
„Europy", tzn. Napoleona III. Ta sprawa w danej chwili nie była aktualna: Napo-
leonowi zależało na dobrych stosunkach z Rosją i wypadki warszawskie flie były
mu wcale na rękę.
Nie wykluczał więc Zamoyski ugody z caratem, choć nie miałby jej za wieczystą.
Wraz z ogółem klas posiadających nie orientował się jednak zupełnie w rzeczywistym
układzie sił. Aleksander II poszedł na cząstkowe ustępstwa bardzo niechętnie i tylko
dlatego, że zaskoczyły go wypadki, że nie miał na razie dość wojska, aby przywrócić
porządek. Tymczasem świeże posiłki napływały do Królestwa; car nie zamierzał
cofnąć tego, co obiecał, ale nie myślał też pójść ani kroku dalej; przeciwnie, domagał
się od Gorczakowa przywrócenia legalnego porządku, w razie potrzeby z użyciem
siły. Zapowiadał się zatem nowy przelew krwi. „Umiarkowani" mogli w tym mo-
mencie rzucić wszystko na kartę, poprzeć Wielopolskiego, opowiedzieć się przeciw
reszcie społeczeństwa. Próżno zastanawiać się, czy zapobiegliby w ten sposób ma-
sakrze; to pewne, że zaogniliby taką postawą nurtujące w kraju konflikty społeczne.
Sądząc z pozoru Zamoyski zareagował na koncesje pozytywnie: powstrzymał
od „rozsypki" członków Delegacji Miejskiej, a przeciwnie, rozpuścił do domu przy-
boczne grono delegowanych członków Towarzystwa Rolniczego chcąc uniknąć
nawet pozoru nielegalnego działania. Wszystkich dokoła zachęcał do przyjmowania
rządowych nominacji, chociażby na burmistrzów i policjantów. Nie stawał też
w otwartej opozycji do margrabiego; nie mógł się tylko zdobyć na jawne poparcie go.
W grę wchodziły niezaprzeczenie dawne niechęci i urazy, spotęgowane nagłym wy-
wyższeniem magnata-rywala. Trzeba skądinąd przyznać, że żal do Wielopolskiego
miał swe uzasadnienie. Do chwili jego nominacji społeczeństwo polskie (mówiąc
ściślej, „oświecona" jego warstwa) stanowiło jednolity blok, zaborca nie mógł liczyć
w Kongresówce nawet na płatnych urzędników narodowości polskiej. Ta właśnie
sytuacja zmuszała go do ustępstw. Minister Gorczakow liczył się z możliwością
masowych dymisji urzędniczych i być może zbiorowej odmowy podatków83. W tym
jednolitym froncie Wielopolski uczynił wyłom: jakże łatwo było posądzić go o. pry-
watę, o chęć osobistego wyniesienia! Podejmując swą misję margrabia jednoczył prze-
ciw sobie tych wszystkich, od których się oderwał: wzmacniał pozycję rządu, ale
umacniał też w oporze społeczeństwo — przyśpieszał tym samym nowe, krwawe
starcie.
82 List z 17 III 1861, S. Kieniewicz, Między ugoda, s. 117 n. i ibidem, pass.
83 „Le point le plus delicat est la resistance passive: la dćfection des fonctionnaires et qui
sait,
le refus de l'impót." A. Gorczakow do M. Gorczakowa, 26 II 1861, Korespondencja
namiestników,
s. 78.
141
WIELOPOLSKI U WŁADZY
Obejmując w Wielką Środę 27 marca, urząd dyrektora głównego prezydującego
w restytuowanej Komisji Rządowej Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego,
margrabia dobrze wiedział, do czego zmierza. Poszedł na współpracę z rządem,
mimo że nie uzyskał wszystkiego, o co zabiegał. Zdecydowany był przywrócić prawny
porządek: a więc rozwiązać nie tylko Delegację Miejską i konstabli, ale i Towa-
rzystwo Rolnicze. Do instytucji tej czuł dawną niechęć84; stwierdzał zaś, że Towarzy-
stwo rozrosło się poprzez sieć swoich korespondentów, we władzę nadającą
kierunek krajowi. Przywódców Towarzystwa oskarżał Wielopolski o bałamucenia
chłopów niejasnymi obietnicami, co mogło pociągnąć za sobą groźne następstwa.
Utrącając w ten sposób organy władzy obozu umiarkowanych Wielopolski
chciał także zdusić konspirację czerwonych. W papierach jego dochowała się kar-
teczka pt. „Serie des mesures a prendre par suitę des resolution impćriales du 25 III
1861". Wynikałoby z niej, że margrabia domagał się podjęcia represji natychmiast,
jeszcze przed Wielkanocą; Należało więc Zamknąć Resursę, aresztować członków
towarzystw tajnych, skonfiskować ich akta, rozwiązać Towarzystwo Rolnicze,
w razie potrzeby ogłosić stan oblężenia85. Wahający się wiecznie Gorczakow miał
udaremnić ten plan, zdaniem apologetów margrabiego jedynie zbawienny. Gorcza-
kow wahał się istotnie, mimo że przynaglali go jego doradcy: gen. Kotzebue oraz
następca Muchanowa w Komisji Spraw Wewnętrznych, Gieczewicz86. Miał jed-
nak namiestnik swoje racje, a zwłaszcza tę, że lepiej było uniknąć konieczności
uśmierzania nieporządków siłą w Wielkim Tygodniu, gdy całe miasto, wszystkie
kobiety, całe duchowieństwo byli wciąż na ulicy87. Myśl wyaresztowania przywód-
ców czerwonych była oczywistą utopią, przy braku rozeznania policji w warszawskim
podziemiu, podówczas jeszcze zresztą niescentralizowanym. Co się wreszcie tyczy
Towarzystwa Rolniczego, sam Wielopolski prosił, jeśli wierzyć Gorczakowowi,
aby odroczyć jego rozwiązanie o kilka dni. Wpierw należało „użyć przeciw niemu
pośrednich środków, --a mianowicie:
a) Utworzyć pod przewodnictwem Gieczewicza osobną komisję dla rozpatrzenia
wniosków Towarzystwa Rolniczego, mianowicie, w jaki sposób urządzić wykup
ziemi przez chłopów, i włączyć do tej komisji tylko umiarkowanych członków
Towarzystwa Rolniczego.
b) Ogłosić z ambon, że rząd ujął w swe ręce rozbiór tej kwestii.
c) Zdementować w gazetach nowe pomysły Towarzystwa o zbliżeniu ludności
polskiej i żydowskiej.
84 M. Gorczakow w piśmie do cara z 3 IV 1861 pisze o „zakorzenionej nienawiści
Wielo-
polskiego do Towarzystwa Rolniczego". Korespondencja namiestników, s. 93.
85 A. Skałkowski, Aleksander Wielopolski, t. III, s. 23, 265.
86 Por. listy L. Gieczewicza do W. Dołgorukowa, 31 III, 1, 3 IV 1861, Korespondencja
na-
miestników, s. 87, 89, 100.
87 M. Gorczakowa do cara, 3 IV 1861, Korespondencja namiestników, s. 92. Por. list W.
Pła-
tonowa do cara z tegoż dnia, ibidem, s. 98.
142
ale spotkał się tylko z kpinkami. Pertraktowali z tłumem inni generałowie, grożąc
użyciem broni palnej. Obecni na placu członkowie b. Delegacji „zaklinali na wszyst-
kie świętości, by się rozchodzono". Scena ta trwała „z półtorej godziny"; tymczasem
ściemniło się, tłum zaczął rzednąć, pozostali zaś zgodzili się odejść, gdy i wojsko
się cofnie do Zamku. Przed 8 wieczorem okolice Zamku opustoszały109.
Tym razem jeszcze obeszło się bez masakry. Gorczakow tłumaczył się później,
że odłożył użycie broni do dnia następnego, strzelając bowiem w zbity tłum poło-
żyłby zbyt wiele ofiar110. Po prostu wahał się jeszcze, ale wahanie to nie mogło już
trwać długo: nie tylko ze względu na rozkazy z Petersburga, ale i na niebezpieczeń-
stwo dalszego trwania w bierności. Stając twarzą w twarz z wojskiem demonstranci
zaczynali już „propagować żołnierzy", co groziło rozluźnieniem dyscypliny111.
Dowództwo nie mogło liczyć na ogół oficerów. Już w czasie pogrzebu pięciu po-
ległych grupa oficerów rosyjskich gotowa była nieść trumnę jednej z ofiar112. W po-
łudnie 7 kwietnia zastrzelił się na Zamku ppłk Peicker, ponieważ, jak przypusz-
czano, nie chciał brać udziału w krwawej pacyfikacji; w otoczeniu namiestnika
zdarzenie to wywołało konsternację113. Inne także świadectwa wskazują, że morale
wojska w pierwszych dniach kwietnia nie stało wysoko114, że otwarta represja,
w rozumieniu dowództwa, miała przywrócić w armii zachwianą dyscyplinę.
Wahania Gorczakowa wykorzystał Wielopolski, który w nocy z 7 na 8 kwietnia
przedłożył mu do podpisu opracowaną przez siebie „ustawę o zbiegowiskach".
Tekst ów opiewał, że jeśli nastąpi „jakie bądź nieupoważnione zebranie na ulicy
lub drodze publicznej", urzędnik cywilny zawezwie tłum do rozejścia się, i wezwanie
to powtórzy trzykrotnie, przy uderzeniu w bębny. „Po ostatnim wezwaniu, gdyby
zbiegowisko dalej trwało, użyta będzie siła zbrojna". Winni oporu mieli być karani
przez sądy cywilne: aresztem, domem poprawczym, lub więzieniem, zależnie od
rozmiaru przestępstwa115. Nowa ta formuła prawna miała więc zakreślić granice
109 Relację W. Przyborowskiego, H. II, s. 318-323, uzupełnia raport Segura, 13 IV
{Raporty
konsulów, s. 96).
110 M. Gorczakow.do cara i do A. Gorczakowa, 10 IV 1861, Korespondencja
namiestników,
s. 110, 113. S. Kieniewicz, Między ugodą, s. 146.
111 N. Żmichowska do B. Moraczewskiej, 8IV 1861, Listy, t. II, s. 184. A. Giller,
Manifestacje
Warszawy, Stanisławów 1908. M. Berg, op. cit., t. U, s. 123.
112 S. Kieniewicz, Między ugodą, s. 101.
113 Świadczy o tym Segur, który przypadkiem znalazł się na Zamku w 20 minut po
samo-
bójstwie: „Au Chateau -- le decouragement ćtait complet". Raport z 8 IV 1861, S. Bóbr-
Tylingo,
La Russie, l'Eglise et la Pologne 1860-1866, Antemurale, t. XIII, 1969, s. 94. Biogram
Peickera,
W. Djakow, Diejatieli, s. 133. W. Przyborowski, H. II, s. 324, nie wierzy, by Peicker odebrał
sobie
życie nie chcąc strzelać do tłumu, skoro uczynił to już o 11.30. Cały jednak garnizon
warszawski
wiedział, że do walki ulicznej dojdzie w najbliższym czasie.
114 F. Meyendorff do A. Gorczakowa, Warszawa 12 IV 1861, brulion: „Le morał
des mili-
taires se remonte, ils flnissent enfin par comprendre que leur devoir est d'obćir et non de
raisonner
et qu'il ne faut point juger d'une question avant d'en connaitre toutes les faces". CGAOR, z.
573-i,
vol, 1185, k. 30.
115 H. Lisicki, Aleksander Wielopolski, t. II, s. 85-87. A. Skałkowski, Aleksander
Wielopolski,
t. III, s. 26.
147
wojskowej samowoli i miała też zastąpić procedurę sądów wojennych i decyzji
administracyjnych obowiązujących w Królestwie w sprawach politycznych. Sto-
sowne obwieszczenie rozplakatowano w Warszawie następnego ranka. Byłoby ono
ogromnym zwycięstwem margrabiego, — gdyby w istocie zapobiegło starciu.
Nad powstrzymaniem dalszych demonstracji radzono owej nocy i po stronie
polskiej. Było w tej sprawie jakieś zebranie w Resursie, na którym Jurgens, Ruprecht,
Wohl i Pieńkowski przemawiali uspokajająco, a jeden tylko inżynier Jarmund
dowodził, „że należy powołać Mierosławskiego i zrobić rewolucję"116. Szło o to,
czy millenerzy będą umieli zatrzymać czerwonych demonstrantów. W „Notatkach"
Daniłowskiego, źródle niestety nie w pełni wiarogodnym, czytamy, że zwołano
w tym celu zebranie w Teatrze Anatomicznym i postawiono wniosek, „aby zbiego-
wiskom ulicznym koniec już położyć, a wziąć się do innej, wewnętrznie organicznej
pracy. — Wszyscy prawie jednozgodnie, nawet część opozycji akademików zgo-
dziła się na ten projekt, jedni tylko deputowani Szkoły Sztuk Pięknych odmówili".
Ale i oni twierdzili rzekomo, że chcą tylko wziąć udział w wyznaczonym na dzień
następny pogrzebie sybiraka Stobnickiego, „a później to może i oni przystąpią do
naszego projektu"117.
Pogrzeb, o którym mowa, odbył się istotnie na Powązkach 8 kwietnia, wcześnie
po południu. Następnie odbyła się demonstracja zbratania z Żydami na cmentarzu
żydowskim. Wynikałoby stąd, że organizatorzy demonstracji raczej odciągali ludzi
od Zamku i od śródmieścia. Nie widać zresztą, po co mieliby prowokować starcie,
skoro nie brali pod uwagę powstania i nie poczynili do niego żadnych przygotowań.
W końcu lutego istotnie, mogło czerwonym zależeć na przelewie krwi, w tej chwili
potrzebował go wyłącznie rząd zaborczy.
Niemniej jednak między 5 a 6 po południu znalazło się pod Zamkiem paręset lu-
dzi, jako że dzień był świąteczny, a warszawiacy spragnieni widowisk. Grupka ludzi
z Nowakowskim na czele śpiewała opodal, pod figurą Matki Boskiej, pieśni patrio-
tyczne. W tym momencie kareta pocztowa jadąca do Lublina zdążała z ul. Trębac-
kiej przez Krakowskie Przedmieście i Nowy Zjazd ku mostowi. Pocztylion wygry-
wał na trąbce Mazurka Dąbrowskiego, tłum zaś biegł za nim i wykrzykiwał. W tej
"właśnie chwili wyprowadzono na Plac Zamkowy siłę zbrojną: 5 rot piechoty,
szwadron żandarmów i sotnię kozaków, w sumie około 1300 ludzi. Tłum cisnął
się na spotkanie wojska, chcąc jak gdyby powtórzyć scenę z dnia poprzedniego.
Można też wątpić czy z większej odległości słyszano dobrze trzykrotne wezwanie
do rozejścia się, które odczytał adiunkt policji, Ojrzyński. Władza miała na koniec
potrzebną sposobność do okazania siły.
Z wielu stron dowodzono później, że zajście zostało sprowokowane, że to po-
licyjni agenci wywołali zbiegowisko pod Zamkiem118. Dowodów na to nie ma,
116 A. Giller, Manifestacje, s. 16.
117 W. Daniłowski, Notatki, s. 45 n.
118 S. Małachowski do A. Koźmiana, 6 V 1861: „Po pięknej manifestacji z d. 7,
której nie
przeszkodzono, pp. generałowie uważali się za zawstydzonych i na naradzie wieczornej
ułożyil
148
wykluczyć prowokacji nie sposób, ale i bez niej przebieg wypadków da się wytłu-
maczyć. Gen. Chrulew, dowodzący wojskiem na Placu Zamkowym „uważał całą
akcję za niegodną siebie i cedził"119. Naprzód próbował rozproszyć tłum szarżą
żandarmów, potem nahajkami kozaków, wreszcie kolbami piechoty. Tłum nie
uciekał jednak, przeciwnie, padał na kolana i dawał się maltretować. Wówczas
dopiero padł pierwszy rozkaz „ognia!" i poszczególne kompanie w dłuższych odstę-
pach czasu zaczęły strzelać salwami. Zapamiętanie tłumu przemogło jednak lęk
śmierci: od Krakowskiego i Senatorskiej raz po raz wychodziły procesje z krzyżem
na czele, ze śpiewem. Jednej z nich przewodził znany nam Nowakowski, którego
na placu schwytano. Młody Żyd, Michał Landy, ujął w swe ręce krzyż niesiony przez
rannego zakonnika, „ale cięty pałaszem, zaraz także upadł". U zbiegu Senatorskiej
i Podwala grupki ludności usiłowały się bronić — tu poszły w ruch kamienie i szcza-
py drzewa; z przewróconych na prędce dorożek i mebli tworzono prymitywne ba-
rykady. Opór był, to jasne, bezplanowy i bezskuteczny, niemniej jednak kilku żoł-
nierzy zostało poturbowanych.
Pacyfikacja trwała z górą godzinę, nim wreszcie oczyszczono z demonstrantów
Plac Zamkowy i przyległe ulice. W każdym razie dr. Chałubiński dotarł w tym czasie
do Wielopolskiego w Pałacu Namiestnikowskim, nakłonił go, by udał się na Zamek
i sam siadł na koźle karety, by go przewieźć przez wzburzony tłum. Wielopolski
dopiero nakłonił Gorczakowa do zaprzestania ognia. W urzędowym raporcie
stwierdzono, że 5 obecnych na placu rot (kompanii) piechoty dało ogółem 11 salw
i wystrzeliło 484 ładunki. Jeśli przyjąć liczbę salw za ścisłą i sprawdzalną, suma
oddanych strzałów wyda się nam zaniżona — rota liczyła przecie 180 szeregowych120.
M. Gorczakcw nazajutrz depeszował do cara: „Zabito około 10 ludzi, tyleż rannych.
Aresztowano 45 opornych. Z naszej strony zginęło 5 ludzi". Ale już 10 kwietnia
Płatonow podawał cesarzowi nieco inne liczby: 10 ludzi zabitych i zdaje się do 119
rannych, przeważnie, jak mówią ranionych lekko kolbami"121. O poległych ze
strony wojska przestano mówić. W Warszawie wiedziano, rzecz jasna, o dużo
większej liczbie poległych, chociaż nie można było ich porachować, bo wszystkie cia-
ła zostały zebrane przez wojsko i pochowane jeszcze tej samej nocy. Konsul austriac-
ki twierdził, że władze przyznają się poufnie do 110 zabitych122; listy imienne zesta-
plan owej rzezi w dniu 8. Co im zaprawdę nie trudno było, bo na pierwszy wywołany hałas i
za-
mieszanie mnóstwo przybiegło ciekawych, otoczonych wystrzelano!" B.PAN, rps 2040, vol.
I,
s. 209. Zestawienie innych świadectw, S. Kieniewicz, Między ugodą, s. 148.
119 Określenie Z. Wielopolskiego, który też uznał za „głupstwo wierutne" tezę o
rosyjskiej
prowokacji. A. Skałkowski, Aleksander Wielopolski, t. III, s. -268. Ibidem szczegóły o
interwencji
Wielopolskiego.
120 Z zestawienia M. Berga, op. cit., t. II, s. 133 wynika, że na salwę przypadło 30-
94 strzałów,
o jednej tylko salwie mówi, że było to 18 pojedynczych strzałów. W. Szymanowski, Listy, s.
42,
pisze, że „naoczny świadek" naliczył salw 1S.
121 Korespondencja namiestników, s. 10S, 114. Do Wiednia 9 IV depeszował M.
Gorczakow
o 60 zabitych i rannych.
122 Raport Lederera z 9 IV 1861 z dodatkiem: „auf der Polizei sind heute bereits
200 Nach-
fragen urn Vermisste erfolgt". HHSA PA 38/129.
149
wionę z polskiej strony dochodzą do 98 nazwisk123. M. Berg bez zająknienia mówi
o ponad dwustu zwłokach zniesionych na dziedziniec zamkowy124, trzeba by zaś
doliczyć zmarłych potem z ran po szpitalach. Wśród ofiar przeważali ludzie ze sfer
najuboższych125, zginęło też kilka kobiet.
„Wszystko odbyło się zgodnie z mymi przypuszczeniami — pisał z satysfakcją
Gorczakow. — Nauka silnie poskutkowała; wszystko teraz cicho i drży ze strachu"126.
Warszawa zaroiła się od wojska, piechota biwakowała na placach, patrole rewido-
wały podejrzanych. Kostiumy narodowe znikły z oczu bez śladu. Nie oznaczało
to jednak rozwiązania sprawy polskiej.
„Krew wzywa krwi, krew utrwala tylko nienawiść" — pisał do Gorczakowa
Andrzej Zamoyski, w parę godzin po katastrofie127. Rząd carski stawiał sobie
za cel zahamowanie rewolucji w Polsce, poprzez dojście do porozumienia z klasami
posiadającymi. Poczynione koncesje, jakkolwiek połowiczne, zdawały się otwierać
perspektywy w tym kierunku; masakra kwietniowa te możliwości przekreśliła.
123 A. Giller, Manifestacje, s. 18-19.
124 M. Berg, op. cit., t. II, s. 134. Raport Segura z 13 IV 1861 cytuje wersję o 213
ofiarach po-
grzebanych w Cytadeli; sam szacuje ostrożnie 60-80 zabitych i 200 rannych. Raporty
konsulów,
s. 100.
125 Lista 85 aresztowanych w piśmie J. Wieczorkowskiego do A. Wielopolskiego,
1 V 1861,
odpis B. Czart., rps 5685, s. 519-526, obejmuje 4 przedstawicieli burżuazji, 17 inteligencji —
reszta
przypada na plebs i drobnomieszczaństwo.
126 M. Gorczakow do cara, 10 IV 1861, Korespondencja namiestników, s. 111.
127 S. Kieniewicz, Między ugodą, s. 149.
Rozdział szósty
MANIFESTACJE
/ RUCH NARODOWY NA PROWINCJI
W chwili gdy władza przy pomocy drastycznych represji opanowała sytuację
w Warszawie, ruch polityczny zaczynał dopiero nabierać siły na prowincji. Miasta,
miasteczka i wsie potrzebowały paru, lub kilku tygodni na to, aby zareagować na
wypadki warszawskie. Skądinąd carskie dowództwo, ściągające posiłki z prowincji
do Warszawy ogołociło garnizony w zachodniej i północnej części kraju. I tak w po-
czątku marca załogi wojskowe pozostały tylko w 2 punktach guberni augustowskiej,
2 punktach płockiej, 5 punktach warszawskiej (poza, oczywiście Warszawą) i 4 — ra-
domskiej. Jedynie gubernia lubelska z 10 obsadzonymi punktami znajdowała się
pod mocniejszą kontrolą1. W tych warunkach i co najmniej do końca kwietnia
ludność miejska i wiejska Królestwa rozporządzała stosunkową swobodą.
Pierwszym odzewem prowincji na warszawskie wypadki lutowe były, jak już
wspomniano, nabożeństwa za 5 poległych. Towarzyszyło im przywdzianie żałoby,
jak również zbieranie podpisów pod adres z 28 lutego. Tą ostatnią akcją kierowali
korespondenci Towarzystwa Rolniczego2 wspierani przez księży, a także przez
gminy żydowskie, wezwane do poparcia adresu okólnikiem rabina Meiselsa3.
Namiestnik kazał władzom lokalnym, aby przeciwdziałały akcji adresowej i areszto-
wały agitatorów* — sprawa ta przycichła, jako nieaktualna, jeszcze w ciągu marca.
Za to od Wielkanocy w miastach i miasteczkach zachodniej części Królestwa
zaczął się żywiołowy ruch, zwrócony przeciw miejscowej administracji. Początek,
w Wielką Sobotę, dał Kalisz, gdzie, zdaniem samego gubernatora, „naczelnik
powiatu Jedliński od kilku już lat utracił wszelką sympatię i wpływ u mieszkań-
1 K. Groniowski, Dowództwo rosyjskie, s. 728, mapka. Kałuszyn, jako położony na
prawym
brzegu Wisły policzono wraz z gub. lubelską.
2 „Podpisy przystąpienia do adresu z równym pośpiechem i gorliwością zbierane są
przez
korespondentów, a powoływani są do tego oprócz obywateli ziemskich i mieszkańcy miast,
wsi
szlacheckich, a nawet włościanie, którzy pisać umieją, a znaczenie adresu tego pojąć są w
stanie".
M. Oborski do W. Kalinki, Proszew k. Kałuszyna 11 III 1861, B. Czart, rps 5686, s. 58.
3 Tekst tej odezwy, Ruch rewolucyjny 1861 r. w Królestwie Polskim, s. 21-23.
* M. Gorczakow do H. Fersena, 8 III 1861, Ruch rewolucyjny, s. 17, do A. Gorczakowa,
14
III 1861, Korespondencja namiestników, s. 46.
151
granice państw
granica KróJastwa Polskiego
granice guberni
granice państw
granica Królestwa Polskiego
granice guberni i
granice państw
granica Królestwa Polskiego
granice gubernii
miała więc ustać, chociaż dopiero po żniwach. W tej zasadniczej sprawie ruch chłopski
odniósł zwycięstwo.
Właściciele ziemscy, zaskoczeni odmową pańszczyzny, zachowywali się nie-
jednolicie. Niektórzy wzywali kozaków na pomoc, inni szli na ustępstwa i szukali
z wsią porozumienia32. Komitet Obywatelski, zdaniem Gorczakowa, godził się
na ustępstwa, jak długo znajdował się „pod strachem rzezi"; nabrał rezonu, gdy
chłopi zaczęli wracać do pracy. „Nie rozumieją — pisał namiestnik — że zło po-
wróci w najlepsze, jeśli się czegoś natychmiast nie zrobi dla uspokojenia chłopów"33.
Nawet ci właściciele, którzy unikali odwoływania się do rządu przeciw chłopom,
wiedzieli, że nie mogą marzyć o uzyskaniu poparcia chłopów przeciw rządowi.
Konsul austriacki Lederer, czyniąc porównanie między sytuacją Królestwa a Ga-
licją w 1846 r., dochodził do następującego wniosku: „Bezpośrednio ruch chłopski
jest wyłącznie agrarny, ale pośrednio ma bardzo ważne znaczenie polityczne, gdyż
pozbawia partię ruchu spodziewanego punktu oparcia i z góry czyni niemożliwym
ogólne powstanie przeciw rządowi"34.
Czerwoni z tej sytuacji zdawali sobie sprawę. Teraz dopiero, wiosną i latem
1861 r., biorą się oni do bezpośredniej akcji wśród chłopów. Formy i treść tej ro-
boty były różnorodne. Represje po 8 kwietnia „zmusiły wielką ilość najgorętszej
młodzieży do ucieczki z Warszawy i do rozpierzchnięcia się po całym kraju". Młodzi
ludzie ci „będąc oderwani od wszelkich zajęć i zagrożeni lada chwila aresztowaniem
— nie zastanawiali się nad tym co czynią, lecz z gorączkowym entuzjazmem po-
pychali kraj do powstania"35. Rozsyłaniem po wsiach rzemieślników warszawskich
zajmował się m. in. Marcin Borelowski36. Im to właśnie zlecano propagandę wśród
ludu, zaopatrując ich w stosowną literaturę: śpiewniki patriotyczne, ulotki i bro-
szury nawiązujące do wypadków warszawskich37. Odpusty i pielgrzymki dawały
też sposobność do agitacji patriotycznej. Na ogół nosiła ona charakter solidarystycz-
ny; objaśniała ruch narodowy jako dążność do zbratania stanów dla wspólnej wal-
ki z zaborcą. Jeśli obiecywała chłopom uwłaszczenie, zarazem zalecała zgodę z pa-
nami. W momencie zaostrzonego konfliktu o pańszczyznę te argumenty nie mogły
być skuteczne.
Równolegle do tej agitacji szła i inna, bardziej zakonspirowana: krążyły grupki lu-
dzi, którzy ukrywali się przed okiem władz, a nawiązywali kontakty z chłopami,
Prasa zakordonowa piętnowała ich jako prowokatorów w służbie rosyjskiej, lub
32 Przykłady tych różnych stanowisk w liście N. Żmichowskiej do B. Moraczewskiej, 24
IV
1861, Listy, t. II, s. 188 n.
33 M. Gorczakow do W. Dołgorukowa, 12 V 1861, CGAOR, z. 109-i, SA 2, vol 358, k.
40.
34 Raport z 1 V 1861, HHSA PA 38/129.
35 W. Milowicz, op. cit., s. 37. Autor twierdzi, że „parę tysięcy ludzi zdołało przez
więcej
jak rok cały ukryć się w kraju pod przybranymi nazwiskami".
36 A. Barowicz, Marcin Lelewel-Borelowski, Rzeszów 1913, s. 17.
37 Por. Cztery niedziele postu. Obrazek dramatyczny z wypadków r. 1861, stron 16,
rzecz pisana
dla ludu wiejskiego, z pozycji solidarystycznych, wiosną 1861. Egz. B. Jag. sygn. 224768, cz.
II,
nr 5. Nakład wynosić miał 10 tys. egz. „Dziennik Powszechny", nr 36/1862.
162
pruskiej, skądinąd jednak tropiły ich i władze carskie. Owi tzw. „leśni ludzie" na-
leżeli też do zbiegłych z Warszawy uczestników niedawnych manifestacji38. Nie
bardzo widać, kto poza Borelowskim organizował tę akcję: może ci sami młodzi
ludzie ze Szkoły Sztuk Pięknych, którzy trenowali manifestantów w ciągu marca
i stroili ich w konfederatki. Korzystać mogli w tym celu z pieniędzy składkowych.
Z natury rzeczy ukrycie ludzi było zasadniczym celem akcji, zaś agitacja wiejska —
celem wtórnym. Agitacja jednak była też brana pod uwagę, rzecz nasuwała się zresz-
tą sama przez się. „Leśni ludzie" musieli szukać kontaktów z chłopami, chociażby
dla zdobycia żywności. Większość ich operowała na Podlasiu, jednym z głównych
ognisk chłopskiego ruchu oporu. Było nieuniknione, że wypadnie im wobec kon-
fliktu: chłop — szlachcic zająć jakieś stanowisko. Niektóre źródła twierdzą, że
„leśni ludzie" opowiadali się po stronie chłopa. Świadczy o tym m. in. lęk, jaki
wzbudzali we dworach, tropienie ich przez wójtów dominialnych do spółki z żandar-
merią, szkalowanie ich w gazetach39. Jak wielki zasięg miała ta akcja, jak długo
trwała i jakie miała wyniki, co do tego źródła milczą. Nie widać, by kto nią kierował
centralnie, poza pierwszą inicjatywą z Warszawy; a i ukrywanie się po dąsach przesta-
ło być konieczne po paru miesiącach, gdy wypadki wiosenne poszły już trochę w nie-
pamięć. Nie da się też określić, czy i w jakiej mierze agitacja „leśnych ludzi" jednała
chłopów dla sprawy narodowej. Stwierdzamy co najwyżej, że główny teren ich
działalności — Podlasie, Białostockie — był również tym rejonem, w którym chłopi
okazać mieli stosunkowo największą gotowość do współdziałania z powstaniem
w 1863 r.
OPOZYCJA KLAS POSIADAJĄCYCH I WAHANIA CZERWONYCH
Masakra z 8 kwietnia zmuszała wszystkie obozy polityczne do zajęcia stanowiska
wpbec nowo wytworzonej sytuacji. Rząd starał się utwierdzić zdobytą przewagę,
przywracając zewnętrzny porządek. W Warszawie i na prowincji policja tępiła
zwłaszcza emblematy i stroje patriotyczne, nie mogąc tylko dać sobie rady z żałobą.
38 „Kilkudziesięciu niewiadomych ludzi zbiegłych z Warszawy w kwietniu 1861 r. tułali
się
po lasach napastując wsie i podróżnych, aż do czasu powstania" czytamy w tajnej gazetce
„Postęp"
wydawanej w Galicji w 1864 r. Prasa tajna, t. III, Wrocław 1970, s. 266. Por. aneks I.
39 Że władze carskie na swoją rękę werbowały ludzi do agitacji antyszlacheckiej wśród
chłopów,
to rzecz inna. W papierach konsula White'a (Londyn, Polish Research Center, 1.1, nr 36)
dochował
się „Protokół zeznań Adolfa Malinowskiego przez 2 wójtów gminy sporządzony i do sądu
pokoju
okręgu Żareckiego odesłany" (3 X 1861). Malinowski, lat 20, syn dzierżawcy, zeznał, że
14IX 1861
w Częstochowie został zwerbowany do służby szpiegowskiej przez gen. Wagnera. Zlecono
mu po-
szukiwanie ukrytej broni i tropienie organizacji tajnej; używano go też w konfrontacjach, w X
Pawilonie. Ubocznie zalecano mu wpływać na chłopów, „że się nie mają czego obawiać i
żeby się na
nic nie podpisywali" — tzn. żeby nie finalizowali układów o czynsze. Malinowskiego
przyjmowali
w Warszawie gen. Kryżanowski i Gerstenzweig — nie widać, by się im na co przydał. Do
oddania
się w ręce polskich władz sądowych nakłonił go własny ojciec. Żałosna ta historia świadczy o
nie-
wielkich możliwościach carskiej policji penetrowania środowiska polskiego. Por. „Czas" 12
X1861.
163
i nie chce nawet słuchać lektury projektu50. Było to ostentacyjne odrzucenie przy-
jętej miesiąc temu taktyki: „brać i nie kwitować". Skutek jego decyzji był ten, że
klemensowczycy po kilku tygodniach dyskusji zdecydowali się poprzeć zaprowadzane
rady miejskie, powiatowe i gubernialne, ale odmówić wejścia do Rady Stanu.
Na stanowisku opozycyjnym pozostało także duchowieństwo. W swej dąż-
ności do przywrócenia zewnętrznych oznak porządku rząd wypowiedział wojnę
hymnom patriotycznym, śpiewanym po kościołach. Ks. Mikoszewski ma chyba
rację twierdząc, że „gdyby rząd obojętnym okiem patrzał na modlących się po
kościołach, których większość była nie wierzących, wszystko by się skończyło na
niczym"51. Z chwilą jednak gdy czerwoni przywódcy, a z nimi i ogół ludności,
zorientowali się, że we wnętrzu świątyni można otwarcie przeciwstawiać się rządowi,
owe hymny i nabożeństwa stały się jednym z głównych narzędzi patriotycznej agi-
tacji. Wielopolski 20 kwietnia ogłosił zakaz śpiewów kościelnych „nieupoważnio-
nych przez władzę duchowną", równocześnie wezwał biskupów, aby powściągnęli
księży od kazań antyrządowych. Biskupi jednak ociągali się nie chcąc narażać się opi-
nii publicznej, a pamiętając też Wielopolskiemu jego ostre wystąpienie z 2 kwietnia*
Śpiewy trwały dalej; tajni agenci wypatrywali w czasie nabożeństw bardziej gorli-
wych śpiewaków, aby móc ich aresztować przy wyjściu, co dawało powód do bójek
i zbiegowisk. Trafiało się, że wierni pobili w kościele tajniaka prawdziwego lub rze-
komego52. Zniecierpliwiony postawą kleru namiestnik kategorycznie zażądał od
biskupa sufragana Dekerta wydania listu pasterskiego, zakazującego śpiewów nie
objętych rytuałem. Arcybiskup Fijałkowski zwołał naradę przedstawicieli kleru
warszawskiego i zadał mu dwa pytania: jaki charakter noszą inkryminowane śpie-
wy oraz czy można spodziewać się, że zakaz śpiewów, wydany przez zwierzchność
kościelną, poskutkuje. Naturalnie odpowiedziano mu, że śpiewy, o które idzie,
nie mają nic przeciwnego religii oraz że zakazu ich nikt nie posłucha: „Lud straci
zaufanie do kapłanów, naukami ich wzgardzi i może zaniedbać wykonywanie obo-
wiązków religijnych i przystępowania do sakramentów Św. z wielką szkodą religii
i dusz swoich". Arcybiskup na skutek tego odpisał Wielopolskiemu 22 maja, że
zakazu śpiewów ogłosić nie może. Podobnie postąpili też inni biskupi53.
„Ten piekielny kler katolicki doprowadzi mnie do potępienia" — żalił się na-
miestnik Gorczakow 25 maja54. Nagła śmierć spotkała go w kilka dni potem. Zaraz
też ks. Mikoszewski u św. Aleksandra rozsnuł w kazaniu „obraz strasznej śmierci
50 S. Kieniewicz, Między ugodą, s. 154-159.
51 K. Mikoszewski, „Pamiętniki moje", s. 51.
52 „Szpiegi już zaczęli robić krzyże na plecach śpiewających, żeby ich aresztować za
wyjściem
z kościoła" — pisze z Warszawy 9 V 1861 na prowincję ktoś podpisany „Maria". CGAOR, z.
945-i,
inw. 1, vol. 102, Por. W. Daniłowski, Notatki, s. 69.
53 Por. List biskupa Szymańskiego do Wielopolskiego, 2 III 1861, H. Lisicki, Aleksander
Wie-
lopolski, t. II, s. 189. W. Przyborowski, H. II, s. 426-431.
i4" List do A. Gorczakowa, Korespondencja namiestników, s. 192. Ibidem, s. 135, 175,
184,
wcześniejsze listy do tegoż z 20 IV, 12 i 17 V 1861 r.
166
odezwy stawiali więc powstanie jako cel odległy i nie mówili o przygotowaniach
do powstania. Odrzucali ugodę z zaborcą, ale na dzisiaj zamykali się w granicach
pracy organicznej. Nie wykluczali także „korzystania" z koncesji rządowych. Na
opinię publiczną działała odezwa silniej hasłem nieprzejednania wobec zaborcy,
aniżeli radami cierpliwości i wyczekiwania. Odezwa ta dała początek wyodrębnieniu
się grupki sybiraków spod wpływu millenerskiego65.
O wiele trudniej odtworzyć na tym etapie działalność czerwonych. Masakra,
aresztowania, ucieczki przed represjami przerzedziły w Warszawie najgorętszą ka-
drę; tym trudniej było pozbierać się spiskowcom, którzy, jak wiemy, już od wydarzeń
lutowych pozbawieni byli kierownictwa. Zjawiskiem nowym było wyodrębnienie
się spod wpływu Majewskiego ruchliwszych elementów Akademii Medycznej.
Daniłowski, Janczewski, Unszlicht z grupą kolegów latem 1861 r.66 utworzą własny,
tajny Komitet Akademicki, z ambicją rozbudowania szerszej organizacji spiskowej.
Niezależnie od nich kontynuuje agitację Szkoła Sztuk Pięknych i inne elementy
dawnych kół Jankowskiego. Poza nimi jednak wyczuwamy działanie innych ludzi.
Dwaj spośród nich grać będą dużą rolę w następnych miesiącach. Jeden to Apollo
Korzeniowski, literat przybyły z Żytomierza; na zewnątrz zabiegał on o założenie
w Warszawie nowego czasopisma; w istocie konspirował67. Drugi to Ignacy Chmie-
leński, syn podupadłego ziemianina z Podlasia, czas jakiś student w Kijowie, od
wypadków lutowych bawiący w Warszawie68. I Korzeniowski, i Chmieleński mieli,
jak można sądzić, kontakty ze Związkiem Trojnickim, działali jednak w Warszawie,
każdy na własną rękę.
Kwestią niewyjaśnioną pozostaje istnienie i ewentualny skład jakiegoś komitetu,
który by kierował „ruchem" w Warszawie, jeśli nie na prowincji, w ciągu lata 1861 r.
Daniłowski, autor niezbyt dokładny, opowiada o jakimś „kole cywilnym", tzn.
niezależnym od akademików i nazywa je głową „stronnictwa rewolucyjnego"69.
Awejde, którego wtedy nie było w Warszawie, wspomina „koło po Jankowskim,
dziś Karola Majewskiego, właściwie manifestacyjno-rewolucyjne. Jeszcze nie spieek,
65 Władysław Mickiewicz, który bawił w Warszawie od czerwca do października 1861,
widywał
często GiUera, który wprowadzał go na zebrania swego „komitetu", „gdzie nie mówiono o
tym, jakie
ustępstwo zdobyć od Rosjan, ale jak ich z kraju wypędzić". W. Mickiewicz, Pamiętniki, t. II,
War-
szawa 1927, s. 91, 99.
66 Różne świadectwa wskazują daty od czerwca do września 1861. Zeznania Śledcze, s.
15
(Z. Janczewski). Zbiór zeznań, s. 128 (Z. Janczewski). W. Daniłowski, Notatki, s. 56.
67 Wiersz Korzeniowskiego wpisany na pamiątkę K. Wóycickiemu, Warszawa 6 VI
1861.
Muz. Nar. Kraków, rps 506/2. O jego planach literackich E. Korzeniowska do A.
Pietkiewicza,
27 VII 1861, Ruch społeczno-polityczny na Ukrainie, s. 140. R. Taborski, Apollo
Korzeniowski,
Warszawa 1957, A. Korzeniowski do K. Szajnochy, 9 VIII 1861, Korespondencja K.
Szajnochy,
t. II, Wrocław 1959, s. 303.
68 T. Burzyński, op. cit., s. 146. Bliska mu S. Wilska, twierdzi, że przed Wielkanocą
wyjechał
on z Warszawy na Litwę „w celu propagandy politycznej, a głównie uświadamiania i
uwłaszczenia
włościan". Powrócił do Warszawy w końcu kwietnia.
69 Zeznania śledcze, s. 97.
169
\
czego, ze środowiska zwanego potocznie „młodą szlachtą". Rozmawiał z nimi o po-
trzebie organizacji ogólnokrajowej, opartej na dawnych kadrach „mężów zaufania"
Towarzystwa, lecz niezależnej od „pana Andrzeja" i jego konserwatywnych doradców,
a powiązanej z żywiołami miejskimi77. Kontaktował się wreszcie Majewski z kołami
czerwonymi, chociaż nie twierdzi, aby im przewodził; w zeznaniu swym podkreśla,
że był chory „przez cały czerwiec 1861", a potem w lipcu „zajęty egzaminami".
Lato spędził w Busku u wód, po powrocie zaś do Warszawy chorował znowu przez
wrzesień i październik78. To mu nie przeszkadzało kierować nadal rzekomym trium-
wiratem, w którym obok Jurgensa, a zamiast Gołemberskiego, figurował teraz
Józef Grabowski. Jurgensowi i Korzeniowskiemu podsuwać miał notatki „z myślami
i uwagami" do różnych odezw. Twierdzi następnie, że starał się mitygować „szalone,
anarchiczne zapędy takich Ignacych Chmieleńskich itp." Strasząc zaś „ultrabia-
łych i obojętnych" czerwonym niebezpieczeństwem chciał ich skłonić do „wytwo-
rzenia porządnej krajowej organizacji". Odezwa litografowana z lata 1861 r., po-
dobno jego autorstwa, głosiła, że na razie organizacja winna się rozbudowywać
oddolnie, w drobnych kółkach najluźniej tylko powiązanych ze sobą. Jako program
działania odezwa wskazywała: załatwienie kwestii włościańskiej, utrwalenie jedności
narodowej, „mądre wyzyskiwanie koncesji moskiewskich do czasu chwili wybuchu"
oraz zbieranie składek79. Wskazania te odpowiadały tendencji Jurgensa i Gillera:
podtrzymywały nastrój patriotyczny różnych grup społecznych, opóźniając zarazem
bezpośrednie przygotowania powstańcze.
Na tym tle musiały się popsuć stosunki Majewskiego z Mierosławskim. Czerwony
generał przystępował właśnie do organizowania w Genui polskiej szkoły wojennej
i bardziej niż kiedykolwiek zależało mu na wydobyciu z kraju poważnych fundu-
szów. Raz jeszcze więc uzyskał od Garibaldiego pismo odręczne z hasłem: „Po-
wiedz swoim rodakom to, co mówię Włochom: Potrzeba sum niezbędnych na
milion karabinów"80. Litografowana odbitkę tego pisma rozsyłał po kraju z objaś-
nieniem, „że wszelkie bez wyjątku podatki na przygotowania legionowe mają być
wprost i niezwłocznie odsyłane do kasy centralnej w Paryżu będącej pod zarządem
Jana Kurzyny, a odpowiedzialnością gen. Mierosławskiego"81. Koncepcje szkoły
11 Zeznania śledcze (K. Majewski), s. 216, wymieniają w tym kontekście W. Trepkę, J. i
Z-
Siemieńskich i J. Kołaczkowskiego. Też 3 nazwiska wraz z Majewskim wypływają u W.
Przybo-
rowskiego, H. n, s. 410, jako założyciele „konfederacji" zawiązanej rzekomo w Żytnie koło
Często-
chowy, w końcu maja 1861. Informacja ta-nie przeczy zeznaniu Majewskiego, który zresztą
należał
do informatorów Przyborowskiego.
78 Zeznania śledcze, s. 211-217. „Na czas mojej nieobecności w triumwiracie zostawiłem
Apolla Korzeniowskiego".
79 W. Rudzka, Karol Majewski, s. 56-63, 160-164. Por. aluzję F. Dobrowolskiego,
„Dziennik
Poznański" 1868, nr 214, że Gołemberski „w początkach manifestacji przez fortel nie
arcydowcipny
zniszczył prasę, a raczej czcionki, na których Frankowscy i inni Strażnicę i inne pisma
przedpowstań-
cze wydawali".
80 J. Garibaldi do L. Mierosławskiego, 1 V 1861, Korespondencja Garibaldiego, s. 91.
81 Egzemplarz okólnika z 15 VI 1861, BPP, rps 490, s. 1227-1230.
171
wojskowej (czy też legionu polskiego) na obczyźnie zaczynały mieć teraz realną
podstawę, wobec rosnącej emigracji politycznej młodzieży. Ale w kraju nie było
zrozumienia dla legionów82. Była owszem gotowość do składek na emigracyjne
cele. „Młoda szlachta" godziła się subwencjonować Mierosławskiego — ponieważ
liczyła, że tą drogą asekuruje się przed skłonnościami generała do rewolucji spo-
łecznej. I w samej rzeczy względy finansowe uzależniały Mierosławskiego od klas
posiadających. W zamian „za obietnicę przesyłania funduszów na ręce Kurzyny"
Mierosławski zgodził się na współpracę Majewskiego z „żywiołami umiarkowany-
mi"83. Jakieś pieniądze Majewski przekazał do Paryża przez Ignacego Maciejow-
skiego84 — ile, nie wiadomo. Sam Mierosławski przyznawał, że „zamiast zaręczo-
nych w marcu 1861 r. milionów" wpłynęło do jego kasy „184 tys. i coś franków"85.
Domagał się więc spotkania z Majewskim i innymi przedstawicielami kraju, propo-
nował termin sierpniowy we Frankfurcie nad Menem. Majewski wymówił się jednak:
ostatecznie w sierpniu, czy wrześniu 186186 w Homburgu (w Hesji) Kurzyna zastał
trzech tylko ludzi z grupy „młodej szlachty" oraz osobnego wysłannika Majewskiego,
którym był Klemens Szaniawski. Do porozumienia nie doszło. Kołaczkowski,
Siemieński, Trepka oświadczyli, że rozkazów Mierosławskiego słuchać nie będą,
Kurzyna zaś wyjechał rozżalony na Majewskiego, który „taką szlachtę" dobrał
sobie na sojuszników. Do Majewskiego wysłał zaraz list, który sam nazwał „gru-
biańskim", wymawiał mu nieszczerość i konspirowanie swoich stosunków war-
szawskich. „Nie mogę sobie darować — pisał — jak daliśmy się oszukać i w pole
wyprowadzić nie egzystującej nawet szlacheckiej organizacji"87. W następstwie
Mierosławski rozpowiadał, że ziemiańscy wysłannicy przegrali na ruletce w Hom-
burgu „cały legionowy podatek Królestwa Kongresowego", w wysokości 400 tys.
franków88.
W ten sposób po dwóch latach zerwał się nienaturalny związek „czerwonego
generała" z pseudoczerwonym konspiratorem warszawskim. Majewskiemu udało
się przeszkodzić rozkrzewieniu organizacji mierosławczykowskiej w kraju. Zarazem
jednak opóźnił o wiele miesięcy usamodzielnienie się obozu czerwonych89.
82 Por. list L. Mierosławskiego do J. Wysockiego, 10 V 1861, cyt. A. Szelągowski, op.
cit.,
t. III, s. 343 n.
83 W. Rudzka, Karol Majewski, s. 62, na podstawie listu Majewskiego do
Mierosławskiego,
6 VII 1861.
8* Zeznania śledcze, s. 215. W. Rudzka, Karol Majewski, s. 65, twierdzi, że było tego
„kilka
tys. rubli".
85 „Głos Wolny" 20 IV 1869. Sumy odebrane z kraju przez Mierosławskiego próbuje
podsu-
mować S. Falkowicz, op. cit., s. 190.
96 Datę sierpniową podaje Majewski, Zeznania śledcze, s. 217. O. Awejde miał o
zjeździe
szczegóły od Kurzyny, który w powrotnej drodze zatrzymał się w Heidelbergu. Por. W. Przy
bo-
rowski, H. III, Kraków 1894, s. 270-272.
87 W. Rudzka, Karol Majewski, s. 67, na podstawie listu Kurzyny do Majewskiego, 29IX
1861.
88 Pamiętnik L. Mierosławskiego, s. 14. „Głos Wolny" 20 IV 1869.
89 Janczewski opowiada (Zbiór zeznań, s. 128), że 27 VII 1861 zawiązał się zjednoczony
Ko-
mitet Akademicki z udziałem Akademii, Szkoły Sztuk Pięknych oraz delegatów młodzieży z
Pe-
172
ryk i socjalista, 26-letni wówczas Bolesław Limanowski. Zamiar jego spotkał się
w Wilnie z oporem nie tylko „starszego społeczeństwa", tzn. przywódców ziemiań-
skich, ale i Zwierzdowskiego, który zapewne nie chciał odkrywać przedwcześnie
swoich kart100. Młodzież jednakże postawiła na swoim i na Św. Stanisława (8/20/V)
odśpiewała w katedrze wileńskiej Boże coś Polskę. Uczestnicy zostali aresztowani
po wyjściu z kościoła i zesłani w głąb Rosji101. Początek był jednak dany, w ciągu
następnych tygodni Boże coś Polskę dało się słyszeć w Kownie, Grodnie i Mińsku,
a potem i w mniejszych miasteczkach. Przykład dawały damy ubrane w czerń,
najgorliwsza była młodzież szkolna. „Śpiewają ziemiame, studenci, uczniowie,
lokaje i niestety urzędnicy. Śpiew urzędników najbardziej niebezpieczny i godny
potępienia" — pisał prokurator z Mińska102. Z chwilą, gdy manifestacje się upo-
wszechniły, tłumienie ich stało się utrudnione. Biskup Krasiński na żądanie ge-
nerał-gubernatora zakazał księżom uczestnictwa w tych śpiewach103, nie uzyskał
jednak posłuchu. Wystąpienia inicjowane przez demokratyczną młodzież zostały
podchwycone przez klasę posiadającą, uczestniczyli w nich i tacy ziemianie, którzy
w tym samym czasie odwoływali się do wojska carskiego przeciw własnym chło-
pom10*. Umiarkowani zwolennicy pracy organicznej, zrazu nieufni wobec mani-
festacji, dawali się unosić prądowi. Pocieszali się, że przebudzenie ducha patrio-
tycznego może korzystnie oddziałać na szlachtę, zachęcić ją do ofiarności .i pracy
społecznej105.
Na Kijowszczyźnie, Wołyniu i Podolu w czasie od marca do lipca nabożeństwa
żałobne za poległych w Warszawie, ze śpiewem Boże coś Polskę, odbyły się we
wszystkich katolickich świątyniach106. Noszono także żałobę i zbierano składki,
jednakże zwyczaj stałego śpiewania patriotycznych hymnów nie upowszechnił
się tu, tak jak w innych prowincjach.
W środowisku demokratycznym kijowskim zaszedł w początku 1861 r. fakt
dużego znaczenia: rozeszły się drogi polskich i ukraińskich chłopomanów. Szli
oni ręka w rękę, póki toczyła się walka o reformę włościańską, prowadzona przeciw
100 Zeznania J. Koziełły z 1872 r., Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s. 173.
J. Gieysztor,
Pamiętniki, t. I, Wilno 1921, s. 103 n.
101 W. Nazimow do W. Dołgorukowa, 2 VI 1861, Ruch rewolucyjny na Litwie i
Białorusi,
s. 253-259.
102 E. Zienkiewicz do J. Wernadskiego, 15 VII 1861, Ruch rewolucyjny na Litwie
i Białorusi,
s. 522. Ibidem, s. 33, 260, 339, 438, korespondencja urzędowa w sprawie śpiewów
patriotycznych.
O manifestacjach w Mińsku G. Kisialou, Sejbity wecznaho, Mińsk 1963. O śpiewie w Pińsku
por.
B. Zaleski, Z życia Litwinki, Poznań 1876, s. 97.
103 Korespondencja jego z W. Nazimowem: A. Miłowidow, Sbomik dokumientow
Muzieja
Murawiewa, t. I, Wilno 1906, s. 56, 67.
104 A. Smirnow, Wosstanije 1863 g. w Litwie i Biełorussii, s. 66 n. w oparciu m.
in. o zeznanie
J. Gieysztora.
105 Por. uwagę J. Gieysztora, op. cit, 1.1, s. 109: „Wpływ śpiewu, obudzonego
ducha narodu
oczyścił atmosferę, karty, pijatyka znikły".
106 G. Marachow, op. cit., s. 96, mówi o 260 nabożeństwach zauważonych przez
władze
w 3 guberniach w 1861 r. Przypuszczalną ich liczbę określa na ok. 400.
175
177
póki w jednej części państwa władza nad cywilizowanym narodem utrzymuje się \
dzięki systemowi despotyzmu wojskowego, rząd nie może się wyrzec tego systemu
i w pozostałych częściach państwa. — Sprawa wolności Rosji wymaga wyzwolenia
Polski. Nasza duma narodowa, miłość ojczyzny oraz wzgląd gospodarczy wymagają
tego samego. — Powinniśmy zupełnie opuścić Polskę, aby się ocalić od ruiny. - -
Jeśli nie uczynimy tego sami, Polacy i tak wyzwolą się prędko; czekają tylko pierwszej
okazji, by powstać jak jeden mąż". Dalej szło zapewnienie, że carat już nie pokona
Polaków, jak w 1831 r. Patrioci polscy postanowili oddać chłopom ziemię bez
wykupu, a „chłopi polscy wiedzą o tym i są przejęci duchem patriotyzmu". „Jeśli
będziemy na tyle rozsądni, aby zrzec się dobrowolnie rujnującego nas władania,
uczynimy Polaków wiernymi przyjaciółmi"132.
Gotowości niektórych Rosjan do poparcia sprawy polskiej towarzyszyła gotowość
niektórych Polaków do angażowania się w ruchu rewolucyjnym rosyjskim. Pierwszym
sygnałem były demonstracje studenckie w Petersburgu w końcu września 1861 r.,
zakończone licznymi aresztowaniami, relegacjami i ograniczeniem uprawnień mło-
dzieży. W rozruchach tych wzięli udział liczni studenci polscy133. W miarę rozwoju
rosyjskiego podziemia współudział ten będzie się pogłębiał. Ster przygotowań pe-
tersburskich pozostaje w ręku tych samych ludzi: Sierakowskiego z jednej, Czerny-
szewskiego z drugiej strony.
UKAZY CZERWCOWE
W dniu 18 VI 1861 r. ogłoszone zostały w Warszawie 4 ukazy carskie, datowane
5 t.m.: o Radzie Stanu, radach miejskich, powiatowych i gubernialnych134. For-
malna realizacja reform, zapowiedzianych w końcu marca, opóźniała się więc o blisko
3 miesiące. Rada Stanu w rozumieniu ukazu miała być ciałem opiniodawczym w za-
kresie ustawodawstwa i spraw budżetowych. Pozwalano jej też rozpatrywać prośby
i zażalenia na postępowanie urzędników, jak również sprawozdania komisji rzą-
132 Współpraca rewolucyjna, 1.1, s. 76-78. Por. J. Kowalski, Rewolucyjna
demokracja rosyjska
a powstanie styczniowe, 'Warszawa 1955, s. 172 n.
133 W papierach White'a, Londyn, PRC, t. I, s. 23. odpisy 2 niepodpisanych listów
z Petersburga o zajściach studenckich, 27 IX/8X[sic] oraz 28 IX/10 X/1861. W tłumie
mówiono: „To są Polacy, którzy chcą to samo zrobić, co w Warszawie.--W niedzielę
było polowanie na konfederatki i czamarki z rozkazu gen.-gub. Ignatiewa. Policja wypraszała
modlących się z kościołów tych, którzy takowe stroje mieli. W Pawłowsku na spacerze
zjawili się
[s] szafirowe konfederatki z białymi barankami. Wrażenie było mocne, bo to w Pawłowsku
rezy-
dencja dworu. Policja mekontenta z nowej pracy łapania ubiorów, bo mając w tym razie
sprawę
ze studentami źle wychodzi". W drugim liście, jedno z przemówień na wiecu studenckim:
„Wczoraj
we wszystkich domach mówiono, że motorami demonstracji są Polacy, chcą winę zwalić na
tę niesz-
częśliwą nację, nam wstyd, że nie chcą przyznać w nas własnego popędu i że nie jesteśmy w
stanie
podtrzymać to, czego żądamy i co jest czysto ruską sprawą". Por. też doniesienia policyjne o
udziale
Polaków, Współpraca rewolucyjna, t. I,, s. 90-106. .,.,....
13* Dziennik Praw Królestwa Polskiego, t.LYIII. .'.".,
182
dowych. Uchwały Rady Stanu nie krępowały, rzecz jasna, zwierzchniej władzy
monarchy i jego namiestnika, wyłączano też spod jej rozważań wszelkie materie
dotykające zmiany bytu politycznego Królestwa. Ciało o tak ograniczonych kom-
petencjach miało się składać z członków mianowanych: w części do odwołania,
w części na jeden rok. „Stałymi" radcami stanu mianowano 12 wyższych urzędników
(z jednym wyjątkiem — narodowości polskiej) oraz 4 właścicieli ziemskich. „Jedno-
rocznymi" — 3 biskupów i 7 właścicieli ziemskich. Nominacje te ogłoszono w po-
czątku lipca. Przedstawiciele „obywatelstwa", dobierani pod kątem widzenia loja-
lizmu politycznego, byli majoryzowani i tak przez element urzędniczy.
Rady miejskie powoływano w 28 miastach; powiatowe w każdym z 39 powiatów.
Miały one pochodzić z wyborów. Prawo głosu zostało ograniczone dość wysokint
cenzusem majątkowym; czynne prawo uzyskać miało ok. 25 tys. do rad powiatowych,
11 tys. do miejskich; bierne prawo 7299 do rad powiatowych i 1648 do miejskich13S.
Nie czyniono natomiast różnic między wyborcami z tytułu pochodzenia stanowego
i wyznania. Kompetencje ciał samorządowych ograniczone były do spraw lokalnych,
miały też one podlegać nadzorowi administracji; uchwały finansowe władz miejskich
podlegały zatwierdzeniu rządu. Rady gubernialne składać się miały z członków
delegowanych przez rady powiatowe — zatem ustanowienie ich miało się odwlec
na czas po wyborach. Wybory z kolei wymagały przygotowania, chociażby dla
sporządzenia list uprawnionych do głosowania. Spodziewano się ich dopiero na
jesieni.
W porównaniu do systemu paskiewiczowskiego nowe zarządzenia mogły zdawać
się zmianą korzystną, gdyż otwierały przedstawicielom społeczeństwa możność
wypowiedzenia się w wielu istotnych sprawach miejscowych i krajowych. Jednakże
nie odpowiadały one oczekiwaniom opinii publicznej. Na szczeblu centralnym przy-
znawały ograniczone kompetencje ograniczonej liczbie mianowancow, na szczeblu
lokalnym dopuszczały do głosu tylko klasy posiadające: ziemiaństwo i burżuazję.
Masy zaś były rozkołysane demonstracjami ostatnich miesięcy; pragnęły one nie
tylko przywrócenia Polski, orłów i barw narodowych, ale też stanowienia o własnym
losie, zrównania praw obywateli. Nietrudno było więc przekonać opinię, że carskie
reformy nic nie przynoszą i że nie dają podstawy do zejścia z opozycyjnego stanowiska.
Opozycja wyrażała się udziałem w demonstracjach patriotycznych — zwalczanie
ich miało też absorbować nadal energię carskiej władzy. Po śmierci Gorczakowa car
tymczasowo powierzył funkcje namiestnika ministrowi wojny, gen. Suchozanetowi.
Następnie kazał mu pozostać w Warszawie do chwili znalezienia kogoś na jego
miejsce; obiecywał mu tylko przysłać do pomocy gen. Lamberta. Po blisko 2 mie-
siącach, 26 lipca napisał: „Po długich rozmyślaniach nic innego nie mogłem wymyślić,
jak naznaczyć ostatecznie hr. Lamberta już nie generał-gubernatorem wojennym,
ale pełniącym obowiązki namiestnika i zarazem dowódcą I Armii"136. Przybył
135 A. Eisenbach, „Kwestia równouprawnienia".
136 Aleksander H do M. Suchozaneta, 31 V/12 VI/, 14 /26/ VII 1861,
Korespondencja na-
miestników, s. 205, 245.
183
we włosach, sklepy były zamknięte mimo nakazów policji, aby je otwierano, majstro-
wie zapłacili czeladnikom za dzień wolny od pracy. Władysław Mickiewicz zauwa-
żył: „W zamożnych dzielnicach nie było iluminacji. Z wyjątkiem kilku domów, gdzie
niektóre piętra oświetlono, Nowy Świat i Krakowskie Przedmieście w ogóle były
ciemne. - - Za to dzielnica niearystokratyczna, Stare Miasto oślepiało blaskiem.
Na ubogich poddaszach najmniej po cztery świece"158. Posłuch tak jednomyślny,
okazany ukrytemu kierownictwu, oznaczał w oczach postronnych dotkliwy cios
dla rządowego prestiżu.
Innym ważnym zjawiskiem, świadczącym o pogłębianiu się ruchu, było w dniu
1 sierpnia pojawienie się pierwszego numeru tajnego pisemka „Strażnicy". Nie
wyglądało ono nazbyt efektownie: kartka zadrukowana jednostronnie, odbita ręcz-
nie, nie bez błędów zecerskich, a i treść była raczej nijaka. Niemniej jednak w ciągu
sierpnia ukazały się 4 numery „Strażnicy"159 i odtąd prasa tajna, nieuchwytna
dla carskiej policji, miała systematycznie współdziałać w urabianiu opinii.
Na prowincji można było obserwować w ciągu lata analogiczne rozszerzanie
się manifestacji, które ogarniały coraz szersze warstwy ludności i stawały się zja-
wiskiem ciągłym. Niemal każde miasteczko chciało teraz mieć swój krzyż pamiątko-
wy (figurę, kopiec), obok których zbierano się co wieczór dla modlitw i śpiewów pa-
triotycznych160. Odpusty i pielgrzymki, zwłaszcza do Częstochowy, też przybrały
tego lata charakter demonstracji politycznych. Na Jasnej Górze w końcu sierpnia
„do 80000 luda z różnych stron Polski dawnej było na odpust zebranych, a wszyscy
jednym duchem przejęci"161. Rocznicę Unii Lubelskiej celebrowano równocześnie
i jednozgodnie, jak Kongresówka długa i szeroka162.
Szczególne znaczenie ze zrozumiałych powodów przypisywano obchodom unij-
nym na Litwie. Najsłynniejszy z nich i najbardziej patetyczny odbył się 12 sierpnia
na moście pontonowym łączącym Kowno z przedmieściem Aleksota, położonym już
w Królestwie Polskim. Dwie procesje, „polska" i „litewska" spotkały się na środku
Niemna, pomimo prób zerwania mostu przez dowództwo rosyjskie163. W Wilnie
urządzono tego dnia zabawę ludową na przedmieściu Belmont: tańczyło kilka ty-
158 W. Mickiewicz, op. cit., t. II, s. 138. wg listu do narzeczonej z 12 VIII 1861.
Raport Segura,
20 VIII, Raporty konsulów, s. 165; Lederera, 14 VIII, HHSA PA 38/129. W. Przyborowski,
H. III,
s. 149-153.
159 Przedruk: Prasa tajna, t. I, s. 7-11.
ł*° Ruch rewolucyjny, przedmowa, s. XII. Ibidem, s. 103, 111, 125, 145, 155, 175,
doniesienia
z Ostrołęki, Radzynia, Dubienki, Płocka, Lublina. W. Przyborowski, H. III, s. 44. W
Dubience
i Ostrołęce czczono też pamięć poległych z lat 1792 i 1831.
161 K. Libelt do J. N. Janowskiego, 21 DC 1861, B. Jag., rps 3685, ł. V, s. 154, na
podstawie '-}
relacji uczestników. Tamże refleksja, „że jakby cudem stało się przeobrażenie całego narodu i
pod-
niesienie jest w duchu, odwadze i poświęceniu, jak tego nigdy nie było".
162 Doniesienia z terenu, Ruch rewolucyjny, s. 162-164, W. Przyborowski,
H. III, '-*
s. 153-158.
163 Korespondencja w tej sprawie, Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s. 355-
361. W. Przy-
borowski, H. III, s. 160-165.
188
sięcy ludzi, demonstrowano bratanie się stanów, śpiewano Jeszcze Polska nie zginęła
po polsku i po litewsku164. Podobna „majówka" patriotyczna odbyła się tegoż
dnia na przedmieściu Łosośna pod Grodnem165.
Publiczne demonstracje tego typu pociągały za sobą ryzyko ostrego konfliktu
z wojskiem. W czerwcu i lipcu w wielu punktach Królestwa zdarzało się, że wojsko
używało siły przeciwko manifestantom166; obywało się jednak bez użycia broni
palnej i bez przelewu krwi. Na Litwie z wielu powodów władza okazać się miała
mniej tolerancyjna. W Kownie 12 sierpnia, w Grodnie 26 sierpnia167 starcie wisiało
na włosku i zażegnane zostało tylko dzięki wahaniom dowództwa oraz wysiłkom
organizatorów polskich, zwłaszcza księży. Lecz już w połowie sierpnia „specjalny
komitet" zwołany w Petersburgu, z udziałem generał-gubernatora Nazimowa roz-
patrzył szereg środków celem możliwie szybkiego utrącenia demonstracji polskich
na Litwie168. W kilka dni potem, 18 sierpnia, doszło też na przedmieściu Wilna, Po-
hulance, do starcia między wojskiem a tłumem, który chciał wyjść na spotkanie nad-
chodzącej rzekomo od strony Kowna procesji. Wojsko rozproszyło tłum kolbami
i nahajkami, było kilkudziesięciu rannych, opowiadano o wielu zabitych169. Zaraz
potem, 3 września Nazimow zaprowadził stan wojenny w kilkunastu zachodnich
powiatach podległych sobie guberni. Odtąd wszelkie wykroczenia polityczne pod-
legać miały sądom wojennym; zarządzono też rozbrojenie ludności cywilnej170.
Publiczne demonstracje ustały. Niemniej cel ich został osiągnięty: pokazano świa-
tu, że Litwa (a ściślej: główne jej miasta) łączy się z Polską. „Z kim jest Litwa? —
pytał się Hercen w „Kołokole" — Mogło to budzić wątpliwość do 5/17/sierpnia b. r.
Sprawa została rozstrzygnięta: na mocy najwyższego rozkazu Litwa jest z Polską —
przyznał to komitet petersburskich ministrów, zatwierdził monarcha, ogłosiły
gazety rosyjskie. - - Gdyby nie było to rzeczą oczywistą, to czyżby monarcha stra-
cił głowę do tego stopnia, aby wykroić kilku guberniom stan oblężenia?"171
164 Raport S. Adamowicza, 1/13/VIII1861, Ruch rewolucyjny na Litwie i
Białorusi, s. 264-266.
W. Przyborowski, H. III, s. 159 n.
165 Raport kpt Wittego, 2/14/VIII1861, Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s. 445 n.
166 Doniesienia z Płocka, Lublina, Suwałk, Krasnegostawu, Mławy itd. Ruch
rewolucyjny,
s. 128-139, 147-160. W. Przyborowski, H. III, s. 41, 146.
167 Por. J. Komar, Grodzieńskie manifestacje przed powstaniem styczniowym,
„Przegląd Histo-
ryczny" 1959, s. 105-111.
168 Wniosek „specjalnego Komitetu" z 3/15/VIII1861, Ruch rewolucyjny na
Litwie i Białorusi,
s. 51-54.
169 Liczba rannych waha się w źródłach od 23 do ponad 100. Raporty S.
Adamowicza i W.
Nazimowa, 8/20/VIII, 30 DC/12 X/ 1861, Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s. 267-
272. W. Przy-
borowski, H. III, s. 184-189. B. Nadel, Żydzi na Wileńszczyźnie a powstanie styczniowe,
„Biuletyn
ŻiH" 1958, nr 28, s. 50.
170 Okólniki W. Nazimowa z ll/23/VIII, 22 VHI/3 DC/1861, Ruch rewolucyjny na
Litwie i Bia-
łorusi, s. 56-64. Stanem wojennym objęto prawie całą gub. kowieńską, 4 powiaty
grodzieńskiej
oraz pow. wileński.
171 „Kołokoł" 15 DC 1861, A. Hercen o powstaniu styczniowym, s. 103. Data
5/17/VIII wy-
przedza faktyczne ogłoszenie stanu wojennego.
189
Aleksander II w tym momencie brał pod uwagę więcej niż kilka guberni, chciał
bowiem ogłosić stan wojenny także w Królestwie. Jednakże Karol Lambert, przysła-
ny świeżo do Warszawy na namiestnika stawiał obiekcje: stan wojenny może ptf*
ciągnąć za sobą bojkot wyborów samorządowych, po których władza obiecuje
sobie tak wiele172. Wojsko w wypadku rozruchów przywróci porządek; tymczasem
zaś wypada tolerować zewnętrzne formy agitacji narodowej. I w samej rzeczy po-
licja przestała się czepiać do czamar, konfederatek i orzełków173.
Agitacja warszawska pod koniec sierpnia przybrała nowe oblicze: były to na^
bożeństwa „za pomyślność Ojczyzny", zamawiane w imieniu cechów i innych zrze-
szeń zawodowych. Początek dało 27 sierpnia Zgromadzenie Rękawicznicze, w ich;
ślad poszło Zgromadzenie Fabrykantów Siodlarsko-Powrozowych. Potem nabo-
żeństwa te zaczęły się mnożyć, w drugiej połowie września odbywało się ich po kilka
dziennie, a 28 t. m. było ich co najmniej dwanaście. Jeden z pamiętnikarzy oceniaj
liczbę nabożeństw tych na „blisko 350" w ciągu dwóch miesięcy (15 VIII-15X)174.,
Rozsyłano na nie litograficzne zaproszenia, zdobne w emblematy cechowe i patrio-'
tyczne. Dochowało się takich zaproszeń blisko dwieście175, można zaś przyjąć,;
że liczba nabożeństw była wyższa. Zaproszenia pozwalają nam określić, kto na-
bożeństwa zamawiał, a- raczej: w czyim zamawiane były imieniu. Zapraszają więc;
zwykle majstrowie wraz z czeladzią poszczególnych cechów, dość często jednak
również: sami czeladnicy, albo uczniowie poszczególnych rzemiosł, następnie także;
robotnicy z różnych fabryk. Wszystko to świadczyło o aktywizacji klas pracujących
Warszawy, jakkolwiek nie wiadomo, jak duży procent pracowników brał rzeczy-.;
wisty udział w organizowaniu danego nabożeństwa — i jak duży w nim uczestniczył.
Odnotujmy też kilka nabożeństw kobiecych (dziewcząt służących, straganiarek,!
akuszerek i in.) oraz kilka inteligenckich (urzędników państwowych, oficjalistów
prywatnych, muzyków). W wioskach podmiejskich: Mokotowie, Czerniakowie,
Raszynie, Wilanowie urządzano podobne nabożeństwa dla włościan. Wiemy o dwóch
nabożeństwach w kościołach ewangelickich i o dwóch w synagogach. Pozostałe
były katolickie, z tym że kościoły: bernardynów i reformatów cieszyły się największą
popularnością. Jedno z policyjnych źródeł twierdzi, że w niektórych kościołach:
księża brali za odprawienie nabożeństwa do 100 rb.176 Ponadto każdemu z nich '<
172 Telegramy Aleksandra II, 1-16 IX, odpowiedzi Lamberta 4-16 IX 1861,
Korespondencja
namiestników, s. 271-283.
173 W. Mickiewicz, Pamiętniki, t. II, s. 149 n., wg listów do narzeczonej z 8 i 22 IX 1861.
174 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. III, s. 285.
175 J. Komar, Warszawskie manifestacje patriotyczne 1860-1861 Warszawa 1970,
s. 190.
dorachował się ich 199. Trzeba jednak odliczyć nabożeństwo „artystów litografii" z 7 sierpnia
wcześniejsze o blisko 3 tygodnie od następnej zwartej ich serii, oraz to, które zamówił
„orszak
kawalerów Polaków i dziewic Polek" na 31 października i które nie odbyło się, wobec
zamknięcia
kościołów. Najbogatsze zbiory zaproszeń posiadają Biblioteki: Narodowa (rps 6000, cz. I)
i Jagiellońska (sygn. 224768).
176 A. Podwysocki, op. cit., s. 74. Por. S. Kieniewicz, Warszawa, s. 71 n. Na 14 X
1861 zapra-
szali do karmelitów na Krakowskim Przedmieściu „Polacy zostający w służbie w armii
czynnej
190
towarzyszyła kwesta — te jednak pieniądze szły przypuszczalnie na cele „orga-
nizacji".
, Frenezja nabożeństw, wciągająca coraz szersze rzesze ubogiej ludności, zaczynała
niepokoić burżuazję. Powątpiewano, czy słuszne jest to ciągłe ekscytowanie mas
i odwodzenie ich od pracy177. Były i inne, bardziej niepokojące objawy. Ruch ma-
nifestacyjny unikał bezpośredniego prowokowania zaborczej siły zbrojnej. Stosował
jednak nieraz ostre środki przeciw rodakom, którzy usiłowali mu się przeciwstawić.
Ktokolwiek nie chciał iść pod komendę anonimowych organizatorów, musiał
liczyć, się z obelżywymi ulotkami, z kocią muzyką, wybiciem szyb, pikietowaniem
sklepu albo i z pobiciem178. Spotykało to m. in. księży, którzy się sprzeciwiali nie-
dozwolonym śpiewom po kościołach179. W Łęczycy 3 września tłum wygonił z mia-
steczka i obrzucił kamieniami bawiącego przejazdem biskupa Marszewskiego,
człowieka nieprzychylnego dla ruchu180. W połowie września, w śródmieściu War-
szawy tłum w biały dzień zdemolował kilka sklepów, których właściciele odmówili
udziału w składce, czy też nabożeństwie. W drugi dzień Nowego Roku żydowskiego
(6 IX 1861 r.) tłum Żydów ortodoksyjnych wybił szyby w kilku sklepach swoich
współwyznawców, otwartych mimo święta181. Tym razem nie chodziło o sprawy
polityczne, ale ludność żydowska brała przykład ze sposobów, używanych przez
obóz ruchu.
Wszystkim ekscesom tym, przybierającym na sile, władza przyglądała się biernie.
Uwaga namiestnika Lamberta koncentrowała się całkowicie na wyborach.
WYBORY SAMORZĄDOWE
Wybory samorządowe wzbudziły duże zainteresowanie opinii, co wyraziło się
w licznych ulotkach i broszurach. Głosy te można podzielić na trzy grupy: jedne
opowiadały się bezwarunkowo za udziałem w wyborach, drugie chciały udział
w wyborach obwarować jakimiś warunkami, trzecie odrzucały wybory całkowicie.
wojsk rosyjskich". Zaproszenie, B. Czart, rps 3881, k. 59. Wobec ogłoszenia stanu wojennego
nie
ma pewności, czy nabożeństwo to się odbyło.
177 „Czas" 9 X 1861. K. Szlenkier do W. Kalinki, 17 IX 1861, B. Czart, rps 5685,
s. 770. J.
K. Janowski, Pamiętniki, t. Dl, s. 286. S. Kieniewicz, Między ugodą, s. 181 n.
178 Spotkało to nawet znanego fotografa K. Bayera, gdy raz odmówił składki.
AGAD, rewindy-
katy Kom. Śledczej, zeznania Bayera, 4 II1862.
179 Ruch rewolucyjny, s. 110, 116, 135, 140, 144, 152, 169, 173, notuje w czasie
od maja do
września 5 podobnych wypadków w Mszczonowie, Chełmie, Lublinie (dwukrotnie) i
Kielcach.
180 Korespondencja w tej sprawie: Ruch rewolucyjny, s. 168-171. G. Missalowa,
op. cit., s.
508-512. W. Przyborowski, H. III, s. 241-243.
181 W. Mickiewicz, Pamiętniki, t. II, s. 149, na podstawie listu do narzeczonej z 6
IX 1861,
„Jutrzenka" 8IX1861, A. Podwysocki, op. cit., s. 75. Raport Sćgura, 22IX1861, Raporty
konsulów,
s. 182. Raport Lederera, 18 IX 1861, HHSA, PA 38/129. Memoriał B. Meiselsa, 5 ni 1862,
ogł.
N. Gelber, Die Juden und der polnische Aufstand 1863, Wiedeń 1923, s. 184 n.
191
niegdyś wspaniałym orłom szybującym pod samo wolności słońce, dziś orliskom
o złamanych skrzydłach, stępionych dziobach i wypłowiałych oczach"188. Pocisk
ten mierzył zapewne w Ruprechta.
„Umiarkowani" odpowiedzieli broszurą Tak lub nie, zredagowaną pod koniec
lipca i odbitą w Paryżu189. Omawiali w niej dość krytycznie wąski zakres nowych
instytucji, lecz zalecali mimo to ich przyjęcie. Alternatywą byłby nawrót do rządów
wojskowych. W razie powstania nie ma co liczyć ani na pomoc obcą, ani na włościan:
„Zaiste, opór czynny doprowadziłby w Warszawie do spalenia połowy miasta,
a w kraju do rzezi galicyjskiej". Ludzie, którzy w tej chwili podżegają do powstania,
to polityczni bankruci i inne szumowiny — najpewniej jednak... pruscy agenci!
Korzeniowski nie został dłużny w odpowiedzi i w końcu sierpnia ogłosił broszurę:
Co mamy z tym fantem zrobić, co go trzymamy w ręku? Wyśmiewał w niej „doktry-
nerów", którzy obiecują sobie po carskich reformach wielkie korzyści... w czwartym,
piątym, lub szóstym pokoleniu. Ale krytykował i tę gorącą młodzież, która w ogóle
odrzuca wybory, albo też chce „przyjąć wybory, ale wnet podać się do dymisji. - -
Wybory być mogą, ale godne polskiego narodu". Trzeba „wybrać na radców ludzi
z niespożytą cywilną odwagą; upewnić się o chęciach wybranych dając im mandat
do upomnienia się o nieśmiertelne i nigdy nieprzedawnione prawa narodowe".
Mandat zaś przede wszystkim powinien przypomnieć prawa Litwy i Rusi do połą-
czenia z Polską190.
Konsulowie państw obcych i reporterzy zagraniczni obserwowali z uwagą za-
rysowany rozłam w społeczeństwie polskim, do niedawna jednolitym191. Lambert
z satysfakcją notował te objawy licząc, że uda mu się je wykorzystać192. W dniu
2 września w kilku kościołach warszawskich odczytano w tłumie krótką odezwę
zakończoną słowami: „Hańba temu, kto uściśnie dłoń kata krwią naszych braci
zbroczoną! -- Rodacy! jedna mogiła dla pomordowanych ofiar wolności, lub
jedna Rzeczpospolita wskrzeszona dla wszystkich — to naszym hasłem!"193 Autorzy
188 T. Szpadkowski, op. cit., s. 91.
189 Tak lub nie, czyli Królestwo Kongresowe wobec nowo zaprowadzonych
reform, Paryż 1861.
Rzecz pisana po instalacji Rady Stanu (16 VII), a przed przyjazdem Lamberta (23 VIII 1861).
Lederer w raporcie z 14 XII 1861, HHSA PA 38/229, przypisywał ją T. Potockiemu.
190 Broszura litogr. s. 13, Paryż (fikcyjnie), 26 VIII 1861. Por. R. Taborski, op.
cit., s. 107,
108. S. Kieniewicz, Dramat trzeźwych entuzjastów. Warszawa 1964, s. 108 n. Aluzje do tej
polemiki
w liście A. Korzeniowskiego, 8 X 1861, Korespondencja K. Szajnochy, t. II, s. 307.
191 Lederer 3 IX 1861: „Die Agitation - - hat sich unter den Arbeiterklassen und in
dem Pro-
letariate eingenistet und eine communistische Farbung angenommen". Tenże, 6 września, że
konserwatyści „ziehen jetzt, wo die Gefahr nicht allein die russische Regiening, sondern auch
ihre
eigene politische Existenz bedroht, sich zuriick und suchen die Bewegung zu stauen und ihre
jungsten
Umtriebe zu verleugnen". HHSA PA 38/129. Podobnie Stanton, 16 IX PRO FO 65/584, f. 74-
75.
Segur, 14 IX 1861, Raporty konsulów, s. 175-177. „Schlesische Zeitung" 6, 13 IX 1861.
192 K. Lambert do cara, 16-18 IX 1861, Korespondencja namiestników, s. 283,
287, 290. Ibidem,
s. 292, odpowiedź cara z 19 września.
193 Odpis, AGAD, zbiór ulotek z 1863 r. Por. Cyt. raporty Sćgura i Lederera. Sćgura
zafrapo-
a zwłaszcza pierwsza w publicystyce polskiej wzmianka o republice.
193
się tylko dziwić, że autor tak „mocnego" tekstu niczym więcej się już nie zaznaczył.,
Jeśli przyjmiemy jednak, że odezwa nie była wyskokiem jednostki, ale grupy,.,
chociażby niewielkiej, to możemy ją umiejscowić. Istniała bowiem grupa w podziemiu ;
warszawskim, stojąca bardziej na lewo od Korzeniowskiego i przeciwstawiająca ;;
się kategorycznie wyborom. Przewodził zaś tej grupie Ignacy Chmieleński. Nie ma
dowodów na to, by on tę odezwę napisał; może by mu ją nawet wytknięto, gdyby
istniało co do tego podejrzenie. Ale tendencja odezwy stosunkowo najlepiej odpowia-
da jego właśnie tendencji.
Korzeniowski i jego komitet godzili się, jak wiemy, na wybory i chcieli je tylko i
opatrzyć klauzulą, która by: albo zmusiła rząd do nowych ustępstw, albo zmusiła
„umiarkowanych" do zerwania z rządem. Do tego celu zmierzała odezwa pt. Mandat \
wyborców, puszczona w obieg około 20 września205. Domagała się ona, ażeby wybor-
cy w momencie wyborów przekazali wybranym „mandat" do wystąpienia z żądaniem .]
„o wydarte prawa i swobody" nie tylko dla Królestwa, ale i „dla prowincji od wie-
ków z nim związanych, tj. dla Wielkiego Księstwa Litewskiego i dla Rusi". Każdą
inną działalność obranych radców wyborcy uważać mieli za przekroczenie ich woli -
„i za zdradę świętych interesów Ojczyzny"206. ;
Odezwa nie określała, o jakie „prawa i swobody" idzie — chciała tylko ich roz-
ciągnięcia na Litwę i Ruś. Był to więc dalszy ciąg manifestacji „unijnych", lansowa-
nych od miesiąca z górą. Wołyniak Korzeniowski był uczuciowo związany ze sprawą j
ziem za Bugiem: zapewne też uważał, że jest to w danej chwili hasło najbardziej \
dogodne: przemawiało do uczuć każdego patrioty, jednało dla ruchu szlachtę kre- ]
sową, a zarazem torpedowało wszelką możliwość ugody, jako że carat na punkcie j
zachodnich guberni nie przyjmował kompromisu. Wchodząc na tę drogę Korze- \
niowski i jego towarzysze nie zastanawiali się nad tym, czy ludność tych ziem będzie i
chciała należeć do Polski. Wiedzieli i tak, że czeka ich jeszcze trud pozyskania polskich
chłopów; wierzyli, że to osiągną, czemuż nie mieliby pozyskać także ukraińskich,
białoruskich i litewskich? -
Dla klas posiadających koncepcja mandatu nie była jednak do przyjęcia: de-
monstracja tego rodzaju pociągnęłaby za sobą unieważnienie wyborów i utratę
wszelkich korzyści, jakie obiecywano sobie po samorządzie. W rozstrzygającej
chwili Jurgens pozyskał wahającą się dotąd grupę sybiraków. „Strażnica" z 21
września, umyślnie rozrzucona w zwiększonym nakładzie, opowiedziała się więc
przeciwko „mandatowi", a za bezwarunkowym głosowaniem207. Początek wyborów
(rozłożonych na 3 tygodnie) przypadał 23 września, dnia tego głosowały w Warsza-
tektem w Warszawie; I. Jakimowicz i A. Tyszkiewicz, op. cit, si 100. Nie może to więc być
Kwiatkow-
ski naczelnik miasta, o którym policja w końcu 1864 r. miała informacje, że wyjechał za
granicę za
paszportem i odmówił powrotu. O. Awejde, op. cit., s. 117.
209 Zeznanie Rogińskiego (odpis Fawley Court), stwierdza, że uzgodniono ją „z
deputatami
od kółek, które już były podówczas", na zebraniu w Tivoli.
206 E. Maliszewski, Rok 1863, Warszawa [b. r.], s. 30-32. S. Kieniewicz, Między ugodą,
s. 187 n.
207 Prasa tajna, t. I, s. 14. W. Przyborowski, H. III, s. 286.
196
skich notablów, uzyskał on też zgodę namiestnika na pochód uliczny pod warun-
kiem, że nie będzie w nim emblematów „rewolucyjnych". Wbrew zaręczeniu nie-
siono jednak w kondukcie chorągwie z herbami Polski i Litwy, a nawet insygnia
królewskie220. Uwiadomiony o tym Aleksander II depeszował do Lamberta: „Je-
żeli wybory w Warszawie ukończone, nie zwlekając ogłosić stan wojenny"221.
Niemniej poważnie, w oczach władz zaborczych, przedstawiała się sytuacja
na prowincji. Począwszy od połowy września obóz ruchu organizował w różnych
punktach kraju masowe demonstracje obliczone na przyciągnięcie włościan. Taką
była manifestacja na Świętym Krzyżu w czasie odpustu 14 września, gdzie czynny
był Włodzimierz Wolski222; 10 października w Maciejowicach, 15 w Górze Kalwarii.
W Żytomierzu 20 września (2 X) manifestacja przerosła w rozruchy uliczne, po
czym ogłoszono w mieście stan oblężenia223. Na wielką skalę planowano demonstra-
cję w Horodle, w rocznicę Unii z 10 X 1413 r. Zjeżdżano się na tę uroczystość tłum-
nie, z całego Lubelskiego i z Wołynia, dla publicznego zbratania nie z Litwą już,
ale z Rusią. Na 2 tygodnie naprzód władze wydały zakaz manifestacji, mimo to
organizatorzy, zachęceni przez delegatów młodzieży warszawskiej, postanowili
nie ustępować. Jeśli na polach Horodła nie doszło wówczas do masakry, zasługa
to gen. Chruszczowa, który pozwolił na odbycie manifestacji w szczerym polu,
byle nie dopuścić procesji do miasteczka i do mostu na Bugu. Spisany wówczas
akt odnowienia Unii Horodelskiej kolportowano szeroko w całej Polsce224.
Dnia 13 października wieczorem Lambert wezwał do siebie margrabiego i oświad-
czył mu, że na rozkaz cesarza ogłosić musi stan wojenny. Przynaglenia na ten temat
otrzymywał Lambert, jak wiemy, od kilku tygodni; obecnie jednak miał ręce roz-
wiązane wobec zakończenia wyborów. Chciał więc uprzedzić manifestację adresową,
chciał też zapobiec nowej demonstracji, zapowiedzianej na 15, w rocznicę śmierci
Kościuszki. Różne kółka czerwone planowały na ten dzień nabożeństwa żałobne:
ciągnąć ich na naszą stronę, teraz tak o wszystkim dobrze pomyślano. - - Włościanie w
białych
kapotach trzymając się za ręce z młodzieżą nieśli dużą białą chorągiew ślicznie haftowaną. --
Byli także na grobach poległych i tam przysięgali, że czym będą mogli, tym bić będą
Moskali, jak ich
tylko panowie zawezwą". CGAOR, z. 945-i, inw. 1, vol. 101, k. 116-119. Por. W.
Przyborowski,
H. II, s. 306-319. S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 182.
220 Por. raporty Lederera z 11 i 15 X 1861, HHSA PA 38/129. Z chorągwią
dwuherbową
włączyła się już w trakcie pochodu grupa studentów, na skutek tego konsulowie „verliessen
demnach
den Zug, sobald ais sich die physische Móglichkeit hierzu ergab". Por. też raport Segura, 13 X
1861,
Raporty konsulów, s. 195-197.
221 Telegram z 11 X 1861, Korespondencja namiestników, s. 308.
222 Por. jego wiersze W górach z 1869 r. W. Wolski, Utwory wybrane, s. 99-101.
K. Lambert
do A. Gerstenzweiga, 1 X 1863, Ruch rewolucyjny, s. 202 n.
223 M. Drucki-Sokoliński do I. Wasilczikowa, 21IX 1861, Ruch społeczno-
polityczny na Ukrai-
nie, s. 148 n. W. Lasocki op. cit, t. I, s. 370, 403 n.
224 Wydawnictwo materiałów, 1.1, s. 16. W. Przyborowski, H. II, s. 326-350.
Korespondencja
urzędowa: Ruch rewolucyjny, s. 195, 200, 209. Ruch społeczno-polityczny na Ukrainie, s.
155-158.
R. Rogiński, Kartki z pamiętnika. Początki powstania z 1863 r., s. 34. M. Dubiecki, Z
przeszłości,
Kijów 1910, s. 18.
200
Rozdział siódmy
KOMITET RUCHU
/
PIERWSZE CZYNNOŚCI KOMITETU
Z punktu widzenia obozu „umiarkowanych" najgorszym następstwem stanu
wojennego było danie do ręki „słabej jeszcze u nas partii zapaleńców" niezbitego
dowodu, że porozumienie z caratem jest niemożliwe1; że pozostaje narodowi już
tylko jedna alternatywa — walki zbrojnej.
Warszawscy przywódcy czerwoni świeżo właśnie przeżyli bolesną porażkę,
w związku z wyborami, nie zdołali bowiem im przeszkodzić, ani też nimi pokierować.
„Teraz dopiero — słusznie zauważa S. Pisarski — zrozumieli czerwoni swą niemoc
z powodu braku organizacji i choćby najskromniejszego pisemka. Rzucono się go-
rąco do organizowania sił swoich"2.
Co osiągnęli w ciągu najbliższych tygodni, to okazuje się z dalszego ciągu:
nastąpiło porozumienie między dwiema grupami, którym przewodzili Korzeniowski
i Chmieleński. Dotąd szły one oddzielnie; zapewne Korzeniowskiemu nie odpowia-
dało radykalne słownictwo chmieleńszczyków, tym zaś ostatnim — koncepcja
„mandatu"3. Teraz konieczność zmuszała ich do zgody. Zapadła ona zapewne
jeszcze przed 14 października, lecz do jej realizacji doszło dopiero 17-go, a więc
nazajutrz po zamachu na kościoły. W dniu tym, w mieszkaniu Korzeniowskiego4
zebrało się 17, czy też 18, osób reprezentujących różne kółka czerwone warszawskie.
Wspólnie obrali oni komitet, nazwany prawdopodobnie Komitetem Ruchu, do
którego weszli Apollo Korzeniowski i Ignacy Chmieleński oraz, jak się wydaje,
1 T. Szpadkowski, Zapiski'warszawskie, s. 116.
2 S. Pisarski, „Periodyczna tajna prasa polska okresu lat 1861-1864", B. Nar. rps 6549,
s. 8.
Autor żonaty z siostrzenicą A. Gillera, miał dostęp do wielu tradycji okresu powstania.
3 Jeszcze po 14 października koncepcję mandatu podtrzymuje ulotka pt. Powinności
wyborców
i rad wyborczych, która żąda, by rady na pierwszym posiedzeniu zażądały zniesienia stanu
wojennego.
Gdyby w tym punkcie rząd poszedł na ustępstwa, rady powinny „wypowiedzieć otwarcie, iż
[na-
ród] żąda autonomii narodowej zupełnej i połączenia Królestwa z prowincjami zabranymi.
Równo-
cześnie opinia publiczna winna przeć na Radę Stanu, aby podobne uczyniła przedstawienie".
Egz.
druku ulotnego, B. Czart, rps 5685, s. 811.
4 Tak twierdzi R. Rogiński, Komitet Centralny Narodowy w 1862 r., „Rzeczpospolita",
Lwów
1913, nr 105, s. 234. Wg T. Burzyńskiego, op. cit., s. 147, działo się to u K. W. Wójcickiego
na Chłodnej. Mieszkania tego ustąpił Wójcicki swemu kuzynowi Stroynowskiemu. S.
Pisarski,
op. cit., s. 39.
206
209
patriotyczna, ale nie powstańcza, tym mniej rewolucyjna. Brak danych o kontakcie
„piątkowiczów" z wileńskimi przywódcami czerwonych — nie wykluczone za to
są ich powiązania z białymi27.
Znane nam enuncjacje jawne i poufne stronnictwa ruchu nie formułowały w tym
czasie ściśle określonego programu — owszem, kładły zasadę, że „programat
taki musi się modyfikować według potrzeb chwili. [Stronnictwo] nie pragnie
bynajmniej przyśpieszać wybuchu i rozniecać ogień słomiany, lecz czując wybuch
nieuchronnym w niedalekiej przyszłości pracuje nad wzmocnieniem go, uregulowa-
niem, nad dostarczeniem o ile możności wszelkich żywiołów powodzenia. Tak dzia-
łać, jak gdybyśmy mieli powstać jutro, a powstać wtedy, gdy możemy mieć możność
powodzenia, wiele robić, a mało mówić, nie gorączkować się o wszystko, a pil-
nować swego zakresu i gromadzić zapasy pieniężne na przyszłość, przygotowywać
ludzi i materiał, organizować jedną z prowincji polskich, aby stała się podstawą
przyszłych działań i mogła stawić skuteczny opór, niweczyć i podkopywać podstawy
siły moralnej i materialnej nieprzyjaciół — oto obecne żądanie i programat ogólny,
który może być jawnie wypowiedzianym"28.
ORGANIZACJA OFICERSKA
W samym zaczątku przygotowań powstańczych otwarła się też przed Komitetem
Ruchu możność znalezienia sojuszników także po stronie rosyjskiej, i to w szeregach
armii nieprzyjaciela.
W dwa tygodnie po ogłoszeniu stanu wojennego, 30 X 1861 r., znaleziono na
odwachu w Siedlcach litografowaną ulotkę zatytułowaną: Rossijskie woiny! Odezwa
mówiła żołnierzom carskim stacjonującym w Polsce, ż:e stan wojenny jest bezprawiem
i barbarzyństwem. „Pamiętajcie, że sprawa polska to wasza własna sprawa i że od
wolności Polski zależy wasza wolność; pamiętajcie na koniec, że tak jak wielką jest
rzeczą dać życie swe w obronie praw i wolności ojczyzny, tak jest nikczemnym
i niskim znęcać się nad swym bliźnim za to, że jest słabym i bezbronnym"29. Ulotka
ta krążyła w różnych punktach Królestwa, widziano ją także w Grodnie. Począwszy
od grudnia zaczęto rozrzucać w koszarach na całym obszarze rozkwaterowania
I Armii znaną odezwę Ogariowa: Co powinno robić wojsko? „Czego chce Polak?
Wolności. A czego chce chłop? Wolności. A więc chcą tegoż samego: wolności.
I za to ma się ich bić". Grzeszna to rzecz, przelewać krew braci na rozkaz dowództwa.
Niech całe wojsko odmówi strzelania, a władza carska upadnie i cały naród uzyska
27 Por. donos J. Biernackiego z czerwca 1862, Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s.
122.
Ibidem, s. 283-295, materiały śledcze do sprawy „piątkowiczów". Tekst 2 numerów
„Jedności",
ibidem, s. 97-110. Por. Prasa tajna, t. I, s. 185-187. A. Smirnow, op. cit., s. 69-71.
28 Zakończenie memoriału b. d., nagłówka i podpisu. Prasa tajna, t. III, s. 307-310.
29 Tekst ulotki [w:] Współpraca rewolucyjna, t. I, s. 359. Dane o rozpowszechnianiu:
ibidem,
s. 360, 371.
213
„ziemię i wolę". Odezwa dawała do zrozumienia, że co lepsi oficerowie już się zrze-
szają dla podania ręki ludowi; wzywała szeregowych do zapoczątkowania dzieła
rewolucji rosyjskiej; wskazywała, że odmowa posłuchu zacząć się winna w armii,
właśnie na gruncie polskim30. W Polsce krążyły dwa różne wydania litograficzne tej
ulotki. Około 200 egzemplarzy trafiło do rąk władz w ciągu pół roku. Liczba pusz-
czonych w obieg była, rzecz jasna, kilkakrotnie wyższa. Aresztowany w Warszawie
w grudniu 1861 r. czeladnik-litograf Julian Wróblewski zeznał, że odbił 2 tys.
egzemplarzy jednego z tych wydań, tekst zaś otrzymał, „od nieznanego mu oficera"31.
Aresztowanie to nie powstrzymało kolportażu. Począwszy od wiosny 1862 r.
zaczną krążyć wśród wojska dalsze ulotki rosyjskie, tym razem wychodzące z kół
„Ziemli i Woli". Kolportażem zajmowała się wojskowa organizacja tajna, okre-
ślana jako „Komitet Oficerów I Armii". Organizacja powstała w jesieni 1861 r. z po-
łączenia się kółek czynnych już wcześniej w poszczególnych pułkach i batalionach.
Późniejsza jej liczebność bywa szacowana na 200-400 ludzi — w tej początkowej
chwili było ich oczywiście znacznie mniej. W ogromnej większości byli to niżsi
oficerowie (od chorążego do kapitana) pochodzenia szlacheckiego, na ogół jednak
niemajętni. Pośród niespełna trzystu pewnych i prawdopodobnych uczestników
organizacji, co do których dochowały się dane o wyznaniu, mamy 59,2% katolików,
35,5% prawosławnych, 4,5% luteranów. Wśród aktywu organizacji odsetek pra-
wosławnych wzrasta do 68%. Ludzie urodzeni na Litwie, Białorusi i Ukrainie
przeważają liczebnie: zarówno nad królewiakami, jak i nad pochodzącymi z rdzen-
nej Rosji32. Było to więc co do składu środowisko analogiczne do tego, które na-
leżało do kółek oficerskich w Petersburgu.
Nie ustalono dotąd pierwotnego składu komórki kierowniczej, tzw. Komitetu
Oficerów I Armii. Dwaj ludzie wysuwają się na czoło w tym pierwszym okresie.
Jeden, to Andrzej Potebnia, Ukrainiec, syn ziemianina z gub. połtawskiej, porucznik
szliselburskiego pułku piechoty. Z kołem Sierakowskiego zetknął się Potebnia
w czasie, gdy odbywał kurs w szkole strzeleckiej w Carskim Siole (1858-1859)33.
W Warszawie pełnił służbę od połowy kwietnia 1861 r., liczył zaś lat 23. Drugim
był Wasyl Kapliński, szlachcic gub. mińskiej, syn zruszczonego, drobnego urzędnika.
Uczęszczał do Akademii Artyleryjskiej w Petersburgu w latach 1860-1861 i wtedy
znalazł się w orbicie Sierakowskiego. Od kilku miesięcy służył w Warszawie, w 4
baonie strzeleckim; miał dopiero lat 20. W początku marca 1862 r. znaleziono u Ka-
plińskiego przypadkiem zeszyt z notatkami kompromitującej treści. Był to ro-
dzaj memoriału przesłanego z Carskiego Sioła do.Warszawy w grudniu 1861 r.,
30 Tekst [w:] Współpraca rewolucyjna, t. I, s. 361-366. Dane o rozpowszechnieniu:
ibidem,
s. 367, 381.
31 W. Djakow, I. Miller, Ruch rewolucyjny w armii rosyjskiej a powstanie styczniowe,
Wrocław
1967, s. 71. Por. wzmiankę Sćgura z 28 XII 1861, Raporty konsulów, s. 239.
32 Wykaz 449 pewnych i prawdopodobnych uczestników ogłosił W. Djakow,
Riewolucjonnaja
situacija, Moskwa 1963, s. 34-82, Komentarz: W. Djakow, I. Miller, op. cit., s. 34 n.
33 E. Przybyszewski, Pisma, Warszawa 1961, s. 201, sądzi, że Potebnia wszedł do
organizacji
dopiero po przyjeździe Dąbrowskiego do Warszawy.
214
z instrukcjami dla organizacji oficerskiej3*. Biorąc rzecz ściślej, są to sugestie do-
tyczące zawiązania organizacji, jak gdyby w Petersburgu nie wiedziano, że orga-
nizacja taka w Warszawie już istnieje. Główną osnowę memoriału stanowił odpis
trzech numerów „Wielikorusa" oraz następujący ważny tekst Ogariowa, przejęty
z „Kołokoła":
„Polacy godzą się już, że przyłączenie przyległych prowincji do Polski albo
Rosji, albo ich samoistna niezawisłość winna zależeć od swobodnej decyzji samych
mieszkańców. Nie chcemy niczego więcej. Ale wskażemy na jedno: aby nastąpiła
decyzja mieszkańców prowincji, trzeba naprzód ich oswobodzenia od petersburskiego
despotyzmu i czynownictwa. Dlatego wyzwolenie Polski, wyzwolenie przyległych
prowincji i wyzwolenie Rosji są nierozdzielne. — Wzywamy Polaków, aby nie
wystąpili przedwcześnie, oddzielną siłą, która okaże się za słaba dla utrzymania się
i tym fałszywym krokiem pozbawi Rosję pomocy, której Rosja oczekuje od Polski,
i oddali wspólne wyzwolenie. Rozgraniczyć się po bratersku możemy swobodnie
i bez sporów potem, ale wyzwolić się jedni bez drugich nie możemy. Polskie, li-
tewskie, ukraińskie, rosyjskie stowaszyszenia winny stanowić, każda z osobna,
części składowe wspólnej siły, dlatego też działać razem"35.
Oto był program, z którym organizacja oficerska zwracała się do polskiego
stronnictwa ruchu. Dość wcześnie, 15 listopada, odezwała się na ten temat „Po-
budka". Naród rosyjski „ocknął się z odrętwienia i usiłuje skruszyć — okowy.
Z radością witamy ten znak objawiający się w Rosji. - - Śmiało więc, o bracia nie-
woli, walczmy przeciw wspólnemu nieprzyjacielowi — my dla odzyskania wydartych
nam swobód i niepodległości, wy dla stworzenia ich sobie"36.
Kiedy i w jakich okolicznościach doszło do porozumienia się obu komórek,
niestety 'nie wiadomo. Majewski opowiadaj że „przy końcu 1861 r. czy na początku
1862" zjawił się u niego Kapliński, „zdaje mi się z rekomendacji Dalewskiego
potwierdzonej przez Jurgensa", występując w imieniu polskiego kółka wojskowego,
będącego dopiero w zawiązku. Majewski odpowiedział na to, że sobie nie życzy
„dezorganizowania armii rosyjskiej, a tym bardziej pociągania do zdrady. — Dosyć
będzie, gdy się od Polaków żąda być Polakami nawet w szeregach armii nieprzy-
jacielskiej". Kiedy Kapliński „będzie miał 50 lub 100 oficerów w swoim kole, w ca-
łym kraju, to wtedy niech się do mnie zgłosi, a wspólnie ułożymy podstawy do zwią-
zania wojaków z organizacją narodową"37. Nic dziwnego, że Majewski tak właśnie
stawiał sprawę: należał wówczas do władz obozu białych, który przeciwdziałał
34 Współpraca rewolucyjna, t. I, s. 372-376. Tłumaczenie polskie, przesłane
współcześnie do
Hotelu Lambert, ogłosiła I. Koberdowa, Z epoki Mickiewicza, Zeszyt specjalny „Przeglądu
Histo-
rycznego", Wrocław 1956, s. 237-239.
35 Odnośnie kwestii włościańskiej tekst Ogariowa cytowany w zeszycie sugerował, że
lokalne
organizacje wojskowe mogą zapobiec na wsi rozlewowi krwi. „Mamy nadzieję, że za ich
wpływem
nawet włościańskie bunty nie przyjdą do zabójstw, a wielu" ograniczy się na prawie odwetu,
tj.
wychłoszczą obywatela i urzędnika i wypędzą".
37 Zeznania śledcze, s. 232. Por. W. Djakow, L Miller, op. cit., s. 21.
215
powstaniu. Zastanawiające natomiast, że Kapliński, bawiący w Warszawie od po-
czątku roku, nie wiedział, z kim ma do czynienia. Raczej więc przyjąć trzeba, że
jego mocodawcy, tj. Sierakowski i Dąbrowski, uważali za celowe, by organizacja
wojskowa miała także kontakt z Jurgensem i Majewskim. Właściwe jednak nici poro-
zumienia musiały iść w stronę obozu ruchu. Majewski oczywiście opowiada: „Poz-
nałem Kaplińskiego z Frankowskimi i tych zobowiązałem, aby w moim imieniu mu
dopomagali". A później, gdy Dąbrowski przyjechał do Warszawy: „Zaprosiłem
do siebie Frankowskiego i Kaplińskiego, poznałem ich z Dąbrowskim i poleciłem jego
zdolności i szerokie plany we wspólnej naradzie zbadać i następnie mnie uwiadomić".
Kapliński znał Dąbrowskiego jeszcze z Petersburga i najpewniej był z nim w stałym
kontakcie; byłoby dziwne, gdyby potrzebowali obaj pośrednictwa Majewskiego,
by trafić do Frankowskich i innych ludzi ruchu.
Jarosław Dąbrowski liczył w tym czasie lat 25. Miał za sobą korpus kadetów,
4 lata służby frontowej na Kaukazie i ukończoną Akademię Sztabu Generalnego.
Od wyjazdu Sierakowskiego za granicę kierował kołem oficerskim w Petersburgu. Po
ukończeniu Akademii został przydzielony do sztabu 4 dywizji piechoty w Warszawie,
W randze kapitana. Znalazł się w stolicy Królestwa w połowie stycznia lub początku
lutego 186238. Sądząc z dalszego przebiegu wypadków stawiał sobie z góry zadanie
pokierowania obu organizacjami: Komitetem Ruchu i Komitetem Oficerskim. Do
tego ostatniego trafił, rzec można, automatycznie. Mniej oczywista jest jego błyska-
wiczna .kariera w organizacji cywilnej. Był bądź co bądź Dąbrowski człowiekiem
zupełnie nowym w, Warszawie, stanął zaś bardzo prędko na czele organizacji jako
naczelnik miasta. Jego biograf tłumaczy to po prostu wyjątkowymi zdolnościami
tego drobnego wzrostem oficera — „Łokietka", jak go nazywano. Pod względem
energii, inteligencji, siły charakteru, płomiennej wymowy „Łokietek górował ko-
losalnie" nad swymi kolegami; „porywał otoczenie i prowadził, gdzie chciał. --
Tymi słowy co o Łokietku nie wyrażają się współcześni (z wyjątkiem kilku zdecydo-
wanych jego wrogów) o nikim, dosłownie o nikim z całego owego czołowego zastępu
bohaterów"39.
To niewątpliwa prawda; trzeba jednak uwzględnić i inną okoliczność, która
przyśpieszała awans spiskowych działaczy: mianowicie wykruszanie się kadr.
Janczewski pisał o tym zgryźliwie: „Prawie wszyscy członkowie tej organizacji
po objęciu jakiejkolwiek funkcji zaraz przechwalali się wszędzie i wskutek tego mu-
sieli uciekać za granicę"40. Praktyki konspiracyjnej trzeba się było uczyć; rok 1861
przyzwyczaił czerwonych do publicznego działania, nie od razu też wdrożono się
do stylu pracy, który zdawał egzamin później, w roku 1863. Całe szczęście, że i po-
licja carska w początkach stanu wojennego bardzo jeszcze była niezaradna i nie
umiała $ię dobrać do ośrodka kierowniczego czerwonych. Ale czołowi działacze
okazywali się rychło „spaleni", jeżeli tylko wysuwali się na pierwszy plan. W ten
38 W. Djakow, I. Miller, op. cit., s. 216.
39 E. Przybyszewski, Pisma, s. 153 n.
40 Z. Janczewski, „Zarys powstania styczniowego".
216
sposób dostał się pod klucz Apollo Korzeniowski, liczni zaś agenci Komitetu Ru-
chu: Szachowski, Sikorski, Rogiński, a nieco później także Wereszczyński musieli
opuścić kraj. W kwietniu aresztowany został Franciszek Godlewski, w związku
z demonstracją urządzoną 10 t. m. przeciw arcybiskupowi Felińskiemu. W maju
z kolei dostał się pod klucz Jan Frankowski. Liczne te ubytki czołowych działaczy
otwierały drogę wciąż nowym ludziom — zwłaszcza gdy byli to ludzie ambitni,
którzy, jak Dąbrowski, przybywali do Warszawy z jasnym zamiarem objęcia kie-
rownictwa.
To wszystko nie tłumaczy jeszcze, jak doszło do utworzenia funkcji naczelnika
miasta, funkcji, która nabrała wkrótce tak wielkiego znaczenia. Dobrze nawet nie
wiemy, kiedy to się stało; Przybyszewski sądzi, że w maju, z relacji Aleksandra
Krukowieckiego41 zdaje się wynikać, że już 10 kwietnia Dąbrowski zajmował
w Komitecie pozycję kierowniczą. Czerwoną organizacją miejską kierował dotąd
Stanisław Frankowski42; w Komitecie sprawy warszawskie leżały wtedy w kompe-
tencji Chmieleńskiego. Jak to się stało, że człowiek tak ambitny, nieufny, a przy
tym gwałtownego charakteru, podporządkował się nowemu przybyszowi? Można
przypuścić, że w miarę rozbudowy organizacji, wcielania do niej nowych, bardziej
umiarkowanych kółek43 zachodziła potrzeba zastąpienia Chmieleńskiego osobis-
tością o mniej „anarchicznej" reputacji. Szwarce mówi skrótowo: „Wyłączny
terroryzm Chmieleńskiego wywołał silną opozycję, z której skorzystał Dąbrowski
dla skoncentrowania wszystkich sił rewolucyjnych, karmazynowych, czerwonych
i różowych". A jednak zdystansowany Chmieleński iść będzie wiernie ręka w rękę
z Dąbrowskim; może dlatego, że (zacytujmy raz jeszcze Szwarcego) „Chmieleński
sam był pochodnią tylko albo lontem, ale w połączeniu z Jarosławem Dąbrowskim
stawał się potęgą"44.
Kierownicza funkcja w Komitecie Oficerów I Armii była pierwszym szczeblem
kariery spiskowej Dąbrowskiego w Warszawie. Co było szczeblem drugim? Czy
Komitet Ruchu naprzód powierzył mu funkcję naczelnika miasta, a następnie
powołał go do swego grona? Czy też na odwrót: Dąbrowski naprzód wszedł do
Komitetu Ruchu, a następnie z ramienia tegoż został naczelnikiem miasta? Tego
dotąd nie wiemy4S, ale istotny jest fakt, że Dąbrowski jako naczelnik miasta dyspo-
nował siłą niezależną od Komitetu, która mu też dawała w Komitecie pozycję
przewodnią.
41 Cytowanej przez W. Przyborowskiego, H. IV, s. 245.
42 Z. Chądzyński, op. cit., s. 55.
43 Tak np. Awejde twierdzi, że na wiosnę 1862 r. podporządkował się Komitetowi
Ruchu M.
Borelowski twierdząc, że dysponuje 1500 sprzysiężonych. Następnie okazało się, że
wchodziło
w grę tylko 15 setników bez podwładnych. Zbiór zeznań, s. 24 n.
44 B. Szwarce, Założenie Komitetu Centralnego, s. 445.
45 F. Warawski opowiada w pamiętniku, że Dąbrowski już jako członek Komitetu
doradził
utworzenie funkcji naczelnika miasta proponując na nią właśnie Warawskiego. Komitet
jednak
nie zgodził się i naczelnikiem został Dąbrowski. „Stało się to w ostatnich dniach kwietnia lub
na
początku maja". W. Przyborowski, H. IV, s. 252. Świadectwo to nie bardzo zasługuje na
wiarę.
217
Latem i wczesną jesienią 1861 r. czuły się one dostatecznie mocne i w pełni upraw-
nione do kierowania losami narodu.
Na obóz ten, potocznie zwany białym, składały się dwa środowiska: ziemiańskie
i burżuazyjne. Żadne z nich jednak nie było jednolite. W pierwszym należy wyróżnić
grupę „klemensowczyków" skupioną przy Andrzeju Zamoyskim, następnie zaś
„młodą szlachtę", do której należała większość lokalnych mężów zaufania b. To-
warzystwa Rolniczego. „Klemensowczycy" jako konserwatyści godzili się na pro-
gram agrarny Wielopolskiego; poszliby na ugodę z rządem (wobec braku widoków .
na pomoc Zachodu) za cenę dalszych niewielu koncesji, współpracowali z Biurem
Hotelu Lambert, nie kwapili się zaś do sojuszu z burżuazją. „Młoda szlachta"
natomiast szukała sojuszów, jeśli nie na lewo, to w centrum. Wrażliwa na hasła
patriotyczne, a tym samym przeciwna ugodzie, liczyła, że z pomocą tych haseł utrzy-
ma się przy roli kierowniczej, zapobiegając tym samym i niewczesnemu powstaniu,
i rewolucji społecznej.
W środowisku burżuazyjnym można też wyróżnić dwa skrzydła: burżuazję
właściwą, tzn. notabli z b. Delegacji Miejskiej, których przedstawicielem jest Kro-
nenberg, oraz inteligenckich millenerów z ich dalszymi ramifikacjami sięgającymi
w stronę obozu czerwonych. Kronenberg, zależnie od okoliczności, byłby przyjął
i ugodę z caratem (na korzystnych warunkach), i niepodległą Polskę (z poręki gabi-
netów). Nosił się jednak z wielkimi ambicjami, widział burżuazję jako równorzędne-
go ze szlachtą partnera w tej rozgrywce o przyszłość narodu. Dlatego też zajmował
pozycję śmielszą, czy też bardziej „lewą" w porównaniu z „klemensowczykami",
bo to dawało mu możność traktowania ze szlachtą z pozycji al pari. Millenerzy byli
stanowczo antyugodowi, ale też antypowstańczy; ich programem była praca orga-
niczna. Uzależnieni od wielkiej burżuazji, byli jednak siłą atrakcyjną dla „sybiraków"
i innych ugrupowań, które znajdą się później na prawym skrzydle obozu czerwonych.
Przedstawiciele czterech omówionych wyżej tendencji zjednoczyli się we wrześniu
1861 r., dla zgodnego przeprowadzenia wyborów samorządowych. Wyrazem tego
zjednoczenia była, jak twierdzi Majewski, obrana właśnie wtedy, we wrześniu, tzw.
Delegacja Narodowa w składzie: Aleksander Kurtz i Adam Goltz („klemensowczy-
cy"), Eydziatowicz („młoda szlachta"), Kronenberg, Jurgens i Majewski. Delegacji
udały się wybory, nie udał się natomiast adres do Lamberta, po czym ogłoszono
stan wojenny. Teraz „klemensowczycy" odcięli się od wszystkiego, co pachniało
konspiracją, Kronenberg zaś rzekomo „nie chciał w jednym pokoju nawet z jakimś
mierosławczykiem Karolem Majewskim zasiadać". Delegacja, zdaniem Majewskiego,
„nigdy się nie zeszła i żadnego posiedzenia nie odbyła"50.
Rzeczywistość stanu wojennego nie pozwalała jednak na trwanie w bierności.
Pod rządem Liidersa carscy biurokraci znów odsunęli na stronę polskich urzędników,
a zanosiło się, że zechcą też wygrywać antyszlacheckie nastroje mas chłopskich.
50 Zeznania śledcze, s. 221. Por. S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 215; tenże,
Między
ugodą a rewolucją, rozdział V.
219
Z drugiej strony zaś zawiązał się Komitet Ruchu, który gotów był, jak się obawiano,
pójść pod rozkazy Mierosławskiego. Dwa te niebezpieczeństwa zbliżyły do siebie
ponownie „klemensowczyków" i Kronenberga. W efekcie wyprawieni zostali do
Paryża: w listopadzie mecenas Wrotnowski, w grudniu Aleksander Kurtz, z ofertą
dużych pieniędzy dla emigracyjnego centrum (mianowicie dla gen. Wysockiego)
pod warunkiem, żeby nie robić powstania. Równocześnie millenerzy kontaktowali
się z „młodą szlachtą". — „Wskutek najusilniejszych naszych starań" — pisze
Majewski, doszło w końcu grudnia do zjazdu ziemiańskich mężów zaufania. Zezna-
nie Majewskiego wylicza 20 właścicieli ziemskich z ośmiu województw51; Warszawę
reprezentowali Kronenberg, Jurgens i Majewski. Ten ostatni twierdzi, iż wraz
z Kronenbergiem otrzymał „upoważnienie do początków organizacji" również
od innych dzielnic Polski. Nazwiska, które wylicza przy tej sposobności, są prawdo-
podobne, gdy idzie o Poznańskie (Guttry i Niegolewski) oraz Galicję (Smolka
i Zyblikiewicz); bardziej wątpliwe, co się tyczy Wilna (Dalewski); humorystyczne
odnośnie Kijowa (Wasilewski, Burzyński, Antonowicz!)52. Bez pokrycia jest też
twierdzenie Majewskiego, jakoby „koła' miejskie", tzn. warszawscy czerwoni,
„początkowo zupełnie mnie przyrzekli uznawać za swojego wyobraziciela".
Mężów zaufania okręgowych i powiatowych obierano w sposób nieformalny
na sąsiedzkich zebraniach ziemiańskich. Powiatowi mężowie zaufania obierali
z kolei wojewódzkich53. Wysuwali się na te stanowiska ludzie energiczniejsi i mniej
lękliwi, chętni do konspiracyjnej roboty i nie wykluczający nawet rozmów o powsta-
niu — kiedyś, w sprzyjających warunkach. Z nawyku ludzie ci oglądali się na „pana
Andrzeja" i zapraszali go do przewodnictwa. Tymczasem Zamoyski odrzucał
konspirację z powodów zasadniczych, nie przyjął więc ani miejsca w projektowanej
władzy, ani też żadnej innej formy odpowiedzialności. Pomysł przyznania mu,
niby konstytucyjnemu monarsze, prawa weta w stosunku do uchwał władzy, był
jednak niepoważny. Natomiast powołano do składu „Delegacji Narodowej"
Władysława Zamoyskiego, syna Andrzeja, ażeby pełnił rolę łącznika między orga-
nizacją a jej nominalnym wodzem. Delegacja składać się miała z sześciu członków;
z ramienia ziemiaństwa weszli do niej, prócz Zamoyskiego juniora, Tytus Wojcie-
chowski i Józef Kołaczkowski54, a z miasta Warszawy ci sami co poprzednio:
Kronenberg, Jurgens i Majewski. Skład ten świadczył o dojściu do porozumienia
burżuazji i millenerów z „młodą szlachtą". Klemensowczycy pozostali na stronie.
Wpływać mieli zza kulis na nową organizację, zwłaszcza gdy szło o sprawy finan-
51 Zeznania śledcze, s. 221 n. W. Przyborowski, H. III, s. 478 n., opierający się „na
dwóch
podaniach rękopiśmiennych, częstokroć sprzecznych ze sobą", wymienia 11 ziemian, w tym
3, którzy
nie figurują na liście Majewskiego.
52 Wasilewski bawił wtedy w Paryżu, Burzyński był związany z Komitetem Ruchu, zaś
Antono-
wicz już był zerwał z ruchem polskim.
53 O. Awejde, op. cit., s. 412 n.
54 W. Przyborowski, H. III, s. 480 opuszcza W. Zamoyskiego, a zamiast
Kołaczkowskiego
wymienia jednego z Kurtzów. Udział jego nie tłumaczyłby jednak późniejszej rezerwy
klemensow-
czyków wobec Dyrekcji.
220
sowę; ale też przeciwdziałali jej po cichu, mianowicie na gruncie paryskim. Nowa
koalicja białych chciała zjednoczenia emigracji i podporządkowania jej krajowi;
konkretnie zaś Hotel Lambert powinien był wejść w porozumienie z grupą Elża-
nowskiego i Wysockiego, która w tym czasie sięgała też po zwierzchnictwo nad
szkołą wojskową w Genui. Otoczenie „pana Andrzeja" sabotowało po cichu te
zabiegi i rade było z tego, że obóz Czartoryskich ociąga się z uznaniem zwierzch-
ności krajowej55.
Delegacji Narodowej poruczone zostało opracowanie programu stronnictwa
i przedstawienie go następnemu z kolei zjazdowi mężów zaufania, który, wyznaczony
na styczeń, odbył się w początku lutego. Program opracowany zbiorowo w ciągu
stycznia 1862 r. zakładał: „Gdy obecne położenie Polski jest takie, że jest narodem
pod trzema obcymi rządami zostającym, po stronie żadnego z tych rządów nie
stając, przez narodową organizację wszystkie trzy zabory zamienić w całość naro-
dową, a nie wypowiadając walki rządom materialnej — postępowaniem i działaniem
całego narodu tak kierować, aby gwarancje dla narodowości polskiej coraz większe
uzyskać". Dla Kongresówki oznaczało to korzystanie z już uzyskanych koncesji,
zabiegi o rozszerzenie autonomii, a na teraz pracę organiczną. Sprawę włościańską
należało rozwiązać przez uwłaszczenie — z tym jednak, że chłopi zapłacą dziedzicom
za przyznany im tytuł własności56. Program działań dla innych prowincji w grani-
cach 1772 r. miał być nakreślony w terminie późniejszym. W kołach konserwatyw-
nych zaczynano się już zastanawiać, czy wobec budzenia się dążeń narodowych
ukraińskich, Polacy nie będą musieli zrezygnować z Rusi, z zabezpieczeniem praw
polskich do Litwy, Chełmszczyzny i Galicji Wschodniej57. Ta myśl odstępstwa od
granic przedrozbiorowych napotykała jednak na duże opory.
W lutym 1862 r. zjazd mężów zaufania zatwierdził projekt programu z zastrze-
żeniem, „że spodziewa się koło całe wybierające daleko większej i szerszej dzia-
łalności niż program zakreśla, a mianowicie uwzględnienia prądów gorących kraju,
co jednak zostawia się dyskretnie władzy"58. Jak stąd wynika, nastroje białych
53 I. Koberdowa, Polityka czartoryszczyzny w okresie powstania styczniowego, s. 211 n.
H.
Wereszycki, Hotel Lambert i obóz białych przed wybuchem powstania styczniowego,
„Przegląd Histo-
ryczny" 1959. S. Kieniewicz, Między ugodą, s. 214-226.
56 S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 217 n.
37 L. Krasiński do W. Kalinki, 3 II 1862: „Ruś prawa do autonomii swojej i narodowości
objawiać poczyna. Przyznać jej te prawa ze strony Polski, także na idei narodowości własne
swe
prawa opierającej, dozwolić jej rozwinąć tę narodowość i uznać, że Ruś będzie miała prawo
sama
o swym losie wyrzec z postępem czasu, a nawzajem postawić zasadę, że Polska może być bez
Rusi,
zdaje mi się być niezmiernie ważnym i stanowczym krokiem dla uznania niepodległości
Polski.
Wieliki Ros [s] ideę tę już podnosi. Trudność jest w oznaczeniu granic Rusi. Trzeba zapobiec
rosz-
czeniom Rosjan do części Litwy, która ludność rusińską także posiada, do diecezji
chełmskiej,
na koniec nawet do Czerwonej Rusi, jako unickiej". B. Czart, rps 5686, s. 475 n. W
podobnym
duchu A. Kurtz do W. Czartoryskiego, 2II1862, B. Czart, rps ew 1145, nr 178. Sprzeciw K.
Górskie-
go w liście do I. Plichty, 14II1862, B. Czart, rps 5686, s. 513: „Ustęp o Rusi zupełnie moim
zdaniem
zły".
38 Zeznania śledcze, s. 224 n. (K. Majewski).
221
tych co wierzą, iż sprawa wyzwolenia okupuje się tylko krwią i ciężką ofiarą, tych
co nie wątpili o przyszłości i pracowali nad odbudowaniem młodocianych sił narodu,
wtedy gdy samo marzenie o wyzwoleniu zdawało się czymś tak odległym dla ogółu,
iż zapomniał torować mu drogi; — tych co ufają, nie tylko w samą Opatrzność,
ale i w czyny ludzi poświęcenia". Memoriał konkludował: „Interesem stronnictwa
ruchu jest działać wspólnie z umiarkowanym — nie dlatego żeby sądziło, że mu to
drugie da prawdziwą siłę oparciem moralnym kilkudziesięciu, co je składa, osób,
lecz z powodu, że to połączenie stanowczo zarysuje opinią kraju i zmusi całą masę *
bezwładną do przyjęcia stanowczego kierunku. Wtedy kto nie pójdzie naprzód,
nie będzie się mógł podszywać pod fałdy nieokreślonego patriotyzmu; musi przyjąć
wszelkie następstwa połączenia, lub też otwarcie się oświadczyć przeciwnikiem
sprawy kraju"68.
Czerwoni wytykali białym brak patriotyzmu, biali czerwonym — brak rozumu
politycznego. Nie wywikłamy się z tej starej polemiki, dopóki nie przyznamy jednej
i drugiej stronie zarówno patriotycznych intencji, jak też elementów logicznego
rozumowania. Wówczas różnica postaw sprowadzi się: w wypadkach indywidual-
nych do różnicy temperamentów; w skali masowej zaś — do uwarunkowania kla-
sowego. Posiadająca szlachta pragnęła niepodległości, lecz obawiała się wstrząsów
społecznych i radykalnej reformy agrarnej. To utwierdzało ją w przekonaniu, że
powstanie zbrojne jest nierozsądne oraz że niepodległość uda się wytargować stop-
niowo od rządu carskiego, albo też uzyskać gotową, z rąk zachodnich gabinetów.
Ze swej strony zdeklasowana inteligencja szlachecka a wraz z nią też biedota miejska
stanowiąca oparcie obozu czerwonych, pragnęła demokratyzacji ustroju i sprawie-
dliwości społecznej. Dlatego nie ufała klasom posiadającym i ich paktowaniu z za-
borcą, dlatego była przekonana, że niepodległość da się wywalczyć w drodze re-
wolucji. Elementy trzeźwej kalkulacji i samozłudzenia przeplatały się zarówno
w jednej, jak i w drugiej postawie.
O losach kraju przesądzić miała postawa wielkiej masy jego mieszkańców,
tj. chłopów. U nich też interes klasowy — chęć pozbycia się feudalnych obciążeń,
pańszczyzny i czynszów — brał górę nad poczuciem swojszczyzny narodowej i nie-
chęcią do obcego rządu. Pozyskać miał chłopów ten, kto by dał im na własność
ziemię — dał im, nie zaś odprzedał za drogim wykupem. Nie mógł tego uczynić
ziemiański obóz biały, wbrew własnemu interesowi klasowemu. Mogli to uczynić
czerwoni — i na tym opierali swą wiarę w zwycięstwo. Jednakże w formułowaniu
programu agrarnego krępował ich stale wzgląd na posiadającą szlachtę — też prze-
cież patriotyczną, też przecież potrzebną w powstaniu, i której nie należało odtrącać
a limine.
Wahania obozu białych między ugodą a rewolucją, wahania obozu czerwonych
między radykalizmem agrarnym a „frontem narodowym" — ciągnąć się będą przez
cały fok 1862, aż do wybuchu powstania, i nawet jeszcze potem.
Memoriał bez nagłówka, Prasa tajna, t. III, s. 307-310.
224
ARCYBISKUP FELIŃSKI
Czynnikiem, który miał przyśpieszyć polaryzację stanowisk w społeczeństwie
polskim, stał się nowy zwrot w polityce caratu. Rok 1861, począwszy od ogłoszenia
reformy włościańskiej, był w Rosji okresem stopniowego zaostrzania się reakcyjnego
kursu. Znajdowało to wyraz zarówno w polityce wewnętrznej caratu, jak i w trakto-
waniu spraw polskich. Na progu nowego, 1862 r., doszło jakby do przechylenia
w kierunku przeciwnym, ku liberalizmowi. Rozruchy uliczne w obu stolicach Rosji,
pierwsze sygnały o konspiracji w wojsku, impas w stosunkach polskich po ogło-
szeniu stanu wojennego — oto zjawiska, które skłaniały cara do pozyskania sobie
prawego skrzydła opozycji. Brat carski w. ks. Konstanty, powszechnie uważany
za rzecznika liberalizmu, powracał teraz do łask i do wpływów. Liberalizm, Jconstan-
tynowców" był oczywiście na miarę autokratycznej Rosji, stawiał sobie za cel stop-
niowe i ostrożne modernizowanie państwa w drodze reform odgórnych. Na razie
miał ułatwić Aleksandrowi II: wewnątrz rozgrywkę z obozem rewolucji, a w zakresie
polityki zagranicznej — nowe zbliżenie z Napoleonem III69.
Na gruncie polskim miało to doprowadzić w ciągu najbliższych miesięcy do
ponownego odprężenia, do jeszcze jednej próby pozyskania dla caratu polskich
klas posiadających. Niełaska Wielopolskiego okazała się tylko przejściowa. Zatrzy-
many w Petersburgu na okres blisko pół roku, traktowany był w sferach dworskich
z przyjaźnią i szacunkiem, jako człowiek, który może się jeszcze okazać użytecznym.
Wielopolski nie odstępował od swego zasadniczego żądania: rozdziału władzy
cywilnej od wojskowej w Królestwie Polskim, przy równorzędności ich obu; chciał
jednym słowem dla siebie godności namiestnika70. Celu tego nie miał osiągnąć;
ale do samej koncepcji podziału władz car zaczynał się już przychylać. Posiedzenie
Rady Ministrów, zwołane specjalnie dla omówienia spraw polskich 18/30/1 1862 r.
zostało zamknięte następującą decyzją carską: „Ani konstytucji, ani armii polskiej,
żadnej autonomii politycznej; duża autonomia administracyjna; nominacje Po-
laków na urzędy bez wykluczania Rosjan"71.
Pierwsze posunięcie rządu na tej nowej drodze dotyczyło sprawy kościelnej.
Świątynie warszawskie były nadal zamknięte, zaś po aresztowaniu i skazaniu ks.
Białobrzeskiego zatarg znalazł się w martwym punkcie. Można było go przezwy-
ciężyć tylko przez powołanie nowego arcybiskupa, tu zaś potrzebna była zgoda
Rzymu. Pius DC gotów był pójść Rosji na rękę w sprawach politycznych, w zamian
za ustępstwa na gnmcic kościelnym. Odnośną negocjację prowadził w Petersburgu
ks. Konstanty Łubieński, człowiek inteligentny i wpływowy, ultramontanin i ka-
tegoryczny przeciwnik wszelkich dążeń rewolucyjnych w Polsce. Ciche porozumienie
•* I. Koberdowa, W. ks. Konstanty w Warszawie 1862-1863, Warszawa 196% rozdział Ł
70 Memoriał WfelopoWdeto, 13/25/ XI 1861, A. Skałkowski, Aleksander
Wielopolski.
L UL s. 294.
71 I. Koberdowa, W. ks. Konstanty, s. 20.
225
/
bratniej". Oskarżenie tego rodzaju byłoby tylko wodą na młyn rządu — i stronnictwo
białych po takim wystąpieniu odmówiłoby arcybiskupowi swojego poparcia. Fe-
liński cofnął się przed takim argumentem i zgodził się wykreślić ustęp inkrymino-
wany. Lecz zanim zdążył uzgodnić tę zmianę z Petersburgiem, list w brzmieniu
oryginalnym trafił przez niedyskrecję na łamy paryskiego dziennika „Le Monde".
Feliński został skompromitowany, i to podwójnie: wobec cesarza i wobec społe-
czeństwa polskiego.
W dniu 13 lutego arcybiskup nakazał otwarcie kościołów warszawskich, sam zaś
dopełnił uroczystej „rekoncyliacji" katedry św. Jana. Przy okazji wygłosił krótkie
kazanie: „Gdyby wam kto zakazał modlić się za Ojczyznę, za kraj nasz kocha-
ny, -- powiedziałbym wam: nie słuchajcie takiej władzy. — Ale zaklinam was
i proszę na wszystko, - - zaprzestańcie śpiewać tych pieśni, które są zabronione
przez władze zwierzchnicze, a za które wy sami tyle już prześladowania przecierpie-
liście. - - Przychodzę tu wam oświadczyć i udzielić wam dobrej nadziei, iż monarcha
pragnie uozynić zadość potrzebom kraju naszego, --ale jeden kładzie warunek,
aby kraj się uspokoił, ażeby pieśni zakazane przez rząd śpiewane nie były". "W kilka
dni potem, w czasie odwiedzin Towarzystwa Dobroczynności, odpowiadając na
przemówienie powitalne Feliński zaręczył, że zamierza dzielić dobre i złe losy kraju:
„Ja nigdy od ogółu odłączać się nie będę i zawsze będę trzymał stronę narodu".
Ponownie za to podkreślił, że dzisiaj „wypada nam z drogi legalnej nie schodzić,
ażebyśmy zbytnimi wymaganiami nie pogorszyli czasem położenia naszego"73.
Poufnie zwrócił się do ministra Gorczakowa z sugestią, że złagodzenie rygorów
stanu wojennego, a także większa tolerancja dla strojów i odznak narodowych
ułatwiłaby znacznie jego misję pojednawczą. Spotkała go grzeczna odmowa74.
Wszystko co uzyskał Feliński od Ltidersa, to uwolnienie kilku aresztowanych księży
oraz zakaz wszczynania nowych śledztw za wykroczenia z ubiegłego roku75. Trwały
natomiast aresztowania za sprawy bieżące, związane z tropieniem konspiracji.
Trwał także stan wojenny. Po zapadnięciu zmroku każdy przechodzień musiał
nieść zapaloną latarkę. Za brak latarek w samej tylko Warszawie aresztowano co
wieczór po kilkadziesiąt osób; przez jeden tylko areszt ratuszowy przewinęło się
w pierwszym półroczu 1862 r. blisko 15 tys. ludzi 76. W tych warunkach trudno
było zabiegać o zjednanie społeczeństwa dla rządu, o rezygnację z dążeń niepo-
dległościowych.
73 I. Polkowski, op. cit., s. 68-70, 76.
7* A. Gorczakow do Z. Felińskiego, 12/24/11 1862: „En y consentant [na „orzełki" i
barwy
narodowe] le Gouvernement ne contribuerait en rien au bien-etre des parties interessees, ii /ne
i ferait qu'encourager des aspirations dont le but finał est connu, et entretenir des esperances
dont
la rćalisation est impossible." W. Przyborowski, H. IV, s. 401.
75 A. Ltiders do cara, 18II1862, CGAOR, z. 728-i, inw. 1, vol 2101, k. 35-39. Por. też
wyciągi
z listów Z. Wielopolskiego do ojca, luty-marzec 1862, A. Skałkowski, Aleksander
Wielopolski,
t. m, s. 336-338.
76 Stwierdziła to w lipcu 1862 r. rada miejska. Por. „Czas" 23 VIII 1862.
227
W dniu 24IV /6 V/1862 r. odbyła się u cesarza narada w sprawie polskiej. Gor-
cżakow i Wałujew dowodzili, że dla opanowania sytuacji w Królestwie konieczne
jest postawienie na czele rządu Polaka — jedynym kandydatem był oczywiście
Wielopolski. Sprzeciwiali się tej nominacji: Platonów, Lliders (ściągnięty umyślnie
z Warszawy dla udziału w jeszcze jednej dyskusji nad ukazem'o oczynszowaniu)
oraz minister wojny D. Milutin.
Ten ostatni był zdania, że Polaka trzeba było mianować w 1856 r. Ale obecnie
zanosi się na powstanie, które pociągnie za sobą represje — dopiero zatem po pa-
cyfikacji kraju przyjdzie czas na powołanie Polaka!92 Jakie elementy wpływały na
decyzję cara? Był pod wrażeniem otrzymanej niedawno (24IV st. st.) depeszy o od-
kryciu spisku w warszawskim garnizonie, o aresztowaniu trzech oficerów93. Sy-
tuacja w Polsce okazywała się poważna, należało spieszyć się z jakąś decyzją. Od-
nowienie się śpiewów w kościołach warszawskich było też niepokojącym sympto-
matem. Z drugiej strony Gorczakow wskazywał na odnowienie się ruchów słowiań-
skich na Bałkanach (Czarnogóra, Hercegowina). Rosja sama w tej chwili nic nie
mogła pomóc Słowianom buntującym się przeciw Turcji, niezbędne było poparcie
Francji. Dla dogadania się zaś z Napoleonem m trzeba było koniecznie rozładować
napięcie na odcinku polskim94. Aleksander II zaczynał dochodzić do przekonania,
że bez Wielopolskiego jednak się nie obejdzie.
Minęły dalsze 2 tygodnie i decyzja nie zapadała. Margrabia nastrojony był
pesymistycznie, Uczył się bowiem z nominacją Milutina; układał więc podanie
o roczny urlop za granicę i chciał umyć od wszystkiego ręce9s. 9/21/ maja car zwołał
następną naradę, tym razem z udziałem obu braci: Konstantego i Michała. Oświad-
czył, że chce mianować zaraz Wielopolskiego, a nieco później, kiedy zostanie znie-
siony stan wojenny, w. ks. Michała. Reakcjonista Michał miał więc być przeciwwagą
dla margrabiego. Większość obecnych głosowała w tym samym duchu, lecz wysu-
wane były też obiekcje, a typowany na namiestnika w. ks. Michał „siedział jak ska-
zana na śmierć ofiara". Na koniec „car rozgniewał się, wstał i powiedział gwałtow-
nie: Nie ma co mówić, pocieszający rezultat. Wszystkie rozważania nie doprowadziły
92 Tak referował „z dobrego źródła" poglądy D. Milutina A. Wielopolski w liście do
syna
Zygmunta, 7/19/V 1862. A. Skałkowski, Na marginesie życiorysu A. Wielopolskiego,
„Roczniki
Historyczne", z XVII (1949), z. 2, s. 12. O posiedzeniu z 6 maja P. Wałujew, op. cit, 1.1, s.
162.
93 Wcześniej, bo 8 IV 1862, przypaść mógł jeszcze incydent z kpt. Aleksandrowem ze
stacji
telegraficznej w Warszawie. Ów Aleksandrów rzekomo przeinaczył tekst depeszy carskiej z
nakazem
ostrych represji za obchód żałobny w rocznicę masakry na placu Zamkowym. Do represji nie
doszło,
a Aleksandrów został skazany na Sybir. W maju 1862 ogłosiła tę historię ulotka petersburska
po-
chodząca z kół „Wielikorussa". Śladu sprawy Aleksandrowa nie odnaleziono dotąd w
żadnych
archiwaliach urzędowych. Wszystko, co da się powiedzieć, to że milczenie źródeł nie
wyklucza
całkowicie, iż fakt ów mógł się zdarzyć. Por. R. Chigerowicz, Zagadka listowki „Podwig
warszawskoj
tielegrafnoj stancii kpt. Aleksandrowa" [w:] Riewolucjonnaja situacija w Rossii w 1859-1861
gg.,
Moskwa 1965.
9* I. Koberdowa, W. ks. Konstanty, s. 68-75.
95 A. Wielopolski do syna Zygmunta, 5/17/V 1862. A. Skałkowski, Na marginesie, s. 7 n.
231
Władze wojskowo-policyjne
w Królestwie Polskim po wprowadzeniu stanu wojennego
w październiku 1861 r.
Kancelaria Specjalna do Spraw
Stanu Wojennego przy Namiestniku
i Głównodowodzącym I Armii
Główny
Sztab
I Armii
Audytoriat
Polowy
wojsk
I Armii
Stała Komisja
śledcza przy i
Namiestniku
i Głównodowo-
dzącym
tymczasowa
Komisja Śledcza
przy Namiestniku
i Gtównodowo -
/ dzącym
Zarząd Ml Okręgu
Korpusu
Żandarmerii
Zarząd Wojennego
Generał-Gubernatora
Warszawskiego
Sądy Wojenne
przy Korpusach
Komendy
Żandarmerii w m.
guberni al nych
i w twierdzach
Zarząd
Oberpolicmajstra
m. Warszawy
Sąd Wojenny
przy Warszawskim
Ordonanshaus
Sąd Wojenno-
Polowy w Cytadeli
/ 'Jednostki
wojskowe
stacjonujące
w okręgach
Komisje wojen-
no-sądowe
Lokalne
władze
administracyjno-
policyjne-
Komisje wojen-
no-śledcze
Cytadela
Garnizon
Warszawski
«
Naczelnicy i
wojenni
\w powiatach/
Jednostki
wojskowe
stacjonujące
w powiatach
Lokalne
władze
admintstracyj-
no-policyjne
Komisje
wojenno—
sądowe
Komisje
wojenno—
śledcze
Komendy
Żandarmerii
w m. powiatowych
Ordonshaus
i Komendantura
m. Warszawy
Komisja
Kwaterunkowa
Wydział
Paszportowy
musiała być odrzucona przez białych, musiałaby być przeforsowana wbrew białym;
musiałaby postawić większość białych poza nawiasem ruchu narodowego.
Raz jeszcze trzeba dodać, że Jarosław Dąbrowski nie doceniał możliwości prze-
ciwdziałania, jakimi rozporządzały polskie klasy posiadające.
DWA PRZEWROTY CZERWCOWE
Plan Dąbrowskiego został przyjęty w Komitecie czterema głosami przeciw
jednemu (Marczewskiemu). Dąbrowski miał zresztą oświadczyć, że ma za sobą
organizację miejską i że postawi na swoim, nawet wbrew Komitetowi127. Dani-
łowski głosował za planem, ale zdjęły go wątpliwości i zaczął się radzić kolegów
z b. Komitetu Akademickiego. Ci z kolei „puścili się na zwiady między wydziałowymi
i okręgowymi miasta". Pośród ludzi, do których doszła tą drogą wiadomość, co
się święci, znalazł się Karol Majewski, członek Dyrekcji białych.
W tym miejscu zaczynają się rozchodzić świadectwa: obu akademików z jednej,
a Majewskiego z drugiej strony. Daniłowski i Janczewski twierdzą mniej więcej
zgodnie, że sami obalili Komitet, chcąc udaremnić szaleńczy plan powstania. Ko-
rzystali jedynie z pomocy niektórych elementów organizacji miejskiej. Majewski
oczywiście przypisuje sobie całą zasługę. „Widząc z jednej strony rozkładanie się
organizacji białej, gdy większość szlachty przechylała się na stronę rządu Wielo-
polskiego, a przeciwnie znowu Chmieleński i Dąbrowski w Komitecie Miejskim
zaczęli głosić termin powstania na sierpień t. r., postanowiłem raz ostatni użyć swo-
jego wpływu i nie szczędzić pracy dla dojścia do jednej i jednolitej organizacji naro-
dowej". W nowej władzy obranej przez ziemiańskich „mężów zaufania" oraz „wez-
wanych przeze mnie reprezentantów miast" mieliby znaleźć się: z członków Dyrekcji
jedynie on sam, Majewski, a z Komitetu Miejskiego Marczewski. Resztę składu sta-
nowić mieli nowi ludzie128. Plan ten rzekomo układał Majewski na parę tygodni
przedtem, zanim zwrócili się doń akademicy z propozycją obalenia Komitetu;
wówczas jednak Majewski nie mógł jeszcze wiedzieć o planie Dąbrowskiego129.
Koncepcja utworzenia władzy wspólnej dla białych i czerwonych, bez poparcia
klemensowczyków, bez Kronenberga i Jurgensa, była oczywistą utopią. Rzeczywisty
127 Notatki W. Daniłowskiego, s. 105.
128 Zeznania śledcze, s. 233. Majewski twierdzi wyraźnie: „Poleciłem [a raczej
poradziłem]
wyrzucić z Komitetu Miejskiego Chmieleńskiego i jemu podobnych - -. Zgodziliśmy się, że
należy
przede wszystkim - - unicestwić blagerie Dąbrowskiego o wielkich związkach i siłach w
zdezorga-
nizowanej armii Modlina i Cytadeli". \
129 Wersja Majewskiego zawiera i inne nieścisłości. Twierdzi on, że jeszcze przed
zamachem
ściągnął z Poznania Guttrego i naradzał się z nim na ten temat. Tymczasem Guttry
{Pamiętniki,
t. II, s. 83-87) opowiada, że został ostrzeżony przez kogoś o wyznaczeniu powstania na 15
VII 1862
„i że w tym dniu także Księstwo powstać powinno". Przybył do Warszawy nie wzywany, jak
wynika
z kontekstu między 20 a 24 czerwca, widział się z Marczewskim, który nie chciał się
zwierzać, oraz
z Majewskim, któremu wyrzucał, jako czerwonemu, że prze do powstania. W plany swe więc
Ma*
241
cel Majewskiego był zupełnie inny: chciał wejść do władz obozu czerwonych wraz
z paru figurantami z „młodej szlachty", upozorować fuzję z białymi i tą drogą uda-
remnić powstanie; tymczasem autentycznie biali utrzymaliby własną swobodę
ruchów. Pomysł ten nie był chyba nawet wynalazkiem Majewskiego. W lutym czy
marcu 1862 r. dwaj ludzie lansowali poufnie pogląd nader zbliżony: „Do konspira-
cji, zdaniem ich, wejść należy ludziom rozumnym, umiarkowanym i należy nią
zawładnąć, opanować, aby w ten sposób nie dopuścić do niewczesnego wybuchu".
Dwoma tymi ludźmi byli: Władysław Gołemberski, przyjaciel Majewskiego i tak
jak on związany z białymi, oraz Oskar Awejde, który w tym czasie lub niedługo
później, wszedł istotnie do organizacji czerwonej, a z czasem znalazł się w jej kie-
rownictwie130.
Przeciwko Dąbrowskiemu, Chmieleńskiemu i Matuszewiezowi powstała więc
po cichu koalicja, na którą składały się: wewnątrz organizacji bardziej umiarko-
wane jej elementy, w tym zwłaszcza akademicy, na zewnątrz zaś Majewski z grupą
„młodej szlachty" oraz pozyskana dla jego koncepcji grupa sybiraków Agatona
Gillera. W samym Komitecie zamachowcy mieli dwóch wspólników: Marczewskiego
i Daniłowskiego. W dniu 19 lub 20 czerwca wieczorem grupa spiskowych wtargnęła
do mieszkania Marczewskiego (na wprost Dworca Wiedeńskiego), gdzie Komitet
obradował. Główną rolę w tym zajściu Daniłowski przypisuje akademikom, lecz
o sukcesie przesądził chyba kto inny: Feliks Kowalski, naczelnik policji narodowejl31.
Z chwilą, gdy szef komórki przeznaczonej do osłaniania czerwonej władzy przeszedł
na stronę opozycji, dni Komitetu były policzone. Zamachowcy wezwali Komitet
„do rozwiązania się i złożenia wszystkich papierów Marczewskiemu i Daniłowskie-
mu, którzy przekażą je nowej władzy obranej przez organizację". Po dłuższej dyskusji
i wbrew gwałtownym protestom Chmieleńskiego „postanowiono rozwiązać się".
Nie wiadomo, jak się zachował obecny przecie Jarosław Dąbrowski — być może
uznał na razie niepodobieństwo oporu.
Następnego dnia o 7 rano w mieszkaniu Kowalskiego odbyła się instalacja
nowego Komitetu. Mieli doń wejść z dotychczasowych członków: Marczewski,
Daniłowski i Dąbrowski. Tu widać zaszedł jakiś kompromis taktyczny: zamachowcy
bali się pominąć Dąbrowskiego ze względu na jego wpływy w organizacji, on zaś
przyjął pozycję wyczekującą, zanim przejść miał do kontrataku. Następnie znalazł
się w Komitecie Władysław Koskowski, urzędnik TKZ, członek organizacji czerwo-
jewski Guttrego nie wtajemniczał.'Jest też w zeznaniu Majewskiego wzmianka o
Wereszczyńskim,
którego dawno już nie było w Warszawie. Krytyka tej wersji przez Awejdego, Zbiór zez-
nań, s. 25.
130 Rozmówcą ich był dr Baranowski, który odmówił wejścia na tę drogę.
Gołemberski i Awej-
de chcieli trafić przez niego do Kronenberga i Jurgensa, ew. i do sybiraków. W 3-4 tygodnie
potem
Baranowski rozmawiał z Gotemberskim drugi raz; „Był to dzień marcowy, słoneczny".
Pamiętniki
I. Baranowskiego; s. 392-400.
131 Por. życiorys Kowalskiego w PSB (F. Ramotowska). Był on urzędnikiem
Kolei Wiedeńskiej,
stąd zapewne bliskie stosunki z Marczewskim. Chronologia wydarzeń i argumentacja
szczegółowa:
S. Kieniewicz, Geneza Komitetu.
242
nej, ale widocznie ciążący ku białym, sybirak Giller, Majewski oraz dwaj figuranci
z „młodej szlachty": Paszkiewicz i Okęcki — w sumie 8 osób. Dąbrowskiego,
a pono f Gillera, nie było na tym pierwszym posiedzeniu, które Majewski szybko
odroczył „pragnąc zyskać na czasie".
„Na drugi czy następny dzień" — przyjmijmy więc, że około 22 czerwca — ze-
brano się w komplecie. Na porządku dziennym stanęły dwie sprawy: termin i kon-
cepcja wybuchu, którą podtrzymywał Dąbrowski, oraz charakter organizacji.
W pierwszej sprawie Dąbrowski znalazł się w mniejszości: nowi jego koledzy oświad-
czyli chórem, że nie wierzą w jego stosunki z rewolucjonistami w armii carskiej.
Nie wierzyli, bo wierzyć nie chcieli; nawet ci spośród nich, którzy pragnęli powstania,
cofali się przed decyzją, jeżeli można było jeszcze odwlec podjęcie ryzyka. Zbadanie
rzeczywistych sił Komitetu Oficerskiego powierzono dwóm ludziom, którzy powstania
nie chcieli: Gillerowi i Koskowskiemu. Następnego zapewne dnia spotkali się z kilku
oficerami rosyjskimi w domu przy ul. Brackiej. Dwaj spośród nich oświadczyli,
że ręczą za swoich ludzi (jednym z nich był Potebnia). Giller pytał ich, czy mogą rę-
czyć za sukces? Chciał także iść do koszar i badać, czy żołnierze naprawdę są gotowi
do walki przeciw carowi. Oczywiście więc stwarzał wrażenie, że strona polska roz-
myśliła się, że walki nie chce, odpowiedzialność zaś przerzuca na stronę rosyjską-
Uzyskał w tych warunkach odpowiedź, która mu było potrzebna: że rosyjscy spis-
kowi o własnych siłach walki nie podejmą132.
Na tymże, jak się zdaje, drugim posiedzeniu nowego Komitetu Majewski odkrył
karty stawiając wniosek, „aby rozpuścić niższą organizację, wyższej zaś polecić za-
jęcie się pracami wewnętrznymi w myśl programu Dyrekcji"133. Tym razem jednak
spotkał się z protestem nie tylko Dąbrowskiego. Oburzyła się naturalnie organi-
zacja miejska, którą Majewski chciał rozesłać do domów. ,|Zebrali się więc znów
akademicy oraz główniejsi urzędnicy wydziałów: Szaniawski, Leja, Szyc, Koko-
siński, Borelowski i inni w mieszkaniu Marczewskiego, zaczęły się kłótnie i sprzeczki".
Zwróćmy uwagę na wyliczone nazwiska: obok notorycznych przedstawicieli lewicy
(Szaniawski, Kokosiński) są tu i bardziej umiarkowani sybiracy (Leja, Szyc). I oni
też są przeciwni rozwiązaniu organizacji: być może sądzą, że rozkaz nie byłby
skuteczny, że spisek odżyłby i tak, ale już poza zasięgiem „umiarkowanych". Prze-
ciw nowemu Komitetowi wysuwano dwa argumenty: że „nie doprowadzi do re-
wolucji" oraz że „nie pozyska pieniędzy od Dyrekcji białej"134. Dostrzegano więc,
132 Analiza świadectw źródłowych: W. Djakow, I. Miller, op. cit, s. 246 n. O tym,
że goto-
wość do czynu spiskowych rosyjskich nie była przywidzeniem czy też wymysłem
Dąbrowskiego,
świadczy m. in. list A. Potebni do A. Hercena, 19 VI1862: „Zbliżyliśmy się tak bardzo do
patriotów
polskich, że bezwarunkowo weźmiemy bezpośredni udział w bliskim powstaniu Polski. —
Obecnie
wojsko kwaterujące w Warszawie jest w tym stanie, że gotowe bić się ze swoimi, gdyby
myśleli
iść przeciw Polakom". Współpraca rewolucyftia, 1.1, s. 405. Potebnia prosił w tym liście o
radę, jak
spiskowcy mają się zachować, tzn. czy mają się angażować w planie Dąbrowskiego,
typowanym
wówczas na sierpień.
133 Z. Janczewski, „Zarys powstania".
134 Zeznania śledcze, s. 27 (Z. Janczewski).
243
Ten ostatni natomiast postawił (czy też ponowił wcześniejsze) ultimatum, aby Ko-
mitet niczego nie stanowił bez zgody jego, jako naczelnika miasta, tudzież wydzia-
łowych. Majewski i Paszkiewicz podali się natychmiast do dymisji; Giller przełknął
ultimatum w milczeniu — innymi słowy, nie dał się eliminować i trzymał nadal
rękę na pulsie139.
Targi około utworzenia nowej władzy zajęły następnych parę dni. Ich najbardziej
znamiennym wynikiem było wyłączenie z Komitetu Chmieleńskiego. O ile można
sądzić z rozbieżnych świadectw źródłowych, oponować musiał przeciw Chmieleńskie-
mu głównie Giller, pozostali bowiem członkowie współpracowali z Chmieleńskim
w ciągu poprzednich tygodni czy miesięcy, i nie mogli go jeszcze wtedy —w czerwcu
1862 r. — potępiać za terroryzm i anarchizm. Trudniej zrozumieć, czemu Jarosław
Dąbrowski zgodził się poświęcić Chmieleńskiego, z którym współpracował zgodnie
i przedtem, i potem. Czy tak bardzo zależało mu na pozyskaniu Gillera i jego sybi-
raków? Czy była to cena, jaką wypadło zapłacić Gillerowi za jego zgodę na pozbycie
się Majewskiego? Czy też Dąbrowski był W owych dniach (23-26 czerwca)
tak bardzo pochłonięty sprawą zamachu na Modlin, że nie mógł skutecznie walczyć
o skład Komitetu, nie sposób dzisiaj określić.
Według Daniłowskiego, „większość partii Chmieleńskiego zgodziła się na posłu-
szeństwo Komitetu [s] z warunkiem, aby usunąć Koskowskiego, co też i Komitet
uskutecznił"140. Koskowski był tym członkiem organizacji miejskiej, który poparł
poprzedni zamach Majewskiego i skorzystał na tym osobiście. Musiał też ustąpić
z Komitetu, choć stało się to chyba nieco później, w początku lipca141. Koskowski
był tylko pionkiem i jego eliminacja nie była dla lewicy dostateczną rekompensatą
za usunięcie Chmieleńskiego. Ten ostatni rzekomo pożegnał swych kolegów prze-
mówieniem, które przekazał nam Berg, nie cytujący źródła. Trzeba w tym tekście
widzieć kompozycję literacką, opartą na znajomości sytuacji tudzież charakteru
Chmieleńskiego. Niemniej jednak warto przytoczyć z niej parę wyjątków:
„Rozstaję się z wami, panowie, najprzód dlatego, że się wam nie podobam,
po wtóre zaś z powodu, że nasze poglądy na sprawę są wręcz sobie przeciwne.
Wy dążycie ... nie wiadomo dokąd, ja zaś zmierzam wprost ku rewolucji i uważam
za swój najpierwszy obowiązek działać rewolucyjnie. - - Wasze proroki powiadają
wam, że teraz jeszcze nie czas wszczynać powstania, a ja z Dąbrowskim myślę, że
można. W rewolucjach potrzeba koniecznie coś ryzykować, używać ostatecznych
środków, próbować wszystkiego. Podoba się wym wyczekiwać, więc czekajcie!
My będziemy działali inaczej! W jaki sposób? dowiecie się o tym wkrótce. Oto
wszystko, co miałem wam powiedzieć. Sądźcie zdrowi"142.
139 Zestawienie odnośnych świadectw: S. Kieniewicz, Geneza Komitetu.
140 Zeznania śledcze, s. 101. Por. S. Kieniewicz, Geneza Komitetu.
14i B. Szwarce, Założenia Komitetu Centralnego, s. 447 n. twierdzi, że w chwili, gdy wszedł
w skład KC, nie zastał już w nim Chmieleńskiego, a zastał jeszcze Koskowskiego.
142 M. Berg, op. cit., t. IV, s. 75 n.
245
»tów. Udaremniły ten plan elementy „umiarkowane" w spisku i poza nim. Kon-
;tnym następstwem obu czerwcowych przewrotów było przystąpienie do orga-
Ktcji czerwonych grupy sybiraków z Gillerem na czele. Nie doszło natomiast do
sji czerwonych z białymi, której rzecznikiem był Karol Majewski. Ten ostatni
ika obecnie z widowni, aresztowany „na drugi czy trzeci dzień" po wyjściu swym
Komitetu148. Wobec nowego kursu inaugurowanego przez carat obóz białych
>bóz czerwonych zajmować będą stanowiska, każdy na własną rękę.
148 Por. Aneks II.
Rozdział ósmy
KOMITET CENTRALNY NARODOWY
W. KS. KONSTANTY I POLSKIE KLASY POSIADAJĄCE
Rana odniesiona przez Liidersa zmuszała Aleksandra II do przyśpieszenia wy-
jazdu swego brata do Warszawy. Sam zamach nie mógł jeszcze stanowić powodu
dla odstąpienia od zaplanowanej polityki polskiej. Była ona wszak częścią składową
szerokich planów ministra Gorczakowa, obejmujących zacieśnienie stosunków z Fran-
cją, w celu wzmocnienia pozycji rosyjskiej na Bałkanach. Od końca maja odnośną
negocjację prowadził w Paryżu specjalny wysłannik rosyjski, baron Budberg. Na
zewnątrz pierwszym sygnałem nowego kursu było uznanie przez Rosję królestwa
Włoch. W dniu 8 lipca Budberg i Thouvenel podpisali tajny protokół o solidarnym
postępowaniu w sporze między Turcją a Serbią. W sprawie polskiej uzgodniono
poufnie między Paryżem a Petersburgiem, że rząd carski rozszerzać będzie auto-
nomię Królestwa Polskiego, Francja zaś odetnie się definitywnie od popierania
polskich rewolucjonistów. W związku z tym rząd włoski zamknął polską szkołę
wojskową (niedawno przeniesioną z Genui do Cuneo w Piemoncie), a rząd francu-
ski odwołał z Warszawy konsula Segura, skompromitowanego stosunkami z białą
opozycją. Nowy konsul, Valbezen, otrzymał ścisłą instrukcję popierania Wielo-
polskiego1.
Zwiększenie aktywności w polityce zagranicznej oraz gest liberalny pod adresem
Polaków umożliwić miały caratowi podjęcie stanowczej walki z rewolucyjnym pod-
ziemiem. W maju 1862 r. rozrzucona została w Petersburgu odezwa ugrupowania
„Młoda Rosja" stojącego na lewym skrzydle „Ziemli i Woli", nawołująca do re-
wolucji, carobójstwa oraz ustanowienia „czerwonej, socjalistycznej republiki ro-
syjskiej". Również i ta odezwa, pióra znanego nam już Zaiczniewskiego, opowiadała
się za całkowitą niepodległością Polski i Litwy2. W końcu t. m., równocześnie z de-
cyzją o misji w. ks. Konstantego, powołana została do życia w Petersburgu specjalna
1 I. Koberdowa, W. ks. Konstanty, s. 72-94. A. Tamborra, Russia, Prussia, la ąuestione
Polacca
e U riconoscimento del Regno a"Italia, „Rassegna Storica del Risorgimento", 1959, z. II-III.
Raporty
konsulów, s. IX-XI. A. Gorczakow do w. ks. Olgi, 10 VIII 1862, ogł. C. Friese, op. clt., s.
354.
2 Proklamacii szestidiesjatych godów, s. 59 n. Do stosunków między Ziemią i Wolą a
Młodą
.Rosją, por. rozprawy M. Nieczkiny i J. Kulikowa w zbiorze: Riewolucjonnaja situacija w
Rossii.
248
że „nawet mowy być nie może - - ani o konstytucji, ani o armii narodowej". Pociąg-
nęłoby to za sobą utratę nie tylko Królestwa, ale i „tego wszystkiego, co kiedyś było
podbite przez Polskę i co do dziś polscy patrioci uważają za swoją własność". Ostrze-
gał też car swego brata przed skłonnościami do panslawizmu, przed uleganiem
Wielopolskiemu, przed politykowaniem duchowieństwa i przed wtrącaniem się do
polityki samej w. ks. Aleksandry. W zakończeniu zapewniał brata o swym całkowi-
tym zaufaniu — czego zawartość instrukcji bynajmniej nie potwierdzała8. Skrępowa-
ny dyrektywami z Petersburga, nie rozporządzał Konstanty dostateczną swobodą
manewru, by móc skutecznie zabiegać o pozyskanie białych.
W połowie czerwca, dopóki rozwijała się intryga Majewskiego zmierzająca do
zneutralizowania organizacji czerwonej, jasne było, że biali trwać będą w rezerwie
wobec koncesji rządowych. Plan Majewskiego załamał się jednak i można było się
liczyć z możliwością przesunięcia się białych na prawo. Znalazło to swój oddźwięk
w propagandzie czerwonej, nastawionej teraz całkowicie na potępienie, zdyskredy-
towanie nowego kursu i wzywającej naród do wytrwania w biernym oporze. Do
ataków na stronnictwo białych przyłączyła się teraz gillerowska „Strażnica": kto
chce w obecnej chwili ograniczać się do legalnych metod działania, ten schodzi na
śliską drogę: bo wyłamuje się z szeregów zjednoczonego narodu i bliski jest zejścia
na tory porozumienia z zaborcą9.
Równolegle dojrzewał plan dalej idący: zgładzenia Konstantego i Wielopolskiego.
Co do inspiratorów planu istnieją trzy nie pokrywające się wersje: a) że była to
akcja Chmieleńskiego, który podszywał się pod Komitet Centralny; b) że Chmie-
leński działał za wiedzą jednego z członków Komitetu, mianowicie Dąbrowskiego,
oraz c) że zamachy przygotowywał Chmieleński wraz z Dąbrowskim i organizacją
oficerską10. O Chmieleńskim wyraził się Szwarce, że „marzył tylko o sztyletowaniu,
wieszaniu, o bombach i zamachach"11; on też dowodnie organizował zamach na
w. ks. Konstantego. Trudno jednak wyobrazić sobie, by działo się to bez wiedzy
Dąbrowskiego, jako naczelnika miasta, i nie ma także śladu, by Dąbrowski stawiał
zamachowi przeszkody; wszak zaledwie przed kilku dniami wspomógł Potebnię
w zamachu na Liidersa! W dniu 2 VII 1862 r. dwaj zamachowcy: Edward Rodowicz
i Ludwik Jaroszyński oczekiwali na Dworcu Petersburskim, z nabitymi rewolwerami,
przyjazdu w. księcia. Nie zdecydowali się jednak na strzał; wstrzymała ich obecność
8 Tekst: I. Koberdowa, W. ks. Konstanty, s. 261-264.
9 „Strażnica" 2 VII 1862, Prasa tajna, t. I, s. 61-63. Pismo potępia „ze zgrozą" tych
mało-
dusznych i nędznych, którzy zrzucają żałobę, „aby się bawić, pląsać i cieszyć z wrogami
Polski".
10 Pierwszą koncepcję reprezentuje B. Szwarce (przypis do Wspomnień T.
Burzyńskiego,
s. 179). W tymże duchu W. Daniłowski, Notatki, s. 134, W. Milowicz, op. cit., s. 58. Drugą
koncep-
cję — A. Giller, Historia, t.1, s. 69. Podobnie O. Awejde, Pokazanija, s. 408, choć
początkowo są-
dził, że Chmieleński działał na własną rękę. Trzecią tezę wysunął S. Przybyszewski, Pisma, s.
211,
opierając się na relacji W. Rożałowskiego i na poszlakach śledczych. W tymże duchu W.
Djakow,
I. Miller, op. cit., s. 249 n.
11 B. Szwarce, Wydawnictwo materiałów, s. 26.
250
Zamachy nie udary się i nie mogły być odtąd łatwo ponawiane, gdyż zarówno
Konstanty, jak i Wielopolski, nie pokazywali się teraz publicznie bez silnej i zbrojnej
eskorty. Organizacja zaś poniosła także straty: Chmieleński musiał ratować się
ucieczką, Dąbrowski zaś został aresztowany 14 sierpnia w wyniku śledztwa w spra-
wie Jaroszyńskiego18. Mimo niepowodzenia zamachy wywarły jednakże potężny
wpływ na sytuację polityczną.
Ranny w. książę ostentacyjnie podkreślał, że nie czyni narodu polskiego odpo-
wiedzialnym za zbrodnię jednostki; w porozumieniu z carem gotów był trwać w za-
miarach pojednania z polską prawicą. Znalazło to swój wyraz w wielu nominacjach:
trzech gubernatorów cywilnych, nowego oberpolicmajstra, nowego ministra-se-
kretarza stanu. Przywrócono osobny zarząd poczt i zarząd komunikacji Królestwa
Polskiego, zlikwidowane ongi za Paskiewicza. W publicznych wystąpieniach i roz-
mowach poufnych starał się też Konstanty pozyskać sobie czołowych przedstawicieli
arystokracji i wielkiej burżuazji — z umiarkowanym jednak powodzeniem.
W salonach warszawskich zamach Jaroszyńskiego wywołał oburzenie i zgrozę.
Arcybiskup Feliński, Andrzej Zamoyski (jako przezes TKZ), warszawska Rada
Miejska składali kondolencje w Belwederze. Klemensowczycy z Ludwikiem Górskim
na czele lansowali pomysł adresu do w. księcia, z potępieniem zamachu, a tym
samym z odcięciem się od obozu czerwonych i od rewolucyjnej drogi. Po kilku
dniach mozolnych negocjacji rzecz się rozchwiała: nie dało się uzgodnić tekstu,
który okazałby się dostatecznie lojalnym w oczach rządu i dostatecznie patriotycz-
nym w oczach opinii publicznej. Poufna korespondencja z Hotelem Lambert ukazuje
niedwuznacznie powody wahania białych przywódców, zwłaszcza zaś Andrzeja
Zamoyskiego: wobec gwałtownych ataków ze strony czerwonych, biali nie mogli
przejść na stronę rządu bez uzyskania nowych ustępstw z jego strony. Podsuwano
więc w Belwederze różnymi drogami dalej i mniej daleko idące propozycje: jeśli
nie konstytucji 1815 r., to swobód dla Litwy i Rusi; albo przywrócenia herbów
i mundurów polskich, albo powszechnej amnestii, albo chociażby usunięcia znie-
nawidzonego Wielopolskiego i zastąpienia go — jeżeli nie Zamoyskim, to którymś
z jego zaufanych. Rząd carski nie czuł się jednak aż tak dalece przyciśniętym do
muru, aby dać sobie dyktować ustępstwa. Aleksander II miał jasno wyrobione zdanie,
że biali pragną niepodległej Polski w granicach przedrozbiorowych, że opowiedzą
się za nią, jeśli tylko zaświta sposobność; zdanie to zresztą było uzasadnione19.
18 Ponieważ Jaroszyński strzelał z rewolweru oficerskiego, w śledztwie zaczęto badać
wypadki
zaginięcia tych rewolwerów w garnizonie warszawskim. Jeden ze śladów prowadził do domu
panien
Piotrowskich, u których mieszkała narzeczona J. Dąbrowskiego. Por. S. Muchanow do E.
Ramsaya,
14 VIII 1862, Współpraca rewolucyjna, 1.1, s. 425. E. Przybyszewski, Pisma, s. 159,212, ze
wzmianką,
że Dąbrowskiego oskarżono także ó udział w zamachu Rylla.
19 Por. memoriał A. Przeździeckiego, złożony w. ks. Helenie w połowie lipca 1862 i
przesłany
w odpisie A. Zamoyskiemu z komentarzem: „Idzie nie tylko o ulepszenie administracji
krajowej,
ale także o położenie węgielnego kamienia przyszłego odbudowania kraju". A. Wrotnowski,
op.
cit., s. 497-500. Szerszy wywód: S. Kieniewicz, Między ugodą, s. 240-245. A. Kurtz pisał do
W.
Czartoryskiego 21 VII 1862: „Bezwarunkowe przeczenie nie byłoby już na czasie; z
konieczności
252
Nie chciał więc carat ułatwiać białym gry, nie wierzył, aby biali ze względu na spra-
wę chłopską ośmielili się pójść rewolucyjną drogą, z samymi zaś czerwonymi
liczył, że sobie da radę. Przeliczył się o tyle, że biali nie odważali się prowokować
czerwonych, też ze względu na sprawę chłopską. Tylko niewielka grupa (Węgleński,
bracia Górscy) w połowie lipca oderwała się od Zamoyskiego i stanęła przy Wielo-
polskim.
W słabszym o wiele stopniu tendencje ugodowe ujawniały się w środowisku
mieszczańskim. Burżuazja stolicy, jak wiemy, przyjęła z zadowoleniem powołanie
do życia rad miejskich, liczyła, że zarząd miasta, przeszedłszy w ręce zamożnych
obywateli, zajmie się na serio uzdrowieniem gospodarki komunalnej. Warszawska
Rada Miejska została zwołana 27 V 1862 r., tj. równocześnie z powrotem do władzy
Wielopolskiego. Rychło okazało się, że pozostanie wyłącznie ciałem opiniodawczym
i że Magistrat, złożony z mianowanych urzędników, nie będzie się z nią liczył.
Na prezydenta miasta margrabia powołał syna swego, Zygmunta Wielopolskiego,
człowieka wcale nie związanego z Warszawą i mniej jeszcze popularnego od ojca.
Inicjatywy rady miejskiej, czy to w zakresie budżetu, czy rewindykowania funduszów
komunalnych były ignorowane, a próby ingerencji w dziedzinę policyjną, w stan
więziennictwa itp. spotykały się z ostrą odprawą20. Grzeczności świadczone przez
w. księcia Szlenkierowi czy Hiszpańskiemu, nie mogły ich przekonać do nowego
kursu, który niewiele zmienił w prawnej sytuacji miasta i mieszczaństwa.
Bardziej przychylną postawę zająć mogła ludność żydowska, której ukaz carski
przyznał obecnie niemalże całkowite równouprawnienie. Uchylone zostały zwłaszcza
podatki specjalne, ściągane z Żydów, w tym najbardziej dokuczliwe „biletowe"
od Żydów przybywających do Warszawy. Prawa te zawdzięczali Żydzi ruchowi
politycznemu polskiemu, który zmusił rząd carski do ustępstw, niemniej jednak
bezpośrednim dobroczyńcą okazał się zaborca. Nie można też się dziwić tym grupom
ludności żydowskiej, które oklaskiwały dość żywo wjazd Konstantego do Warszawy
w dniu 2 lipca, a w kilka dni później wzięły spontanicznie udział w iluminacji do-
mów, w dniu imienin w. ks. Aleksandry21. Z kół czerwonych wyszła podówczas
odezwa „do braci Polaków wyznania mojżeszowego" wzywająca ich „w imię tej
krwi, którąśmy razem wylali, — do wytrwania na drodze narodowej". Odezwa za-
powiadała, że wyzwolona Polska, „jak dobra matka da równe szczęście wszystkim
dzieciom swoim, ale ukarze tych, którzy się jej wyprą i pokłonią się jej wrogom, jej
zatem zmuszani tu jesteśmy rządzić się pewną dyplomacją, pewną grą, nadzwyczaj trudną,
afirmacji
i negacji -- Gwałtownego, nurtującego słowa należałoby unikać w tym piśmie
[projektowanym
na emigracji], pozostawiając je partii demokratycznej; ma ona także swoje znaczenie w
ogólnym
ruchu". B. Czart, rps 5739, s. 527.
20 I. Koberdowa, Warszawska Rada Miejska, s. 120 n. A. Szczypiorski, op. cit., s. 42.
21 Raport Berengera, 24 VII 1862, Raporty konsulów, s. 300. Raport White'a z 3 VII,
PRO
FO 65/612, mówi ogólnie, że Konstanty z małżonką, „were warmly greeted by a large
concourse
of people who had assembled in the streets to see them pass". Tendencyjnie W. Przyborowski,
H. V, s. 18: „Tu i ówdzie wałęsające się gromady złożone były z ostatniego motłochu,
przeważnie
Żydów".
253
mowie z carem, w 2 tygodnie potem, Zamoyski obstawał nadal przy swoim postu-
lacie złączenia Litwy z Polską. Cesarz nakazał mu wyjechać za granicę.
Usunięcie z widowni nominalnego przywódcy obozu białych oznaczało zarazem
fiasko próby porozumienia caratu z klasami posiadającymi w Polsce. Tylko nieliczne
jednostki z szeregów wielkiego ziemiaństwa i burżuazji zdecydowały się poprzeć
koncepcję Wielopolskiego. Ogół właścicieli ziemskich i burżuazyjnej inteligencji
pozostał w opozycji nie dlatego, by pragnął w tej chwili walki o niepodległość, ale
dlatego że nie mógł się odważyć na publiczne wyrzeczenie się niepodległości. Nie
mógł się zaś odważyć ze względu na obóz czerwonych, który hasłem niepodległości
pociągał za sobą całe społeczeństwo. Adres do Zamoyskiego był rozpaczliwą próbą
przelicytowania czerwonych, wyrwania z ich rąk przewodnictwa. Biali wyrzekali
się korzystnej dla nich skądinąd ugody z zaborcą; w ten sposób spodziewali się,
że zapobiegną powstaniu — oraz temu co się z powstaniem wiązało: radykalnej
reformie społecznej.
Manewr jednakże okazać się miał nieskuteczny. Na drugą połowę 1862 r. przy-
paść miał właśnie bardzo szybki rozrost organizacji czerwonej.
PROGRAM ORGANIZACJI NARODOWEJ
Władza naczelna obozu czerwonych, wyłoniona z podwójnego przewrotu w czerw-
cu 1862 r., posługiwała się już teraz stale nazwą Komitetu Centralnego Narodowego.
W skład Komitetu wchodzili: Władysław Daniłowski, Jarosław Dąbrowski, Agaton
Giller, Witold Marczewski i Bronisław Szwarce. Ten ostatni został świeżo właśnie
„spalony" jako przywódca organizacji w Białymstoku30 i musiał szukać schronienia
w Warszawie. Do Komitetu wciągnął go prawdopodobnie Dąbrowski, z którym
też Szwarce miał współpracować najbliżej. On sam wspomina zresztą, że łączyły
go dobre stosunki z wszystkimi kolegami. Pozostając „nielegalnym, to jest niczym
nie skrępowanym (prócz szubienicy) działaczem"31, mógł poświęcić cię całkowi-
cie pracy organizacyjnej. On też został „faktycznym sekretarzem i dyrektorem kan-
celarii Komitetu. On wyprawiał przesyłki i pisma, do niego przychodziły raporty,
u niego były wszystkie blankiety itp."32 On też miał w ręku pieczęć.
Komitet sprawił sobie obecnie nową, okrągłą i nieco większą pieczęć, z tarczą
o dwóch polach z Orłem i Pogonią. Był to więc uproszczony herb przedrozbiorowy,
nawiązujący do tradycji z 1812,1831 i 1848 r., a symbolizujący jedność Polski i Litwy.
30 W zeznaniu z 30 XII 1862 Szwarce stwierdził, że musiał uciekać z Białegostoku
„około
połowy czerwca r. b." M. Złotprzycka, Zeznania warszawskie B. Szwarcego, „Przegląd
Historyczny"
1961, s. 532. We wspomnieniu z 1903 r. mówi,' że uciekł w maju; „dowieziono mię
towarowym pocią-
giem aż pod samą Pragę". B. Szwarce, Założenie Komitetu Centralnego, s. 447.
31 B. Szwarce, Założenie Komitetu Centralnego, s. 447.
32 O. Awejde, op. cit., s. 454. Świadectwo to odnosi się, do października t862, gdy
Awejde
wszedł w skład KC, ale może być miarodajne i dla wcześniejszych miesięcy.
257
szy numer nowego pisma tajnego pt. „Ruch". Nie określając bliżej nazwy organizacji
ani też władzy, która nią kierowała, „Ruch" od początku dawał do zrozumienia,
że reprezentuje obóz, który przygotowuje naród do powstania zbrojnego. Cztery
pierwsze numery „Ruchu" zawierały rozprawy programowe, stanowiące obszerny
komentarz do opracowanego równocześnie, poufniejszego dokumentu pt. Program
organizacji narodowej. Każda z tych rozpraw zamykała się ujętą w cudzysłów pa-
rafrazą kolejnego punktu Programu36. Punktów tych w części pierwszej, noszącej
nazwę Cel i zasady organizacji było dziewięć; zapewne redakcja zamierzała omówić
je w następnych numerach „Ruchu", do czego, jak zobaczymy, nie doszło. Cel
i zasady musiały być gotowe przed 5 lipca, choć rozesłane zostały drogą organiza-
cyjną z datą 24 lipca, wraz z drugą, obszerniejszą częścią Programu, noszącą tytuł:
Forma organizacji31.
Autorstwo całego Programu Giller przypisywał sobie, choć musiał on uzyskać
aprobatę Komitetu38. Składał się program z krótkiego wstępu i 27 artykułów.
Wstęp ogłaszał, że naród polski „dla obrony ducha i narodowej całości, jak i wy-
rabiania sił swoich i doprowadzenia ich do skutecznej walki o niepodległość swoją,
skupia się i urządza w jedną, silną i sprężystą, a całą Polskę obejmującą organi-
zację".
Z dziewięciu artykułów programowych zasługują na zacytowanie następujące:
„1. Organizacja narodowa ma na celu przygotowanie kraju do powszechnego,
a na dobry skutek obrachowanego powstania, które ma wywalczyć niepodległość
Polski w granicach 1771 r., a dla wszystkich jej mieszkańców bez różnicy religii
zupełną wolność i równość w obliczu prawa i z poszanowaniem praw narodowości
z nią złączonych. --
4. Szerząc braterstwo pomiędzy klasami społeczeństwa narodowego wpływać
będzie, aby reformę stosunków włościańskich załatwić pomyślnie dla sprawy powsta-
nia i doprowadzić włościan do zupełnego uwłaszczenia przez rząd polski, który
z ogólnych źródeł państwa obmyśli fundusze na wynagrodzenie właścicieli za ustą-
pione czynsze. --
6. [Organizacja] nie wchodzi z najazdem w żadne porozumienia, urządza prze-
ciwko niemu opozycję jawną i skrytą, podkopuje wszędzie jego siły. - -
7. Przekonana, że niepodległość kraju tylko bronią zdobyta być może, orga-
; nizacja narodowa gromadzi zasoby pieniężne przez nałożony na kraj podatek i prze-
prowadza uzbrojenie narodu* przez zakupywanie broni, urządzanie jej składów
w kraju i za granicą, sprowadzanie ludzi obeznanych ze sztuką wojskową. - -
1 9. Organizacja narodowa porozumiewa się z narodami ościennymi w usiłowa-
I niach wyjarzmienia się, i starać się będzie o powołanie pomiędzy nimi, szczególniej
'' 3S Prasa tajna, t. I, s. 332-344.
" Dokumenty KCN i RN, s. 3-6.
\ "W. Daniłowski, Notatki, s. 112, stwierdza, że na sesjach Komitetu „przedstawiano
pro-
'? jekta co do różnych urządzeń stowarzyszenia, - - czytano artykuły mające się pomieścić w
Ruchu
| ftp"
f
259
gdy staniecie się wolnymi i równymi? Chodzi wam o grunta? I grunta będziecie
mieli swoje własne, bo ma ich Polska dosyć od morza do morza"62.
Równoczesna niemal z tą odezwą druga, „do braci starozakonnych" przypo-
minała Żydom, że rząd carski utrzymuje w mocy ustawodawstwo antyżydowskie
na Litwie i Rusi, a nawet i w Królestwie, w ukazie emancypacyjnym poczynił różne
wyłączenia. Tymczasem „my dobrowolnie z serdecznego przekonania przyznaliśmy
was za rodzonych swych braci, na co jeszcze żaden na świecie naród zdobyć się
nie mógł". — „Bracia starozakonni! — kończyła odezwa - - Jako Polacy łączcie
się z nami we wspólną gromadę — i nigdy nie spuszczajcie z pamięci, że tylko
w całej, wolnej i niepodległej Polsce ustanie potrzeba pisania dla was praw od-
dzielnych"63.
EMIGRACJA WOBEC KCN
Komitet Centralny Narodowy, który określił w ten sposób swe polityczne zasady,
na to by brać w rachubę możliwość narodowego powstania musiał naprzód podpo-
rządkować sobie cały naród, rozbudować podwładną sobie organizację na prowincji,
w Kongresówce i poza nią. Omówimy te przygotowania nieco później, gdy okażą
się już widoczniejsze ich rezultaty. Zacząć jednakże trzeba od innej negocjacji,
która podporządkować miała Komitetowi Centralnemu przynajmniej część ugru-
powań emigracyjnych.
Była już mowa o gorszącym sporze, jaki rozgorzał w końcu 1861 r. w szkole
i dokoła szkoły wojskowej genueńskiej. Jak w każdym przedsięwzięciu, którego ;
się dotknął w życiu, Mierosławski i teraz zraził sobie z punktu podkomendnych:
megalomanią, ekscentrycznością i dyktatorskimi metodami. Lecz spór dotyczył
i spraw bardziej zasadniczych. W Towarzystwie Młodzieży Polskiej, złożonym z ra-
dykalnych elementów, wymykających się z kraju od kilkunastu miesięcy, dochodziły
do głosu nowe poglądy na cele i metody powstania. Mówiło się tu nie tylko o równo-
uprawnieniu narodowości dawnej Rzplitej, ale wręcz o prawie samostanowienia
Litwy i Rusi, o wspólnym ruchu wszystkich narodowości ujarzmionych przez carat.
W tym duchu przemawiali nie tylko wysłannicy Sierakowskiego z Padlewskim na
czele, ale i przybywający z Kijowa: Milowicz, Orzechowski, Bobrowski i niektórzy
królewiacy, jak brat Ignacego Chmieleńskiego, Zygmunt, który w jesieni 1861 r.
porzucił służbę w wojsku carskim i zbiegł za granicę. Organem tej lewicowej frondy
stało się emigracyjne pisemko: „Głos z Paryża i Genui", które podjęło generalny
rozrachunek: naprzód z obozem białych, a następnie też z tradycjami starej emi-
gracyjnej demokracji. W styczniu 1862 r. z ramienia Towarzystwa jeździł do Warsza-
62 Dokumenty KCN i RN, s. 18 n. W późniejszym tekście z listopada KCN powołuje się
na tę
ocjezwę jako na swoją własną. Nie dostrzegłem tego szczegółu, gdy w książce swej, Sprawa
włoś-
ciańska, s. 241, przypisałem tę odezwę kołom spoza Komitetu.
63 Odezwa z 9 IX 1862, Dokumenty KCN i RŃ, s. 21.
266
Jednocząc różnorodne żywioły, nowy Komitet nie miał jasnego oblicza ideolo-
gicznego, ani określonego programu działania. Reprezentował za to znaczną więk-
szość emigracji; poza nim zostali: z jednej strony ludzie Hotelu Lambert, a z dru-
giej mierosławczycy.
Mierosławski konsekwentnie odrzucał udział w każdej kombinacji, w której
by nie miał dyktatorskiej władzy. Był przekonany, że w chwili wybuchu powstania
czerwoni będą musieli zwrócić się do niego, jako do jedynego wśród demokracji
polskiej autorytetu wojskowego. Na tę chwilę rezerwował się, aby móc wówczas
postawić swoje warunki; a tymczasem, z dużą ostentacją podejmował pod własną
firmą przygotowania ściśle wojskowego charakteru. Od 1 VII 1862 r. wydawał
w Paryżu własne pisemko pod tytułem „Baczność!", które instruowało o tym, jak
przygotowywać powstanie, tak jakby nie istniała żadna inna władza zmierzająca
do tego celu. Równocześnie przygotował do druku nowe, zmodyfikowane wydanie
Instrukcji powstańczej z 1846r.69 Instrukcja zakładała, że trzy rządy zaborcze w ciągu
trzech miesięcy od chwili wybuchu zmobilizują nie więcej* niż 360 tys. żołnierza,
a i z tych sił wypadnie odliczyć Polaków w obcej służbie. Tymczasem naród 22-mi-
lionowy wystawi bez trudu w ciągu kilku tygodni armię czynną półmilionową
i drugie tyle rezerwy, oczywiście pod warunkiem, że ogół narodu stanie do walki
jednomyślnie i równocześnie na całej przestrzeni przedrozbiorowej Rzplitej. Na
tę właśnie okazję dawał Mierosławski instrukcje poglądowe: o wywiadzie wojsko-
wym, o chwytach agitacyjnych, o ^tym, jak zaczynać powstanie w mieście, a jak
na wsi, jak opanowywać kolejno powiaty i województwa, jak staczać pierwsze bitwy
odporne i zaczepne. Wskazania te zdawały się pomysłowe i przydatne we wstępnych
zwłaszcza stadiach walki. Stadia następne miały się okazać fikcją, wobec utopijnego
założenia Instrukcji: że wszyscy mieszkańcy trzech zaborów, bez względu na różnice
narodowe, wyznaniowe, klasowe okażą równy zapał do walki, że ziemiaństwo
w ogromnej większości stanie na czele ruchu, że księża pobłogosławią, Żydzi dadzą
pieniędzy, a chłopi polscy, litewscy, białoruscy i ukraińscy ochoczo chwycą za kosy
i staną pod szlachecką komendą. Jak miał wykazać rok 1863, wszystkie te założenia
leżały w granicach możliwości, ale nie w skali masowej i nie w błyskawicznym
tempie.
Instrukcją Mierosławskiego miała posługiwać się też organizacja czerwona
w kraju. Żadnej innej instrukcji Komitet Centralny nie wydał. Jarosław Dąbrowski
opracowywał wprawdzie zarys taktyki dopasowując do warunków polskich kurs
wykładów rosyjskiej akademii Sztabu Generalnego70; ale rękopis przepadł w cza-
sie aresztowania Łokietka i nikt sprawy tej więcej nie podniósł. Organizacja czerwona
uznała milcząco autorytet Mierosławskiego w zakresie wojskowym, ale tym samym
69 Reedycja E. Halicza, Warszawa 1958.
70 E. Przybyszewski, Pisma, s. 205. Por. list A. Szukszty, Petersburg 25 HI 1862, do
brata
Kazimierza w Wilnie: że dwóch oficerów sztabu generalnego pisze taktykę polską, o tym jak
mniej
wykształcone wojsko ma się bić z regularnym wojskiem rosyjskim. Współpraca rewolucyjna,
1.1,
s. 217.
269
273
czerwonych w Polsce. Uważał za swój obowiązek poparcie Polaków, ale lękał się
o los wspólnego przedsięwzięcia, o to aby Polacy nie odstąpili od sztandaru socjalnej
rewolucji. Do rozmów z Polakami, do układów, do współdziałania parł natomiast
Bakunin, zawsze skłonny do awanturnictwa, przekonany, że niech się tylko zacznie
jakaś rewolucja, to wypadki pójdą już własnym rozpędem, niezależnie od woli
inicjatorów.
Po stronie polskiej mogło zdawać się Bakuninowi, że ma do wyboru dwóch
kontrahentów: Komitet Centralny albo Mierosławskiego. W połowie lipca 1862 r.
przybył do Londynu Padlewski, wiózł pisma polecające od Garibaldiego do Mazzi-
niego oraz od Wysockiego do Bakunina. Ten ostatni rekomendował go gorąco
Hercenowi: „Młody człowiek -- rozumny i sympatyczny, -- mówi po rosyjsku,
jak my, a służąc wśród Rosjan nauczył się myśleć po rosyjsku"84. Padlewski w roz-
mowach z Hercenem występował w imieniu Komitetu Centralnego. Wkrótce po-
tem, 6-7 sierpnia, Bakunin znalazł się w Paryżu i rozmawiał ponownie z Padlewskim
i Wysockim85. Tym razem jednak odwiedził również Mierosławskiego, któremu
oferował wspłpracę, a nawet obiecywał mu rzekomo wydanie manifestu „nakazu-
jącego wojsku gnębiącemu Polskę cofnięcie się do Smoleńska i za Dniepr nazajutrz
naszego wybuchu"86. Jak twierdził później Bakunin, Mierosławskiemu zależało
głównie na przekonaniu rozmówcy, że jest jedynym przedstawicielem organizacji
spiskowej i że „Kołokoł" z nikim innym w Polsce nie powinien wchodzić w stosunki87.
Padlewski i Giller prawdopodobnie wiedzieli o tych konwersacjach — i to był ubocz-
ny czynnik, który ich skłaniał do pertraktacji z Hercenem. Ze strony zaś rosyjskiej:
z chwilą gdy Komitet Centralny okazywał gotowość do rozmów, stawał się on
partnerem bardziej pożądanym od Mierosławskiego: i ze względu na swą pozycję
w kraju, i na bardziej elastyczną postawę w sprawie „granic".
W ostatniej dekadzie września udali się do Londynu: Agaton Giller, Zygmunt
Padlewski i Włodzimierz Milowicz. Z nich tylko pierwszy był, formalnie rzecz
biorąc, członkiem Komitetu Centralnego, Padlewski bowiem, jeśli nawet uchwałą
podjętą w Warszawie został kooptowany do Komitetu, to nie zaczaj w nim jeszcze
zasiadać. Mógł natomiast uchodzić za męża zaufania Sierakowskiego. Milowicz
reprezentował Towarzystwo Młodzieży Polskiej, a pośrednio też środowisko spisko-
we kijowskie. Trzej delegaci wieźli ze sobą pismo Komitetu Centralnego do wydawców
„Kołokoła", datowane 20 września. Data wskazuje, że zostało ułożone w Paryżu.
Czy było uzgodnione z pozostałymi w Warszawie członkami: Szwarcem i Marczew-
skim, nie wiadomo, ale piąty członek Komitetu, obecny w Paryżu, Daniłowski,
nie został dopuszczony do sekretu. Giller prawdopodobnie zakładał, że do spółki
z Padlewskim reprezentuje dwie główne tendencje równoważące się w Komitecie
84 M. Bakunin do A. Hercena, 16 i 17 VII 1862, Współpraca rewolucyjna, t.1, s. 524 n.
85 S. Falkowicz, Lewyje tieczenija, s. 160.
86 Pamiętnik Mierosławskiego, s. 70.
87 Por. artykuł M. Bakunina w „Demokracie Polskim" 20 I 1863. A. Leśniewski, op. cit.,
106-110.
274
Niniejsze, nie ukrywane wcale zamiary czerwonych były oczywiście znane wła-
dzom carskim, toteż bez trudu mogły one wpaść na sposób przeciwdziałania. Wystar- ,
czało w tym celu zwolnić od branki chłopów, a wziąć do wojska politycznie podej-.;
rżaną młodzież miejską. Jak zobaczymy niżej, z pomysłem tym wystąpił Liiders na
wiele miesięcy przedtem, nim go wysunął Wielopolski. W styczniu 1862 r. słyszał
już o nim na wsi wielkopolskiej Libelt i przypisywał go Płatonowowi103. Gen. Do-
kudowski opowiada, że w czerwcu t. r. przyszedł zaprezentować się Wielopolskiemu,
gdy ten objął urząd naczelnika rządu cywilnego. „Porozmawialiśmy o poborze
rekruta; zgodził się z moim zdaniem, że należałoby oczyścić miasta z niespo- •
kojnej czerni i przeprowadzić w nich pobór wzmocniony, a wsie od poboru
uwolnić"104.
Jeśli margrabia nie był autorem pomysłu branki — operacji policyjnej, trudno
zaprzeczyć, że urzędowo on właśnie wystąpił z tym wnioskiem. W papierach jego
dochował się memoriał (zapewne z lipca 1862 r.) o potrzebie wyłączenia od poboru
włościan, czeladzi dworskiej i właścicieli ziemskich, a pociągnięcia do niej ludności
miejskiej oraz „tej części ludności wiejskiej, która nie należy ani do liczby rolników,
ani do liczby właścicieli ziemskich". W grę wchodziłoby, według obliczeń margra-
biego, 855 tys. popisowych, że zaś kontyngent wyznaczony na Królestwo wynosił
10 tys., „wypadałoby wziąć Więcej jak 10 z tysiąca, w której to wysokości nie brano
od roku 1832 nigdy". Memoriał uzasadniał dalej, czemu „na ten jeden raz" trzeba
odstąpić od przepisów o losowaniu. Na czoło wysuwał obiekcję, że do udziału
w losowaniu musiałoby równocześnie przystąpić do 60 tys. młodzieży. „Przy te-
raźniejszym usposobieniu umysłów" dałoby to powód do zbiegostwa, albo też do
zaburzeń. Zaraz jednak określał rzeczywistą swoją intencję: „Zadaniem poboru
tego winno być nie tylko dostarczenie armii pewnego kontyngentu, ale co w gruncie
rzeczy jest nawet ważniejszym, usunięcie z kraju elementów burzliwych, do niespo-
kojności i anarchii podniecających, które najbardziej po miastach się rozwinęły,
gdzie liczba młodzieży z powodu zawieszonych przez lat sześć poborów nad miarę
się zwiększyła". Z tego właśnie powodu zamiast losowania do wojska powinno było
nastąpić „wskazanie imienne ludzi przez policję"105.
Że Wielopolski, osaczony wtedy przez spiskowych, którzy czyhali nań z rewol-
werem, sztyletem, trucizną, szukał najbardziej skutecznych sposobów obezwładnie-
nia przeciwnika, temu trudno się dziwić. Nie zdaje się co prawda, by zdawał sobie
sprawę ze wszystkich konsekwencji tego posunięcia.
103 K. Libelt do J. N. Janowskiego, 13 I 1862: „Być by mogło, że Płatonowa
projekt
przyjętym zostanie, że przyszła branka ochroni chłopa, a przetrzebi miasta. Atoli 10000 takich
mieszczan rozrzuconych po armii rosyjskiej to dżuma polityczna i sądzę, że się jej Rosja
ulęknie".
B. Jag. rps 3685, t. V, s. 167. Por. H. Lisicki, Le marąuis Wielopolski sa vie et son temps
1803-
1877, t. II, Vienne 1880, s. 224, że rozważał tę myśl jeszcze Lambert. Brak o tym wzmianek
w jego
korespondencji z carem.
104 W. Dokudowski, op. cit., s. 352.
105 A. Skałkowski, Aleksander Wielopolski, t. UJ, s. 150 n.
280
nistracyjna. Nie widziano potrzeby, aby w tej wojskowej materii konsultować się
jeszcze z Radą Stanu110.
W tydzień potem, 6 października, urzędowy „Dziennik Powszechny" ogłosił,
że w związku z wchodzącą w życie reformą włościańską najbliższy pobór odbędzie
się „na wyjątkowych zasadach". Zostaną mianowicie wyłączeni od poboru właści-
ciele ziemscy, włościanie, rolnicy oraz czeladź dworska. Spośród reszty ludności
rekruci zostaną wybrani nie w drodze losowania, a przez „imienne wykazywanie".
Ogłoszenie nie precyzowało ani daty poboru, ani wysokości kontyngentu. Późniejsze
okólniki zwolniły od poboru jeszcze parę grup ludności wiejskiej: synów gospo-
darskich, parobków zatrudnionych u chłopów i w majętnościach kościelnych111.
Nieraz zastanawiano się nad motywami takiego właśnie ogłoszenia. Jakieś
ogłoszenie oczywiście było potrzebne, skoro decyzja rządowa nie mogła pozostać
tajemnicą. Trudno też było rządowi określić co do dnia datę branki, gdyż zależała
ona od uprzedniego przeglądu poborowych przez komisje oraz od sporządzenia
listy „proskrybowanycłi". Niemniej jednak forma ogłoszenia nieodparcie budziła
wrażenie, że margrabia chciał zastraszyć czerwonych; zapowiadał im, że lada mo-
ment zostaną wychwytani, wbici w szare mundury i wyprawieni Za Ural112. Gdy
mu zwracano uwagę, że branka może wywołać powstanie, margrabia odpowiadał:
„Wrzód zebrał i rozciąć go należy. Powstanie stłumię w ciągu tygodnia i wtedy będę
mógł rządzić"113. Cios zadany spiskowi był wymierzony trafnie. Branka albo roz-
bijała spisek, albo zmuszała jego przywódców do podjęcia wyzwania — w miejscu
i czasie podyktowanym przez nieprzyjaciela.
Narzymski, który należał do zwolenników rychłego powstania, jeszcze w poło-
wie września wyobrażał sobie, że można będzie posłużyć się branką dla pchnięcia
mas do walki. — „Należy — twierdził — rozpuszczać, niby pod wielką tajemnicą,
wieść między ludem o poborze, dzień poboru tego oznaczając na parę dni po wybuchu
i wskazywać jako poborowych tych, których chcą od razu pociągnąć. Tym sposobem
wybuch usprawiedliwi się między ludźmi obroną ich przed wojskiem"114. Ta kom-
110 Na temat pominięcia Rady Stanu rozmawiał później sekretarz stanu Łęski z
ambasadorem
Napierem, ale nie chciał wydać opinii, czy uchwała Rady Stanu była w tej sprawie potrzebna,
czy
też nie. Raport Napiera 19 II 1863. T. Filipowicz, Confidential correspondence of the British
Go-
vernment respecting the Insurrection in Poland, Paris 1914, s. 100.
111 „Dziennik Powszechny" 6 X 1862, S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 249-251.
112 Wg W. Przyborowskiego, H. V, s. 375 „dobre, poczciwe serce polskie"
margrabiego umyślnie
otwierało czerwonej młodzieży furtkę ocalenia: bo uprzedzając ją o brance umożliwiało im
ucieczkę
za granicę. Ale margrabia nie mógł ukryć przygotowań do branki: gdyby mu zaś zależało na
oca-
leniu swych ofiar, nie dokładałby tylu starań o utrzymanie w tajemnicy wytypowanych
nazwisk.
113 A. Giller, Aleksander hr. Wielopolski, s. 118. Nie wszystkie wypowiedzi
margrabiego cy-
towane przez Gillera, zdają się autentyczne. Tym razem jednak wiemy, że we wrześniu 1862
mar-
grabia mówił o przecięciu wrzodu w związku z wydaleniem A. Zamoyskiego (S. Kieniewicz,
Między
ugodą, s. 281); a 17/29/października Wałujew w Petersburgu zapisał w dzienniku, że
Wielopolski
mówi o brance: ,.Nous operons notre abces". P. Wałujew, op. cit., 1.1, s. 194.
114 Cyt. memoriał Narzymskiego, A. Szelągowski, op. cit., s. 362.
282
Rozdział dziewiąty
TAJNE PAŃSTWO POLSKIE
ORGANIZACJA PROWINCJONALNA W KRÓLESTWIE
Bardzo niewiele wiemy o działalności organizacyjnej Komitetu Centralnego
w listopadzie 1862 r. Wydaje się, że na ten czas przypada rozbudowa policji narodo-
wej w Warszawie. Powołano ją, jak pamiętamy, w celu zabezpieczenia organizacji na-
rodowej przed śledztwem policji carskiej. Twórca jej i naczelnik, Feliks Kowalski,
odegrał dwuznaczną rolę w czasie zamachu Majewskiego, w czerwcu 1862 r. Myślano
też w Komitecie o pozbyciu się go, ale, jak twierdzi Awejde, „tak bystrego i zmyślne-
go, organizacyjnego policjanta nie można było wydalić"1. W listopadzie jednak Ko-
walski został aresztowany i zastąpił go Tomasz Winnicki, znany nam już zastępca
członka Komitetu. W Warszawie naczelnik policji miał pod sobą trzech inspekto-
rów, każdy z nich stał na czele okręgu2. Inspektorom podlegali komisarze, każdy na
czele cyrkułu, których było, tak jak w carskiej policji, trzynaście. Osobliwością
policji narodowej było właśnie jej powiązanie z jawną, tj. zaborczą policją miejską.
Ta ostatnia składała się z Polaków, zobowiązana była do szpiegowania ludności,
a nielubiana powszechnie, zwłaszcza wśród miejskiej biedoty, musiała się liczyć
z tym, że w razie rewolucji odpokutuje pierwsza i w sposób doraźny za swoje sprawki.
Rok 1831 był co do tego pamiętnym precedensem; zupełnie świeżo zaś, 8 listopada
zgładzony został w Warszawie niebezpieczny agent policji tajnej carskiej, Paweł
Felkner. Kilku członków organizacji miejskiej zakłuło go nożami, gdy wracał wcze-
snym wieczorem do swego domu przy vi. Twardej3. Przykład ten dawał do myślenia
niejednemu policjantowi. Niektórzy spośród nich z patriotyzmu, inni dla zarobku,
liczniejsi ż wyrachowania nawiązywali kontakty z policją narodową i bywali zaprzy-
sięgani na członków. Jeśli wierzyć Awejdemu*, około 60 funkcjonariuszy policji
miejskiej poszło tą drogą. Każdy z nich otrzymywał od władzy narodowej, gwoli
1 O. Awejde, op. cit., s. 471. H. Cederbaum, op. cit., s. 4 n. A. Borowski, Organizacja
war-
szawskiej policji narodowej wykonawczej w 1.1863-1864, „Gazeta Administracji i Policji
Państwowej"
1931, nr 20 i następne.
2 Liczba okręgów w 1863 r. wahała się od 2 do 4.
3 W. Przyborowski, H. V, s. 286 n. „Ruch" już 17 IX 1862 wskazywał na Felknera jako
na
sprawcę jednej z „wsyp" z ubiegłej zimy. Prasa tajna, t. I, s. 349. Rozkaz zabójstwa, jak
twierdzi
Awejde, wydać miał F. Kowalski. Zeznania śledcze, s. 145.
4 O. Awejde, op. cit., s. 472.
287
Frankowscy, Stanisław (Warszawa) i Leon (Lublin), jak również dwaj kolejni ko-
misarze podlascy: Edward Lisikiewicz i Roman Rogiński. Mniej godnymi zaufania
okazali się: Wojciech Biechoński (Sandomierz) oraz Ignacy Maciejowski (Kielce)
— ten ostatni związany z Mierosławskim. Mało aktywnym był też Józef Piotrowski
w Suwałkach. Ogólnie stwierdzić trzeba, że tylko w Płockiem i Kaliskiem woje-
wódzka organizacja cywilna zawiodła całkowicie w chwili wybuchu 22 stycznia.
Nigdzie jednak (poza Podlasiem) nie okazała szczególnej sprawności. Lubelska
organizacja w listopadzie i grudniu poniosła znaczne straty na skutek denuncjacji
konfidenta władz carskich, Aleksandra Starczewskiego. Fala aresztowań dotknęła
też Bohdanowicza11.
LITWA
Trudniejsze znacznie zadanie oczekiwało Komitet Centralny, gdy szło o pod-
porządkowanie sobie innych dzielnic, poza Kongresówką.
Na Litwie, Białorusi i Ukrainie sytuacja rewolucyjna dojrzewała w ciągu całego
roku 1862. Polityczny ruch polski (w swych dwu odłamach: białym i czerwonym)
starał się nadążać za ruchem Królestwa. Klasowy ruch chłopski szedł analogiczną
drogą do klasowego ruchu rosyjskiego.
Masowy opór chłopów przeciwko pańszczyźnie osłabł w drugiej połowie 1861 r.
Wystąpienia chłopów przeciw dworom były rzadsze i w roku następnym; tu i ówdzie
jednak odżywały drastyczne zatargi i pacyfikacje wojskowe. Ludność nadal okazy-
wała niezadowolenie z reformy. „Car dał wolność, da i ziemię — a jak nie, to sami
weźmiemy!" — mówili chłopi w guberni kijowskiej12. Zewnętrznym wyrazem oporu
była odmowa chłopów podpisywania „ustawnych hramot" i obierania władz gmin-
nych. Wieś nie chciała wyrazić zgody na krzywdzące ją postępowanie o rozgrani-
czeniu gruntów i obliczeniu wykupu. Zjawisko to występowało w całym państwie,
ale w zachodnich guberniach przybrało najostrzejsze formy, bo też chłopi na skutek
rugów w przededniu reformy utracili w tych właśnie prowincjach bardzo dużo
ziemi. Do sporządzania i wprowadzania w życie „hramot" zabrano się też na Litwie,
Białorusi i Ukrainie później niż gdzie indziej, dopiero z wiosną 1862 r. Szło to bardzo
opornie i dopiero jesienią sprawa hramot posunęła się naprzód w ukraińskich gu-
berniach, podczas gdy na Białorusi utknęła zupełnie. Według stanu na 4 /l 6/ XII
1862 r. w jednej tylko guberni podolskiej podpisało „hramoty" 94% chłopów. Za
nią szły gubernie: witebska (73%) i kijowska (70%). Ale na pozostałym obszarze
wskaźnik trzymał się znacznie poniżej przeciętnej dla całego państwa (61 %). W li-
tewskich guberniach podpisała „hramoty" połowa chłopów (wileńska 52, kowień-
11 R. Bender, op. cit., s. 93 n. J. Tomczyk, op. cit., s. 16.
12 Raport A. Gildebranta z 14/26/11 1862, Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s. 92.
Ibidem,
s. 397, o pacyfikacjach w Birżach, s. 410 w Płungianach, s. 4J7 w Sudejkach, s. 465 o
zatargach
w Choroszczy, s. 548 w Połoneczce, itd.
290
ska 49%), na Wołyniu mniej niż jedna trzecia (31%), na Białorusi zaledwie jedna
szósta (gub. grodzieńska 17, mińska 16%)13. Wisiał tu w powietrzu ostry konflikt
społeczny pomiędzy ludem walczącym o ziemię a rządem carskim, który stawał
w obronie wielkiej własności ziemskiej. Pokojowi rozjemcy, którzy układali i wprowa-
dzali w życie „hramoty", w znacznej większości byli Polakami i bronili ziemiań-
skiego interesu. Sytuacja ta otwierała szerokie możliwości czerwonym rewolucjo-
nistom.
Ziemiaństwo kresowe zdawało sobie sprawę z niebezpieczeństwa i szukało spo-
sobów zapobieżenia powstaniu. Nie miało przed oczyma alternatywy, którą repre-
zentował w Królestwie Wielopolski — porozumienia z caratem za cenę udziału we
władzy. Wiktor Starzeński, marszałek guberaialny grodzieński, kontaktował się
co prawda z Wielopolskim i z w. ks. Konstantym, a nawet z ich ramienia jeździł
do Paryża i sondował ludzi z Hotelu Lambert14. Lecz na tej drodze ugody Litwa
niczego spodziewać się nie mogła. Czyniąc ustępstwa Polakom w granicach Kró-
lestwa Aleksander II tym bardziej stanowczo odgraniczał od niego tzw. „Ziemie
Zabrane", stawiając sobie za cel tym mocniejsze związanie ich z Rosją.
Z konieczności działacze ziemiańscy szukali wyjścia w pracy organicznej. W Wil-
nie, Kownie, Żytomierzu, Kijowie, na zjazdach marszałków, na kontraktach i przy
innych okazjach układano w ziemiańskim gronie projekty zawiązania towarzystw
rolniczych, Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego, zakładania polskich szkółek
wiejskich, fundowania stypendiów, podejmowania akcji wydawniczej. Przesłano
do Petersburga petycję o przywrócenie Uniwersytetu Wileńskiego15. Uzgadniano
te zamierzenia w łonie „organizacji" właściwie na poły jawnej, bo opartej na roz-
szerzonej sieci marszałków gubernialnych i powiatowych. Prace organiczne po-
winny były odciągnąć społeczeństwo od ryzykownych z każdego punktu widzenia
manifestacji, konspiracji, przewrotów społecznych i powstania. Jednakże wszyst-
kie zabiegi kresowych organiczników rozbijały się o negatywną postawę władz, ka-
tegorycznie przeciwnych rozwojowi instytucji polskich na tych ziemiach.
W drugiej połowie 1862 r. organicznicy poszli o krok dalej, w dużej mierze za
przykładem białych z Kongresówki, a zwłaszcza ich adresu do Andrzeja Zamoyskiego.
Adres ten postulował połączenie „Ziem Zabranych" z Królestwem, miał on udo-
wodnić, że klasy posiadające żywią uczucia nie mniej patriotyczne, w porównaniu
do obozu czerwonych. Zdawał się więc z kolei wymagać odzewu ze strony białych
na Litwie i Rusi. W Kamieńcu w końcu września paręset szlachty podolskiej z mar-
szałkiem na czele podpisało adres do cara z prośbą o połączenie guberni podolskiej
13 Otmiena kriepostnogo prawa, Moskwa 1950, tablice statystyczne, a zwłaszcza
ostatnia,
s. 274. Por. też raport A. Gildebranta z 24 XII 1862/5 11863. Ruch rewolucyjny na Litwie i
Białorusi,
s. 149.
14 I. Koberdowa, W. ks. Konstanty, s. 103 n.
15 Zeznanie J. Gieysztora z 11/23/DC 1864, Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s.
156 n.
Ibidem, s. 148, cyt. raport A. Gildebranta. Pamiętniki J. Gieysztora, 1.1, Wilno 1921, s. 162 n.
T. Bo-
browski, op. cit, t. II, s. rozdział VIII.
291
' -1
,-i
tylko z ludem, jako chłopoman"23. Ten spór rzutował, rzecz jasna, i na narodowy
charakter przyszłego ruchu. Du Laurans chciał na wzór Warszawy rozbudowywać
dziesiątki w środowisku miejskim, tzn. polskim, a szukał też zbliżenia z ziemiań-
stwem, w przekonaniu że wileńscy czerwoni są słabi i nikogo nie reprezentują24.
Wręcz przeciwnie Kalinowski twierdził, „że udział szlachty i obywateli w powstaniu
nie tylko jest niepotrzebny, lecz i szkodliwy"25 — oczywiście dlatego że odstrę-
cza chłopów. Wiązanie dziesiątek odkładali litewscy czerwoni na czas bezpośrednio
poprzedzający powstanie, główny zaś nacisk kładli na propagandę wśród ludu.
Na ten spór zasadniczy nałożyły się jeszcze pretensje o organizację białostocką,
uzależnioną od Warszawy, co mogło się zdawać zamachem na historyczne granice
Wielkiego Księstwa Litewskiego.
W jakiej mierze różniły się założenia organizacyjne warszawskie i wileńskie,
na to może rzucić światło porównanie warszawskiej instrukcji dla okręgowych
z takąż instrukcją Prowincjonalnego Litewskiego Komitetu26. Ta ostatnia, datowana
28 X 1862 r. kopiuje liczne punkty warszawskiego pierwowzoru. Nakazuje natomiast
członkom organizacji bezwzględne posłuszeństwo Komitetowi Prowincjonalnemu
ignorując Komitet Centralny — oraz zaprowadza naczelników parafialnych i gmin-
nych, specjalnie powołanych do rozszerzania organizacji wśród elementów ludo-
wych27. Z Warszawy mógł też zapożyczyć pieczęć owalną z parą rąk w uścisku, uży-
waną od września 1862 r., jednakz napisem: Odwaga-Rozwaga. Niektóre jego pisma
bywały też podcyfrowane odręcznym monogramem, zapewne Kalinowskiego. Dwu-
herbowa pieczęć pojawia się na Litwie dopiero w styczniu 1863 r.28
Dopóki w Komitecie Centralnym przewodził Dąbrowski, a w Prowincjonalnym
Zwierzdowski, zaufanie wzajemne dwóch dawnych kolegów łagodziło wzajemne kon-
flikty2?. Ale Dąbrowski w sierpniu został aresztowany, Zwierzdowski zaś w zwiąż- s
ku ze sprawą Dąbrowskiego, został zabrany z Wilna i służbowo przeniesiony do
Moskwy. Zaraz też wzmogły się zatargi między komitetem wileńskim a du Lauren-
sem, który na przekór „Litwinom" orgnanizował w Wilnie dziesiątki na wzór
warszawski. Co więcej, du Laurans wbrew istocie rzeczy oskarżał taktykę litewską
23 Wspomnienie E. Kuczewskiego, Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s. 197.
24 Ibidem, s. 160, 166, zeznania J. Gieysztora i O. Awejdego.
25 Pamiętnik J. Gieysztora, t. I, s. 222.
26 Por. Dokumenty KCN i RN, s. 8 n. oraz Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s.
136 n.
Oryginał pisany był ręką Kalinowskiego.
2T Por. O. Awejde, op. cit., s. 489. W. Ratcz, Swiedienija o polskom mjatieże 1863 g. w
Zapadną)
Rossii, t. I, Petersburg 1883, s. 182: „Kalinowskij - - nachodił, czto odno tolko sriedstwo
uwlecz
naród, imienno razdat' wsju poziemielnuju sobstwiennost' kriestjanam i z sriedi
ziemlepaszcew
sostawit' organizaciju".
28 Wzmianka o monogramie: Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s. 135. Pieczęcie
lite-
wskie, Dokumenty KCN i RN, tablica z pieczęciami, nr 17 i 18.
29 Por. aluzję B. Szwarcego, Założenie Komitetu Centralnego, s. 445, że „Jarosław był
niby \
reprezentantem w Warszawie" organizacji litewskiej.
294
przed Komitetem Centralnym, jako „białe nadużycie"30. Miał na myśli nie tylko opór
przeciw „dziesiętnikom", ale i widoczną na Litwie chęć odwleczenia wybuchu pow-
stania. Litwa w porównaniu do Królestwa była słabiej przygotowana, gdy szło
o organizację i ogólny nastrój ludności. Nad Kongresówką natomiast wisiał miecz
Damoklesa — branka; stąd wyczulenie Komitetu Centralnego na separatyzm li-
tewski, na konieczność scentralizowanego dowództwa i zsynchronizowania działań.
Rzecznikiem centralizacji był w Komitecie Centralnym Szwarce, zainteresowany
stworzoną przez siebie organizacją białostocką, kładący nacisk na strategiczne
znaczenie Kolei Petersburskiej i potrzebę koordynacji działań na całej trasie
Warszawa — Dyneburg.
Separatyzm litewski anno 1862 może być tłumaczony w kategoriach przedroz-
biorowych, jako echo dawnych sporów Litwy z Koroną o zastrzeżoną w aktach
Unii odrębność Wielkiego Księstwa31. Można także dostrzegać w tym separatyzmie
pierwszy przebłysk późniejszej ewolucji, kiedy to Litwa poczuje się odrębnym naro-
dem i uzna za najważniejsze zadanie odcięcie się od Polski. Ryzykowną jest rzeczą
przenoszenie w epokę powstania styczniowego takich postaw z XVIII czy tym bar-
dziej XX w.32 Członkowie komitetu wileńskiego — Kalinowskiego nie wyłączając
— wzrośli wszyscy w kręgu kultury polskiej, a jeśli czuli się bliżej związani — jak
zwłaszcza Kalinowski — z Białorusią czy Litwą, z ludem białoruskim czy litewskim,
nie żądali jednakże otwarcie zerwania związku z Polską. Przypisuje się Kalinowskiemu
oświadczenia: że Komitet litewski nie powinien nazywać się „prowincjonalnym";
że fundusze litewskie nie powinny zasilać sprawy polskiej; że Litwa „powinna wyko-
rzystać spór Rosji z Polską i zdobyć niezawisłość". Zdania takie, jeśli autentyczne33,
nie znalazły odbicia na zewnątrz w tym, co Kalinowski głosił i czynił w 1863 r.
Może w duszy pragnął Litwy odrębnej; może sądził, że wyzwolenie ludu biało-
ruskiego pewniejsze będzie w Litwie odrębnej, niż związanej z Polską; może myśl
taka wpływała na jego nieużytość w stosunkach z Warszawą. Twierdzimy: może,
ponieważ opozycja litewska w stosunku do Komitetu Centralnego da się wystarcza-
jąco objaśnić innymi motywami. Litwini mogli przecie rozumować, że Komitet
Centralny: a) źle orientował się w stosunkach litewskich34; b) zmierzał do nazbyt
30 O. Awejde, op. cit., s. 487. Insynuacje te wziął za dobrą monetę B. Szwarce, op. cit., s.
445 n.,
gdy mówi o organizacji litewskiej jako „wcale bladej, - - przeciwnej natychmiastowemu
powstaniu".
Za nim też poszedł A. Szelągowski, op. cit., s. 367.
31 Por. B. Szwarce, op. cit., s. 477, o spiskowcach grodzieńskich (W. Wróblewski, R.
Traugutt),
którzy nie chcieli iść razem z Warszawą, „zupełnie jak za czasów Jana Chryzostoma Paska".
32 Tak ujął sprawę A. Smirnow, Riewoluejonnyje swjazi narodów Rossii i Polszi,
Moskwa 1962,
s. 239-251, Por. moją polemikę, „Kwartalnik Historyczny" 1962, s. 972-974.
33 Z notatek J. Ratcza, prowadzącego śledztwo w sprawie Kalinowskiego, cyt. G.
Kisielew,
K charaktieristikie riewolucjonnogo mirowozrienija K. S. Kalinowskogo, „Sławjanskoje
Istoczni-
kowiedienije" 1965, s. 45.
34 Por. ironiczne uwagi w zeznaniach J. Koziełła o agentach przysyłanych z Warszawy
na
Litwę „bez pieniędzy, bielizny i ubrania", o tym, że w KCN nie znano nawet nazw litewskich
po-
wiatów. Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s. 173.
295
Zdaje się, że pod koniec lata spisek krakowski wyłonił z siebie Radę Naczelną
Galicyjską, jako władzę dla całego zaboru58. Radzie Naczelnej podlegać miały odtąd
dwie ławy: krakowska i lwowska. W skład Rady weszli, obok Szczepańskiego i Ku-
bali, dwaj ludzie starsi: sędzia Izydor Dymidowicz i Stefan Mułkowski, obaj po-
dobno raczej jako figuranci. Utworzenie Rady Naczelnej Galicyjskiej kolidowało,
rzecz jasna, z organizacyjnym schematem Mierosławskiego, świadczyło już o za-
miarze zbliżenia z Komitetem Centralnym. To nie zmieniało faktu, że w ławach,
a może i w Radzie Naczelnej, mierosławczycy mogli zachować wpływy.
Stosunki galicyjskich czerwonych z Warszawą szły jak dotąd, wedle przypusz-
czenia Awejdego, „po linii znajomości byłych manifestantów warszawskich ze stu-
dentami krakowskimi". Dopiero w połowie października przybył na ów zjazd mię-
dzyuczelniany do Krakowa Bronisław Szwarce i doszedł do porozumienia z Kuba-
la59. Układ podpisany 16 X 1862 składał się z 4 punktów:
„1. RNG poddaje się pod naczelnictwo CKN.
2. CKN uznaje RNG jako Komitet Prowincjonalny, pozostawiając mu wszelką
autonomię co do działań wewnętrznych.
3. RNG zobowiązuje się do przeprowadzenia organizacji według zasad przez
CKN przyjętych.
4. Oba komitety będą sobie ułatwiać czynności międzykomitetowe".
Komitet Centralny zatwierdził tę uchwałę 17 listopada, po czym ogłosił w „Ru-
chu", że tylko Rada Naczelna Galicyjska ma prawo działać w imieniu KCN w za-
borze austriackim60. Ze swej strony Rada Naczelna wydała na ten temat odezwę
z datą 25 listopada. Zapewniała w niej m. in., „że Galicja w dzisiejszym położeniu
swoim samodzielnie występować nie może. W organizmie prac narodowych przypada
jej stanowisko wyczekujące i pomocnicze"61. W podobnym duchu odzywała się
później „Galicja", tajne pisemko będące urzędowym organem Rady Naczelnej62.
W porównaniu do umów, które Komitet Centralny zawarł lub chciał zawrzeć
z Wilnem i Kijowem, niniejsza umowa krakowska była zwięzlejsza i bardziej ogól-
nikowa. Zabór austriacki nie miał prowadzić wojny; Komitet Centralny nie próbo-
wał nim kierować i zadowalał się formalnym uznaniem. Nie przewidziano nawet
wymiany komisarzy między obu ciałami. Awejde skarżył się, że również po zawar-
? ciu układu stosunki KCN z Galicją pozostały „rzadkie i bezbarwne". Galicja „nie
przyniosła organizacji wręcz żadnej korzyści: ani kopiejki pieniędzy, ani jednej
38 W. Tokarz, op. cit., t. I, s. 33, przypuszcza, że RNG zawiązała się w lipcu lub
sierpniu.
'Podobnie O. Awejde, op. cit., s. 458: po czerwcu, a przed październikiem.
59 Uczestnik tego zjazdu J. Łukaszewski, op. cit., s. 254-256, dla ostrożności
określa Szwarcego.
' (wówczas zesłańca) literami S. B., co dało powód do mniemania, że wysłańcem KCN był
Bobrowski.
'Łukaszewski nie miał jednak powodu ukrywać nazwiska nieżyjącego Bobrowskiego.
Osobę
-Szwarcego potwierdza A. Szczepański, Młodzież krakowska. Por. W. Tokarz, op. cit., 1.1, s.
38.
60 „Ruch" 3 XII 1862, Prasa tajna, t. I, s. 357.
61 Przedruk odezwy, Demokracja Polska, s. 58-60.
62 Ukazał się tylko jeden numer z 15 I 1863. Prasa tajna, t. I, s. 416-419.
303
dwururki, ani wpływu na opinię publiczną mieszkańców prowincji, ani nawet fa-
langi dziesiątek na podobieństwo naszych"63.
Przyczyną była oczywiście słabość elementu rewolucyjnego w Galicji. Demokraci
lwowscy starszego pokolenia albo trzymali z białymi, jak Smolka i Ziemiałkowski,
albo trzymali się z rezerwą wobec KCN, jąk Ujejski czy Schmitt. Konspirujący ele-
ment nie rozporządzał wpływami i środkami. Poniżej Rady Naczelnej jako tako
funkcjonowały dwie ławy „główne". Krakowską kierował aptekarz, Adolf Aleksan-
drowicz, lwowską literat, Mieczysław Romanowski. Ławy obwodowe organizowały
się wolniej, a niższe szczeble w wielu powiatach i nawet na przedmieściach Krakowa
zaczęły się formować dopiero w lutym 1863 r. Instrukcje dla dziesiętników, setni-
ków, pisarzy ław, naczelników miejskich itd. nakazywały „szerzenie związku i pro-
pagandę rewolucyjną", ściąganie podatku, wywiad w innych środowiskach poli-
tycznych itp. Zaprzysięgano członków „organizacji kadrowej" tylko spośród star-
szej młodzieży inteligenckiej lub rzemieślniczej; w ten sposób zwerbowano w Kra-
kowie znaczną część studentów Uniwersytetu, Instytutu Technicznego i Szkoły
Przemysłowej, chłopców pełnych zapału i gotowych do poświęcenia, m. in. także
synów ziemiańskich. W ławach pracowali oczywiście ludzie już dojrzali: inteligenci,
oficjaliści, drobnomieszczanie, gdzieniegdzie też (ale chyba w późniejszym okresie)
właściciele ziemscy. Nie wszedł jednak do organizacji nikt z politycznym znaczeniem.
Korespondencja przesłana ze Lwowa do „Przeglądu Rzeczy Polskich", pióra za-
pewne Henryka Schmitta, potępiała ostro robotę Rady Naczelnej Galicyjskiej,
„jakiejś władzy z niedojrzałych głów złożonej, która śmie przywłaszczać sobie wy-
łączność"64. Jednym z następstw tego stanu rzeczy był brak funduszów organizacji
czerwonej. Mogła ona zwerbować kilkaset patriotycznej młodzieży, ale nie miała
za co jej uzbroić.
ZABÓR PRUSKI
Szanse obozu czerwonych w zaborze pruskim przedstawiały się chyba jeszcze
słabiej niż w Galicji. Poznańskie, Prusy Zachodnie i Wschodnie, Śląsk Górny i Dolny
słabo tylko współpracowały z sobą. W każdej z tych prowincji żywioł polski znajdo-
wał się'w odmiennych warunkach, ale tylko w Poznańskiem reprezentował poli-
tyczną siłę. Ziemiaństwo poznańskie, zarówno w swym konserwatywnym, jak też
liberalnym odcieniu, sympatyzowało z białymi z Kongresówki, ale samo nie wytwo-
rzyło podobnej organizacji. Słychać wprawdzie w Poznańskiem pod koniec 1862 r.
63 O. Awejde, Qp. cit., s. 458. H. Schmitt skarżył się później, że wysłańcy KCN nie
wchodzili
w Galicji w kontakty z dawniejszym pokoleniem działaczy niepodległościowych. Por. jego
memoriał
z lipca 1863, Wydawnictwo materiałów, t. HI, s. 89.
64 „Przegląd Rzeczy Polskich" 20 XII 1862, korespondencja z 2 grudnia. Por. W. Tokarz,
op. cit., 1.1, s. 44-94. M. Tyrowicz, op. cit., s. 17-26. M. Zgórniak, op. cit., s. 142-144. H.
Schmitt
zabiegał podówczas o stanowisko lwowskiego korespondenta „Czasu", por. cyt jego list do.
A.
Szukiewicza z 1 XII 1862.
304
?'?
o mężach zaufania i o komitecie białym, ale nie widać żadnego śladu ich politycz-
nej aktywności. W zasadzie poznańskim działaczom wystarczały legalne towa-
rzystwa typu organicznego oraz polityczna reprezentacja w Kole Polskim
w Berlinie.
Starzy przywódcy poznańskiej demokracji: Guttry, Libelt, Moraczewski, Ko-
siński itd. — konspirować nie zamierzali. Wszyscy oni byli związani ze sferą ziemiań-
ską i godzili się z polityczną zasadą ziemiańskiej większości: że opozycja wewnątrz
państwa pruskiego ma być wyłącznie legalna. Guttry, jak zobaczymy niżej, dwu-
krotnie^ ciągu roku jeździł do Warszawy, gdzie pertraktował zarówno z Komite-
tem Centralnym, jak i z Dyrekcją Wiejską. Padlewskiego zaklinał, by nie zaczynać
powstania; Kronenberga starał się powstrzymać od przejścia na stronę margrabie-
go65. I tu więc jest widoczna znana tendencja do łączenia białych z czerwonymi
— w przekonaniu, że tylko tą drogą uda się zażegnać powstanie. Kategorycznie
przeciwnym był natomiast Guttry tworzeniu organizacji czerwonej — z dziesiątka-
mi, składkami, przysięgą itd. — w samym zaborze pruskim.
Zawiązek takiej organizacji istniał w postaci Towarzystwa Narodowego, zrze-
szającego, jakeśmy widzieli, polską młodzież szkolną z gimnazjów Poznańskiego,
Prus Zachodnich i Śląska. Przeszło przez tę organizację w ciągu dwóch lat paręset
młodzieży, która potem poszła do powstania, a jeszcze potem odznaczyła się w ży-
ciu społecznym i kulturalnym kraju. Gronu temu nie były obce tendencje radykal-
ne66, jednakże pozostało ono zamknięte w murach szkolnych. Powstanie wybuchło,
zanim ci chłopcy doszli w większej liczbie do matury i zdążyli się włączyć w nurt
życia publicznego.
Akademickiego środowiska nie było w Poznaniu. Polacy studiujący we Wrocła-
wiu, Berlinie, Greifswaldzie i innych niemieckich uczelniach utrzymywali kontakt
z Towarzystwem Młodzieży Polskiej w Paryżu67 i oczywiście politykowali, ale
tylko we własnym gronie.
W tych warunkach stosunki warszawskiej organizacji czerwonej z zaborem prus-
kim nawiązywały się na całkiem innych zasadach niż np. z Wilnem, Kijowem, czy
Krakowem. Inicjatywa wychodziła z Warszawy i miała na celu potrzeby warsza-
wskiego spisku. Przez Katowice — Wrocław, przez Toruń i Gdańsk szły linie ko-
lejowe łączące zabór rosyjski z zachodem. Tędy zbiegała młodzież zagrożona aresz-
towaniem lub wędrująca do Genui i Cuneo; tędy sprowadzano prasę emigracyjną,
regulaminy wojskowe, a później również broń. Wszystko to wymagało urządzenia
punktów przerzutu, zwłaszcza na pograniczu z ziemią chełmińską i Śląskiem.
Zajął się tym Komitet Ruchu jeszcze w 1861 r. W powiat brodnicki wyprawił Jó-
zefa Ćwierczakiewicza, dziennikarza zaprzyjaźnionego z Apollem Korzeniowskim
i tak jak on, zagrożonego aresztowaniem. Ćwierczakiewicz zorganizował dla emi-
65 A. Guttry, Pamiętniki, t. II, s. 89-105.
66 T. Eustachiewicz, op. cit., s. 11-26.
67 O misji Milowicza do kół studenckich, w Berlinie i Wrocławiu, w czerwcu 1862, por.
J.
Łukaszewski, op. cit., s. 252. H. Barycz, op. cit., s. 123 n.
305
wrażenie, że Dyrekcja w tej chwili nie uchylałaby się od rozmów z rządem, chociażby
z pominięciem problemu Litwy i Rusi. .
Pośrednim świadectwem jest memoriał gen. Lewińskiego, przedłożony Radzie
Stanu 23 października. Generał, były członek Delegacji Miejskiej z 1861 r., stwierdzał,
że ówczesne koncesje na to, ażeby mogły „przynieść błogie skutki, których monarcha
i kraj słusznie od nich oczekują, potrzebują odpowiedniego w niektórych szczegółach
rozszerzenia". Wnosił więc, aby co najmniej połowa członków Rady Stanu skła-
dała się z osób delegowanych do niej przez rady powiatowe i miejskie; następnie,
aby projekty praw przedłożone Radzie do opinii, mogły być odsyłane do właści-
wej komisji rządowej i tam przeredagowane, ale z udziałem takiej liczby „członków
przez ogólne zebranie z łona swego wybranych, jaka stale w tym wydziale zasiada".
Inne propozycje Lewińskiego dotyczyły już spraw mniej istotnych, te dwie jednak
zmierzały do wzmocnienia reprezentacyjnego charakteru Rady Stanu oraz jej wpływu
na ustawodawstwo86. Obie też były o wiele skromniejsze, w porównaniu chociażby
z wcześniejszym o rok adresem „lambertowskim". Lewiński występował tylko we
własnym imieniu, chyba jednak w porozumieniu z białymi notablami, do których
się zaliczał. Można więc uważać jego wniosek za balon próbny lansowany przez
białych dla sprawdzenia, czy rząd nie zechce czegoś zapłacić dla pozyskania ich
sobie.
W końcu grudnia, tuż przed świętami, odbył się w Warszawie, z inicjatywy Dy-
rekcji, zjazd międzydzielnicowy, na który zaproszono delegatów komitetów białych
spoza Królestwa. W rozumieniu organizatorów miał się wyłonić stąd „komitet
ogólny", tj. reprezentacja białych na całą Polskę. Formalnie na porządku obrad
stało przedyskutowanie omawianego wyżej programu Dyrekcji; faktycznie na pierw-
wszy plan wysunęła się sprawa branki i powstania.
Kongresówkę na zjeździe reprezentowało 5 delegatów z Kronenbergiem na
czele, Litwę i Ruś po trzech, Poznańskie dwóch, bo trzeciego delegata policja za-
trzymała na granicy. Z Galicji nie było nikogo87. Przewodnictwo objął Kronenberg.
W dyskusji nad programem Gieysztor z Litwy i Guttry z Poznańskiego domagali
się, by mu nie dawać znamienia partyjnego, chcieli uczynić go możliwym do przy-
jęcia także przez prawe skrzydło czerwonych. Większość obecnych spoza Kongre-
sówki trzymała się więc nadal tendencji jednoczenia białych z czerwonymi, widząc
w tym sposób zapobieżenia powstaniu. Natomiast królewiacy jak gdyby już poło-
żyli krzyżyk nad tą koncepcją, zostawiali czerwonych własnemu losowi. Ludwik
Górski znacząco powiedział: „Nasze prace popiera sam naczelnik kraju", a gdy
aluzja ta wzbudziła protesty, wycofał się prostując, że Wielopolski „nie jest przeciw-
84 Brulion wniosku, B. Jag. rps 6156, k. 52-57.
87 O delegatach z Królestwa mówiło się, że „nie był to sam Komitet, bo ten tajemny".
Byłby
to jeden więcej argument, że Kronenberg nie wchodził w skład Dyrekcji. J. Gieysztor, op. cit.,
1.1,
s. 185; ibidem, s. 182-200, opis zjazdu. Cyt. list Trzetrzewińskiego z 7 11863 mówi, że
Galicjanie
nie stawili się „przez trudności od nas niezależne". Por. A. Guttry, op. cit., t. II, s. 99 n. W.
Przybo-
rowski, H. V, s. 440-444.
311
ny naszym pracom"88. Dla świętej zgody konserwatywna grupa przystała, jak się
rzekło, na niektóre poprawki w programie, nieistotne zresztą co do treści.
Dyskusja nad sytuacją bieżącą wywiązała się przy sprawozdaniach o stanie
poszczególnych prowincji. Świadczyły one o podminowaniu kraju przez konspi-
rację i o wiszącym w powietrzu wybuchu. Jeden z przedstawicieli Królestwa po-
parł stanowisko margrabiego oświadczając, że branka, tj. „przecięcie wrzodu",
może być korzystna dla kraju. Wówczas to doszło do owej pamiętnej wymiany zdań
między litewskim szlachcicem, Gieysztorem, a warszawskim bankierem, Kronen-
bergiem.
Gieysztor: „Jestem tak przeciwny dziś powstaniu, że wolałbym -- zginąć tu
pod sztyletem zapaleńców, --by tylko nie dopuścić do wybuchu, ale, panowie,
jednak moim ideałem nie St. Potocki, lecz jenerał Kicki, gdy już powstanie wybuch-
nie — ja będę z narodem!"
Kronenberg: „Gdy młodzież dowie się o tym, rychlej jeszcze zrobi powstanie".
Gieysztor: „Nie, panowie, nie łudźcie się, nie oszukujcie samych siebie. Nie tylko
ja, ale i każdy z was to samo zrobi"89.
Słowa te — oraz fakt, że sprawdziły się one już w dwa miesiące potem — przy-
tacza się nieraz na dowód, że nie tylko młodziki, ale i dojrzali przedstawiciele klas
„wyższych" kierowali się w polityce uczuciem, a nie zdrowym rozumem. Szło jednak
o co innego. To, co powiedział Gieysztor, świadczyło o dwóch rzeczach: że szlachta
posiadająca nie umie przekonać społeczeństwa o słuszności swej polityki oraz że nie
może sobie pozwolić na przeciwstawianie się społeczeństwu. Jedno i drugie dowo-
dziło bankructwa tej klasy jako przewodniczki narodu. Z chłopami — z masą na-
rodu — była ona beznadziejnie skłócona. W oczach pośrednich warstw inteligencko-
-mieszczańskich uchodziła, zwłaszcza od 1831 r., za przeciwniczkę dążeń narodowych.
Daremnie usiłowała zmazać to piętno demonstrując swój patriotyzm, w każdej
chwili politycznego napięcia. Nie jest nawet istotne, w jakiej mierze czyniła to ze
szczerego uczucia, a w jakiej z wyrachowania. W oczach opinii publicznej program
ugcdy z zaborcą był uwarunkowany nie dobrem narodu i nie rozsądkiem poli-
tycznym, ale interesem wielkich posiadaczy. Z chwilą zaś, gdy naród nie chciał iść
za szlachtą, szlachta musiała iść z narodem. Gieysztor dał do zrozumienia, że woli
zginąć w szeregach powstańczych, aniżeli z rąk powstańców. Ogół ziemiański
wiedział, że można równie łatwo zginąć z rąk własnych chłopów. Wielu ziemiańskich
działaczy angażowało się po stronie ruchu m. in. dlatego, aby zapobiec zbliżeniu
czerwonych z chłopami90. Skądinąd i rząd zaborczy mógł się posłużyć chłopami
przeciw szlachcie — i ten właśnie dylemat stał się przyczyną bezwładu, którego
już od roku obóz białych nie mógł przezwyciężyć.
88 A. Guttry, op, cit., t. II, s. 101 n.
89 J. Gieysztor, op. cit., t. I, s. 189. Nie jest istotne, czy słowa te padły w tej formie, czy
też
autor skomponował je post factum. Rzecz w tym, że oddają one istotę zagadnienia.
90 Rozwinąłem obszerniej tę problematykę w książce: Sprawa włościańska w powstaniu
stycz-
niowym.
312
Środowisko zagrożone katastrofą nie łatwo akceptuje j'ą j'ako coś, co nastąpić
musi. I tym razem przywódcy biali zebrani w Warszawie uspakajali się, że niebezpie-
czeństwo nie jest tak bardzo bliskie i że może powstania uda się jeszcze uniknąć.
W dalszym ciągu jednakże nie było zgody co do sposobów ocalenia. Prawe skrzydło
obozu zakładało, że z czerwonymi rozprawi się władza zaborcza. Skrzydło lewe,
jak zobaczymy, podejmie jeszcze jedną próbę wyperswadowania czerwonym decyzji
powstańczej.
KLER WOBEC RUCHU
Postawa duchowieństwa katolickiego przypominała postawę posiadającej szlach-
ty, może tylko silniej skontrastowaną. Biskupi bardziej stanowczo angażowali się
przeciw ruchowi, natomiast niższy kler dosyć powszechnie przyłączał się do ruchu.
O arcybiskupie Felińskim namiestnik wyrażał się z uznaniem, że trzyma swoich
księży „w jeżowych rękawiczkach", że tylko dzięki niemu ustały manifestacje kościel-
ne91. W istocie Feliński włożył wiele wysiłku w umocnienie karności wśród księży,
zapędzał ich do gorliwszej pracy duszpasterskiej, do zakładania bractw wstrze-
mięźliwości, do wyplenienia przeróżnych nadużyć93. Wystąpił też bardzo stanowczo
przeciwko przystępowaniu księży do tajnych towarzystw, przytaczając odnośne
zakazy Stolicy Apostolskiej. W istocie na gruncie włoskim masoneria, karbonaryzm
i inne związki tajne, bardziej i mniej radykalne pod względem społecznym, nastro-
jone były antyklerykalnie. W Polsce czerwoni unikali, jak mogli, antykościelnych
wystąpień; niebezpieczni byli ze względu na samą dążność do powstania. W okól-
niku do duchowieństwa z 13 X 1862 r. arcybiskup ostrzegał przed zgubnymi dla
kraju skutkami wyzywania do walki silniejszego przeciwnika. „Naśladujmy raczej
Ezdrasza i Nehemiasza, co dawny Kościół z chwałą i pożytkiem ludu odbudować
potrafili, niż nieszczęśliwych mieszkańców Jerozolimy, co ukrzyżowawszy Chrys-
tusa na próżno potędze Rzymian opierać się próbowali"93.
W swej akcji miał Feliński pełne poparcie Rzymu, Sekretarz Stanu kardynał
Antonelli w piśmie do biskupa Szymańskiego nakazywał powściągać księży od udziału
w związkach tajnych94. Biskup ów zasuspendował nawet w związku z tym jednego
z najgorliwszych agitatorów czerwonych, ks. Żółtowskiego95. Z innych biskupów
Królestwa Marszewski we Włocławku odnosił się wrogo do ruchu narodowego;
91 Konstanty do cara, 26 XI/8 XII/1862, CGAOR, z. 678, inw. 1, vol. 773, k. 353 n.
Ibidem,
k. 331 n., pismo z 3/15/X, też o Felińskim: „My dołżny jego bieriecz, nie kompromitirowat,
daby wsiegda kazałoś, czto on czełowiek niezawisimyj, a nie klewriet prawitielstwa".
92 Por. protokół zjazdu duchowieństwa archidiecezji warszawskiej, przedrukowany w
Pa-
miętnikach Z. Felińskiego, t. II, s. 202-228.
93 I. Polkowski, op. cit., s. 144-152. Por. „Głos Kapłana Polskiego" 21 I 1863, Prasa
tajna,
t. I, s. 244.
94 A. Boudou, op. cit., t. II, s. 238 n.
95 J. Tomczyk, op. cit., s. 31.
313
Co się tyczy niższego kleru, istniały wśród niego grupy ultramontańskie, wrogie
powstaniu z przyczyn ideologicznych; istnieli także księża-karierowicze, wysługu-
jący się rządowi carskiemu101. Jedni i drudzy nie mieli wpływu na ogół duchowień-
stwa, które jak wiemy, dość powszechnie angażowało się w manifestacjach. Pow-
ściągnięte następnie przez zwierzchność kościelną, nie przestawało sympatyzować
z ruchem, mimo że tylko nieliczni włączali się do konspiracji102. Propagandę patrio-
tyczną wśród kleru uprawiał „Głos Kapłana Polskiego" tajne pisemko wydawane
przez ks. Karola Mikoszewskiego. Ów ruchliwy, ambitny wikary z parafii św. Alek-
sandra w Warszawie, należał do niezbyt licznych w Polsce zwolenników radykalnej
reformy Kościoła; miał na myśli likwidację zakonów, zniesienie celibatu księży
i ustanowienie kościoła narodowego, „z uznaniem honoru pierwszeństwa dla pa-
pieży"103. Przywiązywał też duże znaczenie do zamierzonej przez Komitet Centralny
reformy uwłaszczeniowej. Jak sam twierdzi, do organizacji wstąpił dopiero
w końcu 1862 r. Zatem na własną rękę, aczkolwiek chyba za wiedzą KCN, drukował
już od czerwca t. r. swą gazetkę, przy współudziale dwu innych księży (być może
Szabrańskiego i Źulińskiego)104. Pierwszy numer zawierał swego rodzaju akt oskar-
żenia arcybiskupa Felińskiego i jego ugodowej polityki. W następnych numerach
„Głos Kapłana" uzasadniał, odwołując się do ojców Kościoła, prawo społeczeństwa
do zbuntowania się przeciw niesprawiedliwym rządom, ukazywał miejsce miłości
Ojczyzny w szerszym kontekście miłości bliźniego. Artykuł pt. O pracy, stwierdzał,
że Polska jest skrępowana „więzami podwójnej niewoli: jedna, nasza własna przez
naszych braci narzucona, -- drugą zaś dźwigamy od barbarzyńskich sąsiadów.
Ta ostatnia nigdy by się nie mogła przyjąć u nas, gdyby nie znalazła podstawy i pod-
pory w pierwszej". Są bowiem w Polsce ludzie, którzy powiedzieli sobie: „Po co
mamy pracować? Włóżmy jarzmo na innych, niech nam podają owoce ziemi. - -
Cała ta chmara próżniaków, w naszym kraju tak rozmnożona, ona pierwszą Oj-
czyzny naszej jest nieprzyjaciółką. - - Oni się lękają wszelkiego ruchu, wszelkiego
postępu, żeby ich z słodkiego spoczynku nie wyrwał! --Wszyscy próżniacy, wszyscy,
którzy nie wypełniają sumiennie obowiązków swego zawodu i obowiązków wzglę-
dem Kraju, są pierwszą zaporą do wyzwolenia Ojczyzny, są domyślnymi sprzymie-
rzeńcami naszych tyranów"105. Określenie mianem „próżniactwa" wyzysku klaso-
wego, uprawianego przez szlachtę, było zapewne mało precyzyjne. Trafnie za to
ukazał autor, jak interes klasowy właścicieli ziemskich — tj. obozu białych, wstrzy-
muje ich od współdziałania z ruchem narodowym.
101 Por. M. Żywczynski, op. cit, s. 524.
102 O. Awejde, op. cit., s. 478.
103 yff Pamiętniku późno spisanym Mikoszewski odnosi te rozważania do schyłku 1862 r.
Ogłosił ten fragment pamiętnika J. Jarzębowski, op. cit., s. 76 z uwagą: „Cały ten ustęp ujęty
w klam-
ry został ołówkiem autora przekreślony". Trudno mieć pewność, czy był to istotnie ołówek
autora.
104 Por. wstęp do przedruku „Głosu Kapłana", Prasa tajna, t. Ł, s. 200-204.
„Pamiętniki"
K. Mikoszewskiego, s. 91.
105 „Głos Kapłana Polskiego", 24 XII 1862, Prasa tajna, 1.1, s. 233-235. Por. S.
Kieniewicz,
Sprawa włościańska, s. 240.
315
Rozdział dziesiąty
DECYZJA O WYBUCHU
PRZYGOTOWANIA RZĄDOWE DO POBORU
Pod koniec listopada 1862 r. konsul austriacki Lederer, zdając sprawę z sytuacji
Królestwa oceniał ją jako pomyślną dla rządu. Administracja znacznie się polep-
szyła, rząd rozporządza teraz większą liczbą wojska, społeczeństwo zraziło się do
knujących w podziemiu terrorystów. Nie zaczną oni powstania przed wiosną, a tym-
czasem roztrwonią pieniądze, które im przyniósł podatek narodowy. Rząd ma przed
sobą pół roku spokoju, a do tego czasu zaczną już owocować reformy Wielopol-
skiego. „Wychodząc z tych założeń rewolucję zaczętą w lutym 1861 r. można
uznać za zamkniętą"1.
Austriak, nieprzychylny w zasadzie w. ks. Konstantemu, a więc skłonny, zdawa-
łoby się, do podkreślania jego niepowodzeń, tym razem sądził błędnie, na podstawie
pozorów. Polska zdawała się spacyfikowana. Do Królestwa ściągnięto jesienią 3
gwardyjską dywizję piechoty i kilka pułków kawalerii gwardii. Warszawa roiła
się od eleganckich, petersburskich oficerów, publiczność zwracała uwagę na ich
mundury, zbliżone barwą do narodowych polskich2. Trwała żałoba, w teatrach
było pustawo, spokojnie za to przeszły rocznice 15 października i 2Ś listopada3.
O sprawności policji zdawał się świadczyć proces pokazowy, wytoczony 66 człon-
kom organizacji warszawskiej, aresztowanym jeszcze przed pół rokiem. Toczył
się on przy drzwiach otwartych, w pałacu Paca, w grudniu 1862 r. i styczniu
1863 r. Ogromną większość oskarżonych stanowili ludzie prości, robotnicy i czeladź
rzemieślnicza; przed sądem bronili się, że zostali wprowadzeni w błąd przez tajnych
werbowników, że składali przysięgę nie wyznając się w zamiarach organizacji4.
1 Raport Lederera, 24 XI 1862, HHSA PA 38/152.
2 W. Przyborowski, H. III, s. 388-391.
3 Rocznicę śmierci Kościuszki KCN nakazał uczcić nabożeństwami żałobnymi
(Dokumenty
KCN i RN, s. 23), ale w całej Warszawie odbyło się tylko jedno. Dnia 29 XI1862 młodzież w
jednym
z gimnazjów zaczęła „hałasować i gasić lampy", kilku chłopców ukarano chłostą. Konstanty
do
cara, 15 X, 30 XI, 8 XII 1862. CGAOR, z. 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 331, 351, 353.
* Lista oskarżonych (11 szlachty zatwierdzonej, 5 niezatwierdzonej, 38 stanu miejskiego,
12
chłopskiego), BL, z. 324, vol. II, nr 4. Sprawozdania z procesu, J. Tęgoborski do A.
Gorczakowa,
13, 28 XII 1862, CGAOR, z. vol. 375, k. 1-13. B. Czart, rps 5687, s. 185-277. Z. Chądzyński,
op.
cit., s. 57-58. E. Przybyszewski, Pisma, s. 339-346.
321
W świetle ich zeznań spisek nie zdawał się niebezpieczny. Konstanty i Wielopolski
urządzali się w stolicy na dobre. Lansowano „wielkie projekta a la Napoleon o prze-
przebudowaniach w mieście — mają się obalać całe połacie murów i rozszerzać
ulice, stawiać koszary, obmyślać dla wojska pomieszczenia"5. W bezpośrednim są-
siedztwie Zamku powstać miała rosyjska dzielnica wojskowa, która by mogła w wy-
padku rewolucji szachować „buntownicze" dzielnice: Stare Miasto, Powiśle i Wolę.
Pod osłoną zaborczych bagnetów miał Wielopolski wprowadzać w życie swe
wielkie zamierzenia. W dniu 25 XI1862 r. inaugurowano uroczyście Szkołę Główną,
przywrócony pod nową nazwą, po 30 z górą latach uniwersytet warszawski. W skład
Szkoły Głównej weszła dawna Akademia Medyczna, otwarto także rok pierwszy
na trzech nowych wydziałach, łącznie zaczynało studia ok. 800 studentów. Przemó-
wienie inauguracyjne dyrektora Krzywickiego młodzież ta przerywała gwarem i kasz-
laniem, skoro tylko zaczynał chwalić cesarza lub margrabiego. Za to w przychylnym
skupieniu wysłuchano nowego rektora Mianowskiego, gdy w mowie swojej przy-
pomniał uczelnię wileńską i jej wychowanka Mickiewicza, gdy apelując do patrio-
tyzmu młodzieży wołał: „Oświatą nie tylko jaśnieją i zasługują się narody, ale się nią
też z upadku dźwigają". Obserwator z kół ziemiańskich stwierdzał: „Jeżeli rząd
nie będzie się mieszał do Szkoły Głównej, ale jej sterownictwo zostawi rektorowi
i dziekanom, - - można mieć dobrą nadzieję co do nauk, konduity młodzieży i przy-
szłości samejże szkoły"6.
Zewnętrzny spokój, zagwarantowany siłą; pomyślne otwarcie nowego roku
szkolnego — te dwa zjawiska nie przesłaniały jednak trudnej sytuacji rządu. Ani
Konstanty, ani Wielopolski nie odważyli się przybyć na inaugurację Szkoły
Głównej, ze względów bezpieczeństwa. Poruszali się po mieście tylko ze zbrojną
eskortą7. Ich rezydencje — Zamek i Pałac Briihlowski — w dniach przyjęć świeciły
pustkami. Był to najlepszy sprawdzian, że cel zasadniczy ich powołania do władzy:
zjednanie dla caratu klas posiadających — nie został jeszcze osiągnięty. Arysto-
5 Niepodpisany list z 10 X 1862 do Hotelu Lambert, B. Czart, rps 5686, s. 876. Tamże
dalsze
szczegóły: „Była chwilę mowa o zabraniu klasztoru i kościoła XX Bernardynów koło Zamku
na
cerkiew w zamian za cerkiew dzisiejszą, o zabraniu gmachu Tow. Dobroczynności, Resursy
itp.
Rada miejska ma na to odpowiedzieć, że funduszów na takie upiększanie nie ma i ofiarować
te,
o jakie pretensje dawne do rządu miasto mieć by mogło". A. Szczypiorski, op. cit., s. 139-
141, w swej
cennej, choć opartej na jednostronnym materiale książce, polemizuje z moją rozprawką:
Pomysły
urbanistyczne marg. Wielopolskiego z 1862 r., „Prace Instytutu Urbanistyki i Architektury"
1953, z. 3. Słusznie wytyka mi nieścisłe sformułowanie prawnej istoty sporu między Radą
Admini-
stracyjną a Radą Miejską. Niesłusznie podaje w wątpliwość fakt, że u podłoża tych planów
urba-
nistycznych leżały względy wojskowe. O strategicznych celach burzenia domów na
Krakowskim
Przedmieściu pisał A. Giller do „Czasu", 14 I 1863. Por. też S. Kieniewicz, Militarne
znaczenie
Osi Saskiej, „Rocznik Warszawski" 1963.
6 L. Krasiński do Hotelu Lambert, b. d., B. Czart, rps 5687, s. 100. Konstanty do cara, 8
XII
1862, powtarza pogłoskę, jakoby studenci oświadczyli Kom. Centralnemu, iż zrywają z nim
stosunki.
Por. Pamiętniki I. Baranowskiego, s. 447-450. A. Kraushar, Kartki z pamiętnika, t. II, s. 37.
7 Konstanty do cara 9 XI1862 przyznaje, że przy tych przejazdach ryzykuje się strzał z
okna,
ale że przy szybkiej jeździe trudno trafić. CGAOR, z. 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 347.
322
nad poczynaniami emigracji polskiej. Prefekt policji paryskiej Boittelle miał na uwa-
dze stosunki tych emigrantów z mażzinistami, zawsze podejrzanymi o skłonność do
zamachów na głowy koronowane. W swej usłużności dla strony rosyjskiej był także
utwierdzany brzęczącym argumentem tudzież obietnicą orderu. Otrzymał zaś za
partnera Juliana Bałaszewicza, „jednego z najzdolniejszych i największych prowo-
katorów, jakich miała policja carska w XIX w."13 Bałaszewicz wywodził się z zu-
bożałej szlachty z Wileńszczyzny, na służbę policyjną zgłosił się dobrowolnie. W po-
łowie września 1862 r. osiadł w Paryżu pod przybranym nazwiskiem Alberta Po-
tockiego, otworzył mały antykwariat, zapisał się do różnych organizacji emigra-
cyjnych. Liczył podówczas lat 31; w ciągu 14 lat przesyłać miał z Francji, a później
z Londynu drobiazgowe raporty do III Oddziału o polskich i rosyjskich emigran-
tach. Jego specjalnością było komponowanie obelżywych listów, które rzucone
na pocztę, poróżnić miały adresata z rzekomym ich autorem. Raporty Bałaszewi-
cza są źródłem trudnym do wykorzystania, zawierają bowiem obok danych praw-
dziwych i obok pogłosek także notoryczne zmyślenia agenta. Tak więc ilekroć
spotkało emigrację jakieś niepowodzenie — rozłam w którejś organizacji, pojedynek
czy inny skandal, Bałaszewicz zdarzenie to przypisywał niechybnie własnej prze-
myślnej intrydze. To nie zmienia faktu, że wielokrotnie zaszkodził on bardzo dot-
kliwie polskim i rosyjskim działaczom rewolucyjnym.
W danym wypadku, konkretnie od końca września 1862 r. wszedł w układ z pa-
ryskim biurem perlustracji listów, mieszczącym się w prefekturze policji. Sekretarz
Bałaszewicza Butkowski odbierał codziennie od odnośnego urzędnika prefektury
listy polskie i rosyjskie, robił z nich wyciągi i odpisy, po czym list zaklejony wędro-
wał do adresata. Emigracja wiedziała o tych praktykach francuskiej policji, ale
zakładała, że antyrosyjska działalność nie interesuje Francuzów. Nikt nie przy-
puszczał, że w ciągu blisko roku każdy polski list przechodzący przez paryską pocztę
trafiał do rąk carskiej żandarmerii. Dotyczyło to m. in. korespondencji agentów
Komitetu Centralnego.
W początku swej działalności Bałaszewicz był przekonany, że Komitet Centralny
urzęduje naprawdę w Paryżu, wysuwał też na temat jego składu różne fantazyjne
przypuszczenia. To mu nie przeszkadzało w przekazywaniu bezpośrednio do War-
szawy rad niekiedy uderzająco trafnych. Na przykład 24 października [Hercen i Oga-
riow] „boją się że wojsko zostanie zmienione w Warszawie, - - Nie głupie [byłoby]
wprowadzić nowe wojsko zamiast starego". Albo 9 listopada: „Pobór trzeba ko-
niecznie wcześniej kończyć, to zniszczy liberałów, a oni sami przyznali, że to cios
śmiertelny". I znów 14 listopada: „Nie głupie [byłoby] pośpieszyć się z poborem
w grudniu", a poborowych odsyłać do Rosji koniecznie pociągiem, A w 3 dni potem:
„Trzeba koniecznie się śpieszyć, skończyć do stycznia, to rozbije ich plany i zabój-
stwa". Albo 5 stycznia: „Nie głupio [byłoby] przez poselstwo w Turynie zakazać
13 J. Borejsza, W kręgu wielkich wygnańców, Warszawa 1963, s. 491-494. Tamże dalsza
lite-
ratura. Por. L Koberdowa, W. ks. Konstanty, s. 137-139. Raporty Bałaszewicza, wrzesień
1862 —
styczeń 1863, B. PAN rps 2327.
324
PLANY POWSTAŃCZE
Liczne wypowiedzi członków Komitetu Centralnego z ostatnich miesięcy 1862 r.
zdają się świadczyć, że Komitet teri nie pragnął, nie przygotowywał, a nawet i nie
oczekiwał szybkiego wybuchu. Łukaszewskiemu powiedział Szwarce w Krako-
wie w połowie października: „O powstaniu nikt rozsądny obecnie nie myśli,
ledwie za. rok lub dwa"19. — „Jeszcze w grudniu 1862 i w styczniu 1863 r.
informowano nas z Warszawy — wspomina Alfred Szczepański — „że nie ma po-
trzeby przyśpieszać robót, że o powstaniu zgoła jeszcze i mowy nie ma"20. Awejde
mówił w grudniu Deskurowi, 7,że do powstania jeszcze tak prędko nie przyjdzie"21;
te same zapewnienia padały w rozmowach z duchowieństwem22. Na rozmowach'
z przedstawicielami Rusi, także w grudniu, Padlewski, Giller, Awejde i inni, stwier-
dzali, „że powstanie nie wcześniej jak wiosną wybuchnie z uwagi, że Litwa i Ruś
wcześniej gotowymi nie będą"23. Miłkowskiemu w tymże czasie powiedział Szwarce
stanowczo: „Powstanie odłożone jest do maja"24.
Zapewnienia o tym, że powstanie nie grozi natychmiast, że będzie jeszcze czas
do niego się przygotować, kierowano pod adresem ludzi, których chciano pozyskać
dla spisku, których chciano przekonać, że nie jest to przedsięwzięcie szalone. Za-
pewnienia takie składał również Szwarce, którego nie można posądzać — w prze-
ciwieństwie do Gillera i Awejdego — o chęć niedopuszczenia do powstania. Skąd-
inąd odroczenia terminu wybuchu do wiosny albo i dalej domagali się przyjaciele
Polski za granicą — nie tylko rewolucjoniści rosyjscy, jak o tym niżej będzie mowa,
ale również Mazzini. O tym, że powstanie w środku zimy, przed ukończeniem orga-
nizacji, przed zaopatrzeniem się w broń, będzie czymś fatalnym, członkowie Komi-
tetu byli najgłębiej przekonani. Równocześnie jednak zmuszała ich do powstania
groźba branki. Wierzyli, że znajdą wyjście z tego dylematu. Czy wiara ta nie należała
do kategorii „chciejstwa" (M. Wańkowicz) — wmawiania sobie samym pomyśl-
nych horoskopów?
Strzelców zebrać, rzecz łatwa; prochu mam dostatek,
W plebanii u księdza jest kilka armatek;
Przypominam, iż Jankiel mówił, iż u siebie
Ma groty do lanc, że je mogę wziąć w potrzebie.
Te groty przywiózł w pakach gotowych z Królewca
Pod sekretem; weźmiem je, zaraz zrobim drzewca,
Szabel nam nie zabraknie, szlachta na koń wsiędzie,
Ja z synowcem na czele, i — jakoś to będzie!
19 J. Łukaszewski, op. cit., s. 255.
20 A. Szczepański, Młodzież krakowska, tenże, Po burzy, Poznań 1880, s. 12.
21 B. Deskur, Dla moich wnuków. Powstanie styczniowe na Lubelszczyźnie, Lublin
1966, s. 92.
22 K. Mikoszewski, Pamiętniki, s. 100.
23 R. Rogiński, Kartki z pamiętnika, s. 46.
24 Z. Miłkowski, Od kolebki przez życie, t. II, s. 408.
326
Jakże prosty zdawał się problem powstania na Litwie w 1811 czy nawet w 1834 r.,
kiedy Mickiewicz pisał Pana Tadeusza! Konspiracja czerwona w 1862 r. nie miała
szabel i dostatku prochu, nie była też zwyczajna wojny. Instrukcje dla dziesiętni-
ków i setników, owszem, nakazywały naukę musztry i regulaminów wojskowych.
Regulaminy te, drukowane za granicą, rozprowadzano wśród organizacji, zapewne
zresztą w niedostatecznej liczbie. Prawie wcale jednak nie widać, aby dziesiątki
i setki, w Warszawie czy na prowincji, ćwiczyły się praktycznie w mustrze, fechtunku,
strzelaniu itp. Nieliczne znane wyjątki potwierdzają regułę: tygodniowe zebrania
dziesiątek upływały na czytaniu odezw i gazetek oraz na dyskusjach aktualnych.
Wychowywano polityków, ale nie szkolono żołnierzy.
Józef Piłsudski w wykładach historii militarnej powstania potępił bardzo surowo
kierowników spisku za to kardynalne zaniedbanie23. Formułował to oskarżenie
w 1912 r., kiedy sam na Błoniach krakowskich zaprawiał swoich strzelców do bli-
skiego wojennego wystąpienia. Nie chciał brać pod uwagę tego, że własna jego
musztra w Oleandrach odbywała się publicznie, za wiedzą władz austriackich,
z poparciem społeczeństwa. Bliższa nam konspiracja z czasu II wojny światowej
mogła szkolić praktycznie żołnierzy i oficerów, gdyż wszędzie poza zasięgiem hitle-
rowskich oczu miała swobodę ruchów — popierał ją cały naród. Sytuacja czerwo-
nych przed wybuchem powstania była z gruntu odmienna. W ówczesnych miastach
i miasteczkach, ciasnych i pełnych wojska, można było konspirować w czterech
ścianach, podejmować ryzykowne akcje w pojedynkę, lub małą grupą — nie można
było podjąć musztry na wolnym powietrzu. Uczestnik konspiracji, student, termi-
nator czy też robotnik, był pod kontrolą przełożonych i nawet w niedzielę nie mógłby
w większej gromadzie wymknąć się za rogatki. Co innego na wsi — tam systema-
tyczna kontrola władz carskich nie sięgała. Lecz na wsi musztra zbiorowa nie mogła-
by ujść uwagi chłopstwa i dziedziców. Tam, gdzie podobna musztra działaby się
z aprobatą dworu, tam spotkałaby się z podejrzeniami (i przeciwdziałaniem) chło-
pów. I oczywiście vice versa. Z tych trudności organizacja nie umiała wybrnąć;
zmontowała sprawną sieć łączności i informacji, aparat policyjny, skarbowy, pro-
pagandowy, bo to wszystko mogło funkcjonować w ukryciu. Nie mogła szkolić
wojska. Zapewne w KCN wyobrażano sobie, że propaganda z czasem urobi chło-
pów, Żydów, księży, właścicieli ziemskich itd., do stopnia, w którym kadry przyszłe-
go wojska będą mogły się prawie ujawnić. Uzyskanie takich wyników wymagało
czasu — a tego właśnie miało czerwonym zabraknąć.
Załóżmy, że w ten sposób rozumował w KCN Padlewski, konsekwentny rewolu-
cjonista odpowiedzialny za stronę wojskową powstania. Lecz w samym Komite-
25 „Praca nad przygotowaniem wojennym -- dałaby pewne zajęcie ludziom, które by ich
powstrzymało czasem od różnych wystąpień, jakie wówczas nieraz miały miejsce. Ludzie by
wtedy
bardziej się liczyli z trudnościami technicznymi, które mogłyby niechybnie się przyczynić do
zmniej-
szenia lekkomyślności, z jaką wojnę wydano". Józef Piłsudski o powstaniu 1863 r., Londyn
1963,
s. 26. Por. W. Tokarz, op. cit., 1.1, s. 54. J. Gąsiorowski, Z uwag nad r. 1863, „Zarzewie"
1913,
nr 2, s. 44.
327
nie brano zaś pod uwagę trudności transportu. Zakup miał być pokryty z podatku
narodowego. Do dnia 22 stycznia wpłynęło z tego źródła w Królestwie według
Gillera 60, według Awejdego 75 tys. rb. Organizacja czerwona na prowincji, jak
również poza. Królestwem, rozporządzała ponadto jakimiś niewielkimi funduszami.
Za 75 tys. rb. można było w teorii zakupić 3-4 tys. dobrych karabinów. W Komite-
cie Centralnym liczono, że pieniądze wpływać będą i dalej w 1863 r. Z upoważnienia
KCN Ćwierczakiewicz zorganizował Komisję Zagraniczną, specjalnie dla spraw
uzbrojenia. Sam zadatkował w Londynie 8 tys. karabinów, Langiewicz zaś zamówił
w Genui 5 tys. sztuk tańszej broni starego typu30. Wszystko to miało być wykupione
bezpośrednio przed wybuchem powstania, tak aby broń nadeszła na ostatnią chwilę.
Zakładano więc, że 1) powstanie nie wybuchnie tak zaraz, a 2) dostawy broni iść
będą jak w zegarku. Na obu punktach powstańcy mieli się zawieść boleśnie.
Pierwotny plan powstania, opracowany w listopadzie najpewniej przez Padlew-
skiego, był dosyć ogólnikowy. Przewidywał on utworzenie dwóch ugrupowań pow-
stańczych: jednego w trójkącie granicznym, między Olkuszem a Częstochową,
drugiego zaś nad Narwią, między Ostrołęką a Łomżą. Pierwsze z nich miało bazować
na kilku tysiącach robotników obu okręgów górniczych, już zorganizowanych
i ożywionych najlepszym duchem; również w tamtejszych zakładach łatwo dałoby
się uruchomić produkcję broni31. Zgrupowanie olkuskie operowałoby w kierunku
Kielc oraz Piotrkowa i Warszawy. Drugie zgrupowanie północne mogło Uczyć na
dobry nastrój i sprawność strzelecką ludności kurpiowskiej, na niedostępność le-
sistych terenów, na łatwość sprowadzenia broni zza granicy. Stawiano temu zgrupo-
waniu dwa zadania: przecięcie szos i kolei łączących Warszawę z Cesarstwem oraz
przerzucenie walki zbrojnej na Litwę i Białoruś. Kilkanaście tysięcy sztuk broni za-
mówionej za granicą wystarczyłoby na początek dla tych dwu głównych oddziałów.
W innych punktach kraju sprzysiężeni mieli atakować miejscowe garnizony, aby
utrudnić ich koncentrację i przeciwdziałanie. Padlewski nawracał też do niektórych
elementów wcześniejszego planu Dąbrowskiego, mianowicie do zamachu na Modlin
i Dęblin, z pomocą spiskowych rosyjskich, ewentualnie też do poruszenia War-
szawy.
Realność tego planu zależała od sprawdzenia się jego przesłanek: od termino-
wego skoncentrowania i uzbrojenia dwu głównych zgrupowań, od powodzenia za-
30 A. Giller, Historia, t. I, s. 270. Zbiór zeznań, s. 143. W. Przyborowski, H. V, s. 413 n.
J.
Moliński, Przygotowania wojskowe do wybuchu styczniowego, „Studia i Materiały do
Historii Woj-
skowości", VIII/2/1962, s. 125 n. Z. Janczewski, „Zarys powstania", twierdzi, że KCN zebrał
do
22 I 1863 r. 200 tys. rb., z czego potówa rozeszła się na potrzeby organizacyjne, na druki i
podróże
agentów. Na broń wydano 90 tys. rb. Tendencyjna ocena niegospodarności Komitetu budzi
po-
ważną wątpliwość. O zakupach broni we Włoszech por. J. Ordęga do S. Elżanowskiego,
Genua
8 Xn 1862. B. PAN rps 2325, z. V, s. 2, perlustracja.
31 Memoriał W. Milowicza, 7 XII 1862, cyt. E. Przybyszewski, op. cit., s. 353. B.
Szwarce,
Wydawnictwo materiałów, s. 45. Tekst Szwarcego komentują odmiennie: /. Piłsudski O
powstaniu
styczniowym, s. 34, A. Szelągowski, op. cit., t. III, s. 373, J. Moliński, op. cit., s. 122-124,
oraz mapka
po s. 110.
329
tylko nie chce powiększenia spisku, ale na odwrót chce go zupełnie stłumić"36.
Znajdowali posłuch tym łatwiej, że było ziarnko prawdy w tych oskarżeniach.
Komitet Centralny w tych warunkach wolał nie stawiać sprawy na ostrzu noża.
O działalności „Związku Rewolucyjnego" mierosławczyków rozpisywał się „Dzien-
nik Powszechny" od końca października. KCN w odpowiedzi dał do „Ruchu"
powściągliwą notatkę, w której udawał, że dokumenty ogłoszone w „Dzienniku
Powszechnym" są zmyślone albo pisane przez kogoś, kto nadużywa zaufania Mie-
rosławskiego, a tym samym, „kompromituje i na śmiech wystawia szanowne imię"
wodza37. W miesiąc potem redakcja „Ruchu" musiała już podjąć z Mierosławskim
rzeczową polemikę. Prostowała więc stawiany zarzut wyrzeczenia się Litwy i Rusi
i tłumaczyła racje własnej polityki KCN. „Wszystkie centralizacyjne zachcianki,
- - nieuznawanie woli narodu tam, gdzie się ona obudzi, jest jedynie w stanie ro-
zerwać jedność narodową Litwy i Rusi z Polską. — CNK nie rozumie innej Polski,
jak tylko Polskę w dawnych granicach i w tych granicach wskrzesi ją właśnie dlatego,
że wypowiedział zasadę poszanowania ludów stanowiących z Polską jedno ciało,
bo wypowiedzeniem tym dał im rękojmię zupełnej swobody"38. Równocześnie Ko-
mitet ostrzegał frondujących, że będzie „surowo karać wszystkie zamachy na jedność
i całość organizacji i nie dopuszczać żadnego parcia zmniejszającego siłę, powagę
i władzę Komitetu". Samego Mierosławskiego Komitet starał się ułagodzić: kilka-
krotnie w ostatnich tygodniach 1862 r. przedstawiał mu „najkorzystniejsze warunki
i żądał od niego tylko niemieszania się w sprawy wewnętrzne organizacji i ukró-
cenia swych agentów"39. Do porozumienia nie doszło.
Sądząc z pozoru mierosławczycy warszawscy ugięli się przed wezwaniem KCN.
Komitet Narodowy Rewolucyjny rozwiązał się na wezwanie Kurzyny, podobno
już 9 listopada*0. Równocześnie jednak ogłosił odezwę: „Wraz z rozwiązaniem orga-
nizacji narodowo-rewolucyjnej KCN pozostaje sam u steru prac rewolucyjnych,
w posiadaniu wszystkich patriotycznych zasobów cnotliwej części narodu. Z dniem
dzisiejszym z wyjątkiem reakcji i najazdu nikt nie będzie hamował jego czynów i dzia-
łania, ale też nikt prócz niego nie będzie ponosił odpowiedzialności za wszelkie
teraźniejsze i przyszłe wykroczenia popełnione w obliczu nieubłaganego, rewolu-
cyjnego prawa. Niech ci, którzy się dziś mają za władzę narodowej rewolucji, nie
zapomną, że chociażby ściągnęli pod stopy wszystko to, co szlachetne w jej piersi,
i to, co pospolite, zaufanie ludowe nie zwalnia ich od odpowiedzialności, ale ją
tylko powiększa. Krok tylko jeden oddziela zdradzone zaufanie od zemsty"41.
36 O. Awejde, op. cit., s. 477.
37 „Ruch", 13 XI1862, Prasa tajna, 1.1, s. 355. Z zeznań Rogińskiego wynika, że tekst
ten zre-
dagował Padlewski.
38 „Ruch", 18 XH 1862, Prasa tajna, t. I, s. 361.
39 O. Awejde, op. cit., s. 478. Jeździli w tym celu do Paryża kolejno: W. Jeske, F.
Godlewski
i G. Wasilewski.
40 M. Żychowski, op. cit., s. 518.
41 Tłumaczenie wtórne z niemieckiego, Polen Prozess, Berlin 1864,1.1, s. 99 n. Por. W.
Tokarz,
op. cit., t. I, s. 101 n.
331
który ze strachu może jeszcze odłoży nieszczęsną brankę". Jeśli się to nie uda,
musicie pogodzić się z losem i przyjąć nieuchronne męczeństwo. Jeśli uda się —
pamiętajcie, że macie „działać w sprawie rosyjskiej, a nie wyłącznie polskiej", od-
rębnie od KCN, a w łączności z Ziemią i Wolą, z ośrodkiem działania poza Polską.
Dopisek Bakunina, ujęty w podobnym duchu, kończył się bardziej optymi-
stycznym akcentem: „Bóg raczy wiedzieć, może bohaterski wasz czyn, na przekór
wszelkim rachubom zimnego rozsądku, nieoczekiwanie uwieńczy się powodze-
niem?"54
Podobne stanowisko sprecyzował Hercen w piśmie do Ćwierczakiewicza, agenta
zagranicznego KCN. Hercen pisał: Nie możecie liczyć na nikogo w Europie, nie
możecie liczyć na własnych chłopów. Co do nas, reprezentujemy tylko siłę żywego
słowa, organizacja nasza nie gotowa, wzywamy Komitet rosyjski w Warszawie,
by wam pomógł, ale nie wiemy, czy nas posłucha. Nie możemy od was żądać, abyś-
cie poświęcili 25 tys. rekruta, ale nie uratujecie ich powstając w tej chwili. „Jeżeli
macie cień sympatii dla wolności Rosji, jeśli miłość wasza dla wolności Polski prze-
rasta waszą boleść, — błagam was, nie ruszajcie się, bo ruch nie da powodzenia,
narazi tylko wolność obu narodów i przyniesie nowy triumf caratowi"55. Liczba
25 tys. rekrutów wymieniona zapewne przez Ćwierczakiewicza była, jak wiemy,
zawyżona. Ogariow sam znów otrzymał też mylną informację, że rekrutów będzie
tylko 5 tys. i aż „podskoczył z radości" na myśl, że wobec tak niewielkiej liczby
KCN może zrezygnuje z powstania56. Bakunin pytał wprost Ćwierczakiewicza,
czy należy powstawać dla ratowania tylko 5 tys.? Powtarzał za Hercenem: Prusy
trzymają z Rosją, Napoleon III tak samo. Nowe wojska ściągane do Polski walczyć
będą przeciwko wam. Wśród tych, gdzie prowadzona była agitacja, nie sądzę,
byście zyskali połowę — może czwartą, może piątą część. „A więc jeżeli macie cień
możliwości uniknięcia walki, zróbcie to dla ratowania Polski". Zarazem jednak
Bakunin oświadczał: Jeżeli powstanie wybuchnie, przybędę natychmiast i wezmę
w nim udział57.
Oba tu cytowane listy Hercena i Bakunina przeszły na poczcie paryskiej przez
ręce Bałaszewicza...
Ogariow najprywatniej wymawiał Bakuninowi, że ma ochotę na wyprawę do
Polski i byłby rad powstaniu, chociażby miało zakończyć się klęską58. Obaj jednakże
byli równie przerażeni szybkim rozwojem wydarzeń: po związaniu się z Polakami
w czasie rozmów wrześniowych usiłowali teraz dać spóźnioną kontrparę. Zrozumiałe
było w tych warunkach, że Komitet Centralny postanowił odwołać się do kon-
trahenta bardziej miarodajnego, tj. do Komitetu Centralnego Ziemli i Woli w Pe-
tersburgu.
54 Współpraca rewolucyjna, t. I, s. 45^-461.
55 Ibidem, s. 554 n. pismo z 22 X 1862.
56 M. Ogariow do Bakunina, 31 X 1862, Współpraca rewolucyjna, t. I, s. 560.
" Pismo z 30 X 1862, Współpraca rewolucyjna, t. I, s. 557 n.
58 Cyt. pismo z 31 X 1862.
335
337
Tym samym jednak okazywało się, że sojusz rosyjski, tak bardzo obiecujący
na dalszą metę, na teraz, na wypadek powstania w chwili branki zdawał się zawodzić.
Tyczyło się to nie tylko szans natychmiastowej rewolucji w Rosji, ale i konkretnej
pomocy spiskowych rosyjskich w Warszawie. Awejde nie ma oczywiście racji, gdy
twierdzi, że jedynym pomocnikiem Padlewskiego na gruncie wojska był Potebnia.
„Komitetu w istocie nie było i żadnej działalności nie było"68. Skądinąd nie da się
zaprzeczyć, że w porównaniu do czasów Dąbrowskiego kadra przywódców spisku
oficerskiego, zwłaszcza narodowości rosyjskiej, doznała przerzedzenia. Jednych
ludzi aresztowano, innych translokowano w głąb Rosji, pozostali działać musieli
oględniej. W związku z tym znajdziemy u Awejdego inną jeszcze, znamienną infor-
mację. Oto KCN polecił Padlewskiemu, by niezależnie od Komitetu Oficerów I Armii
utworzył „drugi — mały polski [Komitet], któremu by sam przewodniczył i który
by się zajął wojskowymi przygotowaniami do rewolucji, jako nasz wydział wojen-
ny"69. Nie wiadomo, czyj to był pomysł i czy Padlewski się do niego zastosował;
ale faktem jest, że w ostatnich tygodniach przed wybuchem styczniowym nawiązał
on bliższą współpracę z wielu oficerami służby czynnej, narodowości polskiej.
Posunięcie to podyktowane było obiektywną koniecznością: skoro powstanie
mogło wybuchnąć lada chwila, trzeba było sobie zapewnić współudział fachowych
wojskowych, na których można było liczyć. Padlewski, który się tym zajmował,
nie może być posądzany o przeciwstawianie się linii politycznej Sierakowskiego i Dą-
browskiego. A jednak zbaczał z tej linii, jeśli montował w wojsku polską komórkę
oficerską, niezależną od komórki rosyjskiej. W oczach Sierakowskiego i Dąbrow-
skiego sojusz z obozem rewolucji rosyjskiej był podstawowym czynnikiem przyszłego
powstania; ten sojusz właśnie zapewnić miał powstańcom przewagę nad siłami
zbrojnymi caratu, on też przesądzał o radykalnym charakterze ruchu, o jego powią-
zaniu z masami ludowymi. Lecz przyśpieszenie terminu wybuchu — niezależne od
woli lewicy czerwonych — osłabiało przydatność sojuszu rosyjskiego, groziło zatem
jego rozluźnieniem. Na drugi plan schodziła więc koncepcja „zbuntowania się"
wojska, a choćby tylko poszczególnych osób wojskowych, przeciw carskiemu
dowództwu. Teraz myślało się o przejściu na stronę powstania niewielu jednostek,
i to przeważnie Polaków. Tym samym powstanie, wbrew woli takich przywódców
jak Padlewski, wbrew duchowi układu z Ziemią i Wolą, miało przekształcić się
w wojnę toczoną przez Polaków — nie z caratem, a z wojskiem rosyjskim, czy też
wręcz: z rosyjskim narodem. A takie odchylenie miało zaważyć fatalnie — nie tylko
na szansach powstania, ale i na jego obliczu ideologicznym.
zarzut, jaki im potem u nas zrobiono, że z podmawiaczy stali się katami. Obawiali się oni
powstania
w Polsce i razem z Hercenem przepowiadali, że z powodu niedostatecznego podminowania i
przy-
gotowania rewolucyjnej Rosji car jedną mową sfanatyzuje lud, natchnie go nienawiścią do
Polaków
i popsuje całą ich robotę. Tak się stało. Spiskowych wielu zginęło walcząc po stronie
polskiej".
B. Jag. rps 6502, k. 504-505.
68 Zeznanie z 5 I 1865, Współpraca rewolucyjna, t. I, s. 313.
69 O. Awejde, op. cit., s. 493.
338
szał też, że rząd carski zna teraz już wszystkie trasy przesyłanej do kraju broni.
Nastawał, by ambasada carska domagała się ekstradycji Polaków — trzeba by
ich wówczas wyprawić morzem prosto do Petersburga79. Tego już byłoby za wiele:
w sprawie aresztowanych zaczęły się interwencje, Władysław Czartoryski chodził
do prefekta Boittelle, poseł Ledóchowski do ministra Walewskiego, dr. Gałęzo-
wski do ks. Napoleona „Plon-Plon"8°. Rzecz oparła się o samego cesarza. Po kilku
dniach zwolniono naprzód Milowicza, a następnie trzech pozostałych — wszystkich
zresztą policja wydaliła z Francji. Dłużej trwały zabiegi o zwrot papierów i pieniędzy,
co także uzyskano. Istotne było to, że wskutek aresztowań zakup i przesyłka broni
opóźniły się o kilka tygodni — trzeba było też gwoli ostrożności pozmieniać szlaki
przewozu. Największy jednak niepokój wiązał się z tymi odpisami dokumentów,
które otrzymał do rąk ambasador Budberg. Nie wiedziano, czy nie dojdzie tą drogą
do zdekonspirowania Komitetu Centralnego. W Paryżu bawił właśnie Zygmunt
Sierakowski i od samego Budberga dowiedział się o uczynności francuskiej policji81.
Natychmiast ruszył do Warszawy, dokąd przybył 24 grudnia82.
Trafił na chwilę przesilenia w Komitecie Centralnym: aresztowanie Szwarcego
pociągnęło za sobą zmianę jego składu. Awejde chlubi się, że zamach ten był jego
dziełem, chociaż i Giller przypisuje sobie tę zasługę, nawet z dodatkiem, że działał
w porozumieniu z Dyrekcją białych83. W zeznaniu Awejdego czytamy, że od chwili
podjęcia decyzji o powstaniu żył pogrążony w rozpaczy. Dopiero na wieść o areszto-
waniu Godlewskiego, jak pisze „mignęła mi przed oczyma nadzieja ocalenia":
pieniądze przepadły, broń nie nadejdzie na czas, można nie zaczynać powstania8*.
Na posiedzeniu KCN Awejde przedstawił więc sytuację w czarnych barwach: od
79 Raporty Bałaszewicza, 16 XI, 24, 25 XII 1862, 3 I 1863. B. PAN rps 2327, cz. I, k.
136,
158-161; rps 2328, k. 35. Z. Janczewski, „Zarys powstania", cytuje inną kursującą pogłoskę:
że
Ćwierczakiewicz sam na siebie doniósł policji, aby zagrabić pieniądze.
80 Pamiętnik W. Czartoryskiego, s. 317. W. Mickiewicz, op. cit., t. II, s. 246 n. i cyt.
raporty
Bałaszewicza.
81 Min. Walewski miał oświadczyć: „Papiery zasekwestrowane — nie będą przesłane
rządowi
rosyjskiemu, będzie z nich zrobiony tylko wyciąg więcej interesujący rząd rosyjski i ten mu
się
zakomunikuje zamilczając nazwiska skompromitowanych". „Goniec" 27 I 1863, przedruk z
„II
Diritto" 25 XII 1862. Por. świadczące o objawach paniki listy O. Sabińskiego do W.
Milowicza,
Bruksela 26, 28 XII 1862, B. PAN rps 2324, cz. I, k. 191, 192.
82 Przejeżdżał przez Berlin 23 grudnia, W. Przyborowski, H. V, s. 420. Por. A. Giller,
Historia,
1.1, s. 270. M. Berg, op. cit., t. V. s. 104. Ó pobycie Sierakowskiego w Warszawie między
końcem
grudnia a początkiem stycznia, Pamiętniki J. Gieysztora, 1.1, s. 200. W Wilnie był 3 11863 r.
(n. st.)
J. Staniewicz, op. cit., s. 37.
83 A. Giller, Karol Ruprecht, s. 87: „KCN nie bez wpływu Dyrekcji Obywatelskiej - -
uchwalił
na propozycję NN nie powstawać, ale działać w ten sposób, ażeby powstanie wypadło
najpóźniej
i ażeby najwięcej zyskać czasu na przygotowanie". Giller wiąże to z pomysłem dyslokacji,
ten jednak
nie wyszedł, jak widzieliśmy, z wyłącznej inicjatywy Gillera.
84 O. Awejde, op. cit., s. 498 n. Autor mówi, że przewrót w KCN nastąpił nazajutrz po
aresz-
towaniu Szwarcego, czyli 24 grudnia. Ale najwcześniej wieczorem tego dnia mógł Awejde
uzyskać
od Sierakowskiego dane o aresztowaniach paryskich. Ew. wcześniejsze ostrzeżenie
telegraficzne
nie mogło zawierać istotnych szczegółów.
341
paru tygodni mnożą się aresztowania i wsypy, policja jest najwidoczniej na tropie, -
trzeba ratować byt organizacji. Niech zagrożeni członkowie Komitetu usuną się '
w cień, oddadzą ster nowym ludziom, niech nawet nie starają się dowiedzieć, kto
wszedł na ich miejsce. Nowy skład liczyć będzie tylko pięciu członków, bez zastęp-
ców. Zaskoczeni członkowie przyjęli propozycję. Pozostawało tylko wyznaczenie
pośredników, którzy z ramienia starego składu powołaliby do życia skład nowy.
„Nad wszelkie spodziewanie" (pisze Awejde) powierzono tę odpowiedzialną
misję jemu samemu, jako wnioskodawcy, tudzież Marczewskiemu. Jak się to stało,
że lewicowa większość Komitetu85 oddała ster w ręce dwóch kolegów „umiarko-
wanych"? Zaważył tu chyba głównie lęk przed odpowiedzialnością, zgoda na prze-
kazanie decyzji tym, którzy brali odpowiedzialność na siebie. Wreszcie ani Awejde,
ani Marczewski nie ujawnili się dotąd jako przeciwnicy powstania. Nakazano im
tyłko, aby od nowych członków przyjęli przysięgę „na wierność zasadom spisku
i na wierność tradycji KC. Jakkolwiek (objaśnia Awejde) ostatni warunek był ^
nieco drażliwy, jednakże myślałem sobie, że przysięga nikogo nie zobowiązuje
popełniać samobójstwo i klęskę krajową"86.
Zgodnie z umową Awejde i Marczewski nie mieli wejść do nowego składu Ko-
mitetu, za to wbrew umowie wprowadzili doń dwóch członków dawniejszych,
mianowicie Gillera i Padlewskiego. Giller był najwidoczniej wtajemniczony w intry-
gę, Padlewskiego zaś „nie można było pominąć ze względu na jego znaczenie i siłę
w mieście"87. Pozostawało dobranie trzech takich członków, którzy by mogli ucho-
dzić za zwolenników powstania, ale którzy zanadto by się doń nie palili. Awejde
dokonał wyboru w trzeci dzień Świąt, 27 grudnia. Pierwszym z kooptowanych był
jego współlokator Jan Maykowski (lat 34), urzędnik Komisji Skarbu. Maykowskie-
mu w zaufaniu powiedział Awejde, że powołuje go jako jednakowo z nim myślącego,
„dla stawienia skutecznego oporu niecierpliwym", którzy „prą do natychmiastowego }
powstania"88. Drugi z wytypowanych, architekt Józef Janowski, liczył lat 32 i był i
kolegą szkolnym Marczewskiego, od niedawna czynnym w organizacji. Janowskie- '
mu Awejde nic nie powiedział o swych istotnych zamiarach89. Na koniec wejść miał
do Komitetu ks. Karol Mikoszewski, przez co czyniono zadość życzeniom tych
licznych księży, którzy zgłaszali akces do organizacji. Mikoszewski (lat 31) dał się
poznać w ostatnim półroczu jako cięty polemista, Awejdemu zdawało się, „że to
jest co najmniej skupiony w sobie ks. Hugon Kołłątaj"90. Zaproszenia Mikosze-
85 W KCN znajdowali się wówczas: Awejde, Giller, Marczewski, Narzymski, Padlewski,
Wernicki i Winnicki. Tylko 3 pierwszych można zaliczać do prawego skrzydła.
86 Zeznania śledcze, s. 147.
. 87 O. Awejde, op. cit, s. 500. Na dobitek, członkowie starego składu objąć mieli funkcje
po-
mocników nowych członków. Przeczy to oczywiście temu, co sam Awejde mówił o potrzebie
za-
konspirowania nowego składu.
88 Pamiętnik Maykowskiego, s. 24 ń. Awejde miał mu też wmówić, że wstąpienia jego
domagają
się jednomyślnie wydziałowi. Niestety źródło to zawiera dużo nieścisłości.
89 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. I, s. 5.
90 Zeznania śledcze, s. 147.
342
wskiego podjął się Marczewski; ksiądz podobno wymawiał się, ale „na zaklęcie
Ojczyzny i jej wolności trzeba było się poświęcić"91.
Jeśli brać za dobrą monetę wyznanie Awejdego, że montował Komitet Centralny
tak, aby mieć w nim czterech" przeciwników powstania wobec jednego Padlewskiego,
trzeba przyznać, że nie wziął się zręcznie do rzeczy. Wiedział, o co szło Awejdemu,
Giller, a może i Maykowski, ale dwaj pozostali wtajemniczeni nie zostali. Awejde
nie przeszkodził powstaniu; jeżeli coś osiągnął, to chyba tylko to, że Komitet
Centralny w tej rozstrzygającej chwili składali w większości ludzie — przyjmijmy
nawet, że w pełni dobrych chęci, ale małego kalibru.
Nowy skład Komitetu zebrał się po raz pierwszy 29 grudnia wieczorem w miesz-
kaniu Janowskiego na Lesznie. Na wniosek Awejdego członkowie klęcząc złożyli
przysięgę w ręce ks. Mikoszewskiego. Z kolei Awejde złożył obszerne sprawozda-
nie o strukturze i stanie organizacji. Członków zaprzysiężonych miało być 20 tys.,
z tego 8 tys. w Warszawie. Natomiast broni palnej nie było prawie wcale, a nabycie
jej za granicą znalazło się pod znakiem zapytania, w związku z aresztowaniem God-
lewskiego. Biali wszędzie sabotują przygotowania powstańcze, chłopi w swej masie
jeszcze nie zostali pozyskani. Relacja była utrzymana „w nieświetnych kolorach".
Jedyną szansę odroczenia wybuchu widział Awejde w przygotowywanej dyslokacji.
Po takim urobieniu nastrojów postawił zebranym dwa pytania: „1. Czy powstanie
ma być ostatecznym celem? 2. Jaki ma być jego termin?" W tym miejscu Giller
oświadczył, że „możliwości [powstania] zupełnie nie widzi i nie uznaje", wobec
czego zgłasza rezygnację z Komitetu. Dorzucił, „że osoba jego jest zanadto ujawnio-
na w organizacji, i że jest już zmęczony"92.
Trudno dojść, czy tym wystąpieniem Giller nie chciał wywołać zbiorowej de-
cyzji o odroczeniu powstania; skutek jednak osiągnął przeciwny. Wszyscy obecni
wzywali Gillera, aby się nie uchylał od odpowiedzialności — to znaczy, że powstania
nie odrzucali93. Giller nie dał się przekonać i po paru jeszcze dniach wahania wystą-
pił z Komitetu (3 I 1863). Według oceny Awejdego „tchórz Giller pomimo wszyst-
kich zaklinań, próśb i błagań moich w tej tak krytycznej chwili na pierwszym posie-
91 Fragment pamiętnika K. Mikoszewskiego, J. Jarzębowski, op. cit., s. 75.
92 J. K. Janowski, Pamiętniki, 1.1, s. 6-22. K. Mikoszewski, loc. cit. Por. A. Giller do L.
Chrza-
nowskiego, 24 VI 1877: „Gdy nikt z białych nie miał odwagi czynnie i skutecznie działać w
1862
na rzecz własnego programu, ja byłem w całej Polsce jeden, który miałem odwagę użycia
właści-
wych środków i dwa razy powstrzymałem powstanie w 1862 r. - - Wzywałem dzisiaj
krzyczących
i kamieniami ciskających na powstanie, ażeby mnie poparli, podali mi ręce, bo sam prądowi
nie
zdołam się oprzeć, ale ani jeden nie odważył się na "czynne wystąpienie, chwalili moje
działanie,
ale mi ręki nie podali. Wydany prawie władzom, usunąłem się na bok". J. Jarzębowski, op.
cit.,
s. 267.
93 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. I, s. 31, twierdzi, że 3 I 1863 z wyjątkiem Gillera
wszyscy
członkowie KCN głosowali za powstaniem w chwili branki. Wg Mikoszewskiego Padlewski,
„prze-
chylał się na stronę powstania", Janowski i Maykowski, „chociaż niewyraźnie, skłaniali się na
krok rozpaczliwy", Awejde „przemawiał z nastrojeniem wojowniczym", sam Mikoszewski
wstrzy-
mał się od głosu; „jeden Giller był przeciw powstaniu". J. Jarzębowski, op. cit., s. 79 n.
Niestety
wersja Mikoszewskiego zawiera dużo nieścisłości.
343
dzeniu uciekł i usunął się. - - Większość zatem znowu wpadła w ręce Padlewskie-
go"94. Na zachowanie się większości wpłynęła jeszcze jedna okoliczność: zbiorowe
wystąpienie komisarzy wojewódzkich przeciw próbom udaremnienia powstania.
POWSTANIE W CHWILI BRANKI
Komisarze wojewódzcy byli, jak wiemy, mężami zaufania KCN, wyznaczonymi
do nadzorowania zarządów cywilnych na prowincji, do których zostały wciągnięte
żywioły umiarkowane. Byli to młodzi ludzie, liczący sobie po lat dwadzieścia kilka95,
konspiratorzy od ławy szkolnej, wszyscy związani jeszcze z Komitetem Miejskim,
pełniący od roku odpowiedzialne misje w kraju i za granicą. Żaden z nich nie pre-
tendował dotąd do udziału we władzach zwierzchnich powstania, lecz razem jako
grupa mieli jakiś tytuł do uważania się za twórców organizacji, zespół odpowiedzialny
za postawę i losy obozu czerwonych. Zjechali się pod Skierniewicami, w majątku
Głuchówek Władysława Stroynowskiego, uczestnika robót czerwonych jeszcze
sprzed 1861 r. Wybór ustronnego miejsce na prowincji świadczył o chęci ukrycia
narad — także przed Komitetem Centralnym. Różne przekazy datują to spotkanie
pomiędzy 14 grudnia a 1 stycznia96. Zależnie od przyjętej daty motywem, który
skłonił komisarzy do porozumienia się, mogła być instrukcja Bohdanowicza z po-
czątku grudnia o zakazie przywozu broni, albo dopiero reorganizacja KCN z końca
tegoż miesiąca. Dokładna data nie jest najistotniejsza, powód zaś ujął najtrafniej
Awejde: „Wszyscy komisarze i byli agenci bardzo łatwo odnosili wrażenie, że Ko-
mitet bieleje".
Liczbę uczestników zebrania podają różne źródła na 7-11 osób97. Zakończyło
się ono uchwałą złożoną z kilku punktów, która domagała się, by KCN zdał sprawę
94 Zeznania śledcze, s. 147.
95 Najmłodszy L. Frankowski w chwili wybuchu powstania nie miał jeszcze lat 20,
najstarszy
J. Piotrowski ukończył lat 26. Por. B. Szwarce Wydawnictwo materiałów, s. 30: „S.
Frankowski
był z bratem swoim Leonem jednym z najlepszych organizatorów od samego początku, kiedy
jeszcze autor i jego przyjaciele za piecem siedzieli".
96 R. Rogiński, Komitet Centralny, s. 235, wymienia 14 grudnia. J. Oxiński w liście do
W. Przy-
borowskiego, 18 II 1897, Fawley Court, mówi („o ile mnie pamięć nie myli") o połowie
grudnia.
Z listu wynika, że Oxiński nie był na zjeździe, choć wymienia go wśród uczestników
Rogiński.
Oxiński nie był komisarzem, ale' w listopadzie i do połowy grudnia zastępował nieobecnego
S.
Frankowskiego w woj. mazowieckim. J. K. Janowski, Pamiętniki, t. I, 22, datuje zjazd „przed
samymi świętami". O. Awejde, op. cit., s. 485, nie podaje daty, ale kontekst wskazuje na
połowę
grudnia. Datę 1 I 1863 podaje Stroynowski, op. cit., s. 80. A. Giller, Historia, t. II, s. 15, mówi
o początku stycznia.
97 Siedem osób wylicza W. Przyborowski, D. I, s. 16 n., korzystający z obszerniejszej,
dziś
zaginionej, wersji pamiętnika Rogińskiego. Ten ostatni (Komitet Centralny, s. 235) mówi, że
komi-
sarz krakowski Maciejowski „przysłał list Frankowskiemu, że co zdecydujemy, na to on się
zgadza,
i kazał mu za siebie podpisać". Por. tegoż Rogińskiego zupełnie fantazyjną wersję wydarzenia
w Kartkach z pamiętnika, s. 45 n. O 11 uczestnikach por. L. Stroynowski, loc. cit.
344
cyjnych przez swego szwagra, Apolla Korzeniowskiego. Spotkaliśmy się już z jego
działalnością na gruncie Kijowa i Paryża. W Warszawie bywał dotąd przelotnie
i nie był szerzej znany w organizacji; mimo to zdobył sobie od razu przeważny wpływ
w Komitecie Centralnym i poza nim. Zdobył go siłą swej indywidualności, przedsię-
biorczością, energią, inteligencją, którą górował nad kolegami, zapewne także cza-
rem osobistym, wszystko to przy niepozornej powierzchowności, krótkowidztwie
i roztargnieniu, które wkrótce stało się przysłowiowe. Był w Bobrowskim materiał
na przywódcę powstania. Szczególne warunki, w których rozwijała się ówczesna
konspiracja, postawiły go u steru zbyt wcześnie, gdy miał dopiero lat 22. Ogromnych
jego talentów nie równoważyło jeszcze doświadczenie.
Bobrowski zdał naprzód sprawę Komitetowi z sytuacji w Paryżu, w związku
z aresztowaniem Godlewskiego. Zaręczył, że pieniądze i zakupiona broń nie prze-
padną, że opóźni się tylko dostawa broni. Następnie w przeszło godzinnym prze-
mówieniu poddał krytyce projekt dyslokacji, wykazując, że nie jest on w stanie
ocalić: ani popisowych, ani organizacji. Rząd zaborczy wyłowi ukrywających się,
„nie tylko że wybierze żądaną ilość rekruta, ale zdwoi lub potroi ją wzięciem tych
wszystkich, którzy pomogą do stawienia oporu i tych jeszcze, których drogą śledz-
twa wykryje, jako do konspiracji należących". Albo więc organizacja przestanie
istnieć, albo będzie musiała powstać w okolicznościach jeszcze mniej korzystnych
niż obecnie. Należy zatem powstać w chwili branki, siłami jeszcze nietkniętymi,
wykorzystując wstręt ogółu ludności do służby w obcym wojsku oraz stawiając
zasadę uwłaszczenia. Przemówieniem swym Bobrowski przeważył szalę — zebrani
jednomyślnie zgodzili się na powstanie w chwili branki102. Działo się to 3 stycznia,
w południe, w mieszkaniu ks. Mikoszewskiego przy kościele św. Aleksandra. Na
tejże sesji kooptowani zostali do Komitetu po rezygnacji Gillera zarówno Bobrowski,
jak i Awejde.
Decyzja ta zmuszała do przyśpieszenia przygotowań wojskowych. W tej spra-
wie poszczególni członkowie Komitetu konferowali świeżo z Sierakowskim. Ten
ostatni radził podzielić zabór rosyjski na pięć dużych okręgów, odpowiadających
tyluż teatrom operacyjnym. W każdym z nich chciał ustanowić naczelnika wojsko-
wego i powierzyć mu zupełną władzę nad administracją cywilną. Jako naczelników
typował: na lewym brzegu Wisły Mariana Langiewicza, na prawym Walentego Le-
wandowskiego, w Płockiem i Augustowskiem Józefa Czapskiego — ci trzej kandy-
daci przybyć mieli z emigracji. Na Litwie dowodzić miał sam Sierakowski, na Rusi
Różycki103. Tę koncepcję obecnie zmieniono powołując naczelników wojskowych
nie dla teatrów operacyjnych, a na poszczególne województwa. Oznaczało to już
rezygnację z szerszej strategicznej koncepcji: wobec bliskiego terminu wybuchu
102 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. I, s. 31. O. Awejde, op. cit„ s. 501, twierdzi, że
protestował
przeciw tej decyzji, co mu nie przeszkodziło wejść do KCN.
103 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. I, s. 21. Z. Miłkowski, op. cit., t. II, s. 409, że
miał sam
służyć na Rusi „za parawan dla Różyckiego na tak długo, póki on nie będzie mógł wystąpić
jawnie". "
346
/
Awejdego, Bobrowskiego, Mikoszewskiego oraz Padlewskiego, jako naczelnego
wodza. Dwaj członkowie KCN, którzy nie weszli do Rządu, tj. Janowski i Maykow-
ski, mieli — jak się niejasno wyraża Janowski — „pójść pod rozkazami Zygmunta
Padlewskiego, jako ludzie zaufania"107. Rząd Narodowy w tym składzie nie zebrał
się ani w Modlinie, ani nigdzie indziej. Tutaj więc wystarczą dwie uwagi: że ów
proponowany skład był kompromisowym (dwaj ludzie z rewolucyjnego, dwaj z umiar-
kowanego skrzydła KCN); oraz że w tym momencie, na 4 dni przed branką, Komi-
tet Centralny nie brał pod uwagę kandydatury Mierosławskiego na naczelnego
wodza.
Trudnością podstawową przyjętego planu (wybuchu w chwili branki) był fakt,
że termin powstania uzależniano od decyzji nieprzyjaciela. Padlewski rachował,
że przez stosunki w kołach oficerskich wiedzieć będzie zawczasu o dacie branki
i zdoła na kilka dni przedtem zmobilizować spiskowych. Chodziło w szczególności
o wyprowadzenie ich z Warszawy, ażeby mogli pod wodzą Padlewskiego przystąpić
do ataku na Modlin. Wymarsz ten określano nadal nazwą dyslokacji, choć celem
jej nie było już ratowanie popisowych przed branką, a skupienie sił do ude-
rzenia. v
Wieczorem 12 stycznia w tzw. Dziekance Padlewski przedstawił ten plan wydzia-
łowym i okręgowym organizacji miejskiej. Mówił, jak świadczy Janowski, „krótko
i jasno z wielkim zapałem". Nie ukrywał trudnej sytuacji, w związku z nieukończe-
niem przygotowań i opóźnieniem się dostawy broni. Komitet Centralny chciał
odsunąć wybuch do wiosny, ale nie może pozostać biernym wobec branki. „Przez
dopuszczenie bowiem do poboru Komitet — zabiłby w narodzie na zawsze ufność
do pracy wewnętrznej tajemnej, która jest jedyną dla wybijającego się z niewoli
narodu". Powstanie zatem nastąpi w chwili branki. „Zawiadomienie to Padlewskie-
go zgromadzeni przyjęli z największym uniesieniem i zapałem"108.
Równolegle śpieszono się z przygotowaniami wojskowymi na prowincji. Padlew-
ski wraz z Awejdem rozmawiali w tym czasie z wyprawianymi w teren dowódcami:
107 J. K. Janowski, Pamiętniki, 1.1, s. 38. Fakt obioru członków RN umieszcza K.
Mikoszewski,
op. cit., s. 81 n., pod 10 stycznia (ze znakiem zapytania). Nie mówi on o naczelnym
wodzostwie
Padlewskiego, twierdzi zaś, że obrani zostali: Władysław Janowski (brat Józefa),
Mikoszewski
i Bobrowski. Ten ostatni wymówił się koniecznością zostania w stolicy i przedstawił na swoje
miejsce
Awejdego. Wersja ta splątała dwie różne decyzje o składzie Rządu Tymczasowego: jedną
podjętą
przed branką, i drugą, z 19 stycznia, o której niżej będzie mowa.
108 J. K. Janowski, Pamiętniki, 1.1, s. 38 n. Istnieją o tym zebraniu liczne relacje.
T. Burzyński,
op. cit., s. 184 n., opowiada, że zebrani w Dziekance przedstawiciele organizacji miejskiej
uchwalili
wybuch powstania wbrew Padlewskiemu, który chciał powstrzymać to szaleństwo. Natomiast
„Głos
Wolny" z 3Q IV 1866 ogłosił tekst przemówienia Padlewskiego, wygłoszonego rzekomo 15 I
1863
do komisarzy i wydziałowych. Z grubsza pokrywa się on z relacją Janowskiego, ale zawiera
parę
oczywistych anachronizmów i sam Janowski, Pamiętniki, t. I, s. 46, nazywa go „kiźną i do-
wolną kompozycją". Jest to włożona w usta Padlewskiego apologia powstania, tak jak ją
formuło-
wali czerwoni nazajutrz po klęsce. Odrzucić trzeba także wersję R. Rogińskiego, Kartki z
pamiętnika,
s. 46, o zebraniu z 11 I 1863, na którym uchwalić miano dyslokację i odłożenie powstania do
wiosny. Por. W. Karbowski, Zygmunt Padlewski, s. 197 n.
348
rozkładu, w Polsce zaś trzeba wszystkie siły zespolić w jedno ognisko. Strzeżmy się
koliszczyzny — carski to obyczaj ludzi mordować"113. Demokrata nasz w lęku
przed koliszczyzną chronił się w krainę utopii...
NOC Z 14 NA 15 STYCZNIA
Począwszy od wieczora 12 stycznia sprzysiężeni warszawscy małymi grupami,
według dziesiątek i setek opuszczali miasto udając się w dwóch kierunkach: lewym
brzegiem Wisły ku puszczy Kampinoskiej oraz prawym — poprzez lasy Jabłonny
ku lasom Serockim. Padlewski co prawda upewniał, że pobór nie nastąpi wcześniej
niż za 2 tygodnie, podejmował jednak dyslokację wcześniej, chcąc zabezpieczyć
ludzi najbardziej zagrożonych114. Działo się to wszystko dość jawnie, a po części
też w biały dzień, jako że wychodząca młodzież przystępowała gromadnie do sakra-
mentów. Władze carskie nie reagowały; w następstwie polscy przeciwnicy powsta-
nia (Wielopolski i biali działacze) oskarżali generalicję rosyjską, że rozmyślnie
sabotowała brankę nie życząc sobie sukcesu w. ks. Konstantego115. Niżej jeszcze
wypadnie powrócić do tych zarzutów. Wypadków złej woli czy też nieudolności
na szczeblu wykonawczym policyjno-wojskowym nie można wykluczyć, nic jednak
nie słychać o tym, by sam Konstanty nakazał zamknięcie rogatek. Po pierwsze:
taki zabieg ujawniłby bliskość branki, czyli przekreśliłby moment zaskoczenia.
Po drugie: urządzenie w samym mieście obławy na wychodzącą młodzież groziło
starciem ulicznym, które branka miała właśnie udaremnić.
Korespondencja w. księcia z Aleksandrem II w owych pierwszych tygodniach
stycznia świadczy o nerwowym napięciu, w którym przygotowywano tę nocną
operację. Dokumenty przekazane do Warszawy przez policję paryską ukazywały,
że Komitet Centralny chce odpowiedzieć na brankę powstaniem. Konstanty spc-
113 Memoriał z 5 I 1863, ogłoszony w „Demokracie Polskim" z 20 I 1863. Por. J.
Borejsza,
Emigracja polska po powstaniu styczniowym, s. 145.
114 A. Trzetrzewiński do Hotelu Lambert, 17 11863: „Od poniedziałku 12 KC snąć
doskonale
jak zawsze świadomy, co się dzieje, rozpoczął wyprawianie z Warszawy nieszczęśliwej,
obałamu-
conej przez niego młodzieży, głównie rzemieślniczej i aplikantów z biur". B. Czart, rps 5687,
s. 319.
J. K. Janowski, Pamiętniki, 1.1. s. 40, umieszcza początek wymarszu 13 stycznia. Że miał on
miejsce
przed branką, świadczy też A. Giller oraz W. Przyborowski, D. I, s. 27 n., datujący wymarsz
na
10-12 stycznia. Toż samo zdaje się wynikać z pisma J. Tęgoborskiego do A. Gorczakowa,
1811963,
CGAOR, z. 722-i, vol. 368, k. 12 n. Natomiast O. Awejde, op. cit., s. 504, za którym idzie M.
Berg,
op. cit., t. VI, s. 6, a także Z. Chądzyński, op. cit., s. 67 n., i raport Valbezena z 26 I 1863,
Raporty
konsulów, s. 325, mówią, że wymarsz zaczął się równocześnie z branką, albo też następnego
dnia.
Chwiejny jest w tym punkcie W. Daniłowski, por. Zeznania śledcze, s. 104, tenże, Notatki, s.
186.
W dodatku liczne pamiętniki i opracowania wbrew oczywistości umieszczają brankę o dobę
wcześ-
niej, lub o dobę później od rzeczywistej daty 14/15 11863. Jedyne wyjście to przyjąć, że
ucieczki
z miasta trwały, a nawet spotęgowały się po brance.
115 Por. A. Trzetrzewiński do Hotelu Lambert, 28 11863, B. Czart, rps 5687, s.
371. A. Skał-
kowski, Aleksander Wielopolski, X. TO., s. 159.
351
dziewał się więc przelewu krwi — być może nie „ogólnego buntu", ale na pewno „od-
dzielnych wypadków oporu z bronią w ręku". Dlatego właśnie chciał zacząć po- i
bór od Warszawy, gdzie rozporządzał dużą koncentracją wojska, aby branka, uda-
na w stolicy, onieśmieliła spiskowych na prowincji. „Będzie to najlepsza okazja -?
— pisał — by zmierzyć, nasze siły z siłami rewolucji a z drugiej strony, aby upewnić
się o wierności armii"116.
Mówiono, że w. książę nosił się pierwotnie z myślą przeprowadzenia poboru
w biały dzień i bez użycia przemocy prewencyjnej. Rekrutów wezwano by do stawie-
nia się drogą pisemną117. Ten sposób jednak uznano za niewykonalny; wysilono ;
za to całą inwencję dla skutecznego zaskoczenia ludzi, których chciano porwać "
do wojska. Lista proskrybowanych pozostawała pod kluczem aż do ostatniej chwili. j
Komendant garnizonu baron Korff przepisywał własnoręcznie instrukcje dla do-
wódców podległych mu jednostek. Branka wyznaczona została na dobę po Nowym j
Roku starego stylu, tj. na noc z 14 na 15 stycznia. Na krótko przed północą zebrała ;
się na Zamku generalicja i władze policyjne; obecny był margrabia, a także w. ks. ?{
Aleksandra. O godzinie 2346 nadano szyfrem depeszę do Petersburga: „Dziś wie- ^
czór zostanie przeprowadzony pobór rekruta w Warszawie".
Operacja została pomyślana, jak następuje. Garnizon warszawski liczył 16 bata-
lionów piechoty (9 gwardyjskich i 7 liniowych). Z każdego batalionu wyznaczona '.
została jedna rota; owych 16 rot rozdzielono pomiędzy 12 cyrkułów (na ludniejsze I
cyrkuły przypadły po 2 roty). Na miasto wypuszczono 240 patroli, każdy złożony
z 2 policjantów i 3 żołnierzy, z bronią nienabitą. Do wyznaczonego domu wchodziła |
tylko policja, żołnierze zostawali przed bramą. Pojedynczego rekruta patrol odpro-
wadzał do cyrkułu. Z pozostawionej w cyrkułach rezerwy wojska formowano z ko- *
lei konwoje, które eskortowały poborowych, tym razem już z bronią nabitą, grupami Ą
po 20-35 ludzi, do Cytadeli. Pierwsze patrole ruszyły o godzinie O30, raporty o prze- 1
biegu akcji napływały na Zamek co pół godziny. Cały garnizon był w stanie alarmo-
wym, spodziewano się, że lada moment przerwie ciszę nocną odgłos strzelaniny.
Nic jednak się nie stało, o 7 rano, gdy już zaczęło szarzeć, meldunki donosiły o wzię-
ciu 1800, ludzi. „I wtedy powiedzieliśmy stop-maszyna" — donosił bratu w. książę.
„Sukces przeszedł wszelkie oczekiwanie. — Teraz możemy wykrzyknąć z głębi
wdzięcznego serca: Wielik russkij Bog!"118
Według przyjętego rozdzielnika Warszawa miała dostarczyć 1950 rekrutów.
Licząc się z tym, że wielu się ukryje, sporządzono dużo większą listę, około 2500
nazwisk. Po paru dniach okazało się, że policja w braku wskazanych mężczyzn
brała innych, którzy jej wpadli w ręce. „Dziennik Powszechny" ogłosił w końcu
stycznia, że na 1657 ludzi zabranych z domów owej npcy wcielono do wojska tylko Ą
. 'i
116 Listy z 6 i 10 11863, CGAOR, z. 678, inw. 1, vol 773, k. 369-374. L. Krasiński
w raporcie i
do Paryża z 17 I 1863, B. Czart, rps 5687, s. 319, opowiada, że brankę poprzedziły pogłoski,
że
„będzie rabunek, stan oblężenia, pożar na 4 rogach miasta itp. dziwolągi".
117 White do Napiera, 11 I 1863, PRO FO 181/418.
118 Konstanty do cara, 16 I 1863, CGAOR, z. 678-i, inw. 1, vol 773, k. 375-378. .\
352
559, a 949 zwolniono119. Liczby te być może zaniżono W celu uspokojenia opinii;
ale i korespondencja urzędowa szacowała, że wśród schwytanych nie ma zapewne
więcej niż dwustu członków organizacji, w tym ok. 60 dziesiętników, ale nikogo
spośród rewolucyjnych notabli120. W związku z tym zamierzano kontynuować
pobór w Warszawie, jakkolwiek w sposób mniej ostentacyjny.
Z technicznego punktu widzenia branka udała się więc tylko połowicznie. Dla
zaborcy, dla margrabiego była niezaprzeczenie sukcesem politycznym. Nie wybuchło
powstanie w mieście, nie doszło do zbiorowego oporu i prawie nikt z wyrwanych
ze snu ludzi nie stawiał też oporu indywidualnie. Cytowano znamienne fakty: w jed-
nym z domów, skąd zabierano ludzi, była zabawa taneczna — i nikt nie przerwał
muzyki i tańców. Na Powiślu o 6 rano zaczynały pracę Warsztaty Żeglugi Parowej,
robotnicy szli do fabryk nie oglądając-się na konwojowane ofiary. Co więcej, 49 lu-
dzi spośród tych, których policja nie zastała w domu, zgłosiło się dobrowolnie.
Sam w. książę nie mógł wyjść ze zdziwienia: „Żeby to dwóch, albo trzech, ale
49? J'y perds mon latin!"
Czy mamy wnosić z podobnych objawów o braku patriotyzmu ludności stolicy?
Raczej o jej zastraszeniu i dezorientacji, o tym, że ludność nie należąca do spisku
i pozostawiona bez wskazań z jego strony mogła w istocie uznać sprawę powstania
za przegraną.
O pełnym zwycięstwie rządu przekonani byli nie tylko zamkowi dygnitarze
i nie tylko obserwatorzy zagraniczni121, ale i politycy biali. Ci ostatni reagowali
na brankę w sposób nieoczekiwany. I tak, korespondent warszawski „Dziennika
Poznańskiego", Teodor Żychliński, jeszcze na Nowy Rok argumentował, że pobo-
rowi powinni się poświęcić i idąc do wojska „uczuciem wolności zarazić szeregi
rosyjskie". Ucieczka przed branką byłaby kompromitacją, a walka zbrojna spro-
wokowałaby powstanie chłopów przeciw panom. „Usta drżące nazwy tej grozy
wymówić nie śmią"...122 Za to pierwsza na gorąco spisana relacja o brance tegoż
korespondenta kładła nacisk na brutalny charakter poboru. „Warszawa cała roz-
płakana, od rana ulice pełne tłumów, łzawym wzrokiem poglądającychpo sobie"123.
Podobnie Giller donosił do „Czasu" o barbarzyństwie całej tej operacji, o polowa-
niu na ludzi ciągnącym się i dni następnych: w dzień i w nocy, na ulicach, na moście
wiślanym, po kawiarniach, po domach, o młodych ludziach wyciąganych z powo-
zów124. Ówczesna Europa znała przykłady masowych, okrutnych represji: po
119 Cyt. za W. Przyborowskim, D. I, s. 31.
120 J. Tęgoborski do A. Gorczakowa, 16 I 1863, CGAOR, z. 722-i, vol. 368.
121 Por. raport Valbezena 16 I 1863, Raporty konsulów, s. 324. Raport Stantona,
19 I 1863.
T. Filipowicz, op. cit., s. 4.
122 „Dziennik Poznański" 6 I 1863. (
123 „Dziennik Poznański" 18 I 1863. Ibidem, 20 I 1863 wiadomość najpewniej
nieścisła:
„Na Solcu przyszło do krwawej bójki między żołnierzami a skazanymi do wojska, po jednej i
drugiej
stronie po kilku ciężko rannych". Por. T. Żychliński, op. cit., s. 9-11.
124 Por. „Czas", 20, 22, 27, 29 1,1II1863, korespondencje z Warszawy. Toż T.
Szpadkowski,
Zapiski warszawskie, s. 204. Ibidem, s. 206, jak policja przyprowadzała schwytanych na
Ratusz do
353
koncesji ze strony caratu, od zawiązania się spisku do chwili wybuchu. Opis taki
stwarza złudzenie nieuniknionego łańcucha przyczyn i skutków — złudzenie tylko,
albowiem nie sposób jest udowodnić, że jakiekolwiek zdarzenie historyczne —
w tym również wybuch powstania styczniowego — było absolutnie zdeterminowane"
przez ciąg wypadków poprzednich.
Mamy więc tło ogólne: kryzys ustroju feudalnego w zaborze rosyjskim, sytuację
rewolucyjną w Rosji, rozwój ruchów narodowowyzwoleńczych w Europie — trzy
czynniki, które łącznie zdawały się otwierać perspektywę wyzwolenia również na-
rodowi polskiemu. Mamy na tym tle stan niezadowolenia wszystkich bez wyjątku
warstw społeczeństwa z ucisku, pod którym żyło przez lat 25. Mamy w tym spo-
łeczeństwie dość szeroką i poszerzającą się warstwę mężczyzn i kobiet patriotycznie
czujących, od pańskich dworów aż po zaścianki i rzemieślnicze warsztaty, warstwę
stęsknioną do wolnego słowa, do barw i godeł narodowych. I mamy wreszcie grupy
i grupki działaczy, którzy próbują wyzyskać tę koniunkturę: jedni na organicznej,
drudzy na rewolucyjnej drodze.
Wszystko to razem złożyło się na rozwój ruchu narodowego począwszy od 1861
roku. Na losach tego ruchu miały zaważyć rozliczne czynniki: tradycja polityczna
caratu, konflikt klasowy między chłopami a posiadającą szlachtą, sprawa kościelna,
sprawa żydowska, postawa takich indywidualności, jak Aleksander Wielopolski,
Andrzej Zamoyski, Ludwik Mierosławski, Jarosław Dąbrowski i wielu innych.
O powstaniu zbrojnym myślał tylko obóz czerwonych, a i w łonie tego obozu skrzy-
dło umiarkowane odsuwało wybuch na dalszą przyszłość. Skłonności do rewolucji
społecznej nurtowały wśród chłopstwa, a znajdowały swój wyraz w nielicznych gru-
pach inteligencji radykalnej.
Przechodząc do przyczyn powstania bardziej bezpośrednich mamy z jednej
strony nieudane wysiłki tych, którzy nie zdołali powstaniu przeszkodzić. A zatem
Tząd carski odrzucał umiarkowane postulaty białych, głównie ze względu na problem
Ziem Zabranych. Ziemiaństwo polskie nie chciało zneutralizować roszczeń chłop-
skich ze względu na własny interes klasowy; nie odważało się-też na zawarcie ugody
z caratem bojąc się potępienia opinii publicznej, a w konsekwencji także radykali-
zacji obozu czerwonych. W konsekwencji przeciwnicy powstania nie zapobiegli
ukształtowaniu się spisku, a gdy raz stał się on faktem dokonanymi zastosowali
wobec niego dwie równoległe metody: Wielopolski wymyślił brankę, ażeby rozbić
spisek, biali posłużyli się dywersją wewnętrzną, aby przeszkodzić decyzji wy-
buchu. Nie przeszkodzono wybuchowi, ale sprowokowano go w najmniej dogodnej
chwili.
Oceniając rzecz z punktu widzenia czerwonych stwierdzamy ich ogromne osią-
gnięcia w zakresie mobilizacji opinii publicznej we wszystkich trzech zaborach,
stworzenia organizacji tajnej, postawienia programu uwłaszczenia. Nie zdołali
natomiast czerwoni — z przyczyn, o których była mowa wyżej — ani odciąć się
od posiadającej szlachty, ani też podporządkować jej sobie. Dlatego też ich program
społeczny pozostał ograniczony, a możliwości oddziaływania na chłopów — za-
357
wężone; dlatego również Komitet Centralny brał się do powstania prawie bez pie-
niędzy, a co za tym idzie, bez broni.
Decyzja o powstaniu, związana z hasłem uwłaszczenia, może być zapisana na
dobro czerwonych — z tym oczywiście, że z głoszonym przez nich hasłem niepodle-
głości współczuły szerokie rzesze, bezpośrednio z czerwonymi nie związane. Na-
tomiast fakt, że doszło do powstania przedwczesnego w styczniu 1863 roku, został
spowodowany akcją przeciwników ruchu, której czerwoni nie umieli odparować140.
140 Nie wdaję się w dyskusję, czy i w jakiej mierze spowodowały powstanie agentury
obce:
generalicja rosyjska, rząd pruski, masoneria, mędrcy Syjonu, czy też międzynarodowy obóz
re-
wolucyjny. Ultrakonserwatystom rosyjskim, równie jak Bismarckowi, mogło zależeć na
storpedo-
waniu systemu Wielopolskiego, nie ulega też wątpliwości, że wyzyskali powstanie w tym
celu.
Natomiast dowodzenie, że mogli mieć jakikolwiek wpływ na decyzje obozu czerwonych, leży
w gra-
nicach czystej fantazji. Inaczej rzecz się ma z oddziaływaniem międzynarodowej lewicy, w
tym cza-
sie zresztą głęboko skłóconej i pozbawionej istotnego wpływu. Znane są stosunki wielu
polityków
emigracyjnych z masonerią, z Alliance Israelite Universelle, z Marksem, Hercenem,
Garibaldim.
Pisaliśmy też o układach KCN z Ziemią i Wolą i z Mazzinim. Wszystkie te środowiska
oświadczały
się z sympatią dla Polski i każde w jakiś sposób starało się wykorzystać ruch polski dla
swoich
własnych celów. Chociażbyśmy jednakże założyli, że koła te pracowały na zgubę szlacheckiej
i ka-
tolickiej Polski, nie dostrzeżemy, aby którekolwiek z nich wpłynęło w sposób rozstrzygający
na
wybuch powstania. W związku z dociekaniami tego typu trzeba przypomnieć, że zasada „is
fecit
cui prodest" przydaje się jako poszlaka śledcza, ale sama w sobie nie świadczy o winie. Por. J.
Giertycha, Kulisy powstania styczniowego, Kurytyba 1965, oraz polemikę K. Groniowskiego,
„Kwar-
talnik Historyczny" 1968.
Część druga
WALKA
Rozdział jedenasty
W BÓJ BEZ BRONI
MANIFEST I DEKRETY UWŁASZCZENIOWE
„Nikczemny rząd najezdniczy rozwścieklony oporem męczonej przezeń ofiary
postanowił zadać jej cios stanowczy — porwać kilkadziesiąt tysięcy najdzielniej-
szych, najgorliwszych jej obrońców, oblec w nienawistny mundur moskiewski
i pognać tysiące mil na wieczną nędzę i zatracenie". Młodzież polska poprzysięgła
sobie „zrzucić przeklęte jarzmo lub zginąć. Za nią więc, narodzie polski, za nią!
Po straszliwej hańbie niewoli, po niepojętych męczarniach ucisku, Centralny Na-
rodowy Komitet, obecnie jedyny legalny Rząd twój Narodowy, wzywa Cię na pole
walki już ostatniej, na pole chwały i zwycięstwa, które Ci da i przez imię Boga na
niebie dać przysięga".
Tymi słowy Komitet Centralny inaugurował powstanie. Redakcję Manifestu
do narodu powierzył 15 stycznia Janowi Maykowskiemu; faktycznie skompono-
wała Manifest siostra Maykowskiego, Maria Unicka, poetka. Był on też poetyczny
i patetyczny, odpowiednio do ducha epoki. Po wstępie zacytowanym oświadczał,
że KCN „ogłasza wszystkich synów Polski bez różnicy wiary i rodu, pochodzenia
i stanu wolnymi i równymi obywatelami kraju". Następnie streszczał zasady za-
dekretowanej równocześnie reformy uwłaszczeniowej. Kończył się zaś manifest
apostrofą do narodu „moskiewskiego": przebaczał mu przeszłe winy, lecz równo-
cześnie rzucał nań przekleństwo „jeżeli w zapasach z nami dasz poparcie tyranowi,
który zabija nas, a depcze po tobie". Nie jest to może dziwne, że tak właśnie ujęła
sprawę sentymentalna pisarka, żywo reagująca na gwałty, jakich doznawał naród
ze strony wojsk okupanta. Obowiązkiem członków Komitetu było dopilnowanie
tego ważnego punktu, jaśniejsze postawienie sprawy. W duchu niedawnych układów
z „Ziemią i Wolą" należało przecież powiedzieć, że podejmuje się wojnę z caratem,
a nie z narodem rosyjskim; że wzywa się ten naród do powstania przeciw carowi
— a nie zakładać z góry, że ogół Rosjan stanie po stronie caratu. Na posiedzeniu
z 17 stycznia projekt Maykowskiego „z drobiazgową prawie troskliwością przestu-
diowany i w ostatniej redakcji jednomyślnie został przyjęty"1. Padlewski był tym
1 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. I, s. 48. Por. O. A wejdę, op. cit., s. 503. Tekst manifestu:
Dokumenty KCN i RN, s. 37 n. S. Krzemiński do J. K. Janowskiego, 5 XII 1910, B.Oss. rps
8047,
s. 165, twierdzi, że M. Unicka nadała manifestowi tylko „ostateczną redakcję".
361
cięstwa. Mogli byli zastanowić się nad powierzeniem Mierosławskiemu tylko na-
czelnego dowództwa, a zastrzeżeniem sobie władzy zwierzchniej, ale tej właśnie
zwierzchności chcieli się teraz pozbyć. Zresztą Władysław Janowski zaznaczał,
że Mierosławski „w chwili stanowczej dla kraju nie przyjmie dowództwa bez dyk-
tatury"6. Uchwała o dyktaturze zapadła wszystkimi głosami przeciw Bobrowskiemu,
który też konsekwentnie zgłosił dymisję swoją z Komitetu. Mierosławski znajdował
się w Paryżu. Dopiero na trzeci dzień po uchwale, tj. 21 stycznia wyjechał do Pa-
ryża Władysław Janowski wioząc lakoniczny dekret nominacyjny: „Rząd Tymcza-
sowy Narodowy wobec rozpoczętego powstania zaprasza jen. Ludwika Mierosław-
skiego na dyktatora i naczelnego wodza tegoż powstania"7.
Tymczasem jednak powstanie miało zacząć się bez dyktatora. Pozostali w Ko-
mitecie członkowie uchwalili, że funkcjonować będą jako Rząd Tymczasowy do
chwili pojawienia się Mierosławskiego, i że ujawnią się poza Warszawą, na pier-
wszym oswobodzonym skrawku terytorium. W skład tego rządu wchodzić mieli:
Awejde, J. K. Janowski, Mikoszewski wraz z Maykowskim jako sekretarzem8.
Było to jeszcze jedno szkodliwe prowizorium, nieunikniona konsekwencja zaimpro-
wizowanej dyktatury.
Rozkazy o wybuchu powstania w noc z 22 na 23 stycznia rozsyłano do woje-
wództw i powiatów poczynając od 15 stycznia. Pamiętamy, że tylko w niektórych
województwach byli wyznaczeni naczelnicy wojskowi, a i im nie wydano teraz dok-
ładnych rozkazów. Trzymano się wcześniejszych wskazówek Padlewskiego o opa-
nowaniu okolic Suchedniowa w Sandomierskiem, Olkusza i Miechowa w Krako-
wskiem, Piotrkowa w Kaliskiem, Rawy, Kutna, Łęczycy w Mazowieckiem, Płocka
i puszczy Myszynieckiej w Płockiem, Łukowa, Białej i Radzynia na Podlasiu, Lu-
bartowa, Puław i Chełma w Lubelskiem9. Po części nawiązywano tu do zeszłorocz-
nej koncepcji powstania częściowego w regionach niedostępnych, albo tych gdzie
można było liczyć na poparcie ludności. Z tymi założeniami krzyżowały się kon-
cepcje ofensywne: zdobycia Modlina, przecięcia szos i linii kolejowych rozchodzą-
cych się z Warszawy. Trudno było spodziewać się wykonania tych wszystkich roz-
kazów. W praktyce pozostawała wskazówka najłatwiejsza: atakowania dowolnych
garnizonów nieprzyjacielskich tam, gdzie się to okaże możliwe.
Rozesłane rozkazy spowodowały konsternację tak wyznaczonych dowódców,
jak i członków organizacji na prowincji. Rogiński przybiegł do Warszawy poskar-
żyć się Padlewskiemu, że powstanie bez broni musi się zakończyć katastrofą10.
Langiewicz bardzo ostro reklamował, że znalazł w woj. sandomierskim zaledwie
6 K. Mikoszewski, Pamiętniki, s. 83-85. J. K. Janowski, Pamiętniki, t. I, s. 59-62. W.
Dani-
łowski, Zbiór zeznań, s. 44 n. O. Awejde, op. cit., s. 505, prześlizguje się nad tą uchwałą.
7 Dokumenty KCN i RN, s. 40. Relacja S. Krzemińskiego z 22 VI 1909, cytowana przez
J. K.
Janowskiego, Pamiętniki, t. I, s. 79 n.
8 O. Awejde, op. cit., s. 505.
9 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. I, s. 34 n. J. Moliński, op. cit., s. 143.
10 R. Rogiński, Kartki z pamiętnika, s. 47.
364
rok 1863 miał ujawnić wiele talentów; ale w chwili wybuchu powstania nie ci właśnie
najzdolniejsi ludzie zajmowali kluczowe stanowiska.
Siła wojskowa caratu była przygniatającą tylko z pozoru. Aby zapewnić sobie
posłuszeństwo ludności wrogiej, a co najmniej niechętnej, musiała znajdować się
wszędzie, ale nie wszędzie mogła zachować przewagę. Przy trzech tylko liniach
kolejowych, rzadkiej sieci dróg bitych i znacznej lesistości terenu armia okupacyjna,
przeważnie złożona z piechoty, nie była nazhyt ruchliwa. Podjęta operacja pobo-
rowa zmuszała ją do obsadzania nadmiernie licznych punktów — ok. 140 w całym
Królestwie. Garnizon warszawski liczył 22 tys. ludzi, ale nigdzie indziej nie stało
więcej niż parę tysięcy. Znaczna część garnizonów składała się z jednej — dwu
kompanii piechoty i garści kozaków. Załogi te były rozkwaterowane po domach
prywatnych, nieraz małymi grupami i łatwo mogły ulec nocnemu zaskoczeniu.
Organizacja w Królestwie liczyła 20-25 tys. sprzysiężonych, ale rozporządzała
tylko paru tysiącami sztuk broni palnej. Oczywiście nie była w stanie atakować
wszystkich garnizonów — i nie było to wcale konieczne. Mpgła. jednak wybrać
w każdym województwie jakiś rejon o kluczowym znaczeniu, zapewnić sobie lo-
kalną przewagę nad kilku szczupłymi garnizonami, rozbroić je, zdobyć nieco broni,
przerwać łączność nieprzyjacielską, posiać panikę i zdobyć trochę przestrzeni
dla zmobilizowania poważniejszych sił, na to by móc wystąpić przeciw głównym
siłom przeciwnika. Taką właśnie kolejność działania miał na myśli Leon Frankow-
ski mówiąc: „Pięściami zdobędziemy karabiny, a karabinami armaty!" Ogołoco-
ne z romantycznych ozdobników hasło to zakładało możliwość pokonania mniej-
szych skupisk nieprzyjacielskich, a tym samym zdobycia środków dla stawienia
czoła większym siłom. Jeśli zważyć, jak zareagowało dowództwo carskie na wypadki
z 23 stycznia, mimo iż prawie wszędzie powstańcy zostali odparci, można domyś-
lać się następstw doraźnych, gdyby w kilkudziesięciu punktach odnieśli sukcesy.
Głównym atutem powstańców było zaskoczenie. Tajemnica w skali krajowej
została dotrzymana bez zarzutu. Dowództwo nieprzyjacielskie nie spodziewało się
wybuchu ogólnokrajowego, nie była też uprzedzona większość dowódców lokal-
nych, tam gdzie miały miejsce ataki. Aby jednak wyzyskać moment zaskoczenia
potrzeba było jeszcze, aby spiskowi stanęli wszyscy na miejscu, aby dopisała łącz-
ność i dopisali dowódcy. Tymczasem powstanie zaczęto nie w chwili zaplanowanej,
ale pod naciskiem konieczności, w warunkach improwizowanych i w nastroju roz-
paczy. Zrozumiałe więc, że tylko część sprzysiężonych przyszła na miejsca zbiórki
i tylko część dowódców zdecydowała się na atak. Dodajmy, że w organizacji pro-
wincjonalnej były wszędzie elementy powiązane z białymi: bądź przeciwne powsta-
niu w ogóle, albo powstaniu w tej chwili. W wielu miejscach przeciwdziałały one,
i to skutecznie, podjęciu walki zbrojnej. '
Wiemy, że spisek rachował też na sojuszników w samej armii carskiej. Jednakże
tajna organizacja wojskowa doznała osłabienia w ostatnim półroczu: jedni oficerowie
spiskowi zostali uwięzieni, inni translokowani, jeszcze inni zastraszeni. Jak się
wydaje, ze względów bezpieczeństwa ograniczono w tym czasie agitację rewolu-
368
369
Bilans nocy styczniowej był korzystniejszy dla powstańców, niż się to zazwyczaj
przyjmuje. Prawda, że na miejsce zbiórki stanęła najwyżej połowa spiskowych,
a wzięła udział w walce zapewne jedna czwarta. Straty zadane nieprzyjacielowi
wynosiły paruset ludzi, ale własne były nie mniejsze; zdobyto trochę broni, ale
sporo jej też utracono. Nie zniszczono ani jednej z atakowanych załóg, nie utrzy-
mano się dłużej w żadnym ze zdobytych miasteczek. W 4 województwach na 8 omal-
że nic się nie stało. Powszechny zryw, nakazany przez Komitet Centralny, spalił
na panewce.
Skądinąd jednak powstanie przetrwało mimo niepowodzenia. Oddziały zbrojne
utrzymywały się w kilku punktach kraju, a liczba ich i liczebność wzrastały. War-
szawa była chwilowo odcięta od świata. Powstanie nie okazało się „puczem", tak
jak były „puczami" partyzantka Zaliwskiego w 1833, czy też zamach na Siedlce
w 1846 r. Fakt zaś trwania walki, amplifikowany w opinii publicznej, oddziaływał
nie tylko na jej uczestników, ale i na ludzi chwiejnych i ostrożnych, czy też wręcz
przeciwnych powstaniu. Wpływał też na decyzje władz carskich, na zamiary rewo-
lucjonistów w Europie oraz na kombinacje dyplomatyczne gabinetów.
PIERWSZE NASTĘPSTWA WYBUCHU
Na drugi dzień po wybuchu w. ks. Konstanty donosił carowi, że planowana
przez Polaków „noc św. Bartłomieja" nie udała się. W Królestwie został przywró-
cony stan wojenny. „Rozkazałem naczelnikom wojennym w guberniach, aby skon-
centrowali i ściągnęli swoje siły, z tym aby natychmiast tworzyć kolumny ruchome
z piechoty i jazdy, a w razie potrzeby i z dodaniem artylerii. Oddziały te będą mu-
siały zacząć małą wojnę, aby oczyścić kraj i zniszczyć wszystkie bandy"38. Odnośne
okólniki Ramsaya z 23, 24 i 27 stycznia nakazywały skupiać oddziały w ten sposób,
aby żaden garnizon nie liczył mniej niż 2 bataliony piechoty wraz ze stosowną liczbą
jazdy, kozaków i artylerii.
List Konstantego określa dokładnie cel koncentracji. Nie została ona spowo-
dowana ani przesadnym lękiem przed powstańcami39, ani też czarną intrygą, która
miała rozdmuchać powstanie, a tym samym pogrążyć system Wielopolskiego.
Wręcz przeciwnie, spowodowała ją chęć szybkiego i skutecznego położenia kresu
walce. Konstanty wyobrażał sobie, że powstańcy będą się ukrywali po lasach. Los
Kozlaninowa wskazywał, że nie mogą się za nimi uganiać pojedyncze kompanie. Ale
na to by móc wydzielić choćby po dwie dość silne kolumny ruchome na gubernię,
trzeba było się wprzód skoncentrować; inaczej osłabiono by poniżej granic bezpie-
czeństwa także garnizony w większych miastach. Zarządzenie w. księcia nie zostało
38 Konstanty do cara, 24 I 1863, CGAOR, z. 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 379 n. Por. S.
Gesket,
op. cit., s. 388 n. W. Przyborowski, D. I. s. 140 n.
39 Tak interpretuje tę decyzję E. Kozłowski w dyskusji na IX Zjeździe Historyków z
1963 r.
Powstanie styczniowe, t. II, Warszawa 19.63, s. 275.
373
czął formować się pierwszy oddziałek (1 II — 130 ludzi). O wiele większe zgrupo-
wania tworzyły się na Podlasiu: Zameczek w Siemiatyczach, Jan Matliński (ps.
„Sokół") w Węgrowie, Rogiński w Białej zebrali łącznie cztery do pięciu tysięcy
żołnierza49. Wreszcie w Lubelskiem obóz „puławiaków" w Kazimierzu, obecnie
pod dowództwem Antoniego Zdanowicza, liczył koło 600 ludzi, co prawda bardzo
licho uzbrojonych50. Uwzględniwszy pomniejsze oddziałki doliczymy się pod ko-
niec stycznia kilkunastu tysięcy ochotników pod bronią, prawda, że tylko w części
zaopatrzonych w różnorodną broń palną, a zresztą w kosy, siekiery, lance czy nawet
zwykłe drągi.
Oddziały te składały się w zasadzie z ochotników, jakkolwiek niektórzy dowódcy
ogłaszali pobór do wojska narodowego: bądź to powszechny, bądź też ograniczony
do niektórych grup ludności51. Pobór taki nie miał na razie większego znaczenia.
Ochotników dostarczyły głównie zakłady fabryczne, warsztaty rzemieślnicze, mias-
teczka rolnicze oraz zaścianki szlacheckie. W Ojcowie, w Kazimierzu i w Płockiem
wyższy był nieco udział inteligenckiej młodzieży. Wszędzie trafiali się i właściciele
ziemscy — w Bolimowskim" oddziale znalazło się aż trzech hrabiów. Wszędzie
także byli w oddziałach chłopi, lecz tylko na Podlasiu w cokolwiek większej
liczbie.
W rejonach oswobodzanych przez nieprzyjaciela naczelnicy powiatowi w asyście
wojskowej proklamowali po miasteczkach Rząd Narodowy, odbierali przysięgę
od urzędników, albo i całej ludności, umieszczali na gmachach tarcze z Orłem i Po-
gonią, w budynkach urzędowych na miejscu carskich portretów zawieszali obraz
Matki Boskiej. Urządzano też nabożeństwa w kościołach różnych wyznań, odczy-
tywano z ambony Manifest Rządu Narodowego. Ludność małych miasteczek, nie
wyłączając Żydów i Niemców, okazywała lojalność wobec nowych władz — słowem,
zachowywała się tak, jak gdyby zakładała, że powstanie już zwyciężyło. To samo
dotyczyło księży i niższych urzędników52.
Lokalni dowódcy, zaabsorbowani szkoleniem swoich sił, nie podejmowali
działań zaczepnych. Wstrzymywali owszem komunikację na linii petersburskiej,
a na wiedeńskiej, koło Radziwiłłowa, zatrzymywali i rewidowali pociągi53. Tu i ów-
dzie udało im się odbić konwój świeżo wziętych do wojska poborowych. Branka
na prowincji została przeprowadzona tylko tam, gdzie pozostały rosyjskie załogi.
Wkrótce też została zawieszona, bez formalnego zresztą odwołania; w. książę obie-
*9 Ibidem, s. 177, 188. J. Tomczyk, op. cit., s. 40.
50 W. Przyborowski, D. I, s. 203.
31 Z. Padlewski zlecał naczelnikowi pow. chorzelskiego brać silą do wojska młodzież z
zaś-
cianków, spośród chłopów natomiast „wzywać ochotników, lecz tych, którzy wstąpili do
szeregów,
pod żadnym pozorem nie puszczać". List ok. 6 II1863. M. Złotorzycka, Z korespondencji Z.
Pad-
lewskiego, s. 753.
52 S. Kieniewicz, Społeczeństwo Królestwa Polskiego. IX Zjazd Historyków Polskich.
Powstanie
styczniowe, 1.1, Warszawa 1963, s. 24.
53 Por. Djakonow, Żeleznyje dorogi w Priwislinskom i Siewiero-Zapadnom Kraje
w 1863-1864 gg., Petersburg 1905, s. 10, 17.
375
cywał sobie, że uzupełni jeńcami niedobór rekruta54. Jedyną większą akcją ofen-
sywną było 7 lutego.zdobycie Sosnowca, bronionego przez oddział straży pogra-
nicznej. Na tutejszej komorze celnej Kurowski zaopatrzył się w broń i zarekwiro-
wał blisko 100 tys. rb.5S Leon Frankowski porozumiewał się z Neczajem i Bohda- -
nowiczem co do koncentrycznego uderzenia na twierdzę w Zamościu; miał podobno
kontakty z rosyjskimi oficerami załogi56. Skończyło się jednakże na projektach.
Na ogół więc powstańcy nie umieli, a zapewne też nie byli w stanie wykorzystać l
chwilowej bierności przeciwnika dla kontynuowania natarcia.
Rosyjscy i polscy antagoniści powstania, równie jak obserwatorzy zagraniczni,
zgodnie stwierdzali w tych dniach, że do walki stanęła tylko mniejszość narodu:
zarówno masa chłopska, jak i właściciele ziemscy pozostali poza jej nawiasem.
Uchylenie się od udziału w powstaniu nie było jednak równoznaczne z bier-
nością.
Chłopi w niektórych okolicach kraju opuszczonych przez Rosjan, a nie zajętych
jeszcze przez powstańców, wystąpili przeciwko dworom. Korzystali oczywiście
ze wstrząsu politycznego dla zrzucenia z siebie ciężarów dworskich, czy też wręcz i
pozbycia się dziedziców. W pow. lubelskim, krasnostawskim i zamojskim chłopi
zaprzestawali służb dworskich oraz płacenia czynszów. W początku lutego za-
częli nachodzić i rabować dwory oraz odstawiać do władz powiatowych po-
wiązanych ziemian i oficjalistów. W pow. krasnostawskim ruch objął 7 mająt:
ków, do miasta odstawiono 54 osoby57. Walkę z dworami okrywali chłopi pozo-
rem walki z powstaniem, mimo że szlachta przez nich atakowana nic z powstaniem
nie miała wspólnego. Dość oczywista jest tu reminiscencja wydarzeń galicyjskich \
1846 r., jakkolwiek chłopi w Lubelskiem do morderstw się nie uciekali.
Większe rozmiary przybrał ruch na lewym brzegu Wisły. W Opoczyńskiem ogar-
nął ok. 50 wsi. Mniej tu było rabunków, za to gromady chłopskie napastowały
przejezdnych po drogach i dostawiły władzom carskim ok. stu jeńców. Zginął
z rąk chłopskich Oktawian Trepka, nauczyciel ze wsi Domaszna. W pow. sando-
mierskim uległo rabunkowi kilka dworów. W drugiej połowie lutego podobne
54 Zapytanie cara w tej sprawie, 15/27/1 1863, CGAOR, z. 722-i, inw. 1, vol. 682, k. 67-
68.
Wyjaśnienie Konstantego, 2 II 1863, CGAOR, z. 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 387 n. W
Suwałkach
gen. Raden źle zrozumiał instrukcję i zwolnił już wziętych rekrutów, za co został
translokowany.
A. Trzetrzewiński słyszał, jakoby Wielopolski protestował u w. księcia przeciw wstrzymaniu
branki ]
na prowincji. List z 28 II 1863 do Paryża, B. Czart, rps 5687, s. 373. \
" W. Tokarz, op. cit., t. II, s. 126 n. ]
56 Pamiętnik F. Piaseckiego, W 40 rocznicę, s. 337, 344 cytuje w zw. z tym kpt. Iwana
Mechedę. \
Był to uczestnik kółka Sierakowskiego, który w następstwie wziął udział w powstaniu, ale w
chwili ~\
wybuchu znajdował się on w Kazaniu. Por. Współpraca rewolucyjna, t. II, s. 402 n. W.
Djakow, ]
I. Miller, op. cit., s. 189-196. \
57 L. Zabielski, Materiały archiwalne o udziale chłopów Lubelszczyzny w powstaniu
sty-
czniowym, „Rocznik Lubelski" 1963, s. 225 n. W Ordynacji Zamojskiej wpływy z czynszów
w lutym 1863 spadły z 19 do 2 tys. złp. R. Bender, Reforma czynszowa w Ordynacji
Zamojskiej, \
tablica XIV. •
376
i Krzemiński, lecz pierwszy pracował w niej zapewne niezbyt długo77, a drugi wszedł
najwcześniej w połowie lutego, po powrocie z Paryża78. Najczynniejszy ze współ-
pracowników Marczewski został aresztowany 19 lutego79.
Biografowie Bobrowskiego nie przestają spierać się o to, czy wpuścił on Gillera
i jego popleczników do Komisji Wykonawczej, ponieważ łudził się co do ich „naw-
rócenia", czy też naprawdę odpowiadała mu ich polityczna tendencja. Pytanie to
nabierze znaczenia nieco później, gdy stanie na porządku dziennym sprawa akcesu
białych do powstania. Na razie wystarczy stwierdzić, cb też wynika ze wszystkich
znanych wypowiedzi Bobrowskiego ze stycznia i lutego, że gotów był współdziałać
z każdym, który się w walce zbrojnej angażował. O Mierosławskim pisał do Padlew-
skiego: „Wszystkimi siłami sprzeciwiałem się wybraniu jego, lecz skoro jest już
dyktatorem, będę go słuchał dlatego, że moje sumienie żąda tego ode mnie"80.
W tym samym duchu przyjmował potrzebną pomoc ludzi, którzy niedawno chcieli
przeszkodzić powstaniu, a teraz ofiarowali swe usługi. Gillerowi powierzył Bobrow-
ski propagandę powstańczą. „Strażnica", organ Gillera, 28 stycznia stwierdzała,
że skoro już walka się zaczęła, powinni wszyscy stawać w szeregach narodowych.
„Kto zaś od tego świętego obowiązku pod jakim bądź pozorem usuwać [się] zechce,
tego z góry i głośno za zdrajcę kraju ogłaszamy". To była pogróżka pod adresem
białych. W dniu 10 lutego pod redakcją tegoż Gillera ukazał się nr 1 „Wiadomości
z Pola Bitwy", wysławiający mężne czyny partyzantów. Chyba też Gillerowskiego
autorstwa był końcowy apel „Wiadomości": „A więc naprzód z wiarą w świętość
sprawy i w błogosławieństwo Boże dla Polski. Siła nasza jest w nas, o pomoc tylko
do Boga. Siła nasza w niezłomnej woli, w męstwie, w wytrwałości. Tą bronią moralną
tworzyć można rzeczywiste cuda. Kto ma ręce, wziąć może kij, kto ma kij, zdobyć
może karabin, a karabinem i kosą zdobywają się armaty"81.
W zakresie propagandy Giller sprawiał się bez zarzutu. Rzecz w tym, że równo-
legle zdobywał wpływ także na inne decyzje Komisji Wykonawczej. Aby rozpatrzyć
się w zasięgu tego wpływu, spójrzmy na znane nam zarządzenia komisji z pierwszych
tygodni powstania.
Większość ich odnosiła się do prowadzenia wojny. Instrukcja z 25 stycznia dla
naczelników wojskowych nakazywała podjęcie walki wszędzie tam, gdzie do niej
77 Do uczestnictwa Wernicki przyznał się sam w zeznaniach, por. M. Złotorzycka, Z
korespon-
dencji, s. 745. Skoro jednak nie wiedzą o nim ani Awejde, ani Janowski, usunął się chyba
przed
powrotem ich do Warszawy.
78 K. Górski, op. cit., s. 42. Krzemiński zdaje się przeczyć udziałowi w komisji, choć
przyznaje
się do kontaktów z Bobrowskim. Nazwisko jego wymienił w zeznaniu Wernicki.
79 Nazwisko Marczewskiego zdradził Franciszek Fiszer, wyprawiony za granicę po
zakup
broni. Zgłosił się on z rewelacjami do ambasady rosyjskiej w Berlinie. Por. Konstanty do
cara, 22II
1863, CGAOR, z. 678-i, inw-1, vol. 773, k. 409. M. Złotorzycka, Z korespondencji, s. 757.
80 S. Bobrowski do Z. Padlewskiego, po 12 II1863, M. Złotorzycka, Z korespondencji, s.
756.
Nie widzę więc pokrycia dla tezy Z. Janczewskiego („Zarys powstania"), jakoby Bobrowski
szukał
w osobie Gillera przeciwwagi dla Mierosławskiego.
81 Prasa tajna, t. I, s. 101, 436.
382
V
jeszcze nie doszło, z tym aby atakować zrazu posterunki słabsze, a unikać walki
z przeważającymi siłami. Nacisk kładziono na niszczenie komunikacji, odbijanie
jeńców i rekrutów, karanie „znanych stronników rządu, szpiegów i zdrajców".
— „We wszystkich punktach, gdzie to dotąd nie nastąpiło publicznie, z ambon
odczytać włościanom manifesta, dekreta i kazania, w miastach tam tylko, gdzie
nieprzyjaciel wyparty został. Uwłaszczenie zaś włościan wprowadzać w wykonanie
urzędowo w każdej gminie, gdzie tylko będzie siła do poparcia rozporządzeń"82.
To samo bardziej dokładnie pisał do Padlewskiego Marczewski: „Na czele silnych
oddziałów iść od wsi do wsi i w każdej gminie oficjalnie i uroczyście obdzielać chło-
pów ziemią — w tym leży cały nasz interes. -- [Wprowadzać] na każdej piędzi
ziei/ii polskie rządy, aby nigdzie nie było anarchii i nieładu"83. To samo potwierdzał
Padlewskiemu Bobrowski: „Unikaj spotkania z wielkimi siłami, lecz formując
oddziały choćby z 50 ludzi wprowadzajcie w życie dekrety uwłaszczeniowe, wnosząc
je do akt każdej gminy i stwierdzajcie podpisami wójta, sołtysa, dziedzica i pro-
boszcza"84. Przekazując niniejsze wytyczne naczelnikom powiatów Padlewski do-
dawał, że jeśliby wójt, proboszcz lub dziedzic odmawiał współudziału w akcie uw-
łaszczenia, należy karać ich śmiercią, „jeśli trzeba będzie natychmiast"85.
Odnośnie planów strategicznych i operacyjnych Bobrowski pisał do Padlew-
skiego : „Nie wysyłajcie oddziałów na silne punkty, przeciwnie skupiajcie wszystkie
siły na granicach i zbliżajcie się do Ostrołęki z tym, aby złączyć się z wojewódz-
twami: augustowskim, łomżyńskim i podlaskim — ruszyć na Litwę. Zborny punkt
powinien być w stronie Kurpiów, w myszynieckim powiecie, dlatego że do Siedlec
nie ma po co iść, a trzeba wprost skierować się przez łomżyński lub augustowski
powiat na Litwę. Broń polecono skierować na Kurpie"86. Padlewski odpowiedział,
że te instrukcje „nie mają strategicznego sensu", na co Bobrowski zapewnił przyja-
ciela, „że masz pełną swobodę rządzić się w województwie tobie powierzonym"87.
Bobrowski nie był fachowcem wojskowym i swe pragnienia brał za rzeczywis-
tość; ale wszystko wskazuje na to, że chciał prowadzić wojnę energicznie, przeła-
mując wszystkie przeszkody. Jako naczelnik miasta ogłosił w rozkazie dziennym
z 4 lutego, aby wszyscy ziemianie bez potrzeby przebywający w Warszawie, „miano-
wicie też młodzi, — natychmiast do domów powrócili i zajęli się obowiązkami,
82 Dokumenty KCNi RN, s. 41. Ibidem, s. 42, instrukcja dla dowódców powstańczych
zapewne
z tegoż dnia. Otwarta pozostaje kwestia stosowania się do tych rozkazów. Por. zeznanie W.
Le-
wandowskiego, loc. cit., s. 116: „Do administracji kraju wcale się nie mieszałem i żadnych
rządów
narodowych nie ogłaszałem uważając to wszystko za niewłaściwe i bezpożyteczne, a nawet
szko-
dliwe dla wszystkich".
83 List z 30 11863, M. Złotorzycka, Z korespondencji, s. 751.
84 List z końca stycznia 1863, ibidem, s. 752.
85 List ok. 6 II 1863 do nacz. pow. chorzelskiego, ibidem, s. 753.
84 Pismo z 7 II1863, Dokumenty KCN i RN, s. 47. Por. list z końca stycznia, M.
Złotorzycka,
Z korespondencji, s. 753: „Na Boga, utrzymaj się na granicy 8 dni i broń przybędzie, dlatego
że już
posłano ostatnią ratę — 15000 rb. sr."
. 87 List po 12 II 1863, M. Złotorzycka, Z korespondencji, s. 756.
383
\
a kilka odniosło rany109. Miasteczka, które stały się scenami bitew: Węgrów, Sie-
miatycze, Wąchock, Tomaszów Lubelski poszły z dymem. Konstanty dowiedziaw-
szy się, że gen. Mark nakazał spalić Wąchock na zimno, po zakończeniu bitwy,
wpadł w oburzenie i chciał odwołać go ze stanowiska. Uszakow jednak zasłonił
podkomendnego twierdząc, że sam wydał rozkaz podpalenia. Także Aleksander
II stwierdził, że nie należy dopuszczać krzywdy niewinnych mieszkańców. Przypo-
minał jednak, „że jeśli utrzymaliśmy jeszcze naszą władzę w Polsce, winniśmy to
wyłącznie naszemu wiernemu wojsku. Podtrzymywanie należnego mu szacunku
w całym kraju jest Twoim pierwszym obowiązkiem. -- Skarg i interwencji
władz cywilnych i samego Wielopolskiego nie dopuszczam i żądam od Ciebie,
abyś i Ty ich nie dopuszczał"110. Innymi słowy, wybuch wojny pociągał za sobą
oddanie całkowitej władzy w ręce wojska, przekreślenie owych zaczątków legalnej
procedury, które z takim mozołem wprowadzał w życie margrabia.
Pod pierwszym wrażeniem wybuchu, w przemówieniu do oficerów pułku izma-
iłowskiego z 13/25/stycznia, Aleksander II wyraził się, że nie chce składać na karb
narodu polskiego okrutnych czynów, których ofiarą padli rosyjscy żołnierze. C2yny
te — twierdził —• „są dziełem partii rewolucyjnej, która chce wszędzie wywrócić
legalny porządek"111. W tym samym duchu wypowiadał się Konstanty: „To nie
dzieło narodu polskiego, a samej rewolucji. - - Ani lud, ani ziemianie poza drobną
szlachtą, ani porządna ludność miejska nie biorą udziału w powstaniu. - - Główna
korzyść, której oczekuję po stłumieniu powstania, to że otrzeźwi naród i pokaże mu,
dokąd prowadzi system nieustannej agitacji"112. Lecz cesarz odpowiadał: Powsta-
nie stłumić łatwo, ale co potem? Czy da się utrzymać system Wielopolskiego? „Strach
pomyśleć, że nasza władza w Królestwie trzyma się tylko na naszym wiernym i dziel-
nym wojsku i że poza nim nie możemy liczyć absolutnie na nikogo z całej ludności
cywilnej. Pozostaje nadzieja na współdziałanie tzw. partii umiarkowanej, ale ta
dotąd wcale się nie sprawdziła". Aleksander II dobrze wiedział, co stawiali „umiar-
kowani" jako warunek współpracy, dodawał więc w tymże liście: „Myśl o daro-
waniu konstytucji uważam za równoznaczną ze zrzeczeniem się władzy nad
Polską, toteż o tym nie może być mowy. Dlatego sądzę, że zatrzymując auto-
nomię instytucji pozostaje nam powrót do poprzedniego systemu, tj. posługiwanie
się, ile tylko się da, Rosjanami". Słowa te pisał cesarz 11/23/lutego113, zanim więc
doszło do otwartego przejścia białych przywódców na stronę powstania. System
Wielopolskiego został potępiony w Petersburgu z chwilą, gdy okazało się, że nie
zdołał zapobiec powstaniu.
109 Relacja dołączona do raportu E. Stantona z 23 II1863, T. Filipowicz, op. cit., s.
107-109.
Konstanty do cara, 19 II, 4 III 1863, CGAOR, z. 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 402 n, 414 n.
(Śledztwo
starało się dowieść, że z domu Poletyłły ktoś strzelał).
110 Aleksander II do Konstantego, 3/15/II 1863, CGAOR z. 722-i, inw. 1, vol. 682, k. 74-
75.
111 Urzędowa wersja przemówienia, Journal de St Petersbourg 14/26/1 1863 oraz
komentarz
w raporcie Napiera z t.d., T. Filipowicz, op. cit., s. 9, 22. W. Przyborowski, D. I, s. 152 n.
112 Raport z 2 II 1863, CGAOR, z. 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 392.
113 CGAOR, z. 722-i, inw. 1, vol. 682, k. 81.
389
\
KRZYWOSĄDZ I NOWA WIEŚ "i
W dniu 26 I 1863 r. w Paryżu, w ubogim mieszkanku przy ul. Mouffetard, sta-
wili się wysłannicy Rządu Tymczasowego: Władysław Janowski oraz Stanisław
Krzemiński, z zaproszeniem Mierosławskiego na dyktatora. „Ten przyjmuje na-
czelne dowództwo bez wahania, ale dyktaturę jedynie jako moralny zakład przeciw
herostratycznym ambicjom, które -- obsiadły z góry wszystkie kandydatury woj-
skowe i cywilne, bez sumienia, bez rozwagi, bez litości dla losów Ojczyzny"114.
Niniejsze wyznanie samego Mierosławskiego zgadza się z późniejszym świadect-
wem Krzemińskiego, że Mierosławski ociągał się z przyjęciem dyktatury i uległ
tylko perswazjom wysłanników115. <3zy tylko dlatego, że — jak mówili przeciw-
nicy — był ociężałym z natury, a zapalczywym w mowie, a nie w działaniu? Chyba
zdawał sobie sprawę, że władza, którą mu ofiarowano, o którą ubiegał się tak upar-
cie, była na razie świstkiem bez pokrycia. Powstanie nie wyzwoliło jeszcze ani piędzi
kraju, a dowodzili w nim ludzie Mierosławskiemu niechętni. Dyktatorem mógł
stać się dopiero po odniesieniu zwycięstwa. Sam też uznał, że dyktatura na razie
pozostać ma wiadomą tylko naczelnikom wojskowym i cywilnym, „ale obwieszczo-
ną nie będzie narodowi, dopóki Mierosławski nie zdobędzie sobie w wygranej
bitwie nad Moskwą obszaru i ludu, dla którego to obwieszczenie stanie się dosły-
szalnym". Jak miał się wyrazić Władysław Janowski, „Mierosławski położył ręka-
wiczkę na krześle dyktatorialnym — jedynie dla ostrzeżenia mniej od niego wstrze-
mięźliwych, ażeby na nim nie siadali"116.
Układy z Mierosławskim sfinalizowano dopiero 30 stycznia, po przybyciu nas-
tępnego z kolei wysłańca z Warszawy, Daniłowskiego, który wiózł drugi egzemplarz
nominacji dyktatorskiej117. Podpisano wówczas dwa dokumenty. Imieniem Rządu
Tymczasowego wysłannicy zobowiązywali się do wystawienia na przyjęcie dykta-
tora dwóch oddziałów: 1) „Po stronie zaboru pruskiego czy austriackiego — naj-
mniej 200 wyborowych, dobrze uzbrojonych w broń palną ludzi i 20 wozów z zaprzę-
giem do sprzętu wojennego". 2) Po stronie Królestwa znaleźć się miała „siła —
dostateczna, ażeby mimo wszelkich zagrożeń akurat stawiła się na punkt omówiony."
Ze swej strony Mierosławski wystawił rewers tej treści: „Na wezwanie Rządu Tym-
czasowego Narodowego z d. 25 I 1863 r. stawię się w warunkach wykonalności
114 Pamiętnik L. Mierosławskiego, s. 80,
115 S. Krzemiński do J. K. Janowskiego 22 VI1909, B.Oss. rps 8047, s. 132-137.
Twierdzenie
W. Daniłowskiego, Notatki, s. 214, jakoby Mierosławski przyjął zawezwanie „z wielkim
zadowole-
niem i nieukrytą dumą", odnosi dię do późniejszej fazy rokowań.
116 Pamiętnik L. Mierosławskiego, s. 81.
117 Daniłowski twierdzi, że W. Janowski w obawie rewizji zniszczył w drodze
wieziony przez
siebie egzemplarz, czemu Krzemiński przeczy. Jest faktem, że Mierosławski pertraktował z
W. Ja-
nowskim przed przybyciem Daniłowskiego*. W Pamiętniku, s. 77, powołuje się na oba akty
KCN,
z 21 i 25 stycznia."W Dokumentach urzędowych dziejów organizacji jeneralnej, Paryż 1864,
s. 1, prze-
drukował tekst z datą 25 stycznia. Nikt nie sprawdził czy w zniszczonych dziś jego papierach
znaj-
dował się pierwszy egzemplarz z 21 I 1863.
390
dostało się do niewoli. Dyktator z garścią jazdy ocalał i następnego dnia połączył
się z Mieleckim.
Mierosławski i jego stronnicy oskarżali w następstwie Mielęckiego, że rozmyśl-
nie opóźnił pochód, ażeby zgubić czerwonego generała. Dotarł on w istocie z 500
ludźmi do Płowieć, o 10 km od pola bitwy. Sam tłumaczył się potem, że jego ludzie
byli znużeni marszami, a Mierosławski nie dał mu wyraźnych rozkazów131. Skądi-
nąd faktem jest, że w połączonym oddziale od razu wywiązały się rekryminacje
i scysje oraz że oficerowie Mielęckiego nie ukrywali niechęci swej do dyktatora.
Mierosławski objąwszy dowództwo wycofywał się wzdłuż granicy ku południowi,
ku bardziej lesistym okolicom. Ustępował w porządku ostrzeliwując się Schilde-
rowi, który nacierał ostrożnie, szacując nazbyt wysoko siły przeciwnika. W tym
czasie do obozu polskiego napłynęło paręset ochotnika z pobliskich wsi i miaste-
czek132. Mierosławski przemawiał do kosynierów i do gromad chłopskich, witany
entuzjastycznie, co znowu budziło niesmak wśród przeciwników dyktatora. Mie-
rosławczycy śpiewali pono w obozie: Gdy naród do boju wystąpił z orężem... Nic
nie wskazuje na to, by Mierosławski uderzał wówczas w akcenty antymagnackie,
czy antyszlacheckie. Odezwa jego, przywieziona z Paryża, zwracała się, owszem,
do chłopów: „Zmartwychwstańcie w nieprzejrzanym lesie kos, pik, wideł i cepów
waszych, - - a na łanach, których nikt już wam nie wydrze, bo strzeżonych włas-
nym waszym zwycięstwem, wszyscy równi synowie jednej matki Ojczyzny wzniesie-
my do wspólnego Ojca w niebiosach pieśń dziękczynną"133. Nic tu nie wykraczało
poza ramy dekretów Rządu Tymczasowego. A jednak posiadająca szlachta widziała
w Mierosławskim niebezpiecznego demagoga, podczas gdy on z kolei nie ufał
ziemiaństwu i nie zamierzał dopuścić go do władzy.
Dnia 21 lutego Schilder-Schuldner natarł wreszcie na ściganych powstańców
pod Nową Wsią, rozproszył ich i zmusił do ucieczki. Wcześnie zapadający zmrok
pozwolił Mieleckiemu wycofać się w lasy Kazimierskie. W obozie podniosła się
teraz formalna rebelia przeciw Mierosławskiemu, którego oskarżano o to, że dwu-
krotnie wyprowadził powstańców na jatki. Jeden z oficerów Mielęckiego „o kilka
kroków przymierzył się do niego [Mierosławskiego] z dubeltówki"; szczęśliwie
chybił, czy też broń mu nie wypaliła134. Podobno Mierosławski prosił o 60 kawa-
lerzystów eskorty, aby móc się przedostać w głąb kraju, w Radomskie; ale i tego
131 E. Petyon, op. cit., s. 13-27. A. Guttry, Pan Ludwik, s. 119 n. Pamiętnik L.
Mierosławskiego,
s. 115 n. W. Daniłowski, Notatki, s. 231 n. Pamiętnik E. Wronckiego [w:] J. Jarzębowski,
Mówią
ludzie, s. 148 n., Z. Janczewski, „Zarys powstania", bezczynność Mieleckiego przypisuje
intrydze
Gillera.
132 J. Ł. Borkowski, op. cit., s. 218, wspomina m. in. oddział 80 mieszczan-
rolników ze Słupcy,
E. Petyon, op. cit., s. 31, widzi w tym oddziale chłopów.
133 Dokumenty KCN i RN, s. 52 n. Wbrew twierdzeniu A. Gillera, Historia, 1.1, s.
221, że odezwa
ta nie była rozpowszechniana, M. Żychowski, op. cit., s. 549, trafnie wskazuje na liczne jej
egzempla-
rze, trafiające do rąk władz pruskich.
134 E. Petyon, op. cit., s. 38, Pamiętnik L. Mierosławskiego, s. 122. W.
Daniłowski, Notatki,
s. 250.
393
Rozdział dwunasty
PRZEDWIOŚNIE. AKCES BIAŁYCH
KONWENCJA ALVENSLEBENA
W chwili wybuchu z 22 stycznia dwa główne ogniska konfliktów zaprzątały uwagę
dyplomacji europejskiej. Pierwszym była amerykańska wojna domowa: wybuchła
wiosną 1861 r., obecnie, po dwóch latach zmagań, wkraczała w rozstrzygającą fazę.
Wojna secesyjna odbiła się na gospodarce europejskiej, gdyż odcięła dopływ bawełny
do fabryk — nie tylko Manchesteru, ale i Łodzi. Z politycznego punktu widzenia
wojna ta odwracała od spraw europejskich uwagę mocarstw zachodnich, tj. Francji
i Anglii. Przed rządem II Cesarstwa otwarła przejściową możliwość ingerencji
w sprawy meksykańskie. Wielkiej Brytanii groziła utratą Kanady1. Sprawy zaatlan-
tyckie miały krępować swobodę ruchów Paryża i Londynu w ciągu całego czasu
trwania powstania styczniowego.
Bliższe ziem naszych ognisko zapalne znajdowało się na Bałkanach. Od poprzed-
niego roku rząd rosyjski wzmógł swą aktywność w Serbii, Czarnogórze i Bułgarii,
wspierając niemal otwarcie słowiańskie ruchy wyzwoleńcze, krzyżując plany Wied-
nia i Londynu, odzyskując pozycje utracone w czasie wojny krymskiej.
W grudniu 1862 r. przedstawiciele Anglii i Austrii w Petersburgu skarżyli się
u Gorczakowa na szmugiel rosyjskiej broni przez Rumunię do Serbii. W tymże
czasie Gorczakow przeciwstawiał się lansowanej z Londynu kandydaturze Ko-
burga na tron grecki2. W swej polityce bałkańskiej Gorczakow korzystał z popar-
cia Francji; a jedną z podstaw tego porozumienia była misja w. ks. Konstantego,
która miała zaspokoić doraźnie roszczenia Polaków.
Wybuch powstania w Polsce położył kres tej koniunkturze. Gorczakow z dnia
na dzień złagodził swoją postawę wobec Austrii i Turcji. Lord Cowley w depeszy
z Paryża stwierdził, że „biedni Polacy zacieśnią tylko swoje więzy i będą wystrzeli-
1 Por. uwagi R. F. Lesliego, IX Zjazd Historyków Polskich, Powstanie styczniowe, t. II,
s. 178-
179.
2 S. Bóbr-Tylingo, Napolion Ul, 1'Europe et la Pologne en 1863-4, „Antemurale" VII,
Roma
1963, s. 8-11. A. Gorczakow do A. Budberga 7/19/XI1862, cyt. I. Koberdowa, W. ks.
Konstanty,
s. 267-274. Historia dyplomatyczna 1863 r. posiada olbrzymią literaturę. Przedstawiając
odnośne
sprawy w dużym skrócie ograniczam się do cytowania niewielu tylko, głównie nowszych,
opracowań.
395
spotkały się z przyjęciem niejednakim. W Wiedniu nie widziano racji, aby przykła-
dać rękę do tłumienia ruchu, który zdawał się tak dogodnym. Uchwała Rady Mi-
nistrów z 26 stycznia zalecała więc niewydawanie zbiegów władzom carskim i na-
dzorowanie granicy w sposób „humanitarny"11. Wręcz odmienna była reakcja
Berlina.
Od czterech miesięcy był szefem rządu pruskiego Otto Bismarck, powołany
do władzy jako człowiek silnej ręki, dla złamania opozycji konstytucyjnej liberal-
nego mieszczaństwa. W pierwszej chwili było koncepcją Bismarcka przezwycięże-
nie kryzysu wewnętrznego poprzez konflikt zewnętrzny, poprzez sukcesy dyplo-
matyczne i wojenne. W grudniu 1862 r. chciał on sprowokować konflikt z Austrią,
ale musiał wycofać się wobec braku poparcia Rosji, ostrzeżeń Anglii oraz groźby
ze strony Francji12. Wówczas to wybuch w Polsce otworzył przed nim nowe możli-
wości.
Pierwsza inicjatywa wyszła od wojskowych doradców króla pruskiego, genera-
łów Manteuffla i Roona. Już 27 stycznia rzucona została myśl skoncentrowania
4 korpusów na granicy Królestwa. Król Wilhelm I podpisał odnośny dekret w 2 dni
potem; dowódcą zgrupowania obejmującego połowę armii pruskiej, został gen.
Werder. Rozpuszczano w tych dniach fałszywe, paniczne wieści o rozwoju powsta-
nia w przyległych do Prus rejonach. Żadne wojskowe względy nie uzasadniały
takiej demonstracji — chodziło o okazanie siły: naprzód wewnętrznej opozycji,
następnie Polakom, na koniec także Rosji13.
Roon, minister wojny, chciał wysłać do Warszawy wyższego oficera dla nawią-
zania kontaktu z dowództwem rosyjskim. Bismarck 30 stycznia zaproponował
podjęcie rozmów w Petersburgu na ogólniejszy temat zwalczania ruchu polskiego.
Pruski attachć wojskowy w Petersburgu płk v. Loen, był na urlopie; dlatego to
wyprawiony został nad Newę z pismem odręcznym Wilhelma I gen. Alvensleben.
W ciągu 4 dni (5-8 lutego) doszło do podpisania konwencji prusko-rosyjskiej,
która wytrącić miała z równowagi Europę. Układowi był przeciwny Gorczakow,
przewidujący trafnie, że przeniesienie sprawy polskiej na grunt międzynarodowy
ułatwi z kolei wmieszanie się mocarstw zachodnich. Poza tym wicekanclerz odnosił
się niechętnie do współdziałania z Prusami. Inicjatywę Wilhelma i Bismarcka po-
parł jednak Aleksander II: nie iżby odczuwał materialną potrzebę pruskiej pomocy,
ale że uradował się tym aktem solidarności ze strony rodzonego wuja, monarchy
i tradycyjnego sprzymierzeńca. Pod naciskiem cesarza musiał pójść na ugodę Gor-
czakow; układ został spisany niemal dosłownie tak, jak go podyktował Alvensle-
ben. Obie strony obiecywały sobie udzielanie wzajemnej pomocy przeciw powstań-
com: bądź na żądanie dowództwa rosyjskiego w Warszawie oraz pruskiego w Poz-
naniu, bądź też dowódców lokalnych. W razie potrzeby wojska każdej ze stron
11 H. Wereszycki, Austria a powstanie styczniowe, Lwów 1930, s. 70 n.
12 W. Rewunienkow, op. cit., s. 114-122.
13 Ibidem, s. 123. Z. Grot, op. cit., s. 52. J. Feldman, Bismarck a Polska, Warszawa 1947,
s. 154.
397
do obu sygnatariuszy konwencji, tj. do Prus i Rosji. Szłoby o to, aby zapewnić
Polakom swobody narodowe i odrębną administrację, jak tego chcą traktaty tak
aby „kwestia polska nie wyrastała co dziesięć lat, grożąc bezpieczeństwu Europy"23.
Tegoż dnia, 20 lutego ks. Napoleon Bonaparte przedstawił swemu cesarskiemu
kuzynowi plan wielkiej ofensywy francusko-austriacko-włoskiej przeciwko Prusom
i Rosji. Równocześnie z odbudowaniem Polski Włosi odzyskaliby Wenecję, Szwedzi
Finlandię, Austriacy hegemonię w Niemczech, a Francuzi lewy brzeg Renu. Ce-
sarz odpowiedział, że jest to sen, „ale sen, który może się kiedyś urzeczywistnić"24.
W istocie następnego dnia, 21 lutego, cesarzowa Eugenia odbyła tę słynną trzygo-
dzinną rozmowę z ambasadorem austriackim Metternichem, w której pół żartem,
pół serio odsłaniała mu sedno polityki napoleońskiej. Chodziło ni mniej, ni więcej,
tylko o generalne przetasowanie mapy świata. Zostałaby więc odbudowana Polska
złożona z Królestwa, Galicji i Poznańskiego, z jednym z Habsburgów na tronie.
Rosja zostałaby odszkodowana w Azji Mniejszej, Austria na Śląsku, Prusy w Sak-
sonii i Hanowerze. Włosi dostaliby Wenecję oddając Burbonom Neapol; Francu-
zom przypadłby lewy brzeg Renu. Koszta zapłaciłaby Turcja i małe państwa nie-
mieckie ; ale zdetronizowani dynaści mogliby poobejmować nowe trony „w pięknych
republikach amerykańskich". Na dnie tych dywagacji leżała propozycja serio:
aliansu z Austrią przeciwko Prusom i Rosji. Dnia 24 lutego Napoleon III oświad-
czył Metternichowi bez obsłonek, że chce rozwiązać kwestię polską i że „należeć
będzie do mocarstwa, które mu w tym pomoże"25.
Zwrot w polityce tuileryjskiego Sfinksa zapowiadał wojnę powszechną, miał
też spotkać się z przeciwdziałaniem konserwatywnych partnerów cesarza, w Wiedniu
i Londynie. Nim jednak dyplomacja przeszła od rozmów poufnych do konkret-
nych posunięć na szachownicy międzynarodowej, wpłynęła już na sytuację w Polsce.
Warunkiem podstawowym napoleońskiego planu był rozwój powstania, przybranie
przezeń „charakteru narodowego" — innymi słowy, akces białych. Już przed 16
lutego wyszła z Hotelu Lambert telegraficzna instrukcja do Krakowa, „w celu za-
chęcenia do jak najdłuższego przetrzymania walki"26.
Nie zostało dotąd wyjaśnione, co skłoniło Czartoryskiego do wysłania owego
telegramu. W pamiętniku swoim wspomina, jak na wieść o wybuchu powstania „ja
i moi współpracownicy, jak piorunem tknięci zdumieliśmy, jak boleścią niezmierną
ogarnieni zbieraliśmy się w milczeniu"27. Co robił w ciągu lutego Czartoryski prze-
milcza. Skądinąd wiemy, że 2 t. m., w przemówieniu do młodzieży polskiej nazwał
23 T. Filipowicz, op. cit., s. 57-58. S. Bóbr-Tylingo, op. cit., s. 36.
2* E. Hauterive, Napoleon III et le Prince NapoUon. Correspondance inedite, Paris 1925,
s. 237,
353-365. Por. przypuszczenia A. Szelągowskiego, op. cit., s. 391, co do inspiracji węgierskiej
tego
memoriału.
25 Raporty Metternicha z 22 i 26 II 1863. H. Oncken, Die Rheinpolitik Kaiser Napoleons
III,
t. I, s. 3-16. S. Bóbr-Tylingo, op. cit., s. 61-63.
26 Protokół Biura Hotelu Lambert, 16 II 1863, Pamiętnik W. Czartoryskiego, s. 324.
Ibidem,
s. 321-323, wcześniejsze protokóły z 26 stycznia', 2 i 9 lutego, bez wzmianek o polityce
francuskiej.
27 Pamiętnik W. Czartoryskiego, s. 118.
400
401
do Polski oraz na utworzenie legionu „pod Warunkami, beż których nie mógłby
egzystować"42.
Pismo to, jak się zdaje, otrzymał do rąk Ćwierczakiewicz, agent Rządu Tymcza-
sowego w Anglii, który uprzedził z kolei Łukaszewskiego w Berlinie. Bakunin
czekał na odpowiedź w Kopenhadze; tam też Łukaszewski wyprawił zaufanego
młodego człowieka, by przeprowadził Bakunina do Polski. Udaremnił tę wyprawę
Guttry, do którego Bakunin też pisał z prośbą o radę. Guttremu przyjazd Baku-
nina mniej się widocznie uśmiechał; zatem na własną rękę, nie mając na to żadne-
go upoważnienia, odpisał rosyjskiemu rewolucjoniście, aby „powstrzymał się z wy-
jazdem do obozu, ażby nie otrzymał wezwania od którego z dowódców". Baku-
nin uznał to pismo za wskazówkę, „że jeszcze nie nastała chwila wyprawy mojej do
Polski"43. Nie rezygnując z zamiaru napisał jednak do Langiewicza, najgłośniejszego
z ówczesnych polskich dowódców, z zapytaniem, czy może stawić się u jego boku.
Sprawę legionu rosyjskiego podjęto w owym czasie i ze strony polskiej. Z dniem
1 marca zaczęło wychodzić w Brukseli czasopismo „Polska", redagowane przez
grupę starych demokratów (m. in. J. Czyński, O. Lubliner). „Polska" miała zastą-
pić pisma emigracyjne, właśnie zlikwidowane w Paryżu przez policję Napoleona
III. Zaraz w nr 1 ukazało się wezwanie do utworzenia w ramach armii powstań-
czej „hufca wolnych Rosjan", który „mógłby wywrzeć wpływ zbawienny na wal-
czących i posłużyć za pierwszy zawiązek wojska oswobodzonej Rosji"44. Redakto-
rzy „Polski" nie mieli jednak wpływu na kierunek wydarzeń w kraju.
Z tą samą myślą legionu rosyjskiego powrócił do Warszawy w końcu lutego
Potebnia. Nie mógł spotkać się z ciepłym przyjęciem, jak nie spotkał się z nim list
Bakunina. Władza powstańcza, jak zobaczymy niżej, przechodziła poważny kry-
zys. Dyktatorem formalnie był jeszcze Mierosławski, o którym było wiadomo, że
jest śmiertelnie skłócony z Bakuninem i kategorycznie przeciwny stosunkom z Rosja-
nami. Nad usunięciem Mierosławskiego z dyktatury zastanawiali się członkowie
Rządu Tymczasowego i Komisji Wykonawczej; mieli jednak na myśli porozumie-
nie z białymi, a więc i w tej kombinacji legion rosyjskich rewolucjonistów nie zda-
wał się na czasie. Najłatwiej było w takim stanie rzeczy powziąć decyzję odracza-
jącą. Bakuninowi nic nie odpowiedziano, Potebnię zaś odesłano do obozu Langie-
wicza45.
W dniu 3 marca Potebnia skreślił ołówkiem kilka słów do Hercena i Ogariowa:
„Piszę do was z obozu Langiewicza. Postanowiłem pozostać tutaj. Mało nadziei,
że się coś zrobi, spróbujemy"46. Aluzja ta może się tyczyć jednej tylko sprawy, le-
42 Ibidem, s: 22-25. Por. A. Leśniewski, op. cit, s. 100.
43 M. Bakunin do A. Guttrego, Kopenhaga 2 III 1863. Współpraca rewolucyjna, t. II, s.
28-30.
J. Łukaszewski, op. cit., s. 277.
44 A. Ślisz, op. cit., s. 38.
45 O tym, że Potebnia przybył do Pieskowej Skały z Warszawy, wspomina sam
Langiewicz,
B. Merwin, op. cit., s. 53.
46 W. Lejkina-Świrskaja, Andriej Potiebnia, s. 112.
405
Pierwsi, jak zwykle, ruszyli się studenci. Dnia 3 lutego prof. St. Marc Girardin
przerwał w Sorbonie wykład Eneidy, aby wygłosić mowę o walczącej Polsce. Na-
tychmiast sformował się pochód, który wyruszył w stronę Hotelu Lambert, wśród
okrzyków: Vive la Pologne! Policja rozpędziła studentów, nie dopuszczając ich
na wyspę Św. Ludwika; jednego policjanta zrzucono przy tym do Sekwany48.
W kilka dni później represje policyjne udaremniły w Paryżu manifestację robot-
niczą na rzecz Polski. Za to w Marsylii, 9 i 10 marca, tłum usiłował zdemolować
konsulat rosyjski; śpiewano surowo zakazaną Marsyliankę. I tym razem interwe-
niowała żandarmeria. Trudno oczywiście orzec, w jakiej mierze ten nastrój ulicy
wpłynął na nagłą woltę cesarza w sprawie polskiej. W korespondencji swojej z Alek-
sandrem II mógł Napoleon zasłaniać się trochę „na wyrost" naciskiem opinii pub-
licznej. Z pewnością jednak wytrawny ten gracz dostrzegał, że przed wyborami
poparcie sprawy polskiej może wzmocnić jego pozycję.
Zarówno Hotel Lambert, jak i grupa Elżanowskiego mieli dawne stosunki
w różnych redakcjach paryskich i starali się je teraz wyzyskać. Nie było jednak
ośrodka, który by koordynował polską propagandę. Agent zagraniczny KCN,
Ćwierczakiewicz, został wydalony z Francji w końcu grudnia. Dopiero po 2 mie-
siącach, 8 lutego, upoważnił Józefa Ordęgę „do reprezentowania TRN w Paryżu
i w państwie francuskim, do przyjmowania wszelkich funduszów na sprawę polską
składanych i ważnego z nich kwitowania". Rząd Tymczasowy uznał tę nominację
i 28 lutego mianował Ordęgę formalnie swym komisarzem w Paryżu*9. Należał
on do dawnej emigracji i był szlacheckim demokratą starej daty. Do sfer rządo-
wych nie miał dostępu, przejął za to oddziaływanie na opinię demokratyczną we
Francji, jak również pobór składek: zarówno od Francuzów, jak i od rodaków
bawiących na Zachodzie50.
Wcześniej znacznie, bo w końcu stycznia wyszła z samej Warszawy szczególna
inicjatywa propagandowa. Oto rzemieślnicy warszawscy zwrócili się z adresami do
rzemieślników francuskich i angielskich, „poczciwych braci naszych". Oba teksty
powoływały się na znane wystąpienie ludzi „z twardego rzemiosła" z 8 III 1861 r„
które wówczas, na początku ruchu, formułowało program lewego skrzydła czerwo-
nych. Adres do Francuzów zaczynał się od przekazania składki 500 franków na
48 Wspomnienie hr. Villefosse z 1916 r., Jenerał Zamoyski, t. VI, s. 415-417. I.
Koberdowa,
Polityka czartoryszczyzny, s. 89-91 (na podstawie doniesień Bataszewicza). L. M. Case,
French
Opinion on War and Diplomacy during the Second Empire, Philadelphia 1954, s. 178 n. S.
Bóbr-Tylin-
go, op. cit, s. 38.
49 Opinia Izby Obrachunkowej o rachunkach J. Ordęgi, 6 VIII 1864, BPPIO, rps 474/1,
k. 3.
Dokumenty KCNi RN, s. 563. Ordęga używał pieczęci z napisem: „Organizacja Narodowa,
Komisja
Zagraniczna". W. Mickiewicz, Pamiętniki, t. II, s. 395.
58 Okólnik z 1 III 1863 nakazał wszystkim właścicielom ziemskim bawiącym za granicą
opła-
cenie w ciągu 3 tygodni 5% dochodu rocznego. Odpis, B. PAN, rps 2327, cz. II, k. 254. Do 23
V
1863 Ordęga uzyskał: ze składek w prasie francuskiej 62220 fr., a od rodaków 42466 fr. 50 et.
Ponad-
to Ks. Branicki złożył na jego ręce 60 tys. fr. na wyprawę żmudzką i 15 tys. na wyprawę
wołyńską.
Księga kasowa J. Ordęgi, BPP IO, rps 477 d.
407
Wschodnich56. Koszta wyniosły ponad 7500 funtów (300 tys. złp.), z czego 2727
(60 tys. franków) wyłożył z własnej kieszeni Kś. Branicki, 763 dały składki angiel-
skie i włoskie, resztę pokryto z funduszów KCN57. Przygotowano oddział o charak-
terze kadrowym, oficerów i podoficerów, w sile 185 ludzi. Większość ich stanowili
ochotnicy polscy, było jednak ok. 30 Francuzów i Włochów, dwóch Węgrów, Serb,
Rosjanin — ppor. Reingarten, typowany na ewentualnego dowódcę „rosyjskiej
drużyny". Wyprawa zabierała z sobą 1000 karabinów, 2 działa, 750 pałaszy oraz
stosowną ilość prochu i amunicji. O wyprawie był uwiadomiony Sierakowski;
liczono, że w ostatnich dniach marca wyjdzie on na spotkanie desantu w Połą-
dze, na czele silnego oddziału.
Dowództwo wyprawy morskiej objął płk Teofil Łapiński, znany z tego, że
w 1. 1857-1860 wojował przeciw Rosjanom wśród kaukaskich Czerkiesów, pod
patronatem wówczas Hotelu Lambert. Był to zamaszysty awanturnik bez żadnych
politycznych poglądów i dlatego nie całkiem godny zaufania. Rozumiano jednakże,
iż na desantach morskich zna się doskonale58.
W przygotowaniach wyprawy uczestniczyli: Hercen i Ogariow, tudzież Mazzini;
pomocni okazali się londyńscy dokerzy. Wynajęto za 1300 funtów szybki parowec,
„Ward Jackson", i doświadczonego kapitana. Później dopiero miało się okazać,
że armatorzy dobrze znający Bałtyk, mają także handlowe kontakty z rosyjską
admiralicją. Ambasada carska dowiedziała się o wyprawie na kilka dni przed termi-
nem, zdołała też umieścić swego agenta na pokładzie. Interweniowała, rzecz jasna,
u rządu brytyjskiego, ale bez powodzenia. „Ward Jackson" wyszedł w morze w no-
cy z 21 na 22 marca, z pominięciem formalności celnych59. Na trzeci dzień zawinął
do Helsingborgu w cieśninie Sund, gdzie wsiadł na pokład Bakunin. Już wtedy
dowództwo wyprawy orientowało się, że flota wojenna rosyjska jest uprzedzona
i statku do brzegów Litwy nie dopuści. Postanowiono zatrzymać się na wyspie
Gotland, stamtąd zaś przerzucać ludzi i ładunek na łodziach pontonowych. Tymcza-
sem okazało się, że kpt. Weatherley ani myśli ryzykować statku, a może też jest
w zmowie z władzami rosyjskimi — dość, że wypowiedział dowództwu posłuszeń-
stwo. Po kilkudniowych sporach „Ward Jackson" zawinął 30 marca do Malmo,
56 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. I, s. 324 n.
57 Rachunki J. Ćwierczakiewicza, BPP IO, rps 472. Księga kasowa J. Ordęgi, ibidem, rps
477 d. Opinia A. Guttrego o rachunkach Ćwierczakiewicza, 22 VIII 1863, ibidem, rps 481/6,
k. 14 n. O. Awejde, op. cit., s. 510, chyba mylnie przypisujący wyprawę inicjatywie war-
szawskiej.
58 L. Widerszal, Sprawy kaukaskie w polityce europejskiej w I. 1831-1864, Warszawa
1934,
s. 178-190. J. Borejsza, W kręgu wielkich wygnańców, s. 371-388. W raporcie do RN z 26
VI1863,
BPP IO, rps 481/6, k. 4n. Ćwierczakiewicz twierdził, że dla zmylenia carskich agentów
rozpuszczał
umyślnie wieść, że wyprawa udaje się na Morze Czarne. Nominacja Łapińskiego czyniła tę
wersję
bardziej wiarygodną.
59 Raport J. Demontowicza, 30 III 1863, W. Mickiewicz, t. II, s. 413. Raport J.
Ćwierczakie-
wicza, 26 VI1863, BPP IO, rps 481/6, k. 8, mówi zgodnie z Demontowiczem, że było to „z
soboty na
niedzielę", wymienia jednak mylną datę: z 20 na 21 marca.
410
do Polski ujmowały pod kątem bieżących interesów włoskich, tj. głównie nadziei
na odzyskanie Wenecji. Rząd nastawiał się na możliwość wojny europejskiej o Pol-
skę, wojny, na skutek której Wenecja przypadłaby Włochom, z poręki Napoleona
III. Partia czynu w powstaniu polskim widziała też okazję ataku na Wenecję, który
mógłby się udać, zwłaszcza gdyby ruch polski przerzucił się na Galicję, gdyby współ-
grały z nim wystąpienia Węgrów i Jugosłowian. Jednakże mazziniści i garibaldczycy
nie potrafili uzgodnić swoich planów ani pomiędzy sobą, ani z rządem włoskim.
Wyprawa zbrojna do Polski, czy też na Bałkany zdawała się im realną tylko w po-
wiązaniu z wojną europejską: inaczej odciągałaby ich siły od celu bezpośredniego
— Wenecji. Mazzini wyraził się, że wyprawa do Polski byłaby „dla mnie grzeszną,
dla Polaków bezużyteczną". Garibaldi, owszem, uważał za punkt honoru spłatę
długu zaciągniętego wobec Polaków, którzy bili się w jego szeregach. Od osobistego
udziału zwalniała go tymczasem rana odniesiona pod Aspromonte. Garibaldi ogło-
sił więc tylko odezwę zaczynającą się od słów: „Narody Europy! Nie opuszczajcie
Polski!" Ćwierczakiewicz zwrócił się doń w imieniu Rządu Tymczasowego prosząc
go o pomoc bezpośrednią. „Wezwij uciśnione ludy do nowego życia, a armia nowych
krzyżowców pójdzie pod twym sztandarem. Wenecja, Belgrad, Peszt, Kraków staną
się etapami twego triumfalnego marszu"63. Garibaldi podjął rozmowy z wysłan-
nikami polskimi na temat legionu włoskiego, który przyszedłby Polsce z pomocą.
Na czele legionu gotów był postawić swego syna, Menottiego. W lutym-marcu
były to jeszcze mało określone projekty. Pomoc włoską należało dopiero obmyślić,
uzgodnić i zorganizować 64.
Siły postępowe na zachodzie Europy, podpbnie jak siły rewolucyjne w Rosji,
szczerze sympatyzowały z Polską. Były istotnym czynnikiem, oddziałującym na
postawę rządów. Przynieść jednakże Polsce pomoc bezpośrednią mogły dopiero
po niejakim czasie. Rozmiary ewentualnej pomocy zależały od zabarwienia ruchu
polskiego, od jego większej czy mniejszej rewolucyjności.
Sojusznicze legiony: rosyjski, włoski, węgierski i inne były w lutym 1863 r. ciągle
jeszcze w sferze projektów — po części z przyczyn obiektywnych, po części dlatego,
że i po stronie polskiej nie forsowano tej sprawy zawczasu. Tymczasem przed oczy-
ma Polaków zabłysnął inny miraż: zbrojnej pomocy Francuzów, Anglików, Austria-
ków. Miraż ów miał zachęcić białych do przejścia na stronę ruchu. Trudno się
dziwić, że zawrócił w głowie i czerwonym. „Przypuszczać należy — pisał Ćwiercza-
kiewicz 26 kwietnia - -, że rząd francuski w bliższym lub dalszym czasie wystąpi
zbrojnie w sprawie naszej. Zapewne pomoc taka nie jest do odrzucenia. Pomoc
63 List z 16 II 1863, B. PAN, rps 2325, cz. V, k. 4, perlustracja. L. E. Funaro, Ultalia e
Vin-
surrezione polacca nel 1863, Modena 1964. F. Di Tondo, Vopiniom pubbiica italiana e
1'insurrezione
del 1863-1864 in Polonia, Studi Garibaldim, Bergamo 1963, nr 4: Polska korespondencja
Garibaldiego,
s. 101 n. J. Wysocki i W. Mickiewicz do J. Garibaldiego, 10 II; B. Cairoli do W.
Mickiewicza, 27 II
1863, W. Mickiewicz, Pamiętniki, t. II, s. 251, 372, 385.
64 K. Mikoszewski twierdzi w Pamiętniku, cz. II, s. 7 n., że gdy w KCN rzucono myśl
wysłania
adresu do Piusa DC, odmówił temu żądaniu, „jako nie przynoszącemu żadnego pożytku".
412
ta jednak pożyteczna z jednej strony, może być z drugiej strony szkodliwą przez
narzucone jej warunki. - - Cesarz Francuzów wtedy i o tyle pomoże Polsce, o ile
tego jego własny interes wymagać będzie. Nam wiec ta pomoc o tyle istotnie poży-
teczną będzie, o ile będziemy w stanie powiedzieć: Chcesz, to pomagaj i o ile chcesz,
ale my niczym się za tę pomoc nie wiążemy!"65
Rozumowanie poprawne z pozoru, miało w praktyce sprowadzić wielu czerwo-
nych na manowce.
MAŁOGOSZCZ I SKAŁA
Druga połowa lutego przyniosła dalszą serię niepowodzeń oddziałom powstań-
czym. Była już mowa o dwukrotnej porażce Mierosławskiego na Kujawach. W pow.
łęczyckim 24 lutego został rozbity pod Dobrą oddział złożony głównie z robotni-
ków okręgu łódzkiego. Dowódca jego, dr Dworzaczek, zmarnował w bezczynności
3 tygodnie czasu i dał się zaskoczyć przez nieprzyjaciela66. W Lubelskiem poszły
w rozsypkę oddziały Neczaja i Bohdanowicza (22 lutego Źalin, 26 lutego Zezulin).
Wcześniej, 17 lutego, Kurowski, zagrożony osaczeniem w swoim olkuskim zakątku,
spróbował zaczepnego zwrotu i uderzył na Miechów. Poniósł sromotną klęskę,
mimo iż prowadził ponad 2 tys. nieźle już wyćwiczonych i uzbrojonych ludzi, a ro-
syjska załoga Miechowa liczyła ich ledwie 800. Powstańcy szli w ogień wytrwale
i ofiarnie, lecz ich dowódca, dobry organizator, nie miał żadnego pojęcia o dowodze-
niu i zgubił w ciągu paru godzin jeden z silniejszych oddziałów, jakie powstanie
w ogóle wystawiło67.
Wszystkie prawie starcia lutowe, w przeciwieństwie do pierwszych potyczek
z 23 stycznia, świadczyły, że żołnierz powstańczy, cokolwiek wyćwiczony i z jaką taką
bronią, zdolny jest stawić czoła przeważającej nawet sile ognia. Zawodzili natomiast
improwizowani dowódcy. Na ich tle tym korzystniej wyróżniał się Langiewicz,
który śmiałością manewru i odporem dawanym w bitwie zaczynał już imponować
przeciwnikowi68. Po starciu pod Nową Słupią Langiewicz posunął się ku południo-
wi i stoczył w Staszowie pomyślną potyczkę z nieprzyjacielskim podjazdem. Wtedy
zwrócił się nagle na zachód i prześlizgnąwszy się tuż koło Kielc podążył we Włosz-
czowskie. Chciał połączyć się z oddziałem Antoniego Jeziorańskiego, który wyco-
fywał się z Rawskiego na południe. Spotkanie nastąpiło 22 lutego w Małogoszczy;
Langiewicz miał teraz pod sobą 2600 ludzi. W ciągu tygodnia z górą jego ruchy były
dla rosyjskich dowódców „zupełną zagadką". Dopiero 23 lutego osaczyły go w Ma-
65 List do J. Ordęgi, BPP IO, rps 474/1, nr 78.
66 H. Manikowski, op. cit., s. 178-182. ^
67 W. Tokarz, op. cit., t. II. E. Kozłowski, op. cit., s. 52-76.
68 Konstanty do cara 26 II 1863: „Etot Langiewicz rieszitielno samyj sposobnyj i
diejatielnyj
iz wsiech mjatieżniczeskich priedwoditielej, i czetowiek każetsja wieśma energiczeskij".
CGAOR,
z. 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 410.
413
łogoszczy 3 kolumny rosyjskie: 2 tys. ludzi i 4 działa. Jak bardzo często w tej wojnie,
powstańcy dali się zaskoczyć dla braku rozpoznania; a carscy dowódcy — Dobro-
wolski, Gołubow i Czengiery — nie zgrali swoich ruchów i atakowali, każdy na
własną rękę. Bitwa trwała 5 godzin, obie strony poniosły duże straty, kosynierzy
i jazda powstańcza kontratakowali parokrotnie z dużą brawurą. Langiewicz nie dał
się rozbić i wyprowadził z obławy ok. 2 tys. ludzi, z utratą jedynie taboru69. Zdołał
się też oderwać od nieprzyjaciela, który ogłaszał teraz, po raz któryś z rzędu, o do-
szczętnym jego pogromie.
Szczęśliwie dotąd kluczący Langiewicz skierował się ku granicy galicyjskiej,
spoza której spodziewał się zaopatrzenia w ochotnikach, broni i prowiancie. 2 mar-
ca znalazł się w Pieskowej Skale, gdzie raz jeszcze usiłowała doścignąć go obława.
I tym razem Langiewicz się wymknął, zadając nawet straty wyprawionym przeciw
niemu kolumnom. Gen. Szachowski przerwał wówczas pościg; 3 kompanie, którymi
dysponował, zostały wzięte czasowo z Częstochowy, Ząbkowic i Olkusza, i sam
Konstanty uznał, że nie sposób osłabiać tamtejszych garnizonów dłużej niż na kilka
dni70. W Kielcach Czengiery prz.egrupowywał dopiero swoje siły. W ten sposób
Langiewicz stanąwszy 6 marca na granicy galicyjskiej w Goszczy uzyskał znowu
kilka dni oddechu.
Raporty Langiewicza i inne doniesienia o jego bitwach, ogłaszane w prasie ga-
licyjskiej i tajnych gazetkach warszawskich71 świadczyły o jednym ciągu zwycięstw
i dużych stratach, zadanych wrogowi. Naród spragniony otuchy, wierzący uparcie
w zwycięstwo, znalazł sobie bohatera w Marianie Langiewiczu, którego nie znał
nikt, nawet z nazwiska, jeszcze przed kilku tygodniami. Rząd Tymczasowy miano-
wał go generałem i potwierdził go jako naczelnika w woj. krakowskim obok sando-
mierskiego. Nagła, nieoczekiwana sława niosła z sobą niebezpieczeństwo — i nie
tylko dlatego że przeciw Langiewiczowi miały się teraz zwrócić większe jeszcze
siły nieprzyjaciela. Również walczące o władzę stronnictwa polskie miały uchwycić
się osoby Langiewicza i wydźwignąć go na stanowisko, na którym nie miał się długo
utrzymać.
LITWA I RUŚ WOBEC WYBUCHU POWSTANIA
W kilka dni po wybuchu powstania Józef Piotrowski, komisarz na woj. augus-
towskie, przywiózł do Wilna Manifest i dekrety Rządu Tymczasowego72. Prowin-
cjonalny Komitet Litewski składali w tym momencie Kalinowski, Koziełł i Cze-
chowicz. Wiemy, że nie uznawali nad sobą władzy KCN i że byli przeciwni szybkie-
69 A. Borkiewicz, op. cit., s. 261-266.
70 Konstanty do cara, 13 III 1863, CGAOR, z. 678-, inw. 1, vol. 773, k. 426.
71 „Ruch" 17 II, 2 III; „Wiadomości z Pola Bitwy", 26 II, 6, 14 III 1863. Prasa tajna, t. I,
s.
366 n., 449, 461.
72 Zeznanie J. Kozielła, Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s. 174.
414
mu powstaniu. Z chwilą gdy wybuchło, nie wahali się jednakże długo. 20 I /l 11/
1863 r. ogłosili się Prowincjonalnym Rządem Tymczasowym na Litwie i Białorusi.
W pierwszym swym manifeście proklamowali uwłaszczenie chłopów, przydział
3 mórg bezrolnym ochotnikom, odszkodowanie dziedziców przez państwo — ściśle
stosując się do dekretów warszawskich. Manifest wileński unieważniał odnośne
rozporządzenia rządu carskiego, „bo to ziemia polska, nie moskiewska". Ostrze-
gał też: „Ktokolwiek nie będzie posłusznym temu manifestowi, czy on pan, czy włoś-
cianin, czy urzędnik, czy to bądź inny, będzie ukarany wedle prawa wojennego
polskiego"73. Równocześnie ukazała się krótka odezwa:
„Bracia! Królestwo powstało, nasi na każdym miejscu Moskali biją! Krew,
która za Niemnem się leje, woła nas do broni! Walka więc z najazdem za nasze
święte prawa, za naszą wolność i u nas się zbliża. Razem więc i zgodnie, a Bóg nam
dopomoże! Boże, zbaw Polskę!"74
Zapewne w tych samych dniach Prowincjonalny Rząd Tymczasowy przedruko-
wał i rozesłał obie instrukcje warszawskie z 25 stycznia. Pierwsza z nich, dla naczel-
ników wojskowych została opatrzona wstępem: „Dla niedozwolenia najazdowi
zwrócenia wszystkich sił swoich na Kongresówkę, w której powstanie rozwinęło
się pomyślnie, wszystkie powiaty Litwy i Białorusi powinny się poruszyć i rozpo-
cząć walkę"75. Druga tzw. Instrukcja powstańcza zawierała (w niektórych egzempla-
rzach) dwa punkty, których brak w tekście warszawskim:
„7. Moskiewską policję niszczyć wszelkimi sposobami.
8. Wybitniejszych ciemiężycieli włościan, dla przykładu wobec zgromadzonych
gmin, po odbytym sądzie wojennym śmiercią karać, nie dopuszczając samowolnej
egzekucji"76.
Ostatni zwłaszcza paragraf wolno przypisać inspiracji Kalinowskiego, jakkol-
wiek trudno dojść intencji autora: Czy chciał on w chwili powstania rozpętać wojnę
ludową przeciw panom? czy chciał pozyskać chłopów dla sprawy powstania tym
jaskrawym aktem sprawiedliwości? Czy chciał jedynie ująć gniew ludowy w karby
legalizmu? Jedno uderza w owym punkcie 8: nie grozi on, jak to czyniono w Króles-
twie, karą śmierci za bojkot rewolucyjnego uwłaszczenia, ale za ciemiężenie włoś-
cian przed powstaniem — i ma na myśli właścicieli ziemskich bez różnicy na-
rodowości, a więc również, czy przede wszystkim, polskich. Podobne akcenty rzad-
ko trafiały się w publicystyce czerwonych. Zresztą Instrukcja powstańcza znajdowała
73 Dokumenty KCN i RN, s. 502. Tekst ten kursował też w odpisach po litewsku, por.
Powstanie
na Litwie i Białorusi, s. 3. Wersja ta różni się nagłówkiem, który zawiera wezwanie do
„Litwinów,
Białorusinów, Żmudzinów i mieszkańców innych ziem zajętych przez Moskwę", czego brak
w tekście
polskim. Ponadto tekst polski kończy się inwokacją: „Boże, zbaw Polskę!", litewski zaś:
„Boże,
„. zbaw Ojczyznę!".
74 Powstanie na Litwie i Białorusi, s. 1.
75 Dokumenty KCN i RN, s. 503.
76 Powstanie na Litwie i Białorusi, s. 9. Wariant ten znany z 4 egz. rękopiśmiennych.
Jedyny
dochowany egzemplarz z pieczątką naczelnika woj. kowieńskiego nie zawiera punktu 8. G.
Kisie-
Iou, Sejbity wecznaha, s. 91.
415
się krótko w obiegu i dlatego zapewne nie zauważył jej wówczas nikt z wrogów Ka- i
linowskiego, ani też (długo później) nikt z jego wielbicieli.
Urzędowy organ Prowincjonalnego Rządu, „Chorągiew Swobody", akcentów j
tych nie zawierał, wzywał w języku polskim „naród Litwy i Białorusi" do walki t
o wyzwolenie Ojczyzny, w świętym sojuszu „z bracią znad Wisły i Dniepru". Poda- |
wał też komunikaty o toczących się walkach w Królestwie i w Grodzieńszczyźnie77. \
Natomiast w piśmie Prowincjonalnego Rządu do dowodzącego w pow. lidzkim :]
Narbutta znalazł się taki dopisek: „Zwróć Pan szczególniejszą uwagę na Jarosława
Tabeńskiego, pośrednika, jako na człowieka szkodliwego dla sprawy ogólnej i pos-
tąp z nim wedle sprawiedliwości"78. Tabeński w tym momencie nakazywał chło- '
pom pełnienie powinności wbrew dekretom uwłaszczeniowym. Nie został jednak
ukarany przez Narbutta, a później nawet przeszedł na stronę powstania. \
Wileński komitet biały okazał mniej stanowczości w obliczu powstania, w po-
równaniu do Dyrekcji warszawskiej. Uznał po prostu swoją niekompetencję i odwo-
łał się do zjazdu delegatów gubernialnych. Ten ostatni 26 stycznia (7 II) obrał nowy
komitet (J. Gieysztor, A. Oskierko, A. Jeleński, F. Dalewski, I. Łopaciński, H. Kie-
niewicz) i dał mu „zupełną wolność decyzji co do wzięcia udziału w powstaniu,
lub pozostania na stronie, co do wyboru czasu itp."79 Sformułowanie to, równie
jak skład Komitetu i powiązania niektórych jego członków z Sierakowskim zapo-
wiadały, że nie wytrwa on długo w postawie przeciwnej powstaniu. Na razie wileńscy
biali starali się wstrzymywać wystąpienia zbrojne na Litwie, łudzili się, że ruch
zbrojny w Królestwie upadnie sam przez się. W połowie lutego wyprawili Jeleń-
skiego na zwiady do Warszawy; powrócił'on ze znaną odezwą Dyrekcji, która od-
rzucała udział w walce80. Wówczas jednakże sytuacja się zmieniła — partyzantka ;
zaczęła się także na Litwie.
Wiemy, że już pierwszej nocy, 23 stycznia, Zameczek atakował Suraż w obwo-
dzie białostockim. Tamże rozegrała się 7 lutego bitwa pod Siemiatyczami. Po Sie- '
miatyczach Rogiński ze 150 tylko ludźmi ruszył na wschód, aby poruszyć Litwę; i
napadł Prużanę, gdzie zaopatrzył się w broń i amunicję, a następnie dotarł na Po- i
lesie, które zdawało się idealną bazą dla partyzantki. Nie wziął pod uwagę podsta-
wowego faktu — wrogości poleskiego chłopa. Powstanie w oczach poleszuków <
było ruchem polskim, tzn. pańskim— a zatarg z panami o ustawne hramoty do-
chodził wtedy do kulminacyjnego punktu. Rogiński nie znalazł oparcia wśród {
ludności. Rozbity pod Borkami 26 lutego, został w kilka dni później schwytany i
przez chłopów i wydany w ręce carskiego dowództwa81. j
77 Nr 2, 19 n 1863, Prasa tajna, t. I, s. 402-405. 1
78 List z 16/28/ II 1863. Powstanie na Litwie i Białorusi, s. 110. |
79 J. Gieysztor, op. cit., t. I, s. 225. j
80 Zeznanie J. Gieysztora, Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s. 158, J. Gieysztor,
op. cit., j
t. I, s. 228. ~ i
81 Zeznanie R. Roginskiego, Fawley Court. Praca magisterska S. Góry o R. Rogińskim,
i
Uniwersytet Warszawski. \
416
misja Wykonawcza wzywała Rusinów do walki, ale, jakeśmy widzieli, „pro forma". ,
Do Kijowa Bobrowski wyprawił agenta domagając się powstania w marcu90. W Ki- i
jowie trwały jeszcze kontrakty, był duży zjazd ziemiański, między białymi a czer- 1
wonymi toczyły się ostre dyskusje nie prowadzące jednak ani do zerwania, ani do
uzgodnienia stanowisk. Liczni ziemianie przyjmowali stanowiska naczelników po- '
wiatów w organizacji czerwonej, z zamiarem przeszkodzenia powstaniu, gdyby miało i
się zacząć w warunkach katastrofalnych. Czerwoni zaś odwoływali się do ich usług, >
gdyż w wielu rejonach Ukrainy nie mieli innego wyboru. Rozmowy obu ugrupowań
prowadzone w czasie kontraktów nie dały wyniku. Prowincjonalny Komitet zdobył
się wobec Warszawy tylko na prośbę o odroczenie wybuchu do końca kwietnia.
SPRAWA RZĄDU KOALICYJNEGO
Po bitwie pod Nową Wsią i zniknięciu Mierosławskiego członkowie Rządu ?
Tymczasowego wracali do Warszawy, gruntownie rozczarowani do bezowocnych
wędrówek po kraju. Okazywało się, że powstaniem można kierować tylko z ukry-
cia, z Warszawy. Dotąd robiła to Komisja Wykonawcza; obecnie Rząd Tymczaso-
wy chciał ponownie wstąpić w swoje prawa. Jednakże „pomiędzy niektórymi człon-
kami komisji wyrobiły się już uparte i zacięte ambicje91. Giller zwłaszcza twierdził,
że Komisja Wykonawcza zdała w ciągu miesiąca egzamin ze swej przydatności
i że powinna zatrzymać ster w ręku, kooptując ewentualnie niektórych członków
rządu. Nie osobiste ambicje były tu głównie w grze, ale spór o kierunek powstania,
konkretnie zaś dwie sprawy ściśle z sobą związane: dyktatury Mierosławskiego
oraz stosunku do białych.
Na temat Mierosławskiego zdania były podzielone. Awejde, Janowski, May-
kowski i Mikoszewski głosowali w styczniu za dyktaturą, Bobrowski przeciw. Obec-
nie tylko Mikoszewski bronił sprawy Mierosławskiego92, Giller był mu zawsze
przeciwny; inni członkowie rządu się wahali. Bobrowski pisząc do Padlewskiego
o ucieczce dyktatora stwierdzał:- „Anarchia z tego powodu straszna. -- Zawsze
słuchałem się rządu, podporządkowałem się Mierosławskienłu, lecz anarchii znieść
nie mogę, nie powinienem i powstanę przeciwko niej"93. Bobrowski też przeforso-
wał decyzję, że należy wyznaczyć Mierosławskiemu termin prekluzyjny i uznać,
że dyktatura upadła, jeżeli dyktator się nie zjawi. Przyjęto bliską datę 8 marca;
uchwała ta zapadła wbrew protestom Daniłowskiego, który powrócił właśnie z ku-
jawskiej kampanii i zaręczał, że nieobecność Mierosławskiego jest tylko chwilowa94.
90 O. Awejde, op. cit, s. 523, mówi, że był to Giedroyć. W. Wierzejski, op. cit., s. 47,
wymienia
J. Kleczyńskiego.
91 O. Awejde, Zeznania śledcze, s. 149. J. K. Janowski, Pamiętniki, 1.1, s. 203.
92 K. Mikoszewski, Pamiętniki, s. 193 n.
93 List z 2 III 1863, M. Złotorzycka, Z korespondencji, s. 758.
94 W. Daniłowski, Notatki, s. 267, mówi, że stanął w Warszawie 6 czy 7 marca, a
ultimatum
było do 10 marca. Też datę 10 marca wymienia K. Mikoszewski, op. cit., s. 211. J. K.
Janowski,
418
O tej różnicy stanowisk Bobrowski dobrze wiedział — i nie zamierzał też dać się
wywieść w pole. Rząd koalicyjny mógł powstać tylko z udziałem pełnomocnika
Rządu Tymczasowego; otóż pełnomocnik taki w Krakowie się nie zjawia. Powody
nieobecności tej mogły być różne: albo ukrywano przed Rządem Tymczasowym,
że nowy rząd będzie obrany w Krakowie; albo podawano mu późniejszy termin
narady; albo może Bobrowski w ostatniej chwili wycofał się z tej kombinacji?
Dnia 7 marca po południu Kronenberg pisze do Waligórskiego do Krakowa: „Z Ko-
mitetem Centralnym nic zrobić się nie da. Dyrekcja chciała zrobić wszelkie możliwe
ułatwienia, aby wspólnie działać. Wszystkie jednak starania zostały bezowocne.
Komitet przemawia zupełnie jak dyktator, którego rozkazów każdy ma słuchać,
co by nie było"119. Jeszcze poprzedniego dnia, jak wynika z korespondencji Bob-
rowskiego z Padlewskim, kompromis zdawał się możliwy; obecnie stanowiska
doznają usztywnienia. I oto tegoż dnia 7 marca, zanim więc list Kronenberga do-
tarł do Krakowa, zapadła tamże decyzja: nie będzie się tworzyło nowego rządu,
lecz ofiaruje się dyktaturę Langiewiczowi120.
Na Langiewicza zwracały się wtedy oczy całego kraju, w tym również białych.
Już w lutym biali krakowscy myśleli o wyzyskaniu go dla celów politycznych;
później zwrócili oczy ku Wysockiemu121. Ten ostatni bawił we Lwowie; sondowali
go Bentkowski i Władysław Siemieński, ale Wysocki zwietrzył jakąś intrygę i odmó-
wił przyjazdu na zjazd krakowski122. Wówczas nawrócono do koncepcji langiewi-
czowskiej. Najczęściej przytaczanym argumentem była konieczność zagrodzenia
drogi Mierosławskiemu. Właśnie 8 marca upływał postawiony Mierosławskiemu
termin powrotu do kraju. Stronnicy jego w Krakowie, z Kurzyną na czele, głosili,
że lada chwila wódz znowu się pojawi. Być może zatem biali obradujący w Krako-
wie doszli do przekonania, że dyktator Langiewicz będzie skuteczniejszym anti-
dotum na dyktatora Mierosławskiego aniżeli rząd koalicyjny.
Rozumowanie to nie zadowala w pełni. Dnia 10 marca Władysław Bentkowski,
jeden z głównych inspiratorów tej sceny, wyjaśniał poufnie, co zaszło, przyjacielowi
Cegielskiemu, redaktorowi „Dziennika Poznańskiego". „Ze względu na nierozwią-
zanie inaczej, a nagłe trudności, zadzierzgnął się w ścisłym kółku lub secretissimo
projekt dyktatury tegoż [Langiewicza], o czym za dni parę zapewne już z gazet
usłyszysz. Będzie szczęście, jeśli pan Ludwik, którego się tu w bliskości domyślają,
nie postawi kontrdyktatury i nie wznieci rokoszu w obozie"123. A więc wzgląd na
119 L. Kronenberg do M. Waligórskiego, 7 III 1863, Listy, s. 5.
120 Ibidem, s. 8 n., list z 8 III 1863.
121 L. Wodzicki 1 III 1863 pisał do Paryża o planach związanych z Wysockim, „a
więc oczywiś-
cie poprzednio powzięte projekta o Langiewiczu upadają". T. Szarota, op. cit., s. 282.
122 Notatki osobiste W. Bentkowskiego [w:] Wydawnictwo materiałów, t. II, S:
10. Ocena tego
źródła: H. Rzadkowska, op. cit., s. 200 n.
123 Listy W. Bentkowskiego, s. 94. T. Szarota, op. cit., s. 287, zestawia doniesienia
krakowskich
agentów Hotelu Lambert o tym, że dyktatura Langiewicza miała zagrodzić drogę
Mierosławskiemu.
Był to też głoszony na zewnątrz argument. Autorzy odnośnych raportów nie byli
wtajemniczeni
w intrygę.
424
ważniejsze bitwy
trasa kampanii Langiewicza
cza znajdował się Wojciech Biechoński, komisarz wojewódzki krakowski, tj. mąż
zaufania Rządu Tymczasowego. Wedle własnej późniejszej relacji Biechoński miał
odradzać Langiewiczowi przyjęcie dyktatury, po czym natychmiast wyjechał do
Warszawy, aby ostrzec Rząd Tymczasowy o tym, co się stało. Podróż ta zabrała
mu aż 6 dni czasu, co świadczy czyba o tym, że Biechoński nie od razu wyrobił
sobie pogląd na kulisy zamachu stanu146. Inny czerwony działacz, Łukaszewski,
zjawił się w Krakowie 8 marca, wioząc list od Bakunina do Langiewicza. Wiadomość
o dyktaturze powitał niechętnie, zdecydował się jednak list doręczyć; do obozu
Langiewicza dotarł dopiero na ósmy dzień147. Podobne zwłoki wskazują na brak
zdecydowania. Pozycja czerwonych w Krakowie była słaba, dyktaturę poparły
wszystkie autorytety, z entuzjazmem przyjęła ją opinia publiczna148. Z miejsca
przeciwstawić się samozwańcowi mogli zdeklarowani mierosławczycy; lecz wszyscy
inni czerwieńcy zapewne oglądali się na to, co powie Rząd Tymczasowy.
Ława krakowska jeszcze przed 10 dniami wzywała wszystkich członków bia-
łych komitetów, aby przekazali jej natychmiast wszystkie zebrane składki „i ra-
chunki złożyli, tudzież rozwiązali natychmiast swoje zbory, porzucili odszczepień-
stwo i do sprawy narodowej szczerze przystąpili"149. Teraz sytuacja się odwróciła:
dyktator nakazywał rozwiązać się czerwonym. Rada Naczelna Galicyjska 13 marca
pouczyła Ławę krakowską: że Langiewicz „ogłosił się dyktatorem, o ile nam wia-
domo, bez porozumienia się z Rządem Tymczasowym"; że „według prywatnych
doniesień Rząd Tymczasowy ogłosił ze swej strony Rząd Narodowy i swoje władze
polityczne"; że Ława krakowska ma funkcjonować dalej, czemu nie stoi zresztą
na przeszkodzie dekret dyktatora o nowych władzach cywilnych.
Rada Naczelna zatem poddawała w wątpliwość legalizm dyktatury, choć nie
wypowiadała jej otwarcie posłuszeństwa150. Wcześniej jeszcze zwróciła się do
Rządu Tymczasowego w Warszawie „o udzielenie jej wyłącznego pełnomocnictwa
do organizacji Galicji". Zanim przyszła z Warszawy odpowiedź151, komisarz
dyktatora, Łubieński rozwiązał, zarówno Radę, jak i Ławę krakowską. Rada
146 Relacja W. Biechońskiego, „Nowa Reforma", 2211913, mówi o przyjeździe do
Warszawy
11 lub 12 III, gdy w grę wchodził 15 III. Por. Zeznania śledcze, s. 152 (O. Awejde); J. K.
Janowski,
Pamiętniki, 1.1, s. 239. H. Rzadkowska, op. cit., s. 216 n., sądzi, że Biechoński jako
mierosławczyk
(?) nie sprzeciwił się dyktaturze dlatego właśnie, aby sprowokować upadek Langiewicza.
Argumen-
tacja zbyt sztuczna; zwlekanie Biechońskiego łatwiej objaśnić słabością decyzji i brakiem
rozeznania.
147 J. Łukaszewski, op. cit., s. 279-284.
148 Por. prolangiewiczowskie wypowiedzi czerwonej „Gazety Narodowej" we
Lwowie, 12
i 14 III 1863. Demokrata lwowski H. Schmitt w liście do W. Bentkowskiego, 19 UJ 1863
(Fawley
Court) wyrażał wątpliwości co do otoczenia dyktatora, ale zgłaszał się z gotowością do
podjęcia
służby, najchętniej w Warszawie.
149 Odezwa z 2 III 1863, odpis, B. PAN rps 6665.
150 Odpis pisma RNG wraz z oryg. pismem towarzyszącym E. Skarżyńskiego do
M. Langie-
wicza z 14 III 1863 trafił w zagadkowy sposób do papierów Bałaszewicza, B. PAN, rps 2324,
nr 173,
k. 35-39.
151 Komisja Wykonawcza dyktatora do RNG, 21 III 1863, Dokumenty KCN i RN, s. 68
n.
431
poczuł się wyprowadzony w pole. Zaczął był rokowania z białymi na temat rządu
jawnego, w którym miał sam zasiadać, z tym, że tajna władza warszawska po- 1
zostałaby w ręku czerwonych. Obecnie czuł się odsunięty na bok162, a władza prze- ;
chodziła do rąk białych kombinatorów. Na dobitek jego samego oskarżano teraz :
w Warszawie, że również maczał palce w tej intrydze. Awejde twierdzi, że on sam J
i Maykowski radzili teraz cofnąć uznanie Langiewiczowi; Bobrowski jednak uznał i
to za niewykonalne, za to doradził „napisać surowy list do Langiewicza, domaga- '\
jacy się odpędzenia intrygantów". Z tym listem sam Bobrowski „miał na łeb
na szyję pędzić za poprzednio wysłanymi".
„Bobrowski dotknięty podejrzeniami, że on był w porozumieniu z Grabowskim,
sam prosił o pozwolenie zredagowania listu i naumyślnie napisał go bardzo ostro" — 1
ciągnie Awejde163. Grabowski, Kołaczkowski i Siemieński zostali w nim nazwani ?]
awanturnikami, oszustami i szalbierzami. „Możemy tylko przypuszczać — pisał :
Bobrowski — że dobra Twoja wiara w najhaniebniejszy została podchwycona spo-
sób". Sens i cel listu streszczał się w jednym zdaniu: „Uznajemy fakta zaszłe, ale -\
żaden rząd cywilny bez naszego zezwolenia nie stanie i stać nie może, bo cała część
kraju przez nieprzyjaciela zajęta tylko przez nas jest trzymana i tylko za naszym
zezwoleniem może być rządzona". List kończył się okrzykiem: „Niech żyje dykta-
tor, precz z reakcją!"
Z tym groźnym pismem Bobrowski stanął w Krakowie rankiem 20 marca.
Oczekiwała go tu nowa niespodzianka: dyktatura już przestała istnieć. \
UPADEK DYKTATURY I ODEZWA BOBROWSKIEGO
Twierdzi się dość powszechnie, że powierzenie dyktatury Langiewiczowi przy-
śpieszyło katastrofę jego oddziału, ponieważ nieprzyjaciel wytężył teraz wszystkie
siły, aby mu zadać klęskę. Jest to słuszne tylko po części. Pobicie Langiewicza z po-
litycznych i psychologicznych względów na pewno stało się celem ważniejszym dla
dowództwa carskiego, odkąd się stał dyktatorem. Lecz obławę na Langiewicza
zaczęto przygotowywać już przed dyktaturą i trudno przypuścić, by jego armijkę
spotkał inny los, gdyby dowodzi} nią tylko naczelnik wojskowy dwóch województw.
Rzecz inna, że Langiewicz, gdyby nie piastował dyktatury, nie byłby zapewne po-
rzucił swego oddziału i zakończyłby swoją karierę bardziej honorowo.
W ciągu kilku dni popasu w Goszczy oddział ten uzyskał nieco zaopatrzenia
z Krakowa, ale w skali niedostatecznej. Liczył niespełna 3 tys. ludzi, z których 1000-
162 „Dziennik Warszawski"z grudnia 1864 twierdzi, że Bobrowski z ramienia
dyktatora otrzy-
mał nominację na naczelnika m. Warszawy, ale wiadomość to nie potwierdzona. T. Szarota,
op. cit.,
s. 289. Pieczęci z napisem: Dyktator. Naczelnik m. Warszawy, używał od 15 do 26 III 1863-
163 Zeznania śledcze, s. 153. Tekst listu z 16 III 1863, Dokumenty KCN i RN, s.
64-66. Wątpli-
wość budzi zwrot Awejdego „na łeb na szyję" skoro Bobrowski wyjechał do Krakowa
dopiero
19 marca. J. K. Janowski, Pamiętniki, 1.1, s. 295. Ale nie widać powodu, dla którego list
miałby być
antydatowany.
434
1200 miało broń palną, przeważnie słabej jakości. Drobny tylko ułamek żołnierzy
zdobył od początku zaprawę, pod wodzą Langiewicza; większość napłynęła z in-
nych, wcześniej rozbitych partii, nie była z sobą zgrana, ani zdyscyplinowana.
„W całej armijce — stwierdza Bentkowski — jeden tylko był oddział militarnym
duchem ożywiony i w militarną ujęty karność i organizację, tj. pułk żuawów płka
Rochebruna, Francuza. Na nim też wszystko spoczywało"164. Bezpośredni podko-
mendni Langiewicza: Jeziorański, Waligórski, Śmiechowski i in. kłócili się i intry-
gowali przeciw dyktatorowi. On sam podejrzewał nurtującą w obozie agitację mie-
rosławczyków. Najjaskrawszym przykładem niesubordynacji było samowolne opu-
szczenie oddziału ze znaczną częścią jazdy przez gen. Czapskiego, bezpośrednio
przed bitwą pod Grochowiskami; Czapski był do niedawna stronnikiem Miero-
sławskiego165. Oddział o tak niewielkiej wartości bojowej nie mógł marzyć o poko-
naniu wroga, ani o oczyszczeniu jakiejkolwiek połaci zaboru rosyjskiego.
Sam Langiewicz po dwumiesięcznym blisko doświadczeniu zdawał już sobie
sprawę, że oddział kilkuset ludzi może się utrzymać w terenie i prowadzić partyzant-
kę; ale oddział kilkutysięczny, ociężały i niedozbrojony, skazany jest na porażkę.
W otoczeniu dyktatora już przed jego wymarszem z Goszczy mówiło się o podziale
sił na mniejsze oddziały. W tym wypadku dyktator przerzuciłby się na inny teren
walki166* Nie mogło być jednak mowy o podziale korpusu już teraz; tym mniej
o oczekiwaniu, aż zamknie się dokoła niego rosyjska obława. Szansa ocalenia istnia-
ła tylko jedna: przebicia się pomiędzy kolumnami przeciwnika w Góry Święto-
krzyskie.
Dnia 11 marca dyktatura została proklamowana w obozie, po czym nastąpił
wymarsz. Nazajutrz, 12 marca na postoju w Sosnówce, Langiewicz w obliczu woj-
ska, przed ołtarzem polowym złożył uroczyście przysięgę. Zaraz tegoż dnia wyru-
szył dalej i klucząc swoim zwyczajem dotarł nad Nidę pod Chrobrzem. Dopiero
tutaj, 17 marca zastąpił mu drogę Czengiery, ale został zmuszony do cofnięcia się.
Następnego dnia, 18 marca, Langiewicz znalazł się osaczony w lesie koło Grocho-
wisk, pośród 4 kolumn rosyjskich, liczących łącznie 3500 ludzi i 6 dział. Wywiąza-
ła się całodzienna, chaotyczna bitwa, z obu stron prowadzona bez rozeznania i pla-
nu. Żuawi Rochebruna brawurowo odrzucili atak Czengierego; w następnej fazie
bitwy i w innej części lasu kosynierzy Dąbrowskiego rozsiekali dwie roty pułku
Smoleńskiego. Była to jedna z najkrwawszych bitew 1863 roku, padło koło 600
ludzi, po połowie Polaków i Rosjan. Nieprzyjaciel odstąpił, gdy się już dobrze
ściemniło. Powstańcy utrzymali się na placu boju, pobili silniejszego przeciwnika.
Byli jednak do szczętu wyczerpani, rozprzężeni, z kończącą się amunicją, odcięci
164 List do H. Cegielskiego, 23 m 1863, Ioc. cit., s. 97. Por. W. Bentkowski,
Notatki, s. 30n.
B. Merwin, op. cit., s. 37-43.
165 Co prawda Mierosławski w swoim Pamiętniku, s. 142, 144 i pass. twierdzi, ze
Czapski go
zdradzał.
166 Zestawia te informacje H. Rzadkowska, op. cit., s. 256 n. Sam Langiewicz co
prawda nie
przyznaje się do tych zamiarów.
435
Rozdział trzynasty
WIOSENNE NADZIEJE
NOTY KWIETNIOWE
Inicjatywa Napoleona III, wykorzystania sprawy polskiej dla własnych zabor-
czych celów, napotkała oczywiście sprzeciwy w Londynie i Wiedniu. Ministrowie
brytyjscy nie myśleli ułatwiać Francji zdobyczy nad Renem; a rząd wiedeński zda-
wał sobie sprawę, że w wypadku „przetasowania granic" w Europie Austria łatwiej
może odnieść straty niż korzyści. W końcu lutego zarówno Russell, jak Rechberg
odrzucili projekt francuski wspólnego potępienia konwencji Alvenslebena. Jednakże
odmowa ta nie była kategoryczna na tyle, aby wykluczyć dalsze negocjacje między
Paryżem, Londynem i Wiedniem. Ani Anglikom, ani Austriakom nie zależało na
tym, by Napoleon zrezygnował całkowicie ze swych zamiarów i na powrót związał
się z Rosją; jeszcze mniej podobała im się przeciwna ewentualność: że Napoleon
zechce realizować swe plany bez pomocy mocarstw, środkami rewolucyjnymi.
Nasuwała im się więc pośrednia droga — wspólnego z Francją działania, utrzyma-
nego w bezpiecznych, dyplomatycznych granicach. W ten sposób rząd brytyjski
zaspokajał własne sumienie i szedł na rękę opinii publicznej, ujmując się za niesz-
częśliwą Polską; równocześnie trzymał w szachu Rosję i kontrolował ryzykowne
plany Tuileryjskiego Sfinksa. Rząd wiedeński tymczasem, rozmawiając z Napoleo-
nem* asekurował się, że ten ostatni nie podburzy przeciwko niemu Włochów czy też
Węgrów, lecz przeciwnie, wspomoże go na gruncie Niemiec przeciw rywalowi
pruskiemu.
Pozornie zbieżne, w istocie rozbieżne, zainteresowanie sprawą polską trzech
gabinetów zrodziło interwencję ograniczoną do wymiany not dyplomatycznych.
W Paryżu i Londynie, nie tylko w szerszej opinii, ale i w gabinetach, wyobrażano
sobie, że same noty wystarczą; w rządowych i finansowych kołach mało kto decy-
dował się na wojnę. Z tego jednakże w Polsce nie zdawano sobie sprawy; własne
nadzieje biorąc za rzeczywistość, w wymianie not widziano tylko wstęp do wojny
europejskiej.
W pierwszej fazie swej, w końcu lutego, interwencja obracała się dokoła konwen-
cji prusko-rosyjskiej o wspólnym zwalczaniu powstania. Z francuskiej i angielskiej
strony posunięcie Bismarcka spotykało się z cierpką krytyką. Francuska dyplo-
439
Jedno tylko mocarstwo nie powiązane z rozbiorcami Polski uchyliło się od udzie-
lenia jej moralnego chociażby poparcia — Stany Zjednoczone Ameryki Północnej.
Sekretarz Stanu Seward odpowiedział 11 maja na propozycję Drouyna, że rząd
Stanów nie ma zwyczaju interweniować w wewnętrzne sprawy innych mocarstw.
Powściągliwość tę można uważać za usprawiedliwioną, zważywszy trudną sytu- j
ację Waszyngtonu w kulminacyjnym momencie wojny domowej. Jednakże Seward •
posunął się o krok dalej: odpis swej noty przesłał do Petersburga. Poseł amerykan- j
ski Clay udzielił go Gorczakowowi i nawet dał do rosyjskiej prasy. Udzielając tą drogą j
poparcia, chociażby tylko moralnego, rządowi carskiemu, Clay powodował się j
niechęcią do Anglii i Francji, jako opiekunów polskiej sprawy. Skądinąd był prze-
konany, że w krwawej walce toczącej się nad Wisłą carat reprezentuje postęp i li- j
beralizm, powstańcy zaś — anarchię i reakcję! Rząd carski miał wykorzystać ten ]
nastrój Waszyngtonu i w kilka miesięcy później wyprawił swą flotę wojenną na !
całą zimę do portów amerykańskich: New Yorku i San Francisco. W ten sposób 1
zabezpieczał ją na wypadek konfliktu z Anglią9. Żywe w północnych stanach sym- ]
patie dla Polski nie przeszkodziły temu, że rząd federalny świadczył w tym czasie \
usługi jej ciemiężcy. Działo się to na tle zadrażnionych stosunków między Waszyng- i
tonem a Londynem; jeśli w tej trzeźwej grze amerykańskiej pobrzmiewał ton fałszy-
wy, winien był dorobiony do niej opaczny komentarz ideologiczny.
Negocjacja podjęta przez Napoleona III zmuszała do dalszego angażowania i
się Hotel Lambert. Władysław Czartoryski widział się 10 i 20 marca z sekretarzem ;
cesarza, Mocąuardem, 11 marca i 1 kwietnia z ks. Metternichem, między 21 a 27
marca czterokrotnie z ks. Napoleonem, 28-go z lordem Cowley, 31-go z Drouynem. j
W dniu 26 marca został przyjęty przez cesarza10. Wszystkie te rozmowy wynikały
z inicjatywy polskiej, Czartoryski chciał się upewnić co do intencji mocarstw, uzys-
kać od nich wskazówki i możliwie wiążące obietnice. Naprawdę wojowniczo nastro-
jony był ks. Napoleon, ale ten nie miał wpływu na swego stryjecznego brata; po
jego wystąpieniu w Senacie cesarz nakazał mu wyjechać do Egiptu11. Mocąuard
uchylał się od zajęcia stanowiska; przyciśnięty do muru wykrztusił, „że trwanie
i rozszerzanie się ruchu są niezbędnym warunkiem" sukcesu. Cesarz był jeszcze
bardziej wymijający. Przyznał, że proponował wspólną akcję Austrii, która się
uchyliła. Bez Austrii — dodawał — bardzo trudno wojować. Na razie nie ma mo-
wy o wojnie, będzie interwencja dyplomatyczna. Owszem, „okrutna to rzecz, przed-
łużać tak krwawą walkę". Na aluzję Czartoryskiego, że kraj potrzebuje pieniędzy
i broni, cesarz wykręcił się zdaniem: „Bardzo trudno dostarczyć"12. Drouynowi
9 Por. J. Wieczerzak, A Polish Chapter in CMI War America, New York 1967.
10 Pamiętnik W. Czartoryskiego, s. 122-126. Ibidem, s. 360-372, Entrevues politiąues.
11 E. Hautetive, NapoUon III, s. 247 n. Ciekawe, że przed Czartoryskim (Pamiętnik, s.
366)
ks. Napoleon wypierał się swego protegowanego Mierosławskiego.
12 Bałaszewićz w raporcie z 7 HI 1863, B. PAN, rps 2325, cz. n, s. 16, chwalił się, że
układa dla
prefekta policji codzienny serwis wiadomości z Polski, na podstawie perlustrowanych listów.
W ser-
wisie tym, komunikowanym następnie cesarzowi, Bałaszewićz przedstawia szanse powstania
w naj-
czarniejszych barwach.
442
\
w 5 dni potem Czartoryski postawił pytanie kategoryczne: „A co do trwania insu-
rekcji, czy trzeba go sobie dalej życzyć?". Minister odpowiedział: „Okrutnie to
mówić, ale nie mogę wstrzymać się od powiedzenia: Durez (Trwajcie)". To samo
w różnych wariantach dali do zrozumienia ambasadorzy: Metternich i Cowley13.
Trzy mocarstwa dla swych kombinacji chciały, aby powstanie trwało; ale ze
strony Hotelu Lambert dostrzegały pełną gotowość w tym kierunku. Czartoryski
zaręczał, że powstanie trwać może i będzie, nawet po upadku Langiewicza, jeśli
mieć będzie iskierkę nadziei. Tę iskierkę pozostawiono; tak ochotnych partnerów
nie było nawet potrzeba zachęcać subsydiami w gotówce, czy dostawą broni...
Czartoryski w początku marca chciał „naglić na obywateli, aby jawnym przystą-
pieniem do powstania ster jego, ile podobna, w ręce swe ujęli"14. Uprzedziła tę
interwencję dyktatura Langiewicza, którą też Czartoryski uznał 20 marca, a więc
już w chwili jej upadku15. Dnia 30 t. m. przedłożył swój punkt widzenia w „Uście
otwartym", skierowanym zarówno do komitetów białych w różnych częściach Pol-
ski, jak i do Rządu Tymczasowego. List stwierdzał, że nie wiadomo jeszcze, czy
sprawa polska zostanie rozstrzygnięta na drodze pokojowej, czy wojennej: „Mamy
tylko ugruntowane powody do mniemania, że stan dawny w żaden sposób przywró-
cony nie będzie".
Dzisiaj ocena ta zdaje się nam przesadnie optymistyczna w stosunku do tego,
co Czartoryski usłyszał z ust miarodajnych. Mimo to pisał on, że dalsze trwanie
ruchu polskiego jest rzeczą niezbędną, „bo tylko dalsze to trwanie może dać nego-
cjacjom dyplomatycznym podstawę dość silną, aby coś trwalszego i bezpiecznego
zbudować, lub konieczność wojny wykazać. Mówimy to na mocy bardzo sumien-
nych i poważnych zaleceń".
Trwanie ruchu miało się wyrazić: po pierwsze w dymisjach „obywatelstwa"
z Rady Stanu i ciał samorządowych; po drugie w wojnie partyzanckiej. „Zupełne
ustanie zbrojnego ruchu byłoby klęską niepowetowaną". To nie znaczy, aby „kraj
cały od razu rzucił się w ruch zbrojny i niejako rezerwy swoje na sztych wystawiał.
Tę ostateczność trzeba zostawić — na chwilę stanowczą, gdy takie ogólne pospo-
lite ruszenie będzie właśnie potrzebnym do wywołania zbrojnej interwencji Europy.
Na teraz - - potrzeba tylko, aby trwał niepokój, tj. aby trwały bandy i - - aby takowe
ukazywały się Q'eśli być tylko może) i w innych województwach i ziemiach, w któ-
rych nie pojawiły się dotąd"16.
Mamy tu sformułowaną doktrynę powstania — demonstracji zbrojnej, całkowi-
cie uzależnionej od nadziei na obcą pomoc. Doktryna ta odpowiadała interesom
klas posiadających, które świeżo przystąpiły do ruchu, ale nie chciały ponosić
13 Walewski 12 III 1863 powiedział Popielowi z mniejszym jeszcze poczuciem
odpowiedzial-
ności, że Polacy mogą się spodziewać Królestwa i konstytucji 1815 r. „avec un debouche sur
la
Baltiąue", Pamiętniki P. Popiela, s. 161. r
14 W. Kalinka do P. Popiela, 21 IV 1863, B. Czart, rps 5683, s. 287 n.
19 Pismo do M. Waligórskiego, Polska działalność dyplomatyczna, t. II, s. 38.
16 Ibidem, t. I, s. 251-253. Pamiętnik W. Czartoryskiego, s. 128.
443
nadmiernych wysiłków, ani też uciekać się do środków rewolucyjnych. System osz-
czędzania sił mógł zdawać się racjonalny przy założeniu, że dojdzie do wojny;
groził jednak przegraną, gdyby do wojny dojść nie miało. Sama bowiem demon-
stracja zbrojna nie mogła pokonać wroga.
NASTĘPSTWO PO RAMSAYU I AMNESTIA CARSKA
Przedłużanie się walki zbrojnej, przejście białych na stronę ruchu, interwencja
mocarstw zachodnich — czynniki te wpływały na politykę caratu wobec Polski.
Zachwiała się więc pozycja Konstantego i Wielopolskiego; pod znakiem zapytania
stanął ich program — zjednania dla caratu klas posiadających.
Konstanty w listach do cara starał się zachować optymizm, zaręczał, że „bunt"
lada dzień zostanie stłumiony. Pomstował oczywiście na partię umiarkowanych,
która na pierwszy znak zainteresowania ze strony gabinetów zaczęła popierać pow-
stanie. Rozdzierał szaty nad „nieszczęsnym, bezmyślnym, żałosnym" narodem
polskim, tak doszczętnie wyzutym z instynktu politycznego. Mimo to nie chciał
zbaczać z raz obranej drogi, mówił, że Rosja „płaci Polsce dobrem za zło", praco-
wał wraz z margrabią nad planowanymi ustawami: o skupie czynszów i o reformie
gminnej, które miały wejść w życie po uspokojeniu kraju. Okólnik o strażach wiej-
skich wydany 6 marca w ścisłym porozumieniu z Wielopolskim, chciał wykorzystać
przychylny nastrój chłopów dla walki z powstańcami, ale w ten sposób, aby zapo-
biec nowym wystąpieniom chłopskim przeciw dworom. Byle tylko — dowodził
w. książę — położyć kres powstaniu, „zanim drzewa pokryją się liśćmi, bo wtedy
operacje wojskowe będą jeszcze trudniejsze"17. Sam jednak zastanawiał się: co dalej?
„Nie mówiąc o tych, co bredzą o przywróceniu Polski w granicach 1772 r., nąjrozum-
niejsi wariują na temat konstytucji 1815 r." Wrócić do systemu Paskiewicza nie
sposób. „I ty do tego nie dopuścisz, i nie zniesie tego Europa i Polska". Tymczasem
zaś „najmniejszy krok naprzód byłaby to konstytucja. - - W moim zaś przekonaniu,
dziś konstytucja, przy narodowym charakterze polskim, byłaby klęską dla kraju"18.
Polskie koła konserwatywno-ziemiańskie hołubiły jeszcze jeden pomysł, który
by im ułatwił ugodę z zaborcą. Chodziło o powołanie Konstantego na króla Polski,
o utworzenie narodowego, konserwatywnie rządzonego państewka, mocno związa-
nego z konserwatywnym caratem. Snuto podobne nadzieje już w chwili przyjazdu
Konstantego do Warszawy, wracano do nich po wybuchu powstania. Wyobrażano
sobie, że warszawska sekundogenitura Romanowych byłaby właśnie tym szczęśli-
wym kompromisem, który Rosja mogłaby przyjąć pod naciskiem mocarstw, a który
by utwierdził rządy ziemiańskie w Polsce. Napomykała o projektach tych europej-
ska prasa, wspominały raporty konsulów, rzucił tę myśl, jak gdyby próbny balon,
17 Pisma Konstantego z 10, 26 II, 6 III 1863, CGAOR, z. 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 396
n.,
410 n., 420 n. Por. S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 368-370.
18 Konstanty do cara, 13 II 1863, CGAOR, z. 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 426 n.
444
nego swego, gen. Adlerberga, dla rozmówienia się co do następcy. Już wówczas
chodziły słuchy, że ma nim zostać gen. Berg25. Konstanty wysunął jednak inną
kandydaturę, gen. Sumarokowa i cesarz na nią przystał. Sumarokow należał do
przyjaciół Konstantego i żartobliwie pozował na adoratora w. księżnej. Przyjaźnił
się też z Wielopolskim, był zwolennikiem możliwie szerokiej autonomii dla Kró-
lestwa Polskiego. Słabą stroną tej kandydatury był zły stan zdrowia Sumarokowa
oraz to, że nie uchodził za wybitnego dowódcę.
W kołach rządowych w Petersburgu rosło tymczasem niezadowolenie z przebie-
gu działań wojennych. Z Warszawy napływały donosy do III Oddziału, z oskarże-
niami Wielopolskiego, Enocha, Muchanowa o zaniedbania w służbie, albo wręcz
o sprzyjanie powstaniu26. Kolportowano te plotki w kołach konserwatywnych sto-
licy, winiono w. księcia za jego łagodność i polonofilizm, a Gorczakowa za sympa-
tie dla Francji. Do tego doszedł skandal z listem arcybiskupa i aluzje do sekundo-
genitury w Polsce. Aleksander II zatrzymał zrazu już postanowiony wyjazd Suma-
rokowa, a 27 marca zadepeszował do brata, że do Warszawy pojedzie jednak nie
Sumarokow, a Berg. Nie pomogły gwałtowne protesty Konstantego; car oświad-
czył, że powstanie się przeciąga, że Rosji grozi wojna europejska. „Wobec tego
rozumiesz, że muszę zatroszczyć się o to, aby ochronić Rosję wszelkimi środkami
od podobnej biedy". Względy osobiste zejść winny na drugi plan, idzie o szybkie
stłumienie buntu, a tutaj Berg okaże się pomocnikiem najbardziej skutecznym27.
Gen. Teodor Berg Uczył lat 72 i miał za sobą karierę tyleż polityczną, co wywia-
dowczo-wojskową; ostatnio był generał—gubernatorem Finlandii. Uchodził za czło-
wieka silnej ręki, zwolennika tradycji Świętego Przymierza, słowem kursu paskiewi-
czowskiego — u boku Paskiewicza spędził w Warszawie kilkanaście lat. Był gładkim
dworakiem i przebiegłym karierowiczem, pozbawionym skrupułów moralnych.
Zjechał do Warszawy 5 kwietnia, formalnie jako zastępca głównodowodzącego,
którym został teraz Konstanty. Zachowując nienaganną służbistość wobec Jego
Cesarskiej Wysokości, trzymając się roli ślepego wykonawcy rozkazów, Berg przy-
gotowywał się jednak do objęcia spadku po Konstantym i bardzo delikatnie upadek
ten raportami swoimi przyśpieszał.
Wicekanclerz Gorczakow pisał do Konstantego w końcu marca o rosnącej groź-
bie wojennej. „Jedynym skutecznym lekarstwem przed podobnym niebezpieczeń-
stwem jest nadal szybkie stłumienie rebelii. - - Jest to bardziej niż kiedykolwiek —
a nie mógłbym tego wyrazić z dość silnym niepokojem — conditio sine qua non
bezpieczeństwa Cesarstwa i całej naszej sytuacji politycznej"28. Narzucony Kon-
25 Raport Stantona, 21 III 1863, T. Filipowicz, op. cit., s. 110.
26 Obfity materiał tego typu: CGAOR, z. 109-i, I eksp. 1863. vol. 23, cz. I.
27 Aleksander II do Konstantego, 17/29/m, 22 III/3 IV/1863. CGAOR, z. 722-i, inw. 1, v.
682, k. 88-91.1. Koberdowa, W. ks. Konstanty, s. 161-166. Do petersburskich nastrojów por.
Dniewnik
P. Wałufewa, t. I, s. 206 n. Wspomnienia D. Milutina, BL, z. 169, inw. 14, vol. 3, k. 50-52.
28 List z 16/28/1111863, CGAOR, z. 828-i, inw. 1, vol. 1427, k. 187-189. Por. ibidem,
vol. 1428,
k. 118-121, list z 13/25/Y 1863: „Si nons pouvons opposer des faits accomplis a la pression
de
446
trudno nam doszukiwać się ich gdzie indziej, poza kręgiem byłych doradców An-
drzeja Zamoyskiego...
Memoriał ten oczywiście pozostał bez odpowiedzi: Berg nie zamierzał korzystać
z oferty politycznych bankrutów, którzy spalili już mosty za sobą. Zresztą w kilka
dni potem amnestia carska dodała znowu białym animuszu. Węgleński pisał do
Paryża 13 kwietnia: „Manifest ten ma właściwie cechy i skutki jednomiesięcznego
zawieszenia broni. - - Ten miesiąc cały nawet beż wielkiego wysilenia przeczekać
można w rozejmie zbrojnym, a potem i pora przyjaźniejsza, i siły więcej uporządko-
wane pozwolą czas jakiś jeszcze stawić czoło wojsku ruskiemu". Węgleński był
przekonany, że przed końcem kwietnia przyjdą dalsze koncesje carskie i radził się:
czy mamy złożyć broń, jeżeli nam dadzą „instytucje z 1815 r." — „czy też mamy się
czegoś więcej do spodziewania, a wtedy dalszy opór byłby pożyteczny i potrzebny".
Z tego złudnego optymizmu wytrąciła autora listu pogłoska o grożącym sekwestrze
majątków uczestników powstania. Zdenerwowaniu swemu dał A^yraz w post-scrip-
tum: „Radzicie nam, ażeby w czynnościach naszych nie było śladu rewolucji włos-
kiej! Poty jednakże, pókiśmy się o legalny rozwój i postęp dopominali, rzecz lekko
traktowaną była. G4y zaś rewolucja zęby pokazała, Europa sama mówi: To rzecz
ważna. -- Miejcież się wy na ostrożności, ażeby ta rada trwania nie była
zdradziecką!"*9
Krzyżujące się nadzieje i obawy powodowały ten nastrój wahania. Dostrzegamy
podobne objawy i u innych białych działaczy. Tak więc Kronenberg, zdecydowany
na poparcie powstania także po upadku Langiewicza, współdziałający z Rządem
Tymczasowym, choć sam rozwiązał Dyrekcję, nie był za to zwolennikiem dymisji,
zwłaszcza ciał samorządowych. Chodziło zwłaszcza o warszawską Radę Miejską.
Prezydent miasta Zygmunt Wielopolski nie zwoływał jej już od stycznia w obawie,
by nie założyła protestu przeciw brance50. Gdy teraz zaczęły się mnożyć żądania
dymisji zbiorowej, Kronenberg zaprosił poufnie bardziej oddanych sobie członków
rady i starał się ich nakłonić do zostania na stanowisku. Uchwała o dymisji zapadła
wbrew jego zdaniu51. Przesłało ją 19 członków na 26, odmówili też udziału zastępcy.
Za przykładem Warszawy poszło 13 innych rad miejskich, a rząd siłą rzeczy przelał
kompetencje ich na magistraty. Co się tyczy rad powiatowych, Kronenberg wstrzy-
mywał je aż do końca marca i uległ dopiero pod naciskiem z Hotelu Lambert.
Dymisje członków rad powiatowych przeciągnęły się do końca kwietnia52.
Równolegle postępowało rozwiązywanie organizacji białej. Dyrekcja jak wiemy,
podjęła odnośną uchwałę 12 marca. Za rozwiązane uznano też tzw. koło krajowe,
49 Memoriał z 13 IV 1863 do W. Czartoryskiego, podpisany cyfrą 2, B. Czart, rps 5739,
s.
421-424. Ibidem, s. 441n., list bez podpisu, zapewne L. Górskiego.
50 List z podpisem R. do Z. Jordana, Warszawa 7II1863, B. Czart, rps 5687, s. 474.1.
Kober-
dowa, Warszawska Rada Miejska, s. 128.
91 T. Szpadkowski, op. cit, s. 142-153. Por. L. Kronenberg do M. Waligórskiego, 16, 18
III, 1 IV 1863, Listy, s. 37, 39, 79. A. Szczypiorski, op. cit., s. 43.
32 Węgleński do W. Czartoryskiego, Warszawa 18 IV 1863, B. Czart, rps 5739, s. 429-431.
452
czyli zjazd delegatów wojewódzkich, który nie zbierał się zresztą od grudnia. Na-
tomiast organizacje wojewódzkie białych podejmowały decyzje o rozwiązaniu się
na własną rękę. W Kaliskiem zjazd taki odbył się w Łukomiu koło Pyzdr, przyje-
chał nań z Poznania Jan Działynski. Zebrani „uznali powstanie za narodowe i bez
zastrzeżeń złączyli się z partią czerwonych"33. Zjazd woj. krakowskiego obradował
3 kwietnia w Krakowie, w gronie ok. 30 właścicieli ziemskich. Przeciwko fuzji
z czerwonymi ujawniła się opozycja. Paweł Popiel oświadczył, że „wielka własność
z powstaniem się nie złączy bez gwarancyjnego udziału swego w rządzie, który
największy udział ofiary ponoszącym najsłuszniej się należy". Potępiał też Popiel
oddawanie steru ludziom anonimowym — „zagorzałym i zaślepionym fanatykom,
którym własne łby ryzykować i o mury roztrącać wolno, ale których od wtrącania
narodu w niechybną zgubę powstrzymać sumienie i odpowiedzialność przed potom-
nością nakazuje". Domagał się mówca „odbudowania odrębnej, czysto obywatel-
skiej Dyrekcji" i zapowiadał walkę z tajnym rządem, „stoma, dziesięcioma czy w poje-
dynkę choćby". Poparli go słowami dwaj jeszcze mówcy: Masłowicz i Bzowski, a kilku
dalszych podejrzewano także o zamiar frondowania54. Jest ślad, że wyprawili kogoś
do Warszawy celem wysondowania byłych członków Dyrekcji55, ale jeżeli tak, to
Kronenberg ich źle przyjął. Miał on wtedy już dobre stosunki z Rządem Tymcza-
sowym i nie zamierzał ich psuć wskrzeszaniem konkurencyjnej organizacji białej56.
„Mauseturm", jak nazywali Popiela korespondenci Hotelu Lambert, zwrócił
się z kolei do Kalinki z obszernym memoriałem, w którym przedstawiał nikłe szanse
powstania, bezhółowie ponujące w oddziałach, niebezpieczne następstwa wojny
partyzanckiej dla porządku społecznego. Ponownie dawał wyraz głębokiej nieuf-
ności do czerwonych: „Znasz tych ludzi, słowa nie dotrzymają, albo je wykonają
podstępnie"; ich celem jest „wypędzić Moskali, ale pierwej jeszcze zniszczyć wielką
własność i wpływ, jaki ma z natury rzeczy". Sugerował więc Popiel, aby Władysław
Czartoryski, wsparty autorytetem Andrzeja Zamoyskiego objął kierunek powstania.
Poparłaby go zapewne „znaczna część obywatelstwa ziemskiego i wyższej inte-
ligencji miast". Kalinka tę sugestię odrzucił zdecydowanie. „Dziś głównym naszym
celem musi być utrzymanie powstania, bo głównym nieprzyjacielem jest rząd ro-
syjski, nie zaś rewolucja. Z nią się później policzymy". Niech tylko wielkie ziemiań-
stwo naprawdę szczerze przystąpi do ruchu, a czerwoni stracą wszelkie znaczenie57.
53 „Pamiętnik R. Kurnatowskiego" (rps).
54 Memoriał jednego z uczestników narady dla władz narodowych, Kraków 7IV 1863,
BUAN,
zbiory Dzieduszyckich, vol. VIII, k. 161-162. Do tego dokumentu czynił aluzję A. Skotnicki,
Stron-
nictwo krakowskie o styczniowym powstaniu, Lwów 1895, s. 121 n. Tamże uwaga, że
Masłowicz był
następnie aktywny w wojewódzkiej organizacji cywilnej.
55 Pamiętniki P. Popiela, Kraków 1927, s. 162: do Warszawy pojechał Chwalibóg Z
gotowością
akcesu do powstania, „ale pod warunkiem, że rozwiąże się RN, a kierunek wezmą ludzie,
którym
kraj i zagranica zaufać mogą".
36 L. Kronenberg do M. Waligórskiego, 27 III, 17 IV 1863. Listy, s. 65, 107-109.
" P. Popiel, 11IV, odpowiedź W. Kalinki, 21IV 1863, B. Czart., rps 5683, s. 287-304. S. Kie-
niewicz, Sprawa włościańska, s. 302 n. '
453
finansowego poparcia ze strony Kronenberga. Ruprecht liczył lat 42, był czczony
jako męczennik sprawy narodowej jeszcze z lat 40-tych, uchodził za człowieka
•prawego i nieskazitelnego. Dla Kronenberga Ruprecht był rękojmią wypłacalności
Rządu Tymczasowego; dla innych członków rządu — człowiekiem, „który nigdy
nie zniży się do podstępnych intryg na korzyść swego stronnictwa, a przeciwko nam".
Zarazem jednak Ruprecht „był jawnie i otwarcie nierewolucjonistą", a nadto był
to „człowiek ciężki, bez żadnej energii". Powołanie go nazwał Awejde przestępstwem,
z punktu widzenia „kodeksu rewolucyjnego"81. Miał zapewne na myśli to, że Rup-
recht wszedł do rządu przy założeniu, że powstanie uzyska poparcie mocarstw za-
chodnich i zwycięży w regularnej wojnie; wykluczał zaś odwoływanie się do środków
rewolucyjnych — do powołania pod broń mas ludowych, do współdziałania z re-
wolucjonistami z innych krajów.
Jeden członek rządu o takich przekonaniach, w otoczeniu zdecydowanych
czerwieńców nie stanowiłby jeszcze zagrożenia. Jednakże Ruprecht odnalazł w TRN
swego przyjaciela Gillera, człowieka o podobnych przekonaniach, który wciągał
Ruprechta do rządu na to właśnie,' by mieć w nim podporę. Czy Bobrowski nie wi-
dział tego niebezpieczeństwa? Pytanie, czy nie myślał wówczas o ściągnięciu z powro-
tem do rządu Padlewskiego. Nieszczęśliwy „wojewoda płocki" przez dwa miesiące
borykał się: z przewagą nieprzyjaciela, z intrygami wrogiego powstaniu ziemiań-
stwa, z zawiścią podkomendnych dowódców. Czas jakiś osłaniała go Puszcza Kur-
piowska. Dwukrotnie jednak pobity: 12 marca pod Drążdżewem, a 21 t. m. pod
Radzanowem, opuszczony przez podwładnego Zameczka, zdecydował się rozpuścić
ostatki oddziału. Zwrócił się wówczas do rządu z prośbą o przeniesienie go na inne
stanowisko. Awejde odpisał mu 27 marca: „Nie mamy gdzie Cię przeznaczyć,
--absolutnie nie mamy kim Cię zastąpić. — Rząd Tymczasowy zaklina Cię na
wszystkie świętości, byś wytrwał na miejscu!". Padlewski poprosił wtedy o pozwole-
nie wyjazdu za granicę. Tym razem błagał go listownie Bobrowski, aby porzucił
„tę przeklętą myśl". — „Zdaj władzę Mystkowskiemu lub komu innemu, a sam
przyjeżdżaj do Warszawy. Tu wypoczniesz nieco przy mym przyjaznym sercu i wy-
bierzesz, jaką zechcesz, czynność"82.
Padlewski istotnie przyjechał do Warszawy około Wielkanocy i istotnie chodziły
słuchy o jego powrocie do rządu83. Okazało się to jednak niemożliwe, jego przeciwni-
cy polityczni wytykali mu rozpuszczenie oddziału, o czym nawet w „Strażnicy"
znalazła się złośliwa aluzja84. Wbrew protestom Padlewskiego powstańcza admi-
81 Zeznania śledcze, s. 161 n. J. K. Janowski, Pamiętniki, 1.1, s. 299n. A. Giller, Karol
Ruprecht,
s. 7.
82 Listy Awejdego i Bobrowskiego, M. Berg, op. cit., t. VII, s. 113 n.
83 Wspomnienie o Z. Padlewskim, „Ojczyzna" 6 VII 1864. Z. Chądzyński, op. cit., s.
104-106,
datuje jego przyjazd 1 IV 1863, chyba o kilka dni za wcześnie. W. Karbowski, Zygmunt
Padlewski,
s. 369, przypuszcza, że Padlewski nie spotkał się w Warszawie z Bobrowskim. Sądzę jednak,
że
Bobrowski już wtedy wrócił z Krakowa.
84 ,.Strażnica", 13 IV 1863, Prasa tajna, t. I, s. 108 (bez wymienienia nazwiska).
459
cego nie było"90. Stało się to w 6 tygodni po przystąpieniu białych, bez otwartego
zamachu, samą jak gdyby logiką wydarzeń.
Dlaczego się tak stało i czy musiało się tak stać? Odpowiedź na te pytania mieści
w sobie zarazem ocenę powstania styczniowego. Elementy skupione w obozie bia-
łym, lub też ciążące ku niemu, a więc posiadająca szlachta, burżuazja oraz lepiej
sytuowana część inteligencji, miały jeszcze wtedy w swym ręku olbrzymią przewagę
środków materialnych, fachowych kadr, praktyki i tradycji politycznej91. Jak długo
siły te przeciwstawiały się walce o niepodległość, tak długo mogły się zdawać bez-
władne; obóz czerwonych górował swoim zdecydowaniem, energią, entuzjazmem,
poparciem, jakie znajdował i w białym środowisku, zwłaszcza wśród młodzieży
i kobiet. Z chwilą jednak gdy biali przeszli na stronę ruchu, zdobyli sobie od razu
przewagę nad czerwonymi. Niższe szczeble inteligencji, zubożała część szlachty,
polskie drobnomieszczaństwo, robotnicy — wszystko to w sumie, w oderwaniu
od chłopstwa, nie ważyło, nie znaczyło, nie potrafiło wiele. Dlatego właśnie tak li-
czni czerwoni przyjęli z entuzjazmem sojusz z białymi, do którego wzdychali od
początku. Tylko nieliczni zdawali sobie sprawę z niebezpieczeństw tego sojuszu,
a jeszcze mniej liczni — a i to raczej w teorii niż w praktyce — wykluczali ten sojusz
ze względów zasadniczych.
W dniu śmierci Bobrowskiego Rząd Narodowy ogłosił odezwę, w której odrzu-
cał tylko co ogłoszoną amnestię. „Naród krew przelewa, bo chce politycznego
bytu, bo chce niepodległości, chce być samoistnym narodem. — Precz z carskimi
łaskami, chwyciliśmy za oręż, oręż jedynie spór nasz z Moskwą roztrzygnie"92.
Były to słuszne hasła — tylko środki realizacji nie miały odpowiadać niezbędnej
potrzebie.
RZĄD GILLEROWSKI
Nowy rząd utworzony na przełomie marca i kwietnia 1863 r. używał jeszcze,
acz niezbyt systematycznie nazwy „tymczasowego"93. Miał się jednak za władzę
stałą, pozostał też u władzy — chociaż nie bez zmian personalnych — blisko 2 mie-
siące. Czuł się bezpieczny od strony prawicy; za to z lewego skrzydła zagrażał mu
Mierosławski.
Eks-dyktator ukrywał się jeszcze w Krakowie i przygotowywał oddziały, które
wkroczyć miały do Królestwa. Zwracały się ku niemu oczy licznych bardzo elemen-
tów czerwonych, zrażonych kompromitacją Langiewicza i zwrotem rządu na prawo.
Mierosławski zakładał, że czerwona organizacja warszawska przeciwstawi się no-
wemu rządowi. W chwili zamachu na rząd myślał sam przekroczyć granicę w cha-
90 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. I, s. 305.
91 Por. J. Łukaszewski, Rząd i organizacja narodowa w Polsce, Bendlikon 1864, s. 35.
92 Dokumenty KCN i RN, s. 99\
93 W intytulacji dokumentów z kwietnia i maja występuje na przemian: RT, TRN, KC
jako
RN, KC jako TRN itd. Dokumenty KCN i RN, s. 87-111.
t
461
wincji. Sekretarzem litewskim został znany nam już Wacław Przybylski, ruskim
od początku maja Marian Dubiecki104.
Najistotniejsza zmiana organizacyjna dotyczyła stanowiska naczelnika miasta
Warszawy. Poprzednicy Bobrowskiego na tym stanowisku, a mianowicie Dąbrowski
i Padlewski, byli zarazem członkami KCN, a w pewnym sensie jego prze-
wodnikami. W komitecie, a potem w rządzie reprezentowali najbardziej aktyw-
ne środowisko obozu czerwonych i to stanowiło o ich sile i wpływie. Bobrowski
wyjeżdżając powierzył chwilowe zastępstwo pomocnikowi swemu Zienkowiczowi.
Był to synowiec znanego działacza demokratycznego Leona, mogący więc uchodzić
za czerwonego. Awejde nazywa go czynnym, uczciwym i lubiącym porządek, ale
mało zdolnym. Gdy Bobrowskiego nie stało, członkowie rządu rozglądali się za
następcą, ale nikogo odpowiedniego nie znaleźli, i tymczasowo zatwierdzili Zien-
kowicza105. Odpowiedni człowiek był jednak na podorędziu — Lempke — tylko
że jego postawa nie odpowiadała nowemu składowi rządu.
Po śmierci Bobrowskiego stanęło na porządku dziennym pytanie: czy nowy
naczelnik miasta ma wejść do składu rządu? Janowski mówi o ścieraniu się dwóch
stanowisk, chociaż nie wymienia oponentów. Z lewego skrzydła twierdzono, że
naczelnik miasta, przedstawiciel organizacji warszawskiej, dopóki zasiada w rzą-
dzie „daje tej organizacji gwarancję, że działania rządu pójdą zawsze po wytycznej
wskazanej przez Manifest 22 stycznia i że z niej nie zboczy". Z prawego odpowiada-
no, że rząd nie reprezentuje samej tylko Warszawy, ale cały naród (trzeba rozumieć:
ziemiaństwo); że rząd nie może odstąpić od zasad 22 stycznia; że wreszcie rząd
jest wszechwładny, „może, ale nie musi powołać do swego grona naczelnika mia-
sta"106. Zienkowicz nie jest człowiekiem kalibru Bobrowskiego, niech więc po-
zostanie poza rządem. Na tym stanęło; nowy naczelnik, dlatego właśnie, że nie
był Bobrowskim, podporządkował się potulnie.
Zmiana personalna, równie jak organizacyjna, zmierzała niedwuznacznie do
ograniczenia wpływu organizacji miejskiej. Wywołała też zaraz protesty; ludzie
oburzali się też na zagadkowe okoliczności śmierci Bobrowskiego. Rząd 16 kwiet-
nia wydał dłuższą odezwę, w której raz jeszcze tłumaczył, dlaczego dyktatura nie
okazała się „odpowiednią do okoliczności" oraz zaręczał, że nie jest „wyrazem
pojedynczego stronnictwa, ale potrzeb i dążeń całego narodu"107. Zdaniem Janow-
skiego „odezwa ta została przez organizację dobrze przyjęta"108. Głosy krytyczne
na razie przycichły — jednakże nie na długo.
Poszczególni członkowie rządu od dawna już zatrudniali każdy w swoim resor-
cie pomocników, czyli referentów. Stopniowo tych referentów ugrupowano w ko-
10* O. Awejde, op. cit., s. 536. J. K. Janowski, Pamiętniki, t. I, s. 215, 425. J. Gieysztor,
op.
cit., t. II, s. 9.
105 O. Awejde, op. cit., s. 558.
106 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. I, s. 351n.
107 Dokumenty KC i RN, s. 101.
108 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. I, s. 354.
464
465
Za czasów KCN nikt się nie zastanawiał bliżej nad przyszłą formą rządu w wolnej
Polsce, ogólna zaś tendencja organizacji czerwonej była jednoznacznie republi-
kańska. Dlatego . właśnie wzmianka o nieprzesądzaniu formy rządu mogła być
rozumiana tylko jako pozostawienie furtki ku formie monarchicznej, gdyby sobie
tego życzyły opiekuńcze mocarstwa zachodnie.
Mówiła też odezwa o „niepodległości ziem Polski, Litwy i Rusi"; o uznaniu
Litwy i Rusi „za części zupełnie równe z Koroną i wespół z nią jedną państwową
całość Polski stanowiące"; o zapewnieniu „pobratymczym ludom Litwy i Rusi
złączonym z Polską najrozleglejszego rozwoju narodowości ich i języka". Symbo-
lizowało tę decyzję wprowadzenie nowej, trójherbowej pieczęci, z Orłem, Pogonią
i Archaniołem (dawnym herbem woj. kijowskiego114). Nie trzeba precyzować, że
odstępowano tutaj od zobowiązań zaciągniętych wobec sojuszników rosyjskich
we wrześniu i grudniu poprzedniego roku. Wówczas była mowa o pozostawieniu
Litwie i Rusi swobody wyboru przyszłego ich losu — dziś przesądzano, że decyzja
ta już zapadła.
ADMINISTRACJA CYWILNA
Należy obecnie zbadać, jak wejście białych do rządu odbiło się na jego polityce
wewnętrznej i zagranicznej oraz na prowadzeniu wojny.
W przededniu wybuchu walki organizacja cywilna w województwach została
podporządkowana, jak wiemy, naczelnikom wojskowym. W końcu lutego, po
zlikwidowaniu Komisji Wykonawczej rząd zlecił Awejdemu nowe „uregulowanie
władz wojewódzkich". Pamiętamy, że Awejde był autorem urządzenia z jesieni
ub. r., które zaprowadziło na szczeblu wojewódzkim dwuwładzę: naczelników cy-
wilnych i komisarzy rządowych. Teraz Awejde wracał do tej koncepcji, która prze-
kazywała administrację w ręce ziemiaństwa. Projekt swój przedstawił rządowi
w pierwszych dniach marca115, uchwalony jednak został dopiero 28 t. m., po upadku
dyktatury Langiewicza i pod nieobecność Bobrowskiego. Ów „regulamin admini-
stracyjny" rozszerzał kompetencje naczelnika cywilnego województwa, sprawują-
cego teraz władzę jednostkową, mianującego naczelników powiatów i naczelników
miejskich. Rolę komisarzy rządowych ograniczono do funkcji nadzorczych oraz
do „kierowania opinią publiczną"; zastrzeżono dobitnie, że „nie przyjmuje on
żadnego udziału w administracji województwa"116. Na administrację cywilną
włożono obowiązek zaopatrywania wojska w żywność, odzież i konie; regulamin
nie określał bliżej wzajemnego stosunku władzy cywilnej i wojskowej. Jednakże
114 Zmianę pieczęci zapowiadał RN już w piśmie do A. Guttrego z 28 IV 1863, BPP IO,
rps
473/5a, k. 17.
113 J. K. Janowski, Pamiętniki, 1.1, s. 208, 216. O. Awejde, op. cit., s. 556. Por. H.
Jabłoński,
Struktura, s. 447.
116 Dokumenty KCN i RN, s. 73-77. Litografowany egz. regulaminu wspomina w art. 36
o Ko-
misji Wykonawczej, zamiast o rządzie, co wskazywałoby na jego opracowanie przed 26
marca.
466
trzymała organizację odrębną, w której też jednak nastąpiły zmiany. Polegały one
w zasadzie na zastąpieniu struktury konspiracyjnej przez administracyjną. Dawne -A
dziesiątki i setki oparte były na więzi osobistej; nowa hierarchia — na podziale i
terytorialnym. Miasto dzieliło się na 5 wydziałów (z nich jeden na Pradze), każdy
wydział na 2-3 okręgi, (w sumie 13 okręgów odpowiadających tyluż cyrkułom po-
licji zaborczej). Okrąg z kolei dzielił się na ok. 10 sekcji; poniżej sekcyjnych orga-
nizacja już nie zstępowała121. Urządzenie to mogło dobrze służyć powstaniu, pod
warunkiem obsadzenia go właściwymi ludźmi. Tymczasem wydziałowymi okazali .;
się ludzie o nastawieniu bynajmniej nie czerwonym. Byli to w omawianym okresie
w wydziale I (Śródmieście) — Piotr Umiński, urzędnik państwowy; w wydziale II
(Stare i Nowe Miasto) — Franciszek Rozmanith, kupiec; w wydziale III (Wola,
Powązki) — Zygmunt Laskowski, student medycyny; w wydziale IV (południowa ?
część miasta) — Tomasz Burzyński, ongi członek Związku Trójnickiego, obecnie ;
urzędnik, wyraźnie skłaniający się ku białym i w wydziale V (Praga) — Adolf v
Hennel, dziennikarz122. j
Niektórzy wydziałowi pochodzili jeszcze z nominacji Bobrowskiego, — mogli 1
oni pod jego kierunkiem pracować bez zarzutu. Gdy Bobrowskiego nie stało,
zaczęli się przychylać ku prawemu skrzydłu czerwonych. Trudniej odtworzyć skład
okręgowych i sekcyjnych; był on prawdopodobnie czerwieńszy. Czerwoni przewa-
żali też w intendenturze, ekspedyturze, straży bezpieczeństwa. Natomiast policja
narodowa, kierowana przez Karłowicza, zajęta własną służbą wywiadowczą, nie \
mieszała się do polityki123. W sumie organizacja warszawska wciąż jeszcze była ]
skupiskiem rewolucyjnych żywiołów; niepostrzeżenie jednak utraciła rewolucyjne
kierownictwo.
Głównym argumentem, przemawiającym za sojuszem z białymi i ich udziałem
we władzy były zostające w ich dyspozycji środki finansowe, które powinny były
teraz zasilić powstanie. W dniu 8 kwietnia Rząd Tymczasowy ogłosił dekret o po-
datku ofiary narodowej, wymierzanym od dochodu. Dekret ten przewidywał nieco
wyższe stawki w porównaniu do tych, jakie usiłował narzucić Komitet Centralny
w jesieni ub. roku. Właściciele majątków i nieruchomości miejskich płacić mieli $%
od ich wartości. Właściciele przedsiębiorstw przemysłowych, bankowych, handlo- j
121 S. Kieniewicz, Trzy statuty organizacji warszawskiej 1863 r. [w:] Księga
pamiątkowa H. Ja-
błońskiego, Warszawa 1969. Tamże dalsza literatura i źródła.
122 Zestawiam dane O. Awejdego, Zbiór zeznań, s. 133 oraz J. K. Janowskiego,
Pamiętniki, \
11, s. 314, t. II, s. 23. Pewna jest obsada wydziałów III-V. Zakładam, że Rozmanith, mający
sklep
przy ul. Długiej, kierował wydziałem II. Umińskiemu pozostaje więc Wydział I.
123 Z rozkazu Karłowicza zginął zasztyletowany 2 V1863 redaktor „Dziennika
Powszechnego"
i zaufany Wielopolskiego, J. A. Miniszewski. O. Awejde, op. cit., s. 614. Członkowie RN: A.
Giller, \
Historia, t. II, s. 48, i J. K. Janowski, Pamiętniki, t. I, s. 403 wypierają się z oburzeniem
udziału |
w tym zamachu. Wziął go jednak na swoje konto Rozkaz dzienny nacz. miasta z tegoż 2
maja.
Dokumenty KCN i RN, s. 448. Por. W. Przyborowski, D. II, s. 463 n., Karłowicz mógł
uzasadnić l
wyrok chyba tylko jednym: że ze strony Miniszewskiego groziło organizacji nagłe
niebezpieczeństwo. ?
Nazwisko zamachowca — Boniecki — wymienia pamiętnik W. Szuwalskjego, Fawley Court.
468 Ą
wych itp. przynoszących ponad 10 tys. złp.dochodu — 10%; przynoszących 4-10 tys.
złp — 5%; przynoszący poniżej 4 tys. złp — 2%. Przedstawiciele wolnych zawodów
— 7%. Urzędnicy, oficjaliści, artyści, nauczyciele, a także „profesjoniści, procede-
rzyści i majstrowie" — 2% od dochodu. Zwolnieni byli od początku włościanie,
czeladź rzemieślnicza, wyrobnicy i służba; wolno było przyjmować od nich tylko
dobrowolne składki124. Zwraca uwagę zastosowanie progresji, nie praktykowane
wówczas w Europie. Równocześnie zwalniano mieszkańców zaboru rosyjskiego
„od'płacenia podatków, ustanowionych przez rząd najezdniczy". Niestety nie ma
sposobu obliczyć: ani rozmiaru wpływów do kas rządu carskiego, ani też wpływów
do kas narodowych w ciągu wiosennych i letnich miesięcy 1863 r.12S Ogólnikowo
wiadomo, że wpływy podatkowe rządu carskiego spadły katastrofalnie w okresie
pomiędzy marcem a lipcem; oraz że właściciele, ziemscy i kapitaliści zaczęli wówczas
opłacać podatek narodowy. Jedna i druga suma nie dałyby się zapewne porównać
— tym więcej, że prowincja oprócz podatku ponosiła też na rzecz powstania znaczne
ciężary w naturze126. Rozkładem i ściąganiem podatków zajmowały się na pro-
wincji komitety skarbowe przy naczelnikach powiatów. Komitety te, złożone z zie-
mian, dbały na ogół o nieprzeciążanie sąsiadów. Termin wniesienia podatku był
45-dniowy „od daty otrzymanej awizacji". Jednakże po miesiącu stwierdzono,
„że ludzie z bogactwa pieniężnego i wielkiego majątku znani, lekceważąc obowiązki
względem świętej sprawy narodowego powstania, zwlekają wniesienie podatku
ofiary aż do ostatniego terminu". Rząd postanowił zatem, że płatnicy podatku
od 1000 złp. wzwyż winni uiszczać się w ciągu 3 dni od awizacji127. Nie wiadomo,
czy zarządzenie to poskutkowało. W kwietniu i maju Rząd Narodowy rozporządzał
na pewno dużo większymi sumami, w porównaniu do poprzedniego okresu; ale
i te dochody nie pokrywały rosnących potrzeb toczącej się wojny.
Zarządzeniem obliczonym na podważenie gospodarki nieprzyjaciela był wydany
10 maja zakaz wchodzenia z rządem zaborczym w jakiekolwiek transakcje finanso-
we128. Chodziło tu nie tylko o wielomilionowe dzierżawy podatków pośrednich
i monopoli, ale bardziej jeszcze o dostawy dla armii carskiej. Stałą praktyką rządu by-
ło zakupywanie żywności i furażu dla wojska za pośrednictwem kupców (najczęściej
żydowskich), z tym że na poszczególne dostawy ogłaszano licytacje. Dekret Rządu
Narodowego okazał się dość skuteczny: w ciągu następnych miesięcy dowództwo
carskie miało istotnie poważne trudności z uzupełnianiem zapasów.
124 Dekret z 8 IV; zakaz płacenia podatków zaborczych 9 IV; instrukcja skarbowa
z 10 IV
1863, Dokumenty KCN i RN, s. 87-93. Wzory deklaracji i awizacji podatkowych, B. Nar. rps
6000,
t. II, k. 79.
125 Raport Stantona, 4 V 1863, PRO FO 65/642, wyraża nazbyt chyba
optymistyczne przy-
puszczenie, że RN może ściągnąć do 3 mln. funtów, jakkolwiek ludzie nie będą płacili
chętnie.
126 4 V 1863 TRN zakazał dowódcom powstańczym samowolnych rekwizycji w
gotówce
lub naturze. Dokumenty KCN i RN, s. 111.
127 Postanowienie z 12 V 1863, Dokumenty KCN i RN, s. 115.
128 Dokumenty KCN i RN, s. 113. Ibidem, s. 106, dekret z 29IV 1863, zakazujący
przykładania
ręki do sekwestru mienia uczestników powstania.
469
datki w maju. Biuletyny te, których redakcję Giller przekazał Siwińskiemu, ograni-
czały się do opisu działań partyzanckich tudzież gwałtów popełnianych przez wojska
nieprzyjacielskie. Ponadto ukazywały się tajne gazetki formalnie niezależne od
rządu: stara, gillerowska „Strażnica", „Nowiny Polityczne Polskie", „Dziennik
Narodowy" i „Prawda". To ostatnie pismo przybrało z czasem odcień radykalny;
pozostałe trzymały się umiarkowanej linii politycznej rządu. Naczelnym zadaniem
pozostawała walka o niepodległość; w zakresie spraw społecznych akcentowano
solidarność wszystkich stanów; zapowiadano rychłą pomoc mocarstw zachodnich;
potępienie caratu rozciągano i na naród rosyjski, powołując się na antypolskie
wystąpienia, zaczynające brać górę wśród rosyjskiej opinii publicznej137. W zakresie
propagandy, podobnie jak w zakresie ustawodawstwa i administracji, odstęp od
dawnej linii politycznej miał pogłębiać się w kwietniu i maju.
DYPLOMACJA HOTELU LAMBERT
To samo w jeszcze silniejszym stopniu dotyczyło polityki zagranicznej. Akces
białych prowadził do przestawienia się ze współpracy z obozem rewolucji na współ-
pracę z gabinetami.
Pamiętamy, że Rząd Tymczasowy w końcu lutego mianował swym „komisa-
rzem" w Paryżu Józefa Ordęgę. Zanim Ordęga objął urzędowanie, wybuchła dyk-
tatura Langiewicza, a Wydział Spraw Zagranicznych dyktatorskiego rządu nawiązał
stosunki z Biurem Hotelu Lambert. Z kolei po upadku dyktatury Czartoryski
zwrócił się do Rządu Tymczasowego z wiadomą nam deklaracją z 30 marca. Zawie-
rała ona sugestię utworzenia w Paryżu komitetu, który by nadawał kierunek pow-
staniu, w ścisłej łączności z rządem Napoleona III. Komitet taki winien by składać
się z pełnomocników, „czy to z Komitetu Centralnego, czy to od Dyrekcji warszaw-
skiej, poznańskiej, galicyjskiej itd."138 Propozycja ta, rzecz jasna, nieaktualna,
nie oznaczała wcale, by Czartoryski poddawał się władzy Rządu Tymczasowego139;
list co najwyżej uchodzić mógł za zgłoszenie się do służby narodowej. Ruprecht
zgłosił formalnie wniosek o powierzenie Czartoryskiemu reprezentacji Polski za
granicą. Dyskutowano nad tym jeszcze za Bobrowskiego i potem, po jego zgonie.
Brano pod uwagę rozległe stosunki Czartoryskiego w Paryżu i Londynie, twierdzo-
137 Ibidem, t. I i II.
138 Polska działalność dyplomatyczna, t. I, s. 253. Por. J. Demontowicz do J.
Ordęgi, 25 IV
1863, BPP IO, rps 474/1, nr 224.
,39 W. Kalinka do J. Demontowicza, Sztokholm 23 IV 1863: Nie mianuje się
reprezentantem
Polski, „za naczelnika służby dyplomatycznej" uznaje W. Czartoryskiego. „Z duszy i serca
pragnę,
aby jak najśpieszniej nadszedł czas, w którym by ludzie w kraju będący mogli wziąć w swe
ręce
kierunek zagranicznych czynności. Wszakże — nie sądzę, aby już dzisiaj można było w
Warszawie
roztrząsać zagraniczne stosunki z tą swobodą i z tym ciągiem informacji, których one
koniecznie
wymagają. Na tym polu służby pozakrajowej Paryż musi jeszcze do czasu zostać punktem
zbornym".
BPP IO, rps 474/1, nr 225.
471
no, że to Napoleon III życzy sobie akredytowania ks. Władysława przez Rząd Na- :
rodowy140. Skądinąd nie ufano ambicjom dynastycznym Czartoryskich i wiedziano,
że ta nominacja wzbudzi fatalne wrażenie wśród czerwonych. Świeżo jeszcze De^
montowicz, komisarz TRN przy wyprawie morskiej na Litwę, ostrzegał listem ~
przed intrygami agentów Czartoryskiego w Szwecji. Giller odpisał mu 10 kwietnia
zalecając utrzymanie poprawnych stosunków z ludźmi Hotelu Lambert. „Nie czas •
nam dzisiaj bawić się w stronnicze zasady i poglądy, lecz wobec walki, którą pro-
wadzimy z najazdem, należy wszystkie stronnictwa, wszystkie chęci i stosunki
zużytkować"141. Zasada bardzo słuszna, w praktyce prowadziła do rozszerzenia
współpracy z prawicą, a wyłączenia ludzi z lewego skrzydła. j
W dniu 13 kwietnia Kronenberg donosił Waligórskiemu jako rzecz już ustało- j
ną, że za granicą „rząd przekaże wszystko Czartoryskiemu". W tydzień później 1
prostował, że „z Czartoryskim rzecz jeszcze nie uporządkowana"142. W istocie ]
dopiero 28 kwietnia TRN zapowiedział ks. Władysławowi, że prześle mu nominację Ą
na pełnomocnika w Paryżu, z prawem przedstawienia kandydatur na agentów dyplo- j
matycznych w innych miastach. „Cały kierunek działań dyplomatycznych ma po-
zostać pod wyłącznym nadzorem i odpowiedzialnością W. Ks. Mości". W drugim
piśmie z tegoż dnia rząd poruczał Czartoryskiemu jako rzecz najpilniejszą sprawę «
sprowadzenia broni, o ile się da, w drodze zaciągnięcia pożyczki narodowej143. ;
Formalna nominacja Czartoryskiego na głównego pełnomocnika dyplomatycznego
„przy rządach Francji, Anglii, Włoch, Szwecji i Turcji" została wystawiona 15 ]
maja. Zawiózł ją do Paryża Hieronim Kieniewicz, wraz z obszerną instrukcją i in- \
nymi materiałami144. Na razie nominacja ta nie miała być ogłoszona.
Instrukcje były dwie: jedna w języku polskim, określała charakter i cele powsta-
nia: niepodległość, granice 1772 r., uprawnienia lokalne dla języków „ruskiego"
(ukraińskiego) i litewskiego, tolerancja religijna, uwłaszczenie chłopów bez krzywdy
większych właścicieli. Druga instrukcja w języku francuskim do okazania w sfe-
rach rządowych francuskich, zaręczała, że w wypadku wojny i pod osłoną korpusu
francuskiego Polska mogłaby w ciągu kilku miesięcy wystawić armię regularną
150 tys. ludzi, jak również pokryć koszty całej kampanii145.
Nota francuska podejmowała także delikatną kwestię, z którą Rząd Tymczaso-
wy zwrócił się do Czartoryskiego już 4 maja. Szło o pomoc ofiarowaną Polakom
przez Węgrów i Włochów.
140 J. K. Janowski, Pamiętniki, 1.1, s. 366. Pamiętnik W. Czartoryskiego, s. 130,
mówi, że to
cesarzowa Eugenia sugerowała mu potrzebę otrzymania nominacji od RN. Por. Z. Jordan do
Hotelu Lambert, 22IV 1863: „Przy formacji nowego rządu nałożono kondycję oddania
wszystkich
zagranicznych spraw w ręce Księcia". B. Czart, rps 5689, s. 359.
141 TRN do j Demontowicza, Dokumenty KCN i RN, s. 95, J. K. Janowski,
Pamiętniki, 1.1,
s. 326.
142 Listy z 13 i 19 IV 1863, s. 95, 117.
143 Polska działalność dyplomatyczna, t. I, s. 109 n.
144 Nominacja i pismo towarzyszące, 15 V 1863, ibidem, t. I, s. 112-116.
145 Ibidem, t. I, s. 10-22, O. Awejde, op. cit., s. 539, podaje Ruprechta jako autora tekstu.
472
Obecnie ofiarowywali ową broń Polakom, ale pod warunkiem utworzenia legionu
ochotników węgierskich, który biłby się w Polsce pod węgierskim sztandarem.
Mowa była o 5 tys. ludzi. Kossuth zapewniał, że gdyby Polacy podnieśli broń także
przeciw Austrii, uzyskaliby czynne poparcie całego narodu węgierskiego, a zapewne
też pomoc armii włoskiej151.
W sprawie tej przynętą dla Polaków było owych 20 tys. tak bardzo potrzebnych
karabinów. Niestety, miały one okazać się mirażem. Cuza dawno już uzbroił w nie
własną milicję. Tylko wyraźny nacisk Napoleona III mógł zmusić Rumunów do
zwrotu broni Węgrom, Napoleon zaś nie myślał zbroić Węgrów w chwili, gdy sam
zabiegał o przymierze z Wiedniem152. Przywódcy polscy nie znali kulis afery, nie
chcieli też wypuścić z rąk takiej okazji. Na list Kossutha przesłany do Krakowa
odpisał bawiący w tym mieście Bobrowski. Podziękował bardzo serdecznie za ofertę
broni, a propozycję legionu odłożył do późniejszego rozważania. Nie był upoważ-
niony do decyzji w tak ważnej kwestii. Nie chciał odrzucać oferty legionu, a nie mógł
jej też przyjąć, działając w środowisku krakowskim, kategorycznie przeciwnym za-
dzieraniu z Austrią. Decyzja przeszła do rządu w Warszawie, ale i tam nie chciano
narażać się Wiedniowi: dopiero 29 kwietnia TRN odpowiedział Kossuthowi, że
wyprawia pełnomocnika dla przejęcia z jego rąk 20 tys. karabinów. Sprawę legionu
pominięto w tym liście milczeniem153, sam zaś list przekazano na ręce Czartoryskiego.
„Powstanie — pisał 4 maja Rząd Narodowy — w pierwszej chwili wybuchu liczyło
na własne tylko narodu siły, nie spodziewało się pomocy obcych, nie szukało przy-
mierza. Konwencja prusko-rosyjska zmusiła i nas szukać sprzymierzeńców prze-
ciwko połączonym siłom Prus i Rosji. Zachodzi więc pytanie teraz, z kim przymierze
zawierać, z konserwatyzmem lub rewolucją? Bez wahania przyjmiemy jedno lub
drugie, odpowiednio do tego, która z tych pomocy będzie prędsza i pewniejsza"154.
Wahanie Rządu Tymczasowego było oczywiście pozorne, wiedział on bowiem,
jaką otrzyma odpowiedź. Wyobrażał sobie jednak, że ta druga alternatywa, sojuszu
z rewolucją, j>osłuży jako nacisk na konserwatywne rządy. We wspomnianej nocie
z 15 maja była na ten temat aluzja: sprzyjają nam dziś zarówno rządy, jak rewolucjo-
niści. Nie chcemy zakłócać porządku publicznego Europy, zwracamy się więc do •
rządów „cywilizowanych", a zwłaszcza do Francji. Ale gdyby pomoc francuska
z 1 V, 14 VI1859,17 XH 1860, AE Consulat Bucarest, vol. XIX, k. 169 n., 210 n., vol. XXI,
k. 147 n.,
wynika, że Klapka rekomendował się u"ks. Cuzy listera polecającym od ks. Napoleona, ale że
wszystko to działo się poza wiedzą ministra Walewskiego. Por. L. Chiala, Politica segreta di
Na-
poleone III e di Cavour in Italia e in Ungheria, Torino 1895, s. 76-99.
151 A. Diveky, Emigracja węgierska wobec powstania styczniowego, Pam. V
Zjazdu Hist. Pol.
1930, t. I, s. 402-406, list z 18 III 1863.
152 J. Kremer do kpt Wrońskiego, Mediolan 15IV 1863: informował się u
Kossutha w sprawie
owych 20 tys. karabinów. Uzyskanie ich wymaga zgody Napoleona III. B.PAN, rps 2325, cz.
VIII,
nr 1, perlustracja.
153 Dwa pisma do Kossutha, Dokumenty KCN i RN, s. 80, 105. J. K. Janowski,
Pamiętniki,
t. II, s. 35. A. Diveky, Węgrzy a Polacy w XIX stuleciu, Warszawa 1919, s. 118-121.
154 Polska działalność dyplomatyczna, t. I, s. 111--112.
474
miała się odwlekać, „kraj dałby się pociągnąć do szukania oparcia w szeregach
partii rewolucyjnej"155.
Sformułowanie to odnosiło się nie tylko do Węgrów. Oto w Krakowie, w kwietniu
zjawił się niejaki major Scarpa, proponując władzom powstańczym utworzenie
„Legionu Garibaldiego" w sile 2000 ludzi, wystrojonych, rzecz jasna, w czerwone
koszule, a zwerbowanych po części we Włoszech i w Szwajcarii, po części w samej
Galicji. Rząd Narodowy wyraził zgodę na tę propozycję pod warunkiem, że legion
będzie się nazywał włoskim, a nie garibaldyjskim, oraz że walczyć będzie pod pol-
skim sztandarem. Scarpa zresztą miał się okazać oszustem, który nikogo nie repre-
zentował, a tylko wyobrażał sobie, że wyciągnie od Polaków pieniądze156.
Bardziej na serio toczyły się rozmowy w samych Włoszech, pomiędzy Ordęgą
a Garibaldim, na temat wyprawy jego syna Menottiego. Rozmowy te były dość
daleko posunięte, skoro gen. Wysocki, powołany, jak pamiętamy, na naczelnego
wodza ziem ruskich, mianował z kolei Menotti Garibaldiego naczelnym -dowódcą
całej wyprawy wschodniej. Podporządkował mu również płka Miłkowskiego,
który formował w tureckiej wówczas Bułgarii, w Tulczy, oddział ochotników pol-
skich157. Przerzucenie zbrojnej ekspedycji ochotników włoskich przez Cieśniny
na Morze Czarne było pomysłem co najmniej awanturniczym. Porta nie odważy-
łaby się przepuścić oddziału, wobec nieuniknionych protestów rosyjskich, o ile by
nie miała mocnego poparcia Francji. Skądinąd wyprawa taka mogła właśnie sprowo-
kować konflikt pomiędzy Francją i Turcją a Rosją. Ks. Napoleon Bonaparte zwró-
cił na to uwagę Czartoryskiemu; dodał, że sprawę polską mógłby popchnąć jakiś
„coup d'eclat", np. zdobycie Odessy.
Ks. Władysław bez zwłoki podchwycił tę sugestię i 20 kwietnia przedstawił
memoriał o planie zdobycia Odessy. Statek francuski ok. 700 ton w stosownej
chwili zabrałby z jednego z portów Dobrudży oddział 1500-2000 ochotników (Po-
laków i kozaków—starowierów) pod polskim dowództwem. Dokonano by napadu
na Odessę; stamtąd przez stepy jest już tylko 30 mil do granic Podola. Jak widzimy,
było to odwrócenie projektu garibaldczyków: wyprawa na Odessę bez rewolucjo-
nistów, ale pod patronatem francuskim i Hotelu Lambert. Ks. Napoleon zaniósł
ten memoriał cesarzowi i ofiarował się nawet wyłożyć na tę wyprawę 200 tys. fran-
ków, tytułem zaliczki. Napoleon III po swojemu wziął rzecz ad deliberandum158.
W kilka dni potem minister Drouyn de Lhuys doręczył Czartoryskiemu poufnie
155 Ibidem, t. I, s. 21-22.
156 Korespondencja M. Scarpy z Rządem Narodowym i Komitetem Polskim w
Paryżu, BPPIO,
rps 474/la, nr 44-55, 190, 197.
157 Dwa pisma J. Wysockiego do M. Garibaldiego, 10 V 1863, W 40 rocznicę, s.
36. Łącznikiem
między Wysockim a Garibaldim był Z. Sarnecki. Por. w aktach Kom. Polskiego w Paryżu,
BPP IO,
rps 474/1 nr 182, memoriał z 12 VII 1863 z podpisem J. B. Deidon, J. Maykowski do J.
Grabowskiego
4 VII 1863, Wydawnictwo materiałów, t. III, s. 40. RN do W. Czartoryskiego 15 V 1863,
Polska dzia-
łalność dyplomatyczna, 1.1, s. 115. Z. Miłkowski. W Galicji i na Wschodzie, s. 75-77. K.
Morawski,
op. cit., s. 182. Cyt. raport M. Sokołowskiego z 9 V 1863.
158 Pamiętnik W. Czartoryskiego, s. 373-376, rozmowy z 19, 20, 21 IV 1863.
475
150 tys. fr. „na wyprawę odeską"159. Było to ukryte odczepne, zamiast otwartej
pomocy, bez której czarnomorska wyprawa nie była do pomyślenia, zwłaszcza po
fatalnej przygodzie.ze statkiem „Ward Jackson".
W 3 tygodnie później Czartoryski zreferował cesarzowi pismo Rządu Tymczaso-
wego z 4 maja w sprawie oferty węgierskiej. Napoleon III uznał ją za niepoważną
i sprzeciwił się drażnieniu Austrii. Negocjacje dyplomatyczne — twierdził — są
w toku, może i Rosja pójdzie na ustępstwa. Czartoryski zapytał: „Czy idzie tylko
o Księstwo Warszawskie? To bardzo mało". Na to cesarz: „Ale Austria obiecała
dać Galicję". Czartoryski: „A Poznań?" Cesarz: ,;0, co do tego zobaczymy potem".
A gdy ks. Władysław przypomniał, że negocjacje się ciągną, a w Polsce krew się
leje, cesarz pocieszył go mówiąc: „Będziemy się starali prowadzić negocjacje jak
najprędzej"160.
Negatywną opinię Napoleona III co do współpracy z Węgrami przekazał Czar-
toryski do Warszawy161. Ale już przed rozmową w Tuileriach pisał do Rządu Tym-
czasowego w tymże duchu: „Co do pomocy ze strony Węgier, to równie głębokie
mam przekonanie, że nie siła by tu nam w pomoc przyszła, ale słabość tu by się
czepiała nas silniejszych (powtarzam: mimo całej okropności naszego położenia
nierównie silniejszych), aby nas wyeksploatować". W innych kwestiach postawio-
nych przez rząd odpowiadał: broni można dostać dowolną ilość, byle były pienią-
dze; ale pożyczki Francuzi nie dadzą, dopóki nie zacznie się wojna. Anglicy też
nie dadzą, chyba gdyby powstańcy zostali uznani za stronę wojującą. Czy i kiedy
to nastąpi? Nie wiadomo. „W moim przekonaniu - - Napoleon zdecydowany do
wojny", a zwleka tylko, aby zaangażować swoich partnerów. Chce nam dać Polskę
12-milionową, „czyli powiększone Księstwo Warszawskie. --Od naszej -- wy-
trwałości i siły zależeć będzie rozszerzenie granic nakreślonych teraz projektem ce-
sarskim. Możemy to już teraz szerzeniem powstania na Podolu, Wołyniu, Ukra-
inie"162. Myśl, że trzeba rozszerzyć powstanie po Dniepr, by udowodnić prawa
Polski do Litwy i Rusi, była myślą własną Czartoryskiego. W Polsce lansowano ją jako
dezyderat samego Napoleona. Opowiadano o rzekomym telegramie z Hotelu Lambert
do Krakowa: „Cesarz powiedział, krew przelana oznaczy granice przyszłej Polski".
Słów takich cesarz nie wyrzekł; to tylko politycy ziemiańscy w Krakowie i Warszawie,
ufając doświadczeniu Czartoryskiego, nadali rozszerzający sens jego wskazaniom163.
159 Ibidem, s. 140.
160 Ibidem, s. 378, rozmowa z 10 V 1863.
161 W maju 1863 r. agent Czartoryskiego w Bukareszcie, Gluck, ostrzegł zarówno
Warszawę,
jak i Hotel Lambert, że polityk emigracyjny węgierski, gen. Tttrr, organizuje w Rumunii, z
pomocą
mazzinistów i mierosławczyków, dywersję zbrojną przeciw Austrii, i to za pieniądze
rosyjskie.
Czartoryski ostrzegł rządy Francji i Anglii, doprowadził też do odwołania Turra z Bukaresztu.
Odpis raportu z Krakowa, 30 V 1863, przekazany przez Czartoryskiego do Foreign Office,
BM,
Layard Papers, nr 39106, f. 139-141. Wzmianki w korespondencji Hotelu Lambert, Polska
dzia-
łalność dyplomatyczna, t. I,.s. 121, 278, t. II, s. 340.
162 Pisma z 4 i 15 V 1863, ibidem, t. I, s. 256-263.
163 Por. S. Kieniewicz, Adam Sapieha, s. 103.
476
W Nowym Yorku od marca 1863 r. czynny był komitet polski, który starał się
oddziaływać na prasę amerykańską oraz zbierał składki na rzecz powstania wśród
miejscowej Polonii i wśród Amerykanów173. Nie mógł zdziałać wiele, gdy Stany
Zjednoczone pochłonięte były bez reszty wojną domową.
W Stambule Rząd Tymczasowy mianował był zrazu agentem starego demokra-
tę, Franciszka Sokulskiego i zlecił mu formowanie tamże polskiego oddziału zbroj-
nego, który pod dowództwem Miłkowskiego miał następnie przejść na Podole.
Teraz z poręki Hotelu Lambert agentem Rządu Narodowego został czartoryszczyk
Władysław Jordan. Za główny cel swej misji uznał on wspomaganie Czerkiesów,
walczących z Rosją na zachodnim Kaukazie. Dowodził on, że będzie to dywersja
na rzecz Polski, „jakiej żadne powstanie w zabranych ziemiach wywołać nie zdoła".
W końcu lata wyprawił na Kaukaz drogą morską 6 dział, karabiny i amunicję;
wyprawę finansowano ze źródeł angielskich, ale dopłacił do niej i Czartoryski176.
Próżno Miłkowski zabiegał o danie mu z tego transportu chociażby 200 angielskich
sztućców. Zostały one rzucone na teren bardzo odległy od właściwego teatru
wojny.
W Wiedniu, jak już wspomniano, Hotel Lambert miał stałych informatorów,
doskonale wprowadzonych w sfery rządowe, jak zwłaszcza ks. Leon Sapieha.
Ludzie ci nie mieli najmniejszego wpływu na politykę austriacką, ale referowali
dość trafnie o jej tendencjach. Tezą ich było, że Austria będzie musiała przyłączyć
się do interwencji zbrojnej, tak jak się przyłączyła do interwencji dyplomatycznej,
jeżeli Zachód okaże dość stanowczości. Rozumowanie to powtarzał też Czartory-
ski w sferach rządowych Paryża i Londynu, ale spotykał się z niedowierza-
niem177.
W sumie dyplomacja powstańcza, powierzona Hotelowi Lambert, broniła spra-
wy polskiej za granicą, zwracając większą uwagę na koła rządzące i warstwy
uprzywilejowane, aniżeli na szerokie masy, wśród których imię Polski cieszyło się
właśnie największą popularnością. W kołach rządowych, do których miała dostęp,
dyplomacja ta niewiele mogła zdziałać; w kraju za to stwarzała wrażenie ścisłej
współpracy reprezentantów Polski z mocarstwami zachodnimi, ich gotowości do
przyjścia Polsce z pomocą. Tym samym przyczyniała się do podtrzymywania w kraju
kursu politycznego, który odrzekał się rewolucyjnych metod walki — właśnie w imię
nadziei na pomoc Zachodu.
175 W maju komitet nowojorski przekazał 1000 dolarów F. Nowosielskiemu do
Londynu;
w listopadzie tyleż Komitetowi Polskiemu w Paryżu. Polacy w Kalifornii przekazali na rzecz
powsta-
nia 6000 dolarów. Notaty M. Haimana; MP Chicago.
176 W. Czartoryski do RN 14 VIII 1863, Polska działalność dyplomatyczna, t. I, s.
296. F. So-
kulski, W kraju i nad Bosforem, Wrocław 1951, s. 92 n. Z. Miłkowski, Od kolebki przez
życie, t. III,
s. 48. A. Lewak, Dzieje emigracji polskiej w Turcji, Warszawa 1935, s. 164. L. Widerszal,
Sprawy
kaukaskie w polityce europejskiej, s. 198 n.
177 Polska działalność dyplomatyczna, t. II, s. 15-16 (wstęp H. Wereszyckiego).
480
481
50 tys. ładunków. Był czas po temu, gdyż 6 maja atakowało znów Jeziorańskiego
ok. 2 tys. wojsk carskich. Ta druga bitwa pod Kobylanką również została wygrana;
płk Miednikow wycofał się z dużymi stratami193. Pod wrażeniem tego sukcesu
Wysocki zdecydował się posłać Jeziorańskiemu na pomoc oddział Zapałowicza,
przeznaczony pierwotnie na Ruś.
Wszystko to było niestety nie dość skoordynowane. Jeziorański też stracił ponad
150 zabitych i rannych; był znów prawie bez amunicji; w dalszym ciągu przyparty
do kordonu, w oczekiwaniu nowego uderzenia nieprzyjaciela. Cofnął się więc do
Galicji, przesunął się o 20 km na zachód i 9 maja wkroczył ponownie w Lubelskie.
Po drodze jednak zgubił większą część ludzi, miał ich już tylko 150, i to zdemorali-
zowanych. Oddział jego poszedł w rozsypkę 11 maja pod Hutą Krzeszowską. Tym-
czasem Zapałowicz wystąpił na pole walki dopiero 13 maja, i to znacznie dalej na
wschód, po czym został doszczętnie rozbity 19, t. m. pod Tuczapami194.
Zachowanie się wschodniogalicyjskich oddziałów nie było tak haniebne jak kra-
kowskich ; biły się one i odnosiły zwycięstwa. Ale kończyły tak samo: rozsypką po
kilku dniach, bez przedostania się w głąb kraju. Winni byli dowódcy i organizato-
rzy, winna rywalizacja galicyjskich koterii, winni i zdemoralizowani żołnierze. Poza
wszystkim jednakże wchodziła w grę błędna koncepcja: formowania całych od-
działów na samej granicy i wyprowadzania ich na spotkanie gotowego już na ich
przyjęcie przeciwnika. Złe przykłady z kwietnia i maja nie przekonały jednak
organizatorów, i galicyjskie wyprawy ponawiać się będą nadal aż do późnej jesieni,
z tym samym zawsze, niechlubnym finałem.
Wyprawy w tymże czasie kierowane z Poznańskiego w Kaliskie spotykały się
z podobnymi trudnościami, na ogół jednak dawały sobie lepiej radę, pomimo iż
wojsko pruskie strzegło kordonu dużo sumienniej, w porównaniu do Austria-
ków. Właśnie dlatego jednak powstańcy z Poznańskiego przekraczali zazwyczaj
kordon niewielkimi grupami, a koncentrowali się na umówionych punktach już
w Królestwie. Granica pruska także nie oznaczała dla nich bezpiecznej przystani,
nie była takim magnesem, jak Galicja. Wyprawy poznańskie liczyły też mniej ucie-
kinierów, wyżej stała organizacja i znalazło się kilku dobrych dowódców.
Początek wypadł zresztą niefortunnie. Antoni Garczyński wyrwał się za granicę
już 1 marca, wbrew rozkazom komitetu poznańskiego, nie ukończywszy przygoto-
wań. Miał z sobą 270 patriotycznej młodzieży, która po prostu rwała się do walki.
Garczyński spotkał się z oddziałem Mielęckiego, pokłócił się z Mieleckim o dowo-
dzenie i wraz z nim już 2 marca poniósł klęskę pod Dobrosołowem. Mielecki wrócił
na plac boju 20 marca; stoczył z 500 ludźmi pomyślną potyczkę pod Olszakiem,
ale tego samego dnia (22 marca) został pobity pod Ślesinem. Uwięziony z pola ciężko
ranny, zmarł w 4 miesiące potem.
193 Konstanty 13 V1863 pisał do cara o 25 zabitych i 70 rannych. „Prichodiłoś
reszitielno sztur-
mowat' ukrieplennyj łagier". CGAOR, z. 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 483 n.
194 Memoriał H. Schmitta z końca lipca 1863, Wydawnictwo materiałów, t. m, s.
98. S. Kie-
niewicz, Adam Sapieha, s. 107.
485
do owej ofensywy Wydział Wojny nie wydał, bo ich nie miał. Strategiczne koncepcje,
formułowane w początku powstania, bez większych wtedy szans realizacji, obecnie
poszły w zapomnienie. Bończa, dowódca oddziału jazdy w woj. krakowskim, mó-
wił otwarcie: „Ja tu nie dlatego, abym się bił, - -ja tu jestem na to, - - aby był oddział
w Krakowskiem, ale nie wolno mi się bić, nie wolno mi tracić ludzi"201.
Pod datą 29 kwietnia naczelnicy wojskowi otrzymali następującą instrukcję:
„Rząd Narodowy rozkazuje - - każdy powiat organizować wojskowo, ale powoły-
wać do powstania taką liczbę ludzi, na ile starczy broni palnej i siecznej". Rząd
powoływał się na to, że niektórzy naczelnicy zarządzili pospolite ruszenie całej lud-
ności od 18-30 lat „i że w jednym miejscu lud na podobne wezwanie zgromadzony
i zostający bez broni napadnięty został przez nieprzyjaciela i rozproszony". Toż
samo pismo nakazywało „przygotowanie w powiatach broni, amunicji, umunduro-
wania, rynsztunków wojennych"202. Otóż nie wszędzie organizacja cywilna dbała
o uzbrojenie masowe. Rząd Narodowy trzymał się dawniej jeszcze przyjętej zasady
centralnego zakupu broni. W Wiedniu prowadził zakup ten Józef Kwiatkowski,
w Liege osobna Komisja Broni z Aleksandrem Guttrym. Utrzymywano, że hurto-
wy zakup jest tańszy, że licytowanie się wielu nabywców podbija tylko cenę karabi-
na203. W praktyce energiczni organizatorzy i tak zabiegali o broń na własną rękę;
innych, tzn. większość, zakaz rządowy umacniał w bezczynności204. Zakup cen-
tralny zwiększał ryzyko konfiskat, a miał też doprowadzić z czasem do magazyno-
wania broni za granicą, do czasu interwencji, gdy potrzebowano jej w kraju.
W sumie bilans wojskowy wiosennych miesięcy ująć można, jak następuje: zwię-
kszone możliwości działań partyzanckich i zaniechanie wszelkiej koncepcji strate-
gicznej ; położenie głównego nacisku na wyprawy organizowane z zewnątrz i prawie
całkowite ich niepowodzenie.
POWSTANIE NA LITWIE
Przystąpienie białych do ruchu znalazło też odbicie na Litwie i Rusi — w każdej
<z tych prowincji odmienne.
Układ pomiędzy Rządem Tymczasowym a komitetem białych w Wilnie został
sfinalizowany 27 lutego (11 marca), staraniem du Lauransa. Tegoż dnia ogłoszona
została dyktatura Langiewicza, o czym w Wilnie oczywiście nie wiedziano; pertrak-
tacje wileńskie szły jednak równolegle do krakowskich rokowań o rząd koalicyjny.
201 „Goniec" 18 VI 1863.
202 KC jako RN do A. Andruszkiewicza, Powstanie na Litwie i Białorusi, s. 288.
203 Z. Janczewski twierdzi, że do kwietnia 1863 r. prywatny dostawca brał za
karabin, loco
obóz powstańczy, 25-30 rb. Przy zakupie fabrycznym płacono 18 rb. za karabin, a 2 rb. za
transport.
„Zarys powstania", aneks I.
20* Ilustruje ten stan rzeczy w woj. płockim niepodpisana notatka dla J. Działyńskiego,
BK,
rps 7409, k. 27-28.
488
Gieysztor postawił twardo zasadę, „że wszyscy pięciu jednostajnie jesteśmy wybrani
przez Litwę i tylko razem wejść możemy" — żądał słowem oddania władzy białym,
a nie kompromisu205. Rząd Tymczasowy poszedł na tę koncepcję, której nie przyj-
mował w Warszawie. Utworzono więc Wydział Zarządzający Prowincjami Litwy.
Gieysztor został przewodniczącym wydziału, Dalewjski, Jeleński, Łopaciński i Os-
kierko członkami, du Laurans komisarzem na prawach członka. Instrukcja o kom-
petencjach wydziału w stosunku do TRN oparła się na zasadach, które w końcu
ub. r. uzgodnił był Awejde z Weryhą. W szczególności oddano w zawiadywianie
wydziału obwód białostocki.
Pierwszy okólnik nowego wydziału o reorganizacji „Komitetu Prowincjonal-
nego Litewskiego" w porozumieniu z Rządem Narodowym w Warszawie wzywał
do bezwarunkowego posłuszeństwa nowej władzy oraz unieważniał wszelkie „upo-
ważnienia i mandaty" noszące pieczęć dawnej, czerwonej władzy206.
Tę ostatnią reprezentowali już tylko Kalinowski i Czechowicz. Złożyli oni
protest na ręce du Lauransa oświadczając, że poddają się konieczności, ponieważ
nie chcą wszczynać zgubnych niesnasek; że jednak „uznają za zgubę i zdradę rewo-
lucji oddanie steru w ręce kontrrewolucjonistów"; że „zrzucają z siebie wszelką
odpowiedzialność przed potomnością za błędy, straty i nieszczęścia", które przy-
niesie nowe kierownictwo, „przeciwne duchowi i tendencji powstania"207. Z ich
ramienia, zdaje się, jeździł do Warszawy Koziełł, ale nie dopuszczono go do Rządu
Tymczasowego, Przybylski zaś zagroził mu wręcz szubienicą208. Sami zresztą człon-
kowie rozwiązanego rządu podporządkowali się lojalnie nowej władzy: Czechowicz
prowadził kancelarię wydziału, Kalinowski zaś został posłany na komisarza do
Grodna.
Dyktatura Langiewicza umocniła litewskich białych w ich decyzji poparcia
ruchu — i to nie tylko tych, co zaangażowali się już wraz z Gieysztorem, ale i owych
najbardziej majętnych, którzy wahali się dłużej. Krakowscy doradcy Langiewicza,
naciskani przez Hotel Lambert, uważali teraz za najpilniejszą sprawę, aby litewscy
marszałkowie szlachty podali się masowo do dymisji i w ten sposób zamanifesto-
wali polskość Litwy wobec Europy. W tej misji przybył do Wilna Józef Zamoyski;
był podobno dosyć zdziwiony, że litewscy biali poparli powstanie wcześniej niż
kongresowi; uzgadniał też z Gieysztorem, kto ma reprezentować Litwę w rządzie
dyktatora209. Ta ostatnia sprawa przestała być oczywiście aktualna; co się zaś
205 J. Gieysztor, op. cit., t. I, s. 232; du Laurans chciał rzekomo wykluczyć Dalewskiego.
Przeczy intencji takiej O. Awejde, op. cit., s. 522. Oświadczenie Gieysztora raczej tłumaczy
się jako
protest przeciw udziałowi czerwonych.
\ 206 Powstanie styczniowe na Litwie i Białorusi, s. 11.
207 Streszczenie O. Awejdego, cyt. A. Smiraow, op. cit., s. 171. J. Gieysztor, op.
cit.,* t. I, s.
233-236.
208 Zeznanie J. Koziełła, Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s. 175. Twierdzi
on, że jechał
przez Warszawę do Langiewicza, na zlecenie Wróblewskiego (?).
209 J. Gieysztor, op. cit., t. II, s. lin. Aluzje w pismach L. Kronenberga do M.
Waligórskiego,
22, 30 III 1863. Listy, s. 53, 73.
489
granice województw
KOWNO miasta wojewódzkie
ważniejsze bitwy
trasa kampanii Sierakowskiego
W tych samych dniach rozegrały się losy Sierakowskiego. 6/18/ kwietnia Dołęga
stanął w Kremenciszkach, na północ od Kowna, objął dowództwo niewielkiego
oddziału i szedł w kierunku Laudy, do Puszczy Rogowskiej, na połączenie z Ko-
łyszką i Mackiewiczem. 9/21/t. m. stoczył zwycięską bitwę pod Ginietyniami, nastę-
pnie stanął na kilka dni w Knebiach. Tutaj formował kadrowe bataliony i ćwiczył
wojsko (2-3 tys. ludzi), uzbrojone niestety w sposób domorosły, w kosy i broń
myśliwską. Dołęga wyprawił Jabłonowskiego po broń nad granicę pruską, sam zaś
ruszył na północny-wschód w kierunku granicy kurlandzkiej. Maszerował trzema
kolumnami, rozwiniętym wachlarzem, nie ukrywając się, w biały dzień; „wojska
nasze zająwszy 8 mil szerokości przeszły 15 mil z południa ku północy obejmując
100 mil2, a wszędzie lud witał ich jak zbawców"233. Zewsząd też napływali dalsi
ochotnicy. Gen. Ganecki zwlekał z atakiem, mając przesadne pojęcie o siłach prze-
ciwnika. Rozstrzygająca bitwa pod Medejkami, w pobliżu Birż, ciągnęła się 3 dni
(25-27 kwietnia/7-9 maja). Pierwsze dwa dni były pomyślne dla powstańców, ale
drugiego dnia Dołęga został ranny, padło kilku najlepszych oficerów. Trzeciego
dnia, po dalszym, zaciętym oporze powstańcy podzieleni ńa parę oddziałów cofnęli
się w bezładzie w lasy Poniewieskie. Mackiewicz wkrótce odtworzył swój oddział,
ale pierwszy impet powstania był już złamany, nie tylko w skali żmudzkiej, ale i ca-
łej Litwy. Ranny „wojewoda żmudzki" Dołęga, został schwytany i przywieziony
do Wilna w stanie bardzo ciężkim. W chwili, gdy stanął w Wilnie nowy generał-gu-
bernator Murawiew (13-25 maja), w środowisku ziemiańskim na Litwie już zazna-
czał się spadek nastrojów powstańczych.
Do stłumienia powstania na Litwie i Białorusi przyczynić się miał wcześniejszy
jeszcze krok rządu carskiego. Szybkę, o wiele szybciej niż w Kongresówce, zarea-
gował on tu na dekrety uwłaszczeniowe Rządu Tymczasowego. „Jeżeli rząd chce
utrzymać po swojej stronie masę chłopską, winien natychmiast posłużyć się tym sa-
mym narzędziem, którym działa rząd rewolucyjny" — pisał z Wilna płk żandarmerii
Łosiew, już 4/16/lutego. Łosiew zalecał zupełne uwłaszczenie chłopów i pozbawie-
nie praw do indemnizacji tych ziemian, którzy wezmą udział w powstaniu234. Na-
zimow okólnikiem z 9/21/ lutego odwołał wszystkie egzekucje w stosunku do chło-
pów odmawiających powinności. Dnia 18 lutego /3 marca/ przesłał do Petersburga
memoriał o konieczności uwłaszczenia chłopów. Polski manifest .— pisał — nie-
chybnie położy kres odbywaniu przez nich powinności, a rząd w obecnej chwili
nie może zmusić ich do posłuszeństwa235. Istotnie gubernator miński wydał w lu-
tym odezwę do chłopów i kazał ją czytać po cerkwiach: że lud nie powinien wierzyć
wrogim poduszczeniom, a oczekiwać nowych ulg i łask od monarchy. Chłopi na-
tychmiast przestali wychodzić na pańszczyznę. Oświadczali: „W cerkwi 19 lutego
233 Wiadomości o powstaniu na Litwie, 25 V 1863. Prasa tajna, t. II, Wrocław 1969. s. 12.
134 Cyt. S. Draniczyn, Polskoje wosstanije 1863 g. i jego klassowaja suszcznost, Leningrad
1937, s. 160 n.
235 Powstanie na Litwie i Białorusi, s. 4-8.
495
podpisaliśmy adres do cara, że nie chcemy znać żadnej Polski i polskich panów, ' :
a zatem robić dla polskich panów nie potrzebujemy i nie będziemy"236. Zresztą
rzucali pracę i w rosyjskich majątkach. Powoływali się na „carską wolę"; po prawdzie
zawdzięczali ją polskiemu powstaniu.
W Petersburgu odnośna decyzja zapadła 9/21 /lutego, pomimo silnej opozycji
wielu konserwatywnych doradców cesarza237. Ukaz z 1/13/marca postanawiał,
że w 4 północno-zachodnich guberniach, objętych powstaniem, chłopi mają otrzy-
mać na własność nieuszczuplone nadziały. Ustawne hramoty ulegną weryfikacji,
a należności chłopów zostaną obniżone o 20%. Pańszczyzna powinna ustać z dniem
1/13/maja238.
Trzy czynniki przesądziły o tym, że Aleksander II poszedł na tę decyzję odnośnie
Litwy o tyle wcześniej niż odnośnie Królestwa:
1) W Warszawie miał jeszcze ręce związane w stosunku do ziemiaństwa, dopóki
trwały rządy Konstantego i Wielopolskiego.
2) Na Litwie i Białorusi dekrety uwłaszczeniowe Rządu Narodowego, które
chciano zneutralizować, zdawały się czymś groźniejszym niż w Królestwie, zważyw-
szy na dużo gorszą sytuację chłopów na wschód od Niemna i silniejsze wśród nich
nastroje rewolucyjne.
3) Litwa była dla państwa problemem dużo żywotniejszym niż Polska. Tu ca-
rat musiał się zdobyć na środki heroiczne.
Swego rodzaju heroicznym środkiem była także dezygnacja Michała Mura-
wiewa. Wsławiony swym okrucieństwem „Wieszatiel" z 1831 r. należał w Rosji
do skrajnych reakcjonistów. W kołach rządowych nad Newą otaczała go pogarda
i niechęć — na skutek jego złych manier, bezczelności, intryganctwa i powszechnie
znanego złodziejstwa, w związku z czym znajdował się w stanie połowicznej nie-
łaski. Teraz posłano go na zagrożony posterunek — w słusznym oczekiwaniu,
że ów sadysta nie ulęknie się brudnej roboty. Chodziło o to, aby sterroryzować
Litwę i zdeptać we krwi powstanie, zanim dojdzie do konfrontacji z zachodnią
Europą. Aleksander II, jakkolwiek niechętnie239, dał Murawiewowi carte blanche,
a cesarzowa błagała go ze łzami na pożegnalnej audiencji, aby ratował Litwę. Mura-
236 Skarga H. Oskierki do Urzędu Włościańskiego w Mińsku, 7/19/III 1863, odpis
do-
łączony do raportu Valbezena 7 V 1863, AE Consulat Varsovie, t. XII, f. 42. Ibidem, f. 40-41,
analogiczne skargi J. Pugacza i W. Brochockiego, Raporty konsulów, s. 383. Pisma A. Łappy
i A. Każewnikowa do W. Nazimowa, 6—8/18—20/HI 1863. Powstanie na Litwie i Białorusi,
ls. 408-413.
237 Dniewnik P. Wałujewa, t. I, s. 207.
238 P. Zajonczkowski, Prowiedienije w żizń kriestjanskoj rieformy 1861 g.,
Moskwa 1958,
s. 365-402. Ukaz objął oprócz gubernii: kowieńskiej, wileńskiej, grodzieńskiej i mińskiej
także
4 powiaty witebskiej, w tzw. Inflantach polskich.
239 Aleksander II do Konstantego, 3/15/VI 1863, o Murawiewie: „Ty znajesz, czto
ja k jego
licznosti nikogda nie imieł bolszoj simpatii, no ja dołżen otdat' j emu połnuju sprawiedliwost',
czto
w samoje korotkoje wriemja on umieł dat sowsiem drugoj poworot diełu". CGAOR, z. 722,
inw.
1, vol. 682, k. 114-116. Por. Dniewnik P. Wałujewa, t. I, s. 221-223.
496
wiew przybył do Wilna, gdy już pod względem wojskowym powstaniu zostały zadane
rozstrzygające ciosy. Zaprowadzone przezeń metody terroru miały jednak w ciągu
kilku tygodni złamać tylko co utworzoną na Litwie i Białorusi, ziemiańską organi-
zację powstańczą.
POWSTANIE NA RUSI
Na Rusi sytuacja powstańczych żywiołów była o wiele jeszcze trudniejsza niż
na Litwie. Wybuch powstania, jak wiemy, został odłożony do maja, tymczasem zaś
policja raz po raz natrafiała na ogniwa organizacji tajnej. W styczniu 1863 r. została
rozbita „agentura rewolucyjna" w Odessie (S. Hołub, P. Szelot i in.); w kwietniu
— kółko rewolucyjne w Kijowie (W. Siniehub, W. Pyłypenko i in.). Oba te kółka
ukraińskich demokratów miały powiązania z ruchem polskim. W marcu nastąpiła
wsypa polskiej organizacji czerwonej w pow. skwirskim240. W lutym odkryto w Ki-
jowie tajną drukarnię Wydziału Prowincjonalnego. W ręce władz carskich wpadły
krążące po kraju ulotki, jedna z nich, w języku ukraińskim, zapowiadała wkrocze-
nie wojsk kozackich z Czajkowskim—Sadykiem na czele, który ogłaszać będzie
uwłaszczenie chłopów241. Władze oczekiwały więc wybuchu zbrojnego, spodziewały
się, że powstańcy zwrócą się z propagandą do chłopów i nakazały duchowieństwu
prawosławnemu, aby przeciwdziałało podobnej agitacji242.
Ziemiaństwo polskie na Ukrainie widziało, co się święci. Niektórzy właściciele
ziemscy przezornie, z rodzinami, wymykali się do Odessy. Inni wywierali nacisk
na organizację czerwoną, aby odroczyła wybuch. Jeszcze inni sądzili przeciwnie,
że trzeba przyspieszyć powstanie, aby uprzedzić wystąpienie chłopów przeciw dwo-
rom. Uspokajano się też, że rząd carski nie ośmieli się podburzać chłopstwa w oba-
wie nowej „rabacji", która niechybnie przerzuciłaby się na lewy brzeg Dniepru243.
Wydział Prowincjonalny na Rusi (E. Różycki, I. Kopernicki, A. Jabłonowski)
miał bardzo luźne stosunki z Warszawą; żywsze nieco ze Lwowem, mianowicie
z gen. Wysockim, powołanym na naczelnego wodza ziem ruskich. Wydział stawiał
za warunek powstania wkroczenie silnych oddziałów z Galicji Wschodniej na Wołyń
i Podole. Natomiast komitet lwowski Adama Sapiehy oświadczał, że nie przyłoży
ręki do prowokowania powstania na Rusi i że pośpieszy z pomocą wtedy dopiero,
kiedy Ruś stanie do walki. Szukając wyjścia z tego impasu Różycki przybył na
potajemne spotkanie z Wysockim i Miłkowskim, w Sidorowie nad Zbruczem,
240 G. Marachow, op. cit., s. 170-175.
241 M. Annienkow do W. Dołgorukowa 2/14/IV 1863, CGAOR, z 109-i, I eksp.
1863, vol.
23, cz. 47, k. 48-51. Por. Aneks III.
242 M. Annienkow do biskupa Serafina w Czehryniu, 13/25/IV 1863, Ruch
społeczno-poli-
tyczny na Ukrainie, t. II, s. 69.
243 Por. raporty konsula C. St-Robert z Odessy, marzeo-maj 1863, oparte głównie
na relacjach
ziemian polskich, S. Bóbr-Tylingo, La Russie, s. 176-188.
497
ców nie tyle z posłuszeństwa dla carskiej władzy, co w nadziei ostatecznej rozprawy
z polskimi panami. Liczne też były napady chłopów na dwory i przejezdną szlachtę,
nie mającą nic wspólnego z powstaniem255. Jedyne w tej okolicy dwa większe od-
działy zostały rozbite przez wojsko: Rudnicki 13 maja pod Wercholewskiem, a Pla-
ton Krzyżanowski 15 maja pod Bułajem. Powstanie kijowskie upadło w ciągu
tygodnia i nie objęło zapewne nawet tysiąca ludzi. Trzeba było rzeczywistego he-
roizmu, by rzucać się do walki na tej straconej pozycji.
Powstanie wołyńskie, jak wspomniano, miało większe szanse m. in. także ze
względu na bliskość Galicji, skąd obiecywane było wsparcie zbrojne. Wybuch nastą-
pił w rejonie Owrucza, Żytomierza, Zwiahla. Dnia 9 maja Różycki na czele niespełna
200 jazdy wkroczył do Lubaru, następnie zaś przeszedł do Połonnego wzmacniając
się nowymi posiłkami, ogłaszając „Złotą hramotę", witany entuzjastycznie w mia-
steczkach, a bez niechęci, a nawet życzliwie wśród chłopów256. W Połonnem oczeki-
wał sygnału z Galicji, niestety daremnie. Wysocki nie był gotów i nie ruszył się;
uwaga komitetów lwowskich zwracała się w tej chwili ku Jeziorańskiemu pod Ko-
bylanką257. Jeden tylko Leszek Wiśniowski z oddziałem niespełna stu ludzi, uzbro-
jonych staraniem lwowskich demokratów, wkroczył w pow. włodzimierski, ale
natknąwszy się na silniejszego przeciwnika przerzucił się przez Bug, w Hrubieszo-
wskie. W dodatku Marcin Zaleski, ziemianin i członek organizacji, na swoją osobistą
odpowiedzialność zabronił „wszelkiej ruchawki" w 4 zachodnich powiatach Woły-
nia258.
Dnia 17 maja siły Różyckiego przeszły z powodzeniem chrzest bojowy pod
Miropolem. Teraz dowódca spróbował ostatniej szansy: pozostawił na miejscu
piechotę pod dowództwem Władysława Ciechońskiego, a sam z jazdą wyruszył
na Podole, aby tam podnieść powstanie. Lecz na Podolu panowała głucha cisza,
biały komitet nie pozwolił ruszyć się organizacji i tylko 60 konnych wzmocniło siły
Różyckiego259. Ten ostatni ponownie zawrócił do Lubaru. Dowodził już ostatnim
oddziałem polskim na Rusi, bo Ciechoński był już rozbity. Kilka tysięcy wojsk
nieprzyjacielskich uganiało się za Różyckim; on zaś skutecznie klucząc, zbliżał
się do galicyjskiej granicy, zawsze w nadziei, że przynagli wystąpienie Wysockiego.
Dnia 26 maja pod Salichą, mając 260 jazdy i trochę piechoty na wozach, brawurową
szarżą rozbił dwukrotnie silniejszy czworobok nieprzyjacielskiej piechoty. W ten
235 Por. korespondencję urzędową z maja 1863, Ruch społeczno-polityczny na Ukrainie,
t. II,
s. 91 i pass.
256 Raport E. Różyckiego do RN, 4/16/ V 1863. Ibidem, t. II, s. 100 n. Gozdawa, Ruś
przed
i po powstaniu, s. 19. F. Rawita-Gawroński, Rok 1863, t. II, s. 256 n. G. Marachow, op. cit., s.
192 n.
"7 A. Sapieha w listach do Paryża zapowiedział 14 V 1863 wkroczenie Wysockiego za 5-6
dni najdalej. Po przejściu Różyckiego obiecywał jeszcze, że za kilka dni powróci on na
Wołyń
z większymi siłami. S. Kieniewicz, Adam Sapieha, s. 108.
258 M. Zaleski, Wspomnienia, s. 215.
259 O panicznym lęku podolskiego ziemianstwa por. list do J. Działyńskiego,
Poznań 18 V
1863, podpisany Władysław, ze szczegółami od przybyłej z Podola wiarogodnej osoby. BK
rps
7408, k. 100-101.
501
sposób dotarł nad granicę Galicji — i tu dowiedział się, że Wysocki nie wkroczy.
Nie mając teraz już innego wyjścia przeszedł kordon austriacki i złożył broń. Kampa-
nia jego, jedna z najefektowniejszych w całym powstaniu styczniowym, trwała za-
ledwie 3 tygodnie.
Prawda o ukraińskiej przegranej nie od razu dotarła do świadomości ogółu ]
w Królestwie i Galicji. Przez cały miesiąc maj prasa legalna lwowska i tajna war-
szawska z entuzjazmem rozpisywała się o powstaniu na Rusi, przypominała pro-
roctwa Wernyhory o „jarze Hańczarychy" i o muzułmaninie, „który konia napoi
w Horyniu"260. A i Rząd Narodowy nie chciał dostrzec rozmiarów klęski. Wiedział,
że organizacja wołyńska i podolska nie jest rozbita, że w maju ruszyła się tylko nie- «
wielka część sił prowincji. Zakładano, że gdy Wysocki z Miłkowskim wyjdą na ko- ]
nieć w pole, prowincje ruskie powstaną na nowo. Zapominano, że ofiarni straceńcy
kijowscy i wołyńscy polegli już, albo poszli za kraty; że pozostał na miejscu, gdy
szło o organizację, chłodniejszy i ostrożniejszy element ziemiański. Ten zaś mniej
skory był niż kiedykolwiek, do poruszenia się — po doświadczeniu Sołowijówki.
KOMITETY GALICYJSKIE
Trzy były główne polityczne siły w Galicji, w 1863 r.: rząd zaborczy, biali i czer-
woni. Żaden z nich nie był w stanie narzucić woli swej dwom pozostałym. Pozycja
rządu była, sądząc z pozoru, najsilniejsza, mógł bowiem liczyć na poparcie chłopów
polskich i ukraińskich. Był za to skrępowany trudną wewnętrzną sytuacją monarchii
oraz niepewną sytuacją międzynarodową. Niepokoił go ruch polski, a nie mógł
go tłumić brutalnie, z chwilą gdy nie wykluczał i tej ewentualności, że Polacy jeszcze
okażą się potrzebni. I
Ziemiaństwo, ostoja obozu białych, rozporządzało kadrą polityczną i środkami i
finansowymi. Mając w pamięci rok 1846, bało się panicznie konfliktu z Austrią j
i nie ufało tajnemu rządowi w Warszawie, zawsze podejrzanemu o rewolucyjne |
skłonności. Biali musieli jednak popierać powstanie — ze względu na opinię publicz- j
ną i w nadziei na Napoleona III. Dlatego też, acz niechętnie, wchodzili w stosunki i
z komisarzami, nadsyłanymi z Warszawy. i
Czerwoni wreszcie reprezentowali uboższą część inteligencji, młodzież szkolną I
i drobne mieszczaństwo polskie. Przeciw wielkiemu ziemiaństwu odwoływali się I
do Rządu Narodowego. Hasła 22 stycznia: równość stanów i wyznań, rządy demo- 1
kratyczne, uwłaszczenie — to były przecie ich własne zasady. Cóż z tego, gdy ów ]
Rząd Narodowy okazał się pod wpływem białych i w związku z tym na gruncie J
galicyjskim też z białymi wchodził w konszachty. \
Po wybuchu powstania Rada Ministrów w Wiedniu powzięła decyzję, aby
obostrzyć kontrolę granicy rosyjskiej, jednakże bez nadmiernej ostentacji. Zarżą- I
!
-3
260 „Prawda", 12 VI, „Powstanie na Rusi", 20-31 V, „Niepodległość", 25 VII 1863. Prasa
}
tajna, t. II, s. 61-63, 230-234, 367-370. j
502
dzenia te zaczęły wchodzić w życie dopiero w lutym i nie były nadmiernie skuteczne.
C. K. biurokracja w Galicji była nieliczna i niewiele warta, na niższych szczeblach
silnie powiązana ze społeczeństwem polskim, powszechnie też dostępna argumen-
tom pieniężnym. Namiestnik Mensdorff, skądinąd Polakom niechętny, mało intere-
sował się administracją. Wśród wojska, które patrolowało granicę, pułki węgier-
skie sprzyjały powstańcom. Posługiwano się wprawdzie wartami chłopskimi dla
zatrzymywania „zuzuglerów", tj. ochotników wychodzących za kordon, ale czynio-
no to na małą skalę, w obawie chłopskich nadużyć. Pod względem prawnym działa-
nie na szkodę „zaprzyjaźnionego mocarstwa", tj. Rosji, mogło być karane w Austrii,
jako zdrada stanu. W związku z tym podlegali aresztowaniu zarówno organizato-
rzy pomocy dla powstania, jak i funkcjonariusze organizacji. Odnośne zarządzenia
nie ukróciły potajemnego werbunku ochotników, ani przechowywania „uciekinie-
rów" z Królestwa, ani dostaw broni, ani nawet koncentrowania się większych od-
działów. Mała "skuteczność zarządzeń antypowstańczych budziła wrażenie, iż rząd
austriacki zwalcza ruch tylko pozornie. Tę właśnie tezę lansował „Czas" i wraz
z nim opinia ziemiańska: trochę na zasadzie samołudzenia się, trochę dla ugrunto-
wania podstawowej tezy obozu białych: że skoro Austria nam sprzyja po cichu, nie
ma powodu zwracać się przeciwko niej. Dopiero w kwietniu aresztowania powstań-
czych działaczy w Krakowie i Lwowie przybrały większe rozmiary i podobnie też
sekwestry broni; nie na tyle jednakże, by udaremnić galicyjską pomoc dla powsta-
nia261.
Oba komitety białe w Krakowie i Lwowie bezpośrednio po 22 stycznia zajęły
pozycję wyczekującą. Demokracja lwowska chciała podówczas wywołać demon-
strację patriotyczną w sejmie krajowym; na to marszałek Sapieha postarał się w Wie-
dniu o odroczenie sesji262. Ale i galicyjska organizacja czerwona nie stanęła na wy-
sokości zadania. Obie ławy: krakowska i lwowska, uważały powstanie za bezna-
dziejne i dopiero po 2 tygodniach zaczęły je wspomagać; zmarnowały najlepszą
porę, gdy granica pozostawała zupełnie otwarta i gdy można było przerzucić z Kra-
kowa do Królestwa dowolną ilość broni, bez żadnego ryzyka263. Pierwsza zbunto-
wała się przeciwko tej bierności gorąca lwowska młodzież; zrywając z ławą, dała
się pociągnąć mierosławczykowi Czarneckiemu. „Pierwsza legia galicyjska" wyru-
szyła w pole 30 stycznia, ale po paru dniach wróciła do Galicji, nie napotkawszy
przeciwnika264.
W ciągu lutego, ponaglana z Warszawy, Rada Naczelna Galicyjska zaczęła
wspierać wydatnie: naprzód Kurowskiego w Ojcowie, a następnie Langiewicza
w Goszczy. We Lwowie zawiązał się Komitet Bratniej Pomocy, skupiony wokół
26i ^y_ Tokarz, op. cit, roz. V. H. Wereszycki, Austria, roz. II i IV. S. Kieniewicz, Adam
Sa-
pieha, s. 97-100.
262 S. Kieniewicz, Adam Sapieha, s. 80.
263 W. Tokarz, op. cit., t. I, s. 150 n., 174 n.
264 Sprawozdanie J. Czarneckiego, luty 1863, CGIA USRR z. 102, inw. 1, vol. 17,
k. 388-389.
W. Tokarz, op. cit. t. I, s. 184-185.
503
redakcji „Gazety Narodowej", łączący czerwieńców różnej orientacji we wspólnej j
pracy dla powstania. Tymczasem przyszła dyktatura Langiewicza, a wraz z nią
rozwiązanie wszystkich istniejących organizacji; tuż potem upadek dyktatury i tym 1
razem chaos zupełny. Krakowski czerwieniec Szczepański twierdził po latach, I
że on i jego przyjaciele byli podówczas zdania, iż trzeba teraz zakończyć powstanie, "j
że to biali chcieli walczyć dalej, w nadziei europejskiej pomocy265. Rzecz to wysoce j
wątpliwa, by ktokolwiek ż czerwonych chciał wówczas, po odezwie Bobrowskiego, I
kapitulować wbrew woli Rządu Tymczasowego. Sam Szczepański zresztą przyjął j
z rąk Wysockiego stanowisko komisarza wojennego woj. krakowskiego. i
W stosunku do dzielnic zakordonowych rząd gillerowski przyjął ogólną zasadę: -\
skoro nie biorą one udziału w walce zbrojnej, nie ma potrzeby rozbudowywać i
w nich organizacji. Akcją pomocy dla zaboru rosyjskiego kierują komisarze rządowi |
w Krakowie, Lwowie i Poznaniu. U boku każdego z nich funkcjonuje komitet, i
złożony z obywateli miejscowych, jako ciało doradcze i pomocnicze266. Powołu- j
jąc do tych komitetów działaczy białych, przeważnie ziemiańskich, Rząd Tymczaso- 1
wy liczył, że zdobędzie sobie ich zaufanie. Nie zamierzał natomiast pozostawiać 1
im władzy nad krajem. Praktyka okazała się inna: białe komitety nie myślały wcale i
abdykować przed mianowańcem z Warszawy. Stanisław Tarnowski pisał do Hotelu 1
Lambert: „Jeżeli z Warszawy przyszłoby żądanie zaprowadzenia organizacji, to 1
się wciągnąć nie damy, będziemy pracować, ale z własnej ochoty, jako ludzie mający |
stosunki i nie przyjmujący we wszystkim kierunku"267. i
Komisarzem na Galicję Zachodnią mianował Bobrowski Elżanowskiego268, |
a na wniosek tego ostatniego powołał komitet w składzie prawie identycznym z do- i
tychczasowym komitetem białym: Baum (przewodniczący), Benoe, Hahn, Haller,
Skorupka. Zaraz też zaczął się spór o kompetencje wzajemne, w którym objął me- 1
diaeję przysłany do Krakowa komisarz nadzwyczajny Maykowski. Po 2 tygodniach i
targów Rząd Tymczasowy 2 maja zatwierdził regulamin dla trzech komitetów za- \
kordonowych. Powierzał im zarząd prowincji, pod okiem komisarza i stosownie .)
do instrukcji TRN. W szczególności do komitetu należało gromadzenie pieniędzy j
i efektów potrzebnych dla powstania, jak również oddziaływanie na opinię publicz- 1
ną. Natomiast zaopatrywanie oddziałów pozostało w kompetencji komisarza, przy 1
którym funkcjonować miało coś w rodzaju intendentury. Ponadto na każdy obwód 1
komisarz mianował pomocnika dla przestrzegania, „aby polecenia jego ściśle i ener- |
gicznie wykonywane były"269. Ten ostatni punkt wywołał sprzeciw komitetu, I
i
265 A. Szczepański, Po burzy, s. 14. ? j
266 Kronenberg insynuował, by komitety z Krakowa, Lwowa i Poznania miały w
Warszawie j
swych stałych agentów, ale TRN odrzucił tę koncepcję. Por. wzmianki w listach do M.
Waligórskie- <
go, 31 111 -17 IV 1863, s. 75, 95, 101, 109.
267 List z połowy kwietnia 1863, B. Czart, rps 5689, s. 350. j
268 Objął funkcje 28 III 1863, por. jego sprawozdanie, 21 VI 1864, BPP I O.rps 480/2a, k.
30. ]
269 Dokumenty KCN i RN, s. 108 n. Notaty A. Gillera, B. Czart., rps 6546, k. 16.
O. Awejde, \
op. cit, s. 547-548. J. Maykowski, Pamiętnik, s. 37. Wydawnictwo materiałów, t. III, s. 24-27.
|
O. Beiersdorf, Walka polityczna, s. 20.
504
dzieje, jakby rzeczywiście był stan wojenny, wojsko i policja robi, co się podoba,
nie pytając o prawa istniejące"284.
Prusy Zachodnie w porównaniu do Poznańskiego miały mniejsze możliwości
działania, natomiast z racji swego położenia miały chyba jeszcze większe znaczenie,
jako baza wypadowa do rosyjskiego zaboru. Komisarzem na tę prowincję miano-
wał Langiewicz Stanisława Radkiewicza, miejscowego ziemianina i organicznego
działacza. Decyzję tę uchylił Bobrowski; komisarzem został znany nam już z przed-
powstaniowych miesięcy poznaniak i czerwieniec Łukaszewski. Okazało się, że
współpraca między obu ludźmi ułożyła się bez zarzutu: Łukaszewski wziął na sie-
bie powiaty na prawym brzegu Wisły, Radkiewiczowi zaś — pod własnym, nominał
nym zwierzchnictwem — powierzył brzeg lewy285.
Najpilniejszym zadaniem komisarza było uformowanie oddziału, który wkroczyć
miał w powiat lipnowski i przechodząc pod komendę Padlewskiego podtrzymać
niewydolne wciąż powstanie płockie. Chodziło widać o pośpiech, oddział wyruszył
bowiem 22 kwietnia w sile zaledwie stu ludzi, za to dobrze uzbrojonych286. Dowódz-
two objął mjr Szermętowski. Jak wiadomo, Padlewski dostał się do niewoli, gdy
jechał na spotkanie tego oddziału, Szermętowski zaś odniósł porażkę pod Nietrzebą.
W ciągu następnych miesięcy Pomorze prawobrzeżne nie formowało już gotowych
oddziałów, natomiast dostarczyło wielu indywidualnych ochotników. Łukaszewski,
na ogół surowy w stosunku do ziemiaństwa, o chełmińsko-pomorskim wyraża się
z pełnym uznaniem, mając na myśli zarówno jego wysiłek finansowy, jak też organi-
zacyjny. Najważniejszym zadaniem organizacji był na tym terenie przerzut broni,
która z Liege docierała, najczęściej drogą morską, do Szczecina, Gdańska, Elbląga,
następnie prowadzona była Notecią i Wisłą i wreszcie podwodami dowożona do
granicy. Różnorodne i pomysłowe formy kamuflażu tych transportów znamy prze-
ważnie z korespondencji władz pruskich; mówią one o tych przesyłkach, które nie
doszły do celu287. Ale ta broń, co wpadła w ręce pruskie, była tylko ułamkiem ca-
łości, w sumie zatem wysiłek organizacji pomorskiej w zakresie przerzutów ocenić
trzeba dodatnio.
Także Prusy Wschodnie w rozumieniu władz powstańczych miały być przede
wszystkim szlakiem przewozu broni. W chwili wybuchu powstania zadanie to spa-
dało na Demontowicza, który winien był zaopatrywać Padlewskiego na trasie Kró-
lewiec — Chorzele. Zawiódł całkowicie, Padlewski broni nie otrzymał i to stało się
Bismarcka i Rodna z 4 V 1863, że byłoby pożądane, aby przed ogłoszeniem stanu oblężenia
w Poz-
nańskiem, polało się „trochę pruskiej krwi".
284 Cyt. list do J. N. Janowskiego, B. Jag. rps 3685, t. V, k. 169.
285 J. Łukaszewski, Zabór pruski, s. 290. S. Myśliborski-Wołowski, s. 185.
286 Z. Chądzyński, op. cit., s. 107, mówi', że oddział ten składał się „z samej
landwery", tj.
wyszkolonych rezerwistów. Por. A. Bukowski, op. cit., s. 56-58. S. Myśliborski-Wołowski,
op. cit.,
s. 147-152.
287 S. Myśliborski-Wołowski, op. cit., s. 103 n. Ibidem, s. 253: w pierwszym
półroczu 1863 r.
władze pruskie na tym odcinku skonfiskowały niespełna 1000 karabinów.
509
„W lutym nasze sprawy stały o wiele lepiej, pomimo braku broni, niż teraz,
gdy jej obfitość — pisał jakiś czerwieniec z Krakowa289.1 nawet Stanisław Tarnowski
stwierdzał: „Gdyby kto w marcu był powiedział, kiedy nas proszono, żeby trwać
miesiąc, że w czerwcu będziemy dalej, jak jesteśmy, trudno by kto był uwierzył"290.
Zawody na polu walki, zawody dyplomatyczne nie trudno było przypisać niedo-
łężnemu — czy może wręcz błędnemu — kierownictwu.
W sumie okoliczności te budziły w opinii publicznej nie tyle może niepokój,
co zniecierpliwienie. Zachęciły one też do wystąpienia czerwoną opozycję przeciw
Rządowi Narodowemu.
289 List do J. Iwaszkiewicza z podpisem „Karol", Kraków 23 VI1863, B. PAN rps
2326, cz. I,
k. 93-94, perlustracja.
290 S. Tarnowski do Hotelu Lambert, Kraków 8 VI 1863, B. Czart, rps 5689, s. 499.
Rozdział czternasty
PRZEWROTY W MAJU I CZERWCU
RZĄD CZERWONYCH PRAWNIKÓW
Konspiracyjne warunki, w których pracował Rząd Narodowy, osłaniały go nie
tylko przed wrogiem, ale i przed krytyką ze strony rodaków. Patriotyczny ogół
nie dociekał, kto zasiada w rządzie, a przejściowe niepowodzenia tłumaczył raczej :
przewagą sił nieprzyjacielskich, aniżeli błędami polskiego kierownictwa. Skądinąd
jednak ta sama tajemnica, okrywająca rząd, mogła ułatwić jego obalenie, gdyby
zwróciły się przeciwko niemu grupy wtajemniczone, mające do rządu dostęp bez-
pośredni.
W grę wchodziła organizacja warszawska, która od roku z górą, za pośrednictwem
naczelników miasta wywierała tak duży wpływ na kierownictwo ruchu. Obecny
naczelnik miasta, Zienkowicz, i podwładni mu wydziałowi byli lojalni wobec rządu,
ale na niższych szczeblach przeważali jeszcze czerwoni. Wiedziano tu o wejściu
białych do rządu; białym przypisywano śmierć Bobrowskiego i Padlewskiego. Po-
przedni przywódca czerwonej Warszawy, Jarosław Dąbrowski, więziony w X Pa-
wilonie, planował jeszcze w kwietniu bunt więźniów politycznych i opanowanie
Cytadeli — i znowu plan ten nie doszedł do skutku, z niewytłumaczonych przyczyn1.
Powierzenie Czartoryskiemu przedstawicielstwa Polski za granicą też nie dało się
ukryć przed członkami organizacji i wzbudziło liczne protesty. Krążyły więc „tysiące
najpotworniejszych i najgłupszych plotek", jak np. ta, że Kronenberg bywa na po-
siedzeniach Rządu Narodowego, a potem składa o wszystkim raport ... Wielo-
polskiemu!2
Nastroje te podsycali różni malkontenci: bądź tacy, których rząd gillerowski
odsunął od funkcji (Szachowski, Lisikiewicz, Kokosiński), bądź inni, nadal czynni,
jak Narzymski, ale urażeni z racji odsunięcia od kierownictwa. I byli wreszcie człon-
1 O. Awejde, op. cit., s. 580. J. K. Janowski, Pamiętniki, 1.1 s. 338 n. B. Szwarce,
Dziesiąty
pawilon, s. 462. J. Stella-Sawicki, Szkice z powstania 1863jr., Kraków 1889, s. 203-208.
2 O. Awejde, op. cit., s. 563 n. Tenże, Zeznania śledcze, s. 164 n. Tenże, Zbiór zeznań,
s. 134.
Z. Janczewski, Zbiór zeznań, s. 50. Tenże, „Zarys powstania". W. Daniłowski, Notatki, s.
308.
J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 1 n. F. Dobrowolski, Dwie chwile z istnienia Rządu
Narodowego,
„Dziennik Poznański" 1868, nr 180. A. Giller, Historia, 1.1, s. 20. O kontaktach jednego z
członków
RN z Wielopolskim pisała niemiecka prasa, por. „Goniec" 18 VI 1863.
512
513
moskiewska deptać będzie ziemię ojczystą". W związku z tym rząd domagał się od
swoich urzędników: ufności, posłuszeństwa i niesłabnącej energii*. Apel ten zama-
chowców jednak nie powstrzymał.
Przebieg wypadków wskazuje, że zamach nastąpił raptownie, bez uzgodnienia
składu nowego rządu i jego programu. Chmieleński bawił w Krakowie, Mierosław- »
ski w Paryżu. Tymczasem chmieleńszczycy i mierosławczycy warszawscy dobili .1
targu z Lempkem i Wernickim i teraz już nie chcieli czekać ani chwili, aby Rząd ,|
Narodowy nie podjął środków zapobiegawczych, a zwłaszcza by nie oddał pieczęci
w inne ręce. W wilię Zielonych Świąt (sobota 23 maja) Wernicki, Lempke i Olszański |
zabrali pieczęcie Rządu Narodowego i naczelnika miasta z rąk niejakiego Gaweł- j
kiewicza, który zwykle zajmował się przystawianiem ich do dokumentów. Rząd \
dowiedział się o tym tegoż wieczora. Zebrał się następnego dnia; członkowie rządu
zastanawiali się, czyby nie kazać sporządzić nowych pieczęci, ogłosić, że dawne i
zostały skradzione i wypowiedzieć walkę zamachowcom? Rzecz była trudna, zwa-
żywszy postawę organizacji miejskiej oraz fakt, że straż bezpieczeństwa obsadziła j
tajne drukarnie. Członkowie Rządu uznali, że podjęcie wojny domowej zaszkodzi-
łoby tylko powstaniu kompromitując ideę tajnej władzy. Postanowiono zatem za-
chować się biernie — w tym przekonaniu, że zamachowcy sami nie dadzą sobie
rady i nolens volens zwrócą się do dawnych członków o współpracę6.
Usunięcie rządu okazało się dziecinnie łatwe; trudniejsze okazało się utworze-
nie nowego. Nikt spośród zamachowców — młodych, niewykształconych ludzi —
nie czuł się kompetentnym do objęcia władzy i nie miał także pewności, czy biu-
rokracja powstańcza zechce im służyć pomocą7. Zaczęło się więc poszukiwanie
kandydatów do rządu pośród warszawskiej inteligencji urzędniczej, a mianowicie I
takich jej przedstawicieli, którym przypisywano bardziej radykalne przekonania. \
Lempke, Wernicki, Chmurzyński, Glikselli i inni wyobrażali sobie, że utworzą
zespół fachowców i postawią go u steru, sami zaś tylko będą kontrolowali, czy nowy ?
rząd działa w rewolucyjnym duchu. Nie każdy jednak zaproszony do rządu godził .]
się na pracę w tych warunkach i nie każdy też reflektował na kolegowanie z Chmie- j
leńskim. Nazwisko Chmieleńskiego było dla inteligencji warszawskiej synonimem
terroru i rewolucji ulicznej, budziło obawę brutalnych represji zaborczych oraz ma- I
sowych szubienic.
Istnieje ślad, że zamachowcy chcieli przy powołaniu nowej władzy zachować
jakieś pozory legalizmu: członków rządu obierać mieli funkcjonariusze organizacji
5 Dokumenty KCN i RN, s. 127.
6 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 4-7. Odrzucić wypada wersję A. Gillera, Historia, t.
II,
s. 226 i E. Siwińskiego, W. Przyborowski, D. II, s. 494, jakoby zamachowcy wtargnęli na
posiedzenie
rządu i groźbą rewolwerów zmusili go do ustąpienia.
7 M. Godlewski, W maju 1863 r., „Kurier Warszawski", 29 V 1938, zastanawia się, czy
Lempke
sam nie ujął władzy „z powodu ogromu odpowiedzialności za ten czyn, czy też dlatego, że po
obalo-
nym rządzie nie pozostało żadnych papierów, planów, protokołów. Objęcie takiej władzy i
kontynu-^
owanie jej na ślepo równałoby się z góry klęsce". Rząd „zielonoświąteczny" też nie miał tych
papie-
rów, ale Awejde i Janowski przyszli mu z pomocą. Zapewne nie poparliby samego Lempkego
514
Zamach nie zakłócił normalnej pracy biur rządowych. I tak, w dniu 27 maja
wyszła od rządu obszerna instrukcja dla komisarza w Galicji, Maykowskiego.
Polecała mu ona urządzenie stosunków z Komitetem Galicji Wschodniej, naga-
nienie opieszałości gen. Wysockiego, który dotąd nie wkroczył na Ruś, oraz usunięcie
z urzędu Sokołowskiego, za znane nam już sfałszowanie „Złotej hramoty"15. — „Nie
do zniesienia jest — czytamy w tym piśmie — owe grzeszne, a klęską grożące maja-
czenie z transportami broni w Sandomierskie, Lubelskie i Podlaskie. Drogi komuni-
kacyjne w kraju są wszędzie urządzone, Lud woła o broń — Lud — i rząd zbrodnię
tę popełniać musi, że lud, chłopów odsyłać do domów jest zmuszonym, dlatego że
wielkości galicyjskie i komisarze rządowi nie mogą posiadanej broni porachować
i pogodzić się, jaką drogą ją dać tym ofiarom bezbronnym. Lud woła o broń,
daje krew, więc wre i grozi". Komisarz zbada, kto jest odpowiedzialny za to, że
województwa lubelskie i podlaskie nie otrzymały dotąd ani jednej sztuki broni;
„winnych do ukarania przedstawi i raz na zawsze zapowie i komisarzom, i komi-
tetom, że odtąd nie dopuści, aby jego rozkazy lekceważono, że winnych (a winni
są tu zbrodniarzami) nawet w Galicji pod dobroczynnym berłem cesarskim karać
potrafi"16. Mocne to były słowa i świadczące, że ludzie tylko co powołani do władzy
nie orientowali się znów tak bardzo źle w sytuacji, a przynajmniej, że zareagowali
bez zwłoki na raport Maykowskiego, tylko co otrzymany, w sposób zdecydowany
i właściwy.
Na pierwszym posiedzeniu nowego kompletu, 1 czerwca, Dobrowolski naszkico-
wał plan działania, zawierający następujące główne punkty:
Ustanowienie w Warszawie osobnego wydziału broni, w celu wzmożenia wysił-
ków około uzbrojenia. W związku z tym nawiązanie zerwanych kontaktów z organi-
zacją rewolucyjną w wojsku carskim, dla uzyskania tą drogą nieprzyjacielskiej
broni.
Zaprowadzenie podatku postępowego, tzn. silniejsze obciążenie świadczeniami
klas najzamożniejszych.
„Zawiązanie organizacji pomiędzy ludem, schodząc do gmin i parafii, aż do
pojedynczych wiosek, formując z całej ludności wiejskiej jeden obóz powstańczy".
Zlikwidowanie dwuwładzy w administracji wojewódzkiej i scalenie jej w osobie
komisarzy pełnomocnych.
Ustanowienie trybunałów rewolucyjnych17.
Z tego programu zrealizowano tylko punkt ostatni. W dniu 2 czerwca rząd
15 Dokumenty KCN i RN, s. 567-571. Układ pieczęci świadczy, że pismo to nie mogło
powstać
poza Warszawą. Ibidem, s. 128, formalne pełnomocnictwo dla Maykowskiego, 26 V 1863.
16 Por. skargę Lelewela z 28 V 1863, że od 2 miesięcy oczekuje na zapłaconą już przez
siebie
broń. Wydawnictwo materiałów, t. III, s. 27 n.
17 F. Dobrowolski, op. cit., nr 180. Por. mało trafną krytykę J. K. Janowskiego,
Pamiętniki,
t. II, s. 12 n., jakoby te projekty były albo niewykonalne, albo przeciwnie, już brane pod
uwagę
i zapoczątkowane przez rząd poprzedni.
516
dla władz powiatowych20. Naczelnik powiatu miał w myśl tej instrukcji wyznaczyć
w każdej wsi nie mniej niż 5 i nie więcej niż 9 gospodarzy dających „zupełną rękoj-
mię zaufania w sprawie narodowej polskiej". Wśród nich mieli być zaprzysiężeni
trzej ludzie, spośród „chłopów włość posiadających": naczelnik gminy („kmietny"),
skarbnik i pisarz. Naczelnicy gmin wspólnie z proboszczem i właścicielami ziemskimi
składać mieli razem „wici parafialne", które obierałyby naczelnika parafii i inne jej
władze. Proboszcz wchodził z urzędu w skład rady parafialnej; naczelnikiem parafii
mógł zostać zarówno pan, jak i chłop. Postanowienia te kombinowały zasadę no-
minacji i elekcji, wciągały do organizacji tylko uświadomioną elitę chłopstwa,
ale elicie tej dawały wpływ na władzę parafialną. Naczelnikiem parafii mógł zostać
dziedzic, tylko jeśli posiadał zaufanie chłopów; inaczej zostawał nim chłop, z pro-
boszczem jako doradcą. Instrukcję tę wydrukowano i rozesłano w teren. Tu i ówdzie
komisarze rządowi wyszukiwali chłopów patriotycznie nastrojonych i mających
wpływ w swej gromadzie, aby powierzyć im odpowiedzialne stanowiska21. Akcja
ta, ledwie zapoczątkowana, urwała się wraz z nową zmianą rządu i miała być wzno-
wiona w sierpniu, na odmiennych zasadach.
Członkowie rządu podzielili między siebie resorty w sposób następujący: Dobro-
wolski objął skarb, sprawy zagraniczne, prasę i sprawy broni; Kobylański — sprawy
wewnętrzne; Malinowski został naczelnikiem m. Warszawy. Janowski i Awejde
pozostali przy dotychczasowych funkcjach: pierwszy na czele Wydziału Wojny,
drugi, jako sekretarz stanu. Dobrowolski twierdzi ponadto, że „urządzone zostały
ministeria, na ministrów powołani ludzie znani z charakteru, zacności i głębokiego
wykształcenia". Ministeriów oczywiście nie było, tylko wydziały, te zaś zaczęły
się formować już w kwietniu i maju. Relację Dobrowolskiego tak tylko można ro-
zumieć, iż rząd majowy na czele wydziałów postawił dyrektorów („ministrowie"
to amplifikacja), podporządkowanych członkom rządu. Prawdopodobną zdaje się
nominacja dwóch takich dyrektorów: Eugeniusza Kaczkowskiego w Wydziale
Wojny i Stosława Laguny w Wydziale Spraw Wewnętrznych22.
20 Dokumenty KCN i RN, s. 220-223, z mylną datą 18 VUI1863. S. Kieniewicz, Sprawa
włoś-
ciańska, s. 351-352, tu równie mylnie przypisano ten tekst rządowi wrześniowemu.
Fragmenty Rysu
w niedokładnym tłumaczeniu cytuje E. Knorr, Die polnischen Aufstande seit 1830, Berlin
1880, s. 339 n.
W swej książce, Sprawa włościańska, s. 347, wziąłem mylnie tekst Knorra, datowany na
lipiec 1863,
za różny od Rysu. Tymczasem przedrukowała Rys „Gazeta Narodowa" 7 VII 1863, w
korespon-
dencji „z woj. krakowskiego" z 5 t.m. z komentarzem, że Rys „w kilku wioskach w pobliżu
moim
już jest zaprowadzony i z zapałem przez włościan został przyjęty". Druk i kolportaż Rysu nie
był
do pomyślenia bez rozkazu RN; a skoro zaczęto wprowadzać go w życie na przełomie
czerwca
i lipca, to jego redakcję w Warszawie cofnąć trzeba co najmniej o tydzień — dwa. Dekret o
strażach
bezpieczeństwa z 8 VI 1863 akcentuje, że został wydany, „w duchu narodowej ustawy
gminnej",
co może być tylko aluzją do Rysu.
21 Por. casus Bartka Nowaka spod Nieszawy, S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 349
n.
22 F. Dobrowolski, op. cit., nr 180. J. K. Janowski, Pamiętniki, 1.1, s. 402, zdaje się
twierdzić
że wszyscy dyrektorzy urzędowali już przed zamachem majowym; natomiast O. Awejde, op.
cit.,
s. 566, przypisuje nominację Laguny rządowi Dobrowolskiego. Powołanie D. Skarżyńskiego
do
skarbu, to już zapewne dzieło rządu Majewskiego.
518
zaszły zmiany, ale nie bardzo wie, jakie28. Szeroki ogół wiedział jeszcze mniej.
Stary demokrata J. N. Janowski przeczytał w paryskiej „Patrie" odezwę RN z 30
maja, nie znalazł w niej ani słowa o uwłaszczeniu i doszedł do przekonania, że re-
akcja dorwała się do władzy29. Dorwała się, i to dwukrotnie: raz w kwietniu i po-
nownie w czerwcu; ta jednak odezwa majowa była właśnie dziełem czerwonych...
Nowy rząd był wynikiem kompromisu. Weszli do niego ludzie, którzy obiecy-
wali działać energiczniej, aniżeli rząd poprzedni, ale którzy sprawiali wrażenie na
tyle umiarkowanych, by chciały z nimi pracować wydziały rządowe i wydziałowi
miejscy. Rząd taki jednak nie miał pełnego zaufania ani wśród ultraczerwonych,
ani wśród białych, nawet millenerskiego odcienia. Lewica podejrzewała rząd, że
się przechyla ku białym, i utrudniała mu życie. Prawica nie darowała rządowi pod- j
stepu z pieczątką i pracowała nad jego obaleniem. Sam rząd nie reprezentował
dosłownie nikogo; padł już po kilku dniach, pod ciosami z lewa i z prawa.
Lewica, jak już wspomniano, chciała nadzorować rząd; wyłoniła więc jakiś
komitet „ocalenia", czy też „bezpieczeństwa" publicznego i jemu, a nie rządowi,
powierzyła pieczęcie. Komitet ten składali ludzie wcale nie pierwszoplanowi: apte- :
karz Stroński, artysta Glikselli i bodajże Ignacy Marchwiński, syn właściciela ziem-
skiego, który reprezentował w tym gronie interesy mierosławczyków30. Główni
aktorzy: Lempke, Wernicki, Narzymski, Chmurzyński, Frankowski, trzymali
się w cieniu — czy dlatego, że jako podwładni rządowi funkcjonariusze nie mogli
występować w roli kontrolerów? Chmieleński po zamachu wcale się nie zjawił
w Warszawie. To nie znaczy, by aprobował skład nowego rządu, raczej prze- \
ciwnie, liczył, że doczeka się jego upadku. !
Pierwszy zatarg wybuchł między komitetem bezpieczeństwa a naczelnikiem
miasta Malinowskim. Poszło o sprawę nadużyć, które zakradły się przy poborze ?
podatku narodowego w Warszawie. Niejaki Jerlicz przez podstawione osoby ścią-
gał pieniądze do własnej kieszeni za fałszywymi kwitami. Przed oszustami ostrzegał *
płatników poprzedni naczelnik miasta, Zienkowicz31. Obecnie Malinowski 30 maja I
ogłosił, że w wypadku podejrzenia płatnicy winni wydawać fałszywych poborców \
w ręce policji carskiej. To nieroztropne wezwanie narażało oczywiście poborców na ?
niezmierne ryzyko i zaraz też zostało odwołane32. Organizacja jednak wypowiedziała jm
28 L. Bulewski do J. Mazziniego, 20 VIII 1863, perlustracja. S. Falkowicz, O polskom
wosstanii ~M
1863 g., „Istoriczeskij Archiw" 1962, z. 4, s. 211. Bulewski wyprawił wówczas do Warszawy
me- 9
moriał ostrzegający przed zgubnymi skutkami dyplomacji Czartoryskiego. U
29 W. Heltman, J. N. Janowski, op. cit., s. 485. ''m
30 A. Giller, Historia, 1.1, s. 224, wymienia inicjały M, S i G. F. Dobrowolski, op. cit., nr
180, "m
wymienia M, S i trzecią osobę bez inicjału. O. Awejde, op. cit., s. 564, i niezależnie odeń J.
K. Ja- Wk
nowski, Pamiętniki, t. II, s. 16, rozszyfrowują: Bronisław Marczewski, Stroński, Glikselli.
Pierwszy fl
z nich (brat Witolda) mato prawdopodobny, nie należał do skrajnej lewicy. W. Daniłowski,
No- fl
tatki, s. 308, ma w tym miejscu nazwisko nieczytelne, które wydawca odczytał
„Marchwiński'' JM
z dodatkiem „może". jH
31 Rozkaz dzienny z 21 V 1863, Dokumenty KCN i RN, s. 450, O. Awejde, op. cit., s.
613. !?
32 Rozkaz dzienny z 5 VI 1863, Dokumenty KCN i RN, s. 452, J. K. Janowski,
Pamiętniki, 19
t. u, s. i6. m
520 M
się ujawnić dopiero w kilka dni potem. A jednak Laskowski nie złożył raportu rzą-
dowi, tylko wraz ze swym kolegą Burzyńskim zwierzył się z całej historii przyja-
cielowi Majewskiemu44. We trójkę zaś uzgodnili, że zdobyte miliony posłużą im
dla wyrwania władzy z rąk czerwonych.
Oferta Waszkowskiego trafiła tak dalece a propos, że musi budzić wątpliwość.
Waszkowski aż do swego zgonu na szubienicy twierdził, że to wszystko było jego
dziełem: on sam, bez niczyjej pomocy wykradł mapy z Biura Pomiarów45, on sam
prowadził pertraktacje z Janowskim i Hebdą. Czy jednak ci dwaj wysocy urzędnicy
wdawaliby się w rozmowy z podrzędnym funkcjonariuszem organizacji? Czy nie
żądaliby — niezależnie od świstka z pieczątką — rozmowy z kimś na wyższym
szczeblu? Czy słowem, nie zachęcił ich do wydania kasy ktoś w ich oczach godny
zaufania, któremu mogło zależeć na tym, aby pieniądze w tej właśnie chwili
dotarły do rąk — innych niż rządowe? Janowski i Hebda nigdy się do tego nie
przyznali46; Awejde zaś na ten temat wyraził się enigmatycznie: Nie wie, kto
nakazał Waszkowskiemu zabór kasy. „Nakaz mogła wydać osoba wcale nawet
nie należąca do organizacji..."47
Sam zabór kasy był operacją nietrudną. Laskowski i Burzyński sprokurowali
potrzebne pismo Rządu Narodowego, zapewne wykradając blankiet z pieczęcią
z którejś z kancelarii rządowych — mogli mieć i tutaj wspólników, niechętnych czerwo-
nej władzy. Dalej już wszystko poszło gładko. Janowski i Hebda byli w opinii
swych władz: dyrektora głównego KRPiS, Bagniewskiego, i samego Wielopolskiego,
ludźmi absolutnie nieposzlakowanymi. Janowski pełnił swe funkcje od lat 17, Hebda
od lat 7. Dyrektor Wydziału Kontroli Janiszewski ufał im tak dalece, że zostawiał
w ręku Janowskiego trzeci klucz od kasy, który według przepisów winien był sam
przechowywać48. Warta wojskowa stała na zewnątrz gmachu i nie kontrolowała
44 Laskowski był kolegą akademickim Majewskiego, Burzyński kolegą szkolnym. Każdy
z nich
przypisuje sobie główną rolę — osoby, która uwiadomiła Majewskiego o planie
Waszkowskiego.
Laskowski jest prawdopodobniejszy, jako bezpośredni Waszkowskiego zwierzchnik.
Laskowski
także stwierdził wobec J. K. Janowskiego, Pamiętniki, t. II, s. 24, „że Waszkowski sam
zwierzył
mu się z tajemnicą, że żądał dania upoważnienia i że on, Laskowski, udzielił tej wiadomości
Majews-
kiemu, żeby go skłonić do objęcia steru RN". Skoro dopiero „żądał dania upoważnienia",
znaczy
to, że rozmowa miała miejsce przed zaborem Kasy, a nie dopiero post factum, jak twierdzą K.
Ma-
jewski, Zeznania śledcze, s. 242, i T. Burzyński, op. cit., s. 191.
45 Zdaniem H. Jabłońskiego, Aleksander Waszkowski, s. 43, wersja ta „wygląda raczej
na
bajeczkę". Ale „nadawało mu to nowy listek wawrzynu do wieńca sławy, na co tak czuły
zawsze
był młodzieńczy spiskowiec".
46 Wiedziałby coś o tym J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 25, bo stykał się z nimi na
emigracji.
47 O. Awejde, op. cit., s. 570.
48 Por. cyt, list Konstantego, 25 VI 1863. Opis zaboru pieniędzy: H. Cederbaum, op. cit.,
s. 212 n., H. Jabłoński, Aleksander Waszkowski, s. 55. Jest mało prawdopodobne, by
wynoszono
resztę pieniędzy 9 czerwca rano, skoro tegoż dnia po południu zabór został wykryty. Komisja
Przy-
chodów i Skarbu mieściła się w dzisiejszym gmachu Stołecznej Rady Narodowej (plac
Dzierżyń-
skiego, wówczas Bankowy); z podwórza wychodziło się na północny zakątek placu, wówczas
o wiele
mniejszego.
524
nowski sami, jak wiemy, chcieli się wycofać; oddali jednak pieczęć rządową nie
Awejdemu, lecz organizacji miejskiej, od której ją otrzymali57.
Po tym zebraniu Awejde rozmówił się z Majewskim i ustalił z grubsza plan dzia-
łania. 11 czerwca Majewski zwerbował bez większego trudu Janowskiego58. W ciągu
2 dni następnych kompletował skład rządu i targował się z czerwonymi o odzyska-
nie pieczęci. Targi te ciągnęły się kilka dni i według Awejdego były „pełne błota".
Negocjował głównie Przybylski, powołany przez Majewskiego na naczelnika miasta.
Awejde podziwia jego „świeży i bystry umysł, bystrość, zręczność, doświadczenie,
znajomość charakteru ludzkiego i doskonałą znajomość najdrobniejszych tajemnic
organizacji miejskiej". Przybylski „rozbijał przeciwne nam partie jedną po drugiej
i z niezwykłą zręcznością obezwładniał działających przeciw nam ludzi"59. Mó-
wiąc bardziej konkretnie: dobił targu z Chmurzyńskim, tj. z mierosławczykami,
i w ten sposób izolował Lempkego.
Mierosławczyk Janczewski opowiada, iż 8 czerwca wrócił do Warszawy z To-
runia, gdzie zajmował się zakupem broni. Dowiedział się wówczas, że Chmurzyński
wdał się już w układy z Majewskim. Chmurzyńskiemu nie zależało na tym, czy rząd
będzie biały czy czerwony — chciał władzy dla swego wodza. Podobno Majewski
poprzysiągł mu, że całość sum zabranych z Kasy Głównej obróci na broń, a że Mie-
rosławskiemu powierzy naczelne dowództwo. Janczewski ostrzegł o tych machina-
cjach Lempkego. W porozumieniu z nim wyjechał znów do Torunia, ażeby ściągnąć
z zagranicy Daniłowskiego oraz uzyskać od Mierosławskiego instrukcje: „jak postą-
pić z RN i z Chmurzyńskim". Lempke obiecał czekać z decyzją do 14 czerwca. Jan-
czewski wraz z Daniłowskim wrócili do Warszawy tegoż dnia, ale spóźnili się o parę
czy też więcej godzin. Było za późno — pieczęcie już były oddane60.
„Zdradził więc nas dwulicowy a fałszywy Chmurzyński" — pisze Janczewski.
W dalszym ciągu opierał się Majewskiemu Lempke. Jego inicjatywie trzeba przypi-
sać ulotkę rozrzuconą w Warszawie 12 czerwca. W dniu tym zostali straceni na szu-
bienicy kapelan powstańczy, kapucyn Agrypin Konarski oraz dawny agent KCN,
Henryk Abicht. Egzekucja ta — czytamy w ulotce — świadczy o „istniejącej przy-
jaźni między rządami cara Francuzów i cara Moskwy". Szlachetny naród francuski
współczuje nam, liczni Francuzi śpieszą nam z pomocą, — ale tylko głupi może
spodziewać się interwencji rządu francuskiego. Dalej zaś szła ocena sytuacji wewnę-
57 F. Dobrowolski, loc. cit., mówi, że Kobylański wydostał pieczęć od swych nadzorców
„fortelem". O. Awejde, op. cit., s. 567, że Kobylański dostał pieczęć od organizacji pod
słowem, że
nie powierzy jej... Awejdemu.
58 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 26-28.
59 O. Awejde, op. cit., s. 568.
60 Z. Janczewski, Zbiór zeznań, s. 50, Tenże, „Zarys powstania". W. Daniłowski,
Notatki,
s. 309-311. Daniłowski mówi, że Janczewski wezwał go do powrotu i czekał na niego na
dworcu
w Warszawie. Janczewski —• że wracał razem z Daniłowskim i że pociąg spóźnił się „dla
zepsutej
drogi". Daniłowski opowiada, że to organizacja zatrzymała go: naprzód w Aleksandrowie, a
potem
w Skierniewicach, ze względów bezpieczeństwa, z górą o dobę. Czy nie była to rozmyślna
intryga?
527
529
dopiero po roku wydawała właścicielowi duplikaty, jeżeli się zguba nie zna-
lazła70. W danym wypadku dyrektor Janiszewski uzyskał stosowne zaświadcze-
nie w tempie błyskawicznym71; zaraz też sam rząd (a nie dyrekcja TKZ) ogłosił
wykaz zabranych numerów w dodatku do „Dziennika Powszechnego" z 13 czerwca.
Zecerzy zakładu litograficznego Fajansa odmówili składania wykazu, ale to opóźni-
ło druk zaledwie o dobę72. Z chwilą zaś ogłoszenia numerów całość zdobytych
listów wartościowych — 20 mln złp. zamieniła się w ręku Karola Majewskiego
na stos makulatury... Można wątpić, czy rząd zdążyłby sprzedać większą część,
listów, gdyby dostał je do rąk wcześniej. Giełdy europejskie były uprzedzone i uni-
kałyby podejrzanych transakcji. Wina zamachowców polegała na tym, że nie dotarli
zawczasu do wykazów numerów. Bez tych wykazów rząd carski nie mógłby prze-
szkodzić transakcjom, choć niewątpliwie rzucone podejrzenie zachwiałoby kursem
listów i dobrą reputacją TKZ. Dla finansów krajowych i dla ziemiańskich hipotek
lepiej się stało, że wykazy numerów się znalazły i że Rząd Narodowy nie mógł
listów zastawnych spieniężyć...
Sam przez się zabór Kasy Głównej nie byłby doprowadził Karola Majewskiego
do władzy. Wspomogła go w organizacji miejskiej grupa wydziałowych, a bardziej
jeszcze rozterka panująca między różnymi kółkami czerwonych. Ujmując rzecz
szerzej: dla koalicji białych z grupami centrowymi, lewica polska w 1863 r. nie była
równorzędnym partnerem. To nie zmienia faktu, że trick z 24 milionami, które
Majewski zapłacił za dojście do władzy, polegał — mówiąc oględnie — na nadu-
życiu zaufania.
RZĄD MAJEWSKIEGO
Celem nowego rządu, w ujęciu Awejdego, było „stłumienie anarchii"73. Majewski
w zeznaniu swym ujął ten program obszerniej r „Kiedy już walka zbrojna jest, bić
się będziemy da upadłego z honorem i uczciwością, jak można najenergiczniej.
Od nadużyć rewolucyjnych, co sił starczy nam; chronić będziemy naród". Celem
walki pozostawała niepodległa Polska w granicach 1772 r. Dwa pozostałe zabory
miały współdziałać bez zaczepiania Prus i Austrii. „Interwencję obcą uważać za
ewentualność możebną, ale wtedy gdy siły nasze i sukcesa na polu boju pozwolą
nam zyskać terytorialną szerszą podstawę i dojść do jawności rządów. — Z rewo-
lucją europejską o tyle się skombinować, o ile oddziały zbrojne ochotnicze można
na tej drodze uzyskać, które jednak na żołdzie polskim i pod dowództwem polskim
zostawać mają". W zakresie społecznym: równość w obliczu prawa; dekrety z 22
70 Memoriał o listach zastawnych TKZ, B. Czart, rps 5739, s. 607-610.
71 Władze carskie poczytywały mu to za szczególną zasługę, por. H. Cederbaurh, op. cit.,
s. 220.
72 Ibidem, s. 218. W. Szuwalski, w urywku pamiętnika, Fawley Court, twierdzi, że to on
na
rozkaz J. Karłowicza dopilnował, aby zecerzy, niby przypadkiem, przewrócili kasztę w czasie
druku
owego wykazu. Wymienia jednak drukarnię Jaworskiego, nie Fajansa.
73 O. Awejde, op. cit., s. 567.
530
stycznia; reorganizacja taka, „aby masy ludowe --w ogniu armatnim nieprzyja-
cielskim popchnąć do uobywatelenia się"74. Program nie różniący się od deklaracji
wszystkich poprzednich rządów narodowych — może tylko sformułowany bardziej
ogólnikowo. Nowy akcent, wysunięty na czoło, stanowiła zapowiedź zwalczania
„nadużyć rewolucyjnych".
Janowskiemu za to Majewski przedstawił inną koncepcję: stworzenia rządu
koalicyjnego, który by wciągnął do współpracy wszystkie trzy główne obozy, a mia-
nowicie stronnictwo rychu, stronnictwo dawniej białe, dziś „umiarkowane", oraz
mierosławczyków. W nowym rządzie stronnictwo ruchu reprezentować mieli Awejde
i Janowski; umiarkowanych — Władysław Gołemberski, dotychczasowy naczelnik
cywilny woj. krakowskiego; mierosławczyków — Stanisław Krzemiński. O sobie
wreszcie wyraził się Majewski: „Jestem sam jakby reprezentantem tych wszystkich
kierunków, bo streszczam je w samym sobie": jako eks-mierosławczyk, eks-członek
Dyrekcji białej, eks-członek KCN, tradycyjnie dążący do fuzji obu stronnictw75.
Janowski referuje to zupełnie serio, bez mrużenia oka. A przecież on sam i Awejde,
dwaj solidni urzędnicy administracji powstańczej, ludzie, którzy współpracowali
równie gładko z Bobrowskim, z Gillerem, z Ruprechtem, z Dobrowolskim, a te-
raz z Majewskim, nie reprezentowali żadnego stronnictwa, żadnej wyróżniającej
się ideologii.
Gołemberski był millenerem o licznych powiązaniach ziemiańskich i chociaż
nie narzucał się na kierownika, odgrywać miał w rządzie rolę-przedstawiciela klas
posiadających76. Co do mierosławczyków, stanowili oni klikę, raczej niż stronnictwo,
Majewski zaś zobowiązał się ich uwzględnić w swym układzie na temat pieczęci.
Krzemiński był istotnie mierosławczykiem w latach 1860-1862, ale odsunął się
od generała od pół roku z górą i nie miał nic wspólnego z mierosławczykami war-
szawskimi. Był młodym literatem (lat 23), szlachetnym entuzjastą bez wyrobio-
nych jeszcze politycznych przekonań. Na koniec co do Majewskiego: wiemy, jak
w latach 1860-1861 wyprowadził w pole Mierosławskiego, jak w czerwcu 1862 r.
próbował obezwładnić stronnictwo ruchu. Był przeciwnikiem czerwonych tym
bardziej niebezpiecznym, że znał dobrze wiele ich sekretów. Awejde mówi o rządzie
Majewskiego: „Bajką jest, jakoby miał być on biały; członkowie jego byli umiarko-
wani rewolucjoniści"77. Prawda, że „białość" rządu była dobrze zakamuflowana; za
to „umiarkowana" rewolucyjność oczywiście rewolucyjnością nie jest.
Biali członkowie rządu zatrzymali w swym ręku najważniejsze resorty: Majewski
zatrzymał sprawy wewnętrzne i skarb, Gołemberski sprawy zagraniczne i wojnę78.
74 Zeznania śledcze, s. 243.
75 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 28-30.
76 Por. uwagi A. Pieńkowskiego, op. cit., s. 58, 69, 73, 107, uwypuklające przodującą
rolę
Gołemberskiego w rządzie.
77 Zeznania śledcze, s. 166.
78 Na resort wojny typowano zrazu szóstego członka rządu, inż. Józefa Grabowskiego.
Musiał on jednak opuścić Warszawę i wyprawiony został do Galicji. O. Awejde, op. cit., s.
570.
K. Majewski, Zeznania śledcze, s. 245. J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 31.
531
ale publikowane w połowie czerwca, lub później, były dyskontowane przez nastę-
pny rząd Majewskiego91. Trafiały się w tej prasie i bardziej krytyczne aluzje, np.
o zamiarze „utworzenia rządziku dyplomatyczno-interwencyjnego"92, ale nawet
„Gazeta Narodowa" lwowska pisała: „Trzeźwiejsi z tworzącej się opozycji, jeśli
nie popadli w roboty koteryjne, są przekonania, że trzeba czuwać, domagać się
większej energii, sprężystszych organów, ale nie podkopywać, ale słuchać zarówno,
czy tam w Rządzie Narodowym zasiadać będą biali, czy czerwoni, stronnicy Czarto-
ryskiego, czy Mierosławskiego"93.
Wtajemniczeni orientowali się lepiej. Tak więc Bulewski, bawiący we Lwowie,
słyszał chyba już w końcu czerwca, że Wielopolski umyślnie wypuścił Majewskiego
z Cytadeli, aby go wprowadzić do rządu, że o powołaniu nowego, „koalicyjnego"
składu zdecydowali ludzie, którzy mieli w swym ręku miliony z Kasy Głównej94.
Lwowscy demokraci jednakże nie reagowali: ich głównym przeciwnikiem w tej
chwili był komitet Adama Sapiehy, i przeciw niemu odwoływali się właśnie do
Rządu Narodowego. Ich tajny organ, „Prawda", wojował z galicyjskimi białymi,
domagając się od nich posłuszeństwa dla rządu93, nie mógł zatem rządu
krytykować.
Do ataku przeciwko rządowi ruszyli czerwoni krakowscy. Wystąpienia ich
z czerwca i. lipca przypisuje się zwykle Alfredowi Szczepańskiemu, chociaż nie ma
pewności, czy wszystkie wyszły spod jego pióra. W pierwszych dniach czerwca uka-
zała się w Krakowie odezwa pod tytułem: „Nieśmiertelny narodzie polski!" z gwał-
townym atakiem na białych — w danej chwili więc z uzasadnieniem warszawskiego
przewrotu na rzecz czerwonych96. Pod datą 13 czerwca ukazał się także w Krakowie
pierwszy numer tajnego pisemka „Ojczyzna" ostro polemizujący z organem Komi-
tetu Galicji Zachodniej „Naprzodem". Gdy „Naprzód" powoływał się na auto-
rytet Rządu Narodowego, Szczepański odpowiadał: „Rząd Narodowy, o jakim
mówicie, zowiąc go cudem obecnego ruchu, to rząd nasz, jaśni panowie! To rząd,
który już nie istnieje! S. Bobrowski przez brata waszego, a Z. P adlewski przez Moskali
zamordowani, a reszta dogorywa w Cytadeli i Syberii"97. Tę samą myśl rozwinął
91 Por. „Gazetę Narodową" 14 VI 1863, korespondencja z Krakowa, zapewne A.
Szczepań-
skiego. „Kronika" 19 VI 1963, „Goniec" 24 VI 1863.
92 „Goniec" 21 VI 1863.
93 „Gazeta Narodowa" 23 VI1863. Na galicyjskie redakcje oddziaływali w tym duchu
komi-
sarze rządowi. Por. RN do J. Grabowskiego, 30 VI 1863, ó udzielenie ostrzeżenia „Kronice",
za
niewłaściwe uwagi na temat rządu. Dokumenty KCN i RN, s. 169. Chodziło zapewne o
korespon-
dencję z Warszawy z 18 czerwca, ogłoszoną 22 VI 1863.
94 Cyt. list do J. Mazziniego, 20 VIII 1863. S. Falkowicz, O polskom wosstanii, s. 211.
Toż
Lange do Mierosławskiego, Kraków, 29 VI1863, list cyt przez W. Rudzką, Karol Majewski,
s. 133.
95 „Prawda" lwowska, Prasa tajna, t. II, s. 161 n.
96 Wydawnictwo materiałów, t. III, s. 29-31. Polemizuje z tą odezwą „Naprzód" z 10
VI1863,
Prasa tajna, t. II, s. 148.
97 Qui pro quo polegało na tym, że „Ojczyzna" polemizowała z artykułem „Naprzodu"
pt.
Karność powstańcza, który był przedrukiem z warszawskiej, też przecie opozycyjnej,
„Prawdy".
Por. Prasa tajna, t. II, s. 40, 140, 341-345, O. Beiersdorf, Tajna prasa, s. 350.
535
Szczepański w kilka dni potem, w ogłoszonej bezimiennie broszurze pt. W tyłl98— » '
przeciwstawionej tytułowi białego pisemka: „Naprzód". Po raz pierwszy w bro-
szurze tej odsłonięto mechanizm zagarnięcia władzy przez białych, nie tylko <
w Galicji, ale i w Warszawie. Domagał się więc Szczepański nawrotu „w tył", do i
pierwotnej ideologii Komitetu Centralnego, żądał, aby „powstaniem rządzili ci,
którzy je zrobili". Autor domagał się zaprowadzenia terroru w stosunku do do- '
wódców i dygnitarzy carskich oraz do zdrajców rodaków; opowiadał się też za
szerszym wciągnięciem do walki mas ludowych. Inna, jeszcze gwałtowniejsza ulot- i
ka, datowana 3 Jipca, atakowała „rząd protegowany przez jezuitów, panów i Wielo- j
polskiego", odwoływała się zaś do naśladowców Frankowskich, Wasilewskich j
i Padlewskich. „Młodzieży walcząca! powolne narzędzie rządzących, wysyłana J
periodycznie na rzeź w małych oddziałkach — przeznaczenie wasze służyć za gla- 3
diatorów żebrakom litości europejskiej. - - Narodzie! mimo wielkości twej i krwi \
przelanej i bohaterstwa i poświęcenia musisz umierać, jeżełi z łona twego nie wydasz ^
godnych siebie przewodników!"99
Inwektywami krakowskich czerwonych Rząd Narodowy mógł się nie przejmować.
W samej Galicji nie mieli oni dużych wpływów, odpowiadał im też bardzo ostro
„Naprzód", redagowany z talentem przez Szujskiego. Do Warszawy publikacje '
krakowskie docierały w małej ilości. Doszło jednak do opozycyjnych wystąpień
i w warszawskiej prasie.
Najżywiej redagowanym z warszawskich pisemek była „Prawda", powołana «
do życia chyba jeszcze z inicjatywy Bobrowskiego. Kierował „Prawdą" czerwieniec i
W. Sabowski, a współpracował z nią Narzymski. Pismo miało duże powodzenie:
pierwsze trzy numery wyszły w nakładzie 1200 egzemplarzy, następne bito w 4 tys.100
Było też redagowane z dużym temperamentem; akcentowało rewolucyjny charak-
ter ruchu polskiego, nie oszczędzało tych przedstawicieli klas posiadających, którzy i
pozornie poparli powstanie, a uchylali się od wszelkich ofiar. W chwili gdy przyszli 1
do władzy czerwoni, „Prawda" z 3 czerwca gwałtownie uderzyła w tych polskich ]
dyplomatów, którzy wiążą wszystkie nadzieje z obcą interwencją. Wreszcie 1
19 czerwca, gdy do władzy już doszedł Majewski, ukazał się w „Prawdzie" artykuł |
pt. Bankokraci, wymierzony przeciwko arystokracji pieniężnej, grającej dawniej
na giełdzie, a dziś bawiącej się w patriotyzm. „Jużci się zgodzą na Polskę, na konsty-
tucję na, zniesienie pańszczyzny, tylko boją się niezmiernie barykad, potłuczonych
latarni, ostrowidzowej sprawiedliwości, wywróconych dorożek i prochu. Żeby więc
być panem położenia, łapią próżniaków, paniczyków, faktorów, utrzymanków itp.
cwejnosów, płacą im hojnie, by ich tylko uwiadamiali o każdym śmielszym kroku
zamierzonym przez ludzi ruchu. Nie radzimy takim panom bawić się nawet w tak
szlachetne szpiegostwo. --Ale my znamy ich zasady; patriotyzm jest tylko szyldem
98 O ukazaniu się W tyl\ datowanym 18 VI1863 pisze „Goniec" z 27 VI1863, w
korespondencji
„Ż nad granicy polskiej" z 23 czerwca. Por. O. Beiersdorf, Walka polityczna, s. 22 n.
99 Wybór tekstów źródłowych, s. 760-764.
100 W. Sabowski, Słowo w obronie osobistej, „Wytrwałość" 21 V 1865.
536
napadł (bez powodzenia) na konwój rosyjski pod Korytnicą, potem kręcił się na
Podlasiu, aż 23 czerwca poniósł porażkę pod Różą103. W Lubelskiem pozostały
oddziały Ruckiego i Krysińskiego, które miały wzmóc swą aktywność w następ-
nych dwu miesiącach.
W woj. augustowskim, w bezpośrednim sąsiedztwie Augustowa dłuższy czas
trzymał się Wawer; po zwycięskiej bitwie pod Kadyszem (21 maja) odniósł jeszcze
jeden sukces pod Gruszkami (28 maja), ale wnet potem został wyparty w Łom-
żyńskie, stamtąd w Pułtuskie i po kilku nieszczęśliwych starciach oddział poszedł
ostatecznie w rozsypkę w połowie lipca. We wschodniej części Płockiego, w pow.
ostrołęckim i przasnyskim, a więc w oparciu o Kurpiów, nie najgorzej dawali sobie
radę w ciągu czerwca: Lutyński (Nagoszew 3 czerwca)106 i Trąmpczyński.
Oxiński, który od stycznia trzymał się uparcie w południowej części Kaliskiego,
miał teraz oddział do tysiąca ludzi i trochę lepsze uzbrojenie. Dnia 25 maja stoczył
bitwę obronną w samym Koniecpolu; stwierdziwszy, że jego żołnierz ciągle jeszcze
źle staje w ogniu, unikał odtąd utarczek. 27 czerwca bił się pod Przedborzem, a w dwa
dni potem, ścigany i wyczerpany, musiał rozpuścić oddział107.
Przykładowo zacytowane tu kampanie bardziej znanych dowódców z różnych
regionów Królestwa dają w sumie podobny obraz: oddziałów operujących każdy
na własną rękę, niezdolnych do kombinowania ruchów, do wykorzystania przej-
ściowych sukcesów; powściągliwych w ataku, a łatwych do zdemoralizowania
w odwrocie. Inne zjawisko powracające jak refren we wszystkich ówczesnych „wiado-
mościach z placu boju" — to śmierć na polu bitwy tych właśnie najodważniejszych,
najofiarniejszych oficerów, gdy usiłują przykładem pociągnąć swoich ludzi, albo
gdy z małą garstką osłaniają rozsypkę oddziału. Przeświadczenie, że obecna wojna
toczy się nie na serio, że to jest tylko przygrywka do wojny prawdziwej, w którą
już może za parę tygodni wda się Europa — przeświadczenie to demoralizowało
nie tylko dowódców i oficerów, ale i żołnierzy. „Trudno żądać, by ktoś z zapałem
bił się bez wiary w zwycięstwo, lecz dla dopomagania notom i negocjacjom" — ob-
serwował Ludwik Wodzicki, sam przecież owych negocjacji zwolennik108.
Nie przerwała się także zła passa związana z wyprawami galicyjskimi. Po serii nie-
powodzeń z początku maja gen. Jordan orzekł, że się nie ruszy bez przygotowania
naprawdę gruntownego. Była mowa o równoczesnym starcie 7 oddziałów po 300-
400 ludzi, o szerokim froncie ofensywy na froncie Miechów-Stopnica, o oczyszcze-
niu południowej części kraju. Krakowscy korespondenci Hotelu Lambert wyobra-
żali sobie, że Jordan w razie zwycięstwa stanie na czele powstania, jako dyktator,
czy też wódz naczelny. Tymczasem Jordan nie nadawał się do tej roli: wstrzymywany
przez najróżniejsze przyczyny obiektywne nie ruszył się ani w maju, gdy jego suk-
105 K. Dunin-Wąsowicz, Marcin Borelowski, s. 82-93.
106 Por. glos M. Bartniczaka w dyskusji na IX Zjeździe Historyków, Powstanie
styczniowe,
t. II, s. 266-274.
107 J. Oxiński, op. cit., s. 163-200.
108 List z 4 VI 1863, B. Czart, rps 5689, s. 315.
538
ces przydałby się rządowi Gillera, ani w początku czerwca, gdy dałby się on wyko-
rzystać przeciw rządowi czerwonych prawników109. W połowie czerwca, już za
rządu Majewskiego, nacisk opinii publicznej w Krakowie zmusił wreszcie Jordana
do wymarszu. Dwa oddziały pod wodzą Dunajewskiego i Popiela (pseud. Chościa-
kiewicz) przekroczyć miały Wisłę na wschód ód Szczucina. Na ich spotkanie, dla
odciągnięcia sił nieprzyjacielskich, przybyć miał z głębi kraju oddział kawaleryjski
Bończy. W razie powadzenia tego pierwszego manewru wkraczać miały kolejno
oddziały formowane w Krakowie.
Pierwsza grupa uderzeniowa formowała się w nadwiślańskich dobrach Tarnow-
skich. Przygotowania ciągnęły się tak długo, że nieprzyjaciel był od dawna powia-
domiony. W nocy na 20 czerwca Dunajewski przekroczył Wisłę koło Gac; miał
300 ludzi uzbrojonych w dobre, gwintowane sztucery; ten typ broni wymagał jed-
nak zakładania przy każdym strzale do zamku osobnego pistonu („kapiszonu").
Transport tych kapiszonów gdzieś zapodział się w ostatniej chwili, żołnierze więc
nie chcieli się bić, mając tylko po 3 kapiszony na głowę. Po kilkugodzinnej strzela-
ninie Dunajewski wycofał ludzi do Galicji; sam utonął w powrotnej przeprawie;
broń w znacznej części zabrali Austriacy110.
O kilka km powyżej i w kilka godzin później przekroczył Wisłę Chościakiewicz,
w 350 piechoty i 50jazdy'; towarzyszył mu również Jordan. Powstańcy mieli przeciw
sobie przeważające siły, również i te, które się już rozprawiły z Dunajewskim. Wal-
czyli pod Komorowem 7 godzin; nie zdołali się przedrzeć do lasów staszowskich
i wieczorem cofnęli się do Galicji, tracąc połowę ludzi w zabitych, rannych i jeń-
cach. Poległo dużo młodzieży ziemiańskiej, która chciała pokazać, „że szlachta
umie się jeszcze bić". Spieszący na spotkanie z Jordanem major Bończa wpadł we
wsi Góry ze.swym oddziałem w zasadzkę i zginął (18 czerwca)111. Na wieść o tych
klęskach wstrzymano wymarsz innych oddziałów krakowskich112. Dało to oczy-
wiście powód do gwałtownych rekryminacji i ponownych oskarżeń, że to biali chcą
„powstanie przewlekać, naraz wszystkiego nie stawiać w nadziei, że trwałością jego
sprowadzi się interwencję"113. Autorytet Jordana upadł bezpowrotnie; mimo to
Rząd Narodowy utrzymał go na stanowisku, a nawet robił mu reklamę w swojej
prasie114.
W tydzień po kompromitacji komorowskiej ruszyła wreszcie z miejsca wyprawa
na Ruś, szykowana od 3 miesięcy, spóźniona o 6 tygodni. Gen. Wysocki podzielił
109 A. Giller, Historia powstania, t. II, s. 56, dziwi się, że rząd czerwony nie dał
Jordanowi
dymisji, „którą już rząd obalony miał gotową w miesiącu maju". Por. życiorys Z. Jordana w
PSB.
110 Notaty A. Gillera, B. Nar. rps 6546, k. 16. E. Kozłowski, Wyprawy wojenne, s. 140-
142.
111 A. Pieńkowski, op. cit., s. 55-57.
1'ł Dnia 2 lipca wyruszył z Krakowa tylko z 80 jazdy L. Mycielski, dotarł z nimi aż do
Wodzis-
ławia i wrócił w tydzień potem do Galicji, nie napotkawszy oddziału, z którym by mógł się
po-
łączyć. E. Kozłowski, Wyprawy wojenne, s. 143.
113 Notaty A. Gillera, loc. cit.
"* Komunikat z 3 VII 1863. Dokumenty KCN i RN, s. 175. „Naprzód" 18 VEL 1863, Prasa
tajna, t. II, s. 158.
539
swoich ludzi (ok. 1700) na 3 oddziały, z którymi chciał oskrzydlić rosyjską komorę
graniczną — Radziwiłłów, założyć tam bazę operacyjną i doczekać się wybuchu
powstania na Rusi. Znaczna ilość taborów obciążała wszystkie 3 oddziały, utrudniała
koordynację ruchów. Pierwszy stanął pod Radziwiłłowem 2 lipca o świcie oddział
Horodyńskiego; poszedł on od razu do szturmu, wpadł w zasadzkę i doznał zupełnej
porażki, zginął też Horodyński. W 3 godziny potem nadciągnął Wysocki, przypuścił
także atak na miasteczko; odparty ze stratami cofnął się do Galicji. Trzeci oddział,
Miniewskiego, w ogóle nie przekroczył kordonu i został rozbrojony przez Austria-
ków115. Lwowscy czerwoni zwalali odpowiedzialność za klęskę na komitet „sa-
pieżyński". Komisarz Maykowski winił nieudolność Wysockiego i na własną odpo-
wiedzialność udzielił mu dymisji; naczelnym wodzem ziem ruskich mianował Ró-
życkiego. Jeszcze 4 lipca zapowiadał, że wyprawi w najbliższych dniach za granicę
parę tysięcy ludzi116. Tymczasem jednak został aresztowany przez Austriaków,
równie jak Wysocki, Sapieha, Ziemiałkowski i inni lwowscy działacze. Wyprawa
na Ruś uległa znów odroczeniu na czas nieokreślony.
Wydarzenia z czerwca i lipca potwierdziły w całej rozciągłości wcześniejsze
doświadczenie: że przekraczanie granicy dużymi oddziałami prowadzi nieuchron-
nie do ich marnowania się. Jednakże praktyki tej nie zaniechano również w nastę-
pnych miesiącach.
MURAWIEW I KALINOWSKI
W Królestwie lato 1863 r. to jeszcze okres dużej aktywności partyzantki i współ-
udziału klas posiadających, w związku z podtrzymywaną nadzieją interwencji.
Na Litwie począwszy od czerwca następuje już przesilenie się działań wojennych
i zaczyna też wycofywać się z ruchu posiadająca szlachta.
Murawiew przybył do Wilna 14/26/ maja o 3 po południu. Liczniejsze oddziały
powstańcze trzymały się podówczas w północnej Kowieńszczyźnie (Staniewicz,
Jabłonowski) i wschodniej Grodzieńszczyźnie (Lenkiewicz, Wróblewski). W tych
dwu rejonach powstańcy cieszyli się poparciem ludności; Wróblewski pod Mere-
czowszczyzną 8 czerwca, Jabłonowski pod Draginiami 22 czerwca odnosili nawet
sukcesy. Murawiew w początkach rządów położył też główny nacisk nie na operacje
wojskowe, a na sterroryzowanie społeczeństwa. Nazimow od wybuchu powstania
kazał rozstrzelać jednego tylko dowódcę. Murawiew w ciągu pierwszego miesiąca
swych rządów konfirmował 18 wyroków śmierci, przeważnie przez powieszenie117.
Pierwszym z owych straconych na placu Łukiskim w Wilnie był młody ksiądz
Iszora, winny odczytania z ambony dekretów uwłaszczeniowych. Zygmunt Siera-
115 S. Kieniewicz, Adam Sapieha, s. 109 n.
116 List do J. Grabowskiego, Wydawnictwo materiałów, t. III, s. 40. RN do J.
Maykowskiego,
11 VII 1863, Dokumenty KCN i RN, s. 181. J. Maykowski, op.cit., s. 40 n.
117 W. Stadnicki, Rok 1863. Wyroki śmierci, Wilno 1923, s. 118.
540
EXTT WIELOPOLSKI
Metody terroru zaprowadzone na Litwie przez Murawiewa nie dały jeszcze
w ciągu pierwszych kilku tygodni efektów namacalnych. Były jednak szeroko rekla-
mowane w prasie konserwatywnej rosyjskiej. Wynoszono Wieszatiela pod niebiosy
jako zbawcę Rosji, przeciwstawiano jego odwagę i energię godnej napiętnowania
powolności Konstantego. Fakt, że powstanie nie dawało się stłumić, że tajny rząd
trwał w Warszawie i znajdował posłuch społeczeństwa świadczył przeciwko reżymowi
Wielopolskiego. Pogłębiający się rozłam pomiędzy Rosją a Francją stawiał też jego
przydatność pod znakiem zapytania. W maju Aleksander II wraz z Konstantym
doszli do przekonania, że przy najbliższej okazji wypadnie się rozstać z margrabią.
W czerwcu rozstanie to już było postanowione, a co więcej, zaczynało się mówić
o wyjeździe w. księcia.
Dwa nowe incydenty podkopały jego stanowisko. Pierwszym był zatarg z arcy-
biskupem Felińskim. Tym razem poszło o prdfcesje uliczne urządzane zwyczajowo
w dni krzyżowe (11-13 maja). Konstanty zakazał procesji powołując się na stan
wojenny: po pierwsze nie chciał być znów posądzany o ustępowanie Polakom, po
drugie miał z Felińskim na pieńku od czasu jego dymisji z Rady Stanu, po trzecie —
bał się naprawdę, aby procesja nie dała powodu do rozruchów albo rewolucji.
Ale Feliński się uparł; zasłaniając się prawami kościelnymi oświadczył, że gotów
jest sam poprowadzić procesję uliczną, naprzeciw bagnetom i salwom armatnim.
Po kilku dniach zażartej kontrowersji Konstanty w ostatniej minucie ustąpił. Pro-
cesje odbyły się bez zakłócenia i bez politycznych akcentów, bo też manifestacje
kościelne nikomu już nie były w głowie122. Ale to nowe ustępstwo w. księcia zakarbo-
wali sobie jego przeciwnicy w Petersburgu.
W parę tygodni potem wynikł nowy skandal: poufny (niewysłany zresztą) me-
moriał Felińskiego dla cara trafił na łamy prasy francuskiej. Jak wiemy, figurowała
tam oferta korony polskiej dla Konstantego! Ten ostatni wpadł w furię i postawił
wniosek o wyprawienie arcybiskupa do Petersburga. Tymczasem zaś, aby dopiec
Felińskiemu konfirmował wyrok śmierci na ks. Agrypina Konarskiego i Kono-
nowicza. Zakonnik Konarski zginął na szubienicy równocześnie z Henrykiem
Abichtem 12 VI 1863 r. Arcybiskup Feliński złożył protestację przeciwko stra-
ceniu duchownego bez zdjęcia z niego sakry przez władzę duchowną; w piśmie
swoim bronił Konarskiego, który w obozie dopełniał tylko swych duchownych
obowiązków. Po tym dopiero ostatnim wystąpieniu nastąpił 14 czerwca przymusowy
wyjazd Felińskiego do Gatczyny. Konstanty podkreślał, że ukarał arcybiskupa za
wykroczenie natury politycznej, a nie za sprawy wiary. To nie zmieniało faktu, że
rząd carski rozstawał się z jeszcze jednym Polakiem, który nie tak dawno objął
swe stanowisko z zamiarem doprowadzenia do ugody z zaborcą.
1" Z. Feliński, op. cit., t. II, s. 256-261. Konstanty do cara, 28IV, 5,13 V, 8 VI1863.
CGAOR,
z 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 467 n., 471 n., 483 n., 503 n.
543
Równocześnie nastąpił zamach na Kasę Główną. Cios był tym bardziej dotkli-
wy, że skarb Królestwa gonił i tak resztkami, w związku z zupełnym ustaniem wpływu
podatków. Odpowiedzialność spadała na polską administrację cywilną, z Wielo-
polskim na czele. Ale i Konstanty był winien: czemu zaufał Polakom, czemu nie
przeniósł rządowych kas do Cytadeli?
Z rosyjskich kół urzędniczych w Warszawie płynęły do Petersburga donosy:
że Polacy na służbie rządowej współdziałają z buntem; że Enoch płaci podatek na-
rodowy, a może jest nawet prezesem Rządu Narodowego; że nowy gubernator
radomski jest teściem naczelnika „bandy", Jordana(!); że w. ks. Konstanty wywozi
potajemnie znaczne kapitały za granicę. Minister Wałujew zapisywał 7/19/ czerwca
w dzienniku: „Wielki książę jest oczywiście w rękach zdrajców, albo pod wpływem
lęku o swą osobę, albo, co jeszcze gorsze, pod wpływem rachub na oddzielenie
Polski pod własnym berłem"123.
Sam car zareagował na zabór Kasy Głównej bardzo ostrym listem. „Na Boga! —
pisał do brata — Zrozum nasze wzajemne położenie. Nie potrzebuję Ci powta-
rzać, że wierzę w pełni Twym dobrym zamiarom i umiem cenić samozaparcie,
z którym służysz mi na trudnym stanowisku. Ale tego nie dosyć w obecnych kry-
tycznych okolicznościach. Potrzebna jest energia i nieugięta surowość". Cesarz
wytykał bratu, że misja jego zbankrutowała: Polacy idą ślepo za rządem rewolucyj-
nym. „Oto smutny rezultat prób pogodzenia się i wspaniałomyślności". Pozostaje
już tylko metoda Murawiewa124. Konstanty w odpowiedziach to żalił się, to uspra-
wiedliwiał. Wyliczał obiektywne trudności wojny partyzanckiej, brak ludzi odpowie-
dzialnych, także wśród rosyjskiego personelu, powolność śledztwa prowadzonego
w Cytadeli. Chwalił się, że bądź co bądź od wybuchu powstania kazał już stracić
34 „buntowników". Na niezrozumienie, intrygi i potwarze skarżyła się też w. ks. Ale-
ksandra w listach do carowej. Zirytowany Aleksander II wytknął bratu, że jego żona
„okrywa go śmiesznością" paradując u jego boku konno, przy każdej okazji125.
Konstanty nadął się i protestował. Mimo gładkiego tonu i braterskich serdeczności
raz po raz dochodziło pomiędzy nim a carem do listownych kłótni, które miały upo-
zorować i usprawiedliwić już postanowioną niełaskę.
Wielopolskiego zabór Kasy Głównej przyprawił o „lekki atak apoplektyczny".
Dnia 24 czerwca złożył w. księciu podanie o urlop dwumiesięczny, motywowany
złym stanem zdrowia. W ten sposób dawał do zrozumienia, że nie schodzi z urzędu
123 P. Wałujew, op. cit., 1.1, s. 228, 350. W następstwie okazało się, że z wiedzą
Konstantego
feldjegrzy wywozili za granicę kapitały warszawskiego bankiera Fraenkła, który w ten sposób
za-
bezpieczał się przed świadczeniami na rzecz powstania. Por. pisma Tuchołki do Lewentala,
maj—
lipiec 1863, CGAOR, z. 109-i, I eksp. 1863, vol. 23, ćz. I, k. 192-209.
124 Aleksander II do brata, 3/15/ VI 1863, CGAOR, z. 722-i, inw. 1, vol. 682, k.
114-116.
I. Koberdowa, W. ks. Konstanty, s. 217 n.
125 Aleksander II do brata, 17/29/ VI 1863, CGAOR, z. 722-i, inw. 1, vol. 682, k.
122. Odpo-
wiedź Konstantego, 3 VII 1863, CGAOR, z. 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 529-530. P. Wałujew,
op.
cit., t. I, s. 229.
544
z powodu zaboru Kasy, chociaż na pewno była to przyczyna główna. Konstanty
w liście do brata starał się zachować pozory: podkreślał, że Wielopolski jest naprawdę
niezdrów oraz że nie ponosi odpowiedzialności za to, co się stało. Godząc się z wy-
jazdem margrabiego pisał: „Czas jego nieobecności posłuży nam jako doświadcze-
nie, aby przekonać się, jak pójdą sprawy bez niego i czy nie da się całkiem obejść
bez niego w przyszłości"126. Stanowisko naczelnika rządu cywilnego nie zostało
też obsadzone po wyjeździe Wielopolskiego; miejsce jego w Radzie Administracyj-
nej zajął „tymczasowo" gen. Berg.
Przed wyjazdem z Warszawy zażądano jeszcze od Wielopolskiego odpowiedzi
na 12 punktów zarzutów, wysuniętych przeciw niemu z Petersburga. Dotyczyły
one m. in. polityki personalnej margrabiego, sprawy ogłoszenia statutów KCN
w „Dzienniku Powszechnym" w jesieni 1862 r., a także nieskutecznego zwalczania
ruchu rewolucyjnego w Polsce. Wielopolski punkt po punkcie uzasadniał swoje
posunięcia, zbijał zarzuty, wskazywał zwłaszcza że walka z podziemiem należała
do kompetencji policji, żandarmerii i wojska, które nigdy mu nie podlegały127.
Zgodę na urlop otrzymał margrabia 7 lipca i 16 t. m. wyjechał z Warszawy, na razie
na wyspę Rugię128. W drodze do Aleksandrowa towarzyszył mu w pociągu mecenas
Wincenty Majewski, brat Karola, członka Rządu Narodowego. W ten sposób
władza powstańcza zapewniała swego przeciwnika, że pozwoli mu odjechać spokoj-
nie. Targanie się na życie człowieka w niełasce mogło w tej chwili mieć charakter
pomsty — sprawie powstania na nic by się nie przydało.
W sześć miesięcy po brance schodził zatem ze sceny człowiek, który postawił
sobie za cel pojednanie narodu polskiego z caratem. Apologeci systemu Wielopol-
skiego bronią go tym potężnym argumentem, że liczył się on z rzeczywistością, pod-
czas gdy walka zbrojna nie miała żadnych szans. Jednakże system ugody nie znalazł
poparcia w społeczeństwie. Ustępstwa rządu carskiego zostały wymuszone przez
ruch narodowy i nie były współmierne z tym, czego spodziewał się rozbudzony
naród. Tu właśnie leżała różnica między nieudaną ugodą w zaborze rosyjskim
w 1862 r., a udaną w zaborze austriackim, w 4 lata potem. Franciszek Józef musiał
i mógł dać Polakom więcej niż Aleksander II; Polacy galicyjscy w 1866 r. nie mogli
spodziewać się i żądać tego, czym żył zabór rosyjski- w przededniu powstania.
Wielkiemu mężowi stanu udaje się niekiedy narzucić własną koncepcję wpływo-
wej nawet i aktywnej opozycji — pod warunkiem, że znajdzie oparcie w szerokich
masach narodu. Tego oparcia Wielopolskiemu zabrakło z bardzo prostej przyczyny:
był konserwatystą niezdolnym do oderwania się od interesów swej klasy. Przeprowa-
dzenie reformy uwłaszczeniowej w połowie 1862 roku mogło uczynić go panem sy-
126 Listy z 25 VI, 3 VII, CGAOR, z. 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 519-528.
Aleksander II do Kon-
stantego, 17/29/ VI1863, CGAOR, z. 722-i, inw. 1, vol. 682, k. 121-122. A. Skałkowski,
Aleksander
Wielopolski, t. HI, s. 177.
127 Memoriał z 1 VII 1863, A. Skałkowski, Aleksander Wielopolski, t. III, s. 379-381.
128 Donos F, Tuchołki z 21 VII 1863: tłumy żegnały Wielopolskiego na stacjach
wiwatami,
był on na pewno uczestnikiem rewolucji! CGAOR, z. 109-i, I eksp. 1863, vol. 23, cz. I, k.
207.
545
1. Zupełnej amnestii.
2. Przedstawicielstwa narodowego, z prawem ustawodawstwa i kontroli.
3. Odrębnej administracji, powierzonej Polakom.
4. Zupełnej swobody sumienia, zniesienia ograniczeń Kościoła katolickiego.
5. Zaprowadzenia języka polskiego w urzędach, sądach i szkołach.
6. Ustanowienia praworządnego systemu poboru do wojska.
Dla wprowadzenia w życie tych postanowień noty proponowały zwołanie kon-
ferencji 8 sygnatariuszy kongresu wiedeńskiego. Na czas trwania konferencji noty
proponowały zawieszenie broni, z tym że powstańcy zatrzymaliby okupowane przez
nich obszary. Noty te zostały doręczone w Petersburgu 15/27/ czerwca.
W porównaniu do not kwietniowych nowy ten demarsz był lepiej sprecyzowany,
stawiał Rosję wobec alternatywy: albo ustępstwa, albo odrzucenie żądań i ryzyko
wojny. Z wybuchem wojny liczono się poważnie w Petersburgu, opracowywano
w pośpiechu plan obrony Kronsztatu i samej stolicy, zakupywano za granicą duże
ilości żelaza, ołowiu, saletry, cyny i gotowej broni131. Pracowała też gorączkowo
rosyjska dyplomacja. W końcu kwietnia ambasador Budberg raz jeszcze prosił
o audiencję u Napoleona III i przedstawił mu, że wciąż jeszcze istnieje możliwość
uratowania przyjaźni francusko-rosyjskiej, za cenę porzucenia Polski. Po raz ostatni
w czerwcu podjął się pojednawczej misji w Paryżu poseł rosyjski w Brukseli Orłów
(junior). Działał z upoważnienia Aleksandra i Gorczakowa, choć, jak się zdaje,
przekroczył instrukcje. Rzekomo Napoleon miał insynuować, by Rosja utrwaliła
autonomię Królestwa mianując Konstantego „dziedzicznym wicekrólem". Orłów
sugerował w zamian nominację Konstantego na lat 10. Sondaże te miałyby jakiś
sens, z rosyjskiego punktu widzenia, gdyby zapobiegły wysłaniu not 3 mocarstw
z nowymi żądaniami. Gdy ten cel zawiódł, Gorczakow zdezawuował swego nego-
cjatora132.
Zerwanie z Francją zmuszało rząd carski do całkowitej zmiany polityki. Dnia
20 maja/l czerwca/ Aleksander II zwrócił się z pismem odręcznym do króla Wilhelma
I; pytał, co zrobią Prusy, jeżeli Rosja zostanie zaatakowana. Równocześnie Gorcza-
kow sondował możliwość ponownego zbliżenia z Wiedniem. Szło słowem o odno-
wienie Świętego Przymierza trzech mocarstw, na równi zagrożonych perspektywą
odbudowania Polski. Na razie Wilhelm I odpowiedział carowi wymijająco, ani
bowiem myślał ściągać na własną głowę agresję francuską. Podobnie Rechberg
nie dał się odciągnąć od udziału w interwencji, jakkolwiek podkreślał, że nie zamierza
stawiać Rosji żądań niemożliwych do przyjęcia. Na wskrzeszenie Świętego Przy-
131 W. Rewunienkow, op. cit, s. 276 n. List P. 0'Briena, Petersburg 23 VII 1863,
cyt. S. Kie-
niewicz, Dwa konsulaty, s. 197. S. Bóbr-Tylingo, op. cit., s. 137, zestawia obrót handlowy
portu
petersburskiego w I półroczu 1862 i 1863, w tonach: cukier 10320 i 41508, bawełna 1850 i
9330,
żelazo 2500 i 5000, cyna 200 i 400, ołów 1300 i 4120. To są najpewniej pozycje importowe.
Analo-
giczny wzrost notujemy w obrocie płatniczym (w tys. franków): złoto i srebro w kruszcu
18347
i 65450, bilety kredytowe 812 i 4764.
132 I. Koberdowa, W. ks. Konstanty, s. 181-193, 294-295.
547
mierzą było jeszcze za wcześnie w czerwcu 1863 r. Natomiast system współpracy '
francusko-rosyjskiej był już definitywnie pogrzebany. Na przełomie czerwca i lipca
cały świat nasłuchiwał wieści z Petersburga: czy carat skapituluje, czy też zaryzykuje
nową wojnę, przeciwko koalicji dużo potężniejszej, niż przed dziesięciu laty.
Tymczasem jednak do propozycji trzech mocarstw interweniujących winien był
ustosunkować się nie tylko rząd carski, ale i Rząd Narodowy. Chodziło więc o 6 pun- .;
któw, a bardziej jeszcze o zawieszenie broni.
Sam pomysł zawieszenia broni, jak wiemy, podsunął Palmerstonowi Czarto- 'j
ryski; byłby to w rozumieniu brytyjskiego premiera pierwszy krok do uznania pow-
stańców za stronę wojującą. Już 17 maja sekretarz Czartoryskiego Plichta dał o tym
znać do Warszawy. 26 t. m. sam ks. Władysław wyłożył rzecz obszerniej: „że armii
stycjum (podczas którego Moskale by się do fortec i głównych miast cofnęli) dozwoli
naszej władzy narodowej odsłonić się i regularnie ukonstytuować". Prawdopodobnie
„armistycjum" tyczyłoby się jedynie Królestwa. Skądinąd — tłumaczył Czarto-
ryski — strona, która odrzuci zawieszenie broni, „oburzy na siebie całą Europę";
zresztą najpewniej odrzuci propozycję Rosja, co doprowadzi do wojny. Gdyby zaś
nawet Rosja się zgodziła, „armistycjum dozwoli nam zaciągnąć pożyczkę, sprowa-
dzić broń i amunicję, uzbroić silną i regularną armię". Radził więc Czartoryski :
przyjąć zawieszenie broni, ale pod warunkami: „1) rozciągnięcia armistycjum do
wszystkich prowincji, które powstały; 2) ustanowienia w kraju komisji wspólnej
internacjonalnej, która by przestrzegała dopełnienia umowy"133.
Na pierwsze pismo z Hotelu Lambert odpowiedział 7 czerwca Rząd Narodowy
— tzn. Dobrowolski — uznając zawieszenie broni za niewykonalne. Nieprzyjaciel
okupujący fortece i większe miasta umocniłby jeszcze swe siły. Lokalnych starć
nie dałoby się uniknąć. „Moskwa znurtowałaby kraj cały swoimi agentami". Co naj-
ważniejsze zaś: ujawnienie się władz narodowych „wpośród zamętu, jaki by powstał
z powodu mniemanego triumfu", wydałoby je „na pastwę fakcji". Słowa te w ustach
„czerwonego prawnika" oznaczały tojedno: że ujawnienie się rządu oddałoby go
w ręce białych. Dobrowolski konkludował, że „tylko rozciągnięcie zawieszenia broni
do prowincji zabranych mogłoby niejako kompensować niewątpliwe niekorzyści,
jakie dla nas przedstawia zawieszenie broni"134.
W tydzień później, na szczegółowy raport Czartoryskiego z 26 maja odpisywał
nowy szef rządu, Majewski. Było to pierwsze jego posunięcie po objęciu władzy.
W liście francuskim, przenaczonym dla gabinetów, Majewski godził się na zawie-
szenie broni pod następującymi warunkami: 1) zawieszenie broni zostanie rozcią-
gnięte na całość „Ziem Zabranych", 2) wojska rosyjskie nie będą mogły opuszczać
fortec; 3) w jednym z miast* uznanym za neutralne, zbierze się sejm polski z wybo-
rów; 4) komisja międzynarodowa czuwać będzie w Warszawie nad wykonaniem ;
zawieszenia broni. W poufnej zaś instrukcji Majewski przedstawił Czartoryskiemu,
133 Polska działalność dyplomatyczna, t. I, s. 264-268.
134 Ibidem, t. I, s. 117.
548
Polacy w samej rzeczy łudzili się co do intencji mocarstw. Ale łudziły się także
mocarstwa interweniujące. Z wielkim trudem uzgodniły one platformę dyskusji,
możliwą — jak im się zdawało — do przyjęcia przez Rosję139. Sądziły, że bez użycia-
broni, niewielkim kosztem odniosą sukces dyplomatyczny, zrobią coś dla „tej biednej ]
Polski", zaspokoją własne sumienie i własną opinię publiczną. Tymczasem Europa i
i Polska stanąć miały niebawem wobec dwu następujących dylematów: ]
Czy Europa pójdzie na wojnę, jeżeli Rosja odmówi? ]
Co ma uczynić Polska, jeżeli do wojny nie dojdzie? i
139 Depesza Drouyn de Lhuys do Valbezena, 4 VII 1863, zdaje się. oczekiwać, że Rosja
przyjmie
propozycje. Raporty konsulów, s. 408.
Rozdział piętnasty
KULMINACJA LETNIA
SPOŁECZEŃSTWO W POWSTANIU
Powstanie ciągnęło się od blisko pół roku. W tym czasie Rząd Narodowy rozbu-
dował organizację tajną, udoskonalił środki propagandy, oddziaływał sposobem
nacisku lub perswazji na wszystkie warstwy społeczeństwa. Powstańcy nie odnosili
sukcesów strategicznych, ale trwali, nadzieje zagranicznej pomocy były żywsze niż
kiedykolwiek. Lato 1863 r. jest też momentem najbardziej powszechnego zaanga-
żowania w ruchu wszystkich warstw społeczeństwa.
Jak dalece powszechnym? Jak dalece ofiarnym i szczerym? Postawę konserwa-
tystów tak ocenia pamiętnik ziemianki z Miechowskiego: „Starsi trzeźwo sądzili,
ale to była jak fala lub woda rwąca, która z sobą wszystko zabierała i dęby wykorze-
niała, i domy waliła, i starszych więc ta fala porywała, czasem niechętnie musieli
jednak należeć do organizacji, a synów w szeregi posyłać"1. W pierwszych tygodniach
po akcesie białych, na wiosnę 1863 r., kapitaliści i właściciele ziemscy, jeśli tylko byli
na miejscu, wpłacali tytułem podatku narodowego znaczne sumy bez ociągania2.
„Fala" powstańcza wciągała nie tylko bogaczy, ale i inne, dotąd bierne lub niechętne
grupy — spośród ludu, czy też mniejszości narodowych. Udział tych grup przybierał
odmienne formy w Warszawie i innych miastach okupowanych przez garnizony
rosyjskie — odmienne zaś w reszcie kraju.
W większych miastach nie toczyła się walka. Kto z mieszkańców miast nie po-
szedł „do lasu", mniejsza o to, czy był burżujem, inteligentem, czy proletariuszem,
mógł prowadzić tryb życia niezakłócony. Mógł jednak także angażować się w ru-
chu w sposób bardziej lub mniej aktywny: zaczynając od płacenia podatku narodo-
wego, a kończąc na ryzykownym udziale w żandarmerii i policji narodowej. Można
założyć, że ogół polskich warstw wykształconych w jakiś sposób współdziałał z ru-
chem; nawet ludzie sceptyczni w stosunku do powstania obejmowali funkcje w orga-
nizacji, chociażby na czas niedługi.
1 K. Łosiowa, „Pamiętniki Babuni" (rps w posiadaniu prywatnym).
2 Por. fragment rachunków naczelnika pow. łowickiego z wiosny 1863, BPP IO, vol.
471
a/5, k. 3-7, z odnotowanymi wpływami w złp., m. in. Radziwiłł (Nieborów) 20 000, J.
Natanson
18 958,20, fabryka w Żyrardowie 8000, F. Sobański (Guzów) 33 333,10, cukrownia
Łyszkowice
22 666,20, cukrownia Hermanów 56916,20, Zarząd Ks. Łowickiego 16000 itd.
551
było ich znacznie więcej. Zestawienie S. Zielińskiego pozwala doliczyć się ponad
80 oddziałów powstańczych w samym tylko Królestwie, w czasie od połowy czerwca
do połowy września 1863 r. Przyjmując ostrożny szacunek 300 ludzi na oddział —
szacunek uwzględniający przepływ ludzi z partii do partii — dochodzimy w istocie
do 20 z górą tysięcy walczących w ciągu lata. Przez cały czas powstania walczyło
ich kilka razy więcej. Przepływ przez partyzanckie szeregi był wyjątkowo szybki.
Mało która partia utrzymywała się w polu dłużej niż kilka tygodni. Oddziały szły
w rozsypkę, bywały rozwiązywane, albo uchodziły za granicę. Część tylko ocalałych
kombatantów, i to zapewne mniejsza, przechodziła bez zwłoki do nowych oddzia-
łów. Innym już wystarczała pojedyncza partyzancka przygoda. Galicja zwłaszcza
stała się bezpiecznym schronieniem dla tysięcy uciekinierów, którzy na urlopie
, lub bez, przesiadywali z dala od pola bitwy, chlubiąc się przeszłymi czynami. Jeśli,
jak powiedziano, z górą 20 tysięcy ludzi stało pod bronią w polu latem 1863, liczbie
tej odpowiada więcej niż drugie tyle powstańców poległych, zbiegłych i zesłanych.
Nie możemy obliczyć wszystkich partyzantów 1863 r., ale wiemy, że było ich wiele
dziesiątków tysięcy.
Z jakich środowisk przychodzili do powstania? Akta władz carskich dzieliły
ich schematycznie na szlachtę19, mieszczan i chłopów. Sondaże statystyczne pozwa-
lają określić, że procent szlachty wśród represjonowanych waha się od kilkunastu
w guberniach warszawskiej i radomskiej,, do 40-50 w grodzieńskiej i wileńskiej,
do 74% w witebskiej. Procent mieszczan przekracza 40 w guberniach warszawskiej
i radomskiej, a spada do kilku na wschód od Bugu. Najwyższy procent uczestników
chłopów (ok. połowy) ma gubernia lubelska. Następnie idzie radomska (42%);
warszawska (37%); grodzieńska (36%). We wschodniej Białorusi i na Ukrainie
uczestnictwo chłopów spada do kilku lub kilkunastu procent.
Trudno jest w dzisiejszym stanie badań opierać się na tych szacunkach. Z jednej
strony władze carskie, zwłaszcza w początkach powstania, odnosiły się łagodniej
do chłopów i nie rejestrowały wszystkich, którzy im wpadli w ręce. Z drugiej strony
powstańcy wzięci do niewoli starali się podawać za chłopów — właśnie w nadziei
lżejszego traktowania. Wreszcie pamiętać trzeba o daleko już posuniętym zróż-
nicowaniu tych kategorii stanowych. Według sondażu odnoszącego się do litewsko-
-białoruskich guberni tylko 38 % represjonowanej szlachty przypada na środowisko
ziemiańskie, 46% — to urzędnicy, oficjaliści i młodzież akademicka. Wreszcie 16%
to „dworianie-ziemlepaszcy" (szlachta zaściankowa) i służba. „Z drugiej strony
zaledwie 25% spośród 687 chłopów, to chłopi gospodarze; 30% to parobcy i inni
19 Wyróżniano wśród niej arbitralnie 3 grupy: „pomieszcziki", „dworjanie" i
„szlachticzi";
ta ostatnia grupa obejmuje nie tylko szlachtę zagonową, ale podobnie jak i „dworjanie" także
inte-
ligentów, robotników, służbę domową itp. Spis byłych powstańców na terenie oddziału
wojen-
nego w Siedlcach obejmuje 1236 chłopów, 487 „szlachciców", 413 mieszczan, 47 „dworjan",
6
właścicieli ziemskich i 5 innych. L. Obuszenkowa, Archiwnyje matieriały sudiebno-
sledstwiennych
uczrieżdienij 1863-1866 gg. po diełam uczastnikow wosstanija [w:] JK" stoletiju
gieroiczeskoj borby,
s. 235-237.
556
oddziałów. W 10 dni później, 4 sierpnia, w nieco innym składzie ok. 1500 ludzi
Kruk stawił czoło pod Chruśliną niewiele mniej licznej kolumnie płka Miednikowa,
pobił go i ścigał na przestrzeni 12 km aż do Urzędowa. Odstępując następnie wzdłuż
Wisły ku północy dowiedział się o wymarszu z twierdzy dęblińskiej kolumny eskortu-
jącej pocztę rządową z Warszawy do Lublina. Dnia 8 sierpnia o świcie Krak zaczaił
się na ten konwój, na szosie pod Żyrzynem. Zgromadził w tym punkcie ok. 3 tys.
ludzi, w tym 1400 strzelców, gdy por. Laudański prowadził konwój w sile ok. 500
ludzi i to z załogi fortecznej, o niskiej wartości bojowej45. Zaskoczenie było zupełne,
nieprzyjaciela rozbito, Laudański uratował się z niespełna setką ludzi, zagwoździw-
szy wprzód swoje dwa działa. Reszta konwoju poległa lub dostała się do niewoli46.
Łupem powstańców stała się kasa rządowa z 200 tys. rb. Napad polski był tym bar-
dziej zuchwały, że wykonany w sąsiedztwie dwóch innych, silniejszych znacznie ko-
lumn rosyjskich, które jednak nie zdążyły z pomocą. Zwycięstwo pod Żyrzynem, jak-
kolwiek tylko lokalne, stało się ogromną sensacją, nie tylko polską, ale i europejską
— właśnie dlatego, że w dziejach partyzantki polskiej było czymś tak wyjątkowym.
Rzecz jasna, iż Żyrzyn skonsternował też dowództwo carskie i zmusił dowodzące-
go w Lublinie gen. Chruszczowa do bardziej energicznych kroków. Kilka kolumn
rosyjskich uganiało się teraz za Krukiem. On zaś był znów bez amunicji47: rozesłał
więc oddziały w różne strony i starał się przeczekać burzę. W 2 tygodnie po Żyrzy-
nie stał nad Wieprzem, na wschód od Lublina, z ok. 1700 ludźmi, gdy osaczyły go
2 kolumny rosyjskie (Emanów i Sołłogub), co najmniej dwukrotnie silniejsze. Kruk
przyjął jednak bitwę, być może w przekonaniu, że dalsze wymykanie się będzie
i tak beznadziejne. Pod Fajsławicami 24 sierpnia poniósł porażkę: udało mu się
wycofać wraz z oddziałem Krysińskiego, za cenę poświęcenia dwu innych: Ruckiego
i Wagnera. Na polu bitwy zostało 320 zabitych i rannych powstańców, a 650 dosta-
ło się do niewoli. Rosjanie pomścili Żyrzyn, a powstanie lubelskie po doznanym
ciosie nie miało już odzyskać krótkotrwałego .rozpędu48.
Porównanie losu dwóch dowódców: Taczanowskiego i Kruka zdawałoby
się wskazywać, że ponieśli równocześnie klęskę, mimo że jeden z nich robił, co mógł,
aby unikać walki, a drugi wręcz przeciwnie, działał zaczepnie i przejściowo odnosił
45 D. Milutin, „Wspomnienia", BL, z. 169, inw. 14, vol. 3, f. 227-8, pisze, że forteczny
batalion
dębliński był „miestom ssyłki sztrafowanych sołdat izo wsiej armii", oficerowie zaś byli albo
„bur-
boni" (dziś powiedzielibyśmy „z awansu"), albo „iz nieudawszichsja kadiet i biezgramotnych
jun-
kierow".
46 Konstanty do cara, 18 VIII 1863: „Skolko do sich por słyszno, sapiery i artillerija wieli
siebja gierojami, togda kak kriepostnaja rota była otwratitielna, pri pierwych naszich
kartiecznych
wystrielach sprjatałaś w row, iz kotorogo nikakimi siłami jejo nelzja było wywiesti".
Dowódca
Laudański, choć Polak, nie ponosi żadnej winy. CGAOR, z. 678-i, inw. 1, voI. 773, k. 559 n.
47 Tu warto wskazać na list J. Łysakowskiego do J. Ruckiego, Dąbrowica 19 VIII 1863
(na
5 dni przed Fajsławicami!), B. Nar. rps 6530, k. 117: „Proszę p. naczelnika zawiadomić
wojewódz-
kiego, że transporta broni i amunicji jego leżą po lasach, najmniejszego porządku nie ma przy
prze-
prawach przez granicę, tak w Galicji, jako i w Kongresówce, serce boli na to wszystko
patrzeć, jaka
opieszałość naszych władz cywilnych"...
48 E. Kozłowski, Od Węgrowa, s. 148-200; ibidem dalsza literatura.
566
niu, nie zachowując nawet okazów muzealnych. Najwidoczniej obawiano się, aby
banknoty te nie zostały wykorzystane przez carską propagandę, która rozpowsze-
chniała przeciw powstańcom zarzuty o fałszowanie papierów wartościowych.
Jak gospodarowano pieniądzem narodowym? Co do tego też rozporządzamy
tylko fragmentarycznymi danymi. Rachunki ćwierczakiewicza z okresu jego misji
zagranicznej od listopada 1862 do maja 1863 r., opiewające na sumę ok. 620 tys.
złp., dadzą się podzielić w procentach jak następuje: broń, amunicja i transport
67,2, umundurowanie i rynsztunek 6,8, wyprawa ludzi do kraju 18,6, podróże i ku-
rierzy 3,7, prasa 0,3, administracja 2,6, przekazano zaborowi pruskiemu 0,8. Obser-
wujemy tu więc koncentrację wydatków na zaopatrzenie powstania w sprzęt
wojenny i oficerów63. Ze schyłkowego okresu powstania, za czas od września 1863
do maja 1864, mamy klasyfikację wydatków komisarza pełnomocnego augusto-
wskiego, w sumie ok. 303 tys. złp. Przedstawia się to w procentach: broń i jej transport
43,2, amunicja i rekwizyta 10,8, utrzymanie oddziałów pod bronią 7,5, utrzymanie
ludzi i administracja w Prusach Wschodnich 17,4, żandarmeria, policja, admini-
stracja lokalna 7,1, druki, przejazdy, kurierzy 2,6, wsparcia 7,8, różne 3,664. Tutaj
więc kosztowało głównie przezimowanie powstańców oraz przygotowanie broni
na następną wiosnę.
Klasyfikacja wydatków niektórych władz narodowych poza zaborem rosyjskim,
dokonana nazajutrz po powstaniu przez Izbę Obrachunkową, daje następujące
wskaźniki procentowe:65
Zabór pruski
Galicja Zachodnia
Zagranica
Klasyfikacja wydatków
2 pol. 1863
1 pol. 1864
2 poł. 1863
I-II 1864
2 pol. 1863
1 pol. 1864
f
Broń, amun., transport
74,7
27,7
13,1
14,6
62,3
r
38,1
Mundury, rynsztunek
8,4
19,7
33,1
39,0
1,4
0,2
Konie
6,4
0,6
4,2
—
—
—
Wyprawa oddziałów
2,7
21,7
17,0
9,1
7,7
4,3
Wsparcia, zapomogi
1,3
11,4
6,8
11,0
3,3
16,2
Podróże, kurierzy
2,0
8,9
6,1
5,9
3,7
7,3
Pieczęcie, druki
—
1,1
1,3
2,3
2,5
5,0
Narz. chir., lunety, mapy
1,0
0,6
0,2
—
0,6
0,1
Administracja
3,5
5,7
9,3
12,2
10,4
21,5
Policja
—
0,3
3,2
5,5
—
—
Szkoła wojskowa
—
2,3
1,5
0,4
—
0,1
Wyd. nadzwyczajne
—
—
4,2
—
—
0,1
Fabr. obligów i banknotów
—
—
—
—
8,1
7,1
Suma
100,0
100,0
100,0
100,0
100,0
100,0
Suma w tys. złp.
513
350
474
254
1890
931
15 II 1864 RN proponował Bosakowi milion złp. „tymi papierkami". Traugutt. Dokumenty,
listy,
wspomnienia Londyn 1970, s. 174.
63 Rachunki J. Ćwierczakiewicza, BPP IO, vol. 481/6, k. 14-18.
6* Rachunki I. Czyńskiego, ibidem, vol. 471 a/5, k. 44.
65 Opracowano na podstawie księgi głównej Izby Obrachunkowej, ibidem, vol. 472.
570
Wydział
Spraw
Wewnętrznych
Wydział
Spraw
Zagranicznych
Wydział Wojny
Wydział Skarbu
Wydział
Prowincji
Wydział Prasy
Wydział
Wojny
Wydział zarządź.
Prow. Litwy
Oddział
Powstańczy
Oddział
Powstańczy
Rada
Prow.
Galicji
Zach.
(Kraków)
Wydział Wojny
Centralna Komisj,
Wojskowa
(we Lwowie)
Wydział Broni i
Efektów
Organizator
Wojskowy Galicji
Agentury
/urganizator\
Wojskowy
Galicji
\Wschodniei/
Pozostaje jeszcze jedno pytanie: czy Rząd Narodowy, lub niektórzy jego człon-
kowie, nie opóźniali świadomie dostawy broni do kraju, z myślą o utrzymaniu
powstania na poziomie demonstracji zbrojnej? Zarzuty takie były wysuwane w ciągu
lata97, ale trudno o pewne dowody. Nam zupełnie wystarcza stwierdzenie, że dla
całego ówczesnego kierownictwa: dla rządu, dla naczelników cywilnych, dla komi-
tetów zakordonowych i zagranicznych, nawet dla wielu dowódców — wojna nie
była sprawą jedynie ważną. Gdyby nią była, wówczas może i dostawa broni znalazła-
by się w odpowiednich rękach. Przeważała jednak inna mentalność: ta, że należy
dotrwać do chwili, gdy nadejdzie obca pomoc. Raz rozbudzona nadzieja na przyjście
Francuzów działała jak narkotyk na całe społeczeństwo, także na masy ludowe98.
„Spotykamy w powstaniu styczniowym rzecz dziwną — pisze Janusz Gąsioro-
wski — Organizacja cywilna rozwija się istotnie świetnie, natomiast organizacja
wojskowa na każdym kroku wykazuje braki". Podziwiamy funkcjonowanie tajnego
rządu, skarbu, policji, poczty, wymiaru sprawiedliwości. „Wydaje się, jakby uważano
tamte instytucje za pierwszorzędne, natomiast powinny były one być pomocniczy-
mi przy stwarzaniu armii i spełnianiu jej działań"99. Zazwyczaj w okresie wojny
generalicja bierze w ręce także cywilne sprawy. W powstaniu styczniowym dowódcy
nie mieli wpływu nie tylko na rząd, ale i na sposób prowadzenia wojny. Wiązało się
to poniekąd z partyzanckim jej charakterem. W samym jednak Rządzie Narodowym
nie zasiadał ani jeden wojskowy. „Nikt nie wzdrygnął się, że to występek, powstanie
zostawić bez steru wojskowego!" — pisze czerwieniec Łukaszewski100. Trudno wi-
dzieć w tym czysty przypadek. W grę mogło wchodzić ujemne wspomnienie o roli
generalicji w poprzednim powstaniu 1831 r., a także wspomnienie świeższe, dwóch
niefortunnych wojskowych dyktatorów. Jakkolwiek jednak by się oceniało dziejo-
wą rolę generałów — bez ich udziału nie można było wygrać wojny.
NEGOCJACJE Z MIEROSŁAWSKIM I LANGIEWICZEM
Zobaczmy teraz, jak rząd Majewskiego rozegrał sprawę obu eks-dyktatorów.
Pamiętamy, że Karol Majewski, w chwili zamachu w czerwcu zawdzięczał
szybkie odzyskanie pieczęci mierosławczykowi Chmurzyńskiemu i że w zamian
obiecał zatrudnić „pana Ludwika" na odpowiednim stanowisku. Należało wywią-
zać się z tych zobowiązań. Majewski wręcz tłumaczył kolegom, że nawiązując sto-
sunki z Mierosławskim „położy się koniec wichrzeniu jego zwolenników"101.
Chmurzyński więc otrzymał pełnomocnictwo do podjęcia rozmów z eks-dyktato-
97 Por. W. Przyborowski, D. V, s. 23.
98 Por. list Kaczkowskiego z 13 VIII 1863, cyt. S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s.
340.
99 J. Gąsiorowski, op. cit., s. 44.
100 J. Łukaszewski, Zabór pruski, s. 292.
101 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. U, s. 124. Por. A. Giller, Historia, t. U, s. 227. O.
Awejde,
op. cit., s. 579. K. Majewski w Zeznaniach śledczych, s. 257, mówi tylko o checi
wykorzystania
zdolności generała.
577
się ich siedem121. Papier był dobry, druk czytelny, numer liczył 4 strony sporego
formatu w układzie 3-szpaltowym. Nakład doszedł niebawem do 10 tysięcy egzem-
plarzy.
Jako pismo półurzędowe „Niepodległość" zamieszczała dekrety i rozporządze-
nia rządu, komunikaty wojenne i przeglądy polityki zagranicznej oraz koresponden-
cje z prowincji. Główny jednakże nacisk kładła na objaśnianie linii politycznej
rządu, na utrzymanie w społeczeństwie wiary, że rząd idzie właściwą drogą, że
powstanie trwa i zdąża ku zwycięstwu, że zwycięży niezależnie od tego, czy uzyska,
czy nie, pomoc z zewnątrz. Starano się jednakże podtrzymać wiarę w bliskość tej
pomocy. Społeczeństwo zobowiązywano do poświęcenia i do karności zarazem;
unikano w druku starannie przedmiotów kontrowersyjnych, a więc zwłaszcza te-
matyki społecznej.
Redaktor „Niepodległości" Siwiński dbał o poziom literacki pisma, przeciągnął
m. in. z „Prawdy" młodego Kraushara, zamieścił Bohdana Zaleskiego wiersz
Ku młodziankom polskim, a także anonimowy, ładnie skomponowany reportaż
z obozu ks. Mackiewicza122. Na lwowskiego korespondenta zaprosił Kornela
Ujejskiego, w Paryżu zaproponował współpracę ni mniej ni więcej, tylko Norwido-
wi. Wielki myśliciel samotnik od trzech lat z napięciem śledził zmagania się narodu
dając wyraz swoim refleksjom w wierszach ulotnych, w korespondencji prywatnej,
w składanych tu i ówdzie memoriałach. I tym razem, spytany o radę, przedłożył Ru-
prechtowi parę kartek na temat zadań prasy polskiej w 1863 r. Wykładał więc, że Po-
lacy walczą nie z „Moskalem", a z samowładztwem petersburskim; że walczą nie
o kolory, czerwony lub biały, ale o godność człowieka, godność niewiasty, godność
żołnierza, o „jawność w sądach i sprawach politycznych", o parlament, o „emancy-
pację niewolników". — „Cóż uczynić? — kończył. — Narzucać pisarzom oficjal-
nego sumienia nie godzi się, ale całokształtnym wykreśleniem ogólnych obowią-
zujących pojęć historycznych trafić do przekonania — jest prawomocnym czy-
nem"123. Ładunek myśli skondensowany w kilkunastu norwidowskich paragra-
fach mógł był się stać wytyczną dla publicysty naprawdę wielkiej miary. Artykułu do
„Niepodległości" nie dało się z tego zrobić12*.
Niezależnie od publicystyki bieżącej Rząd Narodowy nosił się z myślą określe-
nia swojej postawy w jakimś uroczystym, publicznym dokumencie. Władysław
Czartoryski od chwili nawiązania współpracy z rządem ciągle nalegał na wydanie
manifestu, który by objaśniał Europie prawdziwe cele powstania. Rząd gillerowski
121 Prasa tajna, t. II, s. 346 n.
122 Ibidem, t. II, s. 384, 391 n.
123 C. K. Norwid, Pisma wybrane, t. IV, Warszawa 1968, s. 478-487.
124 Traugutt w raporcie z Paryża, 8 IX 1863, pisał, że nie udało mu się pozyskać
współpra-
cowników dla „Niepodległości". „Norwid i Żeligowski obiecali wprawdzie swą pomoc,
wątpię
jednak, czy ich współdziałanie odpowie wymaganiom redakcji". Nie ma dowodu na to, by
Traugutt
zetknął się wówczas osobiście z Norwidem, jak sądzi J. Jarzębowski, Traugutt i Norwid,
„Lech"
1939, nr 5-7. Nie cytuje on żadnej wypowiedzi Norwida, która by powoływała się na taką
rozmowę.
583
odkładając dalsze ustawodawstwo na czas po wojnie. Czy już teraz, w ogniu wojny,
nie można było uczynić czegoś więcej?
Po powstaniu, z lewego skrzydła emigracji zarzucano władzom narodowym,
że nie dbały o to, „by jeżeli nie w każdej chacie, to przynajmniej w każdej wiosce
po egzemplarzu [Manifestu] się znalazło. — Często po przeczytaniu Manifestu
lud żmudzki, białoruski lub ukraiński ani słowa prawie nie rozumiał, prosił o ob-
jaśnienia i nie wierzył, dlatego że nie wiedział na pewno, czy słowa zgodne z pisaną
rzeczą"130. W istocie ogłaszanie Manifestu, na który kładziono tak silny nacisk
w pierwszych tygodniach powstania, teraz wychodzi z użycia131; zakłada się jak
gdyby, że treść jego jest powszechnie znana. Ukazują się, owszem, odezwy do chło-
pów, bądź od Rządu Narodowego, bądź władz lokalnych, odezwy przypominające
dobrodziejstwa wyświadczone ludowi przez władzę narodową oraz nawołujące do
udziału w walce. Teksty te starają się rozniecić nienawiść do „Moskwy" schizma-
tyckiej i wskazują na gwałty popełniane przez wojska carskie132. Przypominają,
owszem zakaz ściągania z chłopów czynszów czy robocizny. Zakaz ten wchodzi
w życie, mimo iż tu i ówdzie, zwłaszcza po latyfundiach, administracja dóbr usi-
łuje — zresztą bez skutku — pociągać chłopów do świadczeń133. Natomiast nie
mówi się w tych odezwach, jaka będzie sytuacja chłopa w przyszłej Polsce, czy stanie
się on naprawdę pełnoprawnym obywatelem. Nie podejmuje się też żadnych kroków
dla nadzielenia ziemią ludności bezrolnej, chociaż istniały co do tego możliwości,
np. w majoratach carskich134 i w dobrach ludzi otwarcie współpracujących z za-
borcą. Wezwanie chłopów, ażeby doraźnie dzielili między siebie ziemię wrogów
Ojczyzny spotkałoby się na pewno z ogromnym rozgłosem, a władze carskie niełatwo
mogłyby tu przeciwdziałać. Prawda, że takie hasło groziło rozpaleniem rewolucji
agrarnej, która mogła przerzucić się także na inne majątki. Z kół ziemiańskich
naciskano na rząd w przeciwnym kierunku: ażeby znowelizować dekrety uwłaszcze-
niowe i ograniczyć ich zakres135. Rząd Narodowy bronił się przed tą tendencją
130 „Głos Wolny" 10 VI 1867, cyt. J. Borejsza, Emigracja, s. 191.
131 W raportach administracji lokalnej gub. lubelskiej doniesienia o ogłaszaniu
Manifestu
urywają się w maju 1863. L. Zabielski, Materiały, s. 217 n.
132 Teksty niektórych odezw: Dokumenty KCN i RN, s. 211. Chłopi i sprawa
chłopska, s. 84,
91 n., B. Jag. sygn. 224768, cź. IV, nr 4, 54, B. Oss. rps 7227, s. 169, 177.
133 y/ Ordynacji Zamojskiej czynsze chłopskie wynosiły przed powstaniem ok. 220 tys.
złp.
w skali rocznej, przy 20-22% zaległości. W czasie od lutego do czerwca 1863 wpływało z
tytułu
czynszów miesięcznie ok. 3 tys. złp., a począwszy od lipca zaledwie po kilkaset złotych. R.
Bender,
Reforma czynszowa, roz. VI i tablica XIV.
134 Dekret RN o majoratach carskich z 17 VII 1863 stwierdzał tylko, że
przechodzą one na
własność skarbu, administratorzy zaś, dzierżawcy itp. wpłacać mają dochody z tych dóbr-do
kas
narodowych, Dokumenty KCN i RN, s. 188. Znany dowódca partyzancki J. Jankowski, przed
powstaniem rządca dóbr Tarchomin b. kuratora Muchanowa, szczycił się, że z tego majątku
„to
tylko zabrał, co i od każdego innego obywatela żądanym było, a resztę zostawił w
największym
porządku". J. Sawicki, Ludzie i wypadki 1863 r., t. I, Lwów 1894, s. 196, wg pamiętnika S.
Ką-
ty Ha.
133 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. ISO. S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 323.
585
— była ona jednak znamienna i nie wróżyła chłopom najlepiej, w wypadku gdyby
ziemiaństwo zagarnęło władzę w przyszłej Polsce.
Sprawą chłopską zajmował się rząd w innym aspekcie, mianowicie w związku
z rozbudową niższych szczebli organizacji na prowincji. Pamiętamy, że rząd „czer-
wonych prawników" zdążył opracować „Rys organizacji gminnej i parafialnej" i tu
i ówdzie wprowadzał go w życie. Z przedsięwzięcia tego nie można było się wycofać.
Wiązało się ono ściśle ze sprawą pospolitego ruszenia. Czerwoni kiedyś wyobrażali
sobie, że porwą masy do walki w chwili wybuchu powstania. W następstwie akcesu
białych porzucono myśl walki masowej, mówiono o braku broni, oglądano się na
pomoc zagraniczną. Tymczasem opozycja lewicowa począwszy od lata domagała
się coraz głośniej pospolitego ruszenia i stawiała jako niezbędny warunek rozbudo-
wę organizacji wśród chłopów. Rząd Narodowy nie kwapił się do pospolitego ru-
szenia, a już w żadnym wypadku nie myślał uciekać się doń przed rozpoczęciem in-
terwencji zbrojnej. Nie mógł się jednak wyprzeć tego hasła, a tylko twierdził, że na-
leży wprzód zorganizować wieś. Reforma administracyjna stwarzała więc rządowi
alibi, sugerowała, iż rząd naprawdę myśli o wojnie ludowej. Przeciwnikom jej tłu-
maczono, że nowa organizacja usprawni pobór podatków, podda masy chłopskie
kontroli i stanie się przeciwwagą dla prób rządu carskiego, uzbrojenia chłopów prze-
ciw powstaniu136.
Projekt reformy administracyjnej opracowano w Wydziale Spraw Wewnętrz-
nych. Przewidywał on m. in. scalenie administracji na szczeblu wojewódzkim, tzn.
likwidację naczelników cywilnych województw i powierzenie ich funkcji komisa-
rzom. Naczelnicy cywilni byli jednak oczkiem w głowie ziemiaństwa i Rząd Narodowy
nie odważył się ich ruszyć137. Po dyskusji, która zajęła kilka posiedzeń rządu,
odesłano projekty do wydziału, przedyskutowano raz jeszcze po przeróbkach i ogło-
szono ź datą 6 sierpnia138.
W dotychczasowym ustroju Królestwa najniższą jednostkę terytorialną stano-
wiła, jak wiemy, gmina, pokrywająca się z obszarem dominium i powierzona admi-
nistracji dominialnej. Od tego urządzenia teraz odstępowano i tworzono poniżej
powiatu 2 nowe szczeble: okręg i parafię. Mniejsze miasteczka, do 1500 mieszkańców,
włączano do parafii. Średnie stanowić miały osobne okręgi w ramach powiatu,
z wewnętrznym podziałem na sekcje, po 500-1200 mieszkańców. Dziewięć więk-
szych miast (powyżej 8 tys. mieszkańców) wyodrębniono z powiatów, dzieląc każde
z nich na 4 okręgi, a te na sekcje. Wszyscy naczelnicy okręgów, miast i parafii pocho-
dzić mieli z nominacji, w każdej wsi ustanawiano „starszego", mianowanego przez
naczelnika powiatu na wniosek naczelnika parafii. Zrywano więc z systemem wybo-
rów na szczeblu wsi, projektowanym w czerwcu przez Dobrowolskiego. W porówna-
niu do starego regulaminu z 28 marca nowy był o wiele bardziej drobiazgowy.
Pięcioszczeblowa machina (wieś — parafia — okręg — powiat — województwo)
136 Por. K. Majewski, Zeznania śledcze, s. 267.
137 O. Awejde, op. cit., s. 584.
138 J. K. Janowski, Pamiętniki t. II, s. 158 i n.
586
Organizacja
wojskowa
Sekretariat
Stanu
Agenci
policji
Wydział
zarządzający
Prowincjami
Litwy
Organizacja
cywilna
Warszawy
I Ekspedytora I
Policja
m. Warszawy
Wydział
Wykonawczy
na Rusi
li
/Komisarze\
(wojewódzcy!
Organiza-
torzy
komunikacji
Organiza-
torzy
poczty
Prasa
Powstańcza
Żandarmeria
m. Warszawy
Rada Prow.
Galicji Zach.
/Organizatorzy!
1 wojewódzcy ,
fNaczelnicA
cywilni 1
(województw/
Policja
prowincjonalna
Komitet
Lwowski
Komitet
Wielkopolski
była nazbyt rozbudowana; zbędnym ogniwem stawał się tutaj powiat (województwa
liczyły po 4-5 powiatów). Dołączona do ustawy instrukcja określała szczegółowo
obowiązki naczelników każdego szczebla, pod względem wojskowym, policyjuym,
skarbowym i administracyjnym139.
Ustawę i instrukcję podano do wiadomości z opóźnieniem, ogłaszając ją w „Nie-
podległości" z 28 sierpnia. Poufny okólnik z 18 t. m. nakazywał, aby naczelnicy
parafii w ciągu dni 30 zaprowadzili po wsiach organizację dziesiątek i setek, powołu-
jąc do nich „bez żadnych wyłączeń wszystkich zdolnych do noszenia broni, a bez-
warunkowo ludność męską od 18 do 41 roku życia". Dla tych członków organizacji
nakazywano też przygotowanie broni140. Niedwuznacznie więc wiązano sprawę
139 Dokumenty KCN i RN, s. 197-209.
140 Ibidem, s. 218 n. Por. S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 345-349.
587
w południe, w obecności 13 osób. Odczytano znane już wszystkim noty trzech mo-
carstw, po czym każdy z obecnych wypowiedział swój punkt widzenia. Zdania się
podzieliły. W. ks. Mikołaj (brat carski), szef żandarmerii Dołgorukow, minister
spraw wewnętrznych Wałujew, minister dworu Adlerberg, senator Gagarin oraz
dyrektor kancelarii Korff wypowiedzieli się za odrzuceniem not, jako ubliżających
honorowi państwa. Natomiast ministrowie: wojny Milutin, marynarki Krabbe
i skarbu Rejtern, a także Panin, b. minister sprawiedliwości, oraz Płatonow, p. o.
sekretarza stanu dla spraw Królestwa Polskiego, „przede wszystkim wskazywali
na konieczność starań o przedłużenie rozmów i uniknięcie wojny". Zwolennicy
dyplomatyzowania reprezentowali w wypadku wojny najbardziej odpowiedzialne
resorty. Wówczas Gorczakow, który aż dotąd milczał, odczytał własny projekt
odpowiedzi, zredagowany, jak twierdził, w myśl rozkazu J. C. Mości. Na takie
oświadczenie już nikt nie protestował; a zresztą propozycja Gorczakowa uwzglę-
dniała punkty widzenia obu stron144.
Po dalszej jeszcze zwłoce 3 noty rosyjskie do Paryża, Londynu i Wiednia zostały
wyprawione 1/13/ lipca. Odrzucały one zarówno 6 punktów, jak zawieszenie broni
i konferencję międzynarodową w sprawie polskiej. Argumentowały, że propozycje
te nie zdadzą się na nic, skoro i tak powstańcy chcą Polski niepodległej od morza
do morza. Gorczakow za to oświadczał gotowość dyskusji na temat dostosowania
postanowień z 1815 r. do obecnych okoliczności. Sugerował jednakże dyskusję
w mniejszym gronie, mianowicie z rządami Austrii i Prus. Była to więc oferta zbli-
żenia z Austrią, w zamian za odstąpienie jej od koncertu zachodniego. Gorczakow,
wprowadzony w błąd przez swego ambasadora w Wiedniu, wyobrażał sobie, że
namówi Rechberga na tę kombinację.
Noty rosyjskie ogłoszone w prasie wzbudziły entuzjazm w opinii publicznej,
Gorczakow stał się z dnia na dzień bohaterem narodowym, tym który dumnie odep-
pchnął ultimatum trzech potężnych wrogów. Natomiast wśród dyplomatów zapano-
wała konsternacja. Francuzi zwłaszcza spodziewali się, że Gorczakow zgodzi się na
6 punktów, a co najwyżej zechce robić trudności o zawieszenie broni. „I oto zamiast
łagodnego, tak niecierpliwie oczekiwanego elaboratu otrzymano suchą i prawie
gorzką rekryminację". Na wieść o proponowanej przez Rosję konferencji trzech
państw rozbiorowych Montebello wykrzyknął: „A więc wyrzucają nas za drzwi!"145
Gorczakow w rozmowach z ambasadorami i w instrukcjach poufnych próbował
łagodzić nastroje, w ogóle jednak czuł się bardzo niepewnie. Jednemu z dziennika-
rzy przyznał się w dniu ogłoszenia not: „Podpisaliśmy weksel, idzie teraz o to, jak
go zapłacić"146.
i»« p Wałujew, op. cit., t. I, s. 232; W. Rewunienkow, op. cit., s. 299 i n.; I. Koberdowa,
W. ks. Konstanty, s. 198 n.
145 Raporty holenderskie z Petersburga 8/20/Iipca, z Paryża 23 VII 1863.
Rijksarchivet. Buit.
Zaken nr 3538, mikrofilm w AGAD.
146 Wspomnienia E. Feoktistowa, cyt. W. Rewunienkow, op. cit., s. 303. I.
Koberdowa, W.
ks. Konstanty, s. 202-207.
590
593
jak się wydaje. Klucz sytuacji pozostaje w ręku Napoleona III; a cesarz jeszcze może
przeważyć szalę. Do cesarza jednakże ks. Władysławowi nie udało się dotrzeć.
Rozmawiał dwukrotnie z Drouynem, 14 i 30 sierpnia, i nie otrzymał żadnych obietnic;
w szczególności odmówiono mu pieniężnej pomocy dla powstania. Na konkretne
zapytanie: czy Polacy mają więc walczyć dalej, Drouyn de Lhuys odpowiedział:
„Mówię panu jak jest i inaczej mówić nie mogę, i ja przekonany jestem, że zaprze-
stanie walki byłoby klęską; ale czy ją prowadzić możecie, czy nie, to wasza rzecz,
sami ze swymi siłami rachować się musicie". W porównaniu do rozmów z lutego
i marca zmieniły się akcenty; Czartoryski natomiast nie zmienił swego stanowiska.
„Przy coraz bardziej zachmurzającym się horyzoncie politycznym dla nas — pisał
do Warszawy — przekonany jestem wszakże, iż — jedno tylko wytrwanie w walce
może nam przyszłość zapewnić". Ostrzegał jednak, że nie ma to być „walka, co obją-
wszy na chwilę jednym płomieniem kraj cały, po kilkunastu dniach upaść by musiała,
lecz tylko niepożyty a rozważny bój, który by siły i środki szczędził na długo, a sa-
mą wytrwałością swoją Europę do ujęcia się sprawy naszej zmusił"-163. W sumie
więc była to znowu wytyczna p powstaniu — demonstracji zbrojnej, z dodatkowym
jeszcze akcentem, aby nie powoływać przedwcześnie pospolitego ruszenia.
Z sierpniowych doniesień swego agenta w Paryżu Rząd Narodowy wysnuł
mylne wrażenie, że cesarza Francuzów od przyjścia Polsce z pomocą wstrzymuje
głównie Anglia, że natomiast Austria jest gotowa do współpracy z Francją. Wynikały
stąd wnioski, że powstanie trwa nadal, że „nie straci swego narodowego charakteru,
że nie pójdzie nigdy na wspak zasadom społecznego porządku"16*, „że sprawa
Polski jednego tylko ma szczerego przyjaciela i orędownika, a tym jest Francja
napoleońska i jej cesarz"; że Polacy gotowi się włączyć w oczekiwany sojusz fran-
cusko-austriacki. „Byłoby więc ważną rzeczą — pisano do Paryża 28 sierpnia —
złożyć Austrii zapewnienie co do Galicji, oddalić stanowczo jej obawy, podnieść
łączne interesa, korzyści i niebezpieczeństwa, wreszcie podać rękę na drodze szcze-
rego stosunku, jeśliby ten okazał się możebnym"165.
Z postawy tej, uzależniania się od obcych mocarstw wynikały uboczne konsek-
wencje. Jeszcze w końcu czerwca Rząd Narodowy wydał dekret o zawieszeniu ru-
chu na Kolei Żelaznej Petersburskiej. Kolej ta była główną arterią komunikacyjną
dowództwa carskiego w Warszawie, szlakiem przerzutu posiłkowi podstawą tak-
tyczną operacji przeciw partyzantce na Podlasiu i Wileńszczyźnie. Podejmowane
przez powstańców próby uszkadzania torów, równie jak zamachy na pociągi nie
dawały trwałych wyników. Dekretem z 21 czerwca rząd zakazał służbie kolejowej
ekspediowania pociągów i przewozu towarów, osobom zaś prywatnym — korzysta-
163 Raport z 17 VIII 1863, ibidem, t. I, s. 315-317. Rozmowa z Drouynem z 30
sierpnia,
W. Czartoryski, Pamiętnik, s. 380.
164 RN do W. Czartoryskiego, 10 VIII 1863. Polska działalność dyplomatyczna, t. I, s.
162.
165 Ibidem, 1.1, s. 176. W tymże duchu instrukcja dla L. Skorupki w Wiedniu, 18
VIII 1863,
ibidem, t. II, s. 72-81.
595
nia z kolei. Poufna instrukcja nakazywała, aby opuszczający służbę dróżnicy i ko-
lejarze zostali rozlokowani w okolicy i użyci do systematycznego psucia torów. Szyny
miały być rozkręcane, wywożone na bok furmankami i zakopywane w lasach, podkłady
wykopywane i palone; wodociągi stacyjne niszczone, jak również parowozownie166.
Na skutek tego dekretu część personelu drogowego rzuciła służbę, inni prosili
o zwolnienie, maszyniści i palacze wymawiali się od jazdy. Dyrekcja kolei w Pe-
tersburgu zwróciła się do ministra wojny z prośbą o rozmieszczenie wzdłuż trasy
co 6 wiorst ufortyfikowanych posterunków, inaczej bowiem nie ręczy za regular-
ność ruchu. Berg uznał projekt za niewykonalny, ale obiecał wzmocnić kolumny
ruchome strzeżące torów167. Zagrożenie linii kolejowej zaniepokoiło wszystkich
ministrów i samego cara.
Zawieszając linię petersburską Rząd Narodowy nie uwzględnił w rachunku jed-
nego: że jest ona własnością francuskiego kapitału. Warszawski inspektor kolei,
Francuz Ingę, wezwany do zamknięcia ruchu przez Rząd Narodowy, zwrócił się
do carskiego dowództwa. Otrzymał wówczas ostrzeżenie od powstańczego naczelni-
ka miasta, że za lekceważenie rozkazów RN zasłużył na karę śmierci, jednakże jako
Francuz zostaje tylko skazany na wydalenie z kraju. Ingę pośpiesznie umknął do
Petersburga168. Rzecz miała jednak szersze reperkusje, francuscy akcjonariusze
przez księcia de Morny podnieśli skargę na „tajny rząd" polski, który ucieka się
do środków rewolucyjnych i naraża na straty handel międzynarodowy169. Drouyn
de Lhuys interweniował ostro u Czartoryskiego, ten zaś odniósł się do Warszawy170.
Odpowiedź Rządu Narodowego nie dochowała się w aktach; dalszy przebieg wy-
darzeń wskazuje na to, iż rząd musiał zrezygnować z planu burzenia kolei i niszczenia
francuskiego dobra171.
166 Dekret i postanowienia wykonawcze, 21 czerwca; instrukcja o niszczeniu dróg
komuni-
kacyjnych, 26 VI 1863. Dokumenty KCN i RN, s. 143 n., 164 n.
167 F. Berg do D. Milutina, 20 VI1863, CGAOR, z. 547-i, inw. 1, vol. 285, k. 2-3.
Odpowiedź
Milutina, 18/30/ VI, ibidem, vol 586, k. 3. Djakonow, op. cit., s. 58 n.
168 Korespondencja w tej sprawie, 5-6 VII 1863, Dokumenty KCN i RN, s. 176,
457. Raporty
Valbezena, 5, 8, VII 1863, Raporty konsulów, s. 409, 413. Aleksander II do Konstantego,
3/15/ VII
1863, CGAOR, z. 722—i, inw. 1, vol. 682, k. 127: podobno Valbezen radził Ingćmu zwrócić
się
ze skargą do Czartoryskiego! Odpowiedź Konstantego, 19 VII 1863, CGAOR, z. 678-i, inw.
1,
vol. 773, k. 539 n. Djakonow, op. cit., s. 48-51.
169 AE, Consulat Varsovie, t. XIII, f. 218, dokument wszyty, nabyty
antykwarycznie w 1961.
Jest to niepodpisany memoriał z lipca 1863, z zestawieniem zarzutów przeciw powstańcom
polskim:
że ośmielają się stawiać warunki mocarstwom i że odnośnie granic formułują „une
revendication
historiąue que la rćyolution seule pourrait poursuiwe". Memoriał atakuje odezwę Komitetu
Polskie-
go w'Paryżu z 26 VI 1863 oraz zamach na Kolej Petersburską. Zdaniem personelu Archiwum
do-
kument pochodzi z otoczenia Mornyego.
170 Raport Czartoryskiego z 14 VII 1863, Polska działalność dyplomatyczna, t. I, 297.
171 Mniej liczono się z interesem kapitalistów angielskich, unieważniając kontrakt
Magistratu
warszawskiego z angielskim konsorcjum na budowę wodociągów w Warszawie. Por. dekret z
11V
1863, Dokumenty KCN i RN, s. 114. Raport Stantona z 25 V, PRO FO 65/641, godził się z
sytuacją.
NB przeciwko temu kontraktowi protestował ciężki przemysł warszawski, domagając się
udziału
w dostawach. H. Eile, Polityka a inwestycje, „Gaz i Woda" 1933.
596
publicznej nagany177. Skarcił również Komitet Polski w Paryżu, gdy ten w końcu
czerwca wmieszał się w atrybucje agenta głównego178. Pozostawił mu też i nadal
daleko idący wpływ na inne agencje poza paryską i londyńską, a więc na szwedz-
ką, turecką, rzymską, a w pewnej mierze turyńską i wiedeńską179. W końcu lipca
była mowa o mianowaniu agentów dyplomatycznych w Prusach i Belgii, do czego
jednak nie doszło180; natomiast 4 września Ordęga został mianowany agentem dyplo-
matycznym we Włoszech i Szwajcarii181.
Równolegle do rozmów z gabinetami Hotel Lambert pracował i nadal nad ura-
bianiem opinii publicznej. W Anglii, jak wiemy, prasa burżuazyjna zaczynała się
odwracać od Polski, popierali ją zaś radykałowie i ruch robotniczy. We Francji,
sądząc z pozoru, sprawa polska stała w opinii dużo mocniej. Prasa paryska, zdaniem
Czartoryskiego, „była poniekąd w naszym ręku. Nic bez nas się nie drukowało,
oddrukowało się niemal wszystko, co [się] posyłało, tak że owa opinia publiczna
właściwie przez nas była tworzona"182. Sześciu redaktorów najpoczytniejszych
pism paryskich zasiadało w komitecie francusko-polskim; reprezentowali oni rzą-
dową „Patrie", orleanistowski „Temps" i „Journal des Debats", lewicujący „Siecle"
i „Opinion Nationale", liberalną „Revue des Deux Mondes"183. Łączny nakład
tych pism przekraczał 120 tys. egzemplarzy. W każdym niemal numerze „Illustra-
tion" można było oglądać sentymentalne obrazki z życia powstańców, w każdym
numerze „Charivari" dowcipne rysunki na temat okrucieństw wojsk carskich, lub
ociągania się zachodnich dyplomatów. Plasowanie tych inseratów, możliwe dzięki
stosunkom Hotelu Lambert, kosztowało agencję paryską ok. 29 tys. fr. zaksięgo-
wanych w rubryce „podróże" albo „wydatki nadzwyczajne"184. Sztuczne podtrzy-
177 W odpowiedzi na list otwarty W. Mickiewicza z 30 lipca RN pismem z 17 VIII
1863 skarcił
jego „naganne, sprawie szkodliwe wystąpienie". Polska działalność dyplomatyczna, 1.1, s.
166-171.
Mickiewicz replikował we wrześniu broszurą: Czartoryski, Wielopolski et Mierosławski.
Pamiętnik.
W. Mickiewicza, t. II, s. 289. Potępiła W. Mickiewicza nawet „Gazeta Narodowa" z 6 VIII
1863.
178 Por. Ks. Gałęzowski do A. Sapiehy, 16IV 1864, BPP IO, vol. 476 e, k. 358-
359: „Jeszcze
w samym początku Komitet zrobił 2 odezwy, jedną pod d. 28 V, a drugą pod d. 26 VI, w celu
roz-
budzenia sympatii dla Polski pomiędzy cudzoziemcami i ta ostatnia odezwa, napisana w
duchu
politycznym, zrobiła ogromne wrażenie i niemało się przyczyniła do powiększenia ofiar i
składek
na naszą sprawę. Na nieszczęście odezwa ta źle [została] przez kogoś Rządowi Narodowemu
przedstawiona, chciano w niej dostrzec wtargnięcie się Komitetu w atrybucje i prawa RN,
któren
skutkiem tego zabronił nadal robić Komitetowi odezwy politycznej treści. To sparaliżowało
ogromnie działanie ..." Por. Polska działalność dyplomatyczna, t. I, s. 138 n.
179 Por. korespondencję agencji wiedeńskiej z Hotelem Lambert, lipiec — sierpień
1863,
Polska działalność dyplomatyczna, t. II, s. 55-83.
180 RN do A. Guttrego, 28 VII 1863, BPP IO, vol. 473/5a, k. 21-22.
181 Uwagi Izby Obrachunkowej o rachunkach J. Ordęgi, 6 VIII 1864, BPP IO, vol. 481/8.
'" Pamiętnik W. Czartoryskiego, s. 178. Por. S. Koźmian, op. cit., t. I, s. 186.
183 S. Bóbr-Tylingo, Napoleon III, s. 135. Dane o nakładach z 1861, por. Histoire
generale de
la presse francaise, t. II, Paris 1969, s. 259 n. O sprzedajności prasy paryskiej ibidem, s. 380
n.
184 Sprawozdanie W. Czartoryskiego, 24 VII 1864, BPP IO vol. 474/4, k. 4-9. Por.
zarzuty
Z. Janczewskiego, Zbiór zeznań, s. 110-114, o nieproduktywności tych wydatków. Myli się
więc
598
mywanie agitacji propolskiej za granicą wpływało w jakiejś mierze na rząd francuski,
choć nie aż w takim stopniu, by mu dyktować decyzję. Natomiast fakt, że cała prasa
paryska tak gorliwie zajmowała się Polską, podtrzymywał z kolei w kraju złudną
nadzieję rychłej francuskiej pomocy. Równie jednomyślnie propolską była prasa
włoska. W Szwajcarii przyjaciele Polski ofiarowali powstańcom ok. 500 sztuk
broni palnej, a żądali jedynie gwarancji, że broń ta dotrze naprawdę na miejsce185.
Z powszechną sympatią spotykali się także Polacy w Danii i Szwecji. Rząd szwedzki
byłby rad odzyskać od Rosji Finlandię, choć oczywiście nie zacząłby wojny bez
francuskiego poparcia186.
Rząd Narodowy dosyć eklektycznie odwoływał się do poparcia organizacji
międzynarodowych różnego typu: próbował wpływać i na Wielki Wschód francus-
ki187, i na Alliance Israćlite Universelle188. Jednym z pierwszych posunięć rządu
Majewskiego było zredagowanie adresu do papieża, z prośbą o błogosławieństwo
dla narodu polskiego, walczącego w obronie tych samych, co przed wiekami „świę-
tości naszych, wiary i swobody"189. Dopiero po dwóch miesiącach, 18 sierpnia,
doręczył adres ten Piusowi IX Eugeniusz Lubomirski190. Wraz z adresem przedło-
żył memoriał o prześladowaniu katolicyzmu na Litwie pod rządem Murawiewa.
Prosił, by Ojciec św. napiętnował „te okropne nadużycia Moskwy", by wezwał
katolików „do modlitw za Polskę" oraz by wpłynął na rząd wiedeński w duchu
przychylnym dla Polski. Audiencja miała przebieg przyjazny191. Pius IX już wcześ-
O. A wejdę twierdząc, Zeznania śledcze, s. 170, że RN nie wydał „ani grosza" na prasę
zagraniczną.
Koszta druku niektórych broszur francuskich pokrywał Komitet Polski w Paryżu, por. jego ra-
chunkowość, BPP IO vol. 476 c.
185 Por. w tej sprawie korespondencję W. Platera z Komitetem Polskim w Paryżu,
sierpień
1863, BPP IO vol. 474/3a, nr 13-17, oraz z Izbą Obrachunkową, 22 VIII 1864, ibidem, vol.
479/1.
A. Lewak, Gottfried Keller und der polnische Freiheitskampf, Zurich 1927.
186 J. Demontowicz do J. Ordęgi, Malmo 26 V 1863, BPP IO vol. 414/1, nr 98,
donosi, że
„ z rozkazu rządu naszego" zawiązał „komitet finlandzki w Sztokholmie". Ibidem, nr 41, 224,
listy Demontowicza ze Sztokholmu 25 IV i Kopenhagi 27 IX 1863.
187 O ówczesnej pozycji Polaków w masonerii por. L. Hass, Diaspora masonerii
polskiej,
„Przegląd Historyczny" 1971. O manifestacji propolskiej w loży Grand Orient w Paryżu, por.
J.
Magnuszewski, Powstanie styczniowe a literatury zachodnioslowiańskie [w:] Dziedzictwo
literackie
powstania styczniowego. Warszawa 1964, s. 561.
188 RN do Alliance Israelite Universelle, 26 VIII 1863. Dokumenty KCN i RN, s.
226. Pismo
to Czartoryski miał złożyć do rąk Cremieux dopiero w październiku, por. Polska działalność
dy-
plomatyczna, t. I, s. 353.
189 Polska działalność dyplomatyczna, 1.1, s. 25 n. Adres nosił datę 26 VI 1863,
choć ułożony
został przed 21 Czerwca. Inicjatorem był Gołemberski. Por. J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II,
s. 53 n.
W wydawnictwie O. Beiersdorfa, s. 223 adres nosi datę 30 czerwca, a w przypisie podano
datę
10 czerwca, oczywiście niemożliwą.
190 Por. raporty W. Czartoryskiego, 14, 24 VII, 4 VII 1863, Polska działalność
dyplomatyczna,
1.1, s. 291, 300, 308. Pamiętnik W. Czartoryskiego, s. 162. Dziennik P. Semenenki, 14, 18
VIII 1863.
Sacrum Poloniae Millennium, t. II, 1955, s. 308.
191 Raport W. Czartoryskiego z 30 VIII 1863 i jego memoriały dla papieża z 5 t.
m., Polska
działalność dyplomatyczna, t. II, s. 185-197.
599
odznaczyli się w istocie Young, Faucheux, Chabriolle. Inni okazywali się dużo
mniej zdatni przy nieznajomości języka, a często i braku kwalifikacji. Wydział
Wojny w początku września zakazał wręcz przyjmowania Francuzów zgłaszają-
cych się do służby polskiej w Paryżu. Powód dała do tego sprawa „niejakiego Ganier
d'Abin, infamisa, który zmarnował oddział mu powierzony, pierwszy od mizernego
ognia Prusaków uciekłszy"208.
Wielu spośród tych ochotników obcych wiodła do Polski chęć przygód i łatwej
kariery wojskowej. Zawsze jednak wchodziła w grę oświadczana i wyznawana
wiara w słuszność sprawy polskiej i gotowość poświęcenia się dla niej. Bardzo wy-
soki procent ochotników cudzoziemskich poległ lub poszedł na Sybir. W ten spo-
sób Europa odwdzięczała się Polsce za krew przelaną przez tylu polskich pielgrzy-
mów pod obcym niebem, za wolność innych narodów.
Najsilniejszą grupą cudzoziemskich uczestników powstania styczniowego była
grupa rosyjska; przewyższała ona zapewne parokrotnie liczbę wszystkich innych
ochotników cudzoziemskich razem wziętych. Ten liczny udział Rosjan (a wraz
z nimi i innych mieszkańców Cesarstwa) jest tym bardziej znamienny, jeśli zważyć
szczególnie trudną sytuację, w jakiej znalazła się organizacja oficerska Ziemli i Woli
po wybuchu powstania. Odejście Padlewskiego z rządu, następnie zaś śmierć Po-
tebni, śmierć Bobrowskiego, niepowodzenie wyprawy morskiej na Litwę — wypadki
te zerwały ścisłą do niedawna współpracę rewolucjonistów polskich i rosyjskich.
Rząd Gillera—Ruprechta, a tym bardziej rząd Majewskiego pojmował powstanie
jako wojnę narodu polskiego z Rosją, nie zaś jako wspólny ruch wszystkich — łącznie
z rosyjskim — ludów, uciśnionych przez carat. Ze swej strony rząd carski odwoły-
wał się przeciw polskim buntownikom do nacjonalizmu rosyjskiego i rozdmuchi-
wał w nim szowinistyczne nastroje. Nawet najostrożniejsza próba przyznania spra-
wiedliwości Polakom spotykała się wtedy w Rosji z gwałtownym potępieniem. Przy-
jazne Polsce czasopisma postępowe („Sowremiennik", „Russkoje Słowo") dawały
wyraz swemu stanowisku — milcząc o sprawie polskiej. Czerwieniec Bronisław
Szwarce, wspominając po latach tragiczny zgon Sierakowskiego, nazwał go „mę-
czeńską ofiarą owego pojedynku dwóch Matek Boskich, Częstochowskiej i Ka-
zańskiej, który zalał i zalewa krwią całą Rzeczpospolitą od czasów Zygmunta
III i Chmielnickiego"209.
W tej atmosferze rosnącej i obustronnej nienawiści plemiennej i wyznaniowej, że-
rowała jeszcze prowokacja. Znany nam Bałaszewicz aż do końca czerwca 1863 r.
208 RN do Komitetu Polskiego w Paryżu, 3 IX 1863, BPP IO, vol. 474/3a, nr 234.
Już w lipcu
pisał w tym duchu do Paryża Komitet Wielkopolski, równie krytycznie o Ganier d' Abin.
Listy
z 3 i 5 VII 1863, BK, rps 7408, k. 32,33, 60, 61. Krytycznie o ochotnikach włoskich A. Guttry
do
Kom. Polskiego w Paryżu, Liege 9 VI1863, BPP IO, vol. 474/la, nr 62. Ibidem, nr 42, o
lekarzach
Francuzach, przybywających na ochotnika do Krakowa, a wcale nie chcących iść w pole.
Pismo
naczelnika służby zdrowia Galicji Zach., 15 X 1863.
209 B. Szwarce, Wydawnictwo materiałów, s. 49. Por. Z. Barański, Powstanie
styczniowe w li-
teraturze rosyjskiej [w:] Dziedzictwo literackie powstania styczniowego, s. 531.
603
nas, chcą, aby prawa były sprawiedliwsze i dla wszystkich równe, — chcą oddać
chłopom ziemię, chcą, żeby każdy służył w swojej ojczyźnie, Polak w swojej, a Ro-
sjanin w swojej"217. Później, już w lipcu, pojawiły się nowe ulotki, pisane po ro-
syjsku, ale sądząc ze stylu przez Polaka. Jedna z nich zwracała się do szeregowych
żołnierzy, druga specjalnie do kozaków. Obie nawoływały do przejścia w szeregi
powstańcze; obiecywały 15 rb. za karabin, 25 rb. za konia wojskowego, 200 rb.
za działo z zaprzęgiem. Kto zaciągnie się do polskiej armii, otrzyma po 3 latach
działkę gruntu albo 100 rb. zasiłku. Jest poszlaka, że druki te obstalowywał znany
nam mierosławczyk, Chmurzyński218.
Wezwania te, zredagowane w sposób prymitywny, nie spotkały się z masowym
odzewem; bo też premia ofiarowana przy ówczesnym układzie sił, nie równoważyła
ryzyka dezercji. Zdarzało się, owszem, nieraz, że część jeńców, zarówno narodo-
wości polskiej, jak rosyjskiej, zostawała dobrowolnie w powstańczych szeregach.
Akta śledcze rzadko kiedy coś mówią o rzeczywistych motywach dezercji indywi-
dualnej : jak często i w jakiej mierze wchodziła w grę nienawiść do służby carskiej
i w jakiej mierze coś więcej — odczucie, że powstańcy walczą o bardziej słuszną
sprawę. Niezależnie jednak od motywów nie wolno zapominać, że tych paruset,
a może i kilkuset carskich żołnierzy zapłaciło swym życiem za przejście na polską
stronę. Jedni polegli, inni zostali straceni lub zapędzeni na Sybir, niewielu tylko zdo-
łało się uratować. W walce z caratem, walce o wyzwolenie narodów i sprawiedli-
wość społeczną, lała się w 1863 r. rosyjska krew obok polskiej. Ujmując zagadnienie
szerzej: udział w powstaniu styczniowym ochotników kilkunastu narodowości
— w tym również takich, które uciskały Polskę — udział ten, sam przez się, nie mógł
Polski ocalić. Symbolizował natomiast powszechne wówczas odczucie słuszności
polskiej sprawy. Dawał też wyraz zasadzie, którą polscy tułacze wyznawali słowem
i czynem od lat kilkudziesięciu: że sprawa wolności w świecie jest nierozdzielna,
że każdy człowiek jest odpowiedzialny za ucisk panoszący się w każdym zakątku
ziemi.
LITWA. „ROKOSZ" WILEŃSKI I ZAMACH NA DOMEYKĘ
Relację o powstaniu litewskim przerwaliśmy na chwili, gdy Wydział Zarządza-
jący Prowincjami Litwy- przekształcił się w Wydział Wykonawczy na Litwie. W ciągu
trzech następnych miesięcy powstanie utrzymywało się jeszcze w województwach:
kowieńskim i grodzieńskim. W Wileńszczyźnie w pow. trockim trwały jeszcze od-
działki Wysłoucha, Lubicza i Sędka, ale niewiele już mogły poradzić. Za to na Żmu-
dzi Mackiewicz, Staniewicz, Jabłonowski przetrzymali klęskę Dołęgi i kontynuowa-
li kampanię, a nawet odnosili sukcesy, jak np. Jabłonowski pod Draginiami (10/22
czerwca). Tworzyły się też nowe oddziały czysto chłopskie, jak np. Adama Bitisa,
2,7 W. Djakow, I. Miller, op. cit., s. 405 n.
218 Teksty, Współpraca rewolucyjna, t. II, s. 446-449. Por. W. Djakow, I. Miller, op. cit.,
s.
416-420.
606
?/
609
munii. Władca rumuński, ks. Aleksander Cuza, był klientem Napoleona III i za- "
pewne byłby wziął udział w wojnie, gdyby Francja się w nią wmieszała. Na razie -'
jednak lawirował, nie chcąc narazić się bliższej i silniejszej Rosji; ponadto obawiał
się, ażeby oddział Miłkowskiego nie został wykorzystany przez opozycję rumuńską
do jakiegoś zamachu stanu. Tak więc w ślad za polskim oddziałem Cuza wysłał
pościg wojskowy. Do starcia doszło 15 lipca pod Kostangalią, Polacy odrzucili
pięciokrotnie silniejszego przeciwnika. Miłkowski przekroczył Prut, ale już nie
miał nadziei przedostania się na Podole, a wojowanie z Rumunami nie miało wię- «
kszego sensu. Złożył więc broń 17 lipca i wyjechał do Konstantynopola. Rumuni broń \
zatrzymali, ochotnikom natomiast nie przeszkadzali w dalszej, indywidualnej wę-
drówce do Polski. Wielu spośród nich trafiło do partyzantki lubelskiej237. \
Na koniec wyprawa odeska Menottiego, jak już widzieliśmy, została uznana za J
niemożliwą, zarówno z przyczyn obiektywnych, jak i na skutek niechęci Rządu Naro- \
dowego i jego agenta w Paryżu. Również komitet podolski robił, co mógł, ażeby ;
do tej wyprawy nie dopuścić238. , {
Tak bowiem rzecz się miała, że organizacja ruska stała się teraz główną przeszko- 1
dą do przygotowań powstańczych. Przewodzący w niej dotąd element czerwony \
wyginął, zbiegł, lub poszedł do więzienia po katastrofie majowej. Ocaleli ci ostro-
żniejsi spośród białego ziemiaństwa, którzy wtedy nie zaangażowali się, a teraz ]
obawiali się tylko jednego: wznowienia na swym terenie działań partyzanckich. |
Uznali też logicznie, że najskuteczniej zapobiegną nieszczęściu, jeżeli usadowią :\
się mocno w organizacji i sabotować będą rozkazy z Warszawy. Z członków wydziału J
Żukowski i Czapski byli, owszem, ludźmi dobrej woli, ale faktyczną władzę przejęły j
w swe ręce zarządy gubernialne, obsadzone przez białych.
O ich postawie decydował oczywiście lęk przed chłopami. Powstanie majowe ;
wywołało w guberni kijowskiej falę ruchów chłopskich, podjętych pod hasłami anty- '
polskimi, ściślej jednak antyziemiańskimi. W wielu powiatach chłopi odmawiali
powinności nie tylko polskim, ale i rosyjskim właścicielom, a władze carskie, które *
w chwili niebezpieczeństwa zachęcały chłopów do wystąpień, obecnie nie umiały ;
237 Z. Miłkowski, Od kolebki przez życie, t. III, rozdz. XVHI-XIX. Raport J.
Stokes'a z Ga-
laczu, 17 VII 1863, BM, Layard Papers 29106, f. 367-8: Rumuni wskazywali Miłkowskiemu
bezna-
dziejność ich zamiarów, wobec skupienia przeciw nim na granicy znacznych sił rosyjskich.
Konsul i
francuski w Bukareszcie przypisywał energię pościgu rumuńskiego powiązaniom ministra
wojny
Florescu z konsulem rosyjskim Giersem. AE, Consulat Bucarest, vol. XXIII, Jassy, vol. XI
(tamże j
raporty z Tulczy). Następca Giersa, Offenberg, wychwalał Cuzę, że dostosował się do żądań
rosyjskich nie tracąc twarzy wobec Paryża. Odpisy raportów z 18 i 24 VII 1863, CGWIA, z.
484, j,
inw. 1, vol. 96, k. 7-11, 50-52. Por. A. Lewak, Dzieje emigracji polskiej w Turcji, s. 165-172.
M. ;
Czapska, Ludwika Śniadecka, Warszawa 1938, s. 219 n.
238 Z polecenia Wydziału Ziem Ruskich zakupiony został w Stambule statek
Mathilde „w celu i
ułatwienia transportu broni na brzegi rosyjskie Czarnego Morza". Statek ten nie ruszył się z
miejsca I
a jego utrzymanie w Stambule kosztowało RN ponad 10 tys. fr. Oksza do Izby
Obrachunkowej
3 IX 1864, BPP IO, rps 475, k. 12. Sumariusz korespondencji komitetu podolskiego, pisany
ręką -;
A. Baranieckiego, B. Oss. rps 1884, s. 200 n.; Z. Kotiużyński, op. cit., s. 100.
612
dać sobie z nimi rady239. Wyjście znaleziono to samo, które zastosowano już „w Pół-
nocno-zachodnim kraju": wprowadzenie przymusowego wykupu wraz z rewizją
i obniżeniem chłopskich powinności. Mimo sprzeciwów generał-gubernatora An-
nienkowa odnośny ukaz został podpisany 30 VII /li VIII/ 1863 r.240. W ten sposób
carat zabezpieczał się przed chłopskim ruchem antyfeudalnym i tym skuteczniej
mógł szachować polskich powstańców.
O ówczesnej taktyce ziemiańskich członków organizacji opowiada Zygmunt
Kotiużyński, pełniący u boku komisarza Chamca funkcje agenta, kolejno w Kijowie,
Żytomierzu, Kamieńcu i Odesie. Referuje więc Kotiużyński strukturę zarządów gu-
bernialnych z takim komentarzem: „Wszakże dział wojskowy był zakłopotany,
w jaki sposób spiskowych w kraju rozwiązać; dział policji — w jaki sposób skompro-
mitowanym ucieczkę i emigrację ułatwić; dział finansowy — jak środki, jeżeli gdzie
pozostały, za granicę przesłać; i dział opinii publicznej, jak odezwami drukowanymi
(w drukarniach pod ziemią się kryjących) skłaniać publiczność do niesienia pomocy
osadzonym po fortecach i na duchu nie upadać". Zarządowi podolskiemu nakazał
Kotiużyński „organizację w znaczeniu militarnym rozwiązać, pozostawiając im
za zadanie dopomaganie więźniom, wszystko zaś, co mogło grozić jakimkolwiek
niebezpieczeństwem indywidualnej wolności, lub konfiskatą majątku, wyrzucić
z programu ich czynności. — Zlecenie moje spełniłem, nakazując, by wszystkie
insygnia, jak pieczęć RN, oraz druki do wody powrzucali i wszelkie ślady zatarli"241.
Tu pamiętnikarz przechwala się i może trochę przesadza, lecz ogólna tendencja
jest trafnie oddana. Byli i tacy obywatele, którzy myśleli o jej wykorzystaniu w duchu
„organicznym": zaprowadzając sądy polubowne, szkółki ludowe, zacieśniając
stosunki z klerem prawosławnym, z polską ludnością miasteczkową itp242. Miało
się to okazać utopią, bo szlachta straciła zapał do organizacji, gdy przestało jej
zagrażać powstanie243.
Na razie jednak ta „dziwna konspiracja" trwała sama dla siebie, jak gdyby
w próżni, wobec zawieszenia partyzantki. Wpływały także składki. Wydział wyko-
nawczy drukował w Żytomierzu własny swój orgar. potajemny, „Walkę", który
ogłaszał dekrety rządowe: o podatku ofiary, o trybunałach rewolucyjnych itp.,
239 Raporty lokalnych władz carskich z maja i czerwca 1863, Ruch społeczno-
polityczny na
Ukrainie, t. II, s. 127, 133, 147, 153. „Niepodległość", 21 X 1863, Prasa tajna, t. II, s. 463.
240 P. Zajonczkowski, op. cit., s. 402-407.
241 Z. Kotiużyński, Pamiętniki 1826-1894, s. 95,98,99. Ziemiańscy
informatorzykonsula St-Ro-
berta z Odessy twierdzili wręcz, że RN w zamian za haracz pieniężny zwolnił podolskich
ziemian
z obowiązku powstania i pozwolił im się przestawić na pracę organiczną. Por. raporty St-
Roberta
9 VI, 8 VII 1863, 2 III 1864, S. Bóbr-Tylingo, La Russie, s. 202, 227, 281.
242 Por. listy z podpisem „Jawornicki", pisane do A. Baranieckiego z Kamieńca,
7/19/DC,
8/20/X 1863, B. Oss. rps 1884, s. 123, 127, „Dziennik Warszawski", 16 XII 1863, ogłosił
wyciągi
z przechwyconych papierów organizacji podolskiej o ziemianach, którzy zlecali władzom
narodowym
rozstrzyganie sporów cywilnych.
233 Memorał A. Baranieckiego, 5/17/X 1863, B. Oss. rps 1884, s. 221, ostrzegał, że
zaprowadze-
nie na Podolu organizacji parafialnej wzbudzałoby podejrzenie, ze względu na jej katolicki
charakter.
613
łali się do Rządu Narodowego258. Rząd poparł ich w teorii, potwierdzając zasadę, że
członkowie rady mają być tylko pomocnikami komisarza, a nie siłą równorzędną.
Rogawskiego wzywał do pozostania w radzie, nie mógł natomiast utrzymać na sta-
nowisku skompromitowanych doszczętnie komisarzy259. Elżanowskiego, jak wie-
my, wysłano do Pesztu na rozmowy z Węgrami260. Grabowskiego przeznaczono
na komisarza u boku Mierosławskiego; gdy jednak ta nowa misja się odwlekała,
dla znanych nam przyczyn, Majewski posłał mu do pomocy swego starszego brata
Władysława (ps. Żaboklicki), aby stopniowo przejął jego funkcje. Żaboklicki repre-
zentował tę samą linię polityczną co Grabowski. W końcu sierpnia okazało się,
że szlachta pieniędzy nie da. Ponieważ w oczekiwaniu pożyczki Rada Prowincjonalna
zaniechała poboru podatku narodowego i funkcjonowała na kredyt261, teraz nagle
zabrakło jej pieniędzy na bieżące potrzeby. Rada naciskała poborców po obwodach,
aby ściągali zaległości, „osobliwie od zamożniejszych" i spisywali nazwiska zalegają-
cych262. W praktyce Rada nie miała egzekutywy w stosunku do obwodów — i po-
dobnie też Rząd Narodowy nie miał egzekutywy w stosunku do Rady Prowincjo-
nalnej.
W Galicji Wschodniej działo się jeszcze gorzej, tam bowiem Komitet sapie-
żyński wcale władzy narodowej nie uznawał. Rząd Narodowy stwierdzał w instrukcji
dla Grabowskiego z 25 czerwca, że „chce i ma prawo wymagać, aby ob. Sapieha
jako urzędnik wypełniał obowiązki swe i atrybucji urzędu nie przekraczał, jako
obywatel zaś uszanował władzę przez kraj cały uznaną"263. W początku lipca Sa-
pieha został aresztowany, równie jak komisarz Maykowski. Komitet Galicji Wschod-
niej reorganizował się w składzie: Golejewski, Hubicki, Rodakowski, Słonecki,
Młocki, Gross; był to skład już nie tak wielkopański, ale nadal stanowczo biały.
Grabowski pertraktował z nim i nic nie uzyskał. Polecił wówczas nowemu komisa-
rzowi na Galicję Wschodnią Jarmundowi rozwiązanie komitetu. Jarmund akt
rozwiązania datowany 6 sierpnia doręczył, ale nie znalazł ludzi wśród demokratów
lwowskich, którzy by odważyli się otwarcie stawić czoło szlachcie. Twierdzili oni
(Schmitt, Dobrzański, Abancourt, Kamiński, Janko i in.), że szlachta prowincjo-
258 Memoriał ich z 30 VII 1863, ibidem, s. 62-65. Z. Kaczkowski w memoriale
swym z końca
1863 dla policji austriackiej, E. Barwiński, op. cit., s. 84 n., podaje trudne do sprawdzenia
szczegóły
o tych negocjacjach co do pożyczki, też poświadczając, że zmusiły one Grabowskiego do
wyciszenia
czerwonej agitacji.
259 Instrukcja RN dla J. Grabowskiego, 11 VIII 1863, Ruch społeczno-polityczny
na Ukrainie,
t. II, s. 184-188.
260 Opuścił Kraków 2 VIII 1863; wydaje się, że jeździł do Warszawy dla
omówienia z rządem
spraw węgierskich. Por. cyt. jego memoriał z 21 VI 1864.
261 Wśród wydatków różnych władz krakowskich od września 1863 do lutego
1864 figurują
spłaty długów na sumę 30 317 złp. Wierzycielami.byli m. in. C. Haller, W. Kirchmajer,
Trzecieski,
M. Zyblikiewicz. BPP IO, vol. 472, księga główna.
262 Okólniki Rady Prow. Galicji Zachodniej, 5 DC 1863, Wydawnictwo
materiałów, t. III,
s. 130, 139. O. Beiersdorf, Walka polityczna, s. 30.
263 Dokumenty KCN i RN, s. 153.
617
nalna ich nie uzna i nie da pieniędzy264. Wyprawili w końcu Abancourta do Warszawy
z obszernym memoriałem pióra Schmitta, opisującym we wszystkich szczegółach
przewinienia galicyjskich białych265. Z podobnym aktem oskarżenia wystąpili
też demokraci krakowscy: Aleksandrowicz, Lipczyński i Paszkowski266. Rząd
Narodowy odpowiedział Abancourtowi, że istotnie „stan Galicji Wschodniej po-
trzebuje stanowczej i natychmiastowej przemiany w systemacie zarządu". Do Ga-
licji pojechał nowy komisarz pełnomocny, Żaboklicki; w związku z tym „Rząd
Narodowy nie może na teraz nic stanowczego orzeknąć, dopóki tenże komisarz
pełnomocny raportu swego nie złoży"267.
Był to już 11 września. Minęły blisko 3 miesiące od objęcia władzy przez Maje-
wskiego i stan rzeczy w Galicji nie zmienił się ani na jotę ...
Komisarze rządowi borykający się z frondą ziemiańską nie szukali, rzecz zna-
mienna, oparcia w elementach czerwonych, wywodzących się z dawnych ław, z po-
czątkowego okresu powstania. Przyczyna była prosta: galicyjscy czerwoni zwalczali
też rząd Majewskiego, a Grabowski miał sobie zlecone nadzorowanie tych kno-
wań268. Lwowskie tajne pisemko „Prawda" atakujące gwałtownie Komitet Galicji
Wschodniej, odwoływało się do autorytetu komisarzy RN, bo przy słabości czerwo-
nego elementu nie mogło być inaczej269. W Krakowie czerwoni usiłowali odtwo-
rzyć własną organizację, zakonspirowaną i przed białymi, i przed komisarzami
z Warszawy. Alfred Szczepański montował „straż narodową", jako kadrę wojsko-
wą dla przyszłego pospolitego ruszenia. Inną „podwójnie tajną" organizacją kra-
kowską było Stowarzyszenie Brackie Rzemieślnicze, do którego werbowano nie
tylko rzemieślników, ale i inteligencką młodzież. Przysięgę odbierano przy ul. Szews-
kiej w piwnicy wybitej kirem. Tu znów miał jakiś udział Kubala270. Na razie te ro-
boty nie reprezentowały większej siły, jednakże wychodzące z tych kół spiskowych
ulotki o frazeologii radykalnej271 budziły niepokój wśród klas posiadających.
Zastanawiano się, czy czerwieńcy nie zechcą przerzucić powstania na grunt samej
Galicji.
264 J. Stella-Sawieki, Galicja w powstaniu styczniowym, Lwów 1909, s. 84-91.
Kaczkowski
w cyt. memoriale, Z. Barwiński, op. cit., s. 83, twierdzi, że Komitet został rozwiązany 25
VIII,
dekretem datowanym 19 VIII 1863.
265 Tekst memoriału, Wydawnictwo materiałów, t. III., s. 85-103.
266 Ibidem, s. 65-69.
267 RN do F. Abancourta 11 IX 1863, Dokumenty KCN i RN, s. 234. W.
Rudnicki, Rys
historyczny. Zbiór zeznań, s. 232, bezpodstawnie twierdzi, że owym komisarzem wysłanym
wtedy do Galicji, był Milowicz. Ani Majewski, ani Janowski nie potwierdzają powierzenia
mu
takiej misji.
268 Por. RN do J. Grabowskiego, 30 VI 1863, w sprawie wypowiedzi
antyrządowych pisma
„Kronika". Dokumenty KCN i RN, s. 169.
269 Por. „Prawdę" lwowską z lipca i sierpnia 1863, Prasa tajna, t. II, s. 168-178.
270 O. Beiersdorf, Walka polityczna czerwonych i białych, s. 29 n. Tenże, Nurt
rewolucyjny na
terenie Krakowa, s. 82 n. A. Szczepański, Młodzież krakowska, przyznaje, że ułożył odezwę i
regu-
lamin Straży Narodowej, lecz „poza pierwsze kroki te zamysły nie wyszły".
271 Por. teksty, Demokracja polska w powstaniu styczniowym, s. 100-105^
618
„Kraino wesoła,
Wesoła, choć goła,
My ciebie ocalim od zguby;
Niech świat się zawali,
My zdrowi i cali,
Tyś cały, o kraju nasz luby!
A co nam po wojnie?
My siedzim spokojnie,
Bóg z „Czasem" to wszystko urządzi.
A kto sam pracuje,
Choć kona, spiskuje,
Ten Boga obraża i błądzi. --
chciał wykorzystać dla obalenia rządu Majewskiego; innymi słowy nie dawał się
zepchnąć na boczny tor poznański i zamierzał stanąć z rządem do walki. Niezależnie
od słuszności motywów, jakie nim kierowały, Poznańskie poniosło szwank na
skutek tej decyzji.
„Komitet Wielkopolski, jak dawniej, tak i teraz ducha narodowego w Księ-
stwie Poznańskim budzi, zachęcając wszystkich do niesienia pomocy braciom prze-
ciw Moskwie walczącym, a chociaż zastęp nasz się zmniejszył, w pracy nie ustaje-
my"276. Słowa te znajdują pokrycie w faktach i liczbach. Jak wykazuje rachunek
funduszów Komitetu Wielkopolskiego za okres 4 miesięcy (maj-wrzesień 1863),
wpłynęło w tym czasie ze składek powiatowych 68 tys. tal., że zaś powiaty zatrzymy-
wały trzecią część składek na własne potrzeby, rzeczywiste świadczenia prowincji
za trzecią część roku wyniosły ok. 90 tys. tal. Rząd Narodowy przelał do kasy wiel-
kopolskiej ok. 36 tys.tal., w tym 16200 do dyspozycji osób upoważnionych. Z tych
wpływów Komitet wydał 57495 tal., w tym 1268 na administrację, tj. ok. 2%.
Resztę pieniędzy wydano na broń, amunicję i inne przybory wojenne. Konfiskaty
broni przez władze pruskie Komitet oceniał jako nieznaczne. Część broni przerzu-
cono już przez granicę; na składzie pozostawało 1100 karabinów, 400 pałaszy,
mundurów na 600 ludzi, przyborów na 200 jeźdźców277. W sumie rachunki te
sprawiają wrażenie gospodarki rządnej, oszczędnej, lecz prowadzonej na małą
skalę.
W ciągu letnich miesięcy nie przerzucano z Poznańskiego w Kaliskie gotowych
dużych oddziałów, szły za to mniejsze uzupełnienia dla Calliera i Taczanowskiego.
Jedyną większą próbą była wyprawa Ganiera, który 15 lipca miał wkroczyć do
Królestwa koło Pyzdr na czele ok. 400 ludzi. Przekradających się zatrzymali i roz-
proszyli Prusacy, jeszcze po swojej stronie granicy; tylko awangarda przedostała
się za kordon, ale cofnęła się tegoż samego dnia, ze względu na słabe siły i utraconą
amunicję278.
Jeśli w Galicji ochotników powstańców dawała głównie młodzież inteligencka
lub rzemieślnicza, w Poznańskiem udział ludu był powszechny. Ziemiaństwo
dostarczało środków pieniężnych, żywności, furażu, zakwaterowania dla formowa-
nych oddziałów, szli jednak bić się ludzie wszelkiego stanu. Spisy powstańców ze-
widencjonowanych przez policję pruską, oczywiście więc niekompletne, zawierają
276 List bez podpisu do J. Działyńskiego, Poznań 5 VII 1863, BK, rps 7408, k. 60,
61. Ibidem:
„Co do osobistego stanowiska P. Hrabiego Komitet żadnych rozporządzeń wydać nie może.
Uważa
zaś bytność Pana w Paryżu chwilowo za najstosowniejszą. Powrót do kraju żadnych korzyści
spra-
wie nie przyniesie, a Jego osobę na niepotrzebne niebezpieczeństwo narazi". Następuje
prośba o re-
gularne „sprawozdania polityczne i dyplomatyczne".
277 Cyt. raport Łubieńskiego z 22 IX 1863. Zabór pruski, s. 145 n. Sprawozdanie
Komitetu
Wielkopolskiego, 13 XI 1863, BPP IO, vol. 480/la, k. 7-11, stwierdza, że we wrześniu t. r. w
13
powiatach na 26 pozostawało gotówką 10 226 tal. 28 gr. 8 fen.
278 Raporty landrata z Wrześni i Barensprunga, 16, 21VII 1863, Zabór pruski, s.
122-126.
F. Łuczyński, Pamiątka roku mego pamiętnego 1863 [w:] Spiskowcy i partyzanci, s. 269-274.
S.
Zieliński, op. cit., s. 208.
620
1821 nazwisk. Wśród osób o określonej przynależności stanowej mamy 371 rze-
mieślników, ponad 200 parobków wiejskich, 211 ziemian i dzierżawców, 150 inte-
ligencji i uczącej się młodzieży, ok. 100 ze środowiska kupieckiego, 81 chłopów
gospodarzy279. Można zakładać, że wśród osób, których przynależności klascwej
nie podano, przeważał element ludowy. Analogiczne zestawienie dla prowincji
Prus Zachodnich wylicza 511 osób, w tym 161 chłopów, parobków i robotników
rolnych, 154 rzemieślników i czeladników, 127 ziemian i dzierżawców, 40 oficja-
listów, 29 inteligencji280. Ochotników z Warmii i Mazur, których liczbę szacuje się
na ok. 300281, dostarczyła zapewne w znacznej większości wieś. Wśród ochotników
nie brakło landwerzystów. Gdy idzie o pułki poznańskie, dowództwo pruskie trzy-
mało je głównie w Nadrenii, ale i stamtąd żołnierze polscy zbiegali do Francji282.
Angażowaniu się w ruchu mas ludowych towarzyszył też wzrost nastrojów pa-
triotycznych, te zaś z natury rzeczy zwracały się przeciwko miejscowemu, pruskiemu
zaborcy. Władze narodowe starały się nie dopuszczać do wystąpień przeciw Prusa-
kom, mnożyły się one jednak w sposób żywiołowy. Urzędnicy pruscy otrzymywali
anonimy z pogróżkami, ludność odgrażała się, że niebawem wypędzi Niemców.
„Jak skończymy z Rosjanami, pójdziemy na Prusaka. Musi Prusak oddać to, co
nam zabrał" — mówił b. podoficer z partii Taczanowskiego283. Dochodziło do
otwartych wystąpień. I tak w Gołańczy 9 sierpnia tłum licznie zebrany na odpust
poturbował żandarmów. Dwadzieścia osób aresztowano28*. Walka zbrojna toczą-
ca się za miedzą wytrącała też zabór pruski z rutyny legalizmu. W liście z 5 lipca
pisanym z okolic Brodnicy czytamy: „Jest tu wiele bardzo włościan, którzy z nie-
cierpliwością oczekują chwili przejścia [granicy], a nawet pojedynczo uciekają nie
znając obecnych okoliczności u nas i nadaremnie szukając oddziału wpadają w ręce
Moskali. A jednakże cóż by to był za wpływ na naszych chłopów, gdyby widzieli
tak wielu braci swych pogranicznych w swych szeregach"285.
279 yj^ Truszkowski-Fiedler, Wykaz Wielkopolan uczestników powstania styczniowego,
„Prze-
gląd Historyczny" 1938, Z. Grot, op. cit., s. 148-152.
280 S. Myśliborski-Wołowski, op. cit., s. 174 n„ 252. Zestawienie to obejmuje nie
tylko ochotni-
ków, ale i członków konspiracji, co zapewne obniża stosunek procentowy elementu
plebejskiego.
281 B. Groniowska, op. cit., s. 44.
282 J. Bartkowski do Hotelu Lambert, Metz 14 IV 1863, o stałym zbiegostwie
Polaków z 19 pp.
stojącego załogą w Luksemburgu. Żandarmi francuscy wyłapują ich do legii cudzoziemskiej.
Autor
listu zaopiekował się 2 dezerterami, jeden z nich był z Warmii, drugi z Poznańskiego. B.
Czart,
rps 5752, s. 296-299. Natomiast oficerów Polaków nie było w armii pruskiej prawie wcale, a i
na,
tych, co byli, nie warto było liczyć. J. Działyński do K. Ruprechta, 30 XI1864, BK, rps 7394,
k. 4.
283 F. Gentzen, op. cit., s. 203. Por. też ulotkę znalezioną w sierpniu 1863 w
Dolsku: „iż będzie
nasza najukochańsza Ojczyzna zwyciężona [s], a wy wszyscy Niemcy, jak wam piszą,
będziecie
powieszeni wszyscy. Wiarusy, przysposobiajcie się, jak możecie, z karabinami, z kosami, z
widłami
i czym będziecie mogli". Zabór pruski, s. 132.
284 Raporty landratów i radcy regencji Raffla 11, 15 VIII 1863, Zabór pruski, s. 129-136.
285 „Stan rzeczy w woj. płockim". W nagłówku „Kochany Kaziu", w podpisie
Poraj. BAN
USRR, zespół Sapiehów.
621
Rozdział szesnasty
RZĄD WRZEŚNIOWY
MISJA ZAGRANICZNA TRAUGUTTA
W ostatnim tygodniu lipca 1863 r. stawił się w Warszawie Romuald Traugutt,
dowódca oddziału czynnego od połowy maja w powiatach: kobryńskim i pińskim
na Polesiu. Traugutt liczył lat 38 i był zawodowym oficerem armii carskiej; odbył
kampanię węgierską i krymską, przed rokiem przeszedł w stan spoczynku w stopniu
podpułkownika i osiadł w niewielkim, odziedziczonym wówczas majątku Ostro-
wie, w pobliżu Kobrynia. Brak danych o tym, aby przed powstaniem należał do
organizacji spiskowej, jakkolwiek w latach 1859-1860 służył w Petersburgu i nie
mógł chyba wówczas uniknąć stosunków z kółkiem Sierakowskiego—Dąbrowskie-
go. Do powstania jednak przystąpił późno, później od wielu białych w Królestwie
i na Litwie1. W Cytadeli na śledztwie oświadczył:
„Będąc przekonanym, że niezależność jest koniecznym warunkiem prawdziwe-
go szczęścia każdego narodu, zawsze jej pragnąłem dla swojej ojczyzny. —
Były to moje pragnienia, których urzeczywistnienia oczekiwałem od Boskiej
sprawiedliwości miłosierdzia.
Powstania nikomu nie doradzałem, przeciwnie, jako były wojskowy widziałem
całą trudność walczenia bez armii i potrzeb wojennych z państwem słynącym ze
swej militarnej potęgi.
Gdy zbrojne powstanie wybuchnąć miało w okolicy mojego zamieszkania, - -
na kilka dni przed terminem udano się do mnie błagając, abym objął dowództwo.
Zagadniony zupełnie niespodzianie, - - radziłem odwołanie. Okazało się, że odwołać
nie było już czasu. Zgodziłem się wtedy na prośbę, bo jako Polak osądziłem za mą
powinność nie oszczędzania siebie tam, gdzie inni wszystko poświęcali"2.
Nie ma powodu kwestionować to wyznanie. Wolno co najwyżej przypuścić,
że Traguttowi ofiarowano dowództwo nieco wcześniej, niż „na kilka dni przed
terminem".
1 B. Szwarce, Założenie Komitetu Centralnego, s. 447, wzmiankuje mimochodem, że
Traugutt
„nie chciał powstać w styczniu z nami" podobnie jak Wróblewski, który „dał się odciągnąć"
przez
litewskich autonomistów. Można by wnosić stąd, że wg Szwarcego przed 1863 r. coś łączyło
Trau-
gutta z Wróblewskim. Poszlaka jest jednak wątła.
2 Zeznanie z 4 V 1864. Proces R. Traugutta, t. II, cz. 2, s. 216.
623
Stoczył w ciągu 2 miesięcy 7 potyczek, w tym parę zwycięskich, ale w połowie
lipca musiał rozpuścić oddział wyczerpany długimi marszami i nie znajdujący opar-
cia wśród niechętnej ludności poleskiej. Podążył sam do Warszawy, zapewne w prze- *<
konaniu, że na Białorusi nie ma dlań już pola działania. W Warszawie zgłosił się i
po rozkazy do Rządu Narodowego3. Wywarł pozytywne wrażenie swoją fachowo-
ścią, rzeczowością — i właśnie tym, że po tak wielu trudach chce jeszcze służyć ,
dalej. Dubiecki i Janowski twierdzą, że członkowie rządu postanowili powołać go
do swego składu, jako niezbędnego, wojskowego specjalistę4. Awejde i Majewski
opowiadają inaczej: że Trauguttowi chciano powierzyć dowództwo dużego oddziału, i
który z Augustowskiego miał wkroczyć na Litwę5. Majewski zresztą dodaje: „Ukry- i
tym celem naszym zapewne [s] także być musiało, aby przeciw ambitnym dwómi
dyktatorom emigrantom postawić czystą i zdolną rodzimą krajową postać i tym |
sposobem uzyskać wyrzeczenie się praw chwilowo w dyktaturach nabytych. Po 1
powrocie miał być Traugutt członkiem naszego rządu, kierującym Wydziałem Wojny, J
a z postępem powstania naczelnym wodzem jakiego terytorium wojennego"6. 1
Zarówno w powołaniu Traugutta do rządu, jak w powierzeniu mu większego 1
dowództwa na Litwie, można uznać właściwe zużytkowanie wybitnego człowieka. j
Nie uczyniono jednak ani jednego, ani drugiego. Mianowano go generałem i wyprą- |
wiono za granicę, jako „pełnomocnika wojskowego na Galicję Wschodnią i Zacho- i
dnia"7. Zlecono mu długą listę obowiązków: zbadanie przyczyn klęski pod Radzi- I
wiłłowem8, skontrolowanie przygotowań do nowej wyprawy na Ruś, omówienie 1
i
planów strategicznych z Różyckim, Krukiem i Wysockim (sic!), uregulowanie |
werbunku francuskich oficerów, weryfikację stopni dowódców powstańczych, reor- :'i
ganizację zakupu i przywozu broni itd. Wszystko to były sprawy istotne i solidne j
ich wypełnienie mogło energicznego człowieka pochłonąć na stałe. Traugutt zużył |
na tę podróż 2 miesiące i nie zdziałał wiele. Czy nie byłby się wtedy przydał w War- j
3 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 167 twierdzi, że RN otrzymał był z Wilna fałszywy
raport
o śmierci Traugutta. O jego przyjeździe niezapowiedzianym por. też M. Dubiecki, Romuald
Traugutt,
s. 27 n. Majewski co prawda (Zeznania śledcze, s. 257) pisze: „Zawezwaliśmy do Warszawy
słynnego
na Litwie Traugutta" i wersję tę przyjmuje A. Szelągowski, op. cit., t. III, s. 444, w swym
hiperkry-
tycyzmie wobec trauguttowskiej hagiografii. Wątpliwe jednak, by RN w ciągu 2 tygodni
otrzymał
raport o rozpuszczeniu oddziału Traugutta, a potem zdążył ściągnąć go do Warszawy. O
bitwie \
Traugutta pod Horkami z 17 V 1863 doniosły „Wiadomości z Pola Bitwy" dopiero 16 lipca.
Prasa J
tajna, t. I, s. 515. \
* 1. K. Janowski Pamiętniki, t. II, s. 171. M. Dubiecki, Romuald Traugutt, s. 35. j
3 O. Awejde, op. cit., s. 598 n. Por. też zeznanie J. Kozielta z 1872 r. Ruch rewolucyjny na
Litwie I
i Białorusi, s. 178. |
6 Zeznania śledcze, s. 258 n. S
7 Ten tytuł nadaje Trauguttowi RN w piśmie do E. Różyckiego z 26 VIII 1863,
Dokumenty J
KCN i RN, s. 226. K. Majewski, Zeznania śledcze, s. 258, nazywa go „komisarzem
wojennym", j
M. Dubiecki, Romuald Traugutt, s. 35, „komisarzem nadzwyczajnym", J. K. Janowski,
Pamiętniki, J
t. II, s. 172, „komisarzem dla spraw cywilnych, jak i wojskowych", O. Awejde, op. cit., s.
578, |
tylko „komisarzem". |
8 RN do R. Traugutta, 26 VIII 1863, cyt. J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 179. s
624
szawie, w Wydziale Wojny? Jest jeszcze inne wytłumaczenie jego misji: że była
dlań jak gdyby kursem instruktażowym przed objęciem najwyższej władzy oraz że
mu powierzono w Paryżu zbadanie rzeczywistych intencji Napoleona III wobec
Polski9. Niezaprzeczenie Traugutt nauczył się niejednego w czasie swej podróży.
Luksusowe to było jednak szkolenie w tej chwili, gdy czas naglił i nadchodziła zima.
Co się zaś tyczy dyplomatycznej misji: miałby rację Rząd Narodowy, gdyby chciał
skontrolować w Paryżu ścisłość raportów Władysława Czartoryskiego. Ale czy
mógł tego dopiąć skromny oficer saperów, świeżo przybyły z powiatu kobryń-
skiego?
Niepokojąca jest, słowem, rozbieżność między nadziejami wiązanymi w Warsza-
wie z osobą Traugutta a misją, którą mu powierzono. I dopiero w kontekście innych
posunięć ówczesnego rządu rzecz staje się zrozumialsza: bo i w innych zakresach
dostrzegaliśmy dysproporcję między słusznymi w teorii założeniami a przeczącą
im realizacją: w dziedzinie strategii, Zaopatrzenia armii, dyplomacji, propagandy,
administracji, w traktowaniu białych i czerwonych... Majewski twierdził na posie-
dzeniach rządu, że chce wykorzystać talenty Traugutta; to samo mówił o wyko-
rzystaniu Mierosławskiego i Langiewicza. Lecz żaden z nich nie został „wykorzysta-
ny"> póki Majewski znajdował się u władzy...10
Zaopatrzony w omówioną instrukcję Traugutt opuścił Warszawę 15 sierpnia.
Spędził co najmniej tydzień w Krakowie i 3 dni we Lwowie. W tym ostatnim mieście
omawiał z Różyckim przygotowania do wyprawy na Ruś, a z Jarmundem — spo-
soby ukrócenia opozycji Komitetu Galicji Wschodniej11. Nic nie wiadomo o jego
kontaktach krakowskich. Następnie udał się do Wiednia, „gdzie skomunikował
się z agentem rządu, Skorupką, i zlustrował działalność tamtejszej agencji broni"12.
Około 1 września musiał już być w Paryżu. Jedyny dochowany, a mianowicie drugi
z rzędu paryski raport Traugutta nosi datę 8 września13. Porusza on wiele spraw
szczegółowych, a więc ocenia (krytycznie) działalność komitetu paryskiego, zasta-
nawia się nad ukierunkowaniem polskiej propagandy zagranicznej, rozgląda się
za nowym kandydatem na agenta w Stambule oraz, jak już się rzekło, werbuje
korespondentów dla warszawskiej „Niepodległości". Dwa punkty tego raportu
9 M. Dubiecki, Romuald Traugutt, s. 36. A. Szelągowski, op. cit., t. III, s. 444.
10 Por. refleksję J. Łukaszewskiego, s. 230: „Jeśli kto był poszlakowany przez Moskwę,
albo
wydawał się niebezpiecznym Rządowi Narodowemu, natychmiast wysyłano go w senatory —
za
granicę". Czy taka była właśnie intencja Majewskiego odnośnie Traugutta, tego oczywiście
udo-
wodnić się nie da. L. Ratajczyk, op. cit., s. 88-90, zdaje się sądzić, że to Traugutt odrzucił
propono-
wane mu dowództwo na Litwie i wybrał się za granicę — hipoteza mniej chyba jeszcze
przekony-
wająca.
11 S. Jarmund, Wspomnienia z pobytu w Galicji w r. 1863, Lwów 1893, s. 144-147. F.
Ziemiał-
kowski, op. cit., t. Ul, s. 172. L. Ratajczyk, op. cit., s. 90-91.
12 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 209.
13 Wydawnictwo materiałów, t. V, s. 288-295. Raport nie jest podpisany, autorstwo
Traugutta
potwierdza J. K. Janowski, loc. cit. Z tekstu wynika, że Traugutt kontynuował to pismo
jeszcze
12 IX.
625
cji. Twierdził, „że zamiast prochu kupowano w workach piasek, że lokaje eskortu-
jący proch wysadzali go w powietrze, że wszystkie przybory niesłychanie przepła-
cano i tracono, że wszystko dzieje się dla pozoru, - - że system wzajemnego obełgi-
wania się panuje, że każde rzetelne słowo uważane jest niemal za zdradę stanu". \
Zapowiadał drugie, poprawne i mocno pomnożone wydanie broszury W tyli j
i kończył słowami: „Naprawa pojedynczego złego nie pomoże. Trzeba system
zmienić"38.
Spokojniej, lecz równie stanowczo podejmował krytykę rządu Kubala, w ano-
nimowej broszurze pt. Uwagi przez pewnego. Naród położył zupełne zaufanie w rzą-
dzie. Tymczasem rząd „zdawał się go chcieć ochronić od zbytniego krwi rozlewu,
- - nie chciał obarczać narodu podatkami i odrywać obywateli od żniwa i młocki.
— Naród modlił się do Boga, w Jego pomocy pokładał jedyną nadzieję. Rząd
żebrał jej u wszystkich tronów i u cara zarazem". Autor stawiał 2 postulaty: „Rząd
powstały z ruchu, rząd powstania, na ludziach ruchu opierać się musi. - - Wszyst-
kie wyższe stanowiska w organizacji ludźmi powstania obsadzone być winny".
Następnie autor doradzał powołanie doradczej Rady Narodowej z „inteligencji
powstańczej i organizacyjnej, bez różnicy politycznej wiary, stanowiska socjalnego, \
religii lub wieku". Rada pozostawałaby tajną, rząd „w ważnych chwilach" zasię-
gałby opinii jej członków na drodze organizacyjnej39.
„Gazeta Narodowa" lwowska, zaprzątnięta walką z miejscowym komitetem
białym, nie mogła ostro krytykować/ rządu, którego autorytet pragnęła właśnie
umocnić. Ale i tu, pod rubryką korespondencji z Warszawy, lub „z Mazowsza",
pojawiały się oskarżenia: że rząd odkłada pospolite ruszenie, że tłumi opinię publi-
czną, że zawiesił de facto działalność trybunałów rewolucyjnych. — „Członkowie
rządu — twierdzono — zajęci i zmęczeni ciągłą a ogromną pracą nie mają dosyć
czasu, a zwłaszcza świeżego umysłu do krytycznego obrachunku z własnymi czynnoś-
ciami"40. Tu również nasuwał się wniosek — potrzeby zmiany ludzi. s
W Krakowie do połowy sierpnia bawił znany nam demokrata emigracyjny
Ludwik Bulewski. Oto jak malował sytuację przyjacielowi swemu, Mazziniemu.
„Przewidując nieszczęście i przekonawszy się, że cały kraj sprzeciwia się polityce :J
rządu, związałem się z niektórymi ludźmi ruchu, b. członkami KCN, i wzięliśmy się \
do organizowania opozycji". Wciągnęliśmy zarówno galicyjskich czerwonych, jak
i mierosławczyków. „Wszystkie te partie zjednoczyły się dzięki naszym wysiłkom
i w tej chwili są ni mniej, ni więcej, tylko obozem opozycji rewolucyjnej, z ośrodkiem i
w Warszawie. Tam też należy zadać cios reakcji i zmienić wszystko, do końca tego j
38 Ulotka pt. Odpowiedzi, B. Jag. 224768, cz. II, nr 83, polemizująca z atakiem
„Naprzodu"
z 18 VII 1863 na broszurę W tyli Prasa tajna, t. II, s. 159.0 kolportażu W tyli w Warszawie w
sierp-
niu, por. K. Majewski, Zeznania śledcze, s. 274. M. Pawliszczew, op. cit., t. II, s. 156, pod 20
VIII
1863 r.
39 Uwagi przez pewnego, Warszawa [sic] 1863. Przedruk z pochlebnym komentarzem,
„Ga-
zeta Narodowa", 25 VIII, 3, 4, 10 IX 1863. O. Beiersdorf, Walka polityczna, s. 23-25.
40 „Gazeta Narodowa", 25, 28 VIII 1863.
632 \
?
"i
•i
/
miesiąca". Równocześnie nastąpią przewroty w Krakowie i Lwowie41. „Byli człon-
kowie KCN", o których tu mowa, to najprawdopodobniej Chmieleński i Narzymski.*
W Warszawce zatem montowano wystąpienie przeciw rządowi. Kolportowano
różnego rodzaju zarzuty: że Rząd Narodowy rozmyślnie hamował powstanie, chcąc
tylko doczekać się obcej pomocy — obecnie zaś pomoc zawiodła; że Majewski
jest na usługach w. ks. Konstantego; że umyślnie spowodowano klęskę pod Fajsła-
wicami, ponieważ zwycięska armia gen. Kruka nigdy by nie przystała na honorową
kapitulację. Itd. itd.42. Oszczerstwa te zawierały malutkie ziarnko prawdy: rząd
istotnie zaniedbał możliwość wzmożenia walki, istotnie dawał, posłuch tej „białej"
tendencji, która lękała się kroków rewolucyjnych, a oglądała na Napoleona III. Jest
zrozumiałe, że czyniono go odpowiedzialnym za krytyczną sytuację powstania.
Obalenie tajnego rządu sprowadzało się znów, tak samo jak w maju, do pozyska-
nia sobie tajnej policji. Jak później stwierdzał komendant miasta Koziełł, były wtedy
w Warszawie 4 policje powstańcze: 1) Janka Białego, 2) Ludwika, 3) Pawełka,
4) Przybylskiego., „Policje te do pewnego stopnia były wrogie jedna drugiej, każda
działała trochę na własną rękę i to pozwalało nam kontrolować jedną przez drugą"*3.
Rozpłaczmy tę gmatwaninę. Policja Janka Białego (Karłowicza), najdawniejsza
z nich wszystkich policja wykonawcza, zajęta była głównie kontrwywiadem. Policja
Ludwika (Okularnika, pseudonim Lempkego) — to miejska organizacja wojskowa,
bezpośrednio podporządkowana komendantowi miasta. Policja Pawełka (Lando-
wskiego) — to dawna żandarmeria, obecnie zwana strażą narodową — wrócimy
do niej za chwilę. Na koniec policja Przybylskiego, to znana nam organizacja miej-
ska, złożona z wydziałowych i sekcyjnych.
W połowie sierpnia Rząd Narodowy wziął się do uporządkowania tych poli-
cyjnych agend, właśnie z myślą o lepszym zabezpieczeniu rządu od strony „wywro-
towych elementów". Utworzono więc osobny Wydział Policji i powierzono go Adol-
fowi Pieńkowskiemu. Przyznano mu budżet 30 tys. złp. miesięcznie44. Podporządko-
wano mu zarówno policję wykonawczą (Janka Białego), jak i straż narodową (Pa-
41 L. Bulewski do J. Mazziniego, Londyn 20 VIII 1863. S. Falkowicz, O polskom
wosstanii,
s. 211 n. Taż, Iz istorii riewolucjonnogo dwiżenija połskogo naroda, „Kratkije Soobszczenija
Insti-
tuta Sławjanowiedienija" 1964, nr 42, s. 65-68. Z tymi to zapowiedziami Bulewskiego wiąże
się
przedwczesna pogłoska zarejestrowana w liście Marksa do Engelsa, 12 IX 1863, jakoby RN
został
już opanowany przez czerwonych, Marks i Engels o Polsce, t. I, s. 387.
42 W. Biechonski do W. Przyborowskiego, 2811908, Fawley Court. W. Przyborowski, D.
V,
s. 132. Por. echo tych oskarżeń u B. Szwarcego, Wydawnictwo materiałów, s. 51: „Ci
panowie pod
opieką sztyletników Lempkego, Landowskiego i Karłowicza bawili się w czystą biurokrację i
zmar-
nowali nie tylko skarb narodowy (ażeby szlacheckim poręczycielom listów zastawnych nie
szkodzić),
ale całe siły powstańcze w 3 zaborach, wówczas właśnie, gdy Moskwa była w
nąjkrytyczniejszym
położeniu". I
43 Zeznanie J. Koziełła z 1872 r., Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s. 180.
44 Sprawozdanie rachunkowe Wydziału Policji, 20IX 1863, Dokumenty KCN i RN, s.
236-238.
„Rozporządzenia Wydziału Policji", 31 YIII-23 IX 1863, ibidem, s. 407-413, 581 n. K.
Majewski,
Zeznania śledcze, s. 266. J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 173. A. Pieńkowski, op. cit., s. 61
n.
A. Borowski, op. cit.
633
z której dokonano zamachu, lecz i sąsiedniej, będącej także własnością „pana An-
drzeja", tudzież położonej w ogrodzie jego rezydencji. W ten sposób rząd zaborczy
odpłacał się nieobecnemu Zamoyskiemu za jego odmowę współpracy z 1862 r.
Berg, prawdę powiedziawszy, mógł sobie winszować tego zajścia. Uszedł cało
z niebezpieczeństwa, wypadek zaś otoczył go chwałą w Rosji i bardzo wzmocnił
jego pozycję w Petersburgu67. Ponadto zamach stwarzał dogodny pretekst do roz-
pętania kampanii terroru, która leżała i tak w zamiarach Berga. „Podejmę coś
w rodzaju wojny przeciw ludności miasta Warszawy — pisał do cara. — Jeżeli uda
mi się, w co nie wątpię, posiać w niej lęk wobec autorytetu rządu, główne ognisko
powstania w kraju zostanie sparaliżowane"68. Pierwszym krokiem było okupowanie
przez wojsko wszystkich klasztorów warszawskich; następnym — publiczne roz-
strzelanie na pięciu placach śródmieścia, tyluż powstańczych żandarmów (30 wrze-
śnia). W ślad za tym miała pójść nałożona na ludność miasta kontrybucja.
Rozkaz dzienny naczelnika miasta z 29 września potwierdzał, że zamach na Berga
dokonany został „z polecenia Rządu Narodowego", usiłował też uzasadnić słusz-
ność tego kroku. „Gdyby zbir, który grozi narodowi stryczkiem, Sybirem i knutem,
nie widział wciąż przed sobą widma śmierci z rąk ludu, stopniowo coraz więcej
zawładałaby nami szatańska polityka grozy i tortur, polityka wytępienia i zbrodni"69.
Argument ten byłby słuszny, gdyby po pierwszym, nieudanym ciosie organizację
było jeszcze stać na zadawanie następnych.
NOWY RZĄD; ZAMIERZENIA I REALIZACJA
Czerwoni odsunęli od steru ludzi, których oskarżali o działanie na zgubę powsta-
nia. Szło teraz o to, czy sami podołają zadaniu, którego się podjęli. W pierwszej
chwili ich sytuacja zdawała się katastrofalna. Wszyscy dyrektorzy wydziałów poda-
li się do dymisji nie chcąc, jak twierdzili, mieć do czynienia z Chmieleńskim. Za ich
przykładem poszło wielu referentów. Dyrektor skarbu Skarżyński, mąż zaufania
białych, wyjechał za granicę. Załatano luki z pewnym trudem. Dobrowolski zatrzy-
mał, obok członkostwa rządu, kierownictwo Wydziału Spraw Wewnętrznych.
Przejął również opiekę nad sprawami zagranicznymi i wojną, z tym że Wydział
Wojny wziął po Dębińskim-Kocie dotychczasowy jego pomocnik, Józef Gałęzowski.
Skarb i prasę nadzorować miał Kobylański70. Zlikwidowano Wydział Policji,
67 O tym, że w Petersburgu nie bardzo liczono na to, że Berg da sobie radę, por. A.
Gorczakow
do w. ks. Olgi, 21 VIII/2 DC/1863, cyt. I. Koberdowa, W. ks. Konstanty, s. 247. P. Wałujew,
op. cit.,
t. I, s. 247-248, zapisy z 10/22/DC, 20 IX/2 X/ 1863.
68 F. Berg do cara, 21, 24, 30 IX 1863, CGAOR, z. 728-i, inw. 1, vol. 2742, cz. I, k. 9,
17,
25-26.
69 Rozkaz dzienny nr 25, Dokumenty KCN i RN, s. 470. Ibidem, s. 475, rozkaz dzienny
nr
26 z 8 X 1863, o kradzieży ruchomości z domu Zamoyskiego.
70 F. Dobrowolski, Dwie chwile, loc. cit., J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 220,
twierdzi,
chyba mylnie, że Dobrowolski wziął także Wydział Skarbu.
640
641
„Gdy powstanie silnie wzmaga się w kraju, natenczas RN silniej stoi w Warszawie
i nie ulega zmianom. Gdy powstanie słabnieje, natenczas naród - - mylnie czy nie-
mylnie przypisuje to osłabienie niedostatecznej czynności RN, -- żąda wejścia \
w skład jego energiczniejszych ludzi"78. Krakowska „Kronika" tak tłumaczyła J
różnicę pomiędzy dawnym białym a obecnym czerwonym rządem: „Biali są to po |
większej części ludzie starsi wiekiem, kochający ideę, ale oglądający się także na
interesy materialne. - - Czerwoni chcą użyć wszystkich środków i zasobów, - - aby j
o własnych siłach sprostać wrogowi. - - Ojcowie są w obozie pierwszych, synowie
są po największej części w obozie drugich. — Obawy Europy, że zmiana rządu po-
ciągnie za sobą przewrót całego gmachu socjalnego, będzie odwołaniem się do re- |
wolucji powszechnej i najgorszych namiętności, nie mają żadnej podstawy. -- ]
Ostatnie przeobrażenie RN nie jest niczym więcej, jak tym, czym są zwykłe zmiany i
ministrów w regularnym państwie"79. A\
Tymczasem korespondenci krajowi Hotelu Lambert przesyłali na zachód odmienne
informacje. Zygmunt Kaczkowski, będący już wtedy w służbie austriackiego wy-
wiadu, tak referował program nowego rządu w Warszawie: „My nie mamy czasu
czekać. Zima długa. Trzeba palić w piecu, dopóki można. Im gorzej, tym lepiej. \
Im więcej barbarzyństw popełniać będą Moskale, tym bliższa interwencja. Ludzi
na ofiarę szczędzić nie będziemy. Patriotyzmu do 'dachów i kamienic warszawskich |
nie mamy ..."80. Stanisław Koźmian ostrzegał: „Musicie już wiedzieć, że dawny
rząd został zastąpiony przez zupełnie inny, złożony z szaleńców i wyrzutków spo- !
łeczeństwa"81. Konstanty Górski zapowiadał, że nowy rząd udzieli zapewne dymisji
Czartoryskiemu. „Jeżeli rzeczy pójdą dzisiejszym trybem, kraj wkrótce jęknie przed
gwałtownością represji, albo w RN we łby sobie postrzelają, albo Mierosławski
i zwolennicy jego zwrócą powstanie na drogi czysto socjalno-rewolucyjne"82. Pro-
sił więc Górski ks. Władysława, ażeby wezwał Rząd Narodowy do opamiętania.
„W tej chwili dochodzi mnie wiadomość — pisał więc Czartoryski do Warszawy,
— jakoby skład członków RN znacznej miał ulec zmianie i jakoby polityka rządu
zupełnie inny miała wziąć kierunek. Niepodobna mi ukryć boleści, jaką to doniesie-
nie mi zadało. - - Chwila jest niezmiernie ważna, po raz pierwszy Francja i Anglia
decydują się nie na krok jaki do Rosji, ale na jawne przeciw Rosji wystąpienie, czy
to przez przyznanie nam praw belligerentów, czy też przez oświadczenie, że Moskwa
straciła swe do Polski traktatowe prawa. Jeden głos niecierpliwszy z naszej strony
wszystko znowu odwlecze, jeśli wszystkiego nas nie pozbawi! Zapewne niewiele
78 Ibidem, 9 X 1863, art. wstępny. Por. wcześniejsze artykuły z 20, 29 IX, 2 X 1863.
79 „Kronika", 16 X 1863. „Czas" i „Dziennik Poznański" milczały o przewrocie.
80 Z. Kaczkowski do L. Kaplińskiego, Lwów 30 IX 1863, B. Czart, rps 5740, s. 227.
81 S. Koźmian do Paryża, Kraków 16 X 1863, ibidem, s. 353. Por. aluzję w piśmie RN
do W.
Czartoryskiego, 28 X 1863. Polska działalność dyplomatyczna, 1.1, s. 199, że po zamachu
wrześniowym
„ostrzeżono księcia depeszą, ażeby na prostych wieściach o zmianie nie polegał". Depesza nie
do-
chowała się; wyszła zapewne z Wydziału Spraw Zagranicznych.
82 K. Górski do W. Czartoryskiego, Warszawa 26 IX 1863, B. Czart, rps 5739, s. 545.
\
642 !
warta ta pomoc moralna, którą nam dają rządy, ale mniej jeszcze przyniesie nam
stronnictwo rewolucji europejskiej"! Książę przypominał, jak w 1831 r., tuż po
zajściach z 15 sierpnia, powstanie stoczyło się do przepaści. W końcu błagał, by rząd
się nie spieszył ze zmianami personalnymi — „by nie zepsuć wszystkiego, co się
już zrobiło lub gotuje, by sprawie nie zadać stanowczego ciosu, w końcu powiem,
by nie obrzucić ją śmiesznością, która w polityce każdego zabija"83.
Rzeczywista sytuacja w rządzie nie przedstawiała się ani tak idyllicznie, jak chcia-
ła prasa galicyjska, ani tak'groźnijs, jak malowali to korespondenci Hotelu Lambert.
W rządzie znajdował się, owszem, Chmieleński, ale raczej osamotniony. Raz
przecie warto by dojść, co właściwie reprezentował Chmieleński. Janowski nazwał
go „kreaturą iście katylinarną", Awejde zaś „niepohamowanym anarchistą i sza-
leńcem", albo „nędznym awanturnikiem"84. Żaden z nich nigdy nie widział go na
oczy. Daniłowski, Dobrowolski, Szwarce, którzy z nim współpracowali, podkreśla-
ją głównie jego sangwiniczny temperament i ogromną ambicję85. Czemu więc jego
osoba budziła wstręt i odrazę wśród tylu uczestników powstania, niekoniecznie
białych? Mówi się: ponieważ był terrorystą. Ależ terror, zamachy na carskich zausz-
ników, także wysokiej rangi, uprawiały wszystkie kolejne rządy narodowe, od Gil-
lera aż do Traugutta. Chmieleński mierzył wyżej: w Konstantego, Wielopolskiego,
Berga. W latach popowstaniowych zamachowców na życie cara i jego ministrów
czczono jak bohaterów, nawet gdy potępiano ich metodę walki. Mówi się jeszcze:
Chmieleński posyłał na śmierć innych ludzi, a sam się ukrywał. Wszyscy przywódcy
powstania posyłali na śmierć innych ludzi, a nie wszyscy odrzucili szansę uciecz-
ki za granicę...
„Chmieleński usiłował sprowadzić powstanie na pole rewolucji socjalnej" —
pisze Dobrowolski. Tu chyba leży sens przydomka „anarchista" i źródło niena-
wiści, którą wywoływał. Na czymże jednak polegał „anarchizm" Chmieleńskiego?
Według Dobrowolskiego Chmieleński domagał się: 1) „kary śmierci na jednego
z członków poprzedniego rządu" (tzn. Majewskiego); 2) „usunięcia z pieczęci na-
rodowej korony, jako godła władzy monarchicznej"; 3) dania dymisji Czartorys-
kiemu86. To jeszcze nie rewolucja socjalna! Bardzo być może, iż „namiętny zapalczy-
83 W. Czartoryski do RN, 30 IX 1863, Polska działalność dyplomatyczna, 1.1, s. 361 n.
Nie jest
to oczywiście odpowiedź na cyt. list K. Górskiego z 26 DC, ale uprzedza ona jego życzenia.
84 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. III, s. 340. O. Awejde, op. cit., s. 406, Zeznania śledcze,
s.
137. Por. też A. Giller, Historia, t. I, s. 225.
85 W. Daniłowski, op. cit., s. 93, F. Dobrowolski, Dwie chwile, nr 214. B. Szwarce,
Założenie
Komitetu Centralnego, s. 445. Por. też moją przedmowę do S. Wilskiej, Pamiętnik o I.
Chmieleńskim,
s. XI-XVII.
86 F. Dobrowolski, Dwie chwile, „Dziennik Poznański" 1868, nr 216. Posądzano jeszcze
Chmie-
leńskiego o to, że chciał: „1) opanować i zdobyć wszystkie koszary w Warszawie; 2)
zbombardować
Warszawską Cytadelę racami kongrewskimi; 3) fałszować banknoty rosyjskie, aby tym
sposobem
podkopać kredyt Cesarstwa". Por. cyt. zeznanie P. Landowskiego. Z. Janczewski, Zeznania
śledcze,
s. 67. W. Przyborowski, D. V, s. 193. Te jednak wersje zdają się spreparowane przez
propagandę
carską.
643
skwapliwie, że gotów jest poprzeć Austrię, jeśli Rosja ją zaatakuje114. Russell, rzecz
jasna, wszelkich gwarancji odmówił. W związku z tym Czartoryski 8 października
sam zwrócił się do ambasady austriackiej w Paryżu. Przemawiał we własnym imie-
niu, choć oczywiście z wiedzą Drouyna: jeśli Austria pomoże odbudować Polskę,
zada cios swym głównym rywalom, tj. Rosji i Prusom, zada także cios rewolucji,
bo Polska odbudowana będzie konserwatywną. Austria może sobie zatrzymać
óalicję tak długo, póki nie uzyska w zamian poważnej rekompensaty. Francja nie
myśli więcej o nabytkach w Niemczech i zadowoli się kawałkiem Belgii! I clou
wszystkiego: Francja dla dogodzenia Austrii zgodziłaby się na ponowny rozbiór
Włoch115! Tak daleko dyplomacja powstańcza nigdy jeszcze nie odstąpiła od swych
pierwotnych założeń. Mimo to Rechberg zapytany o instrukcje z Paryża uchylił
się od podjęcia polsko-francuskiej oferty.
Tegoż samego dnia 8 października odeszła z dużym opóźnieniem nota brytyjska
do Petersburga. Russell z wielkim trudem uzyskał zgodę Palmerstona na ten krok,
zdaniem premiera bezużyteczny. Depesza do Napiera kończyła się słowami: „Rząd
JKM ukazał w depeszach swych z 11 sierpnia i poprzednich, że prawa Polski miesz-
czą się w tym samym dokumencie; który ustanawia cesarza Rosji królem Polski.
Rząd JKM nie wątpi, że jest intencją cesarza Rosji uznanie tych praw i wypełnianie
swych zobowiązań międzynarodowych. Rząd cesarski winien zdawać sobie sprawę,
że o ile tego nie czyni, może dojść do uznania [it may be agreed], że panowanie Rosji
w Polsce nie może się opierać na sankcji międzynarodowej". Nazajutrz po wyprawie-
niu tej depeszy Russell telegraficznie dał znać lordowi Napier, aby wstrzymał się
z jej doręczeniem aż do dalszych instrukcji. W Hotelu Lambert twierdzono, że to
Bismarck zmusił rząd brytyjski do zmiany decyzji: miał zagrozić, że jeśli Anglia
odmówi Rosji prawa do panowania w Polsce, Prusy odmówią Danii prawa do
panowania w Szlezwiku i Holsztynie. W korespondencji dyplomatycznej nie ma
jednakże śladu podobnej demarche Bismarcka. Nie ma także pokrycia źródłowego
teza, jakoby wstrzymanie noty spowodował rząd wiedeńsli. Wszystko, co na ten
temat mówią dokumenty, to to że Palmerston 9 października oświadczył Russellowi,
iż wczytawszy się w tekst wysłanej już noty, musi założyć sprzeciw co do jej zakończe-
nia. Odmawiając bowiem Rosji praw do Polski narusza się postanowienia kon-
gresu wiedeńskiego116! To samo kategorycznie powiedział Czartoryskiemu — z tym
dodatkiem, że wcale nie widzi, co mogliby zyskać Polacy na uznaniu ich za stronę
wojującą. Przy okazji potępił zamach na Berga: „Mordujecie w Warszawie urzędni-
ków rosyjskich, którzy wykonywają tylko rozkazy swojej władzy, to okropne"117!
11* H. Wereszycki, Austria a powstanie, s. 230-235. Tenże, Anglia a Polska, s. 175.
115 Rozmowy W. Czartoryskiego z Drouynem i Mullinenem, 8 X 1863, Pamiętnik,
s. 168,
383-385. H. Wereszycki, Austria a powstanie, s. 238-240. S. Bóbr-Tylingo, Napolion III, s.
334-338.
116 H. Wereszycki, Anglia a Polska, s. 175-178. J. Feldman, op. cit., s. 214-216. R.
Leslie,
Reform and Insurrection, s. 200.
117 Sprawozdanie A. Wodzickiego z rozmów W. Czartoryskiego z Russellem i
Palmerstonem,
Londyn 13-14 X 1863, Polska działalność dyplomatyczna, t. II, s. 371-377.
650
Napoleon III wystąpił z projektem kongresu na własną rękę, nie radząc się
członków rządu. Był rozgoryczony przebiegiem interwencji dyplomatycznej i szu-
kał z niej efektownego wyjścia. Wzbudził istotnie sensację w opinii publicznej.
Czartoryski nazwał tę mowę „aktem najwyższej zręczności politycznej": cesarz
„ogłosił się orędownikiem uciśnionych", zagroził wojną w wypadku, gdyby mo-
carstwa nie poszły na rozwiązanie pokojowe122. Mowa byłaby istotnie zręczną,
gdyby Napoleon był w stanie narzucić swą wolę Europie. Jego bluff był nazbyt
przejrzysty; polegał na tym, że proponowany kongres musiałby przynieść straty
wszystkim mocarstwom — z wyjątkiem Francji. Wszystkie też, w sposób bardziej,
lub mniej kurtuazyjny, odrzuciły propozycję kongresu. Wówczas okazało się, że
osamotniona Francja wojennej alternatywy podjąć nie jest w stanie. Własny swój
udział w interwencji na rzecz Polski Francja napoleońska zamknęła frazesem — bez
pokrycia.
Co się zaś tyczy trzeciego, austriackiego partnera, było wiadome, że przyłączył
się do niej tylko dlatego, ażeby zapobiegać takim właśnie pomysłom Napoleona,
jak ów fatalny kongres. Po 5 listopada pozostawało Austrii już tylko jedno wyjście:
zatrzeć za sobą ślady udziału w akcji na rzecz Polski; umożliwić sobie udział w akcji
przeciw Polsce. Oczywiście, w porozumieniu z Rosją i Prusami.
TRAUGUTT U WŁADZY
Dojście czerwonych do władzy w Warszawie wstrząsnęło w niemniejszym stop-
niu organizacją galicyjską. I w Krakowie, i we Lwowie, toczył się, jak pamiętamy,
spór o Władzę i o pieniądze, między komisarzami z Warszawy a przedstawicielami ga-
licyjskiego ziemiaństwa. We Lwowie 1 września Izydor Kopernicki, następny z kolei
komisarz Galicji Wschodniej, nakazał raz jeszcze rozwiązać się białemu komite-
towi — z tym samym, co i pierwej negatywnym skutkiem. Zapanowała teraz „kom-
pletna anarchia", komisarz tworzył swą własną organizację, niezależną od komite-
towej, nikt nie wiedział, kogo się słuchać123. W Krakowie w tymże czasie policja
austriacka uwięziła Elżanowskiego, Dymidowicza i paru członków Rady Prowincjo-
nalnej. Nowy skład rady był jeszcze wyraźniej biały, a ściślej — czartoryszczykowski
(L. Wodzicki, J. i S. Tarnowscy, kupiec Hahn)124. Toteż zmiana rządu w Warsza-
wie dała sygnał krakowskim czerwonym do generalnego ataku na Radę Prowincjo-
nalną. Ta ostatnia wydała okólnik do obwodów prostujący fałszywe pogłoski i do-
wodzący, „że RN, mimo nieuniknionej niekiedy zmiany któregoś z członków, jest
122 Raport W. Czartoryskiego, 10 XI 1863. Polska działalność dyplomatyczna, t. I, s. 384
n.
123 Wydawnictwo materiałów, t. III, s. 126-128. Ibidem, s. 143-144. List ze
Lwowa do W. Ża-
boklickiego, 16 IX 1863. Memoriał Z. Kaczkowskiego, E. Barwiński, op. cit., s. 92. „Prawda"
lwowska z 1 IX i 1 X 1863, Prasa tajna, t. II, s. 176-178.
124 Memoriał Z. Kaczkowskiego, E. Barwiński, op. cit., s. 120. S. Koźmian, op.
cit., 1.1, s. 184.
O. Beiersdorf, Walka polityczna, s. 30.
652
jeden i tenże sam co do zasad i ogólnego kierunku"125. Z ramienia rady też naczel-
nik miasta Krakowa, Aleksandrowicz, rozwiązał 5 października podwójnie zakon-
spirowane Bractwo Rzemieślnicze, mimo jego gwałtownych protestów126.
Rząd wrześniowy przysłał tymczasem na komisarza Galicji Zachodniej Ignacego
Maciejowskiego, którego pamiętamy jako mierosławczyka, czynnego w Krakow-
skiem wiosną 1863 r. Maciejowski okazał radzie, jak opowiada oburzony Ko-
źmian, „postanowienie poddające Galicję pod bezpośredni zarząd rządu, co wy-
równywało zrewolucjonizowaniu Galicji". Czartoryszczycy składający radę wo-
łali, że „łajdaki i wariaty" z Warszawy mają w programie „odwołanie się do rewo-
lucji europejskiej i w skutku wywołanie zbrojnego powstania w Galicji". Rada
odmówiła wejścia w stosunki z nowym komisarzem i „odwołała się do kraju". Sam
Koźmian, kierujący w Krakowie biurem korespondencyjnym, a więc placówką
rządową, nie prowincjonalną, pisze: „Acz znajdowałem się w innym położeniu,
podałem się natychmiast do dymisji i stanąłem po stronie rady, broniąc interesów
prowincji, i otwartą wydałem wojnę nowemu rządowi wychodząc z zasady, iż uzurpo-
wał władzę"127. „Wojna" Koźmianowska polegała na tym, że zerwał komunikację
między rządem a zagranicą.
Zaraz też zwołano do Krakowa zjazd delegatów obwodów, dla rozstrzygnięcia,
czy Galicja Zachodnia opowiada się za starym, czy też za nowym rządem. Zabie-
gom tym towarzyszyły posunięcia austriackiej policji: 1 października aresztowany
został Stanisław Tarnowski, nazajutrz — tylko co mianowany komisarzem Ma-
ciejowski. Nie. było tajemnicą, że w walce podziemnej zdarzało się i białym, i czerwo-
nym, że denuhcjowali swego przeciwnika Austriakom; nazywało się to, że wkładali
go „do szuflady" (austriackie więzienie nie było bardzo groźne i łatwo było zeń
uciec). Następny po Maciejowskim komisarz rządowy Edward Habich rozwiązał
Radę Prowincjonalną i spowodował wydanie wyroku śmierci na najbardziej czyn-
nego w radzie Ludwika Wodzickiego. Ani jednak wyrok nie został wykonany, ani
też Habich nie zdołał przeszkodzić zjazdowi obwodowych. Po burzliwej dyskusji
ziemiańskie to zgromadzenie uchwaliło wszystkimi głosami przeciw dwom, „aby
się nowemu rządowi nie poddawać i go nie słuchać"128. Wysłano także delegata
do Warszawy, „aby się przekonał, czy nowy rząd ma poparcie w kraju i aby sta-
wił warunki zabezpieczające Galicję od zbrojnego przeciw Austrii powstania. Do
125 Okólnik z 29 IX 1863, Wydawnictwo materiałów, t. HI, s. 153-155.
126 Rozkaz naczelnika miasta, 26IX 1863 i odezwa protestacyjna Bractwa,
Demokracja polska
w powstaniu styczniowym, s. 105-107. O. Beiersdorff/JV«77 rewolucyjny, s. 87-88.
127 Raport S. Koźmiana, 16 X 1863. B. Czart, rps 5740, s. 353-355. Por. O.
Beiersdorf, Walka
polityczna, s. 33.
128 Sprawozdanie Elżanowskiego z 21 VI 1864 r., BPP IO, rps 480/2a, k. 30-32.
Pamiętnik
M. Drohojowskiego, rps w posiadaniu H. Devechy. Autor stwierdza, że o przebiegu obrad
infor-
mowane były władze austriackie. Por. też memoriał Z. Kaczkowskiego, E. Barwiński, op. cit.,
s. 121-122. O tym, że c. k. policja usiłowała krzyżować poczynania galicyjskich czerwonych,
por.
też list ze Lwowa, 16 IX 1863, Wydawnictwo materiałów, t. III, s. 144.
653
657
tys. rb. nałożona na miasto Warszawę, jako kara za zamach z 19 września17. Władze
, narodowe wzywały ludność do odmawiania kontrybucji18; 18 października spalono
ratusz warszawski, a wraz z nim akta podatkowe, stanowiące podstawę rozkładu
ciężarów. Pomimo to kontrybucja została ściągnięta.
Ponadto nakładano wysokie grzywny za każde uchybienie przepisom porządko-
wym, a wyższe jeszcze za każdy objaw nieprzeciwdziałania powstaniu. Serią poli-
cyjnych zarządzeń z września i października unormowano w Warszawie zasady
odpowiedzialności zbiorowej. Świadkowie zbrodni odpowiadać mieli za zbiegłe-
go sprawcę, właściciele domów — za jego mieszkańców, kupcy — za swoich klien-
tów itd. Na mocy tej zasady Hotel Europejski, w którym policja narodowa zamordo-
wała szpiega Hermaniego, został zarekwirowany dla wojska19. Wilhelm Algier,
robotnik z fabryki Evansa w Warszawie, wyrabiał bomby, zresztą poza obrębem
zakładu. Rozstrzelano go 7 października na oczach załogi, a na właścicieli nałożono
15 tys. rb. kary. Właściciele: Evans i Rau byli jednakże obcokrajowcami i Berg
zrezygnował z kontrybucji na interwencję konsula brytyjskiego20. W ogóle Berg
chwalił sobie system grzywien, uważał go za praktyczniejszy i skuteczniejszy od
konfiskat21.
Dla walki z ludnością cywilną rozbudowano znacznie aparat policyjny, przeno-
sząc z wojska do policji licznych oficerów i podoficerów. Wszystkie gałęzie policji
i żandarmerii zostały scalone pod dowództwem gen. Trepowa, mianowanego 27
grudnia generał-policmajstrem. Trepowowi zostali podporządkowani, z punktu
widzenia ich funkcji policyjnych, także naczelnicy wojenni na prowincji. Od 1861 r.
było tych naczelników siedmiu, od wybuchu powstania liczba ich wzrastała, wpro-
wadzono też kilkustopniową ich hierarchię. W początku 1864 było w Królestwie
9 „głównych" oddziałów wojennych, kilkanaście „drugorzędnych", ok. 40 powiato-
wych i ponad 200 „cząstkowych"22. Na Trepowa 2 listopada dokonano w Warsza-
wie zamachu, który się jednak nie powiódł. %
W zasadzie policja powinna była tropić spisek, raczej jednak działała na ślepo,
drogą rewizji domowych i aresztowań ulicznych. Zdaniem Berga masowe zsyłki
dezorganizują spisek, wśród wywiezionych bowiem na pewno są członkowie orga-
17 F. Berg do cara, 24 IX, 25 X, 8 XI, 4, 9 XII 1863, 8 I 1864, CGAOR, z. 728-i, inw. 1,
vol.
2742 I, k. 20, 108, 174, 235, 248, 369.
18 Rozkazy dzienne naczelnika miasta, 2, 8, 14, 21 X 1863, Dokumenty KCN i RN, s.
472-479.
19 F. Berg do cara, 6 X 1863: „Cette auberge etait un des repaires de la conjuration".
CGAOR,
z. 728-i, inw. 1, vol. 2742 t. I, k. 52-54. Hermani ofiarowywał usługi swe władzom carskim,
które
jednak zeń nie skorzystały. F. Berg do D. Milutina, 5 X 1863, BL, z. 169, inw. 41, vol. 25, k.
127.
Rozkaz dzienny naczelnika miasta, 8 X 1863, Dokumenty KCN i RN, s. 475 n.
20 Stanton do Napiera, 8 X 1863, PRO FO 181/419. F. Berg do cara, 11 X 1863,
CGAOR,
z. 728-i, inw. 1, vol. 2742 I, k. 69.
21 F. Berg do D. Milutina, 30 I 1864, BL, z. 169, inw. 59, vol. 18, k. 13, 14. Por. W.
Przy-
borowski, D. V, s. 206 n. W. Istomin, Wojennoje położenije w Carstwie Polskom, „Russkij
Archiw"
Ul (1903), s. 73-78, odezwa gen. Maniukina z 31 XII 1863. '
22 Proces R. Traugutta, t. I, s. XIX-XXI, wstęp F. Ramotowskiej.
662
nizacji, inni zaś w obawie przed zsyłką uciekają za granicę23. Zgęszczano również
tą drogą atmosferę terroru. W tej atmosferze właśnie mógł Trepów wydać 27 paź-
dziernika zakaz noszenia żałoby, tym razem poparty grzywnami. Żałoba narodowa
obowiązywała od marca 1861 r., skoro zaś ogół mężczyzn zawsze ubierał się ciemno,
żałoba dotyczyła kobiet. Na Litwie Murawiew dawniej już wykorzenił żałobę,
która nie była tam nigdy powszechną. W Warszawie jednak chodziły w czerni
wszystkie kobiety. Obecnie Traugutt uznał, że nie jest w stanie osłonić przed brutal-
nością policji i wojska tych wszystkich kobiet, które by trwały w. żałobie wbrew
zakazowi władz zaborczych. Odezwa Rządu Narodowego z 29 października wezwała
ludność do rezygnacji z żałoby. „Nie należy nawet upatrywać w tym szkody dla
świętej sprawy naszej. -- Nie potrzebujemy protestować kolorem sukni, kiedy
krwią protestujemy przeciw najazdowi"24'. Berg słusznie dojrzał w tej odezwie przy-
znanie się do słabości. „Bodaj że uda mi się — pisał do cara — zmienić toaletę ponad
100 tys. wariatek w tym mieście oraz miliona złośliwych idiotek w całym kraju".
Gdy w oznaczonym terminie — 10 listopada — pojawiły się znów na ulicach koloro-
we suknie, Berg stwierdzał z satysfakcją: „Osiągnąłem to, co chciałem: akt posłu-
szeństwa"25.
Po tym sukcesie Berg posunął się o krok dalej: postanowił zorganizować adresy
wiernopoddańcze. Pierwszy wpłynął w listopadzie z Nieszawy, wymuszony na ma-
łym miasteczku przez naczelnika wojennego, Wittgensteina26. Bergowi chodziło
jednak głównie o Warszawę. Nie słychać, aby sondował w tej sprawie czy to przed-
stawicieli arystokracji, czy wielkiej burżuazji; natomiast zwrócił się do księży,
a mianowicie do oficjała Rzewuskiego, który zastępował od czerwca zesłanego
arcybiskupa. Rzewuski odmówił zarówno podpisania adresu,, jak i wydania listu
pasterskiego, który by wezwał księży do spokoju. „Ja się nie mieszam do polityki"
— powtarzał namiestnikowi, zarazem skarżąc się na prześladowanie Kościoła
i księży przez rząd carski27.
Nie mogąc liczyć na poparcie możnych Berg postanowił zorganizować w stolicy
adres od pospólstwa. Do cara pisał obłudnie: „Mówią mi, że przygotowuje się
adres stanu trzeciego w Warszawie i że jest już dużo podpisów. Nakazałem władzom,
aby sobie nie pozwalały najmniejszej ingerencji w tej sprawie"28. Carowi, rzecz
jasna, sprawiłby większą przyjemność adres spontaniczny; podpisy jednak wypadło
wyłudzać i wymuszać na kupcach i kamienicznikach różnych wyznań; wywierano
23 „lis ignorent, heureusement pour nous, combien dans le fond cette mesure est peu
dure".
F. Berg do cara, 8 XI 1863,. CGAOR, z. 728-i, inw. 1, vol. 2742 I, k. 169.
24 Dokumenty KCN i RN, s. 256 n.
25 F. Berg do cara, 28, 31 X, 11 XI 1863, CGAOR, z. 728-i, inw. 1, vol. 2742 I, k. 119,
138,
139, 184.
26 F. Berg do cara, 21 XI 1863, ibidem, k. 213-214. RN do W. Tomczyńskiego, 6 XII
1863,
Dokumenty KCN i RN, s. 280.
27 P. Rzewuski do A. Jełowickiego, 24 I 1864. Z. Olszamowska-Skowrońska, op. cit., s.
137.
28 F. Berg do cara, 10 I 1864, CGAOR, z. 728-i, inw. 1, vol. 2742 I, k. 381.
663
też nacisk na rodziny aresztowanych29. Wiemy o tym nie tylko z polskiej publicysty-
ki, ale i z raportów carskiej policji. Jeden z nich stwierdzał: „W Warszawie rzeczy-
wiście każdy komisarz cyrkułowy układa adres i wzywa do siebie mieszkańców dla
podpisu. Inni jeszcze lepiej: wprost posyłają dozorców z adresem od domu do domu.
Komisarz Rydzewski tak zaczął adres: My niegodni mieszkańcy X cyrkułu itd.,
i taki adres kazał podpisywać! --Na 100 tys. mieszkańców nie podpisało i 20%.
- - Deputacja składała się z kilku rozczochranych i niedomytych żydziaków i kilku
rynsztokowych handlarzy, i tę to uliczną hołotę Lewszyn raczył nazwać kupcami!
Nie darmo pytano go, czemuż nie przebrał i nie umył tych kupców? Ze znaczniej-
szych obywateli i duchowieństwa nie było nikogo"30.
Władzom carskim nie chodziło bynajmniej o istotę rzeczy, ale o stworzenie
pozoru. Dla uświetnienia komedii adresowej prezydent miasta Warszawy Witko-
wski 30 I 1864 r. wydał bal w Pałacu Namiestnikowskim — pierwszy od 3 lat
bal w Warszawie! Na tym balu doręczono Bergowi adres od stolicy Królestwa.
Akt ten ośmielał się „błagać z pokorą o przebaczenie naszej i braci naszych winy
i przyjęcie wiernopoddańczych i najszczerszych uczuć, którymi jesteśmy przejęci
dla W. C. K. Mości i jego dostojnej rodziny". Niewielu tylko Polaków znalazło
się na tym balu, a Polek jeszcze mniej. Policja narodowa wznieciła w czasie przy-
jęcia pożar na klatce schodowej, ale go ugaszono31. Bale i adresy urządzano też na
prowincji, w ogóle wpłynęło ich 589 ze 104 726 podpisami: w dwóch trzecich od
mieszczaństwa, w jednej trzeciej od chłopów. Nikt oczywiście nie wierzył w szcze-
rość tych podpisów, świadczyły one tylko o powolnym upadku powstania.
W jakim duchu zamierzał Berg wykorzystać swoją przewagę? Był żołnierzem
w mikołajowskim stylu i wrogiem liberalnych nowinek32, w Polsce najchętniej pozy-
skałby sobie'sarystokrację, o ile by oczywiście odrzekła się niepodległości. W połowie
wrześnią dał wiedzieć ludziom partii „umiarkowanej", że chętnie przyjąłby ich
delegację, 20-30 osób, i że nawet pozwoliłby im naradzić się wprzód między sobą.
Zapewne chciał uzyskać od nich zgodę na przerwanie walki zbrojnej, w zamian za
co mógł obiecywać zelżenie terroru i zaniechanie radykalnej polityki agrarnej.
Sugestia ta nie została podjęta przez białych, wobec niewygasłych nadziei na pomoc
zewnętrzną33. Aż do grudnia Berg nosił się z myślą utworzenia w Polsce arystokra-
tycznej partii prorosyjskiej, radził użyć w tym celu Zygmunta Wielopolskiego oraz
gen. Rzewuskiego, w związku z tym przypominał targowicką przeszłość rodziny
29 Por. Rozporządzenia i Wiadomości Policji Narodowej, grudzień 1863 — styczeń 1864
oraz odezwę nacz. miasta, 3 I 1864, Dokumenty KCN i RN, s. 416-432, 490.
30 Notatka bez podpisu i daty, z adnotacją: „Wozwraszczeno ot gr. Berga 29 I" (zapewne
st. st.). CGAOR, z. 109-i, I eskp. 1863, vol. 23, cz. I, k. 396.
31 M. Berg, op. cit., t. X, s. 47-49. W. Przyborowski, O. I, s. 100-121.
32 Niechętnie też odnosił się do zniesienia kar cielesnych w wojsku. F. Berg do D.
Milutina,
8 1 1864, BL, z. 169, inw. 41, vol. 28, k. 193, odpowiedź D. Milutina, 2/14/stycznia,
CGAOR, z.
547-i, inw. 1, vol. 586, k. 71, 72.
33 Berg przypisywał niepowodzenie intrygom konsula brytyjskiego. S. Kieniewicz, Dwa
kon-
sulaty, s. 198.
664
Rząd Narodowy
Romuald Traugutt
Wydz.
Wykonawczy
RN
w zaborze pruskim
Wydz.
Wykonawczy
RN
na Litwie
ludzi, którym mógłby zaufać jako kolegom, nie jako podkomendnym; ludzi, którzy
by nie próbowali zboczyć z toru, jaki sobie wytknął.
Mówi coś o tym zespół dyrektorów wydziałów. Sprawy Wewnętrzne objął przy
Traugucie Rafał Krajewski, dotychczasowy referent43. Sprawy Zagraniczne — Wac-
*3 J. K. Janowski, loc. cit. M. Dubiecki, Romuald Traugutt, s. 104. twierdzi, że Traugutt
ode-
brał później Wydział Spraw Wewnętrznych R. Krajewskiemu i oddał go J. T.
Lubomirskiemu,
a gdy ten zaraz potem został aresztowany — prof. Włodzimierzowi Dybkowi. Aresztowanie
Lu-
bomirskiego nastąpiło 2 XII 1863 (raport Valbezena 12 XII 1863, Raporty konsulów, s. 478).
W śledz-
twie Dybek odmówił składania zeznań, a Krajewski przyznał się do dyrektorstwa — może
więc
Dybka zasłaniał. Dziwne jednak, że Janowski nic nie wie o roli Dybka — chyba że został on
dyrekto-
rem dopiero po wyjściu Janowskiego z rządu, w lutym 1864 r.
667
jest ono wsteczne i klerykalne; po wtóre, że burzy ono porządek społeczny. Okól-
nik stwierdzał, że w powstaniu, uczestniczą wszystkie stany, że postawiło ono z*a
cel poprawę doli ludu, że broni, owszem, uciskanej wiary, lecz podtrzymuje zasadę
tolerancji, że osiągnąć chce postęp społeczny i „roztropną wolność", nie zaś zniszcze-
nie religii, rodziny i własności80. W deklaracji tej, starannie wyważonej, dostrzeżono
głównie akcenty „umiarkowane". Stanisław Koźmian pisał do Paryża: „Do RN
weszło kilka osób z dawnego, kilka nowych, ale tej samej barwy, co autorowie de-
peszy 15 sierpnia". Informacja była fałszywa, optymizm zaś trochę na kredyt. U Koź-
miana i jemu podobnych górowała nade wszystkim satysfakcja, „że wariaty skręcili
kark na zawsze"81.
Odcięcie się zarówno od konserwatyzmu, jak i radykalizmu — była to linia
wytknięta 22 stycznia. Traugutt pozostał jej wierny, ale rozstawiał akcenty nieco ina-
czej niż czyniły to poprzednie, białe rządy. Brał pod uwagę dwa nowe zjawiska:
odchodzenie ziemiaństwa od ruchu i rysujący się zwrot w polityce agrarnej caratu.
Ruch zbrojny teraz liczyć mógł tylko na masy, ale o względy mas zaczynał już ubie-
gać się Milutin. Należało zapobiec temu, by szlachta skłonna do kapitulacji nie
zapragnęła też powrotu do czynszów i pańszczyzny; by nie wpędziła chłopów w ob-
jęcia nieprzyjaciela.
Tak chyba wypada tłumaczyć znany dekret Traugutta z 22 grudnia82 ustanawia-
jący „oddzielną gałęź władzy administracyjno-sądowej", zajmującej się „wyłącznie
sprawami dotyczącymi uwłaszczenia". Władzę tę na szczeblu powiatu reprezentować
miał „delegowany", ustanowiony przez komisarza pełnomocnego. Delegowany
wyznaczał w każdej wsi włościanina dla czuwania nad wykonaniem dekretu uw-
łaszczeniowego. W razie stwierdzonego nadużycia delegowany zwoływał pod włas-
nym przewodnictwem sąd doraźny, złożony w połowie z włościan. Sąd orzekać
miał następujące kary: za pobór czynszów dobrowolnie wniesionych — obowiązek
ich zwrotu i utratę prawa do indemnizacji. Za takiż pobór okupu — toż samo,
a ponadto grzywnę do kasy powiatowej. Za przymuszanie do czynszu, okupu lub
pańszczyzny — karę śmierci. Dzierżawcy i rządcy zamiast utraty prawa do indemni-
zacji mieli być karani grzywną „wyrównywającą podwójnej sumie nieprawnie pobra-
nej opłaty". Dwie zasadnicze nowości tego postanowienia, to wprowadzenie obok
sankcji karnych także odpowiedzialności materialnej za złamanie prawa o uwłaszcze-
niu; a następnie wciągnięcie chłopów do udziału w nadzorze tego prawa i w wymiarze
sprawiedliwości.
Prawo niniejsze, na pozór dobrze znane, wymaga jednak dalszego komentarza.
Janowski pisze, że powodem jego wydania były „dość liczne" wypadki gwałcenia
80 Ibidem, s. 51-59, okólnik z 29 X 1863. Tekst francuski wysłany z Warszawy i jego
wersja
drukowana w Paryżu, wygładzona i znacznie skrócona.
81 S. Koźmian do Hotelu Lambert, Kraków 2 XI 1863, B. Czart, rps 5740, s. 415.
82 Ta data figuruje na odpisie dekretu, przesłanym płk Skale; potwierdza ją J. K.
Janowski,
Pamiętniki, t. II, s. 270. Dotąd przyjmowano zwykle datę 27 grudnia, figurującą w
wydawnictwie
J. Łukaszewskiego. Por. Dokumenty KCN i RN, s. 294 n.
673
dekretów z 22 stycznia. Kilka wierszy dalej poprawia się, że te wypadki „nie były
zbyt liczne"83. Dla „niezbyt licznych" wykroczeń nie było może warto montować
tak złożoną procedurę. Może zatem chodziło o efekt propagandowy — zjednanie
chłopów dla sprawy, a przeciwdziałanie zakusom kontrrewolucji? Sam Traugutt
stwierdza: „Dekreta nasze w tym przedmiocie -- były czysto miejscowej natury
i do województw tylko rozsyłane". Być może Traugutt nie chciał rozgłaszać szero-
ko, że prawo uwłaszczeniowe, już przecie wcielone w życie, wymaga jeszcze nadzoru
i ostrych sankcji karnych. Skutek propagandowy zależał w tych warunkach od
sprawnego zorganizowania i działania delegowanych powiatowych i ich mężów za-
ufania po wsiach. Tymczasem nic nie wiemy, czy i jak powszechnie urządzenia
te wchodziły w życie. Traugutt przyznaje: „Zaledwo 3 komisarzy pojęło całą waż-
ność i doniosłość tych rozporządzeń, a pracując wciąż, o ile mogli tylko, w ich
duchu mają tę najdroższą dla siebie nagrodę, że widzą, iż prace ich nie zostały
bezowocne. Inni zaś - - przyjęli wszystko z obojętnością zupełną, a robili coś niby
trochę, gdy ich kilkakrotnym powtórzeniem znaglano do tego"8*. Nie wiemy, któ-
rych komisarzy Traugutt zaliczał do pierwszej, których do drugiej kategorii. Wi-
dzieliśmy, że mianował na te stanowiska kilku ludzi o białej przeszłości, nie bardzo
zdatnych do sprawowania opieki nad interesami chłopów. Znane nam komisarskie
odezwy ze stycznia i lutego 1864 r. nie różnią się tonacją od podobnych z ubiegłego
lata. Prawda, że ostrzej piętnują „ślimaków i samolubów" z klas zamożnych, uchy-
lających się od obowiązków i świadczeń na rzecz powstania. W dalszym ciągu na-
tomiast wzywają właścicieli ziemskich, aby pracowali „nad zjednaniem ludu dla
sprawy narodowej"85. Zważywszy na ówczesne nastroje ziemiaństwa wezwania te
zakrawały na gorzką ironię.
Nie wszystkie wystąpienia administracji cywilnej kłaść można na karb Traugutta.
Nie można jednak dopatrywać się w jego rozporządzeniach grudniowych jakiegoś za-
sadniczego zwrotu w polityce agrarnej Rządu Narodowego. Było to jedno z wielu po-
sunięć, które w połączeniu z innymi mogło osiągnąć cel dla Traugutta najistotniejszy:
zmobilizować chłopów do udziału w walce. Niektóre województwa, jak zobaczymy
niżej, miały osiągnięcia na tym polu. Może nie jest tak bardzo ważne, czy stało się
to dzięki delegowanym powiatowym i sądom doraźnym.
Do ludu zwracał się Traugutt w odezwie noworocznej 1864 r. Trzymał się w niej
tradycyjnej argumentacji: idealizował przeszłość narodową, o ucisku szlacheckim
83 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 270. Por. Reinman do L. Navone, 20 XII 1863, z
oskar-
żeniem kpt. Kociszewskiego, że poważył się zabrać 417 rb. E. Zarembie z Sarnowa (Płockie)
„pod
pozorem, że pieniądze te pochodziły z czynszów odebranych przez Moskwę na zaspokojenie
podat-
ków". Błociszewski nie miał uprawnień do występowania w roli egzekutora. „Ob. Erazmowi
Za-
rembie zmuszony byłem wydać list żelazny służyć mający aż do czasu rozstrzygnięcia tej
sprawy
przez sądy właściwe". BK rps 7412, k. 33, 34.
8* RN do E. Różyckiego, 25 III 1864, Dokumenty KCN i RN, s. 374.
85 Por. ulotki: krakowską, kaliską, podlaską i inne, nieokreślone, B. Jag. 224768, cz. II nr
81,
cz. IV nr 127, 134, 135. Bardziej demokratyczny charakter nosiły zwrócone do chłopów
odezwy
I. Czyńskiego ze stycznia 1864, w języku polskim i litewskim, B. Nar. rps 6000, t. V, k. 7, 14,
23.
674
być innym, jak tylko kara śmierci"103. Naczelnikom korpusów nakazano w ciągu
miesiąca przegrupować istniejące siły i rozmieścić w nich oficerów według jedno-
litego etatu.
Instrukcja załączona do rozkazu z 15 grudnia objaśniała, że formowanie dywizji
i korpusów nie jest równoznaczne z nakazem koncentracji sił. Owszem, pozosta-
wiono i nadal dowódcom „zupełną możność działania masami, jak również i naj-
mniejszymi siłami, stosownie do miejscowości i okoliczności wojny"104. Miała to
jednak być działalność ofensywna. Okólnik Wydziału Wojny z 28 listopada zwracał
uwagę, że carskie dowództwo rozparcelowało znowu garnizony między najmniej-
sze miasteczka. Należy więc napadać na słabiej obsadzone punkta i niszczyć załogi.
W ten sposób zmusi się nieprzyjaciela do ponownej koncentracji, „a przez to ruch
naszych oddziałów i działanie organizacji cywilnej ułatwionym zostanie"105.
Wytyczne Traugutta starał się realizować zwłaszcza gen. Bosak, mianowany
naczelnikiem wojskowym woj. krakowskiego i sandomierskiego, następnie zaś
— II korpusu. Bosak rozpoczął służbę między 22 a 24 października; Chmieleńskiego
uczynił swoim szefem sztabu. W ciągu paru tygodni zlustrował podległy sobie te-
ren od Pińczowa po Iłżę, zarządził organizację nowych batalionów i szwadronów.
Dnia 25 listopada zaatakował Opatów, gdzie stała kompania rosyjskiej piechoty,
i zabrał z kasy miejskiej 35 tys. złp. Nazajutrz stoczył z honorem, choć, bez powodze-
nia, krwawą bitwę pod Ociesękami. Następnie z samą tylko jazdą odbył rajd aż pod
Szczekociny, alarmując nieprzyjaciela a podnosząc ducha mieszkańców. Na tenże
czas przypadły zwycięskie potyczki podległego Haukemu mjra Kality (ps. Rębajło)
pod Mierzwinem i Hutą Szczeceńską (4-9 grudnia). Jazda Bosaka (ok. 450 jeźdź-
ców) poszła niestety w rozsypkę w bitwie pod Bodzechowem (16 grudnia), w której
dostał się do niewoli Chmieleński. Odtąd już Bosak zrezygnował z jazdy, jako siły
uderzeniowej, i używał jej w małych patrolach dla celów wywiadowczych. Z pozosta-
łą piechotą trzymał się w Górach Świętokrzyskich. W ciągu stycznia i lutego organi-
zował swój II korpus. Dywizję krakowską powierzył Kurowskiemu, od lutego zaś
Zwierzdowsłdemu (Toporowi); kaliską — Kopernickiemu, dowództwo sando-
mierskiej zatrzymał we własnym ręku. Pułki w dywizji krakowskiej i sandomier-
skiej miały przeważnie po jednym tylko batalionie, a łączne ich' siły w styczniu sza-
cuje się na 3-4 tys. ludzi106.
Nie trwały one zresztą, mimo śniegów i ostrej zimy, w zupełnej bezczynności.
Dnia 17 stycznia Rębajło uderzył na Iłżę, skąd prawie bez strat własnych zabrał
2500 rb. i 100 karabinów. Rozsyłane w szerokim promieniu oddziały powstańcze
103 Instrukcja Wydziału Wojny dla naczelników korpusów, 21 XII 1863,
Dokumenty Wy-
działu wojny, $. m-m
104 Ibidem.
105 L. Ratajczyk, op. cit., s. 105. Ten sam okólnik potępiał rozliczne nadużycia, jak
stosowanie
w wojsku kar cielesnych, jak kierowanie „ludzi inteligencji" do niektórych tylko broni, jak
grę
w karty po sztabach, jak ciemiężenie właścicieli ziemskich i chłopów. B. Jag. 224768, cz. IV,
nr 116.
106 Por. L. Ratajczyk, op. cit., s. 262, oraz E. Kozłowski, loc. cit.
680
alarmowały Przedbórz, Włoszczowę, Szczekociny, Jędrzejów. Kolumny wojsk,
carskich, rozsyłane z Kielc i Radomia, nie umiały natrafić na żadne z powstańczych
zgrupowań.
Aktywność Bosaka była jednak niestety wyjątkiem. W podporządkowanym mu
woj. kaliskim panowała cisza, ostatki jazdy Taczanowskiego zostały rozpuszczone
w połowie października. Mianowany dowódcą dywizji płk Kopernicki siedział we
Wrocławiu i odkładał do wiosny wystąpienie zbrojne. Bosakowi w ogóle nie chciał
się podporządkować.
W woj. mazowieckim organizacja wojskowa, równie jak i cywilna, rozprzęgła
się pod koniec roku. Najsprawniejszy z tutejszych dowódców, Ludwik Żychliński,
energicznie organizował chłopów podwarszawskich. W początku października miał
ich w ewidencji co najmniej 2 tys., zaopatrzonych w broń i gotowych do wystąpie-
nia na rozkaz. Gdy okazało się, że pospolite ruszenie trzeba odłożyć do wiosny,
Żychliński prosił, by mu pozwolono odejść za Pilicę, do Bosaka. Gdy odmówiono
mu, prosił o dymisję. W początku grudnia dostał się do niewoli.
W styczniu poprosił o urlop Józef Jankowski, najwytrwalszy, najbardziej zasłu-
żony z partyzantów mazowieckich. Twierdził, że jest wyczerpany i że nie widzi
możności prowadzenia wojny zimą. Wydział Wojny odpisał mu: „Nie możemy zgo-
dzić się z Wami pod względem niemożności utrzymania powstania przez zimę,
choć zgadzamy się, że to jest bardzo trudnym; ale potrzeba przetrzymać i choć
z wielkimi ofiarami, ale przetrzymamy. Nie wątpimy, że i Wy nabierzecie takiego
przekonania, jak tylko nieco ze znużenia odpoczniecie. Dlatego spodziewamy się,
że po wyzdrowieniu natychmiast do kraju powrócicie"107. Jankowski niestety
został aresztowany tuż po opuszczeniu oddziału i poniósł śmierć 1 lutego na stokach
Cytadeli.
Po jego śmierci w woj. mazowieckim zapanowała cisza. W ukryciu leżało na
składzie ponad 2 tys. sztuk broni palnej, cztery armaty, duże ilości amunicji, trochę
kos i pałaszy. Wszystko to nigdy już nie zostało zużytkowane108.
W woj. płockim ziemiaństwo, w tych stronach wyjątkowo niechętne powstaniu,
sparaliżowało organizację jeszcze w październiku, za czasów rządu wrześniowego.
Oddziały płockie zimowały w Prusach Wschodnich, ostatnie potyczki stoczył w listo-
padzie mjr Rynarzewski. W styczniu i lutym płk Leon Topór (pseudonim?) próbował
organizować 3 dywizję 4 korpusu, ale wysiłki jego ograniczyły się do wymiany ko-
respondencji109.
107 Pismo z 9 I 1864, Dokumenty Wydziału Wojny, s. 200.
108 Notatka referenta wojskowego woj. mazowieckiego, 5II1864. L. Ratajczyk, op.
cit., s. 293.
Obraz działań wojennych w zimie 1863-4, ibidem, roz. IV i V.
109 RN do L. Navone, 3 I 1864: „Nie ustawajcie w czynnościach waszych i choć
nie-
wielkimi oddziałami starajcie się Moskali niepokoić, tak żeby oni nie mogli się chwalić, że w
woj.
płockim powstanie zupełnie uspokojonym zostało". BK rps 7412, tamże papiery naczelnika
3 powiatów woj. płockiego. Raport T. Olszańskiego, 18 I 1864, przechwycony, tłum.
rosyjskie,
CGAOR, z. 109-i, I eksp. 1«63, vol. 23. cz. I, k. 4
681
wzrastają; nie wykluczone, że carat zarządzi znów pobór rekruta; dalsza praca
organizacyjna, transport broni itp. nie są możliwe, „póki nieprzyjaciel w niewiel-
kich oddziałach gęstą siecią kraj pokrywa"113.
Tym samym pismem z 2 III 1864 r. Traugutt powierzał Bosakowi, ściśle osobi-
ście „zwierzchnią władzę nad organizacją cywilną powierzonych wam 3 woje-
wództw"114. Pozwalał mu też, w porozumieniu z komisarzami pełnomocnymi,
zaprowadzić w organizacji cywilnej takie zmiany, jakie uzna za stosowne. Tak więc
w przededniu nowego, masowego zrywu Rząd Narodowy wracał do koncepcji
z przedednia wybuchu: że władza cywilna musi w warunkach wojny na szczeblu
wojewódzkim podlegać dowódcom wojskowym. Wprowadzona przez białych za-
sada dwóch niezależnych hierarchii, wojskowej i cywilnej, tylko negocjujących ze
sobą, została ostatecznie pogrzebana. Niestety w chwili, gdy Traugutt wydawał
to rozporządzenie, siła wojskowa Bosaka poszła już w rozsypkę.
Wzrost aktywności II korpusu począwszy od połowy stycznia zmuszał dowódz-
two carskie do podjęcia nowego wysiłku dla rozprawienia się z Bosakiem jeszcze
w ciągu zimy. W połowie lutego rozpoczął się marsz koncentryczny kolumn rosyj-
skich z Radomia, Kielc, Jędrzejowa, Miechowa, Stopnicy — w kierunku Gór Świę-
tokrzyskich. Zaangażowano w tej operacji 4-5 tys. ludzi115. Powstańcy polscy skon-
centrowani w Cisowie byli uprzedzeni. Bosaka nie było na miejscu; historycy nie
ustalili, gdzie znajdował się w owej chwili. Dowództwo sprawował szef sztabu kor-
pusu płk Kurowski, jak dotąd mało fortunny dowódca. Podlegał mu Zwierzdowski-
-Topór, jako naczelnik dywizji krakowskiej. Do Zwierzdowskiego odnosił się kry-
tycznie zarówno Traugutt, jak Bosak. Pierwszy zarzucał mu kontakty z Mierosław-
skim, kilka miesięcy spędzonych bezczynnie za granicą oraz głośne krytykowanie
poczynań rządowych116. Osobiście dotknięty jego nominacją był pominięty w awan-
sie Rębajło, najwybitniejszy bezsprzecznie oficer II korpusu. Wziął on też urlop
z wojska, podobno z racji choroby. Wśród oficerów nie było w przededniu bitwy
zaufania do dowództwa.
113 RN do Bosaka, 2 III 1864, ibidem, s. 343. „Jest jeszcze jeden bardzo ważny
powód, którego
pismu powierzyć nie możemy, ale którego może i sami mniej więcej domyślicie się, jeżeli do
Was
wieści dochodzą o tym, co się w świecie dzieje". Sądziłem sam, że jest to aluzja do bliskiego
już
Ogłoszenia carskiej reformy uwłaszczeniowej. E. Kozłowski, loc. cit., przypuszcza rachuby
na konflikt
austro-pruski, albo porozumienie z Włochami i Węgrami.
114 Bosak dwukrotnie, w styczniu i lutym 1864, domagał się od rządu powierzenia
sobie tych
atrybucji. Por. notaty A. Gillera, B. Nar. rps 6546, k. 8, 9. W Kaliskiem analogiczne funkcje
Trau-
gutt tymczasowo powierzy! Kopernickiemu. RN do tegoż, 14 III 1864, Dokumenty Wydziału
Wojny, s. 219.
11 s L. Ratajczyk, op. cit., s. 274, gotów jest za W. Sabowskim szacować tę obławę na 14
800
ludzi, nie podejmując jednak szczegółowego obliczenia.
116 L. Mierosławski do F. Breańskiego, Paryż 6 X 1863, BPP rps 490, s. 1231, poleca
mu go-
rąco Zwierzdowskiego, na szefa sztabu, lub na agenta w Mołdawii. RN do L.
Zwierzdowskiego,
12 11864, Dokumenty KCN i RN, s. 303 n. Do Bosaka, 2 III 1864, ibidem, s. 348. L.
Ratajczyk, op.
cit., s. 274-281. E. Kozłowski, Od Węgrowa, s. 216-235.
683
Powstańcy mieli tylko jedno wyjście z nieprzyjacielskiej obławy: w kierunku
wschodnim. Szło tylko o to, gdzie cofające się wśród mrozów i śniegów wojska
znajdą bezpieczniejszy, aniżeli w górach, przytułek. Kurowski i Zwierzdowski
wbrew zdaniu podkomendnych postanowili nie wymykać się, ale uderzyć na miasto
Opatów, leżące na szlaku odwrotu. Było to w zgodzie z nakazami Bosaka, mówią-
cymi o postawie ofensywnej. Opatów liczył ok. 800 załogi, skierowano przeciwko
niemu 1400 powstańców dobrze uzbrojonych. Zwycięstwo było możliwe — oczy-
wiście nie było ono jeszcze równoznaczne z ocaleniem korpusu. Uderzenie polskie
nastąpiło o zmierzchu 21 lutego. Brawurowym atakiem powstańcy zdobyli 3/4 miasta,
Rosjanie bronili się w kilku murowanych domach. Kurowski jako dowódca za-
wiódł w tym momencie, tak samo jak o rok wcześniej, pod Miechowem. O godz.
2230 zarządził odwrót, chociaż miał jeszcze w ręku nietknięte odwody. Poszcze-
gólne bataliony cofały się teraz z powrotem w lasy Cisowskie, tzn. prosto w ręce
carskiej obławy. Następstwem tego fatalnego kroku była zupełna rozsypka dywizji
krakowskiej. Zbiegających powstańców carskie kolumny wyłapywały setkami,
ranny Zwierzdowski został powieszony w Opatowie. Czteromiesięczny wysiłek Bo-
saka poszedł na marne w ciągu kilku dni. Niestety stało się to wszystko w czasie
jego nieobecności.
Bosak nie załamał się i w ciągu następnych tygodni starał się jeszcze ratować
powstanie sandomierskie. Oddawał mu też sprawiedliwość Traugutt i stawiał go
za przykład innym dowódcom. „Wtedy gdy Bosak rozpoczął swą robotę zaledwo
z kilku setkami ludzi i następnie, organizując się ściśle w sposób armii regularnej,
z łatwością i w bardzo krótkim czasie zaprowadził u siebie karność, ład i porządek,
Kruk mając w tymże czasie 2 tysiące kilkuset ludzi dopuścił zupełnego ich zmarno-
wania, również jak broni i efektów, w które województwa mu powierzone lepiej
od wszystkich innych zaopatrzone były"117. Powstanie nie miało jednak drugiego
Bosaka — i właśnie dlatego Bosak też musiał ulec, wobec skierowanej na niego,
przeważnej siły wroga.
MIEROSŁAWCZYCY PRZECIW TRAUGUTTOWI
Traugutt obejmował władzę z jednym naczelnym zamiarem: kontynuowania
walki aż do zwycięstwa. Stąd wynikało logicznie, że powstania nie można wiązać
z interwencją mocarstw, bo ta na razie zawiodła, że jeśli trzeba się oprzeć na własnych
siłach, to przede wszystkim na siłach ludowych. Były to założenia właściwe czerwo-
nym — Traugutt dochodził do nich, mimo że z czerwonymi nic dotąd go nie wią-
117 RN do E. Różyckiego, 25 III 1864, Dokumenty KCN i RN, s. 372 n. Por. L.
Ratajczyk,
op. cit., s. 167, z danymi o wyprawieniu z Krakowa i Rzeszowa w Lubelskie, we wrześniu i
paździer-
niku, 3814 karabinów, 450 pistoletów, 172 tys. nabojów itd. „Kruk nie wiedział, gdzie to
wszystko
się znajduje, czy dotarło do obozów, czy też nie!"
684
wie też zawiązało się jakieś koło, klub czy też Komitet Rewolucyjny, który
pod koniec grudnia wszedł w stosunki z „patriotami" z Drezna. Kurzyna naka-
zywał mu wprowadzanie swoich ludzi na kluczowe stanowiska w organizacji
narodowej.
Komitet Rewolucyjny warszawski był grupką bez znaczenia. Uczestnik jego
Bronisław Brzeziński (z zawodu urzędnik skarbowy; latem 1863 referent w Wydziale
Spraw Wewnętrznych) sam stwierdzał potem, że „w parę dni po jego założeniu RN
— wiedział jak najdokładniej o wszystkich jego zamiarach i głównych promotorów
Koła na karę śmierci osądził". Nie wykluczał także Brzeziński, że trafił do tego
kółka i carski prowokator131. Sam Traugutt stwierdził w lutym, że „Koło Rewolu-
cyjne -- zawiązało się ze śmiecia wypędzonego z organizacji miejskiej i liczyło
w początku kilkudziesięciu członków, teraz zaś liczba ich zmniejszyła się do kilku-
nastu"132. Agitacja koła zmierzała do wykazania, iż Rząd Narodowy wysługuje
się Czartoryskiemu, że sprzeniewierzył się zasadom z 22 stycznia, mianowicie w kwes-
tii włościańskiej. „Pieczęć tego komitetu — twierdzi Janczewski — miała 2 ręce
ujęte, tj. pańską i chłopską ściskające się (pańska z mankietem gładkim — chłopska
bez mańki eta w kożuchowym rękawie) wzajemnie. U góry nad nimi był napis: Na-
przód z ludem, a u dołu: Główny Komitet Rewolucyjny w Warszawie"133. O jakich-
kolwiek publikacjach tego grona nie wiadomo; może dałoby mu się przypisać ulotkę
wydaną w Krakowie 2511864 pt. Odezwa chłopów polskich do całego narodu. Odezwa
ta zapowiadała zwołanie na wiosnę pospolitego ruszenia, udział chłopów w sejmi-
kach i sejmach, ustrój republikański, pomoc materialną państwa dla chłopów,
oświatę dla chłopskich synów. Skądinąd odezwa ta nie atakowała Rządu Narodowe-
go, a nawet zdawała się przemawiać w jego imieniu134.
W styczniu 1864 r. Mierosławski pisał do Kurzyny: „Mój drogi Janie. Chwila
stanowcza, chwila próby ostatecznej dla twojej reputacji. - - Nie chyb chwili, w któ-
rej chorągiew upadającą chwyta się w powietrzu. — Dopisz legendzie, mój Janie.
Na tym polega i moja całozimowa warta nad zamrożonym powstaniem. Trzeba,
ażebyś przez 6 tygodni przynajmniej dzierżył pieczęć warszawską, a o resztę nie
pytaj, na resztę nie oglądaj się, jak się z r. 45 na 46 na nic, nawet na oczywiste fiasko
depczące mi po rękach nie oglądałem. --Zamknij oczy i hop135!" Pikanteria tego
wezwania polegała na tym, że Kurzyna już wtedy doszedł do przekonania, iż z Mie-
131 B. Brzeziński do A. Guttrego, list z wiosny 1864 r., B. Czart, rps 3881, s. 530.
Twierdzi
w tym liście, że sam nie założył tego koła; został doń zaproszony, a po kilku tygodniach
ustąpił.
132 RN do W. Czartoryskiego, 8 II1864, Polska działalność dyplomatyczna, 1.1, s.
230. Tamże
potwierdzenie szczegółu o pieczęci z 2 rękami.
133 Z. Janczewski, Zeznania śledcze, s. 88-89.
134 B. Jag. 224768, cz. II, nr 101. Por. S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 360
n. Broszura
pt. Przeszłość i teraźniejszość, Warszawa 4 II 1864, zawierająca ostrą krytykę RN, była pióra
ks.
Mikoszewskiego, a wydana została w Londynie. Pamiętnik K. Aiikoszewskiego, cz. II, k. 5.
135 W. Mickiewicz, Pamiętniki, t. II, s. 368 n., z mylną datą 1862.
687
y
rosławskim „nic - - zrobić nie można". Spiskował, owszem, ale na własny rachunek;
Mierosławski miał się o tym przekonać dopiero po kilku miesiącach136.
W marcu 1864 r. Kurzyna zwrócił się do Bosaka i Kotkowskiego proponując
im utworzenie rządu w obozie, w Górach Świętokrzyskich. Twierdził, że „stawia wszy-
stko na jedną kartę", że powstanie i tak upada i że tylko tą drogą da się je uratowaći 3 7.
Spotkał się z kategoryczną odmową. Kotkowski raportował w tej sprawie do War-
szawy: „Była tu do nas i pokusa od swoich zza granicy, wiele mówili, wiele obiecy-
wali, a nawet i prędko, jednak miesiąc upłynął, a słowo ich tylko wiatr, zabawka
i oszukiwanie się. - - Odpowiedź moja i jenerała przesłane tym panom zdaje mi
się, iż będzie pouczająca"138. Kurzyna jednak nie dawał za wygraną i w pociątku
kwietnia takie dawał wskazania zaufanym swoim w Warszawie: „Ukonstytuować
się w komitet i ajencję warszawską, zbierać środki i informacje, o reakcji i jej przedsta-
wicielach opinię oświecać, planów naszych nie taić, przeciwieństwa wszelkie usuwać,
zdrajców i nieprzyjaciół naszych bez żadnego względu od samego przede wszyst-
kim wierzchołka bez miłosierdzia doraźnie tępić. Garstka tych nędzników na żadne
dzisiaj uwzględnienie nie zasługuje"139.
Niebezpieczeństwo grożące ze strony rodaków z lewicy Traugutt lekceważył.
Drażnił go owszem fakt rozpuszczania przez opozycję pogłosek, jakoby Rząd Naro-
dowy już przestał istnieć. „Opozycji u nas nie ma — pisał do Różyckiego 25 marca
— jest tylko kilku łotrów, którzy bałamucą niewielką liczbę poczciwych i stado
równych sobie łotrów, tylko mniejszego rozgłosu. -- Mamy ciągle w ręku ich
korespondencję i widzimy z niej, jaka tam podłość połączona z niezmierną głupo-
tą"140. Za granicą natomiast opozycja mogła poczynić rządowi uszczerbek pod
względem finansowym. Stanisław Frankowski jako komisarz rządu wrześniowego
położył rękę na części listów zastawnych, zabranych z Kasy Głównej, i nie chciał
ich zwrócić141. Podobnie Mierosławski nie chciał się wyrachować z kredytów udzie-
lonych Organizacji Jeneralnej. Niewiele pomógł okólnik Wydziału Skarbu naka-
136 W. Daniłowski, Notatki, s. 327. W Pamiętniku swym, s. 142 n., Mierosławski
bezpodstawnie
insynuuje, iż Kurzyna już na wiosnę 1863 r. w Krakowie zaczął budzić jego podejrzenia.
137 E. Korytko do B. Brzezińskiego, B. Czart, rps 3881, k. 355, 356, list otrzymany
10 VI1864.
Korytko na wezwanie Kurzyny godził się wziąć udział w tym rządzie, jeżeli zostanie
naprawdę
powołany przez ludzi z kraju, jeżeli będą fundusze i jeżeli nie będzie już rządu w Warszawie.
138 Fragment listu z 27 III 1864, cytowany w liście B. Brzezińskiego do A.
Guttrego z maja
1864, B. Czart, rps 3881, k. 531. Por. W. Sabowski, Józef Hauke-Bosak, Kraków 1871, s. 31.
139 J. Kurzyna do J. Rościszewskiego, zs wzmianką o otrzymaniu listu ż 27 III.
Tamże aluzja:
„Postanowienie nowego rządu miało nastąpić 20 marca. Nieszczęściem jednak, lubo na
miejscu
nie byliśmy, ponieśliśmy klęskę pod Opatowem, teraz dźwigamy jej konsekwencję". J. Jarzę-
bowski, Traugutt, Warszawa 1938, s. 76.
140 Dokumenty KCN i RN, s. 374-375.
141 „Należałoby użyć wszelkich środków, aby temu nieszczęsnemu wariatowi
oczy otworzyć,
bo to człowiek, który jest przeświadczonym, że jego nikczemne czyny są czynami
prawdziwego
patriotyzmu". RN do Ruprechta 15 II 1864. Traugutt, s. 140. Cyt. raport K. Ruprechta, 12 XII
1863/2 I 1864, Fawley Court. Okólnik Ruprechta 6 I 1864, BK, rps 7394, k. 1.
688
żujący zwrot tych wszystkich funduszów. Gorzko skarżył się Traugutt, że Miero-
sławski z Frankowskim „przesiadując za granicą schował kapitał wtedy, gdy tym,
co na słocie i mrozie za kraj walcząs brakuje broni i kożuchów, a nieraz i obuwia"142.
Pogarda, z jaką Traugutt odnosił się do wrogów swych z lewicy, w części tylko
była usprawiedliwiona. To prawda, że byli w tym środowisku warcholi i intryganci,
jak również maniacy, wietrzący reakcję tam nawet, gdzie jej nie było. W zasadzie
jednak realizacja celów, które Traugutt sobie założył, wymagała właśnie poparcia
autentycznych czerwonych, trudna była zaś bez ich pomocy. Z niewielu czerwo-
nymi — z Bosakiem, z ks. Kotkowskim, Traugutt znalazł w końcu wspólny język
i miał w nich najwierniejszych pomocników. U innych potępiał z góry knowania
przeciw rządowi, nie wchodząc w intencje, które mogły budzić w tych ludziach nie-
ufność do rządu. Oddany Trauguttowi naczelnik miasta Waszkowski tropił konspi-
ratorów z lewicy wypełniając po prostu rozkazy. Zużywano tu ludzi, energię i środki
których nie było dość dla innych celów143. Wśród bliskich współpracowników dykta-
tora — Przybylskich, Krajewskich, Janowskich, Pieńkowskich itd. — przeważali
ludzie a priori niechętni czerwieńcom. Wystarczy czytać wspomnienia Dubieckie-
go, by wyobrazić sobie, w jakim duchu mógł urabiać poglądy swego szefa i przyja-
ciela144. Dramat Traugutta, przemilczany przez jego hagiografów, nie w pełni
uświadamiany przez niego samego, polegał właśnie na tym, że był zwalczany przez
ludzi, którzy reprezentowali stosunkowo bliskie mu poglądy; musiał zaś szukać
oparcia w środowisku, które dla tych poglądów miało dużo mniej zrozumienia.
POCZĄTEK ZWROTU W POLITYCE ZAGRANICZNEJ RZĄDU
W dniu 15 XI1863 r. zmarł król duński Fryderyk VII. Wypadek ten stał się sygna-
łem odnowienia starego sporu pomiędzy Związkiem Niemieckim a Danią o Szlez-
wik i Holsztyn — dwa księstwa przynależne do Danii, a zamieszkałe w większości
przez Niemców. W ten konflikt włączył się Bismarck, poszukujący w zewnętrznych
142 Okólnik z 2 II 1864, Dokumenty KCN i RN, s. 313. RN do Bosaka 2 Ul 1864,
ibide m
s. 344. W lutym 1864 Traugutt nakazał wytoczyć śledztwo Z. Janczewskiemu, oskarżonemu o
m al
wersacje przy sprowadzaniu broni. Było to również uderzenie w opozycję. Janczewski pobrał
na
broń ponad 600 tys. złp. Ile sprowadził jej i ile wydał, n:e da się ustalić. Izba Obrachunkowa
22 IV
1864 uznała Janczewskiego „winnym zmarnowania fe- ,»za publicznego, działania jego
oceniając
nacechowanymi złą wiarą". Wersja, jakoby Janczewski „jedne 150 karabinów 4 razy przez
granicę
przeprawiał", zdaje się bezzasadna. RN do W. Majewskiego 14 II 1864, Dokumenty KCN i
RN,
s. 317. Analiza rachunków, BPPIO, rps 480/3, 474/3, k. 11. W. Przyborowski, O. IV, s. 120 n.
143 Por. C. Akord do J. Działyńskiego 15 IV 1864. „Przeszła cała zima, czy
urzędnicy rządu
starali się, aby zasilić powstanie, nie, - - formowali policję, aby pilnować opozycję. Pytam,
cóż na
tym zyskać można, czy takich ludzi, jak Chmieliński et comp. tj, głupców i wariatów
pilnować
potrzeba"? BK, rps 7416.
144 „Poczciwy Litwin został okłamany przez swoje białe otoczenie" — pisze B.
Szwarce,
Wydawnictwo materiałów, s. 60. Por. M. Dubiecki, Romuald Traugutt, s. 142-145.
689
jawienie się polskiej bandery stanie się argumentem za przyznaniem Polsce praw
strony wojującej. Rząd Majewskiego wziął ten projekt na serio i gotów był przezna-
czyć na ten cel część sum... z tych samych zawsze listów zastawnych147.
Przeznaczony dla Czerkiesów statek „Samson" nie został wykorzystany, ale
wyznaczony na kapitana Andró Magnan wszedł tą drogą w stosunki z Hotelem Lam-
bert. Był to francuski marynarz, jak się wydaje awanturnik, bo parał się i handlem
niewolników, i korsarstwem u brzegów La Plata, i przemytem broni w okresie
wojny krymskiej. W 1860 r. znajdował się na służbie francuskiej kompanii żeglugi
na dolnym Dunaju; podawał się za tajnego agenta ks. Napoleona i Cavoura,
ofiarując przeróżne dwuznaczne usługi to Serbom, to Węgrom, to Rumunom148.
Blagier raczej niż oszust, Magnan domagał się obecnie od Polaków miliona złp.
(w listach zastawnych) i nominacji na naczelnego wodza polskich sił morskich.
Czartoryski przejął się tym projektem i rekomendował go Rządowi Narodowemu.
Podkreślał, że Magnan „ma w rządzie tutejszym wysokie, chociaż tajne poparcie"149.
Wstępną umowę z Magnanem podpisał Bronisław Zaleski 28 października, była
tam mowa o ściganiu statków rosyjskich na Morzu Czarnym i o dochodzie kor-
sarza ze sprzedaży łupów. Magnan udał się następnie do Warszawy i chyba wywarł
korzystne wrażenie, Rząd Narodowy przygotował bowiem dla niego akt naturali-
zacji.i stosowne pełnomocnictwo150. Tymczasem Magnan wbrew nakazowi zacho-
wania sprawy w tajemnicy roztrąbił tę historię w francuskich gazetach. Oburzony
Czartoryski zerwał z nim stosunki (24 XI 1863)151. Ciekawe, że i po tym skandalu
Traugutt opowiadał się za wykorzystaniem Magnana, do czego koniec końców nie
doszło152.
Tymczasem zjawił się nowy kandydat na „admirała" polskiej floty: Władysław
Zbyszewski, kapitan korwety w rosyjskiej flocie dalekowschodniej. Rzuciwszy carską
służbę Zbyszewski (ps. Karp) stawił się w Paryżu i przedstawił szeroki plan uzbroje-
nia floty wojennej „w jakichkolwiek portach kuli ziemskiej, gdzie głos sprawiedli-
wości znajdzie uznanie i gdzie agenci organizacji sił polskich na morzu znajdą arma-
torów". Instrukcja ułożona w Paryżu pod okiem Karpia z datą 1 lutego mówiła
147 RN do W. Czartoryskiego, 1 sierpnia, W. Czartoryski do rządu, 7 X 1863,
Polska działalność
? dyplomatyczna, t. I, s. 159, 368.
148 Raporty A. Dozona i E. Tastu, lipiec 1860 — luty 1861. AE Consulat
Belgrade, vol. XII,
f. 154-180, 286, 308, 320. L. Kossuth, Meine Schriften, t. m, s. 551 n.
149 Raporty z 14 i 27 X 1863, Polska działalność dyplomatyczna, t. I, s. 370-378.
150 Z. Janczewski, Zeznania śledcze, s. 72, mylnie datuje pobyt jego w Warszawie
na koniec
września. O przepisywaniu umowy RN z Magnanem por. zeznanie K. Przybylskiego, 13 IV
1864,
Proces R. Traugutta, t. II-I, s. 296 n. Dokumenty te dotarty do Paryża z opóźnieniem i nie
zostały
już doręczone Magnanowi, por. RN do W. Czartoryskiego, 8 II1864, Polska działalność
dyploma-
tyczna, t. I, s. 236 n.
151 Raporty W. Czartoryskiego, 19, 25 XI 1863, Polska działalność
dyplomatyczna, s. 396,
406 n. Pamiętniki W. Czartoryskiego, s. 172 n. L. Widerszal, op. cit., s. 207.
152 RN do W. Czartoryskiego 9 XII 1863, Polska działalność dyplomatyczna, t. I,
s. 216 n.
W instrukcji dla W. Przybylskiego z 7 XII Traugutt pisał ostrożniej: „Porozumiesz się z kpt.
M.
i przedstawisz rządowi jego pomysły, plany i życzenia". Dokumenty KCN i RN, s. 286.
691
z 5 listopada, z poparciem dla idei kongresu. Traugutt zgodził się na sam pomysł
noty, ale odrzucił projekt ks. Władysława. Zarzucał mu, że z góry krytykuje kongres,
który zapewne i tak się nie zbierze, że domaga się reprezentacji Polski na kongresie,
co na razie jest niewykonalne. W rezultacie nota Traugutta, przesłana 26 listopada
solidaryzowała się z ideą kongresu, w sposób jak najbardziej ogólnikowy. W dniu
12 lutego Rząd Narodowy skierował do Napoleona III oficjalne pismo dziękczynne,
zakończone stwierdzeniem, że „wśród cierpień bez precedensu naród cały i rząd
wraz z nim pokładają zawsze w W. C. Mości ufność bezgraniczną i niewzruszoną"158.
Frazes ten nie odpowiadał już rzeczywistym poglądom Traugutta. Pracę Czar-
toryskiego oceniał on wysoko, jako solidną i bezstronną, ale nie szedł za nim na
ślepo159. Czartoryski przekazał mu, tuż po wybuchu wojny duńskiej, informację
(skądinąd fałszywą) jakoby Palmerston proponować miał Francji alians zaczepno-
-odporny. Napoleon miał odpowiedzieć, „że gotów jest zawrzeć przymierze z Anglią,
ale żąda, aby ten alians objął albo Polskę, albo Włochy, albo też Ren dla Francji
zapewnił"160. Traugutt odpisał Czartoryskiemu, że jego zdaniem wiązanie sprawy
polskiej i granicy Renu chyba na pewno przekreśla możność porozumienia dwu mo-
carstw zachodnich. „Sądziliśmy i sądzimy — kończył — że nie ślepe i niewolnicze,
ale rozsądne i oględne trzymanie się z Francją jest nie tylko warunkiem koniecznej
zawsze ostrożności, — ale i świętym obowiązkiem naszym". Co zaś tyczyło się po-
mocy francuskiej dla Polski „daleko więcej będzie pewności dopięcia tego celu,
gdy postawimy siebie w takim położeniu, iż potrzebni będziemy, aniżeli gdyby
to nam miano jedynie tylko z łaski robić"161.
Odnośnie Francji różnica stanowisk między Trauguttem a Czartoryskim była
zatem kwestią odcieni. Inaczej rzecz się miała z Austrią. Czartoryski w raporcie
z 15 stycznia bronił się przed zarzutem wyłącznego austrofilstwa; podkreślał, że
to cesarz Francuzów chciał i wciąż jeszcze chce pozyskać Austrię dla sprawy polskiej.
„Jeśli ta polityka się zmieni, jeśli przeciwko Austrii stanowczo się obróci, a Polskę
zawsze mieć będzie na celu, agencja również starania swe skieruje tam, gdzie oka-
że się interes i dobro Polski"162. W miesiąc później sygnalizując zaostrzenie sto-
sunków pomiędzy Francją a Prusami i Austrią, powtarzał mimo to, „że wybuch
powstania w Galicji przyniósłby nam największą klęskę"163. Traugutt odpowiedział,
nieco zniecierpliwiony: „Jeżeli Austria będzie miała powstanie w Galicji, to sama
158 Raport W. Czartoryskiego 12 XI 1863, Polska działalność dyplomatyczna, t. I, s. 62-
69,
210 n., 395.
199 Do Okszy, 15 II 1864: „Nikt nam tyle nie dostarcza wiadomości i głównie na
niekorzyść
tych, których agencja jest okrzyczaną zwolenniczką, jak sama agencja", Traugutt, s. 176.
160 Polska działalność dyplomatyczna, t. I, s. 440, raport z 17 II 1864.
161 Ibidem, s. 245 n., pismo z 8 III 1864. Por. ibidem, s. 232, pismo z 8 II: „Trzeba
się nam
trzymać Francji, ale nie należy znowu za bardzo niewolniczo trzymać się obecnej polityki jej
rządu,
który - - grzeszy wszakże względem nas - - dążeniem do niepodobieństwa, bo inaczej nazwać
nie
można myśli o wciągnięciu Austrii do związku mającego na celu wskrzeszenie Polski".
162 Ibidem, s. 429.
163 Ibidem, s. 441, raport z 17 TL 1864.
693
je sobie zrobi, może się z tego ucieszy, bo będzie miała większy jeszcze pretekst1*,
do stłumienia wszystkiego, ale czy jej rachuby nie zawiodą, - - tego nie wiemy.
W Bożym to ręku wszystko"164.
Zbliżenie się Austrii do pozostałych dwóch rozbiorców skłoniło też Traugutta \
do zajęcia antyaustriackiej postawy, tym samym zaś do szukania porozumienia
z przeciwnikami Austrii. Musiał zaś liczyć się z tym, że mazziniści kontaktują się
z jego nieprzyjaciółmi z lewicy, w szczególności też z Mierosławskim165. Był to
argument na rzecz uaktywnienia własnych kontaktów z Włochami. Pierwszy krok
w tym kierunku postawił Traugutt 27 listopada, kiedy wyłączył agencje w Turynie,
Rzymie i Stambule spod zwierzchności Czartoryskiego i uzależnił je wprost od
Warszawy166. Agentowi w Turynie, Ordędze, przypominał, iż „Rząd Narodowy
w swych piśmiennych dokumentach żadnych stanowczych zobowiązań w czasie
obecnym względem Włoch wyrazić nie może". I dziennikarzom włoskim nie należy
obiecywać Rzymu i Wenecji. Jest „szczerym życzeniem naszym widzieć Włochy
całe i jednolite; ale naprzód nie powinniśmy nigdy tego obiecywać, czego dać nie
jesteśmy w stanie, a oprócz tego w tak trudnym jak jest nasze położenie trzeba się
starać sprzeczne interesa pożytkować tak, by jednych dla drugich bez widocznej
korzyści lub koniecznej potrzeby nie poświęcać"167.
Sprawa rzymska była szczególnie delikatna dla nabożnego Traugutta. Jedną
z pierwszych jego czynności było wystosowanie adresu do Piusa IX, z podziękowa-
niem za nakazane modlitwy i z prośbą o dalsze wstawiennictwo na rzecz Polski
u dworów katolickich168. Adres ten miał doręczyć nowy agent dyplomatyczny w Rzy-
mie, Gabriel Łuniewski. Był to jednakże człowiek nieobyty z Rzymem i bez stosun-
ków. Do samego papieża nie dotarł, materiały o sytuacji Kościoła w Polsce przeka-
zywał przez pośredników. Co więcej, zaangażował się w sprawę kanonizacji błog.
Józefata Kuncewicza, na której pono papieżowi zależało, ale która kosztowałaby
Rząd Narodowy pół miliona złp., a już najtaniej 300 tys. Traugutt żachnął się,
że Polski walczącejvnie stać na takie zbytki. Bardzo niechętnie zgodził się na pokrycie
już wyłożonej na ten cel zaliczki, radząc pociągnąć w tym celu do dobrowolnych
składek duchowieństwo unickie w Galicji169.
*«* Ibidem, s. 246, pismo z 8 III 1864.
165 Por. A. Lewak, G. Mazzini e 1'emigrazione polacca, Casale 1925, s. 98-101,
Mazzini do
Mierosławskiego, 9 i 24 XI 1863, będące odpowiedzią na wcześniejsze oferty adresata.
Mazzini
m. in. tłumaczył, że zbliżenie Polaków z rewolucjonistami może właśnie posłużyć jako środek
na-
cisku dla przyspieszenia interwencji mocarstw. Na prośbę Mierosławskiego obiecywał
dotrzymać
sekretu co do wspólnych działań przed „Rosjanami", tzn. redakcją „Kołokoła".
166 Polska działalność dyplomatyczna, 1.1, s. 203 n. Tym bardziej stanowczo
odrzucił Traugutt
płynącą z Wiednia sugestię powierzenia dyplomacji powstańczej osadzonemu w Krakowie
dilero-
wi, ibidem, t. II, s. 165.
167 RN do J. Ordęgi, Wydawnictwo materiałów, t. V, s. 345, 347.
168 Adres z 29 X 1863, Polska działalność dyplomatyczna, t. I s. 60 n.
169 Korespondencja RN z G. Łuniewskim, ibidem, t. II, s. 216-267. Por. też RN do
K. Kotkow-
skiego i W. Majewskiego, 14 II, 19 III 1864, Dokumenty KCN i RN, s. 315, 363.
694
robotę rozpoczyna", niech formuje V korpus, niech sobie zapewni ze Szwecji, dro-
gą morską, dostawy sprzętu wojennego191. Gotowość do walki wśród ludu li-
tewskiego nie wygasła, ale sami przywódcy nie widzieli możności prowadzenia
jej w środku zimy.
W dniu 5/17/XII 1863 r. schwytany został ks. Mackiewicz. W czasie krótkiego
śledztwa w Kownie oświadczył, że stanął do walki w obronie ludu, doprowadzonego
do nędzy i nieszczęścia przez carskich urzędników. „Moje chęci dobra ludu — pisał
trochę nieudolną polszczyzną — dały mi i siły, i możność do zrewoltowania jego,
a to nic nie miało na celu, jak podniesienie jego do samopoznania i wyrzeczenia,
czy z Rosją lub Polską chce być połączonym. - - Gdy zaś Litwie na wielu zbywa
warunkach samoistnej rewolucji i przez to dobicia się czegoś stałego na przyszłość,
wolałem masą dopomagać Polsce i od niej pomocy żądać na rewolucję litewską,
a przez to uzyskać ludowi choć tymczasowe przyznanie prawa obywatelskiego i na-
dział gruntu bezpłatnie"192. Mackiewicz zginął na szubienicy 16/28/XII 1863 r.
Konstanty Kalinowski został aresztowany w Wilnie, w nocy na 29 stycznia/10
II/. Odmówił wydania kogokolwiek ze współpracowników oświadczając, że „szpie-
gostwo hańbi człowieka". Za to już po zakończeniu śledztwa przedłożył władzom
obszerny memoriał w języku rosyjskim o sprawie polskiej na Litwie. Wywodził
w nim, że Litwa została wciągnięta do walki przykładem Polski; że ruch nie mógł
tu przybrać większego rozmiaru, na skutek antagonizmu pomiędzy szlachtą a chłopa-
mi. W zakończeniu stwierdzał, że jak mu się wydaje, „Rosja chce zupełnego zlania
się z nią Litwy dla dania szczęścia tutejszemu ludowi. Nie jestem przeciwnikiem
szczęścia ludu, nie jestem i przeciwnikiem Rosji, jeżeli nam dobrze życzy, jestem
przeciwnikiem tych klęsk, które trapią nieszczęsny nasz kraj. -- Kto uważa, że
Rosja będzie miała tu lekkie zadanie, ten sądzi powierzchownie, ten się łudzi. Więź
ogarniająca wszystkie nasze klasy i jednocząca [nas] z Polską ma takie oparcie
w tradycjach i nawet przesądach, że rozwikłanie jej, zniszczenie i stworzenie czegoś
nowego wymagać będzie wiekowego, systematycznego i rozumnego trudu. - - Do-
póki rząd nie pozyska sympatii w rzeczywiście wykształconej klasie miejscowej
ludności, dopóty wyraz Rosja nie napotka odzewu w sercach Litwinów"193.
Na drodze konspiracyjnej zwracał się z kolei Kalinowski do ludu białoruskiego.
„Braty maje, muzyki radnyje! z pad szubienicy maskouskoj prychodzi mnie do was
pisać, i może raz astatni". Wezwanie to nawiązywało do rozkazów Rządu Narodowe-
go o tworzeniu armii regularnej, do zapowiedzi pospolitego ruszenia. „Dla taho
191 Do W. Przybylskiego, 10 II1864, Traugutt, s. 154. Por. L.Ratajczyk, op. cit., s. 218-
224.
192 Powstanie 1863 r. na Litwie i Białorusi, s. 55-61, A. Smirnow, op. cit., s. 323,
cytuje inną
-wypowiedź Mackiewicza: „Jeżeli chcecie, żeby nie było więcej tego, co było, naprzód
wyprawcie
szlachtę za Niemen. Albo doprowadźcie lud do równych praw ze szlachtą. — Dajcie Litwie
prawo,
dajcie namiestnictwo, niech który z książąt osiądzie w Wilnie, a wtedy spytajcie, czy chcą być
z Rosją,
czy z Polską? Przymusem niczego nie zdziałacie".
193 Powstanie 1863 r. na Litwie i Białorusi, s. 74-79.
699
to Narodzie, jak tolko kali paczujesz szto braty twaje z pad Warszawy biućsia za
praudu i swabodu, tahdy i ty nie astawajsia z zadu, no uchapiuszy za szto zmożesz,
za kasu, siakieru i cełoj hromadoj idzi wajawaci za swaje czeławieczeje i narodnoje
prawo, za swaju wieru, za swaju ziamlu radnuju"194. Krążyły i inne legendy o os-
tatnich wypowiedziach Kalinowskiego: np. że „umrze spokojny, bo lud ma ziemię,
a połowę szlachty zniszczono"195. Kiedy wyprowadzano go na miejsce kaźni,
10/22/111 1864 r. na Placu Łukiskim w Wilnie, i gdy w wyroku śmierci wymieniono
go jako szlachcica, Kalinowski wykrzyknąć miał: „Nie ma szlachty! Wszyscy są
równi!"
Ster Wydziału Wykonawczego przejął po Konstantym Kalinowskim jego ku-
zyn Józef, ale został aresztowany 1/13/marca. W późno spisanym pamiętniku twier-
dzi, że tuż przed aresztowaniem otrzymał od Traugutta manifest ogłaszający „zwi-
nięcie powstania"196. Rzecz oczywiście nie do przyjęcia, wobec tylu autentycznych
wypowiedzi Traugutta, który aż do ostatka domagał się trwania w walce. Można
co najwyżej przypuszczać, że Traugutt w owym piśmie godził się z myślą zaniecha-
nia walki na Litwie. Ale i ta wersja nie znajduje potwierdzenia. Dochował się mia-
nowicie raport przesłany Rządowi Narodowemu z Wilna, 17 IV 1864 r., z podpisem
„Rawicz". Pisze on: „Będąc pomocnikiem Konstantego Kalinowskiego udało
mi się zawrzeć niektóre stosunki, zachować papiery, utrzymać komunikację zagra-
niczną". Pozostali członkowie Wydziału Wykonawczego chcą zaprzestać pracy
i rozwiązać organizację. Podpisany Rawicz nie chce się z tym pogodzić, wobec
możliwości, że wkroczą jeszcze z zewnątrz oddziały Jabłonowskiego. „Stan Litwy
nie do opisania, majątki spustoszone, wszystko, co było czynnego, na wygnaniu;
pozostali, większa część przejęta strachem, o niczym nie chcą słyszeć; reszta w roz-
paczy, gotowa rzucić się na wszelkie szaleństwo. - - A jednak władza narodowa,
choć słabo działająca, jest jeszcze moralną tamą i przy ogólnym upadku podtrzymuje
ducha nadzieją i oczekiwaniem". List prosił o kategoryczną decyzję: „Czy organi-
zację na Litwie rozwiązać, czy podtrzymać nadal takową"197?
Nie było więc wcześniejszego rozkazu Traugutta, nakazującego Litwie rozwią-
zanie organizacji. Zapytanie w tej sprawie wyszło z Wilna dopiero w tydzień po aresz-
towaniu Traugutta, a zatem w chwili, gdy nie było już komu pytania tego w Warsza-
wie rozstrzygnąć...
Rewolucyjni demokraci: Mackiewicz i Kalinowski, stając do walki o wyzwole-
nie mas chłopskich na Litwie i Białorusi, chcieli osiągnąć swój cel w sojuszu z de-
mokratyczną Polską198. Dążyli do obalenia ucisku carskiego i ucisku panów pol-
194 A. Giller, Historia, t I, s. 334 n. Wysuwano w literaturze wątpliwości, czy
Giller wiernie
djzekazał ten tekst, ale przypuszczeń tych nie sposób udowodnić.
195 J. Gieysztor, op. cit., t. II, s. 140.
196 Pamiętnik J. Kalinowskiego. Por. M. Dubiecki, Romuald Traugutt, s. 174.
197 B. Nar. rps 6000, t. IV, k. 88. W. Przyborowski, O. I, s. 20 n.
198 W cyt. „piśmie spod szubienicy" Kalinowski podkreślał, że „rąd polski usim
bratnim na-
rodom daje samorądstwo". A. Giller, Historia, t. I, s. 331.
700
skich; bronili odrębności Litwy i Białorusi od Polski; nie mówili o zerwaniu. Ina-
czej stały sprawy na Ukrainie: tu rozwój świadomości narodowej osiągnął już
wyższy stopień, a tradycja powstań kozackich czyniła porozumienie polsko-ukra-
ińskie czymś trudnym dla obu stron. Szewczenko, najwybitniejszy z rewolucyjnych
demokratów ukraińskich, chciał wyzwolenia własnego narodu w sojuszu z ruchem
rewolucyjnym — zarówno rosyjskim, jak polskim. Szewczenko już nie żył; ukraiń-
skie kółka spiskowe w Charkowie, Odessie i Kijowie uległy rozbiciu. W 1863 r.
stanęli naprzeciw siebie, na Ukrainie prawobrzeżnej: z jednej strony polscy powstań-
cy ze Złotą hramotą, z drugiej carat, z ulepszoną wersją reformy uwłaszczeniowej.
Powstańcy mimo Złotej hramoty reprezentowali w oczach ludu polskość i szlachec-
kość. Carat mimo zniesienia poddaństwa nie przestał symbolizować reakcji. Masy
chłopskie na Ukrainie zwróciły się przeciw powstańcom i przeciwko dworom.
Narodowo świadoma inteligencja ukraińska przeżywała rozterkę. Niektórzy przed-
stawiciele jej, jak Antonowicz, stanęli konsekwentnie po stronie caratu. Inni usiło-
wali nawiązać porozumienie z Rządem Narodowym.
W lipcu 1863 r. grupa ukraińskich działaczy ze Lwowa — wśród nich Julian
Ławrowski, człowiek nastrojony ugodowo i jako taki obrany niedawno do Wydziału
Krajowego — zgłosił się w Krakowie do komisarza Władysława Majewskiego.
Ludzie ci chcieli się dowiedzieć, co Rząd Narodowy mógłby zagwarantować Ukra-
ińcom; podobno wysuwali postulaty „ziemi ruskiej dla siebie, języka, szkół i praw
gminnych". Pośredniczył w rozmowach tych ks. Laurysiewicz, bazylianin i patriota
polski, niedawny organizator obchodu w Horodle. Rozmowy nie dały wyniku,
strona polska nie chciała się zobowiązywać. Mówiono Ukraińcom: „Formujcie
pułki ruskie, — wypędźcie wraz z Lachami Moskala, wspólnego nam wroga, a skoro
sami zostaniemy, krzywdy brat bratu nie zrobi"199.
W pół roku później rozmowy te zostały wznowione, ale w trudniejszych warun-
kach i w mniej odpowiedzialnym gronie. W końcu 1863 r. zaczął wychodzić we Lwo-
wie ukraiński tygodnik literacki „Meta", organ demokratycznej inteligencji, która
przeciwstawiała się linii politycznej świętojurców: oficjalnie austrofilskiej, a z cicha
sympatyzującej z caratem. „Meta" miała oparcie w kółkach młodzieżowych, tzw.
„hromadach", we Lwowie i na prowincji. Był to pierwszy zalążek ukraińskiego ru-
chu nacjonalistycznego, wrogiego zarówno Rosji, jak i Polsce. Można jednak odna-
leźć w „hromadach" i ludzi postępowych, jak redaktor „Mety" Ksenofont Kłym-
kowicz, seminarzysta Danił Taniaczłaewicz oraz przedstawiciele ukraińskiej „cy-
ganerii" literackiej: Włodzimierz Szaszkiewicz, Ostap Lewicki, Kość Horbal i in.
Z nimi to weszli w kontakt niektórzy chłopomani kijowscy, byli członkowie Związku
Trojnickiego, przybyli do Galicji Wschodniej wraz z Różyckim: wśród nich Leon
Syroczyński, Paulin Święcicki i Mikołaj Zagórski. Wśród studentów polskich Uni-
wersytetu Lwowskiego zawiązało się „kółko przyjaciół Rusi", stawiające sobie
za cel: „szerzyć między Polakami uznanie narodowości ruskiej i wpływać na uśmie-
A. Słotwiński, op. cit., s. 117.
701
2. Powrót do granic 1772 r. jest dla Polski rzeczą niezbędną. Wyzwolenie także
Rusi Zadnieprzańskiej, to kwestia dalszej przyszłości.
3. Ruś wyzwolona otrzyma w ramach wspólnego z Polską państwa autonomię
„na najrozleglejszej demokratycznej podstawie".
4. Pomoc udzieUna przez Polaków narodowości rusińskiej zależeć będzie
od udziału Rusinów we wspólnej walce z caratem.
To był najdalszy punkt, do którego był gotów postąpić Rząd Narodowy, w dą-
żeniu swym do rozwiązania kwestii ukraińskiej. Przed niespełna półtora rokiem
Komitet Centralny oświadczył redaktorom „Kołokoła", że przyznaje Litwie i Rusi
prawo samostanowienia. Rząd Narodowy jako spadkobierca KCN stwierdził
już w maju 1863 r., że Litwa i Ruś wypowiedziały się za połączeniem z Polską przez
sam fakt udziału w powstaniu. Obecnie powstanie to należało już do przeszłości.
Czy mamy potępić Traugutta za to, że nie wyciągnął konsekwencji z tego faktu?
Trudno dziwić się mu, że nie chciał przekreślić trójwiekowej tradycji unii, jak również
praw Polaków osiadłych na wschód od Bugu. Rusinom zdawał się ofiarowywać
dużo, przynajmniej w teorii, bo demokratyczny, tzn. ukraiński, chłopski samorząd.
Zaznaczał, że „Postępowa Gromada" żadnej właściwie siły nie reprezentuje i nawet
zastrzegał, aby komisarz Chamiec nie dawał jej do ręki tego pisma, a tylko je od-
czytał. Prawda to, że redakcja „Mety" była grupką bez wielkiego znaczenia; ale
i Rząd Narodowy był bliski upadku. Jedną zaś z podstawowych przyczyn tego
upadku było to, że powstanie polskie nie ogarnęło mas chłopskich Ukrainy i Biało-
rusi. Można zrozumieć, że odstąpienie od granic 1772 r. było niemożliwością psy-
chiczną dla pokolenia Traugutta205. Późniejszy bieg wydarzeń miał jednak wykazać,
że upieranie się przy tych granicach prowadziło tylko do zguby Polskę, na równi
z Ukrainą i Białorusią.
Wymianę zdań pomiędzy Rządem Narodowym i „Postępową Gromadą Rusiń-
ską" przerwały zewnętrzne wypadki. Zanim odpowiedź rządu dotarła do Lwowa,
w Galicji ogłoszony został stan oblężenia, polscy współpracownicy „Mety" udali
się na emigrację, nie wiadomo też, jak adresaci ukraińscy zareagowali na pismo
Dubieckiego206. Przetrwało do naszych czasów wyłącznie jako świadectwo postawy
Traugutta wobec najtrudniejszego problemu, jaki miał do rozstrzygnięcia naród
polski.
205 Traugutt sądził, że również „prowincje nadbałtyckie" (Łotwa, Estonia) winne
by „połą-
czyć się z Polską jako wolny z wolnym, jako równy z równym". Odkładał tę rzecz „do czasu
zdo-
bycia wspólnej niepodległości naszej", ale nosił się z myślą wysłania w tamte strony agenta,
RN do
T. K. Podoskiego, 22 II 1864, Dokumenty Wydziału Wojny, s. 284-286. y
206 Pismo ze Lwowa do RN, sierpień 1864, B. Czart, rps 3881, k. 451, przeprasza,
że nie ma
miejsca na omówienie tej sprawy. Podaje się za autora cyt. wyżej broszury: Glos Polaka w
sprawie
narodowości rusińskiej; pozostaje z Hromadą „w dość dobrych stosunkach". O losy pisma RN
do
Hromady pytał też K. Kłymkowicza L. Syroczyński, listem z Paryża, 19 IV 1864. C.
Studziński, op.
cit., s. 78.
703
się od tylu miesięcy. W oddziałach tych jednak wszystko się rozprzęgało, żołnierze
samowolnie zgłaszali się na policję, pragnąc uniknąć wydania w ręce carskie i Sy-
biru. Wydział Rządu Narodowego pisał do Warszawy prosząc o instrukcje; przedsta-
wiał sytuację w czarnych barwach, chcąc usprawiedliwić własną kapitulację224.
Gen. Różyckiego stan oblężenia zaskoczył aż w Paryżu. Zastępujący go płk Struś
chciał wkroczyć na Wołyń chociażby w 300 ludzi i zginąć. Odczytano mu wówczas
pismo Wydziału Wykonawczego na Rusi — nie wiadomo, czy autentyczne — za-
kazujące mu wkraczania na Ruś. W tej sytuacji 10 kwietnia Struś wydał podkomend-
nym rozkaz meldowania się na policji. Konie i broń polecał zdawać na przechowa-
nie ziemianstwu. Lecz właścicielom ziemskim także było pilno pozbyć się śladów
udziału w powstaniu. „Na łeb i szyję wypychano z domów własnych bosych i na-
gich żołnierzy polskich. Efekta kompanijne wrzucano do stawów, studzien, zako-
pywano w ziemię lub podrzucano Żydom do karczem"225. Władysław Rudnicki
twierdzi, że przepadło wtedy w Galicji ponad 20 tys. karabinów226.
Wydział Rządu Narodowego rozprzęgł się już w połowie marca. Komisarz
Majewski wyjechał za granicę. Gross został uwięziony. „Wodzicki Ludwik bez
wiary w przyszłość, opuścił ręce i zupełnie się odsunął"227. Stanisław Koźmian pisał
do Paryża: „Upierać się dłużej w.doktrynie trwania bądź co bądź niepodobna. - -
Doktryny tej wyrzec się trzeba czym prędzej. -- W bardzo krótkim czasie ruch
straci swą najsilniejszą podstawę, — a chwilowo kierunek jego przejdzie w nie-
godne i niebezpieczne ręce". Koźmian zapowiadał „przemienienie się powstania
w bandytyzm", domagał się, aby Rząd Narodowy rozpuścił oddziały zbrojne i ogło-
sił przerwanie walki na czas nieograniczony228. Traugutt mianował komisarzem
pełnomocnym ks. Stefana Laurysiewicza i polecił mu sformować nowy wydział,
nie oglądając się na listopadową ordynację wyborczą. „Ludzie dobrej woli — pisał
— niech się grupują koło komisarza, a robota postawiona teraz w sposób prawdzi-
wie rewolucyjny, bez hałasu i jawności, jakimi Galicja dotąd słynęła, najlepsze
owoce wydać może"229.
224 Raport Wydziału z 6 III 1864, J. Sawicki, op. cit, s. 164-169.
225 W. Wiśniewski, Galicja, czyli rok 1863 i 1864, Lipsk 1865, s. 72.
226 Z. Janczewski, „Zarys powstania", aneks, z rozbiciem wg miejscowości. 3500
sztuk przy-
padać miało na Galicję Zachodnią. W Rzeszowie miało być 2000 sztuk. Wg E.
Kozłowskiego, Wy-
dział Efektów, s. 170, remanent na 31 V 1864 wykazał w obwodzie rzeszowskim 1582
karabiny.
Liczby Rudnickiego są zapewne przesadzone.
227 A. Słotwiński do W. Czartoryskiego, kwiecień 1864, B. Czart, rps 5740, s. 879,
890.
O. Beiersdorf, Walka polityczna, s. 43. Por. L. Wodzicki do Hotelu Lambert, 4 III 1864:
„Przy obec-
nych stosunkach oddziały działające w Królestwie trzymać się mogą przy korzystnych
warunkach 4-6
tygodni, w chwili, w której najsilniejszy oddział Bosaka rozbitym będzie, powstanie jest
skończone
na całej przestrzeni ziemi polskiej". B. Czart, rps 5740, s. 791-794.
228 Pismo z połowy marca 1864, ibidem, s. 575-587, O. Beiersdorf, Walka polityczna, s.
44 n.
229 Dwa pisma RN z 6 IV 1864, do A. Biernawskiego i do zastępcy sekretarza
Wydziału,
Dokumenty KCN i RN, s. 379 n. Pieczęć i papiery zostawił W. Majewski w ręku A.
Gorayskiego.
Por. K. Majewski, Zeznania śledcze, s. 279. O. Beiersdorf, Walka polityczna, s. 49.
707
!
W październiku, po objęciu władzy, Traugutt odsunął od steru w Krakowie lu-
dzi mianowanych przez Chmieleńskiego i oparł się na białych — pod warunkiem '.
posłuszeństwa i karnej służby. W 5 miesięcy później biali sami zeszli z posterunku i
i Traugutt musiał ponownie odwołać się do czerwonych — w warunkach nieporów- (
nanie trudniejszych.
Kryzys organizacji w zaborze pruskim nastąpił równocześnie z kryzysem gali- '•
cyjskim, chociaż nie przybrał tak dramatycznego charakteru. Również w lej dzielnicy ]
Traugutt musiał zacząć od uporządkowania stosunków, zaniedbanych przez korni- '?
sarza pełnomocnego, Frankowskiego. W Warszawie bawił wówczas komisarz rzą- ;
dowy Prus Zachodnich, Łukaszewski. Traugutt zażądał odeń memoriału o sytuacji |
w zaborze pruskim, następnie zaś wyprawił go do Poznania, dla zbadania sytuacji «
na miejscu. W ślad za tym, 1 listopada, mianował Łukaszewskiego komisarzem 'i
pełnomocnym na zabór pruski230. Wybrał człowieka młodego, energicznego i cał- ;
kowicie oddanego sprawie; co prawda może nie zawsze taktownego i nie dość umie- 1
jętnego w obcowaniu z poznańskimi personatami231. Od początku spotkał się też •
Łukaszewski z opozycją komitetu poznańskiego i aby ją przełamać jeździł jeszcze !
raz do Warszawy. Rozmawiał wówczas z Trauguttem w cztery oczy i otrzymał od i
niego poufne instrukcje. Była tam również mowa, „aby przy pewnych okolicznoś-
ciach zrobić powstanie i w zaborze pruskim. Okoliczności te atoli były w tak dale-
kim polu, iż mogły wchodzić w rachunek li jako pozycja szalonego hazardu, nigdy
ściśle określonej pracy"232. W zasadzie zabór pruski miał wspierać i nadal walkę
toczoną z caratem.
Ustawa o „władzy wykonawczej w ziemiach polskich pod zaborem pruskim
zostających" powoływała Wydział Rządu Narodowego (potoczn ie zwany Wydziałem
Wykonawczym), złożony z komisarza pełnomocnego jako prezesa i 4 członków.
Wydział sprawował władzę kolegialnie; komisarz działać mógł sam „w kwestiach
bieżących"; zgoda jego była niezbędna „w kwestiach administracyjnych, wojsko-
wych i prasowych"; w stosunku do innych uchwał Wydziału shiżyło mu prawo weta
zawieszającego233. Członków wydziału Łukaszewski sam sobie dobrał, ale musiał
uwzględnić wśród nich ludzi wpływowych w środowisku ziemiańskim, chociażby
ze względów finansowych234. W Galicji wydział wyrósł z pośrednich wyborów i mi-
230 J. Łukaszewski, Zabór pruski, s. 296-305. Autor twierdzi, że w Warszawie nie
chciano go
zrazu użyć, jako przypuszczalnego chmieleńszczyka. Z porównania dat wynika jednak, że
Traugutt
zwrócił się doń prawie natychmiast.
231 Pamiętnik J. Łukaszewskiego zestawić trzeba z opinią W. Przybylskiego:
„Niezupełnie
zręczny, uparty, - - ruchawy, choć niewielkiej głowy". Raport z 28 IV 1864, B. Nar. rps 6000,
cz. V, k. 5. Por. Z. Podczaski do J. Działyńskiego, Drezno 6 IV 1864: Raczkowski odgraża się
Łukaszewskiemu, „że go powiesi przy pierwszej okazji.- - Dusza mi się roześmiała, a jeszcze
więcej
bym był kontent, gdyby swej pogróżki dotrzymał". BK rps 7408, k. 112.
231 J. Łukaszewski, Zabór pruski, s. 229, 309.
233 Ustawa z 2 XI 1863, Dokumenty KCN i RN, s. 273-275.
, 234 Wpływy własne zaboru pruskiego w 1864 r. wyniosły jeszcze ok. 64 tys. tal. BPP IO,
rps ,
471 e.
708
W ten sposób spełzły na niczym nadzieje, które wiązali powstańcy z wiosną 1864 r.
Przyczyny tego zawodu były różnorakie. Oddziały zbrojne Bosaka przetrwały zimę
w Górach Świętokrzyskich i przetrwał też w Warszawie Rząd Narodowy. Ale siły
Bosaka uległy zdziesiątkowaniu po bitwie pod Opatowem, a żandarmeria carska
znajdowała się już na tropie Rządu Narodowego i miała go wkrótce rozgromić. Tak
więc ani władza cywilna, ani wojsko nie miały już na wiosnę dostatecznej siły, by
móc odnowić bój o własnych siłach. Traugutt rachował na pomoc zza kordonu.
W Galicji i w zaborze pruskim stało kilka tysięcy ludzi, leżała tamże dostateczna
ilość broni. Koncentryczne wkroczenie kilku silnych kolumn do Królestwa i na
Litwę mogło zmusić nieprzyjaciela do skupienia sił i stworzyć warunki dla pospo-
litego ruszenia. Niestety, zakordonowe oddziały zdemoralizowały się wielomiesięcz-
ną bezczynnością, a opanowana przez białych organizacja cywilna przyłożyła
ręki do ich rozbrojenia.
Walka toczona od roku wciągnęła w swoje tryby najaktywniejsze patriotyczne
elementy ze wszystkich klas społecznych: od ziemiańskich synów poczynając, po-
przez inteligencję miejską, aż do robotników i chłopów. Straty były wśród nich
ogromne — w poległych, straconych, zesłanych i zbiegłych. Przetrwały elementy
dotąd mniej zaangażowane. Wśród nich klasy posiadające miały już dosyć pono-
szonych ciężarów; z chwilą kiedy przestały rachować na obcą pomoc, chciały za-
kończyć powstanie jak najszybciej, aby ocalić się od coraz ostrzejszych represji.
Co się zaś tyczy chłopów, o postawie ich miała rozstrzygnąć carska reforma uwła-
szczeniowa.
Trwająca ciągle jeszcze na posterunku kadra działaczy rządowych, członków
organizacji, oficerów i żołnierzy partyzantki — traciła z wolna oparcie w społeczeń-
stwie.
ARESZTOWANIA
Nieliczni współpracownicy Traugutta, którzy go przeżyli, zachowali — wszyscy
bez wyjątku — na pół mistyczny kult jego postaci. Marian Dubiecki, domownik
dyktatora w ciągu całego półrocza, utrwalił dla potomności wizerunek surowego
ascety, zaczynającego i kończącego dzień „modlitwą zawsze korną, odbywaną
klęcząc", konferującego i piszącego od świtu do późnych godzin nocnych. „Dykta-
tor stał u steru, wciąż spokojny, wciąż jednako, bez wytchnienia pracujący. Nic
go nie trwożyło, nic nie osłabiało wiary w jutro"243. Łukaszewski, który się zetknął
z Trauguttem parę razy w życiu, tak pisze o nim: „Z religijną wiarą i wyższym na-
maszczeniem przystąpił do dzieła, nadludzkie robił wysilenia, aby pobudzić mdle-
jących do walki z wrogiem i był święcie przeświadczonym, że z wiosną rozniecić
potrafi pożar wojny w całej Polsce i zgniecie Moskwę bez pomocy obcej"244. —
M. Dubiecki, Romuald Traugutt, s. 104, 110, 116.
J. Łukaszewski, Zabór pruski, s. 299.
711
położenie nasze nie dające się z niczym porównać, a głównym kierownikiem wszyst-
kiego sam Bóg tylko. To, co się u nas od 14 miesięcy robi, nie robiło się jeszcze nigdy
na świecie i świat zdaje się nic podobnego drugi raz nie ujrzy"249.
I ten list, jeden z ostatnich, pisany chaotycznymi, urywanymi zdaniami, świadczą-
cy o przełamywaniu w sobie, najwyższym wysiłkiem, rosnącej rozterki: „Potrzeba,
aby kierownicy do ostatniej chwili, do tchu ostatniego znajdowali się na swoich
stanowiskach. Pamiętajcie: Bóg włada losami ludów, a choćby szubienica, to jednym
więcej triumfem i czy odwrót, czy też naprzód, idźcie według potrzeby, jaką sprawa
Ojczyzny wskaże. — Duch nas nie opuszcza, choć wiemy, co nieuniknienie, inaczej
być nie może, nas czeka stryczek, co zwiąże nas i złączy nierozdzielnie i na zawsze,
w długiej i błogiej — ale my jej nie doczekamy — przyszłości, a niech Bóg ją bło-
gosławi"250.
Aresztowania przywódców konspiracji były dla uczestników jej rzeczą zwyczaj-
ną. Los ten spotkał kolejno Jankowskiego, Dąbrowskiego, Szwarcego, Padlewskiego
i tylu innych. Żaden z nich nie wydał tajemnic, praca organizacji szła dalej. Pod
koniec 1863 r. zastępowanie ludzi ubywających okazywało się coraz trudniejsze.
Dyrektor Wydziału Spraw Zagranicznych Przybylski poczuł się zagrożony i wyje-
chał w misję zagraniczną 6 grudnia. Zastąpił go Henryk Krajewski, lecz raczej
tylko formalnie, bo kontakt z organizacją miał luźny, a większość depesz redago-
wał Traugutt osobiście. Stanisław Krzemiński, dyrektor Wydziału Prasy, wycofał
się ze służby 8 grudnia, straciwszy wiarę w sens dalszego działania251. Jego funkcje
przejął Sabowski; zresztą prasa tajna w Warszawie i tak już wówczas zamarła. W dniu
29 stycznia został aresztowany dyrektor skarbu Toczyski; kolega jego z Wydziału
Policji, Pieńkowski, musiał ukryć się i zbiec za granicę (4 lutego)252, Traugutt chciał
wówczas wciągnąć do służby rządowej ponownie Karola Majewskiego, ów zasła-
niał się stanem zdrowia, wreszcie obiecał, że stawi się do pracy 1 marca. Został
aresztowany i wzięty do Cytadeli tegoż dnia przed świtem...253
Dnia 3 lutego z rana został zatrzymany na Nowym Świecie Jan Ławcewicz, po-
mocnik sekretarza stanu Janowskiego. Miał przy sobie papiery rządowe. Zbity
249 Pismo z 18 III 1864, ibidem, s. 361 n.
250 Do K. Kotkowskiego, ok. 8 IV 1864, ibidem, s. 381 n.
251 K. Górski, op. cit, s. 60.
252 A. Pieńkowski, op. cit., s. 89 n.
253 M. Dubiecki, Romuald Traugutt, s. 141 n. K. Majewski, Zeznania śledcze, s.
279, twierdzi,
że został aresztowany bezpośrednio po rozmowie z Trauguttem, „zdaje mi się" 25 lutego.
Rzekomo
Traugutt proponował mu w marcu lub kwietniu misję zagraniczną, następnie zaś chciał
„odddać
rządy w moje i Gołemberskiego ręce, a sam udać się na pole walki i z bagnetem w ręku
zakończyć
swoje usługi dla Ojczyzny". Twierdzenia tego nie sposób skontrolować, W. Rudzka, Karol
Majewski,
s. 144, podaje, że nazwisko Majewskiego jako członka RN wymienił 12 Ul 1864 L. Hubert,
lecz
że „komisja nie uwierzyła, lub, jeśli kto woli, nie chciała uwierzyć". Otóż płk Rozwadowski
16 IV
1864 uwiadamiał F. Tuchołkę, że członkami RN byli w czerwcu 1863: Gołemberski,
Majewski,
Awejde i Janowski, we wrześniu zaś: Narzymski, Dobrowolski, Kobylański, Janowski;
Laguna
i Moszyński. Brał więc zeznania Huberta na serio. Proces R. Traugutta, t. II, cz. 2, s. 5 n. Por.
też
raport Rozwadowskiego, 18 V 1864, B. PAN rps 2329, cz. I, k. 1-20.
713
Rozdział osiemnasty
EPILOGI
UKAZY 2 MARCA I KONIEC PARTYZANTKI
W końcu listopada 1863 r. (st. st.) Mikołaj Milutin powrócił z Warszawy do Pe-
tersburga. Wiózł z sobą opracowany na prędce projekt reformy włościańskiej dla
Królestwa Polskiego. Przedłożył go carowi wraz z objaśniającym memoriałem, da-
towanym 21 XII 1863/2 I 1864 r.
„Całe życie społeczne Królestwa — pisał Milutin — jest obecnie wstrząśnięte
w najgłębszych posadach. — Osłabłszy cokolwiek w Warszawie rewolucja tym sil-
niej zapuszcza teraz korzenie na prowincji. — Wojsko okupuje różne punkty: po-
bite i rozproszone bandy chronią się po lasach, albo rozeszły się po szlacheckich
zaściankach; ale w istocie rzeczy władanie Rosji ogranicza się do przestrzeni bezpo-
średnio dostępnej działaniu rosyjskiej broni. — Chłopa kuszą już trzeci rok poch-
lebcze obietnice obu rewolucyjnych partii. Buntownikom udało się nawet spełnić
część swoich obietnic. Powinności włościańskie — ustały prawie wszędzie i lud,
chociaż nie dowierza trwałości tak niebywałego porządku rzeczy, przecież widocznie
się traci i nie wie co robić, przywykając stopniowo do tak korzystnego położenia.
Najprostszy zdrowy rozsądek nakazuje, aby rząd wyrzekł na koniec stanowcze
słowo i tak albo inaczej położył kres niepewności"1. W konkluzji autor wywodził,
że jedynym sposobem szybkiej pacyfikacji Polski jest nadanie chłopom własności
gruntów oraz likwidacja gminy dominialnej.
Koncepcja, z którą wystąpił Milutin, podyktowana była koniecznością poli-
tyczną. W rok po wybuchu powstania okazywało się, że carowi nie uda się go po-
konać, jeśli nie przyzna chłopom tego, co przyznał im Rząd Narodowy. Pod wzglę-
dem merytorycznym Milutin wzorował się na wcześniejszych reformach uwłaszcze-
niowych: pruskiej i austriackiej. Projekt jego nie był szczególnie radykalny, tym
mniej socjalistyczny, nie naruszał on też gruntów folwarcznych. Szedł jednak dużo
dalej, w porównaniu do konserwatywnej reformy rosyjskiej 1861 r., toteż wzbudził
wątpliwości wśród dygnitarzy petersburskich. Kwestionował zasady Milutina Berg;
1 Wybór tekstów źródłowych, s. 778-782.
716
Kaufmana złożono jednak ad acta. Rząd carski nie mógł ryzykować rewolucji
agrarnej i nie szedł w reformach dalej, niż było to dla niego absolutnie niezbędne.
W dniu 13/25/11 1864 r. 4 ukazy proponowane przez Milutina zostały zatwier-
dzone z niewielu poprawkami, cesarz podpisał je pod datą 19 lutego/2 marca/.
Tyczyły się one: „urządzenia włościan", „urządzenia gmin wiejskich", „Komisji
Likwidacyjnej" oraz „porządku wprowadzenia w życie nowych postanowień".
Redagowane pośpiesznie, zawierały wiele niejasności i dopiero późniejsza prak-
tyka Komitetu Urządzającego miała ustalić właściwą ich interpretację. Warszawę
zawiadomiono o podpisaniu ukazów telegramem. Teksty ustaw odczytywano publi-
cznie w miastach i po wsiach, począwszy od 6 marca. Procedura ta ciągnęła się
parę tygodni: raz dlatego, że zabrakło na razie druków w języku polskim, a po
wtóre, ponieważ Berg nie kwapił się z forsowaniem reformy, nie idącej po jego myśli6.
Rząd Narodowy odpowiedział na carskie ukazy odezwą „do ludu polskiego"
z 25 marca. Przypominał w niej, że już przed rokiem nadał wszystkim chłopom „wie-
kuistą własność posiadanych gruntów". — „Car wam powiada, że wam niewypo-
powiedzianą łaskę robi dając cudze, a raczej to, co już i bez niego jest wasze. My zaś,
Rząd Narodowy, oddaliśmy swoje, a nie mamy tego za łaskę, tylko za obowiązek
sprawiedliwości i za ofiarę szlachty dla dobra i szczęścia wspólnego wszystkich
rodaków". Słuszne były to słowa, — ale był też w odezwie punkt słaby. Oto ukaz
carski o urządzeniu gmin przyznawał chłopom prawo obierania wójtów i sołtysów.
Dziś wiemy, co stało się z tym uprawnieniem, jak samorząd gminny w Królestwie
vstał się biernym narzędziem w ręku carskich urzędników. W owej chwili ogłoszenie
samorządu chłopskiego, na miejsce znienawidzonej gminy dominialnej, mogło wyw-
rzeć na wsi wrażenie. Rząd Narodowy ostrzegał w odezwie, „że łotrów tych, których
wam Moskale podsuną na wójtów i na sołtysów, nieubłaganie a sprawie dliwie jako
bratobójców karać będzie"7. Przemawiałby zapewne z większym autorytetem,
gdyby mógł się powołać na samorząd gminny zaprowadzony przez powstańców.
Niestety, w ramach organizacji parafialnej pozostawiono temu samorządowi do-
syć wąskie pole, a i sama organizacja parafialna tylko w niektórych rejonach weszła
przejściowo w życie. Mściły, się tu zaniedbania z ubiegłego lata.
W terenie gdzieniegdzie starano się je nadrobić. Instrukcja komisarza Czyńskie-
go dla oficerów III korpusu nakazywała zgromadzać chłopów w każdej miejsco-
wości, przez którą oddział przechodził, i w przemówieniu ukazywać im rzeczywiste
oblicze zaborcy. Kładziono nacisk na prześladowanie wiary oraz na spodziewany
pobór do wojska carskiego. Co zaś tyczyło się ukazów uwłaszczeniowych, rząd
carski darował chłopom to, co jest i tak ich własnością, nie mówiąc o tym, że obcią-
żył chłopów nowymi podatkami. Dowódcom partyzantki nakazywano publiczne
niszczenie wszelkich spisów ludności, „jako mających bliski związek" z branką,
a także zaprzysięganie nowo obranych sołtysów „na wierność Narodowi i posłu-
6 K. Groniowski, Realizacja reformy uwłaszczeniowej 1864 r., Warszawa 1963, s. 26-
28.
7 Dokumenty KCN i RN, s. 363-367.
718
szeństwo władzom z ramienia RN ustanowionym"8. Jest wątpliwe, czy ta instrukcja
była wcielana w życie, zważywszy na smutny stan powstania augustowskiego.
Niszczenie ksiąg ludności, a także ksiąg wójtowskich i ksiąg urzędów leśnych
praktykowały na wielką skalę w Sandomierskiem oddziały Bosaka. Szczególny na-
cisk kładziono na niszczenie wykazów należności chłopskich, z tytułu szkód leśnych9.
W odezwie do ludu z 30 marca Bosak przeciwstawiał uwłaszczenie dekretowane
przez Rząd Narodowy świeżej reformie carskiej. Rząd Narodowy nadał chłopom
ziemię za darmo — rząd carski chce ich obarczyć wysokim wykupem. Rząd Naro-
dowy nie pozwoli uciskać chłopów i wezwie ich niebawem do pospolitego ruszenia.
Na razie nie pozwalał Bosak powstawać „gromadą" i wzywał do szeregu tylko
ochotników10. I ta odezwa zapewne nie znalazła szerszego rozpowszechnienia.
Po klęsce opatowskiej Bosak miał jeszcze do tysiąca ludzi zbrojnych, ale ta siła top-
niała mu w oczach. Bosak ukrywał się jeszcze przez 2 miesiące we dworze w Tułko-
wicach; opuścił plac boju pomiędzy 11 a 19 kwietnia11.
W Lubelskiem i na Podlasiu niewielkie oddziałki powstańcze utrzymywały się
jeszcze wiosną, a nawet latem 1864 r. W znacznej części były to oddziałki chłopskie
cieszące się poparciem ludności miejscowej; straże ustanawiane po wsiach przez
władze carskie dla chwytania powstańców niekiedy przechodziły na ich stronę.
Wszystko to były niewielkie grupki działające samopas. Dwaj przywódcy powstania
chłopskiego z rejonu Ordynacji Zamojskiej, Jakub Prężyna i Józef Flis, zostali
schwytani w kwietniu i straceni na szubienicy w Janowie12.
Najdłużej, bo aż do jesieni 1864 r., utrzymał się pomiędzy Łukowem a Stocz-
kiem oddział ks. Stanisława Brzóski, wikarego z Łukowa, czynnego od początku
w ruchu narodowym. Oddział Brzóski składał się z chłopów, drobnej szlachty i miesz-
czan-rolników, latem 1864 r. liczył jeszcze ok. 40 ludzi. Rozproszono go w paździer-
niku; Brzóska ukrywał się po wsiach jeszcze przez całą zimę. Schwytany dopiero
29 IV 1865 r. zginął na szubienicy w Sokołowie 24 maja t. r. Wspierały Brzóskę
głównie wsie rządowe, lub majorackie, mające za sobą długą tradycję walk klaso-
wych. Za udział w oddziale, lub pomoc mu okazaną pociągnięto do śledztwa ok.
100 ludzi, a 60 skazano na śmierć, katorgę albo zesłanie13.
Henryk Kamieński dał w rok po powstaniu taką ocenę polityki agrarnej caratu:
„Car nie odstręczył chłopa od sprawy narodowej i nie pozyskał go sobie. Jedno mu
się udało, a i to rzecz ogromna, być może przedłuży to niewolę naszą o pół wieku
— udało mu się sparaliżować wysiłki patriotów". Chłop uznał w patriotach swych
8 Czyński do Skały, 18 HI 1864, BUAN, Oss. rps 8051, k. 67, mikrofilm w IH PAN.
9 Materiały, Chłopi i sprawa chłopska w powstaniu styczniowym, s. 105-126.
10 W. Sabowski, Józef Hauke-Bosak s. 94 n.
11 Różne wersje o okolicznościach pobytu i wyjazdu zestawia E. Kozłowski, Generał
Hauke-Bosak s. 197-199.
12 L. Zabielski, op. cit., s. 222-225.
13 K. Groniowski, Oddział ks. Brzóski, „Przegląd Historyczny", 1959. Por. raport gen.
Ma-
niukina, 14 XII 1864, o wspomaganiu powstańców przez chłopów z wsi Róża. CGAOR, z.
109-i,
I eksp. 1863, vol. 23, cz. I, k. 447, 448.
719
721
gany, dymisjonował jednych, mianował innych komisarzy, zwracał się do Kotk
wslriego z zapytaniem o plany Bosaka, prosił o niezwłoczną informację „o sta
siły zbrojnej w województwie, o stanie administracji i o usposobieniu moralnym
głównych warstw ludności"25. Brał pod uwagę rozpisanie nowego podatku ofiary
za rok 1864, a na razie zalecał komisarzom pełnomocnym, aby starali się egzekwo-
wać podatki zaległe26.
W połowie maja tzw. rada miejska, złożona z wydziałowych, oświadczyła Wasz-;,
kowskiemu, że rozwiązuje się i dalej pracować nie będzie27. Waszkowski jednak nie
chciał kapitulować i 20 maja ogłosił odezwę do ludności stolicy. Potępiał w niej;
„podłe zgraje płaszczące się moskiewskim zbirom dla zrobienia kariery i majątku",
ale zaręczał, że nie wszystkich jeszcze dotknęła „moralna gangrena". — „Serdeczna
ludności Warszawy! Ilekroć widok brzydkiego spustoszenia zakrwawi ci serce i oczy
łzami zaleje, pamiętaj, że wielki i wspaniały musi być rdzeń tego ludu, - - który
przez sto lat męczony i krzyżowany ani na chwilę nie zboczył od celu swego przezna-
czenia"28.
Ani Rząd Narodowy, ani organizacja miejska nie mieli już w tej chwili żadnej ?
możliwości kontynuowania walki. Znaczyli o tyle tylko, że trwali na posterunku
z pieczątką w ręku, ryzykując w każdej chwili Cytadelę i szubienicę. Do tej garści ;
straceńców, trwającej jeszcze w Warszawie, odwoływać się teraz mieli różni działa-
cze powstańczy z emigracji.
Komisarzy rządowych, eks- członków rządu i zbiegłych z posterunku generałów
namnożyło się za granicą w ciągu ubiegłej zimy. Z agentów zagranicznych jeden
tylko Władysław Czartoryski oświadczył w końcu kwietnia, jak zobaczymy niżej,
że wycofuje się ze służby. Inni trwali jeszcze w ufnej wierze, tak charakterystycznej
dla świeżych emigrantów, że walka się nie skończyła.
W lutym 1864 r. zgłosił ponownie, gotowość do pracy Jan Działyński, dzielny
przywódca Komitetu Wielkopolskiego z ubiegłego roku. Przybylski na własną
rękę i nie konsultując się z rządem mianował Działyńskiego organizatorem sił
zbrojnych zaboru pruskiego29. Spowodował tym zarządzeniem zatarg między Dzia-
25 List z końca kwietnia, Dokumenty KCNi RN, s. 384. Ibidem, s. 383,389, inna
korespondencja
krajowa z kwietnia i maja 1864.
26 Okólnik z maja 1864, ibidem, s. 398-399. Echem tego okólnika jest zarządzenie
komisarza
augustowskiego. I. Czyńskiego, 16 V 1864, grożące wyjęciem spod prawa, a nawet śmiercią
tym
mieszkańcom, którzy nie wniosą zaległej pożyczki narodowej BUAN, Oss. rps 8051, k. 75.
21 H. Jabłoński, Aleksander Waszkowski, s. 109. Z tą uchwałą wiązałbym rozmowę S.
Krze-
mińskiego z jakimś d-rem Kaczkowskim, który go wezwał dla zakomunikowania, „że już
wszystko
skończone, że powstania dłużej przeciągać nie można". Przedstawiono mu tę decyzję, „tak jak
gdyby
ją stwierdzono na jakiejś naradzie ludzi kierujących". Krzemiński datuje tę rozmowę na
marzec
1864, nie była ona jednak do pomyślenia przed aresztowaniem Traugutta. List do J. K.
Janowskiego,
5 XII 1910, B. Oss. rps 8047, k. 165.
28 Dokumenty KCN i RN, s. 498. Waszkowski twierdził, że odbił tę odezwę w 1000 egz.
H. Jabłoński, Aleksander Waszkowski, s. 111.
29 Por. pisma J. Działyńskiego z kwietnia i maja 1864, Zabór pruski w powstaniu
styczniowym,
s. 244-249, 264-270.
722
tajny Rząd Narodowy składał się z 5 członków. Pięć szubienic miało zadokumento-
wać Warszawie i światu, że carat ukarał śmiercią wszystkich członków rewolucyjnej
władzy.
Nie były to pierwsze szubienice wystawione w Warszawie uczestnikom powstania.
Pierwsi zginęli na stokach Cytadeli, jeszcze przed dwoma laty, trzej rzemieślnicy-
-zamachowcy: Jaroszyński, Ryli i Rzońca. W czerwcu 1863 r. poszli ich śladem,
Abicht i ks. Konarski; w lipcu — trzej sztyletnicy: Heine, Stefanowski i Zawisto-
wski. We wrześniu 1863 r. urządzono w Warszawie 12 publicznych egzekucji,
w październiku 8, w listopadzie 5, w lutym 1864 r. jedną. W kil ku wypadkach zasto-
sowano rozstrzelanie, część egzekucji odbyła się w śródmieściu- Ponadto 2 oficerów
rozstrzelano bez świadków, w fosie Cytadeli. Obecnie, po półrocznej przerwie,
prasa zapowiedziała, że 5 VIII 1864 r. zginą na szubienicy: Romuald Traugutt,
Rafał Krajewski, Józef Toczyski, Roman Żuliński i Jan Jeziorański. Krajewski
był do niedawna, jeśli nie do ostatka, dyrektorem Wydziału Spraw Wewnętrznych,
Toczyski — dyrektorem Wydziału Skarbu, Żuliński i Jeziorański — pracowni-
kami ekspedytury.
Oznaczonego ranka w pobliże Cytadeli, gdzie ustawionych było 5 szubienic,
napłynął z miasta gęsty tłum, szacowany na 30 tys. łudzi. Tłum asystował klęcząc,
ze śpiewem Święty Boże. Kozacy i policja nie interweniowali. Traugutt został stra-
cony pierwszy, Jeziorański ostatni97.
W ciągu następnego półrocza wykonano w Warszawie jeszcze 10 wyroków
śmierci. Ostatni zginęli na szubienicy, 17 II 1865 r., Aleksander Waszkowski i Ema-
nuel Szafarczyk. W następnym roku 1866 rozstrzelano za udział w powstaniu w War-
szawie jeszcze 3 oficerów. W sumie przypadły na Warszawę 53 egzekucje. Były one
znacznie liczniejsze na prowincji; liczby straconych za udział w powstaniu nie
da się dokładnie ustalić, gdyż urzędowe dane zawierają luki. Według tych danych
poniosło karę śmierci: w warszawskim okręgu wojennym 475 osób98, w wileńskim
18099, w kijowskim 9100. Ponadto 5 Polaków zostało rozstrzelanych wjiazaniu, za
udział w przygotowywaniu ruchawki chłopskiej nad Wołgą101. W sumie daje to
liczbę 669 egzekucji — jak podkreślamy, niepełną. Według przepisów z początku
powstania na śmierć należało skazywać: dowódców i organizatorów „szajek",
członków władz powstańczych oraz winnych dezercji oficerów. W praktyce najwię-
cej wyroków śmierci wydano na dezerterów (oficerów i żołnierzy) oraz na „szty-
letników" i „żandarmów wieszających". Stąd wśród straconych cywilnych znaczna
97 S. Krzemiński, 25 lat, s. 115. J. Jarzębowski, Mówią ludzie, s. 227 (ze wspomnień L.
Ko-
tarbińskiej). M. Berg, op. cit., t. X, s. 53-55.
, 98 Współpraca rewolucyjna, t. II, s. 500-536. Spis straconych w warszawskim okręgu
wojennym
zawiera 508 pozycji, w tym również osoby poległe, zmarłe z ran itp. Wydawcy zauważyli
opusz-
czenie 6 nazwisk, lecz brakuje ich dużo więcej.
99 W. Studnicki, op. cit., s. 118-120. Liczba ta obejmuje też straconych pod rządami
Mura-
wiewa w Augustowskiem.
100 S. Krzemiński, op. cit., s. 113.
101 Współpraca rewolucyjna, t. II, s. 266.
737
mieli też trudniejszy dostęp do amnestii i dużo mniejsza ich część powróciła do
kraju106.
W skupiskach polskich zesłańców na Syberii doszło do ponownej konfrontacji
osób bardziej i mniej uprzywilejowanych, szlachty i ludu, białych i czerwonych.
Uprzywilejowani nastawiali się na przetrwanie, na doczekanie się amnestii i powrót
do kraju — nie chcieli się więc niczym narażać. Ci gorzej sytuowani, a zarazem bar-
dziej radykalni, snuli plany ucieczek zbiorowych, lub indywidualnych, plany powstań
zbrojnych m. in. też w porozumieniu ze skazanymi na Sybir ziemlewolcami. Kon-
takty z „Ziemią i Wolą" przetrwały upadek powstania, one to m. in. umożliwiły
ucieczkę na Zachód Jarosławowi Dąbrowskiemu, z etapowego więzienia w Mo-
skwie107. W rejonie Krasnojarska i Kańska, w końcu 1865 r. zaczęły się przygoto-
wania do rewolucyjnego wybuchu, być może rachującego też na rewolucję w euro-
pejskiej Rosji. Ze strony rosyjskiej prowadził te roboty Serno-Sołowiewicz, zapewne
wiedział o nich Czernyszewski. Z Polaków nam znajomych angażowali się: Landowski
i Lewandowski, rachowano na udział Ohryzki. Policja udaremniła te przygotowania.
W czerwcu 1866 r. powstało z bronią w ręku kilkuset polskich zesłańców, wyprawio-
nych na roboty na wschodni brzeg jeziora Bajkał. Beznadziejne to przedsięwzięcie
zlikwidowano w ciągu miesiąca, padło jego ofiarą około 50 ludzi, a 4 przywódców
rozstrzelano w Irkucku108.
W represjach przeciw powstaniu uczestniczyły, jak wiemy, rządy pruski i au-
striacki. W obu niemieckich zaborach znalazło się pod kluczem w 1864 r. po kilka
tysięcy osób109. Rząd pruski inscenizował w Berlinie ptokazowy proces 149 głów-
nych oskarżonych, zakończony 27 wyrokami 1-2 lat więzienia110. Karę śmierci
wymierzono zaocznie jedenastu nieobecnym. Galicyjskie sądy skazały na więzienie
paręset osób, jednakże w obu państwach amnestia uchyliła te wyroki już po paru
latach.
Jeśli można z jakimś przybliżeniem obliczyć uczestników powstania straconych
i zesłanych, nie sposób obrachować pomordowanych i poległych. Wchodzą tu w grę
wielotysięczne liczby, ponieważ zwłaszcza w pierwszych miesiącach walki wojsko
carskie nie chciało brać jeńców i dobijało rannych. Za granicę wydostało się około
10 tys. ludzi. Emigracja postyczniowa nosiła bardziej demokratyczny charakter
od „wielkiej" z lat 30-tych. Szacuje się, że 20-25% tych nowych wychodźców zali-
czało się do stanu mieszczańskiego, 15-20% do chłopów, reszta do szlachty, prze-
ważnie zdeklasowanej111. Znaczna część emigrantów z inteligenckiego środowiska
po kilku latach wróciła do kraju i osiadła w Galicji; inni — głównie z uboższych
106 H. Skok, Polacy nad Bajkałem 1863-1883, Warszawa 1974.
107 W. Djakow, Jarosław Dombrowskij, Moskwa 1969, rozdział VI.
108 Współpraca rewolucyjna, t. II, rozdział XI. H. Skok, op. cit.
109 K. Grocholski z trybuny w Wiedniu mówił w grudniu 1864 r. o 8594
pociągniętych do
śledztwa w Galicji. J. Stella-Sawicki, Galicja, s. 192.
110 Z. Grot, op. cit, s. 199.
111 J. Borejsza, Emigracja, s. 20, 46.
739
nie tylko wstecznictwo, ale i sympatie dla caratu. Przeszedł wtedy przez literaturę
czeską nagły wiew romantyzmu, w prasie pojawiły się tłumaczenia patriotycznej
poezji Mickiewicza, Lenartowicza, Romanowskiego, wszyscy niemal poeci i literaci ]
czescy składali hołd Polakom w utworach okolicznościowych, a podniecenie wywo- \
łane sprawą polską ożywiło także wewnętrzną walkę polityczną. Podobny proces, j
jakkolwiek w mniejszej skali, daje się zaobserwować wśród Słowaków; spór polsko- ]
-rosyjski oraz sam przebieg powstania styczniowego dały asumpt demokratom sło- j
wackim do podjęcia krytyki własnego, konserwatywnego kierownictwa117.
Na Węgrzech cała bez wyjątku prasa rozbrzmiewała w ciągu kilku lat entuzjaz- ']
mem dla Polski. Ogromna jest też literatura okolicznościowa, poświęcona polskim i
powstańcom. Jeden z najpiękniejszych utworów romantycznej poezji węgierskiej,
„Walijscy bardowie" Józefa Arany, napisany kilka lat wcześniej, po raz pierwszy \
ukazał się w druku 1 XI 1863 r. i został zrozumiany jako potępienie terroru Berga
i Murawiewa. Wysławianie walczącej Polski służyło wtedy na Węgrzech określo-
nemu celowi: umacniało naród w opozycji wobec centralizmu wiedeńskiego118.
W Rumunii sprawa polska i bardzo liczni emigranci polscy stali się przedmiotem ,
rozgrywek pomiędzy księciem Cuzą a opozycją liberalną. Manifestując sympatie
propolskie Cuza starał się nadążać za polityką swego protektora — Napoleona III,
a zarazem też zjednać sobie własne społeczeństwo. Rumuńska reforma uwłaszcze-
niowa, wtedy właśnie przeforsowana przez Cuzę wbrew rusofilskim bojarom, stała
się możliwą dzięki reformom rosyjskim, przyspieszonym z kolei przez ruch rewolu-
cyjny w Rosji i w Polsce^19.
Inaczej w Serbii: wybuch powstania polskiego przekreślił nadzieje wszystkich
Słowian bałkańskich na bliską pomoc Rosji przeciw Turkom. Stąd krytyczny zrazu
stosunek Jugosłowian do walczących Polaków. Za to dalsze trwanie ich walki przy-
śpieszyło w Serbii wyodrębnienie się nowego liberalnego nurtu politycznego, tzw.
Omładyny, która przeciwstawiała się carskiemu panslawizmowi i szukała dla Ju-
gosławii własnej drogi. Omładyna w następnych latach wywarła duży wpływ na
rozwój polityczny Serbii, a jej przywódca Swetozar Miletić, szukał kontaktów nie
tylko z Polakami, ale i z ruchem rewolucyjnym w Rosji120. W Chorwacji, jakeśmy
widzieli, pod wpływem polskim znalazł się przejściowo przedstawiciel skrajnej le-
wicy, Kvaternik. W Bułgarii „młody" ruch narodowy z drugiej polowy lat 60-tych
i jego przywódca Christo Botew żyć będą tradycjami powstania styczniowego.
Finlandia, jak już wspomniano, dzięki powstaniu polskiemu odzyskała konsty-
tucję i parlament. Prawda, że kiedy tylko carat rozprawił się z Polską, swobody
117 J. Magnuszewski, Powstanie styczniowe a literatury zachodniosłowiańskie, s.
549-553.
Por. cyt. wyżej prace V. Źaćka i V. Borodovćaka.
118 I. Csaplaros, Powstanie styczniowe w literaturze węgierskiej [w:] Dziedzictwo
literackie
powstania styczniowego, s. 579-621.
119 L. Widerszal, Powstanie styczniowe w dziejach Słowian bałkańskich, Czechów
i Rumunów,
„Przegląd Historyczny" 1938, s. 617.
120 Ibidem, s. 619 n.
742
Finów zostały znów ukrócone. Ale ruch polityczny i ruch narodowy, zrodzone
w Finlandii w latach 60-tych nie bez oddziaływania przykładu polskiego, miały się
wzmacniać i krzepnąć pośród prześladowań, aż do pełnego zwycięstwa w następ-
nym stuleciu.
Rewizja uwłaszczenia przeprowadzona przez carat na Litwie i Ukrainie pod
naciskiem powstania styczniowego, a następnie reforma 1864 r. w Królestwie Pol-
skim, spotkały się z ogromnym odgłosem na Łotwie i w Estonii, gdzie wcześniejsza
reforma 1861 r. silnie chłopów poszkodowała. Stąd sympatia dla powstania polskiego
w krajach nadbałtyckich, na skrajnie lewym skrzydle ruchu narodowego. W estoń-
skim ruchu petycyjnym 1864 r. dopatrywać się można echa dążeń wyzwoleńczych
polskich121.
Trzy narody sąsiadujące z Polską: Litwa, Białoruś i Ukraina, zostały bezpo-
średnio wciągnięte w wir powstania. Wszystkie trzy zawdzięczały mu korzystną
dla chłopów rewizję reformy uwłaszczeniowej. Dla wszystkich trzech, jakkolwiek
na różny sposób i w różnym stopniu, rok 1863 miał okazać się ważnym etapem na
drodze rozwoju ich świadomości narodowej.
I na koniec — dla ruchu rewolucyjnego w Rosji sojusz z Polakami stał się tą
wielką okazją, która doprowadziła Hercena, Czernyszewskiego i ziemlewolców do
publicznego przeciwstawienia się tradycji ciemiężenia innych narodów przez Rosję.
Sojusz ten zmusił najlepszych synów Rosji do podjęcia zadania nad siły: do próby
równoczesnego z Polakami powstania, na wiosnę 1863 r. Rzecz okazała się niewyko-
nalna, masy się nie ruszyły, a rewolucjonistów okazała się tylko garstka. „Ziemia
i Wola" załamała się pod tym ciosem, lecz miejsce jej prawie natychmiast zajął
ruch nowy i bardziej radykalny. Strzał Karakozowa padł zaledwie w 2 lata po za-
kończeniu powstania styczniowego.
Michał Michajłow, zesłany na Syberię przyjaciel Polaków, poeta-rewolucjonista,
w przedśmiertnym wierszu tak przeciwstawiał się własnemu społeczeństwu, włącza-
jącemu się do nagonki na Polskę:
„Opiat' u was w głazach ischodit Polsza krowju...
A wy? Pojotie gimn dierżawnym pałaczam?
II w żertwach i krowi gierojskogo naroda,
W jego swiatoj borbie poniat wy nie mogli,
Czto iz-za wiecznych praw wiediot tot boj swoboda,
A nie minutnyj spor iz-za kłoczka ziemli"1"?
NOWE PERSPEKTYWY MIMO KLĘSKI
Klęska roznieconych nadziei, żałoba tysięcy rodzin, świadomość własnej niemocy,
widok wroga naigrawającego się z pokonanego narodu — stan ten na schyłku 1864
roku budził nastroje rozpaczy. „Niech przed Bogiem, krajem i potomnością odpo-
121 Por. L. Loone, Odgłosy powstania styczniowego 1863 r. w Estonii, „Zapiski TNT"
1971.
122 Cytuję za Z. Barańskim, op. cit., s. 534.
743
wiedzą lekkomyślni sprawcy tych nieszczęść. Niech spadnie na ich sumienie krew
najzacniejszej polskiej młodzieży, łzy tylu ojców i matek w Królestwie, a głównie na
Litwie i Ukrainie, niech odpowiedzą za wykorzenienie żywiołu polskiego, utwierdze-
nie schizmy, upokorzenie Kościoła katolickiego, zepsucie karności kościelnej w na-
szym duchowieństwie; bo próżno na samego nieprzyjaciela składać odpowiedzial-
ność; spada ona na tych, co z obcego natchnienia i dla obcych w części celów wywo-
łali walkę nierówną bez przygotowania, broni, dowódców, sprzymierzeńców"123. ?)
Tymi słowy, w chwili upadku powstania, Paweł Popiel, konserwatysta krakowski,
potępiał obóz czerwonych. Kończył swój akt oskarżenia wnioskiem, że odtąd i na
zawsze naród winien odrzec się konspiracji i rewolucji.
Powstanie jeszcze trwało, gdy stary demokrata, Jan Nepomucen Janowski, !
zwracał się do ks. Władysława Czartoryskiego z następującym kontroskarżeniem:
„Przyjaciele Twoi, Książę, — jednym słowem biali, złorzeczyli samej myśli zbroj-
nego powstania, a gdy powstanie wybuchło, paraliżowali je, jak mogli. - - Potem
chcieli je owładnąć, zwątlić i zwichnąć; w tym to celu ogłosili dyktatorem dzielnego
partyzanta, ale politycznie nieudolnego Langiewicza. — Gdy po zamienieniu się
Komitetu Centralnego na Rząd Narodowy jedni jego członkowie wywiezieni zostali
na Sybir, drudzy porwani do Cytadeli, a dwaj: Zygmunt Padlewski i Stefan Bobrow-
ski, zginęli, tamten od kul moskiewskich, ten od kuli polskiej, — wówczas dopiero
powiodło wam się, panowie, uchwycić najwyższą władzę, na którąście parę miesięcy
czyhali. — Zima się zbliża, a powstanie, które w lecie, jeżeli nie zwyciężyć, wzmóc
się było powinno, coraz bardziej słabieje i prawie już opada. — Zamiast wojny praw-
dziwie narodowej jest tylko cząstkowa ubijatyka. — A wy, panowie, coście się
narodowi na przewodników narzucili, zamiast starać się masy ludu poruszyć i w spra-
wie powstania koniecznie zainteresować, odwołujecie się do uczuć głuchej na prawa
narodów dyplomacji..."12*
Dwa zestawione powyżej stanowiska ścierają się od z górą stu lat w publicy- j
styce i w historiografii. Spór to bezprzedmiotowy, ponieważ obie strony mają rację. i
Bezsprzeczne jest, że czerwoni słabo przygotowali powstanie, oraz że biali je sabo-
towali. Inaczej też należy stawiać zagadnienie.
W szczególnej koniunkturze międzynarodowej i wewnętrznej 1861 roku przewrót
lutowy warszawski doprowadził do władzy Aleksandra Wielopolskiego. Wówczas ?
to naród polski stanął przed alternatywą: ugody lub rewolucji. O wyniku przesą- ;
dził stosunek tych dwóch kierunków do kluczowego problemu włościańskiego. Mar-
grabia przegrał, bo nie miał chłopów za sobą. Rewolucja przegrała także, ale prze-
forsowała swój własny program agrarny.
Pokonani przywódcy powstania głosili z podniesionym czołem, że wygrali sprawę,
ponieważ uwłaszczyli chłopów. „Niech tam krakowskie gazety, jak chcą nazywają
123 Kilka słów z powodu odezwy ks. Adama Sapiehy (1864). Cyt. według: Z
dziejów odro-
dzenia Galicji, Warszawa 1905, s. 221.
124 List z 26 DC 1863, opublikowany w początku 1864. W. Heltman, J. N.
Janowski, op. cit.,
s. 500 n.
744
Pisał tak Szwarce trochę na przekór stańczykom, skądinąd nie był tak strasz-
nym radykałem. Ale tkwiła w tym jego ujęciu odrobina prawdy.
Inną jeszcze sprawę powstanie styczniowe przegrało całkowicie: sprawę Litwy
i Rusi. Pierwsi przywódcy czerwoni, wywodzący się z Ukrainy: Sierakowski, Dą-
browski, Padlewski, Bobrowski — mieli to przeświadczenie, że przezwyciężyć stary
rachunek krzywd mogą Polacy tylko powołując Ukraińców, Białorusinów, Litwi-
nów do wspólnej walki z caratem, na zasadzie równości i braterstwa: tak z wyzwo-
loną Polską, jak i z wyzwoloną Rosją. W Okrojonej formie stanowisko to znalazło
swój wyraz w znanym adresie Komitetu Centralnego do redaktorów „Kołokoła",
z września 1862 r. W końcu t. r. Sierakowski zredagował na użytek ministra wojny
D. Milutina memoriał pt. Sprawa polska. Objaśniał w nim, jak Rosja carska mogła-
by rozwiązać tę sprawę bez rewolucji i wstrząsów międzynarodowych. Dałoby
się to osiągnąć poprzez sfederowanie Królestwa i „Ziem Zabranych" z Rosją, na
zasadzie pełnego zrównania narodowości i wyznań, w szczególności zrównania ję-
zyka „małorosyjskiego" (tj. ukraińskiego) z polskim i rosyjskim. Niezależnie od
motywów, które kierowały Sierakowskim w jego — trzeba to przyznać — zuchwa-
łym wystąpieniu130, wypada ocenić jego istotną osnowę: postulat równego potrak-
towania narodów Rosji, Ukrainy i Polski.
Wśród wojennej pożogi 1863 r. ów postulat został przekreślony. Powstańcy
polscy na wschód od Niemna i Bugu stanęli do walki o Polskę niepodległą w grani-
cach przedrozbiorowych. Hasło to nie przemawiało do obcej etnicznie ludności,
nawet jeśli towarzyszyły mu „Złote hramoty", i trójherbowe pieczęcie. Na Litwie
etnograficznej i w niektórych regionach zachodniej Białorusi chłopi stanęli do walki
z caratem, w sojuszu z Polakami — rzecz jasna, nie dla granic 1772 r., ale dla pozby-
cia się i carskiego, i pańskiego ucisku. Gdzie indziej chłopi odnieśli się do powstania
obojętnie, niechętnie, lub wrogo. Przegrana powstania nad Niemnem i Dnieprem
przesądziła o jego przegranej nad Wisłą; stała się też katastrofą dla Polaków osiad-
łych na Kresach i dla ich stanu posiadania.
Z doświadczeń tych wyciągał wnioski Jarosław Dąbrowski, jedyny ocalały
z wczesnych przywódców czerwonych. W liście otwartym „do ob. Bednarczyka i jego
politycznych przyjaciół" wypowiedział się za poparciem dążeń ukraińskich do nie-
podległości — w myśl interesów narodu polskiego. „Traktaty — pisał — pochodze-
nie z jednego szczepu, a nawet wspólność życia politycznego podług mnie nie dają
jednemu narodowi praw nad drugim. Jaki zaś naród ma prawo do bytu samoistnego,
a jaki go nie ma, trudno to bardzo ocenić.- - Moim zdaniem naród tylko każdy
130 U podłoża leżała chęć odstręczenia rządu carskiego od podżegania ukraińskich i
białoru-
skich chłopów przeciw polskim panom. Sierakowski tłumaczył, że wyrżnięcie całego ziemia
ństwa na
Litwie, Białorusi i Ukrainie wcale jeszcze nie wykorzeni na ziemiach tych polskiego
elementu,
a może dać początek rewolucji w Rosji. Dużo bezpieczniej — twierdził — z punktu widzenia
caratu,
dać ziemię chłopom i swobodę narodowościom. Memoriał został zignorowany. Trzeba w nim
oczy-
wiście widzieć posunięcie taktyczne, nie zaś prawdziwy wyraz poglądów autora. Tekst:
Współpraca
rewolucyjna, t. I, s. 230-240. Po polsku: J. Stella-Sawicki, Ludzie i wypadki, t. I, s. 147-160.
747
Aneks drugi
ARESZTOWANIE KAROLA MAJEWSKIEGO
W nocy na 26 VI 1862 r. Karol Majewski został aresztowany w swym mieszkaniu -
przy ul. Chmielnej1. Rozkaz aresztowania wydał, bez podania motywów, ober-:
policmajster Piłsudski2. W rok później, po wyjściu z więzienia, Majewski twierdził!
wobec Janowskiego, że jego aresztowanie udaremniło planowaną przezeń fuzję
obu stronnictw oraz, że akt ten był dziełem margrabiego3. W swoim zeznaniu s
z 1865 r. Majewski mimochodem oświadczył: „Z panami Wielopolskimi w życiu
moim ani słowa nie zamieniłem, ani im żadnych memoriałpw nie podawałem"4.
W ćwierć wieku potem, po powrocie z zesłania, Majewski opowiedział Przyborows-
kiemu inną, bardziej sensacyjną historię: że mianowicie margrabia za pośrednictwem
Kronenberga zwrócił się do Dyrekcji białej, aby ta ułatwiła mu aresztowanie członków
Komitetu Centralnego — i że Majewski podjął się tej misji. Wielopolski zaręczał-
rzekomo, że denuncjowanych czerwieńców nie spotka nic złego (poza zesłaniem
w głąb Rosji). Rozmowy rozbiły się.jednak na skutek wzajemnego braku zaufania,
i wtedy to Wielopolski kazał aresztować Majewskiego nie chcąc, "by cokolwiek
z owych zamysłów wyszło na jaw, oraz w tym celu, by przeciąć wszelki związek
między Dyrekcją a Komitetem Centralnym"5.
Oba opowiadania Majewskiego wydają się tworem własnej jego autoreklamy.
W 1863 r. podawał się za tego, który mógł był zjednoczyć naród na długo przed
wybuchem powstania. Ale wiemy, że w chwili jego aresztowania ów plan był już
udaremniony. Na schyłku życia Majewski grał znowu rolę męża Opatrzności, który
mógł był zapobiec wybuchowi powstania. Na to jednak, by wydać w ręce policji ;
czerwonych przywódców nie potrzebował Majewski wchodzić w skład Komitetu:
i bez tego znał wystarczającą liczbę nazwisk. Wiemy dowodnie, w jakim celu maczał
1 Por. K. Szlenkier do W. Kalinki, 28 VI 1862: „Aresztowany też dzisiejszej nocy [s]
Karol
Majewski akademik, bardzo ukształcony i wpływowy człowiek". B. Czart, rps 5686, s. 732.
Szlenkier
musiał wiedzieć, że Majewski był członkiem Dyrekcji.
2 W. Rudzka, Karol Majewski, s. 96.
3 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 30, t. III, s. 369. Toż samo dawał do zrozumienia T.
Bu-
rzyńskiemu, Wspomnienia, s. 181.
* Zeznania śledcze, s. 238.
s W. Przyborowski, H. V, s. 3-7. Autor powołuje się na s. 4 na „relacje ustne osób
wiarogod-
nych", ale na s. 7 niedwuznacznie daje do zrozumienia, że jego informatorem jest Majewski.
Historię
tą powtórzył w nekrologu Majewskiego przyjaciel jego W. K. „Kraj", nr 39 (1897) twierdząc,
że
słyszał ją z ust żony i szwagra. „Faktycznej stronie opowiadania o całej tej akcji K. Majewski
przeczył" i obiecywał, że opowie wszystko w pamiętniku. Zapewne wolał, by wersja ta
krążyła
anonimowo. W Fawley Court, w papierach W. Przyborowskiego, znajdują się 2 listy K.
Majewskiego
z 26 III i 4 VI1897 (do S. Lesznowskiego) z protestem przeciwko „Historii sześciu miesięcy"
i z za-
powiedzią sprostowań, do których jednak nie doszło. I. Baranowski, op. cit., s. 403, nazywa
wręcz
Majewskiego „współautorem" Historii dwóch lat.
752
Aneks trzeci
„KATECHIZM POLSKI"
Pismem z 16/28/111 1863 ppłk żandarmerii Żołobow z Żytomierza dostarczył
generał-gubernatorowi Annienkowowi w tłumaczeniu rosyjskim „Katechizm polski",
który wedle słów Żołobowa „krąży tu pomiędzy Polakami wszystkich stanów"1.
Tekst ów został wykorzystany w ciągu następnych miesięcy dla propagandy anty-
polskiej wśród Rosjan: przedrukowano go w prasie, w formie osobnej ulotki i w róż-
nych wydawnictwach półurzędowych. Przypisywano jego autorstwo polskim wła-
dzom rewolucyjnym2. Rzekomy oryginał polski nie jest znany. Sądząc z treści
Katechizm został spisany przed wybuchem powstania na „Ziemiach Zabranych".
Jest to zbiór pouczeń dla żyjących wśród Rosjan Polaków, ażeby w sposób zorga-
nizowany działali na szkodę Rosji, doprowadzali do ruiny rosyjskich właścicieli
ziemskich, okradali skarb państwa, szli na służbę rządową dla zdobycia wpływowej
pozycji, podniecali wzajemną nieufność i wrogość między Rosjanami a Niemcami itp.
Gdyby jakikolwiek polski konspirator naprawdę puścił w obieg te naiwnie makia-
welskie rozważania, dałby dowód wielkiej lekkomyślności. Najpewniej jednak jest
to fabrykat policyjny. Zapytany o ów Katechizm Awejde stwierdził, że te „nikczemne
maksymy" pochodzą „albo z koniecznych w każdej rewolucji brudów i złych a wzbu-
rzonych namiętności, albo też [zostały] po prostu ze złą wiarą wymyślone, z celem
podniesienia opinii publicznej przeciwko ndszym rewolucjonistom"3. Ta druga
hipoteza jest dużo bardziej prawdopodobna.
W 1876 r. P.I. Barteniew, wydawca „Russkogo Archiwa", usiłował dojść pocho-
dzenia „Katechizmu polskiego", ale ustaleń jego nie pozwoliła ogłosić żandarmeria
(informacja J. Sztakelberga).
1 CGAOR, z. 109-i, I eksp. 1863, voI. 23, cz. 18, k. 41.
2 Egz. ulotki, CGAOR, z. 945-i, inw. 1, vol. 101, k. 214-216, z objaśnieniem, że
dokument
ten został znaleziony na poległym powstańcu (!). Przedruk m. in., w aneksie do dzieła. W.
Ratcza.
D. Milutin w swoich wspomnieniach BL, z. 169, inw. 14, cz. 3, k. 237, przyznaje, że
katechizm spra-
wiał wrażenie „ironii czy paszkwilu", ale że jego wskazania stosowane były w najszerszym
zasięgu
przez uczestników polskiej sprawy.
3 Zeznanie z 22 X 1865, Zbiór zeznań, s. 110.
Aneks czwarty
ZŁOTA HRAMOTA
Złota hramota ogłoszona w imieniu Tymczasowego Rządu Narodowego przez
Wydział Prowincjonalny na Rusi, drukowana była wyłącznie po ukraińsku, w 2 ko-
lumnach, i składała się z krótkiej arengi, 12 punktów oznaczonych literami a-ł
(według ukraińskiego alfabetu) oraz z zakończenia. W środku, poniżej tytułu:
„Hramota selskomu narodu" znajdowała się prostokątna winieta z wizerunkiem
Chrystusa; u dołu drukowana pieczęć trójherbowa, bez korony, z napisem: „Rząd
Tymczasowy na Rusi"1.
Hramota zmodyfikowana przez Sokołowskiego jest drukowana w 2 kolumnach
po ukraińsku i po polsku. Wspólny nagłówek brzmi: „Wo imja Otca i Syna i Swjatago
Ducha". Ponad nagłówkiem bogaty ornament kwiatowy oraz w owalu winieta
z Michałem Archaniołem. W podpisie Rząd Narodowy; brak pieczęci 2.
Co do treści wersja ukraińska tekstu lwowskiego silnie odbiega pod względem
językowym od swego pierwowzoru; sprawia wrażenie, jak gdyby Sokołowski otrzy-
mał do wglądu tłumaczenie polskie Hramoty, a po przerobieniu dał je do przetłuma-
czenia z powrotem na ukraiński. Co się tyczy treści, nie ma istotnej różnicy między
arengami i zakończeniami obu dokumentów. Zamiast 12 jest tylko 7 punktów,
numerowanych cyframi arabskimi. Opuszczono punkty mówiące: o prawie wybor-
czym chłopów, o obieralnych sądach, o uchwalaniu podatków przez sejm, o nadziale
ziemi dla ogółu bezrolnych oraz o uwłaszczeniu szlachty czynszowej. Dwa punkty
odnoszące się do uwłaszczenia gospodarzy oraz nadziału dla bezrolnych ochotników
zmieniono, przejmując dosłownie sformułowania dekretów z 22 stycznia.
W raporcie swym do Rządu Narodowego Sokołowski tłumaczył, że tekst Hra-
moty przyjęty na Rusi znajdował się w sprzeczności z zasadami Rządu Tymczaso-
wego; że również wzmianka o równości politycznej chłopów wydała mu się nie
na miejscu. „Nie mogłem na coś podobnego przyzwolić, a zastosowawszy Hramotę
w zupełności do dekretu uwłaszczenia przez TRN ogłoszonego i przerobiwszy ją
najzupełniej w myśl tegoż dekretu kazałem po polsku i rusku odtłoczyć; kopię tej
hramoty prześlę TRN w najbliższej ekspedycji"3.
W późniejszej relacji, spisanej dla Koźmiana Sokołowski opowiada, że gdy własna
jego Hramota była już w druku we Lwowie, dowiedział się, „że socjalistyczna Hra-
1 Fascimile egzemplarza pochodzącego z akt śledczych, Ruch społeczno-polityczny na
Ukrainie
t. II, s. 63. Druk ten został opisany w organie Wydziału Wojny RN, „Powstanie na Rusi" z 31
V1863,
Prasa tajna, t. II, s. 232.
2 Fascimile, O. Beiersdorf, Kijów w powstaniu styczniowym, po s. 108, z błędną
informacją na
s. 106, jakoby ten właśnie tekst kolportowany był na Ukrainie.
3 BUW, rps TNW 86, k. 31 n. Z kontekstu wynika, że w chwili wysłania raportu
Sokołowski
nie miał jeszcze w ręku oryginalnych Hramot drukowanych, ani też nie był ukończony druk
jego
własnej wersji.
755
Aneks piąty
ZAMKNIĘCIE „PRAWDY"
Zeznania Awejdego i Majewskiego nie zawierają informacji na ten temat. Dwaj
inni członkowie rządu, Janowski i Krzemiński, nie dostrzegli podstępu; nie zauważył
go też bohater incydentu, 20-letni literat, Aleksander Kraushar1. Formalny pretekst
do uderzenia na „Prawdę" dali wcale nie „Bankokraci", lecz seria 3 artykułów,
właśnie pióra Kraushara, ogłoszonych 12, 19 i 26 czerwca pod łącznym tytułem:
Powstanie i dyplomacja.
Dwa pierwsze odcinki tej serii rozwijały argumentację zapoczątkowaną już
w nr 7 z 3 czerwca, że mianowicie dyplomacja mocarstw nic Polsce nie pomoże.
Czytamy zatem 12 czerwca w artykule Kraushara, że mocarstwa zachodnie kierują
się wyłącznie własnym interesem i wcale nie chcą niepodległej Polski. Na wysunię-
tych przez mocarstwa „6 punktów" Polska absolutnie zgodzić się nie może. W nas-
tępnym odcinku z 19 czerwca — szła szczegółowa charakterystyka trzech mocarstw
interweniujących. Autor dowodził, że Austria systematycznie działa na szkodę
powstania, ostrej krytyce poddawał Napoleona III i tylko w stosunku do Anglii
zachowywał nieco iluzji. Ten wyskok antynapoleonski, równoczesny z atakiem na
„bankokratów" godził wyraźnie w politykę rządową.
Tymczasem w następnym numerze z 26 czerwca „Prawda" zmienia raptownie
ton: ogłasza wiele odezw nowego rządu oraz artykuł pt. Dokąd idziemy"! — zalecający
bezwzględne posłuszeństwo rządowi. Równocześnie zaś trzeci odcinek z serii Powsta-
nie i dyplomacja odwracał argumentację. Po raz pierwszy od lat 90 — pisał Kraushar
— świta Polsce nadzieja zbrojnej pomocy z zewnątrz. „W stanie, w jakim się znajdu-
jemy obecnie, zrzec się zupełnie interwencji i pomocy choćby najsłabszej nie możemy".
Jeśli mocarstwa narzucą nam zawieszenie broni, będziemy musieli się zgodzić, sta-
rając się oczywiście obwarować tę zgodę wszelkimi zastrzeżeniami2.
Niniejszy punkt widzenia odpowiadał dokładnie poglądowi rządu, jakkolwiek
ukrywanemu przed opinią publiczną. Zmiana frontu „Prawdy" da się wytłumaczyć
tylko w ten sposób, że ktoś ze sfer rządowych trafił do redakcji i przekonał ją o nie-
właściwości zwalczania rządu w chwili, gdy ważą się losy kraju. Nowy odcinek arty-
kułu Kraushara miał świadczyć o pogodzeniu się redakcji ze wskazaniami czynników
miarodajnych. Otóż właśnie przeciw temu artykułowi zerwała się burza. „Kilkunastu
młodych ludzi --przyczepili się [s] do wyrażenia, że zawieszenie broni przyjąć można
1 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 124-126. A. Kraushar, op. cit., 1.1, s. 76-97.
2 Prasa tajna, t. II, s. 78-81. Na artykuł ten zwrócili uwagę konsulowie, przypisując mu
duże
znaczenie. Por. raport Stantona z 7 VII, PRO FO 65/642, oraz Valbezena z 5 VII 1863,
Raporty
konsulów, s. 410.
757
i samowolnie w kilku składach zabrali kilkaset egzemplarzy nru 10 podając skargę
na redakcję do RN i ogromne, a dziwnie niedorzeczne na tendencję pisma robiąc
krzyki"3. Po mieście poszedł słuch, że ten artykuł był inspirowany przez Rząd Naro-
dowy, „że wykazując niemożność walki pragnie ją zakończyć". Podobno wpłynęła "?
nawet przeciw rządowi skarga do Trybunału Rewolucyjnego4. Na posiedzeniu rządu
Gołemberski wytoczył przeciw „Prawdzie" główny zarzut: krytykowanie rządu •
jest szkodliwe i trzeba je ukrócić. Oburzył się na to Krzemiński: wolność prasy —
twierdził — jest ostoją demokracji, głosy krytyki stanowią busolę dla rządzących
itd. Nadużycia prasowe powinno się powściągać, ale nie można krępować swobody,
wypowiedzi. Z tym się wszyscy godzili w teorii. W praktyce natomiast stwierdzali,
że wystąpienia „Prawdy" są wodą na młyn „anarchistów"; że wdawać się z nią w po-
lemikę na temat 6 punktów niebezpiecznie; że lepiej się jej wyprzeć, aniżeli narażać j
rząd na nowe oskarżenia. Krzemiński dał się przekonać. — „Nie uczyniłem kwestii -\
gabinetowej — pisał na schyłku życia — nie wyszedłem, bo i powodu głębokiego j
do wyjścia nie było, i sprawy ważniejsze przykuwały do miejsca"5. Może Krzemiński -
nie dałby się przekonać, gdyby powziął to podejrzenie, które dziś nurtuje historyka: ;
że to rozmyślnie namówiono „Prawdę" na napisanie artykułu, który umożliwić ;
miał jej likwidację.
Rząd Narodowy i pierwej udzielał ostrzeżeń różnym pismom polskim, jawnym •
i tajnym, ale nigdy z taką ostentacjąfX)strzeżenie dla „Prawdy", wydane 2 lipca, .;
obejmowało zarówno dawniejsze odcinki Kraushara, jak zwłaszcza ostatni. Dawniej- ;
szym wytykano „niewłaściwe ocenianie stosunków dyplomatycznych niektórych, \
mocarstw europejskich"; ostatniemu zaś, „że artykuł ten zaprzeczając skuteczności •
sił moralnych i materialnych narodu" podkopuje przez to zasady powstania6. Jak ,
słusznie zauważył Sabowski: „Można było zagranicę przekonać, że RN sprzyja !
zabiegom dyplomatycznym i gromi pismo, które je kompromituje, a krajowi pozwolić j
się domyślać, że RN wszelkie zabiegi dyplomatyczne potępia i gromi pismo, które i
- - przypuszcza jednak ewentualność jakiegoś drobnego owych zabiegów rezultatu"7. ;
Równocześnie z potępieniem „Prawdy" naczelnik miasta ogłosił w rozkazie i
dziennym: „Ludzie małego ducha -- starają się uśpić zapał rewolucyjny narodu ;
nadzieją interwencji. Ludu warszawski, ty się nie dasz uwieść obiecankami! — Naszą
siła jest w nas samych, zechcijmy tylko ją wywołać i spożytkować"8 — „Oba te
ogłoszenia — pisze Janowski — zrobiły dobre i dodatnie wrażenie"9.
„Prawda" zamieściła ostrzeżenie rządowe „niechętnie i z przykrością" — nie •
przyznawała się do jakiegokolwiek uchybienia kardynalnym zasadom powstania. ^
Tenże numer z 6 lipca zwracał uwagę na trudną sytuację ludzi zwanych pesymistami, j
którzy nie boją się patrzeć prawdzie w oczy i dlatego oskarżani są o defetyzm10.
Następnie redakcja zawiesiła wydawnictwo na 3 tygodnie, może w nadziei, że hałas
przycichnie. Tymczasem jednak prasa tajna i zakordonowa kontynuowała ataki ;
3 W. Sabowski, op. cit. Pisząc swoją obronę w 1865 r. redaktor „Prawdy" nie miał w
ręku j
samego czasopisma i dla tego nie mógł uświadomić sobie różnicy między trzecim felietonem
Kraus-
hara a 2 poprzednimi.
4 F. Dobrowolski, Dwie chwile, „Dziennik Poznański" 1868, nr 214.
5 K. Górski, op. cit., s. 52.
6 Dokumenty KCN i RN, s. 175. j
7 W. Sabowski, Słowo o obronie.
8 Ibidem, s. 455-456, rozkaz dzienny z 3 VII 1863.
9 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 127.
10 Prasa tajna, t. II, s. 90 a. Ibidem, s. 104 n.; ciąg dalszy polemiki z „bankokratami",
którzy i
widać oskarżali „Prawdę"o zamiar targnięcia się na własność bankierów: „Gdyby ci panowie
wekslo-
flle więcej myśleli o odbudowie swej Ojczyzny, jak o spekulacjach, pewnie by nas
zrozumieli". !
758 '\
Aneks szósty
WALKA Z KRYNOLINAMI, 6 VII 1863
l
Pod datą 26 VI 1863 „Prawda" ogłosiła artykuł nadesłany z podpisem „Dr'
o tym, że „pewna cześć dam naszych, rozmaitych sfer społecznych, nie pojmując i
zapewne potrzeb chwili obecnej po dawnemu stroi się dziś jeszcze i fiokuje potwor- ' ?
nie". Panie te, owszem, obserwują żałobę, ale nazbyt ozdobną, jak na ciężkie chwile,
które przeżywa naród. Noszą „ogoniaste i baloniaste suknie, kosztowne okrywki,
naszywane i haftowane spódnice, baletnicze festony, koronkowe naszycia, czubate
kapelusze, fioki trefione z opuszczonymi w siatce plikami". Artykuł wzywał ojców
i mężów tych pań, by pouczyli je o potrzebie skromności i oszczędności. O elegantkach
mówił: „Nie potępiamy ich jeszcze, bo wreszcie nie ukarać, ale poprawić je chcemy"1.
Artykuł ten miał skutki nieoczekiwane: rozeszła się pogłoska, że Rząd Narodowy
zakazał noszenia krynolin! Pisała o tym prasa zagraniczna2. Rankiem 6 lipca —
zrazu na Starym Mieście, a potem w Ogrodzie Saskim i w innych dzielnicach —
jacyś „urwisi" zaczęli zdzierać krynoliny z dam przechodzących ulicą. Nie obeszło
się bez „najbardziej wstrętnych nieprzyzwoitości", tłumy kobiet uciekały w popłochu, ,:
w porwanej bieliźnie. Policja carska zareagowała nie od razu. „Dopiero gdy wzbu-
rzenie coraz większe zaczęło przybierać rozmiary, gdy — tłumy zaczęły dochodzić
do zebrań kilkudziesięciu osób, a wieczór się zbliżał, dopiero wtedy zaaresztowano
kilkunastu chłopaków, z nimi kilku panów'broniących kobiety, i patrole poczęły
miasto przebiegać"3. „Dziennik Powszechny" ogłosił w 2 dni potem, że aresztowano
za udział w rozruchach 54 osoby, w tym 36 dorosłych mężczyzn, 14 niedorostków
i 4 kobiety, w większości ze środowiska czeladzi rzemieślniczej. Wszyscy aresztowani
zostali poddani chłoście, mężczyźni zesłani do rot aresztanckich, młodzież skazana
na areszt, kobiety na dom poprawy4.
Naczelnik miasta Przybylski w równoczesnym rozkazie dziennym potępił swawolę
pewnej liczby „ludzi podejrzanych i niedorostków". — „Zapewne nie do zabaw
i nie do strojów nam teraz — pisał rozkaz dzienny — ale biada temu, co nie uszanuje
świętej boleści niewiast naszych. -- Swawola taka jest więcej jak grzechem, bo
1 Prasa tajna, t. n, s. 88 n. Że właśnie ów „niekoniecznie potrzebny artykuł" dał powód
„do
smutnej manifestacji przeciwko krynolinom", por. niepodp. list z Warszawy, 9 VII 1863, B.
Czart,
rps. 5739, s. 512.
2 M. in. Kreuz-Zeitung z 4 VII, por. „Czas" z 17 VII 1863. O zakazie tym wspomina
także
raport Konstantego, 9 VII 1863, CGAOR, z. 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 525 n.
3 Cyt. list do Hotelu Lambert, B. Czart, rps 5739, s. 513.
* „Dziennik Powszechny", 8 VII 1863 wylicza wśród aresztowanych mężczyzn 2 majstrów,
:
6 czeladników, 21 terminatorów, 5 uczniów rzemiosła, 6 wyrobników, 4 służących, 1
parobka, 1 eks- •
-żołnierza, 1 gazeciarza, jednego sprzedawcę obrazów, 1 ucznia szkolnego, 1 dependenta.
Konstanty
7 lipca depeszował do cara o schwytaniu 2 „podżegaczy", których przekazał sądowi
wojennemu
CGWIA z. 484, inw. 1, wol. 91, k. 22.
760
i
wrogowie nasi zwalą przed Europą na lud warszawski to, co za podszeptem policji
moskiewskiej się stało. — Niesforna dziatwa, co niebacznie poszła za poradą ludzi
złej woli, upomnianą i skarconą zostanie; winni zaś podżegania do podobnych
postępków pod sąd Trybunału Rewolucyjnego oddani będą"s.
Sformułowanie to zawiera sprzeczność: jeśli podżegaczom grożono trybunałem
rewolucyjnym, to chyba nie należeli oni do „policji moskiewskiej"? Prasa tajna
określiła zdarzenie jako prowokację policyjną6; według korespondenta „Czasu"
policja carska aresztowała nie uliczników, którzy zdzierali krynoliny, ale przechod-
niów biorących damy w obronę. „Czas" twierdził również, że uczestnicy zajścia
z rozkazu naczelnika miasta zostali przykładnie ukarani chłostą przez własnych
majstrów, w warsztatach7.
Konsul francuski pisząc o tym zajściu, wyrażał wątpliwość co do jego rzekomo
prowokacyjnego podłoża: „Nie rozumiem, czemu rządowi carskiemu miałoby za-
leżeć na zmniejszeniu rozmiaru krynolin dam warszawskich"8. Ujmijmy rzecz
inaczej: rządowi carskiemu nie mogło zależeć w tej chwili na prowokowaniu ulicznych
rozruchów. To, że władze narodowe przypisały skandaliczne zajście machinacjom
nieprzyjaciela, jest dla nas dziś zrozumiałe, ale też niczego nie dowodzi. Nie ma powo-
du przypuszczać, by atak na krynoliny zmontowała opozycja lewicowa — nie był
to przecież sposób odzyskania przez nią utraconej władzy. Najbardziej prawdo-
podobną wydaje się manifestacja żywiołowa, zrodzona na podstawie fałszywej
pogłoski o tym, jakoby Rząd Narodowy zakazał krynolin. Jeśli jednak czeladź
warszawska tak właśnie zareagowała na ów rzekomy zakaz, jeśli śródmiejskie
dzielnice poszły błyskawicznie za przykładem Starówki, to może tylko świadczyć
o niepopularności warszawskich elegantek pośród stołecznej biedoty.
Za ten spontaniczny wyraz niechęci sprawcy zajścia brali następnie w skórę:
jedni z rozkazu carskiego oberpolicmajstra, drudzy z rozkazu naczelnika miasta
Warszawy9.
5 Rozkaz dzienny z 7 VII 1863, Dokumenty KCN i RN, s. 458 n.
6 „Dziennik Narodowy", 8 VII, „Polska", 9 VII 1863. Prasa tajna, t. II, s. 248, 292. Cyt.
list
do Hotelu Lambert zaręcza, że komisarz policji Drozdowicz „placil po zip. 3 gr 10 chłopakom
i nędznym kobietom" za zerwanie krynoliny. >
7 „Czas", 11, 17 lipca, korespondencje z Warszawy z 7 i "9 VII 1863.
8 Raport z 8 VII 1863, Raporty konsulów, s. 415. Por. raport Staritona, 14 VII 1863,
PRO FO
65/642.
9 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 175, twierdzi, iż RN w wyniku zarządzonego
śledztwa
dał dymisją Przybylskiemu, który był ostrzeżony o grożącej awanturze i rzecz zbagatelizował.
Naczelnikiem miasta został I. Kosiński. Informację tę czerpie, jak się zdaje, od F.
Dobrowolskiego,
op. cit., „Dziennik Poznański" 1868, nr 214. Zdaje się jednak, że ta zmiana personalna
nastąpiła
w 2 połowie sierpnia.
WYKAZ SKRÓTÓW
AE — Archives des Affaires Etrangeres, Paryż.
AGAD — Archiwum Główne Akt Dawnych, Warszawa.
APAN — Archiwum Polskiej Akademii Nauk, Warszawa.
B. Czart. — Biblioteka Czartoryskich, Kraków.
B. Jag. — Biblioteka Jagiellońska, Kraków.
BK — Biblioteka Kórnicka, Kórnik.
BL — Biblioteka im. Lenina, Moskwa.
BM — British Museum, Londyn.
B. Nar. — Biblioteka Narodowa, Warszawa.
B. Oss. — Biblioteka Zakładu im. Ossolińskich, Wrocław.
B. PAN — Biblioteka Polskiej Akademii Nauk, Kraków.
BPP — Biblioteka Polska w Paryżu.
BR — Biblioteka Raczyńskich, Poznań.
BUAN — Biblioteka Ukraińskiej Akademii Nauk, Lwów.
BUP — Biblioteka Uniwersytetu Poznańskiego,
BUW — Biblioteka Uniwersytetu Warszawskiego.
CGAOR — Centralne państwowe Archiwum im. Rewolucji Październikowej, Moskwa.
CGIA USSR — Centralne Państwowe Archiwum we Lwowie.
CGWIA — Centralne Państwowe Archiwum Historyczno-Wojskowe, Moskwa.
HHSA PA — Haus, Hof und Staats-Archiv, Politische Abteilung, Wiedeń.
KRSW — Komisja Rządowa Spraw Wewnętrznych.
MN — Muzeum Narodowe, Kraków.
MP — Muzeum Polskie, Chicago.
PRC — Polish Research Center, Londyn.
PRO FO — Public Record Office, Foreign Office, Londyn.
PSB — Polski Słownik Biograficzny.
W. Przyborowski, D. — W. Przyborowski, Dzieje 1863 roku, t. I-V, Kraków 1897-1919.
W. Przyborowski, H. — W. Przyborowski, Historia dwóch lat 1861-1862, t. I-V, Kraków
1892-
-1896.
W. Przyborowski, O. — W. Przyborowski, Ostatnie chwile powstania styczniowego, t. I-III,
Poz-
nań 1887-1888.
WAPK — Wojewódzkie Archiwum Państwowe, Kraków.
WAPP — Wojewódzkie Archiwum Państwowe, Poznań.
INDEKS OSÓB*
763
764
765
766
767
i
'?(
;'$
768
Grey Charles 93
Grocholski Kazimierz 739
Groniowska Barbara 510, 621
Groniowski Krzysztof 22, 41, 96, 117, 145,
151, 358, 718-720
Gross Adam 32
Gross Piotr 617, 704, 707
Grot Zdzisław 178, 307, 397, 399, 486, 506,
507, 602, 621, 739
Grottger Artur 746
Grotus Henryk 370
Gryliński Faustyn 537
Grynwaser Hipolit 158
Grzywiński Stanisław 467
Guillaume agent policji carskiej 672
Guttry Aleksander 45, 55, 72, 78, 81, 174, 178
179, 220, 241, 242, 298, 305, 307, 311, 312,
340, 392-394, 405, 410, 422, 455, 466, 488,
506-508, 568, 572, 574, 575, 598, 603,
678, 685-688, 692, 721, 724, 731-733
Gzowski Gerwazy 32, 379, 381
Habich Edward 560, 653. 669
Habich Gustaw 560
Hahn Jan 504, 616, 652
Haiman Mieczysław 480, 692
Halicz Emanuel 161, 211, 267, 269, 656, 736
Haller Cezary 301, 423, 504, 616, 617
Handelsman Marceli 17, 28, 41, 44, 77, 186
Hass Ludwik 599
Hauke Józef (Bosak) 426, 570, 582, 605, 646,
647, 654,'655, 675-684, 688, 689, 705, 707,
711, 719, 722, 724, 727, 731, 732, 738, 745
Hauterive Ernest 60, 400 442
Hebda Stanisław 523, 524, 529
Heine Antoni 737
Helena Pawłowna w. ks. 252
Helle August 370
Henneczek Teodor 506
Hennel Adolf 468
Henszel Władysław 39, 40
Hercen Aleksander 43, 55, 81, 180, 189, 235,
243, 264, 272-277, 324, 334-338, 358,
401, 405, 410, 493, 604, 730, 743, 746
Herman Józef 152
Hermani Bertold 662
Heurichowa Emilia 339
Heydenreich Michał (Kruk) 45, 47, 563, 564,
566, 567, 624, 633, 646, 654, 655, 678, 679,
682, 684, 723
769
771
772
773
774
775
776
777
778
779
780
781
782
783
Żulińscy 379
Żuliński Józef 735
Żuliński Kazimierz 315
Żuliński Roman 222, 727, 735, 737
Żuliński Tadeusz 616
Żychliński Ludwik 563, 647, 681, 736
Żychliński Teodor 307, 353
Żychowski Marian 57, 330, 331, 393, 394
Żyliński Wacław 314
Żywczyński Mieczysław 119, 315, 552
«w
?#
INDEKS NAZW GEOGRAFICZNYCH*
527, 545
408-411,
723, 730,
Adamki pow. radzyński 481
Aleksandrów pow. włocławski 264,
Aleksota pow. mariampolski 188
Ameryka 395, 400, 725
Anglia 28, 268, 328, 405, 406,
442,477, 479, 591, 598, 600, 627,
265, 288,
379, 383,
560, 562,
679, 682,
740
Antonów pow. mariampolski 379
Aspromonte (Włochy) 340, 412
Augustowskie 151, 156, 173, 208,
289, 346, 347, 369, 370, 372, 374,
386, 388, 456, 467, 481, 557,
567, 570, 624, 631, 659-661, 669,
395, 397,
698, 710, 719, 737
Augustów m. pow. 538
Austria 11, 56, 60, 76, 80, 83, 187,
439, 440, 693, 694, 705
Azja Mniejsza 400
Bajkał jezioro 739
Bałkany 11, 56, 248, 249, 340, 395, 412
Bałtyckie Morze 410, 443, 449, 589
Baranów pow. lubelski 309, 481
Belgia 328, 394, 598, 649, 650, 741
Belgrad 412, 691, 717
Bergamo (Włochy) 479
Berlin 47, 54, 56, 66, 298, 305, 306, 382, 396,
398, 405, 441, 529, 739
Bern (Szwajcaria) 402
Besarabia 334
Biała m. pow. 157, 161, 364, 369, 370, 375,
387
Biała Cerkiew m. pow. 500
* Pominięto hasła: Europa, Królestwo Polskie, Polska, Rosja i równoważne. Pominięto też
nazwy państw i Ich
stolic w wypadkach, gdy oznaczają rządy tych państw. Pod hasłem „Warszawa"
uwzględniono wyłącznie dane odno-
szące się do poszczególnych dzielnic, ulic i placów oraz ważniejszych budowli. Nazewnictwo
i podział administracyj-
ny z polowy XIX w.
0 — Powstanie styczniowe
785
Bug rz. 160, 174, 196, 200, 333, 385, 387, 501,
556, 557, 655, 678, 703, 747
Bukareszt 473, 474, 476, 612, 717
Bułaj pow. berdyczowski 501
Bułgaria 395, 475, 611, 742
Busko pow. stopnicki 171
Bydgoskie woj. 709
Bydgoszcz 19, 55, 392
Bzura rz. 365
Calataflmi (Sycyiia) 71
Caprera wyspa (Włochy) 82, 83, 601, 731
Carskie Sioło koło Petersburga 46, 214, 232,
629, 631
Caserta (Włochy) 82
Charków (Ukraina) 37, 701
Chełm pow. krasnostawski 88, 191, 364, 372
Chełmińskie 305, 314, 709
Chełmno m. pow. 54, 179, 307
Chełmszczyzna 221
Chodecz pow. włocławski 154
Chojnice m. pow. 54, 179, 307
Choroszcza pow. białostocki 290
Chorwacja 81, 696, 742
Chorzele pow. przasnyski 157, 375, 509
Chroberz pow. stopnicki 132, 406, 435
Chruślina pow. lubelski 487, 537, 566
Ciepliny pow. włocławski 392
Cieszyńskie 506
Ciołków pow. płocki 369
Cisów pow. opatowski 683
Clermont-Ferrand (Francja) 569
Cuneo (Włochy) 248, 264, 267, 305
Cusset (Francja) 569
Cymsowa Wola pow. rawski 563
Czarne Morze 334, 410, 473, 475, 601, 612,
690-692
Czarnogóra 231, 395
Czechy 76, 602, 696, 741
Czehryń m. pow. 497
Częstochowa pow. wieluński 157, 163, 188,
329, 350, 414, 422,. 564
Czortkowski obwód 706
Czysta Buda pow. mariampolski 388
Czyżew pow. ostrołęcki 381
Ćmielów pow. opatowski 316
Dalmacja 81, 730, 732
Dania 441, 599, 650, 682, 689, 690, 695, 710, 728
786
787
788
789
Norwegia 602
Noteć rz. 509
Nowa Wieś pow. włocławski 393, 486
Ociesęki pow. opatowski 680
Odessa 475, 497, 610, 612, 613, 701
Ojców pow. olkuski 347, 374, 375, 503
Olkusz m. pow. 329,347,364, 388, 413, 414, 484
Olszak pow. koniński 485
Opatów m. pow. 680, 684, 688, 711
Opinogóra pow. przasnyski 61
Opoczno m. pow. 33
Opoczyńskie 376
Opole pow. lubelski 50
Opolska rejencja 26
Orenburg (na Uralu) 44
Ossa pow. opoczyński 563
Ostrołęckie 481, 538
Ostrołęka 117, 188, 329, 383
Ostrów pow. kobryński 623
Ostrów pow. odolanowski 54, 179
Oszmiana m. pow. 212
Oszmiański powiat 698
Owrucz m. pow. 501
Palermo 71, 97
Panasówka pow. zamojski 563
Paryż 28, 31, 44, 47, 54, 57, 60-67, 69-71, 79,
81-83, 89, 94, 95, 105, 113, 117, 121, 126,
139, 144, 157, 164, 165, 174, 178-180, 185,
193, 211, 218, 220, 248, 264, 267, 269, 271,
274, 283, 298, 300-302, 305, 324, 330, 331,
335. 337, 339-341, 345, 346, 354, 363, 364,
376, 381, 382, 385, 390-396, 399, 407, 408,
421, 424, 428, 436, 437, 439, 440, 449, 452,
462, 463, 471, 473, 477, 480, 484, 514, 521,
528, 564, 568-572, 575, 578, 583, 591, 592,
595-599, 603, 604, 615, 619, 620, 625-628,
631, 636, 650, 654, 673, 686, 690, 691, 695,
696, 703, 707, 710, 715, 723-728, 731, 741
Paszki pow. radzyński 199
Pawłowsk (koło Petersburga) 182
Peszt 412, 601, 617
Petersburg 19, 37-39, 43-49, 51, 53, 79, 99, 131,
132, 135, 161, 172-174, 176, 179-182, 189,
204, 205, 214-216, 225, 226, 229, 230, 237,
240, 248, 249, 256, 263, 264, 269, 272, 282,
292, 323, 325, 328, 333-337, 341, 387s 397,
399, 402-404, 417, 440-442, 445, 446, 448,
790
791
Tarnowskie 87
Tarnów m. obw. 314, 436, 438
Teano (Włochy) 82
Tomaszów pow. zamojski 388, 389, 655
Toruń 28, 305, 307, 398, 527, 572
Triest 81
Trocki powiat 417, 606, 607
Troki m. pow. 212
Trzemeszno pow. mogileński 54, 179
Tuczapy pow. hrubieszowski 485
Tulcza (Bułgaria) 475
Tułkowice pow. sandomierski 719
Turcja 231, 248, 395, 400, 441, 598
Turek pow. kaliski 152
Turyn 82, 324, 477, 479, 571, 610, 627, 694,
695
Tykocin pow. łomżyński 370
Tylża 509
Tyrol 730
Tysznowo (Czechy) 580
Tyszowce pow. hrubieszowski 756
Ukraina 26, 27, 41, 62, 97, 125, 127, 176, 177,
211, 212, 214, 268, 272, 275, 276, 290,
297-300, 334, 385, 404, 418, 476, 484, 497,
498, 502, 541, 556, 585, 610, 611, 614, 701,
703, 738, 743, 744, 747. Zob. też „Ruś"
Uniejów pow. miechowski 374
Ural 18, 43, 244, 337, 403, 588
Urzędów pow. lubelski 566
Usole (Syberia) 128
Villafranca (Włochy) 34, 63, 473
Warmia 314,.510, 621, 710
Warszawa: św. Aleksandra kościół 166, 315,
346, 354
— Bankowy plac 524
— Bednarska ulica 78, 634
— Belweder 21, 252
— Bernardynów kościół 87, 190, 201, 202, 322
— Biblioteka Załuskich 363
— Bielany 185
— Błękitny Pałac 356
— Botaniczny ogród 185
— Bracka ulica 243
— Briihlowski Pałac 234, 322
— Chłodna ulica 116, 206
— Chmielna ulica 66, 752
—
792
/'
— Cmentarz kalwiński 75
— Cytadela 12, 52, 90, 96, 97, 108, 109, 116,
; 122, 128, 129, 150, 202, 203, 234, 236,
239-241, 262, 263, 347, 352, 354, 433, 447,
512, 535, 544, 623, 639, 643, 681, 686, 713,
722, 727, 733, 737, 738, 744, 753
— Czerniaków 190
— Długa ulica 97, 105, 468, 634
— Dworzec Petersburski 250, 251
— Dworzec Wiedeński 60,61,138,242,636,666
— Dziekanka 348
793
SPIS MAP
(s. 107)
(s. 115)
(s. 153)
(s. 155)
(s. 159)
(s. 371)
(s. 426)
(s. 472)
(s. 494)
(s. 500)
(s. 561)
(s. 565)
(s. 672)
SPIS WYKRESÓW
(s. 233)
Władze wojskowo-policyjne w Kró-
lestwie Polskim po wprowadzeniu sta-
nu wojennego w październiku 1861 r.
Opracowanie F. Rarnotowskiej
Schemat organizacji militarnej powsta-
nia w lecie 1863 r. Opracowanie
J. Molińskiego
(s. 587)
(s. 667)
SPIS ILUSTRACJI
(s. 96)
795
796
t
SPIS TREŚCI
ZAMIAST PRZEDMOWY 5
CZĘŚĆ PIERWSZA: RUCH 9
ROZDZIAŁ PIERWSZY: STAN KRAJU 11
Koniec reżymu (11). Gospodarka Królestwa w połowie stulecia (12). Nowy kurs i oży-
wienie Kiaju (15). Najważniejsze problemy społeczne (20). Polacy i polskość poza
Kongresówką (26). Ziemiaństwo i burżuazja (29)
ROZDZIAŁ DRUGI: PIERWSZE ORGANIZACJE MŁODZIEŻOWE 36
Środowisko studenckie (36). Związek Trojnicki (39). Kółka petersburskie (42). Kółka
warszawskie (48). Uczelnie galicyjskie (53). Zabór pruski i Gromada Londyn (54).
Stosunki krajowe Mierosławskiego (57)
ROZDZIAŁ TRZECI: PIERWSZE WYSTĄPIENIA ULICZNE 60
Bunt Akademii (60). Pierwszy komitet spiskowy (64). Pogrzeb Sowińskiej (71). Zjazd
trzech monarchów (75). Mierosławski w Neapolu (80). 29 listopada 1860 r. (84)
ROZDZIAŁ CZWARTY: REWOLUCJA LUTOWA 90
Adres czy powstanie? (90). 25 luty (98). Pięciu poległych (104). Trzy nocne narady
(109). Pogrzeb pięciu ofiar (114)
ROZDZIAŁ PIĄTY: POLSKIE CZASY 118
Pierwsze nabożeństwa za poległych (118). Delegacja Miejska (121). Czerwoni przeciw
Delegacji (124). Koncesje rządowe (130). Społeczeństwo wobec koncesji (137). Wie-
lopolski u władzy (142). Masakra 8 kwietnia (146)
ROZDZIAŁ SZÓSTY: MANIFESTACJE 151
Ruch narodowy na prowincji (151). Chłopski ruch oporu (158). Opozycja klas po-
siadających i wahania czerwonych (163). Ruch narodowy poza Królestwem (173j.
Ukazy czerwcowe (182). Nabożeństwa i kocie muzyki (184). Wybory samorządo-
we (191). Stan wojenny (197). Kryzys systemu Wielopolskiego (203)
ROZDZIAŁ SIÓDMY: KOMITET RUCHU 206
Pierwsze czynności Komitetu (206). Organizacja oficerska (213). Obóz białych (218).
Arcybiskup Feliński (225). Powrót Wielopolskiego (229). Plan Jarosława Dąbrow-
skiego (234). Dwa przewroty czerwcowe (241)
798