You are on page 1of 806

Stefan Kieniewicz

POWSTANIE
STYCZNIOWE
Państwowe Wydawnictwo Naukowe • Warszawa 1983

Na obwolucie i stronach tytułowych wykorzystano


rysunki Artura Grottgera
Opracowanie graficzne
KRZYSZTOF RACINOWSKI
Opracowanie kartograficzne
BARBARA ZYGMUNTOWICZ
Redaktor
MARIA SKOWRONEK
Redaktor techniczny
TERESA SKRZYPKOWSKA
Korektor
MARIA PLUTA
© Copyright by
Państwowe Wydawnictwo Naukowe Warszawa 1983
ISBN 83-01-03652-4
PAŃSTWOWE WYDAWNICTWO NAUKOWE
Wydanie drugie. Nakład 29 750+250 egzemplarzy
Arkuszy wydawniczych 69,5. Arkuszy drukarskich 50+2,25 ark. wkł.+2 wkł.
Tekst na papierze drukowym satynowanym klasy V 80 g, 70X100 cm.
Wkładki jednobarwne na papierze kredowym klasy III 90 g, 70X100 cm.
Mapy wklejkowe na papierze drukowym satynowanym klasy III 110 g. 70X100 cm.
Oddano do reprodukcji w listopadzie 1981 r. Podpisano do druku w kwietniu 1982 r.
Druk ukończono w styczniu 1983 r. Zamówienie nr 1898/81 r. Z-93.
BIAŁOSTOCKIE ZAKŁADY GRAFICZNE

ZAMIAST PRZEDMOWY
Ostatnie całościowe opracowanie dziejów powstania styczniowego wyszło spod
pióra Adama Szelągowskiego lat temu już blisko czterdzieści. Od tego czasu wiedza
w tym zakresie poczyniła niewiarygodne postępy. Udostępnione zostały badaczom
dziesiątki nowych zespołów archiwalnych; tysiące dokumentów ogłoszono dru-
kiem; ukazały się liczne wartościowe monografie, setki i tysiące przyczynków. Prze-
łom metodyczny, jaki dokonał się w polskiej historiografii po II wojnie światowej,
rozszerzył także perspektywy badań nad rokiem 1863. Setna rocznica powstania
przyniosła obfite pokłosie wydawnictw wszelkiego typu, ogłaszanych w dziesięciu
europejskich językach. Ogromny wkład w opracowanie wielu problemów dotąd
leżących odłogiem wnieśli m. in. historycy radzieccy1.
Podsumowanie tego kolosalnego dorobku należy chyba do ważniejszych zadań
historiografii polskiej XIX wieku. Nasuwała się myśl opracowania pełnego, wielo-
tomowego, wykonanego w sposób zespołowy. Powstałoby w ten sposób dzieło
niejednolite i trudno przyswajalne. Zdecydowałem się na inną alternatywę: podjęcia
próby syntezy samodzielnej. Zdawało się to możliwe, oczywiście za cenę daleko
idącej selekcji materiału.
W obrazie tym powstania styczniowego zamierzam skupić światła na historii
obozu czerwonych, na stworzonej przez ten obóz organizacji narodowej, na zwierzch-
niej władzy tej organizacji, która doprowadziła do wybuchu powstania i stanęła
na jego czele. Zagadnienie to, jakkolwiek centralne, nie zostało dotąd rozpracowane
w sposób zadawalający. W tej dziedzinie starałem się posunąć możliwie daleko
kwerendę samodzielną i schodzić nawet do pomniejszych szczegółów, do przebiegu
poszczególnych dni i godzin. Dokoła historii związków tajnych, Komitetu Central-
nego Narodowego i Rządu Narodowego grupowałem wszystkie inne sprawy:
działalność obozu białego, a w związku z tym postawę klas posiadających, sprawę
włościańską, sprawę żydowską, sprawę kobiecą, sprawy kościelne, następnie zaś
politykę caratu i dwu innych rządów zaborczych, działania wojenne, dyplomację
europejską, współpracę* polską z ruchem rewolucyjnym innych krajów — przede
wszystkim Rosji — i jeszcze historię regionalną, a więc przebieg powstania w róż-
nych częściach Królestwa, na Litwie, Białorusi i Ukrainie, odgłosy jego w pozosta-
łych zaborach, na emigracji i w Europie. Rzecz jasna, że problem genezy powstania,
tym bardziej zaś jego skutków, wymagał powiązania z problematyką gospodarczą
i społeczną, z historią umysłowości, literatury i obyczaju. O tych wszystkich rozleg-
1 Por. moje omówienia: Historiografia polska wobec powstania styczniowego, „Przegląd
Historyczny" 1953. Pokłosie rocznicy powstania styczniowego, „Przegląd Historyczny" 1964.
Przedmowa do wydawnictwa W. Djakowa i I. Millera, Ruch rewolucyjny w armii rosyjskiej
a powstanie styczniowe, Wrocław 1967.
5

łych problemach pisałem mniej drobiazgowo, w większej też mierze korzystałem


tutaj z już istniejących opracowań monograficznych, w tym również własnych —
uzupełniając je i kontrolując w miarę konieczności.
W ten sposób w centrum obrazu staje historia polityczna, a mianowicie dzieje
kierownictwa ruchu. Ujęcie takie może się spotkać z poważną obiekcją. Powstanie
było walką zbrojną, los jego rozstrzygał się w polu, a więc wojskowej historii nale-
żałoby się miejsce pierwsze. Jednakże wojna partyzancka nie daje się opisywać
tak, jak regularne, i szczegółowy opis tysiąca potyczek niewiele jeszcze powie o me-
chanizmie wydarzeń. Wystarczy tu ogólna charakterystyka obustronnych sił i metod
walki, w kolejnych jej etapach; przy czym jest oczywiste, że metody walki miały
swoje uwarunkowania polityczne. Nie łudzę się, że sprostam w pełni opisowi mili-
tarnych aspektów powstania, ale też jest to dziedzina historiografii 1863 roku, która
dziś jeszcze wymaga największego wkładu pracy.
Do spraw szczególnie trudnych dla dzisiejszego historyka należą dzieje powstania
na Litwie, Białorusi i Ukrainie. Rok 1863 należy w jakimś stopniu do historii tych
trzech narodów, ale to co się działo na wschód od Bugu w owym roku nie da się
odłączyć od historii powstania polskiego, od losu Polaków, którzy działali, walczyli
i cierpieli na tamtych obszarach. Na ogół w książce swej posługuję się terminami:
Litwa, Białoruś, Ukraina w znaczeniu dzisiejszym, ale nie rezygnuję też z określeń
zeszłowiecznych, mówiąc o „Litwie i Rusi", tak jak je rozumiano w Polsce przed
stu laty, albo też o „Ziemiach Zabranych". Są to pojęcia historyczne, które najpo-
ręczniej wyrażać w terminologii minionej epoki.
Daty dzienne wydarzeń w Królestwie Polskim podaję tylko według nowego stylu;
dla obszaru Cesarstwa stosuję datę łamaną.
Wykaz zużytkowanej przeze mnie literatury i źródeł byłby raczej obszerny
i podobnie wykaz archiwaliów. Fachowy czytelnik odnajdzie potrzebne dane w przy-
pisach, ma zresztą do dyspozycji liczne bibliografie2. W przypisach uwzględniałem
starszą literaturę tam, gdzie wnosiła fakty skądinąd nieznane, albo wymagające
polemiki. Gdzie indziej cytowałem wyłącznie nowsze opracowania.
Świadomie lub nie, prawie zawsze jednak milcząco, każdy historyk stosuje
w swej narracji kryteria wartościujące. Nie będzie to chyba ze szkodą dla przedmiotu,
jeśli tym razem odważę się postawić tę sprawę otwarcie. Żyjąc w Polsce i pracując
dla Polski w drugiej połowie XX wieku, zajmując się jej historią okresu niewoli,
w toku swej pracy odnoszę się pozytywnie do tych wszystkich zjawisk, które w mym
przekonaniu służyły sprawie niepodległości narodowej, usamodzielnieniu i większej
pomyślności mas ludowych oraz rozwojowi przyjaźni pomiędzy Polską a innymi,
szczególnie zaś, sąsiednimi narodami. Postawa taka rzutuje w jakiejś mierze na mój
stosunek do trzech rządów zaborczych, do polskich klas posiadających, oraz do wszel-.
kich przejawów szowinizmu w społeczeństwie polskim. Wydaje mi się niemniej,
że nie krępuje mnie ona w dążeniu do odtwarzania przeszłości w sposób możliwie
zgodny z wymową źródeł i z rzeczywistym przebiegiem wydarzeń.
Nad historią powstania styczniowego pracuję od lat przedwojennych. Korzystałem
z życzliwej pomocy wielu zarządów archiwów i bibliotek w kraju i za granicą. Czuję
się też dłużnikiem tych setek badaczy dawniejszych i dzisiejszych, którzy wnieśli
swój wkład do historiografii powstania i torowali drogę następcom swymi osiągnię-
ciami i kontrowersjami. Szczególną wdzięczność swą pragnę wyrazić:
Po pierwsze współpracownikom radzieckim i polskim wielkiego wydawnictwa
2 J. Gąsiorowski, Bibliografia druków dotyczących powstania styczniowego, Warszawa
1923;
E. Kozłowski, Bibliografia powstania styczniowego, Warszawa 1964.
6

źródeł: Powstanie styczniowe. Materiały i dokumenty. Ich to ofiarna pomoc zbliżyła


do mego warsztatu dokumentację pierwszorzędnego znaczenia, której inaczej nie
byłbym w stanie ogarnąć3. Jako współredaktor tej serii mogłem korzystać nie tylko
z tomów już wydanych, ale i z materiałów będących w toku opracowania.
Po drugie: chcę podziękować swym uczniom — magistrantom i doktorantom
z Uniwersytetu Warszawskiego, z którymi pracowałem wspólnie nad historią pow-
stania styczniowego w ciągu paru dziesięcioleci. Ich zainteresowanie, ich własna
dociekliwość, ich zmysł polemiczny, ich samodzielne osiągnięcia były dla mnie
stałą podnietą twórczą, a często również wartościową pomocą.
3 Por. moje omówienie tego wydawnictwa w „Studiach Źrodłoznawczych" 1968.

Część pierwsza
RUCH

Rozdział pierwszy
STAN KRAJU
KONIEC REŻYMU
Dla całej Polski pod zaborem rosyjskim rok 1855 stanowił koniec epoki. W dniu
2 marca gruchnęła po Warszawie wieść o śmierci Mikołaja I. We wrześniu przyszły
doniesienia urzędowe o upadku Sewastopola. W grudniu, w związku ze śmiertelną
chorobą Paskiewicza funkcje namiestnika Królestwa objął przejściowo gen. Wincen-
ty Krasiński. Wieści te symbolizowały albo też zapowiadały upadek: rządów reakcji
w Rosji, hegemonii rosyjskiego caratu w Europie oraz systemu carskiego panowania
w Polsce.
Reżym mikołajowski polegał na utrzymywaniu ustroju stanowego i poddaństwa
chłopów przy pomocy wojska i policji politycznej. Ceną, jaką za to płaciła Rosja,
było zacofanie gospodarcze, skrępowanie oświaty i kultury oraz deprawacja spo-
łeczeństwa. Wojna krymska odsłoniła słabość systemu, a ferment ogarniający wieś
czynił dalsze trwanie poddaństwa wręcz niebezpiecznym dla klasy panującej. Nowy
car Aleksander II dostrzegał konieczność przemian i zapowiadał reformy.
Hegemonia caratu w Europie polegała na jego funkcji „żandarma" czuwającego
na straży status quo. Wszystkie dynastie środkowej Europy i wszystkie konserwa-
tywne ugrupowania kontynentu oglądały się na Petersburg jako na niezawodną
ostoję przed dążeniami wyzwoleńczymi narodów i roszczeniami niższych klas spo-
łecznych. W 1849 r. wojska caratu stłumiły rewolucję węgierską, w dwa lata potem
Mikołaj I udaremnił próbę zjednoczenia Niemiec przez Prusy. Ale to był już
kres jego powodzeń. W Niemczech, we Włoszech, w monarchii habsburskiej, na
Bałkanach odżywały dążenia przytłumione, zdawałoby się, po nieudanej „Wiośnie
Ludów". W Niemczech dojrzewał konflikt o hegemonię między Prusami a Austrią,
kwestia wschodnia rodziła antagonizm austriacko-rosyjski. Święte Przymierze już
nie funkcjonowało, nowy system europejski jeszcze się nie narodził, wszystkie kom-
binacje przymierzy zdawały się możliwe, odkąd koncertowi mocarstw zaczął nada-
wać ton „Sfinks tuileryjski", Napoleon III.
System paskiewiczowski w Królestwie Polskim polegał na odsunięciu społe-
czeństwa od wszelkiego udziału we władzy. Klasom posiadającym zapewniał bez-
pieczeństwo osobiste i swobodę eksploatowania mas ludowych, niewielkiej kadrze
11

wyższych dygnitarzy i finansistów — szerokie pole zysków, legalnych i nielegalnych.


Buntowniczą Warszawę trzymał w szachu z murów Cytadeli, dla wolnomyślnej
inteligencji miał w tejże Cytadeli do dyspozycji X Pawilon, wobec krnąbrnego
chłopstwa miał w rezerwie kozackie nahajki. Ale i ten system zaczynał się przesilać —
nie tylko dlatego, że zabrakło człowieka, który go ucieleśniał: „księcia Warszawskie-
go", Iwana Paskiewicza.
GOSPODARKA KRÓLESTWA W POŁOWIE STULECIA
Królestwo Polskie w połowie XIX w. liczyło 4, 811 tys. ludności. Niewiele ponad
milion przypadało na ludność miejską; zważywszy zaś rolniczy charakter pomniej-
szych miasteczek można przyjąć, że z rolnictwa utrzymywało się do 80% ludności.
Otóż tradycyjny w rolnictwie od trzystu z górą lat system folwarczno-pańszczyźniany
znajdował się już w rozkładzie, i to głównie pod wpływem bodźców gospodarczych.
Ceny zboża rosły regularnie począwszy od drugiej ćwierci XIX w.ł zachęcając do
wzmagania produkcji. Folwarki osiągały ten wzrost poprzez rozszerzanie areału:
wyrąb lasów, stopniowe likwidowanie ugorów i wreszcie rugi chłopskie. Postęp
agrotechniki był powolny i nierównomierny (przodowała północno-zachodnia
część kraju); bądź co bądź produkcja zbożowa wzrastała zarówno w liczbach abso-
lutnych, jak i w plonie mierzonym liczbą „ziarn":
Wzrost produkcji zbożowej Królestwa (w tys. korcy)2

Rok
Pszenica
Ziarn
Żyto
Ziarn
Jęczmień
Ziarn
Owies
Ziarn
1822
623
3,4
3847
3,2
407
2,8
2186
2'\
1839
825
3,5
4411
2,8
1655
3,2
3276
3,0^
1845
1557
4,6
6120
4,2
2614
4,7
6263
4,9
1850
2356
4,0
6223
3,3
2363
3,6
5172
3,5
1857
3597
5,4
9747
4,9
3660
5,3
6921
4,3
Uprawa ziemniaka skurczyła się w dekadzie 1845-1855 na skutek zarazy ziemnia-
czanej, a wraz z nią spadła i produkcja wódki. Pogłowie owiec od początku lat 40-
-tych trzymało się około 3,5 mln sztuk, z tym że stale polepszała się rasa owiec,
a wraz z nią ilość i jakość produkowanej wełny3.
1 Przeciętna cena warszawska (w gramach złota) korca pszenicy w 1.1821-1825 —
2,945;
żyta 1,969. Takaż cena czetwierci pszenicy w 1. 1851-1855 — 11,423; żyta 8,518. Czetwierć
= 1,66
korca. S. Siegel, Ceny w Warszawie w latach 1816-1914, Poznań 1949, s. 274.
2 I. Kostrowieka, Produkcja roślinna w Królestwie Polskim w 1.1815 —1864. Studia z
dziejów
gospodarstwa wiejskiego, t. IV, cz. 2, 1961, s. 50 n.
3 W1822 r. owce „ordynaryjne" stanowiły 68%> ogółu, w 1839 — 42°/0 w 1857 —
34% T. Sob-
czak, Stan ilościowy hodowli owiec na ziemiach środkowej Polski w XIX w., Studia z
dziejów gospo-
darstwa wiejskiego, t. n, 1959, s. 425. Produkcja wełny szlachetnej przed 1828 r. nie
przekroczyła 20 tys.
centnarów, w latach 50-tych wahała się od 50-60 tys. W. Pruski, Hodowla zwierząt
gospodarskich
w Królestwie Polskim, t. I, W.. 1967, s. 82. .
12

Postęp rolnictwa i hodowli pociągał za sobą, w zakresie stosunków produkcyj-


nych, stopniową likwidację pańszczyzny: poprzez reformy czynszowe, zamianę pańsz-
czyzny sprzężajnej na pieszą i przechodzenie na robociznę najemną, z uwzględnieniem
zresztą przeróżnych form przejściowych, takich jak odrobki, najmy przymusowe
i „kopiarstwo". Przodujące grupy ziemiaństwa skupione wokół „Roczników Gospo-
darstwa Krajowego" widziały w dalszej perspektywie zupełne przejście folwarków
do kapitalistycznej, intensywnej gospodarki. Wymagało to w ich rozumieniu odgór-
nego uregulowania zawiłej kwestii włościańskiej; stąd płynęło w połowie XIX w.
najżywsze zainteresowanie właścicieli ziemskich polityką rządową, wpływem na
rządy, udziałem we władzy.
Oglądany oczyma chłopstwa ten sam proces gospodarczy obiecywał poprawę
bytu dla nielicznych, zaś ogółowi wzrost nędzy i zagrożenie bytu. Poddaństwo
zniosła jeszcze konstytucja napoleońska 1807 r., lecz chłopom nie przyznano wów-
czas żadnych praw do ziemi i utrzymano ich pod władzą dominialną dziedzica,
jako wójta gminy. Tym samym wieś pozostała bezbronna wobec „regulacji" podej-
mowanych przez dwór i związanych z tym rugów. Wprawdzie ukaz carski, wydany
w 1846 r. pod naciskiem ówczesnej sytuacji rewolucyjnej, zakazał samowolnych
rugów i podwyższania powinności, ale reforma ta miała liczne luki i nie zabezpie-
czała chłopów dość skutecznie. W wyniku połwiekowej ewolucji chłopi W dobrach
prywatnych Królestwa w 1859 r. zatrzymali w swym ręku 35,9% użytków rolnych
(stosunek ten w poszczególnych powiatach wahał się od 20-50%). Oczynszowanych
było w tymże roku 56% osad liczących ponad 3 moigi, w dobrach prywatnych ten
procent spadał do 41,2 a w południowo-wschodniej części kraju poniżej 20%*.
Na koniec statystyka urzędowa mówiła o 1,339 tys. bezrolnych, co stanowiło 40%
ogółu ludności chłopskiej. I znów ten procent, gdy idzie o dobra prywatne, oscylo-
wał, zależnie od powiatu, między 30 a 75%s. We wskaźnikach tych ukrywa się co
prawda spora liczba małorolnych komorników i innej biedoty wiejskiej, użytkują-
cej jeszcze jakiś skrawek gruntu, lecz zagrożonej proletaryzacją. Wszystkie grupy
ludności chłopskiej, od oczynszowanych kolonistów aż po wyrobników i czeladź
folwarczną, były zainteresowane w reformie, która by każdemu z nich zapewniła
na własność, bez feudalnych obciążeń, kawałek gruntu wystarczający do życia.
Produkcja roślinna Królestwa szacowana była w 1842 r. na 51,4 mln rb., a w 1865
na 115,7 mln. Produkcja przemysłowa w 1845 r. wynosiła 8,4, a w 1852 r. 14,1 mln
rb6. Dziedzina gospodarki w sumie jeszcze nie tak znacząca, lecz do której należała
przyszłość. Dwie główne gałęzie przemysłu rozwinęły się w Królestwie za czasów
Lubeckiego: hutnictwo żelaza i cynku wsparte na kopalniach md i węgla w Zagłę-
4 W dobrach skarbowych miało być 91,1% osad oczynszowanych. Są to dane z 1862 r.,
gdy
urządzanie tych dóbr nabrało żywszego tempa. W 1855 r. odnośny wskaźnik nie dochodził
70%.
Z. Stankiewicz, Reformy czynszowe dóbr skarbowych w Królestwie Polskim, Łódź 1968, s.
87.
5 S. Kieniewicz, Sprawa włościańska w powstaniu styczniowym, Wrocław 1953, rozdz.
I. S. Śre-
niowski, Uwłaszczenie chłopów w Polsce, Warszawa 1956.
* A. Jezierski, Handel zagraniczny Królestwa Polskiego, 1815-1914, Warszawa 1967, s. 71 n.
13

biach Staropolskim i Dąbrowskim, uzupełnione metalurgią warszawską, oraz włó-


kiennictwo w okręgu łódzkim. W obu zakresach lata trzydzieste i czterdzieste przy-
niosły dalsze postępy, niemniej przewrót techniczny był wszędzie jeszcze ledwie
zapoczątkowany. Było w Królestwie 70 wielkich pieców, 18 walcowni, 132 fryszerki,
ale ich potencjał zostawał niewykorzystany, po części wskutek staroświeckości
urządzeń, po części dla słabego popytu na żelazo w prymitywnie gospodarującym
kraju. W szczególnym zaniedbaniu znajdował się ciężki przemysł rządowy, rozbudo-
wany bez większego rozeznania w latach 1834-1843. W Warszawie pracowało ponad
20 niewielkich fabryczek produkujących narzędzia rolnicze, instalacje dla przemysłu
spożywczego i galanterię metalową. Przemysł włókienniczy był także zapóźniony
w stosunku do zachodniej Europy. Przed konkurencją osłaniała go bariera celna —
nie bardzo jednak skutecznie, w związku z rozwielmożnionym przemytnictwem,
które zalewało kraj tanią konfekcją niemiecką7. W okręgu łódzkim przędzalnictwo
bawełny było już zmechanizowane, do tkactwa mechanizacja wkroczyć miała dzięki
Ścheiblerowi w połowie lat 50-tych. Wełniany przemysł w porównaniu z bawełną
pozostawał raczej na szczeblu manufaktury; lniany — na szczeblu rzemiosła wiej-
skiego. Nową gałęzią było cukrownictwo: w 1844 r. było w Królestwie 21 cukrowni,
w 1854-51, prawda, że na ogół niewielkich. We wszystkich gałęziach przemysłu
pracowało w 1853 r. 135 maszyn parowych o mocy 2060 KM. Jedyna linia kolejowa
(warszawsko-wiedeńska) długości 329 km przewoziła w tymże roku 63 tys. ton
towarów8.
Liczby te świadczyły o zacofaniu Królestwa w porównaniu do innych krajów
Europy środkowej. Sfery przemysłowe oglądały się też na rząd w oczekiwaniu
bardziej liberalnej polityki ekonomicznej. W 1851 r. Królestwo zostało włączone
do rosyjskiego obszaru celnego, ale wykorzystanie bezkresnych „rynków wschodnich"
wymagało rozbudowy kolei, modernizacji fabryk, dopływu kredytów zagranicznych,
właściwej polityki celnej. Wszechstronnego doinwestowania potrzebowały miasta
z Warszawą na czele, pozbawioną przecie jeszcze wodociągów, kanalizacji, gazu,
gładkich bruków, komunikacji zbiorowej. Wszystkie te sprawy zdawały się osiągalne
dla warszawskiej i łódzkiej burżuazji, jeśliby tylko udało się jej uzyskać jakiś wpływ
na rządy w kraju.
Klasy posiadające Królestwa — ziemiaństwo i burżuazja — mogły utyskiwać
na system paskiewiczowski, ale wiedziały, że stoi on na straży ich interesów. Znacz-
nie głębiej upośledzoną czuła się inteligencja zawodowa, rosnąca liczebnie od czasów
Oświecenia, w miarę rozwoju stosunków kapitalistycznych. Liczbę jej w połowie
XIX w. tylko orientacyjnie można określać na ok. 20 tys. osób głównych9. Sprawą
7 J. Bossakowski, Gospodarka i finanse Królestwa Polskiego przed powstaniem
styczniowym,
Warszawa 1969, s. 58 n.
8 J. Łukasiewicz, Przewrót techniczny w prtemySle Królestwa Polskiego 1852-1886, W.
1963,
Warszawa 1969, s. 58 n.
9 L. Wolski, Afateriafy do statystyki Królestwa Polskiego, „Biblioteka Warszawska"
1850,
t. II, wymienia m. in. 10 817 urzędników rządowych, 6241 kleru, 1944 nauczycieli, 972
służby zdrowia.
Najniższe szczeble służby publicznej trudno zapewne wliczać do inteligencji, za to trzeba by
do-
14

życiową dla tego środowiska była możliwość kształcenia się i awansu — w tej dzie-
dzinie sytuacja przedstawiała się dramatycznie. Wyższych uczelni w Królestwie
nie było, poza Szkołą Sztuk Pięknych w Warszawie i Instytutem Agronomicznym
w Marymoncie (łącznie w 1855 r. 304 słuchaczy). Gimnazjów filologicznych i real-
nych było w roku śmierci Mikołaja 12, z niespełna 3 tys. uczniów (wliczono tu Insty-
tut Szlachecki w Warszawie i Nauczycielski w Radzyminie). Szkółek powiatowych
było 26 (3858 uczniów), żeńskich szkółek prywatnych 186, z 6 tys. uczennic. Doli-
czywszy szkółki niedzielne dla rzemieślniczej czeladzi oraz całe szkolnictwo elemen-
tarne dochodzimy do liczby 12 tys. uczniów w 1855 r. W 1848 r. było ich 85 tys.10
Oświata kurczyła się, a nie szła naprzód, za cara Mikołaja, rząd sabotował szkoły
średnie i wyższe, dziedzice zaś nie dbali o szkółki wiejskie. Nie było gdzie zdobywać
zawodu. Dodajmy, że w służbie rządowej, choć była ona złożona z Polaków, stano-
wiska kluczowe piastowali Rosjanie. Wreszcie inteligencja twórcza czuła się skrępo-
wana przez cenzurę; w całym inteligenckim środowisku odczuwano zapewne naj-
silniej potrzebę zmiany kursu i liberalizacji.
Z kolei trzeba uwzględnić niewygasłą tradycję niepodległej Rzeczypospolitej,
konstytucji 1815 r., powstania listopadowego, tradycję podtrzymywaną przez lite-
raturę emigracyjną, która choć wąskim strumykiem, docierała jednak do kraju.
Demokratyczne programy wywalczenia nowej, lepszej Polski miały niewielu wyz-
nawców pod rządem Paskiewicza; ale tęsknota do niepodległości i pamięć krzywd
doznanych ze strony caratu tkwiły nie tylko w sercach tzw. warstw oświeconych —
można było odnaleźć je i pośród ludu11.
NOWY KURS I OŻYWIENIE KRAJU
Rok 1855 zapowiedział więc zmiany w kraju, w Rosji i w Europie. Nie wiedziano,
jak daleko pójdą te zmiany i w jakim kierunku, ale optymizm był dość powszechny.
22 V 1856 r. car Aleksander II wjeżdżał „po raz pierwszy do Warszawy, stolicy
rachować górną warstwę oficjalistów prywatnych, szacowaną na 10 442 osób głównych. A.
Szczy-
piorski, „Ewolucja zawodowa i społeczna Warszawy w XIX w." (maszynopis) w rubryce
„urzędni-
cy i wolne zawody" ma 7517 osób głównych w 1354, a 9808 w 1862 r. Do rządowego
Stowarzyszenia
Emerytalnego należało w Królestwie w 1859 r. 13 696 osób. W liczbie tej figuruje także
niższy per-
sonel nieinteligencki. J. Bossakowski, op. cit., s. 297.
10 J. Kucharzewski, Epoka paskiewiczowska. Losy oświaty, Warszawa 1914, rozdz. X.
Nie
uwzględniono tu szkół wyznaniowych żydowskich. R. Gerber, Szkolnictwo Królestwa
Polskiego
w okresie międzypowstaniowym, Wrocław 1960, tab. końcowa, wykazuje w 1.1850-1855
spadek
z 75 650 do 66 507 uczniów. Zestawienie to pomija niedzielne szkółki rzemieślnicze.
11 Wyłącznie dla ilustracji przytoczmy obserwację o chłopach w Miechowskiem, w
połowie
lat 40-tych: „Co mnie bardziej dziwiło, że ten lud prosty, nie znający ani czytać ani pisać, nie
tylko
śpiewał pieśni miłosne, lub opiewał piękności przyrody, lecz znał różne śpiewy patriotyczne,
Koś-
ciuszkę, Głowackiego, Dombrowskiego [s], Poniatowskiego i innych znali oni dobrze i w
pieśniach
swoich, opowiadali ich czyny patriotyczne i bojowe". K. Mikoszewski, „Pamiętniki moje",
rękopis,
Fawley Court.
15

Polski rozentuzjazmowanej, wspaniale oświetlonej, witany szczerymi, radosnymi


okrzykami przez tysięczne tłumy"12. Dostęp do cara w Warszawie miała prócz
dygnitarzy wyłącznie arystokracja; w tych to lojalnych kołach noszono się z myślą
uniżonego przedstawienia monarsze najpilniejszych potrzeb kraju. Chciano przypom-
nieć Statut Organiczny z 1832 r., nigdy nie wprowadzony w życie, lecz nigdy też
formalnie nie cofnięty. Była w nim przecież mowa o swobodach obywatelskich,
o „stanach prowincjonalnych", czyli o surogacie reprezentacji narodowej. Opraco-
wano w końcu dwa memoriały: pierwszy, firmowany przez marszałka Jezierskiego,
ograniczał się do prośby o amnestię, o obieralność sędziów pokoju i o przywróoatue
uniwersytetu w Warszawie. Drugi, margrabiego Wielopolskiego, w sposób bardzo
ogólnikowy i oględny upominał się o utworzenie jakiejś, choćby tylko doradcstej,
reprezentacji krajowej oraz o rozbudowę szkolnictwa. Twierdzono potem, że żaden
z tych memoriałów nie dotarł do rąk cesarza13.
Cesarz na powitanie stolicy zareagował na swój sposób. Nazajutrz po przyjezdne
przemówił ostrym tonem do marszałków szlachty, powtarzając parokrotnie: „M($-
sieurs, point de reveries" (żadnych marzeń). Z naciskiem zaznaczył, że porządek
ustanowiony przez ojca ma zostać utrzymany i że szczęście Polaków „zamyka »tę
tylko w zupełnym zlaniu się z Rosją". W wilię wyjazdu, 27 maja, przemówił nieco
łagodniej, ale w tym samym duchu, do szerszego grona szlachty. Powinni oni —;
twierdził — porzucić wszelkie marzenia o niepodległości. „Co mój ojciec zrobił,
dobrze zrobił". Gotów jestem pracować dla dobra Polaków, ale nie zawaham się
przed karaniem, gdy zajdzie potrzeba (je saurai sćyir)1*. Jezierskiego, który chciał
się odezwać, w ogóle nie dopuścił do głosu.
Twierdzono potem1*, że wystąpienie to podyktowało Aleksandrowi otoczenie;
ostrzegano mianowicie cara, że entuzjazm, z którym przywitała go Warszawa,
świadczy o rozbudzonych i niebezpiecznych nadziejach; że należy je przytłumić
w zarodku, nim zostaną sformułowane. Wydaje się jednakże, iż oba przemówienia
ściśle odpowiadały logice carskiego samowładztwa. Wszelkie decyzje państwowe
wypływały od monarchy, inicjatywa poddanych była z samej swej natury niewłaści-
wością, jeśli nie przestępstwem. Prawdą było, że Aleksander II brał pod uwagę
ustępstwa dla Polaków, zmuszony do tego, jak zobaczymy za chwilę, przez sytuację
międzynarodową, lecz tym dobitniej chciał dać do zrozumienia, że nie działa wcale
12 J. K. Janowski, Pamiętniki o powstaniu styczniowym, t. III, Warszawa 1931, s. 44.
13 Zdaje się to mało prawdopodobne, zważywszy znaną z późniejszych lat praktykę
przedsta-
wiania carowi przez ministrów dużo mniejszej wagi dokumentów. Por. H. Lisicki, Aleksander
Wielopolskie. II, Kraków 1878, s. 19-21. W. Przyborowski, H., 1.1, s. 68, 78. O aktywności
Jezier-
skiego jako marszałka szlachty gub. lubelskiej. J. Willaume, Wieś lubelska przed
uwłaszczeniem,
Lublin 1963, s. 93 n.
14 Tekst, rzecz jasna, nie autoryzowany, przedrukował za prasą europejską Angeberg
[L. Chodźko], Recueil des traitis comentions et archives diplomatiąues concernant la Pologne,
Paris
1862, s. 1117.
15 M. Berg, Zapiski o polskich spiskach i powstaniach, t. I, W. 1906, s. 46 n.
16

>od przymusem. W kilka lat później wyznał poufnie bratu Konstantemu, że wy-
lowiadąjąc te słowa: „point de reveries" miał na myśli nadzieje Polaków na przyłą-
zenie Litwy do Królestwa, nadzieje tak -zdrożnie podsycane ongiś przez Alek-
andra I16. Był to klasyczny przykład błędnego wnioskowania z nauk przeszłości,
•onieważ Aleksander I czynił Polakom ogólnikowe obietnice (zdobywając sobie
Izięki temu w Polsce ogromną popularność), a jednak nie zapobiegł „buntowi"
', 29 listopada, Alćksander II od pierwszej chwili chciał stawiać sprawę jasno. Za-
cładał, że Polacy zrezygnują z „marzeń" skoro zostały one z góry wykluczone.
Błąd polityczny cara nie polegał na tym, że dał do ręki prasie emigracyjnej
argument przeciw wchodzeniu w przetargi z zaborcą; ale że zniechęcił do owych
przetargów polskie klasy posiadające. Były one w tej pierwszej chwili dość pow-
szechnie gotowe do „ugody", to znaczy do rezygnacji z niepodległości w zamian
za dopuszczenie do udziału we władzy. Nie było też w opinii publicznej czynnika,
który był mógł podówczas ugodzie takiej przeszkodzić. Prześlepiona przez carat
okazja nie miała się już powtórzyć17. Zawód doznany przez arystokrację wyraził
trafnie Henryk Potocki: „Nadzieje, któreśmy mieli, -- spełzły niestety na ni-
czym- -. Spodziewam się, ie czyny nie odpowiedzą słowom i że w nich więcej taktu
politycznego znajdziemy; inaczej smutno by było dla naszego kraju zostać materią
do krajania i szycia w rękach takiego pasterza-krawca"18. Refleksja o rok późniejsza
z tegoż arystokratycznego środowiska brzmiała: „Cesarz dobrego, lecz nieco niedo-
łężnego charakteru, chciałby, aby było dobrze w Polsce, ale nie Polakom i Polsce,
nie jako Polsce, lecz jako części Cesarstwa"19.
I w samej rzeczy, zapowiedziane przez Aleksandra II akty łaski nie okazały się
nazbyt obfite. Jeszcze w kwietniu 1856 r. został zniesiony w Królestwie i na Litwie
stan wojenny. W końcu maja ogłoszona została amnestia dla emigracji polskiej
z 1831 r., obwarowana co prawda wielu zastrzeżeniami. We wrześniu przyszło
ułaskawienie znacznej części zesłańców syberyjskich. W następnym, 1857 r., otwarta
została w Warszawie Akademia Medyko-Chirurgiczna, namiastka spodziewanego
zrazu Uniwersytetu. Nieco później przyszła zgoda cesarska na zawiązanie Towa-
rzystwa Rolniczego. Wszystko to było li tylko cząstkową realizacją zobowiązań, które
zaciągnął był na kongresie w Paryżu pełnomocnik rosyjski, kniaź Orłów, wobec
Napoleona III i lorda Clarendona19a. Orłów osiągnął rzecz dla Rosji najistotniejszą,
16 Aleksander U do Konstantego 22IX/4X/1862: „C'etaitnommementcesidees-laquej
avais
ąualifiees reveries lors de ma reception de la noblesse polonaise en 1856, expression qu'on
avait
tant critiquće alors. mais que je ne reprends nullernent et maintenant moins que jamais". A.
Kraushar,
Listy poufne cara Aleksandra U i w. ks. Konstantego, „Tydzień Polski" 9 XII 1922.
17 Por. raport W. White'a, 12 I 1861: gdyby przed 5 laty zdecydowano się w Petersburgu
na reformy, byłaby szansa utworzenia w Polsce partii ugodowej. PRO FO 65/583.
18 List b. d. do A. Wielopolskiego, cyt. A. Skałkowski, Aleksander Wielopolski w
świetle
archiwów rodzinnych, t. II, Poznań 1947, s. 172.
19 Listy A. E. Kożmiana, t. III, Lwów 1894, s. 107 — informacje z Warszawy od rodziny
Kra-
sińskich.
,9a M. Handelsman, Adam Czartoryski, t. III, W. 1950, s. 614.

17

że sprawa polska nie została postawiona oficjalnie na kongresie. W zamian za to


zaręczył poufnie, że Aleksander II da z własnej woli Polakom: „amnestię, odrębną
administrację Królestwa fiod wielkim księciem,' język polski w obrębie wszystkich
działów życia publicznego, większą swobodę wyznania katolickiego". Realizacja
tych obietnic miała się rozciągnąć na lata i utknęłaby zapewne w pół drogi, gdyby
bieg wydarzeń w Polsce nie sforsował cesarzowi ręki. Lecz niezależnie od ustępstw
konkretnych Królestwo w pierwszych latach nowego panowania korzystało na
równi z Rosją ze złagodzonego kursu policyjnego: zelżała cenzura, opustoszał
X Pawilon, zaprzestano utrudniać Polakom wyjazdy zagraniczne20. Ulgą co prawda
przejściową, ale najmocniej odczutą przez ogół ludności, było zawieszenie poboru
rekruta na okres lat kilku, z chwilą zakończenia wojny krymskiej.
Pobór do wojska był w dobie mikołajowskiej najdokuczliwszym i najboleśniej-
szym ciężarem obcego panowania. Kładł się na barki mas ludowych po wsiach
i miastach, ale stał się też „krzyżem pańskim" dla co uczciwszych właścicieli ziem-
skich, którzy musieli ten pobór egzekwować21. Zabierano młodzież męską na lat 15,
za Ural lub na Kaukaz, i mało kto wracał stamtąd zdolnym do pracy. Kontyngent
rekruta wydobywany z Królestwa był stale podwyższany. Pomiędzy 1834 a 1844 r.
wahał się ok. 6 tys. ludzi rocznie, w latach 1845-1850 przekraczał średnio 7 tys.,
w latach 1851-1855 zbliżał się do 12 tys. rocznie. W sumie, za czas od upadku
powstania listopadowego oznaczało to 200 tys. ludzi22. W kraju niespełna 5-milio-
nowym był to upust krwi bardzo dotkliwy. Zwolnienie do domu po pokoju paryskim
ok. 20 tys. poborowych jeszcze nie wcielonych23 przyjęto w kraju z niekłamaną
radością. Oczywiście jednak nie była to ulga na stałe, pobór w Królestwie musiał
być kiedyś wznowiony. Że będzie to moment krytyczny dla zaborczego reżymu,
o tym wiedzieli i carscy dygnitarze, i polscy rewolucjoniści.
Tymczasem jednak pierwsze powojenne lata niosły z sobą w całym zaborze
poprawę bytu i poprawę nastrojów. Dotyczyło to zwłaszcza stosunków ekonomicz-
nych. O poprzednich polskich powstaniach, kościuszkowskim i listopadowym,
wiadomo, że wybuchły w momencie kryzysu; przyjmuje się, że pogorszenie stosun-
20 Do 1856 r. za paszport zagraniczny płaciło się urzędowo 400-500 fr. plus 2-3 tys. fr.
ła-
pówek. Obecnie zniżono opłatę do 40 fr. Pricis hislorigue sur la Pologne, ridigi sur les notes
du
comte L. Strojnowski, Genewa 1863, s. 17.
21 Jaką obsesją był problem ten np. dla H. Kamieńskiego, świadczy powieść jego, Pan
Józef
Bojalski, W. 1955, pisana w 1854.
22 „Approjumate calculation of recruits drawn from the Polish dominions of the Emperor
of Russia to serve in the Russian army in Europę and Asia from 1832 to 1855", załącznik do
ra-
portu White'a, 2 V 1863, PRO FO 65/642, szacuje liczbę żołnierzy b. armii polskiej,
wcielonych
do armii carskiej w 1.1832-1833 na ok. 30 tys. Dla lat 1834-1844 nie ma dokładnych danych,
przyj-
muje szacunek 68 tys. Za lata 1845-1855 oficjalne dane mówią o 102 710 rekrutów. White
sądzi
że tzw. Ziemie Zabrane dostarczyły liczby dwukrotnie większej, tj. 400 tys. Raport Sćgura z
12 XII
1856 r. AE Cons Vars VIII 157, mówił bez podania źródła o 300 tys. rekruta wziętego w
ciągu
25 lat, z czego wróciło tylko 3 tys.
23 H. Lisicki, op. cit., t. II, s. 20.
18

ków gospodarczych przyczyniło się w obu wypadkach do aktywizacji mas ludowych.


Trudno o paralelę, gdy idzie o powstanie styczniowe, a przynajmniej o jego odległe
początki. Lata 1856-1860 są stosunkowo pomyślne dla ekonomiki Królestwa,
której kryzys światowy 1857 r. najwyraźniej nie dotknął.
Zacznijmy od spraw ludnościowych. Królestwo za Mikołaja I miało bardzo
wysoką stopę urodzeń (przeciętna za lata 1832-1848 — 44,4°/00) i bardzo też wysoką
stopę zgonów (32,9%o za te same lata)24. Kilkakrotne nawroty cholery25 oraz głód
wywołany zarazą kartoflaną spowodowały w latach 1847-1849 oraz 1854-1855
nadwyżkę zgonów nad urodzinami. Pomiędzy 1848 a 1855 r. zaludnienie Królestwa
zmniejszyło się o 116 tys. tj. o 2,4%. Ta nieszczęśliwa passa przemija w drugiej
połowie lat 50-tych: stopa urodzin wzrasta do 500/00> stopa zgonów utrzymuje się
ok. 32°/o0. i oto zaludnienie Królestwa podnosi się do 4,840 mln w 1860 r., a do 5 mln
w wojennym roku 186326.
Produkcja zbożowa wzrastała dalej, na schyłku lat 50-tych; warto jednak zwrócić
uwagę, że eksport zamorski zboża nie wzrósł w stosunku do lat 40-tych, utrzymując
się na poziomie 700-800 tys. korcy. Za zboże to, na skutek wzrostu cen, otrzymywano
teraz więcej pieniędzy; tymczasem nadwyżka produkcji zasilała rynek wewnętrzny,
co świadczyło o poprawie spożycia. Wartość eksportu zagranicznego Królestwa
rosła nieprzerwanie, z 9,9 mln rb. w 1855 do 16,2 w 1862. W tymże czasie wartość
importu zagranicznego spadła z 15,5 do 12,5 mln rb., saldo bilansu handlowego
w obrocie z zachodem (wywóz płodów rolnych w zamian za surowce przemysłowe
i fabrykaty) stało się dodatnie począwszy od 1859 r.27
Bilans obrotu z Rosją nie da się obliczyć, ze względu na brak granicy celnej.
W kierunku wschodnim wywożono wyroby włókiennicze, maszyny, narzędzia;
przywożono artykuły hodowlane (zwłaszcza bydło rzeźne), herbatę, tytoń. Bilans
był niewątpliwie dodatni dla Królestwa. Liberalizacja rosyjskiej polityki celnej,
napływ kapitałów zagranicznych w latach po wojnie krymskiej, wyprzedaż w ręce
prywatne przemysłowych obiektów rządowych — czynniki te sprzyjały inwesto-
waniu w przemyśle, przyśpieszały też wzrost produkcji. Wytop surówki w Kró-
lestwie w latach 1856-1862 wzrósł z 19 do 24 tys. ton, wydobycie-węgla z 73 do 190
tys. ton, produkcja żelaza walcowanego z 6 do 14 tys. ton, wartość produkcji wyro-
bów bawełnianych z 2,8 do 5,3 mln rb., wełnianych z 2,6 do 5,4 mln, produkcja
cukru z 55 do 98 tys. kwintali. Przewóz towarów na Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej
wzrósł w tychże latach z 99 do 391 tys. ton. W związku z otwarciem linii kolejowych
Łowicz-Bydgoszcz i Warszawa-Petersburg sieć kolejowa Królestwa zwiększyła
się z 329 do 635 km.28 O ożywieniu gospodarczym świadczyły też rosnące
24 L. Wolski, op. cit., s. 219, 224.
25 W trzech tylko latach 1848, 1852 i 1855 cholera zabrała w Królestwie blisko 112 tys.
śmier-
telnych ofiar. Kalendarz wydawany przez Obserwatorium Astronomiczne 1858, s. 113.
26 Kalendarz Obserwatorium 1861, s. 139.
27 A. Jezierski, op. cit., s. 81.
28 J. Łukasiewicz, op. cit., s. 111, 118, 130, 138, 156, 166.
19

obroty i zyski Banku Polskiego29, jak również wkłady rosnące w kasach oszczę-
dności30.
Postęp gospodarczy kraju był szczególnie widoczny w Warszawie. Ludność
stolicy wzrosła z ok. 198 do 230 tys. w latach między wojną krymską a rokiem 186131.
Liczba osób zawodowo czynnych z 40 do 62 tys. Przybyło w latach 50-tych w War-
szawie kilka poważnych zakładów przemysłowych, jak warsztaty żeglugi parowej,
fabryka tytoniowa Kronenberga, drugi z kolei młyn parowy na Lesznie. Stanęło
kilka okazałych gmachów publicznych (Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego,
Hotel Europejski), a kamieniczki mieszkalne zaczęły już wyrastać na południe od
alej Jerozolimskich. Inaugurowano pierwszy, niewielki wodociąg i pierwsze latarnie
gazowe, a w 1860 r. przystąpiono do budowy mostu stałego na Wiśle32. Rozbudziło
się także życie umysłowe; prasa codzienna podniosła swój poziom, objętość i nakłady,
stała się dochodowym przedsiębiorstwem i w związku z tym redakcje zaczęły płacić
niezłe honoraria33. Opera warszawska podniosła się pod batutą Moniuszki, powstało
Konserwatorium Muzyczne i Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych; Akademia Me-
dyczna dzięki Chałubińskiemu miała też stać się ośrodkiem pracy naukowej. „War-
szawa niezmiernie się wzniosła na literackim polu", pisała Lucyna Mieroszewska,
a porównując to miasto z rodzinnym Krakowem osądzała, że „pod względem po-
święceń dla dobra Kraju i postępu - - ani się nie równa Kraków do Warszawy"3*-
NAJWAŻNIEJSZE PROBLEMY SPOŁECZNE
W ślad za ożywieniem gospodarczym i umysłowym szło też w opinii publicznej
lepsze rozeznanie problemów wymagających pilnego rozstrzygnięcia. Naczelną
w odczuciu ogólnym była kwestia włościańska. Znaczna część właścicieli ziemskich,
a tym bardziej te wszystkie grupy burżuazji i inteligencji, które folwarków nie
29 Zestawienie roczne skupu weksli, kredytów udzielanych pod zastaw produktów
rolniczych
i towarów fabrycznych, a także zysków brutto i netto: H. Radziszewski, Bank Polski,
Warszawa
1910, s. 416, 441, 443, 482.
30 Stan wkładów na 31 grudnia w Głównej Kasie Oszczędności w Warszawie (w tys. rb.)
1853 — 483; 1854 — 163; 1856 — 354, 1860 — 910. Kalendarz Obserwatorium 1860, s.
203. Ko-
respondencja namiestników Królestwa Polskiego w 1861 r., Wrocław 1964, s. 154.
31 Aż do 1861 r. statystyki (S. Siegel, op. cit., s. 5) nie uwzględniały ludności niestałej.
A.
Szczypiorski, Statystyki XlX-wieczne Warszawy a imigracja, „Rocznik Warszawski" VII
(1966),
s. 246, ocenia ją w 1857 na co najmniej 40 tys.
32 S. Kieniewicz, Warszawa w powstaniu styczniowym, Warszawa 1965, rozdz. I.
33 E. Tomaszewski, Kształtowanie się kapitalistycznych przedsiębiorstw prasowych w
Warszawie,
Warszawa 1969.
3* List do S. Pruszakowej, 7 V 1858, BPP, rps 458, s. 763. Por. też W. Domaradzki do H.
Schmitta/20 VIII 1857,po 2 tygodniach pobytu w Warszawie: „Warszawa obecnie w tym
periodzie,
w którym myśmy byli około roku 40-go, tj. mniej ma doświadczenia, więcej złudzeń, ale też
za to
więcej serca, a mniej obojętności i rachuby. — Najwięcej przekonałem się o tym w teatrze.
Tam
jeszcze frazesy uroku nie straciły, a kontusz na scenie jeszcze takie wywołuje oklaski, jak u
nas
niegdyś Wiśliczanki". B. Oss., rps 5912, f. 103, 104.
20

miały, uznawały potrzebę ostatecznego zlikwidowania pańszczyzny. Okazywała się


ona coraz mniej przydatną w nowej technice rolnej i coraz trudniejszą do egzekwo-
wania wobec oporu chłopów. Z chwilą zaś gdy sam cesarz w 1857 r. postawił na
porządku dziennym sprawę emancypacji chłopów w Cesarstwie, jasnym było, że
i w Kongresówce bez reformy się nie obejdzie. Szlachta posiadająca chciała
jednak reformy takiej, która by im zapewniła korzystny start w nowej, kapitalistycz-
nej epoce, chodziło więc o utrzymanie w zależności od dworu także po reformie
możliwie licznej rzeszy małorolnych i bezrolnych, jako taniej siły roboczej. Dwa
były punkty, na które ziemiaństwo kładło silny nacisk: uchylenie carskiego ukazu
z 1846 r., który ograniczał prawa dworu do ziemi chłopskiej, oraz likwidacja przysłu-
gujących chłopom serwitutów leśnych i pastwiskowych.
Postawa chłopstwa w latach 50-tych świadczyła, że zdawali sobie oni dobrze
sprawę z tego, co ich czeka ze strony ziemiaństwa. Coraz powszechniej i bardziej
stanowczo upominali się o swoje prawa: jedni o oczynszowanie, drudzy o obniżkę
czynszu, trzeci o samowolne rugi lub podwyższanie powinności — wszyscy o dostęp
do lasu. Metodami działania chłopów Jjyły skargi wnoszone w powiecie i w gu-
berni, zbiorowa odmowa pańszczyzny, zbiorowe „defraudacje" leśne, pogróżki
pod adresem dworu, odwołujące się do wspomnienia „rzezi" galicyjskiej. W wy-
padkach drastycznej niesubordynacji dziedzicowi przychodziła w pomoc władza
carska: kozacy siekli opornych nahajkami, „burzycieli" wiejskich wysiedlano do
sąsiedniej guberni. Niejedna gromada chłopska trwała jednak w oporze całymi
latami, nawet gdy usiłował przemówić jej do rozumu namiestnik kniaź Gorczakow
we własnej osobie35. Stawało się coraz jaśniejsze, że uspokoić wieś może tylko re-
forma ogólnokrajowa, która pójdzie wobec chłopów na ustępstwa.
W rządzie o biegu tej sprawy decydował Paweł Muchanow, dyrektor Komisji
Spraw Wewnętrznych. Chciał on utrzymać się w roli pośrednika między dworem
a wsią, by trzymać w szachu szlachtę, a lud wiejski w nastroju wierności dla cesarza.
Nie decydował się jednak naruszać ;,świętego" prawa ziemiańskiej własności. Posta-
nowienie Rady Administracyjnej z końca grudnia 1858 r. precyzowało zasady, na
których odbywać się mają układy o czynszowanie. Miały to być układy dobrowolne
że zaś zostały sformułowane w sposób mało korzystny dla chłopów, spotkały się
na wsi z przyjęciem negatywnym36. Likwidacja pańszczyzny utknęła znów na mart-
wym punkcie.
35 M. Gorczakow przyjął dwukrotnie w Belwederze delegację opornych chłopów z dóbr
Garnek w Piotrkowskiem, tłumacząc im wolę cara i wzywając do posłuszeństwa. Delegaci w
obu
wypadkach oświadczyli po powrocie do domu, że mieli do czynienia z fałszywym
namiestnikiem
i że szlachta ich oszukała. Por. Raport Segura z 12 VII 1860, Raporty polityczne konsulów
generalnych
Francji w Warszawie 1860-1864, Wrocław 1965,-s. 24. F. Bortkiewicz, Spór o prawa
gruntowe chło-
pów w dobrach Garnek, „Rocznik Łódzki" t. II, 1960. S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s.
84 n.
Obfita dokumentacja do zatargów z chłopami w latach 50-tych w wydawnictwie K. i S.
Śreniowskich,
Materiały do dziejów uwłaszczenia w Królestwie Polskim, Wrocław 1961, s. 154-319.
36 S. Śreniowski, Studia nad prawem i stosunkami agrarnymi Królestwa Polskiego 1831-
1864,
Warszawa 1963, s. 181-205. S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 102-104,
21

Sprawa pańszczyzny i innych obciążeń feudalnych dotyczyła przede wszystkim


chłopów, ale nie wyłącznie. Był jeszcze problem miasteczek rolniczych. Na 451
„miast" Królestwa połowa żyła przeważnie z rolnictwa. Miasta posiadały około
pół miliona mórg użytków rolnych, było tam 60 tys. osad rolniczych (wobec 325
tys. osad chłopskich). Liczni mieszczanie-rolnicy byli zobowiązani do czynszów lub
robocizn wobec prywatnych właścicieli miast i nawzajem rościli do tych dziedziców
pretensje. Wzajemne zatargi bywały nieraz ostrzejsze i uporczywsze niż zatargi
chłopów, mieszczanie bowiem walczyli zaciekle, byle tylko „chłopami nie zostać"37.
Pozycja ich była skądinąd trudniejsza niż chłopów, nie mogli bowiem rachować
w tym stopniu na protekcję rządową.
Było wreszcie w Królestwie ok. 15 tys. „cząstek"' po tzw. zaściankach szlachec-
kich, obejmujących około 700 tys*. mórg38. Pod względami gospodarczym, obycza-
jowym i prawnym szlachta zaściankowa stała na pół drogi pomiędzy ziemiaństwem
a chłopami. Niektórzy mieszkańcy zaścianków mieli swych własnych chłopów pańsz-
czyźnianych, inni za to dzierżawili ziemię od dworów w zamian za przeróżne powin-
ności. I tu więc likwidacja stosunków feudalnych miała rozstrzygać sprzeczne inte-
resy, wiadomo było zaś, że władza rządowa zechce je przesądzać na niekorzyść
drobnej szlachty, z dawna uznanej za element „nieprawomyślny".
Na gruncie miejskim przewrót kapitalistyczny niósł ze sobą kwestię robotniczą.
Prywatny przemysł Królestwa zatrudniał w 1860 r. niespełna 75 tys. robotników.
Z tej liczby przypadało 37 tys. na włókiennictwo, 17 tys. na przemysł mineralny,
11 tys. na cukrownie. Trzeba zresztą pamiętać, że w większych zakładach poru-
szanych parą jeszcze w 1865 r. pracowało zaledwie 15 tys. ludzi. Klasa robotnicza
znajdowała się dopiero w zawiązku, rozproszona po małych, przeważnie manufak-
turowych zakładach. Zróżnicowana pod względem narodowo-wyznaniowym na
Polaków, Niemców i Żydów; pod względem pochodzenia na wychodźców z rzemio-
sła, wychodźców ze wsi i świeżych imigrantów, bardzo jeszcze była daleka od inte-
gracji. Robotnicy w powstaniu styczniowym odegrają poważną rolę; ruch robotniczy
natomiast — tylko rolę uboczną. To samo da się powiedzieć i o rzemiośle39; liczba
ponad 90 tys. zatrudnionych w rzemiośle Królestwa obejmuje majstrów wraz z cze-
ladzią. Konflikty interesów między czeladzią a majstrami zbyt mało są dotąd znane,
by można było określić, jaki wywarły wpływ na przebieg wydarzeń.
Zagadnieniem poważnym, gdy idzie o społeczność miejską, była sprawa żydowska.
Na podstawie wyznaniowego kryterium liczyło się w Królestwie w 1860 r. 613 tys.
Żydów, tj. 12,7% ogółu ludności. 85% Żydów skupionych było w miastach, toteż
stanowili oni 43,7% ludności miejskiej. W Warszawie było ich 43 tys. tj. 26,2%.
Żydzi pozbawieni byli w Królestwie praw obywatelskich, nie mieli zatem prawa
37 J. Śmiałowski, Uwłaszczenie mieszczan w miastach guberni kaliskiej. Studia i
materiały
do dziejów Łodzi i okręgu łódzkiego, Łódź. 1965, s. 251-258.
38 S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 48. K. Groniowski, Realizacja reformy
uwłaszczeniowej
1864 r., Warszawa 1963, s. 152.
39 Dane o rzemieślnikach i robotnikach: J. Łukasiewicz, op. cit., s. 126, 152, 157, 168,
172.
22

pełnienia funkcji publicznych, nabywania dóbr ziemskich i pracowania w niektórych


zawodach. Utrudniano im zwłaszcza osiedlanie się na wsi i dzierżawienie szynków.
W trzydziestu z górą miastach Królestwa, w tym w Warszawie, istniały tzw. re-
wiry, tj. dzielnice żydowskie, poza którymi wolno było zamieszkać tylko niewielu
Żydom zamożniejszym i zasymilowanym. Poza tym 90 miasteczek korzystało z daw-
nych przewilejów de non tolerandis Judaeis, a dalszych sto leżało w pasie
przygranicznym, gdzie również utrudniano Żydom osiedlenie. Słowem tylko w 246
miastach na 451 mogli Żydzi rezydować bez ograniczeń. Dodajmy, że ludność
żydowska obłożona była, niezależnie od normalnych podatków, specjalnymi opłata-
mi, które w 1860 r. wynosiły około 600 tys. rb. rocznie — przeciętnie rubel na głowę
ludności, co dla biedoty żydowskiej było dotkliwym ciężarem40.
Ludność żydowska grała ważną rolę w życiu gospodarczym kraju, zwłaszcza
w handlu, którego niektóre działy (hurt, domokrąstwo) były niemal jej monopolem.
Mieli jednak Żydzi poważny udział i w przemyśle tudzież rzemiośle, i to zarówno
jako właściciele fabryk i warsztatów, jak też robotnicy i czeladnicy. Jednostronna
struktura zawodowa była w znacznej mierze następstwem zarządzeń dyskrymina-
cyjnych, które zamykały Żydom dostęp do wielu karier41. Zarazem była to ludność
silnie zróżnicowana pod względem majątkowym. Istniała grupa wielkich kapitalis-
tów, o powiązaniach międzynarodowych, którzy mieli w swym ręku główne war-
szawskie banki; i były krocie biedoty zdobywające kęs chleba za cenę morderczej
pracy i głodowej stopy życiowej. Ogromna większość Żydów żyła w obyczajowej
izolacji od reszty społeczeństwa, w ramach gmin wyznaniowych, stojącychna straży
średniowiecznego konformizmu. Wyłamywały się z jarzma tradycji niewielkie grupy
zamożnej burżuazji; zwłaszcza młodzież burżuazyjnego pochodzenia, szukająca
kariery w wolnych zawodach i twórczości umysłowej, skłaniała się ku hasłom unowo-
cześnienia Żydów, aż do asymilacji z ludnością polską włącznie. Jednostki, które
zrywały z gminą poprzez chrzest, były jednak ciągle nieliczne.
W tych właśnie kołach asymilującej się burżuazji dyskryminacja gospodarcza
i polityczna Żydów odczuwana była jako ciężar nieznośny i zgoła niewspółmierny
z rolą tej grupy ludności. W latach 1856-1857 zarząd gminy żydowskiej w Warszawie
przedłożył władzom i samemu cesarzowi szereg memoriałów na temat koniecz-
nego równouprawnienia. Polscy dygnitarze komisji rządowych z usposobienia
konserwatyści, opiniowali te wnioski negatywnie. Paweł Muchanow, który był
prawą ręką namiestnika, traktował antysemityzm jako dogodny środek rozdwoje-
nia społeczeństwa polskiego. W końcu 1858 r. żydowskie wnioski emancypacyjne
zostały odrzucone w Petersburgu. Równocześnie konserwatywna prasa rozpętała
40 A. Eisenbach, Kwestia równouprawnienia Żydów w Królestwie Polskim 1815 —
1862,
Warszawa 1972.
41 YV Warszawie w 1862 r. 42, 4% Żydów było zatrudnionych w handlu, 21,6 w
rzemiośle,
7,8 było właścicieli domów, 6,5 służby, 5,5 wolnych zawodów. Czynnie zatrudnionych w
handlu
było w t. r. w Warszawie 4548 żydów i 2661 chrześcijan. I. Schipper, Dzieje handlu
żydowskiego
na ziemiach polskich, Warszawa 1937, s. 472.
23

V
przeciw Żydom nagonkę, dowodzono m. in., że szybki ich przyrost zagraża pol-
skości miast42. Kampania ta spotkała się z protestami polskich kół liberalnych
w kraju i na emigracji. Wytworzyła się sytuacja, w której dążenia emancypacyjne
Żydów spotykały się z odmową rządu, podczas gdy solidaryzowały się z nimi postę-
powe ugrupowania polskie. Ten układ sił okazał się brzemienny w następstwa.
Drugą ważną mniejszością narodową (245 tys.) byli w Królestwie Niemcy. Dadzą
się wyróżnić wśród nich dwa środowiska: miejskie złożone z przemysłowców, rze-
mieślników i robotników, oraz wiejskie — kolonistów-czynszowników. Poddani
niemieckiego pochodzenia cieszyli się w Królestwie równymi prawami, a nawet
byli forytowani przez rząd, jako usposobieni lojalnie. Wśród dawniej osiadłych Niem-
ców, zwłaszcza w Warszawie, asymilacja czyniła wyraźne postępy. Nie było więc
w Królestwie problemu niemieckiego przed 1863 r. — miał za to później ujawnić
się problem stosunku Niemców do powstania styczniowego.
W strukturze społeczeństwa owych lat znajdowały odbicie zachodzące przemiany
gospodarcze.
Polska znajdowała się u progu rewolucji przemysłowej i na końcowym etapie
likwidacji stosunków feudalnych. W związku z tym i w społeczeństwie polskim
tego czasu obserwujemy przejście od dawnych struktur stanowych do nowej straty-
fikacji opartej na kryterium pieniądza. Najbardziej rzucającym się w oczy zjawiskiem
jest rozkład tak licznego przed rozbiorami stanu szlacheckiego. Tylko drobna
część szlachty — ok. 5 tys. rodzin — utrzymuje się jeszcze w Królestwie w połowie
XIX w. w posiadaniu majątków ziemskich. Reszta zdeklasowała się lub deklasuje
przechodząc do innych środowisk: burżuazji, inteligencji, klasy robotniczej, a nawet
chłopstwa. O wiele słabszy natomiast jest awans społeczny średnich i niższych sta-
nów. Z górnych warstw mieszczaństwa wyłoniła się burżuazja, ale tylko niewielu
bourgeois udało się przeniknąć do środowiska ziemiańskiego. Jeszcze skromniejszy
jest awans synów chłopskich w szeregi drobnomieszczaństwa, czy też inteligencji.
•Przyczyny tego zjawiska są rozliczne: w grę wchodzi szczególna struktura stanu
szlacheckiego w Polsce i zapóźnienie gospodarcze kraju, i polityka rządu carskiego,
który stara się sztucznie utrzymać dawne przywileje stanowe43.
Następstwem jest utrzymywanie się licznych elementów umysłowości i obyczajo-
wości stanowej w kształtujących się dopiero grupach nowego społeczeństwa. Dotyczy
42 Tak więc w 1808 r. Żydzi stanowić mieli 27,9% ludności miejskiej, a w 1857 już
43,4%.
Żydzi mieli zapewne wyższy przyrost naturalny, lecz polemiści zapominali o dwóch
momentach:
1) Statystyki z początku XIX w. nie umiały doliczyć się ogółu Żydów; 2) skupianie się
Żydów w mias-
tach było następstwem zarządzeń administracyjnych. Por. A. Eisenbach, Mobilność
terytorialna
ludności żydowskiej w Królestwie Polskim. Społeczeństwo Królestwa Polskiego, Studia pod
redakcją
W. Kuli, t. II, Warszawa, 1966.
43 W. Kula i J. Jedlicki, Struktura społeczna Królestwa Polskiego w przededniu
powstania
styczniowego. IX Powszechny Zjazd Historyków Polskich. Powstanie styczniowe, t. II,
Warszawa
1964. Rozwinięcie postawionych tu tez w studiach pt. Społeczeństwo Królestwa Polskiego,
dotąd
4 tomy, Warszawa 1965-1971. Por. też J. Jedlicki, Klejnot szlachecki i bariera stanowa,
Warszawa
1968.
24

to zwłaszcza ziemiaństwa. Od schyłku XVIII w. weszło do tego środowiska nieco


nowych elementów: wzbogaceni dzierżawcy, przemysłowcy, finansiści kupowali
majątki ziemskie dla lokaty kapitału, dla podwyższenia swego statusu społecznego,
niekiedy dla ułatwienia sobie działalności gospodarczej. Więcej tych nowych na-
bywców było, jak się wydaje, na zachodzie kraju, niż nrJ. w Lubelskiem. W latach
50-tych było w Królestwie ok. 40 Żydów właścicieli dóbr, nie licząc Żydów ochrzczo-
nych. To wszystko nie zmienia faktu, że ziemiaństwo w całości swej czuło się szlachtą,
pielęgnowało szlacheckie tradycje i przesądy i właśnie na tych tradycjach opierało
przeświadczenie swe o tym, że reprezentuje Polskę, że ma szczególny, jeśli nie wyłącz-
ny, tytuł do przewodzenia narodowi. Łatwo pojąć, że tych uroszczeń inne grupy
warstw oświeconych nie zamierzały uznawać.
Burżuazja w połowie XIX w. jest warstwą dużo mniej jednolitą, a to ze względu
na zróżnicowane pochodzenie polskie, niemieckie i żydowskie. Wśród finansistów,
kupców i przemysłowców warszawskich mamy jednostki spolszczone od pokoleń
i aspirujące od niedawna do polskości, i zupełnie dla tego kraju obojętne, mamy zresz-
tą i nielicznych arystokratów biorących się do businessu. Inna jest sytuacja w Łodzi,
gdzie fabrykanci żydowscy usiłują przełamać początkowy monopol niemieckich,
ale jedni i drudzy trzymają się jeszcze z dala od kultury polskiej. Na pozostałej
prowincji trudno mówić o burżuacji, raczej o staroświeckim mieszczaństwie pol-
skim, lub żydowskim. Warszawska burżuazja żywi już polityczne ambicje — nie
tyle jednak przewodzenia krajowi, co współudziału w rządach wraz z posiadającą
szlachtą. Za słaba jest jednak na to, by trwale związać z sobą całość tworzącej się,
szczególnie aktywnej grupy społecznej, mianowicie inteligencji.
Badania sondażowe, przeprowadzone ostatnio w niektórych grupach inteligencji
zawodowej z połowy XIX w., wskazują na znaczny odsetek osób pochodzenia
szlacheckiego. Tak więc na 138 urzędników Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego
(TKZ) było 91 szlachty, na 187 księży świeckich diecezji lubelskiej — 108 szlachty,
na 126 lekarzy urzędowych 2 guberni Królestwa — 54 szlachty, na 161 .nauczycieli
elementarnych w Lubelskiem — 57 szlachty, na 145 profesorów uczelni warszaw-
skich — 43 szlachty44. Na podkreślenie zasługują dwa fakty: 1) nawet gdy w danej
grupie zawodowej wchodzi w grę większość szlacheckas nie jest to większość przy-
gniatająca; 2) wśród samej szlachty mają przewagę jej niższe, bliskie zdeklasowania
grupy szlachta „niewylegitymowana" lub urodzona w mieście. Z drugiej strony zaś
zwraca uwagę:'1) że wśród nieszlachty synowie chłopscy stanowią tylko nikły pro-
cent oraz 2) że w poszczególnych grupach zawodowych osoby pochodzenia szlachec-
kiego dochodzą na ogół do wyższych stanowisk.
Nie jest zatem inteligencja Królestwa w połowie XIX w. wyłącznie (czy nawet
przeważnie) szlachecką, ale ludzie pochodzenia szlacheckiego nadają ton w tej warst-
wie. Nie są to zaś w większości ludzie bezpośrednio związani z ziemiaństwem, ale
44 Studia R. Czepulis, S. Litaka i J. Matejko w cyt. wydawnictwie: Społeczeństwo
Królestwa
Polskiego.

tacy, których rodziny nie zdołały się wśród ziemiaństwa utrzymać. W następstwie
tego inteligencja pochodzenia szlacheckiego przejawiać będzie stosunek krytyczny
do ziemiaństwa, częściej też skłaniać się będzie do radykalnych teorii społecznych.
Natomiast inteligencja pochodzenia mieszczańskiego łatwiej będzie nieraz współ-
pracować z burżuazją, która może jej imponować majątkiem i powodzeniem. Oba
skrzydła inteligencji: szlacheckie i mieszczańskie są przekonane, że o randze jednostki
w społeczeństwie decydować winny nie urodzenie i nie majątek, ale zasługi i talenty.
Lecz oba skrzydła na równi będą miały poważne trudności w nawiązywaniu kon-
taktu z ludem — w mieście, a tym bardziej na wsi. Z ludem, którego nie znają, a który
chciałyby reprezentować.
POLACY I POLSKOŚĆ POZA KONGRESÓWKĄ
Była dotąd mowa wyłącznie o Królestwie Polskim — na nim też skupiać się musi
główna uwaga każdego, kto studiuje powstanie styczniowe. W walce toczonej z ca-
ratem zabory pruski i austriacki grać mogły tylko pomocniczą rolę, a w zaborze
rosyjskim Kongresówka stanowiła główne skupisko ludności polskiej. Była też
dzielnicą ludniejszą od Poznańskiego i znacznie bardziej rozwiniętą gospodarczo
niż Galicja. Jest jednak błędem aż nazbyt często popełnianym zamykanie historii
powstania w granicach Królestwa. Czynny był w powstaniu cały naród polski,
miały w nim udział wszystkie prowincje i wszystkie też, aczkolwiek w różnym stop-
niu, ponieść miały jego konsekwencje.
Rozmieszczenie ludności polskiej w trzech zaborach unaocznia poniższa tablica:
Liczba i udział procentowy Polaków w trzech zaborach
Prowincja
Powierzchnia
(w tys. km)
Polaków
(w tys.)
Procent w
do ogółu 1
Królestwo
127
3781
77
6 gub. litewsko-białoruskich
304
500
10
3 gub. Ukrainy prawobrzeżnej
165
500
10
Galicja Zachodnia
18
1788
88
Galicja Wschodnia
60
702
22
Poznańskie
29
801
55
Prusy Zachodnie
26
397
34
14 płd. pow. Prus Wschodnich
17
311
48
Rej. Opolska
13
666
59
49 Dla Królestwa dane z 1859, Kalendarz Obserwatorium 1861. Dla zachodnich guberni
Cesarstwa dane z 1867 r. K. Dunin-Wąsowicz, Historia Polski IHPAN, t. III, cz. I, Warszawa
1963,
s. 96 n. Dane te podwyższyłem licząc się ze stratami ludności polskiej w okresie powstania.
Dla Ga-
licji dane z 1869, ibidem. Dla zaboru pruskiego dane 1861 r. J. Marchlewski, Pisma, 1.1,
Warszawa
1952, s. 183, 215. W. Chojnacki, Mazury i Warmia, Wrocław 1959, s. 13.
26

Szacunek ten opiera się na obliczeniach władz zaborczych, oraz na narzuconym


przez zaborców podziale administracyjnym; zaniża też, rzecz jasna, liczbę Polaków.
Z drugiej strony pamiętać trzeba o znacznym zróżnicowaniu świadomości narodowej
wśród mas ludowych mówiących po polsku w różnych dzielnicach.
Ziemie dawnej Rzeczypospolitej, położone na wschód od Bugu, określamy
dziś jako Litwę, Białoruś i Ukrainę prawobrzeżną. W języku urzędowym caratu
nosiły one nazwę guberni północno-zachodnich i południowo-zachodnich. W Polsce
przed stu laty stosowano'do nich nazwę Ziem Zabranych; mówiło się też „Litwa
i Ruś" podkładając pod te pojęcia inne niż dzisiaj treści polityczne i uczuciowe.
Polskość reprezentowały na tych terenach: wielka własność ziemska tudzież rozrzu-
cone wyspowo grupy szlachty zaściankowej, inteligencji szlacheckiego pochodzenia,
drobnego mieszczaństwa, gdzieniegdzie także chłopów. Do polskości ciążyły na
Białorusi masy ludności katolickiej, nie tylko łacińskiego obrządku, ale też byłych
unitów „nawróconych" do prawosławia w 1839 r.
W stopniu o wiele jeszcze silniejszym, niż w Królestwie, o przyszłości tych ziem
rozstrzygnąć miała reforma włościańska. Od 1858 r. obradowały w Cesarstwie
komitety gubernialne złożone z przedstawicieli ziemiaństwa nad sposobem emancy-
pacji chłopów i zapewnienia im warunków bytu. Ziemiaństwo kresowe było na ogół
bardziej konserwatywne niż w Królestwie, bo też pozostawało w tyle, gdy szło o me-
tody gospodarki. Godziło się bez entuzjazmu na rozstanie z pańszczyzną, ale szukało
sposobów zatrzymania w swym ręku jak największej ilości ziemi. Reforma, w rozu-
mieniu posiadającej szlachty, powinna by umocnić ekonomicznie własność ziemską.
Kurs liberalny w Rosji otwierał przed nią widoki na rozszerzenie uprawnień samo-
rządu stanowego, na rozwój instytucji polskich, a może i na bliższe powiązanie
administracyjne z Kongresówką.
Stanowisko to spotykało się z krytyką w kołach szlachty uboższej i zdeklasowanej.
Dostrzegano tu głęboki rozbrat pomiędzy masami chłopstwa a wysepkami polskości
po dworach. Chciano przezwyciężyć ten rozbrat poprzez reformę prawdziwie demo-
kratyczną stosunków włościańskich. Polska inteligencja kresowa była bardziej
wyłącznie szlachecka, w porównaniu do Kongresówki — i bardziej też radykalna.
Miała ona wywrzeć, jak zobaczymy niżej, wpływ dosyć wydatny na kształtowanie
się obozu czerwonych, w skali całego kraju.
Galicja miała już za sobą likwidację poddaństwa i pańszczyzny, dokonaną poś-
piesznie w 1848 r. Zastój gospodarczy kraju pociągał za sobą słabość miast, niesa-
modzielność polityczną mieszczan. Stąd większa jeszcze waga gatunkowa ziemiań-
stwa, a zwłaszcza arystokracji, znacznie aktywniejszej politycznie niż w innych dziel-
nicach kraju. Nad życiem społecznym Galicji ciążyło wspomnienie „krwawego
roku" 1846; nieufności i nienawiści dzielącej szlachtę od chłopów nie załagodził
sposób realizowania w latach 50-tych, pod ziemiańską batutą, reformy uwłaszcze-
niowej. Po doświadczeniach z lat 1846-1848, m. in. też z problemem „ruskim"
(ukraińskim) nikt w Galicji nie odważał się na politykę Samodzielną wobec Wiednia.
Zmienią tę sytuację dopiero wypadki zewnętrzne, mianowicie rozkład absolutyzmu
27

w monarchii habsburskiej. W tej sytuacji Galicja mogła tylko biernie obserwować


rozwój wydarzeń w Warszawie. Postawa konserwatystów galicyjskich wobec zaboru
rosyjskiego była funkcją ich stosunku do Wiednia, a w pewnej mierze też funkcją
stosunków wzajemnych między Wiedniem a Petersburgiem. Co się zaś tyczy sfer
nieposiadających, inteligencko-mieszczańskich, pozostawały one w tyle za Warszawą
i od niej też brały impulsy.
W zaborze pruskim jedynie Poznańskie wyrobiło sobie tradycję życia poli-
tycznego. Gospodarka rolna stała tu wyżej niż w Królestwie, antagonizmy klasowe
mniej były zaognione. Zarówno drobnomieszczaństwo, jak i zamożne chłopstwo,
szły za przewodem kleru, za kierunkiem nadanym przez polityków ziemiańskich.
Skądinąd Poznańskie, dzielnica niewielka, było zaabsorbowane własnymi sprawami,
a więc trudną sytucją finansową ziemiaństwa, które nazbyt powoli dostosowywało
się do nowej, kapitalistycznej gospodarki46. Lęk budził także stały napływ Niemców,
popierany przez władze zaborcze. Poznańskie cieszyło się za to nieco większą swo-
bodą ruchów i swobodą słowa, zwłaszcza z chwilą nastania w Prusiech tzw. „nowej
ery" liberalizmu (1858). Toteż linie komunikacyjne Warszawy z emigracją, z Pa-
ryżem i Londynem, szły z natury rzeczy przez Poznań, Wrocław albo Toruń, a z dróg
tych i stosunków korzystać mieli zarówno biali, jak i czerwoni.
Co się tyczy emigracji, jej rola, niewspółmiernie ważka w stosunku do szczupłości
liczebnej (kilka tysięcy ludzi)47 polegała na całkowitej swobodzie wypowiedzi oraz
na bezpośrednim kontakcie z tymi czynnikami na Zachodzie, które mogły się inte-
resować sprawą polską: czy to w sferach rządowych, czy też rewolucyjnych. Po
wojnie krymskiej, gdy pomoc mocarstw zawiodła, a w kraju zelżał u<|isk zaborczy,
rola emigracji mogła się zdawać skończona. Poszczególne ugrupowania emigracyjne
odrzucały publicznie amnestię Aleksandra II, ale nikt nie potępiał ludzi, którzy z tej
amnestii korzystali48.
46 K. Libelt do J. N. Janowskiego, 20 I 1858: „Stan naszego Księstwa jest opłakany.
Grozi
mu bowiem prawie ogólna ruina majątków. Obdłużenie dóbr do 2/3 wartości jest niemal
powszechne,
a jest i takich liczba niemała, gdzie długi wartości dorównują, albo ją nawet przenoszą. - -
Gdy
z jednej strony nie było dostatecznej wstrzemięźliwości i powściągania się w wydatkach, a z
drugiej
nie było ani odpowiedniej pracy, ani inteligencji by podnieść produkcję roli i inwentarza,
nastąpiły
sprzedaże i subhasty dóbr, które prawie wszystkie przechodziły w ręce niemieckie i
żydowskie".
B. Jag. rps 3685, t. V, s. 127 n. Tamże liczne listy Libelta z lat 50-tych.
47 Memoriał ze źródeł policyjnych pruskich z 1852 szacował emigrację we Francji i
Anglii
na 7000 głów, w tym 1200 demokratów, 1000 komunistów i socjalistów, 600 monarchistów,
200
towiańczyków, 2000 osób pod wpływem Branickiego i Gałęzowskiego, reszta
niezorganizowana.
M. Handelsman, Pomiędzy Prusami a Rosją, Warszawa 1922, s. 221.
48 K. Godebski do Z. Chaborskiego, odpis w liście tegoż do brata Floriana, Meung 15
VIII
1856: „Tibi soli. Emigracja nasza znalazła się po konferencjach paryskich w tym samym po-
łożeniu, w jakim znaleźli się tułający się podówczas ojcowie nasi po lunewilskim traktacie.
Zawiedzeni w słusznych swoich nadziejach — nie mieli sobie za ujmę honoru i osobistej
godności starać się o powrót na ziemię ojczystą. - - Historia uczy, jak się owi submitowani
czasowo
patrioci przy pierwszej sposobności Ojczyźnie swojej na swoim gruncie przydali". BPP, rps
447,
s. 891-893.
28

Wróciło ich w praktyce nie tak wielu49, byli to zaś przeważnie ludzie starsi
i sterani, bez politycznego znaczenia. Obok nich przybywali co prawda synowie
emigrantów, j'uż urodzeni i wychowani we Francji. Sporą ich grupę, z zawodu inży-
nierów zatrudniła jako fachowców znających język polski „Socićtć des Chemins
de Fer Russes", przy budowie Kolei Warszawsko-Petersburskiej. Ta grupa młodych
inżynierów odegrać miała dużą rolę w nadchodzących wypadkach.
W 1860 r. Bibianna Moraczewska, poznanianka i demokratka, pisała do Lon-
dynu z krytyką emigracyjnej prasy. — „Demokrata [Polski] nie ma warunków
do życia, nikt go nie chce czytać. Do nas on dochodzi, wszystko to samo możemy
drukować u siebie. - - Pisma emigracyjne jedynie wtedy tylko celowi odpowiadają,
jeżeli są jakoby zlewkiem całej rozszarpanej Ojczyzny. Zasad nowych na wychodź-
stwie już dziś nie masz, rozbiegły się one po całym kraju. — U nas po wszystkich
stronach od końca do końca Polski duch coraz krzepniejszy, młode pokolenie pełne
miłości Ojczyzny, jednym słowem dążenie ku lepszemu"50. Autorka miała tylko
częściowo rację. Emigracja w istocie przestała już być kuźnią nowych ideologii
przekazywanych do kraju. Nie przestała natomiast grać roli eksponenta zagranicz-
nego polityki polskiej. Począwszy od połowy 1858 r., w związku z dojrzewającą do
rozstrzygnięcia sprawą włoską, wszystkie-emigracyjne obozy wznowiły swą aktywność
i nawiązały kontakty ze swymi odpowiednikami w kraju.
ZIEMIAŃSTWO I BURŹUAZJA
Pomiędzy 1856 a 1860 r. nie da się jeszcze mówić o obozach politycznych w Polsce,
tym mniej o stronnictwach. Można natomiast wyróżnić trzy nurty polityczne, od-
powiadające z grubsza biorąc tendencjom i interesom ziemiaństwa, burżuazji tudzież
radykalnej inteligencji.
Ziemiaństwo Kongresówki od stycznia 1858 r. miało własną swą organizację,
Towarzystwo Rolnicze51. Skupiło ono*z miejsca 1500 członków, a po trzech latach
liczba ich miała dojść do 3500. Ogromna zatem większość właścicieli ziemskich weszła
do Towarzystwa i opłacała składki, choć na dorocznych sesjach lutowych bywało
do tysiąca ludzi. Kierował towarzystwem Komitet kilkunastoosobowy z prezesem
Andrzejem Zamoyskim na czele. Zorganizowała zaś obiór Komitetu i obsadziła
go grupa założycieli, złożona z udziałowców „Roczników Gospodarstwa Krajowe-
go". Potocznie zwano tych ludzi „klemensowczykami" jako przyjaciół Zamoyskiego
49 Paulucci podawał ich liczbę na 600. Raport Simmonsa4 VIII 1858, PRO FO 65/503.
Liczba
9000 emigrantów powróconych w 1. 1857-1860, którą podaje W. Przyborowski, H. I, s. 90, -
obej-
muje chyba też Sybiraków.
so List „do p. D." Poznań, 26 V 1860, odpis w papierach J. N. Janowskiego. BJ, rps 3685,
t. IV, k. 245, 246.
S1 W. Grabski, Historia Towarzystwa Rolniczego, t. II, Warszawa 1904, R. Czepulis,
Myśl
społeczna twórców Towarzystwa Rolniczego, Wrocław 1964.
29

i uczestników zjazdów ziemiańskich odbywających się w jego rezydencji, Klemen-


sowie, w latach 1842-1847. Byli wśród nich dwaj bracia Górscy — Ludwik i Kon-
stanty, dwaj Kurtzowie — Aleksander i Adolf, Adam Goltz, Franciszek Węgleński,
Tomasz Potocki (Krzyżtopór), Edmund Stawiski, wszystko ludzie zamożni i dobrzy
gospodarze, przekonani o konieczności zniesienia pańszczyzny. Kierowali oni spraw-
nie całą rzeszą ziemiańską wykorzystując ogromny autorytet i popularność prezesa
Zamoyskiego. Co się tyczy „pana Andrzeja", ów wielki pan mógł służyć za wzór
pracowitości, obowiązkowości, poczucia obywatelskiego. Nie dostawało mu nato-
miast siły woli, bystrości umysłu, zręczności politycznej — niezbędnych atrybutów
męża stanu. Dzięki swoim doradcom, którzy umieli nim kierować, był doskonałym
przywódcą ziemiaństwa — do chwili, gdy stanęło ono przed koniecznością poli-
tycznej decyzji52.
Komitet Towarzystwa powołał w terenie ponad 80 lokalnych „korespondentów";
w następnych latach obierano ich na okręgowych zebraniach członkowskich, raty-
fikując najczęściej wybór Komitetu. Korespondenci w teorii mieli informować
władze towarzystwa o plonach, cenach ziemiopłodów, rynku pracy, postępie oczyn-
szowania itd. W praktyce byli agentami Komitetu, przekaźnikami jego instrukcji:
Rozpowszechnił się też zaraz zwyczaj lokalnych zjazdów ziemiańskich, na których
bynajmniej nie ograniczano dyskusji do spraw gospodarskich. Zjazdy te odbywały
się trybem sąsiedzkim, po zamożniejszych dworach, kładziono silny nacisk na oby-
wanie się przy tym bez zbytków i nadmiaru wina, nie pozwalano też na hazard
karciany53. W czasie trzeciej sesji plenarnej Towarzystwa, w lutym 1860 r., namie-
stnik Gorczakow pytał oberpolicmajstra Aniczkowa, czy szlachta zebrana w Warsza-
wie łajdaczy się tak jak zwykle. — „Wręcz przeciwnie, mości książę, odpowiedział
Aniczkow, jest rozsądna, że aż dreszcz przechodzi, gdy nad tym pomyśleć"54.
Pierwiastkowym zadaniem Towarzystwa Rolniczego była praca nad podźwig-
nięciem gospodarki wiejskiej. Służyły temu celowi dyskusje, publikacje fachowe,
pokazy, fermy doświadczalne, konkursy, przyznawane nagrody i medale. Sprawy
rolne, leśne i hodowlane rozpatrywano głównie z punktu widzenia zainteresowań
wielkiej własności. Lecz programowo zajmowano się i chłopską gospodarką, urzą-
dzając np. konkursy oraczy, lub premiując wzorowe drobne gospodarstwa. Jesienią
1859 r. Komitet uzyskał zgodę rządu na publiczne przedyskutowanie problemu
reformy czynszowej. W ten sposób Towarzystwo Rolnicze spełnić miało w Kró-
lestwie w przededniu reformy tę samą rolę konsultanta, którą rząd zlecił w Ce-
sarstwie szlacheckim komitetom gubernialnym. Komitet Towarzystwa wyreżyse-
rował starannie wspomnianą już sesję lutową, dobierając referentów i urabiając
nastroje braci-szlachty. Obrady potoczyły się zgodnie i zapadła uchwała o koniecz-
ności reformy czynszowej, z tym że skup czynszów — tzn. uwłaszczenie — wzmian-
52 S. Kieniewicz, Między' ugodą a rewolucją, Warszawa 1962.
" Por. korespondencje z Królestwa w „Czasie" 19 III, 10 XII 1858.
54 Raport Segura z lutego 1860, Raporty konsulów, s. 6. Konsulowi powtarzał tę rozmowę
sam Aniczkow.
30

kowano ogólnikowo, a szczegóły pozostawiono Komitetowi do rozpracowania.


Ułożone przez Komitet „Wskazówki dla układających kontrakty o wieczystą dzier-
żawę" doradzały w niektórych punktach pójście chłopom na rękę i tylko w sprawie
serwitutów pozostawały nieugięte: „Wszelkie dogodności, służebności i spólności"
miały zniknąć bezpowrotnie55.
Reforma agrarna czy to polegająca na oczynszowaniu, czy też na uwłaszczeniu
za odszkodowaniem, była dla właścicieli ziemskich celem samym w sobie. Miałaby
jednak i dalszy, polityczny walor, gdyby rozładowała ferment panujący na wsi
i wzmocniła tym samym pozycję ziemiaństwa wobec rządu i we własnym społeczeń-
stwie. W obradach publicznych Towarzystwo wystrzegało się polityki, ale „pan
Andrzej" w gronie zaufanych nawracał do niej z uporem. Był oczywiście przeciwny
powstaniu i środkom rewolucyjnym, zalecał pracę organiczną. Przypisywano mu
aforyzm, że kiedyś Polska, wzmocniona wewnętrznie „własnym ciężarem, jak owoc
dojrzały" odpadnie od rosyjskiego drzewa. Ale na dziś i jutro Zamoyski nie miałby
nic przeciwko unii dynastycznej z Rosją, gdyby tylko car zagwarantował szlachcie
władzę w Królestwie... i na Ziemiach Zabranych. Na to, rzecz jasna, się nie zano-
siło; toteż Zamoyski chętnie oglądał się na Paryż i na Tuilerie, szukając i w War-
szawie zbliżenia z konsulem francuskim, Sćgurem. Nie iżby się spodziewał zbrojnej
pomocy Napoleona III — były to wszak miodowe miesiące dyplomatycznej współ-
pracy Francji z Rosją. Zamoyski wyobrażał sobie, że Napoleon będzie mógł wymóc
na Rosji dalej idące ustępstwa dla Polaków56.
Od 1858 r. odnowił też Zamoyski kontakty rodzinne z Hotelem Lambert, a zwłasz-
cza ze swym bratem, generałem. Sędziwy Adam Czartoryski i jego doradcy zachę-
cali w tym czasie wielkie ziemiaństwo do pracy organicznej, do ustępstw na rzecz
włościan; potępiali skłonności do otwartej ugody z zaborcą; sugerowali, by w do-
godnej chwili arystokracja polska sama, na drodze legalnej objęła przodownictwo
dążeń narodowych. W tym punkcie jednak rozchodziły się drogi Hotelu Lambert
i kraju. Dalekie od nadskakiwania carskim urzędnikom, ziemiaństwo Kongresówki
nie myślało się im narażać. Od rządu carskiego zależały najżywotniejsze dla dworów
decyzje w sprawie włościańskiej; ten układ rzeczy uniemożliwiał posiadającej szlach-
cie podejmowanie inicjatyw politycznych.
Aby wszechstronnie ocenić udział Towarzystwa Rolniczego w wypadkach,
które miały nadejść, warto przypomnieć ocenę Towarzystwa daną przez człowieka
z przeciwnego obozu, Oskara Awejde: „Czy to ich wina, że chcąc pomnożyć docho-
dy, rozwinąć rolnictwo i handel, powiększyli zarazem kapitał narodowy, niezbędny
dla rewolucji? Albo, że zmuszeni do odbywania zebrań, korespondencji itd. zbliżyli
i zaznajomili zarazem powiat z powiatem, gubernię z gubernią, jedną dzielnicę
Polski z drugą? Albo, że nieustannie głosząc w mowach i artykułach o społecznej,
powszechnej potrzebie, dali do myślenia niektórym własnym i niewłasnym członkom,
S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 107-109.
A. Szelągowski, op. cit., s. 316-318. S. Kieniewicz, Między ugodą, s. 46-56.
31

na czym też w Polsce polega powszechna potrzeba, w duchu narodowym. Wszystkie


te instytucje, rolnicze i inne, szły nieświadomie, pracowały raz jeszcze nieświadomie
dla powstania, tak jak i wszystkie inne czynniki naszego życia, a nawet (w przeciw-
nym sensie) zarządzenia Muchanowa"57.
Burżuazja warszawska nie dysponowała w tym czasie organizacją podobną do *
ziemiańskiej. Czołowi finansiści: Fraenkel, Epstein, Kronenberg, Rożen etc. na-"?
wykli od dziesięcioleci do robienia interesów z rządem, od którego brali pożyczki *
i dzierżawili monopole. Wyprzedaż w ręce prywatne przedsiębiorstw rządowych,
nadawanie koncesji na koleje żelazne — zmuszały finansjerę warszawską do zabie-
gów o względy rządu. Ten i ów bankier łożył na polskie cele dobroczynne i kultu-
ralne, dla wzmocnienia swego kredytu w opinii publicznej, ale od polityki trzymał
się z daleka, Zmiana przyszła w 1859 r., gdy Kronenberg zaniepokojony wzrostem
fali antysemickiej, zakupił „Gazetę Codzienną" i sprowadził na redaktora Kraszew-\
skiego, aby wpływać na środowisko warszawskie w duchu liberalizmu, postępu
i tolerancji.
Koncepcje programowe odpowiadające interesom burżuazji, zawiązki organizacji,
która by mogła burżuazję reprezentować, nie wychodziły od niej bezpośrednio.
Rolę zastępczą pełnić miały grupy lepiej sytuowanej inteligencji warszawskiej, spośród
wolnych zawodów i średnich rang urzędniczych. Szczególnym autorytetem cieszyli
się wśród nich „sybiracy" — uczestnicy demokratycznych spisków lat 40-tych,
powracający obecnie za amnestią z wieloletniego zesłania. .Sybiracy nie mieli wstępu
do służby rządowej, otrzymywali więc posady w prywatnych instytucjach: na Kolei
Warszawsko-Wiedeńskiej58, w kantorach bankowych, redakcjach gazet, kancela- i
riach dóbr magnackich. To wiązało ich i zbliżało ze sferami posiadającymi. Sybi- j
racy w ogromnej większości byli w tej chwili dalecy od myśli o wznawianiu prób j
rewolucyjnych; nie wygasły ich patriotyzm szukał ujścia w hasłach pracy organicz- i
nej. W tym duchu oddziaływali oni na młodsze pokolenie inteligencji, które ich
czciło jako męczenników sprawy narodowej. Stanowili zaś sybiracy grupę dosyć
zgraną, mieli swą kasę wzajemnej pomocy, którą zarządzał Józef Toczyskis9, mie-
wali w Warszawie prywatne zebrania sobotnie („szabasy"), na które zapraszali
niekiedy ludzi z zewnątrz60.
57 Zeznanie z 9/21/ V 1864. O. Awejde, Zeznania śledcze i zapiski, Moskwa 1961, s, 20.
58 K. Okulicki pisał do K. Libelta 25 VI 1869: „W charakterze tym [naczelnika
administracji
Kolei Wiedeńskiej] urzędowałem w Warszawie lat kilka i tu miałem sposobność czynienia
wiele
dobrego; przynajmniej 40 nieszczęśliwych rodaków znalazło w pierwszym zaraz roku mej
admini-
stracji utrzymanie i stanowisko. Karol Ruprecht, dziś głośny w Paryżu, pierwszy ze
sybiraków po
powrocie do Warszawy otrzymał zaraz odpowiednie dla siebie miejsce za moim
pośrednictwem
i wpływem". B. Jag., rps 6004, k. 61.
59 Zeznania J. Surzyckiego, 1 II 1864. Proces R. Traugutta i członków Rządu
Narodowego,
t. I, Warszawa 1960, s. 210 n.
60 J. K. Janowski, Przed styczniowym powstaniem, Lwów 1894, s. 108, mówi, ze
wprowadził
go na te „szabasy" A, Gross. Tamże uwaga, że na kilkuset sybiraków angażowało się w
związkach
tajnych tylko 4: M. Gralewski, S. Tokarzewski, G. Gzowski i A. Giller.
32

iększe znaczenie zdobyło sobie kółko grupujące się wokół Edwarda Jur-
, W 1856 r., gdy zaczynał on swą działalność61, jest to już człowiek po trzy-
ce, radca tytularny w Komisji Spraw Wewnętrznych, prawnik wychowany
)rpacie, spolszczony syn niemieckiego rzemieślnika. Pamięć, jaką zostawił
l przyjaciół, świadczy o sugestywnym wpływie mającym źródło w zupełnej
teresowności i w oddaniu dla sprawy publicznej. Bliższe koło przyjaciół stano-
nłodzi inteligenci: nauczyciele, lekarze, architekci, aplikanci sądowi i admini-
yjni. Jurgens starał się wykraczać i poza ten krąg: trafiał zatem do kół zie-
skich i wielkiej burżuazji, posiadających środki finansowe — do władz To-
ystwa Rolniczego, do Kronenberga i Rozena. Ale szukał też dojścia, jak zoba-
ry niżej, do kółek studenckich, a także do sfer rzemieślniczych. Szewc Hisz-
iki, kotlarz Borelowski, lakiernik Lubliński, a może jeszcze paru innych majstrów
>zawskićh miało z Jurgensem kontakty. Bywali u niego także sybiracy, jak Ru-
ht, A. i H. Krajewscy, Ehrenberg. Te właśnie różnorodne powiązania Jurgensa
ały mu wpływ niewspółmierny do rzeczywistych jego możliwości.
Hasła organiczne: podniesienia gospodarczego kraju, oświaty ludowej, znie-
ia pańszczyzny, równouprawnienia Żydów, były w tym środowisku sprawą
ywistą, ale niewielka grupa ludzi dobrej woli mało co mogła zrobić dla ich urze-
wistnienia. Jurgens przejął od Poznaniaków myśl Marcinkowskiego — Towa-
stwo Naukowej Pomocy. Byłaby to organizacja szeroka, legalna, oparta na
blicznych składkach i centralizująca wszystkie poczynania oświatowo-kulturalne
kraju. Przygotowania podjęto ok. 1858 r. w sposób na pół poufny: rozglądano
; za funduszami, układano projekty statutu, sondowano władze na temat legali-
cji Towarzystwa. Sprawa jednak przewlekała się: majętna arystokracja odnosiła
E niechętnie do inicjatywy, która wyszła spoza ich sfery, zgoda dyrektora Mucha-
>wa zdawała się niemożliwą do osiągnięcia, a liczni społecznicy warszawscy,
tym sybiracy, odpowiadali Jurgensowi: „Gdy Towarzystwo zostanie zatwier-
rone, pracować w nim chętnie będziemy"62. W styczniu 1861 r. sprawa stała w tym
imym punkcie, co przed trzema laty: było 70 członków, którzy zadeklarowali
składkę, każdy dwutysięczną" i zamierzano zwrócić się do rządu o zgodę na zawią-
anie Towarzystwa63. Tak więc do chwili wybuchu rewolucji prace koła Jurgensa
ie wyszły poza sferę projektów.
Na kilkanaście miesięcy przed tą datą grupa Jurgensa podjęła ważną decyzję
(olityczną — lecz była to decyzja negatywna. W połowie 1859 r. zwrócił się do niej
61 Z listu N. Żmichowskiej do B. Moraczewskiej z 9 VII 1856, Listy, t. II, Wrocław 1960,
i. 104, wynika, że już wtedy istniał jakiś zawiązek kółka. Por. S. Kieniewicz, Dramat
trzeźwych
entuzjastów, Warszawa 1964, s. 94 n. Bibliografia w PSB.
611. Baranowski, Pamiętniki, Poznań 1923, s. 215. Były też kółka Towarzystwa na
prowincji:
w Opocznie, Rawie, Lublinie. Relacja Baranowskiego cyt. W. Rudzka, Karol Majewski,
Warszawa
1937, s. 33.
63 N. Żmichowska do A. Kisielnickiej, 711861, Listy, 1.1, Wrocław 1957, s. 406. Nie
wiadomo,
czy mowa o rublach, czy o złotych polskich.

33

z Paryża Ludwik Mierosławski. Był to moment zwycięstw francusko-włoskich nad


Austriakami w Lombardii. Wysłannik Mierosławskiego Zygmunt Sarnecki zapo-
wiadał, że ruch rewolucyjny ogarnie niebawem i Polskę, że należy zawiązać komitet
spiskowy i podjąć przygotowania powstańcze. Dawał przy tym do zrozumienia, że
Mierosławski ma za sobą poparcie ks. Napoleona Bonaparte, jeśli nie samego ce-
sarza Francuzów. Jurgens odpowiedział krótko: „Nie pora dziś myśleć o rewolucji.
Brak po ^emu sił, środków umysłowych i materialnych. Dziś pilną, najpilniejszą
potrzebą jest praca wewnętrzna"64.
Prawie w tym samym czasie trafił do grupy Jurgensa Seweryn Elżanowski, re-
daktor „Przeglądu Rzeczy Polskich", paryskiego organu umiarkowanych demo-
kratów. Elżanowski przypomniał się pamięci Narcyzy Żmichowskiej, literatki
i Egerii Jurgensa, współuczestniczki tych samych prac spiskowych sprzed lat kilku-
nastu. Pośredniczyła w tej negocjacji poznańska przyjaciółka Narcyzy i także demo-
kratka, Bibianna Moraczewska. Po powrocie z wakacyjnej wycieczki po zaborze
pruskim Żmichowska zdała sprawę Jurgensowi z propozycji paryskich, odpowiedź
przedyskutowano w niewielkim gronie kilku zaufanych. Rezultatem był obszerny
list Żmichowskiej do Elżanowskiego, datowany 4 X 1859 r. List stwierdzał, że kraj
nie jest gotów do powstania: ani masy ludowe, ani klasy posiadające nie myślą
o niepodległości. Winę za ten stan rzeczy zrzucała autorka na długie lata konspiracji,
które tylko wyjałowiły kraj z najbardziej wartościowego elementu. Trzeba zatem
wychować nowe pokolenie, wdrożone do obywatelskiej pracy. „Nikt się tu ostatecz-
nego sprzysiężenia nie wyrzeka, i owszem ku temu się zdąża, lecz sprzysiężenie dobre
na miesiąc przed wybuchem, wybuch zaś dobry wtenczas jedynie, gdy wulkanicznie
z głębin się wydziera, a nie gdy po wierzchu jak. fajerwerk przysposabia". Tak
więc: „na spiskowe działania już nie czas, na sprzysiężenie powstańcze za wcze-
śnie"65.
Żmichowska i jej mocodawcy, jak widać, nie spodziewali się wcale, by w kraju
mogło dojść do samorzutnego poruszenia. Nie spodziewali się prawdopodobnie,
dlatego że z niechęcią odnosili się do rewolucyjnych metod działania. Głosząc,
prymat prac organicznych odkładali tym samym odzyskanie niepodległości na póź-
niejsze lata — na tysiąc lat, jak twierdzili szyderczo ich przeciwnicy czerwoni. Do
jurgenszczyków przylgnęła tym samym nazwa „millenerów", nie wiedzieć przez
kogo ukuta, ale w ustach gorącej młodzieży stanowiąca „skrajną obelgę"66.
** I. Baranowski, op. cit., s. 149 n. Autor twierdzi, że działo się to „na wiosnę 1859 r.",
lecz
zaraz potem dodaje. „A było to już po zawarciu pokoju w Villafranca" (12 VII 1859).
05 N. Żmichowska, Listy, t. II, s. 378-392. Por. I. Baranowski, op. cit., s. 158-162.
66 Nie spotykałem nazwy „millener" w publicystyce z lat 1861-1863. O. Awejde, op. cit.,
s. 281 wprowadza ten termin, twierdząc, że to „przyjaciele Jankowskiego" zapożyczyli go ze
słownika
Mierosławskiego. Por. L. Mierosławski, Powstanie poznańskie 1848 r., Paryż 1861, s. 165:
„Wiadomo,
że millenerów są dwie antipodyczne sobie sekty: dla jednej, dzień pierwszy tysiącletniej
cierpliwości
trwa wiecznie, dla drugiej przeciwnie, każda jutrzenka jest niechybną wilią
zmartwychwstania".
W Pamiętniku L. Mierosławskiego, Warszawa 1924, s. 5 już precyzyjniej: „Partia sybiraków,
naczej zwana jurgeńszczyzną lub millenerami".
34

Tak więc na progu nowego panowania ziemiaństwo polskie, skrępowane sprawą


włościańską, uchylało się od inicjatyw politycznych, które by mogły prowokować
rząd. Środowiska inteligenckie, związane z wielką burżuazją, zamykały się też,
w poczuciu własnej słabości, w kręgu haseł organicznych. Od aktywności nielegalnej,
spiskowej, powstańczej stanowczo się odżegnywały. Tymczasem sytuacja wewnętrzna
kraju, a także sytuacja międzynarodowa, miały wkrótce przymusić warstwy oświe-
cone polskie do podejmowania politycznych decyzji.

Rozdział drugi
PIERWSZE ORGANIZACJE MŁODZIEŻOWE
ŚRODOWISKO STUDENCKIE
„Uwłaszczenie, zniesienie pańszczyzny były dla chłopa darem tak wielkim,
tak nieoczekiwanym, że stanąłby on na pewno przy ludziach, którzy by mu go ofia-
rowali w dobrej wierze. Zależało tylko od szlachty, by rozpalić ogólne powstanie
całego ludu. Był jeszcze czas; rząd nie dostrzegał tego niebezpieczeństwa, jeszcze
nie był przedsięwziął środków. Niestety - - nie zdawaliśmy sobie dostatecznie sprawy
z potęgi narzędzia, które mieliśmy do dyspozycji. — Gdybyśmy to byli zrozumieli,
zanim by zrozumieli Rosjanie, byłby to koniec niewoli; stalibyśmy się niepodlegli,
bo byśmy dali początek insurekcji nie do zwyciężenia. Lecz zrozumieliśmy to do-
piero w 15-17 lat po omawianej epoce. — Było już za późno. Rosja już czuwała"1.
Słowa te pisał, nazajutrz po klęsce powstania styczniowego, Henryk Kamieński,
ideolog demokracji polskiej lat 40-tych, autor Prawd żywotnych i Katechizmu demo-
kratycznego. Wówczas, twierdził, za Mikołaja i Paskiewicza, hasło uwłaszczenia
rzucone przez szlachtę, mogło było przelicytować rząd carski — ale szlachta go nie
podjęła. „W 15-17 lat potem" szlachta godziła się już na uwłaszczenie, ale postulat
ten już nie wystarczał. Nie tylko dlatego, że zmieniła się polityka caratu, ale po-
nieważ wzrosło tymczasem na wsi napięcie walki klasowej. — „Ogłosiliśmy uwłasz-
czenie, wprowadziliśmy je w życie, pisze Kamieński. - - Nie znaleźliśmy już u chłopa
tego absolutnego zaufania, którego by nam nie zabrakło, gdybyśmy się wzięli w porę".
Niniejszą gorzką ocenę można było sformułować dopiero po przegranej. Przed
wybuchem powstania demokracja polska nie uznawała bynajmniej, że jest już „za
późno"; wręcz przeciwnie, była przekonana, że powstanie jest w tej chwili właśnie
koniecznością.
— „Wyobraźmy sobie — tak rozumował Zygmunt Miłkowski w rozmowie
z gen. Wysockim, w 1858 r.. — jeźdźca na koniu, któremu w pełnym pędzie ukaże
się nagle pod nogami rów szeroki. Zatrzymać nad rowem konia nie sposób, spadnie
bowiem na pewno... W takim razie jeździec nie pozbawiony przytomności umysłu
puszcza konia i do przeskoczenia rowu mu pomaga. Ryzyko niekiedy zbawieniem
1 Mimoires d'un prisonnier, par Henri Corvin, „Le Temps" 24 VI 1865.
36

bywa, - - ryzyko jest lepsze, aniżeli zwalenie się w rów, bez spróbowania przesa-
dzenia onego"2.
„Rowem" do przeskoczenia dla demokratów była sprawa uwłaszczenia, postawio-
na w zaborze rosyjskim na porządku dziennym. Odmowa „skoku" oznaczała zaprze-
paszczenie jedynej, niepowtarzalnej szansy: chłop uwłaszczony przez zaborcę stałby
się obojętnym dla Polski. Zanim więc dojdzie do carskiej reformy, trzeba koniecznie,
jak mówił Mierosławski, „odegrzać masy ludowe z odrętwienia niewoli zaręczeniem
im bezwarunkowego zwrotu ziemi polskiej, ich własnym orężem odzyskanej"3.
Sprawa agrarna była zatem najpierwszą dźwignią, która mobilizowała demo-
kratów polskich. Ale grały też rolę rachuby na okoliczności zewnętrzne. „Na ostat-
nie na przykład powstanie złożyły się następujące zdarzenia: wojna wschodnia,
śmierć Mikołaja, zmiana systemu rządzenia i wojna włoska (1859). Każdy z tych
wypadków odbił się w Polsce bądź nadzieją, bądź przykładem, rozbudził duch
i natężył pragnienie niepodległości — a kiedy to pragnienie doszło do najwyższego
stopnia potęgi, wówczas żadna siła ludzka, żaden rozum nie był w stanie powstrzy-
mać wybuch"4.
Jedno było tylko w Polsce środowisko, w którym pragnienie niepodległości mogło
dojrzewać swobodnie, tworząc podłoże dla organizacji powstańczej: .środowisko
młodzieży na wyższych uczelniach. Aż do jesieni 1857 r., daty otwarcia Akademii
Medyko-Chirurgicznej, Warszawa była tego środowiska pozbawionai (dwie szkoły
wyższe: Instytut Agronomiczny i Szkoła Sztuk Pięknych, liczyły w sumie niewielu
słuchaczy). Były natomiast większe skupiska studiującej młodzieży polskiej na róż-
nych uczelniach Cesarstwa. Tam też zaczął się po wojnie krymskiej ruch niepodległoś-
ciowy, wyprzedzając Warszawę o rok albo i więcej.
Liczba studentów polskich w Petersburgu, Moskwie i Kijowie w latach 185/j>-
1861 była znaczna, źródła pamiętnikarskie mówią o 3 tysiącach, z czego do tysiąca
w Kijowie. Są to dane niewiele tylko przesadzone. Według informacji żandarmerii
z 1861 r. studiowało na Uniwersytecie Petersburskim 388 rzymskich katolików,
na Moskiewskim 423, na Kijowskim 562, razem 13735. W tychże uczelniach było
ponadto 36 luteranów i 22 Żydów pochodzących z zachodnich guberni, część ich
być może zaliczała się do Polaków. Także wśród prawosławnych byli synowie mał-
żeństw mieszanych, ciążących ku polskości. Można więc przyjąć, że liczba Polaków
w trzech wymienionych uniwersytetach przekraczała 1400. Pozostałe trzy uniwer-
sytety: w Dorpacie, Charkowie i Kazaniu liczyły w sumie nie więcej niż stu Polaków.
Nie na tym jednak koniec: w Petersburgu funkcjonowały inne jeszcze akademie:
'2 Z. Miłkowski, Od kolebki przez życie, t. II, Kraków 1936, s. 238 n.
3 Pamiętnik Mierosławskiego, Warszawa 1924, s. 5.
4 „Niepodległość" 10 VIII 1867, cyt. za J. Borejszą, Emigracja polska po powstaniu
styczniowym.
Warszawa 1966, s. 177.
5 T. Snytko, Studienczeskoje dwiżenije w russkich uniwiersitietach wjtaczale 60-ch
godów i wossta-
nije 1863xg. [w:] Wosstanije 1863 i russko-polskije riewolucjonnyje swjazi 60-godow,
Moskwa 1960,
s. 204.
37

medyko-chirurgiczna, technologiczna, górnicza, leśna, drogowa, duchowna —


i w każdej z nich znalazłoby się co najmniej po kilkudziesięciu Polaków. W szkole
rolniczej w Hory-Horkach (gub. mohylowska) było ich 60. Niżej będziemy mówili
o akademiach wojskowych. W sumie dojdziemy zatem do liczby 2 tys. studentów
Polaków. Jeżeli zważyć, że studia wszędzie były 4-letnie, doszlibyśmy do liczby
ok. 500 Polaków wstępujących każdej jesieni nalctórąś z wyższych uczelni Cesarstwa.
W pięcioleciu 1856-1861 oznaczałoby to co najmniej 2500 Polaków, którzy prze-
winęli się przez te uczelnie w latach poprzedzających okres manifestacji narodowych.
Wracając do statystyki policyjnej z 1861 r. w tych samych zawsze trzech uniwer-
sytetach (Petersburg, Moskwa, Kijów) było tylko 201 studentów rodem z Królestwa
Polskiego. Ogromna zatem większość tej polskiej młodzieży pochodziła z „zachod-
nich guberni". I znów znaczna jej część wywodziła się urzędowo ze szlachty, chociaż
na pewno nie tylko posiadającej. Można przyjąć orientacyjnie, że byli to w połowie
synowie właścicieli ziemskich, w połowie zaś synowie inteligencji miejskiej, oficja-
listów wiejskich, lub szlachty zagonowej6. Ideały demokratyczne były pielęgnowane
właśnie wśród tej młodzieży szlacheckiej, lecz już zdeklasowanej. Trzeba skądinąd
stwierdzić, że właśnie uniwersytety sprzyjały oddziaływaniu demokratycznych po-
glądów także na młodzież ziemiańską. Tylko bowiem nieliczne grupki paniczów-arys-
tokratów separowały się od ogółu kolegów, przez snobizm lub konserwatyzm.
W Kijowie nazywano ich „piżmowcami" — w życiu zbiorowym roli nie odgrywali.
Studenci polscy mieli swoje organizacje. Wypada wśród nich odróżnić organi-
zacje masowe, o charakterze półjawnym, oraz węższe, zakonspirowane. Pierwsze
powstały dla celów samopomocy; szło o to, by młodzież zamożna dopomagała
uboższej w ukończeniu studiów poza urzędową kontrolą. Były więc składki, był
skarbnik i rozdawane były zapomogi. Wyłaniał się następnie cel dalszy, samokształ-
ceniowy: z darów i składek powstawała biblioteka, w części legalna, w części niele-
galna, organizowały się też zebrania dyskusyjne. Najczęściej kółka takie rodziły się
wśród kolegów z jednego gimnazjum, znamy je dobrze z lat 30-tych i 40-tych, i to
zarówno wśród Rosjan, jak i Polaków. Rozwinęły się zaś po 1856 r. wraz z zelże-
niem reżymu i ożywieniem nastrojów. Wówczas też kółka, czy „gminy" ziomkowskie
zaczęły się scalać w tzw. „ogół", poczuwający się już do reprezentowania wszystkich
studentów polskich danej uczelni, narzucający w danym momencie linię postępo-
wania.
Stosunkowo dobrze znana jest organizacja „ogółu" polskiego w Moskwie
w związku z tym, że jego papiery, zabrane przy rewizji, dochowały się w aktach
III oddziału. Pod koniec lat 50-tych ogół liczył 200-300 członków, podzielonych
na „gminy" według wydziałów i kursów. Składkę płaciło się od sumy otrzymywanej
przez studenta z domu na utrzymanie. Nie płacił składek, kto miał 100 rb. rocznie;
od 125 rb. płaciło się 5%, od 150 - 6%, od 200-8%, od 250 — 10% itd. Z tych
sum wydawało się zapomogi i pożyczki. Organizacja istniała co najmniej od 1855 r.,
6 T. Snytko, op. cit., s. 206, podaje, że z górą połowa studentów była z powodu ubóstwa
zwal-
niana od czesnego, które wynosiło 40-50 rb. rocznie.
38

znamy jej „Ustawę" (nb. nie pierwotną), spisaną w 1862 r. w ozdobnej księdze,
złożoną z 6 rozdziałów i 75 paragrafów. Paragraf 17 podkreślał, iż „w żadnych spra-
wach narodowych, mających cele polityczne, ani ogół, ani poszczególni członkowie
nie mają prawa uczestniczyć"7. Zastrzeżenie to, podyktowane ostrożnością, nie było
respektowane w stu procentach,
O petersburskim „ogóle" mamy analogiczne dane, pochodzące z zeznań śled-
czych. Liczył około 500 członków; kasa biblioteczna była oddzielona od samopo-
mocowej, za korzystanie z książek płaciło się 40 kop. miesięcznie. W czytelni zbierał
się też zarząd „ogółu", złożony z delegatów, po 4-5 od wydziału. Podobne organi-
zacje funkcjonowały po innych uczelniach, a nawet w Akademii Duchownej Rzymsko-
-Katolickiej, gdzie nosił rzekomo nazwę „Królestwa Baublisa"8.
ZWIĄZEK TROJNICKI
Największy wpływ i znaczenie zdobył sobie „ogół" kijowski, choćby dlatego,
że polscy studenci byli większością na tym uniwersytecie. Początki tej organizacji A
można datować na rok akademicki 1856/1857. Niewielka zrazu grupa młodzieży (ini-
cjatorem był Fortunat Nowicki) wszczęła kampanię przeciw dotychczasowemu stylo-
wi życia młodzieży, czyli „burszerii", polegającej na pijatykach, burdach i rozpuście.
Lansowano więc zabawy na trzeźwo i zainteresowania światopoglądowe (dostrzeg-
liśmy podobne tendencje wśród szlachty posiadającej w Królestwie). Inicjatorów
oświeconej ascezy przezwano „kluskożercami", gdy oni sami przybrali nazwę „pury-
stów". W ciągu następnego roku rozwinął się z tego zalążka „ogół" uczelniany,
złożony z gmin — pierwotnie gimnazjalnych, potem terytorialnych. Powstała więc
organizacja samopomocowa, biblioteka jawna i tajna, spółdzielczy sklepik spożyw-
czy, sądy koleżeńskie; urządzano przedstawienia amatorskie, obchody rocznic naro-
dowych. Kursowały gazetki przepisywane od ręki („Bigos", „Ulicznik", „Plebeusz"),
w 1858 r. ogłoszono drukiem tom artykułów pod fikcyjnym nazwiskiem Józefa Pros-
pera Gromadzkiego. Przedstawiciele gmin tworzyli „Najwyższą Radę Ogółu", a nale-
żeli tu znani później działacze 1863 r.: Władysław Henszel z gminy litewskiej, Antoni
Chamiec z wołyńskiej, Włodzimierz Antonowicz z ukraińskiej, Tomasz Burzyński
z „koronnej" itd.9
7 T. Snytko, op. cit., s. 217 n., 274 n. O pracy samokształceniowej ogółu pisze F.
Śliwicki,
Wspomnienia b. studenta Szkoły Głównej [w:] Spiskowcy i partyzanci, Warszawa 1966, s.
417 n.
T. Fiedosowa, Polsko je studienczeskoje obszczestwo w Moskowskom Uniwiersitietie (1855-
1863),
„Uczonyje Zapiski Instituta Sławjanowiedienija" XXIX (1965).
8 T. Snytko, op. cit., s. 221-223.
•9 W. Lasocki, Wspomnienia z mojego życia, t. I, Kraków 1933, s. 186, 226-231. W.
Koszczyc,
Źródło ruchu 1863 r. i akademicy -kijowscy, „Gazeta Narodowa" 1884, nr 9, 10. L.
Syroczyński,
Przed styczniowym powstaniem, Lwów 1894, s. 137-139. M. Dubiecki, Młodzież polska w
Uniwersy-
tecie Kijowskim przed r. 1863, Kijów 1909< s. 66-74. W. Wierzejski, Fragmenty z dziejów
młodzieży
akademickiej w Kijowie 1834-1920, Warszawa 1939.
39

Wszystko to działo się nielegalnie, lecz mniej lub więcej jawnie. Rektor, kurator,
generał—gubernator wiedzieli o istnieniu „gmin" polskich10 i w atmosferze ówczes-
nej odwilży milcząco je tolerowali. Poza „ogółem" stała jednakże węższa organizacja
spiskowa — Związek Trojnicki. Większość świadectw kładzie jego początek na
rok 1857, nazwę zaś wyprowadza od systemu trójkowego: każdy z członków pier-
wiastkowej „trójki" dobierał sobie dwóch kolegów, każdy z nich — dwóch następ-
nych itd.11 Do pierwszej trójki wchodzili najpewniej Włodzimierz, Antonowicz
i Włodzimierz Milowicz. Trzecim kolegą ich był Henszel, Nowicki, albo też Leon
Głowacki12. Związek rozszerzał się z wolna i nigdy nie przekroczył liczby kilku-
dziesięciu członków. Po kilku latach przestał być czysto studenckim, ale zatrzymał
nadal władzę nad „ogółem", a tym samym nad całym polskim środowiskiem patrio-
tycznym na Ukrainie prawobrzeżnej.
Czy Związek zamierzał pierwotnie „podjąć się pracy u podstaw społeczeństwa"13,
czy też od razu stawiał sobie za cel powstanie, to nie jest najistotniejsze. W danym
miejscu i czasie, tj. na Ukrainie, w przededniu reformy agrarnej, młodzi patrioci
polscy dostrzegać mogli tylko jedną drogę wyzwolenia Ojczyzny: powstanie zbrojne,
które by zapewniło chłopom własność ziemi. Konkretne przygotowania wojskowe
na razie nie wchodziły w grę — bardziej istotne zdawało się przygotowanie społe-
czeństwa do właściwego(rozwiązania sprawy agrarnej. Społeczeństwa — to znaczy
polskiej szlachty z jednej, a ukraińskich chłopów z drugiej strony.
Sprawa ta stała bardzo źle. Komitety szlacheckie w trzech „południowo-za-
chodnich" guberniach, złożone przeważnie z właścicieli ziemskich Polaków, okazy-
wały największą niechęć do jakichkolwiek ofiar na rzecz włościan, do oddania im
ziemi, do rezygnacji z pańszczyzny. Próżno piętnował opieszałość ich organ Hotelu
Lambert, „Wiadomości Polskie", próżno domagał się, by szlachta w imię dobra
Ojczyzny (i zresztą dla własnego bezpieczeństwa) pośpieszyła się z uwłaszczeniem,
nie czekając wmieszania się rządu. Konserwatyści wołyńsko-podolscy gotowi byli
10 I. Wasilczikow do N. Pirogowa, 19/31/III 1860, Ruch społeczno-polityczny na
Ukrainie w
1856-1863. r., Kijów 1963, s. 50.
11 W. Lasocki, op. cit., s. 232. T. Burzyński, Wspomnienia z czasów młodości [w:]
Wydawnictwo
materiałów do historii powstania 1863-1964 r., t. IV, Lwów 1894, s. 134. M. Dubiecki o
sobie, Równe
1931, s. 18. L. Syroczyński, O życiu młodzieży kijowskiej przed 1863 r., Lwów 1884, s. 10
(spisek
„istniał już w r. 1857, a może 1856"). O Awejde, Zeznania śledcze i zapiski, Moskwa 1961, s.
277,
twierdzi, że Związek „powstał pod koniec wojny wschodniej" i że nazwa oznaczała
„zjednoczenie
3 guberni: kijowskiej, wołyńskiej i podolskiej". Awejde znał jednak sprawy kijowskie tylko z
drugiej
ręki. Por. W. Przyborowski, H. I, s. 194-197.
12 F. R, Gawroński, Rok 1863 na.Rusi, t. II, Lwów 1903, s. 124 n. (za M. Dubieckim).
W.
Lasocki, loc. cit., z dodatkiem, przy Milowiczu, „o ile mi się zdaje". L. Syroczyński, Sprzed
50 lat,
Lwów 1914, s. 8, wymienia (z dodatkiem „zapewne") F. Nowickiego, W. Antonowicza i W.
Mtlo-
wicza. W. Koszczyc, op. cit., „Gazeta Narodowa" 1884, nr 14, mówi o Henszlu, Milowiczu i
Anto-
nowiczu, ale pod 1859 r. Wg Lasockiego, jesienią 1859 kierownikami byli: Antonowicz,
Henszel
i W. Kamieński.
• J3 L. Syroczyński, loc. cit., z powołaniem się, na M. Zagórskiego.
40

na to oskarżać nawet Hotel Lambert o „komunizm"!14 Radykalna młodzież ki-


jowska reagowała tym ostrzej na klasowe przesądy, na stanowy egoizm miejscowych
panów i półpanków, których zwała „moszrodziejami". Apollo Korzeniowski,
Leonard Sowiński, Tadeusz Komar i inni literaci w epigramach, utworach drama-
tycznych, poematach, obiegających zwykle w rękopisie, choć niekiedy i drukowa-
nych, piętnowali „jaśniewielmożnych, jaśnie oświeconych i wszystkich trądem
pychy zarażonych". Potrafili grozić im nożem i szubienicą15.
Wyskoki literackie i zapalczywe dyskusje młodzieży mogła szlachta posiadająca
jeszcze ignorować. Rzecz stawała się poważniejsza, gdy ta sama młodzież brała się
do propagandy wśród ludu. I tak, działacze Związku Trojnickiego włączyli się w nurt
pracy oświatowej, podejmowanej wtedy na Ukrainie i w Rosji. Chodziło o „szkółki
niedzielne" dla rzemieślników organizowane po miastach, legalnie lub półlegalnie,
przez lewicowych działaczy i służące rewolucyjnej propagandzie. W szkółkach tych
na gruncie Kijowa czynni byli też studenci polscy16. Z inicjatywy Związku Troj-
nickiego powstało Towarzystwo Naukowej Pomocy Ludowi Polskiemu Wołynia,
Podola i Ukrainy; zbierało cno w sposób poufny fundusze na zakładanie szkółek
elementarnych. W zasadzie szkółki te miały służyć ludności polskiej, lecz przyjmo-
wano do nich dzieci różnego wyznania, uczono zaś (w niektórych przynajmniej
punktach) po polsku, ukraińsku i rosyjsku17.
Granice między narodowościami: polską i ukraińską, były zawsze płynne na
tych obszarach, na wszystkich szczeblach społecznych. Ludzie mówili biegle obu ję-
zykami, małżeństwa mieszane nie należały do rzadkości. Kto szukał zbliżenia z lu-
dem, ten musiał czynić to na sposób ukraiński, nawet jeśli miał Ukrainę za część
składową Rzeczypospolitej. A tymczasem świadomość narodowa ukraińska była
już w pełni rozwoju, na Ukrainie prawobrzeżnej, tak jak i w Galicji Wschodniej,
pierwsze grupki inteligencji wyznawały już swą odrębność zarówno od polskiego,
jak i rosyjskiego narodu. Na tym właśnie etapie mogła się pojawić szczególna postać
Włodzimierza Antonowicza. Syn nauczyciela domowego, Polaka, z zamiłowania
naukowiec, z przekonań Ukrainiec, wywierał jako student ogromny wpływ na
swych polskich kolegów, gorącością demokratycznych przekonań. Usiłował wy-
chować ich na bojowników ukrainizmu przeciwstawionego polskości. Poszli za nim
14 „Właściciele bowiem tych części kraju obawiają się, żeby emigracja powracająca nie
podzie-
liła kraj cały na równe cząstki ziemi i jedną każdemu nie oddała". BPP, rps 545, s. 1379,
niepodp.
memoriał z lat 1857-1860, przesłany z Ukrainy do Paryża, na temat zasad uwłaszczenia
możli-
wych do przyjęcia przez ziemiaństwo. Por. M. Handelsman, op. cit., t. III, s. 668-673.
15 Por. Ucztę szaleńców, T. Komara, przedruk: W. Lasocki, op. cit., t. I, s. 251 n. K. Gro-
niowski, Problem rewolucji agrarnej w ideologii obozów politycznych w 1.1846-1870,
Warszawa 1957,
s. 83-87.
16 G. Marachow, Polskoje wosstanije 1863 g. na prawobierieżnoj Ukrainie, Kijów 1967,
s. 46.
Por. W. Koszczyc, op. cit., „Gazeta Narodowa" 1884, nr 16.
17 Ustawa Towarzystwa, tekst litograficzny w języku rosyjskim, rozesłany w styczniu
1861:
Ruch społeczno-polityczny na Ukrainie, s. 88-93. Z ustaleń wydawcy wynika, że aktywność
Towa-
rzystwa przypada głównie na lata 1858-1862.
41

tylko niektórzy. W większości swej związkowi „przyznawali Rusi prawo do samo-


dzielnego narodowego rozwoju"; „propagowaliśmy również — pisze Syroczyński —
wprowadzanie do urzędowania z włościanami języka rusińskiego"18. Nie przesta-
wali dlatego czuć się Polakami.
W czasie wakacji letnich 1859 r. Antonowicz zorganizował wraz z pięciu kole-
gami wycieczkę krajoznawczą z Kijowa na Sicz i Zaporoże. Przebyli ten historyczny
szlak przeważnie pieszo, ubrani w ukraińskie świtki i „soroczki", szukając kontaktu
z ludem. Po całej Polsce inteligencka młodzież wypuszczała się wtedy na takie
wyprawy: dla sportu, dla poznania kraju tanim kosztem, ale zwłaszcza dla poznania
ludu, jeśli nie zawsze dla demokratycznej propagandy. Wycieczka Antonowicza
spotkała się jednak z rozgłosem, jej uczestników przezwano „chłopomanami"
i oskarżano ich o podburzanie ludu przeciw szlachcie polskiej19. Podobne oskarże-
nie spotkało Leonarda Sowińskiego, za to że entuzjazmował się Szewczenką i tłu-
maczył jego „Hajdamaków" — mimo że „koliwszczyzny" 1768 r. sam wcale nie
wychwalał.
Podstawowy dylemat kijowskich demokratów, jak pogodzić ich patriotyzm
z ich chęcią poświęcenia dla ukraińskiego ludu — jeszcze się nie rysował wyraźnie
przed rokiem 1861. Jeszcze mogło się zdawać, że masy ludowe pójdą za polskim
rewolucyjnym programem na Litwie i Rusi, tak samo jak i w Królestwie. Co więcej,
demokraci polscy pokładali wtedy największe nadzieje we współdziałaniu rosyjskich
i ukraińskich demokratów — rewolucjonistów.
KÓŁKA PETERSBURSKIE
Tradycje były dawne, sięgały dekabrystów i Towarzystwa Patriotycznego.
Wspomnienie związków tych pielęgnował na emigracji Lelewel; pod carskim rządem
nawiązywali do nich rosyjscy przyjaciele Szymona Konarskiego, polscy współpra-
cownicy kijowskiego Bractwa Cyryla i Metodego oraz petersburskich pietraszew-
ców. Nowe i znacznie szersze możliwości otwarły się przed rewolucjonistami uciś-
nionych przez carat narodów po śmierci Mikołaja. W pół roku po pokoju paryskim
pisał demokrata-emigrant Franciszek Zawadzki: „Radzimy nade wszystko wejść
z Rosjanami w stosunki pobratymstwa, ale to na posadzie wspólnych nam inte-
resów wolności i bratniego przymierza, nie zaś wspólnego jarzma i zby-
dlęcenia. — Zresztą iść śladem wskazanym przez Pestla i jego wiekopomnych
18 L. Syroczyński, Sprzed 50 lat, s. 25, tenże, O życiu młodzieży, s. 17, tenże, Przed
stycz-
niowym powstaniem, s. 140.
19 „Przeszłych wakacji rozsyłali agentów swoich po kraju dla podbudzania włościan
przeciw
szlachcie — zdarzyło się nawet, że akademik jeden, syn zamożnego szlachcica, pobudzał
włościan
i domowników przeciw ojcu własnemu". List poufny korespondenta „Wiadomości Polskich",
podpisującego się literą R, Kijów 1/13/11860, BPP, rps 545, s. 7,15-718. Mowa zapewne o T.
Ryl-
skim. Por. W. Lasocki, op. cit., t. I, s. 295 n., 401. M. Zaleski, Wspomnienia, Lwów 1893, s.
197.
42

wspólników, spiskować nie tylko odrębnie, ale i wraz z Rosjanami, i ten ogrom-
ny ludowy, antycarski aniedomacalny spisek rozszerzyć po całej Słowiańsz-
czyźnie..."20
Wezwanie to było już odpowiedzią na wcześniejszy apel Hercena. W 1853 r.
została otwarta w Londynie Wolna Drukarnia Rosyjska, przejściowo związana
z drukarnią Towarzystwa Demokratycznego Polskiego. Hercen dostarczył fundu-
szów, demokracja polska zecerów i współpracowników technicznych. Pierwszym
drukiem, który z niej wyszedł, była głośna odezwa Hercena: „Polacy przebaczają
nam", postulująca, by wyzwolona Rosja zmazała „czarny grzech" rosyjskich ca-
rów — rozbiór Polski. W ciągu następnych lat, w „Gwieździe Polarnej", a zwłasz-
cza w „Kołokole" Hercen wraz z Ogariowem niezmordowanie głosili wspólność
interesów i wspólność celów tych wszystkich, którzy walczyli o niepodległość Polski
i wyzwolenie Rosji21.
W pierwszych latach nowego panowania sytuacja rewolucyjna była w Rosji
dopiero w zaczątku. Składał się na nią, wedle klasycznego określenia, ferment do-
łów i kryzys wierzchołków: fala rozruchów agrarnych, podniecenie „raznoczynnej"
inteligencji, niższych oficerów, studentów, z drugiej zaś strony wahania klasy panu-
jącej, reformy podjęte przez rząd, o których nikt nie wiedział, jak daleko się zatrzy-
mają. Lenin ujął rzecz lapidarnie: „W owym czasie, po trzydziestoleciu reżymu
mikołajowskiego, nikt nie jnógł jeszcze przewidzieć dalszego biegu wydarzeń, nikt
nie mógł określić rzeczywistej siły oporu rządu, rzeczywistej siły oburzenia ludu"22.
Efekt był ten, że liczne bardzo warstwy ziemiańskie, mieszczańskie, urzędnicze
liczyły się z możliwością daleko idących przemian i nastawiały się odpowiednio.
Publicystyka Czernyszewskiego, literatura Dobrolubowa, poezja Niekrasowa podej-
mowały krytykę reżymu niemalże bez obsłonek. — „Wy tam może nie macie
wyobrażenia, co się dzieje w Rosji. Co mówią, co piszą, aż strach bierze, gdzie
to zajdzie" — pisał stropiony tym obrotem rzeczy konserwatysta polski w początku
1858 r.23
W takich warunkach, na gruncie Petersburga zapoczątkowane zostały konkretne
przygotowania do wspólnej akcji polsko-rosyjskiej, zwróconej przeciw carowi —
Petersburg bowiem, niemal współcześnie z Kijowem, stał się drugim ośrodkiem,
w którym rodziły się koncepcje powstańcze.
W lipcu 1856 r., w 3 miesiące po pokoju paryskim, powrócił zza Uralu do Peters-
burga Zygmunt Sierakowski. Liczył wówczas lat 30, a miał za sobą 8 lat zesłania
20 F. K. Zawadzki, Co teraz robić?, Londyn 1856, s. 13.
21 Por. A. I. Gercen, Sobranije soczinienij w 30 tomach, t. XIII-XIV, Moskwa 1958-
1959.
Współpraca rewolucyjna polsko-rosyjska, t. I, Moskwa 1963, rozdz. /. A. Hercen o powstaniu
stycz-
niowym. Wybór pism, Warszawa 1962.
22 W. I. Lenin, Prześladowcy ziemstw a Hanibalowie liberalizmu [w:] Dzieła, t. V,
Warszawa
1950, s. 37.
23 Listy A. E. Kożmiana, t. III, Lwów 1894, s. 150, list z 19 II1858, pisany z
Poznańskiego do
Galicji.
43

„w sołdaty", za próbę nielegalnego przejścia granicy w rewolucyjnym roku 1848.


Niepozorny fizycznie, ale o wyrazistych oczach, odznaczał się ogromną przedsię-
biorczością i wybuchowym temperamentem. Był zresztą wszechstronnie zdolny
i całkowicie przejęty — można by rzec, opętany — myślą o wyzwoleniu. Polski.
Przed 1848 r. i swoim uwięzieniem stał w Uniwersytecie Petersburskim na czele
kółka samokształceniowego i z wielu jego uczestnikami podtrzymywał serdeczne
stosunki. Jednym z nich był Włodzimierz Spasowicz, dobrze zapowiadający się
prawnik, niebawem zaś profesor uniwersytetu. Do niego to pisał Sierakowski przez
pewną okazję, z zesłania w Orenburgu, 9 IX 1852 r.:
„My zmartwychwstaniemy! Widzisz, że jednego pragnę, jestem zawsze wasz brat,
ale zmieniły się stanowczo moje pojęcia o wielu rzeczach od 1848 roku.
Wiesz, że w Uniwersytecie byłem zawsze przeciwny stosunkom z wschodnimi
braćmi, dziś, mianowicie, po wypadkach 2 grudnia jestem tego zdania, że trzeba
koniecznie połączyć się z nimi.
My zmartwychwstaniemy razem z wschodnimi braćmi. Falangi podtrzymują
Macedonię. Grecy powinni duchem opanować falangi, i dlatego wiesz co, przed
2 grudnia chciałem być w Paryżu. Dziś na świecie dwa tylko miejsca widzę dla siebie,
w Niu-Jorku [s], albo w Petersburgu. Mówię to dlatego, że chcę mówić wszechstron-
nie, a jednak gdybym miał do wyboru, może bym wybrał Petersburg.
Dlatego, żeby mieć punkt oporu, muszę być oficerem. Orenburg dał drogę do
tego. Zostawszy oficerem w Orenburgu za dwa lata będę w Petersburgu w Wojen-
nej Akademii, a może nawet prędzej"24.
Wspomniane tu „wypadki 2 grudnia" to zamach stanu Ludwika Napoleona
z 1851 r. Rozczarował on Sierakowskiego do Francji, jako orędowniczki postępu
i ostoi polskich nadziei. Teraz nadzieję zmartwychwstania upatruje Sierakowski
we „wschodnich braciach", w Rosji. Dziś jeszcze „Grecja" musi ulegać „Macedonii",
podporą zaś „Macedonii" są „falangi", tzn. armia carska. „Grecy powinni duchem
opanować falangi" — musimy zdobyć sobie „punkt oporu" w armii zaborczej.
Dlatego muszę się znaleźć w Akademii Wojennej. Zamiar ten został zrealizowany,
jakkolwiek z kilkuletnim opóźnieniem.
Starania Sierakowskiego o przyjęcie do Akademii Sztabu Generalnego trwały
po powrocie z zesłania jeszcze przeszło rok. Nie tracił on jednak tego czasu, trafił od
razu do Czerny szewskiego, czołowego ideologa rosyjskiej demokracji i podjął stałą
pracę w redagowanym przez niego „Sowriemienniku"25. Zbliżył się i z Tarasem
Szewczenką, tak jak i on, eks-zesłańcem, wieszczem ukraińskiego narodu i rewolu-
cjonistą26. Odświeżył dawne przyjaźni z nadnewską Polonią, w tym z Włodzimie-
24 Listy Ź. Sierakowskiego do W. Spasowicza, „Przegląd Historyczny" 1967, s. 116 n,
25 W. Djakow, Matierialy k biografii Sigizmunda Sierakowskogo [w:] Wosstanije 1863
g.
i russko-pohkije riewolucjonnyje swjazi, s. 84. Tamże dalsza bibliografia. Por. Nowyje
matierialy
dla biografii Z. Sierakowskogo [w:] K stolętiju gieroiczeskoj borby Za naszu i waszu
swoboda, Moskwa
1964.
26 W. Djakow, Taras Szewczenko i jego polskije druzja, Moskwa 1964, s. 106-111.
44

rzem Spasowiczem, Edwardem Żeligowskim i Jozafatem Ohryzką. Dotarł, rzecz


jasna, do „ogółu" polskiego na uniwersytecie. A równocześnie bywał w stołecznych
salonach, docierając i do dygnitarzy, z czasem i do samego ministra wojny, Dy-
mitra Milutina.
Został przyjęty do Akademii w sierpniu 1857 r., ukończył ją zaś w przepisanym
terminie, w grudniu 1859 r. Zawiązał kółko wśród oficerów-kolegów prawdopo-
dobnie w jesieni 1857 r. Do pierwszych jego uczestników należeć mieli kpt. Jan
Staniewicz, por. Kazimierz Lewicki, ppor. Mikołaj Nowicki, ppłk Włodzimierz
Dobrowolski27. Rzecz charakterystyczna, iż żaden z tu wymienionych nie brał
później udziału w powstaniu styczniowym.
Po wyjściu Sierakowskiego z Akademii na czele kółka w latach 1859-1861 stał
Jarosław Dąbrowski; zwykle też określa się je jako „kółko Sierakowskiego-Dąbrow-
skiego". Historiografia radziecka włożyła wiele trudu w zbadanie składu osobowego
tej grupy. Długi czas sądzono, że w grę wchodziło nie więcej, niż kilkunastu ludzi;
obecnie doliczono się ich (w latach 1857-1863) 170, a jeśli dodać osoby uczestniczące
równocześnie w innych kółkach, można by dojść i do dwustu. W Akademii Sztabu
Generalnego uczyła się mniej niż połowa owej liczby 170; reszta studiowała w in-
nych wyższych szkołach wojennych Petersburga, lub też służyła w linii, w grę wcho-
dziła też niewielka liczba osób cywilnych.
Kurs nauk w Akademii Sztabu Generalnego trwał 26 miesięcy; wynika stąd,
iż przeciętnie wchodzić mogło w grę nie więcej niż 70-80 ludzi. Jednakże w począt-
kowych latach, za kierownictwa Sierakowskiego, było ich na pewno znacznie mniej.
Spośród owych 170 przypuszczalnych członków kółka tylko 23 kolegowało z Siera-
kowskim w Akademii. Wśród nich znajdowali się: kpt. Ludwik Zwierzdowski, który
rozpoczął studia równocześnie z Sierakowskim, kpt. Józef Gałęzowski (rocznik
1858), kapitanowie Michał Heydenreich i Jarosław Dąbrowski (rocznik 1859).
W Akademii Artyleryjskiej studiował w latach 1856-1858 por. Władysław Kossow-
ski, a w latach 1857-1859 por. Zygmunt Padlewski. Ci dwaj należeli do aktywnych
członków kółka, podobnie jak chorąży Jan Koziełł z Akademii Inżynieryjnej28.
Spoza grona wojskowych należałoby jeszcze wskazać Stefana Bobrowskiego, który
w latach 1856-1860 studiował prawo na Uniwersytecie Petersburskim i należał do
ludzi Sierakowskiemu najbliższych. Wszyscy tu wymienieni znaleźć się mieli nie-
bawem na stanowiskach czołowych w konspiracji i powstaniu.
Jak stąd wynika, kółko Sierakowskiego było zrazu grupą niewielką, skupiającą
przeważnie oficerów Polaków; później dopiero, a zwłaszcza za kierownictwa Dąb-
27 W. Lejkina-Swirskaja, W. Szidłowskaja, Polskaja woje/maja riewolucjonnaja organi-
zacija w Pietierburgie (1858-1864) [w:] Rusko-polskije riewolucjomyje swjazi 60-ch godów i
wosstanije
1863 g., Moskwa 1962. W. Djakow, Pietierbwrgskije oficerskije organizacii końca 50-ch —
naczała
60-ch godów XIX w. i ich roi w istorH russko-polskich riewolucjonnych swjaziej, „Uczonyje
Zapiski
Instituta Sławjanowiedienija" XXVIII (1964).
28 Por. Słownik bio-bibliograficzny W. Djakowa, Diejatieli russkogo i polskogo
oswobodi-
tielnogo dwiźenija w carskoj armii 1856-1865 godów, Moskwa 1967.
45

rowskiego, rozrosło się wciągając też oficerów z innych wyższych uczelni, bez różnicy
narodowości. W tym czasie musiała istnieć wewnątrz Kółka jakaś zakonspirowana
grupa kierownicza, o której nic nie wiemy; dopiero dla drugiej połowy 1862 r.
da się ustalić skład komitetu kierowniczego z 3 osób.
Na 145 oficerów członków kółka, których rangę można ustalić, było 30 chorą-
żych, 25 podporuczników, 57 poruczników, 19 sztabskapitanów, 10 kapitanów,
2 podpułkowników, 2 pułkowników. Na 105 członków o znanej dacie urodzenia
17 miało mniej niż 20 lat, 50 liczyło lat 20-24, a 36 lat 25 i więcej. Na 109 o znanym
miejscu urodzenia mamy tylko 9 z Królestwa, 16 z guberni „południowo-zachodnich",
58 z północno-zachodnich, a 26 z pozostałych części Cesarstwa. Odnośnie wyznania
mamy dane o 116 oficerach, w tym 72 katolików, 40 prawosławnych i 4 protestan-
tów. Ogół uczestników kółka (z wyjątkiem jednego ;,raznoczyńca") pochodził ze
szlachty, nieszlachcic bowiem nie mógł zostać oficerem, ale spośród 107 Osób o zna-
nym stanie majątkowym 82 nie posiadało żadnej nieruchomości29. Ogólny obraz
środowiska wygląda więc jak następuje: w znacznej większości są to młodzi ofice-
rowie zawodowi ze zubożałej szlachty, przyszła elita intelektualna armii. W dwóch
trzecich Polacy, przeważnie kresowi, w jednej trzeciej Rosjanie, Ukraińcy i człon-
kowie innych narodowości.
Na tym jednak się rzecz nie kończy. Równolegle do Kółka Sierakowskiego-
Dąbrowskiego czynne były podobne kółka w Akademii Inżynieryjnej, w Szkole
„Konstantynowskiej", w Szkole Oficerskiej w Carskim Siole itd. Istniały też mniejsze
kółka grupujące-oficerów łącznie ze studentami. Przypuszczalnie liczba oficerów
stołecznego garnizonu, zaangażowanych w konspiracji owych lat, zbliża się do
40030. Tu już wskaźniki procentowe są nieco inne: 8,6% urodzonych w Królestwie
Polskim, 55,6% na Litwie i Rusi, 39,8% w innych guberniach. Z punktu widzenia
wyznania 49,2% katolików, 45,9% prawosławnych, 4,9% protestantów. Można
zatem powiedzieć, że wszystkie konspiracje petersburskich oficerów miały skład
mieszany, polsko-rosyjski, jedne z przewagą Rosjan, inne z przewagą Polaków.
Wszystkie te kółka kontaktowały się i prowadziły akcje równoległe: w zakresie
samokształcenia, dyskusji ideologicznych, demonstracji antyrządowych, propa-
gandy rewolucyjnej. Po r. 1861 ludzie ci (choć nie wszyscy) znajdą się w polskiej
konspiracji czerwonej, w „Komitecie Oficerów I Armii" albo w rosyjskiej organizacji
rewolucyjnej „Ziemia i Wola". Jest dość prawdopodobne, że kółka były dość wcześ-
nie sfederowane z sobą, że miały wspólne kierownictwo. Z całą pewnością w kie-
rownictwie tym znajdował się Sierakowski i przypuszczalnym jego uczestnikiem
był płk Mikołaj ObruczeWi późniejszy członek KC „Ziemli i Woli". Wielce prawdo-
podobny wreszcie jest udział Czemyszewskiego, który jako redaktor „Wojennego
Sbornika" należał formalnie do sztabu korpusu gwardii31.
29 W. Djakow, Pietierburgskije organizacii, s. 352-358.
30 W. Djakow, Diejatieli, s. 224-226.
31 Rozumowanie W. Djakowa, Pietierburgskije organizacii, s. 289-302.
46

W ten sposób w ciągu trzech lat (1857-1860) Sierakowski, były zesłaniec i trzy-
dziestokilkoletni kapitan, znalazł się w kierownictwie tajnej organizacji złożonej
z kilkuset oficerów, Polaków i Rosjan, zjednoczonych dla wspólnej walki z caratem,
organizacji, która postawiła sobie za cel wyzwolenie zarówno Rosji, jak Polski.
Wrócimy jeszcze niżej do problemu, jak wielką siłą była ta organizacja i jakie były
jej realne możliwości. Wystarczy zaznaczyć, że grupowała przede wszystkim młodych
sztabowców, wytypowanych na to, by w najbliższym czasie zająć kluczowe stano-
wiska w dowództwach dywizji rozrzuconych po całej Rosji, przede wszystkim zaś
na ziemiach polskich.
O aktywności kółka Sierakowskiego przed 1860 r. wiadomo niewiele. Niejasną
zwłaszcza pozostaje sprawa jego stosunku z Kijowem, ze Związkiem Trojńickim.
Można wprawdzie wskazać nazwiska kilku byłych wychowanków Uniwersytetu
Kijowskiego, którzy następnie w latach 1858-1860 przybyli do Petersburga i zwią-
zali się z Sierakowskim: byli to m. in. Piotr Choynowski, Michał Heydenreich,
Witold Miładowski, Witalis Opocki, Ferdynand Warawski. Każdy z tych ludzi
mógł przekazać Sierakowskiemu informacje o związku kijowskim, czy też dezyde-
raty z jego strony, lecz nic pewnego o tym nie wiadomo. W aktach śledczych dochował
się list Warawskiego z Petersburga do Franciszka Łabudzińskiego w Kijowie, dato-
wany 27 V 1860 r. List ten zawiera zwrot: „Posyłam Ci sprawozdanie do Centrali-
zacji z moich czynności", dalej zaś wiadomość o zwerbowaniu dwóch osób i przesła-
niu składki32. Z pisma tego nie wynika oczywiście, by kółko Sierakowskiego pod-
legało kierownictwu kijowskiemu, sama zaś nazwa „Centralizacji", którą potwierdza
Warawski w swych zeznaniach33, była chyba mistyfikacją, bo w żadnym innym
źródle nazwa ta nie występuje. Wydaje się więc, że kontakt między Petersburgiem
a Kijowem w tym czasie istniał, ale był dosyć luźny. Dopiero w marcu 1860 r. przybył
do Kijowa Stefan Bobrowski z misją od Sierakowskiego i ten od razu znalazł się
w ośrodku „Trojnickiego"34.
Z Wilnem i Litwą Sierakowski miał bliskie stosunki też dopiero od 1860 r.,
gdy znalazł się tam Ludwik Zwierzdowski, na bardzo dogodnym stanowisku adiu-
tanta przy generale Nazimowie. W połowie tegoż 1860 r. Sierakowski udał się
w charakterze urzędowym blisko na rok za granicę, bawił kolejno w Londynie,
Paryżu, Berlinie i Wiedniu. Odtąd dopiero datują się bezpośrednie jego stosunki
z emigracją i zaborem pruskim35. W Warszawie znalazł się w maju 1861 r. i wtedy
przystąpił do montowania sieci spiskowej w korpusie oficerskim I Armii, kwate-
32 Przedruk: Ruch społeczno-polityczny na Ukrainie, s. 66.
33 Wniosek Audytoriatu Polowego z 18 XII 1865 w sprawie F. Warawskiego:
„Obszczestwo,
k kotoromu Warawskij prisojedinitsja takim obrazom, imieło cel politiczeskuju, ono
pierwonaczalno
obrazowałoś w Kijewie, pod firmoj Centralizacji, no kogda imienno, jemu nie izwiestno".
Współ-
praca rewolucyjna polsko-rosyjska, t. I, s. 337. Por. W. Lejkina-Swirskaja, op. cit., s. 24-27.
3i W. Lasocki, op. cit., t. I, s, 52 n.
35 W. Djakow, Matierialy, s. 91-105, tenże, Diejatieli, s. 69, wzmiankuje, że
Zwierzdowski
„od kwietnia do końca 1859 r. był na urlopie za granicą, odwiedził Paryż, Poznań i inne
miasta".
Może to wówczas nawiązał kontakt z Gut rym ?
47

rującym na ziemiach polskich. Nie ma natomiast danych o jakichkolwiek wcześ-


niejszych kontaktach pomiędzy kołem Sierakowskiego i kółkami młodzieżowymi
w Warszawie. Tajne organizacje warszawskie zaczęły się rozwijać później niż w Ce-
sarstwie, lecz w sposób niezależny, utrzymując łączność z Kijowem, raczej aniżeli
z Petersburgiem.
KÓŁKA WARSZAWSKIE
Warszawskie środowisko młodzieżowe różniło się od kijowskiego tym, że żyło
w czysto polskim kraju, stykało się więc nie tylko z konserwatywnym ziemiaństwem,
ale i z liberalniej usposobionymi grupami inteligencji miejskiej. Stąd może mniejsza
skłonność do radykalizmu, który rodził się w Kijowie z odruchowej opozycji do
„moszrodziei". W Warszawie wręcz przeciwnie, młodzież w początkowym okresie
ulegała wpływowi millenerów.
Pierwsze z warszawskich kółek młodzieżowych wyrosło w Szkole Sztuk Pięk-
nych, wokół młodego studenta architektury, Edwarda Kaplińskiego. Należało doń
kilkunastu młodych artystów, ale uczestniczyli też inteligenci spoza Szkoły. Tomasz
Burzyński opowiada, jak „pewnej pięknej nocy letniej" grupa studentów odpoczy-
wała nad brzegiem Wisły po długim spacerze i jak „jeden z kolegów" zaczął dekla-
mować półgłosem „Przedświt" Krasińskiego. Tak się to zaczęło. „Wkrótce, pisze
Burzyński, zdobyliśmy kompletne dzieła Mickiewicza, Krasińskiego i Słowackiego,
na czytanie ich zbieraliśmy się tłumnie"36. Była to jesień 1856 r. Spotykano się
w mieszkaniu Kaplińskiego przy ul. Miodowej, dyskutowano sprawy aktualne, m. in.
„pisma i poezje zakazane", tzn. emigracyjne, na zakończenie śpiewano pieśni lu-
dowe i patriotyczne, kończono hymnem: „Jeszcze Polska nie zginęła". Urządzano
wycieczki do miejsc „historycznych" m. in. do Olszynki Grochowskiej. „Kółko to,
pisze jego uczestnik Janowski, miało charakter zupełnie luźny i czysto towarzyski. - -
Zajmowała nas nieraz sprawa odzyskania niepodległości i rozumieliśmy doskonale,
że ten ostateczny cel usiłowań nie może być osiągnięty inaczej, tylko przez powstanie,
ale rozumieliśmy zarazem, że do tego ostatecznego czynu potrzeba długich lat pra-
cy; - - myśl tę traktowaliśmy więc na razie jako bardzo odległą mrzonkę"37. Zdaniem
pamiętnikarza, kółko nie miało „żadnej wyraźnej barwy politycznej". W istocie
należeli doń m. in. Karol Nowakowski i Stanisław Szachowski, ogniści później
działacze czerwoni, ale też ludzie bliżsi millenerom, jak sam Janowski, Burzyński
czy też buchalter Henryk Wohl. Kapliński sam był admiratorem Narcyzy Żmi-
chowskiej, tym samym krążył w orbicie Jurgensa, który też bywał u niego na zebra-
36 T. Burzyński, op. cit, s. 100. Autor był w Szkole Sztuk Pięknych od jesieni 18 54, jest
jednak
bardziej prawdopodobne ze względu na rozwój nastrojów, ze opisana przezeń „noc letnia"
przypadła
w 1856, a nie w 1855 r. Por. I. Jakimowicz i A. Ryszkiewicz, Szkoła Sztuk Pięknych w
Warszawie,
„Rocznik Warszawski" IV (1963), s. 89.
37 J. K. Janowski, Pamiętnik o powstaniu styczniowym, t. III, s. 65-69. Por. W. Rudzka,
Mło-
dzież Kongresówki w 1. 1855-1861, „Przegląd Historyczny" 1934, s. 221 n.
48

niach. (Nawiasem mówiąc, Kapliński, o ile wiadomo, nie wziął w powstaniu stycz-
niowym żadnego udziału).
Z tego względu kółko Kaplińskiego, jedno z pierwszych, „a może nawet i naj-
pierwszych" w Warszawie dałoby się przyrównać do studenckich „ogółów" z wyż-
szych uczelni Cesarstwa. Nie wiadomo co prawda, by brało na siebie funkcje samo-
pomocowe. Nie wiadomo także, aby poza kółkiem działało jakieś ciało kierownicze.
Można jedynie wskazać, że członek kółka Burzyński przeniósł się w lutym 1857 r.
na Uniwersytet Kijowski i znalazł się tam wkrótce w kierownictwie „ogółu", a po-
tem w Związku Trojnickim. Tą drogą kijowianie wiedzieli coś niecoś o nastrojach
młodzieży w Warszawie. Nie dowodzi to jeszcze nawiązania stałych stosunków,
a tym mniej więzi organizacyjnej.
W dniu 1 X 1857 r. została otwarta w Warszawie Akademia Medyko-Chirur-
giczna. Przyjęto do niej na I rok studiów 247 młodych ludzi. Ich pochodzenie spo-
łeczne było silniej zróżnicowane, w porównaniu do uczelni Cesarstwa, było tu bo-
wiem co najmniej 56 synów mieszczańskich i 8 synów chłopskich38. Powstawało
tym samym w Warszawie nowe, liczniejsze od dotychczasowych, środowisko stu-
denckie. W tym samym jednak czasie, gdy w Kijowie czynny był już Związek Troj-
nicki, a w Petersburgu koło Sierakowskiego, Akademia Medyczna miała naprzód
dopracować się własnej organizacji samopomocowej.
Zadanie było trudne w pozbawionej tradycji i starszych roczników uczelni.
Zapisywali się do Akademii ludzie rozmaitego wieku od dawna pozbawieni możli-
wości studiowania: „cała zaległość z 27 lat, złożona z ex-urzędników, ex-kleryków,
pisarzów prowentowych i tych wszystkich, którym się mundur studencki spodobał —
obok wielu bardzo przyzwoitych młodzieńców"39. Skądinąd Oskar Awejde twierdzi,
że Towarzystwo Bratniej Pomocy ze statutem, składkami i kasą zawiązało się „wkrótce
po otwarciu Akademii" oraz „na wzór Polaków z uniwersytetów rosyjskich". Na jego
czele stanęli: Jan Kurzyna, Władysław Jasniewski, Edward Lisikiewicz i Modest
Laurysiewicz40. „Wkrótce" oznaczać może najwcześniej początek 1858 r. „Już
w ciągu pierwszego roku akademickiego bez mała połowa młodzieży studenckiej
związana została w towarzystwo, mające cel szlachetny na widoku, bez wszelkiej
wszakże myśli o wywoływaniu powstania narodowego" — wspomina Franciszek
Śliwicki41. Kiedy następnej jesieni zjawił się w murach szkoły nowy rocznik, zastał
już organizację czynną, chociaż może jeszcze nie tak sprawną, jak w następnych
38 K. Poznański, Reforma szkolna w Królestwie Polskim w 1862 r., Wrocław 1968, s.
21. Brak
danych o pochodzeniu 48 osób.
39 Anonimowa broszura: Odpowiedź na artykuł p. J. Kurzyny umieszczony w
„Przeglądzie
Rzeczy Polskich" w październiku 1859 r., Poznań 1860, s. 4.
40 O. Awejde, op. cit., s. 279. Funkcjonowanie-zebrań biblioteki i kasy akademickiej
stwierdza
też list Kurzyny 10 X 1859, „Przegląd Rzeczy Polskich" 20 X 1859, s. 45.
41 Spiskowcy i partyzanci 1863 roku, Warszawa 1967, s. 422 n. Autor przeszedł do
Warszawy
z Uniwersytetu w Moskwie i twierdzi (ibidem, s. 419), że zobowiązał się wobec tamtejszego
ogółu
do „szczepienia nad Wisłą tych idei, które tam na obczyźnie kwitły już na dobre". K.
Majewski
twierdzi co prawda, że „towarzystwo tajne" w Akademii „do początku 1859 r. nie [mogło] się
uorga-

49

latach. Kółka młodzieżowe zaczęły się mnożyć w Warszawie właśnie w U


Od wiosny było takie kółko w Instytucie Agronomicznym na Marymoncie, a
w wyższych klasach Szkoły Realnej42. W rok później zaczęło działać kółko UCJ
i absolwentów tzw. Szkoły Rabinów (była to rządowa szkoła średnia żydoi
która rabinów wcale nie wychowywała)43. Wszystkie te kółka w początkowej
zapewne nie były zbyt liczne, ograniczały się do dyskusji i nielegalnej lektury.
Przed rokiem 1859 nie ma natomiast danych, aby tymi kółkami kierował
ośrodek tajny, słowem spisek. Wykluczyć tej supozycji, rzecz jasna, nie mi
I tak Zdzisław Janczewski twierdzi, iż Ludwik Mierosławski na wieść o ustanowi
Akademii Medycznej w Warszawie postanowił od razu wprowadzić tam s>
agenta i wybrał w tym celu Jana Kurzynę44. Rzecz wydaje się mało prawdopodo'
Kurzyna zszedł się z Mierosławskim dopiero w 2 lata potem, na emigracji; naton
mógł komunikować się z nim i pierwej, już jako działacz akademicki.
Był to wówczas człowiek lat 24, wywodzący się z podlaskiego zaścianka,
warszawskiego policjanta i akuszerki. Sposobił się przez kilka lat na księdza w s<
narium duchownym w Opolu i tam na własną rękę uczył się tureckiego czy ai
skiego. Rzucił seminarium przed święceniami (czy też został wydalony za złe ]
wadzenie się)45. Zapraszał do siebie wybranych kolegów, dzielił się z nimi literał
emigracyjną i zachęcał, aby jadąc na wieś na wakacje szerzyli propagandę w du
demokratycznym. W ogóle opowiadał się za działaniem studentów na zewnąi
podczas gdy jego kolega Jaśniewski ograniczać chciał pracę koła do samoksz
cenią46. Zewnętrzne stosunki koła na pewno nie były rozgałęzione. Wspomnń
już Janczewski zeznawał: „Jeszcze zatem w początku 1858 r. zawiązał Kurz)
nizować", a że Stowarzyszenie Bratniej Pomocy zawiązał on sam dopiero w październiku
185!
Rzecz oczywista, że po zajściach w czerwcu t. r. należało Bratnią Pomoc urządzać na nowo, 1
jej zawiązek istniał i przedtem. Majewski w zeznaniach przypisuje sobie samemu ojcostwo
wszystk
niemal organizacji ówczesnych. Zeznania śledcze o powstaniu styczniowym, Wrocław 1956,
s. 1
190. F. Ramotowska, Warszawskie komitety ruchu narodowego 1858-1861 fw:] Warszawa
XIX
Warszawa 1971.
42 A. Kraushar, op. cit., t. I, s. 28. J. K. Janowski, Przed styczniowym powstaniem, s. II
wymienia też „Bractwo Róży" założone przez O. Honorata Koźmińskiego, kapucyna, które z
czyś
religijnego „bardzo prędko przybrało oprócz tego cechę patriotyczną".
43 A. Eisenbach, „Kwestia równouprawnienia Żydów w Królestwie Polskim 1815-1862
44 Zbiór zeznań śledczych o powstaniu styczniowym, Wrocław 1965 s. 115. Kurzynę
zarek
mendować miał Mierosławskiemu B. Dehnel, b. powstaniec 1848 r., a od 1856 r. urzędnik
kons>
torza ewangelickiego w Warszawie. Nie bardzo widać, skąd Dehnel miał znać Kurzynę,
podówcz;
alumna seminarium w Opolu.
45 Z. Janczewski, „Zarys powstania styczniowego", odpis maszynowy z rękopisu w
Bibliotet
im. Sałtykowa-Szczedrina w Leningradzie: Kurzyna „został wygnany z seminarium za
rozpusto
zachowanie się i za udział w zabójstwie dziecka uwiedzionej przezeń kobiety". W
późniejszym ze;
naniu z 1867 {Zbiór zeznań, loc. cit.) Janczewski mówi tylko, że Kurzyna „miał wówczas
uformowa
ny — proces kryminalny". Gdyby ta plotka miała jakiś cień podstawy, trzeba przyjąć, że winy
Ku
rzynie nie udowodniono. Bibliografia do życiorysu Kurzyny, PSB.
46 F. Śliwicki, op. cit., s. 420. W. Rudzka, Młodzież, s. 215.
50

stosunki z Kijowskim Uniwersytetem przez tamtejszych studentów: Milowicza,


Burzyńskiego Tomasza i Stefana Bobrowskiego, z Petersburskim przez Adolfa
Pieńkowskiego, z Moskiewskim przez Władfysława] Gołemberskiego47. Informacja
nieścisła o tyle, że wymienieni tu studenci na pewno nie zostali wyprawieni przez
Kurzynę na wskazane Uniwersytety w Cesarstwie48. Mógł on, rzecz jasna, stykać
się z nimi w czasie wakacji, ale nie ma na to żadnych dowodów. Gdzie indziej mówi
Janczewski, iż Kurzyna wyprawiał do Mierosławskiego „z wiadomościami i fundu-
szami - - to Maciejowskiego Ignacego, to Asnyka, Narcyza Jankowskiego, Dehnela
lub Milowicza"49. Ludzie ci istotnie jeździli do Mierosławskiego, ale później i nie
z ramienia Kurzyny. Ogólnie można powiedzieć, że przed 1859 r. był przepływ
uczestników kółek między poszczególnymi ośrodkami, były więc wzajemne kon-
takty. Nie ma natomiast śladu jednolitej organizacji.
Wspomniany tu Narcyz Jankowski jest postacią do dziś mało znaną, pomimo
wielkiej roli odegranej w początkach ówczesnego ruchu^ Zjawił się on w Warszawie
w maju 1858 r. Miał wówczas lat 31, pochodził z Kijowszczyzny, służył za młodu
w wojsku carskim; po pokoju paryskim wziął dymisję w randze porucznika50.
Sprzedał wówczas majątek posiadany w Kijowszczyźnie i przybył do Warszawy
z dość sporym kapitałem. Osobę swą i kapitał umyślił poświęcić na cele polityczno-
-społeczne.
Pytanie pierwsze: czy przybywał w misji, czy też z własnej inicjatywy? W poli-
cyjnych kołach po powstaniu widziano w nim agenta, jeśli nawet nie założyciela
Związku Trojnickiego51. Piszący o „Trojnickim" dawni jego uczestnicy nic o Jan-
kowskim nie wiedzą, ale niektórych jego działaczy Jankowski znał dowodnie, np.
Milowicza52. Kontakt ze związkiem kijowskim jest zatem możliwy, chociaż wszystko,
co robił Jankowski w Warszawie, sprawia wrażenie czynności samodzielnych. Na-
przód więc: w krótkim czasie udało mu się nawiązać stosunki z wszystkimi ośrod-
kami politycznymi w Warszawie: z władzami Towarzystwa Rolniczego", z otocze-
niem Jurgensa54, z kółkami Kaplińskiego55 i Kurzyny56. Jeden z pamiętnikarzy
47 Zbiór zeznań, s. 118.
48 Gołemberski wyjechał na studia ok. 1854 r., Pieńkowski w 1855, Burzyński w
początku
1857, Milowicz nie bywał w Warszawie przed 1859 r„ a Bobrowski przybył na Uniwersytet
Ki-
jowski dopiero w 1860 r.
49 Zbiór zeznań, s. 115.
50 Dieto Jankowskogo, „Byłoje" 1907, nr 2, s. 69. Data dymisji 12 I 1857 r.
51 M. Ustimowicz, Zagowory i pokuszenija na żyzń namiestnika — Bierga, Warszawa
1870,
s. 69.
52 W czasie przejazdu przez Warszawę w grudniu 1859 r. Milowicz zatrzymał się u
Jankowskie-
go, AGAD, Skorowidz akt SKS, nr 3811.
53 O znajomości Jankowskiego z sekretarzem Towarzystwa Rolniczego, W. Garbińskim,
por. AGAD, SKS, rewindykaty, akta sprawy K. Szyszkowskiego.
54 N. Żmichowska do B. Moraczewskiej, 15-24 X 1859 r. pisze o nim: „Jeden z moich
bardzo
bliskich znajomych", Listy, t. II, s. 147, 493.
55 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. III, s. 141.
56 Streszczenie sprawy Jankowskiego, AGAD, Skorowidz SKS, nr 3805.
51

określa go jako „kokietującego z wszystkimi partiami"37, on jedna*, szukał tylko


wszędzie ludzi podobnie jak on sam czujących. Zaraz też zaczął organizować „włas-
ne" kółka: w czerwcu 1858 r. było ich już podobno 4: dwa w Akademii Medycznej,
trzecie w Marymoncie, czwarte w Szkole Sztuk Pięknych. U medyków obok kółka
Kurzyny zjawia się drugie, Adama Asnyka; w SSP obejmuje kierownictwo Karol
Nowakowski; w Marymoncie Makary Drohomirecki i Józef Rolski58. Wszystko
to są nazwiska znanych później gorących czerwieńców.
Młodzież tę Jankowski zbierał u siebie w środy i soboty na „herbatę przyjaciel-
ską" : naprzód przy Krakowskim Przedmieściu na wprost św. Krzyża, potem w ofi-
cynie na rogu Królewskiej i Mazowieckiej59. Czytywano tam i komentowano,
jak i gdzie indziej, literaturę nielegalną, ale już w duchu otwarcie powstańczym.
Janczewski wyraził się o Jankowskim uszczypliwie: że „przy całym patriotyzmie,
oddaniu dla narodowej sprawy i szlachetności charakteru nie miał daru słowa i bar-
dziej jeszcze potrzebnych na to wszystko zdolności umysłowych"60. Piękniejsze
świadectwo wystawił mu polityczny przeciwnik, Majewski: „Narcyz Jankowski,
właściciel ziemski z Ukrainy, — sprzedał tam wszystko i grosz poświęcił na dobro
młodzieży, książki, oświatę i cele dobroczynne. — Był cały uczuciem tylko, w rozu-
mowania się nie wdawał mówiąc: «Bagnet nas gniecie, chwytajmy za bagnet i kosę
i wypędzajmy wrogów...» Oto cała istota jego. Jako wojskowy i kawalerzysta wpro-
wadził między młodzież warszawską tradycję dawną, szlachecką, niejako kozacką.
Uczył się i innych historii Polski, historii wojen naszych, jeździć konno, robić bronią,
strzelać do celu i od razu chciał tworzyć sprzysiężenie zbrojne i zaraz powstanie. —
W życiu prywatnym, jak najpoczciwsza dusza"61.
W uzupełnieniu tych słów można dodać to, co Jankowski sam przyznał w Cyta-
deli, że młodzież z wyższych klas Gimnazjum Realnego zbierająca się u niego w nie-
dzielę uprawiała istotnie fechtunek i strzelanie z pistoletu. Co się tyczy „celów dobro-
czynnych", Jankowski w samej rzeczy subsydiował po części z własnej kieszeni,
po części organizując składki, różnych młodych ludzi, którymi chciał kierować62.
U ziemianina kujawskiego, Jana Mittelstaedta, znanego działacza Towarzystwa
Rolniczego, ulokował 5 tys. rb., a procent od tej sumy miał iść na subsydia właśnie
tego typu. Dwaj młodzi ludzie dostali tą drogą po 50 rb. na wyjazd na studia do
Kijowa. Trzeciego Jankowski ulokował (wraz z subsydium 89 rb.) w warsztacie
narzędzi rolniczych w Zwierzyńcu, z tym aby „starał się wpływać na swych moralnie
nierozwiniętych towarzyszy". Kiedy Kurzyna musiał uciekać za granicę, Jankowski
57 A. Skotnicki, Przed styczniowym powstaniem [w:] Stronnictwo krakowskie o
styczniowym
powstaniu, Kraków 1895, s. 84.
58 M. Ustimowicz, op. cit., s. 73.
59 G. Frumienkow, Krużok Jankowskogo, „Woprosy Istorii" 1955, nr 1.
60 Zarys powstania, loc. cit.
61 Zbiór zeznań, s. 33. W tym samym duchu nekrolog pióra R. Rogińskiego, „Dziennik
Ki-
jowski" 6 /19/ IV 1910. F. Ramotowska, op. cit., s. 182 n.
62 „Składki zbierano dorywczo. Jankowski zamierzał dopiero zorganizowanie tego
systema-
tycznie" — pisze W. Rudzka, Młodzież, s. 224, na podstawie akt śledczych.
52

opatrzył go 200 rb., w tym 100 rb. było jego własnych. Później w Krakowie Jan-
kowski dał 150 rb. studenckiej Brackiej Pomocy. Tyle zdołała ustalić warszawska
komisja śledcza63, ale tych ofiar było zapewne więcej. Malują one charakter czło-
wieka i obraną przezeń taktykę.
W kole Jankowskiego dyskutowano problem „jak najprędszego uwłaszczenia
chłopa, które pozwoliłoby na przygotowanie go do po ..tania"64. Bezpośredniej
agitacji wśród chłopów ani koła Jankowskiego, ani żadne inne w Królestwie wtedy
nie podejmowały. Za to nieco później znajdą się w tych kołach rzemieślnicy war-
szawscy, zrazu jeszcze w niewielkiej liczbie.
UCZELNIE GALICYJSKIE
W 1858 r. trzy zawiązki polskiego ruchu pod rządem rosyjskim: w Kijowie,
Petersburgu i Warszawie pozostawały ze sobą w luźnym kontakcie. Już wtedy jednak
szukały porozumienia poza rosyjskim kordonem: z Galicją, Poznańskiem i emigracją.
Galicja miała dwa duże skupiska studenckie; Uniwersytet Lwowski liczył ok.
600, Krakowski ok. 300 słuchaczy65. Obie uczelnie co prawda były zgermanizowane.
Prowincja od lat dziesięciu pozostawała pod rządem policyjno-wojskowym. Namiest-
nik, hr. Agenor Gołuchowski kładł wprawdzie podwaliny przyszłej ugody konserwa-
tywnej szlachty z dynastią; ale w praktyce administracji ten nowy kurs jeszcze nie
znalazł wyrazu. Właśnie w 1858 r. policja austriacka wykryła dwa spiski młodzieżowe.
W kwietniu aresztowano we Lwowie kilkunastu uczniów seminarium nauczyciel-
skiego, po części Ukraińców. Do odpowiedzialności pociągnięto paru zecerów
oraz poetę Romana Zmorskiego. Niczego poważnego tym młodocianym przestęp-
com nie udowodniono, prasa emigracyjna pisała o „konspiracji dzieci". Niemniej
jednak dwu uczniów skazano na 4 i 2 lata więzienia, a innych wydalono ze szkoły66.
Późną jesienią t. r. nastąpiły aresztowania w Instytucie Technicznym w Krakowie.
I tam istnieć miało wśród uczniów kółko samopomocowe, czy wręcz spiskowe.
Aresztowania objęły także kilku rzemieślników i jednego księdza, dwóch uczniów
otrzymało wyroki po 2 lata więzienia, rzekomo za „zdradę stanu"67. Nie ma sposobu
dojść, czy owe kółka rozbite w zalążku, miały gdziekolwiek dalsze powiązania.
63 AGAD, Skorowidz SKS, nr 3805, akta sprawy Szyszkowskiego, ibidem, G.
Frumienkow,
op. cit.
64 W. Rudzka, Młodzież, s. 224.
65 L. Finkel, S. Starzyński, Historia Uniwersytetu Lwowskiego, Lwów 1894, s. 331. F.
.Bujak,
Galicja, Lwów 1908, t. I, s. 179. W 1860 r. 37,4% studentów UJ było pochodzenia
plebsjskiego.
66 „Wiadomości Polskie" 3 VI 1858 r. (z posądzeniem o prowokację rosyjską) S. Schniir-
Pe-
płowski, Z przeszłości Galicji, Lwów 1894, s. 602. S. Trusiewicz, Iz istorii ukraińsko-
polskich
progriessiwnych swjaziej w Wostocznoj Galicii [w:] Swjazi riewolucjonierow Rossii i Polszi
w XIX w.,
Moskwa 1968, s. 281.
67 O. Beiersdorf, Nurt rewolucyjny na terenie Krakowa w okresie powstania
styczniowego [w:]
Kraków w powstaniu styczniowym, Kraków 1968, s. 76 n. Por. W. Domaradzki do H.
Schmitta
3 I 1859 (mylna data 1858), o aresztowaniach krakowskich: „Musiało się tam zaplątać i coś z
nie-
53

Wiemy natomiast, że początek organizacji studenckiej na Uniwersytecie


lońskim datować trzeba na rok 1858. Inicjatorem był student medecyny Sta
Ldwenhardt68; było to zrazu kółko samokształceniowe, z którego wkrótce wy
się Towarzystwo Bratniej Pomocy. Ldwenhardt pozostawał w kontakcie z
kowskim najpóźniej od jesieni 1859 r.
W pobliskim Wrocławiu studiowało na uniwersytecie ok. 50 Polaków, gł<
z zaboru pruskiego, w mniejszej mierze z Kongresówki. Był to przeważnie ele
mieszczański. Istniało na uczelni legalne młodzieżowe Towarzystwo Liten
Słowiańskie o charakterze ściśle naukowym oraz niezalegalizowane, samop<
cowe „Bractwo" studentów polskich. Młodzież ta ożywi się politycznie doj
w 1860 r.; poprzedniej jesieni przeniósł się na studia z Warszawy do Wrocłi
Adam Asnyk, uczestnik kółek Jankowskiego69.
W innych niemieckich uczelniach: Berlinie, Heidelbergu, Getyndze studio*
mniejsze grupki Polaków — tu przeważali synowie ziemiańscy z Poznańskie
Brak danych o politycznych kółkach polskich na tym terenie przed 1860 r.
ZABÓR PRUSKI I GROMADA LONDYN
Poznańskie i Prusy Zachodnie nie miały uniwersytetu. Tutejsze gimnazja: w J
znaniu, Ostrowie, Lesznie, Trzemesznie, Chełmnie, Chojnicach miały swe daw
tradycje patriotyczne; istniały też w nich, po części nawet legalnie, kółka sam
kształceniowe (w Poznaniu Towarzystwo Historii i Piśmiennictwa Polskiego7'
Z natury rzeczy młodzież gimnazjalna nie mogła zapoczątkować sama ruchu poJ
tycznego. Od powstania w 1848 r. wszystkie ugrupowania zaboru pruskiego konsel
wentnie trzymały się drogi legalnej.
Działo się tak, pomimo iż od lat dwudziestu dzielnica ta miała właśnie najżywsz
kontakt z emigracją, że tędy szedł z Londynu i Paryża ku Warszawie przemyt dru
ków i przerzut emisariuszy. Poszczególne emigracyjne obozy zachowały jeszcz<
z lat 40-tych niektóre kontakty w Poznańskiem i ziemi chełmińskiej. Czartoryscy
i gen. Zamoyski począwszy od 1858 r. nawiedzali swobodnie Poznańskie, gdzie
mieli krewnych i sympatyków wśród górnej warstwy ziemiaństwa7i. Nie wymagali
od mich oczywiście żadnych nielegalnych poczynań. Byli w tej dzielnicy i starzy
bacznej młodzieży i z poczciwych ale głupich rzemieślników. Co to właściwie było, dotąd
dokładnie
nie wiadomo. Mnóstwo krąży domysłów i bajek. Jedni — widzą i w tym wpływy rosyjskie.
Inni
kładą to na karb komitetu demokracyjnego [s] londyńskiego, - - inni nareszcie uważają to
wprost
za prowokację. -- Zawsze jest to jakiś nieczysty interes". B. Oss. rps 5912, f. 115,116.
68 D. Misko, Historia założenia i rozwoju T-wa Wzajemnej Pomocy Uczniów UJ,
Kraków 1891,
s. 20 n.
*' H. Barycz, Polska mlodziei akademicka we Wrocławiu przed powstaniem styczniowym,
„Sobótka" 1946, s. 159, 194, 199.
70 T. Eustachiewicz, Mlodziei wielkopolska na tle lat 1861-1864, Poznań 1932, s. 8 n.
71 M. Handelsman, Adam Czartoryski, t. III, s. 686-688.
54

demokraci: Karol Libelt, Jędrzej Moraczewski, Aleksander Guttry, Walenty Ste-


fański, którzy podtrzymywali stosunki listowne z dawnymi przyjaciółmi z okresu
Wiosny Ludów, a pośrednio też z Centralizacją Towarzystwa Demokratycznego
w Londynie. Ale i oni nie zamierzali spiskować na nowo, sama Centralizacja zaś
utraciła swą dawną silę atrakcyjną. Weterani dawnych konspiracji: Darasz, Stolzman,
Worcell zeszli do grobu w ciągu lat 50-tych, a ich następcy: Miłkowski, Żabicki,
Bulewski nie mieli tego autorytetu. Stary program Manifestu z Poitiers z 1836 r.
utracił aktualność z chwilą uwłaszczenia w dwóch niemieckich zaborach, do rosyj-
skiego zaś Centralizacja nie umiała dotrzeć z propagandą. „Demokrata Polski",
redagowany w Londynie, nawoływał na odległość szlachtę polską, aby darowała
ziemię chłopom i zrobiła powstanie — hasło, na które nikt nie reagował72. Centralny
Komitet Demokracji Europejskiej, z którym współpracowało TDP, grupował fran-
cuskich, włoskich, niemieckich, węgierskich rozbitków Wiosny Ludów, pozba-
wionych wpływu we własnych krajach. Na polskim i nie tylko polskim gruncie od-
rywały się od tej starej demokracji secesje szukające nowych dróg działania. Od-
rywały się w dwóch przeciwnych kierunkach: ku socjalizmowi i ku bonapartyzmowi.
Socjalistyczna secesja zarysowała się jeszcze przed wojną krymską, w gminie
Londyn Towarzystwa Demokratycznego Polskiego, gdzie przeważała „młoda"
emigracja. W 1855 r. została zawiązana Gromada Rewolucyjna Londyn z Zenonem
Świętosławskim na czele. Stawiano tutaj hasła uspołecznienia własności oraz rów-
nego zaspokajania potrzeb, bez względu na rodzaj pracy. Grupa ta współpracowała
z angielskimi czartystami i z Hercenem, należała też do Stowarzyszenia Między-
narodowego z 1856 r., które uważa się za prekursora I Międzynarodówki Robotni-
czej73. Na czoło Gromady Londyn wysunął się wkrótce Henryk Abicht, niedawno
(1857 r.) przybyły z Litwy, człowiek energiczny, późniejszy zapalony emisariusz.
Nie zdaje się, by Abicht zjawił się w Londynie jako wysłannik jakiejś organizacji,
której podówczas w Wilnie nie sposób się doszukać.
Natomiast Gromada Londyn okazała się pierwszą organizacją emigracyjną,
która począwszy od 1856 r. zwracała się do kraju z odezwami rewolucyjno-powstań-
czymi74. Akcja ta nasila się w 1858 r. w związku z oczekiwaniem wydarzeń między-
narodowych, a zwłaszcza rewolucji włoskiej. Latem t. r. w Bydgoszczy doszło do
spotkania wysłannika Gromad, Oborskiego (Ignacego lub Józefa) z kilku przedsta-
wicielami prowincji, m. in. z Guttrym. Ten ostatni odrzucił z oburzeniem statuty
Gromady jako zarażone furieryzmem i prudonizmem; do utworzenia poznańskiej
komórki spiskowej nie doszło75 i nie ma dotąd wystarczających dowodów
72 S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 114 n.
73 I. Koberdowa, Pierwsza Międzynarodówka i lewica Wielkiej Emigracji, Warszawa
1964,
s. 17, 33.
74 Odezwy z 25 IX 1856 i 23 V 1858. B. Jag. druki ulotne, sygn. 224768. Por. K.
Groniowski,
Problem rewolucji agrarnej, s. 78. /
75 Pamiętniki A. Guttrego, t. II, Poznań 1894, s. 18-22. W, Knapowska, Lud Polski,
Gromada
Rewolucyjna Londyn, „Kwartalnik Historyczny" 1955, s. 86 n.
55

na to, by Gromada Londyn nawiązała wtedy lub później rzeczywiste stosunki


z krajem76.
Właśnie dlatego, że inicjatywa Abichta zawisła tak zupełnie w próżni, mógł się
pod nią podszyć prezydent policji poznańskiej, Barensprung. Poczynając od sierpnia
1858 r. wszedł on w korespondencję z Londynem w imieniu fikcyjnego komitetu
spiskowego w Poznaniu, powielał sam ulotki Gromady Londyn i rozsyłał je przez
pocztę do osób, które chciał skompromitować. Spowodował też w listopadzie t. r.
przyjazd do Poznania emisariusza Jakuba Majewskiego, co dało powód do areszto-
wań. Barensprung, można to stwierdzić, działał z wiedzą swych przełożonych, a sta-
wiał sobie cel podwójny: dowiedzieć się, czy nie ma w Poznańskiem jakiegoś spisku
demokratycznego, a następnie do czego dążą i jakie mają powiązania demokraci
polscy w Londynie. Dowiedział się w istocie, że spisku na miejscu nie było i że lon-
dyńska Gmina nie jest bardzo groźna. Za to nabawił siebie i rząd przykrości, gdyż
Władysław Niegolewski, ziemianin i poseł do Sejmu pruskiego, wytropił tę prowo-
kację i w kwietniu 1859 r. wystąpił na ten temat z interpelacją w Izbie. W następ-
stwie Barensprung musiał ustąpić z prezydentury policji w Poznaniu, zresztą na
czas niedługi77.
Walka, jaką stoczył Niegolewski z policją pruską z wysokości trybuny w Ber-
linie, odbiła się głośnym echem w społeczeństwie polskim i miała dalsze następstwa.
Skompromitowała Gromadę Londyn, która już się nie podźwignęła z zadanego
ciosu. Skompromitowała też, przynajmniej w oczach klas posiadających, samą ideę
spiskowania — nieraz też odtąd w publicystyce konserwatywnej powracać będzie
oskarżenie, że wszelka akcja niepodległościowa jest robotą pour le roi de Prusse.
Inicjatywa Gromady spotkała się z niepowodzeniem nie tylko ze względu na
swój radykalizm, na kurs antyszlachecki. Słabość jej była także odbiciem ówczesnej
niewydolności ruchów rewolucyjnych na zachodzie. Zmiany, na jakie zanosiło się
w Europie, a naprzód we Włoszech w 1859 r., nie miały wyjść z obozu rewolucji.
Wojnę z Austrią o wyzwolenie północnych Włoch przygotowuje Napoleon III do
spółki z Cavourem. Wojna włoska mogła mieć dalsze reperkusje sięgające Bałka-
nów, Węgier i ziem polskich; to był argument w ustach i atut w ręku tej części de-
mokratów, którzy szukali współpracy z napoleońską Francją.
76 F. Biłgorajski, Pamiętniki o sprawie chłopskiej w 1863 r., Wrocław 1956, s. 27 n.,
opowiada
co prawda, że ok. 1861 w Białostockiem krążyły „pomiędzy włościanami różne pisma
buntownicze,
- - a między tymi egzemplarz tej samej proklamacji, która kursowała w Poznańskiem, a o
którą
poseł Niegolewski wytoczył sławny proces rządowi pruskiemu o prowokację". Odezwę tę
kolpor-
tował m. in. Edward Kiersnowski, późniejszy dowódca powstańczy (pseud. Grom).
Biłgorajski na
tej podstawie chce dowieść, że agitacja rewolucyjna w Białostockiem była pruską robotą.
Relacja
ta, niestety, nie daje nam pewności, czy odezwa, którą widział u „Groma" Biłgorajski, była
naprawdę
odezwą Gromady i czy „Grom" był naprawdę jej agentem.
11. Materiały do tej afery WAP Poznań. B. Oss. rps 9811, B.PAN rps 300, B. Czart, rps
5690,
s. 47-140. Korespondencja pseudokomitetu poznańskiego z Londynem ciągnęła się aż do
kwietnia
1860 r. Por. A. Wojtkowski, Plany powstańcze komunistów polskich w r. 1859, „Przegląd
Narodowy"
1921, t. II, s. 559-587. W. Knapowska, op. cit., s. 85-91.
56

STOSUNKI KRAJOWE MIEROSŁAWSKIEGO


Secesja „bonapartystowska" z TDP datowała się od wojny krymskiej, gdy tzw.
„Koło paryskie", któremu przewodzili generałowie: Mierosławski i Wysocki,
wbrew Centralizacji próbowało się angażować w tworzenie polskiej siły zbrojnej
na Wschodzie. „Koło" nie miało nazbyt mocnego poparcia w starszym pokoleniu
członków TDP; po wojnie za to zaczęło zdobywać sobie wpływy w kraju. Przyczynił
się do tego „Przegląd Rzeczy Polskich" wychodzący od jesieni 1857 r. pod umiejętną
redakcją Elżanowskiego. „Przegląd" znalazł sobie korespondentów we wszystkich
trzech zaborach i to w kołach nader „umiarkowanie" demokratycznych78; w War-
szawie, jakeśmy widzieli, kontaktowała się z nim grupa Jurgensa. W kołach tych,
jeżeli coś mogło wzbudzić nieufność do „Przeglądu", to osoba Mierosławskiego.
Za to młodzież (nawet ziemiańska) przybywająca z zaboru rosyjskiego do Paryża
po zawarciu pokoju, była wręcz zafascynowana postacią „czerwonego generała".
Ludwik Mierosławski już był przekroczył czterdziestkę i najświetniejszą część
swojej kariery miał poza sobą. Lecz ciągle jeszcze czuł się w doskonałej formie,
jako mówca, polityk i pionier sztuki wojennej; był przekonany, że nadchodzące
wypadki pracują dla niego. W Paryżu liczył na poparcie cesarskiego kuzyna ks. Na-
poleona, głównego pośrednika między Tuileriami a obozem rewolucji w Europie.
Co się tyczy kraju, Mierosławski czuł się wciąż wodzem kosynierów spod Miłosławia
i Wrześni, a więc liczył, że chłopów pociągnie za sobą. Szlachta zaś, rozumował,
nolens volens da pieniądze i pójdzie też do powstania, gdyż tylko Mierosławski-
-dyktator zabezpieczy ją przed „gniewem ludu", to znaczy przed powtórzeniem rzezi
galicyjskiej. Doprowadzić do powstania mógł, wedle jego teorii, tylko „polski stan
trzeci", którego pierwszych wysłańców dopatrywał się Mierosławski wśród otaczają-
cej go młodzieży. Tę młodzież chciał pozyskać sobie przede wszystkim, umiał zaś
wystarczająco operować patetycznym frazesem, szyderstwem, inwektywą, aby zaim-
ponować tym chłopcom, gotowym widzieć w nim męża opatrznościowego. Zbawienie
Polski i własne wyniesienie były dla Mierosławskiego jednym i tym samym; nie ukry-
wał też przed współpracownikami, że chce wziąć władzę rewolucyjną tak jak się
bierze kobietę, która „sama w ręce włazi"79.
Młodzież przybywająca do Paryża zbierała się w Czytelni Polskiej, w Passage
du Commerce. Tam, 25 VIII 1858 r. grupa młodzieży ofiarowała Mierosławs kiemu
szablę z napisem: „Jeszcze Polska nie zginęła". W tydzień potem urządzono ku jego
czci obiad składkowy80. Zapewne były to manifestacje wyreżyserowane. To nie
78 Do genezy „Przeglądu" por. w korespondencji J. N. Janowskiego list podpisany
„Faustyn'*
(Nowicki?), 6 IX 1857, oraz list K. Libelta 19 X 1857, B. Jag., rps 3685, t. II, k. 162, t. V,k.
112.
,9 Zwrot zanotowany przez Z. Milkowskiego, op. cit., t. II, s. 242, jest nieco bardziej
trywialny.
Por. M. Żychowski, Mierosławski, Warszawa t963, s. 469 n. (Dla tego okresu życia biografia
za-
wiera luki). Analiza wypowiedzi: S. Falkowicz, Idiejno-politiczeskaja borba w polskom
oswobodi-
lielnom dwiżenii 50-60-ch godów XIX wieka, Moskwa 1966, s. 81 n.
80 M. Żychowski, op. cit., s. 472. S. Falkowicz, op. cit., s. 86.

57

zmienia faktu, że młode pokolenie całe, bez wyjątku, było zafascynowane Miero-
sławskim. Przyznają się do tego liczni czerwoni działacze, którzy później stali się
jego wrogami. Na ten temat warto przytoczyć sąd człowieka starszego i zrównowa-
żonego, który już dawno od Mierosławskiego się oddalił, mianowicie Karola Li-
belta. — „Zapewne — pisał Libelt do J. N. Janowskiego — że L. nie zarobił sobie
ani u nas, ani indziej na taką pamiątkę, jaka go w dzień jego imienin spotkała. Atoli
jest to człowiek ze znakomitym talentem wojskowym, który się może wyrobić i być
kiedyś użytecznym; jest to człowiek, który się stał historycznym, acz dopiero prze-
szedł awanturniczą fazę dziejową; - - jest to na koniec człowiek przyszłości, bo imię
jego stało się uiudu popularnym i żadna zawiść tej popularności mu nie odbierze. - -
Młodzież to może więcej przeczuwa, niż rozumie, jej się podoba jego rzutkość, jego
nawet przesada. Widzą, że w nim duch wre, dlatego zakipić może, gdy u innych
dech ostyga to starością, to zwątpieniem, nie dziwota, że do niego sercem i myślą
przylegają"81.
Tęsknota do objawienia się „polskiego Garibaldiego" dawała Mierosławskiemu
szansę stania się wodzem narodu.
Kampanię propagandową w wielkim stylu rozpoczął Mierosławski głośną prze-
mową: „do młodego pokolenia", w 28 rocznicę Nocy Listopadowej. Wystąpił tam
z piorunującym atakiem na polski obóz pracy organicznej. Rzucał przekleństwo
zarówno na „rządnych Epsteinów", jak i na „liberalnych ordynatów", na burżuazję
i na Towarzystwo Rolnicze; dowodził, że praca organiczna zaszczepia narodowi
materializm i zgniliznę moralną oraz, że wzbogaca nie Polskę, a tylko rządy zaborcze.
Organicznikom przeciwstawiał Mierosławski wiecznie żywe hasło powstania, które
zapewni też własność ziemi całemu ludowi. Popisując się patetyczną, rozmyślnie
udziwnioną retoryką nazwał też mówca papieża „omniszonym podrzutkiem jezuitów,
co dzisiaj samemu sobie śpiewa w Sykstyńskiej kaplicy w haftowanych pantoflach
i chaldejskim szlafroku". Podniosła się na to wrzawa w konserwatywnym obozie,
Klaczko replikował broszurą pt. Katechizm nierycerski, Mierosławski zabrał głos
ponownie (9 III 1859) i tu pod adresem posiadającej szlachty uczynił jedno istotne
zastrzeżenie: „My szlachta błędna i wojująca niczego wam nie zazdrościmy, z ni-
- czego was obdzierać nie myślimy, - - ale umilknąć nie możemy, póki nie wypłacicie
do szeląga należnego spiskom naszym budżetu, należnego powstaniom naszym kon-
tyngensu, należnej całemu ludowi polskiemu wyprawy na chrześcijan wojujących
i na obywateli"82. Znaczyło to, że szlachta może być spokojna o swoje życie i mienie
pod warunkiem, że sfinansuje powstanie, weźmie w nim udział i pogodzi się z uwłasz-
czeniem chłopów.
Równolegle szły do kraju i inne, niepodpisane, teksty, jak ten, zaczynający się
od słów: „Wiosna bije nam w oczy najpotężniejszym blaskiem palącego się słońca".
81 List z 15 IX 1859, B. Jag. rps 3685, t. V, k. 130, 131.
82 Obie mowy przedrukowane L. Mierosławski, Przemowa na 28 rocznicę powstania
listopa-
dowego, Paryż 1859.
58

Odezwa ta zapowiadała wojnę, poruszenie Włochów i Węgrów, bliskie powstanie.


Zwracała się do młodzieży studenckiej i rzemieślniczej, do „uczciwego ludu, natchnio-
nego miłością Ojczyzny". — „Cóż nas mogą obchodzić owi wielcy panowie, —
cała ta niby starszyzna narodu, która od wieku nim frymarczy, a zawadza ciągle
rwącemu się życiu do wyswobodzenia Ojczyzny, do jej wolności? Nie zważajmy na
nią, odsuńmy ją precz! - - Czyż jeszcze za mało krwi i łez przesiąkło ziemię naszą?
Jeszcze za mało, krzyczą dyplomaci, czekajcie, czekajcie, bo jeszcze nie nadeszła
chwila, pierwej Moskwa cała musi powstać, a my dopiero za nią. O bracia nasi,
sam Bóg by się od nas odwrócił z gniewem za taką gnuśność. Czas więc, bracia,
czas"83.
I ta odezwa, sądząc z tonacji i stylu, wyszła z kuźni Mierosławskiego. Głos jego
docierał na razie do szczupłych jedynie grupek, nie było organizacji, która by roz-
prowadzała te druki. Aż do października 1859, jak zobaczymy niżej, Mierosławski
nie miał bezpośredniego wpływu na żadną organizację krajową. A tymczasem
wiosną i latem tego roku w kraju zaczęło się już coś dziać na własną rękę.
83 Litografowane pół stroniczki, bez tytułu, podpisu i daty B. Jag. sygn. 224768, cz. II, nr
3
Treść wskazuje na wiosnę 1859 r.

Rozdział trzeci
PIERWSZE WYSTĄPIENIA ULICZNE
BUNT AKADEMII
W końcu września 1858 r. przybył ponownie do Warszawy Aleksander II. Wi-
tano go i tym razem entuzjastycznie. Klasy posiadające zdobiły dywanami balkony
na trasie jego przejazdu, arcybiskup Fijałkowski witał go w katedrze słowami: „Naj-
miłościwszy Królu, Panie nasz!" Mało tego: „warszawscy ulicznicy otaczali po-
wóz cesarski, krzyczeli wiwat, czepiali się za stopnie i z tyłu ekwipaża, rzucali w górę
czapki"1. Miało się jednak okazać, że ten wiemopoddańczy nastrój nie jest jedno-
myślny. Do Warszawy na spotkanie cara przybył ks. Napoleon Bonaparte, aby
wysondować go na temat stosunku Rosji do sprawy włoskiej. Popularnemu napoleo-
nidzie warszawiacy też wyprawili owację, która władzom bynajmniej do smaku
nie dopadła. „Byłem na peronie Kolei Wiedeńskiej z kolegami, pisał Kraushar, wów-
czas uczeń szkoły realnej i wraz z nimi krzyczałem: Vive Napolćon. -- Policja
rozegnała nas, aleśmy się nakrzyczeli do syta"2. Władze istotnie starały się odgro-
dzić napoleonidę od Polaków, ale gość dobrze odczuł warszawskie nastroje3. Na
Nowy Rok 1859 r. Napoleon III ostentacyjnie podkreślił ochłodzenie stosunków
z Austrią. Zaraz też w Lombardii i Wenecji zaczęły się demonstracje-antyhabs-
burskie. W marcu doszło do podpisania tajnego układu francusko-rosyjskiego, który
zapewniał życzliwą neutralność Rosji w nadchodzącej wojnie*. W związku z tym
1 „Russkaja Starina" CXVHI (1904), s. 151 n., ogłosiła perlustrowany list pisany do
Paryża
(zapewne do Hotelu Lambert) z Warszawy, 26 DC 1860. Data jest pomylona, tego dnia cara
nie
było w Warszawie. W grę może wchodzić albo 26 DC 1858, albo 26 X 1860. Przyjmujemy
pierwszą
z tych dat, gdyż w 1860 r. entuzjazmu dla cara już w Warszawie nie było. Do lojalnych
nastrojów
warszawskiej ulicy por. wierszyk ku czci Aleksandra II cyt. S. Kieniewicz, Społeczeństwo
Królestwa
Polskiego w powstaniu styczniowym, IXPowszechny Zjazd Historyków Polskich, Powstanie
styczniowe,
referaty, Warszawa 1963, s. 13 n.
2 A. Kraushar, Kartki z pamiętnika A Ikara, t. II, Kraków 1913, s. 14. S. Rybicki,
Wspomnienia
[w:] Spiskowcy i partyzanci, s. 439. Por. W. Pizyborowski, H. I, s. 227 n.
3 Relacja ks. Napoleona spisana w 1868 r., E. Hauterive, Mission du Prince Napoleon i
Var-
sovie, „Revue des deux Mondes" 1928, s. 831-841. Por. raporty Segura, 1 X, 8 XI 1858, AE,
Con-
sulat Varsovie, t. IX, k. 127, 142.
* W. Riewunienkow, Polskoje wosstanije 1863 g. i jewropiejskąja diplomatija, Leningrad
1957,
s. 27-31.
60

prasa w zaborze rosyjskim mogła z dużą swobodą pisać o bliskim wyzwoleniu


Włoch.
W lutym 1859 r. zmarł w Paryżu Zygmunt Krasiński. Późnym wieczorem 27 lu-
tego zwłoki poety nadeszły do Warszawy. Nikt o tym nie ogłaszał, mimo to przed
Dworcem Wiedeńskim zeszło się „wiele bardzo osób z samej inteligencji. - - Po 12 wy-
niesiono trumnę, nieśliśmy ją [akademicy] w kilkunastu, a paręset osób postępowało
w milczeniu, parę pochodni zapalono, a sotnia kozaków z policmajstrem zamykała
pochód". Ciało złożono w krypcie u Kapucynów, gdzie też odprawiono nabożeństwo
nazajutrz o 6 rano. „Po czym kapucyni z licznym bardzo orszakiem parę tysięcy
wynoszącym odprowadzili do rogatki petersburskiej", skąd furgon ze zwłokami
odjechał do Opinogóry. „Wszystkich nas zawrócono od rogatek. Policja była w kom-
plecie" — wspomina uczestnik5.
Kółka młodzieży postanowiły kontynuować tę manifestację. Działał tu przykład
Wenecji i Mediolanu, wojna w Lombardii wisiała już na włosku. W piątek 18 marca
zamówiono w kościele popijarskim mszę żałobną za dusze trzech wieszczów: Adama,
Juliusza i Zygmunta. Tłum zebrał się w kościele, ale policja zakazała nabożeństwa.
Władze twierdziły, że pomysł manifestacji wyszedł z Akademii Medycznej. Janowski
bardzo stanowczo twierdzi, że była to inicjatywa Koła Kaplińskiego6.
Niedoszłe nabożeństwo „za poetów" miało swoje dalsze konsekwencje. Wcześ-
niej jeszcze, bo w połowie lutego, kurator Muchanow zwrócił się do Petersburga
z projektem obostrzenia w Akademii Medycznej systemu egzaminów, a zwłaszcza
zaprowadzenia egzaminu przejściowego po I roku, którego nie przewidywał regu-
lamin. Egzamin taki, zdaniem Muchanowa, pozwoliłby na odsiew studentów nie-
prawomyślnych, którzy politykowali zamiast się uczyć. Po incydencie z 18 marca
Muchanow ponaglił swój wniosek twierdząc, że szkodliwa bezczynność zachęca
tylko młodzież do antyrządowych wystąpień. Decyzja ministra oświaty o nadprogra-
mowym egzaminie datowana 8 maja przyszła do Warszawy w końcu tegoż miesiąca
i została ogłoszona w prasie7.
„Kurzyna spostrzegł, że dwuletnia praca jego i zabiegi około utrzymania pro-
pagandy spisku w Akademii upaść przez ustawę musiały"8. Czy odniósł się w tej
sprawie, jak chce Janczewski, po radę do Mierosławskiego, rzecz wątpliwa: nie ma
dowodu, by miał z nim już wtedy stosunki, a i czasu nie było na korespondencję
z Paryżem. Pomysł Kurzyny był na pewno zręczny: zorganizował protest studentów
przeciw egzaminowi, poparty zbiorowym podaniem się do dymisji. Nie przeforsował
tej decyzji łatwo: studentom, którzy uczyli się, a nie politykowali, nie uśmiechało się
5 Relacja Adama Maślankiewicza, B. Nar. rps 6546, k. 1.
6 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. III, s. 148. W. Przyborowski, H. I, s. 272, mylnie
przypisuje
inicjatywę Kurzynie, Majewski zaś (Zeznania śledcze, s. 284) — Jurgensowi.
7 B. Bartkiewicz, Szkoła Główna Warszawska, t. II, Kraków 1901, s. 56-58, K.
Poznański,
Reforma szkolna, s. 52-54.
8 Relacja Janczewskiego, Zbiór zeznań, s. 116-118; Majewskiego, Zeznania śledcze, s.
188,
Kurzyny — „Przegląd Rzeczy Polskich" 20 X 1859, s. 42-45. Odpowiedź na artykuł, s. 7 n.
61

przerwanie studiów. Również profesorowie zwracali się do młodzieży, aby nie szko-
dziła sama sobie i nie narażała na szwank instytucji. Odbyło się w tej sprawie kilka
wieców, jeden z nich „za rogatkami praskimi na wzgórzach piaszczystych w okolicy
wsi Ząbek4'. Spory przechodziły w kłótnię, wrzawę, a nawet szturchaninę. Na koniec
większość studentów poparła Kurzynę, po czym uznano, że uchwała większości
obowiązuje wszystkich. Może by nie powzięto decyzji tak pochopnej, gdyby nie to,
że głowy już się. paliły młodzieży: wojna zaczęła się, Francuzi wkroczyli do Lom-
bardii. W sobotę 4 czerwca w Pałacu Staszica 214 studentów złożyło jeden po drugim
w kancelarii rektora podania o dymisję. Był to ni mniej, nie więcej, tylko dzień
bitwy pod Magenta.
„Bunt Akademii" był zdarzeniem dużej wagi przede wszystkim dlatego, że
rozdwoił społeczeństwo. Pośród starszego pokolenia jedni oburzali się na dziecinadę
i „smarkaterię", inni nie ukrywali satysfakcji, że ktoś się wreszcie zaborcy przeciw-
stawił. Ale i wśród studentów nie utrzymała się jednolita postawa: pod naciskiem
rektora „najpierw 24 studentów, a w kilka dni później jeszcze 42, wycofało swoje
podania". Władze podjęły śledztwo, Kurzyna i Jaśniewski zostali wydaleni z War-
szawy do miejsc urodzenia i pod nadzór policji, dziewięciu innych relegowano
z uczelni9. Pozostałym pozwolono powtarzać rok, jeśli obiecają poprawę. Większość
prostestujących, ogółem 121, głównie z II roku — przeniosła się jednakże na inne
uczelnie, przeważnie do Kijowa101. Skutek był ten, że w Akademii stanęły naprzeciw
siebie dwie grupy studentów: ci którzy nie protestowali, lub cofnęli protesty, i przeszli
na rok następny — oraz ci, którzy mieli repetować I lub II rok z racji swej nieugiętej
postawy. Wówczas to, jak twierdzi Janczewski11, przyjęły się w Akademii dla okreś-
lenia tych dwu ugrupowań nazwy: białych i czerwonych. Były to więc pierwotnie
przezwiska, jeśli nie wyzwiska; dopiero w dwa lata potem nazwy te zostały przyjęte
przez określone polityczne obozy.
Nie wiadomo, czy Jankowski miał jakikolwiek udział w konflikcie egzamina-
cyjnym. Istnieje natomiast ślad innego posunięcia z jego strony: wysłał on agenta
do Paryża dla porozumienia się z emigracją. Tym agentem był Franciszek Godlew-
ski. Ślad jest następujący: Zygmunt Miłkowski opowiada w pamiętniku, jak to
pod koniec lata 1859 r. udał się z Paryża do Mołdawii, aby tamtędy szukać spisko-
wych kontaktów z Ukrainą. Mówi zaś o tym pomyśle, że „powziętym on został
w porozumieniu z Godlewskim, wysłańcem organizacji warszawskiej, w uznaniu
potrzeby objęcia — wobec przywidywać się dających wypadków — siecią organiza-
cyjną całej, w dawnych granicach, Polski"12. „Organizacją warszawską" mogły
9 Konsula brytyjskiego Simmonsa dziwiły te represje jako zbędne. Twierdził, że
podniecenie
sprawami włoskimi „is mistaken for political excitement, but never at any time was there less
cause
for apprehension". Mas ludowych wojna nie interesuje, one boją się tylko branki. Raport z 13
VI
1859 PRO FO 65/538. Przeciwnie Segur twierdził 27 VI1859, ze Solferino rozradowało w
Warszawie
nawet straganiarki. AE Consulat Varsovie, t. DC. s. 265.
10 Idę za liczbami Poznańskiego, nieco odmiennymi od Bartkiewicza.
11 Potwierdza to Majewski: Zeznania śledcze, s. 4, 190.
12 Z. Miłkowski, op. cit., t. II, s. 270.
62

być wówczas tylko koła Jankowskiego13. A „przewidywać się dające wypadki"


rozgrywały się właśnie we Włoszech. Po Magencie 24 czerwca Austriacy ponieśli
drugą klęskę pod Solferino. W ślad za tym, 12 lipca, Napoleon III zawarł pośpiesznie
z Franciszkiem Józefem rozejm w Villafranca. Kampania urwała się, lecz sprawa
włoska miała rozwijać się dalej. Niewykluczone, że Godlewski zjawił się w Paryżu
jeszcze przed zakończeniem wojny, choć misji swej dopełnił już po Villafranca14.
Twierdzić miał, że „działalność rozpoczęta [w Warszawie] miała na celu powstanie
nie jako ewentualność już, ale jako zamiar, którego dokonanie wymagało organizacj
uprzedniej i przygotowań".
Dalszy, znamienny szczegół: Godlewski, przynajmniej na razie, zwrócił się
w Paryżu nie do Mierosławskiego, jakby można było oczekiwać, ale do paryskiego
„kółka" członków TDP, które składali w tym czasie: Elżanowski, Wysocki (chwilowo
nieobecny), Mazurkiewicz, Ordęga i wymieniony Miłkowski. „Kółko" zaś było
skłócone z Mierosławskim od zakończenia wojny krymskiej. Jenerał zmierzał do
dyktatury i nie potrzebował kontrolerów; zaś Elżanowski i spółka chcieli z nim
współpracować, ale podejrzewali nie bez racji, że Mierosławski działa za ich ple-
cami. Co się tyczy Miłkowskiego, próbował on od roku pogodzić oba skrzydła
Towarzystwa Demokratycznego: londyńskie i paryskie. W związku z tym dał się
obrać do Centralizacji, chociaż nie popasał w niej długo. Mierosławskiemu na wy-
jezdnem z Paryża zaręczał, że organizacja, do której przystępuje, jego właśnie
Mierosławskiego, powoła na naczelnego wodza w chwili wybuchu powstania zbroj-
nego. Po drodze do Mołdawii Miłkowski zatrzymał się we Lwowie. Trafił tu do śro-
dowiska demokratów skupionych wokół redakcji „Dziennika Literackiego". I im
powiedział, że w Warszawie istnieje komitet o składzie mu nieznanym, komitet,
który przygotowuje powstanie15. Wiadomość ta nie była zgodna z prawdą: komi-
tetu żadnego w Warszawie nie było; nie wiadomo, czy Miłkowskiego wprowadził
w błąd Jankowski, czy też jego wysłannik Godlewski.
Od«lata 1859 r. szukać miały kontaktu z krajem dwa paryskie ośrodki demokra-
tyczne: grupa Elżanowski-Wysocki tudzież Mierosławski. Programowych, ideolo-
gicznych różnic trudno się między nimi dopatrzyć, były za to różnice taktyki i zwłasz-
cza personalne. Mierosławski w oczach klas posiadających w kraju sprawiał wrażenie
większego radykała; naprawdę jednak wcale nie wykluczał współpracy ze szlachtą.
Mierosławskiego i Elżanowskiego zabiegi miały się też krzyżować nieustannie.
Przypomnijmy, że tegoż lata 1859 r. i Mierosławski (przez Sarneckiego), i Elżanowski
(przez Żmichowską) zwracali się do Jurgensa — i obaj też spotkali się z odmową
współpracy.
13 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. III, s. 87,153, stwierdza, że Godlewski należał
pierwotnie do
koła Kaplińskiego, a następnie przeszedł do Jankowskiego.
14 Miłkowski wymienia go wśród spotykanych w Paryżu po 1858 r., co nie jest możliwe,
bo
gdyby bawił w Paryżu od roku, nie mógłby występować jako wysłannik z Warszawy.
Miłkowski
zaś wyjechał do Mołdawii w końcu sierpnia. Z. Miłkowski, Od kolebki przez życie, t. II, s.
241,
269, 271.
15 Miłkowski, op. cit, t. II, s. 276-282; tenże, W Galicji i na Wschodzie, Poznań 1880, s.
1.
63

Właśnie na wyjezdnym z Paryża Miłkowski ogłosił w „Przeglądzie Rzeczy Pol-


skich" dwa artykuły pt. O powstaniu polskim. Pierwszy z nich był poświęcony po-
trzebie, drugi zaś możliwości powstania. Powstać trzeba — twierdził autor — po-
nieważ kraj niszczeje w niewoli. Polskę przywrócić może tylko wojna europejska,
ale „podobieństwo takiej wojny przypuścić można w takim tylko razie, jeżeliby
Polska sama ją wywołała".
Powstać i zwyciężyć można, należy tylko zawczasu rozbudować „kadry pow-
stańcze —. Kilku ludzi w każdym powiecie aż nadto wystarcza —. Organizacja
powstańcza neutralizuje organizację nieprzyjaciela. Jest to urząd polski, narodowy,
przeciwpostawiony moskiewsko-austriacko-pruskiemu i mający za zadanie znisz-
czenie i zastąpienie tego ostatniego". I dalej zapewniał autor: „Trudno przypuścić,
aby dobrze przygotowane powstanie miało się nie udać". Kilkuset ludzi może oczyś-
cić gubernię, a każda gubernia bez trudu wystawi korpus 30 tys. Broń należy zgro-
madzić zawczasu „na jakim bądź punkcie globu ziemskiego". Wystarczy na to, by
szlachta odjęła z wydatków na zbytki jedną tysiączną część swoich dochodów16.
Miłkowski — „T. T. Jeż" — był w przeciwieństwie do Mierosławskiego czło-
wiekiem prawym i patriotą bezinteresownym. Unosiła go jednak fantazja literacką,
a może też uważał, że trzeba przedstawić powstanie jako niezawodne, jeżeli chce
się zawczasu przyciągnąć ludzi do owych niezbędnych kadr. Rozumowania jego,
pisane jasną i jędrną polszczyzną, młodzież polska przyjmowała z entuzjazmem,
własne pragnienia biorąc za rzeczywistość. Mieściła się tu już w zarodku koncepcja
„tajnego państwa polskiego", wcielana w życie przez Komitet Centralny Narodowy
w 1862 r. Aksjomatami stały się też dla czerwonych takie twierdzenia: że powstanie
polskie powinno wywołać interwencję mocarstw, że „w kilka tygodni można wymusz-
trować i wyrobić żołnierza", że nie zabraknie także przedsiębiorców, którzy dla
zysku dostawią każdą ilość broni „na czas i miejsce naznaczone". Próbowały zbijać
te tezy „Wiadomości Polskie", dowodząc, że partyzantka jest w naszych warunkach
niepodobieństwem strategicznym i ekonomicznym. Rok 1863 miał ujawnić, jak
bardzo mylili się w swych założeniach: i zwolennicy, i przeciwnicy powstania.
PIERWSZY KOMITET SPISKOWY
Jankowski wolał, jakeśmy widzieli,'mieć do czynienia w Paryżu z Elżanowskim,
niż z Mierosławskim. Lecz wiemy też, że ułatwił wyjazd za granicę wydalonemu
z Warszawy Kurzynie; Kurzyna zaś oddał się w Paryżu na rozkazy — właśnie
Mierosławskiemu. „Dla generała był to nabytek bezcenny"17. Pisze on w Pamięt-
nikach: „Misję Ignacego Maciejowskiego do zawiązania pierwszego regularnego
komitetu w Warszawie czyni zbyteczną przybycie Jana Kurzyny z mandatem od X,
od już przez nich sprzysiężonej Akademii Medycznej; tym posłem cały związek
16 „Przegląd Rzeczy Polskich" 16 VII, 24 VIII 1859.
17 A. Szelągowski. Polska jej dzieje i kultura, t. III, Warszawa 1930, s. 330.
64

oddaje się pod nieograniczoną władzę jen. Mierosławskiego pod warunkiem, ze


X będzie jedynym jego odpowiedzialnym agentem w kraju, a Jan Kurzyna jedynym
między nimi dwoma pośrednikiem"18. Wynika stąd, że Mierosławski nie miał aż
do tej chwili (październik 1859) regularnych stosunków z krajem, że chciał posłużyć
się w tej sprawie Maciejowskim, gdy spadł mu jak z nieba Kurzyna, wysłannik
Akademii Medycznej.
„Iksem" zaś, reprezentującym pozostałych w uczelni akademików, był Karol
Majewski, mężczyzna wówczas lat 26, najmłodszy z jedenaściorga rodzeństwa,
członek nieźle sytuowanej i wybijającej się inteligenckiej rodziny19. Po ukończeniu
agronomii w Marymoncie Majewski przez kilka lat zarobkował jako oficjalista,
ale w 1858 r. powrócił do Warszawy i zapisał się do Akademii Medycznej. Myślał
o odegraniu politycznej roli, stał się też prawą ręką Kurzyny w tworzonej przezeń
organizacji studenckiej. Był tylko wolnym słuchaczem w chwili zatargu egzamina-
cyjnego, a więc nie musiał zająć w owej chwili określonego stanowiska. Został pełno-
prawnym studentem od nowego roku szkolnego i łatwo zajął miejsce kierownicze,
jako jeden z niewielu aktywistów, którzy ostali się w Akademii. On też zreorganizował
w jesieni 1859 r. Stowarzyszenie Bratniej Pomocy, na wzór „ogółów" samokształ-
ceniowych w wyższych uczelniach Cesarstwa.
W zeznaniu swym Majewski twierdzi stanowczo: „Żadnych więc zobowiązań
względem Kurzyny i Mierosławskiego nie miałem i nie czyniłem"20. Oto jednak,
co pisał do Majewskiego Kurzyna w pierwszym zaraz liście z Paryża, 10 października:
„O potrzebie, o konieczności fatalnej rychłego powstania przez wszystkie fas et
nefas, pod karą zupełnej śmierci naszego obumierającego organizmu, niewiele by już
można i potrzeba było powiedzieć. — Wyparci z Poznańskiego, a niemalże zupełnie
zagrożeni przez Moskwę utratą bezpowrotną całego Zabuża przy regulacji włoś-
ciańskiej, pomnażającej o kilka milionów moskiewskich obywateli"... Polacy nie
mają innego wyjścia, prócz powstania. List ujmował w trzech punktach żądania
Mierosławskiego: „1) fundusze, tzn. że kraj dostarczy środków pieniężnych gene-
rałowi ; 2) legiony, czyli że Mierosławski przygotuje siłę zbrojną poza krajem i 3) dyk-
tatura, czyli że kierunek całej akcji politycznej i wojskowej pozostanie niepodzielnie
w ręku generała"21.
18 Pamiętniki L. Mierosławskiego, s. 4. Majewski potwierdza, że dał Kurzynie
„rekomendacje"
do Maciejowskiego „bawiącego wówczas w Paryżu". Był to kolega Majewskiego z
Marymontu.
Zeznania śledcze, s. 189.
19 Zeznania śledcze, s. XX, 175 n. W. Rudzka, Karol Majewski, i. 4 n. Z. Janczewski w
„Za-
rysie powstania" określił Majewskiego: „czełowiek chitryj i pronyrliwyj, kak wsjaky
wykriest",
po czym skreślił ostatnie 3 słowa. Podejrzenie o neofityzm nie zdaje się uzasadnione. Por. M.
Mieses,
Polacy chrześcijanie pochodzenia żydowskiego, t. II, Warszawa 1938, s. 112 n.
*' Zeznania śledcze, s. 189.
11 List ten dziś zaginiony, znany tylko ze streszczenia i wyjątków cytowanych przez A.
Sze-
lągowskiego, op. cit., s. 330 n. W. Rudzka, Karol Majewski, s. 29, prześlizguje się nad tym
listem
cytując tylko z odpowiedzi Majewskiego zwrot, że „powstańcze wyznanie wiary" Kurzyny
„ogłu-
szyło go, wstrząsnęło i ogromnie zdziwiło".

65

„Teraz dopiero — pisze Szelągowski — na dane hasło z Paryża zawiązuje się


spisek w Warszawie". Nie było to zupełnie tak: zawiązki spisku istniały w Warsza-
wie od roku, brakowało jeszcze tylko władzy, tzn. komitetu, ale Jankowski, jak .
zobaczymy za chwilę, zmierzał do utworzenia komitetu jeszcze przed latem tego
roku. Wdanie się Kurzyny ułatwiło sprawę o tyle, że doprowadziło do porozumienia
dwu warszawskich ośrodków: Jankowskiego i Majewskiego. i
W końcu października Godlewski wracał z Paryża do Warszawy. Wiózł m. in.
pisma Kurzyny do Jankowskiego oraz do Asnyka (Asnyk po „buncie" Akademii
przeniósł się, jak wiemy, do Wrocławia). Jankowskiemu wymawiał Kurzyna dzia-
łanie na własną rękę; Asnykowi dawał do zrozumienia, że kraj powinien się zająć
propagandą rewolucyjną i dostarczyć kadr — kierownictwo pozostać winno za gra-
nicą22. Jankowski odpisał Kurzynie 23 listopada; z listu tego dochował się nastę-
pujący wyjątek: „K. M[ajewski] i B. D[ehnel] okazują mi brak zaufania i nie wiem
czemu, gdy wielu dobrze Ci życzących chce przyjść Ci z pomocą, pozwalają tylko
niektórym, wybranym, na koniec sprzeciwiają się połączeniu z E. K[aplińskim]
i innymi"23. list ten wskazuje, że fuzja konspirujących grupek jeszcze wtedy postę-
powała opornie. Ale oto w początku grudnia Jankowski odpisuje Asnykowi na list
z 30 listopada, pisany z Wrocławia, pod wrażeniem rocznicy listopadowej: „Za- :
pewne dowiedziałeś się od Jana Kurzyny o dojściu do skutku naszej kompanii
(o sostojawszejsja kompanii naszej) celem dźwignięcia gmachu, zamierzonej jeszcze
za bytności waszej w Warszawie, teraz więc zakładamy fundament, przygotowując
pomału materiały, aby budowa była trwała (proczna)"24. W końcu więc listopada
doszło do porozumienia: Majewski wysłał wówczas do Kurzyny list, „który wprawił
go w zachwycenie". Kurzyna w odpowiedzi zachęcał Majewskiego „do zbliżenia
i pogodzenia z Jankowskim"25. j
Jedyne źródło do zawiązania tego komitetu to zeznanie samego Majewskiego.
Mówi on, że wybrano komitet „na zebraniach kilkunastu młodzieży u mnie przy
Chmielnej ulicy"26. Z tych kilkunastu Majewski wymienia osób 12 (innych nie '
pamięta). Ze strony Jankowskiego byli to: Nowakowski (Szkoła Sztuk Pięknych),
Wereszczyński i dwaj Frankowscy. Z Majewskim raczej niż z Jankowskim związani
byli w tej chwili: Bolesław Dehnel i Stanisław Krzemiński. Bracką Pomoc krakowską
reprezentował Stanisław Ldwenhardt, a berlińskich studentów Banzemer — skądinąd }
warszawiak. Majewski wymienia nadto Rafała Krajewskiego, który należał do koła ]
'i
22 Oba listy datowane 29 X 1859; pierwszy zreferowany przez G, Frumienkowa, Krużok
Jan- }
kowskogo, „Woprosy Istorii" 1955, nr 1, s. 114, drugi przez A. Szelągowskiego, op. cit., s.
332. ]
Por. AGAD, Skorowidz Komisji Śledczej nr 3816.
23 Fragment w tłumaczeniu rosyjskim. AGAD Skorowidz Komisji Śledczej nr 3822.
Jankowski
przyznał się w śledztwie, że E. K. oznaczało Kaplinskiego, twierdził, że miał na myśli składki
na
niezamożną młodzież.
24 G. Frumienkow, Kruiok Jankowskogo, s. 114. Por. AGAD, Skorowidz Komisji
Śledczej,'
nr 3817.
15 Wzmianki o liście Kurzyny do Majewskiego, 10 XII 1859, W. Rudzka, Karol Majewski, s.
27.
26 W innym miejscu mówi o 19 uczestnikach. Zeznania śledcze, s. 195 n.
66

Jurgensa i co najwyżej występować mógł w roli obserwatora27. Zebranie poprze-


dziły w istocie jakieś rozmowy z Jurgensem28, a także z kołem Kaplińskiego29.
Nie wymienia natomiast Majewski Godlewskiego, wysłannika Mierosławskiego
i Kurzyny, najbardziej chyba zainteresowanego w dojściu porozumienia do skutku.
Nie było nikogo z uniwersytetów Cesarstwa, chyba że w samym Jankowskim widzieć
będziemy agenta Związku Trojnickiego.
Zebranie tu opisane obrało komitet w składzie: Jankowski, Dehnel, Krzemiński,
Wereszczyński, Majewski. „Wybór ten świadczył — pisze Przyborowski — że Jankow-
ski opanowawszy koło akademików prawie całkiem usunął jego przedstawicieli od
wszelkiego udziału w tym pierwszym z porządku komitecie rewolucyjnym"30. Nie jest
to ścisłe — między innymi dlatego, że lcomitet nie przetrwał długo w tym składzie.
Krzemiński zaraz potem wyjechał za granicę, Wereszczyński zaś do Kijowa31. Wśród
trzech pozostałych Dehnel grał rolę pośrednika między Jankowskim a Majewskim.
Ten ostatni pełnił w komitecie funkcje „podskarbiego, czyli kasjera". Jasne jest zresz-
tą — czego Majewski nie przyznaje — że przewodniczył Komitetowi Jankowski32.
„Komitet ten był praojcem byłego Komitetu Centralnego" — pisze Berg33,
niesłusznie jednak. Komitet Jankowskiego okazał się dziełem nietrwałym, rozpadł
21 Zupełnie mylna klasyfikacja wymienionych przez Majewskiego osób: M. Berg,
Zapiski
o polskich spiskach, X. I, s. 99. W. Przyborowski, H. I, s. 313. Pomijam w wyliczeniu Leona
Fran-
kowskiego, który miał wtedy lat 16 i chodził jeszcze do szkoły. Majewski pisze: „Pamiętam
— braci
Frankowskich, a głównie Jana", Zeznania śledcze, s. 195.
28 Pamiętnik J. Maykowskiego,Łw6w 1909, s. 20, opisuje zebranie z 1859 lub 1860 r., na
któ-
rym Jurgens wpływał na grupę młodzieży: „aby nas powstrzymać od zakładania czegoś
oddzielnego
i skłonić do połączenia się z nim". Majewski „oparł się i usunął", lecz pozostali poszli za
Jurgensem.
W. Przyborowski, łoc. cit., sądzi, że Jankowski naprzód pertraktował z Jurgensem, a widząc,
że go
nie przekona, zwrócił się ku akademikom.
29 J. Kurzyna do B. Dehnela 29 X 1859, cyt. W. Rudzka, Młodzież Kongresówki, s. 212.
J. K.
Janowski, Pamiętniki, t. III, s. 154-157, opisuje dyskusję w tym kole na przełomie
października
i listopada. Poglądy Mierosławskiego reprezentował na nim Z. Sarnecki. Zebrani odmówili
udziału
w konspiracji. W. Rudzka, Karol Majewski, s. 26, mylnie traktuje wszystkie te zebrania jako
toczące
się w jednym gronie. Por. F. Ramotowska, op. cit., s. 187.
30 W. Przyborowski, H. I, s. 314, z dodatkiem, że utworzono go „pod dziwaczną nazwą
«Ka-
pituły warszawskiej*". Nazwa „kapituła ruchu warszawskiego" pojawiła się w odezwie
Mierosławskie-
go z 1 III 1861 r. na określenie kierownictwa podporządkowanych mu kół czerwonych. Z.
Janczewski
w „Zarysie powstania" twierdzi, że Mierosławski dawał tę nazwę kołom Jankowskiego. Nie
ma
śladu, by ktokolwiek w Warszawie posługiwał się tą nazwą, czy to dla określenia Komitetu
zawią-
zanego w listopadzie 1859, czy jakiegokolwiek innego ciała.
31 Przed końcem 1859 r. był już w Paryżu: K. Górski, Stanisław Krzemiński, Wilno
1936, s. 21.
Majewski w zeznaniu, loc. cit., twierdzi, że Krzemiński do chwili wyjazdu miał w zarządzie
„bi-
bliotekę tajną miejską", tzn. oddzielną od biblioteki akademików. Wyjazd Wereszczyńskiego
do
Kijowa Majewski zdaje się umieszczać w kwietniu 1860 r. Bardziej prawdopodobna jest
wcześniej-
sza data początku semestru uniwersyteckiego.
32 Ze zwykłą chełpliwością zeznaje więc Majewski, loc. cit.: „Za moją poradą przyjęto
za-
sadę urządzenia się podobnego jak w Akademii i Szkole Sztuk Pięknych".
33 M. Berg, op. cit., 1.1, s. 100. Toż A. Szelągowski, op. cit., s. 331: „Tak powstał
zawiązek
przyszłego Komitetu Centralnego, z którego wyrósł późniejszy Rząd Narodowy".
67

się po upływie niewielu miesięcy. Rozsadziła go rozbieżność poglądów i celów,


stopniowo ujawniająca się pomiędzy sojusznikami: Jankowskim i Majewskim,
pomiędzy nimi dwoma a Mieroslawskim.
Jankowski od początku działalności w Warszawie stawiał sobie za cel przygoto-
wania powstańcze. Współpracy z Mieroslawskim nie wykluczał, ale nie zamierzał
poddawać mu się na ślepo — tu leżało źródło konfliktu. Co zaś tyczy się zamiarów
Majewskiego, o nich, jak mówi poeta, „nikt pewnie nie wiedział ni pierwej, ni po-
tem". Nie sposób bowiem przyjmować dosłownie ani jego deklaracji w Cytadeli,
ani luźnych zapisek w Dzienniku. Z działalności zaś Majewskiego wynika, że zmierzał
on niezmiennie do utrzymania się u steru wydarzeń: nie dla zaspokojenia własnych
ambicji, jak to czynił Mierosławski, ale dla sterowania w określonym kierunku.
W 6 lat później, po przeczytaniu zeznań Majewskiego w X Pawilonie, towarzysz
jego prac Oskar Awejde oświadczył, że aż dotąd zupełnie mylnie pojmował charak-
ter Majewskiego. Miał go za rewolucjonistę, tyle że rozumniejszego, głębszego,
liczącego się ze środkami i dlatego dbałego o utrzymanie kontaktów ze wszystkimi
obozami, aż do białych włącznie. Lecz obecnie (pisze Awejde) przekonałem się,
że Majewski „był nie rewolucjonistą, ale doktrynerem, który eksploatował (zresztą
w najlepszej woli i czystej wierze) wszystko i wszystkich na rzecz jakiegoś nieokreś-
lonego i niepojętego środka (serediny); albo też Majewski był konserwatystą, sam
sobie z tego nie zdając sprawy; zaś jego rewolucjonizm był tylko daniną, spłaconą
swoim czasom, dążeniom chwili, której poddawali się wszyscy, z woli, czy niewoli"3*.
Nie postawiono tu kropki nad i. Nam też na razie wystarczy stwierdzenie, że Majew-
ski w 1859 r. nie zmierzał do zbrojnego powstania; natomiast trwał na stanowisku
męża zaufania Mierosławskiego i związał się z Jankowskim — oni zaś obaj taki
cel sobie stawiali.
O działalności komitetu Jankowskiego mało co wiemy, zapewne też nie była ona
znaczna. W grudniu 1859 r. przejechał przez Warszawę Włodzimierz Milowicz,
wysłannik Związku Trojnickiego; stąd udał się do Krakowa, gdzie wpłynął na aktywi-
zację młodzieży uniwersyteckiej33. Majewski twierdzi, że w tym właśnie czasie
„kółka początkowo z liczby nas 19 poczęte wkrótce szeroko pokryły całą War-
szawę"36. Przypadkiem doszedł nas fragment statutu jednego z takich kółek, naz-
wanego „Towarzystwem Narodowym". Miało ono się dzielić na 3 „klasy": star-
szych, młodszych i najmłodszych — o różnym stopniu wtajemniczenia. Werbunek
ograniczano do zamożniejszego środowiska (przewidziano 100 złp, wpisowego
i 10 zJp, składki miesięcznie). Członkowie mień ćwiczyć się w fechtunku i strzelaniu,
sasnrjpft ducha narodowego, brać udział w demonstracjach, zabiegać o zdobycie
** Uw*i O. Awtfrto 0 stwmmkKk M^wtktego 15-17 Xli 1965 [w:] ZUtr zenań, t. 23.
** O. Beiersdorf, Nurt rewolucyjny, s. 74.
** Ztwmtmia Medctt, s. 196, J. Niemojewski w twym skrócie życiorysu L.
Frankowskiego,
opartym na aktach dzii zaginionych pisze: „Kółka i kółeczka tworzyły się samorzutnie,
otrzymując
od Jankowskiego Hterature. emigracyjną i tematy dp dyskusji". Sprawozdania z posiedzeń
TNW,
1937, s. 13Ł
68
sobie zaufania włościan („co jednak przede wszystkim zależy od właścicieli ziem-
skich"). Była też mowa o wyprawianiu „psikusów" zaborcom, o rozsyłaniu anoni-
mów z pogróżkami itd. Długi ten eleborat brzmiał dosyć dziecinnie i zapewne też
zrodził się na szkolnej ławie37. Istotne było to, że z komitetu Jankowskiego wycho-
dziły zachęty do wielu inicjatyw tego typu.
Tymczasem Majewski, chyba bez wiedzy swych kolegów podtrzymywał kon-
takty z Jurgensem, o czym doszły jakieś słuchy do Paryża. Już 21 II 1860 r. Kurzyna
w liście do Majewskiego wspomina, że słyszał, jakoby Jurgens i Gołemberski mają
„wleźć w nasze grono"38. Później nieco Majewski jeździł nawet do Poznania, aby
się spotkać z Kurzyną39. Ten ostatni wrócił z podróży do Paryża 6 kwietnia, zaraz
też donosił Krzemińskiemu: „Zawarte przeze mnie kontrakty i dopełnione przedaże
najzupełniejszą u stryja mego [Mierosławskiego] znalazły aprobację. Cieszymy się
zupełnie, przy dzisiejszej wartości ziemi i cenie produktów trudno było lepszy zrobić
interes"40. Prosił zarazem o „kopie głównego kontraktu" i zapowiadał, że opracuje
„manifest stanowiący niejako dogmatyczny punkt wyjścia i gruntownego porozu-
mienia się dla biorących dziś jakikolwiek udział w narodowej sprawie"41.
Plany te okazały się bezprzedmiotowe. W kwietniu 1860 r. „większość stowarzy-
szonych" postanowiła „rozwiązać dotychczasowe uorganizowanie się. Jakoż rze-
czywiście - - Komitet nasz został rozwiązany i skasowany - - i całe stowarzyszenie
uznane za nieistniejące, a przynajmniej za niemające centralnej władzy. Przy rozejściu
się bowiem daliśmy sobie słowo, że każdy w swej sferze kółka podobne rozszerzać
będzie". Tak to ujmuje Majewski42, który podaje 3 racje swej decyzji: że „policja
zaczęła zwracać uwagę na mieszkanie Jankowskiego", że Jankowski i tak musiał
wyjechać za granicę ze względu na swe „zobowiązania względem Kurzyny i Mie-
rosławskiego", i wreszcie że Jankowski ulegał „tendencjom bardzo gwałtownym,
już wtedy bezpośrednio o zbrojnym powstaniu myślącym. Z tego powodu wpośród
większości stowarzyszonych powoli uważany był za szkodzącego długim jeszcze
37 BL, z. 324, cz. I, nr 1, tłum. rosyjskie, „Kopija s napisannogo krużkom slediwszimsja
jeszczo
w 1861 g.". W nagłówku: „Wolność, Równość, Niepodległość". Przedruk F. Ramotowska,
op.
cit., s. 192-195. Tekst ten został doręczony władzom carskim przez niejakiego Stanisława
Krup-
skiego, dość podejrzane indywiduum. Nie można wykluczyć i tego, że sam go skomponował.
S. Kieniewicz, Czarne Bractwo, „Rocznik Warszawski" 1963, s. 200. Por. M. Gorczakow do
W. Doł-
gorukowa, 17II1861, CGAOR, z. 109-i, SA 2, vol. 358, f. 29: „Je joins ici une copie du soi-
disant
programme de la societe secrete de Miroslavski qui a ete communiąue par 1'agent".
38 Fragment listu cyt. przez W. Rudzką, Karol-Majewski, s. 33. Taż, Młodzież, s. 222,
cytuje
z listu Kurzyny do Asnyka z 27II1860 skargę na Majewskiego, który uchyla się od
podporządkowa-
nia swego koła Mierosławskiemu.
39 W. Przyborowski, H. I, s. 316. Źródło tej informacji nieznane, być może ustna
informacja
samego Majewskiego.
40 List z 8IV 1860, W. Rudzka, Karol Majewski, s. 30. Krzemiński bawił wtedy w
Warszawie,
por. K. Górski, op. cit., s. 22, 232.
41 „Kurzyna do wszystkich w Warszawie", 5 V 1860, cyt. W. Rudzka, Karol Majewski,
s. 31.
42 Zeznania śledcze, s. 196. Z. Janczewski w „Zarysie powstania" pisze wręcz, że
Majewski
w kwietniu 1860 r., został usunięty z Komitetu „za nieszczery sposób działania".
69

przygotowawczym robotom". Tu trzeba nadmienić, że Jankowski wyjechał z War-


szawy dopiero w maju, policja zainteresowała się jego mieszkaniem w sierpniu.
Czynności prowadzone przez Jankowskiego znalazły się po jego odjeździe, jak
zobaczymy niżej, w dobrych rękach. Istotny więc w decyzji Majewskiego był wzgląd
trzeci: niechęć do udziału w bezpośrednich przygotowaniach powstańczych. Należy
też właściwie rozumieć sens tego wydarzenia: nie było to rozwiązanie organizacji, •
a tylko wycofanie się z niej Majewskiego z akademikami.
Tym ciekawsze, że zrywając z Jankowkim Majewski podtrzymywał stosunek ]
swój z Mierosławskim, a nawet starał się go przekonać o słuszności swego stanowiska.
Widać obiecywał mu odbudowanie nowej organizacji, co wymagało przedstawienia '
Jankowskiego w niekorzystnym świetle. Kurzynę dopiero w lipcu ogarnęły wątpli-
wości: „Lecz rozprucie — pisał — roboty Narcyza, aby ją potem zaszyć [grozi],
że w takiej zabawie Penelopy śmiało materia się skurczyć, a nitki porwać się mogą"43.
Znaczy to, mówiąc konkretnie: krok Majewskiego mógł porwać nici łączące Mie-
rosławskiego z najaktywniejszą grupą warszawskiej młodzieży.
Tymczasem Jankowski wybrał się naprawdę za granicę, dokąd go zapraszał Ku- |
rzyna „dla omówienia wielu spraw"4*. W dniu 10 maja stanął w Krakowie, gdzie |
zetknął się z młodzieżą akademicką. W początku czerwca wyjechał do Paryża i spę-
dził tam około 6 tygodni. W drodze powrotnej 30 lipca, został aresztowany na stacji
granicznej Szczakowa przez policję austriacką. Chodziło o jego, stosunki z młodzieżą
krakowską, na których ślad policja trafiła jeszcze w maju*5. Jankowski zniszczył
przed aresztowaniem część papierów, znaleziono jednak przy nim: 50 biletów na 1
zbiórkę funduszów na szkołę wojskową, kilka broszur i jakąś instrukcję o organi- 1
zowaniu tajnych towarzystw*6. j
Szkoła wojskowa, jak zobaczymy niżej, była przedsięwzięciem Mierosławskiego; 1
mogłoby to oznaczać, że Jankowski działał nadal na rzecz generała. Coś jednak j
zaszło między nimi w czasie owej paryskiej wizyty. Oto bowiem 5 sierpnia Kurzyna j
pisze do Krzemińskiego (bawiącego w Heidelbergu) wyrzucając mu m. in., że „zde-
maskował wbrew ostrzeżeniu istotną wartość Narcyza, co mogło wywrzeć złe wra-
żenie na nowicjuszy". Krzemiński odpowiedział 7 sierpnia, że „ujawnienie szkodli-
wości i marności Narcyza może być tylko pożyteczne dla Mierosławskiego, bo soli- ;
darność z Narcyzem wobec wzrastającej przeciw niemu niechęci w opinii publicznej
może się okazać szkodliwa". W dwa dni później Krzemiński wyrażał obawę, że
43 Kurzyna do Krzemińskiego lub Majewskiego 5 VII 1860, W. Rudzka, Karol
Majewski,
s. 31.
44 W. Rudzka, Młodzież, s. 225, sygnalizuje listy Kurzyny do Jankowskiego z 17 i 30
IV,
odpowiedź Jankowskiego z 26 IV 1860.
45 G. Frumienkow, op. cit., s. 113. R. Rogiński pisze w nekrologu Jankowskiego, loc.
cit.,
że padł on ofiarą „lekkomyślności młodego chłopca, co z bratem przychodził na zebrania do
nie-
go — zastraszony wskazał jego nazwisko".
46 S. Krzemiński do J. Kurzyny, 24 DC 1860, odpis APAN, Teka Górskiego. Treść
znalezionej
przy Jankowskim notatki o drogach przesyłki nielegalnej literatury, AGAD, Skorowidz
Komisji
Śledczej, nr 3819.
70

spiskowe roboty krakowskie, z powodu których aresztowano Jankowskiego, zostaną


przypisane Mierosławskiemu. Krzemiński pisał o Jankowskim pogardliwie: aresz-
towany został za nic, „nie dokonawszy niczego, co by mu dało choćby satysfakcję
moralną". Zeznania jego „dla warszawskiej młodzieży zapewne groźne nie będą".
Kurzyna odpowiedział sucho: „Jankowski nie miał przy sobie nic, co mogłoby
skompromitować jenerała"47. Dziwnć aluzje! Widać, że w jakimś momencie Ku-
rzyna z ramienia Mierosławskiego zaczął zwalczać Narcyza ukrytą bronią oszczer-
stwa. Metoda ta, niestety, bywała praktykowana przez mierosławczyków i w innych
wypadkach48. Trzeba więc wnosić, że Jankowski dał jenerałowi do zrozumienia
w Paryżu, że słuchać się go nie będzie. Bezpośrednio potem został aresztowany
i zeszedł na zawsze z widowni49.
POGRZEB SOWIŃSKIEJ
Dalszy ciąg wydarzeń wymaga przypomnienia równoległych wypadków włoskich.
W styczniu 1860 r. Cavour, wróciwszy do władzy, przeprowadził aneksję papieskich
dotąd Legacji. W kwietniu wybuchło powstanie w Palermo, 11 maja Garibaldi
z tysiącem ochotników lądował na Sycylii, w 4 dni potem wygrał bitwę pod Cala-
tafimi, a 27 maja wkroczył do Palermo. Zjednoczenie Włoch postępowało milowymi
krokami, a co więcej, wkraczało na rewolucyjną drogę: rzucało wyzwanie papiestwu,
odwoływało się do mas ludowych. Garibaldczycy w czerwonych koszulach prowo-
kowali konserwatywne gabinety, budzili niepokój i na tuileryjskim dworze, a radość
i entuzjazm wszędzie tam, gdzie toczyła się walka o wolność.
Demokracja polska całym sercem angażowała się po stronie Włochów i wiązała
z nią największe nadzieje. Od jesieni 1859 r. wychodziła w Genewie gazeta „L'Espe-
rance" z licznym współudziałem Polaków; korzystała ona z subsydiów włoskich,
broniła sprawy zjednoczenia Italii jako pierwszego ogniwa w procesie wyzwolenia
uciśnionych narodów Europy50. Mierosławski w rocznicę 29 XI 1859 r. zaczął swe
przemówienie od okrzyku: „Narodzie, przebudź się!" — i wzywał polską młodzież,
aby śpieszyła na Zachód, pod jego komendę. Z chwilą wylądowania Garibaldiego
na Sycylii zaczęli podążać tamże dziesiątkami ochotnicy polscy, głównie spośród
młodzieży świeżo przybyłej z kraju. Sam Mierosławski stwierdza, że sycylijska
47 Streszczenie tej korespondencji, APAN, Teka Górskiego. Por. K. Górski, op. cit., s. 24
n.
48 Por. analogiczną, poufną denuncjację Asnyka w liście Kurzyny do Majewskiego, 28
VI1861,
z wyraźną i tu nadzieją, że Asnyk dostanie się niebawem do kozy. APAN, Teka Górskiego.
K.
Górski, op. cit., s. 223.
49 Por. aluzję w liście N. Żmichowskiej do B. Moraczewskiej, 12 X 1860: „Słyszałaś, co
za
los spotkał biednego konkurenta Ludwini. — Żałujemy go wszyscy, chociaż głowa słaba, ale
serce
bardzo poczciwe. Nie wiem dlaczego on padł ofiarą, kiedy tylu innych, niekoniecznie
roztropniej-
szych, szczęśliwiej sobie radzą". Listy, t. II, Wrocław 1960, s. 165. Jankowski został tu
określony
jako konkurent Mierosławskiego.
50 Faktycznym redaktorem „L'Esperance" był A. Levy, jego nabliższym
współpracownikiem
W. Mickiewicz. Por. J. Borejsza, Sekretarz Adama Mickiewicza, Warszawa 1969, s. 223-231.
71

wyprawa nastręczyła mu „niespodzianą sposobność postawienia dwóch kardynal-


nych filarów narodowej insurekcji: skarbu i kadrów wojennych"31. Od lata 1860 r.
Mierosławski wszelkimi drogami zabiega o wydostanie z kraju funduszów: nomi-
nalnie na polską szkołę wojenną, faktycznie zaś na utworzenie legionu polskiego
w służbie włoskiej52. Niemniej od włoskich poruszały Warszawę wypadki węgier-
skie. Opozycja Węgrów przeciw centralizmowi wiedeńskiemu nasiliła się od ubiegłego
roku i znajdowała ujście w publicznych manifestacjach. Konsul brytyjski Simmons
obserwował u swych rozmówców ze wszystkich trzech zaborów „silny podskórny
nurt opinii, że przychylne okoliczności mogą sprowadzić niebawem wielką zmianę
w położeniu Polski. Na razie — dodawał konsul — Polacy zdają się uważać, że czas
konspiracji przeminął", ale kto wie, jak się zachowają, jeżeli ruszą się Węgrzy.
„Polacy wiedzą, że Rosja jest całkowicie, zajęta przeżywanymi zmianami wewnętrz-
nymi i że stoi na wewnątrz tak słabo, że trudno by jej uciec się do siły wojska na
większą skalę"". Rozmówcy Simmonsa należeli, jak się wydaje, do sfer ziemiańskich.
Wiemy już, że nie całe społeczeństwo polskie odnosiło się negatywnie do konspiracji.
Z Mierosławskim zaś podtrzymywali kontakt nie tylko akademicy Majewskiego,
ale i grupy na lewo od niego stojące.
Żmichowska w końcu kwietnia niepokoiła się, że „Ludwisia - - zawsze ogromna
kokietka, młodych chłopców bałamuci, do próżniactwa przywodzi i na awantury
wyciąga, lada dzień do tego przyjdzie, że za nią będą w pojedynkach ginęli"54.
Upominała się, by Elżanowski powściągał Mierosławskiego stosownie do swych
obietnic. Tymczasem jednak rozwój wydarzeń włoskich przyczynił się do tego,
że Mierosławski odzyskał przewagę nad lewym skrzydłem warszawskiej konspiracji.
Jankowski może i chciał z nim zerwać, ale znikł z widowni i zatarg jego z Mie-
rosławskim nie został ujawniony.
Koła Jankowskiego bynajmniej się nie rozpadły po jego wyjeździe. Świadczy
o tym niepodejrzany w tym wypadku konkurent ich Majewski. Pisze on, że znany
nam już Godlewski „wkrótce z Dehnelem i Frankowskim Janem z elementów po-
zostałych po kołach Jankowskiego utworzyli bardzo energiczne stowarzyszenie
między młodzieżą cywilną w Warszawie". Określenie „młodzież cywilna" jest
przeciwstawieniem „studenckiej", oznacza więc młodych urzędników, palestran-
tów, literatów z jednej, a czeladź rzemieślniczą z drugiej strony. „Przychyliła się"
do nich i Szkoła Sztuk Pięknych. „W ciągu r. 1860 koła te wszystkie cywilne przez
pamięć dla początkowego założyciela zawsze nazywane kołami Jankowskiego nie-
słychaną rozwijały czynność tak w rozprzestrzenieniu pism i instrukcji zagranicznych
51 Pamiętnik L. Mierosławskiego, s. 6.
92 W aktach procesu berlińskiego z 1864 r. znalazły się 2 pisma Mierosławskiego do A.
Guttre-
go, 5 VI i 30 VII 1860, por. „Dziennik Warszawski" 8 VII 1864. W czerwcu — lipcu 1860
L6wen-
hardt z ramienia Mierosławskiego objeżdża polskie ośrodki studenckie w Niemczech.
Pamiętniki
I. Baranowskiego, Poznań 1923, s. 196.
53 Raport z 20 n 1860, PRO FO 65/557.
54 List do B. Moraczewskiej, 29 IV 1860, Listy, t. II, s. 161.
72

wyraźnie do powstania zbrojnego dążących, jako też w urządzaniu musztry, strze-


lania, zbierania składek i posyłania pieniędzy za granicę"".
„Za granicę" — to znaczy do Mierosławskiego. Ten ostatni bez skrupułów
używał kół Jankowskiego dla akcji zbierania funduszów. Młodzież więc kolportowała
w Warszawie odezwę drukowaną „na pięknym, cienkim, welinowym papierze",
z podpisami Mierosławskiego i Kurzyny — sprzedawała ją po rublu za sztukę56.
Podobnych usług domagał się Mierosławski od Majewskiego, ale z mniejszym po-
wodzeniem57.
Majewski bowiem stwierdza, że „wiosną czy latem 1860" zawiązał „tajny trium-
wirat" wraz z Jurgensem oraz Władysławem Gołemberskim. „Nie byliśmy —
dodaje — żadnym komitetem, nie zbieraliśmy w swoich rękach żadnych funduszów,
tylko porozumiewaliśmy się periodycznie, jak mamy w swoich sferach oddziały-
ływać"58. Dla takich działań nazwa „triumwiratu" była na pewno zbyt szumna
i oczywiście też na zewnątrz nie była stosowana. Prościej będzie powiedzieć, że
Majewski po zerwaniu z Jankowskim zbliżył się do millenerów, a poprzez nich i do
sfer ziemiańskich {Gołemberski, nauczyciel gimnazjalny i dziennikarz, miał wśród
ziemiaństwa krewnych i bliskie kontakty). Dalej twierdzi Majewski, że nie miał już
w tym czasie „żadnych bliższych stosunków z Kurzyną ani Mierosławskim" oraz
że celem triumwiratu „miało być utrzymanie jedności w kierunku już wyraźnie
manifestacyjnym". Cytujemy zeznanie śledcze; zeznający nie ma obowiązku przy-
znawać się do wszystkiego — interesuje nas tylko, w jaki sposób prawdę znieksz-
tałca. Znana nam korespondencja Majewskiego z Kurzyną ciągnęła się jeszcze do
lata następnego roku — rzecz inna, że Majewski stale wprowadzał w błąd swego
paryskiego kolegę. Co się zaś tyczy kierunku manifestacyjnego, „triumwirat" przy-
chylił się doń wcale nie tak od razu.
Podniecenie spowodowane kampanią sycylijską odbiło się rykoszetem w postaci
zarządzeń prewencyjnych władz carskich. Jedno z nich udetzyło w Towarzystwo
Rolnicze, które uchodziło podówczas za reprezentację społeczeństwa, a było, jak
wiemy, bardzo dalekie od myśli o jakiejkolwiek akcji nielegalnej. Reskrypt carski
z 23 V 1860 r. ograniczał działalność Towarzystwa Rolniczego zakazując funkcjo-
nowania wszelkich delegacji i komitetów lokalnych oraz publicznego rozdawnictwa
nagród i medali. W tym ostatnim punkcie chodziło o przecięcie prób agitacji wśród
chłopów, podejmowanej pod egidą Towarzystwa — nawiasem mówiąc, z miernym
powodzeniem. Ta próba skrępowania rozbudowanej znacznie organizacji wywołała
55 Zeznania śledcze, s. 197.
56 Ibidem, s. 6. (zeznanie Janczewskiego). M. Berg, op. cit., t. I, s. 104 mylnie
interpretuje
ten tekst twierdząc, że kolportowali odezwę akademicy przed pogrzebem gen. Sowińskiej.
Akademia
Medyczna nie miała udziału w tym pogrzebie.
57 Pamiętnik L. Mierosławskiego, s. 7, notuje skrótowo: „Żywe naleganie na X o
przyśpieszenie
zbyt dotąd leniwych składek na milion karabinów". ,
58 Zeznania śledcze, s. 197. Por. uwagę Awejdego, Zbiór zeznań, s. 22, że ..nigdy nie
słyszał
o czymś podobnym". Toż Z. Janczewski, „Zarys powstania": Pytano wiele osób o triumwirat,
odpowiedź była zgodna, „że nigdy żadnego Triumwiratu nie było".
73

najgorsze wrażenie. Padały głosy wśród członków Towarzystwa, że należy je roz-


wiązać na znak protestu, że taka demonstracja odbije się echem we Francji i Anglii.
„Cytowano również przykład Włoch dla ukazania, że tylko ludy, które nie usypiają
pod uciskiem zaborcy, budzą zainteresowanie innych ludów". Cytowano rzekome
odezwanie się Napoleona III: „Interesuję się wszystkimi narodowościami, ale
zwłaszcza tymi, które umieją się skompromitować"59. Komitet Towarzystwa ro-
zegrał sprawę taktownie: ustąpił w jednych sprawach, zajął sztywne stanowisko
w innych, wskazał na użyteczną, konserwatywną działalność organizacji. Uzyskał
od Muchanowa niezbędne zapewnienie, że władze nie chcą prac Towarzystwa
hamować. Zapobiegł dzięki temu grożącym publicznym protestom, czy też dy-
misjom członków.
Odnośne negocjacje toczyły się pomiędzy 5 a 12 czerwca, a właśnie 11 czerwca
doszło do demonstracji ha pogrzebie generałowej Sowińskiej. Związku między tymi
wydarzeniami nie było60 — chyba ten, że niektórzy obecni w Warszawie ziemianie
mogli przyłączyć sie do manifestacji na przekór Muchanowowi. Wdowa po boha-
terskim obrońcy Woli z 1831 r. zmarła w wieku lat 85 w Warszawie, 9 VI 1860 r.
Janowski twierdzi, że manifestacja była najzupełniej spontaniczną61 — taką mogła
się wydawać wielu uczestnikom. A jednak byli organizatorzy, którzy przypomnieli
Warszawie generała-inwalidę z wolskiego szańca — poprzez dopiski ołówkowe
na klepsydrach, poprzez propagandę szeptaną. Giller przypisuje tę inicjatywę przy-
jacielowi swemu, Gralewskiemu62. W istocie sybiracy szczególnie czcili generałową,
która przed laty organizowała w Warszawie pomoc dla więźniów politycznych.
Nie sybiracy jednak postanowili zrobić manifestację, co najwyżej przypomnieli
młodzieży, że pogrzeb Sowińskiej stanowił dobrą okazję. Manifestacja wyszła z kół
Jankowskiego. Czy istotnie domagał się jej Mierosławski? Czy „chciał się dotykalnie
przekonać, co też rzeczywiście w kraju zrobiono i jakie jest pojęcie mas narodu?"
Na to nie ma dowodu — ale koła warszawskie mogły z-własnej inicjatywy „zapuścić
sondę w głębie ludowe". Bezpośrednimi zaś wykonawcami byli słuchacze Szkoły
Sztuk Pięknych z Karolem Nowakowskim na czele63. Oni ściągnęli tłum przed
dom przy ul. Królewskiej i oni na barkach swych ponieśli zwłoki aż na cmentarz
59 Raport Segura, 26 VI1860, Raporty konsulów, s. 17 n. Por. W. Grabski, Historia
Towarzystwa
Rolniczego, t. II, s. 219 n. S. Kieniewicz, Miedzy ugodą, s. 50 n.
60 Cyt. raport Segura, a za nim A. Szelągowski, op. cit., s. 335, widzi w manifestacji
pogrzebo-
wej odpowiedź na atak Muchanowa na Towarzystwo Rolnicze — rzecz jasna bezpodstawnie.
W.
Przyborowski, H. I, s. 322 mówi, ze na pogrzebie była „znaczna ilość szlachty wiejskiej"
przybyłej
na sesję czerwcową Towarzystwa Rolniczego. Rzecz o tyle wątpliwa, że termin sesji
przypadał
dopiero 18 czerwca.
61 J. K, Janowski, Pamiętniki, t. III, s. 174.
" A. Giller, Historia powstania narodu polskiego w 1861-1864 r., 1.1, Paryż 1867, s. 151.
63 Z. Janczewski, Zeznania śledcze, s. 6; Zbiór zeznań, s. 120; A. Kraushar, Kartki z
pamiętnika,
t. II, s. 25. S. Rybicki, op. cit., s. 437. P. Landowski w zeznaniu z czerwca 1864 (BL z. 324,
nr 10, cz. I,
nr 6) opowiedział, że pogrzeb Sowińskiej zorganizowało towarzystwo „Czarnych Braci",
którego
„wiceprezesem" był Asnyk. Stąd bajkę o „Czarnym Bractwie" zaczerpnął „Russkjj Inwalid"
w pasz-
kwilanckiej serii artykułów pt. „Prawda o powstaniu polskim". Por. „Dziennik Warszawski"
74

kalwiński. Akademicy zaś nie tylko nie mieszali się do tej imprezy, ale wręcz zaka-
zali udziału w pogrzebie i pobili paru kolegów, którzy na pogrzeb poszli64. Odgra-
żano się zresztą w pochodzie i przygodnym widzom spośród arystokracji65. Przy-
borowski mówi o kilkunastu tysiącach zebranych66 — jasne że tylko cząstka do-
cisnęła się w obręb cmentarza. Gdy pastor przemawiający nad grobem wspomniał
o wdowie po pułkowniku Sowińskim, zakrzyczano go, by mówił o generale (rangi
generalskiej, nadanej przez rząd powstańczy, władze nie uznawały). To był właściwie
jedyny tego dnia akcent polityczny. Po pogrzebie grupki młodzieży szkolnej, akade-
mickiej i rzemieślniczej poszły jeszcze na Wolę, na miejsce zgonu Sowińskiego, przy
okazji zaś poturbowały dwóch dozorców prawosławnego cmentarza.
Policja jawna i tajna, była na miejscu wydarzeń i zapisywała nazwiska; ale
„namiestnik, nie chcąc niepokoić Petersburga, kazał sprawę zatuszować jako wybryk
ńie zasługujący na uwagę"67. Zarządzono jednak różne środki ostrożności, wzmoc-
nienie inwigilacji i policyjnych patroli68. Nie uśmierzyło to zadowolenia publicz-
ności z tego wystąpienia, które nie byłoby do pomyślenia za czasów Mikołaja.
ZJAZD TRZECH MONARCHÓW
Wakacje letnie rozproszyły tymczasem uczącą się w Warszawie młodzież; w ma-
nifestacjach nastała przymusowa pauza. Nie osłabło natomiast tempo wydarzeń
włoskich. Do końca lipca Garibaldi wyparł przeciwników z Sycylii, 2 sierpnia
nastąpił desant w Reggio. W tym momencie Cavour przedstawiał Napoleonowi III,
że jedynym sposobem zrównoważenia sukcesów Garibaldiego, zapobieżenia rewo-
lucji, jest zaatakowanie Austriaków w Wenecji. W pierwszej połowie sierpnia 1860 r.
wojna europejska wisiała na włosku69. Cavour zmienił jednak front widząc zbyt
7 X 1864. Z odnośnymi tezami M. Szypowskiej, Asnyk znany i nieznany, 1971, polemizuję w
„Przeglądzie Historycznym", 1972, s. 733-736.
64 Zbiór zeznań, s. 120. Nie byt więc na pogrzebie i Majewski (rzekomo „z powodu
egzami-
nów"), choć twierdził swoim zwyczajem, że „miał udział" w przygotowaniach. Zeznania
śledcze,
s. 200. Stąd bezpodstawny wniosek W. Rudzkiej, Karol Majewski, s. 34, że to „Triumwirat
rzuca
doniosłe hasło manifestacji narodowych".
65 Por. notatkę Z. Wielopolskiego o przygodzie, jaka spotkała jego i S. Aleksandrowicza.
A. Skałkowski, Aleksander Wielopolski, t. II, s. 288.
66 W. Przyborowski, H. I, s. 321-323.
67 M. Berg, op. cit., t. I, s. 104. W. Dokudowski, Moi wospominanija, „Trudy Rjazanskoj
Ucz. Arch. Komissii" XIII 1898, s. 310. S. Panjutin, Sobyt'ja priedszestwowawszija
wosstaniju
w Polsze w 1861 g., „Russkaja Stadna" CX (1902), s. 269. Urywki z pamiętnika W.
Szuwalskiego,
odpis Fawley Court.
68 Wicekonsul Brytyjski Wbite określał manifestację pogrzebową jako „Hardly
deserving
of any notice", gdyby nie to, że władze tak się przejmują każdym „most trifling display of
natio-
nal feeling on the part of the Pofes". Raport z 25 VI 1860, PRO FO 65/557. Ibidem, 25 VII, że
instrukcją cesarza po incydencie z pogrzebem było: „Surveiller, mais pas seVir". Por.
Przyborowski,
H. I, s. 323-325.
69 L. Salvatorelli, Roma e la ąuestione Romana nella politica Europea del secolo XIX
[w:]
Atti del Comegno internazionale sul tema: U Risorgimento e VEuropa, Roma 1964, s. 63.
75

szybkie postępy Garibaldiego na południu Włoch. 7 września Garibaldi wkroczył


do Neapolu; 11 września wojska Wiktora Emanuela przekroczyły granice Państwa
Kościelnego. W Europie, a tym bardziej w Polsce, nie zdawano sobie wówczas spra-
wy, że z tą chwilą zaczęły się już przesilać szanse rewolucji w skali międzynarodowej.
Mocarstwem najsilniej zagrożonym od zewnątrz i wewnątrz rewolucyjną falą
była w owej chwili Austria. Z Wiednia też wyszła próba przeciwdziałania. W po-
czątku września cesarz Franciszek Józef zwrócił się do Aleksandra II z prośbą
o spotkanie w Warszawie. Car wyraził zgodę i doprosił ks. regenta pruskiego Wil-
helma70. Obawa o to, by ruch włoski via Węgry nie przerzucił się na Polskę, zbli-
żała więc do siebie trzech rozbiorców. Odżywał, zdawałoby się, przeciwstawiony
rewolucji cień Świętego Przymierza.
Odwołując się do pomocy konserwatywnych dworów Franciszek Józef zarazem
zmierzał do zażegnania wewnętrznego fermentu, który groził rozsadzeniem monarchii.
Szukał mianowicie porozumienia z arystokracją poszczególnych krajów, której
obiecywał autonomię prowincji. Już w maju 1859 r. powołany został do rządu Ągenor
Gołuchowski. Od lata tegoż roku zaczęto rozszerzać w Galicji uprawnienia języka
polskiego. Od maja do września 1860 r. obradowała w Wiedniu tzw. wzmocniona
Rada Państwa, o czysto konserwatywnym składzie, która wypowiedziała się za prze-
kształceniem monarchii w federację „krajów koronnych". Na koniec 20 paździer-
nika, tuż przed udaniem się na zjazd warszawski, Franciszek Józef podpisał „dyplom
październikowy", który otwierał w Austrii erę konstytucyjną. W ten sposób monar-
chia Habsburgów zabezpieczała się przed jednolitym zrywem Węgrów, Serbów,
Czechów, Polaków uciskanych dotąd przez centralizm wiedeński. Konserwatystom
tych krajów ofiarowano udział we władzy, w zamian za poparcie dla dynastii.
Wieść o bliskim przyjeździe monarchów rozeszła się zaraz po Warszawie; opo-
wiadano sobie, że wprosi się na to zebranie także Napoleon III71. Koła Jankowskiego
przygotowywały na ten moment nową manifestację. Rozszerzały więc grono współ-
pracowników. „Nasze ukochane gimnazjum realne — pisał Kraushar — dostąpiło
zaszczytu, że akademicy, marymontczycy i uczniowie Szkoły Sztuk Pięknych za-
częli z nami wchodzić w stosunki tak jak z młodzieńcami dojrzałymi"72. Większe
rozmiary przybrała też agitacja wśród rzemieślników, podejmowana na nalegania
z Paryża73. Młodzież inteligencka wdawała się po piwiarniach w rozmowy z czelad-
nikami, kolportowała obrazki z podobizną Kilińskiego. Wierszyk „Do gawiedzi
70 F. Charles-Roux, Alexandre II, Gortehalan et NapoUon III, Paris 1913, s. 300, 304.
C. Friese, Russland and Preussen vom Krimkrieg bis zum pobtischen Aufstand, Berlin 1935,
s. 228
n. W. Rewunienkow, op. cit., s. 70 n.
71 Segur 29 DC, 12 X 1860. Raporty konsulów, s. 32.
72 A. Kraushar, Kartki z pamiętnika, t. n, s. 25, list do J. Goldszmidta z listopada 1860,
do-
tyczy wydarzeń sprzed pogrzebu Sowińskiej.
73 Cykl artykułów pt: Polska przed powstaniem, „Dziennik Literacki" 25 VIII 1863:
„Dała
emigracja młodzieży hasło zawiązania stosunków z rzemieślnikami". Rząd carski od lat nie
dopusz-
czał do otwarcia resursy rzemieślniczej, „dlatego właśnie było dla młodzieży akademickiej
rzeczą
łatwą przywieść do skutku swój podziemny związek z tymże stanem".
76

warszawskiej" wyszydzał „kacapską hołotę", która „leci tłumami na cara zabawy" —


przeciwstawiał jej przykład ^Węgrów, którzy „czczą święta narodowe, — toteż
im wcześniej swoboda zaświeci"74. Wyczyny Garibaldiego budziły już zaintere-
sowanie warszawskiej ulicy. Gdzieś jesienią 1860 r. czeladź szewska pobiła się w gos-
podzie na Podwalu. Kiedy wkroczyła policja szewcy rzucili się na nią z okrzykiem:
„Garibaldi! bij, zabij salcesonów!"75
Nastrój opozycyjny zaczynał się udzielać i klasom posiadającym. Andrzej Za-
moyski stwierdzał przed konsulem francuskim, że na prowincji różnice opinii
zacierają się ustępując miejsce „uczuciu narodowemu". I dodawał „z najżywszą
satysfakcją": „Jeżeli wytrwamy na tej drodze, moglibyśmy oglądać niedługo za-
czątek czegoś analogicznego do biernego oporu uprawianego od roku na Wę-
grzech"76. Wydawało się, że przy bieżącej koniunkturze sam bierny opór, czy nawet
tylko rezerwa ziemianstwa wystarczą, aby wymusić na rządzie ustępstwa na rzecz
Polski. Bystrzejsi spośród klemensowczyków wyczuwali, że sama tylko rezerwa
nie wystarczy. Adolf Kurtz wyraził się właśnie we wrześniu na temat Towarzystwa
Rolniczego: „Wszystko jużeśmy wypowiedzieli, cośmy o pługu powiedzieć mieli
i mogli — kraj czeka od nas czego innego!"77
Rozumiano to jeszcze lepiej w Hotelu Lambert. Skupieni wokół sędziwego ks.
Adama: syn jego Władysław, siostrzeniec gen. Zamoyski, zdolni doradcy Kalinka
i Klaczko podejmowali nową akcję polityczną, ażeby stanąć u steru, gdyby wypadki
okazały się pomyślne dla sprawy polskiej. W połowie lipca 1860 r. utworzono w Ho-
telu Lambert tzw. Biuro, z ambitnym celem koordynowania wysiłków politycznych
trzech zaborów78. Z ramienia Biura udał się do Galicji Władysław Czartoryski,
aby montować tam siatkę korespondentów. Ż Biura też wyszła we wrześniu następna
inicjatywa: by trzej arystokraci, moralni reprezentanci trzech zaborów, złożyli
w czasie zjazdu warszawskiego, każdy swemu „własnemu monarsze" jednobrzmiące
memoriały o potrzebach narodu polskiego. Byliby to: z Galicji Adam Potocki,
z Poznańskiego Tytus Działyński. Gdy idzie o Królestwo sondowano naprzód
Andrzeja Zamoyskiego (w sierpniu), następnie Wielopolskiego (na przełomie wrześ-
nia i października)79. Obaj uchylili się od propozycji: „Pan Andrzej" odrzucał
74 CGAOR, z. 945-i, inw. 1, vol. lol, k. 82. Przedruk: S. Kieniewicz, Warszawa w
powstaniu
styczniowym, Warszawa 1965, s. 39.
75 Z. Janczewski, „Zarys powstania", na podstawie zeznań W. Ulatowskiego i A. Wojny.
Por. W. Przyborowski, H. I, s. 348. Incydent wiąże się z obchodem zwanym Lichtgans, tj.
przejściem
do pracy wieczornej przy świecach — zapewne wiec wchodzi w grę październik. Podobną
anegdotę
cytuje A. Wrotnowski, Porozbiorowe aspiracje poUtyczne narodu polskiego, Knkbw 1898, *.
212.
Por. korespondencje z Warszawy, „Głos" 10 II, „Schlesische Zeitung" 17 II 1861.
„Garlb*Idi's
Bild ist der gangbarste Artikel bei den viefen hausirenden Bildcrh&ndlern".
76 Raport Segura, 12 X 1860, Raporty konsulów, s. 34.
77 Pamiętniki Z. Kotiuiyhskiego, Kraków 1911, s. 89.
71 Pamiętnik W. Czartoryskiego, Warszawa 1960, s. 24 n. I. Koberdowa, Polityka
czartorysz-
czyzny w okresie powstania styczniowego, Warszawa 1957, s. 28 n.
79 A. Skałkowski, Aleksander Wielopolski, t. II, s. 214 n., gdzie zestawiona dawniejsza
litera-
tura. M. Handelsman, op. cit., t. III, s. 661 n. S. Kieniewicz, Miedzy ugodą, s. 53.
77

myśl o politycznym wystąpieniu szlachty, które by skompromitowało ją: albo


w oczach rządu, albo opinii publicznej. Margrabia zaś gotów był wystąpić, ale w gra-
nicach legalnych i lokalnych Statutu Organicznego z 1832 r. Hotel Lambert, prze-
ciwnie, chciał wystąpienia trójżaborowego, w nawiązaniu do traktatów 1815 r.
Tak więc arystokracja polska w momencie zjazdu warszawskiego zachowała się
powściągliwie i żadnej akcji politycznej nie podjęła.
Nie ruszyli się i millenerzy; Jurgens jeździł w tym czasie w Poznańskie, gdzie
konferował z Libeltem i Guttrym; zgodzili się co do potrzeby oświaty i pracy „nad
uobywatelnieniem ludu"80. Świadczyło to o negatywnym stosunku do otwartych
politycznych wystąpień. Z Jurgensem szedł ręka w rękę Majewski, toteż jego akade-
micy pozostawali bezczynni w październiku81. Działać miała Szkoła Sztuk Pięk-
nych pod wodzą Nowakowskiego i sprzymierzone z nią gimnazjum realne, któremu
przewodził najmłodszy i najognistszy z braci Frankowskich, Leon82. Rozrzucono
zatem odezwę: „Warszawa wkrótce ujrzy w swych murach sępów, którzy naszą
Ojczyznę rozszarpali. — Polacy! nie zapominajcie tej chwili, niech gród nasz w czasie
pobytu naszych ciemiężców przybierze na się postać grobu okrytego kirem, niech
on na każdym kroku przypomina im zbrodnię na nas popełnioną, niech wszelką
radość całun śmiertelny przykryje"83. Pojawiały się na murach napisy: „Zlatują
się kruki, siedźcie w domu gawrony!" Agitacja ta odniosła skutek: stolica zachowała
się o wiele chłodniej, niż za poprzednich wizyt monarszych. U wylotu mostu pon-
tonowego przy ul. Bednarskiej witało cara, 20 października, około tysiąca ludzi,
w tym (jak twierdził konsul Segur) co najmniej 800 Żydów. „Ani jeden okrzyk nie
dał się słyszeć". Nazajutrz była uroczystość położenia kamienia węgielnego pod
stały most na Wiśle (późniejszy „Kierbedzia"). Na trasie przejazdu monarchów
znalazło się 4-5 tysięcy ludzi, też przeważnie Żydów. Wieczorem w Teatrze Wielkim
dawano balet Modniarki. Urządzenie loży dworskiej zniszczono kwasem siarkowym,
rozlano też w teatrze roztwór siarkowodoru. Nie udaremniło to przedstawienia, ale
zwarzyło humory dostojnych gości. Następnego dnia afisz zapowiadał w teatrze
Roberta i Bertranda, czyli dwóch złodziei, co publiczność uznała za aluzję do roz-
biorców Polski. Dyrektor teatrów Abramowicz kazał rozkleić nowy afisz, w którym
80 Pamiętniki A. Guttrego, t. II, 8. 31-33, mówią o dwu spotkaniach politycznych w 1860
r.:
jedno wiosną z udziałem Elżanowskiego, drugie jesienią, z Jurgensem. A. Skotnicki, Przed
sty-
czniowym powstaniem, s. 87, łączy dwa te spotkania w jedno i umieszcza je, chyba mylnie,
na
wiosnę.
81 Majewski pisze o ówczesnych ekscesach: „Skąd by pochodziły, nie jest mi wiadomo".
Zeznania śledcze, s. 201. Janczewski bardziej stanowczo podkreśla, ze wszystkie ekscesy
warszawskie
aż do lutego 1861 „nie były dziełem towarzystwa akademickiego". Zbiór zeznań, s. 120.
82 Cyt. list A. Kraushara z listopada 1860: „Leonek Frankowski był na czele tych, którzy
urządzili niearomatyczną atmosferę w teatrze za pomocą assafetydy". Kartki z pamiętnika
Alkara,
t. n, s. 26.
83 Aresztowani zostali za przepisywanie tej odezwy uczniowie Gimnazjum Realnego: A.
Trąbczynski, J. Siemiątkowski i Z. Morawski. AGAD, Skorowidz Komisji Śledczej, nr 3825-
3827.
Przedruk: M. Berg, op. cit., t. I, s. 104 n.
78

„złodzieje" zostali opuszczeni i sam tylko siebie ośmieszył8*. Suknie dam przybywa-
jących do teatru polewano witriolem — chwyt szeroko stosowany we Włoszech
i stamtąd zapożyczony85. „Łobuzy", jak twierdzono tłukły, szyby w iluminowanych
oknach.
Zaangażowały się w tej demonstracji i eleganckie sfery. Na balu u namiestnika
konsul Segur doliczył się tylko 45 dam, w tym 10 Polek i 7-8 Żydówek. „Socjeta"
warszawska świeciła nieobecnością. Obecna na recepcji Maria Kalergis nazwała
ją „ponurą" — odnieśli to wrażenie „wszyscy dobrze myślący"86. Młody Tomasz
Zamoyski donosił do Paryża, że demonstracja była dość powszechna, choć zapewne
nie jednomyślna. „Głośno objawiające się nieukontentowanie było bardzo niedoj-
rzałe i, że tak powiem, po studencku wykonane". Ludzie demonstrowali nie „z włas-
nego popędu, .z uczucia własnej godności", ale pod wpływem pogróżek. „Warszawa
miała niezwyczajnie smutny pozór i niewtajemniczonym w zakulisowe sprężyny
musiała się wydać bardzo poważna"87. To niepodejrzane świadectwo dowodzi
wielkiego sukcesu organizatorów demonstracji, którzy podporządkowali swej woli
zarówno „ulicę" warszawską, jak i tzw. lepsze towarzystwo. Okupiono sukces ten
aresztowaniem kilku młodych ludzi, i to podrzędnych wykonawców88.
Sama zresztą konferencja trzech monarchów zakończyła się także fiaskiem.
Sternik dyplomacji rosyjskiej Aleksander Gorczakow pojmował zjazd jako środek
onieśmielenia rewolucjonistów w Europie środkowej, nie zamierzał natomiast
zrywać z Napoleonem III, od którego oczekiwał poparcia planów bałkańskich
Rosji. Austriacy więc nie uzyskali rosyjskiej pomocy dla tłumienia rewolucji włos-
kiej. Franciszek Józef i jego świta rozdawali na prawo i lewo egzemplarze najśwież-
szej konstytucji austriackiej, czym niebywale drażnili Aleksandra89. 26 paździer-
nika car nagle skrócił pobyt i wyjechał do Petersburga. A. Gorczakow tłumaczył
później konsulowi brytyjskiemu, że polskie demonstracje w Warszawie są bez zna-
czenia, że Rosja nie będzie naśladowała austriackich reform liberalnych, bo charak-
ter polski nie nadaje się do samorządu, a reformy w Królestwie nie mogą wyprze-
dzać reform rosyjskich. „Zabór rosyjski dostał taką lekcję w czasie ostatniej rewo-
lucji, że niełatwo się znowu ruszy". Konsul zaś sądził, że Polacy „są na razie spo-
kojni, ale nikt nie przewidzi, co może zajść, jeżeli wielkie zmiany polityczne zajdą
w sąsiednich prowincjach. Bardziej rozważne klasy pokładają nadzieje raczej na
wschodzie, w następstwie wstrząsów politycznych w samej Rosji, aniżeli na zacho-
84 Drobiazgowo rejestrują te zajścia raporty konsulów: Segura z 23 i 25 X, Raporty
konsulów,
s. 39-42 oraz Simmonsa, 23 X 1860, PRO FO 65/557. Por. W. Przyborowski, H. I, s. 340-
383.
85 Polska przed powstaniem, „Dziennik Literacki" 28 VIII 1863, Przedruk: Die Vorldufer
des
potnischen Aufstandes, Lipsk 1864, s. 54.
86 M. V. Muchanoff-Kalergis in Briefen an ihre Tochter, Lipsk 1907, s. 76 n.
87 List z 3 XI 1860, Jenerał Zamoyski, t. VI: 1853-1868, Poznań 1930, s. 321.
88 Najbardziej obciążonym z nich był Henryk Filipowicz, lat 17 ze Szkoły Sztuk
Pięknych.
AGAD, Skorowidz Komisji Śledczej, nr 3823.
89 Raporty Simmonsa, 31 X, PRO FO 65/557 oraz Segura, 23 X 1860, Raporty
konsulów,
s. 40.
79

dzie". Boją się wstrząsów i reform w dwu pozostałych zaborach, które by mogły
podnieść Królestwo, doprowadzić do przelewu krwi i do represji. Dlatego Polacy
dbają o informowanie opinii europejskiej o nadużyciach reżymu carskiego — ufają,
że przyjazna interwencja mocarstw wymoże na Rosji instytucje liberalne. Końcowy
wniosek brzmiał: „Polskę w wypadku wojny traktować trzeba jako czynnik neutra-
lizujący znaczną część sił rosyjskich, zawsze pod warunkiem, że nie będzie to wojna
z Austrią, w której Polacy uczestniczyliby chętnie, nawet z Rosjanami. Polska jako
taka jest potężnym narzędziem gotowym do użycia przez każdego pozbawionego
skrupułów agitatora"90.
W rozumieniu konsula Simmonsa „agitatorem" ewentualnym był Napoleon III.
Tu dochodzimy do istotnego znaczenia warszawskich demonstracji z października
1860 r. Uświadomiły one trzem rządom zaborczym i całej Europie odżycie sprawy
polskiej, jako czynnika, który może się przeciwstawić Świętemu Przymierzu. Na razie
czynnik ten był atutem w ręku francuskim. Aleksander II, zaszachowany w War-
szawie, musiał iść na rękę Napoleonowi III w sprawach włoskich. Jednakże rachuby
polskie, że Napoleon HI będzie z tego powodu orędował za sprawą polską w Peters-
burgu, opierały się na złudzeniu.
W tymże miesiącu październiku 1860 r. Władysław Czartoryski rozmawiał
w Wiedniu z Gołuchowskim, już wówczas ministrem stanu, na temat austriackiego
rozwiązania sprawy polskiej, z poparciem Francji91. W Wiedniu zapewne nie miano
nic przeciw puszczeniu takiego próbnego balonu, który by wbijał klin między Paryż
a Petersburg. Lecz Napoleonowi, bardziej niż na Polakach, zależało w tej chwili
na dobrych stosunkach z Petersburgiem. Ferment polityczny w Warszawie był mu
na rękę, lecz właśnie tylko jako środek zmiękczający stanowisko Rosji. Co zaś się
tyczy Anglii, konsul Simmons ubolewał, że rząd carski nie myśli przywrócić kon-
stytucji 1815 r. „To by uspokoiło Polaków i zapobiegło niewykluczonemu otwarciu
się nowego źródła podniecenia w Europie"92. Gen. Zamoyski mówił Anglikom:
„Dajcie jakiejkolwiek części Polski — los dzisiaj Wenecji przyznany, — dajcie
nam taką Galicję odrębną, dobądźcie nam tylko z grobu Kraków, a lat 10 i 20 czekać
będziemy na więcej. Ale nie; — każdy odpowiada: a nam co do tego"93.
MIEROSŁAWSKI W NEAPOLU
Emigracja polska na Zachodzie nie zdawała sobie jeszcze sprawy z tego, że
pomyślny szczyt koniunktury już przeminął. Wojna toczyła się jeszcze na południu
Włoch, u boku Garibaldiego walczyli coraz liczniejsi Polacy, mogło się zdawać,
** Raport z 12 XI, PRO FO 65/557. Por. rap. Segura z tegoż dnia, Raporty konsulów, s. 43-
45.
91 Anegdota S. Koźmiana, Rzecz o 1863 r., t. II, Warszawa 1903, s. 72 n., sprowadzona do
właściwych proporcji w Pamiętniku W. Czartoryskiego, s. 45 n.
M Cyt. Raport z 12 XI 1860.
93 W. Zamoyski do W. Kalinki, 18 VH 1859, B. Oss. rps 6845, s. 128.
80

że pożar rewolucji przerzuci się na Słowiańszczyznę południową i Węgry, że w ofen-


sywie dążącej ku Karpatom weźmie też udział siła zbrojna polska. Mierosławski
organizował w Paryżu, pod nazwą szkoły wojennej, kadrę oddanych sobie ludzi
spośród młodej emigracji. Wczesną jesienią odwiedził go Sierakowski, „jako pełno-
mocnik związku oficerów Polaków w wojsku rosyjskim"94. Sierakowski bawił
za granicą urzędowo, delegowany przez ministra wojny, dla studiów nad ustawo-
dawstwem karnym w różnych armiach europejskich. Ubocznie miał się przyczynić
do złagodzenia okrutnego systemu karnego w wojsku carskim. Zarazem nawiązywał
bardziej poufne kontakty: w Londynie z Hercenem, w Paryżu z Mierosławskim.
Szczególne, że,aż dotąd nie wyprawił nikogo do Wałszawy; zaufany jego Zwierz-
dowski jeździł w Poznańskie; ale widział się tam jedynie z organicznikami i wątpliwe,
by znalazł z nimi wspólny język95.
Tymczasem przed Mierosławskim otwarła się nagle szansa wydostania się na
szerokie wody polityki europejskiej. Widząc przedłużanie się wojny z Neapolem
Garibaldi zdecydował się dość późno, bo 5 października, na utworzenie legionu
międzynarodowego, złożonego z odrębnych formacji: niemieckiej, szwajcarskiej,
francuskiej, angielskiej, węgierskiej, jugosławiańskiej i polskiej. W 2 tygodnie póź-
niej uwiadomił komitet prowłoski w Paryżu, że zleca gen. Mierosławskiemu ,,współ-
działanie z komitetem francuskim i jego delegatem panem Richard w formowaniu
legionu cudzoziemskiego". Komitet uznał ten list za równoznaczny z powierzeniem
Mierosławskiemu misji „militarnego organizowania" legionu96. Nie określono
dotąd, co wpłynęło na wybór Garibaldiego: sugestie lóż masońskich w Paryżu,
czy też stosunki Mierosławskiego z Napoleonem Bonaparte. Istnieje także wersja,
że to gen. Wysocki wskazał na Mierosławskiego agentom Garibaldiego w Paryżu97.
Wysocki współpracował z grupą „Przeglądu Rzeczy Polskich", ta jednak w chwili
uznanej za decydującą, podporządkowała się Mierosławskiemu. Na podstawie
porozumienia między obu generałami Wysocki w ramach legionu objąć miał do-
wództwo formacji polskiej, pod zwierzchnią władzą Mierosławskiego.
Działo się to w momencie zjazdu warszawskiego, z którego mogła się wyłonić
wojna powszechna. Mierosławski opracowywał memoriały: podczas gdy armia
Wiktora Emanuela uderzyłaby frontalnie na Wenecję, Garibaldi na czele swych
„czerwonych koszul" lądowałby na tyłach Austriaków w Trieście. Legion między-
narodowy przerzuciłby się do Dalmacji, zrewolucjonizowałby Chorwatów i Węgrów,
94 Pamiętnik Mierosławskiego, s. 5. W. Djakow, Matierialy k biografii Sigizmunda
Sierakowsko-
go, s. 96.
95 Pamiętniki A. Guttrego, t. II, s. 32: Zwierzdowski miał bawić w Poznaniu jesienią
1860.
Prawdopodobniejszy zdaje się rok 1859. Por. przypis 35, s. 47.
96 Pisma Garibaldiego z 19 X i odpowiedź Comite pour 1'Independance Italienne, 26 X
1860,
A. Lewak, Polska korespondencja Garibaldiego, Kraków 1932, s. 86 n.
97 O wpływach masońskich pisze A. Lewak, op. cit., s. 60. Że Mierosławskiego narzucili
Garibaldiemu francuscy „Imperial-Demokraten", por. J. P. Becker, Polen, die Diplomatie und
die
Revolution, Genewa 1863, s. 5. O Wysockim por. W. Mickiewicz, Emigracja polska 1860-
1890,
Kraków 1908, s. 12; Pamiętnik Mierosławskiego, s. 7.

81

może nawet podałby rękę powstaniu republikańskiemu w Wiedniu? Gen. Klapka


od strony Rumunii miał wtargnąć do Siedmiogrodu. Wszystko to były rojenia bez
realnej podstawy. Interesy węgierskie, jugosławiańskie, rumuńskie wcale nie były
z sobą zgodne w owej chwili i nie były też zgodne z polskimi; Kossuth liczył się
z Rosją i dlatego nie chciał słyszeć o wiązaniu się z Polakami, nie ufał zaś ani Ru-
munom, ani Serbom98. Rozwiać się miała także nadzieja pokładana we Włoszech:
26 października Garibaldi spotkał się w Teano z Wiktorem Emanuelem i powitał
go tytułem „re dltalia". W kilka dni później złożył dyktaturę i 9 listopada powrócił
do swej samotni na wyspie Caprera. Stworzona przezeń armia ochotnicza została
zlikwidowana. Rewolucja, a tym samym i wojna europejska były chwilowo zaże-
gnane.
Polacy nie dawali jeszcze za wygraną. W dniu 14 listopada zawiązał się w Caserta
komitet garibaldczyków polskich; jego sekretarzem został 33-letni porucznik arty-
lerii pruskiej, świeżo przybyły z Poznańskiego, Marian Langiewicz, Komitet sądził,
że bawiący już w Neapolu Polacy powinni, o ile się da, pozostać w służbie włoskiej.
„Komitet ani nie namawia do tej służby, ani też nie może*na ten cel żadnych dostar-
czyć funduszów, dopokąd nie będzie pewności, iż z początkiem wiosny zapali się
wojna na teatrze dla nas przydatnym". Pod względem politycznym komitet gotów
był podporządkować się Mierosławskiemu".
Ten ostatni z wielką ostentacją wyjeżdżał właśnie z Paryża do Włoch; zależało
mu na tym, by kraj dowiedział się z prasy o jego historycznej roli. W połowie listo-
pada był w Turynie; dzięki listom polecającym od ambasadora Nigry i ks. Napoleona
uzyskał dostęp do Cavoura i Wiktora Emanuela. Rozmowę z Cavourem opowiedział
na świeżo Wysockiemu. Włoski mąż stanu zagadnął z uśmiechem Polaka, „jak takie
demagogiczne straszydło śmie zabłąkiwać się do takiego konserwatysty, jak on".
Od razu też mu oświadczył, „że na teraz o legionie zagranicznym mowy być nie
może". Za to „z największą ciekawością wypytywał o rzetelne usposobienie Polski
rewolucyjnej". Na zakończenie miał się wyrazić: „W Polsce, a nie gdzie indziej,
jest centrum zagadnień europejskich... Potrzebna nam jest siła, a nie niedola
Polski. W Polsce tylko z rewolucjonizmem jest do gadania. Więc się nie maskujcie —
gdy przyjdzie pora, przyjmiemy wasz sojusz absolutnie, bez żadnych ogródek.
Na teraz połowicznie i pokątnie nie opłaci się nam ani wam mieć ze sobą do czynie-
nia"100. Cavour w tej chwili liczył się z możliwością kontrofensywy austriackiej
na wiosnę. Sam też był gotów uderzyć na Wenecję, gdyby mógł liczyć na poparcie
Francji. W wypadku wojny obronnej, równie jak i zaczepnej, rad był posłużyć się
98 Por. korespondencję L. Kossutha ł L. Klapki z lutego 1861, L. Kossuth, Meine
Schriften
aus der Emigration, t. III, Leipzig 1882, s. 544-549. F. Pulszky, Meine Zeit, mein Leben, t.
IV, Pres-
burg 1883, s. 23 n.
99 M. Langiewicz do Z. Miłkowskiego, Neapol 28 XI 1860, B. Nar. rps 6539, k. 16-17.
H.
Rzadkowska, Marian Langiewicz, Warszawa 1967, s. 43 n.
100 L. Mierosławski do J. Wysockiego, Turyn 18 XI1860, list zaginiony,
streszczenie u A. Le-
waka, op. cit., s. 61.
82

nie tylko węgierską, ale i polską kartą, dlatego bez skrupułów zachęcał polskiego
rewolucjonistę do przygotowań powstańczych. Bardziej zdawkowy przebieg miała
rozmowa Mierosławskiego z królem włoskim. Wiktor Emanuel miał przyjąć Polaka
w sposób „protekcjonalno-poufały (herablassend und burschikos)" i też zaznaczył,
że o legionie polskim nie ma na razie mowy.
Mierosławski mimo to dotarł do Neapolu, gdzie musiał przyznać zebranym
rodakom, że należy czekać do wiosny. Podobno obiecywał im, że na tronie polskim
zasiądzie ks. Napoleon Bonaparte; wzbudziło to oburzenie przywódcy garibald-
czyków niemieckich, socjalisty Beckera101. W grudniu Mierosławski odwiedził
Garibaldiego na Caprerze; odbył się bankiet, także rozreklamowany w prasie.
„Przegląd Rzeczy Polskich" ogłosił oświadczenie Garibaldiego, datowane 30 grud-
nia : „Usunięcie się moje na Caprerę nie jest bynajmniej opuszczeniem sprawy lu-
dów, której poświęciłem życie moje. Pokładając zupełne zaufanie w jenerale Mie-
rosławskim, porozumiewać się z nim będę we wszystkim, co dotyczy naszych wa-
lecznych Polaków"102.
Legionowy plan spełzł na niczym. „Kółko" paryskie (Elżanowski, Januszewicz,
Mazurkiewicz, Ordęga, Wysocki) już 14 listopada ogłosiło odezwę: „Dopóki wojna
do Włoch się ogranicza, w oddziałach polskich legii zagranicznej, czy nawet legii
polskiej, emigracja tylko, czy wojskowi z wojska austriackiego służyć powinni.
Ludzi w kraju osiadłych lub uczącą się młodzież odwodzić będziemy od porzucenia
dotychczasowych zatrudnień. I tylko stopniowo, w miarę zbliżania się wojny do
granic Polski, wdania się w nią i innych, prócz Austrii, nieprzyjaciół naszych i wy-
raźnego podniesienia naszej sprawy, odstępować będziemy od przyjętego prawidła".
Na razie więc zwracano się tylko do kraju o składki na utrzymanie młodzieży znaj-
dującej się już za granicą103. Mierosławski twierdził, że była to odezwa samozwańcza,
posłana do kraju poza jego plecami.
Sam generał Ludwik domagał się z kraju pieniędzy przede wszystkim na broń.
To mogła mu dać tylko posiadająca szlachta. Spiskującej młodzieży warszawskiej
dosyłał Mierosławski odezwy i broszury, oczekiwał propagandy i kwesty na rzecz
swojego legionu10*. Nie ma dowodu na to, aby przed rokiem 1861 domagał się
101 J. P. Becker, op. cit., s. 6,15, cytuje list przyjaciela z Paryża, 11 III 1861: „ Ehe
Mierosławski
von hier abreiste, war man im Palais-Royal ubereingekommen, dass er in Polen fur eine
Republik
mit Einfiihrung des allgemeinen Stimmrechts auftreten solle, da man hoffte, die polnischen
Bauera
wurden spater noch bereitwilliger ais die franzosischen fur eine napoleonische Dynastie
stimmen,
wozu auch der Papst und der ganze Clerus behilfich sein wurden. Auch der Adel werde Hand
bieten,
urn die ihm verhasste Republik zu sturzen".
102 A. Lewak, op. cit., s. 62, 89.
103 A. Skotnicki, Przed styczniowym powstaniem, s. 88 n. Por. Pamiętnik
Mierosławskiego,
s. 7. Ibidem: „Cavour jenerałowi i Sierakowskiemu na 3 mln fr. oznaczył kaucję moralną,
jakiej
rząd włoski potrzebował dla tolerowania wszelkich robót polskich na swoim gruncie".
Informacja
? trudna do skontrolowania.
104 List Kurzyny do Majewskiego z 19 X 1860 zreferowany przez W. Rudzką,
Karol Majewski,
s. 37.
83

od niej powstania105. W początku października 1860 r. przybył do Paryża Jan Frań- j


kowski z ramienia kół Jankowskiego, rzekomo z „zapowiedzią wybuchu podczas
zjazdu trzech carów do Warszawy"106. Frankowski przedstawił też Mierosławskiemu
pierwsze swe podejrzenia „względem X", tzn. Majewskiego. Zapewne jednak Ma- 1
jewski przewidział ten zabieg konkurentów, odezwał się bowiem do Kurzyny w tonie |
optymizmu i gotowości do czynu. Kurzyna wyraził się o tym liście Majewskiego: i
„Jak inne dziwnie chłodne i nic nie znaczące, tak obecny zdaje mi się urywkiem
z 1001 nocy, zabija mnie i przeraża mnie ogromem pomyślności, jakiej się nigdy nie
spodziewałem"107. Skutek był ten, że Majewski został „zatwierdzony jedynym pouf-
nikiem i pełnomocnikiem jen. Mierosławskiego w Warszawie". Wybuchu powstania
w październiku zakazał; natomiast zachęcił Frankowskiego do napisania na miejscu
w Paryżu adresu „niby to od młodzieży wszystkich wyższych uczelni warszawskich
do generała"108. Pod adres ten zbierano podpisy po powrocie Frankowskiego do
Warszawy. Po raz drugi rzekomo Mierosławski zakazał wybuchu zbrojnego w rocz-
nicę 29 listopada.
29 LISTOPADA 1860 r.
Dnia tego urządzono natomiast pierwszą w Warszawie manifestację uliczną -
o otwarcie politycznym charakterze. Pamiętnikarze i historycy istotnie mówią:
„Urządzono", bardzo bowiem trudno określić: kto urządzał. Bezpośrednimi wy-
konawcami byli i tym razem studenci Szkoły Sztuk Pięknych, ale włączyła się i Aka-
demia Medyczna, i Marymont, i koło Jurgensa109. Ogół patriotycznie czujący
nie mógł przemilczeć tak wielkiej rocznicy, w chwili gdy naród się budził, gdy wojna
wisiała w powietrzu, a carska policja okazywała niecodzienną opieszałość. Skądinąd
Jurgens mógł też brać pod uwagę, że popierając (a przynajmniej nie potępiając)
manifestacji wzmacnia autorytet swój pośród młodzieży i tym samym wstrzymuje
ją przed krokiem mniej rozważnym. Dwa niezależne od siebie świadectwa mówią,
105 Autobiografia J. N. Gniewosza, 9 XI1885, B. Nar. rps 6539, k. 12: „ W r. 1860
pozostając
z śp. gen Mierosławskim w nieustającej styczności mianowany zostałem przez tegoż
naczelnikiem
organizacji powstańczej na woj. krakowskie, później zaś i na kaliskie". Data zdaje się
wątpliwa.
106 Pamiętnik Mierosławskiego, s. 8, mówi, że było to „w lecie" — ale wtedy nie
było jeszcze
mowy o zjeździe monarchów. W. Rudzka, Młodzież, s. 229, korzystająca z zeznań J.
Frankowskiego,
datuje tę misję na październik.
107 J. Kurzyna do L. Mierosławskiego, 20 DC 1860, cyt. W. Rudzka, Młodzież, s. 235.
108 W. Rudzka, Młodzież, s. 229, za zeznaniami J. Frankowskiego. Z. Janczewski,
„Zarys
powstania", referując zeznanie Rogińskiego twierdzi, że Frankowski w powrotnej drodze
pokazywał
Awejdemu w Heidelbergu adres z własnoręcznymi poprawkami Mierosławskiego. O tym
adresie
z jesieni 1860 wzmiankuje O. Awejde, Zeznania śledcze, s. 130.
109 Pamiętnik J. Maykowskiego, s. 22: „Jurgens polecił mnie, B. Żmijewskiemu i
K. Nowa-
kowskiemu, abyśmy się zajęli urządzeniem obchodu rocznicy listopadowej. Napisałem
odezwę,
- - przepisaliśmy ją na paręset rąk i rozdali pomiędzy młodzież".
84

że komitet kierujący kołami Jankowskiego rozwiązał się w jesieni 1860 r. Mogło


to być następstwem sytuacji, gdy w środowisku tym wziął górę pogląd, że krąg
Jurgensa też gotów jest do działań patriotycznych, a więc nie trzeba separować się
i zamykać w osobnej organizacji.
Przygotowując się do listopadowego obchodu odbito drukiem, czy też litogra-
ficznie, nieco obrazków z podobiznami Kościuszki i Kilińskiego oraz patriotycznych
ulotek. Wydano też potajemnie książeczkę pt. O polskiej młodzieży, w której przy-
pominano rok 1830 i opowiadano, co zaszło w Polsce od upadku powstania. Na
końcu znajdowały się teksty pieśni patriotycznych, dotąd jeszcze ludowi nie zna-
nych111. Na rano 29 listopada zamówiono mszę żałobną w kościele karmelitów
na Lesznie, w bezpośrednim sąsiedztwie gmachu, w którym przed 30 laty więziono
członków Towarzystwa Patriotycznego. W kościele było niewiele osób, odśpiewano
tylko Suplikacje112. Rozchodzących się zachęcono do ponownego zebrania się
wieczorem, w tymże miejscu. Kościół był już zamknięty, lecz oświetlono stojącą
przed nim figurę Matki Boskiej. Tłum był tym razem liczniejszy113. Grupa młodzieży
uklękła na bruku, w błocie, a Karol Nowakowski zaintonował swym potężnym
głosem: Boże, coś Polskę...
Pieśń skomponowana przed blisko półwiekiem przez Alojzego Felińskiego ku
czci „anioła pokoju", Aleksandra I114, poszła od tego czasu w zapomnienie. Jed-
nakże od paru lat zaczęto ją znowu śpiewać, na emigracji i w kraju, na dobrze znaną
nutę Serdeczna matko i ze zmienionym refrenem: „Ojczyznę, wolność racz nam
wrócić, Panie"115. Po raz pierwszy słowa te zabrzmiały publicznie w Warszawie.
110 Awejde wymienia jego skład: Asnyk, Godlewski, Dehnel, „jednakże i im nie
udało się
nic trwale ufundować. Spisku nie ufundowali, komitet się rozchwiał". Zeznania śledcze, s.
130.
Z. Janczewski, „Zarys powstania", w oparciu o zeznania Rogińskiego twierdzi, że Godlewski,
Wereszczyński i Asnyk utworzyli komitet, „lecz ujrzawszy wkrótce, że nikt ich nie słucha,
sami
się rozwiązali".
111 Z. Janczewski, „Zarys powstania" (wg zeznań W, Ulatowskiego i A. Wojny).
112 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. III, s. 179, naoczny świadek, twierdzi, że
nabożeństwo odbyło
się o godz. 9: M. Berg, op. cit., 1.1, s. 109 mówi o nabożeństwie odbytym „jak z płatka" o g.
12.
W. Daniłowski, Notatki do pamiętników, Kraków 1908, s. 14, też naoczny świadek mówi, że
mszy
nie odprawiono wskutek zakazu policji, a tylko odśpiewano Suplikacje. Relacja L. Górskiego,
B. Czart, rps 5685, k. 91, mówi, że zakonnicy umyślnie odprawili nabożeństwo o
wcześniejszej
porze.
113 Wicekonsul White, mający informacje z kół „umiarkowanych", ocenia tę
„most innocent
manifestation" na kilka tys. osób. Rap. z 30 XI 1860, PRO FO 65/557. Segur twierdził 12 XII,
że policja szacowała tłum na 600-800 ludzi, a postronni na 2-3 tys., czy nawet 4-5 tys.
Raporty
konsulów, s. 50. J. Maykowski, loc. cit. wspomina, że „w oznaczonej godzinie zebrało się
rozpacz-
nie mało, zaledwie kilkunastu", ale pod koniec liczba wzrosła do paruset.
1 '* Hymn na rocznicę ogłoszenia Królestwa Polskiego z woli naczelnego wodza wojsku
polskiemu
do śpiewu podany, z refrenem: „Naszego króla zachowaj nam, Panie!", „Pamiętnik
Warszawski"
V/1816/, s. 455 n.
11S W Ostrowie Wlkp. 3 V 1858. T. Eustachiewicz, Młodzież wielkopolska, s. 43. W
Montmo-
rency 22 V 1858. W. Przyborowski, H. I, s. 352. „W malutkim, ubożuchnym kościółku w
zabu-
żańskich okolicach" 20 V 1859, Wydawnictwo materiałów, t. I, s. 18. O potajemnym
zachęcaniu
85

Wrażenie było wstrząsające. Narcyza Żmichowska stała w tłumie obok sybiraka


Ruprechta — „i on przyznał, że wszelkie dawnych spiskowań emocje nie wyrów-
nywają temu wzruszeniu, którego doznał przy owej wspólnej modlitwie". Odśpie-
wano jeszcze Suplikacje, z patriotycznymi wstawkami („Od powietrza, głodu, ognia
i niewoli - - Abyś nam Ojczyznę wrócić raczył, Ciebie prosimy - -") Potem troskliwi
przyjaciele wsadzili Żmichowska do dorożki, mimo że obchód jeszcze się nie był
zakończył. „Z grona młodzieży jeden poczciwy, a do tego Wielkopolanin, wystąpił,
klęknął pod samym światłem z odkrytą głową, przeżegnał się, zamyślił chwilkę,
potem całym głosem rzucił w powietrze: Jeszcze Polska nie zginęła! - - Całą pierwszą i
zwrotkę intonujący sam prześpiewał, dopiero przy drugiej coraz więcej głosów
zaczęło się odzywać i na koniec złączyły się wszystkie i, wznieśli Warszawiankę
i inne pieśni, aż na kilka ulic się rozlegało"116. Według Janowskiego młodzież śpie-
wała Mazurka Dąbrowskiego, wracając do śródmieścia Tłomackiem i Rymarską.
„Pieśń — zrobiła wrażenie piorunu, wywołała osłupienie, potem przestrach. Byli
tacy, co zaczęli kryć się i uciekać"117. Policja jednak nie interweniowała, a śpiewa-
jące grupy niebawem się rozproszyły.
Obchody listopadowe odbyły się i na prowincji, i to w myśl dyrektyw z Warszawy.
W Radomiu była msza u bernardynów, na którą zaproszono weteranów z 1831 r.
Wieczorem w refektarzu klasztornym „zebrały się wszystkie stany, był delegat z War-
szawy, rozdał nam hymn Boże coś Polskę, 5 strof, - - po prześpiewaniu których
gorąco przemówił: — Od dziś mamy wiedzieć, czy to dziedzic dóbr, chłopek Piast
pracujący w roli, rzemieślnik, robotnik, wszyscy są Polacy równi wobec prawa,
szlachectwa nie ma i dobry syn Ojczyzny nigdy takowego przyjmować nie będzie,
a teraz mieć baczność i uczyć się". Młodzież szkolna złożyła przysięgę i utworzyła
wtedy „30 kółek, które następnie miały formować dziesiątki"118. Skoro „delegat
z Warszawy" jeździł do Radomia, zapewne takichże delegatów wysłano i w inne
strony119. Nabożeństwa patriotyczne zaczęły się też w Krakowie, w rocznicę 29 listo-
pada w kościele Mariackim śpiewano Z dymem pożarów, hymn o wydźwięku anty-
austriackim120. Młodzież galicyjska może jeszcze żywiej niż w Warszawie reagowała
gimnazistów poznańskich do śpiewu Boże coś Polskę list C. Działyńskiej (młodszej) z 1859
r., B.Oss.,
rps 6845, s. 37. „Pieśnią tą kończyliśmy zwykle nasze zebrania", pisze J. K. Janowski,
Pamiętniki,
t. III, s. 179. Skutari 16 IH 1856, Jenerał Zamoyski, t. VI, s. 205.
1 *6 N. Żmichowska do B. Moraczewskiej, 14 XII 1860, Listy, t. II, s. 172.
„Wielkopolanin" —
być może B. Dehnel.
"7 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. III, s. 180. Rap. Segura z 26 VI 1860, Raporty konsulów
s. 30, twierdzi, że Mazurek Dąbrowskiego bywał grywany przez orkiestry w ogródkach
warszawskich
co policja tolerowała. W czerwcu 1860 nastąpił zakaz Mazurka, który na skutek tego „ a ete
redę
mande partout avec tumulte".
118 Zbieżne relacje J. Wojdackiego (J. Jarzębowski, Mówią ludzie roku 1863,
Londyn 1962
s. 165) oraz S. Łepkowskiego (M, Maj, Głos w dyskusji, IXPowszechny Zjazd historyków
polskicl
Powstanie styczniowe, t. II, Warszawa 1964, s. 331).
119 J. Niemojewski, Leon Frankowski, Sprawozdania z posiedzeń Tow.
Naukowego Wa
szawskiego, wydz. 2,1937, s. 137, mówi, że L. Frankowski działał w Lubelskiem od grudnia
186
120 O; Beiersdorf, op. cit., s. 78.
86

na wydarzenia włoskie. W razie wybuchu na Węgrzech, powiązanego z Włochami,


rewolucja sięgnęłaby granic zaboru austriackiego. W Tarnowskiem na Nowy Rok
1861 kursowała ulotka krytykująca ostro dyplom październikowy i zakończona
okrzykiem: „Niech żyje Garibaldi, Koszut, Klapka, wolne Węgry i my Polacy!"
Podpisane było „Biuro Tajemnictwa [s] w Tarnowie"121.
W Warszawie naturalnie młodzież kontynuowała śpiewy patriotyczne. „Szkoła
tylko Sztuk Pięknych rzuciła się gwałtownie do pracy konspiracyjnej wciągając
powoli i klasę rzemieślniczą do swych zamiarów"122.
W pierwszych dniach grudnia śpiewano Boże coś Polskę wieczorem na placu
Trzech Krzyży123, a w biały dzień w kościołach św. Anny i św. Krzyża. Dwie ostatnie
manifestacje zorganizowało Gimnazjum Realne124. W czasie galówki z 6 grudnia
w tymże Gimnazjum uczniowie odmówili śpiewu Boże Cara chrani125.
Bracia Frankowscy ułożyli i wydali broszurkę pt. Adwent polski, na którą skła-
dały się: opis uroczystości 29 listopada, wyjątki z Ksiąg pielgrzymstwa Mickiewicza
i Słów wierzącego Lamennais, teksty Boże coś Polskę i Jeszcze Polska nie zginęła,
na końcu zaś „odezwę zachęcającą do posłuszeństwa gen. Wysockiemu i Miero-
sławskiemu". Majewski przyznaje, że wyłożył „pewną kwotę na tę operację". Nic
to w końcu dziwnego, skoro nominalnie był ciągle jeszcze urzędowym skarbnikiem
Mierosławskiego w Warszawie. Z przyjaciół jego Gołemberski „przeszkadzał
rozwinięciu się tej pierwszej drukarni lękając się, aby dzieciństw nie publiko-
wano"126.
Podniecenie wzrastało w Warszawie w ciągu grudnia i stycznia. Coraz szersze
koła publiczności dziwowały się własną odwagą i brakiem represji, a w związku
z tym nabierały śmiałości i tym chętniej dawały posłuch sugestiom organizacji
tajnej. Agitacyjne chwyty nie były oryginalne: naśladowano w wielkiej mierze nie-
dawne wzory lombardzkie127.
„Warszawa nie tańcząc głównie zajmuje się listami bezimiennymi, sypanymi
na wszystkie strony — pisał J. K. Gregorowicz. Głównie idzie w nich, żeby nie
tańczono i zmieniano napisy polskie na szyldach handlowych. Śmieszne z tego nieraz
wynikają historyjki"128.
Co do szyldów, władze warszawskie nie zakazywały polskich napisów; w praktyce
dużo było w Warszawie szyldów francuskich i trochę rosyjskich. Teraz pod nacis-
121 CGIA USSR Lwów, z. 146, in. 6, 1861, nr 92. Odpis uprzejmie udzielony mi
przez G.
Marachowa.
122 W. Daniłowski, Notatki, s. 16.
123 Z. Janczewski, „Zarys powstania" (z zeznań W. Ulatowskiego i A. Wojny).
124 M. Berg, op. cit., t. I, s. 111. A. Giller, Dzieje Delegacji Warszawskiej [w:]
Wydawnictwo
materiałów, t. I, Lwów 1888, s. 145.
125 Relacja z 2 III 1861, A. Kraushar, „Pan Andrzej", żywot zasługi, wygnanie i
hołd narodowy
pozgonny, Lwów 1925, s. 26.
126 Zeznania śledcze, s. 202.
127 Obserwacja „Schlesische Zeitung", 16 I 1861.
128 List z 1711861 do P. Wilkońskiej, BUP rps 1, k. 46.
87

kiem opinii skwapliwie zmieniano je na polskie129. Następnym hasłem, począwszy


od Nowego Roku, było zaniechanie zabaw tanecznych — odnośne wezwania poparte
bywały pogróżką wybicia szyb. Podobna kampania o szyldy i zabawy toczyła się
i w Lubelskiem130, a zapewne i w innych częściach kraju. Okazała się ona po części
tylko skuteczna; jeśli Resursa Kupiecka zrezygnowała z balu sylwestrowego, Re-
sursa Obywatelska bal urządziła, choć niewiele dam było obecnych131. Na Zamku
u namiestnika towarzystwo polskie już od listopada bardzo się przerzedziło132.
Arystokracja bawiła się w małych kółkach, unikając ostentacji133.
„Mój Boże! — pisała Żmichowska — Za moich czasów ludzie ginęli na szubie-
nicy i nikt się w dalszej stronie o nich nie zatroszczył. — Teraz chłopcy tylko zaśpie-
wali, a wnet echo się rozeszło. — Zestarzałam się i różne pamiętam chwile, a,takiego
żniwa anegdot nigdy jeszcze na bruku warszawskim nie zebrałam. -- Najgrubsze
figury w strachu, jakby im się ziemia pod nogami trzęsła, a rzemieślnicy tak o rewo-
lucji gadają, jak gdyby już policji na ratuszu nie było"134. I w rzeczy samej: gen.
Dokudowski opowiada, że przechodząc 8 stycznia koło Kasy Oszczędności zauważył
tłum ludzi wycofujących składki. Zapytał, czemu to robią, i otrzymał odpowiedź:
„Będzie rewolucja"135.
W numerze noworocznym „Tygodnika Ilustrowanego" zamieszczono stosownie
do tradycji alegoryczną rycinę J. Lewickiego: Nowy Rok wsparty na kotwicy roz-
praszał ciemności i zrywał okowy niewolnika. Dokoła można było się domyślić
postaci Kościuszki i Kilińskiego. Dalsze symbole objaśniał dołączony wiersz
Deotymy:
„Toteż patrzcie, jak przyszłość światłem się okala:
Dobroczynność, pod polskiej niewiasty obrazem
Obejmuje strapionych; dalej polska rola,
W niej siła lemieszowym zatknięta żelazem;
Czamara i siermięga, patrząc w nową zorzę
Ściskają się. O roku wstający! Bądź smugiem,
Gdzie zgoda wszystkie serca zarówno zaorze
Braterskiej miłości pługiem.
129 Raport Sćgura z 1011861: kupcom francuskim, anonimowo wezwanym do
zmiany szyldów,
konsul mówił: róbcie jak uważacie. Większość podporządkowała się wezwaniom. Raporty
konsulów,
s. 54. Por. A. Podwysocki, Zapiski oczewidca, Petersburg 1869.
130 W Lublinie, Chełmie, Kryłowie. Por. korespondencję ze stycznia 1861, Ruch
rewolucyjny
1861 r. w Królestwie Polskim, Wrocław 1963, s. 3-9.
131 Raport A. Niedzielskiego, 3 I 1861, HHSA PA 38/129. Por. S. Paniutin, op.
cit.,
s. 268.
)3i Raport Sćgura z 25 XI 1860, Raporty konsulów, s. 46.
133 A. Potocka do Z. Potockiej, 25 I 1861: „Les obywatele commencent a arriver
pour le
walny zjazd — et le carnaval se rćveille aussi malgrć le peu d'ćlćment, car meme les panny
sont en
petit nombre". Nie bywa na balach, ale złożyła już 130 wizyt. WAP Pot. D. 9/1. O wybiciu
szyb
w paru magnackich domach M. Berg, op. cit., t. I, s. 122.
134 List do A. Kisielnickiej, 7 I 1861, Listy, t. I, s. 405.
,35 W. Dokudowski, op. cit., s. 316.
88

Lecz któż jest ta kobieta, która zachwycona


Po prawicy dzieciątka tak patrzy w niebiosy,
Że aż klękła w modlitwie? Na jej skroniach kłosy,
Chór skrzydlatej harmonii płynie z nią; któż ona?
Do niej się z różdżką zwraca dłoń roku — dziecięcia.
Wstawaj, wielkiego słońca gończe jasnolicy!
Wszyscy ku tobie wznoszą radosne objęcia,
Bo wspierasz się na kotwicy!"136
"6 L. Jenike, Ze wspomnień, t. I, Warszawa 1910, s. 78-81. Numer został skonfiskowany
na
poczcie, ale abonenci warszawscy go otrzymali. Deotyma w tym czasie bawiła w Paryżu. Por.
ra-
porty Segura z 1011861, Raporty konsulów, s. 54, oraz Niedzielskiego z 13 11861 HHSA PA
38/129.
A. Giller, Dzieje Delegacji, s. 161.

Rozdział czwarty
REWOLUCJA LUTOWA
ADRES CZY POWSTANIE?
Nie jest to całkowicie ścisłe, by władze carskie pozostały bierne wobec rozwoju
wydarzeń. Próby przeciwdziałania zostały podjęte, lecz mało energiczne w zamyśle
i zwichnięte w wykonaniu. W związku z aresztowaniem Jankowskiego przez Austria-
ków zrewidowano jego mieszkanie w Warszawie i znaleziono parę kompromitują-
cych listów z nazwiskami, a także zeszyt z refleksjami na temat powstania i wojny
ludowej1. W przekonaniu, że natrafił na główną nić konspiracji, namiestnik zażądał
ekstradycji Jankowskiego, która jednak odwlekła się aż do połowy stycznia 1861 r.
Tymczasem aresztowano trochę innych ludzi: w końcu października Asnyka, 10 grud-
nia Dehnela2; próbowano przypisać organizacji Jankowskiego demonstracje prze-
ciw zjazdowi trzech monarchów i śpiewy 29 listopada. „Trochę więc niespokojności
między ludźmi wionęło"3, ale na razie przesłuchania nic nie dawały. Asnyka zwol-
niono dość prędko za poręką, dla złego stanu zdrowia4.
W ciągu następnych tygodni władze aresztowały pojedynczych ludzi schwyta-
nych in flagranti na kolportażu ulotek, lub nieprawomyślnych odezwaniach. Gdy
wchodzili w grę ludzie prości, dawano im po 50 rózeg i oddawano pod nadzór
policji*. Nie reagowano natomiast na czamarki i konfederatki, które zaczęły się
pojawiać na ulicy. Co prawdy, gdy 7 lutego w salach Redutowych Antoni Załus-
kowski wystąpił jako niewolnik z łańcuchami na rękach i nogach, zabrano go na-
tychmiast do Cytadeli6.
1 G. Frumienkow, op. cit., s. 114. AGAD, Skorowidz Komisji Śledczej, nr 3806-3818.
2 K. Górski, op. cit., s. 25, W. Przyborowski, H. II, s. 501.
3 N. Żmichowska do B. Moraczewskiej, 14 XII 1860, Listy, t. II, s. 172 n.
* AGAD, Skorowidz Komisji Śledczej, nr 3796.
5 Ibidem, nr 3797, 3801. Magazyniera Kolei Wiedeńskiej A. Bondzewicza, u którego
znale-
ziono odezwę powstańczą Mierosławskiego tudzież „Adwent Polski" 1111861, zatrzymano w
śledz-
twie. Por. cyt. raporty Niedzielskiego, 3 I, Segura 10 I 1861, Raporty konsulów, s. 55.
6 A. Giller, Dzieje Delegacji warszawskiej, 1.1, Lwów 1888, s. 155. Na rok przedtem w
Radomiu
Adam Roszkowski, lat 27, tak jak Załuskowski, syn właściciela ziemskiego, zaśpiewał na
balu
Jeszcze Polska nie zginęła. Wykręcił się od kary niedługim aresztem. AGAD, rewindykaty
Komisji
Śledczej.
90

W sumie było to mało skuteczne, między innymi, dlatego że władzę carską za-
wodziła policja. Była ona podzielona na dwa konkurujące ze sobą raczej, niż współ-
pracujące piony. Oberpolicmajster warszawski Aniczkow dowodził strażą policyjną
(300 ludzi) oraz policją wykonawczą (150 ludzi) — był to element polski, nie nazbyt
sprawny, ani też godny zaufania. To samo da się powiedzieć o policji tajnej, której
przewodził gen. Paulucci. Namiestnik Gorczakow podejrzewał go o propolskie
sympatie, usunął go też w początku grudnia. Wcześniej jeszcze odszedł Aniczkow,
też uznany za zbyt łagodnego. Aniczkowa zastąpił płk Trepów, który rozpoczynał
właśnie wielką policyjną karierę. Drugim pionem kierował szef III (warszawskiego)
okręgu żandarmów płk Jołszyn, podlegał mu zaś dywizjon żandarmerii (500 ludzi),
stanowiący właściwą policję polityczną i będący także odwodem służby porządko-
wej7. Ani Jołszyn, ani też jego późniejszy następca Kucyński nie byli oficerami szcze-
gólnych zdolności i współpraca ich z oberpolicmajstrem szwankowała. Obie policje
podlegały generał-gubernatorowi warszawskiemu, który był prawą ręką namiestnika
w zakresie spraw cywilnych. Funkcję tę pełnił gen. Paniutin, człowiek stary, rutynista
i konserwatysta. W zakresie spraw wojskowych pierwszą osobą po Gorczakowie był
szef sztabu I Armii gen. Kotzebue; intrygował on przeciw swojemu szefowi zarzucając
mu łagodność wobec Polaków i był mu niewiele pomocny. Najważniejsze resorty
administracji cywilnej: sprawy wewnętrzne, wyznania i oświata podlegały Mucha-
nowowi, którego koncepcja polegała na wygrywaniu antagonizmów w społeczeń-
stwie polskim: między szlachtą a chłopami na wsi, między chrześcijanami a żydami
w miastach. Był to też urzędnik najbardziej znienawidzony we wszystkich politycz-
nych obozach. W sumie grupa dygnitarzy zamkowych, od lat zasiedziałych w War-
szawie, była skłócona pokątnymi intrygami i mało zdolna do akcji zdecydowanej8.
Na zewnątrz, w raportach do Petersburga Gorczakow zaręczał, że panuje nad sy-
tuacją. Wolał nie stwarzać pozorów, że grożące niebezpieczeństwo wymagać może
zmiany na stanowisku namiestnika9. Przyznawał jednak, że gdyby na wiosnę ruszyli
się zbrojnie Węgrzy i Galicjanie, położenie stałoby się poważne. Nie przewidziano
na Zamku jednego: że w Warszawie może wybuchnąć rewolucja, zanim jeszcze zacz-
nie się coś dziać na Węgrzech i w Galicji.
Ferment rosnący w Polsce rząd carski przypisywał zwykle francuskim podnie-
tom — słusznie o tyle, że Napoleon III dbał o utrzymanie swej polskiej klienteli,
chociaż do mocnych wystąpień w tej chwili nie zachęcał. Manifestacje warszawskie
i wystąpienia emigracyjne Mierosławskiego wywołały więc zażalenie rządu rosyj-
7 F. Ramotowska, Rząd carski wobec manifestacji patriotycznych w Królestwie
Polskim,
Wrocław 1971, s. 23 n.
8 Materiał do tych stosunków w cyt. wspomnieniach S. Paniutina i W. Dokudowskiego
oraz
w 1.1 M. Berga. Raporty M. Gorczakowa, 24 I, 17 II1861, Korespondencja namiestników
Królestwa
Polskiego w 1861 r., Wrocław 1964, s. 3 n.; do W. Dołgorukowa, 14, 24, 28 I, CGAOR, z.
109-i
SA 2, vol. 358, f. 1-5, 14-24.
9 For. pogłoski o bliskiej zmianie na stanowisku namiestnika w „Breslauer Zeitung" z
14 II
1861.
91

skiego. 211861 r. car ostrzegł ambasadora francuskiego Montebello, że jeśli powsta-


nie wybuchnie na Węgrzech i rozszerzy się na ziemie polskie, Rosja stłumi je bez
wahania. Francja może tylko stracić na tym obrocie rzeczy. Ogniskiem knowań
polskich jest Palais-Royal (rezydencja ks. Napoleona) — trzeba powściągnąć je,
ażeby nie popsuły rosyjsko-francuskich stosunków. Następnego dnia, 3 stycznia,
ambasador Kisielew przedłożył Napoleonowi III analogiczne żale o „roboty pod-
ziemne w Polsce", popierane przez Palais-Royal. Napoleon poszedł carowi na
rękę: nakazał kuzynowi złożyć wizytę w ambasadzie rosyjskiej i wytłumaczyć się
ze swego postępowania. Równocześnie Thouvenel wezwał do siebie Adama Czarto-
ryskiego i oświadczył mu, że nie życzy sobie żadnych intryg, które by mogły popsuć
stosunki francusko-rosyjskie10. Polacy byli więc ostrzeżeni, że na Francję nie mają
co liczyć. Mogło to pohamować co prawda tylko klasy posiadające, nie zaś koła
spiskowe.
W rocznicę objęcia tronu 19 lutego (3 III) oczekiwano, że Aleksander II ogłosi
z dawna przygotowany ukaz o oswobodzeniu chłopów. Tuż przedtem, w drugie)
połowie lutego, obradować miał doroczny zjazd Towarzystwa Rolniczego. Władze
Towarzystwa chciały koniecznie przeforsować na zjeździe uchwałę w sprawie włoś-
ciańskiej, która uprzedziłaby reformę carską w Rosji. Z obradami Towarzystwa
zbiegała się 30 rocznica bitwy pod Grochowem (25 II) naturalna okazja do nowej
manifestacji. Zanosiło się jednym słowem na kryzys polityczny i wszystkie obozy
polskie musiały zająć wobec niego stanowisko.
Na prawicy jeden tylko człowiek miał jasny program działania: margrabia Alek-
sander Wielopolski. Sądził on, że trudna sytuacja wewnętrzna i międzynarodowa
może przymusić carat do ustępstw na rzecz szlachty polskiej. Szlachta zaś jego zda-
niem powinna wykorzystać tę możliwość: uzyskać udział we władzy oraz korzyści
dla kraju w zamian za rezygnację z rzeczy nieosiągalnej, tj. z niepodległości. Ofertę
ugodową stanowić miał adres do cara, opracowany 11 lutego. Projekt Wielopol-
skiego odwoływał się do postanowień 1815 r. W pierwotnym rzucie była mowa o gwa-
rancji mocarstw dla konstytucji Królestwa, o obietnicach Aleksandra I odnośnie
Ziem Zabranych. Z tych aluzji margrabia ostatecznie zrezygnował, przemilczał sprawę
wojska, a o reprezentacji kraju wyraził się w sposób najbardziej ogólnikowy. Targ,,
jaki proponował Aleksandrowi II, był następujący: potępienie powstania listopado-
wego, zgoda na trwały związek z Rosją i dynastią Romanowych. W zamian za to:
przywrócenie odrębności i polskiego zarządu Królestwa, oczynszowanie włościan,,
poprawa szkolnictwa, równouprawnienie Żydów, ograniczenie cenzury, likwidacja
sądów wojennych11. Ów zestaw życzeń uwzględniał istotne potrzeby narodowe,,
o ile dawały się one pogodzić z interesem klas posiadających.
10 A. Zabłockij — Diesjatowskij, Graf P. D. Kisielew i jego wriemja, t. III, Petersburg
1882,
s. 216 n. F. Charles-Roux, op. cit., s. 318. W. Rewunienkow, op. cit., s. 80 n.
11 H. Lisicki, Aleksander Wielopolski, Kraków 1878, t. II, s. 24-77. A. Skałkowski,
Aleksander
Wielopolski, t. III, s. 8-12, 249-251. Z. Stankiewicz, Dzieje wielkości i upadku A.
Wielopolskiego,
Warszawa 1967, s. 118-121.
92

Czy adres ten miał szanse przyjęcia w Petersburgu, gdyby go opatrzyli podpisami
najwybitniejsi przedstawiciele społeczeństwa? Zapytanie bez odpowiedzi. Historyk
może jedynie zwrócić uwagę, że carat zdecydował się na o wiele węższe ustępstwa,
dopiero gdy w Warszawie popłynęła krew, gdy poczuł się na serio zagrożony.
Adres jednakże nie doszedł do skutku, sprzeciwił mu się Andrzej Zamoyski
z grupą najbliższych doradców. Nie iżby klemensowczycy lekceważyli sobie korzyści
zawarte w projekcie Wielopolskiego. Jeden z nich, Konstanty Górski, w liście do
Hotelu Lambert z 8 lutego uzasadniał potrzebę adresu dwoma argumentami:
1) „W Cesarstwie słychać, że zamyślają o zmianach w administracji i o początku
reprezentacji. Trzeba, żeby nas w takim razie pod jedne prawa nie podciągnięto".
2) „W Królestwie grasuje propaganda Mierosławskiego —. Łączą się z agitacją
ludzie i biorą w składkach udział osoby, — które widzą w Mierosławskim uoso-
bienie ruchu, kiedy nikt w Królestwie tej potrzeby ich nie zaspokaja. — Z tej agi-
tacji korzystać należy i znaleźć dla niej właściwy odpływ, a wtedy cała ta potrzeba
ruchu i objawu życia w poważnym objawi się akcie i pokątne zabije działania".
Musiałoby to być wystąpienie czysto legalne oraz podjęte poza ramami Towarzystwa
Rolniczego, które „musi ochronione pozostać na wszelkie ewentualności". Górski
prosił o wybadanie, jak ów akt „byłby widziany i poparty" przez Napoleona III.
„Naturalnie szłoby o stan przed 1830 r., to zasada żądania, a potem niech wszystkiego
nie dadzą, na początek mniejsza z tym"12.
Koncepcja Górskiego różniła się od margrabiego w jednym istotnym punkcie:
szukała asekuracji u „Sfinksa z Tuilerii". Ale i w tym wariancie nie znalazła uznania
Zamoyskiego. „Pan Andrzej" uznawał, że Towarzystwo Rolnicze musi i powinno
uchwalić zniesienie pańszczyzny. Kategorycznie za to sprzeciwiał się adresowi
treści politycznej. „Żądać nie mamy nic prawa, a prosić o nic nie chcemy". Prośba
zakładała rezygnację z nięprzedawnionych praw. Nie w tym rzecz, czy prawo do
niepodległości było w tej chwili niezbędne klasie społecznej, którą Zamoyski repre-
zentował. Istotne było, że rezygnacja publiczna z tego prawa skompromitowałaby
arystokrację w oczach opinii publicznej. W kraju budzącym się do wolności arysto-
kracja musiała dbać o popularność, jeżeli chciała utrzymać się przy władzy13.
Burżuazja warszawska, a ściślej biorąc aktyw jej inspirowany przez Jurgensa,
nie miał tych zahamowań. Wręcz przeciwnie, myślał, że rozszerzy swe wpływy wystę-
pując z inicjatywą polityczną. Wśród millenerów od grudnia mówiło się o adresie.
Ujmowano go oczywiście inaczej niż Wielopolski — nie jako propozycję ugody,
a jako listę potrzeb, na pierwszym miejscu widząc: „braterstwo i równość stanów
12 K. Górski do W. Kalinki, Kraków 8 II 1861, B. Czart, rps 5686, s. 46-49. S.
Kieniewicz,
Między ugodą, s. 65 n. H. Wereszycki, Hotel Lambert i obóz białych przed wybuchem
powstania
styczniowego, „Przegląd Historyczny" 1959, s. 519, wnioskuje stąd: „Politycy prawicowi
wzmacniają
Mierosławskiego, aby ten robił ruch, który oni potem zeskontują". Wręcz przeciwnie: adres
zie-
miański ma utrącić agitację mierosławczyków.
13 „The only recipe for aristocratic greatness in a free country is popularity" — refleksja
M.
G. Brocka na marginesie polityki lorda Greya w 1832 r. Britain and the Netherlands, London
1960,
s. 183.
93

oraz wolność wyznań, - - kwestię miejską, we względzie urządzeń municypalnych,


szkolnych, cechowych i co do Żydów"14. Z tymi żądaniami powinno by się zwrócić
do cesarza Towarzystwo Rolnicze, do podania tych żądań należałoby je zmusić
w razie potrzeby, poprzez manifestacje. Dlatego właśnie Jurgens poprzez Majew-
skiego i akademików włączał się w nurt manifestacyjny, że widział w nim środek
nacisku na konserwatywną szlachtę.
Mamy więc dosyć precyzyjnie sformułowane stanowiska Wielopolskiego, kle-
mensowczyków, millenerów. Nie tak łatwo określić, do czego w tym momencie
zmierzali czerwoni.
Skład tajnych kółek zaczynał się już rozszerzać. Pierwotnie należała tu ucząca
się młodzież, niżsi kanceliści, trochę młodych księży i literatów, „rzemieślnicy też
mieli swych przedstawicieli, ale niewielu"15. Obecnie agitacja rozszerza się „po-
między masą wyrobników", ci zaś wywierają presję na młodzież, która ich zwerbo-
wała: chcą działać zaraz, nie oglądając się na chwilę sposobną i stan przygotowań16.
W tych warunkach zyskiwały posłuch nawoływania nieodpowiedzialne, zwłaszcza
te, które nadchodziły zza granicy, od Mierosławskiego.
Jedna z tych odezw, z grudnia, rzekomo nakazywała młodzieży, „żeby była
gotowa i tylko czekała hasła, które jej ma jego sekretarz i przyjaciel Kurzyna przy-
wieźć niezadługo"17. Następna, z 10 stycznia, reprodukowała w facsimile wspom-
niany list wierzytelny Garibaldiego z 30 grudnia. Komentarz odnosił się do „Le-
gionu internacjonalnego. Formacja ta, pozornie zawieszona skutkiem chwilowego
wypoczynku Garibaldiego, niemniej jednak wytrwale dojrzewa w tajnikach wszech-
europejskiego patriotyzmu". Wzywa się więc do składek na Legion, i to wyłącznie
na ręce Kurzyny, 20 rue de Seine w Paryżu. „Niechaj ani szeląg jeden pod obłudnymi
pozorami pożyteczniejszych celów odwrócić się nie da od Kasy Centralnej
Legionu, pod karą zmarnowania raz jeszcze wszystkich naszych i ofiar, i nadziei
rycerskich"18.
Chodziło oczywiście o to, że równoległe kwestował na Legion i „Komitet Fun-
duszowy" Elżanowskiego, a i Hotel Lambert apelował do ziemiańskich kieszeni.
Tymczasem Mierosławski uzyskał od Garibaldiego nowe zaświadczenie, datowane
26 stycznia: „Wzywam gen. Ludwika Mierosławskiego, aby trwał w duchu dwu
[wcześniejszych] instrukcji tyczących się Legionu cudzoziemskiego, tak aby gdy
14 Sformułowanie K. Majewskiego, Zeznania śledcze, s. 206. W Pamiętnikach I.
Baranowskiego,
s. 239, inne sformułowanie: „uwłaszczenie, uniwersytet i szkoły publiczne, a wreszcie
ogólnik — re-
formy niezbędne". N. Żmichowska do A. Kisielnickiej, 15 XII 1860: „Mają się dopominać
wyko-
nania praw, choćby mikołajowskich, chcą prosić o uniwersytet, skarżyć na niedostatek
gimnazjów.
Sto i oko projektów, a jeden od drugiego lepszy". Listy, 1.1, s. 403.
15 O. Awejde, op. cit., s. 289 n.
16 Por. na ten temat uwagi W. Milowicza, Wydawnictwo materiałów, t. IV, s. 51.
17 N. Żmichowska do B. Moraczewskiej, 14 XII 1860, Listy, t. II, s. 174, z niechętnym
komen-
tarzem o Legionie, „że nam Od nauk i przygotowawczej pracy tyle głów młodych, więc
jeszcze
niedojrzałych odrywa".
18 BPP rps 490, s. 1223.
94

znów wybuchnie nieunikniona wojna wyzwoleńcza, wszystkie elementy tego legionu


znalazły się znów w moim ręku"19.1 to oświadczenie podano do wiadomości krajowi
w litografowanej reprodukcji. Towarzyszyła mu nowa odezwa z 23 lutego, „po
całym kraju rozrzucona w sam dzień niemal wielkiej manifestacji warszawskiej"
i podpisana przez Mierosławskiego i Wysockiego. I tu chodziło znowu o składki
na Legion. Sam Mierosławski objaśnia, że mówił w odezwie o pracach dotyczących
przyszłego Legionu, gdyż „szaleństwem byłoby drukować: przyszłego pow-
stania"20. Dalej zaś, w „Pamiętniku" przypomniał Mierosławski, że już dwukrotnie,
we wrześniu i listopadzie, odrzucił propozycję powstania wyszła z Warszawy. „Do-
piero wyprawienie trzeciej deputacji do jen[erała] wracającego z Włoch do Paryża,
z J[anem] Frankowskim] na czele od wszystkich szkół wyższych warszawskich,
na początku lutego 1861 decyduje go do przewidzenia i zarządzenia nieunikalnego
wybuchu, ile że tym razem sam X nie taił niepodobieństwa poskromienia dłużej
niecierpliwości stołecznej"21.
„Iks", tzn. Majewski, opowiada jednak co innego: oto że w grudniu 1860 zwró-
cili się doń „po objaśnienia" Mierosławski, Wysocki i Elżanowski. Odpowiedział
im na to obszernie, „że kraj zdobył się już na swój własny kierunek (za który ambitnie
nasz tajny triumwirat uważałem), że wkrótce wynikną kroki bardzo ważne, aby
więc przez pewien czas byli cierpliwi, zostawili nam możność dojścia do organizacji
narodowej. Żeby przyjęli stanowisko względem nas pomocnicze, a za to zapewni-
łem ich, że na wydawnictwa dzieł i książek, na zakłady naukowe, na szkołę wojskową
i ajentury polityczne będą mieć sobie od nas dostarczane fundusze"22. Innymi
słowy: Jurgens i spółka gotowi byli zapłacić, byle Mierosławski nie urządzał im
w Warszawie rewolucji.
Trudno wyważyć, czyje świadectwo: Mierosławskiego czy Majewskiego, zasłu-
guje" w tym punkcie na mniejsze zaufanie. Mierosławski opowiada dalej, że Fran-
kowski przybył dó Paryża z projektem urządzenia 25 lutego wielkiej manifestacji
na polach Grochowa. Był to projekt chybiony, gdyż „taka peregrynacja cała wpa-
dała w ręce [policji] za swoim powrotem przez most praski". Właśnie dlatego Mie-
rosławski kazał spiskowcom, „ażeby dalej popularyzowali ten romans po Warsza-
19 A. Lewak, op. cit., s. 90.
20 Polemika Mierosławskiego z Milkowskim, „Głos Wolny" 20 IV 1869. K. Górski w
cyt.
liście z 8 II 1861 pisze, że mierosławczycy „składkę znaczną zebrali". Podobno do tej odezwy
„db-
lepiono karteczki" z datą 1 III 1861 i z nawiązaniem do „poruszenia Warszawy". Anonimowa
bro-
szura pt. Ludwik Mierosławski, Paryż 1862, s. 3. W Pamiętniku, s. 10, Mierosławski twierdzi,
że
wydał tę odezwę umyślnie „ażeby wszystkie domysły zamącić".
21 Pamiętnik Mierosławskiego, s. 9.
22 Zeznania śledcze, s. 204. W dalszym ciągu Majewski opowiada, że w późniejszym
czasie
zamierzali dojść do porozumienia „z tzw. Zamojszczyzna i z jej filiami we wszystkich
prowincjach".
W. Rudzka, Karol Majewski, s. 37, wnosi stąd, bez powołania się na inne źródło, że
Majewski
przekonywał Wysockiego, iż „bez ziemiaństwa nie można liczyć na żaden krok stanowczy,
bez zie-
miaństwa nie pozyska się włościan, sam zaś żywioł miejski nie wystarcza do zwycięskiej
rozprawy
z Moskwą".
95
wie", tzn. by ostentacyjnie przygotowywali manifestację grochowską.
Frankowski odwiózł do Warszawy plan następujący:
„Manifestacja zebrana na Starym Mieście, jakoby procesja do przejścia
niespodzianie obsaczy Zamek; przygotowana z niej kolumna wpadnie d
za deputacją wysłaną dla otrzymania pozwolenia przejścia mostu i Go
z całą rodziną jego porwie w zakład; stąd, pchając przed sobą zakładnik
krytych dorożkach na ogień moskiewski, wylew powstania wymiatać poi
rzucone oddziały garnizonu pod samą Cytadelę, póki gubernator nie n
pełnej ewakuacji i miasta, i Cytadeli. Wypuszczenie zakładników (pom
w rozruchu wszystkimi rodzinami urzędników i oficerów moskiewskich,
odkryje) nie nastąpi, aż po zajęciu Cytadeli przez powstańców i oddaleniu
garnizonu o 2 mile na prawy brzeg Wisły; w brnieniu na ogień moskiev
tylko osobę gubernatora starannie ochraniać". Wykonanie tego planu
Mierosławski Majewskiemu i Frankowskiemu; „aż do wysłania deputac
nej do Zamku [miał on być] absolutnie nikomu innemu nie wiadomy,
poświęceńców, z krótką bronią pod suknią, dobrać mieli na samym ju
ze Szkoły Medycznej, a F. J. ze Szkoły Sztuk Pięknych"23.
Cóż za pyszny scenariusz filmowy! — powie dzisiejszy czytelnik. W
że nie jest to historia wymyślona ex post, ale że Mierosławski przekazał ją
do Warszawy — coś w każdym razie słyszał o tym planie Janczewski24. Ts
mówi o Szkole Sztuk Pięknych: „Projektowali zrobić manifestację, lecz
mówili o rewolucji, zdawało im się, że przez manifestację wywołają za
które się zamieni w bitwę. Z odezwy, jaką wydrukowali zapowiadając ot
chowski, widocznym jest, że myśleli już o rewolucji, do której jednak nic r
towali i środków nie obmyślili"25.
Czy był to plan wykonalny? W lutym 1861 r. stało w Królestwie ok
wojska, w tym garnizon warszawski liczył 14 tys.26 Znamy dyslokację t
zonu w pierwszych dniach marca; w samym Zamku kwaterowały wówc
piechoty, sotnia kozaków i 4 działa, a więc 800-900 ludzi. Nie wykli
przed 25 lutym ta załoga była nieco mniejsza. Gros sił rosyjskich stało
riach miasta: w Cytadeli, na Powązkach oraz w rejonie Łazienek27. Z
23 Pamiętnik Mierosławskiego, s. 9 n.
24 Mierosławski „polecił więc w rocznicę bitwy pod Grochowem 25 II1861 r. tłuni
grochowskich uroczysty obchód z nabożeństwem uczynić, a gdy tysiące będą i wojsk
rzucić się, broń odebrać, jednym słowem — powstać, zdradą lub siłą Cytadelę opanow
się uda, a udać, jak pisał powinno, dalej krwawy rozruch prowadzić podburzeniem cł
ciwko szlachcie". Zbiór zeznań, s. 121.
25 A. Giller, Dzieje Delegacji, s. 172.
26 Tę liczbę wymienia M. Gorczakow w piśmie do cara z 1 III 1861, Koresponden
ków, s. 11. Ponieważ usprawiedliwia się z tego, że nie wszczął represji, można sądzić, że
tę liczbę i nie dorachowuje sprowadzanych już wtedy posiłków.
27 K. Groniowski, Dowództwo rosyjskie wobec manifestacji warszawskich 1861 i
Historyczny" 1961, s. 726-730.
96

załogi zamkowej i porwanie namiestnika wymagałoby zuchwałej akcji kilkuset


wyszkolonych bojowców — takiej liczby dwie wyższe szkoły warszawskie nie mogły
dostarczyć. Walka z garnizonem o opanowanie miasta wymagała z kolei poruszenia
i uzbrojenia ludności cywilnej, zagrodzenia barykadami wylotów Krakowskiego
Przedmieścia, Senatorskiej, Długiej i Starówki, przy ryzyku bombardowania28.
Zaopatrzenie się w broń było wykonalne29, ale nie widać, by wówczas ktokolwiek
o tym pomyślał. Walki uliczne niekiedy przynoszą niespodzianki, taką było przed
niespełna rokiem zdobycie Palermo przez Garibaldiego. Lecz cokolwiek byśmy
sądzili o wartości carskiego dowództwa w Warszawie, armia rosyjska na pewno
przewyższała neapolitańską wyrobieniem fizycznym i wojskowym30. Prawda,
że ta okupacyjna armia w dwóch trzecich składała się z miejscowego, polskiego
rekruta3 *; ale był to element wyobcowany z polskiego społeczeństwa przez długie
lata służby i można było go pozyskać tylko obmyśloną na długo naprzód pro-
pagandą.
W dwa lata później, w chwili wybuchu powstania carat miał już w Królestwie
2 razy tyle wojska. Miał go 4 razy tyle pod koniec 1863 r. Zwycięstwo było łatwiejsze
w początku 1861 r., jeżeli zważyć, że nie była jeszcze zbudowana Kolej Żelazna
Warszawsko-Petersburska i że przerzut posiłków z Rosji do Polski trwał długo
w porze roztopów. Dla zapewnienia zwycięstwa musiałaby oczywiście powstać
prowincja, tak aby związać w walce lokalne garnizony; musiałaby razem z Warszawą
ruszyć się Litwa i Ruś, gdzie stały 2 dalsze korpusy podległej Gorczakowowi I Armii
rzynnej — musiałyby i w samej Rosji wybuchnąć zamieszki, które by utrudniły
rządowi mobilizację milionowych rezerw ludzkich przeciw Polsce. Obiektywne
warunki wywiązania się takich poruszeń istniały w chwili ogłoszenia reformy włoś-
ciańskiej, świadczą o tym wystąpienia chłopskie najbliższej zaraz wiosny: w Kon-
gresówce, na Białorusi i Ukrainie, w Rosji centralnej i nad Wołgą. Lecz aby wyko-
rzystać sytuację rewolucyjną dla obalenia caratu potrzeba było: rozbudowanej
organizacji spiskowej, rewolucyjnego kierownictwa, tudzież ścisłego porozumienia
między polskim i rosyjskim podziemiem. To wszystko miało się znaleźć, lecz dopiero
w drugiej połowie 1862 r., a do tego czasu wzrosły też siły. caratu. Doprowadzenie
kraju do stanu gotowości powstańczej wymagało nie tylko czasu, ale i podniet
28 Segur stwierdził z autopsji w raporcie z 13 III 1861, że z bastionów Cytadeli i 2
fortów na
jej przedpolu skierowane są na Warszawę lufy 36 dział. Raporty konsulów, s. 73.
29 Cyt. poniżej raport Simmonsa z 26 X 1860 wspomina, że żołnierze garnizonu
warszawskiego
sprzedają pokątnie po mieście amunicję.
30 Płk Simmons, 26 X 1860, ocena manewrów warszawskich: „Russia never possessed
such
an eSicient body of men under arms physically considered". Od wojny stany liczebne
dopełniane
są nie rekrutem, lecz rezerwistami. To utrudnić może w przyszłości rozbudowę kadr, ale na
razie
dało olbrzymią poprawę. Simmons nisko oceniał rosyjski korpus oficerski, za to nie miał słów
zachwy-
tu dla wytrzymałości żołnierza, a także dla sprawności trenów, „by which the Russian army is
rendered perhaps the most movable of any in existence". PRO FO 65/557.
31 W. Djakow, I. Miller, Ruch rewolucyjny w armii rosyjskiej a powstanie styczniowe,
Wrocław
1967, s. 16.

97
zewnętrznych, a te podniety — jak choćby manifestacje narodowe — skłaniały
carat do przeciwdziałania i eliminowały element zaskoczenia.
Powstanie, innymi słowy, wymagało okresu inkubacji; lecz przychylne okolicz-
ności, które zapoczątkowały inkubację, w chwili wybuchu powstania miały już
należeć do przeszłości.
25 LUTY
W lutym 1861 r. siły spiskowe w Warszawie nie przekraczały zapewne paruset
ludzi. Broni także spiskowcy nie mieli. Mogli polegać na sympatii warszawskiej
biedoty, przynajmniej w chrześcijańskich dzielnicach, ale poza Warszawą mało
gdzie jeszcze mieli organizacyjne powiązania. Wszystko przemawia za tym, że
uderzenie na Zamek, wykonane stosownie do instrukcji Mierosławskiego zakończy-
łoby się przegraną oraz bilansem poległych przewyższającym znacznie liczbę pięciu.
Jak zaś takie zdarzenie wpłynęłoby na politykę caratu, na postawę obozów
politycznych w Polsce i na dyplomację europejską — to już są zapytania przerastające
imaginację historyka.
Do uderzenia na Zamek jednakże nie doszło — w pewnej mierze dlatego, że
sprzeciwiał się mu jeden z dwóch ludzi, na których Mierosławski liczył, to jest
Majewski32. 8 czy 9 lutego zjawił się u niego Jan Frankowski z rozkazami generała.
Przebiegu rozmowy nie znamy, ale następnego dnia Majewski został aresztowany33.
Można się tylko dziwić, że nie stało się to na parę miesięcy wcześniej, w papierach
zabranych Jankowskiemu znajdowały się bowiem wzmianki o Majewskim. Śledztwo
miało przebieg łagodny, Majewski umiał zatrzeć ślady, a brat jego, wpływowy me-
cenas Wincenty, złożył zań porękę hipoteczną. Majewski wyszedł na wolność 20 lu-
tego. Krótki pobyt w więzieniu okazał się dlań dogodnym o tyle, że mógł potem
składać na to aresztowanie winę za wszystko, co w ciągu lutego poszło nie po jego
myśli.
Wydaje się, że tuż przed wypadkami lutowymi młodzież spiskowa została zasu-
gerowana możliwością włączenia się do millenerowskiej akcji adresowej. Warszawski
korespondent „Dziennika Poznańskiego" notował 21 lutego: „Obiegają od nieja-
kiego czasu po całym Królestwie listy bezimienne zwykłą pocztą przesyłane a wzy-
wające, ażeby co tylko żyje zebrało się dnia 21 bm. w Warszawie, by tam spokojnie
- - ale z całą siłą, jaką opinia powszechna posiada, spisać i podpisać nie wiemy co:
prośbę, żądanie, czy manifest wyniszczający odwieczne krzywdy narodowe i domaga-
jący się ich naprawy od rządu"34.
34 Można mu wierzyć, gdy twierdzi (Zeznania śledcze, s. 205): „Zaledwie byłem w mocy
ten
ruch powstrzymać, a skierować go raczej na manifestacyjne poparcie kroków Towarzystwa
Rol-
niczego".
33 Majewski, loc. cit., podaje datę aresztowania 8 lutego; W. Rudzka, Karo! Majewski, s.
40,
która korzystała z akt śledczych, mówi o 9 lutym „O przyaresztowaniu X nazajutrz widzenia
się
z F. J. za powrotem tegoż do Warszawy", Pamiętnik Mierosławskiego, s. 10.
34 „Dziennik Poznański" 21 II 1861.
98

Po części były to odezwy „drukowane na lichym papierze i lichymi czcionkami"35.


Nie była to robota millenerska36, ale jeśli czerwona, to pomyślana inaczej niż u mil-
lenerów. „Celem adresu — objaśniał w rok potem anonimowy czerwieniec war-
szawski — nie miało być uproszenie tego lub owego ustępstwa od cara, — ale
po prostu nowy rodzaj manifestacji — zmuszający cara albo do ustąpień, a tym
samym okazania słabości, albo do odmowy, a więc stanowczego zdemaskowania
się i wyrządzenia ciężkiej krzywdy narodowi. -- Dlatego też twórcom projektu
mniej chodziło o treść adresu, a więcej o sam fakt jego i formę, w której wszelkiej
pokory i poddańczości unikać należało przede wszystkim"37. Argumentacja słuszna,
ale w zastosowaniu grożąca ześlizgnięciem się na tory legalizmu.
W istocie millenerzy odziaływali na uczącą się młodzież, proponując jej wystą-
pienie legalne w sprawie najżywiej ją obchodzącej — przywrócenia Uniwersytetu
w Warszawie. Pomysł był taki, by delegacje od polskich słuchaczy z uniwersytetów
Cesarstwa łącznie z młodzieżą warszawską zwróciły się do Towarzystwa Rolniczego
z wezwaniem o adres do cara w sprawie polskich wyższych uczelni. Tak przedstawia
rzecz Majewski -*- wcale jednak nie jest wykluczone, że inicjatywa wyszła właśnie
z uniwersytetów rosyjskich. Wydarzenia z listopada i grudnia zwróciły uwagę ich
na Warszawę; szczególnie Związek Trojnicki szukał z nią porozumienia i zachęcał
do wysłania delegatów Petersburg, Moskwę i Dorpat38.
Jest zresztą ślad, że nieco wcześniej, około Bożego Narodzenia, zjawił się wysłan-
nik koła oficerskiego w Petersburgu, Jarosław Dąbrowski. Bawił podobno około
2 tygodni, konferował z Jurgensem i Godlewskim, po powrocie miał się wyrazić,
że w Warszawie istnieją dwie partie: Elżanowskiego i Mierosławskiego39. Nie wynika
stąd jasno, czy opowiedział się wyraźnie przy jednej z nich. Stosunki Warszawy
z Petersburgiem pozostały luźne jeszcze przez wiele miesięcy.
35 J. Wieniawski, Kartki z mego pamiętnika, t. I, Warszawa 1911, s. 173.
36 Por. N. Żmichowska do A. Kisielnickiej, 15 I 1861: „Słyszałam, że śliczne listy i
odezwy
poszły w Gostyńskie. — Jeśli mi odpis jakiś tych wezwań w ręce wpadnie, to ci prześlę dla
samej
ciekawości". Listy, t. I, s. 407.
37 „Głos z Paryża i Genui", nr 3, korespondencja z Warszawy z 6 I 1862.
38 K. Majewski {Zeznania śledcze, s. 203) mówi: „zażądaliśmy" o inicjatywie własnej i
Jur-
gensa. M. Berg, op. cit., 1.1, s. 116, mający własne informacje, wymienia tylko Jurgensa.
Baranowskie-
mu powiedzieć miał Jurgens o tej deputacji: „Myśmy ją sprowadzili". Pamiętniki, s. 237.
Jednakże
A. Giller, Dzieje Delegacji, s. 151 i T. Burzyński, op. cit., s. 136, mówią o inicjatywie
kijowskiej.
List N. Żmichowskiej do A. Kisielnickiej, 15 I 1861, Listy, t. I, s. 407, można interpretować
dwojako.
39 Zeznanie F. Warawskiego, z 1864 r. zawierające ten szczegół wymienia skażone
nazwisko
„Ryżanowskiego". W grę mógłby wchodzić Władysław Krzyżanowski, którego poznamy w
marcu
1861 jako działacza „Czarnego Bractwa". Jest to o tyle nieprawdopodobne, że przed 27 II o
Krzy-
żanowskim nic nie słychać w Warszawie. Zestawienie zaś dwu nazwisk emigracyjnych
Elżanowskiego
i Mierosławskiego stanowi pendant do wymienionych tuż obok przywódców warszawskich:
Jur-
gensa i Godlewskiego. Przyjazd Dąbrowskiego potwierdza też zeznanie M. Waśkowskiego z
31 XII
1864. Współpraca rewolucyjna polsko-rosyjska, t. I, s. 306, 338.
I
99

Kijowianie przybyli do Warszawy w składzie: Gustaw Wasilewski, Konrad Pasz-


kowski i Tomasz Burzyński. „Szkoła Sztuk Pięknych — pisze ten ostatni — otworzyła
nam podwoje na ścieżaj. Akademia Medyczna i Marymont z pewną rezerwą, szcze-
gólniej pierwsza"40. Gołemberski zwracał się do nich, „aby wpływem swoim starali
się powstrzymać zapaleńców", od czego się uchylili. Wysłańcy innych uniwersytetów
okazali się bardziej umiarkowani. Ale i kijowianie poszli za koncepcją adresową.
Na wspólnym zebraniu przedstawicieli zamiejscowych i warszawskich uczelni przy-
jęto jednomyślnie „zawczasu już przygotowany" projekt Jurgensa. Był to „adres
pełnomocników młodzieży do obywateli miasta Warszawy" i nie zdaje się by zawierał
inne punkty, poza żądaniem. Uniwersytetu Warszawskiego, czy mówiąc szerzej,
szkolnictwa41. Z tym adresem grupki młodzieży obchodziły podobno różnych notabli
warszawskich. Ziemiańscy działacze przyjmowali ich kwaśno, burżuazyjni — z otwar-
tymi rękami42. Pierwsi bali się wszelkiego adresu, drudzy pragnęli właśnie wywrzeć
nacisk na ziemiaństwo — a radzi byli też, że młodzież zabawia się adresem, zamiast
przygotowywać powstanie.
Temu właśnie schodzeniu na tory legalne koła Jankowskiego usiłowały się jednak
przeciwstawić. Powstanie zbrojne zdawało się niemożliwe, ale postanowiono przy-
najmniej manifestację pod gołym niebem, wracając do pierwotnego projektu obchodu
na Grochowie43. Decyzja tar zapadła przed 23 lutego, wbrew opinii Jurgensa, Ma-
jewski tylko co zwolniony z więzienia i oddany pod nadzór policji zapewne nie miał
tu głosu. Tymczasem 23 lutego ruszyła Wisła, a może tylko władze wyzyskały pre-
tekst ruszenia dla zdjęcia staroświeckiego mostu łyżwowego. Jak zwykle w czasie
roztopów, Warszawa okazała się odcięta na kilka dni od Pragi i Grochowa.
Wówczas, zapewne 24 lutego w gronie spiskowym zapadła decyzja, by przenieść
manifestację z pól grochowskich na Stare Miasto. Tym samym zbliżano się znów do
instrukcji Mierosławskiego, wystąpienia w pobliżu Zamku. Nie sposób już było
myśleć o szturmowaniu Zamku; doszło jak gdyby do kompromisu z Majewskim:44
40 T. Burzyński, op. cit., s. 136-138. Skróty nazwisk rozwiązuje J. K. Janowski,
Pamiętniki,
t. HI, s. 191.
41 A. Potocki do żony, 26-27II1861, WAPK Pot. D 265, opowiada o rozmowach tej
deputacji
z członkami Tow. Rolniczego i też stwierdza, że mowa była wyłącznie o uniwersytecie.
Trzeba więc
odróżnić kolportowany już adres studencki od zamyślanego dopiero adresu do cara.
42 M. Berg, op. cit., t. I, s. 117-120.
43 Niepodpisany list z Warszawy, 1 III 1861: „Powszechna opinia wcale nie aprobowała
tej. nowej demonstracji i bardzo tylko szczupła liczba młodzieży przeprowadzić ją
postanowiła".
BPP, rps 545, s. 872. Toż, raport Stantona, 28II1861, PRO FO 65/583. Pamiętnik J.
Maykowskiego,
s. 22 twierdzi, że demonstrację grochowską postanowili „majewszczycy" wbrew Jurgensowi,
który
radził przełożyć ją ... na 3 maja! Ale Maykowski w ogóle nie dostrzega lewego skrzydła
młodzieży.
44 On sam twierdzi (Zeznania śledcze, s. 206): „Będąc chory z dala tylko, ze swego
mieszkania
miałem doradczy udział". Por. Z. Janczewski: „Majewski, a z nim i większa część
spiskowych aka-
demików, silnie złączona z partią obywateli, tj. białą, postanowiła jakim bądź kosztem
wstrzymać
wypadki, jawnie wystąpić przeciw wszelkim zachciankom Mierosławskiego. - - Tak więc
zamiar
krańcowych czerwonych, tj. Mierosławskiego, wybuchnięcia dnia tego nie udał się". Zbiór
zeznań,
s. 122.
100

akademicy wezmą udział w manifestacji, ale jej celem będzie wywarcie nacisku —
nie na rząd carski, a na obradujące Towarzystwo Rolnicze.
Ziemiański zjazd obradował od 21 lutego w Pałacu Namiestnikowskim. Toczyła
się na nim dyskusja nad referatem Węgleńskiego: „Pogląd na sprawę czynszową".
Czwartego dnia obrad45, pod naciskiem opinii publicznej znaczna większość zebra-
nych przechyliła się od koncepcji oczynszowania do możliwie szybkiego uwłaszcze-
nia chłopów. Oczywiście byłoby to uwłaszczenie za wykupem z chłopskich funduszów,
a szczegółowy projekt opracowałaby ściśle ziemiańska „delegacja skupowa". Uchwa-
[ łono jednak, że skup czynszów nastąpi przy stopie 6%, korzystniejszej dla chłopów
niż pierwotnie proponowano46. Niniejsza uchwała sekcji ogólnej miała być zatwier-
l dzona na plenum, w poniedziałek 25 lutego po południu. Na ten sam dzień, na w pół
do szóstą wieczór, drukowane ulotki zapraszały ludność do licznego zgromadzenia
j. się „na Rynku Starego Miasta dla uroczystego obchodu trzydziestej rocznicy zwy-
[ cięstwa Polaków pod Grochowem"47.
[
Rankiem tegoż dnia Andrzej Zamoyski polecił oświadczyć delegatom „kół
wojewódzkich" Towarzystwa, że sprzeciwia się definitywnie podawaniu adresu do
cesarza. W gronie najbliższych doradców stawiał sprawę kategorycznie, groził
złożeniem prezesury. Uważał, że skoro szlachta zgodziła się już na ofiarę w kwestii
uwłaszczenia, stoi dość mocno w opinii publicznej, by odrzucić ryzyko adresu. Tym-
• czasem burżuazyjna opinia, zadowolona z uchwały uwłaszczeniowej, chciała jednak
jj, i politycznego wystąpienia — dlatego nawet Jurgens godził się w tej chwili z potrzebą
t wywarcia presji na Towarzystwo Rolnicze.
| Lewica spiskowa, przystając na ową presję, pojmowała ją jednakże po swojemu.
W tymże dniu 25 lutego ukazała się drukowana ulotka do członków Towarzystwa,
i głosząca zaraz na wstępie: „Młodzież polska zniósłszy się z emigracją upoważniła
gen. Ludwika Mierosławskiego do podniesienia tej chorągwi, do której dziś wielkim
głosem wzywa nas wszystkich zmartwychwstająca Polska". Ulotka protestowała nie
tylko przeciw doktrynie o oczynszowaniu, ale i przeciw żądaniu od chłopów wykupu
za pańszczyznę. „Dziś więc kiedy wskrzeszenie Ojczyzny naszej z każdą chwilą
;- rozjaśnia się i zbliża, - - upraszamy was niniejszym, Obywatele, o prędkie a roz-
_Ł tropne w całej Polsce oznajmienie chłopom, czego się od godziny powstania spo-
dziewać mają: - - że od chwili tej mają być wolni i w prawach z szlachtą zrównani,
że pańszczyzna będzie zniesiona, a grunta, z których ją odrabiają, darowane im na
własność.- - A tak krew, którą w obronie Polski czy to w boju, czy na rusztowaniu
przelać wkrótce mamy, niech wam, kochani Rodacy, w braku innej, będzie zapłatą
za wasze poświęcenie".
W zakończeniu odezwa wzywała do składek na „formowanie polskich legionów,
bądź we Włoszech, bądź gdzie indziej" i przypominała raz jeszcze hasło Mierosław-
45 Ich chronologia: S. Kieniewicz, Między ugodą, s. 70-73.
46 W. Grabski, op. cit., t. II, s. 329-340. S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 129-131.
47 Egzemplarz ulotki B. Jag. klocek 224768.
101

skiego: „W karnej czujności czekać dniem i nocą przy ukrytym orężu na apel pow-
stańczy"48.
Program był więc postawiony jasno i niedwuznacznie — szło o to, czy starczy
sił, by go narzucić klasom posiadającym.
Gorączkowe przygotowania trwały jeszcze w poniedziałek rano. Z mieszkania
niejakiej Migurskiej przy rogu Świętokrzyskiej i Mazowieckiej „wyniesiono różne
narodowe chorągwie i sztandary do kościoła Paulinów". Byli na tym zebraniu:
Nowakowski, Szachowski, Rogiński, Frankowscy, Wereszczyński, Godlewski —
słowem aktyw kół Jankowskiego. Ale na Starym Mieście obiecali też stawić się
akademicy z Władysławem Krajewskim — liczono, że obecny będzie i sam Jurgens49.
Władze były, rzecz jasna, uprzedzone, Gorczakow zaś postanowił rozproszyć
manifestację na Rynku Staromiejskim siłami samej policji, bez uciekania się do
wojska, które trzymał skonsygnowane na Placu Zamkowym50. Zawczasu więc
policja usunęła wszystkie budy i kramy, które utrudniłyby pacyfikację. W kołach
ziemiańskich, a nawet i burżuazyjnych, 'mówiło się w związku z tym, że rząd chce
sprowokować zajście dla wszczęcia represji, że to szpiedzy wznoszą podburzające
okrzyki, aby „spokojnemu pozorowi manifestacji nadać wojenną formę"51. Zamoyski
ze swej strony zaniepokoił się, że manifestanci „dla połączenia stanów i okazania
uznania Towarzystwu za wzięte postanowienie w kwestii włościańskiej" przyjdą na
salę obrad, aby „fraternizować" ze szlachtą. Ostrzegł więc Muchanowa, że nie
ręczy za następstwa, gdyby „obcy wtargnęli na salę". W odpowiedzi Gorczakow
umieścił na dziedzińcu Pałacu Namiestnikowskiego kompanię piechoty53.
W kościele paulińskim przy ul. Freta odbywało się ex re Wielkiego Postu wie-
czorne nabożeństwo pasyjne. Około 18.30, gdy lud wychodził z kościoła, zajechał
wóz przykryty śmieciami. Nagle wydobyto z niego wielką chorągiew z Orłem i Po-
gonią i kilkanaście niniejszych. Z sieni Kamienicy "Gdańskiej wybiegło „kilkunastu
młodzieży z pochodniami". Pochód ruszył w kierunku Rynku przy śpiewie Święty
Boże. „Otwierały się okna, ukazywały damy i rzucały na idących wieńce, kwiaty
itp."53 Sama procesja była niezbyt liczna, ale tłum gapiów na Rynku stał gęsty.
Grupa młodzieży skupiona przy handlu win Fukiera wykrzykiwała: „Garibaldi!
Trzeci Maj! Precz z Moskalami !"54 Trepów zajechał powozikiem na środek Rynku
48 Egzemplarz ulotki, B. Czart, rps 5685, s. 129-136. Częściowy przedruk: S.
Kieniewicz,
T. Mencel, W. Rostpcki, Wybór tekstów źródłowych z historii Polski w 1. 1795-1864,
Warszawa
1956, s. 705-707.
49 Z. Janczewski, „Zarys powstania" (wg zeznań Ulatowskiego i Wojny). R. Rogiński, Z
teki
wspomnień, „Dziennik Kijowski" 3/16/V 1910.
50 M. Gorczakow do cara, 28 II 1861, Korespondencja namiestników, s. 8.
51 Niepodpisany list z Warszawy, odebrany przez W. Zamoyskiego w Paryżu 9 III 1861,
BPP rps 545, s. 890. Por. L. Jenike, op. cit., 1.1, s. 84.
52 Cyt. wyżej list A. Potockiego do żony, 26-27 n 1861. S. Kieniewicz, Między ugodą, s.
74.
53 Anonimowa relacja z początku kwietnia 1861, odpis CGAOR z. 945-i, inw. 1, vol
101,
k. 15.
94 S. Kieniewicz, Czarne Bractwo, s. 203.
102

i wzywał do rozejścia się zebranych tu akademików. Spotkał się z wyzwiskami,


a pono i z rękoczynem — w każdym razie następnego dnia cała Warszawa opowiadała
o nim, że „przy wodotrysku dostał po pysku"55. Zaraz też wjechał na Rynek od
strony Świętojańskiej oddział konnych żandarmów. Wyciągnąwszy się w linię żan-
darmi końskimi zadami z wolna zepchnęli tłum ku wschodniej pierzei; następnie
odczekali, aż cała procesja znalazła się na Rynku i „mając trochę miejsca przed
sobą do wypuszczenia koni dobyli szabel i - - zaczęli energicznie płazować i rąbać.
Pochodnie w błoto rzucone w oka mgnieniu zgasły; indywidua procesję składające
wymykały się po ciemku, jak mogły; - - potratowano końmi dużo ludzi, w tej liczbie
kobiety i dziewczęta"56. Nikt nie stawiał oporu, w kilka chwil było już po wszyst-
kim57. Aresztowań nie było wiele, ;,bo z konia trudno ludzi chwytać, a piesza policja
nie mogła być w natłoku bardzo śmiała". Aresztowano jednak około 30 osób,
w tym Nowakowskiego i Szachowskiego ze Szkoły Sztuk Pięknych, a Krajewskiego
z Akademii. Oskarżono ich później o „krzyki" i stawianie oporu58.
Organizatorzy liczyli się oczywiście z przeciwdziałaniem władzy, — zaskoczeniem
była szarża żandarmów dokonana bez uprzedzenia. Relacja o wydarzeniu przesłana
do Paryża tej samej jeszcze nocy świadczy o szoku nerwowym: „Piszemy do was
obryzgani krwią naszych męczenników, szlachetnych dzieci Warszawy. -- Oto
macie obraz tego strasznego dnia! Powiedzcie to całej Europie! Piszcie, krzyczcie!
Natchnijcie wszystkich redaktorów francuskich i angielskich, — starajcie się udzielić
dokładną wiadomość o tym cesarzowi Francuzów, - - piszcie do „Kolokoła", —
piszcie do Rzymu i duchowieństwa całego świata! - - Jeżeli Europa zastygła w samo-
lubstwie, nie mamy na co czekać! Postarajcie się więc tylko o dostarczenie nam
ttochę broni, a my -- damy sobie radę, pójdziemy bowiem naprzód z tą samą
odwagą, z jaką rezygnacją prowadziliśmy świętą procesję"59.
Wykrzykniki te dają pojęcie o nastroju całego miasta następnego dnia. Spiskowcy
rozdmuchiwali jeszcze oburzenie; zmierzali do poruszenia rzesz ludności dotąd
obojętnej, a zwłaszcza do wyrwania z bierności klas posiadających. Opowiadano
więc o wielkiej liczbie ofiar, o jakiejś kobiecie zabitej przez wojsko60. Nawoływano
do nowej demonstracji, tym razem pod hasłem uwolnienia aresztowanych.
55 W. Przyborowski, H. II, s. 25 wymienia bez podania źródła Władysława Krajewskiego
jako
tego, który „uderzył naczelnika policji prętem w twarz". Niepodpisana relacja z 25 II1861 w
nocy,
BPP rps 545, s. 731, mówi, że Trepów „obryzgany błotem, z głową skaleczoną kamieniem
odbierał
policzki z prawdziwie chrześcijańską rezygnacją".
5S A. Kraushar, „Pan Andrzej", s. 26 n. M. Gorczakow w cyt. raporcie z 28 II1861
twierdził,
że żandarmi uderzali tylko płazem szabli.
57 Konsul Stanton przybył wraz z White'em w kwadrans potem i zastał już zupełny
spokój.
Raport z 28 II1861, PRO FO 65/583. Bardziej dramatyczny opis Segura z 27 II, Raporty
konsulów,
s. 62.
58 A. Giller, Dzieje Delegacji, s. 175. W. Przyborowski, H. II, s. 503.
59 Oryg. list w papierach W. Zamoyskiego, BPP, rps 545, s. 731-734.
60 W Przyborowski, H. II, s. 34, mówi o jakiejś „dziewicy Jenike". A. Giller, Dzieje
Delegacji,
s. 175, wymienia zmarłą z ran Matyldę Malta. Zastępca konsula austriackiego Niedzielski
(raport
z 1 III 1861) jakąś Szawłowską. Wszystkie te wersje zdają się bezpodstawne.
103

Zamierzenia te trafiały na podatny nastrój w niezaangażowanych dotąd kołach


ziemiaństwa i burżuazji. Zamoyskiemu udało się wprawdzie pohamować członków
Towarzystwa, gdy na salę obrad wpadł Mikołaj Epstein wołając, że na Starym Mieś-
cie krew się leje. Lecz wśród ogółu ziemian górowało poczucie wstydu, że przyjęli
„opiekę rządową", że się znaleźli „jakoby po innej stronie z ludem". Szukali więc
honorowego wyjścia z sytuacji. Guberniami marszałkowie szlachty udali się na
Zamek prosić o zwolnienie aresztowanych. Spotkawszy się z odmową podali się
do dymisji61. Byli to arystokraci mianowani przez rząd, dygnitarze bez określonych
kompetencji i bez autorytetu w społeczeństwie. Ich gest był tym bardziej znamienny.
Przywódcy Towarzystwa Rolniczego musieli pójść jeszcze dalej: teraz już uznawali
konieczność podania adresu do cara, z odwołaniem się do „stanu rzeczy przed ro-
kiem 30".
Znajdowali się zresztą w sytuacji przymusowej. W tenże wtorek 26 lutego po
południu grupa wybitnych burżuazyjnych notabli obradowała w cukierni Kontego
w Hotelu Europejskim. Byli tam główni działacze obranej następnego dnia Delegacji
Miejskiej, z Kronenbergiem, Kraszewskim, Szlenkierem, Chałubińskim na czele.
Postanowiono w tym gronie wystąpienie z adresem do cara i zapowiedziano w tym
celu zebranie się następnego dnia w Resursie Kupieckiej62. Było jasne, że choćby
Komitet Towarzystwa Rolniczego odmówił udziału w tej inicjatywie, część człon-
ków się do niej przyłączy, a tym samym kierownictwo polityczne wysunie się z rąk
posiadającej szlachty.
To samo dotyczyło żałoby narodowej, którą zaczęto nosić tego dnia na znak
protestu przeciw wczorajszej represji. „Wyższe warstwy" markowały tę żałobę pod-
czesując pod włos dolną część cylindra — pomysł jakoby zapożyczono z Węgier63.
Gdyby Zamoyski zakazał Towarzystwu przywdziania żałoby, cała szlachta znalazłaby
się po stronie zaborcy, przeciwstawiona reszcie narodu. Gdyby żałobę uznano za
fakultatywną, ujawniłby się w Towarzystwie rozłam niebezpieczny dla kierownictwa.
Nie dziw więc, że Zamoyski z czysto taktycznych względów „doradził przyjęcie tej
oznaki". Później żalono się, że było to pierwsze, jakże szkodliwe ustępstwo, na rzecz
tyranii rewolucyjnej władzy6*.
PIĘCIU POLEGŁYCH
Znów nie wiadomo, czym byli zajęci czerwoni w ów wtorek 26 lutego — mogli
być zdezorientowani utratą kilku najgorliwszych działaczy. Inicjatywę podejmuje
nowa postać, Józef Narzymski, młody jeszcze (ur. 1839) właściciel ziemski i członek
Towarzystwa Rolniczego, ale już przynajmniej od roku uczestnik kół Jankowskiego,
61 Analiza wydarzeń z 26 II: S. Kieniewicz, Między ugodą, s. 75-77.
62 W. Przyborowski, H. II, s. 33 n. źródło do tego incydentu jedyne.
63 „Na wzór Węgrów z 1848 r." pisze M. Berg, op. cit., 1.1, s. 137.
64 P. Popiel, Kilka słów z powodu odezwy ks. A. Sapiehy (1864), przedruk w Pismach,
Kraków
1893. t. I, s. 23.
104

krążący między Warszawą, Paryżem i Heidelbergiem65. On to za kulisami obrad


Towarzystwa werbował młodszych i gorętszych członków ukazując im patriotyczną
konieczność publicznego wystąpienia. Narzymski najprawdopodobniej zamówił
na środę 27 lutego nabożeństwo żałobne u karmelitów na Lesznie (a więc daleko od
miejsca posiedzeń) i ściągnął na nie, wbrew protestom Komitetu, sporą liczbę człon-
ków. Mówiono, że nabożeństwo było za Artura Zawiszę, straconego w Warszawie
w 1833 r., ale faktycznie szło o to, że „młodzi z prowincji obywatele - - nieobecność
swoją na Starym Mieście w ten sposób wynagrodzić chcieli"66. „Wcześnie rozesłano
kartki z zaproszeniami na to nabożeństwo"67. Rzecz szczególna, że nie uwiadomiono
zawczasu Szkoły Sztuk Pięknych i ściągano uczniów na Leszno w ostatniej chwili68,
z.sal lekcyjnych i z ulicy. Akademicy tym razem byli nieobecni; uchylił się też
od manifestacji Jurgens, zajęty akcją adresową69.
W kościółku pokarmelickim był ścisk, ale śpiew Boże coś Polskę szedł niesporo,
bo ziemiańska publiczność nie znała słów i melodii. Nabożeństwo skończyło się
koło południa, po czym Narzymski zaproponował pochód na Zamek, aby upomnieć
się o więźniów. Ruszono z pobożnym śpiewem, ale niewielką grupą, bo z ziemiań-
stwa mało kto się przyłączył, skierowano się więc Długą na Stare Miasto Leząc na
pociągnięcie tamtejszej ludności. Tam dopiero zaopatrzono się w dewocyjne insyg-
nia: Szymon Katyll szedł na czele z krzyżem, za nim Leon Frankowski z dwoma
kolegami niósł obraz Matki Boskiej.
Na Placu Zamkowym wzdłuż fasady Zamku stał z bronią w ręku kordon piechoty,
a sotnia kozaków kubańskich zamykała dostęp do Krakowskiego Przedmieścia.
Gorczakow obserwujący scenę z okna swej rezydencji kazał rozpro szyć pochód bez
użycia broni. Kozacy więc puścili w ruch nahajki. Nadwyrężono przy tym krzyż
i święty obraz, że zaś właśnie w tej chwili wychodził od Św. Anny jakiś kondukt po-
grzebowy, dostało się nahajką i jednemu z księży. Manifestanci cofnęli się w zaułki,
ale na około tłum gęstniał, przedostając się wzdłuż murów lub poprzez bramy
przechodnie na tyły kozackiego kordonu. Odcinek Krakowskiego między kolumną
Zygmunta a figurą Matki Boskiej stanowił wówczas rodzaj zamkniętego placyku.
Na jego wschodniej pierzei stawiano właśnie gmach Resursy Obywatelskiej, leżały
pryzmy materiałów budowlanych. Wkrótce też na carskich żołnierzy padać zaczęły
z tłumu cegły i grudy zmarzniętego błota. W zapamiętaniu ciskali cegłami nawet
65 Majewski wymienia Narzymskiego jako związanego ze Szkolą Sztuk Pięknych w
listopadzie
1860. Zbiór zeznań, s. 4. O wcześniejszych powiązaniach por. K. Górski, op. cit., s. 24.
66 A. Giller, Dzieje Delegacji, s. 177. Dziennik T. Zamoyskiego, 27 II 1861, Jenerał
Zamoyski,
t. VI, s. 333. S. Paniutin, op. cit., s. 270.
67 A. Kraushar, „Pan Andrzej", s. 29.
68 S. Katyll, 27 luty 1861 r. [w:] W40 rocznicę powstania styczniowego, Lwów 1903, s.
186-188.
Tamże zidentyfikowany Narzymski, jako organizator nabożeństwa i pochodu.
69 Relacja Janczewskiego, Zbiór zeznań, s. 122. Pamiętnik I. Baranowskiego, s. 241,
wspomina,
że 27 lutego rano na wykład kliniczny dra Chałubińskiego przyszło ledwie paru studentów. Z.
Janczewski (Zbiór zeznań, s. 122) twierdzi, że tegoż dnia po południu byli w audytorium
„niemal
wszyscy" akademicy wraz z Majewskim.
105

ludzie na codzień cisi i potulni, jak ów „drobny urzędniczek" Szymanowski, o którym


mówi Pamiętnik Baranowskiego10.
Tymczasem Józef Narzymski — „wysoki, szczupły, blady, z rozczochranymi
włosami, z obnażoną piersią, ze śladami krwi na twarzy"71 wtargnął na salę obrad
Towarzystwa Rolniczego. Podniosły się okrzyki, że całe Towarzystwo in corpore
powinno iść na Zamek ze skargą do namiestnika. Andrzej Zamoyski pośpiesznie
zamknął sesję i wezwał obecnych, aby spokojnie rozeszli się do siebie. Mimo to spora
grupa „obywateli wiejskich" pośpieszyła w kierunku Zamku. W owym czasie Kra-
kowskie Przedmieście między Pałacem Namiestnikowskim a figurą Matki Boskiej
dzieliło się na dwie wąskie uliczki; pomiędzy nimi blok starych kamieniczek kończył
się tzw. Domem Malcza, zwróconym fasadą ku Placowi Zamkowemu. Dalszą drogę
do Zamku zagradzała w tej chwili rota nizowskiego pułku piechoty, którą ściągnął
na własną rękę dyżurny generał sztabu I armii Zabołocki. Naprzeciw owej roty,
w wylotach ulic po obu stronach Domu Malcza kłębił się tłum, przywrócono parę
dorożek, sprawiało to wrażenie jakiegoś zaczątka barykad. Gen. Zabołocki tra-
fiony w tym momencie cegłą czy kamieniem w plecy kazał dać ognia pierwszemu
szeregowi — o kilkanaście kroków w gęstwę ludzi72. Padło 55 strzałów73, trafiono zaś
śmiertelnie 5 osób; raniono kilka. Wielu żołnierzy strzelało ponad głowami74.
Komenda „pal!" została wydana bez rozkazu namiestnika, czy nawet wbrew jego
dyspozycji.
Tłum rozbiegł się natychmiast, namiestnik zaś na raport o salwie miał się wy-
razić z aprobatą: „Parfaitement fait". Z chwilą gdy ulica opustoszała, nie nakazał
dalszych represji. Nikt z jego doradców nie zdał sobie w tej chwili sprawy z następstw
tej jednej salwy.
Wstrząs, osłupienie, zgroza górowały w nastrojach ulicy. Nikt nie spodziewał się,
pod nowym liberalnym panowaniem, że wojsko strzelać będzie ostrymi ładunkami.
Pierwszym odruchem było: celebrować krzywdę narodu. Podjęto zwłoki ofiar
i obnoszono je procesjonalnie po Krakowskim Przedmieściu. Między innymi chciano
je zaprezentować konsulowi francuskiemu — ten jednak wolał się nie angażować
i odmówił nawet podejścia do okna. Ostatecznie zwłoki czterech poległych wysta-
70 Pamiętnik I. Baranowskiego, s. 244.
71 L. Jenike, op. cit, 1.1, s. 85. Por. S. Kieniewicz, Między ugodą, s. 82 n.
12 Drobiazgowy opis zajścia u W. Przyborowskiego, H. II, s. 37-47, uzupełniają ra-
porty M. Gorczakowa, 28 n, 5 III 1861, Korespondencja namiestników, s. 9, 24. A. Kraushar,
„Pan
Andrzej", s. 31. S. Katyll, op. cit., s. 190-193. Raport Stantona, 28 II 1861, PRO FO 65/583
(był
świadkiem naocznym salwy).
73 M. Gorczakow do cara, 1 HI 1861, Korespondencja namiestników, s. 14.
74 Cyt. list z kwietnia 1861, CGAOR, z. 945 i, inw. 1, vol. 101, k. 16: „Większa część
żołnierzy
strzelała w górę nie śmiejąc pierwsza strzelać do bezbronnych i o kilka kroków; dotąd kule są
utkwio-
ne w domu Orgelbranda nad 2 piętrem". Opowiadano też o junkrze, czy też oficerze Popowie,
który na rozkaz „ognia" rzucił broń i ukrył się w tłumie. (Wg innych wersji: odmówił
strzelania
i został stracony). „Schlesische Zeitung" 7 HI 1861. S. Gąsecki, Pamiętniki, Poznań 1895, s. 8
„Prze-
gląd Rzeczy Polskich" 6 IV 1861.
106

8
O i 10

Cmentarz na Woli- 11 VI 1860r.- demonstracja na pogrzebie generałowej Sowińskiej


Ul, Leszno - 29 XI1860 r. - demonstracja przed kościotem Karmelitów w 30 rocznicę
powstania listopadowego
Róg Długiej i Gołębiej (Freta) - 25 II 1861 r. - demonstracja w 30 rocznicę bitwy
grochowskiej, zakończona starciem na Rynku Starego Miasta
Plao Zamkowy i ulice przyległe-27 II 1861 r.- demonstracja z powodu rozpędzenia
manifestacji w dniu 25 II - w walce z wojskiem pada pięciu
demonstrantów
Cmentarz na Powązkach - 2 III 1861 r. - demonstracyjny pogrzeb pięciu poległych
Plao Ewangelicki - 7 IV 1861 r. - demonstracja przed gmachem Towarzystwa Rolniczego
Plac Zamkowy r ulice przyległe - 8 IV 1861 r. - masakra demonstrantów przez wojsko carskie
Placyk przed Pałacem Staazica - 25 IX 1861 r. - demonstracja w dniu wyborów do Rady
Miejskiej
Katedra Św. Jana i kościół Bernardynów - oblężone przez wojsko carskie w nocy z 15 na 16
X 1861 r.

PLAN ŚRÓDMIEŚCIA WARSZAWY W OKRESIE MANIFESTACJI 1860-1861 R.


Wg mapy z Albumu powstania styczniowego. Muzeum Historyczne w Warszawie.

wiono na widok publiczny w Hotelu Europejskim, a piąte w domu Andrzeja Za-


moyskiego. Wśród zabitych byli: dwaj właściciele ziemscy, robotnik fabryczny,
czeladnik krawiecki oraz uczeń gimnazjum realnego. W tych spontanicznych demon-
stracjach uczestniczył tłum przygodnych, lecz rozgorączkowanych widzów. Nastrój
ich był na rękę zarówno czerwonym spiskowcom, jak i millenerom — ci ostatni
mieli nadal na myśli wywarcie presji na Towarzystwo Rolnicze. Nie trzeba było
jednak urabiać nastrojów w tej chwili — podniecenie było znaczne i powszechne —
świadczy o nim najlepiej fakt, że dygnitarzom zamkowym udzielił się nastrój paniki.
Korespondencja Gorczakowa ź najbliższych paru dni świadczy, że jego zacho-
wanie się ówczesne podyktowane było wręcz histerycznym strachem. Najbliżsi
podkomendni zwalali później winę na brak decyzji starego namiestnika, ale to oni
sami musieli go przejąć obawą, że w mieście lada chwila wybuchnie walka uliczna.
W samą środę 27 lutego Gorczakow nie zdążył nawet nadać depeszy do Petersurga.
Wysłał ich trzy we czwartek, o 7, 10.40 i 15.20, ale treść ich nie była przejrzysta.
W tenże czwartek opracowano w jego kancelarii zwięzłą notatkę o przebiegu wy-
darzeń z 25—27 lutego. Dopiero w piątek 1 marca zdobył się Gorczakow na list
i memoriał, w którym usprawiedliwiał się wobec cara ze swego zachowania. Bru-
liony tych dokumentów, a zwłaszcza ustępy wykreślone z definitywnego tekstu
pozwalają na wgląd w usposobienie piszącego: „Duch przewrotu rozwijający się
w Europie, gdy każdy ma przed oczyma wypadki w Italii, nie pozwala umiarko-
wanym sprzeciwiać się tym, którzy za wszelką cenę przygotowują rewolucję.
- - Nie tylko najsurowiej zakazałem wojsku strzelać, ale i karabiny na mój rozkaz
nie były nabite; Zabołocki kazał nabić i dać ognia, jak sądzę, niepotrzebnie. - -
Gdybym teraz zaczął walkę zbrojną z narodem, zrazu miałbym powodzenie, ale oto,
co by się stało potem: co dzień zabijaliby Rosjan pojedynczo z domów, nie sposób
brać ich szturmem po kolei. Trzeba by wycofać wojsko z miasta, w pole i do Cyta-
deli, i uśmierzyć miasto bombardowaniem". Zdania te zostały złagodzone w czysto-
pisie; i tu jednak pisał Gorczakow: „Nie śmiem sądzić, że W. C. Mość będzie za-
dowolona z mych działań. Trzeba być na miejscu dla uznania ich konieczności.
W naszym stuleciu dwukrotnie wojska francuskie nie mogły opanować powstania
ludowego. Tu lud jednej narodowości, wojsko innej. Wojska około 14 tysięcy, lud-
ności 150 tysięcy. — Uznałem za konieczne niepomijanie możliwych środków dla
uchylenia, o ile to możliwe, stanowczej walki orężnej"75.
W negocjacjach toczonych nocą ze środy na czwartek z władzami Towarzystwa
Rolniczego Gorczakow "miał się wyrazić: „Przysięgam, nie dałem rozkazu wojsku
do strzelania, jeden dałem tylko rozkaz nie wydawania wam Cytadeli, choćbyście
mieli na to mój podpis!"76 Jaki był cel takiego dziwnego zaręczenia? Czy do władz
75 Korespondencja namiestników, s. 5-15.
74 Dziennik T. Zamoyskiego (Jenerał Zamoyski, t. VI, s. 336), spisany nocą na 28 II, na
pod-
stawie relacji uczestników rozmowy. Odmienna interpretacja: że to działacze ziemiańscy
próbowali
zdyskredytować plan Mierosławskiego wkładając to oświadczenie w usta Gorczakowa, zdaje
się
mniej prawdopodobna.
108

rosyjskich nie przesiąkły echa planu Mierosławskiego, aby wziąć Gorczakowa na


zakładnika i wymusić na nim kapitulację Cytadeli? Namiestnik upewniał Polaków,
że nic nie zyskają napadając nan osobiście, ale na wszelki wypadek żonę i córkę
wyprawiał za granicę77.
Spłoszony i zdenerwowany Gorczakow już w kilka godzin po salwie wezwał
do siebie Zamoyskiego i radził się go, jak uspokoić miasto. Widział oczywiście
w Zamoyskim przedstawiciela klasy żywotnie zainteresowanej w zapobieżeniu re-
wolucji. Zamoyski jednak był pod wrażeniem tłumów, które oblegały jego rezydencję.
Dość stanowczo zatem oświadczył, że trzeba: zaniechać represji, wycofać wojsko
z ulic, ukarać winnych przelanej krwi, wypuścić aresztowanych. Nie tylko wojsko,
ale i policja mundurowa były już wycofane z ulic. W innych sprawach jednakże
Gorczakow nie chciał dawać obietnic. Ustąpił dopiero późnym wieczorem, i to nie
wobec Zamoyskiego, a wobec przedstawicieli warszawskiej burżuazji. Ustąpił
zaś w trzech punktach: zapowiedział śledztwo w sprawie odpowiedzialności za
salwę, pozwolił na uroczysty pogrzeb ofiar oraz "usunął z urzędu płk Trepowa,
który skompromitował się na Starym Mieście78. Odmówił więc tylko zwolnienia
uwięzionych czerwieńców, na których proszącym mniej zależało. Ustępstwa nie szły
zbyt daleko: pogrzeb ofiar był sprawą'jednorazową, a śledztwo w sprawie Zabo-
łockiego przewleczono do chwili, gdy stało się bezprzedmiotowe wraz ze zmianą
kursu79. Sani jednak fakt ustępstw łącznie z brakiem wszelkich represji stwarzał
zupełnie nową sytuację: ośmielał wszystkie obozy polityczne do nowych inicjatyw,
do stwarzania faktów dokonanych.
TRZY NOCNE NARADY
W domu Andrzeja Zamoyskiego i w Resursie Kupieckiej toczyły się równoległe
.obrady przywódców dwu środowisk: ziemiaństwa i burżuazji. Działacze Towa-
rzystwa Rolniczego zostali już przekonani o konieczności adresu do cara — chodziło
o to, jaki to ma być adres. Wielopolski za pośrednictwem szwagra Tomasza Po-
tockiego przedstawił własną koncepcję przetargu z caratem. Projekt jego został
odrzucony nawet bez odczytania80. Zaważyła tu w jakiejś mierze wzajemna niechęć
i rywalizacja między margrabią i „panem Andrzejem". Rozstrzygały jednakże
77 „Gazeta Codzienna" z 2-3 III 1861 donosiła o ich wyjeździe „w dniu zaonegdajszym".
78 Trepowowi kazał Gorczakow „skazatsja bolnym". Carowi tłumaczył: „Bez wątpienia
Tre-
powa jeżdżącego po mieście zabiliby z okna, jeśliby nie napadli nań wprost". Korespondencja
na-
miestników, s. 6, 13.
79 Wymiana zdań w tej sprawie między carem a Gorczakowem, Korespondencja
namiestników,
s. 60, 93,107,130,142,159. Jeszcze 3 kwietnia M. Gorczakow wyrażał się o nim: „On mnogo
na-
diełał mnie bied. Bież prizwanija, bież powielenija on wzdumał raschażiwat po gorodu s
rotoju
i otkrył ogon nie priedwariw naród, czto budiet strielat!" Fragment wykreślony w brulionie
raportu
do cara. Korespondencja namiestników, s. 94.
80 S. Kieniewicz, Między ugodą, s. 78-80, 92-94, gdzie zestawiona dawniejsza literatura.
109

względy merytoryczne: jeszcze poprzedniego dnia klemensowczycy byliby przyjęli


punkty Wielopolskiego, — gdyby w ogóle decydowali się na adres. Teraz, gdy
polała się krew i adres stał się niezbędny, projekt Wielopolskiego już nie służył
temu celowi, dla którego go zredagowano. Nie upewniał mianowicie warszawskiej
ulicy o patriotyzmie jego ziemiańskich przewódców. Wypominano później uczestni-
kom narady, że zaprzepaścili owej nocy szansę korzystnej ugody z caratem. Niestety,
zwrot ku ugodzie byłby postawił pod znakiem zapytania inny cel: zapobieżenie
wybuchowi rewolucji w Warszawie.
Ten sam cel przyświecał drugiemu zebraniu w Resursie Kupieckiej, przy ul.
Senatorskiej. Zeszło się tu wieczorem „przeszło pięćset osób"81, nie tylko członków
Resursy: kupców, adwokatów, lekarzy, wyższych urzędników, ale też wielu ludzi
z inteligencji warszawskiej — dziennikarzy i literatów. Grono Jurgensa znalazło
się w komplecie, chociaż nie wysuwało się na plan pierwszy82. Jak to złośliwie określo-
no na lewicy, większość zebranych myślała tylko o jednym: jak „ocalić sklepy od
rabunku, domy od bombardowania"83. Nie wykluczało to, rzecz jasna, oburzenia
na gwałty kozactwa i na strzelanie do tłumu, chociaż nikt tu nie myślał o szukaniu
odwetu.
Zebranie miało charakter nieformalny; po krótkiej przemowie, zdaje się Ruprech-
ta, zgodzono się, że trzeba obrać komitet, zaraz też z sali zaczęły padać nazwiska
i „w ciągu może pół godziny znalazł się komplet wybranych"8*. — „Głównym
wywoływaczem był inżynier JJarmund], z powodu długoletniego swego pobytu we
Francji w sprawach podobnych doświadczony"85. Jak zwykle „w sprawach po-
dobnych" lista była ułożona zawczasu i uzupełniono ją co najwyżej paru przygodny-
mi nazwiskami. Weszli więc do tego grona dwaj bankierzy (Kronenberg i Rożen),
stary generał-emeryt Lewiński, kamienicznik Piotrowski, kupiec Szlenkier, foto-
graf Bayer, szewc Hiszpański, dwaj dziennikarze (Kraszewski i Konig), doktór
Chałubiński, dwaj księża (Wyszyński i Stecki), w sumie osób 1386. Dbano więc
o reprezentację zawodów i środowisk, bardziej niż o walory kandydatów, wśród
których było niewielu ludzi inteligentnych, a jeszcze mniej jednostek z politycznym
zacięciem. ^
Grono to przezwało się Delegacją Miejską i po krótkiej naradzie postanowiło
udać się do namiestnika, by prosić o upoważnienie do zajęcia się pogrzebem pięciu
poległych. Pojechało na Zamek 8 osób, pomieściwszy się w dwóch dorożkach.
Zostali przyjęci uprzejmie przez Gorczakowa i jego doradców wojskowych i cywil-
81 W. Przyborowski, H. II, s. 59.
82 Cytowana przez W. Rudzką, Karol-Majewski, s. 45, relacja I. Baranowskiego o
Towarzystwie
Naukowej Pomocy mówi, że Jurgens przez to zebranie w Resursie „zapoczątkował pospolite
ru-
szenie mieszczaństwa polskiego".
83 „Baczność" 20 VIII 1862, nr 2, s. 34.
8* Pamiętniki I. Baranowskiego, s. 247 n.
85 L. Jenike, op. cit., t. I, s. 86.
86 Tyleż podpisów figuruje na odezwie Delegacji z 28 II 1861, ogłoszonej w prasie.
110

nych87. Przemawiali głównie Szlenkier i Chałubiński, obaj z dużym podnieceniem.


Znajdowali się przecież pod presją podwójnej obawy: powstania ludowego i represji
carskich. Nie byli zresztą pewni, czy ich namiestnik po prostu nie każe odstawić
do X Pawilonu. Ustępstwa Gorczakowa, już wyliczone powyżej, niemal że ich
zaskoczyły. Na jakim tle doszło wtedy do porozumienia, to nie zostało wtedy spre-
cyzowane jasno. Lecz jeśli Delegacja została upoważniona do zorganizowania
pogrzebu, przedstawiciele jej musieli oświadczyć, że ręczą za utrzymanie spokoju.
O to też namiestnikowi chodziło: by przerzucić w tej chwili zadanie utrzymania
spokoju na polskie klasy posiadające. Zamoyski w danej sytuacji gwarancji takiej
nie przedstawiał; Delegacja miała większe możliwości, dlatego też została wysłu-
chana.
Nim jeszcze zdobyto tę formalną legalizację — co prawda tylko na czas do po-
grzebu — Kronenberg nawiązał porozumienie z działaczami Towarzystwa Rolni-
czego. Chodziło o to, by miasto zapewniło sobie udział w przygotowywanym adresie. „.
O tym przesądził sukces odniesiony na Zamku przez wysłańców Delegacji. Nie
bez racji stwierdzał Kraszewski: „Dopiero, gdy mieszkańcy miasta stając na czele
ruchu sami inicjatywę adresu brać już chcieli, Komitet Towarzystwa zdecydował
się go układać i podpisywać — aby przewództwa moralnego nie tracić"88. W ko-
misji redakcyjnej, która przygotowywała projekt, zasiadali: gen. Lewiński, Cha-
łubiński i Szlenkier. Prawdopodobnie głos ich nie zaważył, lecz sama ich obecność
przechylała szalę na rzecz sformułowań bardziej patriotycznych, a przeciw ugodowym.
W państwie autokratycznym nie istniała swoboda petycji, wolno było zwracać
się do cara z takimi tylko zbiorowymi adresami, które miały jego aprobatę. Koło
północy Zamoyski wyprawił więc na Zamek jeszcze jedną deputację, by uzyskać
formalną zgodę na adres. Rozstrojony nerwowo Gorczakow nie udzielił co prawda
zgody, ale pozwolił wnosić, że adresu nie zakazuje. Tekst okazał się trudny do zre-
dagowania: trzeba było wszak zaspokoić patriotyczne tęsknoty ogółu, nie stawiając
jednak spraw na ostrzu noża. Projekt pomysłu Edmunda Stawiskiego odpowiadał
właśnie tym warunkom: był górnolotny, aluzyjny i wieloznaczny, nie wymieniał
nawet słowa „Polska" i nie stawiał żądań konkretnych. Mówił o „długoletnich
cierpieniach narodu", o braku „wszelkiego organu legalnego", za pomocą którego
naród by mógł „objawiać swoje życzenia i potrzeby". Stąd „brak zaufania —
pomiędzy rządzącymi a rządzonymi". Należało więc zaprzestać represji i za-
prowadzić „zasady płynące z ducha narodu, jego tradycji i historii - - w Kościele,
w prawodawstwie, w wychowaniu publicznym, zgoła w całym społecznym organiz-
mie". Końcowy, kunsztowny frazes głosił: „Życzenia tego kraju tym są gorętsze,
że w rodzinie ludów europejskich on tylko już jeden pozbawiony jest tych koniecznych
warunków bytu, bez których żadna społeczność^ dojść nie może do poznania celów,
87 S. Panjutin, op. cit., s. 274, twierdzi, że Gorczakow „przyjmował wszystkie deputację
z 15/27
lutego w 4 oczy i z nikim się nie radził, a tylko godził się na wszystkie żądania". W.
Przyborowski,
H. II, s. 61-63, wymienia co najmniej 7 świadków audiencji.
88 Sprawa polska w roku 1861, Paryż 1862, s. 30.
111

dla których ją Opatrzność do życia powołała"89. Było to wzniosłe i nie nadto ry-
zykanckie — tyle tylko, że podobny tekst źle się nadawał do konkretnych negocjacji.
O 5 rano w czwartek 28 lutego przedstawiciele ziemiaństwa i burżuazji przyjęli
wspólną platformę polityczną. Liczne świadectwa pozwalają odtworzyć każdą
niemal godzinę działania ich owej nocy. Co myśleli w tym czasie i co robili czerwoni,
o tym nie ma prawie wcale wiadomości.
Późno spisany Pamiętnik Baranowskiego wspomina mimochodem „o jakimś
zebraniu na ulicy Królewskiej w pałacu zwanym Łubieńskich, gdzie młodzież
różnej kategorii, z przewagą uczniów Szkoły Sztuk Pięknych, gorąco do późnej
nocy ostatniej radzić miała"90.
W pałacu tym mieściła się restauracja Tivoli, w której, jak twierdzi Majewski,
zbierali się już później, w marcu, „mierosławczycy" tzn. skrajne skrzydło spisku91.
O czym radzono nocą na 28 lutego, łatwo się domyślić. Chodziło o wybór drogi:
czy przyjąć do wiadomości zmianę frontu klas posiadających i podporządkować
się ich kierownictwu? Czy przeciwnie, iść własną drogą, a jeśli tak, to czy próbować
zaraz powstania zbrojnego? Za tym ostatnim zamiarem przemawiał nastrój war-
szawskiego plebsu: „głębiny ludowe ciągle wzbierały chęcią krwawego za swoich
porąbanych i postrzelanych odwetu"92. „Wszędzie ostrzono siekiery, obsadzano to-
pory, jakie kto miał pod ręką, takie chwytał żelastwo"93. Czemu nie użyć tych ludzi
do uderzenia na Zamek? Myśl nie znalazła poparcia, najgorętszy jej orędownik,
Nowakowski, znajdował się pod kluczem.
Że był jakiś „zjazd młodzieży podczas tworzenia delegacji" w Warszawie, wspo-
mina też Bronisław Szwarce, przybyły (a może wezwany) na ten zjazd z Białegostoku.
v Był to młody (ur. 1834 r.) inżynier urodzony we Francji, syn emigranta, spolszczo-
nego rzemieślnika warszawskiego. „Nie mam prawdopodobnie w żyłach ani kropli
krwi polskiej, nawet słowiańskiej — pisał Szwarce. — Wyznaję wiarę prawie dziś
obcą Polakom, ba! nawet ogólnie wyklętą. -- Po kiego więc (przepraszam) licha
jestem Polakiem? - - Jestem Polakiem, bo mi się tak podobało, bo Polakiem być
chcę pomimo wszelkich przeszkód i klęsk"9*. Był zaś ponad to Szwarce radykałem
i na budowie Kolei Petersburskiej już był zaczął organizować majstrów i robotników.
O swym "wystąpieniu w Tivoli opowiada: „Odezwałem się z kilkoma innymi o po-
trzebie przygotowania zbrojnego powstania. Zostaliśmy oczywiście przekrzyczani
89 Wydawnictwo materiałów, t. I, s. 1 n.
90 S. 258
91 Zeznania śledcze, s. 209, 300. Wśród uczestników tych zebrań Majewski wymienia
Drew-
nowskiego, Jeziorańskiego, Plucińskiego, Krzyżanowskiego, Narzymskiego, Epsteina,
Szachowskie-
go. Baranowski znał zeznania Majewskiego (por. Zbiór zeznań, s. IX), niemniej jednak jego
relacja sprawia wrażenie niezależnej.
92 N. Żmichowska do B. Moraczewskiej, 13 III 1861, Listy, t. n, s. 176.
93 Korespondencja z Warszawy, „Przegląd Rzeczy Polskich", 5 HI 1861. Por. też
Pamiętniki
S. Gąseckiego, s. 11: „W tym czasie lud zaczął się na serio zbroić w celu napadnięcia na
Moskali
i wypędzenia ich z miasta".
94 B. Szwarce, Pamiętniki, „Tydzień" 12 VIII 1906, s. 241 n.
112

jako szaleńcy, a wyprowadzenie kwestii litewskiej i ruskiej napiętnowali ówcześni


kierownicy ruchu, między innymi Karol Majewski i szwagier mój, Władysław Jeske,
zawzięty niby mierosławczyk, jako przedwczesne i szkodliwe"95.
Do ludzi występujących wówczas zgodnie ze Szwarcem należał Władysław Stroy-
nowski, młody ziemianin o dążnościach czerwonych. Radził on „zorganizować
komitet powstańczy z ludzi oddanych i energicznych, których zauważył w ostatnich
wypadkach, spośród szlachty, mieszczaństwa, czy też studentów Szkoły Sztuk
Pięknych i Akademii". Proponował zwołać w tym celu około stu osób na wieczór
3 marca96. Byłoby to otwarte przeciwstawienie Towarzystwu Rolniczemu i Dele-
gacji Miejskiej własnej organizacji. Wniosek odrzucono, przeważył argument, że
organizacja taka jest zbędna, skoro „wszystkie klasy są zgodne co do kontynuowania
ruchu". Zebranie w Tivoli nie podjęło żadnej decyzji. „Po otrzymanej przewadze —
pisze Tomasz Burzyński — czerwoni, jak ich nazywano, usuwają się na plan drugi i nic
nie przedsiębiorą, w niczym, co dalej się dzieje, nie przyjmują udziału. — Inicjato-
rzy protestu -- zginęli w tłumie zrobiwszy co zamierzali"97. Podobni w tym do
podchorążych z 1830 r. wierzyli, że starsze pokolenie, raz wprowadzone w ruch,
poprowadzi go dalej w duchu narodowym. Mieli się zawieść tak samo, jak podcho-
rążowie — i dopiero blisko po roku mieli z zawodu swego wyciągnąć konsekwencje.
Do rozminowania nagromadzonych w Warszawie środków wybuchowych przy-
czynił się tejże nocy pomysł, „ażeby powołać młodzież zakładów naukowych do czu-
wania nad porządkiem w mieście". „Jej zwierzywszy — argumentował Ruprecht —
pieczę nad bezpieczeństwem publicznym i poddawszy jej działanie kierunkowi
ludzi rozważnych odciągnie się ją od agitacji niebezpiecznej"98. Dodajmy, żę wy-
korzysta się też autorytet munduru akademickiego dla hamowania niecierpliwości
mas ludowych. Taktyka wcale nie nowa: kontrrewolucja stosowała ją z powodzeniem
w Warszawie w 1830, w Paryżu w 1848 r.
W 2 tygodnie później Karol Libelt, umiarkowany przecież demokrata, taką
dawał ocenę sytuacji: „Wielkie, niesłychane Warszawa odniosła zwycięstwo nad
drogiem. — Atoli na tym stanowisku moralnego wyprężenia ludu długo utrzymać
nie podobna i albo doprowadzi do niewczesnego wybuchu, kiedy już Moskale
zewsząd naściągali siły, albo ustanie i osłabnie pod wpływem, czy to reakcji
moskiewskiej, czy też jakich małych koncesji. — Pod takimi okolicznościami kto
wie, czy walka od razu podjęta z osłabionym i nieprzygotowanym nieprzyjacielem
i utrzymanie takowej przez kilka miesięcy nie byłoby do lepszych doprowadziło
rezultatów. -- Dziś sprawa powstania spóźniona i niepodobna"99.
95 B. Szwarce, Założenie Komitetu Centralnego w 1862 r. [w:] W 40 rocznicę, s. 443.
96 L. Stroynowski, Pricis, s. 32. Ibidem, s. 30: „Rarement Ies conseillers du parti moderś
ont
fait perdre a un peuple une plus belle occasion de conąuerir facilement son independance".
Opis
zajść 27 II jest w tej broszurze, niestety, bałamutny.
97 T. Burzyński, op. cit., s. 142.
98 Pamiętniki I. Baranowskiego, s. 254.
99 List z 13 III 1861 do J. N. Janowskiego, B. Jag. rps 3685, t. V, s. 176.
113

POGRZEB PIĘCIU OFIAR


W czwartek 28 lutego o 10 rano stawili się w apartamentach Andrzeja Za-
moyskiego czołowi działacze Towarzystwa Rolniczego, tudzież członkowie Dele-
gacji Miejskiej. Nadjechał także arcybiskup Fijałkowski, który pierwszy podpisał
adres uzgodniony poprzedniej nocy. Złożono na tym akcie 142 podpisy100, po czym
pięcioosobowa deputacja zawiozła go na Zamek i wręczyła Gorczakowowi. Kopie
adresu wyłożono natychmiast w wielu miejscach publicznych, gdzie też zbierano
podpisy w ciągu dni następnych101.
Gerczakow przejrzał adres i obiecał przekazać go do Petersburga. Do cesarza
zadepeszował, że „zamyka się on w ogólnikowych i nader liberalnych wyrażeniach"
oraz że domaga się nadania Królestwu „różnych praw". Dodawał, że zdaniem pe-
tentów przyjęcie prośby „wielce się przyczyni do uspokojenia umysłów". W dwie
godziny potem otrzymał telegraficzną wymówkę, że w ogóle wziął adres do ręki.
Następnego dnia przyszła depesza cara :„Jeśli prośba jeszcze nie wysłana, to ją
wstrzymajcie. - - Na żadne ustępstwa nie myślę zezwalać". Gorczakow tłumaczył
się: „W zwykłym czasie odrzuciłbym wręcz tę prośbę i aresztowałbym oddawców.
Lecz w obecnych okolicznościach wydawało mi się to szkodliwe: unicestwiłoby to
działanie, które podjąłem dla uspokojenia umysłów". Zdecydował się więc wyprawić
do Petersburga nie oryginał adresu, a jego kopię. Zanim car otrzymał to wyjaśnienie
listowne, nadał następną depeszę, w której nakazywał zwrócić petycję proszącym,
„gdyż zawarte w niej żądania są nieprzyzwoite i nie na czasie". Gorczakow zrozpa-
czony prosił o ukrycie faktu, że adres wcale nie został doręczony. „W przeciwnym
razie, twierdził, w krótkim czasie, może w ciągu doby, wybuchnie potężne powstanie
w Warszawie, a w ślad za tym w całym Królestwie"102.
Dzięki manewrowaniu Gorczakowa Warszawa nie od razu dowiedziała się,
co ją czeka. Przeżywano chwile euforii „jakby następnego dnia po rewolucji, której
udałoby się wygnać wroga". Delegacja organizowała pogrzeb wyznaczony na so-
botę 2 marca. Damy ubrane w żałobę defilowały przed katafalkami wystawionymi
u św. Krzyża. Policja i wojsko nadal nie pokazywały się na oczy, porządek utrzy-
mywali słuchacze wyższych uczelni"103. Autorytet ich był w tym momencie bezspor-
ny, student , jednym skinieniem ręki rozsuwał zbity tłum"104.
100 Liczba wstawiona inną ręką do brulionu depeszy M. Gorczakowa z 28 II1861
godz. 1520,
Korespondencja namiestników, s. 7. W brulionie zamiast „razlicznych praw" było pierwotnie
„miestno-
go prawlenija". Aleksander II odpisał: „Szczitąju jejo sowierszenno nieumiestnoju i jejo nie
sle-
dowało prinimat!".
101 Z. Janczewski, „Zarys powstania", twierdzi: „Wielu nie chciało podpisywać i
uczynili to
tylko w obawie kociej muzyki".
102 Wymiana depesz i listów, 28 II — 2 III 1861, Korespondencja namiestników, s. 10-17.
103 A. Wrotnowski wspomina, że w noc na 28 lutego z rozkazu A. Zamoyskiego
jeździł na
Marymont i wezwał tamtejszych słuchaczy, aby nie przybywali do Warszawy w ciągu
najbliższych
2 dni. List do W. Przyborowskiego, 10 VI1896, Fawley Court. Niemniej jednak Delegacja
powoła-
ła i marymontczyków do utrzymywania porządku. W. Przyborowski, H. II, s. 103.
104 Dziennik T. Zamoyskiego, 2 III 1861, Jenerał Zamoyski, t. VI, s. 339.
114

t li i^^tfi^ Kowieńskiej
=K==TR=A=f=T=YS(§K=im=

O
Wieluń J
CzcflibohowaS/,,ł;»:ł,(
Bytom c
!?_ JMieohow
\ . Wolbrom
w* . •?*? • —•• granice państw
— — — — granica Królestwa Polskiego
• granice guberni
PŁOCK miasta gubernialne
J^ twierdze
? garnizony na początku 1861 r.
D garnizony pod koniec 1861 r.
Luków O
_OPodlask.«
idzyrzec ^W^r %^ v_
ORadzyA ^i
?R§Vjtii^S8j°* m""rTTm'fm I
/?BD LUBUN \ ^V-'**^T_ \ 7. ^^
y. Qn„i« V S^^ . V m » * Guberni
Opole _ j^\ ?'Chełm1
Krasnystaw,
D
__ , Hrubieszówo
8, . /, *
. ,. Janów ( Zamość
JL Opole _x ? Chełm *\ ... . . ..
?O
OKielce
k <-^a ? EA ^ Wołyńskiej
?
o
V
fj Opatów^
StaszówO
W
V-. ?'
o:
X r K^
feS-A>R-S,T.W.Q
uV[J_iAr_4-
przerzuty wojsk do Warszawy luty-marzec 1861 r.
przerzuty wojsk do Królestwa Polskiego wiosna - jesień 1861 r.
pułk piechoty
^^^j pułk kawalerii
batalion strzelców
bateria artylerii
?

PRZERZUTY WOJSKA W 1861 R.


Według J. Molińskiego

Pod powierzchnią podniosłych nastrojów: z godnością noszonej żałoby, dumy


z odniesionego sukcesu — utrzymywał się jednak stan pełen napięcia. Wielu war-
szawskim działaczom rewolucja w tej chwili zdawała się niebezpieczeństwem bar-
dziej namacalnym, aniżeli represje zaborcy. Obawiano się, aby tłumom zebranym
na pogrzebie ktoś nagle nie rzucił hasła walki z Moskalami. Puszczono zatem w kurs
oszczerczą pogłoskę, że to rząd chce sprowokować starcie, by móc wycofać się ze
swych obietnic. „Noc w noc 27-go agenci władzy kolportują broń, ofiarują ją ro-
botnikom, aby ich skłonić do nadania materialnego charakteru tej straszliwej walce
uczuć moralnych przeciw brutalnej sile"105. Tak więc z góry było wiadomo, że kto
tylko wspomni o zbrojnym powstaniu, poczytany zostanie za szpiega. Argument
był na podorędziu — precedens Barensprunga! W wilię pogrzebu Delegacja Miejska
ogłosiła, „że ktokolwiek z mieszkańców spostrzeżony będzie w dniu jutrzejszym
z bronią na ulicy, uważany będzie za zdrajcę kraju"106. Wybierano się więc na Po-
wązki, jak ujął ktoś ironicznie, „bez lasek i parasoli!"107 Ktoś nagle dał znać Dele-
gacji, „że rozdają broń na Solcu rzemieślnikom i że chłopi zbierają się w burzliwych
zamiarach na Pradze". Dla opanowania sytuacji wyprawiony został ks. Stecki,
wikariusz z parafii na Chłodnej, mający „uważanie" u tamtejszych rzemieślników.
„Przybywszy do parowego młyna i fabryk soleckich i przekonawszy się, że w istocie
ktoś podrzucił kilka pistoletów, zebrałem tamtejszą ludność i przemówiłem do nich
energicznie upominając, ażeby nie słuchali fałszywych doradców, pilnowali pracy
i swoich zatrudnień. - - Pistolety i jakąkolwiek by się znalazła broń kazałem na-
tychmiast oddać do komisarza cyrkułowego. Poczciwy lud słuchał mię z zadowole-
niem i przyrzekł zachowanie się spokojne. Tak samo przemawiałem i do chłopów
na Pradze, aby spokojnie wracali z targu do swych zatrudnień i nie wdawali się
w żadne burdy"108.
Patrolowanie miasta objęli ludzie wyznaczeni przez Delegację, nosili oni „szarfę
żałobną na lewym ramieniu", do pomocy zaś używali akademików. „Ciż sami
młodzieńcy, którzy w rok później sprowadzali z narażeniem życia oręż wszelkiego
rodzaju, - - wówczas z zajadłą gorliwością odbierali nawet noże rzeźnickie i areszto-
wali- ludzi, którzy śmieli się głośniej odezwać o przyjaznej chwili do powstania
i o ataku na Cytadelę"109. „Czterech akademików u mostu zatrzymali cały bata-
lion wojska mający wejść do Warszawy twierdząc, że nie mają rozkazu przepuścić
go. Batalion stanął i czekał, aż dopóki oficer ordynansowy nie poszedł do Zamku
105 A. Potocki do żony, 2 III 1861, WAPK. Pot. D. 265. „Dziennik Literacki" 8 IX
1863
opowiada jak to 28II1861 w tłum na Placu Saskim „wmieszały się indywidua sprzedające
rewolwery
nabite".
106 Egzemplarz odezwy, B. Jag. 224768.
107 „Baczność" nr 2, s. 35.
108 Zeznanie J. Steckiego z 1862, cyt. w wyciągu przez Z. Janczewskiego.
Dziennik T. Zamoy-
skiego, 1 III 1861: „Rozeszła się pogłoska, iż lud rozbiera broń przywiezioną na 2 statkach do
Pragi.
Ruprecht udał się tam natychmiast, zaklinał lud powołując się na swoje 14-letnie więzienie.

Tłum uległ jego prośbie i zaniósł broń na policję". Jenerał Zamoyski, t. VI, s. 338.
109 W. Daniłowski, Notatki, s. 35.
116
*v

i nie wrócił z rozkazem od Gorczakowa. Wówczas akademicy rozstąpili się


i wszystko przeszło"110.
Wojsko, o którym mowa, przeznaczone było do uśmierzenia Warszawy. Gor-
czakow ściągał posiłki z Góry Kalwarii, Łowicza, Płocka, Ostrołęki. Już w nocy
na 1 marca wkroczyły pierwsze 3 bataliony, w ciągu tegoż miesiąca zwiększono
garnizon o 24 roty, 1 pułk jazdy, 7 sotni kozackich i 22 działa111. Z tej strony
Delegacja Miejska groźby nie dostrzegała.
Dzień 28 luty okazał się pamiętny jeszcze z jednego względu. Na wezwanie An-
drzeja Zamoyskiego zjawił się u niego rabin Meisels. „Umyślnie tu pana zapro-
siliśmy — rzekł Zamoyski, bo uważając starozakonnych za naszych radaków i braci,
za dzieci jednej ziemi sądzimy, że w imieniu swoich współwyznawców podpiszesz
adres do N. Pana". — „Wdzięczny jestem, panowie, odpowiedział Meisels — że
nas przypuściliście do wspólnego braterstwa. Bo i my czujemy, że jesteśmy Polakami
i my polską ziemię kochamyjak panowie"112. Było to doniosłe posunięcie: wezwano
Żydów do udziału w ruchu manifestacyjnym, obiecując im w zamian pożądane
równouprawnienie i braterstwo. Ber Meisels, człowiek już starszy (ur. 1798), oso-
biście zamożny, współpracował z ruchem narodowym na gruncie Krakowa i w 1831,
i w latach 1846-1848. Do Warszawy przeniósł się przed 5 laty i dał się poznać z ten-
dencji asymilatorskich: wprowadził m. in. naukę języka polskiego do utrzymywa-
nych przez gminę żydowskich szkół religijnych. Kooptowany zaraz do Delegacji
Miejskiej rzucił na szalę swój autorytet, aby przekonać swoich współwyznawców
o potrzebie i pożytku pójścia ręka w rękę z Polakami.
W tej atmosferze zbratania wszech stanów i wyznań odprowadzano dnia 2 marca
zwłoki pięciu ofiar na Powązki. Trumny rzemieślników niosła na barkach szlachta,
trumny ziemian zaś — rzemieślnicy. Biskupom, księżom, zakonnikom katolickim
towarzyszyli pastorzy i rabini. Szła też w kondukcie, w barwnych strojach ludowych,
grupa wędrownych druciarzy — Słowaków; w oczach Warszawy uchodzili oni za
przyjaciół — Węgrów...113 Na cmentarzu nie było żadnych przemówień, tylko
chóry operowe. Spokój panował wzorowy, mimo że towarzyszyły konduktowi
dziesiątki tysięcy osób, na ulice zaś wyległo, rzec można całe miasto. Na wszystkich
uczestnikach uroczystość wywarła niezapomniane wrażenie — ten dzień żałoby
zdawał się także dniem zbratania i nadziei. Naprawdę zaś niczego nie zamykał
i niczego nie zapowiadał. Nowa gra polityczna: pomiędzy obozami polskimi,
pomiędzy społeczeństwem polskim a caratem, zaczęła się już przed pogrzebem.
110 List z Warszawy odebrany w Paryżu 9 III 1861, BPP, rps 545, s. 894.
111 M. Gorczakow do Cara, 1 ni 1861, Korespondencja namiestników, s. 14 n. K.
Groniowski,
Dowództwo, s. 727 n.
112 Francuskie teksty, B. Czart, rps 5686, s. 181. Przedruk, „Dziennik Poznański",
10 HI 1861.
Por. F. Kupfer, Ber Meisels, Warszawa 1953, A. Eisenbach, op. cit,
113 Raport Niedzielskiego, 2 HI 1861, HHSA PA 38/129.
117

Rozdział piąty
POLSKIE CZASY
PIERWSZE NABOŻEŃSTWA ZA POLEGŁYCH
Okres 40 dni od zgonu pierwszych pięciu ofiar aż do masakry z 8 kwietnia na
Placu Zamkowym bywał określany w Warszawie nazwą „polskie czasy". Władza
zaborcza zachowywała się biernie, swoboda słowa prawie że nie była skrępowana,
przekonania i nastroje patriotyczne wolno było ujawniać bez przeszkód, rządziła
zaś i utrzymywała porządek w Warszawie Delegacja Miejska. Przykład Warszawy
na swój sposób naśladowała prowincja. W okresie tym działy się i inne sprawy —
ważniejsze, choć ukryte dla oka. Klasy posiadające pracowały nad skierowaniem
ruchu w łożysko legalizmu; obóz rewolucyjny szukał nowego programu i nowej
taktyki działania: rząd carski opracowywał metodę ujarzmienia ruchu polskiego.
Andrzej Zamoyski występował w tych dniach jako moralny przywódca całego
narodu. Delegacja Miejska przybyła doń in corpore i poddała się uroczyście pod
jego kierownictwo. Podskórnie jednak Zamoyski wyczuwał słabość własnej pozycji;
wcale też nie był pewien przychylnego przyjęcia adresu w Petersburgu. Konsul
brytyjski Stanton rozpytywał „przywódców partii narodowej", jakich się spodzie-
wają koncesji. — „Nie mogłem — pisał — dostać zadawalającej odpowiedzi. Zdają
się ufać, że Europa oceni ich położenie i wstawi się za nimi u rządu rosyjskiego.
Niestety niektórzy przywódcy uważają, że jedyną koncesją do przyjęcia byłoby
opuszczenie kraju przez Rosjan. W egzaltacji nastrojów, że oto zyskali tak wiele,
zapominają bodaj, że siła materialna rządu nie została wstrząśnięta i że są bezsilni
wobec przemocy, która może być użyta przeciw nim"x.
Słabą stroną w sytuacji ziemiaństwa była niepewność co do zachowania się
chłopów. Tu powinna była oddziałać niedawna uchwała Towarzystwa Rolniczego
o skupie czynszów. Odezwa Komitetu do członków Towarzystwa, wydana 3 marca,
nakazywała „pośpiech w oczynszowaniu włościan --, tak aby inicjatywa żądań
umowy wyłącznie i powszechnie na stronie właścicieli pozostała". Bardziej poufnie
zalecano korespondentom ostrożność w prowadzeniu agitacji wśród chłopów. „Nie-
rozważne słowa, zbyt głośne obietnice, rychłym czynem nie poparte, przeciwne spo*
1 Raport z 2 III 1861, PRO FP 65/583. Por. S. Kieniewicz, Między ugodą, s. 105 n.
118
i
dziewanym sprowadziłyby skutki"2. Zwracano się też o pomoc do duchowieństwa,
aby pouczało chłopów z ambony o dobrych chęciach właścicieli ziemskich i o po-
trzebie obopólnej zgody. Kilku biskupów wydało stosowne okólniki do podwład-
nego kleru. Uczynił to również unicki biskup chełmski Teraszkiewicz, który zalecał
proboszczom, „ażeby starali się wzbudzić i utrzymać we włościanach zaufanie dla
właścicieli i ostrzegali tenże lud wierny, iżby się nie uwodził zwodniczymi podszep-
tami, skądkolwiek pochodzić mogącymi"3.
Katolicka hierarchia kościelna w połowie XIX w. była w całej Europie ostoją
konserwatyzmu. Kościół czuł się zagrożony rosnącym indyferentyzmem klas oświe-
conych i dążeniami rewolucyjnymi mas. Władztwo papieża, jako monarchy świec-
kiego, we Włoszech chwiało się pod ciosami, które mu zadawali zarówno garibaldczy-
cy, jak i dynastia sabaudzka. Wobec ataków masonerii, liberałów i socjalistów
jedyną ostoją Kościoła zdawały się monarchie Świętego Przymierza. W tych wa-
runkach i na gruncie polskim Rzym zalecał biskupom przeciwdziałanie ruchom
rewolucyjnym oraz wpajanie ludowi nauki o posłuszeństwie dla prawowitej władzy.
„Prawowitą" w rozumieniu Sekretariatu Stanu była w Polsce władza zaborcza.
Ta ogólna zasada nie wykluczała sprzeczności interesów między Kościołem
a państwem. Od czasu kasaty Unii w zachodnich guberniach (1839) kolejni papieże
podejrzewali rząd carski o zamiar oderwania od Rzymu wszystkich katolickich
poddanych. Dlatego Kuria Rzymska starała się usilnie o obsadzanie polskich die-
cezji kandydatami możliwie pewnymi. Przeciwnie rząd forsował na te stanowiska
notorycznych serwilistów, w ogóle zaś krępował bezpośrednie kontakty pomiędzy
Rzymem a Kościołem w Polsce. Skutek był ten, że za Mikołaja I znaczna część
diecezji przez całe lata zostawała nie obsadzona. Stan ten poprawił się po 1855 r.,
ale długotrwały kryzys odbił się na poziomie duchowieństwa, jego wykształceniu
i dyscyplinie. Liczba księży zmalała w ostatnim trzydziestoleciu, karność się rozluź-
niła w większości męskich klasztorów. Rzym w słabym tylko stopniu kontrolował
swoich biskupów, a ci ostatni — swoich proboszczy i wikariuszy. Hierarchia w dobie
powstania nie reprezentowała polityki własnej, a ulegała krzyżującym się wpływom
opinii publicznej4. Większość biskupów pozostawała związana z ziemiaństwem;
pośród niższego kleru trafiały się jednostki nastrojone radykalnie5. Nie bez znaczenia
2 S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 141 n.
3 Odpis okólnika z ll/23/III 1861, CGAOR, z. 945-i, inw. 1, vol. 101, k. 75.
* Stosunek Kościoła do powstania styczniowego ujmowany dotąd w literaturze w sposób
jednostronnie apologetyczny, lub potępiający, czeka jeszcze na sumiennego historyka. Por. A.
Boudou, Stolica Święta a Rosja, t. II, Kraków 1930. M. Żywczyński, Kościół i
duchowieństwo w pow-
staniu styczniowym, „Przegląd Historyczny" 1938, s. 512-525. S. Królak, Hierarchia
kościelna
w Królestwie Polskim wobec przygotowań i wybuchu powstania styczniowego, Warszawa
1962.
s Raport Sćgura z 11 IV 1858 wzmiankuje radykalne akcenty towarzyszące kościelnej
propa-
gandzie trzeźwości. Oto fragment wiejskiego kazania: „Allez a Varsovie, vous y verrez de
tres belles
dames, toutes couvertes de riches etoffes, de pierreries, de fourrures! Savez-vous qui leur a
donnć
tout cela? Eh bien, c'est vous, en buvant de l'eau de vie. Si vous vouś abstenez de cette
boisson
infernale, vous verrez bientót tomber tout ce luxe que Dieu n'approuve pas". AE Consulat
Varsovie,
119

były różnice w uposażeniu. Arcybiskup warszawski miał 60 tys. złp., inni biskupi
po 40 tys. rządowej pensji rocznej. Grunta kościelne przynosiły proboszczom po
3-6 tys., ale te sumy były obciążone kosztem utrzymania budynków kościelnych.
Prefekt w średniej szkole dostawał 3600 złp. rocznie6. Wikariusze pozostawali na
utrzymaniu proboszczów i ich pozycja majątkowa była trudna. Ogół księży, śro-
dowiskowo związany z drobnym mieszczaństwem lub zubożałą szlachtą, usposo-
biony był patriotycznie, acz nie rewolucyjnie.
Ów kler liczący podówczas niewiele tylko wybitnych jednostek, reprezentował
jednak realną siłę. Masy ludowe na wsi i w mieście były po staremu wierzące i goto-
we były słuchać głosu księdza — tak długo przynajmniej, dopóki ten nie atakował
wręcz ich interesu klasowego. Domy Boże i ich kazalnice tradycyjnie były chronione
przed interwencją policji, łatwo też mogły być wykorzystane dla manifestacji patrio-
tycznych. Trudno orzec, czy pierwsi organizatorzy wybrali kościoły jako miejsce
wystąpień ze względu ńa jego dogodność, czy też z myślą o oddziałaniu na pobożną
ludność Warszawy. Wkrótce jednak taktyka została podchwycona; religijny cha-
rakter pierwszych manifestacji zachęcił księży do udzielenia im poparcia. Jednych
unosił pęd uczuć patriotycznych; inni powodowali się niechęcią do zaborcy-schiz-
matyka, albo też rachowali, że patriotyczne nabożeństwa umocnią wpływ Kościoła
w kraju, uniezależnią Kościół od rządowej kurateli.
Arcybiskup warszawski Fijałkowski liczył lat 78 i bardzo już słabował na zdrowiu.
Politycznych ambicji nie miał, zatargów z rządem zawsze starał się unikać. Ale
i on ulegał ogólnym nastrojom i jeśli nie inicjował sam wystąpień antyrządowych,
przecież nie uchylał się od nich i pozwalał wierzyć, że je popiera. W dniu 3 marca
ukazał się niepodpisany okólnik nakazujący „wszystkim częściom odwiecznej
Polski" przywdzianie żałoby na czas nieograniczony7. Wszyscy twierdzili, że było
to wezwanie arcybiskupa. Najbliżsi jego doradcy w Konsystorzu tłumaczyli mu,
że nabożeństwa patriotyczne umacniają wiarę, „że więcej ludzi bywa w kościołach,
a nawet że więcej przystępuje do sakramentów świętych". Na naradach poświęconych
tej sprawie „ks. Fijałkowski zachęcał, by duchowni jak najmniej brali udziału w tych
manifestacjach", ale ich stanowczo nie zakazał. Rzecz się sprowadzała do tego,
czy księża mają dozwalać lub tolerować w kościołach śpiew Boże coś Polskę. Na
własną rękę zebrała się w tej sprawie grupa około piętnastu patriotycznie nastro-
jonych księży. „Prawie jednomyślnie zdecydowano, że nie godzi się nam zabraniać
modlić się po kościołach za Ojczyznę"8. Zaraz też młodzież studencka zaczęła sobie
swobodnie „gospodarować po kościołach" i organizować nabożeństwa.
t. IX, s. 45. Por. też „Roczniki Polskie" t. IV, s. 87, o kazaniu niejakiego księdza J. na Litwie:
„Bo lasy nie przez panów są rozsiewane ani przez nich podlewane; nie do nich też, ale do
ogółu
należeć powinny".
6 Raport Segura, 4 11863, Raporty konsulów, s. 322. „Głos Kapłana Polskiego" 1 VI
1863,
Prasa tajna 1861-1864, t. I, Wrocław 1966, s. 266-270.
7 Wiadomości z kraju z lat 1860-1861, Lipsk 1863, s. 5. W. Przyborowski, H. II, s. 112
ri.
8 K. Mikoszewski, „Pamiętniki moje", rps w Fawley Court, s. 47-53.
120
Urzędowo niejako włączył się Kościół w ten nurt zarządzając we wszystkich koś-
ciołach uroczyste msze żałobne za dusze pięciu ofiar w oktawę pogrzebu, tj. 9 marca.
Nabożeństwa te odbyły się w Warszawie z wielką pompą; wszędzie przy tym zbie-
rano składki na pomnik pięciu poległych, na ich rodziny i na inne patriotyczne cele.
Podobne ceremonie odbyły się też w kościołach protestanckich i paru synagogach;
stosowne kazania wzywały do zjednoczenia wszech stanów i wyznań we wspólnym
patriotycznym nastroju.
Przykład Warszawy naśladowała prowincja. W pierwszej połowie marca we
wszystkich niemal miastach i miasteczkach celebrowano, nieraz parokrotnie, na-
bożeństwa za poległych w Warszawie9. Działo się to za zgodą, lub na wyraźne
wskazanie władz diecezjalnych. W nabożeństwach uczestniczyli okoliczni właści-
ciele ziemscy, notable miejscy, urzędnicy państwowi, delegacje gminy żydowskiej,
dość często też grupki chłopów. Arborowano stroje narodowe i emblematy żałobne,
śpiewano Boże coś Polskę i zbierano składki. Już 9 marca podobne nabożeństwa
odbyły się w Białymstoku, Brześciu i Żytomierzu, w połowie marca w Wilnie, Grodnie
i Kijowie, z kolei także w Kownie i Witebsku 10. Kraków uczcił pamięć poległych
w kościele Mariackim w dzień ich pogrzebu, 2 marca, a za przykładem tym poszły
liczne miasta i miasteczka w Galicji, Poznańskiem i na Pomorzu. Nabożeństwa za
5 poległych urządzano i w wielu miastach za granicą — od Petersburga i Moskwy
po Paryż i Rzym, wszędzie tam, gdzie znalazła się kolonia polska11.
DELEGACJA MIEJSKA
Inicjatywa nabożeństw warszawskich wyszła od Delegacji, ogromnie czynnej
w tych pierwszych dniach, marca. Formalnie Delegacja uważała się za ustanowioną
przez namiestnika „dla utrzymania porządku i bezpieczeństwa publicznego" i z tego
tytułu komunikowała się systematycznie z gen. Pauluccim, który powrócił obecnie
na stanowisko oberpolicmajstra. W dniu 6 marca Delegacja kooptowała się do
liczby 24 członków; funkcje wiceprezesa (przy Pauluccim) pełnił gen. Lewiński,
dostojny figurant raczej niż faktyczny przywódca. Sprężystym sekretarzem był
Henryk Krajewski, poszechnie szanowany sybirak. Tegoż 6 marca Delegacja prze-
niosła się z Resursy Kupieckiej na Ratusz oraz półoficjalnie zaczęła publikować
codzienne protokóły posiedzeń12. Protokóły te traktowały niemal wyłącznie o ro-
kowaniach z Pauluccim, zwłaszcza zaś o podjętych zabiegach około uwolnienia
9 Korespondencja urzędowa w tej sprawie: Ruch rewolucyjny 1861 r., s. 15-30.
10 Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, 1861-1862, Moskwa 1964, s. 12, 230, 325,
433, 572.
Ruch społeczno-polityczny na Ukrainie, s. 102, 105. O nabożeństwie w Żytomierzu W.
Lasocki,
op. cit., 1.1, s. 309 n. T. Bobrowski, Pamiętnik czasów moich, t. II, Warszawa 1979, s. 446 n.
11 W. Przyborowski, H. II, s. 146-158.
12 Ich fotografowaniem zajmował się Z. Janczewski. Ich przedruk za czas od 6-23 III, W.
Przy-
borowski, H. II, s. 495-518.
121

więźniów politycznych z Cytadeli. Miały też one wykazać szerszemu ogółowi, że


Delegacja czynnie i skutecznie broni wobec zaborcy interesu narodowego.
Na wewnątrz Delegacja uważała się za jakiś pierwszy surogat władzy narodowej.
W mieście opowiadano, że mecenas Trzetrzewiński układa na zlecenie Delegacji
projekt konstytucji13. Faktem jest, że komisja wyłoniona przez Delegację opraco-
wała „projekt urządzeń municypalnych dla miasta Warszawy", który 23 marca
przekazała namiestnikowi. Projekt powędrował ad acta, nas zaś interesuje o tyle,
że ukazuje granice politycznych aspiracji tego ciała. Projekt Delegacji zakreślał więc
bardzo szeroko kompetencje przyszłej Rady Municypalnej w zakresie gospodarki
miejskiej, opieki społecznej, szkolnictwa, a także policji. Prezydent miasta mia-
nowany byłby przez króla „z liczby trzech kandydatów obranych przez mieszkańców".
Wybory jednak miały być dwustopniowe; prawo głosu przyznać chciano posiada-
czom „własności gruntowej", majstrom, kupcom (a nawet subiektom kupieckim),
księżom, wolnym zawodom, zresztą wszystkim „ojcom familii" ponoszącym „ja-
kiekolwiek ciężary gminne". Wyborca miał mieć skończonych lat 25 oraz umieć
czytać i pisać po polsku14. Ten ostatni paragraf wyłączał od głosowania ogromną
większość nie tylko żydowskiej, ale i polskiej biedoty, która czytać nie umiała.
Delegacja aspirowała więc do bardzo rozległego samorządu, lecz kierunek rezer-
wowała dla warstw zamożnych i wykształconych.
W tymże miesiącu marcu zapadło kilka decyzji, które miały realizować głoszone
hasło zbratania wyznań i stanów. W dniu 17 III Warszawskie Zgromadzenie Kupców
na wniosek Szlenkiera uchwaliło zaprowadzenie wspólnej listy kupców chrześci-
jańskich i żydowskich. W 3 dni potem zebranie starszych zgromadzeń rzemieślni-
czych zgodziło się „na przypuszczenie starozakonnych do istniejących już cechów"15.
Redakcje gazet warszawskich ogłosiły 19 marca wspólną deklarację o przyznaniu
swoim zecerom prawa do odpoczynku niedzielnego. Gdy z kolei subiekci sklepowi
zwrócili się do prasy z prośbą o ułatwienie i im święcenia niedzieli, „Kurier War-
szawski" ogłosił: „Żądanie tych panów poddajemy pod rozwagę ich pryncypałów
w nadziei, że nie zostawią go bez zadośćuczynienia"16. Uchwały te zapadały z apro-
batą Delegacji Miejskiej, choć poza jej gronem. Z punktu widzenia świata pracy
były to skromne zdobycze. Burżuazja warszawska nastawiła się raczej na akcję
charytatywną. Zajścia lutowe odbiły się na gospodarce krajowej. Giełda warszawska
notowała popyt na obce waluty, wyprzedaż obligów skarbowych, tezauryzację
kruszców17. Z Kasy Oszczędności wycofano od Nowego Roku do 26 kwietnia ponad
13 Zeznanie P. Landowskiego, loc. cit.
14 W. Przyborowski, H. II, s. 514-518.
15 Protokół z 21 III, ibidem, s. 513, A. Eisenbach, op. cit.
16 „Kurier Warszawski" 19, 27 III 1861.
17 „Gazeta Warszawska" 25II, 11,17,26 III 1861. Por. niepodpisany list do W.
Czartoryskiego,
Warszawa 4 m 1861: „Franki kosztują teraz zamiast 1 zł 24 aż 2 złp. Za parę dni, mówi mi
Rawicz
bankier, że to się ureguluje i że to chwilowe. Same u nas papiery rosyjskie i mało widać złota
i sre-
bra". B. Czart, rps 5685, s. 232.
122

pół miliona rubli18. Wszystko to oznaczało zastój w interesach, spadek zarobków


majstrów i kupców, zwalnianie z pracy czeladników i robotników19. Komitet Wspar-
ciowo-Pomnikowy, powołany w Warszawie pod auspicjami Delegacji, zebrał w ciągu
marca ze składek podobno 260 tys. złp.20 Wspierano z tych sum, wciągu następnych
tygodni, rodziny ofiar masakry z 8 kwietnia, ale też rzemieślników i wyrobników
bez zatrudnienia oraz wszelką ludność „dotkniętą niedostatkiem w obecnych oko-
licznościach". Kartki na przydział żywności wydawały organizacje dobroczynne,
starsi cechowi i zarząd bóżnicy21.
Dobroczynność winna była łagodzić w masach nastroje niezadowolenia. Zara-
zem Delegacja organizowała własny aparat nadzoru, dla zastąpienia policji zabor-
czej. Ochotnicza straż studencka została rozwiązana nazajutrz po pogrzebie. Po-
wołano natomiast Dyrekcję Straży Bezpieczeństwa, z kupcem bławatnym Józefem
Kwiatkowskim na czele. Weszli tu ludzie energiczniejsi nieco, w porównaniu do
notablów z Delegacji, w ogóle zaś bliscy millenerom — wśród nich Jurgens, Ruprecht,
Krajewski. Sformowano nową straż ochotniczą, potocznie zwaną konstablami.
W każdym z 12 cyrkułów urzędować miały w ciągu doby 3 zmiany po 50 konstabli,
każdy z okręgowym na czele. W sumie dawało to od 1800 do 2000 ochotników22.
„Do konstablerii przyjmowano ostrożnie, tylko dobrych patriotów, za porę-
czeniem znanych osób"23. Kierownictwo było mieszczańskie, w szeregach znalazła
się pewna liczba akademików, głównie jednak rzemieślników i wyrobników. Na
razie szli oni karnie za rozkazami okręgowych, a nawet okazywali gorliwość w tro-
pieniu ultrarewolucyjnych knowań. Lecz samo funkcjonowanie ich w kadrach na
pół wojskowych miało im później ułatwić zrzeszenie się dla innych, już powstańczych,
celów. Przesadne byłoby twierdzenie, że organizacja konstablów „dała istotny
początek czerwonej organizacji w Warszawie i całym Królestwie"24. Niezaprzecze-
nie jednak ułatwiła późniejsze wiązanie się kółek czerwonych.
W politycznym rozgorączkowaniu owych dni uczestniczyła też Akademia Me-
dyczna. W amfiteatrze przy ul. Zgoda odbywały się dzień w dzień zebrania dysku-
syjne, przyjmowano tu również deputacje młodzieży szkolnej, rzemieślników,
a nawet ziemian z prowincji. „Towarzystwo nasze tajemne — pisze Daniłowski —
18 Urzędowe zestawienie w aneksie do pisma L. Gieczewicza do W. Dołgorukowa, 29 IV
1861
Korespondencja namiestników, s. 154.
19 M. Gorczakow do cara, 17 III 1861: „Niższij kłass naczinajet tierpiet nużdu ot zastoja
torgowli i proizwoditielnych rabot". Korespondencja namiestników, s. 54.
20 Zeznania śledcze, s. 211 (K. Majewski). Próby obliczenia tych sum, opatrzone wielu
py-
tajnikami, W. Przyborowski, H II, s. 158 n.
21 Tygodniowo na głowę dorosłego wydawano: 6 funtów chleba, 3 kwaterki grochu, 1
garniec
ziemniaków, 1 funt mąki i 1 funt soli za łączną opłatą 27 l/2 grosza, co odpowiadało l/3 ceny
sklepo-
wej. Kalecy, starcy i chorzy byli wolni i od tej opłaty. Instrukcja z 14 V 1861, B. Jag.
224768.
21 A. Giller, Dzieje Delegacji, s. 214 n.
23 W. Daniłowski, Notatki, s. 40.
2* Z. Janczewski, „Zarys powstania". Podobnie K. Majewski, Zeznania śledcze, s. 209.
123

rozwiązało się, jako już nie na czasie będące, gdyż cała bez wyjątku Akademia,
przyjąwszy czynny udział w manifestacjach, stała się niejako politycznym stowa-
rzyszeniem"25. Kierował nim Komitet Akademicki z Majewskim na czele. Ma-
jewski czynny był też w Dyrekcji Konstabli i w Komitecie Wsparciowo-Pomni-
kowym. Był raczej wykonawcą zarządzeń Delegacji, ale zdobył sobie także reputację
działacza wpływowego w różnych środowiskach. Umiał też trzymać w karności
akademików. Janczewski opowiada, jak zorganizowany został w Akademii sąd
koleżeński, złożony z popleczników Majewskiego, i jak ten sąd skazał kilku studen-
tów na „pozbawienie czci" i wydalenie z uczelni. Wyroki zapadały za „szpiegostwo",
albo za niemoralne zachowanie się; były jednak wydawane pochopnie, a dotyczyły
studentów, którzy w 1859 r. cofnęli swe podania o zwolnienie z Akademii26. Byłby
to rodzaj presji połączonej z szantażem; w ciągu kilku nabliższych tygodni wystar-
czył on dla zapewnienia posłuchu ogółu studentów Akademii.
CZERWONI PRZECIW DELEGACJI
Czas zastanowić się, co robili i do czego zmierzali w tym czasie rewolucjoniści.
Nie dostrzega się ich na powierzchni wydarzeń, ale „umiarkowani" nieomylnie
wyczuwają ich agitację. „Tak zwane kluby mierosławczyków" żerują — skarży
się Źmichowska — na entuzjazmie ogółu. „Zdaje się, że widok odprawionego w dn.
2 marca pogrzebu jak narkotyk na pewne słabiej zorganizowane głowy zadziałał.
- - Drą się ku wszystkiemu, co Moskal gotów morderstwem powstrzymać. Wybijanie
okien, śpiewy przed kościołami, manifestacje chorągwiane — przynajmniej po
cztery takie projekta na dzień konstable dotychczas rozbijać musieli". Wśród de-
magogów żerujących na patriotyzmie młodzieży wymienia autorka Włodzimierza
Wolskiego, poetę i cygana, który istotnie od paru lat chętnie obracał się po studenc-
kich „czwartakach" i rewolucyjnej młodzieży poświęcał swoje wiersze27.
Jakie wskazania otrzymywali czerwoni od Mierosławskiego? W Pamiętniku
swym Mierosławski wzmiankuje, „wszechstronną i szczególną instrukcję, -- ja-
kim trybem manifestacje przemienić na propagandę ludową, mianowicie w krajach
zabranych, masy te do życia publicznego wywoływać i przekonać je o tożsamości
ich uposażenia a powstania zbrojnego własnym orężem"28. Instrukcja ta przezna-
czona była dla emisariuszy wysyłanych do kraju, datowana była 1 III 1861 r. i za-
25 W. Daniłowski, Notatki, s. 40.
26 Relacja Z. Janczewskiego, Zbiór zeznań, s. 122-125. K. Majewski i W. Daniłowski
prze-
milczają ten incydent.
27 N. Źmichowska do brata Erazma, 5 IV 1861, Listy, t. I, s. 179-181. Tamże o Wolskim:
„Człowiek przesiąkły brudem, kłamstwem, oszustwem, gorzałką — taki człowiek ma
zaufanie
naszych polskich dzieci! Jak ci mówiłam, jest to dla mnie rzeczą niepojętą, ale jest". Por. W.
Wolski.
Utwory wybrane, Warszawa 1955, m. in. Marsz czwartego piętra.
28 Pamiętnik L. Mierosławskiego, s. 11.
124

czynała się od słów: „Przelecieć tylko przez Warszawę". Świadczy ona, że Mie-
rosławski został zaskoczony przez wypadki: domagał się rewolucji w Warszawie,
sprowokował „niedoczyn" manifestacyjny. Obecnie usiłował wykorzystać ów
„niedoczyn" dla celów powstańczych. Były w tej odezwie wytyczne bardzo trafne:
jak ta, że klucz sytuacji w bliskiej rozgrywce z caratem leży nie nad Wisłą, a nad
Niemnem i Dnieprem; że rozstrzygnie o wyniku tej walki postawa mas ludowych,
i to zwłaszcza na kresach dawnej Rzplitej. Gruntownie za to mylił się Mierosławski
przypuszczając, że uda mu się na fali patriotycznych nastrojów zaprząc do akcji
powstańczej posiadającą szlachtę.
Instrukcja składała się z czterech punktów. Pierwszy nakazywał emisariuszom
rozwinąć intensywną agitację na Litwie, Białorusi i Ukrainie oraz ogłosić, że szlachta
polska w Królestwie darowała chłopom ziemię. Uchwała ta w ujęciu agitatorów
powinna znacznie przekraczać „dobrodziejstwa petersburskich ukazów". — „Właści-
ciele całej Litwy i Rusi wyprawią natychmiast deputację do Petersburga, która
się wleje zupełnie do deputacji warszawskiej i ślepo przypisywać się będzie do jej
żądań". Idzie o wykazanie ludowi, że szlachta polska dawała mu ziemię, a car
to odrzucił.
Punkt drugi nakazywał informować Europę o wypadkach warszawskich, omi-
jając jednak Tuilerie i Hotel Lambert, a zwracając się do Palais Royalu. Ruch
polski ma poparcie Garibaldiego i Klapki, trzeba jednak stwarzać wrażenie, że
wspierają go rządy Francji i Anglii.
Punkt trzeci: „Wewnątrz kraju zatrzymać ile się da, jak najdłużej propagandę
agitacyjną na stopie reform czysto ekonomicznych, hamować wszelkimi siłami
powstanie zbrojne, aż trybunostwo szlacheckie nie doprowadzi całego ludu pro-
wincji wschodnich do jednego patriotycznego z ludem mazurskim usposobienia.
Doczekać się tym trybem zaczepki wojska moskiewskiego, ale jak tylko takowa
nastąpi, - - bez namysłu przylepić się na śmierć i życie do mas ludowych i — unieść
je wszędzie do rozpaczliwej walki z ciemięzcami". Następowało charakterystyczne
ostrzeżenie przed „herostratycznymi, czy wręcz hajdamackimi żywiołami", które
ujawnią się w tym agitacyjnym okresie. „Nieuleczalnym demagogom trzeba otwo-
rzyć wylot poza Dniepr". Niech podburzają Rosję; przenoszenie „hercenizmu"
w granice Polski należy karać śmiercią, jako zdradę stanu.
Ostatni punkt instrukcji dotyczył taktyki oddziałów powstańczych na prowincji
w pierwszym etapie walki zbrojnej29.
O „sławnej" tej instrukcji zeznaje Majewski, że „była przysłana na moje ręce.
Z właściwymi komentarzami zastosowanymi do okoliczności krajowych przeze mnie
uskutecznionymi została w małej tylko liczbie między przywódcami kół czerwonych
rozpowszechniona"30. Przyjmijmy, że trafiła i do innych czerwieńców, poza wiedzą
29 Odpis odezwy, B. Czart, rps 5682, s. 145-154. Tłumaczenie rosyjskie. M. Katkow,
1863
god, Moskwa 1887, s. 1240-1245.
30 Zeznania śledcze, s. 213.
125

Majewskiego i bez jego „komentarzy". Mogła wywrzeć na spisek tylko wpływ


paraliżujący: nakazywała mu czekać, aż posiadająca szlachta odda ziemię chłopom
i stanie na ich czele; surowo zaś zakazywała wszelkiego „herostratyzmu", to jest
poparcia chłopów przeciw szlachcie. Ponieważ szlachta ani myślała zrzekać się
ziemi, a tym mniej powstawać, wynikało stąd, że Mierosławski powstania zakazuje.
Zdawało się, że warszawska „rewolucja moralna" zafascynowała czerwonego ge-
nerała. „Są bowiem takie czasy, że wolno jest być cierpliwym. - - Dziś wszystko
odbywać się powinno drogą jawną i na jakiś czas spokojną" — mówić miał mło-
dzieży w Paryżu31.
Pozostawieni sami sobie, czerwoni nie rezygnowali jednak z działania. Pod datą
8 marca ukazała się ulotka pt. Majstrowie i czeladnicy cechu brązowniczego, ślu-
sarskiego, kotlarskiego i innych do Delegacji miasta Warszawy. Zdaniem Gillera
ulotka ta „w tysiącach odpisów kursowała po Warszawie"32. Zredagowana była
w języku pseudo-ludowym, co było wówczas szeroko stosowanym chwytem, gdy
grupa inteligencka chciała występować w imieniu chłopów, czy robotników33.
Metalowcy warszawscy skądinąd stanowili najbardziej uświadomiony i aktywny
element stołecznej klasy robotniczej i jest prawdopodobne, że koła Jankowskiego
miały wśród nich kontakty, że się nie podszywały pod nich samowolnie. Łącznikiem
mógł być chociażby Marcin Borelowski, majster studniarski z Powiśla, którego
już we 2 miesiące potem dostrzeżemy w szeregach ruchu3*.
„Majstrowie i czeladnicy" zwracali się więc do Delegacji i obiecywali jej posłuch.
Nie nawoływali wcale do powstania, a nawet uzasadniali manifestacje potrzebą
udowodnienia Napoleonowi III, że Polacy pragną wolności. Oświadczali, że goto-
wi są manifestować dalej, choćby wypadło iść na kule i knuty.
Wysuwali jednak zażalenie: „Dlaczego nam nie dają podpisywać adresu za kon-
stytucję, kiedy inni podpisali, a do Resursy nie puszczają, a zwłaszcza z twardego
rzemiosła, to już trzeba w świątecznym ubraniu, a jeden chodził po to do komisarza
31 Rzekomy tekst przemówienia przekazany do Warszawy przez L. Kaplińskiego, 14 III
1861,
S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 148. Por. rap. Lederera, 12 III 1861: „Seit wenigen
Tagen
scheint aus Paris der Bewegungspartei der Wink gemacht worden zu sein, jede Ubersttirzung
zu
meiden und bis aufWeiteres nur in der strengen Grenze einer passiven Opposition gegen die
russische
Regierung vorzugehen". HHSA PA 38/129. Por. K. Libelt do J. N. Janowskiego 13 III 1861:
„Pan
Roger Raczyński, który tu bezpośrednio z Paryża przybył powiadał nam, że po konferencji
Ludwika
M. z ks. Napoleonem, do której podobno i inni węgierscy wojskowi należeli, tenże miał
oświadczyć,
że na teraz nic przedsiębrać nie należy i wyczekiwać spokojnie pory, wracać do kraju i starać
się
w tym duchu na kraj działać. Byłaby to ogromna reforma w pojęciach M- o". B. Jag. rps
3685,
t. V, s. 177.
32 A. Giller, Dzieje Delegacji, s. 216 n., z uwagą: „Nie przywiązując zbytecznej wagi
do dokumentu podpisami nie opatrzonego, nie możemy odmówić mu znaczenia".
33 Por. Ulotkę z kół Towarzystwa Rolniczego wydaną także w marcu 1861 pod
nazwiskiem
Jana Długoszka, chłopa z Suchowoli. S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 142 n. W.
Przyborowski,
H. II, s. 161, twierdzi, że „cechy rzemieślnicze warszawskie - - nigdy by nie przemawiały do
władzy
tonem pełnym prostaczych pojęć i wyrażeń".
34 K. Dunin-Wąsowicz, Marcin Borelowski-Lelewel, Warszawa 1964, s. 17 n.
126

cyrkułowego, to ten go ofuknął i jeszcze zagroził mówiąc: to nie wasza rzecz! Więc
powiadają niektórzy, że jak będzie konstytucja, to kto się za konstytucją nie pod-
pisał, tego nie przypuszczą do żadnego wybierania, czy to na sejm, czy na inne
starszeństwa. -- Dlatego wszyscy chcemy podpisywać, kto umie pisać, a kto nie
umie, to znakiem krzyża świętego". W dalszym rozważaniu „co jest konstytucja"
precyzowali: „żeby było prawo sprawiedliwe, co by go wszyscy słuchali, żeby
była pobożność, uczciwość i dla każdego człowieka ludzkość, tudzież wojsko
polskie koniecznie. - - A który kraj chce się przyłączyć to dobrze, a nie, to wolna
droga"35.
Cytatów tych wystarczy dla stwierdzenia, że ta ulotka wcale nie była przeznaczona
dla Delegacji Miejskiej, a dla rzemieślników i robotników, których chciała uświa-
domić o tym, że Delegacja nie dba o ich interesy. Insynuacja, jak wiemy, nie była
bezpodstawna, odezwa zaś świadczyła o szczerym demokratyzmie autorów. Obejmo-
wał ów demokratyzm nie tylko lud polski, ale i każdy inny (litewski, ukraiński...),
czy chciałby się przyłączyć do Polski, czy też nie.
Agitację wśród rzemieślników prowadzili w marcu różni ludzie. Jednym z nich
był Władysław Krzyżanowski, prawnik i literat, o którym później mówiono, że
montował w Warszawie jakieś „Czarne Bractwo", czy też „Bractwo Czynu". Grupa
ta podkreślała swoją odrębność od „partii Mierosławskiego"; stawiała sobie za
cel obalenie Delegacji i przyśpieszenie wybuchu powstania; sygnał dać miało rze-
komo wysadzenie w powietrze pomnika wiernych carowi generałów na Placu Sas-
kim36. Nie wydaje się, by ta agitacja przybrała większe rozmiary, lecz faktem jest
że budziła niepokój konstablów i Delegacji.
Do próby sił pomiędzy Delegacją a lewicą doszło w drugiej połowie marca.
Punktem wyjścia stała się sprawa oswobodzenia więźniów politycznych. Pamiętamy,
że pod tym hasłem zaczęła się manifestacja 27 lutego i że żądanie to stawiano od
początku w rozmowach z Gorczakowem. W związku z tym Delegacja 6 marca
zwróciła się do gen. Paulucciego „dla uspokojenia umysłów" z prośbą o nazwiska
osób uwięzionych „tudzież o czynionych im zarzutach". Odnośną listę uzyskała
Delegacja już następnego dnia. Obejmowała ona 25 nazwisk, w tym 3 osoby skazane
już za przestępstwa pospolite. Z pozostałych 3 osoby „siedziały" za wystąpienia
przeciw zjazdowi trzech monarchów, 3 w związku ze sprawą Jankowskiego, 7 za
agitację z grudnia i stycznia (w tym trzech z Lublina), wreszcie 7 wziętych na Starym
Mieście 25 lutego. Dwie ostatnie osoby mogły uchodzić za prowokatorów. Dele-
gacja rozpatrzyła tę listę 11 marca i zwróciła się do Paulucciego o wypuszczenie
33 Wydawnictwo materiałów, 1.1, s. 3 n. W zakończeniu wzmianka, „żeby z respektem
dla na-
szego cesarza trzymać się w sprzymierzeństwie z Napoleonem, nie oglądając się na..." Kropki
oznaczają, że wydawca korzystał z egzemplarza kursującego w Galicji, w którym skreślono
wzmiankę o Prusakach i Austriakach. W Tekach Mieleszki (B. Nar., rps 6000) 1.1, k. 50
znajduje
się odpis fragmentu w zupełnie innym ujęciu stylistycznym, obszerniejszym i wolnym od
zwrotów
ludowych. ^
36 S. Kieniewicz, Czarne Bractwo, s. 208.
127

17 więźniów. Wyjątek uczyniono tylko dla trzech osób: „Co do Narcyza Jankowskie-
go, Konstantego Szyszkowskiego i Bolesława Dehnela — brzmiała uchwała — Dele-
gacja ośmiela się upraszać o przyśpieszenie decyzji zgodnie z zasadami ludzkości".
W wyniku tej interwencji zwolnieni zostali w ciągu kilku następnych dni prawie
wszyscy aresztowani, w tym również przywódcy Szkoły Sztuk Pięknych: Karol
Nowakowski i Stanisław Szachowski37. Dwa tylko uczyniono wyjątki — pod klu-
czem pozostali: Ludwik Balzer ze Szkoły Sztuk Pięknych (aresztowany przy rozkle-
janiu plakatów) oraz Narcyz Jankowski.
Ten ostatni, jak pamiętamy, został zatrzymany przez Austriaków w końcu lipca
poprzedniego roku, w styczniu zaś wydany władzom carskim. W X Pawilonie
indagowano go bardzo ostro, tak że aż „myśli mu się poplątały, pozostała jedna
tylko, do potęgi natężona, by nikogo nie wskazać". W istocie nie zdradził nikogo,
ale nie miało mu to ujść na sucho. W dniu 4 III 1861 r., a więc w 2 dni po pogrzebie
5 poległych, oddano go pod sąd wojenny. Wyrok zapadł na 2 lata twierdzy; Audy-
toriat Polowy podwyższył go do 4 lat38, mimo że sprawa w gruncie rzeczy była poszla-
kowa. W połowie kwietnia, skutego w kajdany39 wywieziono do Kijowa, na uzu-
pełniające śledztwo — stamtąd do Usola we wschodniej Syberii, mimo orzeczeń
lekarskich, że jest „pomieszany". Wrócił z zesłania po 20 latach, zupełnie obłąkany,
zmarł w zakładzie dła umysłowo chorych w 1910 r.40 Koleje losu niewiele różne
od Łukasińskiego...
Czy półwiekowa męczarnia zostałaby oszczędzona Jankowskiemu, gdyby De-
legacja upomniała się o niego energiczniej? Rzecz zdaje się wątpliwa: można jednakże
zrozumieć uczucia Nowakowskiego, gdy wyszedłszy na wolność dowiedział się,
że dawny jego przywódca Jankowski został w więzieniu, bo Delegacja nawet nie
prosiła o jego uwolnienie. Stąd był już tylko krok do przekonania, że Delegacja
wolała zostawić Jankowskiego pod kluczem, jako niebezpiecznego rewolucjonistę!
„Wśród wypuszczonych z Cytadeli — pisze Żmichowska — znajdowali się naj-
wierniejsi doktryn p. Ludwika adepci, poczciwe, odważne, ale głupie jak cietrzewie
chłopaki. Gdy się tylko ukazali na świecie, -- młode głowy odurzały świeżym
powietrzem i brzękiem słów poetycznych i widokiem narodowych kolorów"41.
W niedzielę 17 marca Nowakowski zebrał „tłum młodzieży, do której przyłączyło
się wielu ciekawych i popularnością jego pociągniętych". Wraz z nimi wpadł do
37 Protokoły Delegacji, W. Przyborowski, H. II, s. 496-506.
38 G. Frumienkow, Krużok Jankowskogo, s. 115. AGAD, Skorowidz Komisji Śledczej,
nr
3805.
39 Raport E. Rukkera z 9 V 1861 o stanie umysłów w gub. wołyńskiej wymienia wśród
krą-
żących pogłosek, „czto por. Jankowskogo wieźli iz Warszawy w Kijew skowannym, tak czto
on
nie mog wowsie dwigatsja". Ruch społeczno-polityczny na Ukrainie w 1856-1862 r., s. 124.
40 Nekrolog R. Rogińskiego, „Dziennik Kijowski" 6/19/IV 1910.
41 List do B. Moraczewskiej, 12 IV 1861, Listy, t. II, s. 185, z dodatkiem, że byłymi
więźniami
posługiwała się „banda dwuznacznej reputacji zapaleńców — tacy Wolscy, Zmorscy,
Niewiarowscy
itp". Wzmianka o kontaktach wymienionych literatów z ruchem jest interesująca — trudno
na-
tomiast dowieść, by to oni nim kierowali.
128

Resursy Kupieckiej, gdzie mieli stałe dyżury członkowie Delegacji oraz Dyrekcji
Konstabli. Na miejscu znajdowali się m. in. Szlenkier, Piotrowski i Trzetrzewiński.
Do nich to grzmiącym głosem wołał Nowakowski :„Wy tu sejmikujecie, obradujecie,
nic nie robicie, a tam w Cytadeli dźwigają nasi bracia kajdany i na próżno oczekują
oswobodzenia. Nie uwalniacie więźniów, więc niepotrzebni jesteście!". Za nim
gromada krzyczała: „Precz ze zdrajcami! Bij zdrajców!" W obronie delegatów
stanął Ruprecht, szanowany powszechnie jako długoletni zesłaniec. „Ciebie bę-
dziemy słuchali i tobie wierzę — zawołał Nowakowski, boś ty był pod szubienicą
i w kopalni na Sybirze!". Ruprecht zaczął od zapytania: „Z czym pójdziemy na
Cytadelę, gdzie broń?" — „Z pięściami uderzymy na Cytadelę!" miał odpowiedzieć
Jeske. Wziął się więc Ruprecht do innych argumentów: „Nie uwolniliśmy więźniów,
ale pracujemy nad uwolnieniem milionów niewolników, którzy dotąd praw nie po-
siadali. -- Przez nasze usiłowania pozyskamy dla kraju obcych nam dotąd Żydów
i inne wyznania, i wzmocnimy przez to siły polskie"... Wprost zaś zapytał Nowa-
kowskiego: „Gdyby o uwolnienie twoje chodziło, czyż zgodziłbyś się, ażeby dla
ciebie tak ważnych spraw zaniechano?" — „O nie!" zawołał poczciwy rewolucjo-
nista i rzucił się w ramiona Ruprechta. Scena zakończyła się rozrzewnieniem i okrzy-
kami: „Niech żyje Delegacja!" po czym demonstranci wynieśli się potulnie.
Agaton Giller, któremu zawdzięczymy tę relację*2, twierdzi, że sprawa więź-
niów dla Nowakowskiego była jedynie pozorem, „w rzeczy zaś samej chodziło o wy-
wrócenie Delegacji i postawienie władzy do urządzenia rewolucji". Sam jednak
opis wydarzeń świadczy o czymś wręcz przeciwnym. Nie urządza się zamachu stanu
tak z rozpędu, bez kilku choćby dni przygotowania. Wtargnięcie do Resursy,
gdzie nawet nie zasiadała Delegacja w komplecie (w niedzielę nie było posiedzeń,
w ogóle zaś odbywały się one w Ratuszu), było politycznie bezcelowe. Łatwiej
zrozumieć krok Nowakowskiego jako naturalny odruch za krzywdę wyrządzoną
jego towarzyszowi niedoli. Dlatego też Nowakowski dał się tak łatwo przekonać
okrągłym frazesom Ruprechta. Było coś racji w twierdzeniu Żmichowskiej, że
warszawscy czerwieńcy były to „głupie jak cietrzewie chłopaki". Jeszcze nie zrozu-
mieli oni, że nieskazitelni patrioci typu Ruprechta mogą być w polityce groźnymi
przeciwnikami.
Wieść o tym, że Dyrekcja Konstabli udaremniła zamach na Delegację, rozeszła
się po mieście pogłębiając niechęć do skrajnej lewicy wśród ludzi „umiarkowa-
nych". Zarząd Resursy natomiast postarał się, by na przyszłość wpuszczano do
gmachu gości tylko za kartami wstępu43. Burżuazja warszawska stosunkowo łatwo
obroniła się przed czerwoną młodzieżą. Władysław Daniłowski zastanawiał się po
42 Dzieje Delegacji, s. 242. J. K. Janowski, Pamiętniki, t. III, s. 216-217, 433, twierdzi,
że był
świadkiem zdarzenia, ale nowych szczegółów nie wnosi.
43 M. Gorczakow do M. Suchozaneta, 19 III 1861: „S wczeraszniego dnja sdiełano
rasporja-
żenije, cztoby tuda puskąli tolko czlenow i posietitielej po biletam po ustawa".
Korespondencja
namiestników, s. 58. Nie wynika z tego tekstu, by jak chce W. Przyborowski, H. II, ś. 209,
inicjatywa
zarządzenia wyszła od władz carskich.

129

latach, jak byłyby się potoczyły wypadki, gdyby na miejscu Delegacji stanęli „wy-
trawni rewolucjoniści". Sądził, iż nawet wówczas nie miałby pewności, „że wypadki
manifestacyjne przemieniłyby się w rewolucję. Bo jakże mało było rewolucyjnego
żywiołu w Warszawie!''44
KONCESJE RZĄDOWE
Równolegle do sporów toczących się w Warszawie dokoła taktyki ruchu naro-
dowego, bliższych i dalszych jego celów, rozgrywał się pomiędzy Warszawą a Pe-
tersburgiem inny spór, zakryty przed oczyma społeczeństwa polskiego: jak ma za-
reagować carat na zajścia warszawskie?
Pierwsze telegramy Aleksandra II zakazywały, jak wiemy, namiestnikowi wszel-
kich rozmów i przetargów z Polakami — były gniewną reakcją dotkniętego w swych
świętych prawach samodzierżcy. Inny był jednak nastrój wielu spośród jego dorad-
ców: ministra spraw zagraniczych Aleksandra Gorczakowa, spraw wewnętrznych
Piotra Wałujewa, wojny Mikołaja Suchozaneta, szefa żandarmów Wasyla Dołgoru-
kowa. W kołach tych panował niepokój graniczący z paniką: czy ogłaszana właśnie
reforma włościańska nie stanie się sygnałem dla socjalnego przewrotu w samej Rosji?
Zaburzenia warszawskie przychodziły jak najbardziej nie w porę. Rozprawienie
się z nimi po pa6kiewiczowsku zdawało się zbyt poważnym ryzykiem. W tych wa-
runkach dygnitarze petersburscy zaczynali szeptać między sobą, że system stosowany
w Polsce od lat trzydziestu okazał się błędny i że trzeba go zmienić45.
W Warszawie tymczasem Michał Gorczakow szukał gorączkowo sposobu
wyjścia z sytuacji. Chciał uniknąć nowego przelewu krwi i uzasadnić zarazem
wobec cesarza swą łagodną postawę, zajętą wobec Polaków. Dlatego odwracał
się od dotychczasowych, rosyjskich akolitów: Kotzebuego i Muchanowa — i za-
czynał się radzić urzędników polskich.
W wyższych władzach warszawskich było ich kilkunastu, nie zajmujących zresztą
stanowisk kluczowych. Po części byli to sędziwi figuranci z paskiewiczowskiej doby,
jak Skarbek czy Dembowski, po części też ambitni karierowicze w średnim wieku,
którzy pragnęli gorąco zmiany kursu w sprawach polskich, — tzn. oswobodzenia
się od rosyjskich konkurentów. Najbardziej bystrym i rzutkim był w tym gronie
naczelny prokurator Juliusz Enoch, syn wybitnego lekarza-neofity. Już 27 lutego
Gorczakow wezwał go do siebie dla pomocy w zredagowaniu sprawozdania o wy-
padkach. „Codzienne odtąd i niemal całodzienne przebywanie u namiestnika"
pozwoliło Enochowi zasugerować mu swój punkt widzenia: sama siła materialna
nie wystarcza dla rządzenia krajem. Trzeba w nim samym szukać punktu oparcia.
Nie są nim masy, bo tych nie zadowolą żadne reformy. „Pozostaje partia liczebnie
szczupła, ale wpływowa przez swą pozycję socjalną, przez swą fortunę, przez swą
W. Daniłowski, Notatki, s. 36.
Dniewnik P. A. Wałujewa, t. I, Moskwa 1961, s. 69-77.
130

wyższą kulturę, właścicieli ziemskich, urzędników i w ogóle zamożniejszych klas lud-


ności. Nie można ufać, że się je zaspokoi całkowicie, ani się je przywiąże, bo w utajo-
nych pragnieniach jednoczą się z masami. Lecz z drugiej strony czują, co mają
do stracenia w gwałtownym przewrocie porządku, rozumieją, że zostaną wkrótce,
że już są zmyte przez powódź (dćbordees) — i rzucą się w objęcia ruchu, tylko jeżeli
stracą wszelką nadzieję poprawy. Te to klasy można by przez mądre reformy wstrzy-
mać od sojuszu z ruchem egzaltowanych. Te reformy zapewne nie musiałyby nawet
być bardzo rozległe, aby osiągnąć swój cel". Enoch więc sugerował: „w porządku
intelektualnym wyższe wykształcenie, w porządku materialnym pewien udział
w zarządzie kraju". Konkretniej zaś wskazywał: potrzebę przywrócenia Rady Stanu,
przyznania samorządu miejskiego — na razie samej Warszawie, postawienie Polaka
na czele zarządu wyznań i oświaty46. W praktyce równałoby się to oddaleniu Mu-
chanowa.
Gorczakow przynajmniej po części przychylił się do tej koncepcji. W nocy z 2 na
3 marca wyprawił do Petersburga Jana Karnickiego, sekretarza stanu przy Radzie
Administracyjnej, z misją ustnego przedstawienia stanu spraw w Warszawie. W po-
wierzonym mu piśmie do cara Gorczakow podejmował myśl Enocha: „Większość
wyższych i średnich klas widzi ze strachem, że sięgają im ponad głowy (debordirujut)
burzliwi demagodzy. Należy to wykorzystać, ale dlatego użyć trzeba pewnej zręcz-
ności". Namiestnik nie wdawał się w szczegółowe propozycje, zwracał tylko uwagę,
że w Sekretariacie Stanu Królestwa w Petersburgu od dość dawna „opracowuje
się projekty dla ulepszenia różnych gałęzi administracji". Prosił natomiast Gorczakow
o pozwolenie wydania odezwy, która nie byłaby odpowiedzią na adres (skoro car
nie chciał o nim słyszeć), ale która by stanowiła ofertę pod adresem klas posiadają-
cych47. Oto owa projektowana odezwa:
„Z rozkazu J. C. Mości upoważniony jestem oświadczyć niezadowolenie Ce-
sarza z wywołanej agitacji i jej następstw w Warszawie, agitacji, do której kraj nie
dał się wciągnąć. Żadna prośba sformułowana pod auspicjami nieporządku nie
może znaleźć przychylnego przyjęcia u J. C. Mości. Kraj winien oczekiwać w spo-
koju i ufności spełnienia dobroczynnych intencji monarchy dla szczęścia ludów
poddanych jego berłu. Umocniony spokojną i rozsądną postawą ogółu ludności
prosiłem o zgodę na wysłanie do Petersburga przedstawicieli kraju, aby dali tam
poznać jego potrzeby w związku z projektami, które przygotowuje się tam dla po-
prawy losu mieszkańców Królestwa. Pozwolenie to zostało mi łaskawie udzielone
46 Memoriał J. Enocha dla M. Gorczakowa, 2 III 1861. A. Skałkowski, /. Enoch i jego
pisma
w sprawach polsko-rosyjskich, Kó/nik 1947, s. 22-29. W broszurze ogłoszonej w 1878 r.
Karnicki
twierdził, że memoriał ten ułożył Enoch dopiero w końcu marca, dla przypisania sobie reform
już
zapadłych. Dalszą, wynikłą w tej sprawie polemikę zestawia A. Skałkowski, Aleksander
Wielo-
polski, t. III, s. 14-16. Niezależnie od tego, kiedy memoriał został napisany, jego myśl
przewodnia
znana była Gorczakowowi już 2 marca. Pewne jest natomiast, że do Petersburga memoriał ten
nie
został przekazany.
47 List z 2 III 1861, Korespondencja namiestników, s. 17 n.
131

przez J. C. Mość, w związku z czym wyznaczyłem w tym celu panów NNN". W ko-
mentarzu Gorczakow objaśniał, że chce wysłać do Petersburga: Wielopolskiego,
Zamoyskiego, Kronenberga oraz „osobę wziętą spośród licznej średniej własności
ziemskiej"48. Równocześnie „błagał" telegraficznie, aby car zechciał powstrzymać
się z żądaniem odrzucenia adresu, do chwili wysłuchania Karnickiego49.
Nazwisko Wielopolskiego po raz pierwszy wypływa tu w korespondencji urzę-
dowej. Dotąd Gorczakow mało co o nim wiedział, dopiero Enoch zwrócił mu uwagę,
że był to jedyny arystokrata polski, dotąd nie związany z rządem, który nie podpisał
adresu i nie wziął udziału w pogrzebie 5 poległych. Był on też autorem głośnego kie-
dyś „Listu do Metternicha" (1846), w którym, pod straszliwym wrażeniem rzezi
galicyjskiej rezygnował otwarcie z niepodległości i głosił zlanie się z carską Rosją,
jako gwarantką ładu społecznego.
Zanim podjął swoją decyzję, Gorczakow 3 marca wezwał jeszcze do siebie Za-
moyskiego, ale rozmowa ta nic mu nie dała. „Pan Andrzej" patetycznie oświadczał,
że Polacy bić się nie będą; niech Gorczakow „obróci Warszawę w perzyną, okryje
ziemię trupami i stanie się katem godnym przekleństwa ludów". Namiestnik wiedział,
że nie może sobie pozwolić na bombardowanie Warszawy, ale w tej płaszczyźnie
nie mógł też prowadzić dalszych negocjacji. Uzyskał tylko obietnicę Zamoyskiego,
że będzie wpływał na uspokojenie miasta do chwili przyjścia odpowiedzi z Peters-
burga50. Rozczarowany do „pana Andrzeja", namiestnik kazał przyprowadzić
sobie Wielopolskiego, który w tej chwili bawił poza Warszawą51. Margrabia zjawił się
6 marca i w ciągu następnego tygodnia prowadził rozmowy nar Zamku.
Tymczasem 7 marca Karnicki dotarł nad Newę i tegoż dnia został przyjęty przez
cara. Bronił tu punktu widzenia namiestnika, że w Polsce nie można rządzić tylko
bagnetami, „że struna nazbyt naciągnięta pękła", że trzeba zmienić system, inaczej
„nikt nie będzie mógł zostać na służbie w Królestwie". Następnego dnia, tj. 8 marca,
cesarz odbył naradę w wąskim gronie kilku osób. Nie tylko Gorczakow i Sucho-
zanet, ale i Dołgorukow opowiedzieli się za „zmianą systemu". Przychylił się do
tegoż stanowiska i Walerian Płatonow, zastępca sekretarza stanu dla spraw Kró-
lestwa Polskiego, na ogół mało życzliwy Polakom52. W związku z tym Aleksander II,
acz bardzo niechętnie, zgodził się dać odpowiedź na adres warszawski i poczynić
w nim ogólnikowe obietnice. Odnośny reskrypt na imię namiestnika zredagował
jego kuzyn A. Gorczakow. Telegraficznie cesarz dał znać do Warszawy, że nie życzy
sobie oglądać żadnej polskiej deputacji. Kurierem zaś przesłał namiestnikowi obszer-
ne pismo, wyładowując na adresata swój gniew za postawienie go w sytuacji przy-
musowej. Nie wolno było — pisał car — publicznie dezawuować Trepowa i Zabo-
48 Projekt z 2 III 1861, ibidem, s. 18 n.
49 Depesza z 3 III 1861, nadana o g. 0", ibidem, s. 20.
50 S. Kieniewicz, Między ugodą, s. 104 n.
51 Zarówno W. Przyborowski, H. II, s. 177, jak i A. Skałkowski, Aleksander
Wielopolski,
t. III, s. 248, mają wątpliwości, czy Wielopolski w dniach 2-5 marca wyjechał aż do
Chrobrza.
" P. Wałujew, op. cit., t. I, s. 75.
132

łockiego, a tym mniej brać dó rąk żadnego adresu. Odpowiadam na adres, aby
ciebie nie kompromitować. Godzę się. też na niektóre zmiany w zarządzie Kró-
lestwa, nawiązujące do statutu organicznego z 1832 r. Ale przede wszystkim należy
skoncentrować w Warszawie więcej wojska, przywrócić normalne funkcjonowanie
władz w Warszawie i na prowincji, aresztować przywódców ruchu, nie wyłączając
członków Towarzystwa Rolniczego, nie wahać się z użyciem broni palnej, jeśli
dojdzie do nowych rozruchów, a w razie konieczności ogłosić stan oblężenia w War-
szawie, a stan wojenny w reszcie kraju53.
Do tego surowego „wygaworu" dołączony był łagodzący komentarz Aleksandra
Gorczakowa — z radą, aby starać s;ę pozyskać autorów adresu dla porozumienia
z rządem. W tym celu dobrze by było, niezależnie od samego reskryptu, poufnie
dać do zrozumienia, że w Królestwie nastąpi niebawem: 1) reforma administracji
i szkolnictwa, 2) przywrócenie Rady Stanu, 3) zaprowadzenie samorządu miej-
skiego. Ludzie dobrej woli dadzą się tym pozyskać, ludzie złej woli zostaną uśmie-
rzeni siłą54.
Co się tyczy samego reskryptu, nie mógł on sprawić dobrego wrażenia w War-
szawie. Adres został w nim określony jako petycja „pewnej liczby indywiduów",
która „przywłaszcza sobie samowolnie prawo potępiania wszelkich działań rządu".
Dalej szły ogólnikowe zapewnienia: „Poświęcam wszelkie starania moje ważnym
reformom, jakich bieg czasu i rozwinięcie potrzeb w państwie moim wymagają.
Poddani moi Królestwa są przedmiotem równejże mojej troskliwości. - - Dałem im
już dowody, że pragnę, aby brali udział w dobrodziejstwach z ulepszeń użytecznych,
istotnych, postępowych". Na końcu znalazła się zapowiedź konkretniejsza: „W żad-
nym razie nieporządkom faktycznym pobłażać nie będę". Ten tekst Gorczakow
odczytał 13 marca na Zamku tym samym pięciu osobom, które mu doręczyły adres
2 tygodnie temu (Fijałkowski, Zamoyski, Małachowski, Kronenberg i Szlenkier).
Następnie korzystając z danego upoważnienia, opowiedział coś niecoś o przewi-
dywanych reformach. Zamoyski wyraził wątpliwość, czy te koncesje zadowolą
naród; prosił też o zwłokę z ogłaszaniem reskryptu, który sam w sobie bez ogłoszenia
o reformach, sprawić może fatalne wrażenie. W sumie audiencja zakończyła się
w nastroju dość przyjaznym55.
Obietnicy nieogłaszania reskryptu namiestnik oczywiście nie mógł dotrzy-
mać — zamieściły go też gazety już 14 marca. Zamoyski chodził w tej sprawie z wy-
mówkami do Gorczakowa, przy czym znów doszło do ostrej wymiany zdań. Tym
razem jednak Gorczakow mógł się nie oglądać na protesty „pana Andrzeja", właśnie
bowiem dobijał targu z jego rywalem, margrabią Wielopolskim.
Dokładnego przebiegu tych rozmów, w których Enoch grał rolę „faktora",
nie znamy. Ani bowiem namiestnik nie donosił o nich carowi, ani margrabia nie
zostawił o nich relacji. Kolejne wersje opracowanych przezeń memoriałów świadczą
53 Aleksander II do M. Gorczakowa, 9 III 1861, Korespondencja namiestników, s. 27-30.
54 Dwa pisma A. Gorczakowa, 9 III 1861, ibidem, s. 31-33.
55 S. Kieniewicz, Między ugodą, s. 112-114.
133

o mozolnym uzgadnianiu szczegółów koncesji, które Wielopolski stawiał za waru- \


nek wejścia do rządu. Ostateczne porozumienie, zawarte 14 marca, przewidywało
reformy dwojakiego rodzaju. Pierwsze z nich, czysto administracyjne, zmierzały
do uchylenia tych zarządzeń unifikacyjnych, które za Paskiewicza likwidowały
stopniowo odrębność Królestwa. Była więc mowa o przywróceniu: Komisji Rzą-
dowej Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego; Rady Stanu, jako najwyższej in-
stancji sądowniczej, podziału kraju na 8 województw, mundurów narodowych
i pieczęci z herbem Królestwa. Druga kategoria dotyczyła nowych urządzeń, które ]
miały zapewnić krajowi jakąś dozę reprezentacji. Wielopolski namęczył się nad
ułożeniem projektu, który by nawiązywał do tradycji parlamentaryzmu polskiego,
a który dałby się pogodzić z petersburską zasadą samodzierżawia. Wynikł stąd
elaborat wyjątkowo zawiły. Miałaby więc powstać Rada Senatorska z nominacji, \
złożona z 8 biskupów, 8 wojewodów i 39 kasztelanów, wyłącznie właścicieli ziemskich, j
tudzież z nieokreślonej liczby „parów" — przedstawicieli przemysłu, handlu i wol- j
nych zawodów. Ta Rada miałaby przyjmować zażalenia „na łamanie praw i naduży-
cia" urzędników. Następnie w każdym województwie byłaby rada obywatelska ]
z wyboru (po 2 przedstawicieli szlachty i jednym gminu z każdego powiatu). Rady j
obywatelskie zajmowałyby się wyłącznie sprawami lokalnymi. I wreszcie raz na 2
lata Rada Senatorska zbierałaby się w składzie rozszerzonym (jako Rada Walna),
z dołączeniem prezesów rad obywatelskich, prezesa warszawskiej rady miejskiej i
i kilku innych wirylistów. Ta Rada Walna mogłaby opiniować projekty praw na- j
desłane jej przez rząd. Przyznano by w ten sposób tytuły i funkcje większej liczbie j
ziemiaństwa i mniejszej — burżuazji, bez jakiegokolwiek ich wpływu na bieg spraw
publicznych56. Za tę cenę gotów był Wielopolski przyjąć urząd dyrektora Komisji ''
WRiOP.
Z innych uzgodnionych z nim propozycji dwie jeszcze trzeba wymienić. Jedna,
oczywiście pozytywna, to było przywrócenie Uniwersytetu Warszawskiego. Druga
brzemienna w skutki, to rozwiązanie Towarzystwa Rolniczego i zastąpienie go
„komicjami rolniczymi". To była cena, którą zapłacić miały klasy posiadające za
samorząd lokalny i udział w administracji — rezygnacja z własnej, w praktyce nieza-
leżnej organizacji. I Gorczakow, i Wielopolski zdawali sobie sprawę, że posunięcie
to wywoła rozruchy, które wypadnie ukrócić siłą; liczyli natomiast, że ogłoszone
zarazem koncesje zrównoważą efekt rozwiązania i przeciągną na stronę rządu część
przynajmniej członków. Co do Towarzystwa Rolniczego57, zastanawiano się nieraz,
czy Wielopolski godził się rozwiązać Towarzystwo, jako ośrodek, który by mu
utrudniał ugodę z caratem, czy też chciał rozwiązania instytucji, do której nie czuł
sympatii i która była domeną jego konkurenta. Dociekanie mało istotne: polityczny
cel margrabiego w tym wypadku pokrywał się ściśle z jego prywatną skłonnością,
czy interesem.
56 W. Przyborowski, H. II, s. 183-187. A. Skałkowski, Aleksander Wielopolski, t. III, s.
18,
258-261, gdzie też dalsza literatura.
57 M. Gorczakow do cara, 21 III 1861, Korespondencja namiestników, s. 63.
134

Dnia 15 marca Michał Gorczakow depeszował do Petersburga, że w ciągu 2 dni


prześle tamże projekt Wielopolskiego z własnymi uwagami. Tymczasem jednak
nad Newą, w Sekretariacie Stanu szła równoległa praca nad reformami w zarządzie
Królestwa, prowadzona głównie przez Płatonowa, na zupełnie innych zasadach.
Szło tam po prostu o wprowadzenie w życie niektórych postanowień Statutu Orga-
nicznego, pozostałych martwą literą od 1832 r. Sprawy te, jak m. in. wyższej uczelni
w Warszawie, czy też samorządu lokalnego, były roztrząsane nad Newą od lat pięciu,
a jeśli kto stawiał przeszkody ich realizacji, to raczej M. Gorczakow do spółki z Mu-
chanowem, aniżeli władze centralne. Obecnie wybuch warszawski ruszył je z miejsca.
17 marca M. Gorczakow zawahał się: czy ma posyłać projekt Wielopolskiego do
Petersburga, czy też zaczekać, aż otrzyma do wglądu projekt Płatonowa? W trzy
dni później otrzymał telegraficzną decyzję z Petersburga: ma przysłać projekt war-
szawski, a cesarz rozpatrzy oba łącznie. W ten sposób projekt margrabiego wypra-
wiony został do stolicy 21 marca, z tygodniowym opóźnieniem58.
W tymże tygodniu dokonała się też niełaska Muchanowa — niezbędny warunek
układu z Wielopolskim. W dniu 15 marca Muchanow dostał dymisję ze stanowiska
kuratora Okręgu Naukowego Warszawskiego, o czym Aleksander II został uwiado-
miony ex post59. Gorczakow tłumaczył carowi, że Muchanow był szczególnie nie-
popularny w sferach szkolnych i wyznaczony na jego miejsce gubernator Łaszczyński
łatwiej da sobie radę z niekarną młodzieżą60. O konieczności pozbycia się Mucha-
nowa mówił zapewne w Petersburgu Karnicki, car w każdym razie pisał 20 marca,
że domaga się jego usunięcia, a w 2 dni potem depeszował: „Zwolnienie Mucha-
nowa uważam za konieczne, nie w charakterze ustępstwa, a dla własnego Pańskiego
pożytku"61. Tym razem szło już nie o okrąg naukowy, a o drugie stanowisko Mu-
chanowa — Komisję Spraw Wewnętrznych.
Za pretekst posłużył tym razem okólnik Muchanowa z 18 marca do władz
prowincjonalnych w sprawie wzmożenia nadzoru nad agitacją rewolucyjną. Okólnik
tej treści wydany był po raz pierwszy w 1846 r., a później kilkakrotnie ponawiany;
tym razem nakazał wznowienie go sam Aleksander II. Punkt 4 instrukcji nakazywał
„wpajać włościanom, że rząd starając się szczególnie o ich dobro oczekuje, że oni
nie tylko nie będą słuchać poduszczeń do nieporządków, ale że nawet dla zachowania
ogólnego porządku każdego, który pojawił się między nimi, poduszczającego bu-
r__
58 Wymiana depesz Aleksandra II i M. Gorczakowa, 15-21 III 1861, ibidem, s. 46-62.
59 Brulion depeszy M. Gorczakowa do M. Suchozaneta z 15 III 1861 brzmiał: „Ja sczeł
nie-
obchodimym poruczit wriemienno zawiedowanie uczebnym okrugom t. s. Łaszczinskomu, o
czom
donoszu. Sprasziwaju razrieszenija poruczit jemu że wriemienno uprawlenije duchownymi
dietami
carstwa". W wysłanej depeszy prosił o zgodę na poruczenie okręgu warszawskiego
Łaszczyńskiemu,
a sprawę resortu wyznań przemilczał, ibidem, s. 47.
60 M. Gorczakow do cara, 17 III 1861, ibidem, s. 54, z zabawną wzmianką w brulio-
nie, że Muchanow zgodził się na tę zmianę „bezropotno", co w czystopisie zmieniono na
„ochotno".
61 Ibidem, s. 60, 67. Brak telegramu M. Gorczakowa, który był mógł spowodować
niniejszą
decyzję.
135

rzyciela będą zatrzymywać i dostawiać najbliższej władzy". Lubelski gubernator


cywilny Mackiewicz zaprotestował gwałtownie, że puszczenie w kurs takiego okól-
nika mogłoby chłopom dać pretekst do napaści na szlachtę, mogłoby wręcz sprowo-
kować nową rzeź galicyjską. Domagał się więc cofnięcia zarządzenia grożąc, że
w razie odmowy poda się do dymisji62. W Warszawie podniosła się burza, Delegacja
Miejska założyła protest, Andrzej Zamoyski interweniował na Zamku — i 23 marca
namiestnik kazał Muchanowowi podać się do dymisji. Zachęcił go też do natych-
miastowego wyjazdu z Warszawy. Jakoż wieczorem na dworcu zebrał się tłum ga-
piów dla wyprawienia kociej muzyki znienawidzonemu „wezyrowi". Tymczasem
Muchanow opuścił miasto powozem i wsiadł do pociągu na stacji Włochy; tylko
kolejarze witali go gwizdaniem lokomotyw na wszystkich stacjach aż do granicy
Królestwa.
Grunt był zatem przygotowany dla wprowadzenia Wielopolskiego do rządu
i ogłoszenia reform. Dla przedyskutowania tej kwestii cesarz zwołał 25 marca po-
siedzenie ministrów i kilku doproszonych osób. Zebranym przedstawiono oba
projekty koncesji: Michała Gorczakowa (tzn. Wielopolskiego) oraz Sekretariatu
Stanu. Dyskusja była długa, chaotyczna, argumenty się powtarzały, Wałujew jasno
stwierdzał: „Nikt nie odważa się powiedzieć swego zdania wprost". Zniecierpli-
wiony Aleksander II wyraził się, że „jak widać, wszyscy godzą się przyjąć projekt
Sekretariatu Stanu". We wniosku Wielopolskiego nie spodobała się Rada Walna,
nazbyt podobna z wyglądu do reprezentacji narodowej. Zgodzono się uwzględnić
jeden tylko wniosek warszawski — prawda, że zasadniczy: aby odtworzyć Komisję
Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego oraz powołać Wielopolskiego na jej
dyrektora. Odpadły więc z pomysłów margrabiego nie tylko jego liczne „rady":
senatorska, walna, obywatelskie, ale i wyodrębnienie sądownictwa Królestwa, i przy-
wrócenie województw, i mundury w barwach narodowych, i nawet Uniwersytet
Warszawski (cesarz zgodził się tylko na odrębną Szkołę Prawa). „Pod koniec —
stwierdza Wałujew — wszystko dzieje się tak nieskładnie, że ja, mając przed sobą
papiery, sam nie wiem, co przyjęto, czego nie przyjęto". Wybrano wreszcie komisję
z 4 osób pod przewodnictwem A. Gorczakowa, dla zredagowania cesarskiego
ukazu63.
Sprowadzał on koncesje do czterech głównych punktów: Rada Stanu z udziałem
mianowanych notabli świeckich i duchownych; obieralne rady miejskie, powiatowe
i gubernialne; Komisja WRiOP z Wielopolskim na czele; Szkoła Prawa64. Na-
miestnik niecierpliwił się powolnością urzędowej procedury. Podniecenie wzrastało
w Królestwie, był już najwyższy czas, aby rzucić na szalę koncesje i zjednać sobie
obóz „umiarkowany". Dowiedziawszy się o decyzjach zapadłych w Petersburgu
M. Gorczakow prosił o pozwolenie ogłoszenia ich, zanim Płatonow przywiezie
62 S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 140 n.
63 P. Wałujew, op. cit., t. I, s. 83-86.
64 A. Gorczakow do M. Gorczakowa, 25 III 1861, Korespondencja namiestników, s. 72
n.
136

do Warszawy oryginał ukazu65. Po nadejściu zgody cesarskiej krótka notatka


informacyjna o koncesjach została umieszczona w prasie 27 marca.
Nastąpiło to okrągło w miesiąc po wydarzeniach łutowych. Ustępstwa carskie
dla społeczeństwa polskiego przyszły późno i okazały się skąpe. Pod naciskiem
warszawskiej ulicy przyznawano z ociąganiem to, co brane było pod uwagę — bez
rezultatu — już przed pięciu laty. Te same nawet ograniczone reformy, przyznane
zaraz po 27 lutym i okraszone kilku serdecznymi frazesami mogły były ułatwić
klasom posiadającym decyzję o ugodzie. W 4 tygodnie potem sytuacja już poszła
dalej: ruch się rozszerzył, pogłębił, zaostrzył, zróżnicował, wzmogło się zwłaszcza
jego lewe skrzydło. Czerwoni odrzucili układy z zaborcą — a w końcu marca, w War-
szawie, liczono się z nimi bardziej, niż w końcu lutego.
SPOŁECZEŃSTWO POLSKIE WOBEC KONCESJI
Narcyza Żmichowska taki kreśliła układ sił politycznych w Warszawie, nazajutrz
po nadaniu koncesji: „Jest masa palnych materiałów, - - ludzi, wrażeń, instynktów,
chęci, zachcianek i entuzjazmu bez najmniejszej logiki. Jest masa druga z tych sa-
mych pierwiastków złożona z przydatkiem logiki bez odpowiedniego stanowiska.
Jest później warstwa ludzi ze stanowiskiem i z dobrą wolą, a na koniec warstwa, którą
bym nazwała czysto obywatelską, ze stanowiskiem, ze wspólnym życzeniem i trady-
cyjną dyplomacją. Pierwszy pokład reprezentują młodzi ludzie w najkraśniejszych
konfederatkach. Następnego pokładu organem jest mniej więcej dyrekcja konstablów.
Trzeciego żywiołu uosobieniem Delegacja Miejska, a czwarty gatunek odbija się
najwierniej w panu Andrzeju i jego najpoddanniejszym Komitecie. - - Dotychczas
krasne konfederatki popędzają konstablów, konstable Delegację, Delegacja Komitet
i odwrotnie znów: konstable pilnują konfederatek; Delegacja ułagadza konstablów
a Delegację i wszystkich razem pan Andizej z całej siły za poły trzyma"66.
Jakże zareagowano w tych czterech ugrupowaniach na decyzje petersburskie?
„Konfederatki" odrzucały stanowczo wszelką myśl o paktowaniu z rządem;
do czego w tej chwili zmierzały, nie wiadomo. Jedyną dostrzegalną ich inicjatywą
były właśnie owe rogate czapeczki w kolorach: białym, szafirowym i amarantowym,
w które zaopatrywano czeladź rzemieślniczą67. Konfederatki w manifestacji ulicznej
stwarzały pozór organizacji, ułatwiały porozumienie się. Kontynuowano więc
agitację wśród mas pracujących stolicy; czy z myślą o natychmiastowym powstaniu?
Ludność szemrała, nie dostrzegając obiecanych pomyślnych skutków „moralnej
rewolucji" (poza wzrostem bezrobocia). „Rzeźnicy się odgrażali, iż na pamiątkę
Sierakowskiego mięsa w Wielki Czwartek narobią" — Wielki Czwartek był dniem
65 Wymiana depesz z 26 III 1861, ibidem, s. 74 n.
66 Do B. Moraczewskiej, 2 IV 1861, Listy, t. II, s. 182.
67 W. Przyborowski, H. II, s. 331.
137
\

Insurekcji w 1794 r.68 Mówiono, że Krzyżanowski ze swoim „Czarnym Bractwem"


chce tego dnia urządzić demonstrację ludową; odnalazł nawet w Warszawie dwóch
wnuków wielkiego szewca Kilińskiego, ale nie doszedł z nimi do porozumienia69.
Trudno dojść, ile prawdy było w tych pogłoskach; to pewne, że nie widać w owych
dniach żadnego poważnego śladu przygotowań powstańczych.
Żmichowska notowała i inne nastroje: „Jest gromadka młodych ludzi, młodych
pacholąt, powiedzieć bym mogła, bo to wszystko między 24 a 12 rokiem, na metry-
kach obliczone. Cały swój systemat polityczny zamknęli w jednym życzeniu: chcą
się dać zabić. Na co? dla jakiego celu? — Nie pytaj ich o to"70. Pisarka robiła
aluzję do cytowanej już odezwy rzemieślniczej z 8 marca, zawierającej zdanie:
„A nawet my gotowi, jeśli więcej potrzeba, losem wyciągnąć, kto ma iść na ofiarę,
choćby prosto na zarżnięcie". Prasa zagraniczna pisała o losowaniu, „kto pierwszy
ma się dać zabić przez rosyjskie kule", konsul francuski twierdził, że zna „panienki
i damy z towarzystwa" gotowe do takiej ofiary „z upoważnienia swych ojców,
albo mężów"71. Opowiadania takie, zapewne przesadne, miały jednak podkład
realny: czerwona młodzież stwierdzała, że krew przelana w lutym zmusiła rząd
zaborczy do cofnięcia się, a wielkich panów i notabli do udziału w manifestacjach.
Mówiono więc, że trzeba iść dalej w tym kierunku: nie szczędzić własnej krwi,
przez męczeństwo Polska powstanie.
„Umiarkowani" ze środowiska konstabli i Delegacji nic nie mieli przeciwko
naciskowi ulicy na rząd, — „lecz właśnie, by podobne rzeczy skutkowały, trzeba
ich oględnie i roztropnie zażywać" — tłumaczyła Żmichowska72. Usuwając Mu-
chanowa namiestnik Gorczakow sądził, że ten gest pod adresem Polaków ułatwi
mu pozbycie się Delegacji Miejskiej: 22 marca wezwał do siebie 4 jej członków,
podziękował im za dotychczasowe usługi i oświadczył, że ich działalność ustać musi.
Lewiński, Kronenberg, Szlenkier, Rożen protestowali, że w tych warunkach nie
ręczą za spokojność miasta. Kompromisowo zgodzono się, że zamiast Delegacji
działać będzie odtąd i na tych samych prawach Wydział Obywatelski złożony z 8
osób. W ten sposób Gorczakow kryty był wobec cara, który istnienie Delegacji
uważał za niedopuszczalne. Następnego dnia Delegacja obrała 8 członków owego
Wydziału i sama się rozwiązała. W tym momencie uznano, być może, w kołach
konstablów, że nie szkodziłoby na przekór namiestnikowi puścić nieco wodze ulicy.
Doszło 23 marca do manifestacji przeciw Muchanowowi na Dworcu Wiedeńskim.
68 N. Żmichowska do brata Erazma, 5 IV 1861, Listy, t. I, s. 178. Por. L. Wilkoński do P.
Wilkońskiej, 20 III 1861: „Ważniejsze i niewątpliwe było przygotowanie jakieś kowali i
rzeźników,
uspokojone tylko przez obywateli komitetu bezpieczeństwa. Dotąd jeszcze pamiątka W.
Czwartku
majaczy w umysłach, a nawet niepokoi umiarkowanych". BUP, rps 1, s. 286.
69 S. Kieniewicz, Czarne Bractwo, s. 208.
70 Do E. Żmichowskiego, 5 IV 1861, Listy, t. I, s. 179 n.
71 Raporty Segura z 25 III, 13 IV 1861, Raporty konsulów, s. 79, 95. Korespondencja z
Warsza-
wy do „La Presse", 18 III 1861, W. Szymanowskiego, Listy o wypadkach w Polsce,
Warszawa 1936,
s. 22.
72 Cyt. list z 5 IV, Listy, t. I, s. 180.
138

W 2 dni potem wybito szyby w mieszkaniu Enocha oraz gen. Abramowicza, byłego
oberpolicmajstra z czasów Paskiewicza. Lewiński, Kronenberg i Zieliński oświadczyli
namiestnikowi, że nie doszłoby do tych scen, gdyby nie rozwiązanie Delegacji73.
Otrzymali w zamian zapewnienie, że Wydział Obywatelski może nadal pracować
dla utrzymania porządku na tych samych zasadach, co jego poprzedniczka, De-
legacja. Co więcej, Gorczakow pozwolił konstablom na utrzymywanie porządku
jeszcze w ciągu Wielkiego Tygodnia, ze względu na nabożeństwa i wędrówki po
„grobach". Wtedy właśnie konstable zaopatrzeni zostali w legitymacje z napisem
„straż obywatelska", z numerem, nazwiskiem i pieczęcią74. Owe kartony dość
dużych rozmiarów nosili konstable zatknięte na kapeluszach. Zaraz też owa straż
obywatelska pośpieszyła się z daniem rządowi dowodu lojalności. W nocy z 26 na
27 marca konstable aresztowali Krzyżanowskiego i oddali go w ręce policji. Władzom
carskim przedstawiono go jako oszusta, zaś opinii publicznej jako prowokatora.
Gorczakow poświadczył carowi, że Delegacja oddała mu usługę „wskazawszy policji
jednego z głównych podżegaczy partii czerwonych, który został aresztowany"75.
Krzyżanowski powędrował na Sybir, gdzie pozostał do śmierci. „Porządek" został
utrzymany w Warszawie. „Mój Boże! — pisała trochę zawstydzona Źmichowska. —
Kto by mi też był powiedział kiedy, że ja takie wyrazy o porządku szczerze i z pew-
ną radością własną ręką napiszę!"76.
Do porządku i zachowania spokoju w ciągu Wielkiego Tygodnia nawoływała
prasa77. W sferach mieszczańskich zastanawiano się, jak utrzymać w spokoju
rzemieślników. Chciano zrazu urządzić dla nich wielkie, zbiorowe święcone, „ale
później na tym stanęło, że ich prywatnie po domach pozapraszano. Już blisko na
trzy tysiące rzemieślników są zaprośmy" — pisała Źmichowska w Wielki Czwartek78.
Włączyło się w tę akcję i ziemiaństwo, Ludwik Górski donosił do Paryża, że będzie
miał na święconem 10 rzemieślników: „Dobry to sposób zbliżenia, a przy tym za-
73 W. Przyborowski, H. II, s. 239-245. M. Gorczakow do M. Suchozaneta, 23 III 1861,
Ko-
respondencja namiestników, s. 68. Że „kocie muzyki" z 23-25 III były środkami nacisku
użytymi
przez Delegację, pisze też 26 III Segur, Raporty konsulów, s. 84. Sam Enoch rozpowiadał, że
wybili
mu szyby ... agenci policji. T. Szpadkowski, Zapiski warszawskie, Warszawa 1969, s. 108.
74 „Schlesiche Zeitung" z 28 III 1861. Por. N. Źmichowska do brata Erazma, 5 IV 1861,
„Konstable, których już chciano rozwiązywać, nowy zasiłek ochotników obywatelskich w
szeregi
swoje przyjęli". Listy, t. I, s. 178. Raport Lederera z 26 III 1861 określał liczbę konstabli na
1300.
75 M. Gorczakow do cara, 3 IV 1861, korespondencja namiestników, s. 92, Por. S.
Kieniewicz,
Czarne Bractwo, tenże, Notatnik W. Krzyżanowskiego, „Rocznik Warszawski" 1964.
76 Cyt. list z 5IV1861, Listy, 1.1, s. 178. Por. tejże list do B. Moraczewskiej, 13 III 1861,
o wzno-
wionej aktywności żandarmerii: „Zdaje mi się, że jeszcze przed Wielkanocą wyłowią
pojedynczo
różne podejrzane im figury. - - Szkoda byłoby niektórych zdolności i charakterów, ale wiara
w Bogu,
że potrzebny nie zginie!" Listy, t. II, s. 179.
77 „Gazeta Codzienna" 26 III 1861: „Nie dajmy się poróżnić podszeptom złośliwym,
zachętom
podstępnym, które pozorem uczucia gorętszego mogą nas ostudzić i wyczerpać". „Gazeta
War-
szawska" 27 III 1861: „Godność nie wyłącza czynu, ale potępia wszelki czyn nierozważny,
drobny,
niewłaściwy".
78 List do B. Moraczewskiej, 28 III 1861, Listy, t. II, s. 181. '
139

chęcać ich będziemy, aby powrócili do pracy"79. Jak było do przewidzenia, święta
(31 III — 1IV) minęły spokojnie i w nastroju serdeczności, tradycyjnie podtrzymywar
nym jadłem i napitkiem. Przeszła jednak Wielkanoc, rozeszły się znowu drogi
ubogich gości i hojnych gospodarzy. Wracały do głosu problemy: pracy dla bie-
doty, a politycznej decyzji dla klas posiadających.
„Z ogłoszonych "wczoraj nadań nikt nie jest zadowolony; szczególniej wybór
Wielopolskiego świadczy o złej wierze" — pisała Żmichowska80. Wśród inteligencji
warszawskiej margrabia nie cieszył się dobrą sławą, wytykano mu jego procesy,
list do Metternicha sprzed lat piętnastu i świeży zatarg z Towarzystwem Rolni-
czym — słowem, widziano w nim samowolnego magnata, nie liczącego się z opinią
publiczną. Niezadowolenie z „nadań" i z nowego ministra nie oznaczało jednak
kategorycznego ich odrzucenia. Wydział Obywatelski na wieść o połowicznych
koncesjach chciał protestować zbiorową dymisją; dał się jednak przekonać przez
Węgleńskiego, i pozostał na placu81.
Od połowy marca kursował na temat carskich koncesji dowcip przypisywany
Rozenowi: Polacy powinni „brać, ale nie kwitować". Oznaczało to, że wszelkie
ustępstwa zaborcy należy przyjmować, nie uznając ich za wystarczające. W intencji
caratu — tak rozumowano — leży porozumienie z Polakami, skłonienie ich do spo-
koju w zamian za określone koncesje. Niniejszy targ, jak dotąd, przynosił korzyści,
należy więc go przedłużać nie dopuszczając do finalizacji „ugody". Już uzy-
skane koncesje dawały się wykorzystać dla wzmożenia presji na rząd i uzyskania
dalszych.
Formuła „brać i nie kwitować" została podchwycona przez ogół klas posiada-
jących z Andrzejem Zamoyskim na czele. Odrzucała ona dwa stanowiska skrajne:
poparcie bezwarunkowe polityki Wielopolskiego oraz otwartą dążność do walki
zbrojnej. Pomiędzy obu tymi skrajnościami było miejsce na różne koncepcje pośred-
nie. „Brać i nie kwitować" mogło znaczyć, że Polacy odrzucają ugodę z zasady,
że dążą do zerwania z caratem, ale tylko odwlekają, dopóki się da, moment podję-
cia walki i chcą tymczasem wynegocjować sobie dogodny punkt wypadowy. Ta
sama formuła jednak mogła mieć inny sens: że Polacy odmawiają ugody na propo-
nowanych przez carat warunkach, ale że dojdą może do porozumienia, jeśli uzyskają
coś więcej. Z rozmysłu sprawy tej nikt nie chciał precyzować jasno. Dla klas posia-
dających wygodnie było w tej chwili uchodzić za rzeczników maksymalnego progra-
mu, bo im to ułatwiało obronę ich doraźnej taktyki, spokoju i rozsądku. Pozwa-
lało to też rozgrzeszać się z oportunizmu we własnym sumieniu.
Poufne wypowiedzi Zamoyskiego wskazują, że w jego rozumieniu formuła
Rozena nie brzmiała kategorycznie. Namiestnikowi powiedział, „że interesem Rosji
być powinno dać nam takie ustępstwa, abyśmy cierpliwie czekać mogli". Do przy-
wódcy konserwatystów krakowskich, Adama Potockiego, pisał: „Niech cesarz
79 List z 28 III 1861, B. Czart, rps 5685, s. 317.
80 List do B. Moraczewśkiej, 28 III 1861, do tejże 8 IV 1861, Listy, t. II, s. 181, 183.
81 S. Kieniewicz, Między ugodą, s. 131 n.
140
pozostanie królem, a wszyscy Polacy po Dniepr niech dostaną rząd i ustawy, jak my,
czekać będziemy, aż uzna Europa, że cała Polska ma być państwem niezależnym,
i wy powrócicie na łono kraju!"82 Z tych i innych jego wypowiedzi wynikało, że
rad byłby z każdej koncesji, własną osobę rezerwował jednak do chwili uzyskania
czegoś więcej: bądź konstytucji 1815 r., bądź instytucji polskich dla Litwy i Rusi.
Gotów był jednak myśleć o zupełnym zerwaniu z Rosją, gdyby uzyskał poparcie
„Europy", tzn. Napoleona III. Ta sprawa w danej chwili nie była aktualna: Napo-
leonowi zależało na dobrych stosunkach z Rosją i wypadki warszawskie flie były
mu wcale na rękę.
Nie wykluczał więc Zamoyski ugody z caratem, choć nie miałby jej za wieczystą.
Wraz z ogółem klas posiadających nie orientował się jednak zupełnie w rzeczywistym
układzie sił. Aleksander II poszedł na cząstkowe ustępstwa bardzo niechętnie i tylko
dlatego, że zaskoczyły go wypadki, że nie miał na razie dość wojska, aby przywrócić
porządek. Tymczasem świeże posiłki napływały do Królestwa; car nie zamierzał
cofnąć tego, co obiecał, ale nie myślał też pójść ani kroku dalej; przeciwnie, domagał
się od Gorczakowa przywrócenia legalnego porządku, w razie potrzeby z użyciem
siły. Zapowiadał się zatem nowy przelew krwi. „Umiarkowani" mogli w tym mo-
mencie rzucić wszystko na kartę, poprzeć Wielopolskiego, opowiedzieć się przeciw
reszcie społeczeństwa. Próżno zastanawiać się, czy zapobiegliby w ten sposób ma-
sakrze; to pewne, że zaogniliby taką postawą nurtujące w kraju konflikty społeczne.
Sądząc z pozoru Zamoyski zareagował na koncesje pozytywnie: powstrzymał
od „rozsypki" członków Delegacji Miejskiej, a przeciwnie, rozpuścił do domu przy-
boczne grono delegowanych członków Towarzystwa Rolniczego chcąc uniknąć
nawet pozoru nielegalnego działania. Wszystkich dokoła zachęcał do przyjmowania
rządowych nominacji, chociażby na burmistrzów i policjantów. Nie stawał też
w otwartej opozycji do margrabiego; nie mógł się tylko zdobyć na jawne poparcie go.
W grę wchodziły niezaprzeczenie dawne niechęci i urazy, spotęgowane nagłym wy-
wyższeniem magnata-rywala. Trzeba skądinąd przyznać, że żal do Wielopolskiego
miał swe uzasadnienie. Do chwili jego nominacji społeczeństwo polskie (mówiąc
ściślej, „oświecona" jego warstwa) stanowiło jednolity blok, zaborca nie mógł liczyć
w Kongresówce nawet na płatnych urzędników narodowości polskiej. Ta właśnie
sytuacja zmuszała go do ustępstw. Minister Gorczakow liczył się z możliwością
masowych dymisji urzędniczych i być może zbiorowej odmowy podatków83. W tym
jednolitym froncie Wielopolski uczynił wyłom: jakże łatwo było posądzić go o. pry-
watę, o chęć osobistego wyniesienia! Podejmując swą misję margrabia jednoczył prze-
ciw sobie tych wszystkich, od których się oderwał: wzmacniał pozycję rządu, ale
umacniał też w oporze społeczeństwo — przyśpieszał tym samym nowe, krwawe
starcie.
82 List z 17 III 1861, S. Kieniewicz, Między ugoda, s. 117 n. i ibidem, pass.
83 „Le point le plus delicat est la resistance passive: la dćfection des fonctionnaires et qui
sait,
le refus de l'impót." A. Gorczakow do M. Gorczakowa, 26 II 1861, Korespondencja
namiestników,
s. 78.
141

WIELOPOLSKI U WŁADZY
Obejmując w Wielką Środę 27 marca, urząd dyrektora głównego prezydującego
w restytuowanej Komisji Rządowej Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego,
margrabia dobrze wiedział, do czego zmierza. Poszedł na współpracę z rządem,
mimo że nie uzyskał wszystkiego, o co zabiegał. Zdecydowany był przywrócić prawny
porządek: a więc rozwiązać nie tylko Delegację Miejską i konstabli, ale i Towa-
rzystwo Rolnicze. Do instytucji tej czuł dawną niechęć84; stwierdzał zaś, że Towarzy-
stwo rozrosło się poprzez sieć swoich korespondentów, we władzę nadającą
kierunek krajowi. Przywódców Towarzystwa oskarżał Wielopolski o bałamucenia
chłopów niejasnymi obietnicami, co mogło pociągnąć za sobą groźne następstwa.
Utrącając w ten sposób organy władzy obozu umiarkowanych Wielopolski
chciał także zdusić konspirację czerwonych. W papierach jego dochowała się kar-
teczka pt. „Serie des mesures a prendre par suitę des resolution impćriales du 25 III
1861". Wynikałoby z niej, że margrabia domagał się podjęcia represji natychmiast,
jeszcze przed Wielkanocą; Należało więc Zamknąć Resursę, aresztować członków
towarzystw tajnych, skonfiskować ich akta, rozwiązać Towarzystwo Rolnicze,
w razie potrzeby ogłosić stan oblężenia85. Wahający się wiecznie Gorczakow miał
udaremnić ten plan, zdaniem apologetów margrabiego jedynie zbawienny. Gorcza-
kow wahał się istotnie, mimo że przynaglali go jego doradcy: gen. Kotzebue oraz
następca Muchanowa w Komisji Spraw Wewnętrznych, Gieczewicz86. Miał jed-
nak namiestnik swoje racje, a zwłaszcza tę, że lepiej było uniknąć konieczności
uśmierzania nieporządków siłą w Wielkim Tygodniu, gdy całe miasto, wszystkie
kobiety, całe duchowieństwo byli wciąż na ulicy87. Myśl wyaresztowania przywód-
ców czerwonych była oczywistą utopią, przy braku rozeznania policji w warszawskim
podziemiu, podówczas jeszcze zresztą niescentralizowanym. Co się wreszcie tyczy
Towarzystwa Rolniczego, sam Wielopolski prosił, jeśli wierzyć Gorczakowowi,
aby odroczyć jego rozwiązanie o kilka dni. Wpierw należało „użyć przeciw niemu
pośrednich środków, --a mianowicie:
a) Utworzyć pod przewodnictwem Gieczewicza osobną komisję dla rozpatrzenia
wniosków Towarzystwa Rolniczego, mianowicie, w jaki sposób urządzić wykup
ziemi przez chłopów, i włączyć do tej komisji tylko umiarkowanych członków
Towarzystwa Rolniczego.
b) Ogłosić z ambon, że rząd ujął w swe ręce rozbiór tej kwestii.
c) Zdementować w gazetach nowe pomysły Towarzystwa o zbliżeniu ludności
polskiej i żydowskiej.
84 M. Gorczakow w piśmie do cara z 3 IV 1861 pisze o „zakorzenionej nienawiści
Wielo-
polskiego do Towarzystwa Rolniczego". Korespondencja namiestników, s. 93.
85 A. Skałkowski, Aleksander Wielopolski, t. III, s. 23, 265.
86 Por. listy L. Gieczewicza do W. Dołgorukowa, 31 III, 1, 3 IV 1861, Korespondencja
na-
miestników, s. 87, 89, 100.
87 M. Gorczakowa do cara, 3 IV 1861, Korespondencja namiestników, s. 92. Por. list W.
Pła-
tonowa do cara z tegoż dnia, ibidem, s. 98.
142

Środki te pomniejszą znaczenie Towarzystwa w opinii publicznej, ponadto


pierwszy z nich posieje wśród członków Towarzystwa korzystną niezgodę. Gdy
wszystko to przyniesie jakieś owoce (nie później, jak w ciągu kilku dni) rozwiązać
samo Towarzystwo i wyprawić z Warszawy wszystkich jego członków, nie mających
tu stałego zamieszkania"88.
Szło jednym słowem o to, aby zadając ciosy konkurującym z rządem organi-
zacjom, pozyskać zarazem dla rządu stojące poza tymi organizacjami warstwy
społeczne89. Gorączkowa aktywność Wielopolskiego w pierwszym tygodniu urzę-
dowania miała właśnie ten cel na oku. I tak 28 marca był u arcybiskupa, który go
błogosławił ciesząc się, że zarząd wyznań przechodzi wreszcie w ręce katolika90.
To był gest pod adresem kleru. 30 ogłoszono w prasie o dymisji dwóch niepopu-
larnych urzędników: cenzora i wizytatora, za to że po latach służby nie nauczyli
się mówić po polsku91, — to było pod adresem inteligencji. 31 marca wyszedł okólnik
do kleru, który miał być odczytany z ambon, że dziedzice przystąpili do oczynszowa-
nia „działając zgodnie z rządem", że wobec tego chłopi winni się zachować spokojnie,
„mając ufność tak w rządzie, jako i właścicielach, wspólnie z nim waszego dobra
pragnących". Następnego dnia powołany został Komitet Obywatelski, jako organ
opiniodawczy w sprawach włościańskich. Do Komitetu tego zostali powołani
członkowie władz Towarzystwa Rolniczego, z wyłączeniem prezesa Zamoyskiego,
a z przydaniem Zygmunta Wielopolskiego i Kronenberga92.
Z kolei 2 kwietnia Wielopolski wygłosił przemówienie do grupy duchowieństwa,
w którym obiecał „szczególną względność" Kościołowi rzymskokatolickiemu,
zarazem jednak zastrzegł, że będzie stał na straży „prawdziwej tolerancji" oraz po-
szanowania prawa. „Jestem członkiem rządu N. Pana, nigdzie, o ile to we mnie
będzie, a tym bardziej w moim zakresie, rządów żadnych w rządzie nie uznam".
Ostrzeżenie to wymierzone było nie tylko i nie tyle przeciw duchowieństwu, co
przeciw Towarzystwu Rolniczemu i Delegacji Miejskiej; — wymienione dwie orga-
nizacje nie podlegały jednak resortowi WRiOP, toteż margrabia mógł interpelować
je tylko pośrednio.
Na koniec 4 kwietnia margrabia przyjął delegację Żydów z Meiselsem na czele
i oświadczył im, że jest zwolennikiem Kodeksu Napoleona, któremu „obce są ustawy
wyjątkowe, obce wyłączenia przed prawem cywilnym". Była to uboczna zapowiedź
ustawowego zniesienia ograniczeń praw obywatelskich Żydów. Następnie Wielo-
polski podkreślił znaczenie Żydów jako stanu trzeciego, „którego zaród przez
88 Ibidem, s. 94, fragment listu M. Gorczakowa do cara z 3 IV 1861, skreślony w
brulionie.
Z kontekstu wynika, że był to projekt Wielopolskiego.
89 F. Meyendorff do A. Gorczakowa, Warszawa 3 IV 1861, o korzystnym efekcie
koncesji,
które już zjednały rządowi „un grand nombre d'hommes moderes et sages. — Cest la
premierę
breche a cette grandę unanimitć nationale qui aurait peut-ćtre continuć a subsister dans
d'autres
circonstances". CGAOR z. 573, vol. 1185, f. 29.
90 Z. Wielopolski do matki, 28 III 1861, A. Skałkowski, Aleksander Wieloposki, t. III, s.
265.
91 W. Przyborowski, H. II, s. 264 n.
92 W. Grabski, op. cit., t. II, s. 384-386.
143

Opatrzność w was złożony, nieuznaniem marnieje"; w zakończeniu zaś odwołał


się do tradycyjnej „roztropności i przezorności" Żydów — to było znów ostrzeże-
niem, aby się nie dawali uwodzić obietnicom partii rewolucyjnej93.
Wszystkie te wypowiedzi z jednego tygodnia razem wzięte spotkały się z jak
najgorszym przyjęciem. Nie dlatego by można im było zarzucić coś konkretnego —
poza, być może, pompatycznością stylu. Miano im za złe ukrytą tendencję: to, że
Wielopolski prowadzi niebezpieczną agitację, że gotów ludzi „otumanić, żeby
właściwą porę stanowczej jakiejś protestacji sprzedali za byle łachman kłamliwej
obietnicy"94. Przeciwdziałając margrabiemu uderzono w jego punkt najsłabszy,
mianowicie w jego przemowę do kleru, w oświadczenie, że „spod ustaw postanowio-
nych nikomu samowolnie wyłamywać się nie dam". Wołano, że Wielopolski okazał
brak uszanowania Kościołowi, że go poniża, a za to forytuje Żydów. U kapu-
cynów w najbliższą niedzielę kaznodzieja nazwał Wielopolskiego wrogiem Kościoła,
u bernardynów inny zakonnik wołał, że tolerancja religijna to wymysł antychrysta95.
Zwalczano więc margrabiego argumentami bardzo różnej wartości. Pozytywnie
odnosili się doń leaderzy konserwatywni9*, ale ich także miały odtrącić wypadki
najbliższych dni.
Przysyłając do Warszawy podpisany przez siebie ukaz o koncesjach Aleksander II
pisał do swego namiestnika: „Daj Boże, aby umiarkowani się tym zadowolnili,
o pozostałych nie mówię, w każdym razie więcej zrobić nie mogę i jeśli wynikną
stąd nowe rozruchy, zostanie jeden środek: ukrócić je siłą. Cest la mon dernier
mot"97. Wysłannicy cesarscy, Platonów i Meyendorff, tłumaczyli staremu namiestni-
kowi, że car domaga się pokazu energii, rewanżu za moralną przegraną z 27 lu-
tego. Kuzyn jego Aleksander Gorczakow ostrzegał, że dalszy rozwój ruchu polskiego
może dać powód do interwencji państw zachodnich, co z kolei doda odwagi rewo-
lucjonistom98. Michał Gorczakow, zbesztany już parokrotnie za chwiejność ostat-
nich tygodni, chciał teraz pokazać, co potrafi. Siła garnizonu warszawskiego została
wzmocniona do blisko 20 tys., zwiększyła się zwłaszcza liczba jazdy i artylerii.
Dokładna instrukcja alarmowa przewidywała szybką koncentrację garnizonu
w czterech punktach węzłowych: Zamek, plac Krasińskich, plac Saski, plac Alek-
sandra, kilkutysięcznymi zgrupowaniami trzech broni, które mogły stąd operować
93 W. Przyborowski, H. II, s. 287-291.
94 N. Żmichowska do B. Moraczewskiej, 8 IV 1861, Listy, t. II, s. 183.
95 Raport Lederera, 8 IV 1861, HHSA PA 38/129. Por. N. Żmichowska do B.
Moraczewskiej,
8 IV 1861, Listy, t. II, s. 184.
96 S. Tarnowski 1IV1861 pisał o Wielopolskim do Paryża, na podstawie informacji z
Warszawy:
„Nominacja jego przyjęta była z oburzeniem. Wszelako po przemowie jego, po oznajmionym
za-
miarze oddalenia wielu złych urzędników opinia zaczyna się może nieznacznie ku niemu
przechylać.
Pojmując korzyści, jakie margrabia na tym stanowisku dla kraju wyjednać może, wszyscy
ludzie my-
ślący popierają go wszelkimi siłami". B. Czart., rps 5685, s. 328. Ibidem, s. 316, list L.
Górskiego
z Warszawy, 28 III 1861, w tymże duchu.
97 Aleksander II do M. Gorczakowa, 26 III 1861, Korespondencja namiestników, s. 76.
98 A. Gorczakow do M. Gorczakowa, 25 III 1861, ibidem, s. 72.
144

przeciw skupiskom ludowym". Było więc przesądzone, że zaraz po Wielkanocy


nastąpi rozwiązanie Delegacji Miejskiej i Towarzystwa Rolniczego, a spodziewany
protest zostanie zduszony przemocą.
W południe 3 kwietnia, tj. we środę po świętach, namiestnik depeszował do
cara: „Rozwiązałem Wydział Obywatelski przy Magistracie i równocześnie zawie-
siłem jego czynność policyjną"100. W pisanym tegoż dnia liście objaśniał, że „agenci
Delegacji", tzw. konstable, od kilku dni zaczęli paradować „z kartkami na kapelu-
szach".Kartki te, opatrzone numerem lub emblematem, były w oczach Gorczakowa
znakiem rozpoznawczym już nazbyt ostentacyjnym. Rozwiązanie konstabli i Wy-
działu, ogłoszone 4 kwietnia, zostało jednak przyjęte spokojnie. Gorczakow zgodził
się na to, by 12 członków b. Delegacji zasiadało dalej w Ratuszu pod przewodnictwem
prezydenta miasta, jako „Tymczasowa Rada Municypalna", do chwili wyboru
zapowiedzianej Rady Miejskiej101. W ten sposób zachowano pozór, że szanowna
reprezentacja warszawskich notabli funkcjonuje wciąż, pod inną nazwą.
Coś podobnego uczynić chciał Wielopolski i z Towarzystwem Rolniczym,
gdy głównych jego przywódców powołał zawczasu do „Komitetu Obywatelskiego",
gdy w samym akcie rozwiązania Towarzystwa zapowiadał „projekt urządzenia
w różnych miejscach Królestwa zebrań (komicjów) rolniczych". Komunikat, w kilka
dni potem podany do prasy, wyjaśniał, że ziemiańscy działacze będą mieli i nadal
sposobność zajmowania się agronomią w lokalnych „komicjach", a polityką
w radach gubernialnych i w Radzie Stanu102. Skądinąd większa część klemensow-
czyków patrzała z niepokojem na zaangażowanie Towarzystwa w politykę. „Wielka
część obywateli chciała popchnąć przed sobą prezesa i Komitet, drogą już niele-
galną, drogą rewolucji, czy buntu, a sumienie i przekonanie zakazywało — popro-
wadzić swoich tą drogą. - - Nowy, straszny dyktator jednym zamachem - - zrzucił
z prezesa i Komitetu ogromne brzemię odpowiedzialności wobec kraju"103. To
nie zmieniało faktu, że „pan Andrzej" i jego najbliżsi poczytali sobie ten akt za
afront i cios osobisty.
Postanowienie Rady Administracyjnej z 6 IV 1861 r. głosiło, że Towarzystwo
Rolnicze „przez położenie, jakie w czasach ostatnich pomimo ustawy swojej przy-
99 K. Groniowski, Dowództwo rosyjskie, s. 727, 731.
100 Korespondencja namiestników, s. 91.
101 W cyt. liście z 3 IV 1#61, Korespondencja namiestników, s. 93, M. Gorczakow
pisał, żć
powołał tę radę „po mojemu wyboru". O „zaproszeniu" ich mówi też pismo sekretarza stanu
Kar-
nickiego do KRSW, 4 IV 1861, AGAD, KSW, vol. 5788, s. 3. Faktycznie Wydział
Obywatelski
sam wyznaczył członków Tymczasowej Rady, namiestnik zaś skreślił z listy jedynie H.
Krajewskiego,
jako „sybiraka". I. Koberdowa, Warszawska Rada "Miejska 1861-1863, „Rocznik
Warszawski"
1962, s. 109.
102 W. Grabski, op. cit., t. II, s. 368-372.
103 R. Potocki do H. Wodzickiego, 8 IV 1861, B. Oss., rps 11759, por. S.
Kieniewicz, Między
ugodą, s. 140, gdzie zestawione dalsze świadectwa. We wcześniejszej książce swej, Sprawa
Włościań-
ska, s. 162, nie znając jeszcze korespondencji namiestników z Petersburgiem przypisałem
mylnie
rozwiązanie Towarzystwa nerwowemu odruchowi margrabiego na wypadki w Międzyrzeczu.
145

brało, dzisiejszym okolicznościom nie jest odpowiednie" i dlatego „rozwiązuje się".


Wieść obie a natychmiast całe miasto. Doradcy „pana Andrzeja" przyjmowali
ten wyrok "z mieszanymi uczuciami, ale górował nad nimi niepokój: jak też zarea-
guje Warszawa? czy akt Wielopolskiego nie wywoła nowych demonstracji i re-
presji?
MASAKRA 8 KWIETNIA
Nastroje miasta były rozkołysane od kilku tygodni. Czas wielkanocny, wiosenny
sprzyjał demonstracjom, przybierającym formę kostiumową. Dygnitarze rosyjscy
patrzeli ze zgrozą na tę maskaradę. „Nie macie pojęcia o zachowaniu czerwonych —
pisał do Petersburga Gieczewicz — Ulice są ich pełne. Są to żałobne i fantazyjne
kostiumy najbardziej oryginalne. Konfederatki przesadnej wielkości z białego,
niebieskiego i czerwonego aksamitu, z piórkiem lub białym pióropuszem, czamarki,
a nawet od wczoraj kontusze". „Karnawał wenecki", „dom wariatów" — brzmia-
ły inne określenia104. Tłum nabrał też śmiałości wobec władzy; obwieszczenie
o carskich koncesjach odczytywane w Resursie pierwszego dnia świąt, przyjęto
krzykiem i gwizdaniem105. Doszły do tego w Niedzielę Przewodnią podburzające,
antyrządowe kazania. Było do przewidzenia, że rozwiązanie Towarzystwa Rolni-
czego sprowokuje nowe demonstracje.
Jakoż 7 kwietnia po południu na placu Ewangelickim, przed domem TKZ,
gdzie mieściły się biura rozwiązanego Towarzystwa, urządzono manifestację so-
lidarności. Materiały śledcze przypisują inicjatywę Jurgensowi i Majewskiemu106.
Można się też dorozumiewać ich intencji: szło o to, aby okazać współczucie ugodzonej
przez Wielopolskiego szlachcie, tym samym związać ją ponownie z ruchem, nie dać
jej porozumieć się z rządem. Manifestacja miała przebieg spokojny, pochód udał
się stamtąd na Nowy Świat pod dom Zamoyskiego, któremu urządzono owa-
cję. „Pan Andrzej" wyszedł na balkon z ociąganiem i przemówił krótko nawo-
łując do zachowania spokoju i zaniechania demonstracji107. Tłum podniecony
nie miał jeszcze dosyć wrażeń i pociągnął Krakowskim Przedmieściem, zapewne na
wezwanie czerwonych agitatorów. W Pałacu Namiestnikowskim mieszkał podów-
czas margrabia; z mijającego pochodu padały okrzyki, że trzeba się z margrabią
porachować (faire un mauvais parti), co zostało jednak powstrzymane „przez roz-
sądnych"108. Tłum dotarł przed Zamek, osłaniany przez kilka kompanii piechoty.
Sam Gorczakow w asyście świty wyjechał przed front i wzywał lud do rozejścia się,
104 L. Gieczewicz do W. Dołgorukowa, 1 kwiecień, W. Platonów do cara 3 IV
1861, Korespon-
dencja namiestników, s. 89, 98. Por. też S. Panjutin, op. cit., s. 276.
105 W. Dokudowski, op. cit., s. 324.
106 Z. Janczewski, „Zarys powstania". Por. W. Rudzka, Karol Majewski, s. 51 n.
107 S. Kieniewicz, Między ugodą, s. 143-145.
108 S. Zamoyska do Hotelu Lambert, 9 IV 1861, B. Czart, rps 5685, s. 439. W.
Przyborowski,
H. II, s. 318.
146

ale spotkał się tylko z kpinkami. Pertraktowali z tłumem inni generałowie, grożąc
użyciem broni palnej. Obecni na placu członkowie b. Delegacji „zaklinali na wszyst-
kie świętości, by się rozchodzono". Scena ta trwała „z półtorej godziny"; tymczasem
ściemniło się, tłum zaczął rzednąć, pozostali zaś zgodzili się odejść, gdy i wojsko
się cofnie do Zamku. Przed 8 wieczorem okolice Zamku opustoszały109.
Tym razem jeszcze obeszło się bez masakry. Gorczakow tłumaczył się później,
że odłożył użycie broni do dnia następnego, strzelając bowiem w zbity tłum poło-
żyłby zbyt wiele ofiar110. Po prostu wahał się jeszcze, ale wahanie to nie mogło już
trwać długo: nie tylko ze względu na rozkazy z Petersburga, ale i na niebezpieczeń-
stwo dalszego trwania w bierności. Stając twarzą w twarz z wojskiem demonstranci
zaczynali już „propagować żołnierzy", co groziło rozluźnieniem dyscypliny111.
Dowództwo nie mogło liczyć na ogół oficerów. Już w czasie pogrzebu pięciu po-
ległych grupa oficerów rosyjskich gotowa była nieść trumnę jednej z ofiar112. W po-
łudnie 7 kwietnia zastrzelił się na Zamku ppłk Peicker, ponieważ, jak przypusz-
czano, nie chciał brać udziału w krwawej pacyfikacji; w otoczeniu namiestnika
zdarzenie to wywołało konsternację113. Inne także świadectwa wskazują, że morale
wojska w pierwszych dniach kwietnia nie stało wysoko114, że otwarta represja,
w rozumieniu dowództwa, miała przywrócić w armii zachwianą dyscyplinę.
Wahania Gorczakowa wykorzystał Wielopolski, który w nocy z 7 na 8 kwietnia
przedłożył mu do podpisu opracowaną przez siebie „ustawę o zbiegowiskach".
Tekst ów opiewał, że jeśli nastąpi „jakie bądź nieupoważnione zebranie na ulicy
lub drodze publicznej", urzędnik cywilny zawezwie tłum do rozejścia się, i wezwanie
to powtórzy trzykrotnie, przy uderzeniu w bębny. „Po ostatnim wezwaniu, gdyby
zbiegowisko dalej trwało, użyta będzie siła zbrojna". Winni oporu mieli być karani
przez sądy cywilne: aresztem, domem poprawczym, lub więzieniem, zależnie od
rozmiaru przestępstwa115. Nowa ta formuła prawna miała więc zakreślić granice
109 Relację W. Przyborowskiego, H. II, s. 318-323, uzupełnia raport Segura, 13 IV
{Raporty
konsulów, s. 96).
110 M. Gorczakow.do cara i do A. Gorczakowa, 10 IV 1861, Korespondencja
namiestników,
s. 110, 113. S. Kieniewicz, Między ugodą, s. 146.
111 N. Żmichowska do B. Moraczewskiej, 8IV 1861, Listy, t. II, s. 184. A. Giller,
Manifestacje
Warszawy, Stanisławów 1908. M. Berg, op. cit., t. U, s. 123.
112 S. Kieniewicz, Między ugodą, s. 101.
113 Świadczy o tym Segur, który przypadkiem znalazł się na Zamku w 20 minut po
samo-
bójstwie: „Au Chateau -- le decouragement ćtait complet". Raport z 8 IV 1861, S. Bóbr-
Tylingo,
La Russie, l'Eglise et la Pologne 1860-1866, Antemurale, t. XIII, 1969, s. 94. Biogram
Peickera,
W. Djakow, Diejatieli, s. 133. W. Przyborowski, H. II, s. 324, nie wierzy, by Peicker odebrał
sobie
życie nie chcąc strzelać do tłumu, skoro uczynił to już o 11.30. Cały jednak garnizon
warszawski
wiedział, że do walki ulicznej dojdzie w najbliższym czasie.
114 F. Meyendorff do A. Gorczakowa, Warszawa 12 IV 1861, brulion: „Le morał
des mili-
taires se remonte, ils flnissent enfin par comprendre que leur devoir est d'obćir et non de
raisonner
et qu'il ne faut point juger d'une question avant d'en connaitre toutes les faces". CGAOR, z.
573-i,
vol, 1185, k. 30.
115 H. Lisicki, Aleksander Wielopolski, t. II, s. 85-87. A. Skałkowski, Aleksander
Wielopolski,
t. III, s. 26.
147
wojskowej samowoli i miała też zastąpić procedurę sądów wojennych i decyzji
administracyjnych obowiązujących w Królestwie w sprawach politycznych. Sto-
sowne obwieszczenie rozplakatowano w Warszawie następnego ranka. Byłoby ono
ogromnym zwycięstwem margrabiego, — gdyby w istocie zapobiegło starciu.
Nad powstrzymaniem dalszych demonstracji radzono owej nocy i po stronie
polskiej. Było w tej sprawie jakieś zebranie w Resursie, na którym Jurgens, Ruprecht,
Wohl i Pieńkowski przemawiali uspokajająco, a jeden tylko inżynier Jarmund
dowodził, „że należy powołać Mierosławskiego i zrobić rewolucję"116. Szło o to,
czy millenerzy będą umieli zatrzymać czerwonych demonstrantów. W „Notatkach"
Daniłowskiego, źródle niestety nie w pełni wiarogodnym, czytamy, że zwołano
w tym celu zebranie w Teatrze Anatomicznym i postawiono wniosek, „aby zbiego-
wiskom ulicznym koniec już położyć, a wziąć się do innej, wewnętrznie organicznej
pracy. — Wszyscy prawie jednozgodnie, nawet część opozycji akademików zgo-
dziła się na ten projekt, jedni tylko deputowani Szkoły Sztuk Pięknych odmówili".
Ale i oni twierdzili rzekomo, że chcą tylko wziąć udział w wyznaczonym na dzień
następny pogrzebie sybiraka Stobnickiego, „a później to może i oni przystąpią do
naszego projektu"117.
Pogrzeb, o którym mowa, odbył się istotnie na Powązkach 8 kwietnia, wcześnie
po południu. Następnie odbyła się demonstracja zbratania z Żydami na cmentarzu
żydowskim. Wynikałoby stąd, że organizatorzy demonstracji raczej odciągali ludzi
od Zamku i od śródmieścia. Nie widać zresztą, po co mieliby prowokować starcie,
skoro nie brali pod uwagę powstania i nie poczynili do niego żadnych przygotowań.
W końcu lutego istotnie, mogło czerwonym zależeć na przelewie krwi, w tej chwili
potrzebował go wyłącznie rząd zaborczy.
Niemniej jednak między 5 a 6 po południu znalazło się pod Zamkiem paręset lu-
dzi, jako że dzień był świąteczny, a warszawiacy spragnieni widowisk. Grupka ludzi
z Nowakowskim na czele śpiewała opodal, pod figurą Matki Boskiej, pieśni patrio-
tyczne. W tym momencie kareta pocztowa jadąca do Lublina zdążała z ul. Trębac-
kiej przez Krakowskie Przedmieście i Nowy Zjazd ku mostowi. Pocztylion wygry-
wał na trąbce Mazurka Dąbrowskiego, tłum zaś biegł za nim i wykrzykiwał. W tej
"właśnie chwili wyprowadzono na Plac Zamkowy siłę zbrojną: 5 rot piechoty,
szwadron żandarmów i sotnię kozaków, w sumie około 1300 ludzi. Tłum cisnął
się na spotkanie wojska, chcąc jak gdyby powtórzyć scenę z dnia poprzedniego.
Można też wątpić czy z większej odległości słyszano dobrze trzykrotne wezwanie
do rozejścia się, które odczytał adiunkt policji, Ojrzyński. Władza miała na koniec
potrzebną sposobność do okazania siły.
Z wielu stron dowodzono później, że zajście zostało sprowokowane, że to po-
licyjni agenci wywołali zbiegowisko pod Zamkiem118. Dowodów na to nie ma,
116 A. Giller, Manifestacje, s. 16.
117 W. Daniłowski, Notatki, s. 45 n.
118 S. Małachowski do A. Koźmiana, 6 V 1861: „Po pięknej manifestacji z d. 7,
której nie
przeszkodzono, pp. generałowie uważali się za zawstydzonych i na naradzie wieczornej
ułożyil
148

wykluczyć prowokacji nie sposób, ale i bez niej przebieg wypadków da się wytłu-
maczyć. Gen. Chrulew, dowodzący wojskiem na Placu Zamkowym „uważał całą
akcję za niegodną siebie i cedził"119. Naprzód próbował rozproszyć tłum szarżą
żandarmów, potem nahajkami kozaków, wreszcie kolbami piechoty. Tłum nie
uciekał jednak, przeciwnie, padał na kolana i dawał się maltretować. Wówczas
dopiero padł pierwszy rozkaz „ognia!" i poszczególne kompanie w dłuższych odstę-
pach czasu zaczęły strzelać salwami. Zapamiętanie tłumu przemogło jednak lęk
śmierci: od Krakowskiego i Senatorskiej raz po raz wychodziły procesje z krzyżem
na czele, ze śpiewem. Jednej z nich przewodził znany nam Nowakowski, którego
na placu schwytano. Młody Żyd, Michał Landy, ujął w swe ręce krzyż niesiony przez
rannego zakonnika, „ale cięty pałaszem, zaraz także upadł". U zbiegu Senatorskiej
i Podwala grupki ludności usiłowały się bronić — tu poszły w ruch kamienie i szcza-
py drzewa; z przewróconych na prędce dorożek i mebli tworzono prymitywne ba-
rykady. Opór był, to jasne, bezplanowy i bezskuteczny, niemniej jednak kilku żoł-
nierzy zostało poturbowanych.
Pacyfikacja trwała z górą godzinę, nim wreszcie oczyszczono z demonstrantów
Plac Zamkowy i przyległe ulice. W każdym razie dr. Chałubiński dotarł w tym czasie
do Wielopolskiego w Pałacu Namiestnikowskim, nakłonił go, by udał się na Zamek
i sam siadł na koźle karety, by go przewieźć przez wzburzony tłum. Wielopolski
dopiero nakłonił Gorczakowa do zaprzestania ognia. W urzędowym raporcie
stwierdzono, że 5 obecnych na placu rot (kompanii) piechoty dało ogółem 11 salw
i wystrzeliło 484 ładunki. Jeśli przyjąć liczbę salw za ścisłą i sprawdzalną, suma
oddanych strzałów wyda się nam zaniżona — rota liczyła przecie 180 szeregowych120.
M. Gorczakcw nazajutrz depeszował do cara: „Zabito około 10 ludzi, tyleż rannych.
Aresztowano 45 opornych. Z naszej strony zginęło 5 ludzi". Ale już 10 kwietnia
Płatonow podawał cesarzowi nieco inne liczby: 10 ludzi zabitych i zdaje się do 119
rannych, przeważnie, jak mówią ranionych lekko kolbami"121. O poległych ze
strony wojska przestano mówić. W Warszawie wiedziano, rzecz jasna, o dużo
większej liczbie poległych, chociaż nie można było ich porachować, bo wszystkie cia-
ła zostały zebrane przez wojsko i pochowane jeszcze tej samej nocy. Konsul austriac-
ki twierdził, że władze przyznają się poufnie do 110 zabitych122; listy imienne zesta-
plan owej rzezi w dniu 8. Co im zaprawdę nie trudno było, bo na pierwszy wywołany hałas i
za-
mieszanie mnóstwo przybiegło ciekawych, otoczonych wystrzelano!" B.PAN, rps 2040, vol.
I,
s. 209. Zestawienie innych świadectw, S. Kieniewicz, Między ugodą, s. 148.
119 Określenie Z. Wielopolskiego, który też uznał za „głupstwo wierutne" tezę o
rosyjskiej
prowokacji. A. Skałkowski, Aleksander Wielopolski, t. III, s. -268. Ibidem szczegóły o
interwencji
Wielopolskiego.
120 Z zestawienia M. Berga, op. cit., t. II, s. 133 wynika, że na salwę przypadło 30-
94 strzałów,
o jednej tylko salwie mówi, że było to 18 pojedynczych strzałów. W. Szymanowski, Listy, s.
42,
pisze, że „naoczny świadek" naliczył salw 1S.
121 Korespondencja namiestników, s. 10S, 114. Do Wiednia 9 IV depeszował M.
Gorczakow
o 60 zabitych i rannych.
122 Raport Lederera z 9 IV 1861 z dodatkiem: „auf der Polizei sind heute bereits
200 Nach-
fragen urn Vermisste erfolgt". HHSA PA 38/129.
149
wionę z polskiej strony dochodzą do 98 nazwisk123. M. Berg bez zająknienia mówi
o ponad dwustu zwłokach zniesionych na dziedziniec zamkowy124, trzeba by zaś
doliczyć zmarłych potem z ran po szpitalach. Wśród ofiar przeważali ludzie ze sfer
najuboższych125, zginęło też kilka kobiet.
„Wszystko odbyło się zgodnie z mymi przypuszczeniami — pisał z satysfakcją
Gorczakow. — Nauka silnie poskutkowała; wszystko teraz cicho i drży ze strachu"126.
Warszawa zaroiła się od wojska, piechota biwakowała na placach, patrole rewido-
wały podejrzanych. Kostiumy narodowe znikły z oczu bez śladu. Nie oznaczało
to jednak rozwiązania sprawy polskiej.
„Krew wzywa krwi, krew utrwala tylko nienawiść" — pisał do Gorczakowa
Andrzej Zamoyski, w parę godzin po katastrofie127. Rząd carski stawiał sobie
za cel zahamowanie rewolucji w Polsce, poprzez dojście do porozumienia z klasami
posiadającymi. Poczynione koncesje, jakkolwiek połowiczne, zdawały się otwierać
perspektywy w tym kierunku; masakra kwietniowa te możliwości przekreśliła.
123 A. Giller, Manifestacje, s. 18-19.
124 M. Berg, op. cit., t. II, s. 134. Raport Segura z 13 IV 1861 cytuje wersję o 213
ofiarach po-
grzebanych w Cytadeli; sam szacuje ostrożnie 60-80 zabitych i 200 rannych. Raporty
konsulów,
s. 100.
125 Lista 85 aresztowanych w piśmie J. Wieczorkowskiego do A. Wielopolskiego,
1 V 1861,
odpis B. Czart., rps 5685, s. 519-526, obejmuje 4 przedstawicieli burżuazji, 17 inteligencji —
reszta
przypada na plebs i drobnomieszczaństwo.
126 M. Gorczakow do cara, 10 IV 1861, Korespondencja namiestników, s. 111.
127 S. Kieniewicz, Między ugodą, s. 149.

Rozdział szósty
MANIFESTACJE
/ RUCH NARODOWY NA PROWINCJI
W chwili gdy władza przy pomocy drastycznych represji opanowała sytuację
w Warszawie, ruch polityczny zaczynał dopiero nabierać siły na prowincji. Miasta,
miasteczka i wsie potrzebowały paru, lub kilku tygodni na to, aby zareagować na
wypadki warszawskie. Skądinąd carskie dowództwo, ściągające posiłki z prowincji
do Warszawy ogołociło garnizony w zachodniej i północnej części kraju. I tak w po-
czątku marca załogi wojskowe pozostały tylko w 2 punktach guberni augustowskiej,
2 punktach płockiej, 5 punktach warszawskiej (poza, oczywiście Warszawą) i 4 — ra-
domskiej. Jedynie gubernia lubelska z 10 obsadzonymi punktami znajdowała się
pod mocniejszą kontrolą1. W tych warunkach i co najmniej do końca kwietnia
ludność miejska i wiejska Królestwa rozporządzała stosunkową swobodą.
Pierwszym odzewem prowincji na warszawskie wypadki lutowe były, jak już
wspomniano, nabożeństwa za 5 poległych. Towarzyszyło im przywdzianie żałoby,
jak również zbieranie podpisów pod adres z 28 lutego. Tą ostatnią akcją kierowali
korespondenci Towarzystwa Rolniczego2 wspierani przez księży, a także przez
gminy żydowskie, wezwane do poparcia adresu okólnikiem rabina Meiselsa3.
Namiestnik kazał władzom lokalnym, aby przeciwdziałały akcji adresowej i areszto-
wały agitatorów* — sprawa ta przycichła, jako nieaktualna, jeszcze w ciągu marca.
Za to od Wielkanocy w miastach i miasteczkach zachodniej części Królestwa
zaczął się żywiołowy ruch, zwrócony przeciw miejscowej administracji. Początek,
w Wielką Sobotę, dał Kalisz, gdzie, zdaniem samego gubernatora, „naczelnik
powiatu Jedliński od kilku już lat utracił wszelką sympatię i wpływ u mieszkań-
1 K. Groniowski, Dowództwo rosyjskie, s. 728, mapka. Kałuszyn, jako położony na
prawym
brzegu Wisły policzono wraz z gub. lubelską.
2 „Podpisy przystąpienia do adresu z równym pośpiechem i gorliwością zbierane są
przez
korespondentów, a powoływani są do tego oprócz obywateli ziemskich i mieszkańcy miast,
wsi
szlacheckich, a nawet włościanie, którzy pisać umieją, a znaczenie adresu tego pojąć są w
stanie".
M. Oborski do W. Kalinki, Proszew k. Kałuszyna 11 III 1861, B. Czart, rps 5686, s. 58.
3 Tekst tej odezwy, Ruch rewolucyjny 1861 r. w Królestwie Polskim, s. 21-23.
* M. Gorczakow do H. Fersena, 8 III 1861, Ruch rewolucyjny, s. 17, do A. Gorczakowa,
14
III 1861, Korespondencja namiestników, s. 46.
151

ców"5. Wybito mu szyby i zmuszono do ucieczki z miasta. Przykład okazał się


zaraźliwy: w ciągu następnych tygodni, między 2 a 17 kwietnia, wystąpienia
przeciw urzędnikom objęły co najmniej 36 miasteczek w promieniu sięgającym po
Bolesławiec na południu, Łowicz na wschodzie i Brześć Kujawski na północy6.
W innych guberniach zdarzenia tego typu należą do wyjątków7. Ruch zwracał się
przeciwko naczelnikom powiatów, burmistrzom, kasjerom i dzierżawcom miejskich
dochodów. Urzędnikom tym bito szyby, demolowano mieszkania, wypędzano ich
z kancelarii, niekiedy uciekano się do rękoczynów. Urzędowa korespondencja
rzadko kiedy określa stawiane im zarzuty; zwykle mowa jest o „nadużyciach",
„uciążliwościach", a co najmniej „o nietrafnym postępowaniu". Przewinienia
niektórych urzędników były jednak chyba krzyczące, skoro władza zwierzchnia
zarządziła przeciw nim śledztwo, kilku zaś przeniosła na inne posady8. System
rozwielmożniony od czasów Paskiewicza, gdy władze miejskie na równi z powia-
towymi pochodziły z nominacji, gdy głośna krytyka władzy nie była do pomyślenia,
sprzyjał tworzeniu się klik, które ciągnęły z mieszkańców nielegalne dochody.
Warto przytoczyć kilką strofek wiersza przeznaczonego „dla oficjalistów polskich
administracji złodziejskiej":
„Chłoszczesz nas, Boże, srogim twym biczem, Albo liwerant brodaty,
Powietrzem, ogniem, wodą, wojnami, Wspólnik rządcy do łupieży,
Lecz nam to wszystko zdaje się niczym, Jak te łotry drą powiaty,
Równając z tymi urzędnikami. — Wszystkich wywieszać należy.
Daj, choć nie ma, choć nie trzeba, Na przykład całemu światu,
Chociaż zgnije w magazynie, Żeby go z łotrów pozbawić,
Szkapy, dozorcy i świnie Pośród całego powiatu
Strawią ten ostatek chleba. -- Trzy szubienice postawić. --
Jeśli ta banda łotrów z większymi się dzieli,
A ci nie zapobiegli, aby kraść nie śmieli,
Aby każdy takowe łotrowstwo miał w wstręcie,
Postawić szubienice i w departamencie. —
Przedtem takich wieszano-mam przeczucie wieszcze,
Że te czasy nastaną — będą wieszać jeszcze"9.
5 Gub. J. Łaszczyński do dyr. L. Gieczewicza, 2 IV 1861, Ruch rewolucyjny, s. 29. Por.
W.
Przyborowski, H. II, s. 275.
6 Niepełne zestawienia w pismach M. Gorczakowa do cara, 20 IV 1861, Korespondecja
na-
miestników, s. 133 oraz J. Łaszczyńskiego do L. Gieczewicza, 27 IV 1861, G. Missalowa,
Źródła
do historii klasy robotniczej okręgu łódzkiego, Warszawa 1957, s. 497 n. Uzupełnienia w
koresponden-
cji z kwietnia 1861, Ruch rewolucyjny, s. 32-99, G. Missalowa, op. cit., s. 485-499. W.
Przyborowski,
H. II, s. 276.
7 9 kwietnia podobne zajścia miały miejsce w Szydłowcu i Wolanowie, a 14 kwietnia
w Krasnymstawie. Ruch rewolucyjny, s. 47, 73, 85, 101, 105.
* Śledztwo wytoczono m. in. burmistrzom w Kłodawie, Lubrańcu, Łasku, Łęczycy, Turku,
Włocławku, Zduńskiej Woli i Złoczewie. Naczelnika pow. Adamskiego translokowano z
Kutoa
do Włocławka, burmistrza Hermanna z Warty do Turka. Paru innych urzędników dostało
urlopy
28-dniowe. Materiały jak wyżej.
9 Utwór liczy 17 strofek. Odpis, CGAOR, z. 945-i, inw. 1, vol. 101, k. 263-264.
152

granice państw
granica KróJastwa Polskiego
granice guberni

PŁOCK miasta gubemtalne


• wystąpienia przeciw urzędnikom w IV 1661 r.

WYSTĄPIENIA PRZECIW URZĘDNIKOM W KWIETNIU 1861 R.

Dyrektor Gieczewicz twierdził, że urzędnicy o splamionej reputacji okazali się


właśnie najmniej lojalni dla rządu: „Strach każe im bratać się z rewolucją, starają
się by zapomniano o ich występkach, manifestując do przesady patriotyzm"10.
Akta wskazują na wręcz przeciwne zjawisko: poszkodowani urzędnicy przedsta-
wiali się przełożonym jako ofiary swej wierności dla rządu, wcale jednak nie widać,
aby prześladowano ich właśnie jako stronników reżymu. W paru wypadkach lo-
kalne demonstracje patriotyczne były punktem wyjścia rozruchu, lecz na pewno
nie jego przyczyną11. Oczywiste jest tylko to, że wydarzenia warszawskie i spowo-
dowane nimi zachwianie reżymu zachęciły prowincję do samowolnego rozstrzy-
gania swych własnych bolączek. _
Naśladownictwo Warszawy wyraziło się w zawiązywaniu „komitetów bezpie-
czeństwa", zwanych też „delegacjami miejskimi". Wchodzili do nich miejscowi no-
table i duchowni różnych wyznań, a głównym ich zadaniem było zabezpieczenie po-
rządku w zastępstwie zbiegłych z miasta urzędników. Przejmowały więc one opiekę
nad kancelarią i kasą miejską oraz formowały straż obywatelską dla pilnowania
porządku. Wiemy o kilkunastu takich, przeważnie efemerycznych, komitetach, za-
wiązanych w zachodniej części guberni warszawskiej. Niektóre usiłowały ująć
w swe ręce śledztwo przeciw usuniętym urzędnikom, wszystkie zaś, bardziej lub
mniej otwarcie, miały się za nowe władze miejskie powołane do chwili obioru rad
municypalnych, obiecanych w carskim ukazie.
Poza terenem kujawsko-kaliskim podobne „delegacje" i „straże bezpieczeństwa"
zawiązały się jeszcze w kilku punktach (Mława, Kielce, Szydłowiec). Wszystkie
te przedsięwzięcia, zrodzone na fali patriotycznych nastrojów, nosiły przecież cha-
rakter lokalny: ograniczały się do załatwiania spraw własnych, nie jednoczyły się
dla wspólnej akcji, legalnej czy nielegalnej, przeciwko reżymowi. Tym się tłumaczy
nietrwałość omawianych poczynań. Nie stanowi wśród nich wyjątku historia De-
legacji najbardziej z nich wszystkich znanej, a zresztą najwcześniej zawiązanej
w Lublinie, między 4 a 7 marca. Lublin był po Warszawie największym miastem
Królestwa, warszawskie komitety spiskowe miały tu swe kontakty pośród uczącej
się młodzieży, która już w styczniu organizowała na wzór Warszawy demonstracje
patriotyczne. Wypadki z końca lutego znalazły tu silny oddźwięk — i podobnie
też, jak w Warszawie, zareagowało zamożne mieszczaństwo lubelskie. W miejscowej
resursie zawiązała się Delegacja Miejska złożona z 32 osób, stawiająca sobie za
cel rozciągnięcie opieki nad miastem tudzież uspokojenie wzburzonych umysłów.
Nowe grono zaczęło działać za cichą aprobatą gubernatora Mackiewicza, powołało
do życia „konstabli" i utrzymywało porządek. Usiłowało zresztą wejść w porozu-
mienie z D«legacją warszawską, z Komitetem Towarzystwa Rolniczego, a nawet
10 L. Gieczewicz do W Dołgorukowa, 14 IV 1861, Korespondencja namiestników, s.
121.
11 Z anonimowymi pogróżkami spotkali się: proboszcz w Grodzisku i wikary w
Mszczonowie
za to, że sprzeciwili się nabożeństwom patriotycznym. Natomiast koloniści niemieccy z
Chodcza
odgrażali się swemu pastorowi za to, że solidaryzował się z polskim ruchem patriotycznym.
Ruch
rewolucyjny, s. 30, 94, 116.
154

granice państw
granica Królestwa Polskiego
granice guberni i

PŁOCK miasta gubernialne


manifestacje patriotyczne w okresie
priedpowstaniowy m

, ZASIĘG MANIFESTACH NARODOWYCH W 1861 R.


Dla terenu Królestwa Polskiego wykorzystano mapkę K. Morawskiej

z warszawskimi kołami spiskowymi. Nic z zabiegów tych nie wynikło: W oczach


Towarzystwa Rolniczego delegacja lubelska leżała poza sferą szlachecką, dla czer-
wonych była nadto umiarkowaną, co się zaś tyczy Delegacji warszawskiej, ta posta-
wiła sobie zasadę, aby nie sięgać wpływem poza rogatki stolicy.
Losy lubelskiej delegacji wykazują ścisły paralelizm z jej pierwowzorem war-
szawskim. W Lublinie też konstable mieli trudności z uśmierzaniem „kocich muzyk",
i tu gorąca młodzież sarkała na to, co się dzieje w Resursie; i tu władze rządowe
zmierzały do likwidacji tego samozwańczego ciała. W dniu 2 kwietnia delegacja
lubelska rozwiązała się, formalnie z własnej inicjatywy, de facto pod naciskiem władz.
Tegoż dnia i jakby w odpowiedzi wywiązała się demonstracja uliczna, która urządziła
„kocią muzykę" gubernatorowi i kilku innym urzędnikom. Gubernator stracił
się do tego stopnia, że bez pytania zwierzchności o zgodę porzucił stanowisko.
Przed wyjazdem uprosił byłych członków delegacji, aby wznowili działalność około
uspokojenia umysłów. Delegacja odżyła zatem, tym razem pod nazwą „Komitetu
Bezpieczeństwa Publicznego"; przyczyniła się zapewne do tego, że miasto Lublin
nie zareagowało na masakrę 8 kwietnia w Warszawie. W tydzień później, 15 kwietnia,
Komitet rozwiązał się ostatecznie, na żądanie nowego gubernatora, Boduszyń-
skiego12.
Przeciwdziałanie władzy rozruchom na prowincji było zrazu mało skuteczne.
W dniu 3 kwietnia wyszedł rozkaz o rozpraszaniu siłą zbrojną wszelkich zbiegowisk
ulicznych w miastach prowincjonalnych. Nakazano zarazem rozwiązanie „resurs
lokalnych" i delegacji obywatelskich. Represje te miano koordynować z równoległy-
mi posunięciami w Warszawie13. W tydzień później Gorczakow stwierdzał, że tam
gdzie jest wojsko, nieporządki są jeśli nie ukracane, to miarkowane1*. Tegoż dnia
powołał 6 generałów, którym powierzył funkcje naczelników wojennych wraz
z dowództwem wojsk w określonych rejonach. Za Paskiewicza naczelnicy wojenni
byli zwierzchnikami polskiej administracji cywilnej. Urządzenie to, skasowane
w 1858 r., przywracano ponownie, w formie tymczasowej i nie na całym obszarze
Królestwa1 s. Okólnik Gieczewicza z 11 kwietnia nakazywał gubernatorom usu-
wać urzędników niezdolnych, albo szkodliwych, „a w ich miejsce przeznaczać
urzędników pewnych i sprężystych, zapewniwszy ich, że obok silnej zasłony przez
12 Najświeższe opracowanie dziejów delegacji lubelskiej: R. Bender, Ludność miejska
Lubel-
skiego w akcji przedpowstaniowej 1861-1862, Lublin 1961, s. 21-37. Por. Ruch rewolucyjny,
s. 27,
28, 35,51,63,65. Wymiana depesz i pism między M. Gorczakowem a carem, 7-9IV1861,
Korespon-
dencja namiestników, s. 103-109.
13 M. Gorczakow do L. Gieczewicza, 3 IV 1861; L. Gieczewicz do gubernatorów, 4 IV
1861, Ruch rewolucyjny, s. 31-34. Zamknięto także resursę w Płocku, choć nie dawała ona
po-
wodów do zażaleń. Ruch rewolucyjny, s. 40, 44, 58, 65.
14 M. Gorczakow do cara, 10 IV 1861, Korespondencja namiestników, s. 111.
15 Mianowano po jednym naczelniku dla guberni lubelskiej i płockiej, dwóch dla
radomskiej,
dwóch dla zachodniej części warszawskiej. Pominięto gubernię augustowską. W samej
Warszawie
utworzono 4 rejony, podporządkowane tyluż generałom. M. Gorczakow do cara, 20 IV 1861,
Korespondencja namiestników, s. 133. F. Ramotowska, Rząd carski, s. 86 n.
156

rząd ścisłe wykonywanie obowiązków nie pozostanie bez wynagrodzenia"16.


W ciągu kwietnia przywrócony został normalny tok urzędowania w zachodniej
części kraju, wszędzie też rozwiązano utworzone niedawno komitety i straże bez-
pieczeństwa, zresztą bez pociągania ich członków do odpowiedzialności. Przywró-
cenie legalnej władzy nie było jednak równoznaczne z uspokojeniem kraju. No-
szenie żałoby i patriotycznych emblematów, śpiew Boże coś Polskę po kościołach
nie tylko nie ustały, ale się rozpowszechniły. Nawet w takich zakątkach, jak Biała
Podlaska, Zawichost czy Chorzele zdarzyło się, że „nieznani sprawcy" złośliwie
usuwali, lub zamazywali tablice z herbem państwowym17.
Zielone Święta (19-20 maja) dały w kilku miejscach powód do nabożeństw
w miejscach publicznych i do zatargów z wojskiem, które rozpraszało tłum i za-
trzymywało „podżegaczy". W Radomiu i Częstochowie władze cywilne wpływały
łagodząco, przyczyniając się do zwolnienia aresztowanych. W maju i czerwcu kon-
flikty pomiędzy tłumem ulicznym a wojskiem odnawiały się w Siedlcach, Płocku
i kilkakrotnie w Lublinie. Dowódcy wojskowi starali się jednak nie przeciągać
struny; unikali przelewu krwi, tolerowali patriotyczne wystąpienia18.
Odrębny charakter miały rozruchy w Łodzi. W dniu 20 kwietnia tłum kilkuset
tkaczy wybił szyby w domu jednego z lekarzy, a następnie „narobił uszkodzeń"
w przędzalni Abrahama Prussaka. Następnej nocy doszło do liczniejszego zbiego-
wiska, zdemolowano nowe tkalnie mechaniczne w największej z łódzkich fabryk
Karola Scheiblera, przyczyniając szkód na 15 000 rb. Dopiero na trzeci dzień ściągnię-
te w pośpiechu wojsko przywróciło porządek i dokonało licznych aresztowań.
I ten wypadek miał swoje powiązania z ogólnym ruchem politycznym kraju. Zachwia-
nie się handlu i kredytu dotknęło zwłaszcza branżę włókienniczą, na co miała za-
pewne wpływ proklamowana żałoba narodowa. Zaznaczyła się więc i w Łodzi stag-
nacja, zwalnianie ludzi z pracy, od razu też padło hasło, że przyczyną złego są „ma-
chiny samotkackie" zaprowadzone od kilku lat w większych fabrykach i będące solą
w oku indywidualnych rzemieślników. Grupa tkaczy zwróciła się do władz z prośbą —
rzecz jasna daremną — o zakaz stosowania maszyn tego typu. Mówiono, że to tkacze
podniecali do wystąpienia bezrobotną biedotę — rzecz znamienna, że nie zniszczono
u Scheiblera innych maszyn, prócz tkackich, oraz że nie dopuszczono do rabunku19.
Jest oczywiste, że zachęcił do tej samowoli przykład sąsiednich miasteczek, z których
przepędzono urzędników, podczas gdy władze na razie zachowywały się biernie.
„W mieście niemieckim Łodzi mieliśmy jedyny w całym Królestwie ruch no-
szący antypolski, bo materialny, socjalistowski charakter. Podburzeni przez kilku
16 Ruch rewolucyjny, s. 45.
17 Także w Lublinie, w nocy na 9 kwietnia, zerwano orły dwugłowe z 4 gmachów
rządowych.
Ruch rewolucyjny, s. 68, 101, 108, 132.
18 Materiały w korespondencji urzędowej, Ruch rewolucyjny s. 110, 118, 128.
Niepodpisany
list z Radomia do Paryża, 19 V 1861, BPP, rps 545, s. 1153-1156. W. Przyborowski, H. II, s.
440-445.
R. Bender, op. cit., s. 46 n.
19 Korespondencja urzędowa w tej sprawie: G. Missalowa, op. cit., s. 633-665. E.
Ajnenkiel,
Pierwszy bunt robotników łódzkich w 1861, „Rocznik Łódzki" 1931. E. Przybyszewski, op.
cit., s. 306.
157

małych fabrykantów niemieccy robotnicy rzucili się na sprowadzone machiny właś-


cicieli większych zakładów pod pozorem, że im chleb i zarobek odbierają. Szkody
mają być dosyć znaczne: wojsko musiało porządek przywracać w rozhukanej nie-
mieckiej zgrai pod wpływem materialnej zemsty. Mieszkańcy polscy i Żydzi dzielną
również byli do przywrócenia porządku pomocą. Mimowolnie nasuwa się nam uwaga,
że nigdy Polak dla chleba, żołądka i zemsty ruchów ulicznych nie podejmował, bo
to przeciwne jego godności narodowej, którą najuboższy wyrobnik warszawski
w piersiach swoich nosi".
List ten, pisany przez jedną z pań Zamoyskich20 wart był przytoczenia jako
świadectwo braku zrozumienia, w określonych kołach, dla spraw socjalnych w ogóle,
a dla problemów łódzkich w szczególności. Zawarte w nim informacje wymagają
sprostowania: wśród czeladników tkackich, aresztowanych za udział w łódzkich
rozruchach, mamy Polaków i Żydów obok Niemców. Widoczny jest w tychże
rozruchach podtekst polityczny: na czele pochodu niesiona jest chorągiew, jak się
wydaje narodowa polska; cyrulik Herman Kuch (wyznania mojżeszowego) miał
się wyrazić w szynku, „że nie dosyć, że fabryki porozbijane, lecz trzeba było orły
pozrucać"; ktoś inny słyszał o zamiarze zdjęcia z ratusza rosyjskiego orła i zawie-
szenia polskiego21. Podjęte śledztwo niczego nie wykryło, bo też trudno przypusz-
czać, by zajścia łódzkie miały bezpośrednie powiązania z ruchem patriotycznym,
który ogarnął Królestwo. Ale zrodziły się w tej samej atmosferze i dały powód do
podobnych reakcji. Ktokolwiek czuł się pokrzywdzony i uciśniony, ten podnosił
głowę owej pamiętnej wiosny i oczekiwał, że zmiana/ reżymu i jemu też przyniesie
polepszenie.
CHŁOPSKI RUCH OPORU
Tym bardziej zrozumiałe jest, że poruszyli się chłopi. Od stuleci nie było przy-
kładu, by zachwianie się aparatu władzy nie zachęciło chłopów do prób pozbycia
się pańszczyzny. Tym bardziej owej wiosny 1861 r., gdy wypadki warszawskie za-
częły się właśnie pod znakiem reformy włościańskiej. Uchwały lutowe Towarzystwa
Rolniczego o oczynszowaniu i wykupie czynszów podawane były do wiadomości
chłopów w okólnikach odczytywanych z ambony. Z podobnym okólnikiem wystąpił,
jak widzieliśmy, Wielopolski. I rząd, i księża, i właściciele ziemscy przeczuwali
wystąpienie chłopów i starali się mu zapobiec głosząc o swych najlepszych dla ludu
intencjach. Lecz właśnie ta odgórna propaganda uświadamiała wieś o wiszących
w powietrzu zmianach i o stosownej porze dla zrzucenia pańskiego jarzma22.
20 Żonę, lub bratową A. Zamoyskiego, list z 3 V 1861 do Hotelu Lambert, B. Czart, rps
5685, s. 540, 541.
21 Materiały śledcze: G. Missalowa, op. cit., s. 500-505, 636-645.
22 Do genezy ruchu chłopskiego por. H. Grynwaser, Pisma, t. III, Wrocław 1951, s. 11 n.
S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 137-152. T. Szczechura, Ruch chłopski w walce o
ziemię 1861-
1864, Warszawa 1962, s. 74 n.
158

granice państw
granica Królestwa Polskiego
granice gubernii

PŁOCK miasta gubernialne


• ośrodki ruchu oporu chłopskiego w 1861 r.
H. — Hrubieszów W. — Wieluń

OŚRODKI OPORU CHŁOPSKIEGO W 186! R.

Ukaz z 19 II (3 III) 1861 o wyzwoleniu chłopów w Cesarstwie Rosyjskim nie


dotyczył wprawdzie Królestwa, ale był znany i komentowany po tej stronie Bugu,
jako zapowiedź także zmian lokalnych. Co więcej, ogłoszenie ukazu spowodowało
falę poruszeń chłopskich, która ze szczególną siłą objęła ziemie litewsko-białoruskie,
bezpośrednio przyległe do Królestwa Polskiego. Tamtejsza szlachta w ostatnim
dziesięcioleciu praktykowała masowo rugowanie chłopów23, zaś carska reforma
sankcjonowała tę grabież, utrzymywała pańszczyznę jeszcze na okres dwóch lat,
a i po tym terminie pozostawić chciała w ręku chłopów tylko nieznaczną część
gruntów. W wielu okolicach ludność zareagowała na ogłoszenie ukazu natychmiasto-
wą odmową powinności. W ciągu trzech następnych miesięcy ruch ten objął w gu-
bernii wileńskiej 75 majątków, w kowieńskiej 106, w grodzieńskiej 1242*. Począwszy
od kwietnia opór chłopów uśmierzało wojsko, stosując masową chłostę — ku aplau-
zowi części co najmniej polskiego konserwatywnego ziemiaństwa25. Na samym
pograniczu Królestwa, w Białostockiem, szczególnie ostre formy przybrał opór
w dobrach Zabłudów senatora Kruzenszterna. W wyniku pacyfikacji przeprowadzo-
nej przez fligel-adiutanta Naryszkina około stu chłopów otrzymało tu „po półto-
rasta łóz". W końcu marca podobny ruch objął kilkanaście majątków w powiecie
brzeskim26.
W pierwszych dniach kwietnia, bezpośrednio po Wielkanocy, opór chłopów
przeciw pańszczyźnie zaczął się w kilku naraz punktach Królestwa: w Radzyńskiem,
Łomżyńskiem, Miechowskiem, Lipnowskiem, Włocławskiem. W ciągu miesiąca
ruch objął 377 majątków, 954 wsie, 20 210 osad, 163 174 ludzi. Są to podsumowania
urzędowych, na pewno niepełnych, doniesień. Chłopi zachowywali się spokojnie,
nie zagrażając osobie, czy też własności dziedzica. Krążyły jednak pogłoski o przy-
gotowaniach do rzezi, po dworach więc rosła panika. Przykład pańszczyźniaków
okazał się zaraźliwy: czynszownicy z dóbr narodowych i prywatnych przestawali
płacić, mieszczanie-rolnicy występowali z pretensjami do właścicieli miast, komorni-
cy nie wychodzili do pracy, bezrolni domagali się zwrotu zagrabionej im ziemi.
Konflikt nabrzmiewał, a władze wojskowe nie umiały mu się, przeciwstawić. Uwagę
23 Por. obliczenia statystyczne N. Ułaszczyka, Obiezziemieliwanije kriestjan Litwy i
Zapadno]
Bielorussii nakanunie otmieny kriepostnogoprawa [w:] Riewoluciomtaja situacija w Rossii w
1859-1861
gg., Moskwa 1960, s. 49-61.
24 Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s. 88. Ibidem, pass., raporty o przebiegu
rozruchów.
Por. też wydawnictwo: Kriestjanskoje dwiienije w Bielorussii pośle otmieny kriepostnogo
prawa,
Mińsk 1969. S. Łazutka, Riewolucjonnaja situacija w Litwie 1859-1862, Moskwa 1961, s. 94-
114.
25 „O cześć wam, panowie, bogacze, magnaty, za lud wasz przez Moskwę smagany" —
tak
parafrazował Ehrenberga ulotny wierszyk wileńskiego pochodzenia. D. Kacnelson, Russkije
ipolskije
stichi w zapisiach uczastnikow riewolucjonnych wystuplenij naczala 60-ch godów.
Riewolucjonnaja
situacija w Rossii, Moskwa 1970, s. 234. A. Smirnow, Wosstanije 1863 g. w Litwie
iBielorussi, Moskwa
1963, s. 37. H. Korwin-Milewski, Siedemdziesiąt lat wspomnień, Poznań 1930. Materiały do
pacy-
fikacji: Kriestjanskoje dwiienije w Rossii pośle otmieny kriepostnogo prawa, Moskwa 1949.
26 F. Biłgorajski, Pamiętniki o sprawie chłopskiej w 1863 r., Wrocław 1956, s. 17. S.
Kieniewicz,
Sprawa włościańska, s. 151.
160
ich zaprzątała: w pierwszej kolejności Warszawa, a w drugiej zaś sytuacja w miastach
powiatowych27.
„Łajdaki z Towarzystwa Rolniczego — pisał namiestnik 20 kwietnia — naro-
bili takiego kłopotu, który spada im samym na głowę. W końcu ub. miesiąca z ci-
cha namówili księży do ogłoszenia chłopom z ambony, że ziemianie szczególnie
troszczą się o ich los, że chłopi dostaną ziemię na własność itp. Na wieść o tym ka-
załem też ogłosić chłopom z ambony o rzeczywistym ich położeniu. Oto rezultat:
w wielu miejscach chłopi już odmawiają pracy dla panów, powołując się na ich
własne ogłoszenie. Dobrze im tak, łajdakom-ziemianom. Ale z drugiej strony trzeba
objaśnić i chłopów"28. Namiestnik był jak najdalszy od myśli o posłużeniu się
chłopami przeciw szlachcie. Co prawda sami chłopi nie bardzo zwracali się do rządu
o opiekę29. Wielopolski, pod naciskiem wydarzeń, doszedł do przekonania, że trzeba
naprzód spacyfikować wieś, a następnie zamienić pańszczyznę na czynsz, odgórnym
zarządzeniem. Na tym tle właśnie doszedł do porozumienia z Komitetem Oby-
watelskim, złożonym, jak wiadomo, z czołowych ludzi b. Towarzystwa Rolniczego.
Obiecał im szybkie uspokojenie wsi, a następnie reformę korzystną dla ich intere-
sów : liczył, że w .zamian uzyska ich poparcie dla swej polityki30. W ostatnim tygod-
niu kwietnia skierowane zostały na wieś nieco większe siły wojskowe. Posługując
się w jednych wypadkach chłostą, w innych perswazją i obietnicami osiągnięto
na razie tyle, że opór chłopski przestał się rozszerzać, a tu i ówdzie ustępował. Tym-
czasem Wielopolski, poparty przez namiestnika, opracował w pośpiechu swój
ukaz o okupie, przeforsował go wbrew opinii Gieczewicza i innych konserwa-
tywnych urzędników, a 16 maja uzyskał dlań sankcję cesarską31. Z dniem 1 paź-
dziernika chłopom przyznano prawo zamiany dniówek pańszczyzny na okup pie-
niężny, płatny z góry, w ratach kwartalnych, według określonej taksy. Pańszczyzna
27 S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 152-161. Nieco korespondencji urzędowej
ogłosili
K. i S. Śreniowscy, Materiały, s. 329-337. E. Halicz, Demokracja polska w powstaniu
styczniowym,
Wrocław 1961, s. 26. Raport naczelnika pow. wieluńskiego, 14 IV 1861, Ruch rewolucyjny,
s. 60.
Por. też R. Bender, Reforma czynszowa w ordynacji Zamoyskiej, Lublin 1969, s. 185 n.
28 M. Gorczakow do cara, 20 IV 1861, Korespondencja namiestników, s. 131.
29 F. Meyendorff do A. Gorczakowa, 25 IV 1861, mówi o delegacji 3 chłopów spod
Białej
przybyłych do namiestnika. Mieli podobno mówić: „Pan-króla i ziemia królewska, my
wszyscy
króla. Jeżeli pan nie da ziemi, pójdziemy do króla, który da ziemię". CGAOR, z. 573-i, vol.
1185,
k. 43. Por. Korespondencja namiestników, s. 143. LeczL. Gieczewicz w piśmie do W.
Dołgorukowa,
29 IV 1861, umie przytoczyć tylko dwa takie wypadki. Ibidem, s. 152.
30 R. Potocki do H. Wodzickiego, 16 IV 1861: „J'ai toujours pensć qu'aussi longtemps
que
nous serons les crćanciers de nos paysans d'une manierę ou d'une autre nous ne saurions
avancer
avec securite dans la voie de 1'independance. Lorsąue le proprietaire aura cćdó ses creances
au
gouvernement, alors il faudra voir; en attendant encensons [s] les paysans et acceptons les
reformes
que Ton nous of frira dans quelques semaines, meme de la main de Wielopolski. Ce sera
toujours
autant de gagne". B. Oss. rps 11759. Por. S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 163 n.
31 Pisma M. Gorczakowa, L. Gieczewicza i W. Płatonowa do Petersburga, 20 IV-16 V
1861,
Korespondencja namiestników, s. 127, 136, 152, 159, 166, 169, 173,176-180. S. Kieniewicz,
Sprawa
włościańska, s. 165-168.
161

miała więc ustać, chociaż dopiero po żniwach. W tej zasadniczej sprawie ruch chłopski
odniósł zwycięstwo.
Właściciele ziemscy, zaskoczeni odmową pańszczyzny, zachowywali się nie-
jednolicie. Niektórzy wzywali kozaków na pomoc, inni szli na ustępstwa i szukali
z wsią porozumienia32. Komitet Obywatelski, zdaniem Gorczakowa, godził się
na ustępstwa, jak długo znajdował się „pod strachem rzezi"; nabrał rezonu, gdy
chłopi zaczęli wracać do pracy. „Nie rozumieją — pisał namiestnik — że zło po-
wróci w najlepsze, jeśli się czegoś natychmiast nie zrobi dla uspokojenia chłopów"33.
Nawet ci właściciele, którzy unikali odwoływania się do rządu przeciw chłopom,
wiedzieli, że nie mogą marzyć o uzyskaniu poparcia chłopów przeciw rządowi.
Konsul austriacki Lederer, czyniąc porównanie między sytuacją Królestwa a Ga-
licją w 1846 r., dochodził do następującego wniosku: „Bezpośrednio ruch chłopski
jest wyłącznie agrarny, ale pośrednio ma bardzo ważne znaczenie polityczne, gdyż
pozbawia partię ruchu spodziewanego punktu oparcia i z góry czyni niemożliwym
ogólne powstanie przeciw rządowi"34.
Czerwoni z tej sytuacji zdawali sobie sprawę. Teraz dopiero, wiosną i latem
1861 r., biorą się oni do bezpośredniej akcji wśród chłopów. Formy i treść tej ro-
boty były różnorodne. Represje po 8 kwietnia „zmusiły wielką ilość najgorętszej
młodzieży do ucieczki z Warszawy i do rozpierzchnięcia się po całym kraju". Młodzi
ludzie ci „będąc oderwani od wszelkich zajęć i zagrożeni lada chwila aresztowaniem
— nie zastanawiali się nad tym co czynią, lecz z gorączkowym entuzjazmem po-
pychali kraj do powstania"35. Rozsyłaniem po wsiach rzemieślników warszawskich
zajmował się m. in. Marcin Borelowski36. Im to właśnie zlecano propagandę wśród
ludu, zaopatrując ich w stosowną literaturę: śpiewniki patriotyczne, ulotki i bro-
szury nawiązujące do wypadków warszawskich37. Odpusty i pielgrzymki dawały
też sposobność do agitacji patriotycznej. Na ogół nosiła ona charakter solidarystycz-
ny; objaśniała ruch narodowy jako dążność do zbratania stanów dla wspólnej wal-
ki z zaborcą. Jeśli obiecywała chłopom uwłaszczenie, zarazem zalecała zgodę z pa-
nami. W momencie zaostrzonego konfliktu o pańszczyznę te argumenty nie mogły
być skuteczne.
Równolegle do tej agitacji szła i inna, bardziej zakonspirowana: krążyły grupki lu-
dzi, którzy ukrywali się przed okiem władz, a nawiązywali kontakty z chłopami,
Prasa zakordonowa piętnowała ich jako prowokatorów w służbie rosyjskiej, lub
32 Przykłady tych różnych stanowisk w liście N. Żmichowskiej do B. Moraczewskiej, 24
IV
1861, Listy, t. II, s. 188 n.
33 M. Gorczakow do W. Dołgorukowa, 12 V 1861, CGAOR, z. 109-i, SA 2, vol 358, k.
40.
34 Raport z 1 V 1861, HHSA PA 38/129.
35 W. Milowicz, op. cit., s. 37. Autor twierdzi, że „parę tysięcy ludzi zdołało przez
więcej
jak rok cały ukryć się w kraju pod przybranymi nazwiskami".
36 A. Barowicz, Marcin Lelewel-Borelowski, Rzeszów 1913, s. 17.
37 Por. Cztery niedziele postu. Obrazek dramatyczny z wypadków r. 1861, stron 16,
rzecz pisana
dla ludu wiejskiego, z pozycji solidarystycznych, wiosną 1861. Egz. B. Jag. sygn. 224768, cz.
II,
nr 5. Nakład wynosić miał 10 tys. egz. „Dziennik Powszechny", nr 36/1862.
162

pruskiej, skądinąd jednak tropiły ich i władze carskie. Owi tzw. „leśni ludzie" na-
leżeli też do zbiegłych z Warszawy uczestników niedawnych manifestacji38. Nie
bardzo widać, kto poza Borelowskim organizował tę akcję: może ci sami młodzi
ludzie ze Szkoły Sztuk Pięknych, którzy trenowali manifestantów w ciągu marca
i stroili ich w konfederatki. Korzystać mogli w tym celu z pieniędzy składkowych.
Z natury rzeczy ukrycie ludzi było zasadniczym celem akcji, zaś agitacja wiejska —
celem wtórnym. Agitacja jednak była też brana pod uwagę, rzecz nasuwała się zresz-
tą sama przez się. „Leśni ludzie" musieli szukać kontaktów z chłopami, chociażby
dla zdobycia żywności. Większość ich operowała na Podlasiu, jednym z głównych
ognisk chłopskiego ruchu oporu. Było nieuniknione, że wypadnie im wobec kon-
fliktu: chłop — szlachcic zająć jakieś stanowisko. Niektóre źródła twierdzą, że
„leśni ludzie" opowiadali się po stronie chłopa. Świadczy o tym m. in. lęk, jaki
wzbudzali we dworach, tropienie ich przez wójtów dominialnych do spółki z żandar-
merią, szkalowanie ich w gazetach39. Jak wielki zasięg miała ta akcja, jak długo
trwała i jakie miała wyniki, co do tego źródła milczą. Nie widać, by kto nią kierował
centralnie, poza pierwszą inicjatywą z Warszawy; a i ukrywanie się po dąsach przesta-
ło być konieczne po paru miesiącach, gdy wypadki wiosenne poszły już trochę w nie-
pamięć. Nie da się też określić, czy i w jakiej mierze agitacja „leśnych ludzi" jednała
chłopów dla sprawy narodowej. Stwierdzamy co najwyżej, że główny teren ich
działalności — Podlasie, Białostockie — był również tym rejonem, w którym chłopi
okazać mieli stosunkowo największą gotowość do współdziałania z powstaniem
w 1863 r.
OPOZYCJA KLAS POSIADAJĄCYCH I WAHANIA CZERWONYCH
Masakra z 8 kwietnia zmuszała wszystkie obozy polityczne do zajęcia stanowiska
wpbec nowo wytworzonej sytuacji. Rząd starał się utwierdzić zdobytą przewagę,
przywracając zewnętrzny porządek. W Warszawie i na prowincji policja tępiła
zwłaszcza emblematy i stroje patriotyczne, nie mogąc tylko dać sobie rady z żałobą.
38 „Kilkudziesięciu niewiadomych ludzi zbiegłych z Warszawy w kwietniu 1861 r. tułali
się
po lasach napastując wsie i podróżnych, aż do czasu powstania" czytamy w tajnej gazetce
„Postęp"
wydawanej w Galicji w 1864 r. Prasa tajna, t. III, Wrocław 1970, s. 266. Por. aneks I.
39 Że władze carskie na swoją rękę werbowały ludzi do agitacji antyszlacheckiej wśród
chłopów,
to rzecz inna. W papierach konsula White'a (Londyn, Polish Research Center, 1.1, nr 36)
dochował
się „Protokół zeznań Adolfa Malinowskiego przez 2 wójtów gminy sporządzony i do sądu
pokoju
okręgu Żareckiego odesłany" (3 X 1861). Malinowski, lat 20, syn dzierżawcy, zeznał, że
14IX 1861
w Częstochowie został zwerbowany do służby szpiegowskiej przez gen. Wagnera. Zlecono
mu po-
szukiwanie ukrytej broni i tropienie organizacji tajnej; używano go też w konfrontacjach, w X
Pawilonie. Ubocznie zalecano mu wpływać na chłopów, „że się nie mają czego obawiać i
żeby się na
nic nie podpisywali" — tzn. żeby nie finalizowali układów o czynsze. Malinowskiego
przyjmowali
w Warszawie gen. Kryżanowski i Gerstenzweig — nie widać, by się im na co przydał. Do
oddania
się w ręce polskich władz sądowych nakłonił go własny ojciec. Żałosna ta historia świadczy o
nie-
wielkich możliwościach carskiej policji penetrowania środowiska polskiego. Por. „Czas" 12
X1861.
163

Zarazem rząd obstawał przy wprowadzeniu w życie reform przyobiecanych w końcu


marca; bawiący w Warszawie Płatonow opracowywał pod okiem namiestnika szcze-
gółowe projekty ukazów o Radzie Stanu i samorządzie lokalnym. Nowe instytucje
miały przywiązać do caratu polskie klasy posiadające; gdyby to się nie udało — argu-
mentował Płatonow — „pozostałoby już tylko ustanowienie w kraju rządu wojs-
kowego i zdecydowane oparcie się na chłopach i Żydach". Chłopów dałoby się
zjednać poprzez zamianę pańszczyzny na niewysoki czynsz, z prawem wykupu
gruntów; Żydom należałoby przyznać pełne równouprawnienie40. Przewidując
trudności wykorzenienia ruchu rewolucyjnego rząd stawiał sobie jako jedno z pil-
niejszych zadań reorganizację i rozbudowę służby policyjnej. Doraźnie usiłowano
zaradzić fermentowi wśród warszawskiej biedoty przez podjęcie robót publicznych,
obstalowano też dla wojska 1000 płaszczy i 2000 par butów u warszawskich rze-
mieślników. Przy robotach ziemnych znalazło pracę około 700 ludzi41, — była to
kropla w morzu, wobec zupełnej stagnacji przemysłu i rosnącego bezrobocia42.
Na zewnątrz, wobec Europy, carat asekurował się w sposób podwójny. Na
szczeblu lokalnym, w Warszawie zacieśniano porozumienie z sąsiadami: pruskim
i austriackim, umawiano się co do wymiany informacji o knowaniach polskich
rewolucjonistów43. W Paryżu wywarto nacisk na Napoleona III: w urzędowym Mo-
nitorze z 23 kwietnia ukazała się nota uzgodniona z ambasadorem Kisielowem.
Zawierała ona potępienie wypadków warszawskich i wyrazy sympatii dla Polski
z dobrą radą, aby Polacy zaufali liberalnemu cesarzowi44. Dyplomacja rosyjska
próbowała osiągnąć coś więcej, np. wydalenie z Francji Mierosławskiego. To już
się nie udało, Napoleon III nie myślał zrywać z Polakami całkowicie. Bądź co bądź,
porozumienie francusko-rosyjskie wyszło nienadwątlone z wydarzeń wiosennych
1861 r. Minister Gorczakow czuł się dość pewny siebie, by ucinać krótko rozmowy
z innymi ambasadorami. Bismarckowi oświadczył, że koncesje przyznawane Po-
lakom wejdą w życie, choćby się nie podobały w Berlinie45. Lordowi Napier sucho
odmówił prawa indagowania o okoliczności kwietniowej masakry warszawskiej46.
40 W. Płatonow do M. Gorczakowa, 18 IV 1861, Korespondencja namiestników, s. 129.
41 L. Gieczewicz do W. Dołgorukowa, 14, 20 IV 1961, ibidem, s. 122, 127, W.
Przyborowski,
H. II, s. 402. Krawcy skądinąd zarabiali nieźle na modzie patriotycznej. Por. AGAD,
rewindykaty
Kom. Śledczej akta krawca F. Baryckiego z ul. Miodowej: w końcu 1861 śledztwo
stwierdziło na
podstawie księgi sklepowej, że sprzedał 48 czamar, 12 żupanów, 12 rogatywek itd.
42 Kryzys finansowy i przemysłowy, a nawet objawy społecznego, pisze H. Potocki do
H.
Wodzickiego, 16 IV 1861, B. Oss. rps 11759. „La presąue suspension des affaires" — notuje
konsul
Segur 24 IV 1861. AE, Consulat Varsovie, Corr. commerciale, t. III, k. 261. Ibidem, k. 265,
pod 15
czerwca: żałoba narodowa odbije się na zbycie mód paryskich w Polsce. O zamykaniu
warsztatów,
zastoju budowlanym, zwalnianiu robotników itd. Liczne wzmianki w „Czasie", 25 IV, 23, 30
V
1861.
** E. Zechlin, Bismarck und die Grundlegung der deutschen Grossmacht, Stuttgart 1930, s.
425.
44 A. Zabłockij-Diesiatowskij, op. cit, t. III, s. 226 n. Charles-Roux, s. 320. K. Kaiser,
Napo-
leon Ul und der polniche Aufstand von 1863..., Berlin 1931, s. 17-20.
45 N. Rewunienkow, op. cit., s. 83-99, C. Friese, op. cit., s. 370»
** A. Gorczakow do M. Gorczakowa, 16 V 1861, Korespondencja namiestników, s. 178.
164

Lord Russell w Izbie Gmin oświadczył dwukrotnie, w marcu i w maju, że Anglia


w sprawie polskiej interweniować nie może i nie będzie47. Stało się więc zupełnie
jasne, że Polacy na pomoc gabinetów rachować nie mogą.
W zasadzie ta sytuacja powinna była wzmocnić wpływ Wielopolskiego w śro-
dowisku polskim. Spadało nań jednak odium świeżo przelanej krwi. Jan Kanty
Wołowski, zalecony przez margrabiego na dyrektora Komisji Sprawiedliwości,
podał się do dymisji już na czwarty dzień, i Wielopolski przejściowo objął i jego
stanowisko. Przy objęciu urzędu oświadczył podwładnym sadownikom: „Ocalony
w krwawym, niestety, starciu, teraz w nowe prawo uzbrojony porządek publiczny
w ręce wasze oddać przychodzę"48. Podejmując publicznie odpowiedzialność za
to, co zaszło, rzucał wyzwanie społeczeństwu. Przekonany był, że je pozyska pla-
nowanymi dalszymi reformami: szkolną, administracyjną, sądową, włościańską.
Lecz ich przygotowanie wymagało czasu, margrabia zaś musiał się liczyć nie tylko
z niechęcią rodaków, ale i przeciwdziałaniem biurokracji petersburskiej. Na tym
odcinku czekał go zwrot niepomyślny: 25 maja Michała Gorczakowa dotknęła
apopleksja, a w 5 dni potem 68-letni namiestnik rozstał się z tym światem. Przesi-
lenie rządowe miało przeciągnąć się dwa miesiące, stawiając trwałość systemu Wie-
lopolskiego pod znakiem zapytania.
„Wątpienia nie ma, że margrabia podjął się roli szalono-zuchwałej, ale kto na
szale stawia nie tylko życie, ale imię swe i sławę uczciwego człeka, nabywa prawo,
aby względem niego nie orzekano sądu, nim myśli swej w pierwszych czynach nie
urzeczywistni. — Tymczasem zaś koniecznie i koniecznie wypada wstrzymać się
z ostatecznym potępieniem człowieka, który w tej chwili jest przedmiotem najwście-
klejszych nienawiści, ale i wielkich nadziei"49. Tak pisał pod adresem Hotelu Lam-
bert Adam Potocki — i było to maksimum tego, co w danym momencie gotowi byli
uczynić konserwatyści polscy. Udzielenie Wielopolskiemu otwartego poparcia
przerastało ich możliwości.
W trzeciej dekadzie kwietnia namiestnik zapraszał na Zamek indywidualnie
niektórych działaczy ziemiańskich i zapoznawał ich z opracowanym projektem
ukazu o Radzie Stanu. Tomasz Potocki, Aleksander Ostrowski, gen. Jakub Lewiń-
ski i Franciszek Węgleński „weszli całkowicie w bieg sprawy, dyskutowali nad pro-
jektem z dobrą wiarą" i wysuwali tylko propozycje zmian szczegółowych. Zapro-
szony po nich wszystkich Andrzej Zamoyski oświadczył natomiast, że nie zamierza
brać udziału w nowych instytucjach, toteż nie chce się wypowiadać na ich temat
47 H. Wereszycki, Anglia a Polska w 1. 1860-1865, Lwów 1934, s. 22 n.
48 H. Lisicki, Aleksander Wielopolski, t. II, s. 87 n. W Krakowie opowiadano o
telegramie
Wielopolskiego do żony po 8 kwietnia: „La journee a ćte bonne, pas d'ćtat de siege, outre mes
autres fonctions on m'a donnć la justice". A. Gorayski do Hotelu Lambert, B. Czart, rps 5688,
s.
251 n.
49 A. Potocki do żony (bawiącej w Paryżu), Kraków 10 IV 1861. Toż samo w liście z 21
IV:
„Nie zmieniam zdania,' że choćby chwilowe zbliżenie się do niego Andrzeja byłoby jedynym
ra-
tunkiem". WAP K. Pot. D. 265.
165

i nie chce nawet słuchać lektury projektu50. Było to ostentacyjne odrzucenie przy-
jętej miesiąc temu taktyki: „brać i nie kwitować". Skutek jego decyzji był ten, że
klemensowczycy po kilku tygodniach dyskusji zdecydowali się poprzeć zaprowadzane
rady miejskie, powiatowe i gubernialne, ale odmówić wejścia do Rady Stanu.
Na stanowisku opozycyjnym pozostało także duchowieństwo. W swej dąż-
ności do przywrócenia zewnętrznych oznak porządku rząd wypowiedział wojnę
hymnom patriotycznym, śpiewanym po kościołach. Ks. Mikoszewski ma chyba
rację twierdząc, że „gdyby rząd obojętnym okiem patrzał na modlących się po
kościołach, których większość była nie wierzących, wszystko by się skończyło na
niczym"51. Z chwilą jednak gdy czerwoni przywódcy, a z nimi i ogół ludności,
zorientowali się, że we wnętrzu świątyni można otwarcie przeciwstawiać się rządowi,
owe hymny i nabożeństwa stały się jednym z głównych narzędzi patriotycznej agi-
tacji. Wielopolski 20 kwietnia ogłosił zakaz śpiewów kościelnych „nieupoważnio-
nych przez władzę duchowną", równocześnie wezwał biskupów, aby powściągnęli
księży od kazań antyrządowych. Biskupi jednak ociągali się nie chcąc narażać się opi-
nii publicznej, a pamiętając też Wielopolskiemu jego ostre wystąpienie z 2 kwietnia*
Śpiewy trwały dalej; tajni agenci wypatrywali w czasie nabożeństw bardziej gorli-
wych śpiewaków, aby móc ich aresztować przy wyjściu, co dawało powód do bójek
i zbiegowisk. Trafiało się, że wierni pobili w kościele tajniaka prawdziwego lub rze-
komego52. Zniecierpliwiony postawą kleru namiestnik kategorycznie zażądał od
biskupa sufragana Dekerta wydania listu pasterskiego, zakazującego śpiewów nie
objętych rytuałem. Arcybiskup Fijałkowski zwołał naradę przedstawicieli kleru
warszawskiego i zadał mu dwa pytania: jaki charakter noszą inkryminowane śpie-
wy oraz czy można spodziewać się, że zakaz śpiewów, wydany przez zwierzchność
kościelną, poskutkuje. Naturalnie odpowiedziano mu, że śpiewy, o które idzie,
nie mają nic przeciwnego religii oraz że zakazu ich nikt nie posłucha: „Lud straci
zaufanie do kapłanów, naukami ich wzgardzi i może zaniedbać wykonywanie obo-
wiązków religijnych i przystępowania do sakramentów Św. z wielką szkodą religii
i dusz swoich". Arcybiskup na skutek tego odpisał Wielopolskiemu 22 maja, że
zakazu śpiewów ogłosić nie może. Podobnie postąpili też inni biskupi53.
„Ten piekielny kler katolicki doprowadzi mnie do potępienia" — żalił się na-
miestnik Gorczakow 25 maja54. Nagła śmierć spotkała go w kilka dni potem. Zaraz
też ks. Mikoszewski u św. Aleksandra rozsnuł w kazaniu „obraz strasznej śmierci
50 S. Kieniewicz, Między ugodą, s. 154-159.
51 K. Mikoszewski, „Pamiętniki moje", s. 51.
52 „Szpiegi już zaczęli robić krzyże na plecach śpiewających, żeby ich aresztować za
wyjściem
z kościoła" — pisze z Warszawy 9 V 1861 na prowincję ktoś podpisany „Maria". CGAOR, z.
945-i,
inw. 1, vol. 102, Por. W. Daniłowski, Notatki, s. 69.
53 Por. List biskupa Szymańskiego do Wielopolskiego, 2 III 1861, H. Lisicki, Aleksander
Wie-
lopolski, t. II, s. 189. W. Przyborowski, H. II, s. 426-431.
i4" List do A. Gorczakowa, Korespondencja namiestników, s. 192. Ibidem, s. 135, 175,
184,
wcześniejsze listy do tegoż z 20 IV, 12 i 17 V 1861 r.
166

tyranów maczających swe ręce w krwi niewinnej"55. Następca Gorczakowa gen.


Suchozanet zarządził aresztowanie kilku kaznodziei — relegowano ich, w porozu-
mieniu z władzą duchowną, do klasztorów prowincjonalnych56. Kazania w związku
z tym stały się bardziej zawoalowane, lecz niedozwolone śpiewy bynajmniej nie
ustały.
O stosunku inteligencji mieszczańskiej do rządu wnosić można z listów Źmi-
chowskiej. Pod pierwszym wrażeniem walki z 8 kwietnia na Placu Zamkowym pi-
sała w egzaltacji: „Ach, kto zmarnował taką chwilę zapału bez jednej szansy
wygranej, niech mu sumienie ciągle o tym świadczy. Co byśmy mogli zrobić z bronią
w ręku, z jakąś nadzieją zwycięstwa, choćby z planem najrozpaczliwszym, ale
zawsze z planem. -- Och, gdyby trochę broni i trochę porozumienia z innymi
prowincjami, ale na demonstracjach czas się zmarnował!"57
Demonstracje organizowali właśnie najbliżsi przyjaciele Żmichowskiej. Tym
bardziej teraz, nazajutrz po masakrze, starali się miarkować rozjątrzenie, jakie
ogarnęło warszawską biedotę58. Skądinąd nie mogli się kwapić do współpracy
z rządem. Tymczasem Rada Municypalna, mutacja legalna rozwiązanej Delegacji,
wystąpiła do rządu z listą postulatów: aby mogła odbywać jawne posiedzenia,
zgłaszać samodzielne wnioski, odwoływać się do Rady Administracyjnej. Żądała
też przywrócenia przymiotnika: „miasto stołeczne Warszawa", usuniętego za
czasów Paskiewicza. Gdy namiestnik odroczył decyzję w tej sprawie do czasu opra-
cowania w Petersburgu zasad samorządu miejskiego, członkowie Rady poprosili
2 maja o zwolnienie ze swych obowiązków59. W ten sposób znikł w Warszawie
ostatni ślad reprezentacji społecznej.
To jeszcze nie oznaczało, by inteligencja millenerska, a tym bardziej wielka bur-
żuazja, odniosła się całkowicie negatywnie do koncesji marcowych. „Nasi obywa-
tele — pisała Żmichowska — postanowili -- chwycić się tych pseudo-koncesji,
by z nich wszystko co się da, wycisnąć"60. Kronenberg i Rożen, zaproszeni na Zamek
do udziału w dyskusji nad urządzeniem rad miejskich, nie uchylili się i uczestniczyli
w naradzie61. Działacze millenerscy na „prywatne" życzenie Wielopolskiego zbierali
już „po całej Polsce" wiadomości o pedagogach, których by można ściągnąć do
Warszawy na profesorów uniwersyteckich i gimnazjalnych, w następstwie reformy
55 K. Mikoszewski, „Pamiętniki moje", s. 83: „Kazanie to, chociaż osnute na dziejach
Koś-
cioła, przecież niepodobna w nim było nie dostrzec pewnych aluzji do wypadków
współczesnych".
Mikoszewskiemu groziło wydalenie z Warszawy, ale wybronił go proboszcz-lojalista.
56 M. Suchozanet do cara, 19 VI1861, Korespondencja namiestników, s. 208. W.
Przyborowski,
H. II, s. 435.
57 N. Żmichowska do B. Moraczewskiej, 12 IV 1861, Listy, t. II, s. 186.
58 O. Awejde, op. cit., s. 320; Chałubiński z kilku akademikami nazajutrz po 8 kwietnia
uspakajał „tłum rzeżników i bezrobotnych", którzy domagali się natychmiastowego odwetu.
59 Korespondencja w tej sprawie, AGAD, KSW, vol. 5788. M. Gorczakow do cara, 10IV
1861,
Korespondencja namiestników, s. 111.
60 N. Żmichowska do B. Moraczewskiej, 25 IV 1861, Listy, t. II, s. 190.
61 W. Płatonow do cara, 12 V 1861, Korespondencja namiestników, s. 175.
167

wychowania publicznego. Żmichowska dostrzegała jeszcze jedną korzyść zapowie-


dzianych wyborów samorządowych: że mianowicie „ta cała krzątanina około wy-
borów zastąpi wszelkie, dziś uniepodobnione manifestacje. — Gdyby powstanie
mogło jutro wybuchnąć, ha to piękniej byłoby wszystko razem odrzucić, lecz kiedy
nadzieja powstania zdaje się od roku do roku usuwać, — trzeba wszelkimi sposoba-
mi dla jednych zapału lufty pewne otworzyć, dla drugich chłodnego temperamentu
paliwa ciągle dostarczać"62.
Sądzili więc millenerzy, że ich zadaniem jest zagrzewanie patriotyzmu klas po-
siadających, a studzenie niecierpliwości mas ludowych. Aby jednak zarobić sobie
na kredyt zaufania i w masach, i w elicie, aby skutecznie przewodniczyć całemu
narodowi, musieli millenerzy dawać konserwatystom dowody „umiarkowania
i rozsądku", a równocześnie nie utracić w masach reputacji patriotyzmu. Gra była
trudna i wymagała podziału ról w samym środowisku millenerskim.
Wytknięcia programu działania dla szerszych mas ludności podjął się ruchliwy
dziennikarz, sybirak, Agaton Giller. On sam twierdzi, że poruczyli mu napisanie
odezwy „ludzie doświadczeńsi", których doszukiwać się można jedynie wśród mille-
nerów63. Twierdził też, że odezwa miała zapobiec przedwczesnemu wybuchowi
powstania, do którego parła konspiracja, szeroko już rozgałęziona w całym mieście.
Twierdzenie to rozmija się z faktami. W miesiąc po 8 kwietnia, jak zobaczymy niżej,
kółka konspiracyjne dopiero zaczynały wiązać się w Warszawie, nie miały też ani
sił, ani zamiaru zaczynać walki. Raczej więc można przyjąć, że gillerowska odezwa
miała wytknąć kierunek działania ruchowi będącemu dopiero w zaczątku.
Nosiła ona tytuł: Posłanie do wszystkich Poldków na ziemi polskiej oraz podpis:
„Mieszkańcy Warszawy". Nie była datowana; powstała, zdaje się, przed końcem
kwietnia. Drukiem i rozsyłką zajmował się Borelowski; według Gillera odbito w kilku
edycjach 100 tys. egzemplarzy — wielkość mało prawdopodobna. Bezpośrednio po
ukazaniu się odezwa nie zwróciła na siebie uwagi ani prasy zakordonowej, ani władz
carskich, ani obserwatorów zagranicznych64'.
„Siłą moralną - - walczyć musimy i powinniśmy, dopóki sami z sobą nie urzą-
dzimy się i przez usiłowanie ciche i wytrwałe nie wyrobimy potęgi materialnej".
To była myśl przewodnia. „Nadejdzie czas zbrojnego wystąpienia i wtedy - - mocni
i zgodni, a pewni zwycięstwa, wystąpimy". Tymczasem zaś należy przezwyciężać
wewnętrzne niesnaski: godzić szlachtę z chłopami, pozyskiwać Żydów, zbliżać
do siebie wszystkie trzy zabory, zbierać fundusze na cele narodowe, trwać w ża-
łobie — słowem: „nic od rządu spodziewać się, niczego nie oczekiwać, ze wszystkie-
go korzystać i załatwiać potrzeby kraju wspólnymi i zgodnymi siłami, a nauczymy
się wszyscy, gdy czas przyjdzie, stać na polu bitwy i zwyciężyć orężem". Autorzy
62 Cyt. list z 25 IV 1861, Listy, t. II, s. 190 n.
63 A. Giller, Historia, t. I, s. 18. Tekst ibidem, t. II, s. 384 n. Tenże, Manifestacje, s. 78 n.
Egzemplarz druku, 2 strony folio, B. Jag. sygn. 224768, cz. II nr 4.
64 Tom urzędowych doniesień: Ruch rewolucyjny, s. 153, zawiera jedną tylko
wiadomość,
z początku lipca 1861, o pojawieniu się odezwy w Lublinie.
168

odezwy stawiali więc powstanie jako cel odległy i nie mówili o przygotowaniach
do powstania. Odrzucali ugodę z zaborcą, ale na dzisiaj zamykali się w granicach
pracy organicznej. Nie wykluczali także „korzystania" z koncesji rządowych. Na
opinię publiczną działała odezwa silniej hasłem nieprzejednania wobec zaborcy,
aniżeli radami cierpliwości i wyczekiwania. Odezwa ta dała początek wyodrębnieniu
się grupki sybiraków spod wpływu millenerskiego65.
O wiele trudniej odtworzyć na tym etapie działalność czerwonych. Masakra,
aresztowania, ucieczki przed represjami przerzedziły w Warszawie najgorętszą ka-
drę; tym trudniej było pozbierać się spiskowcom, którzy, jak wiemy, już od wydarzeń
lutowych pozbawieni byli kierownictwa. Zjawiskiem nowym było wyodrębnienie
się spod wpływu Majewskiego ruchliwszych elementów Akademii Medycznej.
Daniłowski, Janczewski, Unszlicht z grupą kolegów latem 1861 r.66 utworzą własny,
tajny Komitet Akademicki, z ambicją rozbudowania szerszej organizacji spiskowej.
Niezależnie od nich kontynuuje agitację Szkoła Sztuk Pięknych i inne elementy
dawnych kół Jankowskiego. Poza nimi jednak wyczuwamy działanie innych ludzi.
Dwaj spośród nich grać będą dużą rolę w następnych miesiącach. Jeden to Apollo
Korzeniowski, literat przybyły z Żytomierza; na zewnątrz zabiegał on o założenie
w Warszawie nowego czasopisma; w istocie konspirował67. Drugi to Ignacy Chmie-
leński, syn podupadłego ziemianina z Podlasia, czas jakiś student w Kijowie, od
wypadków lutowych bawiący w Warszawie68. I Korzeniowski, i Chmieleński mieli,
jak można sądzić, kontakty ze Związkiem Trojnickim, działali jednak w Warszawie,
każdy na własną rękę.
Kwestią niewyjaśnioną pozostaje istnienie i ewentualny skład jakiegoś komitetu,
który by kierował „ruchem" w Warszawie, jeśli nie na prowincji, w ciągu lata 1861 r.
Daniłowski, autor niezbyt dokładny, opowiada o jakimś „kole cywilnym", tzn.
niezależnym od akademików i nazywa je głową „stronnictwa rewolucyjnego"69.
Awejde, którego wtedy nie było w Warszawie, wspomina „koło po Jankowskim,
dziś Karola Majewskiego, właściwie manifestacyjno-rewolucyjne. Jeszcze nie spieek,
65 Władysław Mickiewicz, który bawił w Warszawie od czerwca do października 1861,
widywał
często GiUera, który wprowadzał go na zebrania swego „komitetu", „gdzie nie mówiono o
tym, jakie
ustępstwo zdobyć od Rosjan, ale jak ich z kraju wypędzić". W. Mickiewicz, Pamiętniki, t. II,
War-
szawa 1927, s. 91, 99.
66 Różne świadectwa wskazują daty od czerwca do września 1861. Zeznania Śledcze, s.
15
(Z. Janczewski). Zbiór zeznań, s. 128 (Z. Janczewski). W. Daniłowski, Notatki, s. 56.
67 Wiersz Korzeniowskiego wpisany na pamiątkę K. Wóycickiemu, Warszawa 6 VI
1861.
Muz. Nar. Kraków, rps 506/2. O jego planach literackich E. Korzeniowska do A.
Pietkiewicza,
27 VII 1861, Ruch społeczno-polityczny na Ukrainie, s. 140. R. Taborski, Apollo
Korzeniowski,
Warszawa 1957, A. Korzeniowski do K. Szajnochy, 9 VIII 1861, Korespondencja K.
Szajnochy,
t. II, Wrocław 1959, s. 303.
68 T. Burzyński, op. cit., s. 146. Bliska mu S. Wilska, twierdzi, że przed Wielkanocą
wyjechał
on z Warszawy na Litwę „w celu propagandy politycznej, a głównie uświadamiania i
uwłaszczenia
włościan". Powrócił do Warszawy w końcu kwietnia.
69 Zeznania śledcze, s. 97.
169

a koło tylko"70. Do roli Majewskiego w tym kole wrócimy za chwilę; za słuszne


uznać trzeba spostrzeżenie, że koło, o które nam idzie, było jednym z kilku,
czy też z wielu. W swoich „zapiskach" Awejde wymienia jego skład, trochę
na chybił trafił: Korzeniowski, Wolski, Marczewski71. Janczewski mówi: Korze-
niowski, Wolski, Godlewski i inni72. U Daniłowskiego figurują: Królikowski,
Marczewski, Maciejowski i inni73. Nie dojdziemy już chyba, która z tych wersji
jest najbliższa prawdy; w sumie okrćślają one grupę „najczynniejszych, najbardziej
wykształconych i doświadczonych osób swojej partii"74, wśród których Korze-
niowski wybija się na miejsce czołowe.
Z tego źródła zapewne wyszła obszerna „Instrukcja dla wychowanków uniwersy-
tetów, akademii, wyższych zakładów naukowych i gimnazjów", datowana 12 VI
1861 r. Zawierała ona pouczenia, jak młodzież winna się przygotować do zbliża-
jącej się walki zbrojnej o niepodległość; twierdziła, że „w kraju są ludzie, którzy
wezwą naród, gdy będzie pora zaczynać"75. Nie wiadomo, jak szeroko była kolporto-
wana ta odezwa; czy w ciągu lata pojawiły się jeszcze inne. Fakt, że nie dochowały
się do naszych czasów, w przeciwieństwie do licznych ulotek millenerskiego odcienia,
zmusza nas do przypuszczenia, że ów hipotetyczny czerwony ośrodek był w owym
czasie stosunkowo wątły i szerokiej aktywności nie przejawiał.
Pozostaje do wyjaśnienia kwestia, czy i jaką rolę grał w tym kontekście Ma-
jewski. Oddajmy głos Awejdemu: „Majewski w ciągu kilku miesięcy stał się po-
tęgą; były chwile, że był panem stanowiska i mógł (on tylko jeden mógł) stworzyć
bardzo silne stronnictwo rewolucyjne w Polsce"76.
Ówczesne wpływy i stosunki Majewskiego były niezaprzeczenie rozległe: stał
na czele Akademii Medycznej, uchodził za pośrednika między Mierosławskim a kra-
jem, był prawą ręką Jurgensa, rozszerzył też znajomości w kołach miejskich, pra-
cując w „Komitecie Wsparciowo-Pomnikowym", który dysponował znacznymi
sumami ze składek na pogrzeb pięciu poległych. Obracał się też, jeszcze przed
8 kwietnia, wśród bawiących w Warszawie korespondentów Towarzystwa Rolni-
70 Ibidem, s. 133.
71 O. Awejde, op. cit, s. 376. W Zeznaniach śleczych, s. 135, Awejde wymienia
Korzeniowskiego,
Wolskiego i „jeszcze kogoś".
72 „Zarys powstania".
73 Zeznania śledcze, s. 97, E. Maliszewski, Organizacja powstania styczniowego,
Warszawa 1925,
s. 13, twierdzi, że „tymczasowy komitet zwany organizacją miejską" składał się latem 1861 r.
z Go-
dlewskiego, Dehnela, J. Frankowskiego, Wereszczyńskiego i Majewskiego. Kombinacja ta
powta-
rza fałszywą, jak zobaczymy niżej, wersję K. Majewskiego (Zeznania śledcze, s. 223)
odnoszącą
się nb. do późniejszego Kom. Miejskiego. W raporcie gen. Rozwadowskiego z 18 V 1864,
opartym
na zeznaniach L. Huberta, B. PAN, rps 2329, cz. I, k. 3, figurują jako główni agitatorzy:
Korze-
niowski, Wolski, Brzozowski, Godlewski, Narzymski i Jeske.
74 O. Awejde, op. cit., s. 376. Por. F. Ramotowska, Warszawskie komitety, s. 217 n.
75 Odpis instrukcji znalazła policja kijowska u przybyłego z Warszawy ucznia Szkoły
Sztuk
Pięknych K. Matuszewskiego. Streszczenie: I. Bielawska, A. I. Giercen ipolskoje nacjonalno-
oswo-
boditielnoje dwiżenije, Moskwa 1954, s. 54.
76 Zeznania śledcze, s. 134. Podobnie Zeznania i zapiski, s. 360-363.
170

\
czego, ze środowiska zwanego potocznie „młodą szlachtą". Rozmawiał z nimi o po-
trzebie organizacji ogólnokrajowej, opartej na dawnych kadrach „mężów zaufania"
Towarzystwa, lecz niezależnej od „pana Andrzeja" i jego konserwatywnych doradców,
a powiązanej z żywiołami miejskimi77. Kontaktował się wreszcie Majewski z kołami
czerwonymi, chociaż nie twierdzi, aby im przewodził; w zeznaniu swym podkreśla,
że był chory „przez cały czerwiec 1861", a potem w lipcu „zajęty egzaminami".
Lato spędził w Busku u wód, po powrocie zaś do Warszawy chorował znowu przez
wrzesień i październik78. To mu nie przeszkadzało kierować nadal rzekomym trium-
wiratem, w którym obok Jurgensa, a zamiast Gołemberskiego, figurował teraz
Józef Grabowski. Jurgensowi i Korzeniowskiemu podsuwać miał notatki „z myślami
i uwagami" do różnych odezw. Twierdzi następnie, że starał się mitygować „szalone,
anarchiczne zapędy takich Ignacych Chmieleńskich itp." Strasząc zaś „ultrabia-
łych i obojętnych" czerwonym niebezpieczeństwem chciał ich skłonić do „wytwo-
rzenia porządnej krajowej organizacji". Odezwa litografowana z lata 1861 r., po-
dobno jego autorstwa, głosiła, że na razie organizacja winna się rozbudowywać
oddolnie, w drobnych kółkach najluźniej tylko powiązanych ze sobą. Jako program
działania odezwa wskazywała: załatwienie kwestii włościańskiej, utrwalenie jedności
narodowej, „mądre wyzyskiwanie koncesji moskiewskich do czasu chwili wybuchu"
oraz zbieranie składek79. Wskazania te odpowiadały tendencji Jurgensa i Gillera:
podtrzymywały nastrój patriotyczny różnych grup społecznych, opóźniając zarazem
bezpośrednie przygotowania powstańcze.
Na tym tle musiały się popsuć stosunki Majewskiego z Mierosławskim. Czerwony
generał przystępował właśnie do organizowania w Genui polskiej szkoły wojennej
i bardziej niż kiedykolwiek zależało mu na wydobyciu z kraju poważnych fundu-
szów. Raz jeszcze więc uzyskał od Garibaldiego pismo odręczne z hasłem: „Po-
wiedz swoim rodakom to, co mówię Włochom: Potrzeba sum niezbędnych na
milion karabinów"80. Litografowana odbitkę tego pisma rozsyłał po kraju z objaś-
nieniem, „że wszelkie bez wyjątku podatki na przygotowania legionowe mają być
wprost i niezwłocznie odsyłane do kasy centralnej w Paryżu będącej pod zarządem
Jana Kurzyny, a odpowiedzialnością gen. Mierosławskiego"81. Koncepcje szkoły
11 Zeznania śledcze (K. Majewski), s. 216, wymieniają w tym kontekście W. Trepkę, J. i
Z-
Siemieńskich i J. Kołaczkowskiego. Też 3 nazwiska wraz z Majewskim wypływają u W.
Przybo-
rowskiego, H. n, s. 410, jako założyciele „konfederacji" zawiązanej rzekomo w Żytnie koło
Często-
chowy, w końcu maja 1861. Informacja ta-nie przeczy zeznaniu Majewskiego, który zresztą
należał
do informatorów Przyborowskiego.
78 Zeznania śledcze, s. 211-217. „Na czas mojej nieobecności w triumwiracie zostawiłem
Apolla Korzeniowskiego".
79 W. Rudzka, Karol Majewski, s. 56-63, 160-164. Por. aluzję F. Dobrowolskiego,
„Dziennik
Poznański" 1868, nr 214, że Gołemberski „w początkach manifestacji przez fortel nie
arcydowcipny
zniszczył prasę, a raczej czcionki, na których Frankowscy i inni Strażnicę i inne pisma
przedpowstań-
cze wydawali".
80 J. Garibaldi do L. Mierosławskiego, 1 V 1861, Korespondencja Garibaldiego, s. 91.
81 Egzemplarz okólnika z 15 VI 1861, BPP, rps 490, s. 1227-1230.
171

wojskowej (czy też legionu polskiego) na obczyźnie zaczynały mieć teraz realną
podstawę, wobec rosnącej emigracji politycznej młodzieży. Ale w kraju nie było
zrozumienia dla legionów82. Była owszem gotowość do składek na emigracyjne
cele. „Młoda szlachta" godziła się subwencjonować Mierosławskiego — ponieważ
liczyła, że tą drogą asekuruje się przed skłonnościami generała do rewolucji spo-
łecznej. I w samej rzeczy względy finansowe uzależniały Mierosławskiego od klas
posiadających. W zamian „za obietnicę przesyłania funduszów na ręce Kurzyny"
Mierosławski zgodził się na współpracę Majewskiego z „żywiołami umiarkowany-
mi"83. Jakieś pieniądze Majewski przekazał do Paryża przez Ignacego Maciejow-
skiego84 — ile, nie wiadomo. Sam Mierosławski przyznawał, że „zamiast zaręczo-
nych w marcu 1861 r. milionów" wpłynęło do jego kasy „184 tys. i coś franków"85.
Domagał się więc spotkania z Majewskim i innymi przedstawicielami kraju, propo-
nował termin sierpniowy we Frankfurcie nad Menem. Majewski wymówił się jednak:
ostatecznie w sierpniu, czy wrześniu 186186 w Homburgu (w Hesji) Kurzyna zastał
trzech tylko ludzi z grupy „młodej szlachty" oraz osobnego wysłannika Majewskiego,
którym był Klemens Szaniawski. Do porozumienia nie doszło. Kołaczkowski,
Siemieński, Trepka oświadczyli, że rozkazów Mierosławskiego słuchać nie będą,
Kurzyna zaś wyjechał rozżalony na Majewskiego, który „taką szlachtę" dobrał
sobie na sojuszników. Do Majewskiego wysłał zaraz list, który sam nazwał „gru-
biańskim", wymawiał mu nieszczerość i konspirowanie swoich stosunków war-
szawskich. „Nie mogę sobie darować — pisał — jak daliśmy się oszukać i w pole
wyprowadzić nie egzystującej nawet szlacheckiej organizacji"87. W następstwie
Mierosławski rozpowiadał, że ziemiańscy wysłannicy przegrali na ruletce w Hom-
burgu „cały legionowy podatek Królestwa Kongresowego", w wysokości 400 tys.
franków88.
W ten sposób po dwóch latach zerwał się nienaturalny związek „czerwonego
generała" z pseudoczerwonym konspiratorem warszawskim. Majewskiemu udało
się przeszkodzić rozkrzewieniu organizacji mierosławczykowskiej w kraju. Zarazem
jednak opóźnił o wiele miesięcy usamodzielnienie się obozu czerwonych89.
82 Por. list L. Mierosławskiego do J. Wysockiego, 10 V 1861, cyt. A. Szelągowski, op.
cit.,
t. III, s. 343 n.
83 W. Rudzka, Karol Majewski, s. 62, na podstawie listu Majewskiego do
Mierosławskiego,
6 VII 1861.
8* Zeznania śledcze, s. 215. W. Rudzka, Karol Majewski, s. 65, twierdzi, że było tego
„kilka
tys. rubli".
85 „Głos Wolny" 20 IV 1869. Sumy odebrane z kraju przez Mierosławskiego próbuje
podsu-
mować S. Falkowicz, op. cit., s. 190.
96 Datę sierpniową podaje Majewski, Zeznania śledcze, s. 217. O. Awejde miał o
zjeździe
szczegóły od Kurzyny, który w powrotnej drodze zatrzymał się w Heidelbergu. Por. W. Przy
bo-
rowski, H. III, Kraków 1894, s. 270-272.
87 W. Rudzka, Karol Majewski, s. 67, na podstawie listu Kurzyny do Majewskiego, 29IX
1861.
88 Pamiętnik L. Mierosławskiego, s. 14. „Głos Wolny" 20 IV 1869.
89 Janczewski opowiada (Zbiór zeznań, s. 128), że 27 VII 1861 zawiązał się zjednoczony
Ko-
mitet Akademicki z udziałem Akademii, Szkoły Sztuk Pięknych oraz delegatów młodzieży z
Pe-
172

RUCH NARODOWY POZA KRÓLESTWEM


„Organizacji centralnej, łączącej młodzież warszawską ze szlachtą prowincjo-
nalną, dotąd nie udało się stworzyć. W Warszawie ze sto kółek, ale każde samoistne,
więc bezsilne. Brak organizacji odczuwa się na każdym kroku". Tak podsumowywał
sytuację Stanisław Krzemiński, 13 VIII 1861 r.90 W większej jeszcze mierze powie-
dzieć można to samo o prowincji. Dwory i dworki, miasta i miasteczka nastrojone
były wszędzie na tę samą patriotyczną nutę, której zewnętrznym wyrazem była
żałoba kobiet i śpiew Boże coś Polskę. Nigdzie jednak przed końcem lata nie dostrze-
gamy organizacyjnych powiązań z Warszawą91. Co najwyżej możemy się domyślać,
że manifestacje określonego typu, inicjowane w stolicy, podchwytywane były w in-
nych miastach przez grupki młodych organizatorów. Tak np. organizacja piotrkowska
wyłoniła się z komitetu zawiązanego ad hoc, dla urządzenia obchodu rocznicy Unii
Lubelskiej, w dniu 12 sierpnia92. Inicjatywy były więc oddolne, a stosunki z War-
szawą zapewne ograniczały się do odbierania ulotek i broszur, przesyłanych na
wskazane adresy93.
Wyjątkowo wcześnie i mocno zorganizowało się Białostockie, dzięki znanemu
nam Bronisławowi Szwarcemu. Kółko swe zawiązał już w marcu, bezpośrednio po
pogrzebie 5 ofiar, oparł je zaś na inżynierach, przedsiębiorcach i służbie ruchu budu-
jącej się Kolei Petersburskiej. Było wśród nich wielu przybyłych z Francji synów
emigrantów, ludzi nastrojonych radykalnie, którzy odznaczą się potem w powstaniu.
Promieniując z Białegostoku organizacja Szwarcego objęła w Królestwie powiaty:
łomżyński i augustowski, a zarazem też większą część guberni grodzieńskiej. Kur-
sujące po trasie pociągi tymczasowe ułatwiały komunikację z Warszawą, Wilnem
i Petersburgiem. 8 kwietnia, na wieść o strzelaninie w Warszawie, Leopold Plu-
ciński, urzędnik ruchu w Białymstoku, szykował już pociąg, ażeby dowieźć na
Pragę zbrojnych ochotników — tymczasem jednak odebrano wieść, że „już po
wszystkim"94. Do organizacji należeli też urzędnicy, rzemieślnicy oraz dzierżawcy
tersburga, Moskwy i Kijowa. Komitet ten został rozbity przez Majewskiego po jego powrocie
z wakacji. W. Daniłowski, op. cit., s. 57 mówi, że Komitet Akademicki prowadził w tymże
czasie
rokowania o połączenie się ze Szkołą Sztuk Pięknych, ale bez wyników. Być może są to 2
różne
wersje tego samego zdarzenia, zgodne tylko w stwierdzeniu, że do porozumienia nie doszło.
90 List do J. Kurzyny, wyciąg w Tekach Górskiego, Archiwum PAN, Por. K. Górski, op.
cit., s. 27.
91 J. Tomczyk, Organizacja cywilno-wojskowa powstania styczniowego w Lubelskiem i
na Podla-
siu, „Rocznik Lubelski" VI (1967), s. 8, datuje „zalążki konspiracji" w tym terenie „pod
koniec
lata 1861 r." nie przytaczając wiarogodnych szczegółów.
92 Z. Chądzyński, Wspomnienia powstańca z lat 1861-1863, Warszawa 1963, s. 37-42.
93 „Z Warszawy same tylko nas dochodzą zachęty, żadne zaś rozporządzenia"—pisał B.
Szwar-
ce do L. Mierosławskiego, Białystok 24 IX 1861. M. Złotorzycka, Bronisław Szwarce o
sytuacji
okręgu białostockiego w 1861 r., „Przegląd Historyczny" 1954, s. 762.
94 B. Szwarce, Założenie Komitetu Centralnego, s. 443. Z. Kosztyła, Z dziejów
powstania stycz-
niowego na Białostocczyźnie, Białystok 1963, s. 9-14.
173

i oficjaliści z okolicznych majątków. Zajmowano się urządzaniem manifestacji,


gromadzeniem broni, agitacją i propagandą wśród chłopów.
Poprzez Grodno organizacja Szwarcego kontaktowała się z konspiracją litewską.
W Grodnie kółko spiskowe zawiązał Konstanty Kalinowski — też, jak się zdaje,
w marcu 1861 r. Głównym jego współpracownikiem był Walery Wróblewski,
inspektor szkoły leśnej w Sokółce. Obaj do niedawna studiowali w Petersburgu,
gdzie mieli bliskie stosunki z Sierakowskim. Na miejscu zaś działali w porozumieniu
z Wilnem, gdzie z ramienia Sierakowskiego czynny był Ludwik Zwierzdowski, a
wraz z nim Jan Koziełł i Edmund Weryho, niedawni petersburscy abiturienci95.
W sierpniu 1861 r. Władysław Kossowski jechał z Petersburga przez Wilno
i Warszawę do Wiednia, Heidelberga i Paryża, wiózł m. in. pismo Zwierzdowskiego
do Guttrego96. Dostrzegamy tu rolę Wilna, jako ogniwa w łańcuchu stosunków
zawiązywanych z Petersburga z różnymi ośrodkami ruchu97.
Stałym zapleczem kadrowym dla litewskich czerwonych pozostawały „ogóły"
polskie na uniwersytetach w Petersburgu i Moskwie. W lepiej nam znanym „ogóle"
moskiewskim na wiosnę 1861 r. zapadła decyzja o rozjechaniu się do domu, dla
wzięcia udziału w demonstracjach. Udział studentów był szczególnie liczny w mie-
siącach .wakacyjnych. Jesienią tegoż roku „ogół" moskiewski przechodzi reorga-
nizację, powstaje 10 gmin, tym razem na zasadzie terytorialnej, z głębiej zakonspi-
rowaną grupą kierowniczą, z celami niedwuznacznie powstańczymi. „Ogół" liczył
podówczas 355 członków, miał w bibliotece 825 tomów „nielegalnej" literatury,
rozporządzał prasą litograficzną, wydawał tajną „Gazetę Młodzieży Polskiej"98.
Na czele „ogółu" stał Tytus Dalewski, najmłodszy brat wileńskich spiskowców, Ale-
ksandra, Konstantego i Franciszka, niebawem szwagier Zygmunta Sierakowskiego.
Wspomniano już, że pamięć ofiar warszawskich uczczono także w głównych
miastach za Bugiem. Właściwe manifestacje zaczęły się jednak później, inicjatywa
zaś wyszła z Paryża, z otoczenia Mierosławskiego. Grupa studiującej w Paryżu
młodzieży, „rodem z Litwy historycznej", postanowiła wracać do Wilna, „ażeby
głośną jaką manifestacją poświadczyć o ścisłej swej łączności z Królestwem Polskim,
w walce o wolność polityczną"99. Organizował to przedsięwzięcie późniejszy histo-
95 Ludzi tych wymienia jako czynnych już wiosną 1861 zeznanie E. Zabłockiego z 29 III
1864,
Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s. 490. Por. F. Różański, Z województwa
grodzieńskiego
[w:] W 40 rocznicę, s. 396.
96 List z 11 VIII 1861, Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s. 45 n. m. in. z
zapytaniem:
„Czy to prawda, że byłeś z towarzyszami u Mierosławskiego i że działa razem?"
97 Z Petersburga wyszła we wrześniu 1861 ulotka zwrócona do Polaków na Litwie i Rusi
i wzywająca do przygotowań powstańczych, na wzór Garibaldiego. Ulotka ta, pisana złą
polszczyzną
kończy się tym: że „u nas jest swój Garibaldi hrabia Jan Zamoyski, któren niosąc na ołtarz oj-
czyzny życie i majątek pierwszy nam wskaże, jak należy poświęcać się za sprawę ojczyzny".
Całość
nasuwa myśl o policyjnej prowokacji. Współpraca rewolucyjna, t. I, s. 87-90.
98 T. Fiedosowa, op. cit.
99 B. Limanowski, Pierwsza manifestacja w Wilnie, 1861 r. [w:] W 40 rocznicę, s. 229.
Tenże,
Pamiętniki, t. I, Warszawa 1957, rozdz. V-VII.
174

ryk i socjalista, 26-letni wówczas Bolesław Limanowski. Zamiar jego spotkał się
w Wilnie z oporem nie tylko „starszego społeczeństwa", tzn. przywódców ziemiań-
skich, ale i Zwierzdowskiego, który zapewne nie chciał odkrywać przedwcześnie
swoich kart100. Młodzież jednakże postawiła na swoim i na Św. Stanisława (8/20/V)
odśpiewała w katedrze wileńskiej Boże coś Polskę. Uczestnicy zostali aresztowani
po wyjściu z kościoła i zesłani w głąb Rosji101. Początek był jednak dany, w ciągu
następnych tygodni Boże coś Polskę dało się słyszeć w Kownie, Grodnie i Mińsku,
a potem i w mniejszych miasteczkach. Przykład dawały damy ubrane w czerń,
najgorliwsza była młodzież szkolna. „Śpiewają ziemiame, studenci, uczniowie,
lokaje i niestety urzędnicy. Śpiew urzędników najbardziej niebezpieczny i godny
potępienia" — pisał prokurator z Mińska102. Z chwilą, gdy manifestacje się upo-
wszechniły, tłumienie ich stało się utrudnione. Biskup Krasiński na żądanie ge-
nerał-gubernatora zakazał księżom uczestnictwa w tych śpiewach103, nie uzyskał
jednak posłuchu. Wystąpienia inicjowane przez demokratyczną młodzież zostały
podchwycone przez klasę posiadającą, uczestniczyli w nich i tacy ziemianie, którzy
w tym samym czasie odwoływali się do wojska carskiego przeciw własnym chło-
pom10*. Umiarkowani zwolennicy pracy organicznej, zrazu nieufni wobec mani-
festacji, dawali się unosić prądowi. Pocieszali się, że przebudzenie ducha patrio-
tycznego może korzystnie oddziałać na szlachtę, zachęcić ją do ofiarności .i pracy
społecznej105.
Na Kijowszczyźnie, Wołyniu i Podolu w czasie od marca do lipca nabożeństwa
żałobne za poległych w Warszawie, ze śpiewem Boże coś Polskę, odbyły się we
wszystkich katolickich świątyniach106. Noszono także żałobę i zbierano składki,
jednakże zwyczaj stałego śpiewania patriotycznych hymnów nie upowszechnił
się tu, tak jak w innych prowincjach.
W środowisku demokratycznym kijowskim zaszedł w początku 1861 r. fakt
dużego znaczenia: rozeszły się drogi polskich i ukraińskich chłopomanów. Szli
oni ręka w rękę, póki toczyła się walka o reformę włościańską, prowadzona przeciw
100 Zeznania J. Koziełły z 1872 r., Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s. 173.
J. Gieysztor,
Pamiętniki, t. I, Wilno 1921, s. 103 n.
101 W. Nazimow do W. Dołgorukowa, 2 VI 1861, Ruch rewolucyjny na Litwie i
Białorusi,
s. 253-259.
102 E. Zienkiewicz do J. Wernadskiego, 15 VII 1861, Ruch rewolucyjny na Litwie
i Białorusi,
s. 522. Ibidem, s. 33, 260, 339, 438, korespondencja urzędowa w sprawie śpiewów
patriotycznych.
O manifestacjach w Mińsku G. Kisialou, Sejbity wecznaho, Mińsk 1963. O śpiewie w Pińsku
por.
B. Zaleski, Z życia Litwinki, Poznań 1876, s. 97.
103 Korespondencja jego z W. Nazimowem: A. Miłowidow, Sbomik dokumientow
Muzieja
Murawiewa, t. I, Wilno 1906, s. 56, 67.
104 A. Smirnow, Wosstanije 1863 g. w Litwie i Biełorussii, s. 66 n. w oparciu m.
in. o zeznanie
J. Gieysztora.
105 Por. uwagę J. Gieysztora, op. cit, 1.1, s. 109: „Wpływ śpiewu, obudzonego
ducha narodu
oczyścił atmosferę, karty, pijatyka znikły".
106 G. Marachow, op. cit., s. 96, mówi o 260 nabożeństwach zauważonych przez
władze
w 3 guberniach w 1861 r. Przypuszczalną ich liczbę określa na ok. 400.
175

rządowi carskiemu i konserwatywnemu ziemiaństwu. Ale reforma lutowa 1861 r.


zbiegła się z przebudzeniem polskiego ruchu narodowego, który stawiał na porządku
dziennym sprawę powstania zbrojnego. Powstanie w rozumieniu ogółu czerwonych
musiało objąć całość ziem dawnej Rzplitej po Dniepr. Mierosławski i jemu podobni
traktowali „Ruś" jako część składową Polski. Chłopomani polscy uznawali i sza-
nowali odrębność narodową Ukraińców, ale i siebie też nie uważali za intruzów na
Ukrainie prawobrzeżnej — pragnęli związku tych prowincji z Polską. Na przełomie
1860 i 1861 r. studenci polscy w Kijowie chcieli wysłać do Petersburga deputację
z prośbą o zaprowadzenie na Uniwersytecie Kijowskim wykładów w języku polskim.
Przeciwstawił się temu pomysłowi Antonowicz, „zagroził kontrdeputacją i kon-
tradresem" — i oczywiście wystąpił z „ogółu" polskiego, pociągając za sobą kilku
najbliższych przyjaciół. W kierownictwie Związku Trojnickiego zastąpił go Antoni
Juriewicz107.
Antonowicz znalazł się teraz w szeregach „Hromady", tajnej organizacji demo-
kratów ukraińskich, której przewodził Andrzej Krasowski. Z czasem Antonowicz
miał przejść na pozycje współpracy z caratem. Ale i ci hromadzianie, którzy po-
zostali wierni ideałowi rewolucji, nie mogli pójść na bezwarunkową współpracę
z Polakami. Organ ich, ręcznie pisana gazetka: „Samostajne Słowo" stawiał spra-
wę wystarczająco jasno:
1. Polaków jest w 3 guberniach 0,5 mln na 5 mln Ukraińców i 600 tys. Żydów.
Tymczasem Polacy, zakładają na Ukrainie polskie szkoły, chcą polskiego uniwersy-
tetu, grożą nam wynarodowieniem.
2. Polacy uważają nas za dzieci, które nie dadzą sobie rady bez obcej pomocy,
a równocześnie zachęcają nas do powstania. Dla budzącej się dopiero narodowości
powstanie jest zbyt wielkim ryzykiem.
3. Trzecią i najpoważniejszą obiekcję wyrażał najdobitniej wiersz, skierowany
do „Lachów":
„Bud' w hospodi szczyrym bratom,
Szanuj Sławianyna,
Tody budę tobi swatom
Ciła Ukraina! --
A jak budesz ty diłyty
Po Dnipr Ukrainu,
To ne budem w zhodi żyty,
Łuczsze usi zahynem!"108
107 T. Burzyński, op. cit, s. 135. T. Bobrowski, op. cit., t. II, s. 466. W. Lasocki, op. cit.,
1.1,
s. 212, 324 n. W. Rudnicki, Rys historyczny powstania 1863-1864 w pld-zach. guberniach.
Zbiór
zeznań, s. 197. L. Syroczyński, O życiu młodzieży kijowskie], s. 19, twierdzi, że aż do jesieni
1861
ok. 20 studentów polskich należało równocześnie do Związku Trojnickiego i do Hromady.
Tenże,
Sprzed 50 lat, s. 29, umieszcza secesję Antonowicza dopiero w październiku 1861 r.
Ogólnikowo
F. R. Gawroński, Rok 1863 na Rusi, t. II, Lwów 1903, s. 150-155.
ł0* „Samostajne Słowo", nr 1, kwiecień 1861, nr 2 z maja, nr 3 z września, nr 4 z końca
1861.
Odpisów udzielił mi uprzejmie prof. G. Marachow. Por. tegoż książka, Polskoje wosstarrije
1863 g.
na Prawobierieżnoj Ukrainie, s. 83-142.
176

Związek z Polską w granicach 1772 r., chociażby na zasadach swobodnej fede-


racji, oznaczał dla Ukraińców rozbiór kraju. Organ „Hromady" oświadczał, że go-
tów jest współpracować z polskimi demokratami na zasadzie: każdy u siebie —
i powoływał się na marcową odezwę warszawskich rzemieślników-metalowców.
W danej chwili, na Ukrainie prawobrzeżnej, pośród aktywnej, demokratycznej
młodzieży Polacy stanowili znaczną większość. Czy mieli jednak szansę pozyskania
mas ludowych, to pozostawało pod znakiem zapytania.
Trzeba z kolei spojrzeć, jak reagowały na ruch-narodowy polski dzielnice poza
rosyjskim kordonem. Galicja była zaabsorbowana własnymi sprawami. W grudniu
1860 r. koalicja magnacko-mieszczańska postawiła program autonomii prowincji,
spolszczenia szkół, sądów i urzędów. W połowie kwietnia 1861 r. zebrał się po raz
pierwszy Sejm Krajowy — i tu odżył wnet konflikt pomiędzy szlachtą polską a pol-
skimi i ukraińskimi chłopami. Walka o autonomię, spór o serwituty, opozycja
ukraińska we Lwowie — oto sprawy leżące wówczas na pierwszym planie zainte-
resowań.
Niemniej jednak wypadki warszawskie odbiły się w Galicji silnym echem. Nie
tylko mieszczaństwo, ale i posiadająca szlachta przywdziała żałobę narodową pod-
kreślając, „że partia tzw. umiarkowana tak jak w Warszawie, tak i u nas w takich
razach nie odłącza się od tzw. ulicy, czyli ludu"109. Krakowski „Czas" entuzjaz-
mował się manifestacjami w zaborze rosyjskim110. Fala nabożeństw i śpiewów
patriotycznych przeszła też przez całą Galicję, w wielu miejscowościach stawiano
na cmentarzach pomniki dla uczczenia ofiar warszawskich. Demonstracje przy-
bierały niekiedy charakter antyaustriacki, dochodziło więc do starć z policją i wojs-
kiem111, do aresztowań i procesów.
Obóz czerwony w Galicji bazował na studentach oraz na wąskich kółkach
inteligencji. Lwowskie kierownictwo skupione wokół redakcji „Dziennika Lite-
rackiego" i „Czytelni dla Młodzieży" (Jan Dobrzański, Kornel Ujejski i in.) miało
kontakty z Zygmuntem Miłkowskim, przebywającym od roku w Mołdawii agentem
kółka paryskiego112. Nie miało, o ile wiadomo, kontaktów z Warszawą. W dodatku
oglądało się na przywódców lwowskiej burżuazji liberalnej: Smolkę i Ziemiał-
109 A. Sapieha do żony, 7 III 1861. S. Kieniewicz, Adam Sapieha, Lwów 1939, s.
59. Por. A.
Potocki do żony, 14 VIII 1861, o manifestacjach warszawskich: „Jeżeli w tych
powtarzających się
z takim uporem objawach widoczna jest pewna organizacja terroryzująca i w końcu
narzucająca
słabszym swoje usposobienie, toć z drugiej strony przyznać trzeba, że ogromny w tych
czasach postęp
w zbliżeniu do siebie ludzi i w przytłumieniu wszelkich uczuć na korzyść jednego uczucia".
WAP K.,
Pot. D. 265.
110 K. Olszański, Krakowski Czas wobec powstania styczniowego [w:] Kraków w
powstaniu
styczniowym, s. 222 n. Ibidem zestawienie informacji o manifestacjach w Krakowie.
111 We Lwowie 31 lipca, w Krakowie 2IX 1861. W. Przyborowski, H. III, s. 143.
W. Tokarz,
Kraków w początkach powstania styczniowego, t. I, Kraków 1915, s. 23 n.
112 Memoriał Z. Kaczkowskiego o ruchu galicyjskim: E. Barwiński, Zygmunt
Kaczkowski
w świetle prawdy, Lwów 1920, s. 70. Z. Miłkowski, Od kolebki przez życie, t. II, roz. XIV. L.
Sie-
mieński do K. Szajnochy, 22 III 1861, Korespondencja, t. II, s. 288.

177

kowskiego. Liberałowie zaś, podobni w tym do warszawskich millenerów, trzymali


się linii legalnej, organicznej, jakkolwiek spodziewali się, że na fali uczuć patrio-
tycznych umocnią w kraju własne, stanowisko. Z nastrojem kraju, z możliwością
powstania liczyła się też część posiadającej szlachty (podobna w tym do „młodej
szlachty" w Królestwie). Adam Sapieha montował w Galicji Wschodniej sieć „ko-
respondentów", ściśle wzorowaną na warszawskim Towarzystwie Rolniczym11*;
w ten sposób zapewniał sobie kontrolę nad ruchem narodowym, na wypadek gdyby
miał przybrać poważniejsze formy. Niewielka grupka ziemian w Galicji Zachodniej
współpracowała z Hotelem Lambert. Lojalną wobec Wiednia pozostawała większość
arystokracji i cała hierarchia kościelna. Jednym słowem galicyjski wachlarz poli-
tyczny odpowiadał ściśle warszawskiemu, z tym że prawe skrzydło było w Galicji
o wiele silniejsze. O krakowskiej komórce konspiracyjnej na Uniwersytecie nic wy-
raźnego nie da się powiedzieć w roku 1861. Z lewicą emigracyjną utrzymywał kontakt
sędzia Izydor Dymidowicz11*.
Poznańskie i Prusy Zachodnie przeżywały też w 1861 r. okres ożywienia poli-
tycznego. Kryzys konstytucyjny w Prusiech miał swoje reperkusje i w polskich
prowincjach: zmniejszyła się sprężystość policji, złagodniała cenzura, powtarzające
się raz za razem wybory umożliwiły rozwijanie agitacji. Politycy ziemiańscy upomi-
nali się u władz o prawa języka polskiego, księża w kazaniach atakowali rząd pruski,
czeladnicy w miasteczkach, parobcy po wsiach coraz to wszczynali bójki z Niem-
cami115. W tej atmosferze manifestacje warszawskie spotkały się w tym zaborze
z naśladownictwem bardziej jeszcze chyba masowym niż w Galicji. Już od marca
„szaty żałobne pojawiają się coraz częściej, - - kobiety noszą czarne suknie, koł-
nierzyki i woalki z czarnej krepy, mężczyźni zaś kamizelki obszyte białą tasiemką
i czarną krepą na czapkach"116. Nabożeństwa za poległych warszawskich, za po-
myślność Ojczyzny, lub ku uczczenia rocznic narodowych, zawsze z patriotycznym
śpiewem, powtarzają się raz po raz, w samych Prusiech Zachodnich naliczono
ich ponad 60 w 44 miejscowościach, z głównym nasileniem od marca do maja
1861 r.117 Z drukarń poznańskich wychodzą (legalnie i nielegalnie) liczne broszury
polityczne i ulotki, przeznaczone m. in. na rynek konspiracyjny warszawski.
Politycy ziemiańscy trzymają się linii legalnej, niektórzy utrzymują kontakty
z Andrzejem Zamoyskim w Warszawie oraz z Hotelem Lambert. Guttry jeździł
późną wiosną do Paryża, rozmawiał z Mierosławskim i z Elżanowskim, lecz nie
113 S. Kieniewicz, Adam Sapieha i Galicyjskie Towarzystwo Gospodarskie,
„Ziemia Czerwieńska"
1936.
114 B. Limanowski w drodze z Paryża do Wilna w kwietniu 1861 miał
skierowania: w Krakowie
do Dymidowicza, a w Warszawie do Majewskiego. B. Limanowski, op. cit., 1.1, s. 270, 274.
115 F. H. Gentzen, Grosspolen im Januaraufstand, Berlin 1958, s. 93 n, 116 n.
Impresje przyjezd-
nych z Poznańskiego w 1860: Pamiętniki I. Baranowskiego, Poznań 1923, s. 199-208. Z
1862: Henryka
Schmitta listy do żony, Wrocław 1961, s. 333-348.
116 Cytat z „Nadwiślanina", A. Bukowski, Pomorze Gdańskie w powstaniu
styczniowym,
Gdańsk 1964, s. 19.
117 Ibidem, s. 20. Por. Z. Grot, Rok 1863 w zaborze pruskim, Poznań 1963, s. 40 n.
178

udało mu się pogodzić ich ze sobą118. Konspirować zaczęła w Poznańskiem mło-


dzież gimnazjalna. W lutym 1861 w gimnazjum Marii Magdaleny w Poznaniu za-
wiązało się Towarzystwo Narodowe, z późniejszymi nieco filiami w Lesznie, Ostro-
wie i Trzemesznie. Członkowie składali przysięgę, „iż wszelkich dołożą sił ku oswo-
bodzeniu pognębionej Ojczyzny". Towarzystwo miało pewien udział w urządzaniu
manifestacji narodowych, głównie jednak uprawiało" samokształcenie. Podobne
kółka pojawiły się też w gimnazjach w Chełmnie, Chojnicach i Głogowie119. Nic
nie wiadomo o ich kontaktach z Warszawą. Młodzież ta po ukończeniu szkoły
szła na uniwersytety niemieckie, gdzie miała też swoje kółka samopomocowe i sa-
mokształceniowe120. Również i tu nie słychać o powiązaniach pozadzielnicowych,
mimo że docierali do tych uniwersytetów wysłańcy z Paryża.
Liczba młodzieży odpływającej na emigrację z zaboru rosyjskiego wciąż rosła,
pod koniec 1861 r. szacowano ją na 1,5 do 2 tys. ludzi. Mierosławski zorganizował
dla niej w Paryżu (od grudnia 1860 r.) „szkołę instruktorów", w której uczono
musztry, kreślenia planów, fortyfikacji, a sam Mierosławski miał wykłady z zakresu
historii wojen i strategii. Zajęcia te trwały do lipca 1861 r., gdy zostały zakazane
przez policję121. W tym czasie Mierosławski prowadził rokowania z rządem włoskim
o utworzenie w Genui regularnej już, polskiej szkoły wojskowej, co nastąpiło w paź-
dzierniku. Dość długo większość młodzieży pozostawała pod urokiem generała.
Wyrazem emancypowania się tego środowiska stało się zawiązanie samodzielnego
już Towarzystwa Młodzieży Polskiej w Paryżu. Zrazu kierowane przez Kurzynę,
obrało sobie wkrótce nowego prezesa — był nim zaś przybyły świeżo z Petersburga,
przyjaciel Sierakowskiego, Zygmunt Padlewski122.
Rola Sierakowskiego, jako tego człowieka, który pierwszy zawiązał stosunki
we wszystkich polskich ośrodkach konspiracyjnych, od Petersburga po Paryż i Lon-
dyn rysuje się wyraźnie w 1861 r. W maju tegoż roku wracał on przez Warszawę
ze swej całorocznej misji zagranicznej; widział się wówczas z Karolem Majewskim123.
Ponownie znalazł się w Warszawie w lipcu, wizytował wówczas, najściślej urzędowo,
118 Pamiętniki A. Guttrego, t. U, s. 48-55.
lłł T. Eustachiewicz, op. cit., s. 8-14, A. Bukowski, op. cit., s. 40.
120 H. Barycz, Polska młodzież akademicka we Wrocławiu przed powstaniem
styczniowym,
„Sobótka" 1946.
121 B. Limanowski, Pamiętniki, t. I, s. 250 n. W. Karbowski, Polska szkoła
wojskowa we
Włoszech (1861-1862), „Studia i Materiały do Historii Wojskowości" z VIII (1962), cz. 2,
s. 18-20.
121 J. Łukaszewski, Zabór pruski w czasie powstania styczniowego, Jassy 1870, s. 250
mówi
o jego założeniu w lipcu 1861; W. Milowicz, op. cit., s. 46 — w listopadzie. S. Falkowicz,
Lewyje
tieczenija w polsko] emigracii nakanunie wosstanija 1863 g. [w:] Russko-polskije
riewolucjonnyje
swjazi 60-tych godów i wosstanije 1863 g., Moskwa 1962, s. 117, przyjmuje drugą połowę
1861 r.
Aktywność Towarzystwa staje się bardziej widoczna pod koniec roku. Por. Pamiętniki L.
Mie-
rosławskiego, s. 24.
123 Zapoznał ich S. Krzemiński, z którym Sierakowski widział się niedawno w
Heidelbergu.
Zeznania śledcze, s. 231. K. Górski, op. cit., s. 28, 233. W. Djakow, Matieriafy, s. 105.
179
twierdze rosyjskie od Dźwińska po Modlin12* — zapewne też czynił to z myślą
o czekającej go wojnie z caratem. O ile wiadomo, nie centralizował wtedy jednolitej
organizacji powstańczej — raczej chyba obserwował mnożące się zawiązki robót
spiskowych i powoływał też do życia nowe, wśród oficerów służących w I Armii.
W dalszym ciągu przykładał największą wagę do podtrzymania i rozbudowy sto-
sunków z ruchem rewolucyjnym rosyjskim.
Na warszawskie wypadki lutowe Hercen zareagował 15 marca artykułem Vivat
Polonial Odwołując się do pogłoski o żołnierzu rosyjskim w Warszawie, który
rzekomo odmówił strzelania do bezbronnych, wzywał ogół żołnierzy, aby się za-
przysięgli „nie podnosić oręża na Polaka! — Gdyby nawet czekała was za to śmierć,
będzie ona święta, zginiecie jako ofiara odkupienia, a wasza męczeńska śmierć
przypieczętuje nierozerwalny, wolny związek Polski i Rosji, początek wolnego
zjednoczenia wszystkich Słowian w jedyną i nipeodzielną wspólnotę". Na wieść
o masakrze z 8 kwietnia odpowiadał toastem: „Za całkowitą, bezwarunkową nie-
podległość Polski! Za jej wyzwolenie od Rosji i od Niemiec! Za braterskie zjedno-
czenie Rosjan z Polakami!"125 Następne numery „Kołokoła" smagały cara i jego
oprawców za okrucieństwa popełnione w Polsce. Zważywszy olbrzymią popularność,
jaką cieszył się „Kołokoł" w tej właśnie chwili w Rosji, podjęta przezeń obrona
Polaków nie była bez znaczenia. Podziękował mu też serdecznie, w publicznym
oświadczeniu „Przegląd Rzeczy Polskich", prywatnym listem dziękował sędziwy
ks. Adam Czartoryski. W lipcu 1861 r. w czasie krótkiej bytności Hercena w Paryżu
kilkuset emigrantów złożyło mu adres z wyrazami hołdu126.
W Petersburgu 1/13/marca studenci polscy zamówili nabożeństwo żałobne za
poległych w Warszawie. Przybyła na nie też, do katolickiego kościoła, duża grupa
studentów Rosjan. Kiedy zaczęło się śledztwo przeciw studentom Polakom, ich
rosyjscy koledzy zbierali podpisy pod oświadczeniem solidarności z polską sprawą127.
W końcu marca dwa podobne nabożeństwa urządzili studenci w Moskwie, i tu też
stawiła się młodzież rosyjska, uczestnicząc w śpiewie Boże coś Polskę. U wyjścia
z kościoła student Piotr Zaiczniewski wygłosił krótkie przemówienie: „Mamy
wspólnego wroga i wspólny też powinien być nasz sztandar — czy to czerwony
socjalizmu, czy czarny — proletariatu. Podajmy sobie ręce, bracia Polacy, a pierwszym
naszym okrzykiem niech będzie: «Niech żyje socjalna Polska»". Polski „ogół" uni-
wersytecki odpowiedział Zaiczniewskiemu na piśmie, przyjaźnie, ale powściągliwie.
„Możemy podać Wam rękę, lecz nie inaczej, jak tylko w imię naszej niepodległości.
124 M. Suchozanet do cara, 31 VII 1861, Korespondencja namiestników, s. 249. J.
Staniewicz,
Wspomnienia o Z. Sierakowskim, Kowno 1939, s. 28. W. Djakow, Matieriały, s. 109.
125 A. Hercen o powstaniu styczniowym, s. 83, 86.
126 Współpraca rewolucyjna polsko-łosyjska, t. I, s. 37-42. A. Hercen o powstaniu
styczniowym,
s. 99. Tenże, Rzeczy minione i rozmyślania, t. V, Warszawa 1954, s. 181. Udziałowi w
adresie sprze-
ciwiał się gwałtownie W. Zamoyski, por. jego list do W. Kalinki, .12 VI 1861, B. Oss. rps
6845,
s. 219.
127 Współpraca rewolucyjna, t. I. s. 56. L. Pantielejew, Iz Wospominanij
proszlogo, Petersburg
1905, s. 72 n.
180
- - Wolna i niepodległa Polska będzie najpewniejszą ostoją dla swobodnego roz-
woju sąsiedniej Rosji". Hasło socjalizmu studenci polscy odrzucali: „Dopóki naród
podlega innemu, partii być w nim nie może"128.
Niniejsze przeciwstawienie różnicy celów: narodowego ruchu polskiego i socjal-
nego — rosyjskiego, znane już od czasów dekabrystów, powracać będzie jako motyw
stały w publicystyce następnych dwóch lat. Przeciwstawienie było następstwem
faktu, że wśród Polaków hasło niepodległości pociągało nie tylko radykałów, ale
i umiarkowanych — i ci ostatni właśnie, w imię zasady jedności narodowej, sprze-
ciwiali się dalej idącym hasłom społecznym. Szersza baza społeczna ruchu polskiego
i jego stosunkowo mniejszy radykalizm — to były dwa zjawiska warunkujące
się wzajemnie.
Drugą przeszkodą na drodze do porozumienia postępowych sił obu narodów
była sprawa granic — inaczej mówiąc, ziem położonych między Polską a Rosją.
Na lewym skrzydle ruchu rosyjskiego unikano starannie stawiania tej sprawy na
porządku dziennym, akcentowano raczej to, co łączy oba ruchy, niż to, co je dzieli.
Mimo to problem Litwy i Rusi wyłaniał się raz po raz, w toku studenckich dyskusji —
rozbiła się też o niego próba scalenia obu organizacji studenckich: rosyjskiej i polskiej,
w Petersburgu, na wiosnę 1861 r.129 Na tym tle warto zwrócić uwagę na ulotkę
w języku rosyjskim, krążącą w Petersburgu jesienią tegoż roku. Głosiła ona:
„Liczni Polacy do Wielkorusów. Zatrzymajcie te ruskie ziemie, gdzie większość
ludności w powszechnym głosowaniu sama tego zażąda, z tym aby polskiej mniej-
szości tych ziem dać autonomię językową i aby Rosja pomogła Polsce wyrwać ze
szpon niemieckich Ślązaków, Łużyczan, Wielkopolan i Kaszubów. Jeden z braci
cara może zostać królem polskim, a drugi czeskim"130. Końcowa propozycja
naiwna, lecz zasadnicza myśl godna uwagi — niestety, nie sposób dojść, skąd ta
ulotka wyszła.
Tytuł: „do Wielkorusów" sugerował, że była to odpowiedź na odezwę organi-
zacji tajnej, która zawiązała się w Petersburgu późną wiosną, czy też w początku
lata 1861 r, i która przybrała następnie nazwę „Ziemli i Woli". Przywódcą jej był
Czernyszewski. Jednym z pierwszych posunięć tej organizacji było pisemko tajne
pod nazwą „Wielikorus", przeznaczone dla opozycyjnych warstw oświeconych,
nie powiązanych bezpośrednio ze spiskiem131. W nr 2 tego pisma, ogłoszonym we
wrześniu 1861 r., postawiona została jasno kwestia polska: „Rosyjscy zwolennicy
praworządności winni domagać się bezwarunkowo wyzwolenia Polski. -- Do-
**? Współpraca rewolucyjna, 1.1, s. 58-63. T. Snytko, op. cit., s. 212. T. Fiedosowa, op.
cit.,
s. 33 n.
129 L. Pantielejew, op. cit., 81-83. Por. doniesienie policyjne z 14 XI 1861, Współpraca
re-
wolucyjna, t. I, t. 113.
150 Tekst i facsimile, Współpraca rewolucyjna, 1.1, s. 112. W grudniu 1861 ulotka ta
pojawiła
Sie. takie w Warszawie.
m Idę tu za rozprawami M. Nkczkinej, N. Nowikowej i I. Millera w tomach:
Riewołucjonnaja
situadja w R/mii w 1859-1861 gg., Moskwa 1960 i 1965.
181

póki w jednej części państwa władza nad cywilizowanym narodem utrzymuje się \
dzięki systemowi despotyzmu wojskowego, rząd nie może się wyrzec tego systemu
i w pozostałych częściach państwa. — Sprawa wolności Rosji wymaga wyzwolenia
Polski. Nasza duma narodowa, miłość ojczyzny oraz wzgląd gospodarczy wymagają
tego samego. — Powinniśmy zupełnie opuścić Polskę, aby się ocalić od ruiny. - -
Jeśli nie uczynimy tego sami, Polacy i tak wyzwolą się prędko; czekają tylko pierwszej
okazji, by powstać jak jeden mąż". Dalej szło zapewnienie, że carat już nie pokona
Polaków, jak w 1831 r. Patrioci polscy postanowili oddać chłopom ziemię bez
wykupu, a „chłopi polscy wiedzą o tym i są przejęci duchem patriotyzmu". „Jeśli
będziemy na tyle rozsądni, aby zrzec się dobrowolnie rujnującego nas władania,
uczynimy Polaków wiernymi przyjaciółmi"132.
Gotowości niektórych Rosjan do poparcia sprawy polskiej towarzyszyła gotowość
niektórych Polaków do angażowania się w ruchu rewolucyjnym rosyjskim. Pierwszym
sygnałem były demonstracje studenckie w Petersburgu w końcu września 1861 r.,
zakończone licznymi aresztowaniami, relegacjami i ograniczeniem uprawnień mło-
dzieży. W rozruchach tych wzięli udział liczni studenci polscy133. W miarę rozwoju
rosyjskiego podziemia współudział ten będzie się pogłębiał. Ster przygotowań pe-
tersburskich pozostaje w ręku tych samych ludzi: Sierakowskiego z jednej, Czerny-
szewskiego z drugiej strony.
UKAZY CZERWCOWE
W dniu 18 VI 1861 r. ogłoszone zostały w Warszawie 4 ukazy carskie, datowane
5 t.m.: o Radzie Stanu, radach miejskich, powiatowych i gubernialnych134. For-
malna realizacja reform, zapowiedzianych w końcu marca, opóźniała się więc o blisko
3 miesiące. Rada Stanu w rozumieniu ukazu miała być ciałem opiniodawczym w za-
kresie ustawodawstwa i spraw budżetowych. Pozwalano jej też rozpatrywać prośby
i zażalenia na postępowanie urzędników, jak również sprawozdania komisji rzą-
132 Współpraca rewolucyjna, 1.1, s. 76-78. Por. J. Kowalski, Rewolucyjna
demokracja rosyjska
a powstanie styczniowe, 'Warszawa 1955, s. 172 n.
133 W papierach White'a, Londyn, PRC, t. I, s. 23. odpisy 2 niepodpisanych listów
z Petersburga o zajściach studenckich, 27 IX/8X[sic] oraz 28 IX/10 X/1861. W tłumie
mówiono: „To są Polacy, którzy chcą to samo zrobić, co w Warszawie.--W niedzielę
było polowanie na konfederatki i czamarki z rozkazu gen.-gub. Ignatiewa. Policja wypraszała
modlących się z kościołów tych, którzy takowe stroje mieli. W Pawłowsku na spacerze
zjawili się
[s] szafirowe konfederatki z białymi barankami. Wrażenie było mocne, bo to w Pawłowsku
rezy-
dencja dworu. Policja mekontenta z nowej pracy łapania ubiorów, bo mając w tym razie
sprawę
ze studentami źle wychodzi". W drugim liście, jedno z przemówień na wiecu studenckim:
„Wczoraj
we wszystkich domach mówiono, że motorami demonstracji są Polacy, chcą winę zwalić na
tę niesz-
częśliwą nację, nam wstyd, że nie chcą przyznać w nas własnego popędu i że nie jesteśmy w
stanie
podtrzymać to, czego żądamy i co jest czysto ruską sprawą". Por. też doniesienia policyjne o
udziale
Polaków, Współpraca rewolucyjna, t. I,, s. 90-106. .,.,....
13* Dziennik Praw Królestwa Polskiego, t.LYIII. .'.".,
182
dowych. Uchwały Rady Stanu nie krępowały, rzecz jasna, zwierzchniej władzy
monarchy i jego namiestnika, wyłączano też spod jej rozważań wszelkie materie
dotykające zmiany bytu politycznego Królestwa. Ciało o tak ograniczonych kom-
petencjach miało się składać z członków mianowanych: w części do odwołania,
w części na jeden rok. „Stałymi" radcami stanu mianowano 12 wyższych urzędników
(z jednym wyjątkiem — narodowości polskiej) oraz 4 właścicieli ziemskich. „Jedno-
rocznymi" — 3 biskupów i 7 właścicieli ziemskich. Nominacje te ogłoszono w po-
czątku lipca. Przedstawiciele „obywatelstwa", dobierani pod kątem widzenia loja-
lizmu politycznego, byli majoryzowani i tak przez element urzędniczy.
Rady miejskie powoływano w 28 miastach; powiatowe w każdym z 39 powiatów.
Miały one pochodzić z wyborów. Prawo głosu zostało ograniczone dość wysokint
cenzusem majątkowym; czynne prawo uzyskać miało ok. 25 tys. do rad powiatowych,
11 tys. do miejskich; bierne prawo 7299 do rad powiatowych i 1648 do miejskich13S.
Nie czyniono natomiast różnic między wyborcami z tytułu pochodzenia stanowego
i wyznania. Kompetencje ciał samorządowych ograniczone były do spraw lokalnych,
miały też one podlegać nadzorowi administracji; uchwały finansowe władz miejskich
podlegały zatwierdzeniu rządu. Rady gubernialne składać się miały z członków
delegowanych przez rady powiatowe — zatem ustanowienie ich miało się odwlec
na czas po wyborach. Wybory z kolei wymagały przygotowania, chociażby dla
sporządzenia list uprawnionych do głosowania. Spodziewano się ich dopiero na
jesieni.
W porównaniu do systemu paskiewiczowskiego nowe zarządzenia mogły zdawać
się zmianą korzystną, gdyż otwierały przedstawicielom społeczeństwa możność
wypowiedzenia się w wielu istotnych sprawach miejscowych i krajowych. Jednakże
nie odpowiadały one oczekiwaniom opinii publicznej. Na szczeblu centralnym przy-
znawały ograniczone kompetencje ograniczonej liczbie mianowancow, na szczeblu
lokalnym dopuszczały do głosu tylko klasy posiadające: ziemiaństwo i burżuazję.
Masy zaś były rozkołysane demonstracjami ostatnich miesięcy; pragnęły one nie
tylko przywrócenia Polski, orłów i barw narodowych, ale też stanowienia o własnym
losie, zrównania praw obywateli. Nietrudno było więc przekonać opinię, że carskie
reformy nic nie przynoszą i że nie dają podstawy do zejścia z opozycyjnego stanowiska.
Opozycja wyrażała się udziałem w demonstracjach patriotycznych — zwalczanie
ich miało też absorbować nadal energię carskiej władzy. Po śmierci Gorczakowa car
tymczasowo powierzył funkcje namiestnika ministrowi wojny, gen. Suchozanetowi.
Następnie kazał mu pozostać w Warszawie do chwili znalezienia kogoś na jego
miejsce; obiecywał mu tylko przysłać do pomocy gen. Lamberta. Po blisko 2 mie-
siącach, 26 lipca napisał: „Po długich rozmyślaniach nic innego nie mogłem wymyślić,
jak naznaczyć ostatecznie hr. Lamberta już nie generał-gubernatorem wojennym,
ale pełniącym obowiązki namiestnika i zarazem dowódcą I Armii"136. Przybył
135 A. Eisenbach, „Kwestia równouprawnienia".
136 Aleksander H do M. Suchozaneta, 31 V/12 VI/, 14 /26/ VII 1861,
Korespondencja na-
miestników, s. 205, 245.
183

zaś Lambert do Warszawy z opóźnieniem dalszego miesiąca i objął urzędowanie


24 sierpnia.
W ciągu więc całego kwartału rządził się w Warszawie Suchozanet, stary, tępy
służbista nie znający stosunków miejscowych, dbały tylko o literalne wykonywanie
monarszych rozkazów. Kontynuował zatem podjazdową wojnę z niedozwolonymi
śpiewami, z noszeniem konfederatek, czamar, orzełków itp. emblematów, co tylko
ośmieszało władzę. Zajmował się następnie reorganizacją policji, którą chciał
wzmocnić liczebnie i nasycić elementem rosyjskim. Na własną rękę zaś usiłował
ograniczyć uprawnienia i swobodę Wielopolskiego, którego podejrzewał o ukryte
zamysły, a zwłaszcza o chęć ograniczenia władzy wojskowej namiestnika na rzecz
władzy cywilnej. Brał się do tego w sposób mało zręczny, rozmyślając np. nad po-
wołaniem do rządu Andrzeja Zamoyskiego, albo nadaniem Wielopolskiemu orderu
(aby skompromitować go w oczach społeczeństwa!)137. Margrabia czuł się jednak
niezastąpionym, przynajmniej chwilowo i dlatego nie czynił nawet tajemnicy ze
swych ponawiających się konfliktów z Suchozanetem. 26 lipca podał się wręcz do
dymisji — dobrze wiedząc, że nie zostanie przyjęta. Za główny pretekst obrał bardzo
zręcznie nadużycie władzy gen. Rudanowskiego. Ten ostatni, wysłany do Suwałk
na śledztwo w sprawie jednej z manifestacji, rozporządzał się tam „po paskiewi-
czowsku", aresztując, badając i zsyłając ludzi bez porozumienia z sądami cywilnymi.
Wielopolski bronił więc przeciw carskim generałom fikcji funkcjonowania „nor-
malnych", cywilnych porządków. Dymisja osiągnęła zamierzony skutek: car za-
wezwał Wielopolskiego do pozostania na stanowisku do chwili objęcia namiestnictwa
przez Lamberta. Równało się to przyznaniu mu racji w sporze z Suchozanetem138.
Margrabia mógł więc oświadczyć Lambertowi, że zostaje na stanowisku — nie wy-
cofując jednak podania o dymisję139.
NABOŻEŃSTWA I KOCIE MUZYKI
Wszystkie ugrupowania polityczne odrzucające ugodę z zaborcą uważały tym-
czasem za obowiązek manifestowanie publiczne uczuć narodowych. Chodziło o coś
więcej, niż protest przeciw rządowi i Wielopolskiemu; chodziło o mobilizację po-
lityczną szerokich rzesz ludności wszelkiego stanu. Pracowali nad tym, jak wiemy:
millenerzy, sybiracy i bardziej skrajni czerwoni, choć każde z tych ugrupowań inne
stawiało sobie cele ostateczne. „Dandysostwo i burszostwo bluz, czamar, pasów,
butów wywijanych i czapek kwadratowych"140 było więc dla przywódców środkiem
137 M. SuchasBet do cara, 28 VI, 30, 31 VII 1861, Korespondencja namiestników,
s. 214, 247,
249. S. Kieniewicz, Między ugodą, s. 171 n. F. Ramotowska, Rząd carski, s. 106-175.
138 O zajściach suwalskich W. Przyborowski, op. cit, t. III, s. 40-44. Do-dymisji
Wielopolskiego,
Korespondencja namiestników, s. 249-254. A. Skałkowski, Aleksander Wielopolski, t. III, s.
37 n.,
gdzie też wcaeśaiejsia literatura.
139 K. j-ambert do cara, 26 VIII 1861, Korespondencja mmiesiników, s. 266.
ł*° K. Górski do W. Kalinki, 2 VII 1861, B. Craurt. rps 5685, s. 712.
184

działania, taktyką, „antrepryzą", jak mawiali złośliwi141. Te same jednak wystą-


pienia zbiorowe stawały się treścią życia dziesiątków tysięcy ludzi, zwłaszcza dla ko-
biet. Starsze i młodsze patriotki z pańskich i mieszczańskich domów zdobiły żałobne
suknie odznakami symbolicznymi, przodowały w chórach i procesjach i prześci-
gały się w prowokowaniu na ulicy rosyjskich oficerów142. Pociągały też swym przy-
kładem ojców, braci, mężów i wielbicieli.
W wystąpieniach publicznych przodowała nadal Warszawa. Pierwszą mani-
festację w większym stylu zaplanowano na 3 maja: wszyscy mieli zrzucić żałobę,
damy zaś w kolorowych sukniach i z zielonymi gałązkami w ręku miały się udać
do Ogrodu Botanicznego, na miejsce, gdzie za dni 3 maja postawić chciano kościół
Opatrzności. Padał jednakże deszcz ze śniegiem i demonstracja nie bardzo się uda-
ła143. W drugi dzień Zielonych Świąt, 20 maja, rezygnując z tradycyjnej wyprawy
na Bielany, dano sobie spotkanie na Powązkach. Zanosiło się na to, że wojsko
zechce rozpędzać śpiewających, gen. Wiesielicki wolał jednak nie wszczynać bójki
na cmentarzu i pozwolił tłumowi rozejść się spokojnie144. Śmierć Lelewela (w Pa-
ryżu, 29 maja) dała powód do całej serii nabożeństw żałobnych w świątyniach
różnych wyznań. Najuroczystsze odbyło się 10 czerwca u św. Krzyża. „Gdyśmy
przybyli na oznaczoną godzinę, nie było już mowy o wejściu do kościoła, tłumy
zalegały całą przestrzeń od Kopernika w głąb Krakowskiego Przedmieścia, a nowe
fale napływały od Nowego Światu. Cisza była tak wielka, że w znacznej od świątyni
odległości słychać było dzwonek kościelny na znak podniesienia; i w takiej ciszy
zebrani rozeszli się po skończonym nabożeństwie"...145
Według informacji ze źródeł rosyjskich zebrano tego dnia 30 tys. złp. składki146.
„Kwesty były obfite, lecz na niewiadomy cel — pisała bratowa Andrzeja Zamoyskie-
go — jedni mówią, że na stypendia, drudzy że na Mierosławskiego, lecz gdy się
pytasz, odpowiadają: na nabożeństwo"147.
141 Niepodpisany list kobiecy z Warszawy, 31 V 1861, B. Czart, rps 5686, s. 78.
142 W. Mickiewicz, Pamiętniki, t. II, s. 131(wg listu z Warszawy do narzeczonej,
24 VI1861).
Por. A. Wodzicka do A. Koźmiana, Kraków 20 X 1861, B. PAN, rps 2040,1.1, s. 3S7: „La
petite
Wołowska est revenue de Varsovie si completement fanatisće que c'est plaisir de la voir et de
l'en-
tendre; elle sait tout, elle a tout vu, elle ne doute de rien!"
I4S F. Meyendorff do A. Gorczakowa, 3 V 1861, CGAOR, z. 573-i, vol. 1185, k. 54. A.
Giller,
Manifestacje, s. 55. W. Przyborowski, H. II, s. 436. List z Warszawy z 9 V1861 z podpisem
„Maria",
CGAOR, z. 945-i, inw. 1, vol. 102, k. 105: „3 maja panowie ubrani byli jasno, kobiety
kolorowo
z zielonymi gałązkami, ale poniedziałkowa demonstracja nie bardzo się udała, wiele osób
siedziało
w domu cały dzień, ale dużo znalazło się takich, którzy wynaleźli sobie konieczną potrzebę
wyjścia,
i popsuli wszystko". Widocznie w ów poniedziałek 6 maja (miesiąc po rozwiązaniu
Towarzystwa
Rolniczego?) ktoś chciał urządzić manifestację „pustych ulic".
144 M. Gorczakow do W. Płatonowa, 25 V 1861, Korespondencją namiestników, s.
194. Raport
Segura, 26 V 1861, Raporty konsulów, s. 123.
145 S. Wibka, Pamiętniki o Ignacym Chmieleńskim, Wrocław 1952, s. €8.
146 A. Chrutew, Wamawskijemanifiestaeti w mig., „Kołosja" XI (1884), s. 90,
zapiska z29
czerwca. Por. W. Przyborowski, H. BI, s. 13.
147 List R. Zamoyskiej do Paryża, 10 VI1861, B. Czart, rps 5685, s. 686.
185

Ze strony władz mnożyły się zarządzenia przeciwko strojom narodowynf i śpie-


wom „podburzającym", których jednak nie było sposobu egzekwować. Ludność
słuchała za to rozkazów potajemnych — i tak, odwołano z dnia na dzień uroczystość
„wianków" nad Wisłą (2$ czerwca) — dziewczęta miały zanieść wianki na grób
5 poległych. Donosząc o tym konsul austriacki pisał: „Uderzające, jak lud, na
ogół przywiązany do swych tradycyjnych zwyczajów, poddaje swą wolę danemu,
błyskawicznie i wszędzie docierającemu hasłu i idzie w danym kierunku z pewnego
rodzaju egzaltacją"148.
Brytyjski konsul Stanton, analizując to samo zjawisko, twierdził, że „wyższe
kjasy" nie mieszają się do manifestacji, że jest to robota mierosławczyków i innych
rewolucjonistów149. Rzecz była bardziej złożona — jak zobaczymy niżej, ośrodków
kierowniczych było kilka i nie zawsze działały one zgodnie. W „umiarkowanej"
prasie zakordonowej („Czas", „Dziennik Poznański") w zasadzie przychylnej ma-
nifestacjom, trafiają się od czasu do czasu korespondencje z Warszawy na temat
niektórych imprez „niewczesnych", lub ^nieroztropnych", którym ludność nie
dała posłuchu. Mowa rzecz jasna, o inicjatywach lewicowych, wykraczających poza
przyjęty schemat. Dysonanse te zaczną się mnożyć na schyłku lata.
W lipcu 1861 r. odbyły się w obu izbach parlamentu brytyjskiego ponowne de-
baty o Polsce, i tym razem inspirowane przez Hotel Lambert150. Ministrowie ogra-
niczyli się znów do ogólnikowych wyrazów sympatii — jednakże prasa londyńska
pisała teraz o Polsce życzliwie, a to znów dało asumpt do zamanifestowania wdzię-
czności konsulowi brytyjskiemu w Warszawie. .W dniu 21 lipca dość liczny tłum
„młodzieży z klas niższych" (jak twierdził Stanton) zjawił się przed mieszkaniem
konsula i wyprawił mu owację; kilkuosobowa deputacja wręczyła mu adres i wie-
niec ze stosownym napisem. Stanton, rzecz jasna, ekskuzował się na Zamku, że go
ta demonstracja zaskoczyła; do Londynu jednak raportował, że był uprzedzony o fak-
cie. „Mam wszelkie racje przypuszczać — dodawał — że zamiar był wiadomy i z ci-
cha aprobowany przez wielu Polaków z klas wyższych, którzy jednak nie chcieli
kompromitować się wzięciem udziału"151.
Ze strony Francji opinia polska nie otrzymała takich wyrazów sympatii — i ow-
szem, coraz to któryś dziennik półurzędowy paryski potępiał polskie manifestacje
narodowe152. Mówiło się więc w kołach warszawskiej lewicy, mniej chętnej dla re-
148 Raport Lederera, 25 VI1861, HHSA PA 38/29. Por. Raport Segura z tegoż
dnia, Raporty
konsulów, s. 141. W. Mickiewicz, Pamiętnik, t. n, s. 131.
149 Raport z 6 VII 1861, PRO FO 65/584, k. 1-2.
150 Jenerał Zamoyski, t. VI, s. 353-355. H. Wereszycki, Anglia a Polska, s. 24-25.
151 Raport z 21 VII 1861, PRO FO 65/584, k. 18, 19. Prasa zakordonowa (W.
Przyborowski,
H. III, s. 1Q1) mówiła o kilkuset uczestnikach, Segur (raport z 25 VII 1861, Raporty konsu-
lów, s. 153) o 1500-2030, Lederer tylko o 30 (raport z 22 VII 1861, HHSA PA 38/129). M.
Sucho-
zanet do cara, 21 VII 1861, Korespondencja namiestników, s. 239, twierdził, że demonstracja
trwała
tylko 5 minut.
152 M. Handelsman, Adam Czartoryski, t. III, W, 1950, s. 700.
186

żymu II Cesarstwa, że konsulowi francuskiemu w Warszawie należy dla kontrastu


wyprawić kocią muzykę153. Gdy taka wieść rozeszła się po mieście, wyprawiono
do Segura deputację, która mu zaręczyła, że pogłoska ta to plotka policyjna i że
zostanie ona wkrótce zdementowana manifestacją naprawdę powszechną154. Sćguj
rzekomo upominał swoich rozmówców, aby zaniechali zamiaru; po prawdzie jed-
nak zależało mu bardzo, by manifestacja doszła do skutku, patrzył bowiem zaz-
drosnym okiem na każdy przejaw sympatii polskich zwróconych ku Anglii, nie zaś
ku Francji. Oczekiwał więc na dzień imienin Napoleona (15 sierpnia) iluminacji
miasta, a co najmniej tłumów przed konsulatem. Ale na kilka dni przedtem ukazały
się na mieście dwie ulotki przeciwnej treści. Jedna głosiła, że Napoleon III „nie do-
wiódł nam ani słowem, ani czynem, że pamięta o tym, o czym Bóg i cały świat wie-
dzą, iż jest naszym dłużnikiem. Zachowajmy dlań tradycyjną sympatię, ale gdy święto
jego nie jest żadną uroczystością narodową, wszelkie oznaki czci i radości byłyby
tylko niewczesnym schlebianiem, ubliżającym godności narodu". Druga ulotka nie
nawoływała do żadnej manifestacji, a tylko przypominała, że 15 sierpnia obchodzi
imieniny Napoleon III, „jedyny władca, który podniósł teraz otwarcie sprawę
uciśnionych ludów, skruszył potęgę Rosji w Sewastopolu, zniszczył wszechwładz-
two Austrii we Włoszech"155. Koniec końców danego dnia zjawiło się u konsula
około 30 osób, by mu dać wyraz sympatii dla Francji. Gdy jednak wychodzili, inna
grupa manifestantów wygwizdała owych frankofilów, czy też — wedle innej relacji
— oblała ich ekskrementami156. Incydent w gruncie rzeczy trywialny, ma dla nas
znaczenie symptomu: ukazuje różnicowanie się ruchu manifestacyjnego.
W pełnej jednomyślności odbył się za to w dniu 12 sierpnia obchód rocznicy Unii
Lubelskiej. Anonimowa ulotka, rozrzucona na kilka dni przedtem, wzywała do
zdjęcia na ten jeden dzień żałoby i do uroczystych nabożeństw. Ponadto zapowiada-
no zamknięcie sklepów i warsztatów oraz iluminację miasta. Chodziło o to, że na
kilka dni wcześniej (4 sierpnia) przypadła „galówka" w związku z imieninami ca-
rowej. Policja nakazywała tego dnia zamknięcie sklepów i iluminację, pod karą
4,5 rb. od nieoświetlonego okna. Otóż Warszawa zbojkotowała galówkę: sklepy
były otwarte, a okna ciemne157. Teraz chodziło o manifestację odwrotną, o pokaza-
nie, że naród polski chce świętować po swojemu. Dzień 12 sierpnia okazał się
ogromnym sukcesem. Mimo wojska i dział rozstawionych na placach Warszawa
świętowała. Ulice zaroiły się od kolorowych strojów, damy spacerowały z kwiatami
153 Lederer 31 VII 1861 raportował, że kocią muzykę udaremniły krążące przed
mieszkaniem
konsula patrole wojskowe. HHSA PA 38/129.
154 Raport Segura, 28 VII 1861, Raporty konsulów, s. 156.
155 Egzemplarze obu odezw, AE, Consulat Varsovie, t. XI, k. 115,116. Segur w
raporcie z 20
VII 1861, Raporty konsulów, s. 169, upatrywał w antyfrancuskiej ulotce prowokację
policyjną,
czemu treść jej oczywiście przeczy.
136 Raport Segura, 16 VIII 1861, Raporty konsulów, s. 162. A. Podwysocki, op. cit.
137 Raport Segura, 5 VIII 1861, Raporty konsulów, s. 157.
187

we włosach, sklepy były zamknięte mimo nakazów policji, aby je otwierano, majstro-
wie zapłacili czeladnikom za dzień wolny od pracy. Władysław Mickiewicz zauwa-
żył: „W zamożnych dzielnicach nie było iluminacji. Z wyjątkiem kilku domów, gdzie
niektóre piętra oświetlono, Nowy Świat i Krakowskie Przedmieście w ogóle były
ciemne. - - Za to dzielnica niearystokratyczna, Stare Miasto oślepiało blaskiem.
Na ubogich poddaszach najmniej po cztery świece"158. Posłuch tak jednomyślny,
okazany ukrytemu kierownictwu, oznaczał w oczach postronnych dotkliwy cios
dla rządowego prestiżu.
Innym ważnym zjawiskiem, świadczącym o pogłębianiu się ruchu, było w dniu
1 sierpnia pojawienie się pierwszego numeru tajnego pisemka „Strażnicy". Nie
wyglądało ono nazbyt efektownie: kartka zadrukowana jednostronnie, odbita ręcz-
nie, nie bez błędów zecerskich, a i treść była raczej nijaka. Niemniej jednak w ciągu
sierpnia ukazały się 4 numery „Strażnicy"159 i odtąd prasa tajna, nieuchwytna
dla carskiej policji, miała systematycznie współdziałać w urabianiu opinii.
Na prowincji można było obserwować w ciągu lata analogiczne rozszerzanie
się manifestacji, które ogarniały coraz szersze warstwy ludności i stawały się zja-
wiskiem ciągłym. Niemal każde miasteczko chciało teraz mieć swój krzyż pamiątko-
wy (figurę, kopiec), obok których zbierano się co wieczór dla modlitw i śpiewów pa-
triotycznych160. Odpusty i pielgrzymki, zwłaszcza do Częstochowy, też przybrały
tego lata charakter demonstracji politycznych. Na Jasnej Górze w końcu sierpnia
„do 80000 luda z różnych stron Polski dawnej było na odpust zebranych, a wszyscy
jednym duchem przejęci"161. Rocznicę Unii Lubelskiej celebrowano równocześnie
i jednozgodnie, jak Kongresówka długa i szeroka162.
Szczególne znaczenie ze zrozumiałych powodów przypisywano obchodom unij-
nym na Litwie. Najsłynniejszy z nich i najbardziej patetyczny odbył się 12 sierpnia
na moście pontonowym łączącym Kowno z przedmieściem Aleksota, położonym już
w Królestwie Polskim. Dwie procesje, „polska" i „litewska" spotkały się na środku
Niemna, pomimo prób zerwania mostu przez dowództwo rosyjskie163. W Wilnie
urządzono tego dnia zabawę ludową na przedmieściu Belmont: tańczyło kilka ty-
158 W. Mickiewicz, op. cit., t. II, s. 138. wg listu do narzeczonej z 12 VIII 1861.
Raport Segura,
20 VIII, Raporty konsulów, s. 165; Lederera, 14 VIII, HHSA PA 38/129. W. Przyborowski,
H. III,
s. 149-153.
159 Przedruk: Prasa tajna, t. I, s. 7-11.
ł*° Ruch rewolucyjny, przedmowa, s. XII. Ibidem, s. 103, 111, 125, 145, 155, 175,
doniesienia
z Ostrołęki, Radzynia, Dubienki, Płocka, Lublina. W. Przyborowski, H. III, s. 44. W
Dubience
i Ostrołęce czczono też pamięć poległych z lat 1792 i 1831.
161 K. Libelt do J. N. Janowskiego, 21 DC 1861, B. Jag., rps 3685, ł. V, s. 154, na
podstawie '-}
relacji uczestników. Tamże refleksja, „że jakby cudem stało się przeobrażenie całego narodu i
pod-
niesienie jest w duchu, odwadze i poświęceniu, jak tego nigdy nie było".
162 Doniesienia z terenu, Ruch rewolucyjny, s. 162-164, W. Przyborowski,
H. III, '-*
s. 153-158.
163 Korespondencja w tej sprawie, Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s. 355-
361. W. Przy-
borowski, H. III, s. 160-165.
188

sięcy ludzi, demonstrowano bratanie się stanów, śpiewano Jeszcze Polska nie zginęła
po polsku i po litewsku164. Podobna „majówka" patriotyczna odbyła się tegoż
dnia na przedmieściu Łosośna pod Grodnem165.
Publiczne demonstracje tego typu pociągały za sobą ryzyko ostrego konfliktu
z wojskiem. W czerwcu i lipcu w wielu punktach Królestwa zdarzało się, że wojsko
używało siły przeciwko manifestantom166; obywało się jednak bez użycia broni
palnej i bez przelewu krwi. Na Litwie z wielu powodów władza okazać się miała
mniej tolerancyjna. W Kownie 12 sierpnia, w Grodnie 26 sierpnia167 starcie wisiało
na włosku i zażegnane zostało tylko dzięki wahaniom dowództwa oraz wysiłkom
organizatorów polskich, zwłaszcza księży. Lecz już w połowie sierpnia „specjalny
komitet" zwołany w Petersburgu, z udziałem generał-gubernatora Nazimowa roz-
patrzył szereg środków celem możliwie szybkiego utrącenia demonstracji polskich
na Litwie168. W kilka dni potem, 18 sierpnia, doszło też na przedmieściu Wilna, Po-
hulance, do starcia między wojskiem a tłumem, który chciał wyjść na spotkanie nad-
chodzącej rzekomo od strony Kowna procesji. Wojsko rozproszyło tłum kolbami
i nahajkami, było kilkudziesięciu rannych, opowiadano o wielu zabitych169. Zaraz
potem, 3 września Nazimow zaprowadził stan wojenny w kilkunastu zachodnich
powiatach podległych sobie guberni. Odtąd wszelkie wykroczenia polityczne pod-
legać miały sądom wojennym; zarządzono też rozbrojenie ludności cywilnej170.
Publiczne demonstracje ustały. Niemniej cel ich został osiągnięty: pokazano świa-
tu, że Litwa (a ściślej: główne jej miasta) łączy się z Polską. „Z kim jest Litwa? —
pytał się Hercen w „Kołokole" — Mogło to budzić wątpliwość do 5/17/sierpnia b. r.
Sprawa została rozstrzygnięta: na mocy najwyższego rozkazu Litwa jest z Polską —
przyznał to komitet petersburskich ministrów, zatwierdził monarcha, ogłosiły
gazety rosyjskie. - - Gdyby nie było to rzeczą oczywistą, to czyżby monarcha stra-
cił głowę do tego stopnia, aby wykroić kilku guberniom stan oblężenia?"171
164 Raport S. Adamowicza, 1/13/VIII1861, Ruch rewolucyjny na Litwie i
Białorusi, s. 264-266.
W. Przyborowski, H. III, s. 159 n.
165 Raport kpt Wittego, 2/14/VIII1861, Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s. 445 n.
166 Doniesienia z Płocka, Lublina, Suwałk, Krasnegostawu, Mławy itd. Ruch
rewolucyjny,
s. 128-139, 147-160. W. Przyborowski, H. III, s. 41, 146.
167 Por. J. Komar, Grodzieńskie manifestacje przed powstaniem styczniowym,
„Przegląd Histo-
ryczny" 1959, s. 105-111.
168 Wniosek „specjalnego Komitetu" z 3/15/VIII1861, Ruch rewolucyjny na
Litwie i Białorusi,
s. 51-54.
169 Liczba rannych waha się w źródłach od 23 do ponad 100. Raporty S.
Adamowicza i W.
Nazimowa, 8/20/VIII, 30 DC/12 X/ 1861, Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s. 267-
272. W. Przy-
borowski, H. III, s. 184-189. B. Nadel, Żydzi na Wileńszczyźnie a powstanie styczniowe,
„Biuletyn
ŻiH" 1958, nr 28, s. 50.
170 Okólniki W. Nazimowa z ll/23/VIII, 22 VHI/3 DC/1861, Ruch rewolucyjny na
Litwie i Bia-
łorusi, s. 56-64. Stanem wojennym objęto prawie całą gub. kowieńską, 4 powiaty
grodzieńskiej
oraz pow. wileński.
171 „Kołokoł" 15 DC 1861, A. Hercen o powstaniu styczniowym, s. 103. Data
5/17/VIII wy-
przedza faktyczne ogłoszenie stanu wojennego.
189
Aleksander II w tym momencie brał pod uwagę więcej niż kilka guberni, chciał
bowiem ogłosić stan wojenny także w Królestwie. Jednakże Karol Lambert, przysła-
ny świeżo do Warszawy na namiestnika stawiał obiekcje: stan wojenny może ptf*
ciągnąć za sobą bojkot wyborów samorządowych, po których władza obiecuje
sobie tak wiele172. Wojsko w wypadku rozruchów przywróci porządek; tymczasem
zaś wypada tolerować zewnętrzne formy agitacji narodowej. I w samej rzeczy po-
licja przestała się czepiać do czamar, konfederatek i orzełków173.
Agitacja warszawska pod koniec sierpnia przybrała nowe oblicze: były to na^
bożeństwa „za pomyślność Ojczyzny", zamawiane w imieniu cechów i innych zrze-
szeń zawodowych. Początek dało 27 sierpnia Zgromadzenie Rękawicznicze, w ich;
ślad poszło Zgromadzenie Fabrykantów Siodlarsko-Powrozowych. Potem nabo-
żeństwa te zaczęły się mnożyć, w drugiej połowie września odbywało się ich po kilka
dziennie, a 28 t. m. było ich co najmniej dwanaście. Jeden z pamiętnikarzy oceniaj
liczbę nabożeństw tych na „blisko 350" w ciągu dwóch miesięcy (15 VIII-15X)174.,
Rozsyłano na nie litograficzne zaproszenia, zdobne w emblematy cechowe i patrio-'
tyczne. Dochowało się takich zaproszeń blisko dwieście175, można zaś przyjąć,;
że liczba nabożeństw była wyższa. Zaproszenia pozwalają nam określić, kto na-
bożeństwa zamawiał, a- raczej: w czyim zamawiane były imieniu. Zapraszają więc;
zwykle majstrowie wraz z czeladzią poszczególnych cechów, dość często jednak
również: sami czeladnicy, albo uczniowie poszczególnych rzemiosł, następnie także;
robotnicy z różnych fabryk. Wszystko to świadczyło o aktywizacji klas pracujących
Warszawy, jakkolwiek nie wiadomo, jak duży procent pracowników brał rzeczy-.;
wisty udział w organizowaniu danego nabożeństwa — i jak duży w nim uczestniczył.
Odnotujmy też kilka nabożeństw kobiecych (dziewcząt służących, straganiarek,!
akuszerek i in.) oraz kilka inteligenckich (urzędników państwowych, oficjalistów
prywatnych, muzyków). W wioskach podmiejskich: Mokotowie, Czerniakowie,
Raszynie, Wilanowie urządzano podobne nabożeństwa dla włościan. Wiemy o dwóch
nabożeństwach w kościołach ewangelickich i o dwóch w synagogach. Pozostałe
były katolickie, z tym że kościoły: bernardynów i reformatów cieszyły się największą
popularnością. Jedno z policyjnych źródeł twierdzi, że w niektórych kościołach:
księża brali za odprawienie nabożeństwa do 100 rb.176 Ponadto każdemu z nich '<
172 Telegramy Aleksandra II, 1-16 IX, odpowiedzi Lamberta 4-16 IX 1861,
Korespondencja
namiestników, s. 271-283.
173 W. Mickiewicz, Pamiętniki, t. II, s. 149 n., wg listów do narzeczonej z 8 i 22 IX 1861.
174 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. III, s. 285.
175 J. Komar, Warszawskie manifestacje patriotyczne 1860-1861 Warszawa 1970,
s. 190.
dorachował się ich 199. Trzeba jednak odliczyć nabożeństwo „artystów litografii" z 7 sierpnia
wcześniejsze o blisko 3 tygodnie od następnej zwartej ich serii, oraz to, które zamówił
„orszak
kawalerów Polaków i dziewic Polek" na 31 października i które nie odbyło się, wobec
zamknięcia
kościołów. Najbogatsze zbiory zaproszeń posiadają Biblioteki: Narodowa (rps 6000, cz. I)
i Jagiellońska (sygn. 224768).
176 A. Podwysocki, op. cit., s. 74. Por. S. Kieniewicz, Warszawa, s. 71 n. Na 14 X
1861 zapra-
szali do karmelitów na Krakowskim Przedmieściu „Polacy zostający w służbie w armii
czynnej
190
towarzyszyła kwesta — te jednak pieniądze szły przypuszczalnie na cele „orga-
nizacji".
, Frenezja nabożeństw, wciągająca coraz szersze rzesze ubogiej ludności, zaczynała
niepokoić burżuazję. Powątpiewano, czy słuszne jest to ciągłe ekscytowanie mas
i odwodzenie ich od pracy177. Były i inne, bardziej niepokojące objawy. Ruch ma-
nifestacyjny unikał bezpośredniego prowokowania zaborczej siły zbrojnej. Stosował
jednak nieraz ostre środki przeciw rodakom, którzy usiłowali mu się przeciwstawić.
Ktokolwiek nie chciał iść pod komendę anonimowych organizatorów, musiał
liczyć, się z obelżywymi ulotkami, z kocią muzyką, wybiciem szyb, pikietowaniem
sklepu albo i z pobiciem178. Spotykało to m. in. księży, którzy się sprzeciwiali nie-
dozwolonym śpiewom po kościołach179. W Łęczycy 3 września tłum wygonił z mia-
steczka i obrzucił kamieniami bawiącego przejazdem biskupa Marszewskiego,
człowieka nieprzychylnego dla ruchu180. W połowie września, w śródmieściu War-
szawy tłum w biały dzień zdemolował kilka sklepów, których właściciele odmówili
udziału w składce, czy też nabożeństwie. W drugi dzień Nowego Roku żydowskiego
(6 IX 1861 r.) tłum Żydów ortodoksyjnych wybił szyby w kilku sklepach swoich
współwyznawców, otwartych mimo święta181. Tym razem nie chodziło o sprawy
polityczne, ale ludność żydowska brała przykład ze sposobów, używanych przez
obóz ruchu.
Wszystkim ekscesom tym, przybierającym na sile, władza przyglądała się biernie.
Uwaga namiestnika Lamberta koncentrowała się całkowicie na wyborach.
WYBORY SAMORZĄDOWE
Wybory samorządowe wzbudziły duże zainteresowanie opinii, co wyraziło się
w licznych ulotkach i broszurach. Głosy te można podzielić na trzy grupy: jedne
opowiadały się bezwarunkowo za udziałem w wyborach, drugie chciały udział
w wyborach obwarować jakimiś warunkami, trzecie odrzucały wybory całkowicie.
wojsk rosyjskich". Zaproszenie, B. Czart, rps 3881, k. 59. Wobec ogłoszenia stanu wojennego
nie
ma pewności, czy nabożeństwo to się odbyło.
177 „Czas" 9 X 1861. K. Szlenkier do W. Kalinki, 17 IX 1861, B. Czart, rps 5685,
s. 770. J.
K. Janowski, Pamiętniki, t. Dl, s. 286. S. Kieniewicz, Między ugodą, s. 181 n.
178 Spotkało to nawet znanego fotografa K. Bayera, gdy raz odmówił składki.
AGAD, rewindy-
katy Kom. Śledczej, zeznania Bayera, 4 II1862.
179 Ruch rewolucyjny, s. 110, 116, 135, 140, 144, 152, 169, 173, notuje w czasie
od maja do
września 5 podobnych wypadków w Mszczonowie, Chełmie, Lublinie (dwukrotnie) i
Kielcach.
180 Korespondencja w tej sprawie: Ruch rewolucyjny, s. 168-171. G. Missalowa,
op. cit., s.
508-512. W. Przyborowski, H. III, s. 241-243.
181 W. Mickiewicz, Pamiętniki, t. II, s. 149, na podstawie listu do narzeczonej z 6
IX 1861,
„Jutrzenka" 8IX1861, A. Podwysocki, op. cit., s. 75. Raport Sćgura, 22IX1861, Raporty
konsulów,
s. 182. Raport Lederera, 18 IX 1861, HHSA, PA 38/129. Memoriał B. Meiselsa, 5 ni 1862,
ogł.
N. Gelber, Die Juden und der polnische Aufstand 1863, Wiedeń 1923, s. 184 n.
191

Za udziałem w wyborach były klasy posiadające: ziemiaństwo i burżuazja, aż.',


do millenerów włącznie. Wyborami do rad powiatowych zajmowali się na pro-
wincji korespondenci b. Towarzystwa Rolniczego. W Warszawie rywalizowały
z sobą dwa odcienie: jeden ściśle burżuazyjny, któremu patronował Kronenberg,!
i drugi, wywodzący się ze zlikwidowanej Dyrekcji Konstablów, z kupcem Józefem
Kwiatkowskim na czele. Zanosiło się na wystawienie dwu list konkurujących;
zapośredniczył jednak Jurgens, po czym ułożono listę wspólną182. Komitet wyborczy
powstał pod przewodnictwem Kwiatkowskiego i zbierał się w jego mieszkaniu między .»
Miodową a Podwalem183. Było to dość liczne grono, złożone z mieszczan i inteli-
gencji millenerskiej. Komitet dopilnował m. in. sporządzenia list wyborczych, wpi-
sując nielegalnie, na mocy podrobionych świadectw, nazwiska wielu ludzi, na któ-
rych można było polegać, starając się natomiast skreślać „ludzi plugawych, prze-
niewierców, renegatów"184. Jurgens komunikował się także z prowincją, kładąc
nacisk na to, aby wszystkie kandydatury były uzgodnione zawczasu, aby uwzględniały
ludzi różnych odcieni, a w szczególności też Żydów185.
Przeciwko tym zabiegom wyborczym zwracała się agitacja czerwonych. Dość
wcześnie, z datą 1 lipca ukazała się ulotka głosząca, że przyjęcie wyborów byłoby
godne „eunuchów politycznych". Ci, co przyjmują urzędy z nominacji, „tym samym
już do narodu nie należą". Ci, co się dają obierać, wchodzą „na drogę legalną, tym
samym już bezpłodną dla nas". Pomimo to wybory mogą dać sposobność potężnej
manifestacji politycznej. Zebrani wyborcy powinni przy głosowaniu wnieść do pro-
tokołu, „że przystąpiliśmy do wyborów, by nas o niechęć do pracy dla kraju nie
pomówiono", ale że carska ustawa nas nie zadowala: „nie tylko nie jest łaską, ale na-
wet sprawiedliwości nie wymierza". Gdyby spisanie protokołu nie było możliwe,
należy zerwać wybory. Będzie to manifestacja masowa, wobec której represja musi
pozostać bezsilna186.
Koncepcja wykorzystania wyborów dla demonstracji politycznej była w sierpniu
i wrześniu lansowana przez Apolla Korzeniowskiego, wolno więc sądzić, że i ta
ulotka wyszła z jego inicjatywy. Skądinąd przypisuje mu się też pomysł manifestacji
w rocznicę Unii Lubelskiej187, to zaś świadczyłoby o znacznym jego wpływie na wy- \
padki. Być może jego też inicjatywą było rozesłanie listów anonimowych do wszystkich :
osób kandydujących do rady miejskiej w Warszawie — z zakazem przyjmowania
wyboru. W listach tych „najwięcej dostało się syberyjczykom i kaukazczykom, i
182 T. Szpadkowski, Zapiski warszawskie, Wrocław 1969, s. 82 n. Autor
insynuuje, że Kronen- ;,
berg obiecał namiestnikowi przeprowadzenie wyborów, w zamian za koncesję na budowę
kolei i
Warsząwa-Sandomierz.
183 Pamiętniki I. Baranowskiego, s. 367: „Okna mieszkania wychodziły na
podwórze, co je i
zabezpieczało od ulicznego ataku kamieniami". Por. J. K. Janowski, Pamiętniki, t. III, s. 288.
184 T. Szpadkowski, op. cit, s. 83. '"-,
185 Zeznania śledcze, s. 135 (O. Awejde). Odezwa przedwyborcza do Izraelitów w
języku he-
brajskim, B. Nar. rps 6000, cz. V, k. 105.
186 Egzemplarz odezwy litogr. z nagłówkiem: „Rodacy!", Fawley Court.
187 W. Przyborowski, H. III, s. 149 — „według ustnych podań".
192 ]
j

niegdyś wspaniałym orłom szybującym pod samo wolności słońce, dziś orliskom
o złamanych skrzydłach, stępionych dziobach i wypłowiałych oczach"188. Pocisk
ten mierzył zapewne w Ruprechta.
„Umiarkowani" odpowiedzieli broszurą Tak lub nie, zredagowaną pod koniec
lipca i odbitą w Paryżu189. Omawiali w niej dość krytycznie wąski zakres nowych
instytucji, lecz zalecali mimo to ich przyjęcie. Alternatywą byłby nawrót do rządów
wojskowych. W razie powstania nie ma co liczyć ani na pomoc obcą, ani na włościan:
„Zaiste, opór czynny doprowadziłby w Warszawie do spalenia połowy miasta,
a w kraju do rzezi galicyjskiej". Ludzie, którzy w tej chwili podżegają do powstania,
to polityczni bankruci i inne szumowiny — najpewniej jednak... pruscy agenci!
Korzeniowski nie został dłużny w odpowiedzi i w końcu sierpnia ogłosił broszurę:
Co mamy z tym fantem zrobić, co go trzymamy w ręku? Wyśmiewał w niej „doktry-
nerów", którzy obiecują sobie po carskich reformach wielkie korzyści... w czwartym,
piątym, lub szóstym pokoleniu. Ale krytykował i tę gorącą młodzież, która w ogóle
odrzuca wybory, albo też chce „przyjąć wybory, ale wnet podać się do dymisji. - -
Wybory być mogą, ale godne polskiego narodu". Trzeba „wybrać na radców ludzi
z niespożytą cywilną odwagą; upewnić się o chęciach wybranych dając im mandat
do upomnienia się o nieśmiertelne i nigdy nieprzedawnione prawa narodowe".
Mandat zaś przede wszystkim powinien przypomnieć prawa Litwy i Rusi do połą-
czenia z Polską190.
Konsulowie państw obcych i reporterzy zagraniczni obserwowali z uwagą za-
rysowany rozłam w społeczeństwie polskim, do niedawna jednolitym191. Lambert
z satysfakcją notował te objawy licząc, że uda mu się je wykorzystać192. W dniu
2 września w kilku kościołach warszawskich odczytano w tłumie krótką odezwę
zakończoną słowami: „Hańba temu, kto uściśnie dłoń kata krwią naszych braci
zbroczoną! -- Rodacy! jedna mogiła dla pomordowanych ofiar wolności, lub
jedna Rzeczpospolita wskrzeszona dla wszystkich — to naszym hasłem!"193 Autorzy
188 T. Szpadkowski, op. cit., s. 91.
189 Tak lub nie, czyli Królestwo Kongresowe wobec nowo zaprowadzonych
reform, Paryż 1861.
Rzecz pisana po instalacji Rady Stanu (16 VII), a przed przyjazdem Lamberta (23 VIII 1861).
Lederer w raporcie z 14 XII 1861, HHSA PA 38/229, przypisywał ją T. Potockiemu.
190 Broszura litogr. s. 13, Paryż (fikcyjnie), 26 VIII 1861. Por. R. Taborski, op.
cit., s. 107,
108. S. Kieniewicz, Dramat trzeźwych entuzjastów. Warszawa 1964, s. 108 n. Aluzje do tej
polemiki
w liście A. Korzeniowskiego, 8 X 1861, Korespondencja K. Szajnochy, t. II, s. 307.
191 Lederer 3 IX 1861: „Die Agitation - - hat sich unter den Arbeiterklassen und in
dem Pro-
letariate eingenistet und eine communistische Farbung angenommen". Tenże, 6 września, że
konserwatyści „ziehen jetzt, wo die Gefahr nicht allein die russische Regiening, sondern auch
ihre
eigene politische Existenz bedroht, sich zuriick und suchen die Bewegung zu stauen und ihre
jungsten
Umtriebe zu verleugnen". HHSA PA 38/129. Podobnie Stanton, 16 IX PRO FO 65/584, f. 74-
75.
Segur, 14 IX 1861, Raporty konsulów, s. 175-177. „Schlesische Zeitung" 6, 13 IX 1861.
192 K. Lambert do cara, 16-18 IX 1861, Korespondencja namiestników, s. 283,
287, 290. Ibidem,
s. 292, odpowiedź cara z 19 września.
193 Odpis, AGAD, zbiór ulotek z 1863 r. Por. Cyt. raporty Sćgura i Lederera. Sćgura
zafrapo-
a zwłaszcza pierwsza w publicystyce polskiej wzmianka o republice.

193

apelujący do uczuć rozdrażnionych świeżymi doniesieniami z Wilna zmierzali oczy-


wiście do zerwania wyborów. Zaraz też podniosły się krzyki o prowokację rosyjską,
lub pruską, „Strażnica" zapytywała autora odezwy, „czy obliczył następstwa po-
dobnego kroku, gdyby patriotyczny, a nie rozumujący nasz ludek rozgrzany nimi
zechciał natychmiast legnąć w jednej dla wolnych mogile?"19* Z innych stron ozwały
się głosy zmierzające jak gdyby do zażegnania sporu. Tak więc tajna gazetka „Szczer-
biec" negowała istnienie różnic między stronnictwami. „Kto z nas dąży do wstrząś-
nień i przewrotów społecznych? — Czyż walka o swobodę i niepodległość jest
socjalną rewolucją? Czy ten jest czerwonym, komu czerwona, bo młoda krew żywiej
krąży w żyłach?"195 Na przekór tym zaręczeniom ukazała się 24 września 196 no-
wa, dłuższa i znacznie jeszcze radykalniejsza odezwa, zatytułowana Narodzie,
baczność!, której autorzy zwracali się do rzemieślników i chłopów, oskarżając
w namiętnych słowach magnatów, że utrzymują naród w niewoli w imię swego
klasowego interesu. „Bo tylko rozważ dobrze, co się w ostatnich tych dniach dzieje.
Oto naprzód jeden w rocznicę bohaterskiego zgonu wojownika Sowińskiego woła:
Bracia Rodacy nie chodźcie na Wolę i zachowajcie się spokojnie! A drugi znowu-
później: Bracia Rodacy! nie myślcie o całej Polsce, tylko o tej odrąbanej ćwiartce, co
zwana przez Moskali Królestwem, ą zachowajcie się spokojnie! Trzeci zaś prawi:
Bracia Rodacy, gdzież macie broń, gdzie wojsko, gdzie skarb? Nie jesteśmy jeszcze
bytu pewni, a już o Rzeczypospolitej mówimy. Zachowajcie się spokojnie. A czwarty
krzyczy na młodzież: Bracia Rodacy, do książki, do kredki, do pióra, abyście byli
uczonymi, bo nam rozumu potrzeba, zachowajcie się spokojnie! - - Nie dziw się, że
chcą spokojności, bo niespokojność będzie przeszkadzać ich radom z Moskalami, bo
pragną radzić, koniecznie radzić. A wiedz, że rady i zdrady to ich rozumu rzecz"197.
Były w tym tekście nieporadne i napuszone zwroty o „dęborywnych rzemieślni-
kach" i „starosławnych chłopach", ale były i groźne słowa: „Wymierzaj sprawie-
dliwość na zdrajcach, nie przestawaj karać judaszów, wypleniaj moskiewskie chwas-
ty. — pamiętaj, że wąż nie pod nogą, ale w zanadrzu szkodliwy, że pan w Polsce
to wrzód w ciele". Akademicy rzucili się niszczyć egzemplarze tego druku, który też
złośliwie nazwano „Odezwą o powidłach czartowskich"198. „Czas" oczywiście
wołał o policyjnej prowokacji199. Komitet Jurgensa zareagował spokojniej. — „Nie
będziemy mogli porozumieć się, jeżeli wzajemnie nie przyznamy sobie dobrej wia-
ry. — Cóż bowiem opóźnia dziś oswobodzenie Ojczyzny? Nic innego, jak to, że
nie wszyscy jeszcze jesteśmy razem". Musimy teraz zjednać sobie chłopów „czynami
194 „Strażnica" 11 IX 1861, nr 6, Prasa tajna, t. I, s. 13. Por. „Czas" 11 IX 1861.
195 „Szczerbiec" 18 IX 1861, nr 1, Prasa tajna, t. I, s. 116.
196 Tak twierdzi „Czas" 3 X1861. Adnotacja na egz. w B. Jag. datuje ją na czas
przed wyborami,
tj. przed 23 włześnia, i to jest bardziej prawdopodobne.
191 Egz. litogr. B. Jag. sygn. 224768, cz. II nr 24.
198 Końcowy ustęp brzmiał: „Idź! aż na zegarze wieczności wybije godzina, w
której powsta-
niesz — i jednym zamachem na wiek wieków pamiętnym z szarańczy, co twe ziemie obiera,
zro-
bisz powidła, które czarci na swoje piekielne biesiady zabiorą".
199 „Czas" 3 X 1861.
194

sprawiedliwości, miłości, poświęcenia w urządzeniu społecznym" — i temu właśnie


celowi będą służyły rady. Posądzać je, że „mogą zużytkować swą działalność w inte-
resie jednej klasy, byłoby ciężką niesprawiedliwością, boć to mają być ludzie jednej
z nami krwi. - - Rady są to jedne z narzędzi do wywalczenia niepodległości w sferze
bieżącego życia społecznego, inne narzędzia przy tym nie stępieją"200.
Dla nas dziś najważniejszym problemem, związanym z tą odezwą, jest: kto ją
napisał i lansował? Styl przypomina chwilami Mierosławskiego — lecz niemal
równoczesna odezwa Mierosławskiego z 1 października do tekstu warszawskiego
nie bardzo pasuje. Październikowa odezwa Mierosławskiego była reakcją na niefor-
tunny zjazd homburski; stwierdzała, że obiecane mu fundusze trafiły w znacznej
części do niewłaściwych rąk, albo też zostały rozkradzione. Potrzebne są więc dalsze
składki: na Szkołę Praktyczną Instruktorów, otwieraną właśnie w Genui i mającą
być zawiązkiem Legionu. „Przypominamy — pisał Mierosławski — że pod godłem
Legionu sposobiemy nie tylko silę polską burzami zewnętrznymi do Polski niesioną,
lecz przede wszystkim zasiew samozmyślnego w samymże kraju powstania — sposo-
biemy narzędzia i przywódców wojny prawdziwie ludowej". Istotne było w odezwie
co innego: Mierosławski zwracał się z apelem o fundusze — w dalszym ciągu do
„szlachty wiejskiej", bo „ona obyczajowo i tradycyjnie ma gromady włościańskie
pod bratnią ręką; najbliżej też jej do nich się schylić i na swoje rycerskie podnieść je
ramiona". Pochwalał równocześnie młodzież warszawską, iż podejmując agitację
wśród ludu „nigdzie ani na chwilę nie potknęła się do przepaści herostratyzmu,
w których ją po społu z rozszalonym gminem prowokatorowie moskiewscy zagrze-
bać próbowali"201. „Herostratyzm" w słownictwie Mierosławskiego oznaczał
targanie się na życie i majątki posiadającej szlachty. Pomijając w tej chwili kwestię,
czy młodzież czerwona była zupełnie wolna od „herostratyzmu", trzeba stwierdzić,
że Mierosławski się go wypierał. Tymczasem odezwa Narodzie, baczność!" była
bezsprzecznie „herostratyczna", wzywała do wytępienia „jaśnie panów", oskarżonych
o paktowanie z zaborcą202. Stanowczo więc nie wyszła od „czerwonego generała".
Awejde twierdzi zresztą, że za autora odezwy uchodził w organizacji miejskiej
Ignacy Kwiatkowski, który następnie, w maju 1863 r. był w ciągu kilku dni naczel-
nikiem miasta Warszawy203. Nic więcej nie wiemy o tym Kwiatkowskim204 i możemy
200 B. Jag. sygn. 224768, cz. II, nr 30 a. Odezwa litogr. bez tytułu i daty. W
podobnym duchu
Glos w przedmiocie wyborów do rad powiatowych w Królestwie Polskim, Poznań (Żupański)
1861,
s. 14, podpisany „obywatel z pow. stanisławowskiego", 15 IX 1861.
201 Odezwa pt. W kraju i za granicą, 3. Jarzębowski, Mówią ludzie 1863 r., Londyn, s. 61-
66.
202 Odezwa czyniła wyjątki dla uboższego ziemiaństwa, apelując m. in. do
„uczciwego panka,
co zawsze z chłopkiem pracujesz w wiosce na roli, co się bratasz z chłopkiem i
rzemieślnikiem, jak
syn jednej matki". Końcowy frazes o „powidłach" nie odnosi się też koniecznie do szlachty,
jak
sądzi O. Awejde, op. cit, s. 387, a raczej do zaborców.
203 O. Awejde, op. cit., s. 361. M. Ustimowicz, op. cit., s. 77 bezpodstawnie
przypisuje ten
tekst A. Korzeniowskiemu.
204 W proces Traugutta wplątany został znajomy R. Krajewskiego, budowniczy i
właściciel
domu Ignacy Kwiatkowski {Proces R. Traugutta, t. II, cz. 1, s. 38, 56 n.). W 1865 jest on
nadal archi-
195

się tylko dziwić, że autor tak „mocnego" tekstu niczym więcej się już nie zaznaczył.,
Jeśli przyjmiemy jednak, że odezwa nie była wyskokiem jednostki, ale grupy,.,
chociażby niewielkiej, to możemy ją umiejscowić. Istniała bowiem grupa w podziemiu ;
warszawskim, stojąca bardziej na lewo od Korzeniowskiego i przeciwstawiająca ;;
się kategorycznie wyborom. Przewodził zaś tej grupie Ignacy Chmieleński. Nie ma
dowodów na to, by on tę odezwę napisał; może by mu ją nawet wytknięto, gdyby
istniało co do tego podejrzenie. Ale tendencja odezwy stosunkowo najlepiej odpowia-
da jego właśnie tendencji.
Korzeniowski i jego komitet godzili się, jak wiemy, na wybory i chcieli je tylko i
opatrzyć klauzulą, która by: albo zmusiła rząd do nowych ustępstw, albo zmusiła
„umiarkowanych" do zerwania z rządem. Do tego celu zmierzała odezwa pt. Mandat \
wyborców, puszczona w obieg około 20 września205. Domagała się ona, ażeby wybor-
cy w momencie wyborów przekazali wybranym „mandat" do wystąpienia z żądaniem .]
„o wydarte prawa i swobody" nie tylko dla Królestwa, ale i „dla prowincji od wie-
ków z nim związanych, tj. dla Wielkiego Księstwa Litewskiego i dla Rusi". Każdą
inną działalność obranych radców wyborcy uważać mieli za przekroczenie ich woli -
„i za zdradę świętych interesów Ojczyzny"206. ;
Odezwa nie określała, o jakie „prawa i swobody" idzie — chciała tylko ich roz-
ciągnięcia na Litwę i Ruś. Był to więc dalszy ciąg manifestacji „unijnych", lansowa-
nych od miesiąca z górą. Wołyniak Korzeniowski był uczuciowo związany ze sprawą j
ziem za Bugiem: zapewne też uważał, że jest to w danej chwili hasło najbardziej \
dogodne: przemawiało do uczuć każdego patrioty, jednało dla ruchu szlachtę kre- ]
sową, a zarazem torpedowało wszelką możliwość ugody, jako że carat na punkcie j
zachodnich guberni nie przyjmował kompromisu. Wchodząc na tę drogę Korze- \
niowski i jego towarzysze nie zastanawiali się nad tym, czy ludność tych ziem będzie i
chciała należeć do Polski. Wiedzieli i tak, że czeka ich jeszcze trud pozyskania polskich
chłopów; wierzyli, że to osiągną, czemuż nie mieliby pozyskać także ukraińskich,
białoruskich i litewskich? -
Dla klas posiadających koncepcja mandatu nie była jednak do przyjęcia: de-
monstracja tego rodzaju pociągnęłaby za sobą unieważnienie wyborów i utratę
wszelkich korzyści, jakie obiecywano sobie po samorządzie. W rozstrzygającej
chwili Jurgens pozyskał wahającą się dotąd grupę sybiraków. „Strażnica" z 21
września, umyślnie rozrzucona w zwiększonym nakładzie, opowiedziała się więc
przeciwko „mandatowi", a za bezwarunkowym głosowaniem207. Początek wyborów
(rozłożonych na 3 tygodnie) przypadał 23 września, dnia tego głosowały w Warsza-
tektem w Warszawie; I. Jakimowicz i A. Tyszkiewicz, op. cit, si 100. Nie może to więc być
Kwiatkow-
ski naczelnik miasta, o którym policja w końcu 1864 r. miała informacje, że wyjechał za
granicę za
paszportem i odmówił powrotu. O. Awejde, op. cit., s. 117.
209 Zeznanie Rogińskiego (odpis Fawley Court), stwierdza, że uzgodniono ją „z
deputatami
od kółek, które już były podówczas", na zebraniu w Tivoli.
206 E. Maliszewski, Rok 1863, Warszawa [b. r.], s. 30-32. S. Kieniewicz, Między ugodą,
s. 187 n.
207 Prasa tajna, t. I, s. 14. W. Przyborowski, H. III, s. 286.
196

wie cyrkuły II i X. Ten ostatni obej'mował zamożną część śródmieścia pomiędzy


Królewską, Marszałkowską i alejami Jerozolimskimi, a ponadto ubogie Powiśle.
Wyborcy zbierali się w Pałacu Staszica — i tu właśnie, na placu obok pomnika Ko-
pernika dojść miało do próby sił. Zwolennicy wyborów utworzyli przed wejściem do
gmachu „zastęp czworokątny, z czterech rzędów", dla osłony głosujących. Drugi
zastęp, protestujący szturmował, wśród okrzyków: „Litwa i Ruś!" Szachowski
odczytał „mandat" ze stopni pomnika, Andrzej Zamoyski replikował „z wysokości
małego stolika"208. Miał się wyrazić: „Oto jest lud, który ze mną staje do wyborów,
pokaż mi pan swój lud, który wyborów nie chce". Argument był arcytrafny: nie-
wielka mniejszość, której przyznano prawo głosu, chciała je wykorzystać; protesto-
wali ci, którym prawa głosu odmówiono.
Koniec końców Zamoyski przyjął mandat z rąk Szachowskiego obiecując,
że weźmie go pod uwagę. Tłum rozszedł się i wybory odbyły się spokojnie. To samo
tyczyło się innych cyrkułów, a następnie prowincji. W Warszawie na 48 radnych i ich
zastępców obrano 33 katolików, 10 protestantów i 5 żydów-asymilatorów209, po-
dobną proporcję zachowano i w pomniejszych miastach. Do rad powiatowych
obrano 457 właścicieli nieruchomości (głównie ziemian), 62 dzierżawców, 81 du-
chownych różnych wyznań, 7 urzędników, 6 kupców, 2 fabrykantów i — dla deko-
racji 7 chłopów210. Władze carskie, zadowolone, że wybory doszły do skutku,
zdawały sobie jednak sprawę, „że wszędzie obierano osoby najbardziej nam
wrogie"211. Sukces „umiarkowanych" był tylko pozorny: spokojny przebieg wy-
borów nie był już w stanie zażegnać kryzysu.
STAN WOJENNY
Przysłany na namiestnika hrabia Lambert, arystokrata dobrych manier i kato-
lik, robił, co mógł, aby pozyskać sobie „wyższe sfery" polskie, dlatego też odwlekał
ogłoszenie stanu wojennego, o co go naglono z Petersburga. Powodzenie jego misji
zależało od uspokojenia warszawskiej ulicy oraz od zgodliwości obozu „umiarko-
wanych". Na ulicę „umiarkowani" nie mieli wpływu, nabożeństwa „za pomyślność
Ojczyzny" trwały w najlepsze. Ale także ze strony ziemiaństwa, kleru i burżuazji
wyłaniać się miały trudności. Wobec ustępliwości rządu, którą poczytywali za dowód
208 W. Mickiewicz, Pamiętniki, t. II, s. 151, wg listu do narzeczonej z 23 IX 1861-.
Inne świa-
dectwa, por. S. Kieniewicz, Między ugodą, s. 189-191.
209 T. Szpadkowski, op. cit, s. 92-95. Twierdzi on, że millenerzy rozmyślnie
wprowadzili
do składu rady tylko niewielu swoich ludzi, m. in. H. Krajewskiego. „Pozostali, głębiej przed
pu-
blicznością utajeni, potrzebni byli jeszcze do późniejszej działalności". Por. I. Koberdowa,
War-
szawska Rada Miejska, s. 117 n. W. Przyborowski, H. III, s. 296. W skali kiajowej obrano do
rad po-
wiatowych 27 Żydów, do miejskich 28 Żydów.
210 S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 205.
211 Dwa listy A. Gerstenzweiga do D. Milutina, 24 IX, 3 X 1861, cyt. we
Wspomnieniach
tegoż, BL, z. 169, inw. 14, vol. I, k. 5-7.
197

słabości, umiarkowani skłonni byli teraz do stawiania nowych żądań: po części


dla osłonienia się od zarzutów stronnictwa ruchu, po części dla zabezpieczenia włas- i
nych interesów. Reformy zapowiedziane przez Wielopolskiego: szkolna, żydowska,
czynszowa — były wciąż jeszcze w stadium opracowania212 i nie oddziaływały na
opinię publiczną.
Na wieczorne „herbatki" zapraszał Lambert na Zamek przedstawicieli arysto- '
kracji, kupiectwa, inteligencji i kleru. Nie dały one politycznego wyniku, mimo ;
świadczonych wzajemnie uprzejmości. Lambert chciał pozyskać swych gości dla ;
ustępstw już nadanych przez rząd, oni zaś uważali, że za ich akces zaborca winien
jeszcze dopłacić. Gen. Lewiński, gdy mu proponowano miejsce zastępcy dyrektora i
Komisji Spraw Wewnętrznych, postawił za warunek odsunięcie wojskowych Rosjan j
od administracji i policji213. „Myśli o uspokojeniu Polski" złożone Lambertowi |
przez ks. Wyszyńskiego stawiały jako warunek „udzielenie ustępstw żywiołowi }
polskiemu w 9 guberniach nazwanych zachodnimi, pod względem wychowania |
publicznego, używania języka polskiego w urzędzie i tolerancji religijnej"214. Było \
to mniej, niż domagał się Korzeniowski, ale i tak za wiele dla rządu carskiego, j
Nie mogąc dać sobie rady z nabożeństwami patriotycznymi Lambert starał się
też oddziałać na biskupów diecezjalnych i kazał ich zaprosić do Warszawy. Rozmowy
te toczyły się począwszy od 20 września i każdy biskup z osobna przyświadczał, ;
że już czas skończyć z politycznymi „nieporządkami" w świątyniach. Zebrawszy
się jednak razem biskupi w liczbie siedmiu uznali chwilę za dogodną dla wytoczenia
rządowi wszystkich nagromadzonych od lat gravaminów Kościoła katolickiego215.
Posunięcie to odpowiadało wskazaniom otrzymywanym z Rzymu. W istocie Pius IX,
nagabywany od wiosny o zajęcie stanowiska wobec ruchu polskiego: bądź przeciw
niemu — przez ambasadę carską — bądź za nim — przez Hotel Lambert, wystosował
w rezultacie pod adresem arcybiskupa Fijałkowskiego breve z 6 czerwca i ubocznie
potępił w nim „zgubne zamieszki, w których źli ludzie chcieliby pogrążyć" naród ;
polski, cały zaś list poświęcił uzasadnieniu tezy, że stolica rzymska zawsze broniła
spraw uciśnionego Kościoła w zaborze rosyjskim216. Idąc po tej samej linii biskupi
212 Dziennik A. Wielopolskiego, od 6 IX 1861, A. Skałkowski, Aleksander
Wielopolski, t. III,
s. 44 n.
213 Memoriał z dopisaną mylną datą 1863. B. Jag. rps 6156, k. 84-86. j
214 Odpis memoriału z 6 IX 1861, B. Nar., rps 6000,1.1, k. 76. Por. o „herbatkach"
S. Kienie- 1
wicz, Między ugodą, s. 183 n. -Ą
215 Tekst adresu z 25 IX 1861, I. Polkowski, Wspomnienie o Z. S. Felińskim,
Kraków 1866, |
s. 10-14. Por. dziennik margrabiego, 20-25 IX 1861, A. Skałkowski, Aleksander Wielopolski,
t. III, i
s. 55-60. Wymiana listów K. Lamberta i A. Gorczakowa, Korespondencja namiestników, s.
285-304. i
Raport Lederera z IX 1861 uważał petycję za słuszną, biskupi jednak zapomnieli, że podległy
im ';
kler „schwarmte mehr fur Garibaldi, ais fiir den Papst" i znalazł się w sprzeczności z nauką
Kościo-
ła. HHSA PA 38/129. Por. też A. Boudou, op. cit., t. II, s. 177.
216 O. Beiersdorf, Papiestwo wobec sprawy polskiej, s. 194-200. Breve zostało
ogłoszone w lis-
topadzie 1861, już po śmierci adresata. Por. Pamiętniki W. Czartoryskiego, s. 60, 209. A.
Boudou,
op. cit., z. II, s. 167.
198

zebrani w Warszawie wystąpili teraz do rządu z długim szeregiem zażaleń. Chodziło


więc o uprzywilejowanie pozycji wyznania prawosławnego, o kontrolę rządową
nad sprawami wewnętrznymi Kościoła, o zbyt niskie uposażenie kleru, o utrudnianie
stosunków z Rzymem, o ograniczanie powołań zakonnych. Wysuwano także
postulat obierania biskupów przez kapituły. Mieszały się tu więc sprawy możliwe
do polubownego załatwienia oraz takie, co do których mógł mieć zastrzeżenia
nie tylko rosyjski, ale i polski rząd. Lambert odmówił przyjęcia memoriału z przy-
czyny zasadniczej: ponieważ samowolne i zbiorowe wystąpienia poddanych wobec
władzy uznawane były za przestępstwo pod rządem absolutnym. Na tym rokowania
się urwały, a biskupi utwierdzili się w postawie opozycyjnej.
Równocześnie koła burżuazyjno-ziemiańskie gotowały się do zorganizowania
adresu w większym stylu. „Mandat" Korzeniowskiego, odrzucony przez białych,
zmuszał ich do równoważnego wystąpienia. Miał to być adres skierowany do Lam-
berta i podpisany przez ogół wyborców, choć niezależnie od aktu wyborów.
Treść uzgodniono około 23 września, tekst ułożył podobno Jurgens. Adres pomijał
drażliwą sprawę „Litwy i Rusi", oświadczał natomiast, „że jedynie tylko zwołana
reprezentacja jako organ z wyborów pochodzący przy jawnej dyskusji potrzeby
kraju wypowiedzieć zdoła"217. Nie . myślano przy tym, rzecz jasna, o wyborach
powszechnych, ale o reprezentacji złożonej z delegatów rad gubernialnych, powia-
towych i miejskich — takiej więc, która by się składała z przestawicieli klas posia-
dających218. Zaraz też zajęto się zbieraniem podpisów pod adres w Warszawie
i na prowincji. Zamoyski wezwany na Zamek kategorycznie odmówił wstrzymania
tej akcji. Lambert nie widział też sposobu przeciwdziałania, oburzał się jednak
na akt formułujący „pretensje tudzież prośbę, których nie sposób nawet wziąć pod
rozwagę". Stwierdzał więc, że jedynym sposobem, ażeby nie dopuścić do tak ma-
sowej demonstracji, będzie ogłoszenie stanu wojennego, bezpośrednio po ukończeniu
wyborów, a przed wręczeniem adresu.
Tymczasem 5 października umarł po długiej chorobie arcybiskup Fijałkowski,
otoczony ogólną popularnością, jako rzecznik i patron manifestacji narodowych.
Urządzono mu też wspaniały pogrzeb, na który ściągnięto kilkuset chłopów z okolic
podmiejskich; honorowano ich i fotografowano, karmiono i pojono, bratano się
pod hasłami narodowymi219. Zajmował się pogrzebem komitet złożony z mieszczań-
217 Odpis w papierach White'a (Londyn, Polish Research Center), z datą 23 IX
1861, (raczej
symboliczną), nieco poprawniejszy stylistycznie od tego, który ogłosiłem z papierów A.
Gorczakowa,
S. Kieniewicz, Między ugodą., s. 195. Wyraz „podają" opatrzony przeze mnie pytajnikiem,
ma brzmieć
„podołają". Inne szczegóły, por. ibidem, s. 193-200.
218 K. Szlenkier do W. Kalinki, 17 IX 1861, B. Czart, rps 5685, s. 768. Ibidem, s.
786, list z 27
września: „Z rad Królestwa koniecznie wyróść musi reprezentacja kraju. Leży to oczywiście
w intere-
sie kraju i rządu, bo inaczej nie podoła on z ruchami, które Bóg wie gdzie doprowadzić
mogą".
219 Z niepodpisanego listu „do wujostwa Komorowskich w Paszkach", Warszawa
12 X 1861:
„Pogrzeb też naszego arcypasterza był jeszcze wspanialszym od pogrzebu poległych, bo
tamten
wypadł niespodzianie, nie mieliśmy jeszcze tylu chorągwi, tylu oznak narodowych z orłami i
pogo-
niami, wtedy jeszcze nie przekonaliśmy się o złym usposobieniu włościan i nie starano się
prze-
199

skich notablów, uzyskał on też zgodę namiestnika na pochód uliczny pod warun-
kiem, że nie będzie w nim emblematów „rewolucyjnych". Wbrew zaręczeniu nie-
siono jednak w kondukcie chorągwie z herbami Polski i Litwy, a nawet insygnia
królewskie220. Uwiadomiony o tym Aleksander II depeszował do Lamberta: „Je-
żeli wybory w Warszawie ukończone, nie zwlekając ogłosić stan wojenny"221.
Niemniej poważnie, w oczach władz zaborczych, przedstawiała się sytuacja
na prowincji. Począwszy od połowy września obóz ruchu organizował w różnych
punktach kraju masowe demonstracje obliczone na przyciągnięcie włościan. Taką
była manifestacja na Świętym Krzyżu w czasie odpustu 14 września, gdzie czynny
był Włodzimierz Wolski222; 10 października w Maciejowicach, 15 w Górze Kalwarii.
W Żytomierzu 20 września (2 X) manifestacja przerosła w rozruchy uliczne, po
czym ogłoszono w mieście stan oblężenia223. Na wielką skalę planowano demonstra-
cję w Horodle, w rocznicę Unii z 10 X 1413 r. Zjeżdżano się na tę uroczystość tłum-
nie, z całego Lubelskiego i z Wołynia, dla publicznego zbratania nie z Litwą już,
ale z Rusią. Na 2 tygodnie naprzód władze wydały zakaz manifestacji, mimo to
organizatorzy, zachęceni przez delegatów młodzieży warszawskiej, postanowili
nie ustępować. Jeśli na polach Horodła nie doszło wówczas do masakry, zasługa
to gen. Chruszczowa, który pozwolił na odbycie manifestacji w szczerym polu,
byle nie dopuścić procesji do miasteczka i do mostu na Bugu. Spisany wówczas
akt odnowienia Unii Horodelskiej kolportowano szeroko w całej Polsce224.
Dnia 13 października wieczorem Lambert wezwał do siebie margrabiego i oświad-
czył mu, że na rozkaz cesarza ogłosić musi stan wojenny. Przynaglenia na ten temat
otrzymywał Lambert, jak wiemy, od kilku tygodni; obecnie jednak miał ręce roz-
wiązane wobec zakończenia wyborów. Chciał więc uprzedzić manifestację adresową,
chciał też zapobiec nowej demonstracji, zapowiedzianej na 15, w rocznicę śmierci
Kościuszki. Różne kółka czerwone planowały na ten dzień nabożeństwa żałobne:
ciągnąć ich na naszą stronę, teraz tak o wszystkim dobrze pomyślano. - - Włościanie w
białych
kapotach trzymając się za ręce z młodzieżą nieśli dużą białą chorągiew ślicznie haftowaną. --
Byli także na grobach poległych i tam przysięgali, że czym będą mogli, tym bić będą
Moskali, jak ich
tylko panowie zawezwą". CGAOR, z. 945-i, inw. 1, vol. 101, k. 116-119. Por. W.
Przyborowski,
H. II, s. 306-319. S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 182.
220 Por. raporty Lederera z 11 i 15 X 1861, HHSA PA 38/129. Z chorągwią
dwuherbową
włączyła się już w trakcie pochodu grupa studentów, na skutek tego konsulowie „verliessen
demnach
den Zug, sobald ais sich die physische Móglichkeit hierzu ergab". Por. też raport Segura, 13 X
1861,
Raporty konsulów, s. 195-197.
221 Telegram z 11 X 1861, Korespondencja namiestników, s. 308.
222 Por. jego wiersze W górach z 1869 r. W. Wolski, Utwory wybrane, s. 99-101.
K. Lambert
do A. Gerstenzweiga, 1 X 1863, Ruch rewolucyjny, s. 202 n.
223 M. Drucki-Sokoliński do I. Wasilczikowa, 21IX 1861, Ruch społeczno-
polityczny na Ukrai-
nie, s. 148 n. W. Lasocki op. cit, t. I, s. 370, 403 n.
224 Wydawnictwo materiałów, 1.1, s. 16. W. Przyborowski, H. II, s. 326-350.
Korespondencja
urzędowa: Ruch rewolucyjny, s. 195, 200, 209. Ruch społeczno-polityczny na Ukrainie, s.
155-158.
R. Rogiński, Kartki z pamiętnika. Początki powstania z 1863 r., s. 34. M. Dubiecki, Z
przeszłości,
Kijów 1910, s. 18.
200

Akademia Medyczna w katedrze, lewe skrzydło u bernardynów225. Tymczasem


14 października zbudzeni rankiem mieszkańcy Warszawy zastali ulice pełne wojska,
działa zatoczone na placach, a na murach plakaty o stanie wojennym. Tym samym
wszelkie wykroczenia polityczne wracały znów pod kompetencję sądów wojennych.
Ogłoszono godzinę policyjną, zamykano parki publiczne, przypominano zakazy
emblematów i śpiewów patriotycznych. Każde skupienie uliczne więcej niż trzech
osób miało być rozpraszane siłą zbrojną226.
Akt ten, jakkolwiek możliwy do przewidzenia, był zaskoczeniem i ciosem dla
wszystkich bez wyjątku ugrupowań polskich. Wielopolski oświadczył namiestnikowi,
że pozostanie w rządzie tylko pod jednym warunkiem, jeżeli Rada Stanu Tjędzie
mogła obradować nadal, pod stanem wojennym, dla roztrząśnięcia przygotowanych
reform: o szkołach, o czynszach i o Żydach. Miał jednak Wielopolski trudności
z powstrzymaniem radców stanu, którzy chcieli się rozjeżdżać do domów227. „Umiar-
kowani" zrezygnowali od razu z podawania adresu do Lamberta. Przedstawiciel
burżuazji Szlenkier nadrabiał miną: „Nas w niczym to ogłoszenie ani dziwi, ani
zastrasza, owszem do sprawy ogółu tylko dopomóc może, bo wszak Moskale sami
nam pomagają. Jutrzejszy dzień, obchód śmierci Kościuszki i zapowiedziane nabo-
żeństwo to wyświeci. Nabożeństwo się odbędzie, ks. biskup podlaski — będzie cele-
brował, a nie wątpię, że ludek będzie śpiewał"228. W istocie akademicy chcieli odbyć
to nabożeństwo z ostentacją, na przekór rządowi, skądinąd podkreślali, że będzie to
już manifestacja ostatnia, że czas już „położyć koniec tym bez celu śpiewaniom"229.
Za przerwaniem manifestacji, zarówno z ekonomicznych względów230, jak też
ze względu na rosnące ryzyko i na rozkołysanie mas, zaczynali się też opowiadać
liczni „umiarkowani". Co się zaś tyczy czerwonych, jeden z nich, Skotnicki, twier-
225 Wnoszę tak z tekstu ulotki zapraszającej do bernardynów (egzemplarz, Fawley
Court):
„Bohater stojący na świeżej trumnie Polski szlacheckiej, której wieko na zawsze się zawarło,
ażeby
rozwinąć sztandar nowożytny Polski ludowej, nie może być apostołem sprawy na zatratę
skazanej".
Porównajmy ten tekst z ulotką cyt. u W. Przyborowskiego, H. II, s. 353: „Prośmy Boga, aby
chłop
polski — kochał ojczyznę swoją i bił się ochotnie za jej wolność, a połączony bratnią
miłością
z duchowieństwem, ze szlachtą, z mieszczanami i rodakami Żydami, będzie prawdziwym
oby-
watelem polskim".
226 Przedruk ogłoszenia: M. Berg, op. cit., t. III, s. 111-113.
227 Dziennik margrabiego, 13-16 X 1861, A. Skałkowski, op. cit., t. III, s. 71-74.
Por. nie-
podpisany list do Hotelu Lambert, Warszawa, 16 X 1861, B. Czart rps 5685, s. 894.
228 K. Szlenkier do W. Kalinki, 14 X 1861, B. Czart, rps 5685, s. 881.
229 W. Daniłowski, Notatki, s. 75.
230 Por. ulotkę z początku listopada: „Rodacy! Wiadomo wam, że nabożeństwo
odprawione
w d. 15 X rb. miało być dla nas ostatnim pamiątkowym obchodem w roku bieżącym, a to z
przyczyny,
aby nie odrywać od zajęć właściwych klasy roboczej i nie zubożać rzemieślników". Odpis
ręką W.
Przyborowskiego, Fawley Court. List z otoczenia A. Zamoyskiego do Hotelu Lambert,
między
11 a 14 X 1861: „Donoszę wam, że i tych nabożeństw wielka liczba przesycać i męczyć
zaczynała, że
odrywając ciągle od zatrudnień powodowała'bałamucenie i w ogóle złe skutki, w skutek tego
posta-
nowiono 15 bm. w dniu śmierci Kościuszki zarządzić ostatnie wielkie nabożeństwo
pamiątkowe
i za pomyślność Ojczyzny i na nim na teraz zaprzestać, a nadal będą ustanowione dni
świąteczne
narodowe, wedle kalendarza historycznego". B. Czart, rps 5685, s. 795.
201

dził później, że „czas delegacji, śpiewów, odpustów i nabożeństw żałobnych strasznie


popsuł nam szyki. Dąbrowski, Mierosławski, Szwarce, Korzeniowski, Dehnel
i inni ciągle przeciw temu marnowaniu czasu protestowali, ale prądów zatamować
nie mogli, tym bardziej że całe białe stronnictwo podtrzymywało je ze wszystkich
sił"231. Twierdzenie to po części tylko odpowiada prawdzie: tak biali, jak i czerwoni
mieli swój udział w rozkręceniu manifestacji. Następnie jednak szły one własnym
rozpędem, nawet gdy już przestały dogadzać (oczywiście z odmiennych przyczyn)
białym i czerwonym inicjatorom. Awejde nie ma racji twierdząc, że ogłoszenie stanu
wojennego było błędem, gdyż manifestacje i tak dogorywały232. Błąd, jeśli wchodził
w grę, (z punktu widzenia rządu) polegał na tym, że położenie kresu manifestacjom
zwróciło naród na drogę konspiracyjną.
Proklamacja generał-gubernatora Gerstenzweiga, ogłoszona 14 października,
zakazywała stanowczo kościuszkowskiego obchodu. Grożono też grzywną 100 rb.
tym kupcom, którzy zamkną w ten dzień magazyny. Zakazy jednak puszczono
mimo uszu, a w kościołach po nabożeństwie zaczęły się patriotyczne śpiewy. Wojsko
otoczyło trzy kościoły, z rozkazem aresztowania wszystkich wychodzących mężczyzn.
Z kościoła św. Krzyża publiczność wydostała się tylnymi drzwiami; w Katedrze
i u bernardynów zamknięto drzwi od środka, oświadczając, że nikt nie wyjdzie,
dopóki nie zostanie zdjęte oblężenie. W Zaniku obawiano się rozruchu ulicznego,
puszczono więc na miasto kozaków, którzy nahajkami, w galopie rozpraszali każdą
próbę zbiegowiska. Mówiono mimo to, że następnego dnia duchowieństwo wyjdzie
z procesją, domagać się uwolnienia ludzi zamkniętych w kościołach. Dlatego władze
postanowiły opróżnić kościoły siłą, jeszcze przed upływem nocy. Żołnierze wyłamali
drzwi, weszli do środka z bronią, choć bez czapek i usuwali zebranych przemocą,
przy czym nie obeszło się bez bójek i łamania sprzętów. Kobiety i dzieci puszczono
wolno, mężczyzn w liczbie 1678 zabrano do Cytadeli. Młodszych chciano wcielić
do wojska, starszych - zesłać na osiedlenie233.
Stało się jednak inaczej. W pałacu arcybiskupim obradowało od rana liczne
grono księży i ludzi świeckich, oburzonych sprofanowaniem świątyń. Politycznie
zaangażowani księża: Wyszyński i Stecki wywierali nacisk na sędziwego ks. Bia-
łobrzeskiego, który przed paru dniami, po śmierci arcybiskupa, obrany został
administratorem diecezji. Nasuwała się sama przez się decyzja o tymczasowym
zamknięciu dwu świątyń, które po zajściach ostatniej nocy znajdowały się w poża-
łowania godnym stanie. Decyzja poszła jednak dalej: uchwalono w Konsystorzu
okólnik o zamknięciu wszystkich kościołów i kaplic publicznych w Warszawie,
aż do dalszej decyzji ks. Białobrzeskiego, tj. „dopóki nie otrzyma rękojmi, że rze-
czone świątynie zabezpieczone zostaną od profanacji, a lud wierny z zupełnym
231 A. B. S., Recenzja tomu III „Historii dwóch lat", „Tydzień" 1895, nr 7.
232 O. Awejde, op. cit., s. 388.
233 Opis zajść jak dotąd najpełniejszy u W. Przyborowskiego, H. II, s. 359-390.
Por. dziennik
margrabiego. A. Skałkowski, Aleksander Wielopolski, t. III, s. 74. D. Milutin, op. cit., k. 11-
20.
W. Dokudowski, op. cit., s. 346.
202

bezpieczeństwem będzie mógł w nich zasyłać swoje modły do Boga". Posunięcie


miało więc na celu wywarcie presji na rząd — i w tym duchu toczyły się tegoż dnia
rozmowy między Białobrzeskim a Lambertem. Wielopolski, kompetentny w tej
sprawie dyrektor Komisji Wyznań, umył ręce od wszystkiego, jako że go nie konsulto-
wano przed włamaniem się do kościołów. Lambert był od kilku dni ciężko chory,
przy tym głęboko wstrząśnięty: obiecał Białobrzeskiemu, że uwolni aresztowanych,
w zamian zaś uzyskał półobietnicę, że kościoły nie zostaną zamknięte, jeśli księża
uzyskają rękojmię, że podobne zajścia się nie. powtórzą.
Na skutek tego Lambert nakazał zwolnić ż Cytadeli osoby mniej podejrzane,
a zwłaszcza małoletnich i starszych. Gen. Lewszin, prezes Komisji Śledczej, potrakto-
wał ten rozkaz w sensie rozszerzającym, tj. wypuścił większość uwięzionych. Dało
to powód do gwałtownego zatargu między Lambertem a jego zastępcą, generał-gu-
bernatorem Gerstenzweigiem, zwolennikim kursu silnej ręki. Wynikiem zajścia
rzekomo był pojedynek amerykański — tak przynajmniej tłumaczono fakt, że naza-
jutrz (17 października) Gerstenzweig popełnił samobójstwo. Tegoż dnia gen. Lewszin
dostał ataku apopleksji, sam Lambert zaś podał się do dymisji. — „N. Panie,
pisał, z obowiązku honoru i sumienia wiernego twego sługi, uważam za święty
obowiązek donieść z największym szacunkiem W. C. Mości, że moja służba dla
niego i dla ojczyzny jest w obecnych warunkach nieużyteczną i nawet szkodliwą"23*.
W tydzień później, 24 października, Lambert wyjechał za granicę, w bardzo ciężkim
stanie zdrowia (miał umrzeć w 4 lata potem).
Ostre to przesilenie odbiło się z kolei na zatargu kościelnym. Duchowieństwo
zadowolone z odniesionego sukcesu nie chciało iść na rękę skompromitowanej
władzy. Kościoły warszawskie zostały zamknięte 17 października; jedni księża
żądali teraz dalszych ustępstw, inni wyraźnie parli do zerwania. W dniu 19 październi-
ka negocjacje zostały przerwane, tym samym władze kościelne przeszły z ukrytej
do otwartej opozycji. W trzy dni później wrócił do Warszawy gen. Suchozanet,
znów jako tymczasowy zastępca po dymisjonowanym Lambercie. Wielopolski
na znak protestu podał się natychmiast do dymisji. Cały system koncesji inaugu-
rowany w marcu stawał tym samym pod znakiem zapytania.
KRYZYS SYSTEMU WIELOPOLSKIEGO
Na następcę Lamberta, również w charakterze p. ó. namiestnika wyznaczył
cesarz gen. Liidersa, b. naczelnego wodza armii krymskiej w końcowym okresie
wojny. Liiders nie cieszył się dobrą reputacją, a po zawarciu pokoju przeniesiony
został w stan spoczynku za nadużycia, których się dopuścił235. Obecnie wracał
do łask, miał bowiem zastosować w Warszawie metodę twardej ręki. Na razie w ciągu
234 List z 18 X 1861, Korespondencja namiestników, s. 318. Ibidem, s. 311-325,
korespondencja
z 15-22 października.
233 M. Berg, op. cit., t. IV, s. 8-12. W. Dokudowski, op. cit., s. 348.
203

dwóch tygodni zastępował go Suchozanet. Zaczął on od aresztowania niedawnych


organizatorów pogrzebu arcybiskupa, jak również innych działaczy b. Delegacji
Miejskiej — wyobrażał sobie, że to oni właśnie kierowali ruchem manifestacyjnym.
Winnych udziału w manifestacjach kazał oddawać do wojska, na poczet zaległości
rekruckich Królestwa Polskiego236.
Wielopolski wyobrażał sobie, że w trudnej dla rządu chwili może postawić się
wobec władzy. Z Suchozanetem odmówił wszelkich kontaktów, Płatonowowi zaś
dał do zrozumienia:, że gotów jest pozostać na urzędzie tylko pod tym warunkiem,
jeśli mu się powierzy całą władzę cywilną w Królestwie. Przeliczył się jednakże,
cesarz nakazał mu przyjechać do Petersburga dla osobistego wytłumaczenia się237.
Przedtem jednak margrabia nakazał ogłosić w półurzędowym „Dzienniku Powszech-
nym" (26-28 października) opracowane pod swoim kierunkiem projekty ustaw
o oczynszowaniu chłopów i o reformie szkolnej; w ten sposób odwoływał się do
opinii publicznej od krzywdzącej go decyzji caratu. Projekt oświatowy zakładał znaczną
rozbudowę oraz modernizację szkolnictwa wszystkich stopni238, spotkał się też
z ogólną aprobatą. Natomiast projekt prawa o oczynszowaniu z urzędu zmierzał
do narzucenia chłopom reformy czynszowej na warunkach faworyzujących otwarcie
właścicieli ziemskich. Płatonow był oburzony wystąpieniem margrabiego: „Trudno
zgadnąć — pisał — jaki był jego zamiar: podniecić chłopów przeciw rządowi, czy
tylko zdobyć sobie popularność wśród ziemian?" Płatonow wysuwał także wątpli-
wości pod adresem projektu szkolnego, pytał: „Czy można pozwolić na urządzenie
uniwersytetu, szczególnie w Warszawie?" Odnośnie trzeciego z projektów Wielo-
polskiego, o równouprawnieniu Żydów, zwracał uwagę, że stawia on sobie za cel
asymilację Żydów dla polskości, gdy celem rządu powinno pozostać wygrywanie
Żydów przeciw Polakom239.
Los trzech projektów, przekazanych do Rady Administracyjnej, pozostać miał
w zawieszeniu do chwili zapadnięcia w Petersburgu decyzji o losach ich autora.
Na miejscu w Warszawie rządził tymczasem Luders, który kontynuował areszto-
wania i inne represje. Ks. Białobrzeskiego, odpowiedzialnego za zamknięcie kościo-
łów, oddał pod sąd wojenny. Kazał sporządzić kartotekę wszystkich znanych policji
uczestników manifestacji narodowych, z zamiarem oddania ich w rekruty; gdy
jednak liczba nazwisk przekroczyła półtora tysiąca, zawahał się i kazał ograniczyć
represje do głównych organizatorów240. Na prowincji zarządził usuwanie wszelkich
patriotycznych emblematów, którymi poozdabiano ostatnimi czasy krzyże i inne
236 M. Suchozanet do cara, 26 X 1861, CGAOR, z. 728-i, inw. 1, vol. 2685, k. 60.
237 Dziennik Wielopolskiego 24 X — 4 XI 1861, A. Skałkowski, Aleksander
Wielopolski,
t. III, s. 77-82. M. Suchozanet do cara, 26 X — 2 XI 1861, CGAOR, z. 728-1, inw. 1, vol.
2685,
k. 61-77. W. Płatonow do cara 26 X 1861, ibidem, vol. 2667, k. 39-41.
238 K. Poznański, op. cit., s. 134-158.
239 W. Platonów do cara, 27 X 1861, CGAOR, z. 728-i, inw. 1, vol. 2667, k. 43-
47. Por. S.
Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 206 n. A. Eisenbach, Kwestia równouprawnienia.
240 Raporty LUdersa, listopad 1861 —""styczeń 1862, CGAOR z. 728-i inw. 1,
vol. 2101, k.
3-31. F. Ramotowska, Rząd carski, s. 276 n.
204

pomniki241. Odnośnie sprawy chłopskiej nie ujawnił zdecydowanej polityki. Z dniem


1 października wszedł właśnie w życie ukaz o okupie; olbrzymia większość chłopów
oświadczyła, że woli okup od pańszczyzny, wyraźnie za to ociągała się z płaceniem
tegoż okupu — na ogół bardzo uciążliwego. Niektórzy naczelnicy wojenni i podwład-
ni im oficerowie w odnawiających się na wsi zatargach brali stronę chłopów: po
części z wyrachowania, po części z istotnej sympatii. Liiders wolał jednakże unikać
podniecania chłopów przeciw panom i spokojnie pozwalał na to, by aparat sądowy
ściągał ze wsi zaległy okup drogą licytacji242. W sporze wciąż zaognionym po-
między dworem a wsią władza zaborcza z niewielu odchyleniami stała więc nadal
po stronie ziemiaństwa.
W pierwszych dniach grudnia (n. st.) zapadła w Petersburgu decyzja w sprawie
Wielopolskiego: otrzymał on na własne żądanie dymisję' ze swych stanowisk rzą-
dowych, z zaznaczeniem, że nie ma to charakteru niełaski. Wręcz przeciwnie, mar-
grabia pozostawał członkiem Rady Stanu i miał brać udział, na życzenie cesarza,
w dalszym rozpatrywaniu ustaw, które zaprojektował243. Polecił mu też cesarz
pozostać w Petersburgu; nie chciał oczywiście zamykać sobie drogi do porozumienia
z polską arystokracją. Na razie jednak nowe nominacje rządowe w Warszawie:
Kryżanowskiego na generał-gubernatora, Kruzenszterna do Komisji Spraw We-
wnętrznych — komentowano jako nawrót do czasów Muchanowa, jeśli nie Paskie-
wicza. Wojsko koczowało na placach, po godzinie 9 wieczór wolno było wyjść
na ulicę tylko z zapaloną latarką w ręku. Kościoły warszawskie pozostawały zam-
knięte, ks. Białobrzeskiego zesłano do twierdzy w Bobrujsku, aresztowania stały
się tak liczne, że po miastach prowincjonalnych trzeba było urządzać tymczasowe
lokale więzienne — m. in. też z osobnymi pomieszczeniami dla pań „z towarzystwa",
które aż dotąd pod klucz nie trafiały244. Po wiośnie pełnej nadziei i po upojnym
lecie, rok 1861 kończył się ponuro: wszelkie nadzieje ha zmianę kursu w Rosji
zdawały się pogrzebane.
241 Ruch rewolucyjny, s. 232-234.
242 S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 199-203. Por. Z. Stankiewicz, Reformy
czynszowe
dóbr skarbowych w Królestwie Polskim, Łódź 1968 (powielacz), s. 84.
243 A. Wielopolski do żony, 23 XI/5 XII/ 1861, A. Skałkowski, Aleksander
Wielopolski, t. III,
s. 91 n.
244 Korespondencja w tej sprawie, AGAD, KSWew., vol. 7355-7356.

Rozdział siódmy
KOMITET RUCHU
/
PIERWSZE CZYNNOŚCI KOMITETU
Z punktu widzenia obozu „umiarkowanych" najgorszym następstwem stanu
wojennego było danie do ręki „słabej jeszcze u nas partii zapaleńców" niezbitego
dowodu, że porozumienie z caratem jest niemożliwe1; że pozostaje narodowi już
tylko jedna alternatywa — walki zbrojnej.
Warszawscy przywódcy czerwoni świeżo właśnie przeżyli bolesną porażkę,
w związku z wyborami, nie zdołali bowiem im przeszkodzić, ani też nimi pokierować.
„Teraz dopiero — słusznie zauważa S. Pisarski — zrozumieli czerwoni swą niemoc
z powodu braku organizacji i choćby najskromniejszego pisemka. Rzucono się go-
rąco do organizowania sił swoich"2.
Co osiągnęli w ciągu najbliższych tygodni, to okazuje się z dalszego ciągu:
nastąpiło porozumienie między dwiema grupami, którym przewodzili Korzeniowski
i Chmieleński. Dotąd szły one oddzielnie; zapewne Korzeniowskiemu nie odpowia-
dało radykalne słownictwo chmieleńszczyków, tym zaś ostatnim — koncepcja
„mandatu"3. Teraz konieczność zmuszała ich do zgody. Zapadła ona zapewne
jeszcze przed 14 października, lecz do jej realizacji doszło dopiero 17-go, a więc
nazajutrz po zamachu na kościoły. W dniu tym, w mieszkaniu Korzeniowskiego4
zebrało się 17, czy też 18, osób reprezentujących różne kółka czerwone warszawskie.
Wspólnie obrali oni komitet, nazwany prawdopodobnie Komitetem Ruchu, do
którego weszli Apollo Korzeniowski i Ignacy Chmieleński oraz, jak się wydaje,
1 T. Szpadkowski, Zapiski'warszawskie, s. 116.
2 S. Pisarski, „Periodyczna tajna prasa polska okresu lat 1861-1864", B. Nar. rps 6549,
s. 8.
Autor żonaty z siostrzenicą A. Gillera, miał dostęp do wielu tradycji okresu powstania.
3 Jeszcze po 14 października koncepcję mandatu podtrzymuje ulotka pt. Powinności
wyborców
i rad wyborczych, która żąda, by rady na pierwszym posiedzeniu zażądały zniesienia stanu
wojennego.
Gdyby w tym punkcie rząd poszedł na ustępstwa, rady powinny „wypowiedzieć otwarcie, iż
[na-
ród] żąda autonomii narodowej zupełnej i połączenia Królestwa z prowincjami zabranymi.
Równo-
cześnie opinia publiczna winna przeć na Radę Stanu, aby podobne uczyniła przedstawienie".
Egz.
druku ulotnego, B. Czart, rps 5685, s. 811.
4 Tak twierdzi R. Rogiński, Komitet Centralny Narodowy w 1862 r., „Rzeczpospolita",
Lwów
1913, nr 105, s. 234. Wg T. Burzyńskiego, op. cit., s. 147, działo się to u K. W. Wójcickiego
na Chłodnej. Mieszkania tego ustąpił Wójcicki swemu kuzynowi Stroynowskiemu. S.
Pisarski,
op. cit., s. 39.
206

inżynier Witold Marczewski. W kołach Akademii Medycznej nazywano to ciało


Komitetem „Miejskim", dla odróżnienia od konkurencyjnego Komitetu Akademi-
ckiego. Nazwą „Komitet Miejski" posługiwali się później w zeznaniach akademicy:
Janczewski i Daniłowski; stąd trafiła ona do opracowań. Wnioskowano stąd nawet,
że Komitet „Miejski" planowo czy też faktycznie ograniczał swoją działalność
do miasta Warszawy. Tak jednak rzecz się nie miała: od pierwszej chwili Komitet
rozbudowywał sieć spiskową na prowincji, również poza granicami Kongresówki.
Posługiwał się zaś w owym czasie nazwą „Stronnictwa Ruchu", dlatego też nazwa,
„Komitet Ruchu", zaświadczona przez A. Skotnickiego i inne źródła, wydaje się
najbardziej prawdopodobną5.
Każdemu z członków Komitetu przydzielono jednego czy nawet dwu zastępców.
„Dyrektor" z zastępcami tworzyli razem „sekcję"; każdej z nich przydzielono
osobny dział pracy. Istnieją rozbieżne wersje co do nazw tych sekcji i ich obsady.
Na pewno więc były sekcje: skarbowa i wojskowa, być może także sekcja druków
czy też propagandy. Skarbowa miała w kasie ok. 5000 rb., suma ta została ukwesto-
wana w czasie ostatnich nabożeństw6. Pieczę nad organizacją miejską zatrzymał
w ręku Chmieleński. Inne przydziały musiały się zmieniać. Już 29 października
aresztowany został Apollo Korzeniowski7, który w okresie wyborów musiał zwrócić
na siebie uwagę policji. Zastąpił go w Komitecie zdaje się Leon Głowacki.
Kooptacji do Komitetu dokonywało „Koło", organ złożony z przedstawicieli
kółek, którzy powołali Komitet do życia. Można domyślać się, że nie wszyscy mieli
pełne zaufanie do tego ciała, pragnęli je też kontrolować. Stąd właśnie ów organ
nadzorczy. „Koło jest kontrolerem Komitetu i ma prawo w każdej chwili takowy
zmienić, bądź w całym składzie, bądź w jednej osobie" — mówi jedna z relacji8.
Mało co wiemy o funkcjonowaniu tego urządzenia. Zdaniem Gillera „Koło spra-
wiało zamęt w działaniach i ciągłe burze w Komitecie, — zostało więc rozwiązane
w kwietniu 1862"9. Sąd ten jest być może stronniczy i mało miarodajny, ale nie
możemy przeciwstawić mu innych informacji.
W samych początkach i jeszcze długo potem punkt ciężkości organizacji czer-
wonej znajdował się w Warszawie. Nie da się stwierdzić, jak wyglądała ta organizacja
5 Pqr. wspomnienia E. Kuczewskiego, Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s. 191-
195.
Świadectwa odnoszące się do założenia Komitetu zestawiłem w artykule pt. Komitet Miejski
z 1861 r.
Skład osobowy i nazwa [w:] Studia historyczne. Księga jubileuszowa S. Arnolda, Warszawa
1965, s.
178-186. Przeoczyłem wówczas świadectwo S. Frankowskiego, które spisał w 1890 A.
Słotwiński.
op. cit., s. 189. Wg Frankowskiego w pierwszym składzie Komitetu znaleźli się:
Korzeniowski,
W. Marczewski i Szachowski, a Chmieleński był tylko zastępcą. Kombinacja mniej
prawdopodobna,
skoro Szachowski niebawem wyjeżdża na prowincję.
6 Zeznanie R. Rogińskiego z 1 IV 1863, odpis, Fawley Court. L. Stroynowski, op. cit., s.
60,
mówi o 14 000 fr.
7 E. Korzeniowska do A. Pietkiewicza, 19 XI 1861, Ruch społeczno-polityczny na
Ukrainie,
t. I, s. 176.
8 S. Pisarski, op. cit., s. 40.
9 A. Giller, Historia, t. I, s. 68.
207

w chwili zawiązania Komitetu Ruchu: czy z jego inicjatywy dopiero powołano do


życia tajne dziesiątki, setki i tysiące, czy też, co bardziej prawdopodobne, podobne
zalążki spiskowe mnożyły się w Warszawie już latem i wczesną jesienią, a Komitet
Ruchu scalił je tylko i uporządkował. — „Organizacja ta — pisze Włodzimierz
Milowicz — stanęła w Warszawie nader szybko, bo już w początkach grudnia
1861 r. Prawie cała ludność rzemieślnicza i cały proletariat inteligencyjny warszawski
wszedł w nią, zarówno jak i młodzież wyższych zakładów naukowych i wszystkich
dykasterii, a w styczniu 1862 r. Komitet Centralny [sic] wyznaczył naczelników we
wszystkich województwach, polecając im, aby podobną organizację przeprowadzili
po całym kraju"10. Świadectwo to zawiera nieścisłości: słusznie jednak kładzis
nacisk na to, że Komitet Ruchu pomyślał stosunkowo wcześnie o rozszerzeniu
organizacji także poza Warszawą.
Nazwiska agentów rozesłanych na prowincję bezpośrednio po zawiązaniu Ko-
mitetu wylicza Rorrian Rogiński: on sam wraz z Wereszczyńskim udali się w Ra-
domskie, Szachowski z Sikorskim w Płockie, Jan i Leon Frankowscy w Lubelskie,
Stroynowski na Wołyń, Burzyński do Kijowa11. Brak w wyliczeniu tym Kaliskiego,
Augustowskiego i Litwy; skądinąd wiemy, że Jan Frankowski dotarł w tym czasie
do Białegostoku i Wilna12. Jeden z wysłanników, Stroynowski, mówi, że wszyscy
wysłańcy umówili się na ponowne spotkanie za 2 miesiące, tj. 18 grudnia. Spotkanie
to odbyło się w mieszkaniu Marczewskiego, agenci mieli stwierdzić, że opinia pu-
bliczna jest „dostatecznie przygotowana do powstania"13.
Sąd ten, jeśli rzeczywiście wypowiedziany, grzeszył optymizmem. W zakresie
propagandy pozostawało wiele do zrobienia, zaczynając od rozbudowy własnej
produkcji ulotek i czasopism. Znane nam, tajne ulotki warszawskie z pierwszych
tygodni po ogłoszeniu stanu wojennego sprawiają wrażenie umiarkowanych, mille-
nerskich i kładą nacisk na zachowanie spokoju1*. Miłlenerską była też prasa tajna:
„Strażnica", „Szczerbiec" i „Sternik"13. Z dniem 1 listopada zaczął wychodzić
organ własny Komitetu Ruchu, „Pobudka", redagowany przez Franciszka Go-
dlewskiego. Było to dosyć skromne pisemko, wydawane zrazu co 2 tygodnie, później
raz na miesiąc. Rzecz charakterystyczna, że „Pobudka" nie występowała jako organ
10 W. Milowicz, op. cit, s. 50 n. Autor twierdzi, że schemat organizacji opracowało
grono
10 ludzi wytypowanych w Warszawie w czasie pogrzebu arcybp. Fijałkowskiego. To samo
grono
miało również powołać do życia Komitet Centralny (!). Relacja ta dotyczy oczywiście Koła i
Ko-
mitetu Ruchu. Milowicz nie był wtedy obecny w Warszawie i zna te sprawy tylko z drugiej
ręki.
11 Zeznania R. Rogińskiego, Fawley Court. Por. R. Bender, Ludność miejska, s. 82.
12 J. Niemojewski, op. cit., s. 135.
13 L. Stroynowski, op. cit., s. 68-70. Rogiński twierdzi w zeznaniu, że wrócił do
Warszawy
24 grudnia.
14 Cyt. odpis ulotki z początku listopada, Fawley Court, zakończonej słowami: „Wiemy,
dokąd iść mamy, więc w imię Boże idźmy w milczeniu rozważnym!" Inna litogr. ulotka,
zachęca-
jąca do święcenia w cichości rocznicy 29 XI 1861, B. Nar. rps 6000. Por. raport Sćgura, 10
XI1861,
Raporty konsulów, s. 219.
15 Prasa tajna, t. I, s. 115 n., 122 n.
208

żadnego Komitetu, ani też osobnego stronnictwa. Co najwyżej odznaczała się


bardziej stanowczym podkreślaniem hasła powstańczego. „Do wolnej Polski, bracia,
jedna tylko droga, przez Czerwone Morze! Przez czerwone morze krwi!"16 Była to
wyrazista aluzja do głośnego wiersza Marsz w przyszłość Ryszarda Berwińskiego
sprzed lat kilkunastu, wiersza, który zapowiadał rewolucję społeczną. Aluzja ta
jednakże dostępna była tylko wtajemniczonym.
Ze stronnictwa ruchu wyszła również ulotka na rocznicę 29 listopada, nawołująca
do upamiętnienia tego dnia zebraniem składki na zakup karabinów i dział gwinto-
wanych, na stworzenie armii narodowej. Ulotka zawierała aluzję do „legionów",
które się formują w Genui17.
Na temat programu, czy też ideologii Komitetu Ruchu, mamy zastanawiającą
informację Stroynowskiego, że jedna z „sekcji" Komitetu opracowała dla niego
wzór pieczęci z Orłem i Pogonią. Otóż „Koło" miało zaprotestować przeciw umiesz-
czeniu na tej pieczęci korony, „jako przypominającej ideę monarchiczną, od której
patrioci polscy winni się trzymać z dala"18. Wersja niepewna o tyle, że w tytule
„Pobudki" figuruje właśnie tarcza z Orłem i Pogonią, tudzież koroną; pieczęci zaś
Komitet używać zacznie dopiero w kilka miesięcy potem.
Nieco więcej na temat sposobów działania w terenie mówi nam „Instrukcja
szczegółowa" dla okręgowych, wydana pod koniec 1861 r. Składała się ona z nastę-
pujących 4 punktów:
„1. Co do składek": Należy zebrać z każdego województwa przynajmniej
po 200 tys. złp. „Podatek ten winien być rozpisany przez wojewódzkich na okręgi
i miasta stosunkowo do ich zamożności".
„2. Co do przygotowań wojskowych": zaopatrywać się indywidualnie w broń,
o ile się da, jednokalibrową. Organizować w małych grupach kursy sztuki wojennej,
rozpowszechniać regulaminy wojskowe. „Po miastach większych zająć się utworze-
niem stowarzyszeń gimnastycznych dla młodzieży rzemieślniczej, na wzór Tunwe-
reinów niemieckich". Wybranych młodych ludzi wyprawiać do szkoły wojskowej
w Genui.
„3. Co do stosunków włościańskich": odrzucić bezwarunkowo odwoływanie się
do rządu w sporach z włościanami, iść wobec nich na ustępstwa, lecz pozyskiwać
chłopów wyłącznie w drodze rozmów indywidualnych. „Tych ajentów naszych
widocznie faworyzować, zyskiwać ich sobie korzyścią materialną i tym sposobem
tworzyć stopniowo własne stronnictwo pomiędzy włościanami, rozdzielić ich,
powaśnić nawet z sobą, rozerwać ich solidarność, gdyż tylko pojedynczo możemy
ich zyskiwać dla siebie, a wreszcie takim postępowaniem konsekwentnym całe usposo-
bienie zmienić". Przeciwnie stronników rządu i denuncjatorow szykanować, tępić
i doprowadzać do ruiny.
16 „Pobudka", nr 1, Prasa tajna, 1.1, s. 142, J. Niemojewski, op. cit., s. 141, przypisuje
ten
artykuł J. Frankowskiemu,
17 Tłumaczenie w raporcie Segura z 10 XII 1861, Raporty konsulów, s. 227.
18 L. Stroynowski, op. cit., s. 67.

209

„4. Co do stosunków z rządem": zrezygnować z manifestacji, ale sabotować


rozporządzenia władz; „dezorganizować zresztą całą maszynę rządową". Z urzędni-
kami podtrzymywać dobre stosunki, żołnierzy carskich demoralizować wódką:
oficerom przedstawiać, „iż my nie chcemy być ich nieprzyjaciółmi, iż chcemy się
tylko pozbyć rządów niemieckich, iż dla polepszenia naszego bytu oraz ich własnego
dobra, ale raczej i ich własnej wolności poświęcamy się i występujemy"19.
Instrukcja ta, jak wynika z treści, przeznaczona była dla współpracujących z ru-
chem kół ziemiańskich, od których „władza centralna" chciała wydobyć fundusze
na broń. Przygotowaniom zbrojnym, potrzebom powstania podporządkowywano
wszystkie inne względy, między innymi także sprawę włościańską oraz stosunki
z obozem rewolucji rosyjskiej. Wszystko przemawia za tym, że była to instrukcja
„na wyrost": jest też bardzo wątpliwe, aby Komitetowi udało się już wtedy rozbu-
dować sieć władz wojewódzkich i okręgowych, czy też zebrać zaplanowane fun-
dusze. Suma 200 tys. złp. (30 tys. rb.) na województwo przekraczała znacznie
to, co zdołał ściągnąć z prowincji konkurencyjny i znacznie zamożniejszy obóz
białych.
O tym, że rozbudowa stronnictwa na prowincji nie szła jak należy, świadczy
poufny okólnik, być może ze stycznia 1862 r., nawołujący kadrę stronnictwa ruchu
do wytężonej pracy i do subordynacji. Czerwone, niecierpliwe elementy, do których
trafiali na prowincji agenci Komitetu, brały się do politykowania, zamiast dyskretnie
montować sieć spiskową. „Wielu pominęło właściwą pracę, natomiast pragnęło
wiedzieć o wszystkim i wszystkim się zajmować. — Niechaj każdy wykonywa bez-
pośrednio to, co mu zostało poleconym i nie troszczy się o to, co się dzieje poza
jego obrębem, niech pracuje, a nie gada, a pozna owoc swej pracy. — Gdyby nawet
grono nasze miało się ścieśnić, niechaj się składa jedynie z ludzi działających".
Zwraca uwagę w tym tekście jeszcze jedna wskazówka: „Należy pracować
każdemu w swoim właściwym kole. — Znosić się wypada tylko co do ogólnego
kierunku i wskazówek z właściwym organem. Niechaj nie żądają obecnie jednej
ogólnej organizacj i, — gdyż taka organizacja konieczna dopiero przed samym powsta-
niem"20. I w samej rzeczy: aż do połowy 1862 r. organizacja czerwona w skali kra-
jowej sprawia wrażenie zbiorowiska kół, które powiąże z sobą dopiero Komitet
Centralny. Cytowana odezwa zdaje się wskazywać, że inicjatorzy ruchu w tej wstępnej
jego fazie nie dostrzegali jeszcze potrzeby — czy też możliwości — stworzenia orga-
nizacji scentralizowanej.
Zadaniem stronnictwa ruchu — mówiła odezwa — jest „umożebnić i przygoto-
wać chwilę — zbrojnego wystąpienia". Na czele powstania, według pierwotnych
założeń Komitetu Ruchu, stanąć miał Mierosławski21. Szkoła wojskowa, założona
przezeń w Genui powinna była przygotować przyszłych dowódców powstania.
19 Instrukcja b. d. i podpisu, Prasa tajna, t. III, s. 304-307.
20 Tekst pt. „Odezwa", oczywiście jednak nie przeznaczony do szerszego kolportażu, b.
d.
i podpisu, Prasa tajna, t. III, s. 311-312.
21 „Komitet miał się poddać Mierosławskiemu i rozporządzeniom jego" — zeznaje
Rogiński.
210

Szkoła owa zaczęła pracować w październiku, korzystając głównie z funduszów


włoskich: po części składkowych, po części rządowych. Uczniów było na razie 70,
z czasem liczba ich przekroczyła stu, — przy stałym ich przepływie liczy się, że dłużej
lub krócej było w szkole paruset słuchaczy22. Wykładano teorię i praktyczną musztrę
trzech broni, naukę wyrobu prochu i amunicji, naukę fortyfikacji, geografię wojskową
ziem polskich. Młodzież była zrazu pełna entuzjazmu dla swego dyrektora — Mie-
rosławskiego. Bardzo prędko jednak stosunki się popsuły; dyscyplina niezbędna
w zakładzie wojskowym nie dała się utrzymać w warunkach na pół cywilnych
ochotniczej służby. Mierosławski nie grzeszył taktem, młodzież sarkała na zapro-
wadzony przezeń system wzajemnego szpiegowania i donosicielstwa. Zaczęły się
intrygi, kłótnie, pojedynki między instruktorami. Marian Langiewicz, instruktor
artylerii, opuścił z trzaskiem szkołę już w połowie listopada. W ślad za nim (w po-
czątku stycznia) wystąpiło ze szkoły 25 uczniów, wśród nich m. in. Zygmunt Chrnie-
leński, brat Ignacego. Spory te oparły się o Paryż, gdzie Towarzystwo Młodzieży
Polskiej, kierowane przez Padlewskiego, zdążyło się już wyemancypować spod
wpływu Kurzyny. Rozczarowana młodzież paryska uchwaliła więc złożenie Miero-
sławskiego z dowództwa szkoły i przekazanie jej gen. Wysockiemu. Wiadomość
o tym powiózł do Warszawy w końcu stycznia Gustaw Wasilewski23. Odległe wy-
darzenia parysko-genueńskie podważyć miały z kolei oparcie Mierosławskiego w kra-
ju, zwracając Komitet Ruchu ku innym porozumieniom i sojuszom.
Od chwili zawiązania Komitet dążył do zacieśnienia stosunków z ośrodkami
czerwonymi na Litwie i Ukrainie. We wrześniu 1861 r. bawił w Warszawie szwagier
Apolla Korzeniowskiego, Stefan Bobrowski. Wracając do Kijowa w listopadzie
zabrał ze sobą nabytą potajemnie prasę drukarską. Zainstalowano ją w miejscu,
zdawałoby się, niepodejrzanym, bo w prawosławnym klasztorze, Peczerska Ławra.
Tu drukować się miała polska gazetka tajna „Odrodzenie", tu również chciano
odbić nowe wydanie „Wielikorussa", Burzyński zaś miał zredagować opis ostatnich
wydarzeń warszawskich „dla rozrzucenia między studentami i polską ludnością
miasta"24. Przedsięwzięcie się nie udało: 2/14/II 1862 r. policja wykryła drukarnię
i zatrzymała wydrukowany w połowie nr 1 „Odrodzenia". Bobrowski zbiegł za
granicę. Ocalał z tego incydentu jedynie tekst gazetki, dochowany w policyjnych
aktach25. Umożliwia on nam orientację w ówczesnej linii politycznej stronnictwa
22 Obliczenia W. Karbowskiego, op. cit., s. 57.
23 Rogiński wspomina w zeznaniu, że spotkał się z Wasilewskim, gdy w drodze do Pa-
ryża znalazł się w Starym Piątkowie w pow. Brodnickim. Dotychczasowe opracowania
dziejów Szko-
ły w Genui nie wyświetliły jeszcze wszystkich szczegółów. Por. W. Milowicz, op. cit., s. 46
n. W.
Karbowski, op. cit., s. 22-44. E. Halicz, Polska szkoła wojskowa w Genui i Cuneo, Biuletyn
WAP,
seria historyczna, nr 3,1959, s. 117-122. K. Górski, op. cit., s. 33. H. Rzadkowska, op. cit., s.
44-57.
24 T. Burzyński, op. cit., s. 157. Ibidem, s. 147, opowiada on, że wiózł z Warszawy do
Kijowa
„asortyment czczionek dla Trojnickiego" już w marcu 1861 — rzecz mało prawdopodobna,
gdyż
Związek Trojnicki nie miał wtedy jeszcze drukarni. Trzeba więc odnieść tę przesyłkę do
jesieni.
Por. G. Marachow, op. cit., s. 54 n.
25 Przedruk: Ruch społeczno-polityczny na Ukrainie, s. 211 n.
211

ruchu na gruncie ukraińskim. „Odrodzenie" stawiało więc mocno na wstępie sprawę


„społecznego i politycznego wyjarzmienia kraju", nie oddzielając od siebie społecz-
nych i politycznych swobód, „bo z swojej natury są one nierozdzielne". Odpowia-
dając zaś — nie tyle petersburskiej „Osnowie", co hromadzianom kijowskim z „Sa-
mostajnego Słowa", tak stawiał Bobrowski sprawę przyszłości Ukrainy: „Chcemy
całkiem łączności z Nadwiślem, ale chcemy łączności dobrowolnej. Hasłem naszym
w tej drażliwej kwestii będą słowa rzemieślników warszawskich: A któren naród
chce być z nami, to niech będzie, a który nie chce, niech zostanie wolnym". Zapo-
wiadała na koniec redakcja, ze stawiać będzie systematycznie pod pręgierz postępki
ludzi lekceważących opinię publiczną. Chodziło oczywiście o polskich właścicieli
ziemskich i ich sposób obchodzenia się z chłopami. Miało więc być „Odrodzenie"
pismem radykalnym i bojowym, wychodzącym też na spotkanie narodowcom
ukraińskim. Niedojście do skutku tego przedsięwzięcia miało pociągnąć za sobą
po roku fatalne następstwa.
Więcej powodzenia miały wydawnictwa rewolucyjne na gruncie białoruskim.
W jesieni 1861 r. Szwarce uruchomił w Białymstoku tajną drukarnię i odbijał na
niej polską czcionką, ale po białorusku wierszyki propagandowe przeznaczone dla
chłopów. Na pierwszy ogień poszła Hutorka staroho dzieda, wiersz Syrokomli w tłu-
maczeniu (zdaje się) Korotyńskiego: następnie zaś Hutorka dwóch susidou, wydaw-
nictwo już periodyczne. Wierszyki te zawierały krytykę carskiej reformy agrarnej
oraz zapowiedź wojny, w której Polacy, poparci przez Francuzów, przepędzą urzęd-
ników carskich i wyswobodzą chłopa. Jeden z wariantów głosił:
„Iz za rubieżą, jak hranieć
Mierosławskij z żaunierami
I jak Polszczą usia paustanieć
Pojdziem i my z Polakami"26.
Hutorki do pewnego stopnia uniewinniały panów polskich z zarzutu ciemiężenia
chłopów; całą winę ponosił rząd carski.
W Wilnie w zimie 1861/1862 zawiązuje się wśród urzędników i gimnazjalistów
kółko zwane „piątkowiczami" (rzekomo od zebrań odbywanych w piątki). Miało
ono swe filie i nielegalne biblioteki w Oszmianie, Święcianach i Trokach,
przewodził mu zaś Eustachy Czarnowski, do niedawna aktywny członek
studenckiego „ogółu" petersburskiego. W kwietniu i maju 1862 r. organizacja
puściła w świat kilka numerów pisma tajnego pt. „Jedność", przepisywanego ręcznie.
Pisemko przeciwstawiało się ostro tendencjom ugodowym wśród szlachty i wyższego
kleru, wzywało zaś wszystkie stany do zgody i jedności. Była to więc tendencja
26 Z. Talwirska, Niekotoryje woprosy obszczestwiennogo dwiżenija w Litwie i
Biehrussii w końce
50-ch naczale 60-ych godów i podpolnaja lUieratura [w:] Riewolucjonnaja Rossija i
riewolucjonnaja
Po/sza, Moskwa 1967, ibidem o nieudanej próbie M. Akieiewicza wydrukowania w
Kłajpedzie,
na wiosnę 1861, litewskiej wersji jednej z „Hutorek", Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi,
s. 25 n. Tekst „Hutorki dwóch susiedou", Prasa tajna, 1.1, s. 156-166, t. III, s. 301 n.
212

patriotyczna, ale nie powstańcza, tym mniej rewolucyjna. Brak danych o kontakcie
„piątkowiczów" z wileńskimi przywódcami czerwonych — nie wykluczone za to
są ich powiązania z białymi27.
Znane nam enuncjacje jawne i poufne stronnictwa ruchu nie formułowały w tym
czasie ściśle określonego programu — owszem, kładły zasadę, że „programat
taki musi się modyfikować według potrzeb chwili. [Stronnictwo] nie pragnie
bynajmniej przyśpieszać wybuchu i rozniecać ogień słomiany, lecz czując wybuch
nieuchronnym w niedalekiej przyszłości pracuje nad wzmocnieniem go, uregulowa-
niem, nad dostarczeniem o ile możności wszelkich żywiołów powodzenia. Tak dzia-
łać, jak gdybyśmy mieli powstać jutro, a powstać wtedy, gdy możemy mieć możność
powodzenia, wiele robić, a mało mówić, nie gorączkować się o wszystko, a pil-
nować swego zakresu i gromadzić zapasy pieniężne na przyszłość, przygotowywać
ludzi i materiał, organizować jedną z prowincji polskich, aby stała się podstawą
przyszłych działań i mogła stawić skuteczny opór, niweczyć i podkopywać podstawy
siły moralnej i materialnej nieprzyjaciół — oto obecne żądanie i programat ogólny,
który może być jawnie wypowiedzianym"28.
ORGANIZACJA OFICERSKA
W samym zaczątku przygotowań powstańczych otwarła się też przed Komitetem
Ruchu możność znalezienia sojuszników także po stronie rosyjskiej, i to w szeregach
armii nieprzyjaciela.
W dwa tygodnie po ogłoszeniu stanu wojennego, 30 X 1861 r., znaleziono na
odwachu w Siedlcach litografowaną ulotkę zatytułowaną: Rossijskie woiny! Odezwa
mówiła żołnierzom carskim stacjonującym w Polsce, ż:e stan wojenny jest bezprawiem
i barbarzyństwem. „Pamiętajcie, że sprawa polska to wasza własna sprawa i że od
wolności Polski zależy wasza wolność; pamiętajcie na koniec, że tak jak wielką jest
rzeczą dać życie swe w obronie praw i wolności ojczyzny, tak jest nikczemnym
i niskim znęcać się nad swym bliźnim za to, że jest słabym i bezbronnym"29. Ulotka
ta krążyła w różnych punktach Królestwa, widziano ją także w Grodnie. Począwszy
od grudnia zaczęto rozrzucać w koszarach na całym obszarze rozkwaterowania
I Armii znaną odezwę Ogariowa: Co powinno robić wojsko? „Czego chce Polak?
Wolności. A czego chce chłop? Wolności. A więc chcą tegoż samego: wolności.
I za to ma się ich bić". Grzeszna to rzecz, przelewać krew braci na rozkaz dowództwa.
Niech całe wojsko odmówi strzelania, a władza carska upadnie i cały naród uzyska
27 Por. donos J. Biernackiego z czerwca 1862, Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s.
122.
Ibidem, s. 283-295, materiały śledcze do sprawy „piątkowiczów". Tekst 2 numerów
„Jedności",
ibidem, s. 97-110. Por. Prasa tajna, t. I, s. 185-187. A. Smirnow, op. cit., s. 69-71.
28 Zakończenie memoriału b. d., nagłówka i podpisu. Prasa tajna, t. III, s. 307-310.
29 Tekst ulotki [w:] Współpraca rewolucyjna, t. I, s. 359. Dane o rozpowszechnianiu:
ibidem,
s. 360, 371.
213

„ziemię i wolę". Odezwa dawała do zrozumienia, że co lepsi oficerowie już się zrze-
szają dla podania ręki ludowi; wzywała szeregowych do zapoczątkowania dzieła
rewolucji rosyjskiej; wskazywała, że odmowa posłuchu zacząć się winna w armii,
właśnie na gruncie polskim30. W Polsce krążyły dwa różne wydania litograficzne tej
ulotki. Około 200 egzemplarzy trafiło do rąk władz w ciągu pół roku. Liczba pusz-
czonych w obieg była, rzecz jasna, kilkakrotnie wyższa. Aresztowany w Warszawie
w grudniu 1861 r. czeladnik-litograf Julian Wróblewski zeznał, że odbił 2 tys.
egzemplarzy jednego z tych wydań, tekst zaś otrzymał, „od nieznanego mu oficera"31.
Aresztowanie to nie powstrzymało kolportażu. Począwszy od wiosny 1862 r.
zaczną krążyć wśród wojska dalsze ulotki rosyjskie, tym razem wychodzące z kół
„Ziemli i Woli". Kolportażem zajmowała się wojskowa organizacja tajna, okre-
ślana jako „Komitet Oficerów I Armii". Organizacja powstała w jesieni 1861 r. z po-
łączenia się kółek czynnych już wcześniej w poszczególnych pułkach i batalionach.
Późniejsza jej liczebność bywa szacowana na 200-400 ludzi — w tej początkowej
chwili było ich oczywiście znacznie mniej. W ogromnej większości byli to niżsi
oficerowie (od chorążego do kapitana) pochodzenia szlacheckiego, na ogół jednak
niemajętni. Pośród niespełna trzystu pewnych i prawdopodobnych uczestników
organizacji, co do których dochowały się dane o wyznaniu, mamy 59,2% katolików,
35,5% prawosławnych, 4,5% luteranów. Wśród aktywu organizacji odsetek pra-
wosławnych wzrasta do 68%. Ludzie urodzeni na Litwie, Białorusi i Ukrainie
przeważają liczebnie: zarówno nad królewiakami, jak i nad pochodzącymi z rdzen-
nej Rosji32. Było to więc co do składu środowisko analogiczne do tego, które na-
leżało do kółek oficerskich w Petersburgu.
Nie ustalono dotąd pierwotnego składu komórki kierowniczej, tzw. Komitetu
Oficerów I Armii. Dwaj ludzie wysuwają się na czoło w tym pierwszym okresie.
Jeden, to Andrzej Potebnia, Ukrainiec, syn ziemianina z gub. połtawskiej, porucznik
szliselburskiego pułku piechoty. Z kołem Sierakowskiego zetknął się Potebnia
w czasie, gdy odbywał kurs w szkole strzeleckiej w Carskim Siole (1858-1859)33.
W Warszawie pełnił służbę od połowy kwietnia 1861 r., liczył zaś lat 23. Drugim
był Wasyl Kapliński, szlachcic gub. mińskiej, syn zruszczonego, drobnego urzędnika.
Uczęszczał do Akademii Artyleryjskiej w Petersburgu w latach 1860-1861 i wtedy
znalazł się w orbicie Sierakowskiego. Od kilku miesięcy służył w Warszawie, w 4
baonie strzeleckim; miał dopiero lat 20. W początku marca 1862 r. znaleziono u Ka-
plińskiego przypadkiem zeszyt z notatkami kompromitującej treści. Był to ro-
dzaj memoriału przesłanego z Carskiego Sioła do.Warszawy w grudniu 1861 r.,
30 Tekst [w:] Współpraca rewolucyjna, t. I, s. 361-366. Dane o rozpowszechnieniu:
ibidem,
s. 367, 381.
31 W. Djakow, I. Miller, Ruch rewolucyjny w armii rosyjskiej a powstanie styczniowe,
Wrocław
1967, s. 71. Por. wzmiankę Sćgura z 28 XII 1861, Raporty konsulów, s. 239.
32 Wykaz 449 pewnych i prawdopodobnych uczestników ogłosił W. Djakow,
Riewolucjonnaja
situacija, Moskwa 1963, s. 34-82, Komentarz: W. Djakow, I. Miller, op. cit., s. 34 n.
33 E. Przybyszewski, Pisma, Warszawa 1961, s. 201, sądzi, że Potebnia wszedł do
organizacji
dopiero po przyjeździe Dąbrowskiego do Warszawy.
214
z instrukcjami dla organizacji oficerskiej3*. Biorąc rzecz ściślej, są to sugestie do-
tyczące zawiązania organizacji, jak gdyby w Petersburgu nie wiedziano, że orga-
nizacja taka w Warszawie już istnieje. Główną osnowę memoriału stanowił odpis
trzech numerów „Wielikorusa" oraz następujący ważny tekst Ogariowa, przejęty
z „Kołokoła":
„Polacy godzą się już, że przyłączenie przyległych prowincji do Polski albo
Rosji, albo ich samoistna niezawisłość winna zależeć od swobodnej decyzji samych
mieszkańców. Nie chcemy niczego więcej. Ale wskażemy na jedno: aby nastąpiła
decyzja mieszkańców prowincji, trzeba naprzód ich oswobodzenia od petersburskiego
despotyzmu i czynownictwa. Dlatego wyzwolenie Polski, wyzwolenie przyległych
prowincji i wyzwolenie Rosji są nierozdzielne. — Wzywamy Polaków, aby nie
wystąpili przedwcześnie, oddzielną siłą, która okaże się za słaba dla utrzymania się
i tym fałszywym krokiem pozbawi Rosję pomocy, której Rosja oczekuje od Polski,
i oddali wspólne wyzwolenie. Rozgraniczyć się po bratersku możemy swobodnie
i bez sporów potem, ale wyzwolić się jedni bez drugich nie możemy. Polskie, li-
tewskie, ukraińskie, rosyjskie stowaszyszenia winny stanowić, każda z osobna,
części składowe wspólnej siły, dlatego też działać razem"35.
Oto był program, z którym organizacja oficerska zwracała się do polskiego
stronnictwa ruchu. Dość wcześnie, 15 listopada, odezwała się na ten temat „Po-
budka". Naród rosyjski „ocknął się z odrętwienia i usiłuje skruszyć — okowy.
Z radością witamy ten znak objawiający się w Rosji. - - Śmiało więc, o bracia nie-
woli, walczmy przeciw wspólnemu nieprzyjacielowi — my dla odzyskania wydartych
nam swobód i niepodległości, wy dla stworzenia ich sobie"36.
Kiedy i w jakich okolicznościach doszło do porozumienia się obu komórek,
niestety 'nie wiadomo. Majewski opowiadaj że „przy końcu 1861 r. czy na początku
1862" zjawił się u niego Kapliński, „zdaje mi się z rekomendacji Dalewskiego
potwierdzonej przez Jurgensa", występując w imieniu polskiego kółka wojskowego,
będącego dopiero w zawiązku. Majewski odpowiedział na to, że sobie nie życzy
„dezorganizowania armii rosyjskiej, a tym bardziej pociągania do zdrady. — Dosyć
będzie, gdy się od Polaków żąda być Polakami nawet w szeregach armii nieprzy-
jacielskiej". Kiedy Kapliński „będzie miał 50 lub 100 oficerów w swoim kole, w ca-
łym kraju, to wtedy niech się do mnie zgłosi, a wspólnie ułożymy podstawy do zwią-
zania wojaków z organizacją narodową"37. Nic dziwnego, że Majewski tak właśnie
stawiał sprawę: należał wówczas do władz obozu białych, który przeciwdziałał
34 Współpraca rewolucyjna, t. I, s. 372-376. Tłumaczenie polskie, przesłane
współcześnie do
Hotelu Lambert, ogłosiła I. Koberdowa, Z epoki Mickiewicza, Zeszyt specjalny „Przeglądu
Histo-
rycznego", Wrocław 1956, s. 237-239.
35 Odnośnie kwestii włościańskiej tekst Ogariowa cytowany w zeszycie sugerował, że
lokalne
organizacje wojskowe mogą zapobiec na wsi rozlewowi krwi. „Mamy nadzieję, że za ich
wpływem
nawet włościańskie bunty nie przyjdą do zabójstw, a wielu" ograniczy się na prawie odwetu,
tj.
wychłoszczą obywatela i urzędnika i wypędzą".
37 Zeznania śledcze, s. 232. Por. W. Djakow, L Miller, op. cit., s. 21.
215
powstaniu. Zastanawiające natomiast, że Kapliński, bawiący w Warszawie od po-
czątku roku, nie wiedział, z kim ma do czynienia. Raczej więc przyjąć trzeba, że
jego mocodawcy, tj. Sierakowski i Dąbrowski, uważali za celowe, by organizacja
wojskowa miała także kontakt z Jurgensem i Majewskim. Właściwe jednak nici poro-
zumienia musiały iść w stronę obozu ruchu. Majewski oczywiście opowiada: „Poz-
nałem Kaplińskiego z Frankowskimi i tych zobowiązałem, aby w moim imieniu mu
dopomagali". A później, gdy Dąbrowski przyjechał do Warszawy: „Zaprosiłem
do siebie Frankowskiego i Kaplińskiego, poznałem ich z Dąbrowskim i poleciłem jego
zdolności i szerokie plany we wspólnej naradzie zbadać i następnie mnie uwiadomić".
Kapliński znał Dąbrowskiego jeszcze z Petersburga i najpewniej był z nim w stałym
kontakcie; byłoby dziwne, gdyby potrzebowali obaj pośrednictwa Majewskiego,
by trafić do Frankowskich i innych ludzi ruchu.
Jarosław Dąbrowski liczył w tym czasie lat 25. Miał za sobą korpus kadetów,
4 lata służby frontowej na Kaukazie i ukończoną Akademię Sztabu Generalnego.
Od wyjazdu Sierakowskiego za granicę kierował kołem oficerskim w Petersburgu. Po
ukończeniu Akademii został przydzielony do sztabu 4 dywizji piechoty w Warszawie,
W randze kapitana. Znalazł się w stolicy Królestwa w połowie stycznia lub początku
lutego 186238. Sądząc z dalszego przebiegu wypadków stawiał sobie z góry zadanie
pokierowania obu organizacjami: Komitetem Ruchu i Komitetem Oficerskim. Do
tego ostatniego trafił, rzec można, automatycznie. Mniej oczywista jest jego błyska-
wiczna .kariera w organizacji cywilnej. Był bądź co bądź Dąbrowski człowiekiem
zupełnie nowym w, Warszawie, stanął zaś bardzo prędko na czele organizacji jako
naczelnik miasta. Jego biograf tłumaczy to po prostu wyjątkowymi zdolnościami
tego drobnego wzrostem oficera — „Łokietka", jak go nazywano. Pod względem
energii, inteligencji, siły charakteru, płomiennej wymowy „Łokietek górował ko-
losalnie" nad swymi kolegami; „porywał otoczenie i prowadził, gdzie chciał. --
Tymi słowy co o Łokietku nie wyrażają się współcześni (z wyjątkiem kilku zdecydo-
wanych jego wrogów) o nikim, dosłownie o nikim z całego owego czołowego zastępu
bohaterów"39.
To niewątpliwa prawda; trzeba jednak uwzględnić i inną okoliczność, która
przyśpieszała awans spiskowych działaczy: mianowicie wykruszanie się kadr.
Janczewski pisał o tym zgryźliwie: „Prawie wszyscy członkowie tej organizacji
po objęciu jakiejkolwiek funkcji zaraz przechwalali się wszędzie i wskutek tego mu-
sieli uciekać za granicę"40. Praktyki konspiracyjnej trzeba się było uczyć; rok 1861
przyzwyczaił czerwonych do publicznego działania, nie od razu też wdrożono się
do stylu pracy, który zdawał egzamin później, w roku 1863. Całe szczęście, że i po-
licja carska w początkach stanu wojennego bardzo jeszcze była niezaradna i nie
umiała $ię dobrać do ośrodka kierowniczego czerwonych. Ale czołowi działacze
okazywali się rychło „spaleni", jeżeli tylko wysuwali się na pierwszy plan. W ten
38 W. Djakow, I. Miller, op. cit., s. 216.
39 E. Przybyszewski, Pisma, s. 153 n.
40 Z. Janczewski, „Zarys powstania styczniowego".
216

sposób dostał się pod klucz Apollo Korzeniowski, liczni zaś agenci Komitetu Ru-
chu: Szachowski, Sikorski, Rogiński, a nieco później także Wereszczyński musieli
opuścić kraj. W kwietniu aresztowany został Franciszek Godlewski, w związku
z demonstracją urządzoną 10 t. m. przeciw arcybiskupowi Felińskiemu. W maju
z kolei dostał się pod klucz Jan Frankowski. Liczne te ubytki czołowych działaczy
otwierały drogę wciąż nowym ludziom — zwłaszcza gdy byli to ludzie ambitni,
którzy, jak Dąbrowski, przybywali do Warszawy z jasnym zamiarem objęcia kie-
rownictwa.
To wszystko nie tłumaczy jeszcze, jak doszło do utworzenia funkcji naczelnika
miasta, funkcji, która nabrała wkrótce tak wielkiego znaczenia. Dobrze nawet nie
wiemy, kiedy to się stało; Przybyszewski sądzi, że w maju, z relacji Aleksandra
Krukowieckiego41 zdaje się wynikać, że już 10 kwietnia Dąbrowski zajmował
w Komitecie pozycję kierowniczą. Czerwoną organizacją miejską kierował dotąd
Stanisław Frankowski42; w Komitecie sprawy warszawskie leżały wtedy w kompe-
tencji Chmieleńskiego. Jak to się stało, że człowiek tak ambitny, nieufny, a przy
tym gwałtownego charakteru, podporządkował się nowemu przybyszowi? Można
przypuścić, że w miarę rozbudowy organizacji, wcielania do niej nowych, bardziej
umiarkowanych kółek43 zachodziła potrzeba zastąpienia Chmieleńskiego osobis-
tością o mniej „anarchicznej" reputacji. Szwarce mówi skrótowo: „Wyłączny
terroryzm Chmieleńskiego wywołał silną opozycję, z której skorzystał Dąbrowski
dla skoncentrowania wszystkich sił rewolucyjnych, karmazynowych, czerwonych
i różowych". A jednak zdystansowany Chmieleński iść będzie wiernie ręka w rękę
z Dąbrowskim; może dlatego, że (zacytujmy raz jeszcze Szwarcego) „Chmieleński
sam był pochodnią tylko albo lontem, ale w połączeniu z Jarosławem Dąbrowskim
stawał się potęgą"44.
Kierownicza funkcja w Komitecie Oficerów I Armii była pierwszym szczeblem
kariery spiskowej Dąbrowskiego w Warszawie. Co było szczeblem drugim? Czy
Komitet Ruchu naprzód powierzył mu funkcję naczelnika miasta, a następnie
powołał go do swego grona? Czy też na odwrót: Dąbrowski naprzód wszedł do
Komitetu Ruchu, a następnie z ramienia tegoż został naczelnikiem miasta? Tego
dotąd nie wiemy4S, ale istotny jest fakt, że Dąbrowski jako naczelnik miasta dyspo-
nował siłą niezależną od Komitetu, która mu też dawała w Komitecie pozycję
przewodnią.
41 Cytowanej przez W. Przyborowskiego, H. IV, s. 245.
42 Z. Chądzyński, op. cit., s. 55.
43 Tak np. Awejde twierdzi, że na wiosnę 1862 r. podporządkował się Komitetowi
Ruchu M.
Borelowski twierdząc, że dysponuje 1500 sprzysiężonych. Następnie okazało się, że
wchodziło
w grę tylko 15 setników bez podwładnych. Zbiór zeznań, s. 24 n.
44 B. Szwarce, Założenie Komitetu Centralnego, s. 445.
45 F. Warawski opowiada w pamiętniku, że Dąbrowski już jako członek Komitetu
doradził
utworzenie funkcji naczelnika miasta proponując na nią właśnie Warawskiego. Komitet
jednak
nie zgodził się i naczelnikiem został Dąbrowski. „Stało się to w ostatnich dniach kwietnia lub
na
początku maja". W. Przyborowski, H. IV, s. 252. Świadectwo to nie bardzo zasługuje na
wiarę.
217

Hipotetycznie tylko możemy odtwarzać kolejne składy Komitetu Ruchu:


Od 17 X 1861 r. A. Korzeniowski, I. Chmieleński, W. Marczewski.
Od 29 X t. r. I. Chmieleński, W. Marczewski, L. Głowacki.
Od stycznia 1862 r., po wyjeździe Głowackiego na posadę nauczyciela do Siedlec:
I. Chmieleński, W. Marczewski, J. Wereszczyński.
Następnie w czasie bliżej niewiadomym Wereszczyński wyjeżdża do Paryża46,
Marczewski zaś w nieznanych okolicznościach odchodzi z Komitetu — pozostając
w bliskim stosunku z organizacją. Jest to szczegół istotny, gdyż Marczewski repre-
zentował w Komitecie skrzydło umiarkowane47. Jeśli kto jeszcze należał do Ko-
mitetu pomiędzy lutym a kwietniem, mógł to być Franciszek Godlewski48.
Wreszcie najpóźniej w maju, a prawdopodobnie już w kwietniu 1862 r., pojawia
się nowy skład: Ignacy Chmieleński, Jarosław Dąbrowski, Stanisław Matuszewicz.
Ten ostatni jest osobistością mało znaną: właściciel ziemski z Podola czy Wołynia,
człowiek już starszy, żonaty, nie bardzo wiadomo, co robił w konspiracji, gdzie
konsekwentnie trzymał się lewego skrzydła. Może po prostu sprawiał korzystne
wrażenie, jako człowiek poważny i zamożny, bezinteresowny, „poczciwy" przy
niejakiej skłonności do blagi49. Dopiero w tym składzie Komitet Ruchu zaczął
znaczyć swoją poufną korespondencję pieczątką monogramową CDM — od pierw-
szych liter nazwisk trzech członków. Używał też Komitet i drugiej pieczątki — owal-
nej, z dwiema rękami w uścisku i z napisem: „Równość.. Wolność, Niepodległość".
Kiedy ją wprowadzono, nie da się ustalić, najwcześniejsze dochowane jej odciski
pochodzą z maja 1862 r. Dobór haseł i ich kolejność mówią same za siebie. Symbol
dwu rąk złączonych oznaczał najogólniej zbratanie sił dla walki ze wspólnym wro-
giem, a stosownie do obranej koncepcji: braterstwo ogółu patriotów, braterstwo
szlachty z ludem czy też warstw „oświeconych" z ludem, braterstwo polskich
i rosyjskich rewolucjonistów.
OBÓZ BIAŁYCH
Ambicja Komitetu Ruchu — zjednoczenie pod swoim kierunkiem całego na-
rodu — miała się jednak spotkać z potężnym przeciwdziałaniem. Klasy posiadające
nie mogły się zgodzić ani z hasłem powstańczym, ani z tendencją równościową.
46 Gdy Daniłowski w lipcu 1862 r. wyjechał do Paryża, odwiedzał Wereszczyńskiego,
„już
dawniej w Paryżu zamieszkałego". Zbiór zeznań, s. 266.
47 W głównym zeznaniu swym twierdzi Majewski, że upoważnił Marczewskiego do
zastępowania
go w Komitecie Miejskim! Zeznania śledcze, s. 223. W późniejszym zeznaniu z maja 1866
mówi
przeciwnie: „Marczewskiego Witolda uważałem za bardzo nowego i nieświadomego w
działaniach.
Mało go znałem jeszcze w 1862 r., a odtąd nie wiem jak się pokierował". Zbiór zeznań, s. 35.
48 Janczewski wymienia skład Komitetu Miejskiego bez uściślania daty: Chmieleński,
Go-
dlewski, Wereszczyński. Zbiór zeznań, s. 66.
49 Znamy go głównie z niechętnych ocen Z. Janczewskiego i W. Daniłowskiego, Zbiór
zeznań,
s. 42, 271. W. Daniłowski, Notatki, pass.
218

Latem i wczesną jesienią 1861 r. czuły się one dostatecznie mocne i w pełni upraw-
nione do kierowania losami narodu.
Na obóz ten, potocznie zwany białym, składały się dwa środowiska: ziemiańskie
i burżuazyjne. Żadne z nich jednak nie było jednolite. W pierwszym należy wyróżnić
grupę „klemensowczyków" skupioną przy Andrzeju Zamoyskim, następnie zaś
„młodą szlachtę", do której należała większość lokalnych mężów zaufania b. To-
warzystwa Rolniczego. „Klemensowczycy" jako konserwatyści godzili się na pro-
gram agrarny Wielopolskiego; poszliby na ugodę z rządem (wobec braku widoków .
na pomoc Zachodu) za cenę dalszych niewielu koncesji, współpracowali z Biurem
Hotelu Lambert, nie kwapili się zaś do sojuszu z burżuazją. „Młoda szlachta"
natomiast szukała sojuszów, jeśli nie na lewo, to w centrum. Wrażliwa na hasła
patriotyczne, a tym samym przeciwna ugodzie, liczyła, że z pomocą tych haseł utrzy-
ma się przy roli kierowniczej, zapobiegając tym samym i niewczesnemu powstaniu,
i rewolucji społecznej.
W środowisku burżuazyjnym można też wyróżnić dwa skrzydła: burżuazję
właściwą, tzn. notabli z b. Delegacji Miejskiej, których przedstawicielem jest Kro-
nenberg, oraz inteligenckich millenerów z ich dalszymi ramifikacjami sięgającymi
w stronę obozu czerwonych. Kronenberg, zależnie od okoliczności, byłby przyjął
i ugodę z caratem (na korzystnych warunkach), i niepodległą Polskę (z poręki gabi-
netów). Nosił się jednak z wielkimi ambicjami, widział burżuazję jako równorzędne-
go ze szlachtą partnera w tej rozgrywce o przyszłość narodu. Dlatego też zajmował
pozycję śmielszą, czy też bardziej „lewą" w porównaniu z „klemensowczykami",
bo to dawało mu możność traktowania ze szlachtą z pozycji al pari. Millenerzy byli
stanowczo antyugodowi, ale też antypowstańczy; ich programem była praca orga-
niczna. Uzależnieni od wielkiej burżuazji, byli jednak siłą atrakcyjną dla „sybiraków"
i innych ugrupowań, które znajdą się później na prawym skrzydle obozu czerwonych.
Przedstawiciele czterech omówionych wyżej tendencji zjednoczyli się we wrześniu
1861 r., dla zgodnego przeprowadzenia wyborów samorządowych. Wyrazem tego
zjednoczenia była, jak twierdzi Majewski, obrana właśnie wtedy, we wrześniu, tzw.
Delegacja Narodowa w składzie: Aleksander Kurtz i Adam Goltz („klemensowczy-
cy"), Eydziatowicz („młoda szlachta"), Kronenberg, Jurgens i Majewski. Delegacji
udały się wybory, nie udał się natomiast adres do Lamberta, po czym ogłoszono
stan wojenny. Teraz „klemensowczycy" odcięli się od wszystkiego, co pachniało
konspiracją, Kronenberg zaś rzekomo „nie chciał w jednym pokoju nawet z jakimś
mierosławczykiem Karolem Majewskim zasiadać". Delegacja, zdaniem Majewskiego,
„nigdy się nie zeszła i żadnego posiedzenia nie odbyła"50.
Rzeczywistość stanu wojennego nie pozwalała jednak na trwanie w bierności.
Pod rządem Liidersa carscy biurokraci znów odsunęli na stronę polskich urzędników,
a zanosiło się, że zechcą też wygrywać antyszlacheckie nastroje mas chłopskich.
50 Zeznania śledcze, s. 221. Por. S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 215; tenże,
Między
ugodą a rewolucją, rozdział V.
219

Z drugiej strony zaś zawiązał się Komitet Ruchu, który gotów był, jak się obawiano,
pójść pod rozkazy Mierosławskiego. Dwa te niebezpieczeństwa zbliżyły do siebie
ponownie „klemensowczyków" i Kronenberga. W efekcie wyprawieni zostali do
Paryża: w listopadzie mecenas Wrotnowski, w grudniu Aleksander Kurtz, z ofertą
dużych pieniędzy dla emigracyjnego centrum (mianowicie dla gen. Wysockiego)
pod warunkiem, żeby nie robić powstania. Równocześnie millenerzy kontaktowali
się z „młodą szlachtą". — „Wskutek najusilniejszych naszych starań" — pisze
Majewski, doszło w końcu grudnia do zjazdu ziemiańskich mężów zaufania. Zezna-
nie Majewskiego wylicza 20 właścicieli ziemskich z ośmiu województw51; Warszawę
reprezentowali Kronenberg, Jurgens i Majewski. Ten ostatni twierdzi, iż wraz
z Kronenbergiem otrzymał „upoważnienie do początków organizacji" również
od innych dzielnic Polski. Nazwiska, które wylicza przy tej sposobności, są prawdo-
podobne, gdy idzie o Poznańskie (Guttry i Niegolewski) oraz Galicję (Smolka
i Zyblikiewicz); bardziej wątpliwe, co się tyczy Wilna (Dalewski); humorystyczne
odnośnie Kijowa (Wasilewski, Burzyński, Antonowicz!)52. Bez pokrycia jest też
twierdzenie Majewskiego, jakoby „koła' miejskie", tzn. warszawscy czerwoni,
„początkowo zupełnie mnie przyrzekli uznawać za swojego wyobraziciela".
Mężów zaufania okręgowych i powiatowych obierano w sposób nieformalny
na sąsiedzkich zebraniach ziemiańskich. Powiatowi mężowie zaufania obierali
z kolei wojewódzkich53. Wysuwali się na te stanowiska ludzie energiczniejsi i mniej
lękliwi, chętni do konspiracyjnej roboty i nie wykluczający nawet rozmów o powsta-
niu — kiedyś, w sprzyjających warunkach. Z nawyku ludzie ci oglądali się na „pana
Andrzeja" i zapraszali go do przewodnictwa. Tymczasem Zamoyski odrzucał
konspirację z powodów zasadniczych, nie przyjął więc ani miejsca w projektowanej
władzy, ani też żadnej innej formy odpowiedzialności. Pomysł przyznania mu,
niby konstytucyjnemu monarsze, prawa weta w stosunku do uchwał władzy, był
jednak niepoważny. Natomiast powołano do składu „Delegacji Narodowej"
Władysława Zamoyskiego, syna Andrzeja, ażeby pełnił rolę łącznika między orga-
nizacją a jej nominalnym wodzem. Delegacja składać się miała z sześciu członków;
z ramienia ziemiaństwa weszli do niej, prócz Zamoyskiego juniora, Tytus Wojcie-
chowski i Józef Kołaczkowski54, a z miasta Warszawy ci sami co poprzednio:
Kronenberg, Jurgens i Majewski. Skład ten świadczył o dojściu do porozumienia
burżuazji i millenerów z „młodą szlachtą". Klemensowczycy pozostali na stronie.
Wpływać mieli zza kulis na nową organizację, zwłaszcza gdy szło o sprawy finan-
51 Zeznania śledcze, s. 221 n. W. Przyborowski, H. III, s. 478 n., opierający się „na
dwóch
podaniach rękopiśmiennych, częstokroć sprzecznych ze sobą", wymienia 11 ziemian, w tym
3, którzy
nie figurują na liście Majewskiego.
52 Wasilewski bawił wtedy w Paryżu, Burzyński był związany z Komitetem Ruchu, zaś
Antono-
wicz już był zerwał z ruchem polskim.
53 O. Awejde, op. cit., s. 412 n.
54 W. Przyborowski, H. III, s. 480 opuszcza W. Zamoyskiego, a zamiast
Kołaczkowskiego
wymienia jednego z Kurtzów. Udział jego nie tłumaczyłby jednak późniejszej rezerwy
klemensow-
czyków wobec Dyrekcji.
220

sowę; ale też przeciwdziałali jej po cichu, mianowicie na gruncie paryskim. Nowa
koalicja białych chciała zjednoczenia emigracji i podporządkowania jej krajowi;
konkretnie zaś Hotel Lambert powinien był wejść w porozumienie z grupą Elża-
nowskiego i Wysockiego, która w tym czasie sięgała też po zwierzchnictwo nad
szkołą wojskową w Genui. Otoczenie „pana Andrzeja" sabotowało po cichu te
zabiegi i rade było z tego, że obóz Czartoryskich ociąga się z uznaniem zwierzch-
ności krajowej55.
Delegacji Narodowej poruczone zostało opracowanie programu stronnictwa
i przedstawienie go następnemu z kolei zjazdowi mężów zaufania, który, wyznaczony
na styczeń, odbył się w początku lutego. Program opracowany zbiorowo w ciągu
stycznia 1862 r. zakładał: „Gdy obecne położenie Polski jest takie, że jest narodem
pod trzema obcymi rządami zostającym, po stronie żadnego z tych rządów nie
stając, przez narodową organizację wszystkie trzy zabory zamienić w całość naro-
dową, a nie wypowiadając walki rządom materialnej — postępowaniem i działaniem
całego narodu tak kierować, aby gwarancje dla narodowości polskiej coraz większe
uzyskać". Dla Kongresówki oznaczało to korzystanie z już uzyskanych koncesji,
zabiegi o rozszerzenie autonomii, a na teraz pracę organiczną. Sprawę włościańską
należało rozwiązać przez uwłaszczenie — z tym jednak, że chłopi zapłacą dziedzicom
za przyznany im tytuł własności56. Program działań dla innych prowincji w grani-
cach 1772 r. miał być nakreślony w terminie późniejszym. W kołach konserwatyw-
nych zaczynano się już zastanawiać, czy wobec budzenia się dążeń narodowych
ukraińskich, Polacy nie będą musieli zrezygnować z Rusi, z zabezpieczeniem praw
polskich do Litwy, Chełmszczyzny i Galicji Wschodniej57. Ta myśl odstępstwa od
granic przedrozbiorowych napotykała jednak na duże opory.
W lutym 1862 r. zjazd mężów zaufania zatwierdził projekt programu z zastrze-
żeniem, „że spodziewa się koło całe wybierające daleko większej i szerszej dzia-
łalności niż program zakreśla, a mianowicie uwzględnienia prądów gorących kraju,
co jednak zostawia się dyskretnie władzy"58. Jak stąd wynika, nastroje białych
53 I. Koberdowa, Polityka czartoryszczyzny w okresie powstania styczniowego, s. 211 n.
H.
Wereszycki, Hotel Lambert i obóz białych przed wybuchem powstania styczniowego,
„Przegląd Histo-
ryczny" 1959. S. Kieniewicz, Między ugodą, s. 214-226.
56 S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 217 n.
37 L. Krasiński do W. Kalinki, 3 II 1862: „Ruś prawa do autonomii swojej i narodowości
objawiać poczyna. Przyznać jej te prawa ze strony Polski, także na idei narodowości własne
swe
prawa opierającej, dozwolić jej rozwinąć tę narodowość i uznać, że Ruś będzie miała prawo
sama
o swym losie wyrzec z postępem czasu, a nawzajem postawić zasadę, że Polska może być bez
Rusi,
zdaje mi się być niezmiernie ważnym i stanowczym krokiem dla uznania niepodległości
Polski.
Wieliki Ros [s] ideę tę już podnosi. Trudność jest w oznaczeniu granic Rusi. Trzeba zapobiec
rosz-
czeniom Rosjan do części Litwy, która ludność rusińską także posiada, do diecezji
chełmskiej,
na koniec nawet do Czerwonej Rusi, jako unickiej". B. Czart, rps 5686, s. 475 n. W
podobnym
duchu A. Kurtz do W. Czartoryskiego, 2II1862, B. Czart, rps ew 1145, nr 178. Sprzeciw K.
Górskie-
go w liście do I. Plichty, 14II1862, B. Czart, rps 5686, s. 513: „Ustęp o Rusi zupełnie moim
zdaniem
zły".
38 Zeznania śledcze, s. 224 n. (K. Majewski).
221

z prowincji były w tej chwili bardziej patriotyczne, w porównaniu do stolicy — nie


w tym stopniu jednakże, by miały stawiać opór uznanym autorytetom. Nowa władza
nazwana Dyrekcją (potocznie Dyrekcją Wiejską) powołana została w 6kładzie
5 osób: Wojciechowski, W. Zamoyski, Kronenberg, Jurgens, Majewski59, tzn.
bez Kołaczkowskiego, którego wyznaczono jako pośrednika w stosunkach z Galicją,
Poznańskiem i emigracją. Nowej organizacji postawiono dwa główne zadania:
rozbudowę prowincjonalnej sieci mężów zaufania „po powiatach, okręgach, miastach
i miasteczkach" — oraz zebranie funduszów. W ciągu paru miesięcy ściągnięto od
ziemiaństwa Kongresówki z przyczynieniem się Kronenberga, znaczną sumę, oce-
nianą na 120-150 tys. rb.60 Ile z tego zużyto doraźnie i na co, nie wiadomo. Dużą
pozycją były subsydia dla emigracji: 200 tys. fr. dla Hotelu Lambert, 40 tys. dla
Wysockiego — tyle dowiedział się od Ruprechta Awejde. Coś kosztować musiały
przeróżne wydawnictwa. Znamy z zimowego okresu 1861-1862 liczne publikacje
obozu białych. Jedna z nich, datowana 29 listopada, zachęcała do wyrzeczenia się
kosztownych strojów, alkoholu, gry w karty i palenia tytoniu61. Inne znowu Wezwa-
nie do rzemieślników warszawskich przeciwdziałało emigracji młodzieży miejskiej,
która wymykała się w świat, znęcona wieściami o legionach. Odezwa głosiła: „Kształć-
cie się, oświecajcie i wzbogacajcie, a zawsze zbiorowo, wzajemnie i publicznie,
a zawsze dla tego, żeby Polska miała z was sługi użyteczniejsze i zdolniejsze"62.
Dwie programowe broszury obozu białych ogłosił w Paryżu Ruprecht63.
Konkretne prace organiczne podejmowano głównie na polu oświaty elementarnej.
Zakładanie szkółek dla dzieci wiejskich pod patronatem dworu stało się modą
powszechną i miało być też drogą oddziaływania na nastroje chłopów. Drukowano
elementarze, rozprowadzano inne pomoce szkolne, poszczególne rady powiatowe
opracowywały plany niezbędnej sieci szkolnej. Tu i ówdzie fundowano stypendia
dla dalszego kształcenia zdolnych dzieci chłopskich64, W samej Warszawie zorga-
nizowano kilkanaście szkół wieczorowych dla czeladzi rzemieślniczej i robotników;
głównie czynny był tu wybitny pedagog, późniejszy współpracownik Traugutta,
Roman Żuliński. Wykładali bezinteresownie młodzi przedstawiciele inteligencji war-
szawskiej65. Liczba słuchaczy przekroczyła 1300. Dawne zamysły Jurgensa, tyle
czasu leżące odłogiem dla braku środków i obojętności ogółu, teraz wchodziły
w życie pod naciskiem politycznych konieczności.
59 O. Awejde, op. cit., s. 415. Zeznania śledcze, s. 227 (K. Majewski).
60 O. Awejde, op. cit., s. 425 n. W. Przyborowski, H. IV, s. 242, mówi o 200 tys. rb.
61 Tłumaczenie rosyjskie odezwy znalezionej w Rosieniach w marcu 1862. CGAOR, z
109—i,
I eksp, 1862, vol. 201, k. 2-4. Tekst nie sprawia wrażenia lokalnolitewskiego.
62 Broszurka drukowana u Żupańskiego w Poznaniu, dołączona do raportu Lederera z 12
XI 1861.
63 Kwestia socjalna wobec narodowej sprawy. Zadania chwili obecnej, przez Stanisława
Kazi-
mierza Gromadę.
64 K. Poznański, op. cit., s. 188 n.
65 A. Pieńkowski, Notatki o powstaniu 1863 roku [w:] Spiskowcy i partyzanci, s. 17. I.
Bara-
nowski, op. cit., s. 350 n.
222

Praca organiczna przynieść mogła efekty dopiero po latach; na razie zaspokajała


sumienia tych, co odrzucali konspirację, a chcieli coś robić dla sprawy. Posiadająca
szlachta asygnowała bez oporu wyznaczone składki traktując je jako asekurację:
odpowiednio wyposażona Dyrekcja miała zabezpieczyć kraj przed „głupstwami".
Główną racją bytu konserwatywno-białego przedsięwzięcia było podporządkowanie
sobie obozu czerwonych. Temu właśnie celowi służyła patriotyczna frazeologia
„białych" publikacji oraz najpoufniejsze aluzje o powstaniu już wyznaczonym na
rok... 1865. Wprowadzenie do władz Dyrekcji młodego akademika, Karola Ma-
jewskiego, miało służyć temu właśnie celowi: aby doprowadził on organizację
czerwoną do poddania się ziemiańskiemu i burżuazyjnemu kierownictwu66.
Stronnictwo ruchu zmierzało, jak widzieliśmy, do wręcz przeciwnego celu:
chciało podporządkować sobie nie tylko elementy z natury czerwone, ale i posiada-
jącą szlachtę, i ogół społeczeństwa. A jednak nie od razu doszło do konfliktu. Ma-
jewski sugeruje, że jeszcze po wejściu do organizacji białej sprawował czas dłuższy
kontrolę nad czerwonymi, a dopiero potem „Komitet Rewolucyjny Miejski powoli
od działań moich i szlachty zaczął się odsuwać"67. Rzecz się chyba miała inaczej:
Komitet i Dyrekcja kontaktowały się przez pośredników i prowadziły rozmowy.
Obu stronom zależało na połączeniu się obozów, mimo iż każda ze stron inaczej
je rozumiała: biali chcieli poddać sobie czerwonych dla zapobieżenia powstaniu,
czerwoni chcieli wykorzystać białych właśnie dla celów powstańczych. — „Trzy
miesiące czasu spełzły na układach z innymi stronnictwami" — stwierdza jeden
z okólników Stronnictwa Ruchu. Doszło wreszcie do rozejścia się dróg. Komitet
Ruchu w ten sposób ujmował różnice między stronnictwem ruchu i stronnictwem
umiarkowanym. „Nazwa ta niewłaściwa, albowiem stronnictwo ruchu nie chciało
nigdy gwałtownych i nierozważnych wybuchów, przeciwnie zaś stronnictwo umiar-
kowane może istnieć jedynie przy pomocy ruchu. Właściwiej przeto nazwać jedno
stronnictwo parlamentarnym, drugie stronnictwo militarnym. Jedno chce Polskę
wygadać i wyprocesować, drugie wierzy, iż ją kiedyś wywalczy". Nie wierząc we
własne siły umiarkowani chcą „uzyskać konstytucję z 15 roku, lub inną jaką, i na tej
podstawie się rozwijać aż do pożądanego skutku. — Systemat ten opiera się wi-
docznie na ciągłym oszukiwaniu i ciągłej głupocie nieprzyjaciół, - - nie stosuje się do
potrzeb nie tylko kraju naszego, ale każdego rewolucyjnego, a rozpaczliwego
położenia -- [Oby] kraj nie powiedział o nich: oto są ci sami ludzie, którzy
w 31 roku sprawę zgubili, którzy nic nie zapomnieli i niczego się nie na-
uczyli".
Własną ideologię ujmował zaś Komitet w następujących słowach: „Stronnictwo
ruchu zawiera tych, co wierzą, iż Polska dawna, Polska szlachecka niepowrotnie
zaginęła, tych co wierzą w odrodzenie nowej mającej najświetniejszą przyszłość,
66 O. Awejde, op. cit., s. 419, postawił tezę, że Majewski chciał połączenia się obu
obozów,
by mieć w czerwonych przeciwwagę dla reakcyjnaści białych. Później dopiero, w grudniu
1865,
doszedł do przekonania, że Majewski nigdy czerwonym nie był. Zbiór zeznań, s. 23.
67 Zeznania śledcze, s. 224; podobne sformułowania s. 230, 233.
223

tych co wierzą, iż sprawa wyzwolenia okupuje się tylko krwią i ciężką ofiarą, tych
co nie wątpili o przyszłości i pracowali nad odbudowaniem młodocianych sił narodu,
wtedy gdy samo marzenie o wyzwoleniu zdawało się czymś tak odległym dla ogółu,
iż zapomniał torować mu drogi; — tych co ufają, nie tylko w samą Opatrzność,
ale i w czyny ludzi poświęcenia". Memoriał konkludował: „Interesem stronnictwa
ruchu jest działać wspólnie z umiarkowanym — nie dlatego żeby sądziło, że mu to
drugie da prawdziwą siłę oparciem moralnym kilkudziesięciu, co je składa, osób,
lecz z powodu, że to połączenie stanowczo zarysuje opinią kraju i zmusi całą masę *
bezwładną do przyjęcia stanowczego kierunku. Wtedy kto nie pójdzie naprzód,
nie będzie się mógł podszywać pod fałdy nieokreślonego patriotyzmu; musi przyjąć
wszelkie następstwa połączenia, lub też otwarcie się oświadczyć przeciwnikiem
sprawy kraju"68.
Czerwoni wytykali białym brak patriotyzmu, biali czerwonym — brak rozumu
politycznego. Nie wywikłamy się z tej starej polemiki, dopóki nie przyznamy jednej
i drugiej stronie zarówno patriotycznych intencji, jak też elementów logicznego
rozumowania. Wówczas różnica postaw sprowadzi się: w wypadkach indywidual-
nych do różnicy temperamentów; w skali masowej zaś — do uwarunkowania kla-
sowego. Posiadająca szlachta pragnęła niepodległości, lecz obawiała się wstrząsów
społecznych i radykalnej reformy agrarnej. To utwierdzało ją w przekonaniu, że
powstanie zbrojne jest nierozsądne oraz że niepodległość uda się wytargować stop-
niowo od rządu carskiego, albo też uzyskać gotową, z rąk zachodnich gabinetów.
Ze swej strony zdeklasowana inteligencja szlachecka a wraz z nią też biedota miejska
stanowiąca oparcie obozu czerwonych, pragnęła demokratyzacji ustroju i sprawie-
dliwości społecznej. Dlatego nie ufała klasom posiadającym i ich paktowaniu z za-
borcą, dlatego była przekonana, że niepodległość da się wywalczyć w drodze re-
wolucji. Elementy trzeźwej kalkulacji i samozłudzenia przeplatały się zarówno
w jednej, jak i w drugiej postawie.
O losach kraju przesądzić miała postawa wielkiej masy jego mieszkańców,
tj. chłopów. U nich też interes klasowy — chęć pozbycia się feudalnych obciążeń,
pańszczyzny i czynszów — brał górę nad poczuciem swojszczyzny narodowej i nie-
chęcią do obcego rządu. Pozyskać miał chłopów ten, kto by dał im na własność
ziemię — dał im, nie zaś odprzedał za drogim wykupem. Nie mógł tego uczynić
ziemiański obóz biały, wbrew własnemu interesowi klasowemu. Mogli to uczynić
czerwoni — i na tym opierali swą wiarę w zwycięstwo. Jednakże w formułowaniu
programu agrarnego krępował ich stale wzgląd na posiadającą szlachtę — też prze-
cież patriotyczną, też przecież potrzebną w powstaniu, i której nie należało odtrącać
a limine.
Wahania obozu białych między ugodą a rewolucją, wahania obozu czerwonych
między radykalizmem agrarnym a „frontem narodowym" — ciągnąć się będą przez
cały fok 1862, aż do wybuchu powstania, i nawet jeszcze potem.
Memoriał bez nagłówka, Prasa tajna, t. III, s. 307-310.
224

ARCYBISKUP FELIŃSKI
Czynnikiem, który miał przyśpieszyć polaryzację stanowisk w społeczeństwie
polskim, stał się nowy zwrot w polityce caratu. Rok 1861, począwszy od ogłoszenia
reformy włościańskiej, był w Rosji okresem stopniowego zaostrzania się reakcyjnego
kursu. Znajdowało to wyraz zarówno w polityce wewnętrznej caratu, jak i w trakto-
waniu spraw polskich. Na progu nowego, 1862 r., doszło jakby do przechylenia
w kierunku przeciwnym, ku liberalizmowi. Rozruchy uliczne w obu stolicach Rosji,
pierwsze sygnały o konspiracji w wojsku, impas w stosunkach polskich po ogło-
szeniu stanu wojennego — oto zjawiska, które skłaniały cara do pozyskania sobie
prawego skrzydła opozycji. Brat carski w. ks. Konstanty, powszechnie uważany
za rzecznika liberalizmu, powracał teraz do łask i do wpływów. Liberalizm, Jconstan-
tynowców" był oczywiście na miarę autokratycznej Rosji, stawiał sobie za cel stop-
niowe i ostrożne modernizowanie państwa w drodze reform odgórnych. Na razie
miał ułatwić Aleksandrowi II: wewnątrz rozgrywkę z obozem rewolucji, a w zakresie
polityki zagranicznej — nowe zbliżenie z Napoleonem III69.
Na gruncie polskim miało to doprowadzić w ciągu najbliższych miesięcy do
ponownego odprężenia, do jeszcze jednej próby pozyskania dla caratu polskich
klas posiadających. Niełaska Wielopolskiego okazała się tylko przejściowa. Zatrzy-
many w Petersburgu na okres blisko pół roku, traktowany był w sferach dworskich
z przyjaźnią i szacunkiem, jako człowiek, który może się jeszcze okazać użytecznym.
Wielopolski nie odstępował od swego zasadniczego żądania: rozdziału władzy
cywilnej od wojskowej w Królestwie Polskim, przy równorzędności ich obu; chciał
jednym słowem dla siebie godności namiestnika70. Celu tego nie miał osiągnąć;
ale do samej koncepcji podziału władz car zaczynał się już przychylać. Posiedzenie
Rady Ministrów, zwołane specjalnie dla omówienia spraw polskich 18/30/1 1862 r.
zostało zamknięte następującą decyzją carską: „Ani konstytucji, ani armii polskiej,
żadnej autonomii politycznej; duża autonomia administracyjna; nominacje Po-
laków na urzędy bez wykluczania Rosjan"71.
Pierwsze posunięcie rządu na tej nowej drodze dotyczyło sprawy kościelnej.
Świątynie warszawskie były nadal zamknięte, zaś po aresztowaniu i skazaniu ks.
Białobrzeskiego zatarg znalazł się w martwym punkcie. Można było go przezwy-
ciężyć tylko przez powołanie nowego arcybiskupa, tu zaś potrzebna była zgoda
Rzymu. Pius DC gotów był pójść Rosji na rękę w sprawach politycznych, w zamian
za ustępstwa na gnmcic kościelnym. Odnośną negocjację prowadził w Petersburgu
ks. Konstanty Łubieński, człowiek inteligentny i wpływowy, ultramontanin i ka-
tegoryczny przeciwnik wszelkich dążeń rewolucyjnych w Polsce. Ciche porozumienie
•* I. Koberdowa, W. ks. Konstanty w Warszawie 1862-1863, Warszawa 196% rozdział Ł
70 Memoriał WfelopoWdeto, 13/25/ XI 1861, A. Skałkowski, Aleksander
Wielopolski.
L UL s. 294.
71 I. Koberdowa, W. ks. Konstanty, s. 20.

225

polegać miało na tym, że Rzym użyje swego wpływu na duchowieństwo polskie"


by je sprowadzić na drogę lojalizmu; nawzajem zaś rzęd carski powierzy ster Kościoła,
polskiego wybrańcom Rzymu — ultramontanom. Aleksander Gorczakow uznał
dobicie targu za potrzebę tak bardzo pilną, że pozwolił swemu ambasadorowi
w Rzymie wdać się w rozmowy o ustanowieniu nuncjatury w Petersburgu. Nuncja«*
tura była dla Rzymu celem daremnych pożądań od wielu dziesięcioleci, widziana
w niej zabezpieczenie Kościoła katolickiego w Rosji przed zakusami schizmy*,
Przynęta okazała się więc arcyskuteczna: Pius IX zgodził się prawie natychmiast;
prekonizować na arcybiskupstwo warszawskie kandydata, którego ks. Łubieńsfcf
za pośrednictwem Wielopolskiego podsunął Gorczakdwowi.
Był nim ks. Zygmunt Feliński, wówczas 40-letni profesor Akademii Duchownej?
w Petersburgu, człowiek o nieposzlakowanej reputacji, aż dotąd stojący daleko odi
życia politycznego. Wybór był pomysłowy: ks. Feliński był synem głośnej patriotkf
polskiej, zesłanej na Sybir za spisek Konarskiego; za młodu, na emigracji przyjaźnił
się ze Słowackim, wziął udział w powstaniu poznańskim 1848 r. — nikt nie mógł;
mu odmówić miana dobrego Polaka. Potem, poszedłszy na księdza już dobrze po'
trzydziestce, postawił sprawy Boże nad ziemskimi; nie mógł uchodzić, jako metro-*
polita, za narzędzie obcego rządu, a gotów był dla dobra Kościoła stawić czoło:
opinii publicznej. Nominacja była dlań zaskoczeniem; pomimo to umiał się znaleźć,
w czasie parokrotnych audiencji u cara. Przyrzekł otworzyć kościoły i nie dopuścić
do wznowienia się niedozwolonych śpiewów; przyrzekł powstrzymać księży od
działań nielegalnych. Zastrzegł sobie natomiast pełną swobodę środków działania
i wybór współpracowników. Jak zaś pojmował swą misję, o tym świadczy ułożony
przezeń jeszcze w Petersburgu list pasterski. Zalecał w nim przywiązanie do Stolicy l
Apostolskiej oraz miłość Ojczyzny, która „nie polega na szumnych demonstracjach,
ale na sumiennej i wytrwałej pracy dla dobra kraju". Zbłąkanym, którzy weszli^
„na drogę antyreligijną i antyspołeczną", obiecywał wyrozumiałość. Za to „ktcHr
kolwiek działając w celach osobistych albo w interesie jakiegoś stronnictwa zastawia *
sidła na patriotyzm młodzieży i nadużywa jej niedoświadczenia, aby odwołując się do ,
miłości Ojczyzny popchnąć ją do obalenia wiary i instytucji społecznych albo doi
rozlewu krwi bratniej, ten nie tylko winien być postawiony pod pręgierz opinii'v
publicznej, lecz winien koniecznie, jako zepsuty i szerzący zarazę członek, zostać |
odcięty od zdrowego ciała!"72 .
Były to ostre słowa — i koniec końców Feliński nie zdecydował się na ich pu-
blikację. Przybył do Warszawy 9 lutego, a następnego dnia, po złożeniu wizyty
Liidersowi, odwiedził z kolei Zamoyskiego. Ten ostatni obruszył się na cytowany i
wyżej urywek listu pasterskiego. Ruch,narodowy — twierdził Zamoyski — nie;
zmierza ani „do obalenia wiary i instytucji społecznych", ani „do rozlewu krwi.;
72 O. Beiersdorf, op. cit., s. 423-427. Por. Z. Feliński, Pamiętniki, t. II, Lwów 1911. K. I.
Po-
mian hr. Łubieński biskup sejneński, Kraków 1898, s. 163 n. A. Skalkowski, Aleksander
Wielo- -i
polski, t. III, s. 94, 297. A. Boudou, op. cit., t. II, s. 194 n.
226

/
bratniej". Oskarżenie tego rodzaju byłoby tylko wodą na młyn rządu — i stronnictwo
białych po takim wystąpieniu odmówiłoby arcybiskupowi swojego poparcia. Fe-
liński cofnął się przed takim argumentem i zgodził się wykreślić ustęp inkrymino-
wany. Lecz zanim zdążył uzgodnić tę zmianę z Petersburgiem, list w brzmieniu
oryginalnym trafił przez niedyskrecję na łamy paryskiego dziennika „Le Monde".
Feliński został skompromitowany, i to podwójnie: wobec cesarza i wobec społe-
czeństwa polskiego.
W dniu 13 lutego arcybiskup nakazał otwarcie kościołów warszawskich, sam zaś
dopełnił uroczystej „rekoncyliacji" katedry św. Jana. Przy okazji wygłosił krótkie
kazanie: „Gdyby wam kto zakazał modlić się za Ojczyznę, za kraj nasz kocha-
ny, -- powiedziałbym wam: nie słuchajcie takiej władzy. — Ale zaklinam was
i proszę na wszystko, - - zaprzestańcie śpiewać tych pieśni, które są zabronione
przez władze zwierzchnicze, a za które wy sami tyle już prześladowania przecierpie-
liście. - - Przychodzę tu wam oświadczyć i udzielić wam dobrej nadziei, iż monarcha
pragnie uozynić zadość potrzebom kraju naszego, --ale jeden kładzie warunek,
aby kraj się uspokoił, ażeby pieśni zakazane przez rząd śpiewane nie były". "W kilka
dni potem, w czasie odwiedzin Towarzystwa Dobroczynności, odpowiadając na
przemówienie powitalne Feliński zaręczył, że zamierza dzielić dobre i złe losy kraju:
„Ja nigdy od ogółu odłączać się nie będę i zawsze będę trzymał stronę narodu".
Ponownie za to podkreślił, że dzisiaj „wypada nam z drogi legalnej nie schodzić,
ażebyśmy zbytnimi wymaganiami nie pogorszyli czasem położenia naszego"73.
Poufnie zwrócił się do ministra Gorczakowa z sugestią, że złagodzenie rygorów
stanu wojennego, a także większa tolerancja dla strojów i odznak narodowych
ułatwiłaby znacznie jego misję pojednawczą. Spotkała go grzeczna odmowa74.
Wszystko co uzyskał Feliński od Ltidersa, to uwolnienie kilku aresztowanych księży
oraz zakaz wszczynania nowych śledztw za wykroczenia z ubiegłego roku75. Trwały
natomiast aresztowania za sprawy bieżące, związane z tropieniem konspiracji.
Trwał także stan wojenny. Po zapadnięciu zmroku każdy przechodzień musiał
nieść zapaloną latarkę. Za brak latarek w samej tylko Warszawie aresztowano co
wieczór po kilkadziesiąt osób; przez jeden tylko areszt ratuszowy przewinęło się
w pierwszym półroczu 1862 r. blisko 15 tys. ludzi 76. W tych warunkach trudno
było zabiegać o zjednanie społeczeństwa dla rządu, o rezygnację z dążeń niepo-
dległościowych.
73 I. Polkowski, op. cit., s. 68-70, 76.
7* A. Gorczakow do Z. Felińskiego, 12/24/11 1862: „En y consentant [na „orzełki" i
barwy
narodowe] le Gouvernement ne contribuerait en rien au bien-etre des parties interessees, ii /ne
i ferait qu'encourager des aspirations dont le but finał est connu, et entretenir des esperances
dont
la rćalisation est impossible." W. Przyborowski, H. IV, s. 401.
75 A. Ltiders do cara, 18II1862, CGAOR, z. 728-i, inw. 1, vol 2101, k. 35-39. Por. też
wyciągi
z listów Z. Wielopolskiego do ojca, luty-marzec 1862, A. Skałkowski, Aleksander
Wielopolski,
t. m, s. 336-338.
76 Stwierdziła to w lipcu 1862 r. rada miejska. Por. „Czas" 23 VIII 1862.
227

Miał owszem arcybiskup poparcie arystokracji i w ogóle prawego skrzydła


stronnictwa białych77. Zyskał też sobie pobożną część pospólstwa, która stęskniona
była do nabożeństw78. Postawił na swoim o tyle, że śpiewy patriotyczne nie odnowiły
się w otwartych kościołach. Były one zbytecznym ryzykiem także z punktu widze-
nia czerwonych, którzy się już przestawili na pracę konspiracyjną. Samo wystąpienie
Felińskiego w obronie legalizmu było dla nich natomiast poważnym niebezpie-
czeństwem. Zwrócono więc przeciw niemu szeptaną propagandę, w ulotkach i ga-
zetkach nazywano go „carskim sługą" i „dwuznaczną kreaturą rządową"79. Po-
tępiła arcybiskupa także sybiracka „Stażnica"80, potępił „Czas" krakowski81,
zwalczający podówczas wszelkie tendencje ugodowe. Co zaś tyczy się duchowieństwa,
starzy kanonicy odnieśli się niechętnie do nowego przybysza i „młokosa". Młodsi
księża oburzali się, gdy im kazano przeciwdziałać śpiewom patriotycznym. „Nam
nie przystoi — twierdzili — być w kościele policjantami"82. W rocznicę 8 kwietnia
arcybiskup uchylił się od celebrowania nabożeństwa żałobnego za poległych przed
rokiem na placu Zamkowym83. W dwa dni potem grapa młodzieży urządziła przeciw
niemu demonstrację w czasie kazania pasyjnego w katedrze. Kiedy Feliński stanął
na ambonie, z tłumu ozwały się gwizdy, a manifestanci zaczęli spychać wiernych na
ulicę. Zważywszy, że wśród aresztowanych u wyjścia znalazł się Franciszek Go-
dlewski, trzeba przyjąć, że to wystąpienie było dziełem stronnictwa ruchu84. Spotkało
się też ono z potępieniem umiarkowanych. Naciskom i potwarzom Feliński ulegać
nie zamierzał; ale też nie pozostawał obojętnym na atmosferę Warszawy i na bru-
talność władz, z którą się stykał. Sugerowano mu ze strony białych, że okazując
rządowi mniej ustępliwości odzyska utracony autorytet w społeczeństwie i będzie
mógł skuteczniej przeciwdziałać tendencjom rewolucyjnym. Feliński odpowiadał,
że chciałby, póki się da, utrzymać dobre stosunki z rządem, aby móc spokojnie
77 K. Górski do I. Plichty, 14 II 1862: „Jest to kapłan i Polak niestrwożony, -- potrzeba
jednak czasu, zęby się z atmosferą i słownikiem tutejszym zapoznał. Wczoraj w
przemówieniu
swoim niepotrzebnie zbyt często monarchę i obietnice łask wspominał, ale skądinąd tak silnie
kwestię narodową i prawa Ojczyzny wobec Kościoła i w sumieniu swoim postawił, że od
czasów
Woronicza żaden biskup polski tek się nie odzywał." B. Czart, rps 5686, s. 511. Podobnie T.
Za-
moyski do W. Czartoryskiego, 13 II 1862, B. Czart, rps ew. 988.
7ł Odezwa do Polek z 14II1862, wzywająca do bojkotu otwartych świątyń, spaliła na
panewce.
Tekst W.. Przyborowski, H. IV, s. 382.
79 Słowo narodu polskiego do ks. Z. S. Felińskiego, W. Przyborowski, H. IV, s. 383 n.
„Głos
Bratni" 23 IV 1862, Prasa tajna, t. I, s. 179.
•° Nr 4 z 20 II 1862, Prasa tajna, t. I, 38.
11 K. Oiszański, Krakowski „Czas" wobec powstania styczniowego [w:] Kraków w
powstaniu
styczniowym, s. 236.
12 K. Mikoszewski, „Pamiętniki moje", s. 63.
13 Samych nabożeństw żałobnych nie zakarano, odbyły się one w kilku kościołach
warszawskich.
Raport Segura, 20IV 1862, Raporty konsulów, s. 273. W. Przyborowski, H. IV, s. 197.
•* Rzecz o tyle szczególna, że redagowana przez Godlewskiego „Pobudka" dotąd
Felińskiego
nie atakowała. Potępiający opis tego zajścia w liście z Warszawy na prowincję, podpisanym
Maria.
CGAOR, z. 945-i, inw. 1, vol. 102, k. 103. Sprawcami byli „rzemieślnicy i niektórzy
studenci".
228

pracować nad podniesieniem życia religijnego archidiecezji83. W początku maja


w niektórych kościołach zaczęto znowu, jakkolwiek nieśmiało, śpiewać pieśni
patriotyczne, policja zaś wzięła się do aresztowania winowajców u wyjścia z świą-
tyni. Feliński tym razem postawił się ostro — Ltidersowi oświadczył, że gotów jest
pójść na Sybir, ale będzie bronił praw Kościoła. Wskazał mu też, „że naród jest
w najwyższym stopniu rozdrażniony i że nie ręczy, że wkrótce nie zaczną strzelać
do policji z rewolwerów". Liiders miał wielką ochotę wyprawić Felińskiego pod
konwojem z powrotem do Petersburga. Musiał jednak pójść na kompromis: zgo-
dził się wycofać policję z kościołów, zaś arcybiskup wywarł na księży dostatecznie
silną presję i zahamował w ten sposób niedozwolone śpiewy86. Był to dla niego duży
sukces osobisty; lecz pogorszeniu się stosunków z rządem nie towarzyszył wzrost
popularności w społeczeństwie. Skądinąd rozwój wydarzeń miał niebawem odwrócić
uwagę od osoby arcybiskupa.
POWRÓT WIELOPOLSKIEGO
W Petersburgu wciąż jeszcze wahały się szale co do kierunku polityki polskiej.
W połowie lutego car powiedział Wielopolskiemu, że gotów jest mianować dla
Warszawy osobnego naczelnika rządu cywilnego, ale pod zwierzchnictwem namiestni-
ka, którym zapewne zostanie jeden z wielkich książąt87. W tym punkcie musiał
Wielopolski ustąpić; za to kategorycznie obstawał przy zaprojektowanych przez
siebie ustawach, a zwłaszcza czynszowej i szkolnej. Los jednej i drugiej podlegał
wahaniom. Projekt ukazu o oczynszowaniu z urzędu, opracowany przez margrabiego
w październiku, został posłany do zaopiniowania Komisji Spraw Wewnętrznych.
Wrócił do Rady Administracyjnej w styczniu, z licznymi poprawkami niekorzystny-
mi dla wielkiej własności, a biorącymi w obronę chłopów. Po dalszej dyskusji pro-
jekt powędrował dla zaopiniowania do Rady Stanu, gdzie większość ziemiańska
nawróciła przeważnie do pierwotnej stylizacji margrabiego88. Ten ostatni w pierw-
szych dniach kwietnia przyjechał na kilka dni do Warszawy, specjalnie dla wzięcia
udziału w tej debacie. Spiorunował wówczas na plenum Rady swych przeciwników:
Kruźenszterna (dyrektora spraw wewnętrznych), oraz Hubego (oświaty): zarzucił
im „formalny spisek" dla podburzenia ludu przeciwko panom i zmusił ich do wy-
cofania wszystkich wniesionych poprawek89. Projekt ukazu odszedł więc do Pe-
" Z. Feliński do Piusa IX 24 VII 1862, Z. Olszamowska-Skowrońska, Pie IX et
finsurrection
polonaise de 1863-1864, Sacrum Poloniae Millennium, t. XII, Roma 1966, s. 67.
86 Raporty A. Ludersa z 15 i 20 V 1862, COAOR, z. 728-i, inw. 1, vol. 2101, k. 68-75.
Z. Fe-
liński, op. cit., t. II, s. 177 n.
87 A. Skałkowski, Aleksander Wielopolski, t. III, s. 106.
88 S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 207-210. S. Śreniowski, Studia, s. 250-262.
89 List A. Nestorowicza z dokładnym opisem zajścia, ogłosił J. Jarzębowski, op. cit., s.
66-70.
Por. A. Skałkowski, Aleksander Wielopolski, t. III, s. 339-342.
229

tersburga z bardzo niewielu zmianami w porównaniu do zasadniczej, proziemiańskiej


koncepcji Wielopolskiego.
Równolegle dyskutowana była niemniej ważna dla kraju ustawa o wychowaniu
szkolnym. Ci sami wyżsi urzędnicy (Kruzensztern, Hubę, Platonów i inni), którzy
w sprawie agrarnej demagogicznie brali w obronę chłopów, tu gdy chodziło o szkoły
starali się podważyć to, co było naprawdę pozytywne w projekcie margrabiego.
Domagali się więc utrzymania dotychczasowej odrębności szkół ewangelickich,
grecko-unickich i żydowskich, aby nie mogły się stać narzędziem polonizacji. Mó-
wili o obcięciu programów zarówno w szkołach elementarnych, jak i powiatowych.
Zastanawiali się nad rozrzuceniem wyższych zakładów naukowych po różnych mias-
tach prowincjonalnych Królestwa. Stawiali wreszcie obiekcje wobec przymusu
szkolnego. Odnośna dyskusja toczyła się naprzód w Warszawie, w Radzie Stanu
(listopad), następnie zaś w różnych komitetach petersburskich (grudzień 1861 — lu-
ty 1862). Wielopolski dość zręcznie bronił swoich koncepcji, przystając tu i ówdzie
na poprawki kompromisowe. Tak np. w kwestii obowiązku szkolnego godził się
by wprowadzać go w życie stopniowo, tylko tam, gdzie będą już istniały szkoły,
z dopuszczeniem uzasadnionych wyjątków90. Nadal jednak los tej ustawy zależał
od decyzji w sprawie zasadniczej: komu powierzony zostanie zarząd Królestwa
Polskiego.
W ciągu marca i kwietnia 1862 r. rzecz pozostawała w zawieszeniu. Cesarz brał
pod uwagę mianowanie namiestnikiem najmłodszego z braci, w. ks. Michała, a na-
czelnikiem rządu cywilnego — Mikołaja Milutina. Obie kandydatury nie wróżyły
Polakom nic dobrego. W. ks. Michał raczej skłaniałby się do przywrócenia w War-
szawie reżymu paskiewiczowskiego. Milutin był biurokratą-liberałem, zwolennikiem
dalej idących ustępstw na rzecz chłopów. Na gruncie polskim taka polityka oznacza-
łaby próbę wygrywania chłopów przeciw ruchowi narodowemu. W danej chwili jed-
nakże radykalny kurs Milutina nie bardzo godził się z reakcyjnością w. ks. Michała.
Wydaje się, że obaj zainteresowani zdawali sobie sprawę z płynności sytuacji i żaden
z nich nie kwapił się na stanowiska, które im oferowano w Warszawie. Tym samym
wzrastały szanse alternatywnej kombinacji: namiestnik — w. ks. Konstanty, na-
czelnik rządu cywilnego — Wielopolski91. Nie wyjaśniono dlaczego Konstanty,
który w tej chwili zajmował tak wpływowe stanowisko w Petersburgu, nagle za-
palił się do odegrania roli w Polsce. Mówi się, że chciała tego zwłaszcza jego żona,
w. ks. Aleksandra, która nie lubiła Petersburga. Czy on lub ona snuli w tym czasie
plany uzyskania polskiej korony? Nie ma co do tego śladu w miarodajnych źródłach,
lecz wersje takie krążyły w Rosji, w Polsce i w Europie. Konstanty nie byłby zapewne
ruszył palcem, by sobie ów tron zapewnić, ale też nie uchyliłby się, gdyby doprowa-
dziły do tego przemożne okoliczności. Aleksander zaś chyba nigdy nie wyzbył się
całkowicie podejrzeń w stosunku do swego brata.
90 K. Poznański, op. cit., rozdział VI.
91 D. Milutin, „Wspomnienia", BL z. 169, inw. 14, vol. II, k. 64-74. I. Koberdowa, W.
ks.
Konstanty, s. 44 n.
230

W dniu 24IV /6 V/1862 r. odbyła się u cesarza narada w sprawie polskiej. Gor-
cżakow i Wałujew dowodzili, że dla opanowania sytuacji w Królestwie konieczne
jest postawienie na czele rządu Polaka — jedynym kandydatem był oczywiście
Wielopolski. Sprzeciwiali się tej nominacji: Platonów, Lliders (ściągnięty umyślnie
z Warszawy dla udziału w jeszcze jednej dyskusji nad ukazem'o oczynszowaniu)
oraz minister wojny D. Milutin.
Ten ostatni był zdania, że Polaka trzeba było mianować w 1856 r. Ale obecnie
zanosi się na powstanie, które pociągnie za sobą represje — dopiero zatem po pa-
cyfikacji kraju przyjdzie czas na powołanie Polaka!92 Jakie elementy wpływały na
decyzję cara? Był pod wrażeniem otrzymanej niedawno (24IV st. st.) depeszy o od-
kryciu spisku w warszawskim garnizonie, o aresztowaniu trzech oficerów93. Sy-
tuacja w Polsce okazywała się poważna, należało spieszyć się z jakąś decyzją. Od-
nowienie się śpiewów w kościołach warszawskich było też niepokojącym sympto-
matem. Z drugiej strony Gorczakow wskazywał na odnowienie się ruchów słowiań-
skich na Bałkanach (Czarnogóra, Hercegowina). Rosja sama w tej chwili nic nie
mogła pomóc Słowianom buntującym się przeciw Turcji, niezbędne było poparcie
Francji. Dla dogadania się zaś z Napoleonem m trzeba było koniecznie rozładować
napięcie na odcinku polskim94. Aleksander II zaczynał dochodzić do przekonania,
że bez Wielopolskiego jednak się nie obejdzie.
Minęły dalsze 2 tygodnie i decyzja nie zapadała. Margrabia nastrojony był
pesymistycznie, Uczył się bowiem z nominacją Milutina; układał więc podanie
o roczny urlop za granicę i chciał umyć od wszystkiego ręce9s. 9/21/ maja car zwołał
następną naradę, tym razem z udziałem obu braci: Konstantego i Michała. Oświad-
czył, że chce mianować zaraz Wielopolskiego, a nieco później, kiedy zostanie znie-
siony stan wojenny, w. ks. Michała. Reakcjonista Michał miał więc być przeciwwagą
dla margrabiego. Większość obecnych głosowała w tym samym duchu, lecz wysu-
wane były też obiekcje, a typowany na namiestnika w. ks. Michał „siedział jak ska-
zana na śmierć ofiara". Na koniec „car rozgniewał się, wstał i powiedział gwałtow-
nie: Nie ma co mówić, pocieszający rezultat. Wszystkie rozważania nie doprowadziły
92 Tak referował „z dobrego źródła" poglądy D. Milutina A. Wielopolski w liście do
syna
Zygmunta, 7/19/V 1862. A. Skałkowski, Na marginesie życiorysu A. Wielopolskiego,
„Roczniki
Historyczne", z XVII (1949), z. 2, s. 12. O posiedzeniu z 6 maja P. Wałujew, op. cit, 1.1, s.
162.
93 Wcześniej, bo 8 IV 1862, przypaść mógł jeszcze incydent z kpt. Aleksandrowem ze
stacji
telegraficznej w Warszawie. Ów Aleksandrów rzekomo przeinaczył tekst depeszy carskiej z
nakazem
ostrych represji za obchód żałobny w rocznicę masakry na placu Zamkowym. Do represji nie
doszło,
a Aleksandrów został skazany na Sybir. W maju 1862 ogłosiła tę historię ulotka petersburska
po-
chodząca z kół „Wielikorussa". Śladu sprawy Aleksandrowa nie odnaleziono dotąd w
żadnych
archiwaliach urzędowych. Wszystko, co da się powiedzieć, to że milczenie źródeł nie
wyklucza
całkowicie, iż fakt ów mógł się zdarzyć. Por. R. Chigerowicz, Zagadka listowki „Podwig
warszawskoj
tielegrafnoj stancii kpt. Aleksandrowa" [w:] Riewolucjonnaja situacija w Rossii w 1859-1861
gg.,
Moskwa 1965.
9* I. Koberdowa, W. ks. Konstanty, s. 68-75.
95 A. Wielopolski do syna Zygmunta, 5/17/V 1862. A. Skałkowski, Na marginesie, s. 7 n.
231

do niczego. Pozostawić wszystko po dawnemu". Uczestnicy opuścili salę z zakło-


potanymi minami96. Nie był to jeszcze koniec: następnego dnia cesarz wezwał do
siebie ponownie obu braci. Michał gorąco wymawiał się od stanowiska namiestnika,
Konstanty oświadczał gotowość przyjęcia tej funkcji. Na koniec cesarz zgodził
się na Konstantego, jakkolwiek bez entuzjazmu. Wyjazd nowego namiestnika za-
mierzono odłożyć, Wielopolski natomiast miał jechać zaraz, szło bowiem m. in.
o załagodzenie sporu pomiędzy Liidersem a Felińskim. Wcześniej już załatwiono
po myśli margrabiego sprawę trzech ukazów. Ukaz o wychowaniu uzyskał 8/20/
maja ostateczną sankcję cesarską, w brzmieniu kompromisowym, uzgodnionym od
trzech miesięcy. Ukaz o oczynszowaniu został przedyskutowany i przyjęty 7/19/
maja w małym komitecie, pod przewodnictwem w. ks. Konstantego. Podobnie
w 4 dni potem inne niewielkie gremium załatwiło sprawę ukazu o równouprawnieniu
Żydów97. Dwa te ostatnie akty podpisał cesarz 23 maja (4 czerwca). Już przedtem,
14/26/ maja Aleksander przyjął Wielopolskiego w Carskim Siole. „Ściskając się
ze mną, oświadczył ze łzami w oczach, — że powołując mnie daje dowód swego
zaufania nie tylko mnie, ale i krajowi, i miłości swej dla niego"98.
Wielopolski osiągnął więc cel swoich żądań, jakkolwiek nie w pełnym zakresie.
Chciał zostać namiestnikiem, podległym tylko carowi-królowi, w Warszawie zaś
postawionym na równej stopie z rosyjskim dowódcą wojskowym. Cesarz utrzymał
jednak system dotychczasowy: namiestnika łączącego w swym ręku wojskową
i cywilną władzę. Prawda, że tym namiestnikiem zostać miał brat cesarski, a więc
osobistość wywyższona ponad biurokratyczną hierarchię, dająca jakąś gwarancję
stałego systemu, skoro trudniej było odwołać z urzędu wielkiego księcia, niż byle
generała.
Reorganizowano natomiast agendy podległe namiestnikowi. Ulec miała zatem
likwidacji „pierwsza armia czynna" rozkwaterowana na całym obszarze dawnej
Rzeczypospolitej. Namiestnikowi Królestwa Polskiego podlegać miał odtąd tylko
warszawski okrąg wojenny, zamknięty w granicach Kongresówki. Było to pośrednią
wskazówką, że reorganizacja polska nie ma dotyczyć ziem poza Niemnem i Bugiem.
Bezpośrednim podwładnym i pierwszym zastępcą namiestnika był aż dotąd
„wojenny generał-gubernator warszawski". W kompetencji tego urzędu leżał nie
tylko nadzór nad administracją cywilną (komisje rządowe, gubernatorzy cywilni)
i wojskową (naczelnicy wojenni), ale także dowództwo wojskowe w granicach Kon-
gresówki oraz całość agend policyjnych. Tacy generał-gubernatorzy, jak Gerstenzweig
96 P. Wałujew, op. cit., t. I, s. 165 n. Por. D. Milutin, op. cit., BL, z. 169, inw. 14, vol. II
k.
35-43. I. Koberdowa, W. ks. Konstanty, s. 50-52.
97 A. Wielopolski do syna Zygmunta, 7/19/ i 17/29/ V 1862. A. Skatkowski, Na
marginesie,
s. 10, 15. P. Wahyew, op. cit., t. I, s. 167. K. Poznański, op. cit., s. 205.
98 Cyt. list z 17/29/ maja, A. Skałkowski, Na marginesie, s. 16. Por. dość dobrze
poinformowaną
wersję A. Potockiej w liście do Z. Potockiej, 26 V 1862. WAP K. Pot. D/9/1: „Voila donc le
Marąuis
presąue de noiweau a flot apres avoir ćtć a deux doigts de tout perdre par sa violence et son
em-
portement".
232

Władze wojskowo-policyjne
w Królestwie Polskim po wprowadzeniu stanu wojennego
w październiku 1861 r.
Kancelaria Specjalna do Spraw
Stanu Wojennego przy Namiestniku
i Głównodowodzącym I Armii

Główny
Sztab
I Armii

Audytoriat
Polowy
wojsk
I Armii

Stała Komisja
śledcza przy i
Namiestniku
i Głównodowo-
dzącym

tymczasowa
Komisja Śledcza
przy Namiestniku
i Gtównodowo -
/ dzącym
Zarząd Ml Okręgu
Korpusu
Żandarmerii

Zarząd Wojennego
Generał-Gubernatora
Warszawskiego

Sądy Wojenne
przy Korpusach

Komendy
Żandarmerii w m.
guberni al nych
i w twierdzach

Zarząd
Oberpolicmajstra
m. Warszawy

Sąd Wojenny
przy Warszawskim
Ordonanshaus
Sąd Wojenno-
Polowy w Cytadeli

/ 'Jednostki
wojskowe
stacjonujące
w okręgach
Komisje wojen-
no-sądowe

Lokalne
władze
administracyjno-
policyjne-
Komisje wojen-
no-śledcze

Cytadela
Garnizon
Warszawski

«
Naczelnicy i
wojenni
\w powiatach/

Jednostki
wojskowe
stacjonujące
w powiatach
Lokalne
władze
admintstracyj-
no-policyjne

Komisje
wojenno—
sądowe
Komisje
wojenno—
śledcze

Komendy
Żandarmerii
w m. powiatowych

Ordonshaus
i Komendantura
m. Warszawy
Komisja
Kwaterunkowa
Wydział
Paszportowy

i Kryżanowski, byli przy Lambercie i Liidersie faktycznymi realizatorami kursu


silnej ręki w Polsce. Obecnie urząd ten likwidowano, a kompetencje jego ulegały
podziałowi pomiędzy władzę wojskową i cywilną". Dowódcą wojsk w Królestwie
Polskim został Szwed, gen. Ramsay; naczelnikiem rządu cywilnego Polak, mar-
grabia Wielopolski. Sprawy związane ze stanem wojennym, a także gros spraw
policyjnych pozostawały w ręku wojska. Wielopolski w najbliższym czasie obsadzić
miał Polakami całą podległą sobie administrację — z jednym wszakże ważnym wy-
jątkiem. Komisję Spraw Wewnętrznych zastrzeżono dla nie-Polaka. Został nim
Edward Keller, wprawdzie żonaty z pół-Polką i Wielopolskiemu oddany, ale nie
cieszący się szczególną reputacją:, zarzucano mu nieuczciwość, a jego żonie złe
prowadzenie się100.
Margrabia przybył do Warszawy 14 czerwca i tegoż dnia przedstawił Radzie
Administracyjnej 3 zatwierdzone przez cara ukazy. Następnego dnia przyjmował
w Pałacu Bruhlowskim przedstawicieli wyższego kleru i sfery urzędowe. Tegoż dnia
i o tej samej porze Liiders urządził taką samą recepcję na Zamku. Generalicja sta-
wiła się u Liidersa, urzędnicy cywilni — u margrabiego101. Wojskowe sfery rosyjskie
demonstrowały więc publicznie swą niechęć do nowego kursu. Czy jednak mógł on
liczyć na poparcie społeczeństwa polskiego?
PLAN JAROSŁAWA DĄBROWSKIEGO
Petersburska oferta pod adresem polskich klas posiadających w wielkiej mierze,
choć nie wyłącznie, podyktowana była potrzebami walki z ruchem rewolucyjnym —
zarówno w Rosji, jak w Polsce. W tych samych bowiem miesiącach: maju i czerwcu
1862 r. ruch ten przechodził od propagandy do przygotowań akcji bezpośredniej.
Przygotowania te podejmował Jarosław Dąbrowski w podwójnym charakterze
członka Komitetu Oficerów I Armii i członka polskiego Komitetu Ruchu. W po-
łowie czerwca Dąbrowski przedstawił swym polskim kolegom plan rozpoczęcia
powstania zbrojnego od podwójnego zamachu na Cytadelę Warszawską i Modlin,
dokonanego z pomocą rosyjskiej organizacji wojskowej. Jako datę wybuchu Dą-
browski przyjmował pierwotnie drugą połowę sierpnia. Nowsze badania pozwalają
stwierdzić dwie rzeczy: że inicjatywa wyszła od Komitetu Oficerskiego oraz że
pomysł narodził się wcześniej: w kwietniu lub początku maja. Dąbrowski argumento-
wał, że wybuch musi uprzedzić zapowiedzianą translokację garnizowSw, która by
osłabiła pozycje wyjściowe spiskowych. Translokacja, o której mowa, zapowiadana
na lipiec, polegała na wymianie stanowisk pomiędzy IV dywizją piechoty, stacjo-
99 Por. pisma Liidersa do cara, 20 V, 2 VI1862, CGAOR, z. 728-i, inw. 1, vol. 2101, k.
73-77.
Car do Liidersa, 28 V 1862.
100 Z. Wielopolski do ojca, 10 VI1862, A. Skałkowski, Na marginesie, s. 21.
Zestawienie ko-
meraży: tenże, Aleksander Wielopolski, t. III, s. 312 n.
101 Raport Segura, 25 VI 1862, Raporty konsulów, s. 294.
234

nowaną w Warszawie, a VI dywizją, rozłożoną pomiędzy Wieluniem i Włocławkiem.


W obu dywizjach spiskowcy mieli swoich ludzi, w zasadzie więc ta zmiana nie sta-
nowiła zagrożenia102. Natomiast pod koniec lata zaczęły napływać do Warszawy
elementy 3 dywizji gwardyjskiej, w której' spisek nie zapuścił korzeni — i to j*uż
mogło utrudnić sytuację. W ogóle pamiętać trzeba, że przyśpieszenie wybuchu
leży w naturze każdej konspiracji wojskowej: raz dlatego, że przeciąganie konspi-
racji jest dla wojskowych podwójnie ryzykowne; po wtóre zaś dlatego, że udział
wojska dodaje spiskowcom ogromnej pewności siebie i każe im lekceważyć przesz-
kody. Na gruncie polskim Dąbrowski chciał zapewne uprzedzić ofensywę obozu
ugody; na gruncie rosyjskim mógł chcieć zsynchronizować wybuch z zaplanowanym
na koniec lata obchodem tysiąclecia Rosji, który w myśl planu niektórych kół
spiskowych miał dać sposobność do wielkiej kampanii o przyznanie Rosji konsty-
tucji103.
Z wiosną 1862 r. wzmogła się znacznie działalność agitacyjna Komitetu Oficerów
I Armii. W kwietniu ukazały się kolejne, litografowane numery tajnej gazetki „Ruska
Prawda". Odwoływała się ona do dawnego polskiego hasła: „za naszą i waszą wol-
ność", wzywała do wspólnego działania z Polakami. „Przysiąc można,- że żaden uczci-
wy Rosjanin nie zechce odmówić swym braciom-sąsiadom rządzenia się własnymi
prawami i przez wybrańców swej ziemi — słowem życia według własnej woli. Rosja-
nom wszystko jedno, czy Cesarstwo Rosyjskie Uczy 60, czy 40 milionów — z tego
nie ma korzyści. Ludowi rosyjskiemu potrzebny pokój, wolność, a zwłaszcza by
nim rządzili swoi ludzie, a nie Niemcy"104. Wkrótce też rosyjskie dowództwo na-
trafiło na pierwsze ślady agitacji rewolucyjnej w armii. W dniu 6 maja aresztowani
zostali czterej oficerowie 4 batalionu strzeleckiego, stojącego załogą w Warszawie.
Byli wśród nich dwaj rewolucyjni działacze: por. Jan Arnhold (Łotysz) i ppor.
Piotr Śliwicki (Ukrainiec). Jak wykazało śledztwo, drużyna szermiercza tego ba-
talionu, złożona z wyborowych żołnierzy, w 90% wyznania prawosławnego, zjednana
była całkowicie na rzecz rewolucyjnej agitacji105. Aresztowania nie zatrzymały
propagandy. W maju i czerwcu ulotki litografowane w języku rosyjskim krążą coraz
intensywniej po całym Królestwie. Jest to odezwa Do armii rosyjskiej w Polsce,
będąca parafrazą odezwy Hercena, jeszcze z lat wojny krymskiej, i zwrócona
bezpośrednio do żołnierzy. Drugi tekst nosił tytuł: Czego chce lud rosyjski i co po-
winien czynić ten, kto go kocha. Była to znów udatna parafraza znanej odezwy
102 Por. zestawienie spiskowych wg jednostek wojskowych: W. Djakow,
Diejatieli, s. 207-212.
Dąbrowski jako oficer sztabowy wiedział o tych translokacjach zawczasu. Uzyskał też
przeniesienie
z 4 do 6 dywizji, aby pozostać w Warszawie. Z 4 dywizją miał jednak odejść Potebnia. W.
Djakow,
I. Miller, op. cit., 229 n.
103 Idę za ustaleniami I. Millera, Plan Jarosława Dąbrowskiego [w:] W. Djakow, I.
Miller,
op. cit., s. 230-232, 241.
104 Teksty [w:] Współpraca rewolucyjna, 1.1, s. 134-136, 139-141. Że ulotki
powielano w Kró-
lestwie, por. W. Djakow, I. Miller, op. cit., s. 233.
105 P. Łossowski i Z. Młynarski, Rosjanie, Białorusini i Ukraińcy w powstaniu
styczniowym,
Wrocław 1959, s. 47 n. W. Djakow, I. Miller, op. cit., s. 54.
235

M. Szełgunowa i M. Michajłowa: Do młodego pokolenia, przedstawiająca zarys


najniezbędniejszych dla Rosji reform .ustrojowych i społecznych. W zakończeniu
ulotka zwracała się do oficerów kwaterujących w Polsce: „Apelujemy do was o po-
moc dla Polski, tej wielkiej, znękanej cierpieniami męczennicy. Dopóki ona będzie
gnębiona, Rosja nie może być wolna. - - Jeżeli nie zechcecie walczyć z Polakami,
uczynicie w ten sposób bardzo wiele, ale to jeszcze nie wszystko. Powinniście stanąć
po ich stronie"106.
Bardzo trudno ocenić, jak dalece skuteczną była ta propaganda wśród oficerów
i żołnierzy. Jest faktem, że wielu Rosjan akcentowało w tym czasie publicznie przy-
chylność swą dla Polaków107. W drugiej połowie roku, po rozstrzelaniu Arnholda
i towarzyszy, dopływ nowych prozelitów do organizacji tajnej, zwłaszcza zaś ofice-
rów narodowości rosyjskiej, nie był już chyba tak znaczny. Załóżmy więc, że Dą-
browski w chwili układania planu rachował na paruset młodych oficerów. Nie mógł
być oczywiście pewny ich podkomendnych, ale właśnie przykład 4 batalionu strzel-
ców świadczył, że można ich pozyskać. Skądinąd zaś aresztowania forsowały mu rę-
kę: należało uprzedzić dekonspirację spisku, a może też ratować kolegów, zagro-
żonych rozstrzelaniem. Aresztowania dotknęły zresztą i cywilne, polskie podziemie:
20 maja ujęty został w Warszawie Jan Frankowski, 8 czerwca prowokator wpro-
wadzony do organizacji w fabryce Evansa doprowadził do odkrycia jednego z konspi-
racyjnych lokali przy ulicy Krzywe Koło, W ciągu następnych dni aresztowano
około stu szeregowych członków organizacji, głównie robotników i rzemieślników108
Ta okoliczność również skłaniać miała Dąbrowskiego do szybszego działania.
Istnieje parę świadectw na temat zabiegów Dąbrowskiego z kwietnia i maja;
obracają się one głównie około problemu zdobycia większych pieniędzy. Pierwotny
plan opodatkowania województw spalił na panewce, grubą składkę zebrali od zie-
miaństwa biali. Dąbrowski szukał w tym czasie stosunków — nie z Dyrekcją za-
pewne, ale z poszczególnymi białymi. Jeden z nich, Aleksander Krukowiecki, opo-
wiada, iż Dąbrowski proponował mu wstąpienie do Komitetu. Rozmowa odbyła
się 10 kwietnia, Dąbrowski mówić miał o wybuchu rzekomo już w Wielkim Tygodniu,
tj. za kilka dni (!). Krukowiecki gotów był przystąpić pod warunkiem, że powstanie
zostanie odroczone co najmniej o pół roku oraz że nie będzie dowodził nim Miero-
sławski. Na tym urwały się pertraktacje109. Drugą historię opowiedział por. Fer-
dynand Warawski, przysłany do Dąbrowskiego w kwietniu 1862 r. ze szczegółowym
106 Teksty i dane o rozpowszechnianiu, Współpraca rewolucyjna, t. I, s. 387-389, 394-
400.
107 Raport Niedzielskiego, 10 V 1862, HHSA PA 38/152. Por. A. Weynertówna
do brata
Emila 10 VII 1862: „Nie możesz sobie wyobrazić, jaką postawę wojsko przybrało w Warsza-
wie — za pan brat z Polakami chodzą po ulicach, mnóstwo Rosjan siedzi w Cytadeli". B. Jag.
rps 3052.
108 E. Przybyszewski, op. cit., s. 337-339.
109 W. Przyborowski, H. IV, s. 245-247. Por. też wyciąg z mętnego, co prawda,
zeznania F.
Warawskiego, że w kwietniu 1862 przywiózł do Warszawy list od Sierakowskiego do J. I.
Kra-
szewskiego, że jednak ten ostatni odmówił współudziału z powstaniem. Współpraca
rewolucyjna
t. I, s. 339 n.
236

raportem o stanie organizacji spiskowych: w Petersburgu, na Litwie i w Białymstoku.


W rozmowie z Warawskim Dąbrowski miał napomknąć o zamiarze urządzenia
napadu na urzędnika intendentury, który miał wieźć do Warszawy 2 mln rb. na
potrzeby wojska stacjonującego w Królestwie110. Historia mało prawdopodobna,
zważywszy na wielkość jednorazowej przesyłki, która zapewne nie byłaby powierzona
pojedynczemu człowiekowi.
Porozumienia z białymi, ani też większych pieniędzy Dąbrowski więc nie uzyskał.
W oczekiwaniu decyzji, które miały nadejść z Petersburga, biali jak najdalsi byli
od myśli o wspieraniu przygotowań powstańczych. Komitet Ruchu zareagował
na to mocnym atakiem przeciw klasom posiadającym. Unikała takich ataków
„Pobudka" Godlewskiego. Nowy organ Komitetu, „Głos z Warszawy", w nr 1
z 20 maja twierdził, że Polska zmartwychwstanie własną siłą, jeżeli miłość Ojczyzny
ogarnie cały naród. „Co tę miłość osłabia, paraliżuje lub gasi? Oto przez szlachcica,
arystokratę, kapitalistę okryty lekceważeniem, pogardą lub dociskiem mieszczanin,
kmiotek lub innej wiary wyznawca, mimo najgorętszej kraju miłości chłodnie w czy-
nie i ofierze, bo nie widząc dziś w uprzywilejowanych kastach zmiany postępowania
mniemać może, że odrodzony kraj znowu w dawne popadnie grzechy i że nowa
Polska znowu szlachecką lub fanatyczną być zechce".
Drugim grzechem klas uprzywilejowanych i bogatych jest, że „niestety zamykając
oczy na nieliczebną pozycję swoją oddzielają się w oddzielne kółko, jakby chciały
wykazać, kogo ma dotknąć karząca wypadków ręka". Ich „żółwie kroki" na polu
prac organicznych, to tylko „chęć przedłużenia błogiego status quo, wśród którego
tak lubo i rozkosznie tyle się lat gnuśnie spoczywało".
Gnuśności posiadaczy przeciwstawiali czerwoni swój własny program powstańczy.
„Ale kogo to nazwą czerwonych znaczą? Czy to ludzie krwi bogatych żądni, by
spuścizną po nich się zbogacić? Nie! - - To ludzie tacy, jak wy, lecz słusznie ich
nazywają czerwonymi, bo oni krwi własnej ofiarę niosą na ołtarz Ojczyzny. - - Nie
chcemy tej barwy oblicza naszego zmieniać na bladą, która by wobec sądu potomnych
zarumienić się nieraz musiała ze wstydu. Pragniemy jedności ze wszystkimi rodakami
na polu sprawy narodowej, w niej tylko upatrujemy źródła zbawienia Ojczyzny,
a jedności tej nie chcemy, nie możemy, nie mamy prawa okupić najmniejszym na
krok jeden cofnięciem się wstecz od naszych zasad. Dalecy od socjalnych widoków,
o które nas pomawiają, wyznajemy otwarcie radykalizm polityczny, który wszelkie
półśrodki niszczą i zabijają. Zapraszamy z otwartym sercem do jedności i zgody,
ale zawsze pod jednym i niezmiennym hasłem: Naprzód!"111
Czerwoni rezygnowali, jak widać, z „socjalnych widoków", tza. z dogłębnych
reform społecznych pod warunkiem, że klasy posiadające podporządkują się ich
kierownictwu. Kategoryczna odmowa ze strony białych mogła popchnąć istotnir
czerwonych na ową „socjalną" drogę. Zgoda białych na wspólne działanie pod
110 Pamiętnik F. Warawskiego streszczony pracz W. Przyborowsldego, H. IV, s.
247-250.
Tamte wzmianka o próbach czerwonych dostania pieniędzy od Kronenberga.
111 Prasa tajna, t. I, s. 194-197.
237

czerwonym przywództwem zwiększała szanse walki o niepodległość. Czerwoni nie


brali pod uwagę trzeciej ewentualności: mianowicie iż,biali ofiarują się ze współpra-
cą — na to tylko, aby wymanewrować czerwonych z kierownictwa.
Na przełomie maja i czerwca112 Komitet Ruchu odniósł istotny sukces dopro-
wadzając do fuzji z Komitetem Akademickim. Niewielka ta, ale ruchliwa, organi-
zacja prowadziła na własną rękę werbunek wśród rzemieślników. Była ona oczy-
wiście mniej liczna ód organizacji miejskiej, liczącej już zapewne parę tysięcy człon-
ków, w dużym procencie robotników fabrycznych, regularnie zaprzysiężonych113.
Lecz właśnie konkurencja dwóch organizacji prowadzących werbunek w tym samym
środowisku była szkodliwa także z konspiracyjnych względów. Rozmowy pomiędzy
nimi szły opornie, akademicy godzili się na połączenie, ale na zasadzie równo-
rzędności, chcieli zwłaszcza, aby ich przedstawiciel Władysław Daniłowski, został
przyjęty do składu nowego, wspólnego komitetu. Dąbrowski i Chmieleński zaś
uważali ich: po pierwsze za młodzików, po drugie za nie tak dawnych akolitów
Majewskiego; nie bez racji podejrzewali, że Daniłowski może się stać w Komitecie
wtyczką obozu białych. W negocjacjach tych pośredniczyli dwaj inżynierowie zwią-
zani z obozem czerwonych, ale stojący na jego prawym skrzydle: Witold Marczewski
i Leon Królikowski114. Koniec końców nowy Komitet powiększono o dwóch
nowych członków: Marczewskiego i Daniłowskiego (nb. dwa te nazwiska nie zmu-
szały do zmiany monogramu CDM). Do Koła równocześnie kooptowani zostali
z ramienia akademików: Zdzisław Janczewski i Wincenty Kamiński115. Niebawem
zresztą Koło zostało rozwiązane jako zbędne, skoro części składowe organizacji
czerwonej zdążyły się już zrosnąć od ubiegłej jesieni. Przeciw rozwiązaniu Koła,
instytucji kontrolującej Komitet, protestował podobno Stanisław Frankowski116,
może i nie bez racji, skoro skład Komitetu przechylił się ku prawicy i wymagał
właśnie nadzoru ze strony organizacji. Dziś wiemy, że akademicy okazali się nielo-
112 Wg Z. Janczewskiego, Zeznania śledcze, s. 23. Daniłowski vi Notatkach,
wskazuje wcześ-
niejszą datę, lecz jego chronologia w ogóle szwankuje. Por. S. Kieniewicz, Geneza Komitetu
Central-
nego Narodowego w 1862 r. Zeszyty Naukowe UJ 1969, nr 26.
113 Z. Chądzyński, op. cit. (okręgowy cyrkułu IV), s. 57 podaje na koniec maja
1862 chyba
nazbyt wysoką liczbę 800 sprzysiężonych w 2 tylko cyrkułach: II i IV.
114 Por. Pamiętniku. Baranowskiego, s. 400, o pertraktacjach, które prowadził z
Marczewskim
Kronenberg w marcu 1862. Mógł Marczewski w imieniu Komitetu Ruchu starać się o
pieniądze
u Kronenberga, mógł ten ostatni przez Marczewskiego starać się oddziałać na czerwonych.
Co do
Królikowskiego, to w marcu 1863 r. będzie on wraz Gillerem miał udział w doprowadzeniu
do dyk-
tatury Langiewicza. W „Zarysie powstania" Z. Janczewski podaje zagadkową wiadomość, że
w maju
1862 r., a więc przed fuzją z akademikami, Komitet Miejski „połączył się z osobnym
związkiem
rewolucyjnym" Leona Królikowskiego, braci Marczewskich, Franciszka Godlewskiego i
innych.
Godlewski był wtedy w więzieniu, Marczewscy zaś byli związani z czerwonymi od końca
1861.
Jednakże W. Marczewski w jakimś momencie wyszedł z Komitetu; może wówczas zbliżył się
z Kró-
likowskim? _
115 W. Daniłowski, op. cit., s. 92. W. Przyborowski, H. IV, s. 224, uważał idąc za
Gillerem,
że Koło zostało rozwiązane już w kwietniu.
116 Por. złośliwie ubarwioną relację „Dziennika Warszawskiego" 5-6 VIII 1865,
opartą na
zeznaniach Z. Janczewskiego.
238

jałnymi partnerami: „Komitet Akademicki istnieć nie przestał, owszem w sekrecie


stał ciągle, a Daniłowski czuwał nad czynnościami Komitetu Centralnego i o nich
donosił kolegom. Kasę też przy sobie akademicy zatrzymali"117. Połączenie z aka-
demikami okupiła więc organizacja utratą spójności wewnętrznej.
Jaką nazwę przybrał Komitet po dokonanej fuzji? Janczewski i Daniłowski
konsekwentnie mówią o połączeniu się Komitetu Miejskiego z Komitetem Akade-
mickim. Nazwa „Miejski" traciła obecnie sens. Janczewski twierdzi, że nowy Ko-
mitet „w pierwszych dniach czerwca" po kooptacji Daniłowskiego przezwał się
„Centralnym Narodowym Komitetem"118. Daniłowski temu zaprzeczył utrzymując,
że nazwę „Centralny" przyjął dopiero trzeci z rzędu Komitet, w drugiej połowie
czerwca. W innym zeznaniu Daniłowski mówi bałamutnie o „Centralnym Miejskim
Komitecie"119. Nie jest istotne, w którym momencie nazwa „Centralny" została
faktycznie przybrana. Oznaczała ona kierownictwo ruchu w skali krajowej120.
Komitet Miejski od początku aspirował do roli „Centralnego", a stał się nim de
facto po kilku miesiącach działalności121.
W niewiele dni po objęciu funkcji przez nowy Komitet, bo na krótko przed
15 czerwca, Jarosław Dąbrowski przedstawił mu wspomniany już wyżej plan zbroj-
nego powstania. Był to plan Komitetu Oficerskiego uprzednio uzgodniony z Chmie-
leńskim i Matuszewiczem. Miał on polegać na równoczesnym ataku na dwie główne
twierdze rosyjskie, tj. Cytadelę warszawską i Modlin. Uderzenie ułatwić mieli
spiskowcy rosyjscy w samej twierdzy. Większa część garnizonu warszawskiego stała,
jak zwykle latem, poza rogatkami, w obozie ćwiczebnym na Powązkach. Myślano
o wydaniu niektórym jednostkom wojskowym sfingowanego rozkazu wymarszu,
który by je oddalił od stolicy. Uderzenie na Modlin poprowadzić miał sam Dą-
browski, na czele 2 tys. dobranych spiskowych. Równocześnie nastąpiłoby ude-
rzenie na Cytadelę i na Zamek, a ludność miasta i kraju zostałaby wezwana do
powstania. Rosyjskim sojusznikom Polacy mieli obiecać, „że dozwolimy im formować
wolne rosyjskie drużyny republikańskie, które będą wkraczać w głąb Rosji i tam
podnosić sztandar rewolucji"122. Na przygotowania rezerwował sobie Dąbrowski
dwa miesiące, a może tylko miesiąc czasu123.
117 Zbiór zeznań, s. 130 (Z. Janczewski).
118 Zeznania śledcze, s. 24.
119 Zeznania z czerwca 1865, Współpraca rewolucyjna, t. I, s. 511. Por. Zeznania
śledcze,
s. 99. Notatki, s. 111.
120 Używana przez nas nazwa „Komitet Ruchu" jest stosunkowo słabo
poświadczona. Gdyby
była autentyczną, mogła oczywiście przetrwać fuzję z akademikami.
121 Por. L. Stroynowski, op. cit., s. 73: „Au bout de quelques mois de ce travail, de
tous
les points de la Pologne la conjuration convergeait a Varsovie, et le Comite National de la
capitale
devenait de fait un Comite Central".
122 Najobszerniej przedstawił ten plan W. Daniłowski:
Współpracarewolucyjna,t.I.,s.5ll-5l3,
oaz Notatki, s. 102-105. Ocena i datacja planu: W. Djakow. I. Miller, op. cit., s. 210 n. S.
Kieniewicz,
Geneza Komitetu, loc. cit.
123 Zależnie od tego, czy przyjmiemy termin wybuchu podany przez Gillera (14
VII), czy też
przez Janczewskiego (20 VIII).
239

Plan ten, na pierwszy osąd, sprawia wrażenie fantazji, awanturnictwa. Jego


realizm zależy od niewiadomej: na jaką pomoc ze strony wojskowych rosyjskich
Dąbrowski mógł liczyć naprawdę? Modlińska forteca znajdowała się w zaniedbaniu,
miała niewielką załogę, w pomieszczonej w niej szkole junkrów było wielu rewolucjo-
nistów. Namiestnik Berg w następstwie przyznał historykowi Bergowi, że 4 tys. ]
dobrego żołnierza mogło zdobyć Modlin z zaskoczenia — a nie brał przy tym pod
uwagę pomocy od wewnątrz. W Modlinie leżało 30 tys. karabinów; „Stanisław
Frankowski przy pomocy spiskowców modlińskich osobiście zbadał stan magazynów i
twierdzy"124. W Cytadeli warszawskiej załoga była też zredukowana, bo kwateru-
jący tu zwykle saperzy przeszli na Powązki. W obozie powązkowskim prócz 4 dy-
wizji piechoty stały 4 bataliony strzeleckie i 4 brygady artylerii, a więc formacje
nastrojone niechętnie do reżymu125. Przygotowanie wybuchu było oczywiście trudną '
sprawą: należało zmobilizować i wyszkolić kilka tysięcy spiskowców cywilnych
i zaopatrzyć ich w broń, ewentualnie z pomocą rosyjskich sojuszników. Należało też
przygotować równoczesne działanie na prowincji. Niedopatrzenie jednego szczegółu
przy planach tego typu musiało pociągnąć za sobą katastrofę.
W pół roku potem powstanie zbrojne zostało podjęte pod przymusem, w fa-
talnej porze roku, bez pomocy rewolucjonistów rosyjskich, wobec znacznie sil-
niejszego126 i niezaskoczonego bynajmniej nieprzyjaciela. Po ludzku biorąc, nie
miało wtedy żadnych szans sukcesu, a nawet utrzymania się; przetrwało 15 miesięcy.
Prawda, że w styczniu 1863 r. organizacja była lepiej rozbudowana, lecz pamiętać
trzeba i to, że przenikały do niej elementy białe, ideologicznie i politycznie niepewne.
Powstanie rozpoczęte latem 1862 r. stawiało może jeszcze bardziej na jedną kartę. \
Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa poniosłoby klęskę w zarodku; wówczas
Wielopolski, uwolniony od „czerwonego" niebezpieczeństwa, mógłby się dogadać
z białymi i prowadzić politykę własną. Ale w wypadku początkowego sukcesu
powstanie uzyskiwało szanse, których w następnym roku nie miało się nigdy do-
czekać. Po swojej stronie miałoby ruch rewolucyjny w Rosji; przeciwko sobie —
polskie klasy posiadające, a także rządy monarchiczne w Europie, nie wyłączając
napoleońskiej Francji. Konfiguracja taka nadałaby powstaniu jednoznacznie ra-
dykalne zabarwienie. Próżno zastanawiać się, co stąd by dalej wynikło. Jeżeli odwa-
żyliśmy się wysunąć tych kilka supozycji, to wyłącznie dla podkreślenia głębszego
sensu planu Dąbrowskiego. Występował on z nim w momencie, gdy nominacja w. ks.
Konstantego była już faktem wiadomym, gdy Warszawa oczekiwała tymczasowego
powrotu Wielopolskiego z Petersburga. Propozycja podjęcia walk w tym momencie
,2* A. Słotwmski, op. cit., s. 188. W. Djakow, I. Miller, op. cit., s. 235 n.
'" W papierach W. KapKńskiego znaleziono w czasie rewizji, w marcu 1862, list z
Petersburga
ze wzmianką: „Jeżeli nie wykorzystamy koncentracji w obozie 9 baonów strzeleckich i 3
brygad
artyleryjskich, koleina okazja nie nadarzy się szybko". Cyt. W. Djakow, I. Miller, op. cit., s.
228.
I2S W początku lipca Lederer szacował liczebność wojska w Królestwie na 70-90 tys., a
war-
szawskiej załogi na 23-30 tys. Raporty z 8 i 31 VII 1863, HHSA PA 38/152. W styczniu 1863
armia
carska w Królestwie urosła juz do 100 tys.
240

musiała być odrzucona przez białych, musiałaby być przeforsowana wbrew białym;
musiałaby postawić większość białych poza nawiasem ruchu narodowego.
Raz jeszcze trzeba dodać, że Jarosław Dąbrowski nie doceniał możliwości prze-
ciwdziałania, jakimi rozporządzały polskie klasy posiadające.
DWA PRZEWROTY CZERWCOWE
Plan Dąbrowskiego został przyjęty w Komitecie czterema głosami przeciw
jednemu (Marczewskiemu). Dąbrowski miał zresztą oświadczyć, że ma za sobą
organizację miejską i że postawi na swoim, nawet wbrew Komitetowi127. Dani-
łowski głosował za planem, ale zdjęły go wątpliwości i zaczął się radzić kolegów
z b. Komitetu Akademickiego. Ci z kolei „puścili się na zwiady między wydziałowymi
i okręgowymi miasta". Pośród ludzi, do których doszła tą drogą wiadomość, co
się święci, znalazł się Karol Majewski, członek Dyrekcji białych.
W tym miejscu zaczynają się rozchodzić świadectwa: obu akademików z jednej,
a Majewskiego z drugiej strony. Daniłowski i Janczewski twierdzą mniej więcej
zgodnie, że sami obalili Komitet, chcąc udaremnić szaleńczy plan powstania. Ko-
rzystali jedynie z pomocy niektórych elementów organizacji miejskiej. Majewski
oczywiście przypisuje sobie całą zasługę. „Widząc z jednej strony rozkładanie się
organizacji białej, gdy większość szlachty przechylała się na stronę rządu Wielo-
polskiego, a przeciwnie znowu Chmieleński i Dąbrowski w Komitecie Miejskim
zaczęli głosić termin powstania na sierpień t. r., postanowiłem raz ostatni użyć swo-
jego wpływu i nie szczędzić pracy dla dojścia do jednej i jednolitej organizacji naro-
dowej". W nowej władzy obranej przez ziemiańskich „mężów zaufania" oraz „wez-
wanych przeze mnie reprezentantów miast" mieliby znaleźć się: z członków Dyrekcji
jedynie on sam, Majewski, a z Komitetu Miejskiego Marczewski. Resztę składu sta-
nowić mieli nowi ludzie128. Plan ten rzekomo układał Majewski na parę tygodni
przedtem, zanim zwrócili się doń akademicy z propozycją obalenia Komitetu;
wówczas jednak Majewski nie mógł jeszcze wiedzieć o planie Dąbrowskiego129.
Koncepcja utworzenia władzy wspólnej dla białych i czerwonych, bez poparcia
klemensowczyków, bez Kronenberga i Jurgensa, była oczywistą utopią. Rzeczywisty
127 Notatki W. Daniłowskiego, s. 105.
128 Zeznania śledcze, s. 233. Majewski twierdzi wyraźnie: „Poleciłem [a raczej
poradziłem]
wyrzucić z Komitetu Miejskiego Chmieleńskiego i jemu podobnych - -. Zgodziliśmy się, że
należy
przede wszystkim - - unicestwić blagerie Dąbrowskiego o wielkich związkach i siłach w
zdezorga-
nizowanej armii Modlina i Cytadeli". \
129 Wersja Majewskiego zawiera i inne nieścisłości. Twierdzi on, że jeszcze przed
zamachem
ściągnął z Poznania Guttrego i naradzał się z nim na ten temat. Tymczasem Guttry
{Pamiętniki,
t. II, s. 83-87) opowiada, że został ostrzeżony przez kogoś o wyznaczeniu powstania na 15
VII 1862
„i że w tym dniu także Księstwo powstać powinno". Przybył do Warszawy nie wzywany, jak
wynika
z kontekstu między 20 a 24 czerwca, widział się z Marczewskim, który nie chciał się
zwierzać, oraz
z Majewskim, któremu wyrzucał, jako czerwonemu, że prze do powstania. W plany swe więc
Ma*

241

cel Majewskiego był zupełnie inny: chciał wejść do władz obozu czerwonych wraz
z paru figurantami z „młodej szlachty", upozorować fuzję z białymi i tą drogą uda-
remnić powstanie; tymczasem autentycznie biali utrzymaliby własną swobodę
ruchów. Pomysł ten nie był chyba nawet wynalazkiem Majewskiego. W lutym czy
marcu 1862 r. dwaj ludzie lansowali poufnie pogląd nader zbliżony: „Do konspira-
cji, zdaniem ich, wejść należy ludziom rozumnym, umiarkowanym i należy nią
zawładnąć, opanować, aby w ten sposób nie dopuścić do niewczesnego wybuchu".
Dwoma tymi ludźmi byli: Władysław Gołemberski, przyjaciel Majewskiego i tak
jak on związany z białymi, oraz Oskar Awejde, który w tym czasie lub niedługo
później, wszedł istotnie do organizacji czerwonej, a z czasem znalazł się w jej kie-
rownictwie130.
Przeciwko Dąbrowskiemu, Chmieleńskiemu i Matuszewiezowi powstała więc
po cichu koalicja, na którą składały się: wewnątrz organizacji bardziej umiarko-
wane jej elementy, w tym zwłaszcza akademicy, na zewnątrz zaś Majewski z grupą
„młodej szlachty" oraz pozyskana dla jego koncepcji grupa sybiraków Agatona
Gillera. W samym Komitecie zamachowcy mieli dwóch wspólników: Marczewskiego
i Daniłowskiego. W dniu 19 lub 20 czerwca wieczorem grupa spiskowych wtargnęła
do mieszkania Marczewskiego (na wprost Dworca Wiedeńskiego), gdzie Komitet
obradował. Główną rolę w tym zajściu Daniłowski przypisuje akademikom, lecz
o sukcesie przesądził chyba kto inny: Feliks Kowalski, naczelnik policji narodowejl31.
Z chwilą, gdy szef komórki przeznaczonej do osłaniania czerwonej władzy przeszedł
na stronę opozycji, dni Komitetu były policzone. Zamachowcy wezwali Komitet
„do rozwiązania się i złożenia wszystkich papierów Marczewskiemu i Daniłowskie-
mu, którzy przekażą je nowej władzy obranej przez organizację". Po dłuższej dyskusji
i wbrew gwałtownym protestom Chmieleńskiego „postanowiono rozwiązać się".
Nie wiadomo, jak się zachował obecny przecie Jarosław Dąbrowski — być może
uznał na razie niepodobieństwo oporu.
Następnego dnia o 7 rano w mieszkaniu Kowalskiego odbyła się instalacja
nowego Komitetu. Mieli doń wejść z dotychczasowych członków: Marczewski,
Daniłowski i Dąbrowski. Tu widać zaszedł jakiś kompromis taktyczny: zamachowcy
bali się pominąć Dąbrowskiego ze względu na jego wpływy w organizacji, on zaś
przyjął pozycję wyczekującą, zanim przejść miał do kontrataku. Następnie znalazł
się w Komitecie Władysław Koskowski, urzędnik TKZ, członek organizacji czerwo-
jewski Guttrego nie wtajemniczał.'Jest też w zeznaniu Majewskiego wzmianka o
Wereszczyńskim,
którego dawno już nie było w Warszawie. Krytyka tej wersji przez Awejdego, Zbiór zez-
nań, s. 25.
130 Rozmówcą ich był dr Baranowski, który odmówił wejścia na tę drogę.
Gołemberski i Awej-
de chcieli trafić przez niego do Kronenberga i Jurgensa, ew. i do sybiraków. W 3-4 tygodnie
potem
Baranowski rozmawiał z Gotemberskim drugi raz; „Był to dzień marcowy, słoneczny".
Pamiętniki
I. Baranowskiego; s. 392-400.
131 Por. życiorys Kowalskiego w PSB (F. Ramotowska). Był on urzędnikiem
Kolei Wiedeńskiej,
stąd zapewne bliskie stosunki z Marczewskim. Chronologia wydarzeń i argumentacja
szczegółowa:
S. Kieniewicz, Geneza Komitetu.
242

nej, ale widocznie ciążący ku białym, sybirak Giller, Majewski oraz dwaj figuranci
z „młodej szlachty": Paszkiewicz i Okęcki — w sumie 8 osób. Dąbrowskiego,
a pono f Gillera, nie było na tym pierwszym posiedzeniu, które Majewski szybko
odroczył „pragnąc zyskać na czasie".
„Na drugi czy następny dzień" — przyjmijmy więc, że około 22 czerwca — ze-
brano się w komplecie. Na porządku dziennym stanęły dwie sprawy: termin i kon-
cepcja wybuchu, którą podtrzymywał Dąbrowski, oraz charakter organizacji.
W pierwszej sprawie Dąbrowski znalazł się w mniejszości: nowi jego koledzy oświad-
czyli chórem, że nie wierzą w jego stosunki z rewolucjonistami w armii carskiej.
Nie wierzyli, bo wierzyć nie chcieli; nawet ci spośród nich, którzy pragnęli powstania,
cofali się przed decyzją, jeżeli można było jeszcze odwlec podjęcie ryzyka. Zbadanie
rzeczywistych sił Komitetu Oficerskiego powierzono dwóm ludziom, którzy powstania
nie chcieli: Gillerowi i Koskowskiemu. Następnego zapewne dnia spotkali się z kilku
oficerami rosyjskimi w domu przy ul. Brackiej. Dwaj spośród nich oświadczyli,
że ręczą za swoich ludzi (jednym z nich był Potebnia). Giller pytał ich, czy mogą rę-
czyć za sukces? Chciał także iść do koszar i badać, czy żołnierze naprawdę są gotowi
do walki przeciw carowi. Oczywiście więc stwarzał wrażenie, że strona polska roz-
myśliła się, że walki nie chce, odpowiedzialność zaś przerzuca na stronę rosyjską-
Uzyskał w tych warunkach odpowiedź, która mu było potrzebna: że rosyjscy spis-
kowi o własnych siłach walki nie podejmą132.
Na tymże, jak się zdaje, drugim posiedzeniu nowego Komitetu Majewski odkrył
karty stawiając wniosek, „aby rozpuścić niższą organizację, wyższej zaś polecić za-
jęcie się pracami wewnętrznymi w myśl programu Dyrekcji"133. Tym razem jednak
spotkał się z protestem nie tylko Dąbrowskiego. Oburzyła się naturalnie organi-
zacja miejska, którą Majewski chciał rozesłać do domów. ,|Zebrali się więc znów
akademicy oraz główniejsi urzędnicy wydziałów: Szaniawski, Leja, Szyc, Koko-
siński, Borelowski i inni w mieszkaniu Marczewskiego, zaczęły się kłótnie i sprzeczki".
Zwróćmy uwagę na wyliczone nazwiska: obok notorycznych przedstawicieli lewicy
(Szaniawski, Kokosiński) są tu i bardziej umiarkowani sybiracy (Leja, Szyc). I oni
też są przeciwni rozwiązaniu organizacji: być może sądzą, że rozkaz nie byłby
skuteczny, że spisek odżyłby i tak, ale już poza zasięgiem „umiarkowanych". Prze-
ciw nowemu Komitetowi wysuwano dwa argumenty: że „nie doprowadzi do re-
wolucji" oraz że „nie pozyska pieniędzy od Dyrekcji białej"134. Dostrzegano więc,
132 Analiza świadectw źródłowych: W. Djakow, I. Miller, op. cit, s. 246 n. O tym,
że goto-
wość do czynu spiskowych rosyjskich nie była przywidzeniem czy też wymysłem
Dąbrowskiego,
świadczy m. in. list A. Potebni do A. Hercena, 19 VI1862: „Zbliżyliśmy się tak bardzo do
patriotów
polskich, że bezwarunkowo weźmiemy bezpośredni udział w bliskim powstaniu Polski. —
Obecnie
wojsko kwaterujące w Warszawie jest w tym stanie, że gotowe bić się ze swoimi, gdyby
myśleli
iść przeciw Polakom". Współpraca rewolucyftia, 1.1, s. 405. Potebnia prosił w tym liście o
radę, jak
spiskowcy mają się zachować, tzn. czy mają się angażować w planie Dąbrowskiego,
typowanym
wówczas na sierpień.
133 Z. Janczewski, „Zarys powstania".
134 Zeznania śledcze, s. 27 (Z. Janczewski).
243

że unia z białymi, lansowana przez Majewskiego, była jedynie pozorem. W związku ,


z tym zapadła decyzja, aby wyrzucić z powrotem z Komitetu Majewskiego i jego j
akolitów z „młodej szlachty".
Nie ulega wątpliwości, że Dąbrowski obok Chmieleńskiego brał udział w podsy-
caniu agitacji. Absorbowała go jednak inna sprawa: los jego aresztowanych towa-
rzyszy. Z rozkazu samego cara oddano ich pod sąd polowy. 21 czerwca Liiders
telegrafował do ministra wojny, że wyrok śmierci zapadnie w ciągu trzech dni i że
„przykład rozstrzelania może być pożyteczny". Jednakże egzekucja uczyni z nich
męczenników, „zaczną się zapewne nabożeństwa żałobne i inne objawy współczucia".
Dlatego Liiders pytał się oględnie, czy ewentualna zamiana kary śmierci na katorgę
nie byłaby „bardziej zgodna z ojcowskim sercem JCMości". Nie była zgodna. Tele-
graficzna odpowiedź Milutina brzmiała: „Uważam za wręcz niezbędne wykonać
wyrok na oficerach 4 baonu bez żadnego złagodzenia. Absolutnie potrzebny przy-
kład surowości. Doradzam wykonanie w Modlinie, aby uniknąć demonstracji"133.
Sąd w tych warunkach był tragiczną fikcją. Oskarżeni w śledztwie do niczego się
nie przyznali i niczego im też nie dowiedziono, poza kolportażem rewolucyjnych
ulotek i prowadzeniem agitacji wśród żołnierzy. Zwykle za te przestępstwa groziła
degradacja i przerzucenie do wojsk za Uralem. Tym razem jednak skazani zostali
na śmierć: Jan Arnhold, Piotr Śliwicki oraz Franciszek Rostkowski (podoficer na-
rodowości polskiej). Wcześniej aresztowany Wasyl Kapliński dostał 6 lat katorgi,
a szeregowiec Lejb Szczur (wyznania mojżeszowego) 600 rózg i 12 lat katorgi136.
Liiders konfirmował wyrok 26 czerwca. Poprzedniej nocy przewieziono skazanych
pod silną strażą z Warszawy do Modlina.
Dąbrowski musiał wiedzieć zawczasu o oczekującej przyjaciół karze śmierci. Zdaje
się, że w jakiejś chwili nosił się z rozpaczliwą myślą o szturmie na Modlin i odbiciu
skazańców. Jedyną datą, która mogła wchodzić w grę, była noc z 26 na 27 czerwca137.
Równocześnie Chmieleński planował zamach na Wielopolskiego138; śmierć jego
oczywiście przekreślałaby możliwość porozumienia polskich klas posiadających
z caratem. Gotując się na wszelką ostateczność Dąbrowski wraz z Chmieleńskim
nie tracili jeszcze nadziei na odzyskanie wpływu w Komitecie. Na trzeciej z kolei
sesji nowego składu (23 lub 24 czerwca) Giller zdał sprawę ze swych rozmów z ofi-
cerami, po czym większość zebranych odrzuciła definitywnie plan Dąbrowskiego.
135 Wymiana depesz, Współpraca rewolucyjna, t. I, s. 406.
136 Ogłoszenie o konfirmacji wyroku, 28 VI 1862, ibidem, t. I, s. 407-410.
137 Na poparcie tego przypuszczenia I. Miller przytacza: W. Daniłowskiego, op.
cit., s. 102
(że Dąbrowski chciał zacząć powstanie 26 czerwca); T. Burzyńskiego, op. cit., s. 180 (że
egzekucja
Arnholda i tow. była następstwem odrzucenia planu Dąbrowskiego) oraz B. Szwarcego,
Wydaw-
nictwo materiałów, s. 26 (że taż egzekucja była następstwem próby opanowania Modlina).
Świade-
ctwa te nie stanowią jeszcze dowodu. W. Djakow, I. Miller, op. cit., s. 243 n.
138 L. Jaroszyński zeznał, że agent Chmieleńskiego Rodowicz proponował mu
dokonanie
tego zamachu na 7-10 dni przed przyjazdem w. księcia, tzn. między 22 a 25 czerwca W.
Przybo-
rowski, H. V, s. 8.
244

Ten ostatni natomiast postawił (czy też ponowił wcześniejsze) ultimatum, aby Ko-
mitet niczego nie stanowił bez zgody jego, jako naczelnika miasta, tudzież wydzia-
łowych. Majewski i Paszkiewicz podali się natychmiast do dymisji; Giller przełknął
ultimatum w milczeniu — innymi słowy, nie dał się eliminować i trzymał nadal
rękę na pulsie139.
Targi około utworzenia nowej władzy zajęły następnych parę dni. Ich najbardziej
znamiennym wynikiem było wyłączenie z Komitetu Chmieleńskiego. O ile można
sądzić z rozbieżnych świadectw źródłowych, oponować musiał przeciw Chmieleńskie-
mu głównie Giller, pozostali bowiem członkowie współpracowali z Chmieleńskim
w ciągu poprzednich tygodni czy miesięcy, i nie mogli go jeszcze wtedy —w czerwcu
1862 r. — potępiać za terroryzm i anarchizm. Trudniej zrozumieć, czemu Jarosław
Dąbrowski zgodził się poświęcić Chmieleńskiego, z którym współpracował zgodnie
i przedtem, i potem. Czy tak bardzo zależało mu na pozyskaniu Gillera i jego sybi-
raków? Czy była to cena, jaką wypadło zapłacić Gillerowi za jego zgodę na pozbycie
się Majewskiego? Czy też Dąbrowski był W owych dniach (23-26 czerwca)
tak bardzo pochłonięty sprawą zamachu na Modlin, że nie mógł skutecznie walczyć
o skład Komitetu, nie sposób dzisiaj określić.
Według Daniłowskiego, „większość partii Chmieleńskiego zgodziła się na posłu-
szeństwo Komitetu [s] z warunkiem, aby usunąć Koskowskiego, co też i Komitet
uskutecznił"140. Koskowski był tym członkiem organizacji miejskiej, który poparł
poprzedni zamach Majewskiego i skorzystał na tym osobiście. Musiał też ustąpić
z Komitetu, choć stało się to chyba nieco później, w początku lipca141. Koskowski
był tylko pionkiem i jego eliminacja nie była dla lewicy dostateczną rekompensatą
za usunięcie Chmieleńskiego. Ten ostatni rzekomo pożegnał swych kolegów prze-
mówieniem, które przekazał nam Berg, nie cytujący źródła. Trzeba w tym tekście
widzieć kompozycję literacką, opartą na znajomości sytuacji tudzież charakteru
Chmieleńskiego. Niemniej jednak warto przytoczyć z niej parę wyjątków:
„Rozstaję się z wami, panowie, najprzód dlatego, że się wam nie podobam,
po wtóre zaś z powodu, że nasze poglądy na sprawę są wręcz sobie przeciwne.
Wy dążycie ... nie wiadomo dokąd, ja zaś zmierzam wprost ku rewolucji i uważam
za swój najpierwszy obowiązek działać rewolucyjnie. - - Wasze proroki powiadają
wam, że teraz jeszcze nie czas wszczynać powstania, a ja z Dąbrowskim myślę, że
można. W rewolucjach potrzeba koniecznie coś ryzykować, używać ostatecznych
środków, próbować wszystkiego. Podoba się wym wyczekiwać, więc czekajcie!
My będziemy działali inaczej! W jaki sposób? dowiecie się o tym wkrótce. Oto
wszystko, co miałem wam powiedzieć. Sądźcie zdrowi"142.
139 Zestawienie odnośnych świadectw: S. Kieniewicz, Geneza Komitetu.
140 Zeznania śledcze, s. 101. Por. S. Kieniewicz, Geneza Komitetu.
14i B. Szwarce, Założenia Komitetu Centralnego, s. 447 n. twierdzi, że w chwili, gdy wszedł
w skład KC, nie zastał już w nim Chmieleńskiego, a zastał jeszcze Koskowskiego.
142 M. Berg, op. cit., t. IV, s. 75 n.
245

Jeśli Chmieleński naprawdę powoływał się na Dąbrowskiego, nie uczynił tego


zupełnie gołosłownie. Wspomnieliśmy już, że w owych dniach Dąbrowski myślał
zaczynać powstanie mimo wszystko, licząc wyłącznie na organizację oficerską
i chyba właśnie na chmieleńszczyków. Śladem takich zamiarów jest drukowana
ulotka rosyjska, rozrzucona w Warszawie właśnie 26 czerwca. Datowana 18 czerwca, i
nosiła tytuł: „Oficerowie rosyjscy do żołnierzy armii rosyjskiej w Polsce". Mówiła J
ona, że w Rosji wybuchła już rewolucja „przeciwko carowi i obszarnikom", wzywała ?
więc żołnierzy do przyjścia tej rewolucji z pomocą. „Polacy są gotowi powstać,
podobnie jak wasi ojcowie i bracia, do walki o swą wolność i swą ziemię. Wyciągają
oni do nas pomocną dłoń — zjednoczmy się z nimi i nikt nie będzie w stanie prze- ]
ciwstawić się nam. Nasze wolne drużyny wspierane przez ich przyjacielskie posiłki \
przejdą przez Rosję z hasłami triumfu i wolności. Nasze zwycięstwa przyniosą ]
wolność i ziemię waszym ojcom, braciom i dzieciom, i umożliwią wam powrót do i
rodzin"143. \
Tekst taki oczywiście nadawał się do ogłoszenia tylko w chwili wybuchu walki, >
zapewne też był przygotowany w związku z pierwotnym, sierpniowym terminem ;
wybuchu. Tymczasem jednak został wydrukowany z datą czerwcową i puszczony j
w obieg tego dnia, gdy Liiders konfirmował 3 wyroki śmierci. Jeśli jednak Dąbrowski )
chwytał się w jakiejś chwili tak szalonego zamiaru — powstania natychmiast — mu- ]
siał też zaraz uznać jego niepodobieństwo. W ślad za ulotką nie poszedł wybuch. '>
Za to Potebnia w porozumieniu z Dąbrowskim postanowił, że skoro nie udało się ;
uratować skazanych na śmierć kolegów, trzeba ich przynajmniej pomścić. Następne- \
go dnia (27 czerwca) o 8 rano podszedł do Liidersa w Ogrodzie Saskim, gdzie na- \
miestnik uczęszczał co rana do wód mineralnych, i strzelił doń z pistoletu. Kula \
trafiła w szyję, przeszła przez jamę ustną i wyszła ustami. Rana była na tyle lekka,
że namiestnik mógł przejść przez ogród do miejsca, gdzie mu zrobiono pierwszy
opatrunek144. Zamachowiec tymczasem odszedł, nie zatrzymany przez nikogo,
mimo iż dokoła znajdowało się wielu oficerów. Wyjazd z Warszawy ułatwiła mu na-
rzeczona Dąbrowskiego, Pelagia Zgliczyńska145. Przed wyjazdem Potebnia widział
się z Dąbrowskim i mówiąc o zamachu na Liidersa wykrzyknął: „Ja mu wsadziłem
w łeb Arnholda i Śliwickiego!"146 Nazajutrz, 28 czerwca, o 4 rano, Arnhold, Śli-
wicki i Rostkowski zostali rozstrzelani w jednej z fos fortecznych w Modlinie147.
Zamach Potebni miał swoje dalsze konsekwencje, do których wrócimy później.
Zamykał on ostatecznym niepowodzeniem próbę Jarosława Dąbrowskiego podjęcia
w szybkim czasie walki zbrojnej, wspólnymi siłami polskich i rosyjskich rewolucjo-
143 Tekst, Współpraca rewolucyjna, 1.1, s. 403 n., ibidem, s. 512, zeznanie
Daniłowskiego, że
tę odezwę oficerowie spiskowi przeczytać mieli przed frontem w chwili wybuchu powstania.
Kol-
portaż: W. Przyborowski, H. IV, s. 358. Por. W. Djakow, I. Miller, op. cit, s. 241 n
144 M. Berg, op. cit., t. IV, s. 83 n.
145 P. Dąbrowska, Pamiętnik, „Twórczość" 1946, nr 11.
146 W. Przyborowski, H. IV, s. 365 (wg pamiętnika F. Warawskiego).
147 Z. Merchelewicz do D. Milutina, 28 VI 1862, Współpraca rewolucyjna, t. I, s. 412.
246

»tów. Udaremniły ten plan elementy „umiarkowane" w spisku i poza nim. Kon-
;tnym następstwem obu czerwcowych przewrotów było przystąpienie do orga-
Ktcji czerwonych grupy sybiraków z Gillerem na czele. Nie doszło natomiast do
sji czerwonych z białymi, której rzecznikiem był Karol Majewski. Ten ostatni
ika obecnie z widowni, aresztowany „na drugi czy trzeci dzień" po wyjściu swym
Komitetu148. Wobec nowego kursu inaugurowanego przez carat obóz białych
>bóz czerwonych zajmować będą stanowiska, każdy na własną rękę.
148 Por. Aneks II.

Rozdział ósmy
KOMITET CENTRALNY NARODOWY
W. KS. KONSTANTY I POLSKIE KLASY POSIADAJĄCE
Rana odniesiona przez Liidersa zmuszała Aleksandra II do przyśpieszenia wy-
jazdu swego brata do Warszawy. Sam zamach nie mógł jeszcze stanowić powodu
dla odstąpienia od zaplanowanej polityki polskiej. Była ona wszak częścią składową
szerokich planów ministra Gorczakowa, obejmujących zacieśnienie stosunków z Fran-
cją, w celu wzmocnienia pozycji rosyjskiej na Bałkanach. Od końca maja odnośną
negocjację prowadził w Paryżu specjalny wysłannik rosyjski, baron Budberg. Na
zewnątrz pierwszym sygnałem nowego kursu było uznanie przez Rosję królestwa
Włoch. W dniu 8 lipca Budberg i Thouvenel podpisali tajny protokół o solidarnym
postępowaniu w sporze między Turcją a Serbią. W sprawie polskiej uzgodniono
poufnie między Paryżem a Petersburgiem, że rząd carski rozszerzać będzie auto-
nomię Królestwa Polskiego, Francja zaś odetnie się definitywnie od popierania
polskich rewolucjonistów. W związku z tym rząd włoski zamknął polską szkołę
wojskową (niedawno przeniesioną z Genui do Cuneo w Piemoncie), a rząd francu-
ski odwołał z Warszawy konsula Segura, skompromitowanego stosunkami z białą
opozycją. Nowy konsul, Valbezen, otrzymał ścisłą instrukcję popierania Wielo-
polskiego1.
Zwiększenie aktywności w polityce zagranicznej oraz gest liberalny pod adresem
Polaków umożliwić miały caratowi podjęcie stanowczej walki z rewolucyjnym pod-
ziemiem. W maju 1862 r. rozrzucona została w Petersburgu odezwa ugrupowania
„Młoda Rosja" stojącego na lewym skrzydle „Ziemli i Woli", nawołująca do re-
wolucji, carobójstwa oraz ustanowienia „czerwonej, socjalistycznej republiki ro-
syjskiej". Również i ta odezwa, pióra znanego nam już Zaiczniewskiego, opowiadała
się za całkowitą niepodległością Polski i Litwy2. W końcu t. m., równocześnie z de-
cyzją o misji w. ks. Konstantego, powołana została do życia w Petersburgu specjalna
1 I. Koberdowa, W. ks. Konstanty, s. 72-94. A. Tamborra, Russia, Prussia, la ąuestione
Polacca
e U riconoscimento del Regno a"Italia, „Rassegna Storica del Risorgimento", 1959, z. II-III.
Raporty
konsulów, s. IX-XI. A. Gorczakow do w. ks. Olgi, 10 VIII 1862, ogł. C. Friese, op. clt., s.
354.
2 Proklamacii szestidiesjatych godów, s. 59 n. Do stosunków między Ziemią i Wolą a
Młodą
.Rosją, por. rozprawy M. Nieczkiny i J. Kulikowa w zbiorze: Riewolucjonnaja situacija w
Rossii.
248

Komisja Śledcza dla zwalczania ruchu rewolucyjnego. W pierwszych dniach czerwca,


w chwili gdy Wielopolski opuszczał Petersburg, wybuchła w tymże mieście seria
gwałtownych pożarów, wedle wszelkiego prawdopodobieństwa zaaranżowana przez
policję. Zaraz też reakcyjna prasa zrzuciła winę na rewolucjonistów. Ułatwiło to
rządowi podjęcie aresztowań wśród radykalnych kół inteligencji, podejrzewanej
o udział w tajnej agitacji. Dnia 19 lipca aresztowany został Czernyszewski: w braku
prawdziwych dowodów posłużono się w jego sprawie fałszerstwem i prowokacją3.
Urzędowa propaganda utożsamiała obecnie wszelką akcję opozycyjną z działaniem
na rzecz przewrotu społecznego.
W skali międzynarodowej misja Konstantego miała za sobą poparcie nie tylko
Napoleona III, ale i dyplomacji brytyjskiej. Zarówno Palmerston i Russell, jak też
ich przedstawiciele za granicą, podkreślali w rozmowach z Polakami, zwłaszcza
z kół Hotelu Lambert, że Polska powinna korzystać z carskiej łaski i nie wystawiać
na szwank pokoju Europy niemożliwym dążeniem do niepodległości*. Zadowolenie
z nowego kursu osłabło nieco w Londynie, gdy okazało się, że Rosja wykorzystuje
go dla agitacji wśród Słowian na Bałkanach. Russell z przekąsem zwracał uwagę
swemu przedstawicielowi w Petersburgu, że jeśli się popiera buntowników przeciw
sułtanowi, można popierać i buntowników przeciw carowi w Polsce5. Lecz
konsulat brytyjski w Warszawie nie wyciągał stąd dalszych wniosków; wręcz prze-
ciwnie, aż do końca lata Stanton i White opowiadali się za Wielopolskim i ubole-
wali nad tym, że biali nie chcą z nim się pogodzić6.
Dużo mniej chętnie odnosili się do misji Konstantego dwaj partnerzy rozbiorowi
Rosji. Prusy były przeciwne zbliżeniu Francji z Rosją, Austria zaś obawiała się
wzrostu panslawistycznych nastrojów w monarchii habsburskiej. Oba rządy nie-
mieckie zdawały też sobie sprawę, że powodzenie ugody Polaków z caratem wzmocni-
łoby tendencje odśrodkowe w Poznańskiem i Galicji. Z zadowoleniem też śledzili
konsulowie: austriacki i pruski, przeciwności, które napotykali Konstanty i Wielo-
polski7. Nie oznacza to, by mogli oni wpływać bezpośrednio na los ich przedsię-
wzięcia.
Rzeczywisty zasięg misji w. księcia określała poufna instrukcja udzielona mu
przez carskiego brata. Aleksander II przypominał w niej Konstantemu, że na
swym posterunku warszawskim, ma służyć przede wszystkim Rosji, „że Królestwo
Polskie, w jego obecnych granicach, powinno na zawsze pozostać własnością Rosji",
3 I. Miller, Wokrug Wielikorussa [w:] Riewolucjonnaja situacija w Rossii w 1859-1861
gg.,
Moskwa 1965, s. 120 n.
4 Por. zwłaszcza list Napiera do J. Zamoyskiej, 9 II1862. Jenerał Zamoyski, t. VI, s.
382-386.
R. F. Leslie, op. cit., s. 142-144.
5 H. Wereszycki, Anglia a Polska, s. 33-37.
6 Por. raporty Stantona, lipiec-wrzesień 1862, PRO FO 65/612. S. Kieniewicz, Dwa
konsulaty
?warszawskie wobec powstania styczniowego, „Przegląd Historyczny" 1963, s. 191.
7 Por. raporty Lederera, 3 VI, 15 VII 1862, m. in. o rozmowie z przybyłym do
Warszawy
wysłannikiem pruskim Rauchem, HHSA PA 38/152.
249

że „nawet mowy być nie może - - ani o konstytucji, ani o armii narodowej". Pociąg-
nęłoby to za sobą utratę nie tylko Królestwa, ale i „tego wszystkiego, co kiedyś było
podbite przez Polskę i co do dziś polscy patrioci uważają za swoją własność". Ostrze-
gał też car swego brata przed skłonnościami do panslawizmu, przed uleganiem
Wielopolskiemu, przed politykowaniem duchowieństwa i przed wtrącaniem się do
polityki samej w. ks. Aleksandry. W zakończeniu zapewniał brata o swym całkowi-
tym zaufaniu — czego zawartość instrukcji bynajmniej nie potwierdzała8. Skrępowa-
ny dyrektywami z Petersburga, nie rozporządzał Konstanty dostateczną swobodą
manewru, by móc skutecznie zabiegać o pozyskanie białych.
W połowie czerwca, dopóki rozwijała się intryga Majewskiego zmierzająca do
zneutralizowania organizacji czerwonej, jasne było, że biali trwać będą w rezerwie
wobec koncesji rządowych. Plan Majewskiego załamał się jednak i można było się
liczyć z możliwością przesunięcia się białych na prawo. Znalazło to swój oddźwięk
w propagandzie czerwonej, nastawionej teraz całkowicie na potępienie, zdyskredy-
towanie nowego kursu i wzywającej naród do wytrwania w biernym oporze. Do
ataków na stronnictwo białych przyłączyła się teraz gillerowska „Strażnica": kto
chce w obecnej chwili ograniczać się do legalnych metod działania, ten schodzi na
śliską drogę: bo wyłamuje się z szeregów zjednoczonego narodu i bliski jest zejścia
na tory porozumienia z zaborcą9.
Równolegle dojrzewał plan dalej idący: zgładzenia Konstantego i Wielopolskiego.
Co do inspiratorów planu istnieją trzy nie pokrywające się wersje: a) że była to
akcja Chmieleńskiego, który podszywał się pod Komitet Centralny; b) że Chmie-
leński działał za wiedzą jednego z członków Komitetu, mianowicie Dąbrowskiego,
oraz c) że zamachy przygotowywał Chmieleński wraz z Dąbrowskim i organizacją
oficerską10. O Chmieleńskim wyraził się Szwarce, że „marzył tylko o sztyletowaniu,
wieszaniu, o bombach i zamachach"11; on też dowodnie organizował zamach na
w. ks. Konstantego. Trudno jednak wyobrazić sobie, by działo się to bez wiedzy
Dąbrowskiego, jako naczelnika miasta, i nie ma także śladu, by Dąbrowski stawiał
zamachowi przeszkody; wszak zaledwie przed kilku dniami wspomógł Potebnię
w zamachu na Liidersa! W dniu 2 VII 1862 r. dwaj zamachowcy: Edward Rodowicz
i Ludwik Jaroszyński oczekiwali na Dworcu Petersburskim, z nabitymi rewolwerami,
przyjazdu w. księcia. Nie zdecydowali się jednak na strzał; wstrzymała ich obecność
8 Tekst: I. Koberdowa, W. ks. Konstanty, s. 261-264.
9 „Strażnica" 2 VII 1862, Prasa tajna, t. I, s. 61-63. Pismo potępia „ze zgrozą" tych
mało-
dusznych i nędznych, którzy zrzucają żałobę, „aby się bawić, pląsać i cieszyć z wrogami
Polski".
10 Pierwszą koncepcję reprezentuje B. Szwarce (przypis do Wspomnień T.
Burzyńskiego,
s. 179). W tymże duchu W. Daniłowski, Notatki, s. 134, W. Milowicz, op. cit., s. 58. Drugą
koncep-
cję — A. Giller, Historia, t.1, s. 69. Podobnie O. Awejde, Pokazanija, s. 408, choć
początkowo są-
dził, że Chmieleński działał na własną rękę. Trzecią tezę wysunął S. Przybyszewski, Pisma, s.
211,
opierając się na relacji W. Rożałowskiego i na poszlakach śledczych. W tymże duchu W.
Djakow,
I. Miller, op. cit., s. 249 n.
11 B. Szwarce, Wydawnictwo materiałów, s. 26.
250

towarzyszącej Konstantemu w. ks. Aleksandry, będącej w ostatnim miesiącu ciąży12.


Dopiero następnego dnia, 3 lipca wieczorem, Jaroszyński strzelił do namiestnika
przy wyjściu z Teatru Wielkiego. Ranił go lekko i został na miejscu schwytany.
Sprawa zamachu stanęła na porządku dziennym Komitetu. Oburzał się na
Chmieleńskiego nie tylko Giller, ale i kooptowany świeżo do Komitetu Bronisław
Szwarce, który wspomina: „Walczyłem przeciw niemu [Chmieleńskiemu] wściekle
i hamowałem go, ile mogłem: bo jego metoda jest stanowczo złą; dobra sprawa nigdy
na morderstwie nie wygra"13. Jeżeli „walczył wściekle", znaczy to, że w Komitecie
Chmieleński miał też obrońców, jedynym zaś obrońcą mógł być w tej konfiguracji
Dąbrowski. Znalazł się on w mniejszości: według Gillera Komitet Centralny „powziął
na jednym z następnych swoich posiedzeń uchwałę potępiającą takowe [zamachy]
i zabraniającą ich na przyszłość"14. Jeśli naprawdę doszło do takiej uchwały, nie
przedostała się ona na zewnątrz. Przyboczny organ Komitetu „Ruch" w numerze
z 5 lipca potępił owszem tych ludzi, którzy pośpieszyli z kondolencją do rannego
w. księcia i „w ohydny sposób wyrazili swoje moskiewskie tendencje". „Strażnica",
organ Gillera, napisała co prawda w dwa dni potem: „Nie jesteśmy zwolennikami
zamachów na życie, wolelibyśmy, żeby ich nie było" — ale także protestowała
przeciw potępianiu zamachowców, którzy „czynem gwałtownym" dowiedli, „że
najazd zaczął już wyczerpywać cierpliwość narodu"15.
Zastrzeżenia niektórych członków Komitetu pozostały więc nieskuteczne:
Giller umywał ręce twierdząc, że nie bierze za nic odpowiedzialności, a zamachy
się ponawiały, tym razem już na pewno ze współudziałem Dąbrowskiego i orga-
nizacji miejskiej. W dniu 7 sierpnia Ludwik Ryli strzelił dwa razy do Wielopolskiego
w gmachu Komisji Przychodów i Skarbu; 15 t. m. Józef Rzońca rzucił się na mar-
grabiego ze sztyletem w Alejach Ujazdowskich16. Wszyscy trzej schwytani zama-
chowcy byli młodymi czeladnikami: pierwszy to raz w dziejach Polski przedstawi-
ciele ludu miejskiego stawali na proscenium, w świetle reflektorów, jako protagoniści
sprawy narodowej. Śledztwo nie wydobyło od nich niczego istotnego. Zginęli na
szubienicy: Jaroszyński 21, Ryli i Rzońca 26 sierpnia. Obóz czerwonych uczcił
ich jako męczenników17.
12 Do bajek należy zaliczyć wersję A. Gillera, Aleksander hr. Wielopolski, Lwów 1878,
s. 96,
jakoby równocześnie z próbą zamachu z 2 VII „poplecznicy Chmieleńskiego i
Dąbrowskiego"
wtargnęli na salę obrad Komitetu, ażeby go rozpędzić i zacząć powstanie zbrojne.
Zrezygnowali
jednakże z zamiarów, gdy okazało się, że w. książę nie został zabity na Dworcu
Petersburskim.
Nie mówi o tym incydencie żadne inne źródło, przemilczał je także Giller w swej
wcześniejszej
Historii, a z rewelacją wystąpił dopiero w 1878 r., po śmierci Dąbrowskiego i
Chmieleńskiego.
13 B. Szwarce, Wydawnictwo materiałów, s. 27.
'* A. Giller, Aleksander hr. Wielopolski, S. 96 n.
15 Prasa tajna, t. I, s. 65, 335.
16 W cyt. wyżej ustępie potępiającym zamachy (Wydawnictwo materiałów, s. 26)
Szwarce pisze, że
był przeciwny Chmieleńskiemu, „chociaż musiałem się czasami z nim i z większością
Komitetu chętnie
zgodzić, np. co do Wielopolskiego". Jest tu jakby aluzja, że Komitet aprobował 2 ostatnie
zamachy.
17 „Strażnica" 27 VIII, „Kosynier" 26 VHI, „Ruch" 17 IX 1862. Prasa tajna, 1.1, s. 76 n.,
346 n„ 383.
251

Zamachy nie udary się i nie mogły być odtąd łatwo ponawiane, gdyż zarówno
Konstanty, jak i Wielopolski, nie pokazywali się teraz publicznie bez silnej i zbrojnej
eskorty. Organizacja zaś poniosła także straty: Chmieleński musiał ratować się
ucieczką, Dąbrowski zaś został aresztowany 14 sierpnia w wyniku śledztwa w spra-
wie Jaroszyńskiego18. Mimo niepowodzenia zamachy wywarły jednakże potężny
wpływ na sytuację polityczną.
Ranny w. książę ostentacyjnie podkreślał, że nie czyni narodu polskiego odpo-
wiedzialnym za zbrodnię jednostki; w porozumieniu z carem gotów był trwać w za-
miarach pojednania z polską prawicą. Znalazło to swój wyraz w wielu nominacjach:
trzech gubernatorów cywilnych, nowego oberpolicmajstra, nowego ministra-se-
kretarza stanu. Przywrócono osobny zarząd poczt i zarząd komunikacji Królestwa
Polskiego, zlikwidowane ongi za Paskiewicza. W publicznych wystąpieniach i roz-
mowach poufnych starał się też Konstanty pozyskać sobie czołowych przedstawicieli
arystokracji i wielkiej burżuazji — z umiarkowanym jednak powodzeniem.
W salonach warszawskich zamach Jaroszyńskiego wywołał oburzenie i zgrozę.
Arcybiskup Feliński, Andrzej Zamoyski (jako przezes TKZ), warszawska Rada
Miejska składali kondolencje w Belwederze. Klemensowczycy z Ludwikiem Górskim
na czele lansowali pomysł adresu do w. księcia, z potępieniem zamachu, a tym
samym z odcięciem się od obozu czerwonych i od rewolucyjnej drogi. Po kilku
dniach mozolnych negocjacji rzecz się rozchwiała: nie dało się uzgodnić tekstu,
który okazałby się dostatecznie lojalnym w oczach rządu i dostatecznie patriotycz-
nym w oczach opinii publicznej. Poufna korespondencja z Hotelem Lambert ukazuje
niedwuznacznie powody wahania białych przywódców, zwłaszcza zaś Andrzeja
Zamoyskiego: wobec gwałtownych ataków ze strony czerwonych, biali nie mogli
przejść na stronę rządu bez uzyskania nowych ustępstw z jego strony. Podsuwano
więc w Belwederze różnymi drogami dalej i mniej daleko idące propozycje: jeśli
nie konstytucji 1815 r., to swobód dla Litwy i Rusi; albo przywrócenia herbów
i mundurów polskich, albo powszechnej amnestii, albo chociażby usunięcia znie-
nawidzonego Wielopolskiego i zastąpienia go — jeżeli nie Zamoyskim, to którymś
z jego zaufanych. Rząd carski nie czuł się jednak aż tak dalece przyciśniętym do
muru, aby dać sobie dyktować ustępstwa. Aleksander II miał jasno wyrobione zdanie,
że biali pragną niepodległej Polski w granicach przedrozbiorowych, że opowiedzą
się za nią, jeśli tylko zaświta sposobność; zdanie to zresztą było uzasadnione19.
18 Ponieważ Jaroszyński strzelał z rewolweru oficerskiego, w śledztwie zaczęto badać
wypadki
zaginięcia tych rewolwerów w garnizonie warszawskim. Jeden ze śladów prowadził do domu
panien
Piotrowskich, u których mieszkała narzeczona J. Dąbrowskiego. Por. S. Muchanow do E.
Ramsaya,
14 VIII 1862, Współpraca rewolucyjna, 1.1, s. 425. E. Przybyszewski, Pisma, s. 159,212, ze
wzmianką,
że Dąbrowskiego oskarżono także ó udział w zamachu Rylla.
19 Por. memoriał A. Przeździeckiego, złożony w. ks. Helenie w połowie lipca 1862 i
przesłany
w odpisie A. Zamoyskiemu z komentarzem: „Idzie nie tylko o ulepszenie administracji
krajowej,
ale także o położenie węgielnego kamienia przyszłego odbudowania kraju". A. Wrotnowski,
op.
cit., s. 497-500. Szerszy wywód: S. Kieniewicz, Między ugodą, s. 240-245. A. Kurtz pisał do
W.
Czartoryskiego 21 VII 1862: „Bezwarunkowe przeczenie nie byłoby już na czasie; z
konieczności
252

Nie chciał więc carat ułatwiać białym gry, nie wierzył, aby biali ze względu na spra-
wę chłopską ośmielili się pójść rewolucyjną drogą, z samymi zaś czerwonymi
liczył, że sobie da radę. Przeliczył się o tyle, że biali nie odważali się prowokować
czerwonych, też ze względu na sprawę chłopską. Tylko niewielka grupa (Węgleński,
bracia Górscy) w połowie lipca oderwała się od Zamoyskiego i stanęła przy Wielo-
polskim.
W słabszym o wiele stopniu tendencje ugodowe ujawniały się w środowisku
mieszczańskim. Burżuazja stolicy, jak wiemy, przyjęła z zadowoleniem powołanie
do życia rad miejskich, liczyła, że zarząd miasta, przeszedłszy w ręce zamożnych
obywateli, zajmie się na serio uzdrowieniem gospodarki komunalnej. Warszawska
Rada Miejska została zwołana 27 V 1862 r., tj. równocześnie z powrotem do władzy
Wielopolskiego. Rychło okazało się, że pozostanie wyłącznie ciałem opiniodawczym
i że Magistrat, złożony z mianowanych urzędników, nie będzie się z nią liczył.
Na prezydenta miasta margrabia powołał syna swego, Zygmunta Wielopolskiego,
człowieka wcale nie związanego z Warszawą i mniej jeszcze popularnego od ojca.
Inicjatywy rady miejskiej, czy to w zakresie budżetu, czy rewindykowania funduszów
komunalnych były ignorowane, a próby ingerencji w dziedzinę policyjną, w stan
więziennictwa itp. spotykały się z ostrą odprawą20. Grzeczności świadczone przez
w. księcia Szlenkierowi czy Hiszpańskiemu, nie mogły ich przekonać do nowego
kursu, który niewiele zmienił w prawnej sytuacji miasta i mieszczaństwa.
Bardziej przychylną postawę zająć mogła ludność żydowska, której ukaz carski
przyznał obecnie niemalże całkowite równouprawnienie. Uchylone zostały zwłaszcza
podatki specjalne, ściągane z Żydów, w tym najbardziej dokuczliwe „biletowe"
od Żydów przybywających do Warszawy. Prawa te zawdzięczali Żydzi ruchowi
politycznemu polskiemu, który zmusił rząd carski do ustępstw, niemniej jednak
bezpośrednim dobroczyńcą okazał się zaborca. Nie można też się dziwić tym grupom
ludności żydowskiej, które oklaskiwały dość żywo wjazd Konstantego do Warszawy
w dniu 2 lipca, a w kilka dni później wzięły spontanicznie udział w iluminacji do-
mów, w dniu imienin w. ks. Aleksandry21. Z kół czerwonych wyszła podówczas
odezwa „do braci Polaków wyznania mojżeszowego" wzywająca ich „w imię tej
krwi, którąśmy razem wylali, — do wytrwania na drodze narodowej". Odezwa za-
powiadała, że wyzwolona Polska, „jak dobra matka da równe szczęście wszystkim
dzieciom swoim, ale ukarze tych, którzy się jej wyprą i pokłonią się jej wrogom, jej
zatem zmuszani tu jesteśmy rządzić się pewną dyplomacją, pewną grą, nadzwyczaj trudną,
afirmacji
i negacji -- Gwałtownego, nurtującego słowa należałoby unikać w tym piśmie
[projektowanym
na emigracji], pozostawiając je partii demokratycznej; ma ona także swoje znaczenie w
ogólnym
ruchu". B. Czart, rps 5739, s. 527.
20 I. Koberdowa, Warszawska Rada Miejska, s. 120 n. A. Szczypiorski, op. cit., s. 42.
21 Raport Berengera, 24 VII 1862, Raporty konsulów, s. 300. Raport White'a z 3 VII,
PRO
FO 65/612, mówi ogólnie, że Konstanty z małżonką, „were warmly greeted by a large
concourse
of people who had assembled in the streets to see them pass". Tendencyjnie W. Przyborowski,
H. V, s. 18: „Tu i ówdzie wałęsające się gromady złożone były z ostatniego motłochu,
przeważnie
Żydów".
253

mordercom i tyranom"22. To zestawienie obietnic z pogróżkami nie oddziaływało


skutecznie na masę ludności żydowskiej, dotąd jeszcze nie zasymilowaną. Było zna-
mienne, że Matias Rożen okazał się wrażliwym na sugestie w. księcia i przyjął
nominację na członka Rady Stanu. Konstanty żywił nadzieję, że uda mu się również
ugłaskać Kronenberga. Ukaz emancypacyjny nie zatrzymał dopływu do szeregów
konspiracji licznych Żydów asymilowanych i nastrojonych radykalnie. Zneutra-
lizował, przynajmniej na czas jakiś, szerokie rzesze żydowskie. To jeszcze nie zna-
czyło, by owe rzesze mogły się stać dla zaborczego rządu wystarczającą podporą.
Pozostawała wreszcie masa chłopska — tej jednak ukaz o oczynszowaniu z urzę-
du23 nie mógł zadowolić. Zostawiał on poza nawiasem liczne kategorie osad, likwi-
dował przeważną część serwitutów, pozostawiał w ręku dziedziców propinację,
polowanie i rybołówstwo na gruntach włościańskich; nadzór nad procedurą czyn-
szową oddawał w ręce ziemiańskiego samorządu; czynszownikom przyznawał
iluzoryczne prawo wykupienia się z tych ciężarów za własne pieniądze. Zatrzymanie
się na tym etapie reformy włościańskiej było prawdopodobnie najcięższym z błędów
Wielopolskiego w czasie jego krótkiej kariery. Cóż stało na przeszkodzie, że nie
postąpił krok dalej: aż do uwłaszczenia ogółu posiadaczy, z odszkodowaniem dzie-
dziców przez państwo, na wzór galicyjski? Decyzja taka wytrącałaby z rąk czer-
wonych ich najpoważniejszy atut. Można wątpić, czy lewica czerwonych poszłaby
na dalej jeszcze idącą koncepcję, na likwidację własności ziemiańskiej. I mało też
było szans, by hasło tak radykalne zostało wtedy poparte przez cały obóz niepo-
dległościowy. Tymczasem uwłaszczenie, niezrealizowane przez Wielopolskiego, po
pół roku czerwoni przekuli na oręż powstańczy. Po dalszym roku miał wziąć to
narzędzie do ręki Mikołaj Milutin.
Zagadnienie to rozpatrujemy w tej chwili z punktu widzenia posiadającej szlachty,
nie mas ludowych, ani też sprawy niepodległości. Fakt, że przywódcy ziemiańscy
trzymali się w owej chwili doraźnego, ciasno pojętego interesu, że najwybitniejszy ich
mąż stanu nie poważył się narzucić swojej klasie decyzji, która ratowała przyszłość,
za cenę chwilowej ofiary — ten fakt świadczył wymownie o przeżywaniu się klasy,
o pogłębiającej się rozbieżności pomiędzy jej interesem a potrzebami narodu.
Nie ratowały też Wielopolskiego prace w dziedzinie oświatowej, która leżała
mu szczególnie na sercu i w której miał poparcie szerokiej opinii. Nowy dyrektor
Komisji WR i OP, Kazimierz Krzywicki, wziął się gorliwie do realizowania nowego
ukazu. W ciągu kilku miesięcy skompletowano skład profesorski dwu nowych
wyższych uczelni: Szkoły Głównej w Warszawie i Instytutu Politechniczego w Pu-
ławach. Nie pozyskano zbyt wielu znakomitości, za to ludzi sumiennych, solidnych
i przekonanych o ważności swej misji. W październiku inaugurować miano Instytut
Puławski, a w końcu listopada Szkołę Główną. Do Instytutu przyjęto 168, do Szkoły
Głównej około sześciuset nowych słuchaczy.
Druk ulotny, Fawley Court.
Tekst, Dziennik Praw, t. LX. Por. S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 212.
254

W zakresie szkolnictwa średniego przedsięwzięto rewizję programów i gruntowną


reorganizację personelu nauczycielskiego. Liczba uczniów w gimnazjach z nowym
rokiem szkolnym wzrosła ponad dwukrotnie, w porównaniu do czasów Mucha-
nowa2*. O wiele mniej, ze względu na brak środków, udało się osiągnąć na szczeblu
elementarnym, znaczniejszy przyrost uczniów wykazywały szkoły rzemieślniczo-nie-
dzielne25. Wśród młodzieży idącej do szkół, wśród nauczycielstwa i administracji
szkolnej widoczna była ochota do pracy i zrozumienie ważności oświaty. Wszakże
los tej reformy zależał od losów systemu: to, co zdołał stworzyć margrabia w za-
kresie szkolnictwa, nie o wiele przeżyło też jego upadek.
Bezpośrednio po straceniu na szubienicy trzech młodych zamachowców, 27
sierpnia, w. ks. Konstanty wystąpił z odezwą, w której wyliczał raz jeszcze łaski
przyznane przez cara. „Nie dopuszczajcie więc, aby zupełne ich wykonanie i dalsze
rozwinięcie tamowane być mogło przez zbrodnicze stronnictwo poświęcające dobro
kraju ziszczeniu swych zasad wywrotu; przez stronnictwo umiejące tylko niszczyć,
ale nie budować. Polacy! Połóżcie we mnie zaufanie równe temu, jakie ja w was
położyłem. Połączcie się ze mną w jednym odczuciu, pracujmy wspólnie i zgodnie
około dobra Polski, prosząc Boga, aby usiłowaniom naszym błogosławił, a nowa
epoka dobrego bytu i szczęścia otworzy się dla tej Ojczyzny, którą tak miłujecie"26.
Od trzydziestu lat z górą żaden wielkorządca carski nie apelował w ten sposób
do patriotyzmu polskiego. Był to też ostatni wysiłek zaborczego rządu dla pozyskania
sobie obozu umiarkowanych.
Biali tymczasem pogrążeni byli w rozterce. Na prawym skrzydle jednostki
z arystokracji i wielkiej burżuazji przechodziły otwarcie na stronę margrabiego.
Na lewym skrzydle liczniejsze grupy inteligencko-żiemiańskie nawiązywały sto-
sunki ze spiskiem. Rozsądek zachęcał białych do przyjęcia oferowanej ugody;
sentyment powstrzymywał od podania ręki zaborcy, od wyrzeczenia się niepodle-
głości. Interes nakazywał stać po stronie władzy, która reprezentowała porządek
społeczny. Instynkt samozachowawczy radził nie prowokować czerwonych, którzy
gotowi byli zacząć powstanie a nawet rewolucję społeczną.
Kierująca obozem Dyrekcja składała się, od czasu aresztowania Majewskiego,
z dwóch ziemian: Władysława Zamoyskiego (syna Andrzeja) i Paszkiewicza, z dwóch
inteligentów: Jurgensa i Ruprechta, tudzież z Rronenberga, który tym samym grał
rolę arbitra. Wielki bankier zaś widocznie się wahał: potępiał zamachy27, wdawał
się w rozmowy z w. księciem, ale nie palił jeszcze mostów za sobą. W tej sytuacji
2* 2008 uczniów w 1855, 5773 w 1862. J. Kucharzewski, op. cit., s. 559, 562. K.
Poznański,
op. cit., s. 245.
15 5530 uczniów w 1855, 7256 w 1862. J. Kucharzewski, op. cit., s. 552. K. Poznański,
op.
cit., s. 275.
26 „Dziennik Powszechny" 27 VIII 1862. Analiza następnych wydarzeń S. Kieniewicz,
Między
ugodą, s. 251 n.
27 Por. list L. Rronenberga do J. I. Kraszewskiego, Wiesbaden, 2 VII 1862: liczy, że
„Gazeta
Polska" „da wyraz oburzeniu z powodu zamachu na Ludersa". J. I. Kraszewski, L.
Kronenberg,
Korespondencja, Kraków 1929, s. 209. Ruprecht był pracownikiem redakcji od czerwca 1862.
255

Dyrekcja mogła się tylko odwołać do prowincjonalnych mężów zaufania. Na 10


września ściągnięto do Warszawy paruset ziemian dla przedyskutowania z nimi
sytuacji.
Na kilka dni przedtem, 6 września, w. ks. Konstanty wezwał do siebie Andrzeja
Zamoyskiego i zaproponował mu udział w rządzie, a przynajmniej udzielenie rzą-
dowi moralnego poparcia. Zamoyski aż do tej chwili bardzo starannie unikał
publicznego zajmowania stanowiska, tym razem jednak, namówiony przez syna
i innych doradców, powiedział otwarcie: że uspokoić kraj mogłoby tylko przyłą-
czenie Litwy i Rusi do Królestwa. Chyba nie łudził się, że uzyska na to zgodę
carskiego brata. Złożył tę deklarację niechętnie i-wbrew przekonaniu, aby zaś-
wiadczyć, że szlachta nie jest mniej patriotyczną od innych warstw narodu.
Konstanty zareagował na to wystąpienie wybuchem złego humoru, a już po
kilku dniach znalazł sposobność odegrania się na samowolnym magnacie.
Na zjeździe ziemiańskim 10-11 września szedł spór między dwoma skrajnymi
skrzydłami: ugodowym i millenerskim. Ugodowcy proponowali deklarację poparcia
dla rządu, wraz z bliżej nieokreśloną prośbą „o instytucje narodowe". Millenerzy
z Ruprechtem na czele chcieli nadać zjazdowi charakter demonstracji patriotycznej.
Jest oczywiste, że Ruprecht pozostawał w kontakcie z Gillerem, członkiem Komitetu
Centralnego28; Gillerowi zaś zależało szczególnie na tym, by nie dopuścić do po-
rozumienia się białych z zaborcą. Nieuniknionym następstwem tego zwrotu byłoby
przechylenie się czerwonych ku lewicy. Głównym argumentem millenerów stało
się niedawne wystąpienie „pana Andrzeja" w Łazienkach, wobec w. księcia. Prze-
mogło zdanie, że zjazd winien solidaryzować się ze swoim wodzem. Odnośną de-
klarację ujęto dla ostrożności w formie pisma — nie do w. księcia, a właśnie do Za-
moyskiego, jako wyraz poparcia dla jego stanowiska. Zamoyski pozwolił sobie
wręczyć tekst nie podpisany, ale wyraźnie dał do zrozumienia, że nie zamierza czynić
zeń użytku.
Adres ułożony przez Ruprechta stwierdzał: „My - - jako Polacy wtedy tylko
rząd zaufaniem popierać będziemy mogli, gdy rząd ten będzie naszym, polskim
i gdy ustawą zasadniczą przy wolnych instytucjach złączone będą wszystkie pro-
wincje Ojczyznę naszą składające"29. Zawierał więc ów frazes: wotum nieufności
dla Wielopolskiego oraz dwa warunki ugody, na które carat przystać nie zamierzał:
konstytucję oraz przyłączenie „prowincji". Rozgniewany Konstanty w porozumie-
niu z bratem chciał zrazu aresztować Zamoyskiego, ale nie znalazł po temu formal-
nych powodów — pan Andrzej bowiem schował adres ostrożnie pod sukno i wła-
dzom go nie przedstawił. Tekst oczywiście obiegł Warszawę, kraj i Europę w odpi-
sach i przedrukach. Ostatecznie 15 września Konstanty wezwał do siebie Zamoyskie-
go i kazał mu wyjechać do Petersburga dla wytłumaczenia się przed monarchą ze
swego postępowania. Wyjazd przymusowy nastąpił w ciągu kilku godzin. W roz-
28 Daje to do zrozumienia A. Giller, Karol Ruprecht, Lwów 1875, s. 65 n.
29 H. Lisicki, op. cit., t. II, s. 426.
256

mowie z carem, w 2 tygodnie potem, Zamoyski obstawał nadal przy swoim postu-
lacie złączenia Litwy z Polską. Cesarz nakazał mu wyjechać za granicę.
Usunięcie z widowni nominalnego przywódcy obozu białych oznaczało zarazem
fiasko próby porozumienia caratu z klasami posiadającymi w Polsce. Tylko nieliczne
jednostki z szeregów wielkiego ziemiaństwa i burżuazji zdecydowały się poprzeć
koncepcję Wielopolskiego. Ogół właścicieli ziemskich i burżuazyjnej inteligencji
pozostał w opozycji nie dlatego, by pragnął w tej chwili walki o niepodległość, ale
dlatego że nie mógł się odważyć na publiczne wyrzeczenie się niepodległości. Nie
mógł się zaś odważyć ze względu na obóz czerwonych, który hasłem niepodległości
pociągał za sobą całe społeczeństwo. Adres do Zamoyskiego był rozpaczliwą próbą
przelicytowania czerwonych, wyrwania z ich rąk przewodnictwa. Biali wyrzekali
się korzystnej dla nich skądinąd ugody z zaborcą; w ten sposób spodziewali się,
że zapobiegną powstaniu — oraz temu co się z powstaniem wiązało: radykalnej
reformie społecznej.
Manewr jednakże okazać się miał nieskuteczny. Na drugą połowę 1862 r. przy-
paść miał właśnie bardzo szybki rozrost organizacji czerwonej.
PROGRAM ORGANIZACJI NARODOWEJ
Władza naczelna obozu czerwonych, wyłoniona z podwójnego przewrotu w czerw-
cu 1862 r., posługiwała się już teraz stale nazwą Komitetu Centralnego Narodowego.
W skład Komitetu wchodzili: Władysław Daniłowski, Jarosław Dąbrowski, Agaton
Giller, Witold Marczewski i Bronisław Szwarce. Ten ostatni został świeżo właśnie
„spalony" jako przywódca organizacji w Białymstoku30 i musiał szukać schronienia
w Warszawie. Do Komitetu wciągnął go prawdopodobnie Dąbrowski, z którym
też Szwarce miał współpracować najbliżej. On sam wspomina zresztą, że łączyły
go dobre stosunki z wszystkimi kolegami. Pozostając „nielegalnym, to jest niczym
nie skrępowanym (prócz szubienicy) działaczem"31, mógł poświęcić cię całkowi-
cie pracy organizacyjnej. On też został „faktycznym sekretarzem i dyrektorem kan-
celarii Komitetu. On wyprawiał przesyłki i pisma, do niego przychodziły raporty,
u niego były wszystkie blankiety itp."32 On też miał w ręku pieczęć.
Komitet sprawił sobie obecnie nową, okrągłą i nieco większą pieczęć, z tarczą
o dwóch polach z Orłem i Pogonią. Był to więc uproszczony herb przedrozbiorowy,
nawiązujący do tradycji z 1812,1831 i 1848 r., a symbolizujący jedność Polski i Litwy.
30 W zeznaniu z 30 XII 1862 Szwarce stwierdził, że musiał uciekać z Białegostoku
„około
połowy czerwca r. b." M. Złotprzycka, Zeznania warszawskie B. Szwarcego, „Przegląd
Historyczny"
1961, s. 532. We wspomnieniu z 1903 r. mówi,' że uciekł w maju; „dowieziono mię
towarowym pocią-
giem aż pod samą Pragę". B. Szwarce, Założenie Komitetu Centralnego, s. 447.
31 B. Szwarce, Założenie Komitetu Centralnego, s. 447.
32 O. Awejde, op. cit., s. 454. Świadectwo to odnosi się, do października t862, gdy
Awejde
wszedł w skład KC, ale może być miarodajne i dla wcześniejszych miesięcy.

257

Nad tarczą umieszczono koronę; czy oznaczało to przyjęcie idei monarchicznej?


Lewica Wielkiej Emigracji, jeśli w ogóle posługiwała się herbami, świadomie re-
zygnowała z Korony nad orłem33; ale rygoryzm ten nie rozpowszechnił się w kraju.
Przed wybuchem powstania czerwoni nie wypowiadali się na temat przyszłego
ustroju Polski; do sympatyków monarchii trudno ich zaliczyć, raczej więc akcepto-
wali koronę jako tradycyjny składnik herbu — równie tradycyjny jak stara nazwa
Rzeczypospolitej Polskiej. Dopiero w następnym roku, wśród zaostrzonej walki
ideologicznej sprawa korony w herbie stać się miała w oczach lewicy kamieniem
obrazy.
W otoku nowej pieczęci widniał napis: „Komitet Centr[alny] Narodowy". Tę
samą kolejność wyrazów obserwujemy w pierwotnej instrukcji Komitetu z 24 lipca.
W późniejszych dokumentach kolejność ta często się zmienia, występuje więc w nich
Centralny Narodowy Komitet, Komitet Narodowy Centralny, Centralny Komitet
Narodowy itd. Jak widać do kolejności nikt nie przywiązywał znaczenia. Obok
nowej pieczęci Komitetu posługiwano się nadal obu dawnymi pieczęciami, tj. mo-
nogramem CMD tudzież pieczątką owalną z dwiema rękami w uścisku, którą Ko-
mitet nazywał oficjalnie pieczęcią Organizacji Narodowej3*. Znamy więc z tego
czasu pisma opatrzone wyłącznie dwiema starymi pieczątkami, albo wyłącznie nową,
okrągłą, albo też wszystkimi trzema. Zatrzymanie starych pieczęci uznano widać
za potrzebne ze względu na organizację terenową, która nie wszędzie mogła żywić
zaufanie do nowej władzy i ludzi ją składających.
O podziale funkcji między członkami Komitetu Centralnego wiemy tylko tyle,
że Dąbrowski zatrzymał w swym ręku organizację warszawską i organizację wojsko-
wą, Giller wziął na siebie stosunki zagraniczne (w tym również z emigracją) tudzież
prasę. Daniłowski z natury rzeczy miał sobie zlecony nadzór nad młodzieżą akade-
micką. Marczewski i Szwarce mieli zaopiekować się organizacją prowincjonalną
w Królestwie: pierwszy na lewym, drugi na prawym brzegu Wisły. Szwarce ponadto
wziął na siebie stosunki z Litwą i Rusią. Marczewski zaś — z zaborem pruskim
i Galicją35.
Stosunkowo dużo uwagi poświęcił Komitet określeniu swych zasad oraz ich
propagandzie. Giller jako dziennikarz kładł na propagandę duży nacisk, a zależało
mu też na stonowaniu tych bardziej radykalnych akcentów, jakie pojawiały się
w publikacjach obozu czerwonych przed jego akcesem. Za jego niewątpliwie sprawą
zostało zawieszone wydawnictwo „Głosu z Warszawy", zaś 5 lipca ukazał się pierw-
33 Nie ma korony nad orłem w winietach wydawnictw lelewelowskich. Nie ma korony
na
sztandarze TDP z 1848 r. (Muzeum Wojska Polskiego). Nie używał korony Legion
Mickiewicza
z lat 1848-1849.
34 Por. dekret z 5 X 1862 o uwierzytelnieniu pism organizacji. Dokumenty KCNi RN,
Wrocław
1968, s. 22. O. Awejde, op. cit., s. 453, mówi, że ta mała pieczęć, „tzw. organizacyjna,
wyobrażała
jak gdyby całą organizację", w przeciwstawieniu zatem do władzy, którą stanowił Komitet.
35 W. Daniłowski, Zeznania śledcze, s. 101, twierdzi, że kasjerem Komitetu był
Marczewski,
a po nim Szyc. Mniej prawdopodobne, by Daniłowski miał sobie zlecone wraz z
Marczewskim
stosunki z Poznańskiem i Galicją.
258

szy numer nowego pisma tajnego pt. „Ruch". Nie określając bliżej nazwy organizacji
ani też władzy, która nią kierowała, „Ruch" od początku dawał do zrozumienia,
że reprezentuje obóz, który przygotowuje naród do powstania zbrojnego. Cztery
pierwsze numery „Ruchu" zawierały rozprawy programowe, stanowiące obszerny
komentarz do opracowanego równocześnie, poufniejszego dokumentu pt. Program
organizacji narodowej. Każda z tych rozpraw zamykała się ujętą w cudzysłów pa-
rafrazą kolejnego punktu Programu36. Punktów tych w części pierwszej, noszącej
nazwę Cel i zasady organizacji było dziewięć; zapewne redakcja zamierzała omówić
je w następnych numerach „Ruchu", do czego, jak zobaczymy, nie doszło. Cel
i zasady musiały być gotowe przed 5 lipca, choć rozesłane zostały drogą organiza-
cyjną z datą 24 lipca, wraz z drugą, obszerniejszą częścią Programu, noszącą tytuł:
Forma organizacji31.
Autorstwo całego Programu Giller przypisywał sobie, choć musiał on uzyskać
aprobatę Komitetu38. Składał się program z krótkiego wstępu i 27 artykułów.
Wstęp ogłaszał, że naród polski „dla obrony ducha i narodowej całości, jak i wy-
rabiania sił swoich i doprowadzenia ich do skutecznej walki o niepodległość swoją,
skupia się i urządza w jedną, silną i sprężystą, a całą Polskę obejmującą organi-
zację".
Z dziewięciu artykułów programowych zasługują na zacytowanie następujące:
„1. Organizacja narodowa ma na celu przygotowanie kraju do powszechnego,
a na dobry skutek obrachowanego powstania, które ma wywalczyć niepodległość
Polski w granicach 1771 r., a dla wszystkich jej mieszkańców bez różnicy religii
zupełną wolność i równość w obliczu prawa i z poszanowaniem praw narodowości
z nią złączonych. --
4. Szerząc braterstwo pomiędzy klasami społeczeństwa narodowego wpływać
będzie, aby reformę stosunków włościańskich załatwić pomyślnie dla sprawy powsta-
nia i doprowadzić włościan do zupełnego uwłaszczenia przez rząd polski, który
z ogólnych źródeł państwa obmyśli fundusze na wynagrodzenie właścicieli za ustą-
pione czynsze. --
6. [Organizacja] nie wchodzi z najazdem w żadne porozumienia, urządza prze-
ciwko niemu opozycję jawną i skrytą, podkopuje wszędzie jego siły. - -
7. Przekonana, że niepodległość kraju tylko bronią zdobyta być może, orga-
; nizacja narodowa gromadzi zasoby pieniężne przez nałożony na kraj podatek i prze-
prowadza uzbrojenie narodu* przez zakupywanie broni, urządzanie jej składów
w kraju i za granicą, sprowadzanie ludzi obeznanych ze sztuką wojskową. - -
1 9. Organizacja narodowa porozumiewa się z narodami ościennymi w usiłowa-
I niach wyjarzmienia się, i starać się będzie o powołanie pomiędzy nimi, szczególniej
'' 3S Prasa tajna, t. I, s. 332-344.
" Dokumenty KCN i RN, s. 3-6.
\ "W. Daniłowski, Notatki, s. 112, stwierdza, że na sesjach Komitetu „przedstawiano
pro-
'? jekta co do różnych urządzeń stowarzyszenia, - - czytano artykuły mające się pomieścić w
Ruchu
| ftp"
f
259

też w Rosji, agitacji, a wreszcie i ruchu zbrojnego, który by osłabiał i neutralizował


nieprzyjaciela, a takim sposobem ułatwił zwycięstwo sprawie ogólnej wolności". ;
Punkty te, jak widzimy, mają charakter ramowy. Zapowiadają one powstanie
zbrojne, nie określając, rzecz jasna, ani terminu wybuchu, ani sposobu prowadzenia i
walki. Stawiają hasło granic przedrozbiorowych nie mówiąc jasno, czy walka
zostanie podjęta z wszystkimi trzema rozbiorcami, czy tylko z caratem. Hasła spo-
łeczne: zrównania stanów i wyznań, uwłaszczenia chłopów, ujęto ogólnikowo,
to samo tyczyło się praw narodowości innych niż polska. Ważne było w punkcie
końcowym położenie nacisku na współpracę z innymi ludami walczącymi o wolność, i
w szczególności też z ruchem rewolucyjnym rosyjskim. Ale i tu, ze zrozumiałych -i
względów Program organizacji nie wchodził w szczegóły. jj
?A
Druga część programu pt. Forma organizacji poświęcona była w połowie
(art. 10-18) organizacji warszawskiej, jak dotąd najmocniejszej. Przewidywano tu j
następujące szczeble organizacyjne:
a) „Dziesięciu ludzi związanych w ścisłą całość" stanowiło dziesiątkę, pod wła- ]
dzą dziesiętnika.
b) Dziesięć dziesiątek stanowiło setkę, pod władzą setnika.
c) Dziesięć setek stanowiło okręg pod władzą okręgowego, zwanego też ty-
siącznikiem.
d) Dwa lub trzy okręgi stanowiły wydział pod władzą wydziałowego.
e) Tu trzeba zacytować art. 18: „Władza nad wydziałowymi w całej Warszawie
oddana jest Wydziałowi Miejskiemu, który składa się z 3 członków Komitetu. ;
Wydział Miejski czuwa nad miastem i całą gminą organizacji. Składa raport Komi-
tetowi i odbiera od niego instrukcje, które pilnie bez żadnych zboczeń wykonywa. ?
Naczelnik miasta usunięty być może przez Komitet". ',
Mamy tu szczególną gmatwaninę nazw i kompetencji! Miasto podzielone jest ;
na wydziały, ale nad nimi stoi Wydział Miejski. Ten wydział składa się z trzech
członków KCN, którzy podlegają temuż Komitetowi, tzn. samym sobie! W tym
wszystkim funkcjonuje naczelnik miasta, o którym powiedziano tylko, że KCN ma ;
prawo go usunąć. Nie określono natomiast jego kompetencji, chociaż wiadomo,
że był on faktyczną głową organizacji warszawskiej39. Paragraf ten sprawia takie
wrażenie, jak gdyby autor programu (Giller) usiłował ograniczyć kompetencje
naczelnika miasta (Dąbrowskiego), co ten ostatni przyjmował obojętnie wiedząc, :
że ograniczenia takie pozostaną i tak na papierze. Bardziej istotną jest inna tendencja,
widoczna w tym schemacie. Dwa niższe szczeble organizacyjne — dziesiątka i set-
ka — noszą charakter związków osobistych. Szczebel trzeci — okręg — nazwą
swą sugeruje jednostkę terytorialną. Z całą pewnością zaś odpowiada określonemu
terytorium szczebel czwarty — wydział. Zarysowuje się tu już początek ewolucji, ;
która miała stopniowo przekształcić organizację warszawską z konspiracji powstań- i
czej w organ administracji terenowej.
39 Wydziały i okręgi, jeśli wierzyć Z. Chądzyńskiemu, op. cit., s. 56, funkcjonowały w
Warsza-
wie już wiosną 1862.
260

Poza Warszawą zaprowadzono znacznie luźniejszy schemat, w związku z mniejszą


liczebnością organizacji i jej rozproszeniem w terenie. Dziesiątki istniejące po mias-
teczkach podlegały bezpośrednio naczelnikowi miasta, na wsi zaś okręgowym40.
. Okręgowi i naczelnicy miast podlegali naczelnikowi powiatu; naczelnicy powia-
tów — naczelnikowi wojewódzkiemu. Wszystkie władze konspiracyjne (w przeci-
wieństwie do organizacji białej) były z nominacji. Dziesiętnika naznaczał setnik,
potwierdzał i ew. odwoływał okręgowy; setnika naznaczał okręgowy, potwierdzał
i ew. odwoływał wydziałowy itd.
Powyższe wytyczne odnosiły się do Królestwa. „W prowincjach dalszych od
Warszawy" (Litwa, Ruś, Galicja, Poznańskie) zapowiadano utworzenie komitetów
prowincjonalnych, które „zostają przez stałych ajentów w ciągłych porozumieniach
z KC w Warszawie i od niego rozporządzenia odbierają". Podobny komitet stanąć
miał na czele emigracji. O Komitecie Wojskowym powiedziano tylko, że zachowuje
się „autonomicznie" wobec KC, ale że „dopóki znajduje się w Polsce, w ogólnym
kierunku czyni się zależnym od KCN". Ze sformułowania tego wynikało, że Ko-
mitet Wojskowy w zasadzie składa się z Rosjan i działać ma na gruncie rosyjskim.
vKomunikować się miał z KCN „przez 2 członków: delegatów wojskowego i cy-
wilnego". Wojskowym delegatem był oczywiście Dąbrowski; czy został powołany
jakiś delegat cywilny, nie wiadomo; i to urządzenie zdaje się obliczone na ograni-
czenie wpływów Dąbrowskiego.
Art. 23-27 Programu mówiły o Komitecie Centralnym Narodowym, nadawały
; mu charakter władzy nieograniczonej, nieusuwalnej i nieodpowiedzialnej, kooptu-
jącej się w miarę ubytku członków. Komitet liczyć miał 7 członków obradujących
pod przewodnictwem „regulatora". W praktyce członków było przeważnie pięciu,
nie było też stałego przewodniczącego. Dzielić się miał Komitet na wydziały: in-
teresów m. Warszawy, interesów prowincji, stosunków zagranicznych (wraz z wy-
działem prasy), policji oraz skarbu. Nie powiedziano, w jaki sposób 7 członków
; KCN miało podzielić się na 5 wydziałów; wcale zresztą nie widać, aby wydziały
te zaczęły funkcjonować przed wybuchem powstania.
; Ostatni akapit Programu brzmiał jak następuje: „Chwilę powstania sam Ko-
l mitet naznacza, plan jego układa, wyznacza naczelnika wojskowego Polski i Rząd
Tymczasowy, a z rozpoczęciem jego funkcjonowania Komitet i organizacja narodowa
i rozwiązują się". I to postanowienie nie zostało w pełni zrealizowane w styczniu
[ 1863 r.
[ Ani Program organizacji, ani rozwijająca go instrukcja dla dziesiętników41
l nie określały, czym zajmować się ma organizacja do chwili wybuchu powstania.
* Powiedziano tylko, że ma się rozbudowywać, werbując ludzi uczciwych, trzeźwych
l i gotowych do poświęcenia. Każda dziesiątka odbywała „sesje tygodniowe"; człon-
| kowie płacili podatek organizacyjny. Obowiązywała ich przysięga „na posłuszeństwo
l 40 Art. 19 programu należy zestawić z rozwijającą go Instrukcją dla okręgowych i
naczelników
[ miejskich. Dokumenty KCN i RN, s. 5, 9.
i *x Ibidem, s. 7 n.
1 261

i zachowanie tajemnicy"*2. Sprzysiężeni byli zobowiązani „prowadzić propagandę


powstańczą, a sami kształcić się rewolucyjnie wedle możności, w największej ta-
jemnicy wojskowo".
Instrukcja dla okręgowych i naczelników miejskich przewidywała ponadto:
„Dawanie wzajemnej pomocy kolegom zagrożonym prześladowaniem i niewolą;
kształcenie się rewolucyjne i wojskowe (musztrowanie się); prowadzenie propa-
gandy powstańczej na każdym miejscu i w każdej chwili; przygotowanie broni,
ile się da, i zapoznanie się z nią". Instrukcja dla powiatowych nakazywała m. in.
składanie raportów „o narodowym usposobieniu wszystkich stanów w każdym za-
kątku powiatu; o militarnym stanie powiatu, tj. o ilości i jakości broni, o duchu
strzeleckim okolicy, o ilości ludzi fachowych; --o położeniu i ruchach wojsk nie-
przyjacielskich; czy są stosunki z wojskiem i jakie" itd.43
ODEZWY KCN
Dokumenty powyższe, jakkolwiek drukowane, miały charakter poufny i były
rozprowadzane drogą organizacyjną. Nie mogły jednak pozostać tajemnicą. Numer 1
„Ruchu" z 5 lipca wpadł w ręce policji carskiej 13 t. m. W. ks. Konstanty wyraził
się o nim z lekką przesadą, że „pożąda republiki w granicach 1772 r." Program KCN
z 24 lipca trafił do rąk Konstantego 1 sierpnia. Odpis jego natychmiast przesłano
do Petersburga. Zapoznawszy się z nim Aleksander II napisał do brata, że "dobrze
byłoby go wydrukować, „aby wszyscy widzieli, do czego [ta partia] zmierza"44.
W myśl tej wskazówki urzędowy „Dziennik Powszechny" przedrukował 29 sierpnia
drugą część Programu, tj. Formę organizacji, nie wspominając o opuszczeniu części
pierwszej, programowej. Publikację zaopatrzono w tendencyjny komentarz, z na-
ciskiem na utworzenie tajnej, dyktatorskiej władzy, dybiącej na życie i mienie spo-
kojnych mieszkańców. Komitet Centralny odpowiedział bez zwłoki na rzucone
mu wyzwanie. Nie ukrywał on swego istnienia, ogłosił bowiem pod własnym na-
główkiem odezwę o święceniu rocznicy Unii Lubelskiej45 oraz odezwę do chłopów,
do której niżej wrócimy. Na odezwę w. księcia z 27 sierpnia odpowiedział też zaraz
patetyczną proklamacją, w której odrzucał ofertę ugody: .,A tymczasem Cytadela
i Modlin przepełnione, co tydzień wznosi się szubienica na stoku Cytadeli. — Ciesz
się narodzie, masz łaski i reformy!"46 W odpowiedzi zaś na publikację „Dziennika
Powszechnego" wydał zaraz 1 września odezwę z oświadczeniem, że występuje
42 Tak stwierdzała Instrukcja dla dziesiętników, punkt 8. Natomiast punkt 12 Programu
brzmiał: „Przysięga tylko w razach nadzwyczajnych, a szczególniej przed powstaniem
zarządzoną
będzie".
43 Instrukcja dla powiatowych nie dochowała się. Przejmujemy odnośne postanowienia z
ana-
logicznej instrukcji litewskiej z 28 X 1862. Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s. 134.
44 Konstanty do cara, 14 VII, 2 VIII, 2 IX 1862. CGAOR, z. 678-i, inw. 1, vol. 773, k.
258 n.,
283 n. Aleksander II do Konstantego 26 VI, 7 VIII 1862, CGAOR, z. 722-i, inw. 1, vol, 682,
k. 18.
45 Dokumenty KĆN i RN, s. 9 n.
46 Ibidem, s. 13 n.
262

odtąd „jako rzeczywisty własny rząd krajowy - - i że dopóty w charakterze rządu


występować będzie, dopóki naród wolnymi głosami ufności mu swojej nie odbierze,
wolnym wyborem nowego rządu nie postawi. -- Oświadczamy jeszcze — głosił
ów tekst, — że wobec już wyraźnego określenia się dwóch rządów — z których
jeden najezdniczy, moskiewski, drugi swój własny, narodowy — popieranie rządu
moskiewskiego i bronienie go uważane będą i sądzone jako zdrada kraju"47. Słowa
te były adresowane nie tylko do wielopolszczyków, ale i do. obozu białych, naka-
zywały im wręcz poddanie się pod rozkazy czerwonej organizacji.
Forma organizacji, ogłoszona w „Dzienniku Powszechnym", stała się tekstem
ogólnie dostępnym i rzec można, zalegalizowanym. Pierwszą część Programu, tj.
Cel i zasady organizacji, ogłosił natomiast „Ruch" w numerze 5 z 17 września. Tym
samym „Ruch" ujawnił się, jako organ Komitetu Centralnego, „który dziś nami
kieruje i którego rozkazy z największą ścisłością i ochotą spełniamy"48.
Niniejsze ważkie decyzje podejmowano już w zmienionym składzie personalnym,
po aresztowaniu Dąbrowskiego. Aż do połowy sierpnia kierował on nadal Komi-
tetem Oficerskim. Ani egzekucje modlińskie, ani odrzucenie planu zamachu na
Cytadelę, ani ucieczka Potebni nie osłabiły natężenia agitacji w wojsku. Dnia 6 lipca
w obozie na Powązkach grupa oficerów artylerii zamówiła nabożeństwo żałobne
za dusze Arnholda, Śliwickiego i Rostkowskiego. Wzięło udział w tej demonstracji
ok. 50 oficerów i tylko część ich władze zdołały pociągnąć do śledztwa. Podobne
nabożeństwa odbyły się też w Petersburgu i w paru innych punktach w Rosji49.
W sierpniu nasilił się obieg ulotek, przeznaczonych dla garnizonów rosyjskich w Kró-
lestwie. Jedna z nich miała być „testamentem" Arnholda, Śliwickiego, Rostkowskie-
go i Szczura: czterej straceńcy zwracali się do żołnierzy z ostatnim, pożegnalnym
słowem i zaręczali, że pracę ich prowadzić będą dalej oficerowie-rewolucjoniści,
że celem ich jest wyzwolenie mas ludowych, a zwłaszcza wyzwolenie żołnierzy z nie-
ludzkich warunków służby w wojsku carskim50. Bezpośrednip po aresztowaniu Dą-
browskiego Komitet Oficerski wydał ulotkę do członków organizacji, zaczynającą
się od słów: „Sądy, aresztowania, rewizje, podejrzenia..."51 W ulotce tej zaręczano,
że represje i egzekucje nie wstrzymają organizacji od dalszego działania. Wbrew
tym twierdzeniom organizacja oficerska, pozbawiona sprężystego kierownika
popadła w stan kryzysu na okres kilku tygodni52.
Dąbrowski, jak już wspomniano, aresztowany został w związku z śledztwem
o zamachy na Konstantego i Wielopolskiego. Władze nie natrafiły tu na żadne
realne poszlaki. Natomiast w papierach Dąbrowskiego znalazł się liścik sprzed
47 Ibidem, s. 14-16.
48 Prasa tajna, t. I, s. 348.
49 Korespondencja urzędowa w tej sprawie: Współpraca rewolucyjna, t. I, s. 414-422.
50 Tekst ibidem, t. I, s. 423 n. Por. W. Djakow, I. Miller, op. cit., s. 74 n.
51 Tekst: Współpraca rewolucyjna, t. I, s. 428-^30.
52 E. Przybyszewski, Pisma, s. 212, twierdzi przesadnie, że „kierowniczy ośrodek
organizacji
wojskowej został na pewien czas rozbity", a odbudowany dopiero w listopadzie.
263

kilku miesięcy, jego kolegi Warawskiego z Petersburga, w liściku zaś ogólnikowa


aluzja do wspólnych działań Sierakowskiego, Zwierzdowskiego i innych członków
organizacji53. Ten ślad kompromitował już poważnie Dąbrowskiego, a mógł też
doprowadzić do rozbicia całego oficerskiego spisku, tym bardziej że Warawski nie
miał okazać się dość wytrzymałym w śledztwie.
Ubytek Dąbrowskiego dotknął również organizację miejską. Na naczelnika
miasta wytypowany został Zygmunt Padlewski, najbliższy przyjaciel Sierakowskiego
i Dąbrowskiego z Petersburga. Padlewski jednak bawił za granicą i przybyć miał
do Warszawy dopięto w końcu października5*, na razie więc trzeba było organizo-
wać zastępstwo. W końcu sierpnia wyjechali do Paryża CHller tudzież Daniłowski55,
dla ważnych negocjacji z emigracją, następnie zaś (w Londynie) z Hercenem. Po-
zostali więc w Komitecie jedynie Szwarce z Marczewskim, a i ten ostatni miał w po-
łowie września przenieść się w sprawach służbowych (jako inżynier kolei) do Ale-
ksandrowa, na blisko dwa miesiące56. Już za czasów Komitetu Miejskiego przewidy-
wano w podobnych wypadkach, że każdy członek Komitetu winien mieć zastępcę,
który wchodzi na jego miejsce w razie konieczności. Nie było o tym mowy w Pro-
gramie z 24 lipca, ale takie właśnie urządzenie weszło w życie pod koniec lata. I tak,
na miejsce Dąbrowskiego wszedł jako „zastępca członka" Józef Rolski, który objął
również tymczasowo funkcje naczelnika miasta. Zastępcą Gillera na czas jego nieo-
becności został jego przyjaciel z grona sybiraków, wpółredaktor „Strażnicy", Joa-
chim Szyc. Zastępcą Daniłowskiego został nie jego najbliższy adlatus Janczewski,
lecz inny akademik, Aleksander Biernawski57. Jak stąd wynika, w drugiej połowie
sierpnia kierowali Komitetem Szwarce i Giller, w pierwszej połowie września
Szwarce i Marczewski. Szwarcemu też można przypisać z dużą dozą prawdopo-
dobieństwa inicjatywę odezwy z 1 września, ujawniającą istnienie Komitetu Cen-
tralnego58.
53 Wyciąg z tego listu cytowany we wniosku Audytoriatu w sprawie F. Warawskiego,
Współ-
praca rewolucyjna, t. I, s. 326.
54 Zgodnie stwierdzają to: Z. Janczewski, „Zarys powstania". W. Daniłowski, Notatki, s.
168 n. O. Awejde, op. cit., s. 465. Natomiast R. Rogiński twierdzi w zeznaniu, że gdy w
drugiej po-
łowie sierpnia 1862 r. przybył z Cuneo do Paryża, Padlewski bawił w Warszawie i zjawił się
w Pa-
ryżu w pierwszych dniach września, zatrzymawszy się po drodze w Kissingen. Gdyby tak
było,
Padlewski mógł spędzić w Warszawie najwyżej kilka dni, dla rozejrzenia się w sytuacji, nie
dla
objęcia funkcji. W. Karbowski, Zygmunt Padlewski, Warszawa 1969, s. 104, sądzi, że
Padlewski
przybył do Warszawy pod koniec września. Wówczas jednak bawił w Londynie.
55 R. Rogiński, Komitet Centralny, wspomina, że był wraz z Gillerem na „wielkich
wodach"
w Wersalu, 1 DC 1862.
56 O. Awejde, op. cit., s. 465.
57 Z. Janczewski, „Zarys powstania". W. Daniłowski, Notatki, s. 173. Mniej
przekonywająca
supozycja O. Awejdego, loc. cit., że pierwszymi zastępcami zostali: Koskowski i bracia
Rolscy.
Biernawski w komentarzu do Notatek Daniłowskiego, s. 497, podaje się, oczywiście mylnie,
za
członka KCN wraz z Dąbrowskim.
58 A. Skotnicki, Ruch, urzędowe pismo KCiRN, „Tydzień" 1911902, przypisuje też
Szwarcemu
autorstwo odpowiedzi na odezwę w. ks. Konstantego z 27 VIII 1862.
264

Wpływ Gillera natomiast da się wyczuć we wcześniejszej odezwie z 12 sierpnia,


zwróconej db chłopów. Dał do niej powód apel z terenu Rafała Błońskiego, agenta
Komitetu w Augustowskiem, który sygnalizował brak zaufania chłopów do głoszo-
nej im, wolnej Polski. W związku z tym Komitet Centralny, rozwijając punkt 4 pro-
gramu, ogłaszał chłopom, że przyszły rząd polski: 1) zniesie podatek od soli i ty-
toniu, 2) ułatwi naukę dzieciom chłopskim, 3) znacznie skróci służbę wojskową,
4) zaopiekuje się kościołami, 5) „grunta, na których siedzą włościanie, — odda
włościanom na własność, a czynsze ich panom ratami spłaci". Z datą o 3 dni póź-
niejszą ogłoszona została odmienna wersja tej odezwy, przeznaczona dla Litwy.
Tu z kolei obiecywano: 1) że pańszczyzna raz na zawsze zostanie zniesiona, 2) że
nikogo nie będzie wolno karać bez sądu, 3) że zostaną zniżone podatki, 4) że dzieci
chłopskie będą miały swobodny dostęp do szkół i do urzędów, 5) że złagodzi się
służbę wojskową, 6) że ludzie przymuszeni do przejścia na prawosławie będą mogli
powrócić do unii, 7) że chłopi zostaną uwłaszczeni — wedle formuły z wersji pierwszej.
„To wszystko będzie dla dobrych Polaków, którzy będą rządu polskiego słuchali
i dopomogą do wypędzenia Moskali i Niemców, jeżeli zaś nie będą pomagali i rządu
polskiego nie chcą słuchać, to nie tylko że nic nie dostaną, ale ich kara nie ominie"59.
Obietnicom towarzyszyła pogróżka. W argumentacji Gillera, rozwijanej w „Ruchu",
uwłaszczenie było niezbędną ofiarą, którą szlachta powinna ponieść, aby sprawa
włościańska przestała być kulą u nogi, „ażeby włościanin zapragnął politycznej
wolności i poczuł potrzebę chwycenia broni na nieprzyjaciół Polski"60. Uwłaszcze-
nie jako chwyt taktyczny, nie zaś jako konieczny akt sprawiedliwości dziejowej;
a zatem uwłaszczenie o ograniczonym zasięgu i obciążone pośrednim wykupem.
Wspominając po latach toczone wówczas dyskusje Szwarce wyraził się, że „cały
Komitet bał się w ogóle sprawy włościańskiej jak ognia"61. Tymczasem jednak Giller
wyjechał z Warszawy, a 8 września wyszło nowe Odezwanie się warszawiaków do
braci chłopów, wydane przez Komitet Centralny, choć przezeń nie sygnowane. Nie
pisał tej odezwy Szwarce, o tym świadczy jej frazeologia religijna i katolicka. Mógł
jednak wpłynąć na niektóre, jej sformułowania, radykalniejsze w porównaniu do
\tekstów sierpniowych. Jest tam wzmianka o złych panach, którzy krzywdzą chłopów:
,)Z tymi panami, co się upierają, drożą, co wam piaski dają, nie wdawajcie się nawet,
bo oni udają tylko Polaków, bo to zdrajcy Ojczyzny, bo oni by i do cyganów przystali,
aby im dobrze było. Oni nic dla was dobrego jak i Moskale nie zrobią, ale jak Polska
powstanie, zrobi za nich rząd polski". Dalej szło zapewnienie, że w zwycięskiej
Polsce chłop nie da się już ukrzywdzić. „A Polska wolna da wam wolność, bo jej
się sami dobijecie, da wam równość ze wszystkimi, bo któż nad was będzie wyższy,
gdy się podniesiecie do wojny? Da wam niepodległość, bo któż wam bruździć będzie,
59 Dokumenty KCN i RN, s. 10-13. Por. R. Błoński, Pamiętnik z Augustowskiego, wyd.
A.
Giller, Polska w walce, t. II, Kraków 1875, s. 325. S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 230
n.
60 „Ruch" 10 VIII 1862, Prasa tajna, t. I, s. 342 n.
61 B. Szwarce, Założenie Komitetu Centralnego, s. 449.
265

gdy staniecie się wolnymi i równymi? Chodzi wam o grunta? I grunta będziecie
mieli swoje własne, bo ma ich Polska dosyć od morza do morza"62.
Równoczesna niemal z tą odezwą druga, „do braci starozakonnych" przypo-
minała Żydom, że rząd carski utrzymuje w mocy ustawodawstwo antyżydowskie
na Litwie i Rusi, a nawet i w Królestwie, w ukazie emancypacyjnym poczynił różne
wyłączenia. Tymczasem „my dobrowolnie z serdecznego przekonania przyznaliśmy
was za rodzonych swych braci, na co jeszcze żaden na świecie naród zdobyć się
nie mógł". — „Bracia starozakonni! — kończyła odezwa - - Jako Polacy łączcie
się z nami we wspólną gromadę — i nigdy nie spuszczajcie z pamięci, że tylko
w całej, wolnej i niepodległej Polsce ustanie potrzeba pisania dla was praw od-
dzielnych"63.
EMIGRACJA WOBEC KCN
Komitet Centralny Narodowy, który określił w ten sposób swe polityczne zasady,
na to by brać w rachubę możliwość narodowego powstania musiał naprzód podpo-
rządkować sobie cały naród, rozbudować podwładną sobie organizację na prowincji,
w Kongresówce i poza nią. Omówimy te przygotowania nieco później, gdy okażą
się już widoczniejsze ich rezultaty. Zacząć jednakże trzeba od innej negocjacji,
która podporządkować miała Komitetowi Centralnemu przynajmniej część ugru-
powań emigracyjnych.
Była już mowa o gorszącym sporze, jaki rozgorzał w końcu 1861 r. w szkole
i dokoła szkoły wojskowej genueńskiej. Jak w każdym przedsięwzięciu, którego ;
się dotknął w życiu, Mierosławski i teraz zraził sobie z punktu podkomendnych:
megalomanią, ekscentrycznością i dyktatorskimi metodami. Lecz spór dotyczył
i spraw bardziej zasadniczych. W Towarzystwie Młodzieży Polskiej, złożonym z ra-
dykalnych elementów, wymykających się z kraju od kilkunastu miesięcy, dochodziły
do głosu nowe poglądy na cele i metody powstania. Mówiło się tu nie tylko o równo-
uprawnieniu narodowości dawnej Rzplitej, ale wręcz o prawie samostanowienia
Litwy i Rusi, o wspólnym ruchu wszystkich narodowości ujarzmionych przez carat.
W tym duchu przemawiali nie tylko wysłannicy Sierakowskiego z Padlewskim na
czele, ale i przybywający z Kijowa: Milowicz, Orzechowski, Bobrowski i niektórzy
królewiacy, jak brat Ignacego Chmieleńskiego, Zygmunt, który w jesieni 1861 r.
porzucił służbę w wojsku carskim i zbiegł za granicę. Organem tej lewicowej frondy
stało się emigracyjne pisemko: „Głos z Paryża i Genui", które podjęło generalny
rozrachunek: naprzód z obozem białych, a następnie też z tradycjami starej emi-
gracyjnej demokracji. W styczniu 1862 r. z ramienia Towarzystwa jeździł do Warsza-
62 Dokumenty KCN i RN, s. 18 n. W późniejszym tekście z listopada KCN powołuje się
na tę
ocjezwę jako na swoją własną. Nie dostrzegłem tego szczegółu, gdy w książce swej, Sprawa
włoś-
ciańska, s. 241, przypisałem tę odezwę kołom spoza Komitetu.
63 Odezwa z 9 IX 1862, Dokumenty KCN i RŃ, s. 21.
266

- wy, jakeśmy widzieli, Wasilewski, w marcu Milowicz. Z kolei w kwietniu Komitet


Ruchu wyprawił do Paryża Józefa Narzymskiego, który doprowadził do podpo-
rządkowania się Towarzystwa centralnej władzy obozu czerwonych6*.
Mierosławski tymczasem należał do doktrynerów, którzy w granicach 1772 r.
nie dostrzegali nikogo, prócz Polaków. „Najazd Wandalów" petersburskich i ki-
jowskich wydawał mu się nowym wydaniem Targowicy, podbarwionej „herostra-
tyzmem", tzn. radykalną tendencją antyszlachecką. W dodatku „Wandale" ci
znaleźli wspólny język z niektórymi działaczami centrowymi: chcąc wysadzić Mie-
rosławskiego z dowództwa szkoły genueńskiej posłużyli się jego starym kolegą
i konkurentem, zacnym, dobrodusznym i mało rozgarniętym gen. Józefem Wy-
sockim. Zamęt trwał w szkole ponad 3 miesiące. W drugiej połowie marca 1862 r.
Mierosławski zrezygnował z kierownictwa65. Wysocki został nowym dyrektorem,
zresztą nominalnym, gdyż miał dojeżdżać z Paryża tylko raz na miesiąc. Na miejscu
komendantem był płk Fijałkowski, były uczestnik obrony republikańskiego Rzy-
mu w 1849 r. Wpływ faktyczny sprawował Zygmunt Padlewski, nominalnie instruktor
artylerii, wykładowca matematyki, strategii, taktyki i historii wojen. Do rady nadzor-
czej szkoły wchodził Włodzimierz Milowicz, jako reprezentant Towarzystwa Mło-
dzieży Polskiej.
Po owych wstrząsach szkoła zaczęła wreszcie normalnie pracować, ale nie trwało
to długo. Z dniem 1 maja rząd włoski przeniósł szkołę z Genui do miasteczka Cuneo
w Piemoncie, leżącego mniej na widoku. W połowie czerwca tenże rząd nakazał
zamknięcie szkoły. Jak już wspomniano wyżej, było to ustępstwo na rzecz Rosji,
ekwiwalent w zamian za uznanie królestwa Włoch przez rząd carski. Faktyczna
likwidacja szkoły nastąpiła w pierwszej połowie lipca66. Zaważyły tu więc czynniki
niezależne od polskiej woli — rzecz inna, że zatargi w polskim środowisku zamąciły
tok pracy szkoły i pomniejszyły korzyści, jakie przynieść mogła. Spośród dwustu
z górą wychowanków Genui i Cuneo, większość wzięła udział w powstaniu, w tym
kilkunastu w roli dowódców oddziałów, kilku w roli komisarzy Rządu Narodowego.
Zawdzięczali szkole zapewne jakiś okruch wiedzy fachowej i wynieśli z niej też
na pewno ducha gorącego patriotyzmu i poświęcenia. Ponad 50 uczni genueńskich
zginęło na polu bitwy, lub na szubienicy; inni poszli na Sybir, albo na tułaczkę.
Trudno twierdzić, by wychowankowie szkoły reprezentowali najlepiej wyszkolony
element oficerski; stanowili na pewno element najbardziej ideowy.
Równolegle do sporu o szkołę wojskową toczyły się wśród emigracji zabiegi
o zjednoczenie. Nie nowy był to spór, odżywający od lat trzydziestu za każdym razem
64 J. Łukaszewski, op. cit., s. 251. S. Falkowicz, Idiejno-politiczeskaja borba, s. 226.
65 Pamiętnik Mierosławskiego, s. 29-36. K. Morawski, Polacy i sprawa polska w
dziejach
Italii, Warszawa 1937, s. 156 n. W. Karbowski, Polska szkoła, s. 44 n. Tenże, Zygmunt
Padlewski,
s. 57 n. E. Halicz, Polska szkoła wojskowa, s. 121 n. S. Falkowicz, Idiejno-politiczeskaja
borba,
s. 195 n.
66 Por. K. Górski do W. Kalinki, 30 VI 1862: „Szkoła w Cuneo rozwiązana, i dzięki
Bogu.
Ale trzeba z tego korzystać". B. Czart, rps 5686, s. 736.
267
i zawsze nadaremnie, gdy tylko sprawa polska stawała znowu na porządku dziennym.
Tym razem bieg rzeczy w kraju zmuszał niejako wychodźstwo do zajęcia stanowiska
wobec dwu rywalizujących obozów: białego i czerwonego oraz wobec problemu
powstania. Demokracja emigracyjna we Francji i Anglii była rozbita na pół tuzina
kółek. Pod koniec 1861 r. podjęte zostały aż dwie konkurencyjne próby przeprowa-
dzenia wyborów i obrania wspólnego komitetu. Jedna z tych prób wyszła od grupy
starych osiadłych we Francji demokratów, działających w porozumieniu z lon-
dyńską Centralizacją Towarzystwa Demokratycznego Polskiego. Wybory odbyły
się w maju 1862, wzięło w nich udział 650-700 osób, do Komitetu Zjednoczonej Demo-
kracji weszli: A. Chrystowski, J. Czyński, J. N. Janowski, H. Korabiewicz i J. Le-
dóchowski.
Drugą inicjatywę podjęła Komisja Zjednoczenia Emigracji, złożona: z emigrantów
politycznie dotąd mniej zaangażowanych, wśród których jeden tylko Leon Mazur-
kiewicz reprezentował autentycznie demokratyczną tradycję. Ta właśnie inicjatywa
zdobyła sobie nieoczekiwanie poparcie: z jednej strony grupy „Przeglądu Rzeczy
Polskich", z drugiej zaś Towarzystwa Młodzieży. „Przegląd Rzeczy Polskich",
jak wiemy, współpracował z millenerami, tzn. z obozem białych, podczas gdy To-
warzystwo Młodzieży uznawało nad sobą władzę warszawskiego Komitetu Ruchu. 1
Wydaje się, że obie tak dalekie od siebie frakcje podchwyciły inicjatywę Komisji,
aby wykorzystać ją, każda dla siebie. W rezultacie w tych drugich wyborach wzięło
udział ponad 800 emigrantów, obrani zaś zostali do Komitetu Zjednoczonej Emi- '
gracji Polskiej: rabin Jastrow, T. Malinowski, L. Mazurkiewicz, W. Milowicz,
Z. Waryłkiewicz, J. Wysocki. Zwróćmy uwagę, że Milowicz i Waryłkiewicz repre-
zentowali Towarzystwo Młodzieży Polskiej.
Zaczęły się obecnie negocjacje między obu komitetami, które prawdę powiedziaw-
szy niewiele różniły się między sobą. W lipcu 1862 r. wyłoniły one jeden wspólny
Komitet Emigracji Polskiej, złożony z 9 członków: po części z obu komitetów po- |
łączonych, po części z nowych osób. W tym ostatecznym składzie Chrystowski, l
Janowski, Korabiewicz i Ledóchowski reprezentowali starą demokrację, Mazur- :\
kiewicz — następne pokolenie z 1848 r., A. Żabicki (raczej nominalnie) — Centra- A
lizację londyńską, Elżanowski i Wysocki — grupę „Przeglądową" i na koniec Ste- j
fan Bobrowski — Towarzystwo Młodzieży Polskiej. Sekretarzem Komitetu został
Elżanowski, kasjerem Chrystowski, przewodniczyć mieli wszyscy członkowie ko-
lejno67. Z przypadku alfabetycznego Bobrowski znalazł się na czele listy i w prokla-
macjach o zawiązaniu Komitetu występował nieoczekiwanie jako patron całej
tej imprezy68.
67 Genezę Komitetu jak dotąd najdokładniej przedstawiła S. Falkowicz, Idiejno-
politiczeskaja
borba, s. 163-166, 172-177, 264, gdzie cytowana dalsza literatura.
68 Por. o nim Pamiętnik Mierosławskiego, s. 175: „Z porządku alfabetycznego
wydrukowany
od góry na liście jakiegoś amatorskiego komitetu emigracyjnego, -- puścił się z owym
drukiem
na Wołyń i Ukrainę, świadcząc się nim przed dobrodusznikatni jako wydrukowany prezydent
Komitetu Narodowego".
268

Jednocząc różnorodne żywioły, nowy Komitet nie miał jasnego oblicza ideolo-
gicznego, ani określonego programu działania. Reprezentował za to znaczną więk-
szość emigracji; poza nim zostali: z jednej strony ludzie Hotelu Lambert, a z dru-
giej mierosławczycy.
Mierosławski konsekwentnie odrzucał udział w każdej kombinacji, w której
by nie miał dyktatorskiej władzy. Był przekonany, że w chwili wybuchu powstania
czerwoni będą musieli zwrócić się do niego, jako do jedynego wśród demokracji
polskiej autorytetu wojskowego. Na tę chwilę rezerwował się, aby móc wówczas
postawić swoje warunki; a tymczasem, z dużą ostentacją podejmował pod własną
firmą przygotowania ściśle wojskowego charakteru. Od 1 VII 1862 r. wydawał
w Paryżu własne pisemko pod tytułem „Baczność!", które instruowało o tym, jak
przygotowywać powstanie, tak jakby nie istniała żadna inna władza zmierzająca
do tego celu. Równocześnie przygotował do druku nowe, zmodyfikowane wydanie
Instrukcji powstańczej z 1846r.69 Instrukcja zakładała, że trzy rządy zaborcze w ciągu
trzech miesięcy od chwili wybuchu zmobilizują nie więcej* niż 360 tys. żołnierza,
a i z tych sił wypadnie odliczyć Polaków w obcej służbie. Tymczasem naród 22-mi-
lionowy wystawi bez trudu w ciągu kilku tygodni armię czynną półmilionową
i drugie tyle rezerwy, oczywiście pod warunkiem, że ogół narodu stanie do walki
jednomyślnie i równocześnie na całej przestrzeni przedrozbiorowej Rzplitej. Na
tę właśnie okazję dawał Mierosławski instrukcje poglądowe: o wywiadzie wojsko-
wym, o chwytach agitacyjnych, o ^tym, jak zaczynać powstanie w mieście, a jak
na wsi, jak opanowywać kolejno powiaty i województwa, jak staczać pierwsze bitwy
odporne i zaczepne. Wskazania te zdawały się pomysłowe i przydatne we wstępnych
zwłaszcza stadiach walki. Stadia następne miały się okazać fikcją, wobec utopijnego
założenia Instrukcji: że wszyscy mieszkańcy trzech zaborów, bez względu na różnice
narodowe, wyznaniowe, klasowe okażą równy zapał do walki, że ziemiaństwo
w ogromnej większości stanie na czele ruchu, że księża pobłogosławią, Żydzi dadzą
pieniędzy, a chłopi polscy, litewscy, białoruscy i ukraińscy ochoczo chwycą za kosy
i staną pod szlachecką komendą. Jak miał wykazać rok 1863, wszystkie te założenia
leżały w granicach możliwości, ale nie w skali masowej i nie w błyskawicznym
tempie.
Instrukcją Mierosławskiego miała posługiwać się też organizacja czerwona
w kraju. Żadnej innej instrukcji Komitet Centralny nie wydał. Jarosław Dąbrowski
opracowywał wprawdzie zarys taktyki dopasowując do warunków polskich kurs
wykładów rosyjskiej akademii Sztabu Generalnego70; ale rękopis przepadł w cza-
sie aresztowania Łokietka i nikt sprawy tej więcej nie podniósł. Organizacja czerwona
uznała milcząco autorytet Mierosławskiego w zakresie wojskowym, ale tym samym
69 Reedycja E. Halicza, Warszawa 1958.
70 E. Przybyszewski, Pisma, s. 205. Por. list A. Szukszty, Petersburg 25 HI 1862, do
brata
Kazimierza w Wilnie: że dwóch oficerów sztabu generalnego pisze taktykę polską, o tym jak
mniej
wykształcone wojsko ma się bić z regularnym wojskiem rosyjskim. Współpraca rewolucyjna,
1.1,
s. 217.
269

sugerowała się i jego politycznymi rojeniami. Wszystko, co w Polsce było związane


z ziemiaństwem, bało się Mierosławskiego, jako ucieleśnienia rewolucji społecznej.
Za to żywioły autentycznie czerwone wcale jeszcze nie utraciły wiary w geniusz Mie-
rosławskiego i tylko kłopotały się, jak doprowadzić generała do uznania zwierzchności
Komitetu Centralnego i jego programu71. Co miało właśnie okazać się niewyko-
nalnym.
Wraz z aresztowaniem Majewskiego znikła przegroda, która w ciągu blisko
trzech lat skutecznie odgradzała Mierosławskiego od kraju. Już w lipcu 1862 r.
do sekretarza generalskiego, Kurzyny, zaczęły dochodzić z Warszawy oferty poro-
zumienia się i współdziałania. Pisali te listy ludzie odsunięci od Komitetu, jak Wła-
dysław Koskowski, pisał je też członek Komitetu Daniłowski, urażony przyznaną
sobie podrzędną rolą i szukający wzmocnienia swej pozycji w kontakcie z generałem.
W odzewie na te sugestie, w końcu lipca 1862 r. zjawił się w Warszawie Kurzyna —
formalnie dla ułożenia stosunków między Mierosławskim a Komitetem Centralnym.
Rozmowy te zostały bez wyniku. Mierosławski domagał się, by Komitet Centralny
uznał go za swego prezesa, ponadto żądał usunięcia z Komitetu Gillera i Szwarcego.
Z tym żądaniem nie mogli się zgodzić nie tylko ci dwaj członkowie dotknięci ostra-
cyzmem, ale i z pewnością Dąbrowski, jakkolwiek powodowany innymi od Gillera
pobudkami. Kontrpropozycja Komitetu brzmiała, że uzna ona Mierosławskiego
„jako jedynego swego pełnomocnika poza granicami kraju, powierzając mu przygo-
towania wojenne"72. Na tym rokowania się zerwały; wówczas Kurzyna bez wiedzy
Komitetu Centralnego zawiązał w Warszawie osobny komitecik, w skład którego
weszli: Koskowski, Bauerfeind, Rościszewski, dwaj bracia Marchwińscy — ludzie
bez wpływu i znaczenia. Miał to być Komitet Narodowy Rewolucyjny, stojący
rzekomo na czele Związku Narodowego Rewolucyjnego. Ustawa Związku stawiała
sobie za cel „przywrócenie Polski na demokratycznych zasadach", w granicach
1772 r., drogą zbrojnego powstania. Komitetowi Rewolucyjnemu podlegać miały
takież rewolucyjne komitety powiatowe, on sam zaś miał podlegać bezpośrednio
Mierosławskiemu73. W szczegółach organizacja ta była skalkowana z programu
lipcowego KCN; może tylko wyraźniej mówiła o bliskości powstania i ostrzej też
potępiała białych i wielopolszczyków. Lokalne komórki związkowe w Królestwie
istniały przeważnie na papierze. Kurzyna tu i ówdzie nawiązał stosunki na prowincji,
w ogóle jednak nie wydaje się, by Mierosławski chciał rozbudowywać tę organizację
na serio. W zasadzie była to robota dywersyjna, obliczona na przeniknięcie do wew-
71 Por. ironiczne uwagi o Wasilewskim i Bobrowskim w Pamiętniku Mierosławskiego, s.
175:
„Oszalałe te herostraty - - nagabywali z płaczem Mierosławskiego, całując go po brzuchu, a
od-
grażając się najokropniejszymi klątwami, ażeby się na ich prawdę nawrócił i nie odbierał
wolności
Rusinom".
72 W. Daniłowski, Notatki, s. 150; tenże, Zeznania śledcze, s. 102. Za Daniłowskim
poszli
kolejno: Janczewski, Ustimowicz, Berg i cała dalsza literatura. Pamiętnik Mierosławskiego
świado-
mie zniekształca historię tej intrygi. Por. S. Falkowicz, Idiejno-politiczeskafa borba, s. 281 n.
73 Tekst tej ustawy ogłosił „Dziennik Powszechny" 29 X 1862. Por. obserwacje W.
Tokarza,
op. dt., t. I. 8. 95-97.
270

nątrz organizacji czerwonej i zapewnienie w niej Mierosławskiemu kierownictwa.


W konspiracyjnych warunkach plan taki mógł się udać: zważmy, że z mierosławczy-
kami trzymał po cichu członek KCN Daniłowski.
Na przełomie sierpnia i września 1862 r. Komitet Centralny nie orientował się
jeszcze w tej intrydze. Do Paryża udał się Giller dla dalszych rozmów o podporządko-
wanie sobie emigracji. Nie jest jasne, co mianowicie wynikło z ówczesnych jego roz-
mów z Komitetem Emigracji Polskiej. Komitet ten zaczął od ogłoszenia odezwy
nawołującej otwarcie do powstania, następnie zaś rzekomo „poddał się kierunkowi
Komitetu Centralnego z pewnymi zastrzeżeniami i swobodą działania w zakresie
spraw zagranicznych"74. Jeśli jednak układ taki został zawarty, to oczywiście nie
został on dotrzymany. Zaraz w końcu września „Przegląd Rzeczy Polskich", organ
Elżanowskiego i Wysockiego, zasiadających w Komitecie Emigracji, udzielił popar-
cia adresowi szlachty do Andrzeja Zamoyskiego i wypowiedział się za połączeniem
obu stronnictw: białego i czerwonego75. Tymczasem Towarzystwo Młodzieży
Polskiej oświadczało się publicznie za posłuszeństwem Komitetowi Centralnemu76.
Najwyraźniej Komitet Emigracji Polskiej nie był w stanie narzucić jednolitego dzia-
łania wchodzącym w jego skład żywiołom.
Z Mierosławskim natomiast Giller rozmawiać nie chciał; tę negocjację z ramie-
nia Komitetu Centralnego prowadził Narzymski. Memoriał Narzymskiego z połowy
września stawiał sprawę otwarcie: „O dyktaturze militarnej mowy być nie może
przed pierwszym zwycięstwem, a z drugiej strony wszelkie przeciw niej zastrzeżenia
śmieszne są i bez sensu. Na pierwszą chwilę musi być jakiś Rząd Narodowy — zbio-
rowy i cywilny, choćby on miał istnieć dni tylko parę lub parę godzin, i musi istnieć
wódz naczelny, przez ten rząd postawiony z góry. Pierwsze kilka dni zdecydują
dopiero o losie rządu i wodza. — Nie ulega zaś żadnej wątpliwości, że wszystkie, ile
ich jest, komitety i związki rewolucyjne bez wahania się i z radością przyjmą gen.
Mierosławskiego, skoro tylko ten przyjdzie do nich z gotowym planem powstania
w kraju"77. Późniejszy przebieg wydarzeń ze stycznia i lutego 1863 r. poświadcza,
że Narzymski nie wprowadzał generała w błąd. On jednak chciał czegoś więcej:
bezwarunkowego, już teraz, podporządkowania sobie całej organizacji czerwonej.
A na to nie mogli się zgodzić: ani Giller, ani Szwarce, ani Padlewski.
Na własną rękę trafił do Mierosławskiego przybyły też z Warszawy Daniłowski;
ale i on na próżno zachęcał generała do pogodzenia się z Komitetem Centralnym78.
7* W. Przyborowski, H. V, s. 260.
75 „Przegląd Rzeczy Polskich" 30 IX 1862. J. N. Janowski w 1866 r. oskarżał wręcz
Elża-
nowskiego i Wysockiego, że „nie dopuścili, aby Komitet Emigracyjny wszedł w stosunki z
Komite-
tem Centralnym w Warszawie". W. Heltman, J. N. Janowski, Demokracja polska na
emigracji,
wyd. H. Rzadkowska, Warszawa 1965, s. 494.
76 Por. odezwę Towarzystwa Młodzieży „do braci Polaków znajdujących się w
austriackich
szeregach", wydaną 14 VIII 1862 „z polecenia Komitetu Narodowego Centralnego".
Dokumenty
KCN iRN,s.Un.
77 A. Szelągowski, op. cit., s. 361.
78 W. Daniłowski, Notatki, s. 163-169.
271

Najwidoczniej koledzy z Komitetu nie mieli do Daniłowskiego zaufania, nie wta-


jemniczyli go bowiem: ani w pertraktacje z Mierosławskim, ani w znacznie waż-
niejszą negocjację z redaktorami „Kołokoła".
UKŁAD Z REDAKCJĄ „KOŁOKOŁA"
Rozmowy z „Kołokołem" stanowiły dalszy krok naprzód na drodze współdzia-
łania z ruchem rewolucyjnym rosyjskim, współdziałania zapoczątkowanego przez
Sierakowskiego w Petersburgu, a kontynuowanego przez Dąbrowskiego w Warsza-
wie. Wobec zejścia z widowni Dąbrowskiego, wobec podjętej decyzji o powstaniu
zbrojnym, wobec zjednoczenia się rosyjskiego podziemia w organizacji „Ziemia
i Wola" obie strony odczuwały potrzebę zacieśnienia, ale i sprecyzowania, wzajem-
nych stosunków i stanowisk. Nie należy się dziwić, że czerwona Warszawa nawią-
zywała w tej chwili kontakty z podziemnym Petersburgiem okólną drogą za pośred-
nictwem Londynu. Hercen i Ogariow byli blisko związani z „Ziemią i Wolą", uwa-
żali się za jej przedstawicieli za granicą; cieszyli się zaś ogromnym autorytetem;
między innymi także jako zdeklarowani przyjaciele Polski. Uznanie przez nich Ko-
mitetu Centralnego ułatwiało temu ostatniemu bezpośrednie dojście do porozumienia
z centralą „Ziemli i Woli".' Podjęcie rozmów w Londynie było o tyle ułatwione,
że i Padlewski, zaufany powiernik Sierakowskiego i Dąbrowskiego, i Potebnia,
reprezentujący w tej chwili Komitet Oficerski, znajdowali się na zachodzie
Europy.
Na to, aby uzgodnić zakres i metody wspólnej walki z caratem obie strony mu-
siały uprzednio wyjaśnić sobie dwie zasadnicze, ciążące na ich stosunkach wza-
jemnych wątpliwości. Ze strony rosyjskiej wątpliwość główna tyczyła się ideowego
oblicza ruchu polskiego: czy wiąże on dążenia do niepodległości ze sprawą przebu*
dowy społecznej? Ze strony polskiej wątpliwości dotyczyły stosunku wyzwolonej
w przyszłości Rosji do Polski; czy uzna ona niezawisłość Polski — i w jakich gra-
nicach?
Tę ostatnią sprawę postawił na porządku dziennym głośny manifest Bakunina:
Do rosyjskich, polskich i słowiańskich przyjaciół, ogłoszony w lutym 1862 r. w do-
datku do „Kołokoła". Zbiegły świeżo z Sybiru rewolucjonista zapowiadał bliski
upadek caratu, stwierdzał konieczność sojuszu rewolucjonistów rosyjskich z Po-
lakami, lecz od razu, w sposób brutalny ujawniał też punkt sporu: Polacy zażądają
granic przedrozbiorowych. A co będzie, „jeżeli chłopi litewscy, białoruscy, inflanccy,
kurlandzcy i ukraińscy tego nie zechcą?" Bakunin odpowiadał, że wyjściem z dy-
lematu może być tylko radykalizacja ruchu polskiego. „Cały problem o granice
zwraca się ku temu, co prędzej się ziści: chłopska Polska, czy włościańska Rosja?"
Ludom osiadłym pomiędzy Rosją a Polską powinno się zostawić swobodę wyboru:
czy zechcą po wyzwoleniu związać się ściśle, albo na zasadach federacji, z Polską,
czy z Rosją, czy też w niezależności od jednej i drugiej strony. Po myśli Bakunina
272

była, rzecz jasna, ogólnosłowiańska federacja demokratycznych narodów, obejmu-


jąca całą środkową i wschodnią Europę79.
Koncepcja wizjonerska i mająca przyszłość przed sobą, lat temu z górą sto bardzo
jeszcze daleką była od realizacji. Wzbudziła też burzę protestów w różnorodnych
środowiskach polskich. Nie tylko publicyści bliscy obozowi białych, jak Bronisław
Zaleski, ale i „Przegląd Rzeczy Polskich", i „Demokrata Polski", i tajna warszawska
„Strażnica"80, i lwowska „Gazeta Narodowa" bronili, w polemice z Bakuninem,
historycznych i moralnych praw Polski do granic 1772 roku. Pozorna ta solidarność
pokrywała daleko idące różnice poglądów na wartość sojuszu z rewolucją rosyjską,
a co się z tym wiązało, na sposób stawiania sprawy ziem leżących pomiędzy Polską
a Rosją.
Koła konserwatywne krajowe ze względów zasadniczych odrzucały każdą współ-
pracę z ruchem rewolucyjnym w Rosji81. Hotel Lambert w początku 1862 r. zawarł
z redakcją „Kołokoła" porozumienie taktyczne, odnoszące się do wymiany mate-
riałów prasowych oraz nielegalnego przerzutu wydawnictw do Rosji. Porozumienie
to ignorowało sprawy programowe; było zresztą realizowane z dużymi oporami82.
Mierosławski, jakeśmy widzieli, chciał się posłużyć rosyjskimi rewolucjonistami
dla wpędzenia Rosji w anarchię, w ogóle zaś nie uznawał odrębnej narodowości
litewskiej czy ukraińskiej. Rzetelnego sojuszu z rosyjskim podziemiem chcieli au-
tentyczni polscy demokraci — i oni też okazywali więcej zrozumienia dla samosta-
nowienia Litwy i Rusi. Stary Jan Czyński pisał do J. N. Janowskiego: „Zaczynacie
się spierać z Rosjanami o granice. Na miłość Boga, śmiejmy się z tych pretensji,
a przede wszystkim obalmy despotyzm, wspólnego nieprzyjaciela. Oswobodzona
Polska, oswobodzona Rosja rozstrzygną stanowczo te błahe spory. Ludy nie bydło,
nie można ich jak trzody rozdawać. Wszechwładztwo — oto potęga, która stanowczo
osądzi, kto Polak, kto Rosjanin"83.
Na dojściu do skutku układów londyńskich zaważyła ta okoliczność, że i po
polskiej, i po rosyjskiej stronie nie było całkowitej jednomyślności co do sposobu
prowadzenia rokowań. Sam Hercen odnosił się do nich raczej, powściągliwie. Zdawał
sobie sprawę i ze słabości ruchu rewolucyjnego w Rosji, i z niejednolitości obozu
79 M. A. Bakunin, Do Polski, Rosji i Slowianl Lwów 1905. Głosy polemiczne polskie
omawiają;
A. Leśniewski, Bakunin a sprawy polskie w okresie Wiosny Ludów i powstania styczniowego
1863 r.,
Łódź 1962, s. 82 n. S. Falkowicz, Lewyje tieczenija, s. 154 n.
80 Z 14 X 1862, Prasa tajna, t. I s. 48-51.
81 L. Krasiński do W. Kalinki, 25 VII 1862, B. Czart, rps 5687, s. 50: „My żadnego
sojuszu,
żadnej solidarności z Moskwą, bądź przez carat bądź przez rewolucją reprezentowaną
zaciągać
nie powinniśmy, bo tak jedno jak drugie jest z gruntu barbarzyństwem". Ibidem, s. 70, K.
Górski
do tegoż 9 VIII 1862: „Korzystać bardzo z rozkładu Moskwy możemy i powinniśmy; ale
zyszczemy
z niego tylko pod warunkiem, że do tej kałuży nie wstąpimy i strój nasz postawić zdołamy
wobec
rozbicia Moskwy".
82 H. Wereszycki, Stosunki Hotelu Lambert z Hercenem i Bakuninem w przededniu
powstania
styczniowego, „Przegląd Historyczny" 1957.
83 List b. d. z połowy 1862, B. Jag. rps 3685, t. I, k. 451.

273

czerwonych w Polsce. Uważał za swój obowiązek poparcie Polaków, ale lękał się
o los wspólnego przedsięwzięcia, o to aby Polacy nie odstąpili od sztandaru socjalnej
rewolucji. Do rozmów z Polakami, do układów, do współdziałania parł natomiast
Bakunin, zawsze skłonny do awanturnictwa, przekonany, że niech się tylko zacznie
jakaś rewolucja, to wypadki pójdą już własnym rozpędem, niezależnie od woli
inicjatorów.
Po stronie polskiej mogło zdawać się Bakuninowi, że ma do wyboru dwóch
kontrahentów: Komitet Centralny albo Mierosławskiego. W połowie lipca 1862 r.
przybył do Londynu Padlewski, wiózł pisma polecające od Garibaldiego do Mazzi-
niego oraz od Wysockiego do Bakunina. Ten ostatni rekomendował go gorąco
Hercenowi: „Młody człowiek -- rozumny i sympatyczny, -- mówi po rosyjsku,
jak my, a służąc wśród Rosjan nauczył się myśleć po rosyjsku"84. Padlewski w roz-
mowach z Hercenem występował w imieniu Komitetu Centralnego. Wkrótce po-
tem, 6-7 sierpnia, Bakunin znalazł się w Paryżu i rozmawiał ponownie z Padlewskim
i Wysockim85. Tym razem jednak odwiedził również Mierosławskiego, któremu
oferował wspłpracę, a nawet obiecywał mu rzekomo wydanie manifestu „nakazu-
jącego wojsku gnębiącemu Polskę cofnięcie się do Smoleńska i za Dniepr nazajutrz
naszego wybuchu"86. Jak twierdził później Bakunin, Mierosławskiemu zależało
głównie na przekonaniu rozmówcy, że jest jedynym przedstawicielem organizacji
spiskowej i że „Kołokoł" z nikim innym w Polsce nie powinien wchodzić w stosunki87.
Padlewski i Giller prawdopodobnie wiedzieli o tych konwersacjach — i to był ubocz-
ny czynnik, który ich skłaniał do pertraktacji z Hercenem. Ze strony zaś rosyjskiej:
z chwilą gdy Komitet Centralny okazywał gotowość do rozmów, stawał się on
partnerem bardziej pożądanym od Mierosławskiego: i ze względu na swą pozycję
w kraju, i na bardziej elastyczną postawę w sprawie „granic".
W ostatniej dekadzie września udali się do Londynu: Agaton Giller, Zygmunt
Padlewski i Włodzimierz Milowicz. Z nich tylko pierwszy był, formalnie rzecz
biorąc, członkiem Komitetu Centralnego, Padlewski bowiem, jeśli nawet uchwałą
podjętą w Warszawie został kooptowany do Komitetu, to nie zaczaj w nim jeszcze
zasiadać. Mógł natomiast uchodzić za męża zaufania Sierakowskiego. Milowicz
reprezentował Towarzystwo Młodzieży Polskiej, a pośrednio też środowisko spisko-
we kijowskie. Trzej delegaci wieźli ze sobą pismo Komitetu Centralnego do wydawców
„Kołokoła", datowane 20 września. Data wskazuje, że zostało ułożone w Paryżu.
Czy było uzgodnione z pozostałymi w Warszawie członkami: Szwarcem i Marczew-
skim, nie wiadomo, ale piąty członek Komitetu, obecny w Paryżu, Daniłowski,
nie został dopuszczony do sekretu. Giller prawdopodobnie zakładał, że do spółki
z Padlewskim reprezentuje dwie główne tendencje równoważące się w Komitecie
84 M. Bakunin do A. Hercena, 16 i 17 VII 1862, Współpraca rewolucyjna, t.1, s. 524 n.
85 S. Falkowicz, Lewyje tieczenija, s. 160.
86 Pamiętnik Mierosławskiego, s. 70.
87 Por. artykuł M. Bakunina w „Demokracie Polskim" 20 I 1863. A. Leśniewski, op. cit.,
106-110.
274

Centralnym, a tym samym może, jakkolwiek nieformalnie, przemawiać w imieniu


całego grona. Pismo z 20 września, zredagowane po rosyjsku, nie dochowało się
w oryginale; można też wątpić, czy było opatrzone pieczęciami, które musiały przecie
pozostać w Warszawie.
List Gillera i Padlewskiego stanowił polską ofertę. Hercen ze swej strony miał
gotową kontrpropozycję w postaci swej odezwy „do oficerów rosyjskich w Polsce".
W gronie sześciu osób (Hercen, Bakunin, Potebnia, Giller, Padlewski, Milowicz)
przedyskutowano oba teksty i wprowadzono do obu niewielkie poprawki. Istniejące
różnice zdań starali się przezwyciężyć: ze strony rosyjskiej Bakunin, ze strony polskiej
Giller. Hercen posądzał tego ostatniego: „Ten przyjechał kuty na wszystkie cztery
nogi; nic nie ustąpi, gdy dojdzie do rzeczy, dlatego jest tak ustępliwy w słowach"88.
Uzgodnione teksty podpisano i odesłano do drukarni. W dniu 1 października „Ko-
tokoł" na naczelnym miejscu ogłosił list KCN, a w następnym numerze z 15
października odpowiedź wydawców „Kołokoła" tudzież odezwę do oficerów ro-
syjskich.
List Komitetu Centralnego w definitywnie ogłoszonej wersji określał stanowisko
polskie w dwu głównych sprawach: „Zasadnicza myśl, z którą Polska rozpoczyna
powstanie, całkowicie przyznaje prawo włościan do ziemi przez nich uprawianej
oraz pełne prawo każdego narodu do rozporządzania swym losem". W punkcie
pierwszym referowano krótko program społeczny KCN: uwłaszczenie chłopów
posiadaczy za wynagrodzeniem właścicieli ze skarbu publicznego, zniesienie wszel-
kich przywilejów stanowych. Punkt drugi brzmiał: „Dążymy do odbudowania
Polski w dawnych jej granicach, pozostawiając narodom w nich zamieszkującym,
tj. Litwinom i Rusinom, wolność zupełną pozostania w związku z Polską, lub też
rozporządzenia sobą według własnej woli. W obecnych jednak naszych działaniach
przygotowawczych poczytujemy sobie za naiwyższy obowiązek dołożyć wszelkich
starań, ażeby Litwa i Ukraina postępowały równolegle z Polską i żeby powstanie na-
rodowe objęło jednocześnie wszystkie części naszej uciśnionej ojczyzny". Stanowisko
to uzasadniano w końcowej części listu: „Żądać od nas abyśmy znajdując się pod wro-
gim uciskiem - - wyrzekli się związku, który istnieje i teraz nie bacząc na rozbiory,
żądać od nas, abyśmy na zasadzie praw, które przyznajemy innym narodom, nie
dążyli do przywrócenia Polski w dawnych granicach — znaczy to żądać od nas
uznania rozbiorów i wyrzeczenia się siły umacniającej sprawę naszej wolności
przymierzem związanych w jedną całość narodów"89.
Ujęcie to w zasadzie odpowiada koncepcji zawartej już w Programie Komitetu
z 24 lipca, wyłożonej obecnie bardziej szczegółowo. Uznanie prawa Litwy i Rusi
do samostanowienia zostało opatrzone dwoma zastrzeżeniami: prowincje te winny
88 A. Hercen, Rzeczy minione i rozmyślania, t. V, Warszawa 1954, s. 185. Por. A. Giller,
Historia,
t. II, s. 214. W. Milowicz, op. cit., s. 77. Współpraca rewolucyjna, 1.1, s. 529 n. J. Kowalski,
op. cit.,
s. 240 n.'I. Bielawska, op. cit., s. 115 n.
89 Współpraca rewolucyjna, t. I, s. 525-528. Polskie tłumaczenie: Wybór tekstów
źródłowych,
s. 734-736.
275

stanąć do walki pod wspólnym kierownictwem, Komitet Centralny nie rezygnuje


i na przyszłość z myśli o utrzymaniu związku „trzech narodów".
Dokument nie ukrywał istotnej różnicy między ruchami rewolucyjnymi obu
krajów. „Rosyjski ruch jest ziemski, nasz — narodowy. W Rosji ruch społeczny
przyniesie wolność polityczną, u nas reorganizacja społeczeństwa naszego może
być tylko następstwem wyzwolenia i przywrócenia niepodległości naszego kraju". Ta
istotna różnica nie wykluczała bratniego przymierza, do którego Polacy Rosjan
zapraszali.
W sformułowaniach tych późniejsza egzegeza wytykała liczne odchylenia od
kryteriów rzeczywistej rewolucyjności. Niepodległość Polski postawiona została
jako główny cel, a przebudowa społeczna jako dalsze dopiero następstwo; program
uwłaszczeniowy ujęty został połowicznie; samostanowienie „prowincji" mogło
łatwo stać się iluzją w wypadku zupełnego polskiego zwycięstwa. Trzeba więc stwier1
dzić, że cytowany list odtwarzał szczerze i wiernie kompromis zawarty w Warszawie
między dwoma skrzydłami obozu czerwonych; zaś odnośnie „prowincji" kompro-
mis ten był ważkim krokiem naprzód, Jcu bardziej właściwemu zrozumieniu pro-
blemu granic z 1772 roku.
Krótka odpowiedź wydawców „Kołokoła" akceptowała stanowisko Komitetu
Centralnego w całej rozciągłości. „Nam łatwo jest iść z wami; zaczynacie od uznania
prawa chłopów do ziemi, którą uprawiają, uznajecie prawo każdego narodu do
decydowania o swoim losie. To są nasze zasady, to nasze dogmaty, nasze sztan-
dary"90.
Dwa były powody, dla których Hercen i Ogariow nie mogli w sprawie „prowincji"
domagać się niczego więcej: obóz ruchu na tych obszarach miał i tak silniejsze
powiązania z Komitetem Centralnym, aniżeli z „Ziemią i Wolą"; efektywna pomoc,
którą „Kołokoł" mógł w tej chwili służyć Polakom, nie była na tyle mocna, by
uprawniała dalej idące żądania.
Pomoc tę konkretnie stanowiła ogłoszona wraz z odpowiedzią wydawców odezwa
do oficerów rosyjskich w Polsce. Stwierdzała ona, że nie może wystarczać im posta-
wa negatywna — odmowa podniesienia broni przeciw Polakom. Powinni oni wspólnie
z Polakami przyczynić się do wyzwolenia Polski oraz Rosji. Deklaracja Komitetu
Centralnego umożliwiała im tę współpracę. Przyszłość Litwy, Białorusi i Małorosji
pozostawić trzeba w zawieszeniu. „Powiedzmy wraz z Polakami: niechaj Litwa, Bia-
łoruś i Ukraina pozostaną, z kim chcą pozostać, albo z nikim, byleśmy tylko znali ich
wolę niesfałszowaną, prawdziwą". Dalej szły taktyczne wskazówki: „Nie wolno wam
rozpłynąć się w sprawie polskiej, ale powinniście zachować w niej siebie dla sprawy
rosyjskiej. - - Starajcie się połączyć we wspólnym planie ruch polski z ruchem ro-
syjskim. - - Tylko wówczas będziecie mogli żądać, by Polacy wstrzymali się ze swą
90 Współpraca rewolucyjna, 1.1, s. 541. Polskie tłumaczenie: A. Hercen o powstaniu
styczniowym,
s. 129-130. Bakunin chciał, aby to pismo zawierało wykład zasad obozu rosyjskiego i chciał
je też
podpisać obok Hercena i Ogariowa, z czym oni się nie zgodzili. Por. M. Bakunin do A.
Hercena,
3 X 1862, Współpraca rewolucyjna, t. I, s. 536-538.
276

akcją. A to jest jedną z pierwszych konieczności: przedwczesny wybuch powstania


w Polsce jej nie wyzwoli, was zgubi i zahamuje niechybnie nasz ruch rosyjski"91.
Należy przyznać i mocno podkreślić, że obie układające się w Londynie strony
stawiały sprawę szczerze i otwarcie: podejmowały współpracę nie w imię oderwanych
i górnolotnych haseł, a dla zrealizowania celów, które, jakkolwiek zbieżne, nie były
identycznymi. Strona polska i strona rosyjska inaczej wyobrażały sobie optymalne
rozwiązanie zarówno kwestii włościańskiej, jak i przyszłych losów Litwy i- Rusi.
Każda ze stron w ramach sojuszu chciała sobie zabezpieczyć wpływ na ukształtowa-
nie tych spraw w toku walki i po jej ukończeniu. To samo dotyczyło terminu powsta-
nia: Hercen chciał go odwlekać, Giller i Padlewski nie twierdzili, że chcą go przyś-
pieszyć, ale zapewne obaj wyczuwali, że może nie zdołają go odsunąć. Dylemat
ten — w postaci ogłoszenia o brance — stanął przed nimi, zanim jeszcze wrócili
do Warszawy.
Jak zwykle bywa w układach międzynarodowych, obok tekstów deklaratywnych,
opublikowanych w „Kołokole", uzgodniono wtedy w Londynie niektóre sprawy
bardziej praktyczne i poufne zarazem. Szło oczywiście o wspólne przygotowania
rewolucyjne polskie i rosyjskie, które należało już uzgadniać w kraju. Padlewski
otrzymał od Bakunina, Hercena i Ogariowa stosowne pisma polecające do organi-
zacji oficerskiej w Polsce oraz do kierownictwa „Ziemli i Woli"92. W połowie paź-
dziernika Padlewski i Giller, każdy na własną rękę93, wrócili do Warszawy. Ich
publikacja londyńska wywołała gwałtowny protest Mierosławskiego94 i zapocząt-
kowała polemikę, która zaprzątać miała emigrację aż do wybuchu powstania,
a zakłóciła też bieżącą pracę Komitetu Centralnego w Warszawie.
KARTKA O POBORZE
Pod nieobecność londyńskich wysłanników Komitet Centralny ogłosił dwa de-
krety świadczące o tym, że brał na serio swoją rolę „rzeczywistego Rządu Narodo-
wego". Pierwszy dekret, z 5 października, nakazywał rozwiązanie się wszystkich
rad miejskich i powiatowych. Jako argument podawano, „że rady te przy oczynszo-
waniu włościan i poborze do wojska będą narzędziem w ręku wroga do wystawienia
91 Współpraca rewolucyjna, 1.1, s. 444-448. Tłumaczenie polskie: A. Hercen o
powstaniu stycz-
niowym, s. 130 -136.
92 Por. zeznanie R. Rogińskiego: „Padlewski jako członek N. C. Komitetu jeździł do
Londynu,
-- aby dostać uprawnienie do działania z wojskowymi rosyjskiemi i urządzić wspólność
działania
z Rosją". Rogiński dowiózł do Warszawy „upoważnienie Padlewskiemu do działalności dane
przez
Bakunina, Hercena i Ogariowa". Odpis, Fawley Court. Pokrywające się twierdzenie Bakunina
cyt. W. Lejkina-Swirskaja, Andriej Potiebnia, s. 103.
93 W cyt. zeznaniu Rogiński twierdzi, że widział się z Padlewskim w Warszawie między
14
a 23 X1862. J. Ćwierczakiewicz pisał 15 X1862 z Paryża do KCN z zapytaniem, czy Giller
już przy-
jechał i dlaczego nie pisze. Współpraca rewolucyjna, t. I, s. S48.
94 A. Leśniewski, op. cit., s. 108 n.
277

kraju na niebezpieczeństwo". Drugi dekret, z ok. 10 t. m., rozpisywał podatek na-


rodowy „tytułem nadzwyczajnej ofiary na poparcie działań dążących do wyswobo-
dzenia Ojczyzny". Podatek miał wynosić pół procent od majątku nieruchomego,
bądź też 5 procent od dochodu z innych źródeł95. Oba akty zwracały się już nie
do członków i sympatyków organizacji spiskowej, ale do ogółu obywateli, a przede
wszystkim do klas posiadających. Były jawnym wyzwaniem, rzuconym stronnictwu
białych, a sposób ich realizacji stać się miał w oczach ogółu probierzem rzeczywistej
siły obozu czerwonych.
Równocześnie jednak z ogłoszeniem tych dekretów Komitet Centralny stanął
w obliczu nowej, o wiele poważniejszej sytuacji. W Królestwie ogłoszony został
pobór do wojska carskiego.
Poboru tego spodziewano się już od dłuższego czasu. W chwili zawarcia pokoju
paryskiego w 1856 r. znaczna część armii rosyjskiej została zdemobilizowana, z tym
że żołnierze odesłani do domów uznani byli za urlopowanych rezerwistów96. Z tej
to rezerwy właśnie uzupełniano od pięciu lat bieżące niedobory armii czynnej.
Ponadto, jakeśmy widzieli, kolejni namiestnicy Królestwa począwszy od zajść
lutowych 1861 r. korzystali szeroko z prawa oddawania do wojska „na poczet
poboru"97, ludzi politycznie podejrzanych. W 1862 r. miał jednak nastąpić ponownie
pobór w całym państwie, według stopy 5 z tysiąca młodzieży męskiej od 20 do 30
roku życia. Reformy Aleksandra II nie objęły jeszcze systemu służby wojskowej;
kładł się on i nadal brzemieniem tylko na szczupłym ułamku ludności, powoływanym
w teorii na lat 10 lub 15, w praktyce na lat 25. Zliberalizowano jedynie przepisy
poborowe: rekruci nie mieli być desygnowani przez władzę administracyjną, a wyzna-
czani przez los. Komisje poborowe miały wytypować sześciokrotną liczbę młodzieży,
W porównaniu do przewidzianego kontyngentu, a wśród niej odbywać się miało
losowanie. Był to system przyjęty podówczas przez większość państw europejskich.
Powszechna, a tym samym skrócona służba wojskowa funkcjonowała z większych
państw jedynie w Prusach. Rekrut, który wyciągnął „zły numer" miał prawo wy-
kupić się od wojska, co stwarzało przywilej dla klas zamożniejszych98. W Rosji
ponadto zwolniony był od przymusu żołnierskiej służby wojskowej stan szla-
checki.
Wznowienie poboru do wojska nie mogło obejść się bez wstrząsu na gruncie
polskim, odkąd odrodził się tu ruch narodowy. Służba w najezdniczej armii wyda-
99 Dokumenty KCN i RN, s. 22-24. Tamże uzasadnienie przypuszczalnej daty dekretu
po-
datkowego.
96 Konsul Stanton w raporcie z 11 VI 1861, PRO FO 65/583, oceniał liczbę
urlopowanych
w całym państwie na 100-150 tys.
97 M. Suchozanet do cara, 26 X 1861, z. 728-i, inw. 1, vol. 2685, k. 59 n., z
objaśnieniem, że
niedobór rekruta z Królestwa wynosi 3000 ludzi „niezależnie od darowanej przez WCM w
ub. r.
zaległości 62 tys. ludzi". O tym ostatnim akcie „najwyższej łaski" por. też Wspomnienia D.
Milutina,
BL, z. 169, inw. 14, vol. 3, k. 19, gdzie mowa jest o 62700 ludziach i (chyba mylnie) o 1861
r.
98 Wg Stantona wykup ten miał wynosić w Rosji 400 rubli. Raport z 24 III 1862, PRO
FO
65/612.
278

wała się teraz podwójnie nienawistną. Ci. spośród „umiarkowanych" polityków,


którzy godzili się, czasowo lub na stale, z myślą o unii z caratem, uznawali tym sa-
mym konieczność dostarczania kontyngentu rekruta przez Królestwo. Ale i oni
zastanawiali się, jakby ten pobór uczynić znośniejszym, np. przez odbywanie służby
wyłącznie w granicach Polski. Tym bardziej negatywnie reagowali na myśl o „brance"
czerwoni. Za czasów Paskiewicza duży procent inteligenckiej i rzemieślniczej mło-
dzieży ratował się przed poborem ucieczką za granicę. Było do przewidzenia, że
przy obecnych nastrojach sprzeciw młodzieży będzie tym ostrzejszy.
W lutym 1862 r. nie zapadła jeszcze decyzja, czy w bieżącym roku zostanie za-
rządzony pobór w Królestwie Polskim". Chodziły jednak na ten temat słuchy, jako
że w marcu100 też wydane zostały instrukcje o przystąpieniu do spisu ludności po-
borowej. Oto jak zareagowała na tę wieść umiarkowanie czerwona „Strażnica":
„Branka — jest gwałtem, na który żadną miarą dobrowolnie zgodzić się nie można.
Obraża ona nasze uczucia narodowe, — targa więzy rodzinne, psuje i niszczy mo-
ralność, a poza granicami kraju odbywana słusznie uważaną jest za wygnanie. Jest
ona niegodną jeszcze i dlatego, że jest to służba u nieprzyjaciół, którzy Ojczyznę
naszą rozdrapali". Gazetka zalecała więc, by żaden Polak nie przykładał ręki do
czynności poborowych. Ci zaś, na których los padnie, niech „koniecznie się ukrywają,
opierają i dopiero wówczas, gdy nie będą mogli umknąć złowrogiego przeznaczenia,
gwałtowi ulegną. Opór taki - - wywoła tysiączne sceny i zajścia, a te zużyte być
mogą jako środek podsycający agitację, której dopiero ostatecznym, cierpliwie
jednak aż do sprzyjającej chwili oczekiwanym rezultatem będzie powstanie!"101
Opór taki, nazwany „czynno-biernym", nie mógł być w rozumieniu „Strażnicy"
równoznaczny z powstaniem, ale miał się stać środkiem, który zmobilizuje do walki
całą ludność zagrożoną poborem.
Jeszcze kategoryczniej ujmował tę sprawę Mierosławski, który od roku głosił,
że branka winna się stać sygnałem walki zbrojnej. „Za kres tej propagandzie i przyspo-
sobieniom do zbrojnego powstania oznaczona pierwsza branka, na jaką się Moskwa
odważy, strzegąc się wszelkiego zbrojnego zatargu aż do tego wyraźnego wyzywu;
ale wtedy, na nic innego nie zważając, wszędzie, czym tylko się znajdzie w ręku,
powstać"102. I redaktorzy „Strażnicy", i Mierosławski mieli oczywiście na myśli
brankę powszechną, dotykającą głównie ludność wiejską, a tym samym mogącą
podniecić masy przeciwko zaborcom.
99 Ltiders do cara, 18 II 1862: Rada Administracyjna chciała ułożyć instrukcję
wykonawczą
do rozporządzenia z 3/15/IH 1859 o poborze rekruta. Wstrzymałem debatę do czasu decyzji
ce-
sarskiej, „budiet li iii nie budiet proizwiedien nabór w tiekuszczem godu s żitielej Carstwa".
CGAOR
z. 728-i, inw. 1, vol. 2101, k. 35-39.
100 Wspomina o niej cyt. raport Stantona z 24 marca oraz raport Segura z 26 III
1862, Raporty
konsulów, s. 267. M. Pawliszczew, Siedmicy polskogo mjatieża, Petersburg 1887, t. I,.s. 67,
mówi
już o poborze 12 tys. ludzi z Królestwa.
101 „Strażnica" 17 V 1862, Prasa tajna, t. I, s. 52.
102 Pamiętnik Mierosławskiego, s. 11, jak się zdaje z aluzją do odezwy z 1 III
1861, w której
jednak o brance nie ma mowy.
279

Niniejsze, nie ukrywane wcale zamiary czerwonych były oczywiście znane wła-
dzom carskim, toteż bez trudu mogły one wpaść na sposób przeciwdziałania. Wystar- ,
czało w tym celu zwolnić od branki chłopów, a wziąć do wojska politycznie podej-.;
rżaną młodzież miejską. Jak zobaczymy niżej, z pomysłem tym wystąpił Liiders na
wiele miesięcy przedtem, nim go wysunął Wielopolski. W styczniu 1862 r. słyszał
już o nim na wsi wielkopolskiej Libelt i przypisywał go Płatonowowi103. Gen. Do-
kudowski opowiada, że w czerwcu t. r. przyszedł zaprezentować się Wielopolskiemu,
gdy ten objął urząd naczelnika rządu cywilnego. „Porozmawialiśmy o poborze
rekruta; zgodził się z moim zdaniem, że należałoby oczyścić miasta z niespo- •
kojnej czerni i przeprowadzić w nich pobór wzmocniony, a wsie od poboru
uwolnić"104.
Jeśli margrabia nie był autorem pomysłu branki — operacji policyjnej, trudno
zaprzeczyć, że urzędowo on właśnie wystąpił z tym wnioskiem. W papierach jego
dochował się memoriał (zapewne z lipca 1862 r.) o potrzebie wyłączenia od poboru
włościan, czeladzi dworskiej i właścicieli ziemskich, a pociągnięcia do niej ludności
miejskiej oraz „tej części ludności wiejskiej, która nie należy ani do liczby rolników,
ani do liczby właścicieli ziemskich". W grę wchodziłoby, według obliczeń margra-
biego, 855 tys. popisowych, że zaś kontyngent wyznaczony na Królestwo wynosił
10 tys., „wypadałoby wziąć Więcej jak 10 z tysiąca, w której to wysokości nie brano
od roku 1832 nigdy". Memoriał uzasadniał dalej, czemu „na ten jeden raz" trzeba
odstąpić od przepisów o losowaniu. Na czoło wysuwał obiekcję, że do udziału
w losowaniu musiałoby równocześnie przystąpić do 60 tys. młodzieży. „Przy te-
raźniejszym usposobieniu umysłów" dałoby to powód do zbiegostwa, albo też do
zaburzeń. Zaraz jednak określał rzeczywistą swoją intencję: „Zadaniem poboru
tego winno być nie tylko dostarczenie armii pewnego kontyngentu, ale co w gruncie
rzeczy jest nawet ważniejszym, usunięcie z kraju elementów burzliwych, do niespo-
kojności i anarchii podniecających, które najbardziej po miastach się rozwinęły,
gdzie liczba młodzieży z powodu zawieszonych przez lat sześć poborów nad miarę
się zwiększyła". Z tego właśnie powodu zamiast losowania do wojska powinno było
nastąpić „wskazanie imienne ludzi przez policję"105.
Że Wielopolski, osaczony wtedy przez spiskowych, którzy czyhali nań z rewol-
werem, sztyletem, trucizną, szukał najbardziej skutecznych sposobów obezwładnie-
nia przeciwnika, temu trudno się dziwić. Nie zdaje się co prawda, by zdawał sobie
sprawę ze wszystkich konsekwencji tego posunięcia.
103 K. Libelt do J. N. Janowskiego, 13 I 1862: „Być by mogło, że Płatonowa
projekt
przyjętym zostanie, że przyszła branka ochroni chłopa, a przetrzebi miasta. Atoli 10000 takich
mieszczan rozrzuconych po armii rosyjskiej to dżuma polityczna i sądzę, że się jej Rosja
ulęknie".
B. Jag. rps 3685, t. V, s. 167. Por. H. Lisicki, Le marąuis Wielopolski sa vie et son temps
1803-
1877, t. II, Vienne 1880, s. 224, że rozważał tę myśl jeszcze Lambert. Brak o tym wzmianek
w jego
korespondencji z carem.
104 W. Dokudowski, op. cit., s. 352.
105 A. Skałkowski, Aleksander Wielopolski, t. UJ, s. 150 n.
280

Dnia 1 sierpnia pisano z Warszawy do Hotelu Lambert: „Słychać, że margrabia


podaje sam (chociaż niezupełnie) projekt dopełnienia poboru do wojska. Rząd
obawia się i słusznie, że pobór regularny nie dałby się przeprowadzić bez pewnych
mniej lub więcej silnych wybuchów czynnego oporu, a jednak brać do wojska chce
koniecznie. Margrabia ratuje rząd podając mu środek, by wszystkie niebezpieczne
i niepotrzebne rządowi osoby zdać do broni pod rozmaitymi pozorami, albo bez
pozorów (po co ich szukać?), przyaresztować i tym sposobem skompletować i za-
pełnić luki"106. Czy Wielopolski już wtedy brał pod uwagę możliwość sprowoko-
wania tą drogą wybuchu zbrojnego? Tak to rozumiał konsul austriacki, który 1 wrześ-
nia donosił o poborze mającym na celu rozbicie organizacji czerwonej. — „Gdyby
jednak — ciągnął Lederer — tajne stowarzyszenia przy okazji poboru rekruta
chciały próbować powstania, to ostatnie dałoby rządowi rosyjskiemu sposobność
ujęcia wielkiej liczby członków sprzysiężenia oraz osiągnięcia bardziej jasnego
wglądu w już odkryty spisek"107.
Pogłoski te krążyły w czasie, gdy projekt jeszcze znajdował się w stadium dyskusji.
W lipcu Konstanty pytał ministra wojny, czy nie dałoby się przesunąć poboru z paź-
dziernika na styczeń. „Ze względu na tutejsze okoliczności byłoby bardzo pożądane
nie przeprowadzać poboru w bieżącym roku"108. Dopiero 6 września Konstanty
przedstawił bratu „ideę" Wielopolskiego, „czyby przyszłego poboru rekrutów
nie ograniczyć do miast, wzmacniając proporcję, a wcale nie tykać chłopów, tym
więcej, że będą oni teraz zajęci oczynszowaniem". Car odpowiedział 9 września,
„że z myślą tą wystąpił już ubiegłej zimy hr. Liiders, ale uznano ją tu po dojrzałym
rozpatrzeniu za niedogodną i niesłuszną. Reforma włościańska w Cesarstwie jest
dużo istotniejszą od tej, która dochodzi w Królestwie, a mimo to z konieczności
musieliśmy ogłosić powszechny pobór. Bardzo trudno więc robić wyjątek dla ludności
wiejskiej Królestwa, choćby to było pożądane z politycznych względów". W poro-
zumieniu z Wielopolskim Konstanty odpisał 13 września, że co się tyczy reformy
włościańskiej Królestwo jest opóźnione o rok w stosunku do Rosji, w Rosji zaś na
wsi rok temu nie był do pomyślenia pobór. „Jeżeli — brzmiała konkluzja raportu —
zrobi się pobór na zasadzie ustawy z 1859 r., napisanej w czasie spokoju i dla normal-
nego stanu kraju, to ani ja, ani nikt inny nie może odpowiadać za utrzymanie spo-
koju". Aleksander II uległ wobec tego argumentu i 17 września zatwierdził tele-
graficznie wniosek swego brata109. Z kolei 30 września uchwaliła go Rada Admi-
106 List bez podpisu, B. Czart, rps 5686, s. 812, ze słuszną uwagą, że na małą skalę
uprawiano
ten system od czasów Suchozaneta. Ciekawe, że informacja ta trafiła dosłownie na łamy
miero-
sławczykowskiej „Baczności" z 15 VIII 1862, s. 42-43.
107 HHSA PA 38/152.
108 M. Kryżanowski do D. Milutina, 21 VII 1862, CGWIA, z. 484, inw, 1, vol. 23,
k. 76-77.
Tamże odpowiedź ministra, że pobór w Cesarstwie przesunięty zostanie zapewne na luty
1863.
Lederer jeszcze 26 VIII 1862 donosił, że branka nastąpi w początku października, a 30IX
przesuwał
jej termin na styczeń. HHSA PA 38/152.
109 Pisma Konstantego, CGAOR, z. 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 289-294; pismo cara
ibidem,
z. 722-i, inw. 1, vol. 682, k. 23 n.
281

nistracyjna. Nie widziano potrzeby, aby w tej wojskowej materii konsultować się
jeszcze z Radą Stanu110.
W tydzień potem, 6 października, urzędowy „Dziennik Powszechny" ogłosił,
że w związku z wchodzącą w życie reformą włościańską najbliższy pobór odbędzie
się „na wyjątkowych zasadach". Zostaną mianowicie wyłączeni od poboru właści-
ciele ziemscy, włościanie, rolnicy oraz czeladź dworska. Spośród reszty ludności
rekruci zostaną wybrani nie w drodze losowania, a przez „imienne wykazywanie".
Ogłoszenie nie precyzowało ani daty poboru, ani wysokości kontyngentu. Późniejsze
okólniki zwolniły od poboru jeszcze parę grup ludności wiejskiej: synów gospo-
darskich, parobków zatrudnionych u chłopów i w majętnościach kościelnych111.
Nieraz zastanawiano się nad motywami takiego właśnie ogłoszenia. Jakieś
ogłoszenie oczywiście było potrzebne, skoro decyzja rządowa nie mogła pozostać
tajemnicą. Trudno też było rządowi określić co do dnia datę branki, gdyż zależała
ona od uprzedniego przeglądu poborowych przez komisje oraz od sporządzenia
listy „proskrybowanycłi". Niemniej jednak forma ogłoszenia nieodparcie budziła
wrażenie, że margrabia chciał zastraszyć czerwonych; zapowiadał im, że lada mo-
ment zostaną wychwytani, wbici w szare mundury i wyprawieni Za Ural112. Gdy
mu zwracano uwagę, że branka może wywołać powstanie, margrabia odpowiadał:
„Wrzód zebrał i rozciąć go należy. Powstanie stłumię w ciągu tygodnia i wtedy będę
mógł rządzić"113. Cios zadany spiskowi był wymierzony trafnie. Branka albo roz-
bijała spisek, albo zmuszała jego przywódców do podjęcia wyzwania — w miejscu
i czasie podyktowanym przez nieprzyjaciela.
Narzymski, który należał do zwolenników rychłego powstania, jeszcze w poło-
wie września wyobrażał sobie, że można będzie posłużyć się branką dla pchnięcia
mas do walki. — „Należy — twierdził — rozpuszczać, niby pod wielką tajemnicą,
wieść między ludem o poborze, dzień poboru tego oznaczając na parę dni po wybuchu
i wskazywać jako poborowych tych, których chcą od razu pociągnąć. Tym sposobem
wybuch usprawiedliwi się między ludźmi obroną ich przed wojskiem"114. Ta kom-
110 Na temat pominięcia Rady Stanu rozmawiał później sekretarz stanu Łęski z
ambasadorem
Napierem, ale nie chciał wydać opinii, czy uchwała Rady Stanu była w tej sprawie potrzebna,
czy
też nie. Raport Napiera 19 II 1863. T. Filipowicz, Confidential correspondence of the British
Go-
vernment respecting the Insurrection in Poland, Paris 1914, s. 100.
111 „Dziennik Powszechny" 6 X 1862, S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 249-251.
112 Wg W. Przyborowskiego, H. V, s. 375 „dobre, poczciwe serce polskie"
margrabiego umyślnie
otwierało czerwonej młodzieży furtkę ocalenia: bo uprzedzając ją o brance umożliwiało im
ucieczkę
za granicę. Ale margrabia nie mógł ukryć przygotowań do branki: gdyby mu zaś zależało na
oca-
leniu swych ofiar, nie dokładałby tylu starań o utrzymanie w tajemnicy wytypowanych
nazwisk.
113 A. Giller, Aleksander hr. Wielopolski, s. 118. Nie wszystkie wypowiedzi
margrabiego cy-
towane przez Gillera, zdają się autentyczne. Tym razem jednak wiemy, że we wrześniu 1862
mar-
grabia mówił o przecięciu wrzodu w związku z wydaleniem A. Zamoyskiego (S. Kieniewicz,
Między
ugodą, s. 281); a 17/29/października Wałujew w Petersburgu zapisał w dzienniku, że
Wielopolski
mówi o brance: ,.Nous operons notre abces". P. Wałujew, op. cit., 1.1, s. 194.
114 Cyt. memoriał Narzymskiego, A. Szelągowski, op. cit., s. 362.
282

binacja stawała się niemożliwa po ogłoszeniu z 6 października. Wiadomo było teraz,


że branka zagraża nie chłopom a organizacji czerwonej. Nic więc dziwnego, że orga-
nizacja oglądała się na Komitet Centralny i pytała: Co z nami teraz się stanie?
Na zapytanie tó padła też zaraz odpowiedź. W kilka dni po ogłoszeniu „Dziennika
Powszechnego" rozrzucona została w Warszawie w kilku tysiącach egzemplarzy
krótka odezwa z zapowiedzią, że w chwili rozpoczęcia branki nastąpi wybuch
powstania. „Zanim wróg zdąży dopełnić barbarzyńskiego dzieła, nastąpi już go-
dzina zmartwychwstania". Pełny tekst owej „kartki o poborze" nie dochował się;
nie znamy jego daty i nie wiemy pod czyją wyszła firmą. Z ludzi współczesnych
Giller podkreślał, że Komitet Centralny nie ponosił odpowiedzialności za to wystą-
pienie. Szwarce o autorstwo oskarżał mierosławczyków. Daniłowski i Janczewski
twierdzą, że odezwę wydał na własną rękę tymczasowy naczelnik miasta Warszawy,
Józef Rolski. Na koniec, jeśli wierzyć Awejdemu, odezwa była dziełem samego
Komitetu Centralnego115. Z wyliczonych tu świadków Gillera i Daniłowskiego
nie było wtedy w Warszawie, zaś Awejde i Janczewski nie wchodzili w skład KCN.
Trzeba jednak zwrócić uwagę, że gdy po kilku dniach Komitet się skompletował,
nie zdezawuował bynajmniej „kartki o poborze", tzn. że milcząco uznał ją za swoją.
— „Myśmy nie zaprotestowali — pisze Szwarce — aby nie wyjawić, jakie niesnaski
istniały w łonie samego czerwonego stronnictwa". Zaskakujące wyznanie: Komitet
przyjmujący na własny rachunek cudze wystąpienie, które uznawałby za szkodliwe
dla sprawy? Łatwiej znacznie przypuścić, że KCN nie mógł zaprotestować, gdyż
ponosił za to, co zaszło, pośrednią odpowiedzialność. Odezwę mógł wydać Rolski
pod wpływem mierosławczyków, ale chyba nie wydał jej bez wiedzy Szwarcego,
który był wtedy w Warszawie jedynym obecnym pełnoprawnym członkiem Komitetu.
Fakt dokonany uznali po powrocie zza granicy także Padlewski i Giller. Ten ostatni
stwierdzał ex post, iż „słabość Komitetu" po wyjeździe dwóch jego członków (Gillera
i Marczewskiego) „sprawiła, że Komitet Centralny wszedł w położenie, które mu
odjęło swobodę wyboru chwili powstania". I w tym ujęciu była spora doza słuszności.
Powrót do Warszawy podróżujących jego członków zmuszał do rozpatrzenia
pozycji Daniłowskiego w Komitecie. Daniłowski mógł mieć żal do Gillera i Padlew-
skiego, że poza jego plecami negocjowali w Paryżu i Londynie; oni z kolei (jak sam
Daniłowski przyznaje) oczekiwali „jakiejś intrygi z mej strony na korzyść Mierosław-
skiego". W związku z tym zapadła decyzja, że Daniłowski przejdzie na zastępcę
członka, a pełnomocnym przedstawicielem akademików zostanie w Komitecie
dotychczasowy zastępca Daniłowskiego, Biernawski. Przeciw, tej kombinacji za-
115 A. Giller, Historia, 1.1, s. 67, B. Szwarce, Wydawnictwo Materiałów, s. 39. W.
Daniłowski,
Zeznania śledcze, s. 103; tenże Notatki, s. 172. Z. Janczewski, Zbiór zeznań, s. 13. O.
Awejde, op.
cit., s. 446, gdzie cyt. fragment tej odezwy. W literaturze W. Przyborowski, H. V, s. 381,
poszedł
za Szwarcem, Grabiec [Dąbrowski J.], Rok 1863, Poznań 1913, s. 217, za Daniłowskim, A.
Szelą-
gowski, op. cit., s. 372, za Awejdem. Okręgowy Z. Chądzyński, op. cit., s. 61 przyjmuje
autorstwo
KCN i objaśnia: „Odezwę tę po odczytaniu wycofano z obawy, ażeby się w ręce moskiewskie
nie
dostała".
283

protestował gwałtownie Komitet Akademicki, pozornie tylko rozwiązany przed


5 miesiącami. Grupa akademików z Janczewskim na czele wtargnęła na posiedzenie
Komitetu Centralnego i chciała go rozpędzić — została jednak wyproszona za
drzwi. Daniłowski, skompromitowany tą sceną, sam zrezygnował z udziału w Ko-
mitecie116.
Akademicy mimo to chcieli postawić na swoim: rozesłali po województwach
odezwę wzywając delegatów z prowincji na 15 listopada na zjazd do Warszawy.
Na zjeździe miano przedyskutować politykę Komitetu Centralnego i zatwierdzić ją,
lub też powołać do steru nowych ludzi117. Trudno uwierzyć, by grupka młodych
ludzi kusiła się na taki czyn na własną rękę. Akademików pchali naprzód miero-
sławczycy118; równocześnie kręcili się koło tej młodzieży różni ludzie mający po-
wiązania z białymi: jak zbankrutowany arystokrata Adam Grabowski, jak szwagier
Janczewskiego Leon Królikowski, dyrektor Towarzystwa Żeglugi Parowej. Tym
razem jednak zawiodły te próby łowienia ryb w mętnej wodzie. Na zaproszenie
akademików przybyło z prowincji zaledwie kilku delegatów, a i ci odmówili wystę-
powania przeciw Komitetowi Centralnemu. Intryga zakończyła się wykluczeniem
z organizacji Daniłowskiego i Janczewskiego.
Na tym jeszcze nie skończyły się przemiany w Komitecie Centralnym. Usunięto
zeń Józefa Rolskiego, jako odpowiedzialnego za „kartkę o poborze"; sami usunęli
się Szyc oraz Biernawski, jak się zdaje dlatego, że chcieli unieważnienia tejże kartki
o poborze, na co Komitet nie godził się119. Powołano więc nowych członków i zastęp-
ców. W końcu października rzeczywistymi członkami Komitetu byli Agaton Giller,
Witold Marczewski, Zygmunt Padlewski, Bronisław Szwarce i Tomasz Winnicki120.
Zastępcami zaś: Oskar Awejde, Jan Bohdanowicz, Franciszek Godlewski, Józef
Narzymski i Jan Wemicki. Instytucja zastępców stała się koniecznością wobec
szybkiego rozrostu organizacji, nowych zadań, jakie przed nią stawały, i niedostatku
agend wykonawczych. Zgodnie z regulaminem uzupełnienia te powinny były nastę-
pować w drodze kooptacji, być może jednak niektóre nazwiska wysuwała organi-
zacja miejska121. W teorii zastępcy członków mieli tylko głos doradczy; Awejde
twierdzi jednak, że korzystali z tych samych praw, co członkowie zwykli. — „Nie
znam — dodaje — ani jednego wypadku, by sami tylko rzeczywiści członkowie
podawali głosy"122.
116 Z. Janczewski, Zeznania śledcze, s. 30, oraz „Zarys powstania". W.
Daniłowski, Notatki,
s. 172-176. O. Awejde, op. cit., s. 470.
117 Tekst tej odezwy, nie wiemy, czy autentyczny, podaje po rosyjsku Z.
Janczewski W „Zarysie
powstania". Por. W. Daniłowski, Notatki, s. 177.
118 O. Awejde, op. cit., s. 471, wspomina, że w listopadzie 1862, Padlewski usunął
ze stanowiska
wydziałowego niejakiego Wyszomirskiego, jako mierosławczyka.
119 Tak twierdzi sam Biernawski w aneksie do Notatek W. Daniłowskiego, s. 498.
O. Awejde,
op. cit., s. 470, mówi ogólnikowo o „różnicy zdań".
120 Winnickiego zalicza do rzeczywistych członków Z. Janczewski, Zeznania siecze, s.
31.
121 Por. W. Daniłowski, Notatki, s. 173, O. Awejde, op. cit., s. 469.
122 O. Awejde, op. cit., s. 470.
284

Trzeba rozejrzeć się bliżej w tym powiększonym gronie. Skrzydło umiarkowane,


ciążące ku millenerom, reprezentują z ludzi dawnego, składu: Giller, dziennikarz,
lat 31, oraz Marczewski, inżynier, lat. 30. Z kooptowanych Awejde, urzędnik są-
dowy oraz Bohdanowicz, pierwszy w Komitecie właściciel ziemski, obaj liczący
po lat 25. Lewe, autentycznie powstańcze skrzydło Komitetu, stanowili z dawniej-
szego składu: Padlewski, oficer zawodowy, lat 27, i Szwarce, inżynier, lat 28. Z nowo-
przybyłych znamy już Godlewskiego (dziennikarz, lat 28), czynnego w konspiracji
warszawskiej co najmniej od lat czterech. Winnicki, lat 34, a więc najstarszy z człon-
ków123, był urzędnikiem pocztowym i miał oddać całą sieć urzędowej poczty na
usługi organizacji. Narzymski, najmłodszy z grona (lat 23), syn ziemiański, ale przede
wszystkim artysta, przyjaciel Chmieleńskiego, zapaleniec, gotów zaczynać powstanie
chociażby za tydzień. A jednak chłodny Awejde wyraził się o nim: „Nb. Narzymski,
był według mego przekonania, jak to dziś rozważając przeszłość osądzić mogę.
najzdolniejszym rewolucjonistą z nas wszystkich, z całego naszego składu"124
Najmniej wyraźnie rysuje się nam ostatni z zastępców Wernicki, urzędnik pocztowy,
jedyny, wobec którego bywały wysuwane zarzuty natury osobistej; w każdym razie
trzymał się on konsekwentnie lewicy. Stwierdźmy od razu dwie okoliczności:
1) lewe skrzydło ma w tym momencie niewielką przewagę liczebną. 2) przywódcy
organizacji, z jedynym wyjątkiem Narzymskiego, są to ludzie dojrzali i na stano-
wiskach — w większości inteligenci szlacheckiego pochodzenia.
Czterej spośród dziesięciu mieli w nadchodzących tygodniach i miesiącach za-
ważyć na losach powstania. Padlewski był klasycznym typem rewolucjonisty — ro-
mantyka: odważny, zapalony, przejęty swoją ideą, gotów do każdego poświęcenia
za Ojczyznę, za oswobodzenie chłopów, „za naszą i waszą wolność" — przekonany
zarazem, że rewolucyjna fala jego także, przyszłego wodza, powinna wynieść wy-
soko. Jedyny wśród kolegów wojskowy, nie miał, niestety, talentów organizacyjnych.
Szwarce był zgoła odmiennym typem radykała: syn mieszczański i kalwin,
wychowany po laicku we Francji, wolny więc od szlacheckich obciążeń, burżu-
azyjno-demokratyczne przemiany oceniał jako rzecz oczywistą, a nie jako czyn
wiekopomny. Energiczny, operatywny, przytomny, a jako charakter nieugięty —
brak jego w chwili wybuchu i potem okaże się szczególnie dotkliwy.
Gillera można by uznać za uosobienie drobnomieszczańskiej przeciętności.
Miał ogromną łatwość do pióra, za którą nie nadążała myśl twórcza. Był całe życie
głęboko przekonany, że kroczy jedynie słuszną drogą złotego środka, i to czyniło
go próżnym i drażliwym. Trzymał się, ile mógł, równie daleko od konserwatyzmu
i radykalizmu, od przesiąkniętej egoizmem szlachty i od ciemnych chłopów, od
paktowania z zaborcą i od paktowania z rewolucją. Szukał, niestety, rzeczy zupełnie
nieosiągalnych: pośredniej drogi między legalizmem a konspiracją, między walką
zbrojną a biernym oporem. Był przy tym systematyczny, staranny, w drobiazgach
Nie jest nam znany wiek J. Wernickiego.
Zeznania śledcze, s. 140. Por. Z. Żabicki, Narzymski wśród współczesnych, Wrocław 1956.
285

pomysłowy — współpracownik jednak niepewny, bo zawsze gotów uciec się do


intrygi, gdy go tylko chciał kto sprowadzić z raz obranego toru.
Ostatni z czterech głównych protagonistów, Awejde, w ciągu 1862 roku odbył
powolną, wyrozumowaną drogę, od obozu białych do czerwonych. Dobroduszny
i jowialny kompan, inteligentny, sumienny i'pracowity, tym samym użyteczny
każdemu przedsięwzięciu, do którego przystępował, był jednak całkowicie pozba-
wiony charakteru. Sytuację każdą, w której się znalazł, decyzję, którą miał podjąć,
oceniał z różnych stanowisk, zestawiał plusy i minusy — a potem szedł za zda-
niem tego, kto wywarł nań mocniejszy nacisk. „Serdeczny, dobry, miły, spokojny,
cichy i sympatyczny, niezdolny do poróżnienia się z kimkolwiek. Łatwy do przeko-
nania, ustępował każdemu, a przynajmiej nigdy się nie sprzeczał" — tak go wspo-
mina przyjaciel z owych lat, Maykowski125. Ta właśnie miękkość i niezdolność
do powiedzenia „nie" doprowadziła Awejdego do wzięcia udziału w organizacji,
której celom był przeciwny, do poparcia decyzji, które uważał za fatalne, do podej-
mowania się misji nie na miarę słabego człowieka — a na koniec, w więzieniu, do
zdradzenia tajników organizacji. Wszedł do Komitetu Centralnego126, jak sam
twierdzi, ponieważ chciał przeszkodzić wybuchowi powstania. Nie przeszkodził
i pozostał u władzy, bo nie miał dość siły woli, aby się z władzy wycofać. Za to przed
wybuchem zdążył poważnie zaszkodzić przygotowaniom powstańczym.
W każdym politycznym przedsięwzięciu trafiają się i mogą być zużytkowani
tacy ludzie, jakich sylwetki tu zarysowano. W żadnym z nich nie było materiału
na męża stanu czy wodza narodu. Prawdę mówiąc, nie było gdzie ich szukać. Śro-
dowisko wielkoziemiańskie i arystokratyczne, tradycyjnie szkolone dla karier
kierowniczych, odrzucało walkę o niepodległość. Podejmowali ją ludzie skromniejsi,
polityczni samoucy. Otóż kariera konspiratora i powstańca rzadko kiedy trwała
dość długo, by mu dać czas na zgromadzenie wiedzy i doświadczenia. Im bardziej
ideowy, ofiarny, bezkompromisowy był działacz polskiego podziemia, tym szybciej
tracił życie, lub trafiał za kratę. Funkcje poległych i aresztowanych brali na siebie
następcy mniej jeszcze przygotowani — i na to nie było rady.
125 J. Maykowski, Pamiętniki, s. 26. Por. też oceaę Janczewskiego, Zbiór zeznań, s. 38.
126 O. Awejde, op. cit., s. 469, z podaną datą 28 X 1862 („jeśli się nie mylę").
Wydaje się,
że było to o kilka dni wcześniej.

Rozdział dziewiąty
TAJNE PAŃSTWO POLSKIE
ORGANIZACJA PROWINCJONALNA W KRÓLESTWIE
Bardzo niewiele wiemy o działalności organizacyjnej Komitetu Centralnego
w listopadzie 1862 r. Wydaje się, że na ten czas przypada rozbudowa policji narodo-
wej w Warszawie. Powołano ją, jak pamiętamy, w celu zabezpieczenia organizacji na-
rodowej przed śledztwem policji carskiej. Twórca jej i naczelnik, Feliks Kowalski,
odegrał dwuznaczną rolę w czasie zamachu Majewskiego, w czerwcu 1862 r. Myślano
też w Komitecie o pozbyciu się go, ale, jak twierdzi Awejde, „tak bystrego i zmyślne-
go, organizacyjnego policjanta nie można było wydalić"1. W listopadzie jednak Ko-
walski został aresztowany i zastąpił go Tomasz Winnicki, znany nam już zastępca
członka Komitetu. W Warszawie naczelnik policji miał pod sobą trzech inspekto-
rów, każdy z nich stał na czele okręgu2. Inspektorom podlegali komisarze, każdy na
czele cyrkułu, których było, tak jak w carskiej policji, trzynaście. Osobliwością
policji narodowej było właśnie jej powiązanie z jawną, tj. zaborczą policją miejską.
Ta ostatnia składała się z Polaków, zobowiązana była do szpiegowania ludności,
a nielubiana powszechnie, zwłaszcza wśród miejskiej biedoty, musiała się liczyć
z tym, że w razie rewolucji odpokutuje pierwsza i w sposób doraźny za swoje sprawki.
Rok 1831 był co do tego pamiętnym precedensem; zupełnie świeżo zaś, 8 listopada
zgładzony został w Warszawie niebezpieczny agent policji tajnej carskiej, Paweł
Felkner. Kilku członków organizacji miejskiej zakłuło go nożami, gdy wracał wcze-
snym wieczorem do swego domu przy vi. Twardej3. Przykład ten dawał do myślenia
niejednemu policjantowi. Niektórzy spośród nich z patriotyzmu, inni dla zarobku,
liczniejsi ż wyrachowania nawiązywali kontakty z policją narodową i bywali zaprzy-
sięgani na członków. Jeśli wierzyć Awejdemu*, około 60 funkcjonariuszy policji
miejskiej poszło tą drogą. Każdy z nich otrzymywał od władzy narodowej, gwoli
1 O. Awejde, op. cit., s. 471. H. Cederbaum, op. cit., s. 4 n. A. Borowski, Organizacja
war-
szawskiej policji narodowej wykonawczej w 1.1863-1864, „Gazeta Administracji i Policji
Państwowej"
1931, nr 20 i następne.
2 Liczba okręgów w 1863 r. wahała się od 2 do 4.
3 W. Przyborowski, H. V, s. 286 n. „Ruch" już 17 IX 1862 wskazywał na Felknera jako
na
sprawcę jednej z „wsyp" z ubiegłej zimy. Prasa tajna, t. I, s. 349. Rozkaz zabójstwa, jak
twierdzi
Awejde, wydać miał F. Kowalski. Zeznania śledcze, s. 145.
4 O. Awejde, op. cit., s. 472.
287

asekuracji, „kartę bezpieczeństwa", która zabezpieczała go przed sztyletnikami.


Tą drogą policja narodowa uwiadamiana była na bieżąco o zamierzonych rewizjach
i aresztowaniach. Planowano zaprowadzenie policji narodowej również w miastach
prowincjonalnych, do czego jednak na razie nie doszło. Za to idąc analogiczną
drogą, jak w wypadku policji, wciągnięto do organizacji narodowej również znaczną
liczbę pracowników pocztowych i kolejowych różnych stopni. W ten sposób za-
pewniono dla organizacji możność przewozu ludzi, korespondencji, przesyłek, a na-
wet broni legalnymi środkami komunikacji, mimo kontroli carskiej żandarmerii.
Na ten sam okres przypada reorganizacja innego rodzaju, świadcząca o tym,
że w Komitecie Centralnym zaczyna brać górę tendencja „umiarkowana". Rzecz
szła o organizację prowincjonalną. Rozszerzali ją od roku z górą lotni agend:
dawniej Komitetu Ruchu, później Komitetu Centralnego. Wasilewski, Weresz-
czyński, Szachowski, Piotrowski, bracia Frankowscy należeli do najczynniejszych
agentów. Wędrując od miasta do miasta zakładali lokalne komitety ruchu, utrzymy-
wali łączność pomiędzy nimi i łączność z Warszawą. Stosownie do instrukcji z 24
lipca należało obecnie mianować naczelników wojewódzkich i powiatowych, jako
stałych agentów tajnego aparatu władzy. Do października podobno było na miejscu
trzech tylko naczelników wojewódzkich (na 8 województw) i 15 powiatowych
(na 39 powiatów)5. W wielu rejonach Królestwa: w Lubelskiem, na Podlasiu, w Łom-
żyńskiem, wciągano do spisku sporą liczbę chłopów i drobnej szlachty zaścianko-
wej. Skądinąd zaczynali zbliżać się do czerwonych również właściciele ziemscy,
zniechęceni bezwładem, w jaki popadła władza zwierzchnia obozu białych, Dyrekcja.
Rozrost konspiracji czerwonej zaczynał im imponować, zdawało się im, że nie mogą
i nie powinni zostawać poza ruchem, który się cieszy poparciem tak szerokim.
Rzecz jasna, że chcieli zarazem zapewnić sobie wpływ na jego kierownictwo, przy-
najmniej w skali lokalnej6.
Rzecz ta była dyskutowana w Komitecie Centralnym, przy czym za dopuszcze-
niem ziemiaństwa do władz organizacji opowiadali się Awejde i Bohdanowicz.
Głównym ich argumentem była nagląca potrzeba funduszy, w związku z zakupem
broni: jeśli posiadająca szlachta miała zapłacić podatek narodowy, należało ją do-
puścić do wpływu. Wbrew oporowi Szwarcego Awejde na zlecenie Komitetu opraco-
wał nową instrukcję „dla uzupełnienia Ustawy lipcowej". Uchwalona została naj-
później w połowie listopada7. Na czele województwa stawał obecnie komitet zło-
5 O. Awejde, op. cit, s. 456. Por. dla początków organizacji lubelskiej J. Tomczyk, op.
cit.,
s. 13; dla augustowskiej, S. Chankowski, Rok 1863 w Augustowskiem, Warszawa 1972.
6 Szerzej o tych tendencjach S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 238, 242. Por. list
do
I. Plichty w Hotelu Lambert pisany 28 X 1862, zdaje się przez poznaniaka, po tygodnio-
wym pobycie w Królestwie. Oto, co mu mówili tamtejsi ziemianie: „Chotja eto i głupost',
no tak kak my nosim imiena, kotoryje nie pozwolajut nam bezmołwstwowat', to nam nieizbie-
żno nado priniat uczastie w obszczem diele, w czisle pierwych". B. PAN rps 2324, cz. II, k.
166,
perlustracja.
7 Komitet wojewódzki lubelski powołany został na jej podstawie 18 lub 19 XI 1862.
Zeznanie
R. Rogińskiego, Fawley Court.
288

żony z naczelnika wojewódzkiego, trzech naczelników wydziałów (wojennego,


administracyjnego i skarbowego) oraz komisarza. Tych pięciu członków mianował
Komitet Centralny, przy czym naczelnicy: wojewódzki i wydziałowi reprezentowali
organizację lokalną, a komisarz był mężem zaufania KCN; z tego tytułu miał
prawo weta zawieszającego w stosunku do uchwat komitetu, w którym zasiadał.
Wolno mu było też informować się na własną rękę o wszystkim, co się działo w or-
ganizacji, i zdawać o tym sprawę do Warszawy8.
„Cel i sens nowej, tylko co opisanej reformy, jasne są same przez się, a zatem
nie ma co się nad tym rozwodzić" — mówi niby to naiwnie Awejde. W istocie było
to zawiłe i niezbyt fortunne zarządzenie, powołujące do'życia na wojewódzkim
szczeblu dwie konkurujące i niezależne od siebie władze. Komitety wojewódzkie
miały się składać z ludzi, do których władza obozu czerwonych nie mogła mieć
pełnegi *.«wu,^a, i dlatego narzucała im kontrolerów. Następstwem aż nadto
Często były wzajemne tarcia, ze szkodą dla dobra sprawy. Nie wiadomo, jak szybko
weszły w życie nowe urządzenia. Awejde twierdzi, że powołał komitety w czterech
województwach lewobrzeżnych i Augustowskiem. W Lubelskiem i na Podlasiu
zaprowadzał je Bohdanowicz. W Płockiem, według Awejdego, „Szwarce ciągle
jeszcze gospodarzył po staremu, lubując się w swych bezmyślnych dziesiątkach i lek-
komyślnych agentach"9. Szwarce, to jasne, nie chciał dopuścić elementów ziemiań-
skich do steru w województwach.
Nie znamy dość dokładnie komitetów wojewódzkich i podległych im naczelni-
ków powiatów z okresu przed wybuchem powstania, by móc na pewno określić,
jaki był wśród nich procent ludzi szczerze oddanych powstaniu, a jaki — tylko po-
zornych sojuszników. Spośród naczelników wojewódzkich Tadeusz Tłuchowski
w Płocku, Ludwik Świątkowski w Warszawie i Kazimierz Gregorowicz w Lublinie
mieli powiązania z białymi. Dwaj pierwsi byli właścicielami ziemskimi, trzeci pa-
tronem adwokackim. Właścicielem ziemskim był także naczelnik podlaski Broni-
sław Deskur, ten jednakże brał sprawę powstania serio. W Sandomierzu i w Kaliszu
zostali naczelnikami księża (Kotkowski i Centt), obaj czerwoni, chociaż nie ultra-
radykalni. Wreszcie kielecki naczelnik, Władysław Janowski, z zawodu podsędek,
był młodym, zapalonym czerwieńcem, z sympatiami dla Mierosławskiego. Ilu było
ziemian i jakiego odcienia wśród członków komitetów nie wiadomo. W Siedlcach
np. było ich dwóch na pięciu10. Wśród komisarzy wojewódzkich autentycznymi
czerwieńcami byli: Gustaw Wasilewski (Kalisz), Edward Rolslci (Płock), dwaj
8 Znamy te przepisy wyłącznie z objaśnień O. Awejdego, op. cit., s. 473. Por. H.
Jabłoński,
Struktura cywilnej organizacji prowincjonalnej w Królestwie Polskim, „Przegląd
Historyczny" 1938,
s. 443 n.
9 O. Awejde, op. cit., s. 474. W praktyce Szwarce nie dopuścił do utworzenia komitetów
w Augustowie i Białymstoku. W Płockiem już wcześniej został wojewódzkim związany z
białymi
Tłuchowski.
10 J. Tomczyk, op. cit., s. 26 n. O. Awejde, op. cit., s. 473, twierdzi, ze jednym z
członków
komitetu bywał zwykle naczelnik miasta wojewódzkiego, przypuszczalnie więc
przedstawiciel
miejscowej inteligencji.
289

Frankowscy, Stanisław (Warszawa) i Leon (Lublin), jak również dwaj kolejni ko-
misarze podlascy: Edward Lisikiewicz i Roman Rogiński. Mniej godnymi zaufania
okazali się: Wojciech Biechoński (Sandomierz) oraz Ignacy Maciejowski (Kielce)
— ten ostatni związany z Mierosławskim. Mało aktywnym był też Józef Piotrowski
w Suwałkach. Ogólnie stwierdzić trzeba, że tylko w Płockiem i Kaliskiem woje-
wódzka organizacja cywilna zawiodła całkowicie w chwili wybuchu 22 stycznia.
Nigdzie jednak (poza Podlasiem) nie okazała szczególnej sprawności. Lubelska
organizacja w listopadzie i grudniu poniosła znaczne straty na skutek denuncjacji
konfidenta władz carskich, Aleksandra Starczewskiego. Fala aresztowań dotknęła
też Bohdanowicza11.
LITWA
Trudniejsze znacznie zadanie oczekiwało Komitet Centralny, gdy szło o pod-
porządkowanie sobie innych dzielnic, poza Kongresówką.
Na Litwie, Białorusi i Ukrainie sytuacja rewolucyjna dojrzewała w ciągu całego
roku 1862. Polityczny ruch polski (w swych dwu odłamach: białym i czerwonym)
starał się nadążać za ruchem Królestwa. Klasowy ruch chłopski szedł analogiczną
drogą do klasowego ruchu rosyjskiego.
Masowy opór chłopów przeciwko pańszczyźnie osłabł w drugiej połowie 1861 r.
Wystąpienia chłopów przeciw dworom były rzadsze i w roku następnym; tu i ówdzie
jednak odżywały drastyczne zatargi i pacyfikacje wojskowe. Ludność nadal okazy-
wała niezadowolenie z reformy. „Car dał wolność, da i ziemię — a jak nie, to sami
weźmiemy!" — mówili chłopi w guberni kijowskiej12. Zewnętrznym wyrazem oporu
była odmowa chłopów podpisywania „ustawnych hramot" i obierania władz gmin-
nych. Wieś nie chciała wyrazić zgody na krzywdzące ją postępowanie o rozgrani-
czeniu gruntów i obliczeniu wykupu. Zjawisko to występowało w całym państwie,
ale w zachodnich guberniach przybrało najostrzejsze formy, bo też chłopi na skutek
rugów w przededniu reformy utracili w tych właśnie prowincjach bardzo dużo
ziemi. Do sporządzania i wprowadzania w życie „hramot" zabrano się też na Litwie,
Białorusi i Ukrainie później niż gdzie indziej, dopiero z wiosną 1862 r. Szło to bardzo
opornie i dopiero jesienią sprawa hramot posunęła się naprzód w ukraińskich gu-
berniach, podczas gdy na Białorusi utknęła zupełnie. Według stanu na 4 /l 6/ XII
1862 r. w jednej tylko guberni podolskiej podpisało „hramoty" 94% chłopów. Za
nią szły gubernie: witebska (73%) i kijowska (70%). Ale na pozostałym obszarze
wskaźnik trzymał się znacznie poniżej przeciętnej dla całego państwa (61 %). W li-
tewskich guberniach podpisała „hramoty" połowa chłopów (wileńska 52, kowień-
11 R. Bender, op. cit., s. 93 n. J. Tomczyk, op. cit., s. 16.
12 Raport A. Gildebranta z 14/26/11 1862, Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s. 92.
Ibidem,
s. 397, o pacyfikacjach w Birżach, s. 410 w Płungianach, s. 4J7 w Sudejkach, s. 465 o
zatargach
w Choroszczy, s. 548 w Połoneczce, itd.
290

ska 49%), na Wołyniu mniej niż jedna trzecia (31%), na Białorusi zaledwie jedna
szósta (gub. grodzieńska 17, mińska 16%)13. Wisiał tu w powietrzu ostry konflikt
społeczny pomiędzy ludem walczącym o ziemię a rządem carskim, który stawał
w obronie wielkiej własności ziemskiej. Pokojowi rozjemcy, którzy układali i wprowa-
dzali w życie „hramoty", w znacznej większości byli Polakami i bronili ziemiań-
skiego interesu. Sytuacja ta otwierała szerokie możliwości czerwonym rewolucjo-
nistom.
Ziemiaństwo kresowe zdawało sobie sprawę z niebezpieczeństwa i szukało spo-
sobów zapobieżenia powstaniu. Nie miało przed oczyma alternatywy, którą repre-
zentował w Królestwie Wielopolski — porozumienia z caratem za cenę udziału we
władzy. Wiktor Starzeński, marszałek guberaialny grodzieński, kontaktował się
co prawda z Wielopolskim i z w. ks. Konstantym, a nawet z ich ramienia jeździł
do Paryża i sondował ludzi z Hotelu Lambert14. Lecz na tej drodze ugody Litwa
niczego spodziewać się nie mogła. Czyniąc ustępstwa Polakom w granicach Kró-
lestwa Aleksander II tym bardziej stanowczo odgraniczał od niego tzw. „Ziemie
Zabrane", stawiając sobie za cel tym mocniejsze związanie ich z Rosją.
Z konieczności działacze ziemiańscy szukali wyjścia w pracy organicznej. W Wil-
nie, Kownie, Żytomierzu, Kijowie, na zjazdach marszałków, na kontraktach i przy
innych okazjach układano w ziemiańskim gronie projekty zawiązania towarzystw
rolniczych, Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego, zakładania polskich szkółek
wiejskich, fundowania stypendiów, podejmowania akcji wydawniczej. Przesłano
do Petersburga petycję o przywrócenie Uniwersytetu Wileńskiego15. Uzgadniano
te zamierzenia w łonie „organizacji" właściwie na poły jawnej, bo opartej na roz-
szerzonej sieci marszałków gubernialnych i powiatowych. Prace organiczne po-
winny były odciągnąć społeczeństwo od ryzykownych z każdego punktu widzenia
manifestacji, konspiracji, przewrotów społecznych i powstania. Jednakże wszyst-
kie zabiegi kresowych organiczników rozbijały się o negatywną postawę władz, ka-
tegorycznie przeciwnych rozwojowi instytucji polskich na tych ziemiach.
W drugiej połowie 1862 r. organicznicy poszli o krok dalej, w dużej mierze za
przykładem białych z Kongresówki, a zwłaszcza ich adresu do Andrzeja Zamoyskiego.
Adres ten postulował połączenie „Ziem Zabranych" z Królestwem, miał on udo-
wodnić, że klasy posiadające żywią uczucia nie mniej patriotyczne, w porównaniu
do obozu czerwonych. Zdawał się więc z kolei wymagać odzewu ze strony białych
na Litwie i Rusi. W Kamieńcu w końcu września paręset szlachty podolskiej z mar-
szałkiem na czele podpisało adres do cara z prośbą o połączenie guberni podolskiej
13 Otmiena kriepostnogo prawa, Moskwa 1950, tablice statystyczne, a zwłaszcza
ostatnia,
s. 274. Por. też raport A. Gildebranta z 24 XII 1862/5 11863. Ruch rewolucyjny na Litwie i
Białorusi,
s. 149.
14 I. Koberdowa, W. ks. Konstanty, s. 103 n.
15 Zeznanie J. Gieysztora z 11/23/DC 1864, Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s.
156 n.
Ibidem, s. 148, cyt. raport A. Gildebranta. Pamiętniki J. Gieysztora, 1.1, Wilno 1921, s. 162 n.
T. Bo-
browski, op. cit, t. II, s. rozdział VIII.
291

z Królestwem Polskim. Rząd odpowiedział aresztowaniem marszałków i wyprą- ;


wieniem ich do Petersburga. W dwa miesiące później przypadał następny zjazd
wyborczy w Mińsku. Tym razem podzieliły się głosy. Gorętsi chcieli podtrzymać
Podolaków i manifestować jedność Litwy z Koroną; umiarkowani, w tym większość
marszałków, twierdzili, że dla próżnej demonstracji szkoda narażać pracy organicz-
nej16. Koniec końców zjazd miński wobec pogróżek gubernatora zrezygnował z po-
dania adresu, a tylko wpisał jego tekst do protokołu17. W tej sytuacji biali w prowin-
cjach za Bugiem, jakkolwiek zorganizowani i zasobni w środki, nie mogli przeciw- 1
stawić obozowi ruchu jasnego programu — rozerwani pomiędzy doktryną organi- 1
czną, na którą nie było miejsca, a gestami patriotyzmu, które pozostawały bez od- 1
zewu. 1
Czerwony ośrodek ruchu zawiązał się najwcześniej w Wilnie. Mężem zaufania 1
Sierakowskiego był tu Ludwik Zwierzdowski; z Warszawy w końcu 1861 r. dojeż- 1
dżał Jan Frankowski, agent Komitetu Miejskiego. W Białymstoku, jakeśmy widzieli, \
czynna była organizacja stworzona przez Szwarcego, powiązana z Komitetem Cen- ']
tralnym. W sąsiedniej Grodzieńszczyźnie od wiosny 1861 r. prowadził agitację Kon- 1
stanty Kalinowski, syn zubożałego właściciela ziemskiego, kandydat Uniwersytetu 1
w Petersburgu, pełen temperamentu rewolucjonista i chłopoman. Kalinowski już Ą
wtedy znajdujący się na nielegalnej stopie, głównie nastawiał się na propagandę |
wśród białoruskich chłopów, współpracowali z nim zaś: inspektor szkoły leśnej I
w Sokółce Walery Wróblewski, geometra i literat Feliks Różański, urzędnik akcyzy |
Stanisław Songin itd. Od czerwca 1862 r. grupa ta wypuszczała w świat „Mużycką 1
Praudę", konspiracyjną gazetkę w języku białoruskim, drukowaną łacińskimi czcion- 1
kami. Do chwili wybuchu powstania ukazało się sześć numerów18, podpisanych I
pseudonimem: „Jaśko hospodar z pad Wilni". Występowała ona przeciw reformie J
1861 r., potępieniem swym obejmując rząd carski i polskich panów. „Ad Maskala 3
i panou nie ma czeho spodziewaci sia, bo jony nie wolności, a hłumu i zdzier- j
stwa naszeho choczuć. -- Muzyki panskije i kazionnyje nie pawinni płacić ani i
czynszu panom, ani abroku u kaznu za ziemlu, bo heta ziemia da nas należyć; no 1
kali budzie wajna z Maskalom za naszu wolność, to toj czas treba usim iści na wajnu j
prociu Maskala. A to dla toho: kab chuczej prahnać Maskala z jego sabaczym rą- I
dom i kab nikoli, nijakoj, nikomu muzyki pańszczyny nie służyli i nijakoho u kaznu I
abroku nie płacili i kab na wiek wiekou naród nasz byu wolny i szczaśliwy". Mówio-. |
no więc tu o powstaniu ludowym, nie narodowym, starano się podważyć wiarę .1
16 W. Starzyński oświadczył samemu carowi, że litewscy marszałkowie guberniahn na
zjeździe |
w Wilnie umówili się, aby przeciwdziałać powstaniu „czuwstwuja wiestna chorosap, czto pri
pierwom >j
biesporjadkie kriestjanie budut za prawitielstwo i obratjatsja protiw jch samych". Aleksander
II i
do Konstantego, 20 XI/2 XII/1862, CGAOR z. 722-i, inv. 1, vol. 682, k. 49-53. ]
17 Teksty adresów: A. Giller, Historia, t. II, s. 396 n. Pamiętniku. Gieysztora, t. I, s. 174
n. i
W. Przyborowski, H. V. s. 392 n. J
18 Przedruk: Prasa tajna, t. I, s. 318 n. Zr-Talwirska, op. cit., s. 65 n. gdzie też dalsza
litera- l
tura. W. Abramowiczius, W. Djakow, Walerij Wrublewskij, Moskwa 1968, s. 22 n. 1
i
292 \

w „dobrego cara", kładziono nacisk na prześladowanie religijne unii, na uciążli-


we podatki, na 25-letnią służbę wojskową. Na najbliższy pobór do wojska lud odpo-
wiedzieć winien zbrojnym oporem. Kolportaż „Mużyckiej Praudy" rozszerzał się
stale, w ciągu jesiennych miesięcy, po wsiach guberni grodzieńskiej, wileńskiej
i witebskiej19.
Misję zorganizowania na Litwie prowincjonalnej władzy obozu czerwonych
Komitet Centralny powierzył Nestorowi du Laurans, urzędnikowi Kolei Peters-
burskiej w Wilnie. Odnośne rozmowy toczyły się w stolicy Litwy pod koniec lipca
1862 r., przy czym nie jest zupełnie jasne, czy du Laurans dał początek komitetowi
wileńskiemu, czy też nawiązał kontakt z komitetem już istniejącym, być może od
niedawnego czasu. Wchodzili w jego skład: kpt. Ludwik Zwierzdowski (lat 33),
lekarz prowincjonalny Bolesław Dłuski (lat 36), nauczyciel muzyki (Włoch zamiesz-
kały w Wilnie) Achilles Bonoldi (lat 41), młody Edmund Weryho (lat 22, syn admi-
nistratora dóbr ) oraz Konstanty Kalinowski (lat 25)30; osobistość w tym gronie
najbardziej wyrazista i aktywna. Ciało to występowało zrazu pod nazwą „Komitet
Ruchu", zaś nieco później Prowincjonalny Litewski Komitet.
Do spotkania czerwonych przywódców na Litwie doszło niedługo potem w Kiej-
danach, ex re ślubu Zygmunta Sierakowskiego z Apolonią Dalewską (11 sierpnia
n. st.). Znaleźli się m. in. na weselu kpt. Jan Staniewicz (z organizacji oficerskiej
w Petersburgu), Konstanty Kalinowski, ksiądz Mackiewicz — w następnym roku
przywódca chłopów na Żmudzi — a z białych, ziemiańskich działaczy przyjaciel
Sierakowskiego z młodych lat, Jakób Gieysztor. Nazajutrz po ślubie przypadała
rocznica Unii Lubelskiej, gdy na dzień jeden zrzucano żałobę. Urządzono więc tańce
dla gości, „bawiono się noc całą, młodzież ochoczo hasała, my starsi — pisze Giey-
sztor — prowadziliśmy mazura i bodaj, czy nie był to ostatni już ochoczy mazur
na Litwie!"21 Wyjeżdżając następnie z żoną za granicę Sierakowski widział się 18
sierpnia w Wilnie z du Lauransem, a 21 t. m. w Warszawie z członkami Komitetu
Centralnego. W obu tych rozmowach złożyć miał zaręczenie, że po wybuchu powsta-
nia obejmie na Litwie naczelne dowództwo22.
Pomiędzy Komitetem Litewskim a komisarzem KCN na Litwę, du Lauran-
sem, zarysowały się od początku sprzeczności. Na pozór chodziło tylko o zakres
autonomii prowincji: czy ma ona wykonywać rozkazy z Warszawy, czy też może
się rządzić po swojemu. W istocie spierano się o charakter przyszłego powstania.
„Jedni po prostu chcieli powstania szlachecko-mieszczańskiego; Kalinowski był
19 Dane o kolportażu: Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s. 313 i pass.
20 Wspomnienia E. Kuczewskiego, Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s. 195-198,
wy-
mieniają jeszcze J. Koziełła i Z. Czechowicza. Pierwszy jednakże wszedł do Komitetu w
jesieni 1862,
na miejsce Zwierzdowskiego; drugi zaś później jeszcze, na miejsce Weryhy. Por. ibidem, s.
173,
zeznania J. Koziełła. A. Smirnow, op. cit., s. 86 n.
21 Pamiętniki J. Gieysztora, t, 1, s. 168; J. Staniewicz, Wspomnienie o Z. Sierakowskim,
s. 32. O uczestnikach wesela por. komentarz redakcji, Ruch rewolucyjny na Litwie i
Białorusi, s. 156.
22 Daty i szczegóły podaje późno spisany pamiętnik A. Sierakowskiej. Ruch rewolucyjny
na
Litwie i Białorusi, s. 210 n. Nie stoją one jednak w kolizji z innymi źródłami.
293

' -1
,-i
tylko z ludem, jako chłopoman"23. Ten spór rzutował, rzecz jasna, i na narodowy
charakter przyszłego ruchu. Du Laurans chciał na wzór Warszawy rozbudowywać
dziesiątki w środowisku miejskim, tzn. polskim, a szukał też zbliżenia z ziemiań-
stwem, w przekonaniu że wileńscy czerwoni są słabi i nikogo nie reprezentują24.
Wręcz przeciwnie Kalinowski twierdził, „że udział szlachty i obywateli w powstaniu
nie tylko jest niepotrzebny, lecz i szkodliwy"25 — oczywiście dlatego że odstrę-
cza chłopów. Wiązanie dziesiątek odkładali litewscy czerwoni na czas bezpośrednio
poprzedzający powstanie, główny zaś nacisk kładli na propagandę wśród ludu.
Na ten spór zasadniczy nałożyły się jeszcze pretensje o organizację białostocką,
uzależnioną od Warszawy, co mogło się zdawać zamachem na historyczne granice
Wielkiego Księstwa Litewskiego.
W jakiej mierze różniły się założenia organizacyjne warszawskie i wileńskie,
na to może rzucić światło porównanie warszawskiej instrukcji dla okręgowych
z takąż instrukcją Prowincjonalnego Litewskiego Komitetu26. Ta ostatnia, datowana
28 X 1862 r. kopiuje liczne punkty warszawskiego pierwowzoru. Nakazuje natomiast
członkom organizacji bezwzględne posłuszeństwo Komitetowi Prowincjonalnemu
ignorując Komitet Centralny — oraz zaprowadza naczelników parafialnych i gmin-
nych, specjalnie powołanych do rozszerzania organizacji wśród elementów ludo-
wych27. Z Warszawy mógł też zapożyczyć pieczęć owalną z parą rąk w uścisku, uży-
waną od września 1862 r., jednakz napisem: Odwaga-Rozwaga. Niektóre jego pisma
bywały też podcyfrowane odręcznym monogramem, zapewne Kalinowskiego. Dwu-
herbowa pieczęć pojawia się na Litwie dopiero w styczniu 1863 r.28
Dopóki w Komitecie Centralnym przewodził Dąbrowski, a w Prowincjonalnym
Zwierzdowski, zaufanie wzajemne dwóch dawnych kolegów łagodziło wzajemne kon-
flikty2?. Ale Dąbrowski w sierpniu został aresztowany, Zwierzdowski zaś w zwiąż- s
ku ze sprawą Dąbrowskiego, został zabrany z Wilna i służbowo przeniesiony do
Moskwy. Zaraz też wzmogły się zatargi między komitetem wileńskim a du Lauren-
sem, który na przekór „Litwinom" orgnanizował w Wilnie dziesiątki na wzór
warszawski. Co więcej, du Laurans wbrew istocie rzeczy oskarżał taktykę litewską
23 Wspomnienie E. Kuczewskiego, Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s. 197.
24 Ibidem, s. 160, 166, zeznania J. Gieysztora i O. Awejdego.
25 Pamiętnik J. Gieysztora, t. I, s. 222.
26 Por. Dokumenty KCN i RN, s. 8 n. oraz Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s.
136 n.
Oryginał pisany był ręką Kalinowskiego.
2T Por. O. Awejde, op. cit., s. 489. W. Ratcz, Swiedienija o polskom mjatieże 1863 g. w
Zapadną)
Rossii, t. I, Petersburg 1883, s. 182: „Kalinowskij - - nachodił, czto odno tolko sriedstwo
uwlecz
naród, imienno razdat' wsju poziemielnuju sobstwiennost' kriestjanam i z sriedi
ziemlepaszcew
sostawit' organizaciju".
28 Wzmianka o monogramie: Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s. 135. Pieczęcie
lite-
wskie, Dokumenty KCN i RN, tablica z pieczęciami, nr 17 i 18.
29 Por. aluzję B. Szwarcego, Założenie Komitetu Centralnego, s. 445, że „Jarosław był
niby \
reprezentantem w Warszawie" organizacji litewskiej.
294

przed Komitetem Centralnym, jako „białe nadużycie"30. Miał na myśli nie tylko opór
przeciw „dziesiętnikom", ale i widoczną na Litwie chęć odwleczenia wybuchu pow-
stania. Litwa w porównaniu do Królestwa była słabiej przygotowana, gdy szło
o organizację i ogólny nastrój ludności. Nad Kongresówką natomiast wisiał miecz
Damoklesa — branka; stąd wyczulenie Komitetu Centralnego na separatyzm li-
tewski, na konieczność scentralizowanego dowództwa i zsynchronizowania działań.
Rzecznikiem centralizacji był w Komitecie Centralnym Szwarce, zainteresowany
stworzoną przez siebie organizacją białostocką, kładący nacisk na strategiczne
znaczenie Kolei Petersburskiej i potrzebę koordynacji działań na całej trasie
Warszawa — Dyneburg.
Separatyzm litewski anno 1862 może być tłumaczony w kategoriach przedroz-
biorowych, jako echo dawnych sporów Litwy z Koroną o zastrzeżoną w aktach
Unii odrębność Wielkiego Księstwa31. Można także dostrzegać w tym separatyzmie
pierwszy przebłysk późniejszej ewolucji, kiedy to Litwa poczuje się odrębnym naro-
dem i uzna za najważniejsze zadanie odcięcie się od Polski. Ryzykowną jest rzeczą
przenoszenie w epokę powstania styczniowego takich postaw z XVIII czy tym bar-
dziej XX w.32 Członkowie komitetu wileńskiego — Kalinowskiego nie wyłączając
— wzrośli wszyscy w kręgu kultury polskiej, a jeśli czuli się bliżej związani — jak
zwłaszcza Kalinowski — z Białorusią czy Litwą, z ludem białoruskim czy litewskim,
nie żądali jednakże otwarcie zerwania związku z Polską. Przypisuje się Kalinowskiemu
oświadczenia: że Komitet litewski nie powinien nazywać się „prowincjonalnym";
że fundusze litewskie nie powinny zasilać sprawy polskiej; że Litwa „powinna wyko-
rzystać spór Rosji z Polską i zdobyć niezawisłość". Zdania takie, jeśli autentyczne33,
nie znalazły odbicia na zewnątrz w tym, co Kalinowski głosił i czynił w 1863 r.
Może w duszy pragnął Litwy odrębnej; może sądził, że wyzwolenie ludu biało-
ruskiego pewniejsze będzie w Litwie odrębnej, niż związanej z Polską; może myśl
taka wpływała na jego nieużytość w stosunkach z Warszawą. Twierdzimy: może,
ponieważ opozycja litewska w stosunku do Komitetu Centralnego da się wystarcza-
jąco objaśnić innymi motywami. Litwini mogli przecie rozumować, że Komitet
Centralny: a) źle orientował się w stosunkach litewskich34; b) zmierzał do nazbyt
30 O. Awejde, op. cit., s. 487. Insynuacje te wziął za dobrą monetę B. Szwarce, op. cit., s.
445 n.,
gdy mówi o organizacji litewskiej jako „wcale bladej, - - przeciwnej natychmiastowemu
powstaniu".
Za nim też poszedł A. Szelągowski, op. cit., s. 367.
31 Por. B. Szwarce, op. cit., s. 477, o spiskowcach grodzieńskich (W. Wróblewski, R.
Traugutt),
którzy nie chcieli iść razem z Warszawą, „zupełnie jak za czasów Jana Chryzostoma Paska".
32 Tak ujął sprawę A. Smirnow, Riewoluejonnyje swjazi narodów Rossii i Polszi,
Moskwa 1962,
s. 239-251, Por. moją polemikę, „Kwartalnik Historyczny" 1962, s. 972-974.
33 Z notatek J. Ratcza, prowadzącego śledztwo w sprawie Kalinowskiego, cyt. G.
Kisielew,
K charaktieristikie riewolucjonnogo mirowozrienija K. S. Kalinowskogo, „Sławjanskoje
Istoczni-
kowiedienije" 1965, s. 45.
34 Por. ironiczne uwagi w zeznaniach J. Koziełła o agentach przysyłanych z Warszawy
na
Litwę „bez pieniędzy, bielizny i ubrania", o tym, że w KCN nie znano nawet nazw litewskich
po-
wiatów. Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s. 173.
295

szybkiego wybuchu; c) ewoluował (w osobie Gillera) w kierunku umiarkowanym,


tzn. skłaniał się do porozumienia na Litwie z białymi; d) był zarazem penetrowany
przez agentów Mierosławskiego, człowieka, który odmawiał Litwie praw do odrę-
bności. I wreszcie rzecz zasadnicza: ruch kierowany z Warszawy byłby ruchem
narodowym polskim, a polskość w oczach chłopów litewskich czy białoruskich
była od stuleci równoznaczna ze szlachetczyzną — stawała się przeszkodą na drodze
do pozyskania ludu.
W jesieni 1862 r. spór stanął na ostrzu noża. Prowincjonalny Komitet usunął
ze swego grona du Lauransa i zakazał mu się mieszać do spraw organizacji litew-
skiej; podobno nawet „nakazał zabić Szwarcego za pierwszym jego pojawieniem się
w granicach Litwy"35. Z ramienia Komitetu udał się do Warszawy Edmund Weryho,
aby ułożyć stosunki bezpośrednio. Działo się to w połowie lub w końcu listopada36.
Weryho nie chciał rozmawiać i nawet widzieć się ze Szwarcem, do pertraktacji
Komitet Centralny wydelegował Awejdego i Bohdanowicza.
Ze sprawozdania Weryhy wynikało, że organizacja litewska liczy około 3 tys.
członków, że jest najlepiej rozbudowana w Grodzieńskiem, że dziesiątki są czynne na
razie w miastach gubernialnych, że władze wojewódzkie już funkcjonują w Grodnie,
Wilnie, Kownie, i po części w Mińsku — oraz że Prowincjonalny Komitet jest jak
dotąd zupełnie bez pieniędzy. Stawiał zaś Weryho następujące żądania: a) zasada
pełnej równości obu komitetów; KCN może być „tylko pierwszym wśród równych";
b) stały agent warszawski przy Komitecie w Wilnie i (na tych samych prawach)
agent litewski przy KCN; żadnych innych agentów KCN na Litwę nie posyła;
c) KCN nie zacznie powstania bez uzgodnienia z Wilnem; d) du Laurans zostanie
odwołany; e) Białystok przejdzie do organizacji litewskiej. Żądania te Komitet Cen-
tralny odrzucił; rozmowy jednak toczyły się dalej i doprowadziły do kompromisu.
Warszawa ustąpiła na punkcie du Lauransa tudzież Białegostoku37; zgodziła się
też, że jeśli KCN zacznie powstanie bez porozumienia z Wilnem, to Litwa nie ma
obowiązku powstać równocześnie. Awejde przeforsował za to zasadę zwierzchności
Warszawy nad Wilnem. Tak więc KCN mianował członków Komitetu Prowincjo-
nalnego oraz zatwierdzał agenta tegoż Komitetu w Warszawie. Komitet Prowincjo-
nalny miał na Litwie władzę wykonawczą i administracyjną; w zakresie ustawodaw-
czym wolno mu było wprowadzać do dekretów KCN niezbędne modyfikacje, lub — w
razach nagłych — ogłaszać samodzielnie postanowienia, ale za zgodą komisarza38.
Układ tak pomyślany, o ile można wierzyć Awejdemu, starał się godzić samodziel-
ne stanowisko Litwy z koniecznym w czasie powstania, jednolitym kierownictwem.
35 O. Awejde, op. cit., s. 488.
36 Zeznania O. Awejdego, Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s. 166 oraz Zbiór
zeznań,
s. 326.
37 B. Szwarce, Wydawnictwo materiałów, s. 36, mylnie utożsamia listopadowe rozmowy
Awej-
de — Weryho z późniejszym o 3 miesiące układem, który przekazał władzę na Litwie w ręce
białych.
Poświęcenie organizacji białostockiej i du Lauransa określa Szwarce jako „początek reakcji".
38 Zeznanie O. Awejdego, Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s. 171.
296

Układ ten jednak nie został ratyfikowany. Prowincjonalny Komitet dezawuował


Weryhę i wysłał do Warszawy nowego negocjatora, Dłuskiego. Ta druga faza roko-
wań ciągnęła się 6 tygodni, aż do wybuchu powstania, nie dając rezultatu. Poro-
zumienia nie zawarto; KCN w rezultacie nie miał na Litwie żadnego agenta, a orga-
nizacja białostocka pozostała zależną od Warszawy39.
Na Nowy Rok 1863 Prowincjonalny Komitet Litewski wydał nr 1 tajnego pisma
pt.: „Chorągiew Swobody". Wzywał w nim „wszystkich obywateli szczerze kocha-
jących Ojczyznę, bez różnicy stanu i wyznania, do jednolitego działania ku wywal-
czeniu w danej chwili niepodległości narodowej". Kładł zasadę „równouprawnienia
wszystkich stanów i wyznań bez krzywdy niczyjej własności i wolności sumienia";
zapowiadał współdziałanie z narodem rosyjskim — „on wolnym bratem naszym,
nie ciemiężycielem być pragnie". Nie czynił żadnej aluzji do Komitetu Centralnego
Narodowego; ale też niczym nie dawał do zrozumienia, by stawiał sobie cele odmien-
ne, w porównaniu do rdzennej Polski40.
RUŚ
Sytuacja na Ukrainie, a tym samym i stosunki jej z Warszawą różniły się znacznie
od Litwy. Żywioł polski był na Ukrainie mniej liczny, konflikt klasowy ostrzejszy,
a więc i lud trudniejszy do pozyskania. Niewielka też była szansa zjednania dla
ruchu rodzimej inteligencji ukraińskiej. Białe ziemiaństwo brio się więc powstania
bardziej niż litewskie; a czerwona inteligencja zdawała sobie też sprawę ze swoich
słabych sił i nikłych możliwości. Wynikała stąd większa zależność kijowskich czer-
wonych od Warszawy, a zarazem nie tak daleko posunięty rozbrat między białymi
a czerwonymi na „Rusi". Jak stwierdza August Iwański, ziemianin współpracujący
z obu obozami, „ani biali, ani czerwoni nie zarysowali mocno a wyraźnie wzajemne-
go względem siebie stanowiska (aut-aut), jakby się nawzajem oszczędzając: zwolen-
nicy ruchu dlatego, że ziemianie środków im dostarczali, ci ostatni zaś — przynaj-
mniej niektórzy z nich — łudząc się aż do chwili niemal ostatniej nadzieją opano-
wania ruchu"41. Rzecz jasna, że obóz ruchu na Ukrainie nie mógł zajmować tak
radykalnego stanowiska, jak Kalinowski na Białorusi czy też Mackiewicz na Litwie.
Uzupełniające się wzajemnie świadectwa Rudnickiego i Awejdego stwierdzają,
że komitet ruchu zawiązał się w Kijowie w lipcu czy sierpniu 1862 r., za sprawą
ppłka Edmunda Różyckiego. Ów syn głośnego dowódcy z powstania listopadowego,
wychowany w Rosji, był jeszcze jednym z tych zdolnych sztabowców, których Sie-
rakowski pozyskał dla polskości i dla sprawy powstania. Liczył wówczas Różycki
lat 35. W skład komitetu weszli: Izydor Kopernicki, lekarz wykładowca na Uni-
wersytecie Kijowskim (lat 37), Aleksander Jabłonowski, renomowany już wtedy
39 O. Awejde, op. cit., s. 489. Zeznanie tegoż, Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s.
167.
40 Prasa tajna, t. I, s. 400.
41 A. Iwański, Pamiętniki, Warszawa 1968, s. 167. Por. W. Lasocki, op. cit., t. I, s. 381,
434.
Autor naczelnik pow. żytomierskiego w org. białej, przechodzi do czerwonej przed 22 I 1863.
297

filolog-slawista (lat 33), ksiądz kanonik Szczeniowski z Żytomierza oraz Antoni


Juriewicz (lat 23), przedstawiciel Związku Trojnickiego42. O włączeniu się „Trojnic-
kiego" przesądził Stefan Bobrowski, który przybył potajemnie do Kijowa, być
może dopiero w październiku 1862 r., „już jako delegat Centralnego Komitetu war-
szawskiego i poddania się całej organizacji temu Komitetowi zażądał"43. Zdaje się,
że wśród młodzieży kijowskiej istniały wahania: zarówno co do tego, czy „zmienić
organizację na ściśle powstańczą"44, jak też, czy uznać władzę Komitetu Prowincjo-
nalnego, złożonego z osób dotąd w ruchu nie zaangażowanych. Przeważył wzgląd
na potrzebę powołania ludzi starszych, „których wiek, uzdolnienie i powaga dawały
gwarancję, że obok nich w Kijowszczyźnie nie powstanie organizacja inna, biała,
że będą rządem kraju i posłuch w kraju znajdą"45.
Jeżeli wierzyć Awejdemu, organizacja kijowska aż do listopada czy nawet grud-
nia 1862 r. pozostawała dla Komitetu Centralnego czymś w rodzaju terra incogni- "
ta. Dopiero wówczas zjawił się w Warszawie Różycki46, wezwany na naradę nad
planem wojennym powstania, o czym niżej jeszcze będzie mowa. Różycki też zdał
sprawę ze stanu organizacji na Rusi. Komitetowi kijowskiemu podlegały trzy „za-
rządy" : Ukrainy, Podola i Wołynia. Niższe szczeble słabo były rozbudowane, dzie-
siątek nie tworzono, liczby zaprzysiężonych nikt nie znał, pieniędzy brakło zupeł-
nie. W tych warunkach Różycki nie próbował domagać się od Kcmitetu Centralne-
go jakichś wyjątkowych uprawnień. Formalny układ między KCN a Komitetem
Prowincjonalnym na Rusi sfinalizowano bez przetargów. Nosi on datę 19 grudnia.
„Komitet Prowincjonalny przyjmując w zupełności zasady organizacji narodo-
wej uznaje za władzę swą Centralny Narodowy Komitet, kierując się wszakże jej
42 Zbiór zeznań, s. 186, 261 (W. Rudnicki). O. Awejde, op. cit., s. 489, gdzie
wymieniony też
Teofil Czapski, konarszczyk i sybirak, człowiek bliski już sześćdziesiątki. Wydaje się, że
Czapski ]
znalazł się w komitecie dopiero w zimie 1862-1863. To samo dotyczy A. Chamca, którego
wymienia |
L. Syroczyński, Sprzed 50 lat, s. 24. Gozdawa, Ruś przed i po powstaniu zbrojnym 1863 r.,
Bendlikon |
1865, s. 16, datuje założenie komitetu na 22 VIII 1862, Rudnicki na połowę lipca. Por. G.
Marachow, l
op. cit., s. 144 n.
43 L. Syroczyński, Przed styczniowym powstaniem, s. 140 n. Curriculum S.
Bobrowskiego 1
w czasie od sierpnia do grudnia 1862 budzi różne wątpliwości. Z Paryża przez Berlin do kraju
|
wyjechał po 5 sierpnia. W połowie października miał się znajdować w Warszawie. Do
Michalen |
w Mołdawii przybył z Warszawy też w październiku. Przez Żytomierz i Kijów w drodze do
Moskwy i
przejeżdżał rzekomo w jesieni. W grudniu zapowiadał swój przyjazd do Galicji. Przybył do
Warszawy |
z Paryża przez Kraków 111863. A. Guttry, Pamiętniki, t. II, s. 88. R. Rogiński, Komitet
Centralny. ]
Z. Miłkowski, Od kolebki przez życie, t. II, s. 382, tenże, W Galicji i na wschodzie, s. 9.
Pamiętniki |
T. Bobrowskiego, t. II, Lwów 1900, s. 455. J. K. Janowski, Pamiętniki, t. I, s. 26. O
wystąpieniu 1
Bobrowskiego w Kijowie za niezawisłością Rusi por. G. Marachow, „Wisnyk Ak. Nauk
URSR" 1
1971, z. 2 s. 96 (wg P. Święcickiego). j
44 L. Syroczyński, O życiu młodzieży kijowskiej, s. 20.
45 L. Syroczyński, Sprzed 50 lat, S. 35. 1
46 A. Giller, Historia, 1.1, s. 159 mówi, że było to w grudniu, wg O. Awejdegó, op. cit.,
s. 489, :
Różycki bawił w Warszawie „prawie równocześnie z Weryhą" tzn. w połowie lub w końcu
listopa-
da. Z. Miłkowski, Od kolebki przez życie, t. II, s. 405, opowiada, że bawił w Warszawie po
Różyckim,
można zaś datować jego pobyt (z wielkim przybliżeniem) na połowę listopada. L.
Syroczyński,
298

rozkazami zachowuje w całości samorząd wewnętrzny" — głosił p. 1 zawartego


porozumienia. Wymiana komisarzy między Komitetami oraz zasada, że KCN
działa na Rusi wyłącznie za pośrednictwem Komitetu Prowincjonalnego, ujęte były
podobnie, jak w propozycjach dla Litwy. Były jednak w tym tekście i przepisy bar-
dziej wiążące: organizacja na Rusi winna się rozbudowywać „z góry drogą nominacji
nigdy przez wybory". Komitet Prowincjonalny może zaopatrywać się w broń „tylko
za pośrednictwem KC i za poprzednim jego pozwoleniem". Ze ściąganych na swym
terenie funduszów podatkowych Komitet Prowincjonalny opędzać będzie potrzeby
własnej organizacji oraz zatrzyma 10% na fundusz rezerwowy — lecz resztę wpły-
wów przekazywać będzie do Warszawy. Prasa publikowana na Rusi zostawać ma
pod kierunkiem Komitetu Prowincjonalnego, ale winna przedrukowywać „artykuły
i ustępy z «Ruchu», które KCN uzna za konieczne"47. Podobnych klauzul centra-
lizacyjnych Komitet Centralny nie odważał się nawet proponować Litwie.
W rozwinięciu niniejszych punktów Komitet Prowincjonalny na Rusi opracował
dla członków organizacji obszerne wytyczne stawiając jako zadanie, „żeby przed
upływem miesiąca lutego [tzn. przed 13 III 1863 n. st.j" postawić się w gotowości
do zbrojnego powstania, jeżeli konieczność takowego wówczas się wywiąże". O ter-
minie tym przesądzała: w Królestwie branka, zaś „na Litwie i Rusi ekspiracja pe-
riodu, w którym włościanie wyczekują łask od cara"48. Powrócimy jeszcze do tego
ostatniego założenia. Organizacja ma się rozrastać stopniowo, każdy okręgowy po-
wołać ma na dziesiętników tylko „małą liczbę politycznie dojrzałych". Omówiwszy
pobieżnie sprawy gromadzenia funduszów i broni Instrukcja zajmowała się głównie
propagandą ujmując ją w trzech punktach: „w masie ludności polskiej wyrobić
gotowość do powstania, ruską zneutralizować, nad żydowską zaś pracować obecnie
możemy chyba wyjątkowo, brak bowiem czasu i sił po temu". Gdy idzie o Polaków,
trzeba rozbudować wśród właścicieli ziemskich uczucia patriotyczne i ciągnąć od
nich pieniądze; księży werbować takich, którzy gotowi są wpływać na lud, „do czego
służyć ma konfesjonał i stosunki osobiste". Ochotników ze stanu średniego „werbo-
wać należy w jak najznaczniejszej ilości i używać je do propagandy na polu ludo-
wym". W ludzie polskim należy rozbudzać tradycje powstańcze 1831 r., obiecując
mu po zwycięstwie „ustanie ucisku, tolerancję religijną, równouprawnienie itp."
Gdy idzie o Ukraińców, z duchowieństwem prawosławnym, „które służy rzą-
dowi dla tego jedynie, żeby się pomścić na nas za poniżenie swe", szukać trzeba
Sprzed 50 lat, s. 36, mówi, że Różycki wrócił z Warszawy do Kijowa w grudniu. J. Gieysztor,
op.
cit., t, I, s. 184-200, słyszał w końcu grudnia od Sierakowskiego o równoczesnej bytności w
Warsza-
wie Różyckiego.
47 Ruch społeczno-polityczny na Ukrainie, t. II, s. 459.
48 A. Giller, loc. cit., twierdzi, że KCN zostawił Komitetowi Rusi swobodę decyzji:
„gdyby
widział, iż powstanie może się w tej prowincji nie udać, a chłopi gotowi byli zwrócić się
przeciw pow-
stańcom, wolno jest Komitetowi zupełnie do ruchu zbrojnego nie przystępować". Nie
potwierdzają
takiego układu ani późniejsze wezwania KCN pod adresem Rusi, ani też decyzja powstańcza
Ko-
mitetu Prowincjonalnego. Wręcz przeciwnie M. Dubiecki, Na kresach i za kresami, t. II,
Kijów 1914,
s. 9.
299

towarzyskiego zbliżenia, nie wdając się w politykę. Ludowi natomiast tłumaczyć,


„że car nic więcej mu nie da ani dziś, ani 19 lutego. - - Nadto trzeba się starać o zła-
godzenie niechęci ku nam, zbliżając się ile możności w życiu codziennym z włościana-
mi, dopomagając im radą, pomocą pieniężną i lekarską, unikając najstaranniej
w pożyciu jak form obrażających, tak też i zbyt rażącego narzucania się"*9. Nic
więcej nie da się zrobić „przed upływem miesiąca lutego". Aluzja ta oznaczała, że
ogłoszenie chłopom uwłaszczenia odkłada się do chwili wybuchu powstania, że nie
należy obiecywać zawczasu ludności ukraińskiej: ani ziemi, ani swobody, ani rów-
nych praw, ani poszanowania wiary, ani odrębności narodowej. Polskim spiskow-
com wydawało się, że podejmując w masach przedwczesną agitację zdekonspirują
się i sprowokują wybuch socjalny. Lecz odkładając aż do ostatniej godziny prokla-
mację „Złotej Hramoty" brali na siebie straszliwe ryzyko, że nie trafi ona wszędzie
na czas, że nie przekona ludu. Galicyjski precedens 1846 roku niczego widać tych
ludzi nie nauczył. Komitet Centralny w rdzennej Polsce nie ukrywał przed ludem
swych zamierzeń. Kalinowski na Białorusi szedł bezpośrednio do chłopów z propa-
gandą rewolucyjną. Na Ukrainie mówiło się tylko, że trzeba ich „zneutralizować".
Pytanie, czy Komitet Centralny znał i aprobował te wytyczne? Pytanie drugie i bar-
dziej zastanawiające: jak przystał na nie chłopoman Juriewicz?
GALICJA
W Galicji rok 1862 przynosił niepowodzenia ultralegalistom, sprzyjał za to kon-
solidacji różnych ugrupowań „białych". Autonomia prowincji, proklamowana
w lutym poprzedniego roku, figurowała dotąd tylko na papierze. Sejm się nie zbierał,
rząd składał się z centralistów i nie szedł wobec Polaków na ustępstwa, nawet w za-
kresie języka nauczania. Prasa pozostawała skrępowana, jej redaktorów ciągano
po sądach i więzieniach, podjęto także śledztwo przeciw ziemiańskiej organizacji
korespondentów Towarzystwa Gospodarskiego. W tych warunkach niektórzy przy-
najmniej politycy galicyjscy oglądali się na Warszawę i Paryż. Adam Potocki z Krze-
szowic podtrzymywał kontakty z Andrzejem Zamoyskim tudzież z Hotelem Lambert.
Mieszczańscy liberałowie: Smolka i Zyblikiewicz, nawiązali współpracę z warszaw-
ską Dyrekcją białych50. Adam Sapieha lepiej zakonspirował swoją ziemiańską
sieć korespondentów w Galicji wschodniej; podobną, acz mniej czynną, organizacją
w zachodniej części kraju kierował Ludwik Wodzicki, powiązany z kolei z Hotelem
Lambert. Frondę analogiczną do „młodej szlachty" z Królestwa stanowiła w Ga-
licji zachodniej ruchliwa grupa ziemiańska (L. Chrzanowski, L. Skorupka, F. Trze-
49'Ibidem, s. 1-6. Wydawcy datują tekst „nie przed styczniem 1863", choć mógłby to być
i koniec grudnia 1862. Fascimile ostatniej strony uwidocznia nietypową pieczęć owalną bez
napisu,
z trójkątem na czarnym tle i monogramem CK.
50 Zeznania śledcze, s. 222,238 (K. Majewski). Por. I. Homola, Mikołaj Zyblikiewicz,
Wrocław
1964, s. 25. S. Kieniewicz, Adam Sapieha, s. 70 n.
300
deski), szukająca porozumienia z „Przeglądem Rzeczy Polskich" w Paryżu, a z mil-
lenerami w Warszawie. Grupa ta zdobyła sobie wpływy w „Czasie", jedynym piśmie
codziennym w Krakowie; na jego łamach też zwalczała ugodę z caratem i system
Wielopolskiego. Dawała przez to wyraz ogólnopolskim patriotycznym nastro-
jom — nie ryzykując skądinąd wystąpień nielegalnych przeciw miejscowemu za-
borcy51.
W lipcu 1862 r. przybył do Krakowa Jurgens i rozmawiał z różnymi ugrupowa-
niami na temat zjednoczenia organizacji białych trzech zaborów; miałby to być
pierwszy krok do porozumienia się z Komitetem Centralnym i ogólnego scalenia
ruchu narodowego52. Zwróćmy uwagę, że działo się to nazajutrz po nieudanym
zamachu Majewskiego, któremu przyświecała ta sama idea. Jurgens przypuszczał
że Dyrekcja biała, poparta przez Galicję i Poznańskie, łatwiej zdobędzie przewagę
nad czerwonymi w Warszawie. Zjazd międzydzielnicowy białych, wyznaczony na
1 września w Wiedniu, nie doszedł do skutku; ale rozmowy te dały początek zbliże-
niu między ziemiańskim i mieszczańskim skrzydłem galicyjskich białych. Sapieha,
Smolka i Ziemiałkowski we Lwowie, Haller, Chrzanowski i Zyblikiewicz w Krako-
wie byli mniej więcej zgodni co do tego, że decyzja co do powstania w zaborze ro-
syjskim należy do Warszawy. Gdyby w Królestwie zaczęła się walka z caratem,
Galicja naturalnie szłaby rodakom z pomocą. Rzecz inna, gdyby ktokolwiek chciał
urządzać powstanie w Galicji — do tego pod żadnym pozorem nie chciały dopuścić
posiadające klasy tej dzielnicy; to groziło powtórzeniem 1846 r. Jeżeli galicyjscy
biali w 1862 r. opowiadali się za fuzją białych i czerwonych w Królestwie, jeśli
niektórzy z nich, jak np. Chrzanowski, sami kontaktowali się z Komitetem Central-
nym i flirtowali z ideą powstania53, to przede wszystkim z tą myślą o asekuracji,
ażeby KCN nie zaczął tworzyć spisków w Krakowie i Lwowie.
Sojusz ziemiańsko-burżuazyjny był podstawą obozu białych. W Warszawie
doszło do tego sojuszu już jesienią 1861 r. Galicyjska arystokracja poszła na sojusz
ten z górą w rok potem. Dopiero w styczniu 1863 r., pod wrażeniem zbliżającej się
branki i możliwości wybuchu w Warszawie, zawiązały się formalnie komitety „oby-
watelskie" czyli białe w Krakowie i Lwowie. Organizacja czerwona w Galicji była
już wówczas czynna od kilku miesięcy.
Luźne kółka młodzieży, jakeśmy widzieli, wiązały się w większych miastach
galicyjskich jeszcze przed 1861 r. One też później naśladowały Warszawę w urządza-
niu manifestacji, Trudno natomiast określić, kiedy przeistoczyły się formalnie
51 Por. doniesienia L. Wodzickiego do Paryża, 28 II, 1 XI 20 XII, 1862, B. Czart, rps
5688,
s. 433 n., 681 n., 693 n.
52 Pamiętniki F. Ziemialkowskiego, t. III, Kraków 1904, s. 40-42.
53 L. Chrzanowski do S. Elżanowskiego 21 X 1862: „Za chwilę stosowną uważają
wszyscy
w kraju zdrowiej patrzący na rzeczy chwilę po wybuchu wielkiego powstania w Rosji, które
jest tam
przygotowywane, ale nie jest tak bliskim. — Chwila branki do wojska nie jest stosowną
chwilą do
powstania, bo nie da nam nowych żywiołów i sił, ani nie osłabia nieprzyjaciela". S.
Kieniewicz,
Adam Sapieha, i Gal. Tow. Gospodarskie, s. 107.
301

w spisek. Czerwona organizacja krakowska, która przybrała — nie wiemy dobrze


kiedy — nazwę Ławy, istniała już zapewne w początku lata 1862 r.54 Jej trzon sta-
nowili studenci Uniwersytetu i dwóch też bardzo zdolnych młodych ludzi stało
na jej czele: Alfred Szczepański i Ludwik Kubala. Oni zapewne też puścili w świat
pierwszą w Krakowie gazetkę tajną, „Bicz", wypełnioną polemiką z „Czasem"
i miejscowymi szwarcgelbęrami55.
Wcześniej niż z Warszawą Ława krakowska zawiązała stosunki z emigracją.
W lipcu 1862 r. zjawił się tu z Paryża wysłannik Towarzystwa Młodzieży Polskiej,
Feliks Gaszyński; z jego zapewne sugestii wyszły zaproszenia do polskich kolonii
studenckich na różnych uniwersytetach, z propozycją przysłania delegatów do Kra-
kowa, na połowę października56. Równocześnie docierali do Galicji agenci Mie-
rosławskiego. W Królestwie mieli do czynienia z nazbyt silną konkurencją organi-
zacji narodowej; na wschód od Bugu nie mieli oczywiście nic do powiedzenia;
w Poznańskiem musieli się liczyć z niekorzystnym dla generała wspomnieniem 1848 r.;
ale w Galicji uwili sobie ciepłe gniazdko. Na czoło mierosławczyków galicyjskich
wysunął się Jan Czarnecki, człowiek zamożny, lecz z zaszarganą opinią, tym bardziej
żądny politycznej roli i liczący, że znajdzie ją u boku Mierosławskiego. Ten ostatni
podpisał z nim w Paryżu, 18 VI 1862, formalny układ, powierzając mu krzewienie
Związku Narodowo-Rewolucyjnego w Galicji. Czarnecki trafił w Krakowie do
Szczepańskiego, doręczył mu odezwy, instrukcje, regulaminy i odpowiednią no-
minację. Szczepański twierdzi, że nominację przyjął, ale jej nie wziął na serio; nie-
mniej jednak mierosławczycy zatrzymali wpływy w galicyjskich ławach. Co więcej,
Czarneckiemu udało się poważnym finansowym wkładem pozyskać sobie „Gazetę
Narodową" oraz skupioną przy nim grupę demokratów lwowskich, z Janem Do-
brzańskim na czele. Miało to swoje następstwa w momencie wybuchu powstania57.
54 M. Tyrowicz, Organizacja władz powstańczych w Krakowie w 1863-1864 r. [w:]
Kraków
w powstaniu styczniowym, s. 15, przypisuje Ławie Krakowskiej ulotkę pt. Forma organizacji
ku
wiadomości każdego zaprzysiężonego i twierdzi bez podania źródła, że rozrzucono ją w
końcu maja
1862. Przedruk ulotki: Demokracja polska w powstaniu styczniowym, Wrocław 1961, s. 60.
Nie ma
daty, a treść wskazuje raczej na koniec t. r. Por. W. Tokarz, op. cit., t. I, s. 46.
55 Przedruk nr 1, b. d., Prasa tajna, t. I, s. 374-377. O. Beiersdorf, Tajna prasa krakowska
w powstaniu styczniowym [w:] Kraków w powstaniu, s. 308 n., na podstawie policyjnych
danych
o krążeniu pisemka datuje nr 1 na wrzesień. Por. W. Kirchmajer do A. Szukiewicza, Wiedeń
1X1862.
B. Oss. rps 6531, k. 131, o ataku „Bicza" na Szukiewicza.
56 O misji Gaszyńskiego S. Falkowicz, Idiejno- politiczeskaja borba, s. 235. O jego
współpracy
ze Szczepańskim Z. Miłkowski, Od kolebki przez życie, t. II, s. 393 n. O zaproszeniach J.
Łuka-
szewski, op. cit., s. 252.
57 Kulisy tej afery: H. Schmitt do A. Szukiewicza, Lwów 1 XII 1862, B. Oss. rps 6531,
k. 479;
„Czarnecki, człowiek bardzo bogaty, który przed kilku laty dla fantazji ożenił się z publiczną
nie-
rządnicą i chciałby zmusić publiczność do poważania tej, którą nazywa swą małżonką. --
Nie udawało mu się skupiać ludzi koło siebie, gdyż unikano go z pewnym wstrętem. Udał się
więc
do Paryża" itd. Por. A. Szczepański, Młodzież krakowska z r. 1863, „Nowiny" 2211913. W.
Tokarz,
op. cit., s. 95. M. Zgómiak, Młodzież akademicka UJ wobec wydarzeń politycznych lat 1846-
1866
[w:] Studia z dziejów młodzieży Uniwersytetu Krakowskiego, t. I, Kraków 1964, s. 140 n.
302

Zdaje się, że pod koniec lata spisek krakowski wyłonił z siebie Radę Naczelną
Galicyjską, jako władzę dla całego zaboru58. Radzie Naczelnej podlegać miały odtąd
dwie ławy: krakowska i lwowska. W skład Rady weszli, obok Szczepańskiego i Ku-
bali, dwaj ludzie starsi: sędzia Izydor Dymidowicz i Stefan Mułkowski, obaj po-
dobno raczej jako figuranci. Utworzenie Rady Naczelnej Galicyjskiej kolidowało,
rzecz jasna, z organizacyjnym schematem Mierosławskiego, świadczyło już o za-
miarze zbliżenia z Komitetem Centralnym. To nie zmieniało faktu, że w ławach,
a może i w Radzie Naczelnej, mierosławczycy mogli zachować wpływy.
Stosunki galicyjskich czerwonych z Warszawą szły jak dotąd, wedle przypusz-
czenia Awejdego, „po linii znajomości byłych manifestantów warszawskich ze stu-
dentami krakowskimi". Dopiero w połowie października przybył na ów zjazd mię-
dzyuczelniany do Krakowa Bronisław Szwarce i doszedł do porozumienia z Kuba-
la59. Układ podpisany 16 X 1862 składał się z 4 punktów:
„1. RNG poddaje się pod naczelnictwo CKN.
2. CKN uznaje RNG jako Komitet Prowincjonalny, pozostawiając mu wszelką
autonomię co do działań wewnętrznych.
3. RNG zobowiązuje się do przeprowadzenia organizacji według zasad przez
CKN przyjętych.
4. Oba komitety będą sobie ułatwiać czynności międzykomitetowe".
Komitet Centralny zatwierdził tę uchwałę 17 listopada, po czym ogłosił w „Ru-
chu", że tylko Rada Naczelna Galicyjska ma prawo działać w imieniu KCN w za-
borze austriackim60. Ze swej strony Rada Naczelna wydała na ten temat odezwę
z datą 25 listopada. Zapewniała w niej m. in., „że Galicja w dzisiejszym położeniu
swoim samodzielnie występować nie może. W organizmie prac narodowych przypada
jej stanowisko wyczekujące i pomocnicze"61. W podobnym duchu odzywała się
później „Galicja", tajne pisemko będące urzędowym organem Rady Naczelnej62.
W porównaniu do umów, które Komitet Centralny zawarł lub chciał zawrzeć
z Wilnem i Kijowem, niniejsza umowa krakowska była zwięzlejsza i bardziej ogól-
nikowa. Zabór austriacki nie miał prowadzić wojny; Komitet Centralny nie próbo-
wał nim kierować i zadowalał się formalnym uznaniem. Nie przewidziano nawet
wymiany komisarzy między obu ciałami. Awejde skarżył się, że również po zawar-
? ciu układu stosunki KCN z Galicją pozostały „rzadkie i bezbarwne". Galicja „nie
przyniosła organizacji wręcz żadnej korzyści: ani kopiejki pieniędzy, ani jednej
38 W. Tokarz, op. cit., t. I, s. 33, przypuszcza, że RNG zawiązała się w lipcu lub
sierpniu.
'Podobnie O. Awejde, op. cit., s. 458: po czerwcu, a przed październikiem.
59 Uczestnik tego zjazdu J. Łukaszewski, op. cit., s. 254-256, dla ostrożności
określa Szwarcego.
' (wówczas zesłańca) literami S. B., co dało powód do mniemania, że wysłańcem KCN był
Bobrowski.
'Łukaszewski nie miał jednak powodu ukrywać nazwiska nieżyjącego Bobrowskiego.
Osobę
-Szwarcego potwierdza A. Szczepański, Młodzież krakowska. Por. W. Tokarz, op. cit., 1.1, s.
38.
60 „Ruch" 3 XII 1862, Prasa tajna, t. I, s. 357.
61 Przedruk odezwy, Demokracja Polska, s. 58-60.
62 Ukazał się tylko jeden numer z 15 I 1863. Prasa tajna, t. I, s. 416-419.
303

dwururki, ani wpływu na opinię publiczną mieszkańców prowincji, ani nawet fa-
langi dziesiątek na podobieństwo naszych"63.
Przyczyną była oczywiście słabość elementu rewolucyjnego w Galicji. Demokraci
lwowscy starszego pokolenia albo trzymali z białymi, jak Smolka i Ziemiałkowski,
albo trzymali się z rezerwą wobec KCN, jąk Ujejski czy Schmitt. Konspirujący ele-
ment nie rozporządzał wpływami i środkami. Poniżej Rady Naczelnej jako tako
funkcjonowały dwie ławy „główne". Krakowską kierował aptekarz, Adolf Aleksan-
drowicz, lwowską literat, Mieczysław Romanowski. Ławy obwodowe organizowały
się wolniej, a niższe szczeble w wielu powiatach i nawet na przedmieściach Krakowa
zaczęły się formować dopiero w lutym 1863 r. Instrukcje dla dziesiętników, setni-
ków, pisarzy ław, naczelników miejskich itd. nakazywały „szerzenie związku i pro-
pagandę rewolucyjną", ściąganie podatku, wywiad w innych środowiskach poli-
tycznych itp. Zaprzysięgano członków „organizacji kadrowej" tylko spośród star-
szej młodzieży inteligenckiej lub rzemieślniczej; w ten sposób zwerbowano w Kra-
kowie znaczną część studentów Uniwersytetu, Instytutu Technicznego i Szkoły
Przemysłowej, chłopców pełnych zapału i gotowych do poświęcenia, m. in. także
synów ziemiańskich. W ławach pracowali oczywiście ludzie już dojrzali: inteligenci,
oficjaliści, drobnomieszczanie, gdzieniegdzie też (ale chyba w późniejszym okresie)
właściciele ziemscy. Nie wszedł jednak do organizacji nikt z politycznym znaczeniem.
Korespondencja przesłana ze Lwowa do „Przeglądu Rzeczy Polskich", pióra za-
pewne Henryka Schmitta, potępiała ostro robotę Rady Naczelnej Galicyjskiej,
„jakiejś władzy z niedojrzałych głów złożonej, która śmie przywłaszczać sobie wy-
łączność"64. Jednym z następstw tego stanu rzeczy był brak funduszów organizacji
czerwonej. Mogła ona zwerbować kilkaset patriotycznej młodzieży, ale nie miała
za co jej uzbroić.
ZABÓR PRUSKI
Szanse obozu czerwonych w zaborze pruskim przedstawiały się chyba jeszcze
słabiej niż w Galicji. Poznańskie, Prusy Zachodnie i Wschodnie, Śląsk Górny i Dolny
słabo tylko współpracowały z sobą. W każdej z tych prowincji żywioł polski znajdo-
wał się'w odmiennych warunkach, ale tylko w Poznańskiem reprezentował poli-
tyczną siłę. Ziemiaństwo poznańskie, zarówno w swym konserwatywnym, jak też
liberalnym odcieniu, sympatyzowało z białymi z Kongresówki, ale samo nie wytwo-
rzyło podobnej organizacji. Słychać wprawdzie w Poznańskiem pod koniec 1862 r.
63 O. Awejde, Qp. cit., s. 458. H. Schmitt skarżył się później, że wysłańcy KCN nie
wchodzili
w Galicji w kontakty z dawniejszym pokoleniem działaczy niepodległościowych. Por. jego
memoriał
z lipca 1863, Wydawnictwo materiałów, t. HI, s. 89.
64 „Przegląd Rzeczy Polskich" 20 XII 1862, korespondencja z 2 grudnia. Por. W. Tokarz,
op. cit., 1.1, s. 44-94. M. Tyrowicz, op. cit., s. 17-26. M. Zgórniak, op. cit., s. 142-144. H.
Schmitt
zabiegał podówczas o stanowisko lwowskiego korespondenta „Czasu", por. cyt jego list do.
A.
Szukiewicza z 1 XII 1862.
304

?'?
o mężach zaufania i o komitecie białym, ale nie widać żadnego śladu ich politycz-
nej aktywności. W zasadzie poznańskim działaczom wystarczały legalne towa-
rzystwa typu organicznego oraz polityczna reprezentacja w Kole Polskim
w Berlinie.
Starzy przywódcy poznańskiej demokracji: Guttry, Libelt, Moraczewski, Ko-
siński itd. — konspirować nie zamierzali. Wszyscy oni byli związani ze sferą ziemiań-
ską i godzili się z polityczną zasadą ziemiańskiej większości: że opozycja wewnątrz
państwa pruskiego ma być wyłącznie legalna. Guttry, jak zobaczymy niżej, dwu-
krotnie^ ciągu roku jeździł do Warszawy, gdzie pertraktował zarówno z Komite-
tem Centralnym, jak i z Dyrekcją Wiejską. Padlewskiego zaklinał, by nie zaczynać
powstania; Kronenberga starał się powstrzymać od przejścia na stronę margrabie-
go65. I tu więc jest widoczna znana tendencja do łączenia białych z czerwonymi
— w przekonaniu, że tylko tą drogą uda się zażegnać powstanie. Kategorycznie
przeciwnym był natomiast Guttry tworzeniu organizacji czerwonej — z dziesiątka-
mi, składkami, przysięgą itd. — w samym zaborze pruskim.
Zawiązek takiej organizacji istniał w postaci Towarzystwa Narodowego, zrze-
szającego, jakeśmy widzieli, polską młodzież szkolną z gimnazjów Poznańskiego,
Prus Zachodnich i Śląska. Przeszło przez tę organizację w ciągu dwóch lat paręset
młodzieży, która potem poszła do powstania, a jeszcze potem odznaczyła się w ży-
ciu społecznym i kulturalnym kraju. Gronu temu nie były obce tendencje radykal-
ne66, jednakże pozostało ono zamknięte w murach szkolnych. Powstanie wybuchło,
zanim ci chłopcy doszli w większej liczbie do matury i zdążyli się włączyć w nurt
życia publicznego.
Akademickiego środowiska nie było w Poznaniu. Polacy studiujący we Wrocła-
wiu, Berlinie, Greifswaldzie i innych niemieckich uczelniach utrzymywali kontakt
z Towarzystwem Młodzieży Polskiej w Paryżu67 i oczywiście politykowali, ale
tylko we własnym gronie.
W tych warunkach stosunki warszawskiej organizacji czerwonej z zaborem prus-
kim nawiązywały się na całkiem innych zasadach niż np. z Wilnem, Kijowem, czy
Krakowem. Inicjatywa wychodziła z Warszawy i miała na celu potrzeby warsza-
wskiego spisku. Przez Katowice — Wrocław, przez Toruń i Gdańsk szły linie ko-
lejowe łączące zabór rosyjski z zachodem. Tędy zbiegała młodzież zagrożona aresz-
towaniem lub wędrująca do Genui i Cuneo; tędy sprowadzano prasę emigracyjną,
regulaminy wojskowe, a później również broń. Wszystko to wymagało urządzenia
punktów przerzutu, zwłaszcza na pograniczu z ziemią chełmińską i Śląskiem.
Zajął się tym Komitet Ruchu jeszcze w 1861 r. W powiat brodnicki wyprawił Jó-
zefa Ćwierczakiewicza, dziennikarza zaprzyjaźnionego z Apollem Korzeniowskim
i tak jak on, zagrożonego aresztowaniem. Ćwierczakiewicz zorganizował dla emi-
65 A. Guttry, Pamiętniki, t. II, s. 89-105.
66 T. Eustachiewicz, op. cit., s. 11-26.
67 O misji Milowicza do kół studenckich, w Berlinie i Wrocławiu, w czerwcu 1862, por.
J.
Łukaszewski, op. cit., s. 252. H. Barycz, op. cit., s. 123 n.

305

sariuszy punkt oparcia w Starym Piątkowie, w domu Natalisa Sulerzyskiego68.


W marcu 1862 Ćwierczakiewicz skierowany został do Paryża, a miejsce jego, jako
agenta na Prusy Zachodnie, zajął Józef Demontowicz, urzędnik Kolei Petersburs-
kiej, też zbiegający z Kowna przed aresztowaniem. Zdaje się, że dopiero w jesieni
t. r. KCN zlecił Demontowiczowi systematyczne organizowanie tej dzielnicy. W zwią-
zku z tym w październiku przybył do Warszawy Mieczysław Łyskowski, sędzia
i działacz spółdzielczy z Brodnicy, który też miał stanąć na czele organizacji czerwo-
nej Prus Zachodnich na prawym brzegu Wisły69.
W Katowicach od początku 1862 r. miał Komitet Ruchu, a później Centralny,
stałego agenta w osobie kupca Stanisława Maciejewskiego, bardzo zręcznego i ak-
tywnego człowieka, który też zwerbował na miejscu grupę pomocników, wśród
kolejarzy, pocztowców i robotników śląskich. Przerzut ludzi, bibuły i broni szedł
tędy sprawnie aż do momentu aresztowania Maciejewskiego w końcu maja 1863 r.
Nie widać natomiast, by Maciejewski rozbudowywał w zagłębiu górnośląskim orga-
nizację powstańczą70.
W kierunku zachodnim Komitet Centralny miał punkt przerzutu na komorze
granicznej Szczypiorno (za Kaliszem), ale nie widać, by zabiegano tą drogą o kon-
takty organizacyjne w Poznańskiem71. Dopiero w październiku, na wspomnianym
już zjeździe studenckim w Krakowie, Szwarce rozmówił się z przybyłym tamże
Julianem Łukaszewskim. Ten ostatni liczył wówczas lat 27, był synem poznańskiego
nauczyciela i kończył medycynę w Berlinie, stał też na czele berlińskiej organizacji
studenckiej. Szwarce zaproponował mu stanowisko agenta na Poznańskie. Łuka-
szewski się zgodził, ale z tym zastrzeżeniem, że aż do lutego, tj. do ukończenia stu-
diów, bawić będzie przeważnie w Berlinie i tylko w stolicy pruskiej ułatwiać może
przesyłki i przejazdy. Nie widział zresztą perspektyw dla organizacji czerwonej
w Poznańskiem: na szlachtę, twierdził, nie ma co liczyć, a nad innymi żywiołami
długo jeszcze trzeba pracować.
Tymczasem Demontowicz, nie wiedząc o misji Szwarcego, zajął się też Poznań-
skiem i utworzył tutaj „z żywiołów gorętszych komitet złożony z 10-12 osób bez
określonego programatu"; który „nic nie zrobiwszy rozbić się wkrótce musiał".
Był w tym komitecie Witold Turno, patriotycznie nastrojony młody człowiek z Za-
możnej ziemiańskiej rodziny. Łukaszewski, który nie mógł sobie dać rady z monto-
waniem spisku, doszedł do wniosku, że potrzeba kogoś, „coby imieniem i stano-
wiskiem zaimponował ogółowi". Wyprawił zatem Turnę do Warszawy, do Komi-
tetu Centralnego, który też na wniosek Łukaszewskiego mianował z kolei Turnę
agentem pełnomocnym na W. Księstwo Poznańskie. Turno przejął organizację
68 Zeznanie R. Rogińskiego, Fawley Court. Por. W. Mickiewicz, Pamiętniki, t. II, s. 100.
69 J. Łukaszewski, op. cit., s. 290. S. Myśliborski-Wołowski, Udział, s. 61.
70 O. Awejde, Zeznania śledcze, s. 56. E. Odorkiewicz, Śląsk w organizacji powstańczej
w 1.
1862-1864, „Zaranie Śląskie" 1963, s. 11-17.
71 O. Awejde, op. cit., s. 457, 495. Druki KCN docierały w Poznańskie przez Berlin. J.
Łu-
kaszewski, op. cit., s. 265.
306

z rąk Łukaszewskiego 10 stycznia. Było w niej wówczas niewiele ponad 20 ludzi:


oficjalistów, nauczycieli, lekarzy, rzemieślników itp. „Z właścicieli ziemskich, tak
zwanej szlachty, nikt przyjętym nie był, postawiłem to z początku za warunek kardy-
nalny". Jak widzimy, okazał się on niewykonalny, skoro Łukaszewski z własnej
inicjatywy oddał organizację do rąk młodemu ziemianinowi. Na broń, ołów i proch
wydała organizacja 200 talarów, w kasie zostawało ich 50...72
Konspiracja czerwona nie zawiązała się więc na serio w Poznańskiem, a tym sa-
mym nie próbowała wchodzić w układy z Komitetem Centralnym co do zakresu
swej samodzielności. Wśród ziemiaństwa, burżuazji i kleru przeważał nastrój nie-
chęci do powstania. Na 8 i 9 I 1863 r. zwołano do Poznania zjazd mężów zaufania,
na którym został wyłoniony, czy też zatwierdzony nowy Komitet biały73. W skład
jego weszli trzej ziemianie: Adolf Łączyński, Adolf Koczorowski oraz Bogusław
Łubieński. Ten ostatni należał do grupy zbliżonej do Guttrego — okoliczność tym
bardziej znamienna, bo świadcząca, że również lewicujący odłam ziemiaństwa
podporządkował się legalistycznej zasadzie. Komitet Łączyńskiego współpraco-
wał z warszawską Dyrekcją, a ściślej biorąc z jej prawym odłamem, grawitującym
ku porozumieniu z Wielopolskim. Na miejscu zaś postawił sobie za główną wytycz-
ną tamowanie wszelkich postaci nielegalnej roboty.
Inaczej zachowało się ziemiaństwo Prus Zachodnich. Mniej liczne i mniej zadu-
fane we własne siły, pozbawione również poparcia hierarchii kościelnej, obsadzonej
w diecezji chełmińskiej przez Niemców, ziemiaństwo szukało zbliżenia z drobno-
mieszczaństwem i inteligencją Brodnicy, Chełmna, Torunia i Chojnic. Wyrazem
zewnętrznym tej różnicy postaw był fakt, że „Nadwiślanin", ukazujący się w Cheł-
mnie, oceniał ruch narodowy polski ze stanowiska czerwonych, podczas gdy „Dzien-
nik Poznański" trwał na pozycji białych. W przeciwieństwie też do komitetu Łą-
czyńskiego analogiczny komitet chełmińsko-pomorski, którego składu nie znamy74,
ale w którym też przecie element ziemiański grać musiał rolę, obiecał Komitetowi
Centralnemu poparcie i złożył pewne fundusze na zakup broni. Agent KCN, De-
montowicz, zadowalał się tym i nie próbował powołać do życia oddzielnej, auten-
tycznie czerwonej organizacji.
72 J. Łukaszewski, op. cit., s. 254-273. Informacje o Turnie potwierdza A. Guttry, op.
cit.,
t. II, s. 121. T. Żychliński, Wspomnienia z r. 1863, Poznań 1888, s. 76.
73 W aktach policji poznańskiej dochowały się 2 przeważnie pokrywające się spisy
uczestników
zjazdu, jeden liczący 47, drugi 29 nazwisk, wraz z danymi o przebiegu obrad. Wygląda na to,
że co
najmniej dwaj uczestnicy złożyli donosy policji. Brali udział w zebraniu Guttry, Libelt,
Niegolewski
i inni przedstawiciele lewego skrzydła ziemiaństwa. Z. Grot, op. cit., s. 84, zakłada na
podstawie
tych akt, że komitet Łączyńskiego zawiązał się dopiero 8 11863. Ale Łukaszewski, op. cit., s.
264,
wzmiankuje o komitecie białych pod datą wcześniejszą, a i policja miała informacje, że
zbierał
się on już w grudniu. Por. raporty Barensprunga, 301, 3 V 1863, Zabór pruski w powstaniu
stycznio-
wym, Wrocław 1968, s. 3-5, 87. Relacja B. Łubieńskiego, z 1884, BR rps 1098, mylnie datuje
za-
wiązanie komitetu na koniec stycznia 1863.
74 Por. A. Bukowski, op. cit., s. 41, 95. S. Myśliborski-Wołowski, op. cit., s. 61. Wolno
tylko
przypuszczać, że na czele komitetu stał M. Łyskowski.
307

ZIEMIAŃSTWO WOBEC RUCHU


Była już mowa o przechylaniu się na stronę ruchu niektórych elementów ziemiań-
skich również w Kongresówce. Późną jesienią nasila się propaganda KCN nastawio-
na na obywateli ziemskich. Odezwa zwrócona do nich w listopadzie podejmowała
krytykę dotychczasowych prac Dyrekcji białej. „Pieniądze zbierane na to, aby
używanymi nie były, instrukcje dla rad powiatowych, które można by z pomocą
«Dziennika Powszechnego* rozpowszechniać — oto jedyny rezultat jej długiego
bardzo istnienia". Następnie odezwa rozprawiała się z trzema zarzutami, stawia-
nymi ze strony prawicy obozowi ruchu:
1. „Dążenia komunistyczne"? — „Komunizm jest marzeniem i jako taki może
być udziałem szczupłej tylko garstki". Nasz program społeczny określiliśmy w „Ru-
chu" i w odezwach do chłopów.
2. „Poddanie się dyktaturze zagranicznej", tzn. Mierosławskiemu? — „Oświad-
czamy — najsolenniej, że — żadnego nawet stałego zestosunkowania nie masz
w tej chwili między nami a którąkolwiek ze znakomitości emigracyjnych".
3. „Nieoględne rwanie się do ruchu"? — „Wszelki wybuch przedwczesny uwa-
żamy za szkodliwy": ale musimy się doń przygotować. „Jedynie przez zlanie się
z całą ogólną krajową robotą możecie mieć rękojmię, że i wasze tam zdanie reprezen-
towane będzie i że wasza przezorność uchroni od pośpiechu, gdyby ten kiedy zagra-
żał".
Trudno o wyraźniejsze sformułowanie oferty pod adresem białych: że jeśli nas
poprzecie, zwłaszcza finansowo, będziemy liczyli się z waszym zdaniem. Ofercie
towarzyszyło kilka pogróżek: „Mając inicjatywę, jak ją dziś trzymamy, gdybyśmy
mieli chęć po temu, moglibyśmy was mimo waszej woli i wiedzy do powstania nawet
doprowadzić. - - Pamiętajcie, że każdy stan w narodzie, jeśli się wyosobnić zapragnie,
sam na siebie wyrok zatraty napisał" itd.75
Także „Ruch" powracał do stawianego czerwonym zarzutu dążenia do rewolucji
społecznej. „Jakże można społeczną rewolucję wywołać, jeżeli ta z naturalnego
biegu potrzeb społeczeństwa nie leży w jego głębinach? A jeśli ją można zrobić
ostrzejszą, krwawą nawet, to właśnie przez gwałtowne stawienie jej przeszkód. Nie
my zatem ją wywołujemy, ale ci co się jej boją, robią ją dla siebie stokroć strasz-
niejszą i trudniejszą do przebycia"76. Tu znów reformę agrarną, zaplanowaną przez
75 Dokumenty KCN i RN, s. 24-27. Ibidem, s. 28, odezwa ok. 18 XII 1862, dementująca
pogłoski, jakoby organizacja wymuszała podatek narodowy „drogą postrachu i gwałtu, — re-
wolwerem, pochodnią itp." Do wystąpień tych czyni aluzję memoriał z kół białych, złożony
F.
Bergowi w kwietniu 1863: „A chaąue nowel echec essuye par le parti moderć les exaltes
yenaient
au-devant de nous avec les propositions les plus flatteuses. Ils ne nous demandaient que nótre
appui;
ils s'obligeaient de n'agir que d'apres nos conseils; ils nous offraient de reprendre la direction
du
mouvement. Ils ne voulaient, disaient-ils, que garder l'initiative, ćtendre de plus en plus le
reseau
de la conspiration et tout preparer jusqu'au moment que nous jugerions opportun pour faire
eclater
un soulevement. Repoussćs avec horreur, voyant toutes leurs tentatives infructueuses, ils
passerent
des prieres aux ordres, des flatteries aux menaces". CGAOR z. 547-i, inw. 1. vol. 48, k. 13-14.
76 „Ruch", 3 XII 1862, Prasa tajna, t. I, 358,
308

Komitet Centralny, przedstawiano ziemianom jako zabieg, który pozwoli im unik-


nąć rewolucji.
Apelom drukowanym towarzyszyły próby bezpośredniego nawiązania rozmów
z ziemianami na szczeblu wojewódzkim. Na organizowanym w tym czy innym dwo-
rze zebraniu zjawiał się agent KCN i przedstawiał konieczność powstania, tym sa-
mym więc konieczność przygotowań i organizacji oraz podporządkowania się Ko-
mitetowi Centralnemu. Józef Janowski opisał nam dwa takie zebrania, na które
został wysłany jako agitator w końcu października: w Baranowie (woj. lubelskie)
oraz w Wilczyskach (woj. podlaskie). Na pierwszym z tych zebrań obecnych było
kilkudziesięciu mężczyzn i uchwała zapadła za akcesem do organizacji czerwonej.
Na drugim było osób mniej, trzydzieści kilka, mówca spotkał się ze sprzeciwami,
do żadnej uchwały nie doszło77. Negatywnie też wypadła próba pozyskania ziemian
w województwie augustowskim78. Podobny zjazd z terenu Płockiego, tym razem
w skali jednego powiatu, opisał Józef Narzymski w formie powieściowej, ale z całą
pewnością opartej na autentycznym, własnym doświadczeniu. Odnośne zebranie nie
powzięło żadnej uchwały79. Natomiast w powiecie rawskim, zebrani ziemianie
w liczbie 64 uchwalili podobno 6 grudnia akces do KCN80. Brak wystarczającej
dokumentacji dla innych okolic, w ogóle jednak można założyć, że nie cała posia-
dająca szlachta była reprezentowana na tych zebraniach i że nie wszędzie też zgła-
szała akces do ruchu. Bliska przyszłość miała pokazać, że nawet tam, gdzie zgłasza-
ła, nie zawsze można było na nią liczyć.
Biali przywódcy usiłowali przeciwdziałać zabiegom czerwonych poprzez scentra-
lizowanie i usprawnienie własnej organizacji. Na przełomie listopada i grudnia
zwołano do Warszawy mężów zaufania, którzy obrali nową Dyrekcję w składzie:
Ruprecht, Horodyński, Paszkiewicz. Znamienne było pominięcie Jurgensa, który
jeszcze nie zrywał z białymi, ale widocznie już nie brał odpowiedzialności za ich
politykę. Właścicieli ziemskich: Paszkiewicza i Horodyńskiego złośliwie określano
jako „dwa zera", którymi obracał Kronenberg81. Wielki bankier piastował w stron-
nictwie władzę niemal dyktatorską. W istocie zjazd uchwalił, że w ciągu następnego
półrocza nie będzie się zwoływać mężów zaufania, „tylko więc coup d'ćtat mógłby
obalić Dyr[ekcję], więc rękojmia jej bytu jak na dziś zapewniona". Uchwalono dekla-
rację programową w 5 punktach: 1) przyjmowanie koncesji rządowych; 2) zajmo-
wanie urzędowych stanowisk; 3) rozwój oświaty; 4) „zjednoczenie i uobywatele-
nie wszystkich klas, wyznań, stanów społeczeństwa i obalenie wszelkich przesą-
77 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. III, s. 385-401.
78 R. Błoński, op. cit., s. 344 n.
79 J. Narzymski, Ojczym, Wrocław 1958, s. 62-75.
80 L. Stroynowski, op. cit., s. 78 n.
81 J. Gieysztor, op. cit., 1.I, s. 191, gdzie Kronenberg wymieniany jest jako członek
Dyrekcji
zamiast Ruprechta. Tego ostatniego wymienia jako członka O. Awejde, Zbiór zeznań, s. 14 n.
z uwa-
gą: „Dyrekcja dla utrzymania większej tajemnicy ograniczyła swój skład do 3 członków". Za
Awej-
dem poszedł Ustimowicz, a za nim większość historyków. Faktem jest, iż w ciągu następnych
3
miesięcy i Ruprecht, i Kronenberg występują jako przedstawiciele obozu białych.
309

dów; doprowadzenie do własności wszystkich osadników rolnych w sposób dający


im byt niezależny; potępianie i odpieranie wszelkich działań siejących niechęć w ło-
nie społeczeństwa"; 5) postęp gospodarczy82. Na zjeździe międzydzielnicowym
w końcu grudnia, o którym niżej, wprowadzono do tego tekstu niektóre retusze,
m. in. frazes, „że Polska o własnych siłach odrodzić się powinna i że na nikogo nie
rachując w obecnym położeniu ma do tego dążyć stopniowo". Usunięto też z osta-
tecznego tekstu akcenty polemiczne zwrócone przeciw czerwonym83. Sens ogólny
jednak pozostał ten sam, wyłącznie organiczny. Nowością było sprecyzowanie pro-
gramu społecznego, dostosowane, rzec można, do programu Komitetu Centralnego,
ale ujęte w sposób otwierający pole do różnych interpretacji. „Program grudniowy"
rozwijano w obszernych instrukcjach rozsyłanych okręgowym i poświęconych
głównie polemice z agitacją powstańczą obozu czerwonych. „Rok 1846 — pisano
— jest dowodem, że wolność użyta jako środek powstania bez poprzedniego roz-
budzenia wolności osobistej, nie w powstanie rewolucyjne, lecz w rzeź się zamienia"8*.
Program organiczny na progu 1863 r. w chwili, gdy krajowi groziły branka i pow-
stanie, był chyba jednak pium desiderium. Orientowali się w tym biali przywódcy
i dlatego rozglądali sig za możliwością porozumienia się z rządem — oczywiście
za cenę dalszych jakichś ustępstw z jego strony. Cytowana powyżej instrukcja dla
okręgowych zawiera interesujący passus na temat słynnego adresu do Andrzeja
Zamoyskiego z 11 IX 1862 r., adresu, który spowodował wydalenie pana Andrzeja
z kraju. Pamiętamy, że kamieniem obrazy dla rządu carskiego było postawione
w adresie żądanie przyłączenia Litwy i Rusi do Królestwa. Późniejsza o kwartał,
poufna instrukcja zgłasza wprawdzie akces do tego listu, ale traktuje go jako konie-
czną w danej chwili demonstrację, nie zaś jako program działania85. Odnosi się
82 Odezwa hektografowana b. d. z nagłówkiem: „Towarzystwo odrodzenia Polski", B.
PAN,
rps 2327, k. 182-183. Odpis w liście A. Trzetrzewińskiego do Hotelu Lambert, 7 I 1863, B.
Czart,
rps 5687, s. 281-287. Por. S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 255. H. Wereszycki, Hotel
Lambert
i obóz białych, s. 543.
83 Przebieg dyskusji, J. Gieysztor, op. cit., t. I, s. 186-188.
8* Obszerny, początkowy fragment odpisu memoriału z końca grudnia 1862, lub
początku
stycznia 1863, CGAOR, z. 945-i, inw. 1, vol. 101, k. 138-146. Na wstępie wzmianka, że
nowa Dy-
rekcja będzie „Komunikować się z krajem za pośrednictwem komisarzy, którzy nam do
pomocy
dodani zostaną". Urządzenie to chyba nie weszło w życie, ale jest też ciekawym przykładem
na-
śladownictwa pomysłów organizacyjnych KCN.
85 „List wręczony p. A. Zamoyskiemu nie w innej zapewne myśli był poczęty, --jak
tylko
w tej, aby w głębi serc tajone przekonania narodu głośno i otwarcie przed całym światem
wypo-
wiedziane zostały. - - Dla tych, którym obce są stosunki kraju naszego, list ten dziwnym i
niepojętym
wydawać się może. Żądać bowiem od nieprzyjaciela zwrotu nie tylko instytucji, ale i
prowincji
zabranych, zdaje się być krokiem nierozważnym. Są jednak pewne chwile w życiu narodów, a
do
takich należy obecna, w których gdy naród w niewoli będący wypowiada swe przekonania,
prze-
chodzą[ce] nawet jego siły fizyczne, dokonywa czyn najważniejszy, spełnia swój obowiązek.

Naród wolny siłą popiera swe słuszne żądania; w niewoli zaś będący ofiarą i poświęceniem.
Pan
A. Zamoyski - - nie cofnął się przed nimi. Ci, co go powołali, spełnili swój obowiązek
sumiennie,
jedyną dyplomacją, jakiej się winien trzymać naród w niewoli". Ibidem, k. 144.
310

wrażenie, że Dyrekcja w tej chwili nie uchylałaby się od rozmów z rządem, chociażby
z pominięciem problemu Litwy i Rusi. .
Pośrednim świadectwem jest memoriał gen. Lewińskiego, przedłożony Radzie
Stanu 23 października. Generał, były członek Delegacji Miejskiej z 1861 r., stwierdzał,
że ówczesne koncesje na to, ażeby mogły „przynieść błogie skutki, których monarcha
i kraj słusznie od nich oczekują, potrzebują odpowiedniego w niektórych szczegółach
rozszerzenia". Wnosił więc, aby co najmniej połowa członków Rady Stanu skła-
dała się z osób delegowanych do niej przez rady powiatowe i miejskie; następnie,
aby projekty praw przedłożone Radzie do opinii, mogły być odsyłane do właści-
wej komisji rządowej i tam przeredagowane, ale z udziałem takiej liczby „członków
przez ogólne zebranie z łona swego wybranych, jaka stale w tym wydziale zasiada".
Inne propozycje Lewińskiego dotyczyły już spraw mniej istotnych, te dwie jednak
zmierzały do wzmocnienia reprezentacyjnego charakteru Rady Stanu oraz jej wpływu
na ustawodawstwo86. Obie też były o wiele skromniejsze, w porównaniu chociażby
z wcześniejszym o rok adresem „lambertowskim". Lewiński występował tylko we
własnym imieniu, chyba jednak w porozumieniu z białymi notablami, do których
się zaliczał. Można więc uważać jego wniosek za balon próbny lansowany przez
białych dla sprawdzenia, czy rząd nie zechce czegoś zapłacić dla pozyskania ich
sobie.
W końcu grudnia, tuż przed świętami, odbył się w Warszawie, z inicjatywy Dy-
rekcji, zjazd międzydzielnicowy, na który zaproszono delegatów komitetów białych
spoza Królestwa. W rozumieniu organizatorów miał się wyłonić stąd „komitet
ogólny", tj. reprezentacja białych na całą Polskę. Formalnie na porządku obrad
stało przedyskutowanie omawianego wyżej programu Dyrekcji; faktycznie na pierw-
wszy plan wysunęła się sprawa branki i powstania.
Kongresówkę na zjeździe reprezentowało 5 delegatów z Kronenbergiem na
czele, Litwę i Ruś po trzech, Poznańskie dwóch, bo trzeciego delegata policja za-
trzymała na granicy. Z Galicji nie było nikogo87. Przewodnictwo objął Kronenberg.
W dyskusji nad programem Gieysztor z Litwy i Guttry z Poznańskiego domagali
się, by mu nie dawać znamienia partyjnego, chcieli uczynić go możliwym do przy-
jęcia także przez prawe skrzydło czerwonych. Większość obecnych spoza Kongre-
sówki trzymała się więc nadal tendencji jednoczenia białych z czerwonymi, widząc
w tym sposób zapobieżenia powstaniu. Natomiast królewiacy jak gdyby już poło-
żyli krzyżyk nad tą koncepcją, zostawiali czerwonych własnemu losowi. Ludwik
Górski znacząco powiedział: „Nasze prace popiera sam naczelnik kraju", a gdy
aluzja ta wzbudziła protesty, wycofał się prostując, że Wielopolski „nie jest przeciw-
84 Brulion wniosku, B. Jag. rps 6156, k. 52-57.
87 O delegatach z Królestwa mówiło się, że „nie był to sam Komitet, bo ten tajemny".
Byłby
to jeden więcej argument, że Kronenberg nie wchodził w skład Dyrekcji. J. Gieysztor, op. cit.,
1.1,
s. 185; ibidem, s. 182-200, opis zjazdu. Cyt. list Trzetrzewińskiego z 7 11863 mówi, że
Galicjanie
nie stawili się „przez trudności od nas niezależne". Por. A. Guttry, op. cit., t. II, s. 99 n. W.
Przybo-
rowski, H. V, s. 440-444.
311

ny naszym pracom"88. Dla świętej zgody konserwatywna grupa przystała, jak się
rzekło, na niektóre poprawki w programie, nieistotne zresztą co do treści.
Dyskusja nad sytuacją bieżącą wywiązała się przy sprawozdaniach o stanie
poszczególnych prowincji. Świadczyły one o podminowaniu kraju przez konspi-
rację i o wiszącym w powietrzu wybuchu. Jeden z przedstawicieli Królestwa po-
parł stanowisko margrabiego oświadczając, że branka, tj. „przecięcie wrzodu",
może być korzystna dla kraju. Wówczas to doszło do owej pamiętnej wymiany zdań
między litewskim szlachcicem, Gieysztorem, a warszawskim bankierem, Kronen-
bergiem.
Gieysztor: „Jestem tak przeciwny dziś powstaniu, że wolałbym -- zginąć tu
pod sztyletem zapaleńców, --by tylko nie dopuścić do wybuchu, ale, panowie,
jednak moim ideałem nie St. Potocki, lecz jenerał Kicki, gdy już powstanie wybuch-
nie — ja będę z narodem!"
Kronenberg: „Gdy młodzież dowie się o tym, rychlej jeszcze zrobi powstanie".
Gieysztor: „Nie, panowie, nie łudźcie się, nie oszukujcie samych siebie. Nie tylko
ja, ale i każdy z was to samo zrobi"89.
Słowa te — oraz fakt, że sprawdziły się one już w dwa miesiące potem — przy-
tacza się nieraz na dowód, że nie tylko młodziki, ale i dojrzali przedstawiciele klas
„wyższych" kierowali się w polityce uczuciem, a nie zdrowym rozumem. Szło jednak
o co innego. To, co powiedział Gieysztor, świadczyło o dwóch rzeczach: że szlachta
posiadająca nie umie przekonać społeczeństwa o słuszności swej polityki oraz że nie
może sobie pozwolić na przeciwstawianie się społeczeństwu. Jedno i drugie dowo-
dziło bankructwa tej klasy jako przewodniczki narodu. Z chłopami — z masą na-
rodu — była ona beznadziejnie skłócona. W oczach pośrednich warstw inteligencko-
-mieszczańskich uchodziła, zwłaszcza od 1831 r., za przeciwniczkę dążeń narodowych.
Daremnie usiłowała zmazać to piętno demonstrując swój patriotyzm, w każdej
chwili politycznego napięcia. Nie jest nawet istotne, w jakiej mierze czyniła to ze
szczerego uczucia, a w jakiej z wyrachowania. W oczach opinii publicznej program
ugcdy z zaborcą był uwarunkowany nie dobrem narodu i nie rozsądkiem poli-
tycznym, ale interesem wielkich posiadaczy. Z chwilą zaś, gdy naród nie chciał iść
za szlachtą, szlachta musiała iść z narodem. Gieysztor dał do zrozumienia, że woli
zginąć w szeregach powstańczych, aniżeli z rąk powstańców. Ogół ziemiański
wiedział, że można równie łatwo zginąć z rąk własnych chłopów. Wielu ziemiańskich
działaczy angażowało się po stronie ruchu m. in. dlatego, aby zapobiec zbliżeniu
czerwonych z chłopami90. Skądinąd i rząd zaborczy mógł się posłużyć chłopami
przeciw szlachcie — i ten właśnie dylemat stał się przyczyną bezwładu, którego
już od roku obóz białych nie mógł przezwyciężyć.
88 A. Guttry, op, cit., t. II, s. 101 n.
89 J. Gieysztor, op. cit., t. I, s. 189. Nie jest istotne, czy słowa te padły w tej formie, czy
też
autor skomponował je post factum. Rzecz w tym, że oddają one istotę zagadnienia.
90 Rozwinąłem obszerniej tę problematykę w książce: Sprawa włościańska w powstaniu
stycz-
niowym.
312

Środowisko zagrożone katastrofą nie łatwo akceptuje j'ą j'ako coś, co nastąpić
musi. I tym razem przywódcy biali zebrani w Warszawie uspakajali się, że niebezpie-
czeństwo nie jest tak bardzo bliskie i że może powstania uda się jeszcze uniknąć.
W dalszym ciągu jednakże nie było zgody co do sposobów ocalenia. Prawe skrzydło
obozu zakładało, że z czerwonymi rozprawi się władza zaborcza. Skrzydło lewe,
jak zobaczymy, podejmie jeszcze jedną próbę wyperswadowania czerwonym decyzji
powstańczej.
KLER WOBEC RUCHU
Postawa duchowieństwa katolickiego przypominała postawę posiadającej szlach-
ty, może tylko silniej skontrastowaną. Biskupi bardziej stanowczo angażowali się
przeciw ruchowi, natomiast niższy kler dosyć powszechnie przyłączał się do ruchu.
O arcybiskupie Felińskim namiestnik wyrażał się z uznaniem, że trzyma swoich
księży „w jeżowych rękawiczkach", że tylko dzięki niemu ustały manifestacje kościel-
ne91. W istocie Feliński włożył wiele wysiłku w umocnienie karności wśród księży,
zapędzał ich do gorliwszej pracy duszpasterskiej, do zakładania bractw wstrze-
mięźliwości, do wyplenienia przeróżnych nadużyć93. Wystąpił też bardzo stanowczo
przeciwko przystępowaniu księży do tajnych towarzystw, przytaczając odnośne
zakazy Stolicy Apostolskiej. W istocie na gruncie włoskim masoneria, karbonaryzm
i inne związki tajne, bardziej i mniej radykalne pod względem społecznym, nastro-
jone były antyklerykalnie. W Polsce czerwoni unikali, jak mogli, antykościelnych
wystąpień; niebezpieczni byli ze względu na samą dążność do powstania. W okól-
niku do duchowieństwa z 13 X 1862 r. arcybiskup ostrzegał przed zgubnymi dla
kraju skutkami wyzywania do walki silniejszego przeciwnika. „Naśladujmy raczej
Ezdrasza i Nehemiasza, co dawny Kościół z chwałą i pożytkiem ludu odbudować
potrafili, niż nieszczęśliwych mieszkańców Jerozolimy, co ukrzyżowawszy Chrys-
tusa na próżno potędze Rzymian opierać się próbowali"93.
W swej akcji miał Feliński pełne poparcie Rzymu, Sekretarz Stanu kardynał
Antonelli w piśmie do biskupa Szymańskiego nakazywał powściągać księży od udziału
w związkach tajnych94. Biskup ów zasuspendował nawet w związku z tym jednego
z najgorliwszych agitatorów czerwonych, ks. Żółtowskiego95. Z innych biskupów
Królestwa Marszewski we Włocławku odnosił się wrogo do ruchu narodowego;
91 Konstanty do cara, 26 XI/8 XII/1862, CGAOR, z. 678, inw. 1, vol. 773, k. 353 n.
Ibidem,
k. 331 n., pismo z 3/15/X, też o Felińskim: „My dołżny jego bieriecz, nie kompromitirowat,
daby wsiegda kazałoś, czto on czełowiek niezawisimyj, a nie klewriet prawitielstwa".
92 Por. protokół zjazdu duchowieństwa archidiecezji warszawskiej, przedrukowany w
Pa-
miętnikach Z. Felińskiego, t. II, s. 202-228.
93 I. Polkowski, op. cit., s. 144-152. Por. „Głos Kapłana Polskiego" 21 I 1863, Prasa
tajna,
t. I, s. 244.
94 A. Boudou, op. cit., t. II, s. 238 n.
95 J. Tomczyk, op. cit., s. 31.
313

Juszyński w Sandomierzu i Majerczak w Kielcach byli tolerancyjni, a Baranowskie-


mu, sufraganowi z Lublina, urabiano nawet opinię patrioty. Pozostałe diecezje były
nieobsadzone. Rząd carski forytował w Rzymie ks. Wincentego Popiela na biskup-
stwo w Płocku, a ks. Konstantego Łubieńskiego na Sejny. Byli to kandydaci ultra-
montańscy. W. ks. Konstanty zdawał sobie sprawę, że mogą się oni stać niewygodni
dla rządu, ale za to liczył, że będą umieli okazać charakter, sprzeciwiając się rewo-
lucji96.
Biskupi: Krasiński w Wilnie i Wołonczewski (Valanćius) w Kownie trzymali
się z daleka od ruchu patriotycznego i w listach pasterskich chwalili reformę carską
1861 r. Krasiński dawał ostrożnie do zrozumienia, że gdyby rząd dał ulgi Kościoło-
wi katolickiemu i żywiołowi polskiemu na Litwie, mógłby liczyć na pełne poparcie
kleru i polskich klas posiadających97. Podobnie zachowywali się: metropolita mohy-
lowski Żyliński i biskup łucko-żytomierski Borowski; temu ostatniemu władze miały
za złe, że popiera zakładanie polskich szkółek wiejskich98. Galicyjska hierarchia:
arcybiskup Wierzchleyski (Lwów), biskupi Puchalski (Tarnów), i Gałecki (Kraków),
była lojalistyczna, jeśli nie wręcz „czarnożółta"; przeciwdziałała też, jak mogła,
dążeniom patriotycznym99. W zaborze pruskim diecezje: chełmińska (Marwitz)
i warmińska (Geritz) obsadzone były przez Niemców, wrogich dążeniom narodo-
wym polskim.
Arcybiskup gnieźnieńsko-poznański Przyłuski starał się od początku swych
rządów utrzymać solidarność ze społeczeństwem polskim, mianowicie z jego wielko-
ziemiańskim kierownictwem — nie wychodząc z ram lojalizmu wobec Rzymu i rzą-
du pruskiego. Manifestacjom narodowym otwarcie nie przeciwstawiał się, ale naka-
zywał księżom trzymać się w granicach legalnych; uchylił się, gdy mu radzono od-
prawić nabożeństwo dziękczynne za ocalenie w. ks. Konstantego; 20 XII 1862 r.
w liście do arcybiskupa Felińskiego wypowiedział się stanowczo przeciw powstaniu,
a za pracą organiczną. Przeciwdziałał, rzecz jasna, angażowaniu się duchownych
w konspirację; ale odmówił wydania listu pasterskiego przeciw powstaniu, mimo
że w chwili, gdy domagał się tego nadprezydent Horn (2 II 1863), przeciwdziałał
temu powstaniu obóz białych100.
96 Cyt. pismo do cara z 8 XII 1862. Por. K. I. Pomian Hr. Łubieński, s. 172.
Ultmmontanie,
poparci przez Rzym, protestowali przeciw kompetencjom przyznanym wznowionej Komisji
WR
i OP w zakresie spraw kościelnych. A. Boudou, op. cit, t. II, s. 227 n.
97 O zachowaniu się tych biskupów korespondencja urzędowa, Ruch rewolucyjny na
Litwie
i Białorusi, s. 15, 65, 78, 117, 218, 326, 337, 605. P. Wałujew, op. cit., t. I, s. 116.
98- Ruch społeczno-polityczny na Ukrainie, t. I, s. 112, 124, 128.
99 Por. polemiki „Strażnicy", „Pobudki" i „Głosu Kapłana Polskiego" z okólnikami
Wierz-
cłileyskiego, które zakazywały nabożeństw patriotycznych. Prasa tajna, t. I, s. 29-32, 149,
222.'
Biskupa Gałeckiego atakował w nieznanym dziś nr 2 „Bicz". M. Estreicherówna, Życie
towarzyskie
i obyczajowe Krakowa 1848-1863, t. II, s. 101 n. Postawę Wierzchleyskiego pochwalił Pius
IX w breve
z 17 III 1862. Papiestwo wobec sprawy polskiej, s. 210-212. W. Przyborowski, H. III, s. 460
n.
100 F. H. Gentzen, Grosspolen im Januaraufstand, s. 106-111. E. Majkowski, Z
niewydanej
korespondencji A. Cieszkowskiego, „Kronika m. Poznania" 1939, s. 53 n. Papiestwo wobec
sprawy
polskiej, s. 339, 440 n. Zabór pruski w powstaniu styczniowym, s. 5, 7.
314

Co się tyczy niższego kleru, istniały wśród niego grupy ultramontańskie, wrogie
powstaniu z przyczyn ideologicznych; istnieli także księża-karierowicze, wysługu-
jący się rządowi carskiemu101. Jedni i drudzy nie mieli wpływu na ogół duchowień-
stwa, które jak wiemy, dość powszechnie angażowało się w manifestacjach. Pow-
ściągnięte następnie przez zwierzchność kościelną, nie przestawało sympatyzować
z ruchem, mimo że tylko nieliczni włączali się do konspiracji102. Propagandę patrio-
tyczną wśród kleru uprawiał „Głos Kapłana Polskiego" tajne pisemko wydawane
przez ks. Karola Mikoszewskiego. Ów ruchliwy, ambitny wikary z parafii św. Alek-
sandra w Warszawie, należał do niezbyt licznych w Polsce zwolenników radykalnej
reformy Kościoła; miał na myśli likwidację zakonów, zniesienie celibatu księży
i ustanowienie kościoła narodowego, „z uznaniem honoru pierwszeństwa dla pa-
pieży"103. Przywiązywał też duże znaczenie do zamierzonej przez Komitet Centralny
reformy uwłaszczeniowej. Jak sam twierdzi, do organizacji wstąpił dopiero
w końcu 1862 r. Zatem na własną rękę, aczkolwiek chyba za wiedzą KCN, drukował
już od czerwca t. r. swą gazetkę, przy współudziale dwu innych księży (być może
Szabrańskiego i Źulińskiego)104. Pierwszy numer zawierał swego rodzaju akt oskar-
żenia arcybiskupa Felińskiego i jego ugodowej polityki. W następnych numerach
„Głos Kapłana" uzasadniał, odwołując się do ojców Kościoła, prawo społeczeństwa
do zbuntowania się przeciw niesprawiedliwym rządom, ukazywał miejsce miłości
Ojczyzny w szerszym kontekście miłości bliźniego. Artykuł pt. O pracy, stwierdzał,
że Polska jest skrępowana „więzami podwójnej niewoli: jedna, nasza własna przez
naszych braci narzucona, -- drugą zaś dźwigamy od barbarzyńskich sąsiadów.
Ta ostatnia nigdy by się nie mogła przyjąć u nas, gdyby nie znalazła podstawy i pod-
pory w pierwszej". Są bowiem w Polsce ludzie, którzy powiedzieli sobie: „Po co
mamy pracować? Włóżmy jarzmo na innych, niech nam podają owoce ziemi. - -
Cała ta chmara próżniaków, w naszym kraju tak rozmnożona, ona pierwszą Oj-
czyzny naszej jest nieprzyjaciółką. - - Oni się lękają wszelkiego ruchu, wszelkiego
postępu, żeby ich z słodkiego spoczynku nie wyrwał! --Wszyscy próżniacy, wszyscy,
którzy nie wypełniają sumiennie obowiązków swego zawodu i obowiązków wzglę-
dem Kraju, są pierwszą zaporą do wyzwolenia Ojczyzny, są domyślnymi sprzymie-
rzeńcami naszych tyranów"105. Określenie mianem „próżniactwa" wyzysku klaso-
wego, uprawianego przez szlachtę, było zapewne mało precyzyjne. Trafnie za to
ukazał autor, jak interes klasowy właścicieli ziemskich — tj. obozu białych, wstrzy-
muje ich od współdziałania z ruchem narodowym.
101 Por. M. Żywczynski, op. cit, s. 524.
102 O. Awejde, op. cit., s. 478.
103 yff Pamiętniku późno spisanym Mikoszewski odnosi te rozważania do schyłku 1862 r.
Ogłosił ten fragment pamiętnika J. Jarzębowski, op. cit., s. 76 z uwagą: „Cały ten ustęp ujęty
w klam-
ry został ołówkiem autora przekreślony". Trudno mieć pewność, czy był to istotnie ołówek
autora.
104 Por. wstęp do przedruku „Głosu Kapłana", Prasa tajna, t. Ł, s. 200-204.
„Pamiętniki"
K. Mikoszewskiego, s. 91.
105 „Głos Kapłana Polskiego", 24 XII 1862, Prasa tajna, 1.1, s. 233-235. Por. S.
Kieniewicz,
Sprawa włościańska, s. 240.
315

Mikoszewski był publicystą zdolnym i pełnym temperamentu. Później, jako czło-


nek Komitetu Centralnego, miał się okazać człowiekiem mało zrównoważonym i nie-
zdolnym do pracy zespołowej. Redagowany przezeń „Głos Kapłana" rozchodził
się szeroko. Feliński myślał unieszkodliwić przeciwnika, przenosząc go z war-
szawskiego wikariatu na wiejskie probostwo106. Stało się to na krótko przed
wybuchem powstania, tak że ks. Mikoszewski dotrzeć miał na nową placówkę
dopiero po 22 stycznia.
O ile można sądzić ze szczupłej ilości przekazów inicjatywa pociągania kleru,
by zgłaszał zbiorowo akces do organizacji czerwonej, wcale nie wyszła od Komitetu
Centralnego. Wystąpili z tym sami księża107. Formalnie kler, od czasu jeszcze wy-
borów samorządowych 1861 r., miał powiązania z organizacją białą108. Odkąd
organizacja czerwona zaczęła się rozrastać na prowincji, wielu księży usiłowało po-
średniczyć między białymi i czerwonymi, zazwyczaj doradzając zlanie się obu obo-
zów. Niektórzy przechylali się otwarcie ku czerwonym. Do najgorliwszych należał
proboszcz z Ćmielowa w Sandomierskiem, ks. Kacper Kotkowski. Był to syn chłop-
ski, człowiek bliski pięćdziesiątki, czynny już w 1861 r. w manifestacjach narodo-
wych. Jako nadzorca zakładu poprawczego księży demerytów, umieszczonego
na Św. Krzyżu, był on gospodarzem tamtejszej starożytnej świątyni. Tam właśnie,
na odpuście przypadającym 14 IX 1862 r. znalazło się około 50 księży. Czytano
odezwę KCN z 1 września, proklamującą tajny Rząd Narodowy i uchwalono wypra-
wić do Warszawy delegację złożoną z Kotkowskiego i jeszcze dwóch księży, w celu
porozumienia się z Komitetem Centralnym109. Mało co wiemy o przebiegu tych
rozmów. Ze strony KCN prowadził je Awejde (nb. kalwin). Wymienia on dwa mo-
tywy, dla których zależało mu na pozyskaniu kleru. Po pierwsze liczył — jak miało
się okazać bezzasadnie — że księża wpłyną „na ochłodzenie rewolucyjnej gorączki"
i dążyć będą do odroczenia wybuchu. Po drugie, że podejmą agitację wśród chłopów,
że będą im objaśniali społeczne cele powstania110.
W 6 tygodni później, 29 października, w Świętomarzu, wsi położonej w górach
Świętokrzyskich, odbył się zjazd księży z diecezji sandomierskiej. Delegaci wysłani
do Warszawy zdali sprawę z swej misji i postawili wniosek o podporządkowanie
się organizacji czerwonej. Odnośna uchwała stwierdzała, że w porównaniu do Dy-
rekcji wiejskiej KCN „prościej i pewniej idzie do celu przez czynne powołanie i wcią-
gnięcie do sprawy Ojczyzny całego ludu". Dlatego uchwalono „odłączyć się od stron-
106 I. Polkowski, op. cit., s. 134. Pamiętniki Z. Felińskiego, t. II, s. 177-181, 252.
„Pamiętniki"
K. Mikoszewskiego, s. 77, 80.
107 O. Awejde, op. cit., s. 478, pisze wręcz: „S pierwych czisiel nojabrja kakoj-to
strannyj
duch powiejał na służitielej ałtarja".
108 Por. uwagę K. Gregorowicza, Pogląd krytyczny na wypadki z roku 1861, 1862
i 1863,
t. II, Lwów 1880, s. 131, że organizacja biała pomiatała księżmi i nie wyznaczała im
odpowiedzial-
nych stanowisk.
109 W. Przyborowski, H. V, s. 321 n.
110 O. Awejde, op. cit., s. 480.
316

nictwa Dyrekcji wiejskiej, jako -- odwlekającego zbawienie Ojczyzny na długie


lata, a natomiast przystąpić do działania Komitetu Centralnego Narodowego".
Komitetowi temu zebrani obiecywali bezwzględne posłuszeństwo „salvis iuribus
Ecclesiae". W szczególności zobowiązywali się do płacenia podatku narodowego
i do odbierania przysięgi od spiskowych. Odnośne rozkazy naczelnik wojewódzki
przekazywać miał diecezjalnemu mężowi zaufania. Zjazd zwracał się do innych
diecezji, aby poszły za jego przykładem, oraz do Dyrekcji wiejskiej, aby „do prac
KCN bezwzględnie przystąpić chciała". Ostatni punkt tego aktu obwieszczał:
„Ponieważ duchowieństwo wyznaje zasadę, że zbawienie Ojczyzny w najniższej
społeczeństwa warstwie spoczywa, duchowieństwo bierze odtąd pod swoją opiekę
prawo ludu i publicznie występować będzie tam, gdzie prawa ludu pogwałcone będą.
Odtąd więc żaden już ucisk włościan, żadne dotychczasowe nadużycie miejsca mieć
nie mogą, tym więcej że duchowieństwo solidarnie ten obowiązek obrony praw ludu
na siebie przyjęło"111.
Nie wiadomo niestety, ilu księży uchwaliło to postanowienie i czy mogli oni
reprezentować- — de facto, boć nie de iure — diecezję sandomierską. W każdym
razie Komitet Centralny uznał ważność tej akcji i pomieścił w „Ruchu" odezwę
„od duchowieństwa kilku diecezji" z wezwaniem do ogółu księży, aby podporządko-
wali się władzy narodowej112. Zaczęto też organizować i w innych diecezjach
zjazdy na wzór Świętomarza z udziałem specjalnych wysłańców KCN. I tak, zjazd
diecezji podlaskiej odbył się 13 listopada w Kłoczewie. Komitet Centralny repre-
zentował Jan Maykowski. Obecnych było 86 księży; z nich 75 głosowało za Komi-
tetem, 3 przeciw, 8 wstrzymało się od głosu113. Lubelski zjazd nastąpił 28 t. m.
w Biskupicach. Delegowany nań z KCN Józef Janowski nie zdążył na czas, był
za to obecny ks. Mikoszewski, który w imieniu KCN oświadczył, „że Komitet do
spraw duchownych przyjmie do łona swego jednego duchownego"114. Obecnych
było podobno z górą 200 księży; akces do organizacji uchwalono mimo silnych
protestów niektórych uczestników. Gdzie indziej rezultaty były połowiczne. Die-
cezja kujawsko-kaliska podporządkowała się Komitetowi „częściowo"; krakowska
odmówiła akcesu; w sejneńskiej uchwaliło akces 20 dziekanów, w warszawskiej
i płockiej nie doszło do zawiązania organizacji wśród księży115. Urządzono też
111 A. Giller, Historia, t. I, s. 254. W. Przyborowski, H. V, s. 490-493.
112 „Ruch", 13 XI 1862, Prasa tajna, t. I,s. 356.
1'3 A. Słotwiński, Wspomnienie z niedawnej przeszłości..., 1860-1871, Kraków 1892,
Pamiętnik
J. Maykowskiego, s. 24, mówi o przeszło 100 uczestnikach i o jednomyślnej uchwale. Biskup
Szy-
mański mylnie chyba twierdził w końcu 1864, że większość księży w Kłoczewie
opowiedziała się
przeciw rządowi zaborczemu. Z. Olszamowska-Skowrońska, op. cit., s. 178.
114 Pamiętniki K. Mikoszewskiego, s. 91-100. K. Gregorowicz, op. cit., t. II, s.
131-133. W.
Przyborowski, H. V, s. 330-332. J. K. Janowski, Pamiętniki, t. III, s. 402-404. Odbywał drogę
razem z Mikoszewskim i dlatego twierdzi, że ten ostatni również nie zdążył na zjazd, czemu
jednak
przeczą inne źródła.
115 O. Awejde, op. cit., s. 478. M. Pawliszczew, op. cit., 1.1, s. 199. W.
Przyborowski, H. III,
s. 335.
317

22 grudnia w Leśnej na Podlasiu zjazd unickiej diecezji chełmskiej, co do którego


istnieją dwie sprzeczne relacje. Komisarz wojewódzki Rogiński w późno spisanym
i mało wiarogodnym w szczegółach pamiętniku twierdzi, że sam urządzał ten zjazd,
że było na nim 150 parochów, którzy wszyscy „złożyli przysięgę na wierność Rzą-
dowi Narodowemu"116. Obecny na zjeździe agent organizacji białej, Alexandro-
wicz, opowiada ze szczegółami dramatyczny przebieg zebrania, które zakoń-
czyć się miało rozsypką uczestników117. Ta ostatnia relacja wydaje się bliższa
prawdy.
Przyborowski, który poświęcił zjazdom tym najwięcej uwagi, twierdzi wbrew
oczywistości, że „ogromna większość duchowieństwa polskiego przystąpiła w formie
jak najbardziej uroczystej do Komitetu Centralnego i uznała go za jedyną władzę
narodową"118. Daleko było do tego. Na siedmiu zjazdach diecezjalnych, o których
doszły nas informacje, nie było w sumie i tysiąca księży — na ogólną liczbę ponad
4000. Wiemy zaś, że na zjazdach byli i przeciwnicy orientacji czerwonej. Akces do
Komitetu zgłosiła mniejszość łacińskiego kleru119. Ale i taki akces, właściwie rozgło-
szony, miał swoje dalsze skutki. Diecezjalni i dekanalni mężowie zaufania KCN
opowiadali o powszechnym akcesie tym księżom, którzy na zjeździe nie byli, i przy
nacisku miejscowej organizacji zabezpieczali sobie i tak ich współudział. Kanonik
Domagalski, podówczas współpracownik Felińskiego, nie bez goryczy wspominał
te stosunki: „Wszyscy księża należeli. W diecezji był diecezjalny, w konsystorzu był
konsystorski, w kapitule kapitulny, w dekanacie dekanalny, w parafii parafialny,
którym bywał nieraz wikary i ten dawał rozkazy proboszczowi!"120 Obraz zapewne
nieco uwypuklony i raczej odnoszący się do następnego, 1863 roku. Ale już przed
powstaniem księża obsadzali stanowiska naczelników w trzech województwach
i dziesięciu powiatach; wielu też objęło funkcje okręgowych i naczelników miejs-
kich. Afiliowany do spisku duchowny zamiast przysięgi dawał „słowo kapłańskie"
na posłuszeństwo i zachowanie tajemnicy121.
W połowie grudnia 1862 r. bawiło w Warszawie trzech biskupów z prowincji.
Dyrektor Komisji Wyznań, Krzywicki, zaprosił ich do siebie wraz z Felińskim i pro-
ponował skoordynowaną akcję przeciw akcesom kleru do spisku, chociażby w formie
ostrzeżenia o grożącej nieposłusznym suspensie. W zamian otwierał przed nimi moż-
liwości podwyżki uposażenia uboższych probostw, seminariów i konsystorzów.
Biskupi po namyśle odpowiedzieli kontrpropozycjami, które tyczyły się: ułatwienia
stosunków z Rzymem, reformy seminariów duchownych, stypendiów zagranicz-
nych dla alumnów itp. Radzili też zaprosić do Warszawy wszystkich biskupów Kró-
116 R. Rogiński, Kartki z pamiętnika, s. 44.
117 W. Przyborowski, H. V, s. 332-335.
118 Ibidem, s. 336.
119 Z. Feliński pisał do kard. Antonellego 10 III 1863-, że poddały się Komitetowi
Centralnemu
3 diecezje: sandomierska, lubelska i podlaska. Z. Olszamowska-Skowrońska, op. cit., s. 96.
120 I. Domagalski do W. Przyborowskiego, 10 IX 1894, Fawley Court.
121 O. Awejde.op. cit., s. 479 n.
318

lestwa, co mogłoby stanowić pierwszy krok do zorganizowania synodu prowinjonal-


nego. KCN za pośrednictwem „Ruchu" zaraz ostrzegł biskupów, „by nie dali się
sprowadzić z drogi obywatelskiej — i nie chcieli być niecnymi narzędziami szatań-
skich planów katów zarówno narodu, jak i jego Kościoła"122. Do zbiorowego wystą-
pienia episkopatu przeciw czerwonej konspiracji nie doszło. Jeden tylko arcybiskup
Feliński sprosił na 15 stycznia do stolicy członków kapituł, przełożonych zakonnych
i wszystkich dziekanów archidiecezji i na tym posiedzeniu przypomniał im raz jesz-
cze papieskie bulle antykarbonarskie. Konspiracje, tłumaczył, z konieczności pro-
wadzą do skrytobójstw i innych zbrodni. Skoro zaś mowa o walce o niepodległość,
nie trzeba zapominać, że niewola Polski może być także karą Bożą zesłaną za grze-
chy, karą, która wymaga pokuty, nie zaś buntowania się 123. Nauki te głosił w War-
szawie w chwili, gdy właśnie dobiegała końca operacja branki... Godne jest zresztą
uwagi, że ograniczył się do wypowiedzi ustnej w gronie księży. Nie zdecydował
się na ogłoszenie okólnika przeciw konspiracjom, do czego zachęcali go niektórzy
doradcy. Tłumaczył się z tego w piśmie do Rzymu: „Ponieważ nie możemy wypowie-
dzieć całej prawdy, uchylamy się więc od ogłaszania listów pasterskich, które nada-
łyby nam pozory agentów rządowych i mogłyby obniżyć naszą powagę w oczach
wiernych"124.
Skądinąd zdaje się, że groźby kar kościelnych wywarły jednak na księżach wra-
żenie. Awejde opowiada o swych rozmowach z mężami zaufania: Kotkowskim,
Pankowskim i in., zapewne w drugiej połowie grudnia 1862 r. Chcieli oni zwrócić
się do papieża z pismem objaśniającym charakter ruchu narodowego polskiego,
z uzasadnieniem, że nie podpada on pod zarządzenia antymasońskie i antykarbo-
narskie. Awejde pozwolił im próbować szczęścia, z tym że otrzyma tekst listu do
aprobaty. Zanim ten list ułożono, wybuchło powstanie i całkowicie zmieniło sytu-
ację. Druga sprawa była ważniejsza: księża chcieli mieć w KCN stałego i pełno-
prawnego członka-księdza, wyznaczonego przez duchownych mężów zaufania
i grającego w samym Komitecie rolę „strażnika kościelnych praw i interesów".
Na to się Awejde nie godził. Uzgodniono natomiast, że KCN zorganizuje „sekcję
interesów duchownych", z księdzem mianowanym przez KCN na czele, z głosem
doradczym we wszelkich sprawach kościelnych125. Sprawę tę załatwiono później
nieco innym trybem, po wejściu do KCN ks. Mikoszewskiego.
W ten sposób czerwoni zabezpieczyli sobie poparcie i współdziałanie dużego
odłamu niższego duchowieństwa. Korzyść była niezaprzeczona: czy to gdy szło
o zdobycie wpływu na szerokie koła ludności, dla których słowo księdza pozostawa-
122 „Ruch" 27 XII 1862, Prasa tajna, t. I, s. 364. Por. H. Lisicki, Aleksander
Wielopolski,
t. I, s. 379.
123 Pamiętniki Z. Felińskiego, t. II, s. 203-208.
124 List do kard. Antonellego, 21 11863, A. Boudou, op. cit., t. II, s. 241-243.
Podobnie w piś-
mie do papieża z 31 XII 1862, Z. Olszamowska-Skowrońska, op. cit., s. 88. Feliński myślał
zrazu
o upoważnieniu dziekanów do rozwiązywania przysięg składanych przez księży na rzecz
KCN.
125 O. Awejde, op. cit., s. 480 n.
319

ło autorytetem126; czy to poprzez wykorzystanie proboszczów, wikarych i zakon-


ników w kadrach organizacji. Za tę korzyść płacili czerwoni określoną cenę: po-
dobnie jak akces posiadającej szlachty, również ten dopływ księży nadawał ich or-
ganizacji charakter bardziej umiarkowany.
Sukcesy Komitetu Centralnego od chwili, gdy 1 września ogłosił się tajną władzą
narodową, były niewątpliwe: rozbudował organizację w Królestwie, nawiązał sto- \
sunki z czerwonymi ugrupowaniami w innych dzielnicach kraju i w emigracji, zdo-
był przewagę nad białym konkurentem, paraliżował, jak dotąd, intrygi mierosław- ;
czyków, rozszerzył swoje wpływy poza środowiskiem inteligencko-mieszczańskim:
nie tylko na elementy posiadające, ale w niewielkiej mierze i na chłopów. To były '?
pozytywy. ;
Nie nadążały za tymi osiągnięciami, jak zobaczymy za chwilę, najważniejsze, \
ściśle militarne przygotowania do czynu zbrojnego.
126 W końcowych miesiącach 1862 r. zrodziła się śpiewana i później kolenda
patriotyczna
inspiracji czerwonej, zaczynająca się od słów: „Idzie wiarus stary". Oto niektóre zwrotki:
„W Betlejem się rodzi maleńka dziecina,
Zyska wolność Polska, Litwa, Ukraina
Przybądź Jezu mary, wola naród cały. Hej kolenda, kolenda!
Ojcze idź do pracy, domu pilnuj matko!
Idź dziecię do szkółki, przyjdzie nowe latko
Wolności, swobody, jedności i zgody. Hej kolenda, kolenda!
Wtedy to dopiero przyjdzie wiarus stary
Powinszować ludziom wolności i wiary
Wtedy krzykniem razem gardłem i żelazem; Hej kolenda, kolenda!"
Diuk ulotny, Fawley Court. Por. M. Pawliszczew, op. cit., 1.1, s. 211, pod 12 I 1863.

Rozdział dziesiąty
DECYZJA O WYBUCHU
PRZYGOTOWANIA RZĄDOWE DO POBORU
Pod koniec listopada 1862 r. konsul austriacki Lederer, zdając sprawę z sytuacji
Królestwa oceniał ją jako pomyślną dla rządu. Administracja znacznie się polep-
szyła, rząd rozporządza teraz większą liczbą wojska, społeczeństwo zraziło się do
knujących w podziemiu terrorystów. Nie zaczną oni powstania przed wiosną, a tym-
czasem roztrwonią pieniądze, które im przyniósł podatek narodowy. Rząd ma przed
sobą pół roku spokoju, a do tego czasu zaczną już owocować reformy Wielopol-
skiego. „Wychodząc z tych założeń rewolucję zaczętą w lutym 1861 r. można
uznać za zamkniętą"1.
Austriak, nieprzychylny w zasadzie w. ks. Konstantemu, a więc skłonny, zdawa-
łoby się, do podkreślania jego niepowodzeń, tym razem sądził błędnie, na podstawie
pozorów. Polska zdawała się spacyfikowana. Do Królestwa ściągnięto jesienią 3
gwardyjską dywizję piechoty i kilka pułków kawalerii gwardii. Warszawa roiła
się od eleganckich, petersburskich oficerów, publiczność zwracała uwagę na ich
mundury, zbliżone barwą do narodowych polskich2. Trwała żałoba, w teatrach
było pustawo, spokojnie za to przeszły rocznice 15 października i 2Ś listopada3.
O sprawności policji zdawał się świadczyć proces pokazowy, wytoczony 66 człon-
kom organizacji warszawskiej, aresztowanym jeszcze przed pół rokiem. Toczył
się on przy drzwiach otwartych, w pałacu Paca, w grudniu 1862 r. i styczniu
1863 r. Ogromną większość oskarżonych stanowili ludzie prości, robotnicy i czeladź
rzemieślnicza; przed sądem bronili się, że zostali wprowadzeni w błąd przez tajnych
werbowników, że składali przysięgę nie wyznając się w zamiarach organizacji4.
1 Raport Lederera, 24 XI 1862, HHSA PA 38/152.
2 W. Przyborowski, H. III, s. 388-391.
3 Rocznicę śmierci Kościuszki KCN nakazał uczcić nabożeństwami żałobnymi
(Dokumenty
KCN i RN, s. 23), ale w całej Warszawie odbyło się tylko jedno. Dnia 29 XI1862 młodzież w
jednym
z gimnazjów zaczęła „hałasować i gasić lampy", kilku chłopców ukarano chłostą. Konstanty
do
cara, 15 X, 30 XI, 8 XII 1862. CGAOR, z. 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 331, 351, 353.
* Lista oskarżonych (11 szlachty zatwierdzonej, 5 niezatwierdzonej, 38 stanu miejskiego,
12
chłopskiego), BL, z. 324, vol. II, nr 4. Sprawozdania z procesu, J. Tęgoborski do A.
Gorczakowa,
13, 28 XII 1862, CGAOR, z. vol. 375, k. 1-13. B. Czart, rps 5687, s. 185-277. Z. Chądzyński,
op.
cit., s. 57-58. E. Przybyszewski, Pisma, s. 339-346.

321

W świetle ich zeznań spisek nie zdawał się niebezpieczny. Konstanty i Wielopolski
urządzali się w stolicy na dobre. Lansowano „wielkie projekta a la Napoleon o prze-
przebudowaniach w mieście — mają się obalać całe połacie murów i rozszerzać
ulice, stawiać koszary, obmyślać dla wojska pomieszczenia"5. W bezpośrednim są-
siedztwie Zamku powstać miała rosyjska dzielnica wojskowa, która by mogła w wy-
padku rewolucji szachować „buntownicze" dzielnice: Stare Miasto, Powiśle i Wolę.
Pod osłoną zaborczych bagnetów miał Wielopolski wprowadzać w życie swe
wielkie zamierzenia. W dniu 25 XI1862 r. inaugurowano uroczyście Szkołę Główną,
przywrócony pod nową nazwą, po 30 z górą latach uniwersytet warszawski. W skład
Szkoły Głównej weszła dawna Akademia Medyczna, otwarto także rok pierwszy
na trzech nowych wydziałach, łącznie zaczynało studia ok. 800 studentów. Przemó-
wienie inauguracyjne dyrektora Krzywickiego młodzież ta przerywała gwarem i kasz-
laniem, skoro tylko zaczynał chwalić cesarza lub margrabiego. Za to w przychylnym
skupieniu wysłuchano nowego rektora Mianowskiego, gdy w mowie swojej przy-
pomniał uczelnię wileńską i jej wychowanka Mickiewicza, gdy apelując do patrio-
tyzmu młodzieży wołał: „Oświatą nie tylko jaśnieją i zasługują się narody, ale się nią
też z upadku dźwigają". Obserwator z kół ziemiańskich stwierdzał: „Jeżeli rząd
nie będzie się mieszał do Szkoły Głównej, ale jej sterownictwo zostawi rektorowi
i dziekanom, - - można mieć dobrą nadzieję co do nauk, konduity młodzieży i przy-
szłości samejże szkoły"6.
Zewnętrzny spokój, zagwarantowany siłą; pomyślne otwarcie nowego roku
szkolnego — te dwa zjawiska nie przesłaniały jednak trudnej sytuacji rządu. Ani
Konstanty, ani Wielopolski nie odważyli się przybyć na inaugurację Szkoły
Głównej, ze względów bezpieczeństwa. Poruszali się po mieście tylko ze zbrojną
eskortą7. Ich rezydencje — Zamek i Pałac Briihlowski — w dniach przyjęć świeciły
pustkami. Był to najlepszy sprawdzian, że cel zasadniczy ich powołania do władzy:
zjednanie dla caratu klas posiadających — nie został jeszcze osiągnięty. Arysto-
5 Niepodpisany list z 10 X 1862 do Hotelu Lambert, B. Czart, rps 5686, s. 876. Tamże
dalsze
szczegóły: „Była chwilę mowa o zabraniu klasztoru i kościoła XX Bernardynów koło Zamku
na
cerkiew w zamian za cerkiew dzisiejszą, o zabraniu gmachu Tow. Dobroczynności, Resursy
itp.
Rada miejska ma na to odpowiedzieć, że funduszów na takie upiększanie nie ma i ofiarować
te,
o jakie pretensje dawne do rządu miasto mieć by mogło". A. Szczypiorski, op. cit., s. 139-
141, w swej
cennej, choć opartej na jednostronnym materiale książce, polemizuje z moją rozprawką:
Pomysły
urbanistyczne marg. Wielopolskiego z 1862 r., „Prace Instytutu Urbanistyki i Architektury"
1953, z. 3. Słusznie wytyka mi nieścisłe sformułowanie prawnej istoty sporu między Radą
Admini-
stracyjną a Radą Miejską. Niesłusznie podaje w wątpliwość fakt, że u podłoża tych planów
urba-
nistycznych leżały względy wojskowe. O strategicznych celach burzenia domów na
Krakowskim
Przedmieściu pisał A. Giller do „Czasu", 14 I 1863. Por. też S. Kieniewicz, Militarne
znaczenie
Osi Saskiej, „Rocznik Warszawski" 1963.
6 L. Krasiński do Hotelu Lambert, b. d., B. Czart, rps 5687, s. 100. Konstanty do cara, 8
XII
1862, powtarza pogłoskę, jakoby studenci oświadczyli Kom. Centralnemu, iż zrywają z nim
stosunki.
Por. Pamiętniki I. Baranowskiego, s. 447-450. A. Kraushar, Kartki z pamiętnika, t. II, s. 37.
7 Konstanty do cara 9 XI1862 przyznaje, że przy tych przejazdach ryzykuje się strzał z
okna,
ale że przy szybkiej jeździe trudno trafić. CGAOR, z. 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 347.
322

kracja polska pozostawała w rezerwie trochę ze względu na niechęć do margrabiego,


bardziej ze względu na opinię publiczną, ale także z merytorycznych względów.
Ludwik Krasiński, wielki bogacz i wcale nie idealista, tak pisał do Hotelu Lambert
pod koniec 1862 r.: „Wszystkie mowy, pisma i niektóre czyny rządu mają na celu
Ojczyznę, ale nie taką, jaką my ją mieć pragniemy. - - O odrębnym życiu narodu
polskiego, o jego prawach, o niezawisłości politycznej, chociażby o unii personal-
nej" nie mówi się ani słowa8. Wielopolski zapewne myślał o tych rzeczach, ale się
z nimi nie odzywał — i tak wiedział, że w. książę nie ma doń pełnego zaufania.
W. książę z kolei nie miał — wbrew pozorom — pełnego zaufania brata. Musiał
z każdym drobiazgiem odwoływać się do Petersburga. Równocześnie zdawał sobie
sprawę, że od kiedy opuścił Petersburg, wpływy jego nad Newą znacznie osłabły,
a górę brały tendencje ultrareakcyjne, które uosabiali jego osobiści przeciwnicy9.
Aż do listopada Konstanty w listach do brata zachowywał optymizm i przyzna-
wał, że branka będzie tą jedną, ostatnią niebezpieczną chwilą, po czym już sytuacja
da się opanować10. Zdetonowało go aresztowanie Abichta, znanego nam sprzed
lat paru' działacza Gromady Rewolucyjnej Londyn. Abicht od wiosny 1862 r. nale-
żał do ruchliwych agentów Komitetu Centralnego, kursował nie tylko w Królestwie,
ale i w Grodzieńszczyźnie, schwytany zaś został przypadkiem w Garwolinie, 20 listo-
pada. Komisji śledczej oświadczył, że nazwisk żadnych, ani składów broni nie wyda,
ale zresztą mówił swobodnie: że Komitet Centralny jest zakonspirowany w sposób
nie do wykrycia, że ma 10 tys. ludzi zaprzysiężonych w samej Warszawie, że rozpo-
cznie powstanie na wiosnę, kiedy zdąży sprowadzić z zagranicy 40 tys. sztuk broni
palnej11. Konstanty wyciągnął stąd wniosek, że trzeba, o ile się da, przyśpieszyć
brankę i dobrać się do kierownictwa spisku. W połowie grudnia pisał: „Zewsząd
widać, że rewolucyjna propaganda rzuciła się wszystkimi siłami na prowincję,
mając specjalnie na oku stan chłopski". Dodawał, że wziął już pod klucz 14 księży,
że będzie ich aresztował nadal i że „nie zatrzymamy, się przed szubienicą". Przyzna-
wał za to, że nie może dać sobie rady z Komitetem Centralnym. „Urządzenie ca-
łej tej diabelskiej organizacji jest tak mądre i tak ostrożne, ludzie, którzy jej służą
tak dobrze dobrani, że wykrycie ostatecznej prawdy zdaje się bardzo wątpliwe"12.
Sposób dotarcia do tajników konspiracji znalazł się jednak dzięki zacieśnionej
od niedawna współpracy pomiędzy rządem carskim a reżymem Napoleona III.
Porozumienie to obejmowało również sferę policyjną, a w szczególności nadzór
8 Cyt. list L. Krasińskiego, B. Czart, rps 5687, s. 99.
9 I. Koberdowa, W. ks. Konstanty, s. 106 n.
10 Listy z 15 i 29 X 1862, CGAOR, z. 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 327, 337. Toż konsul
Stanton,
że rząd jest „rather nervous" na punkcie branki — zdaniem konsula bezpodstawnie. Raporty z
14,
27 X 1862, PRO FO 65/612.
11 Streszczenie zeznań Abichta w raporcie majora Lelakowa 16/28/1 1863, Ruch
rewolucyjny
na Litwie i Białorusi, s. 152. Tendencyjny wyciąg, „Dziennik Powszechny" 16 VI 1863.
Konstanty
do cara, 25/30/XI 1862, CGAOR, z 678-i, inw. 1, vol. 773. k. 349, 351.
12 Pismo z 17 XII 1862, CGAOR, z. 678-i, vol 773, k. 361, por. tegoż pismo z 6 11863,
cyt.
u I. Koberdowej, W. ks. Konstanty, s. 119 n.
323

nad poczynaniami emigracji polskiej. Prefekt policji paryskiej Boittelle miał na uwa-
dze stosunki tych emigrantów z mażzinistami, zawsze podejrzanymi o skłonność do
zamachów na głowy koronowane. W swej usłużności dla strony rosyjskiej był także
utwierdzany brzęczącym argumentem tudzież obietnicą orderu. Otrzymał zaś za
partnera Juliana Bałaszewicza, „jednego z najzdolniejszych i największych prowo-
katorów, jakich miała policja carska w XIX w."13 Bałaszewicz wywodził się z zu-
bożałej szlachty z Wileńszczyzny, na służbę policyjną zgłosił się dobrowolnie. W po-
łowie września 1862 r. osiadł w Paryżu pod przybranym nazwiskiem Alberta Po-
tockiego, otworzył mały antykwariat, zapisał się do różnych organizacji emigra-
cyjnych. Liczył podówczas lat 31; w ciągu 14 lat przesyłać miał z Francji, a później
z Londynu drobiazgowe raporty do III Oddziału o polskich i rosyjskich emigran-
tach. Jego specjalnością było komponowanie obelżywych listów, które rzucone
na pocztę, poróżnić miały adresata z rzekomym ich autorem. Raporty Bałaszewi-
cza są źródłem trudnym do wykorzystania, zawierają bowiem obok danych praw-
dziwych i obok pogłosek także notoryczne zmyślenia agenta. Tak więc ilekroć
spotkało emigrację jakieś niepowodzenie — rozłam w którejś organizacji, pojedynek
czy inny skandal, Bałaszewicz zdarzenie to przypisywał niechybnie własnej prze-
myślnej intrydze. To nie zmienia faktu, że wielokrotnie zaszkodził on bardzo dot-
kliwie polskim i rosyjskim działaczom rewolucyjnym.
W danym wypadku, konkretnie od końca września 1862 r. wszedł w układ z pa-
ryskim biurem perlustracji listów, mieszczącym się w prefekturze policji. Sekretarz
Bałaszewicza Butkowski odbierał codziennie od odnośnego urzędnika prefektury
listy polskie i rosyjskie, robił z nich wyciągi i odpisy, po czym list zaklejony wędro-
wał do adresata. Emigracja wiedziała o tych praktykach francuskiej policji, ale
zakładała, że antyrosyjska działalność nie interesuje Francuzów. Nikt nie przy-
puszczał, że w ciągu blisko roku każdy polski list przechodzący przez paryską pocztę
trafiał do rąk carskiej żandarmerii. Dotyczyło to m. in. korespondencji agentów
Komitetu Centralnego.
W początku swej działalności Bałaszewicz był przekonany, że Komitet Centralny
urzęduje naprawdę w Paryżu, wysuwał też na temat jego składu różne fantazyjne
przypuszczenia. To mu nie przeszkadzało w przekazywaniu bezpośrednio do War-
szawy rad niekiedy uderzająco trafnych. Na przykład 24 października [Hercen i Oga-
riow] „boją się że wojsko zostanie zmienione w Warszawie, - - Nie głupie [byłoby]
wprowadzić nowe wojsko zamiast starego". Albo 9 listopada: „Pobór trzeba ko-
niecznie wcześniej kończyć, to zniszczy liberałów, a oni sami przyznali, że to cios
śmiertelny". I znów 14 listopada: „Nie głupie [byłoby] pośpieszyć się z poborem
w grudniu", a poborowych odsyłać do Rosji koniecznie pociągiem, A w 3 dni potem:
„Trzeba koniecznie się śpieszyć, skończyć do stycznia, to rozbije ich plany i zabój-
stwa". Albo 5 stycznia: „Nie głupio [byłoby] przez poselstwo w Turynie zakazać
13 J. Borejsza, W kręgu wielkich wygnańców, Warszawa 1963, s. 491-494. Tamże dalsza
lite-
ratura. Por. L Koberdowa, W. ks. Konstanty, s. 137-139. Raporty Bałaszewicza, wrzesień
1862 —
styczeń 1863, B. PAN rps 2327.
324

I przewozu broni"14. Wskazywał też Bałaszewicz nazwiska emisariuszy wyjeżdżają-


l cych do Polski, zalecając aresztowanie ich na granicy. Być może informacje te nie
} ibyły dokładne, być może nie do wszystkich przywiązywano równą wagę. W każdym
' razie nieznana Polakom aktywność Bałaszewicza była nowym czynnikiem, brzemien-
r nym w niebezpieczeństwo.
I Dnia 30 listopada Konstanty pisał do brata, że chce zrobić brankę jeszcze w gru-
i dniu, przynajmniej w Warszawie. „Pobór trzeba przeprowadzić koniecenie, kiedy
[ go nie czekają, nie dać rewolucji czasu na przygotowanie się. Wtedy więcej jest
t> szans, że pójdzie gładko"15. Wynikły jednak trudności. Ocenę zdatności do wojska
przeprowadzić miały „delegacje zaciągowe", z udziałem przedstawicieli rad powia-
'-? towych. Otóż 19 rad powiatowych na 39 odmówiło wyznaczenia swych przedstawi-
cieli, a spośród wyznaczonych część odmówiła przyjęcia,funkcji. Jednych i drugich
zastąpiono urzędnikami. Przegląd lekarski ciągnął się cały listopad, następnie jeszcze
wchodziła w grę superrewizja. Na tym etapie istniały możliwości zwolnień z tytułu
stanu zdrowia, mimo że w myśl instrukcji iść mieli do wojska tym razem „nie tylko
ludzie pierwszej kategorii"16. ^
Dopiero po orzeczeniu, kto jest zdolny do wojska, można było zacząć typowanie
rekrutów w aspekcie politycznym. Odnośna instrukcja wyszła do powiatów 11 gru-
dnia. Głosiła ona, że „wskazani być winni przede wszystkim spośród ludności nie
mającej stałego zatrudnienia, bezobowiązkowej, a obok tego niekorzystnie notowa-
nej podczas ostatnich ruchów". Spisy poborowych układać miał naczelnik powiatu
w porozumieniu z miejscową żandarmerią. Na szczeblu powiatowym nie było za-
pewne trudno o przecieki informacji. Najważniejszą z punktu widzenia rządu była
lista rekrutów warszawskich — tę przygotowywali we dwójkę Zygmunt Wielopolski,
jako prezydent miasta, wraz z oberpolicmajstrerh Sergiuszem Muchanowem. W ciągu
kilku tygodni pracowali bez wytchnienia, „kak sobaki, — ponieważ prawie nikomu
nie mogli zawierzyć"17. Wszystko to jednak trwało. W końcu grudnia Konstanty
donosił do Petersburga: „Pobór w Warszawie trochę się odwlókł. Sporządzenie
spisów okazało się dużo trudniejsze i marudniejsze, niżeśmy zakładali"18. Był to
zaś dopiero początek kłopotów. Nie mając jeszcze wtedy żadnego rozeznania w pla-
nach i decyzjach spisku władze carskie w Warszawie działały po omacku. Reakcja
organizacji, czerwonej na brankę miała je też zaskoczyć.
14 B. PAN rps 2328, s. 5, 9, 23; rps 2324, t. I, s. 107, 187.
15 CGAOR z. 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 352.
16 A. Skałkowski, Aleksander Wielopolski, t. UJ, s. 159. Por. L. Krasiński do Hotelu
Lambert,
styczeń 1863: „Superrewizja poborowa w tej chwili się odbywająca jest głównym
przedmiotem za-
jęcia publicznego; osobiste troski, wyszukiwanie sposobów obrony mniej czasu zostawiają do
po-
litykowania". B. Czart, rps 5687, s. 91. W anonimowym memoriale przesłanym ks.
Suworowowi
w Petersburgu, w listopadzie 1862 r. jest stwierdzenie, że w Królestwie główni
„złoumyszlenniki"
postarali się o to, by nie figurować na spisach poborowych. CGAOR, z. 109-i, I eksp. 1863,
vol.
23 I, k. 2. S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 251 n.
V Konstanty do cara 16 I 1863, CGAOR, z. 678-i, inw. 1, vol. 773 k. 375.
" List 27 XII 1862, ibidem, k. 365.
325

PLANY POWSTAŃCZE
Liczne wypowiedzi członków Komitetu Centralnego z ostatnich miesięcy 1862 r.
zdają się świadczyć, że Komitet teri nie pragnął, nie przygotowywał, a nawet i nie
oczekiwał szybkiego wybuchu. Łukaszewskiemu powiedział Szwarce w Krako-
wie w połowie października: „O powstaniu nikt rozsądny obecnie nie myśli,
ledwie za. rok lub dwa"19. — „Jeszcze w grudniu 1862 i w styczniu 1863 r.
informowano nas z Warszawy — wspomina Alfred Szczepański — „że nie ma po-
trzeby przyśpieszać robót, że o powstaniu zgoła jeszcze i mowy nie ma"20. Awejde
mówił w grudniu Deskurowi, 7,że do powstania jeszcze tak prędko nie przyjdzie"21;
te same zapewnienia padały w rozmowach z duchowieństwem22. Na rozmowach'
z przedstawicielami Rusi, także w grudniu, Padlewski, Giller, Awejde i inni, stwier-
dzali, „że powstanie nie wcześniej jak wiosną wybuchnie z uwagi, że Litwa i Ruś
wcześniej gotowymi nie będą"23. Miłkowskiemu w tymże czasie powiedział Szwarce
stanowczo: „Powstanie odłożone jest do maja"24.
Zapewnienia o tym, że powstanie nie grozi natychmiast, że będzie jeszcze czas
do niego się przygotować, kierowano pod adresem ludzi, których chciano pozyskać
dla spisku, których chciano przekonać, że nie jest to przedsięwzięcie szalone. Za-
pewnienia takie składał również Szwarce, którego nie można posądzać — w prze-
ciwieństwie do Gillera i Awejdego — o chęć niedopuszczenia do powstania. Skąd-
inąd odroczenia terminu wybuchu do wiosny albo i dalej domagali się przyjaciele
Polski za granicą — nie tylko rewolucjoniści rosyjscy, jak o tym niżej będzie mowa,
ale również Mazzini. O tym, że powstanie w środku zimy, przed ukończeniem orga-
nizacji, przed zaopatrzeniem się w broń, będzie czymś fatalnym, członkowie Komi-
tetu byli najgłębiej przekonani. Równocześnie jednak zmuszała ich do powstania
groźba branki. Wierzyli, że znajdą wyjście z tego dylematu. Czy wiara ta nie należała
do kategorii „chciejstwa" (M. Wańkowicz) — wmawiania sobie samym pomyśl-
nych horoskopów?
Strzelców zebrać, rzecz łatwa; prochu mam dostatek,
W plebanii u księdza jest kilka armatek;
Przypominam, iż Jankiel mówił, iż u siebie
Ma groty do lanc, że je mogę wziąć w potrzebie.
Te groty przywiózł w pakach gotowych z Królewca
Pod sekretem; weźmiem je, zaraz zrobim drzewca,
Szabel nam nie zabraknie, szlachta na koń wsiędzie,
Ja z synowcem na czele, i — jakoś to będzie!
19 J. Łukaszewski, op. cit., s. 255.
20 A. Szczepański, Młodzież krakowska, tenże, Po burzy, Poznań 1880, s. 12.
21 B. Deskur, Dla moich wnuków. Powstanie styczniowe na Lubelszczyźnie, Lublin
1966, s. 92.
22 K. Mikoszewski, Pamiętniki, s. 100.
23 R. Rogiński, Kartki z pamiętnika, s. 46.
24 Z. Miłkowski, Od kolebki przez życie, t. II, s. 408.
326

Jakże prosty zdawał się problem powstania na Litwie w 1811 czy nawet w 1834 r.,
kiedy Mickiewicz pisał Pana Tadeusza! Konspiracja czerwona w 1862 r. nie miała
szabel i dostatku prochu, nie była też zwyczajna wojny. Instrukcje dla dziesiętni-
ków i setników, owszem, nakazywały naukę musztry i regulaminów wojskowych.
Regulaminy te, drukowane za granicą, rozprowadzano wśród organizacji, zapewne
zresztą w niedostatecznej liczbie. Prawie wcale jednak nie widać, aby dziesiątki
i setki, w Warszawie czy na prowincji, ćwiczyły się praktycznie w mustrze, fechtunku,
strzelaniu itp. Nieliczne znane wyjątki potwierdzają regułę: tygodniowe zebrania
dziesiątek upływały na czytaniu odezw i gazetek oraz na dyskusjach aktualnych.
Wychowywano polityków, ale nie szkolono żołnierzy.
Józef Piłsudski w wykładach historii militarnej powstania potępił bardzo surowo
kierowników spisku za to kardynalne zaniedbanie23. Formułował to oskarżenie
w 1912 r., kiedy sam na Błoniach krakowskich zaprawiał swoich strzelców do bli-
skiego wojennego wystąpienia. Nie chciał brać pod uwagę tego, że własna jego
musztra w Oleandrach odbywała się publicznie, za wiedzą władz austriackich,
z poparciem społeczeństwa. Bliższa nam konspiracja z czasu II wojny światowej
mogła szkolić praktycznie żołnierzy i oficerów, gdyż wszędzie poza zasięgiem hitle-
rowskich oczu miała swobodę ruchów — popierał ją cały naród. Sytuacja czerwo-
nych przed wybuchem powstania była z gruntu odmienna. W ówczesnych miastach
i miasteczkach, ciasnych i pełnych wojska, można było konspirować w czterech
ścianach, podejmować ryzykowne akcje w pojedynkę, lub małą grupą — nie można
było podjąć musztry na wolnym powietrzu. Uczestnik konspiracji, student, termi-
nator czy też robotnik, był pod kontrolą przełożonych i nawet w niedzielę nie mógłby
w większej gromadzie wymknąć się za rogatki. Co innego na wsi — tam systema-
tyczna kontrola władz carskich nie sięgała. Lecz na wsi musztra zbiorowa nie mogła-
by ujść uwagi chłopstwa i dziedziców. Tam, gdzie podobna musztra działaby się
z aprobatą dworu, tam spotkałaby się z podejrzeniami (i przeciwdziałaniem) chło-
pów. I oczywiście vice versa. Z tych trudności organizacja nie umiała wybrnąć;
zmontowała sprawną sieć łączności i informacji, aparat policyjny, skarbowy, pro-
pagandowy, bo to wszystko mogło funkcjonować w ukryciu. Nie mogła szkolić
wojska. Zapewne w KCN wyobrażano sobie, że propaganda z czasem urobi chło-
pów, Żydów, księży, właścicieli ziemskich itd., do stopnia, w którym kadry przyszłe-
go wojska będą mogły się prawie ujawnić. Uzyskanie takich wyników wymagało
czasu — a tego właśnie miało czerwonym zabraknąć.
Załóżmy, że w ten sposób rozumował w KCN Padlewski, konsekwentny rewolu-
cjonista odpowiedzialny za stronę wojskową powstania. Lecz w samym Komite-
25 „Praca nad przygotowaniem wojennym -- dałaby pewne zajęcie ludziom, które by ich
powstrzymało czasem od różnych wystąpień, jakie wówczas nieraz miały miejsce. Ludzie by
wtedy
bardziej się liczyli z trudnościami technicznymi, które mogłyby niechybnie się przyczynić do
zmniej-
szenia lekkomyślności, z jaką wojnę wydano". Józef Piłsudski o powstaniu 1863 r., Londyn
1963,
s. 26. Por. W. Tokarz, op. cit., 1.1, s. 54. J. Gąsiorowski, Z uwag nad r. 1863, „Zarzewie"
1913,
nr 2, s. 44.
327

cie było co najmniej dwóch ludzi — Awejde i Bohdanowicz — którzy postawili


sobie za cel: „za nic nie porzucić Komitetu, pracować jak najwięcej, by stać się nie-
zbędnymi i mieć przynajmniej w swych rękach wszystkie tajniki i nici, a przez to
zwiększyć nasz wpływ i móc rozstrzygać o losach organizacji" — jak wiemy, dla
przeszkodzenia wybuchowi26. Przeciwnikami wybuchu, jakkolwiek mniej konsek-
wentnymi, byli również Giller i Marczewski. Z ich poparciem w końcu listopada
Awejdemu i Bohdanowiczowi udało się przeforsować decyzję KCN o zawieszeniu
werbunku nowych członków. Argumentem były zapewne względy ostrożności,
w związku ze świeżą wsypą organizacji lubelskiej. Dlatego zakazywano również
tworzenia nowych dziesiątek oraz wszelkich masowych form propagandy. Lewe
skrzydło Komitetu zgodziło się z tą decyzją, ponieważ jego uwaga skupiała się już
wtedy na przygotowaniach wojskowych, a nie na propagandzie i organizacji27. Awej-
de jednak myślał o zmniejszeniu nacisku dołów organizacji na Komitet Centralny.
W tym samym kierunku szła instrukcja dla komisarzy wojewódzkich, ułożona
przez Bohdanowicza pod nieobecność Padlewskiego (bawiącego wtedy w Peters-
burgu), zatem w początku grudnia 1862 r. Głosiła ona: „Zabrania się komisarzom,
jak również każdemu z członków organizacji, sprowadzania broni zza granicy.
Zabrania się zakładania fabryk broni palnej, fabryk kos i wszelkiej innej broni siecz-
nej, gdyż o tym wszystkim KCN pamięta i w swoim czasie sprowadzi"28. Pierwszy
zakaz, sprowadzania broni zza granicy, można było usprawiedliwić potrzebą cen-
tralizacji funduszów, przetargowi dróg przewozu itp. W następstwie agenci broni
nieraz konkurowali między sobą u zagranicznych fabrykantów i podbijali ceny
broni, podczas gdy Rząd Narodowy nie miał ewidencji, ile jej jest i w czyjej dyspo-
zycji. Natomiast zakaz wyrabiania broni na miejscu, jeśli istotnie został wydany,
miał oczywiście na celu utrudnienie wybuchu powstania z mocy czyjejś lokalnej
decyzji. Nie wiemy, jak dalece ten zakaz był respektowany, w samej Warszawie
grupa akademików Daniłowskiego wyrabiała potajemnie broń sieczną, nie ogląda-
jąc się na Komitet Centralny. W dniu wybuchu powstania mieli oni na składzie
2000 kos, 800 pik, 250 pałaszy, 100 sztyletów, 260 sztuk broni palnej29.
Komitet Centralny kładł główny nacisk na zakup broni palnej za granicą, zwła-
szcza w Belgii i w Anglii. Liczono na to, że będzie to broń wyborowa i jednorodna,
26 O. Awejde, op. cit., s. 499, por. też s. 481.
27 Ibidem, s. 476.
28 R. Rogiński, Komitet Centralny, s. 235. Autor twierdzi, że pismo to otrzymał w
Warszawie
z rąk Bohdanowicza, co nie wydaje się ścisłe, gdyż, jak wynika z zeznania Rogińskiego, nie
było
go w Warszawie między 23 listopada a 28 grudnia. Por. autobiografię J. N. Gniewosza, 9 XI
1885:
„W końcu listopada 1862 obłożony zostałem aresztem domowym przez Komitet Centralny za
sprowadzanie broni i amunicji za własne pieniądze i na własne ryzyko". B. Nar. rps 6539, k.
12,
z dopiskiem A. Gillera: „KC rozkazu takiego nie mógł wydać i nie wydał, bo sam broń
sprowadzał.
Jest w tym jakieś nieporozumienie". Fakt sprowadzania broni przez KCN nie wykluczał
jednak
zakazu sprowadzania jej na własną rękę. Por. odnośne zastrzeżenia w cyt. wyżej układzie z
Komi-
tetem Rusi z 19 XII 1862.
29 Zbiór zeznań, s. 67 (Z. Janczewski).
328

nie brano zaś pod uwagę trudności transportu. Zakup miał być pokryty z podatku
narodowego. Do dnia 22 stycznia wpłynęło z tego źródła w Królestwie według
Gillera 60, według Awejdego 75 tys. rb. Organizacja czerwona na prowincji, jak
również poza. Królestwem, rozporządzała ponadto jakimiś niewielkimi funduszami.
Za 75 tys. rb. można było w teorii zakupić 3-4 tys. dobrych karabinów. W Komite-
cie Centralnym liczono, że pieniądze wpływać będą i dalej w 1863 r. Z upoważnienia
KCN Ćwierczakiewicz zorganizował Komisję Zagraniczną, specjalnie dla spraw
uzbrojenia. Sam zadatkował w Londynie 8 tys. karabinów, Langiewicz zaś zamówił
w Genui 5 tys. sztuk tańszej broni starego typu30. Wszystko to miało być wykupione
bezpośrednio przed wybuchem powstania, tak aby broń nadeszła na ostatnią chwilę.
Zakładano więc, że 1) powstanie nie wybuchnie tak zaraz, a 2) dostawy broni iść
będą jak w zegarku. Na obu punktach powstańcy mieli się zawieść boleśnie.
Pierwotny plan powstania, opracowany w listopadzie najpewniej przez Padlew-
skiego, był dosyć ogólnikowy. Przewidywał on utworzenie dwóch ugrupowań pow-
stańczych: jednego w trójkącie granicznym, między Olkuszem a Częstochową,
drugiego zaś nad Narwią, między Ostrołęką a Łomżą. Pierwsze z nich miało bazować
na kilku tysiącach robotników obu okręgów górniczych, już zorganizowanych
i ożywionych najlepszym duchem; również w tamtejszych zakładach łatwo dałoby
się uruchomić produkcję broni31. Zgrupowanie olkuskie operowałoby w kierunku
Kielc oraz Piotrkowa i Warszawy. Drugie zgrupowanie północne mogło Uczyć na
dobry nastrój i sprawność strzelecką ludności kurpiowskiej, na niedostępność le-
sistych terenów, na łatwość sprowadzenia broni zza granicy. Stawiano temu zgrupo-
waniu dwa zadania: przecięcie szos i kolei łączących Warszawę z Cesarstwem oraz
przerzucenie walki zbrojnej na Litwę i Białoruś. Kilkanaście tysięcy sztuk broni za-
mówionej za granicą wystarczyłoby na początek dla tych dwu głównych oddziałów.
W innych punktach kraju sprzysiężeni mieli atakować miejscowe garnizony, aby
utrudnić ich koncentrację i przeciwdziałanie. Padlewski nawracał też do niektórych
elementów wcześniejszego planu Dąbrowskiego, mianowicie do zamachu na Modlin
i Dęblin, z pomocą spiskowych rosyjskich, ewentualnie też do poruszenia War-
szawy.
Realność tego planu zależała od sprawdzenia się jego przesłanek: od termino-
wego skoncentrowania i uzbrojenia dwu głównych zgrupowań, od powodzenia za-
30 A. Giller, Historia, t. I, s. 270. Zbiór zeznań, s. 143. W. Przyborowski, H. V, s. 413 n.
J.
Moliński, Przygotowania wojskowe do wybuchu styczniowego, „Studia i Materiały do
Historii Woj-
skowości", VIII/2/1962, s. 125 n. Z. Janczewski, „Zarys powstania", twierdzi, że KCN zebrał
do
22 I 1863 r. 200 tys. rb., z czego potówa rozeszła się na potrzeby organizacyjne, na druki i
podróże
agentów. Na broń wydano 90 tys. rb. Tendencyjna ocena niegospodarności Komitetu budzi
po-
ważną wątpliwość. O zakupach broni we Włoszech por. J. Ordęga do S. Elżanowskiego,
Genua
8 Xn 1862. B. PAN rps 2325, z. V, s. 2, perlustracja.
31 Memoriał W. Milowicza, 7 XII 1862, cyt. E. Przybyszewski, op. cit., s. 353. B.
Szwarce,
Wydawnictwo materiałów, s. 45. Tekst Szwarcego komentują odmiennie: /. Piłsudski O
powstaniu
styczniowym, s. 34, A. Szelągowski, op. cit., t. III, s. 373, J. Moliński, op. cit., s. 122-124,
oraz mapka
po s. 110.
329

machu na Modlin, od powszechności i spontaniczności zrywu ludowego. Tylko


zgranie tych wszystkich elementów mogło sparaliżować stutysięczną armię okupa-
cyjną w Królestwie w stopniu, który by dawał szanse powodzenia mniej licznym
i mniej wyćwiczonym siłom powstańczym. I w tym wypadku przygotowania wyma-
gały czasu, którego miało powstańcom zabraknąć.
Do przyśpieszenia wybuchu zmusić miała konspirację branka. Nie wchodziła
tu nawet w grę sama groźba rozbicia organizacji przez pobór wojskowy. Zabranie
z Królestwa 10-12 tys. rekrutów, nawet dobranych pod kątem politycznym, nie
przekreślało jeszcze szans powstania. Istniały różne możliwości osłonięcia, wybro-
nienia, ukrycia nąjniezbędniejszych ludzi, a tym samym przetrzymania ciosu do
sposobniejszej pory. Myślano ó sposobie zniszczenia akt komisji zaciągowych,
co nie dało się jednak wykonać32. Giller w „Strażnicy" usiłował wmówić społe-
czeństwu, że młodzież wzięta w rekruty „poniesie wolności dżumę" w szeregi armii
carskiej33. Nie przekonani tymi pięknymi słowy, chłopcy zagrożeni poborem żądali,
aby powstanie wybuchło równocześnie z branką. Wskazywano więc, że opór prze-
ciw brance będzie potężnym rewolucyjnym bodźcem, którego nie wolno zmarno-
wać, który się już więcej nie powtórzy34. Twierdzenia takie Komitet Centralny byłby
mógł zwalczać i zbijać, gdyby cieszył się w kołach czerwonych niezawodnym auto-
rytetem. Tak jednak rzecz się nie miała, liczni działacze organizacji warszawskiej,
a także komisarze wojewódzcy wiedzieli coś niecoś o tarciach i wahaniach w łonie
spiskowej władzy, o istnieniu tendencji do odroczenia wybuchu — być może na
bardzo długo. Każdy czytelnik dzieł Mochnackiego i Mierosławskiego wiedział,
jakimi metodami posługiwała się kontrrewolucja polska w 1830, 1846 i 1848 r. Nic
nie gwarantowało, by ta sama gra nie miała się powtórzyć w przededniu nowego
powstania.
Na tym właśnie motywie grała agitacja mierosławczyków. Przywódca ich z Pa-
ryża snuł ciągle jeszcze plan rozsadzenia od wewnątrz organizacji czerwonej, która
nim wzgardziła. Głosił więc i kazał rozgłaszać, że KCN składa się z samozwańców,
„którzy Litwę i Ruś oddali w zastaw moskiewskim liberałom", że umieszczenie
korony na pieczęci KCN świadczy o jego zaprzedaniu się reakcji, że u steru spisku
zalęgła się zdrada35. Krajowi zaś mierosławczycy szeptali, że „Komitet bieleje, nie
dotrzyma słowa danego w kartce o poborze, nie myśli o powstaniu, i dlatego nie
32 W. Przyborowski, D. I, s. 22.
33 „Strażnica" 24 XI 1862, Prasa tajna, t. I, s. 90 n.
34 Por. H. Ruszczewski do M. Langiewicza, Paryż 14 XI 1862: „Nieobchodimo
polzowatsja
oduszewlenijem i nienawistju protiw russkich za ich izuwierstwo. Minuta nabora samaja
udobnaja".
B. PAN rps 2324, t. II, k. 187, perlustracja. Por. Z. Miłkowski, Od kolebki przez życie, t. II, s.
407,
że mierosławczycy wskazywali „datę poboru jako rodzaj święta nad świętami, rezurekcji
polskiej".
35 Por. L. Mierosławski do W. Stępowskiego, Paryż 17 XI 1862. B. PAN rps 2324,1.1, k.
139,
perlustracja. Organizacja mierosławczyków używała pieczęci z Ortem i Pogonią bez korony
oraz
z napisem: „Niepodległość. Komitet Narodowy Rewolucyjny". Por. fascimile fragmentu
instrukcji
KNR, M. Żychowski, op. cit., s. 521. W. Przyborowski, H. V, s. 265.
330

tylko nie chce powiększenia spisku, ale na odwrót chce go zupełnie stłumić"36.
Znajdowali posłuch tym łatwiej, że było ziarnko prawdy w tych oskarżeniach.
Komitet Centralny w tych warunkach wolał nie stawiać sprawy na ostrzu noża.
O działalności „Związku Rewolucyjnego" mierosławczyków rozpisywał się „Dzien-
nik Powszechny" od końca października. KCN w odpowiedzi dał do „Ruchu"
powściągliwą notatkę, w której udawał, że dokumenty ogłoszone w „Dzienniku
Powszechnym" są zmyślone albo pisane przez kogoś, kto nadużywa zaufania Mie-
rosławskiego, a tym samym, „kompromituje i na śmiech wystawia szanowne imię"
wodza37. W miesiąc potem redakcja „Ruchu" musiała już podjąć z Mierosławskim
rzeczową polemikę. Prostowała więc stawiany zarzut wyrzeczenia się Litwy i Rusi
i tłumaczyła racje własnej polityki KCN. „Wszystkie centralizacyjne zachcianki,
- - nieuznawanie woli narodu tam, gdzie się ona obudzi, jest jedynie w stanie ro-
zerwać jedność narodową Litwy i Rusi z Polską. — CNK nie rozumie innej Polski,
jak tylko Polskę w dawnych granicach i w tych granicach wskrzesi ją właśnie dlatego,
że wypowiedział zasadę poszanowania ludów stanowiących z Polską jedno ciało,
bo wypowiedzeniem tym dał im rękojmię zupełnej swobody"38. Równocześnie Ko-
mitet ostrzegał frondujących, że będzie „surowo karać wszystkie zamachy na jedność
i całość organizacji i nie dopuszczać żadnego parcia zmniejszającego siłę, powagę
i władzę Komitetu". Samego Mierosławskiego Komitet starał się ułagodzić: kilka-
krotnie w ostatnich tygodniach 1862 r. przedstawiał mu „najkorzystniejsze warunki
i żądał od niego tylko niemieszania się w sprawy wewnętrzne organizacji i ukró-
cenia swych agentów"39. Do porozumienia nie doszło.
Sądząc z pozoru mierosławczycy warszawscy ugięli się przed wezwaniem KCN.
Komitet Narodowy Rewolucyjny rozwiązał się na wezwanie Kurzyny, podobno
już 9 listopada*0. Równocześnie jednak ogłosił odezwę: „Wraz z rozwiązaniem orga-
nizacji narodowo-rewolucyjnej KCN pozostaje sam u steru prac rewolucyjnych,
w posiadaniu wszystkich patriotycznych zasobów cnotliwej części narodu. Z dniem
dzisiejszym z wyjątkiem reakcji i najazdu nikt nie będzie hamował jego czynów i dzia-
łania, ale też nikt prócz niego nie będzie ponosił odpowiedzialności za wszelkie
teraźniejsze i przyszłe wykroczenia popełnione w obliczu nieubłaganego, rewolu-
cyjnego prawa. Niech ci, którzy się dziś mają za władzę narodowej rewolucji, nie
zapomną, że chociażby ściągnęli pod stopy wszystko to, co szlachetne w jej piersi,
i to, co pospolite, zaufanie ludowe nie zwalnia ich od odpowiedzialności, ale ją
tylko powiększa. Krok tylko jeden oddziela zdradzone zaufanie od zemsty"41.
36 O. Awejde, op. cit., s. 477.
37 „Ruch", 13 XI1862, Prasa tajna, 1.1, s. 355. Z zeznań Rogińskiego wynika, że tekst
ten zre-
dagował Padlewski.
38 „Ruch", 18 XH 1862, Prasa tajna, t. I, s. 361.
39 O. Awejde, op. cit., s. 478. Jeździli w tym celu do Paryża kolejno: W. Jeske, F.
Godlewski
i G. Wasilewski.
40 M. Żychowski, op. cit., s. 518.
41 Tłumaczenie wtórne z niemieckiego, Polen Prozess, Berlin 1864,1.1, s. 99 n. Por. W.
Tokarz,
op. cit., t. I, s. 101 n.
331

Sformułowanie to było szczególnie perfidne, kwestionowało bowiem dobrą wiarę


•Komitetu i tym naciskiem moralnym wpędzało go w sytuację bez wyjścia. Dodać
też trzeba, że spisek mierosławczyków rozwiązał się tylko pozornie, a naprawdę
bruździł w dalszym ciągu.
„Mierosławski z jednej strony, Wielopolski z drugiej: dwóm tym naciskom
nie sprostamy" — w tych słowach ujmowali sytuację, w rozmowach z Miłkowskim,
członkowie Komitetu Centralnego42. Miłkowskiego sprowadzili do Warszawy
aż z Mołdawii dla zasięgnięcia jego zdania o planie powstańczym; w następnych
tygodniach odbyto podobne rozmowy z Sierakowskim, Różyckim, Lewandowskim
i Langiewiczem. Miłkowski stanowczo domagał się odłożenia wybuchu „przynajmniej
do maja" i, jak widzieliśmy, odebrał zapewnienie, że da się to zrobić. Pomysłem,
który miał umożliwić przetrwanie branki, była tzw. dyslokacja. Miała ona polegać na
ukryciu osób zagrożonych branką, przerzuceniu ich w inne rejony kraju. Popisowi
warszawscy znaleźć mieli schronienie na prowincji, ludzie z małych miasteczek mieli
być kierowani do innych województw. Rzecz była wykonalna, wymagała tylko soli-
darnego współdziałania urzędów gminnych, tj. oficjalistów dworskich, którzy pow-
szechnie sprzyjali czerwonym, a w udaremnieniu branki byli też zainteresowani.
Giller lansował ten pomysł w „Strażnicy" już pół roku temu43, obecnie wysunął go
PadleWski44, poparł go także Szwarce45, słowem lewica Komitetu. Obiecywano sobie
z tej operacji i dalej idące skutki. „Popisowi mieli przybrać strój wiejski, pomagać
w pracy gospodarzom, a pomimo tego utrzymanie ich miało być opłacane z narodo-
wych funduszów". Ukrywający się mieli zjednywać ludność dla sprawy narodowej;
gdyby zaś władze carskie zaczęły ich wyłapywać po wsiach, wzbudziłyby tym większe
oburzenie włościan46. Rząd carski oczywiście mógł wziąć do wojska innych, nie
„dyslokowanych " ludzi — ale kadry powstańcze przetrwałyby do wiosny, do chwili
dogodniejszej dla wybuchu.
Rzecz ta nie pozostała w sferze teoretycznych rozważań, przygotowania do
dyslokacji podjęto w Lubelskiem i na Podlasiu47, być może i w innych rejonach.
Trudniej było, rzecz jasna, poukrywać warszawiaków. W ogóle zaś przy bliż-
szym zastanowieniu się, myśl dyslokacji ukazywała też swoje minusy. Nie mogła
więc, po pierwsze uratować całej młodzieży. Branka doszłaby do skutku mimo
dyslokacji i mogłaby dać powód do lokalnych aktów oporu. Następnie władze
carskie wzięłyby się do wyławiania zbiegłych, którzy zapewne próbowaliby stawiać
opór. W ten sposób zamiast powszechnego zaplanowanego zrywu, równoczesnego
42 Z. Miłkowski, Od kolebki przez życie, t. II, s. 407.
43 „Strażnica", 17 V 1862, Prasa tajna, 1.1, s. 52. A. Giller, Historia, 1.1, s. 270, ma więc
nieco
racji, gdy sobie przypisuje autorstwo pomysłu. Por. W. Przyborowski, H. V, s. 408 n.
44 O. Awejde, op. cit., s. 496.
45 B. Szwarce, Dziesiąty pawilon [w:] W 40 rocznicę powstania styczniowego, s. 459 n.
46 K. Gregorowicz, op. cit., t. II, s. 139.
47 B. Deskur, op. cit., s. 91, K. Gregorowicz, loc. cit. R. Rogiński, Komitet Centralny, s.
237,
mówi, że rozkaz dyslokacji popisowych został wydany 1111863. Relacja Deskura dotyczy
jednakże
grudnia.
332

z branką, doszłoby do rozsianych, chybionych wystąpień, które uległyby przemocy


bez poruszenia kraju. Dyslokacja osiągnąłaby swój cel, gdyby zabezpieczała zbie-
gów naprawdę skutecznie, a na to trudno było liczyć48. Padlewski proponował
więc modyfikację planu, a mianowicie utworzenie „armii zbiegów", czy też „stra-
ceńców", w sile ok. 10 tys. ludzi. „Dyslokowana młodzież zostałaby sformowana
w oddziały wojskowe i zaczęłaby walkę z nieprzyjacielem, na razie pod pozorem
oporu przeciw brance. Tymczasem kraj przygotowałby się do ogólnego powstania,
które miało nastąpić na wiosnę. Przewidywano 2 główne rejony koncentracji owych
straceńców: jeden w górach Świętokrzyskich, drugi w widłach Bugu i Narwi49.
I ten projekt miał oczywiste złe strony: „armia straceńców" nie poparta przez
resztę kraju, mogła ulec szybkiemu rozbiciu, a wówczas przejście do powstania
ogólnopolskiego byłoby jeszcze trudniejsze.
Powstanie w chwili branki, czy na wiosnę; masowe, czy cząstkowe, zaczepne,
czy obronne, w miastach, czy na prowincji? Komitet Centralny rozpatrywał na
przemian te alternatywy i w każdej z nich znajdował słabe strony. Musiał zaś li-
czyć się z jeszcze jednym czynnikiem; zaplanowanym i niezbędnym sojuszem z Zie-
mią i Wolą, z obozem rewolucji rosyjskiej.
UKŁAD Z ZIEMLĄ I WOLĄ
Organizacja oficerska w Królestwie, mocno dotknięta aresztowaniem Dąbrow-
skiego, wznowiła swą działalność dzięki wysiłkom Potebni. W drugim półroczu
1862 r. Potebnia trzykrotnie dojeżdżał do Londynu (w lipcu, wrześniu i listopadzie),
w początku grudnia bawił w Petersburgu. Dorywczo więc tylko pracował w konspi-
racji warszawskiej, lecz wszystkie ówczesne wystąpienia komitetu oficerskiego wy-
chodziły z jego inicjatywy. Qn to zorganizował około połowy września adres oficerów
do w. ks. Konstantego, w którym oświadczano, że żołnierze i oficerowie rosyjscy
nie chcą być więcej katami narodu polskiego; jeśli Jego Wysokość chce ocalić wojsko,
powinien „zaprzestać drażnienia i uciskania Polaków, nie doprowadzać ich do
wybuchu, odwołać haniebny stan wojenny i pozwolić Polsce urządzić się swobodnie,
wedle pojęć i życzeń narodu polskiego"50. Adres ogłoszony został w „Kołokołe"
22 października, redakcja zaś oświadczyła, że ma w ręku oryginał z podpisami,
które zataja ze zrozumiałych względów. W odpowiedzi na to dowodzący w Warsza-
wie gen. Ramsay kazał odczytać ten tekst (wraz z wcześniejszym listem „Kołokoła"
z 15 października) zebranym oficerom poszczególnych dywizji, ci zaś, jak zapewnia-
48 Argumenty przeciw dyslokacji: J. K. Janowski, Pamiętniki, 1.1, s. 25. Por. też J.
Maykowski,
op. cit., s. 26.
49 O. Awejde, op. cit., s. 497. W. Przyborowski, H. V, s. 426 n. J. Moliński, op. cit., s.
138;
ibidem plan.
50 Współpraca rewolucyjna, t. I, s. 442 n. W. Djakow, I. Miller, op. cit., s. 80 n. Ibidem,
s.
115-120, o itinerarium Potebni.
333

ła władza, dali jednomyślnie wyraz oburzeniu na oszczerczy adres londyński oraz


oddaniu dla cara i w. księcia. Zaraz też sporządzono „kontradres" oficerów do
Konstantego, tym razem z jawnymi podpisami. Prasa urzędowa głosiła, że adres
był wymysłem Hercena, a kontradres rzeczywistym wyrazem uczuć oficerów. Hercen
tymczasem ogłaszał dalsze protesty oficerów przeciw kontradresowi i dowodził,
że wyszedł on spod pióra szefa sztabu gen. Minkwitza, że oficerowie podpisywali
go pod przymusem51.
W tej sprawie zabrał również głos Komitet Oficerów Rosyjskich w Polsce. Ulot-
ka datowana 14/26/ listopada wyszydzała nieudaną, jego zdaniem, rządową próbę
kontradresu i wzywała oficerów, aby tym razem nie dali się sprowokować do wystą-
pień antyrządowych i raczej zachowali milczenie, aby w przededniu stanowczego
dnia nie mnożyć zbędnych ofiar52. Wcześniejsza odezwa tegoż Komitetu, odbita
w Londynie z datą 5 listopada i zwrócona do oficerów w całej Rosji, nawiązywała
do wezwania redaktorów „Kołokoła". Stwierdzała, że w nadciągającym powstaniu
wojsko nie może zostać neutralnym. Kto nie chce pełnić roli kata, musi stanąć
do walki o wolność — wolność Rosji, a nie tylko Polski. Niech wojsko ocali Rosję.
„Od Petersburga i Besarabii, od Ukrainy i Donu, od Morza Czarnego i Kaukazu,
pójdziemy w spokojnym szyku przez całą ziemię rosyjską, nie dopuszczając do
zbędnego przelewu krwi, pozwalając ludowi swobodnie rządzić się w gminach
i okręgach, zwołując na Sobór Ziemski ludzi wybranych przez całą ziemię rosyjską
dla wspólnego związku i mądrego urządzenia się". Odezwa kończyła się patetycz-
nym okrzykiem: „Towarzysze! My idący na śmierć, pozdrawiamy was. Od was
zależy, żeby nie była to śmierć, lecz życie nowe!"53
Piszącemu te słowa Potebni nie na darmo przychodzili na myśl rzymscy gladia-
torowie. Powracając z Londynu do Warszawy w pierwszej połowie listopada Po-
tebnia wiózł z sobą poufne pismo Ogariowa i Bakunina, zwrócone do Komitetu
oficerskiego. Obaj znajdowali się pod wrażeniem zarządzenia o brance i „kartki
o poborze". „Rozumiemy — pisał Ogariow — że nie możecie nie przyłączyć się
do powstania polskiego, jakieby ono nie było. — Tym niemniej wasze położenie
jest tragiczne i bez wyjścia. -- Przy obecnym przedwczesnym powstaniu Polska
oczywiście zginie, a sprawa rosyjska utonie na długo w uczuciu narodowej niena-
wiści. — Wniosek stąd jasny: odłóżcie powstanie do lepszej pory zjednoczenia
sił, odłóżcie go całym waszym wpływem na polski komitet i wpływem na sam rząd,
51 Okólnik E. Ramsaya, 18X11862 i dalsza polemika „Kołokoła", Współpraca
rewolucyjna, t I
s. 458,466-469. Ibidem, s. 548, J. Ćwierczakiewicz do KCN, 15 XI1862: jest przeciwny
ogłaszaniu
adresu w „Kołokole", bo może naprowadzić Konstantego na ślad organizacji. List jest
dowodem,
że adres powstał w Warszawie, nie w Londynie. O odgórnej inicjatywie kontradresu por.
Konstanty
do cara, 25 XI1862, CGAOR, 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 349. Aleksander II do Konstantego,
20 XI
/2 XII/ 1862. CGAOR, 772-i inw. 1, vol. 682, k. 49.
52 Tekst: Współpraca rewolucyjna, 1.1, s. 462-464. Por. W. Djakow, Jeszczo odna
nieizwiestnaja
prokłamacija Komitieta russkich oficerów w Polsze, „Istorija SSSR", 1863, nr 3, s. 160 n.
53 Tekst, Współpraca rewolucyjna, 1.1, s. 453-456. Por. W. Djakow, I. Miller, op. cit., s.
93-95.
Fragmenty odezwy tej cytuje z pamięci R. Rogiński, Komitet Centralny, s. 236.
334

który ze strachu może jeszcze odłoży nieszczęsną brankę". Jeśli się to nie uda,
musicie pogodzić się z losem i przyjąć nieuchronne męczeństwo. Jeśli uda się —
pamiętajcie, że macie „działać w sprawie rosyjskiej, a nie wyłącznie polskiej", od-
rębnie od KCN, a w łączności z Ziemią i Wolą, z ośrodkiem działania poza Polską.
Dopisek Bakunina, ujęty w podobnym duchu, kończył się bardziej optymi-
stycznym akcentem: „Bóg raczy wiedzieć, może bohaterski wasz czyn, na przekór
wszelkim rachubom zimnego rozsądku, nieoczekiwanie uwieńczy się powodze-
niem?"54
Podobne stanowisko sprecyzował Hercen w piśmie do Ćwierczakiewicza, agenta
zagranicznego KCN. Hercen pisał: Nie możecie liczyć na nikogo w Europie, nie
możecie liczyć na własnych chłopów. Co do nas, reprezentujemy tylko siłę żywego
słowa, organizacja nasza nie gotowa, wzywamy Komitet rosyjski w Warszawie,
by wam pomógł, ale nie wiemy, czy nas posłucha. Nie możemy od was żądać, abyś-
cie poświęcili 25 tys. rekruta, ale nie uratujecie ich powstając w tej chwili. „Jeżeli
macie cień sympatii dla wolności Rosji, jeśli miłość wasza dla wolności Polski prze-
rasta waszą boleść, — błagam was, nie ruszajcie się, bo ruch nie da powodzenia,
narazi tylko wolność obu narodów i przyniesie nowy triumf caratowi"55. Liczba
25 tys. rekrutów wymieniona zapewne przez Ćwierczakiewicza była, jak wiemy,
zawyżona. Ogariow sam znów otrzymał też mylną informację, że rekrutów będzie
tylko 5 tys. i aż „podskoczył z radości" na myśl, że wobec tak niewielkiej liczby
KCN może zrezygnuje z powstania56. Bakunin pytał wprost Ćwierczakiewicza,
czy należy powstawać dla ratowania tylko 5 tys.? Powtarzał za Hercenem: Prusy
trzymają z Rosją, Napoleon III tak samo. Nowe wojska ściągane do Polski walczyć
będą przeciwko wam. Wśród tych, gdzie prowadzona była agitacja, nie sądzę,
byście zyskali połowę — może czwartą, może piątą część. „A więc jeżeli macie cień
możliwości uniknięcia walki, zróbcie to dla ratowania Polski". Zarazem jednak
Bakunin oświadczał: Jeżeli powstanie wybuchnie, przybędę natychmiast i wezmę
w nim udział57.
Oba tu cytowane listy Hercena i Bakunina przeszły na poczcie paryskiej przez
ręce Bałaszewicza...
Ogariow najprywatniej wymawiał Bakuninowi, że ma ochotę na wyprawę do
Polski i byłby rad powstaniu, chociażby miało zakończyć się klęską58. Obaj jednakże
byli równie przerażeni szybkim rozwojem wydarzeń: po związaniu się z Polakami
w czasie rozmów wrześniowych usiłowali teraz dać spóźnioną kontrparę. Zrozumiałe
było w tych warunkach, że Komitet Centralny postanowił odwołać się do kon-
trahenta bardziej miarodajnego, tj. do Komitetu Centralnego Ziemli i Woli w Pe-
tersburgu.
54 Współpraca rewolucyjna, t. I, s. 45^-461.
55 Ibidem, s. 554 n. pismo z 22 X 1862.
56 M. Ogariow do Bakunina, 31 X 1862, Współpraca rewolucyjna, t. I, s. 560.
" Pismo z 30 X 1862, Współpraca rewolucyjna, t. I, s. 557 n.
58 Cyt. pismo z 31 X 1862.
335

W końcu listopada 1862 r. Padlewski wyjechał do Petersburga wraz z Potebnią,


jako reprezentantem Rosyjskiego Komitetu Wojskowego w Warszawie59. Zatrzy-
mali się po drodze w Wilnie, gdzie jednakże stwierdzili, że litewski Komitet
Ruchu nie ma, praktycznie rzecz biorąc, stosunków w wojsku carskim60. W Pe-
tersburgu Padlewski wszedł w kontakt z dwoma członkami KC Ziemli i Woli:
Aleksandrem Slepcowem i Mikołajem Utinem. W rozmowach uczestniczył również
Longin Pantielejew, przedstawiciel petersburskiej organizacji ziemlewolców, Wła-
dysław Kossowski w imieniu b. kółka Sierakowskiego - Dąbrowskiego i podobno
także wysłannik Komitetu Rusi z Kijowa. Potebnią w rozmowach z władzami
Ziemli i Woli doprowadził do formalnego podporządkowania Komitetu Wojsko-
wego tej organizacji. Równolegle Padlewski konferował na własną rękę z Kos-
sowskim i uzgodnił z nim sposoby współdziałania. Komitet Kossowskiego zobowią-
zał się podporządkować Komitetowi Centralnemu, ale dopiero w momencie wybu-
chu61.
Rozmowy z Rosjanami doprowadziły do stwierdzeń podobnych do tego, co
pisali z Londynu Hercen, Ogariow i Bakunin. Organizacja podziemna w Rosji jest
dopiero w zawiązku, o rewolucji w tej chwili nie ma mowy. W marcu, tj. z upływem
terminu przejściowego reformy włościańskiej, dojść może do nowej fali rozru-
chów agrarnych; próba rewolucyjna byłaby możliwa w maju. Jeśli Polacy powstaną
wcześniej, Ziemia i Wola nie zdoła wspomóc ich skutecznie62. Skądinąd spiskowcy
rosyjscy byli szczerze gotowi współdziałać z Polakami i sprecyzować wzajemne sto-
sunki. W związku z tym doszło 5 grudnia do zawarcia układu między pełnomocni-
kami obu komitetów. Tekst zredagowany po francusku składał się z sześciu punktów:
1. Podstawą sojuszu narodów: polskiego i rosyjskiego będą zasady wyniszczone
w piśmie KCN do redakcji „Kołokoła".
2. KCN i Komitet „Wolnej Rosji" uznają się wzajemnie za jedynych przedsta-
wicieli ruchu rewolucyjnego w obu krajach.
3. Organizacja polska obejmie ziemie po Dniepr. Komitet Wolnej Rosji nawiąże
kontakt z Prowincjonalnym Komitetem Rusi w Kijowie przez swego agenta, który
reprezentować będzie tamtejszą organizację „małorosyjską", tj. ukraińską63.
4. „KCN uznaje, że Rosja nie jest dość przygotowana, by poprzeć powstaniem
rewolucję polską, gdyby ta miała wybuchnąć w stosunkowo bliskim czasie. Ale
liczy na skuteczną dywersję ze strony sojuszników rosyjskich dla przeszkodzenia
rządowi carskiemu w przesyłce świeżych wojsk do Polski. Ufa także, iż dobrze po-
59 O przyjęciu tej nazwy przez b. Komitet Oficerów I Armii, o przyjęciu przez ten
Komitet
pieczęci z dwiema złączonymi dłońmi i napisem Ziemia i Wola, por. I. Miller, Russkij
wojennyj
komitiet w Warszawie i C. K. Ziemli i Woli, „Sowietskoje Sławjanowiedienije" 1966, nr 6, s.
61 n.
60 Por. zeznania O. Awejdego z 1865 r., Współpraca rewolucyjna, t. I, s. 314 oraz J.
Koziełła
z 1872 r., Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s. 173.
61 O. Awejde, op. cit., s. 493. Por. tendencyjne zeznanie W. Kossowskiego, Współpraca
re-
wolucyjna, t. I, s. 569.
62 O. Awejde, op. cit., s. 494.
63 Agentem tym został kpt. Żuków, por. W. Djakow, I. Miller^ op. cit., s. 144.
336

kierowana agitacja pozwoli mu zawiązać stosunki z wojskiem konsystującym w Pol-


sce. W chwili powstania agitacja ta winna przybrać formę bardziej ukształconą
i doprowadzić wojsko do czynnego wsparcia powstania".
5. Komitet Wolnej Rosji mieć będzie swego agenta przy Rosyjskim Komitecie
Wojskowym w Warszawie, KCN pokrywać będzie do czasu koszta rosyjskiej orga-
nizacji wojskowej w Polsce.
6. Oba Komitety pozostawać będą w stałych stosunkach korespondencyjnych6*.
W sprawie owej „dywersji" rosyjskiej, zapowiedzianej w punkcie 4, Padlewski
rozmawiał w Petersburgu z Hieronimem Kieniewiczem. Był to syn emigranta z 1831 r.,
z zawodu inżynier, zatrudniony przy budowie rosyjskich kolei z ramienia francus-
kiej spółki akcyjnej. Był więc Kieniewicz kolegą po fachu i przyjacielem Szwarcego,
miał też dawne kontakty z kółkiem Sierakowskiego-Dąbrowskiego oraz świeże
— z ziemlewolcami w Moskwie. Obecnie ofiarowywał się z pomocą przy puszczeniu
w ruch agitacji we wschodnich guberniach Rosji, pomiędzy Wołgą a Uralem. Lud
tamtejszy od czasów Razina i Pugaczowa miał reputację skorego do buntu, a i tam
właśnie, w 1861 r. rząd uśmierzać musiał opór chłopstwa, nie bez przelewu krwi.
Myśl wywołania ruchawki ludowej nad Wołgą, na wiosnę 1863 r., została akcepto-
wana przez Komitet Ziemli i Woli, chociaż nie ma pewności, czy Komitet wchodził
w szczegóły, co do sposobów prowadzenia tej agitacji65.
Padlewski wrócił z Petersburga do Warszawy w połowie grudnia66. Przywoził
akt przymierza z kierownictwem obozu rewolucyjnego w Rosji, dokument o histo-
rycznym znaczeniu, pierwszy tego rodzaju od czasu dekabrystów. Dokument ten,
dodajmy, rozstrzygał sprawy sporne między obu stronami na ogół w myśl dezy-
deratów polskich. Ale właśnie ten fakt dowodził najwymowniej stosunkowej sła-
bości rosyjskiego kontrahenta w porównaniu z organizacją polską. Słabości tej
Rosjanie bynajmniej nie ukrywali; jednego też zarzutu nie można im stawiać: by
wprowadzali w błąd swych sojuszników polskich67.
64 Współpraca rewolucyjna, t. I, s. 562 n Znamy dokument z odpisu przesłanego przez
KCN
do Paryża, zapewne Ćwierczakiewiczowi, stąd nagłówek: „Notę du Comitó Central National
au
Comitó de la Russie Librę". Poniżej jednak określono ten akt wyraźnie jako układ,
„convention".
Komentarz edytorski, z zestawieniem literatury, Współpraca rewolucyjna, t. I, s. 565-567.
W. Djakow, I. Miller, op. cit., s. 142-144. W. Lejkina-Swirskaja, Andriej Potiebnia, s. 105 n.
W. Karbowski, Padlewski, s. 148 n.
65 I. Miller, leronim Kieniewicz [w:] Za naszu i waszu swobadu. Gieroi 1863 goda,
Moskwa
1964, s. 314 n. Życiorys H. Kieniewicza w PSB.
66 A. Potebnia do A. Hercena, 17 XII 1862. Współpraca rewolucyjna, t. I, s. 464.
67 Przyznał to po latach A. Giller, co prawda tylko w prywatnym liście do J. I.
Kraszewskiego,
13 II 1877. Pisał on o Ziemli i Woli: „Spisek ten, co do Polski był jej przyjaznym. Polaków
prawa
uznawał i prawo rozporządzenia sobą. Polaków traktowali jako sprzymierzeńców. Za
pośrednictwem
Polaków Hercen wszedł w stosunki z tym związkiem. Siedzibą jego główną był Petersburg.
Gałęzie
i filie były rozszerzone po całym kraju moskiewskim. Filia prawie niezależna tego spisku była
w War-
szawie między wojskowymi. Nieprawdą też jest, ażeby zdradzili Polaków. Żaden nie zdradził,
nawet
z tych, którzy nie pomagali Polakom. Kaci i ciemięzcy rekrutowali się z liberalnych Moskali,
ro-
dzaj national-liberałów moskiewskich. Spiskowi, tj. prawdziwi rewolucjoniści, nie zasłużyli
na-

337

Tym samym jednak okazywało się, że sojusz rosyjski, tak bardzo obiecujący
na dalszą metę, na teraz, na wypadek powstania w chwili branki zdawał się zawodzić.
Tyczyło się to nie tylko szans natychmiastowej rewolucji w Rosji, ale i konkretnej
pomocy spiskowych rosyjskich w Warszawie. Awejde nie ma oczywiście racji, gdy
twierdzi, że jedynym pomocnikiem Padlewskiego na gruncie wojska był Potebnia.
„Komitetu w istocie nie było i żadnej działalności nie było"68. Skądinąd nie da się
zaprzeczyć, że w porównaniu do czasów Dąbrowskiego kadra przywódców spisku
oficerskiego, zwłaszcza narodowości rosyjskiej, doznała przerzedzenia. Jednych
ludzi aresztowano, innych translokowano w głąb Rosji, pozostali działać musieli
oględniej. W związku z tym znajdziemy u Awejdego inną jeszcze, znamienną infor-
mację. Oto KCN polecił Padlewskiemu, by niezależnie od Komitetu Oficerów I Armii
utworzył „drugi — mały polski [Komitet], któremu by sam przewodniczył i który
by się zajął wojskowymi przygotowaniami do rewolucji, jako nasz wydział wojen-
ny"69. Nie wiadomo, czyj to był pomysł i czy Padlewski się do niego zastosował;
ale faktem jest, że w ostatnich tygodniach przed wybuchem styczniowym nawiązał
on bliższą współpracę z wielu oficerami służby czynnej, narodowości polskiej.
Posunięcie to podyktowane było obiektywną koniecznością: skoro powstanie
mogło wybuchnąć lada chwila, trzeba było sobie zapewnić współudział fachowych
wojskowych, na których można było liczyć. Padlewski, który się tym zajmował,
nie może być posądzany o przeciwstawianie się linii politycznej Sierakowskiego i Dą-
browskiego. A jednak zbaczał z tej linii, jeśli montował w wojsku polską komórkę
oficerską, niezależną od komórki rosyjskiej. W oczach Sierakowskiego i Dąbrow-
skiego sojusz z obozem rewolucji rosyjskiej był podstawowym czynnikiem przyszłego
powstania; ten sojusz właśnie zapewnić miał powstańcom przewagę nad siłami
zbrojnymi caratu, on też przesądzał o radykalnym charakterze ruchu, o jego powią-
zaniu z masami ludowymi. Lecz przyśpieszenie terminu wybuchu — niezależne od
woli lewicy czerwonych — osłabiało przydatność sojuszu rosyjskiego, groziło zatem
jego rozluźnieniem. Na drugi plan schodziła więc koncepcja „zbuntowania się"
wojska, a choćby tylko poszczególnych osób wojskowych, przeciw carskiemu
dowództwu. Teraz myślało się o przejściu na stronę powstania niewielu jednostek,
i to przeważnie Polaków. Tym samym powstanie, wbrew woli takich przywódców
jak Padlewski, wbrew duchowi układu z Ziemią i Wolą, miało przekształcić się
w wojnę toczoną przez Polaków — nie z caratem, a z wojskiem rosyjskim, czy też
wręcz: z rosyjskim narodem. A takie odchylenie miało zaważyć fatalnie — nie tylko
na szansach powstania, ale i na jego obliczu ideologicznym.
zarzut, jaki im potem u nas zrobiono, że z podmawiaczy stali się katami. Obawiali się oni
powstania
w Polsce i razem z Hercenem przepowiadali, że z powodu niedostatecznego podminowania i
przy-
gotowania rewolucyjnej Rosji car jedną mową sfanatyzuje lud, natchnie go nienawiścią do
Polaków
i popsuje całą ich robotę. Tak się stało. Spiskowych wielu zginęło walcząc po stronie
polskiej".
B. Jag. rps 6502, k. 504-505.
68 Zeznanie z 5 I 1865, Współpraca rewolucyjna, t. I, s. 313.
69 O. Awejde, op. cit., s. 493.
338

ARESZTOWANIA PRZY UL. WIDOK I PRZY RUE CORNEILLE


Na samo Boże Narodzenie spadły na Komitet Centralny dwa ciosy: w Warsza-
wie został aresztowany Szwarce, a w Paryżu — agenci zakupu broni.
„Wpadka" Szwarcego była następstwem elementarnego zaniedbania, mianowi-
cie umieszczenia drukarni „Ruchu" w tym samym domu przy ul. Widok, gdzie
u ciotki Szwarcego, Emilii Heurichowej, odbywały się często zebrania członków
KCN70. Nie wiadomo, w jaki sposób policja trafiła na ślad drukarni, ale nadzoro-
wała ją parę tygodni71 i przy sposobności dostrzegła powiązania między nią a miesz-
kaniem Heurichów. Rewizja nocna odbyła się równocześnie tu i tam, w nocy na
23 grudnia. Następnego dnia przed południem zaszedł na tę posesję Bronisław Szwar-
ce i został schwytany przez policję po ucieczce, która trwała godzinę i w ciągu której
przebiegł 2,5 km ulicami miasta72. Utrata drukarni była niepowodzeniem przejścio-
wym, już bowiem w kilka dni potem ukazał się nr 10 „Ruchu" odbity gdzie indziej,
z datą 27 grudnia73. Również aresztowanie Szwarcego nie zagrażało bezpośrednio
istnieniu Komitetu. Szwarce bowiem trzymał się mocno, minęło kilka dni, zanim
policja ustaliła jego nazwisko, a i potem, w ciągu wielomiesięcznego śledztwa nic
od niego nie wydobyła. Prawda, że Szwarce był poddanym francuskim, odbierał
nawet wizyty konsula i żandarmi nie chcieli stosować doń „ostrzejszych" metod74.
Stratą obiektywną dla organizacji było zniknięcie energicznego człowieka, który
reprezentował lewe skrzydło ruchu.
Poważniejsze znaczenie miały aresztowania paryskie. W grudniu 1862 agent
KCN Ćwierczakiewicz jeździł do Londynu na rozmowy z Komitetem Centralnym
Demokracji Europejskiej dla zapewnienia bliskiemu powstaniu poparcia międzyna-
rodowego ruchu rewolucyjnego. Komitet Europejski kierowany przez Mazziniego
od lat kilkunastu, w tej chwili niewiele znaczył i niewiele też mógł obiecać Polakom,
poza wyrazami sympatii i ewentualnie składkami75. Mazzini rozumował, że pow-
70 Nr hip. 1575, policyjny nr 5, dom dziś nieistniejący. B. Szwarce, Dziesiąty Pawilon, s.
454,
twierdzi, że drukarnię umieszczono w tym miejscu „pomimo mego wyraźnego zabronienia".
Jest
to mało prawdopodobne, drukarnia czynna była dłuższy czas, a Szwarce bywał na Widok
stałym
gościem. Por. E. Heurich, T. Kiślańska, Wspomnienia matki i córki, Warszawa 1918, s. 26 n.
Z.
Miłkowski, Od kolebki przez życie, t. II, s. 403 n.
71 Konstanty do cara 27 XII 1862, CGAOR, z. 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 365. Z.
Chądzyński,
op. cit., s. 62. A. Paulucci do E. Barensprunga 17 11863, WAPP, Prez. Pol. vol. 506, k. 26,
przypi-
sywał wykrycie drukarni informacjom uzyskanym z papierów zabranych
Ćwierczakiewiczowi
w Paryżu — rzecz wątpliwa, zważywszy bliskość dat obu aresztowań.
72 Przebieg ucieczki w protokole przesłuchań Szwarcego z 24 XII 1862, ogłoszonym
przez
M. Złotorzycką, „Przegląd Historyczny" 1961, s. 528 n. M. Pawliszczew, Siedmicy polskago
mja-
tieża, Petersburg 1887,1.1, s. 195. Planik z trasą ucieczki, S. Kieniewicz, Warszawa, s. 107.
73 Prasa tajna, t. I, s. 365, tamże komunikat bagatelizujący całe zajście.
74 Raporty Valbezena 1, 4 I 23, 25 V 1863. Raporty konsulów, s. 318-321, 389-394.
73 A. Lewak, Włoskie stronnictwo ruchu wobec powstania styczniowego, „Kwartalnik
Histo-
ryczny" 1923, s. 361, z powołaniem się na list A. Chodeckiego do L. Mierosławskiego, 14
11862,
(Rapperswil). Ćwierczakiewicz nie mógł być jeszcze wtedy w Londynie, pewniejsza byłaby
data
339

stanie polskie przekreśla niebezpieczeństwo interwencji rosyjskiej na Węgrzech


czy też na Bałkanach. Zachęcał zatem Węgrów — zresztą bez powodzenia — do
powstania równocześnie z Polakami; liczył oczywiście, że ułatwiłoby to Włochom
atak na Wenecję. Skądinąd lewica włoska jeszcze nie odzyskała sił po klęsce pod
Aspromonte i w związku z tym Mazzini zachęcał Polaków, aby się nie śpieszyli
z powstaniem. W rozmowach tych brał również udział Bakunin, z Polaków zaś I
— stały członek Komitetu Europejskiego z ramienia Centralizacji TDP, Ludwik '
Bulewski. Być może wówczas ustalono między Ćwierczakiewiczem, Bakuninem i
a Bulęwskim, że organ Centralizacji, „Demokrata Polski", podporządkuje się Ko-
mitetowi Centralnemu, a równocześnie weźmie stronę Bakunina w jego sporze
z Mierosławskim76. I
Dla Ćwierczakiewicza, bawiącego stale we Francji, stosunki z Mazzinim pocią- 4
gały za sobą ryzyko, Mazziniego bowiem posądzano w Paryżu o udział w zamachach j
na życie Napoleona III. Zapewne jednak policja francuska zignorowałaby te podróże j
polskiego agenta, gdyby nie donos Bałaszewicza. Wmówił on prefektowi policji, ? i
że Ćwierczakiewicz przyjeżdża z Londynu w celu przygotowania serii zamachów I
na głowy koronowane. Wskazywał też na udział w tych knowaniach agentów pol- \
skich przybyłych z Warszawy. W rezultacie policja francuska w nocy na 21 grudnia 1
zrobiła rewizję w Hotelu Cornęille, rue.Corneille, i aresztowała czterech Polaków:
Ćwierczakiewicza, Milowicza, Chmieleńskiego i Godlewskiego77. Ten ostatni tylko
co przybył do Paryża z 60 tys. franków na zakup broni. Policja położyła rękę na
znalezionych pieniądzach i papierach; co gorsza papiery te, łącznie z fotografiami
zatrzymanych i odpisami ich zeznań przekazała do wglądu ambasadzie rosyj-
skiej78.
Bałaszewicz dolewał oliwy do ognia: do francuskiej prasy dał pogłoskę, że na
Ćwierczakiewicza donieśli Anglicy; Bakuninowi napisał, że to robota mierosławczy-
ków; wśród emigracji rozpuszczał insynuacje o zdradzie Padlewskiego. Rozgła-
1863. Por. J. Mazzini do F. Pulszkiego, 28 X, 27 XI 1862, F. Pulszky, op. cit., t. IV, s. 126-
130.
I. Koberdowa, Pierwsza Międzynarodówka, s. 39.
76 F. Romaniukowa, Radykalni demokraci polscy, Warszawa 1960, s. 193. A. Ślisz,
Współpraca
polskich i rosyjskich sil postępowych w polskiej prasie emigracyjnej i konspiracyjnej lat
1859-1864
[w:] Z dziejów współpracy rewolucyjnej Polaków i Rosjan w drugiej połowie XIX w.,
Wrocław 1956,
s. 33. 500 egzemplarzy ostatniego numeru „Demokraty Polskiego" z 20 I 1863
Ćwierczakiewicz
zakupił i przesłał do kraju. Uwagi A. Guttrego o rachunkach Ćwierczakiewicza, 22 VIII 1863,
BPP 10, rps 481/6.
77 O. Awejde, op. cit., s. 498, przemilcza Chmieleńskiego, a na twierdzenie W.
Daniłowskiego,
Zeznania śledcze, s. 104, prostuje: „Chmieleński nie był naszym agentem". O ówczesnym
współ-
działaniu Chmieleńskiego z Ćwierczakiewiczem por. tegoż list do KCN, 15 X 1862.
Współpraca
rewolucyjna, 1.1, s. 548. W. Djakow, I. Miller, op. cit,, s. 130. Chmieleński został
aresztowany pod
nazwiskiem Czapińskiego. „Przegląd Rzeczy Polskich" 7 11863. S. Falkowicz, Idiejno-
politiczeskaja
borba, s. 249. Wszystkie 4 nazwiska wymienia A. Giller, Historia, t. I, s. 270.
78 I. Koberdowa, W. ks. Konstanty, s. 138. Wyciągi z tych papierów odnoszące się do
zaboru
pruskiego Paulucci najpoufniej komunikował Barensprungowi, Listy z 29 XII 1862, 17 I
1863.
WAPP, Prez. Pol. vol. 506, k. 16, 24-27.
340

szał też, że rząd carski zna teraz już wszystkie trasy przesyłanej do kraju broni.
Nastawał, by ambasada carska domagała się ekstradycji Polaków — trzeba by
ich wówczas wyprawić morzem prosto do Petersburga79. Tego już byłoby za wiele:
w sprawie aresztowanych zaczęły się interwencje, Władysław Czartoryski chodził
do prefekta Boittelle, poseł Ledóchowski do ministra Walewskiego, dr. Gałęzo-
wski do ks. Napoleona „Plon-Plon"8°. Rzecz oparła się o samego cesarza. Po kilku
dniach zwolniono naprzód Milowicza, a następnie trzech pozostałych — wszystkich
zresztą policja wydaliła z Francji. Dłużej trwały zabiegi o zwrot papierów i pieniędzy,
co także uzyskano. Istotne było to, że wskutek aresztowań zakup i przesyłka broni
opóźniły się o kilka tygodni — trzeba było też gwoli ostrożności pozmieniać szlaki
przewozu. Największy jednak niepokój wiązał się z tymi odpisami dokumentów,
które otrzymał do rąk ambasador Budberg. Nie wiedziano, czy nie dojdzie tą drogą
do zdekonspirowania Komitetu Centralnego. W Paryżu bawił właśnie Zygmunt
Sierakowski i od samego Budberga dowiedział się o uczynności francuskiej policji81.
Natychmiast ruszył do Warszawy, dokąd przybył 24 grudnia82.
Trafił na chwilę przesilenia w Komitecie Centralnym: aresztowanie Szwarcego
pociągnęło za sobą zmianę jego składu. Awejde chlubi się, że zamach ten był jego
dziełem, chociaż i Giller przypisuje sobie tę zasługę, nawet z dodatkiem, że działał
w porozumieniu z Dyrekcją białych83. W zeznaniu Awejdego czytamy, że od chwili
podjęcia decyzji o powstaniu żył pogrążony w rozpaczy. Dopiero na wieść o areszto-
waniu Godlewskiego, jak pisze „mignęła mi przed oczyma nadzieja ocalenia":
pieniądze przepadły, broń nie nadejdzie na czas, można nie zaczynać powstania8*.
Na posiedzeniu KCN Awejde przedstawił więc sytuację w czarnych barwach: od
79 Raporty Bałaszewicza, 16 XI, 24, 25 XII 1862, 3 I 1863. B. PAN rps 2327, cz. I, k.
136,
158-161; rps 2328, k. 35. Z. Janczewski, „Zarys powstania", cytuje inną kursującą pogłoskę:
że
Ćwierczakiewicz sam na siebie doniósł policji, aby zagrabić pieniądze.
80 Pamiętnik W. Czartoryskiego, s. 317. W. Mickiewicz, op. cit., t. II, s. 246 n. i cyt.
raporty
Bałaszewicza.
81 Min. Walewski miał oświadczyć: „Papiery zasekwestrowane — nie będą przesłane
rządowi
rosyjskiemu, będzie z nich zrobiony tylko wyciąg więcej interesujący rząd rosyjski i ten mu
się
zakomunikuje zamilczając nazwiska skompromitowanych". „Goniec" 27 I 1863, przedruk z
„II
Diritto" 25 XII 1862. Por. świadczące o objawach paniki listy O. Sabińskiego do W.
Milowicza,
Bruksela 26, 28 XII 1862, B. PAN rps 2324, cz. I, k. 191, 192.
82 Przejeżdżał przez Berlin 23 grudnia, W. Przyborowski, H. V, s. 420. Por. A. Giller,
Historia,
1.1, s. 270. M. Berg, op. cit., t. V. s. 104. Ó pobycie Sierakowskiego w Warszawie między
końcem
grudnia a początkiem stycznia, Pamiętniki J. Gieysztora, 1.1, s. 200. W Wilnie był 3 11863 r.
(n. st.)
J. Staniewicz, op. cit., s. 37.
83 A. Giller, Karol Ruprecht, s. 87: „KCN nie bez wpływu Dyrekcji Obywatelskiej - -
uchwalił
na propozycję NN nie powstawać, ale działać w ten sposób, ażeby powstanie wypadło
najpóźniej
i ażeby najwięcej zyskać czasu na przygotowanie". Giller wiąże to z pomysłem dyslokacji,
ten jednak
nie wyszedł, jak widzieliśmy, z wyłącznej inicjatywy Gillera.
84 O. Awejde, op. cit., s. 498 n. Autor mówi, że przewrót w KCN nastąpił nazajutrz po
aresz-
towaniu Szwarcego, czyli 24 grudnia. Ale najwcześniej wieczorem tego dnia mógł Awejde
uzyskać
od Sierakowskiego dane o aresztowaniach paryskich. Ew. wcześniejsze ostrzeżenie
telegraficzne
nie mogło zawierać istotnych szczegółów.
341

paru tygodni mnożą się aresztowania i wsypy, policja jest najwidoczniej na tropie, -
trzeba ratować byt organizacji. Niech zagrożeni członkowie Komitetu usuną się '
w cień, oddadzą ster nowym ludziom, niech nawet nie starają się dowiedzieć, kto
wszedł na ich miejsce. Nowy skład liczyć będzie tylko pięciu członków, bez zastęp-
ców. Zaskoczeni członkowie przyjęli propozycję. Pozostawało tylko wyznaczenie
pośredników, którzy z ramienia starego składu powołaliby do życia skład nowy.
„Nad wszelkie spodziewanie" (pisze Awejde) powierzono tę odpowiedzialną
misję jemu samemu, jako wnioskodawcy, tudzież Marczewskiemu. Jak się to stało,
że lewicowa większość Komitetu85 oddała ster w ręce dwóch kolegów „umiarko-
wanych"? Zaważył tu chyba głównie lęk przed odpowiedzialnością, zgoda na prze-
kazanie decyzji tym, którzy brali odpowiedzialność na siebie. Wreszcie ani Awejde,
ani Marczewski nie ujawnili się dotąd jako przeciwnicy powstania. Nakazano im
tyłko, aby od nowych członków przyjęli przysięgę „na wierność zasadom spisku
i na wierność tradycji KC. Jakkolwiek (objaśnia Awejde) ostatni warunek był ^
nieco drażliwy, jednakże myślałem sobie, że przysięga nikogo nie zobowiązuje
popełniać samobójstwo i klęskę krajową"86.
Zgodnie z umową Awejde i Marczewski nie mieli wejść do nowego składu Ko-
mitetu, za to wbrew umowie wprowadzili doń dwóch członków dawniejszych,
mianowicie Gillera i Padlewskiego. Giller był najwidoczniej wtajemniczony w intry-
gę, Padlewskiego zaś „nie można było pominąć ze względu na jego znaczenie i siłę
w mieście"87. Pozostawało dobranie trzech takich członków, którzy by mogli ucho-
dzić za zwolenników powstania, ale którzy zanadto by się doń nie palili. Awejde
dokonał wyboru w trzeci dzień Świąt, 27 grudnia. Pierwszym z kooptowanych był
jego współlokator Jan Maykowski (lat 34), urzędnik Komisji Skarbu. Maykowskie-
mu w zaufaniu powiedział Awejde, że powołuje go jako jednakowo z nim myślącego,
„dla stawienia skutecznego oporu niecierpliwym", którzy „prą do natychmiastowego }
powstania"88. Drugi z wytypowanych, architekt Józef Janowski, liczył lat 32 i był i
kolegą szkolnym Marczewskiego, od niedawna czynnym w organizacji. Janowskie- '
mu Awejde nic nie powiedział o swych istotnych zamiarach89. Na koniec wejść miał
do Komitetu ks. Karol Mikoszewski, przez co czyniono zadość życzeniom tych
licznych księży, którzy zgłaszali akces do organizacji. Mikoszewski (lat 31) dał się
poznać w ostatnim półroczu jako cięty polemista, Awejdemu zdawało się, „że to
jest co najmniej skupiony w sobie ks. Hugon Kołłątaj"90. Zaproszenia Mikosze-
85 W KCN znajdowali się wówczas: Awejde, Giller, Marczewski, Narzymski, Padlewski,
Wernicki i Winnicki. Tylko 3 pierwszych można zaliczać do prawego skrzydła.
86 Zeznania śledcze, s. 147.
. 87 O. Awejde, op. cit, s. 500. Na dobitek, członkowie starego składu objąć mieli funkcje
po-
mocników nowych członków. Przeczy to oczywiście temu, co sam Awejde mówił o potrzebie
za-
konspirowania nowego składu.
88 Pamiętnik Maykowskiego, s. 24 ń. Awejde miał mu też wmówić, że wstąpienia jego
domagają
się jednomyślnie wydziałowi. Niestety źródło to zawiera dużo nieścisłości.
89 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. I, s. 5.
90 Zeznania śledcze, s. 147.
342

wskiego podjął się Marczewski; ksiądz podobno wymawiał się, ale „na zaklęcie
Ojczyzny i jej wolności trzeba było się poświęcić"91.
Jeśli brać za dobrą monetę wyznanie Awejdego, że montował Komitet Centralny
tak, aby mieć w nim czterech" przeciwników powstania wobec jednego Padlewskiego,
trzeba przyznać, że nie wziął się zręcznie do rzeczy. Wiedział, o co szło Awejdemu,
Giller, a może i Maykowski, ale dwaj pozostali wtajemniczeni nie zostali. Awejde
nie przeszkodził powstaniu; jeżeli coś osiągnął, to chyba tylko to, że Komitet
Centralny w tej rozstrzygającej chwili składali w większości ludzie — przyjmijmy
nawet, że w pełni dobrych chęci, ale małego kalibru.
Nowy skład Komitetu zebrał się po raz pierwszy 29 grudnia wieczorem w miesz-
kaniu Janowskiego na Lesznie. Na wniosek Awejdego członkowie klęcząc złożyli
przysięgę w ręce ks. Mikoszewskiego. Z kolei Awejde złożył obszerne sprawozda-
nie o strukturze i stanie organizacji. Członków zaprzysiężonych miało być 20 tys.,
z tego 8 tys. w Warszawie. Natomiast broni palnej nie było prawie wcale, a nabycie
jej za granicą znalazło się pod znakiem zapytania, w związku z aresztowaniem God-
lewskiego. Biali wszędzie sabotują przygotowania powstańcze, chłopi w swej masie
jeszcze nie zostali pozyskani. Relacja była utrzymana „w nieświetnych kolorach".
Jedyną szansę odroczenia wybuchu widział Awejde w przygotowywanej dyslokacji.
Po takim urobieniu nastrojów postawił zebranym dwa pytania: „1. Czy powstanie
ma być ostatecznym celem? 2. Jaki ma być jego termin?" W tym miejscu Giller
oświadczył, że „możliwości [powstania] zupełnie nie widzi i nie uznaje", wobec
czego zgłasza rezygnację z Komitetu. Dorzucił, „że osoba jego jest zanadto ujawnio-
na w organizacji, i że jest już zmęczony"92.
Trudno dojść, czy tym wystąpieniem Giller nie chciał wywołać zbiorowej de-
cyzji o odroczeniu powstania; skutek jednak osiągnął przeciwny. Wszyscy obecni
wzywali Gillera, aby się nie uchylał od odpowiedzialności — to znaczy, że powstania
nie odrzucali93. Giller nie dał się przekonać i po paru jeszcze dniach wahania wystą-
pił z Komitetu (3 I 1863). Według oceny Awejdego „tchórz Giller pomimo wszyst-
kich zaklinań, próśb i błagań moich w tej tak krytycznej chwili na pierwszym posie-
91 Fragment pamiętnika K. Mikoszewskiego, J. Jarzębowski, op. cit., s. 75.
92 J. K. Janowski, Pamiętniki, 1.1, s. 6-22. K. Mikoszewski, loc. cit. Por. A. Giller do L.
Chrza-
nowskiego, 24 VI 1877: „Gdy nikt z białych nie miał odwagi czynnie i skutecznie działać w
1862
na rzecz własnego programu, ja byłem w całej Polsce jeden, który miałem odwagę użycia
właści-
wych środków i dwa razy powstrzymałem powstanie w 1862 r. - - Wzywałem dzisiaj
krzyczących
i kamieniami ciskających na powstanie, ażeby mnie poparli, podali mi ręce, bo sam prądowi
nie
zdołam się oprzeć, ale ani jeden nie odważył się na "czynne wystąpienie, chwalili moje
działanie,
ale mi ręki nie podali. Wydany prawie władzom, usunąłem się na bok". J. Jarzębowski, op.
cit.,
s. 267.
93 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. I, s. 31, twierdzi, że 3 I 1863 z wyjątkiem Gillera
wszyscy
członkowie KCN głosowali za powstaniem w chwili branki. Wg Mikoszewskiego Padlewski,
„prze-
chylał się na stronę powstania", Janowski i Maykowski, „chociaż niewyraźnie, skłaniali się na
krok rozpaczliwy", Awejde „przemawiał z nastrojeniem wojowniczym", sam Mikoszewski
wstrzy-
mał się od głosu; „jeden Giller był przeciw powstaniu". J. Jarzębowski, op. cit., s. 79 n.
Niestety
wersja Mikoszewskiego zawiera dużo nieścisłości.
343

dzeniu uciekł i usunął się. - - Większość zatem znowu wpadła w ręce Padlewskie-
go"94. Na zachowanie się większości wpłynęła jeszcze jedna okoliczność: zbiorowe
wystąpienie komisarzy wojewódzkich przeciw próbom udaremnienia powstania.
POWSTANIE W CHWILI BRANKI
Komisarze wojewódzcy byli, jak wiemy, mężami zaufania KCN, wyznaczonymi
do nadzorowania zarządów cywilnych na prowincji, do których zostały wciągnięte
żywioły umiarkowane. Byli to młodzi ludzie, liczący sobie po lat dwadzieścia kilka95,
konspiratorzy od ławy szkolnej, wszyscy związani jeszcze z Komitetem Miejskim,
pełniący od roku odpowiedzialne misje w kraju i za granicą. Żaden z nich nie pre-
tendował dotąd do udziału we władzach zwierzchnich powstania, lecz razem jako
grupa mieli jakiś tytuł do uważania się za twórców organizacji, zespół odpowiedzialny
za postawę i losy obozu czerwonych. Zjechali się pod Skierniewicami, w majątku
Głuchówek Władysława Stroynowskiego, uczestnika robót czerwonych jeszcze
sprzed 1861 r. Wybór ustronnego miejsce na prowincji świadczył o chęci ukrycia
narad — także przed Komitetem Centralnym. Różne przekazy datują to spotkanie
pomiędzy 14 grudnia a 1 stycznia96. Zależnie od przyjętej daty motywem, który
skłonił komisarzy do porozumienia się, mogła być instrukcja Bohdanowicza z po-
czątku grudnia o zakazie przywozu broni, albo dopiero reorganizacja KCN z końca
tegoż miesiąca. Dokładna data nie jest najistotniejsza, powód zaś ujął najtrafniej
Awejde: „Wszyscy komisarze i byli agenci bardzo łatwo odnosili wrażenie, że Ko-
mitet bieleje".
Liczbę uczestników zebrania podają różne źródła na 7-11 osób97. Zakończyło
się ono uchwałą złożoną z kilku punktów, która domagała się, by KCN zdał sprawę
94 Zeznania śledcze, s. 147.
95 Najmłodszy L. Frankowski w chwili wybuchu powstania nie miał jeszcze lat 20,
najstarszy
J. Piotrowski ukończył lat 26. Por. B. Szwarce Wydawnictwo materiałów, s. 30: „S.
Frankowski
był z bratem swoim Leonem jednym z najlepszych organizatorów od samego początku, kiedy
jeszcze autor i jego przyjaciele za piecem siedzieli".
96 R. Rogiński, Komitet Centralny, s. 235, wymienia 14 grudnia. J. Oxiński w liście do
W. Przy-
borowskiego, 18 II 1897, Fawley Court, mówi („o ile mnie pamięć nie myli") o połowie
grudnia.
Z listu wynika, że Oxiński nie był na zjeździe, choć wymienia go wśród uczestników
Rogiński.
Oxiński nie był komisarzem, ale' w listopadzie i do połowy grudnia zastępował nieobecnego
S.
Frankowskiego w woj. mazowieckim. J. K. Janowski, Pamiętniki, t. I, 22, datuje zjazd „przed
samymi świętami". O. Awejde, op. cit., s. 485, nie podaje daty, ale kontekst wskazuje na
połowę
grudnia. Datę 1 I 1863 podaje Stroynowski, op. cit., s. 80. A. Giller, Historia, t. II, s. 15, mówi
o początku stycznia.
97 Siedem osób wylicza W. Przyborowski, D. I, s. 16 n., korzystający z obszerniejszej,
dziś
zaginionej, wersji pamiętnika Rogińskiego. Ten ostatni (Komitet Centralny, s. 235) mówi, że
komi-
sarz krakowski Maciejowski „przysłał list Frankowskiemu, że co zdecydujemy, na to on się
zgadza,
i kazał mu za siebie podpisać". Por. tegoż Rogińskiego zupełnie fantazyjną wersję wydarzenia
w Kartkach z pamiętnika, s. 45 n. O 11 uczestnikach por. L. Stroynowski, loc. cit.
344

komisarzom ze swych zamiarów i z ogólnej sytuacji oraz ponowił swą obietnicę


powstania w chwili branki. Gdyby Komitet odrzucił to ultimatum, zebrani gotowi
byli wypowiedzieć mu posłuszeństwo i dać na własną rękę sygnał do walki98. Bardzo
dziś trudno ocenić, w jakiej mierze uchwała ta podyktowana była chęcią wyrwania
steru organizacji z rąk umiarkowanych, a w jakiej tylko dążeniem do ratowania
członków organizacji zagrożonych poborem.
Z żądaniem swym komisarze, czy też ich delegacja,, zwrócili się do Awejdego,
który poinformował z kolei Komitet nowego składu. Na wniosek Janowskiego Ko-
mitet postanowił odpowiedzieć komisarzom zaręczeniem, że nie przestał ani na chwi-
lę dążyć do zbrojnego powstania, że stara się odroczyć wybuch do wiosny oraz że
poszukuje sposobów zabezpieczenia popisowych przed branką, o ile się da, przy
pomocy dyslokacji. Do rozmów z oponentami wydelegowani zostali Awejde wraz
z Padlewskim, odnośne rozmowy toczyły się pomiędzy 30 grudnia a 3 stycznia".
Awejde podobno chciał usunąć „zbuntowanych" komisarzy ze stanowisk, ale
wziął ich w obronę Padlewski i uspokoił najzapalczywszego Leona Frankowskiego,
że termin powstania jest to sprawa „więcej niż pierwszorzędnej wagi i że trzeba
wiele rozwagi, żeby powziąć uchwałę". Komisarze powrócili na stanowiska; są-
dząc z pozoru nie osiągnęli niczego; lecz naprawdę ich opozycja miała zaważyć
na decyzjach Komitetu w ciągu następnych dni.
Idąc wzorem już ustalonym członkowie KCN podzielili się pracą: Padlewski
zatrzymał urząd naczelnika miasta i sprawy wojskowe, Janowski wziął sprawy wew-
nętrzne, tudzież sprawy Litwy i Rusi, Maykowski skarb, Mikoszewski nowo utwo-
rzony „wydział spraw duchownych i opieki nad ludem". Po ustąpieniu Gillera May-
kowski miał zająć się prasą, nie wiadomo natomiast, kto przejął po Gillerze sprawy
zagraniczne100. Awejde, twórca nowego Komitetu, wcale nie myślał usunąć się
z jego składu, sądził zapewne, że bardziej niż ktokolwiek winien trzymać rękę na
pulsie. Ale już dni następne przyniosły nowe zmiany.
2 I 1863 r. „Padlewski przedstawił Komitetowi Stefana Bobrowskiego, któjry
wczoraj przyjechał z Paryża"101. Był to przyjaciel Dąbrowskiego i Padlewskiego
ze studiów petersburskich, wciągnięty od roku z górą w ośrodek spraw konspira-
98 O. Awejde, loc. cit. w zasadzie zgodny z L. Stroynowskim, z którego zresztą korzysta,
por.
Zeznania śledcze, s. 127, Rogiński mylnie ogranicza uchwałę do protestu przeciw instrukcji
Bohda-
nowicza, por. W. Przyborowski, D. I, s. 18.
99 Po 29 grudnia, a przed 2 stycznia wg J. K. Janowskiego, Pamiętniki, 1.1, s. 26, 3
stycznia
wg L. Stroynowskiego, op. cit., s. 82. „W pierwszych dniach stycznia" — mówi K.
Mikoszewski,
op. cit., s. 79. Por. też O. Awejde, loc. cit. oraz A. Slotwiński, op. cit., s. 187. Zeznanie R.
Rogińskiego,
Fawley Court, podaje 2 lub 3 stycznia i wymienia uczestników rozmowy z Awejdem i
Padlewskim:
dwaj Frankowscy, Piotrowski, Rogiński, E. Rolski.
100 O. Awejde, op. cit., s. 500, K. Mikoszewski, op. cit., s. 76 (nazywa Awejdego
sekretarzem
Komitetu).
101 J. K. Janowski, Pamiętniki, 1.1, s. 26 n. K. Mikoszewski, op. cit., s. 80 (błędnie
twierdzi,
że Bobrowskiego prowadził do KCN Giller). Por. J. Maykowski, op. cit., s. 27. Z. Miłkowski,
op. cit., t. II, s. 382 n., T. Bobrowski, op. cit, t. U, s. 470.
345

cyjnych przez swego szwagra, Apolla Korzeniowskiego. Spotkaliśmy się już z jego
działalnością na gruncie Kijowa i Paryża. W Warszawie bywał dotąd przelotnie
i nie był szerzej znany w organizacji; mimo to zdobył sobie od razu przeważny wpływ
w Komitecie Centralnym i poza nim. Zdobył go siłą swej indywidualności, przedsię-
biorczością, energią, inteligencją, którą górował nad kolegami, zapewne także cza-
rem osobistym, wszystko to przy niepozornej powierzchowności, krótkowidztwie
i roztargnieniu, które wkrótce stało się przysłowiowe. Był w Bobrowskim materiał
na przywódcę powstania. Szczególne warunki, w których rozwijała się ówczesna
konspiracja, postawiły go u steru zbyt wcześnie, gdy miał dopiero lat 22. Ogromnych
jego talentów nie równoważyło jeszcze doświadczenie.
Bobrowski zdał naprzód sprawę Komitetowi z sytuacji w Paryżu, w związku
z aresztowaniem Godlewskiego. Zaręczył, że pieniądze i zakupiona broń nie prze-
padną, że opóźni się tylko dostawa broni. Następnie w przeszło godzinnym prze-
mówieniu poddał krytyce projekt dyslokacji, wykazując, że nie jest on w stanie
ocalić: ani popisowych, ani organizacji. Rząd zaborczy wyłowi ukrywających się,
„nie tylko że wybierze żądaną ilość rekruta, ale zdwoi lub potroi ją wzięciem tych
wszystkich, którzy pomogą do stawienia oporu i tych jeszcze, których drogą śledz-
twa wykryje, jako do konspiracji należących". Albo więc organizacja przestanie
istnieć, albo będzie musiała powstać w okolicznościach jeszcze mniej korzystnych
niż obecnie. Należy zatem powstać w chwili branki, siłami jeszcze nietkniętymi,
wykorzystując wstręt ogółu ludności do służby w obcym wojsku oraz stawiając
zasadę uwłaszczenia. Przemówieniem swym Bobrowski przeważył szalę — zebrani
jednomyślnie zgodzili się na powstanie w chwili branki102. Działo się to 3 stycznia,
w południe, w mieszkaniu ks. Mikoszewskiego przy kościele św. Aleksandra. Na
tejże sesji kooptowani zostali do Komitetu po rezygnacji Gillera zarówno Bobrowski,
jak i Awejde.
Decyzja ta zmuszała do przyśpieszenia przygotowań wojskowych. W tej spra-
wie poszczególni członkowie Komitetu konferowali świeżo z Sierakowskim. Ten
ostatni radził podzielić zabór rosyjski na pięć dużych okręgów, odpowiadających
tyluż teatrom operacyjnym. W każdym z nich chciał ustanowić naczelnika wojsko-
wego i powierzyć mu zupełną władzę nad administracją cywilną. Jako naczelników
typował: na lewym brzegu Wisły Mariana Langiewicza, na prawym Walentego Le-
wandowskiego, w Płockiem i Augustowskiem Józefa Czapskiego — ci trzej kandy-
daci przybyć mieli z emigracji. Na Litwie dowodzić miał sam Sierakowski, na Rusi
Różycki103. Tę koncepcję obecnie zmieniono powołując naczelników wojskowych
nie dla teatrów operacyjnych, a na poszczególne województwa. Oznaczało to już
rezygnację z szerszej strategicznej koncepcji: wobec bliskiego terminu wybuchu
102 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. I, s. 31. O. Awejde, op. cit„ s. 501, twierdzi, że
protestował
przeciw tej decyzji, co mu nie przeszkodziło wejść do KCN.
103 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. I, s. 21. Z. Miłkowski, op. cit., t. II, s. 409, że
miał sam
służyć na Rusi „za parawan dla Różyckiego na tak długo, póki on nie będzie mógł wystąpić
jawnie". "
346

poszczególne województwa miały powstać z tym, co miały pod ręką, stawiając


sobie też lokalne cele. W Sandomierskiem chciano opanować Zagłębie Staropolskie
i rejon gór Świętokrzyskich; w Krakowskiem nadgraniczny trójkąt Olkusz-Miechów
- Ojców. Siły Płockiego i Podlaskiego miały przeciąć komunikację Warszawy
z Cesarstwem. O równoczesnym powstaniu Litwy i Rusi, czy nawet Augustowskiego,
nie mogło być mowy. Brakło zresztą dowódców i na pozostałe województwa Kon-
gresówki. Z emigracji przybyli w porę do Warszawy Langiewicz i Lewandowski;
pierwszego KCN mianował na Sandomierskie, drugiego na Podlasie. Nie zgłosił
się za to Czapski, toteż na Płock wyznaczono kpt. Konrada Błaszczyńskiego, służą-
cego dotąd w armii carskiej. W Krakowskie wyznaczony został później nieco
Apolinary Kurowski, były uczestnik powstań 1846 i 1848 r. w Poznańskiem10*;
w Kaliskie — Józef Grekowicz. Utrzymano w mocy sugestię Sierakowskiego,
podporządkowania naczelnikom wojskowym cywilnych władz wojewódzkich i po-
wiatowych. Były one obsadzone, jak wiemy, przez elementy umiarkowane; obecnie
podporządkowano je rozkazom wojskowym.
Plan ten niespodziewanie został uzupełniony na skutek pisma, które przekazał
Padlewskiemu zamknięty w Cytadeli Dąbrowski. „Łokietek" sygnalizował, że
nie zerwał bynajmniej kontaktów ze spiskowcami rosyjskimi z załogi Modlina i że
są oni gotowi oddać twierdzę powstańcom. W tym celu dwie kolumny złożone ze
spiskowych warszawskich, w łącznej sile 3 tys. podejść miały z dwóch stron do
Modlina, podczas gdy ich sojusznicy wewnątrz twierdzy obezwładniliby dowódz-
two i otworzyliby bramy. Modlin stałby się arsenałem i głównym ośrodkiem powsta-
nia, tam też ujawniłby się Rząd Narodowy. Wypadki następnych dni miały okazać,
że rachuby Dąbrowskiego opierały się na kruchych podstawach, jeśli wręcz nie na
błędnych informacjach105. Autorytet Dąbrowskiego był jednak tak wielki, „argu-
mentacje - - tak silne i przekonywające", że członkowie Komitetu przyjęli projekt
ten „olśnieni i z zapałem"106.
W kilka dni później (12 stycznia) Komitet Centralny określił skład Rządu Naro-
dowego, który miał się ujawnić w Modlinie. Wyznaczono na członków Rządu:
104 O. Awejde, op. cit., s. 502. J. K. Janowski, Pamiętniki, 1.1, s. 58. W. Tokarz,
op. cit., t. II,
s. 55, J. Moliński, op. cit., s. 142 n. Dokumenty KCN i RN, s. 37.
105 Wyciąg z zeznań Z. Padlewskiego, CGAOR z 109-i, I eksp. 1863, vol. 23, cz.
I, k. 159,
obliczał załogę Modlina na 2 bataliony. W istocie stał tam nizowski pułk piechoty oraz szkoła
jun-
krów. W. Djakow, I. Miller, op. cit., s. 154, wyliczają w składzie tej załogi 14
przypuszczalnych
uczestników konspiracji. Załamanie się planu zdobycia Modlina przypisują J. K. Janowski,
Pa-
miętniki, 1.1, s. 48, oraz Z. Chądzyński, op. cit., s. 73, nagłemu zabraniu z Modlina szkoły
junkrów
czy też pojedynczych oficerów. W aktach wojskowych rosyjskich nie znaleziono dotąd
potwierdzenia
tego faktu.
106 J. Maykowski, op. cit., s. 28. J. K. Janowski, Pamiętniki, 1.1, s. 32-33. Obaj
pamiętnikarze
mówią też o projekcie Bobrowskiego, „opanowania osoby w. ks. Konstantego" w jego
przejeździe
ulicami miasta. Padlewski w cyt. zeznaniu mówi o porwaniu pary wielkoksiążęcej w czasie
jej byt-
ności w operze. KCN zostawił tę rzecz Bobrowskiemu do bliższego rozpatrzenia, on zaś
wycofał
się z nierealnego pomysłu.
347

/
Awejdego, Bobrowskiego, Mikoszewskiego oraz Padlewskiego, jako naczelnego
wodza. Dwaj członkowie KCN, którzy nie weszli do Rządu, tj. Janowski i Maykow-
ski, mieli — jak się niejasno wyraża Janowski — „pójść pod rozkazami Zygmunta
Padlewskiego, jako ludzie zaufania"107. Rząd Narodowy w tym składzie nie zebrał
się ani w Modlinie, ani nigdzie indziej. Tutaj więc wystarczą dwie uwagi: że ów
proponowany skład był kompromisowym (dwaj ludzie z rewolucyjnego, dwaj z umiar-
kowanego skrzydła KCN); oraz że w tym momencie, na 4 dni przed branką, Komi-
tet Centralny nie brał pod uwagę kandydatury Mierosławskiego na naczelnego
wodza.
Trudnością podstawową przyjętego planu (wybuchu w chwili branki) był fakt,
że termin powstania uzależniano od decyzji nieprzyjaciela. Padlewski rachował,
że przez stosunki w kołach oficerskich wiedzieć będzie zawczasu o dacie branki
i zdoła na kilka dni przedtem zmobilizować spiskowych. Chodziło w szczególności
o wyprowadzenie ich z Warszawy, ażeby mogli pod wodzą Padlewskiego przystąpić
do ataku na Modlin. Wymarsz ten określano nadal nazwą dyslokacji, choć celem
jej nie było już ratowanie popisowych przed branką, a skupienie sił do ude-
rzenia. v
Wieczorem 12 stycznia w tzw. Dziekance Padlewski przedstawił ten plan wydzia-
łowym i okręgowym organizacji miejskiej. Mówił, jak świadczy Janowski, „krótko
i jasno z wielkim zapałem". Nie ukrywał trudnej sytuacji, w związku z nieukończe-
niem przygotowań i opóźnieniem się dostawy broni. Komitet Centralny chciał
odsunąć wybuch do wiosny, ale nie może pozostać biernym wobec branki. „Przez
dopuszczenie bowiem do poboru Komitet — zabiłby w narodzie na zawsze ufność
do pracy wewnętrznej tajemnej, która jest jedyną dla wybijającego się z niewoli
narodu". Powstanie zatem nastąpi w chwili branki. „Zawiadomienie to Padlewskie-
go zgromadzeni przyjęli z największym uniesieniem i zapałem"108.
Równolegle śpieszono się z przygotowaniami wojskowymi na prowincji. Padlew-
ski wraz z Awejdem rozmawiali w tym czasie z wyprawianymi w teren dowódcami:
107 J. K. Janowski, Pamiętniki, 1.1, s. 38. Fakt obioru członków RN umieszcza K.
Mikoszewski,
op. cit., s. 81 n., pod 10 stycznia (ze znakiem zapytania). Nie mówi on o naczelnym
wodzostwie
Padlewskiego, twierdzi zaś, że obrani zostali: Władysław Janowski (brat Józefa),
Mikoszewski
i Bobrowski. Ten ostatni wymówił się koniecznością zostania w stolicy i przedstawił na swoje
miejsce
Awejdego. Wersja ta splątała dwie różne decyzje o składzie Rządu Tymczasowego: jedną
podjętą
przed branką, i drugą, z 19 stycznia, o której niżej będzie mowa.
108 J. K. Janowski, Pamiętniki, 1.1, s. 38 n. Istnieją o tym zebraniu liczne relacje.
T. Burzyński,
op. cit., s. 184 n., opowiada, że zebrani w Dziekance przedstawiciele organizacji miejskiej
uchwalili
wybuch powstania wbrew Padlewskiemu, który chciał powstrzymać to szaleństwo. Natomiast
„Głos
Wolny" z 3Q IV 1866 ogłosił tekst przemówienia Padlewskiego, wygłoszonego rzekomo 15 I
1863
do komisarzy i wydziałowych. Z grubsza pokrywa się on z relacją Janowskiego, ale zawiera
parę
oczywistych anachronizmów i sam Janowski, Pamiętniki, t. I, s. 46, nazywa go „kiźną i do-
wolną kompozycją". Jest to włożona w usta Padlewskiego apologia powstania, tak jak ją
formuło-
wali czerwoni nazajutrz po klęsce. Odrzucić trzeba także wersję R. Rogińskiego, Kartki z
pamiętnika,
s. 46, o zebraniu z 11 I 1863, na którym uchwalić miano dyslokację i odłożenie powstania do
wiosny. Por. W. Karbowski, Zygmunt Padlewski, s. 197 n.
348

Lewandowskim i Langiewiczem, a zapewne także Błaszczyńskim, udzielając im


instrukcji wojskowych i politycznych109. Te ostatnie redagował Awejde; zajmowały
się one głównie trzema sprawami:
1. Organizacją nowych władz narodowych. Oddział powstańców zajmując
każdą miejscowość miał proklamować Rząd Narodowy, mianowicie wyzna-
czyć nowych urzędników, zwłaszcza burmistrzów i wójtów, zmieniając też napisy
i herby na urzędach. Nominacje należały do naczelnika wojskowego woje-
wództwa.
2. Poborem do wojska narodowego. Należało go przeprowadzić „w miarę opa-
nowywania miast powiatowych". Ludność męska od 18 do 30 roku życia miała
być spisana, zaprzysiężona i wcielona do wojska.
3. Kwestię włościańską. Dekret o uwłaszczeniu proklamować miały w każdej
wsi oddziały powstańcze. „Protokół ogłoszenia ma być spisywany w 3 egzempla-
rzach, jeden dla pozostawienia gminie, drugi dla właściciela dóbr, a trzeci ma być
odesłany naczelnikowi cywilnemu powiatu, dla należytego przechowania". Nie
dozwalano ogłaszać czegokolwiek chłopom, ani też wzywać ich do walki oddziałom
liczącym mniej niż stu ludzi, a tym bardziej „pojedynczym osobom uzbrojonym,
- - Jedynie księża, i to tylko w kościołach, mogą wzywać lud do wzięcia udziału
w powstaniu". Dowódcy mieli też nie dopuszczać najmniejszych oznak socjalnego
przewrotu. „W razie — grabieży lub zabójstwa obywatela przez włościan dowódca
najbliższego oddziału obowiązany będzie natychmiast przeprowadzić najściślejsze
dochodzenie, winnych doraźnie ukarać śmiercią, a gdyby gmina cała w zbrodni
udział brała, wieś winną spalić"110.
Pierwsze dwa punkty instrukcji świadczyły, że Komitet Centralny liczył na szyb-
kie i trwałe opanowywanie terytorium, na ustanawianie w nim władz jawnych i re-
gularnych. Punkt trzeci dowodził, że Komitet — czy też, ściślej biorąc, Awejde —
chciał zapobiec powtórzeniu się scen galicyjskich 1846 r. metodą silnej ręki. Prokla-
mowane uwłaszczenie w świetle powyższych przepisów nie było już rewolucyjnym
hasłem, porywającym chłopów do walki o wolność. Stawało się odgórnym zarządze-
niem nowej władzy, wydanym dla pozyskania chłopów, ale popartym też drakoń-
skimi sankcjami w wypadku, gdyby wieś pojęła to zarządzenie opacznie. Nie dziwne
to, że czerwonych przywódców wciąż nurtowało wspomnienie „rabacji" sprzed
lat siedemnastu. Ale zabezpieczali się przed nową rabacją odwołując się do nakazu
i strachu w większym stopniu niż do propagandy.
Tę ostatnią, jak wiemy, powierzyć chciano duchowieństwu. Znamy dwie odezwy
przygotowane w tym celu w styczniu 1863 r., przed powstaniem: jedną ułożoną przez
ks. Mikoszewskiego, drugą przez Kotkowskiego. „Kazanie do braci wieśniaków
109 Zeznania i wspomnienia W. Lewandowskiego.
110 O. Awejde, op. cit., s. 502 n. tekst od,tworzony z pamięci, por. Zeznania
śledcze, s. 148.
Nieco inną wersję podaje M. Berg, op. cit., t. V, s. 108 n. Punkt o spaleniu, zrównaniu z
ziemią
i wyklęciu każdej dopuszczającej się grabieży wsi potwierdza Langiewicz, por. B. Merwin,
Pisma
wojskowe flf. Langiewicza, s. 23.
349

przez księdza Sykstusa, członka Komitetu Centralnego" w przystępny sposób obja-


śniało chłopów, że to nie panowie są winni ich nędzy, ale rząd zaborczy. „Kmiotek
wyrzeka na pana, a pan na kmiotka, ten tego, tamten owego pomstuje: jakby to
pan i kmiotek razem dobrze mieć się nie mogli, jeśliby tak jak Pan Jezus przykazał,
podług sprawiedliwości postąpili"111. Ks. Kotkowski bardziej jeszcze kwieciście
uzasadniał postanowienia Komitetu Centralnego: o zrównaniu wszech stanów,
o uwłaszczeniu chłopów, o odszkodowaniu dziedziców itd., wolą i rozkazami Matki
Boskiej Częstochowskiej, którą rząd polski obwołał swoją królową112. Apelowano
więc do uczuć religijnych ludu, wzbudzano jego niechęć do „nieprzyjaciół Moskali",
opisywano dobrodziejstwa, które spotkają go z rąk polskiej władzy. Równocześnie
starano się rozładować antagonizm oddzielający chłopów od właścicieli ziem-
skich. Taktyka ta odpowiadała polityce Komitetu Centralnego — zjednywania
i chłopów, i szlachty. Pytanie tylko — czy mogła być skuteczną w stosunku do
chłopów?
Tuż przed wybuchem Komitet Centralny otrzymał z Londynu memoriał ułożony
przez Bulewskiego w imieniu jednej z radykalnych grupek emigracyjnych, noszącej
nazwę „Ognisko". Memoriał ten poddawał krytyce linię polityczną Komitetu Cen-
tralnego w sprawie włościańskiej. „Gdyby chorągiew powstańcza jutro miała się
rozwinąć, lud polski ku niej się nie przygarnie. — Za jakiej ojczyzny wyzwolenie
lud polski ma biec do broni? Lud polski żadnej ojczyzny nie stracił, lud polski
nigdy nie miał ojczyzny". Z tego dylematu autor znajdował oryginalne wyjście:
„Nie pług przed wołami, ale woły należy zaprzęgać przed pługiem. Sprawa uwłasz-
czenia winna poprzedzić chwilę wybuchu". Na czym to mogło polegać, w konkret-
nej rzeczywistości Królestwa Polskiego? Komitet Centralny winien by był ogłosić
po kraju, nie czekając 22 stycznia, ustanie czynszów, okupów i pańszczyzny. Trud-
ność polegała na tym, że przed wybuchem powstania Komitet Centralny nie rozpo-
rządzał materialną siłą dla narzucenia podobnej decyzji. Z całą pewnością odrzu-
ciłaby ją posiadająca szlachta; z całą pewnością też podobne hasło zaogniłoby na
wsi walkę klasową. Wolno nam dziś ubolewać, że czerwoni w 1863 r. nie stanęli
na czele chłopów i nie poprowadzili ich przeciwko dworom. Obiektywnie musimy
stwierdzić, że podobną myśl odrzucali nąjradykalniejsi z czerwonych. Cytowany
przed chwilą Bulewski radził rozwiązać- sprawę uwłaszczenia „pod hasłem wspól-
nej ofiary, zgody, miłości jednych stanów ku drugim; nienawiść bowiem jest zarodem
111 B. Oss. rps 7227, s. 161-163. Do posługiwania się tym tekstem wzywała
expressis verbis
cyt. wyżej instrukcja Awejdego. Por. też odezwę ks. Syxtusa „do szanownego
duchowieństwa",
1111863: „Prowadźcie więc rzeczy w ten sposób, żeby usunąć nieuzasadnioną trwogę w
bogatszych,
a jednocześnie uczucia szlachetnej godności rozbudzać w prostym narodzie. Tępcie nienawiść
i zawziętość między klasami" itd. Dokumenty KCN i RN, s. 33-35.
112 Rząd Polski do narodu, 5 I 1863, Dokumenty KCN i RN, s. 29-32. Por. też
Prawdy boże
narodu polskiego, pióra M. S. Epsteina, z końca 1862, chłopi nie powinni obawiać się
szlachty,
gdyż w wolnej Polsce będą większością. Kiedy zaborca zakończy brankę i upora się z
miastami,
weźmie się z kolei do chłopów. BL, z. 324, vol. 8, nr 6.
350

rozkładu, w Polsce zaś trzeba wszystkie siły zespolić w jedno ognisko. Strzeżmy się
koliszczyzny — carski to obyczaj ludzi mordować"113. Demokrata nasz w lęku
przed koliszczyzną chronił się w krainę utopii...
NOC Z 14 NA 15 STYCZNIA
Począwszy od wieczora 12 stycznia sprzysiężeni warszawscy małymi grupami,
według dziesiątek i setek opuszczali miasto udając się w dwóch kierunkach: lewym
brzegiem Wisły ku puszczy Kampinoskiej oraz prawym — poprzez lasy Jabłonny
ku lasom Serockim. Padlewski co prawda upewniał, że pobór nie nastąpi wcześniej
niż za 2 tygodnie, podejmował jednak dyslokację wcześniej, chcąc zabezpieczyć
ludzi najbardziej zagrożonych114. Działo się to wszystko dość jawnie, a po części
też w biały dzień, jako że wychodząca młodzież przystępowała gromadnie do sakra-
mentów. Władze carskie nie reagowały; w następstwie polscy przeciwnicy powsta-
nia (Wielopolski i biali działacze) oskarżali generalicję rosyjską, że rozmyślnie
sabotowała brankę nie życząc sobie sukcesu w. ks. Konstantego115. Niżej jeszcze
wypadnie powrócić do tych zarzutów. Wypadków złej woli czy też nieudolności
na szczeblu wykonawczym policyjno-wojskowym nie można wykluczyć, nic jednak
nie słychać o tym, by sam Konstanty nakazał zamknięcie rogatek. Po pierwsze:
taki zabieg ujawniłby bliskość branki, czyli przekreśliłby moment zaskoczenia.
Po drugie: urządzenie w samym mieście obławy na wychodzącą młodzież groziło
starciem ulicznym, które branka miała właśnie udaremnić.
Korespondencja w. księcia z Aleksandrem II w owych pierwszych tygodniach
stycznia świadczy o nerwowym napięciu, w którym przygotowywano tę nocną
operację. Dokumenty przekazane do Warszawy przez policję paryską ukazywały,
że Komitet Centralny chce odpowiedzieć na brankę powstaniem. Konstanty spc-
113 Memoriał z 5 I 1863, ogłoszony w „Demokracie Polskim" z 20 I 1863. Por. J.
Borejsza,
Emigracja polska po powstaniu styczniowym, s. 145.
114 A. Trzetrzewiński do Hotelu Lambert, 17 11863: „Od poniedziałku 12 KC snąć
doskonale
jak zawsze świadomy, co się dzieje, rozpoczął wyprawianie z Warszawy nieszczęśliwej,
obałamu-
conej przez niego młodzieży, głównie rzemieślniczej i aplikantów z biur". B. Czart, rps 5687,
s. 319.
J. K. Janowski, Pamiętniki, 1.1. s. 40, umieszcza początek wymarszu 13 stycznia. Że miał on
miejsce
przed branką, świadczy też A. Giller oraz W. Przyborowski, D. I, s. 27 n., datujący wymarsz
na
10-12 stycznia. Toż samo zdaje się wynikać z pisma J. Tęgoborskiego do A. Gorczakowa,
1811963,
CGAOR, z. 722-i, vol. 368, k. 12 n. Natomiast O. Awejde, op. cit., s. 504, za którym idzie M.
Berg,
op. cit., t. VI, s. 6, a także Z. Chądzyński, op. cit., s. 67 n., i raport Valbezena z 26 I 1863,
Raporty
konsulów, s. 325, mówią, że wymarsz zaczął się równocześnie z branką, albo też następnego
dnia.
Chwiejny jest w tym punkcie W. Daniłowski, por. Zeznania śledcze, s. 104, tenże, Notatki, s.
186.
W dodatku liczne pamiętniki i opracowania wbrew oczywistości umieszczają brankę o dobę
wcześ-
niej, lub o dobę później od rzeczywistej daty 14/15 11863. Jedyne wyjście to przyjąć, że
ucieczki
z miasta trwały, a nawet spotęgowały się po brance.
115 Por. A. Trzetrzewiński do Hotelu Lambert, 28 11863, B. Czart, rps 5687, s.
371. A. Skał-
kowski, Aleksander Wielopolski, X. TO., s. 159.
351

dziewał się więc przelewu krwi — być może nie „ogólnego buntu", ale na pewno „od-
dzielnych wypadków oporu z bronią w ręku". Dlatego właśnie chciał zacząć po- i
bór od Warszawy, gdzie rozporządzał dużą koncentracją wojska, aby branka, uda-
na w stolicy, onieśmieliła spiskowych na prowincji. „Będzie to najlepsza okazja -?
— pisał — by zmierzyć, nasze siły z siłami rewolucji a z drugiej strony, aby upewnić
się o wierności armii"116.
Mówiono, że w. książę nosił się pierwotnie z myślą przeprowadzenia poboru
w biały dzień i bez użycia przemocy prewencyjnej. Rekrutów wezwano by do stawie-
nia się drogą pisemną117. Ten sposób jednak uznano za niewykonalny; wysilono ;
za to całą inwencję dla skutecznego zaskoczenia ludzi, których chciano porwać "
do wojska. Lista proskrybowanych pozostawała pod kluczem aż do ostatniej chwili. j
Komendant garnizonu baron Korff przepisywał własnoręcznie instrukcje dla do-
wódców podległych mu jednostek. Branka wyznaczona została na dobę po Nowym j
Roku starego stylu, tj. na noc z 14 na 15 stycznia. Na krótko przed północą zebrała ;
się na Zamku generalicja i władze policyjne; obecny był margrabia, a także w. ks. ?{
Aleksandra. O godzinie 2346 nadano szyfrem depeszę do Petersburga: „Dziś wie- ^
czór zostanie przeprowadzony pobór rekruta w Warszawie".
Operacja została pomyślana, jak następuje. Garnizon warszawski liczył 16 bata-
lionów piechoty (9 gwardyjskich i 7 liniowych). Z każdego batalionu wyznaczona '.
została jedna rota; owych 16 rot rozdzielono pomiędzy 12 cyrkułów (na ludniejsze I
cyrkuły przypadły po 2 roty). Na miasto wypuszczono 240 patroli, każdy złożony
z 2 policjantów i 3 żołnierzy, z bronią nienabitą. Do wyznaczonego domu wchodziła |
tylko policja, żołnierze zostawali przed bramą. Pojedynczego rekruta patrol odpro-
wadzał do cyrkułu. Z pozostawionej w cyrkułach rezerwy wojska formowano z ko- *
lei konwoje, które eskortowały poborowych, tym razem już z bronią nabitą, grupami Ą
po 20-35 ludzi, do Cytadeli. Pierwsze patrole ruszyły o godzinie O30, raporty o prze- 1
biegu akcji napływały na Zamek co pół godziny. Cały garnizon był w stanie alarmo-
wym, spodziewano się, że lada moment przerwie ciszę nocną odgłos strzelaniny.
Nic jednak się nie stało, o 7 rano, gdy już zaczęło szarzeć, meldunki donosiły o wzię-
ciu 1800, ludzi. „I wtedy powiedzieliśmy stop-maszyna" — donosił bratu w. książę.
„Sukces przeszedł wszelkie oczekiwanie. — Teraz możemy wykrzyknąć z głębi
wdzięcznego serca: Wielik russkij Bog!"118
Według przyjętego rozdzielnika Warszawa miała dostarczyć 1950 rekrutów.
Licząc się z tym, że wielu się ukryje, sporządzono dużo większą listę, około 2500
nazwisk. Po paru dniach okazało się, że policja w braku wskazanych mężczyzn
brała innych, którzy jej wpadli w ręce. „Dziennik Powszechny" ogłosił w końcu
stycznia, że na 1657 ludzi zabranych z domów owej npcy wcielono do wojska tylko Ą
. 'i
116 Listy z 6 i 10 11863, CGAOR, z. 678, inw. 1, vol 773, k. 369-374. L. Krasiński
w raporcie i
do Paryża z 17 I 1863, B. Czart, rps 5687, s. 319, opowiada, że brankę poprzedziły pogłoski,
że
„będzie rabunek, stan oblężenia, pożar na 4 rogach miasta itp. dziwolągi".
117 White do Napiera, 11 I 1863, PRO FO 181/418.
118 Konstanty do cara, 16 I 1863, CGAOR, z. 678-i, inw. 1, vol 773, k. 375-378. .\
352

559, a 949 zwolniono119. Liczby te być może zaniżono W celu uspokojenia opinii;
ale i korespondencja urzędowa szacowała, że wśród schwytanych nie ma zapewne
więcej niż dwustu członków organizacji, w tym ok. 60 dziesiętników, ale nikogo
spośród rewolucyjnych notabli120. W związku z tym zamierzano kontynuować
pobór w Warszawie, jakkolwiek w sposób mniej ostentacyjny.
Z technicznego punktu widzenia branka udała się więc tylko połowicznie. Dla
zaborcy, dla margrabiego była niezaprzeczenie sukcesem politycznym. Nie wybuchło
powstanie w mieście, nie doszło do zbiorowego oporu i prawie nikt z wyrwanych
ze snu ludzi nie stawiał też oporu indywidualnie. Cytowano znamienne fakty: w jed-
nym z domów, skąd zabierano ludzi, była zabawa taneczna — i nikt nie przerwał
muzyki i tańców. Na Powiślu o 6 rano zaczynały pracę Warsztaty Żeglugi Parowej,
robotnicy szli do fabryk nie oglądając-się na konwojowane ofiary. Co więcej, 49 lu-
dzi spośród tych, których policja nie zastała w domu, zgłosiło się dobrowolnie.
Sam w. książę nie mógł wyjść ze zdziwienia: „Żeby to dwóch, albo trzech, ale
49? J'y perds mon latin!"
Czy mamy wnosić z podobnych objawów o braku patriotyzmu ludności stolicy?
Raczej o jej zastraszeniu i dezorientacji, o tym, że ludność nie należąca do spisku
i pozostawiona bez wskazań z jego strony mogła w istocie uznać sprawę powstania
za przegraną.
O pełnym zwycięstwie rządu przekonani byli nie tylko zamkowi dygnitarze
i nie tylko obserwatorzy zagraniczni121, ale i politycy biali. Ci ostatni reagowali
na brankę w sposób nieoczekiwany. I tak, korespondent warszawski „Dziennika
Poznańskiego", Teodor Żychliński, jeszcze na Nowy Rok argumentował, że pobo-
rowi powinni się poświęcić i idąc do wojska „uczuciem wolności zarazić szeregi
rosyjskie". Ucieczka przed branką byłaby kompromitacją, a walka zbrojna spro-
wokowałaby powstanie chłopów przeciw panom. „Usta drżące nazwy tej grozy
wymówić nie śmią"...122 Za to pierwsza na gorąco spisana relacja o brance tegoż
korespondenta kładła nacisk na brutalny charakter poboru. „Warszawa cała roz-
płakana, od rana ulice pełne tłumów, łzawym wzrokiem poglądającychpo sobie"123.
Podobnie Giller donosił do „Czasu" o barbarzyństwie całej tej operacji, o polowa-
niu na ludzi ciągnącym się i dni następnych: w dzień i w nocy, na ulicach, na moście
wiślanym, po kawiarniach, po domach, o młodych ludziach wyciąganych z powo-
zów124. Ówczesna Europa znała przykłady masowych, okrutnych represji: po
119 Cyt. za W. Przyborowskim, D. I, s. 31.
120 J. Tęgoborski do A. Gorczakowa, 16 I 1863, CGAOR, z. 722-i, vol. 368.
121 Por. raport Valbezena 16 I 1863, Raporty konsulów, s. 324. Raport Stantona,
19 I 1863.
T. Filipowicz, op. cit., s. 4.
122 „Dziennik Poznański" 6 I 1863. (
123 „Dziennik Poznański" 18 I 1863. Ibidem, 20 I 1863 wiadomość najpewniej
nieścisła:
„Na Solcu przyszło do krwawej bójki między żołnierzami a skazanymi do wojska, po jednej i
drugiej
stronie po kilku ciężko rannych". Por. T. Żychliński, op. cit., s. 9-11.
124 Por. „Czas", 20, 22, 27, 29 1,1II1863, korespondencje z Warszawy. Toż T.
Szpadkowski,
Zapiski warszawskie, s. 204. Ibidem, s. 206, jak policja przyprowadzała schwytanych na
Ratusz do

353

powstaniu czerwcowym 1848 r. w Paryżu, po stłumieniu rewolucji węgierskiej.


Nie nawykła do ulicznych „łapanek" podejmowanych na zimno i prewencyjnie.
Wielkoziemiańscy działacze pocieszali się: „Komitet Centralny zrobił fiasko
w oczach tych, którzy mu uwierzyli"125. „Smutne i gorzkie rozczarowanie nie dla
nas, lecz dla młodzieży i zapaleńców"126. Oczy białych przywódców zwracały się ku
zwycięzcy — Wielopolskiemu. Teraz, skoro „kraj się uspokoił", można było spodzie-
wać się nowych koncesji. „A jednak i w tych kołach odczuwano upokorzenie
z powodu gwałtu zadanego publicznie stolicy. Jeden z członków Dyrekcji spotka-
wszy na ulicy Gillera wyraził się: „A jednak szkoda, że chociaż trochę krwi nie
popłynęło w pierwszym dniu branki. Ta kropla krwi byłaby uratowała honor na-
rodu..."127
Inteligencka i rzemieślnicza młodzież, która ocalała od branki, zbiegała w teren
za miasto idąc za przykładem tych sprzysiężonych, których Komitet „dyslokował"
już wcześniej. „Mnóstwo fabryk i warsztatów opustoszało" — czytamy w liście
z 17 stycznia128. Nastał chaos i w organizacji miejskiej, „dyscyplina zupełnie prze-
padła, sprzysiężeni w odpowiedzi na rozkazy rzucali przekleństwa i grozili zemstą
Komitetowi i wszystkim zwierzchnikom za oszustwo i zdradę"129.
Komitet zebrał się, jak zwykle, 15 stycznia o 8 rano u ks. Mikoszewskiego w do-
mu parafialnym św. Aleksandra130. Głęboko przygnębieni koledzy wyrzucali Pad-
lewsłaemu, że wbrew zaręczeniom dał się zaskoczyć przez brankę. „Nie pamiętam
— pisze Janowski — kto pierwszy z nas zwrócił uwagę, że gdy pobór stał się faktem
dokonanym, więc powinniśmy się zastanowić nad wykonaniem uchwały z dnia
3 stycznia: że pobór dokonany ma być hasłem do powstania"131. Budziła się jednak
wątpliwość: czy powstanie jest w ogóle możliwe? Maykowski wołał, że członkowie
"Komitetu powinni sami ponieść konsekwencje przegranej: niech przekażą władzę
tajemną w ręce nowych ludzi, a sami niech staną na czele procesji, która podąży
przed Zamek i zażąda od w. księcia, „by zwrócił pobranego rekruta", niech pójdą,
słowem na salwę nieprzyjaciela, niech zginą i odkupią swą winę132. Koledzy nie
Z. Wielopolskiego, „on ich ogląda, rozpytuje i według swego wtedy usposobienia puszcza do
domu
jednych, odsyła do Cytadeli drugich".
125 List z podpisem R do Z. Jordana, odebrany w Paryżu 6 II1863, B. Czart, rps 5687, s.
458.
126 A. Trzetrzewiński do Paryża, 17 I 1863. B. Czart, rps 5687, s. 322.
127 A. Giller, Karol Ruprecht, s. 89.
128 Cyt. raport A. Trzetrzewińskiego. Z. Wielopolski twierdzi, że wojsko wbrew
rozkazowi
obsadziło rogatki i okopy warszawskie dopiero 15 stycznia rano, zamiast o północy. A.
Skałkowski,
Aleksander Wielopolski, t. III, s. 160. Zdaje się jednak, że ucieczki z miasta trwały i po tej
dacie.
r129 O. Awejde, op. cit., s. 504. Por. W. Daniłowski, Notatki, s. 186.
130 „W moim mieszkaniu, w małym rogowym pokoiku; przy stoliku zielonym,
gdzie karty
były rozłożone i w piecu ogień się palił. W razie niebezpieczeństwa papiery rzucamy w ogień
i gramy
w karty przy kieliszkach wina". Pamiętniki K. Mikoszewskiego, s. 239.
131 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. I, s. 42 n.
132 Ibidem, 1.1, s. 43 n. S. Krzemiński, w liście do J. K. Janowskiego, 5 XII 1910.
B. Oss. rps
8047, k. 164, wspomina, że Maykowski opowiadał mu o tym swoim projekcie 16 I 1863. Por.
K.
Górski, op. cit., s. 40.
354

bez trudu wyperswadowali Maykowskiemu, aby odstąpił od tego romantycznego


gestu. Gest taki „nie byłby wybuchu wstrzymał, ani kraju osłonił, a byłby już roz-
poczęty ruch "pozbawił jedynych przewódców świadomych stanu rzeczy — którzy
sami mieli zawsze czas zginąć i zginęli"133.
W dniu następnym, 16 stycznia, ukazała się w Warszawie odezwa zatytułowana
Komitet Centralny jako Tymczasowy Rząd Narodowy. Odezwa potępiała brankę,
usprawiedliwiała Komitet Centralny z tego, że do branki dopuścił, wzywała naród
do wytrwania. Zakończenie odezwy brzmiało:
„Centralny Narodowy Komitet ogłasza kraj cały w stanie wyjątkowym, nakazuje
wszystkim prawym synom Ojczyzny bronić się do upadłego od poboru, choćby
osobiście, już pochwyconych od Moskali odbijać, ukrywającym się dać przytułek
i schronienie.
Wielopolskich, ojca i syna Zygmunta, wraz z całą zbrodniczą szajką, która
przyjęła udział w przeprowadzeniu poboru w Warszawie, jak i tych wszystkich,
którzy dotychczas przyłożyli lub nadal przyłożą rękę do zbrodniczych czynów na-
jazdu, ogłasza jako wyjętych spod prawa i każdemu wolno bez żadnej odpowiedzial-
ności za to przed Bogiem i Ojczyzną sąd i karę doraźną na takowych wymierzyć"13*.
Janowski tę odezwę nazywa apokryfem135. Są jednak dowody na to, że obiegała
Warszawę w czasie między branką a wybuchem powstania136; nie było zaś nikogo
poza gronem członków KCN, kto by mógł wtedy ogłosić taki właśnie tekst137.
Okoliczność objaśnia Awejde. Mówi on, że nazajutrz po brance, w obliczu buntu
organizacji miejskiej, wpadł na następujący „szalony i występny projekt":-1) „odło-
żyć powstanie, odrzucić związek z przeszłością, zająć się radykalnym wyleczeniem
zła i ogłosić o tym publicznie wszystkim bez wyjątku członkom organizacji";
2) „przekonać organizację miejską, że powinni szukać pomsty na nieprzyjacielu,
w tym celu zaś utworzyć natychmiast kilka niewielkich grup, rozbiec się z nimi po
mieście i zabić choćby wszystkich ważniejszych uczestników poboru zaczynając
od margrabiego Wielopolskiego i jego syna Zygmunta". Awejde opowiada, że
uzyskał na to wszystko zgodę KCN i udał się na spotkanie z wydziałowymi i okrę-
gowymi w towarzystwie Padlewskiego i Bobrowskiego. „Padlewski raczej przypo-
minał widmo, niż człowieka", tak zdruzgotany był przebiegiem branki; Bobrowski
zaś „był zawsze gotów szukać przygód". Do przygody tym razem nie doszło: na
odprawie z wydziałowymi okazało się, że najwięksi krzykacze, potępiający Komi-
tet Centralny, już zdążyli opuścić miasto, a pozostali gotowi,są do posłuchu. Za-
133 A. Szczepański, Po burzy, s. 13.
134 Dokumenty KCN i RN, s. 36. Por. W. Przyborowski, D. I, s. 33.
135 J. K. Janowski. Pamiętniki, t. I, s. 46.
136 M. Pawliszczew, op. cit., t. n, s. 6. Raport Stantona, 21 I 1863. T. Filipowicz,
op. cit,
s. 11-12.
137 Mierosławczycy nie braliby w obronę KCN przed zarzutem dopuszczenia do
branki.
Policji carskiej nie mogło zależeć na zachęcaniu do oporu przeciw brance. Żadna obca
agentura nie
posłużyłaby się nagłówkiem, którego KCN nigdy dotąd nie używał, a który miał adoptować w
ty-
dzień potem.
355

mach na obu Wielopolskich, pomyślany jako sposób rozładowania opozycji przeciw


Komitetowa okazał się bezprzedmiotowy138.
Można się zastanawiać (wobec milczenia Janowskiego), czy Awejde naprawdę
uzyskał na ten pomysł zgodę Komitetu. Było wszak oczywiste, że prowadził on do
sprowokowania masakry w Warszawie i do udaremnienia powstania. Jeżeli jednak
ktokolwiek chciał inscenizować zamach na obu Wielopolskich, toć oczywiście
mógł wydać i znaną nam odezwę z 16 stycznia. Awejde mógł się jej wyprzeć post
factum; mógł też Janowski wcale o niej nie wiedzieć.
Problem, który w tej chwili stanął przed Komitetem Centralnym, wcale jednak
nie polegał na takiej czy innej odpowiedzi na brankę: czy to w formie dorywczego
odwetu, czy też patetycznej ekspiacji. Komitet Centralny postawił sobie za cel dopro-
wadzenie narodu do powstania zbrojnego. Niechętnie, bo pod przymusem, zgodził
się był nie dalej jak 3 stycznia, zacząć powstanie w chwili branki. Nie udało mu się
zsynchronizować obu wydarzeń. To nie zmieniało faktu, że jeśli powstanie miało
w ogóle dojść do skutku, należało zacząć je jak najprędzej, zanim dowództwo car-
skie wyłowi warszawskich zbiegów i zanim przeprowadzi brankę na prowincji.
Od tej odpowiedzialności Komitet się nie uchylił. Branka na prowincji była
zapowiedziana na 25 stycznia, Wybuch powstania oznaczono na noc z 22 na 23
stycznia. Decyzję tę Komitet Centralny powziął 15 lub też 16 stycznia139. Wcześ-
niejszy termin nie był możliwy, wobec konieczności rozesłania rozkazów do wszyst-
kich województw.
GENEZA POWSTANIA STYCZNIOWEGO
Kości więc były rzucone — organizacja czerwona wzywała naród do wywalcze-
nia niepodległości z bronią w ręku. Jak to się stało, że szczupłe środowisko złożo-
ne z luźnych grup inteligencji, zubożałej szlachty, uczącej się młodzieży, rzemieślni-
ków i robotników — narzuciło decyzję swą całemu narodowi? I dlaczego narzuciło
ją w tak niedogodnej chwili i przy tak nikłych szansach powodzenia?
Op'is wydarzeń ujęty genetycznie prowadził nas stopniowo od wojny krymskiej
do przebudzenia politycznego kraju, od manifestacji narodowych do represji oraz
138 O. Awejde, op. cit., s. 504. Projekt zamachu na Wielopolskiego potwierdza
pośrednio
Pamiętnik J. Maykowskiego, s. 30; autor jednak przypisuje go samemu sobie. S. Krzemiński
w liście
do S. Posnera, 30 XI 1908, „Przegląd Historyczny" 1931, s. 365, wspomina o „walnym
zebraniu
dn. 18 stycznia, które ostatecznie zadecydowało o powstaniu". Odbyło się ono rzekomo w
oficynie
Pałacu Błękitnego. Być może idzie właśnie o to spotkanie Padlewskiego i Bobrowskiego z
wydzia-
łowymi. Por. niejasne aluzje w korespondencji z Warszawy z 22 stycznia, „Dziennik
Poznański"
25 I 1863.
139 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. I, s. 46, trzyma się daty 15 stycznia, tj.
następnego dnia po
brance. O. Awejde, op. cit. s. 505, mówi o 17 stycznia, ale ma na myśli drugi dzień po brance
tj.
16 stycznia (jako że brankę datował o dobę za późno). Omówiona wyżej odezwa z 16
stycznia wy-
daje się ułożona jeszcze przed wyznaczeniem wybuchu na 22/23 t. m. Skądinąd decyzja ta nie
mo-
gła zapaść po 16 stycznia, zważywszy daty, w których docierała na prowincję.
356

koncesji ze strony caratu, od zawiązania się spisku do chwili wybuchu. Opis taki
stwarza złudzenie nieuniknionego łańcucha przyczyn i skutków — złudzenie tylko,
albowiem nie sposób jest udowodnić, że jakiekolwiek zdarzenie historyczne —
w tym również wybuch powstania styczniowego — było absolutnie zdeterminowane"
przez ciąg wypadków poprzednich.
Mamy więc tło ogólne: kryzys ustroju feudalnego w zaborze rosyjskim, sytuację
rewolucyjną w Rosji, rozwój ruchów narodowowyzwoleńczych w Europie — trzy
czynniki, które łącznie zdawały się otwierać perspektywę wyzwolenia również na-
rodowi polskiemu. Mamy na tym tle stan niezadowolenia wszystkich bez wyjątku
warstw społeczeństwa z ucisku, pod którym żyło przez lat 25. Mamy w tym spo-
łeczeństwie dość szeroką i poszerzającą się warstwę mężczyzn i kobiet patriotycznie
czujących, od pańskich dworów aż po zaścianki i rzemieślnicze warsztaty, warstwę
stęsknioną do wolnego słowa, do barw i godeł narodowych. I mamy wreszcie grupy
i grupki działaczy, którzy próbują wyzyskać tę koniunkturę: jedni na organicznej,
drudzy na rewolucyjnej drodze.
Wszystko to razem złożyło się na rozwój ruchu narodowego począwszy od 1861
roku. Na losach tego ruchu miały zaważyć rozliczne czynniki: tradycja polityczna
caratu, konflikt klasowy między chłopami a posiadającą szlachtą, sprawa kościelna,
sprawa żydowska, postawa takich indywidualności, jak Aleksander Wielopolski,
Andrzej Zamoyski, Ludwik Mierosławski, Jarosław Dąbrowski i wielu innych.
O powstaniu zbrojnym myślał tylko obóz czerwonych, a i w łonie tego obozu skrzy-
dło umiarkowane odsuwało wybuch na dalszą przyszłość. Skłonności do rewolucji
społecznej nurtowały wśród chłopstwa, a znajdowały swój wyraz w nielicznych gru-
pach inteligencji radykalnej.
Przechodząc do przyczyn powstania bardziej bezpośrednich mamy z jednej
strony nieudane wysiłki tych, którzy nie zdołali powstaniu przeszkodzić. A zatem
Tząd carski odrzucał umiarkowane postulaty białych, głównie ze względu na problem
Ziem Zabranych. Ziemiaństwo polskie nie chciało zneutralizować roszczeń chłop-
skich ze względu na własny interes klasowy; nie odważało się-też na zawarcie ugody
z caratem bojąc się potępienia opinii publicznej, a w konsekwencji także radykali-
zacji obozu czerwonych. W konsekwencji przeciwnicy powstania nie zapobiegli
ukształtowaniu się spisku, a gdy raz stał się on faktem dokonanymi zastosowali
wobec niego dwie równoległe metody: Wielopolski wymyślił brankę, ażeby rozbić
spisek, biali posłużyli się dywersją wewnętrzną, aby przeszkodzić decyzji wy-
buchu. Nie przeszkodzono wybuchowi, ale sprowokowano go w najmniej dogodnej
chwili.
Oceniając rzecz z punktu widzenia czerwonych stwierdzamy ich ogromne osią-
gnięcia w zakresie mobilizacji opinii publicznej we wszystkich trzech zaborach,
stworzenia organizacji tajnej, postawienia programu uwłaszczenia. Nie zdołali
natomiast czerwoni — z przyczyn, o których była mowa wyżej — ani odciąć się
od posiadającej szlachty, ani też podporządkować jej sobie. Dlatego też ich program
społeczny pozostał ograniczony, a możliwości oddziaływania na chłopów — za-
357

wężone; dlatego również Komitet Centralny brał się do powstania prawie bez pie-
niędzy, a co za tym idzie, bez broni.
Decyzja o powstaniu, związana z hasłem uwłaszczenia, może być zapisana na
dobro czerwonych — z tym oczywiście, że z głoszonym przez nich hasłem niepodle-
głości współczuły szerokie rzesze, bezpośrednio z czerwonymi nie związane. Na-
tomiast fakt, że doszło do powstania przedwczesnego w styczniu 1863 roku, został
spowodowany akcją przeciwników ruchu, której czerwoni nie umieli odparować140.
140 Nie wdaję się w dyskusję, czy i w jakiej mierze spowodowały powstanie agentury
obce:
generalicja rosyjska, rząd pruski, masoneria, mędrcy Syjonu, czy też międzynarodowy obóz
re-
wolucyjny. Ultrakonserwatystom rosyjskim, równie jak Bismarckowi, mogło zależeć na
storpedo-
waniu systemu Wielopolskiego, nie ulega też wątpliwości, że wyzyskali powstanie w tym
celu.
Natomiast dowodzenie, że mogli mieć jakikolwiek wpływ na decyzje obozu czerwonych, leży
w gra-
nicach czystej fantazji. Inaczej rzecz się ma z oddziaływaniem międzynarodowej lewicy, w
tym cza-
sie zresztą głęboko skłóconej i pozbawionej istotnego wpływu. Znane są stosunki wielu
polityków
emigracyjnych z masonerią, z Alliance Israelite Universelle, z Marksem, Hercenem,
Garibaldim.
Pisaliśmy też o układach KCN z Ziemią i Wolą i z Mazzinim. Wszystkie te środowiska
oświadczały
się z sympatią dla Polski i każde w jakiś sposób starało się wykorzystać ruch polski dla
swoich
własnych celów. Chociażbyśmy jednakże założyli, że koła te pracowały na zgubę szlacheckiej
i ka-
tolickiej Polski, nie dostrzeżemy, aby którekolwiek z nich wpłynęło w sposób rozstrzygający
na
wybuch powstania. W związku z dociekaniami tego typu trzeba przypomnieć, że zasada „is
fecit
cui prodest" przydaje się jako poszlaka śledcza, ale sama w sobie nie świadczy o winie. Por. J.
Giertycha, Kulisy powstania styczniowego, Kurytyba 1965, oraz polemikę K. Groniowskiego,
„Kwar-
talnik Historyczny" 1968.

Część druga
WALKA

Rozdział jedenasty
W BÓJ BEZ BRONI
MANIFEST I DEKRETY UWŁASZCZENIOWE
„Nikczemny rząd najezdniczy rozwścieklony oporem męczonej przezeń ofiary
postanowił zadać jej cios stanowczy — porwać kilkadziesiąt tysięcy najdzielniej-
szych, najgorliwszych jej obrońców, oblec w nienawistny mundur moskiewski
i pognać tysiące mil na wieczną nędzę i zatracenie". Młodzież polska poprzysięgła
sobie „zrzucić przeklęte jarzmo lub zginąć. Za nią więc, narodzie polski, za nią!
Po straszliwej hańbie niewoli, po niepojętych męczarniach ucisku, Centralny Na-
rodowy Komitet, obecnie jedyny legalny Rząd twój Narodowy, wzywa Cię na pole
walki już ostatniej, na pole chwały i zwycięstwa, które Ci da i przez imię Boga na
niebie dać przysięga".
Tymi słowy Komitet Centralny inaugurował powstanie. Redakcję Manifestu
do narodu powierzył 15 stycznia Janowi Maykowskiemu; faktycznie skompono-
wała Manifest siostra Maykowskiego, Maria Unicka, poetka. Był on też poetyczny
i patetyczny, odpowiednio do ducha epoki. Po wstępie zacytowanym oświadczał,
że KCN „ogłasza wszystkich synów Polski bez różnicy wiary i rodu, pochodzenia
i stanu wolnymi i równymi obywatelami kraju". Następnie streszczał zasady za-
dekretowanej równocześnie reformy uwłaszczeniowej. Kończył się zaś manifest
apostrofą do narodu „moskiewskiego": przebaczał mu przeszłe winy, lecz równo-
cześnie rzucał nań przekleństwo „jeżeli w zapasach z nami dasz poparcie tyranowi,
który zabija nas, a depcze po tobie". Nie jest to może dziwne, że tak właśnie ujęła
sprawę sentymentalna pisarka, żywo reagująca na gwałty, jakich doznawał naród
ze strony wojsk okupanta. Obowiązkiem członków Komitetu było dopilnowanie
tego ważnego punktu, jaśniejsze postawienie sprawy. W duchu niedawnych układów
z „Ziemią i Wolą" należało przecież powiedzieć, że podejmuje się wojnę z caratem,
a nie z narodem rosyjskim; że wzywa się ten naród do powstania przeciw carowi
— a nie zakładać z góry, że ogół Rosjan stanie po stronie caratu. Na posiedzeniu
z 17 stycznia projekt Maykowskiego „z drobiazgową prawie troskliwością przestu-
diowany i w ostatniej redakcji jednomyślnie został przyjęty"1. Padlewski był tym
1 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. I, s. 48. Por. O. A wejdę, op. cit., s. 503. Tekst manifestu:
Dokumenty KCN i RN, s. 37 n. S. Krzemiński do J. K. Janowskiego, 5 XII 1910, B.Oss. rps
8047,
s. 165, twierdzi, że M. Unicka nadała manifestowi tylko „ostateczną redakcję".
361

członkiem Komitetu, który odpowiadał za sprawy sojuszu z obozem rewolucji


rosyjskiej. W tej chwili musiał być pochłonięty bez reszty organizacją oddziałów
podwarszawskich i uderzeniem na Modlin; wypada chyba przypuścić, że dyskusji
nad Manifestem nie poświęcił należytej uwagi.
Następnego dnia, 18 stycznia, przyjęto w Komitecie dwa dekrety uwłaszcze-
niowe, zredagowane przez jedynego w tym gronie prawnika, Awejdego. Pierwszy
oddawał na własność „wyłączną i dziedziczną" gospodarzy wszelkie dzierżone
przez nich posiadłości ziemskie, wraz z przynależnymi „ogrodami, zabudowania-
mi mieszkalnymi i gospodarskimi tudzież prawami i przywilejami do niej przy-
wiązanymi"; tym samym więc uchylał czynsze i robocizny obciążające chłopów
w dobrach prywatnych, rządowych, kościelnych i innych. Właścicielom ziemskim
obiecywał w późniejszym terminie „odpowiednią wartości tychże [gruntów] indem-
nizację z funduszów narodowych za pośrednictwem długu państwa". W porówna-
niu do wcześniejszych obietnic z sierpnia ubiegłego roku dekret ten precyzyjniej :
określał zasięg przyznanej własności. Nadając ziemię wraz z przywiązanymi do
niej „prawami i przywilejami" zdawał się chłopom zapewniać tak bardzo ważne
dla nich korzystanie z serwitutów. Nie mówił zresztą wyraźnie o chłopach, tym
samym zaś pozwalał objąć uwłaszczeniem liczne kategorie czynszowników nie-
włościańskiego pochodzenia.
Dalej jeszcze szedł drugi dekret, który stanowił: „Chałupnicy, zagrodnicy, j
komornicy, parobcy i w ogóle wszyscy obywatele z zarobku jedynie utrzymanie <
mający, którzy powołani do broni, w szeregach wojska narodowego za Ojczyznę '??
walczyć będą, otrzymają, a w razie ich śmierci żony i dzieci, na własność po ukoń-
czeniu wojny z dóbr narodowych dział gruntu najmniej mórg 3 w przestrzeni zawie-
rający". Zważywszy fakt, że dla zapewnienia zwycięstwa należało wezwać pod broń *
setki tysięcy ludzi, obietnica ta mogła teoretycznie objąć znaczny procent ludności
bezrolnej; prawda, że w przeciwieństwie do dekretu o uwłaszczeniu posiadaczy, /i
miała ona pozostać obietnicą aż do końca wojny2. Sam w sobie program uwłasz-
czeniowy otwierał stosunkowo pomyślną dla chłopa możliwość likwidacji ustroju "-'??
feudalnego; otwierał też perspektywę pozyskania chłopów dla powstania. Praktycz-
na realizacja tych szans zależała: od właściwego rozreklamowania dekretów i od
możności ich przeforsowania.
Rzecz szczególna: druk Manifestu i dekretów Komitet Centralny powierzył ,1
grupie akademików Daniłowskiego i Janczewskiego. Pamiętamy, że grupa ta zer-
wała z organizacją KCN ubiegłej jesieni i że zbliżyła się do mierosławczyków. W po-
czątku stycznia akademicy wypuścili w świat nr 1 własnej gazetki pt. „Słowo".
Oświadczali się w niej ponownie z posłuszeństwem dla Komitetu Centralnego i tylko
ogólnikowo protestowali przeciw potępianiu opinii „choć trochę różnych od naszej
—, które nie stają zawadą pracom naszym"3. Tajna drukarnia, którą rozpo-
2 Dokumenty KCN i RN, s. 38 n. S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 260 n.
3 „Słowo" z 6 I 1863, Prasa tajna, t. I, s. 411-415. O podporządkowaniu się akademików
i druku Manifestu: Z. Janczewski, „Zarys powstania"; tenże, Zbiór zeznań, s. 88.
362

rządzali, mieściła się u sióstr felicjanek, w dawnym gmachu Biblioteki Załuskich


przy ul. Daniłowiczowskiej*. Tam właśnie powielano owe pamiętne teksty, czas
bowiem naglił; a egzemplarze Manifestu i tak do wszystkich województw nie do-
tarły w porę.
Zbliżenie KCN z grupą Daniłowskiego świadczyło o tym, że mierosławczycy
odzyskują wpływy we władzach organizacji. Nie mogło być inaczej: z chwilą, gdy
walka zbrojna miała się zacząć już za kilka dni, oczy czerwonych przywódców
zwracały się instynktownie ku temu, który uchodził za najwybitniejszego generała
obozu demokracji polskiej. W dniu 18 stycznia KCN podjął uchwałę, że pozostając
na razie w ukryciu występować będzie pod nazwą: „Komitet Centralny jako Tym-
czasowy Rząd Narodowy". Sporządzono w związku z tym nową pieczęć, na wnio-
sek Bobrowskiego z trzema herbami Polski, Litwy i Rusi, z krzyżem zamiast korony
oraz napisem: „Wolność-Równość-Niepodległość-1863"5. Ale już następnego dnia
uchwała ta została obalona.
Był to poniedziałek, 19 stycznia. Dnia tego Józef Janowski wprowadził na po-
siedzenie Komitetu brata swego Władysława, właśnie przybyłego z Kielc naczel-
nika cywilnego woj. krakowskiego. Józef Janowski już wcześniej, kiedy się wahał
ze wstąpieniem do KCN, proponował na swoje miejsce właśnie swego brata, a teraz
ponownie prosił o przyjęcie go do Komitetu, podczas gdy sam chciał się usunąć.
Znalazłszy się na zebraniu Władysław Janowski postawił od razu wniosek o usta-
nowienie dyktatury i powierzenie jej Ludwikowi Mierosławskiemu.
Padlewski, główny przeciwnik Mierosławskiego z Paryża i Genui, był już nie-
obecny: poprzedniego dnia wyruszył w teren. Przeciwko dyktaturze Mierosławskie-
go wystąpił bardzo ostro przyjaciel Padlewskiego Bobrowski, Zarzucał on genera-
łowi : 1) nieudolność, 2) pychę, 3) niepopularność. Twierdził, „że z jego przyjazdem
do Polski i oddaniem mu władzy rozbije się jedność w narodzie, potworzą się par-
tie i zamiast wspólnymi siłami zbawiać Ojczyznę, będziemy się gryźli wzajemnie
między sobą". Pozostali jednak członkowie: Maykowski, Mikoszewski, J. K. Ja-
nowski, a nawet wahający się Awejde głosowali za Mierosławskim — z przyczyny,
którą Mikoszewski określił bardzo szczerze: „Pragnęliśmy złożyć z siebie brzemię
odpowiedzialności". Sytuacja wojskowa w przededniu wybuchu rysowała się ka-
tastrofalnie. Nadzieja zdobycia Modlina już się była rozwiała, w oddziałach zbroj-
nych formowanych pod Warszawą panowało zamieszanie, z dalszej prowincji też
dochodziły niepokojące wieści, zwłaszcza o braku broni. Członkowie Komitetu,
w większości ludzie nowi, zastanawiali się, czy podołają zadaniu, i dlatego oglą-
dali się na człowieka, który od lat zapewniał, że wie jak doprowadzić naród do zwy-
4 B. Dmowska, Rozwój i stuletnia 'działalność sióstr felicjanek w Polsce, „Sacrum
Poloniae
Millennium", t. VIII-IX, Romę 1962, s. 32. Por. J. K. Janowski, Pamiętniki, t. I, s. 63.
5 J. K. Janowski, Pamiętniki, 1.1, s. 55-57. Dokumenty KCN i RN, s. 45 n. Janczewski
twierdzi
że Manifest zaczęto drukować z nagłówkiem: „Centralny Narodowy Komitet". Po odbiciu
paruset
egzemplarzy zmieniono nagłówek na: „Rząd Narodowy"; „w kilka znów godzin przyjęto
ostatecznie,
KC jako TRN". Zeznania śledcze, s. 37.
363

cięstwa. Mogli byli zastanowić się nad powierzeniem Mierosławskiemu tylko na-
czelnego dowództwa, a zastrzeżeniem sobie władzy zwierzchniej, ale tej właśnie
zwierzchności chcieli się teraz pozbyć. Zresztą Władysław Janowski zaznaczał,
że Mierosławski „w chwili stanowczej dla kraju nie przyjmie dowództwa bez dyk-
tatury"6. Uchwała o dyktaturze zapadła wszystkimi głosami przeciw Bobrowskiemu,
który też konsekwentnie zgłosił dymisję swoją z Komitetu. Mierosławski znajdował
się w Paryżu. Dopiero na trzeci dzień po uchwale, tj. 21 stycznia wyjechał do Pa-
ryża Władysław Janowski wioząc lakoniczny dekret nominacyjny: „Rząd Tymcza-
sowy Narodowy wobec rozpoczętego powstania zaprasza jen. Ludwika Mierosław-
skiego na dyktatora i naczelnego wodza tegoż powstania"7.
Tymczasem jednak powstanie miało zacząć się bez dyktatora. Pozostali w Ko-
mitecie członkowie uchwalili, że funkcjonować będą jako Rząd Tymczasowy do
chwili pojawienia się Mierosławskiego, i że ujawnią się poza Warszawą, na pier-
wszym oswobodzonym skrawku terytorium. W skład tego rządu wchodzić mieli:
Awejde, J. K. Janowski, Mikoszewski wraz z Maykowskim jako sekretarzem8.
Było to jeszcze jedno szkodliwe prowizorium, nieunikniona konsekwencja zaimpro-
wizowanej dyktatury.
Rozkazy o wybuchu powstania w noc z 22 na 23 stycznia rozsyłano do woje-
wództw i powiatów poczynając od 15 stycznia. Pamiętamy, że tylko w niektórych
województwach byli wyznaczeni naczelnicy wojskowi, a i im nie wydano teraz dok-
ładnych rozkazów. Trzymano się wcześniejszych wskazówek Padlewskiego o opa-
nowaniu okolic Suchedniowa w Sandomierskiem, Olkusza i Miechowa w Krako-
wskiem, Piotrkowa w Kaliskiem, Rawy, Kutna, Łęczycy w Mazowieckiem, Płocka
i puszczy Myszynieckiej w Płockiem, Łukowa, Białej i Radzynia na Podlasiu, Lu-
bartowa, Puław i Chełma w Lubelskiem9. Po części nawiązywano tu do zeszłorocz-
nej koncepcji powstania częściowego w regionach niedostępnych, albo tych gdzie
można było liczyć na poparcie ludności. Z tymi założeniami krzyżowały się kon-
cepcje ofensywne: zdobycia Modlina, przecięcia szos i linii kolejowych rozchodzą-
cych się z Warszawy. Trudno było spodziewać się wykonania tych wszystkich roz-
kazów. W praktyce pozostawała wskazówka najłatwiejsza: atakowania dowolnych
garnizonów nieprzyjacielskich tam, gdzie się to okaże możliwe.
Rozesłane rozkazy spowodowały konsternację tak wyznaczonych dowódców,
jak i członków organizacji na prowincji. Rogiński przybiegł do Warszawy poskar-
żyć się Padlewskiemu, że powstanie bez broni musi się zakończyć katastrofą10.
Langiewicz bardzo ostro reklamował, że znalazł w woj. sandomierskim zaledwie
6 K. Mikoszewski, Pamiętniki, s. 83-85. J. K. Janowski, Pamiętniki, t. I, s. 59-62. W.
Dani-
łowski, Zbiór zeznań, s. 44 n. O. Awejde, op. cit., s. 505, prześlizguje się nad tą uchwałą.
7 Dokumenty KCN i RN, s. 40. Relacja S. Krzemińskiego z 22 VI 1909, cytowana przez
J. K.
Janowskiego, Pamiętniki, t. I, s. 79 n.
8 O. Awejde, op. cit., s. 505.
9 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. I, s. 34 n. J. Moliński, op. cit., s. 143.
10 R. Rogiński, Kartki z pamiętnika, s. 47.
364

jedną dziesiątą przyobiecanej broni i ekwipunku wojskowego11. Podobne meldunki


docierały i z innych okolic. Niejeden właściciel ziemski, zgłaszający akces do ruchu,
otrzymał był stanowisko w organizacji czerwonej właśnie na zasadzie zapowiedzi,
że dostarczy określoną liczbę ochotników, ekwipunku i broni palnej. Liczby te
brały się z zawodnych rachub, albo z pobożnych życzeń, albo nawet rozmyślnie
wprowadzały w błąd12. Najwięcej mścił się zakaz Komitetu Centralnego zaopa-
trywania się w broń palną na własną rękę, tymczasem obiecywana dostawa broni
z ramienia KCN w chwili wybuchu zawiodła.
Już 15, czy też 16, stycznia Padlewski otrzymał wiadomość, że zamach na Mod-
lin, obmyślony przez Dąbrowskiego, jest rzeczą nierealną13. Trzeba było teraz
inaczej pokierować sprzysiężonymi, których wyprowadzono z Warszawy w kierun-
ku Kampinosa i Serocka. Panowało wśród nich zamieszanie, niektóre oddziałki
błąkały się z powodu braku przewodników, innym nie dostawało żywności, a tylko
cząstka ludzi miała jakąkolwiek broń. Po silnych uprzednio mrozach przyszła szczę-
śliwie odwilż, ale młodzież warszawska i tak nie była przyzwyczajona do leśnego
zimowiska. Komitet Centralny zaopatrywał poszczególne zgrupowania w żywność,
pieniądze, mapy topograficzne itd.14, ale i tak wielu maruderów pogubiło się w tych
wędrówkach; niektórzy dobrowolnie oddawali się w ręce władz carskich. Nie brakło
oczywiście narzekania na Komitet Centralny wśród ludzi, którzy czuli się wydani
na stracenie. Padlewski zwłaszcza stał się przedmiotem ataków; jego przyjaciel
Bobrowski pierwszy poradził mu, ażeby ruszył w pole i rehabilitował się udziałem
w walce15. Padlewski udał się więc 17 stycznia do Kampinosa; w rejonie Serocka
objął dowództwo Robert Skowroński. Padlewski stawiał sobie za cel uderzenie
na Płock; Skowrońskiego kierował na Pułtusk.
Wiadomość o formowaniu się „band" uzbrojonych w lasach podwarszawskich
otrzymało dowództwo carskie w nocy na 18 stycznia. W. ks. Konstanty skierował
przeciw nim, na lewym brzegu Wisły, oddziały wojska z Warszawy i Łowicza, na
prawym zaś — z Modlina i Pułtuska. Szło o to, aby przyprzeć owych zbiegów do
' rzeki Bzury względnie Narwi. — „Nic nie mogło być pomyślniejszego — pisał
do Petersburga Tęgoborski — jak utworzenie się tych band, które teraz pozwalają
rządowi schwytać masowo właśnie te jednostki, na których ujęciu najbardziej mu za-
1' B. Merwin, op. cit., s. 26. J. K. Janowski, Pamiętniki, t. I, s. 40 n.
12 Por. pamflet podpisany Jan Prawda, zamieszczony w „Dzienniku Warszawskim" z 17
II
1865, z licznymi przykładami z okolic Raciąża; rzecz z pewnością przejaskrawiona, ale w
swych
motywacjach dość trafna.
13 J. K. Janowski, Pamiętniki, 1.1., s. 47. O. Awejde, op. cit., s. 504.
14 Por. J. K. Janowski, Pamiętniki, t. I, s. 50-52 — autor jeździł 17 stycznia do oddziału
Skowrońskiego. O chaosie w oddziałach przekradających się przez Puszczę Kampinoską por.
Z. Chądzyński, op. cit., s. 67-69. Z. Janczewski, „Zarys powstania".
15 S. Bobrowski do Z. Padlewskiego, po 12 II1863. M. Złotorzycka, Z korespondencji Z.
Pad-
lewskiego, „Przegląd Historyczny" 1954, s. 755: „Ludzie, którzy przed branką pełzali u twych
nóg,
poczęli szerzyć o tobie nąjpodlejsze plotki". List mylnie datowany ok. 7 lutego W.
Karbowski,
Zygmunt Padlewski, s. 210 n.
365

leżało". Uczestników band schwytanych in flagranti czekał sąd wojenny i egzekucja


w ciągu 24 godzin; w. książę obiecywał sobie, że złamie z największą energią wszelkie
objawy nieporządku 16. Obława jednak nie udała się. Lód trzymał się jeszcze na
Wiśle i Padlewski z kilkuset ludźmi przedostał się w nocy na 19 stycznia na prawy
brzeg Wisły około Secymina. Wymknął się także z matni oddział Skowrońskiego.
O gen. Bremzenie, który kierował operacją kampinoską, mówiono potem, że
rozmyślnie dał uciec powstańcom, ponieważ zależało mu na wybuchu powstania,
tzn. na skompromitowaniu i upadku w. księcia i Wielopolskiego17. Podtrzymywa-
no tę wersję już po wojnie, w kołach wojskowych rosyjskich; dogodniej było objaś-
niać to pierwsze niepowodzenie manewrem politycznym, aniżeli nieudolnością
dowództwa.. Podobnie wielopolszczycy zrzucali winę przegranej na złą wolę gene-
ralicji rosyjskiej. Źródłowego potwierdzenia tej legendy trudno się oczywiście spo-
dziewać. Wykluczyć jej nie można; Konstanty i margrabia mieli istotnie wrogów
wśród generalicji. Wypada jednak zauważyć, że opieszałość w stosunku do powstań-
ców nie popłacała w 1863 r. Karierę zrobili wtedy energiczni dowódcy, a nie ci,
co się ociągali — mniejsza o to, z natury czy z premedytacji. Gen. Ramsay, dowódca
warszawskiego okręgu wojennego, był w przyjaźni z margrabią; natomiast „jako
wojskowy był arcygłupi"18. Ani Konstanty, ani jego doradcy nie mieli żadnego
doświadczenia w wojnie partyzanckiej; on sam w Uście do cara przyrównał tę leśną
obławę do gry w ciuciubabkę19. Chybiona obława daje się więc objaśnić i naturalny-
mi przyczynami.
Przejście Padlewskiego w Płockie przesuwało w tamtym kierunku punkt cięż-
kości powstańczych zamierzeń; w Płocku też, po jego zdobyciu, postanowił ujawnić
się Rząd Tymczasowy. W Warszawie pozostać nie chciał obawiając się odcięcia
od prowincji, gdyby to miasto znalazło się w oblężeniu. W Warszawie pozostawiano
Komisję Wykonawczą jako zastępstwo do chwili ujawnienia się rządu. Na czele
Komisji stanął naczelnik miasta Bobrowski; zostali mu przydzieleni Marczewski
i Daniłowski20. Członkowie rządu, tj. Awejde, Janowski, Maykowski i Mikoszew-
ski wyjechali koleją żelazną z Warszawy do Kutna 22 stycznia po południu. W Kut-
nie doczekać się chcieli wyzwolenia Płocka.
Wciągnięcie Daniłowskiego do współpracy: naprzód przy druku Manifestu,
a obecnie w Komisji Wykonawczej, wiązało się nie tylko z powołaniem Mierosław-
skiego na dyktatora. Ważniejszy jeszcze chyba był wzgląd doraźny — wykorzysta-
nie stosunków Daniłowskiego w Szkole Głównej. Komitet Centralny widział w stu-
denckiej młodzieży kadrę przyszłych oficerów powstania; zależało mu zaś szczegól-
nie na zadeklarowaniu się uczelni po stronie ruchu ze względu na patriotyczne
16 J. Tęgoborski do A. Gorczakowa, 18 I 1863, CGAOR, z. 722-i, vol. 368.
17 W. Przyborowski, .D. I, s. 40, z powołaniem się na „relacje ustne rosyjskie".
18 A. Skałkowski, Aleksander Wielopolski, t. III, s. 370 — świadectwo Z.
Wielopolskiego.
19 Konstanty do cara, 24 I 1863, CGAOR, z 678, inw. 1, vol. 773, k. 379 n.
20 J. K. Janowski, Pamiętniki, 1.1, s. 64-73. Udział w Komisji proponowano także
Gillerowi,
który się jednak uchylił.
366

tradycje środowisk uniwersyteckich. Szkoła Główna jednakże była w tej chwili


środowiskiem bez politycznych tradycji: na 721 słuchaczy 552 zaczęło studia ledwie
2 miesiące temu21, 3 wydziały na 4 składały się tylko z pierwszego rocznika. Nie
zdążyły się też w nich zagnieździć ani czerwone, ani białe organizacje. Wieczorem
18 stycznia, w sobotę, Daniłowski zwołał wiec studencki do teatru anatomicznego
przy ul. Zgoda. Dyskusja była długa i namiętna, większość mówców potępiała Ko-
mitet Centralny za decyzję o powstaniu. Żadnej formalnej uchwały tej nocy nie
powzięto, gdyż w dwa dni potem (poniedziałek 20 stycznia) odbył się drugi wiec
niemniej tłumny i niemniej burzliwy. O ile można wnosić ze sprzecznych relacji
uczestników, wiec odmówił poparcia powstaniu, ale zostawił każdemu studentowi
swobodę indywidualnego uczestnictwa22. Wynik ten był oczywiście sukcesem prze-
ciwników powstania: młodzież akademicka uchodziła przecież w Polsce i w Europie
za ostoję rewolucji. „Dziennik Powszechny" pochwalił studentów za ich „rozsądek";
w. księcia też poinformowano, że Szkoła Główna opowiedziała się przeciw Komi-
tetowi Centralnemu. Tymczasem liczni studenci zaraz w następnych dniach zaczęli
wymykać się „do lasu", a odpływ ten miał wzrosnąć po przystąpieniu białych do
powstania.
W takich warunkach Komitet Centralny party koniecznościami, niepewny po-
parcia społeczeństwa, niepewny nawet własnej organizacji, prawie bez środków
i prawie bez broni, uzbrojony jednakże w dekrety uwłaszczeniowe — wznawiał
walkę o niepodległość.
NOC STYCZNIOWA
Carskie dowództwo w Polsce od blisko dwóch lat przygotowywało się na chwilę
powstania. Armię okupacyjną w tym czasie powiększono co najmniej dwukrotnie..
W styczniu 1863 r. liczyła ona 66 batalionów piechoty, 24 szwadrony jazdy, 60
sotni kozackich i 176 dział — w sumie blisko 100 tys. ludzi, nie rachując załóg for-
tecznych, żandarmerii, straży granicznej („objeszczyków"), komend inwalidzkich
i innych formacji pomocniczych23. Armia ta jeszcze nie zakończyła reorganizacji
zapoczątkowanej po wojnie krymskiej i tylko w części została przezbrojona na nowo-
czesną broń gwintowaną. Żołnierz rosyjski był znany z wytrzymałości na trud i z za-
ciętości w walce. Nie najlepiej stała dyscyplina, w związku z rozluźnieniem karności
mikołajowskiej i niewdrożeniem jeszcze nowych metod wychowawczych. Liniowi
oficerowie nie byli przygotowani do wojny z partyzantką, w której operować muszą
samodzielnie niewielkie zgrupowania. Dobrze wyszkoleni byli oficerowie sztabowi
lecz na ich właśnie lojalność reżym nie mógł w pełni rachować. Pośród generalicji
21 K. Poznański, op. cit., s. 219.
22 Por. S. Kieniewicz, Szkoła Główna wobec wybuchu powstania styczniowego [w:]
Księga
pamiątkowa ku czci T.Manteuffla — Polsko w świecie, Warszawa 1972.
23 S. Gesket, Wojennyje diejstwija w Carstwie Polskom, Warszawa 1894, s. 15 n.
367

rok 1863 miał ujawnić wiele talentów; ale w chwili wybuchu powstania nie ci właśnie
najzdolniejsi ludzie zajmowali kluczowe stanowiska.
Siła wojskowa caratu była przygniatającą tylko z pozoru. Aby zapewnić sobie
posłuszeństwo ludności wrogiej, a co najmniej niechętnej, musiała znajdować się
wszędzie, ale nie wszędzie mogła zachować przewagę. Przy trzech tylko liniach
kolejowych, rzadkiej sieci dróg bitych i znacznej lesistości terenu armia okupacyjna,
przeważnie złożona z piechoty, nie była nazhyt ruchliwa. Podjęta operacja pobo-
rowa zmuszała ją do obsadzania nadmiernie licznych punktów — ok. 140 w całym
Królestwie. Garnizon warszawski liczył 22 tys. ludzi, ale nigdzie indziej nie stało
więcej niż parę tysięcy. Znaczna część garnizonów składała się z jednej — dwu
kompanii piechoty i garści kozaków. Załogi te były rozkwaterowane po domach
prywatnych, nieraz małymi grupami i łatwo mogły ulec nocnemu zaskoczeniu.
Organizacja w Królestwie liczyła 20-25 tys. sprzysiężonych, ale rozporządzała
tylko paru tysiącami sztuk broni palnej. Oczywiście nie była w stanie atakować
wszystkich garnizonów — i nie było to wcale konieczne. Mpgła. jednak wybrać
w każdym województwie jakiś rejon o kluczowym znaczeniu, zapewnić sobie lo-
kalną przewagę nad kilku szczupłymi garnizonami, rozbroić je, zdobyć nieco broni,
przerwać łączność nieprzyjacielską, posiać panikę i zdobyć trochę przestrzeni
dla zmobilizowania poważniejszych sił, na to by móc wystąpić przeciw głównym
siłom przeciwnika. Taką właśnie kolejność działania miał na myśli Leon Frankow-
ski mówiąc: „Pięściami zdobędziemy karabiny, a karabinami armaty!" Ogołoco-
ne z romantycznych ozdobników hasło to zakładało możliwość pokonania mniej-
szych skupisk nieprzyjacielskich, a tym samym zdobycia środków dla stawienia
czoła większym siłom. Jeśli zważyć, jak zareagowało dowództwo carskie na wypadki
z 23 stycznia, mimo iż prawie wszędzie powstańcy zostali odparci, można domyś-
lać się następstw doraźnych, gdyby w kilkudziesięciu punktach odnieśli sukcesy.
Głównym atutem powstańców było zaskoczenie. Tajemnica w skali krajowej
została dotrzymana bez zarzutu. Dowództwo nieprzyjacielskie nie spodziewało się
wybuchu ogólnokrajowego, nie była też uprzedzona większość dowódców lokal-
nych, tam gdzie miały miejsce ataki. Aby jednak wyzyskać moment zaskoczenia
potrzeba było jeszcze, aby spiskowi stanęli wszyscy na miejscu, aby dopisała łącz-
ność i dopisali dowódcy. Tymczasem powstanie zaczęto nie w chwili zaplanowanej,
ale pod naciskiem konieczności, w warunkach improwizowanych i w nastroju roz-
paczy. Zrozumiałe więc, że tylko część sprzysiężonych przyszła na miejsca zbiórki
i tylko część dowódców zdecydowała się na atak. Dodajmy, że w organizacji pro-
wincjonalnej były wszędzie elementy powiązane z białymi: bądź przeciwne powsta-
niu w ogóle, albo powstaniu w tej chwili. W wielu miejscach przeciwdziałały one,
i to skutecznie, podjęciu walki zbrojnej. '
Wiemy, że spisek rachował też na sojuszników w samej armii carskiej. Jednakże
tajna organizacja wojskowa doznała osłabienia w ostatnim półroczu: jedni oficerowie
spiskowi zostali uwięzieni, inni translokowani, jeszcze inni zastraszeni. Jak się
wydaje, ze względów bezpieczeństwa ograniczono w tym czasie agitację rewolu-
368

cyjną wśród wojska. Skądinąd mamy liczne świadectwa źródłowe z Kaliskiego,


Kieleckiego, Podlasia, Augustowskiego o współpracy organizacji z oficerami armii
carskiej, którzy udzielali danych o dyslokacji wojska, przekazywali broń i amunicję,
uzgadniali formy współdziałania w pierwszym momencie wybuchu2*. W grę wchodzi-
li zarówno oficerowie Polacy, jak i Rosjanie. Ale i na tych stosunkach zaważyły
fatalne okoliczności poprzedzające wybuch. Wielu oficerów — spiskowych zawa-
hało się przed udziałem w przedsięwzięciu, które zdawało się skazane na zagładę.
Akces innych nie został właściwie wykorzystany. Potebnia, obecny w Warszawie,
poszedł do oddziału, czy też miał utworzyć oddział, który „przysiągł na sztandar
ludowy z napisem Ziemia i Wola". Tak przynajmniej twierdzili jego przyjaciele
londyńscy: Ogariow i Bakunin. Niestety nic nie wiadomo, co to był za oddział
i dlaczego nie wyszedł w pole25. Powstanie zaczęło się jako wojna polsko-rosyjska,
nie jako wspólna akcja dwóch sprzymierzonych ruchów rewolucyjnych.
W przepisanym terminie, tj. w nocy z 22 na 23 stycznia, lub też dnia następnego,
dokonano napadów na 17 garnizonów, a dalszych 7 uderzeń nastąpiło 24 i 25 stycz-
nia. Z tych 24 ataków przypada 7 na województwo podlaskie, 5 na augustowskie
(wliczając Suraż, leżący już w Grodzieńszczyźnie), po 3 na lubelskie, sandomierskie
i mazowieckie, 2 na płockie, 1 na kaliskie26. Większe znaczenie miały akcje w trzech
rejonach: płockim, podlaskim i radomskim.
Płockie, w którym Rząd Tymczasowy pokładał największe nadzieje, zawiodło
całkowicie. Wiemy, że Padlewski skierował w tę stronę dwie kolumny warszawia-
ków. Nad tą, która szła od Kampinosa, objął dowództwo po przekroczeniu Wisły
Aleksander Rogaliński. Pod Ciołkowem, o 12 km od Płocka, natknął się 22 stycznia
na kompanię pułku muromskiego, wysłaną z Płocka na zwiady. Dowódca jej,
płk Kozlaninow, miał rozkaz brać powstańców żywcem. Rogaliński dopuścił nie-
przyjaciela na bliską odległość i dał znak do ataku kosami. Muromskich piechu-
rów porąbano, Kozlaninow zginął; prawda, że i Rogaliński był ranny, a oddział
jego rozprzężony27. Już po tej bitwie nadjechał Padlewski, który w niewiarygodny
sposób zmitrężył 4 dni dla przedostania się od Secymina pod Płock. I on jednak
nie zdecydował się poprowadzić dalej warszawiaków i ruszył w stronę Płocka sa-
motnie, pieszo, „bokiem przez manowce". Cudem tylko uszedł po drodze rąk ko-
zaków; do Płocka, gdzie toczyła się bitwa, na czas nie zdążył28.
24 W. Djakow, I. Miller, op. cit., s. 149 n.
25 Nekrolog Potebni pióra M. Ogariowa („Kołokoł" 1 V 1863) wyraża się zagadkowo:
„Po-
tebnia zebrał oddział, nieszczęśliwy wypadek zniszczył go". W. Lejkina-Swirskąja, Andriej
Potiebnia,
s. 108. W. Djakow, I. Miller, op. cit., s. 158, 356.
26 S. Zieliński, Bitwy i potyczki 1863-1864, Raperswil 1913, notuje 28 starć w dniu 23
stycznia,
ale wlicza takie potyczki, które nie były atakami na garnizony. W zestawieniu swym pomijam
Białą,
gdzie Rogiński uchylił się od walki. J. Piłsudski, op. cit., s. 40, mówi o 19 starciach, dolicza
bowiem
bitwę pod Giołkowem z 22 stycznia oraz napad na Michałowice, którego z kolei S. Zieliński
nie
rejestruje.
27 S. Zieliński, op. cit., s. 223. Z. Chądzyński, op. cit., s. 72. W. Przyborowski, D. I, s. 42
n.
28 W. Przyborowski, D. I, s. 43, 70, na podstawie anonimowej, dziś już nieistniejącej
relacji.

369

Druga kolumna warszawska, prowadzona przez Skowrońskiego spod Serocka


ku Pułtuskowi, została rozproszona przez jazdę nieprzyjacielską na wysokości ]
Nasielska. Większość uczestników dotarła na własną rękę do partii Padlewskiego j
w następnych tygodniach29. W atakach na garnizony warszawiacy nie wzięli
udziału.
W Płocku gen. Mengden miał zaledwie 400 żołnierzy — niewiele, jak na miasto
13-tysięczne. Miał się jednak na baczności i na chybił trafił wyaresztował zawczasu ••?
w mieście wielu ludzi. Konrad Błaszczyński (pseudonim „Bończa"), wyznaczony j
na dowódcę w Płockiem, wtargnął o północy do miasta z 80 ludźmi. Ruszyli się
też spiskowcy w samym mieście. W Płocku i bezpośredniej jego okolicy stanęło
do walki około tysiąca powstańców, co prawda źle uzbrojonych. Zawiodła jednak ',
organizacja; szturm na koszary, źle przygotowany, załamał się w ogniu przeciwnika.
Powstańcy rozbiegli się, a większość ich została wychwytana następnego dnia. j
Planowane tej samej nocy uderzenia na Maków, Przasnysz i Lipno nie doszły do j
skutku. Sprzysiężeni z mieszczan rolników i szlachty zagonowej okazali się chętni, I
lecz skorzy do paniki. Agenci obozu białych kolportowali w tych stronach fałszywe
rozkazy KCN o rzekomym odwołaniu powstania, doprowadzając oddziały do roz-
sypki. Grotus, jeden z dowódców, który nie zdążył na czas pod Płock, uderzył
następnego dnia na komendę rosyjską w Płońsku, ale został odparty30. W sumie
siły powstańcze woj. płockiego nie zostały wprawdzie rozbite, ale uległy
demoralizacji.
Na Podlasiu i w sąsiednim Łomżyńskiem powstanie owej pierwszej nocy ogarnęło
szeroki pas od dolnego Wieprza po Narew, znajdując oparcie nie tylko po miastecz-
kach i zaściankach, ale miejscami i wśród chłopów. Zdecydowanie wystąpili także
robotnicy warsztatów Kolei Petersburskiej w Łapach. Ruszyły się tu wszystkie po-
wiaty, atakowano Lubartów, Radzyń, Łuków, Kodeń, Łomazy, Stok Lacki, Wyso-
kie Mazowieckie, Tykocin, Mężenin. Sukcesy osiągnięto jedynie w Kodniu, Łoma-
zach i Surażu (w Grodzieńskiem); gdzie indziej powstańcy nawet po przejściowych
powodzeniach (jak w Łukowie i Radzyniu) koniec końców musieli się cofnąć. W prze-
ciwieństwie do wojew. płockiego utrzymało się tu kilka oddziałów: Lewandow-
skiego w Siedleckiem, Rogińskiego na wschód od Białej, ks. Brzóski koło Łukowa,
Cichorskiego (ps. „Zameczek") nad Narwią. Oddziały te obsadziły Kolej Peters-
burską i szosę Brzeską, izolując tym samym Warszawę od Cesarstwa31.
29 Z. Chądzyński, op. cit., s. 76 n., na podstawie raportu W. Michniewicza z 2811863.
Wspom-
nienia A. Hellego, Spiskowcy i partyzanci, s. 531-533. Skowrońskiego surowo potępił
Bobrowski
w liście pisanym do Padlewskiego po 12 II 1863, M. Złotorzycka, op. cit., s. 756.
30 W. Przyborowski, D. I, s. 67 n. S. Zieliński, op. cit., s. 223. Z. Chądzyński, op. cit., s.
74-82.
T. Kolbe do Z. Padlewskiego, 25 11863, CGWIA, z. 484, inw. 1, vol. 67, k. 127-130. W.
Karbowski,
Zygmunt Padlewski, s. 237 n.
31 W. Przyborowski, D. I, s. 77 n. S. Zieliński, op.cit., s. 55-57, 81, 253 n., 319. R.
Rogiński,
Kartki z pamiętnika, s. 51. B. Deskur, op. cit., s. 95 n. W. Lewandowski, Pamiętniki. S.
Chankowski,
„Rok 1863 w Augustowskiem".
370

WYSTĄPIENIA POWSTAŃCZE 21-25 I 1863 R,

W Sandomierskiem Marian Langiewicz planował uderzenie na 8 miejscowości


rozłożonych wokół Radomia. Najpewniejsze oparcie znalazł w robotnikach i per-
sonelu zakładów metalurgicznych z Suchedniowa i Wąchocka. W nocy na 23 stycz-
nia doszło tylko do trzech uderzeń: na Szydłowiec, Bodzentyn i Jedlnię, z poło-
wicznym też powodzeniem. Langiewicz założył teraz swą bazę w Wąchocku, skąd
kontrolował szosę Warszawa — Kraków32. '
Na pozostałym obszarze Królestwa nie doszło już owej nocy do poważniejszych
wystąpień. W Augustowskiem zebrane oddziały rozeszły się do domów na skutek
sfingowanego rozkazu, który opóźniał wybuch o 3 dni33. W Lubelskiem Leon
Frankowski uzbroił młodzież Instytutu Politechnicznego w Puławach, ale nie wystę-
pował zaczepnie. Dr Neczaj zajął Hrubieszów, Kazimierz Bohdanowicz zrezygno-
wał z atakowania Chełma, napad na Szczebrzeszyn odwołano w ostatniej chwili,
wyprawa na Maciejowice „na niczym się skończyła"34. W woj. krakowskim Apoli-
nary Kurowski przygotował dwa uderzenia: na Kielce i na Jędrzejów. Miał ścisłe
stosunki z wielu oficerami w wojsku carskim, a kpt. Stanisław Dobrogojski obiecy-
wał mu wręcz doprowadzić do obozu 200 żołnierzy rosyjskich z pełnym uzbroje-
niem. Nic z tego nie wynikło, Kurowski okazał się niedołęgą, nie dotrzymał żadne-
go terminu, a na koniec rozpuścił bez walki swoich ludzi. „Liczył na rzeczy wielkie
a łatwe, a nie zajął nawet jednego miasteczka, zostawił ogromną próżnię na mapie
działań powstańczych"35.
Województwo kaliskie jak długie i szerokie nie drgnęło 23 stycznia; organizacja
biała sparaliżowała skutecznie przygotowania czerwonych. Józef Oxiński, wypra-
wiony do Kalisza, zaplanował uderzenie na miasteczko Wartę, ale na miejsce zbiórki
owej nocy stawił się ... dosłownie tylko jeden człowiek. Naczelnik wojenny woje-
wództwa, Józef Grekowicz, dopiero następnej nocy, na 24 stycznia, zaatakował
Radomsko, z zamiarem przecięcia Drogi Żelaznej Wiedeńskiej; został jednakże
odparty36. Podobnie było w woj. mazowieckim. W okolicach Rawy i Grójca ziemia-
nie powiązani z organizacją czerwoną zbroili nawet oddziały, ale pozostawali bez- |
czynni. W pow. łęczyckim przeciwnicy powstania bałamucili spiskowych pogłos- |
kami o przełożeniu terminu wybuchu. W Żychlinie, w pow. gostyńskim robotnicy ]
z miejscowej cukrowni przegnali rosyjską załogę, ale musieli wycofać się już następ- \
nego dnia. W pow. włocławskim panowała niezmącona cisza37. j
32 B. Merwin, op. cit., s. 30, A. Borkiewicz, Działania Langiewicza przed dyktaturą,
„Studia
i Materiały do Historii Wojskowości" VIII (1962), cz. 2, s. 213 n.
33 S. Chankowski, op. cit.
34 Pamiętniki R. Przegalińskiego i W. Żelkowskiego, Powstanie styczniowe na
Lubelszczyźnie,
Lublin 1962, s. 128, 186. S. Zieliński, op. cit., s. 81 n.
35 W. Tokarz, op. cit., t. II, s. 62. W. Djakow, I. Miller, op. cit., s. 157.
36 J. Oxiński, op. cit., s. 40 n. S. Zieliński, op. cit., s. 190.
37 S. Zieliński, op. cit., s. 21 n. H. Manikowski, Powstanie styczniowe w pow.
łęczyckim, „Studia
i Materiały do Historii Wojskowości" VIII, cz. 2, s. 170. S. Kieniewicz, Sprawa włoiciańska,
s. 281.
372

Bilans nocy styczniowej był korzystniejszy dla powstańców, niż się to zazwyczaj
przyjmuje. Prawda, że na miejsce zbiórki stanęła najwyżej połowa spiskowych,
a wzięła udział w walce zapewne jedna czwarta. Straty zadane nieprzyjacielowi
wynosiły paruset ludzi, ale własne były nie mniejsze; zdobyto trochę broni, ale
sporo jej też utracono. Nie zniszczono ani jednej z atakowanych załóg, nie utrzy-
mano się dłużej w żadnym ze zdobytych miasteczek. W 4 województwach na 8 omal-
że nic się nie stało. Powszechny zryw, nakazany przez Komitet Centralny, spalił
na panewce.
Skądinąd jednak powstanie przetrwało mimo niepowodzenia. Oddziały zbrojne
utrzymywały się w kilku punktach kraju, a liczba ich i liczebność wzrastały. War-
szawa była chwilowo odcięta od świata. Powstanie nie okazało się „puczem", tak
jak były „puczami" partyzantka Zaliwskiego w 1833, czy też zamach na Siedlce
w 1846 r. Fakt zaś trwania walki, amplifikowany w opinii publicznej, oddziaływał
nie tylko na jej uczestników, ale i na ludzi chwiejnych i ostrożnych, czy też wręcz
przeciwnych powstaniu. Wpływał też na decyzje władz carskich, na zamiary rewo-
lucjonistów w Europie oraz na kombinacje dyplomatyczne gabinetów.
PIERWSZE NASTĘPSTWA WYBUCHU
Na drugi dzień po wybuchu w. ks. Konstanty donosił carowi, że planowana
przez Polaków „noc św. Bartłomieja" nie udała się. W Królestwie został przywró-
cony stan wojenny. „Rozkazałem naczelnikom wojennym w guberniach, aby skon-
centrowali i ściągnęli swoje siły, z tym aby natychmiast tworzyć kolumny ruchome
z piechoty i jazdy, a w razie potrzeby i z dodaniem artylerii. Oddziały te będą mu-
siały zacząć małą wojnę, aby oczyścić kraj i zniszczyć wszystkie bandy"38. Odnośne
okólniki Ramsaya z 23, 24 i 27 stycznia nakazywały skupiać oddziały w ten sposób,
aby żaden garnizon nie liczył mniej niż 2 bataliony piechoty wraz ze stosowną liczbą
jazdy, kozaków i artylerii.
List Konstantego określa dokładnie cel koncentracji. Nie została ona spowo-
dowana ani przesadnym lękiem przed powstańcami39, ani też czarną intrygą, która
miała rozdmuchać powstanie, a tym samym pogrążyć system Wielopolskiego.
Wręcz przeciwnie, spowodowała ją chęć szybkiego i skutecznego położenia kresu
walce. Konstanty wyobrażał sobie, że powstańcy będą się ukrywali po lasach. Los
Kozlaninowa wskazywał, że nie mogą się za nimi uganiać pojedyncze kompanie. Ale
na to by móc wydzielić choćby po dwie dość silne kolumny ruchome na gubernię,
trzeba było się wprzód skoncentrować; inaczej osłabiono by poniżej granic bezpie-
czeństwa także garnizony w większych miastach. Zarządzenie w. księcia nie zostało
38 Konstanty do cara, 24 I 1863, CGAOR, z. 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 379 n. Por. S.
Gesket,
op. cit., s. 388 n. W. Przyborowski, D. I. s. 140 n.
39 Tak interpretuje tę decyzję E. Kozłowski w dyskusji na IX Zjeździe Historyków z
1963 r.
Powstanie styczniowe, t. II, Warszawa 19.63, s. 275.
373

też zakwestionowane w Petersburgu40 i nie ma także wyraźnego śladu, by mu się


przeciwstawiał Wielopolski*1.
W wykonaniu, to prawda, koncentracja miej'scami poszła za daleko. W. książę
skarżył się bratu, że utracił łączność z prowincją; powstańcy psują telegraf i przejmują
sztafety, nie sposób więc dawać naczelnikom wojennym instrukcji szczegółowych.
Każdy z nich koncentrował się wedle własnego uznania. W rezultacie, poza twier-
dzami, Rosjanie w końcu stycznia zatrzymali w swym ręku 13 miejscowości w gu-
berni warszawskiej, 9 w płockiej, 8 w lubelskiej, 5 w radomskiej, 3 w augustowskiej.
Ewakuowano 14 miast powiatowych na 39. Wojsko wychodzące z miasteczka za-
bierało z sobą inwalidów, rekrutów, kasy rządowe, niektórych urzędników — ope-
racja się przeciągała. Konstanty niecierpliwił się, że nie można przejść jeszcze do
„aktu II", tj. do rozsyłania kolumn. Już teraz zaczynał zdawać sobie sprawę, że
czeka go wojna długa i niewdzięczna. „Nasze położenie w tej chwili nie bardzo ape-
tyczne" — pisał 29 stycznia42.
Podjęcie przez Polaków „małej wojny", nawet tak niefortunne, zmusiło więc
nieprzyjaciela do przegrupowania sił. Na okres 7-10 dni powstańcy zyskali swobodę
ruchów w dosyć znacznej części Królestwa. Zaczęły się organizować obozy, w któ-
rych zbrojono i musztrowano ochotników, tworzono kompanie strzelców i kosy-
nierów oraz szwadrony jazdy. Langiewicz miał w końcu stycznia w Wąchocku
ok. 1400 żołnierzy43. Kurowski po pierwszym swym niepowodzeniu utworzył
obóz w Ojcowie, tuż nad granicą krakowską, i zabrał wkrótce ponad 1500 ludzi44. .
W Kaliskiem Oxiński, stojący w Uniejowie, z trudem doprowadził swój oddział
do 250 ludzi45. W lasach Bolimowskich pod Warszawą oddział Stroynowskiego
Uczył także kilkuset ludzi46. Józef Sawicki w Łęczyckiem uzbroił do 500 ludzi,
zabierając broń pałną niemieckim bractwom strzeleckim w miastach fabrycznych
okręgu łódzkiego47. Dalej na północ, w pow. gostyńskim, Kazimierz Mielecki
"i
miał w lasach Gombińskich chyba nie więcej jeszcze jak 300-400 ludzi48. j
Na prawym brzegu Wisły, w całym wojew. płockim, dla przyczyn, do których \
wrócimy, panowało zamieszanie, luźne oddziałki tworzyły się i rozpraszały. Na pół- \
nocnym krańcu Królestwa, w Mariampolskiem, dopiero pod koniec stycznia za- jj
40 Styczniowe listy Aleksandra II do Konstantego, CGAOR, z. 722-i, inw. I, vol. 682, nie
dotykają sprawy koncentracji. Nie omawiano jej też w gronie ministerialnym, por. Dziennik
P.
Wałujewa, t. I, s. 201 n. i Wspomnienia D. Milutina, BL, z. 169, inw. 14,"vol. 3, k. 41.
41 Z. Wielopolski twierdzi, że protestował przeciw koncentracji „na radzie wojennej u w.
księ-
cia" — ale jest to zapiska późniejsza o lat kilkadziesiąt. A. Skałkowski, Aleksander
Wielopolski,
t. III, s. 163.
42 List do cara, 29 I 1863, CGAOR, z. 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 383.
*' A. Borkiewicz, op. cit, s. 230.
44 W. Tokarz, op. cit., t. II, s. 66.
45 J. Oxiński, op. cit., s. 70.
46 L. Stroynowski, op. cit, s. 86 n.
47 H. Manikowski, op. cit., s. 117. N
48 W. Przyborowski, D. I, s. 577.
374

czął formować się pierwszy oddziałek (1 II — 130 ludzi). O wiele większe zgrupo-
wania tworzyły się na Podlasiu: Zameczek w Siemiatyczach, Jan Matliński (ps.
„Sokół") w Węgrowie, Rogiński w Białej zebrali łącznie cztery do pięciu tysięcy
żołnierza49. Wreszcie w Lubelskiem obóz „puławiaków" w Kazimierzu, obecnie
pod dowództwem Antoniego Zdanowicza, liczył koło 600 ludzi, co prawda bardzo
licho uzbrojonych50. Uwzględniwszy pomniejsze oddziałki doliczymy się pod ko-
niec stycznia kilkunastu tysięcy ochotników pod bronią, prawda, że tylko w części
zaopatrzonych w różnorodną broń palną, a zresztą w kosy, siekiery, lance czy nawet
zwykłe drągi.
Oddziały te składały się w zasadzie z ochotników, jakkolwiek niektórzy dowódcy
ogłaszali pobór do wojska narodowego: bądź to powszechny, bądź też ograniczony
do niektórych grup ludności51. Pobór taki nie miał na razie większego znaczenia.
Ochotników dostarczyły głównie zakłady fabryczne, warsztaty rzemieślnicze, mias-
teczka rolnicze oraz zaścianki szlacheckie. W Ojcowie, w Kazimierzu i w Płockiem
wyższy był nieco udział inteligenckiej młodzieży. Wszędzie trafiali się i właściciele
ziemscy — w Bolimowskim" oddziale znalazło się aż trzech hrabiów. Wszędzie
także byli w oddziałach chłopi, lecz tylko na Podlasiu w cokolwiek większej
liczbie.
W rejonach oswobodzanych przez nieprzyjaciela naczelnicy powiatowi w asyście
wojskowej proklamowali po miasteczkach Rząd Narodowy, odbierali przysięgę
od urzędników, albo i całej ludności, umieszczali na gmachach tarcze z Orłem i Po-
gonią, w budynkach urzędowych na miejscu carskich portretów zawieszali obraz
Matki Boskiej. Urządzano też nabożeństwa w kościołach różnych wyznań, odczy-
tywano z ambony Manifest Rządu Narodowego. Ludność małych miasteczek, nie
wyłączając Żydów i Niemców, okazywała lojalność wobec nowych władz — słowem,
zachowywała się tak, jak gdyby zakładała, że powstanie już zwyciężyło. To samo
dotyczyło księży i niższych urzędników52.
Lokalni dowódcy, zaabsorbowani szkoleniem swoich sił, nie podejmowali
działań zaczepnych. Wstrzymywali owszem komunikację na linii petersburskiej,
a na wiedeńskiej, koło Radziwiłłowa, zatrzymywali i rewidowali pociągi53. Tu i ów-
dzie udało im się odbić konwój świeżo wziętych do wojska poborowych. Branka
na prowincji została przeprowadzona tylko tam, gdzie pozostały rosyjskie załogi.
Wkrótce też została zawieszona, bez formalnego zresztą odwołania; w. książę obie-
*9 Ibidem, s. 177, 188. J. Tomczyk, op. cit., s. 40.
50 W. Przyborowski, D. I, s. 203.
31 Z. Padlewski zlecał naczelnikowi pow. chorzelskiego brać silą do wojska młodzież z
zaś-
cianków, spośród chłopów natomiast „wzywać ochotników, lecz tych, którzy wstąpili do
szeregów,
pod żadnym pozorem nie puszczać". List ok. 6 II1863. M. Złotorzycka, Z korespondencji Z.
Pad-
lewskiego, s. 753.
52 S. Kieniewicz, Społeczeństwo Królestwa Polskiego. IX Zjazd Historyków Polskich.
Powstanie
styczniowe, 1.1, Warszawa 1963, s. 24.
53 Por. Djakonow, Żeleznyje dorogi w Priwislinskom i Siewiero-Zapadnom Kraje
w 1863-1864 gg., Petersburg 1905, s. 10, 17.
375

cywał sobie, że uzupełni jeńcami niedobór rekruta54. Jedyną większą akcją ofen-
sywną było 7 lutego.zdobycie Sosnowca, bronionego przez oddział straży pogra-
nicznej. Na tutejszej komorze celnej Kurowski zaopatrzył się w broń i zarekwiro-
wał blisko 100 tys. rb.5S Leon Frankowski porozumiewał się z Neczajem i Bohda- -
nowiczem co do koncentrycznego uderzenia na twierdzę w Zamościu; miał podobno
kontakty z rosyjskimi oficerami załogi56. Skończyło się jednakże na projektach.
Na ogół więc powstańcy nie umieli, a zapewne też nie byli w stanie wykorzystać l
chwilowej bierności przeciwnika dla kontynuowania natarcia.
Rosyjscy i polscy antagoniści powstania, równie jak obserwatorzy zagraniczni,
zgodnie stwierdzali w tych dniach, że do walki stanęła tylko mniejszość narodu:
zarówno masa chłopska, jak i właściciele ziemscy pozostali poza jej nawiasem.
Uchylenie się od udziału w powstaniu nie było jednak równoznaczne z bier-
nością.
Chłopi w niektórych okolicach kraju opuszczonych przez Rosjan, a nie zajętych
jeszcze przez powstańców, wystąpili przeciwko dworom. Korzystali oczywiście
ze wstrząsu politycznego dla zrzucenia z siebie ciężarów dworskich, czy też wręcz i
pozbycia się dziedziców. W pow. lubelskim, krasnostawskim i zamojskim chłopi
zaprzestawali służb dworskich oraz płacenia czynszów. W początku lutego za-
częli nachodzić i rabować dwory oraz odstawiać do władz powiatowych po-
wiązanych ziemian i oficjalistów. W pow. krasnostawskim ruch objął 7 mająt:
ków, do miasta odstawiono 54 osoby57. Walkę z dworami okrywali chłopi pozo-
rem walki z powstaniem, mimo że szlachta przez nich atakowana nic z powstaniem
nie miała wspólnego. Dość oczywista jest tu reminiscencja wydarzeń galicyjskich \
1846 r., jakkolwiek chłopi w Lubelskiem do morderstw się nie uciekali.
Większe rozmiary przybrał ruch na lewym brzegu Wisły. W Opoczyńskiem ogar-
nął ok. 50 wsi. Mniej tu było rabunków, za to gromady chłopskie napastowały
przejezdnych po drogach i dostawiły władzom carskim ok. stu jeńców. Zginął
z rąk chłopskich Oktawian Trepka, nauczyciel ze wsi Domaszna. W pow. sando-
mierskim uległo rabunkowi kilka dworów. W drugiej połowie lutego podobne
54 Zapytanie cara w tej sprawie, 15/27/1 1863, CGAOR, z. 722-i, inw. 1, vol. 682, k. 67-
68.
Wyjaśnienie Konstantego, 2 II 1863, CGAOR, z. 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 387 n. W
Suwałkach
gen. Raden źle zrozumiał instrukcję i zwolnił już wziętych rekrutów, za co został
translokowany.
A. Trzetrzewiński słyszał, jakoby Wielopolski protestował u w. księcia przeciw wstrzymaniu
branki ]
na prowincji. List z 28 II 1863 do Paryża, B. Czart, rps 5687, s. 373. \
" W. Tokarz, op. cit., t. II, s. 126 n. ]
56 Pamiętnik F. Piaseckiego, W 40 rocznicę, s. 337, 344 cytuje w zw. z tym kpt. Iwana
Mechedę. \
Był to uczestnik kółka Sierakowskiego, który w następstwie wziął udział w powstaniu, ale w
chwili ~\
wybuchu znajdował się on w Kazaniu. Por. Współpraca rewolucyjna, t. II, s. 402 n. W.
Djakow, ]
I. Miller, op. cit., s. 189-196. \
57 L. Zabielski, Materiały archiwalne o udziale chłopów Lubelszczyzny w powstaniu
sty-
czniowym, „Rocznik Lubelski" 1963, s. 225 n. W Ordynacji Zamojskiej wpływy z czynszów
w lutym 1863 spadły z 19 do 2 tys. złp. R. Bender, Reforma czynszowa w Ordynacji
Zamojskiej, \
tablica XIV. •
376

sceny odnowiły się w południowych powiatach Kielecczyzny; o wystąpieniach


pojedynczych wsi donoszono także z Mariampola i Gostynina58. Liczne rodziny
ziemiańskie, zdjęte paniką chroniły się do Warszawy albo Krakowa. W kołach
polskich, i to zarówno białych jak i czerwonych, oskarżano rząd carski o dążność
do sprowokowania rzezi. W grę mogli wchodzić tylko podrzędni dowódcy, gdyż
ani Wielopolski, ani — jak zobaczymy niżej — Konstanty zamysłów takich nie
żywili. Brak jednakże dowodów na to, by jakiekolwiek podburzające hasła docie-
rające do chłopów spoza wsi pochodziły z urzędowego, rosyjskiego źródła. Dostrze-
gamy tu i ówdzie ślady antyszlacheckiej agitacji wśród chłopów: pogłoski o agi-
tatorach, odpisy ulotek — ale dotąd nie umiemy określić, czy wchodzili w grę prowo-
katorzy, czy też jacyś rewolucjoniści postępujący wbrew instrukcjom Rządu Tym-
czasowego. Jedno tylko da się powiedzieć: agitacja spoza wsi, jeśli naprawdę miała
miejsce, była w tym wydarzeniu czymś marginesowym: nie ona spowodowała wystą-
pienia chłopskie i nie ona je nasiliła.
Wystąpienia te nie przybrały szerszych rozmiarów, ponieważ spotkały się z prze-
ciwdziałaniem: zarówno władz carskich, jak i dowódców powstania. Władze cy-
wilne Królestwa na ogół wypuszczały więźniów, których chłopi zwozili do mias-
teczek; aresztowały natomiast chłopów, którzy się dopuszczali grabieży59. Rosyjskie
władze wojskowe wdały się w tę sprawę dopiero po kilku tygodniach. Powstańcy
mieli instrukcje, aby za wszelką cenę nie dopuścić do rzezi; a jeśli niektórzy z nich
myśleli o tym, „aby ukarać szlachtę i zaśpiewać dziedzicom Z dymem pożarów"60,
to zostali w porę powściągnięci. Bez poparcia z zewnątrz, czy*«hociażby pośredniej
zachęty spontaniczny ruch chłopski się nie rozwinął.
Jeżeli dowództwo carskie nie wykorzystało chłopów przeciw dworom, to w wiel-
kiej mierze dlatego, że w tym pierwszym momencie dwory nie chciały mieć z powsta-
niem nic wspólnego. Była już mowa o powstrzymywaniu wybuchu przez dywersyjne
rozkazy wychodzące z organizacji białej. Po 22 stycznia w wielu okolicach kraju
odbywały się zjazdy ziemiańskie, na których obmyślano sposoby zlikwidowania
miejscowej ruchawki, zanim dojdzie do wojskowych represji. Starano się więc od-
działać na lokalnych dowódców, zdemoralizować ich, skłonić do rozpuszczenia
oddziałów i do ucieczki. Ofiarowywano dowódcom pieniądze, gwarantowano bez-
pieczne schronienie skompromitowanym. W Płockiem kierował tą akcją Karol
Sonnenberg, właściciel dóbr Radzimowice; nakłonił w końcu stycznia do wyjazdu
58 S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 268 n. Z. Stankiewicz, Ruch chłopski podczas
powstania
styczniowego, „Przegląd Historyczny" 1959. Materiały źródłowe: Chłopi i sprawa chłopska w
po-
wstaniu styczniowym, Wrocław 1962, s. 21-36. Śreniowscy, Materiały do dziejów
uwłaszczenia,
s. 344-350.
59 Wzięty do niewoli Zygmunt Chmieleński twierdził rzekomo wobec carskich oficerów,
że
te właśnie represje Wielopolskiego popchnęły sandomierskich chłopów do powstania.
„Chmieleński
a affirmć que la vigoureuse action des paysans, bien dirigće par nous, eut ecrasć la rćbellion
des le debut". F. Berg do Aleksandra II, 8 I 1864, CGAOR, z. 728-i, inw. 1, vol. 2742 I,
k. 374-377.
60 O. Awejde, op. cit., s. 514. S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 291.
377

naczelnika wojewódzkiego Bończę, a wodził na pokuszenie także Padlewskiego61.


W parę tygodni potem dwaj właściciele ziemscy, podobno z ramienia Dyrekcji,
zwracali się z podobnymi propozycjami do Langiewicza w jego obozie w Słupii
spotkała ich jednak odmowa62.
W Warszawie w początku lutego doszło do tłumnych i chaotycznych narad
obozu białych. Liczni ziemianie zbiegali do stolicy z niespokojnej wsi, inni przyjeż-
dżali po instrukcje. Wynikiem narad tych była odezwa Dyrekcji, datowana 10 lu-
tego i zatytułowana: „Słowo prawdy w dzisiejszym położeniu kraju". Odezwa ta
nie potępiała powstania, a nawet usprawiedliwiała jego inicjatorów okropnościami
branki. Uzasadniała natomiast beznadziejność powstania i jego szkodliwość dla
kraju; wzywała obywateli ziemskich, aby nie łączyli się z ruchem; dawała wyraz
nadziei, że po zakończeniu walki obóz, który w niej nie wziął udziału, będzie się
mógł ubiegać o dalsze ustępstwa rządowe63. Z podobną odezwą jeszcze w 10 dni
potem wystąpiły koła konserwatywne poznańskie63. Wcześniej, bo 23 stycznia,
wydawany w Poznańskiem „Tygodnik Katolicki" opublikował głośny List otwarty
do braci księży grzesznie spiskujących i do braci szlachty niemądrze umiarkowanych.
Autor, zmartwychwstaniec Kajsiewicz, pisał z Rzymu, oczywiście przed wybuchem
walki. Potępiał kategorycznie myśl wojny o niepodległość, jako dzieło wrogów koś-
cioła; w następstwie usprawiedliwiał się, że chciał uprzedzić grożące narodowi
polskiemu potępienie papieskie65. Znamienne było w danej chwili to, że obóz kle-
rykalny w Poznańskiem udzielił temu listowi poparcia. Biały komitet lwowski 4 lu-
tego wydał odezwę z hasłem przewodnim „Czekać"! Ogólnikowo obiecywał w niej
poprzeć powstanie, jeżeli będzie miało jakieś szanse66. Czekanie i powściągliwość
61 M. Berg, op. cit., t. VII, s. 71-76 ogłosił odezwę Padlewskiego z 27 11863 wzywającą
pow-
stańców do ucieczki, wobec braku szans. Berg twierdzi, że Chądzyński, podwładny
Padlewskiemu
czerwieniec, nie dopuścił do rozpowszechnienia tej odezwy, a natomiast skłonił Padlewskiego
do
ogłoszenia innej, która wzywała do kontynuowania walki, a nazwiska Sonnenberga i 5 innych
zdraj-
ców — właścicieli ziemskich ogłaszała „ku wiecznej hańbie i pogardzie". Z. Chądzyński, op.
cit.,
s. 83, w ogóle dosyć krytyczny wobec Padlewskiego, mówi tylko o tej drugiej odezwie,
przemilcza
pierwszą. Oba teksty trafiły w następstwie, wraz z innymi papierami Padlewskiego, w ręce
władz
carskich. Berg twierdzi, że miał w ręku ową pierwszą odezwę, wraz ze słowami: „Uciekajcie!
Tak!
Uciekajcie!", pisaną ręką Padlewskiego, z jego podpisem i pieczęcią. Zdumiewa jedna
okoliczność:
jak mógł Padlewski nie zniszczyć tak haniebnego oryginału, jeżeli się go wyparł? Jest więc
bardziej
prawdopodobne, że ta odezwa była falsyfikatem. Oba teksty w tłum. rosyjskim znajdują się
w CGWIA, z. 484, inw. 1, vol. 67, k. 113-116. Teksty polskie nie dochowały się.
62 S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 285. Relacja A. Rudzkiego z 30 VIII 1903 w
posiadaniu
rodziny Karskich. H. Rzadkowska, op. cit., s. 149-150. Tamże dalsza literatura.
63 B. Czart, rps 5687, s. 483-489, egz. litografowany; ibidem, s. 501-503, brulion z
poprawkami
inną ręką; poprawki zmierzały na ogół do okazania powstaniu więcej sympatii. S. Kieniewicz,
Sprawa włościańska, s. 288 n.
64 „Głos patrioty polskiego do powstania", Zabór pruski, s. lin. Ibidem, s. 13-15
komentarz
Barensprunga z 20 II1863. O kolportażu tej ulotki w Królestwie, por. S. Kieniewicz, Sprawa
włoś-
ciańska, s. 289.
65 Przedruk, O. Beiersdorf, Papiestwo, s. 445:-454. Por. A. Boudou, op. cit., t. II, s. 240.
66 S. Kieniewicz, Adam Sapieha, s. 82.
378
nakazywał także, w okólniku z 16 lutego, Komitet Łączyńskiego w Poznaniu67.
Nakaz bierności obracał się w danej chwili jednoznacznie przeciw powstaniu.
W bierności tej obóz białych nie mógł wytrwać długo. Pierwsze zbuntowało
się przeciw Dyrekcji „koło miejskie", tj. grupa Jurgensa, która podporządkowała
się Komitetowi Centralnemu68. Ale i ziemiańscy mężowie zaufania oświadczali Dy-
rekcji, że nie mogą zwalczać powstania otwarcie. „Postanowili źaś ani nie namawiać,
ani nie łączyć się z powstaniem, lecz dostarczać mu wszystkiego, czego zażąda"69.
Inaczej postępować nie mogli — tam, gdzie wojsko carskie pozostawiło powstań-
com wolne pole. Fakt trwania walki, lejącej się krwi, widok chłopców poświęca-
jących życie dla Ojczyzny — to wszystko oddziaływało i na konserwatywne dwory.
Konstanty Górski był zdania, że pisać w tej chwili odezwy znaczyło „łączyć szla-
checki atrament do krwi, co płynie". Zastanawiał się też, czy aby bezczynność
szlachty nie pozbawi jej wszelkiego wpływu na przyszłe losy narodu70. Do tego
zaś dochodziła obawa, aby czerwoni, jeśli się ich odtrąci, nie zwrócili się przeciwko
szlachcie, nie zaśpiewali jej Z dymem pożarów. W Antonowie w pow. mariampol-
skim obradowało 30 stycznia ok. 200 szlachty woj. augustowskiego. Stanął wśród
nich komisarz Piotrowski, oświadczył, że cały kraj walczy i odczytał Manifest
Rządu Tymczasowego. Przeforsował mimo oporów decyzję o przystąpieniu zie-
mian do powstania; zaraz też naczelnikiem cywilnym województwa obrany został
Cyriak Akord, dotąd związany z białymi71. Z Płockiego, w pierwszej dekadzie lutego
przybył do Warszawy wysłannik grupy ziemian, gotowych poprzeć powstanie.
Powrócił on w Płockie wraz z Awejdem i doprowadził do porozumienia między
Padlewskim a „obywatelstwem". Padlewski oświadczył gotowość powołania na
stanowiska ludzi „nie zważając na odcienie partii", a ziemianie obiecali mu pienią-
dze na broń72. Dochodziło zatem w terenie do spontanicznych porozumień lokal-
nych: ziemiaństwo przyłączało się do ruchu warując sobie udział w kierownictwie.
W końcu lutego, gdy już nadzieje na pomoc Europy zaczęły poruszać Warsza-
wę, Ksawery Szlenkier, stojący wtedy na pół drogi między Kronenbergiem a Jur-
gensem, tak pisał o ziemiańskich działaczach: „Nie chcą widzieć, że jeżeli sprawa
zabierze się na lewo trochę, to ich upór wyrodzi kierunek zupełnie zażarty, który
67 Zabór pruski, s. 10 n.
68 K. Gregorowicz, op. cit., t. II, s. 181 n. A. Pieńkowski, op. cit., s. 22 n. Por. ocenę B.
Szwar-
cego, Wydawnictwo materiałów, s. 41: „Jedni byli ludzie stałych przekonań (Żulińscy,
Krajewscy,
Gzowski, Ruprecht), którzy nie chcieli stać na uboczu wówczas, kiedy cały naród powstał.
Drudzy
byli tacy sami oportuniści, jak Awejde, i zostali olśnieni wybuchem ogólnej sympatii na
całym świecie
dla sprawy polskiej. -- Nie śmiem twierdzić, te byli tacy, którzy jak w 1831 r. przyłączyli się
do ruchu umyślnie dla hamowania. — Taka zbrodnia byłaby zbyt ohydną, a jednak
okoliczności
przemawiają za prawdopodobieństwem takiego oskarżenia".
69 S. Koźmian do Hotelu Lambert 9 U 1863, B. Czart, rps 5689, s. 75.
70 S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 287 n.
71 S. Chankowski, op. cit. Ibidem, relacja Zameczka o wcześniejszym jego układzie ze
szlachtą
łomżyńską, że odda jej kierownictwo, jeśli tylko przystąpi do ruchu.
72 Nie podpisana relacja z lata 1863, dla J. Działyńskiego. Autor, ziemianin z
Mławskiego,
związany z KCN już w 1862. BK rps 7409. k. 26-28.
379

obecnie zaczyna się ukazywać, choć natychmiastowe wystąpienie solidarne z pow-


staniem ludzi poważnych utrzyma najzupełniej równowagę. Ale pośpiech koniecz-
ny"73. Potrzeba zapobieżenia rewolucji społecznej nakazywała myśleć o przyłą-
czeniu się do ruchu — niezależnie od tego, czy miał on szanse, czy nie.
Takie były w samym kraju konsekwencje faktu, że powstanie nie załamało się
po pierwszym niepowodzeniu. Ani chłopi, ani ziemiaństwo nie wystąpili w masie
przeciwko walczącym. Nieprzyjaciel dopiero reorganizował siły. Jakże sami
powstańcy wykorzystali ten krótki czas wytchnienia?
KOMISJA WYKONAWCZA
Historia pierwszych tygodni powstania świadczy aż nadto wymownie, że nikt
nie zdawał sobie wtedy sprawy z charakteru rozpoczętej walki: ani obserwatorzy
postronni, ani rząd carski, ani dowódcy polscy. Członkowie Rządu Tymczasowego
wyobrażali sobie, że jeśli wszystko dobrze pójdzie, wybuch 22 stycznia oswobodzi
szmat polskiej ziemi, na której będą się mogli ujawnić. Nadziei tej trzymali się
miesiąc z górą — na próżno jednak rozglądali się za dowódcą, który by im zapewnił
możność publicznego urzędowania.
Dowódcą tym miał zrazu być Padlewski, od którego oczekiwano zdobycia Płoc-
ka, jeśli nie Modlina. Dlatego właśnie czterej członkowie rządu (Awejde, Janowski,
Maykowski i Mikoszewski) spędzili 5 dni w Kutnie (23-27 stycznia), w oczekiwa-
niu na wieści z Płockiego. Wówczas to Bobrowski dał im znać z Warszawy, że w Płoc-.
kiem sprawy źle stoją, a że „najlepsze widoki dalszego powodzenia" ma stojący
w Wąchocku Langiewicz. Postanowili więc członkowie rządu przekradać się do
Wąchocka: zrazu zbiorowo, potem dla bezpieczeństwa w pojedynkę. Ostatecznie
tylko dwaj członkowie, tj. Janowski i Mikoszewski, dotarli do obozu Langiewicza,
podczas gdy Awejde i Maykowski stracili wiarę w pożytek tych wędrówek i ok.
6 lutego wrócili do Warszawy. W kilka dni potem nadeszła wiadomość o bliskim
wkroczeniu do kraju Mierosławskiego. Obowiązkiem Rządu Tymczasowego było
znaleźć się u boku dyktatora. W rezultacie Awejde wyprawił się 12 lutego w Lip-
nowskie, gdyż tam pierwotnie Mierosławski był oczekiwany. Wnet okazało się,
że wkraczać będzie na Kujawy. Dnia 18 czy 19 lutego Janowski (odwołany z Gór
Świętokrzyskich) udał się więc z Maykowskim do Kutna, Mikoszewski zaś do Wło-
cławka. Czekała ich tam wiadomość, że dyktator już został pobity i że opuścił kraj.
Stopniowo, każdy na własną rękę, czterej członkowie rządu wracali do Warszawy.
Było to już około 23 lutego, w miesiąc po wybuchu74. W ciągu owego miesiąca
73 List do Hotelu Lambert, 28 II 1863, B. Czart, rps 5687, s. 642. Dalsze świadectwa: S.
Kie-
niewicz, Sprawa włościańska, s. 293 n.
74 O. Awejde, op. cit., s. 509 oraz Zeznania śledcze, s. 155. J. K. Janowski, Pamiętniki, t.
I,
s. 73-148. J. Maykowski, op. cit., s. 31-34. K. Mikoszewski, op. cit., s. 145-203. W datach
dziennych
między pamiętnikarzami są niewielkie rozbieżności.
380

Awejde bawił w Warszawie niespełna tydzień, Maykowski około 10 dni. Resztę


czasu spędzili na bryczkach, po zajazdach małych miasteczek, po dworkach i ple-
baniach. Powstanie toczyło się bez ich udziału.
Kierownictwo przez cały ten czas sprawowała pozostawiona w Warszawie
komisja, którą Bobrowski nazywał „pomocniczą", formalnie zaś nazywała się
„wykonawczą". Według Awejdego powołał ją sam Bobrowski jako naczelnik mias-
ta — i on też decydował o jej składzie. Od początku było wiadomo, że komisja ma
występować na zewnątrz w imieniu Rządu Tymczasowego aż do chwili, gdy ten
rząd się ujawni. Dlatego też pozostawiono jej zestaw starych pieczęci KCN. W skład
komisji weszli pierwotnie Bobrowski, Marczewski i Daniłowski; ten ostatni był
równocześnie członkiem rządu. Nie zdaje się więc, aby komisja została pomyśla-
na jako organ naczelnika miasta, chociaż Bobrowski został jej przewodniczącym.
Rzecz inna, że czynności komisji przeciągnęły się nadspodziewanie długo, a sam
Bobrowski rozwinął w niej największą aktywność. Awejde stwierdza, że „Komisja
Wykonawcza Rządu Tymczasowego znana była powszechnie pod nazwą komisji
Bobrowskiego"75.
Z trzech pierwotnie mianowanych członków komisji Daniłowski opuścił War-
szawę już 25 stycznia. Rząd Tymczasowy wyprawił go do Paryża z duplikatem pisma,
które powoływało Mierosławskiego na dyktatora — na wypadek, gdyby nie dotarli
do celu dwaj pierwsi wysłańcy. Teraz Bobrowski dobierał sobie nowych współ-
pracownikówr których liczba urosła do kilku, czy nawet kilkunastu. Większość
tych kooptacji przypadła na luty, gdy funkcjonowanie komisji zaczęło się przecią
gać, a nawał zajęć zmuszał do podziału funkcji. Około 5 lutego wszedł do komisji
Giller76. Pamiętamy, że 3 stycznia usunął się on z Komitetu Centralnego protes-
tując przeciwko powstaniu. Jeszcze w wilię wybuchu oświadczył członkom rządu,
że nie chce mieć z powstaniem nic wspólnego. W ciągu następnych dni, w kores-
pondencjach do „Czasu" ukrywał fakt powstania, a pisał tylko o spontanicznym
oporze popisowych przeciw brance. Zaczął zmieniać front pod koniec stycznia pi-
sząc już o rozroście powstania i jego szansach, gdyby zostało poparte. Z chwilą gdy
dostrzegł, że powstanie trwa, postarał się o to, aby znaleźć się na nowo w kierownic-
twie. Wciągnął za sobą paru przyjaciół — kaukazczyków: Gralewskiego, Gzowskie-
go, Surzyckiego. Również Leon Królikowski, dyrektor Żeglugi Parowej, powołany
do składu komisji, trzymał na ogół z Gillerem. Jeśli zważyć, że i Marczewski repre-
zentował tę samą linię, co Giller, trzeba stwierdzić, że w Komisji Wykonawczej
wziął górę element umiarkowany. Czerwieńszą tendencję reprezentowali Wernicki
75 O. Awejde, op. cit., s. 509. Tenże, Zeznania śledcze, s. 148. J. K. Janowski,
Pamiętniki, 1.1,
s. 64. M. Złotorzycka, Z korespondencji, s. 745 n. Z. Janczewski, „Zarys powstania", chyba
bez-
zasadnie twierdził, że Bobrowski 25 stycznia samowolnie przekształcił komisję zastępczą na
wy-
konawczą.
76 Tak sądzi M. Złotorzycka, Z korespondencji, s. 747, chociaż jej argumenty nie są
bardzo
mocne. J. K. Janowski, Pamiętniki, 1.1, s. 150, twierdzi, że Giller jako członek komisji
pisywał do
„Czasu" tylko o oporze przeciw pobocowi. To by znaczyło, że wszedł do komisji przed 1
lutym.
Janowski jednak nie podaje dokładnej daty. Por. W. Tokarz, op. cit., t. I, s. 157, 166.
381

i Krzemiński, lecz pierwszy pracował w niej zapewne niezbyt długo77, a drugi wszedł
najwcześniej w połowie lutego, po powrocie z Paryża78. Najczynniejszy ze współ-
pracowników Marczewski został aresztowany 19 lutego79.
Biografowie Bobrowskiego nie przestają spierać się o to, czy wpuścił on Gillera
i jego popleczników do Komisji Wykonawczej, ponieważ łudził się co do ich „naw-
rócenia", czy też naprawdę odpowiadała mu ich polityczna tendencja. Pytanie to
nabierze znaczenia nieco później, gdy stanie na porządku dziennym sprawa akcesu
białych do powstania. Na razie wystarczy stwierdzić, cb też wynika ze wszystkich
znanych wypowiedzi Bobrowskiego ze stycznia i lutego, że gotów był współdziałać
z każdym, który się w walce zbrojnej angażował. O Mierosławskim pisał do Padlew-
skiego: „Wszystkimi siłami sprzeciwiałem się wybraniu jego, lecz skoro jest już
dyktatorem, będę go słuchał dlatego, że moje sumienie żąda tego ode mnie"80.
W tym samym duchu przyjmował potrzebną pomoc ludzi, którzy niedawno chcieli
przeszkodzić powstaniu, a teraz ofiarowali swe usługi. Gillerowi powierzył Bobrow-
ski propagandę powstańczą. „Strażnica", organ Gillera, 28 stycznia stwierdzała,
że skoro już walka się zaczęła, powinni wszyscy stawać w szeregach narodowych.
„Kto zaś od tego świętego obowiązku pod jakim bądź pozorem usuwać [się] zechce,
tego z góry i głośno za zdrajcę kraju ogłaszamy". To była pogróżka pod adresem
białych. W dniu 10 lutego pod redakcją tegoż Gillera ukazał się nr 1 „Wiadomości
z Pola Bitwy", wysławiający mężne czyny partyzantów. Chyba też Gillerowskiego
autorstwa był końcowy apel „Wiadomości": „A więc naprzód z wiarą w świętość
sprawy i w błogosławieństwo Boże dla Polski. Siła nasza jest w nas, o pomoc tylko
do Boga. Siła nasza w niezłomnej woli, w męstwie, w wytrwałości. Tą bronią moralną
tworzyć można rzeczywiste cuda. Kto ma ręce, wziąć może kij, kto ma kij, zdobyć
może karabin, a karabinem i kosą zdobywają się armaty"81.
W zakresie propagandy Giller sprawiał się bez zarzutu. Rzecz w tym, że równo-
legle zdobywał wpływ także na inne decyzje Komisji Wykonawczej. Aby rozpatrzyć
się w zasięgu tego wpływu, spójrzmy na znane nam zarządzenia komisji z pierwszych
tygodni powstania.
Większość ich odnosiła się do prowadzenia wojny. Instrukcja z 25 stycznia dla
naczelników wojskowych nakazywała podjęcie walki wszędzie tam, gdzie do niej
77 Do uczestnictwa Wernicki przyznał się sam w zeznaniach, por. M. Złotorzycka, Z
korespon-
dencji, s. 745. Skoro jednak nie wiedzą o nim ani Awejde, ani Janowski, usunął się chyba
przed
powrotem ich do Warszawy.
78 K. Górski, op. cit., s. 42. Krzemiński zdaje się przeczyć udziałowi w komisji, choć
przyznaje
się do kontaktów z Bobrowskim. Nazwisko jego wymienił w zeznaniu Wernicki.
79 Nazwisko Marczewskiego zdradził Franciszek Fiszer, wyprawiony za granicę po
zakup
broni. Zgłosił się on z rewelacjami do ambasady rosyjskiej w Berlinie. Por. Konstanty do
cara, 22II
1863, CGAOR, z. 678-i, inw-1, vol. 773, k. 409. M. Złotorzycka, Z korespondencji, s. 757.
80 S. Bobrowski do Z. Padlewskiego, po 12 II1863, M. Złotorzycka, Z korespondencji, s.
756.
Nie widzę więc pokrycia dla tezy Z. Janczewskiego („Zarys powstania"), jakoby Bobrowski
szukał
w osobie Gillera przeciwwagi dla Mierosławskiego.
81 Prasa tajna, t. I, s. 101, 436.
382
V
jeszcze nie doszło, z tym aby atakować zrazu posterunki słabsze, a unikać walki
z przeważającymi siłami. Nacisk kładziono na niszczenie komunikacji, odbijanie
jeńców i rekrutów, karanie „znanych stronników rządu, szpiegów i zdrajców".
— „We wszystkich punktach, gdzie to dotąd nie nastąpiło publicznie, z ambon
odczytać włościanom manifesta, dekreta i kazania, w miastach tam tylko, gdzie
nieprzyjaciel wyparty został. Uwłaszczenie zaś włościan wprowadzać w wykonanie
urzędowo w każdej gminie, gdzie tylko będzie siła do poparcia rozporządzeń"82.
To samo bardziej dokładnie pisał do Padlewskiego Marczewski: „Na czele silnych
oddziałów iść od wsi do wsi i w każdej gminie oficjalnie i uroczyście obdzielać chło-
pów ziemią — w tym leży cały nasz interes. -- [Wprowadzać] na każdej piędzi
ziei/ii polskie rządy, aby nigdzie nie było anarchii i nieładu"83. To samo potwierdzał
Padlewskiemu Bobrowski: „Unikaj spotkania z wielkimi siłami, lecz formując
oddziały choćby z 50 ludzi wprowadzajcie w życie dekrety uwłaszczeniowe, wnosząc
je do akt każdej gminy i stwierdzajcie podpisami wójta, sołtysa, dziedzica i pro-
boszcza"84. Przekazując niniejsze wytyczne naczelnikom powiatów Padlewski do-
dawał, że jeśliby wójt, proboszcz lub dziedzic odmawiał współudziału w akcie uw-
łaszczenia, należy karać ich śmiercią, „jeśli trzeba będzie natychmiast"85.
Odnośnie planów strategicznych i operacyjnych Bobrowski pisał do Padlew-
skiego : „Nie wysyłajcie oddziałów na silne punkty, przeciwnie skupiajcie wszystkie
siły na granicach i zbliżajcie się do Ostrołęki z tym, aby złączyć się z wojewódz-
twami: augustowskim, łomżyńskim i podlaskim — ruszyć na Litwę. Zborny punkt
powinien być w stronie Kurpiów, w myszynieckim powiecie, dlatego że do Siedlec
nie ma po co iść, a trzeba wprost skierować się przez łomżyński lub augustowski
powiat na Litwę. Broń polecono skierować na Kurpie"86. Padlewski odpowiedział,
że te instrukcje „nie mają strategicznego sensu", na co Bobrowski zapewnił przyja-
ciela, „że masz pełną swobodę rządzić się w województwie tobie powierzonym"87.
Bobrowski nie był fachowcem wojskowym i swe pragnienia brał za rzeczywis-
tość; ale wszystko wskazuje na to, że chciał prowadzić wojnę energicznie, przeła-
mując wszystkie przeszkody. Jako naczelnik miasta ogłosił w rozkazie dziennym
z 4 lutego, aby wszyscy ziemianie bez potrzeby przebywający w Warszawie, „miano-
wicie też młodzi, — natychmiast do domów powrócili i zajęli się obowiązkami,
82 Dokumenty KCNi RN, s. 41. Ibidem, s. 42, instrukcja dla dowódców powstańczych
zapewne
z tegoż dnia. Otwarta pozostaje kwestia stosowania się do tych rozkazów. Por. zeznanie W.
Le-
wandowskiego, loc. cit., s. 116: „Do administracji kraju wcale się nie mieszałem i żadnych
rządów
narodowych nie ogłaszałem uważając to wszystko za niewłaściwe i bezpożyteczne, a nawet
szko-
dliwe dla wszystkich".
83 List z 30 11863, M. Złotorzycka, Z korespondencji, s. 751.
84 List z końca stycznia 1863, ibidem, s. 752.
85 List ok. 6 II 1863 do nacz. pow. chorzelskiego, ibidem, s. 753.
84 Pismo z 7 II1863, Dokumenty KCN i RN, s. 47. Por. list z końca stycznia, M.
Złotorzycka,
Z korespondencji, s. 753: „Na Boga, utrzymaj się na granicy 8 dni i broń przybędzie, dlatego
że już
posłano ostatnią ratę — 15000 rb. sr."
. 87 List po 12 II 1863, M. Złotorzycka, Z korespondencji, s. 756.
383

jakich od nich kraj wymagać ma prawo i wymaga"88. Chodziło Bobrowskiemu


o zerwanie obradującego w Warszawie zjazdu białych. Rozkaz okazał się mało
skuteczny, ale świadczył o intencjach autora. Mieszkańcom Warszawy oświadczał
w odezwie, aby nie zazdrościli braciom, którzy już przelewają krew wroga, albo-
wiem i warszawiacy zostaną powołani do walki89. Dwukrotnie w ciągu dni dziesię-
ciu wezwał młodzież poniżej lat 18, aby nie szła do wojska i pilnowała nauki90.
Najwięcej absorbowały go sprawy zaopatrzenia oddziałów. „Otrzymywaliśmy — pi-
sze Daniłowski — wiadomości z województw przez kurierów, co godzina prawie od
różnych oddziałów przybywających, a którzy żądali dyspozycji, co dalej mają ro-
bić, gdzie się posuwać, jak działać itp. oraz żądano broni, amunicji, żywności, pie-
niędzy, kożuchów, butów, ciepłych ubrań, dowódców itd. itd. - - Upadaliśmy też
pod nawałem obowiązków"91. W dodatku brakło pieniędzy, bywało, że kasa miej-
ska nie zawierała i 500 złp., dopiero zabór większej sumy przez Kurowskiego w Sos-
nowcu poprawił sytuację92. Zaopatrzenie oddziałów przejęła organizacja miejska.
Popadła ona w rozprzężenie na skutek branki i wymarszu poborowych. Należało
teraz w pośpiechu odtwarzać porwane kontakty i powierzać organizacji nowe obo-
wiązki. Na pomocnika wybrał sobie Bobrowski jednego z wydziałowych, młodego
kancelistę, Tytusa Zienkowicza93. Najbardziej użytecznym przy tych nowych fun-
kcjach okazał się Włodzimierz Lempke, mechanik w jednej z fabryk metalurgicz-
nych, człowiek, jak się wydaje, niewielkiego wykształcenia, ale niezmiernie rzutki,
nieposzlakowanie uczciwy — przy tym zapalony rewolucjonista94. Pod pseudo-
nimem Ludwik Okularnik Lempke zorganizował warsztaty, w których wyrabiało
się mundury, kożuchy, obuwie, różne przybory wojenne, a także broń — i dostar-
czało do oddziałów. Obracał Lempke krociowymi sumami i umiał się z nich wyli-
czyć co do grosza95. Rozbudowana przezeń intendentura funkcjonowała sprawnie,
jak na konspiracyjne warunki.
W tymże czasie Bobrowski zmontował również komisję lekarską. Składała się
ona z trzech ludzi (P. Girsztowt, F. Sommer, W. Stankiewicz), którzy na zlecenie
władz narodowych kierowali młodych lekarzy do wskazanych oddziałów. Na pier-
wszy ogień poszła grupa 32 młodych lekarzy, którzy 3 miesiące temu ukończyli
"' Rozkaz dzienny nr 2, Dokumenty KCN i RN, s. 438.
89 Odezwa z 2 II 1863, ibidem, s. 44.
90 Rozkazy dzienne nr 2 i 4, dn. 4 i 14 II 1863, ibidem, s. 438, 441.
91 W. Daniłowski, Notatki, s. 204.
92 Prawda o powstaniu polskim, „Dziennik Warszawski" 1 XII 1865 (wg opowiadań
Lempkego).
Por. cyt. relację ziemianina z Mławskiego, BK rps 7409, k. 26.
93 O. Awejde, op. cit., s. 469.
94 O. Awejde, Zeznania śledcze, s. 174. F. Dobrowolski, Dwie chwile istnienia Rządu
Narodowego,
„Dziennik Poznański" 1868, nr 180, W. Przyborowski, D. I, s. 24, czyni go synem carskiego
gene-
rała i matki Polki; J. K. Janowski, Pamiętniki, 1.1, s. 315, nazywa go „niegdyś studentem
Uniwersy-
tetu Kijowskiego" — obie wersje skądinąd nie potwierdzone.
95 Por. rachunek Lempkego za czas od 7 VI do 10 VIII 1863, na sumę 168 280 rb. 94
kop.,
cytowany w wyjątkach przez Z. Janczewskiego, Zbiór zeznań, s. 73-75.
384

Akademię Medyczną96. Rozsyłani lekarze czynni byli zarówno w oddziałach, jak


i w szpitalach polowych, powstających ad hoc po każdej większej bitwie. Służba zdro-
wia w powstaniu nie była pozbawiona ryzyka, gdyż wojsko carskie nierzadko trak-
towało polskich lekarzy na równi z innymi „buntownikami".
Wspomniano już o instrukcjach udzielanych Padlewskiemu, a zapewne i innym
dowódcom, aby starali się przerzucić powstanie na Litwę. Grało tu rolę wspomnie-
nie 1831 r. oraz kardynalnego zarzutu, jaki ówczesna lewica stawiała wodzom pow-
stania: że rezygnując z szybkiego uderzenia w kierunku Litwy zaprzepaścili szanse
zwycięstwa. Od pierwszych dni powstania operował w Białostockiem Zameczek,
a 4 lutego przekroczył Bug Rogiński. Dnia 29 stycznia Bobrowski imieniem Rządu
Tymczasowego wydał odezwę Do braci Litwinów, zakończoną słowami: „Wzywamy
więc Litwę i Żmudź do powstania, którego pierwszym aktem ma być natychmiasto-
we uwłaszczenie włościan". Podobna odezwa z 5 lutego Do braci Rusinów została
wydana jak stwierdzał sam Bobrowski, „dla formy": w Warszawie rozumiano,
że Polacy na Ukrainie nie mogą się ruszyć w tej chwili97.
Wszystkie wyliczone posunięcia Bobrowskiego i Komisji Wykonawczej noszą
cechę rewolucyjnej energii i stanowczości. Wątpliwość może budzić jedna tylko ode-
zwa Do Polaków w zaborach pruskim i austriackim, datowana 7 lutego. Była ona
pióra Gillera i stwierdzała, że w obu tych zaborach „powstania być nie może i nie
powinno". Nakazywała za to rodakom zza kordonu, aby zasilali powstanie przeciw
Rosji ochotnikami, bronią i pieniędzmi. Czy była to naprawdę „kokieteria w stronę
białych?" „Pierwsza nutka dyplomatyczna wprowadzona do akcji rewolucyjnej
Komitetu przez Gillera"?98 Manifest z 22 stycznia też przecie wzywał do walki
z jednym tylko zaborcą i odezwa z 7 lutego była logiczną jego konsekwencją. Nieco
później dopiero ujawnić się miały tendencje — w Krakowie zresztą silniejsze niż
w Warszawie — do rachowania na życzliwość Austriaków dla Polski.
W pierwszych dniach lutego Daniłowski wrócił z Paryża z zapowiedzią blis-
kiego pojawienia się Mierosławskiego: Dyktator domagał się sprawozdania o wszyst-
kim, „co dotąd zaszło w kraju". Sprawozdanie to ułożył Bobrowski z pomocą
Marczewskiego, na podstawie wiadomości otrzymywanych z terenu. Nosi ono datę
10 lutego; Awejde zabrał je z sobą, gdy jechał na spotkanie dyktatora, a choć nie
doszło swego przeznaczenia, pozostaje pno świadectwem tego, jak Komisja Wyko-
nawcza orientowała się w sytuacji i jak ją oceniała w trzecim tygodniu powstania99.
Oceny te brzmiały optymistycznie, jeśli szło o Podlasie, Łomżyńskie, Lubelskie
96 Streszczenie wspomnień W. Stankiewicza; w opracowaniu F. Bialokura, „Lekarz
Wojskowy"
IX (1927), s. 36-46. '
97 TRN do L. Mierosławskiego, 10 II 1863, Dokumenty KCN i RN, s. 50. Ibidem, s. 43-
45,
teksty obu odezw.
98 A. Szelągowski, op. cit., s. 396. A. Giller, Historia, 1.1, s. 109-112. Tekst odezwy:
Dokumenty
KCN i RN, s. 46. W. Tokarz, op. cit., t. I, s. 191.
99 Dokumenty KCN i RN, s. 48-51. Por. S. Pomarański, Pierwsze 3 tygodnie powstania
stycznio-
wego, „Polska Zbrojna" 1927, nr 21-24 (na podstawie zeznań Marczewskiego).
385

i Sandomierskie. Chybiło powstanie w Krakowskiem, ale się poprawia; chybiło


w Kaliskiem i czeka na pomoc z Poznańskiego; „Płockie zaczęło najświetniej, lecz
porażki pod Płońskiem i w Płocku, gdzie walczono po bohatersku, sparaliżowały
rzecz". Niewiele było do powiedzenia o Mazowieckiem i Augustowskiem. „Litwa
cała wre, lecz tylko za wejściem naszych legii powstać może. -- Żmujdź da się
zapalić cała jednym dobrym oddziałem". Główną bolączką zdawał się autorom
raportu brak wyrobionych dowódców, ukazywali na pilną ich potrzebę w Augustow-
skiem, na Podlasiu i w Lubelskiem. Pod niedawnym wrażeniem bitwy pod Węgro-
wem pisali: „Tylko na kosy liczyć możemy. Jedne kosy dotychczas wywalczyły
zwycięstwo i wywalczą niepodległość". Ogólna ocena brzmiała: „W ogóle wszędzie
gotowość wielka za okazaniem się sił naszych, wszystko ciągnie, brak tylko broni
nie pozwala zabrać wszystkiego. Chłopi gdzie tylko są uwłaszczeni, stają się naj-
lepsi, lecz uwłaszczenie tam tylko możliwe, gdzie przychodzi siła i w imieniu rządu
polskiego uwłaszcza urzędownie".'Jeśli zważyć, że ten memoriał silił się na obiek-
tywizm i że korzystał z doniesień terenowych, które nie wszystkie chyba brzmiały
entuzjastycznie, trzeba docenić siłę charakteru Bobrowskiego. Orientował się prze-
cież, że nazajutrz po niepowodzeniu 22 stycznia los powstania wisiał na włosku.
„Ty dobrze wiesz, drogi Zygmuncie — pisał do Padlewskiego, jakie budowaliśmy
wspaniałe plany i jak padły one w proch". Wyznawał przyjacielowi, że w owych
dniach przeżywał „dćgout de [la] vie"100. A jednak wytrwał na posterunku i w nie-
małej mierze przyczynił się do wyprowadzenia powstania z impasu. Znowu wierzył
w możliwość zwycięstwa.
Wyczuwalne w raporcie Komisji do Mierosławskiego ślady niepokoju odnoszą
się do spraw personalnych: Bobrowski obawia się, aby dyktator nie chciał obsa-
dzać stanowisk swoimi ludźmi, nie utrącał osobistych przeciwników. Godził się
więc Bobrowski z desygnowaniem Józefa Czapskiego w województwo krakowskie,
ale wskazywał, że tamtejsze dowództwo należy uregulować „z uwzględnieniem zas-
ług Langiewicza". Zapowiadał też bliski przyjazd gen. Wysockiego do Krakowa
i proponował powierzyć mu dowództwo W czterech województwach lewobrzeżnych,
z dodaniem południowej Lubelszczyzny, oczywiście pod zwierzchnictwem Mie-
rosławskiego. „Takie spożytkowanie — pisał — jen. Wysockiego jest jedyne i niez-
będne. — Obudzi w województwach powyższych wielkie zaufanie w sprawę i zyska
mnóstwo adherentów, którzy dziś stoją na boku, nie widząc żadnej znanej firmy.
Dla jenerała zaś Mierosławskiego zyska ogromny zapał, wiarę i sympatię oraz po-
ciągnie ogół kraju, którego wszystkie partie ujrzą 2 wielkie nazwiska figurujące obok
siebie i działające razem". Padlewskiemu pisał Bobrowski, że Mierosławski „przysłał
Ci pozdrowienia i wyciąga rękę do zgody"101. Widoczny jest i w tych sformuło-
waniach wysiłek, aby wciągnąć do pracy wszystkich potrzebnych ludzi, wszystkie
klasy społeczeństwa i wszystkie obozy.
100 List pisany po 12 II 1863, M. Złotorzycka. Z korespondencji, s. 755.
101 Ibidem, s. 756.
386

WĘGRÓW, SIEMIATYCZE, WĄCHOCK


Cytowany raport Komisji Wykonawczej z 10 lutego nie odpowiadał już zmienio-
nej sytuacji wojennej. Na kilka dni przedtem dowództwo carskie przeszło do działań
zaczepnych i zadało powstańcom wiele ciosów.
Najpilniejszym dla Konstantego zadaniem było przywrócenie komunikacji
z Petersburgiem. Dnia 29 stycznia wyszła z Warszawy kolumna płk-a Bontemps
i w dwa dni potem spotkała się w Czyżewie z kolumną płk-a Sttirlera, ciągnącą
od Białegostoku. Z dniem 1 lutego ruch na Kolei Petersburskiej został przywró-
cony102, a jakkolwiek powstańcy przerywali i potem połączenia, przecież w zasadzie
linia ta już do końca pozostała w ręku rosyjskim. Miano też z niej korzystać inten-
sywnie: w ciągu lutego dochodziły koleją dalsze posiłki wojskowe, wywożono zaś
do Petersburga wziętych świeżo do wojska rekrutów.
Następną z kolei operację podjęto przeciw zgrupowaniu polskiemu w Węgro-
wie. Skierowano nań 2 kolumny: jedną od południa, z Siedlec, drugą z północy,
od strony Łochowa i Małkini. Ruchy tych kolumn nie były dobrze zgrane, tak że
Sokół i Jabłonowski 3 lutego stawiali czoło jedynie kolumnie siedleckiej, którą pro-
wadził płk Papaafanasopuło. Powstańców było ok. 3 tys., w tym ok. 800 miało
jaką taką broń palną; Papaafanasopuło miał nieco ponad 1 tys. ludzi i 6 dział. Bitwa
była niezmiernie zażarta, zresztą z obu stron niedołężnie prowadzona. Młody Wła-
dysław Jabłonowski rzucił na baterię nieprzyjacielską 400 kosynierów. „Buntownicy
poszli do ataku z nieoczekiwaną zuchwałością i podeszli do dział na 30 kroków,
tak że równocześnie armaty strzelały kartaczami, a oficerowie artylerii z rewolwe-
rów" — pisał do brata w. ks. Konstanty103. Ponad stu kosynierów padło w tym
bohaterskim, ale bezskutecznym porywie. Jabłonowski wycofał się z miasta z du-
żymi stratami i przerzucił się na prawy brzeg Bugu.
Za Bugiem, w Siemiatyczach połączyły się dwie silne partie: Zameczka idącego
spod Łomży i Rogińskiego z Białej. Dowództwo objął nad nimi Walenty Lewandow-
ski, jako naczelnik wojskowy podlaski. Było powstańców do 4 tys., atakował gen.
Maniukin w 2,5 tys. Bitwa z 7 lutego miała przebieg podobny do węgrowskiej: i tu-
taj kosynierzy próbowali ataku, i tu powstańcom nie udało się utrzymać miasteczka
wobec przewagi ogniowej nieprzyjaciela, i tu wchodziło w grę niezgranie polskich
dowódców. Pobici powstańcy podzielili się na kilka oddziałów: jedne powróciły
do Królestwa, inne szukały schronienia w Puszczy Białowieskiej. Rogiński ze swymi
ludźmi puścił się w głąb Białorusi104. Pościg rosyjski i w tym wypadku okazał się
mało skuteczny.
Wcześniej nieco gen. Uszakow dowodzący w gub. radomskiej zmontował ope-
rację przeciw siłom Langiewicza, rozlokowanym w trójkącie: Suchedniów —
102 Konstanty do cara, 2 II 1863, CGAOR, z. 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 387.
Wspomnienia
D. Milutina, BL, z. 169, inw. 14, vol. 3, k. 44-45. Djakonow,"op. cit., s. 9-10.
103 List z Sn 1863, CGAOR, z. 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 393-395. E. Kozłowski,
Od Węgrowa
do Opatowa, Warszawa 1962, s. 24-44.
104 W. Przyborowski, D. I, s. 188-200, S. Zieliński, op. cit., s. 320.
387

Wąchock — Bodzentyn. I w tych działaniach z 1-3 lutego zwraca uwagę powolność


dowódcy rosyjskiego, gen. Marka, oraz nieudolność prawie wszystkich podkomen-
dnych Langiewicza. Po niefortunnych starciach Langiewicz wycofał się z Wąchocka
w Góry Świętokrzyskie. Połowa jego piechoty poszła w rozsypkę; straciwszy trzy
czwarte broni, warsztaty i magazyny Langiewicz doszedł do gorzkiego przekonania,
że może liczyć tylko na te oddziały, które ma bezpośrednio pod ręką105.
W innych rejonach pierwsze dni lutego także przyniosły powstańcom porażki.
W północnej części woj. augustowskiego pierwszy formowany tu oddział Karola
Jastrzębskiego został rozbity 2 lutego pod Czystą Budą, nim jeszcze zdołał się zor-
ganizować i uzbroić. W Płockiem 6 i 8 lutego w dwóch kolejnych potyczkach pod
Karniewem i Podosiem rozproszony został doszczętnie oddział Sztejnkelera. W roz-
sypkę poszedł także 8 lutego pod Słupczą oddział sformowany przez Leona Frankow-
skiego w Kazimierzu i zdążający na spotkanie z Langiewiczem. Dowodzący oddzia-
łem tym Antoni Zdanowicz porzucił swoich ludzi i oddał się sam w ręce nieprzyja-
ciela. W Lubelskiem 5 lutego ppłk Emanów spędził z Tomaszowa pierwszy niewiel-
ki oddziałek, który przekroczył kordon galicyjski. Wreszcie 7 lutego rozbity został
w lasach Bolimowskich pod Warszawą oddziałek Stroynowskiego106.
Zadowolony z wyników ofensywy Konstanty pisał do cara 10 lutego, że wszyst-
kie większe bandy — z wyjątkiem Kurowskiego w Olkuskiem — zostały już roz-
gromione. Przyznawał jednak, że likwidacja pomniejszych zabierze jeszcze nieco
czasu. Podkreślał, że nie może osłabiać na dłużej garnizonu warszawskiego, licząc
się z możliwością powstania w samym mieście; że jednym słowem ma za mało woj-
ska, a zwłaszcza kawalerii107. Posiłki te drogą żelazną otrzymał w drugiej połowie
miesiąca, ale i one miały okazać się niewystarczające. Uszakow po starciu wąchoc-
kim rozrzucił swe kolumny dla przywrócenia stanu legalnego w guberni radomskiej.
Langiewicza nie od razu znaleziono w lesistym i górzystym terenie. Atakujący go
pod Świętym Krzyżem płk Czengiery (10 lutego) spotkał się z niespodziewanie
stanowczym odporem i cofnął się ze stratami. Pacyfikacja kraju odwlekała się.
Tymczasem wojna dawała się we znaki nie tylko walczącym. Żołnierze rosyj-
scy na ogół nie dawali pardonu i powszechnie dobijali rannych. W. książę tłuma-
czył, że byli rozeźleni z powodu upokorzeń, jakie znosili w Polsce od dwóch lat,
że mścili się za nocną napaść z 23 stycznia, że nie mieli zaufania do oficerów, którzy
usiłowali wstrzymywać ich od gwałtów. „Rozbestwienie ich jest okropne i zaczyna
sięgać takich rozmiarów, że mnie przeraża" — zwierzał się carskiemu bratu108.
Na równi z powstańcami mordowano i grabiono ludzi nie biorących w walce udzia-
łu. Głośne stało się splądrowanie przez wojsko w dniu 12 lutego pałacu hr. Pole-
tyłły w Wojsławicach, w pow. krasnostawskim; Poletyłło był członkiem Rady Sta-
nu i działaczem obozu białych. Dwie osoby z jego domowników straciły życie,
105 A. Borkiewicz, op. cit, s. 228-240.
106 S. Zieliński op. cit., s. 23, 83, 127, 225, 254.
107 Raporty Konstantego z 2, 5 i 10 II1863, CGAOR, z. 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 387-
399.
108 Raporty z 10 i 12 II 1863, CGAOR, z. 678-i, in 1, vol. 773, k. 396-401.
388

\
a kilka odniosło rany109. Miasteczka, które stały się scenami bitew: Węgrów, Sie-
miatycze, Wąchock, Tomaszów Lubelski poszły z dymem. Konstanty dowiedziaw-
szy się, że gen. Mark nakazał spalić Wąchock na zimno, po zakończeniu bitwy,
wpadł w oburzenie i chciał odwołać go ze stanowiska. Uszakow jednak zasłonił
podkomendnego twierdząc, że sam wydał rozkaz podpalenia. Także Aleksander
II stwierdził, że nie należy dopuszczać krzywdy niewinnych mieszkańców. Przypo-
minał jednak, „że jeśli utrzymaliśmy jeszcze naszą władzę w Polsce, winniśmy to
wyłącznie naszemu wiernemu wojsku. Podtrzymywanie należnego mu szacunku
w całym kraju jest Twoim pierwszym obowiązkiem. -- Skarg i interwencji
władz cywilnych i samego Wielopolskiego nie dopuszczam i żądam od Ciebie,
abyś i Ty ich nie dopuszczał"110. Innymi słowy, wybuch wojny pociągał za sobą
oddanie całkowitej władzy w ręce wojska, przekreślenie owych zaczątków legalnej
procedury, które z takim mozołem wprowadzał w życie margrabia.
Pod pierwszym wrażeniem wybuchu, w przemówieniu do oficerów pułku izma-
iłowskiego z 13/25/stycznia, Aleksander II wyraził się, że nie chce składać na karb
narodu polskiego okrutnych czynów, których ofiarą padli rosyjscy żołnierze. C2yny
te — twierdził —• „są dziełem partii rewolucyjnej, która chce wszędzie wywrócić
legalny porządek"111. W tym samym duchu wypowiadał się Konstanty: „To nie
dzieło narodu polskiego, a samej rewolucji. - - Ani lud, ani ziemianie poza drobną
szlachtą, ani porządna ludność miejska nie biorą udziału w powstaniu. - - Główna
korzyść, której oczekuję po stłumieniu powstania, to że otrzeźwi naród i pokaże mu,
dokąd prowadzi system nieustannej agitacji"112. Lecz cesarz odpowiadał: Powsta-
nie stłumić łatwo, ale co potem? Czy da się utrzymać system Wielopolskiego? „Strach
pomyśleć, że nasza władza w Królestwie trzyma się tylko na naszym wiernym i dziel-
nym wojsku i że poza nim nie możemy liczyć absolutnie na nikogo z całej ludności
cywilnej. Pozostaje nadzieja na współdziałanie tzw. partii umiarkowanej, ale ta
dotąd wcale się nie sprawdziła". Aleksander II dobrze wiedział, co stawiali „umiar-
kowani" jako warunek współpracy, dodawał więc w tymże liście: „Myśl o daro-
waniu konstytucji uważam za równoznaczną ze zrzeczeniem się władzy nad
Polską, toteż o tym nie może być mowy. Dlatego sądzę, że zatrzymując auto-
nomię instytucji pozostaje nam powrót do poprzedniego systemu, tj. posługiwanie
się, ile tylko się da, Rosjanami". Słowa te pisał cesarz 11/23/lutego113, zanim więc
doszło do otwartego przejścia białych przywódców na stronę powstania. System
Wielopolskiego został potępiony w Petersburgu z chwilą, gdy okazało się, że nie
zdołał zapobiec powstaniu.
109 Relacja dołączona do raportu E. Stantona z 23 II1863, T. Filipowicz, op. cit., s.
107-109.
Konstanty do cara, 19 II, 4 III 1863, CGAOR, z. 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 402 n, 414 n.
(Śledztwo
starało się dowieść, że z domu Poletyłły ktoś strzelał).
110 Aleksander II do Konstantego, 3/15/II 1863, CGAOR z. 722-i, inw. 1, vol. 682, k. 74-
75.
111 Urzędowa wersja przemówienia, Journal de St Petersbourg 14/26/1 1863 oraz
komentarz
w raporcie Napiera z t.d., T. Filipowicz, op. cit., s. 9, 22. W. Przyborowski, D. I, s. 152 n.
112 Raport z 2 II 1863, CGAOR, z. 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 392.
113 CGAOR, z. 722-i, inw. 1, vol. 682, k. 81.
389

\
KRZYWOSĄDZ I NOWA WIEŚ "i
W dniu 26 I 1863 r. w Paryżu, w ubogim mieszkanku przy ul. Mouffetard, sta-
wili się wysłannicy Rządu Tymczasowego: Władysław Janowski oraz Stanisław
Krzemiński, z zaproszeniem Mierosławskiego na dyktatora. „Ten przyjmuje na-
czelne dowództwo bez wahania, ale dyktaturę jedynie jako moralny zakład przeciw
herostratycznym ambicjom, które -- obsiadły z góry wszystkie kandydatury woj-
skowe i cywilne, bez sumienia, bez rozwagi, bez litości dla losów Ojczyzny"114.
Niniejsze wyznanie samego Mierosławskiego zgadza się z późniejszym świadect-
wem Krzemińskiego, że Mierosławski ociągał się z przyjęciem dyktatury i uległ
tylko perswazjom wysłanników115. <3zy tylko dlatego, że — jak mówili przeciw-
nicy — był ociężałym z natury, a zapalczywym w mowie, a nie w działaniu? Chyba
zdawał sobie sprawę, że władza, którą mu ofiarowano, o którą ubiegał się tak upar-
cie, była na razie świstkiem bez pokrycia. Powstanie nie wyzwoliło jeszcze ani piędzi
kraju, a dowodzili w nim ludzie Mierosławskiemu niechętni. Dyktatorem mógł
stać się dopiero po odniesieniu zwycięstwa. Sam też uznał, że dyktatura na razie
pozostać ma wiadomą tylko naczelnikom wojskowym i cywilnym, „ale obwieszczo-
ną nie będzie narodowi, dopóki Mierosławski nie zdobędzie sobie w wygranej
bitwie nad Moskwą obszaru i ludu, dla którego to obwieszczenie stanie się dosły-
szalnym". Jak miał się wyrazić Władysław Janowski, „Mierosławski położył ręka-
wiczkę na krześle dyktatorialnym — jedynie dla ostrzeżenia mniej od niego wstrze-
mięźliwych, ażeby na nim nie siadali"116.
Układy z Mierosławskim sfinalizowano dopiero 30 stycznia, po przybyciu nas-
tępnego z kolei wysłańca z Warszawy, Daniłowskiego, który wiózł drugi egzemplarz
nominacji dyktatorskiej117. Podpisano wówczas dwa dokumenty. Imieniem Rządu
Tymczasowego wysłannicy zobowiązywali się do wystawienia na przyjęcie dykta-
tora dwóch oddziałów: 1) „Po stronie zaboru pruskiego czy austriackiego — naj-
mniej 200 wyborowych, dobrze uzbrojonych w broń palną ludzi i 20 wozów z zaprzę-
giem do sprzętu wojennego". 2) Po stronie Królestwa znaleźć się miała „siła —
dostateczna, ażeby mimo wszelkich zagrożeń akurat stawiła się na punkt omówiony."
Ze swej strony Mierosławski wystawił rewers tej treści: „Na wezwanie Rządu Tym-
czasowego Narodowego z d. 25 I 1863 r. stawię się w warunkach wykonalności
114 Pamiętnik L. Mierosławskiego, s. 80,
115 S. Krzemiński do J. K. Janowskiego 22 VI1909, B.Oss. rps 8047, s. 132-137.
Twierdzenie
W. Daniłowskiego, Notatki, s. 214, jakoby Mierosławski przyjął zawezwanie „z wielkim
zadowole-
niem i nieukrytą dumą", odnosi dię do późniejszej fazy rokowań.
116 Pamiętnik L. Mierosławskiego, s. 81.
117 Daniłowski twierdzi, że W. Janowski w obawie rewizji zniszczył w drodze
wieziony przez
siebie egzemplarz, czemu Krzemiński przeczy. Jest faktem, że Mierosławski pertraktował z
W. Ja-
nowskim przed przybyciem Daniłowskiego*. W Pamiętniku, s. 77, powołuje się na oba akty
KCN,
z 21 i 25 stycznia."W Dokumentach urzędowych dziejów organizacji jeneralnej, Paryż 1864,
s. 1, prze-
drukował tekst z datą 25 stycznia. Nikt nie sprawdził czy w zniszczonych dziś jego papierach
znaj-
dował się pierwszy egzemplarz z 21 I 1863.
390

przez pełnomocnika tegoż rządu, Władysława Janowskiego, ułożonych i spisa-


nych"118. Według Krzemińskiego Mierosławski zobowiązał się wkroczyć do kraju
w ciągu 3 tygodni119.
Pierwotnie umówionym punktem przeprawy był powiat brodnicki w Prusach
Zachodnich, gdzie Mierosławski miał dawne stosunki120. Organizacją oddziału
w granicach kordonu pruskiego zajmował się Demontowicz, na dowódcę był wyz-
naczony Paweł Suzin121. W samym Królestwie, w Lipnowskiem, dowództwo od-
działu, który miał spotykać dyktatora, otrzymał Artur Sumiński, i tam też udał
się członek Rządu Tymczasowego, Awejde122. Lecz 6 lutego ochotników Suzina
wyłowiły pruskie patrole, zaś oddział Sumińskiego — według jednej wersji także
uległ rozbiciu 123, według innych rozszedł się bez walki 124. Sam Mierosławski
twierdzi, że wyprzedzający go kwatermistrze, instruktórowie, Kurzyna, W. Janowski
itd. „spotkali na przeprawie Prus Zachodnich tak już najeżone pazury i obelgi orga-
nizacji centralnej"125, że musieli w ostatniej chwili zmienić plan i obrać nową bazę
wypadową — Kujawy. Wersji tej, sabotażu wyprawy przez organizację płocką,
zupełnie wykluczyć się nie da. Ale Kujawy przedstawiały też ujemne strony: raz
dlatego, że ów bezleśny teren nie nadawał się do partyzantki, następnie zaś, że
w Poznańskiem nie czekał na dyktatora żaden oddział zbrojny. Co więcej, Mie-
rosławski konspirował swój przejazd przez W. Księstwo, nie chcąc wpaść w oczy
niecierpiącym go ziemiańskim działaczom.
Mierosławski opuścił Paryż 7 lutego. Towarzyszyła mu tylko niewielka grupa
oficerów. Na wspólny z nim punkt przeprawy kierowano i inne grupy ochotników,
118 Oba dokumenty ogłosił z papierów Mierosławskiego A. Szelągowski, op. cit.,
t. III, s. 382 n.
Porównując ich treść z cyt. wyżej listem S. Krzemińskiego Szelągowski twierdzi, że
Mierosławski
„zmiękł" w toku negocjacji. Tymczasem oba przekazy nie różnią się w sposób istotny.
Krzemiński
mówi o żądaniu Mierosławskiego, aby rząd udał się do obozu dyktatora, o czym nic nie ma w
do-
chowanym rewersie; ale skądinąd wiemy, że członkowie rządu wybierali się do obozu. Por.
też
Urywek z pamiętnika E. Petyona, Paryż 1868, s. 67, gdzie żądania Mierosławskiego są
znacznie
wyolbrzymione.
119 „Czas na to wszystko do chwili wkroczenia będzie trzytygodniowy". W
przedruku J. K.
Janowski, Pamiętniki, 1.1, s. 80 n., jest istotna pomyłka: „trzydniowy". Są i inne pomyłki. W
Pa-
miętniku, s. 81, Mierosławski twierdzi, że obiecał stawić się „w środku lutego".
120 Cyt. list Krzemińskiego wymienia Sypniewskiego i Sierakowskiego; powinno
być: Sule-
rzyskiego.
121 Doniesienia E. Barensprunga, 21, 24 II1863. Zabór pruski, s. 15-18, S.
Myśliborski-Wo-
łowski, op. cit., s. 145.
122 O. Awejde, op. cit., s. 511.
123 W. Przyborowski, D. I, s. 375, bez podania źródła. Nie zna takiej potyczki S.
Zie-
liński, op. cit., s. 225. Może wchodzić w grę W. Ostrowski, który w 800 ludzi ząjął 4 lutego
Rypin, a 8 II został rozbity w Sierpcu.' Por. Z. Chądzyński, op. cit., s. 91. S. Gesket, op. cit.,
s. 307.
124 W. Daniłowski, Notatki, s. 225, zrzucając winę na intrygi Chmieleńskiego
(chyba Chądzyń-
skiego?), gdy dużo prawdopodobniejsza jest robota białych.
125 Pamiętnik Mierosławskiego, s. 107. Z tekstu wynika, że działo się to bez
wiedzy Padlews-
kiego. '
391

m. in. studentów polskich z Liege126. Agenci Rządu Tymczasowego w Paryżu


i Londynie wyprawiali w tym czasie do Polski wszystkich fachowców wojskowych
spośród demokratycznej emigracji. Gen. Wysocki opuścił Paryż w 2 dni po Mieros-
ławskim, kierując się na Kraków127. Rząd Tymczasowy mianował go „naczelnym
dowódcą sił zbrojnych na lewym brzegu Wisły", jak się wydaje, bez porozumienia
z dyktatorem128.
Tego ostatniego spotkać mógł na Kujawach tylko oddział Mielęckiego, który
10 lutego stoczył pomyślną potyczkę pod Cieplinami, a następnie przeszedł w Ko-
nińskie i stał w lasach Lubstowskich, opodal poznańskiej granicy. Mierosławski
wybrał jednak punkt przeprawy o 40 km bardziej na północ, w pobliżu Krzywo-
sądza. Zapewne wchodziła w grę dostawa broni i sprzętu wojennego, wyprawianych
zawczasu koleją z Brukseli. Niestety ładunek ten, określony w spedycji jako maszyny
rolnicze, Prusacy skonfiskowali w Bydgoszczy 16 lutego129. W Warszawie Dani-
łowski zorganizował oddział złożony z „kilkudziesięciu inteligentniejszej młodzieży,
mającej stanowić niejako straż honorową dyktatora". Byli to w większości studenci
Szkoły Głównej. Wyprawiono ich koleją żelazną do Nieszawy i tamże ekspedio-
wano dla nich ekwipunek130. Oni też okazali się jedyną siłą zbrojną, jaka spotka-
ła dyktatora na ziemi polskiej.
W dniu 17 lutego Mierosławski przekroczył granicę zaboru rosyjskiego. Zna-
lazł się na czele oddziału niespełna stu ludzi, w połowie uzbrojonych w kosy, w po-
łowie w broń myśliwską, mając za sobą wrogi kordon pruski, przed sobą zaś o 50 km
silny garnizon rosyjski we Włocławku. Rozesłał natychmiast agentów dla werbo-
wania ochotników po jednej i drugiej stronie kordonu i wzywał do siebie Mielęc-
kiego. Sam zaś główną uwagę poświęcił budowie „wozu bojowego", słynnego wy-
nalazku, który wyrównać miał na polu bitwy niedostatek broni palnej. Wynalazek
nie okazał się przydatny, na razie zaś ta fabrykacja zatrzymała Mierosławskiego
na pozycji trudnej do obrony. Dnia 19 lutego nadciągnęła kolumna płka Schil-
der-Schuldnera, 31/2 kompanii piechoty i 50 jazdy. Garstka powstańców w ciągu
kilku godzin broniła się po bohatersku; padło około 40, kilkunastu ciężko rannych
126 J. Ł. Borkowski, Wspomnienie o kampanii krzywosądeckiej [w:] Spiskowcy i
partyzanci,
s. 193-198. /
127 W. Daniłowski, Notatki, s. 215, w końcu stycznia rozmawiał z Wysockim o
jego przyjeździe
do kraju. E. Chojecki do L. Regulskiego, Paryż 7 II1863: wezwanie KCN do Wysockiego
nadeszło
5 lutego wieczorem. B.PAN rps 2326, cz. I, nr 14, perlustracja. Ibidem, rps 2325, cz. V, nr 1,
J.
Ćwierczakiewicz do M. Domagalskiego, 10 II 1863.
128 Nominacja z 17 II1863, ogłoszona 2 III w „Ruchu", Dokumenty KCN i RN, s.
53. Por. cyt.
wyżej pismo TRN do Mierosławskiego z 10 II 1863. Pamiętnik Mierosławskiego, s. 89,
ironizuje, że
trzej jego śmiertelni wrogowie: Langiewicz, Wysocki i Padlewski zostali postawieni na
straży, by nie
dopuścić dyktatora do Polski.
129 A. Guttry, Pan Ludwik Mierosławski, jego dzieła i działania, Liege 1870, s. 94
n. określa
zawartość transportu na 48 karabinów, E. Petyon, op. cit., s. 7 mówi o 570 karabinach.
130 W. Daniłowski, Notatki, s. 221. Listę ekwipunku na 100 kawalerzystów
zestawia Z. Jan-
czewski, Zbiór zeznań, s. 72. Mówi m. in. o 100 pistoletach, których jednak pod
Krzywosądzem
zabrakło.
392

dostało się do niewoli. Dyktator z garścią jazdy ocalał i następnego dnia połączył
się z Mieleckim.
Mierosławski i jego stronnicy oskarżali w następstwie Mielęckiego, że rozmyśl-
nie opóźnił pochód, ażeby zgubić czerwonego generała. Dotarł on w istocie z 500
ludźmi do Płowieć, o 10 km od pola bitwy. Sam tłumaczył się potem, że jego ludzie
byli znużeni marszami, a Mierosławski nie dał mu wyraźnych rozkazów131. Skądi-
nąd faktem jest, że w połączonym oddziale od razu wywiązały się rekryminacje
i scysje oraz że oficerowie Mielęckiego nie ukrywali niechęci swej do dyktatora.
Mierosławski objąwszy dowództwo wycofywał się wzdłuż granicy ku południowi,
ku bardziej lesistym okolicom. Ustępował w porządku ostrzeliwując się Schilde-
rowi, który nacierał ostrożnie, szacując nazbyt wysoko siły przeciwnika. W tym
czasie do obozu polskiego napłynęło paręset ochotnika z pobliskich wsi i miaste-
czek132. Mierosławski przemawiał do kosynierów i do gromad chłopskich, witany
entuzjastycznie, co znowu budziło niesmak wśród przeciwników dyktatora. Mie-
rosławczycy śpiewali pono w obozie: Gdy naród do boju wystąpił z orężem... Nic
nie wskazuje na to, by Mierosławski uderzał wówczas w akcenty antymagnackie,
czy antyszlacheckie. Odezwa jego, przywieziona z Paryża, zwracała się, owszem,
do chłopów: „Zmartwychwstańcie w nieprzejrzanym lesie kos, pik, wideł i cepów
waszych, - - a na łanach, których nikt już wam nie wydrze, bo strzeżonych włas-
nym waszym zwycięstwem, wszyscy równi synowie jednej matki Ojczyzny wzniesie-
my do wspólnego Ojca w niebiosach pieśń dziękczynną"133. Nic tu nie wykraczało
poza ramy dekretów Rządu Tymczasowego. A jednak posiadająca szlachta widziała
w Mierosławskim niebezpiecznego demagoga, podczas gdy on z kolei nie ufał
ziemiaństwu i nie zamierzał dopuścić go do władzy.
Dnia 21 lutego Schilder-Schuldner natarł wreszcie na ściganych powstańców
pod Nową Wsią, rozproszył ich i zmusił do ucieczki. Wcześnie zapadający zmrok
pozwolił Mieleckiemu wycofać się w lasy Kazimierskie. W obozie podniosła się
teraz formalna rebelia przeciw Mierosławskiemu, którego oskarżano o to, że dwu-
krotnie wyprowadził powstańców na jatki. Jeden z oficerów Mielęckiego „o kilka
kroków przymierzył się do niego [Mierosławskiego] z dubeltówki"; szczęśliwie
chybił, czy też broń mu nie wypaliła134. Podobno Mierosławski prosił o 60 kawa-
lerzystów eskorty, aby móc się przedostać w głąb kraju, w Radomskie; ale i tego
131 E. Petyon, op. cit., s. 13-27. A. Guttry, Pan Ludwik, s. 119 n. Pamiętnik L.
Mierosławskiego,
s. 115 n. W. Daniłowski, Notatki, s. 231 n. Pamiętnik E. Wronckiego [w:] J. Jarzębowski,
Mówią
ludzie, s. 148 n., Z. Janczewski, „Zarys powstania", bezczynność Mieleckiego przypisuje
intrydze
Gillera.
132 J. Ł. Borkowski, op. cit., s. 218, wspomina m. in. oddział 80 mieszczan-
rolników ze Słupcy,
E. Petyon, op. cit., s. 31, widzi w tym oddziale chłopów.
133 Dokumenty KCN i RN, s. 52 n. Wbrew twierdzeniu A. Gillera, Historia, 1.1, s.
221, że odezwa
ta nie była rozpowszechniana, M. Żychowski, op. cit., s. 549, trafnie wskazuje na liczne jej
egzempla-
rze, trafiające do rąk władz pruskich.
134 E. Petyon, op. cit., s. 38, Pamiętnik L. Mierosławskiego, s. 122. W.
Daniłowski, Notatki,
s. 250.
393

Mielecki odmówił135. Tak więc 23 lutego po niespełna tygodniu pobytu w granicach


Królestwa, generał z kilku towarzyszami porzucił obóz i wyjechał w Poznańskie.
Wyprawił zaraz Daniłowskiego do Warszawy, Kurzynę do Krakowa, Petyona
(w sprawach zakupu broni) do Belgii. Sam wybierał się też do Krakowa, licząc
widać na stosunki swe z tamtejszą Ławą. Zamiast tego z jednym adiutantem puścił
się w powrotną drogę do Paryża. Twierdził później, że się rozchorował na wrzód
w gardle, że nie mógł pozostać w Poznańskiem, pośród nieprzychylnego ziemiań-
stwa, a na koniec, że „siecie żelazne zbliżyły bardziej Paryż do Krakowa, aniżeli
jakikolwiek punkt Polski, na tych szynach nie tkwiący"136. To wszystko nie zmienia
faktu, że wyjazd do Paryża sprawiał wrażenie ucieczki, że jeśli Mierosławski chciał
dalej walczyć +- o Polskę, o władzę — powinien był zatrzymać się gdzieś bliżej,
w Krakowie czy też Wrocławiu, mimo choroby i ryzyka aresztowania. Odjeżdżając,
i to incognito, ułatwiał grę przeciwnikom, a zrażał przyjaciół. Przecież nawet czer-
wieniec Stanisław Frankowski, komisarz wojewódzki mazowiecki, przywiózł do
Warszawy relację o kampanii kujawskiej, bardzo niekorzystną dla dyktatora137.
Dlatego też nie sposób obronić się przypuszczeniu, że Mierosławski po dwóch prze-
granych bitwach, po buncie, który zagroził jego życiu, doznał nerwowego szoku
i rzucił sprawę, którą uznał za straconą. Pozbierał się po dwóch tygodniach i wrócił
do walki, — lecz dyktatury swej ocalić już nie zdołał.
Dekomfitura militarna i polityczna czerwonego dyktatora nie pozostała bez
wpływu na rozwój wydarzeń. Usuwała od steru człowieka, który w oczach klas
posiadających uosabiał — mniejsza o to, słusznie czy nie — rewolucję socjalną.
Znikała jeszcze jedna przeszkoda na drodze akcesu białych do powstania.
135 O. Awejde, op. cit., s. 512 (z danych śledztwa przeprowadzonych w tej sprawie przez
TRN).
136 Pamiętnik L. Mierosławskiego, s. 124, M. Żychowski, op. cit., s. 556.
137 Sprawozdanie Frankowskiego referował rządowi Awejde, który też mógł
impresje Fran-
kowskiego przejaskrawić. Por. J. K. Janowski, Pamiętniki, t. I, s. 210-212. Fragment
pamiętnika
S. Frankowskiego, Av Guttry, Pan Ludwik, s. 137 n.

Rozdział dwunasty
PRZEDWIOŚNIE. AKCES BIAŁYCH
KONWENCJA ALVENSLEBENA
W chwili wybuchu z 22 stycznia dwa główne ogniska konfliktów zaprzątały uwagę
dyplomacji europejskiej. Pierwszym była amerykańska wojna domowa: wybuchła
wiosną 1861 r., obecnie, po dwóch latach zmagań, wkraczała w rozstrzygającą fazę.
Wojna secesyjna odbiła się na gospodarce europejskiej, gdyż odcięła dopływ bawełny
do fabryk — nie tylko Manchesteru, ale i Łodzi. Z politycznego punktu widzenia
wojna ta odwracała od spraw europejskich uwagę mocarstw zachodnich, tj. Francji
i Anglii. Przed rządem II Cesarstwa otwarła przejściową możliwość ingerencji
w sprawy meksykańskie. Wielkiej Brytanii groziła utratą Kanady1. Sprawy zaatlan-
tyckie miały krępować swobodę ruchów Paryża i Londynu w ciągu całego czasu
trwania powstania styczniowego.
Bliższe ziem naszych ognisko zapalne znajdowało się na Bałkanach. Od poprzed-
niego roku rząd rosyjski wzmógł swą aktywność w Serbii, Czarnogórze i Bułgarii,
wspierając niemal otwarcie słowiańskie ruchy wyzwoleńcze, krzyżując plany Wied-
nia i Londynu, odzyskując pozycje utracone w czasie wojny krymskiej.
W grudniu 1862 r. przedstawiciele Anglii i Austrii w Petersburgu skarżyli się
u Gorczakowa na szmugiel rosyjskiej broni przez Rumunię do Serbii. W tymże
czasie Gorczakow przeciwstawiał się lansowanej z Londynu kandydaturze Ko-
burga na tron grecki2. W swej polityce bałkańskiej Gorczakow korzystał z popar-
cia Francji; a jedną z podstaw tego porozumienia była misja w. ks. Konstantego,
która miała zaspokoić doraźnie roszczenia Polaków.
Wybuch powstania w Polsce położył kres tej koniunkturze. Gorczakow z dnia
na dzień złagodził swoją postawę wobec Austrii i Turcji. Lord Cowley w depeszy
z Paryża stwierdził, że „biedni Polacy zacieśnią tylko swoje więzy i będą wystrzeli-
1 Por. uwagi R. F. Lesliego, IX Zjazd Historyków Polskich, Powstanie styczniowe, t. II,
s. 178-
179.
2 S. Bóbr-Tylingo, Napolion Ul, 1'Europe et la Pologne en 1863-4, „Antemurale" VII,
Roma
1963, s. 8-11. A. Gorczakow do A. Budberga 7/19/XI1862, cyt. I. Koberdowa, W. ks.
Konstanty,
s. 267-274. Historia dyplomatyczna 1863 r. posiada olbrzymią literaturę. Przedstawiając
odnośne
sprawy w dużym skrócie ograniczam się do cytowania niewielu tylko, głównie nowszych,
opracowań.
395

wani i wycinani setkami", — ale że sytuacja na Bliskim Wschodzie zarysuje się


teraz korzystniej dla Anglii. Lord Russell depeszował natychmiast do swego przed-
stawiciela w Konstantynopolu, że może teraz zająć sztywniejszą, antyrosyjską
postawę. Palmerston zaś nie odmówił sobie przyjemności pisząc do rosyjskiego
ambasadora Brunnowa: „Uważam te powstania [w Polsce] za słuszną karę niebios
za knowania, których ten rząd [rosyjski] się dopuścił, przygotowując na wiosnę
bunty i powstania przeciw sułtanowi w Mołdo-Wołoszczyźnie, Serbii i Bośni"3.
Doraźnie poszkodowanymi przez wybuch powstania były Rosja i Francja.
Zarówno Gorczakow, jak Aleksander II w swych oświadczeniach publicznych
i rozmowach z dyplomatami pomniejszali znaczenie polskich wydarzeń: wrzód
został przecięty, bunt lada dzień zostanie stłumiony, polityka rosyjska w Polsce
i w Europie nie dozna żadnej zmiany*. W Paryżu zaś zarówno Napoleon III, jak
też minister spraw zagranicznych Drouyn de Lhuys mówili ambasadorom: Met-
ternichowi, Goltzowi, Cowleyowi, że potępiają ruch polski, jako rewolucyjny i maz-
zinistowski5. Oświadczeniom tym towarzyszyły konkretne posunięcia: tak więc
policja francuska zawiesiła wydawnictwo gazet emigracyjnych: „Przeglądu Rzeczy
Polskich" i „Baczności"6. Minister stanu Billault oświadczył 5 lutego w Ciele Prawo-
dawczym, że „rząd cesarski zbyt jest roztropny, aby czczymi słowami podsycać
namiętności rewolucyjne". Poufnie Napoleon III dał wiedzieć posłom większości
rządowej, że sobie nie życzy interpelacji w sprawie polskiej i o tym, stanowisku
uprzedził także Petersburg7. W podobnym duchu pouczony też został konsul fran-
cuski w Warszawie. Napoleon nie myśli zachęcać polskich powstańców, co naj-
wyżej wyraża nadzieję, że nie zostaną potraktowani zbyt surowo po przegranej8.
Obaj konsulowie: francuski i angielski donosili zresztą swoim rządom, że powstanie
nosi charakter „socjalistyczny" i że nie ma ono żadnych szans9. Wszystkie te wypo-
wiedzi opierały się na założeniu, że powstanie rychło upadnie.
Sam jednak fakt, że powstanie przetrwało, sprowadzał politykę rosyjską w tra-
dycyjny nurt współdziałania z pozostałymi dwoma rozbiorcami. Bezpośrednio
po wybuchu przedstawiciele Rosji w Berlinie i Wiedniu wskazali na potrzebę zgod-
nego zwalczania ruchu polskiego; przypominali zwłaszcza istnienie konwencji
z 1857 r. o wzajemnym wydawaniu sobie dezerterów i przestępców10. Sugestie
3 List z 4 II 1863, cyt. S. Bóbr-Tylingo, op. cit., s. 14. Por. H. Wereszycki, Anglia a
Polska,
s. 44.
4 Raport Redema z 28 I 1863, cyt. C. Friese, op. cit., s. 297. S. Bóbr-Tylingo, op. cit., s.
17.
5 S. Bóbr-Tylingo, op. cit., s. 14 n.
6 Bałaszewicz w raporcie z 2II 1863 sobie oczywiście przypisywał zasługę tego kroku.
B. PAN
Xrps 2327, k. 188.
7 S. Bóbr-Tylingo, op. cit., s. 35. W. Mickiewicz, Emigracja polska, s. 38, wspomina, że
przyszedł
doń wtedy b. prefekt policji Pietri ze zleconym sobie być może ostrzeżeniem pod adresem
polskich
demokratów: „żebyście na Francję nie liczyli, bo strasznie się zawiedziecie".
8 Drouyn do Valbezena 7 II 1863, Raporty konsulów, s. 339n.
9 S. Kieniewicz, Dwa konsulaty warszawskie, s. 193n.
10 Tekst konwencji: T. Filipowicz, op. cit., s. 426-448.
396

spotkały się z przyjęciem niejednakim. W Wiedniu nie widziano racji, aby przykła-
dać rękę do tłumienia ruchu, który zdawał się tak dogodnym. Uchwała Rady Mi-
nistrów z 26 stycznia zalecała więc niewydawanie zbiegów władzom carskim i na-
dzorowanie granicy w sposób „humanitarny"11. Wręcz odmienna była reakcja
Berlina.
Od czterech miesięcy był szefem rządu pruskiego Otto Bismarck, powołany
do władzy jako człowiek silnej ręki, dla złamania opozycji konstytucyjnej liberal-
nego mieszczaństwa. W pierwszej chwili było koncepcją Bismarcka przezwycięże-
nie kryzysu wewnętrznego poprzez konflikt zewnętrzny, poprzez sukcesy dyplo-
matyczne i wojenne. W grudniu 1862 r. chciał on sprowokować konflikt z Austrią,
ale musiał wycofać się wobec braku poparcia Rosji, ostrzeżeń Anglii oraz groźby
ze strony Francji12. Wówczas to wybuch w Polsce otworzył przed nim nowe możli-
wości.
Pierwsza inicjatywa wyszła od wojskowych doradców króla pruskiego, genera-
łów Manteuffla i Roona. Już 27 stycznia rzucona została myśl skoncentrowania
4 korpusów na granicy Królestwa. Król Wilhelm I podpisał odnośny dekret w 2 dni
potem; dowódcą zgrupowania obejmującego połowę armii pruskiej, został gen.
Werder. Rozpuszczano w tych dniach fałszywe, paniczne wieści o rozwoju powsta-
nia w przyległych do Prus rejonach. Żadne wojskowe względy nie uzasadniały
takiej demonstracji — chodziło o okazanie siły: naprzód wewnętrznej opozycji,
następnie Polakom, na koniec także Rosji13.
Roon, minister wojny, chciał wysłać do Warszawy wyższego oficera dla nawią-
zania kontaktu z dowództwem rosyjskim. Bismarck 30 stycznia zaproponował
podjęcie rozmów w Petersburgu na ogólniejszy temat zwalczania ruchu polskiego.
Pruski attachć wojskowy w Petersburgu płk v. Loen, był na urlopie; dlatego to
wyprawiony został nad Newę z pismem odręcznym Wilhelma I gen. Alvensleben.
W ciągu 4 dni (5-8 lutego) doszło do podpisania konwencji prusko-rosyjskiej,
która wytrącić miała z równowagi Europę. Układowi był przeciwny Gorczakow,
przewidujący trafnie, że przeniesienie sprawy polskiej na grunt międzynarodowy
ułatwi z kolei wmieszanie się mocarstw zachodnich. Poza tym wicekanclerz odnosił
się niechętnie do współdziałania z Prusami. Inicjatywę Wilhelma i Bismarcka po-
parł jednak Aleksander II: nie iżby odczuwał materialną potrzebę pruskiej pomocy,
ale że uradował się tym aktem solidarności ze strony rodzonego wuja, monarchy
i tradycyjnego sprzymierzeńca. Pod naciskiem cesarza musiał pójść na ugodę Gor-
czakow; układ został spisany niemal dosłownie tak, jak go podyktował Alvensle-
ben. Obie strony obiecywały sobie udzielanie wzajemnej pomocy przeciw powstań-
com: bądź na żądanie dowództwa rosyjskiego w Warszawie oraz pruskiego w Poz-
naniu, bądź też dowódców lokalnych. W razie potrzeby wojska każdej ze stron
11 H. Wereszycki, Austria a powstanie styczniowe, Lwów 1930, s. 70 n.
12 W. Rewunienkow, op. cit., s. 114-122.
13 Ibidem, s. 123. Z. Grot, op. cit., s. 52. J. Feldman, Bismarck a Polska, Warszawa 1947,
s. 154.
397

w pogoni za powstańcami mogły przekraczać prusko-rosyjską granicę. Była też


mowa o wymianie informacji na temat dyslokacji wojska i przebiegu wydarzeń
w Królestwie i w Poznańskiem14.
Przesyłając odpis układu bratu do Warszawy Aleksander II nazwał go „koniecz-
nym i użytecznym", nakazał też wprowadzać go w życie. Konstanty oczywiście
odpowiedział, że wydał naczelnikom wojennym stosowne instrukcje. Pisząc zara-
zem o zaplanowanej obławie na Langiewicza dodawał: „Tu właśnie postaramy się
pierwszy raz zastosować konwencję z Prusakami. Uszakow dostał więc rozkaz
trzymać się lewym skrzydłem granicy austriackiej, tak aby przerzucić buntowni-
ków przez pruską, a tam już Prusacy ich przyjmą"15. W rozumieniu Konstantego
konwencja miała zapobiec, aby zbiegli powstańcy nie znajdowali schronienia za
pruskim kordonem. Bezpośredniej pomocy pruskiej Konstanty wcale sobie nie
życzył. Szef jego kancelarii Tęgoborski 4 lutego pisał do posła rosyjskiego w Berli-
nie, Oubrila: „Nie ma wcale periculum in mora i nie jesteśmy w położeniu potrzebo-
wania pomocy wojsk obcych"16. W tym samym duchu instruował Konstantego
Gorczakow, zalecając stosowanie konwencji tylko w razie absolutnej konieczności.
„Byłbym rad, gdybyśmy nie mieli sposobności zastosowania jej w praktyce"17.
Bismarck wręcz przeciwnie rwał się do wykorzystania konwencji w jak najszer-
szej skali. Oubrilowi zaproponował natychmiastowe wkroczenie wojsk pruskich
do Królestwa. Przedstawicielom Anglii i Francji w Berlinie oświadczył, że będzie
okupował Królestwo, jeżeli tylko opuszczą je Rosjanie, ponieważ Prusy nie mogą
dopuścić do przywrócenia niepodległej Polski. Równocześnie puszczał próbny ba-
lon na temat odbudowania Polski w związku z Prusami; polecił też wysondować
jednego z ziemiańskich działaczy z Królestwa, Aleksandra Klobukowskiego, co
też sądziliby biali na temat pruskiego rozwiązania sprawy polskiej18. Wątpliwe
jest, aby Bismarck w pierwszej polowie lutego był naprawdę ogarnięty lękiem przed
zmartwychwstałą Polską, już sięgającą po Poznań, Toruń i Gdańsk. Nie zanosiło
się wcale: ani żeby powstańcy wypędzili z Polski okupanta, ani żeby carat sam zre-
zygnował z Polski, ani nawet by pod wpływem powstania poszedł wobec Polaków
na dalsze ustępstwa. Posunięcia Bismarcka nie były defensywne, lecz ofensywne:
chciał wykorzystać przejściową słabość Rosji, aby wykonać na wschodzie demon-
strację zbrojną i zdobyć sobie atuty w rozgrywce wewnętrznej. Zrozumieli to dosko-
14, Dokumentacja dyplomatyczna: R. Ibbeken, Die auswdrtige Politik Preussens, t. III,
Olden-
burg 1932. Najnowsze opracowanie: W. Rewunienkow, op. cit., s. 129-134.
15 Aleksander II do Konstantego, 27 1/8 11/ 1863, CGAOR z. 722-i, inw. 1, vol. 682, k.
72-73.
Odpowiedź tegoż, 12 II1863, CGAOR z. 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 400-401. Instrukcja
wykonawcza
do konwencji: E. Wawrzkowicz, Konwencja Ahenslebena, „Przegląd Współczesny" 1930, s.
34 n.
16 J. Klaczko, Studia dyplomatyczne, 1.1, Kraków 1903, s. 42. Depesza ta,
przechwycona przez
powstańców i ogłoszona w prasie europejskiej, przyczyniła kłopotu zarówno Konstantemu,
jak
Bismarckowi. Por. G. Findeisen do W. Czartoryskiego, 12 II 1863, B. Czart, rps 5687, s. 532.
17 Pismo z 10/22/11 1863, CGAOR, z. 828-i, inw. 1, vol. 1427, k. I. Tamże następne
pisma
z lutego. W. Rewunienkow, op. cit., s. 136.
18 J. Feldman, op. cit., s. 162 n., 233 n. W. Rewunienkow, op. cit., s. 137 n.
398

nale przywódcy opozycji, którzy też interpelowali Bismarcka w sejmie pruskim:


naprzód (18 lutego) o treść i cele konwencji Alvenslebena, a następnie (26 lutego)
o zachowanie przez Prusy zupełnej neutralności w stosunku do powstania. W pa-
miętnej tygodniowej debacie najwybitniejsi mówcy liberalni potępili sojusz Bis-
marcka z konserwatywnym caratem nie szczędząc przy sposobności wyrazów
sympatii dla Polski19. Rząd poniósł w izbie porażkę — nie pierwszą i nie ostatnią.
Równocześnie jednak napotkał sprzeciw swego rosyjskiego sojusznika. Gorczakow
za zgodą cara poinstruował Oubrila 20 lutego, że konwencja rosyjsko-pruska
nie będzie wykraczała poza ramy utrzymania porządku na granicy i że w żad-
nym wypadku nie usprawiedliwia jednostronnej i nieuzgodnionej interwencji
pruskiej20.
Tymczasem konwencja Alvenslebena już wywołała reperkusje w Paryżu. Napo-
leon III poczuł się nią osobiście dotknięty, uznał ją za jednostronne naruszenie
istniejącego z Rosją porozumienia. Wydaje się, że kładł nacisk na tę obrazę, po-
nieważ usprawiedliwiała ona nową jego grę polityczną. Prusy nieopatrznie zaanga-
żowały się w kwestii polskiej i Francja mogła ten błąd wykorzystać. Dnia 15 lu-
tego Drouyn de Lhuys oświadczył Goltzowi, że konwencja prusko-rosyjska może
zmusić z kolei Francję „do zmiany obserwowanej dotąd, raczej niechętnej postawy
wobec niepokojów polskich". Budbergowi w dwa dni później powiedział Drouyn,
że cesarz musi się liczyć z przychylną Polsce opinią publiczną we Francji21. W ślad
za tym, 20 lutego, Napoleon III wystosował list do swego ambasadora w Peter-
sburgu, Montebello, przeznaczony dla samego cara. W liście tym stwierdzał, że rząd
carski, który zarządził brankę, ponosi odpowiedzialność za wypadki polskie; oraz
że „powstanie przybrało w Polsce charakter narodowy" i nie da się już traktować
jako dzieło partii przewrotu. Cesarz Aleksander II ma oczywiście prawo stłumić
powstanie, ale „im bardziej da wyraz swej intencji przywrócenia Królestwa Pol-
skiego, tak jak je uznały traktaty 1815 r., tym bardziej wzmoże swą potęgę moralną
i swój wpływ w Europie". Odpowiedź Petersburga była negatywna. W dwóch ko-
lejnych pismach do Budberga z 14/26/ i 16/28/ lutego, obu przeznaczonych dla Napo-
leona, Gorczakow stwierdzał, że powstanie polskie nosi nadal charakter mazzini-
stowski i „komunistyczny", a nie narodowy, oraz że Aleksander II trzymać się
będzie wobec Polski swej dotychczasowej polityki. Niech zatem Francja wybiera:
czy chce zachować istniejący, korzystny sojusz z Rosją? Czy też próbować stwo-
rzyć niezależne państwo polskie — „kwiat bez łodygi, pupila niespokojnego, ruchli-
wego, nigdy niezadowolonego ze swego losu?"22.
Zanim jeszcze odmowa ta dotarła do Paryża, Napoleon HI nawiązał już nego-
cjację niedwuznacznie antyrosyjską. Dnia 20 lutego Drouyn rozmawiał z Cowleyem
sugerując, aby Francja i Anglia, może w łączności z Austrią, zwróciły się z notami
19 Z. Grot, op. cit., s. 64-78.
20 W. Rewunienkow, op. cit., s. 145.
21 F. Charles-Roux, op. cit., s. 327. S. Bobr-Tyiingo, op. cit., s. 33 n.
22 I. Koberdowa, W. ks. Konstanty, s. 151-155, 274-278.
399

do obu sygnatariuszy konwencji, tj. do Prus i Rosji. Szłoby o to, aby zapewnić
Polakom swobody narodowe i odrębną administrację, jak tego chcą traktaty tak
aby „kwestia polska nie wyrastała co dziesięć lat, grożąc bezpieczeństwu Europy"23.
Tegoż dnia, 20 lutego ks. Napoleon Bonaparte przedstawił swemu cesarskiemu
kuzynowi plan wielkiej ofensywy francusko-austriacko-włoskiej przeciwko Prusom
i Rosji. Równocześnie z odbudowaniem Polski Włosi odzyskaliby Wenecję, Szwedzi
Finlandię, Austriacy hegemonię w Niemczech, a Francuzi lewy brzeg Renu. Ce-
sarz odpowiedział, że jest to sen, „ale sen, który może się kiedyś urzeczywistnić"24.
W istocie następnego dnia, 21 lutego, cesarzowa Eugenia odbyła tę słynną trzygo-
dzinną rozmowę z ambasadorem austriackim Metternichem, w której pół żartem,
pół serio odsłaniała mu sedno polityki napoleońskiej. Chodziło ni mniej, ni więcej,
tylko o generalne przetasowanie mapy świata. Zostałaby więc odbudowana Polska
złożona z Królestwa, Galicji i Poznańskiego, z jednym z Habsburgów na tronie.
Rosja zostałaby odszkodowana w Azji Mniejszej, Austria na Śląsku, Prusy w Sak-
sonii i Hanowerze. Włosi dostaliby Wenecję oddając Burbonom Neapol; Francu-
zom przypadłby lewy brzeg Renu. Koszta zapłaciłaby Turcja i małe państwa nie-
mieckie ; ale zdetronizowani dynaści mogliby poobejmować nowe trony „w pięknych
republikach amerykańskich". Na dnie tych dywagacji leżała propozycja serio:
aliansu z Austrią przeciwko Prusom i Rosji. Dnia 24 lutego Napoleon III oświad-
czył Metternichowi bez obsłonek, że chce rozwiązać kwestię polską i że „należeć
będzie do mocarstwa, które mu w tym pomoże"25.
Zwrot w polityce tuileryjskiego Sfinksa zapowiadał wojnę powszechną, miał
też spotkać się z przeciwdziałaniem konserwatywnych partnerów cesarza, w Wiedniu
i Londynie. Nim jednak dyplomacja przeszła od rozmów poufnych do konkret-
nych posunięć na szachownicy międzynarodowej, wpłynęła już na sytuację w Polsce.
Warunkiem podstawowym napoleońskiego planu był rozwój powstania, przybranie
przezeń „charakteru narodowego" — innymi słowy, akces białych. Już przed 16
lutego wyszła z Hotelu Lambert telegraficzna instrukcja do Krakowa, „w celu za-
chęcenia do jak najdłuższego przetrzymania walki"26.
Nie zostało dotąd wyjaśnione, co skłoniło Czartoryskiego do wysłania owego
telegramu. W pamiętniku swoim wspomina, jak na wieść o wybuchu powstania „ja
i moi współpracownicy, jak piorunem tknięci zdumieliśmy, jak boleścią niezmierną
ogarnieni zbieraliśmy się w milczeniu"27. Co robił w ciągu lutego Czartoryski prze-
milcza. Skądinąd wiemy, że 2 t. m., w przemówieniu do młodzieży polskiej nazwał
23 T. Filipowicz, op. cit., s. 57-58. S. Bóbr-Tylingo, op. cit., s. 36.
2* E. Hauterive, Napoleon III et le Prince NapoUon. Correspondance inedite, Paris 1925,
s. 237,
353-365. Por. przypuszczenia A. Szelągowskiego, op. cit., s. 391, co do inspiracji węgierskiej
tego
memoriału.
25 Raporty Metternicha z 22 i 26 II 1863. H. Oncken, Die Rheinpolitik Kaiser Napoleons
III,
t. I, s. 3-16. S. Bóbr-Tylingo, op. cit., s. 61-63.
26 Protokół Biura Hotelu Lambert, 16 II 1863, Pamiętnik W. Czartoryskiego, s. 324.
Ibidem,
s. 321-323, wcześniejsze protokóły z 26 stycznia', 2 i 9 lutego, bez wzmianek o polityce
francuskiej.
27 Pamiętnik W. Czartoryskiego, s. 118.
400

powstanie „dzieciństwem"28, że swych korespondentów krajowych pozostawił wtedy


bez instrukcji29, że przed 9 lutym wyprawił do kraju Findeisena, głównie na zwiady,
lecz o ile wiadomo, z instrukcją antypowstańczą30. Nie sposób przypuścić, ażeby
zmienił front aż tak kategorycznie, między 9 a 16 lutym, na samą tylko wieść o kon-
wencji Alvenslebena. Musiał otrzymać ze strony francuskiej jakieś wskazania czy
zaręczenia. Jakie? Istnieje co do tego pośrednie tylko świadectwo. Oto co pisał
gen. Zamoyski do Kalinki, 21 lutego: „Tu c[esa]rz nadspodziewanie już rozpoczął
kroki ńajżyczliwsze, że skoro się skłoni Anglia do spólności, wezwaną będzie Austria,
że otwarcie nam zalecone trwanie, choćby już kosztem wielkich ofiar, co nie jest
przecież wywołaniem powszechnego powstania, a zapowiedziane w bliskich termi-
nach, przy trwaniu, jawne zachęty. Konwencja wojskowa Moskwy z Prusami uwa-
żana za okoliczność dla nas zbawienną, bo zrobiła rzecz europejską"31. Z pisma
tego wynika, że francuska zachęta powoływała się na samego cesarza; wyszła zaś,
jak wiemy skądinąd, przed 16 lutego, tzn. w chwili, gdy Napoleon III wcale jeszcze
nie zdecydował się, czy sprawę polską podejmie. Na wszelki wypadek zalecił Pola-
kom trwanie, chociażby „kosztem wielkich ofiar..."
Już wiemy, że to zalecenie samo przez się nie przesądziło o akcesie białych do
powstania. Na pewno jednak przyśpieszyło ich ewolucję.
„ROSYJSKA DRUŻYNA"
Komitet Centralny Narodowy, rozpoczynając powstanie, nie liczył na poparcie
Napoleona III, ani żadnego z mocarstw europejskich. Liczył na sojusz z ruchem
rewolucyjnym rosyjskim i na przychylność wszystkich sił postępowych w Europie.
Jakąż pomoc uzyskała z tej strony walcząca Polska?
Hercen powitał wybuch powstania okrzykiem: „Resurrexit!" Artykuł był pa-
tetyczny, ale w nastroju posępny. „Tak, bracia Polacy, bez względu na to, czy zgi-
niecie w waszych nieprzebytych lasach Mickiewiczowskich, czy wrócicie jako wolni
do wolnej Warszawy — tak czy inaczej świat nie może wam odmówić podziwu.
—— Błogosławiona w was ojczyzna wasza, — chwała wam!" Dalej Hercen wyra-
żał żal, że powstanie wybuchło za wcześnie; nie dostrzegał możności, by mogli
mu pomóc Rosjanie; na koniec zaś pytał z sarkazmem: „Cóż uczyni Europa?
Czy nie pozwoli? Czy pozwoli jeszcze raz? Pozwoli"32.
28 L. Niedźwiecki do W. Zamoyskiego, 3 II 1863. Jenerał Zamoyski, t. VI, s. 415.
29 Skarży się na to L. Wodzicki, Kraków 9 II 1863. Polska działalność dyplomatyczna, t.
II
Warszawa 1963, s. 26.
30 S. Koźmian, op. cit., 1.1, s. 25 n. Findeisen był 10 lutego w Dreźnie, 12 lutego w
Warszawie,
14 lutego we Lwowie, 16 lutego w Wiedniu. Por. jego raporty, B. Czart, rps 5687, s. 514, 532,
rps
5689, s. 85. S. Kieniewicz, Adam Sapieha, s. 83. I. Koberdowa, Polityka czartoryszczyzny, s.
94.
S. Bóbr-Tylingo, op. cit., s. 35.
31 List z Paryża, B. Oss. rps 6845, s. 325.
32 „Kołokoł" 1 II 1863. A. Hercen o powstaniu styczniowym, s. 153 n-

401

W kilka dni po tym artykule, w pierwszych dniach lutego, przybył do Londynu


wprost z Warszawy Potebnia, a wraz z nim Aleksander Ślepców, jeden z przywód-
ców „Ziemli i Woli". Obaj byli świadkami krwawych wydarzeń w Polsce, a także
nieudanej próby zawiązania rosyjskiego legionu. Przybywali z zamiarem pchnięcia
naprzód propagandy w środowisku rosyjskim, w obronie Polski. W ciągu lutego
pojawia się cała seria ulotek drukowanych w Londynie, Bernie, Konstantynopolu
i przesyłanych do Rosji. Najważniejszą z nich układał Ślepców w Warszawie,
po czym przesłał ją do Petersburga w rękopisie, gdzie też została odbita i roz-
powszechniona.
Mowa o słynnej odezwie zaczynającej się od słów: „Leje się krew polska, leje
się krew rosyjska, dla kogo, po co się leje?" Odezwa brała w obronę powstańców
przed oszczerstwami urzędowej prasy. Zmusiło ich do podjęcia oręża okrucieństwo
branki. Walczą o słuszną sprawę; jeńców rosyjskich puszczają wolno; głoszą bra-
terstwo rosyjskiemu narodowi. To władze carskie dobijają jeńców; mordują niewin-
nych, palą wsie i miasta. „Oficerowie i żołnierze- armii rosyjskiej! — Miast hańbić
się zbrodniczym mordowaniem Polaków, skierujcie swój miecz przeciwko naszemu
wspólnemu wrogowi. Wyjdźcie z Polski zwracając jej wydartą wolność, idźcie do
siebie, do swej ojczyzny, by wyzwolić ją od sprawcy wszystkich nieszczęść ludu —
rządu carskiego. Wyciągnijcie bratnią dłoń zgody i nowego wolnego sojuszu do
Polaków, tak jak oni wyciągają dłoń do nas"33.
Tę samą myśl w sposób bardziej przystępny rozwijały dwie kolejne odezwy do
„braci żołnierzy", ułożone przez Ogariowa, jedna z nich specjalnie zwrócona do
żołnierzy służących w Polsce34. Inna, zwrócona „do Rosjan", objaśniała, że cała
Europa gotowa się ująć za Polską; że car zawarł przymierze z królem pruskim, że
armia pruska ma przyjść mu z pomocą w wypadku, kiedy w Rosji zacznie się ruch
„za ziemię i wolę". Niech więc Rosjanie, aby uniknąć nieszczęścia zwracają się do
rządu z petycjami o przywrócenie Polski, o „dobrowolne przyłączenie do niej tych
zachodnich7guberni, gdzie lud większością głosów sam tego zechce"35. Komitet
„Ziemli i Woli" przygotowywał się do rewolucji, do której myślał dać hasło na wiosnę,
w chwili kiedy powszechnie spodziewano się nowej fali powstań chłopskich, po upły-
wie dwuletniego okresu przejściowego od dnia ogłoszenia reformy z 19II/3 III/1861 r.
Dalsze ulotki przeznaczone dla chłopów zapowiadały im koniec samodzierżawia,
obszarnictwa i biurokracji, zniżkę podatków, zniesienie stałej armii, wolność su-
mienia itd. W dniu 19 lutego st. st. ukazać się miał nr 1 dziennika „Ziemia i Wola"
z obszerną wypowiedzią programową, zapewne pióra Utina36. Również w tym tek-
ście postawiono jasno zasadę niepodległości Polski. Zwracano uwagę, że sam Alek-
33 Współpraca rewolucyjna, t. II, s. 77-81.
34 Ibidem, s. 11-13, 32-34.
35 Ibidem, s. 17-19.
36 Ibidem, s. 66-74. Artykuł ten mylnie określał program agrarny KCN twierdząc, że
Polacy
„chcą zniszczyć u siebie ziemiański despotyzm, dzieląc całą ziemię obszarniczą pomiędzy
lud,
z odszkodowaniem obszarników". Por. W. Nieupokojew, Ziemia i Wola 60-ch godów po
matierialam
402

sander II w swym przemówieniu do Izmaiłowców zrobił aluzję do zdrajców w sze-


regach armii rosyjskiej. I prawdą jest, że są w tej armii ludzie, którzy nie zechcą
stać się katami swych braci.
W przygotowaniach do rewolucji rosyjskiej angażowali się też spiskowcy polscy.
I tak, tajna drukarnia „Ziemli i Woli", zagrożona wykryciem w Petersburgu, zos-
tała przewieziona do powiatu lucyńskiego (w dawnych Inflantach polskich) i fun-
kcjonowała kolejno w kilku miejscach, w styczniu i lutym 1863 r., pod opieką pol-
skiej organizacji, gotującej się do miejscowego powstania. W tamtejszych przygo-
towaniach powstańczych brali z kolei udział ziemlewolcy. To właśnie powiązanie
dwóch różnych tajnych przedsięwzięć doprowadziło do przedwczesnego wykrycia
drukarni, w początku marca. Zamieszani byli w tę sprawę studenci polscy Uniwer-
sytetu w Petersburgu, związani z „Ziemią i Wolą", Edward Podoski, Michał Weyde
i Stanisław Izdebski37.
Wyżej już była mowa o zamiarach wywołania ruchu chłopskiego w głębi Rosji,
pomiędzy Wołgą a Uralem. Przygotowywali tę akcję ziemlewolcy kazańscy w po-
rozumieniu z organizacją moskiewską. Wśród tekstów, które kolportowali, znalazł
się także fikcyjny'manifest Aleksandra II, datowany w dzień Wielkanocy prawosław-
nej (31 111/12 IV/1863), ogłaszający rzekomo: bezpłatne nadanie ziemi chłopom,
rozpuszczenie armii, wybory powszechne do „rady państwa" itp. W przygotowa-
niach wziął udział wspomniany już inżynier Kieniewicz, przyjaciel Dąbrowskiego
i Padlewskiego. W końcu stycznia 1863 r. Kieniewicz znalazł się w Wilnie i wydostał
od białych ziemiańskich działaczy 15 tys. rubli na sfinansowanie dywersji w stylu
Pugaczowa w głębi Rosji. On też dopilnował druku fałszywego manifestu, a bawiąc
w Petersburgu i Moskwie wyprawiał do Kazania agitatorów ludowych spośród Po-
laków i Rosjan. Powstanie miało wybuchnąć na Wielkanoc; zostało udaremnione
na skutek zdrady jednego z uczestników, gdy Kieniewicza nie było już w tych stro-
nach38.
Dywersja rewolucyjna rosyjska nie doszła do skutku z kilku powiązanych ze
sobą powodów. Zawiodły po pierwsze owe powstania chłopskie, których tak spo-
dziewano się na wiosnę 1863 r. Reforma carska sprzed dwóch lat, jakkolwiek tak
bardzo krzywdząca, wywarła jednak swój wpływ i na razie rozładowała nastroje
buntu, nurtujące w masach. Zbyt słabą okazała się też organizacja rewolucyjna
w Rosji. Policja od blisko roku wychwytywała systematycznie najtęższych jej ucze-
stników; inni ratowali się ucieczką za granicę. Rząd Narodowy aż do późnej wiosny
dinaburgskogo processa [w:] Riewolucjontiaja situacija w Rosii w 1859-1861 gg., Moskwa
1962.
I. Miller, 19II1863 roku, „Przegląd Historyczny" 1963.
37 Materiały' do tzw. sprawy marienhauskiej, Współpraca rewolucyjna, t. II, s. 202-262.
Por.
J. Kowalski, op. cit., s. 337 n. W. Nieupokojew, loc. cit. W. Zajcew, Wozniknowienije
Mariengauzien-
skogo powstanczeskogo centra i pricziny jego padienija [w:] Riewolucjonnaja Rossija i
riewolucjontiaja
Polsza, s. 84 n.
38 Materiały: Współpraca rewolucyjna, t. II, s. 263-435. F. Borkowska i H. Jaźwióska,
Spisek
kazański 1863 r. [w:] Z dziejów współpracy rewolucyjnej Polaków i Rosjan. W. Lejkina-
Swirskaja,
Kazanskij zagowor [w:] Riewolucjonnaja situacija w Rossi w 1859-1861 gg, Moskwa 1960, s.
423-449.
4Q3

utrzymywał kontakt z Komitetem Ziemli i Woli za pośrednictwem swych agentów


w Petersburgu: zrazu Władysława Kossowskiego, a następnie Józefata Ohryzki.
Z wolna jednak te kontakty się rwały, zwłaszcza z chwilą wyjazdu za granicę Uti-
na. Odtąd Ohryzko zajmował się głównie wyprawianiem do powstania oficerów
— polskich i rosyjskich39.
Umacnianie się pozycji reżymu na równi z policyjnym terrorem powodowało
w Rosji odpływ rewolucyjnej fali, odchodzenie licznych jednostek z pozycji de-
mokratycznych na liberalne, z liberalnych na reakcyjne. Przyśpieszało zaś tę ówo-
lucję właśnie powstanie polskie, w miarę jak przybierało charakter walki dwóch
narodów, jak skłaniało opinię rosyjską do skupienia się wokół caratu, w obronie
przed interwencją Zachodu.
Tego właśnie obrotu rzeczy, równie zgubnego dla Rosji i Polski, obawiali się
najpoważniej rosyjscy rewolucjoniści, dlatego właśnie tak zależało im na wysta-
wieniu w Polsce rosyjskiego legionu („drużyny"). Do wyjazdu do Polski palił się
zwłaszcza Bakunin. Dnia 1 lutego w Londynie rozmawiał parę godzin z gen. Za-
moyskim. Dowodził mu, „że się ruch polski już nie zatrzyma, że wojsko miękko
mu się przeciwić będzie, że za sprzysięgłymi oficerami pójdą żołnierze, że się z nich
utworzy legion moskiewski, który się do Wielkorosji przedrze i tam; wzrastając
do dnia, wszędzie rozbijać będzie biurokrację, chłopów powołując pod hasłem
Ziemia i Wola"40. W pierwszych dniach lutego Bakunin za pośrednictwem Milo-
wicza zwrócił się z zapytaniem do Rządu Tymczasowego, czy może przyjechać
do Polski41. Nie doczekawszy się odpowiedzi Bakunin 21 lutego wysłał do War-
szawy powtórnie obszerne pismo. Wytykał w nim Komitetowi Centralnemu tak-
tyczny błąd, że zaczął walkę od uderzenia na garnizony rosyjskie. Wiele kompanii
wojska było gotowych powstać wraz z Polakami, pod hasłem „Ziemia i Wola";
ale ci sami żołnierze, gdy zostali napadnięci nocą, przeistoczyli się w zaciekłych
wrogów Polski. Jest jeszcze szansa odrobienia tógo, co się stało: należy utworzyć
w Polsce legion rosyjski. Korzyść zeń będzie potrójna: ściągać do niego będą ofice-
rowie i żołnierze armii carskiej; w dalszym etapie stanie się on zawiązkiem tak po-
żądanej dywersji w głębi Rosji; na koniec w samej Polsce legion rosyjski przekona
chłopów, że powstanie jest naprawdę rewolucją. Bez ogródek też stwierdzał Baku-
nin, że nie widzi szansy zwycięstwa, „jeśli nie powstaną i wasze chłopskie masy po
całej polskiej ziemi i jeśli polska socjalna i polityczna rewolucja, przyjmując strasz-
liwy charakter chłopskiego ruchu, idąc za swym naturalnym rozwojem nie roz-
przestrzeni swych fal i na Litwę, Ukrainę, aż do granic rosyjskiego państwa". Temu
celowi właśnie chciał służyć Bakunin i dlatego prosił o zgodę na przyjazd swój
39 Por. zeznania O. Awejdego, Współpraca rewolucyjna, t.I, s. 310, 566. B. Dybowski,
Pamięci
J. Ohryzki, „Biblioteka Warszawska", 1907.
40 Notatka z 1 lutego i list W. Zamoyskiego z 3 II1863. Jenerał Zamoyski, t. II, s. 413 n.
41 Fragment listu W. Milowicza do W. Marczewskiego, 10 II 1863, Współpraca
rewolucyjna,
t. II, s. 10. List ten przy aresztowaniu Marczewskiego wpadł w ręce władz carskich i dlatego
za-
pewne nie doczekał się odpowiedzi.
404

do Polski oraz na utworzenie legionu „pod Warunkami, beż których nie mógłby
egzystować"42.
Pismo to, jak się zdaje, otrzymał do rąk Ćwierczakiewicz, agent Rządu Tymcza-
sowego w Anglii, który uprzedził z kolei Łukaszewskiego w Berlinie. Bakunin
czekał na odpowiedź w Kopenhadze; tam też Łukaszewski wyprawił zaufanego
młodego człowieka, by przeprowadził Bakunina do Polski. Udaremnił tę wyprawę
Guttry, do którego Bakunin też pisał z prośbą o radę. Guttremu przyjazd Baku-
nina mniej się widocznie uśmiechał; zatem na własną rękę, nie mając na to żadne-
go upoważnienia, odpisał rosyjskiemu rewolucjoniście, aby „powstrzymał się z wy-
jazdem do obozu, ażby nie otrzymał wezwania od którego z dowódców". Baku-
nin uznał to pismo za wskazówkę, „że jeszcze nie nastała chwila wyprawy mojej do
Polski"43. Nie rezygnując z zamiaru napisał jednak do Langiewicza, najgłośniejszego
z ówczesnych polskich dowódców, z zapytaniem, czy może stawić się u jego boku.
Sprawę legionu rosyjskiego podjęto w owym czasie i ze strony polskiej. Z dniem
1 marca zaczęło wychodzić w Brukseli czasopismo „Polska", redagowane przez
grupę starych demokratów (m. in. J. Czyński, O. Lubliner). „Polska" miała zastą-
pić pisma emigracyjne, właśnie zlikwidowane w Paryżu przez policję Napoleona
III. Zaraz w nr 1 ukazało się wezwanie do utworzenia w ramach armii powstań-
czej „hufca wolnych Rosjan", który „mógłby wywrzeć wpływ zbawienny na wal-
czących i posłużyć za pierwszy zawiązek wojska oswobodzonej Rosji"44. Redakto-
rzy „Polski" nie mieli jednak wpływu na kierunek wydarzeń w kraju.
Z tą samą myślą legionu rosyjskiego powrócił do Warszawy w końcu lutego
Potebnia. Nie mógł spotkać się z ciepłym przyjęciem, jak nie spotkał się z nim list
Bakunina. Władza powstańcza, jak zobaczymy niżej, przechodziła poważny kry-
zys. Dyktatorem formalnie był jeszcze Mierosławski, o którym było wiadomo, że
jest śmiertelnie skłócony z Bakuninem i kategorycznie przeciwny stosunkom z Rosja-
nami. Nad usunięciem Mierosławskiego z dyktatury zastanawiali się członkowie
Rządu Tymczasowego i Komisji Wykonawczej; mieli jednak na myśli porozumie-
nie z białymi, a więc i w tej kombinacji legion rosyjskich rewolucjonistów nie zda-
wał się na czasie. Najłatwiej było w takim stanie rzeczy powziąć decyzję odracza-
jącą. Bakuninowi nic nie odpowiedziano, Potebnię zaś odesłano do obozu Langie-
wicza45.
W dniu 3 marca Potebnia skreślił ołówkiem kilka słów do Hercena i Ogariowa:
„Piszę do was z obozu Langiewicza. Postanowiłem pozostać tutaj. Mało nadziei,
że się coś zrobi, spróbujemy"46. Aluzja ta może się tyczyć jednej tylko sprawy, le-
42 Ibidem, s: 22-25. Por. A. Leśniewski, op. cit, s. 100.
43 M. Bakunin do A. Guttrego, Kopenhaga 2 III 1863. Współpraca rewolucyjna, t. II, s.
28-30.
J. Łukaszewski, op. cit., s. 277.
44 A. Ślisz, op. cit., s. 38.
45 O tym, że Potebnia przybył do Pieskowej Skały z Warszawy, wspomina sam
Langiewicz,
B. Merwin, op. cit., s. 53.
46 W. Lejkina-Świrskaja, Andriej Potiebnia, s. 112.
405

gionu rosyjskiego. Nazajutrz, w nocy z 4 na 5 marca, Potebnia poległ w potyczce i


pod Skałą. Jest zrozumiałe, że chciał w owej chwili iść do ataku w, pierwszym sze- i
regu; nie ma powodu sądzić, by szukał rozmyślnie śmierci. :
Minęło jeszcze dni kilka, i oto 16 marca w Chrobrzu Łukaszewski doręczył i
nareszcie Langiewiczowi list Bakunina. Langiewicz był w tej chwili dyktatorem, *
ale też wiedział, że jego siły są zewsząd osaczone i że kampania już długo nie potrwa. )
Ofuknął więc Łukaszewskiego, że Bakunin zjawieniem się swoim ściągnąłby tylko
na niego większe siły nieprzyjacielskie. Dodał też, że „moskiewskim liberałom nie ufa ;
i jest przekonany o bezsilności całego związku z nimi"47. Mniejsza o to: czy słowa •
te były wyrazem jego głębokiego przekonania, czy tylko wyrwały mu się w chwili
rozgoryczenia, w przededniu klęski. Nie miały one wpływu na losy legionu rosyj-
skiego. Langiewicz nie byłby mógł udzielić mu poparcia, chociażby nawet chciał.
Nie wiemy, czy i kiedy dotarła do Bakunina odpowiedź Langiewicza. W chwili, ?<
gdy niefortunny dyktator trafiał do austriackiego więzienia, Bakunin podejmował
jeszcze jedną próbę dotarcia w szeregi powstańców, na pokładzie statku „Ward 1
Jackson".
PRZYJACIELE POLSKI NA ZACHODZIE
Historia wyprawy morskiej ku brzegom Litwy wymaga uwzględnienia odru-
chu opinii publicznej na zachodzie Europy wobec powstania w Polsce. Głównie
na tym etapie interesują nas Francja i Anglia. Gdyby w tych dwóch krajach opinia
publiczna decydowała o polityce rządów, mogłaby wpłynąć także na losy
powstania.
We -Francji sympatie polskie miały swą dawną tradycję. Najsilniejsze były na
lewicy, ale sięgały też liberalnego mieszczaństwa. Dla radykałów i dla socjalistów
Polska była ofiarą Świętego Przymierza; dla katolików — wierną córą Kościoła.
W różnych kołach emigracyjnych pielęgnowano stosunki z wpływowymi ośrodka-
mi francuskiej opinii. Czartoryscy byli dobrze widziani w salonach starej i nowszej
arystokracji; Seweryn Gałęzowski, Leonard Chodźko, Władysław Mickiewicz
docierali do Wielkiego Wschodu. Gdy w sprawie włoskiej moment wyznaniowy
rozszczepił opinię francuską aż do głębi, w stosunku do Polaków panowała rzadka
jednomyślność. I ona jednak da się wytłumaczyć także sytuacją wewnętrzną Francji.
W 1863 r. zaczął się właśnie kryzys II Cesarstwa; w różnych sferach, nie tylko lu-
dowych, wzrastał opór przeciw reżymowi; zbliżały się wybory, ludzie chcieli wypo-
wiadać własne zdanie, poza urzędowym dyktandem. Otóż w polityce zagranicznej
Napoleon III uchodził za sojusznika caratu; niedawny, grudniowy incydent z aresz-
towaniem czterech polskich emisariuszy spotkał się z ogólnym potępieniem. Gdy
wkrótce potem wybuchło powstanie, wszystkie frondujące środowiska zaczęły
manifestować swe polskie sympatie tym głośniej, im bardziej mogły sądzić, że dzia-
łają na przekór rządowi.
47 J. Łukaszewski, op. cit., s. 285.
406

Pierwsi, jak zwykle, ruszyli się studenci. Dnia 3 lutego prof. St. Marc Girardin
przerwał w Sorbonie wykład Eneidy, aby wygłosić mowę o walczącej Polsce. Na-
tychmiast sformował się pochód, który wyruszył w stronę Hotelu Lambert, wśród
okrzyków: Vive la Pologne! Policja rozpędziła studentów, nie dopuszczając ich
na wyspę Św. Ludwika; jednego policjanta zrzucono przy tym do Sekwany48.
W kilka dni później represje policyjne udaremniły w Paryżu manifestację robot-
niczą na rzecz Polski. Za to w Marsylii, 9 i 10 marca, tłum usiłował zdemolować
konsulat rosyjski; śpiewano surowo zakazaną Marsyliankę. I tym razem interwe-
niowała żandarmeria. Trudno oczywiście orzec, w jakiej mierze ten nastrój ulicy
wpłynął na nagłą woltę cesarza w sprawie polskiej. W korespondencji swojej z Alek-
sandrem II mógł Napoleon zasłaniać się trochę „na wyrost" naciskiem opinii pub-
licznej. Z pewnością jednak wytrawny ten gracz dostrzegał, że przed wyborami
poparcie sprawy polskiej może wzmocnić jego pozycję.
Zarówno Hotel Lambert, jak i grupa Elżanowskiego mieli dawne stosunki
w różnych redakcjach paryskich i starali się je teraz wyzyskać. Nie było jednak
ośrodka, który by koordynował polską propagandę. Agent zagraniczny KCN,
Ćwierczakiewicz, został wydalony z Francji w końcu grudnia. Dopiero po 2 mie-
siącach, 8 lutego, upoważnił Józefa Ordęgę „do reprezentowania TRN w Paryżu
i w państwie francuskim, do przyjmowania wszelkich funduszów na sprawę polską
składanych i ważnego z nich kwitowania". Rząd Tymczasowy uznał tę nominację
i 28 lutego mianował Ordęgę formalnie swym komisarzem w Paryżu*9. Należał
on do dawnej emigracji i był szlacheckim demokratą starej daty. Do sfer rządo-
wych nie miał dostępu, przejął za to oddziaływanie na opinię demokratyczną we
Francji, jak również pobór składek: zarówno od Francuzów, jak i od rodaków
bawiących na Zachodzie50.
Wcześniej znacznie, bo w końcu stycznia wyszła z samej Warszawy szczególna
inicjatywa propagandowa. Oto rzemieślnicy warszawscy zwrócili się z adresami do
rzemieślników francuskich i angielskich, „poczciwych braci naszych". Oba teksty
powoływały się na znane wystąpienie ludzi „z twardego rzemiosła" z 8 III 1861 r„
które wówczas, na początku ruchu, formułowało program lewego skrzydła czerwo-
nych. Adres do Francuzów zaczynał się od przekazania składki 500 franków na
48 Wspomnienie hr. Villefosse z 1916 r., Jenerał Zamoyski, t. VI, s. 415-417. I.
Koberdowa,
Polityka czartoryszczyzny, s. 89-91 (na podstawie doniesień Bataszewicza). L. M. Case,
French
Opinion on War and Diplomacy during the Second Empire, Philadelphia 1954, s. 178 n. S.
Bóbr-Tylin-
go, op. cit, s. 38.
49 Opinia Izby Obrachunkowej o rachunkach J. Ordęgi, 6 VIII 1864, BPPIO, rps 474/1,
k. 3.
Dokumenty KCNi RN, s. 563. Ordęga używał pieczęci z napisem: „Organizacja Narodowa,
Komisja
Zagraniczna". W. Mickiewicz, Pamiętniki, t. II, s. 395.
58 Okólnik z 1 III 1863 nakazał wszystkim właścicielom ziemskim bawiącym za granicą
opła-
cenie w ciągu 3 tygodni 5% dochodu rocznego. Odpis, B. PAN, rps 2327, cz. II, k. 254. Do 23
V
1863 Ordęga uzyskał: ze składek w prasie francuskiej 62220 fr., a od rodaków 42466 fr. 50 et.
Ponad-
to Ks. Branicki złożył na jego ręce 60 tys. fr. na wyprawę żmudzką i 15 tys. na wyprawę
wołyńską.
Księga kasowa J. Ordęgi, BPP IO, rps 477 d.
407

rzecz francuskich bezrobotnych, głodujących z powodu kryzysu bawełnianego.


Następnie opowiadano o prześladowaniu ludu polskiego w ciągu ostatnich dwóch
lat, aż do niedawnej branki. „Wołając o pomstę,do Boga, czy to młodzi, czy starzy,
idziemy do rozpaczliwego boju. Opuszczamy warsztaty i fabryki i z braćmi naszymi
idziemy na śmierć - - Dobra i słuszna sprawa nasza, więc jej Bóg sam dopomoże,
bo za nami prócz nas samych nikt już się nie upomni". Adres kończył się prośbą,
„abyście tak nam byli zawsze życzliwi, jako i my dla was jesteśmy". Adres angielski
podobnej treści tak kończył: „My więc robotnicy polscy przesyłamy tę pierwszą
odezwę powstających Polaków do braci naszych robotników Anglików, którzy
wiedzą, jak to jest praca mozolna i jak do niej potrzebna swoboda. — Przekonani
jesteśmy, że szlachetnym sercem waszym ocenicie nasze powiedzenie i dla usiło-
wań naszych będziecie życzliwi. Cześć Wam i braterstwo!"51
Nie wiemy, jak szeroko oba teksty zostały wykorzystane w propagandzie zagra-
nicznej. Bardziej jeszcze radzi byśmy wiedzieć, kto je układał w Warszawie.
Na myśl nasuwa się oczywiście Lempke, w tej chwili prawa ręka naczelnika miasta
Bobrowskiego i Czynny w środowisku robotniczym. Zwróćmy uwagę, że Lempke
zjawił się w Warszawie w lutym 1861 r., bezpośrednio przed ukazaniem się odezwy
metalowców52; że był kijowianinem, co tłumaczyłoby aluzję tej odezwy do pro-
wincji, które zechcą, lub nie, przyłączyć się do Polski; że Bobrowski, także kreso-
wiec, już raz powołał się na tę odezwę, w kijowskiej gazetce „Odrodzenie". Nikt
dotąd nie ukazał przypuszczalnego autora odezwy metalowców z 1861 r. — niech
będzie nam wolno postawić hipotezę Lempkego. Obecnie podtrzymuje go Bobrow-
ski; bawiąc niedawno we Francji mógł zetknąć się z tamtejszym problemem bezro-
bocia. Warto uwydatnić, w jakim środowisku na Zachodzie młody przywódca po-
wstania szukał objawów sympatii i poparcia.
W chwili wybuchu powstania Londyn był na Zachodzie głównym ośrodkiem
?działania polskiej lewicy. Agent KCN Ćwierczakiewicz miał tu poparcie starych
demokratów z TDP i Gromady Londyn — z Oborskim, Bobczyńskim, Bulewskim
na czele. Emigracja młodsza rwała się do powstania, wstrzymywana zrazu instruk-
cjami Komitetu Emigracji Polskiej z Paryża. Od stycznia właśnie zaczął wychodzić
w Londynie „Głos Wolny", formalnie organ tego Komitetu. Redaktor „Głosu"
Żabicki, dał się wkrótce unieść prądowi. Już 1 II 1863 r. zawiązała się w Londynie
Delegacja Emigracji Polskiej, przekształcona następnie w komitet, o czysto lewico-
wym składzie53. Komitet ten zebrał od Anglików i swoich ponad 300 funtów, które
zużył na wyprawianie ochotników polskich do kraju.
51 Odpis adresu do Francuzów, 2811863, BPP Muz. Mick. rps 1105,1.1, nr 38. Do
Anglików,
B. Czart, rps 5687, s. 331 n., z adnotacją: „Wysłane z Warszawy d. 24 I, a przyszło dopiero
14 II".
Oba w języku polskim. Por. I. Koberdowa, Pierwsza Międzynarodówka, s. 47.
52 W. Przyborowski, H. II, s. 5.
53 L. Oborski, F. Nowosielski, A. Żabicki, R. Lubliński, J. Werecki, F. Strycki, J.
Kryński.
Por. pisma ich do Komitetu w Paryżu, 5 II1863, B. PAN, rps 2324, t. II (perlustracja), 16
VI1863,
BPP IO, rps 474/3a, nr 75. I. Koberdowa, Pierwsza Międzynarodówka, s. 44 n.
408

Demokraci polscy w Londynie, a przez nich i Ćwierczakiewicz, mieli dawne


kontakty z kołami rewolucyjnymi: z redakcją „Kołokoła" i z Bakuninem, z Maz-
zinim i Ledru-Rollinem, z Marksem, a także z londyńską Radą Związków Zawodo-
wych. Niedawno powstała organizacja angielskiej klasy robotniczej walczyła o de-
mokratyczną reformę wyborczą i o 9-godzinny dzień pracy; swą krytyką obejmo-
wała politykę zagraniczną Palmerstona, politykę interesu — przeciwstawiała jej
hasło obrony sprawiedliwości i zasad postępowych w całym świecie. Stąd też pły-
nęły sympatie dla demokratycznego programu polskich czerwonych. Gdy czołowe
organy prasy londyńskiej („Times", „Morning Post") przywitały wybuch powsta-
nia raczej powściągliwie — z krytyką rosyjskich okrucieństw, ale bez sympatii dla
Polaków, organ robotników „The Bee-Hive" (Ul) 31 stycznia żądał już, aby Anglia
przyszła Polakom z pomocą. „Zwykła doktryna nieinterwencji nie może mieć zasto-
sowania do sprawy Polski. Anglicy powinni się rumienić na myśl — o tym, że nasi
mężowie stanu usankcjonowali trzykrotny rozbiór tego starego, konstytucyjnego
królestwa". Pismo szczególnie ostro atakowało Palmerstona, który przez tyle lat
„szczodrze szafował, w słowie i piśmie, wyrazami sympatii dla Polski i jej nieszczęść",
a w niczym jej nie dopomógł54.
Zaraz następnego dnia Delegacja Emigracji Polskiej zwróciła się do Anglików
z odezwą o składki na emigrantów udających się na pole walki. I tę akcję poparł
„Bee-Hive". Pierwszy komitet propolski zawiązał się w redakcji tego czasopisma,
i on też zaczął kampanię na rzecz Polski. Pierwszy propolski wiec odbył się 3 marca
w czysto robotniczej dzielnicy londyńskiej Finsbury. Uchwalona rezolucja doma-
gała się przywrócenia niepodległej Polski i zgłaszała gotowość do ponoszenia ofiar
na rzecz wojny z caratem. Tymczasem jednak od końca lutego rząd Palmerstona
wmieszał się do akcji dyplomatycznej, którą zainicjował Napoleon M. Izba Gmin
27 lutego odbyła wielką debatę w sprawie polskiej, wszyscy bez wyjątku mówcy
potępiali najostrzej rosyjską brankę i konwencję Alvenslebena. Protesty miały cha-
rakter humanitarny; było w nich coś z oburzenia sportsmana na faul w przebiegu
meczu. Nikt w kołach parlamentarnych — w przeciwieństwie do opinii robotni-
czej — nie domagał się wojny z Rosją. Nacisk opinii klas posiadających nie
krępował więc w silniejszym stopniu gry prowadzonej przez Palmerstona i Ru-
ssella55.
Poza propagandową robotą Ćwierczakiewicz pracował w tym czasie nad przy-
gotowaniem wyprawy morskiej z bronią i ochotnikami, których wysadzić chciał
u brzegów Litwy. Przygotowania podjęto, jak się zdaje, w styczniu. Uwiadomiona
Komisja Wykonawcza zatwierdziła ów projekt 15 lutego i wyznaczyła na komi-
sarza wyprawy Józefa Demontowicza, dotychczasowego komisarza w Prusach
54 Przedruk: Pierwsza Międzynarodówka a sprawa polska, Waiszawa 1964, s. 55-59. H.
Were-
szycki, Anglia i Polska, s. 45 n. R. Leslie, Brytyjska opinia publiczna a powstanie styczniowe,
„Przegląd
Historyczny" 1963, s. 209 n.
55 H. Wereszycki, Anglia i Polska, s. 48 n. R. Leslie, Reform and Insurrection in Russian
Poland,
Londyn 1963, s. 176 n. Tenże, Opinia brytyjska, s. 212.
409

Wschodnich56. Koszta wyniosły ponad 7500 funtów (300 tys. złp.), z czego 2727
(60 tys. franków) wyłożył z własnej kieszeni Kś. Branicki, 763 dały składki angiel-
skie i włoskie, resztę pokryto z funduszów KCN57. Przygotowano oddział o charak-
terze kadrowym, oficerów i podoficerów, w sile 185 ludzi. Większość ich stanowili
ochotnicy polscy, było jednak ok. 30 Francuzów i Włochów, dwóch Węgrów, Serb,
Rosjanin — ppor. Reingarten, typowany na ewentualnego dowódcę „rosyjskiej
drużyny". Wyprawa zabierała z sobą 1000 karabinów, 2 działa, 750 pałaszy oraz
stosowną ilość prochu i amunicji. O wyprawie był uwiadomiony Sierakowski;
liczono, że w ostatnich dniach marca wyjdzie on na spotkanie desantu w Połą-
dze, na czele silnego oddziału.
Dowództwo wyprawy morskiej objął płk Teofil Łapiński, znany z tego, że
w 1. 1857-1860 wojował przeciw Rosjanom wśród kaukaskich Czerkiesów, pod
patronatem wówczas Hotelu Lambert. Był to zamaszysty awanturnik bez żadnych
politycznych poglądów i dlatego nie całkiem godny zaufania. Rozumiano jednakże,
iż na desantach morskich zna się doskonale58.
W przygotowaniach wyprawy uczestniczyli: Hercen i Ogariow, tudzież Mazzini;
pomocni okazali się londyńscy dokerzy. Wynajęto za 1300 funtów szybki parowec,
„Ward Jackson", i doświadczonego kapitana. Później dopiero miało się okazać,
że armatorzy dobrze znający Bałtyk, mają także handlowe kontakty z rosyjską
admiralicją. Ambasada carska dowiedziała się o wyprawie na kilka dni przed termi-
nem, zdołała też umieścić swego agenta na pokładzie. Interweniowała, rzecz jasna,
u rządu brytyjskiego, ale bez powodzenia. „Ward Jackson" wyszedł w morze w no-
cy z 21 na 22 marca, z pominięciem formalności celnych59. Na trzeci dzień zawinął
do Helsingborgu w cieśninie Sund, gdzie wsiadł na pokład Bakunin. Już wtedy
dowództwo wyprawy orientowało się, że flota wojenna rosyjska jest uprzedzona
i statku do brzegów Litwy nie dopuści. Postanowiono zatrzymać się na wyspie
Gotland, stamtąd zaś przerzucać ludzi i ładunek na łodziach pontonowych. Tymcza-
sem okazało się, że kpt. Weatherley ani myśli ryzykować statku, a może też jest
w zmowie z władzami rosyjskimi — dość, że wypowiedział dowództwu posłuszeń-
stwo. Po kilkudniowych sporach „Ward Jackson" zawinął 30 marca do Malmo,
56 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. I, s. 324 n.
57 Rachunki J. Ćwierczakiewicza, BPP IO, rps 472. Księga kasowa J. Ordęgi, ibidem, rps
477 d. Opinia A. Guttrego o rachunkach Ćwierczakiewicza, 22 VIII 1863, ibidem, rps 481/6,
k. 14 n. O. Awejde, op. cit., s. 510, chyba mylnie przypisujący wyprawę inicjatywie war-
szawskiej.
58 L. Widerszal, Sprawy kaukaskie w polityce europejskiej w I. 1831-1864, Warszawa
1934,
s. 178-190. J. Borejsza, W kręgu wielkich wygnańców, s. 371-388. W raporcie do RN z 26
VI1863,
BPP IO, rps 481/6, k. 4n. Ćwierczakiewicz twierdził, że dla zmylenia carskich agentów
rozpuszczał
umyślnie wieść, że wyprawa udaje się na Morze Czarne. Nominacja Łapińskiego czyniła tę
wersję
bardziej wiarygodną.
59 Raport J. Demontowicza, 30 III 1863, W. Mickiewicz, t. II, s. 413. Raport J.
Ćwierczakie-
wicza, 26 VI1863, BPP IO, rps 481/6, k. 8, mówi zgodnie z Demontowiczem, że było to „z
soboty na
niedzielę", wymienia jednak mylną datę: z 20 na 21 marca.
410

tu zaś władze szwedzkie zasekwestrowały wojenny ładunek i internowały załogę60.


— „Co powiesz na tę historię w Polsce? Jedno jest w każdym razie pewne, że
era rewolucji znowuż do pewnego stopnia stanęła otworem w Europie. I ogólne
położenie jest pomyślne". Tak pisał Marks do Engelsa 13 II 1863 r., Engels zaś
odpowiadał 17 lutego: „Polacy to naprawdę wspaniałe zuchy. Jeżeli będą się jeszcze
trzymać do 15 marca, zacznie się ruch w całej Rosji. Z początku okropnie się bałem,
żeby sprawa nie skończyła się źle. Ale teraz szanse zwycięstwa już prawie górują
nad groźbą klęski"61. Wybuch powstania i jego konsekwencje międzynarodowe
zdawały się znów otwierać przed obu przyjaciółmi możność politycznego działania.
Przede wszystkim Marks chciał zająć stanowisko wobec konwencji Ab/enslebena,
którą oceniał jako dalsze wysługiwanie się Prus reakcyjnemu caratowi — na szkodę
Niemiec i Europy. Myślał zrazu o manifeście niemieckiego związku robotników
w Londynie, potem zaczął pracować nad broszurą o wzajemnym stosunku Prus,
Rosji i Polski, poczynając od 1640 r. Zarzucił tę pracę w maju, dostrzegając, że
powstanie zmiania swój charakter, że nie ma już szansy przekształcenia się w rewo-
lucję ludową. Śledził jednak nadal z przejęciem bieg wydarzeń w Polsce. Dopiero
w październiku doprowadził do skutku wydanie odezwy do Niemców. Odezwa
wyszła pod firmą Niemieckiego Oświatowego Związku Robotniczego. Wzywała
do składek na rzecz Polski wśród robotników niemieckich w Anglii, Niemczech,
Szwajcarii i Stanach Zjednoczonych. Choćby składki te nie dały wiele, znaczenie
ich będzie poważne. „Odbudowanie Polski — pisał Marks — oto hasło, które nie-
miecka klasa robotnicza płomiennymi zgłoskami musi na swym sztandarze wypi-
sać, skoro burżuazyjny liberalizm to zaszczytne hasło ze swego sztandaru wykre-
ślił"62.
Był na Zachodzie jeszcze jeden kraj — Italia — gdzie sympatia dla Polski była
niemalże jednomyślna. Nie tylko dla mazzinistów i garibaldczyków, ale i dla umiar-
kowanych patriotów Polacy byli niedawnymi sojusznikami, a sprawa ich solidarną
ze sprawą Risorgimento. W ciągu lutego i marca we wszystkich większych miastach
włoskich odbywały się propolskie wiece, zewsząd napływały składki, tysiące lu-
dzi podpisywały petycje domagające się pomocy dla Polski. Zarówno rząd Minghet-
tiego, jak i opozycyjna „partia czynu" (Partito d'Azione) swój praktyczny stosunek
60 Usprawiedliwienie Ćwierczakiewicza w cyt. jego raporcie z 26 VI1863. Skargi na
Ćwiercza-
kiewicza i Łapińskiego: J. Demontowicz do J. Ordęgi 25IV1863, K. Bobczyński do S.
Gałęzowskiego
11 VIII 1863, BPPIO, rps 474/1, nr 68, 224. W czerwcu 1863 Łapiński już tylko z 85 ludźmi i
nowo
zakupioną bronią puścił się z Malmo na szkunerze Emilia, biorąc kurs na Kłajpedę. Burza
rozbiła
statek, 24 ludzi utonęło. W. Zajcew, Morskaja powstanczeskaja ekspedicija k bieriegam
Litwy w 1863 g.
[w:] K stoletiju gieroiczeskoj borby, s. 180 n. Tamże dalsza literatura. J. Demontowicz
donosił J. Dzia-
lyńskiemu 15 V 1864, że broń ze statku „Ward Jackson" pozostaje w Malmo do dyspozycji
powstań-
ców. BK, rps 7408, k. 40.
61 Marks i Engels o Polsce, 1.1, Warszawa 1960, s. 339, 346. C. Bobińska, Marks i
Engels a sprawy
polskie, Warszawa 1954, s. 154 n. A. Ciołkosz, Karol Marks a powstanie styczniowe, Londyn
1963,
s. 9 n. K. Marks, Przyczynki do historii kwestii polskiej, W. 1971.
" Marks i Engels o Polsce, t. I, s. 390-392.
411

do Polski ujmowały pod kątem bieżących interesów włoskich, tj. głównie nadziei
na odzyskanie Wenecji. Rząd nastawiał się na możliwość wojny europejskiej o Pol-
skę, wojny, na skutek której Wenecja przypadłaby Włochom, z poręki Napoleona
III. Partia czynu w powstaniu polskim widziała też okazję ataku na Wenecję, który
mógłby się udać, zwłaszcza gdyby ruch polski przerzucił się na Galicję, gdyby współ-
grały z nim wystąpienia Węgrów i Jugosłowian. Jednakże mazziniści i garibaldczycy
nie potrafili uzgodnić swoich planów ani pomiędzy sobą, ani z rządem włoskim.
Wyprawa zbrojna do Polski, czy też na Bałkany zdawała się im realną tylko w po-
wiązaniu z wojną europejską: inaczej odciągałaby ich siły od celu bezpośredniego
— Wenecji. Mazzini wyraził się, że wyprawa do Polski byłaby „dla mnie grzeszną,
dla Polaków bezużyteczną". Garibaldi, owszem, uważał za punkt honoru spłatę
długu zaciągniętego wobec Polaków, którzy bili się w jego szeregach. Od osobistego
udziału zwalniała go tymczasem rana odniesiona pod Aspromonte. Garibaldi ogło-
sił więc tylko odezwę zaczynającą się od słów: „Narody Europy! Nie opuszczajcie
Polski!" Ćwierczakiewicz zwrócił się doń w imieniu Rządu Tymczasowego prosząc
go o pomoc bezpośrednią. „Wezwij uciśnione ludy do nowego życia, a armia nowych
krzyżowców pójdzie pod twym sztandarem. Wenecja, Belgrad, Peszt, Kraków staną
się etapami twego triumfalnego marszu"63. Garibaldi podjął rozmowy z wysłan-
nikami polskimi na temat legionu włoskiego, który przyszedłby Polsce z pomocą.
Na czele legionu gotów był postawić swego syna, Menottiego. W lutym-marcu
były to jeszcze mało określone projekty. Pomoc włoską należało dopiero obmyślić,
uzgodnić i zorganizować 64.
Siły postępowe na zachodzie Europy, podpbnie jak siły rewolucyjne w Rosji,
szczerze sympatyzowały z Polską. Były istotnym czynnikiem, oddziałującym na
postawę rządów. Przynieść jednakże Polsce pomoc bezpośrednią mogły dopiero
po niejakim czasie. Rozmiary ewentualnej pomocy zależały od zabarwienia ruchu
polskiego, od jego większej czy mniejszej rewolucyjności.
Sojusznicze legiony: rosyjski, włoski, węgierski i inne były w lutym 1863 r. ciągle
jeszcze w sferze projektów — po części z przyczyn obiektywnych, po części dlatego,
że i po stronie polskiej nie forsowano tej sprawy zawczasu. Tymczasem przed oczy-
ma Polaków zabłysnął inny miraż: zbrojnej pomocy Francuzów, Anglików, Austria-
ków. Miraż ów miał zachęcić białych do przejścia na stronę ruchu. Trudno się
dziwić, że zawrócił w głowie i czerwonym. „Przypuszczać należy — pisał Ćwiercza-
kiewicz 26 kwietnia - -, że rząd francuski w bliższym lub dalszym czasie wystąpi
zbrojnie w sprawie naszej. Zapewne pomoc taka nie jest do odrzucenia. Pomoc
63 List z 16 II 1863, B. PAN, rps 2325, cz. V, k. 4, perlustracja. L. E. Funaro, Ultalia e
Vin-
surrezione polacca nel 1863, Modena 1964. F. Di Tondo, Vopiniom pubbiica italiana e
1'insurrezione
del 1863-1864 in Polonia, Studi Garibaldim, Bergamo 1963, nr 4: Polska korespondencja
Garibaldiego,
s. 101 n. J. Wysocki i W. Mickiewicz do J. Garibaldiego, 10 II; B. Cairoli do W.
Mickiewicza, 27 II
1863, W. Mickiewicz, Pamiętniki, t. II, s. 251, 372, 385.
64 K. Mikoszewski twierdzi w Pamiętniku, cz. II, s. 7 n., że gdy w KCN rzucono myśl
wysłania
adresu do Piusa DC, odmówił temu żądaniu, „jako nie przynoszącemu żadnego pożytku".
412

ta jednak pożyteczna z jednej strony, może być z drugiej strony szkodliwą przez
narzucone jej warunki. - - Cesarz Francuzów wtedy i o tyle pomoże Polsce, o ile
tego jego własny interes wymagać będzie. Nam wiec ta pomoc o tyle istotnie poży-
teczną będzie, o ile będziemy w stanie powiedzieć: Chcesz, to pomagaj i o ile chcesz,
ale my niczym się za tę pomoc nie wiążemy!"65
Rozumowanie poprawne z pozoru, miało w praktyce sprowadzić wielu czerwo-
nych na manowce.
MAŁOGOSZCZ I SKAŁA
Druga połowa lutego przyniosła dalszą serię niepowodzeń oddziałom powstań-
czym. Była już mowa o dwukrotnej porażce Mierosławskiego na Kujawach. W pow.
łęczyckim 24 lutego został rozbity pod Dobrą oddział złożony głównie z robotni-
ków okręgu łódzkiego. Dowódca jego, dr Dworzaczek, zmarnował w bezczynności
3 tygodnie czasu i dał się zaskoczyć przez nieprzyjaciela66. W Lubelskiem poszły
w rozsypkę oddziały Neczaja i Bohdanowicza (22 lutego Źalin, 26 lutego Zezulin).
Wcześniej, 17 lutego, Kurowski, zagrożony osaczeniem w swoim olkuskim zakątku,
spróbował zaczepnego zwrotu i uderzył na Miechów. Poniósł sromotną klęskę,
mimo iż prowadził ponad 2 tys. nieźle już wyćwiczonych i uzbrojonych ludzi, a ro-
syjska załoga Miechowa liczyła ich ledwie 800. Powstańcy szli w ogień wytrwale
i ofiarnie, lecz ich dowódca, dobry organizator, nie miał żadnego pojęcia o dowodze-
niu i zgubił w ciągu paru godzin jeden z silniejszych oddziałów, jakie powstanie
w ogóle wystawiło67.
Wszystkie prawie starcia lutowe, w przeciwieństwie do pierwszych potyczek
z 23 stycznia, świadczyły, że żołnierz powstańczy, cokolwiek wyćwiczony i z jaką taką
bronią, zdolny jest stawić czoła przeważającej nawet sile ognia. Zawodzili natomiast
improwizowani dowódcy. Na ich tle tym korzystniej wyróżniał się Langiewicz,
który śmiałością manewru i odporem dawanym w bitwie zaczynał już imponować
przeciwnikowi68. Po starciu pod Nową Słupią Langiewicz posunął się ku południo-
wi i stoczył w Staszowie pomyślną potyczkę z nieprzyjacielskim podjazdem. Wtedy
zwrócił się nagle na zachód i prześlizgnąwszy się tuż koło Kielc podążył we Włosz-
czowskie. Chciał połączyć się z oddziałem Antoniego Jeziorańskiego, który wyco-
fywał się z Rawskiego na południe. Spotkanie nastąpiło 22 lutego w Małogoszczy;
Langiewicz miał teraz pod sobą 2600 ludzi. W ciągu tygodnia z górą jego ruchy były
dla rosyjskich dowódców „zupełną zagadką". Dopiero 23 lutego osaczyły go w Ma-
65 List do J. Ordęgi, BPP IO, rps 474/1, nr 78.
66 H. Manikowski, op. cit., s. 178-182. ^
67 W. Tokarz, op. cit., t. II. E. Kozłowski, op. cit., s. 52-76.
68 Konstanty do cara 26 II 1863: „Etot Langiewicz rieszitielno samyj sposobnyj i
diejatielnyj
iz wsiech mjatieżniczeskich priedwoditielej, i czetowiek każetsja wieśma energiczeskij".
CGAOR,
z. 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 410.
413
łogoszczy 3 kolumny rosyjskie: 2 tys. ludzi i 4 działa. Jak bardzo często w tej wojnie,
powstańcy dali się zaskoczyć dla braku rozpoznania; a carscy dowódcy — Dobro-
wolski, Gołubow i Czengiery — nie zgrali swoich ruchów i atakowali, każdy na
własną rękę. Bitwa trwała 5 godzin, obie strony poniosły duże straty, kosynierzy
i jazda powstańcza kontratakowali parokrotnie z dużą brawurą. Langiewicz nie dał
się rozbić i wyprowadził z obławy ok. 2 tys. ludzi, z utratą jedynie taboru69. Zdołał
się też oderwać od nieprzyjaciela, który ogłaszał teraz, po raz któryś z rzędu, o do-
szczętnym jego pogromie.
Szczęśliwie dotąd kluczący Langiewicz skierował się ku granicy galicyjskiej,
spoza której spodziewał się zaopatrzenia w ochotnikach, broni i prowiancie. 2 mar-
ca znalazł się w Pieskowej Skale, gdzie raz jeszcze usiłowała doścignąć go obława.
I tym razem Langiewicz się wymknął, zadając nawet straty wyprawionym przeciw
niemu kolumnom. Gen. Szachowski przerwał wówczas pościg; 3 kompanie, którymi
dysponował, zostały wzięte czasowo z Częstochowy, Ząbkowic i Olkusza, i sam
Konstanty uznał, że nie sposób osłabiać tamtejszych garnizonów dłużej niż na kilka
dni70. W Kielcach Czengiery prz.egrupowywał dopiero swoje siły. W ten sposób
Langiewicz stanąwszy 6 marca na granicy galicyjskiej w Goszczy uzyskał znowu
kilka dni oddechu.
Raporty Langiewicza i inne doniesienia o jego bitwach, ogłaszane w prasie ga-
licyjskiej i tajnych gazetkach warszawskich71 świadczyły o jednym ciągu zwycięstw
i dużych stratach, zadanych wrogowi. Naród spragniony otuchy, wierzący uparcie
w zwycięstwo, znalazł sobie bohatera w Marianie Langiewiczu, którego nie znał
nikt, nawet z nazwiska, jeszcze przed kilku tygodniami. Rząd Tymczasowy miano-
wał go generałem i potwierdził go jako naczelnika w woj. krakowskim obok sando-
mierskiego. Nagła, nieoczekiwana sława niosła z sobą niebezpieczeństwo — i nie
tylko dlatego że przeciw Langiewiczowi miały się teraz zwrócić większe jeszcze
siły nieprzyjaciela. Również walczące o władzę stronnictwa polskie miały uchwycić
się osoby Langiewicza i wydźwignąć go na stanowisko, na którym nie miał się długo
utrzymać.
LITWA I RUŚ WOBEC WYBUCHU POWSTANIA
W kilka dni po wybuchu powstania Józef Piotrowski, komisarz na woj. augus-
towskie, przywiózł do Wilna Manifest i dekrety Rządu Tymczasowego72. Prowin-
cjonalny Komitet Litewski składali w tym momencie Kalinowski, Koziełł i Cze-
chowicz. Wiemy, że nie uznawali nad sobą władzy KCN i że byli przeciwni szybkie-
69 A. Borkiewicz, op. cit., s. 261-266.
70 Konstanty do cara, 13 III 1863, CGAOR, z. 678-, inw. 1, vol. 773, k. 426.
71 „Ruch" 17 II, 2 III; „Wiadomości z Pola Bitwy", 26 II, 6, 14 III 1863. Prasa tajna, t. I,
s.
366 n., 449, 461.
72 Zeznanie J. Kozielła, Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s. 174.
414

mu powstaniu. Z chwilą gdy wybuchło, nie wahali się jednakże długo. 20 I /l 11/
1863 r. ogłosili się Prowincjonalnym Rządem Tymczasowym na Litwie i Białorusi.
W pierwszym swym manifeście proklamowali uwłaszczenie chłopów, przydział
3 mórg bezrolnym ochotnikom, odszkodowanie dziedziców przez państwo — ściśle
stosując się do dekretów warszawskich. Manifest wileński unieważniał odnośne
rozporządzenia rządu carskiego, „bo to ziemia polska, nie moskiewska". Ostrze-
gał też: „Ktokolwiek nie będzie posłusznym temu manifestowi, czy on pan, czy włoś-
cianin, czy urzędnik, czy to bądź inny, będzie ukarany wedle prawa wojennego
polskiego"73. Równocześnie ukazała się krótka odezwa:
„Bracia! Królestwo powstało, nasi na każdym miejscu Moskali biją! Krew,
która za Niemnem się leje, woła nas do broni! Walka więc z najazdem za nasze
święte prawa, za naszą wolność i u nas się zbliża. Razem więc i zgodnie, a Bóg nam
dopomoże! Boże, zbaw Polskę!"74
Zapewne w tych samych dniach Prowincjonalny Rząd Tymczasowy przedruko-
wał i rozesłał obie instrukcje warszawskie z 25 stycznia. Pierwsza z nich, dla naczel-
ników wojskowych została opatrzona wstępem: „Dla niedozwolenia najazdowi
zwrócenia wszystkich sił swoich na Kongresówkę, w której powstanie rozwinęło
się pomyślnie, wszystkie powiaty Litwy i Białorusi powinny się poruszyć i rozpo-
cząć walkę"75. Druga tzw. Instrukcja powstańcza zawierała (w niektórych egzempla-
rzach) dwa punkty, których brak w tekście warszawskim:
„7. Moskiewską policję niszczyć wszelkimi sposobami.
8. Wybitniejszych ciemiężycieli włościan, dla przykładu wobec zgromadzonych
gmin, po odbytym sądzie wojennym śmiercią karać, nie dopuszczając samowolnej
egzekucji"76.
Ostatni zwłaszcza paragraf wolno przypisać inspiracji Kalinowskiego, jakkol-
wiek trudno dojść intencji autora: Czy chciał on w chwili powstania rozpętać wojnę
ludową przeciw panom? czy chciał pozyskać chłopów dla sprawy powstania tym
jaskrawym aktem sprawiedliwości? Czy chciał jedynie ująć gniew ludowy w karby
legalizmu? Jedno uderza w owym punkcie 8: nie grozi on, jak to czyniono w Króles-
twie, karą śmierci za bojkot rewolucyjnego uwłaszczenia, ale za ciemiężenie włoś-
cian przed powstaniem — i ma na myśli właścicieli ziemskich bez różnicy na-
rodowości, a więc również, czy przede wszystkim, polskich. Podobne akcenty rzad-
ko trafiały się w publicystyce czerwonych. Zresztą Instrukcja powstańcza znajdowała
73 Dokumenty KCN i RN, s. 502. Tekst ten kursował też w odpisach po litewsku, por.
Powstanie
na Litwie i Białorusi, s. 3. Wersja ta różni się nagłówkiem, który zawiera wezwanie do
„Litwinów,
Białorusinów, Żmudzinów i mieszkańców innych ziem zajętych przez Moskwę", czego brak
w tekście
polskim. Ponadto tekst polski kończy się inwokacją: „Boże, zbaw Polskę!", litewski zaś:
„Boże,
„. zbaw Ojczyznę!".
74 Powstanie na Litwie i Białorusi, s. 1.
75 Dokumenty KCN i RN, s. 503.
76 Powstanie na Litwie i Białorusi, s. 9. Wariant ten znany z 4 egz. rękopiśmiennych.
Jedyny
dochowany egzemplarz z pieczątką naczelnika woj. kowieńskiego nie zawiera punktu 8. G.
Kisie-
Iou, Sejbity wecznaha, s. 91.
415

się krótko w obiegu i dlatego zapewne nie zauważył jej wówczas nikt z wrogów Ka- i
linowskiego, ani też (długo później) nikt z jego wielbicieli.
Urzędowy organ Prowincjonalnego Rządu, „Chorągiew Swobody", akcentów j
tych nie zawierał, wzywał w języku polskim „naród Litwy i Białorusi" do walki t
o wyzwolenie Ojczyzny, w świętym sojuszu „z bracią znad Wisły i Dniepru". Poda- |
wał też komunikaty o toczących się walkach w Królestwie i w Grodzieńszczyźnie77. \
Natomiast w piśmie Prowincjonalnego Rządu do dowodzącego w pow. lidzkim :]
Narbutta znalazł się taki dopisek: „Zwróć Pan szczególniejszą uwagę na Jarosława
Tabeńskiego, pośrednika, jako na człowieka szkodliwego dla sprawy ogólnej i pos-
tąp z nim wedle sprawiedliwości"78. Tabeński w tym momencie nakazywał chło- '
pom pełnienie powinności wbrew dekretom uwłaszczeniowym. Nie został jednak
ukarany przez Narbutta, a później nawet przeszedł na stronę powstania. \
Wileński komitet biały okazał mniej stanowczości w obliczu powstania, w po-
równaniu do Dyrekcji warszawskiej. Uznał po prostu swoją niekompetencję i odwo-
łał się do zjazdu delegatów gubernialnych. Ten ostatni 26 stycznia (7 II) obrał nowy
komitet (J. Gieysztor, A. Oskierko, A. Jeleński, F. Dalewski, I. Łopaciński, H. Kie-
niewicz) i dał mu „zupełną wolność decyzji co do wzięcia udziału w powstaniu,
lub pozostania na stronie, co do wyboru czasu itp."79 Sformułowanie to, równie
jak skład Komitetu i powiązania niektórych jego członków z Sierakowskim zapo-
wiadały, że nie wytrwa on długo w postawie przeciwnej powstaniu. Na razie wileńscy
biali starali się wstrzymywać wystąpienia zbrojne na Litwie, łudzili się, że ruch
zbrojny w Królestwie upadnie sam przez się. W połowie lutego wyprawili Jeleń-
skiego na zwiady do Warszawy; powrócił'on ze znaną odezwą Dyrekcji, która od-
rzucała udział w walce80. Wówczas jednakże sytuacja się zmieniła — partyzantka ;
zaczęła się także na Litwie.
Wiemy, że już pierwszej nocy, 23 stycznia, Zameczek atakował Suraż w obwo-
dzie białostockim. Tamże rozegrała się 7 lutego bitwa pod Siemiatyczami. Po Sie- '
miatyczach Rogiński ze 150 tylko ludźmi ruszył na wschód, aby poruszyć Litwę; i
napadł Prużanę, gdzie zaopatrzył się w broń i amunicję, a następnie dotarł na Po- i
lesie, które zdawało się idealną bazą dla partyzantki. Nie wziął pod uwagę podsta-
wowego faktu — wrogości poleskiego chłopa. Powstanie w oczach poleszuków <
było ruchem polskim, tzn. pańskim— a zatarg z panami o ustawne hramoty do-
chodził wtedy do kulminacyjnego punktu. Rogiński nie znalazł oparcia wśród {
ludności. Rozbity pod Borkami 26 lutego, został w kilka dni później schwytany i
przez chłopów i wydany w ręce carskiego dowództwa81. j
77 Nr 2, 19 n 1863, Prasa tajna, t. I, s. 402-405. 1
78 List z 16/28/ II 1863. Powstanie na Litwie i Białorusi, s. 110. |
79 J. Gieysztor, op. cit., t. I, s. 225. j
80 Zeznanie J. Gieysztora, Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s. 158, J. Gieysztor,
op. cit., j
t. I, s. 228. ~ i
81 Zeznanie R. Roginskiego, Fawley Court. Praca magisterska S. Góry o R. Rogińskim,
i
Uniwersytet Warszawski. \
416

Tymczasem Prowincjonalny Rząd Tymczasowy dał sygnał powstania w gu-


berni wileńskiej. Zaczynano w sposób improwizowany — bez kadry spiskowej,
bez broni i bez dowódców. Koziełł pojechał do Petersburga i Moskwy, aby sprowa-
dzić Sierakowskiego i Zwierzdowskiego 82. W pow. trockim Klet Korewa, w pow.
lidzkim Ludwik Narbutt stanęli na czele oddziałów; w święciańskim Feliks Wysło-
uch zaczął powstanie, ale po paru dniach rozpuścił oddział83. Napływ ochotników
był znaczny, możliwości ukrywania się duże — aż do marca powstańcy unikali
starcia na ogół dosyć skutecznie. Partyzantka już istniejąca stawiała białych litew-
skich w trudnej sytuacji. Gieysztor przyznał później w śledztwie dość szczerze:
„Gdyby ziemianie nie wzięli udziału w powstaniu, manifest uwłaszczeniowy, pow-
szechnie ogłaszany, postawiłby ich w stanie otwartej wojny z młodzieżą"84. Dnia
22 lutego wileński komitet białych ogłosił odezwę pt. Głos obywatela z Litwy, w któ-
rej odcinał się od antypowstańczego stanowiska białych z Królestwa851. Wcześniej
jeszcze zaczęły się w Wilnie rozmowy z czerwonymi na temat przystąpienia białych
do ruchu.
Prowincjonalny Rząd Tymczasowy pragnął przyłączenia się ziemiaństwa, ale
bez oddawania im władzy. Toteż godził się kooptować do rządu, jako przedstawi-
ciela białych, jednego tylko Franciszka- Dalewskiego: szwagra Sierakowskiego,
dawnego spiskowca i sybiraka. Podobno Kalinowski „na klęczkach prosił go
o wejście do komitetu"86. Dalewski nie chciał jednak wyłamywać się z solidar-
ności z kolegami. Tu właśnie wdał się du Laurans, były komisarz KCN w Wilnie,
odtrącony, jak wiemy, przez litewskich czerwonych. Du Laurans wdał się w rozmo-
wy z Gieysztorem i Oskierką, z ich też upoważnienia już po 15 lutym udał się do
Warszawy i przedstawił Bobrowskiemu, „że bez szlachty nic w Litwie się nie zrobi"
i że trzeba oddać jej władzę w prowincji87. Bobrowski, według Awejdego, miał
uznać słuszność tej koncepcji, jest natomiast więcej niż wątpliwe, aby sam podjął
decyzję w tak ważnej sprawie88. Sprawa białych na Litwie była częścią problemu
ogólnokrajowego, bo i z białymi w Warszawie, jak zobaczymy za chwilę, toczyły się
negocjacje. W końcu lutego komitet biały wyprawił do Warszawy Wacława Przybyl-
skiego, dziennikarza i nauczyciela, chyba właśnie dla prowadzenia dalszych rozmów89.
W Kijowie, jak wiemy, Prowincjonalny Komitet na Rusi przygotowywał się
do powstania w porozumieniu z KCN, ale dopiero na miesiąc luty (st. st.). Ko-
82 Zeznanie J. Koziełta, loc. cit., s. 174.
83 Czynnego przy Wysłouchu S. Buchowieckiego J. Koziełł, loc. cit., nazywa, nie
wiadomo na
jakiej podstawie, agentem Mierosławskiego.
84 Zeznanie z 1865 r., cyt. A. Smirnow, Wosstanije, s. 161.
85 J. Gieysztor, op. cit., t. I, s. 228.
86 Ibidem, s. 231.
87 O. Awejde, op. cit., s. 522. Zbiór zeznań, s. 328. Ruch rewolucyjny na Litwie i
Białorusi, s. 168.
Działo się to po misji warszawskiej Jeleńskiego tzn. po 10 lutym (data odezwy Dyrekcji), a
przed
23 lutym (powrót członków TRN do Warszawy).
88 O. Awejde, Zeznania śledcze, s. 158.
89 J. Gieysztor, op. cit., t. I, s. 231.
417

misja Wykonawcza wzywała Rusinów do walki, ale, jakeśmy widzieli, „pro forma". ,
Do Kijowa Bobrowski wyprawił agenta domagając się powstania w marcu90. W Ki- i
jowie trwały jeszcze kontrakty, był duży zjazd ziemiański, między białymi a czer- 1
wonymi toczyły się ostre dyskusje nie prowadzące jednak ani do zerwania, ani do
uzgodnienia stanowisk. Liczni ziemianie przyjmowali stanowiska naczelników po- '
wiatów w organizacji czerwonej, z zamiarem przeszkodzenia powstaniu, gdyby miało i
się zacząć w warunkach katastrofalnych. Czerwoni zaś odwoływali się do ich usług, >
gdyż w wielu rejonach Ukrainy nie mieli innego wyboru. Rozmowy obu ugrupowań
prowadzone w czasie kontraktów nie dały wyniku. Prowincjonalny Komitet zdobył
się wobec Warszawy tylko na prośbę o odroczenie wybuchu do końca kwietnia.
SPRAWA RZĄDU KOALICYJNEGO
Po bitwie pod Nową Wsią i zniknięciu Mierosławskiego członkowie Rządu ?
Tymczasowego wracali do Warszawy, gruntownie rozczarowani do bezowocnych
wędrówek po kraju. Okazywało się, że powstaniem można kierować tylko z ukry-
cia, z Warszawy. Dotąd robiła to Komisja Wykonawcza; obecnie Rząd Tymczaso-
wy chciał ponownie wstąpić w swoje prawa. Jednakże „pomiędzy niektórymi człon-
kami komisji wyrobiły się już uparte i zacięte ambicje91. Giller zwłaszcza twierdził,
że Komisja Wykonawcza zdała w ciągu miesiąca egzamin ze swej przydatności
i że powinna zatrzymać ster w ręku, kooptując ewentualnie niektórych członków
rządu. Nie osobiste ambicje były tu głównie w grze, ale spór o kierunek powstania,
konkretnie zaś dwie sprawy ściśle z sobą związane: dyktatury Mierosławskiego
oraz stosunku do białych.
Na temat Mierosławskiego zdania były podzielone. Awejde, Janowski, May-
kowski i Mikoszewski głosowali w styczniu za dyktaturą, Bobrowski przeciw. Obec-
nie tylko Mikoszewski bronił sprawy Mierosławskiego92, Giller był mu zawsze
przeciwny; inni członkowie rządu się wahali. Bobrowski pisząc do Padlewskiego
o ucieczce dyktatora stwierdzał:- „Anarchia z tego powodu straszna. -- Zawsze
słuchałem się rządu, podporządkowałem się Mierosławskienłu, lecz anarchii znieść
nie mogę, nie powinienem i powstanę przeciwko niej"93. Bobrowski też przeforso-
wał decyzję, że należy wyznaczyć Mierosławskiemu termin prekluzyjny i uznać,
że dyktatura upadła, jeżeli dyktator się nie zjawi. Przyjęto bliską datę 8 marca;
uchwała ta zapadła wbrew protestom Daniłowskiego, który powrócił właśnie z ku-
jawskiej kampanii i zaręczał, że nieobecność Mierosławskiego jest tylko chwilowa94.
90 O. Awejde, op. cit, s. 523, mówi, że był to Giedroyć. W. Wierzejski, op. cit., s. 47,
wymienia
J. Kleczyńskiego.
91 O. Awejde, Zeznania śledcze, s. 149. J. K. Janowski, Pamiętniki, 1.1, s. 203.
92 K. Mikoszewski, Pamiętniki, s. 193 n.
93 List z 2 III 1863, M. Złotorzycka, Z korespondencji, s. 758.
94 W. Daniłowski, Notatki, s. 267, mówi, że stanął w Warszawie 6 czy 7 marca, a
ultimatum
było do 10 marca. Też datę 10 marca wymienia K. Mikoszewski, op. cit., s. 211. J. K.
Janowski,
418

W konflikcie, w jakim się znalazł z kolegami z rządu, Bobrowski odwoływał


się do pomocy Padlewskiego. Wzywał go do Warszawy, chociażby na dwa dni:
„Zrzeknij się województwa i jako członek rządu zażądaj reorganizacji, a po przepro-
wadzeniu tego wyjeżdżaj do Langiewicza. Teraz otwiera się pole dla chwały wojen-
nej, na tej drodze łatwo zdobyć karierę rewolucyjną". List ten zdaje się odpowiedzią
na skargi Padlewskiego, że pozostawiony w „przeklętym" woj. płockim nie może
się odznaczyć, gdy tymczasem inni dochodzą do stanowisk i sławy95.
Padlewski nie przyjechał jednak, a jego przyjaciel pozostał osamotniony w swym
stanowisku pośrednim między Komisją Wykonawczą i Rządem Tymczasowym.
Spór między tymi ciałami przezwyciężono w ten sposób, że kooptowano do składu
rządu Gillera, zgłaszającego największe pretensje. Pozostali członkowie komisji usu-
nęli się dobrowolnie, lub też zostali użyci na stanowiskach podrzędnych. Równo-
cześnie lub niedługo później, pozbyto się z rządu ks. Mikoszewskiego96. Koledzy
nie szczędzili go w ówczesnych i późniejszych wypowiedziach. Bobrowski nazywa
go „pełnym zarozumiałości plotkarzem". Awejde mówi, że przedstawiał „dziwną
mieszaninę ambicji, próżności i płaskiego samochwalstwa z tchórzostwem". Janow-
ski mówi o jego „mierności, krzykactwie i pyszałkostwie"97. Może i darowano by
mu te cechy charakteru, gdyby nie to, że obstawał przy dyktaturze Mierosławskiego
i że stawiał trudności przy negocjacjach z białymi.
Giller, główny uczestnik i rzecznik tych rozmów, opowiada, że toczyły się one
w ciągu całego lutego, sfinalizowane zostały 3 marca, po czym 5 t. m. Dyrekcja
rozwiązała się, a Ruprecht wszedł do Rządu Tymczasowego98. Wersja ta nie zgadza
się z tym, co wiemy skądinąd o sytuacji we władzach obozu białych. Jeszcze 10 lu-
tego Dyrekcja w całości wypowiedziała się przeciw powstaniu. Ok. 19 t. m. zerwał
Pamiętniki, 1.1, s. 213, mówi, że Daniłowski przybył 28 lutego, a ultimatum było do 8 marca.
O8
marca mówi też Bobrowski w liście do Padlewskiego z 6/7 HI 1863, M. Berg, op. cit., t. VII,
s. 105.
W cyt. wyżej liście z 2 marca Bobrowski twierdzi, że TRN nie zna adresu Mierosławskiego;
stąd
można by wnosić, że Daniłowski przybył po tej dacie. O. Awejde, op. cit., s. 512, mówi o 8-
dniowym
ultimatum, nie podając daty.
95 List z 2 III 1863 M. Złotorzycka, op. cit., s. 758-759. Ibidem, o członkach rządu:
„Żądam
od nich, aby się rozwiązali i wybrali nowy rząd".
96 O. Awejde, Zeznania śledcze, s. 149, twierdzi, że Giller wszedł do rządu ok. 20 II, J.
K.
Janowski, Pamiętniki, 1.1, s. 206, bardziej prawdopodobnie, że stało się to 26 lutego. Mniej
pewne
zdaje mi się równoczesne wejście do rządu Królikowskiego.
97 List do Z. Padlewskiego, 6-7 III 1863, M. Berg, op. cit., t. VII, s. 106. O. Awejde,
Zeznania
śledcze, s. 161. J, K. Janowski Pamiętniki, t. I, s. 205, 219 (według niego ksiądz usunął się
dobro-
wolnie 8 czy 9 marca). O. Awejde, op. cit., s. 516 twierdzi, że Mikoszewskiemu poradzono
usunąć
się w drugiej połowie lutego. Z cyt. listu Bobrowskiego wynika, że stało się to przed 6 marca.
O usu-
nięciu mówi też J. Maykowski, Pamiętniki, s. 31. Natomiast Mikoszewski, Pamiętniki, s. 211,
221,
226, polemizując z ogłoszonym już wtedy listem Bobrowskiego twierdzi, że Bobrowski
chciał
owszem wypłoszyć go z Warszawy strasząc, że policja carska ma go na oku. Mikoszewski
jednak
pozostał w rządzie do 12 lub 17 marca, a wystąpił dopiero na znak protestu przeciw
dyktaturze
Langiewicza. Być może Mikoszewski wyjechał na wieś do swej parafii nie uważając się
formalnie
za usuniętego.
98 A. Giller, Historia, 1.1, s. 34, t. II, s. 39.
419

z Dyrekcją Jurgens, aresztowany zresztą w 4 dni potem. Giller, stały zwolennik


połączenia stronnictw, mógł od połowy lutego rozmawiać z millenerami, a nieco
później z Ruprechtem"; wątpliwe jednak, by Ruprecht przed końcem lutego mógł
przemawiać za swych kolegów z Dyrekcji: Horodyńskiego i Paszkiewicza. Szlen-
kier pisał do Hotelu Lambert 28 lutego o swym rozbracie z białymi: „Ten upór
i głupota może doprowadzić do smutnych następstw. — Kontrrewolucja gardłem
nam stoi". Dodawał jednak bardziej obiecująco: „Leopolda zobaczę dziś, bo wiem,
że jest skłonny do zwrotu halb links"100. Mamy więc datowaną chwilę, gdy Kronen-
berg, faktyczny przywódca obozu białych, zdecydował się na rozmowy z czerwo-
nymi. Pokrywa się to z twierdzeniem Awejdego, że Dyrekcja w pierwszych dniach
marca skierowała Ruprechta do przeprowadzenia pertraktacji z Rządem Tym-
czasowym101.
Rozmowy te prowadzili z ramienia TRN Bobrowski i Awejde. Ruprecht pro-
ponował utworzenie nowego rządu, przy parytecie członków białych i czerwonych
i z utrzymaniem odrębnej organizacji białej. Rząd Tymczasowy domagał się, aby
biali się rozwiązali, i godził się kooptować jednego ich przedstawiciela, wedle włas-
nego wyboru102. Mikoszewski opowiada, nie określając daty, jak przebiegała dys-
kusja na posiedzeniu rządu. Giller był za przyjęciem wszystkich białych propo-
zycji, Janowski chciał przyjąć do rządu jednego białego, Mikoszewski godził się
kooptować białych do Komisji Wykonawczej, ale nie do rządu. Maykowski radził
odrzucić wszystkie warunki i rozwiązać dekretem organizację białą. „W zasadzie
— pisze Mikoszewski o połączeniu z białymi — z projektu tego byliśmy bardzo
kontenci, nie dlatego, żeby ta partia wniosła nam nowe jakie siły, ale dlatego, że
nam dostarczy pieniędzy"103. Bobrowski zaś 6-7 marca mówił podobnie: „Szlachta
narzuca się teraz z wszelką pomocą. Zapewne, nie możemy jej odrzucać, byłoby to
nie na miejscu i głupio, lecz trzeba się mieć na baczności, gdyż w miarę współdzia-
łania i żądania ich będą wzrastały. Potrzeba tu wielkiej zręczności i znajomości
stosunków..."10*
Pozycje były więc zarysowane jasno. Biali chcieli przystąpić do rządu pod wa-
runkiem, że ujmą władzę w swoje ręce. Czerwoni gotowi byli skorzystać z popar-
cia białych, nie dopuszczając ich jednak do rozstrzygającego wpływu. Z cytowanego
listu Bobrowskiego wynika, że 6 marca ugoda jeszcze nie została zawarta. Właściwą
99 Wg A. Pieńkowskiego, op. cit., s. 23, na 4 dni przed aresztowaniem Jurgensa Ruprecht
sprzeciwiał się jeszcze uznaniu TRN.
100 B. Czart, rps 5687, s. 641. Lwowski „Goniec" 6 HI 1863 donosił z Warszawy,
że naczelnik
miasta udzielił pisemnego ostrzeżenia bankierom K. i L. (Kronenbergowi i Łaskiemu) „za
nienarodo-
we i nieprzychylne powstaniu zachowywanie się".
101 O. Awejde, op. cit., s. 514.
102 Ibidem, s. 515.
101 K. Mikoszewski, Pamiętniki, s. 215. Autor nie podaje, co mówili Awejde i Bobrowski,
dwaj członkowie delegowani do rozmów z białymi i referujący widocznie ich stanowisko. ,
104 List do Z. Padlewskiego, M. Berg, op. cit., t. VII, s. 107.
420

datę rozwiązania Dyrekcji określił zresztą Kronenberg: 12 marca wieczorem, po


ogłoszeniu dyktatury Langiewicza105.
Na poparcie swego twierdzenia, że Dyrekcja rozwiązała się 5 marca, Giller
przytacza odezwę Rządu Tymczasowego z tej właśnie daty. Odezwa ta stwierdzała:
„Dziś w gronie właścicieli wiejskich i miejskich nie ma ani jednej polskiej duszy,
która by nie dzieliła powszechnego zapału, a postanowienia Rządu Narodowego
znajdują uznanie w obywatelstwie całego kraju"106. Konsul francuski Valbezen
uważał tę odezwę za „wynik porozumienia pomiędzy Komitetem Centralnym i par-
tią umiarkowaną". Na skutek tego porozumienia pięciu członków Rady Stanu
spośród dawnych klemensowczyków podało się do dymisji107. Skądinąd "nie wiado-
mo o tym, by Rząd Tymczasowy domagał się dymisji członków Rady Stanu i wcale
też nie były one konieczne dla zapewnienia powstaniu poparcia ziemiaństwa. Były
one głównie demonstracją pod adresem Europy. W pierwszych dniach marca dwaj
czołowi klemensowczycy, A. Wrotnowski i L. Krasiński, zwrócili się do Hotelu
Lambert z zapytaniem, czy obóz białych ma przystąpić do ruchu. Dymisje nastąpiły
zanim doszła odpowiedź z Paryża w tej sprawie zasadniczej108. Za pretekst —
ale tylko za pretekst — posłużyło ogłoszone 6 marca rozporządzenie Rady Admi-
nistracyjnej, o którym niżej będzie mowa. Kronenberg był zwolennikiem dy-
misji, ale faktyczna decyzja należała do prawego skrzydła obozu białych109.
Brak zatem wyraźnego iunctim pomiędzy dymisjami z Rady Stanu a ewentual-
nym układem, zawartym w początku marca między władzami białych a czerwonych.
I nic nie wskazuje, aby Dyrekcja poddała się wtedy Rządowi Tymczasowemu.
Następnego dnia po odezwie z 5 marca, Bobrowski pisze do Padlewskiego:
„Rząd Tymczasowy — przybrał dziś właśnie dwóch nowych członków, przez co
wzmocnił się i uzyskał pewniejszą podstawę do dalszych działań". Większość ba-
daczy przypuszcza, że tymi dwoma członkami byli Giller i Królikowski. Zwróćmy
jednak uwagę, że Giller wszedł do rządu ok. 20-26 lutego, że według Gillera Ruprecht
wszedł do rządu ok. 5 marca. Czy zatem dwoma członkami, których kooptowano
6 marca, nie byli Ruprecht i Królikowski? Wiadomo oczywiście, że Ruprecht
wszedł do rządu faktycznie dopiero w końcu marca, po upadku dyktatury Langie-
wicza110. Czy jednak 6 marca nie obiecał wejść do rządu w określonych oko-
icznościach? Obietnica jego nie przesądzała jeszcze zgody Kronenberga, a tym
103 Listy L. Kronenberga do M. Waligórskiego, Wrocław 1955, s. 25, list z 13 III 1863.
106 Dokumenty KCN i RN, s. 57. TRN zaręczał równocześnie, że ogłoszone
przezeń uwłaszcz-
nie nie grozi „obaleniem zasad społeczeństwa europejskiego", a tylko spełnia „dawne
pragnienia
właścicieli ziemskich". Por. S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 298.
107 Telegram i raport z 9 III 1863, Raporty konsulów, s. 358, 360.
108 Notatka W. Czartoryskiego o rozmowie z Moajuardem, 10 III 1863, Pamiętnik
W. Czarto-
ryskiego, s. 360. Ibidem, s. 120, pismo z Warszawy nieściśle nazwane pismem Dyrekcji.
Doszło ono
do Paryża 7 III 1863. Por. Listy A. E. Koźmiana, t. IV, s. 603.
109 Por. wzmianki w depeszach i pismach Kronenberga, 7-9 III 1863. Listy, s. 5-15.
110 L. Kronenberg do M. Waligórskiego, 31 III 1863, Listy, s. 75. O. Awejde,
Zeznania śledcze,
s. 161.
421

mniej ziemiańskich członków Dyrekcji: Horodyńskiego i Paszkiewicza, na roz-


wiązanie się111.
Na jakich jednak warunkach mógł Ruprecht wejść do rządu? W tym samym
zawsze liście do Padlewskiego z 6-7 marca Bobrowski donosił, że nakłonił Rząd
Tymczasowy „do nawiązania stosunków z kilkoma politycznymi osobistościami,
mogącymi przygotować kombinację i doprowadzić do utworzenia stałego i jawnego
Rządu Narodowego". Dalej pisał, że chce uzgodnić poczynania Wysockiego i Lan-
giewicza, „czy to w przeciwdziałaniu intrygom reakcji, czy też wobec nacisku anar-
chistów". To oznacza, że planowana „kombinacja" miała definitywnie wykluczyć
Mierosławskiego, a nie dopuścić do władzy prawego skrzydła białych. Bobrowski
w Uście tym zdawał się dobrej myśli. Już nie wzywał Padlewskiego na pomoc, a ra-
czej dzielił się z nim „pierwszym promykiem lepszej przyszłości"112. Wiedział, że
podejmuje bardzo trudną grę, ale był przekonany, że sprosta.
O planach utworzenia jawnego rządu wspomina także Awejde; ta pierwotna
idea przywódców powstania miała teraz wejść w życie dzięki wzmożeniu sił,
po akcesie białych do powstania. Wysocki, powołany na naczelnego wodza na le-
wym brzegu Wisły, sformuje teraz armię 20-tysięczną i oczyści południowo-za-
chodnią część Królestwa. Rząd Narodowy ogłosi się w Częstochowie, pozostawia-
jąc w Warszawie tajną Komisję Wykonawczą. Awejde wylicza proponowanych
członków tego rządu: z Warszawy Bobrowski, z Poznania Libelt, Guttry lub Ben-
tkowski, z Galicji Smolka, z Litwy Oskierka; sekretarz Henryk Krajewski113.
Bardzo charakterystyczny zestaw nazwisk! Wszystko to są (z wyjątkiem Bobrow-
skiego) ludzie znani i szanowani, których można zaprezentować Europie; ziemianie
powiązani z ruchem, inteligenci z konspiracyjną przeszłością. Sądząc z' pozoru,
nie reakcjoniści. Jeśli Bobrowski rozważał te kandydatury, można nie dziwić się,
że na odległość żywił co do niektórych złudzenia. Dziś wiemy, że Bentkowski
współpracował po cichu z białymi, że Smolka w 1863 r. pozostał przeciwnikiem
111 J. K. Janowski, Pamiętniki, 1.1, s. 299, zasugestionowany być może tezą
Gillera, twierdzi,
że TRN ok. 5 marca „postanowił powołać do swego grona" Ruprechta, a pomiędzy 12 a 16
marca
„postanowienie to wykonał". Drugie twierdzenie jest oczywiście mylne; pierwsze pozwala
pogodzić
sprzeczne przekazy źródłowe. T. Szarota, Dyktatura Langiewicza a przystąpienie białych do
powsta-
nia, „Przegląd Historyczny" 1963, z. 2, s. 276, opierając się na notatce „Czasu" z 19 III 1863
przy-
puszcza, że Komisja Wykonawcza zawarła 3 marca układ z Dyrekcją, ale TRN ten układ
obalił,
w zw. z czym wstrzymano kolportaż odezwy z 5 marca. Takiego zatargu nie przemilczeliby
jednak
Awejde i Janowski. Ukazanie się odezwy z 5 marca sygnalizuje Valbezen już 6 III 1863,
Raporty
konsulów, s. 355. H. Rzadkowska> op. cit., s. 184, przyjmuje, że Dyrekcja postanowiła
rozwiązać
się 5 marca, a faktycznie rozwiązała się 12 marca. Przeczą tej kombinacji listy Kronenberga.
W liście
do Padlewskiego z 13-14 III 1863 Bobrowski mówi, że „dogorywająca T>yrekcja" rozwiązała
się po ogłoszeniu dyktatury Langiewicza. M. Berg, op. cit., t. VII, s. 109.
112 M. Berg, op. cit., t. VII, s. 106-107.
113 O. Awejde, op. cit., s. 513. W tekście Libelt, Guttry i Bentkowski wymienieni
są równorzęd-
nie; jest jednak oczywiste, że rząd nie mógłby liczyć aż trzech poznaniaków. K. Mikoszewski,
Pamiętniki, s. 209, wymienia prawie ten sam skład: Bentkowskiego, Smolkę, „jednego kupca
z Warszawy", jednego obywatela z Litwy i Bobrowskiego.
422

powstania. Rząd Narodowy w składzie tu naszkicowanym byłby daleki od re-


wołucyjności.
Od początku zresztą zanosiło się na to, że Bobrowski zostanie wyprowadzony
w pole przez swoich białych rozmówców. W dniu 7 marca zapowiadał Padlewskiemu,
że wyprawia kurierów do Krakowa i Poznania, a także do Wysockiego i Langie-
wicza, w sprawie utworzenia nowej władzy. Do Krakowa wyjechał Sokołowski,
mający także pełnomocnictwo Kronenberga114. Ale już w końcu lutego wyszły
z Krakowa zaproszenia do Poznania, z prośbą o nadesłanie „delegata" czy „męża
zaufania" w celu wspólnego powołania nowej władzy, czy też naczelnego wodza.
W Krakowie dała inicjatywę najpewniej ta grupa, która patronowała potem dykta-
turze Langiewicza: Chrzanowski z „Czasu", Haller z komitetu białego Galicji
Zachodniej. Z Poznania przyjechali: Bogusław Łubieński i Władysław Bentkowski,
obaj właściciele ziemscy i posłowie do Sejmu pruskiego, obaj do niedawna prze-
ciwnicy powstania115. Obaj też znaleźli się w Krakowie około 1 marca. Bentkowski
jako były oficer kampanii węgierskiej 1849 r. miał zostać szefem sztabu przy gen.
Wysockim, ale prowadził i polityczną robotę.
Rzecz jasna, że z Krakowa odniesiono się i do Dyrekcji białej116. Kronenberg
zaś podchwycił projekt nowego rządu i wysłał do Krakowa 6 marca zaufanego
agenta, Mieczysława Waligórskiego. Stawiał za warunek, by wszedł do tego rządu
Bentkowski oraz ewentualnie koledzy Kronenberga z Dyrekcji: Horodyński i Pasz-
kiewicz117. Mimo wspólnych nazwisk i pomysłów istniała zasadnicza różnica między
tym, jak sobie wyobrażał nowy rząd Bobrowski, a jak Kronenberg. Pierwszy myś-
lał o rządzie jawnym, w granicach zaboru rosyjskiego, pod osłoną powstańczego
wojska, z przewagą lewicy, z pozostawieniem w Warszawie Komisji Wykonawczej,
oczywiście też w ręku czerwonych. W rozumieniu Kronenberga nowy rząd stanąłby
w Krakowie, byłby więc albo tajnym, albo też pod austriacką protekcją118. Skła-
dać się miał w zasadzie z białych, z nominalnym zapewne udziałem kogoś z dawnego
składu KCN, lecz z odsunięciem czerwonych od rzeczywistego wpływu.
114 M. Sokołowski, „Mój udział w wypadkach r. 1863". B. PAN rps 2045, s. 117,
O. Awejde,
op. cit., s. 513. Listy L. Kronenberga, 7 III 1863, s. 7. T. Szarota, op. cit, s. 284.
115 Por. listy W. Bentkowskiego do H. Cegielskiego ze stycznia 1863. Studia i
Materiały do
Dziejów Wielkopolski i Pomorza, VIIf (1963), z. 1, s. 86-91. T. Szarota, op. cit., s. 281 n.
116 S. Koźmian, 1 III 1863, pisał do Hotelu Lambert, że dla nakłonienia Dyrekcji
do przejścia
na stronę powstania jadą do Warszawy S. Plater, T. Chłapowski lub H. Wodzicki. Dwaj
pierwsi
to poznaniacy, a i trzeci powiązany z Poznańskiem. B. Czart, rps 5689, s. 148.
117 L. Kronenberg do M. Waligórskiego, 7 III 1863, Listy, s. 3-5.
118 Anonimowy memoriał pisany w 7 tygodniu powstania (5-12 III 1863),
zapewne w Warsza-
wie, zaleca utworzenie rządu jawnego, z udziałem białych. „Gdyby utrzymanie się i
bezpieczeństwo
RN w granicach Królestwa było jeszcze niepodobnym, mógłby się sformować z osób, o
jakich mowa,
jaki rodzaj stowarzyszenia, komitetu opiekującego się np. rannymi w Krakowie, który nie
narażając
rządu austriackiego na konieczność rozwiązania go i zakazania i postępując tak, żeby rząd
austriacki
mógł się zawsze wytłumaczyć i Rosji, i Prusom z jego istnienia, który mówię, pomimo tego
miałby
znaczenie zwierzchności ruchu narodowego; ale i w tym razie potrzebnym jest porozumienie
się
z KCN, aby nie było kolizji i dla wspólności działania". B. Czart, rps 5687, s. 781.
423

O tej różnicy stanowisk Bobrowski dobrze wiedział — i nie zamierzał też dać się
wywieść w pole. Rząd koalicyjny mógł powstać tylko z udziałem pełnomocnika
Rządu Tymczasowego; otóż pełnomocnik taki w Krakowie się nie zjawia. Powody
nieobecności tej mogły być różne: albo ukrywano przed Rządem Tymczasowym,
że nowy rząd będzie obrany w Krakowie; albo podawano mu późniejszy termin
narady; albo może Bobrowski w ostatniej chwili wycofał się z tej kombinacji?
Dnia 7 marca po południu Kronenberg pisze do Waligórskiego do Krakowa: „Z Ko-
mitetem Centralnym nic zrobić się nie da. Dyrekcja chciała zrobić wszelkie możliwe
ułatwienia, aby wspólnie działać. Wszystkie jednak starania zostały bezowocne.
Komitet przemawia zupełnie jak dyktator, którego rozkazów każdy ma słuchać,
co by nie było"119. Jeszcze poprzedniego dnia, jak wynika z korespondencji Bob-
rowskiego z Padlewskim, kompromis zdawał się możliwy; obecnie stanowiska
doznają usztywnienia. I oto tegoż dnia 7 marca, zanim więc list Kronenberga do-
tarł do Krakowa, zapadła tamże decyzja: nie będzie się tworzyło nowego rządu,
lecz ofiaruje się dyktaturę Langiewiczowi120.
Na Langiewicza zwracały się wtedy oczy całego kraju, w tym również białych.
Już w lutym biali krakowscy myśleli o wyzyskaniu go dla celów politycznych;
później zwrócili oczy ku Wysockiemu121. Ten ostatni bawił we Lwowie; sondowali
go Bentkowski i Władysław Siemieński, ale Wysocki zwietrzył jakąś intrygę i odmó-
wił przyjazdu na zjazd krakowski122. Wówczas nawrócono do koncepcji langiewi-
czowskiej. Najczęściej przytaczanym argumentem była konieczność zagrodzenia
drogi Mierosławskiemu. Właśnie 8 marca upływał postawiony Mierosławskiemu
termin powrotu do kraju. Stronnicy jego w Krakowie, z Kurzyną na czele, głosili,
że lada chwila wódz znowu się pojawi. Być może zatem biali obradujący w Krako-
wie doszli do przekonania, że dyktator Langiewicz będzie skuteczniejszym anti-
dotum na dyktatora Mierosławskiego aniżeli rząd koalicyjny.
Rozumowanie to nie zadowala w pełni. Dnia 10 marca Władysław Bentkowski,
jeden z głównych inspiratorów tej sceny, wyjaśniał poufnie, co zaszło, przyjacielowi
Cegielskiemu, redaktorowi „Dziennika Poznańskiego". „Ze względu na nierozwią-
zanie inaczej, a nagłe trudności, zadzierzgnął się w ścisłym kółku lub secretissimo
projekt dyktatury tegoż [Langiewicza], o czym za dni parę zapewne już z gazet
usłyszysz. Będzie szczęście, jeśli pan Ludwik, którego się tu w bliskości domyślają,
nie postawi kontrdyktatury i nie wznieci rokoszu w obozie"123. A więc wzgląd na
119 L. Kronenberg do M. Waligórskiego, 7 III 1863, Listy, s. 5.
120 Ibidem, s. 8 n., list z 8 III 1863.
121 L. Wodzicki 1 III 1863 pisał do Paryża o planach związanych z Wysockim, „a
więc oczywiś-
cie poprzednio powzięte projekta o Langiewiczu upadają". T. Szarota, op. cit., s. 282.
122 Notatki osobiste W. Bentkowskiego [w:] Wydawnictwo materiałów, t. II, S:
10. Ocena tego
źródła: H. Rzadkowska, op. cit., s. 200 n.
123 Listy W. Bentkowskiego, s. 94. T. Szarota, op. cit., s. 287, zestawia doniesienia
krakowskich
agentów Hotelu Lambert o tym, że dyktatura Langiewicza miała zagrodzić drogę
Mierosławskiemu.
Był to też głoszony na zewnątrz argument. Autorzy odnośnych raportów nie byli
wtajemniczeni
w intrygę.
424

Mierosławskiego nie jest przyczyną dyktatury Langiewicza; wręcz przeciwnie,


montuje się nową dyktaturę, mimo iż Mierosławski może ją obalić. Jakież więc
„nagłe" i „nierozwiązalne" trudności nakazały porzucić myśl koalicyjnego rządu?
Chyba te tylko, że według informacji uzyskanych z Warszawy — być może przez
Waligórskiego — rząd taki, na warunkach, jakie stawiał Bobrowski, nie gwaranto-
wał białym stanowczej przewagi. Można było zapewne powołać w Krakowie rząd
samozwańczy, ale nie zyskałby on posłuchu. Tymczasem dyktatura popularnego
wodza mogła osłonić rząd zupełnie nowy, likwidując tą drogą Komitet Centralny
i całą władzę czerwoną. Tak właśnie Waligórski przedstawił rzecz Kronenbergo-
wi, który odpisał też z zadowoleniem: „Dyktatura Langiewicza z zupełnym zam-
knięciem Komitetu Centralnego także wszystkich ucieszy i w takim wypadku wszys-
cy chętnie zastosujemy się do jego rozporządzeń"124.
Realizacja niniejszego planu wymagała jednak: po pierwsze, szczerej zgody
przyszłego dyktatora; po drugie, upozorowanej zgody Rządu Tymczasowego.
DYKTATURA LANGIEWICZA
Postawę polityczną Langiewicza oceniać można na podstawie jego działalności,
publicznych wypowiedzi, późniejszych, apologetycznych zwierzeń i wreszcie świa-
dectw postronnych. Czym się naprawdę kierował w chwili podejmowania decyzji,
w lutym i marcu 1863 r., o tym pośrednio tylko możemy wnioskować. W chwili
gdy KCN powierzał Langiewiczowi dowództwo w Sandomierskim, wiedział o nim
głównie dwie rzeczy: że bił się pod Garibaldim i że miał zatarg z Mierosławskim.
Langiewicz przyjął komendę wiedząc, że nie będzie to łatwa wojna, sprawił się
23 stycznia lepiej od wielu innych dowódców, nie załamał się po pierwszej przegra-
nej, odrzucił pokusę-ucieczki. Okazał się następnie zręcznym partyzantem, chociaż
sukcesy jego polegały na wymykaniu się, niej na ataku. Nie okazał talentów jako
dowódca w bitwie; również zaopatrzenie i wywiad źle stały w jego obozie125. Wo-
bec Rządu Tymczasowego był karny i lojalny, ale nie otrzymywał z Warszawy ani
szczegółowych rozkazów, ani też namacalnej pomocy. W blasku własnej, rosnącej
sławy autorytet tajnego rządu mógł spadać w jego oczach.
W pierwszych dniach walki rdzeń oddziału Langiewicza stanowili robotnicy
zakładów górniczych 126. Ten pierwotny kontyngent rychło się wykruszył. Prze-
pływ ludzki był znaczny, i nieustanny. Bentkowski tak określał skład obozu w Gosz-
czy: „Chłopów w ogóle bardzo mało, mieszczaństwa porządnego ditto, najwięcej
różnych łagasów miejskich dojrzałego wieku i młodzi wszelkiej, tak szlacheckiej
jak miejskiej, wojskowych stosunkowo mało"127. Tę zbieraninę, a przynajmniej
124 List z 8 III 1863, s. 9.
125 Por. A. Borkiewicz, op. cit., s. 250, 253, 270 n. 8 III Langiewicz wyprawia po
broń do Włoch
F. Misiewicza. Odpis nominacji na „chargć d'affaires pour le Royaume d'Italie"(!), B. PAN,
rps 6660.
126 K. Groniowski, Robotnicy Zagłębia, s. 29 n.
127 Cyt, list do H. Cegielskiego, 10 III 1863, s. 96.
425
• —? • ^ ""granice państw
granice województw
KIELCE miasta wojewódzkie

ważniejsze bitwy
trasa kampanii Langiewicza

TRASA KAMPANII M. LANGIEWICZA


jej elitę, spajał wspólny los żołnierza-partyzanta, żołnierza walczącego pośród
obojętnego lub niechętnego społeczeństwa.
Chłopi w rejonie gór Świętokrzyskich, którzy później tak wydatnie wspierali
Czachowskiego, Chmielenskiego i Bosaka, teraz jeszcze zachowywali nieufność;
posiadająca szlachta uchylała się od pomocy. Naturalną reakcją żołnierza jest w tym
wypadku pogarda dla tchórzliwej, skąpej, nieczułej cywilnej ludności. Po klęsce
Langiewicz miał jasno określić, co mógł był wtedy uczynić Rząd Narodowy: „De-
kretując podział całej własności szlacheckiej pomiędzy włościan byłby pozyskał
2 miliony żołnierzy materialnie związanych ze sprawą powstańczą". Pojedynczy
dowódca nie mógł, to jasne, podejmować takich decyzji na własną rękę; ale u Lan-
giewicza—dowódcy oddziału nie widać też dbałości o pozyskiwanie sobie chło-
pów. Szlachcie, owszem, odgrażał się w pamiętnej odezwie z 9 lutego, że zginie
ona pod nożami chłopów, jeśli nie przyjdzie do jego obozu. „Niszczyć będę wszelkie
zachętki i pojawy galicjady, o ile sięga moja i moich towarzyszów siła. Od was za-
leży pomnożenie tej siły"128.
B. Merwin, op. cit., s. 31 n. S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 292 n.
426

Posłuch ludności chłopskiej wymusić miały szubienice. Langiewicz jako naczel-


nik wojskowy miał wszelkie prawo skazywać na śmierć ludzi, którzy naprowadzali
nań nieprzyjaciela, lub dopuszczali się rabunku po dworach. Ale nie był to sposób
pozyskania sobie ludności. Głodny,, niekarny żołnierz Langiewicza żywił się kosz-
• tern wsi. „Niestety, nasza armijka rabowała swoich niemal tak, jak kozacy" — stwier-
dza szef sztabu Bentkowski129. Pod osłoną wojsk Langiewicza ziemiaństwo formo-
wało straże bezpieczeństwa dla obrony przed chłopami. W tym samym czasie do-
wódcy rosyjscy patrzyli przez palce na napaści chłopów na dwory130. Nic dziwne-
go, że w Kieleckiem, rejonie ostrych antagonizmów klasowych, chłopi niechętnie
witali Langiewicza, że nigdy nie ostrzegali go o nieprzyjacielskim pościgu. Następ-
stwem były nowe wyroki śmierci, które budziły wstręt i obrzydzenie wśród samych
powstańców. Langiewicz nie był amatorem szubienic i niejednego skazańca ułaska-
wił. Otoczyła go jednak fama pogromcy „galicjady"131, a i on sam w kontakcie
z niezmienną wrogością wsi mógł także stygnąć w swych demokratycznych przeko-
naniach.
Langiewicz stanął 6 marca w Goszczy, o 11 km od Krakowa. Tegoż dnia i nas-
tępnych odwiedzali go liczni krakowscy działacze biali. Langiewicz dowiedział się
od nich: że Rząd Tymczasowy w Warszawie już nie istnieje, albo jest w fazie rozkła-
du; że Galicja i Kraków rozporządzają znacznymi zasobami ludzi i materiału oraz
przyjdą nimi z pomocą; że jednak grozi im Mierosławski, który lada chwila może na
powrót objąć dyktaturę. Co o tym należało sądzić? Langiewicz otrzymał w Goszczy,
zapewne 8 marca, list od Bobrowskiego, z którego ponoć dowiedział się trzech rzeczy:
1) że w Warszawie istnieje konflikt między Bobrowskim a jego kolegami z rzą-
du. Langiewicz znał Bobrowskiego jako energicznego, prawego, gorliwego rewo-
lucjonistę. „Czemuż — pytał — Rząd Tymczasowy nie chciał się wzmocnić zdol-
nościami, energią i popularnością St. Bobrowskiego?"132.
2) że Mierosławskiemu rząd dał termin powrotu do 8 marca. Komentarz Langie-
wicza: Mierosławski zbiegł z pola bitwy i należało ukarać go wręcz jako dezertera!
3) że Wysocki otrzymał naczelne dowództwo na lewym brzegu Wisły, a zatem
i Langiewicz ma przejść pod jego komendę. I ta wiadomość ubodła Langiewicza,
129 List z 23 III 1863, loc. cit, s. 97. H. Rzadkowska, op. cit., s. 166 n., powołuje
się na próby
dowództwa przeciwdziałania rabunkom, widać jednak mało skuteczne.
130 Korespondencja Komitetu Obywatelskiego w Stopnicy z lutego 1863, Chłopi i
sprawa
chłopska, s. 18-31. Raport wójta gminy Korzkiew, 26 II1863, ibidem, s. 43. S. Kieniewicz,
Sprawa
włościańska, s. -273.
131 K. Mikoszewski, Pamiętniki, s. 161-163 opowiada o jednym z powstańców,
który po bitwie
wąchockiej „skrycie opuścił obóz i chodził ze wsi do wsi buntując chłopów przeciwko panom
siedzą-
cym w pałacach swoich. Szlachta go pojmała i odprowadziła do obozu Langiewicza, a ten
mały
człowieczek nie wchodząc w szlachetne zamiary patrioty skazał go na śmierć". Mikoszewski,
obecny wtedy w obozie, nie zdołał go ocalić. J. K. Janowski, Pamiętniki, 1.1, s. 118, mówi
tylko
o egzekucji „jakiegoś Niemca szpiega", 9 II 1863.
132 B. Merwin, op. cit., s. 32. Już nie dojdziemy, skąd się wzięła tak fałszywa
ocena sytuacji.
List Bobrowskiego do Langiewicza z 6-7 III 1863 znajdował się w aneksach do „relacji"
Langiewicza,
ale Merwin go nie ogłosił, a papiery, z których korzystał, uległy zniszczeniu.
427

znal bowiem Wysockiego z emigracji i wiedział co sądzić o jego słabych zdolnoś-


ciach wojskowych.
Zrażony do Rządu Tymczasowego, uzależniony od materialnej pomocy z Krako-
wa, dopingowany był jeszcze Langiewicz widmem mierosławszczyzny. Przed mie-
siącem, to prawda, zaręczył był Janowskiemu, że pójdzie pod rozkazy dyktatora,
jeżeli .Mierosławski stawi się na placu boju133. Teraz czuł się zwolniony ze swej
obietnicy; odrzucił też bez namysłu sugestię mierosławczyków, wzięcia udziału
w triumwiracie wraz z Mierosławskim i Wysockim134. Pamiętał Mierosławskiemu
osobiste starcie w szkole genueńskiej; podejrzewał go i teraz o knowania w obozie;
rad słuchał insynuacji, że trzeba udaremnić dyktaturę Mierosławskiego, która
stanie się nieszczęściem dla Polski.
Z propozycją dyktatury zwrócono się do Langiewicza najpóźniej 8 marca i uzys-
kano widać jego zgodę. Formalna decyzja zapadła następnej nocy w Krakowie,,
na naradzie w Hotelu Saskim, w gronie podobno H osób, reprezentantów białych
komitetów z Krakowa (Chrzanowski), Lwowa (Sapieha), Poznania (Łubieński)
i Warszawy (Waligórski)135. Rolę głównego celebransa grał Adam Grabowski,
rzekomy przedstawiciel Rządu Tymczasowego. Był to zrujnowany arystokrata,
nie cieszący się dobrą opinią w swoim środowisku. Na krótko przed powstaniem
używany był, zdaje się przez Kronenberga, do penetrowania obozu czerwonych.
Wieczorem 3 marca wyjechał z Warszawy, 4-go brał udział w jakichś naradach
w Krakowie, 5-go widział się we Lwowie z Wysockim. Miał w ręku papierek z pie-
czątką KCN, który legitymował go jako agenta, oczywiście jednak nie jako pełno-
nocnika. W Krakowie namówiono Grabowskiego, aby wystąpił jako członek rządu
i jego przedstawiciel. Być może sfałszowano przy tym jego pełnomocnictwo. Gra-
bowski podjął się tej roli z ociąganiem i grał ją bez przekonania, był tylko pionkiem
w intrydze. Istotne było to, że Grabowski mógł się powołać na niektórych przynaj-
mniej członków Rządu Tymczasowego. Nie wykluczone, że Bobrowski posłużył
się nim w negocjacji na temat rządu koalicyjnego; nie ulega zaś wątpliwości, że o Lan-
giewiczowskiej intrydze zostali uprzedzeni dwaj inni członkowie rządu: Giller
i Królikowski136. Zabezpieczało to w jakiejś mierze organizatorów dyktatury przed
protestami ze strony TRN.
133 J. K. Janowski, Pamiętniki, 1.1, s. 104. Co prawda Z. Kaczkowski, 19 lutego, a
S. Koźmian
1 III 1863 donosili do Paryża o innych wypowiedziach Langiewicza: że kazałby rozstrzelać
Mie-
rosławskiego, gdyby ten zjawił się w jego obozie. S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 293.
134 B. Merwin, op. cit., s. 49. H. Rzadkowska, op. cit., s. 158. Z tą misją 4 marca
przybył do
Pieskowej Skały Jeska. Nie była to oczywiście oferta samego Mierosławskiego, a tylko próba
zneu-
tralizowania Langiewicza przez mierosławczyków krakowskich. Por. „Goniec" 14 III 1863.
135 Listę 11 rekonstruuje T. Szarota, op. cit., s. 288. Ibidem, s. 287, itinerarium A.
Grabowskie-
go. Na jarmarku jesiennym 1862 r. w Łowiczu Grabowski zorganizował loterię qa cele
narodowe
„i zebrane pieniądze wniósł sam do kasy KC". Puszczone na loterię powóz i konie były
własnością
J. Bayera, któremu obiecano, że ich „realna wartość" zostanie mu zwrócona, co jednak nie
nastąpiło.
J. Bayer do A. Sapiehy, czerwiec 1864, BPP IO, rps 474/3d, k. 6.
136 A. Szelągowski, op. cit., s. 403. S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 298. H.
Rzadkowska,
op. cit., s. 202-207 posądza i Bobrowskiego o udział w dyktaturze Langiewicza. Insynuował
to
428

Następnego dnia, 9 marca, udała się do Goszczy delegacja w składzie: A. Gra-


bowski, dwaj jego stali suflerzy, Siemieński i Kołaczkowski, ponadto zaś Bentkow-
ski i Chrzanowski. Ofiarowanie' dyktatury odbyło się w obecności Jeziorańskiego
i kilku innych oficerów. Langiewicz, wedle określenia Bentkowskiego „niski, krępy,
energiczny, w mówieniu prosty aż do naiwności nieraz"137 — przyjął ofiarowaną
mu godność po krótkim wahaniu. Tłumaczył już po klęsce Rządowi Narodowemu,
że doradzono mu objęcie dyktatury, „jako koniecznie potrzebne i przez cały kraj
upragnione, i z wolą Komitetu Centralnego zgodne", — że chodziło o usunięcie
wichrzeń Mierosławskiego i nadanie rządowi „formy widomej". Dodawał prosto-
dusznie : „Podczas mego życia obozowego nie mogłem zebrać wiadomości potrzeb-
nych do ocenienia trafności owych przedstawień"138. Poprosił o okazanie mu owego
pełnomocnictwa TRN, ale Grabowski oświadczył, że je zostawił w Krakowie139!
Tłumaczył też później Langiewicz, powołując przykład Garibaldiego, że dyktatu-
ra jest stosowną formą rewolucyjnej władzy, że w tej chwili nie widział nikogo
innego, kto by był godny tej władzy, że on sam gotów był się jej zrzec, gdyby tego
zaszła potrzeba140. Mówił to szczerze, nigdy nie miał wielkich ambicji — ale nie
miał także politycznego rozeznania. Najlepszy dowód, że pozostawił swoim moco-
dawcom, ludziom znanym zaledwie od wczoraj, zredagowanie odezwy dyktator-
skiej i powołanie rządu cywilnego.
Odezwę o objęciu dyktatury ułożył następnej nocy (9-10 marca) Bentkowski
do spółki z Chrzanowskim. Jej punkt najważniejszy głosił: „Zważając na koniecz-
ność, aby w chwili tej śmiertelnej walki przeciw licznym wojskom najezdniczym, jedną
wolą kierowanym, spotężnić siły i dzielność narodu przez skoncentrowanie w jednym
ręku wszelkiej władzy wojskowej i cywilnej, porozumiawszy się ź Tymczasowym taj-
nym Rządem Narodowym biorę najwyższą władzę dyktatorską, którą po zrzuceniu
jarzma moskiewskiego złożę w ręce narodu w osobie jego reprezentantów". Frazes
ten, jak widzimy, zawierał jeden fałsz i kilka przemilczeń. Odezwa potwierdzała
ża to „w zupełnej rozciągłości" zasady ogłoszone 22 stycznia: równość wszystkich
obywateli i uwłaszczenie chłopów141. Można przyjąć, że sam Langiewicz postawił
ks. Mikoszewski, m. in. opowiada on, że ok. 4 III 1863 odwiedził Królikowskiego, który nie
chciał
go przyjąć. Wtedy — dodaje pamiętnikarz — „spostrzegłem w przedpokoju dobrze mi znaną
cza-
peczkę i płaszcz Bobrowskiego". Stąd poszlaka, że Bobrowski uknuł wraz z Królikowskim
dyktatu-
rę Langiewicza! Pamiętniki, s. 227. Powrócę do tego oskarżenia w następnym rozdziale.
Anonimowa
francuska relacja O dyktaturze Langiewicza, Sprawozdanie Zarządu Muzeum Nar. w
Rapperswilu,
1910, s. 73, podtrzymuje tezę, że Grabowski był zaufanym pełnomocnikiem KCN i Dyrekcji
białych!
137 Cyt. list do H. Cegielskiego, 10 III 1863, s. 96.
138 List do RN, 9 VI 1863, „Tydzień", 1902, n. 3.
139 H. Rzadkowska, op. cit, s. 218. J. Łukaszewski, op. cit., s. 285, o rozmowie z
Langiewiczem
16 III 1863: „Zdawał się w dobrej wierze rozumieć, że dyktaturę ofiarowano mu z wiedzą i
wolą
Rządu Tymczasowego".
140 B. Merwin, op. cit., s. 53.
141 Dokumenty KCN i RN, s. 61.
429

to za warunek. Zrazu odezwa miała też zawierać wzmiankę o aprobacie ze strony


Wysockiego. Ten ostatni wyraził na to zgodę, potem tę zgodę cofnął. Z lektury
świeżo otrzymanych depesz z Warszawy przekonał się jak widać o oszustwie Gra-
bowskiego142. Mimo to nie zaprotestował, nie przestrzegł Langiewicza i przyjął
urząd z jego nominacji. Był w ogóle człowiekiem słabego charakteru, w szczególe
zaś przeciwnikiem Mierosławskiego i dlatego mógł uznać dyktaturę Langiewicza
za rzecz pożyteczną.
Odezwa datowana 10 marca została ogłoszona dopiero dnia następnego. Z datą
zaś 12 marca wyszedł dekret „organiczny" dyktatora o utworzeniu Rządu Narodo-
wego Cywilnego. To była dla twórców dyktatury sprawa najważniejsza: dyktator
miał wojować w polu, a rządzić miał w jego imieniu kto inny. Rząd miał być tajny,
złożony z 4 członków; pisma dyktatora do rządu miały być kóntrasygnowane przez
jednego z jawnych sekretarzy. Najistotniejszy punkt 8 dekretu głosił: „Wszelkie
dotychczas istniejące władze cywilne i wojskowe krajowe jakiegokolwiek pochodze-
nia niniejszym dekretem rozwiązuję". Dotyczyło to m. in. Rządu Tymczasowego
i całej podległej mu hierarchii; pozwalano jej funkcjonować do chwili nadejścia
nowych nominacji143.
Decyzje personalne zapadły rzekomo już 8 marca144. Tekę spraw wewnętrznych
otrzymał Leon Królikowski, zagranicznych — Jan Tadeusz Lubomirski, wojny —
gen. Wysocki. Nie wiemy, kto zostać miał ministrem skarbu, ale z natury rzeczy
byłby to ktoś związany ż białymi145. Sekretarzami dyktatora zostali: Giller oraz
Kantak.(z Poznania). Komisarzami rządowymi: B. Łubieński w Krakowie, J. Sie-
mieński we Lwowie, L. Skorupka w Poznaniu. Zestaw tych nazwisk mówi sam za
siebie. Nowy rząd de nomine był koalicyjny, pół na pół biały i czerwony. Ale „czer-
wonymi" mianowańcami byli ludzie czerwoni tylko z pozoru,'ci właśnie, którzy
umożliwili zamach na dotychczasową władzę: Giller i Królikowski.
Jedno z wielu pytań, które się cisną na usta przy odtwarzaniu dziejów dyktatu-
ry, to czemu nie przeszkodzili jej obecni na miejscu czerwoni? W obozie Langiewi-
142 W. Bentkowski, Notatki, s. 23.
143 Dokumenty KCN i RN, s. 62.
144 Tak twierdził dobrze skądinąd poinformowany korespondent „Timesa" w
Krakowie,
H. S. Edwards, The primte history of a Polish insurrection, t. I, Londyn 1865, s. 196.
145 Kronenberg na to stanowisko proponował Ruprechta, por. jego telegram, 13 III
1863.
Listy do Waligórskiego, s. 27. Edwards, loc. cit, co prawda twierdzi, ze tekę skarbu dostał b.
członek
KCN, co przyjmuje za nim T. Szarota, op. cit, s. 287. Nie jest to jednak możliwe, skoro
jednym
z celów nowego rządu było pociągnięcie do ofiar pieniężnych właśnie klas posiadających. H.
Rzad-
kowska, op. cit, s. 248 wątpi, by Langiewicz podpisał nominacje Królikowskiego i
Lubomirskiego.
O pierwszym istotnie Langiewicz mówił Janowskiemu już po aresztowaniu, że co do niego
nic jeszcze
nie postanowił (J.K. Janowski. Pamiętniki, 1.1, s. 289). Nominacja Lubomirskiego zdaje się
pewniej-
sza, skoro depeszowano po niego do Warszawy i notyfikowano jego nazwisko
Czartoryskiemu.
Por. Listy L. Kronenberga, 12-13 IH 1863, s. 23, 27. M. Waligórski do Hotelu Lambert 16 m
1863,
Polska działalność dyplomatyczna, t. II, s. 33-35. Dla Jordana te nominacje, a zwłaszcza
Wysockiego,
były jeszcze nazbyt „czerwone". Por. jego raport z 21 III 1863, B. Czart. 5689, s. 259.
430

cza znajdował się Wojciech Biechoński, komisarz wojewódzki krakowski, tj. mąż
zaufania Rządu Tymczasowego. Wedle własnej późniejszej relacji Biechoński miał
odradzać Langiewiczowi przyjęcie dyktatury, po czym natychmiast wyjechał do
Warszawy, aby ostrzec Rząd Tymczasowy o tym, co się stało. Podróż ta zabrała
mu aż 6 dni czasu, co świadczy czyba o tym, że Biechoński nie od razu wyrobił
sobie pogląd na kulisy zamachu stanu146. Inny czerwony działacz, Łukaszewski,
zjawił się w Krakowie 8 marca, wioząc list od Bakunina do Langiewicza. Wiadomość
o dyktaturze powitał niechętnie, zdecydował się jednak list doręczyć; do obozu
Langiewicza dotarł dopiero na ósmy dzień147. Podobne zwłoki wskazują na brak
zdecydowania. Pozycja czerwonych w Krakowie była słaba, dyktaturę poparły
wszystkie autorytety, z entuzjazmem przyjęła ją opinia publiczna148. Z miejsca
przeciwstawić się samozwańcowi mogli zdeklarowani mierosławczycy; lecz wszyscy
inni czerwieńcy zapewne oglądali się na to, co powie Rząd Tymczasowy.
Ława krakowska jeszcze przed 10 dniami wzywała wszystkich członków bia-
łych komitetów, aby przekazali jej natychmiast wszystkie zebrane składki „i ra-
chunki złożyli, tudzież rozwiązali natychmiast swoje zbory, porzucili odszczepień-
stwo i do sprawy narodowej szczerze przystąpili"149. Teraz sytuacja się odwróciła:
dyktator nakazywał rozwiązać się czerwonym. Rada Naczelna Galicyjska 13 marca
pouczyła Ławę krakowską: że Langiewicz „ogłosił się dyktatorem, o ile nam wia-
domo, bez porozumienia się z Rządem Tymczasowym"; że „według prywatnych
doniesień Rząd Tymczasowy ogłosił ze swej strony Rząd Narodowy i swoje władze
polityczne"; że Ława krakowska ma funkcjonować dalej, czemu nie stoi zresztą
na przeszkodzie dekret dyktatora o nowych władzach cywilnych.
Rada Naczelna zatem poddawała w wątpliwość legalizm dyktatury, choć nie
wypowiadała jej otwarcie posłuszeństwa150. Wcześniej jeszcze zwróciła się do
Rządu Tymczasowego w Warszawie „o udzielenie jej wyłącznego pełnomocnictwa
do organizacji Galicji". Zanim przyszła z Warszawy odpowiedź151, komisarz
dyktatora, Łubieński rozwiązał, zarówno Radę, jak i Ławę krakowską. Rada
146 Relacja W. Biechońskiego, „Nowa Reforma", 2211913, mówi o przyjeździe do
Warszawy
11 lub 12 III, gdy w grę wchodził 15 III. Por. Zeznania śledcze, s. 152 (O. Awejde); J. K.
Janowski,
Pamiętniki, 1.1, s. 239. H. Rzadkowska, op. cit., s. 216 n., sądzi, że Biechoński jako
mierosławczyk
(?) nie sprzeciwił się dyktaturze dlatego właśnie, aby sprowokować upadek Langiewicza.
Argumen-
tacja zbyt sztuczna; zwlekanie Biechońskiego łatwiej objaśnić słabością decyzji i brakiem
rozeznania.
147 J. Łukaszewski, op. cit., s. 279-284.
148 Por. prolangiewiczowskie wypowiedzi czerwonej „Gazety Narodowej" we
Lwowie, 12
i 14 III 1863. Demokrata lwowski H. Schmitt w liście do W. Bentkowskiego, 19 UJ 1863
(Fawley
Court) wyrażał wątpliwości co do otoczenia dyktatora, ale zgłaszał się z gotowością do
podjęcia
służby, najchętniej w Warszawie.
149 Odezwa z 2 III 1863, odpis, B. PAN rps 6665.
150 Odpis pisma RNG wraz z oryg. pismem towarzyszącym E. Skarżyńskiego do
M. Langie-
wicza z 14 III 1863 trafił w zagadkowy sposób do papierów Bałaszewicza, B. PAN, rps 2324,
nr 173,
k. 35-39.
151 Komisja Wykonawcza dyktatora do RNG, 21 III 1863, Dokumenty KCN i RN, s. 68
n.
431

Naczelna uprzedziła jednak organizację, że ma być gotowa do wznowienia dzia-


łalności, „gdy tego interes sprawy wymagać będzie"152.
Dnia 11 marca wieczorem przybył do Warszawy Władysław Gołemberski z pierw-
szymi egzemplarzami odezwy Langiewicza. Jedną natychmiast doręczył Kronenber-
gowi153, dwie dalsze następnego dnia — Gillerowi i Królikowskiemu. Ci dwaj ostatni
wspólnicy intrygi przynieśli owe druki na posiedzenie Rządu Tymczasowego. Dla
czterech ich kolegów: Awejdego, Bobrowskiego, Janowskiego i Maykowskiego, „był
to jakby grom z jasnego nieba". Wzmianka odezwy o objęciu dyktatury w porozumie-
niu z TRN przyjęta została okrzykiem: „To fałsz!"154 Za to Giller i Królikowski
twierdzili spokojnie, że dyktatura Langiewicza jest faktem pomyślnym, gdyż prze-
kreśla zakusy Mierosławskiego. Po namyśle wszyscy uznali, że z zamachem stanu
trzeba się pogodzić, bo nie sposób kompromitować sprawy i wszczynać wojny domo-
wej. Trzeba tylko zapobiec, aby doradcy nowego dyktatora nie sprowadzili powsta-
nia na złe drogi. Dlatego to — pisze Awejde — „postanowiliśmy — siurpryzą odpo-
wiedzieć na siurpryzę". Ogłoszono w Warszawie odezwę Langiewicza wraz z ko-
mentarzem, że TRN „dotychczasową swoją władzę składa w jego ręce i wzywa
cały naród do posłuszeństwa dyktatorowi". Po czym następował zwrot: „W części
kraju zajętej przez nieprzyjaciela z upoważnienia dyktatora rozkazy ^rozporzą-
dzenia wydawać będzie Komisja Wykonawcza"155. Ową komisję, oczywiście tajną,
stanowić mieli... dotychczasowi członkowie TRN. Uznanie dyktatury łączyli
więc z żądaniem, aby dyktator pozostawił im realną władzę w ręku. Bobrowski
jako naczelnik miasta zreferował sytuację wydziałowym. Jeden z nich, Burzyński,
wspomina to posiedzenie: „Bobrowski widocznie zdetonowany starał się okazać
zadowolenie, chociaż widocznie rad temu nie był"156.
Uchwała TRN dotarła do Kronenberga, chyba jednak w formie niepełnej,
oto bowiem, co donosił do Krakowa rankiem 13 marca: „Wczoraj wieczorem do-
wiedziałem się, że Komitet Centralny poddał się całkowicie i niektórzy jego członko-
wie pojechali do Langiewicza. Wczoraj wieczorem Dyrekcja rozwiązała się z całą
organizacją. Jest teraz tabula rasa i wszyscy stoją przy Langiewiczu157". Decyzja
Kronenberga co do rozwiązania organizacji białej okazała się nazbyt pochopną.
Nie istniała jeszcze „tabula rasa", skoro członkowie Rządu Tymczasowego zamie-
rzali urzędować dalej. Zdążyli już sobie sprawić nową pieczęć z napisem: „Dykta-
tor — Komisja Wykonawcza" i rzecz znamienna — nie zniszczyli starych pieczęci,
jak gdyby przeczuwali, że może się jeszcze przydadzą. Tymczasem Rząd Centralny,
152 Komisarz pełnomocny dyktatora do Ławy krakowskiej, 20 III 1863, WAP Kr.
IT 415.
O. Beiersdorf, Walka polityczna czerwonych i białych na terenie Krakowa w okresie
powstania stycz-
niowego, „Małopolskie Studia Historyczne" 1964, s. 16.
153 L. Kronenberg do M. Waligórskiego, 12 III 1863, Listy, s. 19, O. Awejde, op. cit., s.
515.
154 J. K. Janowski, Pamiętniki, 1.1, s. 231-232. Zeznania śledcze, s. 152 (O.
Awejde). J. Maykow-
ski, op. cit., s. 35.
155 Dokumenty KCN i RN, s. 64.
156 T. Burzyński, op. cit., s. 188. Por. też A. Giller, Historia, t. I, s. 42.
157 Listy L. Kronenberga, s. 25.
432
który miał ich zastąpić w Krakowie, jeszcze się nie ukonstytuował i jeszcze 19 marca
szły spory co do jego składu158.
Do Warszawy wyprawił Langiewicz Józefa Górskiego, który się widział z Bob-
rowskim i drugim jeszcze członkiem Rządu Tymczasowego, być może Awejdem.
Obaj odnieśli się do niego z rezerwą, nie chcieli wtajemniczyć go w sprawy bieżące
rządu i organizacji miejskiej; agent ów podejrzewał nawet, że chcą doprowadzić
do osadzenia go w Cytadeli. Stwierdzał w organizacji nieufność do dyktatora,
„który się sam nim zrobił"; wyczuwał w Warszawie agitację mierosławczyków;
wskazywał na potrzebę zaprzysiężenia na posłuszeństwo dyktatorowi wszystkich
dowódców i żołnierzy w całym kraju; doradzał Langiewiczowi usunięcie z szeregów
wszystkich ludzi politycznie niepewnych159. Nie doszło oczywiście do realizacji
tych wskazań; ale gdyby dyktatura potrwała nieco dłużej, mogła była doprowadzić
do niebezpiecznych konfliktów i w wojsku, i w organizacji cywilnej.
Jakeśmy już czytali w liście Kronenberga, dwaj członkowie Rządu Tymczaso-
wego zostali wyprawieni z misją do Langiewicza. Byli to Giller i Janowski. Łącznie
mieli dyktatorowi przedstawić warunki TRN, ponadto jednak Giller miał objąć
urzędowanie u boku dyktatora, podczas gdy Janowski na własną rękę chciał spe-
netrować kulisy intrygi, w której Giller też miał swój udział. W drodze do Krakowa
minęli się obaj z Biechońskim, który przywoził bliższe informacje o okolicznościach
dyktatury160. To, co naopowiadał, wytrąciło Bobrowskiego z równowagi. Jeszcze
w nocy z 13 na 14 marca, w liście do Padlewskiego zdawał się niepokoić tylko jed-
nym: „Jak się Warszawa zachowa wobec tego wydarzenia?" Warszawa jednak
oklaskiwała Langiewicza i nawet mierosławczycy pili jego zdrowie. Tak więc i Bob-
rowski z zadowoleniem witał „kombinację, oddającą ster rządu w ręce człowieka
młodego i rzutkiego, któremu dotychczas nic nie ma do zarzucenia". Tłumaczył
zresztą, że „wyjścia innego nie było: albo uznać go [Langiewicza], lub też ogłosić
za wyjętego spod prawa"161. Na to przyszły rewelacje Biechońskiego o Adamie
Grabowskim i jego protektorach, o pierwszych nominacjach dyktatora, o nakazie
rozwiązania dotychczasowych władz powstańczych. Teraz dopiero Bobrowski
158 J. K. Janowski, Pamiętniki, 1.1, s. 247 n. Por. M. Waligórski, 16 III 1863,
Polska działalność
dyplomatyczna, t. II, s. 34 n.: „Prawdopodobnie ramy organizacji, jak dotąd istniały,
pozostawione
zostaną z dodaniem komisarzy nadzwyczajnych, gdzieby się tego potrzeba okazywała.
Nawet
gdyby inne wydziały RN swe siedziby w miarę potrzeby gdzie indziej założyły, np. w
Warszawie
lub w Lwowie, Wydział Spraw Zagranicznych pozostanie w Krakowie". (Poprawiono
oczywiste
omyłki druku).
159 List do M. Langiewicza podpisany przez „sekretarza dyktatora" Warszawa 17
III 1863. B.
PAN, rps 6434. Kronenberg 19-20 III 1863, Listy, s. 45, nazywa tego agenta „Berg". O nim to
wspomina M. Langiewicz w liście do RN, 9 VI1863 W. Heltman, J. N. Janowski, op. cit., s.
515.
160 M. Sokołowski, „Mój udział", B.PAN rps 2045, s. 119, opowiada, że to on
ostrzegł o fał-
szywej roli Grabowskiego zarówno Langiewicza, jak i TRN. Z listów L. Kronenberga wynika
jednak,
że Sokołowski nie wracał w marcu 1863 do Warszawy. Kronenberg 19 marca sugerował,
aby Langiewicz mianował Gillera delegatem na Warszawę. Listy, s. 41.
161 M. Berg. op. cit., t. VII, s. 108-110. We wtórnym tłumaczeniu z rosyjskiego są
niektóre
fragmenty niejasne.
433

poczuł się wyprowadzony w pole. Zaczął był rokowania z białymi na temat rządu
jawnego, w którym miał sam zasiadać, z tym, że tajna władza warszawska po- 1
zostałaby w ręku czerwonych. Obecnie czuł się odsunięty na bok162, a władza prze- ;
chodziła do rąk białych kombinatorów. Na dobitek jego samego oskarżano teraz :
w Warszawie, że również maczał palce w tej intrydze. Awejde twierdzi, że on sam J
i Maykowski radzili teraz cofnąć uznanie Langiewiczowi; Bobrowski jednak uznał i
to za niewykonalne, za to doradził „napisać surowy list do Langiewicza, domaga- '\
jacy się odpędzenia intrygantów". Z tym listem sam Bobrowski „miał na łeb
na szyję pędzić za poprzednio wysłanymi".
„Bobrowski dotknięty podejrzeniami, że on był w porozumieniu z Grabowskim,
sam prosił o pozwolenie zredagowania listu i naumyślnie napisał go bardzo ostro" — 1
ciągnie Awejde163. Grabowski, Kołaczkowski i Siemieński zostali w nim nazwani ?]
awanturnikami, oszustami i szalbierzami. „Możemy tylko przypuszczać — pisał :
Bobrowski — że dobra Twoja wiara w najhaniebniejszy została podchwycona spo-
sób". Sens i cel listu streszczał się w jednym zdaniu: „Uznajemy fakta zaszłe, ale -\
żaden rząd cywilny bez naszego zezwolenia nie stanie i stać nie może, bo cała część
kraju przez nieprzyjaciela zajęta tylko przez nas jest trzymana i tylko za naszym
zezwoleniem może być rządzona". List kończył się okrzykiem: „Niech żyje dykta-
tor, precz z reakcją!"
Z tym groźnym pismem Bobrowski stanął w Krakowie rankiem 20 marca.
Oczekiwała go tu nowa niespodzianka: dyktatura już przestała istnieć. \
UPADEK DYKTATURY I ODEZWA BOBROWSKIEGO
Twierdzi się dość powszechnie, że powierzenie dyktatury Langiewiczowi przy-
śpieszyło katastrofę jego oddziału, ponieważ nieprzyjaciel wytężył teraz wszystkie
siły, aby mu zadać klęskę. Jest to słuszne tylko po części. Pobicie Langiewicza z po-
litycznych i psychologicznych względów na pewno stało się celem ważniejszym dla
dowództwa carskiego, odkąd się stał dyktatorem. Lecz obławę na Langiewicza
zaczęto przygotowywać już przed dyktaturą i trudno przypuścić, by jego armijkę
spotkał inny los, gdyby dowodzi} nią tylko naczelnik wojskowy dwóch województw.
Rzecz inna, że Langiewicz, gdyby nie piastował dyktatury, nie byłby zapewne po-
rzucił swego oddziału i zakończyłby swoją karierę bardziej honorowo.
W ciągu kilku dni popasu w Goszczy oddział ten uzyskał nieco zaopatrzenia
z Krakowa, ale w skali niedostatecznej. Liczył niespełna 3 tys. ludzi, z których 1000-
162 „Dziennik Warszawski"z grudnia 1864 twierdzi, że Bobrowski z ramienia
dyktatora otrzy-
mał nominację na naczelnika m. Warszawy, ale wiadomość to nie potwierdzona. T. Szarota,
op. cit.,
s. 289. Pieczęci z napisem: Dyktator. Naczelnik m. Warszawy, używał od 15 do 26 III 1863-
163 Zeznania śledcze, s. 153. Tekst listu z 16 III 1863, Dokumenty KCN i RN, s.
64-66. Wątpli-
wość budzi zwrot Awejdego „na łeb na szyję" skoro Bobrowski wyjechał do Krakowa
dopiero
19 marca. J. K. Janowski, Pamiętniki, 1.1, s. 295. Ale nie widać powodu, dla którego list
miałby być
antydatowany.
434

1200 miało broń palną, przeważnie słabej jakości. Drobny tylko ułamek żołnierzy
zdobył od początku zaprawę, pod wodzą Langiewicza; większość napłynęła z in-
nych, wcześniej rozbitych partii, nie była z sobą zgrana, ani zdyscyplinowana.
„W całej armijce — stwierdza Bentkowski — jeden tylko był oddział militarnym
duchem ożywiony i w militarną ujęty karność i organizację, tj. pułk żuawów płka
Rochebruna, Francuza. Na nim też wszystko spoczywało"164. Bezpośredni podko-
mendni Langiewicza: Jeziorański, Waligórski, Śmiechowski i in. kłócili się i intry-
gowali przeciw dyktatorowi. On sam podejrzewał nurtującą w obozie agitację mie-
rosławczyków. Najjaskrawszym przykładem niesubordynacji było samowolne opu-
szczenie oddziału ze znaczną częścią jazdy przez gen. Czapskiego, bezpośrednio
przed bitwą pod Grochowiskami; Czapski był do niedawna stronnikiem Miero-
sławskiego165. Oddział o tak niewielkiej wartości bojowej nie mógł marzyć o poko-
naniu wroga, ani o oczyszczeniu jakiejkolwiek połaci zaboru rosyjskiego.
Sam Langiewicz po dwumiesięcznym blisko doświadczeniu zdawał już sobie
sprawę, że oddział kilkuset ludzi może się utrzymać w terenie i prowadzić partyzant-
kę; ale oddział kilkutysięczny, ociężały i niedozbrojony, skazany jest na porażkę.
W otoczeniu dyktatora już przed jego wymarszem z Goszczy mówiło się o podziale
sił na mniejsze oddziały. W tym wypadku dyktator przerzuciłby się na inny teren
walki166* Nie mogło być jednak mowy o podziale korpusu już teraz; tym mniej
o oczekiwaniu, aż zamknie się dokoła niego rosyjska obława. Szansa ocalenia istnia-
ła tylko jedna: przebicia się pomiędzy kolumnami przeciwnika w Góry Święto-
krzyskie.
Dnia 11 marca dyktatura została proklamowana w obozie, po czym nastąpił
wymarsz. Nazajutrz, 12 marca na postoju w Sosnówce, Langiewicz w obliczu woj-
ska, przed ołtarzem polowym złożył uroczyście przysięgę. Zaraz tegoż dnia wyru-
szył dalej i klucząc swoim zwyczajem dotarł nad Nidę pod Chrobrzem. Dopiero
tutaj, 17 marca zastąpił mu drogę Czengiery, ale został zmuszony do cofnięcia się.
Następnego dnia, 18 marca, Langiewicz znalazł się osaczony w lesie koło Grocho-
wisk, pośród 4 kolumn rosyjskich, liczących łącznie 3500 ludzi i 6 dział. Wywiąza-
ła się całodzienna, chaotyczna bitwa, z obu stron prowadzona bez rozeznania i pla-
nu. Żuawi Rochebruna brawurowo odrzucili atak Czengierego; w następnej fazie
bitwy i w innej części lasu kosynierzy Dąbrowskiego rozsiekali dwie roty pułku
Smoleńskiego. Była to jedna z najkrwawszych bitew 1863 roku, padło koło 600
ludzi, po połowie Polaków i Rosjan. Nieprzyjaciel odstąpił, gdy się już dobrze
ściemniło. Powstańcy utrzymali się na placu boju, pobili silniejszego przeciwnika.
Byli jednak do szczętu wyczerpani, rozprzężeni, z kończącą się amunicją, odcięci
164 List do H. Cegielskiego, 23 m 1863, Ioc. cit., s. 97. Por. W. Bentkowski,
Notatki, s. 30n.
B. Merwin, op. cit., s. 37-43.
165 Co prawda Mierosławski w swoim Pamiętniku, s. 142, 144 i pass. twierdzi, ze
Czapski go
zdradzał.
166 Zestawia te informacje H. Rzadkowska, op. cit., s. 256 n. Sam Langiewicz co
prawda nie
przyznaje się do tych zamiarów.
435

od swego taboru. Najtęższy z podkomendnych Langiewicza płk. Czachowski oderwał"


się ze swym batalionem w toku bitwy od reszty sił polskich i nie wiedziano, gdzie,
się w tej chwili znajduje. Nieprzyjaciel zaś nie został rozbity i groził nadal oskrzy- J
dleniem. \
Tej samej jeszcze nocy w Wełczu Langiewicz złożył radę wojenną i przedstawił
niemożność kontynuowania kampanii. Mimo paru głosów przeciwnych stanęło <'•
na tym, że korpus zostanie podzielony na parę mniejszych oddziałów, które prze-
mykać się będą, każdy w inną stronę. Sam zaś Langiewicz miął incognito przedostać
się do Galicji, urządzić w Krakowie „interesa dyktatorialne i rządowe", a następnie
stanąć „przy jakim innym mocnym oddziale w innej okolicy kraju". Bentkowski \
podobno oponował twierdząc, żeby „było coś niesłychanie wstrętnego dla uczucia
opuszczać armię w tak ciężkiej chwili" — i dodawał, że zniknięcie wodza wywoła
w wojsku panikę. Sam jednak widział jako jedyną alternatywę: „bić się i dać się ;
zabić"167. •?> świcie 19 marca Langiewicz opuścił obóz z niewielką konną eskortą :
pozostawiając rozkaz dzienny, w którym zapewniał „walecznych i wiernych towa-
rzyszy broni", że żegna się z nimi tylko na dni kilkanaście. Tegoż dnia po południu \
przeprawił się przez Wisłę na stronę galicyjską i został aresztowany przez Austria-
ków. Mówiono wtedy powszechnie, że to mierosławczycy wskazali dyktatora austriac-
kiej straży granicznej. Po wyjeździe Langiewicza oddział jego rozprzęgł się całkowi-
cie. W ciągu paru następnych dni oficerowie na wyprzódki z żołnierzami, bezładnie j
przedostawali się na stronę galicyjską. ]
W ten sposób załamała się druga w ciągu miesiąca próba ustanowienia dykta- J
tury „w polu". Jakkolwiek w obu wypadkach przesądziły o przegranej względy 1
militarne, przecież na obu zaważyła i polityka: niechęć Mielęckiego do Mierosław- i
skiego, niechęć mierosławczyków do Langiewicza. Oba też epizody zamknęły się j
przykrym zgrzytem. O Mierosławskim mówiono, że „drapnął" do Paryża, o Langie- j
wiczu, że „uciekł z kasą i z dziewczyną do interny austriackiej"168. To drugie prze- i
silenie po upadku Langiewicza okazało się dużo groźniejsze; do walki o władzę j
stawało kilku pretendentów.
Giller i Janowski, każdy na własną rękę widzieli się z Langiewiczem 21 marca <
w Tarnowie. W pierwszej chwili dyktator wyobrażał sobie, że będzie mógł urzędo- \
wać też w austriackim więzieniu; liczył też na szybkie zwolnienie, albo też ułatwienie
ucieczki. Dlatego Gillerowi przekazał oświadczenie, że nie zrzekł się dyktatury, ale
do chwili uwolnienia powierza władzę Rządowi Tymczasowemu169.
167 Cyt. list do H. Cegielskiego z 23 III 1863. S. Orzeł, Bitwa pod Grochowiskami,
„Przegląd
Historyczny" 1971. H. Rzadkowska, op. cit., rozdział V.
168 Pamiętnik L. Mierosławskiego, s. 176. W chwili aresztowania towarzyszyła
Langiewiczowi
Helena Pustowójtówna, która odbyła odważnie całą jego kampanię w męskim przebraniu,
jako adiutant Czachowskiego. Szczególnie ostro ocenił Langiewicza J. Gąsiorowski, Z uwag
o relac-
jach dyktatora, „Zarzewie" 1912, nr 3-4, s. 74 n.
169 Rozkaz dzienny z 21 III 1863, Dokumenty KCN i RN, s. 68. M. Langiewicz do
RN 9 VI
1863, W. Heltman, J. N. Janowski, óp. cit., s. 515. A Giller, Historia, t. I, s. 280. J. K.
Janowski,
Pamiętniki, t. I, s. 289 n.
436

Pośród białych aresztowanie Langiewicza wzbudziło konsternację. „Do utrzyma-


nia powstania — pisał do Paryża Stanisław Tarnowski — potrzeba, żeby ktoś ujął
władzę w obozie i w Krakowie". Niechby wiec władzę wojskową przejął agent Czar-
toryskiego, płk Jordan, a cywilną w Krakowie miejscowy komitet „obywatelski",
tzn. biały170. Z Warszawy radził Kronenberg, aby sfingować antydatowaną odezwę
Langiewicza, która by przekazywała władzę Wysockiemu, lub jakiemuś komite-
towi171. Chodziły słuchy, „że biali przygotowują się do ogłoszenia jawnego Rządu
Narodowego poza granicami kraju i w tym celu mają już gotowy manifest"172.
Pretensje do władzy zgłaszał również poprzedni dyktator.
Mierosławski zjawił się w* Krakowie 12 marca, tzn. w 17 dni po zejściu z placu
boju na Kujawach. Spóźnił się, jak wiemy, o dni 4 i nie zapobiegł kontrdyktaturze
Langiewicza. Zaraz jednak założył protestację, w której ogłaszał rywala swego sa-
mozwańcem i odwoływał się przeciwko niemu „do namysłu narodowego". Kontra-
sygnowali ten akt Daniłowski i Jeska, jako świadkowie doręczenia Mierosławskiemu
styczniowej nominacji Rządu Tymczasowego. Protest Mierosławskiego krążył
zrazu po mieście w odpisach ręcznych, wkrótce jednak trafił do prasy krajowej
i zagranicznej173. Doczekawszy się upadku przeciwnika Mierosławski podjął na-
tychmiast myśl restauracji „dyktatury styczniowej". Pozyskał dla niej nie tylko
swych dawnych stronników, ale i niektórych czerwieńców z krakowskiej Ławy,
i takich urzędników organizacji, jak Maciejowski i ks. Kotkowski, którzy chcieli
się odciąć od białych protektorów Langiewicza. Była więc mowa o tym, że Miero-
sławski wyruszy w pole na czele nowego oddziału, tymrazem z tytułem „naczelnika",
w Warszawie zaś obejmie władzę Komisja Wykonawcza, złożona z mierosławczy-
ków, jak Kurzyna i Daniłowski, ale z przybraniem też niektórych ludzi z byłego
Rządu Tymczasowego174.
Pomiędzy dowództwem Jordana a Mierosławskiego znalazło się jeszcze miejsce
na trzeciego kandydata na wodza. Paru intrygantów lansowało nazwisko płka Ro-
chebruna, przed wojną prywatnego nauczyciela fechtunku w Krakowie, wsławio-
nego w ostatniej kampanii dowódcy żuawów. Był to nieustraszonej odwagi awan-
turnik, zresztą człowiek nieokrzesany i wcale nie orientujący się w stosunkach
polskich. Wziął on zrazu na serio swą wolę „naczelnego wodza" i dopiero gen. Wy-
socki osadził go na miejscu175.
170 List do Hotelu Lambert, 21 III 1863, B. Czart, rps 5689, s. 271-272. K.
Olszański, op. cit.,
s. 257.
171 List do M. Waligórskiego, 21. III 1863, Listy, s. 49.
172 T. Burzyński, op. cit., s. 189, rzekomo wg relacji Bobrowskiego.
173 DokUmenta urzędowe do dziejów organizacji jeneralnej, s. 4. Tekst datowany
11 III,
kontrasygnata 15 III. Ogłoszony w „Gazecie Narodowej" 27 HI 1863. Por. Pamiętnik L.
Miero-
sławskiego, s. 170, W. Daniłowski, Notatki, s. 273-279.
174 Pamiętnik L. Mierosławskiego, s. 186 n. Por. J. Prendowska, Moje
wspomnienia, Kraków
1962, s. 126-128.
475 Odezwa Rochebruna, 22 m 1863, Wydawnictwo materiałów, t. III, s. 16. „Dziennik
War-
szawski", 6 X 1865. Pamiętnik L. Mierosławskiego, s. 181 n. W. Daniłowski, Notatki, s. 285.
A. Giller, Historia, t. I, s. 47. W. Bentkowski, Notatki, s. 109. W. Tokarz, op. cit., t. II, s. 88 n.
437

Wśród tego zamieszania, 20 lutego wylądował w Krakowie Bobrowski. W ciągu


dwóch dni następnych nawiązał kontakt z ludźmi wszystkich odcieni: z czerwoną
Radą Naczelną i z gen. Wysockim, z białą redakcją „Czasu" i z gen. Mierosławskim.
Ow młody człowiek (lat 23) trzymał w tej chwili w ręku losy kraju, jego poparcie'
mogło przechylić szalę na rzecz każdego z konkurentów do władzy. Bobrowski
stanął na wysokości zadania: manewrował tak, ażeby odwlec decyzje zarówno
białych, jak i Mierosławskiego. Sam jednak musiał się śpieszyć; zdecydował się
też nie czekając powrotu Gillera i Janowskiego z Tarnowa. Wieczorem 21 marca
ułożył i dał do drukarni odezwę, którą nazajutrz rozrzucono po mieście. „Nie ma-
jąc przy sobie pieczęci Stefan był zmuszony podpisać się pełnym swym nazwis-
kiem"176. W kilku mocnych zdaniach oświadczał, że z chwilą upadku dyktatury
Langiewicza „naczelna władza w kraju przechodzi na powrót w.ręce TRN w War-
szawie, który nie przestał pełnić obowiązków rządowych i jest jedynie prawnie ukon- ;
stytuowaną władzą krajową. - - Nie koncentrując całej sprawy w jednej osobie,
z której upadkiem runąć by mogło powstanie, silni zaufaniem, jakie posiadamy,
wystąpimy stanowczo przeciw wszelkim pokuszeniom się frakcji, które by usiło-
wały stworzyć niezależne od nas władze. -- Wzywamy cały naród do posłuszeń-
stwa! Do broni! Wróg przed nami, w szeregu dzisiaj miejsce dla Polaka"177.
Sens tej odezwy odsłania wyraz „frakcji" użyty w liczbie mnogiej. Była ona
zwrócona zarówno przeciw białym, jak i przeciw Mierosławskiemu. Bobrowski
sądził, że ratuje sprawę zarówno przed zakusami kontrrewolucji, jak i przed dema-
gogiem, którego obecność udaremniłaby współpracę z białymi. Prawdą było też,
że rząd otwarcie biały, jak i ponowna dyktatura Mierosławskiego groziły w owej
chwili rozłamem w narodzie, jeśli nie wojną domową. Dlatego to nrzeważna część
organizacji stanęła spontanicznie przy Bobrowskim. Ludziom zaimponowała odwa-
ga cywilna człowieka, który stawiać miał odtąd czoło potędze caratu pod własnym
imieniem i nazwiskiem, z odsłoniętą przyłbicą. Poparli Bobrowskiego także biali
i trzymająca z nimi prawica czerwonych: jedni w nadziei, że w tajnym rządzie pow-
rócą jeszcze do wpływu, inni dlatego, że nie widzieli lepszego wyjścia — dla siebie
i dla sprawy narodowej178.
Bobrowski zatem 21 marca uratował władzę powstańczą. Niebawem miało się
okazać, że nie zdołał jednak uratować kierownictwa ruchu dla czerwonych.
176 O. Awcjde do Z. Padlewskiego, 27 HI 1863, M. Berg. op. cit., t. VH, s. 112.
Por. J. K. Ja-
nowski, Pamiętniki, t.1, s. 293-295, 375. Pamiętnik L. Mierosławskiego, s. 174, 189,
przesuwa datę
odezwy na popołudnie 21 marca. Por. T. Burzyński, op. cit, s. 189.
177 Dokumenty KCN i RN, s. 69.
178 Por. W. Bentkowski do H. Cegielskiego, 29 III 1863: „Najwięcej stosunkowo
powagi,
uważania i władzy ma dawniejszy Rząd Tymczasowy, bo nawiązał niby nić prawowitą rządu
i zło-
żony jest z ludzi może niedoświadczonych i nieobeznanych ze sztuką rządzenia, ale czystych
i peł-
nych bezwarunkowego poświecenia". Listy Bentkowskiego, s. 102.

Rozdział trzynasty
WIOSENNE NADZIEJE
NOTY KWIETNIOWE
Inicjatywa Napoleona III, wykorzystania sprawy polskiej dla własnych zabor-
czych celów, napotkała oczywiście sprzeciwy w Londynie i Wiedniu. Ministrowie
brytyjscy nie myśleli ułatwiać Francji zdobyczy nad Renem; a rząd wiedeński zda-
wał sobie sprawę, że w wypadku „przetasowania granic" w Europie Austria łatwiej
może odnieść straty niż korzyści. W końcu lutego zarówno Russell, jak Rechberg
odrzucili projekt francuski wspólnego potępienia konwencji Alvenslebena. Jednakże
odmowa ta nie była kategoryczna na tyle, aby wykluczyć dalsze negocjacje między
Paryżem, Londynem i Wiedniem. Ani Anglikom, ani Austriakom nie zależało na
tym, by Napoleon zrezygnował całkowicie ze swych zamiarów i na powrót związał
się z Rosją; jeszcze mniej podobała im się przeciwna ewentualność: że Napoleon
zechce realizować swe plany bez pomocy mocarstw, środkami rewolucyjnymi.
Nasuwała im się więc pośrednia droga — wspólnego z Francją działania, utrzyma-
nego w bezpiecznych, dyplomatycznych granicach. W ten sposób rząd brytyjski
zaspokajał własne sumienie i szedł na rękę opinii publicznej, ujmując się za niesz-
częśliwą Polską; równocześnie trzymał w szachu Rosję i kontrolował ryzykowne
plany Tuileryjskiego Sfinksa. Rząd wiedeński tymczasem, rozmawiając z Napoleo-
nem* asekurował się, że ten ostatni nie podburzy przeciwko niemu Włochów czy też
Węgrów, lecz przeciwnie, wspomoże go na gruncie Niemiec przeciw rywalowi
pruskiemu.
Pozornie zbieżne, w istocie rozbieżne, zainteresowanie sprawą polską trzech
gabinetów zrodziło interwencję ograniczoną do wymiany not dyplomatycznych.
W Paryżu i Londynie, nie tylko w szerszej opinii, ale i w gabinetach, wyobrażano
sobie, że same noty wystarczą; w rządowych i finansowych kołach mało kto decy-
dował się na wojnę. Z tego jednakże w Polsce nie zdawano sobie sprawy; własne
nadzieje biorąc za rzeczywistość, w wymianie not widziano tylko wstęp do wojny
europejskiej.
W pierwszej fazie swej, w końcu lutego, interwencja obracała się dokoła konwen-
cji prusko-rosyjskiej o wspólnym zwalczaniu powstania. Z francuskiej i angielskiej
strony posunięcie Bismarcka spotykało się z cierpką krytyką. Francuska dyplo-
439

macja szukała wobec Prus pretekstu do zbrojnej zaczepki. Angielska — chciała j


zmusić Prusy do porzucenia konwencji, aby uchylić powód do tej zaczepki. Bis- '
marek już w 2 tygodnie po podpisaniu układu zrozumiał popełniony błąd. Dnia
23 lutego gen. Werder w poznaniu dostał kategoryczny zakaz przekraczania gra-
nicy Królestwa. W 4 dni później Bismarck kazał oświadczyć przedstawicielom swo-
im w Paryżu i Londynie, że konwencja Alvenslebena była tylko luźnym projektem,
nigdy nie ratyfikowanym, tym samym nie obowiązującym. Ta rejterada naraziła
Bismarcka na przykrą wymianę zdań z Petersburgiem. Prawda, że Gorczakow był
od początku przeciwny konwencji, która psuła mu porozumienie z Francją, a w sa- •
mej Rosji spotykała się także z krytyką. Gotów był więc Gorczakow uznać ją za
niebyłą, chciał tylko zrzucić na Prusy odpowiedzialność za przekreślenie tej umowy.
Po dłuższej wymianie zdań, pełnej uszczypliwości, 4 marca obie strony uzgodniły,
że konwencja z 8 lutego w teorii obowiązuje, ale w praktyce nie będzie stosowana.
O zadrażnieniach tych pomiędzy rozbiorcami mało co wiedziano w Polsce. Dostrze-
gano natomiast, że rosyjskie i pruskie władze zgodnie przeciwdziałają powstaniu,
niezależnie od takich czy innych artykułów konwencji1.
W pierwszej połowie marca ną czoło zainteresowań wysunęła się negocjacja
francusko-austnacka. Napoleon III proponował sojusz Franciszkowi Józefowi oraz
odbudowanie Polski pod berłem jednego z Habsburgów. Z tą ofertą 12 marca udał
się do Wiednia Metternich, ambasador austriacki w Paryżu. Powrócił 23 t. m.
z odpowiedzią wymijającą. Minister Rechberg wiedział, że jeśli zacznie się wojna 1
o Polskę, Austria będzie musiała się do niej przyłączyć, ażeby zabezpieczyć swe j
interesy w Warszawie. Nie zamierzał jednak ruszyć palcem, aby tę ryzykowną woj- i
nę przyśpieszyć2.
W Londynie oczywiście nie życzono sobie sojuszu Francji z Austrią. Russell
już 5 marca proponował obu partnerom wspólny demarche w sprawie polskiej w Pe-
tersburgu, utrzymany, o ile się da, w granicach postanowień 1815 r. Ostrzegał jed- '
nak swego ambasadora w Paryżu: „Spodziewam się, że wraz z Drouynem wpadnie-
cie na formę noty łagodnie-mocną, pojednawczo-grożącą, mówiącą mniej niż
oznacza i znaczącą mniej niż mówi, formę którą by mogły podpisać wszystkie mo-
carstwa nie mające części łupu polskiego w kieszeni. Pytam się co dalej?... Jeżeli
Polacy potrafią jakoś stworzyć niepodległą Polskę, to trzeba ją uznać. Ale nie sądzę,
abyśmy mieli wydać na odbudowę Polski 100 milionów gotówką"3.
W Paryżu, w czasie debaty nad sprawą polską w Senacie, kuzyn cesarski ks.
Napoleon, wymownie domagał się 20 marca, ażeby Francja ujęła się za Polską.
Minister stanu Billault przedstawił urzędowy punkt widzenia znacznie powściągli-
wiej: negocjacje są w toku, wszystkie mocarstwa powinny dojść do zgody, aby
1 W. Rewunienkow, op. cit., rozdział VI.
2 H. Wereszycki, Austria a powstanie styczniowe, s. 124.
3 Depesza z 18 II 1863, cyt. R. F. Leslie, Reform and Insurrection, s. 184 n. Od swych
agentów:
White'a w Warszawie, Oliphanta w Krakowie żądał Russell konkretnej informacji: czy
powstanie
przetrwa do zimy. Otrzymał co do tego zapewnienia pozytywne. S. Kieniewicz, Dwa
konsulaty, s. 195.
440

ulżyć losowi nieszczęśliwej Polski4. Drouyn de Lhuys w drugiej połowie marca


podejmował równolegle sondaże w Londynie, Wiedniu, Petersburgu, nawet w Berli-
nie, na temat możliwości odbudowania Polski, pod takim, czy innym monarchą5.
Z tych inicjatyw ostała się tylko jedna: wspólne wystąpienie Francji, Anglii i Austrii
w Petersburgu o położenie kresu wojnie w Polsce. Z francuskiego punktu widzenia
miał to być początek ściślejszego współdziałania trzech mocarstw. Dwa pozostałe
rządy przyłączały się do tej akcji, aby zachować wpływ na politykę francuską.
Dłuższy czas spierano się o to, czy nota będzie zbiorowa, identyczna, czy tylko rów-
noczesna. Zgodzono się na trzy noty różnej treści, ale złożone tego samego dnia.
Datowane 10 kwietnia, zostały doręczone Gorczakowowi 17 t. m. Francuska w spo-
sób najbardziej ogólnikowy wyrażała ubolewanie nad wypadkami polskimi, wska-
zując na potrzebę dania Polsce „warunków trwałego pokoju" — w interesie Europy.
Austriacka nadto zwracała uwagę na niepożądane reperkusje, jakie powstanie
mogło wywołać w Galicji. Brytyjska, najostrzejsza, wytykała Rosji niedotrzymanie
zobowiązań międzynarodowych i obietnic poczynionych Polakom. Żadna z trzech
not nie stawiała konkretnych żądań pod adresem rządu carskiego.
Podczas gdy Anglia i Austria wpływały hamująco na Napoleona III, pomniejsze
państwa podchwytywały jego inicjatywę, chcąc zabezpieczyć swoje interesy w wy-
padku, gdyby doszło do wojny. Rządy włoski, szwedzki, duński, każdy na własną
rękę i półoficjalnie proponowały Francuzom sojusz wojskowy: Włosi z myślą o We-
necji, Szwedzi — o Finlandii, Duńczycy — o zabezpieczeniu Szlezwiku i Holsztynu.
Ze swej strony Drouyn de Lhuys usiłował nakłonić papieża do ujęcia się za Polską.
Pius IX, informowany o Polsce głównie przez zmartwychwstańców, odniósł się był
niechętnie do wybuchu powstania6. Arcybiskup Feliński prosił go wręcz, ażeby
nie zabierał głosu w sprawie polskiej, bo Polacy go nie usłuchają, gdyby im zalecał
posłuszeństwo dla zaborcy. Wskazywał za to Feliński, iż Rzym mógłby wykorzys-
tać tę chwilę dla uzyskania od Rosji ustępstw w kwestiach kościelnych7. W tym wła-
śnie duchu 22 kwietnia Pius IX zwrócił się z pismem do Aleksandra II, w którym
tłumaczył, „iż główną przyczyną ustawicznych zaburzeń politycznych w Polsce
był ucisk religijny, wzburzenie sumień, upadek kleru, poniżenie świętych pasterzy,
szerzenie antyreligijnych zasad i nauk". List wyrażał nadzieję, że „jedno słowo W. C.
Mości może przywrócić szlachetnemu narodowi utracony pokój i równowagę
i usunąć stałą przyczynę tylu zaburzeń i niesnasek"8. Pod naciskiem dyplomacji
francuskiej pomniejsi sygnatariusze traktatu wiedeńskiego, jak Szwecja, Dania,
Holandia, Hiszpania i Portugalia, z niesygnatariuszy zaś Włochy i Turcja, także
wystąpiły w Petersburgu z przedstawieniami w sprawie polskiej.
* S. Bóbr-Tylingo, op. cit, s. 78-82.
5 Ibidem, s. 98 n.
6 L. Orpiszewskł do W. Czartoryskiego, Rzym 31 I 1863, o rozmowie z papieżem 28 t.
m.:
„II y a du mazzinisme dans tout cela". Polska działalność dyplomatyczna, t. II, s. 179-181.
7 List do kard. Antonellego z 10 m 1863, Z Olszamowska-Skowrońska, op. cit., s. 94-
96.
8 O. Beiersdorf, Papiestwo, s. 218. S. Bóbr-Tylingo, op. cit., s. 103 n.
441

Jedno tylko mocarstwo nie powiązane z rozbiorcami Polski uchyliło się od udzie-
lenia jej moralnego chociażby poparcia — Stany Zjednoczone Ameryki Północnej.
Sekretarz Stanu Seward odpowiedział 11 maja na propozycję Drouyna, że rząd
Stanów nie ma zwyczaju interweniować w wewnętrzne sprawy innych mocarstw.
Powściągliwość tę można uważać za usprawiedliwioną, zważywszy trudną sytu- j
ację Waszyngtonu w kulminacyjnym momencie wojny domowej. Jednakże Seward •
posunął się o krok dalej: odpis swej noty przesłał do Petersburga. Poseł amerykan- j
ski Clay udzielił go Gorczakowowi i nawet dał do rosyjskiej prasy. Udzielając tą drogą j
poparcia, chociażby tylko moralnego, rządowi carskiemu, Clay powodował się j
niechęcią do Anglii i Francji, jako opiekunów polskiej sprawy. Skądinąd był prze-
konany, że w krwawej walce toczącej się nad Wisłą carat reprezentuje postęp i li- j
beralizm, powstańcy zaś — anarchię i reakcję! Rząd carski miał wykorzystać ten ]
nastrój Waszyngtonu i w kilka miesięcy później wyprawił swą flotę wojenną na !
całą zimę do portów amerykańskich: New Yorku i San Francisco. W ten sposób 1
zabezpieczał ją na wypadek konfliktu z Anglią9. Żywe w północnych stanach sym- ]
patie dla Polski nie przeszkodziły temu, że rząd federalny świadczył w tym czasie \
usługi jej ciemiężcy. Działo się to na tle zadrażnionych stosunków między Waszyng- i
tonem a Londynem; jeśli w tej trzeźwej grze amerykańskiej pobrzmiewał ton fałszy-
wy, winien był dorobiony do niej opaczny komentarz ideologiczny.
Negocjacja podjęta przez Napoleona III zmuszała do dalszego angażowania i
się Hotel Lambert. Władysław Czartoryski widział się 10 i 20 marca z sekretarzem ;
cesarza, Mocąuardem, 11 marca i 1 kwietnia z ks. Metternichem, między 21 a 27
marca czterokrotnie z ks. Napoleonem, 28-go z lordem Cowley, 31-go z Drouynem. j
W dniu 26 marca został przyjęty przez cesarza10. Wszystkie te rozmowy wynikały
z inicjatywy polskiej, Czartoryski chciał się upewnić co do intencji mocarstw, uzys-
kać od nich wskazówki i możliwie wiążące obietnice. Naprawdę wojowniczo nastro-
jony był ks. Napoleon, ale ten nie miał wpływu na swego stryjecznego brata; po
jego wystąpieniu w Senacie cesarz nakazał mu wyjechać do Egiptu11. Mocąuard
uchylał się od zajęcia stanowiska; przyciśnięty do muru wykrztusił, „że trwanie
i rozszerzanie się ruchu są niezbędnym warunkiem" sukcesu. Cesarz był jeszcze
bardziej wymijający. Przyznał, że proponował wspólną akcję Austrii, która się
uchyliła. Bez Austrii — dodawał — bardzo trudno wojować. Na razie nie ma mo-
wy o wojnie, będzie interwencja dyplomatyczna. Owszem, „okrutna to rzecz, przed-
łużać tak krwawą walkę". Na aluzję Czartoryskiego, że kraj potrzebuje pieniędzy
i broni, cesarz wykręcił się zdaniem: „Bardzo trudno dostarczyć"12. Drouynowi
9 Por. J. Wieczerzak, A Polish Chapter in CMI War America, New York 1967.
10 Pamiętnik W. Czartoryskiego, s. 122-126. Ibidem, s. 360-372, Entrevues politiąues.
11 E. Hautetive, NapoUon III, s. 247 n. Ciekawe, że przed Czartoryskim (Pamiętnik, s.
366)
ks. Napoleon wypierał się swego protegowanego Mierosławskiego.
12 Bałaszewićz w raporcie z 7 HI 1863, B. PAN, rps 2325, cz. n, s. 16, chwalił się, że
układa dla
prefekta policji codzienny serwis wiadomości z Polski, na podstawie perlustrowanych listów.
W ser-
wisie tym, komunikowanym następnie cesarzowi, Bałaszewićz przedstawia szanse powstania
w naj-
czarniejszych barwach.
442

\
w 5 dni potem Czartoryski postawił pytanie kategoryczne: „A co do trwania insu-
rekcji, czy trzeba go sobie dalej życzyć?". Minister odpowiedział: „Okrutnie to
mówić, ale nie mogę wstrzymać się od powiedzenia: Durez (Trwajcie)". To samo
w różnych wariantach dali do zrozumienia ambasadorzy: Metternich i Cowley13.
Trzy mocarstwa dla swych kombinacji chciały, aby powstanie trwało; ale ze
strony Hotelu Lambert dostrzegały pełną gotowość w tym kierunku. Czartoryski
zaręczał, że powstanie trwać może i będzie, nawet po upadku Langiewicza, jeśli
mieć będzie iskierkę nadziei. Tę iskierkę pozostawiono; tak ochotnych partnerów
nie było nawet potrzeba zachęcać subsydiami w gotówce, czy dostawą broni...
Czartoryski w początku marca chciał „naglić na obywateli, aby jawnym przystą-
pieniem do powstania ster jego, ile podobna, w ręce swe ujęli"14. Uprzedziła tę
interwencję dyktatura Langiewicza, którą też Czartoryski uznał 20 marca, a więc
już w chwili jej upadku15. Dnia 30 t. m. przedłożył swój punkt widzenia w „Uście
otwartym", skierowanym zarówno do komitetów białych w różnych częściach Pol-
ski, jak i do Rządu Tymczasowego. List stwierdzał, że nie wiadomo jeszcze, czy
sprawa polska zostanie rozstrzygnięta na drodze pokojowej, czy wojennej: „Mamy
tylko ugruntowane powody do mniemania, że stan dawny w żaden sposób przywró-
cony nie będzie".
Dzisiaj ocena ta zdaje się nam przesadnie optymistyczna w stosunku do tego,
co Czartoryski usłyszał z ust miarodajnych. Mimo to pisał on, że dalsze trwanie
ruchu polskiego jest rzeczą niezbędną, „bo tylko dalsze to trwanie może dać nego-
cjacjom dyplomatycznym podstawę dość silną, aby coś trwalszego i bezpiecznego
zbudować, lub konieczność wojny wykazać. Mówimy to na mocy bardzo sumien-
nych i poważnych zaleceń".
Trwanie ruchu miało się wyrazić: po pierwsze w dymisjach „obywatelstwa"
z Rady Stanu i ciał samorządowych; po drugie w wojnie partyzanckiej. „Zupełne
ustanie zbrojnego ruchu byłoby klęską niepowetowaną". To nie znaczy, aby „kraj
cały od razu rzucił się w ruch zbrojny i niejako rezerwy swoje na sztych wystawiał.
Tę ostateczność trzeba zostawić — na chwilę stanowczą, gdy takie ogólne pospo-
lite ruszenie będzie właśnie potrzebnym do wywołania zbrojnej interwencji Europy.
Na teraz - - potrzeba tylko, aby trwał niepokój, tj. aby trwały bandy i - - aby takowe
ukazywały się Q'eśli być tylko może) i w innych województwach i ziemiach, w któ-
rych nie pojawiły się dotąd"16.
Mamy tu sformułowaną doktrynę powstania — demonstracji zbrojnej, całkowi-
cie uzależnionej od nadziei na obcą pomoc. Doktryna ta odpowiadała interesom
klas posiadających, które świeżo przystąpiły do ruchu, ale nie chciały ponosić
13 Walewski 12 III 1863 powiedział Popielowi z mniejszym jeszcze poczuciem
odpowiedzial-
ności, że Polacy mogą się spodziewać Królestwa i konstytucji 1815 r. „avec un debouche sur
la
Baltiąue", Pamiętniki P. Popiela, s. 161. r
14 W. Kalinka do P. Popiela, 21 IV 1863, B. Czart, rps 5683, s. 287 n.
19 Pismo do M. Waligórskiego, Polska działalność dyplomatyczna, t. II, s. 38.
16 Ibidem, t. I, s. 251-253. Pamiętnik W. Czartoryskiego, s. 128.
443

nadmiernych wysiłków, ani też uciekać się do środków rewolucyjnych. System osz-
czędzania sił mógł zdawać się racjonalny przy założeniu, że dojdzie do wojny;
groził jednak przegraną, gdyby do wojny dojść nie miało. Sama bowiem demon-
stracja zbrojna nie mogła pokonać wroga.
NASTĘPSTWO PO RAMSAYU I AMNESTIA CARSKA
Przedłużanie się walki zbrojnej, przejście białych na stronę ruchu, interwencja
mocarstw zachodnich — czynniki te wpływały na politykę caratu wobec Polski.
Zachwiała się więc pozycja Konstantego i Wielopolskiego; pod znakiem zapytania
stanął ich program — zjednania dla caratu klas posiadających.
Konstanty w listach do cara starał się zachować optymizm, zaręczał, że „bunt"
lada dzień zostanie stłumiony. Pomstował oczywiście na partię umiarkowanych,
która na pierwszy znak zainteresowania ze strony gabinetów zaczęła popierać pow-
stanie. Rozdzierał szaty nad „nieszczęsnym, bezmyślnym, żałosnym" narodem
polskim, tak doszczętnie wyzutym z instynktu politycznego. Mimo to nie chciał
zbaczać z raz obranej drogi, mówił, że Rosja „płaci Polsce dobrem za zło", praco-
wał wraz z margrabią nad planowanymi ustawami: o skupie czynszów i o reformie
gminnej, które miały wejść w życie po uspokojeniu kraju. Okólnik o strażach wiej-
skich wydany 6 marca w ścisłym porozumieniu z Wielopolskim, chciał wykorzystać
przychylny nastrój chłopów dla walki z powstańcami, ale w ten sposób, aby zapo-
biec nowym wystąpieniom chłopskim przeciw dworom. Byle tylko — dowodził
w. książę — położyć kres powstaniu, „zanim drzewa pokryją się liśćmi, bo wtedy
operacje wojskowe będą jeszcze trudniejsze"17. Sam jednak zastanawiał się: co dalej?
„Nie mówiąc o tych, co bredzą o przywróceniu Polski w granicach 1772 r., nąjrozum-
niejsi wariują na temat konstytucji 1815 r." Wrócić do systemu Paskiewicza nie
sposób. „I ty do tego nie dopuścisz, i nie zniesie tego Europa i Polska". Tymczasem
zaś „najmniejszy krok naprzód byłaby to konstytucja. - - W moim zaś przekonaniu,
dziś konstytucja, przy narodowym charakterze polskim, byłaby klęską dla kraju"18.
Polskie koła konserwatywno-ziemiańskie hołubiły jeszcze jeden pomysł, który
by im ułatwił ugodę z zaborcą. Chodziło o powołanie Konstantego na króla Polski,
o utworzenie narodowego, konserwatywnie rządzonego państewka, mocno związa-
nego z konserwatywnym caratem. Snuto podobne nadzieje już w chwili przyjazdu
Konstantego do Warszawy, wracano do nich po wybuchu powstania. Wyobrażano
sobie, że warszawska sekundogenitura Romanowych byłaby właśnie tym szczęśli-
wym kompromisem, który Rosja mogłaby przyjąć pod naciskiem mocarstw, a który
by utwierdził rządy ziemiańskie w Polsce. Napomykała o projektach tych europej-
ska prasa, wspominały raporty konsulów, rzucił tę myśl, jak gdyby próbny balon,
17 Pisma Konstantego z 10, 26 II, 6 III 1863, CGAOR, z. 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 396
n.,
410 n., 420 n. Por. S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 368-370.
18 Konstanty do cara, 13 II 1863, CGAOR, z. 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 426 n.
444

Napoleon III w rozmowie z Czartoryskim19. Opowiadano nawet, że Langiewicz


wystąpił do Konstantego z podobną ofertą20. Plotki te oczywiście kolportowano
w Petersburgu, w duchu dla w. księcia nieżyczliwym. Oskarżano zwłaszcza jego
żonę, w. ks. Aleksandię, że koniecznie chce zostać królową. Niezależnie od tego,
czy Konstantemu uśmiechała się korona polska, czy też nie, fakt kursowania po-
dobnych pogłosek czynił jego pozycję podwójnie drażliwą.
Bomba pękła w połowie marca, za sprawą arcybiskupa Felińskiego. Kiedy
w początku marca klemensowczycy zaczęli ustępować z Rady Stanu, przymuszono
i Felińskiego, ażeby złożył swój mandat. Konstanty rozmawiał z nim parę godzin
i ubłagał, że cofnął dymisję21. Wahania arcybiskupa rozgłoszono oczywiście w pra-
sie. Wówczas to biali działacze przekonali Felińskiego, że skoro rząd chce go mieć
w Radzie Stanu, to upoważnia go do wystąpienia z polityczną inicjatywą. Dnia
15 marca arcybiskup doręczył w. księciu list do Aleksandra II, w którym prosił
go o położenie kresu okrutnej wojnie. „Polska — pisał — nie zadowoli się autono-
mią administracyjną, potrzebuje ona życia politycznego. Najjaśniejszy Panie! Ujmij
silną dłonią sprawę Polski, uczyń z Polski naród niepodległy, połączony z Rosją
jedynie tylko węzłem Twej dostojnej dynastii"22.
Konstanty oczywiście wpadł w furię, skrzyczał arcybiskupa, oświadczył, że ta-
kiego listu carowi nie pokaże. Musiał jednak posłać do Petersburga kopię listu
i dołączyć do niej gorące zaręczenie, że myśl o koronie polskiej nigdy mu nie powstała
w głowie. Uprzedza zatem, kogo tylko może, że gdyby mu przedłożono podobne
propozycje, nie chciałby pozostać w Warszawie i 24 godzin. „To zupełne dziecko —
pisał do brata o Felińskim, — upór bierze za twardy charakter. Niezmierna szko-
da, bo to dobry chrześcijanin i uczciwy kapłan, ale politycznego zmysłu nie ma za
grosz"23. Aleksander II oczywiście zaręczył bratu, że ma do niego pełne zaufanie,
lecz równoczesne inne jego posunięcia miały temu zaprzeczyć.
Punktem spornym stało się następstwo po gen. Ramsayu, dowódcy wojsk okręgu
warszawskiego. Ramsay ponosił odpowiedzialność za zaskoczenie garnizonów
w nocy z 22 stycznia. W kilka dni potem rozchorował się — mniejsza o to, naprawdę
czy dyplomatycznie24, i już nie wrócił do funkcji. Cesarz przysłał do Warszawy zaufa-
19 Valbezen 1 IV 1863, Raporty konsulów, s. 369. Stanton 7 IV, T. Filipowicz, op. cit., s
363.
Pamiętnik W. Czartoryskiego, s. 367.
20 H. Rzadkowska, op. cit., s. 155-158.
21 Konstanty do cara, 13 II1863, CGAOR, z. 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 426 n. L.
Kronenberg
do M. Waligórskiego, 13 III 1863, Listy, s. 25. Pamiętniki ks. Z. S. Felińskiego, t. II, s. 240-
245.
11 Pamiętniki ks. Z. S. Felińskiego, t. II, s. 247 n. Nie ma powodu nie wierzyć
Felińskiemu,
że list ten napisał sam, nie radząc się nikogo. Podnosił jednak myśl, lansowaną wtedy pośród
kle-
mensowczyków. I. Koberdowa, W. ks. Konstanty, s. 170, przyjmuje wersję, że ułożył ten list
Ludwik
Górski.
23 Konstanty do cara, 17, 24 III 1863, CGAOR, z. 678-i, inw. 1, vol. 773; k. 432 n., 438
n.
I. Koberdowa, W. ks. Konstanty, s. 171-173. Echa w raporcie Valbezena, 21 III 1863,
Raporty
konsulów, s. 363.
2* Por. Dniewnik P. A. Walujewa, 1/13/II1863,1.1, s. 206: „Ramzaj połurazbit
paraliticzeskim
gołownym niedugom".
445

nego swego, gen. Adlerberga, dla rozmówienia się co do następcy. Już wówczas
chodziły słuchy, że ma nim zostać gen. Berg25. Konstanty wysunął jednak inną
kandydaturę, gen. Sumarokowa i cesarz na nią przystał. Sumarokow należał do
przyjaciół Konstantego i żartobliwie pozował na adoratora w. księżnej. Przyjaźnił
się też z Wielopolskim, był zwolennikiem możliwie szerokiej autonomii dla Kró-
lestwa Polskiego. Słabą stroną tej kandydatury był zły stan zdrowia Sumarokowa
oraz to, że nie uchodził za wybitnego dowódcę.
W kołach rządowych w Petersburgu rosło tymczasem niezadowolenie z przebie-
gu działań wojennych. Z Warszawy napływały donosy do III Oddziału, z oskarże-
niami Wielopolskiego, Enocha, Muchanowa o zaniedbania w służbie, albo wręcz
o sprzyjanie powstaniu26. Kolportowano te plotki w kołach konserwatywnych sto-
licy, winiono w. księcia za jego łagodność i polonofilizm, a Gorczakowa za sympa-
tie dla Francji. Do tego doszedł skandal z listem arcybiskupa i aluzje do sekundo-
genitury w Polsce. Aleksander II zatrzymał zrazu już postanowiony wyjazd Suma-
rokowa, a 27 marca zadepeszował do brata, że do Warszawy pojedzie jednak nie
Sumarokow, a Berg. Nie pomogły gwałtowne protesty Konstantego; car oświad-
czył, że powstanie się przeciąga, że Rosji grozi wojna europejska. „Wobec tego
rozumiesz, że muszę zatroszczyć się o to, aby ochronić Rosję wszelkimi środkami
od podobnej biedy". Względy osobiste zejść winny na drugi plan, idzie o szybkie
stłumienie buntu, a tutaj Berg okaże się pomocnikiem najbardziej skutecznym27.
Gen. Teodor Berg Uczył lat 72 i miał za sobą karierę tyleż polityczną, co wywia-
dowczo-wojskową; ostatnio był generał—gubernatorem Finlandii. Uchodził za czło-
wieka silnej ręki, zwolennika tradycji Świętego Przymierza, słowem kursu paskiewi-
czowskiego — u boku Paskiewicza spędził w Warszawie kilkanaście lat. Był gładkim
dworakiem i przebiegłym karierowiczem, pozbawionym skrupułów moralnych.
Zjechał do Warszawy 5 kwietnia, formalnie jako zastępca głównodowodzącego,
którym został teraz Konstanty. Zachowując nienaganną służbistość wobec Jego
Cesarskiej Wysokości, trzymając się roli ślepego wykonawcy rozkazów, Berg przy-
gotowywał się jednak do objęcia spadku po Konstantym i bardzo delikatnie upadek
ten raportami swoimi przyśpieszał.
Wicekanclerz Gorczakow pisał do Konstantego w końcu marca o rosnącej groź-
bie wojennej. „Jedynym skutecznym lekarstwem przed podobnym niebezpieczeń-
stwem jest nadal szybkie stłumienie rebelii. - - Jest to bardziej niż kiedykolwiek —
a nie mógłbym tego wyrazić z dość silnym niepokojem — conditio sine qua non
bezpieczeństwa Cesarstwa i całej naszej sytuacji politycznej"28. Narzucony Kon-
25 Raport Stantona, 21 III 1863, T. Filipowicz, op. cit., s. 110.
26 Obfity materiał tego typu: CGAOR, z. 109-i, I eksp. 1863. vol. 23, cz. I.
27 Aleksander II do Konstantego, 17/29/m, 22 III/3 IV/1863. CGAOR, z. 722-i, inw. 1, v.
682, k. 88-91.1. Koberdowa, W. ks. Konstanty, s. 161-166. Do petersburskich nastrojów por.
Dniewnik
P. Wałufewa, t. I, s. 206 n. Wspomnienia D. Milutina, BL, z. 169, inw. 14, vol. 3, k. 50-52.
28 List z 16/28/1111863, CGAOR, z. 828-i, inw. 1, vol. 1427, k. 187-189. Por. ibidem,
vol. 1428,
k. 118-121, list z 13/25/Y 1863: „Si nons pouvons opposer des faits accomplis a la pression
de
446

stantemu obowiązek — stłumienia rebelii, zanim wybuchnie wojna — miał okazać


się niewykonalny. Rebelia nie dawała się stłumić właśnie dlatego, że spodziewano
się wojny. Dni rządów Konstantego w Warszawie były więc policzone, lecz nie
dlatego- wcale, że nie umiał dać sobie rady z powstaniem, ale dlatego, że
wybuch powstania przekreślił koniunkturę międzynarodową, która spowodowała
jego misję.
Jednym z głównych zarzutów stawianych Konstantemu było funkcjonowanie
tajnej władzy powstańczej w Warszawie, pod bokiem carskiego dowództwa. Z roz-
pracowaniem organizacji narodowej policja carska nie umiała sobie dać rady.
Z wybitniejszych ludzi, którzy w tym czasie dostali się do Cytadeli, jeden tylko Mar-
czewski zeznał to i owo. W połowie marca wpadło w ręce władz carskich obfite
archiwum Padlewskiego. Dzięki temu Komisja Śledcza znała, lub domyślała się
nazwisk członków Rządu Tymczasowego29. W kwietniu zaczął sypać Roman Ro-
giński, dowódca oddziału na Podlasiu i Polesiu, a poprzednio agent Komitetu Ru-
chu. Rogiński wymienił mnóstwo ludzi, prawda, że czynnych głównie przed wybu-
chem powstania. Powściągliwiej zeznawał aresztowany 21 kwietnia Padlewski30.
Informacje te nie na wiele się jednak zdawały* Policja narodowa miała dokładne
wiadomości o zarządzanych w Warszawie aresztowaniach, rozporządzała też dowolną
liczbą zastępczych lokali, autentycznych blankietów paszportowych i podrabianych
pieczęci. „Spalony" członek organizacji mógł ukryć się bez trudności. Szpicle pra-
cujący na rzecz zaborcy byli mało co warci, a ponadto i zastraszeni; tak np. prowo-
kator Piwoński, który w ub. roku wydał organizację w fabryce Evansa, trzymany
był w Cytadeli, gdyż bał się pokazać na mieście31.
Rosyjskie kolumny ruchome prędzej czy później dawały sobie radę z większymi
„bandami", ale odradzały się coraz to nowe. Konstanty wraz z Wielopolskim zasta-
nawiali się nad ogłoszeniem amnestii, która skłoniłaby do powrotu do domu roz-
bitków z różnych partii, tułających się po lasach. W papierach margrabiego docho-
wał się projekt stosownego ogłoszenia namiestnika, ułożony chyba w końcu lutego,
ponieważ wyznaczał termin zgłoszenia się do 10 marca. W myśl tego projektu am-
nestia objąć miała tych, „którzy oprócz czynu należenia do band buntowniczych
żadnego innego przestępstwa w obecnie powstałych rozruchach się nie dopuścili".
Zgłaszający się eks-powstańcy mieli oddać broń, a w zamian otrzymaliby stosowne
poświadczenie32. Z decyzją w tej sprawie zwlekano. O amnestii chodziły jednak
1'Europe, les pourparlers qui s'ensuivraient ne pourraient aboutir qu'a un resultat
comparativement
anodin".
29 Notatka prezesa Komisji Śledczej K. Witkowskiego dia cara o okolicznościach
wybuchu
powstania, 30 III 1863, CGAOR, z. I90-i, I eksp. 1863, vol. 23, cz. I, k. 108-111.
30 Wymienił on, jako członków KC. S. Bobrowskiego, Witolda Marczewskiego,
Sędziego (?)
i Oskara (Awejdego). Wyciąg z zeznań, CGAOR z. 109-i, I eksp. 1863, vol. 23, cz. I, k. 159.
31 Notatka E. Rożnowa, 4 V1863, z wnioskiem o wysłanie Piwońskiego do Moskwy, bo
w War-
szawie na nic się już nie przyda. CGAOR. z. 109-i, I eksp. 1863, vol. 23, cz. I, k. 148.
Konstanty do
cara, 19 II, 3, 10 IV 1863, CGAOR, z. 678, inw. 1, vol. 773, k. 402 n., 447 n., 451 n.
31 A. Skałkowski, A. Wielopolski, t. III, s. 171, 372.
447

słuchy po Warszawie, spodziewano się jej w rocznicę wstąpienia na tron Aleksan-


dra II, 3 marca, ale nadaremnie33. W kilka dni potem Konstanty przesłał do Peter-
sburga jakiś projekt amnestii, nie wiadomo czy pokrywający się z powyższym.
Moment był źle wybrany: Langiewicz właśnie ogłosił się był dyktatorem. Car odpo-
wiedział gniewnie: „O ogłoszeniu amnestii teraz nie może być mowy. Zamiast po-
żytku przyniosłaby tylko szkodę, uznano by w niej nową słabość rządu i jakby lęk
przed pogróżkami zagranicy". Ze stanowiskiem tym zgodził się i Konstanty34.
Powrócił do tej sprawy po upadku Langiewicza, 24 marca dowodził, że bardzo
liczy na efekt amnestii, ale pora chyba jeszcze nie nastała — da znać, gdy pora
nadejdzie, a wówczas ostateczna decyzja należeć będzie do cara35. Dopiero jednak
10 kwietnia wyprawił do Petersburga Tęgoborskiego z całą serią projektów:
1) o amnestii, 2) o manifeście, który by przypomniał Polakom wszystkie łaski carskie,
począwszy od 1861 r., 3) o ewentualnym rozszerzeniu składu Rady Stanu, „co uwa-
żam za zupełnie nieszkodliwe i bardzo pożyteczne", 4) o opracowanych przez mar-
grabiego projektach skupu czynszów, reformy gminnej i policji wiejskiej36.
Chodziło więc Konstantemu o wystąpienie w większym stylu, które winno by
zachwiać decyzją białych o zerwaniu z Rosją. Prawdopodobnie było już na to za
późno, tym więcej, że projekty Konstantego nie przynosiły i przynieść nie mogły
zmian naprawdę istotnych. Ale i tak decyzje w sprawach polskich zapaść miały
w Petersburgu, nie w Warszawie, i w oparciu o inne przesłanki. Jeszcze 6 kwietnia
(n. st.) wicekanclerz Gorczakow uznawał amnestię za przedwczesną. W 4 dni później
zmienił zdanie i zażądał amnestii natychmiast. Dnia 30 marca (11 kwietnia) gen.
KorfF ułożył projekt manifestu37, zaraz też przetelegrafowano treść jego do War-
szawy. Pełny tekst ogłoszono 15 kwietnia z datą 12 kwietnia, tj. prawosławnej Wiel-
kanocy38. Manifest udzielał amnestii wszystkim powstańcom, którzy złożą broń
w ciągu miesiąca, tj. do 13 maja. Wyłączał spod amnestii przestępstwa popełnione
w czasie służby w wojsku narodowym, obiecywał też utrzymanie w mocy nadanych
już koncesji, a nawet ich późniejsze rozwinięcie.
Współcześni doskonale wiedzieli, a archiwalia potwierdziły ich sąd w całej
pełni, czemu amnestia została ogłoszona 12 kwietnia, po kilkutygodniowej zwłoce.
Dnia 10 kwietnia zostały wysłane noty trzech mocarstw do Rosji, a 17 t. m. zostały
doręczone. Amnestia miała stworzyć pozór, że rząd carski wszedł już na drogę
pokojowego rozwiązania sprawy polskiej. W kołach rządowych nad Newą zdawano
sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jakim groziłaby wojna. W Polsce i w zachodnich
guberniach było już zaangażowanych 270 tys. wojska — w tym również gwardia,
33 Raport Stantona, 4 III 1863, T. Filipowicz, op. cit., s. 177,
34 Aleksander II do Konstantego, 1/13/III 1863, CGAOR, z. 722-i, inw. 1, v. 683, k. 84-
85.
Konstanty do cara, 13 III 1863, CGAOR, z. 678, inw. 1, v. 773, k. 426-431. .
35 Ibidem, k. 438^141.
36 Konstanty do cara, 10 IV 1863, ibidem, k. 451-454.
37 Dniewnik P. Walujewa, t. I, s. 214 n.
38 Konstanty do cara, 16 IV 1863, CGAOR, z. 678-i, inw. 1, s. 773, k. 455-457.
448

innymi słowy przeważna część armii czynnej39. Pobór do wojska i mobilizacja


rezerwistów mogły dać ok. 220 tys. ludzi, ale brakowało dla nich nowoczesnego
uzbrojenia i zwłaszcza artylerii. Także twierdza Kronsztad nie była przystosowana
do obrony i demonstracja angielsko-francuska na Bałtyku zagrażałaby bezpośrednio
stolicy. Minister wojny stwierdzał, że armia nie byłaby w stanie prowadzić regularnej
kampanii. Rząd carski w tych trudnych warunkach stanął na wysokości zadania.
Na wewnątrz propaganda rządowa pogłębiała nastrój zagrożenia i zapoczątkowała
w całym państwie kampanię adresów wiernopoddańczych, zapewniających cara
o lojalizmie wszystkich grup społecznych i gotowości ich do obrony Ojczyzny.
Stwarzano w ten sposób obraz nieugiętej i nie dającej się pokonać Rosji. Na zewnątrz
Gorczakow w odpowiedziach swych na 3 noty 14/26/IV kładł zasadę niedopusz-
czalności obcej interwencji w sprawy polskie. Zarazem jednak nie odrzucał wcale
dalszej wymiany zdań na ten temat, utrzymanej w ramach postanowień 1815 r.
Zachęcał jakby Francję, Anglię i Austrię, ażeby uzgodniły między sobą program
rozwiązania kwestii polskiej — dobrze wiedząc, że nie pójdzie im to łatwo. Nie ukry-
wanym celem tego manewru było przedłużenie negocjacji. Ambasadorowi w Paryżu
tłumaczył Gorczakow: „Jeżeli nam się uda przeciągnąć rozmowy do zamknięcia
nawigacji, albo trochę dalej, osiągniemy najbliższy nasz cel. Na przyszłą wiosnę,
jeżeli wojowniczość Zachodu nie osłabnie i jeżeli wbrew oczekiwaniu faits accomplis
w Królestwie i zachodnich guberniach nie przestaną być przedmiotem uwagi, bę-
dziemy dużo lepiej przygotowani do odparcia każdej agresji"40.
W stosunkach z mocarstwami zachodnimi taktyka Gorczakowa miała okazać
się wystarczająco skuteczna. Nie oddziałała natomiast na społeczeństwo polskie.
Manifest o amnestii nie mógł wywrzeć wrażenia w chwili, gdy w ślad za interwencją
dyplomatyczną mocarstw Polacy spodziewali się interwencji militarnej41.
Tymczasem w Warszawie właśnie wybuchł kryzys rządowy. Na wiadomość
o przysłaniu Berga margrabia zareagował domagając się usunięcia dyrektora spraw
wewnętrznych Kellera, do którego od czasu wybuchu powstania utracił zaufanie42.
Keller w istocie był mało co wart, jako człowiek i jako urzędnik — w zasadzie jed-
nak resort spraw wewnętrznych rezerwowany był w Królestwie dla Rosjanina.
Margrabia chciał umieścić na tym stanowisku swego syna Zygmunta; gdy spotkał
się z kategoryczną odmową, podał się do dymisji. Odejście margrabiego bezpośred-
nio po dymisji klemensowczyków z Rady Stanu upewniłoby Europę, że Rosja stra-
3" Stan na 1/13/IV 1863:105 tys. w okręgu warszawskim, 99 tys. w wileńskim, 66 tys. w
kijows-
kim. W. Rewunienkow, op. cit., s. 222-225.
40 Depesza z 25 V/ 6 VI/ 1863, cyt. W. Rewunienkow, op. cit., s. 258. Ibidem, roz. VIII,
§ 2 i 4.
I. Koberdowa, W. ks. Konstanty, s. 8 n. Aleksander II do Konstantego ll/23/IV 1863,
CGAOR,
z. 722-i, inw. 1, v. 682, k. 97-98.
41 O chybionym efekcie manifestu: Konstanty do cara, 23 IV 1863, CGAOR, z. 678-i,
inv. 1, vol. 773, k. 45«.
42 Keller rzekomo odmówił poparcia wniosku Wielopolskiego o odebranie urzędów woj-
.
towskich tym właścicielom ziemskim, którzy wystąpili z Rady Stanu lub rad powiatowych.
List
z Warszawy do M. Waligórskiego, 15 IV 1863, B. Nar.- rps 2965, s. 142-J43.
449

ciła w Polsce ostatecznie grunt pod nogami. Na wewnątrz mogło to doprowadzić ]


do nagłego załamania się urzędującej jeszcze administracji polskiej i do zupełnego
chaosu. Konstanty i sam Berg wytężyli więc wszystkie wysiłki, aby odmówić Wielo-
polskiego od dymisji. Po całym miesiącu targów zgodzono się na kompromisowe
obsadzenie Komisji Spraw Wewnętrznych — został nim Polak i przyjaciel Wielo-
polskiego, Aleksander Ostrowski, dotychczasowy gubernator radomski.
Było to już ostatnie, osobiste osiągnięcie margrabiego. Struna została nadmiernie
przeciągnięta, Konstanty też pisał do cara: „Coraz bardziej dochodzę do przekonania, ?
że prędzej czy później będziemy musieli rozstać się z markizem. Trzeba tylko, gdy
przyjdzie ta chwila, aby nasze rozstanie nastąpiło przyzwoicie dla nas i dla niego.
Człowiek ten poświęcał się dla nas nie szczędząc własnego życia, nie możemy od-
rzucić go po prostu, jak stępione narzędzie"43. Z tym na razie zgodził się car pod-
kreślając, że gdy Wielopolski odejdzie, urząd naczelnika rządu cywilnego nie zosta-
nie już obsadzony44. Likwidacja systemu Wielopolskiego była więc postanowiona j
w Petersburgu z chwilą, gdy powstanie polskie doprowadziło do zerwania pomiędzy i
Rosją a Francją. Odkładano tylko tę likwidację, chcąc przeczekać moment napięcia j
w sytuacji międzynarodowej. \
BIALI PO UPADKU LANGIEWICZA !
Wobec tej sytuacji miały zająć stanowisko polskie klasy posiadające. Obóz białych
przystąpił do ruchu zakładając, że obejmie nad nim kierownictwo. Tymczasem dwie
kolejne próby opanowania władzy: naprzód na drodze rządu koalicyjnego, a nas-
tępnie rządu cywilnego przy dyktatorze, załamały się; władza znalazła się znowu
w rękach anonimowych w Warszawie. Toteż biali zapewne odwróciliby się od
powstania, gdyby nie postęp interwencji dyplomatycznej.
Bezpośrednio po upadku Langiewicza Stanisław Koźmian stawiał Czartorys-
kiemu dwa pytania: „1. Czy przeciąganie walki nowymi siłami jest potrzebne dla
sytuacji dyplomatycznej? 2. Czy ze względów zewnętrznych potrzebne jest postawie- 1
nie nowego rządu, czy też można się wrócić bez szkody dla sprawy do dawnego ]
sposobu prowadzenia walki oddzielnymi bandami bez centralnego naczelnictwa?"45. .!
Odpowiedzią był już cytowany okólnik Czartoryskiego z 30 marca: że należy roz- \
wiązać ciała samorządowe oraz popierać powstanie jako demonstrację, ograniczo-
43 Konstanty do cara, 10 IV, 5 V 1863, CGAOR, z. 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 451 n, 471
n.
Por. notatkę T. Berga dla Konstantego, 28IV 1863, o negocjacjach z Wielopolskim, ogł. I.
Koberdo-
wa, W. ks. Konstanty, s. 281-284. W brulionie tego memoriału, CGAOR, z. 547-i, inw. 1, vol.
636,
k. 41-48, znajdowały się skreślone w wersji końcowej, insynuacje o ukrytym współdziałaniu
Wielo-
polskiego z powstaniem. A. Skałkowski, Aleksander Wielopolski, t. III, s. 174 n. Ibidem, s.
374-376,
relacja o ofercie, z jaką Konstanty zwrócił się, zapewne w tymże czasie, do dyrektora Oświaty
Krzywickiego, proponując mu następstwo po Wielopolskim, na co Krzywicki się nie zgodził.
44 Aleksander II do Konstantego, 31111/12 IV/1863, CGAOR, z. 722-i, inw. 1, vol. 682,
k. 95.
45 List z 21 III 1863, B. Czart., rps 5689, s. 264.
450

nymi siłami. Z tych wskazówek w obozie białych — j'ak wiemy, zróżnicowanym


— wyciągać miano rozmaite wnioski.
W pierwszych dniach marca podało się do dymisji tylko 5 członków Rady Stanu
na ogólną liczbę 35; w następnych tygodniach ustąpiło dalszych 10 osób. Nie roz-
biło to instytucji, ale odebrało jej charakter ograniczonego chociażby przedstawi-
cielstwa, dymisjonowali bowiem ludzie niezależni od rządu: nie tylko Kurtz i Wę-
gleński, ale i Matias Rożen. Węgleński po swej dymisji starał się wyjaśnić w. księciu,
że czyni przysługę rządowi, bo ustępując z Rady Stanu odzyskuje wpływ w społe-
czeństwie i będzie starał się wykorzystać ten wpływ na rzecz ugody z caratem46.
Argumentacja podobna świadczyła, że koryfeusze wielkiego ziemiaństwa jeszcze
w tej chwili myśleli o zachowaniu sobie szansy odwrotu. W końcu marca Węgleński
rozmawiał ponownie z Konstantym. Konsulów informował, że postawił namiestni-
kowi żądanie „pewniejszych gwarancji, szerszej narodowości", aniżeli przewidywały
traktaty 1815 r. Według innej wersji miał także dotknąć sprawy sekundogenitury47.
Jednakże w kilka dni później, ledwie przybyły do Warszawy gen. Berg otrzymał
z tych samych kół wielkoziemiańskich memoriał wcale innej treści. Była to skarga
na to, że rząd carski nigdy nie chciał zrozumieć intencji partii umiarkowanej. Na-
miestnik Gorczakow rozwiązał Towarzystwo Rolnicze, które starało się utrzymać
ruch w granicach legalizmu. Namiestnik Lambert nie chciał słyszeć o adresie, jak-
kolwiek utrzymanym w rozsądnych granicach. Umiarkowani ze wszystkich sił
przeciwstawiali się powstaniu; potępili je, gdy wybuchło. Przeszli na jego stronę
pod bezpośrednim naciskiem czerwonych, na skutek groźby podburzenia chłopów48.
Wszystkiemu temu winien jest... Wielopolski! On to pogrążył partię umiarkowaną,
on sprowokował powstanie, on jeszcze teraz stoi na przeszkodzie pojednaniu się
umiarkowanych z caratem! Zważmy, że słowa te pisane były w chwili, gdy Wielo-
polski podał się był do dymisji, a rząd carski nie miał kim go zastąpić. Nie wiadomo
co bardziej uderza w niniejszym dokumencie: prywata autorów, czy ich bezgra-
niczna naiwność. A przecież, mimo że gen. Berg nie zdradził nam ich nazwisk,
46 Konstanty do cara, 13 HI 1863, CGAOR, z. 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 426 n.
47 Raport Valbezena, 1IV 1863, Raporty konsulów, s. 369; Stantona, 7IV 1863, T.
Filipowicz,
op. cit., s. 363. Konstanty miał mu pogrozić: „Si la noblesse s'en mele, alors je m'en vais, car
je ne
veux pas etre temoin du carnage". M. Waligórski do W. Gajewskiego, 12 IV 1863. Polska
działal-
ność dyplomatyczna, t. II, s. 42.
48 „Alors les exaltes vinrent nous dire: Vous ne voulez pas faire cause commurie avec
nous,
vous refusez d'obeir a nos chefs, vous craignez pour vos tótes et vos fortunes, eh bien! nous
aurons
raison de vous par le fer et la flamme. Vous ne voulez pas user de votre influence sur les
paysans
pour les entrainer dans le mouvement, eh bien! nous les ferons marcher en leur distribuant vos
terres! Et bientdt, passant de la menace a l'execution, ils brulerent nos villages, incendierent
nos
chateaiw, mirent hors la lois quelques-uns des nótres, les condamnerent a mort" itd. Memoriał
bez podpisu z adnotacją Berga: „Ce memoire m'a ćtó presentó le 27 m/9 IV [sic] 1863".
CGAOR,
z. 547-i, inw. 1, vol. 48, k. 14. W tym samym duchu zdają się redagowane tzw. Listy
chińskie: 10
pism z czasu od 10 III do 17 V 1863. Wyjątki z nich (z papierów A. Gorczakowa) cyt. I.
Bielawska,
op. cit., s. 138, 145.
451

trudno nam doszukiwać się ich gdzie indziej, poza kręgiem byłych doradców An-
drzeja Zamoyskiego...
Memoriał ten oczywiście pozostał bez odpowiedzi: Berg nie zamierzał korzystać
z oferty politycznych bankrutów, którzy spalili już mosty za sobą. Zresztą w kilka
dni potem amnestia carska dodała znowu białym animuszu. Węgleński pisał do
Paryża 13 kwietnia: „Manifest ten ma właściwie cechy i skutki jednomiesięcznego
zawieszenia broni. - - Ten miesiąc cały nawet beż wielkiego wysilenia przeczekać
można w rozejmie zbrojnym, a potem i pora przyjaźniejsza, i siły więcej uporządko-
wane pozwolą czas jakiś jeszcze stawić czoło wojsku ruskiemu". Węgleński był
przekonany, że przed końcem kwietnia przyjdą dalsze koncesje carskie i radził się:
czy mamy złożyć broń, jeżeli nam dadzą „instytucje z 1815 r." — „czy też mamy się
czegoś więcej do spodziewania, a wtedy dalszy opór byłby pożyteczny i potrzebny".
Z tego złudnego optymizmu wytrąciła autora listu pogłoska o grożącym sekwestrze
majątków uczestników powstania. Zdenerwowaniu swemu dał A^yraz w post-scrip-
tum: „Radzicie nam, ażeby w czynnościach naszych nie było śladu rewolucji włos-
kiej! Poty jednakże, pókiśmy się o legalny rozwój i postęp dopominali, rzecz lekko
traktowaną była. G4y zaś rewolucja zęby pokazała, Europa sama mówi: To rzecz
ważna. -- Miejcież się wy na ostrożności, ażeby ta rada trwania nie była
zdradziecką!"*9
Krzyżujące się nadzieje i obawy powodowały ten nastrój wahania. Dostrzegamy
podobne objawy i u innych białych działaczy. Tak więc Kronenberg, zdecydowany
na poparcie powstania także po upadku Langiewicza, współdziałający z Rządem
Tymczasowym, choć sam rozwiązał Dyrekcję, nie był za to zwolennikiem dymisji,
zwłaszcza ciał samorządowych. Chodziło zwłaszcza o warszawską Radę Miejską.
Prezydent miasta Zygmunt Wielopolski nie zwoływał jej już od stycznia w obawie,
by nie założyła protestu przeciw brance50. Gdy teraz zaczęły się mnożyć żądania
dymisji zbiorowej, Kronenberg zaprosił poufnie bardziej oddanych sobie członków
rady i starał się ich nakłonić do zostania na stanowisku. Uchwała o dymisji zapadła
wbrew jego zdaniu51. Przesłało ją 19 członków na 26, odmówili też udziału zastępcy.
Za przykładem Warszawy poszło 13 innych rad miejskich, a rząd siłą rzeczy przelał
kompetencje ich na magistraty. Co się tyczy rad powiatowych, Kronenberg wstrzy-
mywał je aż do końca marca i uległ dopiero pod naciskiem z Hotelu Lambert.
Dymisje członków rad powiatowych przeciągnęły się do końca kwietnia52.
Równolegle postępowało rozwiązywanie organizacji białej. Dyrekcja jak wiemy,
podjęła odnośną uchwałę 12 marca. Za rozwiązane uznano też tzw. koło krajowe,
49 Memoriał z 13 IV 1863 do W. Czartoryskiego, podpisany cyfrą 2, B. Czart, rps 5739,
s.
421-424. Ibidem, s. 441n., list bez podpisu, zapewne L. Górskiego.
50 List z podpisem R. do Z. Jordana, Warszawa 7II1863, B. Czart, rps 5687, s. 474.1.
Kober-
dowa, Warszawska Rada Miejska, s. 128.
91 T. Szpadkowski, op. cit, s. 142-153. Por. L. Kronenberg do M. Waligórskiego, 16, 18
III, 1 IV 1863, Listy, s. 37, 39, 79. A. Szczypiorski, op. cit., s. 43.
32 Węgleński do W. Czartoryskiego, Warszawa 18 IV 1863, B. Czart, rps 5739, s. 429-431.
452

czyli zjazd delegatów wojewódzkich, który nie zbierał się zresztą od grudnia. Na-
tomiast organizacje wojewódzkie białych podejmowały decyzje o rozwiązaniu się
na własną rękę. W Kaliskiem zjazd taki odbył się w Łukomiu koło Pyzdr, przyje-
chał nań z Poznania Jan Działynski. Zebrani „uznali powstanie za narodowe i bez
zastrzeżeń złączyli się z partią czerwonych"33. Zjazd woj. krakowskiego obradował
3 kwietnia w Krakowie, w gronie ok. 30 właścicieli ziemskich. Przeciwko fuzji
z czerwonymi ujawniła się opozycja. Paweł Popiel oświadczył, że „wielka własność
z powstaniem się nie złączy bez gwarancyjnego udziału swego w rządzie, który
największy udział ofiary ponoszącym najsłuszniej się należy". Potępiał też Popiel
oddawanie steru ludziom anonimowym — „zagorzałym i zaślepionym fanatykom,
którym własne łby ryzykować i o mury roztrącać wolno, ale których od wtrącania
narodu w niechybną zgubę powstrzymać sumienie i odpowiedzialność przed potom-
nością nakazuje". Domagał się mówca „odbudowania odrębnej, czysto obywatel-
skiej Dyrekcji" i zapowiadał walkę z tajnym rządem, „stoma, dziesięcioma czy w poje-
dynkę choćby". Poparli go słowami dwaj jeszcze mówcy: Masłowicz i Bzowski, a kilku
dalszych podejrzewano także o zamiar frondowania54. Jest ślad, że wyprawili kogoś
do Warszawy celem wysondowania byłych członków Dyrekcji55, ale jeżeli tak, to
Kronenberg ich źle przyjął. Miał on wtedy już dobre stosunki z Rządem Tymcza-
sowym i nie zamierzał ich psuć wskrzeszaniem konkurencyjnej organizacji białej56.
„Mauseturm", jak nazywali Popiela korespondenci Hotelu Lambert, zwrócił
się z kolei do Kalinki z obszernym memoriałem, w którym przedstawiał nikłe szanse
powstania, bezhółowie ponujące w oddziałach, niebezpieczne następstwa wojny
partyzanckiej dla porządku społecznego. Ponownie dawał wyraz głębokiej nieuf-
ności do czerwonych: „Znasz tych ludzi, słowa nie dotrzymają, albo je wykonają
podstępnie"; ich celem jest „wypędzić Moskali, ale pierwej jeszcze zniszczyć wielką
własność i wpływ, jaki ma z natury rzeczy". Sugerował więc Popiel, aby Władysław
Czartoryski, wsparty autorytetem Andrzeja Zamoyskiego objął kierunek powstania.
Poparłaby go zapewne „znaczna część obywatelstwa ziemskiego i wyższej inte-
ligencji miast". Kalinka tę sugestię odrzucił zdecydowanie. „Dziś głównym naszym
celem musi być utrzymanie powstania, bo głównym nieprzyjacielem jest rząd ro-
syjski, nie zaś rewolucja. Z nią się później policzymy". Niech tylko wielkie ziemiań-
stwo naprawdę szczerze przystąpi do ruchu, a czerwoni stracą wszelkie znaczenie57.
53 „Pamiętnik R. Kurnatowskiego" (rps).
54 Memoriał jednego z uczestników narady dla władz narodowych, Kraków 7IV 1863,
BUAN,
zbiory Dzieduszyckich, vol. VIII, k. 161-162. Do tego dokumentu czynił aluzję A. Skotnicki,
Stron-
nictwo krakowskie o styczniowym powstaniu, Lwów 1895, s. 121 n. Tamże uwaga, że
Masłowicz był
następnie aktywny w wojewódzkiej organizacji cywilnej.
55 Pamiętniki P. Popiela, Kraków 1927, s. 162: do Warszawy pojechał Chwalibóg Z
gotowością
akcesu do powstania, „ale pod warunkiem, że rozwiąże się RN, a kierunek wezmą ludzie,
którym
kraj i zagranica zaufać mogą".
36 L. Kronenberg do M. Waligórskiego, 27 III, 17 IV 1863. Listy, s. 65, 107-109.
" P. Popiel, 11IV, odpowiedź W. Kalinki, 21IV 1863, B. Czart., rps 5683, s. 287-304. S. Kie-
niewicz, Sprawa włościańska, s. 302 n. '
453

Opory wielkiego ziemiaństwa przed akcesem do ruchu tłumaczyły się niedwu-


znacznie lękiem przed rewolucją socjalną. Aleksander Kurtz pisał do Hotelu Lam-
bert, że jeśli powstanie nie doprowadzi do zwycięstwa, przekształci się niechybnie
w ruch socjalistyczny, mazzinistowski. Wyrzutka społeczeństwa pod osłoną Komi-
tetu Centralnego terroryzować będą społeczeństwo. „Będzie się mordowało Rosjan,
będzie się mordowało też Polaków zdrajców, Polaków letnich; a każdy porządny
człowiek będzie się zdawał letnim". Co gorsza, dzięki „piekielnej edukacji Komi-
tetu Centralnego" Polska stanie się wylęgarnią anarchistów i terrorystów na całą
Europę. Zapobiec może temu niebezpieczeństwu tylko wdanie się mocarstw zachod-
nich*8. W podobnym duchu odzywał się z Krakowa Adam Potocki: „Nie ma więc
obawy, aby powstanie ustało, owszem, coraz się powiększa liczba band tak zwanych,
ale kraj wyniszczą, wyludnią, a co potem będzie, jeżeli nie przyjdą nam w pomoc?
-- Czy zezwoli Europa, aby rządzili rzemieślnicy, oficjaliści, mieszczanie z takimi
zasadami socjalistowskimi?"59.
Wątpliwości tego rodzaju politycy wielkoziemiańscy poruszali tylko między
sobą. Na zewnątrz podtrzymywali pozór współdziałania z ruchem. W ślad po roz-
czarowaniu z powodu nieudanej misji Metternicha przyszło wysłanie trzech not
do Petersburga. Dojrzano w nich — bo chciano dojrzeć — tak pewną zapowiedź
efektywnej pomocy Zachodu, że nie myślano się nawet zastanawiać nad carską am-
nestią. „Czas" wypowiedział się przeciw amnestii równocześnie z jej ogłoszeniem —
tak śpieszył się z tym, aby upewnić Europę, że powstanie trwa, że interwencja mo-
że się dalej rozwijać60. Po powstaniu konserwatyści krakowscy nieraz ubolewali
nad tą pochopną decyzją. Trzeba jednak przyznać, że „Czas" nie miał innego wyj-
ścia. Patriotyczna opinia krajowa żyła przecież od 3 miesięcy nadzieją zwycięstwa.
Każde wahanie w obliczu amnestii zostałoby poczytane za zdradę i opozycja
czerwona nie omieszkałaby jej wykorzystać. Mierosławski bawił jeszcze w Krakowie
i nie przepuściłby takiej okazji by wystąpić przeciw „Targowicy".
Za dalszym trwaniem walki opowiadali się też biali warszawscy z Kronenbergiem
na czele. Po ogłoszeniu dyktatury Langiewicza Kronenberg zaczął z własnej firmy
wypłacać zaliczki władzom powstańczym w Warszawie i Krakowie, następnie zaś
ściągał odnośne sumy od wojewódzkich organizacji białych. Operacje te kontynuo-
wał i po upadku dyktatury, do chwili, gdy Rząd Tymczasowy przejął na dobre
wpływy z podatku narodowego na prowincji. Opracowywał też Kronenberg w po-
58 Odpis memoriału z 2IV 1863, B. Czart, rps 5739, s. 371-375; tamże kopia skrócona i
złago-
dzona „dla użytku tutejszego rządu".
59 List z Krakowa z połowy kwietnia 1863 do Hotelu Lambert, zdaje się A. Potockiego,
BPP,
rps 545, s. 1309-1314.
60 „Nikt nie dba i nie wierzy amnestii, śmiech tylko wywołała" pisał w cyt. memoriale A.
Po-
tocki. Udramatyzowana historia odrzucenia amnestii przez „Czas": S. Koźmian, op. cit., 1.1,
s. 120-
128. Autor twierdzi, że telegram o amnestii przyszedł do redakcji na kilka godzin przed tele-
gramem o wysłaniu not interwencyjnych, gdy najpewniej było na odwrót. Por. K. Olszański,
op.
cit., s. 264.
454

rozumieniu z rządem plan zaciągnięcia pożyczki zagranicznej61. Uważał się za ban-


kiera powstania; za łącznika w stosunkach z Rządem Tymczasowym obrał sobie
Ruprechta, który wszedł też do rządu, m. in. właśnie jako mąż zaufania warszaw-
skiej finansjery62. Uważał, że urządzenie to zupełnie wystarcza, że w warunkach
konspiracyjnych nie należy, a nawet nie potrzeba, aby biali przywódcy wchodzili
w skład rządu i brali odpowiedzialność za wszystkie jego posunięcia. Dotyczyło
to w szczególności programu uwłaszczenia. Kronenberga wcale nie zachwyciło,
że dyktatorska odezwa Langiewicza potwierdziła dekrety z 22 stycznia i że trzymał
się ich Rząd Tymczasowy63. Bezpieczniej było dla klas posiadających zostawić
tę rzecz w zawieszeniu aż do końca wojny.
Pozostaje do wyjaśnienia, w jaki sposób bankier i warszawski przywódca bia-
łych zapewnił sobie tak poważny wpływ na rząd powstańczy — mimo upadku dyk-
. tatury Langiewicza.
ŚMIERĆ BOBROWSKIEGO
Od wydania odezwy Bobrowskiego z 21 marca minęło jeszcze 10 dni, nim nowy
rząd ukonstytuował się na dobre. GiUer, Bobrowski i Janowski przedłużali swój
pobyt w Krakowie, gdy w Warszawie Awejde z Maykowskim załatwiali sprawy
bieżące64. Trzeci ich kolega Królikowski, oskarżony o udział w zmontowaniu dykta-
tury Langiewicza, usunął się z rządu „jeszcze przed wyjazdem Bobrowskiego"65.
Bobrowski jako komisarz nadzwyczajny musiał uregulować w Krakowie sprawy
personalne, pozostawione w zawieszeniu po upadku dyktatury. Potwierdził więc
nominację Jacka Siemieńskiego na komisarza we Lwowie; Elżanowskiego miano-
wał komisarzem na Kraków, Guttrego — na Poznań, Łukaszewskiego — na Prusy
Zachodnie. Mariana Sokołowskiego, niedawnego agenta Kronenberga, wyprawił
jako komisarza cywilno-politycznego na Ruś, co miało stać się powodem wielu
komplikacji. Wszystkie te nominacje zatwierdził eXpost RządTymczasowy66. Bob-
rowski wraz z Gillerem zatwierdzili też na razie Wydział Wojny, ustanowiony w Kra-
kowie przez Langiewicza. Dyrektor tego wydziału, gen. Wysocki, został jednak
61 Uwagi na ten temat w listach do M. Waligórskiego, 19, 22, 23, III, 19 IV 1863. Listy,
s. 45,
53, 57, 115. Por. O. Awejde, op. cit., s. 530. A. Giller, Karol Ruprecht, s. 92.
62 Listy, s. 27, 35, 43, 87, listy z 13, 16, 19 III, 10 IV 1863.
63 Ibidem, s. 19, 101, listy z 12 III, 14 IV 1863, S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s.
303.
64 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. I, s. 297, 307 podaje, że wrócił do Warszawy 23 marca,
a Giller i Bobrowski w parę dni potem. O. Awejde, op. cit., s. 518, mówi, że wszyscy trzej
wrócili 26
marca. Kronenberg w 8 listach od 25 III do 1IV1863. Listy, s. 59-79, stwierdza, że Giller i
Janowski
jeszcze nie wrócili z Krakowa. Dokumenty KCN i RN, s. 79, oraz cyt. niżej protokół
ustanowienia
Wydziału Wojny stwierdzają obecność Gillera w Krakowie jeszcze 26 marca, a
Bobrowskiego 30
marca. Z. Janczewski, Zbiór zeznań, s. 49, datuje powrót Bobrowskiego, chyba zbyt późno,
na 4
kwietnia. Janowski mógł powrócić i przed 26 marca, a Kronenberg mógł o tym nie wiedzieć.
65 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. I, s. 298.
66 Dokumenty KCN i RN, s. 71-79, J. K. Janowski, Pamiętniki, t. I, s. 308.
455

przesunięty do Lwowa, na naczelnika wojskowego ziem ruskich, a miejsce jego


w Krakowie zajął gen. Kruszewski, z Bentkowskim, jako szefem sztabu. Określo-
no, że krakowski Wydział Wojny kierować ma bezpośrednio partyzantką w woje-
wództwach : sandomierskim, krakowskim i kaliskim, jak również organizacją oddzia-
łów w Galicji Zachodniej i Poznańskiem. Pośrednio, poprzez gen. Wysockiego,
miał tenże wydział krakowski nadzorować organizację oddziałów w Galicji Wschod-
niej, a ich aktywność w Lubelskiem i na Rusi67. Jak stąd wynika, drugi Wydział
Wojny w Warszawie miał sobie pozostawione tylko 4 województwa: mazowieckie,
płockie, augustowskie i podlaskie, ponadto zaś Prusy Zachodnie i Wschodnie oraz i,
ewentualnie Litwę. Oba wydziały pozostawać miały „w stosunku koordynacji".
Postanowienie takie, określone jako „czasowe", zdaje się świadczyć o szczególnej
wadze, jaką przypisywano w tej chwili pomocy militarnej zza kordonu. W Galicji
i w Poznańskiem pomoc ta zależała głównie od współdziałania białych. Z białymi
byli też związani postawieni na czele wydziału w Krakowie Kruszewski i Bentkow-
ski. Natomiast nominacje komisarzy były na ogół „centrowe", z tym że Sokołowski
miał się okazać białym, a Łukaszewski był notorycznie czerwonym.
Bobrowskiego zatrzymała w Krakowie jeszcze inna sprawa: śledztwo co do
genezy dyktatury Langiewicza. Pismo oskarżycielskie Rządu Tymczasowego z 16 *
marca, skierowane do dyktatora, stawało się bezprzedmiotowe po jego aresztowaniu. "«?
Autor pisma, Bobrowski, nie dość ostrożnie złożył je do akt Rady Naczelnej Gali- i
cyjskiej68. Krakowscy czerwoni wzięli natychmiast odwet na białych swych prze-
śladowcach i ogłosili ten list w formie ulotki. Wybuchła wrzawa, oskarżano teraz
o zdradę sprawców dyktatury, wskazując m. in. na Chrzanowskiego i Gillera. «
Chciano „doraźnym sądem pozbyć się obydwóch - - i tylko rzewne słowa Stefana
zdołały uśmierzyć rozjątrzonych"69. Śledztwo objęło trzech ludzi, których oskarżał |
list Bobrowskiego: Grabowskiego, Kołaczkowskiego i Władysława Siemieńskiego. 1
Przewodniczył obradom gen. Kruszewski, obecni byli Bobrowski z Gillerem oraz
Biechoński jako świadek oskarżenia. Na pierwszym posiedzeniu sądu Bobrowski i
odmówił podania ręki Grabowskiemu, Giller zaś rękę podał70. Grabowski wyzwał
wówczas Bobrowskiego na pojedynek, a sąd honorowy uznał, że Bobrowski winien
ten pojedynek przyjąć.
Ani jeden uczestnik tej dziwnej procedury nie opowiedział dokładnie jej prze-
i
biegu. Grabowskiego Rząd Tymczasowy nazwał w liście z 16 marca szalbierzem
67 „Protokół objęcia Wydziału Wojny w Krakowie czasowo urzędującego przez jen.
Kruszew-
skiego", 26 III 1863, Wydawnictwo materiałów, t. III, s. 17-20.
68 Oryginał wpadł do rąk policji austriackiej u I. Dymidowicza, Dokumenty KCN i RN,
s. 66.
69 J. Łukaszewski, op. cit., s.' 288. Por. W. Bentkowski do H. Cegielskiego, Kraków 29
III
1863: „Partie, intrygi, namiętności, szumowiny, brudy — wynurzają się teraz, ścierają i mącą
w straszliwym chaosie - - Wszyscy o wszystkim we wszelkich możliwych kombinacjach
szkalują,
za zdrajców ogłaszają i we łby im palić chcą". Listy, s. 101.
70 A. Giller, Historia, t. I, s. 45. Relacja W. Biechońskiego, „Nowa Reforma", 22 II 1913.
j
T. Burzyński, op. cit., s. 189. J. K. Janowski, Pamiętniki, t. I, s. 347. ]
456

i oszustem politycznym, a Bobrowski poparł to oskarżenie. Sąd najwidoczniej


uznał dobrą wiarę Grabowskiego, gdyż ten ostatni mógł się zasłonić świadectwem
jednego z członków Rządu Tymczasowego, Gillera. Bobrowski oczywiście mógł
uchylić się od pojedynku, zaproponować odłożenie go do czasu, gdy przestanie być
członkiem rządu i naczelnikiem miasta Warszawy. Zgodę jego na pojedynek
różnie próbowano tłumaczyć: że chciał być wierny obyczajowi swego środowiska,,
albo też, „że zwątpiwszy o poślubionej przez siebie sprawie — sam już żyć nie
pragnął, a wolał zginąć z cudzej, niż z własnej ręki". To przypuszczenie rodzonego
brata71 nie znajduje potwierdzenia w ostatnim znanym piśmie Bobrowskiego do
Padlewskiego: „Strasznie ciernista i trudna to droga walki, którąśmy z Tobą obrali.
Wzmocniwszy się nawzajem, potężni naszą przyjaźnią i wiarą w triumf sprawy,
która w końcu mimo głupstw ludzkich musi zwyciężyć, z nowymi siłami i zapałem
weźmiemy się do pracy i wytrwamy w niej do ostatniego tchnienia"72.
Pozostaje więc jako motyw fatalistyczne posłuszeństwo nakazom feudalnego
kodeksu honorowego. Lecz i ów kodeks nie mógł narzucić Bobrowskiemu poje-
dynku, gdyby Bobrowski był w stanie udowodnić oszustwo Grabowskiego. Nasuwa
się przypuszczenie, że nie mógł udowodnić oszustwa, ponieważ naprawdę zlecił
Grabowskiemu — czy też wiedział o zleceniu mu — jakiejś misji, związanej, to
jasne, nie z dyktaturą, ale z montowaniem koalicyjnego rządu. Misja, oczywiście,
nie była pełnomocnictwem73, lecz rozróżnienie to widać, nie mogło wystarczyć
sądowi honorowemu.
Bobrowski był do tego stopnia krótkowidzem, że pojedynek na pistolety z prze-
ciwnikiem tak pozbawionym skrupułów moralnych, jak Grabowski, narażał go
na śmierć niechybną. Jakże oceniać ludzi, którzy zmusili do tego pojedynku najwy-
bitniejszego bezsprzecznie z przywódców powstania?
Giller, który postawił swego kolegę w pozycji bez wyjścia, zasłaniał w ten spo-
sób swój własny brzydki udział w intrydze langiewiczowskiej74. Zapewne uczynił
71 T. Bobrowski, op. cit., t. II, s. 476, na podstawie niedochowanego dziś listu S.
Bobrowskiego
do matki, który podobno tchnął „uroczystym spokojem, — głębokim przeświadczeniem
niechybnej
śmierci, - - znużeniem i zwątpieniem". Czy jednak było to zwątpienie w los powstania? Czy
raczej
w bliskich sobie ludzi, którzy rozmyślnie wystawili go na śmierć?
72 M. Berg, op. cit., t. VII, s. 114 n. List ten datuję na początek kwietnia, por. J. K.
Janowski,
Pamiętniki t. I, s. 375.
73 K. Mikoszewski, „Pamiętniki", s. 231-233, wysoko skądinąd oceniający
Bobrowskiego
sądzi, że nie zgodziłby się on na pojedynek, który mu groził śmiercią, gdyby „nie umaczał
ręki" w dyktaturze Langiewicza. Podobnie H. Rzadkowska, op. cit., s. 206, sądzi, że
Grabowski
przedstawił sądowi dowody, „że został upoważniony do reprezentowania TRN na zjeździe 8
marca
w Krakowie". Gdyby jednak istniały takie dowody, Bobrowski nie byłby prowokował przed
sądem
Grabowskiego.
74 J. Maykowski, Pamiętniki, s. 28, świadczy, że Bobrowski jadąc na pojedynek
powiedział
jemu i Awejdemu: „Jeżeli zginę, wina spadnie na Agatona Gillera". J. K. Janowski,
Pamiętniki,
1.1, s. 346, uniewinnia Gillera z odpowiedzialności za pojedynek; nie uniewinnia z tego, że
doszło
do wyzwania.
457

to nie przewidując, że dojdzie do pojedynku i katastrofy. Członkowie sądu75, równie


jak sekundant Bobrowskiego Krasicki, byli to wszystko ziemianie i ludzie z towa-
rzystwa, związani z obozem białych. Dla nich Bobrowski był zadufanym i niebez-
piecznym chłystkiem, który przed paru dniami swym śmiałym wystąpieniem zagro-
dził im drogę do władzy. Czerwieniec taki zasługuje na nauczkę — myśleć mogli
członkowie sądu. Być może myśleli także, iż czerwieńca tego lepiej usunąć z drogi.
Po raz drugi w odstępie miesiąca Bobrowski padał ofiarą nadmiernego zaufa-
nia do rodaków z własnego, ziemiańskiego środowiska, z którymi wchodził w per-
traktacje. Jak gdyby nie oczekiwał, że ludzie dobrze urodzeni i dobrze wychowani
mogą dopuścić się faulu w rozgrywce politycznej...
Bobrowski wrócił do Warszawy nie doczekawszy się ostatecznego werdyktu
sądu honorowego. Od dwóch tygodni Awejde i Maykowski urzędowali sami posłu-
gując się jeszcze nagłówkiem: „W imieniu dyktatora Komisja Wykonawcza". Pod
tą firmą 23 marca wydali okólnik potępiający protestację Mierosławskiego przeciw
dyktaturze Langiewicza76. Tegoż dnia wypuścili ulotkę, w której podawali w wątpli-
wość aresztowanie Langiewicza77. Jeszcze 26 t. m. ogłosili, zawsze „w imieniu
dyktatora" wezwanie do „wszystkich mieszkańców prawdziwie kraj miłujących
i szczerze sprawie służących, aby te tylko wiadomości za rzetelne uważali, które
od prawej narodowej władzy pochodzą i właściwą pieczęcią są opatrzone"78. Szło
o przeciwdziałanie zabiegom mierosławczyków. Następnego dnia musieli jednak
uznać — być może po powrocie Janowskiego z Krakowa, że nie ma co powoływać
się więcej na aresztowanego Langiewicza. Pod datą 27 marca „Komitet Centralny
jako Rząd Narodowy" oznajmiał w odezwie, że „władzę najwyższą narodową na
nowo w swoje ręce obejmuje". Równocześnie ostrzegał, że „wszelkie ogłoszenie
dyktatury lub jakichkolwiek innych form władzy narodowej, tak w kraju, jak i poza
granicami jego, uważać będzie jako zbrodnię stanu"79.
W kilka dni potem, zapewne po powrocie Bobrowskiego, Ruprecht wszedł
formalnie do składu Rządu Tymczasowego, z którym współpracował od blisko
miesiąca80. Ta kooptacja, od dawna przewidywana, była następstwem, a zapewne
też formalnym warunkiem przystąpienia białych do powstania, a w związku z.tym
75 Jako członkowie sądu wymieniani są w różnych źródłach: I. Kruszewski, któremu
Bobrowski
tylko co powierzył wysokie stanowisko; W. Wolniewicz, poseł do Sejmu pruskiego; K.
Rogawski,
poseł do Rady Państwa w Wiedniu; M. Sokołowski, agent Kronenberga, późniejszy profesor
UJ.
Giller wymienia jeszcze kogoś oznaczonego inicjałem F. Mógłby to być G. Findeisen, agent
Hotelu
Lambert, późniejszy dyrektor Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej. Nie jest jasne, czy sąd
honorowy,
który orzekał o pojedynku, składał się z tych samych ludzi, którzy poprzednio prowadzili
śledztwo
w sprawie dyktatury.
76 Dokumenty KCN i RN, s. 70.
77 Aneks do depeszy Valbezena z 28 III 1863, AE Consulat Varsovie, t. XII, f. 410.
78 Dokumenty KCN i RN, s. 71.
79 Ibidem, s. 72n. Por. wzmianki w listach Kronenberga z 21-28 III 1863, s. 49, 61, 67.
80 J. K. Janowski, Pamiętniki, 1.1, s. 298 n. datuje wejście Ruprechta na 16-19 marca; O.
Awej-
de, op. cit., s. 533, na czas po 26 marca; Listy L. Kronenberga. s. 71-75, na ok. 30 marca.
458

finansowego poparcia ze strony Kronenberga. Ruprecht liczył lat 42, był czczony
jako męczennik sprawy narodowej jeszcze z lat 40-tych, uchodził za człowieka
•prawego i nieskazitelnego. Dla Kronenberga Ruprecht był rękojmią wypłacalności
Rządu Tymczasowego; dla innych członków rządu — człowiekiem, „który nigdy
nie zniży się do podstępnych intryg na korzyść swego stronnictwa, a przeciwko nam".
Zarazem jednak Ruprecht „był jawnie i otwarcie nierewolucjonistą", a nadto był
to „człowiek ciężki, bez żadnej energii". Powołanie go nazwał Awejde przestępstwem,
z punktu widzenia „kodeksu rewolucyjnego"81. Miał zapewne na myśli to, że Rup-
recht wszedł do rządu przy założeniu, że powstanie uzyska poparcie mocarstw za-
chodnich i zwycięży w regularnej wojnie; wykluczał zaś odwoływanie się do środków
rewolucyjnych — do powołania pod broń mas ludowych, do współdziałania z re-
wolucjonistami z innych krajów.
Jeden członek rządu o takich przekonaniach, w otoczeniu zdecydowanych
czerwieńców nie stanowiłby jeszcze zagrożenia. Jednakże Ruprecht odnalazł w TRN
swego przyjaciela Gillera, człowieka o podobnych przekonaniach, który wciągał
Ruprechta do rządu na to właśnie,' by mieć w nim podporę. Czy Bobrowski nie wi-
dział tego niebezpieczeństwa? Pytanie, czy nie myślał wówczas o ściągnięciu z powro-
tem do rządu Padlewskiego. Nieszczęśliwy „wojewoda płocki" przez dwa miesiące
borykał się: z przewagą nieprzyjaciela, z intrygami wrogiego powstaniu ziemiań-
stwa, z zawiścią podkomendnych dowódców. Czas jakiś osłaniała go Puszcza Kur-
piowska. Dwukrotnie jednak pobity: 12 marca pod Drążdżewem, a 21 t. m. pod
Radzanowem, opuszczony przez podwładnego Zameczka, zdecydował się rozpuścić
ostatki oddziału. Zwrócił się wówczas do rządu z prośbą o przeniesienie go na inne
stanowisko. Awejde odpisał mu 27 marca: „Nie mamy gdzie Cię przeznaczyć,
--absolutnie nie mamy kim Cię zastąpić. — Rząd Tymczasowy zaklina Cię na
wszystkie świętości, byś wytrwał na miejscu!". Padlewski poprosił wtedy o pozwole-
nie wyjazdu za granicę. Tym razem błagał go listownie Bobrowski, aby porzucił
„tę przeklętą myśl". — „Zdaj władzę Mystkowskiemu lub komu innemu, a sam
przyjeżdżaj do Warszawy. Tu wypoczniesz nieco przy mym przyjaznym sercu i wy-
bierzesz, jaką zechcesz, czynność"82.
Padlewski istotnie przyjechał do Warszawy około Wielkanocy i istotnie chodziły
słuchy o jego powrocie do rządu83. Okazało się to jednak niemożliwe, jego przeciwni-
cy polityczni wytykali mu rozpuszczenie oddziału, o czym nawet w „Strażnicy"
znalazła się złośliwa aluzja84. Wbrew protestom Padlewskiego powstańcza admi-
81 Zeznania śledcze, s. 161 n. J. K. Janowski, Pamiętniki, 1.1, s. 299n. A. Giller, Karol
Ruprecht,
s. 7.
82 Listy Awejdego i Bobrowskiego, M. Berg, op. cit., t. VII, s. 113 n.
83 Wspomnienie o Z. Padlewskim, „Ojczyzna" 6 VII 1864. Z. Chądzyński, op. cit., s.
104-106,
datuje jego przyjazd 1 IV 1863, chyba o kilka dni za wcześnie. W. Karbowski, Zygmunt
Padlewski,
s. 369, przypuszcza, że Padlewski nie spotkał się w Warszawie z Bobrowskim. Sądzę jednak,
że
Bobrowski już wtedy wrócił z Krakowa.
84 ,.Strażnica", 13 IV 1863, Prasa tajna, t. I, s. 108 (bez wymienienia nazwiska).
459

nistracja cywilna została wyjęta spod kompetencji naczelników wojskowych. W woj.


płockim naczelnikami powiatów zostali ludzie, którzy do niedawna zwalczali pow-
stanie i samego Padlewskiego. Pobyt jego w stolicy zakończył się 5 kwietnia85
udzieleniem mu urzędowej nagany i zwolnieniem ze stanowiska, z obowiązkiem
jednakże powrotu w woj. płockie, do chwili mianowania nowego naczelnika. Ste-
fan i Zygmunt uściskali się i rozstali.
9 lub 10 kwietnia Bobrowski poprosił o kilka dni urlopu i wyjechał nie mówiąc
kolegom, że ma się pojedynkować. Dnia 12 kwietnia w Łaszczynie w Poznańskiem
spotkał się z Adamem Grabowskim i pierwszą jego kulą został trafiony w serce.
W kilka dni później Padlewski udający się na spotkanie nowego oddziału, który
miał wkroczyć z zaboru pruskiego w Lipnowskie, wpadł w zasadzkę i dostał się
do niewoli. Poszedł słuch, oczywiście trudny do sprawdzenia, „że Padlewski przez
wsteczników był denuncjowany"86. Rozstrzelano go w Płocku 15 maja.
W ten sposób śmiercią gwałtowną zginęli w odstępie miesiąca dwaj młodzi
przyjaciele, dwie podpory obozu czerwonych. W obu wypadkach przypisywano
winę rodzimej kontrrewolucji. Zgon Bobrowskiego wywołał konsternację. Wszyscy
bez wyjątku towarzysze jego pracy: Awejde, Giller, Janowski, Maykowski, Miko-
szewski ocenili tę śmierć jako klęskę dla kraju. Awejde wyraził się trafnie: „Drugie-
go Bobrowskiego już rewolucja nie miała"87. I nawet Kronenberg wyraził się
w tymże duchu: „Wiadomość o Bobrowskim bardzo żałosna. Był on najzdolniej-
szym w Komitecie Centralnym"88.
Skądinąd zresztą zniknięcie Bobrowskiego ułatwiło grę przyjaciołom Kronen-
berga. Tegoż dnia 12 lub 13 kwietnia opuścił Warszawę Maykowski, wyprawiony
z misją do Galicji, ponieważ policja carska była na jego tropie. Na jego miejsce
kooptowano do rządu Edwarda Siwińskiego, literata i publicystę związanego blisko
z Gillerem89. Teraz więc Rząd Tymczasowy liczył trzech członków jawnie białej
orientacji (Ruprecht, Giller, Siwiński) oraz dwóch członków de nomine czerwonych
(Awejde, Janowski), w istocie zaś politycznie bezbarwnych, jakkolwiek pracowi-
tych i oddanych sprawie. Zdaniem Janowskiego, przy Ruprechcie zostało „moralne
i intelektualne przewodnictwo w rządzie, chociaż właściwie stałego przewodniczą-
85 Datę podaje wyciąg z zeznania Padlewskiego. CGAOR, z. 190-i, I eksp. 1863, vol. 23,
cz. I,
k. 158.
86 Z. Chądzyński, op. cit., s. 107 n. Twierdzi on, rzecz nie do sprawdzenia — że
Padlewski
planował wówczas masowe uderzenie na Kolej Petersburską, „wpędzenie załóg
moskiewskich do
Modlina", po czym objęcie przez siebie dyktatury. Por W. Karbowski, Zygmunt Padlewski,
s. 376 n.
87 O. Awejde, op. cit., s. 521. A. Giller, Historia, t. I, s. 45, J. K. Janowski, Pamiętniki, t.
I,
s. 350. J. Maykowski, Pamiętnik, s. 27. K. Mikoszewski, „Pamiętniki" s. 233. Por. też
nekrologi
pióra Gillera, „Czas", 21, 28 IV 1863; „Ruch" 15 VI 1863, Prasa tajna, t. I, s. 371.
88 List do M. Waligórskiego, 17 IV 1863, Listy, s. 109.
89 Negatywnie oceniają Siwińskiego: O. Awejde, Zeznania śledcze, s. 163 oraz J. K.
Janowski,
Pamiętniki, t. I, s. 363.
460

cego nie było"90. Stało się to w 6 tygodni po przystąpieniu białych, bez otwartego
zamachu, samą jak gdyby logiką wydarzeń.
Dlaczego się tak stało i czy musiało się tak stać? Odpowiedź na te pytania mieści
w sobie zarazem ocenę powstania styczniowego. Elementy skupione w obozie bia-
łym, lub też ciążące ku niemu, a więc posiadająca szlachta, burżuazja oraz lepiej
sytuowana część inteligencji, miały jeszcze wtedy w swym ręku olbrzymią przewagę
środków materialnych, fachowych kadr, praktyki i tradycji politycznej91. Jak długo
siły te przeciwstawiały się walce o niepodległość, tak długo mogły się zdawać bez-
władne; obóz czerwonych górował swoim zdecydowaniem, energią, entuzjazmem,
poparciem, jakie znajdował i w białym środowisku, zwłaszcza wśród młodzieży
i kobiet. Z chwilą jednak gdy biali przeszli na stronę ruchu, zdobyli sobie od razu
przewagę nad czerwonymi. Niższe szczeble inteligencji, zubożała część szlachty,
polskie drobnomieszczaństwo, robotnicy — wszystko to w sumie, w oderwaniu
od chłopstwa, nie ważyło, nie znaczyło, nie potrafiło wiele. Dlatego właśnie tak li-
czni czerwoni przyjęli z entuzjazmem sojusz z białymi, do którego wzdychali od
początku. Tylko nieliczni zdawali sobie sprawę z niebezpieczeństw tego sojuszu,
a jeszcze mniej liczni — a i to raczej w teorii niż w praktyce — wykluczali ten sojusz
ze względów zasadniczych.
W dniu śmierci Bobrowskiego Rząd Narodowy ogłosił odezwę, w której odrzu-
cał tylko co ogłoszoną amnestię. „Naród krew przelewa, bo chce politycznego
bytu, bo chce niepodległości, chce być samoistnym narodem. — Precz z carskimi
łaskami, chwyciliśmy za oręż, oręż jedynie spór nasz z Moskwą roztrzygnie"92.
Były to słuszne hasła — tylko środki realizacji nie miały odpowiadać niezbędnej
potrzebie.
RZĄD GILLEROWSKI
Nowy rząd utworzony na przełomie marca i kwietnia 1863 r. używał jeszcze,
acz niezbyt systematycznie nazwy „tymczasowego"93. Miał się jednak za władzę
stałą, pozostał też u władzy — chociaż nie bez zmian personalnych — blisko 2 mie-
siące. Czuł się bezpieczny od strony prawicy; za to z lewego skrzydła zagrażał mu
Mierosławski.
Eks-dyktator ukrywał się jeszcze w Krakowie i przygotowywał oddziały, które
wkroczyć miały do Królestwa. Zwracały się ku niemu oczy licznych bardzo elemen-
tów czerwonych, zrażonych kompromitacją Langiewicza i zwrotem rządu na prawo.
Mierosławski zakładał, że czerwona organizacja warszawska przeciwstawi się no-
wemu rządowi. W chwili zamachu na rząd myślał sam przekroczyć granicę w cha-
90 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. I, s. 305.
91 Por. J. Łukaszewski, Rząd i organizacja narodowa w Polsce, Bendlikon 1864, s. 35.
92 Dokumenty KCN i RN, s. 99\
93 W intytulacji dokumentów z kwietnia i maja występuje na przemian: RT, TRN, KC
jako
RN, KC jako TRN itd. Dokumenty KCN i RN, s. 87-111.
t
461

rakterze dyktatora, a liczył też na przychylność niektórych dowódców na lewym


brzegu Wisły (Drewnowski94, Seyfryd). W pierwszych dniach kwietnia wyprawił
do Warszawy zaufanego swego, Daniłowskiego: niby to dla negocjacji z rządem,
a głównie dla utworzenia spisku antyrządowego. Relacje o tej misji są sprzeczne95. - ;
Wydaje się, że Bobrowski radził wówczas kolegom dogadać się z pretendentem j
do dyktatury i ofiarować mu większe dowództwo — np. na lewym brzegu Wisły96 ;
— w zamian za rezygnację z najwyższej władzy. Układ taki mógł zneutralizować
szkodliwy ferment w organizacji warszawskiej; skądinąd zaś Mierosławski mógł
przydać się Bobrowskiemu jako przeciwwaga dla rosnących wpływów prawicy. *
Na wniosek Bobrowskiego rząd ogłosił 7 kwietnia dekret rozwiązujący „aż
do ukończenia walki o niepodległość" wszelkie towarzystwa polityczne, kluby
i komitety tworzone bez upoważnienia władzy narodowej97. W danej chwili doty-
czyło to knowań lewicy. Zarazem jednak wyprawiono do Krakowa Maykowskiego,
ażeby się dogadał z Mierosławskim; oprócz dowództwa miał mu zaproponować
subsydium 100 tys. złp. W rozmowach tych uczestniczyli Daniłowski z Janczewskim;
obaj też nalegali na przyjęcie kompromisu. Mierosławski nie chciał jednak usta- -
pić z pozycji dyktatora. Do Janczewskiego wykrzyknął: „Wtenczas, kiedy ja z to-
porem i pochodnią w ręku będę w kraju, ja, a nie kto inny, będzie obiecywał, roz-
kazywał i dawał"98. Rozmawiał owszem z Maykowskim ze względu na owych
100 tys. złp.; zerwał układy przekonawszy się, że wysłannik rządowy nie może ich
w tej chwili wyłożyć na stół99. Oznaczało to trwanie w zamiarze dojścia do władzy ~;Ą
przemocą. W Warszawie Daniłowski z Janczewskim w pierwszych dniach kwietnia j
zawiązali spisek, pod nazwą „komisji powstańczej", czy też „rewolucyjnej". Na ]
czele „komisji" tej stanął Leon Chmurzyński, dziennikarz; członkami byli przeważ- j
nie studenci wydziału medycznego Szkoły Głównej, tradycyjnie ciążący ku Mie-
rosławskiemu. ;
Sami w sobie mierosławczycy warszawscy nie stanowili poważniejszej siły.
Bobrowski jako naczelnik miasta utworzył straż bezpieczeństwa, jako osłonę rządu
od ewentualnych zamachów. Była to formacja odrębna od czynnej już od roku po-
licji narodowej, trudniącej się kontrwywiadem. Organizacją straży zajął się inten-
dent Lempke, a na jej czele stanął Paweł Landowski, 20-letni student medycyny, \
94 Por. list F. Bauerfeinda do J. Drewnowskiego, Paryż 10 III 1865, brulion, B. Jag.
rps'6993,
k. 19-21, z wyrzutem, że Drewnowski zawiódł pokładane w nim przez Mierosławskiego
zaufanie.
95 W. Daniłowski, Zeznania śledcze, s. 110. Tenże, Notatki, roz. XXV. Z. Janczewski,
„Zarys
powstania". W. Przyborowski, D. II, s. 473.
96 L. Kronenberg do M. Waligórskiego, 1 i 4 IV 1863, Listy, s. 79, 81, naciskał w zw. z
tym, by
wysłać Mierosławskiego raczej na Litwę.
97 Dokumenty KCN i RN, s. 87. O inicjatywie Bobrowskiego, J. K. Janowski,
Pamiętniki, 1.1,
s. 334.
98 Zbiór zeznań, s. 50.
99 Zeznania śledcze, s. 111. W. Daniłowski, Notatki, s. 297-300. J. Maykowski,
Pamiętnik,
s. 37, milczy o owych 100 tys. złp. L. Kronenberg 13 IV 1863 ostrzegał Waligórskiego przed
May-
kowskim, jako mierosławczykiem. Waligórski 16 IV odpisał donosząc o zerwaniu rozmów
z Mierosławskim. Listy, s. 97, 115.
462

który miał w nadchodzących miesiącach dać niejeden dowód zuchwałej odwagi.


Na Lempkem i Landowskim Bobrowski mógł polegać całkowicie. Sytuacja zmieni-
ła się jednak po śmierci Bobrowskiego, kiedy to straż bezpieczeństwa straciła zau-
fanie do rządu, który winna była osłaniać.
Rząd kwietniowy, przez historyków zwany „gillerowskim", pozostał władzą
tajną, firmowaną wyłącznie przy pomocy pieczęci. Zastanawiano się zrazu, bodajże
za sugestią Kronenberga, nad jakąś formą półjawną. Ujawniony, ale nie uchwytny po-
za kordonem szef rządu o znanym nazwisku podpisywałby „wszystkie ważne zarząd-
zenia, rozporządzenia, sprawy zasadnicze, odezwy", w Warszawie zaś tajna władza
załatwiałaby sprawy bieżące. Kronenberg w roli głowy rządu chciał widzieć Bentkow-
skiego, a po jego aresztowaniu przez Austriaków (9 IV) wahał się między Rogerem
Raczyńskim a Karolem Libeltem. Jawny szef rządu byłby firmą dla Europy a i do-
datkową gwarancją, że władza warszawska nie wróci do rąk czerwonych. Pomysł
ten w połowie kwietnia zarzucono jako niewykonalny: szef rządu mógłby się ujaw-
nić tylko na emigracji, a wówczas byłby pozbawiony wszelkiego autorytetu100.
Podobnie jak za czasów KCN, członkowie rządu podzielili między siebie fun-
kcje. Awejde wziął na siebie administrację, tj. stosunki z województwami Królestwa,
Janowski wojnę, Ruprecht skarb i sprawy zagraniczne, Giller stosunki z prowincja-
mi poza Królestwem tudzież prasę. Bobrowski był naczelnikiem miasta, Maykowski
sekretarzem. Gdy znikli dwaj ostatnio wymienieni, Awejde przejął sekretariat,
Janowski zaś stosunki z organizacją miejską. Sprawy zagraniczne przeszły wówczas
od Ruprechta do Gillera, który odstąpił za to Awejdemu sprawy Litwy i Rusi za-
trzymując Galicję i zabór pruski. Prasa powierzona została nowemu członkowi,
Siwińskiemu101.
Stosownie do zamierzeń z okresu przedpowstaniowego chciano też wprowadzić
do rządu po jednym przedstawicielu Litwy i Rusi, delegowanym przez wydziały
odnośnych prowincji102. W drugiej dekadzie maja objął stanowisko to z ramienia
Litwy Hieronim Kieniewicz, ale po kilku dniach wyjechał do Paryża i został aresz-
towany w powrotnej drodze103. Jego miejsca już nie obsadzono. Powołani zostali
za to dwaj sekretarze dla Litwy i Rusi, konsultowani tylko w sprawach swych pro-
100 Wzmianki na ten temat w listach L. Kronenberga do M. Waligórskiego, 28 III,
7, 10, 13,
17 IV 1863. Listy, s. 67, 83, 89, 95, 109. Por. S. Tarnowski do W. Czartoryskiego, Kraków 3
IV
1863: „O naszych Intimach tyle wiadomo, że - - chcą, żeby Jungmann objął handel tytoniu i
żeby
dla jawności kontrasygnował tutaj ich weksle i kwity. Absurdum, rzecz nie do wykonania". B.
Czart,
rps 5689, s. 309. Jeszcze w maju zastanawiano się nad utworzeniem jawnego pseudo-rządu w
Szwaj-
carii, z sędziwym Piotrem Wysockim na czele. O. Awejde, op. cit, s. 534. J. K. Janowski,
Pamiętniki,
t. I, s. 407.
101 Ujecie to pozwala uzgodnić rozbieżności pomiędzy A. Gillerem, Historia, t. II,
s. 48,
O. Awejde, op. cit., s. 536 i J. K. Janowski, Pamiętniki, s. I, s. 359. L. Kronenberg pisał do M.
Wa-
ligórskiego 31 III 1863, że Ruprecht objął sprawy zagraniczne. Listy, s. 75.
102 TRN do Prow. Kom. na Rusi, 10 IV 1863, Dokumenty KCN i RN, s. 94.
103 O. Awejde, op. cit., s. 533. J. K. Janowski, Pamiętniki, t. I, s. 337. J. Gieysztor,
op. cit.,
t. II, s. 32.
463

wincji. Sekretarzem litewskim został znany nam już Wacław Przybylski, ruskim
od początku maja Marian Dubiecki104.
Najistotniejsza zmiana organizacyjna dotyczyła stanowiska naczelnika miasta
Warszawy. Poprzednicy Bobrowskiego na tym stanowisku, a mianowicie Dąbrowski
i Padlewski, byli zarazem członkami KCN, a w pewnym sensie jego prze-
wodnikami. W komitecie, a potem w rządzie reprezentowali najbardziej aktyw-
ne środowisko obozu czerwonych i to stanowiło o ich sile i wpływie. Bobrowski
wyjeżdżając powierzył chwilowe zastępstwo pomocnikowi swemu Zienkowiczowi.
Był to synowiec znanego działacza demokratycznego Leona, mogący więc uchodzić
za czerwonego. Awejde nazywa go czynnym, uczciwym i lubiącym porządek, ale
mało zdolnym. Gdy Bobrowskiego nie stało, członkowie rządu rozglądali się za
następcą, ale nikogo odpowiedniego nie znaleźli, i tymczasowo zatwierdzili Zien-
kowicza105. Odpowiedni człowiek był jednak na podorędziu — Lempke — tylko
że jego postawa nie odpowiadała nowemu składowi rządu.
Po śmierci Bobrowskiego stanęło na porządku dziennym pytanie: czy nowy
naczelnik miasta ma wejść do składu rządu? Janowski mówi o ścieraniu się dwóch
stanowisk, chociaż nie wymienia oponentów. Z lewego skrzydła twierdzono, że
naczelnik miasta, przedstawiciel organizacji warszawskiej, dopóki zasiada w rzą-
dzie „daje tej organizacji gwarancję, że działania rządu pójdą zawsze po wytycznej
wskazanej przez Manifest 22 stycznia i że z niej nie zboczy". Z prawego odpowiada-
no, że rząd nie reprezentuje samej tylko Warszawy, ale cały naród (trzeba rozumieć:
ziemiaństwo); że rząd nie może odstąpić od zasad 22 stycznia; że wreszcie rząd
jest wszechwładny, „może, ale nie musi powołać do swego grona naczelnika mia-
sta"106. Zienkowicz nie jest człowiekiem kalibru Bobrowskiego, niech więc po-
zostanie poza rządem. Na tym stanęło; nowy naczelnik, dlatego właśnie, że nie
był Bobrowskim, podporządkował się potulnie.
Zmiana personalna, równie jak organizacyjna, zmierzała niedwuznacznie do
ograniczenia wpływu organizacji miejskiej. Wywołała też zaraz protesty; ludzie
oburzali się też na zagadkowe okoliczności śmierci Bobrowskiego. Rząd 16 kwiet-
nia wydał dłuższą odezwę, w której raz jeszcze tłumaczył, dlaczego dyktatura nie
okazała się „odpowiednią do okoliczności" oraz zaręczał, że nie jest „wyrazem
pojedynczego stronnictwa, ale potrzeb i dążeń całego narodu"107. Zdaniem Janow-
skiego „odezwa ta została przez organizację dobrze przyjęta"108. Głosy krytyczne
na razie przycichły — jednakże nie na długo.
Poszczególni członkowie rządu od dawna już zatrudniali każdy w swoim resor-
cie pomocników, czyli referentów. Stopniowo tych referentów ugrupowano w ko-
10* O. Awejde, op. cit., s. 536. J. K. Janowski, Pamiętniki, t. I, s. 215, 425. J. Gieysztor,
op.
cit., t. II, s. 9.
105 O. Awejde, op. cit., s. 558.
106 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. I, s. 351n.
107 Dokumenty KC i RN, s. 101.
108 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. I, s. 354.
464

misje załatwiające korespondencję bieżącą, pod kierunkiem odnośnego członka


rządu. Janowski twierdzi, że w pierwszych dniach maja komisje zostały przemiano-
wane na wydziały, każdy z dyrektorem na czele. Wydaje się, że urządzenie to wcho-
dziło w życie stopniowo: z czasem utarła się praktyka, że każde pismo rządowe
wychodziło pod firmą jednego z wydziałów. Wydziały spraw wewnętrznych, spraw
zagranicznych i wojny pojawiają się w tytulaturze w maju; wydział skarbu w czer-
wcu, wydział prasy — 1 VII 1863 r.i09
Wydział Wojny pod przewodnictwem Janowskiego funkcjonował już od końca
marca, krakowską jego filię zwinięto w połowie kwietnia, w związku z aresztowaniem
gen. Kruszewskiego110. Pracowali w wydziale tym oficerowie: Eugeniusz Kaczkowski
— Dębiński (pseud. Kot), później dyrektor wydziału, Józef Gałęzowski i Jakób
Koziełł. Zatrudnienie ludzi fachowych na stanowiskach wykonawczych nie zmie-
niało faktu, że odpowiedzialny za resort ten członek rządu, Janowski, na wojsku
się nie znał i że w naczelnej władzy powstania od momentu wyjścia Padlewskiego
nie zasiadał żaden wojskowy. W Wydziale Spraw Wewnętrznych, którym kierował
Awejde, było 4 referentów, każdy na 2 województwa Kongresówki. Jeden z refe-
rentów, Rafał Krajewski, architekt, dawniej związany z millenerami, był zastępcą
Awejdego, a później znacznie został dyrektorem wydziału. Inne wydziały rozrastały
się powolniej. Ruprecht zatrudnił w skarbie kilku pomocników, którzy wyłącznie
z nim się kontaktowali. W sprawach zagranicznych i w prasie nic jeszcze nie słychać
przed latem o referentach ani dyrektorach111.
W dniu 10 maja Komitet Centralny jako Tymczasowy Rząd Narodowy ogłosił
odezwę, w której przybierał nazwę Rządu Narodowego. Myślą przewodnią tej
zmiany było stworzenie wrażenia, zarówno w kraju jak i zagranicą, o utrwaleniu
i stabilizacji władzy powstańczej. „Zmieniając starą firmę spiskową — pisze Awejde
— chcieliśmy dać znać wszystkim mieszkańcom kraju, że porzucamy ciasne ramy
poprzedniej organizacji czerwonej i stajemy na czele wszystkich żywiołów społecz-
nych i wszystkich politycznych odcieni"112. Zmiana nazwy świadczyła więc o zwro-
cie ku prawicy, już wcześniej dokonanym. Odezwa z 10 maja wyliczała niezmiennie
obowiązujące zasady programowe, a wśród nich uwłaszczenie włościan i równość
wobec prawa mieszkańców różnego stanu i wyznania. Wprowadzała do nich na-
tomiast interesujące nowum tej treści: „Obrona zasad i tradycji narodowych bez
przesądzenia tej lub owej formy rządu na przyszłość, gdyż to jest atrybucją narodu
i sam tylko naród po odzyskaniu niepodległości swojej stanowić o tym ma prawo"J *3.
109 Dokumenty KCN i RN, s. 125, 141,170, 178, Polska działalność
dyplomatyczna, 1.1, s 112.
J. K. Janowski, Pamiętniki, t. I, s. 399^401.
110 A. Giller, Historia, 1.1, s. 40. O. Awejde, op. cit., s. 550. J. K. Janowski,
Pamiętniki, 1.1,
S. 328-335.
1,1 O. Awejde, op. cit., s. 536. J. K. Janowski, Pamiętniki, t. I, s. 310 n., 335 n., 401.
1'2 O. Awejde, op. cit, s. 540. J. K. Janowski, Pamiętniki, 1.1, s. 407, mówj tylko o potrzebie
wyjścia z tymczasowości, nadaniu rządowi „jeszcze większej siły, znaczenia i powagi".
113 Dokumenty KCN i RN, s. 112.

465

Za czasów KCN nikt się nie zastanawiał bliżej nad przyszłą formą rządu w wolnej
Polsce, ogólna zaś tendencja organizacji czerwonej była jednoznacznie republi-
kańska. Dlatego . właśnie wzmianka o nieprzesądzaniu formy rządu mogła być
rozumiana tylko jako pozostawienie furtki ku formie monarchicznej, gdyby sobie
tego życzyły opiekuńcze mocarstwa zachodnie.
Mówiła też odezwa o „niepodległości ziem Polski, Litwy i Rusi"; o uznaniu
Litwy i Rusi „za części zupełnie równe z Koroną i wespół z nią jedną państwową
całość Polski stanowiące"; o zapewnieniu „pobratymczym ludom Litwy i Rusi
złączonym z Polską najrozleglejszego rozwoju narodowości ich i języka". Symbo-
lizowało tę decyzję wprowadzenie nowej, trójherbowej pieczęci, z Orłem, Pogonią
i Archaniołem (dawnym herbem woj. kijowskiego114). Nie trzeba precyzować, że
odstępowano tutaj od zobowiązań zaciągniętych wobec sojuszników rosyjskich
we wrześniu i grudniu poprzedniego roku. Wówczas była mowa o pozostawieniu
Litwie i Rusi swobody wyboru przyszłego ich losu — dziś przesądzano, że decyzja
ta już zapadła.
ADMINISTRACJA CYWILNA
Należy obecnie zbadać, jak wejście białych do rządu odbiło się na jego polityce
wewnętrznej i zagranicznej oraz na prowadzeniu wojny.
W przededniu wybuchu walki organizacja cywilna w województwach została
podporządkowana, jak wiemy, naczelnikom wojskowym. W końcu lutego, po
zlikwidowaniu Komisji Wykonawczej rząd zlecił Awejdemu nowe „uregulowanie
władz wojewódzkich". Pamiętamy, że Awejde był autorem urządzenia z jesieni
ub. r., które zaprowadziło na szczeblu wojewódzkim dwuwładzę: naczelników cy-
wilnych i komisarzy rządowych. Teraz Awejde wracał do tej koncepcji, która prze-
kazywała administrację w ręce ziemiaństwa. Projekt swój przedstawił rządowi
w pierwszych dniach marca115, uchwalony jednak został dopiero 28 t. m., po upadku
dyktatury Langiewicza i pod nieobecność Bobrowskiego. Ów „regulamin admini-
stracyjny" rozszerzał kompetencje naczelnika cywilnego województwa, sprawują-
cego teraz władzę jednostkową, mianującego naczelników powiatów i naczelników
miejskich. Rolę komisarzy rządowych ograniczono do funkcji nadzorczych oraz
do „kierowania opinią publiczną"; zastrzeżono dobitnie, że „nie przyjmuje on
żadnego udziału w administracji województwa"116. Na administrację cywilną
włożono obowiązek zaopatrywania wojska w żywność, odzież i konie; regulamin
nie określał bliżej wzajemnego stosunku władzy cywilnej i wojskowej. Jednakże
114 Zmianę pieczęci zapowiadał RN już w piśmie do A. Guttrego z 28 IV 1863, BPP IO,
rps
473/5a, k. 17.
113 J. K. Janowski, Pamiętniki, 1.1, s. 208, 216. O. Awejde, op. cit., s. 556. Por. H.
Jabłoński,
Struktura, s. 447.
116 Dokumenty KCN i RN, s. 73-77. Litografowany egz. regulaminu wspomina w art. 36
o Ko-
misji Wykonawczej, zamiast o rządzie, co wskazywałoby na jego opracowanie przed 26
marca.
466

w instrukcji wykonawczej, wydanej w kwietniu, lub początku maja powiedziano:


„Zanim oddzielne przepisy określą stosunek władz wojskowych do cywilnych,
za ogólną przyjąć należy zasadę, że władza wojskowa nie jest bynajmniej rozkazu-
jącą cywilnej, a wzywającą"117. Oznaczało to, że powstańcza administracja cywil-
na, pośród toczącej się wojny, zostaje uniezależniona od władzy wojskowej. Co
więcej na szczeblu powiatu komendant (organizator) wojskowy został wręcz podpo-
rządkowany naczelnikowi cywilnemu118. Zauważmy, że po stronie nieprzyjaciel-
skiej ewolucja szła wtedy w kierunku przeciwnym: gubernatorów cywilnych i naczel-
ników powiatów podporządkowywano naczelnikom wojennym.
Z przedpowstaniowych naczelników cywilnych wojewódzkich został na miejscu
tylko lubelski, adwokat Gregorowicz. Świątkowski z woj. mazowieckiego (ziemia-
nin), odbył kampanię pod Langiewiczem i wrócił na stanowisko. Gdzie indziej
mianowano nowych naczelników, i to przeważnie właścicieli ziemskich. Z nich Go-
łemberski w Krakowskiem, Majewski w Kaliskiem, Grabowski w Płockiem byli
to aktywni działacze biali. Z pozostałych: Ludwik Kraków na Podlasiu (ziemianin),
Akord w Augustowskiem (dzierżawca), Aleksandrowicz w Sandomierskiem (nauczy-
ciel) byli mniej zaangażowani politycznie. Naczelnikami cywilnymi powiatów zostali
prawie wszędzie właściciele ziemscy119. Ludzie na stanowiskach tych zmieniali
się często, jedni rezygnowali, inni nie nadawali się, jeszcze inni musieli uciekać,
albo byli aresztowani. Stanowiska ich wakowały nieraz tygodniami.
Bardziej jeszcze dotkliwe szczerby wystąpiły w gronie komisarzy rządowych.
Ci najwcześniejsi agenci obozu ruchu od 22 stycznia szli stale w pierwszym szeregu,
uczestnicząc w walkach, pociągając ludzi osobistym przykładem. W ciągu pier-
wszych kilku tygodni padli na placu boju: Godlewski, Rolski, Wasilewski i We-
reszczyński. Do niewoli dostali się Leon Frankowski i Rogiński; Maciejowski
przeszedł na stronę Mierosławskiego, Biechońskiego wypadło zwolnić w związku
z rolą, jaką odegrał w zdemaskowaniu dyktatury Langiewicza. Ze starego grona
zostali tylko Stanisław Frankowski w woj. mazowieckim, a Józef Piotrowski
w augustowskim. Wśród nowo mianowanych komisarzy jeden tylko Skotnicki na
Podlasiu był autentycznie czerwony. Pozostali120 byli to młodzi ludzie z dobrymi
intencjami, ale bez politycznego nerwu i rewolucyjnego zapału.
Funkcje naczelników miast pozostawiono w ręku miejscowej inteligencji lub
drobnomieszczaństwa. Naczelnicy większych miast byli podporządkowani bezpo-
śrenio naczelnikom wojewódzkim, a mniejszych — powiatowym. Warszawa za-
117 Dokumenty KCN i RN, s. 77, odpis poświadczony 12 V 1863 przez komisarza
woj. augus-
towskiego. Zawiera też postanowienie, że naczelnik wojskowy koresponduje z rządem za
pośred-
nictwem cywilnego naczelnika powiatu.
118 KCN do A. Andruszkiewicza, 29 IV 1863. Powstanie,na Litwie i Białorusi, s. 288.
119 O. Awejde, op. cit., s. 528, 559. J. K. Janowski, Pamiętniki, 1.1, s. 320. Tamże
o komisa-
rzach rządowych.
120 A. Majewski (Lubelskie), J. Kleczyński (Krakowskie), A. Biernawski
(Kaliskie), S. Grzy-
wiński (Płockie). W Sandomierskiem na razie nie było nikogo.
467

trzymała organizację odrębną, w której też jednak nastąpiły zmiany. Polegały one
w zasadzie na zastąpieniu struktury konspiracyjnej przez administracyjną. Dawne -A
dziesiątki i setki oparte były na więzi osobistej; nowa hierarchia — na podziale i
terytorialnym. Miasto dzieliło się na 5 wydziałów (z nich jeden na Pradze), każdy
wydział na 2-3 okręgi, (w sumie 13 okręgów odpowiadających tyluż cyrkułom po-
licji zaborczej). Okrąg z kolei dzielił się na ok. 10 sekcji; poniżej sekcyjnych orga-
nizacja już nie zstępowała121. Urządzenie to mogło dobrze służyć powstaniu, pod
warunkiem obsadzenia go właściwymi ludźmi. Tymczasem wydziałowymi okazali .;
się ludzie o nastawieniu bynajmniej nie czerwonym. Byli to w omawianym okresie
w wydziale I (Śródmieście) — Piotr Umiński, urzędnik państwowy; w wydziale II
(Stare i Nowe Miasto) — Franciszek Rozmanith, kupiec; w wydziale III (Wola,
Powązki) — Zygmunt Laskowski, student medycyny; w wydziale IV (południowa ?
część miasta) — Tomasz Burzyński, ongi członek Związku Trójnickiego, obecnie ;
urzędnik, wyraźnie skłaniający się ku białym i w wydziale V (Praga) — Adolf v
Hennel, dziennikarz122. j
Niektórzy wydziałowi pochodzili jeszcze z nominacji Bobrowskiego, — mogli 1
oni pod jego kierunkiem pracować bez zarzutu. Gdy Bobrowskiego nie stało,
zaczęli się przychylać ku prawemu skrzydłu czerwonych. Trudniej odtworzyć skład
okręgowych i sekcyjnych; był on prawdopodobnie czerwieńszy. Czerwoni przewa-
żali też w intendenturze, ekspedyturze, straży bezpieczeństwa. Natomiast policja
narodowa, kierowana przez Karłowicza, zajęta własną służbą wywiadowczą, nie \
mieszała się do polityki123. W sumie organizacja warszawska wciąż jeszcze była ]
skupiskiem rewolucyjnych żywiołów; niepostrzeżenie jednak utraciła rewolucyjne
kierownictwo.
Głównym argumentem, przemawiającym za sojuszem z białymi i ich udziałem
we władzy były zostające w ich dyspozycji środki finansowe, które powinny były
teraz zasilić powstanie. W dniu 8 kwietnia Rząd Tymczasowy ogłosił dekret o po-
datku ofiary narodowej, wymierzanym od dochodu. Dekret ten przewidywał nieco
wyższe stawki w porównaniu do tych, jakie usiłował narzucić Komitet Centralny
w jesieni ub. roku. Właściciele majątków i nieruchomości miejskich płacić mieli $%
od ich wartości. Właściciele przedsiębiorstw przemysłowych, bankowych, handlo- j
121 S. Kieniewicz, Trzy statuty organizacji warszawskiej 1863 r. [w:] Księga
pamiątkowa H. Ja-
błońskiego, Warszawa 1969. Tamże dalsza literatura i źródła.
122 Zestawiam dane O. Awejdego, Zbiór zeznań, s. 133 oraz J. K. Janowskiego,
Pamiętniki, \
11, s. 314, t. II, s. 23. Pewna jest obsada wydziałów III-V. Zakładam, że Rozmanith, mający
sklep
przy ul. Długiej, kierował wydziałem II. Umińskiemu pozostaje więc Wydział I.
123 Z rozkazu Karłowicza zginął zasztyletowany 2 V1863 redaktor „Dziennika
Powszechnego"
i zaufany Wielopolskiego, J. A. Miniszewski. O. Awejde, op. cit., s. 614. Członkowie RN: A.
Giller, \
Historia, t. II, s. 48, i J. K. Janowski, Pamiętniki, t. I, s. 403 wypierają się z oburzeniem
udziału |
w tym zamachu. Wziął go jednak na swoje konto Rozkaz dzienny nacz. miasta z tegoż 2
maja.
Dokumenty KCN i RN, s. 448. Por. W. Przyborowski, D. II, s. 463 n., Karłowicz mógł
uzasadnić l
wyrok chyba tylko jednym: że ze strony Miniszewskiego groziło organizacji nagłe
niebezpieczeństwo. ?
Nazwisko zamachowca — Boniecki — wymienia pamiętnik W. Szuwalskjego, Fawley Court.
468 Ą

wych itp. przynoszących ponad 10 tys. złp.dochodu — 10%; przynoszących 4-10 tys.
złp — 5%; przynoszący poniżej 4 tys. złp — 2%. Przedstawiciele wolnych zawodów
— 7%. Urzędnicy, oficjaliści, artyści, nauczyciele, a także „profesjoniści, procede-
rzyści i majstrowie" — 2% od dochodu. Zwolnieni byli od początku włościanie,
czeladź rzemieślnicza, wyrobnicy i służba; wolno było przyjmować od nich tylko
dobrowolne składki124. Zwraca uwagę zastosowanie progresji, nie praktykowane
wówczas w Europie. Równocześnie zwalniano mieszkańców zaboru rosyjskiego
„od'płacenia podatków, ustanowionych przez rząd najezdniczy". Niestety nie ma
sposobu obliczyć: ani rozmiaru wpływów do kas rządu carskiego, ani też wpływów
do kas narodowych w ciągu wiosennych i letnich miesięcy 1863 r.12S Ogólnikowo
wiadomo, że wpływy podatkowe rządu carskiego spadły katastrofalnie w okresie
pomiędzy marcem a lipcem; oraz że właściciele, ziemscy i kapitaliści zaczęli wówczas
opłacać podatek narodowy. Jedna i druga suma nie dałyby się zapewne porównać
— tym więcej, że prowincja oprócz podatku ponosiła też na rzecz powstania znaczne
ciężary w naturze126. Rozkładem i ściąganiem podatków zajmowały się na pro-
wincji komitety skarbowe przy naczelnikach powiatów. Komitety te, złożone z zie-
mian, dbały na ogół o nieprzeciążanie sąsiadów. Termin wniesienia podatku był
45-dniowy „od daty otrzymanej awizacji". Jednakże po miesiącu stwierdzono,
„że ludzie z bogactwa pieniężnego i wielkiego majątku znani, lekceważąc obowiązki
względem świętej sprawy narodowego powstania, zwlekają wniesienie podatku
ofiary aż do ostatniego terminu". Rząd postanowił zatem, że płatnicy podatku
od 1000 złp. wzwyż winni uiszczać się w ciągu 3 dni od awizacji127. Nie wiadomo,
czy zarządzenie to poskutkowało. W kwietniu i maju Rząd Narodowy rozporządzał
na pewno dużo większymi sumami, w porównaniu do poprzedniego okresu; ale
i te dochody nie pokrywały rosnących potrzeb toczącej się wojny.
Zarządzeniem obliczonym na podważenie gospodarki nieprzyjaciela był wydany
10 maja zakaz wchodzenia z rządem zaborczym w jakiekolwiek transakcje finanso-
we128. Chodziło tu nie tylko o wielomilionowe dzierżawy podatków pośrednich
i monopoli, ale bardziej jeszcze o dostawy dla armii carskiej. Stałą praktyką rządu by-
ło zakupywanie żywności i furażu dla wojska za pośrednictwem kupców (najczęściej
żydowskich), z tym że na poszczególne dostawy ogłaszano licytacje. Dekret Rządu
Narodowego okazał się dość skuteczny: w ciągu następnych miesięcy dowództwo
carskie miało istotnie poważne trudności z uzupełnianiem zapasów.
124 Dekret z 8 IV; zakaz płacenia podatków zaborczych 9 IV; instrukcja skarbowa
z 10 IV
1863, Dokumenty KCN i RN, s. 87-93. Wzory deklaracji i awizacji podatkowych, B. Nar. rps
6000,
t. II, k. 79.
125 Raport Stantona, 4 V 1863, PRO FO 65/642, wyraża nazbyt chyba
optymistyczne przy-
puszczenie, że RN może ściągnąć do 3 mln. funtów, jakkolwiek ludzie nie będą płacili
chętnie.
126 4 V 1863 TRN zakazał dowódcom powstańczym samowolnych rekwizycji w
gotówce
lub naturze. Dokumenty KCN i RN, s. 111.
127 Postanowienie z 12 V 1863, Dokumenty KCN i RN, s. 115.
128 Dokumenty KCN i RN, s. 113. Ibidem, s. 106, dekret z 29IV 1863, zakazujący
przykładania
ręki do sekwestru mienia uczestników powstania.
469

Niektóre odezwy i postanowienia Rządu Narodowego nosiły charakter pro-


pagandowy. W dniu 31 marca, tzn. w przeddzień nowego kwartału, gdy przypa-
dała następna rata czynszu względnie okupu płatnego przez chłopów, Rząd Naro- j
dowy przypomniał zakaz ściągania odnośnych opłat, w związku z dekretowanym \
22 stycznia uwłaszczeniem. Rząd precyzował, że „dotychczasowy okup lub czynsz i
należny dziedzicom z d. 1IV r. b. ustaje"129. Było to logiczne następstwo uwłaszczę- >
nia — po prawdzie zresztą okup pobrany od chłopów za czas od 22 stycznia do końca ;
marca także już się dziedzicom nie należał. Odezwę z 31 marca władze cywilne j
kazały odczytywać włościanom z ambony130. Innych odezw do chłopów rząd gil-
lerowski nie ogłosił131, a i dotychczasowe nie wszędzie były ogłaszane132. Pod
adresem Żydów wydano wersję hebrajską odezwy z 12 kwietnia, odrzucającej am-
nestię. Naczelnik miasta Zienkowicz wydał też po hebrajsku, 21 kwietnia, ulotkę j
zakazującą nabywania od żołnierzy rosyjskich rzeczy pochodzących z rabunku133.
Ukazała się też odezwa „do mieszkańców Polski niemieckiego pochodzenia". \
Głosiła ona: „Nowa wasza Ojczyzna chce w was widzieć i postępować z wami jak t,
z rodzonymi dziećmi, a w zamian ma prawo żądać i oczekuje jeżeli nie ofiar i poś-
więceń, jakich dowody składają rodowici Polacy, to przynajmniej spokojnego,
godnego i prawdziwie chrześcijańskiego zachowania się"134. Inna odezwa „do Po-
laków w moskiewskiej służbie" nakazywała obywatelom polskim służącym w car-
skiej armii: „opuścić hańbiące ich sztandary, a łączyć się z wojskami powstańczymi
dla służenia wspólnemu dobru kraju"135.
Akcją propagandową rząd zajmował się w niewielkim tylko zakresie. Urzędowy
jego organ „Ruch" ograniczał się do przedruków odezw i dekretów, nieraz z poważ-
nym opóźnieniem136. Nieco częściej ukazywały się „Wiadomości z Pola Bitwy":
3 numery i 1 dodatek w marcu, 3 numery i 3 dodatki w kwietniu, 1 numer i 3 do-
129 Ibidem, s. 81.
130 Józefa Niemojewska z Lipnowskiego w liście do otoczenia A. Towiańskiego w
Zurichu,
11IV1863: „Komitet ruchu rozesłał rozkaz, aby obywatele i księża z ambon ogłosili artykuł o
uwłasz-
czeniu włościan z rozkazem, aby żaden z obywateli nie śmiał wziąć czynszu od włościan. Po
naradzie
tak obywateli, jak księży, ułożyli, że tego ogłaszać nie można, bo wszakże jeszcze jesteśmy
pod rządem
rosyjskim, ale zdaje się, że skoro to [s] nie dopełnią, to powstańcy mają w każdej wsi
chłopom to
odczytywać. Nam się zdaje, że z dopuszczenia Bożego to nowe złe poruszy, oni tym włościan
nie
kupią, włościanie będą moralnie przekonani, że to cesarz kazał, naturalnie w tym, jak i we
wszystkim,
Bogu się oddajemy". B.PAN, rps 2323, perlustracja.
131 Odezwy naczelnika sił zbrojnych woj. krakowskiego 30 HI 1863 oraz
naczelnika wojew.
sandomierskiego z maja, cyt. S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 337, pochodzą jak się
zdaje od
mierosławczyków.
132 C. Włodarska-Ohryzko, „Nadziały i powinności włościan w pow. brzezińskim
1846-1864"
(maszynopis) stwierdza, że w tym rejonie dekretów uwłaszczeniowych powstańcy nie
ogłaszali
i że stosunek chłopów do powstania pozostał bierny, jakkolwiek nie wrogi.
133 Dokumenty KCN i RN, s. 99, 447.
134 Ibidem, s. 72.
135 Ibidem, s. 91, odezwa z 10 IV 1863.
136 Por. Prasa tajna, t. I, s. 369.
470

datki w maju. Biuletyny te, których redakcję Giller przekazał Siwińskiemu, ograni-
czały się do opisu działań partyzanckich tudzież gwałtów popełnianych przez wojska
nieprzyjacielskie. Ponadto ukazywały się tajne gazetki formalnie niezależne od
rządu: stara, gillerowska „Strażnica", „Nowiny Polityczne Polskie", „Dziennik
Narodowy" i „Prawda". To ostatnie pismo przybrało z czasem odcień radykalny;
pozostałe trzymały się umiarkowanej linii politycznej rządu. Naczelnym zadaniem
pozostawała walka o niepodległość; w zakresie spraw społecznych akcentowano
solidarność wszystkich stanów; zapowiadano rychłą pomoc mocarstw zachodnich;
potępienie caratu rozciągano i na naród rosyjski, powołując się na antypolskie
wystąpienia, zaczynające brać górę wśród rosyjskiej opinii publicznej137. W zakresie
propagandy, podobnie jak w zakresie ustawodawstwa i administracji, odstęp od
dawnej linii politycznej miał pogłębiać się w kwietniu i maju.
DYPLOMACJA HOTELU LAMBERT
To samo w jeszcze silniejszym stopniu dotyczyło polityki zagranicznej. Akces
białych prowadził do przestawienia się ze współpracy z obozem rewolucji na współ-
pracę z gabinetami.
Pamiętamy, że Rząd Tymczasowy w końcu lutego mianował swym „komisa-
rzem" w Paryżu Józefa Ordęgę. Zanim Ordęga objął urzędowanie, wybuchła dyk-
tatura Langiewicza, a Wydział Spraw Zagranicznych dyktatorskiego rządu nawiązał
stosunki z Biurem Hotelu Lambert. Z kolei po upadku dyktatury Czartoryski
zwrócił się do Rządu Tymczasowego z wiadomą nam deklaracją z 30 marca. Zawie-
rała ona sugestię utworzenia w Paryżu komitetu, który by nadawał kierunek pow-
staniu, w ścisłej łączności z rządem Napoleona III. Komitet taki winien by składać
się z pełnomocników, „czy to z Komitetu Centralnego, czy to od Dyrekcji warszaw-
skiej, poznańskiej, galicyjskiej itd."138 Propozycja ta, rzecz jasna, nieaktualna,
nie oznaczała wcale, by Czartoryski poddawał się władzy Rządu Tymczasowego139;
list co najwyżej uchodzić mógł za zgłoszenie się do służby narodowej. Ruprecht
zgłosił formalnie wniosek o powierzenie Czartoryskiemu reprezentacji Polski za
granicą. Dyskutowano nad tym jeszcze za Bobrowskiego i potem, po jego zgonie.
Brano pod uwagę rozległe stosunki Czartoryskiego w Paryżu i Londynie, twierdzo-
137 Ibidem, t. I i II.
138 Polska działalność dyplomatyczna, t. I, s. 253. Por. J. Demontowicz do J.
Ordęgi, 25 IV
1863, BPP IO, rps 474/1, nr 224.
,39 W. Kalinka do J. Demontowicza, Sztokholm 23 IV 1863: Nie mianuje się
reprezentantem
Polski, „za naczelnika służby dyplomatycznej" uznaje W. Czartoryskiego. „Z duszy i serca
pragnę,
aby jak najśpieszniej nadszedł czas, w którym by ludzie w kraju będący mogli wziąć w swe
ręce
kierunek zagranicznych czynności. Wszakże — nie sądzę, aby już dzisiaj można było w
Warszawie
roztrząsać zagraniczne stosunki z tą swobodą i z tym ciągiem informacji, których one
koniecznie
wymagają. Na tym polu służby pozakrajowej Paryż musi jeszcze do czasu zostać punktem
zbornym".
BPP IO, rps 474/1, nr 225.
471

no, że to Napoleon III życzy sobie akredytowania ks. Władysława przez Rząd Na- :
rodowy140. Skądinąd nie ufano ambicjom dynastycznym Czartoryskich i wiedziano,
że ta nominacja wzbudzi fatalne wrażenie wśród czerwonych. Świeżo jeszcze De^
montowicz, komisarz TRN przy wyprawie morskiej na Litwę, ostrzegał listem ~
przed intrygami agentów Czartoryskiego w Szwecji. Giller odpisał mu 10 kwietnia
zalecając utrzymanie poprawnych stosunków z ludźmi Hotelu Lambert. „Nie czas •
nam dzisiaj bawić się w stronnicze zasady i poglądy, lecz wobec walki, którą pro-
wadzimy z najazdem, należy wszystkie stronnictwa, wszystkie chęci i stosunki
zużytkować"141. Zasada bardzo słuszna, w praktyce prowadziła do rozszerzenia
współpracy z prawicą, a wyłączenia ludzi z lewego skrzydła. j
W dniu 13 kwietnia Kronenberg donosił Waligórskiemu jako rzecz już ustało- j
ną, że za granicą „rząd przekaże wszystko Czartoryskiemu". W tydzień później 1
prostował, że „z Czartoryskim rzecz jeszcze nie uporządkowana"142. W istocie ]
dopiero 28 kwietnia TRN zapowiedział ks. Władysławowi, że prześle mu nominację Ą
na pełnomocnika w Paryżu, z prawem przedstawienia kandydatur na agentów dyplo- j
matycznych w innych miastach. „Cały kierunek działań dyplomatycznych ma po-
zostać pod wyłącznym nadzorem i odpowiedzialnością W. Ks. Mości". W drugim
piśmie z tegoż dnia rząd poruczał Czartoryskiemu jako rzecz najpilniejszą sprawę «
sprowadzenia broni, o ile się da, w drodze zaciągnięcia pożyczki narodowej143. ;
Formalna nominacja Czartoryskiego na głównego pełnomocnika dyplomatycznego
„przy rządach Francji, Anglii, Włoch, Szwecji i Turcji" została wystawiona 15 ]
maja. Zawiózł ją do Paryża Hieronim Kieniewicz, wraz z obszerną instrukcją i in- \
nymi materiałami144. Na razie nominacja ta nie miała być ogłoszona.
Instrukcje były dwie: jedna w języku polskim, określała charakter i cele powsta-
nia: niepodległość, granice 1772 r., uprawnienia lokalne dla języków „ruskiego"
(ukraińskiego) i litewskiego, tolerancja religijna, uwłaszczenie chłopów bez krzywdy
większych właścicieli. Druga instrukcja w języku francuskim do okazania w sfe-
rach rządowych francuskich, zaręczała, że w wypadku wojny i pod osłoną korpusu
francuskiego Polska mogłaby w ciągu kilku miesięcy wystawić armię regularną
150 tys. ludzi, jak również pokryć koszty całej kampanii145.
Nota francuska podejmowała także delikatną kwestię, z którą Rząd Tymczaso-
wy zwrócił się do Czartoryskiego już 4 maja. Szło o pomoc ofiarowaną Polakom
przez Węgrów i Włochów.
140 J. K. Janowski, Pamiętniki, 1.1, s. 366. Pamiętnik W. Czartoryskiego, s. 130,
mówi, że to
cesarzowa Eugenia sugerowała mu potrzebę otrzymania nominacji od RN. Por. Z. Jordan do
Hotelu Lambert, 22IV 1863: „Przy formacji nowego rządu nałożono kondycję oddania
wszystkich
zagranicznych spraw w ręce Księcia". B. Czart, rps 5689, s. 359.
141 TRN do j Demontowicza, Dokumenty KCN i RN, s. 95, J. K. Janowski,
Pamiętniki, 1.1,
s. 326.
142 Listy z 13 i 19 IV 1863, s. 95, 117.
143 Polska działalność dyplomatyczna, t. I, s. 109 n.
144 Nominacja i pismo towarzyszące, 15 V 1863, ibidem, t. I, s. 112-116.
145 Ibidem, t. I, s. 10-22, O. Awejde, op. cit., s. 539, podaje Ruprechta jako autora tekstu.
472

Polsko-węgierskie stosunki w przededniu powstania rozwijały się w dwóch


płaszczyznach. Konserwatywni i liberalni politycy galicyjscy kontaktowali się z opo-
zycją legalną węgierską, wspierając się wzajemnie wobec centralistycznych zaku-
sów rządu wiedeńskiego146. Równolegle na emigracji demokraci polscy wraz z przy-
wódcami węgierskimi: Kossuthem i Klapką, rozważali możliwość wspólnego wystą-
pienia zbrojnego przeciw Austrii. Na emigracji i w kraju, we wszystkich niemal
środowiskach politycznych węgierskich sympatie dla Polski były ogromnie żywe.
Wybuch styczniowy rozbudził na Węgrzech entuzjazm, a także chęć odwzajemnie-
nia się za pomoc polską okazaną powstaniu węgierskiemu przed 15 laty147. Sympa-
tie nie przesłaniały jednak istotnej różnicy stanowisk: Polacy walczyli jak dotąd
tylko z rosyjskim caratem; przyjmując pomoc Węgrów narażali się także Austrii.
Dla węgierskiej lewicy wrogiem była Austria; podając rękę Polakom narażała się
także Rosji.
Już po wybuchu powstania gen. Wysocki w drodze z Paryża do kraju spotkał
się z Klapką w Genewie i uzgodnił z nim formy wspólnego działania. Mowa była
m. in. o udziale węgierskim w desancie zbrojnym na brzegach morza Czarnego148.
Kossuth w ten sposób ujmował zamiary węgierskiej lewicy: trzeba koniecznie roz-
szerzyć powstanie polskie na Galicję. To prawda, że na razie Galicja nie może
się ruszyć, bo wtedy rząd wiedeński podburzy chłopów przeciw szlachcie. Ale bez
poruszenia Galicji powstanie zwyciężyć nie może. Środkiem wiodącym do tego celu
może stać się legion węgierski w służbie polskiej, ponieważ sprowokuje on Austrię
do wystąpienia, a wystąpienie to rozpęta wojnę włoską i powstanie wszystkich
narodów monarchii habsburskiej149.
Koncepcja ta niezbyt realna, nie liczyła się też ze zmianą sytuacji międzynaro-
dowej. Gen. Klapka zwrócił się w połowie marca w imieniu Kossutha do Komitetu
Emigracji Polskiej w Paryżu z następującą szczególną ofertą. W 1859 r., w czasie wojny
francusko-austriackiej, Napoleon III gotów był sprowokować powstanie na Węg-
rzech i w związku z tym zdeponował w Bukareszcie, w ręku swego klienta, księcia
rumuńskiego Aleksandra Cuzy, 20 tys. karabinów do dyspozycji węgierskiej. Broń
ta nie została użyta wobec zawarcia rozejmu w Villafranca. Kossuth i Klapka za-
warli wówczas układ z agentem ks. Cuzy, zastrzegając sobie zwrot całej tej broni,
„gdy okaże się tylko możliwość użycia jej w interesie niepodległości Węgier"150.
146 Por. J. Zdrada, Stosunki polsko-węgierskie przed powstaniem styczniowym,
„Przegląd
Historyczny" 1963. Tamże dalsza literatura.
147 O pierwszych ochotnikach Węgrach, przybyłych w marcu 1863 do Krakowa,
por. W. To-
karz, op. cit., t. II, s. 13-14, 43.
148 Korespondencja J. Klapki z W. Mickiewiczem i A. Levy. W. Mickiewicz, op.
cit., t. II,
s. 381-392.
149 E. Kovacs, Uinsurrection polonaise de 1863 et Femigration hongroise. Studia
Historica
Academiae Scientiarum Hungaricae, nr 33, 1960, s. 8-9, na podstawie listu Kossutha do N.
Kissa,
11 II 1863. Raport M. Sokołowskiego, 9 V 1863. B. Czart, rps 5708, k. 39.
150 Tekst układu z 29 VII 1859, L. Kossuth, Meine Schriften, t. III, s. 76-77.
Tenże, Souvenirs
et recits demon exil, Paris 1880, s. 236, 246, 250. Z konsularnych raportów francuskich z
Bukaresztu
473

Obecnie ofiarowywali ową broń Polakom, ale pod warunkiem utworzenia legionu
ochotników węgierskich, który biłby się w Polsce pod węgierskim sztandarem.
Mowa była o 5 tys. ludzi. Kossuth zapewniał, że gdyby Polacy podnieśli broń także
przeciw Austrii, uzyskaliby czynne poparcie całego narodu węgierskiego, a zapewne
też pomoc armii włoskiej151.
W sprawie tej przynętą dla Polaków było owych 20 tys. tak bardzo potrzebnych
karabinów. Niestety, miały one okazać się mirażem. Cuza dawno już uzbroił w nie
własną milicję. Tylko wyraźny nacisk Napoleona III mógł zmusić Rumunów do
zwrotu broni Węgrom, Napoleon zaś nie myślał zbroić Węgrów w chwili, gdy sam
zabiegał o przymierze z Wiedniem152. Przywódcy polscy nie znali kulis afery, nie
chcieli też wypuścić z rąk takiej okazji. Na list Kossutha przesłany do Krakowa
odpisał bawiący w tym mieście Bobrowski. Podziękował bardzo serdecznie za ofertę
broni, a propozycję legionu odłożył do późniejszego rozważania. Nie był upoważ-
niony do decyzji w tak ważnej kwestii. Nie chciał odrzucać oferty legionu, a nie mógł
jej też przyjąć, działając w środowisku krakowskim, kategorycznie przeciwnym za-
dzieraniu z Austrią. Decyzja przeszła do rządu w Warszawie, ale i tam nie chciano
narażać się Wiedniowi: dopiero 29 kwietnia TRN odpowiedział Kossuthowi, że
wyprawia pełnomocnika dla przejęcia z jego rąk 20 tys. karabinów. Sprawę legionu
pominięto w tym liście milczeniem153, sam zaś list przekazano na ręce Czartoryskiego.
„Powstanie — pisał 4 maja Rząd Narodowy — w pierwszej chwili wybuchu liczyło
na własne tylko narodu siły, nie spodziewało się pomocy obcych, nie szukało przy-
mierza. Konwencja prusko-rosyjska zmusiła i nas szukać sprzymierzeńców prze-
ciwko połączonym siłom Prus i Rosji. Zachodzi więc pytanie teraz, z kim przymierze
zawierać, z konserwatyzmem lub rewolucją? Bez wahania przyjmiemy jedno lub
drugie, odpowiednio do tego, która z tych pomocy będzie prędsza i pewniejsza"154.
Wahanie Rządu Tymczasowego było oczywiście pozorne, wiedział on bowiem,
jaką otrzyma odpowiedź. Wyobrażał sobie jednak, że ta druga alternatywa, sojuszu
z rewolucją, j>osłuży jako nacisk na konserwatywne rządy. We wspomnianej nocie
z 15 maja była na ten temat aluzja: sprzyjają nam dziś zarówno rządy, jak rewolucjo-
niści. Nie chcemy zakłócać porządku publicznego Europy, zwracamy się więc do •
rządów „cywilizowanych", a zwłaszcza do Francji. Ale gdyby pomoc francuska
z 1 V, 14 VI1859,17 XH 1860, AE Consulat Bucarest, vol. XIX, k. 169 n., 210 n., vol. XXI,
k. 147 n.,
wynika, że Klapka rekomendował się u"ks. Cuzy listera polecającym od ks. Napoleona, ale że
wszystko to działo się poza wiedzą ministra Walewskiego. Por. L. Chiala, Politica segreta di
Na-
poleone III e di Cavour in Italia e in Ungheria, Torino 1895, s. 76-99.
151 A. Diveky, Emigracja węgierska wobec powstania styczniowego, Pam. V
Zjazdu Hist. Pol.
1930, t. I, s. 402-406, list z 18 III 1863.
152 J. Kremer do kpt Wrońskiego, Mediolan 15IV 1863: informował się u
Kossutha w sprawie
owych 20 tys. karabinów. Uzyskanie ich wymaga zgody Napoleona III. B.PAN, rps 2325, cz.
VIII,
nr 1, perlustracja.
153 Dwa pisma do Kossutha, Dokumenty KCN i RN, s. 80, 105. J. K. Janowski,
Pamiętniki,
t. II, s. 35. A. Diveky, Węgrzy a Polacy w XIX stuleciu, Warszawa 1919, s. 118-121.
154 Polska działalność dyplomatyczna, t. I, s. 111--112.
474

miała się odwlekać, „kraj dałby się pociągnąć do szukania oparcia w szeregach
partii rewolucyjnej"155.
Sformułowanie to odnosiło się nie tylko do Węgrów. Oto w Krakowie, w kwietniu
zjawił się niejaki major Scarpa, proponując władzom powstańczym utworzenie
„Legionu Garibaldiego" w sile 2000 ludzi, wystrojonych, rzecz jasna, w czerwone
koszule, a zwerbowanych po części we Włoszech i w Szwajcarii, po części w samej
Galicji. Rząd Narodowy wyraził zgodę na tę propozycję pod warunkiem, że legion
będzie się nazywał włoskim, a nie garibaldyjskim, oraz że walczyć będzie pod pol-
skim sztandarem. Scarpa zresztą miał się okazać oszustem, który nikogo nie repre-
zentował, a tylko wyobrażał sobie, że wyciągnie od Polaków pieniądze156.
Bardziej na serio toczyły się rozmowy w samych Włoszech, pomiędzy Ordęgą
a Garibaldim, na temat wyprawy jego syna Menottiego. Rozmowy te były dość
daleko posunięte, skoro gen. Wysocki, powołany, jak pamiętamy, na naczelnego
wodza ziem ruskich, mianował z kolei Menotti Garibaldiego naczelnym -dowódcą
całej wyprawy wschodniej. Podporządkował mu również płka Miłkowskiego,
który formował w tureckiej wówczas Bułgarii, w Tulczy, oddział ochotników pol-
skich157. Przerzucenie zbrojnej ekspedycji ochotników włoskich przez Cieśniny
na Morze Czarne było pomysłem co najmniej awanturniczym. Porta nie odważy-
łaby się przepuścić oddziału, wobec nieuniknionych protestów rosyjskich, o ile by
nie miała mocnego poparcia Francji. Skądinąd wyprawa taka mogła właśnie sprowo-
kować konflikt pomiędzy Francją i Turcją a Rosją. Ks. Napoleon Bonaparte zwró-
cił na to uwagę Czartoryskiemu; dodał, że sprawę polską mógłby popchnąć jakiś
„coup d'eclat", np. zdobycie Odessy.
Ks. Władysław bez zwłoki podchwycił tę sugestię i 20 kwietnia przedstawił
memoriał o planie zdobycia Odessy. Statek francuski ok. 700 ton w stosownej
chwili zabrałby z jednego z portów Dobrudży oddział 1500-2000 ochotników (Po-
laków i kozaków—starowierów) pod polskim dowództwem. Dokonano by napadu
na Odessę; stamtąd przez stepy jest już tylko 30 mil do granic Podola. Jak widzimy,
było to odwrócenie projektu garibaldczyków: wyprawa na Odessę bez rewolucjo-
nistów, ale pod patronatem francuskim i Hotelu Lambert. Ks. Napoleon zaniósł
ten memoriał cesarzowi i ofiarował się nawet wyłożyć na tę wyprawę 200 tys. fran-
ków, tytułem zaliczki. Napoleon III po swojemu wziął rzecz ad deliberandum158.
W kilka dni potem minister Drouyn de Lhuys doręczył Czartoryskiemu poufnie
155 Ibidem, t. I, s. 21-22.
156 Korespondencja M. Scarpy z Rządem Narodowym i Komitetem Polskim w
Paryżu, BPPIO,
rps 474/la, nr 44-55, 190, 197.
157 Dwa pisma J. Wysockiego do M. Garibaldiego, 10 V 1863, W 40 rocznicę, s.
36. Łącznikiem
między Wysockim a Garibaldim był Z. Sarnecki. Por. w aktach Kom. Polskiego w Paryżu,
BPP IO,
rps 474/1 nr 182, memoriał z 12 VII 1863 z podpisem J. B. Deidon, J. Maykowski do J.
Grabowskiego
4 VII 1863, Wydawnictwo materiałów, t. III, s. 40. RN do W. Czartoryskiego 15 V 1863,
Polska dzia-
łalność dyplomatyczna, 1.1, s. 115. Z. Miłkowski. W Galicji i na Wschodzie, s. 75-77. K.
Morawski,
op. cit., s. 182. Cyt. raport M. Sokołowskiego z 9 V 1863.
158 Pamiętnik W. Czartoryskiego, s. 373-376, rozmowy z 19, 20, 21 IV 1863.
475

150 tys. fr. „na wyprawę odeską"159. Było to ukryte odczepne, zamiast otwartej
pomocy, bez której czarnomorska wyprawa nie była do pomyślenia, zwłaszcza po
fatalnej przygodzie.ze statkiem „Ward Jackson".
W 3 tygodnie później Czartoryski zreferował cesarzowi pismo Rządu Tymczaso-
wego z 4 maja w sprawie oferty węgierskiej. Napoleon III uznał ją za niepoważną
i sprzeciwił się drażnieniu Austrii. Negocjacje dyplomatyczne — twierdził — są
w toku, może i Rosja pójdzie na ustępstwa. Czartoryski zapytał: „Czy idzie tylko
o Księstwo Warszawskie? To bardzo mało". Na to cesarz: „Ale Austria obiecała
dać Galicję". Czartoryski: „A Poznań?" Cesarz: ,;0, co do tego zobaczymy potem".
A gdy ks. Władysław przypomniał, że negocjacje się ciągną, a w Polsce krew się
leje, cesarz pocieszył go mówiąc: „Będziemy się starali prowadzić negocjacje jak
najprędzej"160.
Negatywną opinię Napoleona III co do współpracy z Węgrami przekazał Czar-
toryski do Warszawy161. Ale już przed rozmową w Tuileriach pisał do Rządu Tym-
czasowego w tymże duchu: „Co do pomocy ze strony Węgier, to równie głębokie
mam przekonanie, że nie siła by tu nam w pomoc przyszła, ale słabość tu by się
czepiała nas silniejszych (powtarzam: mimo całej okropności naszego położenia
nierównie silniejszych), aby nas wyeksploatować". W innych kwestiach postawio-
nych przez rząd odpowiadał: broni można dostać dowolną ilość, byle były pienią-
dze; ale pożyczki Francuzi nie dadzą, dopóki nie zacznie się wojna. Anglicy też
nie dadzą, chyba gdyby powstańcy zostali uznani za stronę wojującą. Czy i kiedy
to nastąpi? Nie wiadomo. „W moim przekonaniu - - Napoleon zdecydowany do
wojny", a zwleka tylko, aby zaangażować swoich partnerów. Chce nam dać Polskę
12-milionową, „czyli powiększone Księstwo Warszawskie. --Od naszej -- wy-
trwałości i siły zależeć będzie rozszerzenie granic nakreślonych teraz projektem ce-
sarskim. Możemy to już teraz szerzeniem powstania na Podolu, Wołyniu, Ukra-
inie"162. Myśl, że trzeba rozszerzyć powstanie po Dniepr, by udowodnić prawa
Polski do Litwy i Rusi, była myślą własną Czartoryskiego. W Polsce lansowano ją jako
dezyderat samego Napoleona. Opowiadano o rzekomym telegramie z Hotelu Lambert
do Krakowa: „Cesarz powiedział, krew przelana oznaczy granice przyszłej Polski".
Słów takich cesarz nie wyrzekł; to tylko politycy ziemiańscy w Krakowie i Warszawie,
ufając doświadczeniu Czartoryskiego, nadali rozszerzający sens jego wskazaniom163.
159 Ibidem, s. 140.
160 Ibidem, s. 378, rozmowa z 10 V 1863.
161 W maju 1863 r. agent Czartoryskiego w Bukareszcie, Gluck, ostrzegł zarówno
Warszawę,
jak i Hotel Lambert, że polityk emigracyjny węgierski, gen. Tttrr, organizuje w Rumunii, z
pomocą
mazzinistów i mierosławczyków, dywersję zbrojną przeciw Austrii, i to za pieniądze
rosyjskie.
Czartoryski ostrzegł rządy Francji i Anglii, doprowadził też do odwołania Turra z Bukaresztu.
Odpis raportu z Krakowa, 30 V 1863, przekazany przez Czartoryskiego do Foreign Office,
BM,
Layard Papers, nr 39106, f. 139-141. Wzmianki w korespondencji Hotelu Lambert, Polska
dzia-
łalność dyplomatyczna, t. I,.s. 121, 278, t. II, s. 340.
162 Pisma z 4 i 15 V 1863, ibidem, t. I, s. 256-263.
163 Por. S. Kieniewicz, Adam Sapieha, s. 103.
476

Nominacja ks. Władysława na głównego pełnomocnika zapewniała Rządowi


Narodowemu na razie tylko serwis informacyjny — nieraz wątpliwej jakości. Ko-
rzyść natychmiastową odniósł Hotel Lambert, uzyskując monopol na reprezento-
wanie Polski w pięciu wymienionych w pełnomocnictwie krajach Europy. Rząd
Narodowy powołał Komitet Polski w Paryżu i powierzył mu wyłączną misję prowa-
dzenia propagandy we Francji oraz zbierania składek na rzecz Polski164. Do Komi-
tetu tego wszedł Czartoryski i kilku innych notabli: Branicki, Gałęzowski, Woło-
wski itd. Na tej podstawie zarządzono likwidację wszystkich innych emigracyjnych
organów, a w szczególności Komitetu Emigracji Polskiej, który reprezentował od
roku zjednoczoną demokrację165. Wszędzie też za granicą odsuwano demokratów
od funkcji urzędowych. Ćwierczakiewicz i Ordęga otrzymali dymisje166. Agentury
w Turynie, Sztokholmie i Konstantynopolu obsadzić mieli czartoryszczycy. Agencją
londyńską kierował gen. Zamoyski, jakkolwiek bez formalnej nominacji z War-
szawy. Również w Wiedniu aż do lipca Rząd Narodowy nie miał własnego agenta:
działali tam nieoficjalnie politycy galicyjscy powiązani z Hotelem Lambert.
Nowi przedstawiciele Rządu Narodowego mieli sobie zlecone kontakty z rządami
oraz oddziaływanie na opinię publiczną. Najważniejszą po Paryżu była placówka
londyńska. Sądząc z pozoru, sprawa polska w Anglii stała doskonale, okazywały
jej przychylność dosłownie wszystkie odcienie opinii publicznej. W ślad po wielkiej
debacie polskiej w Izbie Gmin 27 lutego odbył się 17 marca w londyńskim Mansion
House, rezydencji lorda-mayora, mityng poświęcony Polsce. Uczestniczyli wybitni
przedstawiciele arystokracji i świata politycznego, śmietanka towarzyska, miesz-
czaństwo, robotnicy. Mówcy jednoznacznie oświadczali, że Rosja swym postępo-
waniem straciła prawo do panowania w Polsce; że Anglia powinna zerwać stosunki
dyplomatyczne z Rosją167. W ślad za tym- liczne mityngi na prowincji, zwłaszcza
w północnych okręgach przemysłowych, uchwalały podobne rezolucje. W samym
Londynie 28 kwietnia odbył się w St-James's Hall wiec robotniczy, na którym posta-
164 4 III 1863 Ks. Branicki zawiązał w Paryżu komitet konkurujący z demokratami
i w ciągu
3 miesięcy zebrał 106 733 fr. 60 et. składek. Rachunki BPPIO, rps 477a. Niektórzy
członkowie tego
ciała weszli następnie w skład Komitetu Polskiego. Por. Polska działalność dyplomatyczna, t.
I,
s. 8-10. Pamiętnik W. Czartoryskiego, s. 139.
165 W. Heltman, J. N. Janowski, op. cit., s. 485, 492.1. Koberdowa, Polityka
czprtoryszczyzny,
s. 121. Bałaszewicz przypisywał ówczesne skłócenie emigracji oczywiście własnym
intrygom. Por.
jego raport z 27 III 1863 wraz z prośbą o zwiększenie pensji o 1500 fr. miesięcznie. B.PAN,
rps
2325, cz. II, k. 69.'
166 Dokumenty KCN i RN, s. 120. RN 10 czerwca zalecił Czartoryskiemu
działanie „o ile moż-
ności za porozumieniem się z ob. Ordęgą, który ma szczególnie oddziaływać na opinię
demokra-
tyczną Francji". Polska działalność dyplomatyczna, 1.1, s. 120. Pamiętnik W. Czartoryskiego,
s. 150,
184, 187, ocenia pozytywnie gorliwość, takt i dobrą wolę Ordęgi: „Niewiele co wiedział, nie
miał
wpływu w wyższych sferach, o rozgałęzieniu jego stosunków z rewolucjonistami włoskimi i
węgiers-
kimi nie mogę. sądzić".
167 W. Zamoyski do W. Czartoryskiego 17 III 1863, Polska działalność
dyplomatyczna, t. II,
s. 319. Tenże t.d. do żony, Jenerał Zamoyski, t. VI, s. 427. H. Wereszycki, Anglia a Polska, s.
79.
R. F. Leslie, Opinia brytyjska, s. 214.
477

nowiono zwrócić się do rządu o czynne poparcie Polski. Delegacja londyńskich


związkowców 18 maja została przyjęta przez premiera — fakt dotąd bez precedensu
w historii Anglii. Jeden z mówców robotniczych oświadczył Pałmerstonowi, „że
jedyną drogą, by pomóc Polsce, jest wezwać Rosję do zaniechania swego postępo-
wania, a jeśli nie usłucha, zbić ją i zmusić do uległości (thrash her into compliance)".
Premier odpowiedział zdawkowo i wymijająco, że zrobi dla Polski co się da (we
shall do our best)168.
Angielska klasa robotnicza, pozbawiona prawa wyborczego, nie liczyła się
jeszcze w życiu politycznym, a nie była też nastrojona rewolucyjnie. Warstwy średnie
nie sympatyzowały z Polską aż na tyle, by pragnąć wojny, po łączonej z dużymi cię-
żarami. Nie chciała wojny zwłaszcza londyńska City. Parlamentarzyści angielscy
zwracający na siebie uwagę wystąpieniami na rzecz Polski nie cieszyli się większym
wpływem. W ogóle sprawa polska była jedną z wielu, jakie poruszały w tym roku
opinią brytyjską i zapewne nie najważniejszą169. Rząd brytyjski miał w izbach
stosunkowo mocną pozycję; brał pod uwagę opinię publiczną, ale jej nie ulegał.
Natomiast liczył się z nielegalną, ale bardzo istotną, presją królowej Wiktorii,
nastrojonej proprusko i antypolsko. W tym stanie rzeczy Palmerston i Russell go-
towi byli, owszem, pomóc Polakom i dokuczyć Rosji; wcale za to nie chcieli do-
puścić do rozpętania wojny przez Napoleona III.
Gen. Zamoyski objechał w marcu i kwietniu rejon Manchesteru i Leeds, prze-
mawiając na kilku mityngach. W ogóle jednak agitację wśród robotników miał
za sprawę drugoplanową, w porównaniu do rozmów z rządem. Rozwijał tezę o po-
trzebie i możliwości odmówienia rządowi carskiemu prawa dp władania w Polsce;
poszłoby za tym uznanie powstańców za stronę wojującą, przyznanie- im kredytów,
co z kolei powinno zachęcić Austrię do przyznania Polakom pomocy zbrojnej.
Koncepcję tę przedstawił Pałmerstonowi 9 maja; w kilka dni później przybył do
Londynu Czartoryski i obaj wraz z Zamoyskim interpelowali w tej sprawie Palmer-
stona i Russella. Spotkali się z kontrargumentem, że jeśli zaprzeczy się Rosji prawa
do posiadania Polski, to nie będzie można odtąd ujmować się za Polską na drodze
legalnej. Z kolei Czartoryski wysunął sugestię narzucenia obu stronom walczącym
zawieszenia broni. Palmerston przyznał, że równałoby się to implicite uznaniu
Polaków za stronę wojującą170. Tej myśli zawieszenia broni, jako mało zobowią-
zującej, miał uchwycić się rząd brytyjski. W ciągu dwóch najbliższych miesięcy
miała ona zaprzątać kancelarie dyplomatyczne oraz Rząd Narodowy w War-
szawie.
168 H. Katz, Robotnicy angielscy wobec powstania styczniowego, Łódź 1964, s. 43-44.
169 Do Izby Gmin wpłynęły w sprawie polskiej w 1863 r, 184 petycje z 19 462
podpisami.
Ogólna liczba petycji przedłożonych Izbie w t. r. wynosiła 12 583, z 1 822 318 podpisami. R.
F. Leslie,
Opinia brytyjska, s. 218 i pass.
170 W. Zamoyski do W. Czartoryskiego, 1 V 1863, Jenerał Zamoyski, t. II, s. 438-
440. Sprawoz-
dania A. Wodzickiego i W. Zamoyskiego z Londynu, 10-18 V1863. Polska działalność
dyplomatyczna,
t. II, s. 322-330. Pamiętnik W. Czartoryskiego, s. 143.
478

W Szwecji sprawę polską podchwyciła opozycja liberalna, nastrojona anty-


rosyjsko. W parlamencie, na wiecach i w prasie mówiono o poparciu Polaków,
myślano zaś, że gdyby doszło do wojny europejskiej, Szwecja w sojuszu z Francją
mogłaby odzyskać Finlandię. Fińscy emigranci polityczni przemawiali najgoręcej
za Polską. Konstanty Czartoryski przybyły do Sztokholmu wraz z Kalinką w końcu
marca spotykał się też wszędzie z życzliwym przyjęciem. Wnet jednak wybuchła
sprawa internowania „Ward Jackson" w porcie Malmó. Prasa opozycyjna gwałtow-
nie atakowała rząd, który poszedł w tej sprawie na rękę poselstwu carskiemu171.
Wysłańcy Hotelu Lambert chcieli jak najszybciej zlikwidować wyprawę i odesłać
ludzi z powrotem do Anglii. Wcale nie uśmiechała im się perspektywa, że Bakunin
wyląduje na Litwie, aby tam wzniecić ruch chłopski. Wynikł stąd ostry konflikt
między Demontowiczem a Konstantym Czartoryskim, w którym Rząd Narodowy,
jak wiemy, przyznał rację Czartoryskiemu. Ten ostatni miał audiencję u króla, który
powiedział mu, że weźmie udział w wojnie, jeżeli Francja się ruszy, ale sam narażać
się Rosji nie będzie172.
W Turynie czynny był z ramienia Hotelu Lambert Leon Rzyszczewski173,
miał on dobre stosunki u dworu, ale opinią publiczną się nie interesował. Dwór
i rząd dostosowywały swą politykę do zamierzeń Napoleona III. Lewica za to
głośno domagała się: w parlamencie, na wiecach i w prasie, przyjścia Polakom z po-
mocą. W grę wchodziły motywy polityki wewnętrznej, chęć udowodnienia, że rząd
wstrzymuje naród od wojny z Austrią, że ociąga się z wyzwoleniem Wenecji. Roz-
grywki partyjne nie wykluczały naprawdę szczerych sympatii dla Polski i gotowości
do ofiar. Francesco Nullo, najbliższy zaufany Garibaldiego, tak uzasadniał swój
zamiar udania się na plac boju: Europa dała jak dotąd Polakom tylko wyrazy sym-
patii. „Włosi powinni uczynić coś więcej, gdyż Polacy nie ograniczali się do mówie-
nia nam pięknych słów, ale przybyli tu, aby dzielnie nadstawiać skórę i to nie raz.
Nadszedł więc moment dla Włoch, aby dać Polsce należne świadectwo wdzięczności
— i my bergamaskowie damy dobry przykład". Na przeszkodzie uiszczenia się
Polsce z honorowego długu stał doraźny interes Włoch. Garibaldi pisał do Nulla:
l „Ja bym wam nie radził jechać teraz; jeżeli wam jednak sumienie każe, idźcie, ale
nie w wielkiej liczbie, bo na młodzież naszą czekają bliższe zadania, zupełnego zjedno-
czenia Italii". Nullo poszedł za głosem sumienia, wiedząc dobrze, że ryzykuje życie.
Wraz z nim udało się do Krakowa w końcu kwietnia kilkunastu garibaldczyków,
prawie wszystkich rodem z Bergamo174.
171 K. G. Fellenius, Polska fr&gan i Sverige dr 1863. Stockholm 1936. Fragmenty
w języku
polskim: „Przegląd Współczesny" 1936, tom LVI, 1938, tom LXVII.
172 Pamiętnik W. Czartoryskiego, s. 75 n. W. Mickiewicz, Pamiętniki,^ t. II, s. 272n.
173 RN nie uznał tej kandydatury i przeznaczył sam do Turynu Ordęgę. RN do W.
Czartorys-
kiego, 24 VI, W. Czartoryski do RN, 23 VI, 14 VII 1863. Polska działalność dyplomatyczna,
t. I,
s. 130, 278,-291.
174 K. Firlej-Bielańska, Nullo i jego towarzysze, Warszawa 1923, G. Donati-
Petteni, Francesco
Nullo, cavaliere delia Libertd, Bergamo 1963. L. E. Funaro, op. cit., s. 24-27. .
479

W Nowym Yorku od marca 1863 r. czynny był komitet polski, który starał się
oddziaływać na prasę amerykańską oraz zbierał składki na rzecz powstania wśród
miejscowej Polonii i wśród Amerykanów173. Nie mógł zdziałać wiele, gdy Stany
Zjednoczone pochłonięte były bez reszty wojną domową.
W Stambule Rząd Tymczasowy mianował był zrazu agentem starego demokra-
tę, Franciszka Sokulskiego i zlecił mu formowanie tamże polskiego oddziału zbroj-
nego, który pod dowództwem Miłkowskiego miał następnie przejść na Podole.
Teraz z poręki Hotelu Lambert agentem Rządu Narodowego został czartoryszczyk
Władysław Jordan. Za główny cel swej misji uznał on wspomaganie Czerkiesów,
walczących z Rosją na zachodnim Kaukazie. Dowodził on, że będzie to dywersja
na rzecz Polski, „jakiej żadne powstanie w zabranych ziemiach wywołać nie zdoła".
W końcu lata wyprawił na Kaukaz drogą morską 6 dział, karabiny i amunicję;
wyprawę finansowano ze źródeł angielskich, ale dopłacił do niej i Czartoryski176.
Próżno Miłkowski zabiegał o danie mu z tego transportu chociażby 200 angielskich
sztućców. Zostały one rzucone na teren bardzo odległy od właściwego teatru
wojny.
W Wiedniu, jak już wspomniano, Hotel Lambert miał stałych informatorów,
doskonale wprowadzonych w sfery rządowe, jak zwłaszcza ks. Leon Sapieha.
Ludzie ci nie mieli najmniejszego wpływu na politykę austriacką, ale referowali
dość trafnie o jej tendencjach. Tezą ich było, że Austria będzie musiała przyłączyć
się do interwencji zbrojnej, tak jak się przyłączyła do interwencji dyplomatycznej,
jeżeli Zachód okaże dość stanowczości. Rozumowanie to powtarzał też Czartory-
ski w sferach rządowych Paryża i Londynu, ale spotykał się z niedowierza-
niem177.
W sumie dyplomacja powstańcza, powierzona Hotelowi Lambert, broniła spra-
wy polskiej za granicą, zwracając większą uwagę na koła rządzące i warstwy
uprzywilejowane, aniżeli na szerokie masy, wśród których imię Polski cieszyło się
właśnie największą popularnością. W kołach rządowych, do których miała dostęp,
dyplomacja ta niewiele mogła zdziałać; w kraju za to stwarzała wrażenie ścisłej
współpracy reprezentantów Polski z mocarstwami zachodnimi, ich gotowości do
przyjścia Polsce z pomocą. Tym samym przyczyniała się do podtrzymywania w kraju
kursu politycznego, który odrzekał się rewolucyjnych metod walki — właśnie w imię
nadziei na pomoc Zachodu.
175 W maju komitet nowojorski przekazał 1000 dolarów F. Nowosielskiemu do
Londynu;
w listopadzie tyleż Komitetowi Polskiemu w Paryżu. Polacy w Kalifornii przekazali na rzecz
powsta-
nia 6000 dolarów. Notaty M. Haimana; MP Chicago.
176 W. Czartoryski do RN 14 VIII 1863, Polska działalność dyplomatyczna, t. I, s.
296. F. So-
kulski, W kraju i nad Bosforem, Wrocław 1951, s. 92 n. Z. Miłkowski, Od kolebki przez
życie, t. III,
s. 48. A. Lewak, Dzieje emigracji polskiej w Turcji, Warszawa 1935, s. 164. L. Widerszal,
Sprawy
kaukaskie w polityce europejskiej, s. 198 n.
177 Polska działalność dyplomatyczna, t. II, s. 15-16 (wstęp H. Wereszyckiego).
480

WYPRAWY GALICYJSKIE I POZNAŃSKIE


Katastrofa Langiewicza zbiegła się z niepowodzeniami powstania na dwóch innych
teatrach wojny. W Płockiem Padlewski, jak już wspomniano, rozpuścił 22 marca
swój oddział, pobity pod Drążdżewem i Radzanowem. Na Podlasiu 24 marca
naczelnik wojskowy wojewódzki Lewandowski został pobity pod Różą i dostał
się do niewoli. W ciągu następnych tygodni aż do połowy kwietnia działalność
partyzancka wyraźnie osłabła. Z dawniej czynnych dowódców trzymał się w pow.
stanisławowskim Józef Jankowski, który zapuszczał się z niewielkimi siłami w bezpo-
średnie sąsiedztwo Warszawy178. W Wieluńskiem Oxiński osiągał tylko jedno,
że od dwóch miesięcy wymykał się ze swym oddziałkiem ścigającym go bez przerwy
kolumnom179. W tymże powiecie Cieszkowski, były podkomendny Kurowskiego,
stoczył 27 marca pomyślną potyczkę pod Kiełczygłowem. W Sandomierskiem Cza-
chowski, oderwawszy się od Langiewicza, zaszył się w puszczy iłżeckiej i przygoto-
wywał dopiero do nowej kampanii.
Z nowych dowódców zaczynał karierę Marcin Borelowski, który przybrał naz-
wisko Lelewela. Zrazu przydzielony został Lewandowskiemu w roli szefa sztabu,
lecz już w początku marca utworzył własny oddział w Łukowskiem i tytułował się
„naczelnym wodzem wojsk podlaskich"180. Z oddziałem tym przewędrował od
Baranowa do Włodawy; został pobity 7 marca pod Adamkami; odtworzył oddział
w lasach lubartowskich i 22 marca pojawił się w Hrubieszowie. W dwa dni później
stracił znów oddział swój pod Krasnobrodem i uszedł do Galicji. Stamtąd miał
ponawiać wypady w Lubelskie i na Podlasie: niestrudzony i szybki w ruchach,
choć mniej fortunny w boju. W dowództwie carskim nie dawano wiary, że to jeden
i ten sam Lelewel: „Dwóch Lelewelów zabito, a może nawet trzech, a mimo to Le-
lewel dowodzi bandą w gub. lubelskiej" -*- pisał do cara w. ks. Konstanty181.
Drugim dowódcą, który miał się teraz odznaczyć jako wybitny partyzant, był
Konstanty Ramotowski („Wawer"), posłany w bezczynne dotąd woj. augustowskie.
Wawer sformował oddział w Ostrołęckiem z niedobitków Padlewskiego i Zameczka:
śmiałym marszem, posiłkując się podwodami i niszcząc za sobą mosty wymknął
się kilku nieprzyjacielskim obławom i przedostawszy się poza Narew i Biebrzę
zapadł w lasach sztabińskich, aby dać swym ludziom odpoczynek182.
W pierwszej połowie kwietnia stoczono w całym Królestwie tylko 21 potyczek:
9 w woj. mazowieckim, 5 w kaliskim, 4 w augustowskim, 2 w sandomierskim, 1
178 Odpis zeznania J. Jankowskiego, 26 11864, Fawley Court. Pisma do
Jankowskiego, 26 II,
12 III 1863, Dokumenty KCN i SN, s. 54, 63.
179 J. Oxiński, op. cit., s. 327-332.
190 Zeznania W. Lewandowskiego, 21 IV 1863 i list L. Czapińskiego do
Lewandowskiego,
15 III 1863, „Rocznik Lubelski" 1963, s. 116-118. Tłumaczenie kopiariusza Lelewela, jako
szefa
sztabu 8-17 II 1863, CGAOR, z. 945-i, inw. 1, vol. 102, k. 88.
181 List z 19 VII 1863, CGAOR, z. 678-i, inw. 373, k. 539 n. K. Dunin-Wąsowicz,
Marcin Bo-
relowski-Lelewel, s. 60 n.
182 S. Chankowski, op. cit.

481

w krakowskim. W Płockiem, Lubelskiem i na Podlasiu w ogóle nic się nie działo183.


Nowe władze wojskowe i cywilne, ustanowione po upadku Langiewicza, potrzebo-
wały czasu dla- zmontowania nowych partii. Biali organizatorzy rozporządzali
teraz większymi funduszami i brali się do roboty z zapałem, chcieli bowiem udo-
wodnić, co potrafią, i pokazać Europie, że powstanie trwa i rośnie w siły. Główny
nacisk położono obecnie na formowanie oddziałów za kordonem: w Galicji i Poz-
nańskiem184. W Galicji zwłaszcza było pełno zbiegów z rozbitych wcześniej partii
Kurowskiego i Langiewicza. Do obu prowincji napływała obecnie nowoczesna broń
palna zakupiona w Wiedniu i w Liege. Komitety powstańcze w Poznaniu, Krakowie
i Lwowie, obsadzone niemal wyłącznie przez ziemian, pracowały każdy na własną
rękę, nie bardzo oglądając się na rozkazy Rządu Narodowego.
Pierwszy z galicyjskich oddziałów „białej" formacji wyruszył w pole jeszcze
w marcu, staraniem komitetu lwowskiego, którym kierował Adam Sapieha. Zwerbo-
wano ok. 400 pełnej zapału lwowskiej młodzieży, zaopatrzono ją w doskonałe
„sztućce" belgijskie, wydano na ekwipunek prawie 10 tys. złr., nie licząc kosztów
broni. Dnia 15 marca płk Leon Czechowski wkroczył do pow. zamojskiego. Był
to oficer już 66-letni, który przed laty (1831, 1849) wykazał się odwagą, ale nie nada-
wał się na dowódcę partyzantki. Stoczył parę potyczek nad samą granicą i po 10
dniach cofnął się za kordon; broń i ekwipunek oddziału zabrali Austriacy185.
W końcu marca 1863 r. gen. Kruszewski informował przybyłego do Krakowa
agenta brytyjskiego wywiadu, że w Galicji w tej chwili formuje się 14 oddziałów
w łącznej sile ok. 10 tys. ludzi186. Rzeczywistość była skromniejsza, zarówno co do
liczby oddziałów, jak ich wartości bojowej. Krakowski Wydział Wojny nie miał
żadnego planu działania: mianował dowódców, dostarczał broń i wyposażenie
i wypuszczał ich za granicę. Po zwinięciu Wydziału przejął jego funkcje w Krakowie
gen. Zygmunt Jordan, mianowany naczelnikiem wojskowym na województwa kra-
kowskie i sandomierskie. Okazał się on ociężały, czy też nadmiernie ostrożny:
kwaterował po dworach w Galicji Zachodniej i nie dopilnował na miejscu żadnej
ekspedycji187. Formowanie oddziału pod okiem Austriaków nie było takie proste,
jakby się zdawało. Oficerowie schodzący się na punkt zborny nie znali podkomend-
nych, żołnierze nie znali dowódców. Nieprzyjaciel był z reguły uprzedzony o dniu
i miejscu przeprawy. Żołnierze byli w większości zdemoralizowani poprzednimi
ucieczkami: przy pierwszym niebezpieczeństwie szukali schronienia za galicyjskim
183 S. Zieliński, Bitwy i potyczki.
la* Z. Janczewski, „Zarys powstania", twierdzi, że czerwoni krakowscy zwrócili się do
gen.
Kruszewskiego z sugestią, iż w zaborze rosyjskim nie brak ochotników do walki; niech
Galicja po-
syła im tylko broń i rynsztunek. Myśl ta jednak została odrzucona.
185 Pamiętnik W. Radoszewskiego, B. Czart, rps 5739, s. 317-329, S. Kieniewicz,
Adam Sa-
pieha, s. 101.
186 L. Oliphant do J. Russella, Kraków 31 III 1863. BMLayard Papers, nr 39105, f. 189-
190.
187 Notaty A. Gillera, B. Nar. rps 6546, k. 16. Uszczypliwy wierszyk pt. Reformy
(druk, Fa-
wley Court) mówił o powtórzeniu się biblijnego cudu: „Dzisiaj się Jordan wyrwał z koryta i
chce
przewodzić nad naszą Wisłą".
482

kordonem, porzucali dostarczoną z takim trudem, wyborową broń i amunicję.


Pierwszy przykład dał oddział płka Grekowicza, który 3 kwietnia wyprawił się
z 500 ludźmi na Szklary, a na trzeci dzień przyjął bitwę obronną tuż nad granicą.
Bitwa miała przebieg pomyślny; tymczasem Grekowicza, trzymającego się po „ga-
licyjskiej" stronie, aresztowali Austriacy. Jeden z jego podkomendnych dał wtedy
rozkaz odwrotu i cały oddział rozbiegł się w popłochu.
W 2 tygodnie później Anastazy Mossakowski ruszył w pole z 300-400 ludźmi.
Nauczony doświadczeniem oderwał się od granicy i parł w głąb kraju, aby się po-
łączyć z Oxińskim. Uszedł w 4 dni ponad 50 km, miał po drodze szczęśliwą potyczkę,
ale pod Jaworznikiem, 24 kwietnia, gdy zastąpił mu drogę płk Alenicz, partia pow-
stańcza, uszczuploną przez maruderstwo i zmęczona marszem, nie była już zdolna
do wysiłku. I tym razem oddział poszedł w rozsypkę; część jednak broni ukryto
na miejscu i ta przydała się później oddziałom krajowym188.
Porażek tych nie można składać na karb niedołęstwa czy też złej woli, właści-
wych jedynie białym. W tych samych dniach Mierosławski organizował w Krakowie
swoją własną „dywizję" powstańczą. Wiemy, że zerwał układy z wysłannikami
Rządu Tymczasowego, Chciał odzyskać dyktaturę poprzez zwycięstwa w polu;
zamierzał oszańcować się nad granicą, tak jak ongi Kościuszko pod Połańcem
i w ciągu paru tygodni wyćwiczyć 4-5 tys. ludzi. Zaufanym dowódcom oddziałów:
Seyfriedowi (w Kaliskiem) i Drewnowskiemu (w Rawskiem) nakazał śpieszyć
na swoje spotkanie i ściągać na siebie uwagę nieprzyjaciela. W obozie Mierosław-
skiego miały znaleźć zastosowanie jego wynalazki: tornistry — tarcze, „kosowozy"
bojowe i warowne tabory, według starego, husyckiego wzoru.
Można sobie wyobrazić zamęt, sprawiony w Krakowie przez dwie konkuru-
jące ze sobą ekspedycje: rządową i mierosławczykowską. Rywale podkupywali so-
bie wzajemnie broń, odbijali lepszych oficerów, obrzucali się oszczerstwami189,
organizowali dywersję w szeregach przeciwnika. Płk Józef Miniewski, zrazu zwią-
zany z Mierosławskim, w ostatniej chwili przechylił się na stronę „rządową" i z 2
na 3 maja wymaszerował z Krakowa na zachód, w kierunku przeciwnym koncen-
tracji mierosławczyków. Prowadził 500 dobrze uzbrojonych ludzi, w tym również
legię cudzoziemską złożoną z 30 Francuzów i Włochów, pod wodzą płka Nullo.
Nie licząc już na Miniewskiego Mierosławski następnej nocy z 3 na 4 maja wypra-
188 J. Oxiński, op. cit, s. 114. J. Błażowski do J. N. Janowskiego Lwów 2 V 1863,
B. Jag.
rps 3685, vol. I, s. 82-83: Sekretny webunek prowadzi do zapisywania się różnych szumowin,
„których dowódca zmuszony jest oddalić po pierwszym marszu, skąd ubytek nie tylko w
ludziach,
ale i w broni". Tak właśnie było z Mossakowskim. „Formowanie się i wyprawianie oddziałów
postę-
puje zawsze żółwim krokiem i posądzam, że ta powolność jest umyślną i wyrachowaną".
189 Cyt. list J. Błażowskiego: „Nie uwierzysz może, ile tu Mierosławski ma
nieprzyjaciół,
nie tylko między szlachtą, ale i w mieszczaństwie. Przypisują mu zamiary - - wyrżnięcia
szlachty
i obrócenia w popiół ich majątków. Dzieci nawet straszą Mierosławskim. Przypisuję ten cały
hałas
około osoby Mierosławskiego temu, że szczerze i otwarcie wymówił prawdę naszym panom".
Echa antylangiewiczowskiej propagandy mierosławczyków w korespondencjach A. Rollanda,
I. Koberdowa, Akta sprawy Amadeusza Rollanda, „Teki Arch." 7/1961/, s. 468 n.
483

wił w awangardzie oddział Stefana Malczewskiego dla założenia obozu w Po-


biedniku, w klinie między kordonem galicyjskim a Wisłą. Malczewski miał tylko
170 ludzi, ale prowadził z sobą cały tabor, 500 sztuk zapasowej broni i 2 działa. <
Zamiast okopać się na miejscu ruszył przed siebie i 4 maja dał się pobić pod Igoło- ,<k
mią, zanim nadciągnął Mierosławski z głównymi siłami. W ciągu kilkunastu go- 1
dżin załamało się ostatnie wojenne przedsięwzięcie nieszczęsnego eks-dyktatora. ^
W 3 dni potem porzucił Kraków i wrócił do Paryża.
Mógł się usprawiedliwiać tym, że jego konkurentom politycznym nie poszło ;
dużo lepiej. Miniewski odrzucił w Podlesiu pierwszy atak nieprzyjaciela i ruszył
w kierunku Olkusza. Ale 5 maja pod Krzykawką zginął w ciągu bitwy Francesco 1
Nullo, oddział zaś poszedł w rozsypkę i wrócił do Galicji. W 2 dni potem, 7 maja,
jeszcze jeden oddział kpt Romockiego, został wyparty za kordon pod Szycami,
bezpośrednio po przekroczeniu granicy. W ciągu miesiąca zmarnowano pod Krako-
wem 6 oddziałów, ok. 4 tys. ochotników i co najmniej tyleż wyborowych karabi- *
nów190. Wytaczano później śledztwo niektórym z odpowiedzialnych dowódców, :-,
ale nikt nie umiał znaleźć winnego191.
Podobnie działo się z wyprawami, organizowanymi w Galicji Wschodniej.
Gen. Wysocki miał sobie poruczone skoncentrowanie wszystkich sił dla wspomo-
żenia powstania na Ukrainie; zarazem jednak powinien był zasilać powstanie w Lu-
belskiem. Organizator niedołężny, dowódca pozbawiony autorytetu, coraz to zmie-
niał decyzje i w rezultacie nie wspomógł ani Rusi, ani Lubelskiego. We Lwowie Ą
także zresztą rywalizowały dwa komitety: czerwony faworyzował Lelewela i Wiśnio- i
wskiego, biały przeciwnie ekwipował oddział Żalplachty (ps. „Zapałowicz"). I tu- .;
taj więc wyrywano sobie nawzajem broń, amunicję i ochotników.
W Lubelskie wkroczyć miał gen. Jeziorański, niedawny, bardzo ambitny podko- ]
mendny Langiewicza. Jeziorańskiemu dano do dyspozycji rozlokowanych w pow. i
cieszanowskim 740 ludzi, ale nie uzbrojonych. Generał sam wystarał się o broń,
ale amunicji dostał zaledwie po 7-8 ładunków na głowę. Wesprzeć miał Jeziorań-
skiego Lelewel, który przekroczył granicę z 300 ludźmi już 8 kwietnia, koło Tarno-
grodu. Oddział Lelewela został jednak rozbity pod Józefowem 24 kwietnia — tu
zginął znakomity poeta romantyczny, Mieczysław Romanowski. Tylko rozbitki j
z oddziału Lelewela połączyły się z Jeziorańskim192.
Ten ostatni wkroczył w Lubelskie 28 kwietnia i posuwał się na wschód wzdłuż
granicy, zawsze w oczekiwaniu na amunicję. Dnia 1 maja starł się pod Kobylanką
z równymi własnym siłami kpt. Sternberga i odrzucił nieprzyjaciela. Wówczas
dopiero zainteresowano się we Lwowie Jeziorańskim, a Adam Sapieha podesłał mu
190 E. Kozłowski, Wyprawy wojenne z Krakowa w r. 1863 [w:] Kraków w
powstaniu styczniowym,
s. 100 n., 121 n.
191 Już 25 III 1863 gen. Wysocki groził sądem wojennym każdemu dowódcy
uchodzącemu za_
granicę samemu lub z oddziałem. „Naprzód", 14 IV 1863, Prasa tajna, t. H, s. 126.
192 K. Dunin-Wąsowicz, op. cit., s. 79, obarcza winą za tę porażkę rozkaz
trzymania się w po-
bliżu granicy dla ułatwienia operacji Jeziorańskiemu. Nie uwzględnia tego momentu E.
Kozłowski,
Od Węgrowa, s. 105 n.
484

50 tys. ładunków. Był czas po temu, gdyż 6 maja atakowało znów Jeziorańskiego
ok. 2 tys. wojsk carskich. Ta druga bitwa pod Kobylanką również została wygrana;
płk Miednikow wycofał się z dużymi stratami193. Pod wrażeniem tego sukcesu
Wysocki zdecydował się posłać Jeziorańskiemu na pomoc oddział Zapałowicza,
przeznaczony pierwotnie na Ruś.
Wszystko to było niestety nie dość skoordynowane. Jeziorański też stracił ponad
150 zabitych i rannych; był znów prawie bez amunicji; w dalszym ciągu przyparty
do kordonu, w oczekiwaniu nowego uderzenia nieprzyjaciela. Cofnął się więc do
Galicji, przesunął się o 20 km na zachód i 9 maja wkroczył ponownie w Lubelskie.
Po drodze jednak zgubił większą część ludzi, miał ich już tylko 150, i to zdemorali-
zowanych. Oddział jego poszedł w rozsypkę 11 maja pod Hutą Krzeszowską. Tym-
czasem Zapałowicz wystąpił na pole walki dopiero 13 maja, i to znacznie dalej na
wschód, po czym został doszczętnie rozbity 19, t. m. pod Tuczapami194.
Zachowanie się wschodniogalicyjskich oddziałów nie było tak haniebne jak kra-
kowskich ; biły się one i odnosiły zwycięstwa. Ale kończyły tak samo: rozsypką po
kilku dniach, bez przedostania się w głąb kraju. Winni byli dowódcy i organizato-
rzy, winna rywalizacja galicyjskich koterii, winni i zdemoralizowani żołnierze. Poza
wszystkim jednakże wchodziła w grę błędna koncepcja: formowania całych od-
działów na samej granicy i wyprowadzania ich na spotkanie gotowego już na ich
przyjęcie przeciwnika. Złe przykłady z kwietnia i maja nie przekonały jednak
organizatorów, i galicyjskie wyprawy ponawiać się będą nadal aż do późnej jesieni,
z tym samym zawsze, niechlubnym finałem.
Wyprawy w tymże czasie kierowane z Poznańskiego w Kaliskie spotykały się
z podobnymi trudnościami, na ogół jednak dawały sobie lepiej radę, pomimo iż
wojsko pruskie strzegło kordonu dużo sumienniej, w porównaniu do Austria-
ków. Właśnie dlatego jednak powstańcy z Poznańskiego przekraczali zazwyczaj
kordon niewielkimi grupami, a koncentrowali się na umówionych punktach już
w Królestwie. Granica pruska także nie oznaczała dla nich bezpiecznej przystani,
nie była takim magnesem, jak Galicja. Wyprawy poznańskie liczyły też mniej ucie-
kinierów, wyżej stała organizacja i znalazło się kilku dobrych dowódców.
Początek wypadł zresztą niefortunnie. Antoni Garczyński wyrwał się za granicę
już 1 marca, wbrew rozkazom komitetu poznańskiego, nie ukończywszy przygoto-
wań. Miał z sobą 270 patriotycznej młodzieży, która po prostu rwała się do walki.
Garczyński spotkał się z oddziałem Mielęckiego, pokłócił się z Mieleckim o dowo-
dzenie i wraz z nim już 2 marca poniósł klęskę pod Dobrosołowem. Mielecki wrócił
na plac boju 20 marca; stoczył z 500 ludźmi pomyślną potyczkę pod Olszakiem,
ale tego samego dnia (22 marca) został pobity pod Ślesinem. Uwięziony z pola ciężko
ranny, zmarł w 4 miesiące potem.
193 Konstanty 13 V1863 pisał do cara o 25 zabitych i 70 rannych. „Prichodiłoś
reszitielno sztur-
mowat' ukrieplennyj łagier". CGAOR, z. 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 483 n.
194 Memoriał H. Schmitta z końca lipca 1863, Wydawnictwo materiałów, t. m, s.
98. S. Kie-
niewicz, Adam Sapieha, s. 107.
485

Dopiero od połowy kwietnia pomoc Poznańskiego dla powstania przybrała


większe rozmiary. Wkroczyły wówczas do Królestwa 3 oddziały. Dwa z nich dowo-
dzone/przez Francuzów: w obwód kujawski Young de Blankenheim, w Konińskie
zaś Faucheux i Edmund Taczanowski. Doliczywszy mniejsze oddziały już operu-
jące w terenie znalazło się wtedy w północno-zachodnim kącie Królestwa, między
Pyzdrami a Radziejowem, do 3 tyś. powstańców, co prawda tylko w połowie wypo-
sażonych w broń palną. Young z ok. 1000 ludzi 26 kwietnia natknął się koło Nowej
Wsi na kolumnę 600 ludzi, prowadzoną przez płk Nielidowa, uderzył nań brawu-
rowo i po kilku godzinach walki zepchnął za granicę pruską. Prusacy pobitych Rosjan
przyjęli z honorami i odstawili koleją do Włocławka. Historia ta wbudziła rozgłos
w Europie i była też pięknym rewanżem za klęskę, którą poniósł Mierosławski na
2 miesiące wcześniej, w tejże Nowej Wsi. Powodzenie polskie nie trwało zresztą
długo. Nominalnym zwierzchnikiem Younga był płk Seyfried, mianowany po Mie-
leckim naczelnikiem wojskowym woj. mazowieckiego. Seyfried był mierosławczy-
kiem, wybierał się pod Kraków na spotkanie swego wodza, domyślał się też,
że Rząd Narodowy odbierze mu komendę. Intrygował więc przeciw Youngowi i po
bitwie pod Nową Wsią zarządził podział jego sił ńa 3 oddziały, które manewrując
w pobliżu miały się wspierać wzajemnie. Dnia 29 kwietnia gen. Kostanda (1000
ludzi, 4 działa) uderzył pod Brdowem na 500 ludzi Younga i zniósł ich doszczętnie po
rozpaczliwej obronie. Young poległ, prowadząc kosynierów do ataku. Stojący w po-
bliżu Seyfried nie ruszył się na pomoc...195
Taczanowski aż do tego czasu stał i organizował się w Pyzdrach, a Faucheux
w Słupcy. Łącznie siły ich wynosiły 500 strzelców, 650 kosynierów i 50 jazdy. Dowo-
dzący w Kaliszu, rosyjski gen. Brunner obserwował ich dotąd bezczynnie. Kon-
stanty po bitwie pod Nową Wsią skierował koleją do Kutna gen. Krasnokutskiego
z nowymi siłami. Do cara pisał, że na 1 maja, ogałacając inne rejony Królestwa,
skupi w pow. konińskim 25 kompanii, 6 szwadronów i 12 dział (ponad 6 tys. ludzi),
że będzie to największa z dotychczasowych rosyjskich operacji196. Już 29 kwietnia
ppłk Oranowski z 2 tys. ludzi atakował Taczanowskiego w Pyzdrach, ale został
odrzucony ze stratami. Taczanowski szedł naprzód, dotarł aż do Koła, gdzie znów
odparł atak rosyjski. Tu wreszcie zorientował się, że grozi mu osaczenie, zarzą-
dził więc odwrót na zachód, ku Gopłu, dla połączenia z Seyfriedem.' W odwrocie,
8 maja, mając ludzi zmęczonych forsownymi marszami, przyjął bitwę pod Ignace-
wem i bronił się uporczywie przez 4 godziny. Nie doczekał się jednak spodziewanego
Seyfrieda, a tymczasem Krasnokutskiego wsparła nadciągająca wreszcie awangarda
Brunnera. Padło ponad 200 powstańców; niedobitków wyprowadził z boju Jan Dzia-
łyński, ale po kilku dniach, ścigany przez nieprzyjaciela, musiał rozpuścić oddział.
Załamała się więc jeszcze jedna operacja polska w większym stylu. Tymczasem
mniejsze oddziałki, Uczące po 200-300 ludzi, trzymały się i nawet odnosiły sukcesy.
195 E. Kozłowski, Od Wąchocka, s. 77 n. Z. Grot, op. cit, s. 119 n.
196 List z 28 IV 1863, CGAOR, z. 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 467 n. J. Staszewski,
General Ed-
mund Taczanowski, Poznań 1936.
486

W samym Kaliskiem było ich w maju kilka: Oborskiego, Włodka, Oxińskiego,


Ltitticha i in. W ogóle miesiąc maj przyniósł serię sukcesów mniejszym oddziałom
partyzanckim, operującym w głębi kraju: 4 maja Czachowski pod Jeziorkami
w Opatowskiem, 5 maja Mystkowski pod Stokiem, w Ostrołęckiem, 21 maja Wawer
pod Kadyszem w Augustowskiem, 30 maja Lelewel pod Chruśliną w Lubelskiem.
Dowodziło to możliwości prowadzenia wojny partyzanckiej przez wytrwałych
i rzutkich dowódców.
Podstawowym czynnikiem, który umożliwiał trwanie partyzantki była, począw-
wszy od kwietnia, zmiana w zachowaniu się chłopów. Powstanie utrzymało się
i położyło kres świadczeniom na rzecz dworu; opłacało się, z punktu widzenia chło-
pów, wspomagać je i brać w nim udział. Od początkowej bierności, nieufności,
czy wręcz wrogości wobec ruchu chłopi, a przynajmniej niektóre grupy chłopstwa
w niektórych okolicach, przechodzili do współdziałania z partyzantką. Mało tego,
oświadczały gotowość brania w niej udziału. Awejde stwierdza, że właśnie w kwietniu
i maju naczelnicy powiatów: warszawskiego, gostynińskiego i włocławskiego od- '
mawiali przyjęcia do oddziału, z powodu braku broni, przynajmniej tysiącowi
ochotników chłopskich tygodniowo197.
Wynikał stąd dla Rządu Narodowego problem: czy iść na spotkanie chłopskiej
gotowości, czy zbroić w kosy tysiące ludzi, na ludowe pospolite ruszenie? Istniały
co do tego w rządzie silne wątpliwości. Oczekiwano interwencji mocarstw, słuszniej
było wstrzymać się z pospolitym ruszeniem aż do wybuchu wojny. Ludowa ruchawka,
nie uzbrojona należycie, mogła się skończyć masakrą. Tuż przed żniwami, zakłó-
ciłaby prace rolne. Co więcej, mogła dać powód do rozruchów społecznych. Gen.
Zamoyski takie dawał rady z Londynu: „Każdy dobry gajowy dziś najlepszy oficer
sztabowy i kwatermistrz. Przy nim 200 ludzi z duchem właściwym, kilka sztuk
broni palnej dla hałasu i trąbki — oto grunt. W dzień kryć się i spoczywać, w nocy
alarmować, w inną stronę się przenosić, to cała taktyka. Takich oddziałów 200 na
całą Polskę wystarczy, żeby Moskali obecnych wymęczyć przez rok 1863"198. W po-
dobnym duchu kpt. Gałęzowski z Wydziału Wojny poparty przez Ruprechta do-
magał się wydania dowódcom rozkazu, „żeby ile możności unikali starć, ćwiczyli
swe partie w robieniu bronią i ewolucjach wojskowych, a przede wszystkim żeby
starali się istnieć"199. Rząd nie poszedł aż tak daleko, wręcz przeciwnie, wydał
4 maja okólnik do naczelników wojskowych, nakazujący im działanie ofensywne,
gdyż taktyka obronna tylko demoralizuje żołnierza200. Żadnych jednak wytycznych
197 O. Awejde, op. cit., s. 532. Por. cyt. list do M. Waligórskiego, 15 IV 1863, B.
Nar. rps 2965,
s. 140.
198 List do C. Działyńskiej, 30 III 1863. Jenerał Zamoyski, t. VI, s. 429.
199 W. Przyborowski, D. II, s. 438, wg relacji Siwińskiego. S. Kieniewicz, Sprawa
włościańska,
s. 339 n.
200 „Z kilku lub kilkunastu zaczepnych ruchów połowa może być klęską, lecz inne
będą zwy-
cięskimi; gdy tymczasem z ruchów odpornych wszystkie zupełną klęską zakończyć się
muszą".
J. K. Janowski, Pamiętniki, t. I, s. 399 n.
487

do owej ofensywy Wydział Wojny nie wydał, bo ich nie miał. Strategiczne koncepcje,
formułowane w początku powstania, bez większych wtedy szans realizacji, obecnie
poszły w zapomnienie. Bończa, dowódca oddziału jazdy w woj. krakowskim, mó-
wił otwarcie: „Ja tu nie dlatego, abym się bił, - -ja tu jestem na to, - - aby był oddział
w Krakowskiem, ale nie wolno mi się bić, nie wolno mi tracić ludzi"201.
Pod datą 29 kwietnia naczelnicy wojskowi otrzymali następującą instrukcję:
„Rząd Narodowy rozkazuje - - każdy powiat organizować wojskowo, ale powoły-
wać do powstania taką liczbę ludzi, na ile starczy broni palnej i siecznej". Rząd
powoływał się na to, że niektórzy naczelnicy zarządzili pospolite ruszenie całej lud-
ności od 18-30 lat „i że w jednym miejscu lud na podobne wezwanie zgromadzony
i zostający bez broni napadnięty został przez nieprzyjaciela i rozproszony". Toż
samo pismo nakazywało „przygotowanie w powiatach broni, amunicji, umunduro-
wania, rynsztunków wojennych"202. Otóż nie wszędzie organizacja cywilna dbała
o uzbrojenie masowe. Rząd Narodowy trzymał się dawniej jeszcze przyjętej zasady
centralnego zakupu broni. W Wiedniu prowadził zakup ten Józef Kwiatkowski,
w Liege osobna Komisja Broni z Aleksandrem Guttrym. Utrzymywano, że hurto-
wy zakup jest tańszy, że licytowanie się wielu nabywców podbija tylko cenę karabi-
na203. W praktyce energiczni organizatorzy i tak zabiegali o broń na własną rękę;
innych, tzn. większość, zakaz rządowy umacniał w bezczynności204. Zakup cen-
tralny zwiększał ryzyko konfiskat, a miał też doprowadzić z czasem do magazyno-
wania broni za granicą, do czasu interwencji, gdy potrzebowano jej w kraju.
W sumie bilans wojskowy wiosennych miesięcy ująć można, jak następuje: zwię-
kszone możliwości działań partyzanckich i zaniechanie wszelkiej koncepcji strate-
gicznej ; położenie głównego nacisku na wyprawy organizowane z zewnątrz i prawie
całkowite ich niepowodzenie.
POWSTANIE NA LITWIE
Przystąpienie białych do ruchu znalazło też odbicie na Litwie i Rusi — w każdej
<z tych prowincji odmienne.
Układ pomiędzy Rządem Tymczasowym a komitetem białych w Wilnie został
sfinalizowany 27 lutego (11 marca), staraniem du Lauransa. Tegoż dnia ogłoszona
została dyktatura Langiewicza, o czym w Wilnie oczywiście nie wiedziano; pertrak-
tacje wileńskie szły jednak równolegle do krakowskich rokowań o rząd koalicyjny.
201 „Goniec" 18 VI 1863.
202 KC jako RN do A. Andruszkiewicza, Powstanie na Litwie i Białorusi, s. 288.
203 Z. Janczewski twierdzi, że do kwietnia 1863 r. prywatny dostawca brał za
karabin, loco
obóz powstańczy, 25-30 rb. Przy zakupie fabrycznym płacono 18 rb. za karabin, a 2 rb. za
transport.
„Zarys powstania", aneks I.
20* Ilustruje ten stan rzeczy w woj. płockim niepodpisana notatka dla J. Działyńskiego,
BK,
rps 7409, k. 27-28.
488

Gieysztor postawił twardo zasadę, „że wszyscy pięciu jednostajnie jesteśmy wybrani
przez Litwę i tylko razem wejść możemy" — żądał słowem oddania władzy białym,
a nie kompromisu205. Rząd Tymczasowy poszedł na tę koncepcję, której nie przyj-
mował w Warszawie. Utworzono więc Wydział Zarządzający Prowincjami Litwy.
Gieysztor został przewodniczącym wydziału, Dalewjski, Jeleński, Łopaciński i Os-
kierko członkami, du Laurans komisarzem na prawach członka. Instrukcja o kom-
petencjach wydziału w stosunku do TRN oparła się na zasadach, które w końcu
ub. r. uzgodnił był Awejde z Weryhą. W szczególności oddano w zawiadywianie
wydziału obwód białostocki.
Pierwszy okólnik nowego wydziału o reorganizacji „Komitetu Prowincjonal-
nego Litewskiego" w porozumieniu z Rządem Narodowym w Warszawie wzywał
do bezwarunkowego posłuszeństwa nowej władzy oraz unieważniał wszelkie „upo-
ważnienia i mandaty" noszące pieczęć dawnej, czerwonej władzy206.
Tę ostatnią reprezentowali już tylko Kalinowski i Czechowicz. Złożyli oni
protest na ręce du Lauransa oświadczając, że poddają się konieczności, ponieważ
nie chcą wszczynać zgubnych niesnasek; że jednak „uznają za zgubę i zdradę rewo-
lucji oddanie steru w ręce kontrrewolucjonistów"; że „zrzucają z siebie wszelką
odpowiedzialność przed potomnością za błędy, straty i nieszczęścia", które przy-
niesie nowe kierownictwo, „przeciwne duchowi i tendencji powstania"207. Z ich
ramienia, zdaje się, jeździł do Warszawy Koziełł, ale nie dopuszczono go do Rządu
Tymczasowego, Przybylski zaś zagroził mu wręcz szubienicą208. Sami zresztą człon-
kowie rozwiązanego rządu podporządkowali się lojalnie nowej władzy: Czechowicz
prowadził kancelarię wydziału, Kalinowski zaś został posłany na komisarza do
Grodna.
Dyktatura Langiewicza umocniła litewskich białych w ich decyzji poparcia
ruchu — i to nie tylko tych, co zaangażowali się już wraz z Gieysztorem, ale i owych
najbardziej majętnych, którzy wahali się dłużej. Krakowscy doradcy Langiewicza,
naciskani przez Hotel Lambert, uważali teraz za najpilniejszą sprawę, aby litewscy
marszałkowie szlachty podali się masowo do dymisji i w ten sposób zamanifesto-
wali polskość Litwy wobec Europy. W tej misji przybył do Wilna Józef Zamoyski;
był podobno dosyć zdziwiony, że litewscy biali poparli powstanie wcześniej niż
kongresowi; uzgadniał też z Gieysztorem, kto ma reprezentować Litwę w rządzie
dyktatora209. Ta ostatnia sprawa przestała być oczywiście aktualna; co się zaś
205 J. Gieysztor, op. cit., t. I, s. 232; du Laurans chciał rzekomo wykluczyć Dalewskiego.
Przeczy intencji takiej O. Awejde, op. cit., s. 522. Oświadczenie Gieysztora raczej tłumaczy
się jako
protest przeciw udziałowi czerwonych.
\ 206 Powstanie styczniowe na Litwie i Białorusi, s. 11.
207 Streszczenie O. Awejdego, cyt. A. Smiraow, op. cit., s. 171. J. Gieysztor, op.
cit.,* t. I, s.
233-236.
208 Zeznanie J. Koziełła, Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s. 175. Twierdzi
on, że jechał
przez Warszawę do Langiewicza, na zlecenie Wróblewskiego (?).
209 J. Gieysztor, op. cit., t. II, s. lin. Aluzje w pismach L. Kronenberga do M.
Waligórskiego,
22, 30 III 1863. Listy, s. 53, 73.
489

tyczy dymisji, Wydział Zarządzający nakazał je na wezwanie z Warszawy,.a wbrew


własnemu przekonaniu210. Zdaniem Gieysztora, dla próżnej demonstracji utrudnio-
no sobie tylko pracę konspiracyjną, w której uczestniczyć mogli marszałkowie.
Dymisjonowała znaczna większość marszałków i pośredników w północno-zachod-
nich guberniach. Nie wszyscy zresztą: byli i tacy właściciele ziemscy, którzy i teraz
odcinali się od ruchu, a nawet potajemnie zgłaszali się do Nazimowa z tym, źe go-
towi są, dla bezpieczeństwa kraju, wskazać rządowi nazwiska przywódców, byle
tylko nie karać ich bardziej surowo, aniżeli zesłaniem w głąb Rosji211.
Wydział Zarządzający zobowiązał się wobec Warszawy, że da sygnał dla rozpo-
częcia walki 15/27/ marca, w rocznicę powstania litewskiego 1831 r.212 Dopiero
jednak w 8 dni potem ukazała się odezwa wydziału wzywająca „braci Litwinów
i Rusinów, stanowiących z Polską jedną, nierozdzielną całość, do — skupienia
wszystkich sił narodowych około zatkniętej chorągwi niepodległości". Odezwa prze-
milczała sprawę autonomii Litwy, czy też praw językowych niepolskiej ludności213.
Za to okólnik dla naczelników wojskowych nakazywał ogłaszać po wsiach, tak samo
jak w Królestwie, dekrety uwłaszczeniowe i karać śmiercią każdy wypadek sprzeci-
wu214. Z datą 3 maja ukazała się krótka odezwa w języku białoruskim, streszczająca
dekrety 22 stycznia, a nawet zawierająca dalsze obietnice: ,,Usie(m), szto pojduć
w wojsko polskoje, dajećsa szlachectwo na wiek. Wiera dla usiech swobodnaja, jak
kto chocze. Oniaty, kotorych perewiarnuli u prawosławye, mohuć wiarnuć do swo-
jej wiery. Podaciej caru płacić, ni rekruta dawać nie treba. Braty Białorusy, pryszła
pora dobraja. Praczuiciaż sia i wy da pryzwauszy Boha u pomoszcz, branicie woli,
ziamli i wiery waszej, a Boh wam dopomoże!"215
Wydział zaadaptował z niewielu zmianami warszawski regulamin administra-
cyjny z 28 marca. Zaprowadził podział terytorium na 9 województw, dzieląc miano-
wicie gub. witebską na 2, a mińską na 3 województwa216. Stanowiska naczelników
cywilnych wojewódzkich i powiatowych objęli prawie wszęcizie właściciele ziemscy;
komisarzami i naczelnikami miast zostali przeważnie inteligenci217. Czerwoni
210 Dekret z 6/18/IV 1863, Dokumenty KCN i RN, s. 513. Por. J. Gieysztor, op. cit., t. II,
s. 8-9.
211 Memoriał, zdaje się niewysłany, W. Nazimowa do W. Dołgorukowa z kwietnia
1863,
Powstanie na Litwie i Białorusi, s. 17 n. Układ nie doszedł do skutku, zapewne w związku z
przybyciem
Murawiewa. Niektórzy badacze bezpodstawnie przypisują te zdradzieckie zamiary białym
członkom
Wydziału Zarządzającego.
212 O. Awejde, op. cit., s. 522. Tenże, Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s. 168.
213 Odezwa z 22 III/4 IV/1863, Dokumenty KCN i RN, s. 509-511. J. K. Janowski,
Pamiętniki,
t. I, s. 427 n., cytuje z niej wyjątki pod mylną datą 3 IIL
21* Okólnik z kwietnia 1863, Dokumenty KCN i RN, s. 516.
215 Powstanie na Litwie i Białorusi, s. 20, zapewne 3 maja n. st. Por. też odezwę
do „duchownych
wschodniego wyznania", 18/30/IV 1863, Dokumenty KCN i RN, s. 514 n., ostrzegającą przed
dzia-
łaniem na szkodę powstania, ale zaręczającą „wam, duchowni i swobodę wyznania waszego, i
opiekę
swoją, i dzisiejsze wasze posady".
216 Litewski regulamin administracyjny, Dokumenty KCN i RN, s. 504-508.
217 Ułamkowe zestawienia nazwisk, J. Gieysztor, op. cit., t. I, s. 246 n. O. Awejde,
op. cit.,
s. 541n.
490

(z jednym wyjątkiem Kalinowskiego) zostali odsunięci na podrzędne stanowiska.


Nie utworzono żadnej organizacji spiskowej, nawet w mieście Wilnie; funkcje na-
czelnika pełnił w tym mieście członek Wydziału Oskierko. Były członek Prowincjo-
nalnego Komitetu, Bonoldi, zmuszony do ucieczki z Wilna, został mianowany
agentem zagranicznym Litwy jeszcze przez rząd czerwony. Wydział powierzył mu
sprawy propagandowe tudzież zakupu broni, odmówił mu natomiast uprawnień
dyplomatycznych218. Fundusze na broń wpłynęły od ziemiaństwa znaczne219.
Wydział Prowincjonalny przekazywał je za granicę z tym zastrzeżeniem, że mają
służyć wyłącznie dla Litwy. W praktyce sumy te nie zostały wydatkowane i Litwa
aż do końca cierpiała na niedostatek zagranicznej broni220.
Opanowanie władzy przez polskie ziemiaństwo przekreślało szansę pozyskania
dla walki z caratem ogółu chłopstwa na Litwie i Białorusi. Obietnica uwłaszczenia
nie mogła tu wystarczyć, zwłaszcza że carat, jak zobaczymy za chwilę, wysunął
w tej dziedzinie własne propozycje. Pozostawały hasła narodowe i religijne. Ludność
polska i katolicka właśnie w swych warstwach uboższych (inteligencja, drobna
szlachta, chłopi, wyrobnicy) była w Cesarstwie dyskryminowana, a lękała się przy-
musowej rusyfikacji. Dawała się też pociągnąć do walki pod szlacheckim sztanda-
rem i szła do niej bardziej masowo, aniżeli szlachta posiadająca, a tym bardziej
arystokracja. Znalazła zresztą dowódców z obozu czerwonych, z których wielu
poszło teraz do partyzantki (Dłuski, Wysłouch, Staniewicz, ks. Mackiewicz, Wrób-
lewski i in.).
Z tych, którzy pierwsi zaczęli walkę jeszcze w lutym, Korewa już w marcu dostał
się do niewoli i został rozstrzelany w Kownie. Narbutt w pow. lidzkim okazał się
śmiałym i szczęśliwym partyzantem, który miał na swym koncie wiele sukcesów
(Rudniki 9 marca, Dubicze 11 kwietnia, Kowalki 20 kwietnia), nim znalazł boha-
terską śmierć na placu boju, w drugiej bitwie pod Dubiczami (5 maja). Wysłouch
zupełnie dobrze dawał sobie radę w pow. trockim. W maju nowe oddziały pojawiły
się w pow. wilejskim i święciańskim. Na Wileńszczyźnie powstanie bazowało na
ludności polskiej, tak chłopskiej, jak drobnószlacheckiej. W zachodniej Grodzień-
szczyźnie włączali się też chłopi białoruscy i to zarówno katolicy, jak nawróceni
ongi na schizmę unici — tu moment wyznaniowy grał ważną rolę, uwzględniany
też w przedpowstaniowej agitacji czerwonych. Skądinąd na tym terenie czerwoni
już przed powstaniem umieli dotrzeć do mas rewolucyjnym słowem żywym
i drukowanym. Od końca kwietnia operował w pow. sokolskim oddział O. Duchiń-
skiego.
218 Wydział Zarządzający do A. Bonoldi, 8/20/V 1863, Powstanie na Litwie i Białorusi,
s. 15-17.
Por. J. Gieysztor, op. cit., t. I, s. 264.
2'9 Instrukcja skarbowa Wydziału Zarządzającego, Dokumenty KCN i RN, s. 565,
zróżnicowała
opłaty na 5 klas, zależnie od regionu, od 2$ do 20 złp. od włóki.
220 Por. B. Dłuski-Jabłonowski do J. Łukaszewskiego, 18 IV 1864: „Wiem, że ani ja, ani
Las-
kowski, ani Staniewicz, ani Mackiewicz, ani żaden słowem z naszych powstańców innej broni
nie
odebrał, jak tę, którą na Moskalach zdobyto". B. Nar. rps 6524, k. 13.
491

Późno, w połowie marca, ale za to masowo, ruszyło się chłopstwo na Litwie


etnograficznej. Zagrały tu dwa główne czynniki: pierwszy, to sytuacja chłopów
w rozległych dobrach rządowych, które liczyły w dwu tylko guberniach: wileńskiej
i kowieńskiej, blisko 200 tys. dusz męskich. Dobra te przed 20 laty zostały oczyn-
szowane; ale zupełnie świeżo, w 1860 r., rząd zapowiedział nową regulację: powię-
kszając folwarki, likwidując wspólnoty, podnosząc czynsze w dwójnasób albo
i więcej. Podwyżka czynszów wejść miała w życie właśnie od 1863 r. i nic dziwnego,
że wzburzyła chłopów skarbowych221. Tymczasem Rząd Narodowy likwidował
czynsze, ogłaszał chłopów właścicielami. Drugi czynnik propagandy spotykający się
z echem na Litwie był narodowy: Kowieńszczyzna miała rozbudowane od lat
litewskie szkolnictwo parafialne, które rząd szykanował i likwidował. Prześladowanie
języka przyśpieszało krystalizację uczuć narodowych zarówno wśród księży chłop-
skiego pochodzenia, jak i wśród samych chłopów. Klasowa i narodowo-litewska
opozycja przeciw caratowi znalazła swój wyraz w powstaniu, podjętym pod polskim
sztandarem222. Dodajmy, że w Kowieńszczyźnie nie brakło też drobnej szlachty,
która nienawidziła caratu z głębi duszy, że znaleźli się tu dowódcy tak pełni
poświęcenia i obdarzeni tak wielkim autorytetem, jak ks. Antoni Mackiewicz,
jak Bolesław Dłuski (ps. Jabłonowski), jak Cytowicz, Kołyszko, Staniewicz. W po-
czątku kwietnia powiaty: kowieński, rosieński, szawelski były już całe w ogniu,
księża błogosławili na bój chłopskie gromady, dołączała się i młodzież ziemiańska.
Im mocniejsze jednak poparcie znajdowało powstanie w masach, dzięki hasłom
narodowym i wyznaniowym, na północy i zachodzie kraju, tym mniej miało ono
szans na pozostałych obszarach rdzennej Białorusi. We wschodniej Grodzieńsz-
czyźnie i Mińszczyźnie chłopi pozostali obojętni; powstanie późno zaczęte nie przy-
brało szerszych rozmiarów. Opodal Dynaburga, w Krasławiu, Leon Plater Zyberk
z 50 ochotnikami napadł 13/25/ kwietnia na eskortowany przez kilku żołnierzy tran-
sport broni i amunicji. Zamach ten stał się sygnałem dla okolicznego chłopstwa
do wystąpień antyziemiańskich. Początek dali Rosjanie — starowierzy z dóbr skar-
bowych, ale poszli za ich przykładem i katoliccy Łotysze223. Splądrowano kilka-
dziesiąt dworów, po części także rosyjskich, a władze carskie nie bez trudu opano-
wały tę groźną sytuację224. W mniej krwawej skali powtórzyły się na tzw. polskich
Inflantach fatalne, galicyjskie sceny 1846 roku.
221 W. Nieupokojew, Kontrrieforma w gosudarstwiennoj dieriewnie Litwy 1857-
1862 [w:]
Riewolucjonnaja situacija w Rossii, 1970.
222 Raport sprawnika z Poniewieża, 6/18/III1863, A. Miłowidow, op. cit., t. I, s.
312 n. Por.
D. Fajnhauz, Niektóre zagadnienia powstania styczniowego na Kowieńszczyźnie,
„Kwartalnik Histo-
ryczny" 1962.
223 Relacja L. Platerówny, 8/20/V1863, BPP rps 545, s. 1087-1091: „Ale że w
naszych Łotyszów,
katolików wstąpił szatan i to najgorszego rodzaju, nad tym dzień i noc płakać by można". W
dobrach
„tychże Platerów, Kombulu, tuż przed powstaniem właściciel wzywał wojsko przeciw
chłopom
„i odbyła się okrutna egzekucja". Pamiętniki B. Limanowskiego, t. I, s. 205.
22* Raport A. Gildebranta, 24IV/6 V/1863, Powstanie naLitwie i Białorusi, s. 496-500.
Aleksan-
der II do Konstantego, 20IV/2 V/1863 „Położenie prawitielstwa dowolno szczekotliwoje, ibo
strasz-
492

Na dowódcę litewskiego powstania przewidywany był już dawniej Sierakowski.


Z ramienia Prowincjonalnego Komitetu jeździł do niego jeszcze w styczniu Ko-
zieł!225; następnie w końcu marca, w imieniu nowego Wydziału Oskierko. Siera-
kowski wziął dla pozoru urlop zagraniczny ze sztabu generalnego; 26 marca/7
kwietnia stanął w Wilnie226. Dopełniał obietnicy, jak się zdaje, bez entuzjazmu227
— rozwój powstania na Litwie zdążył już odbiec daleko od planowanej przezeń od
lat, wspólnej, rewolucyjnej walki polsko-rosyjskiej przeciw caratowi. W Wilnie
zabawił Sierakowski ponad tydzień, konferując zarówno z członkami Wydziału,
jak i z zaufanymi oficerami spiskowymi228. Przyjął dowództwo w gub. kowień-
skiej, gdzie powstanie przybrało w tej chwili najbardziej masowy i ludowy charak-
ter. Bronisław Szwarcd komentował to ironicznie: „Przyjaciel Hercena, Dobro-
lubowa i Czernyszewskiego, założyciel komitetu petersburskiego Ziemli i Woli, pod-
burzyciel całej Rosji, musiał stanąć poniewczasie na czele żmudzkich chłopów
bijących się nie za Ojczyznę, nie za wolność, ale za obcą ich przywódcy "wiarę.. ,"229.
Nie jest to w pełni sprawiedliwa ocena: żmudzcy chłopi szli do walki wraz ze swoimi
księżmi nie tylko z wyznaniowych, ale z narodowych i klasowych pobudek. Prawda,
że Sierakowski mógł czuć się obco wśród szeregów, w których brzmiała nieznana
mu litewska mowa i litewska komenda. Ale były to szeregi w znacznej większości
chłopskie — i Sierakowski jeszcze nie tracił nadziei, że z ich pomocą, rozszerzy wojnę
ludową także poza Żmudź.
Kampania Sierakowskiego (odtąd zwanego „Dołęga") miała być zsynchroni-
zowana z morskimi dostawami broni. Na tym już wypadło postawić krzyżyk, skoro
„Ward Jackson" właśnie tydzień temu został zatrzymany w Malmó. Wraz z Gieysz-
torem Sierakowski ustalił rzekomo, że na czele 5 tys. ludzi wkroczy z Kowieńszczy-
zny do gub. wileńskiej230. Ruszył, jak wiemy, w kierunku wręcz przeciwnym, ku
granicy Kurlandii; rzekomo w porozumieniu z powstaniem inflanckim myślał
o zuchwałym uderzeniu na twierdzę w Dynaburgu, podobno wówczas bardzo mało
obronną231. Wskazywałoby to na zamiar przerzucenia walki na wschód, ku rdzen-
nej Rosji. W porozumieniu z Sierakowskim i w parę tygodni później zaczął jego
no upotneblat' protiw knestjan orużie, daby nie obratit ich naprotiw siebja, i w toże wriemja
nielzja dopuskat' i swojewoljja, kotoroje możet rasprostranitsja i daleje". CGAOR, z. 722-i,
inw. 1,
vol. 682, k. 99-100.
225 Zeznanie J. Koziełła, Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s. 174.
226 W. Bikulicz, Wospominanija A. Sierakowsko] i drugije matieraly o Z.
Sierakowskom [w:]
K stoletiju gieroiczesko] borby, s. 94.
227 J. Staniewicz, Wspomnienie o Zygmuncie Sierakowskim, Kowno 1939, s. 40.
W. Djakow,
Zamietki Kossowskogo, s. 401. J. Gieysztor, op. cit, t. II, s. 10.
228 Zeznanie S. Olędzkiego z 1864 r., Powstanie na Litwie i Białorusi, s. 90 n. W.
Bikulicz, op.
cit. s. 95 n.
229 B. Szwarce, Wydawnictwo materiałów, s. 49.
230 J. Gieysztor, op. cit., t. n, s. 22.
231 Poszlaki zestawia W. Bikulicz, op. cit., s. 98. Por. A. Smirnow, op. cit., s. 192,
przyjmuje,
że manewr na Dynaburg miał na celu wprowadzenie w błąd przeciwnika.
493

granice województw
KOWNO miasta wojewódzkie

ważniejsze bitwy
trasa kampanii Sierakowskiego

TRASA KAMPANII Z. SIERAKOWSKIEGO


przyjaciel Zwierzdowski powstanie w Hory-Horkach, w gub. mohylowskiej. Była
tam szkoła rolnicza i miejscowi studenci dostarczyli powstaniu pierwszego kontyn-
gentu. Zwierzdowski (pseud. Topór) zapowiadał zaufanym, źe „powiesiwszy kilku
obszarników najbardziej uciskających chłopów" chce „przejść do gub. smoleńskiej
i tam zrzucić z siebie nawet cień polskiego pochodzenia". Chciał słowem, podnosić
chłopów przeciw panom aż po Wołgę; w związku z tym zniszczył nawet przysłane
sobie polskie odezwy232. W oddziale jego obok polskiej szlachty i inteligencji zna-
lazło się też kilkudziesięciu białoruskich chłopów. Była to jednakże tylko garstka,
pośród mas niechętnej ludności. Po początkowym sukcesie w samych Horkach od-
dział Topora — 250 ludzi — został osaczony przez przeważające siły nieprzyjaciel-
skie. Topór rozpuścił go i zbiegł za granicę (24-29 kwietnia /6—11 maja).
232 Zeznanie Z. Mitkiewicza z 1864 r., Pomtani*. na Litwie i Białorusi, s. 490. Ibidem, s.
483,
485, materiały urzędowe do składu -społecznego nowstańców. A. Smirnow, op. cit., s. 201 n.
494

W tych samych dniach rozegrały się losy Sierakowskiego. 6/18/ kwietnia Dołęga
stanął w Kremenciszkach, na północ od Kowna, objął dowództwo niewielkiego
oddziału i szedł w kierunku Laudy, do Puszczy Rogowskiej, na połączenie z Ko-
łyszką i Mackiewiczem. 9/21/t. m. stoczył zwycięską bitwę pod Ginietyniami, nastę-
pnie stanął na kilka dni w Knebiach. Tutaj formował kadrowe bataliony i ćwiczył
wojsko (2-3 tys. ludzi), uzbrojone niestety w sposób domorosły, w kosy i broń
myśliwską. Dołęga wyprawił Jabłonowskiego po broń nad granicę pruską, sam zaś
ruszył na północny-wschód w kierunku granicy kurlandzkiej. Maszerował trzema
kolumnami, rozwiniętym wachlarzem, nie ukrywając się, w biały dzień; „wojska
nasze zająwszy 8 mil szerokości przeszły 15 mil z południa ku północy obejmując
100 mil2, a wszędzie lud witał ich jak zbawców"233. Zewsząd też napływali dalsi
ochotnicy. Gen. Ganecki zwlekał z atakiem, mając przesadne pojęcie o siłach prze-
ciwnika. Rozstrzygająca bitwa pod Medejkami, w pobliżu Birż, ciągnęła się 3 dni
(25-27 kwietnia/7-9 maja). Pierwsze dwa dni były pomyślne dla powstańców, ale
drugiego dnia Dołęga został ranny, padło kilku najlepszych oficerów. Trzeciego
dnia, po dalszym, zaciętym oporze powstańcy podzieleni ńa parę oddziałów cofnęli
się w bezładzie w lasy Poniewieskie. Mackiewicz wkrótce odtworzył swój oddział,
ale pierwszy impet powstania był już złamany, nie tylko w skali żmudzkiej, ale i ca-
łej Litwy. Ranny „wojewoda żmudzki" Dołęga, został schwytany i przywieziony
do Wilna w stanie bardzo ciężkim. W chwili, gdy stanął w Wilnie nowy generał-gu-
bernator Murawiew (13-25 maja), w środowisku ziemiańskim na Litwie już zazna-
czał się spadek nastrojów powstańczych.
Do stłumienia powstania na Litwie i Białorusi przyczynić się miał wcześniejszy
jeszcze krok rządu carskiego. Szybkę, o wiele szybciej niż w Kongresówce, zarea-
gował on tu na dekrety uwłaszczeniowe Rządu Tymczasowego. „Jeżeli rząd chce
utrzymać po swojej stronie masę chłopską, winien natychmiast posłużyć się tym sa-
mym narzędziem, którym działa rząd rewolucyjny" — pisał z Wilna płk żandarmerii
Łosiew, już 4/16/lutego. Łosiew zalecał zupełne uwłaszczenie chłopów i pozbawie-
nie praw do indemnizacji tych ziemian, którzy wezmą udział w powstaniu234. Na-
zimow okólnikiem z 9/21/ lutego odwołał wszystkie egzekucje w stosunku do chło-
pów odmawiających powinności. Dnia 18 lutego /3 marca/ przesłał do Petersburga
memoriał o konieczności uwłaszczenia chłopów. Polski manifest .— pisał — nie-
chybnie położy kres odbywaniu przez nich powinności, a rząd w obecnej chwili
nie może zmusić ich do posłuszeństwa235. Istotnie gubernator miński wydał w lu-
tym odezwę do chłopów i kazał ją czytać po cerkwiach: że lud nie powinien wierzyć
wrogim poduszczeniom, a oczekiwać nowych ulg i łask od monarchy. Chłopi na-
tychmiast przestali wychodzić na pańszczyznę. Oświadczali: „W cerkwi 19 lutego
233 Wiadomości o powstaniu na Litwie, 25 V 1863. Prasa tajna, t. II, Wrocław 1969. s. 12.
134 Cyt. S. Draniczyn, Polskoje wosstanije 1863 g. i jego klassowaja suszcznost, Leningrad
1937, s. 160 n.
235 Powstanie na Litwie i Białorusi, s. 4-8.
495

podpisaliśmy adres do cara, że nie chcemy znać żadnej Polski i polskich panów, ' :
a zatem robić dla polskich panów nie potrzebujemy i nie będziemy"236. Zresztą
rzucali pracę i w rosyjskich majątkach. Powoływali się na „carską wolę"; po prawdzie
zawdzięczali ją polskiemu powstaniu.
W Petersburgu odnośna decyzja zapadła 9/21 /lutego, pomimo silnej opozycji
wielu konserwatywnych doradców cesarza237. Ukaz z 1/13/marca postanawiał,
że w 4 północno-zachodnich guberniach, objętych powstaniem, chłopi mają otrzy-
mać na własność nieuszczuplone nadziały. Ustawne hramoty ulegną weryfikacji,
a należności chłopów zostaną obniżone o 20%. Pańszczyzna powinna ustać z dniem
1/13/maja238.
Trzy czynniki przesądziły o tym, że Aleksander II poszedł na tę decyzję odnośnie
Litwy o tyle wcześniej niż odnośnie Królestwa:
1) W Warszawie miał jeszcze ręce związane w stosunku do ziemiaństwa, dopóki
trwały rządy Konstantego i Wielopolskiego.
2) Na Litwie i Białorusi dekrety uwłaszczeniowe Rządu Narodowego, które
chciano zneutralizować, zdawały się czymś groźniejszym niż w Królestwie, zważyw-
szy na dużo gorszą sytuację chłopów na wschód od Niemna i silniejsze wśród nich
nastroje rewolucyjne.
3) Litwa była dla państwa problemem dużo żywotniejszym niż Polska. Tu ca-
rat musiał się zdobyć na środki heroiczne.
Swego rodzaju heroicznym środkiem była także dezygnacja Michała Mura-
wiewa. Wsławiony swym okrucieństwem „Wieszatiel" z 1831 r. należał w Rosji
do skrajnych reakcjonistów. W kołach rządowych nad Newą otaczała go pogarda
i niechęć — na skutek jego złych manier, bezczelności, intryganctwa i powszechnie
znanego złodziejstwa, w związku z czym znajdował się w stanie połowicznej nie-
łaski. Teraz posłano go na zagrożony posterunek — w słusznym oczekiwaniu,
że ów sadysta nie ulęknie się brudnej roboty. Chodziło o to, aby sterroryzować
Litwę i zdeptać we krwi powstanie, zanim dojdzie do konfrontacji z zachodnią
Europą. Aleksander II, jakkolwiek niechętnie239, dał Murawiewowi carte blanche,
a cesarzowa błagała go ze łzami na pożegnalnej audiencji, aby ratował Litwę. Mura-
236 Skarga H. Oskierki do Urzędu Włościańskiego w Mińsku, 7/19/III 1863, odpis
do-
łączony do raportu Valbezena 7 V 1863, AE Consulat Varsovie, t. XII, f. 42. Ibidem, f. 40-41,
analogiczne skargi J. Pugacza i W. Brochockiego, Raporty konsulów, s. 383. Pisma A. Łappy
i A. Każewnikowa do W. Nazimowa, 6—8/18—20/HI 1863. Powstanie na Litwie i Białorusi,
ls. 408-413.
237 Dniewnik P. Wałujewa, t. I, s. 207.
238 P. Zajonczkowski, Prowiedienije w żizń kriestjanskoj rieformy 1861 g.,
Moskwa 1958,
s. 365-402. Ukaz objął oprócz gubernii: kowieńskiej, wileńskiej, grodzieńskiej i mińskiej
także
4 powiaty witebskiej, w tzw. Inflantach polskich.
239 Aleksander II do Konstantego, 3/15/VI 1863, o Murawiewie: „Ty znajesz, czto
ja k jego
licznosti nikogda nie imieł bolszoj simpatii, no ja dołżen otdat' j emu połnuju sprawiedliwost',
czto
w samoje korotkoje wriemja on umieł dat sowsiem drugoj poworot diełu". CGAOR, z. 722,
inw.
1, vol. 682, k. 114-116. Por. Dniewnik P. Wałujewa, t. I, s. 221-223.
496

wiew przybył do Wilna, gdy już pod względem wojskowym powstaniu zostały zadane
rozstrzygające ciosy. Zaprowadzone przezeń metody terroru miały jednak w ciągu
kilku tygodni złamać tylko co utworzoną na Litwie i Białorusi, ziemiańską organi-
zację powstańczą.
POWSTANIE NA RUSI
Na Rusi sytuacja powstańczych żywiołów była o wiele jeszcze trudniejsza niż
na Litwie. Wybuch powstania, jak wiemy, został odłożony do maja, tymczasem zaś
policja raz po raz natrafiała na ogniwa organizacji tajnej. W styczniu 1863 r. została
rozbita „agentura rewolucyjna" w Odessie (S. Hołub, P. Szelot i in.); w kwietniu
— kółko rewolucyjne w Kijowie (W. Siniehub, W. Pyłypenko i in.). Oba te kółka
ukraińskich demokratów miały powiązania z ruchem polskim. W marcu nastąpiła
wsypa polskiej organizacji czerwonej w pow. skwirskim240. W lutym odkryto w Ki-
jowie tajną drukarnię Wydziału Prowincjonalnego. W ręce władz carskich wpadły
krążące po kraju ulotki, jedna z nich, w języku ukraińskim, zapowiadała wkrocze-
nie wojsk kozackich z Czajkowskim—Sadykiem na czele, który ogłaszać będzie
uwłaszczenie chłopów241. Władze oczekiwały więc wybuchu zbrojnego, spodziewały
się, że powstańcy zwrócą się z propagandą do chłopów i nakazały duchowieństwu
prawosławnemu, aby przeciwdziałało podobnej agitacji242.
Ziemiaństwo polskie na Ukrainie widziało, co się święci. Niektórzy właściciele
ziemscy przezornie, z rodzinami, wymykali się do Odessy. Inni wywierali nacisk
na organizację czerwoną, aby odroczyła wybuch. Jeszcze inni sądzili przeciwnie,
że trzeba przyspieszyć powstanie, aby uprzedzić wystąpienie chłopów przeciw dwo-
rom. Uspokajano się też, że rząd carski nie ośmieli się podburzać chłopstwa w oba-
wie nowej „rabacji", która niechybnie przerzuciłaby się na lewy brzeg Dniepru243.
Wydział Prowincjonalny na Rusi (E. Różycki, I. Kopernicki, A. Jabłonowski)
miał bardzo luźne stosunki z Warszawą; żywsze nieco ze Lwowem, mianowicie
z gen. Wysockim, powołanym na naczelnego wodza ziem ruskich. Wydział stawiał
za warunek powstania wkroczenie silnych oddziałów z Galicji Wschodniej na Wołyń
i Podole. Natomiast komitet lwowski Adama Sapiehy oświadczał, że nie przyłoży
ręki do prowokowania powstania na Rusi i że pośpieszy z pomocą wtedy dopiero,
kiedy Ruś stanie do walki. Szukając wyjścia z tego impasu Różycki przybył na
potajemne spotkanie z Wysockim i Miłkowskim, w Sidorowie nad Zbruczem,
240 G. Marachow, op. cit., s. 170-175.
241 M. Annienkow do W. Dołgorukowa 2/14/IV 1863, CGAOR, z 109-i, I eksp.
1863, vol.
23, cz. 47, k. 48-51. Por. Aneks III.
242 M. Annienkow do biskupa Serafina w Czehryniu, 13/25/IV 1863, Ruch
społeczno-poli-
tyczny na Ukrainie, t. II, s. 69.
243 Por. raporty konsula C. St-Robert z Odessy, marzeo-maj 1863, oparte głównie
na relacjach
ziemian polskich, S. Bóbr-Tylingo, La Russie, s. 176-188.

497

w dniach 8-10 kwietnia. Uzgodniono tu, że Kijowszczyzna i Wołyń powstaną za


miesiąc, tj. 8 maja, wtedy zaś wkroczy Wysocki. Podole miało powstać nieco później,
gdy przyjdzie mu z pomocą Miłkowski, z Dobrudży poprzez Rumunię. Różycki .*
mówił: „Wyprosili się Podołanie"244. Tamtejszy czysto ziemiański komitet mógł
uchodzić za wzór patriotyzmu, ofiarności i sprawnej organizacji. Wszystko to były
pozory, obliczone na zdobycie sobie zaufania władz narodowych w Kijowie i War- 1
szawie. W istocie podolskie ziemiaństwo było zdecydowane do powstania nie do-
puścić245.
Pilnowanie podobnych nadużyć należało w zasadzie do komisarzy Rządu Tym-
czasowego. „Komisarzem cywilno-politycznym na ziemie ruskie" mianował Bo-
browski, w czasie swego pobytu w Krakowie, znanego nam już agenta Kronenberga, ',
Mariana Sokołowskiego. Otrzymał on krótką instrukcję, nakazującą utworzenie .;
„filialno-centralnego Komitetu na Wołyń, Podole i Ukrainę", urządzenie admini-
stracji powiatowej i poboru podatków, zadbanie o to, „aby kwestia włościańska
za współudziałem światłych obywateli -w tych prowincjach rozwiązaną była w myśl
dekretów Rządu Tymczasowego". Po wybuchu powstania komisarz funkcjonować
miał u boku naczelnego wodza, Wysockiego246. Oczywiście Bobrowski zakładał,
że Sokołowski bez zwłoki podąży na Ukrainę. On tymczasem trzymał się Wysockie-
go we Lwowie i tylko na granicy kontaktował się z wysłańcami z Wołynia i Podola.
Od nich dowiedział się, „że reprezentanci Rządu Narodowego w tamtych krajach j
mają socjalistyczne dążności, że się przygotowuje hramota ogłaszająca rozdział ]
gruntów dworskich między chłopów". Gdy więc „Złota hramota" dotarła do jego
rąk, nakazał ją wycofać oraz zastąpić inną, mniej szczodrą dla chłopów. Samowol-
nie także rozwiązał Wydział Prowincjonalny i zaproponował utworzenie nowego,
obieranego w połowie „przez stronę ruchu", a w połowie przez „koło marszałków- ś
skie"247. Na koniec wydał okólnik, zakazujący zmuszania właścicieli ziemskich do
udziału w powstaniu. O tym wszystkim doniósł do Warszawy w maju, gdy już na Rusi
wybuchło powstanie. W Warszawie wcześniej jeszcze powzięto wobec niego podej-
rzenia; chciano go zastąpić kim innym248, potem (28 kwietnia) zatwierdzono jego
244 Z. Miłkowski, Od kolebki przez życie, t. III, s. 3-7. Komitet polski nakazywał
łączyć się \
z oddziałami wkraczającymi z Wołynia, nie zaczynać jednak powstania na własną rękę.
Notatki i
A. Baranieckiego, B. Oss. rps 1884, s. 181 n. S. Kieniewicz, Adam Sapieha, s. 105. ;
245 Por. L. Kronenberg do M. Waligórskiego, 20 III 1863: Był u niego wysłannik
od stronnictwa
białych na Rusi. Powiedział mu, „że jestem za tamtejszym powstaniem tylko, aby zatrudniać
Rosjan
i dopomóc dyplomacji". Listy, s. 47.
246 Instrukcja z 30. III 1863, Dokumenty KCN i RN, s. 79. O. Awejde, op. cit., s. 545.
247 Instrukcja z 20 V 1863, Dokumenty KCN i RN, s. 542, mówiła, że z Kijowa i
Żytomierza
miało wejść do Wydziału po jednym białym i jednym czerwonym, z Podola zaś obu
delegatów miał
wyznaczyć komitet, de facto biały. Z tych 6 członków urzędować miało stale 5, szósty zaś
miał
ustępować w drodze tygodniowej rotacji!
248 TRN do Prow. Kom. na Rusi, 10 IV 1863: komisarzem rządowym na Rusi został mia-
nowany K. Krasicki, a Brochocki i Sokołowski jego pomocnikami. Dokumenty KCN i RN, s.
94. Kra-
sicki był sekundantem w pojedynku Bobrowskiego; po tym wypadku oczywiście już użyty
być nie
mógł.
498

nominację, ale ze zwężoną kompetencją. Obecnie, 17 maja, Rząd Narodowy dał


mu dymisję i skasował wszystkie jego rozporządzenia. Kardynalnymi grzechami
jego w oczach rządu było: 1) tworzenie na Rusi władzy z wyboru wbrew stałej za-
sadzie obozu czerwonych; 2) „grzeszne, niemoralne, cyniczne" zwalnianie posiada-
jącej szlachty „od podatku krwi Ojczyźnie należnego"; 3) lansowanie odmiennej
wersji „Złotej hramoty", z czego wyniknąć mogły: „bałamucenie ludu, utrata zau-
fania", wystawienie rządu „jako oszusta"249.
„Złotą hramotę", o której mowa, zredagował Wydział Prowincjonalny, a Rząd
Narodowy zatwierdził250. Ogłaszała ona w języku ukraińskim ludowi wiejskiemu:
wolność i równość praw obywatelskich; prawo wyborcze ,,do sądów, rad i urzędów
wiejskich, powiatowych, ziemskich i najwyższych publicznych"; pełną własność
użytkowanej ziemi, za odszkodowaniem dziedziców przez państwo; „swobodę
praw i wiary, jakiej się kto trzyma, i używanie swego języka w szkołach, sądach
i innych ziemskich urzędach". Bezrolnym obiecywano nadział gruntu, o czym „po-
stanowi w stosownym czasie najwyższy sejm państwa", biorącym udział w powstaniu
„najmniej 6 morgów ziemi i sadybę w ziemiach koronnych albo dożywotnią płacę
ze skarbu narodowego". Księżom prawpsławnym zapewniano „płacę w pieniądzach,
aby nie potrzebowali od ludu zapłaty za duchowne posługi"251. Jak widzimy,
tekst ten wykraczał poza postanowienia z 22 stycznia — nie tylko ze względu na
zaręczenia co do języka i wiary, ale i w sensie ogólnym: mówiąc o prawie wyborczym,
o 6 morgach dla ochotników, a nie tylko o 3, jak w Królestwie, o możliwości nadziału
dla wszystkich bezrolnych. Szczególnie niebezpieczna konfrontacja z ukraińskimi
chłopami zmuszała przywódców powstania do rozszerzenia obietnic. Hramota,
drukowana złotymi czcionkami na grubym papierze, nosiła datę prawosławnej
Wielkanocy: 31 marca/12 kwietnia /1863 r. Dopiero jednak na początku maja za-
częto ją rozsyłać do komitetów powiatowych^52.
„Do Polaków na Rusi" zwracała się osobna, niedatowana odezwa, ogłoszona
zapewne w dniu wybuchu powstania, z podpisem: „Rząd Tymczasowy na Rusi"
— tę bowiem nazwę przybrał Wydział Prowincjonalny. Odezwa ta stawiała powstań-
com dwa cele: przyjść z pomocą „współbraciom na Litwie i w Koronie" oraz „prze-
lać krew swą dla dobra całego kraju i tego ludu naszego, który z dolą się nigdy
nie spotkał, równości i braterstwa nigdy nie zaznał, a choć swobodę przeczuwał,
nie wiedział, skąd ona ma zaświtać. Dziś mu dacie swobodę, równość, braterstwo,
krwią mu to swoją napiszecie, przysięgę czynem stwierdzicie"253. Słowa godne
2*9 Odpis raportu Sokołowskiego, BUW, rps TNW 86, s. 31 n. Odpowiedź RN, 17 V
1863,
Dokumenty KCN i RN, s. 121-125. M. Sokołowski, „Mój udział", B.PAN rps 2045, s. 120-
121.
O „Złotej hramocie", por. Aneks IV.
250 Por. RN do J. Maykowskiego, 27 V 1863. Dokumenty KCN i RŃ, s. 570.
251 Ibidem, s. 97. G. Marachow, op. cit., s. 162.
252 W. Lasocki, op. cit., 1.1, s. 437 — otrzymał w Żytomierzu przesyłkę hramot
dla doręczenia
Różyckiemu 20 IV/2 V/ 1863.
253 Ruch społeczno-polityczny na Ukrainie, t. II, s. 73.
499

TRASA KAMPANU E. RÓŻYCKIEGO


szlachetnej,, demokratycznej młodzieży Uniwersytetu Kijowskiego — słowa tra-
giczne zarazem. Młodzież ta przecież wiedziała, że idzie przelać własną krew, dla
dania dobrego świadectwa sprawie polskiej; wierzyła, że tą ofiarą utoruje drogę do
zbratania z Polską ukraińskiego ludu. Ofiara miała okazać się daremną...
Z trzech południowo-zachodnich guberni tylko wołyńska, a zwłaszcza północny
jej pas, obfitowała w lasy i liczyła też nieco więcej ludności polskiej. Tam właśnie
Edmund Różycki zamierzał rozwinąć partyzantkę i w tym kierunku, w nocy z 8 na
9 maja wyruszyło z Kijowa kilka grup spiskowych, przeznaczonych do objęcia w pow-
staniu stanowisk oficerskich. Dowództwo objął nad nimi kpt. Władysław Rudnicki,
oficer zawodowy w ostatniej dopiero chwili zwerbowany do spisku254. Na połud-
nio-zachód od Kijowa, w powiat radomyski, wyruszyła o dobę wcześniej agitacyjna
grupa Antoniego Juriewicza, złożona z 21 młodych ludzi. Jechali oni od wsi do wsi
podwodami, odczytując i rozdając „Złotą hramotę". Władze carskie, uprzedzone
o marszu, poleciły chłopom uzbroić się i chwytać buntowników. Dramat nastąpił
9 maja we wsi Sołowijówka. Zatrzymani powstańcy złożyli dobrowolnie broń.
Padł wówczas strzał, zapewne za sprawą prowokatora; tłum rzucił się z kołami
i kijami na bezbronnych. Zginęło 12 ludzi, 9 pozostałych zabrano w ciężkim stanie
do szpitali więziennych.
Podobne sceny tegoż i następnego dnia rozegrały się w kilku innych punktach,
w rejonie Taraszczy i Białej Cerkwi. Chłopi ukraińscy zbroili się i napadali powstań-
"* Zeznania W. Rudnickiego, Zbiór zeznań, s. 148 n., 196 n. W. Wierzejski, op. cit., s. 47.
O. Beiersdorf, Kijów w powstaniu styczniowym, s. 104 n. G. Marachow, op. cit., s. 178 n.
500

ców nie tyle z posłuszeństwa dla carskiej władzy, co w nadziei ostatecznej rozprawy
z polskimi panami. Liczne też były napady chłopów na dwory i przejezdną szlachtę,
nie mającą nic wspólnego z powstaniem255. Jedyne w tej okolicy dwa większe od-
działy zostały rozbite przez wojsko: Rudnicki 13 maja pod Wercholewskiem, a Pla-
ton Krzyżanowski 15 maja pod Bułajem. Powstanie kijowskie upadło w ciągu
tygodnia i nie objęło zapewne nawet tysiąca ludzi. Trzeba było rzeczywistego he-
roizmu, by rzucać się do walki na tej straconej pozycji.
Powstanie wołyńskie, jak wspomniano, miało większe szanse m. in. także ze
względu na bliskość Galicji, skąd obiecywane było wsparcie zbrojne. Wybuch nastą-
pił w rejonie Owrucza, Żytomierza, Zwiahla. Dnia 9 maja Różycki na czele niespełna
200 jazdy wkroczył do Lubaru, następnie zaś przeszedł do Połonnego wzmacniając
się nowymi posiłkami, ogłaszając „Złotą hramotę", witany entuzjastycznie w mia-
steczkach, a bez niechęci, a nawet życzliwie wśród chłopów256. W Połonnem oczeki-
wał sygnału z Galicji, niestety daremnie. Wysocki nie był gotów i nie ruszył się;
uwaga komitetów lwowskich zwracała się w tej chwili ku Jeziorańskiemu pod Ko-
bylanką257. Jeden tylko Leszek Wiśniowski z oddziałem niespełna stu ludzi, uzbro-
jonych staraniem lwowskich demokratów, wkroczył w pow. włodzimierski, ale
natknąwszy się na silniejszego przeciwnika przerzucił się przez Bug, w Hrubieszo-
wskie. W dodatku Marcin Zaleski, ziemianin i członek organizacji, na swoją osobistą
odpowiedzialność zabronił „wszelkiej ruchawki" w 4 zachodnich powiatach Woły-
nia258.
Dnia 17 maja siły Różyckiego przeszły z powodzeniem chrzest bojowy pod
Miropolem. Teraz dowódca spróbował ostatniej szansy: pozostawił na miejscu
piechotę pod dowództwem Władysława Ciechońskiego, a sam z jazdą wyruszył
na Podole, aby tam podnieść powstanie. Lecz na Podolu panowała głucha cisza,
biały komitet nie pozwolił ruszyć się organizacji i tylko 60 konnych wzmocniło siły
Różyckiego259. Ten ostatni ponownie zawrócił do Lubaru. Dowodził już ostatnim
oddziałem polskim na Rusi, bo Ciechoński był już rozbity. Kilka tysięcy wojsk
nieprzyjacielskich uganiało się za Różyckim; on zaś skutecznie klucząc, zbliżał
się do galicyjskiej granicy, zawsze w nadziei, że przynagli wystąpienie Wysockiego.
Dnia 26 maja pod Salichą, mając 260 jazdy i trochę piechoty na wozach, brawurową
szarżą rozbił dwukrotnie silniejszy czworobok nieprzyjacielskiej piechoty. W ten
235 Por. korespondencję urzędową z maja 1863, Ruch społeczno-polityczny na Ukrainie,
t. II,
s. 91 i pass.
256 Raport E. Różyckiego do RN, 4/16/ V 1863. Ibidem, t. II, s. 100 n. Gozdawa, Ruś
przed
i po powstaniu, s. 19. F. Rawita-Gawroński, Rok 1863, t. II, s. 256 n. G. Marachow, op. cit., s.
192 n.
"7 A. Sapieha w listach do Paryża zapowiedział 14 V 1863 wkroczenie Wysockiego za 5-6
dni najdalej. Po przejściu Różyckiego obiecywał jeszcze, że za kilka dni powróci on na
Wołyń
z większymi siłami. S. Kieniewicz, Adam Sapieha, s. 108.
258 M. Zaleski, Wspomnienia, s. 215.
259 O panicznym lęku podolskiego ziemianstwa por. list do J. Działyńskiego,
Poznań 18 V
1863, podpisany Władysław, ze szczegółami od przybyłej z Podola wiarogodnej osoby. BK
rps
7408, k. 100-101.
501

sposób dotarł nad granicę Galicji — i tu dowiedział się, że Wysocki nie wkroczy.
Nie mając teraz już innego wyjścia przeszedł kordon austriacki i złożył broń. Kampa-
nia jego, jedna z najefektowniejszych w całym powstaniu styczniowym, trwała za-
ledwie 3 tygodnie.
Prawda o ukraińskiej przegranej nie od razu dotarła do świadomości ogółu ]
w Królestwie i Galicji. Przez cały miesiąc maj prasa legalna lwowska i tajna war-
szawska z entuzjazmem rozpisywała się o powstaniu na Rusi, przypominała pro-
roctwa Wernyhory o „jarze Hańczarychy" i o muzułmaninie, „który konia napoi
w Horyniu"260. A i Rząd Narodowy nie chciał dostrzec rozmiarów klęski. Wiedział,
że organizacja wołyńska i podolska nie jest rozbita, że w maju ruszyła się tylko nie- «
wielka część sił prowincji. Zakładano, że gdy Wysocki z Miłkowskim wyjdą na ko- ]
nieć w pole, prowincje ruskie powstaną na nowo. Zapominano, że ofiarni straceńcy
kijowscy i wołyńscy polegli już, albo poszli za kraty; że pozostał na miejscu, gdy
szło o organizację, chłodniejszy i ostrożniejszy element ziemiański. Ten zaś mniej
skory był niż kiedykolwiek, do poruszenia się — po doświadczeniu Sołowijówki.
KOMITETY GALICYJSKIE
Trzy były główne polityczne siły w Galicji, w 1863 r.: rząd zaborczy, biali i czer-
woni. Żaden z nich nie był w stanie narzucić woli swej dwom pozostałym. Pozycja
rządu była, sądząc z pozoru, najsilniejsza, mógł bowiem liczyć na poparcie chłopów
polskich i ukraińskich. Był za to skrępowany trudną wewnętrzną sytuacją monarchii
oraz niepewną sytuacją międzynarodową. Niepokoił go ruch polski, a nie mógł
go tłumić brutalnie, z chwilą gdy nie wykluczał i tej ewentualności, że Polacy jeszcze
okażą się potrzebni. I
Ziemiaństwo, ostoja obozu białych, rozporządzało kadrą polityczną i środkami i
finansowymi. Mając w pamięci rok 1846, bało się panicznie konfliktu z Austrią j
i nie ufało tajnemu rządowi w Warszawie, zawsze podejrzanemu o rewolucyjne |
skłonności. Biali musieli jednak popierać powstanie — ze względu na opinię publicz- j
ną i w nadziei na Napoleona III. Dlatego też, acz niechętnie, wchodzili w stosunki i
z komisarzami, nadsyłanymi z Warszawy. i
Czerwoni wreszcie reprezentowali uboższą część inteligencji, młodzież szkolną I
i drobne mieszczaństwo polskie. Przeciw wielkiemu ziemiaństwu odwoływali się I
do Rządu Narodowego. Hasła 22 stycznia: równość stanów i wyznań, rządy demo- 1
kratyczne, uwłaszczenie — to były przecie ich własne zasady. Cóż z tego, gdy ów ]
Rząd Narodowy okazał się pod wpływem białych i w związku z tym na gruncie J
galicyjskim też z białymi wchodził w konszachty. \
Po wybuchu powstania Rada Ministrów w Wiedniu powzięła decyzję, aby
obostrzyć kontrolę granicy rosyjskiej, jednakże bez nadmiernej ostentacji. Zarżą- I
!
-3
260 „Prawda", 12 VI, „Powstanie na Rusi", 20-31 V, „Niepodległość", 25 VII 1863. Prasa
}
tajna, t. II, s. 61-63, 230-234, 367-370. j
502

dzenia te zaczęły wchodzić w życie dopiero w lutym i nie były nadmiernie skuteczne.
C. K. biurokracja w Galicji była nieliczna i niewiele warta, na niższych szczeblach
silnie powiązana ze społeczeństwem polskim, powszechnie też dostępna argumen-
tom pieniężnym. Namiestnik Mensdorff, skądinąd Polakom niechętny, mało intere-
sował się administracją. Wśród wojska, które patrolowało granicę, pułki węgier-
skie sprzyjały powstańcom. Posługiwano się wprawdzie wartami chłopskimi dla
zatrzymywania „zuzuglerów", tj. ochotników wychodzących za kordon, ale czynio-
no to na małą skalę, w obawie chłopskich nadużyć. Pod względem prawnym działa-
nie na szkodę „zaprzyjaźnionego mocarstwa", tj. Rosji, mogło być karane w Austrii,
jako zdrada stanu. W związku z tym podlegali aresztowaniu zarówno organizato-
rzy pomocy dla powstania, jak i funkcjonariusze organizacji. Odnośne zarządzenia
nie ukróciły potajemnego werbunku ochotników, ani przechowywania „uciekinie-
rów" z Królestwa, ani dostaw broni, ani nawet koncentrowania się większych od-
działów. Mała "skuteczność zarządzeń antypowstańczych budziła wrażenie, iż rząd
austriacki zwalcza ruch tylko pozornie. Tę właśnie tezę lansował „Czas" i wraz
z nim opinia ziemiańska: trochę na zasadzie samołudzenia się, trochę dla ugrunto-
wania podstawowej tezy obozu białych: że skoro Austria nam sprzyja po cichu, nie
ma powodu zwracać się przeciwko niej. Dopiero w kwietniu aresztowania powstań-
czych działaczy w Krakowie i Lwowie przybrały większe rozmiary i podobnie też
sekwestry broni; nie na tyle jednakże, by udaremnić galicyjską pomoc dla powsta-
nia261.
Oba komitety białe w Krakowie i Lwowie bezpośrednio po 22 stycznia zajęły
pozycję wyczekującą. Demokracja lwowska chciała podówczas wywołać demon-
strację patriotyczną w sejmie krajowym; na to marszałek Sapieha postarał się w Wie-
dniu o odroczenie sesji262. Ale i galicyjska organizacja czerwona nie stanęła na wy-
sokości zadania. Obie ławy: krakowska i lwowska, uważały powstanie za bezna-
dziejne i dopiero po 2 tygodniach zaczęły je wspomagać; zmarnowały najlepszą
porę, gdy granica pozostawała zupełnie otwarta i gdy można było przerzucić z Kra-
kowa do Królestwa dowolną ilość broni, bez żadnego ryzyka263. Pierwsza zbunto-
wała się przeciwko tej bierności gorąca lwowska młodzież; zrywając z ławą, dała
się pociągnąć mierosławczykowi Czarneckiemu. „Pierwsza legia galicyjska" wyru-
szyła w pole 30 stycznia, ale po paru dniach wróciła do Galicji, nie napotkawszy
przeciwnika264.
W ciągu lutego, ponaglana z Warszawy, Rada Naczelna Galicyjska zaczęła
wspierać wydatnie: naprzód Kurowskiego w Ojcowie, a następnie Langiewicza
w Goszczy. We Lwowie zawiązał się Komitet Bratniej Pomocy, skupiony wokół
26i ^y_ Tokarz, op. cit, roz. V. H. Wereszycki, Austria, roz. II i IV. S. Kieniewicz, Adam
Sa-
pieha, s. 97-100.
262 S. Kieniewicz, Adam Sapieha, s. 80.
263 W. Tokarz, op. cit., t. I, s. 150 n., 174 n.
264 Sprawozdanie J. Czarneckiego, luty 1863, CGIA USRR z. 102, inw. 1, vol. 17,
k. 388-389.
W. Tokarz, op. cit. t. I, s. 184-185.
503
redakcji „Gazety Narodowej", łączący czerwieńców różnej orientacji we wspólnej j
pracy dla powstania. Tymczasem przyszła dyktatura Langiewicza, a wraz z nią
rozwiązanie wszystkich istniejących organizacji; tuż potem upadek dyktatury i tym 1
razem chaos zupełny. Krakowski czerwieniec Szczepański twierdził po latach, I
że on i jego przyjaciele byli podówczas zdania, iż trzeba teraz zakończyć powstanie, "j
że to biali chcieli walczyć dalej, w nadziei europejskiej pomocy265. Rzecz to wysoce j
wątpliwa, by ktokolwiek ż czerwonych chciał wówczas, po odezwie Bobrowskiego, I
kapitulować wbrew woli Rządu Tymczasowego. Sam Szczepański zresztą przyjął j
z rąk Wysockiego stanowisko komisarza wojennego woj. krakowskiego. i
W stosunku do dzielnic zakordonowych rząd gillerowski przyjął ogólną zasadę: -\
skoro nie biorą one udziału w walce zbrojnej, nie ma potrzeby rozbudowywać i
w nich organizacji. Akcją pomocy dla zaboru rosyjskiego kierują komisarze rządowi |
w Krakowie, Lwowie i Poznaniu. U boku każdego z nich funkcjonuje komitet, i
złożony z obywateli miejscowych, jako ciało doradcze i pomocnicze266. Powołu- j
jąc do tych komitetów działaczy białych, przeważnie ziemiańskich, Rząd Tymczaso- 1
wy liczył, że zdobędzie sobie ich zaufanie. Nie zamierzał natomiast pozostawiać 1
im władzy nad krajem. Praktyka okazała się inna: białe komitety nie myślały wcale i
abdykować przed mianowańcem z Warszawy. Stanisław Tarnowski pisał do Hotelu 1
Lambert: „Jeżeli z Warszawy przyszłoby żądanie zaprowadzenia organizacji, to 1
się wciągnąć nie damy, będziemy pracować, ale z własnej ochoty, jako ludzie mający |
stosunki i nie przyjmujący we wszystkim kierunku"267. i
Komisarzem na Galicję Zachodnią mianował Bobrowski Elżanowskiego268, |
a na wniosek tego ostatniego powołał komitet w składzie prawie identycznym z do- i
tychczasowym komitetem białym: Baum (przewodniczący), Benoe, Hahn, Haller,
Skorupka. Zaraz też zaczął się spór o kompetencje wzajemne, w którym objął me- 1
diaeję przysłany do Krakowa komisarz nadzwyczajny Maykowski. Po 2 tygodniach i
targów Rząd Tymczasowy 2 maja zatwierdził regulamin dla trzech komitetów za- \
kordonowych. Powierzał im zarząd prowincji, pod okiem komisarza i stosownie .)
do instrukcji TRN. W szczególności do komitetu należało gromadzenie pieniędzy j
i efektów potrzebnych dla powstania, jak również oddziaływanie na opinię publicz- 1
ną. Natomiast zaopatrywanie oddziałów pozostało w kompetencji komisarza, przy 1
którym funkcjonować miało coś w rodzaju intendentury. Ponadto na każdy obwód 1
komisarz mianował pomocnika dla przestrzegania, „aby polecenia jego ściśle i ener- |
gicznie wykonywane były"269. Ten ostatni punkt wywołał sprzeciw komitetu, I
i
265 A. Szczepański, Po burzy, s. 14. ? j
266 Kronenberg insynuował, by komitety z Krakowa, Lwowa i Poznania miały w
Warszawie j
swych stałych agentów, ale TRN odrzucił tę koncepcję. Por. wzmianki w listach do M.
Waligórskie- <
go, 31 111 -17 IV 1863, s. 75, 95, 101, 109.
267 List z połowy kwietnia 1863, B. Czart, rps 5689, s. 350. j
268 Objął funkcje 28 III 1863, por. jego sprawozdanie, 21 VI 1864, BPP I O.rps 480/2a, k.
30. ]
269 Dokumenty KCN i RN, s. 108 n. Notaty A. Gillera, B. Czart., rps 6546, k. 16.
O. Awejde, \
op. cit, s. 547-548. J. Maykowski, Pamiętnik, s. 37. Wydawnictwo materiałów, t. III, s. 24-27.
|
O. Beiersdorf, Walka polityczna, s. 20.
504

który nie chciał mieć na prowincji żadnych „warszawskich" agentów. Po dalszych


korowodach 18 maja zapadła nowa decyzja rządowa: zakup broni oraz magazyno-
wanie i transport efektów przechodziły do rąk komitetu. Również biuro korespon-
dencyjne krakowskie wyłączono spod kompetencji komisarza (objął je Stanisław
Koźmian, związany bezpośrednio z Hotelem Lambert). Komisarzowi'za to przeka-
zywano nadzór nad prasą lokalną, jawną i tajną — oraz utrzymywano w mocy pa-
ragraf o pomocnikach komisarskich po obwodach270. W praktyce nowelizacja
ta ograniczała władzę komisarza, bo pomocników obwodowych i tak nie przefor-
sował. Komitet Galicji Zachodniej uznawał zwierzchność Rządu Narodowego,
ale gospodarzył w prowincji po swojemu. Mocniejsze oparcie znalazł Elża-
nowski jedynie w mieście Krakowie, gdzie naczelnikiem miasta pozostał Ale-
ksandrowicz.
We Lwowie sytuacja była jeszcze trudniejsza. W Komitecie Galicji Wschodniej
nawet po akcesie białych nie było zgody co do powstania. Aleksander Dzieduszycki
godził się co najwyżej na składki dla uchodźców. Smolka uparcie odrzucał wszelkie
formy akcji nielegalnej. Dzieduszycki wycofał się z komitetu w końcu lutego, Smolka
w początku kwietnia. W nowo uzupełnionym składzie Adam Sapieha i jego koledzy
(Golejewski, Gołuchowski, Hubicki, Młocki, Ziemiałkowski) gotowi byli popierać
powstanie,... ale na własnych warunkach. „Czerwony książę" Sapieha, człowiek
ambitny i żądny popularności, gotów był do ryzyka i do dużych ofiar dla sprawy
niepodległości. Nie zamierzał natomiast poddawać się niczyim rozkazom i bez ob-
słonek oświadczył to Gillerowi w Krakowie po upadku Langiewicza. W Galicji
Wschodniej chciał rządzić się sam, z pomocą własnej, wyłącznie ziemiańskiej orga-
nizacji. Jacek Siemieński, przysłany na komisarza do Lwowa, próbował przeciw
Sapieże wygrywać demokratów z Komitetu Bratniej Pomocy. Sapieha zerwał z nim
stosunki i napisał nań skargę do Kronenberga! W maju podążył do Lwowa media-
tor Maykowski. Rozejrzawszy się w sytuacji napisał do Warszawy, że widzi tylko dwa
wyjścia: albo zamordować Sapiehę i kilku jego przyjaciół, albo powołać ich do ko-
mitetu, z Sapiehą jako przewodniczącym271. Oczywiście Rząd Narodowy zgodził
się na to drugie wyjście. Maykowski rozwiązał więc komitet demokratów i przesłał
nominacje z pieczątką członkom komitetu sapieżyńskiego. To jednak w gruncie rze-
czy niczego nie zmieniło. Komitet Galicji Wschodniej, uznany przez Rząd Na-
rodowy, wcale owego rządu za władzę nie uznawał — chyba tylko w zaborze
rosyjskim.
270 Dwa pisma RN do S. Elżanowskiego, 18 V 1863, Dokumenty KCN i RN, s.
125 n. Ciekawe,
że jakiś agent Bałaszewicza donosił mu z Krakowa, 27 V 1863, jakoby RN nakazał powiesić
Elża-
nowskiego za nadużycia materialne, który to wyrok w ostatniej chwili cofnięto! Mogą to być
echa
jakiejś kampanii potwarzy przeciw komisarzowi. B. PAN, rps 2327, cz. II, k. 370.
271 O. Awejde, op. cit., s. 548. Z. Kaczkowski, Chronologische Ubersicht der
politischen Be-
wegung in Ostgalizien im J. 1863. E. Barwiński, Zygmunt Kaczkowski w świetle prawdy, s.
69 n.
Memoriał H. Schmitta z końca lipca 1863, Wydawnictwo materiałów, t. III, s. 96. S.
Kieniewicz
Adam Sapieha, s. 91-97. ,
505

Tak więc wszystkie czynności wspomagające powstanie pozostawiono w Galicji


w ręku działaczy ziemiańskich, przy iluzorycznej jedynie kontroli komisarzy rządo-
wych. O pożytku tego systemu winny były decydować rezultaty: skuteczność gali-
cyjskiej pomocy dla powstania. Jak wiemy, aż do końca maja bilans ten był kata-
strofalnie ujemny.
KOMITET WIELKOPOLSKI
Cztery prowincje zaboru pruskiego przychodziły z pomocą powstaniu, każda
na swój sposób. Górny Śląsk dostarczył wielu ochotników, był ponadto jednym
z głównych szlaków przerzutu broni do Królestwa. Znany już nam agent KCN,
Maciejewski, czynny był na swym posterunku w Katowicach aż do swego areszto-
wania w końcu maja. Później zastąpił go Aleksander Mierowski272. Drukarnia
Teodora Henneczka w Piekarach tłoczyła też nielegalnie ulotki powstańcze. W prze-
mycie bibuły i broni uczestniczyli chętnie kolejarze Ślązacy. Zarówno w korespon-
dencji władz pruskich, jak również w prasie wrocławskiej odnajdujemy liczne wzmian-
ki o tym, że polska ludność Śląska sympatyzuje z powstaniem273. We Wro-
cławiu funkcjonowała przez cały czas powstania jedna z głównych agencji broni.
Polska młodzież studencka z Wrocławia pośpieszyła, rzecz jasna, w całości na
plac boju.
W Poznańskiem, jak wiadomo, Komitet Łączyńskiego trwał w negatywnej posta-
wie wobec ruchu prawie aż do końca lutego274. Tymczasem w miejskim środowisku
Poznania zawiązał się inny komitet (W. Kosiński, T. Leciejewski, M. Jaroczyński),
który na małą skalę wziął się do przygotowywania sprzętu wojennego dla powstań-
ców275. O zwrocie w postawie białych zdecydowali dwaj wielcy panowie: Jan Dzia-
łyński (szwagier W. Czartoryskiego) i Roger Raczyński. Obaj wyłożyli na powsta-
nie znaczne sumy i zaangażowali się osobiście, pociągając za sobą ogół ziemiaństwa.
W tzw. Komitecie Działyńskiego, zawiązanym pod koniec lutego276, znaleźli się:
272 E. Odorkiewicz, op. cit., s. 12-20. Tenże, Śląsk a powstanie styczniowe,
„Zaranie Śląskie"
1960.
273 Por. J. Król, Odgłosy powstania styczniowego na Śląsku Cieszyńskim,
„Zaranie Śląskie"
1963. Autor wylicza nazwiska 20 Cieszyniaków powstańców. Przerzutem ludzi i broni
zajmował się
w Ustroniu inż. Edward Klug. O powstaniu pisała dużo „Gwiazdka Cieszyńska".
274 W marcu jego działalność zanika. Anklageschrift des Ober-Staatsanwalts - -
wegen Hoch-
\errats, Berlin 1864,1.1, s. 36 n., cytuje przemówienie Łączyńskiego z 30 III 1863
stwierdzające, że
jego komitet nie może ani poddać się tajnemu KCN, ani też mu się przeciwstawić, wobec
czego
rozwiązuje się. Formalnie TRN rozwiązał komitet Łączyńskiego dopiero 9 IV 1863. Ibidem,
s. 42.
275 A. Guttry, Pamiętnik, t. II, s. 114 n. Z. Grot, op. cit., s. 86.
276 J. Zamoyska wspomina o nim w liście do męża już 27 II 1863. S. Kieniewicz,
Sprawa
włościańska, s. 295. Relacja B. Łubieńskiego, BR rps 1098 mówi, że komitet Działyńskiego
zawiązał
się w początku (!) lutego. Po 16 lutym, na znak protestu przeciw odezwie „Głos patrioty"
Łubieński
odwołał się do „koła mężów zaufania" (wylicza 18 nazwisk), które „niemal jednogłośnie"
obrało
506

Raczyński, Niegolewski, Łubieński, Guttry i Wolniewicz, sami więc właściciele


ziemscy. Ten to właśnie komitet, jak wiemy, przystąpił do montowania rządu koa-
licyjnego w Krakowie, a potem poprzez członka swego, Łubieńskiego, przyczynił
się do dyktatury Langiewicza. Toteż dyktator zatwierdził Komitet Działyńskiego
{obecnie zwany „wielkopolskim"), a wszystkie inne rozwiązał. Tę sytuację uznał
i Rząd Tymczasowy. Wysłany do Poznania w początku kwietnia Królikowski
zatwierdził skład komitetu z niewielu modyfikacjami; jako przedstawiciel sfer
miejskich wszedł do niego artysta- grafik Marian Jaroczyński. Komisarzem rządo-
wym na Wielkie Księstwo Poznańskie został Guttry, a więc poznaniak, stary kon-
spirator, ale z miejscowym ziemiaństwem najściślej związany277. Urządzenie to
dowodziło, że Rząd Tymczasowy ma większe zaufanie do patriotyzmu i ofiarności
poznańskich ziemian, ńiż do galicyjskich. Nie było w tym momencie żadnego kon-
fliktu między komitetem a komisarzem; w praktyce Guttry był czynny jako członek
komitetu i wszystko działo się odtąd w Poznańskiem pod komitetową firmą.
Komitet ustanowił agentów w każdym powiecie i obwodzie jak również „lustra-
torów", każdego na 2-3 powiaty. Funkcje te obsadzili ziemianie, księża, w mniej-
szym procencie mieszczaństwo. Dalej zarządził komitet pobór podatku narodowego
i dostawę wszelkiego sprzętu, zajął się energicznie bronią, wyznaczył trasy prze-
rzutu ochotników na punkty graniczne, tak aby podróżowali grupami po kilku
ludzi i pozostawali rozrzuceni nawet na punktach zbiorczych. O oficerów fachowych
zabiegał komitet w Wydziale Wojny w Krakowie, sprowadzał też oficerów narodo-
wości francuskiej278. Machina cała funkcjonowała sprawnie, mimo przeciwdziała-
nia władz pruskich — i począwszy od kwietnia oddziały poznańskie wychodziły
w pole w stosunkowym porządku. Prezydent policji Barensprung orientował się
z grubsza w składzie komitetu i już 15 kwietnia zarządził rewizję w Pałacu Dzia-
łyńskich w Poznaniu, jednakże bez wyniku. Przy powtórnej rewizji 28 t. m. wpadł
jednak w ręce policji portfel z papierami, a w nim znaczna liczba nazwisk, rachun-
ków, korespondencji itp.279 Nastąpiło rozbicie komitetu i całej organizacji. Odbu-
nowy komitet w składzie: B. Łubieński, I. Bniński, T. Chłapowski, i on to przejął funkcje i
fundusze
od Łączynskiego. Skądinąd o komitecie takim nic nie wiadomo, sam zaś skład głosujących
wskazuje,
że jeśli dokonali jakiegoś- wyboru, to właśnie Komitetu Działyńskiego.
277 Guttrego mianował komisarzem Bobrowski 27 marca, a TRN zatwierdził go 8
IV 1863.
Anklageschrift, 1.1, s. 40 n. O. Awejde, op. cit., s. 549. Z. Grot, op. cit., s. 88 n. Życiorys
Jaroczyń-
skiego przez P. Michałowskiego, Wielkopolanie XIX w., t. II, Poznań 1969, s. 235-253.
278 Instrukcje Komitetu z kwietnia 1863, Zabór pruski, s. 40, 51, 70, 75, 76.
Ibidem, s. 42, 45,
korespondencja z W. Bentkowskim w Krakowie. Ibidem, s. 79-81, lista współpracowników.
W spra-
wie oficerów francuskich por. 2 listy ppłka de Noć do W. Zamoyskiego, 28, 29 m 1863, BPP
rps
545, s. 1026-1032.
279 Raporty Barensprunga, 15, 27 IV; Horn do Eulenburga 29 IV 1863, Zabór
pruski, s. 50,
71, 77. Pamiętnik W. Czartoryskiego, s. 139, zrzuca winę na Guttrego, który rzekomo
zostawił te
papiery pokojówce Działyńskich, bez wiedzy gospodarzy. Miarodąjniejsze Wspomnienia J.
Za-
moyskiej, Londyn 1961, s. 387, mówią, że „pulares" był własnością Działyńskiego,
pokojówka
zaś „na widok policjantów potrafiła mnóstwo papierów skręcić niepostrzeżenie".
507

dował ją z wielkim trudem Bogusław Łubieński, powołany teraz na komisarza,


po ucieczce Działyńskiego i Guttrego. Nowy skład Komitetu Wielkopolskiego
był, o ile się zdaje, przeważnie inteligencki, z usposobienia w dalszym ciągu
biały280.
Działalność swą rozpoczął 30 maja od wydania odezwy do „rodaków z Wielkiej
Polski", w której oświadczał, że Komitet trwa nadal i został zatwierdzony przez
Rząd Narodowy. Nawoływał zatem do dalszej akcji >na rzecz powstania. „Komitet
Wielkopolski nie przedstawia żadnej partii w narodzie, nie wzywa do żadnych
sporów między klasami naszego społeczeństwa i równie jest daleki od zgubnych
teorii Mierosławskiego, jak i od zasad ludzi, którzy chcieli w zarodku stłumić szla-
chetnego ducha narodu, ponieważ nie wyszedł z inicjatywy tych, co niczego się
nie nauczyli i niczego nie zapomnieli". Oddawszy się w ten sposób zarówno od
czerwonego radykalizmu, jak i od konserwatystów, komitet śpieszył zapewnić,
że ściśle współpracuje z „szanownym duchowieństwem polskim", jakkolwiek nie
zajmuje stanowiska w sprawach wyznaniowych281. Odezwa unikała zajęcia stano-
wiska wobec Prus, mimo że potępiała „niechlubnych wspólników moskiewskiej
barbarii". Mówiła tylko o walce przeciw Rosji a rozszerzenia jej przeciwko Prusom
nie brała pod uwagę282.
Skądinąd jednak rząd pruski zwalczał powstanie na gruncie swego zaboru z nie
mniejszą stanowczością niż rząd carski. Policja poznańska tropiła organizację na-
rodową, wojsko patrolowało kordon graniczny i wstrzymywało przekradających
się ludzi, nieraz używając broni palnej. Po odkryciach w Pałacu Działyńskich do-
wodzący w Poznaniu gen. Waldersee domagał się wprowadzenia w Księstwie stanu
oblężenia w celu szybkiego rozprawienia się z polskim aktywem patriotycznym.
Żądanie to popierał minister wojny gen. Roon i sam król Wilhelm I; sprzeciwiał
się nadprezydent prowincji Horn, głównie dlatego, że stan oblężenia ograniczałby
jego władzę na rzecz generalicji. Sprawa stanęła na Radzie Koronnej 29 kwietnia.
Bismarck był zwolennikiem stanu oblężenia, lecz ogłoszenie go utrudniłoby sytuację
rządu w sejmie i na arenie międzynarodowej; zostałoby też poczytane za dowód
słabości. Należało więc stosować się w praktyce do postanowień stanu oblężenia,
ale go nie ogłaszać. Ten punkt widzenia przeważył, a Waldersee i Horn otrzymali
stosowne instrukcje283. Karol Libelt stwierdzał 3 maja: „Wszakże tak się u nas
280 List z Poznania do Hotelu Lambert, 1 V 1863, BK rps 7409, k. 33, twierdzi;
„Komitet
poznański się znowu ukonstytuował". Skład jego podaje relacja B. Łubieńskiego, BR. rps
1098:
W. Wierzbiński, T. Chłapowski, T. Matecki, M. J[aroczyński], S. M[otty], L. Ch. (7), L.
Wegner.
281 Zabór pruski, s. 110-112, wtórne tłumaczenie z przekładu niemieckiego.
Pieczęć Komitetu
Wielkopolskiego miała wyłącznie Orła z koroną.
282 Por. K. Libelt do J. N. Janowskiego, Berlin, 3 V 1863, B. Jag. rps 3685, t. V, k.
169: „Nie
ma śladu, bo nie było ani woli, ani myśli, ani podobieństwa, aby ktoś chciał te przygotowania
przeciw Prusom obrócić. Nikt więc przeciw rządowi tutejszemu nie zawinił, tylko przeciw
Rosji".
283 Protokół Rady Koronnej, 29IV1863, Zabór pruski, s. 83-83. Ibidem, s. 84-86,
instrukcja
dla Waldersee i Horna, 1 V 1863. Por. F. H. Gentzen, op. cit., s. 224, cytuje poufną wymianę
zdań
/
508

dzieje, jakby rzeczywiście był stan wojenny, wojsko i policja robi, co się podoba,
nie pytając o prawa istniejące"284.
Prusy Zachodnie w porównaniu do Poznańskiego miały mniejsze możliwości
działania, natomiast z racji swego położenia miały chyba jeszcze większe znaczenie,
jako baza wypadowa do rosyjskiego zaboru. Komisarzem na tę prowincję miano-
wał Langiewicz Stanisława Radkiewicza, miejscowego ziemianina i organicznego
działacza. Decyzję tę uchylił Bobrowski; komisarzem został znany nam już z przed-
powstaniowych miesięcy poznaniak i czerwieniec Łukaszewski. Okazało się, że
współpraca między obu ludźmi ułożyła się bez zarzutu: Łukaszewski wziął na sie-
bie powiaty na prawym brzegu Wisły, Radkiewiczowi zaś — pod własnym, nominał
nym zwierzchnictwem — powierzył brzeg lewy285.
Najpilniejszym zadaniem komisarza było uformowanie oddziału, który wkroczyć
miał w powiat lipnowski i przechodząc pod komendę Padlewskiego podtrzymać
niewydolne wciąż powstanie płockie. Chodziło widać o pośpiech, oddział wyruszył
bowiem 22 kwietnia w sile zaledwie stu ludzi, za to dobrze uzbrojonych286. Dowódz-
two objął mjr Szermętowski. Jak wiadomo, Padlewski dostał się do niewoli, gdy
jechał na spotkanie tego oddziału, Szermętowski zaś odniósł porażkę pod Nietrzebą.
W ciągu następnych miesięcy Pomorze prawobrzeżne nie formowało już gotowych
oddziałów, natomiast dostarczyło wielu indywidualnych ochotników. Łukaszewski,
na ogół surowy w stosunku do ziemiaństwa, o chełmińsko-pomorskim wyraża się
z pełnym uznaniem, mając na myśli zarówno jego wysiłek finansowy, jak też organi-
zacyjny. Najważniejszym zadaniem organizacji był na tym terenie przerzut broni,
która z Liege docierała, najczęściej drogą morską, do Szczecina, Gdańska, Elbląga,
następnie prowadzona była Notecią i Wisłą i wreszcie podwodami dowożona do
granicy. Różnorodne i pomysłowe formy kamuflażu tych transportów znamy prze-
ważnie z korespondencji władz pruskich; mówią one o tych przesyłkach, które nie
doszły do celu287. Ale ta broń, co wpadła w ręce pruskie, była tylko ułamkiem ca-
łości, w sumie zatem wysiłek organizacji pomorskiej w zakresie przerzutów ocenić
trzeba dodatnio.
Także Prusy Wschodnie w rozumieniu władz powstańczych miały być przede
wszystkim szlakiem przewozu broni. W chwili wybuchu powstania zadanie to spa-
dało na Demontowicza, który winien był zaopatrywać Padlewskiego na trasie Kró-
lewiec — Chorzele. Zawiódł całkowicie, Padlewski broni nie otrzymał i to stało się
Bismarcka i Rodna z 4 V 1863, że byłoby pożądane, aby przed ogłoszeniem stanu oblężenia
w Poz-
nańskiem, polało się „trochę pruskiej krwi".
284 Cyt. list do J. N. Janowskiego, B. Jag. rps 3685, t. V, k. 169.
285 J. Łukaszewski, Zabór pruski, s. 290. S. Myśliborski-Wołowski, s. 185.
286 Z. Chądzyński, op. cit., s. 107, mówi', że oddział ten składał się „z samej
landwery", tj.
wyszkolonych rezerwistów. Por. A. Bukowski, op. cit., s. 56-58. S. Myśliborski-Wołowski,
op. cit.,
s. 147-152.
287 S. Myśliborski-Wołowski, op. cit., s. 103 n. Ibidem, s. 253: w pierwszym
półroczu 1863 r.
władze pruskie na tym odcinku skonfiskowały niespełna 1000 karabinów.
509

główną przyczyną jego kolejnych porażek. Demontowicz w początku lutego musiał


ratować się ucieczką za granicę. Dopiero w końcu marca objął komisariat Prus
Wschodnich inżynier Jan Rohr, konspirator jeszcze z lat 40-tych. Róhr zajął się
głównie zaopatrywaniem Litwy, kierując broń z Królewca na Tylżę i Ejtkuny. W po-
łowie maja został aresztowany; policja pruska znalazła jego nazwisko w papierach
Działyńskiego. Minęło znów parę tygodni, nim miejsce jego zajął Kazimierz Szulc,
zasłużony historyk i członek Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Poznaniu.
Tymczasem zdarzył się wypadek wcale nie związany z powstaniem, ale który
miał wpłynąć na stosunek do powstania ludności tej właśnie dzielnicy. Oto we wsi
Bredynki w południowej Warmii wynikł zatarg pomiędzy polskimi chłopami a mły-
narzem Niemcem, o niezbędny dla wsi dostęp do jeziora. Gromada opierała się
decyzjom władzy; kiedy nie poskutkował nacisk landrata i żandarmerii, wezwano
wojsko. Padła salwa do tłumu, zginęło kilkanaście osób, 30 było rannych. Zajście
to wstrząsnęło ludnością nie tylko Warmii, ale i sąsiednich Mazur. Na wsi podniosła
się fala nienawiści do rządu pruskiego — tym samym zaś również chęć do prze-
ciwstawienia się temu rządowi, właśnie w związku ze sprawą powstania. Strzały
w Bredynkach przypomniały zarazem patriotom polskim z Powiśla i ziemi cheł-
mińskiej, że na Mazurach i Warmii są także Polacy. Władze polskie w zaborze
pruskim nie myślały, jak wiemy, o jakiejkolwiek akcji przeciw Prusom; natomiast
uznały możliwość stworzenia punktu oparcia dla powstania na Mazurach i Warmii,
w oparciu o tamtejszą ludność polską. W tym właśnie kierunku pójdzie działalność
Kazimierza Szulca288.
Na całym Pomorzu organizacja narodowa ustawiona była inaczej niż w Poznań-
skiem czy też Galicji. Nie było tu ziemiańskich komitetów, kontrolowanych przez
komisarzy w sposób bardziej, lub mniej skuteczny. Komisarze rządowi funkcjono-
wali samodzielnie, wciągając do pomocy takich ludzi, jakich mieli do dyspozycji
w miejscowym społeczeństwie polskim. Trudno mówić, by jeden z tych systemów
był stanowczo lepszy od drugiego. System „komitetowy" dawał przewagę białym,
ale i jemu nie można nic zarzucić tam, gdzie znaleźli się ludzie energiczni i chętni,
jak np. w Poznańskiem, u boku Działyńskiego. System „komisarski" zastosowano
tam, gdzie nieliczne ziemiaństwo nie mogło narzucić swej woli innym grupom lud-
ności polskiej. I tu również wyniki zależały od obiektywnych warunków z jednej,
a od zdolności komisarza z drugiej strony.
Przegląd wydarzeń w poszczególnych dzielnicach Polski doprowadziliśmy do
końca maja. Minęły trzy miesiące, odkąd biali przystąpili do ruchu, a z górą dwa
od chwili, gdy objęli jego kierunek. Objęli liczne stanowiska w organizacji, ponieśli
znaczne świadczenia finansowe. Rezultatów nie było widać: po katastrofie Langie-
wicza przyszły klęski Taczanowskiego i Sierakowskiego, kompromitacja oddziałów
galicyjskich, pogrom powstania na Rusi.
288 B. Groniowska, Rola Prus Wschodnich w powstaniu styczniowym, „Komunikaty
Mazursko-
Warmińskie" 1960, s. 4-14.
510

„W lutym nasze sprawy stały o wiele lepiej, pomimo braku broni, niż teraz,
gdy jej obfitość — pisał jakiś czerwieniec z Krakowa289.1 nawet Stanisław Tarnowski
stwierdzał: „Gdyby kto w marcu był powiedział, kiedy nas proszono, żeby trwać
miesiąc, że w czerwcu będziemy dalej, jak jesteśmy, trudno by kto był uwierzył"290.
Zawody na polu walki, zawody dyplomatyczne nie trudno było przypisać niedo-
łężnemu — czy może wręcz błędnemu — kierownictwu.
W sumie okoliczności te budziły w opinii publicznej nie tyle może niepokój,
co zniecierpliwienie. Zachęciły one też do wystąpienia czerwoną opozycję przeciw
Rządowi Narodowemu.
289 List do J. Iwaszkiewicza z podpisem „Karol", Kraków 23 VI1863, B. PAN rps
2326, cz. I,
k. 93-94, perlustracja.
290 S. Tarnowski do Hotelu Lambert, Kraków 8 VI 1863, B. Czart, rps 5689, s. 499.

Rozdział czternasty
PRZEWROTY W MAJU I CZERWCU
RZĄD CZERWONYCH PRAWNIKÓW
Konspiracyjne warunki, w których pracował Rząd Narodowy, osłaniały go nie
tylko przed wrogiem, ale i przed krytyką ze strony rodaków. Patriotyczny ogół
nie dociekał, kto zasiada w rządzie, a przejściowe niepowodzenia tłumaczył raczej :
przewagą sił nieprzyjacielskich, aniżeli błędami polskiego kierownictwa. Skądinąd
jednak ta sama tajemnica, okrywająca rząd, mogła ułatwić jego obalenie, gdyby
zwróciły się przeciwko niemu grupy wtajemniczone, mające do rządu dostęp bez-
pośredni.
W grę wchodziła organizacja warszawska, która od roku z górą, za pośrednictwem
naczelników miasta wywierała tak duży wpływ na kierownictwo ruchu. Obecny
naczelnik miasta, Zienkowicz, i podwładni mu wydziałowi byli lojalni wobec rządu,
ale na niższych szczeblach przeważali jeszcze czerwoni. Wiedziano tu o wejściu
białych do rządu; białym przypisywano śmierć Bobrowskiego i Padlewskiego. Po-
przedni przywódca czerwonej Warszawy, Jarosław Dąbrowski, więziony w X Pa-
wilonie, planował jeszcze w kwietniu bunt więźniów politycznych i opanowanie
Cytadeli — i znowu plan ten nie doszedł do skutku, z niewytłumaczonych przyczyn1.
Powierzenie Czartoryskiemu przedstawicielstwa Polski za granicą też nie dało się
ukryć przed członkami organizacji i wzbudziło liczne protesty. Krążyły więc „tysiące
najpotworniejszych i najgłupszych plotek", jak np. ta, że Kronenberg bywa na po-
siedzeniach Rządu Narodowego, a potem składa o wszystkim raport ... Wielo-
polskiemu!2
Nastroje te podsycali różni malkontenci: bądź tacy, których rząd gillerowski
odsunął od funkcji (Szachowski, Lisikiewicz, Kokosiński), bądź inni, nadal czynni,
jak Narzymski, ale urażeni z racji odsunięcia od kierownictwa. I byli wreszcie człon-
1 O. Awejde, op. cit., s. 580. J. K. Janowski, Pamiętniki, 1.1 s. 338 n. B. Szwarce,
Dziesiąty
pawilon, s. 462. J. Stella-Sawicki, Szkice z powstania 1863jr., Kraków 1889, s. 203-208.
2 O. Awejde, op. cit., s. 563 n. Tenże, Zeznania śledcze, s. 164 n. Tenże, Zbiór zeznań,
s. 134.
Z. Janczewski, Zbiór zeznań, s. 50. Tenże, „Zarys powstania". W. Daniłowski, Notatki, s.
308.
J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 1 n. F. Dobrowolski, Dwie chwile z istnienia Rządu
Narodowego,
„Dziennik Poznański" 1868, nr 180. A. Giller, Historia, 1.1, s. 20. O kontaktach jednego z
członków
RN z Wielopolskim pisała niemiecka prasa, por. „Goniec" 18 VI 1863.
512

kowie szeregowi bez osobistych ambicji, a za to wierzący ślepo w skuteczność re-


wolucyjnych środków, jak ów Wojciech Glikselli, lat 22, ułomny artysta, którego
Awejde określa pogardliwie, jako „żałosną parodię francuskiego rewolucjonisty".
Ludzie tego pokroju oglądali się na Chmieleńskiego, jako na dawnego przywódcę
organizacji, na przyjaciela Dąbrowskiego i zwolennika terroru, odsuniętego od
władzy przed niespełna rokiem. Chmieleński unikał pokazywania się w Warszawie,
gdzie poszukiwano go, jako inspiratora zamachu na w. księcia. Z Krakowa jednak
zachęcał do działania swoich warszawskich przyjaciół. Nie był zresztą inspiratorem
jedynym, w Warszawie bowiem istniała „komisja rewolucyjna" z Cłimurzynskim
na czele, która także podsycała opozycję. Chmurzyński zmierzał do obalenia rządu
i przywrócenia władzy Mierosławskiemu*.
Dwaj ludzie przyczynili się głównie do obalenia rządu. Jednym był intendent
Lempke, człowiek ogromnie wpływowy w organizacji — energiczny, prostolinijny,
namiętnie oddany sprawie. Przeszedł na stronę spisku, z chwilą gdy przekonano go,
że rząd działa na szkodę powstania; od niego zaś zależała straż bezpieczeństwa,
osłaniająca właśnie rząd przed zamachami.
Druga osobistość, Jan Wernicki, z wykształcenia prawnik, aplikant sądowy
i właściciel domu, rysuje się nam mniej wyraźnie. Zarzucano mu „życie nierządne",
uprawianie lichwy, a nawet stosunki z carską policją4, na co jednak brak dowodów.
W końcu 1862 r. był krótki czas zastępcą członka KCN, a po aresztowaniu Szwarcego
powierzono mu ekspedycję prasy tajnej i innych druków, czym trudnił się aż do tej
pory. Ponieważ wszystkie te druki należało opatrywać pieczęcią, Wernicki miał
sobie powierzoną pieczęć Rządu Narodowego. Pieczęć zaś w ówczesnym układzie
rzeczy była czymś więcej, niż symbolem władzy — była niezbędnym narzędziem
jej sprawowania.
O tym, że Rząd Narodowy wyczuwał niespokojny nastrój organizacji miejs-
kiej, świadczy jego okólnik zwrócony „do urzędników narodowych" na kilka dni
przed zamachem. Okólnik ten dementował pogłoskę, jakoby świeże instrukcje rzą-
dowe dla agentów dyplomatycznych za granicą (tzn. dla Czartoryskiego) uzależnia-
ły los kraju od decyzji interweniujących mocarstw. W związku z tym rząd zaręczał,
że program z 22 stycznia nie uległ żadnej zmianie, że niepodległość zostaje głównym
celem, że „Rząd Narodowy dopóty broni nie złoży, dopóki jedna jeszcze stopa
3 Z. Janczewski, „Zarys powstania", twierdzi, że mierosławczycy drukowali w
Warszawie
tajne pismo antyrządowe pt. „Powstaniec". Nr 2 tego pisemka nosić miał datę 26 V 1863,
wyszedł
więc już po upadku rządu Gillera. Nie natrafiono dotąd na ślad tych pisemek.
* K. Majewski, Zeznania śledcze, s. 214, O. Awejde, op. cit., s. 470, 473, 478, 484, 527. J.
K. Ja-
nowski, Pamiętniki, 1.1, s. 218, F. Dobrowolski, op. cit., nr 214. O lichwiarstwie wspominają
Ma-
jewski i Dobrowolski. „Życie nierządne" polegało, zdaje się na tym, że Wernicki zbałamucił
żonę
Marczewskiego (Janowski). Dobrowolski sugeruje, że Wernicki został aresztowany, a potem
pusz-
czony. W końcu 1864 policja jeszcze go poszukiwała (O. Awejde, op. cit., s. 140). W 1865
zdaje się,
że siedział, por. Zbiór zeznań, s. 15, oraz aluzję Majewskiego o broszurze W tył\: „Pan
Wernicki
zapewne szczegółowe pod tym względem posiada wiadomości". Zeznania śledcze, s. 274.
Zeznania
Wernickiego nie dochowały się.

513

moskiewska deptać będzie ziemię ojczystą". W związku z tym rząd domagał się od
swoich urzędników: ufności, posłuszeństwa i niesłabnącej energii*. Apel ten zama-
chowców jednak nie powstrzymał.
Przebieg wypadków wskazuje, że zamach nastąpił raptownie, bez uzgodnienia
składu nowego rządu i jego programu. Chmieleński bawił w Krakowie, Mierosław- »
ski w Paryżu. Tymczasem chmieleńszczycy i mierosławczycy warszawscy dobili .1
targu z Lempkem i Wernickim i teraz już nie chcieli czekać ani chwili, aby Rząd ,|
Narodowy nie podjął środków zapobiegawczych, a zwłaszcza by nie oddał pieczęci
w inne ręce. W wilię Zielonych Świąt (sobota 23 maja) Wernicki, Lempke i Olszański |
zabrali pieczęcie Rządu Narodowego i naczelnika miasta z rąk niejakiego Gaweł- j
kiewicza, który zwykle zajmował się przystawianiem ich do dokumentów. Rząd \
dowiedział się o tym tegoż wieczora. Zebrał się następnego dnia; członkowie rządu
zastanawiali się, czyby nie kazać sporządzić nowych pieczęci, ogłosić, że dawne i
zostały skradzione i wypowiedzieć walkę zamachowcom? Rzecz była trudna, zwa-
żywszy postawę organizacji miejskiej oraz fakt, że straż bezpieczeństwa obsadziła j
tajne drukarnie. Członkowie Rządu uznali, że podjęcie wojny domowej zaszkodzi-
łoby tylko powstaniu kompromitując ideę tajnej władzy. Postanowiono zatem za-
chować się biernie — w tym przekonaniu, że zamachowcy sami nie dadzą sobie
rady i nolens volens zwrócą się do dawnych członków o współpracę6.
Usunięcie rządu okazało się dziecinnie łatwe; trudniejsze okazało się utworze-
nie nowego. Nikt spośród zamachowców — młodych, niewykształconych ludzi —
nie czuł się kompetentnym do objęcia władzy i nie miał także pewności, czy biu-
rokracja powstańcza zechce im służyć pomocą7. Zaczęło się więc poszukiwanie
kandydatów do rządu pośród warszawskiej inteligencji urzędniczej, a mianowicie I
takich jej przedstawicieli, którym przypisywano bardziej radykalne przekonania. \
Lempke, Wernicki, Chmurzyński, Glikselli i inni wyobrażali sobie, że utworzą
zespół fachowców i postawią go u steru, sami zaś tylko będą kontrolowali, czy nowy ?
rząd działa w rewolucyjnym duchu. Nie każdy jednak zaproszony do rządu godził .]
się na pracę w tych warunkach i nie każdy też reflektował na kolegowanie z Chmie- j
leńskim. Nazwisko Chmieleńskiego było dla inteligencji warszawskiej synonimem
terroru i rewolucji ulicznej, budziło obawę brutalnych represji zaborczych oraz ma- I
sowych szubienic.
Istnieje ślad, że zamachowcy chcieli przy powołaniu nowej władzy zachować
jakieś pozory legalizmu: członków rządu obierać mieli funkcjonariusze organizacji
5 Dokumenty KCN i RN, s. 127.
6 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 4-7. Odrzucić wypada wersję A. Gillera, Historia, t.
II,
s. 226 i E. Siwińskiego, W. Przyborowski, D. II, s. 494, jakoby zamachowcy wtargnęli na
posiedzenie
rządu i groźbą rewolwerów zmusili go do ustąpienia.
7 M. Godlewski, W maju 1863 r., „Kurier Warszawski", 29 V 1938, zastanawia się, czy
Lempke
sam nie ujął władzy „z powodu ogromu odpowiedzialności za ten czyn, czy też dlatego, że po
obalo-
nym rządzie nie pozostało żadnych papierów, planów, protokołów. Objęcie takiej władzy i
kontynu-^
owanie jej na ślepo równałoby się z góry klęsce". Rząd „zielonoświąteczny" też nie miał tych
papie-
rów, ale Awejde i Janowski przyszli mu z pomocą. Zapewne nie poparliby samego Lempkego
514

warszawskiej, jednakże nie członkowie Rady Miejskiej, złożonej z wydziałowych —


ci bowiem należeli do umiarkowanych — ale ich podwładni, okręgowi8. Jeżeli
ciało takie się zebrało, pozostało ono tylko parawanem. Faktycznie bowiem skład
rządu „łatali" z trudem Lempke do spółki z Chmurzyńskim. Rzecz ciągnęła się około
tygodnia, a w ciągu tego czasu przewinęło się przez ich ręce pół tuzina kandydatur9.
Dnia 27 maja było już dwóch członków rządu: Malinowski i Kobylański; 30 lub
31 przybył z prowincji trzeci, Dobrowolski. Erazm Malinowski, lat 42, urzędnik
sądowy, zatrudniony w organizacji narodowej przy Awejdem, sam przyznał temu
ostatniemu, że wszedł do rządu w roli pośrednika, „żeby się ludzie nie pozarzynali"10.
Piotr Kobylański, lat 41, adwokat, był okazem radykała-książkowca, chętnego do
perorowania przy kieliszku11. Franciszek Dobrowolski, lat 33, urzędnik Rady Sta-
nu, pełnił w powstaniu funkcje naczelnika cywilnego w pow. rawskim; był w tej
trójce jedynym człowiekiem dorzecznym. Tradycja nazwała ich „rządem czerwo-
nych prawników", gdyż mieli wszyscy trzej prawnicze wykształcenie. „Czerwonymi"
można ich nazwać o tyle, że chcieli naprawdę zapobiec ześlizgiwaniu się władzy
z pozycji wytkniętych 22 stycznia; wcale jednak nie mieli na myśli innowacji bardziej
radykalnych.
Dnia 25 maja członkowie obalonego rządu otrzymali pisemne wezwania opusz-
czenia Warszawy w ciągu doby, pod karą śmierci. Wyjechał i ukrył się jeden tylko
Giller12. Pozostali czterej oświadczyli, że ustąpią i zdadzą władzę dobrowolnie,
jeśli poznają skład osobowy i program nowego rządu. W odpowiedzi nowy rząd
zaprosił do swego składu Awejdego i Janowskiego, tzn. tych dwóch członków,
którzy w poprzednim rządzie reprezentowali tradycję 22 stycznia. Szło o to, że nowy
skład nie mógł sobie dać rady z bieżącym urzędowaniem. Awejde i Janowski nie
byli oczywiście białymi, ale radykalnych skłonności przejawiali mniej jeszcze, ani-
żeli „czerwoni prawnicy". Weszli do składu rządu 1 czerwca13.
Wcześniej, bo 30 maja, jeszcze nie skompletowany rząd "wydał krótką odezwę,
w której zapewniał, że jego celem „jest wyjarzmienie Ojczyzny, zapewnienie bytu
politycznego i wolności osobistej synom tej ziemi". Rząd stawia sobie za główne za-
danie pomnożenie walczących oddziałów, z których „wykwitnie, da Bóg, w krótkim
czasie armia narodowa". Nie było w tej odezwie aluzji do zmiany rządu14.
8 O obiorze rządu przez zgromadzenie 14 okręgowych (faktycznie było ich 12) pisze do
W. Ma-
zurkiewicza Mierosławski, informowany z dnia na dzień przez Chmurzyńskiego. Listy te
streszcza
A. Szelągowski, op. cit., t. III, s. 422.
9 Por. relację E. Malinowskiego, którą streszcza J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 5 n.
10 O. Awejde, op. cit., s. 566.
1' Por. jego życiorys, PSB.
12 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 8: „Miał on może i słuszność, że się ukrył, bo
szczególniej
przeciwko niemu panowała ogromna zawziętość organizacji; jemu bowiem przypisywano
winę
śmierci Bobrowskiego, bo zataił przed rządem sprawę pojedynkową".
13 Ibidem t. II, s. 11. Wersja O. Awejdego, op. cit., s. 565, zdaje się mniej
prawdopodobna.
14 Dokumenty KCN i RN, s. 128. Sygnalizuje tę odezwę raport Stantona z 2 VI 1863,
PRO FO 65/642.
515

Zamach nie zakłócił normalnej pracy biur rządowych. I tak, w dniu 27 maja
wyszła od rządu obszerna instrukcja dla komisarza w Galicji, Maykowskiego.
Polecała mu ona urządzenie stosunków z Komitetem Galicji Wschodniej, naga-
nienie opieszałości gen. Wysockiego, który dotąd nie wkroczył na Ruś, oraz usunięcie
z urzędu Sokołowskiego, za znane nam już sfałszowanie „Złotej hramoty"15. — „Nie
do zniesienia jest — czytamy w tym piśmie — owe grzeszne, a klęską grożące maja-
czenie z transportami broni w Sandomierskie, Lubelskie i Podlaskie. Drogi komuni-
kacyjne w kraju są wszędzie urządzone, Lud woła o broń — Lud — i rząd zbrodnię
tę popełniać musi, że lud, chłopów odsyłać do domów jest zmuszonym, dlatego że
wielkości galicyjskie i komisarze rządowi nie mogą posiadanej broni porachować
i pogodzić się, jaką drogą ją dać tym ofiarom bezbronnym. Lud woła o broń,
daje krew, więc wre i grozi". Komisarz zbada, kto jest odpowiedzialny za to, że
województwa lubelskie i podlaskie nie otrzymały dotąd ani jednej sztuki broni;
„winnych do ukarania przedstawi i raz na zawsze zapowie i komisarzom, i komi-
tetom, że odtąd nie dopuści, aby jego rozkazy lekceważono, że winnych (a winni
są tu zbrodniarzami) nawet w Galicji pod dobroczynnym berłem cesarskim karać
potrafi"16. Mocne to były słowa i świadczące, że ludzie tylko co powołani do władzy
nie orientowali się znów tak bardzo źle w sytuacji, a przynajmniej, że zareagowali
bez zwłoki na raport Maykowskiego, tylko co otrzymany, w sposób zdecydowany
i właściwy.
Na pierwszym posiedzeniu nowego kompletu, 1 czerwca, Dobrowolski naszkico-
wał plan działania, zawierający następujące główne punkty:
Ustanowienie w Warszawie osobnego wydziału broni, w celu wzmożenia wysił-
ków około uzbrojenia. W związku z tym nawiązanie zerwanych kontaktów z organi-
zacją rewolucyjną w wojsku carskim, dla uzyskania tą drogą nieprzyjacielskiej
broni.
Zaprowadzenie podatku postępowego, tzn. silniejsze obciążenie świadczeniami
klas najzamożniejszych.
„Zawiązanie organizacji pomiędzy ludem, schodząc do gmin i parafii, aż do
pojedynczych wiosek, formując z całej ludności wiejskiej jeden obóz powstańczy".
Zlikwidowanie dwuwładzy w administracji wojewódzkiej i scalenie jej w osobie
komisarzy pełnomocnych.
Ustanowienie trybunałów rewolucyjnych17.
Z tego programu zrealizowano tylko punkt ostatni. W dniu 2 czerwca rząd
15 Dokumenty KCN i RN, s. 567-571. Układ pieczęci świadczy, że pismo to nie mogło
powstać
poza Warszawą. Ibidem, s. 128, formalne pełnomocnictwo dla Maykowskiego, 26 V 1863.
16 Por. skargę Lelewela z 28 V 1863, że od 2 miesięcy oczekuje na zapłaconą już przez
siebie
broń. Wydawnictwo materiałów, t. III, s. 27 n.
17 F. Dobrowolski, op. cit., nr 180. Por. mało trafną krytykę J. K. Janowskiego,
Pamiętniki,
t. II, s. 12 n., jakoby te projekty były albo niewykonalne, albo przeciwnie, już brane pod
uwagę
i zapoczątkowane przez rząd poprzedni.
516

przyjął dwa dekrety: o trybunałach rewolucyjnych oraz o prawie karnym „w ma-


terii przestępstw politycznych". Trybunały 3-osobowe powstać miały w każdym
powiecie; sędziów i prokuratora mianował Rząd Narodowy; prokuratora dla m.
Warszawy mianował rząd „z liczby 2 kandydatów przedstawionych przez organizację
powstańczą miasta". W kompetencji trybunałów leżały „wszystkie czyny szkodli-
we dla sprawy ojczystej". Przewidywano 3 stopnie kary: wygnanie, pozbawienie
czci i karę śmierci. Kładziono zasadę, „iż każdy obywatel kraju ma prawo oskarże-
nia drugiego przez doniesienie"; jednakże urzędnicy narodowi podlegali wyłącznie
zaskarżeniu swej przełożonej władzy18. Celem dekretów, jak podkreślali ich auto-
rowie, było uporządkowanie procedury i zatamowanie ekscesów, gdy władze lo-
kalne, cywilne i wojskowe, ferowały wyroki śmierci na własną rękę. Jednakże fakt
ujawnienia trybunałów, apel do ogóiu obywateli o oskarżanie osób podejrzanych,
powierzenie prokuratury warszawskiej mężowi zaufania organizacji — to wszystko
przypominało tradycję rewolucji francuskiej i w ten sposób zostało zrozumiane
w kraju i za granicą.
Dwa inne dekrety, wydane 8 czerwca, stanowiły odpowiedź na niedawny okólnik
Komisji Spraw Wewnętrznych, który podporządkowywał najniższe ogniwa admi-
nistracji cywilnej — burmistrzów i wójtów gmin — rosyjskim naczelnikom wojen-
nym. Na zasadzie tego okólnika lokalne straże bezpieczeństwa, zaprowadzone
jeszcze w marcu przez rząd zaborczy, mogły być teraz użyte przez dowództwo
carskie do bezpośredniej walki z powstaniem. Rząd Narodowy odparował ten cios
bardzo zręcznie: nakazywał burmistrzom i wójtom formować straże bezpieczeństwa
„w celu posiłkowania wojsk powstańczych", pod zwierzchnictwem władz narodo-
wych. Członkom straży, którzy by działali na szkodę powstania, grożono trybuna-
łem rewolucyjnym; urzędnikom zwolnionym z tego powodu ze służby przez rząd
zaborczy zapewniano opiekę; posady przez nich opróżnione ogłaszano za „nie-
tykalne" i zabraniano ich obejmowania19. W ten sposób Rząd Narodowy, zamiast
zwalczać instytucję straży bezpieczeństwa, upewniał się, że wykorzysta je. dla sprawy
narodowej.
To jednak nie wystarczało. Na to aby przeszkodzić zaborcy w użyciu chłopów
przeciwko powstaniu, trzeba było tych chłopów związać bezpośrednio z organizacją
narodową. Aż dotąd władze powstańcze, opanowane przez właścicieli ziemskich,
nie chciały rozbudowywać organizacji wiejskiej poniżej szczebla powiatu; obawiały
się, nie bez racji, że w tych niższych ogniwach doszłyby niechybnie do głosu klaso-
we, chłopskie żądania. Rząd majowy zdecydował się przełamać te opory. Wyrazem
nowej tendencji był Rys organizacji gminnej i parafialnej, ujęty w formie instrukcji
18 Dokumenty KCN i RN, s. 129 n. F. Dobrowolski, op. cit., nr 180. J. K. Janowski,
Pamiętniki,
t. II, s. 14, twierdzi, że wraz z Awejdem wstrzymał się od głosowania nad tymi dekretami.
Por. też
negatywny sąd O. Awejdego, op. cit., s. 567.
19 Dokumenty KCN i RN, s. 130-132. Okólnik KSWew. 13 V ukazał się w „Dzienniku
Pow-
szechnym" 22 V 1863.
517

dla władz powiatowych20. Naczelnik powiatu miał w myśl tej instrukcji wyznaczyć
w każdej wsi nie mniej niż 5 i nie więcej niż 9 gospodarzy dających „zupełną rękoj-
mię zaufania w sprawie narodowej polskiej". Wśród nich mieli być zaprzysiężeni
trzej ludzie, spośród „chłopów włość posiadających": naczelnik gminy („kmietny"),
skarbnik i pisarz. Naczelnicy gmin wspólnie z proboszczem i właścicielami ziemskimi
składać mieli razem „wici parafialne", które obierałyby naczelnika parafii i inne jej
władze. Proboszcz wchodził z urzędu w skład rady parafialnej; naczelnikiem parafii
mógł zostać zarówno pan, jak i chłop. Postanowienia te kombinowały zasadę no-
minacji i elekcji, wciągały do organizacji tylko uświadomioną elitę chłopstwa,
ale elicie tej dawały wpływ na władzę parafialną. Naczelnikiem parafii mógł zostać
dziedzic, tylko jeśli posiadał zaufanie chłopów; inaczej zostawał nim chłop, z pro-
boszczem jako doradcą. Instrukcję tę wydrukowano i rozesłano w teren. Tu i ówdzie
komisarze rządowi wyszukiwali chłopów patriotycznie nastrojonych i mających
wpływ w swej gromadzie, aby powierzyć im odpowiedzialne stanowiska21. Akcja
ta, ledwie zapoczątkowana, urwała się wraz z nową zmianą rządu i miała być wzno-
wiona w sierpniu, na odmiennych zasadach.
Członkowie rządu podzielili między siebie resorty w sposób następujący: Dobro-
wolski objął skarb, sprawy zagraniczne, prasę i sprawy broni; Kobylański — sprawy
wewnętrzne; Malinowski został naczelnikiem m. Warszawy. Janowski i Awejde
pozostali przy dotychczasowych funkcjach: pierwszy na czele Wydziału Wojny,
drugi, jako sekretarz stanu. Dobrowolski twierdzi ponadto, że „urządzone zostały
ministeria, na ministrów powołani ludzie znani z charakteru, zacności i głębokiego
wykształcenia". Ministeriów oczywiście nie było, tylko wydziały, te zaś zaczęły
się formować już w kwietniu i maju. Relację Dobrowolskiego tak tylko można ro-
zumieć, iż rząd majowy na czele wydziałów postawił dyrektorów („ministrowie"
to amplifikacja), podporządkowanych członkom rządu. Prawdopodobną zdaje się
nominacja dwóch takich dyrektorów: Eugeniusza Kaczkowskiego w Wydziale
Wojny i Stosława Laguny w Wydziale Spraw Wewnętrznych22.
20 Dokumenty KCN i RN, s. 220-223, z mylną datą 18 VUI1863. S. Kieniewicz, Sprawa
włoś-
ciańska, s. 351-352, tu równie mylnie przypisano ten tekst rządowi wrześniowemu.
Fragmenty Rysu
w niedokładnym tłumaczeniu cytuje E. Knorr, Die polnischen Aufstande seit 1830, Berlin
1880, s. 339 n.
W swej książce, Sprawa włościańska, s. 347, wziąłem mylnie tekst Knorra, datowany na
lipiec 1863,
za różny od Rysu. Tymczasem przedrukowała Rys „Gazeta Narodowa" 7 VII 1863, w
korespon-
dencji „z woj. krakowskiego" z 5 t.m. z komentarzem, że Rys „w kilku wioskach w pobliżu
moim
już jest zaprowadzony i z zapałem przez włościan został przyjęty". Druk i kolportaż Rysu nie
był
do pomyślenia bez rozkazu RN; a skoro zaczęto wprowadzać go w życie na przełomie
czerwca
i lipca, to jego redakcję w Warszawie cofnąć trzeba co najmniej o tydzień — dwa. Dekret o
strażach
bezpieczeństwa z 8 VI 1863 akcentuje, że został wydany, „w duchu narodowej ustawy
gminnej",
co może być tylko aluzją do Rysu.
21 Por. casus Bartka Nowaka spod Nieszawy, S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 349
n.
22 F. Dobrowolski, op. cit., nr 180. J. K. Janowski, Pamiętniki, 1.1, s. 402, zdaje się
twierdzić
że wszyscy dyrektorzy urzędowali już przed zamachem majowym; natomiast O. Awejde, op.
cit.,
s. 566, przypisuje nominację Laguny rządowi Dobrowolskiego. Powołanie D. Skarżyńskiego
do
skarbu, to już zapewne dzieło rządu Majewskiego.
518

Dobrowolskiemu przypisać należy ówczesną korespondencję rządu w sprawach


zagranicznych. Nie dostrzegamy w niej jakiejś nagłej zmiany akcentów; owszem,
10 czerwca Dobrowolski zgadza się, „ażeby agencje: angielska, szwedzka, turecka
i włoska uważane były za filie głównej agencji paryskiej". Zastrzega sobie tylko
prawo zatwierdzania agentów filialnych, proponowanych przez Czartoryskiego.
W ślad za tym szedł jednak ustęp: „Życzeniem jest Rządu Narodowego, aby W. K.
Mość w rzeczach dyplomacji, jak i w przedmiotach prasy, Jemu samemu powierzo-
nych, działał o ile możności za porozumieniem się z ob. Ordęgą, który ma szcze-
gólnie oddziaływać na opinię demokratyczną Francji"23. Była to jakby zapowiedź
ograniczenia monopolu Hotel Lambert na reprezentowanie Polski — zapowiedź,
która nie została zrealizowana.
W piśmie z tegoż dnia (10 czerwca) do Komitetu Galicji Zachodniej Dobro-
wolski kategorycznie odrzucał jego skargę na ograniczanie autonomii prowincji.
Wytykał komitetowi, że „w dostarczaniu broni i amunicji miały miejsce niektóre
usterki dla sprawy szkodliwe"; przypominał, że idzie tu o „powstanie narodowe,
którego dobro jest najwyższym prawem, a wobec potrzeb którego nie-
naruszalność prowincjonalnej autonomii prosto .prowadzi do dezorganizacji
i anarchii"24.
W sumie dochowane akta i pisma z kilkudniowego zaledwie czasu urzędowania
„czerwonych prawników" nie świadczą wcale o nagłej, dogłębnej zmianie sposo-
bów działania; zapowiadają natomiast zmianę stopniową, w kierunku energiczniej-
szych metod walki, ograniczenia wpływu klas posiadających oraz uaktywnienia
mas ludowych25. Jednakże tendencjom tym nie było dane się rozwinąć.
OBALENIE RZĄDU PRZEZ SKRAJNĄ LEWICĘ
Pogłoski o przewrocie w rządzie dotarły wkrótce do prasy zakordonowej i za-
chodnioeuropejskiej. „Czas" krakowski milczał; „Goniec" i „Gazeta Narodowa"
wyrażały zadowolenie26. Stanisław Tarnowski zasłyszał, że ,;Janicot [Kronenberg]
stracił pozycję, jaką w rządzie przez kogoś innego zajmował; że nowi członkowie
rządu są „gorętszymi, lecz nie niebezpiecznymi"27. Komisarz Maykowski we Lwo-
wie mówił przybyłemu właśnie z Londynu Bulewskiemu, że w Rządzie Narodowym
23 Polska działalność dyplomatyczna, t. I, s. 120. Por. Ibidem, s. 116-119, pismo z 7 VI
1863,
z ujęciem problemu sojuszów rewolucyjnych analogicznym do ujęcia Gillera z 15 maja.
24 Dokumenty KCN i RN, s. 133.
25 A. Szelągowski, op. ćit., t. III, s. 421, idzie za daleko, kiedy odrzuca klasyfikację
rządów
„od kwietnia do października" na białe i czerwone, skoro jedne i drugie miały ten sam cel:
„pod-
trzymywać ruch zbrojny w Królestwie aż do interwencji". Wspólność celu jest dyskusyjna, a
metody
działania wystarczająco rozbieżne.
26 „Goniec" 6 VI, „Gazeto Narodowa" 9 VI 1-863.
27 Raport z 8 VI 1863, B. Czart, rps 5689, s. 497 n.
519

zaszły zmiany, ale nie bardzo wie, jakie28. Szeroki ogół wiedział jeszcze mniej.
Stary demokrata J. N. Janowski przeczytał w paryskiej „Patrie" odezwę RN z 30
maja, nie znalazł w niej ani słowa o uwłaszczeniu i doszedł do przekonania, że re-
akcja dorwała się do władzy29. Dorwała się, i to dwukrotnie: raz w kwietniu i po-
nownie w czerwcu; ta jednak odezwa majowa była właśnie dziełem czerwonych...
Nowy rząd był wynikiem kompromisu. Weszli do niego ludzie, którzy obiecy-
wali działać energiczniej, aniżeli rząd poprzedni, ale którzy sprawiali wrażenie na
tyle umiarkowanych, by chciały z nimi pracować wydziały rządowe i wydziałowi
miejscy. Rząd taki jednak nie miał pełnego zaufania ani wśród ultraczerwonych,
ani wśród białych, nawet millenerskiego odcienia. Lewica podejrzewała rząd, że
się przechyla ku białym, i utrudniała mu życie. Prawica nie darowała rządowi pod- j
stepu z pieczątką i pracowała nad jego obaleniem. Sam rząd nie reprezentował
dosłownie nikogo; padł już po kilku dniach, pod ciosami z lewa i z prawa.
Lewica, jak już wspomniano, chciała nadzorować rząd; wyłoniła więc jakiś
komitet „ocalenia", czy też „bezpieczeństwa" publicznego i jemu, a nie rządowi,
powierzyła pieczęcie. Komitet ten składali ludzie wcale nie pierwszoplanowi: apte- :
karz Stroński, artysta Glikselli i bodajże Ignacy Marchwiński, syn właściciela ziem-
skiego, który reprezentował w tym gronie interesy mierosławczyków30. Główni
aktorzy: Lempke, Wernicki, Narzymski, Chmurzyński, Frankowski, trzymali
się w cieniu — czy dlatego, że jako podwładni rządowi funkcjonariusze nie mogli
występować w roli kontrolerów? Chmieleński po zamachu wcale się nie zjawił
w Warszawie. To nie znaczy, by aprobował skład nowego rządu, raczej prze- \
ciwnie, liczył, że doczeka się jego upadku. !
Pierwszy zatarg wybuchł między komitetem bezpieczeństwa a naczelnikiem
miasta Malinowskim. Poszło o sprawę nadużyć, które zakradły się przy poborze ?
podatku narodowego w Warszawie. Niejaki Jerlicz przez podstawione osoby ścią-
gał pieniądze do własnej kieszeni za fałszywymi kwitami. Przed oszustami ostrzegał *
płatników poprzedni naczelnik miasta, Zienkowicz31. Obecnie Malinowski 30 maja I
ogłosił, że w wypadku podejrzenia płatnicy winni wydawać fałszywych poborców \
w ręce policji carskiej. To nieroztropne wezwanie narażało oczywiście poborców na ?
niezmierne ryzyko i zaraz też zostało odwołane32. Organizacja jednak wypowiedziała jm
28 L. Bulewski do J. Mazziniego, 20 VIII 1863, perlustracja. S. Falkowicz, O polskom
wosstanii ~M
1863 g., „Istoriczeskij Archiw" 1962, z. 4, s. 211. Bulewski wyprawił wówczas do Warszawy
me- 9
moriał ostrzegający przed zgubnymi skutkami dyplomacji Czartoryskiego. U
29 W. Heltman, J. N. Janowski, op. cit., s. 485. ''m
30 A. Giller, Historia, 1.1, s. 224, wymienia inicjały M, S i G. F. Dobrowolski, op. cit., nr
180, "m
wymienia M, S i trzecią osobę bez inicjału. O. Awejde, op. cit., s. 564, i niezależnie odeń J.
K. Ja- Wk
nowski, Pamiętniki, t. II, s. 16, rozszyfrowują: Bronisław Marczewski, Stroński, Glikselli.
Pierwszy fl
z nich (brat Witolda) mato prawdopodobny, nie należał do skrajnej lewicy. W. Daniłowski,
No- fl
tatki, s. 308, ma w tym miejscu nazwisko nieczytelne, które wydawca odczytał
„Marchwiński'' JM
z dodatkiem „może". jH
31 Rozkaz dzienny z 21 V 1863, Dokumenty KCN i RN, s. 450, O. Awejde, op. cit., s.
613. !?
32 Rozkaz dzienny z 5 VI 1863, Dokumenty KCN i RN, s. 452, J. K. Janowski,
Pamiętniki, 19
t. u, s. i6. m
520 M

Malinowskiemu posłuszeństwo i zmusiła go do złożenia urzędu naczelnika miasta.


Jego następcą został ktoś, kogo Dobrowolski określa literą F, Awejde zaś i Janowski
nazywają Kwiatkowskim33. Miał on zażądać, „aby komitet ocalenia czy bezpie-
czeństwa publicznego — bywał na posiedzeniach RN, a nie biorąc udziału w obra-
dach miał prawo kładzenia veto na postanowieniach rządu, jakie mu się podobać
nie będą". Tę pretensję Dobrowolski odrzucił; rozmawiał parokrotnie z owymi
trzema członkami komitetu, objaśnił im też „całą różnicę położenia między rewo-
lucją francuską a polską", ale bez skutku. Jego rozmówcy twierdzili w kółko, „iż
dotychczas zdradzano rewolucję i powstanie, [oni więc] muszą pilnować, aby na-
dal zdrada więcej nie miała miejsca". Pamiętajmy, że ci rozmówcy, „grzeszni smar-
kacze", „niedołężni anarchiści", jak ich przezywa Awejde34, byli podstawionymi
ludźmi. Za ich pośrednictwem dwie rywalizujące frakcje: chmieleńszczyków i mie-
rosławczyków trzymały rząd w szachu, oczekując zapewne instrukcji od swych mo-
codawców. Dobrowolski, poparty w tym przez Awejdego i Janowskiego, nie do-
puszczał naczelnika miasta, ani członków komitetu bezpieczeństwa na posiedzenia
rządu; myślał o rozpędzeniu komitetu, ale nikt go nie słuchał w organizacji. Oświad-
czył wtedy, że ustępuje z rządu i wyjechał z Warszawy. Awejde i Janowski
dymisjonowali z nim razem; Kobylański i Malinowski następnego dnia. Był już
10 czerwca35. „Komitet ocalenia" pozostał na placu z pieczęcią w ręku, ale bez
rządu.
To, co się stało, można tylko określić, jako przeciągnięcie struny. Lempke,
Wernicki i spółka czuli się zanadto pewni, że mając w ręku pieczęcie i straż bezpie-
czeństwa mogą dyktować warunki. Nie wzięli pod uwagę niebezpieczeństwa ze
strony prawicy, ku której ciążyli: wydziałowi organizacji miejskiej, członkowie
wydziałów rządowych i dwaj członkowie poprzedniego rządu, którzy znaleźli się
w nowym: Awejde i Janowski. O Lempkem, który zawiódł w tej stanowczej chwili,
Dobrowolski wyraził się, że „niestety, wykształcenie, rozum nie wyrównywały
ani gorącości ducha, ani zacności serca jego"36. Z niezrozumiałych przyczyn nie
wsparli Lempkego: Chmieleński siedzący w Krakowie, Narzymski, obecny w War-
szawie, Stanisław Frankowski, który nie wiadomo gdzie się obracał. Ostatecznie
jednak dobiła organizację zdrada mierosławczyków.
33 J. K. Janowski, loc. cit., sądzi, że litera F mogłaby oznaczać S. Frankowskiego; gdyby
jednak ów wybitny czerwieniec był wtedy czynny w Warszawie, dostrzegłyby go i inne
źródła.
O. Awejde, op. cit., s. 567, identyfikuje Kwiatkowskiego z autorem odezwy o „czartowskich
po-
widłach" z września 1861 r., a zresztą mówi, że Kobylański „o mało nie wydał mu żądanej
nomi-
nacji" na naczelnika miasta. Z. Janczewski w „Zarysie powstania" twierdzi, że i Kwiatkowski
nie zdobył sobie zaufania organizacji. Ma jednak na myśli wydziałowych, którzy ciążyli ku
białym.
34 Zeznania śledcze, s. 166.
35 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 18, mówi, że Dobrowolski wyjechał 9 czerwca.
Przed
wyjazdem chyba zaaprobował wzmiankowane wyżej pisma do Paryża i Krakowa, które
wyszły
pod datą 10 VI 1863.
36 F. Dobrowolski, op. cit., nr 180.
521

ZABÓR KASY GŁÓWNEJ


W tym miejscu powraca na scenę dobry znajomy nasz, Karol Majewski. Nie
odzyskali wolności wzięci do X Pawilonu inni spiskowi działacze: Jankowski,
Dąbrowski, Abicht, Szwarce, Jurgens, Marczewski i tylu innych ... Majewski miał
więcej szczęścia; posądzono go w śledztwie o członkostwo Komitetu Centralnego,
ale dowodów żadnych nie znaleziono37. Wstawiał się też chyba za więźniem jego
brat, mecenas Wincenty. Majewski wyszedł na wolność 3 V 1863 r.
Mimo 10 z górą miesięcy zamknięcia nie stracił kontaktu ze światem, cały ten
czas miał widzenia z krewnymi i najświeższe wiadomości, np. był uprzedzony o da-
cie wybuchu, 22 stycznia. Osadzony w sąsiedniej celi Bronisław Szwarce, podtrzy-
mujący z Majewskim rozmowy przez ścianę, mówi o nim złośliwie: „Pan Karol
sczerwieniał do niepoznania — i nie dziw: ogień był tak wspaniały, że można było
przy nim niejedną karierowiczowską pieczeń upiec"38. W zeznaniu swym Majewski
opowiada, że wyszedł z więzienia „chory i znękany", że ani myślał zrazu mieszać
się do czegokolwiek, że później dopiero uznał, iż w tak przełomowej chwili nie wolno
mu „stać z vzałożonymi rękami". Ten zwrot nastąpił szybko, przed zamachem na
rząd gillerowski, a więc w połowie maja. Majewski twierdzi, że rozmawiał wówczas
z członkami rządu: Ruprechtem, Awejdem, Janowskim, że proponowano mu udział
w rządzie, lub funkcję komisarską, od czego się jednak uchylał. Propozycje takie
zdają się mało prawdopodobne: Majewski po uwolnieniu pozostawał pod nadzo-
rem policji i wciąganie go do roboty kłóciło się z podstawową zasadą konspiracji39.
Wysuwano później domysły, że Majewskiego władze carskie umyślnie puściły
z więzienia, aby wprowadzić go do Rządu Narodowego, oczywiście na zgubę pow-
stania40. Oskarżenie to nie trzyma się na nogach. W chwili, gdy Majewski wyszedł
z więzienia, u władzy stali Giller i Ruprecht, nic nie zapowiadało jeszcze ich upadku.
Majewski doszedłszy do władzy kontynuował ich linię polityczną. Uznaliśmy ją
za błędną; ale Majewski nie był jej wynalazcą. Osobą opatrznościową dla polskiej
prawicy stał się dopiero po dojściu do władzy czerwonych. Był wszak w obozie
białych specjalistą od neutralizowania czerwonych inicjatyw41.
37 W. Rudzka, Karol Majewski, s. 101 n.
3S B. Szwarce, Dziesiąty pawilon, s. 458-460.
39 K. Majewski, Zeznania śledcze, s. 239-241. Awejde nie potwierdza ówczesnych
rozmów
z Majewskim, a J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 24, im wręcz zaprzecza. Mylne jest też
twierdzenie
Majewskiego, że nie chciał swoim przykładem „całego odcienia Jurgensa i wielu białych
zanurzać
w niepewne nurty powstania". Ludzie, których wymienia, już wtedy współdziałali z ruchem,
por.
sprostowanie O. Awejdego, Zbiór zeznań, s. 27.
*° Nie wyklucza tej możliwości A. Skałkowski, A. Wielopolski, t. III, s. 177, mając na
myśli
porozumienie Wielopolskiego nie z samym Majewskim a z jego „umiarkowanymi"
opiekunami.
41 B. Szwarce, Wydawnictwo materiałów, s. 53, o wejściu Majewskiego do RN: „Nigdy
sobie
tego nie przebaczę, że pomogłem mu do tego swoimi wskazówkami, bo pomimo całej swej
ostroż-
ności musiałem mu trochę zaufać, znając go jako agitatora i nie mając pojęcia o jego
dwuznacz-
ności".
522

JJ Przyborowskiego czytamy, że „pewnej grupie stronnictwa szlachecko-białe-


go" wydało się potrzebne wprowadzenie do rządu nowych ludzi, wobec oczekiwanej
interwencji mocarstw. Odbyła się więc narada z udziałem Rronenberga, Kurtza,
rektora Mianowskiego, Ruprechta itd., na której zaproponowano Majewskiemu,
aby 'utworzył rząd, na razie jeszcze tajny. W wypadku uznania Polski za stronę
wojującą mówiono o utworzeniu już rządu jawnego, w którym obok J. T. Lubo-
mirskiego, jednego z Zamoyskich, Kurtza i Kronenberga zasiadałby także Maje-
wski. Nie mamy możności sprawdzenia tej informacji, ale narada taka, jeśli się
odbyła, to oczywiście po 23 maja. Teraz dopiero Majewski miał ratować rząd opano-
wany przez „anarchistów". Wedle tegoż samego źródła zebrani proponowali zło-
żyć na cele narodowe fundusz, który by stał się ceną ich dojścia do władzy. Zamoyscy
rzekomo deklarowali na ten cel 200 tys. rb., Kronenberg 100 tys. Majewski miał
na to oświadczyć, że zna lepszy sposób zdobycia funduszów, mianowicie wykra-
dzenie skarbca z Kasy Głównej Królestwa42.
Sądząc z pozoru w grę wchodził łańcuch przypadków. Był w organizacji warszaw-
skiej młody człowiek lat 22, Aleksander Waszkowski, syn skromnego urzędnika,
utrzymujący się z korepetycji. Wkrótce po wybuchu powstania dokonał on zuchwałe-
go czynu: wykradł z Biura Pomiarów Komisji Przychodów i Skarbu komplet map
sztabowych Królestwa, ogromnie wówczas potrzebnych dowódcom partyzanckich
oddziałów. Zrobiono za to Waszkowskiego pomocnikiem wydziałowego Lasko-
wskiego. Obecnie Waszkowski zjawił się u swojego szefa, tj. Laskowskiego, z meldun-
kiem, że podjął pertraktacje z kasjerem Kasy Głównej, Stanisławem Janowskim,
i głównym kontrolerem,- Stanisławem Hebdą, o to aby wydali skarb Królestwa
władzom narodowym. Wymienieni dwaj urzędnicy żądali rozkazu na piśmie Rządu
Narodowego, ułatwienia im ucieczki za granicę i zapewnienia im tamże dalszej
egzystencji.
Wydziałowy Laskowski dowiedziawszy się o tej sensacji miał święty obowiązek
zawiadomić naczelnika miasta, a przez niego Rząd Narodowy. Nie uczynił tego —
stąd zaś należy wnosić, że działo się to już po 23 maja, po upadku rządu Gillera.
Można zresztą uściślić datę. Kasjerzy odmawiali opróżnienia kasy, dopóki nie
zostanie przeprowadzone skontrum, urządzane periodycznie, ale w nieregularnych,
niewiadomych z góry terminach. Otóż skontrum nastąpiło w sobotę 30 maja*3.
W tym momencie było już po bezkrólewiu. Nowy Rząd Narodowy się ukonstytuo-
wał, od 1 czerwca zasiadali w nim Awejde i Janowski, nie żadni przecie „anarchiści".
Chaos spowodowany sporem między rządem a komitetem bezpieczeństwa miał
42 W. Przyborowski, D. IV, s. 56-60, bez podania źródła. Czy autora nie informował sam
Ma-
jewski? W zeznaniach swych zaręczał (s. 240), że nie widział się z Kronenbergiem po
wyjściu z wię-
zienia. W. Rudzka, Karol Majewski, s. 106, zdaje się umieszczać to zebranie równocześnie z
zaborem
Kasy, Przyborowski, bardziej logicznie, umieszcza je wcześniej.
43 Tę datę podaje Konstanty w liście do cara z 25 VI 1863, CGAOR, z. 678-i, inw. 1, vol.
773,
k. 519. H. Jabłoński, Aleksander Waszkowski ostatni naczelnik miasta Warszawy w powsta-
niu 1863-4, Warszawa 1937, s. 52.
523

się ujawnić dopiero w kilka dni potem. A jednak Laskowski nie złożył raportu rzą-
dowi, tylko wraz ze swym kolegą Burzyńskim zwierzył się z całej historii przyja-
cielowi Majewskiemu44. We trójkę zaś uzgodnili, że zdobyte miliony posłużą im
dla wyrwania władzy z rąk czerwonych.
Oferta Waszkowskiego trafiła tak dalece a propos, że musi budzić wątpliwość.
Waszkowski aż do swego zgonu na szubienicy twierdził, że to wszystko było jego
dziełem: on sam, bez niczyjej pomocy wykradł mapy z Biura Pomiarów45, on sam
prowadził pertraktacje z Janowskim i Hebdą. Czy jednak ci dwaj wysocy urzędnicy
wdawaliby się w rozmowy z podrzędnym funkcjonariuszem organizacji? Czy nie
żądaliby — niezależnie od świstka z pieczątką — rozmowy z kimś na wyższym
szczeblu? Czy słowem, nie zachęcił ich do wydania kasy ktoś w ich oczach godny
zaufania, któremu mogło zależeć na tym, aby pieniądze w tej właśnie chwili
dotarły do rąk — innych niż rządowe? Janowski i Hebda nigdy się do tego nie
przyznali46; Awejde zaś na ten temat wyraził się enigmatycznie: Nie wie, kto
nakazał Waszkowskiemu zabór kasy. „Nakaz mogła wydać osoba wcale nawet
nie należąca do organizacji..."47
Sam zabór kasy był operacją nietrudną. Laskowski i Burzyński sprokurowali
potrzebne pismo Rządu Narodowego, zapewne wykradając blankiet z pieczęcią
z którejś z kancelarii rządowych — mogli mieć i tutaj wspólników, niechętnych czerwo-
nej władzy. Dalej już wszystko poszło gładko. Janowski i Hebda byli w opinii
swych władz: dyrektora głównego KRPiS, Bagniewskiego, i samego Wielopolskiego,
ludźmi absolutnie nieposzlakowanymi. Janowski pełnił swe funkcje od lat 17, Hebda
od lat 7. Dyrektor Wydziału Kontroli Janiszewski ufał im tak dalece, że zostawiał
w ręku Janowskiego trzeci klucz od kasy, który według przepisów winien był sam
przechowywać48. Warta wojskowa stała na zewnątrz gmachu i nie kontrolowała
44 Laskowski był kolegą akademickim Majewskiego, Burzyński kolegą szkolnym. Każdy
z nich
przypisuje sobie główną rolę — osoby, która uwiadomiła Majewskiego o planie
Waszkowskiego.
Laskowski jest prawdopodobniejszy, jako bezpośredni Waszkowskiego zwierzchnik.
Laskowski
także stwierdził wobec J. K. Janowskiego, Pamiętniki, t. II, s. 24, „że Waszkowski sam
zwierzył
mu się z tajemnicą, że żądał dania upoważnienia i że on, Laskowski, udzielił tej wiadomości
Majews-
kiemu, żeby go skłonić do objęcia steru RN". Skoro dopiero „żądał dania upoważnienia",
znaczy
to, że rozmowa miała miejsce przed zaborem Kasy, a nie dopiero post factum, jak twierdzą K.
Ma-
jewski, Zeznania śledcze, s. 242, i T. Burzyński, op. cit., s. 191.
45 Zdaniem H. Jabłońskiego, Aleksander Waszkowski, s. 43, wersja ta „wygląda raczej
na
bajeczkę". Ale „nadawało mu to nowy listek wawrzynu do wieńca sławy, na co tak czuły
zawsze
był młodzieńczy spiskowiec".
46 Wiedziałby coś o tym J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 25, bo stykał się z nimi na
emigracji.
47 O. Awejde, op. cit., s. 570.
48 Por. cyt, list Konstantego, 25 VI 1863. Opis zaboru pieniędzy: H. Cederbaum, op. cit.,
s. 212 n., H. Jabłoński, Aleksander Waszkowski, s. 55. Jest mało prawdopodobne, by
wynoszono
resztę pieniędzy 9 czerwca rano, skoro tegoż dnia po południu zabór został wykryty. Komisja
Przy-
chodów i Skarbu mieściła się w dzisiejszym gmachu Stołecznej Rady Narodowej (plac
Dzierżyń-
skiego, wówczas Bankowy); z podwórza wychodziło się na północny zakątek placu, wówczas
o wiele
mniejszego.
524

wychodzących. Wystarczało więc, by kasjer i kontroler wciągnęli jeszcze do spisku


3 woźnych oraz jednego z mundurowych urzędników. W sobotę 6 i w poniedziałek
8 czerwca, w godzinach popołudniowych woźni z pomocą Waszkowskiego wynosili
worki z pieniędzmi i z papierami, przez dziedziniec zwykle pełen ludzi, do dorożki
oczekującej u wylotu ul. Rymarskiej. Zdobycz ukryto „tymczasowo w jednym z do-
mów przy ul. Krochmalnej"49.
Można by tylko pochwalić ten wyczyn, abstrahując nawet od tła politycznego
{w polityce stosowane bywają różne chwyty). Zachodzi jednak pewne ale, na które
zwraca uwagę Awejde. Stwierdza on w swym zeznaniu, że zaboru kasy nie nakazał
ani rząd gillerowski, ani rząd Kobylańskiego, ani rząd Majewskiego, który po dwóch
tamtych nastąpił. Rząd Narodowy nie pokusił się o zabór skarbca nie dlatego, by
wzdragał się przed „kradzieżą", ale ponieważ nie przyszło mu do głowy, aby kasje-
rzy oddali skarbiec na zwykły rozkaz władzy narodowej. „Powiem więcej — mówi
Awejde: — gdybyśmy mogli dopuścić możliwość dostania pieniędzy z Kasy
Głównej, urządzilibyśmy całą robotę rozumniej i przebieglej"50. Awejde ma tu
na myśli sprawę wykradzionych ze skarbca listów zastawnych.
Ze skarbca zabrano w pośpiechu mniej niż połowę znajdujących się w nim pie-
niędzy51. Na to, co zabrano, składało się: 42 tys. rb. w monetach złotych, 470500
rb. w banknotach oraz 3087500 rb., czyli 85% całej sumy, w listach zastawnych
Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego. Listy zastawne były ulubionym papierem
wartościowym Królestwa, cieszyły się doskonałą reputacją na giełdzie berlińskiej
i miały zawsze bardzo mocny kurs. Wypłacalność TKZ opierała się na solidarnej
odpowiedzialności hipotecznej ogółu dóbr ziemskich Królestwa, w tym również
dóbr rządowych. Dlatego rząd był zainteresowany w podtrzymywaniu kursu
listów zastawnych i dlatego trzymał swoje rezerwy w tych listach, łatwych do spie-
niężenia i przynoszących procent. O tym wszystkim oczywiście wiedzieli kasjerzy
warszawscy; wiedzieli też, że TKZ prowadzi niezmiernie drobiazgową rachunkowość,
osobną dla każdego listu zastawnego, a nawet dla każdego kuponu. Znaczyło to,
że listów tych nie będzie można wymienić na gotówkę, jeżeli kradzież wyjdzie na jaw
i jeżeli rząd carski ogłosi wykaz brakujących numerów.
Gdyby oferta zaboru Kasy Głównej dotarła do rąk czynnika naprawdę odpowie-
dzialnego, musiałby-się on zastanowić, czy warto podjąć ryzyko, jeżeli listy są trudne
do spieniężenia, a jeśli warto, czy uda się zniszczyć zawczasu całą odnośną doku-
mentację. Rzecz może była wykonalna, przy chętnej pomocy urzędniczego, polskie-
go personelu; wymagała jednak starannego przygotowania. Jednorazowa sprzedaż
listów zastawnych na sumę 3 mln rb. nie była do pomyślenia bez wywołania krachu —
w grę wchodziło 7,2% listów będących w obiegu52. Ażeby zaś upłynnić je stopnio-
49 T. Burzyński, op. cit., s. 378 n., zresztą w wielu szczegółach nieścisły.
50 O. Awejde, op. cit., s. 569.
51 Pozostało w kasie 4633848 rb. 91 ij2 kop. Opinia gen. Kucyńskiego o śledztwie w
sprawie
zaboru kasy, BL, z. 324, cz. II, k. 17.
52 J. Bossakowski, op. cit., s. 517-525, tamże dokładna charakterystyka stylu pracy TKZ.
525

wo, trzeba było uniemożliwić rządowi poczynienie stosownych zastrzeżeń. Tymcza-


sem Waszkowski wziął się do rzeczy zuchwale, ale po dyletancku. Bo też zama-
chowcom zależało nie tyle na rzeczywistym zasileniu kasy narodowej, ile na stwo-
rzeniu pozoru, że wykradzione miliony znajdują się w pewnym ręku i że zdobywca
milionów ma decydować o składzie Rządu Narodowego.
Zabór kasy nastąpił w chwili najostrzejszego zatargu pomiędzy rządem a jego
nadzorcami z organizacji miejskiej. Rzecz ta była oczywiście wiadoma Laskowskie-
mu i Burzyńskiemu i ośmielała ich do działania. Dobrowolski, jak wiemy, rzucił
wszystko i wyjechał 9 czerwca; o ile można sądzić, nie wiedział jeszcze wtedy o za-
borze. Odkryto zabór tegoż samego dnia po południu, gdy płatnik Intendentury
zgłosił się < do kasy po odbiór 150 tys. rb.53 Kasjerzy i woźni, sprawcy zamachu,
już zdążyli zbiec. Nazajutrz, tj. 10 czerwca, mówiło o kradzieży całe miasto. Entuz-
jazm był powszechny; zaraz narodził się dowcip, że okradziona instytucja zostanie
przemianowana Komisją Rządową „bez przychodów i bez skarbu". Dnia tego
rozpadł się rząd. Janowski mówi: „O zaborze kasy dowiedziałem się z ogólnej
o tym wieści"54. Awejde dowiedział się wcześniej, i to dokładnie: że zabrane pie-
niądze „nie znajdując się ani w ręku Kobylańskiego, ani w ręku komisji miejskiej
mogą przejść w moje rozporządzenie". Oczywiście wtajemniczyli go Laskowski
i Burzyński. Awejde powiedział więc Kobylańskiemu i Malinowskiemu, że skoro nie
potrafią utrzymać porządku, on sam, Awejde, z pomocą przyjaciół utworzy
rząd, gdy tylko dostanie pieniądze do ręki". Czy wiedział o planie zaboru zawczasu?
Jeżeli tak, ponosi również część odpowiedzialności za niedopilnowanie sprawy
listów zastawnych.
Bezpośrednio po zaborze kasy, najpewniej już 9 czerwca, odbyło się u Józefa
Wagnera zebranie z udziałem wydziałowych miejskich i ich pomocników oraz
dyrektorów wydziałów rządowych. Obecni byli także delegaci Litwy i Rusi, tj.
Przybylski i Dubiecki, oraz naczelnik policji narodowej Karłowicz56. Obecni
oświadczyli Awejdemu (Majewski był nieobecny), że zdobyte pieniądze przekażą
nowemu rządowi dopiero po jego ukonstytuowaniu się i że chcą, aby ze starego
kompletu weszli do nowego Awejde i Janowski. Rzekomo „wszyscy autorzy dru-
giego przewrotu" przesłali Kobylańskiemu rozkaz ustąpienia! Kobylański i Mali-
53 Cyt. list Konstantego, 25 VI 1863. Nie jest jasne, czy zamachowcy wyobrażali sobie,
że
kradzież ukryje się dłużej.
s* J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 24.
55 O. Awejde, op. cit., s. 568.
56 Ibidem. Awejde zdaję się umieszczać to zebranie po rozpadnięciu się rządu, a więc
najwcześ-
niej 10 czerwca. Chyba jednak zdobywcy skarbca nie czekaliby aż tak długo z postawieniem
swoich
warunków. Następne z kolei zebranie (w domu Fajansa) odbyło się wg Majewskiego 10 czy
12 czerw-
ca. Awejde mówi, że u Wagnera byli i okręgowi, co zdaje się mniej pewne, skoro okręgowi
byli
twórcami poprzedniego, czerwonego rządu. Por. K. Majewski, Zeznania śledcze, s. 243. W.
Rudzka,
Karol Majewski, s. 107, mówi w związku z tym: „zebrali się czerwoni"!
526

nowski sami, jak wiemy, chcieli się wycofać; oddali jednak pieczęć rządową nie
Awejdemu, lecz organizacji miejskiej, od której ją otrzymali57.
Po tym zebraniu Awejde rozmówił się z Majewskim i ustalił z grubsza plan dzia-
łania. 11 czerwca Majewski zwerbował bez większego trudu Janowskiego58. W ciągu
2 dni następnych kompletował skład rządu i targował się z czerwonymi o odzyska-
nie pieczęci. Targi te ciągnęły się kilka dni i według Awejdego były „pełne błota".
Negocjował głównie Przybylski, powołany przez Majewskiego na naczelnika miasta.
Awejde podziwia jego „świeży i bystry umysł, bystrość, zręczność, doświadczenie,
znajomość charakteru ludzkiego i doskonałą znajomość najdrobniejszych tajemnic
organizacji miejskiej". Przybylski „rozbijał przeciwne nam partie jedną po drugiej
i z niezwykłą zręcznością obezwładniał działających przeciw nam ludzi"59. Mó-
wiąc bardziej konkretnie: dobił targu z Chmurzyńskim, tj. z mierosławczykami,
i w ten sposób izolował Lempkego.
Mierosławczyk Janczewski opowiada, iż 8 czerwca wrócił do Warszawy z To-
runia, gdzie zajmował się zakupem broni. Dowiedział się wówczas, że Chmurzyński
wdał się już w układy z Majewskim. Chmurzyńskiemu nie zależało na tym, czy rząd
będzie biały czy czerwony — chciał władzy dla swego wodza. Podobno Majewski
poprzysiągł mu, że całość sum zabranych z Kasy Głównej obróci na broń, a że Mie-
rosławskiemu powierzy naczelne dowództwo. Janczewski ostrzegł o tych machina-
cjach Lempkego. W porozumieniu z nim wyjechał znów do Torunia, ażeby ściągnąć
z zagranicy Daniłowskiego oraz uzyskać od Mierosławskiego instrukcje: „jak postą-
pić z RN i z Chmurzyńskim". Lempke obiecał czekać z decyzją do 14 czerwca. Jan-
czewski wraz z Daniłowskim wrócili do Warszawy tegoż dnia, ale spóźnili się o parę
czy też więcej godzin. Było za późno — pieczęcie już były oddane60.
„Zdradził więc nas dwulicowy a fałszywy Chmurzyński" — pisze Janczewski.
W dalszym ciągu opierał się Majewskiemu Lempke. Jego inicjatywie trzeba przypi-
sać ulotkę rozrzuconą w Warszawie 12 czerwca. W dniu tym zostali straceni na szu-
bienicy kapelan powstańczy, kapucyn Agrypin Konarski oraz dawny agent KCN,
Henryk Abicht. Egzekucja ta — czytamy w ulotce — świadczy o „istniejącej przy-
jaźni między rządami cara Francuzów i cara Moskwy". Szlachetny naród francuski
współczuje nam, liczni Francuzi śpieszą nam z pomocą, — ale tylko głupi może
spodziewać się interwencji rządu francuskiego. Dalej zaś szła ocena sytuacji wewnę-
57 F. Dobrowolski, loc. cit., mówi, że Kobylański wydostał pieczęć od swych nadzorców
„fortelem". O. Awejde, op. cit., s. 567, że Kobylański dostał pieczęć od organizacji pod
słowem, że
nie powierzy jej... Awejdemu.
58 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 26-28.
59 O. Awejde, op. cit., s. 568.
60 Z. Janczewski, Zbiór zeznań, s. 50, Tenże, „Zarys powstania". W. Daniłowski,
Notatki,
s. 309-311. Daniłowski mówi, że Janczewski wezwał go do powrotu i czekał na niego na
dworcu
w Warszawie. Janczewski —• że wracał razem z Daniłowskim i że pociąg spóźnił się „dla
zepsutej
drogi". Daniłowski opowiada, że to organizacja zatrzymała go: naprzód w Aleksandrowie, a
potem
w Skierniewicach, ze względów bezpieczeństwa, z górą o dobę. Czy nie była to rozmyślna
intryga?
527

trznej w Polsce: „Mieszczanie walczą z odwagą; — chłop czeka, kto mu pierwszy


da kosę, widły lub cepy w rękę i masą poprowadzi, przeciwko bratu lub zbójcy,
to mu prawie jedno; szlachta zajada obiady po hotelach warszawskich, trawi je
w Saskim Ogrodzie, roznosi sąsiadom gazety, plakaty, dekreta lub co najwyżej
drze szarpie; skarży się niby od czasu do czasu na Rząd Narodowy, że nie sprowa-
dza broni, narzeka na brak dowódców, szaleńcem głosi jen. Mierosławskiego..."
Konkluzja brzmiała: „Jedno więc z dwojga nas czeka: zwycięstwo, gdy staniem obok
szlachetnych cudzo, iemców, wszyscy i zaraz z polskim żelazem w ręku! Szubienice,
knuty i ordery, jeżeli dłużej wyglądać będziemy interwencji"61.
Słowa te, rzucone w warszawską ulicę w chwili, gdy Majewski dochodził do
władzy miały jednoznaczną wymowę: ostrzegały naród, że ludzie, którzy szermują
hasłem interwencji, działają na szkodę narodu. Krzyk ten rozległ się w próżni.
Lempke posłał jeszcze Majewskiemu nakaz opuszczenia kraju pod karą śmierci, ale
Majewski tę groźbę zlekceważył62. Co więcej, sam wdał się z Lempkem w rozmowę,
zaręczał, że chce utworzyć rząd naprawdę sprawny, łączący ludzi różnych odcieni,
ale wierny rewolucyjnej tradycji. Majewski obłaskawił nawet Stanisława Frankow-
skiego, który cieszył się wśród czerwonych dużym autorytetem, a do ostatnich
przewrotów się nie mieszał63. O własnych siłach czysto czerwonego rządu Lempke
utworzyć nie mógł. Rządu zaś nie było, miliony z Kasy Głównej leżały nie zużyte,
rząd carski miał ogłosić numery zabranych listów zastawnych. Mierosławski z Pa-
ryża, Chmieleński z Krakowa nie dawali znaku życia. Dalsze sabotowanie nowego
rządu było zbyt wielką odpowiedzialnością. Lempke poszedł więc na ugodę z Ma-
jewskim i Przybylskim. Sfinalizowano ją 14 czerwca. Oddając pieczęcie Lempke
i Chmurzyński zastrzegli: „aby Lempkemu nie dawać dymisji z intendentury
i organizatorstwa, aby Chmurzyńskiemu powierzyć stosunki z Mierosławskim,
aby innych anarchistów surowo nie karać, a głównie, aby Mierosławskiemu dać
pole do wystąpienia w powstańczym działaniu". Majewski mocno podkreśla, „że
rząd dotrzymał tych przyrzeczeń"64. Dotrzymał ... po swojemu.
Przeciwko układowi protestował jeszcze młody malarz-garbusek Glikselli.
„Zabrał wszystkie fundusze, jakie były w kasie powstańczej, dochodzące podobno
do 100 tys. złp. i przez kilka dni nosił je przy sobie nie sypiając w domu w obawie,
61 Ulotka bez tytułu i podpisu, B. Nar. rps 6000, cz. II, k. 129.
62 K. Majewski, Zeznania śledcze, s. 241. O. Awejde, Zbiór zeznań, s. 27 precyzuje, że
Majewski
dostał to ostrzeżenie wtedy, gdy wchodził już w rozmowy z Lempkem i Chmurzyńskim. Por.
też
Z. Janczewski, „Zarys powstania", który dodaje, że Majewskiemu zapewnił wtedy osłonę
Karłowicz.
63 K. Majewski, Zeznania śledcze, s. 244: „Frankowski osobiście był dopuszczony na
posie-
dzenie rządu i przeze mnie oraz Awejde po przyjacielsku objaśniony o stanowisku nowego
rządu
i o całym położeniu rzeczy".
6* Ibidem, s. 244. J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 31, nie miał udziału w
negocjacjach.
Majewski już 12 czerwca powiedział mu, że odebrał pieczęcie. Por. raport Stantona, 23 VI
1863
PRO FO 65/642. Echa negocjacji dotarły do konsula w formie zniekształconej:
mierosławczycy
okradli Kasę Główną i oddali pieniądze w zamian za obietnicę wodzostwa dla
Mierosławskiego!
528

by mu ich targowiczanie nie odebrali". Poddał się wreszcie i odniósł pieniądze,


widząc beznadziejność sytuacji. Przez cały ten czas głodował, a funduszów narodo-
wych nie tknął...6S
Dnia 14 czerwca sumy zabrane z Kasy Głównej zostały przekazane Rządowi
Narodowemu. Następnego dnia rząd ogłosił, że „Janowski Stanisław i Hebda Sta-
nisław, urzędnicy Komisji Skarbu, na rozkaz Rządu Narodowego sumę złp.
24012992 gr 20 z Kasy Głównej do Kasy Rządu Narodowego przelali"66. Wymie-
niona suma: 3601950 rb. — nie obejmowała gratyfikacji kasjerów (7200 rb.) i woź-
nych (8 tys. rb.)67, a także bardziej wstydliwej pozycji ok. 30 tys. rb., które przy-
właszczył sobie geometra Czarnecki, asystujący przy zaborze pieniędzy. Czarnecki
na własną rękę uciekał za granicę, ale został schwytany po drodze przez władze
carskie68.
Rząd Narodowy nie poinformował publiczności, że w owych zdobytych 24 mln
zip. 20 mln to listy zastawne. Już 9 czerwca władze warszawskie ostrzegły rosyjskie
przedstawicielstwa za granicą o dokonanej kradzieży papierów wartościo-
wych69. Wykaz brakujących numerów znajdował się rzekomo w Banku Polskim
(?) i ten podobno zniszczono. Drugi egzemplarz powinien był znajdować się w TKZ,
odnalezienie go zlecono Przybylskiemu, ale Przybylski w tym czasie użerał się z Lemp-
kem o pieczęcie ... Tymczasem właśnie w TKZ należało pilnować sprawy. Przepis
o „zagubionych i uronionych" listach zastawnych mówił, iż poszkodowany właści-
ciel (w danym wypadku — skarb państwa) musi udowodnić władzom Towarzystwa,
„że był ostatnim posiadaczem listów lub kuponów" wskazanej numeracji. Wówczas
Dyrekcja Główna TKZ sama ogłaszała w pismach stosowne zastrzeżenie, ale
65 W. Przyborowski, D. IV, s. 70.
66 Dokumenty KCN i RN, s. 140. Co prawda korespondencja z Warszawy z 18 czerwca
do
krakowskiej „Kroniki" z 22 VI 1863 mówi, że ogłoszenie to spodziewane jest dopiero jutro.
Może
więc zostało antydatowane.
67 Tylko 2 woźni dostali po 4000 rb. Trzeci nie zdążył wyjechać za granicę i popełnił
samobój-
stwo.
68 Różnica pomiędzy stratą w gotówce, którą stwierdziła rosyjska komisja śledcza
(553075 rb.),
a sumą w gotówce, do której zabrania przyznał się Waszkowski (512500 rb.), wynosi 40575
rb.
Poważniejsza rozbieżność dotyczy listów zastawnych. Wg komisji skradziono w listach
zastawnych
3027945 rubli, a w kuponach 673242 rb. 90 kop. Waszkowski określa wartość zabranych
listów na
3087500 rb. Ponieważ nominalna wartość listów (3027945 rb.) nie może być kwestionowana,
róż-
nicę 59555 rb. policzyć trzeba na wartość kuponów. Prawdopodobnie Rząd Narodowy
policzył
jedynie półroczny kupon bieżący (2% wartości listów), gdy rząd carski rachował wszystkie
kupony,
które miały się należeć w przyszłości. Por. M. Berg, op. cit., t. VIII, s. 92. W. Przyborowski,
D. IV,
s. 70 n. J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 33. H. Jabłoński, Aleksander Waszkowski, s. 55 n.
H. Ce-
derbaum, op. cit.; s. 212.
69 Raport Stantona, 15 VI1863, PRO FO 65/642, mówi, że połączenia telegraficzne były
w ciągu
2 dni przerwane i że uwiadomiono zagranicę dopiero 11 czerwca. Źródła rosyjskie nie
potwierdzają
tej wersji. Stanton sądzi, że był czas na sprzedanie znacznej części listów; sądzi jednak, że
dokonano
rabunku na dłuższy czas przed jego wykryciem 9 czerwca. „Dziennik Poznański" 13 czerwca
też
mówi o przerwaniu telegrafu, ale twierdzi, że wiadomość o zaborze Kasy dotarła do
Poznania,
Berlina i Gdańska 10 czerwca,

529

dopiero po roku wydawała właścicielowi duplikaty, jeżeli się zguba nie zna-
lazła70. W danym wypadku dyrektor Janiszewski uzyskał stosowne zaświadcze-
nie w tempie błyskawicznym71; zaraz też sam rząd (a nie dyrekcja TKZ) ogłosił
wykaz zabranych numerów w dodatku do „Dziennika Powszechnego" z 13 czerwca.
Zecerzy zakładu litograficznego Fajansa odmówili składania wykazu, ale to opóźni-
ło druk zaledwie o dobę72. Z chwilą zaś ogłoszenia numerów całość zdobytych
listów wartościowych — 20 mln złp. zamieniła się w ręku Karola Majewskiego
na stos makulatury... Można wątpić, czy rząd zdążyłby sprzedać większą część,
listów, gdyby dostał je do rąk wcześniej. Giełdy europejskie były uprzedzone i uni-
kałyby podejrzanych transakcji. Wina zamachowców polegała na tym, że nie dotarli
zawczasu do wykazów numerów. Bez tych wykazów rząd carski nie mógłby prze-
szkodzić transakcjom, choć niewątpliwie rzucone podejrzenie zachwiałoby kursem
listów i dobrą reputacją TKZ. Dla finansów krajowych i dla ziemiańskich hipotek
lepiej się stało, że wykazy numerów się znalazły i że Rząd Narodowy nie mógł
listów zastawnych spieniężyć...
Sam przez się zabór Kasy Głównej nie byłby doprowadził Karola Majewskiego
do władzy. Wspomogła go w organizacji miejskiej grupa wydziałowych, a bardziej
jeszcze rozterka panująca między różnymi kółkami czerwonych. Ujmując rzecz
szerzej: dla koalicji białych z grupami centrowymi, lewica polska w 1863 r. nie była
równorzędnym partnerem. To nie zmienia faktu, że trick z 24 milionami, które
Majewski zapłacił za dojście do władzy, polegał — mówiąc oględnie — na nadu-
życiu zaufania.
RZĄD MAJEWSKIEGO
Celem nowego rządu, w ujęciu Awejdego, było „stłumienie anarchii"73. Majewski
w zeznaniu swym ujął ten program obszerniej r „Kiedy już walka zbrojna jest, bić
się będziemy da upadłego z honorem i uczciwością, jak można najenergiczniej.
Od nadużyć rewolucyjnych, co sił starczy nam; chronić będziemy naród". Celem
walki pozostawała niepodległa Polska w granicach 1772 r. Dwa pozostałe zabory
miały współdziałać bez zaczepiania Prus i Austrii. „Interwencję obcą uważać za
ewentualność możebną, ale wtedy gdy siły nasze i sukcesa na polu boju pozwolą
nam zyskać terytorialną szerszą podstawę i dojść do jawności rządów. — Z rewo-
lucją europejską o tyle się skombinować, o ile oddziały zbrojne ochotnicze można
na tej drodze uzyskać, które jednak na żołdzie polskim i pod dowództwem polskim
zostawać mają". W zakresie społecznym: równość w obliczu prawa; dekrety z 22
70 Memoriał o listach zastawnych TKZ, B. Czart, rps 5739, s. 607-610.
71 Władze carskie poczytywały mu to za szczególną zasługę, por. H. Cederbaurh, op. cit.,
s. 220.
72 Ibidem, s. 218. W. Szuwalski, w urywku pamiętnika, Fawley Court, twierdzi, że to on
na
rozkaz J. Karłowicza dopilnował, aby zecerzy, niby przypadkiem, przewrócili kasztę w czasie
druku
owego wykazu. Wymienia jednak drukarnię Jaworskiego, nie Fajansa.
73 O. Awejde, op. cit., s. 567.
530

stycznia; reorganizacja taka, „aby masy ludowe --w ogniu armatnim nieprzyja-
cielskim popchnąć do uobywatelenia się"74. Program nie różniący się od deklaracji
wszystkich poprzednich rządów narodowych — może tylko sformułowany bardziej
ogólnikowo. Nowy akcent, wysunięty na czoło, stanowiła zapowiedź zwalczania
„nadużyć rewolucyjnych".
Janowskiemu za to Majewski przedstawił inną koncepcję: stworzenia rządu
koalicyjnego, który by wciągnął do współpracy wszystkie trzy główne obozy, a mia-
nowicie stronnictwo rychu, stronnictwo dawniej białe, dziś „umiarkowane", oraz
mierosławczyków. W nowym rządzie stronnictwo ruchu reprezentować mieli Awejde
i Janowski; umiarkowanych — Władysław Gołemberski, dotychczasowy naczelnik
cywilny woj. krakowskiego; mierosławczyków — Stanisław Krzemiński. O sobie
wreszcie wyraził się Majewski: „Jestem sam jakby reprezentantem tych wszystkich
kierunków, bo streszczam je w samym sobie": jako eks-mierosławczyk, eks-członek
Dyrekcji białej, eks-członek KCN, tradycyjnie dążący do fuzji obu stronnictw75.
Janowski referuje to zupełnie serio, bez mrużenia oka. A przecież on sam i Awejde,
dwaj solidni urzędnicy administracji powstańczej, ludzie, którzy współpracowali
równie gładko z Bobrowskim, z Gillerem, z Ruprechtem, z Dobrowolskim, a te-
raz z Majewskim, nie reprezentowali żadnego stronnictwa, żadnej wyróżniającej
się ideologii.
Gołemberski był millenerem o licznych powiązaniach ziemiańskich i chociaż
nie narzucał się na kierownika, odgrywać miał w rządzie rolę-przedstawiciela klas
posiadających76. Co do mierosławczyków, stanowili oni klikę, raczej niż stronnictwo,
Majewski zaś zobowiązał się ich uwzględnić w swym układzie na temat pieczęci.
Krzemiński był istotnie mierosławczykiem w latach 1860-1862, ale odsunął się
od generała od pół roku z górą i nie miał nic wspólnego z mierosławczykami war-
szawskimi. Był młodym literatem (lat 23), szlachetnym entuzjastą bez wyrobio-
nych jeszcze politycznych przekonań. Na koniec co do Majewskiego: wiemy, jak
w latach 1860-1861 wyprowadził w pole Mierosławskiego, jak w czerwcu 1862 r.
próbował obezwładnić stronnictwo ruchu. Był przeciwnikiem czerwonych tym
bardziej niebezpiecznym, że znał dobrze wiele ich sekretów. Awejde mówi o rządzie
Majewskiego: „Bajką jest, jakoby miał być on biały; członkowie jego byli umiarko-
wani rewolucjoniści"77. Prawda, że „białość" rządu była dobrze zakamuflowana; za
to „umiarkowana" rewolucyjność oczywiście rewolucyjnością nie jest.
Biali członkowie rządu zatrzymali w swym ręku najważniejsze resorty: Majewski
zatrzymał sprawy wewnętrzne i skarb, Gołemberski sprawy zagraniczne i wojnę78.
74 Zeznania śledcze, s. 243.
75 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 28-30.
76 Por. uwagi A. Pieńkowskiego, op. cit., s. 58, 69, 73, 107, uwypuklające przodującą
rolę
Gołemberskiego w rządzie.
77 Zeznania śledcze, s. 166.
78 Na resort wojny typowano zrazu szóstego członka rządu, inż. Józefa Grabowskiego.
Musiał on jednak opuścić Warszawę i wyprawiony został do Galicji. O. Awejde, op. cit., s.
570.
K. Majewski, Zeznania śledcze, s. 245. J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 31.
531

Awejdemu pozostawiono „prowincje", tj. Litwę, Ruś, Galicję i zabór pruski;


Krzemiński objął prasę, a Janowski sekretariat stanu, przy której to funkcji utrzy-
mać się miał z krótką przerwą 10 miesięcy.
Powołano następnie 5 wydziałów podległych rządowi, każdy złożony z dyrektora,
sekretarza i referentów. Z nich Wydział Wojny, jak wiemy, funkcjonował od
końca kwietnia, a Wydział Spraw Wewnętrznych od początku czerwca. Dyrektoro-
wie pozostali ci sami: Dębiński i Laguna79. Nowe wydziały to skarb, sprawy zagra-
niczne i prasa. Dyrektorem wydziału skarbu został Dionizy Skarżyński, sybirak
o powiązaniach ziemiańskich; spraw zagranicznych — Henryk Krajewski, także
sybirak i millener; prasy — jak się wydaje — Józef Radomiński80. Wydziały, po-
dobnie jak rząd, podejmowały decyzje kolegialnie. Sekretarz stanu „był pośredni-
kiem między Rządem Narodowym i wszystkimi władzami tak miejscowymi, jak
i prowincjonalnymi"; załatwiał „brevi manu" sprawy nie wymagające merytorycz-
nej decyzji; prowadził wreszcie kancelarię rządu81. Dzięki sumienności i fenome-
nalnej pamięci Janowskiego ta ściśle techniczna komórka funkcjonowała szybko
i niezawodnie.
Jednym z pierwszych posunięć rządu było wydanie krótkiej odezwy ostrzegają-
cej ludność Warszawy przed jakąś manifestacją zbrojną. Chciał ją rzekomo sprowo-
kować rząd carski, aby zalać stolicę „szlachetną krwią jej mieszkańców". Wzywano
więc warszawiaków, by „odtrąciwszy przewrotne podszepty cierpliwie czekali
chwili, w której sam Rząd Narodowy hasło do walki ogłosi"82. Trudno
opędzić się myśli, że Majewski w tej chwili obawiał się jakichś publicznych
protestów przeciw swojemu rządowi — i zawczasu dyskredytował je, jako obcą ]
prowokację.
Inne posunięcie, wbrew pozorom będące czymś więcej, aniżeli usprawnieniem .j
technicznym, mówiło, że pieczęcią Rządu Narodowego będą opatrywane tylko i
oryginały dekretów oraz pisma wychodzące wprost od rządu. Inne pisma, wychodzą- |
ce od wydziałów rządowych, odtąd pieczętować miał sekretarz stanu. Wszelkie
druki ukazujące się pod firmą rządową nosić miały pieczęć z napisem: „Drukarnia ,
Rządu Narodowego"83. W ten sposób wielka pieczęć, symbol władzy, rezerwowana '
dla wyjątkowych okazji, pozostać mogła w ręku zaufanym, zabezpieczona przed
ponownym zamachem.
79 K. Majewski, Zeznania śledcze, s. 246, mówi, że Laguna był dyrektorem „przez kilka
dni";
J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 174, że ustąpił dopiero w końcu sierpnia. O. Awejde, op.
cit.,
s. 583, wymienia Lagunę bez komentarza. .
80 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 51. O. Awejde, op. cit., s. 589, wymienia jako
dyrektora ,
E. Siwińskiego, który był jednak redaktorem „Niepodległości". K. Majewski, Zeznania
śledcze,
s. 246 — W. Przybylskiego; rzecz wątpliwa, skoro był on już delegatem Litwy i naczelnikiem
m. Warszawy. Funkcja dyrektora prasy nie miała większego znaczenia — kierunek spoczywał
*
i tak w ręku członka rządu, Krzemińskiego.
81 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 55 n. O. Awejde, op. cit., s. 573. ">
82 Dokumenty KCN i RN, s. 140, odezwa z 15 VI 1863. }
83 Ibidem, s. 166, dekret z 27 VI 1863. -j
532

Główną tendencję polityki rządowej najlepiej oświetlają jego decyzje admini-


stracyjne. Jedna z nich dotyczyła organizacji miejskiej w Warszawie, tzn. tego śro-
dowiska, które przed miesiącem obaliło rząd i na krótko doprowadziło czerwonych
do władzy. Należało teraz je obezwładnić. Nowa ustawa o organizacji miasta
Warszawy, zadekretowana 26 czerwca, równolegle do organizacji cywilnej wprowa-
dzała drugą, wojskową, z komendantem miasta, Jakubem Koziełłą na czele. Komen-
dantowi podlegać miało formowanie oddziałów w samym mieście, a tym samym
intendentura. Lempke otrzymał funkcję „organizatora m. Warszawy", pod zwierz-
chnością wojskową Koziełły — w ten sposób odrywano go od organizacji cywil-
nej84. Kozielle też miała podlegać straż bezpieczeństwa, nazwana teraz żandarme-
rią. Równocześnie organizacja komunikacyjna tzn. dział łączności pocztowej i ko-
lejowej, została przydzielona do sekretariatu stanu85. W ten sposób odebrano orga-
nizacji miejskiej ważne agendy stworzone w okresie, gdy Komitet Centralny niewiele
jeszcze znaczył poza Warszawą. Z punktu widzenia organizacyjnego decyzja ta
była słuszna; miała ona jednak niebezpieczny wydźwięk polityczny: ograniczała
możliwość działania opozycyjnego środowiska.
Równocześnie nowa ustawa rozbudowywała i biurokratyzowała organizację.
Liczbę okręgów, nazwanych teraz „ławami", zwiększono z 12 do 26 (pamiętamy,
że to okręgowi firmowali zamach zielonoświąteczny). Analogicznie zwiększono
do blisko dwustu liczbę najniższych komórek, tj. sekcji. Każdy „sekcjonista" do-
zorował ok. tysiąc mieszkańców, do organizacji już nie należących. Określano dro-
biazgowo wzajemne kompetencje sekcyjnych, ławników i wydziałowych w zakresie
ewidencyjnym, skarbowym, informacyjnym. Wydziałowi mieli własne biura, na-
czelnik miasta — swoje „biuro przyboczne". Naczelnikowi podlegały m. in. kasa
miejska, drukarnie tajne, policja narodowa (etat 70 ludzi), komisja weryfikacyjna
(dla spraw podatkowych) oraz Rada Główna Opiekuńcza, złożona głównie z kobiet.
Drobiazgowe przepisy o księgowości czynią wrażenie wręcz niesamowite, zwa-
żywszy na warunki konspiracji. Zdaniem Awejdego organizacja miejska, zapewne
łącznie cywilna i wojskowa, liczyła latem 1863 r. blisko 2 tys. członków. Mniejsza
już o ociężałość tej machiny; lecz „myślą zasadniczą Przybylskiego przy organizo-
waniu miasta było zająć jak najwięcej umysłów, rąk i serc; — zaangażować w spra-
wę rewolucji i skompromitować, że tak powiem, jak najwięcej miejskich elemen-
tów"86. Innymi słowy: nasycić organizację ludźmi, którzy aż dotąd stali daleko od
ruchu, tak aby stali się oni przeciwwagą dla czerwonych.
W administracji prowincjonalnej nastąpiła także dalsza rozbudowa. Regula-
min z 28 marca ustanowił, jak wiemy, dwie niezależne od siebie hierarchie: cywilną
84 Formalnie Lempke podlegał nadal naczelnikowi miasta. O burzliwych stasunkach z
Lemp-
kem, por. zeznania Koziełły, Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s. 175 n. Z. Janczewski,
„Zarys
powstania". E. Oppman, Wojskowa organizacja Warszawy w powstaniu styczniowym,
„Przegląd
Historyczno-Wojskowy" 1930.
85 Por. wniosek Audytoriatu, 24 X 1864, B. PAN rps 2329, cz. I, k. 136-138.
"6 Zeznania śledcze, s. 172. Tekst ustawy: Dokumenty KCN i RN, s. 154-164. S.
Kieniewicz,
Trzy statuty.
533

i wojskową, z komisarzem wojewódzkim, jako mediatorem. Obecnie „przy wszyst-


kich głównych komendach wojskowych" zaprowadzono jeszcze urzędy komisarzy
wojskowych. Komisarz wojskowy nie miał głosu „w kwestiach czysto wojskowej
'natury", ale mógł przeciwstawić się decyzji o złożeniu broni, rozpuszczeniu oddziału, •
lub przejściu granicy; miał czuwać nad wiernością wojska naczelnym zasadom pow-
stania oraz nad tym „ażeby żadne knowania i intrygi w obozie miejsca nie miały"87.
Krępowano w ten sposób dowódców, w obawie przed ich skłonnościami do dykta-
tury. Osobny dekret z 23 czerwca potwierdził zasadę, że „władza wojskowa względem
cywilnej jest wzywającą, a nie rozkazującą". Pomiędzy obu władzami tworzył
jeszcze jedno ogniwo pośredniczące: organizatorów wojewódzkich, powiatowych
i okręgowych. Organizatorzy na rozkaz władzy wojskowej mieli pociągać do świad-
czeń władzę cywilną88. Niby miało to zabezpieczyć skuteczność roszczeń wojska
w zakresie wyekwipowania i zaprowiantowania oddziałów; faktycznie powiększało
tylko zamieszanie. Utworzono na prowincji tak wiele urzędów, że nie było sposobu
wszystkich obsadzić; każde zaś nieobsadzone ogniwo hamowało zarówno pracę
administracji, jak i działania wojskowe. I znów u podstaw podobnych decyzji
leżały polityczne względy — chęć pogodzenia interesów ziemiaństwa z koniecznoś-
ciami prowadzenia wojny.
Innym przykładem reformy w duchu „umiarkowania" była modyfikacja dekretu
o trybunałach rewolucyjnych, zadekretowana 2 lipca na wniosek Awejdego89.
Zmniejszała ona liczbę trybunałów (w zasadzie po jednym na województwo, a nie
po jednym na powiat). Wyższych urzędników narodowych dozwalała oskarżać
jedynie przed sądem „najwyższym"; dopuszczała zastosowanie lżejszych kar,
aniżeli wygnanie i pozbawienie czci; groziła za to surowymi karami oskarży-
cielom prywatnym, którzy by się dopuścili potwarzy. Utrudniała słowem zasto-
sowanie dekretu o trybunałach jako narzędzia walki z wrogami rewolucji. Zresztą
nie słychać o tym, by trybunały zostały uruchomione gdziekolwiek poza Warszawą,
a i warszawski, o ile wiadomo, nie wydał w ciągu 3 miesięcy ani jednego wyroku90.
Wyroki śmierci za szpiegostwo i współpracę z nieprzyjacielem ferowali na prowincji,
jak i poprzednio, dowódcy wojskowi.
Odsunięcie czerwonych od władzy nie spotkało się, przynajmniej na razie, z bar-
dziej gwałtownymi protestami. O tym, co zaszło, opinia publiczna źle była informo-
wana, zwłaszcza poza Warszawą. Prasa krakowska i lwowska zaczęła rozpisywać
się o pierwszym przewrocie w chwili, gdy już dokonał się drugi; pochwalała więc
zmianę członków, zapowiadała kurs bardziej energiczny, stawiający na własne siły
narodu, a nie na obcą pomoc. Głosy te, odnoszące się do czerwonego rządu majowego,
87 Dokumenty KCN i RN, s. 145, dekret z 22 VI 1863.
88 Ibidem, s. 150. Por. H. Jabłoński, Struktura, s. 449-451.
89 Dokumenty KCN i RN, s. 172-174. J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 123.
90 Wniosek Audytoriatu w sprawie członków Trybunału, 1 V 1865, B. PAN rps 2329, cz.
V,
k. 125-140.0. Awejde, op. cit., s. 142, 615, twierdzi,że poza woj. mazowieckim trybunałów
nie było.
Dochowały się jednak odciski pieczęci prokuratorów także z innych województw.
534

ale publikowane w połowie czerwca, lub później, były dyskontowane przez nastę-
pny rząd Majewskiego91. Trafiały się w tej prasie i bardziej krytyczne aluzje, np.
o zamiarze „utworzenia rządziku dyplomatyczno-interwencyjnego"92, ale nawet
„Gazeta Narodowa" lwowska pisała: „Trzeźwiejsi z tworzącej się opozycji, jeśli
nie popadli w roboty koteryjne, są przekonania, że trzeba czuwać, domagać się
większej energii, sprężystszych organów, ale nie podkopywać, ale słuchać zarówno,
czy tam w Rządzie Narodowym zasiadać będą biali, czy czerwoni, stronnicy Czarto-
ryskiego, czy Mierosławskiego"93.
Wtajemniczeni orientowali się lepiej. Tak więc Bulewski, bawiący we Lwowie,
słyszał chyba już w końcu czerwca, że Wielopolski umyślnie wypuścił Majewskiego
z Cytadeli, aby go wprowadzić do rządu, że o powołaniu nowego, „koalicyjnego"
składu zdecydowali ludzie, którzy mieli w swym ręku miliony z Kasy Głównej94.
Lwowscy demokraci jednakże nie reagowali: ich głównym przeciwnikiem w tej
chwili był komitet Adama Sapiehy, i przeciw niemu odwoływali się właśnie do
Rządu Narodowego. Ich tajny organ, „Prawda", wojował z galicyjskimi białymi,
domagając się od nich posłuszeństwa dla rządu93, nie mógł zatem rządu
krytykować.
Do ataku przeciwko rządowi ruszyli czerwoni krakowscy. Wystąpienia ich
z czerwca i. lipca przypisuje się zwykle Alfredowi Szczepańskiemu, chociaż nie ma
pewności, czy wszystkie wyszły spod jego pióra. W pierwszych dniach czerwca uka-
zała się w Krakowie odezwa pod tytułem: „Nieśmiertelny narodzie polski!" z gwał-
townym atakiem na białych — w danej chwili więc z uzasadnieniem warszawskiego
przewrotu na rzecz czerwonych96. Pod datą 13 czerwca ukazał się także w Krakowie
pierwszy numer tajnego pisemka „Ojczyzna" ostro polemizujący z organem Komi-
tetu Galicji Zachodniej „Naprzodem". Gdy „Naprzód" powoływał się na auto-
rytet Rządu Narodowego, Szczepański odpowiadał: „Rząd Narodowy, o jakim
mówicie, zowiąc go cudem obecnego ruchu, to rząd nasz, jaśni panowie! To rząd,
który już nie istnieje! S. Bobrowski przez brata waszego, a Z. P adlewski przez Moskali
zamordowani, a reszta dogorywa w Cytadeli i Syberii"97. Tę samą myśl rozwinął
91 Por. „Gazetę Narodową" 14 VI 1863, korespondencja z Krakowa, zapewne A.
Szczepań-
skiego. „Kronika" 19 VI 1963, „Goniec" 24 VI 1863.
92 „Goniec" 21 VI 1863.
93 „Gazeta Narodowa" 23 VI1863. Na galicyjskie redakcje oddziaływali w tym duchu
komi-
sarze rządowi. Por. RN do J. Grabowskiego, 30 VI 1863, ó udzielenie ostrzeżenia „Kronice",
za
niewłaściwe uwagi na temat rządu. Dokumenty KCN i RN, s. 169. Chodziło zapewne o
korespon-
dencję z Warszawy z 18 czerwca, ogłoszoną 22 VI 1863.
94 Cyt. list do J. Mazziniego, 20 VIII 1863. S. Falkowicz, O polskom wosstanii, s. 211.
Toż
Lange do Mierosławskiego, Kraków, 29 VI1863, list cyt przez W. Rudzką, Karol Majewski,
s. 133.
95 „Prawda" lwowska, Prasa tajna, t. II, s. 161 n.
96 Wydawnictwo materiałów, t. III, s. 29-31. Polemizuje z tą odezwą „Naprzód" z 10
VI1863,
Prasa tajna, t. II, s. 148.
97 Qui pro quo polegało na tym, że „Ojczyzna" polemizowała z artykułem „Naprzodu"
pt.
Karność powstańcza, który był przedrukiem z warszawskiej, też przecie opozycyjnej,
„Prawdy".
Por. Prasa tajna, t. II, s. 40, 140, 341-345, O. Beiersdorf, Tajna prasa, s. 350.
535

Szczepański w kilka dni potem, w ogłoszonej bezimiennie broszurze pt. W tyłl98— » '
przeciwstawionej tytułowi białego pisemka: „Naprzód". Po raz pierwszy w bro-
szurze tej odsłonięto mechanizm zagarnięcia władzy przez białych, nie tylko <
w Galicji, ale i w Warszawie. Domagał się więc Szczepański nawrotu „w tył", do i
pierwotnej ideologii Komitetu Centralnego, żądał, aby „powstaniem rządzili ci,
którzy je zrobili". Autor domagał się zaprowadzenia terroru w stosunku do do- '
wódców i dygnitarzy carskich oraz do zdrajców rodaków; opowiadał się też za
szerszym wciągnięciem do walki mas ludowych. Inna, jeszcze gwałtowniejsza ulot- i
ka, datowana 3 Jipca, atakowała „rząd protegowany przez jezuitów, panów i Wielo- j
polskiego", odwoływała się zaś do naśladowców Frankowskich, Wasilewskich j
i Padlewskich. „Młodzieży walcząca! powolne narzędzie rządzących, wysyłana J
periodycznie na rzeź w małych oddziałkach — przeznaczenie wasze służyć za gla- 3
diatorów żebrakom litości europejskiej. - - Narodzie! mimo wielkości twej i krwi \
przelanej i bohaterstwa i poświęcenia musisz umierać, jeżełi z łona twego nie wydasz ^
godnych siebie przewodników!"99
Inwektywami krakowskich czerwonych Rząd Narodowy mógł się nie przejmować.
W samej Galicji nie mieli oni dużych wpływów, odpowiadał im też bardzo ostro
„Naprzód", redagowany z talentem przez Szujskiego. Do Warszawy publikacje '
krakowskie docierały w małej ilości. Doszło jednak do opozycyjnych wystąpień
i w warszawskiej prasie.
Najżywiej redagowanym z warszawskich pisemek była „Prawda", powołana «
do życia chyba jeszcze z inicjatywy Bobrowskiego. Kierował „Prawdą" czerwieniec i
W. Sabowski, a współpracował z nią Narzymski. Pismo miało duże powodzenie:
pierwsze trzy numery wyszły w nakładzie 1200 egzemplarzy, następne bito w 4 tys.100
Było też redagowane z dużym temperamentem; akcentowało rewolucyjny charak-
ter ruchu polskiego, nie oszczędzało tych przedstawicieli klas posiadających, którzy i
pozornie poparli powstanie, a uchylali się od wszelkich ofiar. W chwili gdy przyszli 1
do władzy czerwoni, „Prawda" z 3 czerwca gwałtownie uderzyła w tych polskich ]
dyplomatów, którzy wiążą wszystkie nadzieje z obcą interwencją. Wreszcie 1
19 czerwca, gdy do władzy już doszedł Majewski, ukazał się w „Prawdzie" artykuł |
pt. Bankokraci, wymierzony przeciwko arystokracji pieniężnej, grającej dawniej
na giełdzie, a dziś bawiącej się w patriotyzm. „Jużci się zgodzą na Polskę, na konsty-
tucję na, zniesienie pańszczyzny, tylko boją się niezmiernie barykad, potłuczonych
latarni, ostrowidzowej sprawiedliwości, wywróconych dorożek i prochu. Żeby więc
być panem położenia, łapią próżniaków, paniczyków, faktorów, utrzymanków itp.
cwejnosów, płacą im hojnie, by ich tylko uwiadamiali o każdym śmielszym kroku
zamierzonym przez ludzi ruchu. Nie radzimy takim panom bawić się nawet w tak
szlachetne szpiegostwo. --Ale my znamy ich zasady; patriotyzm jest tylko szyldem
98 O ukazaniu się W tyl\ datowanym 18 VI1863 pisze „Goniec" z 27 VI1863, w
korespondencji
„Ż nad granicy polskiej" z 23 czerwca. Por. O. Beiersdorf, Walka polityczna, s. 22 n.
99 Wybór tekstów źródłowych, s. 760-764.
100 W. Sabowski, Słowo w obronie osobistej, „Wytrwałość" 21 V 1865.
536

do robienia interesów. — Mogąż takie nietoperze służyć ruchowi uczciwie? - - Niech


więc pilnują komtoarów, niech lichwią, niech się bogacą potem i łzami biednej
czerni, ale wara im od polityki!"101
Słowa te niedwuznacznie mierzyły w Kronenberga, stojącego za kulisami ostat-
niego rządowego przewrotu. Kronenberg był na wyjezdnym z Warszawy, gdzie
nie czuł się już bezpiecznie102, ale Rząd Narodowy rozprawił się z jego przeciwni-
kami i zmusił ich do milczenia. Uczynił to bardzo zręcznie, bez żadnej aluzji do sprawy
„bankokratów". Spowodowano mianowicie umieszczenie w „Prawdzie" artykułu
o polityce zagranicznej, który uznano następnie za naganny. Dano redakcji publi-
czne ostrzeżenie, zmontowano przeciw niej nagonkę, zmuszono ją do zawieszenia
wydawnictwa103. W ten sposób dano redaktorom do zrozumienia, że prasie tajnej
nie wolno występować przeciwko linii rządowej.
Omówione dotąd posunięcia rządu Majewskiego łączy ze sobą ich charakter
negatywny, powściągający. Wszystkie one miały zabezpieczyć rząd przed ponownym
czerwonym przewrotem. Nim podejmiemy dalszą analizę polityki rządowej, musimy
rozejrzeć się w sytuacji powstania, na polu walki i na arenie międzynarodowej.
KOMORÓW I RADZIWIŁŁÓW
Pomiędzy połową maja a połową lipca 1863 r. wojna partyzancka nosiła ten sam
charakter bezplanowych przeważnie poruszeń niezależnych od siebie oddziałów —
z tym, że oddziały większe i staranniej montowane (zwłaszcza za kordonem)
miały na ogół krótszy i mniej fortunny żywot.
Dwa miesiące z górą trzymał się w Sandomierskiem płk Czachowski, doświad-
czony i przedsiębiorczy partyzant, umiejący nie tylko wymykać się pościgom, ale
i alarmować garnizony nieprzyjacielskie, i zadawać straty w ataku. Rzadko kiedy
dowodził Czachowski więcej niż 500 ludźmi; inni dowódcy (Gryliński, Konono-
wicz, Jankowski) niechętnie z nim współdziałali. Ostatni sukces odniósł Czachowski
29 maja pod Smardzewem. Odtąd już nieustannie tropiony, ratując się tylko forsow-
nymi marszami, 10 czerwca został rozbity pod Bobrzą, a następnego dnia musiał
rozpuścić oddział10*.
W Lubelskiem największą sławą cieszyło się i nadal imię Lelewela. Dnia
20 maja wyruszył on z Galicji na swoją trzecią kampanię, stoczył w 10 dni potem po-
myślną potyczkę pod Chruśliną, przesunął się ku północy, w lasy Lubartowskie,
101 Prasa tajna, t. II, s. 70 n.
102 3 yT lg63 pj^j j0 Kraszewskiego, że stara się o paszport; 12 czerwca — że mu
odmówiono
paszportu; „mam jeszcze niejaką nadzieję paszport dostać, co za kilka dni się wyjaśni". 30
czerwca
pisze do Kraszewskiego z Karlsbadu. Nie wiadomo, czy wyjechał z Warszawy przed, czy po
19
czerwca. Korespondencja, s. 262-266
103 Por. Aneks V.
104 W. Dąbkowski, Powstanie styczniowe w puszczy kozienickiej, Warszawa 1974.
537

napadł (bez powodzenia) na konwój rosyjski pod Korytnicą, potem kręcił się na
Podlasiu, aż 23 czerwca poniósł porażkę pod Różą103. W Lubelskiem pozostały
oddziały Ruckiego i Krysińskiego, które miały wzmóc swą aktywność w następ-
nych dwu miesiącach.
W woj. augustowskim, w bezpośrednim sąsiedztwie Augustowa dłuższy czas
trzymał się Wawer; po zwycięskiej bitwie pod Kadyszem (21 maja) odniósł jeszcze
jeden sukces pod Gruszkami (28 maja), ale wnet potem został wyparty w Łom-
żyńskie, stamtąd w Pułtuskie i po kilku nieszczęśliwych starciach oddział poszedł
ostatecznie w rozsypkę w połowie lipca. We wschodniej części Płockiego, w pow.
ostrołęckim i przasnyskim, a więc w oparciu o Kurpiów, nie najgorzej dawali sobie
radę w ciągu czerwca: Lutyński (Nagoszew 3 czerwca)106 i Trąmpczyński.
Oxiński, który od stycznia trzymał się uparcie w południowej części Kaliskiego,
miał teraz oddział do tysiąca ludzi i trochę lepsze uzbrojenie. Dnia 25 maja stoczył
bitwę obronną w samym Koniecpolu; stwierdziwszy, że jego żołnierz ciągle jeszcze
źle staje w ogniu, unikał odtąd utarczek. 27 czerwca bił się pod Przedborzem, a w dwa
dni potem, ścigany i wyczerpany, musiał rozpuścić oddział107.
Przykładowo zacytowane tu kampanie bardziej znanych dowódców z różnych
regionów Królestwa dają w sumie podobny obraz: oddziałów operujących każdy
na własną rękę, niezdolnych do kombinowania ruchów, do wykorzystania przej-
ściowych sukcesów; powściągliwych w ataku, a łatwych do zdemoralizowania
w odwrocie. Inne zjawisko powracające jak refren we wszystkich ówczesnych „wiado-
mościach z placu boju" — to śmierć na polu bitwy tych właśnie najodważniejszych,
najofiarniejszych oficerów, gdy usiłują przykładem pociągnąć swoich ludzi, albo
gdy z małą garstką osłaniają rozsypkę oddziału. Przeświadczenie, że obecna wojna
toczy się nie na serio, że to jest tylko przygrywka do wojny prawdziwej, w którą
już może za parę tygodni wda się Europa — przeświadczenie to demoralizowało
nie tylko dowódców i oficerów, ale i żołnierzy. „Trudno żądać, by ktoś z zapałem
bił się bez wiary w zwycięstwo, lecz dla dopomagania notom i negocjacjom" — ob-
serwował Ludwik Wodzicki, sam przecież owych negocjacji zwolennik108.
Nie przerwała się także zła passa związana z wyprawami galicyjskimi. Po serii nie-
powodzeń z początku maja gen. Jordan orzekł, że się nie ruszy bez przygotowania
naprawdę gruntownego. Była mowa o równoczesnym starcie 7 oddziałów po 300-
400 ludzi, o szerokim froncie ofensywy na froncie Miechów-Stopnica, o oczyszcze-
niu południowej części kraju. Krakowscy korespondenci Hotelu Lambert wyobra-
żali sobie, że Jordan w razie zwycięstwa stanie na czele powstania, jako dyktator,
czy też wódz naczelny. Tymczasem Jordan nie nadawał się do tej roli: wstrzymywany
przez najróżniejsze przyczyny obiektywne nie ruszył się ani w maju, gdy jego suk-
105 K. Dunin-Wąsowicz, Marcin Borelowski, s. 82-93.
106 Por. glos M. Bartniczaka w dyskusji na IX Zjeździe Historyków, Powstanie
styczniowe,
t. II, s. 266-274.
107 J. Oxiński, op. cit., s. 163-200.
108 List z 4 VI 1863, B. Czart, rps 5689, s. 315.
538

ces przydałby się rządowi Gillera, ani w początku czerwca, gdy dałby się on wyko-
rzystać przeciw rządowi czerwonych prawników109. W połowie czerwca, już za
rządu Majewskiego, nacisk opinii publicznej w Krakowie zmusił wreszcie Jordana
do wymarszu. Dwa oddziały pod wodzą Dunajewskiego i Popiela (pseud. Chościa-
kiewicz) przekroczyć miały Wisłę na wschód ód Szczucina. Na ich spotkanie, dla
odciągnięcia sił nieprzyjacielskich, przybyć miał z głębi kraju oddział kawaleryjski
Bończy. W razie powadzenia tego pierwszego manewru wkraczać miały kolejno
oddziały formowane w Krakowie.
Pierwsza grupa uderzeniowa formowała się w nadwiślańskich dobrach Tarnow-
skich. Przygotowania ciągnęły się tak długo, że nieprzyjaciel był od dawna powia-
domiony. W nocy na 20 czerwca Dunajewski przekroczył Wisłę koło Gac; miał
300 ludzi uzbrojonych w dobre, gwintowane sztucery; ten typ broni wymagał jed-
nak zakładania przy każdym strzale do zamku osobnego pistonu („kapiszonu").
Transport tych kapiszonów gdzieś zapodział się w ostatniej chwili, żołnierze więc
nie chcieli się bić, mając tylko po 3 kapiszony na głowę. Po kilkugodzinnej strzela-
ninie Dunajewski wycofał ludzi do Galicji; sam utonął w powrotnej przeprawie;
broń w znacznej części zabrali Austriacy110.
O kilka km powyżej i w kilka godzin później przekroczył Wisłę Chościakiewicz,
w 350 piechoty i 50jazdy'; towarzyszył mu również Jordan. Powstańcy mieli przeciw
sobie przeważające siły, również i te, które się już rozprawiły z Dunajewskim. Wal-
czyli pod Komorowem 7 godzin; nie zdołali się przedrzeć do lasów staszowskich
i wieczorem cofnęli się do Galicji, tracąc połowę ludzi w zabitych, rannych i jeń-
cach. Poległo dużo młodzieży ziemiańskiej, która chciała pokazać, „że szlachta
umie się jeszcze bić". Spieszący na spotkanie z Jordanem major Bończa wpadł we
wsi Góry ze.swym oddziałem w zasadzkę i zginął (18 czerwca)111. Na wieść o tych
klęskach wstrzymano wymarsz innych oddziałów krakowskich112. Dało to oczy-
wiście powód do gwałtownych rekryminacji i ponownych oskarżeń, że to biali chcą
„powstanie przewlekać, naraz wszystkiego nie stawiać w nadziei, że trwałością jego
sprowadzi się interwencję"113. Autorytet Jordana upadł bezpowrotnie; mimo to
Rząd Narodowy utrzymał go na stanowisku, a nawet robił mu reklamę w swojej
prasie114.
W tydzień po kompromitacji komorowskiej ruszyła wreszcie z miejsca wyprawa
na Ruś, szykowana od 3 miesięcy, spóźniona o 6 tygodni. Gen. Wysocki podzielił
109 A. Giller, Historia powstania, t. II, s. 56, dziwi się, że rząd czerwony nie dał
Jordanowi
dymisji, „którą już rząd obalony miał gotową w miesiącu maju". Por. życiorys Z. Jordana w
PSB.
110 Notaty A. Gillera, B. Nar. rps 6546, k. 16. E. Kozłowski, Wyprawy wojenne, s. 140-
142.
111 A. Pieńkowski, op. cit., s. 55-57.
1'ł Dnia 2 lipca wyruszył z Krakowa tylko z 80 jazdy L. Mycielski, dotarł z nimi aż do
Wodzis-
ławia i wrócił w tydzień potem do Galicji, nie napotkawszy oddziału, z którym by mógł się
po-
łączyć. E. Kozłowski, Wyprawy wojenne, s. 143.
113 Notaty A. Gillera, loc. cit.
"* Komunikat z 3 VII 1863. Dokumenty KCN i RN, s. 175. „Naprzód" 18 VEL 1863, Prasa
tajna, t. II, s. 158.
539

swoich ludzi (ok. 1700) na 3 oddziały, z którymi chciał oskrzydlić rosyjską komorę
graniczną — Radziwiłłów, założyć tam bazę operacyjną i doczekać się wybuchu
powstania na Rusi. Znaczna ilość taborów obciążała wszystkie 3 oddziały, utrudniała
koordynację ruchów. Pierwszy stanął pod Radziwiłłowem 2 lipca o świcie oddział
Horodyńskiego; poszedł on od razu do szturmu, wpadł w zasadzkę i doznał zupełnej
porażki, zginął też Horodyński. W 3 godziny potem nadciągnął Wysocki, przypuścił
także atak na miasteczko; odparty ze stratami cofnął się do Galicji. Trzeci oddział,
Miniewskiego, w ogóle nie przekroczył kordonu i został rozbrojony przez Austria-
ków115. Lwowscy czerwoni zwalali odpowiedzialność za klęskę na komitet „sa-
pieżyński". Komisarz Maykowski winił nieudolność Wysockiego i na własną odpo-
wiedzialność udzielił mu dymisji; naczelnym wodzem ziem ruskich mianował Ró-
życkiego. Jeszcze 4 lipca zapowiadał, że wyprawi w najbliższych dniach za granicę
parę tysięcy ludzi116. Tymczasem jednak został aresztowany przez Austriaków,
równie jak Wysocki, Sapieha, Ziemiałkowski i inni lwowscy działacze. Wyprawa
na Ruś uległa znów odroczeniu na czas nieokreślony.
Wydarzenia z czerwca i lipca potwierdziły w całej rozciągłości wcześniejsze
doświadczenie: że przekraczanie granicy dużymi oddziałami prowadzi nieuchron-
nie do ich marnowania się. Jednakże praktyki tej nie zaniechano również w nastę-
pnych miesiącach.
MURAWIEW I KALINOWSKI
W Królestwie lato 1863 r. to jeszcze okres dużej aktywności partyzantki i współ-
udziału klas posiadających, w związku z podtrzymywaną nadzieją interwencji.
Na Litwie począwszy od czerwca następuje już przesilenie się działań wojennych
i zaczyna też wycofywać się z ruchu posiadająca szlachta.
Murawiew przybył do Wilna 14/26/ maja o 3 po południu. Liczniejsze oddziały
powstańcze trzymały się podówczas w północnej Kowieńszczyźnie (Staniewicz,
Jabłonowski) i wschodniej Grodzieńszczyźnie (Lenkiewicz, Wróblewski). W tych
dwu rejonach powstańcy cieszyli się poparciem ludności; Wróblewski pod Mere-
czowszczyzną 8 czerwca, Jabłonowski pod Draginiami 22 czerwca odnosili nawet
sukcesy. Murawiew w początkach rządów położył też główny nacisk nie na operacje
wojskowe, a na sterroryzowanie społeczeństwa. Nazimow od wybuchu powstania
kazał rozstrzelać jednego tylko dowódcę. Murawiew w ciągu pierwszego miesiąca
swych rządów konfirmował 18 wyroków śmierci, przeważnie przez powieszenie117.
Pierwszym z owych straconych na placu Łukiskim w Wilnie był młody ksiądz
Iszora, winny odczytania z ambony dekretów uwłaszczeniowych. Zygmunt Siera-
115 S. Kieniewicz, Adam Sapieha, s. 109 n.
116 List do J. Grabowskiego, Wydawnictwo materiałów, t. III, s. 40. RN do J.
Maykowskiego,
11 VII 1863, Dokumenty KCN i RN, s. 181. J. Maykowski, op.cit., s. 40 n.
117 W. Stadnicki, Rok 1863. Wyroki śmierci, Wilno 1923, s. 118.
540

kowski zginął na szubienicy w Wilnie 15/27/ czerwca, pomimo wstawiennictwa wy-


sokich osobistości petersburskich. Szeregiem szczegółowych instrukcji Murawiew
przekazywał władzę niemal dyktatorską lokalnym naczelnikom woj'ennym; zapro-
wadzał w. najszerszym zakresie zasadę odpowiedzialności zbiorowej za każdy przejaw
„buntu"; podejrzanych brał do więzienia, nie dość lojalnych zsyłał administracyjnie
w głąb Rosji; ogół posiadających Polaków obciążał grzywnami mnożonymi pod
byle pretekstem, ażeby im obrzydzić powstanie i zmusić ich do lojalizmu. Powstanie
uznał Murawiew za opatrznościową okazję dla zduszenia na Litwie żywiołu polskie-
go: właścicieli ziemskich, inteligencji, drobnej szlachty. Kilka zaścianków w gub.
grodzieńskiej ukarano za współpracę z powstaniem wysiedlając wszystkich miesz-
kańców na Sybir i niszcząc wszystkie budowle.
Biorąc przykład z Ukrainy Murawiew usiłował posłużyć się chłopami przeciwko
powstańcom. Nie było to możliwe w rejonach z przewagą ludności polskiej lub
litewskiej, ale w guberniach grodzieńskiej i mińskiej władze carskie organizowały
po wsiach straże wiejskie dla tropienia powstańców i wyławiania ludzi z rozbitych
oddziałów. Straże wiejskie budziły panikę po dworach, zdawały się grozić pogromem,
zwłaszcza po niedawnych rozruchach inflanckich. Wręcz przeciwnie dla litewskich
czerwonych, straże wiejskie były podnietą do wzmożenia agitacji wśród chłopów
białoruskich. Właśnie w czerwcu 1863 r. Kalinowski jako komisarz grodzieński
wznawia wydawnictwo „Mużyckiej Praudy", raz jeszcze przypomina chłopom
zdzierstwa carskiego rządu, przeciwstawia im dekrety powstańcze: ziemia na włas-
ność, zrównanie stanów i swoboda wiary. „A pokuł jeszcze pora, treba naszym
chłopcam spieszyć z wiłami da z kosami tam, hdzie dobiwąjucsa woli da praudy. - -
A budzie u nas wolność, jakoj nie było naszym dziedam da baćkam"118. W tym
ostatnim zdaniu pobrzmiewa echo Manifestu krakowskiego 1846 r.
Kalinowski też niewątpliwie jest autorem „Prykazu ad Radu polskaho nad ce-
łym krajem litouskim i biełoruskim da narodu ziemli litouskoj i biełoruskoj". Odezwa
ta, datowana 11/23/ czerwca, wymawiała białoruskim chłopom, że „śmieli pomo-
haci Moskalu u nieczystomu dzieli. Hdzie u was byu rozum, hdzie u was była prauda".
Rząd polski wybacza wam, żeście się dali zbałamucić i tylko wzywa was, abyście
wrogowi nie służyli. „A kali hdzie Moskal byu durny da dau wam strelby, to
wy u noczy zakałouszy sałdatou maskouskich u les uciekajcie, bo heto lepsz budzie
za usio. — A chto hetomu prykazu spreczen budzie, taho—ci jon pop, ci ksiondz,
muzyk ci pan, - - zrabiuszy sprawiedliwy sud, bez adhaworki wieści na szybieni-
cu! -- Pan budzie lichi — pana pawiesim jak sabaku! Muzyk budzie kiepski —
to i muzyka pawiesim, a dwory ich i sioła z dymom pojduć i budzie sprawiedliwaja
wolność!"119
Niniejsze ostre słowa nie były odosobnionym wyskokiem. Dochował się list
jednego z wileńskich czerwonych (być może Małachowskiego) do dowódcy oddzia-
łu Feliksa Wysłoucha, z 16/28/ czerwca. List zapowiadał reorganizację powstań-
118 „Mużycka Prauda", nr 7, Prasa tajna, t. I, s. 329.
119 Powstanie na Litwie i Białorusi 1863-1864 r., s. 29 n.
541

czych władz prowincjonalnych. „Dziś młody element bierze szlachtę w kluby, za


2-3 tygodnie poczujecie natychmiast tę różnicę. -- Wchodzimy na tę drogę, na
jaką od dawna wskazywaliśmy szlachcie, na drogę szalonej energii, na drogę terro-
ryzmu". Szlachcie, która ze strachu przed Murawiewem odmawia pomocy powstań-
com, należy z kolei zagrozić „stryczkiem i pękiem smolnego łuczywa. — Niechętny
pan lub dwóch niech cielskiem utuczonym zadyndają na suchych gałęziach, —
a lud was zrozumie, lud was nie nazwie paniczami, jeno widząc u was podniesiony
trybunał — swobody, otoczy zaufaniem i wiarą cudowną"120.
Terror Murawiewa sparaliżował tajną organizację ziemiańską; z kolei zaś rej-
terada posiadającej szlachty wzmogła pośród czerwonych nastroje antyszlacheckie.
W połowie czerwca n. st. zostali aresztowani, z członków litewskiego 'Wydziału:
Oskierko, Jeleński, Dalewski. Wówczas to du Laurans, chcąc stworzyć przeciwwa-
gę dla szlachty, zwrócił się do czerwonych, z którymi wojował przed rokiem. Gdy
z poprzedniego składu pozostał w Wydziale tylko Gieysztor, du Laurans wprowa-
dził doń Kalinowskiego tudzież Małachowskiego; ten ostatni został naczelnikiem
miasta Wilna.
Du Laurans od początku reprezentował w Wilnie tendencję warszawską, centra-
lizacyjną. Władzą naczelną w prowincji miał być w myśl tej zasady komisarz rządo-
wy, a wydział tylko ciałem doradczym; komisarz też mianował i instruował władze
wojewódzkie. Pamiętamy, że tę zasadę próbował, narzucić Galicji jeszcze rząd
gillerowski, zresztą bez powodzenia. Także rząd Majewskiego trzymać się będzie tej
linii, mimo iż jego wysłańcy w Krakowie i Lwowie raz po raz będą szli na ustępstwa
wobec lokalnego ziemiaństwa. W Galicji dążność do centralizowania działała na
korzyść powstania — nawet gdy u władzy w Warszawie znajdowali się ludzie typu
Majewskiego. Inaczej w Wilnie, gdy rząd Majewskiego ograniczyć chciał swobodę
ruchów wileńskich czerwonych.
Pod datą 14/26/ czerwca Wydział Zarządzający Prowincjami Litwy ogłosił, że
się przekształca na Wydział Wykonawczy na Litwie121. Zmiana nazwy była wyra-
zem podporządkowania miejscowych czynników litewskich dyrektywom z Warsza-
wy. Z tymi nowymi uprawnieniami du Lauransa nie chcieli się pogodzić: ani Giey-
sztor, ani Kalinowski z Małachowskim — ci dwaj, jasna rzecz, z innych powodów.
Spory te krępowały Kalinowskiego w jego zamiarach przebudowy organizacji cy-
cywilnej, zbliżenia się do ludu, zajęcia antyszlacheckiego stanowiska. Na tej drodze
nie mógł już Kalinowski spodziewać się poparcia Rządu Narodowego. Tymczasem
zaś narastał terror Murawiewa, kruszyła się niedawno zmontowana organizacja
prowincjonalna ziemiańska. Czy uda się czerwonym zastąpić ją organizacją własną,
to jeszcze pozostawało pod znakiem zapytania.
120 Ibidem, s. 37.
121 Powstanie na Litwie i Białorusi 1863-1864 r., s. 31. J. Gieysztor, op. cit., t. II,
s. 34 n., myl-
nie umieszcza tę reformę na czas przed aresztowaniem Oskierki i innych kolegów. Por.
zeznania J.
Gieysztora, Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s. 162, oraz O. Awejdego, Zeznania
śledcze,
s. 159, Zbiór zeznań s. 328. A. Smirnow, op. cit., s. 256 n.
542

EXTT WIELOPOLSKI
Metody terroru zaprowadzone na Litwie przez Murawiewa nie dały jeszcze
w ciągu pierwszych kilku tygodni efektów namacalnych. Były jednak szeroko rekla-
mowane w prasie konserwatywnej rosyjskiej. Wynoszono Wieszatiela pod niebiosy
jako zbawcę Rosji, przeciwstawiano jego odwagę i energię godnej napiętnowania
powolności Konstantego. Fakt, że powstanie nie dawało się stłumić, że tajny rząd
trwał w Warszawie i znajdował posłuch społeczeństwa świadczył przeciwko reżymowi
Wielopolskiego. Pogłębiający się rozłam pomiędzy Rosją a Francją stawiał też jego
przydatność pod znakiem zapytania. W maju Aleksander II wraz z Konstantym
doszli do przekonania, że przy najbliższej okazji wypadnie się rozstać z margrabią.
W czerwcu rozstanie to już było postanowione, a co więcej, zaczynało się mówić
o wyjeździe w. księcia.
Dwa nowe incydenty podkopały jego stanowisko. Pierwszym był zatarg z arcy-
biskupem Felińskim. Tym razem poszło o prdfcesje uliczne urządzane zwyczajowo
w dni krzyżowe (11-13 maja). Konstanty zakazał procesji powołując się na stan
wojenny: po pierwsze nie chciał być znów posądzany o ustępowanie Polakom, po
drugie miał z Felińskim na pieńku od czasu jego dymisji z Rady Stanu, po trzecie —
bał się naprawdę, aby procesja nie dała powodu do rozruchów albo rewolucji.
Ale Feliński się uparł; zasłaniając się prawami kościelnymi oświadczył, że gotów
jest sam poprowadzić procesję uliczną, naprzeciw bagnetom i salwom armatnim.
Po kilku dniach zażartej kontrowersji Konstanty w ostatniej minucie ustąpił. Pro-
cesje odbyły się bez zakłócenia i bez politycznych akcentów, bo też manifestacje
kościelne nikomu już nie były w głowie122. Ale to nowe ustępstwo w. księcia zakarbo-
wali sobie jego przeciwnicy w Petersburgu.
W parę tygodni potem wynikł nowy skandal: poufny (niewysłany zresztą) me-
moriał Felińskiego dla cara trafił na łamy prasy francuskiej. Jak wiemy, figurowała
tam oferta korony polskiej dla Konstantego! Ten ostatni wpadł w furię i postawił
wniosek o wyprawienie arcybiskupa do Petersburga. Tymczasem zaś, aby dopiec
Felińskiemu konfirmował wyrok śmierci na ks. Agrypina Konarskiego i Kono-
nowicza. Zakonnik Konarski zginął na szubienicy równocześnie z Henrykiem
Abichtem 12 VI 1863 r. Arcybiskup Feliński złożył protestację przeciwko stra-
ceniu duchownego bez zdjęcia z niego sakry przez władzę duchowną; w piśmie
swoim bronił Konarskiego, który w obozie dopełniał tylko swych duchownych
obowiązków. Po tym dopiero ostatnim wystąpieniu nastąpił 14 czerwca przymusowy
wyjazd Felińskiego do Gatczyny. Konstanty podkreślał, że ukarał arcybiskupa za
wykroczenie natury politycznej, a nie za sprawy wiary. To nie zmieniało faktu, że
rząd carski rozstawał się z jeszcze jednym Polakiem, który nie tak dawno objął
swe stanowisko z zamiarem doprowadzenia do ugody z zaborcą.
1" Z. Feliński, op. cit., t. II, s. 256-261. Konstanty do cara, 28IV, 5,13 V, 8 VI1863.
CGAOR,
z 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 467 n., 471 n., 483 n., 503 n.
543
Równocześnie nastąpił zamach na Kasę Główną. Cios był tym bardziej dotkli-
wy, że skarb Królestwa gonił i tak resztkami, w związku z zupełnym ustaniem wpływu
podatków. Odpowiedzialność spadała na polską administrację cywilną, z Wielo-
polskim na czele. Ale i Konstanty był winien: czemu zaufał Polakom, czemu nie
przeniósł rządowych kas do Cytadeli?
Z rosyjskich kół urzędniczych w Warszawie płynęły do Petersburga donosy:
że Polacy na służbie rządowej współdziałają z buntem; że Enoch płaci podatek na-
rodowy, a może jest nawet prezesem Rządu Narodowego; że nowy gubernator
radomski jest teściem naczelnika „bandy", Jordana(!); że w. ks. Konstanty wywozi
potajemnie znaczne kapitały za granicę. Minister Wałujew zapisywał 7/19/ czerwca
w dzienniku: „Wielki książę jest oczywiście w rękach zdrajców, albo pod wpływem
lęku o swą osobę, albo, co jeszcze gorsze, pod wpływem rachub na oddzielenie
Polski pod własnym berłem"123.
Sam car zareagował na zabór Kasy Głównej bardzo ostrym listem. „Na Boga! —
pisał do brata — Zrozum nasze wzajemne położenie. Nie potrzebuję Ci powta-
rzać, że wierzę w pełni Twym dobrym zamiarom i umiem cenić samozaparcie,
z którym służysz mi na trudnym stanowisku. Ale tego nie dosyć w obecnych kry-
tycznych okolicznościach. Potrzebna jest energia i nieugięta surowość". Cesarz
wytykał bratu, że misja jego zbankrutowała: Polacy idą ślepo za rządem rewolucyj-
nym. „Oto smutny rezultat prób pogodzenia się i wspaniałomyślności". Pozostaje
już tylko metoda Murawiewa124. Konstanty w odpowiedziach to żalił się, to uspra-
wiedliwiał. Wyliczał obiektywne trudności wojny partyzanckiej, brak ludzi odpowie-
dzialnych, także wśród rosyjskiego personelu, powolność śledztwa prowadzonego
w Cytadeli. Chwalił się, że bądź co bądź od wybuchu powstania kazał już stracić
34 „buntowników". Na niezrozumienie, intrygi i potwarze skarżyła się też w. ks. Ale-
ksandra w listach do carowej. Zirytowany Aleksander II wytknął bratu, że jego żona
„okrywa go śmiesznością" paradując u jego boku konno, przy każdej okazji125.
Konstanty nadął się i protestował. Mimo gładkiego tonu i braterskich serdeczności
raz po raz dochodziło pomiędzy nim a carem do listownych kłótni, które miały upo-
zorować i usprawiedliwić już postanowioną niełaskę.
Wielopolskiego zabór Kasy Głównej przyprawił o „lekki atak apoplektyczny".
Dnia 24 czerwca złożył w. księciu podanie o urlop dwumiesięczny, motywowany
złym stanem zdrowia. W ten sposób dawał do zrozumienia, że nie schodzi z urzędu
123 P. Wałujew, op. cit., 1.1, s. 228, 350. W następstwie okazało się, że z wiedzą
Konstantego
feldjegrzy wywozili za granicę kapitały warszawskiego bankiera Fraenkła, który w ten sposób
za-
bezpieczał się przed świadczeniami na rzecz powstania. Por. pisma Tuchołki do Lewentala,
maj—
lipiec 1863, CGAOR, z. 109-i, I eksp. 1863, vol. 23, ćz. I, k. 192-209.
124 Aleksander II do brata, 3/15/ VI 1863, CGAOR, z. 722-i, inw. 1, vol. 682, k.
114-116.
I. Koberdowa, W. ks. Konstanty, s. 217 n.
125 Aleksander II do brata, 17/29/ VI 1863, CGAOR, z. 722-i, inw. 1, vol. 682, k.
122. Odpo-
wiedź Konstantego, 3 VII 1863, CGAOR, z. 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 529-530. P. Wałujew,
op.
cit., t. I, s. 229.
544
z powodu zaboru Kasy, chociaż na pewno była to przyczyna główna. Konstanty
w liście do brata starał się zachować pozory: podkreślał, że Wielopolski jest naprawdę
niezdrów oraz że nie ponosi odpowiedzialności za to, co się stało. Godząc się z wy-
jazdem margrabiego pisał: „Czas jego nieobecności posłuży nam jako doświadcze-
nie, aby przekonać się, jak pójdą sprawy bez niego i czy nie da się całkiem obejść
bez niego w przyszłości"126. Stanowisko naczelnika rządu cywilnego nie zostało
też obsadzone po wyjeździe Wielopolskiego; miejsce jego w Radzie Administracyj-
nej zajął „tymczasowo" gen. Berg.
Przed wyjazdem z Warszawy zażądano jeszcze od Wielopolskiego odpowiedzi
na 12 punktów zarzutów, wysuniętych przeciw niemu z Petersburga. Dotyczyły
one m. in. polityki personalnej margrabiego, sprawy ogłoszenia statutów KCN
w „Dzienniku Powszechnym" w jesieni 1862 r., a także nieskutecznego zwalczania
ruchu rewolucyjnego w Polsce. Wielopolski punkt po punkcie uzasadniał swoje
posunięcia, zbijał zarzuty, wskazywał zwłaszcza że walka z podziemiem należała
do kompetencji policji, żandarmerii i wojska, które nigdy mu nie podlegały127.
Zgodę na urlop otrzymał margrabia 7 lipca i 16 t. m. wyjechał z Warszawy, na razie
na wyspę Rugię128. W drodze do Aleksandrowa towarzyszył mu w pociągu mecenas
Wincenty Majewski, brat Karola, członka Rządu Narodowego. W ten sposób
władza powstańcza zapewniała swego przeciwnika, że pozwoli mu odjechać spokoj-
nie. Targanie się na życie człowieka w niełasce mogło w tej chwili mieć charakter
pomsty — sprawie powstania na nic by się nie przydało.
W sześć miesięcy po brance schodził zatem ze sceny człowiek, który postawił
sobie za cel pojednanie narodu polskiego z caratem. Apologeci systemu Wielopol-
skiego bronią go tym potężnym argumentem, że liczył się on z rzeczywistością, pod-
czas gdy walka zbrojna nie miała żadnych szans. Jednakże system ugody nie znalazł
poparcia w społeczeństwie. Ustępstwa rządu carskiego zostały wymuszone przez
ruch narodowy i nie były współmierne z tym, czego spodziewał się rozbudzony
naród. Tu właśnie leżała różnica między nieudaną ugodą w zaborze rosyjskim
w 1862 r., a udaną w zaborze austriackim, w 4 lata potem. Franciszek Józef musiał
i mógł dać Polakom więcej niż Aleksander II; Polacy galicyjscy w 1866 r. nie mogli
spodziewać się i żądać tego, czym żył zabór rosyjski- w przededniu powstania.
Wielkiemu mężowi stanu udaje się niekiedy narzucić własną koncepcję wpływo-
wej nawet i aktywnej opozycji — pod warunkiem, że znajdzie oparcie w szerokich
masach narodu. Tego oparcia Wielopolskiemu zabrakło z bardzo prostej przyczyny:
był konserwatystą niezdolnym do oderwania się od interesów swej klasy. Przeprowa-
dzenie reformy uwłaszczeniowej w połowie 1862 roku mogło uczynić go panem sy-
126 Listy z 25 VI, 3 VII, CGAOR, z. 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 519-528.
Aleksander II do Kon-
stantego, 17/29/ VI1863, CGAOR, z. 722-i, inw. 1, vol. 682, k. 121-122. A. Skałkowski,
Aleksander
Wielopolski, t. HI, s. 177.
127 Memoriał z 1 VII 1863, A. Skałkowski, Aleksander Wielopolski, t. III, s. 379-381.
128 Donos F, Tuchołki z 21 VII 1863: tłumy żegnały Wielopolskiego na stacjach
wiwatami,
był on na pewno uczestnikiem rewolucji! CGAOR, z. 109-i, I eksp. 1863, vol. 23, cz. I, k.
207.
545

tuacji. Z chwilą jednak, gdy hasło uwłaszczenia przechwycił obóz czerwonych,


posiadająca szlachta, którą osłaniał margrabia, nie mogła już odpłacić mu się so- j
juszem. Biegła za czerwonymi, po części urzeczona patriotycznym frazesem, ale
dbająca też o zabezpieczenie swoich interesów — w porozumieniu z czerwonymi. |
Na chłopów zaś nie mógł rachować twórca ukazu o oczynszowaniu z urzędu. \
Na przegraną polityki ugody złożyło się wiele przyczyn. Decydująca była jednak ]
ta, że została ona podjęta pod konserwatywnym sztandarem. j
SZEŚĆ PUNKTÓW I ZAWIESZENIE BRONI
Wyjazd Wielopolskiego z Warszawy tłumaczy się także w kontekście wydarzeń
międzynarodowych.
Odpowiedź Gorczakowa na noty kwietniowe trzech mocarstw nie wykluczała, j
jak wiemy, dalszych rozmów na tematy polskie. Minęły jednak blisko 2 miesiące, \
nim wspólny program działań został uzgodniony ponownie między Paryżem, Lon- \
dynem i Wiedniem. ^
We Francji trwała właśnie kampania wyborcza129. Ze względu na opinię publi- j
czną Napoleon III musiał pozować zarazem na opiekuna Polski i na miłośnika J
pokoju. Wysuwał więc projekt kongresu, który przymusiłby Rosję do przywrócenia j
niepodległej Polski, a w razie jej odmowy dałby punkt wyjścia dla wielkiej, antyro-
syjskiej koalicji. Jego partnerzy nie chcieli ani kongresu, ani wojny. Palmerston \
i Russell bardzo radzi widzieliby ustępstwa Rosji na rzecz Polski, byleby te \
ustępstwa zapobiegły wojnie. Jako cel maksymalny widział Palmerston Polskę w gra- 1
nicach Królestwa, plus dawne Wolne Miasto Kraków, pod berłem austriackiego j
arcyksięcia130. Jako środek na rozładowanie wojennych nastrojów ministrowie bry-
tyjscy chcieli narzucić obu stronom walczącym zawieszenie bronL Ze swej strony »
gabinet wiedeński radził trzymać się żądań konkretnych oraz możliwych do przyję- ']
cia przez Rosję. Projekt jego, ujęty w 6 punktach, ograniczał się do autonomii sa-
mego Królestwa, w praktyce zaś postulował to tylko, co już Austria przyznała była
Galicji.
Różnica zdań między trzema interwentami nie zrywała jednakże zasady wspól-
nego działania. Napoleon potrzebował sojuszników; jego partnerzy zaś nie mogli
sobie, pozwolić na zostawienie Napoleonowi wolnej ręki. W rezultacie nowe noty
trzech mocarstw, datowane 17 i 18 czerwca, polegały na skombinowaniu pomysłów
austriackich, francuskich i brytyjskich. Mówiły one, że pacyfikacja Polski wymaga j
dopełnienia następujących warunków: \
i
S
129 Wybory z 31 V i 1 VI 1863 przyniosły sukces opozycji: 26% oddanych
głosów, 12% man- 1
datów. I
130 Palmerston do Russella, 28 V 1863, cyt. R. F. Leslie, Reform and Insurrection,
s. 191. Por. ]
H. Wereszycki, Anglia, s. 104. S. Bóbr-Tylingo, op. cit., s. 150 n. 1
546

1. Zupełnej amnestii.
2. Przedstawicielstwa narodowego, z prawem ustawodawstwa i kontroli.
3. Odrębnej administracji, powierzonej Polakom.
4. Zupełnej swobody sumienia, zniesienia ograniczeń Kościoła katolickiego.
5. Zaprowadzenia języka polskiego w urzędach, sądach i szkołach.
6. Ustanowienia praworządnego systemu poboru do wojska.
Dla wprowadzenia w życie tych postanowień noty proponowały zwołanie kon-
ferencji 8 sygnatariuszy kongresu wiedeńskiego. Na czas trwania konferencji noty
proponowały zawieszenie broni, z tym że powstańcy zatrzymaliby okupowane przez
nich obszary. Noty te zostały doręczone w Petersburgu 15/27/ czerwca.
W porównaniu do not kwietniowych nowy ten demarsz był lepiej sprecyzowany,
stawiał Rosję wobec alternatywy: albo ustępstwa, albo odrzucenie żądań i ryzyko
wojny. Z wybuchem wojny liczono się poważnie w Petersburgu, opracowywano
w pośpiechu plan obrony Kronsztatu i samej stolicy, zakupywano za granicą duże
ilości żelaza, ołowiu, saletry, cyny i gotowej broni131. Pracowała też gorączkowo
rosyjska dyplomacja. W końcu kwietnia ambasador Budberg raz jeszcze prosił
o audiencję u Napoleona III i przedstawił mu, że wciąż jeszcze istnieje możliwość
uratowania przyjaźni francusko-rosyjskiej, za cenę porzucenia Polski. Po raz ostatni
w czerwcu podjął się pojednawczej misji w Paryżu poseł rosyjski w Brukseli Orłów
(junior). Działał z upoważnienia Aleksandra i Gorczakowa, choć, jak się zdaje,
przekroczył instrukcje. Rzekomo Napoleon miał insynuować, by Rosja utrwaliła
autonomię Królestwa mianując Konstantego „dziedzicznym wicekrólem". Orłów
sugerował w zamian nominację Konstantego na lat 10. Sondaże te miałyby jakiś
sens, z rosyjskiego punktu widzenia, gdyby zapobiegły wysłaniu not 3 mocarstw
z nowymi żądaniami. Gdy ten cel zawiódł, Gorczakow zdezawuował swego nego-
cjatora132.
Zerwanie z Francją zmuszało rząd carski do całkowitej zmiany polityki. Dnia
20 maja/l czerwca/ Aleksander II zwrócił się z pismem odręcznym do króla Wilhelma
I; pytał, co zrobią Prusy, jeżeli Rosja zostanie zaatakowana. Równocześnie Gorcza-
kow sondował możliwość ponownego zbliżenia z Wiedniem. Szło słowem o odno-
wienie Świętego Przymierza trzech mocarstw, na równi zagrożonych perspektywą
odbudowania Polski. Na razie Wilhelm I odpowiedział carowi wymijająco, ani
bowiem myślał ściągać na własną głowę agresję francuską. Podobnie Rechberg
nie dał się odciągnąć od udziału w interwencji, jakkolwiek podkreślał, że nie zamierza
stawiać Rosji żądań niemożliwych do przyjęcia. Na wskrzeszenie Świętego Przy-
131 W. Rewunienkow, op. cit, s. 276 n. List P. 0'Briena, Petersburg 23 VII 1863,
cyt. S. Kie-
niewicz, Dwa konsulaty, s. 197. S. Bóbr-Tylingo, op. cit., s. 137, zestawia obrót handlowy
portu
petersburskiego w I półroczu 1862 i 1863, w tonach: cukier 10320 i 41508, bawełna 1850 i
9330,
żelazo 2500 i 5000, cyna 200 i 400, ołów 1300 i 4120. To są najpewniej pozycje importowe.
Analo-
giczny wzrost notujemy w obrocie płatniczym (w tys. franków): złoto i srebro w kruszcu
18347
i 65450, bilety kredytowe 812 i 4764.
132 I. Koberdowa, W. ks. Konstanty, s. 181-193, 294-295.
547

mierzą było jeszcze za wcześnie w czerwcu 1863 r. Natomiast system współpracy '
francusko-rosyjskiej był już definitywnie pogrzebany. Na przełomie czerwca i lipca
cały świat nasłuchiwał wieści z Petersburga: czy carat skapituluje, czy też zaryzykuje
nową wojnę, przeciwko koalicji dużo potężniejszej, niż przed dziesięciu laty.
Tymczasem jednak do propozycji trzech mocarstw interweniujących winien był
ustosunkować się nie tylko rząd carski, ale i Rząd Narodowy. Chodziło więc o 6 pun- .;
któw, a bardziej jeszcze o zawieszenie broni.
Sam pomysł zawieszenia broni, jak wiemy, podsunął Palmerstonowi Czarto- 'j
ryski; byłby to w rozumieniu brytyjskiego premiera pierwszy krok do uznania pow-
stańców za stronę wojującą. Już 17 maja sekretarz Czartoryskiego Plichta dał o tym
znać do Warszawy. 26 t. m. sam ks. Władysław wyłożył rzecz obszerniej: „że armii
stycjum (podczas którego Moskale by się do fortec i głównych miast cofnęli) dozwoli
naszej władzy narodowej odsłonić się i regularnie ukonstytuować". Prawdopodobnie
„armistycjum" tyczyłoby się jedynie Królestwa. Skądinąd — tłumaczył Czarto-
ryski — strona, która odrzuci zawieszenie broni, „oburzy na siebie całą Europę";
zresztą najpewniej odrzuci propozycję Rosja, co doprowadzi do wojny. Gdyby zaś
nawet Rosja się zgodziła, „armistycjum dozwoli nam zaciągnąć pożyczkę, sprowa-
dzić broń i amunicję, uzbroić silną i regularną armię". Radził więc Czartoryski :
przyjąć zawieszenie broni, ale pod warunkami: „1) rozciągnięcia armistycjum do
wszystkich prowincji, które powstały; 2) ustanowienia w kraju komisji wspólnej
internacjonalnej, która by przestrzegała dopełnienia umowy"133.
Na pierwsze pismo z Hotelu Lambert odpowiedział 7 czerwca Rząd Narodowy
— tzn. Dobrowolski — uznając zawieszenie broni za niewykonalne. Nieprzyjaciel
okupujący fortece i większe miasta umocniłby jeszcze swe siły. Lokalnych starć
nie dałoby się uniknąć. „Moskwa znurtowałaby kraj cały swoimi agentami". Co naj-
ważniejsze zaś: ujawnienie się władz narodowych „wpośród zamętu, jaki by powstał
z powodu mniemanego triumfu", wydałoby je „na pastwę fakcji". Słowa te w ustach
„czerwonego prawnika" oznaczały tojedno: że ujawnienie się rządu oddałoby go
w ręce białych. Dobrowolski konkludował, że „tylko rozciągnięcie zawieszenia broni
do prowincji zabranych mogłoby niejako kompensować niewątpliwe niekorzyści,
jakie dla nas przedstawia zawieszenie broni"134.
W tydzień później, na szczegółowy raport Czartoryskiego z 26 maja odpisywał
nowy szef rządu, Majewski. Było to pierwsze jego posunięcie po objęciu władzy.
W liście francuskim, przenaczonym dla gabinetów, Majewski godził się na zawie-
szenie broni pod następującymi warunkami: 1) zawieszenie broni zostanie rozcią-
gnięte na całość „Ziem Zabranych", 2) wojska rosyjskie nie będą mogły opuszczać
fortec; 3) w jednym z miast* uznanym za neutralne, zbierze się sejm polski z wybo-
rów; 4) komisja międzynarodowa czuwać będzie w Warszawie nad wykonaniem ;
zawieszenia broni. W poufnej zaś instrukcji Majewski przedstawił Czartoryskiemu,
133 Polska działalność dyplomatyczna, t. I, s. 264-268.
134 Ibidem, t. I, s. 117.
548

że „Moskwa nigdy lojalnie armistycjum obserwować nie będzie i że go tylko na naszą


zgubę wyzyska". Trzeba więc obwarować je najściślejszymi gwarancjami. W osob-
nym liście Majewski podkreślał, w związku z 'ogłoszeniem znanego listu arcybiskupa
Felińskiego, że o koronie polskiej dla Konstantego nie może być mowy135. W sumie
więc stanowisko Majewskiego na punkcie zawieszenia broni nie odbiegało tak da-
lece od stanowiska jego poprzednika.
Tymczasem projekt zawieszenia broni skombinowany został w kancelariach dyplo-
matycznych z 6 punktami, ułożonymi w Wiedniu. Czartoryski uznał tych 6 punktów
za „okrutną ironię", wyrażał wielkie obawy co do zawieszenia broni, ale radził
rządowi nie spieszyć się z odpowiedzią, a zrzucić winę zerwania na Rosję. Schował
więc pod sukno list Majewskiego z 13 czerwca i prosił o instrukcję bardziej szczegó-
łową. Ostrzegał zwłaszcza przed domaganiem się zwołania sejmu; wskazywał, że
gdyby przypadkiem Rosja przyjęła zasadę powszechnego głosowania, wybory
w Ziemiach Zabranych wypadłyby katastrofalnie dla Polski!136 Z tym stanowiskiem
nie zgodził się Majewski. Tłumaczył, iż punkt o sejmie wysunął umyślnie, aby utrud-
nić Rosji przyjęcie 6 punktów, które byłyby czymś zgubnym dla Polski. Rezygno-
wał z tego żądania na życzenie Czartoryskiego i uzależniał zgodę na zawieszenie
broni już tylko od trzech warunków: 1) ograniczenia pobytu wojsk rosyjskich do
miejsc wskazanych z góry; 2) uwolnienia wszystkich więźniów politycznych;
3) utworzenia międzynarodowej komisji kontrolnej137.
Francuskich i brytyjskich opiekunów Polski drażniły te zastrzeżenia Rządu
Narodowego. W chwili tak rozpaczliwej, kiedy mocarstwa śpieszyły z pomocą,
Polacy jeszcze piętrzyli trudności! Konsul Stanton twierdził, że gdyby można było
odebrać Polakom nadzieję obcej pomocy, a w zamian zagwarantować im „rozsądną
dozę wolności i niezależności", to znaczna część walczących chętnie złożyłaby broń.
Polacy bowiem łudzą się nadzieją wojny europejskiej i gotowi są kontynuować
beznadziejną walkę, nawet gdyby Rosja przyjęła propozycje mocarstw138.
135 Ibidem, t. I, s. 23-25, 122-126, pisma z 13 i 14 VI 1863.
136 Ibidem, 1.1, s. 273, 288, pisma z 8 i 30 VI 1863. Por. Pismo Agencji Paryskiej
do A. Wo-
dzickiego w Londynie, 28 V 1863: powstanie już dogorywa, w każdym razie nie dotrwa do
zimy,
zawieszenie broni jest naszym jedynym ratunkiem. Polska działalność dyplomatyczna, t. II, s.
331 n.
137 Ibidem, 1.1, s. 27,142, pisma z 10 i 12 VII 1863. W redakcji Czartoryskiego
punkt 1 brzmiał
„Les Russes garderont les forteresses et les villes dont la population dćpasse le chiffre de
1500 ha-
bitants" — był wiec korzystniejszy dla Rosjan.
138 Raporty Stantona z 23 VI i 7 VII 1863, PRO FO 65/642. Por. też raporty
Valbezena z 11 VI
i 5 VII 1863, Raporty konsulów, s. 401, 410. W papierach White'a, Polish Research Center, t.
II,
nr 9, dochował się niedatowany odpis projektu traktatu przymierza pomiędzy Austrią, Francją
i W. Brytanią. Akt ów miał stwierdzać: 1) Rosja utraciła wszelkie prawa do ziem zabranych
Polsce
po 1772 r. 2) Austria zwraca Polsce Galicję. 3) Królem polskim zostaje jeden z arcyksiążąt
austriac-
kich. 4) Austria oddaje mu do dyspozycji pułki galicyjskie z uzbrojeniem na 100 tys. ludzi. 5)
3 dwo-
ry wezwą inne państwa do uznania króla polskiego. 6) Gdyby jedno z 3 mocarstw zostało
zaata-
kowane przez Rosję, 2 pozostałe przyszłyby mu z pomocą, każde z 100 tys. armią. 7) Żadne z
nich
nie zawrze z Rosją oddzielnego pokoju. Tekst ten należy uważać za sugestię z kół białych
warszaw-
skich. Wątpliwe, aby White zrobił zeń jakikolwiek użytek.
549

Polacy w samej rzeczy łudzili się co do intencji mocarstw. Ale łudziły się także
mocarstwa interweniujące. Z wielkim trudem uzgodniły one platformę dyskusji,
możliwą — jak im się zdawało — do przyjęcia przez Rosję139. Sądziły, że bez użycia-
broni, niewielkim kosztem odniosą sukces dyplomatyczny, zrobią coś dla „tej biednej ]
Polski", zaspokoją własne sumienie i własną opinię publiczną. Tymczasem Europa i
i Polska stanąć miały niebawem wobec dwu następujących dylematów: ]
Czy Europa pójdzie na wojnę, jeżeli Rosja odmówi? ]
Co ma uczynić Polska, jeżeli do wojny nie dojdzie? i
139 Depesza Drouyn de Lhuys do Valbezena, 4 VII 1863, zdaje się. oczekiwać, że Rosja
przyjmie
propozycje. Raporty konsulów, s. 408.

Rozdział piętnasty
KULMINACJA LETNIA
SPOŁECZEŃSTWO W POWSTANIU
Powstanie ciągnęło się od blisko pół roku. W tym czasie Rząd Narodowy rozbu-
dował organizację tajną, udoskonalił środki propagandy, oddziaływał sposobem
nacisku lub perswazji na wszystkie warstwy społeczeństwa. Powstańcy nie odnosili
sukcesów strategicznych, ale trwali, nadzieje zagranicznej pomocy były żywsze niż
kiedykolwiek. Lato 1863 r. jest też momentem najbardziej powszechnego zaanga-
żowania w ruchu wszystkich warstw społeczeństwa.
Jak dalece powszechnym? Jak dalece ofiarnym i szczerym? Postawę konserwa-
tystów tak ocenia pamiętnik ziemianki z Miechowskiego: „Starsi trzeźwo sądzili,
ale to była jak fala lub woda rwąca, która z sobą wszystko zabierała i dęby wykorze-
niała, i domy waliła, i starszych więc ta fala porywała, czasem niechętnie musieli
jednak należeć do organizacji, a synów w szeregi posyłać"1. W pierwszych tygodniach
po akcesie białych, na wiosnę 1863 r., kapitaliści i właściciele ziemscy, jeśli tylko byli
na miejscu, wpłacali tytułem podatku narodowego znaczne sumy bez ociągania2.
„Fala" powstańcza wciągała nie tylko bogaczy, ale i inne, dotąd bierne lub niechętne
grupy — spośród ludu, czy też mniejszości narodowych. Udział tych grup przybierał
odmienne formy w Warszawie i innych miastach okupowanych przez garnizony
rosyjskie — odmienne zaś w reszcie kraju.
W większych miastach nie toczyła się walka. Kto z mieszkańców miast nie po-
szedł „do lasu", mniejsza o to, czy był burżujem, inteligentem, czy proletariuszem,
mógł prowadzić tryb życia niezakłócony. Mógł jednak także angażować się w ru-
chu w sposób bardziej lub mniej aktywny: zaczynając od płacenia podatku narodo-
wego, a kończąc na ryzykownym udziale w żandarmerii i policji narodowej. Można
założyć, że ogół polskich warstw wykształconych w jakiś sposób współdziałał z ru-
chem; nawet ludzie sceptyczni w stosunku do powstania obejmowali funkcje w orga-
nizacji, chociażby na czas niedługi.
1 K. Łosiowa, „Pamiętniki Babuni" (rps w posiadaniu prywatnym).
2 Por. fragment rachunków naczelnika pow. łowickiego z wiosny 1863, BPP IO, vol.
471
a/5, k. 3-7, z odnotowanymi wpływami w złp., m. in. Radziwiłł (Nieborów) 20 000, J.
Natanson
18 958,20, fabryka w Żyrardowie 8000, F. Sobański (Guzów) 33 333,10, cukrownia
Łyszkowice
22 666,20, cukrownia Hermanów 56916,20, Zarząd Ks. Łowickiego 16000 itd.
551

Ogromna większość księży wspierała powstanie biorąc udział w organizacji


na różnych jej szczeblach. Prawie każdy oddział miał swego kapelana, wielu z nich
poniosło śmierć w bitwie, nawet jeśli sam ich udział w walce z bronią w ręku był zja-
wiskiem wyjątkowym. Blisko trzydziestu księży rozstrzelano lub powieszono, około
stu zesłano na katorgę, paruset na zesłanie, mało która grupa zawodowa poniosła
tak ciężkie straty, bo też była szczególnie eksponowana, a władze stosowały wobec
księży wyższy wymiar kary. Wśród zaangażowanych znajdziemy i głęboko religij-
nych kapłanów, i bardziej obojętnych; u wszystkich jednak patriotyzm utożsamiał
się z obroną wiary3. Także wśród biskupów i prałatów znajdziemy jednostki z ar-
cybiskupem Felińskim na czele, które wchodziły w konflikt z rządem carskim i szły
na zesłanie. Pośród wyższej hierarchii kościelnej mamy jednak więcej jednostek,
które opowiadały się przeciw powstaniu: z bojaźni, z karierowiczostwa, albo i z
przekonania. Potępiali powstanie, jako ruch rewolucyjny, polscy ultramontanie,
z biskupami Łubieńskim i Popielem na czele. Inni aprobowali powstanie krytykując
udział w nim księży. Na Litwie Murawiew wymusił na biskupach listy pasterskie,
potępiające powstanie; w Królestwie ogłosił list taki tylko Łubieński w Sejnach.
Przeciw powstaniu wypowiadali się biskupi-lojaliści galicyjscy. Na temat admi-
nistratora diecezji krakowskiej, biskupa Gałeckiego, znanego szwarcgelbera, krą-
żył złośliwy wierszyk
„Kiedyś świętymi byli biskupi,
A Żydzi złego wszego przyczyna,
Dzisiaj być świętym biskup nie głupi,
Niejeden biskup nie wart rabina"...* '
Skoro już mówić o Żydach, nie mieli oni powodu sympatyzować z caratem,
za to liczyli się z jego represjami. Gminy żydowskie starały się asekurować obu-
stronnie, wobec władz carskich i władz narodowych5; kupcy żydowscy handlowali
z jedną i drugą stroną; jeśli trafiali się Żydzi donoszący na rzecz władz carskich,
było ich na pewno nie mniej współpracujących aktywnie z powstaniem. Odnajdu-
jemy zatem wielu Żydów w roli poborców podatku narodowego, przewoźników,
dostawców broni, mundurów, obuwia i wszelkiego sprzętu dla powstania. Na
wyższych szczeblach organizacji pracowało sporo inteligentów-Żydów asymilowa-
nych; ale i niezasymilowana masa zachowywała w stosunku do powstania co naj-
mniej życzliwą neutralność6.
3 Por. M. Żywczyński, Kościół i duchowieństwo w powstaniu styczniowym, s. 521-525.
Biskup
Rzewuski 3 VII 1863 przesłał błogosławieństwo Rządowi Narodowemu. M. Dubiecki,
„Rzecz-
pospolita" 1924, nr 120.
* Wierszyk pt. Reformy, druk. Fawley Court.
5 „Gazetą Narodowa" 30 V 1863 doniosła, że gmina żydowska w Warszawie uchyliła
się od
obioru żydowskich instytucji dobroczynnych. „RN zakazał wyboru jako przez nieprawną
władzę
naznaczonego i wybór nie przyszedł do skutku".
6 W wydawnictwie: Żydzi a powstanie styczniowe zestawiono informacje z akt
śledczych o 35
Żydach — członkach organizacji, 12 poborcach podatku narodowego, 76 uczestnikach
partyzantki,
19 członkach żandarmerii i policji narodowej, 73 Żydach ukaranych za dostawy dla powstania
itd. Jest to oczywiście tylko ułamek Żydów rzeczywiście zaangażowanych.
552

Kantory służby domowej w Warszawie były z urzędu agendami carskiej policji.


Wszyscy wiedzieli, że policja wymaga od służących usług szpiegowskich i że przy
służbie, zwłaszcza dorywczo najętej, nie można we własnym domu rozmawiać
swobodnie7. Otóż, jak stwierdza Seweryna Pruszakowa, „w stosunku ze służącymi
nastąpiła w tym czasie nadzwyczaj pomyślna zmiana; mieliśmy w nich najwierniej-
szych przyjaciół, ożywionych z nami jedną myślą, jednym pragnieniem. A nie były
to jakieś szczególne wyjątki; nie słyszałam wówczas o żadnej denuncjacji ze strony
służących, przecież ówczesne działania odbywały się jawnie pod ich okiem. Oka-
zywana im ufność podnosiła ich we własnym przekonaniu, budziła w nich uczu-
cie godności. W ciągu 10 miesięcy miałam kolejno 3 czy 4 służących, każdy z nich
służył najgorliwiej, ale krótko, każdy biegł do powstania"8.
Tu mowa o służbie męskiej; kobieca tym bardziej uczestniczyła w dziewczęcym
entuzjazmie dla ruchu narodowego. Trzeci już rok żyły kobiety polskie wszystkich
stanów — od hrabin aż do szwaczek i pokojówek — w nastroju patriotycznej egzal-
tacji, nienawiści do wroga i ślepej wiary w zwycięstwo. Ich wpływ na mężów, braci,
wielbicieli był niewątpliwy; w pierwszych zwłaszcza miesiącach powstania nacisk
dziewcząt wręcz zmuszał młodzież męską do angażowania się w walce. Same zaś
kobiety i dziewczęta starały się współdziałać — już co najmniej skubaniem szarpi,
następnie zaś w zakresie opieki społecznej nad rodzinami walczących, poległych
i uwięzionych. Liczne kobiety różnych stanów pracowały w organizacji jako ku-
rierki i łączniczki; mniej liczne, choć sławniejsze, próbowały przygód obozowych9.
Obraz zwartego frontu miast polskich, współdziałających w ukryciu przeciwko
zaborcy, wymaga jednak niektórych korektur. W nieprzyjacielskiej policji i żandar-
merii służyło wcale sporo Polaków, a choć niektórzy asekurowali się na obie strony
— bądź udzielając informacji stronie polskiej, bądź tylko płacąc podatek narodo-
wy — inni wysługiwali się zaborcy aż nadto gorliwie, dla pieniędzy i kariery za-
pewne więcej, niż z przekonania. Trudno zapomnieć, że do najzaciętszych tropi-
cieli organizacji narodowej należeli: Rozwadowski, Sierzputowski, Witkowski,
Rydzewski i wielu innych żandarmów — Polaków. Rodowitym Polakiem był osła-
wiony Bałaszewicz. Społeczeństwo odcinało się od tych odstępców, niektórych
dosięgną! wyrok rewolucyjnego trybunału10. Sprzedawczyków jednak nie ubywało,
a nawet liczba ich wzrosła na schyłku powstania.
7 J. Bossakowski, op. cit., s. 408.
8 S. Pruszakowa-Duchińska, Wspomnienia [w:] Wydawnictwo materiałów, t. II, s. 194.
Tamże
o społecznej organizacji kobiecej, tzw. piątek.
9 Por. F. Berg do cara, 22 XII 1863: „Cette conjuration aembrassć toutes ies classes de
la
population polonaise. Les femmes sont enrćgimentees en escouades, et s'il est possible,
encore plus
actives que les hommes. Elles voyagent et colportent les correspondances et les sommes
d'argent.
Elles sont plus sobres, plus integres et souvent plus implaąuables que les hommes. - - Je suis
quel-
ąuefois embarrassć du degrć de sćvćritć qu'il convient d'employer pour mettre fin au mai
qu'elles
font, sans blesser les convenances et les menagements que rćclame le sexe, meme lorsqu'il est
coupable". CGAOR, z. 728-i inw. 1. vol. 2742, cz. I, k. 313.
10 Rozkazy dzienne naczelnika m. Warszawy ogłosiły w lipcu i sierpniu 1863 o ukaraniu
śmiercią 9 zdrajców. Dokumenty KCN i RN, s. 456, 459, 460, 465.
553

Obok żandarmów i szpiclów polskiej narodowości trzeba uwzględnić i tych


wielu Polaków, którzy obsługiwali sprawnie i sumiennie zaborczą machinę rządową
na odcinkach mniej eksponowanych. Tak więc Berg nie mógł się nachwalić polskich
urzędników Intendentury wojskowej za ich lojalizm, uczciwość i wydajność pracy11.
Z dostawami dla armii rząd carski miał przejściowo kłopoty, żydowscy liweranci
uchylali się od udziału w licytacjach, ze względu na zakaz Rządu Narodowego.
Jednakże bojkot obsługi władz zaborczych nie przybrał w żadnym momencie stu-
procentowych rozmiarów.
Dotyczyło to również innej, wstydliwej dziedziny życia warszawskiego. Sto-
łeczna prostytucja była urządzeniem rozbudowanym i kontrolowanym. Liczne domy
publiczne różnych kategorii nastawione były w wielkiej mierze właśnie na obsługę
garnizonu12. Ów garnizon był teraz liczniejszy — i nie wydaje się, aby obsługa
jego na tym właśnie odcinku doznała zahamowania. Berg stwierdzał w końcu 1863 r.,
że połowa chorych w jego armii, to chorzy wenerycznie13. Źródła polskie milczą
0 tym problemie. Czy ktokolwiek interpelował dziewczyny uliczne, aby się nie za-
dawały z „Moskalami"? Czy policja narodowa korzystała z ich informacji? Jak
dziewczyny te przeżywały rok 1863? Na pytania te brak odpowiedzi. Można się
tylko domyślać, że domy publiczne nie zalegały zapewne z opłatą podatku narodo-
wego ...
Dla samego przebiegu rewolucji nie jest może tak bardzo istotne, w jakiej mierze
ludność współdziałała z ruchem ze szczerego entuzjazmu, w jakiej zaś pod wpływem
interesu (osobistego, grupowego, klasowego), pod wpływem opinii publicznej,
wyrachowania politycznego czy wręcz strachu. Historyk tylko ż trudem odtwarza
motywy działania szerszych grup społecznych. Tak więc prasa tajna wciąż wyrzu-
cała tzw. wyższym sferom, że służą Ojczyźnie tylko dla pozoru, że skąpią dla niej
grosza, unikają ryzyka i rezerwują swe własne osoby na późniejszą chwilę1*. Pod
adresem mieszczaństwa chrześcijańskiego i żydowskiego padały z kół inteligenckich
zarzuty, że na dostawach dla powstania robiło ono aż nadto dobre interesy15. Koła
ziemiańskie podejrzewały organizację narodową, że szasta narodowym groszem na
osobiste cele. Urzędową tezą carskiej propagandy było to, że pospólstwo współ-
11 S. Kieniewicz, Społeczeństwo Królestwa Polskiego w powstaniu, s. 34. Por.
Konstanty do
cara, 18 VIII 1863 r.: „Woobszcze w naszich polskich oficerach niet sieriediny, oni iii
gieroi,'ili
izmienniki". CGAOR, z. 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 559 n.
12 J. Giedroyć, Rada lekarska Księstwa Warszawskiego i Królestwa Kongresowego,
Warszawa
1913, s. 665-675.
13 F. Berg do Aleksandra II, 21 XI 1863, CGAOR, z. 728-i, inw. 1, vol. 2742 I, k. 216.
Por.
raport F. Tuchołki, 21 VIII 1863, że nawet przyzwoite kobiety polskie rozmyślnie zarażają
wojsko
syfilisem! CGAOR, z. 109-i, I eksp. 1863, vol. 23, cz. I, k. 209. W 1864 policja warszawska
zaostrzyła
przepisy o periodycznych rewizjach lekarskich wielu grup kobiet w Warszawie. Odpis
odnośnej
instrukcji, Polish Research Center, Papiery White'a, t. II, nr 184.
14 Por. m. in. „Naprzód" 19 VI, „Prawda" 26 VI, „Dziennik Narodowy" 21 VII, „Polska"
1 VIII 1363, Prasa tajna, t. II, s. 77, 153, 220, 300.
15 Por. np. zapiskę o handlu bronią w Krakowie, Zbiór zeznań, s. 81 n. F. Ziemiałkowski,
Pamiętniki, t. III, s. 85 n. (o lwowianinie Bałutowskim).
554
działa z ruchem tylko pod groźbą sztyletów. W każdym z tych zarzutów tkwi jakaś
cząstka prawdy. Stopień zaangażowania jednostek i całych grup w toczącej się walce
nie mógł być równomierny; i nie zanikły też pomiędzy nimi antagonizmy klasowe.
Niechęć warszawskiej biedoty do eleganckiego świata ujawniała się sporadycznie,
jak chociażby owego dnia 6 lipca, kiedy to ulicznicy zaczęli zdzierać damom kryno-
liny, rzekomo na rozkaz Rządu Narodowego16. Walka o niepodległość nie położyła
kresu: ani wyzyskowi robotników fabrycznych, ani starym przesądom międzywyzna-
niowym, ani wzajemnej niechęci głodującej inteligencji i klas posiadających. Jednakże
trwanie walki wpływało na te konflikty — w części tuszując je i spychając na dalszy
plan, w części naprawdę łagodząc je i uśmierzając. Jednolite oblicze miast polskich,
naprężonych w upartym oporze, oddychających nadzieją zwycięstwa — oblicze to
nie było przecież złudzeniem.
Odmienna była sytuacja na prowincji, tam mianowicie, gdzie toczyła się party-
zantka. Wsie i miasteczka nie były stale okupowane ani przez wojsko carskie, ani
przez partyzantów. Rosyjskie kolumny ruchome i partie powstańcze przechodziły
i odchodziły na przemian, a w przerwach pomiędzy nimi zjawiały się i znikały: to
patrole kozackie, to konne oddziałki żandarmerii narodowej. Każda ze stron wal-
czących domagała się posłuszeństwa dla siebie: nie tylko żywności, furażu, podatku,
ale też wywieszania odpowiednich godeł i udzielania informacji o nieprzyjacielu.
Dowództwo carskie biło, aresztowało i zsyłało za współdziałanie z powstańcami,
Murawiew wysiedlał na Sybir całe zaścianki szlacheckie. I nawzajem: władze pow-
stańcze karały chłostą, a nieraz i stryczkiem, za współdziałanie z zaborcą, w szcze-
gólności zaś za szpiegostwo.
Koszmar wojny domowej! Znaczna część męskiej młodzieży zajęła wobec niej
stanowisko — idąc do obozu. Nikt nie obliczy nawet w przybliżeniu, ilu ludzi prze-
szło przez partyzanckie szeregi w ciągu piętnastu miesięcy. Kartoteka akt perso-
nalnych Departamentu Audytoriatu w Petersburgu obejmuje ok. 20 tys. osób,
które przeszły przez sądy polowe w 1. 1863-1864. Nie jest to kartoteka pełna, a ze-
stawienie danych władz centralnych z lokalnymi, z Warszawy, Wilna i Kijowa,
pozwoliłoby zwiększyć tę liczbę półtora, albo i dwa razy. Znaczna większość ska-
zanych to uczestnicy partyzantki, ale znów tylko ich część. Aż do jesieni 1863 r.
władze carskie wcielały do wojska, albo zsyłały bez sądu jeńców nie należących do
klas uprzywilejowanych17. Jasne też, że omawiane kartoteki nie obejmują party-
zantów zbiegłych, poległych i tych, co się skryli. Poległych było dużo w większych
bitwach pierwszych miesięcy, ponieważ wojsko carskie często mordowało rannych.
Współcześnie oceniano, że liczba partyzantów czynnych jednorazowo w polu nigdy
nie przekroczyła 20 (inni mówią 30) tysięcy. Skrupulatne obliczenie sił walczących
w Królestwie w październiku 1863 r. daje 10-11 tysięcy18. W letnich miesiącach
16 Por. Aneks VI.
17 J. Niemojewski, Podstawy prawne wyroków sądów wojskowych rosyjskich w
powstaniu
1863 r. Księga pamiątkowa M._ Handelsmana, Warszawa 1928, s. 320-326.
18 L. Ratajczyk, Polska wojna partyzancka 1863-1864, Warszawa 1966, s. 51.
555

było ich znacznie więcej. Zestawienie S. Zielińskiego pozwala doliczyć się ponad
80 oddziałów powstańczych w samym tylko Królestwie, w czasie od połowy czerwca
do połowy września 1863 r. Przyjmując ostrożny szacunek 300 ludzi na oddział —
szacunek uwzględniający przepływ ludzi z partii do partii — dochodzimy w istocie
do 20 z górą tysięcy walczących w ciągu lata. Przez cały czas powstania walczyło
ich kilka razy więcej. Przepływ przez partyzanckie szeregi był wyjątkowo szybki.
Mało która partia utrzymywała się w polu dłużej niż kilka tygodni. Oddziały szły
w rozsypkę, bywały rozwiązywane, albo uchodziły za granicę. Część tylko ocalałych
kombatantów, i to zapewne mniejsza, przechodziła bez zwłoki do nowych oddzia-
łów. Innym już wystarczała pojedyncza partyzancka przygoda. Galicja zwłaszcza
stała się bezpiecznym schronieniem dla tysięcy uciekinierów, którzy na urlopie
, lub bez, przesiadywali z dala od pola bitwy, chlubiąc się przeszłymi czynami. Jeśli,
jak powiedziano, z górą 20 tysięcy ludzi stało pod bronią w polu latem 1863, liczbie
tej odpowiada więcej niż drugie tyle powstańców poległych, zbiegłych i zesłanych.
Nie możemy obliczyć wszystkich partyzantów 1863 r., ale wiemy, że było ich wiele
dziesiątków tysięcy.
Z jakich środowisk przychodzili do powstania? Akta władz carskich dzieliły
ich schematycznie na szlachtę19, mieszczan i chłopów. Sondaże statystyczne pozwa-
lają określić, że procent szlachty wśród represjonowanych waha się od kilkunastu
w guberniach warszawskiej i radomskiej,, do 40-50 w grodzieńskiej i wileńskiej,
do 74% w witebskiej. Procent mieszczan przekracza 40 w guberniach warszawskiej
i radomskiej, a spada do kilku na wschód od Bugu. Najwyższy procent uczestników
chłopów (ok. połowy) ma gubernia lubelska. Następnie idzie radomska (42%);
warszawska (37%); grodzieńska (36%). We wschodniej Białorusi i na Ukrainie
uczestnictwo chłopów spada do kilku lub kilkunastu procent.
Trudno jest w dzisiejszym stanie badań opierać się na tych szacunkach. Z jednej
strony władze carskie, zwłaszcza w początkach powstania, odnosiły się łagodniej
do chłopów i nie rejestrowały wszystkich, którzy im wpadli w ręce. Z drugiej strony
powstańcy wzięci do niewoli starali się podawać za chłopów — właśnie w nadziei
lżejszego traktowania. Wreszcie pamiętać trzeba o daleko już posuniętym zróż-
nicowaniu tych kategorii stanowych. Według sondażu odnoszącego się do litewsko-
-białoruskich guberni tylko 38 % represjonowanej szlachty przypada na środowisko
ziemiańskie, 46% — to urzędnicy, oficjaliści i młodzież akademicka. Wreszcie 16%
to „dworianie-ziemlepaszcy" (szlachta zaściankowa) i służba. „Z drugiej strony
zaledwie 25% spośród 687 chłopów, to chłopi gospodarze; 30% to parobcy i inni
19 Wyróżniano wśród niej arbitralnie 3 grupy: „pomieszcziki", „dworjanie" i
„szlachticzi";
ta ostatnia grupa obejmuje nie tylko szlachtę zagonową, ale podobnie jak i „dworjanie" także
inte-
ligentów, robotników, służbę domową itp. Spis byłych powstańców na terenie oddziału
wojen-
nego w Siedlcach obejmuje 1236 chłopów, 487 „szlachciców", 413 mieszczan, 47 „dworjan",
6
właścicieli ziemskich i 5 innych. L. Obuszenkowa, Archiwnyje matieriały sudiebno-
sledstwiennych
uczrieżdienij 1863-1866 gg. po diełam uczastnikow wosstanija [w:] JK" stoletiju
gieroiczeskoj borby,
s. 235-237.
556

płockiego. Trudniejszym terenem była dla powstańców południowa część Kielec-


czyzny, zachodnia część Płockiego i Kujawy.
Problemem spornym w dawniejszej publicystyce i w późniejszej historiografii \
było i jest pytanie: czy ludność wsi współdziałała z powstaniem z przekonania, czy .;
też ze strachu. Późną wiosną i latem władze narodowe powołały do życia w wielu ;
powiatach Królestwa, a także na Litwie, oddziałki żandarmerii narodowej. Od-
działki te, w sile 20-30 jazdy dobrze uzbrojonej, nie szukały starć z nieprzyjacielem,
prowadziły natomiast akcję wywiadowczą, utrzymywały łączność między oddzia- ;
łami, trudniły się ściąganiem podatku narodowego i wykonywały rozkazy władz
wojskowych i cywilnych23. W szczególności też wykonywały wyroki śmierci, tzn. i
wieszały ludzi oskarżonych o szpiegostwo. Liczba straconych w ten sposób wrogów
powstania — rzeczywistych czy też rzekomych — dosięgła kilkuset osób, a główne
nasilenie tych akcji przypadło na letnie miesiące 1863 r.24 Propaganda carska wy-
olbrzymiała jeszcze te relacje, starając się zohydzić powstanie w opinii światowej.
Istotnie w oczach bourgeois z zachodniej Europy, skądinąd przychylnego Polsce,
skrytobójstwa sztyletników i „wieszających żandarmów" były czymś gorszącym
i haniebnym25. Nie umiano sobie uświadomić w tamtych ustabilizowanych spo-
łeczeństwach, że walczące, „podziemne" państwo nie może, tak jak państwo jawne,
wymuszać posłuchu groźbą więzienia, albo też gilotyny, ustawionej na placu publicz-
nym. Państwo podziemne mogło karcić błahe wykroczenia grzywną, albo chłostą;
potem zostawał już tylko sztylet albo stryczek. Rzecz inna, że wymiar sprawiedli-
wości w warunkach wojny domowej otwierał pole do nadużyć. Wśród ukaranych
śmiercią byli zapewne świadomi i niebezpieczni wrogowie powstania; byli tacy, co
donosili carskiemu dowództwu ze strachu, z chciwości, z zawiści, z wyrachowania —
ludzie mniej winni, bo ciemni i głupi, ale których trzeba było unieszkodliwić. Byli
następnie nędzarze, którym pole bitwy zasłane poległymi i rannymi obu walczących '
armii dawało możność zaopatrzenia się w buty, rzemienie, czy jakiekolwiek żelastwo.
Władze powstańcze, wymierzające kary, nie chciały tu dostrzegać okoliczności
łagodzących26. Wieś pokrzywdzona w ten sposób przez powstańców tym bardziej
23 Por. „Goniec" 2 VI 1863, o oddziale Bończy: „W 2 czy 3 miejscach, gdzie było trzeba,
przypomniał obowiązki ociągającym się w sposób wcale nie gwałtowny, ale stanowczy. W tej
mierze
używa do swych rozporządzeń — stylu bardzo prostego i treściwego, rzec można
lapidarnego".
Pochwała skutecznego działania żandarmerii konnej w Królestwie i w gub. grodzieńskiej, w
piśmie
z Wilna z 16/28/YI1868 do F. Wysłoucha, Powstanie na Litwie i Białorusi, s. 37. Por. też
Konstanty
do cara, 22 V 1863, CGAOR, z. 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 490 n.
24 B. Szwarce, Wydawnictwo materiałów, s. 55: rząd Majewskiego zgładził w ten sposób
o wiele
więcej ludzi, niż czerwoni. Por. S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 323 n.
25 Por. rap. Stantona, 14 VII 1863, PRO FO 65/642; Valbezena 20 VII 1863, Raporty
konsu-
lów, s. 419 n.
26 K. Łosiowa, „Pamiętnik Babuni", loc. cit., opowiada o chłopie, który w czasie
pogrzebu
poległych pod Pobiednikiem, „już przed kościołem buty umarłemu ściągnął, za to przez całe
na-
bożeństwo musiał buty w ręku trzymać przed trumną, a po skończonym nogi umarłemu
ucałować
nieboszczykowi i buty nałożyć". O tym, jak Bończa karał chłopów za rabowanie poległych
pod
Grochowiskami, pisze S. Orzeł w" rps pracy opartej na lokalnej tradycji.
558

trzymała z „Moskalami", w czasie powstania i długie lata potem. Co najsmutniejsze,


bywali także chłopi powieszeni na skutek fałszywego oskarżenia dziedzica, któremu
mieli nieszczęście się narazić27.
Pod koniec lata Rząd Narodowy zorientował się w złym wrażeniu, jakie wy-
wołują egzekucje; przypomniał okólnikiem o konieczności skrupulatnego śledztwa,
o karaniu tylko na mocy prawnego wyroku, o uwzględnianiu w stosunku do chło-
pów okoliczności łagodzących28. Mimo to nadużycia trwały — w ogóle zaś egze-
kucje częściej trafiały chłopów; właściciel ziemski, chociażby winny i nawet już
skazany, mógł jeszcze zawsze wyprosić się od kary.
„Stosunek chłopów do sprawy był funkcją siły powstania" — twierdził Janusz
Gąsiorowski29; miał zapewne rację, jeżeli brał pod uwagę chłopa przeciętnego,
słabo uświadomionego zarówno pod względem klasowym, jak i narodowym. Mier-
nikiem siły powstania była między innymi sprawność wymiaru sprawiedliwości.
Siła rodziła posłuch nie tylko u chłopów: u jednych ze strachu, u drugich z wyracho-
wania, u innych wreszcie z rosnącej nadziei, że słuszna sprawa odniesie zwycięstwo.
Skoro jednak siła powstania była przejściową i względną, mieszkańcy dworów
i dworków, wsi i małych miasteczek musieli na przemian manifestować przychyl-
ność, a co najmniej lojalizm, wobec jednej lub drugiej strony30. Wymagało to dużej
zręczności, a kosztowało drogo. Zamożniejsi mieszkańcy, a zwłaszcza właściciele
ziemscy, wynosili się ze wsi do miast, mimo że władze carskie z jednej, a władze
narodowe z drugiej strony nakazywały im siedzenie na miejscu. Arystokracja i naj-
zamożniejsza szlachta już począwszy od lata, a zwłaszcza od jesieni, coraz gromad-
niej wynosiła się za granicę, biorąc podwójne paszporty — jedne od władz carskich,
drugie od władz narodowych — i opłacając się obu stronom za prawo przeczekania
zawieruchy na uboczu. Masy ludowe i warstwy średnie pozostawały na miejscu
trzymając się ziemi — żniw, zasiewów — broniąc ostatków dobytku przed kontry-
bucjami i grabieżą, modląc się o to, by bitwa, pożar i rzeź omijały ich okolicę.
„KOMISARSKA WOJNA"
Do pierwszych posunięć rządu Majewskiego należało uchwalenie już w dniu
16 czerwca trzech projektów organizacyjnych, opracowanych w Wydziale Wojny.
Projekty te zrodziły się za poprzedniego, czerwonego rządu i stawiały sobie za cel
27 „Zarys powstania" (rozdział pióra W. Rudnickiego): „A skolko że kriestjan pogibło
takim
obrazom, jedinstwienno potomu, czto nie mogli sładitsa s ugnietajuszczimi ich
pomieszczikami,
kotoryje byli czlenami tajnoj organizacii iii imieli doczeriej i rodstwiennic nrawjaszczichsja
mo-
guczim komissaram".
28 Okólnik z 15 MJJI1863, cyt. S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 328. Por. w tejże
sprawie
okólnik z 8 K 1863, Polska działalność dyplomatyczna, 1.1, s. 47-50, „Niepodległość" 12 K
1863,
Prasa tajna, t. II, s. 427-429.
29 Z uwag nad r. 1863, „Zarzewie" 1911, nr 2, s. 43.
30 „Szlachcic i chłop wożą tak samo na podwodach powstańców, jak wożą Moskali" —
pisał
„Goniec" 6 V 1863.
559
wzmożenie walki zbrojnej. W każdym okręgu (powiecie) miano zatem utworzyć
batalion piechoty i szwadron jazdy. Etat batalionu, złożonego z 6 kompanii — 2
strzeleckich i 4 kosynierskich, miał wynosić 676 ludzi, etat szwadronu 153 ludzi.
W sumie dla Królestwa Polskiego dałoby to ok. 32 tys. regularnego wojska, podzie-
lonego na 2 dywizje: jedną na lewym, drugą na prawym brzegu Wisły. Wojsko to
miano formować z poboru ogółu ludności męskiej od 18 do 41 roku życia, z niektó-
rymi wyłączeniami, m. in. jedynych żywicieli rodzin. Ludność tę dzielono na 3 klasy:
do 25, do 33 i do 41 lat; w pierwszym rzucie przewidywano wzięcie połowy popiso-
wych I klasy, 1/3 II klasy i 1/6 III klasy. Niezależnie od tej „regularnej" armii pozo-
stawać miał w każdym okręgu oddział partyzantów pieszych, który współdziałałby
z armią, gdy ta wkraczałaby na jego terytorium31.
Tę ustawę rząd zaakceptował, a nawet zalecił, aby każdy organizator wojenny
zabezpieczył w swoim powiecie broń, amunicję, konie i wszelki ekwipunek, i to
w ilości podwójnej, bo dla 2 batalionów i 2 szwadronów. Wszystkie te uchwały
zostały na papierze; w sposobie prowadzenia wojny nic się nie zmieniło.
Sądząc z pozoru na czas od połowy czerwca do połowy września 1863 r., a więc
na okres rządów Karola Majewskiego, przypada największe nasilenie wojny party-
zanckiej. Nie jest to tak bardzo oczywiste. W porównaniu z poprzednim kwarta-
łem, tj. z okresem rządów: „gillerowskiego" i „czerwonych prawników" liczba
bitew i potyczek stoczonych w Kongresówce jest tylko nieznacznie wyższa (214
wobec 184) — i podobnie też liczba utrzymujących się w polu oddziałów (ok. 80
wobec ok. 70). Na Litwie w kwartale wiosennym stoczono 85 potyczek, w kwarta-
le letnim 90. Na Rusi analogicznie 27 i 4. Porównując te dwa kwartały: wiosenny
i letni, sprzyjające partyzanckim działaniom chyba w równym stopniu, dostrzegamy
tę tylko różnicę, że punkt ciężkości działań przesuwa się teraz ku województwom
północnym: mazowieckiemu, augustowskiemu i płockiemu32. Tak by się mogło
zdawać, gdyby brać pod uwagę jedynie liczbę stoczonych potyczek, skądinąd bo-
wiem najbardziej interesujące operacje, gdy idzie o okres letni notujemy nie na pół-
nocy, a w Kaliskiem i Lubelskiem.
Zwraca następnie uwagę, że po dwu katastrofach: komorowskiej i radziwiłłow-
skiej zmniejsza się nasilenie wypraw „galicyjskich"33. Mamy w sierpniu tylko dwie
takie próby: jednodniowy raid 100 jeźdźców Chościakiewicza w kierunku Wolbro-
mia (6 sierpnia), zakończony ucieczką; oraz równoczesną wyprawę dwu oddziałów:
Taniewskiego (ps. Tetera) i braci Habich (14 sierpnia), ku Igołomi i Pieskowej
31 Ustawa o poborze do wojska, B. Jag. sygn. 224768, cz. V, nr 12. J. K. Janowski,
Pamiętniki,
t. II, s. 34 n.
32 W kwartale wiosennym najwięcej starć przypada na woj. kaliskie (37) i mazowieckie
(27).
W kwartale letnim na mazowieckie (51), augustowskie (34) i płockie (32). Zestawienie wg S.
Zieliń-
skiego, op. cit. Mimo niedociągnięć tego opracowania, wystarcza ono dla niniejszych celów
po-
równawczych.
33 Por. RN do J. Grabowskiego, 30 VI1863: „Formacja oddziałów nowych w Galicji
Zachod-
niej i Krakowie na teraz zaniechaną została". Dokumenty KCN i RN, s. 169.
560
Skale. I tym razem oba oddziały cofnęły się za kordon następnego dnia34. Na plac 1
zbiórki stawiła się zaledwie połowa oczekiwanych ochotników, a i ci, co się stawili, -
nie chcieli się bić. Jedyny epizod rehabilitujący krakowskich ochotników, to bo- i
haterska obrona dworu w Glanowie przez dwudziestu powstańców pod wodzą •
Aleksandra Krukowieckiego. W ogóle jednak uciekinierzy rozlokowani w Krakowie, j
z których rekrutowano odnośne oddziały, stanowili element zdemoralizowany
i nie nadający się do użycia. 1
Walkę partyzancką prowadziły więc w miesiących letnich oddziały sformowane i
w zaborze rosyjskim — przeważnie niewielkie, słabo uzbrojone, działające samopas, .*;
bez porozumienia ze sobą i bez dalej sięgającego planu. Działalność taka polegała t
głównie na wymykaniu się obławom wojsk carskich, przy czym szanse dłuższego -\
przetrwania miał dowódca okazujący mniej inicjatywy, zaszywający się w lesie, i
z dala od oczu nieprzyjaciela. Władysław Rudnicki nazwał tę wojnę „komisarską",
a nie partyzancką, ponieważ ruchy oddziałów były podyktowane nie założeniami *
strategicznymi, a potrzebami administracji cywilnej35. Nie można twierdzić, by J
Rząd Narodowy taką właśnie wojnę zalecał. Wręcz przeciwnie: Wydział Wojny
ogłaszał dekrety o karze śmierci za dezercję36, układał schematy organizacji regu- ,
larnych batalionów i szwadronów, pouczał dowódców, że „koniecznie nam trzeba Ą
przejść od ruchawki partyzanckiej do regularniejszego wojska"37. Ale te słuszne }
zarządzenia pozostawały na papierze, a ich realizacja zależała od inicjatywy poszczę- ;
gólnych dowódców.
r ^
Wśród partyzantów szczególnie wytrwałych i zarazem przedsiębiorczych wyróż- Ą
niał się Edmund Callier, mianowany w czerwcu naczelnikiem wojennym mazowiec-
kim. Callier już w marcu bił się pod Mieleckim, był ranny, wyleczył się, w czerwcu <
wyruszył w pole, odniósł sukces pod Ignacewem (9 czerwca), następnego dnia utra- >
cił oddział, utworzył nowy i w ciągu miesiąca stoczył 10 na ogół szczęśliwych po- j
tyczek. Podał się do dymisji w sierpniu, nie mogąc się pogodzić z taktyką narzuca-
ną mu przez Rząd Narodowy38. W Krakowskiem odznaczył się jako dobry organi- |
zator i ofensywnie usposobiony partyzant Zygmunt Chmieleński, zwycięzca spod j
Janowa i Rudnik (6 i 28 lipca)39. Na pograniczu Augustowskiego i Płockiego Wawer
uparcie ścigany przez kilka ktflumn rosyjskich siedmiokrotnie stawiał czoło nieprzy- ii
jacielowi w ciągu 17 dni (28 czerwiec — 15 lipiec). Rozbity koniec końców, miał «
jeszcze we wrześniu powrócić na plac boju. Dużą ruchliwością odznaczył się V od-
34 E. Kozłowski, Wyprawy wojenne, s. 143-149. Polak z Ojcowa, Obrona Glonowa. W
40
rocznicę, s. 346-351. 1
35 Rozdział pióra W. Rudnickiego w „Zarysie powstania" Z. Janczewskiego. j
36 Dekret z 12 VIII 1863, J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 173. "jj
37 RN do F. Kopernickiego, 7 IX 1863, L. Ratajczyk, op. cit., s. 89. ~Ą
38 E. Callier, Trzy ustępy z powstania polskiego 1863-1864, Poznań 1869. E. Kozłowski,
*
Od Węgrowa, s. 125-147, por. uszczypliwą ocenę Calliera w piśmie RN do Komitetu
Polskiego j
w Paryżu BPP 10, vol. 474/3a, nr 234. ?"
39 K. Zienkiewicz, Wspomnienia powstańca, Warszawa 1932. Spiskowcy i partyzanci
(y/spomme- »
nia A. Pieńkowskiego i K. Langego). Dokumenty terenowych władz wojskowych, Wrocław
1976, s. "*
206, 207. I
562

dział woj. lubelskiego, tzw. „ćwieków" od przydomka dowódcy, Kajetana Ciesz-


kowskiego-Ćwieka. Stoczył on w ciągu miesiąca (5 sierpnia — 6 września) 9 bitew
w Lubelskiem i Sandomierskiem, w tym 4 zwycięskie (Depułtycze, Kowala, Kli-
kawa, Panasówka)40. Ukażmy jeszcze kilka indywidualnych sukcesów. Ludwik
Żychliński, wprost z Ameryki, gdzie służył jako oficer w szeregach wojsk północnych,
obejmuje dowództwo oddziału „Dzieci Warszawy" i w kilka dni potem, z zupełnie
świeżym żołnierzem odnosi świetne zwycięstwo pod Ossą (10 lipca)41. Następnego
dnia, 11 lipca, na Podlasiu połączone oddziały Jankowskiego, Krysińskiego i Zie-
lińskiego przy dużych stratach własnych utrzymują plac boju pod Sławetyczami.
Na Kurpiach Józef Trąmpczyński wytrzymuje dzielnie trzydniowy bój na „Płaskiej
Górze", koło Drążdżewa, zmuszając nieprzyjaciela do ustąpienia (27-29 czerwca).
Pod Cyrusową Wolą w pow. rawskim oddział Skowrońskiego w otwartym polu
idzie do ataku na armaty i zmusza przeciwnika do cofnięcia się. Można przytoczyć
i więcej przykładów inicjatywy lub zręczności dowódcy i żołnierza. Były to jednak
sukcesy bez jutra. Zwycięski oddział albo rozprzęga się w pościgu, albo wyczerpuje
amunicję, albo napotyka świeżą kolumnę nieprzyjaciela, albo też jego sukces mo-
bilizuje przeciw niemu większe siły przeciwnika. Callier nazajutrz po zwycięstwie
pod Ignacewem przegrał pod Kleczewem (9-10 czerwca); Wawer po zwycięstwie
pod Gruszkami przegrał pod Krasnem (28-29 czerwca); Żychliński po bitwie pod
Ossą został pobity pod Brenicą (10-14 lipca) itd. Wytrwali dowódcy umieli jednak
przetrwać niejedną przegraną.
W końcu lata zwrócili na siebie szczególną uwagę dwaj dowódcy polscy — Ta-
czanowski i Kruk. Pierwszy z nich był już w maju dowódcą dużego oddziału, który
poszedł w rozsypkę pod Ignacewem. Tamtą przegraną przypisywał Taczanowski
niewytrzymałości świeżo zaciągniętego piechura na forsowne z konieczności marsze.
Dlatego w następnej kampanii postawił na kawalerię. Mianowany naczelnikiem
wojskowym woj. kaliskiego zmontował w ciągu czerwca i lipca całą brygadę jazdy:
2 pułki ułanów po 422 ludzi. Ziemiaństwo nie szczędziło ofiar na wyposażenie tej
formacji: konie były rasowe i jednolitej maści, mundury barwne, broń ujednoli-
cona: lance, karabinki, pałasze, pistolety. Brygada była nieźle podmusztrowana
i sprawiała wrażenie regularnego wojska. Taczanowski nie zaczepiał nieprzyjaciela,
uprawiał rajdy wzdłuż i wszerz województwa, samym pojawieniem się podtrzymu-
jąc patriotycznego ducha. Przy wielu dobrych chęciach nie okazał zdolności do-
wódczych; w szanse walki o własnych siłach nie wierzył, rezerwował swą jazdę na
moment oczekiwanej interwencji mocarstw. Ponieważ unikał walki, nie mógł dać
żołnierzowi szkolenia bojowego, co miało się też pomścić w chwili próby42.
W Sędziejowicach, 26 sierpnia, sotnia kozaków gwardii natknęła się przypadkiem
40 T. Mencel, Piąty oddział województwa lubelskiego w powstaniu styczniowym,
„Rocznik Lu-
belski" VI (1963).
41 L. Żychliński, Wspomnienia z r. 1863, Zbiór zeznań, s. 337-356.
42 Z. Jankę, Brygada gen. E. Taczanowskiego i jej ostatnie boje, „Przegląd Historyczny"
1967.
Ibidem dalsza literatura.
563

na pułk ułanów polskich i na batalion piechoty. Kozacy zostali wybici co do nogi;


jednakże okazało się, że jazda nawet przy tak znacznej przewadze atakuje miękko
i ulega panice, że słowem nie ma wartości bojowej43.
Taczanowski mógł się teraz spodziewać odwetu rosyjskiego za przegraną, w któ-
rej poległo kilku carskich oficerów sztabowych. Raz jeszcze chciał uchylić się od
walki, przechodząc w Sandomierskie. Mogłoby się to udać w wypadku szybkiego
marszu wyćwiczonego oddziału; Taczanowski wziął jednak z sobą 1600 świeżo
zwerbowanych kosynierów, prowadził więc blisko 3000 ludzi. Pochód jego w kie-
runku Częstochowy natknął się 29 sierpnia pod Nieznanicami (Kruszyną) na kompa-
nię carskiej piechoty. Istniały wszelkie dane dla pokonania przeciwnika i wyrąba-
nia sobie przejścia. Ale dowódca polski zachował się biernie i trzymał jazdę w od-
wodzie. Wysunięta do przodu piechota traciła czas na bezskutecznej strzelaninie.
Po 7 godzinach strona rosyjska doczekała się przybycia posiłków i artylerii — wów-
czas powstańcy pierzchli w popłochu, nie próbując stawiać oporu. Taczanowski
już wcześniej, po Sędziejowicach, przesłał do rządu prośbę o dymisję. Teraz po klęsce
rzucił wszystko i wyjechał do Paryża. Liczebne straty w bitwie pod Kruszyną
nie były znaczne, toteż siły powstańcze w Kaliskiem udało się niebawem odbudować.
Nie próbowano już tylko wskrzeszenia pułków ułańskich. Ich świetność zewnętrzna
przy braku karności, a także kłótliwości oficerów, była jak gdyby echem najgorszych
tradycji szlacheckiego pospolitego ruszenia. Taczanowski nie umiał i nawet nie
próbował przetworzyć ten element na prawdziwego żołnierza44.
W tym samym miesiącu sierpniu przeżyło swój moment kulminacyjny powstanie
lubelskie. Rząd Narodowy mianował naczelnikiem wojskowym dwóch województw:
podlaskiego i lubelskiego Michała Heydenreicha (ps. Kruk), wychowanka Akade-
mii Sztabu Generalnego w Petersburgu i uczestnika kółka Sierakowskiego. Kruk
zastał w Lubelskiem kilka oddziałów już zahartowanych w wielu walkach, m. in.
Ruckiego, Krysińskiego, Jankowskiego, Zielińskiego, Wagnera, w sumie ok. 4 tys.
żołnierzy, mniej więcej w połowie zaopatrzonych w broń palną. Kruk podejmował
kolejne akcje ofensywne skoncentrowanymi oddziałami, które znów rozdzielały
się zaraz po bitwie, dla utrudnienia wrogowi pościgu. Głównym problemem Kruka
było zaopatrzenie w amunicję, która docierała z Galicji z dużymi trudnościami.
Dorywczo i przez pośredników udawało się Krukowi zakupywać amunicję także
w składach intendentury rosyjskiej w Lublinie.
Dnia 24 lipca, mając 3 skupione partie w sile ok. 1200 ludzi Kruk urządził pod
Kanią Wolą zasadzkę na kolumnę mjra Zawadzkiego, mniej więcej równej siły.
Operacja dobrze pomyślana, nie udała się wskutek złego zgrania uczestniczących
43 List z Warszawy 2 IX 1863, podpisany literą B, B. Czart, rps 5739, k. 535-538,
pochodzący
od przypadkowego świadka bitwy, zatrzymanego w przejeździe przez kozaków. Pisze on, że
po
Sędziejowicach w Częstochowie był „popłoch niezwykły", że w obozie rosyjskim był „nieład,
nie-
rząd, przestrach, o jakim nikt wyobrażenia nie ma".
44 Z. Jankę, op. cit., s. 289. Por. raport komisarza woj. kaliskiego 8 IX 1863, B. Czart,
rps 3881,
k. 121, 122, z potępieniem Taczanowskiego, przy bagatelizowaniu'następstw przegranej,
„gdyż
zaledwie jedna piąta sił województwa była w tym boju".
564

x-Arak6«Mi=i^*"\c E S A R S T.W-ON&, A U S T R I A C-K I E-v ••


•*? • >•_ 4 •_ granice państw
— — — — granica Królestwa Polskiego
granice gubernii

PŁOCK miasta gubernialne


tereny dłuższego utrzymywania sie. oddziałów
partyzanckich

TERENY, NA KTÓRYCH DŁUŻEJ UTRZYMYWAŁY SIĘ ODDZIAŁY POWSTAŃCZE

oddziałów. W 10 dni później, 4 sierpnia, w nieco innym składzie ok. 1500 ludzi
Kruk stawił czoło pod Chruśliną niewiele mniej licznej kolumnie płka Miednikowa,
pobił go i ścigał na przestrzeni 12 km aż do Urzędowa. Odstępując następnie wzdłuż
Wisły ku północy dowiedział się o wymarszu z twierdzy dęblińskiej kolumny eskortu-
jącej pocztę rządową z Warszawy do Lublina. Dnia 8 sierpnia o świcie Krak zaczaił
się na ten konwój, na szosie pod Żyrzynem. Zgromadził w tym punkcie ok. 3 tys.
ludzi, w tym 1400 strzelców, gdy por. Laudański prowadził konwój w sile ok. 500
ludzi i to z załogi fortecznej, o niskiej wartości bojowej45. Zaskoczenie było zupełne,
nieprzyjaciela rozbito, Laudański uratował się z niespełna setką ludzi, zagwoździw-
szy wprzód swoje dwa działa. Reszta konwoju poległa lub dostała się do niewoli46.
Łupem powstańców stała się kasa rządowa z 200 tys. rb. Napad polski był tym bar-
dziej zuchwały, że wykonany w sąsiedztwie dwóch innych, silniejszych znacznie ko-
lumn rosyjskich, które jednak nie zdążyły z pomocą. Zwycięstwo pod Żyrzynem, jak-
kolwiek tylko lokalne, stało się ogromną sensacją, nie tylko polską, ale i europejską
— właśnie dlatego, że w dziejach partyzantki polskiej było czymś tak wyjątkowym.
Rzecz jasna, iż Żyrzyn skonsternował też dowództwo carskie i zmusił dowodzące-
go w Lublinie gen. Chruszczowa do bardziej energicznych kroków. Kilka kolumn
rosyjskich uganiało się teraz za Krukiem. On zaś był znów bez amunicji47: rozesłał
więc oddziały w różne strony i starał się przeczekać burzę. W 2 tygodnie po Żyrzy-
nie stał nad Wieprzem, na wschód od Lublina, z ok. 1700 ludźmi, gdy osaczyły go
2 kolumny rosyjskie (Emanów i Sołłogub), co najmniej dwukrotnie silniejsze. Kruk
przyjął jednak bitwę, być może w przekonaniu, że dalsze wymykanie się będzie
i tak beznadziejne. Pod Fajsławicami 24 sierpnia poniósł porażkę: udało mu się
wycofać wraz z oddziałem Krysińskiego, za cenę poświęcenia dwu innych: Ruckiego
i Wagnera. Na polu bitwy zostało 320 zabitych i rannych powstańców, a 650 dosta-
ło się do niewoli. Rosjanie pomścili Żyrzyn, a powstanie lubelskie po doznanym
ciosie nie miało już odzyskać krótkotrwałego .rozpędu48.
Porównanie losu dwóch dowódców: Taczanowskiego i Kruka zdawałoby
się wskazywać, że ponieśli równocześnie klęskę, mimo że jeden z nich robił, co mógł,
aby unikać walki, a drugi wręcz przeciwnie, działał zaczepnie i przejściowo odnosił
45 D. Milutin, „Wspomnienia", BL, z. 169, inw. 14, vol. 3, f. 227-8, pisze, że forteczny
batalion
dębliński był „miestom ssyłki sztrafowanych sołdat izo wsiej armii", oficerowie zaś byli albo
„bur-
boni" (dziś powiedzielibyśmy „z awansu"), albo „iz nieudawszichsja kadiet i biezgramotnych
jun-
kierow".
46 Konstanty do cara, 18 VIII 1863: „Skolko do sich por słyszno, sapiery i artillerija wieli
siebja gierojami, togda kak kriepostnaja rota była otwratitielna, pri pierwych naszich
kartiecznych
wystrielach sprjatałaś w row, iz kotorogo nikakimi siłami jejo nelzja było wywiesti".
Dowódca
Laudański, choć Polak, nie ponosi żadnej winy. CGAOR, z. 678-i, inw. 1, voI. 773, k. 559 n.
47 Tu warto wskazać na list J. Łysakowskiego do J. Ruckiego, Dąbrowica 19 VIII 1863
(na
5 dni przed Fajsławicami!), B. Nar. rps 6530, k. 117: „Proszę p. naczelnika zawiadomić
wojewódz-
kiego, że transporta broni i amunicji jego leżą po lasach, najmniejszego porządku nie ma przy
prze-
prawach przez granicę, tak w Galicji, jako i w Kongresówce, serce boli na to wszystko
patrzeć, jaka
opieszałość naszych władz cywilnych"...
48 E. Kozłowski, Od Węgrowa, s. 148-200; ibidem dalsza literatura.
566

sukcesy. Rzecz jednak w tym, że w owym letnim okresie, najbardziej sprzyjającym


partyzantce, Kruk był jedynym z naczelników wojskowych województw, który umiał
i chciał prowadzić kombinowane działania wielu oddziałami. Klęska jednego Kruka
nie zachwiałaby losem powstania, gdyby w województwach sąsiednich operowali za-
czepnie inni naczelnicy. Lecz prawie wszędzie indziej dowódcy pojedynczych partii
wojowali każdy na własną rękę, w ogóle zaś starali się wojować jak najmniej. Można
ich wyrozumieć zważywszy, że mieli niewyszkolonego żołnierza i za mało broni, ale
też Wydział Wojny Rządu Narodowego nie umiał tchnąć w nich ofensywnego ducha.
Sierpniowa kampania Kruka załamała się z powodu braku amunicji, w wielu
innych wypadkach przesądził o losie bitwy brak broni. Czas zbadać z kolei, jak
stała owa sprawa: środków na broń, zakupu i przewozu broni, dysponowania uzyska-
nymi zasobami.
FINANSE I BROŃ
Finanse powstania, jak wiemy, opierały się na podatku ofiary narodowej, roz-
pisanym 8 kwietnia. Orientujemy się, że niektóre regiony Królestwa rozporządzały
nadwyżkami wpływów podatkowych i przekazywały je do centrali, podczas gdy
inne powiaty i województwa trzeba było chwilami zasilać gotówką z Warszawy.
Tak np. w zamożnym powiecie łowickim wpłynęło z tytułu podatków do 20 VII
1863 r. 324 tys. złp., z czego w samym tylko kwietniu i maju przelano do kasy wo-
jewódzkiej 125 tys.49 Natomiast w woj. augustowskim, w czasie od września 1863
do maja 1864 wpływy lokalne wyniosły tylko 47 tys. złp., podczas gdy z centrali
wpłynęło 201 tys., a spoza zaboru rosyjskiego 55 tys.50 Nie umiemy niestety obli-
czyć globalnej wysokości wpływów podatkowych w zaborze rosyjskim51; rozpo-
rządzamy danymi dla Galicji Zachodniej — 1168 tys. złp. i dla zaboru pruskiego
— 650 tys. złp.52 Nie wiadomo, jak miały się te liczby do sum, które się rzeczy-
wiście należały. Można domyślać się, że wobec trudności egzekwowania podatku
nie mógł on wpływać sprawnie i równomiernie. Wydział Skarbu RN powołał do
życia specjalne organy, w Warszawie i na prowincji, dla sprawdzania zaskarżeń
od wymiaru podatku ofiary, i dla wynajdywania ukrytych źródeł dochodu. Jeszcze
5 sierpnia wydana została „Instrukcja w przedmiocie poboru i kontroli podatków
skarbowych"53. Zarządzenia tego typu świadczyły, że z opłatą ofiary podatnicy
49 Cyt. fragmenty rachunków, BPP IO, vol. 471 a/5, k. 3-7.
s0 Rachunki komisarza Czyńskiego, ibidem, k. 44.
51 Doliczyć trzeba do nich sumy zarekwirowane w kasach władz carskich. Urzędowo
obliczano
je za czas do U VI1863 na 470 tys. rb., a w końcu sierpnia na 755 tys. rb. M. Pawliszczew,
op. cit.,
t. n, s. 121, 160.
" BPP IO, vol. 472, księga główna.
53 Dokumenty KCN i RN, s. 194 n. Ibidem, s. 178, dekret z 5 VII 1863, zobowiązujący
właścicieli
nieruchomości do opłacania podatku również za swych wierzycieli hipotecznych, z prawem
rekursu
do tych ostatnich. Por. „Przepis postępowania dla władz skarbowo-przemysłowych w
powiecie",
druk B. Jag., sygn. 224768, cz. IV, nr 7.
567

jeszcze zalegali oraz że ściąganie zaległości szło opornie. Tymczasem potrzeby


wojny nagliły i trzeba było szukać nowych źródeł dochodu.
W chwili akcesu białych do powstania Kronenberg zdawał się wierzyć w możli-
wość uzyskania przez Rząd Narodowy pożyczki za granicą. Ćwierczakiewicz,
agent zagraniczny Rządu Tymczasowego, sądził, że pożyczka zabezpieczona na
dobrach narodowych i na dochodach z górnictwa („in petto Wieliczka") dałaby
się znegocjować w Londynie i Paryżu. Wypadłoby ją co prawda wypuścić po kursie
50 za 100, co przy nominalnej stopie 3 i-4 J% równałoby się de facto 7-9%. „Po-
tem po wyzwoleniu kraju zadaniem naszym będzie zamienić tę pożyczkę na rentę
w wielkiej księdze zapisaną"54. Rząd Narodowy odpowiedział krótko: „Pożyczki
na 50% nie przyjmuje się, jeszcze nie bankrutujemy"55. Koniec końców pożyczka
zagraniczna nie doszła do skutku.- Już w kwietniu rząd rozważał rozpisanie pożyczki
wewnętrznej. Uruchomienie jej przeciągało się aż do lata, w związku z trudnościa-
mi technicznymi: należało przygotować dla subskrybentów odpowiednie papiery
procentowe, zorganizować rachunkowość i kontrolę. Pod datą 8 lipca ukazał się
dekret o przymusowej pożyczce pięcioprocentowej, którą Rząd Narodowy nakładał
na „zamożniejszych kapitalistów krajowych". Operacją kierować miała Komisja
Długu Krajowego ustanowiona w Paryżu, w składzie: W. Czartoryski, J. Ordęga,
S. Gałęzowski. Komisja ta miała wypuścić obligacje na okaziciela, zaopatrzone
w kupony; na razie subskrybenci otrzymać mieli dowody tymczasowe. Pożyczka
wynieść miała 21 mln złp., w 3 transzach po 7 mln56. Zakładano, że Kongresówka
złoży 7 mln, tyleż samo Litwa i Ruś, Galicja 5, zabór pruski 2 mln. Wydział Skarbu
rozsyłał upatrzonym osobom awizacje z wyszczególnieniem sumy, która na każdego
przypadała. W grę wchodzili, rzecz jasna, właściciele ziemscy oraz przedstawiciele
wielkiej burżuazji. Dekret z 20 lipca ostrzegał, że „wszyscy odmawiający przyjęcia
udziału w pożyczce" zostaną pozbawieni praw obywatelskich. Nie będzie również
wolno wpłacać na rzecz opornych jakichkolwiek należności57.
Zdaniem Majewskiego pożyczka ta „przyszła do skutku" w Królestwie, ciągnęła
się dość długo w Galicji i w zaborze pruskim, nic zaś nie przyniosła z Litwy i Rusi58.
Majewski nie wspomina nic o emigracji; otóż właśnie najzamożniejsi arystokraci,
bankierzy itp. w rosnącej liczbie wymykali się za granicę i tam nagabywani przez
poborców Komisji Długu uchylali się przeważnie od świadczeń59.
54 J. Ćwierczakiewicz do J. Ordęgi, 26 IV 1863, BPP IO, vol. 474/1, nr 78.
55 RN do A. Guttrego, 28 IV 1863, BPP IO, vol. 473/5a, k. 18. Jest to odpowiedź na
sugestię
Ćwierczakiewicza.
56 Dokumenty KCNi RN, s. 177-179, ibidem blankiet awizacji. Por. J. K. Janowski,
Pamiętniki,
t. II, s. 128. W. Przyborowski, D. II, s. 440-443.
57 Dokumenty KCN i RN, s. 189. O. Awejde, op. cit., s. 588, twierdzi, że dekret ten,
jakkolwiek
wydrukowany, nie został puszczony w obieg. Znany nam druk jest pochodzenia
emigracyjnego.
58 Zeznania śledcze, s. 255. Majewski błędnie wiąże decyzję o pożyczce z niemożnością
zreali-
zowania listów zastawnych.
59 B. Oss., rps 1884, s. 79-81, blankiet Komisji Długu z listą 63 bawiących za granicą
płatników
pożyczki. Należało się od nich w sumie 7250 tys. złp.; 17 osób wpłaciło 2 062 033 złp. 10 gr.
Wśród
568

W następstwie pożyczka narodowa została podwyższona do wysokości 40 mln


złp. Komisja Długu puściła ich w obieg na sumę 13 772 300 złp., ale faktycznie uzyska-
ła z tego źródła 2 761 000 złp., od zamożnych obywateli bawiących za granicą60. Druk
obligacji przeciągnął się do lutego 1864 r., a wtedy już nie było mowy o przekazy-
waniu do Warszawy papierów o tak znacznej objętości. Pożyczkę narodową w za-
borze rosyjskim ściągano w zamian za kwity tymczasowe, a po rachunkowości
tej nie zostało żadnego śladu.
Był i projekt dalej idący: puszczenia w obieg monety narodowej, papierowej
i metalicznej. Dekretem z 25 VII 1863 r. postanowiono druk 50 mln złp. monety
papierowej w odcinkach 1, 2, 5, 10, 25, 50 i 100 złotowych. Emisja miała dzielić
się na 5 serii po 10 milionów, „aby w razie pochwycenia której przez nieprzyjaciela
takową z obiegu wywołać można było"61. Dekret zatrzymano w tajemnicy do chwili
przygotowania banknotów. Przypuszczalnie Rząd Narodowy myślał opłacać nimi
dostawy dla armii. Rozprowadzenie pieniędzy tych wśród szerokiej rzeszy obywa-
teli powinno było skłaniać posiadaczy do popierania powstania. Nie zdaje się, by
przystąpiono, do bicia bilonu w metalu. Drukiem banknotów zajęła się w Paryżu,
w największej tajemnicy, Komisja Długu Narodowego. Wzory przygotowywał
niejaki Piliński; napisy miały być trójjęzyczne — polskie, litewskie i „ruskie".
Kontrakt na druk zawarto 3 września z J. B. Meyerem, drukarzem z Cusset (Allier),
który wyrabiał także obligacje pożyczki narodowej. Po 3 miesiącach, z niewiado-
mych przyczyn doszło do rozwiązania kontraktu z Meyerem, a wyrobu bankno-
tów podjął się F. Thibaud, przedsiębiorca z Clermont-Ferrand. Druk na prowincji
zabezpieczał lepiej "tajemnicę. Produkcja banknotów zaczęła się dopiero w styczniu
1864 r., a od końca tegoż miesiąca odchodziły z Clermont-Ferrand do Paryża skrzynie
z banknotami. W czerwcu 1864 r. Komisja Długu miała ich już na składzie na sumę
23 363 240 złp. W myśl dekretu z 25 VII 1863 banknoty miały być przesłane do War-
szawy, opatrzone pieczęcią rządową i dopiero puszczone w obieg. W czerwcu 1864 r.
wszystko to było już nieaktualne! Druk całkiem nadaremny banknotów i obligacji
pożyczki narodowej kosztował Komisję Długu blisko 120 tys. fr.62 Cały zasób
gotowych banknotów, wagi ponad 8 ton, prawdopodobnie zniszczono po powsta-
zalegających figurują m. in. ordynat Zamoyski z sumą 1 mln zip., August Potocki (300 tys.),
S.
Uruski (200 tys.), L. Sapieha (150 tys.), A. Fraenkel (150 tys.) itd. Numerowi bieżącemu listy
(63)
odpowiada numer kontroli 119, co mogłoby oznaczać, że 56 emigracyjnych płatników już
wcześniej
zapłaciło. W istocie brak na tej liście nazwisk wielu osób, które znajdowały się wtedy na
emigracji,
m. in. także Kronenberga. Lista niedatowana, znajduje się wśród papierów z początku 1864 r.
Por. W. Przyborowski, D. V, s. 51 n. O tym, że ordynat Zamoyski nie zapłacił ani grosza, por.
raport W. Czartoryskiego, 25 XI 1863, Polska działalność dyplomatyczna, t. I, s. 405.
60 Kontrola przychodu Komisji Długu Narodowego z pożyczki narodowej BPP IO, vol.
477 h. Ibidem, vol. 476a, kontrola obrotu obligacji, styczeń-luty 1864. Ibidem, sprawozdania
S.
Platera, 1 X 1863, i Z. Berendta, wrzesień 1863 — maj 1864, z inkasowania pożyczki za
granicą.
Ibidem, vol. 472, księga główna, konto Komisji Długu.
61 Odpis instrukcji dla Komisji Długu, vol. 476 d.
61 Ibidem, odpisy umów z fabrykantami banknotów. Ibidem, vol. 476a; 477h i 478/2,
rachunki
i kontrola produkcji. Por. korespondencję RN z Z. Laskowskim, Prasa Tajna, t. HI, s. 315,
323 n.,
569

niu, nie zachowując nawet okazów muzealnych. Najwidoczniej obawiano się, aby
banknoty te nie zostały wykorzystane przez carską propagandę, która rozpowsze-
chniała przeciw powstańcom zarzuty o fałszowanie papierów wartościowych.
Jak gospodarowano pieniądzem narodowym? Co do tego też rozporządzamy
tylko fragmentarycznymi danymi. Rachunki ćwierczakiewicza z okresu jego misji
zagranicznej od listopada 1862 do maja 1863 r., opiewające na sumę ok. 620 tys.
złp., dadzą się podzielić w procentach jak następuje: broń, amunicja i transport
67,2, umundurowanie i rynsztunek 6,8, wyprawa ludzi do kraju 18,6, podróże i ku-
rierzy 3,7, prasa 0,3, administracja 2,6, przekazano zaborowi pruskiemu 0,8. Obser-
wujemy tu więc koncentrację wydatków na zaopatrzenie powstania w sprzęt
wojenny i oficerów63. Ze schyłkowego okresu powstania, za czas od września 1863
do maja 1864, mamy klasyfikację wydatków komisarza pełnomocnego augusto-
wskiego, w sumie ok. 303 tys. złp. Przedstawia się to w procentach: broń i jej transport
43,2, amunicja i rekwizyta 10,8, utrzymanie oddziałów pod bronią 7,5, utrzymanie
ludzi i administracja w Prusach Wschodnich 17,4, żandarmeria, policja, admini-
stracja lokalna 7,1, druki, przejazdy, kurierzy 2,6, wsparcia 7,8, różne 3,664. Tutaj
więc kosztowało głównie przezimowanie powstańców oraz przygotowanie broni
na następną wiosnę.
Klasyfikacja wydatków niektórych władz narodowych poza zaborem rosyjskim,
dokonana nazajutrz po powstaniu przez Izbę Obrachunkową, daje następujące
wskaźniki procentowe:65

Zabór pruski
Galicja Zachodnia
Zagranica
Klasyfikacja wydatków
2 pol. 1863
1 pol. 1864
2 poł. 1863
I-II 1864
2 pol. 1863
1 pol. 1864
f
Broń, amun., transport
74,7
27,7
13,1
14,6
62,3
r
38,1
Mundury, rynsztunek
8,4
19,7
33,1
39,0
1,4
0,2
Konie
6,4
0,6
4,2



Wyprawa oddziałów
2,7
21,7
17,0
9,1
7,7
4,3
Wsparcia, zapomogi
1,3
11,4
6,8
11,0
3,3
16,2
Podróże, kurierzy
2,0
8,9
6,1
5,9
3,7
7,3
Pieczęcie, druki

1,1
1,3
2,3
2,5
5,0
Narz. chir., lunety, mapy
1,0
0,6
0,2

0,6
0,1
Administracja
3,5
5,7
9,3
12,2
10,4
21,5
Policja

0,3
3,2
5,5


Szkoła wojskowa

2,3
1,5
0,4

0,1
Wyd. nadzwyczajne


4,2


0,1
Fabr. obligów i banknotów




8,1
7,1
Suma
100,0
100,0
100,0
100,0
100,0
100,0
Suma w tys. złp.
513
350
474
254
1890
931
15 II 1864 RN proponował Bosakowi milion złp. „tymi papierkami". Traugutt. Dokumenty,
listy,
wspomnienia Londyn 1970, s. 174.
63 Rachunki J. Ćwierczakiewicza, BPP IO, vol. 481/6, k. 14-18.
6* Rachunki I. Czyńskiego, ibidem, vol. 471 a/5, k. 44.
65 Opracowano na podstawie księgi głównej Izby Obrachunkowej, ibidem, vol. 472.
570

Niski odsetek sum wydatkowanych na broń w Galicji Zachodniej świadczy


jedynie o tym, że odnośne wydatki pokrywali z innych funduszów agenci broni
w Wiedniu. Pozycja „wyprawa oddziałów" odnosi się nie tylko do przerzutu ocho-
tników na plac boju, ale i do utrzymania oddziałów oczekujących na rozkaz wymar-
szu. Gdy porównamy strukturę wydatków pomiędzy drugą połową 1863 i pierwszą
— 1864 r., dostrzegamy, jak w czasie, gdy powstanie chyliło się do upadku, wzrastał
też udział wydatków nieproduktywnych: na administrację, wsparcia i zapomogi.
Administracja powstańcza w pierwotnym założeniu była służbą społeczną, ludzie
pracujący w konspiracji gaży nie pobierali. Nawiasem mówiąc właśnie dzięki temu
systemowi administracja pozostawała w ręku ludzi zamożnych, tj. „umiarkowanych".
Ludzie odrywani dla służby od własnej pracy zarobkowej otrzymywali dorywczo
niewielkie sumy na „osobiste potrzeby"66. W drodze wyjątku pobierali pensje
niezbędni fachowcy z szeregów inteligencji; i tak Janowski jako sekretarz stanu
brał od lipca 1863 r. po 100 rb. miesięcznie67. Stałe uposażenia wypadło wyznaczyć
agentom zagranicznym. Ćwierczakiewicz jako agent dyplomatyczny KCN brał
830 fr. miesięcznie, Przybylski jako komisarz nadzwyczajny 567, agent Rządu Naro-
dowego w Stambule 600, personel Agencji paryskiej W. Czartoryskiego od 500 do
100 fr.68 Dochowane rachunki pozwalają odtworzyć wielką różnorodność postaw
wobec publicznego grosza: od drobiazgowej oszczędności i dokładania sum z własnej
kieszeni, aż do niefrasobliwego szastania nim na własne potrzeby69.
Żołnierzom zaczął płacić żołd Langiewicz70, jednakże trudno sobie wyobrazić,
aby ten żołd w oddziałach partyzanckich płacono regularnie. Oficer wyprawiany
do oddziału dostawał na rękę 50 rb., podoficer 20-25, żołnierz 10-15. Żony wojsko-
wych, pozostawione bez środków do życia, otrzymywały 25 rb. miesięcznej zapomo-
gi i 10 rb. dodatku na każde nieletnie dziecko7,1.
Zakładając największą ofiarność i sumienność tysięcy ludzi, przez których ręce szły
sumy publiczne, trzeba dopuścić jakiś margines malwersacji oraz liczniejsze zapewne
wypadki lekkomyślnego szastania groszem i niedbalstwa. Prawidłowa księgowość
i jej kontrola nie mogły funkcjonować normalnie w warunkach konspiracyjnych72.
66 Por. cyt. wyżej rachunki I. Czyńskiego.
67 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 69-74.
68 Rachunki J. Ćwierczakiewicza, loc. cit. Instrukcja RN dla W. Przybylskiego, 29 XI
1863,
BPP IO, vol. 482/1, k. 3. Sprawozdanie rachunkowe Okszy, 8 VI 1864, ibidem, vol. 475, k. 1;
W.
Czartoryskiego, 24 VII 1864, ibidem, k. 474/4, k. 4-9. Ordęga jako agent w Turynie pobierał
ryczałt
1500 fr. miesięcznie. Ibidem, vol. 481/8.
69 A. Chrystowski wyprawiony do Wiednia przez Mierosławskiego porachował swe
koszta,
8 XI — 29 XII 1863, na 1487 fr. 25 et. Ibidem vol. 473/4b.
70 Okólnik Wydziału Wojny z 28 XI1863 wyznaczał dzienne stawki: szeregowiec 10 gr,
pod-
oficer 20, oficer do kapitana 2 złp., wyższy oficer 4, generał 10. B. Jag. 224768, cz. IV, nr 16.
71 E. Dębiński do Kom. Polskiego w Paryżu, 23 XI 1863, BPP IO, vol. 474/1, nr 185.
Por.
opracowanie płka Anuczina z 10IV 1864, CGAOR, z. 574-i, inw. 1, vol. 58, k. 19.
11 O nieporządkach w księgowości organizacji m. Warszawy por. sprawozdanie
Wydziału
Skarbu z 18 VIII 1863, Prasa tajna, t. III, s. 314. Por. też J. Demel, Zagadnienia finansów
powstania
styczniowego, Sprawozdania Opolskiego TPN, Wydział Nauk Hist.-Społ., 1956-1963.
571

Rachunki władz narodowych, głównie zakordonowych i zagranicznych, docho- '


wały się w niepełnym stanie. Nie ma zatem sposobu opracowania przybliżonego
chociażby bilansu powstania. Pięć instytucji zagranicznych, które w latach 1863-
1864 obracały największymi sumami, a mianowicie Komisja Zagraniczna KCN,
Komitet Branickiego, Komitet Polski w Paryżu, Komisja Długu Narodowego
i Komisja Broni w Liege, rozporządzały łącznie sumą 5713 tys. złp. Z tego przypada
1544 tys. na fundusze nadesłane z kraju, reszta została zebrana za granicą73. Do-
chodów i wydatków krajowych niestety nie da się obliczyć. Szacunek Przyboro-
wskiego, „że kraj wydał na powstanie około 80 mln złp"74, jest, jak się zdaje, zu-
pełnie dowolny.
Spróbujmy z kolei policzyć wydatki na broń w miesiącach letnich 1863 r. Otóż
w III kwartale t. r. wydatki Wydziału Wojny RN wyniosły prawie 1,4 mln złp.
Inny rachunek, uwzględniający wydatki na broń nie tylko z centralnych, ale i z pro-
wincjonalnych źródeł, opiewa na 1 554 975 złp. za okres od MVII do 22 VIII 1863 r.7S ;
Karabin zakupiony za granicą kosztował 60-100 złp., zależnie od marki i od cha-
rakteru transakcji. Koszt tegoż karabinu loco obóz powstańczy wynosił 120-140
złp 76, wymieniona więc suma 1,5 mln złp. stanowiłaby równowartość 12 tys. ka-
rabinów.
W kwietniu 1863 Rząd Tymczasowy zlecił pełnomocnikowi swemu A. Guttremu
utworzenie w Poznaniu Komisji Broni, w celu zaopatrywania północnej części Kró-
lestwa tudzież Litwy. Tę samą misję w województwach południowych i na Rusi
spełniać miała Agencja Broni w Krakowie, z Józefem Kwiatkowskim na czele77.
Ze względów bezpieczeństwa obie te placówki musiały się wkrótce przenieść dalej
od granic Polski: Guttry do Liege, Kwiatkowski do Wiednia. W tych 2 punktach
dokonywano odtąd większości obstalunków finansowanych centralnie. Od połowy
maja, też na rachunek rządu, zakupywał broń Zdzisław Janczewski: zrazu w Toru-
73 Rachunki J. Ćwierczakiewicza, BPPIO, vol. 481/6, k. 14-18. Komitetu Branickiego,
ibidem,
voI. 477a; Komitetu Polskiego w Paryżu, ibidem, vol. 476a; Komisji Broni, ibidem, yol.
473/5;
Komisji Długu, ibidem, vol. 477 h. Por. odnośne koszta w księdze głównej Izby
Obrachunkowej,
ibidem, vol. 472.
74 W. Przyborowski, O. IV, s. 149. Przedrukowany tamże z dziennika „La Presse"
rzekomy
budżet powstania: 131 250 000 złp. wpływów, z czego 87 471 800 złp, rozkradziono, jest
oczywistym
paszkwilem.
75 Ibidem, s. 128, 129. Por. notatkę Sekretariatu Stanu z 31 VIII 1863, Dokumenty KCN
i RN, i
s. 230. Wynika z niej, że rząd miał wówczas słabą orientację co do rachunku sum wydanych
na j
broń. i
76 Por. cyt. rachunki J. Ćwierczakiewicza, BPP IO, vol. 481/6, k. 14-18; I. Czyńskiego,
ibidem, \
vol. 471a/5, k. 41-44; A. Guttrego, ibidem, vol. 482/4; naczelnika m. Nieszawy J.
Czyńskiego, j
ibidem, vol. 471a/5, k. 36-38; agenta Wydziału Prowincjonalnego Litwy, ibidem, vol. 480/1,
nr 19 j
i w. in.
3
77 RN do A. Guttrego, 10 i 28IV 1863, BPP IO, vol. 473/5a, k. 14-18. Ibidem, k. 49, 50,
„Krótki i
rys historyczny 3 po sobie następujących instytucji rządowych, trudniących się sprawami
uzbrojenia
narodowego w Liege", pióra A. Guttrego, 20 VI 1864.
572

Schemat organizacji militarnej powstania


w lecie 1863 r.
Rząd Narodowy
Sekretariat Stanu

Wydział
Spraw
Wewnętrznych

Wydział
Spraw
Zagranicznych

Wydział Wojny

Wydział Skarbu

Wydział
Prowincji

Wydział Prasy

Wydział
Wojny

Wydział zarządź.
Prow. Litwy

Oddział
Powstańczy

Oddział
Powstańczy

Rada
Prow.
Galicji
Zach.
(Kraków)

Wydział Wojny

Centralna Komisj,
Wojskowa
(we Lwowie)

Wydział Broni i
Efektów

Organizator
Wojskowy Galicji

Agentury

/urganizator\
Wojskowy
Galicji
\Wschodniei/

niu, następnie we Wrocławiu. Niektóre województwa wyprawiały za granicę po


broń własnych agentów, z własnymi funduszami; to samo działo się na szczeblu
powiatowym, a nawet naczelników miast78. Organizacja galicyjska zakupywała
w Wiedniu broń na własną rękę, z pieniędzy własnych, lub otrzymanych z Warsza-
wy; podobnie czyniła w Berlinie organizacja zaboru pruskiego, niezależnie od broni
otrzymywanej z Liege. Kilku kupców krakowskich dostarczało broń i amunicję
Komitetowi Galicji Zachodniej. Jedno ze źródeł, co prawda niepewne, mówi, że
uzyskano tą drogą 11120 sztuk broni i blisko 5 mln ładunków79. W samej Warsza- ;?
wie intendent Lempke zakupywał niewielką liczbę broni, chyba ze składów
wojskowych rosyjskich80.
W początkach powstania każdy zabiegał o broń na własną rękę ale i później,
gdy Rząd Narodowy nakazał centralizację, nie ustały też zabiegi rozstrzelone. W tych
warunkach nie sposób obliczyć, ile w sumie broni kupiono. Wszystkie dochowane
rachunki o zakupie broni za granicą dają w sumie ponad 70 tys. sztuk broni palnej81.
Są to, rzecz jasna, dane niekompletne. Przyborowski przypuszcza, że ogółem „na-
byto blisko 200 tys. karabinów dla powstania", a chociaż liczba ta nie da się uza-
sadnić, nie wydaje się ona nieprawdopodobną82. W lipcu Rząd Narodowy zażądał
od Komisji Broni przysłania 87 tys. karabinów do 15 sierpnia, zaręczając, „że fun- 3
dusze na ten cel potrzebne natychmiast nadesłane zostaną". Guttry uznał niepo-
dobieństwo szybkiego zrealizowania tak dużego obstalunku, a wkrótce także okaza-
ło się, iż Rząd Narodowy nie ma na ten cel pieniędzy. Listów zastawnych nie udało }
się sprzedać, pożyczka była dopiero w stadium realizacji83. j
Dochodzimy tu do pytania, czemu z tak znacznej ilości zakupionej broni — i to * •
nowoczesnej, przewyższającej niekiedy seryjną broń rosyjską — powstanie miało
tak niewiele pożytku? Odnosi się wrażenie, że zawodził właśnie system hurtowych, '
scentralizowanych zakupów. Rząd chciał mieć broń jednolitą, niezawodną, prosto J
z fabryki; domagał się jej transportu „na ryzyko kupca". — „Lepiej zapłacić dro-
78 Por. cyt. wyżej rachunki naczelnika m. Nieszawy.
79 Anonimowy memoriał z 1867 r., Zbiór zeznań, s. 81-86. Autor wyrachowuje, że
pośrednicy
krakowscy zarobili na tych transakcjach 2 \ mln złp.
80 Cyt. opracowanie płk Anuczina wylicza, że od 1 V do 31 VIII 1863 Intendentura
warszawska ;
wyprawiła do oddziałów 2 działa z lawetami, 149 sztucerów i karabinów, 94 pistolety i
rewolwery. \
Od 1 czerwca do 10 sierpnia zakupiła 3 działa, 62 sztucery, 94 pistolety i rewolwery.
Pomijam liczby
dotyczące broni białej, amunicji, odzieży itp. CGAOR, z. 547-i, inw. 1, vol. 58, k. 7-9. Na
ścisłości
danych tych trudno polegać. Jeśli w pierwszych miesiącach powstania w zakładach
hutniczych
opanowanych przez powstańców próbowano bez większego powodzenia wyrobu dział, nic
nie sły- X
chać o artylerii powstańczej w ciągu lata.
81 Uzupełniam podsumowanie W. Przyborowskiego, O. IV, s. 147, nieuwzględnionymi
tu
zestawieniami A. Guttrego, I. i J. Czyńskich i in.
82 Cyt. budżet powstania z „La Presse" zakłada zakup 100 tys. karabinów. W.
Przyborowski,
O. IV, s. 150.
83 RN do A. Guttrego, 12 VII, 11 VIII 1863, BPP IO, vol. 473/5a. Sprawozdanie
Guttrego,
8 XII 1863, Dokumenta Urzędowe, s. 87. Raport W. Czartoryskiego, 4 VIII 1863, Polska
działal-
ność dyplomatyczna, t. I, s. 305.
574
?

żej, a być pewnym, że broń będzie"84. Rachubą ta powodowała zwłokę naprzód


w wykonaniu obstalunku przez fabrykę; następnie w zgromadzeniu dużych, potrzeb-
nych sum gotówki; wreszcie w transporcie, z którym dostawca się nie śpieszył.
Komisja Broni w Liege zakupiła począwszy od lata 18-19 tys. sztuk broni palnej.
Z tego zaledwie 3 tys. doszło do kraju, i to dopiero na wiosnę 1864, kiedy nie było
już komu dać ich do ręki. Drugie 3 tys. sztuk, przeznaczonych dla Rusi, wyprawiono
okrężną drogą na Konstantynopol. Reszta pozostała na składzie w Liege i różnych
punktach Niemiec, po części obciążona długami i nie zużyta aż do upadku powsta-
nia85. Niewiele lepsze wyniki miała wiedeńska agencja Kwiatkowskiego86. Jan-
czewski dostał na broń ponad 600 tys. złp. Ile dostawił jej, dokładnie nie wiadomo;
na pewno wiemy tylko, że kupiec wrocławski Karfunkel oszukał go na 185550 złp.87
Nieznany nam z nazwiska agent woj. mazowieckiego w lipcu 1863 r. wyprawiony
został po broń do Wiednia. Przesiedział tam 8 miesięcy, wydał publicznych pienię-
dzy ponad 150 tys. złp., a kilkanaście tys. dołożył z własnej kieszeni. Zdołał dostawić
do kraju... 181 sztucerów!88 Przykład to może krańcowy, ale nie jedyny, daleko
posuniętego niedołęstwa.
Raz zakupionej za granicą broni groziły konfiskaty austriackie i pruskie. Sto-
sowano przeróżne sposoby kamuflowania przesyłek kolejowych z bronią; lecz
każdy taki pomysł ukrycia karabinów, np. w kotłach parowych, albo też prochu
w beczkach z winem89, podrażał i tak wysokie koszta przewozu. Według danych
agenta broni w Wiedniu, Kwiatkowskiego, za czas do 21 X 1863 r., Austriacy
skonfiskowali 17% nabytych przezeń karabinów, tj. 1079 sztuk90. Władze pruskie
w samych tylko Prusach Zachodnich skonfiskowały ok. 3700 sztuk broni, w tym
ok. 1600 sztuk do końca września91. Nie mamy danych z trzech innych prowincji
84 RN do A. Guttrego, 28 IV, 12 VII 1863, BPP IO, vol. 473/5a, k. 17 n. Dopiero 1 IX
RN
pozwolił Guttremu kontraktować broń „na ryzyko rządu, - - gdyby nabywanie broni na innych
warunkach transporta jej do kraju opóźniać miało".
85 „Wykaz zakupionej broni w Liege, z oznaczeniem, ile jej wysłano do kraju, a ile
pozostaje
na składach", pióra A. Guttrego, 7 II1865, BPP IO, vol. 482/4. Z. Janczewski i W. Rudnicki
twier-
dzą, że w styczniu — lutym 1864 leżało: ok. 20 tys. karabinów w Galicji, 6 tys. w zaborze
pruskim,
5 tys. w Wiedniu, 18 tys. na zachodzie. „Zarys powstania", aneks. W 1867 na składach w
Liege
i Gotha pozostawało 8531 zakupionych karabinów, nie licząc innej broni. J. Borejsza,
Emigracja
polska, s. 78.
86 Materiały, B. Czart., rps 3881. Por. W. Przyborowski, O. IV, s. 134-136. Pisma J.
Kwiat-
kowskiego z Wiednia do Paryża, 28 X, 31 XII, 1863, BPP IO, vol. 476a, nr 113, 476c, nr 57.
87 Monita Izby Obrachunkowej nad rachunkami Janczewskiego, 22 IV 1864, ibidem, vol.
480/3. W. Przyborowski, O. IV, s. 120 n.
88 Sprawozdanie podpisane inicjałami R. U., 20 V 1864, BPP IO, vol. 474/3g, nr 3.
89 O. Sabiński do A. Guttrego, Paryż 20 VIII 1863, ibidem, vol. 473/5b, nr 4, podaje
kalku-
lację przesyłki prochu w pudełkach blaszanych, zanurzonych w beczkach z winem. Zależnie
od tego,
czy beczki będą wypełnione mieszaniną lichego wina i wódki, czy też dobrym winem, 1 kg
prochu
loco Polska kosztował 8,05, lub 10,24 fr. Sabiński sądził, że zmieniwszy wymiary beczek
można by
koszt ten obniżyć do 5,03 lub 5,95.
90 Rachunek J. Kwiatkowskiego, B. Czart, rps 3881, k. 436.
91 S. Myśliborski-Wołowski, op. cit, s. 253.
575

pruskich, graniczących z rosyjskim zaborem. Rząd Narodowy twierdził, że do końca «


lipca Prusacy i Austriacy skonfiskowali powstańcom 40 tys. sztuk broni92. Wersja
ta opublikowana na użytek zagranicy, wydaje się przesadna. Straty broni w czasie
dowozu były na pewno poważne, ale wzrosły głównie w końcowej fazie powstania.
W Galicji nieraz udawało się odkupić broń już skonfiskowaną od austriackich
urzędników93. Dalej jednak marnowała się broń także po przerzuceniu przez kordon
rosyjski: czy to zagarnięta przez kozaków, czy przechowywana w nieodpowiednim
miejscu, czy też — najczęściej niestety — porzucana lub zakopywana przez idące
w rozsypkę oddziały94. Pamiętniki i korespondencje urzędowe pełne są informacji
o broni niedostarczonej na czas, lub w stanie nie do użytku, o amunicji nie pasują-
cej do sztucerów, albo też marnowanej przez niekarnego żołnierza. To fakt, że ;
kosztem ogromnych wysiłków zakupiono na rzecz powstania wiele dziesiątków ty-
sięcy sztuk broni palnej. I również fakt, że tej broni stale brakowało. Mówiliśmy, że
latem walczyło w powstaniu ponad 20 tys. ludzi; z nich jednak miała broń palną
może połowa, najwyżej dwie trzecie95.
Przyczyny tego stanu rzeczy podzielmy na dwie grupy. Z jednej strony warunki
obiektywne: przeciwdziałanie trzech rządów zaborczych, niedogodne warunki
konspiracyjnego transportu, trudności zgrania dostaw z terminami wyznaczonymi
przez dowództwo, nieunikniony dowóz „na ostatnią chwilę", na krótko przed
bitwą. Z drugiej strony zaś przewinienia po stronie polskiej: nieuczciwość, a choćby j
tylko chciwość pośredników; niekompetencja, niedbalstwo, bałaganiarstwo urzędni- j
ków narodowych; spory o broń pomiędzy dostawcami dla różnych oddziałów i zwła- ]
szcza utrata broni w klęsce zawinionej przez żołnierzy lub przez dowódców. Smutne- \
mu temu rejestrowi możemy przeciwstawić inny ciąg pozytywnych zjawisk: wysiłek '
organizacyjny wielu agentów broni; bezinteresowne poświęcenie tysięcy prostych
ludzi — zawodowych przemytników, kolejarzy, bałagułów żydowskich, chłopów. '\
— przewożących broń z narażeniem życia96; ofiarność innych ludzi w intenden-
turze powstańczej; bohaterstwo szeregowego strzelca nie wypuszczającego broni z \
ręki aż do zgonu. Ofiarność i heroizm towarzyszyły niedbalstwu i nadużyciom; nie j
równoważyły ich i nie usprawiedliwiały. \
92 Nota z 15 VIII 1863, Polska działalność dyplomatyczna, t. I, s. 41.
93 S. Kieniewicz, Adam Sapieha, s. 101 n.
94 Por. memoriał z 5 VII 1863 pt. Stan rzeczy w woj. płockim, B. AN USRR, z.
Sapiehów,
mikrofilm w IHPAN. O „nikczemnych malwersacjach" dostawców broni na granicy Prus
Wschod-
nich sprawozdanie F. Krzyżanowskiego, Paryż 20 XII 1864, BPP, Muzeum Mickiewicza, rps
1105,
cz. I, nr 25.
95 K. Majewski, Zeznania śledcze, s. 248, twierdzi, że w lipcu 1863 oddziały w
Kongresówce
miały w ręku 13 tys. karabinów, oraz że na zakup karabinów wydano do tego czasu 13 mln
złp.
Wyprowadzał stąd przeciętny koszt karabinu 1000 złp. loco obóz powstańczy, przy cenie
fabrycznej
80-120 złp. Rachunek to oczywiście dowolny.
96 O pomysłowych sposobach przewozu broni por. Z. Janczewski, Zbiór zeznań, s. 65-
73.
Tenże, „Zarys powstania", aneks pt. „Niektóre dane o zakupie i transporcie broni zza granicy
do Królestwa Polskiego".
576

Pozostaje jeszcze jedno pytanie: czy Rząd Narodowy, lub niektórzy jego człon-
kowie, nie opóźniali świadomie dostawy broni do kraju, z myślą o utrzymaniu
powstania na poziomie demonstracji zbrojnej? Zarzuty takie były wysuwane w ciągu
lata97, ale trudno o pewne dowody. Nam zupełnie wystarcza stwierdzenie, że dla
całego ówczesnego kierownictwa: dla rządu, dla naczelników cywilnych, dla komi-
tetów zakordonowych i zagranicznych, nawet dla wielu dowódców — wojna nie
była sprawą jedynie ważną. Gdyby nią była, wówczas może i dostawa broni znalazła-
by się w odpowiednich rękach. Przeważała jednak inna mentalność: ta, że należy
dotrwać do chwili, gdy nadejdzie obca pomoc. Raz rozbudzona nadzieja na przyjście
Francuzów działała jak narkotyk na całe społeczeństwo, także na masy ludowe98.
„Spotykamy w powstaniu styczniowym rzecz dziwną — pisze Janusz Gąsioro-
wski — Organizacja cywilna rozwija się istotnie świetnie, natomiast organizacja
wojskowa na każdym kroku wykazuje braki". Podziwiamy funkcjonowanie tajnego
rządu, skarbu, policji, poczty, wymiaru sprawiedliwości. „Wydaje się, jakby uważano
tamte instytucje za pierwszorzędne, natomiast powinny były one być pomocniczy-
mi przy stwarzaniu armii i spełnianiu jej działań"99. Zazwyczaj w okresie wojny
generalicja bierze w ręce także cywilne sprawy. W powstaniu styczniowym dowódcy
nie mieli wpływu nie tylko na rząd, ale i na sposób prowadzenia wojny. Wiązało się
to poniekąd z partyzanckim jej charakterem. W samym jednak Rządzie Narodowym
nie zasiadał ani jeden wojskowy. „Nikt nie wzdrygnął się, że to występek, powstanie
zostawić bez steru wojskowego!" — pisze czerwieniec Łukaszewski100. Trudno wi-
dzieć w tym czysty przypadek. W grę mogło wchodzić ujemne wspomnienie o roli
generalicji w poprzednim powstaniu 1831 r., a także wspomnienie świeższe, dwóch
niefortunnych wojskowych dyktatorów. Jakkolwiek jednak by się oceniało dziejo-
wą rolę generałów — bez ich udziału nie można było wygrać wojny.
NEGOCJACJE Z MIEROSŁAWSKIM I LANGIEWICZEM
Zobaczmy teraz, jak rząd Majewskiego rozegrał sprawę obu eks-dyktatorów.
Pamiętamy, że Karol Majewski, w chwili zamachu w czerwcu zawdzięczał
szybkie odzyskanie pieczęci mierosławczykowi Chmurzyńskiemu i że w zamian
obiecał zatrudnić „pana Ludwika" na odpowiednim stanowisku. Należało wywią-
zać się z tych zobowiązań. Majewski wręcz tłumaczył kolegom, że nawiązując sto-
sunki z Mierosławskim „położy się koniec wichrzeniu jego zwolenników"101.
Chmurzyński więc otrzymał pełnomocnictwo do podjęcia rozmów z eks-dyktato-
97 Por. W. Przyborowski, D. V, s. 23.
98 Por. list Kaczkowskiego z 13 VIII 1863, cyt. S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s.
340.
99 J. Gąsiorowski, op. cit., s. 44.
100 J. Łukaszewski, Zabór pruski, s. 292.
101 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. U, s. 124. Por. A. Giller, Historia, t. U, s. 227. O.
Awejde,
op. cit., s. 579. K. Majewski w Zeznaniach śledczych, s. 257, mówi tylko o checi
wykorzystania
zdolności generała.

577

rem, a zwłaszcza uzyskania odeń odpowiedzi: „Czy -- chce wstąpić do czynnej


służby wojskowej w szeregach wojska narodowego na stanowisko odpowiednie
zdolnościom swoim?" Oraz czy zrzeka się pretensji dyktatorskich i gotów jest słu-
żyć Rządowi Narodowemu?102 Z tym pismem w pierwszych dniach lipca Chmu-
rzyński ruszył do Paryża. Obiecywanych mu na drogę milionów jednak nie otrzy-
mał, m. in. dlatego, że rozwiały się już nadzieje na łatwą sprzedaż listów zas-
tawnych103.
Mierosławski odpowiedział bez zwłoki, ale na swój sposób. Zgadzał się zrezygno-
wać z dyktatury pod warunkiem, że Rząd Narodowy mianuje go „organizatorem
powstania narodowego i dowódcą wszelkich legionów zewnętrznych ku pomocy
temuż powstaniu formować się mających". Organizatorowi przysługiwać miały
połączone atrybucje ministra wojny „w granicach czy za granicami zaboru moskie-
wskiego" i naczelnego wodza, „skoro się znajdzie w granicach tegoż zaboru na czele
jakiejkolwiek siły zbrojnej". Wszystkie rozporządzenia natury wojskowej wydawać
miał RN tylko w porozumieniu z Mierosławskim; on też zyskiwał prawo miano-
wania, zatwierdzania i odwoływania wszystkich oficerów w Polsce i za granicą.
Rząd Narodowy wypłacić miał Mierosławskiemu 12 mln złp. na organizację legio-
nów i 6 mln złp. na inne potrzeby. Co więcej, reprezentację powstania za granicą
przejąć miał pełnomocnik mianowany przez Mierosławskiego. W skład Rządu Na-
rodowego, także po uzgodnieniu z Mierosławskim, miał wejść Jan Kurzyna, do
czasu uwolnienia go z więzienia austriackiego miał zastępować go w rządzie Wła-
dysław Stępowski, jako „agent pełnomocny" organizatora jeneralnego104. Innymi
słowy Mierosławski zrzekał się dyktatury, z tym, że utrzyma władzę dyktatorską
w zakresie spraw wojskowych, skarbowych i zagranicznych!
Z niniejszą punktacją udał się Chmurzyński w towarzystwie Stępowskiego do
Warszawy, dokąd trafił z dużym opóźnieniem, bo dopiero pod koniec lipca. Mie-
rosławski czekał niecierpliwie, niemal pewien, że tym razem dopnie swego. W tym
czasie zbliżył się ż Janem Działyńskim, który, jak pamiętamy, zbiegł w kwietniu
przed policją pruską z Poznania, a obecnie kursował między Liege a Londynem,
zajmując się zakupem broni. Działyński, wielki pan, miał małe hobby: projektowa-
nie modeli broni palnej, miał się za wynalazcę nowego typu karabina i na tym tle
zszedł się z drugim wynalazcą, Mierosławskim. Ten ostatni wietrzył w Działyńskim
gotowość do ofiar na cele publiczne; pisywał więc doń serdecznie, per „zacny i ko-
chany panie Janie", obiecywał mu zużytkowanie jego wynalazku i wzywał „do rze-
wnej i ścisłej pomocy", gdy tylko otrzyma nominację na organizatora105.
102 Pismo z 2 VII 1863, Dokumenty KCN i RN, s. 174 n.
103 Z. Janczewski, Zbiór zeznań, s. 51, opowiada, że 28 VI1863 r. w Warszawie
Chmurzyński
był jeszcze pewien, że zawiezie Mierosławskiemu 12 mln złp., a 9 lipca znalazł się w Paryżu
bez
grosza.
104 Pismo datowane w Liege, 9 VII 1863, Dokumenta urzędowe do dziejów
organizacji jeneralnej,
s. 8-11.
105 Dwa listy L. Mierosławskiego do J. Działyńskiego, Liege 6 i 10 VIII 1863,
BK, rps 7408,
k. 73-76.
578

W Warszawie jednak, jak łatwo się domyślić, warunki Mierosławskiego uznano


za nie do przyjęcia. Członkowie rządu w większości twierdzili, że „odpowiedź tę
idiotyczną -- należało pominąć milczeniem i wrzucić do kosza"106. Ale Majewski
był innego zdania, zależało mu na zneutralizowaniu Mierosławskiego, radził więc
przyznać mu żądany tytuł organizatora, ale z ograniczoną kompetencją oraz pod
kontrolą komisarza rządowego. Na stanowisko komisarza proponował Józefa Gra-
bowskiego, dotychczasowego komisarza pełnomocnego w Galicji. Przed jednym
tylko rząd zastrzegał się stanowczo: nie chciał przyznać Mierosławskiemu żad-
nych uprawnień w zakresie polityki zagranicznej. Głównym agentem dyplomatycz-
nym RN był, jak wiemy, Władysław Czartoryski, jego nominacja właśnie w końcu
lipca została podana do publicznej wiadomości. Aby z kolei nie drażnić Mierosła-
wskiego Majewski uspakajał go, iż „Rząd Narodowy ma wysłać z łona swego jednego
z członków, który będzie miał mandat traktowania ze wszystkimi rządami zagra-
nicznymi, ludzie zaś, którzy mają wstęp do dworów, przydani mu będą jako pomocni-
cy". Tym samym Czartoryski zszedłby na stanowisko podrzędne. Z tymi propo-
zycjami Stępowski pojechał do Liege. „Zmiany, które rząd proponuje, niezupełnie
podobają się jenerałowi, są jednak do przyjęcia i zdaje się, że żadnej w tym względzie
trudności nie będzie" — pisał z jego otoczenia Maksymilian Moszyński107. Po dal-
szych jeszcze targach Rząd Narodowy 16 sierpnia zgodził się mianować Mierosła-
wskiego „jeneralnym organizatorem wojska polskiego poza granicami zaboru
moskiewskiego". Pozwalał mu mianować dowódców wkraczających oddziałów,
które jednak z chwilą wkroczenia przechodziłyby pod władzę RN. Rząd zastrzegał
sobie prawo zatwierdzania „organizatorów pogranicznych, szefów i podszefów
sztabów, tak organizatora jeneralnego, jak i organizatorów pogranicznych". Kwestię
naczelnego dowództwa rząd odkładał na później, do chwili gdy Mierosławski „uwa-
żać będzie za właściwe stanąć osobiście na teatrze wojny". Odmawiano też Mie-
rosławskiemu wszelkiego wpływu na Wydział Wojny RN. — „Kwestię funduszową
— czytamy w piśmie rządu — umyślnie pominęliśmy, a to dlatego, że nie sądzimy,
abyś służbę swoją narodowi czynił zależną od danej zamożności skarbu narodowego.
- - Jako organizator jeneralny będziesz miał prawo czerpania, tak w kasach pro-
wincjonalnych, jak i w kasie Komisji Broni, w takim stopniu, jak to uznasz za ko-
nieczne"108, ą
Na niniejszą ofertę odpowiedział tegoż dnia Stępowski. Zgadzał się na mianowa-
nie komisarza rządowego przy organizatorze jeneralnym — ale komisarza pomocni-
ka, a nie „trybuna". Radził też „streścić w jego [komisarza] osobie władzę wszyst-
106 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 175 n. Mowa tu, że pismo Mierosławskiego
przesłał do
Warszawy z Krakowa J. Grabowski. Tymczasem Mierosławski w cyt. liście do Działyńskiego
z 10 sierpnia mówi, że otrzymał właśnie list od Chmurzyńskiego: „Dopiero od 3 dni jesteśmy
w War-
szawie. Nic się nie zmieniło, wkrótce odbierzecie od nas żądane pieniądze".
107 List z Liege, 6 VIII 1863, do J. Działyńskiego, BK rps 7408, k. 91 n. Ciekawe,
że Miero-
sławski w cyt. listach do Działyńskiego z 6 i 10 sierpnia zatajał przed Działyńskim ten etap
nego-
cjacji.
108 Dokumenty KCN i RN, s. 215-217.
579

kich agentów zagranicznych". Co do nominacji Mierosławskiego na naczelnego


wodza, godził się na razie utrzymać ją w tajemnicy. Odrzucał punkt o przejściu J
oddziałów pod władzę rządu, po przekroczeniu granicy. Wreszcie nie dopuszczał
myśli o rozłączaniu sprawy nominacji od sprawy finansowej; skoro Rząd Narodowy
nie umie zrealizować listów zastawnych, niech wskaże inne fundusze. Jednym sło-
wem Stępowski odmawiał przyjęcia propozycji rządowej do czasu ponownego po-
rozumienia z Mieroslawskim109. Wyjechał do Liege dla dalszych rokowań.
Na tym rzecz na razie utknęła, i to na miesiąc z górą110. Rząd Narodowy pod j
datą 4 września uwiadamiał Czartoryskiego, że poruczył Mierosławskiemu „urząd 1
generalnego organizatora sił pogranicznych"111. Zarazem jednak żądał „zupełnej j
tajemnicy" co do tej nominacji, a dekretu nominacyjnego nie dał Mierosławskiemu
do rąk. Jednym słowem rozbudził w nim nadzieję na powrót do władzy i w ten spo- i
sób zabezpieczył się przed jego opozycją; stawiał mu zaś warunki, których Miero- j
sławski przyjąć nie chciał, lecz w taki sposób, aby nie dopuścić do zerwania. Zapew-
nił sobie spokój od strony mierosławczyków na dwa miesiące z okładem.
W tym samym czasie rząd Majewskiego prowadził też rokowania z drugim eks-
-dyktatorem, Marianem Langiewiczem.
Langiewicz był trzymany przez Austriaków pod ścisłą strażą, zrazu w Tyszno-
wie, a od końca kwietnia w twierdzy Józefowie (Josefstadt) w Czechach. Próby wykra-
dzenia go, podejmowane parokrotnie staraniem przyjaciół, nie powiodły się; odrzu- .,
cane też były podania Langiewicza o zezwolenie na wyjazd do Szwajcarii. Więzień
z niepokojem śledził rozwój wydarzeń w kraju, krytykował, i nie bez racji, ludzi,
którzy objęli po nim dowództwo w południowej części Królestwa, tj. Jeziorańskiego
i Jordana. W układanych memoriałach potępiał system demonstracji zbrojnej, i
„ciągłego wałęsania się oddziałów powstańczych", zalecał pospolite ruszenie, m. in.
dlatego że tylko ono zdoła pociągnąć masy. „Powstanie lękliwie się po lasach ukry-
wające --nie przedstawia żadnej gwarancji masom niewykształconym"112.
W tym stanie ducha otrzymał Langiewicz 3 czerwca pismo Rządu Narodowego,
proponujące mu pomoc w ucieczce z więzienia oraz objęcie dowództwa na Litwie.
Rząd zaznaczał, że nie może uznać w Langiewiczu ani dyktatora, ani naczelnego "\
wodza, ani „prezesa Rządu Narodowego"113. List szedł długo, datowany był 1 ma-
ja, redagowany był więc jeszcze za Gilłera. W Warszawie w tym momencie rządzili
czerwoni, o czym Langiewicz, rzecz jasna, nie wiedział. Odpisał więc dość ostro,
tonem hamowanej urazy. Zawsze był karnym wobec Rządu Narodowego; przyjęcie
109 Dokumenty urzędowe, s. 12-15.
1,0 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 177 pisze, że J. Grabowski ok. 20 VIII 1863
wyjechał
z Warszawy z nominacją i instrukcją dla Mierosławskiego. Tymczaslem jeszcze 31 sierpnia
RN pisze
do Grabowskiego jako do komisarza w Galicji, traktując jego misję przy Mieroslawskim, jako
sprawę przyszłości. Dokumenty KCN i RN, s. 228.
111 Polska działalność dyplomatyczna, t. I, s. 190.
112 M. Langiewicz do M. Dobrzańskiego, 12 V 1863. J. Jarzębowski, op. cit., s.
125-128.
Memoriał z połowy maja t. r., B. Merwin, op. cit., s. 55-62, H. Rzadkowska, op. cit., rozdział
VI. 1
113 Dokumenty KCN i RN, s. 566. ;
580

dyktatury było z jego strony „ofiarą"; do zguby doprowadziły go intrygi Jeziorań-


skiego i mierosławczyków. Nie zrzekał się publicznie dyktatury, ale nie protestował
też przeciw jej uchyleniu. „Jeżeli dyktaturę uznam być stosowną i pożyteczną w ręku
moim, nie oddam jej za żadne skarby świata; w przeciwnym razie sam pośpieszę
ze zrzeczeniem się jej". Dalej odmawiał Langiewicz udania się na Litwę i ostrzegał,
że jako dowódca nigdy by nie uznał przy sobie komisarza, który by kontrolował
go „w rzeczach militarnych". Natomiast gotów był, w wypadku uwolnienia, oddać
się do dyspozycji Rządu Narodowego, „o ile tenże będzie żądał ode mnie rzeczy
wykonalnych". Dawał przy tym do zrozumienia, „że obecny system wojowania
przeciwi się memu przekonaniu"114.
Pismo tak ujęte trafiło w Warszawie do rąk następnego z kolei rządu Majewskie-
go. Trudno było uznać, że jasno stawia sprawę. Rząd Narodowy odpisał 5 lipca
za pośrednictwem komisarza w Krakowie, J. Grabowskiego, że gotów jest uwolnić
Langiewicza i pozostawić mu do dyspozycji 120 tys. złp. pod warunkiem pisemnego
oświadczenia, że rezygnuje z dyktatury oraz że się oddaje „pod bezwarunkowe
rozporządzenie" RN115. Polecając Grabowskiemu starania o uwolnienie Langiewi-
cza, Rząd Narodowy tłumaczył: „Pomimo wszelkich grzechów, jakie eks-dykta-
tor popełnił, przy braku powszechnym dowódców będzie on pożytecznym"116.
Langiewicz odpisał gniewnie, że dyktaturę uważa i tak za nieistniejącą. „Potwarzą
jest podejrzewanie mnie o jakiekolwiek zamiary uzurpowania władzy". Odrzucał
proponowaną mu sumę 120 tys. złp. „Nie mogę na to pozwolić, iżby moja uległość
Rządowi Narodowemu i służba krajowa nabywała się pieniędzmi lub jakimikolwiek
nagrodami. Posłuszeństwo Rządowi Narodowemu jest moim obowiązkiem, tak jak
każdego Polaka". Langiewicz stwierdzał, że sam zabiega o swoje uwolnienie, że
wyzwolony pośpieszy na plac boju nie tylko z posłuszeństwa dla Rządu Narodowe-
go ale i z narodowego obowiązku117.
Minęły znów 2 miesiące, zanim Langiewicz otrzymał ponowną odpowiedź
z Warszawy, datowaną 15 sierpnia. Tym razem Rząd Narodowy stwierdzał, że czuje
się całkowicie zaspokojony oświadczeniem Langiewicza co do rezygnacji z dyktatury
i co do posłuszeństwa. Nie cofnął też oferty 120 tys. złp. przeznaczonych dla dobra
kraju, dla przywrócenia do służby mężnego i wytrwałego dowódcy118. We wrześniu
więc Langiewicz uzyskał moralną satysfakcję od rządu — już wtedy nie istniejącego.
Nie uzyskał natomiast uwolnienia. Opuścić miał legalnie mury Josefstadtu dopiero
w lutym 1865 r., w blisko rok po upadku powstania.
114 List z 9 czerwca, W. Heltman, J. M. Janowski, op. cit., s. 514-516,
115 Pismo to znamy tylko ze streszczenia w liście M. Langiewicza do M.
Dobrzańskiego z 17 VII
1863. J. Jarzębowski, op. cit., s. 132-134.
116 Pismo z 13 VII 1863, Dokumenty KCN i RN, s. 185.
117 List z 12 VII 1863, J. Jarzębowski, op. cit., s. 134.
118 Dokumenty KCN i RN, s. 214. W. Majewski do Izby Obrachunkowej, 27 I
1865, BPP IO,
vol. 480/2a, k. 102: 7 IX 1863 na zlecenie RN posłał do Pragi Walerego Lewkowicza z 14 tys.
złp.,
w celu uwolnienia Langiewicza. Czerwoni doszedłszy do władzy w tydzień potem wstrzymali
te
zabiegi.
581

Odnosi się jwrażenie, że równoległe zabiegi rządu Majewskiego o przywrócenie


do służby dwóch śmiertelnie ze sobą skłóconych eks-dyktatorów, polegały głównie
na wymianie korespondencji. Rząd nie doczekał się ich realizacji i nie bardzo Ś
widać, aby się do niej kwapił.
Można by tu dorzucić jeszcze przykład trzeci. Od marca 1863 r. bawił w Galicji *
płk Józef Hauke (ps. Bosak), wybitny oficer armii carskiej, wsławiony w walkach
na Kaukazie.' Wystąpił ze służby w końcu ubiegłego roku i zabiegał o dowództwo
w powstaniu — jest ślad, że w maju kontaktowali się z nim chmieleńszczycy. Rząd
Majewskiego dał wiedzieć komisarzowi Grabowskiemu: że „pragnie zużytkować
- - zdolności militarne" Bosaka. Po paru tygodniach rozmów 28 lipca, Bosak mia-
nowany został naczelnikiem wojennym woj. krakowskiego, podporządkowanym
Jordanowi. Znów zaszło wtedy coś mało zrozumiałego: Bosak wcale nie objął
dowództwa — czy to, że nie chciał służyć pod Jordanem, czy też, że Jordan nie chciał
go zużytkować119. Raz jeszcze sprawa wykorzystania wartościowego fachowca
nie została doprowadzona do końca.
ODEZWY Z 31 LIPCA
Wyżej wskazaliśmy, jak Rząd Narodowy doprowadził w początku lipca do
likwidacji „Prawdy", niezależnego pisma, które ośmielało się krzyżować jego poli-
tykę. W tym momencie ukazywały się w Warszawie następujące gazetki konspira-
cyjne: urzędowy „Ruch", który zamieszczał ostatnio same tylko dekrety i obwiesz-
czenia; również urzędowe „Wiadomości z Pola Bitwy", z komunikatami Wydziału j
Wojny, dwa dosyć anemiczne pisma niezależne, „Dziennik Narodowy" i „Polska", ]
interesujące się głównie polityką zagraniczną oraz dwa rzadziej ukazujące się pisma,
przeznaczone dla księży: „Głos Kapłana Polskiego" i „Dzwon Duchowny". )
W sumie wszystko to nie zaspokajało potrzeb rządowej propagandy. W ciągu
lipca podjęto więc szereg decyzji: zwinięto pismo „Ruch"; „Wiadomości z Pola
Bitwy" zastąpiono częstszymi, a szczuplejszymi „Wiadomościami (wzgl. Donie-
sieniami) z Placu Boju". Za to powołano do życia, jako organ Wydziału Prasy, nowe
pismo tajne, „Niepodległość". Maszyna drukarska została sprowadzona jeszcze
w maju, Józef Wagner zorganizował lokal, obsługę i kolportaż, półurzędowe pismo ,
postawiono na wysokim poziomie120. Numer pierwszy „Niepodległości" wydano
14 lipca; w ciągu dwóch miesięcy, tzn. do upadku rządu Majewskiego, ukazało .
119 RN do J. Grabowskiego, 13 VII 1863, Dokumenty KCN i RN, s. 185. J. K.
Janowski,
Pamiętniki, t. II, s. 141. E. Kozłowski, General Józef Hauke-Bosak, Warszawa 1973, rozdział
U,
rekonstruuje jego poczynania od marca do września 1863, pozostawiając jednak wiele spraw
nie
wyjaśnionych.
120 Do połowy kwietnia 1864 władze carskie wykryły w Warszawie 6 tajnych
drukarni i 1 za-
kład litograficzny. Według danych policji RN wydał na prasę do końca 1863 r. ok. 7 tys. rb.
Kol-
porterkom „Niepodległości" płacono 15 rb. miesięcznie. Autorzy brali 3 kop. od wiersza.
Opraco-
wanie płka Anuczina, 16 IV 1864, CGAOR, z. 547-i, vol. 58, f. 11.
582

się ich siedem121. Papier był dobry, druk czytelny, numer liczył 4 strony sporego
formatu w układzie 3-szpaltowym. Nakład doszedł niebawem do 10 tysięcy egzem-
plarzy.
Jako pismo półurzędowe „Niepodległość" zamieszczała dekrety i rozporządze-
nia rządu, komunikaty wojenne i przeglądy polityki zagranicznej oraz koresponden-
cje z prowincji. Główny jednakże nacisk kładła na objaśnianie linii politycznej
rządu, na utrzymanie w społeczeństwie wiary, że rząd idzie właściwą drogą, że
powstanie trwa i zdąża ku zwycięstwu, że zwycięży niezależnie od tego, czy uzyska,
czy nie, pomoc z zewnątrz. Starano się jednakże podtrzymać wiarę w bliskość tej
pomocy. Społeczeństwo zobowiązywano do poświęcenia i do karności zarazem;
unikano w druku starannie przedmiotów kontrowersyjnych, a więc zwłaszcza te-
matyki społecznej.
Redaktor „Niepodległości" Siwiński dbał o poziom literacki pisma, przeciągnął
m. in. z „Prawdy" młodego Kraushara, zamieścił Bohdana Zaleskiego wiersz
Ku młodziankom polskim, a także anonimowy, ładnie skomponowany reportaż
z obozu ks. Mackiewicza122. Na lwowskiego korespondenta zaprosił Kornela
Ujejskiego, w Paryżu zaproponował współpracę ni mniej ni więcej, tylko Norwido-
wi. Wielki myśliciel samotnik od trzech lat z napięciem śledził zmagania się narodu
dając wyraz swoim refleksjom w wierszach ulotnych, w korespondencji prywatnej,
w składanych tu i ówdzie memoriałach. I tym razem, spytany o radę, przedłożył Ru-
prechtowi parę kartek na temat zadań prasy polskiej w 1863 r. Wykładał więc, że Po-
lacy walczą nie z „Moskalem", a z samowładztwem petersburskim; że walczą nie
o kolory, czerwony lub biały, ale o godność człowieka, godność niewiasty, godność
żołnierza, o „jawność w sądach i sprawach politycznych", o parlament, o „emancy-
pację niewolników". — „Cóż uczynić? — kończył. — Narzucać pisarzom oficjal-
nego sumienia nie godzi się, ale całokształtnym wykreśleniem ogólnych obowią-
zujących pojęć historycznych trafić do przekonania — jest prawomocnym czy-
nem"123. Ładunek myśli skondensowany w kilkunastu norwidowskich paragra-
fach mógł był się stać wytyczną dla publicysty naprawdę wielkiej miary. Artykułu do
„Niepodległości" nie dało się z tego zrobić12*.
Niezależnie od publicystyki bieżącej Rząd Narodowy nosił się z myślą określe-
nia swojej postawy w jakimś uroczystym, publicznym dokumencie. Władysław
Czartoryski od chwili nawiązania współpracy z rządem ciągle nalegał na wydanie
manifestu, który by objaśniał Europie prawdziwe cele powstania. Rząd gillerowski
121 Prasa tajna, t. II, s. 346 n.
122 Ibidem, t. II, s. 384, 391 n.
123 C. K. Norwid, Pisma wybrane, t. IV, Warszawa 1968, s. 478-487.
124 Traugutt w raporcie z Paryża, 8 IX 1863, pisał, że nie udało mu się pozyskać
współpra-
cowników dla „Niepodległości". „Norwid i Żeligowski obiecali wprawdzie swą pomoc,
wątpię
jednak, czy ich współdziałanie odpowie wymaganiom redakcji". Nie ma dowodu na to, by
Traugutt
zetknął się wówczas osobiście z Norwidem, jak sądzi J. Jarzębowski, Traugutt i Norwid,
„Lech"
1939, nr 5-7. Nie cytuje on żadnej wypowiedzi Norwida, która by powoływała się na taką
rozmowę.
583

odroczył tę sprawę i tylko zlecił Czartoryskiemu naszkicowanie stosownego pro-


jektu. Czartoryski przedstawił projekt przy raporcie z 23 czerwca; podkreślał, że
w chwili doręczenia trzech not w Petersburgu „okazanie się Manifestu Rządu Na-
rodowego miałoby wpływ wielki i pożądany"125. Projekt ten nie dochował się,
został on odrzucony w Warszawie, ponieważ zamykał się bezpośrednim apelem do
Napoleona oraz do rządów Anglii i Austrii. „Odwołanie się do Austrii, zwłaszcza
też publicznie, Rząd Narodowy w każdym razie za niewłaściwe uważa. Trzeba
tu żyć między nami, żeby się przekonać, że to wszystko jest nie na miejscu"126.
Zmierzając w istocie rzeczy do zjednania sobie Austrii Rząd Narodowy wolał głośno ;
o tym nie mówić. Paryska inicjatywa skłoniła go do ogłoszenia dwóch odezw: ,
jednej „do ludów i rządów Europy", a drugiej do narodu. Pierwszą opracował
Henryk Krajewski, drugą Stanisław Krzemiński. Obie zatwierdzone zostały 30 ;
lipca, a ogłoszone z datą dnia następnego127.
Odezwa do ludów i rządów kwitowała z podziękowaniem wyrazy sympatii,
z którymi sprawa polska spotykała się na zachodzie. Sama sympatia jednak, to nie
dosyć. „Pogódźcie czyn i życie z uznaniem, jakie względem nas macie. Wyznajcie
głośno, że Moskwa nie ma żadnego prawa do panowania nad nami. - - Tego tylko
my od was żądamy, w imię porządku, w imię pokoju, w imię braterstwa ludów
Europy"128.
Odezwa do narodu z 31 lipca zawierała 2 ważne punkty. Pierwszy odrzucał ten- j
dencję trzech mocarstw do zamykania sprawy polskiej w granicach Kongresówki.
„Nie, Polska nie na to zmartwychwstała, żeby ją Europa w nową trumnę zakuła.
Nie ma Polski bez Litwy i Rusi, jak nie ma jej bez Korony". Był w tym okrzyku
element słuszności: naród nie chciał, by o jego granicach przesądzały dyplomatyczne
przetargi. Alę był też element fałszywy: w Rządzie Narodowym zdawano sobie
przecie sprawę, że znaczna część ludności Litwy i Rusi połączenia z Koroną nie
pragnie.
W dalszym ciągu odezwa nawiązywała do zasad Manifestu z 22 stycznia. „Idea ]
równości i wolności religijnej i społecznej, utrzymywana w całej swej sile i czystości, j
urzeczywistnianą będzie w odpowiednich instytucjach w miarę ustępowania na- 1
jazdu i organizowania się państwa. - - RN starać się będzie, aby masy ludu wiej- 1
słaego z wiekowej odrętwiałości wytrącone, służbie ojczystej oddane, znalazły |
w tymże rządzie przewodnika na drodze do nowego bytu, ekonomicznego i poli-
tycznego"129. Pierwszy raz wspominano tutaj o dalszym rozwinięciu reform,
zapoczątkowanych dekretem uwłaszczeniowym. Wspominano w sposób ogólnikowy,
125 RN do Czartoryskiego, 15 maja; Czartoryski do rządu 29 V, 8, 23 VI 1863.
Polska dzia-
łalność dyplomatyczna, t. I, s. 115, 271, 276, 280.
126 Ibidem, s. 140, pismo z 12 VII 1863.
127 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 152, K. Górski, op. cit., s. 53.
128 Dokumenty KCN i RN, s. 192 i n. Por. J. Błażowski do J. N. Janowskiego,
Zurich 2 X 1863:
RN w odezwie „do ludów i rządów wziął jednych za drugich i odezwał się tylko do rządów".
B. Jag.
rps 3685, t. I, s. 87.
129 Ibidem, s. 190-192.
584

odkładając dalsze ustawodawstwo na czas po wojnie. Czy już teraz, w ogniu wojny,
nie można było uczynić czegoś więcej?
Po powstaniu, z lewego skrzydła emigracji zarzucano władzom narodowym,
że nie dbały o to, „by jeżeli nie w każdej chacie, to przynajmniej w każdej wiosce
po egzemplarzu [Manifestu] się znalazło. — Często po przeczytaniu Manifestu
lud żmudzki, białoruski lub ukraiński ani słowa prawie nie rozumiał, prosił o ob-
jaśnienia i nie wierzył, dlatego że nie wiedział na pewno, czy słowa zgodne z pisaną
rzeczą"130. W istocie ogłaszanie Manifestu, na który kładziono tak silny nacisk
w pierwszych tygodniach powstania, teraz wychodzi z użycia131; zakłada się jak
gdyby, że treść jego jest powszechnie znana. Ukazują się, owszem, odezwy do chło-
pów, bądź od Rządu Narodowego, bądź władz lokalnych, odezwy przypominające
dobrodziejstwa wyświadczone ludowi przez władzę narodową oraz nawołujące do
udziału w walce. Teksty te starają się rozniecić nienawiść do „Moskwy" schizma-
tyckiej i wskazują na gwałty popełniane przez wojska carskie132. Przypominają,
owszem zakaz ściągania z chłopów czynszów czy robocizny. Zakaz ten wchodzi
w życie, mimo iż tu i ówdzie, zwłaszcza po latyfundiach, administracja dóbr usi-
łuje — zresztą bez skutku — pociągać chłopów do świadczeń133. Natomiast nie
mówi się w tych odezwach, jaka będzie sytuacja chłopa w przyszłej Polsce, czy stanie
się on naprawdę pełnoprawnym obywatelem. Nie podejmuje się też żadnych kroków
dla nadzielenia ziemią ludności bezrolnej, chociaż istniały co do tego możliwości,
np. w majoratach carskich134 i w dobrach ludzi otwarcie współpracujących z za-
borcą. Wezwanie chłopów, ażeby doraźnie dzielili między siebie ziemię wrogów
Ojczyzny spotkałoby się na pewno z ogromnym rozgłosem, a władze carskie niełatwo
mogłyby tu przeciwdziałać. Prawda, że takie hasło groziło rozpaleniem rewolucji
agrarnej, która mogła przerzucić się także na inne majątki. Z kół ziemiańskich
naciskano na rząd w przeciwnym kierunku: ażeby znowelizować dekrety uwłaszcze-
niowe i ograniczyć ich zakres135. Rząd Narodowy bronił się przed tą tendencją
130 „Głos Wolny" 10 VI 1867, cyt. J. Borejsza, Emigracja, s. 191.
131 W raportach administracji lokalnej gub. lubelskiej doniesienia o ogłaszaniu
Manifestu
urywają się w maju 1863. L. Zabielski, Materiały, s. 217 n.
132 Teksty niektórych odezw: Dokumenty KCN i RN, s. 211. Chłopi i sprawa
chłopska, s. 84,
91 n., B. Jag. sygn. 224768, cź. IV, nr 4, 54, B. Oss. rps 7227, s. 169, 177.
133 y/ Ordynacji Zamojskiej czynsze chłopskie wynosiły przed powstaniem ok. 220 tys.
złp.
w skali rocznej, przy 20-22% zaległości. W czasie od lutego do czerwca 1863 wpływało z
tytułu
czynszów miesięcznie ok. 3 tys. złp., a począwszy od lipca zaledwie po kilkaset złotych. R.
Bender,
Reforma czynszowa, roz. VI i tablica XIV.
134 Dekret RN o majoratach carskich z 17 VII 1863 stwierdzał tylko, że
przechodzą one na
własność skarbu, administratorzy zaś, dzierżawcy itp. wpłacać mają dochody z tych dóbr-do
kas
narodowych, Dokumenty KCN i RN, s. 188. Znany dowódca partyzancki J. Jankowski, przed
powstaniem rządca dóbr Tarchomin b. kuratora Muchanowa, szczycił się, że z tego majątku
„to
tylko zabrał, co i od każdego innego obywatela żądanym było, a resztę zostawił w
największym
porządku". J. Sawicki, Ludzie i wypadki 1863 r., t. I, Lwów 1894, s. 196, wg pamiętnika S.
Ką-
ty Ha.
133 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. ISO. S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 323.
585

— była ona jednak znamienna i nie wróżyła chłopom najlepiej, w wypadku gdyby
ziemiaństwo zagarnęło władzę w przyszłej Polsce.
Sprawą chłopską zajmował się rząd w innym aspekcie, mianowicie w związku
z rozbudową niższych szczebli organizacji na prowincji. Pamiętamy, że rząd „czer-
wonych prawników" zdążył opracować „Rys organizacji gminnej i parafialnej" i tu
i ówdzie wprowadzał go w życie. Z przedsięwzięcia tego nie można było się wycofać.
Wiązało się ono ściśle ze sprawą pospolitego ruszenia. Czerwoni kiedyś wyobrażali
sobie, że porwą masy do walki w chwili wybuchu powstania. W następstwie akcesu
białych porzucono myśl walki masowej, mówiono o braku broni, oglądano się na
pomoc zagraniczną. Tymczasem opozycja lewicowa począwszy od lata domagała
się coraz głośniej pospolitego ruszenia i stawiała jako niezbędny warunek rozbudo-
wę organizacji wśród chłopów. Rząd Narodowy nie kwapił się do pospolitego ru-
szenia, a już w żadnym wypadku nie myślał uciekać się doń przed rozpoczęciem in-
terwencji zbrojnej. Nie mógł się jednak wyprzeć tego hasła, a tylko twierdził, że na-
leży wprzód zorganizować wieś. Reforma administracyjna stwarzała więc rządowi
alibi, sugerowała, iż rząd naprawdę myśli o wojnie ludowej. Przeciwnikom jej tłu-
maczono, że nowa organizacja usprawni pobór podatków, podda masy chłopskie
kontroli i stanie się przeciwwagą dla prób rządu carskiego, uzbrojenia chłopów prze-
ciw powstaniu136.
Projekt reformy administracyjnej opracowano w Wydziale Spraw Wewnętrz-
nych. Przewidywał on m. in. scalenie administracji na szczeblu wojewódzkim, tzn.
likwidację naczelników cywilnych województw i powierzenie ich funkcji komisa-
rzom. Naczelnicy cywilni byli jednak oczkiem w głowie ziemiaństwa i Rząd Narodowy
nie odważył się ich ruszyć137. Po dyskusji, która zajęła kilka posiedzeń rządu,
odesłano projekty do wydziału, przedyskutowano raz jeszcze po przeróbkach i ogło-
szono ź datą 6 sierpnia138.
W dotychczasowym ustroju Królestwa najniższą jednostkę terytorialną stano-
wiła, jak wiemy, gmina, pokrywająca się z obszarem dominium i powierzona admi-
nistracji dominialnej. Od tego urządzenia teraz odstępowano i tworzono poniżej
powiatu 2 nowe szczeble: okręg i parafię. Mniejsze miasteczka, do 1500 mieszkańców,
włączano do parafii. Średnie stanowić miały osobne okręgi w ramach powiatu,
z wewnętrznym podziałem na sekcje, po 500-1200 mieszkańców. Dziewięć więk-
szych miast (powyżej 8 tys. mieszkańców) wyodrębniono z powiatów, dzieląc każde
z nich na 4 okręgi, a te na sekcje. Wszyscy naczelnicy okręgów, miast i parafii pocho-
dzić mieli z nominacji, w każdej wsi ustanawiano „starszego", mianowanego przez
naczelnika powiatu na wniosek naczelnika parafii. Zrywano więc z systemem wybo-
rów na szczeblu wsi, projektowanym w czerwcu przez Dobrowolskiego. W porówna-
niu do starego regulaminu z 28 marca nowy był o wiele bardziej drobiazgowy.
Pięcioszczeblowa machina (wieś — parafia — okręg — powiat — województwo)
136 Por. K. Majewski, Zeznania śledcze, s. 267.
137 O. Awejde, op. cit., s. 584.
138 J. K. Janowski, Pamiętniki t. II, s. 158 i n.
586

Organizacja władz powstańczych w lecie 1863 r.


Rząd Narodowy
Wydział
Spraw
Zagranicznych

Organizacja
wojskowa

Sekretariat
Stanu

Agenci
policji

Wydział
zarządzający
Prowincjami
Litwy

Organizacja
cywilna
Warszawy

I Ekspedytora I

Policja
m. Warszawy

Wydział
Wykonawczy
na Rusi

li

/Komisarze\
(wojewódzcy!
Organiza-
torzy
komunikacji

Organiza-
torzy
poczty

Prasa
Powstańcza

Żandarmeria
m. Warszawy

Rada Prow.
Galicji Zach.

/Organizatorzy!
1 wojewódzcy ,

fNaczelnicA
cywilni 1
(województw/

Policja
prowincjonalna

Komitet
Lwowski
Komitet
Wielkopolski

była nazbyt rozbudowana; zbędnym ogniwem stawał się tutaj powiat (województwa
liczyły po 4-5 powiatów). Dołączona do ustawy instrukcja określała szczegółowo
obowiązki naczelników każdego szczebla, pod względem wojskowym, policyjuym,
skarbowym i administracyjnym139.
Ustawę i instrukcję podano do wiadomości z opóźnieniem, ogłaszając ją w „Nie-
podległości" z 28 sierpnia. Poufny okólnik z 18 t. m. nakazywał, aby naczelnicy
parafii w ciągu dni 30 zaprowadzili po wsiach organizację dziesiątek i setek, powołu-
jąc do nich „bez żadnych wyłączeń wszystkich zdolnych do noszenia broni, a bez-
warunkowo ludność męską od 18 do 41 roku życia". Dla tych członków organizacji
nakazywano też przygotowanie broni140. Niedwuznacznie więc wiązano sprawę
139 Dokumenty KCN i RN, s. 197-209.
140 Ibidem, s. 218 n. Por. S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 345-349.
587

nowej organizacji z bliskim rzekomo pospolitym ruszeniem. Tymczasem wyzna-


czony, bardzo zresztą krótki, 30-dniowy termin zmontowania organizacji upływał
w drugiej połowie września. Najwięksi optymiści nie mogli się spodziewać ukończe-
nia przygotowań przed październikiem. A wtedy, w przededniu zimy, powoływanie
pospolitego ruszenia do rozstrzygającej walki wypadałoby już uznać za niepodo-
bieństwo. Wojnę ludową można było z czystym sumieniem odłożyć do wiosny...
KRYZYS INTERWENCJI MOCARSTW
Rzecz charakterystyczna: nad odsunięciem decydującej rozprawy do przyszłej
wiosny zastanawiano się także na dworze carskim w Petersburgu.
Noty czerwcowe trzech mocarstw nie stawiały kategorycznie żądania, aby Rosja
wyrzekła się Polski. „Sześć punktów" mieściło się w ramach nieznacznie rozszerzo-
nej autonomii samego tylko Królestwa. Za to sposób postawienia tych żądań,
publiczny i zbiorowy, musiano uznać w Rosji za wmieszanie się do spraw wewnętrz-
nych Cesarstwa, niezgodne z jego prestiżem. Tym mniej zgodzić się mógł Aleksan-
der II na proponowane w Polsce zawieszenie broni, w praktyce równające się
uznaniu polskich „buntowników" za stronę wojującą. Podniecona od paru miesięcy
opinia rosyjskich klas posiadających domagała się dania odporu Europie i poskro-
mienia Polaków. Rozbudzenie nastrojów dumy narodowej, lojalności wobec mo-
narchy sprzyjało bardzo skutecznie ukróceniu tendencji liberalnych, czy wręcz
rewolucyjnych, zagrażających ustrojowi społecznemu jeszcze przed rokiem czy dwo-
ma. Aleksander II wiedział, że odrzucając obcą interwencję zyska sobie poklask:
nie tylko klasy panującej, ale i dość szerokich,:patriotycznie nastrojonych kół opinii
publicznej.
Odrzucając propozycje mocarstw ryzykowało się jednakże wojnę. Rosja do wojny
europejskiej nie była przygotowana. W trzech zachodnich okręgach wojskowych:
warszawskim, wileńskim i kijowskim stało w końcu lipca 342 tys. wojska — i siła
ta nie wystarczała do uporania się z polskimi powstańcami. Dla osłony wybrzeży
bałtyckich i czarnomorskich dysponowano jeszcze 150 tysiącami. Powołane świeżo
rezerwy w wysokości 200 tys. dopiero formowały się i pozbawione były ekwipunku.
Wałujew, jako minister spraw wewnętrznych, niepokoił się, że jeśli ponowią się
rozruchy chłopskie, nie będzie wojska do ich przytłumienia141. Gdyby przeciwko
Rosji podjęły ofensywę regularne armie, należałoby dla obrony wycofać znad Wisły
główne siły tam zaangażowane.
O trudnym położeniu caratu świadczyła też podjęta decyzja o zmianie kursu
w Finlandii. Prowincja ta przyłączona do Rosji w 1808 r. miała sobie obiecaną kon-
stytucję, która jednakże została wkrótce zawieszona. Śmierć Mikołaja niewiele tu
141 Wspomnienia D. Milutina, BL, z. 169, inw. 14, cz. 3, k. 221. W. Rewunienkow, op.
cit.,
s. 297 n. Wg informacji wywiadu francuskiego Rosja miała w 1863 r. 487 tys. wojska w
Europie,
262 tys. na Kaukazie i 121 tys. za Uralem. S. Bóbr-Tylingo, op. cit., s. 174.
588

zmieniła; dopiero w 1861 r. i w niewątpliwym związku z wydarzeniami polskimi


rząd carski poszedł w Finlandii na połowiczne ustępstwo, powołując do boku gu-
bernatora doradczy „wydział" z wyborów. Ustępstwo to obecnie nie wystarczało.
Wojna o Polskę, wisząca w powietrzu, budziła w Sztokholmie nadzieje na odzyska-
nie Finlandii; w samym Wielkim Księstwie Finlandzkim każda wieść z Polski
spotykała się z żywym oddźwiękiem. Podczas gdy w klasach posiadających, mówią-
cych po szwedzku, ożywiły się dążenia liberalne, w masach ludowych zaczynał
się budzić ruch narodowy fiński. Powstanie polskie zmusiło Aleksandra II do wyjścia
na spotkanie jednemu i drugiemu nurtowi. Manifest carski z 6/18/ VI 1863 r. ogła-
szał przywrócenie konstytucji Finlandii i zapowiadał zwołanie sejmu. Zarazem ję-
zyk fiński zrównano w prawach z dotąd panującym szwedzkim142.
W sprawie polskiej na takie ustępstwa carat pójść nie chciał. Pozostawała Rosji
jedna szansa: że gabinety zachodnie stawiają żądania dla bluffu i że na wojnę nie
pójdą. Dyplomacja carska nieźle orientowała się, że na wznowieniu wojny żadnemu
z trzech interwentów nie zależy, że nie chce jej szczególnie finansjera międzynarodo-
wa, że gabinety w Londynie, Paryżu i Wiedniu nie ufają sobie wzajemnie i dążą
do rozbieżnych celów. Obaj ambasadorzy mocarstw zachodnich nad Newą: lord Na-
pier i ks. Montebello, wcale nie ukrywali przed swymi rozmówcami rosyjskimi nie-
chęci do wojny. Gorczakow sądził więc, że może ryzykować odrzucenie not. Nie
miał jednak pewności, czy uda mu się ta gra; pamiętał, że poprzednik jego Nes-
selrode, także zakładał przed dziesięciu laty, że Europa nie pójdzie na wojnę — i po-
mylił się bardzo dotkliwie. Aleksander II pisał do Konstantego 17/29/ czerwca:
„Wiadomości dotąd otrzymywane z Francji i Anglii nie wskazują jeszcze na jawne
przygotowania wojenne, ale ich nieżyczliwość dla nas jest tak silna, że wcale nie
można ręczyć, czy nie dojdzie do wojny, nawet jeszcze w tym roku"143.
Istnieje legenda, że na decydujące posiedzenie ministerialne, które miało roz-
strzygnąć o odpowiedzi rosyjskiej, Gorczakow przyniósł do wyboru dwa gotowe
projekty not: jeden ustępliwy, a drugi odmowny. Wersja ta nie znajduje potwierdze-
nia w aktach. Odnośna decyzja zapadła jeszcze przed posiedzeniem. Gorczakow
uzgodnił ją bezpośrednio z cesarzem. Odpowiedź rosyjska była stanowcza w treści,
łagodna co do formy: wyrachowana na to, aby nie dać powodu do natychmiasto-
wego zerwania, aby przeciągnąć rozmowy jeszcze miesiąc — dwa. Z chwilą kiedy
zamarzną porty na Bałtyku, niebezpieczeństwo dla Rosji zostanie przesunięte do
następnej wiosny. Do tego czasu ukończy się zbrojenia — i może również położy
się koniec powstaniu.
Mimo że decyzja już była zapadła, Gorczakow zażądał przedyskutowania jej
w gronie najbliższych doradców cesarza; zależało mu oczywiście na rozłożeniu
odpowiedzialności. Posiedzenie odbyło się w Pałacu Zimowym, 25 czerwca/7 lipca
142 L. Krusius-Ahrenberg, Der Durchbruch des Nationalismus wid Liberalismus
im politischen
Leben Fimtlands 1856-1864, Helsinki 1934. J. Rudnicka, O diejatielnosti riewolucjonierow
60-ch
godów w Skemdinawii [w:] Riewolucjonnaja situacja w. Rosii, 1970.
143 CGAOR, z. 722-i, inw. 1, vol. 682, k. 121, 122.
589

w południe, w obecności 13 osób. Odczytano znane już wszystkim noty trzech mo-
carstw, po czym każdy z obecnych wypowiedział swój punkt widzenia. Zdania się
podzieliły. W. ks. Mikołaj (brat carski), szef żandarmerii Dołgorukow, minister
spraw wewnętrznych Wałujew, minister dworu Adlerberg, senator Gagarin oraz
dyrektor kancelarii Korff wypowiedzieli się za odrzuceniem not, jako ubliżających
honorowi państwa. Natomiast ministrowie: wojny Milutin, marynarki Krabbe
i skarbu Rejtern, a także Panin, b. minister sprawiedliwości, oraz Płatonow, p. o.
sekretarza stanu dla spraw Królestwa Polskiego, „przede wszystkim wskazywali
na konieczność starań o przedłużenie rozmów i uniknięcie wojny". Zwolennicy
dyplomatyzowania reprezentowali w wypadku wojny najbardziej odpowiedzialne
resorty. Wówczas Gorczakow, który aż dotąd milczał, odczytał własny projekt
odpowiedzi, zredagowany, jak twierdził, w myśl rozkazu J. C. Mości. Na takie
oświadczenie już nikt nie protestował; a zresztą propozycja Gorczakowa uwzglę-
dniała punkty widzenia obu stron144.
Po dalszej jeszcze zwłoce 3 noty rosyjskie do Paryża, Londynu i Wiednia zostały
wyprawione 1/13/ lipca. Odrzucały one zarówno 6 punktów, jak zawieszenie broni
i konferencję międzynarodową w sprawie polskiej. Argumentowały, że propozycje
te nie zdadzą się na nic, skoro i tak powstańcy chcą Polski niepodległej od morza
do morza. Gorczakow za to oświadczał gotowość dyskusji na temat dostosowania
postanowień z 1815 r. do obecnych okoliczności. Sugerował jednakże dyskusję
w mniejszym gronie, mianowicie z rządami Austrii i Prus. Była to więc oferta zbli-
żenia z Austrią, w zamian za odstąpienie jej od koncertu zachodniego. Gorczakow,
wprowadzony w błąd przez swego ambasadora w Wiedniu, wyobrażał sobie, że
namówi Rechberga na tę kombinację.
Noty rosyjskie ogłoszone w prasie wzbudziły entuzjazm w opinii publicznej,
Gorczakow stał się z dnia na dzień bohaterem narodowym, tym który dumnie odep-
pchnął ultimatum trzech potężnych wrogów. Natomiast wśród dyplomatów zapano-
wała konsternacja. Francuzi zwłaszcza spodziewali się, że Gorczakow zgodzi się na
6 punktów, a co najwyżej zechce robić trudności o zawieszenie broni. „I oto zamiast
łagodnego, tak niecierpliwie oczekiwanego elaboratu otrzymano suchą i prawie
gorzką rekryminację". Na wieść o proponowanej przez Rosję konferencji trzech
państw rozbiorowych Montebello wykrzyknął: „A więc wyrzucają nas za drzwi!"145
Gorczakow w rozmowach z ambasadorami i w instrukcjach poufnych próbował
łagodzić nastroje, w ogóle jednak czuł się bardzo niepewnie. Jednemu z dziennika-
rzy przyznał się w dniu ogłoszenia not: „Podpisaliśmy weksel, idzie teraz o to, jak
go zapłacić"146.
i»« p Wałujew, op. cit., t. I, s. 232; W. Rewunienkow, op. cit., s. 299 i n.; I. Koberdowa,
W. ks. Konstanty, s. 198 n.
145 Raporty holenderskie z Petersburga 8/20/Iipca, z Paryża 23 VII 1863.
Rijksarchivet. Buit.
Zaken nr 3538, mikrofilm w AGAD.
146 Wspomnienia E. Feoktistowa, cyt. W. Rewunienkow, op. cit., s. 303. I.
Koberdowa, W.
ks. Konstanty, s. 202-207.
590

Głos miały obecnie mocarstwa interweniujące. Najszybciej zareagowała Austria:


już 15 lipca Rechberg odrzucił proponowaną mu konferencję trzech zaborców.
Oczywiście bał się, ażeby Napoleon III nie zaczął wojny zaraz, bez Austrii, tj. prze-
ciw Austrii. Podtrzymując kontakt z Paryżem, Rechberg liczył, że zahamuje Francu-
zów i odsunie groźbę wojny, przynajmniej do następnej wiosny147.
Rząd francuski był tak zakłopotany odpowiedzią Gorczakowa, że odwlekał
o kilka dni jej publikację. I w samej rzeczy, wywołała ona wielką wrzawę. Dzienni-
karze francuscy nie nawykli do takiego tonu. „Rosja z nas kpi"; „to nie odpowiedź
dyplomatyczna, to wyzwanie"; „odpowiedź rosyjska, tak sformułowana, jest nie
do przyjęcia"; „pokój jest cennym dobrem, ale nie za każdą cenę" — czytano w pis-
mach najróżniejszych odcieni. Mury stolicy Francji pokryły się napisami żądającymi
wojny. Napoleon nie mógł zignorować tego odruchu opinii; zaproponował w Lon-
dynie i Wiedniu wysłanie do Petersburga noty stanowczej i tym razem identycznej;
byłaby to więc próba zmuszenia Rosji do ustępstw, przez zaostrzenie pogróżek.
Równocześnie puszczono w kurs broszurę pt. „Cesarz, Polska i Europa" — autor,
Granier de Cassagnac, uchodził za porte-parole myśli cesarza. Broszura stwierdza-
ła, że Francja nie ścierpi ciemiężenia Polaków przez carat. Była tam również su-
gestia, że gdyby Wilhelm pruski odstąpił od współpracy z Rosją, mógłby uzyskać
poparcie francuskie dla swoich planów w Niemczech!148 Pomysł był czystą fantazją;
ale broszura Cassagnaca została uznana w Polsce za wyraz dążeń cesarza. Rząd
Narodowy kazał ją też przedrukować dla pokrzepienia serc w polskim wydaniu,
jako druk konspiracyjny.
„W. Brytania dzierżyła klucz sytuacji dyplomatycznej w 1863 r. Bez niej Austria
nie zechciałaby ruszyć, a Francja by nie mogła"149. Zarzucano później brytyjskim
ministrom, że przyłączyli się do interwencji dyplomatycznej na to, aby poróżnić
Francję z Rosją, a gdy ten cel osiągnęli, wycofali się, zostawiając Polaków na lodzie.
Angielska gra nie była aż tak cyniczną, świadczy o tym obfita, poufna korespon-
dencja między ministrami. Palmerston i Russell, a wraz z nimi angielska opinia,
naprawdę wierzyli, w pierwszych tygodniach powstania, że uda się im rozegrać
sprawę polską w płaszczyźnie dyplomatycznej; że poważny i natchniony moralną
troską głos gabinetów doprowadzi do upamiętania obie strony; że pokonana tak
niedawno Rosja nie zechce prowokować Europy; że między „liberalnym" nurtem
w Petersburgu a „umiarkowanymi" Polakami w Warszawie doprowadzi się do ja-
kiegoś „rozsądnego" kompromisu. Tej wiary teraz rząd brytyjski już nie mógł
żywić: między Wieszatielem wileńskim a narodem zjednoczonym w krwawej walce
rozwierała się przepaść nie do pokonania. Wówczas to „najszlachetniejszych lor-
dów" zaczęły opadać wątpliwości. „Co to jest Polska?" — pytał Russell w parla-
mencie. Czyż mamy wdawać się "w wojnę o przywrócenie Polski w granicach 1772 r.
H. Wereszycki, Austria, s. 216-219.
S. Bóbr-Tylingo, op. cit., s. 188-193.
R. Leslie, Reform and insurrection, s. 195.
591

z Galicją i Poznaniem? Polski obejmującej licznych Rusinów i Niemców, z ustrojem


republikańskim i demokratycznym? „Gdzież granice Polski, a co więcej, gdzie gra-
nice wojny, która musiałaby sprowadzić Rosję do jej pierwotnej nicości?"150 Dziś
wiemy, że te wahania Russella miały swój odpowiednik w nastrojach londyńskiej
City, stanowczo przeciwnej wojnie. Znane jest powiedzenie Disraelego, że pokój
świata w 1863 r. został zabezpieczony przez Rotszylda151. Wielkie banki w XIX w.
nie dyktowały zapewne swej woli rządowi, ale oddziaływały skutecznie na opinię
klasy panującej. Opinia ta zaczynała odwracać się od Polski. Nowa „mocja" w Izbie
Gmin, inspirowana i tym razem przez Zamoyskiego, znalazła wyraz w debacie z 20
lipca. W Izbie było pustawo, nas*trój senny. Nikomu nie podobała się odpowiedź
rosyjska, ale też nikt nie myślał kłócić się o to z Rosją152.
W tej sytuacji Russell odrzucił francuską propozycję not identycznych. Postawił
sprawę jasno: jeżeli Rosja odmówi naszym żądaniom, zostaniemy zmuszeni do
wojny; my zaś wojny nie chcemy. Drouyn de Lhuys zaproponował w Wiedniu
identyczne noty francusko-austriackie i spotkał się z odmową tym bardziej stano-
wczą. Mimo to Drouyn nie chciał się cofać, brał pod uwagę popularność sprawy
polskiej we Francji, twierdził, że porzucenie Polaków może poważnie skompromi-
tować dynastię. Cesarz zwołał dla podjęcia decyzji Radę Ministrów na 5 sierpnia
do St.-Cloud. Dyskusja ciągnęła się 7 godzin i wszyscy ministrowie opowiedzieli
się przeciwko wojnie, w szczególności Morny, Fould, Baroche, ludzie związani
z wielką finansjerą153. Drouyn tak ochrypł na tym posiedzeniu, że musiał się poło-
żyć; nie podał się jednakże do dymisji, jak się niedawno odgrażał, i pozostając
w rządzie stwarzał wrażenie, że kurs polityki II Cesarstwa pozostał niezmieniony.
Z chwilą gdy gabinety stwierdziły swą niezdolność do przyjścia Polsce ze sku-
teczną pomocą, obronę sprawy polskiej na Zachodzie podejmowały znowu te ży-
wioły, które od pierwszej chwili solidaryzowały się z powstaniem, a więc żywioły
lewicowe, a w szczególności robotnicze. W znanym nam piśmie „Bee-Hive" z 11
lipca ukazał się artykuł Beales'a biorący Polaków w obronę przed rzucanymi na
nich oszczerstwami. Artykuł zapowiadał zwołanie w Londynie nowego mityngu
w sprawie polskiej154. Zaproszono na mityng ów i do prezydium przedstawicieli
różnych ugrupowań i różnych warstw społecznych, pragnąc stworzyć wrażenie,
że całe społeczeństwo angielskie solidaryzuje się z Polską. Tym razem wielu polo-
nofilów spośród arystokracji uchyliło się od przybycia. Natomiast zjawiła się,
150 Ibidem, s. 194-196, z uwzględnieniem poufnego listu Russella do Napiera, 17 VI 1863.
, 151 Cytuję za H. Wereszyckim, Anglia, s. 162. R. Leslie, Opinia brytyjska, s. 213,
twierdzi,
iż Rotszyldowie wywierali wtedy nacisk na Times'a i na samego Disraelego.
152 R. Leslie, Reform and insurrection, s. 198, według listu Layarda do Cowleya,
22 VII 1863.
Por. H. Wereszycki, Anglia, s. 147-152.
153 Raport W. Czartoryskiego, 9 VIII 1863, Polska działalność dyplomatyczna, t. I,
s. 310.
S. Bóbr-Tylingo, op. cit., 195-199; tenże, Międzynarodowe kola finansowe wobec powstania
stycznio-
wego, „Teki Historyczne,' 1956-1957.
154 Pierwsza Międzynarodówka a sprawa polska, s. 110-115.
592

zaproszona umyślnie z Paryża, grupa robotników francuskich155. Wiec odbył się


22 lipca w St. James's Hall. Był tłumny, przemawiali zarówno politycy liberalni
i radykalni, jak również robotnicy: szewc Odger, stolarz Cremer, krawiec Stainsby,
murarz Connolly oraz rytownik paryski Tolain, w imieniu delegacji francuskiej.
Zabierał także głos gen. Zamoyski. Padały liczne słowa potępienia pod adresem
rządu, za jego bierną postawę w sprawie polskiej. Uchwalono też rezolucję o potrze-
bie wyzwolenia Polski: „jeżeli interwencja zbrojna okaże się konieczna dla osiągnię-
cia powyższego celu, to naród angielski z radością złoży w ofierze wszystko, czego
taka interwencja będzie wymagać". Obrana na mityngu delegacja udała się z tą
rezolucją do premiera — tym razem jednak Palmerston odmówił jej przyjęcia156.
Uchwały z St. James's Hall spotkały się z gwałtownym potępieniem w „Timesie".
Wiec miał następstwo uboczne, o wielkim jednak znaczeniu dla historii ruchu
robotniczego. Następnego dnia w Bell Inn, Old Bailey, przybyli na wiec robotnicy
francuscy spotkali się z działaczami związkowymi z Londynu. Obecny był również
robotnik niemiecki Weber oraz niezidentyfikowana delegacja robotników polskich.
Na tym zebraniu i na tle dalszych rozmów o sprawie polskiej postanowiono wszcząć
przygotowania do utworzenia międzynarodowej organizacji robotniczej. Jednym
z celów tej organizacji byłoby wykorzenienie w świecie niesprawiedliwych wojen
i niewoli157.
Droga do utworzenia I Międzynarodówki była jeszcze na razie daleka. Istniejące
organizacje robotnicze mogły na razie tylko mobilizować opinię różnych krajów
na rzecz Polski. W Paryżu zorganizowali adres do cesarza, na który zebrano 6467
podpisów; adres kończył się słowami: „Najjaśniejszy Panie! Zbaw, zbawmy Pols-
kę!"158 W Londynie zawiązano Ligę Narodową Niepodległości Polski, która odtąd
ujęła w swe ręce sprawę agitacji na rzecz Polski i polemiki prasowej. Na czele Ligi
stanął Beales, w komitecie znalazł się agent Czartoryskiego N. Żaba — w zasadzie
jednak, ku zmartwieniu ks. Władysława, do szeregów ligi napłynęli masowo ro-
botnicy. Beales pisał Czartoryskiemu, „że są oni — i rzeczywiście dowiedli tego
_ — jedynymi ludźmi w Anglii, którzy - - jak dotąd wystąpili jako zwarta całość
w stanowczym poparciu roszczenia Polski do pełnej niepodległości Co. więcej,
robotnicy zaczynają mieć coraz większy udział w życiu politycznym"159. Współpra-
155 Koszta przejazdu 3 robotników francuskich do Londynu w wysokości 450 fr.
pokrył W.
Czartoryski za pośrednictwem X. Ordęgi z funduszów RN. Oryg. pokwitowanie, BPPIO, vol.
476 b.
156 Pierwsza Międzynarodówka a sprawa polska, s. 116-147, sprawozdanie z
wiecu w „Bee-
-Hive". H. Katz, op. cit, s. 51-54.
157 Sprawozdanie z tego spotkania w „Bee-Hive", Pierwsza Międzynarodówka a
sprawa polska,
s. 148-150; I. Koberdowa, Pierwsza Międzynarodówka; s. 67 n.
158 Tekst adresu i pisma towarzyszące, Pierwsza Międzynarodówka a sprawa
polska, s. 164-167.
Pamiętnik W. Czartoryskiego, s. 169. Por. też w rachunkach Komitetu Polskiego w Paryżu,
BPP
IO, vol. 476 b, enigmatyczną pozycję 376 fr. „na koszta przygotowania demonstracji na d. 15
VIII rb."
159 Pierwsza Międzynarodówka a sprawa polska, s. 151 n., list Bealesa z 28 VIII
1863. Raporty N.
Żaby o działalności Ligi, lipiec-wrzesień 1863, Polska działalność dyplomatyczna, t. II, s.
343, 352,
356 n., 361 n. W. Czartoryski, Pamiętnik, s. 176 n. H. Katz, op. cit., s. 58-63.

593

cujący ze związkowcami angielskimi Wilhelm Weber, członek niemieckiego oświato- "


wego stowarzyszenia robotniczego w Londynie, wciągnął do akcji na rzecz Polski
Marksa. Spod pióra Marksa wyszła też odezwa wymienionego stowarzyszenia,
kolportowana w Niemczech już późną jesienią. Odezwa ta potępiała postawę wo-
bec Polski zarówno niemieckich rządów, jak i klas posiadających oraz wzywała ]
do składek na rzecz powstania160. ?'),
Obrona sprawy polskiej w tej przełomowej chwili, gdy odwracały się od niej
gabinety, gdy stroniły już od niej klasy posiadające, miała szczególne znaczenie '
dla ówczesnych przywódców rodzącego się ruchu robotniczego. Unaoczniała im,
że istniejące, liberalne rządy idą fałszywą drogą nie tylko w kwestiach ekonomiczno- J
-społecznych, ale i polityki międzynarodowej, i ludzkiej sprawiedliwości. Rozsze- 1
rżała zarazem płaszczyznę opozycji przeciwko panującemu ustrojowi: z obrony \
interesów jednej tylko klasy na walkę o urzeczywistnienie ideałów ogólnoludzkich,
pokoju i braterstwa między narodami. Te właśnie hasła miały przysporzyć popu-
larności I Międzynarodówce, także poza szeregami klasy robotniczej. Na razie
klasa ta służyć mogła sprawie powstańczej tylko wyrazami sympatii. Na politykę
mocarstw nie miała jeszcze wpływu.
DYPLOMACJA RZĄDOWA WOBEC GABINETÓW \
i
Z załamania się nadziei na interwencję mocarstw Rząd Narodowy nie od razu j
zdał sobie sprawę. „Jesteśmy stale zdecydowani kontynuować powstanie — pisał j
Czartoryskiemu 26 lipca — [nawet] jeżeli stan rzeczy na zewnątrz do zimy i przez ]
zimę nie zmieni się, co jednak trudnym jest do przypuszczenia, przy względzie na j
obecną komplikację sprawy, która dla Europy stała się już kwestią honoru, jak dla I
nas jest od początku kwestią życia"161.,W obszernym elaboracie francuskim, prze- l
słanym równocześnie do Paryża Rząd Narodowy polemizował z notami Gorczakowa, |
w szczególności z zarzutem, jakoby ruch polski był przewrotowym i terrorystycz- j
nym. Terroryzm i metody przewrotu socjalnego stosują właśnie wojska carskie I
w Polsce. Nota ta, przeznaczona do publikacji, zawierała też uprzejmy zwrot pod I
adresem Austrii oraz wyraz nadziei, że zmieni ona swój stosunek do Polski na J
bardziej przychylny162. 3
O fatalnym dla Polski przebiegu obrad na naradzie ministrów w St. Cloud 5 sier- j
pnia Czartoryski dowiedział się tegoż samego dnia. Donosząc o tym do Warszawy ?]
starał się wmówić rządowi i samemu sobie, że sytuacja nie jest tak rozpaczliwa, J
160 Tekst odezwy, Pierwsza Międzynarodówka a sprawa polska, s. 240-242. Por.
Marks i Engels
o Polsce, t. I, s. 250 n. I. Koberdowa, Pierwsza Międzynarodówka, s. 71.
161 Polska działalność dyplomatyczna, t. I, s. 154.
162 Nota wysłana do Paryża 1 VIII 1863, ogłoszona w połowie września z datą 15
sierpnia
i niewielkimi poprawkami. Polska działalność dyplomatyczna, t. I, s. 38-47.
594

jak się wydaje. Klucz sytuacji pozostaje w ręku Napoleona III; a cesarz jeszcze może
przeważyć szalę. Do cesarza jednakże ks. Władysławowi nie udało się dotrzeć.
Rozmawiał dwukrotnie z Drouynem, 14 i 30 sierpnia, i nie otrzymał żadnych obietnic;
w szczególności odmówiono mu pieniężnej pomocy dla powstania. Na konkretne
zapytanie: czy Polacy mają więc walczyć dalej, Drouyn de Lhuys odpowiedział:
„Mówię panu jak jest i inaczej mówić nie mogę, i ja przekonany jestem, że zaprze-
stanie walki byłoby klęską; ale czy ją prowadzić możecie, czy nie, to wasza rzecz,
sami ze swymi siłami rachować się musicie". W porównaniu do rozmów z lutego
i marca zmieniły się akcenty; Czartoryski natomiast nie zmienił swego stanowiska.
„Przy coraz bardziej zachmurzającym się horyzoncie politycznym dla nas — pisał
do Warszawy — przekonany jestem wszakże, iż — jedno tylko wytrwanie w walce
może nam przyszłość zapewnić". Ostrzegał jednak, że nie ma to być „walka, co obją-
wszy na chwilę jednym płomieniem kraj cały, po kilkunastu dniach upaść by musiała,
lecz tylko niepożyty a rozważny bój, który by siły i środki szczędził na długo, a sa-
mą wytrwałością swoją Europę do ujęcia się sprawy naszej zmusił"-163. W sumie
więc była to znowu wytyczna p powstaniu — demonstracji zbrojnej, z dodatkowym
jeszcze akcentem, aby nie powoływać przedwcześnie pospolitego ruszenia.
Z sierpniowych doniesień swego agenta w Paryżu Rząd Narodowy wysnuł
mylne wrażenie, że cesarza Francuzów od przyjścia Polsce z pomocą wstrzymuje
głównie Anglia, że natomiast Austria jest gotowa do współpracy z Francją. Wynikały
stąd wnioski, że powstanie trwa nadal, że „nie straci swego narodowego charakteru,
że nie pójdzie nigdy na wspak zasadom społecznego porządku"16*, „że sprawa
Polski jednego tylko ma szczerego przyjaciela i orędownika, a tym jest Francja
napoleońska i jej cesarz"; że Polacy gotowi się włączyć w oczekiwany sojusz fran-
cusko-austriacki. „Byłoby więc ważną rzeczą — pisano do Paryża 28 sierpnia —
złożyć Austrii zapewnienie co do Galicji, oddalić stanowczo jej obawy, podnieść
łączne interesa, korzyści i niebezpieczeństwa, wreszcie podać rękę na drodze szcze-
rego stosunku, jeśliby ten okazał się możebnym"165.
Z postawy tej, uzależniania się od obcych mocarstw wynikały uboczne konsek-
wencje. Jeszcze w końcu czerwca Rząd Narodowy wydał dekret o zawieszeniu ru-
chu na Kolei Żelaznej Petersburskiej. Kolej ta była główną arterią komunikacyjną
dowództwa carskiego w Warszawie, szlakiem przerzutu posiłkowi podstawą tak-
tyczną operacji przeciw partyzantce na Podlasiu i Wileńszczyźnie. Podejmowane
przez powstańców próby uszkadzania torów, równie jak zamachy na pociągi nie
dawały trwałych wyników. Dekretem z 21 czerwca rząd zakazał służbie kolejowej
ekspediowania pociągów i przewozu towarów, osobom zaś prywatnym — korzysta-
163 Raport z 17 VIII 1863, ibidem, t. I, s. 315-317. Rozmowa z Drouynem z 30
sierpnia,
W. Czartoryski, Pamiętnik, s. 380.
164 RN do W. Czartoryskiego, 10 VIII 1863. Polska działalność dyplomatyczna, t. I, s.
162.
165 Ibidem, 1.1, s. 176. W tymże duchu instrukcja dla L. Skorupki w Wiedniu, 18
VIII 1863,
ibidem, t. II, s. 72-81.
595

nia z kolei. Poufna instrukcja nakazywała, aby opuszczający służbę dróżnicy i ko-
lejarze zostali rozlokowani w okolicy i użyci do systematycznego psucia torów. Szyny
miały być rozkręcane, wywożone na bok furmankami i zakopywane w lasach, podkłady
wykopywane i palone; wodociągi stacyjne niszczone, jak również parowozownie166.
Na skutek tego dekretu część personelu drogowego rzuciła służbę, inni prosili
o zwolnienie, maszyniści i palacze wymawiali się od jazdy. Dyrekcja kolei w Pe-
tersburgu zwróciła się do ministra wojny z prośbą o rozmieszczenie wzdłuż trasy
co 6 wiorst ufortyfikowanych posterunków, inaczej bowiem nie ręczy za regular-
ność ruchu. Berg uznał projekt za niewykonalny, ale obiecał wzmocnić kolumny
ruchome strzeżące torów167. Zagrożenie linii kolejowej zaniepokoiło wszystkich
ministrów i samego cara.
Zawieszając linię petersburską Rząd Narodowy nie uwzględnił w rachunku jed-
nego: że jest ona własnością francuskiego kapitału. Warszawski inspektor kolei,
Francuz Ingę, wezwany do zamknięcia ruchu przez Rząd Narodowy, zwrócił się
do carskiego dowództwa. Otrzymał wówczas ostrzeżenie od powstańczego naczelni-
ka miasta, że za lekceważenie rozkazów RN zasłużył na karę śmierci, jednakże jako
Francuz zostaje tylko skazany na wydalenie z kraju. Ingę pośpiesznie umknął do
Petersburga168. Rzecz miała jednak szersze reperkusje, francuscy akcjonariusze
przez księcia de Morny podnieśli skargę na „tajny rząd" polski, który ucieka się
do środków rewolucyjnych i naraża na straty handel międzynarodowy169. Drouyn
de Lhuys interweniował ostro u Czartoryskiego, ten zaś odniósł się do Warszawy170.
Odpowiedź Rządu Narodowego nie dochowała się w aktach; dalszy przebieg wy-
darzeń wskazuje na to, iż rząd musiał zrezygnować z planu burzenia kolei i niszczenia
francuskiego dobra171.
166 Dekret i postanowienia wykonawcze, 21 czerwca; instrukcja o niszczeniu dróg
komuni-
kacyjnych, 26 VI 1863. Dokumenty KCN i RN, s. 143 n., 164 n.
167 F. Berg do D. Milutina, 20 VI1863, CGAOR, z. 547-i, inw. 1, vol. 285, k. 2-3.
Odpowiedź
Milutina, 18/30/ VI, ibidem, vol 586, k. 3. Djakonow, op. cit., s. 58 n.
168 Korespondencja w tej sprawie, 5-6 VII 1863, Dokumenty KCN i RN, s. 176,
457. Raporty
Valbezena, 5, 8, VII 1863, Raporty konsulów, s. 409, 413. Aleksander II do Konstantego,
3/15/ VII
1863, CGAOR, z. 722—i, inw. 1, vol. 682, k. 127: podobno Valbezen radził Ingćmu zwrócić
się
ze skargą do Czartoryskiego! Odpowiedź Konstantego, 19 VII 1863, CGAOR, z. 678-i, inw.
1,
vol. 773, k. 539 n. Djakonow, op. cit., s. 48-51.
169 AE, Consulat Varsovie, t. XIII, f. 218, dokument wszyty, nabyty
antykwarycznie w 1961.
Jest to niepodpisany memoriał z lipca 1863, z zestawieniem zarzutów przeciw powstańcom
polskim:
że ośmielają się stawiać warunki mocarstwom i że odnośnie granic formułują „une
revendication
historiąue que la rćyolution seule pourrait poursuiwe". Memoriał atakuje odezwę Komitetu
Polskie-
go w'Paryżu z 26 VI 1863 oraz zamach na Kolej Petersburską. Zdaniem personelu Archiwum
do-
kument pochodzi z otoczenia Mornyego.
170 Raport Czartoryskiego z 14 VII 1863, Polska działalność dyplomatyczna, t. I, 297.
171 Mniej liczono się z interesem kapitalistów angielskich, unieważniając kontrakt
Magistratu
warszawskiego z angielskim konsorcjum na budowę wodociągów w Warszawie. Por. dekret z
11V
1863, Dokumenty KCN i RN, s. 114. Raport Stantona z 25 V, PRO FO 65/641, godził się z
sytuacją.
NB przeciwko temu kontraktowi protestował ciężki przemysł warszawski, domagając się
udziału
w dostawach. H. Eile, Polityka a inwestycje, „Gaz i Woda" 1933.
596

Aż do końca lata 1863 r. dyplomację powstania reprezentował wyłącznie Wła-


dysław Czartoryski. Koszta paryskiej agencji pokrywał Rząd Narodowy172. Czyn-
ni byli wprawdzie w Paryżu komisarze rządowi: Królikowski do spraw uzbroje-
nia i Ruprecht do finansowych173, lecz nie wpływali oni na stosunki z gabinetami.
Rząd Narodowy w jednej tylko sprawie zdezawuował ks. Władysława: odmówił
zatwierdzenia gen. Zamoyskiego na stanowisku agenta w Londynie. Powodem
była zadawniona niepopularność generała, jako konserwatysty i rzecznika „monar-
chii de facto". Czartoryski pogodził się z tym wyłączeniem swego starszego kuzyna,
w praktyce zaś i tak pozostawił mu nieoficjalnie kierownictwo londyńskiej pla-
cówki174. Na skutek niedyskrecji Zamoyskiego wiadomość o tym, iż Rząd Narodo-
wy powierzył Czartoryskiemu „dyrekcję zagranicznej służby", trafiła już w końcu
czerwca do europejskiej prasy175. Aż dotąd nominacja ta trzymana była w tajemni-
cy, właśnie dlatego, ażeby uniknąć emigracyjnych polemik. Obecnie w „Niepodleg-
łości" z 25 lipca ukazał się następujący komunikat:
„Rząd Narodowy podaje do publicznej wiadomości, że ob. Władysław Czarto-
ryski mianowany jest głównym ajentem dyplomatycznym Rządu Narodowego
w Paryżu i Londynie. Rząd Narodowy otrzymał od ob. Władysława Czartoryskiego
potrzebne rękojmie, że działalność jego dyplomatyczna prowadzoną będzie w duchu
nieprzedawnionych praw narodu walczącego o niepodległość w imię wolności
i równości"176.
Ujawnienie nominacji sprzed 2 miesięcy z górą miało w intencji rządu rozbroić
stawiany ruchowi polskiemu zarzut „rewolucyjności". Zarazem jednak komunikat
ograniczał kompetencje księcia do Francji i Anglii oraz starał się uspokoić demo-
kratów, że Czartoryski nie będzie kontynuował polityki Hotelu Lambert. Nie na
wiele zdały się te zastrzeżenia, na lewicy emigracyjnej posypały się gwałtowne pro-
testy: ze strony J. N. Janowskiego, Władysława Mickiewicza, redakcji „Głosu
Wolnego" i in. Rząd Narodowy poparł swego agenta, Mickiewiczowi udzielił
172 Od lipca do listopada 1863 Czartoryski pobierał od RN 21 500 fr. miesięcznie.
W grudniu
suma ta została zredukowana do 18 000, w styczniu, lutym i marcu 1864 wynosiła po 16 000
miesięcz-
nie. Sprawozdanie W. Czartoryskiego dla Izby Obrachunkowej, 24 VII 1864, BPP IO, rps
474/4,
k. 4r-9.
173 :Prośba W. Czartoryskiego o przysłanie komisarza dla spraw finansowych, 8
czerwca;
nominacja Ruprechta, 7 VII 1863. Polska działalność dyplomatyczna, t. I, s. 137, 275.
Pamiętnik
W. Czartoryskiego, s. 139, 145.
174 Pisma W. Czartoryskiego, 23 VI, 24 VII; Rządu Narodowego 12 VII 1863.
Polska dzia-
łalność dyplomatyczna, t. I, s. 146, 277, 311. Ibidem, t. II, s. 311, komentarz H.
Wereszyckiego.
Pamiętnik W. Czartoryskiego, s. 146 n.
175 W. Czartoryski zdementował tę informację w „Journal des Dćbats" z 26 VI
1863 pod-
kreślając, „że dyrekcja tak spraw wewnętrznych, jak zewnętrznych należy do samego RN".
W. Helt-
man, J. N. Janowski, op. cit, s. 491.
176 Prasa tajna, t. J3, s. 364. Rzecz szczególna, że w piśmie do Czartoryskiego z 26
VII 1863,
Polska działalność dyplomatyczna, 1.1, s. 158, RN tłumaczył się, iż infonnacja zawarta w
jego własnym
organie półurzędowym „pod względem formy nie jest stosowną"! Por. Pamiętnik W.
Czartoryskiego,
s. 150.
597

publicznej nagany177. Skarcił również Komitet Polski w Paryżu, gdy ten w końcu
czerwca wmieszał się w atrybucje agenta głównego178. Pozostawił mu też i nadal
daleko idący wpływ na inne agencje poza paryską i londyńską, a więc na szwedz-
ką, turecką, rzymską, a w pewnej mierze turyńską i wiedeńską179. W końcu lipca
była mowa o mianowaniu agentów dyplomatycznych w Prusach i Belgii, do czego
jednak nie doszło180; natomiast 4 września Ordęga został mianowany agentem dyplo-
matycznym we Włoszech i Szwajcarii181.
Równolegle do rozmów z gabinetami Hotel Lambert pracował i nadal nad ura-
bianiem opinii publicznej. W Anglii, jak wiemy, prasa burżuazyjna zaczynała się
odwracać od Polski, popierali ją zaś radykałowie i ruch robotniczy. We Francji,
sądząc z pozoru, sprawa polska stała w opinii dużo mocniej. Prasa paryska, zdaniem
Czartoryskiego, „była poniekąd w naszym ręku. Nic bez nas się nie drukowało,
oddrukowało się niemal wszystko, co [się] posyłało, tak że owa opinia publiczna
właściwie przez nas była tworzona"182. Sześciu redaktorów najpoczytniejszych
pism paryskich zasiadało w komitecie francusko-polskim; reprezentowali oni rzą-
dową „Patrie", orleanistowski „Temps" i „Journal des Debats", lewicujący „Siecle"
i „Opinion Nationale", liberalną „Revue des Deux Mondes"183. Łączny nakład
tych pism przekraczał 120 tys. egzemplarzy. W każdym niemal numerze „Illustra-
tion" można było oglądać sentymentalne obrazki z życia powstańców, w każdym
numerze „Charivari" dowcipne rysunki na temat okrucieństw wojsk carskich, lub
ociągania się zachodnich dyplomatów. Plasowanie tych inseratów, możliwe dzięki
stosunkom Hotelu Lambert, kosztowało agencję paryską ok. 29 tys. fr. zaksięgo-
wanych w rubryce „podróże" albo „wydatki nadzwyczajne"184. Sztuczne podtrzy-
177 W odpowiedzi na list otwarty W. Mickiewicza z 30 lipca RN pismem z 17 VIII
1863 skarcił
jego „naganne, sprawie szkodliwe wystąpienie". Polska działalność dyplomatyczna, 1.1, s.
166-171.
Mickiewicz replikował we wrześniu broszurą: Czartoryski, Wielopolski et Mierosławski.
Pamiętnik.
W. Mickiewicza, t. II, s. 289. Potępiła W. Mickiewicza nawet „Gazeta Narodowa" z 6 VIII
1863.
178 Por. Ks. Gałęzowski do A. Sapiehy, 16IV 1864, BPP IO, vol. 476 e, k. 358-
359: „Jeszcze
w samym początku Komitet zrobił 2 odezwy, jedną pod d. 28 V, a drugą pod d. 26 VI, w celu
roz-
budzenia sympatii dla Polski pomiędzy cudzoziemcami i ta ostatnia odezwa, napisana w
duchu
politycznym, zrobiła ogromne wrażenie i niemało się przyczyniła do powiększenia ofiar i
składek
na naszą sprawę. Na nieszczęście odezwa ta źle [została] przez kogoś Rządowi Narodowemu
przedstawiona, chciano w niej dostrzec wtargnięcie się Komitetu w atrybucje i prawa RN,
któren
skutkiem tego zabronił nadal robić Komitetowi odezwy politycznej treści. To sparaliżowało
ogromnie działanie ..." Por. Polska działalność dyplomatyczna, t. I, s. 138 n.
179 Por. korespondencję agencji wiedeńskiej z Hotelem Lambert, lipiec — sierpień
1863,
Polska działalność dyplomatyczna, t. II, s. 55-83.
180 RN do A. Guttrego, 28 VII 1863, BPP IO, vol. 473/5a, k. 21-22.
181 Uwagi Izby Obrachunkowej o rachunkach J. Ordęgi, 6 VIII 1864, BPP IO, vol. 481/8.
'" Pamiętnik W. Czartoryskiego, s. 178. Por. S. Koźmian, op. cit., t. I, s. 186.
183 S. Bóbr-Tylingo, Napoleon III, s. 135. Dane o nakładach z 1861, por. Histoire
generale de
la presse francaise, t. II, Paris 1969, s. 259 n. O sprzedajności prasy paryskiej ibidem, s. 380
n.
184 Sprawozdanie W. Czartoryskiego, 24 VII 1864, BPP IO vol. 474/4, k. 4-9. Por.
zarzuty
Z. Janczewskiego, Zbiór zeznań, s. 110-114, o nieproduktywności tych wydatków. Myli się
więc
598
mywanie agitacji propolskiej za granicą wpływało w jakiejś mierze na rząd francuski,
choć nie aż w takim stopniu, by mu dyktować decyzję. Natomiast fakt, że cała prasa
paryska tak gorliwie zajmowała się Polską, podtrzymywał z kolei w kraju złudną
nadzieję rychłej francuskiej pomocy. Równie jednomyślnie propolską była prasa
włoska. W Szwajcarii przyjaciele Polski ofiarowali powstańcom ok. 500 sztuk
broni palnej, a żądali jedynie gwarancji, że broń ta dotrze naprawdę na miejsce185.
Z powszechną sympatią spotykali się także Polacy w Danii i Szwecji. Rząd szwedzki
byłby rad odzyskać od Rosji Finlandię, choć oczywiście nie zacząłby wojny bez
francuskiego poparcia186.
Rząd Narodowy dosyć eklektycznie odwoływał się do poparcia organizacji
międzynarodowych różnego typu: próbował wpływać i na Wielki Wschód francus-
ki187, i na Alliance Israćlite Universelle188. Jednym z pierwszych posunięć rządu
Majewskiego było zredagowanie adresu do papieża, z prośbą o błogosławieństwo
dla narodu polskiego, walczącego w obronie tych samych, co przed wiekami „świę-
tości naszych, wiary i swobody"189. Dopiero po dwóch miesiącach, 18 sierpnia,
doręczył adres ten Piusowi IX Eugeniusz Lubomirski190. Wraz z adresem przedło-
żył memoriał o prześladowaniu katolicyzmu na Litwie pod rządem Murawiewa.
Prosił, by Ojciec św. napiętnował „te okropne nadużycia Moskwy", by wezwał
katolików „do modlitw za Polskę" oraz by wpłynął na rząd wiedeński w duchu
przychylnym dla Polski. Audiencja miała przebieg przyjazny191. Pius IX już wcześ-
O. A wejdę twierdząc, Zeznania śledcze, s. 170, że RN nie wydał „ani grosza" na prasę
zagraniczną.
Koszta druku niektórych broszur francuskich pokrywał Komitet Polski w Paryżu, por. jego ra-
chunkowość, BPP IO vol. 476 c.
185 Por. w tej sprawie korespondencję W. Platera z Komitetem Polskim w Paryżu,
sierpień
1863, BPP IO vol. 474/3a, nr 13-17, oraz z Izbą Obrachunkową, 22 VIII 1864, ibidem, vol.
479/1.
A. Lewak, Gottfried Keller und der polnische Freiheitskampf, Zurich 1927.
186 J. Demontowicz do J. Ordęgi, Malmo 26 V 1863, BPP IO vol. 414/1, nr 98,
donosi, że
„ z rozkazu rządu naszego" zawiązał „komitet finlandzki w Sztokholmie". Ibidem, nr 41, 224,
listy Demontowicza ze Sztokholmu 25 IV i Kopenhagi 27 IX 1863.
187 O ówczesnej pozycji Polaków w masonerii por. L. Hass, Diaspora masonerii
polskiej,
„Przegląd Historyczny" 1971. O manifestacji propolskiej w loży Grand Orient w Paryżu, por.
J.
Magnuszewski, Powstanie styczniowe a literatury zachodnioslowiańskie [w:] Dziedzictwo
literackie
powstania styczniowego. Warszawa 1964, s. 561.
188 RN do Alliance Israelite Universelle, 26 VIII 1863. Dokumenty KCN i RN, s.
226. Pismo
to Czartoryski miał złożyć do rąk Cremieux dopiero w październiku, por. Polska działalność
dy-
plomatyczna, t. I, s. 353.
189 Polska działalność dyplomatyczna, 1.1, s. 25 n. Adres nosił datę 26 VI 1863,
choć ułożony
został przed 21 Czerwca. Inicjatorem był Gołemberski. Por. J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II,
s. 53 n.
W wydawnictwie O. Beiersdorfa, s. 223 adres nosi datę 30 czerwca, a w przypisie podano
datę
10 czerwca, oczywiście niemożliwą.
190 Por. raporty W. Czartoryskiego, 14, 24 VII, 4 VII 1863, Polska działalność
dyplomatyczna,
1.1, s. 291, 300, 308. Pamiętnik W. Czartoryskiego, s. 162. Dziennik P. Semenenki, 14, 18
VIII 1863.
Sacrum Poloniae Millennium, t. II, 1955, s. 308.
191 Raport W. Czartoryskiego z 30 VIII 1863 i jego memoriały dla papieża z 5 t.
m., Polska
działalność dyplomatyczna, t. II, s. 185-197.
599

niej, za sugestią Drouyn de Lhuys, wysłał pismo odręczne do cesarza Franciszka


Józefa z ogólnikowym'wyrazem nadziei, że Austria w miarę swoich możliwości
podejmie się obrony „bohaterskiej Polski" oraz Kościoła polskiego192. W dniu
31 sierpnia kardynał wikariusz rzymski Patrizi zarządził uroczystą procesję z czczo-
nym obrazem Zbawiciela-Acheropity z Lateranu do S. Maria Maggiore. Wezwa-
nie do udziału w procesji (invito sacro) zalecało m. in. modlitwy „za nieszczęśliwą
Polskę", aby naród polski „doznał oswobodzenia od tylu niedoli go trapiących".
Procesja odbyła się 6 września z wielką okazałością, a wzmianka o Polsce wzbudzi-
ła sensację193. Papież natomiast odmówił formalnego uznania misji polskiej w Rzy-
mie i dosyć chłodno przyjął Konstantego Czartoryskiego, którego ks. Władysław
chciał osadzić w Rzymie jako stałego agenta. Watykan nie miał zaufania do Hotelu
Lambert, traktując go jako agenturę II Cesarstwa194.
Równoczesne zabiegi o względy ultramontanów i obozu liberalnego wprowa-
dzały raz po raz Hotel Lambert w kłopotliwą sytuację. Wspomniany Konstanty
Czartoryski wziął udział w sierpniu w kongresie katolickim w Malines i tam wyraził
się na jednym z posiedzeń, że gdyby Polska była dziś jeszcze potężna, jak za So-
bieskiego, Stolica Apostolska nie byłaby tak bliska upadku. Jedno z pism powiąza-
nych z carską ambasadą rozgłosiło natychmiast, że Czartoryscy, a zatem Rząd
Narodowy, opowiadają się za władzą świecką papieża195. Wywołało to fatalne
wrażenie w protestanckiej Anglii. Z kolei więc Władysław Czartoryski na mityngu
21 października w Londynie złożył oświadczenie, że przyszła Polska zapewni równość
polityczną nie tylko wszystkim klasom społecznym, ale i wszystkim wyznaniom.
Teraz znów w watykańskich sferach mówiono, że przedstawiciel powstania polskiego
publicznie zaparł się katolicyzmu196.
WOBEC UGRUPOWAŃ REWOLUCYJNYCH
Zasada zjednywania wszystkich i niedrażnienia nikogo w praktyce sprowadzała
się do wyczekiwania pomocy od gabinetów, a utrącania ofert rewolucjonistów.
Rząd Narodowy dopiero w czerwcu przekazał do Florencji 130 tys. fr. na wyprawę
Menottiego Garibaldiego. Było już wtedy dość późno na montowanie wyprawy
morskiej na Odessę, zwłaszcza że wymagałaby ona poparcia Francji, przynajmniej
dyplomatycznego, na co już teraz się nie zanosiło. Dwaj agenci Garibaldiego, wy-
192 A. Boudou, op. cit., t. II, s. 266.
193 Tekst Invito sacro, O. Beiersdorf, Papiestwo, s. 234-237. Raporty W.
Kulczyckiego i K.
Czartoryskiego z Rzymu, 9 i 12 IX 1863, Polska działalność dyplomatyczna, t. II, s. 198-202.
194 Polska działalność dyplomatyczna, t. II, s. 161 n. (A. Lewak).
195 RN do W. Czartoryskiego, 4IX 1863, ibidem, 1.1, s. 187. Ibidem, t. II, s. 160,
221, objaśnie-
nie K. Czartoryskiego z 18 XI 1863 i komentarz A. Lewaka.
196 Ibidem, t. n, s. 163 n., 378-381, tekst przemówienia z 21 X 1863 i komentarz
A. Lewaka.
I. Koberdowa, Polityka czartoryszczyzny, s. 159.
600

prawieni w maju do Stambułu, wyrażali wątpliwość, czy wyprawa taka ma jakie-


kolwiek szanse dostania się na Morze Czarne, a stamtąd do Polski, czy ochotnicy
włoscy nie wpadną w zasadzkę (coupe-gofge), w której podzielą los Nulla i jego
towarzyszy. W połowie lipca Menotti zrezygnował z planów odeskich i zwrócił
Polakom ofiarowane sobie subsydium197.
Podobne koleje losu przechodziła propozycja legionu węgierskiego ponowiona
przez Kossutha w czerwcu, gdy jeszcze rząd znajdował się w ręku czerwonych.
Obecnie, 14 lipca, rząd Majewskiego odpisał Kossuthowi, że zgadza się na legion
węgierski, ale pod warunkiem, że Węgrzy walczyć będą wyłącznie w zaborze rosyj-
skim. Dodawał zresztą w sposób niezobowiązujący: „Spodziewamy się wszakże,
iż wprędce obrót rzeczy pozwoliłby na rozszerzenie pola czynności wojennych"198.
Na ten list Kossuth nie zareagował, zniechęcony zapewne publicznym przejęciem
steru dyplomacji polskiej przez Władysława Czartoryskiego. Wydał jedynie odezwę
do pułków węgierskich, konsystujących w Galicji, wzywając je, by wspomagały
polskich powstańców199.
Tymczasem jeden z konspiracyjnych ośrodków w samym Peszcie zwrócił się
do Warszawy z podobną ofertą legionu. Wyprawiony do Pesztu Elżanowski zawarł
w sierpniu formalny układ z niejakim T. Gorgelim, „pełnomocnym komisarzem ko-
mitetu rewolucyjnego węgierskiego". Była tam mowa, że komitet węgierski utworzy
legion złożony przynajmniej z 2 tys. piechoty i 1 tys. jazdy, który ma wkroczyć do
Polski ok. 1 października. Koszt uzbrojenia i utrzymania legionu aż do tej chwili
szacowano na 100 złr. od piechura i 200 złr. od jeźdźca, miała go zaś ponieść w po-
łowie strona polska, w połowie węgierska. W związku z tym pełnomocnicy obu
stron mieli się zjechać w Peszcie „najdalej 31 b. m., zaopatrzeni każdy w sumę
250 tys. złr. i w ratyfikację niniejszej umowy przez właściwe władze podpisaną".
Jeden z dalszych punktów zapewniał, że „w razie wybuchu powstania na Węgrzech
wolno będzie legionowi zagranicznemu pośpieszyć na obronę Ojczyzny" — za
30-dniowym wypowiedzeniem200. Na temat dalszych losów tej umowy panuje głu-
cha cisza. Wydaje się po prostu, że komitet prokoszutowski w Peszcie nie repre-
zentował rzeczywistej siły, że klasy posiadające na Węgrzech skutecznie przeciwdzia-
197 RN do J. Maykowskiego, 19 VI, do J. Grabowskiego 25 VI 1863, Dokumenty
KCN i RN,
s. 153, 572. Z. Sarnecki do L. Królikowskiego, Florencja 23 VII 1863 (o bytności na
Caprerze),
B. Czart, rps 5748,'s. 3. W. Czartoryski do RN, 4 VIII 1863, Polska działalność
dyplomatyczna,
1.1, s. 306. J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 41. Garibaldi miał potem twierdzić, że Menotti
został
chłodno potraktowany przez polskich komisarzy wojskowych w Genui, w związku z czym
sam
odwołał syna na Caprerę. E. Melena, Garibaldi in Varigna.no 1862 und auf Caprera im
October 1863,
Leipzig 1864, s. 312. L. E. Funaro, op. cit, s. 30-35.
198 Dokumenty KCN i RN, s. 187.
199 Tekst odezwy, A. Diveky, Węgrzy a Polacy, s. 124 n. E. Kovacs, op. cit., s. 17.
200 Pełnomocnictwo dla S. Elżanowskiego, 5 VIII 1863, Dokumenty KCN i RN, s.
196. Odpisy
umowy z 12 sierpnia, wpadły w ręce austriackie w czasie rewizji u Dymidowicza, CGIAL
USRR,
z. 102, inw. 1, nr 17, mikrofilm w Instytucie Historii PAN. Por. A. Giller Historia, t. II, s.
214.
E. Kovacs, A. Kossuth Emigr&ció es az Europai szabadsdg mozgalmak, Budapest 1967, s.
227.
601

łały próbom rewolucyjnym201. Gorgelyi został aresztowany w styczniu 1864 r. Skąd-


inąd Rząd Narodowy też nie zdołałby przy najlepszej woli asygnować na rzecz
Węgrów ćwierci miliona reńskich. Brak zapału ze strony polskiej, brak sił ze strony
węgierskiej stały więc na równi na przeszkodzie zawierzeniu Węgrów tak znacznej
sumy. Nie doszło więc do zawiązania legionu węgierskiego. Kilkudziesięciu Węgrów
biło się na ochotnika w powstaniu, w tym również oficerowie, jak Esterhazy, Nyary,
Bornomissa202; przychylnie też odnosili się do powstania liczni oficerowie pułków
węgierskich, stacjonujących w Galicji. Nie doszło jednak do publicznego zaangażo-
wania w walce jednostki wojskowej węgierskiej — w wielkiej mierze na skutek nie-
chęci Rządu Narodowego. .
Mówiąc już o ochotnikach cudzoziemskich, nie było chyba narodu w Europie,
który by nie dostarczył powstaniu jakiegoś niewielkiego choćby kontyngentu. Idąc
śladami Nulla przybywali do Polski dalsi Włosi-garibaldczycy. Wśród nich znaleźli
śmierć na polu bitwy major Camillo Lencis i płk Stanisław Bechi; ppłk Ludwik
Navone był w końcu 1863 r. naczelnikiem wojskowym 3 powiatów woj. płockiego203.
Narodowości słowiańskie reprezentowali w szeregach polskiej partyzantki Czesi204,
Słowacy205, Serbowie. Znaleźli się w niej pojedynczy przedstawiciele Niemców,
Anglików i Skandynawów206. Z Francuzów największą sławę zdobył Rochebrune,
który po swym udziale w kampanii Langiewicza pojawił się jeszcze w Galicji w czer-
wcu i w październiku 1863 r., ale już na pole bitwy nie wrócił207. Wiosną i latem
t. r. Hotel Lambert zwerbował we Francji kilkudziesięciu oficerów, Rząd Narodo-
wy chętnie powierzał im wysokie funkcje, zaś opinia publiczna chciała w tych Fran-
cuzach widzieć zwiastunów napoleońskiej interwencji zbrojnej. Brawurą i energią
201 Węgrzy nic by nie mieli przeciw powstaniu w Galicji, wówczas bowiem
Austria przeszłaby
na stronę Rosji, co z kolei zmusiłoby Napoleona III do przyjścia Węgrom z pomocą! A.
Tamborra,
Imbro Tkalać e Yltalia, Roma 1966, s. 83-86.
202 T. Polak, Węgrzy w powstaniu styczniowym, „Studia i Materiały do Historii
Wojskowości"
II (1960), wylicza 94 węgierskich „uczestników" powstania; z nich ok. 70 wzięło w nim
udział
faktyczny. Lista obejmuje też niektórych Słowaków.
203 M. Dubiecki, Wtosi w powstaniu styczniowym, „Kwartalnik Historyczny"
1922. L. Ra-
tajczyk, op. cit., s. 208-212. Navone udał się do Polski w czerwcu, Bechi w sierpniu 1863.
Pokwi-
towania kosztów podróży, BPPIO vol. 476 b. L. E. Funaro, op. cit., s. 47.
204 V. Zaćek, Ohlas polskeho povstani r. 1863 v Cechach, Praha 1935, s. 150-154,
szacuje liczbę
ochotników czeskich na ok. 50, wymienia 22 nazwiska.
203 V. Borodovćak, Ohlas polskeho povstania r. 1863 na Slovensku, Bratislawa 1960,
s. 150 i n.
306 Z. Grot, op. cit., s. 157-162, wylicza z nazwiska cudzoziemców idących do
powstania
i zanotowanych przez policję pruską w Poznaniu: wśród nich 55 Francuzów, 23 Niemców, 6
Angli-
ków, 4 Austriaków, 4 Włochów, 3 Serbów, 2 Szwajcarów oraz po jednym przedstawicielu
Szwecji,
Norwegii i Luksemburga. Lista, rzecz jasna, jest tylko cząstkowa. Interwencje konsula
Stantona
w sprawie wziętych do niewoli Anglików, PRO FO 392/4 i 5. Por. też Raporty konsulów
francuskich,
s. 369, 398-400, 421-423.
207 Por. RN do Rochebruna, 28 I 1864: udzielenie dymisji i odrzucenie
nieuzasadnionych
roszczeń i pretensji generała, przy uznaniu jego zasług. B. Nar. rps 6504, k. 45.
602

odznaczyli się w istocie Young, Faucheux, Chabriolle. Inni okazywali się dużo
mniej zdatni przy nieznajomości języka, a często i braku kwalifikacji. Wydział
Wojny w początku września zakazał wręcz przyjmowania Francuzów zgłaszają-
cych się do służby polskiej w Paryżu. Powód dała do tego sprawa „niejakiego Ganier
d'Abin, infamisa, który zmarnował oddział mu powierzony, pierwszy od mizernego
ognia Prusaków uciekłszy"208.
Wielu spośród tych ochotników obcych wiodła do Polski chęć przygód i łatwej
kariery wojskowej. Zawsze jednak wchodziła w grę oświadczana i wyznawana
wiara w słuszność sprawy polskiej i gotowość poświęcenia się dla niej. Bardzo wy-
soki procent ochotników cudzoziemskich poległ lub poszedł na Sybir. W ten spo-
sób Europa odwdzięczała się Polsce za krew przelaną przez tylu polskich pielgrzy-
mów pod obcym niebem, za wolność innych narodów.
Najsilniejszą grupą cudzoziemskich uczestników powstania styczniowego była
grupa rosyjska; przewyższała ona zapewne parokrotnie liczbę wszystkich innych
ochotników cudzoziemskich razem wziętych. Ten liczny udział Rosjan (a wraz
z nimi i innych mieszkańców Cesarstwa) jest tym bardziej znamienny, jeśli zważyć
szczególnie trudną sytuację, w jakiej znalazła się organizacja oficerska Ziemli i Woli
po wybuchu powstania. Odejście Padlewskiego z rządu, następnie zaś śmierć Po-
tebni, śmierć Bobrowskiego, niepowodzenie wyprawy morskiej na Litwę — wypadki
te zerwały ścisłą do niedawna współpracę rewolucjonistów polskich i rosyjskich.
Rząd Gillera—Ruprechta, a tym bardziej rząd Majewskiego pojmował powstanie
jako wojnę narodu polskiego z Rosją, nie zaś jako wspólny ruch wszystkich — łącznie
z rosyjskim — ludów, uciśnionych przez carat. Ze swej strony rząd carski odwoły-
wał się przeciw polskim buntownikom do nacjonalizmu rosyjskiego i rozdmuchi-
wał w nim szowinistyczne nastroje. Nawet najostrożniejsza próba przyznania spra-
wiedliwości Polakom spotykała się wtedy w Rosji z gwałtownym potępieniem. Przy-
jazne Polsce czasopisma postępowe („Sowremiennik", „Russkoje Słowo") dawały
wyraz swemu stanowisku — milcząc o sprawie polskiej. Czerwieniec Bronisław
Szwarce, wspominając po latach tragiczny zgon Sierakowskiego, nazwał go „mę-
czeńską ofiarą owego pojedynku dwóch Matek Boskich, Częstochowskiej i Ka-
zańskiej, który zalał i zalewa krwią całą Rzeczpospolitą od czasów Zygmunta
III i Chmielnickiego"209.
W tej atmosferze rosnącej i obustronnej nienawiści plemiennej i wyznaniowej, że-
rowała jeszcze prowokacja. Znany nam Bałaszewicz aż do końca czerwca 1863 r.
208 RN do Komitetu Polskiego w Paryżu, 3 IX 1863, BPP IO, vol. 474/3a, nr 234.
Już w lipcu
pisał w tym duchu do Paryża Komitet Wielkopolski, równie krytycznie o Ganier d' Abin.
Listy
z 3 i 5 VII 1863, BK, rps 7408, k. 32,33, 60, 61. Krytycznie o ochotnikach włoskich A. Guttry
do
Kom. Polskiego w Paryżu, Liege 9 VI1863, BPP IO, vol. 474/la, nr 62. Ibidem, nr 42, o
lekarzach
Francuzach, przybywających na ochotnika do Krakowa, a wcale nie chcących iść w pole.
Pismo
naczelnika służby zdrowia Galicji Zach., 15 X 1863.
209 B. Szwarce, Wydawnictwo materiałów, s. 49. Por. Z. Barański, Powstanie
styczniowe w li-
teraturze rosyjskiej [w:] Dziedzictwo literackie powstania styczniowego, s. 531.
603

korzystał z „uprzejmości" paryskiego prefekta policji i kontrolował idącą przez Paryż


korespondencję polską i rosyjską210. Co więcej, korzystał z tych możliwości dla
mącenia wody. Już 21 kwietnia donosił do Petersburga: „Jestem przekonany, że
w ciągu paru tygodni rozbiję sojusz Polaków z Hercenem"211. Jakoż w maju i czer-
wcu wziął się do rozsyłania sfałszowanych listów Rządu Narodowego: do Hercena,
do Bakunina, a nawet do Czartoryskiego, z oświadczeniem o zerwaniu stosunków
z „Kołokołem" i z Ziemią i Wolą. „Wiadomo nam, że głosicie panslawizm i dla
tego samego nie może być między nami nic wspólnego!" Listy te były pisane kulawą
francuszczyzną i mogły być rozpoznane jako falsyfikaty bez większego trudu. W ów-
czesnych jednak warunkach, przy opóźnieniach poczty rządowej i przy rodzących
się wzajemnych podejrzeniach intrygi te mogły zaszkodzić sprawie. Hercen usiło-
wał sprawdzić autentyczność otrzymanego, wręcz obelżywego pisma — i znów
dostawał listy potwierdzające z tego samego, prowokatorskiego źródła. Nie chciał
wierzyć tym fałszom, ani chwili nie przestał bronić sprawy polskiej — jednak nie
mógł się nie czuć oburzonym i rozgoryczonym na Polaków. Nawiasem mówiąc
Bałaszewicz rozsyłał też w odpisach rzekomy list Hercena do rewolucjonistów ro-
syjskich, wzywający ich, „ażeby powstańcom niczym nie pomagali", ponieważ jest
to „kastowe powstanie zgniłej emigracji i szubrawskiej szlachty, ale nie narodowa,
a raczej ludowa rewolucja!"212 Również ten falsyfikat, gdyby naprawdę się rozszedł
w kołach spiskowych rosyjskich, napytać mógł sporo biedy.
Oficerowie zrzeszeni w Komitecie I Armii stracili już dawno nadzieję na utworze-
nie w szeregach powstańczych „rosyjskiej drużyny". Nie widzieli też szansy na wy-
buch rewolucji w Rosji. Pozostawała im już tylko droga indywidualnego przejścia
na stronę powstania. Nie wszyscy obrali tę drogę. Część spiskowych (Polaków
i Rosjan) pozostała w carskich szeregach, niektórzy wyróżnili się nawet gorliwością
w represyjnej służbie. Inni zostali aresztowani lub przeniesieni w głąb Rosji na sa-
mym początku powstania. Jeszcze inni uchylali się od zajęcia stanowiska, podając
się do dymisji, a nawet odbierając sobie życie213. Udało się jednak obliczyć, że
„przeszło 200 niewątpliwych i prawdopodobnych uczestników organizacji oficer-
skiej (tj. prawie połowa jej składu) albo wzięło bezpośredni udział w powstaniu,
albo okazywało czynną pomoc powstańcom"214. W liczbie owych dwustu przewa-
żali oczywiście Polacy, ale nie brakło i rosyjskich oficerów spiskowych, którzy poszli
210 O zachwianiu się jego pozycji w Paryżu mówi dopiero raport Bałaszewicza z-
25 VI 1863,
B. PAN, rps 2327, cz. II, 419 n.
211 Współpraca rewolucyjna, t. II, s. 9.
212 Czerwieniec J. Amborski otrzymawszy ten elaborat odpisał Bałaszewiczowi z
Krakowa
16 VI 1863 w naiwności ducha, biorąc list za autentyczny i przyznając słuszność Hercenowi.
Nie uległ jednak pokusie dania go do prasy. B. PAN rps 2323, k. 83. Ibidem, rps 2324, cz. I,
dalsze
materiały do tej akcji. Por. I. Koberdowa, Polityka czartoryszczyzny, s. 115-117.
213 Wielki rozgłos wzbudziło w lutym 1863 samobójstwo płka Korffa,
wyprawionego z Warsza-
wy przeciwko Kurowskiemu. Por. Konstanty do cara, 21 II 1863, CGAOR, z. 678-i, inw. 1,
vol.
773, k. 408.
214 W. Djakow, I. Miller, op. cit., s. 167, Ibidem, pass., zestawienie nazwisk.
604

do partyzantki. Do takich, prócz Potebni, należeli Wasiljew, Lowkin, Jełczaninow,


Krasnopiewcew, Iwancow, Nikiforów, Podhaluzin i wielu innych.
Rzecz jednak w tym, że oprócz Rosjan — spiskowców, przechodzili na stronę
powstania oficerowie i szeregowi, o których udziale w spisku nic nie wiemy. Spis
imienny niepolskich uczestników powstania, którzy przeszli do partyzantki z sze-
regów armii carskiej, odtworzony został przez I. S. Millera na podstawie głównie
akt śledczych. Liczy 240 nazwisk, można by jeszcze do nich doliczyć 60 osób, co do
których udziału w powstaniu istnieje tylko prawdopodobieństwo. Wśród owych
trzystu powstańców mamy 187 Rosjan, 50 Ukraińców, 17 Białorusinów, 20 różnych
innych narodowości, 26 — nieustalonych. Tylko 47 z owej liczby 300 to oficerowie
i podoficerowie, reszta to szeregowcy215. Listę tę z natury rzeczy uznać trzeba za
niekompletną; w zasadzie, gdy idzie o szeregowych, obejmuje ona tylko tych, którzy
wpadli w ręce władz carskich i zostali ukarani katorgą lub rozstrzelaniem. O tych,
co zginęli, albo ukryli się, przeważnie słuch zaginął.
Lepiej znane, rzecz prosta, są nazwiska oficerów i trzeba tu przypomnieć cho-
ciażby niektóre. Kpt. Matwiej Bezkiszkin walczył w powstaniu sandomierskim od
lata 1863 r. aż do samego końca; schwytany w kwietniu 1864 r., zginął na szubie-
nicy w Radomiu. Kpt. Bogdan (Paweł Bogdanów) należał do najwybitniejszych
oficerów Chmieleńskiego i Bosaka. Paweł Jakobi, artylerzysta, członek Ziemli i Woli,
poszedł do powstania w nadziei, że uda mu się utworzyć „rosyjską drużynę"; był
ranny pod Nieznanicami. Jakób Lowkin, bezprzykładnie zuchwały partyzant z kor-
pusu Bosaka, w końcowym okresie powstania rozstrzelany w Kielcach. Kpt. Ni-
kiforów, postać tragiczna: wyróżniający się oficer Kurowskiego w bitwie pod Sos-
nowcem, potem fałszywie oskarżony o szpiegostwo przez lwowski komitet białych
i rozstrzelany w obozie Lelewela. Mitrofan Podhaluzin, junkier kozacki, rotmistrz
w formacjach Bosaka (ps. Huragan), rozstrzelany w Warszawie dopiero w 1866 r.
Wśród niewojskowych powstańców wymienić trzeba Antoniego Trusowa, chłopo-
mana białoruskiego, dowódcę oddziału w Mińszczyźnie, później działacza I Między-
narodówki216.
Uczestnictwo w powstaniu oficerów Rosjan tłumaczy się ich rewolucyjnymi sym-
patiami, niekiedy też koneksjami polskimi (matka Bezkiszkina była Polką). Od-
rębnym zagadnieniem jest dezercja szeregowych Rosjan do oddziałów powstańczych.
Dezercja z wojska była za caratu zjawiskiem stałym, prowokowały ją ciężkie warunki
służby, brutalne obchodzenie się dowódców z żołnierzami. W warunkach wojen-
nych wzmagała się pokusa wyrwania spod dyscypliny pałki. Partyzanci polscy na
ogół obchodzili się dobrze z jeńcami, puszczali ich na wolność, nieraz obdarowując
na drogę, pouczali o właściwym celu swej walki. Ostatnia ze znanych ulotek Komitetu
Oficerów I Armii (wydana na Wielkanoc 1863 r.), zwrócona do żołnierzy, mówiła
właśnie, że powstańcy dobrze traktują jeńców, że „pragną wolności dla siebie i dla
215 Ibidem, s. 392 n.
216 O Trusowie G. Kisielou, Sejbity, s. 193 n.
605

nas, chcą, aby prawa były sprawiedliwsze i dla wszystkich równe, — chcą oddać
chłopom ziemię, chcą, żeby każdy służył w swojej ojczyźnie, Polak w swojej, a Ro-
sjanin w swojej"217. Później, już w lipcu, pojawiły się nowe ulotki, pisane po ro-
syjsku, ale sądząc ze stylu przez Polaka. Jedna z nich zwracała się do szeregowych
żołnierzy, druga specjalnie do kozaków. Obie nawoływały do przejścia w szeregi
powstańcze; obiecywały 15 rb. za karabin, 25 rb. za konia wojskowego, 200 rb.
za działo z zaprzęgiem. Kto zaciągnie się do polskiej armii, otrzyma po 3 latach
działkę gruntu albo 100 rb. zasiłku. Jest poszlaka, że druki te obstalowywał znany
nam mierosławczyk, Chmurzyński218.
Wezwania te, zredagowane w sposób prymitywny, nie spotkały się z masowym
odzewem; bo też premia ofiarowana przy ówczesnym układzie sił, nie równoważyła
ryzyka dezercji. Zdarzało się, owszem, nieraz, że część jeńców, zarówno narodo-
wości polskiej, jak rosyjskiej, zostawała dobrowolnie w powstańczych szeregach.
Akta śledcze rzadko kiedy coś mówią o rzeczywistych motywach dezercji indywi-
dualnej : jak często i w jakiej mierze wchodziła w grę nienawiść do służby carskiej
i w jakiej mierze coś więcej — odczucie, że powstańcy walczą o bardziej słuszną
sprawę. Niezależnie jednak od motywów nie wolno zapominać, że tych paruset,
a może i kilkuset carskich żołnierzy zapłaciło swym życiem za przejście na polską
stronę. Jedni polegli, inni zostali straceni lub zapędzeni na Sybir, niewielu tylko zdo-
łało się uratować. W walce z caratem, walce o wyzwolenie narodów i sprawiedli-
wość społeczną, lała się w 1863 r. rosyjska krew obok polskiej. Ujmując zagadnienie
szerzej: udział w powstaniu styczniowym ochotników kilkunastu narodowości
— w tym również takich, które uciskały Polskę — udział ten, sam przez się, nie mógł
Polski ocalić. Symbolizował natomiast powszechne wówczas odczucie słuszności
polskiej sprawy. Dawał też wyraz zasadzie, którą polscy tułacze wyznawali słowem
i czynem od lat kilkudziesięciu: że sprawa wolności w świecie jest nierozdzielna,
że każdy człowiek jest odpowiedzialny za ucisk panoszący się w każdym zakątku
ziemi.
LITWA. „ROKOSZ" WILEŃSKI I ZAMACH NA DOMEYKĘ
Relację o powstaniu litewskim przerwaliśmy na chwili, gdy Wydział Zarządza-
jący Prowincjami Litwy- przekształcił się w Wydział Wykonawczy na Litwie. W ciągu
trzech następnych miesięcy powstanie utrzymywało się jeszcze w województwach:
kowieńskim i grodzieńskim. W Wileńszczyźnie w pow. trockim trwały jeszcze od-
działki Wysłoucha, Lubicza i Sędka, ale niewiele już mogły poradzić. Za to na Żmu-
dzi Mackiewicz, Staniewicz, Jabłonowski przetrzymali klęskę Dołęgi i kontynuowa-
li kampanię, a nawet odnosili sukcesy, jak np. Jabłonowski pod Draginiami (10/22
czerwca). Tworzyły się też nowe oddziały czysto chłopskie, jak np. Adama Bitisa,
2,7 W. Djakow, I. Miller, op. cit., s. 405 n.
218 Teksty, Współpraca rewolucyjna, t. II, s. 446-449. Por. W. Djakow, I. Miller, op. cit.,
s.
416-420.
606
?/

chłopa z dóbr skarbowych w pow. szawelskim. W Grodzieńszczyźnie trwał na sta-


nowisku Duchiński, raz za razem atakowany, zawsze dający odpór, w porządku
cofający się w miejsce bezpieczne. Oddział jego był też oparciem dla mniejszych
partii Wańkowicza, Lenkiewicza, Kobylińskiego i in., wychylających się z Biało-
wieskiego matecznika czy to w powiat bielski, czy kobryński. W połowie sierpnia
Duchiński, wyczerpany trudami kampanii, złożył dowództwo w ręce szefa sztabu
Wróblewskiego, który trzymał się na Białorusi jeszcze w ciągu następnego miesiąca.
Powstanie słowem trwało jeszcze tam, gdzie znajdowało poparcie ludności wiejskiej:
bądź szlachty zaściankowej, bądź chłopów-katolików i eks-unitów. Coraz wyraźniej
chłopski charakter ruchu znajdował wyraz w systematycznym ogłaszaniu uwłasz-
czenia, także w językach: litewskim i białoruskim oraz w mnożących się zatargach
dowódców powstańczych z dworami. Właściciele ziemscy coraz mniej chętnie apro-
widowali partyzantów, którzy w tym wypadku włamywali się do spichrzy, brali
furaż i ziarno przemocą219. Szły wtedy skargi ziemiańskie: i do carskich naczelni-
ków wojennych, i do Wydziału Wykonawczego w Wilnie.
Wydział borykał się z dużymi trudnościami. „Oddziały nikły; kasa puściała;
liczba członków organizacji zmniejszała się z dniem każdym; więzienia napełniały
się; porządek, odwaga, wiara ginęły"220. A ponadto zaogniał się dawny spór kom-
petencyjny między prezesem Wydziału Gieysztorem a komisarzem du Lauransem.
Obie strony posyłały skargi do Warszawy. W połowie lipca Rząd Narodowy wezwał
du Lauransa do siebie, dla zdania raportu. Skłonny do intryg komisarz, wyjeżdża-
jąc z Wilna, zostawił pieczęć swą w ręku Kalinowskiego. Chciał najwidoczniej
wzmocnić wpływ czerwonych jako przeciwwagę Gieysztora, co ułatwiłoby mu rolę
arbitra.
Po jego wyjeździe Kalinowski do spółki z Małachowskim pokusili się o zamach
stanu: przyszli na posiedzenie Wydziału z nową pieczęcią, nadal trójherbową, ale
noszącą w otoku napis: Komitet Litewski. Żądali, by Komitet ogłosił się na Litwie
władzą samodzielną, powiązaną z Rządem Narodowym tylko stosunkiem współ-
pracy i przymierza. Oświadczenie swe zamachowcy uwierzytelnili pieczęcią komi-
sarską du Lauransa! Zerwali zależność od Warszawy nie tylko jako obrońcy li-
tewskiej odrębności, ale też jako przeciwnicy polityki uprawianej przez rząd Majew-
skiego; twierdzili, że „wina bezczynności ma źródło w Warszawie". Gieysztorowi
wyrazili zresztą swoje zaufanie i chcieli go pozyskać do swego planu. Gieysztor
protestował wołając, że separatyzm to zdrada! Po dyskusji zgodził się przesłać do
Warszawy projekt opozycjonistów, sam jednak oświadczył, że w nowej władzy nie
chce uczestniczyć221.
219 Por. raport E. Ludkiewicza z pow. Wiłkomirskiego, 18/31/VIII 1863 oraz
zeznanie E. Dauk-
szy z 3 XII 1863, Powstanie na Litwie i Białorusi, s. 215 n., 245 n. Zarządzenia
uwłaszczeniowe J.
Wiszniewskiego, 3/15/lipca, pow. trocki, oraz W. Wróblewskiego, 11/23/sierpnia, pow.
wołkowyski,
ibidem, s. 141, 279. Por. też Dokumenty KCNLRN, s. 532, A. Smirnow, op. cit., s. 276 n.
220 O. Awejde, Zeznania śledcze, s. 159.
221 J. Gieysztor, op. cit., t. II, s. 61-64, mylnie podaje, że nowa pieczęć nosiła napis:
„Komitet
607

W Warszawie „rokosz" wileński wywołał oburzenie, złajany został zwłaszcza


du Laurans, za to że pieczęć swą zostawił Kalinowskiemu222. Do Wilna du Lau-
rans, rzecz jasna, nie miał co wracać. Na jego miejsce mianowany został Awejde223,
który już poprzedniej jesieni prowadził z Litwinami podobne negocjacje. Przy-
bywszy do Wilna około 9 sierpnia n. st224 zastał tam jednak zupełnie nową sy- '
tuację.
Inaugurując na Litwie swój system terroru Murawiew postanowił złamać powsta-
nie nie tylko fizycznie, ale i moralnie. Przywódców polskości widział w posiadającej
szlachcie. Oświadczał więc od początku marszałkom gubernialnym, że mogą się ';
uratować od konfiskat, zsyłek i szubienic, tylko jeśli podpiszą adres do cesarza, 5
z oświadczeniem, że potępiają czyny partii rewolucyjnej i uznają Litwę za nieroz- )
dzielną część Rosji. Aleksander Domeyko, marszałek gubernialny wileński, należał \
do tych ziemian, którzy zachowanie majątków uważali za obowiązek naczelny. ;
Było wiadomo, że znajdzie kilku serwilistów, którzy adres podpiszą. Kilka tygodni
ciągnęły się jednak pertraktacje co do stylizacji adresu — bardziej, czy też mniej
poniżającej. Chcąc przyśpieszyć decyzję Murawiew kazał wywieźć do Rosji tych
marszałków, którzy odmawiali podpisu. Dla białych zaangażowanych w powstaniu '
adres był katastrofą, przekreślał bowiem ich prawo do kierownictwa ruchem i od-
dawał go w ręce czerwonych. Przeczuwano, że przykład Domeyki znajdzie naśla-
dowców, dlatego chciano wstrzymać go od tego kroku, a jeśli się nie da, ukarać. I
Już 13/25/ czerwca Trybunał Rewolucyjny w Wilnie ogłosił Domeykę za zdrajcę j
wyjętego spod prawa. Strach przed Murawiewem okazał się jednak silniejszy; adres l
wraz z Domeyką podpisało 14 właścicieli ziemskich225, a termin doręczenia aktu
generał-gubernatorowi wyznaczono na 27 lipca (8 VIII). W przededniu, 7 sierpnia,
naczelnik miasta Małachowski podpisał na Domeykę wyrok śmierci226. Miał na
to zgodę prezesa Wydziału, Gieysztora. W dwa dni po doręczeniu adresu, 10 sierpnia
rano, nieznany sprawca zadał Domeyce w jego gabinecie kilka ciosów sztyletem. ?',
Domeyko ocalał, zamachowiec skrył się'; był nim przysłany z Warszawy sztyletnik,
z zawodu felczer, Jan Bieńkowski. W dwa dni potem policja carska aresztowała
Rządzący Litwą", por. A. Smirnow, op. cit., s. 263 n., 376. O tym, że du Laurans nie jechał do
War-
szawy z własnej inicjatywy, por. O. Awejde, op. cit., s. 597, J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II,
s. 166. '
222 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 167, wg relacji Krzemińskiego, który
prowadził to j
śledztwo. I
223 Wcześniej nieco, w następstwie sprawozdania du Lauransa wysłany został do
Wilna L. i
Głowacki z taką misją, aby zaprosić Gieysztora na członka RN, a władzę w Wilnie zostawić
Kali- , i
nowskiemu. Dowiedziawszy się na miejscu o próbie zamachu ze strony czerwonych
Głowacki uznał '
swą misję za niebyłą i wrócił do Warszawy. Szok, którego doznał w obliczu terroru
Murawiewa, ,
doprowadził go do obłędu. Por. J. Gieysztor, op cit, t. II, s. 65, J. K. Janowski, Pamiętniki, t.
II,
s. 164 n., PSB (K. Tokarzówna). O. Awejde przemilcza ten epizod, zapewne nie chcąc
obciążać
Głowackiego.
224 O. Awejde, op. cit., s. XXXVII, wg materiałów śledczych.
225 Tekst adresu, Powstanie na Litwie i Białorusi, s. 43. Nazwiska podpisanych
zawiera potę-
piająca odezwa Małachowskiego z 30 lipca/ 11 sierpnia. Dokumenty KCN i RN, s. 531.
226 Tekst wyroku, Powstanie na Litwie i Białorusi, s. 147.
608

Gieysztora; on sam twierdził, że to Domeyko przez zemstę wydał go w rę-


ce rządu227.
Teraz dopiero w Wilnie rozszalał się terror. Murawiew kazał chwytać, jako po-
dejrzanych o zamach licznych młodych blondynów, kazał też stracić kolejno
czterech rzekomych sprawców, zanim wreszcie został ujęty i powieszony Bieńkowski,
wraz z dwoma jeszcze wspólnikami228. Za nieudany zamach wystawiono więc 7
szubienic. W ciągu następnych miesięcy adresy wiernopoddańcze, podobne do
wileńskiego, wpłynęły także od szlachty innych gubernii „Północno-Zachodniego
Kraju". Wymusił też Murawiew na hierarchii katolickiej listy pasterskie, potę-
piające powstanie i zalecające posłuszeństwo cesarzowi. Wydał list taki biskup
żmudzki Wołonczewski. Wileński biskup, Krasiński, już wcześniej wywieziony
został do Wołogdy, list pasterski podpisała za niego grupa kanoników229.
Fala terroru rozbiła już nadwątloną organizację wileńską. Małachowski musiał
uciekać z miasta i Kalinowski pozostał jedynym człowiekiem, który mógł jeszcze
podtrzymać powstanie na Litwie. Awejde pisał do Warszawy, że trzeba zostawić
władzę Kalinowskiemu. Tłumaczył, że „rokosz" lipcowy podjęty został w najlep-
szej intencji, że powodowała nim chęć ratowania kraju w naprawdę rozpaczliwej
sytuacji. Tłumaczył dalej, że „w województwach, gdzie lud wieśniaczy nie garnie
się ochoczo do wojsk narodowych", tzn. we wschodniej Białorusi, należy zrezygno-
wać z partyzantki i Zakonspirować do czasu organizację. Koniecznie za to należy
podtrzymać powstanie w rejonach zachodnich, przylegających do Królestwa; na
to jednak trzeba je wesprzeć nowymi oddziałami, kadrami i pieniędzmi.
Dochowana odpowiedź rządu na ten memoriał Awejdego ukazuje nam jak na
dłoni; że wśród słabnącego na Litwie powstania ani Rząd Narodowy, ani czerwoni
litewscy nie mogli postawić na swoim, w ciągnącym się od roku sporze. Rząd Naro-
dowy pisał ironicznie: „Jeżeliby ludzie stojący w Wydziale lub poza Wydziałem,
lecz mający za sobą silną organizację w kraju, środki dźwignięcia powstania itp.
a widząc tamowanie roboty przez władzę najwyższą — chcieli się oderwać i działać
na własną rękę i stawili pewne warunki, dałby się fakt podobny [objaśnić] naturalnie.
Ale skoro dobijają się o supremację władzy powiadają jednoczasowie: dajcie nam
pieniędzy, dajcie ludzi, przysyłajcie oddziały, [bo] zginiemy — to pretensjami swoimi
nurtują ogólne działanie powstania. Bo i cóż z tego, że się władza powiększy temu,
co jej użyć i zastosować nie ma sił". Stwierdziwszy słabość swoich oponentów rząd
nie chciał im ustępować. Godził się, owszem, na zmianę intytulacji wydziału na „Rząd
Narodowy, Wydział Litewski", zresztą jednak podtrzymywał stały swój punkt wi-
dzenia: „RN jest władzą najwyższą — wydział jako władza zależna może być przez
rząd rozwiązany". „Wydział Litewski ma w prowincji najwyższą władzę admini-
227 J. Gieysztor, op. cit., t. II, s. 69-79.
228 S. Krzemiński, 25 lat Rosji w Polsce, Lwów 1892, s. 67.
229 Teksty obu listów, 6/18/ i 17/29/IX 1863, Powstanie na Litwie i Białorusi, s.
151, 229. Por.
Z. Nagrodzki, Rola duchowieństwa katolickiego w godzinie prób i cierpień, Wilno 1935, s.
12, o tym,
jak Murawiew korzyściami materialnymi pozyskał kilku księży z wileńskiego konsystorza.

609

stracyjną i wykonawczą", natomiast prawodawstwo pozostaje atrybucją rządu.


„Przez wzgląd na potrzeby miejscowe" wolno wydziałowi modyfikować dekrety rzą-
dowe oraz stanowić prawa doraźne, zawsze jednak w granicach zakreślonych aktami
z 22 stycznia i 31 lipca"230.
Tak zakreśliwszy granice litewskiej autonomii Rząd Narodowy puszczał w nie-
pamięć niedawną próbę „rokoszu" i godził się na pozostawienie w wydziale Kali-
nowskiego i ludzi przezeń wskazanych. Przy rwących się kontaktach pomiędzy Wil-
nem a Warszawą oznaczało to, że Kalinowski otrzyma jednak wolną rękę.
Ironia losu chciała, że to ważne pismo, przewożone w bucie przez kuriera, wpadło
w ręce władz carskich i nie doszło adresata. Dalszą zaś ironią było to, że Awejde
nie zdołał zorganizować w Wilnie nowego wydziału i zgodził się sam zostawić Kali-
nowskiemu władzę dyskrecjonalną. Bezpośrednio potem został aresztowany na
dworcu kolejowym, w chwili opuszczania Wilna, 22 sierpnia (3 września)231. Oko-
liczności zewnętrzne nie dopuściły do nowego uregulowania stosunków między Wil-
nem a Warszawą. Formalnie wszystko pozostało po dawnemu: w Wilnie urzędował
Wydział Wykonawczy na Litwie, podporządkowany Rządowi Narodowemu.
W praktyce Kalinowski stał się niezależnym przywódcą powstania litewskiego.
Niestety, samo powstanie litewskie chyliło się już wtedy do upadku.
„DZIWNA KONSPIRACJA" WYDZIAŁU WYKONAWCZEGO NA RUSI
Przegrana majowego powstania na Rusi nie została uznana za definitywną:
ani przez Rząd Narodowy, ani przez Edmunda Różyckiego. Z wojskowych i poli-
tycznych względów dążono do wznowienia walki na Ukrainie, tym razem głównie
przy poparciu z zewnątrz. Mówiło się więc w czerwcu o zgraniu z sobą czterech
wypraw pomocniczych. Gen. Wysocki miał wkroczyć na Wołyń z rejonu Brodów,
Różycki poprzez Zbrucz na Podole, Zygmunt Miłkowski z Dobrudży poprzez te-
rytorium rumuńskie także na Podole, na koniec Menotti Garibaldi z ekspedycją
włoską uderzyć miał na Odessę232.
W oczekiwaniu tej nowej kampanii Rząd Narodowy zlecił komisarzowi nadzwy-
czajnemu, Maykowskiemu, nowe urządzenie władz narodowych na Rusi233, które
w części rozprzęgły się po wypadkach majowych. Negocjację tę z ramienia Mayko-
wskiego prowadził Antoni Chamiec, mianowany komisarzem pełnomocnym na
Rusi po usunięciu Sokołowskiego. Rozporządzeniem datowanym 21 czerwca z Tar-
230 RN do O. Awejdego, 23 VIII 1863, Powstanie na Litwie i Białorusi, s. 43-46.
Pismo to
pozwala odtworzyć zawartość nie dochowanego raportu Awejdego.
231 O. Awejde, op. cit., s. XXXVII, 617. Zeznania śledcze, s. 160.
232 Agentem naczelnego wodza ziem ruskich u boku Garibaldiego byl Z. Sarnecki,
później
sekretarz J. Ordęgi w Turynie. Por. pismo podpisane „Deidon" do Kom. Polskiego w Paryżu,
12 VII
1863, BPP IO, vol. 474/la, nr 182.
233 RN do J. Maykowskiego 27 V 1863, Dokumenty KCN i RN, s. 570.
610

nopola Maykowski rozwiązał „wszelkie istniejące dotąd w prowincjach tych komi-


tety i organizacje" oraz doniósł o utworzeniu jedynego wydziału RN dla Wołynia,
Podola i Ukrainy234. W kilka dni potem, 15/27/ czerwca Wydział Rządu Narodo-
wego na Rusi ogłosił odezwę z zapowiedzią rychłego powstania. Odezwa głosiła,
że „silne oddziały wojska narodowego, doskonale uzbrojone, ze znaczną ilością
broni zapaśnej rozpoczną wkrótce w ziemiach ruskich walkę z wrogiem. Wydział
RN rozniecać będzie następnie powstanie we wszystkich z kolei zakątkach powie-
rzonych mu prowincji. - - Wydział nie myśli z powstania czynić krwawej mani-
festacji, - - obsadza więc wszystkie jej szanse zimno, z rozwagą i z góry ręczy za
rezultat, jeżeli wszystkie rozporządza[lne] obecnie siły krajowe sprzęgną się ku jedne-
mu celowi"235.
Wydział Wykonawczy zainstalowano w Żytomierzu. Składali go dotychczasowi
członkowie: Bronisław Żukowski i Teofil Czapski oraz Kosacki, kasjer. Czwartym,
nominalnym członkiem był Różycki, na razie bawiący w Galicji; piątym — komi-
sarz Chamiec. Zakres władzy wydziału w stosunku do Rządu Narodowego ustalono
według schematu, który rząd stosował do Litwy. W przeciwieństwie do Litwinów
organizacja ruska ani wcześniej, w 1862 r., ani obecnie, nie zgłaszała dalej idących
roszczeń autonomicznych. Była o wiele słabsza i miała też, jak zobaczymy za chwilę,
znaleźć inne sposoby prowadzenia własnej polityki.
Inaczej niż na Litwie, Wydział Wykonawczy na Rusi sprawować miał swą władzę
za pośrednictwem trzech zarządów gubernialnych: Wołynia, Podola i Ukrainy.
Każdy zarząd składać się miał z 4 członków, z których jeden zawiadywać miał spra-
wami skarbowymi, drugi wojskowymi, trzeci — prasą i sprawiedliwością, a czwarty
— opieką społeczną. Zarządom gubernialnym podlegać mieli naczelnicy po-
wiatowi i miejscy, każdy z nich z 4 referentami. Niżej już organizacja schodzić nie
miała236.
Konstrukcja ta została wprowadzona w życie, lecz zgoła dla innych celów, niż
te, do których ją powoływano. Stało się tak na skutek załamania się owych wypraw,
które miały pobudzić Ruś do ponownego wystąpienia. Wysocki, jak wiadomo,
poniósł 2 lipca zupełną klęskę pod Radziwiłłowem. Różycki w związku z tym od-
wołał własny wymarsz i odraczać go miał w dalszym ciągu, ponieważ ziemiańska
organizacja Galicji Wschodniej przewlekała rozmyślnie jego przygotowania.
Miłkowski też opóźnił swój wymarsz z Bułgarii. Przeszkadzał jego wyprawie
Władysław Jordan, agent Rządu Narodowego w Stambule z ramienia Czartoryskie-
go. Również Sadyk-Pasza (Czajkowski) nie pozwolił iść do "powstania swoim ko-
zakom sułtanskim, rezerwując się na czas wojny europejskiej, gdy będzie mógł
sam ruszyć w pole, jako generał w służbie tureckiej. Tak więc Miłkowski dopiero
12 lipca przekroczył Dunaj na czele 213 dobrze uzbrojonych ludzi i znalazł się w Ru-
234 Ruch społeczno-polityczny na Ukrainie, t. II, s. 152.
235 Ibidem, s. 159. Por. G. Marachow, op. cit., s. 221.
236 Statut z 16/28/ VI 1863, Ruch społeczno-polityczny na Ukrainie, t. n, s. 161 n.
Por. W.
Rudnicki, Rys historyczny. Zbiór zeznań, s. 222.
611

munii. Władca rumuński, ks. Aleksander Cuza, był klientem Napoleona III i za- "
pewne byłby wziął udział w wojnie, gdyby Francja się w nią wmieszała. Na razie -'
jednak lawirował, nie chcąc narazić się bliższej i silniejszej Rosji; ponadto obawiał
się, ażeby oddział Miłkowskiego nie został wykorzystany przez opozycję rumuńską
do jakiegoś zamachu stanu. Tak więc w ślad za polskim oddziałem Cuza wysłał
pościg wojskowy. Do starcia doszło 15 lipca pod Kostangalią, Polacy odrzucili
pięciokrotnie silniejszego przeciwnika. Miłkowski przekroczył Prut, ale już nie
miał nadziei przedostania się na Podole, a wojowanie z Rumunami nie miało wię- «
kszego sensu. Złożył więc broń 17 lipca i wyjechał do Konstantynopola. Rumuni broń \
zatrzymali, ochotnikom natomiast nie przeszkadzali w dalszej, indywidualnej wę-
drówce do Polski. Wielu spośród nich trafiło do partyzantki lubelskiej237. \
Na koniec wyprawa odeska Menottiego, jak już widzieliśmy, została uznana za J
niemożliwą, zarówno z przyczyn obiektywnych, jak i na skutek niechęci Rządu Naro- \
dowego i jego agenta w Paryżu. Również komitet podolski robił, co mógł, ażeby ;
do tej wyprawy nie dopuścić238. , {
Tak bowiem rzecz się miała, że organizacja ruska stała się teraz główną przeszko- 1
dą do przygotowań powstańczych. Przewodzący w niej dotąd element czerwony \
wyginął, zbiegł, lub poszedł do więzienia po katastrofie majowej. Ocaleli ci ostro-
żniejsi spośród białego ziemiaństwa, którzy wtedy nie zaangażowali się, a teraz ]
obawiali się tylko jednego: wznowienia na swym terenie działań partyzanckich. |
Uznali też logicznie, że najskuteczniej zapobiegną nieszczęściu, jeżeli usadowią :\
się mocno w organizacji i sabotować będą rozkazy z Warszawy. Z członków wydziału J
Żukowski i Czapski byli, owszem, ludźmi dobrej woli, ale faktyczną władzę przejęły j
w swe ręce zarządy gubernialne, obsadzone przez białych.
O ich postawie decydował oczywiście lęk przed chłopami. Powstanie majowe ;
wywołało w guberni kijowskiej falę ruchów chłopskich, podjętych pod hasłami anty- '
polskimi, ściślej jednak antyziemiańskimi. W wielu powiatach chłopi odmawiali
powinności nie tylko polskim, ale i rosyjskim właścicielom, a władze carskie, które *
w chwili niebezpieczeństwa zachęcały chłopów do wystąpień, obecnie nie umiały ;
237 Z. Miłkowski, Od kolebki przez życie, t. III, rozdz. XVHI-XIX. Raport J.
Stokes'a z Ga-
laczu, 17 VII 1863, BM, Layard Papers 29106, f. 367-8: Rumuni wskazywali Miłkowskiemu
bezna-
dziejność ich zamiarów, wobec skupienia przeciw nim na granicy znacznych sił rosyjskich.
Konsul i
francuski w Bukareszcie przypisywał energię pościgu rumuńskiego powiązaniom ministra
wojny
Florescu z konsulem rosyjskim Giersem. AE, Consulat Bucarest, vol. XXIII, Jassy, vol. XI
(tamże j
raporty z Tulczy). Następca Giersa, Offenberg, wychwalał Cuzę, że dostosował się do żądań
rosyjskich nie tracąc twarzy wobec Paryża. Odpisy raportów z 18 i 24 VII 1863, CGWIA, z.
484, j,
inw. 1, vol. 96, k. 7-11, 50-52. Por. A. Lewak, Dzieje emigracji polskiej w Turcji, s. 165-172.
M. ;
Czapska, Ludwika Śniadecka, Warszawa 1938, s. 219 n.
238 Z polecenia Wydziału Ziem Ruskich zakupiony został w Stambule statek
Mathilde „w celu i
ułatwienia transportu broni na brzegi rosyjskie Czarnego Morza". Statek ten nie ruszył się z
miejsca I
a jego utrzymanie w Stambule kosztowało RN ponad 10 tys. fr. Oksza do Izby
Obrachunkowej
3 IX 1864, BPP IO, rps 475, k. 12. Sumariusz korespondencji komitetu podolskiego, pisany
ręką -;
A. Baranieckiego, B. Oss. rps 1884, s. 200 n.; Z. Kotiużyński, op. cit., s. 100.
612

dać sobie z nimi rady239. Wyjście znaleziono to samo, które zastosowano już „w Pół-
nocno-zachodnim kraju": wprowadzenie przymusowego wykupu wraz z rewizją
i obniżeniem chłopskich powinności. Mimo sprzeciwów generał-gubernatora An-
nienkowa odnośny ukaz został podpisany 30 VII /li VIII/ 1863 r.240. W ten sposób
carat zabezpieczał się przed chłopskim ruchem antyfeudalnym i tym skuteczniej
mógł szachować polskich powstańców.
O ówczesnej taktyce ziemiańskich członków organizacji opowiada Zygmunt
Kotiużyński, pełniący u boku komisarza Chamca funkcje agenta, kolejno w Kijowie,
Żytomierzu, Kamieńcu i Odesie. Referuje więc Kotiużyński strukturę zarządów gu-
bernialnych z takim komentarzem: „Wszakże dział wojskowy był zakłopotany,
w jaki sposób spiskowych w kraju rozwiązać; dział policji — w jaki sposób skompro-
mitowanym ucieczkę i emigrację ułatwić; dział finansowy — jak środki, jeżeli gdzie
pozostały, za granicę przesłać; i dział opinii publicznej, jak odezwami drukowanymi
(w drukarniach pod ziemią się kryjących) skłaniać publiczność do niesienia pomocy
osadzonym po fortecach i na duchu nie upadać". Zarządowi podolskiemu nakazał
Kotiużyński „organizację w znaczeniu militarnym rozwiązać, pozostawiając im
za zadanie dopomaganie więźniom, wszystko zaś, co mogło grozić jakimkolwiek
niebezpieczeństwem indywidualnej wolności, lub konfiskatą majątku, wyrzucić
z programu ich czynności. — Zlecenie moje spełniłem, nakazując, by wszystkie
insygnia, jak pieczęć RN, oraz druki do wody powrzucali i wszelkie ślady zatarli"241.
Tu pamiętnikarz przechwala się i może trochę przesadza, lecz ogólna tendencja
jest trafnie oddana. Byli i tacy obywatele, którzy myśleli o jej wykorzystaniu w duchu
„organicznym": zaprowadzając sądy polubowne, szkółki ludowe, zacieśniając
stosunki z klerem prawosławnym, z polską ludnością miasteczkową itp242. Miało
się to okazać utopią, bo szlachta straciła zapał do organizacji, gdy przestało jej
zagrażać powstanie243.
Na razie jednak ta „dziwna konspiracja" trwała sama dla siebie, jak gdyby
w próżni, wobec zawieszenia partyzantki. Wpływały także składki. Wydział wyko-
nawczy drukował w Żytomierzu własny swój orgar. potajemny, „Walkę", który
ogłaszał dekrety rządowe: o podatku ofiary, o trybunałach rewolucyjnych itp.,
239 Raporty lokalnych władz carskich z maja i czerwca 1863, Ruch społeczno-
polityczny na
Ukrainie, t. II, s. 127, 133, 147, 153. „Niepodległość", 21 X 1863, Prasa tajna, t. II, s. 463.
240 P. Zajonczkowski, op. cit., s. 402-407.
241 Z. Kotiużyński, Pamiętniki 1826-1894, s. 95,98,99. Ziemiańscy
informatorzykonsula St-Ro-
berta z Odessy twierdzili wręcz, że RN w zamian za haracz pieniężny zwolnił podolskich
ziemian
z obowiązku powstania i pozwolił im się przestawić na pracę organiczną. Por. raporty St-
Roberta
9 VI, 8 VII 1863, 2 III 1864, S. Bóbr-Tylingo, La Russie, s. 202, 227, 281.
242 Por. listy z podpisem „Jawornicki", pisane do A. Baranieckiego z Kamieńca,
7/19/DC,
8/20/X 1863, B. Oss. rps 1884, s. 123, 127, „Dziennik Warszawski", 16 XII 1863, ogłosił
wyciągi
z przechwyconych papierów organizacji podolskiej o ziemianach, którzy zlecali władzom
narodowym
rozstrzyganie sporów cywilnych.
233 Memorał A. Baranieckiego, 5/17/X 1863, B. Oss. rps 1884, s. 221, ostrzegał, że
zaprowadze-
nie na Podolu organizacji parafialnej wzbudzałoby podejrzenie, ze względu na jej katolicki
charakter.
613

a także ustawę administracyjną i „regulamin karny cywilny", nieznacznie zmodyfi-


kowane w stosunku do warszawskiego pierwowzoru. Zarząd podolski miał także |
swój organ, „Pracę". Oba pisma dodawały otuchy społeczeństwu, zapowiadając
niechybnie pomyślny zwrot w losach powstania, na razie jednak nakazywały kar-
ność i bezczynność — do chwili nadejścia rozkazu244. Druki te i odezwy kolportowa- *
ne były w ramach organizacji, nie zaś w celach propagandy245.
W początku sierpnia 1863 r. doszło mimo to do wsypy. Aresztowany przypad- "i
kiem w Żytomierzu Maurycy Drużbacki wiózł ważną korespondencję, druki, pie-
częcie, materiały kasowe itp., co dało władzom carskim wgląd w tajniki organizacji, j
Drużbacki nie wydał nikogo i został rozstrzelany, organizacja natomiast ocalała,
jeden tylko Żukowski musiał uciekać za granicę246. „Walka" dość regularnie uka- ?
zywała się do końca listopada, „Praca" do grudnia 1863 r. W listopadzie zaczęły ~\
się aresztowania w jednym powiecie za drugim i ciągnęły się aż do wiosny następne-
go roku247. Nie wszyscy konspiratorzy wpadli w ręce policji; jedni zbiegli za granicę,
innym udało się utaić. W ogóle jednak więzienia, zsyłki i konfiskaty nie oszczędziły
polskiego ziemiaństwa na Ukrainie, mimo kunsztownej taktyki obozu białych,
którzy nie dopuścili na tym terenie do wznowienia walki zbrojnej. >
Można sobie tu zadać pytanie, jak to się stało, że Rząd Narodowy przez pół
roku dawał się zwodzić Wydziałowi Wykonawczemu na Rusi? Zwodzenie było
obustronne. Rząd Narodowy obiecywał pomoc dla Rusi, która nie nadchodziła.
Chamiec w połowie lipca, nie mogąc się doczekać wyprawy Miłkowskiego, pytał
zniecierpliwiony: „Ma być z tego co, czy nie?"248 W miesiąc później Różycki zwró-
cił się z zapytaniem do rządu: „Czy pragnie szczerze przyprowadzić do skutku wy-
prawę na Ruś?" Gdyż komisarz pełnomocny Grabowski zdaje się być przeciwny
wyprawie. Rząd zdezawuował Grabowskiego, zapewnił, że chce powstania na Rusi,
że przeznaczał już na ten cel znaczne fundusze i że niebawem przekaże Różyckiemu
300 tys. złp. z sum zdobytych pod Żyrzynem249. Nie będąc w stanie sfinalizować
wyprawy nie mógł też rząd zarzucać wydziałowi, że sam nie zaczyna walki. Komu- '
nikacja zresztą szwankowała i rząd mało wiedział o tym, co się dzieje w Żytomierzu
i Kamieńcu. Marian Dubiecki w Warszawie, a gen. Różycki we Lwowie ręczyli
za uczciwość członków wydziału, a ci z kolei byli wprowadzani w błąd przez własnych
podkomendnych. Uwzględniwszy to wszystko trzeba jednak wziąć pod uwagę ogólną
244 Przedruk „Walki" i „Pracy", Prasa tajna., t. III, Dekrety i odezwy wydziału,
Dokumenty
KCN i RN, s. 543-560.
245 żyjątek stanowić może odezwa do szlachty czynszowej na Rusi, z sierpnia-września
1863,
wyrzucająca jej obojętność dla sprawy narodowej. Dokumenty KCN i RN, s. 547-549.
246 Raport komisji śledczej o sprawie Drużbackiego, Kijów 16/28/VIII1863, Ruch
spoleczno-po- \
lityczny na Ukrainie, t. II, s. 197-208. Z. Kotiużynski, op. cit., s. 99. G. Marachow, op. cit., s.
223 n. j
247 G. Marachow, op. cit., s. 230-236. i
248 A. Chamiec do J. Maykowskiego, połowa lipca 1863, Wydawnictwo
materiałów, t. III, 1
s. 46. Por. też pismo Wydziału Wykonawczego do S. Jarmunda, 22 VII/3 YIII/1863,
Dokumenty 3
KCN i RN, s. 574 n. ]
249 Dokumenty KCN i RN, s. 224 n., RN do E. Różyckiego, 26 VIII 1863. s
i
614 I

linię rządu Majewskiego, linię rezygnującą z wojny intensywnej, odsuwającą ją na


czas późniejszy. Stąd był już tylko krok do tolerowania zasady, że ukraińskim pro-
wincjom wolno zachować bierność, do czasu aż nadejdzie obca pomoc. Traugutt,
być może, zapatrywałby się na to inaczej: lecz za czasów Traugutta poruszenie Rusi
już nie leżało w granicach możliwości.
CIĄG DALSZY SPORÓW KOMISARZY
I KOMITETÓW GALICYJSKICH
W Galicji rząd Majewskiego trzymał się podobnej linii, jak w sprawach wojsko-
wych, dyplomatycznych, administracyjnych, litewsko-ruskich i innych. Obstawał
przy ogólnie przyjętej zasadzie i nie wysilał się, aby ją przeforsować. Galicyjskie
komitety chciały funkcjonować po swojemu; Rząd Narodowy protestował na piśmie,
ustępował w istocie rzeczy.
Pamiętamy, że w maju w Krakowie ustaliła się równowaga sił pomiędzy Komi-
tetem Galicji Zachodniej i komisarzem Elżanowskim. Naruszyły tę równowagę
dwa kolejne zamachy warszawskie. Autonomiści galicyjscy wyłamywali się spod
władzy komisarza, opozycja czerwona pomstowała na komisarza i Komitet. Wrze-
nie wzmogło się po katastrofie komorowskiej, gdyż winę przypisywano białym.
Elżanowski uparty w słowach, ale miękki w działaniu odwoływał się do Warszawy.
Awejde pisze: „Nam tak już się uprzykrzyli Galicjanie, że byliśmy gotowi uznać
Galicję za jakąś podbitą prowincję, działać tam wyłącznie za pośrednictwem swoich
ludzi, nie bacząc na to, czy się spodobają tamtejszym białym, czerwonym czy pstrym,
nie żądać od nich ani grosza, kupować wszystko za własne pieniądze, ażeby się
odgrodzić od zakusów łotrów i malkontentów, utworzyć trybunały rewolucyjne
i zabijać ich bez miłosierdzia"250.
W takim to gniewnym nastroju postanowiono wysłać do Galicji komisarza
pełnomocnego i zlecić mu utworzenie nowej organizacji, całkowicie uzależnionej
od Warszawy. W Krakowie i Lwowie urzędować mieli dwaj „komisarze prowincjo-
nalni", w cyrkułach i okręgach ajenci. Komisarze i ajenci, powołać mieli do pomocy
rady: prowincjonalne, cyrkułowe i okręgowe z miejscowych obywateli, rady miano-
wane i wyłącznie wykonawcze. Komitet Krakowski nakazywano rozwiązać, a do
Rady Prowincjonalnej powołać tylko jednego z byłych członków, w celu zapewnie-
nia ciągłości urzędowania251. Równałoby się to zlikwidowaniu autonomii gali-
cyjskiej.
Na komisarza wysunął Majewski swego przyjaciela Józefa Grabowskiego,
inżyniera Kolei Petersburskiej. Był on wychowany w Paryżu i uchodził za mierosław-
.--? "° O. Awejde, op. cit., s. 601.
251 Dwie instrukcje RN dla J. Grabowskiego, 25 VI 1863, Dokumenty KCN i RN, s.
151-153.
J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 51 n.
615

czyka — tak właśnie, jak uchodził za mierosławczyka Majewski. Obaj zresztą


od paru lat współpracowali dyskretnie w kolejnych poczynaniach zmierzających
do podporządkowania czerwonych Wpływowi „umiarkowanych". Grabowski stał
też za kulisami zamachu, który doprowadził Majewskiego do władzy252. Obecnie,
jadąc do Krakowa miał wszelkie szanse dogadać się z białymi, mydląc zarazem
oczy czerwonym swoją mierosławczykowską reputacją.
„Ku wielkiemu naszemu zdziwieniu Grabowski zmienił bardzo niewiele",
pisze jakby naiwnie o jego działaniach Awejde253. Potwierdził Elżanowskiego
na stanowisku komisarza w Krakowie. Do Rady Prowincjonalnej powołał z dawne-
go komitetu Bauma, Benoego i Hallera. Skorupka poszedł na placówkę dyploma-
tyczną do Wiednia, kupca Hanna odsunięto na bok. Nowymi członkami rady zostali:
hr. Jan Tarnowski, dla równowagi Karol Rogawski, demokrata, poseł do Rady
Państwa oraz młody lekarz z Warszawy, Tadeusz Żuliński. Kilku jeszcze młodych
ziemian, pomstujących zbyt głośno na bezczynność krakowskich władz, powołano
do funkcji pomocniczych254. Tej to Radzie Prowincjonalnej, w' większości nadal i
ziemiańskiej, Grabowski przyznał głos decydujący w sprawach finansowych: ozna-
czania normy opodatkowania i sposobów ściągania podatków255.
Zmiany te zadekretowane zostały 10 lipca. Teoretycznie autonomia galicyjska >
uległa likwidacji256. Grabowski ogłosił, że nikt nie może w Galicji pełnić funkcji
w służbie narodowej bez jego nominacji. Zapowiadał też pociągnięcie prowincji
do większych świadczeń pieniężnych. „Spomiędzy wszystkich prowincji do pomocni-
czego działania w powstaniu obecnym powołanych — pisał — Galicja jedna naj- ;
mniej pieniężnego zasiłku do skarbu narodowego wniosła. Z małym bardzo wyjąt-
kiem wszystkie oddziały stąd wyprawione, a po większej części zmarnowane, kosz- l
tem skarbu ogólnego sztyftowane były, z niemałym dla innych prowincji uszczerb-
kiem"257. Właśnie jednak na temat finansów Grabowski zaczął rozmowy z czoło- !
wymi przedstawicielami galicyjskiej arystokracji, obecnie przesiadującymi w Wiedniu.
Dowiedział się, że ci panowie nie wezmą udziału w pożyczce narodowej, jeżeli
autonomia prowincji nie zostanie przywrócona. Zbiór pieniędzy pozostać miał '?
w ręku „komitetu pożyczkowego" — obiecywano z Galicji Zachodniej 600 tys. złr. :j
Suma ta miała przejść do rąk komisarza, jeżeli Rada Prowincjonalna uzyska ]
prawo kooptowania się, mianowania urzędników i decydowania o wydatkach. >.
Grabowski zmiękł na takie ultimatum i już 1 sierpnia zgodził się na rewizję regu-
laminu.
Przeciwko ustępstwom na rzecz szlachty protestowali zarówno komisarz Elża-
nowski, jak członek rady Rogawski, którzy też łącznie podali się do dymisji i odwo-
252 Por. uwagi K. Majewskiego o J. Grabowskim, Zeznania śledcze, pas.
253 O. Awejde, op. cit., s. 602.
254 Powstanie styczniowe w pamiętnikach K. Sczanieckiego, Kraków 1963, s. 47-49.
i
255 Regulamin Rady Prowincjonalnej, 13 VII 1863, Wydawnictwo materiałów, t. III, s. 47
n.
256 Por. memoriał S. Elżanowskiego, 21 VI 1864, BPP IO, vol. 480/2a, k. 30-32.
25' Wydawnictwo materiałów, t. III, s. 51, 59, 2 okólniki z 13 lipca.
616 {
'?i
\
. i
l
1

łali się do Rządu Narodowego258. Rząd poparł ich w teorii, potwierdzając zasadę, że
członkowie rady mają być tylko pomocnikami komisarza, a nie siłą równorzędną.
Rogawskiego wzywał do pozostania w radzie, nie mógł natomiast utrzymać na sta-
nowisku skompromitowanych doszczętnie komisarzy259. Elżanowskiego, jak wie-
my, wysłano do Pesztu na rozmowy z Węgrami260. Grabowskiego przeznaczono
na komisarza u boku Mierosławskiego; gdy jednak ta nowa misja się odwlekała,
dla znanych nam przyczyn, Majewski posłał mu do pomocy swego starszego brata
Władysława (ps. Żaboklicki), aby stopniowo przejął jego funkcje. Żaboklicki repre-
zentował tę samą linię polityczną co Grabowski. W końcu sierpnia okazało się,
że szlachta pieniędzy nie da. Ponieważ w oczekiwaniu pożyczki Rada Prowincjonalna
zaniechała poboru podatku narodowego i funkcjonowała na kredyt261, teraz nagle
zabrakło jej pieniędzy na bieżące potrzeby. Rada naciskała poborców po obwodach,
aby ściągali zaległości, „osobliwie od zamożniejszych" i spisywali nazwiska zalegają-
cych262. W praktyce Rada nie miała egzekutywy w stosunku do obwodów — i po-
dobnie też Rząd Narodowy nie miał egzekutywy w stosunku do Rady Prowincjo-
nalnej.
W Galicji Wschodniej działo się jeszcze gorzej, tam bowiem Komitet sapie-
żyński wcale władzy narodowej nie uznawał. Rząd Narodowy stwierdzał w instrukcji
dla Grabowskiego z 25 czerwca, że „chce i ma prawo wymagać, aby ob. Sapieha
jako urzędnik wypełniał obowiązki swe i atrybucji urzędu nie przekraczał, jako
obywatel zaś uszanował władzę przez kraj cały uznaną"263. W początku lipca Sa-
pieha został aresztowany, równie jak komisarz Maykowski. Komitet Galicji Wschod-
niej reorganizował się w składzie: Golejewski, Hubicki, Rodakowski, Słonecki,
Młocki, Gross; był to skład już nie tak wielkopański, ale nadal stanowczo biały.
Grabowski pertraktował z nim i nic nie uzyskał. Polecił wówczas nowemu komisa-
rzowi na Galicję Wschodnią Jarmundowi rozwiązanie komitetu. Jarmund akt
rozwiązania datowany 6 sierpnia doręczył, ale nie znalazł ludzi wśród demokratów
lwowskich, którzy by odważyli się otwarcie stawić czoło szlachcie. Twierdzili oni
(Schmitt, Dobrzański, Abancourt, Kamiński, Janko i in.), że szlachta prowincjo-
258 Memoriał ich z 30 VII 1863, ibidem, s. 62-65. Z. Kaczkowski w memoriale
swym z końca
1863 dla policji austriackiej, E. Barwiński, op. cit., s. 84 n., podaje trudne do sprawdzenia
szczegóły
o tych negocjacjach co do pożyczki, też poświadczając, że zmusiły one Grabowskiego do
wyciszenia
czerwonej agitacji.
259 Instrukcja RN dla J. Grabowskiego, 11 VIII 1863, Ruch społeczno-polityczny
na Ukrainie,
t. II, s. 184-188.
260 Opuścił Kraków 2 VIII 1863; wydaje się, że jeździł do Warszawy dla
omówienia z rządem
spraw węgierskich. Por. cyt. jego memoriał z 21 VI 1864.
261 Wśród wydatków różnych władz krakowskich od września 1863 do lutego
1864 figurują
spłaty długów na sumę 30 317 złp. Wierzycielami.byli m. in. C. Haller, W. Kirchmajer,
Trzecieski,
M. Zyblikiewicz. BPP IO, vol. 472, księga główna.
262 Okólniki Rady Prow. Galicji Zachodniej, 5 DC 1863, Wydawnictwo
materiałów, t. III,
s. 130, 139. O. Beiersdorf, Walka polityczna, s. 30.
263 Dokumenty KCN i RN, s. 153.
617

nalna ich nie uzna i nie da pieniędzy264. Wyprawili w końcu Abancourta do Warszawy
z obszernym memoriałem pióra Schmitta, opisującym we wszystkich szczegółach
przewinienia galicyjskich białych265. Z podobnym aktem oskarżenia wystąpili
też demokraci krakowscy: Aleksandrowicz, Lipczyński i Paszkowski266. Rząd
Narodowy odpowiedział Abancourtowi, że istotnie „stan Galicji Wschodniej po-
trzebuje stanowczej i natychmiastowej przemiany w systemacie zarządu". Do Ga-
licji pojechał nowy komisarz pełnomocny, Żaboklicki; w związku z tym „Rząd
Narodowy nie może na teraz nic stanowczego orzeknąć, dopóki tenże komisarz
pełnomocny raportu swego nie złoży"267.
Był to już 11 września. Minęły blisko 3 miesiące od objęcia władzy przez Maje-
wskiego i stan rzeczy w Galicji nie zmienił się ani na jotę ...
Komisarze rządowi borykający się z frondą ziemiańską nie szukali, rzecz zna-
mienna, oparcia w elementach czerwonych, wywodzących się z dawnych ław, z po-
czątkowego okresu powstania. Przyczyna była prosta: galicyjscy czerwoni zwalczali
też rząd Majewskiego, a Grabowski miał sobie zlecone nadzorowanie tych kno-
wań268. Lwowskie tajne pisemko „Prawda" atakujące gwałtownie Komitet Galicji
Wschodniej, odwoływało się do autorytetu komisarzy RN, bo przy słabości czerwo-
nego elementu nie mogło być inaczej269. W Krakowie czerwoni usiłowali odtwo-
rzyć własną organizację, zakonspirowaną i przed białymi, i przed komisarzami
z Warszawy. Alfred Szczepański montował „straż narodową", jako kadrę wojsko-
wą dla przyszłego pospolitego ruszenia. Inną „podwójnie tajną" organizacją kra-
kowską było Stowarzyszenie Brackie Rzemieślnicze, do którego werbowano nie
tylko rzemieślników, ale i inteligencką młodzież. Przysięgę odbierano przy ul. Szews-
kiej w piwnicy wybitej kirem. Tu znów miał jakiś udział Kubala270. Na razie te ro-
boty nie reprezentowały większej siły, jednakże wychodzące z tych kół spiskowych
ulotki o frazeologii radykalnej271 budziły niepokój wśród klas posiadających.
Zastanawiano się, czy czerwieńcy nie zechcą przerzucić powstania na grunt samej
Galicji.
264 J. Stella-Sawieki, Galicja w powstaniu styczniowym, Lwów 1909, s. 84-91.
Kaczkowski
w cyt. memoriale, Z. Barwiński, op. cit., s. 83, twierdzi, że Komitet został rozwiązany 25
VIII,
dekretem datowanym 19 VIII 1863.
265 Tekst memoriału, Wydawnictwo materiałów, t. III., s. 85-103.
266 Ibidem, s. 65-69.
267 RN do F. Abancourta 11 IX 1863, Dokumenty KCN i RN, s. 234. W.
Rudnicki, Rys
historyczny. Zbiór zeznań, s. 232, bezpodstawnie twierdzi, że owym komisarzem wysłanym
wtedy do Galicji, był Milowicz. Ani Majewski, ani Janowski nie potwierdzają powierzenia
mu
takiej misji.
268 Por. RN do J. Grabowskiego, 30 VI 1863, w sprawie wypowiedzi
antyrządowych pisma
„Kronika". Dokumenty KCN i RN, s. 169.
269 Por. „Prawdę" lwowską z lipca i sierpnia 1863, Prasa tajna, t. II, s. 168-178.
270 O. Beiersdorf, Walka polityczna czerwonych i białych, s. 29 n. Tenże, Nurt
rewolucyjny na
terenie Krakowa, s. 82 n. A. Szczepański, Młodzież krakowska, przyznaje, że ułożył odezwę i
regu-
lamin Straży Narodowej, lecz „poza pierwsze kroki te zamysły nie wyszły".
271 Por. teksty, Demokracja polska w powstaniu styczniowym, s. 100-105^
618

Jeden z wierszyków anonimowych krążących wtedy po Krakowie nosił tytuł:


„La Marseillaise galicyjska". W krzywym zwierciadle zarysowano tu niechętny
stosunek szlachty do powstania:

„Kraino wesoła,
Wesoła, choć goła,
My ciebie ocalim od zguby;
Niech świat się zawali,
My zdrowi i cali,
Tyś cały, o kraju nasz luby!
A co nam po wojnie?
My siedzim spokojnie,
Bóg z „Czasem" to wszystko urządzi.
A kto sam pracuje,
Choć kona, spiskuje,
Ten Boga obraża i błądzi. --

I jak się to trzyma?


Bo to to nic nie ma
I w głodzie, i w chłodzie, i w nędzy
Więc do nas że dalej
Nas braćmi nazwali,
Wołają, o bracia, pieniędzy! --
Gdy tłuszcza zgnębiona
Opuści ramiona
I już w potok zanurzy się krwisty,
My wykrzykniem weseli:
Przecież diabli ich wzięli!
Precz z buntami! — Galilea vicisti!"272

SOLIDARNA POSTAWA ZABORU PRUSKIEGO


Równocześnie z misj'ą galicyjską Józefa Grabowskiego mianowany został taki
sam komisarz pełnomocny na zabór pruski. Wybór padł na Stanisława Frankowskie-
go, dotychczasowego komisarza rządowego woj. mazowieckiego273. Tym razem
wydaje się, że Majewskiemu chodziło głównie o oddalenie Frankowskiego z Warsza-
wy, gdzie cieszył się popularnością, jako ostatni z pozostałych na placu trzech braci
Frankowskich, i mógł okazać się niebezpieczny. Nie należało się za to obawiać, aby
Frankowski zaraził swą czerwonością Poznańskie, dzielnicę tradycyjnie „umiarko-
waną".
Frankowski w końcu czerwca i w lipcu objechał Poznańskie, Prusy Zachodnie
i Wschodnie i wrócił do Warszawy z tym, że zabór pruski wymaga całkowitej re-
organizacji i że dotychczasowy komisarz w Poznaniu, Łubieński, zupełnie się do
tej funkcji nie nadaje27*. Projekt tej reorganizacji przedłożył też Frankowski Komi-
tetowi Wielkopolskiemu, żądając odeń uwag na piśmie. Rząd Narodowy zatwier-
dził nowy statut „Wydziału Wielkopolskiego" według projektu Frankowskiego i wy-
prawił go znów do Poznania, w drugiej połowie lipca. Wówczas Frankowski roz-
wiązał Komitet Wielkopolski, zresztą zlecając mu dalsze pełnienie funkcji275. Nastę-
pnie zaś ... wyjechał do Paryża. Ciągnęła go tam nadzieja zawładnięcia listami zastaw-
nymi, wykradzionymi z Kasy Głównej, które wciąż jeszcze łudziły powstańczych
działaczy mirażem milionów. Sumy uzyskane z listów zastawnych Frankowski
272 Ibidem, s. 103 n.
273 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 52.
274 O. Awejde, op. cit., s. 600.
275 Raport B. Łubieńskiego, 22 IX 1863, Zabór pruski, s. 147. RN do S.
Frankowskiego,
5 IX 1863, Prasa tajna, t. III, s. 316. J. Łukaszewski, Zabór pruski, s. 294.
619

chciał wykorzystać dla obalenia rządu Majewskiego; innymi słowy nie dawał się
zepchnąć na boczny tor poznański i zamierzał stanąć z rządem do walki. Niezależnie
od słuszności motywów, jakie nim kierowały, Poznańskie poniosło szwank na
skutek tej decyzji.
„Komitet Wielkopolski, jak dawniej, tak i teraz ducha narodowego w Księ-
stwie Poznańskim budzi, zachęcając wszystkich do niesienia pomocy braciom prze-
ciw Moskwie walczącym, a chociaż zastęp nasz się zmniejszył, w pracy nie ustaje-
my"276. Słowa te znajdują pokrycie w faktach i liczbach. Jak wykazuje rachunek
funduszów Komitetu Wielkopolskiego za okres 4 miesięcy (maj-wrzesień 1863),
wpłynęło w tym czasie ze składek powiatowych 68 tys. tal., że zaś powiaty zatrzymy-
wały trzecią część składek na własne potrzeby, rzeczywiste świadczenia prowincji
za trzecią część roku wyniosły ok. 90 tys. tal. Rząd Narodowy przelał do kasy wiel-
kopolskiej ok. 36 tys.tal., w tym 16200 do dyspozycji osób upoważnionych. Z tych
wpływów Komitet wydał 57495 tal., w tym 1268 na administrację, tj. ok. 2%.
Resztę pieniędzy wydano na broń, amunicję i inne przybory wojenne. Konfiskaty
broni przez władze pruskie Komitet oceniał jako nieznaczne. Część broni przerzu-
cono już przez granicę; na składzie pozostawało 1100 karabinów, 400 pałaszy,
mundurów na 600 ludzi, przyborów na 200 jeźdźców277. W sumie rachunki te
sprawiają wrażenie gospodarki rządnej, oszczędnej, lecz prowadzonej na małą
skalę.
W ciągu letnich miesięcy nie przerzucano z Poznańskiego w Kaliskie gotowych
dużych oddziałów, szły za to mniejsze uzupełnienia dla Calliera i Taczanowskiego.
Jedyną większą próbą była wyprawa Ganiera, który 15 lipca miał wkroczyć do
Królestwa koło Pyzdr na czele ok. 400 ludzi. Przekradających się zatrzymali i roz-
proszyli Prusacy, jeszcze po swojej stronie granicy; tylko awangarda przedostała
się za kordon, ale cofnęła się tegoż samego dnia, ze względu na słabe siły i utraconą
amunicję278.
Jeśli w Galicji ochotników powstańców dawała głównie młodzież inteligencka
lub rzemieślnicza, w Poznańskiem udział ludu był powszechny. Ziemiaństwo
dostarczało środków pieniężnych, żywności, furażu, zakwaterowania dla formowa-
nych oddziałów, szli jednak bić się ludzie wszelkiego stanu. Spisy powstańców ze-
widencjonowanych przez policję pruską, oczywiście więc niekompletne, zawierają
276 List bez podpisu do J. Działyńskiego, Poznań 5 VII 1863, BK, rps 7408, k. 60,
61. Ibidem:
„Co do osobistego stanowiska P. Hrabiego Komitet żadnych rozporządzeń wydać nie może.
Uważa
zaś bytność Pana w Paryżu chwilowo za najstosowniejszą. Powrót do kraju żadnych korzyści
spra-
wie nie przyniesie, a Jego osobę na niepotrzebne niebezpieczeństwo narazi". Następuje
prośba o re-
gularne „sprawozdania polityczne i dyplomatyczne".
277 Cyt. raport Łubieńskiego z 22 IX 1863. Zabór pruski, s. 145 n. Sprawozdanie
Komitetu
Wielkopolskiego, 13 XI 1863, BPP IO, vol. 480/la, k. 7-11, stwierdza, że we wrześniu t. r. w
13
powiatach na 26 pozostawało gotówką 10 226 tal. 28 gr. 8 fen.
278 Raporty landrata z Wrześni i Barensprunga, 16, 21VII 1863, Zabór pruski, s.
122-126.
F. Łuczyński, Pamiątka roku mego pamiętnego 1863 [w:] Spiskowcy i partyzanci, s. 269-274.
S.
Zieliński, op. cit., s. 208.
620

1821 nazwisk. Wśród osób o określonej przynależności stanowej mamy 371 rze-
mieślników, ponad 200 parobków wiejskich, 211 ziemian i dzierżawców, 150 inte-
ligencji i uczącej się młodzieży, ok. 100 ze środowiska kupieckiego, 81 chłopów
gospodarzy279. Można zakładać, że wśród osób, których przynależności klascwej
nie podano, przeważał element ludowy. Analogiczne zestawienie dla prowincji
Prus Zachodnich wylicza 511 osób, w tym 161 chłopów, parobków i robotników
rolnych, 154 rzemieślników i czeladników, 127 ziemian i dzierżawców, 40 oficja-
listów, 29 inteligencji280. Ochotników z Warmii i Mazur, których liczbę szacuje się
na ok. 300281, dostarczyła zapewne w znacznej większości wieś. Wśród ochotników
nie brakło landwerzystów. Gdy idzie o pułki poznańskie, dowództwo pruskie trzy-
mało je głównie w Nadrenii, ale i stamtąd żołnierze polscy zbiegali do Francji282.
Angażowaniu się w ruchu mas ludowych towarzyszył też wzrost nastrojów pa-
triotycznych, te zaś z natury rzeczy zwracały się przeciwko miejscowemu, pruskiemu
zaborcy. Władze narodowe starały się nie dopuszczać do wystąpień przeciw Prusa-
kom, mnożyły się one jednak w sposób żywiołowy. Urzędnicy pruscy otrzymywali
anonimy z pogróżkami, ludność odgrażała się, że niebawem wypędzi Niemców.
„Jak skończymy z Rosjanami, pójdziemy na Prusaka. Musi Prusak oddać to, co
nam zabrał" — mówił b. podoficer z partii Taczanowskiego283. Dochodziło do
otwartych wystąpień. I tak w Gołańczy 9 sierpnia tłum licznie zebrany na odpust
poturbował żandarmów. Dwadzieścia osób aresztowano28*. Walka zbrojna toczą-
ca się za miedzą wytrącała też zabór pruski z rutyny legalizmu. W liście z 5 lipca
pisanym z okolic Brodnicy czytamy: „Jest tu wiele bardzo włościan, którzy z nie-
cierpliwością oczekują chwili przejścia [granicy], a nawet pojedynczo uciekają nie
znając obecnych okoliczności u nas i nadaremnie szukając oddziału wpadają w ręce
Moskali. A jednakże cóż by to był za wpływ na naszych chłopów, gdyby widzieli
tak wielu braci swych pogranicznych w swych szeregach"285.
279 yj^ Truszkowski-Fiedler, Wykaz Wielkopolan uczestników powstania styczniowego,
„Prze-
gląd Historyczny" 1938, Z. Grot, op. cit., s. 148-152.
280 S. Myśliborski-Wołowski, op. cit., s. 174 n„ 252. Zestawienie to obejmuje nie
tylko ochotni-
ków, ale i członków konspiracji, co zapewne obniża stosunek procentowy elementu
plebejskiego.
281 B. Groniowska, op. cit., s. 44.
282 J. Bartkowski do Hotelu Lambert, Metz 14 IV 1863, o stałym zbiegostwie
Polaków z 19 pp.
stojącego załogą w Luksemburgu. Żandarmi francuscy wyłapują ich do legii cudzoziemskiej.
Autor
listu zaopiekował się 2 dezerterami, jeden z nich był z Warmii, drugi z Poznańskiego. B.
Czart,
rps 5752, s. 296-299. Natomiast oficerów Polaków nie było w armii pruskiej prawie wcale, a i
na,
tych, co byli, nie warto było liczyć. J. Działyński do K. Ruprechta, 30 XI1864, BK, rps 7394,
k. 4.
283 F. Gentzen, op. cit., s. 203. Por. też ulotkę znalezioną w sierpniu 1863 w
Dolsku: „iż będzie
nasza najukochańsza Ojczyzna zwyciężona [s], a wy wszyscy Niemcy, jak wam piszą,
będziecie
powieszeni wszyscy. Wiarusy, przysposobiajcie się, jak możecie, z karabinami, z kosami, z
widłami
i czym będziecie mogli". Zabór pruski, s. 132.
284 Raporty landratów i radcy regencji Raffla 11, 15 VIII 1863, Zabór pruski, s. 129-136.
285 „Stan rzeczy w woj. płockim". W nagłówku „Kochany Kaziu", w podpisie
Poraj. BAN
USRR, zespół Sapiehów.
621

Organizacja obu prowincji pruskich, podobnie jak poznańska, nastawiała się


latem 1863 r. głównie na przerzut broni. Komisarzem w Prusiech Zachodnich był
nadal Łukaszewski; w Prusiech Wschodnich aresztowanego Rohra zastąpił Kazi-
mierz Szulc, a po nim Piotr Drzewiecki. Prawą ręką Szulca był Wojciech Kętrzyński,
student i poeta, potomek rodziny już zgermanizowanej, który odzyskał polskość
pod wrażeniem manifestacji warszawskich 1861 r. Późniejszy znakomity historyk,
a wówczas agent broni zwędrował z transportami mazurskie pogranicze, bywał
i w kurpiowskich oddziałach, w puszczy Myszynieckiej, odbył też ryzykowną misję
do Wilna286. W istocie łączność z Litwą utrzymywała się wtedy po części przez
Prusy Wschodnie. W Królewcu zainstalowano w lipcu biuro korespondencyjne,
na podobnej zasadzie jak biura krakowskie i lwowskie. Miało ono obsługiwać
prasę niemiecką informacjami o działaniach wojennych na Litwie i o polityce Mu-
rawiewa287.
W sumie zatem organizacja zaboru pruskiego funkcjonowała stosunkowo spraw-
nie, a pracy jej nie zakłócały ani spory wewnętrzne, ani zatargi z Rządem Narodowym.
Z chwilą, gdy wielkopolscy biali zdecydowali się poprzeć powstanie, nieliczne w tej
dzielnicy elementy czerwone podporządkowały się tradycyjnemu kierownictwu i na
stanowiskach wykonawczych okazały się jak najbardziej użyteczne. Wobec braku
lokalnej opozycji czerwonej nie mieli też biali powodu do podejrzliwości w stosunku
do Warszawy; zresztą widzieliśmy, że Rząd Narodowy w praktyce pozostawiał
zaborowi pruskiemu wolną rękę. Idylla ta miała się skończyć z chwilą, gdy ziemiań-
stwo, zarówno w zaborze rosyjskim, jak i za kordonem, zaczęło się odsuwać od
powstania. Wówczas także w zaborze pruskim miał wybuchnąć gwałtowny kon-
flikt: między lokalnymi przywódcami organizacji a Rządem Narodowym i jego
komisarzami.
286 J. Jasiński, Wojciech Kętrzyński w powstaniu styczniowym, „Komunikaty
Mazursko-War-
mińskie" 1967.
287 Instrukcja dla K. Szulca, 18 VII 1863, Dokumenty KCN i RN, s. 172, 189.

Rozdział szesnasty
RZĄD WRZEŚNIOWY
MISJA ZAGRANICZNA TRAUGUTTA
W ostatnim tygodniu lipca 1863 r. stawił się w Warszawie Romuald Traugutt,
dowódca oddziału czynnego od połowy maja w powiatach: kobryńskim i pińskim
na Polesiu. Traugutt liczył lat 38 i był zawodowym oficerem armii carskiej; odbył
kampanię węgierską i krymską, przed rokiem przeszedł w stan spoczynku w stopniu
podpułkownika i osiadł w niewielkim, odziedziczonym wówczas majątku Ostro-
wie, w pobliżu Kobrynia. Brak danych o tym, aby przed powstaniem należał do
organizacji spiskowej, jakkolwiek w latach 1859-1860 służył w Petersburgu i nie
mógł chyba wówczas uniknąć stosunków z kółkiem Sierakowskiego—Dąbrowskie-
go. Do powstania jednak przystąpił późno, później od wielu białych w Królestwie
i na Litwie1. W Cytadeli na śledztwie oświadczył:
„Będąc przekonanym, że niezależność jest koniecznym warunkiem prawdziwe-
go szczęścia każdego narodu, zawsze jej pragnąłem dla swojej ojczyzny. —
Były to moje pragnienia, których urzeczywistnienia oczekiwałem od Boskiej
sprawiedliwości miłosierdzia.
Powstania nikomu nie doradzałem, przeciwnie, jako były wojskowy widziałem
całą trudność walczenia bez armii i potrzeb wojennych z państwem słynącym ze
swej militarnej potęgi.
Gdy zbrojne powstanie wybuchnąć miało w okolicy mojego zamieszkania, - -
na kilka dni przed terminem udano się do mnie błagając, abym objął dowództwo.
Zagadniony zupełnie niespodzianie, - - radziłem odwołanie. Okazało się, że odwołać
nie było już czasu. Zgodziłem się wtedy na prośbę, bo jako Polak osądziłem za mą
powinność nie oszczędzania siebie tam, gdzie inni wszystko poświęcali"2.
Nie ma powodu kwestionować to wyznanie. Wolno co najwyżej przypuścić,
że Traguttowi ofiarowano dowództwo nieco wcześniej, niż „na kilka dni przed
terminem".
1 B. Szwarce, Założenie Komitetu Centralnego, s. 447, wzmiankuje mimochodem, że
Traugutt
„nie chciał powstać w styczniu z nami" podobnie jak Wróblewski, który „dał się odciągnąć"
przez
litewskich autonomistów. Można by wnosić stąd, że wg Szwarcego przed 1863 r. coś łączyło
Trau-
gutta z Wróblewskim. Poszlaka jest jednak wątła.
2 Zeznanie z 4 V 1864. Proces R. Traugutta, t. II, cz. 2, s. 216.
623
Stoczył w ciągu 2 miesięcy 7 potyczek, w tym parę zwycięskich, ale w połowie
lipca musiał rozpuścić oddział wyczerpany długimi marszami i nie znajdujący opar-
cia wśród niechętnej ludności poleskiej. Podążył sam do Warszawy, zapewne w prze- *<
konaniu, że na Białorusi nie ma dlań już pola działania. W Warszawie zgłosił się i
po rozkazy do Rządu Narodowego3. Wywarł pozytywne wrażenie swoją fachowo-
ścią, rzeczowością — i właśnie tym, że po tak wielu trudach chce jeszcze służyć ,
dalej. Dubiecki i Janowski twierdzą, że członkowie rządu postanowili powołać go
do swego składu, jako niezbędnego, wojskowego specjalistę4. Awejde i Majewski
opowiadają inaczej: że Trauguttowi chciano powierzyć dowództwo dużego oddziału, i
który z Augustowskiego miał wkroczyć na Litwę5. Majewski zresztą dodaje: „Ukry- i
tym celem naszym zapewne [s] także być musiało, aby przeciw ambitnym dwómi
dyktatorom emigrantom postawić czystą i zdolną rodzimą krajową postać i tym |
sposobem uzyskać wyrzeczenie się praw chwilowo w dyktaturach nabytych. Po 1
powrocie miał być Traugutt członkiem naszego rządu, kierującym Wydziałem Wojny, J
a z postępem powstania naczelnym wodzem jakiego terytorium wojennego"6. 1
Zarówno w powołaniu Traugutta do rządu, jak w powierzeniu mu większego 1
dowództwa na Litwie, można uznać właściwe zużytkowanie wybitnego człowieka. j
Nie uczyniono jednak ani jednego, ani drugiego. Mianowano go generałem i wyprą- |
wiono za granicę, jako „pełnomocnika wojskowego na Galicję Wschodnią i Zacho- i
dnia"7. Zlecono mu długą listę obowiązków: zbadanie przyczyn klęski pod Radzi- I
wiłłowem8, skontrolowanie przygotowań do nowej wyprawy na Ruś, omówienie 1
i
planów strategicznych z Różyckim, Krukiem i Wysockim (sic!), uregulowanie |
werbunku francuskich oficerów, weryfikację stopni dowódców powstańczych, reor- :'i
ganizację zakupu i przywozu broni itd. Wszystko to były sprawy istotne i solidne j
ich wypełnienie mogło energicznego człowieka pochłonąć na stałe. Traugutt zużył |
na tę podróż 2 miesiące i nie zdziałał wiele. Czy nie byłby się wtedy przydał w War- j
3 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 167 twierdzi, że RN otrzymał był z Wilna fałszywy
raport
o śmierci Traugutta. O jego przyjeździe niezapowiedzianym por. też M. Dubiecki, Romuald
Traugutt,
s. 27 n. Majewski co prawda (Zeznania śledcze, s. 257) pisze: „Zawezwaliśmy do Warszawy
słynnego
na Litwie Traugutta" i wersję tę przyjmuje A. Szelągowski, op. cit., t. III, s. 444, w swym
hiperkry-
tycyzmie wobec trauguttowskiej hagiografii. Wątpliwe jednak, by RN w ciągu 2 tygodni
otrzymał
raport o rozpuszczeniu oddziału Traugutta, a potem zdążył ściągnąć go do Warszawy. O
bitwie \
Traugutta pod Horkami z 17 V 1863 doniosły „Wiadomości z Pola Bitwy" dopiero 16 lipca.
Prasa J
tajna, t. I, s. 515. \
* 1. K. Janowski Pamiętniki, t. II, s. 171. M. Dubiecki, Romuald Traugutt, s. 35. j
3 O. Awejde, op. cit., s. 598 n. Por. też zeznanie J. Kozielta z 1872 r. Ruch rewolucyjny na
Litwie I
i Białorusi, s. 178. |
6 Zeznania śledcze, s. 258 n. S
7 Ten tytuł nadaje Trauguttowi RN w piśmie do E. Różyckiego z 26 VIII 1863,
Dokumenty J
KCN i RN, s. 226. K. Majewski, Zeznania śledcze, s. 258, nazywa go „komisarzem
wojennym", j
M. Dubiecki, Romuald Traugutt, s. 35, „komisarzem nadzwyczajnym", J. K. Janowski,
Pamiętniki, J
t. II, s. 172, „komisarzem dla spraw cywilnych, jak i wojskowych", O. Awejde, op. cit., s.
578, |
tylko „komisarzem". |
8 RN do R. Traugutta, 26 VIII 1863, cyt. J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 179. s
624

szawie, w Wydziale Wojny? Jest jeszcze inne wytłumaczenie jego misji: że była
dlań jak gdyby kursem instruktażowym przed objęciem najwyższej władzy oraz że
mu powierzono w Paryżu zbadanie rzeczywistych intencji Napoleona III wobec
Polski9. Niezaprzeczenie Traugutt nauczył się niejednego w czasie swej podróży.
Luksusowe to było jednak szkolenie w tej chwili, gdy czas naglił i nadchodziła zima.
Co się zaś tyczy dyplomatycznej misji: miałby rację Rząd Narodowy, gdyby chciał
skontrolować w Paryżu ścisłość raportów Władysława Czartoryskiego. Ale czy
mógł tego dopiąć skromny oficer saperów, świeżo przybyły z powiatu kobryń-
skiego?
Niepokojąca jest, słowem, rozbieżność między nadziejami wiązanymi w Warsza-
wie z osobą Traugutta a misją, którą mu powierzono. I dopiero w kontekście innych
posunięć ówczesnego rządu rzecz staje się zrozumialsza: bo i w innych zakresach
dostrzegaliśmy dysproporcję między słusznymi w teorii założeniami a przeczącą
im realizacją: w dziedzinie strategii, Zaopatrzenia armii, dyplomacji, propagandy,
administracji, w traktowaniu białych i czerwonych... Majewski twierdził na posie-
dzeniach rządu, że chce wykorzystać talenty Traugutta; to samo mówił o wyko-
rzystaniu Mierosławskiego i Langiewicza. Lecz żaden z nich nie został „wykorzysta-
ny"> póki Majewski znajdował się u władzy...10
Zaopatrzony w omówioną instrukcję Traugutt opuścił Warszawę 15 sierpnia.
Spędził co najmniej tydzień w Krakowie i 3 dni we Lwowie. W tym ostatnim mieście
omawiał z Różyckim przygotowania do wyprawy na Ruś, a z Jarmundem — spo-
soby ukrócenia opozycji Komitetu Galicji Wschodniej11. Nic nie wiadomo o jego
kontaktach krakowskich. Następnie udał się do Wiednia, „gdzie skomunikował
się z agentem rządu, Skorupką, i zlustrował działalność tamtejszej agencji broni"12.
Około 1 września musiał już być w Paryżu. Jedyny dochowany, a mianowicie drugi
z rzędu paryski raport Traugutta nosi datę 8 września13. Porusza on wiele spraw
szczegółowych, a więc ocenia (krytycznie) działalność komitetu paryskiego, zasta-
nawia się nad ukierunkowaniem polskiej propagandy zagranicznej, rozgląda się
za nowym kandydatem na agenta w Stambule oraz, jak już się rzekło, werbuje
korespondentów dla warszawskiej „Niepodległości". Dwa punkty tego raportu
9 M. Dubiecki, Romuald Traugutt, s. 36. A. Szelągowski, op. cit., t. III, s. 444.
10 Por. refleksję J. Łukaszewskiego, s. 230: „Jeśli kto był poszlakowany przez Moskwę,
albo
wydawał się niebezpiecznym Rządowi Narodowemu, natychmiast wysyłano go w senatory —
za
granicę". Czy taka była właśnie intencja Majewskiego odnośnie Traugutta, tego oczywiście
udo-
wodnić się nie da. L. Ratajczyk, op. cit., s. 88-90, zdaje się sądzić, że to Traugutt odrzucił
propono-
wane mu dowództwo na Litwie i wybrał się za granicę — hipoteza mniej chyba jeszcze
przekony-
wająca.
11 S. Jarmund, Wspomnienia z pobytu w Galicji w r. 1863, Lwów 1893, s. 144-147. F.
Ziemiał-
kowski, op. cit., t. Ul, s. 172. L. Ratajczyk, op. cit., s. 90-91.
12 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 209.
13 Wydawnictwo materiałów, t. V, s. 288-295. Raport nie jest podpisany, autorstwo
Traugutta
potwierdza J. K. Janowski, loc. cit. Z tekstu wynika, że Traugutt kontynuował to pismo
jeszcze
12 IX.

625

mają szczególne znaczenie: te, które naświetlają ówczesny stosunek Traugutta do )


Czartoryskiego i do Mierosławskiego.
Władysław Czartoryski napisał p Traugucie w Pamiętniku: „Nie wiem, jak długo "
był w Paryżu, jego raz tylko widziałem na ulicy i z nim się wtedy poznałem i już
więcej go nie widziałem. Dowiedziałem się tylko o jego wyjeździe. Śledzony z bliska
przez Moskali, unikał mnie i nie był ani razu w Hotelu Lambert"1*. Wspomnieniu j
temu przeczy cytowany raport Traugutta, z którego jasno wynika, że już wcześniej
omawiał z Czartoryskim rozmaite sprawy, że zamierza się jeszcze z nim widzieć
urzędowo, że miał w ręku depesze rządowe do ks. Władysława i odpowiedzi tego
ostatniego. Że zachowywał w Paryżu środki ostrożności, to dobrze o nim świadczy;
w emigracji aż roiło się od agentów carskiej ambasady. Skądinąd nazwisko Trau-
gutta mało co wtedy komu mówiło, był on jednym z wielu dziesiątków dowódców,
o których coś, kiedyś napisano w prasie. Miłkowski, stary przecież konspiracyjny
wyga, rozmawiał z Trauguttem i wziął go „za rodzaj oficera na urlopie, bawiącego
się za granicą w turystę, zbierającego wiadomości dla zbogacenia umysłu"15. A jed-
nak Traugutt od niego właśnie wydobył potrzebne informacje o polskich przedsta-
wicielach w Stambule. Z Czartoryskim musiał rozmawiać o wielu innych sprawach.
Janowski twierdzi, że Traugutt po powrocie „o ks. Czartoryskim wyrażał się bardzo ;
pochlebnie"16. A jednak w cytowanym raporcie z 8-12 września Traugutt dwa razy
zajmuje stanowisko niezgodne z linią Czartoryskiego. Raz, gdy domaga się usunię-
cia agenta w Stambule W. Jordana, zaufanego Hotelu Lambert17. Po wtóre, gdy
ocenia depeszę rządową z 15 sierpnia o stosunku Polski do interwencji dyplomatycz-
nej, która to depesza trafiła właśnie do „Journal des Dćbats": „Przyznaję się wam,
gdyby ode mnie zależało, opuściłbym zupełnie cały ustęp o Austrii, albo przynaj-
mniej bardzo zmienił". Odnośny zwrot wyrażający nadzieję poparcia ze strony
„liberalnej Austrii" został wręcz narzucony Rządowi Narodowemu przez Hotel
Lambert. Nie ma pewności, czy Traugutt w czasie swej paryskiej misji przeciwsta-
wiał się koncepcjom Czartoryskiego18; oczywiste jest jednak, że im nie ulegał.
Warto również porównać, jak zareagowali ci dwaj ludzie: Czartoryski i Trau-
gutt, na' notyfikowane z Warszawy mianowanie Mierosławskiego organizatorem j
generalnym. „Widząc klęski, jakie z tej nominacji jak z kłębka rozwinąć się muszą,
nie mogę jej inaczej uważać jak za wielkie w obecnej chwili nieszczęście" — pisał
ks. Władysław. Nominacja ta na pewno skłoni gabinet wiedeński „do zupełnego
i stanowczego oświadczenia się -- przeciw nam. -- W Anglii utwierdzi już nam
robiony zarzut mazzinizmu". W rządzie francuskim i tak wszyscy mają Mierosław-
** W. Czartoryski, op. cit., s. 185.
15 Z. Miłkowski, Od kolebki przez życie, t. III, s. 217. Dawny członek Centralizacji TDP
A. \
Chrystowski 10 DC 1863 donosił J. N. Janowskiemu:, Jest także w Paryżu Traugutt, ale tego
jeszcze
nie widzieliśmy". B. Jag. rps 368S, t. I, k. 313. .]
18 3. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 232.
17 „Przedstawię więc Czartoryskiemu, aby nie czekając decyzji rządu sam od siebie dał
dymisję
Jordanowi, tym sposobem wzmocni stanowisko^ rządu i swoje własne". i
18 Tak stawia sprawę A. Szelągowski, op. cit., t. III, s. 445. \
626

skiego „za politycznego trzpiota i szarlatana". Galicja i Wielkopolska także odmówią


z nim współpracy, on sam „zamęt wszędzie tylko wprowadzi, szczęśliwie zaprowa-
dzoną harmonię zniszczy i zamąci". Jeśli koniecznie trzeba go gdzieś użyć, czy nie
wystarczy „poruczenie mu jakiego oddziału w wewnętrznych województwach?"19
Przeczytawszy niniejszą, udzieloną sobie depeszę Traugutt potwierdzał, że mia-
nowanie Mierosławskiego „smutne na wszystkich zrobiło wrażenie.— Nie sądzę
jednak, ażeby tak fatalne były skutki na wewnątrz, jak przewiduje agent. — Mam
nadzieję, że i to niebezpieczeństwo przeżyjemy, - - bo albo organizator przekona
się, że teorie jego nie są wykonalne i wtenczas iść będzie razem, zgodnie z całym na-
rodem, albo zginie, gdy zechce być przeciwnym woli narodu, w każdym razie skoń-
czy się raz przynajmniej działanie nu swoją rękę. — Organizator w odosobnieniu
daleko może być szkodliwszym, aniżeli na polu czynu". Traugutt powtarzał więc,
co mu powiedziano w Warszawie: że trzeba zneutralizować opozycjonistę, uza-
leżniając go od siebie. Niedługo zresztą zmieni stanowisko.
Rozmawiał także Traugutt z Józefem Ordęgą, którego rząd mianował właśnie
agentem dyplomatycznym w Turynie20. Rozmowa dotyczyła stosunków z Wło-
chami i Traugutt, o ile można sądzić, podtrzymywał stanowisko rządu, iż nie nale-
ży w tej chwili podejmować w stosunku do Włochów żadnych zobowiązań21.
Odbył nareszcie Traugutt dwie rozmowy z czynnikami francuskimi: z ministrem
Drouyn de Lhuys i z ks. Napoleonem Bonaparte. W obu wypadkach pośredniczyć
mieli dr Gałęzowski i Ordęga. „O tych audiencjach [Traugutt] mówił z wielką re-
zerwą, choć mogłem z tego, co mówił, wywnioskować, że wyniósł z tych audiencji
bardzo wiele nadziei na przyszłość i wrażenie pełnego zainteresowania się polskimi
sprawami"22. Zainteresowanie mógł śmiało okazywać kuzyn cesarski „Plon-Plon",
w tej chwili całkowicie odsunięty od wpływu na rząd. Co się zaś tyczy Drouyna,
znamy treść jego ówczesnych rozmów z Czartoryskim. Minister uchylał się od ja-
kichkolwiek obietnic. Agent Rządu Narodowego ostrzegał, że Polacy straciwszy
nadzieję na mocarstwa zachodnie mogą dopuścić się „czynów nieprzemyślanych".
Niech zatem chociaż Francja da nam „obietnicę pomocy, przynajmniej na przy-
szłość". Drouyn rozłożył ręce: „Dobrze rozumiem tę sytuację, ale potrzebujemy czasu,
nie możemy sami prowadzić wojny"23. Wątpliwe, aby francuski minister poczynił
Trauguttowi, nawet jako wysłannikowi Rządu Narodowego, obietnice dalej idące.
Chyba tę jedną, iż nie można wykluczyć, że na wiosnę 1864 r. koniunktura między-
narodowa ukształtuje się pomyślniej dla Polski.
19 Raport z 13 IX 1863, Polska działalność dyplomatyczna, t. I, s. 342 n.
10 RN do W. Czartoryskiego, 4 IX 1863, ibidem, t. I, s. 187, 189.
21 Aluzja do tej rozmowy w piśmie RN do J. Ordęgi, 27 XI 1863, Wydawnictwo
materiałów,
t. V, s. 345.
21 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 232. M. Dubiecki, Romuald Traugutt, s. 87-89,
przypusz-
cza też audiencję u Napoleona III, ten jednak bawił w Biarritz aż do 5 X1863. „Plon-Plon"
wyjechał
do Anglii w polowie września, por. S. Bóbr-Tylingo, Napoleon III, s. 214.
23 Rozmowy z 30 VIII i 4 X 1863, Pamiętnik W. Czartoryskiego, s. 380-382.
627

Traugutt wyjechał z Paryża po 24 września24. Wracał do kraju z dużym baga-


żem wrażeń i informacji; zapewne też rozmyślał nad dalszym kierunkiem, który
trzeba by nadać powstaniu. Jakiekolwiek układane prztzeń plany musiały prysnąć
zanim jeszcze wybrał się w drogę powrotną. W Paryżu bowiem doszła go chyba
wieść, że Rząd Narodowy upadł, a władzę objęli czerwoni.
WYJAZD W. KS. KONSTANTEGO
Kryzys wrześniowy w Rządzie Narodowym wymaga uwzględnienia jednego
jeszcze elementu, mianowicie dalszego zwrotu w polityce caratu.
Zanosiło się na to już dawno, że w ślad za Wielopolskim odejdzie z Warszawy
w. ks. Konstanty. Przed rokiem misja jego doszła do skutku na tle zbliżenia rosyjsko-
-francuskiego, w związku z problemem bałkańskim. Obecnie powstanie polskie ^
skłóciło Rosję z Francją. Konstanty okazywał się tym mniej potrzebny jako namiest-
nik Królestwa, po wielkim triumfie carskiej dyplomacji. Od początku sierpnia
jasne już było, że 3 państwa interweniujące nie podejmą rzuconego im wyzwania.
W dniu 7/19/sierpnia doręczone zos'tały Gorczakowowi tzw. trzecie noty Francji,
Anglii i Austrii. Stwierdzały one tylko, że skoro Rosja odmówiła dyskusji nad przędło-
żonymi jej propozycjami, „będzie ona odpowiedzialna za poważne konsekwencje,
jakie może za sobą pociągnąć przedłużenie się rozruchów w Polsce". Jak się wyraził
Drouyn, Francja chowała do kieszeni otrzymany od Rosji „policzek dyplomatyczny".
Gorczakow odpowiedział krótko i sucho, trzema notami z 26 sierpnia/7 IX/: Rosja
nie dostrzegała potrzeby dalszej dyskusji na temat sprawy polskiej25. Miał oczywistą ć
pewność, że teraz, przed zimą, Francja wojny nie zacznie. Pozostawało zatem rzą-
dowi carskiemu już tylko jedno zadanie — skończyć z powstaniem do wiosny. Do
tego zaś nadawał się nie w. ks. Konstanty, ale Berg. 1
Ten'ostatni rozegrał partię umiejętnie. Tak długo póki między Warszawą a Pe-
tersburgiem ważyły się jeszcze losy Wielopolskiego, Berg ostentacyjnie bronił po-
zycji Konstantego — swego zwierzchnika i brata swego monarchy. W listach do
Petersburga zaklinał się, że nie ma dowódcy równie roztropnego, pełnego energii
i bardziej dbałego o losy wojska, jak właśnie w. książę. Bronił też Berg gorąco
słuszności dotychczasowej taktyki wojennej. Szło, według niego, o to, aby nie do-
puścić powstania do wyjścia spod ziemi, do zaprezentowania się Europie w roli
strony wojującej. Ten zasadniczy cel osiągnięto — więcej przy obecnym stanie sił
zrobić się nie da26. W. książę nie grzeszył, zdaniem Berga, ani słabością, ani brakiem
rozeznania. „Nie znam nikogo — zaręczał Berg — wśród najwybitniejszych naszych
generałów, kto by mógł go zastąpić w Polsce". Rzucane nań anonimowe oskarże-
24 Tego dnia występuje Traugutt do Komitetu Polskiego o zasiłki dla kilku oficerów.
BPP
IO, rps 474/1, nr 188. i
23 S. Bóbr-Tylingo, Napoleon III, s. 202-210. W. Rewunienkow, op. cit., s. 316-318.
26 Berg podkreślał m. in., że potrzebowałby w Królestwie 350 wyższych oficerów i 3200
niższych,
ma zaś tylko 275 wyższych i 2100 niższych, w tym 50 wyższych i 550 niższych oficerów
narodowości
polskiej, którzy wprawdzie służą lojalnie, ale nie można im powierzać każdej funkcji. Jak
dotąd - '*
628

nia są wyssane z palca. Gdyby gen. Dołgorukow zechciał przyjechać do Warszawy


chociażby na kilka dni, przekonałby się o tym naocznie.
W lipcu do tak wylewnych .demonstracji lojalizmu dołącza się w listach Berga
nowy ton: zaniepokojenia o losy wojny. Mówią, że powstanie słabnie? Ono się
tylko reorganizuje. Sprowadzono zza granicy dużo karabinów, podjęto forsowną
rekrutację, rozlokowano po wsiach całe bataliony powstańców, ukrytych wraz
z bronią. Grozi nam nagłe uderzenie kilku zmasowanych kolumn, w sile 10-12 tys.
ludzi każda. Jeżeli Austria udostępni Francuzom swe linie kolejowe (penetrowane
już przez francuski kapitał!), wówczas w wypadku wojny wystarczą im 2 tygodnie
dla wystawienia korpusu pod Krakowem! „Nie jest to prawdopodobne, ale możli-
we"27. Po tej serii alarmistycznych zapowiedzi przyszła 6 sierpnia wygrana polska
pod Żyrzynem. „Zawsze bici i nieustannie ścigani przez nasze kolumny powstańcy
nigdy aż dotąd nie mogli ogłosić zgodnie z prawdą rzeczywistego sukcesu. Niniejszy
jest tym bardziej przykry, że jesteśmy w przededniu ogólnego powstania. — Mam
powód wierzyć, że zamiarem powstańców jest opanować jednym zamachem twier-
dzę w Zamościu. Garnizon jest tam słaby i złożony z niewyszkolonych oficerów
i żołnierzy. Cała ludność Zamościa i przedmieść należy do konspiracji. Dowódca
nie wzbudza we mnie wiele zaufania. — Powstańcy chcą zdobyć jakiś punkt, usa-
dzić się mocno i utworzyć zalążek rządu". Udał im się zamach na Zamość w 1809 r.
Gen. Chruszczow w Lublinie ma sam za mało wojska, posyłam mu 10 kompanii
i 2 szwadrony, proszę o wypożyczenie 2 batalionów z Wołynia. Ale i załogi innych
twierdz, Modlina, Brześcia, Dęblina, też nic nie są warte, do twierdz odsyła się
ludzi karanych służbowo i pijaków. Sytuacja stała się groźna. W pierwszy z tych
zdenerwowanych raportów została wpleciona wzmianka, że w. książę miał silny
atak gorączki i chwilowo nie jest w stanie pisać28.
Bardzo być może, iż panika Berga była cokolwiek inscenizowana; nie była jednak
sfingowana całkowicie29. To zachwianie morale carskiego dowództwa należy brać
pod uwagę, oceniając bezczynność powstańców w lipcu i sierpniu 1863 r. Nie doszło
wtedy ani do pospolitego ruszenia, ani do zamachu na którąkolwiek z twierdz.
Za to Konstanty miał odpokutować za Żyrzyn, podobnie jak Wielopolski zapłacił
za zabór Kasy Głównej.
zdezerterowało 30-40 oficerów Polaków, a 250 przeniesiono w głąb Rosji na ich własną
prośbę.
Zestawienie to dotyczy tylko Królestwa i nie obejmuje ludzi, którzy wystąpili ze służby przed
wy-
buchem powstania. F. Berg do W. Dołgorukowa, 26 VI1863, CGAOR, z. 547-i, inw. 1, vol.
282,
k. 38-50. Tenże do D. Milutina, 20 VI 1863, ibidem, vol. 285, k. 2-3.
27 F. Berg do D. Milutina 6 i 22 VII 1863, BL, z. 169, inw. 58, vol. 16, k. 5-9, 26-27.
" Ibidem, k. 37-38, 45-46, 53-54. F. Berg do D. Milutina, 10,11 i 15 VIII 1863. W Modlinie
*
jest 337 żołnierzy „sztrafowannych", w Brześciu 142, z których 21 już zdezerterowało. O
załodze
Brześcia: „lis sont ivrognes, pillards et peu disciplines". W podobnym sensie Konstanty do
cara,
18 VIII 1863, CGAOR, z. 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 559-563.
29 10 VIII 1863 Konstanty depeszował do cara, aby zatrzymał w Carskim Siole
bawiącego
tam, jego 13-letniego syna, Mikołaja, i nie odsyłał go do Warszawy „wpried' do razrieszenija
obsto-
jatielstwa o pogołownom wosstanii"! CGWIA, z. 484, inw. 1, vol. 96, k. 53.
629

Na doniesienie o bitwie pod Żyrzynem cesarz zażądał przeprowadzenia śledztwa


i wysunął wiele zarzutów pod adresem dowódców bezpośrednio odpowiedzialnych.
Następnie, jakby przechodząc do innego tematu, zawezwał brata, aby przyjechał
na jakiś czas do Petersburga, dla omówienia niezbędnych zmian w administracji
Królestwa. Konstanty dobrodusznie odpisał, że przyjedzie i że miło mu będzie odet-
chnąć na chwilę „w ciepłym, rodzinnym kręgu"30. Z polecenia cesarza minister
Milutin przesłał Bergowi wskazówkę, aby w miarę możności odciążał w. księcia
od funkcji wojskowych, ze względu na zły stan jego zdrowia31. Berg wiedział już, że
niełaska jego zwierzchnika jest przesądzona; mógł więc sobie pozwolić na jeszcze
jeden dytyramb o wysokich talentach w. księcia i o tym, jak bardzo zgrana jest ich
współpraca32. Wczesnym rankiem 25 sierpnia Konstanty wyjechał do Petersburga,
według urzędowej wersji tylko na kilka dni.
Wstrząs był jednakże silny w polskich kołach umiarkowanych, na wieść o tym
wyjeździe. Nadzieja interwencji mocarstw zawiodła, a wyjazd Konstantego groził
zastosowaniem do Królestwa systemu Murawiewa: konfiskat, zsyłek, szubienic,
także w stosunku do klas posiadających. Grono jeszcze przesiadujących w Warsza-
wie białych działaczy — wśród nich gen. Lewiński i dr Chałubiński — zastanawiało
się, czy nie czas zakończyć powstanie. Nazajutrz po wyjeździe w. księcia ludzie
ci wyprawili z delikatną misją do szefa jego kancelarii, Tęgoborskiego, rabina Mei-
selsa. Wybór negocjatora podyktowany był prawdopodobnie względami bezpie-
czeństwa — Meisels był poddanym austriackim i raz już wydostał się z więzienia
na skutek zagranicznych protekcji. Tym razem dawał do zrozumienia Tęgoborskie-
mu, że część „umiarkowanych" rada by wymówić posłuszeństwo Komitetowi Cen-
tralnemu, ale pragnie, by i rząd carski przyszedł im z pomocą. Napomykał o kon-
stytucji na wzór 1815 r. i o zniesieniu kary śmierci na przestępców politycznych.
Tęgoborski odpowiedział Meiselsowi, że póki trwa powstanie, rząd carski nie do-
puszcza myśli o koncesjach, że Polacy mogą się tylko poddać „i błagać J. C. Mość
o zapomnienie przeszłości". Przekazując do Petersburga treść tej rozmowy Tę-
goborski dziwował się nad brakiem zmysłu politycznego Polaków: że przyznając
się do przegranej próbują jeszcze stawiać rządowi warunki33!
W Petersburgu tymczasem Konstanty spotkał się z lodowatym przyjęciem dwo-
raków, którzy odwracali się od carskiego brata w niełasce. W. książę „wywarł na
mnie jak najsmutniejsze, żałosne wrażenie — zapisywał w dzienniku Wałujew. —
30 Aleksander II do Konstantego, 1/13/VIII1863, CGAOR, z. 722-i, inw. 1, voI. 682, k.
136.
Odpowiedź Konstantego, 18 VIII 1863, loc. cit.
31 D. Milutin do F. Berga, 1/13/VIII1863, ibidem, z. 547-i, inw. 1, vol. 586, k. 22. Por.
Wspom-
nienia D. Milutina, BL z. 169, inw. 14, vol. 4, k. 102.
32 F. Berg do D. Milutina, 18 VIII 1863, BL z. 169, inw. 58, vol. 17, k. 60-68.
33 J. Tęgoborski do w. ks. Konstantego, 26 VIII 1863. Cyt. I. Koberdowa, Warszawska
Rada
Miejska, s. 130-133. Incydent ten nakazuje traktować z rezerwą wersję o rzekomych
negocjacjach
prowadzonych przez Konstantego w czerwcu i lipcu 1863, za pośrednictwem Mianowskiego,
z Ma-
jewskim, Taczanowskim, Chmieleńskim, obiecując im konstytucję w zamian za złożenie
broni. W.
Przyborowski, D. IV, s. 395.
630

Porucznik piechoty liniowej nie mógłby rozumować w sposób tak nieprzyzwoicie


niedorzeczny. W takich to rękach Królestwo Polskie w takiej chwili! Nie rozumiem,
co śię z nim stało. Bywał kiedyś rozumny i rzeczowy, pomimo wielu braków. W czy-
je wpadł ręce? Co robił przez cały ten czas?"3* Tak kiwając głowami, dygnitarze
antycypowali już carską decyzję.
W ciągu 6 dni (16-21 sierpnia st. st.) odbyły się w obecności Aleksandra II w Car-
skim Siole 3 konferencje w sprawie polskiej. Jak zwykle, wyraziły one aprobatę
dla decyzji podjętej w węższym kręgu. Ponieważ Konstanty uparcie odmawiał po-
dania się do dymisji, zgodzono się, że weźmie urlop na czas nieokreślony, „dla po-
ratowania zdrowia". Cesarz przedstawił swój punkt widzenia na piśmie. Ze względu
na możliwość odnowienia się groźby wojennej na wiosnę, należy zdławić powsta-
nie zwiększonym wojskowym wysiłkiem. W tym celu prześle się do Królestwa jesz-
cze 2 dywizje piechoty, ponadto zaś gubernię augustowską przekaże się w tymczaso-
wy zarząd Murawiewowi. W Królestwie zaś należy przywrócić władzę legalną przy
pomocy „najsurowszej dyktatury wojskowej", na wzór litewski. Na czas nieobec-
ności Konstantego podejmie tę misję gen. Berg35. Decyzję tę przyjęto jedno-
myślnie, głosował za nią nawet pokonany w. książę.
W dniu 4 września powrócił do Warszawy, a 8 t. m. opuścił ją już na zawsze36.
Wyjeżdżał na Krym, okrężną drogą na Wiedeń, towarzyszyła mu zaś w. ks. Alek-
sandra, pogrążona w głębokiej rozpaczy wskutek utraty swego stanowiska. Wielu
związanych z Konstantym wyższych urzędników prosiło także o dymisję albo urlo-
py. Berg sam pozostawał na placu. Cesarz powierzał mu tymczasową władzę, na-
kazując „stłumić powstanie zbrojne i przywrócić, jeśli nie spokój moralny, to przy-
najmniej porządek materialny i autorytet legalnego rządu. — Tylko najsurowsza
dyktatura wojskowa — kontynuował car — nie na papierze, ale dowiedziona czy-
nem i energią rządu, może nas wyprowadzić z impasu"37.
USTĄPIENIE MAJEWSKIEGO
Na upadku rządu Majewskiego zaważyły dwie okoliczności: wzrost aktywności
opozycji lewicowej oraz spadek zaangażowania białych w sprawę narodową.
Propaganda ultraczerwona miała nadal punkt oparcia w Krakowie. Szczepański
w końcu lipca wypuścił nową ulotkę: bił na alarm, że zdrada zalęgła się w organiza-
3* P. Wałujew, op. cit., t. I, s. 243, zapis z 16/28/VJH 1863.
35 Ibidem, 1.1, s. 245, zapis z 21 VIII/2 IX/1863. W. Rewunienkow, op. cit., s. 335 n. I.
Ko-
berdowa, W. ks. Konstanty, s. 244-247, 297-298.
36 Istnieje wersja, że w ciągu tych 4 dni raz jeszcze zwrócił się przez pośrednika do
bawiącego
w Paryżu Andrzeja Zamoyskiego, proponując mu przejście na stronę rządu, w zamian za
„dodatko-
we reformy". Zamoyski miał odmówić, po przekonsultowaniu sprawy z W. Czartoryskim.
Historia,
jeśli prawdziwa, mogła być tylko prywatną inicjatywą Konstantego i pozbawiona była
realnego
gruntu, wobec powziętych już decyzji w Petersburgu. Por. A. Wrotnowski, op. cit., s. 298-
302.
I. Koberdowa, W. ks. Konstanty, s. 242.
87 Aleksander II do F. Berga, 30 Vm/ll IX/ 1863, CGAOR, z. 547-i, inw. 1, vol. 630, k. 1.
631

cji. Twierdził, „że zamiast prochu kupowano w workach piasek, że lokaje eskortu-
jący proch wysadzali go w powietrze, że wszystkie przybory niesłychanie przepła-
cano i tracono, że wszystko dzieje się dla pozoru, - - że system wzajemnego obełgi-
wania się panuje, że każde rzetelne słowo uważane jest niemal za zdradę stanu". \
Zapowiadał drugie, poprawne i mocno pomnożone wydanie broszury W tyli j
i kończył słowami: „Naprawa pojedynczego złego nie pomoże. Trzeba system
zmienić"38.
Spokojniej, lecz równie stanowczo podejmował krytykę rządu Kubala, w ano-
nimowej broszurze pt. Uwagi przez pewnego. Naród położył zupełne zaufanie w rzą-
dzie. Tymczasem rząd „zdawał się go chcieć ochronić od zbytniego krwi rozlewu,
- - nie chciał obarczać narodu podatkami i odrywać obywateli od żniwa i młocki.
— Naród modlił się do Boga, w Jego pomocy pokładał jedyną nadzieję. Rząd
żebrał jej u wszystkich tronów i u cara zarazem". Autor stawiał 2 postulaty: „Rząd
powstały z ruchu, rząd powstania, na ludziach ruchu opierać się musi. - - Wszyst-
kie wyższe stanowiska w organizacji ludźmi powstania obsadzone być winny".
Następnie autor doradzał powołanie doradczej Rady Narodowej z „inteligencji
powstańczej i organizacyjnej, bez różnicy politycznej wiary, stanowiska socjalnego, \
religii lub wieku". Rada pozostawałaby tajną, rząd „w ważnych chwilach" zasię-
gałby opinii jej członków na drodze organizacyjnej39.
„Gazeta Narodowa" lwowska, zaprzątnięta walką z miejscowym komitetem
białym, nie mogła ostro krytykować/ rządu, którego autorytet pragnęła właśnie
umocnić. Ale i tu, pod rubryką korespondencji z Warszawy, lub „z Mazowsza",
pojawiały się oskarżenia: że rząd odkłada pospolite ruszenie, że tłumi opinię publi-
czną, że zawiesił de facto działalność trybunałów rewolucyjnych. — „Członkowie
rządu — twierdzono — zajęci i zmęczeni ciągłą a ogromną pracą nie mają dosyć
czasu, a zwłaszcza świeżego umysłu do krytycznego obrachunku z własnymi czynnoś-
ciami"40. Tu również nasuwał się wniosek — potrzeby zmiany ludzi. s
W Krakowie do połowy sierpnia bawił znany nam demokrata emigracyjny
Ludwik Bulewski. Oto jak malował sytuację przyjacielowi swemu, Mazziniemu.
„Przewidując nieszczęście i przekonawszy się, że cały kraj sprzeciwia się polityce :J
rządu, związałem się z niektórymi ludźmi ruchu, b. członkami KCN, i wzięliśmy się \
do organizowania opozycji". Wciągnęliśmy zarówno galicyjskich czerwonych, jak
i mierosławczyków. „Wszystkie te partie zjednoczyły się dzięki naszym wysiłkom
i w tej chwili są ni mniej, ni więcej, tylko obozem opozycji rewolucyjnej, z ośrodkiem i
w Warszawie. Tam też należy zadać cios reakcji i zmienić wszystko, do końca tego j
38 Ulotka pt. Odpowiedzi, B. Jag. 224768, cz. II, nr 83, polemizująca z atakiem
„Naprzodu"
z 18 VII 1863 na broszurę W tyli Prasa tajna, t. II, s. 159.0 kolportażu W tyli w Warszawie w
sierp-
niu, por. K. Majewski, Zeznania śledcze, s. 274. M. Pawliszczew, op. cit., t. II, s. 156, pod 20
VIII
1863 r.
39 Uwagi przez pewnego, Warszawa [sic] 1863. Przedruk z pochlebnym komentarzem,
„Ga-
zeta Narodowa", 25 VIII, 3, 4, 10 IX 1863. O. Beiersdorf, Walka polityczna, s. 23-25.
40 „Gazeta Narodowa", 25, 28 VIII 1863.
632 \
?
"i
•i

/
miesiąca". Równocześnie nastąpią przewroty w Krakowie i Lwowie41. „Byli człon-
kowie KCN", o których tu mowa, to najprawdopodobniej Chmieleński i Narzymski.*
W Warszawce zatem montowano wystąpienie przeciw rządowi. Kolportowano
różnego rodzaju zarzuty: że Rząd Narodowy rozmyślnie hamował powstanie, chcąc
tylko doczekać się obcej pomocy — obecnie zaś pomoc zawiodła; że Majewski
jest na usługach w. ks. Konstantego; że umyślnie spowodowano klęskę pod Fajsła-
wicami, ponieważ zwycięska armia gen. Kruka nigdy by nie przystała na honorową
kapitulację. Itd. itd.42. Oszczerstwa te zawierały malutkie ziarnko prawdy: rząd
istotnie zaniedbał możliwość wzmożenia walki, istotnie dawał, posłuch tej „białej"
tendencji, która lękała się kroków rewolucyjnych, a oglądała na Napoleona III. Jest
zrozumiałe, że czyniono go odpowiedzialnym za krytyczną sytuację powstania.
Obalenie tajnego rządu sprowadzało się znów, tak samo jak w maju, do pozyska-
nia sobie tajnej policji. Jak później stwierdzał komendant miasta Koziełł, były wtedy
w Warszawie 4 policje powstańcze: 1) Janka Białego, 2) Ludwika, 3) Pawełka,
4) Przybylskiego., „Policje te do pewnego stopnia były wrogie jedna drugiej, każda
działała trochę na własną rękę i to pozwalało nam kontrolować jedną przez drugą"*3.
Rozpłaczmy tę gmatwaninę. Policja Janka Białego (Karłowicza), najdawniejsza
z nich wszystkich policja wykonawcza, zajęta była głównie kontrwywiadem. Policja
Ludwika (Okularnika, pseudonim Lempkego) — to miejska organizacja wojskowa,
bezpośrednio podporządkowana komendantowi miasta. Policja Pawełka (Lando-
wskiego) — to dawna żandarmeria, obecnie zwana strażą narodową — wrócimy
do niej za chwilę. Na koniec policja Przybylskiego, to znana nam organizacja miej-
ska, złożona z wydziałowych i sekcyjnych.
W połowie sierpnia Rząd Narodowy wziął się do uporządkowania tych poli-
cyjnych agend, właśnie z myślą o lepszym zabezpieczeniu rządu od strony „wywro-
towych elementów". Utworzono więc osobny Wydział Policji i powierzono go Adol-
fowi Pieńkowskiemu. Przyznano mu budżet 30 tys. złp. miesięcznie44. Podporządko-
wano mu zarówno policję wykonawczą (Janka Białego), jak i straż narodową (Pa-
41 L. Bulewski do J. Mazziniego, Londyn 20 VIII 1863. S. Falkowicz, O polskom
wosstanii,
s. 211 n. Taż, Iz istorii riewolucjonnogo dwiżenija połskogo naroda, „Kratkije Soobszczenija
Insti-
tuta Sławjanowiedienija" 1964, nr 42, s. 65-68. Z tymi to zapowiedziami Bulewskiego wiąże
się
przedwczesna pogłoska zarejestrowana w liście Marksa do Engelsa, 12 IX 1863, jakoby RN
został
już opanowany przez czerwonych, Marks i Engels o Polsce, t. I, s. 387.
42 W. Biechonski do W. Przyborowskiego, 2811908, Fawley Court. W. Przyborowski, D.
V,
s. 132. Por. echo tych oskarżeń u B. Szwarcego, Wydawnictwo materiałów, s. 51: „Ci
panowie pod
opieką sztyletników Lempkego, Landowskiego i Karłowicza bawili się w czystą biurokrację i
zmar-
nowali nie tylko skarb narodowy (ażeby szlacheckim poręczycielom listów zastawnych nie
szkodzić),
ale całe siły powstańcze w 3 zaborach, wówczas właśnie, gdy Moskwa była w
nąjkrytyczniejszym
położeniu". I
43 Zeznanie J. Koziełła z 1872 r., Ruch rewolucyjny na Litwie i Białorusi, s. 180.
44 Sprawozdanie rachunkowe Wydziału Policji, 20IX 1863, Dokumenty KCN i RN, s.
236-238.
„Rozporządzenia Wydziału Policji", 31 YIII-23 IX 1863, ibidem, s. 407-413, 581 n. K.
Majewski,
Zeznania śledcze, s. 266. J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 173. A. Pieńkowski, op. cit., s. 61
n.
A. Borowski, op. cit.
633

wełka), a także policję we wszystkich miastach Królestwa. Pieńkowski, syn komi-


sarza policji, z zawodu nauczyciel gimnazjalny, był przyjacielem Gołemberskiego
i człowiekiem zaufanym; ale z podkomendnymi nie zawsze mógł sobie poradzić.
Słabym ogniwem systemu, z punktu widzenia interesów rządu, była straż naro-
dowa, potocznie zwana i nadal żandarmerią. Utworzona jeszcze przez Bobrowskie-
go, jako osłona rządu od zamachów z prawa, zachowała i teraz rewolucyjną postawę.
Liczyła paruset ludzi43 dobrze zgranych i dobrze płatnych, używanych do wszelkich
akcji trudnych i niebezpiecznych, w większości robotników i rzemieślników. Osobną
sekcję w obrębie żandarmerii stanowiło 50 sztyletników, wykonawców wyroków
śmierci*6. Dowódca straży narodowej, młodziutki (ur. 1843) student medycyny
Paweł Landowski, syn lekarza wojskowego żydowskiego pochodzenia, chłopiec
bystry, obrotny, zuchwały, mając za sobą autorytet Lempkego zdobył sobie szcze-
gólny mir pośród tej groźnej kohorty47.
W stosunku do opozycjonistów Majewski stosował dwie metody. Jednych,
poważniejszych, starał się obłaskawić, powierzając im różne funkcje mniejszego
znaczenia (Dobrowolski, Narżymski, Wernicki), lub wyprawiając ich z Warszawy
(Frankowski). Innych kazał nadzorować. Grupę najbardziej zawziętych przeciw
niemu ludzi stanowili chmieleńszczycy, wśród nich zaś Kokosiński, Lisikiewicz,
Glixelli — każdy z nich miał z Majewskim rachunki do wyrównania, jeśli nie z bie-
żącego, to z ubiegłego roku. Chmieleński także pojawił się w Warszawie, ryzykując
szyję, jako że i policja carska miała jego rysopis. Lisikiewicz rzekomo sondował
Ławcewicza (pomocnika sekretarza stanu Janowskiego) o wydanie sobie pieczęci
rządowej. Dano więc żandarmerii rozkaz aresztowania konspiratorów. Landowski
zatrzymał Kokosińskiego i Lisikiewicza na ul. Długiej, w biały dzień, w chwili
gdy wychodzili z mieszkania Narzymskiego. Następnie wzięto i tego ostatniego.
Szukano także Chmieleńskiego i Wernickiego, którzy jednak ukryli się. Trzech
„więźniów" straż narodowa przeprowadziła przez miasto, pośród carskich patroli,
do podrzędnego Hotelu Bawarskiego przy ul. Bednarskiej48. Schwytani nie bardzo
się opierali, jako że odwoływanie się do mundurowej, carskiej policji nie leżało w ich
interesie.
43 O. Awejde, op. cit., s. 611, mówi o 250; K. Majewski, Zeznania śledcze, s. 257, o 150.
46 P.-Landowski w swoim zeznaniu, BL z. 324, nr 10, 16, ze zrozumiałych powodów
wy-
piera się, jakoby podlegali mu i sztyletnicy. Potwierdzają ten fakt O. Awejde, op. cit., s. 612,
i K. Majewski, Zeznania śledcze, s. 266.
47 Z. Janczewski, „Zarys powstania", twierdzi, że to on podsunął Lempkemu swego
kolegę
Landowskiego. Krytycznie wspomina go R. Rogiński, Z teki wspomnień. Przychylniej
Kustosz,
Sztyletnicy, „Biesiada Literacka" 1917, nr 24-26. S. R., Kosa, „Tygodnik Ilustrowany", 1909,
nr
32-35. Por. W. Przyborowski, D. II, s. 433-436. R. Kołodziejczyk, Warszawska żandarmeria
na-
rodowa w powstaniu styczniowym, „Rocznik Warszawski" 1960.
48 Zeznania P. Landowskiego, loc. cit. K. Majewski, Zeznania Śledcze, s. 270. Z.
Janczewski,
„Zarys powstania". F. Dobrowolski, Dwie chwile. Zeznanie J. Koziełła, loc. cit., s. 177. J. K.
Ja-
nowski, Pamiętniki, t. U, s. 174. „Dziennik Warszawski" 22 XII 1865. W. Przyborowski, D.
V,
s. 139-141. Brak świadectw aresztowanych. Poszlaką co do daty jest korespondencja z
Warszawy
634

Do śledztwa wyznaczona została komisja: Dębiński — Kot z Wydziału Wojny,


komendant miasta Koziełł, organizator Lempke tudzież Józef Piotrowski, dawny
agent KCN, a od niedawna zastępca Lempkego w organizacji wojennej warszaw-
skiej. Aresztowani wcale nie ukrywali zamiaru obalenia rządu, ze względu na fał-
szywą linię jego polityki. Wówczas zaszła rzecz nieoczekiwana: Lempke i Pio-
trowski otwarcie opowiedzieli się po stronie podsądnych. Odwołano się do Rządu
Narodowego, który się znalazł w kłopocie. Nie mógł zorganizować formalnej roz-
prawy przed trybunałem rewolucyjnym, bo mógłby znaleźć się sam w roli oskarżo-
nego. Nie mógł dopuścić się skrytobójstwa, bo — pomijając wszystkie inne względy
— żandarmeria zapewne by na to nie poszła. Wbrew protestom Koziełła zdecydo-
wano więc udzielić tylko nagany trzem aresztantom i wydalić ich z Warszawy.
„Skutek był osiągnięty — twierdzi Majewski — opozycja uciszyła się". Nie jest
to wcale pewne. Humorystyczny incydent w Hotelu Bawarskim okazał tylko, iż
obecny rząd nie bardzo może polegać na żandarmerii. Rzecz charakterystyczna:
Majewski właśnie teraz powierza stanowiska ludziom zbliżonym do lewego skrzydła:
Dobrowolski zostaje dyrektorem Wydziału Spraw Wewnętrznych, a Ignacy Kosiń-
ski naczelnikiem miasta Warszawy. Wygląda to na jeszcze jedną próbę zneutrali-
zowania opozycji.
Równocześnie ujawnia się rozkład w łonie samego rządu. Awejde, jak pamięta-
my, wyjechał do Wilna już w początku sierpnia. Chciano zastąpić go: bądź Milo-
wiczem, bądź też Józefem Grabowskim, lecz pierwszy wymówił się, drugiego zaś
wyznaczono na komisarza przy Mierosławskim. Zaraz po incydencie z aresztowa-
niami Gołemberski „znaglony osobistymi rodzinnymi okolicznościami" opuścił
Warszawę. Majewski twierdzi, że wolał się on usunąć, „ponieważ wszystkie zarzuty
opozycji przeciwko niemu głównie się zwracały" — innymi słowy, usuwał się przed
pogróżkami. Na razie wracał do Kielc na stanowisko naczelnika cywilnego woje-
wództwa, tamtejszy zaś naczelnik, Mieczysław Chwalibóg, właściciel ziemski zwią-
zany z białymi, przyjechał w końcu sierpnia zająć miejsce Gołemberskiego w Rzą-
dzie. Ale i Chwalibóg nie dawał sobie rady z urzędowaniem; „zdaje się też chciał
po parodniowej próbie wycofać się i wycofał się"49. Posiedzenia rządu szły „ospale,
ociężale", Majewski sam „narzekał na zmęczenie i wyczerpanie". Krzemińskiego
w cztery oczy zachęcił do usunięcia się z rządu. „Jesteśmy już zmęczeni, zużyci —
mówił — potrzeba sił nowych". W zeznaniu później oświadczył: „W początkach
września powstanie było w widocznym upadku. — Ja byłem chory i tracący wiarę
w swoją pożyteczność krajowi". Ponadto grożono mu sztyletami, albo denuncjacją.
„Nie myśląc wprawdzie o ucieczce postanowiłem się jednak na bok usunąć".
19 sierpnia, w „Gazecie Narodowej" z 23 VIII 1863: „RN rozwinął swój wpływ do tego
stopnia,
że aresztuje przez swą policję ludzi po domach i na ulicach. Prowadzą wtedy aresztowanych
przed
trybunały i wzywają ich do obrony na czynione im zarzuty. Nie było dotąd jeszcze wypadku,
aby
się ktoś śmiał opierać takiemu aresztowaniu".
49 M. Dubiecki, Romuald Traugutt, s. 78. K. Majewski, Zeznania śledcze, s. 270 n. J. K.
Ja-
nowski, Pamiętniki, t. II, s. 178-179, 216-217, K. Górski, op. cit., s. 57.
635

Krzemiński po raz ostatni był na posiedzeniu rządu dnia 7 września. Nazajutrz


zaś oglądał „orszak Konstantego, wyjeżdżającego z samego rana z Zamku" na Dwo- 1
rzec Wiedeński. „Tu był klucz sytuacji i całej sprawy" — dodaje Szelągowski50.
Mocodawcy białych składali władzę dokładnie w tej samej chwili, gdy rząd carski
odwołał swego przedstawiciela, który chciał kiedyś robić ugodę z białymi. Pamię-
tamy też, że 7 września Gorczakow zakończył wymianę not dyplomatycznych w spra-
wie polskiej. Biali nie mogli liczyć ani na bliską pomoc Europy, ani na porozumie-
nie z caratem. Znikał tym samym motyw, który ich skłaniał w ciągu pół roku do
sprawowania kontroli nad Rządem Narodowym.
Nie można oczywiście ujmować sprawy tak, że jakaś mafijna komórka uchwali-
ła w pierwszych dniach września, iż biali usuwają się z ruchu. Odwrót ich był następ-
stwem zmiany politycznego klimatu i dokonał się też stopniowo. Sam Majewski j
wahał się, jak ma postąpić. Landowskiemu dał rozkaz, że ma ze swymi żandarmami \
wyruszyć w pole, na Podlasie. Żandarmeria nie usłuchała. Do Stanisława Frań- ]
kowskiego wystosował pismo z ostrą naganą, że zamiast urzędować jako komisarz j
w zaborze pruskim, zajmuje się w Paryżu sprzedażą listów zastawnych i zakupem 1
broni51. Frankowski jednak pojechał do Paryża dla zabezpieczenia sobie środków
pieniężnych na moment dojścia do władzy. List Majewskiego minął się z jego powro-
tem do Warszawy.
Rząd Narodowy w tej chwili składał sam jeden Majewski z trzema sekretarzami:
Janowskim (sekretarz stanu), Przybylskim (Litwa) i Dubieckim (Ruś). Do rozmów
z oponentami chciał delegować zrazu Stosława Lagunę, a gdy ten się uchylił, Ma-
jewski sam zaczął konferować z Dobrowolskim, najbardziej umiarkowanym z człon-
ków poprzedniego, zielonoświątecznego rządu. Do negocjacji włączył się też Sta-
nisław Frankowski. Majewski godził się wycofać polubownie, a tylko stawiał wa-
runek, by do nowego rządu nie wszedł Ignacy Chmieleński. Rozmówcy jego nie
godzili się na żadne warunki, nie ukrywali też, że Majewskiego spotkać może w ra-
zie oporu wyrok śmierci52. Targi trwały zapewne dni kilka, pomiędzy 8 a 14 wrześ-
nia. W dniu 14 lub 15 t. m. Majewski oświadczył trzem swoim sekretarzom, że
rząd rozwiązuje się i przekazuje władzę Dobrowolskiemu. Formalne przekazanie
papierów i pieczęci odbyło się 17 września w obecności 3 delegatów: Dobrowol-
skiego, Frankowskiego i Wojciecha Biechońskiego, w mieszkaniu mecenasa Majew-
skiego, brata Karola, przy ul. Niecałej53.
Wbrew ogólnie przyjętym sądom czerwoni doszli we wrześniu do władzy nie
na skutek zamachu, jak w maju, a w drodze negocjacji, chwilami zresztą burzliwej.
Majewski i Gołemberski wycofali się, ponieważ utracili wiarę w możność i celowość
50 Ą. Szelągowski, op. cit, t. m, s. 438.
51 RN do S. Frankowskiego, 5 IX 1863. Prasa tajna, t. III, s. 316.
52 W. Przyborowski, D. V, s. 150: wyrok śmierci doręczyć miał Majewskiemu zastępca
Lan-
dowskiego P. Ekkert „mówiąc, że wykonać go nie myśli". Por. też Słotwiński, op. cit. s. 190.
53 K. Majewski, Zeznania śledcze, s. 271-274. F. Dobrowolski, Dwie chwile, nr 215. J.
K. Ja-
nowski, Pamiętniki, t. II, s. 217-219. M. Dubiecki, Romuald Traugutt, s. 80 n.
636

kierowania ruchem, w zmienionej politycznej' sytuacji. Koledzy ich w rządzie byli


jedynie komparsami. Groźby sztyletów mogły przyspieszyć decyzję Majewskiego,
ale nie one przesądziły sprawę.
ZAMACH NA BERGA
Tym razem nowy rząd został skompletowany bez zwłoki. Weszli doń: Ignacy
Chmieleński, Franciszek Dobrowolski, Stanisław Frankowski i Piotr Kobylański.
Sekretariat stanu objął Wojciech Biechoński, zaś Józef Piotrowski został naczelni-
kiem miasta Warszawy54. Łatwo odróżnić w tym składzie trzy odcienie. Chmieleń-
ski i Frankowski wywodzili się z grona dawnych założycieli organizacji czerwonej
i reprezentowali autentyczną, czerwoną tradycję. Dobrowolski i Kobylański to zna-
ni nam z maja i czerwca „czerwoni prawnicy" — ludzie przekonani o słuszności
czerwonego programu, ale przeciwni realizowaniu go środkami rewolucyjnymi.
Wreszcie Biechoński i Piotrowski należeli, jak pamiętamy, do pierwotnego składu
komisarzy wojewódzkich KCN, ale nie wyróżnili się nigdy szczególnym radyka-
lizmem.
Jak doszło do utworzenia składu nie w pełni jednolitego, o tym opowiada Do-
browolski. Sądząc z jego relacji pomiędzy 16 a 17 września nastąpił zatarg w łonie
opozycji: umiarkowane jej skrzydło nie chciało' widzieć u steru samych radykałów,
a zwłaszcza Chmieleńskiego. Na skutek więc nacisku organizacji miejskiej, w tym
również Landowskiego, kooptowani zostali do rządu dwaj umiarkowani: Dobro-
wolski i Kobylański55. Okazywało się, że w środowisku czerwonym skrajna lewica
po dawnemu zostawała w mniejszości.
Na trzeci dzień po zmianie rządu, 19 września o 5 po południu dokonano w War-
szawie zamachu na gen. Berga. Jak bywa z przedsięwzięciami, które się nie udały,
nikt nie chciał się przyznać do wspomnianego czynu. Z członków dawnego rządu
Majewski i Janowski przeczą, by wiedzieli o przygotowaniach do zamachu; tym
94 Przyjmuję nazwiska powtarzające się w największej liczbie źródeł: Zbiór zeznań, s. 20.
K. Majewski, Zeznania śledcze, s. 274. A. Giller, Historia, 1.1, s. 225. F. Dobrowolski, Dwie
chwile.
A. Pieńkowski, op. cit., s. 73. J. Łukaszewski, Zabór pruski, s. 298. J. K. Janowski,
Pamiętniki,
t. II, s. 220. M. Dubiecki, Romuald Traugutt, s. 83. Cyt. list W. Biechońskiego do W.
Przyborowskiego,
28 11908, Fawley Court. Niektóre z tych źródeł przemilczają Dobrowolskiego lub
Kobylańskiego,
nie chcąc ich obciążać. Inne dorzucają Asnyka i Narzymskiego, którzy weszli do rządu w
paździer-
niku, albo też inne nazwiska* skądinąd nie potwierdzone. Z historyków W. Przyborowski, D.
V,
s. 152 powtarza listę Dobrowolskiego, a W. Rudzka, Karol Majewski, s. 138 — Janowskiego.
Inni
kompilują wszystkie nazwiska, jakie spotkali w którymkolwiek źródle, i otrzymują składy 8-
10-
-osobowe. Sekretarzem Litwy bez konsultacji z Wilnem został na miejscu Przybylskiego
Cezary
Morawski. W. Przyborowski, D. V, s. 239.
55 F. Dobrowolski, Dwie chwile, nr 215. W jego wersji spór miał się toczyć pomiędzy
Chmieleń-
skim i Frankowskim a wydziałami rządowymi. Ale opozycja wydziałów wcale nie została
zażegnana
przez kooptację „czerwonych prawników", skądinąd zaś negocjację z Majewskim prowadził
właś-
nie Dobrowolski, rzekomo później kooptowany.
637

mniej, by je nakazali56. Z* członków nowego rządu Dobrowolski twierdzi, że za-


mach musiał przygotować stary rząd, nowy zaś o nim nie wiedział97. Potwierdził to
i Frankowski dodając: „Chyba na swoją rękę Chmieleński zamach dawniej przygo-
tował, a teraz kazał wykonać". Komisja śledcza doszła, że organizował zamach ,
Landowski, ten jednak przyznał w śledztwie: „O tyle jestem winien, żem wiedział
o tym, i byłem mimowolnym świadkiem narad nad tym, i nie zgodziłem się na bra-
nie w zamachu udziału"58.
Czołowa rola Landowskiego w przygotowaniu zamachu nie ulega wątpliwości,
jak również to, że trwało ono co najmniej kilka dni59. Zamach na Berga był pozba-
wiony sensu do chwili, w której objął funkcję namiestnika; mógł natomiast sprawić
wrażenie nazajutrz po 8 września, jako odpowiedź walczącej Polski na nominację
nowego satrapy. Landowski działał w porozumieniu z Lempkem, który mu dostar-
czył granatów60. Lempke jednakże nie był zwierzchnikiem Landowskiego; zwierz-
chnik zaś, dyrektor Wydziału Policji Pieńkowski, stwierdza tylko, że Landowski
dokonał zamachu bez jego rozkazu61. Jeśli kto parł do zamachu, to Chmieleński,
terrorysta z przekonania. Załóżmy, że to on zachęcił Landowskiego do podjęcia
przygotowań do zamachu, zaręczając, że dojdzie do władzy już za niewiele dni.
Landowski zapewne orientował się, że rząd przeżywa kryzys i że jego dni są poli-
czone; nie mógł mieć natomiast pewności, że Chmieleński dojdzie do władzy i nawet
może tego dojścia nie pragnął (jeśli wierzyć Dobrowolskiemu). Skoro zatem Lan-
dowski zaczął przygotowania przed 17 września, musiał uzgodnić je ze swoim sze-
fem Pieńkowskim — na razie w formie odległej i niezobowiązującej. Oczywiście
po 17 września Landowski musiał już wykonywać rozkazy Chmieleńskiego; a ten
ostatni był zdolny do tego, aby nakazać zamach bez wiedzy swych kolegów.
Obserwacja ruchów Berga okazała, że z codziennego objazdu służbowego powra-
ca on zwykle do Zamku powozem, przez Nowy Świat i Krakowskie Przedmieście.
Wobec krążących ulicznych patroli możliwy był jedynie zamach z okna. Po odtrą-
ceniu paru innych wariantów obrano wylot ulicy Nowy Świat, ze względu na zwę-
żenie ulicy w tym miejscu. Stojący tu wielki dom Andrzeja Zamoyskiego, zamiesz-
kały przez 660 osób62, dobrze nadawał się do ukrycia przygotowań. Minusem było
to, że zamachowiec musiał celować aż z 4 piętra, tam bowiem były pokoje kawaler-
skie, do których organizacja mogła zdobyć dostęp.
36 Zeznania śledcze, s. 274. J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 222.
47 F. Dobrowolski, Dwie chwile, loc. cit.
*• W. Przyborowski, D. V, s. 169, 191.
99 M. Ustimowicz, Zagowory i pokuszenija na łizA grafa Berga, s. 13-18, twierdzi, że
Lempke
zaczął przygotowania do zamachu w kwietniu 1863 r., zaraz po przyjeździe Berga do
Warszawy.
Przytaczane przezeń poszlaki nie są przekonywające.
60 Ibidem, s. 25.
61 A. Pieńkowski, op. cit., s. 77. W chwili zamachu Pieńkowski nie był już dyrektorem
wydziału.
62 Wg cyt. niżej doniesień Trepowa i Berga. „Czas" z 24 IX 1863 mówi o 1400 miesz-
kańcach.
638

Zamachowcy należeli wszyscy do straży narodowej. Pokój na czwartaku wyna-


jął dla nich Ryszard Rutkowski, snycerz, czy też pieczetarz. Bezpośrednimi wyko-
nawcami byli dwaj bracia Krasuscy: Feliks, rzeźbiarz, absolwent Szkoły Sztuk
Pięknych, i Dominik, snycerz (czy też czeladnik murarski). Towarzyszyli mu: Wła-
dysław Wnętowski, malarz pokojowy, i Wojciech Kunke, podobno rzeźnik, jedyny
wiec w tej paczce nie artysta. Trudno dociec, czemu właśnie artyści zostali wyzna-
czeni jako wykonawcy — trzeba niestety stwierdzić, że się nie popisali. Wiedzieli,
że będzie im trudno trafić mierząc prosto w dół do szybko jadącego pojazdu. Dla-
tego naprzód zrzucili 2 butelki z fosforem rozpuszczonym w dwusiarczku węgla63,
licząc że pożar zatrzyma kawalkadę. Następnie padł strzał z garłacza, nabitego
siekańcami; na koniec rzucono z okna kilka bomb. Siekance pokiereszowały opar-
cie powozu, mundur Berga i jego adiutanta, którzy jednakże obaj wyszli cało. Bomby
i butelki padły na bruk, raniąc jedynie konie z zaprzęgu i kozackiej eskorty. Zama-
chowcy natychmiast wymknęli się z kamienicy64.
Ocalony Berg, wracając na Zamek, nakazał gen. Korfowi, naczelnikowi wojen-
nemu warszawskiemu, obsadzić wojskiem dom, z którego padły bomby, i areszto-
wać mieszkańców. Korf nakazał przybyłym żołnierzom, aby wyrzucali przez okno
ruchomości w całej kamienicy. Twierdził następnie, że wydał ten rozkaz, aby od-
wrócić uwagę żołnierzy, którzy inaczej, bardzo rozeźleni, byliby gotowi zmasakro-
wać mieszkańców. Zniszczono w ten sposób dobytek wielu ludzi, którzy nie mieli
nic wspólnego z zamachem, m. in. zbiory orientalistyczne prof. Kowalewskiego.
Wtedy też „sięgnął bruku" fortepian Chopina. Berg rzekomo nie wiedział o tym
wandalizmie i nakazał wstrzymać rabunek, gdy mu o nim zameldowano. Zdemo-
lowano mniej więcej połowę kamienicy, z wyłączeniem sklepów na parterze. Wyrzu-
cone na bruk ruchomości Korf kazał złożyć na stos i podpalić, oczywiście dlatego,
by nie zwracać ich właścicielom, bo wówczas wyszłyby na jaw kradzieże (sam Tre-
pów stwierdził, że wojsko rozkradało cenniejsze obiekty)65. Do Cytadeli zabrano
paruset znajdujących się na miejscu mężczyzn66. Wśród nich był i syn właściciela,
Stanisław Zamoyski; znaleziono w jego mieszkaniu trochę kompromitujących pa- *
pierów. Berg zarządził natychmiast konfiskatę na rzecz armii nie tylko kamienicy,
'* O przygotowaniu tego płynu por. M. Godlewski, Laboratorium chemiczne Rządu
Narodowego,
„Kurier Warszawski", 14 VIII 1938.
44 D. Krasuski i W. Wnętowski zostali schwytani i straceni w 1864 r. Kunke podobno
poległ.
F. Krasuski i Rutkowski zbiegli. Landowski przeszedł do partyzantki (ps. Kosa), został
wzięty,
złożył obszerne zeznania i uniknął szubienicy — była to galanteria ze strony Berga. Następnie
zbiegł z katorgi. H. Cederbaum, op. cit, s. 115-130. PSB.
" F. Trepów do A. Potapowa, 24 X 1863, CCAOR, z. 109-i, I eksp. 1863, vol. 23, cz. I, k.
309-310. F. Berg do cara, 21IX 1863, ibidem, z. 728-i, inw. 1, vol. 2742, cz. I, k. 8-15.
Aprobata
Aleksandra II dla zarządzonych represji, w liście tegoż do Berga, 14/26/DC 1863, ibidem, z.
547-i,
inw. 1, vol. 630, k. 6. Por. raporty Yalbezena, 21, 25 IX, 13 X1863, Raporty konsulów, s.
445,449,
459-461.
" Berg w cyt. raporcie mówi o 115 aresztowanych. W. Przyborowski, D. V, s. 179, o 227,
co zdaje się bliższe prawdy, zważywszy ogólną liczbę mieszkańców.
639

z której dokonano zamachu, lecz i sąsiedniej, będącej także własnością „pana An-
drzeja", tudzież położonej w ogrodzie jego rezydencji. W ten sposób rząd zaborczy
odpłacał się nieobecnemu Zamoyskiemu za jego odmowę współpracy z 1862 r.
Berg, prawdę powiedziawszy, mógł sobie winszować tego zajścia. Uszedł cało
z niebezpieczeństwa, wypadek zaś otoczył go chwałą w Rosji i bardzo wzmocnił
jego pozycję w Petersburgu67. Ponadto zamach stwarzał dogodny pretekst do roz-
pętania kampanii terroru, która leżała i tak w zamiarach Berga. „Podejmę coś
w rodzaju wojny przeciw ludności miasta Warszawy — pisał do cara. — Jeżeli uda
mi się, w co nie wątpię, posiać w niej lęk wobec autorytetu rządu, główne ognisko
powstania w kraju zostanie sparaliżowane"68. Pierwszym krokiem było okupowanie
przez wojsko wszystkich klasztorów warszawskich; następnym — publiczne roz-
strzelanie na pięciu placach śródmieścia, tyluż powstańczych żandarmów (30 wrze-
śnia). W ślad za tym miała pójść nałożona na ludność miasta kontrybucja.
Rozkaz dzienny naczelnika miasta z 29 września potwierdzał, że zamach na Berga
dokonany został „z polecenia Rządu Narodowego", usiłował też uzasadnić słusz-
ność tego kroku. „Gdyby zbir, który grozi narodowi stryczkiem, Sybirem i knutem,
nie widział wciąż przed sobą widma śmierci z rąk ludu, stopniowo coraz więcej
zawładałaby nami szatańska polityka grozy i tortur, polityka wytępienia i zbrodni"69.
Argument ten byłby słuszny, gdyby po pierwszym, nieudanym ciosie organizację
było jeszcze stać na zadawanie następnych.
NOWY RZĄD; ZAMIERZENIA I REALIZACJA
Czerwoni odsunęli od steru ludzi, których oskarżali o działanie na zgubę powsta-
nia. Szło teraz o to, czy sami podołają zadaniu, którego się podjęli. W pierwszej
chwili ich sytuacja zdawała się katastrofalna. Wszyscy dyrektorzy wydziałów poda-
li się do dymisji nie chcąc, jak twierdzili, mieć do czynienia z Chmieleńskim. Za ich
przykładem poszło wielu referentów. Dyrektor skarbu Skarżyński, mąż zaufania
białych, wyjechał za granicę. Załatano luki z pewnym trudem. Dobrowolski zatrzy-
mał, obok członkostwa rządu, kierownictwo Wydziału Spraw Wewnętrznych.
Przejął również opiekę nad sprawami zagranicznymi i wojną, z tym że Wydział
Wojny wziął po Dębińskim-Kocie dotychczasowy jego pomocnik, Józef Gałęzowski.
Skarb i prasę nadzorować miał Kobylański70. Zlikwidowano Wydział Policji,
67 O tym, że w Petersburgu nie bardzo liczono na to, że Berg da sobie radę, por. A.
Gorczakow
do w. ks. Olgi, 21 VIII/2 DC/1863, cyt. I. Koberdowa, W. ks. Konstanty, s. 247. P. Wałujew,
op. cit.,
t. I, s. 247-248, zapisy z 10/22/DC, 20 IX/2 X/ 1863.
68 F. Berg do cara, 21, 24, 30 IX 1863, CGAOR, z. 728-i, inw. 1, vol. 2742, cz. I, k. 9,
17,
25-26.
69 Rozkaz dzienny nr 25, Dokumenty KCN i RN, s. 470. Ibidem, s. 475, rozkaz dzienny
nr
26 z 8 X 1863, o kradzieży ruchomości z domu Zamoyskiego.
70 F. Dobrowolski, Dwie chwile, loc. cit., J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 220,
twierdzi,
chyba mylnie, że Dobrowolski wziął także Wydział Skarbu.
640

utworzony przed 4 tygodniami dla inwigilowania czerwonych. Dyrektor tego wydziału


Pieńkowski próbował zrazu montować w oparciu o wydziały jakąś kontrrewolucję,
ale nie znalazłszy posłuchu ulotnił się z Warszawy na prowincję71. Policję i straż
narodową podporządkowano ponownie naczelnikowi miasta72. Z członków rządu
tylko Dobrowolski i Kobylański mieli do czynienia z wydziałami, natomiast Chmie-
leński i Frankowski pozostali jak gdyby ministrami bez teki. Dzięki temu kompro-
misowi maszyna urzędnicza mogła ruszyć z miejsca; ale też dwaj czołowi przedsta-
wiciele lewicy zostali skrępowani w realizowaniu swych zamiarów73.
Dopiero po 9 dniach, 26 września ukazała się krótka odezwa, którą widocznie
uzgadniano z dużym mozołem. „Rząd Narodowy dzisiejszy w chwili stanowczej
przyjmując spadek przeszłości odzywa się do was wszystkich synów jednej ziemi,
aby zaspokoić wasze obawy o przyszłość, — ażeby za współdziałaniem waszym wy-
dobyć w jak najkrótszym czasie jak najwięcej środków i sił, którymi tak wielki na-
ród rozporządza. - - Zaspokoić sumienie nasze nie czczymi pozorami obiecywanej
pomocy, ale zdobytymi własną pracą i okupionymi własną krwią zwycięstwami,
oto jest wspólny cel, u którego naród i rząd jego — harmonijnie zejść się powinny".
Dalej szło zapewnienie, że rząd nie jest organem jednego stronnictwa, ale chce
wszystkie pociągnąć do służby narodowej7*. Tekst był mało mówiący; najwymowniej-
szy był ów początkowy zwrot: „Rząd Narodowy dzisiejszy", ponieważ dawał on
do zrozumienia, że w składzie rządu nastąpiła zmiana. Przy wcześniejszych prze-
wrotach unikano takich sygnałów — tym razem wyobrażano sobie, że ogłoszenie
o odejściu Majewskiego powinno zmobilizować patriotów.
Stało się jednak inaczej. Aparat propagandy powstania znajdował się w ręku
białych i odpowiednio też informował Europę. Prasa niemiecka i francuska alarmo-
wały więc, że w Warszawie doszli do władzy mierosławczycy, że niosą z sobą terror
i przewrót społeczny. Prasa galicyjska broniła się dowodząc, że żadna głębsza zmia-
ną w rządzie nie zaszła. Krakowska „Wolność" dementowała wręcz pogłoski „o ja-
kichś zamachach i rozterkach w Warszawie"75. Ulotka pt. Ojczyzna wydana przez
mierosławczyków krakowskich głosiła chwałę organizatora jeneralnego, a zmianę
rządu warszawskiego przemilczała76. „Gazeta Narodowa" jeszcze w połowie wrześ-
nia zapowiadała bliskie pospolite ruszenie, a wraz z nim mianowanie „naczelnego
wodza z nieograniczoną w zakresie wojskowym władzą"77. Miała, rzecz jasna,
na myśli Mierosławskiego. Obecnie zaprzeczała, by Rząd Narodowy wpadł w ręce
mierosławczyków; twierdziła, że zmiana w rządzie nie jest zmianą stronnictwa.
71 A. Pieńkowski, op. cit., s. 74-76.
72 Por. rozkaz dzienny naczelnika miasta, 29 DC 1863. Dokumenty KCN i RN, s. 469.
73 Skądinąd policja carska znała Chmieleńskiego i Frankowskiego z rysopisów, a to
zmuszało
ich do ograniczania kontaktów z ludźmi.
74 Dokumenty KCN i RN, s. 239.
75 „Wolność" 27 IX 1863, Prasa tajna, t. III, s. 48.
76 Numer 1 z 15 X 1863, Prasa tajna, t. III, s. 138. Redagował „Ojczyznę" L.
Chmurzyński,
por. Z. Janczewski, Zbiór, zeznań, s. 51.
77 „Gazeta Narodowa", 15 IX 1863, korespondencja z Mazowsza, 8 IX.

641

„Gdy powstanie silnie wzmaga się w kraju, natenczas RN silniej stoi w Warszawie
i nie ulega zmianom. Gdy powstanie słabnieje, natenczas naród - - mylnie czy nie-
mylnie przypisuje to osłabienie niedostatecznej czynności RN, -- żąda wejścia \
w skład jego energiczniejszych ludzi"78. Krakowska „Kronika" tak tłumaczyła J
różnicę pomiędzy dawnym białym a obecnym czerwonym rządem: „Biali są to po |
większej części ludzie starsi wiekiem, kochający ideę, ale oglądający się także na
interesy materialne. - - Czerwoni chcą użyć wszystkich środków i zasobów, - - aby j
o własnych siłach sprostać wrogowi. - - Ojcowie są w obozie pierwszych, synowie
są po największej części w obozie drugich. — Obawy Europy, że zmiana rządu po-
ciągnie za sobą przewrót całego gmachu socjalnego, będzie odwołaniem się do re- |
wolucji powszechnej i najgorszych namiętności, nie mają żadnej podstawy. -- ]
Ostatnie przeobrażenie RN nie jest niczym więcej, jak tym, czym są zwykłe zmiany i
ministrów w regularnym państwie"79. A\
Tymczasem korespondenci krajowi Hotelu Lambert przesyłali na zachód odmienne
informacje. Zygmunt Kaczkowski, będący już wtedy w służbie austriackiego wy-
wiadu, tak referował program nowego rządu w Warszawie: „My nie mamy czasu
czekać. Zima długa. Trzeba palić w piecu, dopóki można. Im gorzej, tym lepiej. \
Im więcej barbarzyństw popełniać będą Moskale, tym bliższa interwencja. Ludzi
na ofiarę szczędzić nie będziemy. Patriotyzmu do 'dachów i kamienic warszawskich |
nie mamy ..."80. Stanisław Koźmian ostrzegał: „Musicie już wiedzieć, że dawny
rząd został zastąpiony przez zupełnie inny, złożony z szaleńców i wyrzutków spo- !
łeczeństwa"81. Konstanty Górski zapowiadał, że nowy rząd udzieli zapewne dymisji
Czartoryskiemu. „Jeżeli rzeczy pójdą dzisiejszym trybem, kraj wkrótce jęknie przed
gwałtownością represji, albo w RN we łby sobie postrzelają, albo Mierosławski
i zwolennicy jego zwrócą powstanie na drogi czysto socjalno-rewolucyjne"82. Pro-
sił więc Górski ks. Władysława, ażeby wezwał Rząd Narodowy do opamiętania.
„W tej chwili dochodzi mnie wiadomość — pisał więc Czartoryski do Warszawy,
— jakoby skład członków RN znacznej miał ulec zmianie i jakoby polityka rządu
zupełnie inny miała wziąć kierunek. Niepodobna mi ukryć boleści, jaką to doniesie-
nie mi zadało. - - Chwila jest niezmiernie ważna, po raz pierwszy Francja i Anglia
decydują się nie na krok jaki do Rosji, ale na jawne przeciw Rosji wystąpienie, czy
to przez przyznanie nam praw belligerentów, czy też przez oświadczenie, że Moskwa
straciła swe do Polski traktatowe prawa. Jeden głos niecierpliwszy z naszej strony
wszystko znowu odwlecze, jeśli wszystkiego nas nie pozbawi! Zapewne niewiele
78 Ibidem, 9 X 1863, art. wstępny. Por. wcześniejsze artykuły z 20, 29 IX, 2 X 1863.
79 „Kronika", 16 X 1863. „Czas" i „Dziennik Poznański" milczały o przewrocie.
80 Z. Kaczkowski do L. Kaplińskiego, Lwów 30 IX 1863, B. Czart, rps 5740, s. 227.
81 S. Koźmian do Paryża, Kraków 16 X 1863, ibidem, s. 353. Por. aluzję w piśmie RN
do W.
Czartoryskiego, 28 X 1863. Polska działalność dyplomatyczna, 1.1, s. 199, że po zamachu
wrześniowym
„ostrzeżono księcia depeszą, ażeby na prostych wieściach o zmianie nie polegał". Depesza nie
do-
chowała się; wyszła zapewne z Wydziału Spraw Zagranicznych.
82 K. Górski do W. Czartoryskiego, Warszawa 26 IX 1863, B. Czart, rps 5739, s. 545.
\
642 !

warta ta pomoc moralna, którą nam dają rządy, ale mniej jeszcze przyniesie nam
stronnictwo rewolucji europejskiej"! Książę przypominał, jak w 1831 r., tuż po
zajściach z 15 sierpnia, powstanie stoczyło się do przepaści. W końcu błagał, by rząd
się nie spieszył ze zmianami personalnymi — „by nie zepsuć wszystkiego, co się
już zrobiło lub gotuje, by sprawie nie zadać stanowczego ciosu, w końcu powiem,
by nie obrzucić ją śmiesznością, która w polityce każdego zabija"83.
Rzeczywista sytuacja w rządzie nie przedstawiała się ani tak idyllicznie, jak chcia-
ła prasa galicyjska, ani tak'groźnijs, jak malowali to korespondenci Hotelu Lambert.
W rządzie znajdował się, owszem, Chmieleński, ale raczej osamotniony. Raz
przecie warto by dojść, co właściwie reprezentował Chmieleński. Janowski nazwał
go „kreaturą iście katylinarną", Awejde zaś „niepohamowanym anarchistą i sza-
leńcem", albo „nędznym awanturnikiem"84. Żaden z nich nigdy nie widział go na
oczy. Daniłowski, Dobrowolski, Szwarce, którzy z nim współpracowali, podkreśla-
ją głównie jego sangwiniczny temperament i ogromną ambicję85. Czemu więc jego
osoba budziła wstręt i odrazę wśród tylu uczestników powstania, niekoniecznie
białych? Mówi się: ponieważ był terrorystą. Ależ terror, zamachy na carskich zausz-
ników, także wysokiej rangi, uprawiały wszystkie kolejne rządy narodowe, od Gil-
lera aż do Traugutta. Chmieleński mierzył wyżej: w Konstantego, Wielopolskiego,
Berga. W latach popowstaniowych zamachowców na życie cara i jego ministrów
czczono jak bohaterów, nawet gdy potępiano ich metodę walki. Mówi się jeszcze:
Chmieleński posyłał na śmierć innych ludzi, a sam się ukrywał. Wszyscy przywódcy
powstania posyłali na śmierć innych ludzi, a nie wszyscy odrzucili szansę uciecz-
ki za granicę...
„Chmieleński usiłował sprowadzić powstanie na pole rewolucji socjalnej" —
pisze Dobrowolski. Tu chyba leży sens przydomka „anarchista" i źródło niena-
wiści, którą wywoływał. Na czymże jednak polegał „anarchizm" Chmieleńskiego?
Według Dobrowolskiego Chmieleński domagał się: 1) „kary śmierci na jednego
z członków poprzedniego rządu" (tzn. Majewskiego); 2) „usunięcia z pieczęci na-
rodowej korony, jako godła władzy monarchicznej"; 3) dania dymisji Czartorys-
kiemu86. To jeszcze nie rewolucja socjalna! Bardzo być może, iż „namiętny zapalczy-
83 W. Czartoryski do RN, 30 IX 1863, Polska działalność dyplomatyczna, 1.1, s. 361 n.
Nie jest
to oczywiście odpowiedź na cyt. list K. Górskiego z 26 DC, ale uprzedza ona jego życzenia.
84 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. III, s. 340. O. Awejde, op. cit., s. 406, Zeznania śledcze,
s.
137. Por. też A. Giller, Historia, t. I, s. 225.
85 W. Daniłowski, op. cit., s. 93, F. Dobrowolski, Dwie chwile, nr 214. B. Szwarce,
Założenie
Komitetu Centralnego, s. 445. Por. też moją przedmowę do S. Wilskiej, Pamiętnik o I.
Chmieleńskim,
s. XI-XVII.
86 F. Dobrowolski, Dwie chwile, „Dziennik Poznański" 1868, nr 216. Posądzano jeszcze
Chmie-
leńskiego o to, że chciał: „1) opanować i zdobyć wszystkie koszary w Warszawie; 2)
zbombardować
Warszawską Cytadelę racami kongrewskimi; 3) fałszować banknoty rosyjskie, aby tym
sposobem
podkopać kredyt Cesarstwa". Por. cyt. zeznanie P. Landowskiego. Z. Janczewski, Zeznania
śledcze,
s. 67. W. Przyborowski, D. V, s. 193. Te jednak wersje zdają się spreparowane przez
propagandę
carską.
643

wiec" Chmieleński przed stronnikami swymi, albo i przeciwnikami, wykrzykiwał,


że nic nie będzie z powstania, dopóki się nie skończy ze szlachtą. Nie widać, aby -.1
było w tym coś więcej, prócz słownych pogróżek. Ale już same pogróżki wystarcza-
ły. Pozostawało dogmatem czerwonych na równi z białymi: że z zaborcą. — poza
garścią zdrajców — walczy „z szlachtą polską polski lud" i że jest zbrodnią rozry-
wanie tego związku. Zbrodnią tak straszną, że czerwoni (w przeciwieństwie do bia-
łych) zaledwie w formie aluzji ośmielali się o niej napomykać87. Tak głęboko
wraził się w świadomość pokolenia rok 1846 — i to w interpretacji Zygmunta
Krasińskiego.
Cokolwiek antyszlacheckiego głosił Chmieleński jako członek rządu, nie liczył
chyba nawet, że je wprowadzi w życie. W rządzie trzymał z nim tylko Frankowski,
natomiast „Dobrowolski usiłował utrzymać [powstanie] na gruncie politycznym,
odraczając wszelkie społeczne reformy do chwili wywalczenia niepodległości".
Nie zgodził się więc rząd ani na ukaranie Majewskiego, ani na zmianę pieczęci.
Czartoryskiemu też na razie nie dano dymisji, mianowano za to nowego „pełno-
mocnika generalnego za granicą", postawionego więc jakby nad Czartoryskim.
Owym pełnomocnikiem został Aleksander Potocki, nie należący do znanej hrabio-
wskiej rodziny, ale właściciel ziemski z Ukrainy i wuj rodzony Zygmunta Padle-
wskiego88. Tej to czerwonej paranteli, jak również dobrze brzmiącemu nazwisku,
zawdzięczał Potocki tę funkcję dyplomatyczną. Nie bardzo nawet wiadomo, czy
podjął się ją sprawować89. j
Natomiast zmiana rządu przyśpieszyła sprawę nominacji Mierosławskiego, j
Pamiętamy, że 16 sierpnia rząd Majewskiego zgodził się go mianować „jeneralnym \
organizatorem wojska polskiego poza granicami zaboru moskiewskiego", pod ]
określonymi warunkami. Na te warunki Mierosławski odpowiedział dopiero 20 I
września twierdząc, że świadczą one „o rozmyślnym spiskowaniu tego rządu przeciw ś
sprawie publicznej". Zatwierdzał modyfikacje swego poprzedniego ultimatum, :
87 Z. Kaczkowski pisał do Paryża 15 X 1863 o swych rozmowach z czerwonymi w
Krakowie:
„Ich rewolucyjność jest daleko więcej obrócona przeciw szlachcie, niżeli przeciwko
Moskalom.
Główny ich zarzut przeciwko dawnemu rządowi jest ten: że trzymał z szlachtą. -- Szlachtę
wyrżnąć należy, to jest ich przekonanie, z którym się wcale nie tają". B. Czart, rps 5740, s.
337.
NB. Pamiętnik Mierosławskiego, s. 159, wyraża się o Chmielenskim: „Śmieciuch i
herostrata". Ten
ostatni termin oznacza u Mierosławskiego nastawienie antyszlacheckie.
88 Por. RN do W. Czartoryskiego, 28 X 1863, Polska działalność dyplomatyczna, t. I, s.
197.
Nie znamy daty tej nominacji. O A. Potockim J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 5. T.
Bobrowski,
op. cit., t. II, s. 450 W. Daniłowski, op. cit., s. 326, mówi, że Czartoryski „miał być
zamieniony"
przez Potockiego — autor bierze go za jednego z galicyjskich hrabiów.
89 M. Bakunin pisał do A. Sulmanna 29 X 1863: „Le gouvernement national polonais a
la
suitę d'une revolution occulte et interieure est redevenu completement rouge et populaire etc.
Notre
parti s'en est de nouveau rapprochć et j'attends le plus grand bien de ce rapprochement". J.
Rudnicka,
op. cit., s. 286 n. Informacja znamienna, zważywszy na równoległe rozmowy z
Mierosławskim.
Sygnalizowane tu zbliżenie z „Kołokołem" można by przypisać I. Chmieleńskiemu. Szkoda,
że
Bakunin bywał skłonny do koloryzowania.
644

przyjęte przez Stępowskiego i domagał się „bezzwłocznego nadesłania mi tytułów,


upoważnień i funduszów"; inaczej groził, że wytoczy „całą sprawę przed sąd naro-
du"90. Ze stylizacji tej należy wnosić, że Mierosławski 20 września nie wiedział
jeszcze o zmianie rządu w Warszawie.
Z niniejszą „przestrogą" dla rządu wyjechał z Liege Stępowski. W Wiedniu
spotkał się z komisarzem Grabowskim, który nareszcie udawał się na swoje stano-
wisko u boku Mierosławskiego, wioząc dlań nominacje i pieczęcie. Grabowski na
pewno wiedział już o zmianie rządu i chyba ta właśnie zmiana skłoniła go do wy-
jazdu, dotąd odwlekanego. Jednakże piastowane przezeń dokumenty stały nadal
na gruncie decyzji sierpniowych poprzedniego rządu. Stępowski chciał więc jechać
do Warszawy i wymóc na nowym rządzie zmianę atrybucji organizatora. Grabow-
ski miał wówczas oświadczyć, że „bierze na siebie uzupełnienie i rozszerzenie w prak-
tyce owych atrybucji do najdalszych kończyn ich loicznych konieczności"91. Z tym
pojechał do Liege i wręczył Mierosławskiemu nominację. Generał uznał, że nowy
rząd nie będzie mu stawiał przeszkód, toteż ogłosił w prasie zagranicznej pod da-
tą 28 września, że obejmuje urząd „organizatora jeneralnego wojska polskiego".
Dodatek: „poza granicami zaboru moskiewskiego" został w komunikacie
opuszczony92. Stwarzało to wrażenie, że Mierosławski obejmuje władzę nad całym
wojskiem powstańczym.
Tymczasem w Warszawie zaszła już nowa zmiana: Dobrowolski pozbył się z rządu
Chmieleńskiego i Frankowskiego. Konflikt między nimi narastał; jak twierdzi Dobro-
wolski „walki te codziennie toczone z całą zaciętością w łonie rządu zabierały czas
i rodziły coraz większe rozjątrzenie pomiędzy członkami". Postanowił więc Dobro-
wolski powołać do rządu Traugutta, przedtem zaś „pod jakimkolwiek pozorem wy-
dalić" obu swych przeciwników. Chmieleńskimu więc zaproponował nieokreślone
komisarstwo pełnomocne „poza granicami zaboru moskiewskiego", Frankowskie-
mu zaś powrót na stanowisko komisarza w zaborze pruskim93. Obaj pełnomocnicy
otrzymać mieli do rąk opatrzone pieczęcią blankiety rządowe, m. in. dlatego, by
móc na własną rękę zmienić na miejscu skład organizacji94. Możemy tylko domyślać
się, czemu Chmieleński i Frankowski na to poszli. Z jednej strony najpewniej
ostrzegano ich, że policja carska jest na ich tropie i że swoim udziałem ściągają
90 „Przestroga jen. Mierosławskiego dla RN", Liege 20IX 1863, Dokumenty urzędowe,
s. 16-18.
91 Ibidem, s. 18-20, W. Stępowski do L. Mierosławskiego, Wiedeń 23 IX 1863. List
oczywiście
sfingowany, opisuje rozmowę z Grabowskim w Wiedniu, po której postanowili obaj „bez
straty
czasu do Ciebie się udać". Skoro tak było, Stępowski nie potrzebował pisać listu. Dokument
ten
miał uzasadnić samowolną zmianę kompetencji organizatora.
92 Polska działalność dyplomatyczna, 1.1, s. 218, z powołaniem „Journal des Dćbats" 2
X 1863.
93 Zakres pełnomocnictwa Chmieleńskiego określa dymisja udzielona mu przez
Traugutta,
Dokumenty KCN i RN, s. 582.
94 Frankowski wyjechał po 26 września, gdyż tego dnia otrzymał upoważnienie na
odbiór
listów zastawnych z Komisji Długu Narodowego. BPP IO, rps 476 d. Chmieleński wyjechał
przed
2 października, gdyż tego dnia udzielił w Krakowie dymisji W. Majewskiemu. W. Majewski
do
Izby Obrachunkowej, 27 I 1865, BPP IO, rps 480/2a, k. 97.
645

niebezpieczeństwo na rząd. Z drugiej strony parotygodniowe doświadczenie przeko- j


nało obu czerwieńców, że swego punktu widzenia nie przeforsują. Żaden z nich \
nie próbował jeszcze jednego, bardziej radykalnego zamachu. Może nie mieli już
na kim się oprzeć w Warszawie, wobec .rozsypki organizacji miejskiej; a może |
też zabrakło im energii. Skorzystali z otwartego' im, honorowego wyjścia. Opuścili ;
Warszawę około 1 października.
Obaj udali się prosto do Liege95, przy czym Frankowski doręczył Mierosław-
skiemu pismo rządowe będące jakby notyfikacją przewrotu wrześniowego. „Rząd,
który wylał potoki krwi polskiej nie posunąwszy powstania o krok jeden naprzód,
który przez 3 miesiące nie był w stanie zmienić listów zastawnych, który powią-
zaniem się z arystokracją i reakcją stanął w żywej sprzeczności z tym wszystkim,
co naród ma rewolucyjnego, rząd ten upadł. Na gruzach jego stanęli ludzie, których
najszczerszym życzeniem jest wydźwignąć wszystkie siły narodu, wszelkie wydobyć
środki, by walkę rozwinąć na największe rozmiary". W tym celu niezbędne jest
opracowanie „stałego planu wojskowego". W tym celu Mierosławski ma zwołać
do Liege na 14 października radę wojenną w składzie generałów: Tfaczanowskiego],
K[ruka], R[óżyckiego] i Bfosaka], i rada ta plan opracuje. Rząd obiecywał Miero-
sławskiemu „zrobić wszelkie możliwe ustępstwa, złożyć w Wasze ręce jak najwię-
ksze środki i zapewnić Wam takie stanowisko, ażebyście odpowiednie mieli pole
działania"96.
Mierosławski odpowiedział na to pismo pod datą 18 października, przypomina-
jąc dawniej stawiane warunki: rozszerzenie organizatorstwa jeneralnego „wewnątrz
jak zewnątrz" oraz 12 mln złp. gotówką. Ponadto insynuował, aby „dany był po-
lubowny przystęp mojemu politycznemu doświadczeniu, ku zasileniu i utrwaleniu
radą nowego Rządu Narodowego". W tym celu powinien by wejść do rządu Ku-
rzyna, a ponadto rząd przyjąłby „nie do swego grona, ale do swego boku" Stę-
powskiego, jako pełnomocnika generała97. Pismo to miało natrafić w Warszawie
na jeszcze raz zmienioną sytuację.
Na miejsce usuniętych: Chmieleńskiego i Frankowskiego weszli teraz do rządu
dwaj młodzi literaci: Asnyk i Narzymski. Obaj należeli do pierwszego, czystego
pokolenia czerwonych, żaden z nich nie był natomiast radykałem w sensie spo-
łecznym98. Po tej zmianie dopiero i na prośbę Dobrowolskiego Janowski zgodził
95 Przejazd Chmieleńskiego przez Liege sygnalizuje W. Daniłowski, op. cit., s. 325,
prawda
że niezbyt dokładny autor.
96 Dokumenty KCN i RN, s. 239 n. Nie ma pewności, czy pisma tego nie ułożył
Frankowski
już za granicą, na wziętym z sobą blankiecie. Jednakże myśl rady wojennej musiała być
uzgodniona
w Warszawie. Inicjały rozwiązuje F. Dobrowolski, Dwie chwile, „Dziennik Poznański" 1868,
nr
217.
97 Dokumenta urzędowe, s. 52-56. Ibidem, s. 24-44, okólnik Mierosławskiego dla
organiza-
torów pogranicznych 12 X 1863.
98 „Dziennik Warszawski", 6 VIII 1865, opowiada złośliwie, że Asnyk „napisać chciał
odezwę
do narodu wierszem jambicznym, w której wspomniał o Herkulanum i Pompei, o mumiach
egipskich,
o Napoleonie I, o Kościuszce i o — Ig. Chmielińskim, swoim proroku i mistrzu".
646

się powrócić do pracy w organizacji, tym razem na stanowisko dyrektora spraw


wewnętrznych. Teraz dopiero rząd uwolniony od wewnętrznego sporu stal się
zdolny do podejmowania dalej idących decyzji.
Najważniejszą był dekret z 14 października o reorganizacji władz prowincjo-
nalnych. Likwidował on na szczeblu wojewódzkim urzędy: komisarzy rządowych,
naczelników cywilnych i organizatorów wojskowych, a władzę ich scalał w osobie
komisarza pełnomocnego. Na szczeblu powiatowym organizator wojskowy przecho-
dził pod rozkazy naczelnika powiatu. Komisarz pełnomocny otrzymywał w swym
województwie władzę nieograniczoną w zakresie cywilnym. Ponadto zobowiązany
był do zaopatrywania wojska stosownie do rozkazów naczelnika wojskowego.
Dotychczasowe przepisy o organizacji parafialnej utrzymywano w mocy". Reforma
ta, od dawna niezbędna, likwidowała szkodliwy dualizm, czy nawet trializm admi-
nistracji cywilnej. Stała się możliwa z chwilą, gdy szlachta posiadająca zaczęła się
odsuwać od urzędów powstańczych. Wykonanie tego dekretu przypaść miało już
na czasy Traugutta. Nie wszyscy zresztą mianowani w tej chwili komisarze pełno-
mocni byli notorycznie czerwoni.
W zakresie nominacji wojskowych najważniejsze było powołanie Haukego-Bo-
saka w stopniu generalskim, na miejsce czartoryszczyka Jordana, jako naczelnika
sił zbrojnych województw: krakowskiego i sandomierskiego100. Teraz dopiero
wybitny ten oficer, odsuwany długi czas od komendy, otrzymać miał właściwe sta-
nowisko.
Powierzywszy radzie wojennej opracowanie planu działań militarnych Rząd
Narodowy przekazywał w teren zapowiedź o możhwym powołaniu pospolitego
ruszenia w niedługim czasie, jeszcze przed zimą. W związku z tym nakazywał spie-
szyć się z wprowadzeniem w życie organizacji parafialnej dekretowanej już w sierpniu,
ale pozostającej dotąd przeważnie na papierze. W województwach: mazowieckim,
kaliskim, krakowskim, sandomierskim postępowało więc zaprzysięganie ludności
wiejskiej101. Zarazem sporządzano ewidencję młodzieży wiejskiej, zdolnej do no-
szenia broni w wypadku pospolitego ruszenia. W celu zasilenia partyzantki wypra-
wiono też na Podlasie żandarmerię narodową102. Wiemy, że już Majewski chciał
pozbyć się jej z Warszawy; obecnie sam Landowski dopraszał się wyjścia w pole:
czy to, że jego zdaniem nowy rząd nie potrzebował już takiej osłony, czy też, że
w warunkach wzmożonego terroru utrzymywanie w Warszawie tak licznego oddziału
99 Dekret i przepisy wykonawcze, 14 X 1863, Dokumenty KCN i RN, s. 242-247.
100 „Na miejscu Jordana jest Hauke — głupia szuja" — pisał do Paryża S.
Koźmian, 16 X
1863. B. Czart, rps 5740, s. 355.
101 L. Źychliński, Pamiętniki b. dowódcy Dzieci Warszawy, Poznań 1885, s. 147
n. F. Kopernicki,
Pamiętnik z powstania styczniowego, Warszawa 1959, s. 81. K. Morawska, F. Ramotowska,
Dwa
raporty o stanie organizacji powstańczej, „Teki Archiwalne" 1954, s. 145. S. Kieniewicz,
Sprawa
włościańska, s. 352.
102 Dymisja P. Landowskiego z dowództwa straży narodowej, 15 X 1863, Prasa
tajna, t. III,
s. 320.
647

zbrojnego pociągało za sobą daremne straty. Władze carskie pilnie poszukiwały


sprawców zamachu na Berga i to również spowodowało, że opuścili Warszawę
zarówno Landowski, jak Lempke. Pierwszy udał się ze swym oddziałem na Podla-
sie, drugi zaś nieco później do Kijowa.
Niewyjaśniona pozostaje kwestia zasobów finansowych rządu wrześniowego.
Majewski twierdzi, że przekazał swoim następcom „milion blisko złp."103 Bie-
choński wręcz przeciwnie, że w chwili przejęcia władzy w kasie nie było nic104.
Jak się rzecz miała naprawdę, nie ustalono dotąd. Rząd wydał 10 października
dekret o pożyczce narodowej. Podwyższał w nim ogłoszoną w lipcu pożyczkę przy-
musową z 21 do 40 mln#złp., przy czym dopuszczał do niej na zasadzie dobrowol-
ności wszystkich obywateli. Wartość najmniejszej obligacji obniżał z 500 do 100 złp.
W ten sposób chciał pociągnąć do ofiar także mniej zamożnych mieszkańców, i to
na warunkach pożyczki105. Ukazał się również dekret o Izbie Obrachunkowej,
którą ustanowiono w Paryżu dla sprawdzenia rachunkowości wszelkich władz
narodowych106. Rozporządzenie o konsulatach polskich, które prowadzić miały
ewidencję obywateli polskich za granicą, także miało na celu pociągnięcie ich do
świadczeń, na równi z pozostałymi w kraju107. Wszystko to były posunięcia słuszne
i dorzeczne, nie wystarczały jednak dla uzasadnienia potrzeby dokonanego we
wrześniu zamachu. Bo też rząd, tak jak się ukształtował w początku października,
w codziennej swej praktyce nie tak znów wiele się różnił od poprzedniego rządu
Majewskiego.
KONIEC INTERWENCJI DYPLOMATYCZNEJ
Cytowana wyżej depesza Czartoryskiego z 30 września zdawała się rozniecać
nowe nadzieje dla sprawy polskiej. Wiązano je z zabiegami francuskiej i angielskiej
dyplomacji, które szukały jakiegoś honorowego wyjścia z impasu, do którego dopro-
wadziła wymiana not z Petersburgiem. Po otrzymaniu ostatniej noty Gorczakowa
Drouyn de Lhuys ogłosił na własną rękę w półurzędowym „Monitorze" znaną już
103 Zeznania śledcze, s. 273.
104 W. Biechoński do W. Przyborowskiego, 28 I 1908: „Sądziliśmy, - - że rząd
poprzedni
przekaże nam poważne zasoby w broni i środkach finansowych. Będąc delegowany wspólnie
z Sta-
nisławem Frankowskim do odebrania rządów z rąk Karola Majewskiego, prócz pewnych
symbo-
licznych znaków nie dostaliśmy nic". Składając władzę po kilku tygodniach „w ręce
Traugutta
oddawałem to, ... co odebrałem od Karola!" Pawley Court.
105 .Proces R. Traugutta, t. I,- s. 286-287. Odezwa o pożyczce ukazała się już za
Traugutta,
27 X 1863. Dokumenty KCN i RN, s. 255.
106 Dekret z 10 X 1863, Dokumenty KCN i RN, s. 248 n., (mylna data 16 X).
Regulamin i instruk-
cja dla Izby, BPP IO, rps 471a, k. 7-9.
107 Rozporządzenie z 4 X 1863, Polska działalność dyplomatyczna, t. I, s. 50.
Uchylił je naj-
później w listopadzie Traugutt, por. RN do J. Ordęgi, 28 XI 1863, Wydawnictwo materiałów,
t. V,
s. 347.
648

publiczności notę Rządu Narodowego do Władysława Czartoryskiego z 15 sierpnia108.


Incydent zrobił wrażenie — wydawało się, że rząd francuski nadaje korespondencji
Rządu Narodowego ten sam walor, co nocie suwerennego mocarstwa. Natych-
miast Czartoryski zwrócił się do Drouyna z sugestią, aby Francja postawiła kropkę
nad i, uznając Polaków za stronę wojującą. Korzyścią namacalną dla powstania
byłaby wówczas możliwość zaciągnięcia pożyczki zagranicznej109. Drouyn de
Lhuys odpowiedział radą, aby Polacy naciskali raczej na Londyn i Wiedeń. „Zro-
bimy to, co tamci zrobią"110. W istocie horyzont międzynarodowy znowu się zach-
murzył, w sierpniu zaostrzył się spór austro-pruski, zaczynały już świtać kompli-
kacje duńskie — mniej niż kiedykolwiek Francja mogła sobie pozwolić na wystą-
pienie samopas.
Do Londynu zwrócił się Czartoryski już 20 września z memoriałem na ten sam
temat praw strony wojującej, z powołaniem się na precedens grecki z 1826 i bel-
gijski z 1831 r.111 Trafił o tyle pomyślnie, że Russell także szukał jakiejś mocnej
odpowiedzi na notę Gorczakowa; na myśli miał oświadczenie o ewentualnej utra-
cie przez Rosję praw do Królestwa Polskiego. Bawiąc na wakacjach w Szkocji wy-
raził ten swój pogląd w przemówieniu z 26 września, w małym miasteczku Blairgo-
wrie: jeżeli Aleksander II będzie gwałcił prawa Polaków, utraci swe prawa do Pol-
ski112. Mowa ta wzbudziła duży rozgłos, w Hotelu Lambert wyobrażano sobie, że
w ślad za odmówieniem Rosji praw do Polski musi przyjść uznanie Polaków za stro-
nę wojującą, a w ślad za tym zerwanie stosunków dyplomatycznych z Petersburgiem.
Prawda była odmienna, Russell mocno podkreślał, że ani myśli o zerwaniu
z Rosją, a zależy mu tylko na ostatnim słowie w dyskusji. Zaproponował więc w Pa-
ryżu i Wiedniu, ażeby 3 mocarstwa wystąpiły w Petersburgu z identycznymi oświad-
czeniami na temat praw Rosji do Polski. Drouyn krzywił się na ten pomysł czysto
papierowy, ale obiecał poparcie francuskie na żądanie Napoleona III113. Natomiast
Rechberg odpowiedział z Wiednia, że Austria nie może w ten sposób prowokować
Rosji bez konkretnych gwarancji ze strony Francji i Anglii. Drouyn odpowiedział
los publikacja ta nastąpiła 22 IX 1863. Raport W. Czartoryskiego z 29 IX, Polska
działalność
dyplomatyczna, 1.1, s. 356, twierdził, że stało się to na rozkaz cesarza, wydany telegraficznie
z Biarritz.
S. Bóbr-Tylingo, Napolion III, s. 213 n., prostuje, że była to inicjatywa Drouyna. Cytuje też
list
Foulda, Tarbes 27 IX 1863, jakoby cesarz był „zdziwiony i niezadowolony" z ogłoszenia
noty.
Fould należał do przeciwników sprawy polskiej.
109 Por. raport K. Ruprechta, 12 XII 1863, Fawley Court: „Pożyczka, o której
donosiłem
poprzednio, nie przyszła do skutku, a to z tej mianowicie przyczyny, że kapitaliści
proponujący
mają zawsze to w widoku, że przyznane nam będą prawa wojujących; gdy się w końcu
przekonają,
że prawa tego w obecnej chwili mieć nie można, cofają się dając tylko grzeczne zapewnienie
na przyszłość".
110 Cyt. raport W. Czartoryskiego z 29IX 1863, Polska działalność dyplomatyczna, 1.1, s.
358 n.
111 Polska działalność dyplomatyczna, t. II, s. 365-369.
112 H. Wereszycki, Anglia a Polska, s. 171-173. Poufnie twierdzono potem, że
Russell przed
wygłoszeniem tej mowy nadużył nieco alkoholu. Głos R. Leslie w dyskusji na IX zjeździe
historyków
polskich, Powstanie styczniowe, t. II, s. 176 n.
113 S. Bóbr-Tylingo, Napolćon III, s. 216 n.
649

skwapliwie, że gotów jest poprzeć Austrię, jeśli Rosja ją zaatakuje114. Russell, rzecz
jasna, wszelkich gwarancji odmówił. W związku z tym Czartoryski 8 października
sam zwrócił się do ambasady austriackiej w Paryżu. Przemawiał we własnym imie-
niu, choć oczywiście z wiedzą Drouyna: jeśli Austria pomoże odbudować Polskę,
zada cios swym głównym rywalom, tj. Rosji i Prusom, zada także cios rewolucji,
bo Polska odbudowana będzie konserwatywną. Austria może sobie zatrzymać
óalicję tak długo, póki nie uzyska w zamian poważnej rekompensaty. Francja nie
myśli więcej o nabytkach w Niemczech i zadowoli się kawałkiem Belgii! I clou
wszystkiego: Francja dla dogodzenia Austrii zgodziłaby się na ponowny rozbiór
Włoch115! Tak daleko dyplomacja powstańcza nigdy jeszcze nie odstąpiła od swych
pierwotnych założeń. Mimo to Rechberg zapytany o instrukcje z Paryża uchylił
się od podjęcia polsko-francuskiej oferty.
Tegoż samego dnia 8 października odeszła z dużym opóźnieniem nota brytyjska
do Petersburga. Russell z wielkim trudem uzyskał zgodę Palmerstona na ten krok,
zdaniem premiera bezużyteczny. Depesza do Napiera kończyła się słowami: „Rząd
JKM ukazał w depeszach swych z 11 sierpnia i poprzednich, że prawa Polski miesz-
czą się w tym samym dokumencie; który ustanawia cesarza Rosji królem Polski.
Rząd JKM nie wątpi, że jest intencją cesarza Rosji uznanie tych praw i wypełnianie
swych zobowiązań międzynarodowych. Rząd cesarski winien zdawać sobie sprawę,
że o ile tego nie czyni, może dojść do uznania [it may be agreed], że panowanie Rosji
w Polsce nie może się opierać na sankcji międzynarodowej". Nazajutrz po wyprawie-
niu tej depeszy Russell telegraficznie dał znać lordowi Napier, aby wstrzymał się
z jej doręczeniem aż do dalszych instrukcji. W Hotelu Lambert twierdzono, że to
Bismarck zmusił rząd brytyjski do zmiany decyzji: miał zagrozić, że jeśli Anglia
odmówi Rosji prawa do panowania w Polsce, Prusy odmówią Danii prawa do
panowania w Szlezwiku i Holsztynie. W korespondencji dyplomatycznej nie ma
jednakże śladu podobnej demarche Bismarcka. Nie ma także pokrycia źródłowego
teza, jakoby wstrzymanie noty spowodował rząd wiedeńsli. Wszystko, co na ten
temat mówią dokumenty, to to że Palmerston 9 października oświadczył Russellowi,
iż wczytawszy się w tekst wysłanej już noty, musi założyć sprzeciw co do jej zakończe-
nia. Odmawiając bowiem Rosji praw do Polski narusza się postanowienia kon-
gresu wiedeńskiego116! To samo kategorycznie powiedział Czartoryskiemu — z tym
dodatkiem, że wcale nie widzi, co mogliby zyskać Polacy na uznaniu ich za stronę
wojującą. Przy okazji potępił zamach na Berga: „Mordujecie w Warszawie urzędni-
ków rosyjskich, którzy wykonywają tylko rozkazy swojej władzy, to okropne"117!
11* H. Wereszycki, Austria a powstanie, s. 230-235. Tenże, Anglia a Polska, s. 175.
115 Rozmowy W. Czartoryskiego z Drouynem i Mullinenem, 8 X 1863, Pamiętnik,
s. 168,
383-385. H. Wereszycki, Austria a powstanie, s. 238-240. S. Bóbr-Tylingo, Napolion III, s.
334-338.
116 H. Wereszycki, Anglia a Polska, s. 175-178. J. Feldman, op. cit., s. 214-216. R.
Leslie,
Reform and Insurrection, s. 200.
117 Sprawozdanie A. Wodzickiego z rozmów W. Czartoryskiego z Russellem i
Palmerstonem,
Londyn 13-14 X 1863, Polska działalność dyplomatyczna, t. II, s. 371-377.
650

Podobnie Drouyn de Lhuys w rozmowie z Czartoryskim ubolewał: i,To, co się


robi w Warszawie, jest śmieszne i żałosne. Mierosławski to klęska! Ostatnia odezwa
[RN, z 26 września] nie ma sensu, a zamach [na Berga] nie ma celu"118. Zamachy
warszawskie nie były powodem cofnięcia się zachodnich ministrów, ale służyły im
za moralne usprawiedliwienie.
Po dalszej jeszcze zwłoce, 20 października, Napier doręczył Gorczakowowi
odpis noty Russella, w którym skreślono 2 końcowe zdania. Tekst tak skurtyzowany
nic już oczywiście nie znaczył. Gorczakow doskonale znał kulisy tej historii, przyjął
ją z satysfakcją i dał nawet do prasy przemówienie Russella w Blairgowrie, z odpo-
wiednio ironicznym komentarzem119. Taką to rejteradą W. Brytania zamknęła
swój udział w interwencji na rzecz Polski.
W końcu października ambasador Metternich przybył po raz drugi w tym roku
ze swej placówki do Wiednia — po raz drugi z francuską ofertą przymierza. Roz-
patrywała ją 1 listopada rada gabinetowa pod przewodnictwem cesarza. Większość
austriackich ministrów, okazywała niechęć do odbudowy Polski, a zwłaszcza do
oddania Polakom Galicji. Wszyscy jednakże zdawali sobie sprawę, że jeśli wojna
zacznie się na wiosnę, Austria nie będzie mogła zostać neutralna120. Zdawało się,
że rząd wiedeński nie będzie się mógł uchylić od rozmów o sojuszu z Napo-
leonem III — rozmów, w których, rzecz oczywista, będzie starał się zagwarantować
sobie jak najwięcej korzyści.
A jednak do rozmów nie doszło: Sfinks tuileryjski raz jeszcze zmienił front.
W mowie tronowej na otwarcie ciał prawodawczych z 5 listopada wystąpił z nową,
nieoczekiwaną koncepcją — kongresu międzynarodowego, który by rozstrzygnął,
wraz ze sprawą polską, wszelkie inne kwestie poruszające Europę. „Traktaty z r.1815
przestały istnieć. - - Palące namiętności rozdrażniają się, i tak na południu,
jak na północy potężne interesa wołają o rozwiązanie. -- Zachowamyż wiecznie
stan ten, który nie jest ani pokojem z jego bezpieczeństwem, ani wojną z jej szczę-
śliwymi szansami? Nie nadawajmy dłużej sztucznego znaczenia przewrotnemu du-
chowi stronnictw krańcowych, opierając się przez drobne rachuby sprawiedliwym
pragnieniom ludów. Miejmy odwagę zamiast stanu chorobliwego i niepewnego
stworzyć położenie trwałe i regularne, bogdajby nawet okupione ofiarami. - - Dwie
drogi stoją otworem: jedna przez pojednanie i pokój wiedzie do postępu, druga
prędzej czy później nieszczęśliwie prowadzi do wojny uporczywym podtrzymywaniem
przeszłości, która się zawala"i 21.
118 Pamiętnik W. Czartoryskiego, s. 383, rozmowa z Drouynem, 4 X 1863.
119 W. Rewunienkow, op. cit., s. 344 n. R. Leslie, Reform and Insurrection, s. 201.
Rosyjski
minister skarbu Rejtern wyraził się nieco później: „Si lord Napier savait qu'il lui suffit de
froncer
le sourcil encore pendant un an pour nous mettre a ses pieds!" Miał na myśli trudności
finansowe
Rosji. P. Wałujew, op. cit., t. I, s. 263.
120 H. Wereszycki, Austria a powstanie, s. 241-248.
121 „Niepodległość", 17 XI 1863', Prasa tajna, t. II, s. 495 n. S. Bóbr-Tylingo,
Napoleon III,
s. 229-230.
651

Napoleon III wystąpił z projektem kongresu na własną rękę, nie radząc się
członków rządu. Był rozgoryczony przebiegiem interwencji dyplomatycznej i szu-
kał z niej efektownego wyjścia. Wzbudził istotnie sensację w opinii publicznej.
Czartoryski nazwał tę mowę „aktem najwyższej zręczności politycznej": cesarz
„ogłosił się orędownikiem uciśnionych", zagroził wojną w wypadku, gdyby mo-
carstwa nie poszły na rozwiązanie pokojowe122. Mowa byłaby istotnie zręczną,
gdyby Napoleon był w stanie narzucić swą wolę Europie. Jego bluff był nazbyt
przejrzysty; polegał na tym, że proponowany kongres musiałby przynieść straty
wszystkim mocarstwom — z wyjątkiem Francji. Wszystkie też, w sposób bardziej,
lub mniej kurtuazyjny, odrzuciły propozycję kongresu. Wówczas okazało się, że
osamotniona Francja wojennej alternatywy podjąć nie jest w stanie. Własny swój
udział w interwencji na rzecz Polski Francja napoleońska zamknęła frazesem — bez
pokrycia.
Co się zaś tyczy trzeciego, austriackiego partnera, było wiadome, że przyłączył
się do niej tylko dlatego, ażeby zapobiegać takim właśnie pomysłom Napoleona,
jak ów fatalny kongres. Po 5 listopada pozostawało Austrii już tylko jedno wyjście:
zatrzeć za sobą ślady udziału w akcji na rzecz Polski; umożliwić sobie udział w akcji
przeciw Polsce. Oczywiście, w porozumieniu z Rosją i Prusami.
TRAUGUTT U WŁADZY
Dojście czerwonych do władzy w Warszawie wstrząsnęło w niemniejszym stop-
niu organizacją galicyjską. I w Krakowie, i we Lwowie, toczył się, jak pamiętamy,
spór o Władzę i o pieniądze, między komisarzami z Warszawy a przedstawicielami ga-
licyjskiego ziemiaństwa. We Lwowie 1 września Izydor Kopernicki, następny z kolei
komisarz Galicji Wschodniej, nakazał raz jeszcze rozwiązać się białemu komite-
towi — z tym samym, co i pierwej negatywnym skutkiem. Zapanowała teraz „kom-
pletna anarchia", komisarz tworzył swą własną organizację, niezależną od komite-
towej, nikt nie wiedział, kogo się słuchać123. W Krakowie w tymże czasie policja
austriacka uwięziła Elżanowskiego, Dymidowicza i paru członków Rady Prowincjo-
nalnej. Nowy skład rady był jeszcze wyraźniej biały, a ściślej — czartoryszczykowski
(L. Wodzicki, J. i S. Tarnowscy, kupiec Hahn)124. Toteż zmiana rządu w Warsza-
wie dała sygnał krakowskim czerwonym do generalnego ataku na Radę Prowincjo-
nalną. Ta ostatnia wydała okólnik do obwodów prostujący fałszywe pogłoski i do-
wodzący, „że RN, mimo nieuniknionej niekiedy zmiany któregoś z członków, jest
122 Raport W. Czartoryskiego, 10 XI 1863. Polska działalność dyplomatyczna, t. I, s. 384
n.
123 Wydawnictwo materiałów, t. III, s. 126-128. Ibidem, s. 143-144. List ze
Lwowa do W. Ża-
boklickiego, 16 IX 1863. Memoriał Z. Kaczkowskiego, E. Barwiński, op. cit., s. 92. „Prawda"
lwowska z 1 IX i 1 X 1863, Prasa tajna, t. II, s. 176-178.
124 Memoriał Z. Kaczkowskiego, E. Barwiński, op. cit., s. 120. S. Koźmian, op.
cit., 1.1, s. 184.
O. Beiersdorf, Walka polityczna, s. 30.
652

jeden i tenże sam co do zasad i ogólnego kierunku"125. Z ramienia rady też naczel-
nik miasta Krakowa, Aleksandrowicz, rozwiązał 5 października podwójnie zakon-
spirowane Bractwo Rzemieślnicze, mimo jego gwałtownych protestów126.
Rząd wrześniowy przysłał tymczasem na komisarza Galicji Zachodniej Ignacego
Maciejowskiego, którego pamiętamy jako mierosławczyka, czynnego w Krakow-
skiem wiosną 1863 r. Maciejowski okazał radzie, jak opowiada oburzony Ko-
źmian, „postanowienie poddające Galicję pod bezpośredni zarząd rządu, co wy-
równywało zrewolucjonizowaniu Galicji". Czartoryszczycy składający radę wo-
łali, że „łajdaki i wariaty" z Warszawy mają w programie „odwołanie się do rewo-
lucji europejskiej i w skutku wywołanie zbrojnego powstania w Galicji". Rada
odmówiła wejścia w stosunki z nowym komisarzem i „odwołała się do kraju". Sam
Koźmian, kierujący w Krakowie biurem korespondencyjnym, a więc placówką
rządową, nie prowincjonalną, pisze: „Acz znajdowałem się w innym położeniu,
podałem się natychmiast do dymisji i stanąłem po stronie rady, broniąc interesów
prowincji, i otwartą wydałem wojnę nowemu rządowi wychodząc z zasady, iż uzurpo-
wał władzę"127. „Wojna" Koźmianowska polegała na tym, że zerwał komunikację
między rządem a zagranicą.
Zaraz też zwołano do Krakowa zjazd delegatów obwodów, dla rozstrzygnięcia,
czy Galicja Zachodnia opowiada się za starym, czy też za nowym rządem. Zabie-
gom tym towarzyszyły posunięcia austriackiej policji: 1 października aresztowany
został Stanisław Tarnowski, nazajutrz — tylko co mianowany komisarzem Ma-
ciejowski. Nie. było tajemnicą, że w walce podziemnej zdarzało się i białym, i czerwo-
nym, że denuhcjowali swego przeciwnika Austriakom; nazywało się to, że wkładali
go „do szuflady" (austriackie więzienie nie było bardzo groźne i łatwo było zeń
uciec). Następny po Maciejowskim komisarz rządowy Edward Habich rozwiązał
Radę Prowincjonalną i spowodował wydanie wyroku śmierci na najbardziej czyn-
nego w radzie Ludwika Wodzickiego. Ani jednak wyrok nie został wykonany, ani
też Habich nie zdołał przeszkodzić zjazdowi obwodowych. Po burzliwej dyskusji
ziemiańskie to zgromadzenie uchwaliło wszystkimi głosami przeciw dwom, „aby
się nowemu rządowi nie poddawać i go nie słuchać"128. Wysłano także delegata
do Warszawy, „aby się przekonał, czy nowy rząd ma poparcie w kraju i aby sta-
wił warunki zabezpieczające Galicję od zbrojnego przeciw Austrii powstania. Do
125 Okólnik z 29 IX 1863, Wydawnictwo materiałów, t. HI, s. 153-155.
126 Rozkaz naczelnika miasta, 26IX 1863 i odezwa protestacyjna Bractwa,
Demokracja polska
w powstaniu styczniowym, s. 105-107. O. Beiersdorff/JV«77 rewolucyjny, s. 87-88.
127 Raport S. Koźmiana, 16 X 1863. B. Czart, rps 5740, s. 353-355. Por. O.
Beiersdorf, Walka
polityczna, s. 33.
128 Sprawozdanie Elżanowskiego z 21 VI 1864 r., BPP IO, rps 480/2a, k. 30-32.
Pamiętnik
M. Drohojowskiego, rps w posiadaniu H. Devechy. Autor stwierdza, że o przebiegu obrad
infor-
mowane były władze austriackie. Por. też memoriał Z. Kaczkowskiego, E. Barwiński, op. cit.,
s. 121-122. O tym, że c. k. policja usiłowała krzyżować poczynania galicyjskich czerwonych,
por.
też list ze Lwowa, 16 IX 1863, Wydawnictwo materiałów, t. III, s. 144.
653

powrotu delegata — pisał Koźmian — lub do wiadomości o zmianie na dobre


w rządzie, co się tu zaraz objawi w osobie nowego komisarza, będziemy stali na
boku".
Ściśle równolegle przebiegały wypadki we Lwowie. Po bezowocnych odezwach
kilku komisarzy ujął w swe ręce sprawę gen. Różycki, jako naczelny wódz sił zbroj-
nych na Rusi. Mocny poparciem rządu Różycki 26 września ogłosił, że władzę
w Galicji Wschodniej przejmuje wojsko. Komitet biały po kilku dniach wahań
ugiął się pod tym naciskiem i formalnie zawiesił czynności z dniem 1 października.
Już jednak 4 t. m. zjechali się do Lwowa ziemiańscy delegaci obwodów i uchwalili
poparcie swe dla komitetu. Równało się to odmowie współpracy z czerwoną władzą
wojskową. W praktyce nie uchylono się od dalszego utrzymywania powstańców
rozkwaterowanych po dworach, a Komisja Ekspedycyjna, zajęta wyprawianiem
oddziałów do Królestwa, zgodziła się funkcjonować do zakończenia przygotowań
już będących w toku129.
Taka była sytuacja, gdy w końcu września stanął w Krakowie Traugutt, powra-
cający z Paryża. Znalazł się w położeniu co najmniej niewyraźnym. Miał nadal
w ręku nominację na „pełnomocnika wojskowego", ale nie wiedział, czy nowy rząd
nie zechce jej anulować. Prawdopodobnie był już uwiadomiony o radzie wojennej,
zwołanej na 14 października do Liege pod przewodnictwem Mierosławskiego.
Zetknął się w Krakowie zarówno z czerwonymi, jak i z białymi. Koźmiana uderzyła
wtedy „brzydota fizyczna Traugutta, było w nim coś z niedoperza". Dopatrzył się
w nim jednak silnej woli, energii i dobrej wiary. Traugutt starał się spokojnie przyjmo-
wać argumenty Koźmiana, że powstanie może zwyciężyć tylko z obcą pomocą
i że trzeba położyć koniec anarchii w Warszawie130.
Jedna rzecz mogła dodawać mu pewności siebie: kontakt listowny z Dobrowol-
skim, który dawał mu obszerne objaśnienia o położeniu rzeczy w Warszawie i podobno
wzywał do przybycia131. Ignorując więc zmiany warszawskie Traugutt zwołał
do Krakowa naradę kilku dowódców wojskowych. Stawili się na jego zaproszenie:
Bosak, Czachowski, Kruk ze swoim szefem sztabu Pogorzelskim, gen. Waligórski,
a zapewne także Różycki z szefem sztabu Sawickim (ps. Struś)132. Traugutt przed-
stawił konieczność wznowienia działań wojennych jeszcze tej jesieni, co rzekomo
tłumaczył niechybnie spodziewaną już pomocą Francji. Jak wiemy, Traugutt nie
miał żadnych podstaw do liczenia na tę pomoc przed zimą, a tylko hipotetycznie
mógł spodziewać się jej na wiosnę następnego roku133. Jeżeli więc mówił o pomocy
129 Odezwa K. Wodzickiego, Złoczów 9 X 1863, Wydawnictwo materiałów, t. III,
s. 159 n.
Memoriał Z. Kaczkowskiego, E. Barwiński, op. cit., s. 95-97. J. Stella-Sawicki, op. cit., s.
105-112.
130 S. Koźmian, op. cit., t. I, s. 226.
131 F.\ Dobrowolski, Dwie chwile, „Dziennik Poznański", 1868, nr 216. To, że
Dobrowolski
ofiarował Trauguttowi objęcie władzy, bywa kwestionowane; natomiast kontakt listowny
zdaje
się prawdopodobny, tłumaczy bowiem śmiałość poczynań Traugutta w Krakowie.
132 L. Ratąjczyk, op. cit., s. 94-97, tamże dalsza literatura.
133 Nie wysuwał takich zapewnień w depeszach swych Czartoryski. „Dziennik
Poznański"
654

Francji, to chyba tylko dlatego, że argumenty te mogły zmobilizować rozmówców.


Traugutt bowiem na serio planował na połowę października większą operację
ofensywną. Obiektem miała być południowo-wschodnia część Królestwa, pomię-
dzy Wisłą a Bugiem. W Lubelskie mieli wkroczyć równocześnie: Bosak od Zawi-
chosta z tysiącem ludzi, Waligórski w kierunku na Janów (2 tys.) oraz Kruk w kie-
runku Tomaszów — Zamość (4 tys.). Czynne w Lubelskiem oddziały Ruckiego
i Wierzbickiego miały podjąć dywersję i odciągnąć część sił rosyjskich od granicy.
Kruk obejmował naczelne dowództwo tej pierwszej od wiosny operacji, zakrojonej
w większym stylu.
Po tej wspólnie podjętej decyzji i będąc pewny poparcia dowódców — uczestni-
ków narady Traugutt odważył się na jeszcze śmielszy krok: odwołując się do swoich
pełnomocnictw oddał Galicję „pod względem organizacji wojskowej -- pod kie-
runek jen. Edmunda Różyckiego". Równało się to wyłączeniu Mierosławskiego,
któremu winna była podlegać Galicja, jako organizatorowi generalnemu. Akt taki
był wręcz sprzeczny z najświeższą decyzją rządu, zwołującego radę wojenną w Liege.
Tymczasem jednak obradujący z Trauguttem generałowie: Kruk, Różycki i Bosak
do Liege nie pojechali. Co więcej, Traugutt jako komisarz pełnomocny uwiadomił
Mierosławskiego, że Galicję ma organizować Różycki134. Postępował więc tak,
jak gdyby już sam był rządem. Zwracając się przeciw Mierosławskiemu zdobywał
sobie z miejsca poparcie nie tylko białych, ale i tych wszystkich czerwonych, któ-
rych już dawno znużyły pretensje zagranicznego generała.
Późniejsze losy Traugutta i cześć która go otoczyła, sprawiły, że różni ludzie
przypisywali sobie zasługę powołania go do rządu. Tak więc Majewski opowiada:
„27 czy 29 września członkowie wydziałów, jak Rafał Krajewski, Unicki, Gałę-
zowski tudzież Przybylski i Dubiecki przybyli do mnie i zażądali mojej rady i po-
mocy. - - Porozumiawszy się z nimi poradziłem w ten moment Traugutta zza granicy
przyzwać"135. Dubiecki potwierdza odbycie tej narady w mieszkaniu Majewskiego
„i niejako pod jego prezydencją. -- Postanowiono jednogłośnie wysłać gońca
do Traugutta, aby natychmiast wracał"136. Z drugiej strony Dobrowolski mówi,
z 11 XI 1866 wystąpił z rewelacją, że członkowie RN — mowa, jak wynika z kontekstu, o
rządzie
Traugutta — w październiku 1863 postanowili opuścić Warszawę, ujawnić się w
Krakowskiem
i tam zakończyć powstanie śmiercią na polu walki. „Mowa Napoleona 5 listopada zmieniła
za-
miar i natchnęła myślą utrzymania walki przez zimę" Odpis ręką A. Gillera, B. Nar. rps 6546,
k. 8. Brak jakiegokolwiek potwierdzenia tej legendy. W odezwie RN do ludu z 111864,
Dokumenty
KCN i RN, s. 302 jest owszem mowa, że Napoleon III zapowiedział, iż „jeżeli dobrą zgodą
spra-
wiedliwość dla ludów otrzymaną nie będzie, tedy wojna niechybnie musi nastąpić". Ale
trudno
wnioskować z tego propagandowego frazesu, że Traugutt na tej właśnie rachubie budował
swą
politykę.
134 O tych posunięciach informuje RN w piśmie do W. Majewskiego, 29 X 1863.
Dokumenty
KCN i RN, s. 258. Z pisma wynika, że decyzje te wydał Traugutt jeszcze przed wejściem do
rzą-
du — być może już z Warszawy.
135 Zeznania śledcze, s. 275.
136 M. Dubiecki, Romuald Traugutt, s. 90.
655

że już wcześniej „zamierzył wydalić z rządu Chmieleńskiego, a natomiast wprowa-


dzić Traugutta", oraz że wzywał tego ostatniego do przyjazdu. Janowski zaś potwier-
dza, co mówił mu Dobrowolski, że „niecierpliwie wygląda powrotu do Warszawy
gen. Traugutta"137. Tak więc wezwania szły do Traugutta i ze strony rządu, i od
prawicowej opozycji138. Dobrowolski szukał wzmocnienia autorytetu rządu prze-
ciwko białym i przeciw chmieleńszczykom. Odsunięci od steru urzędnicy wydziałów
chcieli użyć Traugutta do obalenia rządu. Nic nie wskazuje, aby ktokolwiek myślał
już wtedy o powierzeniu Trauguttowi pełni władzy. Janowski pisze tylko: „Mia-
łem jakąś nadzieję, że z jego przyjazdem musi się to wszystko jakoś zmienić"139.
Rzecz jasna, że dwustronne właśnie zaproszenia wskazały Trauguttowi, iż ma sy-
tuację w ręku. W śledztwie powiedział krótko, że udał się do Warszawy „wskutek
próśb i nalegań w Krakowie, abym spieszył zapobiec, o ile się da, skutkom tych wy-
padków"140. Nie sprecyzował, jakie skutki miał na myśli i rozmyślnie położył
nacisk na krakowskie, tj. zakordonowe nalegania, a nie na warszawskie.
Przybył do Warszawy 10 października, prawdopodobnie zatem nie spotkał
się w Krakowie z Chmieleńskim. Majewski opowiada, że widział się z Trauguttem
w dniu jego przyjazdu, w mieszkaniu Przybylskiego, miał zaś być obecny Janowski.
Majewski proponował Trauguttowi objęcie dyktatury wojskowej i wytypował mu
rzekomo wszystkich członków jego gabinetu141. Janowski jednak kategorycznie
przeczy, by widywał się wtedy z Majewskim. Mówi, że Traugutt sam zjawił się
u niego 11 lub 12 października i sam objawił zamiar „objęcia rządu na swoje barki
w formie dyktatorialnej", na co Janowski chętnie obiecał współpracę142. Dnia
13 października Traugutt rozmawiał z Dobrowolskim i „nastąpiło pomiędzy nimi
najzupełniejsze porozumienie". Dobrowolski był w tym momencie zupełnie wytrą-
cony z równowagi. Oto przed 4 dniami aresztowany został Józef Piotrowski, naczel-
nik miasta Warszawy, wydany na śledztwie przez jednego z podkomendnych143.
Piotrowski zniszczył papiery, nie powiedział w śledztwie ani słowa, miał w miesiąc
później zginąć na szubienicy. W tymże samym początku października trafiło się
137 F. Dobrowolski, loc. cit. J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 225. j
138 Por. cyt. raport. S. Koźmiana 16 X 1863: [RN] „wydrukowany już manifest,
straszny ]
głupstwem, odwołujący ajentów dyplomatycznych i ks. Władysława, wstrzymał, korony nie
zrucił \
i skończyło się na dymisji Jordana. Dalej, ale tego z pewnością nie wiem, wezwał dawne
wydziały,
które był rozwiązał, i jak utrzymują, te znowu funkcjonują i mają w ręku prawdziwą władzę,
a rząd
bezwładny i bezsilny stoi jeszcze u góry i tylko strzeli może jaką niedorzeczność na
zagranicę. Lada
chwila spodziewamy się wiadomości, że wrócili do władzy dawni ludzie". B. Czart, rps 5740,
s.
353-355.
139 Ibidem, t. II, s. 226.
140 Zeznanie z 4 V 1864, Proces R. Traugutta/t. II, cz. 2, s. 216. Por. E. Halicz, U
źródeł
dyktatury Romualda Traugutta. Księga pamiątkowa J. Wolińskiego, Warszawa 1964.
141 Zeznania śledcze, s. 275-276.
142 I. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 219, 232 n.
143 E. Maliszewski, Józef Piotrowski, naczelnik miasta Warszawy, „Biesiada
Literacka" 1925,
nr 3-5.
656

w ogranizacji miejskiej parę jeszcze denuncjacji i wsyp. Powołany na miejsce Pio-


trowskiego młodziutki Adolf Pepłowski „był nowicjuszem zupełnym i nie znał
miasta"144. Jak stwierdzał Dobrowolski, „rząd w dotychczasowym składzie jak
dotąd, istnieć nie mógł. - - W takim stanie, jak dotąd istniał, lada dzień in gremio
mógł być przez Moskali aresztowany". Dobrowolski zgodził się więc na przekaza-
nie władzy Trauguttowi — z tym, że powoła on do władzy nowy rząd. O dyktatu-
rze, jak się zdaje, nie było między nimi mowy Dobrowolski po prostu zawiadomił
swoich kolegów „o przyjeździe Traugutta i wejściu jego do składu rządu" — wyglą-
da to tak, jak gdyby nawet nie pytał ich o zdanie. Nie czekając przejęcia funkcji
przez Traugutta wyjechał na prowincję. Sekretarz stanu Biechoński także opusz-
czał Warszawę, bo został mianowany komisarzem pełnomocnym woj. krakowskie-
go. Na jego miejsce Dobrowolski zaprosił na sekretarza Janowskiego, który pełnił
już tę funkcję przy Majewskim145. Tym samym Janowski, pozyskany już przez Trau-
gutta, otrzymał do rąk pieczęcie rządowe. Traugutt obejmował więc władzę nie
biorąc żadnych zobowiązań wobec swych poprzedników.
Dnia 17 paździenika o 10 rano Traugutt przybył na posiedzenie rządu. Obecni
byli trzej jego członkowie: Asnyk, Narzymski i Kobylański, nowy sekretarz stanu
Janowski oraz Gałęzowski, dyrektor Wydziału Wojny. Traugutt wypomniał
członkom rządu ich postępowanie, a zwłaszcza fakt, że udzielali poparcia Ghmie-
leńskiemu i Frankowskiemu. Zakończył oświadczeniem, „iż od tej chwili mogą
zupełnie swobodnie rozporządzać swymi osobami, gdyż przestają być Rządem
Narodowym. -- Wszyscy trzej członkowie w milczeniu podaniem ręki pożegnali
się i wyszli bez słowa protestu. — Cała ta sprawa — nawet pół godziny nie trwa-
ła"146. Tak opowiedział tę scenę po latach naoczny świadek Janowski.
Tegoż dnia 17 października Traugutt zredagował sam akt dymisji dla Chmieleń-
skiego, nakazując mu zwrot posiadanych blankietów i dokumentów oraz przedło-
żenie rachunków. Frankowskiemu nakazał tylko powrót do Poznania. Udzielił
też dymisji Grabowskiemu, jako komisarzowi przy organizatorze generalnym, a to
za ogłoszenie „w niewiernej treści" nominacji Mierosławskiego. Od tego ostatniego
zażądał na razie, aby „w jak najkrótszym czasie złożył szczere i kategoryczne wy-
jaśnienie w kwestii ogłoszenia Twej nominacji, a mianowicie opuszczenia końcowych
jej wyrazów: poza granicami zaboru moskiewskiego"147. Zwolniony został także
z obowiązków drugi pełnomocnik zagraniczny, Aleksander Potocki148.
144 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 229. O popłochu i zamieszaniu w
organizacji por.
też J. Łukaszewski, op. cit., s. 298.
145 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. U, s. 233. F. Dobrowolski, Dwie chwile, nr 217.
146 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. JJ, s. 234 n. Inne relacje należą do legendy, np. F.
Dobro-
wolskiego, loc. cit., jakoby obecny Pepłowski miał się odezwać: „Jenerale, pamiętaj, że
bierzesz
wielką odpowiedzialność przed krajem", albo A. Pieńkowskiego, op. cit., s. 78, jakoby
Traugutt,
odbierając członkom rządu pieczecie i archiwa pokazał im na drzwi ze słowami: „Poszli
won".
147 Pisma z 17 i 21 X 1863, Dokumenty KCN i RN, s. 582-584.
148 RN do W. Czartoryskiego, 20 X 1863, Polska działalność dyplomatyczna, t. I, s. 194
n.

657

Skrajna lewica została więc odsunięta od władzy. Kaczkowski pisał ze Lwowa


24 października: „W tej chwili otrzymuję telegram z Krakowa, że w Warszawie
Rząd Narodowy przeszedł na powrót w ręce białych"149. Tak sądzili biali w Galicji,
takie było również wrażenie wielu czerwonych. Aż dotąd jednak Traugutt nikogo
jeszcze nie uprzedził, jaką właściwie będzie prowadził politykę.

1X9 B. Czart., rps 5740, s. 391.


Rozdział siedemnasty
ZIMOWA DYKTATURA
SYSTEM RZĄDÓW BERGA
W dniu 8 września 1863 r. gen. Berg objął funkcje namiestnika Królestwa jako
tymczasowy zastępca w. ks. Konstantego. Niedługo potem, 31 października Alek-
sander II udzielił młodszemu bratu ostatecznej dymisji. Odnośny reskrypt, dato-
wany z Liwadii, zapowiadał ogólnikowo, że w przyszłości, po uśmierzeniu powsta-
nia, instytucje nadane Królestwu zostaną przywrócone, a Konstanty znów przyjmie
udział „w wykonaniu moich zamysłów"1. W słowach więc cesarz rozstawał się
z bratem uprzejmie. Nikt jednakże nie wierzył w realizację poczynionych obietnic.
Namiestnikiem i głównodowodzącym wojsk okręgu warszawskiego pozostał Berg
— aż do swojej śmierci.
Jako pierwszy warunek stłumienia partyzantki Berg stawiał sprawę dalszych
posiłków wojskowych. Domagał się ich już w lipcu, a podniósł głośny alarm, jak
pamiętamy, po Żyrzynie. Minister Milutin wypomniał mu wtedy, że ma w Kró-
lestwie 145 tys. ludzi2. Berg odpowiedział dłuższym memoriałem, w którym wyliczał,
że ma wprawdzie pod komendą 507 kompanii, 49 szwadronów i 94 sotnie, ale to
wszystko zajęte jest obsadzaniem fortec, miast gubemialnych i powiatowych, linii
kolejowych, szosy brzeskiej i granicy. „Jesteśmy zmuszeni do tak rozproszonej
dyslokacji, aby pozbawić powstanie wszelkiej możliwości trwałego uchwycenia
jakiegoś punktu dla umieszczenia w nim widomego ośrodka istnienia. Musimy nadal
zmuszać powstańców do krycia się po lasach i błonach". Na to jednak, aby wynisz-
czyć „bandy", potrzebna jest dodatkowa siła manewrowa3. Argument ten został
uwzględniony. Bergowi obiecano 2 dalsze dywizje piechoty oraz brygadę jazdy,
z tym że ma zwrócić te siły do 1 III 1864, tzn. przed spodziewanym wybuchem wojny
europejskiej. Ponadto uzgodniono, że Murawiew obejmie własnymi siłami 4 powiaty
guberni augustowskiej, zwalniając zajęte w tym rejonie wojska okręgu warszawskiego
1 I. Koberdowa, W. ks. Konstanty, s. 253 n.
2 D. Milutin do F. Berga, 4/16/VIII 1863, CGAOR, z. 547-i, inw. 1, vol. 586, k. 25.
3 F. Berg do D. Milutina, 24 VIII1863, BL, z. 169, inw. 58, vol. 17, k. 85-93. Ibidem, k.
95-96,
zestawienie liczbowe.
659

do zadań na innym polu*. Berg dziękował i zapowiadał, że nie rozmieści nowo


przysłanych wojsk po garnizonach, ale „użyje ich do zamiatania kraju nieustannymi
i skombinowanymi ruchami, tak aby wykorzenić powstańców"5. Zwracał co prawda
uwagę, że nie nastąpi to zaraz. Jedna z obiecanych dywizji przybyła z Moskwy
koleją w październiku; druga spod Kijowa idąca piechotą spodziewana była dopiero
w grudniu. Również w Augustowskiem wypadło jednak zostawić 41/2 bataliona.
Berg żalił się, że pozostają mu do dyspozycji po 2 bataliony na powiat6! W czasie
od stycznia do grudnia 1863 r. siły zbrojne caratu miały wzrosnąć w okręgu warszaw-
skim z 98 do 170 tys., w wileńskim z 59 do 145 tys., w kijowskim z 54 do 90 tys.7,
w sumie z 211 do 405 tys. Dopiero w środku zimy mógł Berg przystąpić do systema-
tycznego likwidowania partyzantki.
W pułkach napływających z głębi Rosji okazało się wielu Polaków — 1400 w sa-
mej tylko X dywizji, w tym kilkuset z tegorocznego poboru. Ledwie oddziały te
wylądowały w Warszawie, zaczęły się dezercje. Berg chciał żołnierzy polskich odesłać
z powrotem; minister wojny tłumaczył się zakłopotany, że nie ma już co zrobić
nie tylko z żołnierzami, ale i z zesłańcami polskimi. „Zlituj się, Panie Hrabio — pisał
— weź pod uwagę niebezpieczeństwo, które może wyniknąć z tej nieustannej emigracji
Polaków do Rosji, a zwłaszcza osłaniaj naszą piękną armię od skażenia"8. Im więcej
wojsk rosyjskich wyprawiano do Polski, tym wyższy był procent Polaków w wojsku
pozostałym w Rosji.
Chwilowa cesja Suwalszczyzny, a później także pow. łomżyńskiego była dla
Berga korzystna z punktu widzenia wojskowego, połączona była za to z uszczerb-
kiem dla jego miłości własnej. Murawiew skłonny był się chwalić, że poskromił
Augustowskie za pomocą własnych metod, gdy Warszawa nie mogła sobie dać
rady z tą prowincją. Berg ostentacyjnie manifestował radość z pomocy Murawiewa,
ale zaznaczał, że postępuje ona marudnie i że „Wieszatiel" otrzymuje gubernię
augustowską i tak „już całkowicie oczyszczoną z wszelkich band cokolwiek znaczą-
cych"9. Berg zwracał także uwagę, że 17-tysięczny korpus Murawiewa pozostaje
na utrzymaniu warszawskiej intendentury10. Protestował natomiast gwałtownie,
4 D. Milutin do F. Berga, 12/24/IX 1863. CGAOR, z. 547-i, inw. 1, vol. 586, k. 30.
Aleksander
II do tegoż, 14/26/DC, ibidem, vol. 630, k. 7.
5 F. Berg do D. Milutina, 14 IX 1863, BL, z. 169, inw. 41, vol. 25, k. 108.
6 F. Berg do cara, 6, 18 X, 11 XI1863, CGAOR, z. 728-i, inw. 1, vol. 2742 I, k. 57,
82,176.
Do D. Milutina, 26 IX, 17 X, BL, z. 169, inw. 41, vol. 25, k. 119, 144. Do tegoż, 23 XII,
CGAOR,
z. 547, inw. 1, vol. 285, k. 134.
7 Wspomnienia D. Milutina, BL, z. 169, inw. 14, vol. 4, k. 108. L. Ratajczyk, op. cit., s.
61-64.
8 F. Berg do cara, 6, 7, 11 X 1863, CGAOR, z. 728-i, inw. 1, vol. 2742 I, k. 50, 62, 70-
71.
Do D. Milutina, 9 X, BL, z. 169, inw. 41, vol. 26, k. 136. Odpowiedź D. Milutina, 26IX/8 X/
1863,
CGAOR, z. 547-i, inw. 1, voI. 586, k. 33, 34. Aleksander II do F. Berga, 10/22/X, ibidem vol.
630,
k. 19.
9 F. Berg do D. Milutina 14IX 1863, BL, z. 169, inw. 41, voI. 25, k. 106. Do cara, 4, 18,
25 X,
CGAOR, z. 728-i, inw. 1, vol. 2742 I, k. 41, 89, 109, 110.
10 F. Berg do D. Milutina 29 XII 1863, BL, z. 169, inw. 41, vol. 28, k. 181-182.
660

gdy wojska Murawiewa przekraczały wskazany im rejon, zwłaszcza na kolejowej


trasie Warszawa — Białystok11.
Zwiększoną armię należało żywić. Berg niepokoił się, że zapasy Intendentury
są na wyczerpaniu. W październiku rozpisał przetarg na dostawę 590 tys. czetwierci
zboża i mąki oraz 65 tys. czetwierci kaszy. Przetarg nie doszedł do skutku, gdyż
powstańczy naczelnik miasta zakazał brania w nim udziału12. Dopiero w końcu
listopada udało się Bergowi zawrzeć kontrakt poza przetargiem z grupą dostawców
ukrytych pod fikcyjnymi nazwiskami. Po Nowym Roku Berg chwalił się, że ma znów
mąki i kaszy dla 200 tys. ludzi na pół roku13. Przeforsowanie transakcji traktował
jako zwycięstwo nad Rządem Narodowym.
W chwili objęcia władzy, Berg zastał kasę pustą i 10 mln rubli zaległych podat-
ków. W lipcu rząd zaciągnął na bieżące wydatki 2,2 mln rb. pożyczki w Banku Pol-
skim14, ale nie starczyło tego zastrzyku na długo. Od lata rząd przystąpił do ścią-
gania podatków na prowincji przy pomocy kolumn wojskowych. Nie dawało to
jednak większych rezultatów wobec przeciwdziałania partyzantki15. Obecnie wojsko
podjęło tę akcję w sposób bardziej systematyczny. W ciągu miesiąca gen. Uszakow
ściągnął w guberni radomskiej 350 tys. rb., Maniukin zaś w augustowskiej 200 tys.
Właściciele ziemscy zaczynali już sami wnosić zaległości, byle uniknąć wizyty ko-
lumn rosyjskich. Berg podkreślał: „To, że płacą, jest najważniejszym aktem posłu-
szeństwa ludności"16. Wymuszanie świadczeń pieniężnych uznał też Berg za sku-
teczny sposób walki z powstaniem: raz że odciągał tą drogą pieniądze, które by
mogły pójść na cele narodowe; po drugie, że wzmacniał w klasach posiadających
pragnienie, by powstanie wreszcie ustało. Na początek poszła kontrybucja ok. 300
11 Tenże do cara i do D. Milutina, 15 XI1863, CGAOR, z. 728-i, inw. 1, vol. 2742 I, k.
192.
BL, z. 169, inw. 41, vol. 26, k. 152,153. Do D. Milutina, 23, 29 II1864, CGAOR, z. 547-i,
inw. 1,
vol. 285, k. 199-202. Odpowiedź D. Milutina, 22 U/5 HI/1864, tamże, vol. 586, k. 80.
12 Rozkaz dzienny naczelnika miasta, 8 X 1863, Dokumenty KCN i RN, s. 474 n. Stra-
cony w lutym 1865 żandarm narodowy E. Szafarczyk oskarżony był m. in. o
przygotowywanie
zamachu na „2 starozakonnych dostawiających prowiant wojsku". „Dziennik Warszawski",
16 II 1865.
13 F. Berg do cara 18, 31 X, 8 XI1863, 411864, CGAOR, z. 728-i, inw. 1, vol. 27421, k.
86,
136, 167, 365. Do D. Milutina, 21 XI1863, BL, z. 169, inw. 41, vol. 26, k. 155-156. Por.
zapiskę
o zaaprowidowaniu fortec Królestwa, sporządzoną w Intendenturze warszawskiej w styczniu
1864.
Wynika z niej m. in., że w 1.1854-1857 Intendentura wydała na zapasy żywności gotówką 1
003 987
rb., z czego następnie odpisano na straty 467 607 rb., rzekomo na skutek zepsucia towaru.
CGAOR,
z. 547-i, inw. 1, vol. 285, k. 168-174.
14 Rys historyczny budżetów Królestwa Polskiego. Zbiór przepisów administracyjnych,
Warszawa
1866. Wydział Skarbu, t. V, s. 445-447.
15 Por. dekrety z 6 i 31 VIII 1863 o zakazie płacenia podatków rządowi carskiemu.
Dokumenty
KCN i RN, s. 210, 229.
16 F. Berg do cara, 11, 21, 31 X, 9 XII 1863, CGAOR, z. 728-i, inw. 1, vol. 2742 I, k. 68,
99,134,259. Jednakże na 111864 zaległości wynosiły jeszcze 5 mln rb. Ordynacja Zamojska
w stycz-
niu 1864 zapłaciła 251 tys. złp. zaległych podatków, a w lutym 120 tys. kontrybucji. R.
Bender,
Reforma czynszowa, s. 219-221.
661

tys. rb. nałożona na miasto Warszawę, jako kara za zamach z 19 września17. Władze
, narodowe wzywały ludność do odmawiania kontrybucji18; 18 października spalono
ratusz warszawski, a wraz z nim akta podatkowe, stanowiące podstawę rozkładu
ciężarów. Pomimo to kontrybucja została ściągnięta.
Ponadto nakładano wysokie grzywny za każde uchybienie przepisom porządko-
wym, a wyższe jeszcze za każdy objaw nieprzeciwdziałania powstaniu. Serią poli-
cyjnych zarządzeń z września i października unormowano w Warszawie zasady
odpowiedzialności zbiorowej. Świadkowie zbrodni odpowiadać mieli za zbiegłe-
go sprawcę, właściciele domów — za jego mieszkańców, kupcy — za swoich klien-
tów itd. Na mocy tej zasady Hotel Europejski, w którym policja narodowa zamordo-
wała szpiega Hermaniego, został zarekwirowany dla wojska19. Wilhelm Algier,
robotnik z fabryki Evansa w Warszawie, wyrabiał bomby, zresztą poza obrębem
zakładu. Rozstrzelano go 7 października na oczach załogi, a na właścicieli nałożono
15 tys. rb. kary. Właściciele: Evans i Rau byli jednakże obcokrajowcami i Berg
zrezygnował z kontrybucji na interwencję konsula brytyjskiego20. W ogóle Berg
chwalił sobie system grzywien, uważał go za praktyczniejszy i skuteczniejszy od
konfiskat21.
Dla walki z ludnością cywilną rozbudowano znacznie aparat policyjny, przeno-
sząc z wojska do policji licznych oficerów i podoficerów. Wszystkie gałęzie policji
i żandarmerii zostały scalone pod dowództwem gen. Trepowa, mianowanego 27
grudnia generał-policmajstrem. Trepowowi zostali podporządkowani, z punktu
widzenia ich funkcji policyjnych, także naczelnicy wojenni na prowincji. Od 1861 r.
było tych naczelników siedmiu, od wybuchu powstania liczba ich wzrastała, wpro-
wadzono też kilkustopniową ich hierarchię. W początku 1864 było w Królestwie
9 „głównych" oddziałów wojennych, kilkanaście „drugorzędnych", ok. 40 powiato-
wych i ponad 200 „cząstkowych"22. Na Trepowa 2 listopada dokonano w Warsza-
wie zamachu, który się jednak nie powiódł. %
W zasadzie policja powinna była tropić spisek, raczej jednak działała na ślepo,
drogą rewizji domowych i aresztowań ulicznych. Zdaniem Berga masowe zsyłki
dezorganizują spisek, wśród wywiezionych bowiem na pewno są członkowie orga-
17 F. Berg do cara, 24 IX, 25 X, 8 XI, 4, 9 XII 1863, 8 I 1864, CGAOR, z. 728-i, inw. 1,
vol.
2742 I, k. 20, 108, 174, 235, 248, 369.
18 Rozkazy dzienne naczelnika miasta, 2, 8, 14, 21 X 1863, Dokumenty KCN i RN, s.
472-479.
19 F. Berg do cara, 6 X 1863: „Cette auberge etait un des repaires de la conjuration".
CGAOR,
z. 728-i, inw. 1, vol. 2742 t. I, k. 52-54. Hermani ofiarowywał usługi swe władzom carskim,
które
jednak zeń nie skorzystały. F. Berg do D. Milutina, 5 X 1863, BL, z. 169, inw. 41, vol. 25, k.
127.
Rozkaz dzienny naczelnika miasta, 8 X 1863, Dokumenty KCN i RN, s. 475 n.
20 Stanton do Napiera, 8 X 1863, PRO FO 181/419. F. Berg do cara, 11 X 1863,
CGAOR,
z. 728-i, inw. 1, vol. 2742 I, k. 69.
21 F. Berg do D. Milutina, 30 I 1864, BL, z. 169, inw. 59, vol. 18, k. 13, 14. Por. W.
Przy-
borowski, D. V, s. 206 n. W. Istomin, Wojennoje położenije w Carstwie Polskom, „Russkij
Archiw"
Ul (1903), s. 73-78, odezwa gen. Maniukina z 31 XII 1863. '
22 Proces R. Traugutta, t. I, s. XIX-XXI, wstęp F. Ramotowskiej.
662

nizacji, inni zaś w obawie przed zsyłką uciekają za granicę23. Zgęszczano również
tą drogą atmosferę terroru. W tej atmosferze właśnie mógł Trepów wydać 27 paź-
dziernika zakaz noszenia żałoby, tym razem poparty grzywnami. Żałoba narodowa
obowiązywała od marca 1861 r., skoro zaś ogół mężczyzn zawsze ubierał się ciemno,
żałoba dotyczyła kobiet. Na Litwie Murawiew dawniej już wykorzenił żałobę,
która nie była tam nigdy powszechną. W Warszawie jednak chodziły w czerni
wszystkie kobiety. Obecnie Traugutt uznał, że nie jest w stanie osłonić przed brutal-
nością policji i wojska tych wszystkich kobiet, które by trwały w. żałobie wbrew
zakazowi władz zaborczych. Odezwa Rządu Narodowego z 29 października wezwała
ludność do rezygnacji z żałoby. „Nie należy nawet upatrywać w tym szkody dla
świętej sprawy naszej. -- Nie potrzebujemy protestować kolorem sukni, kiedy
krwią protestujemy przeciw najazdowi"24'. Berg słusznie dojrzał w tej odezwie przy-
znanie się do słabości. „Bodaj że uda mi się — pisał do cara — zmienić toaletę ponad
100 tys. wariatek w tym mieście oraz miliona złośliwych idiotek w całym kraju".
Gdy w oznaczonym terminie — 10 listopada — pojawiły się znów na ulicach koloro-
we suknie, Berg stwierdzał z satysfakcją: „Osiągnąłem to, co chciałem: akt posłu-
szeństwa"25.
Po tym sukcesie Berg posunął się o krok dalej: postanowił zorganizować adresy
wiernopoddańcze. Pierwszy wpłynął w listopadzie z Nieszawy, wymuszony na ma-
łym miasteczku przez naczelnika wojennego, Wittgensteina26. Bergowi chodziło
jednak głównie o Warszawę. Nie słychać, aby sondował w tej sprawie czy to przed-
stawicieli arystokracji, czy wielkiej burżuazji; natomiast zwrócił się do księży,
a mianowicie do oficjała Rzewuskiego, który zastępował od czerwca zesłanego
arcybiskupa. Rzewuski odmówił zarówno podpisania adresu,, jak i wydania listu
pasterskiego, który by wezwał księży do spokoju. „Ja się nie mieszam do polityki"
— powtarzał namiestnikowi, zarazem skarżąc się na prześladowanie Kościoła
i księży przez rząd carski27.
Nie mogąc liczyć na poparcie możnych Berg postanowił zorganizować w stolicy
adres od pospólstwa. Do cara pisał obłudnie: „Mówią mi, że przygotowuje się
adres stanu trzeciego w Warszawie i że jest już dużo podpisów. Nakazałem władzom,
aby sobie nie pozwalały najmniejszej ingerencji w tej sprawie"28. Carowi, rzecz
jasna, sprawiłby większą przyjemność adres spontaniczny; podpisy jednak wypadło
wyłudzać i wymuszać na kupcach i kamienicznikach różnych wyznań; wywierano
23 „lis ignorent, heureusement pour nous, combien dans le fond cette mesure est peu
dure".
F. Berg do cara, 8 XI 1863,. CGAOR, z. 728-i, inw. 1, vol. 2742 I, k. 169.
24 Dokumenty KCN i RN, s. 256 n.
25 F. Berg do cara, 28, 31 X, 11 XI 1863, CGAOR, z. 728-i, inw. 1, vol. 2742 I, k. 119,
138,
139, 184.
26 F. Berg do cara, 21 XI 1863, ibidem, k. 213-214. RN do W. Tomczyńskiego, 6 XII
1863,
Dokumenty KCN i RN, s. 280.
27 P. Rzewuski do A. Jełowickiego, 24 I 1864. Z. Olszamowska-Skowrońska, op. cit., s.
137.
28 F. Berg do cara, 10 I 1864, CGAOR, z. 728-i, inw. 1, vol. 2742 I, k. 381.
663

też nacisk na rodziny aresztowanych29. Wiemy o tym nie tylko z polskiej publicysty-
ki, ale i z raportów carskiej policji. Jeden z nich stwierdzał: „W Warszawie rzeczy-
wiście każdy komisarz cyrkułowy układa adres i wzywa do siebie mieszkańców dla
podpisu. Inni jeszcze lepiej: wprost posyłają dozorców z adresem od domu do domu.
Komisarz Rydzewski tak zaczął adres: My niegodni mieszkańcy X cyrkułu itd.,
i taki adres kazał podpisywać! --Na 100 tys. mieszkańców nie podpisało i 20%.
- - Deputacja składała się z kilku rozczochranych i niedomytych żydziaków i kilku
rynsztokowych handlarzy, i tę to uliczną hołotę Lewszyn raczył nazwać kupcami!
Nie darmo pytano go, czemuż nie przebrał i nie umył tych kupców? Ze znaczniej-
szych obywateli i duchowieństwa nie było nikogo"30.
Władzom carskim nie chodziło bynajmniej o istotę rzeczy, ale o stworzenie
pozoru. Dla uświetnienia komedii adresowej prezydent miasta Warszawy Witko-
wski 30 I 1864 r. wydał bal w Pałacu Namiestnikowskim — pierwszy od 3 lat
bal w Warszawie! Na tym balu doręczono Bergowi adres od stolicy Królestwa.
Akt ten ośmielał się „błagać z pokorą o przebaczenie naszej i braci naszych winy
i przyjęcie wiernopoddańczych i najszczerszych uczuć, którymi jesteśmy przejęci
dla W. C. K. Mości i jego dostojnej rodziny". Niewielu tylko Polaków znalazło
się na tym balu, a Polek jeszcze mniej. Policja narodowa wznieciła w czasie przy-
jęcia pożar na klatce schodowej, ale go ugaszono31. Bale i adresy urządzano też na
prowincji, w ogóle wpłynęło ich 589 ze 104 726 podpisami: w dwóch trzecich od
mieszczaństwa, w jednej trzeciej od chłopów. Nikt oczywiście nie wierzył w szcze-
rość tych podpisów, świadczyły one tylko o powolnym upadku powstania.
W jakim duchu zamierzał Berg wykorzystać swoją przewagę? Był żołnierzem
w mikołajowskim stylu i wrogiem liberalnych nowinek32, w Polsce najchętniej pozy-
skałby sobie'sarystokrację, o ile by oczywiście odrzekła się niepodległości. W połowie
wrześnią dał wiedzieć ludziom partii „umiarkowanej", że chętnie przyjąłby ich
delegację, 20-30 osób, i że nawet pozwoliłby im naradzić się wprzód między sobą.
Zapewne chciał uzyskać od nich zgodę na przerwanie walki zbrojnej, w zamian za
co mógł obiecywać zelżenie terroru i zaniechanie radykalnej polityki agrarnej.
Sugestia ta nie została podjęta przez białych, wobec niewygasłych nadziei na pomoc
zewnętrzną33. Aż do grudnia Berg nosił się z myślą utworzenia w Polsce arystokra-
tycznej partii prorosyjskiej, radził użyć w tym celu Zygmunta Wielopolskiego oraz
gen. Rzewuskiego, w związku z tym przypominał targowicką przeszłość rodziny
29 Por. Rozporządzenia i Wiadomości Policji Narodowej, grudzień 1863 — styczeń 1864
oraz odezwę nacz. miasta, 3 I 1864, Dokumenty KCN i RN, s. 416-432, 490.
30 Notatka bez podpisu i daty, z adnotacją: „Wozwraszczeno ot gr. Berga 29 I" (zapewne
st. st.). CGAOR, z. 109-i, I eskp. 1863, vol. 23, cz. I, k. 396.
31 M. Berg, op. cit., t. X, s. 47-49. W. Przyborowski, O. I, s. 100-121.
32 Niechętnie też odnosił się do zniesienia kar cielesnych w wojsku. F. Berg do D.
Milutina,
8 1 1864, BL, z. 169, inw. 41, vol. 28, k. 193, odpowiedź D. Milutina, 2/14/stycznia,
CGAOR, z.
547-i, inw. 1, vol. 586, k. 71, 72.
33 Berg przypisywał niepowodzenie intrygom konsula brytyjskiego. S. Kieniewicz, Dwa
kon-
sulaty, s. 198.
664

Rzewuskich34. Aleksander II odpisał, że nie widzi szans takiego zamierzenia.


W istocie magnateria polska, choćby nawet chciała, nie była w stanie zakończyć
powstania. O losach jego mieli zdecydować chłopi.
W 4 dni po wyjeździe swego brata z Warszawy, 31 VIII/12 IX/1863 Aleksander
II przyjął na audiencji Mikołaja Milutina, brata ministra wojny. Był to ziemianin
liberalizujący, zwolennik przychylniejszej dla chłopów reformy agrarnej w Rosji,
z tego właśnie powodu odsunięty od wpływów na rządy. Na zapytanie cara oświad-
czył, że jeśli Rosja w ciągu pół roku nie skończy z powstaniem, na wiosnę „wypadnie
jej nie tylko pożegnać się z Polską, ale i mieć do czynienia z całą Europą". Jedyna
zaś na to rada, to zmienić do gruntu politykę rządu i oprzeć się na chłopach. Cesarz
zgodził się z tą myślą: czas wreszcie — twierdził — skończyć z systemem Aleksandra
Pawłowicza. „Pomiędzy mną i polską arystokracją wszystko skończone"35. Car
proponował Milutinowi miejsce naczelnika rządu cywilnego po Wielopolskim. Mi-
lutin zasłonił się nieznajomością kraju, ale zgodził się pojechać na miejsce, zbadać
kwestię agrarną w Polsce i przygotować wnioski. Spędził w Warszawie październik
i listopad. Berg podejmował go z wylewną uprzejmością, ale nie całkiem szczerze;
w pismach do cara podnosił obiekcje przeciw jego projektom36. Nie mógł jednak
przeważyć szali: nad wszystkimi poczynaniami caratu górował w owym czasie lęk
przed tym, co będzie na wiosnę, jeżeli powstanie przetrwa. Ten lęk przymuszał
carat do radykalnych kroków.
RZĄD TRAUGUTTA
Korespondent Timesa Sutherland Edwards, dziennikarz dobrze obeznany
z Polską, pisał w Uście poufnym z Warszawy, 25 listopada: „Nic nie mam do powie-
dzenia o stanie ogólnym ruchu w Warszawie. Nie ma żadnego ruchu, jest tylko zas-
tój i cierpienie. — Rządu Narodowego ani śladu, a z tego, co zewsząd słyszę, ludzie
winszują sobie, że już nie istnieje"37. Konsul francuski odnosił to samo wrażenie:
„Zupełna dezorganizacja opanowała, jak się zdaje, wszystkie tryby Rządu Naro-
dowego". Tajne druki znikły z obiegu. Miesiąc temu na 10 przechodni 9 miało
zapewne jakąś gazetkę w kieszeni. „Dziś wszystkie kieszenie są puste"38. Terror
Berga okazał się skuteczny.
34 F. Berg do cara, 6 Xn 1863, CGAOR, z. 728-i, inw. 1, vol. 2742-1, k. 244-247.
Odpowiedź
cara, 30 listopada/12 XII/, ibidem, z. 547-i, inw. 1, voI. 630, k. 47.
35 I. Kostjuszko, Kriestjanskaja rieforma 1864 goda w Carstwie Polskom, Moskwa 1962,
s.
75-82.
36 F. Berg do D. Milutina, 4 X, 26 XI1863, BL, z. 169, inw. 41, vol. 25, k. 125; vol. 26,
k. 159.
Tenże do cara, 30 X, 26 XI, 4 XII, CGAOR, z. 728-i, inw. 1, vol. 2742 I, k. 122-128, 226-
227,
232-235. Wspomnienia D. Milutina, BL, z. 169, inw. 14, vol. 4, k. 177-183, 224, 225.
37 List do W. Wielogłowskiego, powierzony zaufanej osobie, która okazała się ...
carskim
agentem. CGAOR, z. 547-i, inw. 1, vol. 282, k. 34.
38 Raport Yalbezena, 29 XI 1863, Raporty konsulów, s. 474.
665

Tymczasem 7 grudnia rewizja przeprowadzona na Dworcu Wiedeńskim w War-


szawie przejęła pocztę Rządu Narodowego, który już rzekomo nie istniał. Było to
pierwsze odkrycie tej wagi od momentu wybuchu powstania. Poczta zawierała
kilka ważnych korespondencji rządowych, przekazywanych na prowincję i za grani-
cę. „Nie do uwierzenia! — wykrzyknął Berg. — Od dawna, może od 2 lat, pod nosem
nas wszystkich spiskowcy zbierają się co dzień na dworcu kolejowym, by odbierać
i ekspediować korespondencję powstańczą". Okazywało się, „że jedno z centrów
rozległej konspiracji polskiej mieści się jeszcze w Warszawie, że sprzysiężeniem nie kie-
ruje, jak myślano, kilku lekkomyślnych młodzików, lecz że jest ono w ręku dojrza-
łych rewolucjonistów, o bardzo rozległych stosunkach"39! Rząd i organizacja
pracowały zatem normalnie, mimo rosnących represji i terroru.
W dniu objęcia władzy Traugutt oświadczył dyrektorom wydziałów, „że Rząd
Nar[odowy] to on, że z nim tylko bezpośrednio komunikować się będą, że on wresz-
cie stosownie do własnego uznania bądź zawiąże pewne koło rządzące, bądź nie,
z ludzi mu wiadomych, w sposób jemu jedynie wiadomy, lecz i w takim razie całą
odpowiedzialność wziąłby na siebie; wszystkie zaś najwyżej stojące czynniki od niego
jedynie rozkazy brać, jemu posłusznymi być mają"40. Janowski i Dubiecki, jedyni
dwaj współpracownicy Traugutta, którzy pozostawili o nim obszerne świadectwa,
stwierdzają, że nie powołał on żadnego „koła rządzącego", że „sam był Rządem
Narodowym". W związku z tym nazywają go dyktatorem, przyznając zresztą, że
tytułu tego nie używał. „W sferach wyższych organizacji — tam gdzie o nim wiedziano
— mieniono go prezesem"41. Wszystkie pisma od władzy naczelnej powstania wy-
chodziły jak dawniej pod firmą Rządu Narodowego i pod tą samą co dotąd pie-
częcią. Wtedy i później wysuwano nieraz przypuszczenie, że jakiś rząd kolegialny
jednak był, a tylko Traugutt w śledztwie zakrył jego istnienie42. Gdyby istniał na-
prawdę, nosiłby zupełnie odmienny charakter od wszystkich rządów poprzednich*
Aż do tej pory każdy członek rządu miał własną sferę działania. Obecni członkowie
rządu (gdyby tacy rzeczywiście byli) zostaliby sprowadzeni do rzędu poufnych do-
radców Traugutta, który sam jeden występował na zewnątrz. Istnienie takiego ukry-
tego grona jest zupełnie nieprawdopodobne.
Zamknięty w sobie Traugutt nie zwierzył się nikomu z tego, czemu nie chciał
podzielić się z nikim swą ogromną odpowiedzialnością. To pewne, że nie powodo-
wała nim żądza władzy — na tym schyłkowym etapie nie miała ona szczególnych
uroków. Najprościej chyba przypuścić, że nie dostrzegał dokoła siebie w Warszawie
39 F. Berg do cara, 9 i 14 XII 1863, CGAOR, z. 728-i,'inw. 1, vol. 2742 I, k. 265, 279.
Odpisy
przejętych dokumentów z 4-7 grudnia. Dokumenty KCN i RN, s. 278-286.
40 M. Dubiecki, Romuald Traugutt, s. 99. J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 235. Dwa te
świadectwa są wzajemnie zależne od siebie.
41 M. Dubiecki, Romuald Traugutt, s. 103. J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 236.
42 O. Awejde i W. Rudnicki, Zeznania śledcze, s. 71, nie wierzyli w rząd jednoosobowy;
Awejde
sądził, że wchodzili w skład jego dyrektorowie wydziałów. Por. S. Pomarański, Wydział
Spraw
Wewnętrznych RN w powstaniu styczniowym, „Przegląd Historyczny" 1924, s. 124.
666

Rząd Narodowy
Romuald Traugutt

Wydz.
Wykonawczy
RN
w zaborze pruskim

Wydz.
Wykonawczy
RN
na Litwie

ludzi, którym mógłby zaufać jako kolegom, nie jako podkomendnym; ludzi, którzy
by nie próbowali zboczyć z toru, jaki sobie wytknął.
Mówi coś o tym zespół dyrektorów wydziałów. Sprawy Wewnętrzne objął przy
Traugucie Rafał Krajewski, dotychczasowy referent43. Sprawy Zagraniczne — Wac-
*3 J. K. Janowski, loc. cit. M. Dubiecki, Romuald Traugutt, s. 104. twierdzi, że Traugutt
ode-
brał później Wydział Spraw Wewnętrznych R. Krajewskiemu i oddał go J. T.
Lubomirskiemu,
a gdy ten zaraz potem został aresztowany — prof. Włodzimierzowi Dybkowi. Aresztowanie
Lu-
bomirskiego nastąpiło 2 XII 1863 (raport Valbezena 12 XII 1863, Raporty konsulów, s. 478).
W śledz-
twie Dybek odmówił składania zeznań, a Krajewski przyznał się do dyrektorstwa — może
więc
Dybka zasłaniał. Dziwne jednak, że Janowski nic nie wie o roli Dybka — chyba że został on
dyrekto-
rem dopiero po wyjściu Janowskiego z rządu, w lutym 1864 r.
667

ław Przybylski, równocześnie sekretarz Litwy. Wydział Wojny — Józef Gałęzowski,


też czynny w tym wydziale od lata. Skarb — Henryk Wohl, urzędnik bankowy,
a po jego aresztowaniu w listopadzie Józef Toczyski, z zawodu księgowy. Wohl
pracował w Wydziale Skarbu od kwietnia, Toczyski od czerwca44. Wydział Prasy
powierzył Traugutt Krzemińskiemu, który opiekował się nim już latem jako członek
rządu. Reaktywował też Traugutt Wydział Policji i ponownie powierzył go Pień-
kowskiemu, dyrektorowi z okresu Majewskiego. Do sekretariatu stanu wrócił po-
nownie, jak wiemy, Janowski. Innymi słowy, nie znalazł się w tym składzie dyrekto-
rów żaden człowiek nowy, przeważali zaś urzędnicy o millenerskiej przeszłości, ludzie
prawi, solidni, pełni poświęcenia, gotowi trwać w terrorze i wytrwać w śledztwie, lecz
nie reprezentujący, prócz trwania właśnie, żadnej nowej, ożywczej idei. Wzorowi
jako wykonawcy — jako członkowie kolegialnego rządu mogli się stać balastem.
Dyrektorowie wydziałów nie stanowili kolegium, każdy- z osobna referował
sprawy Trauguttowi i odbierał od niego rozkazy. Dyrektor wojny bywał u niego
codziennie, dyrektor policji — 3 razy tygodniowo, inni dyrektorzy — parę razy
w tygodniu45. Do Krzemińskiego w sprawach Wydziału Prasy Traugutt zachodził
sam, „co kilka dni, co tydzień, później rzadziej"46. Z Dubieckim, sekretarzem Rusi,
stykał się codziennie, bo mieszkali w tym samym domu. Co dzień rano sekretarz
Janowski przynosił Trauguttowi pocztę i odbierał papiery do załatwienia w wydzia-
łach. Ważniejsze pisma Traugutt układał, a nawet pisał własną ręką sam — trzeba
przypuszczać, że w porozumieniu z dyrektorami. Z Janowskim nie uzgadniał ni-
czego in merito47; Janowski był doskonałą siłą biurową i widocznie, zdaniem Trau-
gutta, nie nadawał się na nic więcej. Z biegiem czasu i wraz z ubytkiem ludzi co-
raz większą część korespondencji Traugutt brał na siebie.
W parę tygodni po objęciu władzy Traugutt polecił rozwiązać organizację miasta
Warszawy, a następnie odtworzyć ją ponownie, z części tylko dawnych elementów.
Pamiętamy, że za rządów Majewskiego organizacja warszawska została rozbudo-
wana aż do paru tysięcy osób. W kadrze tej mnożyły się zapewne szczerby; należało
ją zredukować nie tylko ze względów bezpieczeństwa, ale i dlatego by pozbyć się
niepewnych elementów. Ulotka z 12 listopada powiadomiła głucho członków orga-
nizacji, iż „Rząd Narodowy widział się spowodowanym przedsięwziąć reorgani-
zację w administracji m. stół. Warszawy i kraju całego"48. Urząd naczelnika miasta
otrzymał 10 grudnia Aleksander Waszkowski, wsławiony zdobywca Kasy Głów-
nej49. Był to człowiek odważny, lojalny, cokolwiek próżny, ale bez politycznych
44 Zeznania J. Toczyskiego, 4IV1864, Proces R. Traugutta, t. II, cz. 1, s. 169. M.
Dubiecki,
Romuald Traugutt, s. 102.
45 A. Pieńkowski, op. cit., s. 80.
46 S. Krzemiński do S. Posnera, 30 XII 1908, „Przegląd Historyczny" 1930, s. 363.
47 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 237.
48 Dokumenty KCNiRN, s. 266. Por. „Gazeta Narodowa", 19 XI1863. O procedurze
rozwią-
zania organizacji por. zeznanie A. Straszewicza z 16 VI 1866, Zbiór zeznań, s. 137.
49 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. U, s. 275. H. Jabłoński, Aleksander Waszkowski, s. 79.
668

ambicji — okazało się, że Traugutt może na nim polegać. Nowa organizacja, na


której czele stanął, była czysto inteligencką, gdy idzie o władze, przeszło w połowie
inteligencką na niższych stanowiskach. Wśród inteligentów połowę stanowili urzę-
dnicy50. Wiele się więc zmieniło od roku, kiedy to organizacja miejska była w swej
masie, a po części i w kadrach, proletariacko-czeladniczą.
Komisarzami pełnomocnymi zostali: w woj. mazowieckim Walery Tomczyński,
ongi sekretarz dyktatora Langiewicza51; w płockim Zdzisław Marchwicki, młody
człowiek, jak się wydaje, pełen dobrych chęci, ale który niewiele mógł zrobić w tam-
tym trudnym terenie52; w augustowskim Bronisław Radziszewski (ps. Ignacy Czyń-
ski), nauczyciel gimnazjum z Warszawy, przyjaciel Janowskiego, człowiek energiczny
i wytrwały53; w podlaskim z nominacji rządu wrześniowego był komisarzem czer-
wieniec Antoni Skotnicki. Wkrótce jednak zjawia się na jego miejscu ks. Leon
Korolec, radykalnie usposobiony duchowny54. W woj. lubelskim „wrześniowego"
komisarza Eugeniusza Korytkę Traugutt usunął i mianował Ignacego Wysockiego
(ps. Żaczek), b. podpułkownika intendentury, być może znajomego z lat służby55.
Na woj. sandomierskie rząd wrześniowy wyznaczył ks. Kotkowskiego, dawnego
miejscowego działacza organizacji czerwonej. Traugutt nominację tę zrazu zatwier-
dził, następnie cofnął, na koniec przywrócił, nabrawszy do Kotkowskiego pełnego
zaufania56. W Krakowskie, jak już wspomniano, pojechał sekretarz stanu w rządzie
wrześniowym, Biechoński57. Traugutt odwołał go i na jego miejsce mianował Go-
łemberskiego, notorycznie białego członka b. rządu Majewskiego. Wybór ten oka-
zał się niezbyt szczęśliwy. W Kaliskie rząd wrześniowy mianował komisarzem Sza-
chowskiego, jednego z najgorliwszych czerwieńców. Wkrótce podniosły się przeciwko
Szachowskiemu skargi, m. in. że „dopuszczał się gwałtów na kilku obywatelach,
50 S. Marzec, „Struktura organizacji warszawskiej w świetle akt procesu Traugutta" (ma-
szynopis pracy magisterskiej). Na 102 członków władz miejskich i narodowych przypadało
80
inteligentów, 4 burżuazji, 3 ziemiaństwa, 4 robotników, 1 rzemieślnik, o 10 brak danych. Na
255
znanych członków i sympatyków organizacji w Warszawie było 106 inteligencji, 46
wyrobników
i robotników, 37 burżuazji, 24 rzemieślników, 4 ziemian, o 38 brak danych. Wśród 186
inteligentów
urzędników, członków i sympatyków organizacji było 94 urzędników, 23 uczniów i
studentów,
14 literatów, artystów, profesorów, 11 nauczycieli, 11 księży, 10 inżynierów i techników, 9
prawni-
ków, 8 lekarzy, 6 oficerów.
51 Nakaz wysłania Tomczyńskiego z Krakowa do Warszawy: RN do E. Habicha, 16 X
1863,
Dokumenty KCN i RN, s. 249.
52 Był synem ziemianina ( zob P S B). Z. Chądzyński, op. cit, s. 161, bezpodstawnie
nazywa go synem „skromnego profesora kaligrafii". Chądzyński pisze o Marchwickim nie-
chętnie, gdyż musiał mu ustąpić miejsca, ale nie odmawia mu energii. Przyszedł na
stanowisko
4 X 1863.
53 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 55-57.
54 J. Tomczyk, op. cit., s. 35 n.
55 Ibidem, s. 21.
56 RN do W. Majewskiego, 4 listopada; do K. Kotkowskiego, 4 XII 1863, 14 II 1864,
Do-
kumenty KCN i RN, s. 261, 278, 315.
57 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 229.
669

grożąc im chłostą". Traugutt usunął go i przeniósł z Podlasia w Kaliskie wspomnia-


nego już Skotnickiego58. W sumie więc Traugutt poddał zastane nominacje grun-
townej rewizji; utrzymał na komisarstwie trochę ludzi z czerwoną, trochę z „umiarko-
waną" przeszłością. Brał głównie pod uwagę lojalizm ich wobec rządu, tępił kon-
takty z lewicową opozycją. Rezultaty miał lepsze i gorsze, i nie zawsze zależne od
politycznej barwy komisarza.
Normatywna działalność Rządu Narodowego obracała się w tym okresie doko-
ła dwóch głównie dziedzin: sprawy włościańskiej i wojny. O obu będzie mowa niżej,
tu zarejestrujemy kilka innych postanowień. Pod datą 25 października Wydział
Spraw Wewnętrznych zatwierdził instrukcję dla organizacji komunikacyjnej wo-
jewództw, wraz z instrukcją dla stacji pocztowych. Było to rozwinięcie ogólniko-
wych przepisów, wydanych jeszcze w lipcu59. Na trzech istniejących szlakach kole-
jowych władza tajna korzystała z usług polskiego personelu kolei, gdy szło o tran-
sport ludzi, poczty, druków, a nawet broni. Wszędzie indziej komunikacja oparta
była na zasadzie „obywatelskiej", tzn. że przesyłki i ludzie odsyłani byli z miejsca
na miejsce, po wytyczonym szlaku, prywatnymi końmi. Konnych posłańców i bry-
czek w zasadzie dostarczały dwory. Każdy dwór czy też inny wytypowany punkt
na danym szlaku był stacją pocztową; naczelnik powiatu wyznaczał utrzymujące-
go stację i jego pomocnika oraz prowadził sumaryczną ewidencję przerzuconych ludzi
i przesyłek. Konie i bryczki na stacji musiały być gotowe dzień i noc, zmiana po-
jazdu nie mogła trwać dłużej, niż 15 minut, jazda nie wolniej, niż 45 minut na milę,
„nawet przy najgorszym stanie drogi". Każde województwo oznaczone było du-
żą literą od A do H, każdy powiat małą literą od a do z i ponownie od a do n. W ten
sposób pakiet wysłany do naczelnika pow. gostyńskiego miał na kopercie tylko
znak Af, do pow. zamojskiego — Ey, do pow. łomżyńskiego — Hk itd.60 W grudniu
1863 r. w ręce władz carskich wpadła mapa sztabowa woj. płockiego z naniesiony-
mi szlakami pocztowymi. Było w tym województwie 6 szlaków głównych i 16 po-
bocznych, 239 stacji61. W marcu następnego roku znalazła też policja listę 950 stacji
w 26 powiatach62. Dawałoby to orientacyjnie ponad 1300 stacji w skali Królestwa.
O dobrym funkcjonowaniu tych stacji mamy liczne pamiętnikarskie świadectwa,
choć różne połączenia na pewno musiały się rwać, przejściowo lub definitywnie,
w wyniku aresztowań i ruchów wojsk nieprzyjacielskich.
58 RN do F. Kopernickiego, B. Nar. rps 6511, k. 13. F. Kopernicki, op. cit, s. 85-90. J.
Oxiński,
op. cit., s. 78, 266-268. Por. zeznanie R. Krajewskiego, Proces R. Traugutta, t. II, cz. 2, s. 80.
59 Instrukcja organizacji poczt narodowych na prowincji, 10 VII 1863, Dokumenty KCN
i RN,
s. 179 n.
60 Instrukcja dla oiganizacji komunikacyjnej województw, instrukcja organizacji stacji
pocz-
towych, tamże, s. 251-255.
61 Oryginał mapy w załączniku do raportu F. Berga, 29 XII 1863, BL, z. 169, inw. 41,
vol. 28,
f. 184, 185. Por. reprodukcję.
62 Opracowanie czynności Ekspedytury, pióra Anuczina, 16IV 1864, CGAOR, z. 547-i,
inw. 1,
vol. 58, k. 14. Por. zeznania E. Trzebieckiego z kwietnia 1864 oraz O. Awejdego, 18 V 1866,
Zbiór
zeznań, s. 56-61.
670

Z innych postanowień Rządu Narodowego wymienić trzeba podatek nadzwy-


czajny, nałożony na Polaków przebywających za granicą — tych oczywiście, którzy
mieli środki utrzymania i nie znajdowali się w misji urzędowej. Podatek ten wynosił
15 złp. miesięcznie63. Dekret nakazujący powrót do kraju urzędnikom narodowym,
którzy „stali się winni dezercji" opuszczając samowolnie posterunki64. Dekret za-
ręczający zwrot strat poniesionych przez obywateli w wyniku nieprzyjacielskich
represji65. Dekret o osobnym funduszu wsparcia dla rodzin poległych i zesłanych
powstańców; miał on powstawać ze składek obowiązkowych w wysokości 1%
rocznego dochodu66. Motywacja tych różnych zarządzeń jest oczywista; niestety
pod koniec zimy topniały już możliwości ich realizacji.
Głównym organem tajnym Rządu Narodowego pozostawała nadal „Niepodleg-
łość". Drukarnia „Niepodległości" została wykryta w nocy na 1 XI1863 r., po czym
redakcja wydała jeszcze jeden numer z 10 t. m. i wydawnictwo się urwało. W marcu
1864 r. udało się wypuścić w świat jeszcze jeden numer „Niepodległości", wypełnio-
ny głównie zaległymi rozporządzeniami rządu67. Regularnie za to ukazywały się
jako organ Wydziału Policji, „Rozporządzenia i Wiadomości Policji Narodowej"
(17 numerów w czasie od grudnia 1863 do kwietnia 1864)68. Pisemko to było głównie
rejestrem martyrologii. Rozkazów dziennych naczelnika miasta Warszawy ukazało
się za Traugutta już tylko 469. W tymże czasie ukazały się w Warszawie 2 numery
„Głosu Kapłana Polskiego", 1 numer „Wiadomości z Placu Boju"70 i 1 numer
humorystycznego pisemka „Kosa"71, które redagował Władysław Sabowski.
Drukowano także ulotki okolicznościowe, znamy ich z zimowego okresu ok. 3072.
W porównaniu do minionego lata możliwości propagandy w Warszawie skurczyły
się zarówno co do objętości, jak i nakładów, nie można jednak twierdzić, aby ustały
całkowicie.
STOSUNEK DO KWESTII CHŁOPSKIEJ
Bardzo niedostatecznie został dotąd zbadany wpływ toczącej się wojny na gospo-
darkę Królestwa Polskiego. Pod koniec 1863 r. obserwatorzy postronni sygnali-
zowali w Warszawie stagnację handlu i przemysłu, powszechny brak gotówki,
rosnące objawy nędzy, np. żebractwa, masę kalek proszących o wsparcie z tytułu
63 Dekret z 22 XI 1863, obowiązujący od 1 X. Dokumenty KCN i RN, s. 272.
64 Dekret z 27 I 1864, z terminem powrotu do 1 marca. Ibidem, s. 312.
65 Dekret z 19 I 1864, ibidem, s. 305-307.
66 Dekret z 22 II 1864, obowiązujący od 1 stycznia, ibidem, s. 326.
67 Prasa tajna, t. II, s. 348 n.
68 Dokumenty KCN i RN, s. 414^*36.
69 Ibidem, s. 482-495.
70 Prasa tajna, t. I, s. 203, 431.
71 J. Borejsza, Z dziejów polskiej prasy emigracyjnej, „Rocznik Historii
Czasopiśmiennictwa",
t. IV, z. 1, s. 95. Prasa tajna, t. III, s. 175-181.
72 Por. E. Kozłowski, Bibliografia, s. 90-92.
671

ran odniesionych73. Dostępne dane statystyczne mówią o kryzysie w bilansie handle


wym Królestwa: spadek eksportu z 16,2 do 13,2, wzrost importu z 12,5 do 13,8 ml
rb., w porównaniu z poprzednim rokiem74. W trudnej sytuacji znalazł się Ban
Polski, musiał bowiem zasilać swymi rezerwami nie tylko kasę zaborczego rządi
ale i chromający przemysł i handel. Skup weksli w Banku Polskim wzrósł z 249
do 3083 tys. rb.; sumy kredytów pod zastaw towarów fabrycznych z 488 do 113
tys. rb. w porównaniu z 1862 r.75 Produkcja bawełniana w Łodzi spadła do jedni
czwartej, wobec przerwy w dopływie surowca ze Stanów Zjednoczonych. W przi
myślę wełnianym w 1863 r. notujemy spadek produkcji o 27,7%, w produkcji si
rowki Zagłębia Staropolskiego o 29%, też w zakładach prywatnych o 38,7%, w ci
krowniach o 28,4%76. Liczba zatrudnionych w przemyśle i rzemiośle spadła w ciąg
roku o 17 tys. osób. Z dymem poszło w wyniku działań wojennych 16 miastecze
i 85 wsi. Pogłowie koni skurczyło się o 10%. Nie zanotowano natomiast ubyti
bydła, owiec ani świń; urodzaje okazały się dobre i głód nie zdawał się zagrażać7
W sumie zatem kraj, a w szczególności rolnictwo, nie było jeszcze zrujnowali
Panowała natomiast ogólna niepewność jutra; kto jeszcze rozporządzał jakini
rezerwami w gotówce, w walorach, w krescencji, ukrywał je na czarną godzin
Rząd carski wydobywał te rezerwy przy użyciu siły; Rządowi Narodowemu cors
trudniej było apelować do patriotycznej ofiarności.
W 10 dni po objęciu władzy Traugutt przesłał Czartoryskiemu pismo objaśni
jące o zaszłych wydarzeniach. Twierdził, że opinia publiczna nie poparła rzą<
wrześniowego: „Nowa władza ujrzała się zupełnie odosobnioną, pozbawioi
i organów, i środków działania. - - Od początku powstania nie mieliśmy tak ciężki
depresji w umysłach". Natomiast „świeżo zaszła zmiana podniosła zaufanie po1
szechne i nastrój ducha publicznego. Dziś nie tylko że przesilenie jest skończony]
ale owszem Rząd Narodowy znajduje się w szczęśliwszych niż kiedykolwiek waru
kach"78. Depesza ta nie dotykała kwestii programowych; w drugim piśmie z I
goż dnia Traugutt oceniał krytycznie ten passus ogłoszorej w „Monitorze" no
polskiej z 15 sierpnia, gdzie wyrażono się nazbyt przychylnie o Austrii79. W równ
czesnym okólniku francuskim przeznaczonym dla prasy zagranicznej rozprawi
się z podwójnym zarzutem, który stawiała powstaniu carska propaganda: raz,
73 Raporty agenta policji carskiej Guillaume, 25 XII 1863, 24 II 1864, CGAOR, z. 54'
inw. 1, vol. 50, k. 53, 83. Raport Stantona, 25 XI 1863, PRO FO 65/643.
74 A. Jezierski, Handel zagraniczny Królestwa Polskiego, s. 81. Ibidem, s. 93: dochody
ce
Warszawskiego Urzędu Składowego spadły w tymże czasie z 1082 na 812 tys. rb.
75 H. Radziszewski, Bank Polski, s. 416,443. Spadły natomiast z 501 do 281 kredyty pod
zasl
produktów rolniczych — być może Bank udzielał ich niechętnie, wobec trudności
zabezpieczę
zboża w warunkach wojennych.
76 S. Kieniewicz, Społeczeństwo Królestwa, s. 36.
77 L. Ratajczyk, op. cit., s. 351 n. na podstawie Rysu ogólnego działań władz rządów;
Królestwa Polskiego za rok 1863.
78 Depesza z 28 X 1863, Polska działalność dyplomatyczna, t. I, s. 199 n.
79 Ibidem, s. 197.
672

jest ono wsteczne i klerykalne; po wtóre, że burzy ono porządek społeczny. Okól-
nik stwierdzał, że w powstaniu, uczestniczą wszystkie stany, że postawiło ono z*a
cel poprawę doli ludu, że broni, owszem, uciskanej wiary, lecz podtrzymuje zasadę
tolerancji, że osiągnąć chce postęp społeczny i „roztropną wolność", nie zaś zniszcze-
nie religii, rodziny i własności80. W deklaracji tej, starannie wyważonej, dostrzeżono
głównie akcenty „umiarkowane". Stanisław Koźmian pisał do Paryża: „Do RN
weszło kilka osób z dawnego, kilka nowych, ale tej samej barwy, co autorowie de-
peszy 15 sierpnia". Informacja była fałszywa, optymizm zaś trochę na kredyt. U Koź-
miana i jemu podobnych górowała nade wszystkim satysfakcja, „że wariaty skręcili
kark na zawsze"81.
Odcięcie się zarówno od konserwatyzmu, jak i radykalizmu — była to linia
wytknięta 22 stycznia. Traugutt pozostał jej wierny, ale rozstawiał akcenty nieco ina-
czej niż czyniły to poprzednie, białe rządy. Brał pod uwagę dwa nowe zjawiska:
odchodzenie ziemiaństwa od ruchu i rysujący się zwrot w polityce agrarnej caratu.
Ruch zbrojny teraz liczyć mógł tylko na masy, ale o względy mas zaczynał już ubie-
gać się Milutin. Należało zapobiec temu, by szlachta skłonna do kapitulacji nie
zapragnęła też powrotu do czynszów i pańszczyzny; by nie wpędziła chłopów w ob-
jęcia nieprzyjaciela.
Tak chyba wypada tłumaczyć znany dekret Traugutta z 22 grudnia82 ustanawia-
jący „oddzielną gałęź władzy administracyjno-sądowej", zajmującej się „wyłącznie
sprawami dotyczącymi uwłaszczenia". Władzę tę na szczeblu powiatu reprezentować
miał „delegowany", ustanowiony przez komisarza pełnomocnego. Delegowany
wyznaczał w każdej wsi włościanina dla czuwania nad wykonaniem dekretu uw-
łaszczeniowego. W razie stwierdzonego nadużycia delegowany zwoływał pod włas-
nym przewodnictwem sąd doraźny, złożony w połowie z włościan. Sąd orzekać
miał następujące kary: za pobór czynszów dobrowolnie wniesionych — obowiązek
ich zwrotu i utratę prawa do indemnizacji. Za takiż pobór okupu — toż samo,
a ponadto grzywnę do kasy powiatowej. Za przymuszanie do czynszu, okupu lub
pańszczyzny — karę śmierci. Dzierżawcy i rządcy zamiast utraty prawa do indemni-
zacji mieli być karani grzywną „wyrównywającą podwójnej sumie nieprawnie pobra-
nej opłaty". Dwie zasadnicze nowości tego postanowienia, to wprowadzenie obok
sankcji karnych także odpowiedzialności materialnej za złamanie prawa o uwłaszcze-
niu; a następnie wciągnięcie chłopów do udziału w nadzorze tego prawa i w wymiarze
sprawiedliwości.
Prawo niniejsze, na pozór dobrze znane, wymaga jednak dalszego komentarza.
Janowski pisze, że powodem jego wydania były „dość liczne" wypadki gwałcenia
80 Ibidem, s. 51-59, okólnik z 29 X 1863. Tekst francuski wysłany z Warszawy i jego
wersja
drukowana w Paryżu, wygładzona i znacznie skrócona.
81 S. Koźmian do Hotelu Lambert, Kraków 2 XI 1863, B. Czart, rps 5740, s. 415.
82 Ta data figuruje na odpisie dekretu, przesłanym płk Skale; potwierdza ją J. K.
Janowski,
Pamiętniki, t. II, s. 270. Dotąd przyjmowano zwykle datę 27 grudnia, figurującą w
wydawnictwie
J. Łukaszewskiego. Por. Dokumenty KCN i RN, s. 294 n.

673

dekretów z 22 stycznia. Kilka wierszy dalej poprawia się, że te wypadki „nie były
zbyt liczne"83. Dla „niezbyt licznych" wykroczeń nie było może warto montować
tak złożoną procedurę. Może zatem chodziło o efekt propagandowy — zjednanie
chłopów dla sprawy, a przeciwdziałanie zakusom kontrrewolucji? Sam Traugutt
stwierdza: „Dekreta nasze w tym przedmiocie -- były czysto miejscowej natury
i do województw tylko rozsyłane". Być może Traugutt nie chciał rozgłaszać szero-
ko, że prawo uwłaszczeniowe, już przecie wcielone w życie, wymaga jeszcze nadzoru
i ostrych sankcji karnych. Skutek propagandowy zależał w tych warunkach od
sprawnego zorganizowania i działania delegowanych powiatowych i ich mężów za-
ufania po wsiach. Tymczasem nic nie wiemy, czy i jak powszechnie urządzenia
te wchodziły w życie. Traugutt przyznaje: „Zaledwo 3 komisarzy pojęło całą waż-
ność i doniosłość tych rozporządzeń, a pracując wciąż, o ile mogli tylko, w ich
duchu mają tę najdroższą dla siebie nagrodę, że widzą, iż prace ich nie zostały
bezowocne. Inni zaś - - przyjęli wszystko z obojętnością zupełną, a robili coś niby
trochę, gdy ich kilkakrotnym powtórzeniem znaglano do tego"8*. Nie wiemy, któ-
rych komisarzy Traugutt zaliczał do pierwszej, których do drugiej kategorii. Wi-
dzieliśmy, że mianował na te stanowiska kilku ludzi o białej przeszłości, nie bardzo
zdatnych do sprawowania opieki nad interesami chłopów. Znane nam komisarskie
odezwy ze stycznia i lutego 1864 r. nie różnią się tonacją od podobnych z ubiegłego
lata. Prawda, że ostrzej piętnują „ślimaków i samolubów" z klas zamożnych, uchy-
lających się od obowiązków i świadczeń na rzecz powstania. W dalszym ciągu na-
tomiast wzywają właścicieli ziemskich, aby pracowali „nad zjednaniem ludu dla
sprawy narodowej"85. Zważywszy na ówczesne nastroje ziemiaństwa wezwania te
zakrawały na gorzką ironię.
Nie wszystkie wystąpienia administracji cywilnej kłaść można na karb Traugutta.
Nie można jednak dopatrywać się w jego rozporządzeniach grudniowych jakiegoś za-
sadniczego zwrotu w polityce agrarnej Rządu Narodowego. Było to jedno z wielu po-
sunięć, które w połączeniu z innymi mogło osiągnąć cel dla Traugutta najistotniejszy:
zmobilizować chłopów do udziału w walce. Niektóre województwa, jak zobaczymy
niżej, miały osiągnięcia na tym polu. Może nie jest tak bardzo ważne, czy stało się
to dzięki delegowanym powiatowym i sądom doraźnym.
Do ludu zwracał się Traugutt w odezwie noworocznej 1864 r. Trzymał się w niej
tradycyjnej argumentacji: idealizował przeszłość narodową, o ucisku szlacheckim
83 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 270. Por. Reinman do L. Navone, 20 XII 1863, z
oskar-
żeniem kpt. Kociszewskiego, że poważył się zabrać 417 rb. E. Zarembie z Sarnowa (Płockie)
„pod
pozorem, że pieniądze te pochodziły z czynszów odebranych przez Moskwę na zaspokojenie
podat-
ków". Błociszewski nie miał uprawnień do występowania w roli egzekutora. „Ob. Erazmowi
Za-
rembie zmuszony byłem wydać list żelazny służyć mający aż do czasu rozstrzygnięcia tej
sprawy
przez sądy właściwe". BK rps 7412, k. 33, 34.
8* RN do E. Różyckiego, 25 III 1864, Dokumenty KCN i RN, s. 374.
85 Por. ulotki: krakowską, kaliską, podlaską i inne, nieokreślone, B. Jag. 224768, cz. II nr
81,
cz. IV nr 127, 134, 135. Bardziej demokratyczny charakter nosiły zwrócone do chłopów
odezwy
I. Czyńskiego ze stycznia 1864, w języku polskim i litewskim, B. Nar. rps 6000, t. V, k. 7, 14,
23.
674

ledwie napomykał, a wszystko zło przypisywał „Moskalowi", który „braci na braci,


chłopków na szlachtę podszczuwał". Moskal nic dla ludu nie zrobił; „próżna
i daremna rzecz jest od wroga i najezdnika ziemi naszej spodziewać się jakiego bądź
dobra, jako gdyby od wilka spodziewać się, że będzie owce ratował". Za to Rząd
Narodowy postanowił, „żeby chłopek każdy za wolnego obywatela był miany,
żeby swojej własności spokojnie na wieki używał". Wolności i własności powinni
chłopi bronić: kto zdrów i mocny idąc do boju, a kto starszy i słabszy wspomaga-
jąc wojsko polskie86. Odezwę tę rozesłano szeroko na prowincję, jako narzędzie
agitacyjne. Okólnik z 21 grudnia do naczelników korpusów mówił: „RN patrzy
na wojsko nie tylko jako na obrońców kraju, ale zarazem jako najpierwszych i naj-
ważniejszych obrońców i wykonawców praw — nadanych ludowi polskiemu z d.
22 stycznia b. r. - - Powstanie bez ludu jest tylko wojskową demonstracją w więk-
szych lub mniejszych rozmiarach, z ludem dopiero zgnieść wroga możemy, nie
troszcząc się o żadną interwencję, bez której oby Bóg miłosierny pozwolił się nam
obejść"87. Ten sam motyw powraca w licznych pismach Traugutta ze stycznia i lu-
tego: „Stan szlachecki w powstaniu obecnym widocznie już się zużył. - - Zalecamy
więc stanowczo zaniechać robót ze szlachtą, którą przyjmować do pracy o tyle
tylko, o ile sama się garnie, przedłużać zaś i rozwijać wszelkie roboty tak organizacyj-
ne, jak i wojenne głównie z ludem i przez lud tak wiejski, jak i miejski. Szlachta w za-
mian za to niech ponosi ciężary materialne"88.
„Cały prąd waszej działalności przede wszystkim na włościan winien być skie-
rowany, a to tym bardziej że Moskwa myśli tam swe zwykłe podłości rozpocząć"89.
„Znajdując w szlachcie materiał niepodatny i tchórzliwy, kierunek prac swych
zwrócicie głównie na lud, na ten poczciwy lud, którego wróg przerobić nie zdołał.
Znużona i zestrachana szlachta ożyje, gdy wokoło siebie życie poczuje; teraz nie-
wiele z nią zrobicie"90.
„Z ludem przede wszystkim trzymajcie, wyrodków i nikczemników wszelkiego
rodzaju nie oszczędzajcie i tępcie te podłe chwasty bez miłosierdzia, bardziej jeszcze
jak Moskala"91.
Na zapytanie Bosaka, czy wezwanie do pracy z ludem oznacza, że trzeba zwolnić
szlachtę od służby narodowej92, Traugutt zastrzegł się, że nic podobnego. Przeciwnie,
w czasie pospolitego ruszenia „ona powinna prowadzić lud i tu się nie wymknie,
86 Dokumenty KCN i RN, s. 300-303.
87 Dokumenty Wydziału Wojny, Wrocław 1973, s. 190.
88 Okólnik z 27 I 1864 do naczelników sił zbrojnych i komisarzy pełnomocnych.
Dokumenty
KCN i RN, s. 309.
89 Do W. Gołemberskiego, 14 II 1864, ibidem, s. 319.
90 Do J. Łukaszewskiego, 17 II 1864, ibidem, s. 321.
91 Do I. Czyńskiego, 19 II 1864, ibidem, s. 323.
92 W notatkach A. Gillera, B. Nar. rps 6S46, k. 9 znajduje się streszczenie owego pisma
Bosaka
z 14 II1864: otrzymał pismo RN z 27 I, „w którym polecono mu powołać lud do boju, a
szlachtę
zostawić na uboczu — powiada, że to wojnę domową wywoła". Streszczenie to Giller
zaopatrzył
ironicznymi komentarzami.
675

bo to byłoby zdradą, za którą życiem się płaci". Co innego w organizacji cywilnej :


Traugutt cytował przykład naczelnika powiatu, który „zniecierpliwiony nędzną
robotą szlachecką rzucił ją i z włościan sobie organizację utworzył i że ta organizacja
najlepiej mu funkcjonowała, a przy tym z największym bezpieczeństwem. -- Są-
dzimy nawet — kończył — że takie umiejętne użycie włościan wpłynie zbawiennie
i na szlachtę, która widząc, że się jej wszelki wpływ z rąk wymyka, sama do robót
się rzuci"93.
Te i inne, podobne wypowiedzi prowadzą do wniosku, że Traugutt szukał opar-
cia wśród ludu, jako jedynej już obecnie dźwigni zdolnej podtrzymać powstanie.
Posiadającą szlachtę chciał przymusić do współudziału. Do płka Kopernickiego
pisał jednak: „Wiem dobrze, że szlachta kaliska jest bardzo łajdacka, dlatego roz-
kazujemy wam, aby po wkroczeniu do kraju winnych najmniejszej niechęci dla
sprawy narodowej i tajemnie Moskwie sprzyjających, czy to przez przyjaźń dla nich,
czy też przez zwątpienie w skuteczność świętej walki naszej, — takich obywateli
sądzić natychmiast doraźnym sądem wojennym i wyrok natychmiast bez żadnej
apelacji wykonywać. Wielka wina dotychczasowego postępowania była ta, że nie-
chętnych włościan zwykle śmiercią karano, niechętnych zaś obywateli starano się
łagodnością pozyskać, kiedy tymczasem dla włościan w sądzie trzeba być wyro-
zumiałym, dla zdrajcy zaś spośród obywatelstwa żadnego miłosierdzia okazywać
nie trzeba"94.
„Wielkiej winy" poprzednich rządów Traugutt już naprawić nie zdołał. Czy
jednak mógł poruszyć lud w skali masowej, trzymając się w granicach zakreślonych
22 stycznia? Każde wyjście poza te granice pociągało za sobą dalsze naruszenie
interesów szlachty. Bosak myślał o takim kroku: w lutym 1864 r. zaproponował
rządowi zniesienie urzędów burmistrzów i wójtów gmin. Burmistrze miast prywat-
nych byli tak, jak wójtowie, przedstawicielami dominiów, tym samym więc agentami
ucisku klasowego. Zarazem jednak powiązani z konspiracją, oddawali powstaniu
usługi. Rząd Narodowy odciął się od dominialnej gminy już latem, z chwilą gdy
zaprowadził organizację parafialną. Obecnie szło o zrobienie dalszego kroku — o lik-
widację urzędów wójtowskich. Mogło to zdawać się tym bardziej wskazane, że
w miarę słabnięcia powstania rząd carski coraz skuteczniej przymuszał wójtów do
wykonywania własnych rozkazów. Prawda, że i rząd carski projektował reformę
gminną; właśnie jednak należało go uprzedzić, pozyskać sobie chłopów i wzmocnić
organizację parafialną, która przejęłaby dotychczasowe kompetencje wójtów.
Tak proponował Bosak; Traugutt odłożył projekt „na czas bliższy zwiększenia
naszej siły zbrojnej". Zapewne chciał zlikwidować wójtostwa równocześnie z ogło-
szeniem pospolitego ruszenia. Tymczasem krakowski komisarz pełnomocny Go-
łemberski wystąpił z analogicznym projektem: ażeby zmusić wójtów do podania
się do dymisji. Uzasadniał, że funkcja wójtowska „stała się li tylko narzędziem w ręku
93 RN do Bosaka, 2 III 1864, Dokumenty KCN i RN, s. 343.
94 Dokumenty Wydziału Wojny,,s. 219.
676

wroga do większego ucisku kraju z narażeniem nadzwyczajnym tych obywateli,


którzy potwornemu nadużyciu tej instytucji oprzeć się chcieli". Okazywało się,
że wśród szalejącej wojny domowej tak ceniony przez ziemian przywilej wójtowski
stawał się ciężarem nad siły. Prosił o jego zniesienie biały Gołemberski, godząc
się na przejęcie wójtowskich uprawnień przez rady gromadzkie i naczelników pa-
rafii95. Traugutt 2 marca upoważnił Bosaka do zarządzenia w podległych mu wo-
jewództwach: sandomierskim, krakowskim i kaliskim, likwidacji urzędów wój-
towskich. Niestety rozporządzenie to było z dwóch względów spóźnione: Bosak
nie miał już wtedy środków, aby wprowadzać je w życie; a ukaz carski z tegoż dnia
2 marca likwidował gminę dominialną z własnej inicjatywy.
Przykład ze sprawą wójtowską najlepiej może naświetla postawę Traugutta
w obliczu kwestii agrarnej. Kwestia ta była w jego oczach środkiem dla podtrzyma-
nia walki zbrojnej. Traugutt zrozumiał znaczenie tego środka i chciał szczerze się
nim posłużyć. W dalszą przyszłość nie sięgał, nie myślał o tym, co jeszcze należałoby
zrobić, aby zapewnić chłopom stanowisko rzeczywiście pełnoprawnych obywateli.
Dlatego też ociągał się z krokami, które by mogły przeistoczyć powstanie w rewo-
lucję społeczną, i dlatego być może nie osiągał wojskowych efektów, na które
przede wszystkim liczył mówiąc o oparciu się na ludzie.
PARTYZANTKA I POSPOLITE RUSZENIE
W ciągu pół roku z górą dowódcy powstania i sam Rząd Narodowy wiązali
główne nadzieje z interwencją zbrojną Zachodu. Jesienią 1863 r, okazało się, że in-
terwencja, jeśli nastąpi, to najwcześniej na wiosnę. Pomimo to z Paryża szły nadal
wezwania, by walka zbrojna koniecznie przetrwała zimę, ze względu na pomoc
zagraniczną. Traugutta irytowały te rady i błagania; nigdy przecież nie dał powodu
do myślenia, by chciał kiedykolwiek walkę przerwać. „Nie po to chwyciliśmy za
oręż, abyśmy go przed wywalczeniem niepodległości naszej składać mieli"96. Traugutt
zdążył się już przekonać, jak rachuby na interwencję obezwładniają polski wysiłek
zbrojny, jak demoralizują żołnierzy, dowódców skłaniają do wyczekiwania na
przyszłą wojnę, a na razie tylko do pozorowania walki zbrojnej. Jeżeli walka miała
trwać i nadal, w trudnych, zimowych warunkach, należało prowadzić ją o własnych
-siłach, tak jakby interwencja nigdy nadejść nie miała.
95 Projekt Gołemberskiego, b. d., Dokumenty KCN i RN, s. 349 n. Ibidem, RN do
Bosaka,
2 III 1864.
96 RN do J. Ordęgi, 27 XI 1863, Prasa tajna, t. HI, s. 322. Por. ibidem, s. 350, raport
W. Majewskiego z 30 XI 1863, o odrzuceniu sugestii W. Czartoryskiego, aby RN ogłosił
czasowe zawieszenie walki, „aby przewidziane osłabienie powstania podczas zimy nie
wywarło
złego wrażenia za Zachodzie". S. Koźmian tłumaczył Czartoryskiemu, że RN „z góry nie
może
takiej rzeczy zapowiadać, bo o ile by to mogło pomóc za granicą, o tyle zaszkodziłoby w
kraju"
List z 29 XI 1863, B. Czart, rps 5740, s. 483.
677

W tym duchu jeszcze we wrześniu Traugutt zaplanował omówioną już operację


lubelsko-sandomierską, której wykonanie zlecał gen. Krukowi. Miała ona polegać,
jak wiemy, na równoczesnym wkroczeniu w Lubelskie trzech silnych oddziałów przy
równoczesnej dywersji innych partii, już operujących w głębi kraju. Wystąpienia
te zaplanowano na połowę października, a więc na chwilę, gdy Traugutt obejmo-
wał władzę. Wykonanie niestety zawiodło. Poruszenia tylu oddziałów nie dały się
skoordynować. Pierwszy przekroczył San gen. Waligórski, 17 października; osta-
tnie oddziały Kruka przeszły kordon w rejonie Bugu dopiero 30 t. m. Z planowa-
nych 7 tys. ludzi wystąpiło do boju niespełna 3. Stoczone potyczki nie powiodły
się stronie polskiej. Chmieleński, Bosak i Wierzbicki, czynni w głębi kraju, wyszli
z nich stosunkowo obronną ręką. Natomiast dzielny partyzant Czachowski, który
wracał teraz na plac boju po kilkumiesięcznej przerwie, poniósł śmierć pod Wierz-
chowiskami. Waligórski nic nie zdziaławszy cofnął się do Galicji na szósty dzień
kampanii. Wschodniogalicyjskie oddziały, nie dopilnowane przez Kruka, rozprzęgły
się bezpośrednio po przekroczeniu granicy, pośród gorszących kłótni między ofi-
cerami. Cofnęły się zaraz na drugi dzień z nadgranicznego Porycka z powrotem do
Galicji, w ogóle nie powąchawszy prochu97.
Zdaniem naczelnika Biernawskiego Galicja w 1863 r. wystawiła 35 dobrze uzbro-
jonych i aż za dobrze umundurowanych oddziałów, a z nich tylko 2, i to najmniejsze,
przedostały się w głąb Królestwa — wszystkie inne niesławnie cofnęły się za kordon
austriacki98. Widział to również Traugutt i wyciągał stąd wniosek, że raz wreszcie
należy skończyć z operacjami oddziałów zza kordonu99. Zawodziły one nawet
wtedy, gdy koordynowano je w skali paru województw. Należało postawić działania
wojenne nk zupełnie nowej zasadzie.
Na zamiary i rachuby Traugutta rzuca nieco światła jego list do Guttrego do
Liege z 5 listopada. Z raportów Komisji Broni wynikało, że ma ona w tej chwili
na składzie 8694 sztuki broni palnej, a 1500 zamówionych, że ponadto jeszcze Guttry
zamówił 12 tys. sztuk. Traugutt nakazywał mu zrezygnować z tego ostatniego obsta-
lunku: kosztowałby on najmniej \,5 mln zip., a nie byłoby wcale pewności, „czy broń
ta dojdzie do kraju". Należało wiec brać tylko te karabiny, „z kontraktów na które
zrucić się nie wypada". Zalecał natomiast Traugutt, aby nie zrywać z kupcami kon-
taktów na przyszłość, „gdy i fundusze będą większe i gdy transport przez Europę
będzie wolnym"100. Sformułowanie to wskazuje, że Traugutt w listopadzie liczył ;
poważnie na rozwój powstania na wiosnę i na pomoc międzynarodową.
97 L. Ratajczyk, op. cit., s. 123-137. E. Kozłowski, op. cit., s. 264-284.
98 A. Biernawski do W. Przybylskiego 6 III 1864, APAN, Teka Puciaty.
99 RN do Strusia, 23 I 1864:-„Zupełnie zgadzamy się z Wami, że formowanie
oddziałów
w Galicji zanadto drogo kosztuje i że lepiej jest wysyłać do kraju broń i amunicję, a osobno
ochotni-
ków, gdyż przynajmniej tacy z ochotników, którzy zaraz na powrót uciekną, broni nie
zmarnują".
Dokumenty Wydziału Wojny, s. 207.
100 BPP, IO, rps 473/5a.
678
To, co najbardziej bolało Traugutta w dotychczasowym sposobie prowadzenia
wojny, to była całkowita autonomia dowódców oddziałów. „Kilku takich dowód-
ców rozmaitych stopni z rozmaitą ilością ludzi tłukło się obok siebie po wojewódz-
twie, licząc się za zupełnie sobie równych. — Każdy chodził, gdzie mu się podobało,
robił, co mu się zachciało; jednego bili, drugi mu pomagał, lub nie, jak sobie życzył.
- - Uwieńczeniem i zresztą koniecznym następstwem takiej organizacji był nikczemny
zwyczaj rozpuszczania oddziałów. Nieraz się zdarzało, że jeden oddział chciał
się bić i bił się, a drugiemu wtedy właśnie przyszła chęć zakopać broń i rozejść się.
Kończyło się na tym, że nieprzyjaciel uganiając się za jednym rozbijał go, a następ-
nie łapał odpoczywających z rozpuszczonego oddziału i właściwymi sobie środkami
zmuszał ich do wskazania miejsca zakopanej broni"101.
By udaremnić powyższe praktyki rozkaz Rządu Narodowego z 15 grudnia wpro-
wadzał jednolitą organizację wojsk powstańczych w skali ogólnokrajowej. Piechota
miała składać się z batalionów (każdy z 4 kompanii a 125 ludzi, częściowo strze-
leckich, częściowo kosynierskich, zależnie od stanu uzbrojenia); jazda ze szwadro-
nów (125 ludzi). 4 bataliony lub szwadrony składały pułk, 4 pułki piechoty lub
jazdy — dywizję. Pułk nosił nazwę powiatu, dywizja — województwa. Teoretycznie
dywizja z 3 pułków piechoty i jednego jazdy liczyłaby 6500 łudzi. Dwie, lub więcej
dywizji miało się składać na korpus. Na razie Rząd Narodowy formował 4 korpusy:
pierwszy pod wodzą Kruka, operujący w Lubelskiem i Podlaskiem; drugi Bosaka,
w Sandomierskiem, Krakowskiem i Kaliskiem; trzeci Skały, w Augustowskiem;
czwarty bez jednolitego dowództwa, a tymczasowo podzielony na dwie komendy:
mazowiecką i płocką102. Wewnętrzna ta instrukcja wbrew woli rządu dostała się
do prasy galicyjskiej i wywołała drwiny, że powstanie w chwili upadku buduje
kadry dla 100-tysięcznej armii. Doraźny cel Traugutta był dużo skromniejszy. Szło
mu o to, by większe i mniejsze oddziały przestały być związane z osobami tych czy
innych dowódców. Posiłki zza kordonu dochodzić miały drobnymi grupami, celem
wcielenia do właściwych batalionów i szwadronów. Dowódcę kompanii czy batalio-
nu, naczelnika pułku czy dywizji mianowała lub odwoływała właściwa zwierzchność
wojskowa. Pułk czy batalion nie przestawał istnieć w razie rozsypki, albo zniknię-
cia dowódcy. Za rozpuszczenie oddziału dowódca miał iść pod sąd wojenny. „Żadna
wymówka, żadne usprawiedliwienie nie mogą tu być przyjęte, sam fakt tylko po-
winien być poświadczonym i jeżeli rzeczywiście miał miejsce, wyrok sądu nie może
101 RN do E. Różyckiego, 25 III 1864, Dokumenty KCN i RN, s. 371. Podobnie
do J. Łuka-
szewskiego, 12 III 1864, ibidem, s. 331. Do L. Zwierzdowskiego, 13 11864: „Szukając zaś
przyczyny
częstych rozsypek znajdujemy je w charakterze naszych pierwszych działań wojennych.
Nieliczne
i źle zaopatrzone gromadki pod dowództwem bohaterskich, ale zupełnie nieświadomych
sztuki
wojennej ludzi w każdym niebezpieczniejszym razie jedyny ratunek znaleźć mogły w
rozsypce,
aby przy pierwszej sposobności znowu się zebrać. Stąd poszedł zgubny zwyczaj tzw.
rozpuszczania
oddziałów i to, co z początku było koniecznością, później stało się najgorszym nadużyciem".
Doku-
menty Wydziału Wojny, s. 202.
102 Dokumenty KCN i RN, s. 291 n.
679

być innym, jak tylko kara śmierci"103. Naczelnikom korpusów nakazano w ciągu
miesiąca przegrupować istniejące siły i rozmieścić w nich oficerów według jedno-
litego etatu.
Instrukcja załączona do rozkazu z 15 grudnia objaśniała, że formowanie dywizji
i korpusów nie jest równoznaczne z nakazem koncentracji sił. Owszem, pozosta-
wiono i nadal dowódcom „zupełną możność działania masami, jak również i naj-
mniejszymi siłami, stosownie do miejscowości i okoliczności wojny"104. Miała to
jednak być działalność ofensywna. Okólnik Wydziału Wojny z 28 listopada zwracał
uwagę, że carskie dowództwo rozparcelowało znowu garnizony między najmniej-
sze miasteczka. Należy więc napadać na słabiej obsadzone punkta i niszczyć załogi.
W ten sposób zmusi się nieprzyjaciela do ponownej koncentracji, „a przez to ruch
naszych oddziałów i działanie organizacji cywilnej ułatwionym zostanie"105.
Wytyczne Traugutta starał się realizować zwłaszcza gen. Bosak, mianowany
naczelnikiem wojskowym woj. krakowskiego i sandomierskiego, następnie zaś
— II korpusu. Bosak rozpoczął służbę między 22 a 24 października; Chmieleńskiego
uczynił swoim szefem sztabu. W ciągu paru tygodni zlustrował podległy sobie te-
ren od Pińczowa po Iłżę, zarządził organizację nowych batalionów i szwadronów.
Dnia 25 listopada zaatakował Opatów, gdzie stała kompania rosyjskiej piechoty,
i zabrał z kasy miejskiej 35 tys. złp. Nazajutrz stoczył z honorem, choć, bez powodze-
nia, krwawą bitwę pod Ociesękami. Następnie z samą tylko jazdą odbył rajd aż pod
Szczekociny, alarmując nieprzyjaciela a podnosząc ducha mieszkańców. Na tenże
czas przypadły zwycięskie potyczki podległego Haukemu mjra Kality (ps. Rębajło)
pod Mierzwinem i Hutą Szczeceńską (4-9 grudnia). Jazda Bosaka (ok. 450 jeźdź-
ców) poszła niestety w rozsypkę w bitwie pod Bodzechowem (16 grudnia), w której
dostał się do niewoli Chmieleński. Odtąd już Bosak zrezygnował z jazdy, jako siły
uderzeniowej, i używał jej w małych patrolach dla celów wywiadowczych. Z pozosta-
łą piechotą trzymał się w Górach Świętokrzyskich. W ciągu stycznia i lutego organi-
zował swój II korpus. Dywizję krakowską powierzył Kurowskiemu, od lutego zaś
Zwierzdowsłdemu (Toporowi); kaliską — Kopernickiemu, dowództwo sando-
mierskiej zatrzymał we własnym ręku. Pułki w dywizji krakowskiej i sandomier-
skiej miały przeważnie po jednym tylko batalionie, a łączne ich' siły w styczniu sza-
cuje się na 3-4 tys. ludzi106.
Nie trwały one zresztą, mimo śniegów i ostrej zimy, w zupełnej bezczynności.
Dnia 17 stycznia Rębajło uderzył na Iłżę, skąd prawie bez strat własnych zabrał
2500 rb. i 100 karabinów. Rozsyłane w szerokim promieniu oddziały powstańcze
103 Instrukcja Wydziału Wojny dla naczelników korpusów, 21 XII 1863,
Dokumenty Wy-
działu wojny, $. m-m
104 Ibidem.
105 L. Ratajczyk, op. cit., s. 105. Ten sam okólnik potępiał rozliczne nadużycia, jak
stosowanie
w wojsku kar cielesnych, jak kierowanie „ludzi inteligencji" do niektórych tylko broni, jak
grę
w karty po sztabach, jak ciemiężenie właścicieli ziemskich i chłopów. B. Jag. 224768, cz. IV,
nr 116.
106 Por. L. Ratajczyk, op. cit., s. 262, oraz E. Kozłowski, loc. cit.
680
alarmowały Przedbórz, Włoszczowę, Szczekociny, Jędrzejów. Kolumny wojsk,
carskich, rozsyłane z Kielc i Radomia, nie umiały natrafić na żadne z powstańczych
zgrupowań.
Aktywność Bosaka była jednak niestety wyjątkiem. W podporządkowanym mu
woj. kaliskim panowała cisza, ostatki jazdy Taczanowskiego zostały rozpuszczone
w połowie października. Mianowany dowódcą dywizji płk Kopernicki siedział we
Wrocławiu i odkładał do wiosny wystąpienie zbrojne. Bosakowi w ogóle nie chciał
się podporządkować.
W woj. mazowieckim organizacja wojskowa, równie jak i cywilna, rozprzęgła
się pod koniec roku. Najsprawniejszy z tutejszych dowódców, Ludwik Żychliński,
energicznie organizował chłopów podwarszawskich. W początku października miał
ich w ewidencji co najmniej 2 tys., zaopatrzonych w broń i gotowych do wystąpie-
nia na rozkaz. Gdy okazało się, że pospolite ruszenie trzeba odłożyć do wiosny,
Żychliński prosił, by mu pozwolono odejść za Pilicę, do Bosaka. Gdy odmówiono
mu, prosił o dymisję. W początku grudnia dostał się do niewoli.
W styczniu poprosił o urlop Józef Jankowski, najwytrwalszy, najbardziej zasłu-
żony z partyzantów mazowieckich. Twierdził, że jest wyczerpany i że nie widzi
możności prowadzenia wojny zimą. Wydział Wojny odpisał mu: „Nie możemy zgo-
dzić się z Wami pod względem niemożności utrzymania powstania przez zimę,
choć zgadzamy się, że to jest bardzo trudnym; ale potrzeba przetrzymać i choć
z wielkimi ofiarami, ale przetrzymamy. Nie wątpimy, że i Wy nabierzecie takiego
przekonania, jak tylko nieco ze znużenia odpoczniecie. Dlatego spodziewamy się,
że po wyzdrowieniu natychmiast do kraju powrócicie"107. Jankowski niestety
został aresztowany tuż po opuszczeniu oddziału i poniósł śmierć 1 lutego na stokach
Cytadeli.
Po jego śmierci w woj. mazowieckim zapanowała cisza. W ukryciu leżało na
składzie ponad 2 tys. sztuk broni palnej, cztery armaty, duże ilości amunicji, trochę
kos i pałaszy. Wszystko to nigdy już nie zostało zużytkowane108.
W woj. płockim ziemiaństwo, w tych stronach wyjątkowo niechętne powstaniu,
sparaliżowało organizację jeszcze w październiku, za czasów rządu wrześniowego.
Oddziały płockie zimowały w Prusach Wschodnich, ostatnie potyczki stoczył w listo-
padzie mjr Rynarzewski. W styczniu i lutym płk Leon Topór (pseudonim?) próbował
organizować 3 dywizję 4 korpusu, ale wysiłki jego ograniczyły się do wymiany ko-
respondencji109.
107 Pismo z 9 I 1864, Dokumenty Wydziału Wojny, s. 200.
108 Notatka referenta wojskowego woj. mazowieckiego, 5II1864. L. Ratajczyk, op.
cit., s. 293.
Obraz działań wojennych w zimie 1863-4, ibidem, roz. IV i V.
109 RN do L. Navone, 3 I 1864: „Nie ustawajcie w czynnościach waszych i choć
nie-
wielkimi oddziałami starajcie się Moskali niepokoić, tak żeby oni nie mogli się chwalić, że w
woj.
płockim powstanie zupełnie uspokojonym zostało". BK rps 7412, tamże papiery naczelnika
3 powiatów woj. płockiego. Raport T. Olszańskiego, 18 I 1864, przechwycony, tłum.
rosyjskie,
CGAOR, z. 109-i, I eksp. 1«63, vol. 23. cz. I, k. 4
681

Na Augustowskie wyznaczony został jeszcze za Majewskiego znany nam już


Koziełło (ps. Skała). Traugutt potwierdził go, jako naczelnika III korpusu. Skała
jednakże nie widział dla siebie możliwości działania i siedział za kordonem. „Pocz-
ciwa to dusza — pisał o nim Traugutt — ale mu brak jeszcze praktycznego wyrobie-
nia się. Popełnif błąd straszliwy zwinięciem powstania w województwie przez zimę;
niechby było stało jakkolwiek, byle stało. Skoro iskra w popiele się znajduje, można
z niej jeszcze wielki pożar rozniecić, ale tłumić i gasić nawet iskry jest to Moskalowi
nieść najskuteczniejszą pomoc"110.
W woj. podlaskim i lubelskim operacje wojenne pod koniec 1863 r. skupiały się
pomiędzy szosą brzeską a równoleżnikiem Lublina. Były one dość ożywione i sam
Kruk się w nich angażował przenosząc się z konną eskortą z oddziału do oddziału.
Pomyślne utarczki staczali w listopadzie: Krysiński pod Rossoszą, Leniecki i Ma-
recki pod Puchaczowem (17-18 listopad). Mimo późniejszych porażek oddziały
te utrzymywały się w polu aż do końca zimy. Jazda Kruka — ok. 400 koni — poszła
w rozsypkę po bitwie pod Kockiem, sam zaś Kruk wyjechał do Galicji i zasłaniając
się złym stanem zdrowia nie przyjął już dowództwa I korpusu. Tymczasowo wyzna-
czony na jego miejsce płk Rudnicki (ps. Sawa) nic nie zdziałał i nie ruszył się ze Lwo-
wa. Ciężar walk zimowych spoczywał głównie na płku Wróblewskim, który w listo-
padzie przeszedł z Grodzieńszczyzny na Podlasie. Wróblewski w ciągu 2 miesięcy
wziął udział w 9 starciach. Ciężko ranny pod Rudką Korybutową (9 11864) prawdzi-
wym cudem został uratowany i wywieziony za granicę. Odtąd powstanie lubelsko-
-podlaskie wyraźnie już przygasało.
Tak więc z 4 zaplanowanych korpusów utworzony został-tylko jeden, i to w kad-
łubowej formie. Skompletowanie wszystkich pułków i dywizji wymagałoby powo-
łania pod broń wielu tysięcy ludzi, innymi słowy pospolitego ruszenia mas ludowych.
Pod datą 27 stycznia Traugutt uwiadomił naczelników wojskowych i komisarzy
pełnomocnych o tym, że pospolite ruszenie należy zwołać „koniecznie przed marcem".
Termin oznaczyć winien naczelnik wojskowy osobno w każdym województwie,
zależnie od miejscowych okoliczności111. Bosak odpowiedział na to, że „powołanie
do pospolitego ruszenia przed marcem uważa za przedwczesne, bo nie ma należytej
siły wojskowej w innych województwach"112. Traugutt godził się z tym, że trzeba
było pospolite ruszenie odłożyć, ale dodawał: „Zawsze jednakże musimy się spie-
szyć". Mimochodem zwracał uwagę, że ze względu na wojnę duńską, Europa może
zainteresować się znów sprawą polską, gdyby powstanie się ożywiło. Główny nacisk
kładł jednak na okoliczności miejscowe: jeżeli będzie się zwlekać, „Moskwa wyłapie
ludzi, a potem broń i inne zapasy powynajduje i pozabiera". Siły nieprzyjacielskie
110 RN do B. Radziszewskiego, 19 II 1864, Dokumenty KCN i RN, s. 324.
Analogicznie do
W. Przybylskiego 10 II 1864, o zmarnowaniu sił powstańczych w Płockiem. Traugutt, s. 156.
111 RN do Bosaka, 27 I 1864, Dokumenty KCN i RN, s. 310.
112 Bosak do RN, 14 II 1864, streszczenie ręką A. Gillera, B. Nar. rps 6546, k. 9.
Ibidem,
k. 8, streszczenie pisma Bosaka z 30 1-2 II 1864, domagające się pospolitego ruszenia. Pismo
to
przedrukował „Dziennik Warszawski" z 4 I 1865.
682

wzrastają; nie wykluczone, że carat zarządzi znów pobór rekruta; dalsza praca
organizacyjna, transport broni itp. nie są możliwe, „póki nieprzyjaciel w niewiel-
kich oddziałach gęstą siecią kraj pokrywa"113.
Tym samym pismem z 2 III 1864 r. Traugutt powierzał Bosakowi, ściśle osobi-
ście „zwierzchnią władzę nad organizacją cywilną powierzonych wam 3 woje-
wództw"114. Pozwalał mu też, w porozumieniu z komisarzami pełnomocnymi,
zaprowadzić w organizacji cywilnej takie zmiany, jakie uzna za stosowne. Tak więc
w przededniu nowego, masowego zrywu Rząd Narodowy wracał do koncepcji
z przedednia wybuchu: że władza cywilna musi w warunkach wojny na szczeblu
wojewódzkim podlegać dowódcom wojskowym. Wprowadzona przez białych za-
sada dwóch niezależnych hierarchii, wojskowej i cywilnej, tylko negocjujących ze
sobą, została ostatecznie pogrzebana. Niestety w chwili, gdy Traugutt wydawał
to rozporządzenie, siła wojskowa Bosaka poszła już w rozsypkę.
Wzrost aktywności II korpusu począwszy od połowy stycznia zmuszał dowódz-
two carskie do podjęcia nowego wysiłku dla rozprawienia się z Bosakiem jeszcze
w ciągu zimy. W połowie lutego rozpoczął się marsz koncentryczny kolumn rosyj-
skich z Radomia, Kielc, Jędrzejowa, Miechowa, Stopnicy — w kierunku Gór Świę-
tokrzyskich. Zaangażowano w tej operacji 4-5 tys. ludzi115. Powstańcy polscy skon-
centrowani w Cisowie byli uprzedzeni. Bosaka nie było na miejscu; historycy nie
ustalili, gdzie znajdował się w owej chwili. Dowództwo sprawował szef sztabu kor-
pusu płk Kurowski, jak dotąd mało fortunny dowódca. Podlegał mu Zwierzdowski-
-Topór, jako naczelnik dywizji krakowskiej. Do Zwierzdowskiego odnosił się kry-
tycznie zarówno Traugutt, jak Bosak. Pierwszy zarzucał mu kontakty z Mierosław-
skim, kilka miesięcy spędzonych bezczynnie za granicą oraz głośne krytykowanie
poczynań rządowych116. Osobiście dotknięty jego nominacją był pominięty w awan-
sie Rębajło, najwybitniejszy bezsprzecznie oficer II korpusu. Wziął on też urlop
z wojska, podobno z racji choroby. Wśród oficerów nie było w przededniu bitwy
zaufania do dowództwa.
113 RN do Bosaka, 2 III 1864, ibidem, s. 343. „Jest jeszcze jeden bardzo ważny
powód, którego
pismu powierzyć nie możemy, ale którego może i sami mniej więcej domyślicie się, jeżeli do
Was
wieści dochodzą o tym, co się w świecie dzieje". Sądziłem sam, że jest to aluzja do bliskiego
już
Ogłoszenia carskiej reformy uwłaszczeniowej. E. Kozłowski, loc. cit., przypuszcza rachuby
na konflikt
austro-pruski, albo porozumienie z Włochami i Węgrami.
114 Bosak dwukrotnie, w styczniu i lutym 1864, domagał się od rządu powierzenia
sobie tych
atrybucji. Por. notaty A. Gillera, B. Nar. rps 6546, k. 8, 9. W Kaliskiem analogiczne funkcje
Trau-
gutt tymczasowo powierzy! Kopernickiemu. RN do tegoż, 14 III 1864, Dokumenty Wydziału
Wojny, s. 219.
11 s L. Ratajczyk, op. cit., s. 274, gotów jest za W. Sabowskim szacować tę obławę na 14
800
ludzi, nie podejmując jednak szczegółowego obliczenia.
116 L. Mierosławski do F. Breańskiego, Paryż 6 X 1863, BPP rps 490, s. 1231, poleca
mu go-
rąco Zwierzdowskiego, na szefa sztabu, lub na agenta w Mołdawii. RN do L.
Zwierzdowskiego,
12 11864, Dokumenty KCN i RN, s. 303 n. Do Bosaka, 2 III 1864, ibidem, s. 348. L.
Ratajczyk, op.
cit., s. 274-281. E. Kozłowski, Od Węgrowa, s. 216-235.
683
Powstańcy mieli tylko jedno wyjście z nieprzyjacielskiej obławy: w kierunku
wschodnim. Szło tylko o to, gdzie cofające się wśród mrozów i śniegów wojska
znajdą bezpieczniejszy, aniżeli w górach, przytułek. Kurowski i Zwierzdowski
wbrew zdaniu podkomendnych postanowili nie wymykać się, ale uderzyć na miasto
Opatów, leżące na szlaku odwrotu. Było to w zgodzie z nakazami Bosaka, mówią-
cymi o postawie ofensywnej. Opatów liczył ok. 800 załogi, skierowano przeciwko
niemu 1400 powstańców dobrze uzbrojonych. Zwycięstwo było możliwe — oczy-
wiście nie było ono jeszcze równoznaczne z ocaleniem korpusu. Uderzenie polskie
nastąpiło o zmierzchu 21 lutego. Brawurowym atakiem powstańcy zdobyli 3/4 miasta,
Rosjanie bronili się w kilku murowanych domach. Kurowski jako dowódca za-
wiódł w tym momencie, tak samo jak o rok wcześniej, pod Miechowem. O godz.
2230 zarządził odwrót, chociaż miał jeszcze w ręku nietknięte odwody. Poszcze-
gólne bataliony cofały się teraz z powrotem w lasy Cisowskie, tzn. prosto w ręce
carskiej obławy. Następstwem tego fatalnego kroku była zupełna rozsypka dywizji
krakowskiej. Zbiegających powstańców carskie kolumny wyłapywały setkami,
ranny Zwierzdowski został powieszony w Opatowie. Czteromiesięczny wysiłek Bo-
saka poszedł na marne w ciągu kilku dni. Niestety stało się to wszystko w czasie
jego nieobecności.
Bosak nie załamał się i w ciągu następnych tygodni starał się jeszcze ratować
powstanie sandomierskie. Oddawał mu też sprawiedliwość Traugutt i stawiał go
za przykład innym dowódcom. „Wtedy gdy Bosak rozpoczął swą robotę zaledwo
z kilku setkami ludzi i następnie, organizując się ściśle w sposób armii regularnej,
z łatwością i w bardzo krótkim czasie zaprowadził u siebie karność, ład i porządek,
Kruk mając w tymże czasie 2 tysiące kilkuset ludzi dopuścił zupełnego ich zmarno-
wania, również jak broni i efektów, w które województwa mu powierzone lepiej
od wszystkich innych zaopatrzone były"117. Powstanie nie miało jednak drugiego
Bosaka — i właśnie dlatego Bosak też musiał ulec, wobec skierowanej na niego,
przeważnej siły wroga.
MIEROSŁAWCZYCY PRZECIW TRAUGUTTOWI
Traugutt obejmował władzę z jednym naczelnym zamiarem: kontynuowania
walki aż do zwycięstwa. Stąd wynikało logicznie, że powstania nie można wiązać
z interwencją mocarstw, bo ta na razie zawiodła, że jeśli trzeba się oprzeć na własnych
siłach, to przede wszystkim na siłach ludowych. Były to założenia właściwe czerwo-
nym — Traugutt dochodził do nich, mimo że z czerwonymi nic dotąd go nie wią-
117 RN do E. Różyckiego, 25 III 1864, Dokumenty KCN i RN, s. 372 n. Por. L.
Ratajczyk,
op. cit., s. 167, z danymi o wyprawieniu z Krakowa i Rzeszowa w Lubelskie, we wrześniu i
paździer-
niku, 3814 karabinów, 450 pistoletów, 172 tys. nabojów itd. „Kruk nie wiedział, gdzie to
wszystko
się znajduje, czy dotarło do obozów, czy też nie!"
684

zało118. Co więcej, doszedł do władzy w walce z czerwonymi, a popierany przez


białych, albo też takich czerwonych, którzy ku białym ciążyli. Nic też dziwnego,
że natrafił na opozycję właśnie wśród czerwonych, tj. w szeregach obozu, którego
cele zamierzał realizować.
Zaczęło się to od konfliktu z Mierosławskim, za powód zaś posłużyła owa samo-
wolna zmiana nominacji organizatora jeneralnego wojska polskiego, z pominięciem
wyrazów: „poza granicami zaboru moskiewskiego". Czy gdyby nie to wykroczenie,
doszłoby do ułożenia się modus vivendi między Mierosławskim a Trauguttem —
rzecz wątpliwa119. Mierosławski pojmował swoją nominację, jako dyktaturę de
facto — przynajmniej o tyle, o ile można ją było sprawować zza granicy. Takiego
zakresu władzy Traugutt nigdy by nie uznał. Formalne uchybienie komisarza Gra-
bowskiego dało Trauguttowi dogodny pretekst do rozwiązania stosunków.
Na ponowione dwukrotne zapytanie, skierowane do organizatora, jaki miał
udział w zmianie zakresu nominacji, Mierosławski nie odpowiedział. Z Komisji
Długu Narodowego zdążył pobrać 177 tys. franków. Zawarł w Liege liczne kontrak-
ty na zakup broni i wyrób machin wojennych swojego pomysłu120. Wydawał in-
strukcje agentom swym w Galicji, co do przygotowania wypraw wojennych, które
wkroczyć miały na plac boju ok. 1 marca121. Protestowali, rzecz jasna, przeciw
tym robotom komisarz pełnomocny w Galicji, Władysław Majewski, i jego pod-
władni. Traugutt więc postanowił zwinąć całą instytucję organizacji generalnej
„jako prowadzącą widocznie do zupełnej ruiny finansowej z bardzo wątpliwymi
w zamian za to korzyściami"122.
Dymisja ze stanowiska organizatora udzielona została Mierosławskiemu pod
datą 8 listopada, a doręczona 25 t. m.123 Rząd Narodowy nie ogłosił tej dymisji,
jako że nie ogłaszał także nominacji. Pozwoliło to Mierosławskiemu twierdzić, że
dymisja nie jest autentyczna12*. Rząd potwierdził autentyczność dymisji w depeszy
do Czartoryskiego z 9 grudnia. Czartoryski przekazał tę informację senatorowi
Bonjean, który 18 grudnia odczytał z trybuny bilecik ks. Władysława stwierdzający,
118 Por. B. Szwarce, Wydawnictwo materiałów, s. 65: Traugutt, „skoro się
rozpatrzył, wstąpił
śmiało, lecz za późno, na drogę wytkniętą przez Komitet Centralny".
119 Ibidem: „Traugutt miał fanatyczną nienawiść ku wszystkim «niedowiarkom»,
jakim był np.
blagier nad blagierami, Mierosławski, i nigdy się z nimi pogodzić nie mógł".
120 Papiery F. Bauerfeinda. B. Jag. rps 6992, 6993.
121 L. Kraczkiewicz do J. Wilczyńskiego, Liege 3 III 1864, B. Jag. rps 3685, vol.
IV, k. 188-189.
Pamiętniki K. Mikoszewskiego, cz. II, k. 3-5. Dokumenta urzędowe, s. 127 n. Wydawnictwo
materia-
łów, t. III, s. 182, 194.
122 RN do W. Czartoryskiego, 9 XII 1863, Polska działalność dyplomatyczna, t. I, s. 218
n.
123 Raport z Krakowa do Mierosławskiego, 30 X 1863: „Dnia wczorajszego po
poł. o g. 4
oświadczył mi komisarz pełnomocny, iż RN wydał dymisję jenerałowi organizatorowi",
Dokumenta
urzędowe, s 137. S. Koźmian, op. cit., t. I, 231 opowiada, że list z dymisją zawiózł do Liege
A. Gorayski. A. Guttry, Pan Ludwik, s. 26, twierdzi, że pismo z dymisją dla Mierosławskiego
przysz-
ło na jego ręce dopiero 10 XII.
124 W. Daniłowski, Notatki, s. 326.
685

że gen. Mierosławski przestał być urzędnikiem narodowym125. Wówczas też Ru-


precht, komisarz rządowy w Paryżu, podał do prasy komunikat oficjalny o dymisji
Mierosławskiego (22 grudnia)126. Mierosławski założył protest oświadczając,
iż Rząd Narodowy, związany z organizatorem jeneralnym formalną umową, nie / *
miał prawa udzielić mu dymisji. Z kolei Traugutt ogłosił w imieniu rządu, że „jen.
Ludwik Mierosławski po udzielonej mu wspomnianej dymisji żadnego charakteru
urzędowego nie posiada"127. Na koniec „Niepodległość" z 17 marca zamieściła
obszerny komunikat z następującą konkluzją: „Jen. Ludwik Mierosławski jako
człowiek jawnie wypowiadający posłuszeństwo najwyższej władzy narodowej i otwo-
rzeniem frakcji rozrywający jedność narodu i w ten sposób najskuteczniej dopoma-
gający wrogom naszym do zguby Ojczyzny, tym samym utracił prawo do jakiego
bądź stopnia i stanowiska w służbie narodowej, a stając się nieprzyjacielem Polski
przestał być jej obywatelem"128.
Zarzut tworzenia „frakcji" nie był bezpodstawny: dymisjonowany Mierosławski
nosił się istotnie z myślą obalenia Rządu Narodowego. Zadanie to powierzył dawne-
mu swemu alter ego, Janowi Kurzynie.
Kurzyna, jak pamiętamy, trafił do austriackiego więzienia w Krakowie, jeszcze
na wiosnę 1863 r. Rząd Majewskiego obiecywał Mierosławskiemu, że uwolni jego
człowieka z „kozy". Dopiero jednak za rządu wrześniowego ułatwiono Kurzynie
ucieczkę z więzienia we Lwowie. Przybył on do Warszawy 24 października, a więc
już po objęciu władzy przez Traugutta. Ten ostatni nie chciał go widzieć i kazał i
mu opuścić Warszawę129. Kurzyna osiadł w Dreźnie i stamtąd nawiązał stosunki
z odsuniętymi od wpływu ludźmi lewicy: Narzymskim, Daniłowskim, Koko-
sińskim i in.130 Utworzona przezeń organizacja tajna przybrała nazwę Towarzystwa
Patriotów. Z jej ramienia jeździli emisariusze do Krakowa i Warszawy. W Warsza-
125 Raport W. Czartoryskiego, 5 III 1864, Polska działalność dyplomatyczna, 1.1,
s. 449. Czarto-
ryski twierdził, że jego list do Bonjeana nie był przeznaczony do publikacji, ale przyznał, że
napisał
go, ponieważ „wiele zależało na tym, aby ze sprawy naszej zdjąć charakter socjalno-
rewolucyjny".
Por. W. Daniłowski, Zeznania śledcze^ s. 113.
126 A. Guttry, Pan Ludwik, s. 27-29. Ruprecht pisał do rządu 12 XII 1863
odradzając zrywanie
z Mierosławskim. „Powtarzał mi on już kilkakrotnie, że chce i pozostanie w tych granicach,
jakie
mu są zakreślone. - - Sądzę, że zjednanie Mier. pociągnie za sobą poddanie pod wpływ
rządowy
całej opozycji, która tyle już klęsk przyniosła". Fawley Court. Wynika stąd, że w odczuciu
Ruprechta
byli na lewicy ludzie niebezpieczniejsi od Mierosławskiego.
127 RN do J. Łukaszewskiego, 29 Xn 1863, Dokumenty KCN i RN, s. 296.
128 Ogłoszenie z 7 II 1864, Dokumenty KCN i RN, s. 588.
129 K. Majewski, Zeznania śledcze, s. 276 n. opowiada, że rozmawiał wówczas z
Kurzyną
i kontynuować miał tę konwersację następnego dnia; w nocy jednak został aresztowany,
trzymany
był w Cytadeli 2-3 tygodnie i wypuszczony ponownie bez indagacji. Wielu badaczy zwracało
już
uwagę, że kolejne aresztowania Majewskiego spadały nań zawsze w chwili, gdy
konspiracyjne
stosunki stawiały go w kłopotliwej sytuacji. Bardzo trudno jest udowodnić, że był to za
każdym
razem zbieg okoliczności.
130 W. Daniłowski, Zeznania śledcze, s. 115-117. Kurzyna w stosunkach z
Warszawą powoły-
wał się na współudział Guttrego, który jednakże do stosunków tych się nie przyznaje.
686

wie też zawiązało się jakieś koło, klub czy też Komitet Rewolucyjny, który
pod koniec grudnia wszedł w stosunki z „patriotami" z Drezna. Kurzyna naka-
zywał mu wprowadzanie swoich ludzi na kluczowe stanowiska w organizacji
narodowej.
Komitet Rewolucyjny warszawski był grupką bez znaczenia. Uczestnik jego
Bronisław Brzeziński (z zawodu urzędnik skarbowy; latem 1863 referent w Wydziale
Spraw Wewnętrznych) sam stwierdzał potem, że „w parę dni po jego założeniu RN
— wiedział jak najdokładniej o wszystkich jego zamiarach i głównych promotorów
Koła na karę śmierci osądził". Nie wykluczał także Brzeziński, że trafił do tego
kółka i carski prowokator131. Sam Traugutt stwierdził w lutym, że „Koło Rewolu-
cyjne -- zawiązało się ze śmiecia wypędzonego z organizacji miejskiej i liczyło
w początku kilkudziesięciu członków, teraz zaś liczba ich zmniejszyła się do kilku-
nastu"132. Agitacja koła zmierzała do wykazania, iż Rząd Narodowy wysługuje
się Czartoryskiemu, że sprzeniewierzył się zasadom z 22 stycznia, mianowicie w kwes-
tii włościańskiej. „Pieczęć tego komitetu — twierdzi Janczewski — miała 2 ręce
ujęte, tj. pańską i chłopską ściskające się (pańska z mankietem gładkim — chłopska
bez mańki eta w kożuchowym rękawie) wzajemnie. U góry nad nimi był napis: Na-
przód z ludem, a u dołu: Główny Komitet Rewolucyjny w Warszawie"133. O jakich-
kolwiek publikacjach tego grona nie wiadomo; może dałoby mu się przypisać ulotkę
wydaną w Krakowie 2511864 pt. Odezwa chłopów polskich do całego narodu. Odezwa
ta zapowiadała zwołanie na wiosnę pospolitego ruszenia, udział chłopów w sejmi-
kach i sejmach, ustrój republikański, pomoc materialną państwa dla chłopów,
oświatę dla chłopskich synów. Skądinąd odezwa ta nie atakowała Rządu Narodowe-
go, a nawet zdawała się przemawiać w jego imieniu134.
W styczniu 1864 r. Mierosławski pisał do Kurzyny: „Mój drogi Janie. Chwila
stanowcza, chwila próby ostatecznej dla twojej reputacji. - - Nie chyb chwili, w któ-
rej chorągiew upadającą chwyta się w powietrzu. — Dopisz legendzie, mój Janie.
Na tym polega i moja całozimowa warta nad zamrożonym powstaniem. Trzeba,
ażebyś przez 6 tygodni przynajmniej dzierżył pieczęć warszawską, a o resztę nie
pytaj, na resztę nie oglądaj się, jak się z r. 45 na 46 na nic, nawet na oczywiste fiasko
depczące mi po rękach nie oglądałem. --Zamknij oczy i hop135!" Pikanteria tego
wezwania polegała na tym, że Kurzyna już wtedy doszedł do przekonania, iż z Mie-
131 B. Brzeziński do A. Guttrego, list z wiosny 1864 r., B. Czart, rps 3881, s. 530.
Twierdzi
w tym liście, że sam nie założył tego koła; został doń zaproszony, a po kilku tygodniach
ustąpił.
132 RN do W. Czartoryskiego, 8 II1864, Polska działalność dyplomatyczna, 1.1, s.
230. Tamże
potwierdzenie szczegółu o pieczęci z 2 rękami.
133 Z. Janczewski, Zeznania śledcze, s. 88-89.
134 B. Jag. 224768, cz. II, nr 101. Por. S. Kieniewicz, Sprawa włościańska, s. 360
n. Broszura
pt. Przeszłość i teraźniejszość, Warszawa 4 II 1864, zawierająca ostrą krytykę RN, była pióra
ks.
Mikoszewskiego, a wydana została w Londynie. Pamiętnik K. Aiikoszewskiego, cz. II, k. 5.
135 W. Mickiewicz, Pamiętniki, t. II, s. 368 n., z mylną datą 1862.
687

y
rosławskim „nic - - zrobić nie można". Spiskował, owszem, ale na własny rachunek;
Mierosławski miał się o tym przekonać dopiero po kilku miesiącach136.
W marcu 1864 r. Kurzyna zwrócił się do Bosaka i Kotkowskiego proponując
im utworzenie rządu w obozie, w Górach Świętokrzyskich. Twierdził, że „stawia wszy-
stko na jedną kartę", że powstanie i tak upada i że tylko tą drogą da się je uratowaći 3 7.
Spotkał się z kategoryczną odmową. Kotkowski raportował w tej sprawie do War-
szawy: „Była tu do nas i pokusa od swoich zza granicy, wiele mówili, wiele obiecy-
wali, a nawet i prędko, jednak miesiąc upłynął, a słowo ich tylko wiatr, zabawka
i oszukiwanie się. - - Odpowiedź moja i jenerała przesłane tym panom zdaje mi
się, iż będzie pouczająca"138. Kurzyna jednak nie dawał za wygraną i w pociątku
kwietnia takie dawał wskazania zaufanym swoim w Warszawie: „Ukonstytuować
się w komitet i ajencję warszawską, zbierać środki i informacje, o reakcji i jej przedsta-
wicielach opinię oświecać, planów naszych nie taić, przeciwieństwa wszelkie usuwać,
zdrajców i nieprzyjaciół naszych bez żadnego względu od samego przede wszyst-
kim wierzchołka bez miłosierdzia doraźnie tępić. Garstka tych nędzników na żadne
dzisiaj uwzględnienie nie zasługuje"139.
Niebezpieczeństwo grożące ze strony rodaków z lewicy Traugutt lekceważył.
Drażnił go owszem fakt rozpuszczania przez opozycję pogłosek, jakoby Rząd Naro-
dowy już przestał istnieć. „Opozycji u nas nie ma — pisał do Różyckiego 25 marca
— jest tylko kilku łotrów, którzy bałamucą niewielką liczbę poczciwych i stado
równych sobie łotrów, tylko mniejszego rozgłosu. -- Mamy ciągle w ręku ich
korespondencję i widzimy z niej, jaka tam podłość połączona z niezmierną głupo-
tą"140. Za granicą natomiast opozycja mogła poczynić rządowi uszczerbek pod
względem finansowym. Stanisław Frankowski jako komisarz rządu wrześniowego
położył rękę na części listów zastawnych, zabranych z Kasy Głównej, i nie chciał
ich zwrócić141. Podobnie Mierosławski nie chciał się wyrachować z kredytów udzie-
lonych Organizacji Jeneralnej. Niewiele pomógł okólnik Wydziału Skarbu naka-
136 W. Daniłowski, Notatki, s. 327. W Pamiętniku swym, s. 142 n., Mierosławski
bezpodstawnie
insynuuje, iż Kurzyna już na wiosnę 1863 r. w Krakowie zaczął budzić jego podejrzenia.
137 E. Korytko do B. Brzezińskiego, B. Czart, rps 3881, k. 355, 356, list otrzymany
10 VI1864.
Korytko na wezwanie Kurzyny godził się wziąć udział w tym rządzie, jeżeli zostanie
naprawdę
powołany przez ludzi z kraju, jeżeli będą fundusze i jeżeli nie będzie już rządu w Warszawie.
138 Fragment listu z 27 III 1864, cytowany w liście B. Brzezińskiego do A.
Guttrego z maja
1864, B. Czart, rps 3881, k. 531. Por. W. Sabowski, Józef Hauke-Bosak, Kraków 1871, s. 31.
139 J. Kurzyna do J. Rościszewskiego, zs wzmianką o otrzymaniu listu ż 27 III.
Tamże aluzja:
„Postanowienie nowego rządu miało nastąpić 20 marca. Nieszczęściem jednak, lubo na
miejscu
nie byliśmy, ponieśliśmy klęskę pod Opatowem, teraz dźwigamy jej konsekwencję". J. Jarzę-
bowski, Traugutt, Warszawa 1938, s. 76.
140 Dokumenty KCN i RN, s. 374-375.
141 „Należałoby użyć wszelkich środków, aby temu nieszczęsnemu wariatowi
oczy otworzyć,
bo to człowiek, który jest przeświadczonym, że jego nikczemne czyny są czynami
prawdziwego
patriotyzmu". RN do Ruprechta 15 II 1864. Traugutt, s. 140. Cyt. raport K. Ruprechta, 12 XII
1863/2 I 1864, Fawley Court. Okólnik Ruprechta 6 I 1864, BK, rps 7394, k. 1.
688

żujący zwrot tych wszystkich funduszów. Gorzko skarżył się Traugutt, że Miero-
sławski z Frankowskim „przesiadując za granicą schował kapitał wtedy, gdy tym,
co na słocie i mrozie za kraj walcząs brakuje broni i kożuchów, a nieraz i obuwia"142.
Pogarda, z jaką Traugutt odnosił się do wrogów swych z lewicy, w części tylko
była usprawiedliwiona. To prawda, że byli w tym środowisku warcholi i intryganci,
jak również maniacy, wietrzący reakcję tam nawet, gdzie jej nie było. W zasadzie
jednak realizacja celów, które Traugutt sobie założył, wymagała właśnie poparcia
autentycznych czerwonych, trudna była zaś bez ich pomocy. Z niewielu czerwo-
nymi — z Bosakiem, z ks. Kotkowskim, Traugutt znalazł w końcu wspólny język
i miał w nich najwierniejszych pomocników. U innych potępiał z góry knowania
przeciw rządowi, nie wchodząc w intencje, które mogły budzić w tych ludziach nie-
ufność do rządu. Oddany Trauguttowi naczelnik miasta Waszkowski tropił konspi-
ratorów z lewicy wypełniając po prostu rozkazy. Zużywano tu ludzi, energię i środki
których nie było dość dla innych celów143. Wśród bliskich współpracowników dykta-
tora — Przybylskich, Krajewskich, Janowskich, Pieńkowskich itd. — przeważali
ludzie a priori niechętni czerwieńcom. Wystarczy czytać wspomnienia Dubieckie-
go, by wyobrazić sobie, w jakim duchu mógł urabiać poglądy swego szefa i przyja-
ciela144. Dramat Traugutta, przemilczany przez jego hagiografów, nie w pełni
uświadamiany przez niego samego, polegał właśnie na tym, że był zwalczany przez
ludzi, którzy reprezentowali stosunkowo bliskie mu poglądy; musiał zaś szukać
oparcia w środowisku, które dla tych poglądów miało dużo mniej zrozumienia.
POCZĄTEK ZWROTU W POLITYCE ZAGRANICZNEJ RZĄDU
W dniu 15 XI1863 r. zmarł król duński Fryderyk VII. Wypadek ten stał się sygna-
łem odnowienia starego sporu pomiędzy Związkiem Niemieckim a Danią o Szlez-
wik i Holsztyn — dwa księstwa przynależne do Danii, a zamieszkałe w większości
przez Niemców. W ten konflikt włączył się Bismarck, poszukujący w zewnętrznych
142 Okólnik z 2 II 1864, Dokumenty KCN i RN, s. 313. RN do Bosaka 2 Ul 1864,
ibide m
s. 344. W lutym 1864 Traugutt nakazał wytoczyć śledztwo Z. Janczewskiemu, oskarżonemu o
m al
wersacje przy sprowadzaniu broni. Było to również uderzenie w opozycję. Janczewski pobrał
na
broń ponad 600 tys. złp. Ile sprowadził jej i ile wydał, n:e da się ustalić. Izba Obrachunkowa
22 IV
1864 uznała Janczewskiego „winnym zmarnowania fe- ,»za publicznego, działania jego
oceniając
nacechowanymi złą wiarą". Wersja, jakoby Janczewski „jedne 150 karabinów 4 razy przez
granicę
przeprawiał", zdaje się bezzasadna. RN do W. Majewskiego 14 II 1864, Dokumenty KCN i
RN,
s. 317. Analiza rachunków, BPPIO, rps 480/3, 474/3, k. 11. W. Przyborowski, O. IV, s. 120 n.
143 Por. C. Akord do J. Działyńskiego 15 IV 1864. „Przeszła cała zima, czy
urzędnicy rządu
starali się, aby zasilić powstanie, nie, - - formowali policję, aby pilnować opozycję. Pytam,
cóż na
tym zyskać można, czy takich ludzi, jak Chmieliński et comp. tj, głupców i wariatów
pilnować
potrzeba"? BK, rps 7416.
144 „Poczciwy Litwin został okłamany przez swoje białe otoczenie" — pisze B.
Szwarce,
Wydawnictwo materiałów, s. 60. Por. M. Dubiecki, Romuald Traugutt, s. 142-145.

689

sukcesach wyjścia z zatargu z własnym parlamentem. W obronie praw ludności


niemieckiej wystąpiły łącznie Prusy z Austrią. W styczniu 1864 r. wojska obu tych
państw wkroczyły do Holsztynu, a w lutym do Szlezwiku.
Współdziałanie austro-pruskie na froncie duńskim było następstwem zerwania
współpracy miedzy Austrią a Francją, po wystąpieniu Napoleona III z 5 listopada.
Z kolei wojna duńska pozwalała spodziewać się dalszych komplikacji międzyna-
rodowych. Dwa mocarstwa były zainteresowane w obronie Danii: Rosja i Anglia.
Jednakże Rosja miała ręce związane w Polsce, Anglia zaś nie mogła nic zdziałać bez
pomocy francuskiej — za którą musiałaby zbyt drogo zapłacić. Ze swej strony Na-
poleon III nie kwapił się do wyręczenia Anglików, po przykrych doświadczeniach
zeszłorocznych w sprawie polskiej. Nie było jednak wykluczone, że Prusy i Austria,
uwikłane w wojnę duńską, ściągną na siebie natarcie któregoś z trzech innych mo-
carstw. Każdy zaś konflikt zbrojny na północy zachęcał na południu Włochów do
ponownego zamachu na Wenecję, co znów dawało powód do daszych reperkusji
wewnątrz monarchii habsburskiej.
W tych warunkach dyplomacji francuskiej zależało i nadal na utrzymaniu,
na wszelki wypadek, atutu polskiego. Drouyn de Lhuys w rozmowie z Czartorys-
kim w końcu grudnia „wypytywał troskliwie, czy przetrwamy przez zimę", sam zaś
ks. Władysław podkreślał w raportach do Warszawy, że „cesarz Napoleon wielką
do powstania naszego przywiązuje wagę i na nim opiera przyszłe kombinacje po-
lityczne"145. W lutym 1864 r. grupa ziemian z Kaliskiego zwróciła się z prośbą
o radę do Hotelu Lambert: władze zaborcze chcą zmusić ich do podpisania adresu
wiernopoddańczego, czekają ich konfiskaty i zsyłki, perspektywa „groźnego ruchu
socjalnego", gdyby rząd carski oparł się na chłopach. Czy mają więc odmówić
swych podpisów tylko ze względu na spodziewane jeszcze negocjacje dyploma-
tyczne? Czartoryski odpisał kaliszanom 20 lutego, że złożenie broni nikogo dzisiaj
w Polsce nie uratuje. W Europie tymczasem narastają różne zawikłania „i nie
ma obawy, aby która bądź z tych kwestii jakąś wojną zlokalizowaną lub specjalnymi
konferencjami załatwić się dała, dopóki my z orężem w ręku swych praw się dopo-
minamy"146.
Kontynuowanie walki w Polsce stawało się coraz bardziej kosztowne, groziło
też ziemiaństwu wstrząsami społecznymi. W Hotelu Lambert już dawniej zastana-
wiano się nad możliwością podniesienia sztandaru polskiego gdzieś możliwie daleko
od polskiej ziemi i bez ryzyka dla kraju. Pamiętamy, że jeszcze ubiegłego lata Wła-
dysław Jordan zajmował się w Stambule wyprawianiem broni na Kaukaz zachodni,
dla walczących z caratem Czerkiesów. Mówiło się o utworzeniu legii polskiej na
Kaukazie, a także polskiej floty wojennej na Morzu Czarnym; twierdzono, że po-
145 Raporty z 30 XII 1863, 15 I 1864, Polska działalność dyplomatyczna, t. I, s. 415, 427.
146 „Pismo obywateli woj. kaliskiego do ks. W. Czartoryskiego, doręczone w
Paryżu 19 II
1864" i odpis odpowiedzi, B. Czart, rps 5739, s. 721-725. Por. raport W. Czartoryskiego, 24
II1864,
Polska działalność dyplomatyczna, t. I, s. 444-446. Traugutt 19 HI 1864 naganił
Czartoryskiemu
wchodzenie w korespondencję „ze zdrajcami Ojczyzny, z nową Targowicą". Ibidem, s. 247.
690

jawienie się polskiej bandery stanie się argumentem za przyznaniem Polsce praw
strony wojującej. Rząd Majewskiego wziął ten projekt na serio i gotów był przezna-
czyć na ten cel część sum... z tych samych zawsze listów zastawnych147.
Przeznaczony dla Czerkiesów statek „Samson" nie został wykorzystany, ale
wyznaczony na kapitana Andró Magnan wszedł tą drogą w stosunki z Hotelem Lam-
bert. Był to francuski marynarz, jak się wydaje awanturnik, bo parał się i handlem
niewolników, i korsarstwem u brzegów La Plata, i przemytem broni w okresie
wojny krymskiej. W 1860 r. znajdował się na służbie francuskiej kompanii żeglugi
na dolnym Dunaju; podawał się za tajnego agenta ks. Napoleona i Cavoura,
ofiarując przeróżne dwuznaczne usługi to Serbom, to Węgrom, to Rumunom148.
Blagier raczej niż oszust, Magnan domagał się obecnie od Polaków miliona złp.
(w listach zastawnych) i nominacji na naczelnego wodza polskich sił morskich.
Czartoryski przejął się tym projektem i rekomendował go Rządowi Narodowemu.
Podkreślał, że Magnan „ma w rządzie tutejszym wysokie, chociaż tajne poparcie"149.
Wstępną umowę z Magnanem podpisał Bronisław Zaleski 28 października, była
tam mowa o ściganiu statków rosyjskich na Morzu Czarnym i o dochodzie kor-
sarza ze sprzedaży łupów. Magnan udał się następnie do Warszawy i chyba wywarł
korzystne wrażenie, Rząd Narodowy przygotował bowiem dla niego akt naturali-
zacji.i stosowne pełnomocnictwo150. Tymczasem Magnan wbrew nakazowi zacho-
wania sprawy w tajemnicy roztrąbił tę historię w francuskich gazetach. Oburzony
Czartoryski zerwał z nim stosunki (24 XI 1863)151. Ciekawe, że i po tym skandalu
Traugutt opowiadał się za wykorzystaniem Magnana, do czego koniec końców nie
doszło152.
Tymczasem zjawił się nowy kandydat na „admirała" polskiej floty: Władysław
Zbyszewski, kapitan korwety w rosyjskiej flocie dalekowschodniej. Rzuciwszy carską
służbę Zbyszewski (ps. Karp) stawił się w Paryżu i przedstawił szeroki plan uzbroje-
nia floty wojennej „w jakichkolwiek portach kuli ziemskiej, gdzie głos sprawiedli-
wości znajdzie uznanie i gdzie agenci organizacji sił polskich na morzu znajdą arma-
torów". Instrukcja ułożona w Paryżu pod okiem Karpia z datą 1 lutego mówiła
147 RN do W. Czartoryskiego, 1 sierpnia, W. Czartoryski do rządu, 7 X 1863,
Polska działalność
? dyplomatyczna, t. I, s. 159, 368.
148 Raporty A. Dozona i E. Tastu, lipiec 1860 — luty 1861. AE Consulat
Belgrade, vol. XII,
f. 154-180, 286, 308, 320. L. Kossuth, Meine Schriften, t. m, s. 551 n.
149 Raporty z 14 i 27 X 1863, Polska działalność dyplomatyczna, t. I, s. 370-378.
150 Z. Janczewski, Zeznania śledcze, s. 72, mylnie datuje pobyt jego w Warszawie
na koniec
września. O przepisywaniu umowy RN z Magnanem por. zeznanie K. Przybylskiego, 13 IV
1864,
Proces R. Traugutta, t. II-I, s. 296 n. Dokumenty te dotarty do Paryża z opóźnieniem i nie
zostały
już doręczone Magnanowi, por. RN do W. Czartoryskiego, 8 II1864, Polska działalność
dyploma-
tyczna, t. I, s. 236 n.
151 Raporty W. Czartoryskiego, 19, 25 XI 1863, Polska działalność
dyplomatyczna, s. 396,
406 n. Pamiętniki W. Czartoryskiego, s. 172 n. L. Widerszal, op. cit., s. 207.
152 RN do W. Czartoryskiego 9 XII 1863, Polska działalność dyplomatyczna, t. I,
s. 216 n.
W instrukcji dla W. Przybylskiego z 7 XII Traugutt pisał ostrożniej: „Porozumiesz się z kpt.
M.
i przedstawisz rządowi jego pomysły, plany i życzenia". Dokumenty KCN i RN, s. 286.
691

o atakowaniu rosyjskich okrętów wojennych, o chwytaniu albo niszczeniu kupiec-


kich, opisywała zarówno flagę polską, jak i mundury polskich marynarzy, zakła-f
dała możliwość zbrojenia statków nie tylko w Europie, ale i w Nowym Yorku, San*
Francisco, Melbourne i Szanghaju! Instrukcję tę Traugutt zatwierdził 10 lutego,
mianując Karpia „głównym organizatorem sił narodowych morskich"133.
Plany te były, rzecz jasna, „na wyrost" — na razie wchodziło w grę uzbrojenie l
jednego tylko statku. Potrzebnego funduszu w wysokości ponad pół miliona fran-
ków dostarczył gen. Zamoyski, który chciał „dla tego powstania coś zrobić odrębne- •
go a znacznego". Formalnie wkład generała stanowić miał częściowy ekwiwalent -
pożyczki narodowej, nałożonej na Ordynację Zamoyskich w wysokości miliona :
złp., którego to miliona ordynat dotąd nie uiścił154. Za ową sumę zakupiono i uzbro- :
jono w Anglii statek „Princess", przezwano go „Kilińskim" i wyprawiono na Morze 1
Śródziemne. Traugutt pisał wzruszony: „Opatrzności Bożej i szczególniejszej opiece )
Królowej naszej niebieskiej polecamy ten zawiązek floty naszej narodowej"155, i
„Kiliński" odpłynął z Newcastle z angielską załogą, kpt. Karp z załogą polską mieli
wejść na pokład w Messynie. Tymczasem władze hiszpańskie 15 lutego przyaresz-
towały statek w Maladze i broń skonfiskowały156. Statek został następnie sprze- j
dany z licytacji, a gen. Zamoyski odzyskał część włożonych pieniędzy, jakkolwiek J
miano mu za złe, że wycofał je prawie w całości do własnej kieszeni, zamiast przelać
je do kasy narodowej157. W istocie zastanawia ów gest wielkiego pana, który
gotów był dać na powstanie pół miliona, ale pod warunkiem, że suma ta zostanie i
zużyta na Morzu Czarnym, a nie na polskiej ziemi.
W incydencie tym z flotą wojenną Traugutt zdawał się iść za sugestiami Hotelu
Lambert. To samo w początkowym okresie dotyczyło stosunku rządu do Napoleo- ;:
na III. Czartoryski zaproponował rządowi wysłanie noty z okazji mowy cesarskiej J
i53 Materiały do historii floty, BPP IO, rps 482/9.
154 Raport W. Czartoryskiego 25 XI 1863, Polska działalność dyplomatyczna, t. I,
s. 404 n.
Układ W. Zamoyskiego z Komisją Długu, 22 I 1864, BPP IO, rps 482/3, k. 2. W istocie
Zamoyski ;
wyłożył 393 012 fr. 50 et., W. Czartoryski awansował 169 267 fr. 70 et., (których mu
ordynacja
nigdy nie zwróciła, por. jego Pamiętnik, s. 173-175). Z innych źródeł wpłynęło na flotę 27
392 fr.
85 et. Statek kosztował 400 tys. fr., resztę wydano na ekwipunek, werbunek i żołd załogi.
BPP IO,
rps 482/9.
155 RN do W. Czartoryskiego 8 II1864, Polska działalność dyplomatyczna, 1.1, s.
237. Traugutt
w tym piśmie nazywa statek „Kościuszką", gdy w rachunkach figuruje on jako „Kiliński".
156 E. Dębiński pisał do RN 18 IV 1864, że statek „łazi, ale nie chodzi, -- chodzi o
połowę
wolniej od najlichszych statków wojennych lub przewozowych". B. Nar. rps 6000, t. V, k. 4-
5. Por.
W. Przyborowski, D. V, s. 111-115. Odpisy M. Haimana z korespondencji F.
Rozwadowskiego
z W. Zbyszewskim, luty — kwiecień 1864, ze zbiorów Batignolskich, Muzeum Polskie w
Chicago.
157 E. Dębiński w cyt. raporcie pisał, że Przybylski zaniechał śledztwa w tej
sprawie, „powy- -j
łaziłyby bowiem brudy na wierzch tak familii Zamoyskich, jak i po trosze Czartoryskiego,
których i
się ten ostatni i pierwsi dopuścili z wrodzonego im wszystkim skąpstwa". W. Zamoyski oddał
z sum '
uzyskanych ze sprzedaży statku 50 tys. fr. A. Sapieże, wówczas komisarzowi na Francję i
Anglię.
S. Kieniewicz, Adam Sapieha, s. 137. Innymi drogami odzyskano z wydatków na flotę 16 342
fr. 1
35 et. BPP IO, rps 477 h. Por. oświadczenie A. Guttrego 10 IX 1864, ibidem, rps 482/3, k. 1.
]
692

z 5 listopada, z poparciem dla idei kongresu. Traugutt zgodził się na sam pomysł
noty, ale odrzucił projekt ks. Władysława. Zarzucał mu, że z góry krytykuje kongres,
który zapewne i tak się nie zbierze, że domaga się reprezentacji Polski na kongresie,
co na razie jest niewykonalne. W rezultacie nota Traugutta, przesłana 26 listopada
solidaryzowała się z ideą kongresu, w sposób jak najbardziej ogólnikowy. W dniu
12 lutego Rząd Narodowy skierował do Napoleona III oficjalne pismo dziękczynne,
zakończone stwierdzeniem, że „wśród cierpień bez precedensu naród cały i rząd
wraz z nim pokładają zawsze w W. C. Mości ufność bezgraniczną i niewzruszoną"158.
Frazes ten nie odpowiadał już rzeczywistym poglądom Traugutta. Pracę Czar-
toryskiego oceniał on wysoko, jako solidną i bezstronną, ale nie szedł za nim na
ślepo159. Czartoryski przekazał mu, tuż po wybuchu wojny duńskiej, informację
(skądinąd fałszywą) jakoby Palmerston proponować miał Francji alians zaczepno-
-odporny. Napoleon miał odpowiedzieć, „że gotów jest zawrzeć przymierze z Anglią,
ale żąda, aby ten alians objął albo Polskę, albo Włochy, albo też Ren dla Francji
zapewnił"160. Traugutt odpisał Czartoryskiemu, że jego zdaniem wiązanie sprawy
polskiej i granicy Renu chyba na pewno przekreśla możność porozumienia dwu mo-
carstw zachodnich. „Sądziliśmy i sądzimy — kończył — że nie ślepe i niewolnicze,
ale rozsądne i oględne trzymanie się z Francją jest nie tylko warunkiem koniecznej
zawsze ostrożności, — ale i świętym obowiązkiem naszym". Co zaś tyczyło się po-
mocy francuskiej dla Polski „daleko więcej będzie pewności dopięcia tego celu,
gdy postawimy siebie w takim położeniu, iż potrzebni będziemy, aniżeli gdyby
to nam miano jedynie tylko z łaski robić"161.
Odnośnie Francji różnica stanowisk między Trauguttem a Czartoryskim była
zatem kwestią odcieni. Inaczej rzecz się miała z Austrią. Czartoryski w raporcie
z 15 stycznia bronił się przed zarzutem wyłącznego austrofilstwa; podkreślał, że
to cesarz Francuzów chciał i wciąż jeszcze chce pozyskać Austrię dla sprawy polskiej.
„Jeśli ta polityka się zmieni, jeśli przeciwko Austrii stanowczo się obróci, a Polskę
zawsze mieć będzie na celu, agencja również starania swe skieruje tam, gdzie oka-
że się interes i dobro Polski"162. W miesiąc później sygnalizując zaostrzenie sto-
sunków pomiędzy Francją a Prusami i Austrią, powtarzał mimo to, „że wybuch
powstania w Galicji przyniósłby nam największą klęskę"163. Traugutt odpowiedział,
nieco zniecierpliwiony: „Jeżeli Austria będzie miała powstanie w Galicji, to sama
158 Raport W. Czartoryskiego 12 XI 1863, Polska działalność dyplomatyczna, t. I, s. 62-
69,
210 n., 395.
199 Do Okszy, 15 II 1864: „Nikt nam tyle nie dostarcza wiadomości i głównie na
niekorzyść
tych, których agencja jest okrzyczaną zwolenniczką, jak sama agencja", Traugutt, s. 176.
160 Polska działalność dyplomatyczna, t. I, s. 440, raport z 17 II 1864.
161 Ibidem, s. 245 n., pismo z 8 III 1864. Por. ibidem, s. 232, pismo z 8 II: „Trzeba
się nam
trzymać Francji, ale nie należy znowu za bardzo niewolniczo trzymać się obecnej polityki jej
rządu,
który - - grzeszy wszakże względem nas - - dążeniem do niepodobieństwa, bo inaczej nazwać
nie
można myśli o wciągnięciu Austrii do związku mającego na celu wskrzeszenie Polski".
162 Ibidem, s. 429.
163 Ibidem, s. 441, raport z 17 TL 1864.
693

je sobie zrobi, może się z tego ucieszy, bo będzie miała większy jeszcze pretekst1*,
do stłumienia wszystkiego, ale czy jej rachuby nie zawiodą, - - tego nie wiemy.
W Bożym to ręku wszystko"164.
Zbliżenie się Austrii do pozostałych dwóch rozbiorców skłoniło też Traugutta \
do zajęcia antyaustriackiej postawy, tym samym zaś do szukania porozumienia
z przeciwnikami Austrii. Musiał zaś liczyć się z tym, że mazziniści kontaktują się
z jego nieprzyjaciółmi z lewicy, w szczególności też z Mierosławskim165. Był to
argument na rzecz uaktywnienia własnych kontaktów z Włochami. Pierwszy krok
w tym kierunku postawił Traugutt 27 listopada, kiedy wyłączył agencje w Turynie,
Rzymie i Stambule spod zwierzchności Czartoryskiego i uzależnił je wprost od
Warszawy166. Agentowi w Turynie, Ordędze, przypominał, iż „Rząd Narodowy
w swych piśmiennych dokumentach żadnych stanowczych zobowiązań w czasie
obecnym względem Włoch wyrazić nie może". I dziennikarzom włoskim nie należy
obiecywać Rzymu i Wenecji. Jest „szczerym życzeniem naszym widzieć Włochy
całe i jednolite; ale naprzód nie powinniśmy nigdy tego obiecywać, czego dać nie
jesteśmy w stanie, a oprócz tego w tak trudnym jak jest nasze położenie trzeba się
starać sprzeczne interesa pożytkować tak, by jednych dla drugich bez widocznej
korzyści lub koniecznej potrzeby nie poświęcać"167.
Sprawa rzymska była szczególnie delikatna dla nabożnego Traugutta. Jedną
z pierwszych jego czynności było wystosowanie adresu do Piusa IX, z podziękowa-
niem za nakazane modlitwy i z prośbą o dalsze wstawiennictwo na rzecz Polski
u dworów katolickich168. Adres ten miał doręczyć nowy agent dyplomatyczny w Rzy-
mie, Gabriel Łuniewski. Był to jednakże człowiek nieobyty z Rzymem i bez stosun-
ków. Do samego papieża nie dotarł, materiały o sytuacji Kościoła w Polsce przeka-
zywał przez pośredników. Co więcej, zaangażował się w sprawę kanonizacji błog.
Józefata Kuncewicza, na której pono papieżowi zależało, ale która kosztowałaby
Rząd Narodowy pół miliona złp., a już najtaniej 300 tys. Traugutt żachnął się,
że Polski walczącejvnie stać na takie zbytki. Bardzo niechętnie zgodził się na pokrycie
już wyłożonej na ten cel zaliczki, radząc pociągnąć w tym celu do dobrowolnych
składek duchowieństwo unickie w Galicji169.
*«* Ibidem, s. 246, pismo z 8 III 1864.
165 Por. A. Lewak, G. Mazzini e 1'emigrazione polacca, Casale 1925, s. 98-101,
Mazzini do
Mierosławskiego, 9 i 24 XI 1863, będące odpowiedzią na wcześniejsze oferty adresata.
Mazzini
m. in. tłumaczył, że zbliżenie Polaków z rewolucjonistami może właśnie posłużyć jako środek
na-
cisku dla przyspieszenia interwencji mocarstw. Na prośbę Mierosławskiego obiecywał
dotrzymać
sekretu co do wspólnych działań przed „Rosjanami", tzn. redakcją „Kołokoła".
166 Polska działalność dyplomatyczna, 1.1, s. 203 n. Tym bardziej stanowczo
odrzucił Traugutt
płynącą z Wiednia sugestię powierzenia dyplomacji powstańczej osadzonemu w Krakowie
dilero-
wi, ibidem, t. II, s. 165.
167 RN do J. Ordęgi, Wydawnictwo materiałów, t. V, s. 345, 347.
168 Adres z 29 X 1863, Polska działalność dyplomatyczna, t. I s. 60 n.
169 Korespondencja RN z G. Łuniewskim, ibidem, t. II, s. 216-267. Por. też RN do
K. Kotkow-
skiego i W. Majewskiego, 14 II, 19 III 1864, Dokumenty KCN i RN, s. 315, 363.
694

Z początkiem 1864 r. stosunki między Rzymem a Petersburgiem nagle się za-


ostrzyły. Rząd carski, stłumiwszy powstanie, przestał się liczyć z papieżem, a wręcz
przeciwnie, chciał ukarać Kościół polski za poparcie udzielone walce zbrojnej.
Nie było już oczywiście mowy o nuncjaturze apostolskiej w Rosji. Setki księży wypra-
wiano na Syberię, paru wygnanym biskupom odebrano rządy ich diecezji, w ślad
za tym miała pójść kasata polskich klasztorów i próba ściślejszego podporządkowa-
nia Kościoła rosyjskiej administracji. Pius IX protestował w gwałtownych alokucjach,
używając w stosunku do cara wyrażeń wręcz obelżywych. Kładł zresztą nacisk
na to, że staje w obronie wiary, nie zaś „zuchwałego powstania"170. Konflikt ten
po dwu latach doprowadził do zerwania stosunków dyplomatycznych między Rosją
a Watykanem. Sprawie polskiej na razie nie przynosił bezpośredniej korzyści.
W początku grudnia Traugutt wyprawił Wacława Przybylskiego za granicę,
jako „lustratora instytucji i władz poza granicami Królestwa"171. Chciał, jak się
zdaje sprawdzić, czy na właściwych miejscach znajdują się właściwi ludzie, oraz
czy by się nie dało zredukować dużych sum łożonych na te placówki. Zgodnie
z instrukcją172 Przybylski zbadać miał sytuację w zaborze austriackim i pruskim,
a następnie w Dreźnie, Liege, Paryżu, Wiedniu, Turynie, Florencji i Konstantyno-
polu. Niezależnie od spraw organizacyjnych i budżetowych miał skontrolować także
funkcjonowanie propagandy i zakupu broni oraz podjąć niektóre czynności dyplo-
matyczne. Chodziło mianowicie o rozmowy z włoską „partią czynu" i z emigracją
węgierską. Prowadził je Ordęga z pominięciem Czartoryskiego: dekretem z 20 lu-
tego Główna Agencja Dyplomatyczna w Paryżu została zlikwidowana, a Czarto-
ryski mianowany tylko „agentem politycznym we Francji"173. Przybylski otrzymał
pełnomocnictwo do zatwierdzania „w razach nie cierpiących zwłoki" wszelkich
traktatów i umów międzynarodowych, z obowiązkiem przesyłania takowych Rzą-
dowi Narodowemu „do ostatecznej ratyfikacji"174.
Odnośnie Włochów chodziło o uzgodnienie ruchów w wypadku, gdyby czy to
rząd włoski, czy niezależnie od rządu mazziniści lub garibaldczycy, wystąpili prze-
ciw Austrii, korzystając z komplikacji duńskich. Włochom zależało w tym wypadku
na równoczesnym powstaniu zbrojnym w Galicji. Traugutt, jakeśmy widzieli,
powstania takiego nie wykluczał, lecz żadnych zobowiązań odnośnie Galicji w sto-
sunku do Włochów nie podjął. Nie wykluczał także możliwości wystąpienia zbroj-
nego przeciw Prusom, z udziałem pruskiego zaboru. W każdym razie potępiał
publiczne zarzekanie się, „że nie będzie wojny z Prusakami". „Jeżeli zaś sądzicie —
170 Różne wersje przemówienia Piusa IX z 24 IV 1864 zestawia A. Lewak, Polska
działalność
dyplomatyczna, t. II, s. 168-170, 269-273.
171 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 254 n.
171 Instrukcja z 7 XII 1863, Dokumenty KCN i RN, s. 283-286. Sądząc z dochowanych
pism
RN do Przybylskiego, 21II i 18 III 1864, ibidem, s. 325, 359 n., Traugutt nie był nadmiernie
kontent
z czynności swego komisarza, a zwłaszcza z zarządzonych przezeń zmian personalnych.
173 Polska działalność dyplomatyczna, t. I, s. 242.
174 Pełnomocnictwo z 29 II 1864, Dokumenty KCN i RN, s. 340..
695

pisał do Łukaszewskiego, że wygłosiwszy takie opinie Prusacy mniej was będą Ą


prześladować, to się grubo mylicie. Bo Prusak doskonale wie, że co Moskalowi
dzisiaj, to Niemcowi jutro, i dlatego w chęci przytłumienia naszego ruchu są zu-
pełnie z sobą solidarni"175.
W lutym 1864 r. Ordęga wznowił w Paryżu rozmowy z gen. Klapką na temat
możliwego wystąpienia zbrojnego Węgrów, gdyby dojść miało na wiosnę do wojny s
europejskiej. W rozmowach tych wziął udział przedstawiciel demokratycznej emi- :
gracji chorwackiej, Emil Kvaternik, który godził się na zawieszenie dawnego sporu
z Węgrami, w imię wspólnej walki z wiedeńskim centralizmem. „W knowaniu tym j
— pisze uczestnik obrad Miłkowski — nam Polakom przypadała rola poręczycielska
we względzie szczerości umowy wiążącej do wspólnej akcji wrogów wczorajszych,
Węgrów i Słowian południowych"176. Wynikiem negocjacji był traktat pomiędzy
Rządem Narodowym polskim i komitetem węgierskim, parafowany przez Ordęgę ]
i Klapkę w Paryżu 8 marca. Układ mówił w sposób ogólnikowy o zamiarze równo- ^
czesnego powstania zbrojnego Polaków i Węgrów przeciw Austrii; gdyby jedna
ze stron została zmuszona zacząć walkę wcześniej, strona druga „zobowiązuje
się poprzeć wszelkimi możliwymi sposobami ruch rozpoczęty na terytorium sprzy-
mierzonym". Strona węgierska obiecywała zapewnić wszystkim Słowianom zarniesz- i
kałym na Węgrzech pełne prawa cywilne, polityczne i wyznaniowe oraz „swobodny,
rozwój ich narodowości" — bez uszczerbku dla terytorialnej integralności Węgier.
W osobnym artykule Węgrzy zobowiązywali się „nigdy nie naruszyć autonomii
i wolnej woli ludu chorwackiego, czy to gdy zechce odnowić związek federacyjny i
z Węgrami, czy też zechce utworzyć osobne, niepodległe państwo"177. Zobowiąza-
nie takie, zaciągnięte przez Węgrów w porozumieniu z Polakami, nawiązywało
do podobnych układów z 1849 r., gdy również za pośrednictwem polskim doszło
do pisemnego układu gwarantującego prawa mniejszości narodowych na Węgrzech.
W ślad za porozumieniem węgiersko-chorwackim wszczęto również rozmowy
z Czechami. Prowadzili je w Dreźnie, w marcu, ze strony polskiej Kraszewski i Mił-
kowski, z czeskiej Emanuel Tonner i Józef Frić. Z Polakami sympatyzowało w Cze- i
chach lewe, radykalne skrzydło demokratów, które właśnie ze sprawy polskiej :
uczyniło platformę agitacyjną przeciwko tradycyjnie rusofilskiej polityce burżua-
zyjnych liberałów z Palackim na czele. Od września miał Rząd Narodowy stałego ?
agenta w Pradze^ w osobie Jakuba Sztejnike. Uczestniczył on również w rozmowach q
drezdeńskich, odnoszących się do ewentualnego udziauł Czechów w powstaniu -i
przeciw Austrii178.
175 List z d. 27 I 1864, ibidem, s. 310.
176 Z. Miłkowski, Od kolebki przez życie, t. III, s. 236-237. H. Batowski,
Dyplomatyczna ;
misja Milkowskiego r. 1864,.,Zeszyty Naukowe UJ" 1956. W. Felczak, Ugoda węgiersko-
chorwacka •
1868 r., Wrocław 1969, s. 146 n.
177 Polska działalność dyplomatyczna, t. I, s. 69 n. A. Tamborra, Imbro, s. 87 n.
• 178 V. Źaćek, Jakub Sztejnike, agent polskiego Rządu Narodowego w Pradze. Echa
powstania
styczniowego w Czechach, Wrocław 1965, s. 93-146. Raport Sztejnikiego z 23 I 1864, V.
Źaćek, «
Ohlas polskeho povstani r. 1863 v cechach, s. 204-209.
696

Traugutt aprobował układ z Węgrami między innymi, dlatego że obiecywał


on jakiś „pieniężny zasiłek" na dozbrojenie Galicji. Żądał natomiast uzupełnienia
zawartego układu punktem, że Węgry nie zawrą pokoju, „póki i Polska wolną nie
będzie". Koniec końców 7 kwietnia, a więc na krótko przed swoim aresztowaniem,
zatwierdził paryską umowę bez żadnych zmian, ponieważ i tak negocjacja zanadto
się przewlekła179.
W istocie bowiem w ostatnim dniu lutego rząd austriacki uprzedził polsko-wę-
gierskie knowania, ogłaszając w Galicji stan oblężenia. Rząd Narodowy odpowie-
dział protestem, w którym potępiał Austrię na równi z Prusami i Rosją, za udział
w rozbiorach Polski i trzymanie narodu polskiego w niewoli. Uzasadniając politykę
swą w stosunku do Galicji stwierdzał: „Nigdyśmy nie taili, że dążymy do odbudowa-
nia Ojczyzny naszej w granicach 1772 r.; bo to są jej prawne granice, w których ją
zastał gwałt przez 3 dwory sąsiednie na niej dokonany; ale też nikt nam nie zarzuci,
żeśmy dali powód do myślenia, iż zabór austriacki orężem odzyskać pragniemy"180.
Słowa te odnosiły się do minionych miesięcy; w początku kwietnia Traugutt brał
już pod uwagę potrzebę i to pilną, podjęcia walki z Austrią. Rozważania te były co
prawda teoretyczne. Demokraci węgierscy, chorwaccy i czescy, z którymi kontakto-
wał się Rząd Narodowy, nie mieli takiego wpływu w swoich krajach, by móc wystą-
pić zbrojnie z własnej inicjatywy. Jak zobaczymy poniżej, nie miała również tych
możliwości Galicja. Sama wreszcie organizacja warszawska Rządu Narodowego
stała w przededniu katastrofy. Zmiana frontu, uwidoczniona w polityce zagranicz-
nej Traugutta, świadczyła tylko o jednym: że nie powodował się on żadnymi prze-
sądami, gdy szło o dobór sojuszników. Na progu 1864 r., kiedy Austria przeszła
do otwartego zwalczania powstania, Traugutt bez wahania nawiązywał porozu-
mienie z wewnętrznymi i zewnętrznymi przeciwnikami Austrii. Posunięcia te nie
mogły, niestety, wpłynąć na przesądzony już bieg wydarzeń.
RZĄD NARODOWY A PROBLEM LITWY I RUSI
Przerwaliśmy relację o wydarzeniach litewskich na sierpniu 1863 r., gdy to na
gruzach rozbitej organizacji ziemiańskiej pozostał Konstanty Kalinowski, przywód-
ca Wydziału Wykonawczego — niemalże samotny. Wobec trudności komunikacji
z Wilnem Rząd Narodowy pozostawiał mu wolną rękę — Traugutt dał mu wręcz
nominację na komisarza pełnomocnego181. Kalinowski powołał do Wydziału
nowych ludzi (Ignacy Zdanowicz — sekcja skarbu i naczelnictwo m. Wilna; Józef
Kalinowski — sekcja wojny).' Stopniowo też odtworzył organizację cywilną na
179 RN do W. Przybylskiego 10 II, do J. Ordęgi 12 II, 9 IV 1864, Traugutt, s. 152,
162. Do-
kumenty KCN i RN, s. 380-383. Por. raport Ordęgi, 6 IV 1864, B. Nar. rps 6000, t. IV, f. 97.
180 Odezwa z 18 III 1864, Dokumenty KCN i RN, s. 356.
181 O. Maksimąjtene, Wojennąja órganizacija powstancew i bojewyje diejstwija w
1863-1864 gg.
w Litwie, Wilno 1966, autoreferat.
697

prowincji, posługując się głównie inteligencką młodzieżą182. Starał się złagodzić


fatalne wrażenie wymuszanych przez Murawiewa adresów wiernopoddańczych,
organizując tzw. kontradresy od poszczególnych województw. Teksty te, z wyraza-
mi wierności dla historycznej unii Litwy z Polską, drukowano w „Niepodległości"183,
a Rząd Narodowy ogłosił, że „ze czcią religijną przyjmuje ten dokument stwierdzony
krwią Litwy i Białorusi"184. Wydział Wykonawczy zaręczał, że zebrano pod kon-
tradresami 249646 podpisów185, lecz oczywiście nie mógł ich ogłosić i jest wątpliwe,
czy był w ogóle w stanie zbierać podpisy na trochę większą skalę. W każdym razie
musiał zrezygnować z pociągania do odpowiedzialności tych wszystkich osób,
które podpisywały adresy do cara pod oczywistym przymusem186. Tym ostrzej za to
wystąpił Kalinowski przeciw konsystorzowi wileńskiemu, gdy ten na rozkaz Mura-
wiewa kazał odczytać z ambon okólnik potępiający powstanie. „Wydział nie może
nie widzieć w tym postępku waszym grzesznej słabości, która was przywiodła do
tego, żeście ulegli przemocy wrogą, żeście skłamali własnemu sercu i żeście kłamstwo
to ogłosić kazali w przybytkach Pańskich"187.
Miernikiem stopniowego upadku powstania na Litwie była słabnąca stale par-
tyzantka. Ostatnia potyczka w woj. grodzieńskim rozegrała się 7 października;
w wileńskim — 20, w północnej części woj. augustowskiego — 30 t. m.188Na pro-
gu zimy partyzantka chłopska trzymała się jeszcze w Kowieńszczyźnie. Traugutt
stawiał ją za wzór Kongresówce: „W wyludnionej a opustoszałej Litwie ks. Mackie-
wicz na czele 200 ludzi i chłopek Łukaszunas z garstką 100 włościan dotąd zaopa-
trują się we wszystko prawie kosztem Moskali. Ostatni przed niedawnym czasem
zdobył sobie na nieprzyjacielu 100 kożuchów i już jest bezpieczny na zimę"189.
Jednakże Mackiewicz w grudniu rozpuścił swoich ludzi na urlopy do domów.
W styczniu 1864 r. poszły w rozsypkę ostatnie dwa czynne na Żmudzi oddziałki:
Ambrożewicza i Czerwińskiego (ps. Sawa)190. Czynny na emigracji płk Jabłonowski
mógł już tylko magazynować broń w Prusach Wschodnich, na wypadek odżycia
powstania na wiosnę. Próżno ponaglał go Traugutt: niech „co prędzej na Litwie
181 A. Smirnow, op. cit., s. 268 n.
183 Dodatek do „Niepodległości" z 7 XI 1863, Prasa tajna, t. II, s. 477-481,
zawiera adresy
województw: witebskiego, wileńskiego, kowieńskiego, grodzieńskiego i inflanckiego.
184 Odezwa RN do Litwy, 1 XI 1863, Dokumenty KCN i RN, s. 259 n.
185 Pismo towarzyszące Wydziału Wykonawczego, 7/19/X 1863, ibidem, s. 535.
Tymczasem
suma podpisów sygnalizowanych w „Niepodległości" na 5 tylko adresach z liczby 8
województw,
wynosi 279 018. „Dziennik Warszawski" z 16 XII 1864 ogłosił okólnik Zarządu Podola z 8
11. r.
nakazujący zbieranie podpisów „pomiędzy ludźmi wszelkich stanów" na adres wierności dla
RN. .
Inicjatywa ta nie doszła już do skutku.
186 Odezwa Wydziału Wykonawczego z 21 VHI/2 DC/1863, ibidem, s. 532 n.
187 Odezwa z października 1863 r., ibidem, s. 536-538.
188 Jeszcze 19 DC/1 X/1863 Wydział Wykonawczy zakazał kpt. Ostoi
rozpuszczenia oddziału
w pow. oszmiańskim. Powstanie 1863 r. na Litwie i Białorusi, s. 154.
189 Okólnik Wydziału Wojny, 22 XII 1863, J. Łukaszewski, Zabór pruski, s. 58.
190 J. Kalinowski do B. Jabłonowskiego, 2011864, Powstanie 1863 r. na Litwie i
Białorusi, s. 67
698

robotę rozpoczyna", niech formuje V korpus, niech sobie zapewni ze Szwecji, dro-
gą morską, dostawy sprzętu wojennego191. Gotowość do walki wśród ludu li-
tewskiego nie wygasła, ale sami przywódcy nie widzieli możności prowadzenia
jej w środku zimy.
W dniu 5/17/XII 1863 r. schwytany został ks. Mackiewicz. W czasie krótkiego
śledztwa w Kownie oświadczył, że stanął do walki w obronie ludu, doprowadzonego
do nędzy i nieszczęścia przez carskich urzędników. „Moje chęci dobra ludu — pisał
trochę nieudolną polszczyzną — dały mi i siły, i możność do zrewoltowania jego,
a to nic nie miało na celu, jak podniesienie jego do samopoznania i wyrzeczenia,
czy z Rosją lub Polską chce być połączonym. - - Gdy zaś Litwie na wielu zbywa
warunkach samoistnej rewolucji i przez to dobicia się czegoś stałego na przyszłość,
wolałem masą dopomagać Polsce i od niej pomocy żądać na rewolucję litewską,
a przez to uzyskać ludowi choć tymczasowe przyznanie prawa obywatelskiego i na-
dział gruntu bezpłatnie"192. Mackiewicz zginął na szubienicy 16/28/XII 1863 r.
Konstanty Kalinowski został aresztowany w Wilnie, w nocy na 29 stycznia/10
II/. Odmówił wydania kogokolwiek ze współpracowników oświadczając, że „szpie-
gostwo hańbi człowieka". Za to już po zakończeniu śledztwa przedłożył władzom
obszerny memoriał w języku rosyjskim o sprawie polskiej na Litwie. Wywodził
w nim, że Litwa została wciągnięta do walki przykładem Polski; że ruch nie mógł
tu przybrać większego rozmiaru, na skutek antagonizmu pomiędzy szlachtą a chłopa-
mi. W zakończeniu stwierdzał, że jak mu się wydaje, „Rosja chce zupełnego zlania
się z nią Litwy dla dania szczęścia tutejszemu ludowi. Nie jestem przeciwnikiem
szczęścia ludu, nie jestem i przeciwnikiem Rosji, jeżeli nam dobrze życzy, jestem
przeciwnikiem tych klęsk, które trapią nieszczęsny nasz kraj. -- Kto uważa, że
Rosja będzie miała tu lekkie zadanie, ten sądzi powierzchownie, ten się łudzi. Więź
ogarniająca wszystkie nasze klasy i jednocząca [nas] z Polską ma takie oparcie
w tradycjach i nawet przesądach, że rozwikłanie jej, zniszczenie i stworzenie czegoś
nowego wymagać będzie wiekowego, systematycznego i rozumnego trudu. - - Do-
póki rząd nie pozyska sympatii w rzeczywiście wykształconej klasie miejscowej
ludności, dopóty wyraz Rosja nie napotka odzewu w sercach Litwinów"193.
Na drodze konspiracyjnej zwracał się z kolei Kalinowski do ludu białoruskiego.
„Braty maje, muzyki radnyje! z pad szubienicy maskouskoj prychodzi mnie do was
pisać, i może raz astatni". Wezwanie to nawiązywało do rozkazów Rządu Narodowe-
go o tworzeniu armii regularnej, do zapowiedzi pospolitego ruszenia. „Dla taho
191 Do W. Przybylskiego, 10 II1864, Traugutt, s. 154. Por. L.Ratajczyk, op. cit., s. 218-
224.
192 Powstanie 1863 r. na Litwie i Białorusi, s. 55-61, A. Smirnow, op. cit., s. 323,
cytuje inną
-wypowiedź Mackiewicza: „Jeżeli chcecie, żeby nie było więcej tego, co było, naprzód
wyprawcie
szlachtę za Niemen. Albo doprowadźcie lud do równych praw ze szlachtą. — Dajcie Litwie
prawo,
dajcie namiestnictwo, niech który z książąt osiądzie w Wilnie, a wtedy spytajcie, czy chcą być
z Rosją,
czy z Polską? Przymusem niczego nie zdziałacie".
193 Powstanie 1863 r. na Litwie i Białorusi, s. 74-79.
699

to Narodzie, jak tolko kali paczujesz szto braty twaje z pad Warszawy biućsia za
praudu i swabodu, tahdy i ty nie astawajsia z zadu, no uchapiuszy za szto zmożesz,
za kasu, siakieru i cełoj hromadoj idzi wajawaci za swaje czeławieczeje i narodnoje
prawo, za swaju wieru, za swaju ziamlu radnuju"194. Krążyły i inne legendy o os-
tatnich wypowiedziach Kalinowskiego: np. że „umrze spokojny, bo lud ma ziemię,
a połowę szlachty zniszczono"195. Kiedy wyprowadzano go na miejsce kaźni,
10/22/111 1864 r. na Placu Łukiskim w Wilnie, i gdy w wyroku śmierci wymieniono
go jako szlachcica, Kalinowski wykrzyknąć miał: „Nie ma szlachty! Wszyscy są
równi!"
Ster Wydziału Wykonawczego przejął po Konstantym Kalinowskim jego ku-
zyn Józef, ale został aresztowany 1/13/marca. W późno spisanym pamiętniku twier-
dzi, że tuż przed aresztowaniem otrzymał od Traugutta manifest ogłaszający „zwi-
nięcie powstania"196. Rzecz oczywiście nie do przyjęcia, wobec tylu autentycznych
wypowiedzi Traugutta, który aż do ostatka domagał się trwania w walce. Można
co najwyżej przypuszczać, że Traugutt w owym piśmie godził się z myślą zaniecha-
nia walki na Litwie. Ale i ta wersja nie znajduje potwierdzenia. Dochował się mia-
nowicie raport przesłany Rządowi Narodowemu z Wilna, 17 IV 1864 r., z podpisem
„Rawicz". Pisze on: „Będąc pomocnikiem Konstantego Kalinowskiego udało
mi się zawrzeć niektóre stosunki, zachować papiery, utrzymać komunikację zagra-
niczną". Pozostali członkowie Wydziału Wykonawczego chcą zaprzestać pracy
i rozwiązać organizację. Podpisany Rawicz nie chce się z tym pogodzić, wobec
możliwości, że wkroczą jeszcze z zewnątrz oddziały Jabłonowskiego. „Stan Litwy
nie do opisania, majątki spustoszone, wszystko, co było czynnego, na wygnaniu;
pozostali, większa część przejęta strachem, o niczym nie chcą słyszeć; reszta w roz-
paczy, gotowa rzucić się na wszelkie szaleństwo. - - A jednak władza narodowa,
choć słabo działająca, jest jeszcze moralną tamą i przy ogólnym upadku podtrzymuje
ducha nadzieją i oczekiwaniem". List prosił o kategoryczną decyzję: „Czy organi-
zację na Litwie rozwiązać, czy podtrzymać nadal takową"197?
Nie było więc wcześniejszego rozkazu Traugutta, nakazującego Litwie rozwią-
zanie organizacji. Zapytanie w tej sprawie wyszło z Wilna dopiero w tydzień po aresz-
towaniu Traugutta, a zatem w chwili, gdy nie było już komu pytania tego w Warsza-
wie rozstrzygnąć...
Rewolucyjni demokraci: Mackiewicz i Kalinowski, stając do walki o wyzwole-
nie mas chłopskich na Litwie i Białorusi, chcieli osiągnąć swój cel w sojuszu z de-
mokratyczną Polską198. Dążyli do obalenia ucisku carskiego i ucisku panów pol-
194 A. Giller, Historia, t I, s. 334 n. Wysuwano w literaturze wątpliwości, czy
Giller wiernie
djzekazał ten tekst, ale przypuszczeń tych nie sposób udowodnić.
195 J. Gieysztor, op. cit., t. II, s. 140.
196 Pamiętnik J. Kalinowskiego. Por. M. Dubiecki, Romuald Traugutt, s. 174.
197 B. Nar. rps 6000, t. IV, k. 88. W. Przyborowski, O. I, s. 20 n.
198 W cyt. „piśmie spod szubienicy" Kalinowski podkreślał, że „rąd polski usim
bratnim na-
rodom daje samorądstwo". A. Giller, Historia, t. I, s. 331.
700

skich; bronili odrębności Litwy i Białorusi od Polski; nie mówili o zerwaniu. Ina-
czej stały sprawy na Ukrainie: tu rozwój świadomości narodowej osiągnął już
wyższy stopień, a tradycja powstań kozackich czyniła porozumienie polsko-ukra-
ińskie czymś trudnym dla obu stron. Szewczenko, najwybitniejszy z rewolucyjnych
demokratów ukraińskich, chciał wyzwolenia własnego narodu w sojuszu z ruchem
rewolucyjnym — zarówno rosyjskim, jak polskim. Szewczenko już nie żył; ukraiń-
skie kółka spiskowe w Charkowie, Odessie i Kijowie uległy rozbiciu. W 1863 r.
stanęli naprzeciw siebie, na Ukrainie prawobrzeżnej: z jednej strony polscy powstań-
cy ze Złotą hramotą, z drugiej carat, z ulepszoną wersją reformy uwłaszczeniowej.
Powstańcy mimo Złotej hramoty reprezentowali w oczach ludu polskość i szlachec-
kość. Carat mimo zniesienia poddaństwa nie przestał symbolizować reakcji. Masy
chłopskie na Ukrainie zwróciły się przeciw powstańcom i przeciwko dworom.
Narodowo świadoma inteligencja ukraińska przeżywała rozterkę. Niektórzy przed-
stawiciele jej, jak Antonowicz, stanęli konsekwentnie po stronie caratu. Inni usiło-
wali nawiązać porozumienie z Rządem Narodowym.
W lipcu 1863 r. grupa ukraińskich działaczy ze Lwowa — wśród nich Julian
Ławrowski, człowiek nastrojony ugodowo i jako taki obrany niedawno do Wydziału
Krajowego — zgłosił się w Krakowie do komisarza Władysława Majewskiego.
Ludzie ci chcieli się dowiedzieć, co Rząd Narodowy mógłby zagwarantować Ukra-
ińcom; podobno wysuwali postulaty „ziemi ruskiej dla siebie, języka, szkół i praw
gminnych". Pośredniczył w rozmowach tych ks. Laurysiewicz, bazylianin i patriota
polski, niedawny organizator obchodu w Horodle. Rozmowy nie dały wyniku,
strona polska nie chciała się zobowiązywać. Mówiono Ukraińcom: „Formujcie
pułki ruskie, — wypędźcie wraz z Lachami Moskala, wspólnego nam wroga, a skoro
sami zostaniemy, krzywdy brat bratu nie zrobi"199.
W pół roku później rozmowy te zostały wznowione, ale w trudniejszych warun-
kach i w mniej odpowiedzialnym gronie. W końcu 1863 r. zaczął wychodzić we Lwo-
wie ukraiński tygodnik literacki „Meta", organ demokratycznej inteligencji, która
przeciwstawiała się linii politycznej świętojurców: oficjalnie austrofilskiej, a z cicha
sympatyzującej z caratem. „Meta" miała oparcie w kółkach młodzieżowych, tzw.
„hromadach", we Lwowie i na prowincji. Był to pierwszy zalążek ukraińskiego ru-
chu nacjonalistycznego, wrogiego zarówno Rosji, jak i Polsce. Można jednak odna-
leźć w „hromadach" i ludzi postępowych, jak redaktor „Mety" Ksenofont Kłym-
kowicz, seminarzysta Danił Taniaczłaewicz oraz przedstawiciele ukraińskiej „cy-
ganerii" literackiej: Włodzimierz Szaszkiewicz, Ostap Lewicki, Kość Horbal i in.
Z nimi to weszli w kontakt niektórzy chłopomani kijowscy, byli członkowie Związku
Trojnickiego, przybyli do Galicji Wschodniej wraz z Różyckim: wśród nich Leon
Syroczyński, Paulin Święcicki i Mikołaj Zagórski. Wśród studentów polskich Uni-
wersytetu Lwowskiego zawiązało się „kółko przyjaciół Rusi", stawiające sobie
za cel: „szerzyć między Polakami uznanie narodowości ruskiej i wpływać na uśmie-
A. Słotwiński, op. cit., s. 117.
701

rżenie nienawiści Polaków do Rusinów"200. Polscy i ukraińscy demokraci nie byli


jednak zgodni co do tego, jak cel ten urzeczywistnić.
Urzędowa wykładnia polska wskazywała na pieczęć władz narodowych, jako j
na symbol rozwiązania sporu: „Jedna korona to jedna Rzplita polska — 3 herby
obok siebie pod koroną, to 3 ludy dobrowolnie połączone, jako równi z równymi"201.
W ujęciu tym ukrywał się dwuznacznik: pod nazwą „Rusinów", zbratanych z Polską, )
występowali Polacy z dawna osiadli na Rusi. Protestował przeciw temu dwuznaczni-
kowi autor ciekawej broszury z podpisem„Jastrzębiec", najwidoczniej chłopoman
kijowski. Twierdził on, że przezywanie się Polaków Rusinami jest nadużyciem
nie mniejszym, niż gdy nazywa się Rusinów Polakami. „Pragnę od rządu polskiego
swobody, wolności, opieki dla narodowości rusińskiej nie dlatego, żebym był Ru-
sinem, lub żebym się takim przezywał, ale dlatego że jestem Polak. - - Jeżeli Ruś nie
uwierzy temu, że naród i rząd polski z zasady nie może być innym, jak tylko bratnim
i ojcowskim dla niej, bo wieki ubiegłe nie wracają, nie uwierzy ona wówczas i temu,
żeście wy Rusini, nie uwierzy i żadnym układom"202.
W podobnym duchu pisali do „Mety" Syroczyński i Święcicki, podejmując apo-
logię Złotej hramoty oraz polityki Rządu Narodowego wobec Rusi. -Kłymkowicz
odpowiadał w imieniu redakcji, że Złota hramota to tylko „strzęp papieru", spóźnio-
ny o lat 30. Rząd Narodowy ogłosił ją ludowi ruskiemu, jak gdyby swoim podda-
nym, ignorując istnienie rodzimej, ruskiej inteligencji. „Ruś nie zechce wstąpić
w związki z Polską jak prowincja, tylko jak państwo. — Gdzie nie będzie samoistnc-
ści, tam nie będzie federacji"203.
Z dyskusji tych narodził się memoriał „Postępowej Gromady Rusińskiej" przesła-
ny Rządowi Narodowemu pod datą 1 I 1864 r. O ile można sądzić z odpowiedzi
rządu, memoriał wnosił, „aby Rząd Narodowy - - zrzekł się praw historycznych
do Rusi, — ażeby naród polski dopomagał do rozwinięcia narodowości rusińskiej,
a Ruś wyzwolona wstąpi w federację z Polską, do czego Gromada przygotować
Rusinów w czasie mniej więcej odległym - - bierze na siebie obowiązek". Gromada
oczekiwała od rządu ogłoszenia stosownego manifestu. Pismo to było w Warszawie
„przedmiotem wyczerpujących rozpraw". Odpowiedź zredagował sekretarz Rusi
Dubiecki, niewątpliwie pod okiem Traugutta, w formie pisma do komisarza pełno-
mocnego Chamca, bawiącego wówczas we Lwowie. Obszerną tę odpowiedź z 23 II
1864 r.204 można sprowadzić do następujących punktów:
1. Polacy zamieszkali na Rusi i toczący walkę z caratem nie stanowią na Rusi
elementu obcego — pozostaną też pełnoprawnymi obywatelami Rusi wyzwolonej.
200 C. Studziński, Powstańcy polscy z r. 1863 w redakcji ukraińskiej „Mety",
„Ziemia Czer-
wieńska" 1937. S. Trusewicz, op. cit., s. 280 n.
201 „Gazeta Narodowa", 20 X 1863, w polemice z korespondentem, który wysuwał
obiekcje ;
przeciw herbowi Rusi i twierdził, że wystarczy wspólny Orzeł Biały.
202 Głos Polaka w sprawie narodowości rusińskiej, broszura datowana 10 XII 1863.
203 C. Studziński, op. cit., s. 81 n.
204 Dokumenty KCN i RN, s. 327-337.
702

2. Powrót do granic 1772 r. jest dla Polski rzeczą niezbędną. Wyzwolenie także
Rusi Zadnieprzańskiej, to kwestia dalszej przyszłości.
3. Ruś wyzwolona otrzyma w ramach wspólnego z Polską państwa autonomię
„na najrozleglejszej demokratycznej podstawie".
4. Pomoc udzieUna przez Polaków narodowości rusińskiej zależeć będzie
od udziału Rusinów we wspólnej walce z caratem.
To był najdalszy punkt, do którego był gotów postąpić Rząd Narodowy, w dą-
żeniu swym do rozwiązania kwestii ukraińskiej. Przed niespełna półtora rokiem
Komitet Centralny oświadczył redaktorom „Kołokoła", że przyznaje Litwie i Rusi
prawo samostanowienia. Rząd Narodowy jako spadkobierca KCN stwierdził
już w maju 1863 r., że Litwa i Ruś wypowiedziały się za połączeniem z Polską przez
sam fakt udziału w powstaniu. Obecnie powstanie to należało już do przeszłości.
Czy mamy potępić Traugutta za to, że nie wyciągnął konsekwencji z tego faktu?
Trudno dziwić się mu, że nie chciał przekreślić trójwiekowej tradycji unii, jak również
praw Polaków osiadłych na wschód od Bugu. Rusinom zdawał się ofiarowywać
dużo, przynajmniej w teorii, bo demokratyczny, tzn. ukraiński, chłopski samorząd.
Zaznaczał, że „Postępowa Gromada" żadnej właściwie siły nie reprezentuje i nawet
zastrzegał, aby komisarz Chamiec nie dawał jej do ręki tego pisma, a tylko je od-
czytał. Prawda to, że redakcja „Mety" była grupką bez wielkiego znaczenia; ale
i Rząd Narodowy był bliski upadku. Jedną zaś z podstawowych przyczyn tego
upadku było to, że powstanie polskie nie ogarnęło mas chłopskich Ukrainy i Biało-
rusi. Można zrozumieć, że odstąpienie od granic 1772 r. było niemożliwością psy-
chiczną dla pokolenia Traugutta205. Późniejszy bieg wydarzeń miał jednak wykazać,
że upieranie się przy tych granicach prowadziło tylko do zguby Polskę, na równi
z Ukrainą i Białorusią.
Wymianę zdań pomiędzy Rządem Narodowym i „Postępową Gromadą Rusiń-
ską" przerwały zewnętrzne wypadki. Zanim odpowiedź rządu dotarła do Lwowa,
w Galicji ogłoszony został stan oblężenia, polscy współpracownicy „Mety" udali
się na emigrację, nie wiadomo też, jak adresaci ukraińscy zareagowali na pismo
Dubieckiego206. Przetrwało do naszych czasów wyłącznie jako świadectwo postawy
Traugutta wobec najtrudniejszego problemu, jaki miał do rozstrzygnięcia naród
polski.
205 Traugutt sądził, że również „prowincje nadbałtyckie" (Łotwa, Estonia) winne
by „połą-
czyć się z Polską jako wolny z wolnym, jako równy z równym". Odkładał tę rzecz „do czasu
zdo-
bycia wspólnej niepodległości naszej", ale nosił się z myślą wysłania w tamte strony agenta,
RN do
T. K. Podoskiego, 22 II 1864, Dokumenty Wydziału Wojny, s. 284-286. y
206 Pismo ze Lwowa do RN, sierpień 1864, B. Czart, rps 3881, k. 451, przeprasza,
że nie ma
miejsca na omówienie tej sprawy. Podaje się za autora cyt. wyżej broszury: Glos Polaka w
sprawie
narodowości rusińskiej; pozostaje z Hromadą „w dość dobrych stosunkach". O losy pisma RN
do
Hromady pytał też K. Kłymkowicza L. Syroczyński, listem z Paryża, 19 IV 1864. C.
Studziński, op.
cit., s. 78.
703

KONIEC NADZIEI NA POMOC ZZA KORDONU i


Parokrotnie już dotykano spraw galicyjskich w okresie Traugutta — czas roz- i
patrzyć je systematycznie. W chwili, gdy obejmował władzę, panował w Galicji
chaos: lokalne organizacje białe i czerwone, władze narodowe wojskowe i cywilne,
agenci Chmieleńskiego i Mierosławskiego zwalczali się i podkopywali wzajemnie
pod okiem austriackiej policji i carskiego wywiadu. W ciągu miesiąca Traugutt
zaprowadził porządek — i tym razem za cenę kompromisu z białymi. Strach, jaki j
napędził, galicyjskim białym rząd wrześniowy, skłaniał ich teraz do większej ule- j
głości wobec rządu następnego, uznawanego za własny. Po raz pierwszy w dziejach ]
organizacji została ona scalona również na gruncie Galicji. \
Dekret rządowy z 9 listopada powoływał do życia Wydział RN w zaborze au- j
striackim. W skład wydziału wchodzili: komisarz pełnomocny, organizator wojsko- j
wy — ci dwaj mianowani przez Rząd Narodowy — oraz 4 przedstawiciele miejsco-
wego społeczeństwa, wyznaczeni przez komisarza pełnomocnego z listy osób pro- 1
ponowanych przez władze terenowe przy zastosowaniu dosyć złożonej procedury.
Komisarz pełnomocny zatrzymywał w Wydziale prawo weta zawieszającego207.
Komisarzem tym został ponownie Władysław Majewski; organizatorem wojsko-
wym płk Jan Sawicki (ps. Struś), pozostałymi członkami: Ludwik Wodzie ki, Sta-
nisław Koźmian, Aleksander Gorayski i Piotr Gross208. Trzej pierwsi byli to biali
ziemianie, powiązani z Hotelem Lambert; Gross był mieszczańskim politykiem
lwowskim, dalekim od radykalizmu. W praktyce wpływy lokalno-ziemiańskie i rzą-
dowo-warszawskie równoważyły się w wydziale — z tym, że komisarz Majewski
(brat Karola) uchodził wśród białych za persona grata.
Wydział ukonstytuował się 1 grudnia209. Galicja została podzielona na 3 okręgi:
krakowski, lwowski i tarnopolski, okręgi na obwody, te na powiaty. Naczelnicy
na tych 3 szczeblach byli tylko wykonawcami. Z dużą energią poczynał sobie zwłasz-
cza Aleksander Biernawski, naczelnik okręgu krakowskiego, udało mu się okiełznać
zarówno ziemiańskich naczelników po obwodach, jak i tajne organizacje czerwone
w Krakowie210. Płk Struś zorganizował na nowo pas pograniczny, „celem szybkie-
go i sprężystego przeprawiania broni, amunicji i efektów tudzież ochotników"211.
Zerwano ostatecznie, jak wyżej już była mowa, z formowaniem oddziałów w Galicji,
przerzucano natomiast do Królestwa nieduże grupki ochotników tudzież broń.
Krakowski-Wydział Efektów, funkcjonujący przy naczelniku Biernawskim, w ciągu
5 miesięcy przerzucił w województwa: krakowskie i sandomierskie, głównie w li-
stopadzie i grudniu 1675 sztuk broni palnej długiej, 658 sztuk krótkiej, 457 tys.
ładunków. Broń była dostarczana z Wiednia, ładunki wyrabiano na miejscu. Na
207 Dokumenty KCN i RN, s. 264-266.
208 O. Beiersdorf, Walka polityczna, s. 36.
209 Por. odezwę Wydziału z 5 XII 1863, Wydawnictwo materiałów, t. III, s. 233.
210 Por. pisma A. Biernawskiego, 4 i 8 XII 1863, ibidem, s. 231 n., 242 n.
211 Instrukcja z 30 XI 1863, ibidem, s. 221 n.
704
amunicję, mundury i inne przybory Wydział Efektów rozchodował 65 tys. złr.212
Liczby te świadczą o skromności środków i skromnym rozmiarze udzielanej Kró-
lestwu pomocy. Za rządu wrześniowego Rada Prowincjonalna Galicji Zachodniej
miała lokalnych wpływów (w liczbach zaokrąglonych) 24 tys. złr., z Królestwa zaś
otrzymała 34 tys. Za Traugutta, do końca grudnia 1863 r. wpływy własne wyniosły
67 tys., wpływy z Królestwa 11 tys. W styczniu i lutym 1864 r. wpływy własne stop-
niały do 44 tys., a wpływów z Królestwa już nie było213. Dzięki broni i amunicji
przesłanym z Galicji przetrwały zimę oddziały Bosaka. Na pewno zasoby te użytko-
wano teraz racjonalniej, aniżeli wiosną i latem — były one jednak szczuplejsze.
Z pozoru więc organizacja funkcjonowała jak należy, opozycja przeciw rządowi
ustała. Mimo to już pod koniec 1863 r. zaczęło się do organizacji wkradać roz-
przężenie. Rząd wiedeński przybierał postawę antypolską, zaostrzał represje, służba
narodowa stawała się niebezpieczna. Równocześnie zaczynano przebąkiwać o możli-
wości powstania w samej Galicji. Wydział starał się z jednej strony podtrzymać
organizację, z drugiej zaś nie dopuścić, by zeszła na niebezpieczne tory. Potępiał
więc obywateli za uchylanie się od służby publicznej214; zarazem uspokajał: „Orga-
nizacja narodowa ujęta w dzisiejszym jej znaczeniu i stanowisku różni się znamie-
nicie od konspiracji, aczkolwiek formą wydaje się do niej zbliżoną". Zapewniał,
że na wiosnę mocarstwa niechybnie ujmą się za Polską. Ostrzegał tylko przed roz-
szerzaniem organizacji wśród chłopów215 oraz insynuował, że powstania zbrojnego
w Galicji pragną rzecznicy społecznego przewrotu. Odezwą z 14 lutego ogłosił,
że „uważa wszystkie zabiegi w celu wywołania zbrojnego ruchu przeciw Austrii
jako zdradę stanu i z całą surowością praw obowiązujących z winnymi postąpi"216.
Ostatnie to oświadczenie stworzyć miało Wydziałowi alibi w stosunku do Austria-
ków. Panikarskie pogłoski o powstaniu w Galicji szerzyli głównie ludzie przeciwni
tajnej władzy — było to aksjomatem dla galicyjskiego ziemiaństwa, że kto zadziera
z Austrią, ten prowokuje nową „rabację". Jak wiemy, Traugutt nie przygotowywał
w tej chwili powstania przeciw Austrii, chociaż możliwości takiej nie wykluczał
w wypadku wojny europejskiej. Surowo za to osądzał organizację galicyjską, a szcze-
gólnie lwowską; oburzyło go m. in. łagodne potraktowanie Zygmunta Kaczkow-
skiego, płatnego agenta policji austriackiej, a więc „szpiega i zdrajcę Ojczyzny",
którego sąd tajny we Lwowie skazał tylko na banicję217. Traugutt mianował pro-
212 E. Kozłowski, Wydział Efektów i Ekspedytora okręgu krakowskiego [w:]
Kraków w powsta-
niu styczniowym, s. 157-192.
213 BPP IO, rps 472.
214 Odezwa z 7 I 1864, Wydawnictwo materiałów, t. I, s. 84 n.
215 „Utopiści, którzy marzą o. zorganizowaniu gmin na rzecz dzisiejszego
powstania, są to
po większej części marzyciele miastowi, którzy lud wiejski znają z książek tylko i dowolnie
usnutych
teorii'. Zadanie organizacji narodowej w sprawie polskiej, Lipsk 1864, s. 15, broszura wydana
z inspi-
racji Wydziału.
216 Wydawnictwo materiałów, t. HI, s. 346 n.
217 E. Barwinski, op. cit., s. 5-14. RN do W. Majewskiego, 14 II1864, Dokumenty
KCN i RN,
s. 316-318.
705

kuratorem przy sądzie najwyższym w Galicji Eugeniusza Sokulskiego, czerwieńca, i


niedawnego autora broszury atakującej gwałtownie białych i umiarkowanych, jako \
winowajców upadku powstania218. Nominacja ta wywołała protesty Wydziału219,
obawiano się, że tajna władza zaprowadzi w Galicji terror polityczny. Uratować
mógł umiarkowanych już tylko stan oblężenia. Wschodniogalicyjskie ziemiaństwo
miało wyżej uszu partyzantów, od blisko roku rozkwaterowanych po dworach.
Wzdychało więc do chwili, gdy upora się z nimi władza austriacka. Dyskutowano
także wśród ziemiaństwa nad zbiorowym wypowiedzeniem posłuszeństwa Rządowi
Narodowemu, mówiono o adresie do cesarza Franciszka Józefa, ażeby wziął w obro-
nę szlachtę przed terrorem czerwonych. Wielu ziemianom podobał się ten pomysł,
nikt jednak nie odważał się podpisać pierwszy220. Różni arystokraci polscy zabiegali
u ministrów w Wiedniu o przyspieszenie stanu oblężenia221.
Stan oblężenia został postanowiony w Wiedniu 18 lutego, a proklamowany we <
Lwowie 29 t. m. Odtąd wszelka pomoc udzielana nawet pośrednio powstaniu, jak
również udział w nielegalnych organizacjach, podlegać miały kompetencji sądów <
wojennych. Namiestnik Mensdorff pod surowymi karami nakazał oddanie wszelkiej j
broni i amunicji. Wszyscy obcokrajowcy zobowiązani byli zgłosić się na policję '
w ciągu 48 godzin. Kto się zgłosił, miał być wydalony za granicę, kto się nie zgłosił, 1
mógł być wydany w ręce władz carskich. I
Naczelnik miasta Lwowa Zienkowicz ogłosił pod pierwszym wrażeniem: „Pow- i
stanie trwa i trwać będzie, walka narodowa nie ustaje"222. To samo twierdził Trau- ?
gutt pisząc do Majewskiego: „Uczcie się pracować przy stanie oblężenia, wkrótce ]
przekonacie się, że byle chęć szczera, to i pod tym nowym uciskiem rzeczy mogą j
iść z korzyścią"223. W istocie można było zredukować organizację galicyjską, ]
zakonspirować się głębiej — i przetrwać. Tymczasem jednak koła konserwatywne 1
chciały wykorzystać stan oblężenia, by wykorzenić wszelką organizację. Chodziło j
przede wszystkim o owych kilka tysięcy powstańców kwaterujących w ob-
wodach: przemyskim, żółkiewskim, brzeżańskim, tarnopolskim i czortkowskim.
Zdawało się najprostsze, by owe oddziały, zamiast oddawać się w ręce Austriaków, i
wkroczyły wreszcie w Lubelskie, na Wołyń i Podole, do czego przygotowywały ;
218 Dokumenty KCN i RN, s. 339, RN do W. Majewskiego, 25 II 1864. E.
Sokulski, Co nam
w tej chwili głównie czynić należy, Kraków 1 XII 1863. Por. O. Beiersdorf, Walka
polityczna, s. 45. '
219 RN do W. Majewskiego, 18 II 1864, ostra nagana za kłótnie z Sokulskim. „Nie
zapomi- '
najcie o tym, żeście komisarzem rządu przy Wydziale Galicji, a nie osobą stanowiącą jedność
z tym
wydziałem i solidarnie z nim złączoną. Prezydujcie wydziałowi, bo tak macie sobie polecone,
ale
do wydziału wcielać się nie powinniście, bo byście stracili właściwy swój charakter".
Traugutt, s. 145 n.
220 H. Wereszycki, Austria,'*. 290 n. Por. E. Sokulski do W. Przybylskiego, 20 II
1864,
A. PAN, Teka Puciaty.
221 Potwierdza ten fakt raport L. Skorupki z Wiednia, 1 III 1864, Polska
działalność dyploma- ;
tyczna, t. II, s. 131. W. Rudnicki wymienia delegację 8 osób, z K. Lanckorońskim i W.
Sanguszką,
Zbiór zeznań, s. 252.
222 B. Oss. rps 1884, s. 119.
223 Pismo z 17 III 1864, Dokumenty KCN i RN, w. 355.
706

się od tylu miesięcy. W oddziałach tych jednak wszystko się rozprzęgało, żołnierze
samowolnie zgłaszali się na policję, pragnąc uniknąć wydania w ręce carskie i Sy-
biru. Wydział Rządu Narodowego pisał do Warszawy prosząc o instrukcje; przedsta-
wiał sytuację w czarnych barwach, chcąc usprawiedliwić własną kapitulację224.
Gen. Różyckiego stan oblężenia zaskoczył aż w Paryżu. Zastępujący go płk Struś
chciał wkroczyć na Wołyń chociażby w 300 ludzi i zginąć. Odczytano mu wówczas
pismo Wydziału Wykonawczego na Rusi — nie wiadomo, czy autentyczne — za-
kazujące mu wkraczania na Ruś. W tej sytuacji 10 kwietnia Struś wydał podkomend-
nym rozkaz meldowania się na policji. Konie i broń polecał zdawać na przechowa-
nie ziemianstwu. Lecz właścicielom ziemskim także było pilno pozbyć się śladów
udziału w powstaniu. „Na łeb i szyję wypychano z domów własnych bosych i na-
gich żołnierzy polskich. Efekta kompanijne wrzucano do stawów, studzien, zako-
pywano w ziemię lub podrzucano Żydom do karczem"225. Władysław Rudnicki
twierdzi, że przepadło wtedy w Galicji ponad 20 tys. karabinów226.
Wydział Rządu Narodowego rozprzęgł się już w połowie marca. Komisarz
Majewski wyjechał za granicę. Gross został uwięziony. „Wodzicki Ludwik bez
wiary w przyszłość, opuścił ręce i zupełnie się odsunął"227. Stanisław Koźmian pisał
do Paryża: „Upierać się dłużej w.doktrynie trwania bądź co bądź niepodobna. - -
Doktryny tej wyrzec się trzeba czym prędzej. -- W bardzo krótkim czasie ruch
straci swą najsilniejszą podstawę, — a chwilowo kierunek jego przejdzie w nie-
godne i niebezpieczne ręce". Koźmian zapowiadał „przemienienie się powstania
w bandytyzm", domagał się, aby Rząd Narodowy rozpuścił oddziały zbrojne i ogło-
sił przerwanie walki na czas nieograniczony228. Traugutt mianował komisarzem
pełnomocnym ks. Stefana Laurysiewicza i polecił mu sformować nowy wydział,
nie oglądając się na listopadową ordynację wyborczą. „Ludzie dobrej woli — pisał
— niech się grupują koło komisarza, a robota postawiona teraz w sposób prawdzi-
wie rewolucyjny, bez hałasu i jawności, jakimi Galicja dotąd słynęła, najlepsze
owoce wydać może"229.
224 Raport Wydziału z 6 III 1864, J. Sawicki, op. cit, s. 164-169.
225 W. Wiśniewski, Galicja, czyli rok 1863 i 1864, Lipsk 1865, s. 72.
226 Z. Janczewski, „Zarys powstania", aneks, z rozbiciem wg miejscowości. 3500
sztuk przy-
padać miało na Galicję Zachodnią. W Rzeszowie miało być 2000 sztuk. Wg E.
Kozłowskiego, Wy-
dział Efektów, s. 170, remanent na 31 V 1864 wykazał w obwodzie rzeszowskim 1582
karabiny.
Liczby Rudnickiego są zapewne przesadzone.
227 A. Słotwiński do W. Czartoryskiego, kwiecień 1864, B. Czart, rps 5740, s. 879,
890.
O. Beiersdorf, Walka polityczna, s. 43. Por. L. Wodzicki do Hotelu Lambert, 4 III 1864:
„Przy obec-
nych stosunkach oddziały działające w Królestwie trzymać się mogą przy korzystnych
warunkach 4-6
tygodni, w chwili, w której najsilniejszy oddział Bosaka rozbitym będzie, powstanie jest
skończone
na całej przestrzeni ziemi polskiej". B. Czart, rps 5740, s. 791-794.
228 Pismo z połowy marca 1864, ibidem, s. 575-587, O. Beiersdorf, Walka polityczna, s.
44 n.
229 Dwa pisma RN z 6 IV 1864, do A. Biernawskiego i do zastępcy sekretarza
Wydziału,
Dokumenty KCN i RN, s. 379 n. Pieczęć i papiery zostawił W. Majewski w ręku A.
Gorayskiego.
Por. K. Majewski, Zeznania śledcze, s. 279. O. Beiersdorf, Walka polityczna, s. 49.
707

!
W październiku, po objęciu władzy, Traugutt odsunął od steru w Krakowie lu-
dzi mianowanych przez Chmieleńskiego i oparł się na białych — pod warunkiem '.
posłuszeństwa i karnej służby. W 5 miesięcy później biali sami zeszli z posterunku i
i Traugutt musiał ponownie odwołać się do czerwonych — w warunkach nieporów- (
nanie trudniejszych.
Kryzys organizacji w zaborze pruskim nastąpił równocześnie z kryzysem gali- '•
cyjskim, chociaż nie przybrał tak dramatycznego charakteru. Również w lej dzielnicy ]
Traugutt musiał zacząć od uporządkowania stosunków, zaniedbanych przez korni- '?
sarza pełnomocnego, Frankowskiego. W Warszawie bawił wówczas komisarz rzą- ;
dowy Prus Zachodnich, Łukaszewski. Traugutt zażądał odeń memoriału o sytuacji |
w zaborze pruskim, następnie zaś wyprawił go do Poznania, dla zbadania sytuacji «
na miejscu. W ślad za tym, 1 listopada, mianował Łukaszewskiego komisarzem 'i
pełnomocnym na zabór pruski230. Wybrał człowieka młodego, energicznego i cał- ;
kowicie oddanego sprawie; co prawda może nie zawsze taktownego i nie dość umie- 1
jętnego w obcowaniu z poznańskimi personatami231. Od początku spotkał się też •
Łukaszewski z opozycją komitetu poznańskiego i aby ją przełamać jeździł jeszcze !
raz do Warszawy. Rozmawiał wówczas z Trauguttem w cztery oczy i otrzymał od i
niego poufne instrukcje. Była tam również mowa, „aby przy pewnych okolicznoś-
ciach zrobić powstanie i w zaborze pruskim. Okoliczności te atoli były w tak dale-
kim polu, iż mogły wchodzić w rachunek li jako pozycja szalonego hazardu, nigdy
ściśle określonej pracy"232. W zasadzie zabór pruski miał wspierać i nadal walkę
toczoną z caratem.
Ustawa o „władzy wykonawczej w ziemiach polskich pod zaborem pruskim
zostających" powoływała Wydział Rządu Narodowego (potoczn ie zwany Wydziałem
Wykonawczym), złożony z komisarza pełnomocnego jako prezesa i 4 członków.
Wydział sprawował władzę kolegialnie; komisarz działać mógł sam „w kwestiach
bieżących"; zgoda jego była niezbędna „w kwestiach administracyjnych, wojsko-
wych i prasowych"; w stosunku do innych uchwał Wydziału shiżyło mu prawo weta
zawieszającego233. Członków wydziału Łukaszewski sam sobie dobrał, ale musiał
uwzględnić wśród nich ludzi wpływowych w środowisku ziemiańskim, chociażby
ze względów finansowych234. W Galicji wydział wyrósł z pośrednich wyborów i mi-
230 J. Łukaszewski, Zabór pruski, s. 296-305. Autor twierdzi, że w Warszawie nie
chciano go
zrazu użyć, jako przypuszczalnego chmieleńszczyka. Z porównania dat wynika jednak, że
Traugutt
zwrócił się doń prawie natychmiast.
231 Pamiętnik J. Łukaszewskiego zestawić trzeba z opinią W. Przybylskiego:
„Niezupełnie
zręczny, uparty, - - ruchawy, choć niewielkiej głowy". Raport z 28 IV 1864, B. Nar. rps 6000,
cz. V, k. 5. Por. Z. Podczaski do J. Działyńskiego, Drezno 6 IV 1864: Raczkowski odgraża się
Łukaszewskiemu, „że go powiesi przy pierwszej okazji.- - Dusza mi się roześmiała, a jeszcze
więcej
bym był kontent, gdyby swej pogróżki dotrzymał". BK rps 7408, k. 112.
231 J. Łukaszewski, Zabór pruski, s. 229, 309.
233 Ustawa z 2 XI 1863, Dokumenty KCN i RN, s. 273-275.
, 234 Wpływy własne zaboru pruskiego w 1864 r. wyniosły jeszcze ok. 64 tys. tal. BPP IO,
rps ,
471 e.
708

mo to jego członkowie żyli w zgodzie z komisarzem, który ciążył wraz z wydziałem


ku prawicy. W Poznaniu wydział był z nominacji, a mimo to wojował z czerwonym
komisarzem. Przewodzili tej opozycji: zrazu Władysław Wierzbiński, z zawodu
referendarz sądowy, a po jego aresztowaniu Tadeusz Chłapowski, zamożny ziemia-
nin i konserwatysta235. Taktyka ich polegała na ograniczaniu uprawnień ko-
misarza, wstrzymywaniu rozwoju organizacji w terenie, osłanianiu ziemiaństwa
od finansowych ciężarów.
Wydział Wykonawczy zaczął działalność 1 grudnia od wydania odezwy, w której
zapowiadał spotęgowanie walk zbrojnych na wiosnę236. Wielkie Księstwo Poznań-
skie zostało podzielone na 3 województwa: poznańskie, średzkie i bydgoskie; Prusy
Zachodnie na dwa — pomorskie i chełmińskie; w Prusach Wschodnich utrzymano
tylko agenturę. Naczelnik wojewódzki miał przy sobie 3 referentów dla spraw admi-
nistracyjnych, skarbowych i wojskowych; podobnie o szczebel niżej naczelnik powia-
towy. Ustanowiono także naczelników miejskich i naczelników policji. Sieć organiza-
cyjna powinna była zapewnić powstaniu sprawniejszą pomoc ze strony pruskiej
dzielnicy. Sieć nie została jednak rozbudowana do końca, obsadziło ją też rozmyślnie
wielu ludzi niechętnych tej robocie i nastawionych na jej sabotowanie. Poznańscy
biali podobnie, jak galicyjscy, brali już pod uwagę możliwość przerwania walki
i chcieli mieć na tę ewentualność wolne ręce.
W przyległych do pruskiego kordonu, północno-zachodnich województwach
Kongresówki ruch zbrojny już był przygasł na jesieni, toteż Poznańskie i Pomorze
nie mogły się nastawiać na dosyłanie ludzi, broni i sprzętu do czynnych oddziałów.
W końcu 1863 r. zabór pruski powrócił więc do galicyjskiej praktyki, której uni-
kał dotąd: formowania gotowych oddziałów. W południowej części Poznańskiego
organizował więc płk Kopernicki „dywizję kaliską"; twierdził, że nie ruszy z miejsca,
dopóki nie będzie miał 1200 ludzi z bronią palną jednokalibrową237. Obiecywał
gotowość na maj. Bardziej na północ formowały się oddziały płk Raczkowskiego,
przeznaczone dla „dywizji mazowieckiej". Miały wyjść w styczniu, lutym, potem
w marcu. Na próżno Traugutt zaklinał Łukaszewskiego: „Wypędzajcie wszystko
co prędzej, co możecie mieć pod bronią, do Kongresówki"238. Wyznaczono nareszcie
termin 21 marca. Na 4 wyznaczone punkty zborne stawiła się jednakże tylko połowa
235 J. Łukaszewski, Zabór pruski, s. 177 n., 312 n., określa członków wydziału
inicjałami
lub pseudonimami. Niektóre personalia wyświetla S. Myśliborski-Wołowski, op. cit., s. 186.
W pierw-
szym składzie wydziału znaleźli się: W. Wierzbiński, S. Radkiewicz, L. Wegner oraz ktoś
czwarty —
pseud. Sowa; następnie doszli: T. Chłapowski i Z. Szułdrzyński. W końcowym okresie
figurują
w wydziale: T. Chłapowski, S. Motty i dr Świderski. Por. Zabór pruski w powstaniu
styczniowym,
s. 277.
236 J. Łukaszewski, Zabór pruski, s. 312 n. Por. Zabór pruski w powstaniu
styczniowym, s. 162 n.,
gdzie odezwa ta, w tłumaczeniu niemieckim, mylnie przypisana Mierosławskiemu.
237 J. Łukaszewski, Zabór pruski, s. 326 n. Traugutt wymawiał mu: „Bić się tym
trzeba, co
mieć można, nie czas wybredzać i przebierać. Zapomniał, że w roku zeszłym szczęśliwy ten
był, co
z dubeltówką wychodził". RN do J. Łukaszewskiego, 25 III 1864. Dokumenty KCN i RN, s.
378.
238 Dokumenty KCN i RN, s. 354, pismo z 17 III 1864.
709

żołnierzy; jednych pochwytali Prusacy, innych sam Raczkowski rozpuścił do do- *


mów. W wynikłym zamieszaniu Prusacy zagarnęli blisko 500 sztuk wyborowej "
broni palnej, nie licząc innych rekwizytów. Przekroczył wówczas granicę w 110 koni
jeden tylko rtm. Budziszewski — i cofnął się na drugi dzień, stoczywszy 2 potyczki. ;
Raczkowski zwalał winę na. sabotaż organizacji cywilnej, lecz Traugutt wytknął <
mu, że sam jest najbardziej winien zmarnowania tylu zasobów i zdemoralizowania i
całego województwa. „Chyba żeście zawczasu pogadali z sobą i każdy z was szedł .';
z przekonaniem, że nic z tego nie będzie. W takim razie odgrywaliście tylko nędzną ^
komedię przed obliczem umordowanej Ojczyzny..."239.
Tegoż samego dnia 21 marca wkroczyć miał koło Działdowa w woj. płockie 1
„1 pułk 4 dywizji III korpusu", w sile ok. 1200 dobrze uzbrojonych ludzi, przeważnie
młodzieży wiejskiej. Dowodzić miał płk Callier, zasłużony w poprzednich kampa- , '
niach. Tym razem nie zawiódł dowódca — wyprawę obezwładniła ziemiańska ]
organizacja cywilna. Jednej kolumnie nie dostarczono broni, innej nakazano się -•
rozejść, wielu oficerów nie stawiło się na miejsce zbiórki. Callier w wilię wymarszu
został aresztowany przez Prusaków. Przeszły granicę 2 tylko oddziałki (niespełna
300 ludzi); oba zostały rozbite w dniach 29 i 31 marca. „Chińskie niedołęstwo oby- ',
wateli i organizacji, tchórzostwo, zła wola ubezwładnili i zadali cios tej wyprawie"
— pisał jeden z uczestników240.
Na Warmii i Mazurach przezimowało u miejscowych chłopów ok. 600 powstań- j
•ców z Augustowskiego. Ludność polska otaczała ich życzliwą opieką, w szczegół- ]
ności na Warmii „utrzymanie ich prawie nic nie kosztowało". Ale również społe-
czeństwo niemieckie Prus Wschodnich, nastrojone opozycyjnie w stosunku do rządu, 3
potępiało jego politykę antypolską i okazywało sympatię Polakom2*1. Nadzór pasa 3
granicznego ze strony pruskiej znacznie wtedy osłabł w związku z wycofaniem wojsk \
na wojnę z Danią. W połowie kwietnia zaplanowano wkroczenie kilku oddziałów
do puszczy kurpiowskiej. Wkroczył tylko jeden (A. Wolskiego) i uległ rozbiciu, i
Następne nie wystąpiły — część broni przechwycili Prusacy, część nie nadeszła, \
ponieważ z Paryża nie przyszły w porę obiecane pieniądze242. Wszystko już rwało \
się, nad kordonem pruskim i dalej, na emigracji. W tych ogniwach organizacji, \
które się jeszcze trzymały, myślano coraz częściej, że jest już po wszystkim, że nie
warto więcej szafować ludźmi i pieniędzmi.
239 RN do W. Raczkowskiego, 31 III 1864, J. Łukaszewski, Zabór pruski, s. 45.
Por. ibidem,
s. 237 n., 329 n. Wersja F. Kopernickiego w jego raporcie z 22 IV 1864, BK, rps 7409, k. 6, 7.
L. Ratajczyk, op. cit., s. 319-321.
240 Raport A. Matuszewicza, b.d., BK, rps 7409, k. 9. Ibidem: „Ochotnicy
przyprowadzeni )
prawie do rozpaczy okropnie szemrząc rozeszli się po wsiach okolicznych. Lud pomimo
wszelkich
niepowodzeń nie zraził się, wola o broń i przewodnictwo". Por. S. Myśliborski-Wołowski, op.
cit.,
s. 162-172.
241 Stwierdzają to raporty konsula A. Dahse z Królewca, luty 1863 — styczeń
1864. S. Bóbr-
Tylingo, La Russie, s. 174, 196, 211, 280.
242 Pisma A. Boguckiego, I. Czyńskiego, P. Drzewieckiego z marca, kwietnia i
maja 1864,
BPPIO, rps 471/a/5, k. 45,479/4c, nr 5, BK, rps 7395, k. 32, rps 7408, k. 23 n.
710

W ten sposób spełzły na niczym nadzieje, które wiązali powstańcy z wiosną 1864 r.
Przyczyny tego zawodu były różnorakie. Oddziały zbrojne Bosaka przetrwały zimę
w Górach Świętokrzyskich i przetrwał też w Warszawie Rząd Narodowy. Ale siły
Bosaka uległy zdziesiątkowaniu po bitwie pod Opatowem, a żandarmeria carska
znajdowała się już na tropie Rządu Narodowego i miała go wkrótce rozgromić. Tak
więc ani władza cywilna, ani wojsko nie miały już na wiosnę dostatecznej siły, by
móc odnowić bój o własnych siłach. Traugutt rachował na pomoc zza kordonu.
W Galicji i w zaborze pruskim stało kilka tysięcy ludzi, leżała tamże dostateczna
ilość broni. Koncentryczne wkroczenie kilku silnych kolumn do Królestwa i na
Litwę mogło zmusić nieprzyjaciela do skupienia sił i stworzyć warunki dla pospo-
litego ruszenia. Niestety, zakordonowe oddziały zdemoralizowały się wielomiesięcz-
ną bezczynnością, a opanowana przez białych organizacja cywilna przyłożyła
ręki do ich rozbrojenia.
Walka toczona od roku wciągnęła w swoje tryby najaktywniejsze patriotyczne
elementy ze wszystkich klas społecznych: od ziemiańskich synów poczynając, po-
przez inteligencję miejską, aż do robotników i chłopów. Straty były wśród nich
ogromne — w poległych, straconych, zesłanych i zbiegłych. Przetrwały elementy
dotąd mniej zaangażowane. Wśród nich klasy posiadające miały już dosyć pono-
szonych ciężarów; z chwilą kiedy przestały rachować na obcą pomoc, chciały za-
kończyć powstanie jak najszybciej, aby ocalić się od coraz ostrzejszych represji.
Co się zaś tyczy chłopów, o postawie ich miała rozstrzygnąć carska reforma uwła-
szczeniowa.
Trwająca ciągle jeszcze na posterunku kadra działaczy rządowych, członków
organizacji, oficerów i żołnierzy partyzantki — traciła z wolna oparcie w społeczeń-
stwie.
ARESZTOWANIA
Nieliczni współpracownicy Traugutta, którzy go przeżyli, zachowali — wszyscy
bez wyjątku — na pół mistyczny kult jego postaci. Marian Dubiecki, domownik
dyktatora w ciągu całego półrocza, utrwalił dla potomności wizerunek surowego
ascety, zaczynającego i kończącego dzień „modlitwą zawsze korną, odbywaną
klęcząc", konferującego i piszącego od świtu do późnych godzin nocnych. „Dykta-
tor stał u steru, wciąż spokojny, wciąż jednako, bez wytchnienia pracujący. Nic
go nie trwożyło, nic nie osłabiało wiary w jutro"243. Łukaszewski, który się zetknął
z Trauguttem parę razy w życiu, tak pisze o nim: „Z religijną wiarą i wyższym na-
maszczeniem przystąpił do dzieła, nadludzkie robił wysilenia, aby pobudzić mdle-
jących do walki z wrogiem i był święcie przeświadczonym, że z wiosną rozniecić
potrafi pożar wojny w całej Polsce i zgniecie Moskwę bez pomocy obcej"244. —
M. Dubiecki, Romuald Traugutt, s. 104, 110, 116.
J. Łukaszewski, Zabór pruski, s. 299.
711

„W rozmowach z Trauguttem — wspominał po latach Stanisław Krzemiński —


buchała od niego gorąca rozrzewniająca mistyka, w której Bóg, Polska, wiara w du-
szach ludzkich, konieczność zmartwychwstania politycznego i przeznaczenie świata
wraz z tajemnicą odkupienia na krzyżu, wszystko spływało w jedno wielkie słońce.
- - Nie uwierzysz, Drogi Panie, jak ta twarz nieładna, ospowata (słabo), nie uderza-
jąca wcale rysami, piękniała w ogniu tej mistyki, która była religią nie tylko Polaka,
ale i człowieka"24'. Janowski pisze powściągliwiej: „Ja miałem nie tylko szacunek,
ale nawet wielką cześć dla osoby Traugutta, ale stosunek mój z nim, jakkolwiek
względnie bliski i przyjazny, w gruncie rzeczy jednak był urzędowy". Zaraz jednak do-
daje Janowski: „W przedstawieniu Traugutta Dubiecki nie przesadza, maluje go
takim, jakim był, i jakim każdy, co się z nim bliżej zetknął, musiał go odczuwać"246.
Dorzućmy jeszcze świadectwo Adolfa Pieńkowskiego: „Ze względu na częste spotka-
nia z Trauguttem poznałem go bardzo dobrze. Był to człowiek dużej wiedzy wojsko-
wej i ogólnej, wielkiego serca, oddany sprawie narodowej, energiczny, wytrwały,
trudny do zwalczenia. — W Warszawie wzbudzał dla siebie taki szacunek, że każdy
z nas wypełniał jego rozkazy sumiennie, z samej obawy, aby mu nie sprawić przykro-
ści. Udając się do niego byłem, sądzę, lepiej przygotowany, niż minister regularnego
rządu udający się do głowy państwa"247.
Takim zapamiętała Traugutta garstka jego towarzyszy pracy. Dalsi podwładni
i podkomendni poznawali go tylko pośrednio, poprzez odezwy, instrukcje, rozkazy,
pisma poufne Rządu Narodowego. Maluje się w nich Traugutt jako zwierzchnik
wnikliwy, surowy, wymagający, który wielkie i małe sprawy podporządkowuje
jednej naczelnej: walce aż do zwycięstwa. Do cytowanych wyżej jego wypowiedzi
dorzućmy jeszcze parę.
Do gen. Różyckiego, który wyrzucał mu bawienie się w dyplomację: „Nie na
naszą głowę ta zabawka. My sobie po prostu ludzie, jak Pan Bóg stworzył, i o in-
nych też ludziach i ludach myślimy, jak Bóg przykazał, nie zaś jak dyplomacja uczy.
Trzymamy się tylko jednego prawidła, od którego i nadal nie odstąpimy: Stare
dziury łatać nie na wiele się zdało, ale kiedy nie ma za co od razu nowego odzienia
sprawić, to starego palić nie należy, potrzeba je poprawiać i poprawiać, o ile tylko
można, bo jakby się spaliło, trzeba byłoby bez odzienia chodzić; poprawiając zaś stare
zbierać materiały i środki na nowe, a gdy takowe będą, wtedy dopiero ze starym
rozstać się można"248.
Do Przybylskiego, w związku z krytyką poprzednich rządów narodowych:
„Mówiąc w sposób taki o przeszłości nie ciskamy błotem na nią, gdyż sami widzimy,
iż w wielu razach i tamci ludzie znajdowali się w fatalnej konieczności, - - bo też
cała praca nasza jest dziwną. W dziwny i nie praktykowany sposób się prowadzi
245 List do S. Posnera, 30 XII 1908, „Przegląd Historyczny" 1930-1931, s. 363 n.
246 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 238 n.
247 A. Pieńkowski, op. cit., s. 80 n.
248 List z 25 III 1864, Dokumenty KCN i RN, s. 369.
712

położenie nasze nie dające się z niczym porównać, a głównym kierownikiem wszyst-
kiego sam Bóg tylko. To, co się u nas od 14 miesięcy robi, nie robiło się jeszcze nigdy
na świecie i świat zdaje się nic podobnego drugi raz nie ujrzy"249.
I ten list, jeden z ostatnich, pisany chaotycznymi, urywanymi zdaniami, świadczą-
cy o przełamywaniu w sobie, najwyższym wysiłkiem, rosnącej rozterki: „Potrzeba,
aby kierownicy do ostatniej chwili, do tchu ostatniego znajdowali się na swoich
stanowiskach. Pamiętajcie: Bóg włada losami ludów, a choćby szubienica, to jednym
więcej triumfem i czy odwrót, czy też naprzód, idźcie według potrzeby, jaką sprawa
Ojczyzny wskaże. — Duch nas nie opuszcza, choć wiemy, co nieuniknienie, inaczej
być nie może, nas czeka stryczek, co zwiąże nas i złączy nierozdzielnie i na zawsze,
w długiej i błogiej — ale my jej nie doczekamy — przyszłości, a niech Bóg ją bło-
gosławi"250.
Aresztowania przywódców konspiracji były dla uczestników jej rzeczą zwyczaj-
ną. Los ten spotkał kolejno Jankowskiego, Dąbrowskiego, Szwarcego, Padlewskiego
i tylu innych. Żaden z nich nie wydał tajemnic, praca organizacji szła dalej. Pod
koniec 1863 r. zastępowanie ludzi ubywających okazywało się coraz trudniejsze.
Dyrektor Wydziału Spraw Zagranicznych Przybylski poczuł się zagrożony i wyje-
chał w misję zagraniczną 6 grudnia. Zastąpił go Henryk Krajewski, lecz raczej
tylko formalnie, bo kontakt z organizacją miał luźny, a większość depesz redago-
wał Traugutt osobiście. Stanisław Krzemiński, dyrektor Wydziału Prasy, wycofał
się ze służby 8 grudnia, straciwszy wiarę w sens dalszego działania251. Jego funkcje
przejął Sabowski; zresztą prasa tajna w Warszawie i tak już wówczas zamarła. W dniu
29 stycznia został aresztowany dyrektor skarbu Toczyski; kolega jego z Wydziału
Policji, Pieńkowski, musiał ukryć się i zbiec za granicę (4 lutego)252, Traugutt chciał
wówczas wciągnąć do służby rządowej ponownie Karola Majewskiego, ów zasła-
niał się stanem zdrowia, wreszcie obiecał, że stawi się do pracy 1 marca. Został
aresztowany i wzięty do Cytadeli tegoż dnia przed świtem...253
Dnia 3 lutego z rana został zatrzymany na Nowym Świecie Jan Ławcewicz, po-
mocnik sekretarza stanu Janowskiego. Miał przy sobie papiery rządowe. Zbity
249 Pismo z 18 III 1864, ibidem, s. 361 n.
250 Do K. Kotkowskiego, ok. 8 IV 1864, ibidem, s. 381 n.
251 K. Górski, op. cit, s. 60.
252 A. Pieńkowski, op. cit., s. 89 n.
253 M. Dubiecki, Romuald Traugutt, s. 141 n. K. Majewski, Zeznania śledcze, s.
279, twierdzi,
że został aresztowany bezpośrednio po rozmowie z Trauguttem, „zdaje mi się" 25 lutego.
Rzekomo
Traugutt proponował mu w marcu lub kwietniu misję zagraniczną, następnie zaś chciał
„odddać
rządy w moje i Gołemberskiego ręce, a sam udać się na pole walki i z bagnetem w ręku
zakończyć
swoje usługi dla Ojczyzny". Twierdzenia tego nie sposób skontrolować, W. Rudzka, Karol
Majewski,
s. 144, podaje, że nazwisko Majewskiego jako członka RN wymienił 12 Ul 1864 L. Hubert,
lecz
że „komisja nie uwierzyła, lub, jeśli kto woli, nie chciała uwierzyć". Otóż płk Rozwadowski
16 IV
1864 uwiadamiał F. Tuchołkę, że członkami RN byli w czerwcu 1863: Gołemberski,
Majewski,
Awejde i Janowski, we wrześniu zaś: Narzymski, Dobrowolski, Kobylański, Janowski;
Laguna
i Moszyński. Brał więc zeznania Huberta na serio. Proces R. Traugutta, t. II, cz. 2, s. 5 n. Por.
też
raport Rozwadowskiego, 18 V 1864, B. PAN rps 2329, cz. I, k. 1-20.
713

na poczekaniu, w komisariacie policji, zaczął sypać254. Na skutek tego musieli


się ukryć i wyjechać: nie tylko Janowski, ale i dyrektor Wydziału Wojny Gałę-
zowski255. Natomiast 11 marca aresztowany został Rafał Krajewski. W marcu też
uległa rozbiciu Ekspedytura, komórka zapewniająca łączność Rządu Narodowego
z terenem. Około Traugutta zaczęła się wytwarzać pustka. Lektura jego ostatnich
korespondencji, coraz to obszerniejszych, zdaje się świadczyć, że centrala rządowa
nie miała już wtedy wielu konkretnych spraw do załatwiania. Traugutt pisał przez
nadarzające się jeszcze okazje, jak gdyby chciał przelać na podwładnych swą własną
wolę przetrwania i przekazać im też swój testament. Pod datą 31 marca kazał jeszcze
ogłosić odezwę, w której zbijał pogłoski rozsiewane w prasie, jakoby Rząd Naro-
dowy już przestał istnieć256. \
Od przybycia do Warszawy w październiku Traugutt mieszkał w ustronnym
zakątku Powiśla (ul. Dolna Smolna 1), jako sublokator byłej aktorki, Heleny Kirko-
rowej. Legitymował się paszportem austriackim, jako Michał Czarnecki, agent handlo-
wy. W oficynie tejże posesji ulokował się sekretarz Rusi Marian Dubiecki, który
też pełnił rolę łącznika pomiędzy dyktatorem a światem. Traugutt wychodził na )
miasto możliwie najrzadziej; odwiedzali go zaś: sekretarz stanu i niektórzy dyrektorzy j
wydziałów. Znali adres i personalia Traugutta dwaj lekarze, znajomi sprzed powstania:
Karol Przybylski (brat Wacława) i Cezary Morawski257. Pierwszy był używany
dorywczo przez Janowskiego do przepisywania korespondencji rządowej, drugi ;
i
za rządu wrześniowego pełnił czas krótki funkcje sekretarza Litwy. Obaj znaleźli
się pod kluczem w połowie marca. Morawski zaczął sypać 18 t. m., Przybylski
7 kwietnia. W aktach nie ma dowodu na to, by który z nich wymienił nazwisko Trau- 1
gutta przed jego aresztowaniem. Nazwisko to padło z ust Artura Goldmana, mło-
dego człowieka zatrudnionego w Wydziale Skarbu, aresztowanego w połowie marca,
w wyniku zeznań Ławcewicza. Goldman zeznał 9 kwietnia, iż słyszał jeszcze ubieg-
łej jesieni od Wacława Przybylskiego, że Traugutt „w początku października przy-
będzie do Warszawy i ma objąć kierownictwo Rządu Narodowego". Po dalszym
nacisku ze strony indagujących dorzucił rysopis Traugutta i nazwisko, pod którym
był zameldowany w Warszawie: Michał Czarnecki258. Następnego dnia, 10 kwietnia \
254 S. Kieniewicz, Spowiedź Ławcewicza, „Przegląd Historyczny" 1960.
255 Rachunki Wydziału Wojny, B. Czart, rps 3881, k. 372, obejmują w wydatkach:
w styczniu
1864 2264 rb., w lutym 1015, w marcu 152, w kwietniu 260. W styczniu wypłacono 900 rb.
zapomóg
dla wdów, w lutym 600, później już nic. W styczniu opłacono ponadto wyjazdy oficerów.
Inne
wydatki są natury administracyjnej.
256 Dokumenty KCN i RN, s. 378 n.
257 M. Dubiecki, Romuald Traugutt, s. 106-114.
258 Zeznanie A. Goldmana z 9 IV 1864 Proces R. Traugutta, t. II, cz. 1, s. 249. Nie
dojdziemy,
czy Goldman uzyskał naprawdę te dane od W. Przybylskiego, czy też wymienił go jako
nieobecnego,
aby uniknąć nowych konfrontacji. Ibidem, s. 264, niedatowane zaznanie K. Przybylskiego,
wspo-
minające o M. Czarneckim zamieszkałym u Kirkorowej, złożone wiec po Goldmanie, a przed
aresz-
towaniem Traugutta. Ibidem, s. 268, trudno sprawdzalne zeznanie Goldmana z 11 kwietnia,
jakoby
W. Przybylski pokazywał mu Traugutta w kawiarni Piltzowej. Por. A. Szelągowski, op. cit., t.
III,
714

o 7 rano policja carska zabrała ze Smolnej Mariana Dubieckiego. Traugutt wiedział


więc, co go czeka, mimo to nie próbował się ukryć, a może nie miał już po temu
możliwości. Policja przyszła po niego następnej z kolei nocy. „Traugutt był w łóżku.
Ujrzawszy wchodzących rzekł ze spokojem sobie właściwym: To już..."259
s. 454, gdzie zbito insynuacje M. Dubieckiego, Romuald Traugutt, s. 176 n., jakoby Traugutta
denuncjowała opozycja czerwona. Ludzie Kurzyny, jak wiemy, nie byliby od tego, ale nie
mieli
do rządu dostępu. L. Bystrzonowski zanotował w dzienniku w Paryżu, 3 VII 1864: „Świeże
areszto-
wania w skutek zeznań przytrzymanego p. Przybysławskiego [s]. On wydał innych, a tym
sposobem
ujęto Traugutta i kilku członków RN". BPP, rps 441.
259 M. Dubiecki, Romuald Traugutt, s. 184 n.

Rozdział osiemnasty
EPILOGI
UKAZY 2 MARCA I KONIEC PARTYZANTKI
W końcu listopada 1863 r. (st. st.) Mikołaj Milutin powrócił z Warszawy do Pe-
tersburga. Wiózł z sobą opracowany na prędce projekt reformy włościańskiej dla
Królestwa Polskiego. Przedłożył go carowi wraz z objaśniającym memoriałem, da-
towanym 21 XII 1863/2 I 1864 r.
„Całe życie społeczne Królestwa — pisał Milutin — jest obecnie wstrząśnięte
w najgłębszych posadach. — Osłabłszy cokolwiek w Warszawie rewolucja tym sil-
niej zapuszcza teraz korzenie na prowincji. — Wojsko okupuje różne punkty: po-
bite i rozproszone bandy chronią się po lasach, albo rozeszły się po szlacheckich
zaściankach; ale w istocie rzeczy władanie Rosji ogranicza się do przestrzeni bezpo-
średnio dostępnej działaniu rosyjskiej broni. — Chłopa kuszą już trzeci rok poch-
lebcze obietnice obu rewolucyjnych partii. Buntownikom udało się nawet spełnić
część swoich obietnic. Powinności włościańskie — ustały prawie wszędzie i lud,
chociaż nie dowierza trwałości tak niebywałego porządku rzeczy, przecież widocznie
się traci i nie wie co robić, przywykając stopniowo do tak korzystnego położenia.
Najprostszy zdrowy rozsądek nakazuje, aby rząd wyrzekł na koniec stanowcze
słowo i tak albo inaczej położył kres niepewności"1. W konkluzji autor wywodził,
że jedynym sposobem szybkiej pacyfikacji Polski jest nadanie chłopom własności
gruntów oraz likwidacja gminy dominialnej.
Koncepcja, z którą wystąpił Milutin, podyktowana była koniecznością poli-
tyczną. W rok po wybuchu powstania okazywało się, że carowi nie uda się go po-
konać, jeśli nie przyzna chłopom tego, co przyznał im Rząd Narodowy. Pod wzglę-
dem merytorycznym Milutin wzorował się na wcześniejszych reformach uwłaszcze-
niowych: pruskiej i austriackiej. Projekt jego nie był szczególnie radykalny, tym
mniej socjalistyczny, nie naruszał on też gruntów folwarcznych. Szedł jednak dużo
dalej, w porównaniu do konserwatywnej reformy rosyjskiej 1861 r., toteż wzbudził
wątpliwości wśród dygnitarzy petersburskich. Kwestionował zasady Milutina Berg;
1 Wybór tekstów źródłowych, s. 778-782.
716

Gorczakow „rezerwował zdanie z punktu widzenia dyplomacji"; Wałujew mocno


zgorszony notował w swoim dzienniku: „Gdzie jesteśmy? W Europie? — nie!
W Azji? — nie! Gdzieś między jedną a drugą, w pół-Europie, w Belgradzie, albo
Bukareszcie"2!
Konserwatywne protesty nie przeważyły jednak szali, ponieważ Milutina po-
parł Aleksander II. Rozstrzygał wzgląd naczelny: konieczność uśmierzenia Polski,
na co kładł nacisk minister wojny, Dymitr Milutin. Nie bez znaczenia był przykład
reformy w zachodnich guberniach, która, jak rozumiano, przyczyniła się do sukce-
su Murawiewa i Annienkowa. Na 4 dni przed prawosławnym Nowym Rokiem Mi-
lutin przedłożył swój projekt zwołanemu przez cara osobnemu komitetowi. Cesarz
zażądał uchwalenia projektu „o ile się da, do 19 lutego", tj. do rocznicy wstą-
pienia na tron. Stawiając tak krótki termin wykluczano możliwość dyskusji szcze-
gółowej; zignorowano też żądania Berga, który wskazywał, że w myśl litery pra-
wa projekt winna zaopiniować warszawska Rada Stanu. Na 7 posiedzeniach w cza-
sie od 9 stycznia do 8 lutego (st. st.) komitet przedyskutował całość milutinowskich
projektów: o urządzeniu chłopów, o odszkodowaniu właścicieli ziemskich i o re-
formie gminnej. Jeden szczególnie punkt wzbudził dyskusję. Pierwotny projekt
Mikołaja Milutina przyjął zasadę wykupu powinności przez samych chłopów. Prze-
wodniczący senator kniaź Gagarin zapytał, czy by nie dać chłopom ziemi za darmo,
a szlachtę odszkodować „z ogólnych funduszów". Na to Wahijew odezwał się
sarkastycznie: „A więc dwa razy zdobyliśmy Polskę mieczem, a teraz chce-
my kupić ją u polskich chłopów za cudze pieniądze"3! Tu M. Milutin uchwycił
w lot nadarzającą się okazję rozszerzenia projektu w duchu pozornie bardziej ra-
dykalnym. Przyznał, że zasada wykupu ziemi przez chłopów jest w ogóle słuszniejsza,
ale w Polsce, w obecnych warunkach trudno ją zastosować. Wypadłoby obliczyć,
ile należy się odszkodowania od każdego chłopa z osobna; rewolucjoniści, urzędnicy
polscy i właściciele ziemscy sabotowaliby tę operację; na koniec, „chociaż w pro-
jektach znacznie obniżono spłaty, można wątpić, czy chłopi zadowolą się taką zniżką,
skoro od początku ub. roku nic nie płacą". Ten ostatni wzgląd przeważył; zgodzono
się przenieść wynagrodzenie ziemiaństwa „na rachunek skarbu Królestwa"*. Za-
sada ta pociągała za sobą narzucenie chłopom podatku gruntowego, tzn. tak czy
owak obciążenie ich wykupem, tylko w mniej dostrzegalnej postaci.
Były projekty i dalej idące. Gen. Kaufman, dyrektor kancelarii ministra wojny,
przedłożył projekt pozbawienia indemnizacji wszystkich dziedziców, którzy współ-
działali z „buntem". Chłopi, którzy by oskarżyli swoich właścicieli o udział w pow-
staniu, zostaliby zwolnieni od wykupu. Tą drogą pozyskałoby się dla rządu ogół
chłopów, a całą posiadającą szlachtę można by wyprawić na Sybir3! Memoriał
2 P. Wałujew, op. cit., t. I, s. 263.
3 Ibidem, s. 266.
4 Z. Stankiewicz, Z dziejów reformy uwłaszczeniowej w Królestwie Polskim,
„Kwartalnik.
Historyczny" 1959, s. 77. I. Kostjuszko, op. cit., s. 105-112.
5 I. Kostjuszko, op. cit., s. 120.
717

Kaufmana złożono jednak ad acta. Rząd carski nie mógł ryzykować rewolucji
agrarnej i nie szedł w reformach dalej, niż było to dla niego absolutnie niezbędne.
W dniu 13/25/11 1864 r. 4 ukazy proponowane przez Milutina zostały zatwier-
dzone z niewielu poprawkami, cesarz podpisał je pod datą 19 lutego/2 marca/.
Tyczyły się one: „urządzenia włościan", „urządzenia gmin wiejskich", „Komisji
Likwidacyjnej" oraz „porządku wprowadzenia w życie nowych postanowień".
Redagowane pośpiesznie, zawierały wiele niejasności i dopiero późniejsza prak-
tyka Komitetu Urządzającego miała ustalić właściwą ich interpretację. Warszawę
zawiadomiono o podpisaniu ukazów telegramem. Teksty ustaw odczytywano publi-
cznie w miastach i po wsiach, począwszy od 6 marca. Procedura ta ciągnęła się
parę tygodni: raz dlatego, że zabrakło na razie druków w języku polskim, a po
wtóre, ponieważ Berg nie kwapił się z forsowaniem reformy, nie idącej po jego myśli6.
Rząd Narodowy odpowiedział na carskie ukazy odezwą „do ludu polskiego"
z 25 marca. Przypominał w niej, że już przed rokiem nadał wszystkim chłopom „wie-
kuistą własność posiadanych gruntów". — „Car wam powiada, że wam niewypo-
powiedzianą łaskę robi dając cudze, a raczej to, co już i bez niego jest wasze. My zaś,
Rząd Narodowy, oddaliśmy swoje, a nie mamy tego za łaskę, tylko za obowiązek
sprawiedliwości i za ofiarę szlachty dla dobra i szczęścia wspólnego wszystkich
rodaków". Słuszne były to słowa, — ale był też w odezwie punkt słaby. Oto ukaz
carski o urządzeniu gmin przyznawał chłopom prawo obierania wójtów i sołtysów.
Dziś wiemy, co stało się z tym uprawnieniem, jak samorząd gminny w Królestwie
vstał się biernym narzędziem w ręku carskich urzędników. W owej chwili ogłoszenie
samorządu chłopskiego, na miejsce znienawidzonej gminy dominialnej, mogło wyw-
rzeć na wsi wrażenie. Rząd Narodowy ostrzegał w odezwie, „że łotrów tych, których
wam Moskale podsuną na wójtów i na sołtysów, nieubłaganie a sprawie dliwie jako
bratobójców karać będzie"7. Przemawiałby zapewne z większym autorytetem,
gdyby mógł się powołać na samorząd gminny zaprowadzony przez powstańców.
Niestety, w ramach organizacji parafialnej pozostawiono temu samorządowi do-
syć wąskie pole, a i sama organizacja parafialna tylko w niektórych rejonach weszła
przejściowo w życie. Mściły, się tu zaniedbania z ubiegłego lata.
W terenie gdzieniegdzie starano się je nadrobić. Instrukcja komisarza Czyńskie-
go dla oficerów III korpusu nakazywała zgromadzać chłopów w każdej miejsco-
wości, przez którą oddział przechodził, i w przemówieniu ukazywać im rzeczywiste
oblicze zaborcy. Kładziono nacisk na prześladowanie wiary oraz na spodziewany
pobór do wojska carskiego. Co zaś tyczyło się ukazów uwłaszczeniowych, rząd
carski darował chłopom to, co jest i tak ich własnością, nie mówiąc o tym, że obcią-
żył chłopów nowymi podatkami. Dowódcom partyzantki nakazywano publiczne
niszczenie wszelkich spisów ludności, „jako mających bliski związek" z branką,
a także zaprzysięganie nowo obranych sołtysów „na wierność Narodowi i posłu-
6 K. Groniowski, Realizacja reformy uwłaszczeniowej 1864 r., Warszawa 1963, s. 26-
28.
7 Dokumenty KCN i RN, s. 363-367.
718
szeństwo władzom z ramienia RN ustanowionym"8. Jest wątpliwe, czy ta instrukcja
była wcielana w życie, zważywszy na smutny stan powstania augustowskiego.
Niszczenie ksiąg ludności, a także ksiąg wójtowskich i ksiąg urzędów leśnych
praktykowały na wielką skalę w Sandomierskiem oddziały Bosaka. Szczególny na-
cisk kładziono na niszczenie wykazów należności chłopskich, z tytułu szkód leśnych9.
W odezwie do ludu z 30 marca Bosak przeciwstawiał uwłaszczenie dekretowane
przez Rząd Narodowy świeżej reformie carskiej. Rząd Narodowy nadał chłopom
ziemię za darmo — rząd carski chce ich obarczyć wysokim wykupem. Rząd Naro-
dowy nie pozwoli uciskać chłopów i wezwie ich niebawem do pospolitego ruszenia.
Na razie nie pozwalał Bosak powstawać „gromadą" i wzywał do szeregu tylko
ochotników10. I ta odezwa zapewne nie znalazła szerszego rozpowszechnienia.
Po klęsce opatowskiej Bosak miał jeszcze do tysiąca ludzi zbrojnych, ale ta siła top-
niała mu w oczach. Bosak ukrywał się jeszcze przez 2 miesiące we dworze w Tułko-
wicach; opuścił plac boju pomiędzy 11 a 19 kwietnia11.
W Lubelskiem i na Podlasiu niewielkie oddziałki powstańcze utrzymywały się
jeszcze wiosną, a nawet latem 1864 r. W znacznej części były to oddziałki chłopskie
cieszące się poparciem ludności miejscowej; straże ustanawiane po wsiach przez
władze carskie dla chwytania powstańców niekiedy przechodziły na ich stronę.
Wszystko to były niewielkie grupki działające samopas. Dwaj przywódcy powstania
chłopskiego z rejonu Ordynacji Zamojskiej, Jakub Prężyna i Józef Flis, zostali
schwytani w kwietniu i straceni na szubienicy w Janowie12.
Najdłużej, bo aż do jesieni 1864 r., utrzymał się pomiędzy Łukowem a Stocz-
kiem oddział ks. Stanisława Brzóski, wikarego z Łukowa, czynnego od początku
w ruchu narodowym. Oddział Brzóski składał się z chłopów, drobnej szlachty i miesz-
czan-rolników, latem 1864 r. liczył jeszcze ok. 40 ludzi. Rozproszono go w paździer-
niku; Brzóska ukrywał się po wsiach jeszcze przez całą zimę. Schwytany dopiero
29 IV 1865 r. zginął na szubienicy w Sokołowie 24 maja t. r. Wspierały Brzóskę
głównie wsie rządowe, lub majorackie, mające za sobą długą tradycję walk klaso-
wych. Za udział w oddziale, lub pomoc mu okazaną pociągnięto do śledztwa ok.
100 ludzi, a 60 skazano na śmierć, katorgę albo zesłanie13.
Henryk Kamieński dał w rok po powstaniu taką ocenę polityki agrarnej caratu:
„Car nie odstręczył chłopa od sprawy narodowej i nie pozyskał go sobie. Jedno mu
się udało, a i to rzecz ogromna, być może przedłuży to niewolę naszą o pół wieku
— udało mu się sparaliżować wysiłki patriotów". Chłop uznał w patriotach swych
8 Czyński do Skały, 18 HI 1864, BUAN, Oss. rps 8051, k. 67, mikrofilm w IH PAN.
9 Materiały, Chłopi i sprawa chłopska w powstaniu styczniowym, s. 105-126.
10 W. Sabowski, Józef Hauke-Bosak s. 94 n.
11 Różne wersje o okolicznościach pobytu i wyjazdu zestawia E. Kozłowski, Generał
Hauke-Bosak s. 197-199.
12 L. Zabielski, op. cit., s. 222-225.
13 K. Groniowski, Oddział ks. Brzóski, „Przegląd Historyczny", 1959. Por. raport gen.
Ma-
niukina, 14 XII 1864, o wspomaganiu powstańców przez chłopów z wsi Róża. CGAOR, z.
109-i,
I eksp. 1863, vol. 23, cz. I, k. 447, 448.
719

przeciwników klasowych, a w carze swego opiekuna. „Dlatego zapewne nie mog-


liśmy wywołać powszechnego powstania ludowego w 1863, co dałoby się łatwo wy-
konać w 1846, tymi samymi środkami"14. Ocena ta starego demokraty szacuje
chyba zbyt wysoko możliwości 1846, a nie docenia szans 1863 roku. Warta była
przytoczenia, chociażby dla tak trafnie przewidzianej, półwiekowej zwłoki w od-
zyskaniu niepodległości.
Chłopi byli tą grupą ludności, która później od innych włączyła się do udziału
w powstaniu; okazali się też ostatnią grupą, na której powstanie mogło jeszcze ba-
zować w 1864 r. Jednakże ukazy carskie spowodowały szybki odpływ i tych grup
chłopstwa, które uczestniczyły jeszcze w partyzantce lub udzielały jej poparcia. Od
kwietnia zaczęły się po wsiach wybory sołtysów, od maja komisje włościańskie
objeżdżały teren, objaśniając chłopom znaczenie ukazu i zbierając ich zażalenia.
Dorywczo komisje zajmowały się też uwłaszczaniem parobków i komorników oraz
przywracaniem serwitutów, kwestionowanych przez dwory. Podniecona wieś spo-
dziewała się, że komisje włościańskie rozstrzygną po jej myśli zadawnione spory
o ziemię, o pastwiska i lasy15. Antagonizm klasowy na wsi wybuchł więc nowym
płomieniem. Podsycała go gorsząca postawa niektórych właścicieli ziemskich. Ko-
rzystając z upadku powstania przymuszali oni znów chłopów do odrabiania powinno-
ści, a nawet po 2 marca starali się ściągać zaległe czynsze16, bezwstydnie odwołu-
jąc się do pomocy zaborczych dowódców. Nie dziw, że i chłopi starali się okazać
swój lojalizm carskim urzędnikom, jakkolwiek lojalizm ten nie był nadmiernie
szczery, ani też powszechny. Te same okolice, które przodowały w 1861 r. w chłop-
skim ruchu oporu, które następnie najszerzej popierały partyzantkę, obecnie znowu
zwracały się przeciw dworom. Kwestia chłopska, która w ciągu dwóch lat była jedną
z sił napędowych walki o niepodległość, stawała się przejściowo narzędziem w ręku.
caratu. Zmiana w postawie chłopów, przy równoczesnym ustaniu pomocy zza kor-
donu, kładła kres wojnie partyzanckiej.
KONIEC DZIAŁALNOŚCI ORGANIZACJI WARSZAWSKIEJ
Nie jest zupełnie jasne, co stało się z dokumentami i pieczęciami Rządu Naro-
dowego po aresztowaniu Traugutta. Bronisław Brzeziński, przejściowy uczestnik
Koła Rewolucyjnego w Warszawie, opowiada, że pewien „obywatel, któremu zło-
żono resztki władzy, a raczej obowiązków, i pieczęcie, a znany mi osobiście i z udzia-
łu swego w upadłym rządzie, zgłosił się do mnie z propozycją, bym przyjął obowią-
zek kierowania dalej administracją zwierzchnią w Warszawie". Brzeziński dodaje,
że osobnik ów był w rozstroju nerwowym i chciał się najszybciej pozbyć niebez-
14 H. Kamieński, Memoires d'un prisonnier, „Temps" 24 VI 1865.
15 K. Groniowski, Realizacja, rozdz. III i IV.
16 Ordynacja Zamojska w pierwszym półroczi. 1863 r. ściągnęła z chłopów 34 tys. złp.
czynszów.
W drugim półroczu — 4 tys. W styczniu i lutym 1864 — 2913 złp. Po 2 marca — jeszcze
2158.
R. Bender, Reforma czynszowa, tablica XIV. Por. W. Przyborowski, O., rozdz. I i V.
720

piecznego ciężaru; nie stawiał też Brzezińskiemu żadnych warunków17. Ze swej


strony gospodyni Traugutta, Helena Kirkor, przyznała się w śledztwie, że zanim
sama została aresztowana, przekazała bezcenny depozyt do rąk Janowskiego18.
Tego ostatniego jednakże nie było już wtedy w Warszawie19. Z Brzezińskim widział
się więc ktoś inny, człowiek, któremu nie udało się zbiec w ciągu następnych tygodni,
który być może po oddaniu depozytu dostał się do więzienia. Mógł to być dr Dy-
bek, albo też J. Gałęzowski20.
Brzeziński opowiada dalej, że postanowił zapobiec, aby otrzymany depozyt
nie trafił „w ręce ludzi szalonych lub nikczemnych". Porozumiał się więc z Wło-
dzimierzem Zarzyckim, agentem drezdeńskiego Związku Patriotów, i utworzył Rząd
Narodowy kooptując dwa studentów ze Szkoły Głównej: Bolesława Sojeckiego
i Władysława Kellera. Sojecki był do niedawna sekretarzem naczelnika miasta,
ale Waszkowski usunął go ze stanowiska, właśnie za konszachty z opozycją21;
o Kellerze w ogóle nic nie wiemy22. Nic dziwnego, że Brzeziński szukał oparcia na
lewicy, z którą się stykał i pierwej, i o której rozległych stosunkach był fałszywie
informowany przez Kurzynę. 'Tymczasem Waszkowski jako naczelnik miasta
kategorycznie odmówił współpracy z lewicą i Brzezińskim; zamyślał nawet wykraść
mu pieczęcie23. Organizacja miejska znajdowała się już wtedy w rozkładzie, nie
miała prawie ludzi i wcale pieniędzy. Opozycja jej nie mogła wiele zaszkodzić,
ale na pewno nie ułatwiała rządowi trudnej sytuacji.
W parę tygodni po aresztowaniu Traugutta Brzeziński zdołał nawiązać kontakty
z prowincją. Raporty komisarzy pełnomocnych brzmiały dramatycznie: wszystkie
nici się rwały, zarówno chłopi, jak posiadająca szlachta odwracali się od ruchu,
partyzantka ustała, ostatni urzędnicy narodowi zapowiadali swój wyjazd za grani-
cę24. Brzeziński odpowiadał na te rozpaczliwe pisma słowami otuchy, albo też na-
17 B. Brzeziński do A. Guttrego, maj 1864, B. Czart, rps 3881, k. 531.
18 Zeznanie z 16 V 1864, Proces R. Traugutta^. II, cz. 2, s. 303. Pośredniczyć miały w tej
ope-
racji dwie inne kobiety.
19 W relacjWla A. Wołyńskiego z 1883 r. B. Oss. rps 8048, s. 277-280, J. K. Janowski
stwierdził,
że przeszedł pieszo rogatkę Wolską 10 kwietnia, a 16 kwietnia wyjechał z Woli do
Sochaczewa.
Nie mógł więc zetknąć się ani z Kirkorową, ani z Brzezińskim. Ten ostatni nie miałby też
powodu
zatajać nazwiska Janowskiego przed Guttrym. Do W. Przyborowskiego 14 XI1907 pisał
Janowski,
że czynny, był w organizacji do 14 IV 1864. B. Oss. rps 8047.
20 O bliskich stosunkach H. Kirkorowej z Dybkiem, por. jej list więzienny do matki z 23
IV
1864, który też, przechwycony przez policję spowodował aresztowanie Dybka. Por. Proces R.
Trau-
gutta, t. II, cz. 2, s. 332. Ibidem, s. 186 n., zeznanie H. Kirkorowej z 30IV 1864.
21 H. Jabłoński, Aleksander Waszkowski, s. 87, 98. W organizacji miejskiej tkwił także
W. Zarzycki, ibidem, s. 86.
22 Jakimś Kellerem posługiwał się Janczewski przy zakupie broni. Keller ów zamieszany
był
później w prowokacyjną sprawę Zwierzchowskiego, por. J. Iwaszkiewicz, Wielka
prowokacja,
Warszawa 1928, s. 30-34. W. Daniłowski, Notatki, s. 407, nazywa go jednak „niejakim
Kellerem",
nie mógł więc to być Keller, student Szkoły Głównej i członek RN.
23 H. Jabłoński, Aleksander Waszkowski, s. 108.
24 B. Nar. rps 6000, t. IV, k. 83-84, t. V, k. 6,15. W. Przyborowski, O. I, s. 6-19.

721
gany, dymisjonował jednych, mianował innych komisarzy, zwracał się do Kotk
wslriego z zapytaniem o plany Bosaka, prosił o niezwłoczną informację „o sta
siły zbrojnej w województwie, o stanie administracji i o usposobieniu moralnym
głównych warstw ludności"25. Brał pod uwagę rozpisanie nowego podatku ofiary
za rok 1864, a na razie zalecał komisarzom pełnomocnym, aby starali się egzekwo-
wać podatki zaległe26.
W połowie maja tzw. rada miejska, złożona z wydziałowych, oświadczyła Wasz-;,
kowskiemu, że rozwiązuje się i dalej pracować nie będzie27. Waszkowski jednak nie
chciał kapitulować i 20 maja ogłosił odezwę do ludności stolicy. Potępiał w niej;
„podłe zgraje płaszczące się moskiewskim zbirom dla zrobienia kariery i majątku",
ale zaręczał, że nie wszystkich jeszcze dotknęła „moralna gangrena". — „Serdeczna
ludności Warszawy! Ilekroć widok brzydkiego spustoszenia zakrwawi ci serce i oczy
łzami zaleje, pamiętaj, że wielki i wspaniały musi być rdzeń tego ludu, - - który
przez sto lat męczony i krzyżowany ani na chwilę nie zboczył od celu swego przezna-
czenia"28.
Ani Rząd Narodowy, ani organizacja miejska nie mieli już w tej chwili żadnej ?
możliwości kontynuowania walki. Znaczyli o tyle tylko, że trwali na posterunku
z pieczątką w ręku, ryzykując w każdej chwili Cytadelę i szubienicę. Do tej garści ;
straceńców, trwającej jeszcze w Warszawie, odwoływać się teraz mieli różni działa-
cze powstańczy z emigracji.
Komisarzy rządowych, eks- członków rządu i zbiegłych z posterunku generałów
namnożyło się za granicą w ciągu ubiegłej zimy. Z agentów zagranicznych jeden
tylko Władysław Czartoryski oświadczył w końcu kwietnia, jak zobaczymy niżej,
że wycofuje się ze służby. Inni trwali jeszcze w ufnej wierze, tak charakterystycznej
dla świeżych emigrantów, że walka się nie skończyła.
W lutym 1864 r. zgłosił ponownie, gotowość do pracy Jan Działyński, dzielny
przywódca Komitetu Wielkopolskiego z ubiegłego roku. Przybylski na własną
rękę i nie konsultując się z rządem mianował Działyńskiego organizatorem sił
zbrojnych zaboru pruskiego29. Spowodował tym zarządzeniem zatarg między Dzia-
25 List z końca kwietnia, Dokumenty KCNi RN, s. 384. Ibidem, s. 383,389, inna
korespondencja
krajowa z kwietnia i maja 1864.
26 Okólnik z maja 1864, ibidem, s. 398-399. Echem tego okólnika jest zarządzenie
komisarza
augustowskiego. I. Czyńskiego, 16 V 1864, grożące wyjęciem spod prawa, a nawet śmiercią
tym
mieszkańcom, którzy nie wniosą zaległej pożyczki narodowej BUAN, Oss. rps 8051, k. 75.
21 H. Jabłoński, Aleksander Waszkowski, s. 109. Z tą uchwałą wiązałbym rozmowę S.
Krze-
mińskiego z jakimś d-rem Kaczkowskim, który go wezwał dla zakomunikowania, „że już
wszystko
skończone, że powstania dłużej przeciągać nie można". Przedstawiono mu tę decyzję, „tak jak
gdyby
ją stwierdzono na jakiejś naradzie ludzi kierujących". Krzemiński datuje tę rozmowę na
marzec
1864, nie była ona jednak do pomyślenia przed aresztowaniem Traugutta. List do J. K.
Janowskiego,
5 XII 1910, B. Oss. rps 8047, k. 165.
28 Dokumenty KCN i RN, s. 498. Waszkowski twierdził, że odbił tę odezwę w 1000 egz.
H. Jabłoński, Aleksander Waszkowski, s. 111.
29 Por. pisma J. Działyńskiego z kwietnia i maja 1864, Zabór pruski w powstaniu
styczniowym,
s. 244-249, 264-270.
722

?Tyńskim a komisarzem pełnomocnym Łukaszewskim. Ten ostatni sam wnosił o od-


? dzielenie w podległej sobie prowincji służby wojenno-policyjnej od cywilnej. Gdy
m- ta ostatnia podlegała Wydziałowi, tj. elementowi ziemiańskiemu, sprawy wojskowe,
w a zwłaszcza policyjne chciał Łukaszewski utrzymać we własnym ręku, dlatego po-
m wołał na organizatora młodego por. Kuczewskiego, zależnego wyłącznie od siebie.
m Kiedy Przybylski cofnął tę nominację, Łukaszewski zarzucił mu przekroczenie kom-
K petencji30. Traugutt nie zdążył załatwić tej sprawy, mimo że skłaniał się do zatwier-
1 dzenia Działyńskiego31, natomiast Brzeziński skasował tę ostatnią nominację32.
I Tymczasem Działynski zainstalował się w Dreźnie, mianował w zaborze pruskim
organizatorów wojewódzkich i planował — na papierze, lecz w wielkim stylu —
wyprawę na Litwę33.
Drugim arystokratą, gotowym jeszcze angażować się w sprawy powstania,
był „czerwony książę", Adam Sapieha, który w lutym 1864 r. wymknął się z lwows-
kiego więzienia. W kwietniu zjawił się w Paryżu i przyjął z rąk Przybylskiego urząd
i komisarza pełnomocnego we Francji i Anglii. Był mocno zdecydowany ująć w swe
| ręce wszystkie roboty powstańcze za granicą i pokierować nimi tak, aby o ile się
i tylko da, nie narażać już więcej kraju34.
W połowie maja 1864 r. obradowała w Dreźnie grupa generałów i byłych człon-
ków rządu. Przybyły na ich spotkanie z Poznania Łukaszewski dziwił się, jak tych
ważnych działaczy opanowała „złudna myśl rozpoczęcia na nowo powstania itd.
wedle gigantycznych projektów"35. Nie brał pod uwagę tego, że u podłoża tych
planów leżała zawsze ta sama obsesja obozu białych: nie dopuszczenia do władzy
czerwonej konkurencji. Na to by zagrodzić drogę Kurzynie i przeszkodzić powsta-
niu w Galicji należało zademonstrować wobec Rządu Narodowego nie tylko go-
towość do walki, ale i rewolucyjne skłonności. Siedmiu obecnych w Dreźnie dygni-
tarzy: Sapieha, Różycki, Przybylski, Kruk, Biernawski, Ruprecht i Janowski,
podpisało obszerny memoriał pióra Elżanowskiego, potępiający dotychczasową
dyplomację powstańczą i nawołujący do zawarcia przymierza z ludami, z obozem
rewolucji36. Memoriał ten przekazał Sapieha do Warszawy, proponując rządowi,
aby mianował za granicą w pełni wszechmocnego komisarza, który by zrealizował
jedność kierownictwa. "
30 W. Przybylski do J. Łukaszewskiego, 18 HI, 6 IV 1864. J. Łukaszewski, Zabór pruski,
s. 73-74. Por. ibidem, s. 332 n. S. Gawęda, Wybrane źródła dotyczące organizacji powstania
w woj. średzkim. Studia i Materiały do Dziejów Wielkopolski i Pomorza, t. VttL część 2,
1963,
s. 109.
31 RN J. Łukaszewskiego, 25 m 1864, Dokumenty KCN i RN, s. 377.
32 RN do J. Łukaszewskiego, 30 IV 1864, J. Łukaszewski, Zabór pruski, s. 47.
33 W. Przybylski do J. Łukaszewskiego, 10 V 1864, BK rps 7395, k. 36-37. J.
Łukaszewski,
Zabór pruski, s. 341.
34 S. Kieniewicz, Adam Sapieha, s. 131 n.
35 J. Łukaszewski, Zabór pruski, s. 340 n.
36 Polska działalność dyplomatyczna, t. I, s. 93-98. Zeznania W. Rudnickiego, Zbiór
zeznań,
s. 302-303. S. Kieniewicz, Adam Sapieha, s. 131, 146-148.
723

Z obecnych w Dreźnie ludzi nie podpisali memoriału Działyński i Bosak, nie*


bardzo ufający szczerości siedmiu sygnatariuszy. Kurzyna wcześniej jeszcze wyprą- -
wił do Warszawy zaufanego Korytkę, aby naświetlić rządowi matactwa białych
i domagać się władzy dla siebie. Brzeziński wahał się. Zrazu zatwierdził nominację
Sapiehy na Francję i Anglię oraz jego lokalne, paryskie zarządzenia37. Następnie.,
jednak obruszył się na memoriał 7 obywateli i odpowiedział im ostro przesyłając
to pismo na ręce Janowskiego. „Program przez was podpisany to akt oskarżenia
przeciw waszym działaniom przeszłym; wykonalny rok temu, dziś niemożliwy wedle
naszego przekonania"38. Nie chciał jednak Brzeziński wpaść w skrajność przeciwną
i oddać władzę Kurzynie. Liczył się m. in. ż Waszkowskim; nie mógł odebrać mu
drukarni ani pieczęci, a wzdrygał się przed myślą zamordowania go, co mu podsuwał
Korytko39. Brzeziński czuł się zupełnie osamotniony: nikt, dosłownie nikt nie chciał
mu przyjść z pomocą w sterroryzowanej Warszawie, nikt nie chciał trzymać u siebie
w domu papierów i pieczęci. Trzej członkowie bezwładnego rządu pełnili obowiązki
„dawniejszyoh dyrektorów, referentów i sekretarzy wszystkich wydziałów i sekretaria-
tu rządu". Brzeziński skarżył się, że nie znajduje miejsca, „gdziebym mógł kilka godzin
dziennie z kolegami swymi popracować wspólnie i swobodnie". Nie dziw, że stwier-
dzał: „My tutaj uważamy się więcej za firmę, za depozytariusza władzy, którą goto-
wiśmy każdemu godniejszemu odstąpić"40. Z tą propozycją zwrócił się — nie do
Kurzyny, ale do Guttrego, proponując mu w alternatywie: albo powołanie Rządu
Narodowego za granicą, w składzie: Guttry, Sapieha, Bosak; albo — gdyby uznano,
iż rząd ma jeszcze pozostać w Warszawie — przekazanie Guttremu nieograniczo-
nego pełnomocnictwa do działania za granicą41.
Aleksander Guttry był jednym z niewielu ziemian wielkopolskich, który konspi-
rował systematycznie od lat 25. Aż do wybuchu powstania trzymał się na pół drogi
między białymi i czerwonymi, po akcesie białych został komisarzem rządowym
w Poznaniu, a zmuszony do ucieczki za granicę pracował jako agent broni w Liege.
Uczciwy, prostolinijny, nie nadmiernie lotny, nie miał też ambicji osobistych i go-
tów był współpracować z mierosławczykami, tak samo jak z arystokracją. Obecnie
na wezwanie z Warszawy odpisał odradzając przeniesienia rządu za granicę i odma-
wiając także przyjęcia oferowanej mu władzy. Stwierdzał, że w tej chwili jeden tylko
Kurzyna może skupić dokoła siebie ludzi pragnących naprawdę szczerze dalszej
walki. Kurzynie też — twierdził — należy dać kómisarstwo pełnomocne42. To
37 Pisma z 6-10 V 1864, Dokumenty KCN i RN, s. 385-391.
38 Pisma z 25-26 V 1864, tamże, s. 392-397. W. Przyborowski, O. III, s. 53-75.
39 „Usunięcie" Waszkowskiego zalecał też Brzezińskiemu Guttry. por. list z 10 VI 1864,
B. Czart, rps 3881, k. 358, odpis.
40 B. Brzeziński do A. Guttrego, maj 1864, B. Czart, rps 3881, k. 530-533.
41 RN do A. Guttrego, 26 V-l VI 1864, Dokumenty KCN i RN, s. 397-402.
42 W. Przyborowski, O. III, s. 76-78. Cyt. ibidem, s. 79 n., ostra charakterystyka
sygnatariuszy
pisma „7 obywateli", nie jest pióra Guttrego. lecz Korytki. Por. B. Czart, rps 3881, k. 356.
Ibidem,
k. 314, 327, pisma Korytki z Liege, 31 V, 2 VI 1864, o rozmowach z Guttrym.
724
przeważyło szalę. Brzeziński opracował dekret, w którym postanawiał, że „cała
organizacja narodowa poza granicami zaboru moskiewskiego i wszystkie jej władze,
tak cywilne, jak i wojskowe, przechodzą pod naczelny kierunek ustanowionego
w tym celu pełnomocnika i reprezentanta RN poza granicami zaboru moskiewskie-
go. Rozporządzenia pełnomocnika reprezentanta RN mają moc obowiązującą.
Od decyzji jego żadna apelacja miejsca mieć nie może". Pełnomocnikiem tym osobny
dekret mianował Kurzynę. Nie towarzyszyły tej nominacji żadne programowe
wskazania. „Jako jedyny warunek — pisał Brzeziński — stawiamy to tylko, żeby
ob. Jan przysłał natychmiast do Warszawy kogoś zaufanego, któremu byśmy mogli
zdać rząd; my bowiem w żadnym razie dłużej nad parę tygodni na stanowiskach
naszych utrzymać się nie możemy. - - Naczelnik m. Warszawy zgadza się na odda-
nie pieczęci temu, kogo przyszlecie. Przysyłajcie więc jak najprędzej, i tak już bardzo
późno"43.
Przekazując Kurzynie nieograniczone pełnomocnictwo poza granicami zaboru
Brzeziński likwidował de facto Rząd Narodowy, który w samym zaborze rosyjskim
już funkcjonować nie mógł. Mówiąc ściślej — sprowadzał ten rząd' do fikcji,
prosił zaś tylko o danie mu następcy. Prośba ta nie została spełniona, nikt już nie
przybył na stracony posterunek warszawski. W październiku 1864 r. Brzeziński,
ciężko chory na gruźlicę, opuścił Warszawę. „Wyjeżdżał do Ameryki jakby w zamro-
ku umysłowym; wydał mi się zbitym zupełnie przez los, zmiażdżonym..." — pisze
w późnym wspomnieniu Stanisław Krzemiński. — Co się stało z Sojeckim i Kelle-
rem, dwoma figurantami, którzy wraz z Brzezińskim składali Rząd Narodowy,
nie wiadomo. Krzemiński pisze dalej: „Mając pieczęcie rządowe chciał [Brzeziński]
je komu zostawić, wybrał mnie. Spisaliśmy protokół, który on zabrał ze sobą, pro-
tokół opatrzony moim podpisem". Pieczęci tych Krzemiński nie chciał trzymać
u siebie, licząc się z możliwością aresztowania; oddał je na przechowanie litografo-
wi nazwiskiem Otto Fleck, który zakopał je na podwórzu swej posesji przy ul. No-
wosenatorskiej (dziś Moliera). Niedługo potem „odkopano je w chwili nagłej i wrzu-
cono w piec"44. Taki był koniec sławnego symbolu władzy narodowej.
W Warszawie pozostał naczelnik miasta Waszkowski. Brzeziński w końcu do-
szedł z nim do porozumienia i obiecał uzgadniać z nim wszystkie swe posunięcia.
Waszkowski nie protestował też przeciw nominacji Kurzyny, a nawet jesienią 1864 r.
przesłał kilka korespondencji z Warszawy do „Wytrwałości", organu Kurzyny
drukowanego w Brukseli45. Ogłosił w tymże czasie drukiem jeszcze 2 odezwy: jedną
43 RN do J. Gawełkiewicza, 29 VI 1864, Dokumenty KCN i RN, s. 402. Ibidem, s. 404-
406,
dalsze pisma i dekrety z 2-5 VII.
44 S. Krzemiński do S. Posnera, 31 X 1908, „Przegląd Historyczny" 1930-1931, s. 357.
Krze-
miński mylnie umieszcza ten epizod w kwietniu 1865. Datę ad quem przyjazdu Brzezińskiego
do
Paryża — 22 XI1864 — określa list J. Kurzyny z końca t. r., B. Nar. rps 6000, t. V, k. 101. W.
Przy-
borowski, O. III, s. 115, twierdzi, że Brzeziński zmarł w płd. Francji. Por. H. Jabłoński,
Aleksander
Waszkowski, s. 124.
45 H. Jabłoński, Aleksander Waszkowski, s. 114-132.
725
Ą
6 sierpnia, nazajutrz po straceniu Traugutta i jego 4 towarzyszy, w której oddawał:
hołd męczennikom sprawy; drugą 27 września, określoną jako „rozkaz dzienny nr
32"46. Chciał utrzymać wrażenie normalnego funkcjonowania organizacji miejskiej
i w istocie zaskoczył władze carskie, już przekonane o wykorzenieniu spisku. Napraw- j
dę jednak reprezentował organizację sam jeden Waszkowski, wspomagany przez '\
parę kobiet pełnych poświęcenia. i
Kurzyna miał w Warszawie paru jeszcze korespondentów, a jeden z nich, prze-
zywany Adolfem, pełnił funkcję łącznika pomiędzy Rządem Narodowym a jego ?
reprezentantem za granicą47. Brzeziński jednak, przybywszy do Paryża, oświadczył
Kurzynie, „że w Warszawie wszystko się już skończyło", że agenci Kurzyny: „Adolf \
i Stary" nie chcą „o niczym więcej wiedzieć", a tylko chcą „złożyć co najprędzej" i
posiadane pieczęcie. Kurzyna napisał wówczas (22 listopada) do „Adolfa", aby
przekazał pieczęcie Waszkowskiemu. W parę dni potem doszedł do przekonania, i
że „zlecenie władzy osobie tak skompromitowanej, jak jest naczelnik miasta, było 1
tylko rozpaczliwym i efemerycznym załatwieniem trudności", wobec czego odwo- 1
łał poprzednią dyspozycję o oddaniu pieczęci Waszkowskiemu48. Tymczasem otrzy- \
mał list od „Adolfa", który wbrew twierdzeniu Brzezińskiego oświadczał gotowość J-
dalszej służby. Rad z tego Kurzyna nakazał „Adolfowi" „pomagać naczelnikowi i
miasta w wytworzeniu rządu", ale pieczęci nie wypuszczać z rąk. — „Pamiętajcie "
— kończył — że o losach kraju macie stanowić, a reakcja czyha, jako lew ryczący"49. •
Jak pogodzić tę informację o pieczęciach w ręku „Adolfa" z relacją Krzemińskie- \
go późniejszą o lat 44, że to on pieczecie otrzymał? Dodajmy, że wspomniany „Adolf" i
w początku stycznia 1865 r. znajduje się już w Paryżu, u boku Kurzyny, a w dodatku
podaje się za byłego dyrektora Wydziału Skarbu (w rządzie Brzezińskiego?)50.
46 Dokumenty KCN i RN, s. 498-500.
47 Osobę tę Waszkowski nazywa „czteroimiennym": Adam, Adolf, Władysław, Albert.
;
H. Jabłoński, Aleksander Waszkowski, s. 120. \
48 Rzekomo Waszkowski miał się zwrócić wtedy do J. Gałęzowskiego w Paryżu o
przysłanie
mu pełnomocnictwa dla utworzenia rządu, ponieważ „rządu w Warszawie nie ma, a jeśli jest
rząd -?
Kurzyny, to składa się z ludzi, którzy nic nie robią". Z. Janczewski, „Zarys powstania".
Informacja
o Gałęzowskim skądinąd nie potwierdzona.
49 List Kurzyny do „Adolfa", zapewne z grudnia 1864, oryg. B. Czart, rps 3881, k. 379,
odpis
B. Nar. rps 6000, t. V, k. 101. Tu wzmiankowany wcześniejszy list z 22 listopada, na który
Wasz-
kowski odpowiedział, por. H. Jabłoński, Aleksander Waszkowski, s. 139. W styczniu 1865
Kurzyna
mówił Daniłowskiemu, że „nie zna ani osobiście, ani nazwisk członków dzisiejszego rządu, a
tylko
znosi się z nimi pod umówionym adresem". W. Daniłowski do A. Zwierzchowskiego 12 I
1865,
J. Iwaszkiewicz, op. cit., s. 53.
50 Adolf do RN, Paryż 8 I. J. Kurzyna do RN, 25 11865, B. Nar. rps 6000, t. V, k. 122.
Za \
Majewskiego dyrektorem Wydziału Skarbu był D. Skarżyński, który opuścił kraj pod koniec
1863 i
i oczywiście nie współpracowałby z- Kurzyną. Za rządu wrześniowego Wydział Skarbu nie
był
obsadzony. Za Traugutta był dyrektorem J. Toczyski, jak wiadomo, aresztowany. W
otoczeniu
Kurzyny obracał się jakiś Adolf Pawłowski, zamieszany później w prowokacyjną aferę
Zwierz- !
chowskiego(J. Iwaszkiewicz, op. cit., s. 25, 73-81), nie jest to jednak Adolf, o którego nam
idzie, '
ponieważ znajdował się on w Paryżu już 29 XI1864, por. zeznanie W. Rudnickiego, Zbiór
zeznań,
s. 276 n. ]
726 '

Chyba żeby Brzeziński wybrał się znów do Warszawy w kwietniu 1865 r. na to


tylko, by oddać pieczęcie Krzemińskiemu?51.
Nie ma więc sposobu ustalić, czy i jak długo Kurzyna po wyjeździe Brzezińskie-
go z Warszawy miał jeszcze stosunki z posiadaczami autentycznej pieczęci. Nie
wykluczone, że zmyślał te stosunki wobec podejrzliwej emigracji. Tak, czy owak,
ów rząd warszawski już niczego nie reprezentował. Dobiegła także kresu kariera
Waszkowskiego. W dniu 19 XII 1864 r. został on zatrzymany przez policję, zresztą
zupełnie przypadkiem, na ul. Elektoralnej.
O aresztowaniu Waszkowskiego pisał do cara Berg: „Uderzająca w tej sprawie
jest odwaga tego człowieka i jego upór, aby nie opuszczać miasta i kraju. Okolicz-
ność ta dowodzi niestety, że jeszcze wielu ludzi w tym mieście proteguje takie egzy-
stencje, mimo surowości trybunałów i mimo szubienic. Spisek zapuścił głębokie
korzenie, ale w końcu je wykarczuję"52.
Sposób „wykarczowania" obmyślił Berg do spółki z Trepowem53. W Paryżu
znalazł się zręczny prowokator, były członek organizacji, Aleksander Zwierzchow-
ski. Oplatał on naiwnego Daniłowskiego, przekonawszy go, że organizacja war-
szawska pilnie oczekuje przybycia nowych emisariuszy. Dało się zwieść oszustwu
kilku wybitnych ludzi: Bosak, Guttry, Kotkowski... W styczniu 1865 r. wypra-
wili oni do Warszawy, jako emisariusza Janczewskiego. Zwierzchowski ulokował
go na Zapiecku nr 119, w mieszkaniu agenta policji carskiej, Jakuba Tregera. Tam
również zawiązany został rzekomy „Rząd Narodowy" w składzie: Janczewski,
Zwierzchowski i Bolesław Radoński — dwaj ostatni byli agentami policji. Pieczęć
rządu była podrobiona, blankiety dostarczone z Cytadeli. Ów „rząd" wydał kilka
dekretów i odezw, korespondował z zagranicą, ściągnął z Paryża dwóch jeszcze
emisariuszy: Daniłowskiego i Rudnickiego54. Wszyscy ci łatwowierni wysłańcy
dostali się zaraz pod klucz. Myśl odbudowy tajnej organizacji w kraju została skom-
promitowana, tym razem ostatecznie.
KONIEC DZIAŁALNOŚCI ORGANIZACJI ZAGRANICZNEJ
Chcąc omówić równoległy upadek organizacji zagranicznej, musimy cofnąć
się o cały rok, do końcowego okresu rządów Traugutta.
W lutym i marcu 1864 r. Władysław Czartoryski dwukrotnie jeździł do Londynu
dla przekonania się, czy rząd brytyjski, stając w obronie Danii, nie zaangażuje się
5' Jeszcze jedną wersję o losach pieczęci RN zawiera pamiętnik Kazimiery Muklanowicz,
siostrzenicy R. Żulińskiego: „Mama przechowywała pieczęć Rządu Narodowego, schowała ją
jednak tak dobrze na strychu, że jej sama znaleźć nie mogła". Odpis pamiętnika, Fawley
Court.
52 H. Jabłoński, Aleksander Waszkowskt, s. 169, raport z 21 Xli 1864.
53 Udział Berga w montowaniu prowokacji udowadnia T. Koprejewa, Zbiór zeznań, s. X.
Również Aleksander II trzymany był au courant.
54 J. Iwaszkiewicz, op. cit., s. 40-60.
727

głębiej w sprawy kontynentu przeciwko wskrzeszonemu „Świętemu Przymierzu".


Przekonał się, że Anglicy zostawią Danię swojemu losowi. Pozycja rządu była
zachwiana w izbach. „Położenie nasze jest bardzo trudne — stwierdzał ks. Władys- ':
ław. ^- Atakować rząd jest niebezpiecznie, bo łatwo go zwalić, ale — wywrócić ,
rząd byłoby jeszcze gorzej dla nas"55. W istocie opozycja torysowska głosiła w tej i
chwili bardziej jeszcze kategoryczną izolację od Europy. Lord Russell oświadczył '
Klaczce: niech książę napisze do kraju, aby położyć kres tej nieszczęsnej insurekcji56. '
W Paryżu 8 kwietnia Czartoryski odwiedził sekretarza cesarskiego, Mocquard'a. :l
„Nie ma w tej chwili żadnej szansy wojny — powiedział Mocąuard. — Winien pan i
powiedzieć tę prawdę swym przyjaciołom, gdyż byłoby przewiną niezatrzymanie 1
przelewu krwi i utrzymywanie kraju w złudzeniach". Czartoryski odparł, że chciałby }
usłyszeć potwierdzenie tych słów z ust samego cesarza. Uzys kał audiencję 18 kwietnia, i
Napoleon III potwierdził: „Nie ma w tej chwili dla was żadnej szansy powodzenia, ;
-- krew teraz przelana zostałaby przelana bez celu"57. Według późniejszej relacji '
Czartoryskiego Napoleon dodał z przekąsem: „Ależ zawsze tak nieszczęśliwie i nie i
w porę porywacie się do broni. W czasie wojny krymskiej cicho siedzieliście, a teraz )
powstaliście w chwili spokoju w Europie". Na to Czartoryski: „W czasie wojny ;
krymskiej cesarz wie, kto nas wstrzymał i co zaszło. Sam cesarz żądał, by nie było
powstania, a jego rząd ciągle nam oświadczał, że naszej sprawy się nie tknie. Co zaś •*
do dzisiejszego powstania, cesarz także wie, kto nam radził by trwać i rozszerzać ruch,
zamiast go stłumić. — Rozmowa zakończyła się kwaśno i cesarz nie zapomniał
mi tej gorzkiej prawdy z boleścią wypowiedzianej"58.
W dwóch depeszach do Rządu Narodowego, z 22 i 24 kwietnia Czartoryski :
zdał sprawę z tej rozmowy i z nowej sytuacji. — „Jesteśmy sami, pozostaniemy sami.
-- Czy zdołamy o własnych siłach wypędzić z kraju Moskali"? Oczywiście nie i
— należy więc przerwać walkę. Dalsze jej trwanie grozi pogłębieniem anarchii
i wojną domową. Książę nie ukrywał, że idzie mu o „klasę właścicieli ziemskich",
zagrożoną ukazami carskimi. „Musi ona zgodę z wiejskim ludem utrzymać, musi
żyć z nim, pracować obok niego, przelać weń wszystko, co zacne i piękne, a cośmy
wynieśli z przeszłości. —A jakże się zabrać do tego dzieła - - przy trwającym po- :
wstaniu, bez myśli i rąk swobodnych, bez spokojnego na wsi pobytu"59. Opowiadał się
więc Czartoryski za przejściem od walki zbrojnej do pracy organicznej — i w związku j
z tym rezygnował z funkcji agenta dyplomatycznego w Paryżu.
W kilka dni potem Walerian Kalinka w imieniu ks. Władysława zabrał głos i
w jeszcze jednej dyplomatycznej sprawie. Oto jeden z „klemensowczyków", przyja- _,
ciół Andrzeja Zamoyskiego, Aleksander Kłobukowski, wdał się w początku lutego
— i
55 W. Czartoryski do Agencji w Paryżu, 24 II 1864, Polska działalność dyplomatyczna, t.
II, ,
s. 391. i
56 J. Klaczko do Agencji w Paryżu, 1 III 1864, ibidem, s. 392.
57 Pamiętnik W. Czartoryskiego, s. 390-392.
58 Ibidem, s. 200. j
59 Polska działalność dyplomatyczna, f. I, s. 458-470.
728

w dwuznaczną negocjację z Bismarckiem. Szef rządu pruskiego zachęcał polskiego


ziemianina, aby wpłynął na jak najszybsze przerwanie walki zbrojnej. Otwierał
przed nim różne możliwości: zajęcia Królestwa, lub jego części, przez Prusy; wsta-
wienie się Prus w Petersburgu o przyznanie Polakom amnestii lub autonomii. Była
to oczywiście prowokacyjna robota. Kłobukowskiemu zdawało się, że los ziemiań-
stwa byłby znośniejszy pod panowaniem pruskim, aniżeli rosyjskim, po ukazach
z 2 marca. Zwracał się więc nagląco do Hotelu Lambert, aby ten podjął negocjację
z Prusami. Spotkał się z kategoryczną odmową. — „Zajmując się od lat kilku na-
szymi sprawami zewnętrznymi — pisał Kalinka — miałem sposobność dowodnie
przekonać się, że żadne mocarstwo tyle nam złego nie wyrządziło, co Prusy. --
P. Bismarck mógł mieć powody do takowego~postępowania; ale żebyśmy go upraszali,
iżby się wstawiał za nami w Petersburgu, tego już wcale nie rozumiem! — Droga
układów z Moskwą,-czy przez Prusy, czy bez nich, jeśli ona stoi otworem (o czym
najmocniej wątpię), to chyba tylko obywatelom krajowym, ale nie agentowi Rządu
Narodowego, a tym mniej emigrantowi, którego praca przeciw tejże Moskwie nie
dziś zaczęła się, nie dziś także skończyć się może"60.
Szwagier ks. Władysława, Jan Działyński, i brat cioteczny obu, Adam Sapieha,
opowiadali się jeszcze wtedy za dalszym prowadzeniem walki. Działyńskiego Łuka-
szewski określał jako„białego kruka wśród strupieszałej magnaterii naszej"61.
Wbrew rodzinie i swemu ziemiańskiemu środowisku upierał się on przy konty-
nuowaniu zbrojeń, układał nierealne plany nawego opodatkowania właścicieli
ziemskich w Poznańskiem i Kongresówce na cele narodowe, z kieszeni własnej
i gen. Zamoyskiego wyłożył teraz jeszcze, po upadku sprawy, ponad 170 tys. fran-
ków na organizację62. Nie był jednakże w stanie jej ożywić. Pion policyjno-
-wojskowy, stworzony przez Łukaszewskiego, oddany teraz Działyńskiemu, składał
się głównie ze świeżych emigrantów z zaboru rosyjskiego, którzy nie mieli oparcia
w miejscowym społeczeństwie. Pion cywilny słuchał się ziemiańskiego Wydziału,
Wydział zaś tylko udawał posłuszeństwo Rządowi Narodowemu, potajemnie zaś
i skutecznie krzyżował każde rozporządzenie Łukaszewskiego; ani myślał dopuścić
do wytworzenia w prowincji niezależnej od siebie władzy63. W czerwcu 1864 r.
80 W. Kalinka do A. Kłobukowskiego, 28 IV 1864, ibidem, t. II, s. 445-447. Tamże
materiał
do tej negocjacji, m. in. na s. 406 budząca wątpliwość informacja Gillera o udziale w niej
Traugutta.
Por. J. Feldman, Negocjacja A. Kłobukowskiego w Berlinie, „Kwartalnik Historyczny" 1933.
61 J. Łukaszewski, Zabór pruski, s. 341.
62 Brulion memoriału J. Działyńskiego z kwietnia 1864, BK rps 7414, k. 11-16, z planem
zdo-
bycia dużego kapitału na cele narodowe w drodze obciążenia hipotecznego polskich dóbr
ziemskich
w Poznańskiem, w Królestwie zaś — przekazanie na rzecz powstania listów likwidacyjnych
na-
leżnych ziemiaństwu od rządu carskiego za operację uwłaszczeniową. Rachunki J.
Działyńskiego,
1 II—2 DC 1864, BPP IO, rps 472.
63 Raporty J. Karłowicza z końca kwietnia, S. Szczepińskiego, 23 IV, N. du Lauransa, 28
VI
1864, BK rps 7414, k. 17, 18, 7393, k. 3-4, 7405, k. 11. Sprawozdania J. Działyńskiego z
kwietnia
i maja 1864. Zabór pruski w powstaniu styczniowym, s. 244-251. J. Łukaszewski, Zabór
pruski,
s. 338 n.
729

poznańscy biali zrzucili maskę. Wydział ogłosił, że rozwiązuje organizację wojsko-


wą i wypowiada posłuszeństwo Działyńskiemu (Łukaszewski już zbiegł za granicę).
Powstanie było skończone, „Rząd Narodowy nie może żądać, aby go kto dziś
słuchał, - - może znosić się z prowincjami, nigdy jednak rozkazywać"64. Członkowie
Wydziału twierdzili, że przestawią swoją działalność na tory pracy organicznej,
w istocie jednak rozwiązali i własną organizację, gdy tylko przestała istnieć niebez-
pieczna dla nich konkurencja. Stało się to bez szczególnego nacisku ze strony prus-
kiej policji, świadomym aktem woli miejscowych klas posiadających.
W tym czasie gdy Działyński zmagał się z białymi w Poznańskiem o kontynuację
robót powstańczych w kraju, kuzyn jego Adam Sapieha, komisarz pełnomocny we
Francji i Anglii, chciał przenieść punkt ciężkości działań za granicę. Pamiętamy me-
moriał „7 obywateli", przesłany z jego inicjatywy do Warszawy, o potrzebie nawią-
zania nowych, rewolucyjnych aliansów. W tymże czasie Sapieha wyprawił do Lon-
dynu Ruprechta, dla rozmówienia się z Garibaldim. Chodziło i tym razem o pokrzy-
żowanie planów polskiej lewicy. W styczniu 1864 r. znany nam Ludwik Bulewski
w porozumieniu z Ignacym Chmieleńskim zawiązał tajną organizację pod nazwą
Ognisko Rewolucyjne Polskie. W jej imieniu zwrócił się do Garibaldiego propo-
nując mu, aby stanął na czele równoczesnego powstania Włoch, Węgier i Polski65.
Garibaldi, wspierany przez mazzinistów; przygotowywał wystąpienie zbrojne prze-
ciw Austrii: w Wenecji, południowym Tyrolu i Dalmacji. Dywersja węgiersko-pol-
ska była dlań jak najbardziej pożądana. Przyjmując ofertę Bulewskiego Garibaldi
zwrócił się z kolei do Ordęgi, jako agenta Rządu Narodowego we Włoszech. W kwie-
tniu 1864 r. udał się do Londynu, aby pozyskać poparcie opinii angielskiej dla do-
kończenia dzieła zjednoczenia Włoch. Entuzjastycznie witany przez Anglików,
Garibaldi spotkał się w Londynie z Mazzinim, z Hercenem, z Bulewskim — była
w tym gronie mowa o wojnie z Austrią i o powstaniu w Galicji. Ani Sapieha, ani
Ruprecht powstania w Galicji nie chcieli; tym bardziej chcieli się zaasekurować,
ażeby Garibaldi nie urządził powstania poza ich plecami. Ruprecht rozmawiał z Ga-
ribaldim 15 kwietnia i przekonał go, „że nawet z punktu widzenia włoskiego da-
leko więcej się zyska trzymając Austrię w obawie jakiegoś powstania w Galicji,
jak dając jej sposobność zgnieść powstanie za pomocą chłopów i to zgnieść ją na
długie lata". Obiecał więc Garibaldi, że w sprawie polskiej traktować będzie
tylko z Rządem Narodowym i że „do wywołania ruchu w Galicji ręki nie przyłoży".
W zamfan za to obiecywano mu udział ochotników polskich w desancie zbrojnym
w Dalmacji66.
64 Raport du Lauransa, 9 VII 1864, Zabór pruski w powstaniu styczniowym, s. 277.
Ibidem,
s. 274-276, zarządzenia Wydziału z 24 VI i 8 VII 1864. Memoriał Wydziału z 8 VII 1864,
odpis u-
wierzytelniony przez.Kurzynę* B. Czart, rps 3881, k. 400. Ibidem, k. 447, odpis pisma J.
Działyńskiego
do Kurzyny, 6 VIII 1864 — rezygnuje z funkcji organizatora.
65 L. Bulewski, O początku i czynnościach Ogniska Republikanckiego Polskiego [w:] T.
Ro-
maniukowa, op. cit., s. 150-154.
66 S. Kieniewicz, Adam Sapieha, s. 143. O planie utworzenia legionu polskiego we
Włoszech
z napływającej na zachód emigracji por. raport E. Dębińskiego, 18 IV 1864. „Maciek
[Przybylski]
730

W dniu 21 kwietnia Ruprecht wraz z Garibaldim parafował w Londynie układ


pomiędzy Rządem Narodowym a włoską Partią Czynu. Określono w układzie tym,
że „naród włoski i naród polski obiecują sobie wzajemnie uznawać za wspólnego —
wroga każdego, kto się sprzeciwi niepodległości i wolności tych dwóch narodów.
Naród włoski i naród polski zjednoczą wszystkie siły dla zwalczenia wspólnego
wroga i osiągnięcia celów, do których zmierzają"67. Mazzini w związku z tym prze-
słał do Rządu Narodowego memoriał o konieczności zacieśnienia wspólnych przy-
gotowań antyaustriackich. „Możecie — pisał — liczyć na demokrację europejską,
jeżeli jej dacie dowód, że ona może na was Uczyć"68.
Mimo wysiłków Sapiehy sprawa polska schodziła coraz bardziej do roli narzę-
dzia włoskich interesów. W dniu 6 VI 1864 r. Ordęga na wyspie Caprerze podpisał
z Garibaldim nowy układ, który szedł dalej od poprzedniego, londyńskiego. Określa-
no w nim wyraźnie Austrię jako „pierwszy i główny punkt" wspólnego ataku, który
winien nastąpić, najpóźniej w ciągu 2 miesięcy, od strony Galicji i od strony Włoch69.
Wszystko to brzmiało mało realnie: organizacja narodowa zarówno w Warszawie,
jak i w Galicji, znajdowała się w stadium rozkładu — jest też bardzo wątpliwe, czy
byłaby w stanie dotrzymać poczynionych Włochom obietnic. Skądinąd ani Mazzi-
ni, ani Garibaldi na własną rękę też nie dali sygnału do walki o Wenecję w 1864 r.
W Paryżu na progu lata grunt usuwał się spod nóg Sapiehy. Kasa komisarska
była pusta, wzrastały zaś potrzeby napływającej na zachód emigracji. Napoleon
III, interpelowany o możliwość konfliktu z Austrią, słuchał „czerwonego księcia"
z zainteresowaniem, ale nie obiecywał poparcia, a tym mniej subsydiów. Rząd
turecki i rząd rumuński stopniowo redukowały nieurzędowe poparcie, udzielane
aż dotąd polskim robotom. Nie dawał też znaku Rząd Narodowy z Warszawy;
Brzeziński, jak wiemy, pertraktował wtedy listownie z Guttrym i Kurzyną. Znie-
chęcony Sapieha przesłał 18 czerwca do Warszawy prośbę o dymisję. Na odpowiedź
obiecywał czekać do 6 lipca, „po którym to dniu — konkludował — jeżeli żadnych
nie otrzymam wiadomości, uwierzę wieściom rozsiewanym, że rząd nie istnieje
już"70. Na ów dzień 6 lipca zaprosił do Paryża Bosaka i Guttrego dla naradzenia
się nad sytuacją. Żaden z nich się nie stawił; za to z Warszawy Sapieha otrzymał
pismo z dymisją, datowaną 30 czerwca71. W drugiej połowie lipca Guttry przywiózł
do Paryża dekrety z 5 t. m., mianujące Kurzynę pełnomocnikiem-reprezentantem.
Kurzyna z kolei mianował Guttrego komisarzem pełnomocnym we Francji na miej-
sce Sapiehy.
wziął to na siebie, pojechał niby to do Włoch, właściwie do Genewy, i stamtąd, jak mi za
powrotem
powiedział, posłał Węgra, którego nazwiska zapomniałem, i do tego czasu nic z tego nie ma".
B. Nar. rps 6000, t. V, k. 4-5.
67 Polska działalność dyplomatyczna, t. I, s. 102.
68 Pismo z 10 V 1864. A. Lewak, G. Mazzini e 1'emigrazione polacca, s. 101 n. Por. L.
E. Fu-
naro, op. cit., s. 56-59.
69 Polska działalność dyplomatyczna, t. I, s. 99-101.
70 S. Kieniewicz, Adam Sapieha, s. 154.
71 Dokumenty KCN i RN, s. 403. S. Kieniewicz, Adam Sapieha, s. 156-161.
731

Przegrana „czerwonego księcia" wzbudziła w Hotelu Lambert nadzieję, że uda


się pozyskać Sapiehę dla wspólnej akcji politycznej. Odnośne negocjacje, prowadzo-
ne w lipcu i sierpniu, nie dały jednak wyniku. Władysław Czartoryski chciał publicz-
cznego potępienia konspiracji i przejścia do programu pracy organicznej. Sapieha
obstawał przy utrzymaniu hasła niepodległości, jakkolwiek uznawał, że dążenie to
będzie musiało przybrać inne formy. Dwaj skuzynowani książęta dali publiczny
wyraz swoim stanowiskom w listach otwartych z 25 lipca i 17 sierpnia 186472
Oba stanowiska były czysto teoretyczne, gdyż sytuacja krajowa uniemożliwiała
w tej chwili zarówno pracę organiczną, jak i robotę niepodległościową.
Miał się o tym niedługo przekonać Kurzyna, powołany na wszechwładnego
pełnomocnika „poza granicami zaboru moskiewskiego". Pierwsze rozczarowanie
sprawili mu Włosi — właśnie bowiem w lipcu 1864 r. rozchwiały się perspektywy
wojny włosko-austriackiej, na której budowali polscy przyjaciele Mazziniego. Oka-
zało się, że rząd turyński nie myśli ryzykować wojny o Wenecję bez poparcia mo-
carstw zachodnich. Jeśli ów rząd patrzał czas jakiś przez palce na przygotowania
zbrojne partii czynu, to bodaj czy nie z tą myślą, że wyprawiając Garibaldiego np.
do Dalmacji pozbędzie się go z Włoch. Dlatego też część garibaldczyków wypowie-
działa się przeciw prowokowaniu wojny i ostatecznie udaremniła całe przedsię-
wzięcie, rozgłaszając o wszystkim w prasie. Okazało się, że akty sojuszów, podpi-
sywane od kilku miesięcy w imieniu Włoch, Węgier i Polski, świadczą wprawdzie
o żywej wzajemnej sympatii tych trzech narodów; ale że żaden z nich nie może w tej
chwili puścić się na ryzyko walki zbrojnej.
Kurzyna jako pełnomocnik-reprezentant bronił zasady, że powstanie trwa,
a Rząd Narodowy funkcjonuje. Sam jednak rozkazy rządowe drukował za granicą,
mianowicie w Loschwitz pod Dreznem73. Rozrzucona w emigracji odezwa RN z 8
IX 1864, potępiająca zdrajców, którzy przekształcili powstanie w demonstrację
zbrojną74, była sfabrykowana w Paryżu. Kurzyna zaczął wydawać w Brukseli pismo
„Wytrwałość", które głosiło hasło nieprzerwalności powstania, zwalczając zarówno
czartoryszczyków, jak i sapieżyńców75. Jednakże czynności Kurzyny nie spotkały
się z uznaniem emigracji. Nie tylko na prawicy, ale i na lewicy podawano w wątpli-
wość jego kontakty z Warszawą, nazywano go samozwańcem. Nie udało się Kurzynie,
tak jak i jego poprzednikom, zdobyć funduszów na planowane wznowienie dzia-
łań wojennych — sprzedaż listów zastawnych pozostawała i nadal mirażem. Ludzie
pytali się, czy w tych warunkach Kurzyna ma jakiś tytuł do przewodzenia emigracją.
W końcu 1864 r. grupa lewicowych działaczy — Bosak, Kotkowski, Korolec,
Guttry, Daniłowski — postanowiła obalić niedołężnego Kurzynę i postawić na jego
72 S. Kieniewicz, Adam Sapieha, s. 163-165. J. Zdrada, Zmierzch Czartoryskich,
Warszawa
1969, s. 15-17.
73 Zeznania Z. Janczewskiego, Zbiór zeznań, s. 271. S. Kieniewicz, Adam Sapieha, s.
161.
74 B. Czart, rps 3881, k. 406. „Wytrwałość" 30 X 1864, nr 1. Raporty J. Kurzyny, 30
VIII,
8 XI, 16 XII 1864, B. Czart, rps 3881, k. 426,442, 475. W. Przyborowski, O. Ul, s. 101-103.
75 Por. J. Borejsza, Z dziejów polskiej prasy, s. 94-101.
732

miejsce Komitet Reprezentacyjny. Komitet ten powinien by odtworzyć organizację


w kraju i forsować przygotowania powstańcze. Tym razem wyobrażano sobie,
że ruszą się masy ludowe, ponieważ zechcą stawić opór zapowiedzianemu poboro-
wi do wojska cesarskiego. Rachowano też na oburzenie, które wywoła wśród ludu
zadekretowana przez rząd carski likwidacja klasztorów. Organizatorzy Komitetu
Reprezentacyjnego chcieli ubiegać się o pełnomocnictwo dla siebie u mitycznego
Rządu Narodowego w Warszawie. W ten sposób wpadli w sidła, zastawione przez
prowokatora Zwierzchowskiego76. Emisariusze Komitetu dostali się do Cytadeli,
rządowi carskiemu udało się nawet za ich pośrednictwem przechwycić zza granicy
część funduszów narodowych przeznaczonych na zakup broni, a także parę tysięcy
karabinów77. Kariera Komitetu Reprezentacyjnego zakończyła się niebywałą kom-
promitacją. Smutnym jej epilogiem był pojedynek Guttrego z Kurzyną, zakończo-
ny śmiercią tego ostatniego (2 VII 1865).
O „władzy" w emigracji nie było już więcej mowy. Funkcjonowała jeszcze Izba
Obrachunkowa, sprawdzająca rachunki byłych władz; narodowych78, a różne ugru-
powania emigracyjne spierały się i procesowały o remanenty narodowych fundu-
szów, o prawo dysponowania pozostałościami zakupionej i niezużytkowanej broni.
Niebawem emigracja postyczniowa, podobnie jak jej poprzedniczka po 1831 r.,
miała podzielić się na obozy polityczne, stosownie do wyznawanych przekonań.
Wyodrębnianie się tych obozów świadczyło o fakcie, że również emigracja uznała
powstanie za skończone.
STRACENI, ZESŁANI, POLEGLI, WYCHODŹCY
Romuald Traugutt bezpośrednio po aresztowaniu został rozpoznany przez zna-
jomego ze służby w wojsku carskim płka Zdanowicza79. Przyznał się więc od razu
11 kwietnia do tego, że dowodził oddziałem partyzanckim na Polesiu, o czym roz-
pisywały się wszystkie gazety80'. Zaprzeczył natomiast, by w czasie pobytu w War-
szawie zajmował się polityką. Zamknięto go wówczas „do lochu ciemnego, gdzie
wilgoć i zimno, a nic nie dali jeść i pić, tylko chleb i wodę"81. Wypuszczony z lochu
po tygodniu Traugutt ponownie oświadczył (19 kwietnia), że nie był „naczelnikiem
76 „Plan systematycznych przygotowań i działań wojennych", B. Nar. rps 6000, t. V, k.
123,
124. W. Daniłowski, Zeznania śledcze, s. 120-126. Tenże, Notatki, s. 382-402. W. Rudnicki,
Zbiór zez-
nań, s. 274-280. E. Oppman, Zamiary powstańcze w 1865 r., „Niepodległość", 1933. J.
Iwaszkiewicz
op. cit., s. 26-28.
77 J. Iwaszkiewicz, op. cit., s. 67-68.
78 Zaczęła pracę dopiero 12 IV 1864, zawiesiła czynności w kwietniu 1865. Dziennik
posiedzeń,
BPP IO, rps 471 d. W. Przyborowski, O. IV, s. 107-111.
79 Cyt. list H. Kirkorowej z 23 IV 1864, Proces R. Traugutta, t. II, cz. 2, s. 330.
80 Ibidem, t. II, cz. 1, s. 270-275.
81 O pobycie Traugutta w karcerze, cyt. list Kirkorowej, ibidem, t. II, cz. 2, s. 331. Por.
M. Dubiecki, Romuald Traugutt, s. 187.
733

rządu rewolucyjnego" i nie zna wymienianych jego współpracowników82. Nazajutrz


skonfrontowano go z dwoma dobrymi znajomymi: Karolem Przybylskim i Ceza-
rym Morawskim. Obaj od dwóch tygodni sypali na potęgę, opowiadając ze szcze-
gółami, jakie mianowicie kopiowali pisma Rządu Narodowego, wychodzące wprost
od Traugutta83. Ten ostatni zeznał do protokołu: „Wszystko, co względem mnie
zeznałeś, panie Karolu Przybylski, jest nieprawdą i nierzetelnie wymawiasz mi tu
do oczów fakta, które miejsca nie miały. - - Wszystkiemu, co tylko względem mnie
zeznałeś i w oczy mi wymawiasz, panie Cezary Morawski, jak najmocniej przeczę
i wcale cię nie znam". Dopiero po wyprowadzeniu z sali obu zdrajców Traugutt
oświadczył: „Deklaruję o celu i działaniach moich po przybyciu do Warszawy zło-
żyć szczegółowe wyznania, z tym tylko zastrzeżeniem, że nikogo z osób nie powo-
łam, a tylko wyznam, co sam robiłem"84.
W aktach śledczych znajdują się dwa późniejsze zeznania Traugutta, z 4 i 6 maja.
W pierwszym dał zwięzłą charakterystykę zasad, którymi się kierował, stanąwszy
na czele rządu, w zakresie prowadzenia wojny, administracji i służby zagranicznej.
Zakończył następującą deklaracją:
„Celem zaś jedynym i rzeczywistym powstania naszego jest odzyskanie niepo-
dległości i ustalenie w kraju naszym porządku opartego na miłości chrześcijańskiej,
na poszanowaniu prawa i wszelkiej sprawiedliwości, udzielając obywatelom nale-
żytą swobodę, bez naruszenia powagi i prawdziwej siły, jaka się władzy najwyż-
szej, strzegącej porządku i bezpieczeństwa wszystkich, należy. Uważając to wszy-
stko za konieczne dla siebie, nie mamy żadnego zamiaru mieszać się do innych,
rozumiejąc to dobrze, że każdy naród chrześcijański prócz wspólnej zasady społecz-
nej, mieć musi rozmaite oddzielne, sobie właściwe instytucje. —
Idea narodowości jest tak potężną i czyni tak szybkie postępy w Europie, że ją
nic nie pokona; a wstrzymywanie jej postępu posłuży tylko do nabrania siły i popu-
larności ludziom najbardziej rewolucyjnych przekonań, którzy nie widzą innego
środka do zaspokojenia pragnień wielu ludów, jak tylko ogólną burzę społeczną
i zupełny przewrót istniejącego porządku rzeczy"85.
Zastanawiano się, czy w tych słowach Traugutt zawarł rzeczywistą i pełną treść
swoich przekonań, czy też ujął swe credo w ten sposób, aby wmówić prześladow-
com potrzebę uznania niepodległości Polski. Oceny mogą być różne; chyba jednak
należy stwierdzić, że w znanej nam korespondencji trauguttowskiego rządu nie
znajdujemy nic, co stałoby w sprzeczności z cytowaną wyżej wypowiedzią.
Zeznanie powyższe nie zawierało ani jednego nazwiska — z wyjątkiem ubocznej
wzmianki o Mierosławskim.
W drugim i ostatnim ze znanych zeznań, z 6 maja, Traugutt bronił się z postawio-
nego mu zarzutu, że jako dowódca oddziału zastrzelił żołnierza za niesubordynację.
82 Proces R. Traugutta, s. 43 n.
83 Ibidem, t. II, cz. l^s. 290 n., 295-302, 309-314, cz. 2, s. 13-15, zeznania z 12-16 IV
1864.
84 Ibidem, s. 56, zeznanie z 20 IV 1864.
85 Ibidem, s. 216-218, zeznanie z 4 V 1864.
734

Zaprzeczył też posądzeniu o złe obchodzenie się z chłopami. Przyznał, zapytany,


że leczył się u dra Dybka, „nie mając z nim [nic] wspólnego we względzie organizacji
rewolucyjnej"86.
Nie każdemu z powstańczych działaczy było dane przejść przez Komisję Śledczą
w sposób tak godny i nieposzlakowany. Z najbliższych Trauguttowi ludzi jeden
tylko Jan Jeziorański kategorycznie odmówił obciążenia kogokolwiek bądź — jak-
kolwiek przyznał się do „winy", żałował „nierozwagi", przyrzekał poprawę i bła-
gał przebaczenia87. Dubieckiemu udało się wmówić żandarmom, że jako sekretarz
Rusi nie miał w rządzie żadnych czynności88. Krajewski, Toczyski i Żuliński opo-
wiadali drobiazgowo o swej działalności, choć unikali wsypania nowych ludzi.
Wszyscy oni byli głodzeni i trzymani w lochu, wszyscy także — z wyjątkiem Trau-
gutta, — policzkowani i kopani89. Rózgami posługiwano się w śledztwie tylko w sto-
sunku do osób „niższego stanu". Metody śledcze caratu były sprawą powszechnie
znaną i „liberalny" w. ks. Konstanty bez żenady omawiał je w korespondencji ze
swym carskim bratem.
Skądinąd wydaje się, że bardziej skuteczne od bicia — przynajmniej w stosunku
do osób zajmujących w organizacji wyższe stanowiska — okazały się inne metody:
znużenie więźnia przewlekłą indagacją, zaskakiwanie cudzymi wyznaniami, po-
gróżki, pochlebstwa, obietnice złagodzenia kary. Gieysztorowi np. wmówiono, że
przyznając się i wskazując ograniczoną liczbę wspólników ocali od podejrzeń
dziesiątki innych ludzi, zagrożonych też aresztowaniem90. Mało który więzień umiał
wykręcać się tak konsekwentnie od powiedzenia czegokolwiek bądź, jak Bronisław
Szwarce91 — co prawda czujący nad sobą opiekę konsula francuskiego, najpewniej
więc nie bity. Nawet jednak nieugięty Waszkowski, który w początku śledztwa trzy-
mał się świetnie, później załamał się, utracił wiarę w sens tego wszystkiego, co ro-
bił od roku, napisał uniżony list do Berga, obiecywał Komisji Śledczej, że dostarczy
jej ukrytą swoją pieczęć, aby nikt inny nie mógł się nią posłużyć! Waszkowski zgo-
dził się nawet złożyć przed White'em, wicekonsulem brytyjskim, oświadczenie w spra-
wie swego udziału w zaborze Kasy Głównej. Oświadczenie to zostało następnie
wykorzystane przez carską dyplomację przed sądem w Londynie, dla oddalenia
polskich pretensji do słynnych listów zastawnych... A przecież idąc na rękę żandar-
mom Waszkowski nie miał żadnych złudzeń, że uratuje się od stryczka92!
86 Ibidem, s. 241-244.
87 Ibidem, s. 20, zeznanie z 18 IV 1864.
88 Ibidem, s. 215, zeznanie z 4 V 1864.
89 R. Krajewski do siostry, 12 V 1864. A. Giller, Polska w walce, Kraków 1875, s. 20. H.
Mu-
klanowicz do J. Żulińskiego, 20 VIII 1864. J. Jarzębowski, Mówią ludzie, s. 218. Listy J.
Jeziorańskie-
go do żony, maj — czerwiec 1864, odpisy, Fawley Co^rt. Życiorys M. Dubieckiego w PSB
(M.
Janik). Zastanawia w świetle tych świadectw twierdzenie W. Studnickiego, op. cit., s. XLII
jakoby
tortury fizyczne były rzadkością w śledztwie.
90 J. Gieysztor, op. cit., roz. X.
9' M. Złotorzycka, Zeznania warszawskie B. Szwarcego.
92 H. Jabłoński, Aleksander Waszkowski, rodź. VII.
735

Dla prowadzących śledztwo niemniej ważnym od przyznania się więźnia do winy,


od wydania przezeń wspólników, było moralne złamanie więźnia, przekonanie
go o bezsensie sprawy, dla której się poświęcał. Doprowadzenie więźnia do rozpa-
czy to była zresztą najpewniejsza droga do uzyskania wyznań bardziej szczerych,
odnoszących się nie tylko do czynów, ale do ich motywacji, do myśli i uczuć. Dzielny
skądinąd dowódca Źychliński w zeznaniu swym dał upust żalom na Rząd Narodowy,
który wspierał go nie dość skutecznie93. Rogiński i Lewandowski krytykowali
w zeznaniach innych dowódców, z którymi rywalizowali. Później od nich, już po
upadku powstania, zaczął mówić Oskar Awejde, który też zeznał ze wszystkich naj-
więcej, dobywając ze swej fenomenalnej pamięci tysiące faktów i nazwisk, w tym
bardzo liczne dotąd nieznane śledztwu9*. Szczerością swą Awejde ratował się od
szubienicy, ale wyżywał się też w nowej roli — pierwszego historiografa powstania,
który pouczał zaborców, z namiestnikiem Bergiem na czele, o genezie i przyczynie
upadku tego bezsensownego przedsięwzięcia, jakim było powstanie styczniowe.
Przykład Awejdego pociągnął innych więźniów „historyków" do pisania podobnych
elaboratów. Rudnicki czynił to w sposób cyniczny, opluwając ruch, w którym miał
nieszczęście się znaleźć. Janczewski ulegał swoim inkwirentom i powtórzył niejedną
fantazję, którą mu podsuwano; ale bronił przy tym określonej koncepcji powstania
— koncepcji obozu czerwonych95. W najbardziej przemyślany sposób zeznawał
Majewski, z myślą o wybieleniu powstania i wybieleniu siebie, nie tylko w oczach
władz carskich, ale i w oczach potomnych rodaków. W wersji Majewskiego i obóz
białych, i obóz czerwonych są kategoriami bez znaczenia. Pierwszy plan sceny
zajmują grupy i grupki ni to białe, ni to czerwone, które inspiruje, którymi dyry-
guje on sam, Karol Majewski! Tylko seria nieszczęśliwych przypadków przeszko-
dziła mu w realizacji jego planów...
Powróćmy po tej dygresji do procesu „członków Rządu Narodowego". W końcu
maja 1864 r. płk Tuchołka przedstawił namiestnikowi wniosek o oddanie pod sąd
polowy 14 więźniów z Trauguttem na czele. Dwaj bracia Lauber, Ławcewicz, Gold-
man, Karol Przybylski i Cezary Morawski — za usługi oddane Komisji Śledczej zostali
wyłączeni spod sądu i wyprawieni dyskretnie na wolny pobyt w głąb Rosji. Po
dołączeniu do sprawy niektórych innych osób postawiono przed sądem polowym
23 oskarżonych. Sąd obradował i wydał wyrok zaocznie, w dniu 19 lipca. Pięć osób
skazał na śmierć, 12 na katorgę, 4 na zesłanie, 2 — tylko na areszt. Stosownie do
obowiązującej procedury akta zostały przesłane do Audytoriatu Polowego, który
zaostrzył wyrok, ferując -mianowicie 15 wyroków śmierci, 5 wyroków katorgi i 3
zesłania. W dniu 30 lipca Berg konfirmował wyrok, ograniczając jednak liczbę wyro-
ków śmierci do pięciu96. W opinii publicznej utrzymywało się przekonanie, że
93 Zbiór zeznań, s. 337 n.
94 Por. raporty K. Rozwadowskiego z wyszczególnieniem nazwisk podanych przez
Awejdego,
sierpień — listopad 1864, O. Awejde, op. cit., s. 85-149.
95 Por. Zbiór zeznań, s. XIII, wstęp T. Koprejewej.
95 Proces R. Traugutta, t. I, s. LI-LII, wstęp E. Halicza.
736

tajny Rząd Narodowy składał się z 5 członków. Pięć szubienic miało zadokumento-
wać Warszawie i światu, że carat ukarał śmiercią wszystkich członków rewolucyjnej
władzy.
Nie były to pierwsze szubienice wystawione w Warszawie uczestnikom powstania.
Pierwsi zginęli na stokach Cytadeli, jeszcze przed dwoma laty, trzej rzemieślnicy-
-zamachowcy: Jaroszyński, Ryli i Rzońca. W czerwcu 1863 r. poszli ich śladem,
Abicht i ks. Konarski; w lipcu — trzej sztyletnicy: Heine, Stefanowski i Zawisto-
wski. We wrześniu 1863 r. urządzono w Warszawie 12 publicznych egzekucji,
w październiku 8, w listopadzie 5, w lutym 1864 r. jedną. W kil ku wypadkach zasto-
sowano rozstrzelanie, część egzekucji odbyła się w śródmieściu- Ponadto 2 oficerów
rozstrzelano bez świadków, w fosie Cytadeli. Obecnie, po półrocznej przerwie,
prasa zapowiedziała, że 5 VIII 1864 r. zginą na szubienicy: Romuald Traugutt,
Rafał Krajewski, Józef Toczyski, Roman Żuliński i Jan Jeziorański. Krajewski
był do niedawna, jeśli nie do ostatka, dyrektorem Wydziału Spraw Wewnętrznych,
Toczyski — dyrektorem Wydziału Skarbu, Żuliński i Jeziorański — pracowni-
kami ekspedytury.
Oznaczonego ranka w pobliże Cytadeli, gdzie ustawionych było 5 szubienic,
napłynął z miasta gęsty tłum, szacowany na 30 tys. łudzi. Tłum asystował klęcząc,
ze śpiewem Święty Boże. Kozacy i policja nie interweniowali. Traugutt został stra-
cony pierwszy, Jeziorański ostatni97.
W ciągu następnego półrocza wykonano w Warszawie jeszcze 10 wyroków
śmierci. Ostatni zginęli na szubienicy, 17 II 1865 r., Aleksander Waszkowski i Ema-
nuel Szafarczyk. W następnym roku 1866 rozstrzelano za udział w powstaniu w War-
szawie jeszcze 3 oficerów. W sumie przypadły na Warszawę 53 egzekucje. Były one
znacznie liczniejsze na prowincji; liczby straconych za udział w powstaniu nie
da się dokładnie ustalić, gdyż urzędowe dane zawierają luki. Według tych danych
poniosło karę śmierci: w warszawskim okręgu wojennym 475 osób98, w wileńskim
18099, w kijowskim 9100. Ponadto 5 Polaków zostało rozstrzelanych wjiazaniu, za
udział w przygotowywaniu ruchawki chłopskiej nad Wołgą101. W sumie daje to
liczbę 669 egzekucji — jak podkreślamy, niepełną. Według przepisów z początku
powstania na śmierć należało skazywać: dowódców i organizatorów „szajek",
członków władz powstańczych oraz winnych dezercji oficerów. W praktyce najwię-
cej wyroków śmierci wydano na dezerterów (oficerów i żołnierzy) oraz na „szty-
letników" i „żandarmów wieszających". Stąd wśród straconych cywilnych znaczna
97 S. Krzemiński, 25 lat, s. 115. J. Jarzębowski, Mówią ludzie, s. 227 (ze wspomnień L.
Ko-
tarbińskiej). M. Berg, op. cit., t. X, s. 53-55.
, 98 Współpraca rewolucyjna, t. II, s. 500-536. Spis straconych w warszawskim okręgu
wojennym
zawiera 508 pozycji, w tym również osoby poległe, zmarłe z ran itp. Wydawcy zauważyli
opusz-
czenie 6 nazwisk, lecz brakuje ich dużo więcej.
99 W. Studnicki, op. cit., s. 118-120. Liczba ta obejmuje też straconych pod rządami
Mura-
wiewa w Augustowskiem.
100 S. Krzemiński, op. cit., s. 113.
101 Współpraca rewolucyjna, t. II, s. 266.

737

przewaga osób „niższego stanu": chłopów, szlachty zaściankowej i miejskiej biedo-


ty102. W liczbie skazanych na śmierć za udział w polskiej rewolucji było 89 ofice-
rów i żołnierzy Rosjan, Ukraińców i Białorusinów103. Ich listę otwierają Arnhold
i Śliwicki, rozstrzelani w Modlinie w czerwcu 1862 r. Zamyka ją 4 grudnia 1866 r.
junkier kozacki Mitrofan Podhaluzin, dowódca szwadronu w formacjach Bosaka.
W rok po upadku powstania Podhaluzin został ujęty w Galicji i wydany w ręce
władz carskich. Rozstrzelano go w fosie Cytadeli Warszawskiej104.
Przeważną część schwytanych powstańców i spiskowych czekał nie wyrok śmier-
ci, ale Sybir. Okólnik dowództwa carskiego w Warszawie ze stycznia 1863 r. nakazy-
wał wysyłać na katorgę uczestników powstania z klas uprzywilejowanych: ziemian,
kupców, inteligentów, księży itp. Powstańcy z klas niższych — jak zakładano,
wzięci do partii pod przymusem — mieli być oddawani do wojska, lub — w razie
niezdolności — pod nadzór policji. W maju 1863 r. sprecyzowano, że powstańcy
z klas niższych powyżej lat 35 mają być odsyłani nie do wojska, a do rot aresztan-
ckich. Za pomoc udzielaną powstańcom nakazywano karać zesłaniem administra-
cyjnym. Od października 1863 r. nie oddawano już powstańców do wojska, ale
wszystkich nie skazanych na śmierć dzielono na 2 grupy: przeznaczonych na ka-
torgę i na zesłanie. Powstańców-chłopów, którzy po upadku powstania zgłosili
się do władz dobrowolnie, oddawano na porękę gminom, o ile nie ciążyły na którym
z nich inne sprawki105.
Nie została dotąd podjęta próba obliczenia, jak wielu powstańców ukarano
wcieleniem do armii carskiej. Liczbę zesłanych na Syberię ocenia się na 38 tys.
Według hipotetycznych szacunków Królestwo Kongresowe jest reprezentowane
w tej liczbie w 38%, Litwa i Białoruś w 57%, Ukraina w 5%. Na katorgę zesłano
około 10% skazanych na Sybir, dla reszty wyznaczono rozmaite formy osiedlenia.
Wśród katorżników z Litwy przeważała szlachta, z Królestwa zaś, na odwrót,
warstwy nieuprzywilejowane. Wbrew ogólnie przyjętym poglądom, katorga w po-
równaniu do zesłania okazała się o wiele lżejszą karą, zwłaszcza dla osób zamoż-
nych. Nigdy prawie nie była połączona z pracą fizyczną (nie umiano jej zorganizo-
wać na Syberii dla tak wielkiej liczby skazańców). Większa część skazanych na ka-
torgę, o ile tylko nie padła ofiarą klimatu, uzyskała po paru lub kilku latach prawo
osiedlenia się w miastach pod nadzorem policji, a po kilku, lub kilkunastu — prawo
powrotu do Europy. Natomiast przeważna część skazanych na zesłanie, zdana na
własne siły w syberyjskiej głuszy znalazła się w warunkach rozpaczliwych; zesłańcy
102 Na 475 osób straconych w warsz. okręgu wojennym przypada 31 oficerów,
112 podoficerów
i żołnierzy, 57 inteligentów cywilnych, 58 rzemieślników i robotników, 66 „mieszczan"
(wśród
nich zapewne większość uboższego stanu), 25 drobnej szlachty, 102 chłopów, 7 Żydów, 11
ziemian
i synów ziemiańskich, 5 księży, 1 obywatel włoski (S. Bechi).
103 W. Djakow, I. Miller, op. cit., s. 444.
10* Ibidem, s. 352-356.
105 J. Niemojewski, Podstawy prawne wyroków sądów wojskowych rosyjskich w
powstaniu
1863 roku [w:] Księga Pamiątkowa ku uczczeniu 25-letniej działalności nauk prof, M.
Handelsmana,
Warszawa 1928.
738

mieli też trudniejszy dostęp do amnestii i dużo mniejsza ich część powróciła do
kraju106.
W skupiskach polskich zesłańców na Syberii doszło do ponownej konfrontacji
osób bardziej i mniej uprzywilejowanych, szlachty i ludu, białych i czerwonych.
Uprzywilejowani nastawiali się na przetrwanie, na doczekanie się amnestii i powrót
do kraju — nie chcieli się więc niczym narażać. Ci gorzej sytuowani, a zarazem bar-
dziej radykalni, snuli plany ucieczek zbiorowych, lub indywidualnych, plany powstań
zbrojnych m. in. też w porozumieniu ze skazanymi na Sybir ziemlewolcami. Kon-
takty z „Ziemią i Wolą" przetrwały upadek powstania, one to m. in. umożliwiły
ucieczkę na Zachód Jarosławowi Dąbrowskiemu, z etapowego więzienia w Mo-
skwie107. W rejonie Krasnojarska i Kańska, w końcu 1865 r. zaczęły się przygoto-
wania do rewolucyjnego wybuchu, być może rachującego też na rewolucję w euro-
pejskiej Rosji. Ze strony rosyjskiej prowadził te roboty Serno-Sołowiewicz, zapewne
wiedział o nich Czernyszewski. Z Polaków nam znajomych angażowali się: Landowski
i Lewandowski, rachowano na udział Ohryzki. Policja udaremniła te przygotowania.
W czerwcu 1866 r. powstało z bronią w ręku kilkuset polskich zesłańców, wyprawio-
nych na roboty na wschodni brzeg jeziora Bajkał. Beznadziejne to przedsięwzięcie
zlikwidowano w ciągu miesiąca, padło jego ofiarą około 50 ludzi, a 4 przywódców
rozstrzelano w Irkucku108.
W represjach przeciw powstaniu uczestniczyły, jak wiemy, rządy pruski i au-
striacki. W obu niemieckich zaborach znalazło się pod kluczem w 1864 r. po kilka
tysięcy osób109. Rząd pruski inscenizował w Berlinie ptokazowy proces 149 głów-
nych oskarżonych, zakończony 27 wyrokami 1-2 lat więzienia110. Karę śmierci
wymierzono zaocznie jedenastu nieobecnym. Galicyjskie sądy skazały na więzienie
paręset osób, jednakże w obu państwach amnestia uchyliła te wyroki już po paru
latach.
Jeśli można z jakimś przybliżeniem obliczyć uczestników powstania straconych
i zesłanych, nie sposób obrachować pomordowanych i poległych. Wchodzą tu w grę
wielotysięczne liczby, ponieważ zwłaszcza w pierwszych miesiącach walki wojsko
carskie nie chciało brać jeńców i dobijało rannych. Za granicę wydostało się około
10 tys. ludzi. Emigracja postyczniowa nosiła bardziej demokratyczny charakter
od „wielkiej" z lat 30-tych. Szacuje się, że 20-25% tych nowych wychodźców zali-
czało się do stanu mieszczańskiego, 15-20% do chłopów, reszta do szlachty, prze-
ważnie zdeklasowanej111. Znaczna część emigrantów z inteligenckiego środowiska
po kilku latach wróciła do kraju i osiadła w Galicji; inni — głównie z uboższych
106 H. Skok, Polacy nad Bajkałem 1863-1883, Warszawa 1974.
107 W. Djakow, Jarosław Dombrowskij, Moskwa 1969, rozdział VI.
108 Współpraca rewolucyjna, t. II, rozdział XI. H. Skok, op. cit.
109 K. Grocholski z trybuny w Wiedniu mówił w grudniu 1864 r. o 8594
pociągniętych do
śledztwa w Galicji. J. Stella-Sawicki, Galicja, s. 192.
110 Z. Grot, op. cit, s. 199.
111 J. Borejsza, Emigracja, s. 20, 46.
739

warstw miejskich i z chłopów — uzyskiwali prawo powrotu do zaboru rosyjskiego.


Wróciła także — nie zaraz i nie zawsze w stanie zdolnym do twórczej pracy — znaczna -1
część sybiraków. Na straty definitywne zapisać trzeba tych wielu, których kryją bez- '
imienne przeważnie mogiły na polskich pobojowiskach, w sybirskich tajgach, albo
na obcych cmentarzach na Zachodzie. i
REZONANS MIĘDZYNARODOWY POWSTANIA j
Powstanie upadło. Policje trzech państw zaborczych pracowały nad wykorzenie- \
niem ostatków organizacji. Dyplomaci mocarstw zachodnich, którzy niedawno i
jeszcze posługiwali się sprawą polską, teraz przejściowo wypuszczali ją z rachunku. \
„Ludzie się nią zmęczyli — pisał Morning Herald. — Zmęczył ich naród ciągle
rozprawiający, ale którego czyny nie pasują zgoła do zasad, jakie wyznaje. —
Każdy czuje, że powstanie zostało złamane, a sprawa polska stała się nudna"112.
Nie stała się nudna dla ludzi i środowisk rewolucyjnych, ani też dla narodów uci-
śnionych.
Tyczyło się to zwłaszcza rodzącego się właśnie w tym czasie międzynarodowego
ruchu robotniczego. Angielskie związki zawodowe pragnęły podtrzymania kontak-
tów zadzierzgniętych z robotnikami francuskimi z okazji wiecu polskiego w St.
James's Hall, w lipcu 1863 r. Wynikł stąd w grudniu t. r. adres robotników angiel-
skich do francuskich, który biorąc za punkt wyjścia akcję na rzecz powstania w Polsce
wysuwał szersze hasło: międzynarodowego porozumienia organizacji robotniczych.
Adres głosił, że „braterstwo ludów jest w najwyższym stopniu konieczne dla sprawy
robotniczej. - - Zgadzamy się z wami, by pierwszy nasz wspólny wysiłek skierować
w obronie wolności Polski". Adres ten uzyskał poparcie Narodowej Ligi na rzecz
niepodległości Polski113.
Tymczasem właśnie we Francji ujawniła się rozbieżność poglądów na sprawę
polską w łonie ruchu robotniczego. Niezmiernie popularny ideolog socjalizmu
drobnomieszczańskiego, Piotr Proudhon, ogłosił w grudniu 1863 r. broszurę pt.
„Czy traktaty 1815 r. przestały istnieć"? Był to gwałtowny atak na politykę zagra-
niczną Napoleona III i jego ostatnią mowę z 5 listopada. Ubocznie znalazł się tam
akt oskarżenia przeciw powstaniu polskiemu. Ze zwykłą sobie skłonnością do prze-
kory i paradoksu Proudhon przeciwstawiał się powszechnemu we Francji entuzjaz-
mowi polskiemu. Ruch polski — twierdził — jest szlachecki, katolicki i wsteczny.
Polska słusznie upadła, bo ciemiężyła chłopów; lud polski tylko zyskał na obcym
panowaniu. Głosząc te hasła Proudhon ulegał nieświadomie inspiracji carskiej pro-
pagandy, ale mógł się też powoływać na fakt, że sprawę polską reprezentują na Za-
chodzie arystokraci i ultramontanie. Broszura Proudhona spotkała się z ogromnym
112 Artykuł z 10 V 1864, cyt. I. Koberdowa, Powstanie styczniowe w opinii
społeczeństw za-
chodnioeuropejskich [w:] Dziedzictwo literackie powstania styczniowego, s. 513.
113 Pierwsza Międzynarodówka a sprawa polska, s. 243-253.
740

rozgłosem i nie pozostała bez wpływu na środowiska robotnicze we Francji i Belgii11*.


Rząd carski nie bez satysfakcji ogłosił odnośne jej fragmenty w „Dzienniku Pow-
szechnym" w Warszawie.
Nastroje antypolskie nie wzięły jednak góry wśród robotników francuskich.
Delegacja ich przybyła po raz drugi do Londynu w jesieni 1864 r. i wówczas to,
na wiecu 28 września w St. Martin's Hall doszło ponownie do manifestacji na rzecz
Polski. „Raz jeszcze Polska została zdławiona we krwi swych dzieci, a my pozosta-
liśmy bezsilnymi obserwatorami — mówił rytownik Henri Tolain w imieniu Fran-
cuzów. — Ucisk jednego choćby narodu stanowi niebezpieczeństwo dla wolności
innych narodów. W imię swej własnej godności każdy wolny człowiek i każdy
człowiek, który pragnie być wolnym, obowiązany jest okazać pomoc swoim uciska-
nym braciom"lls.
Na tym to wiecu zostało zawiązane, jak wiadomo, Międzynarodowe Stowarzy-
szenie Robotnicze. W obranej wówczas Radzie Generalnej znaleźli się Anglicy,
Francuzi, Włosi, Szwajcarzy, Niemcy — wśród nich Karol Marks — a także dwaj
Polacy: Emil Holtorp i Franciszek Rybczyński116. W chwili narodzin Pierwszej
Międzynarodówki powstanie polskie już było pokonane i głoszone dlań wyrazy
sympatii mogły być tylko programem na daleką przyszłość. Pozostawało faktem,
że to sprawa polska przekonała robotniczych działaczy o konieczności porozumień
międzynarodowych; że właśnie dzięki sprawie polskiej Pierwsza Międzynarodówka
nie zacieśniła się do samych tylko problemów klasowych, lecz umieściła pośród swo-
ich celów przebudowę świata, w duchu braterstwa wolnych i równych narodów.
Udział Polaków w I Międzynarodówce nie był liczny, jakkolwiek przystąpiły
do niej niektóre gminy Zjednoczenia Emigracji Polskiej. Socjalistyczne poglądy
różnych odcieni znajdowały jednak wyznawców na lewicy emigracji. W szeregach
Komuny Paryskiej 1871 r. walczyło kilkuset Polaków, a wśród dowódców znaleźli
się generałowie: Dąbrowski i Wróblewski, czołowi ludzie powstania styczniowego.
Raz jeszcze sprawa polska została sprzęgnięta ze sprawą rewolucji międzynarodowej.
Tak właśnie interpretowano rolę polskich komunardów zarówno w rewolucyjnym,
jak i kontrrewolucyjnym obozie.
Odmienne, ale równie głębokie reperkusje miało powstanie styczniowe we
wszystkich krajach środkowej Europy, pozbawionych niepodległości, lub walczą-
cych o jej umocnienie. Czechów i Słowaków, Jugosłowian i Bułgarów, Węgrów
i Rumunów przykład walczącej Polski ośmielał do mocniejszego stawiania własnych
postulatów narodowych. Co więcej, mobilizował postępowe nurty w tych krajach
do przeciwstawiania się uznanym, umiarkowanym przywódcom, utrzymującym
dążenia narodowe w płaszczyźnie legalizmu. Tak więc w Czechach powstanie sty-
czniowe stało się okazją rozłamu w partii narodowej: odłam radykalny Frica, Ton-
nera, Sabiny wyłamał się spod kierownictwa Palackiego i Riegra, zarzucając im
114 I. Koberdowa, Pierwsza Międzynarodówka, s. 79-83.
115 Pierwsza Międzynarodówka a sprawa polska, s. 256.
116 I. Koberdowa, Pierwsza Międzynarodówka, s. 87 n.
741

nie tylko wstecznictwo, ale i sympatie dla caratu. Przeszedł wtedy przez literaturę
czeską nagły wiew romantyzmu, w prasie pojawiły się tłumaczenia patriotycznej
poezji Mickiewicza, Lenartowicza, Romanowskiego, wszyscy niemal poeci i literaci ]
czescy składali hołd Polakom w utworach okolicznościowych, a podniecenie wywo- \
łane sprawą polską ożywiło także wewnętrzną walkę polityczną. Podobny proces, j
jakkolwiek w mniejszej skali, daje się zaobserwować wśród Słowaków; spór polsko- ]
-rosyjski oraz sam przebieg powstania styczniowego dały asumpt demokratom sło- j
wackim do podjęcia krytyki własnego, konserwatywnego kierownictwa117.
Na Węgrzech cała bez wyjątku prasa rozbrzmiewała w ciągu kilku lat entuzjaz- ']
mem dla Polski. Ogromna jest też literatura okolicznościowa, poświęcona polskim i
powstańcom. Jeden z najpiękniejszych utworów romantycznej poezji węgierskiej,
„Walijscy bardowie" Józefa Arany, napisany kilka lat wcześniej, po raz pierwszy \
ukazał się w druku 1 XI 1863 r. i został zrozumiany jako potępienie terroru Berga
i Murawiewa. Wysławianie walczącej Polski służyło wtedy na Węgrzech określo-
nemu celowi: umacniało naród w opozycji wobec centralizmu wiedeńskiego118.
W Rumunii sprawa polska i bardzo liczni emigranci polscy stali się przedmiotem ,
rozgrywek pomiędzy księciem Cuzą a opozycją liberalną. Manifestując sympatie
propolskie Cuza starał się nadążać za polityką swego protektora — Napoleona III,
a zarazem też zjednać sobie własne społeczeństwo. Rumuńska reforma uwłaszcze-
niowa, wtedy właśnie przeforsowana przez Cuzę wbrew rusofilskim bojarom, stała
się możliwą dzięki reformom rosyjskim, przyspieszonym z kolei przez ruch rewolu-
cyjny w Rosji i w Polsce^19.
Inaczej w Serbii: wybuch powstania polskiego przekreślił nadzieje wszystkich
Słowian bałkańskich na bliską pomoc Rosji przeciw Turkom. Stąd krytyczny zrazu
stosunek Jugosłowian do walczących Polaków. Za to dalsze trwanie ich walki przy-
śpieszyło w Serbii wyodrębnienie się nowego liberalnego nurtu politycznego, tzw.
Omładyny, która przeciwstawiała się carskiemu panslawizmowi i szukała dla Ju-
gosławii własnej drogi. Omładyna w następnych latach wywarła duży wpływ na
rozwój polityczny Serbii, a jej przywódca Swetozar Miletić, szukał kontaktów nie
tylko z Polakami, ale i z ruchem rewolucyjnym w Rosji120. W Chorwacji, jakeśmy
widzieli, pod wpływem polskim znalazł się przejściowo przedstawiciel skrajnej le-
wicy, Kvaternik. W Bułgarii „młody" ruch narodowy z drugiej polowy lat 60-tych
i jego przywódca Christo Botew żyć będą tradycjami powstania styczniowego.
Finlandia, jak już wspomniano, dzięki powstaniu polskiemu odzyskała konsty-
tucję i parlament. Prawda, że kiedy tylko carat rozprawił się z Polską, swobody
117 J. Magnuszewski, Powstanie styczniowe a literatury zachodniosłowiańskie, s.
549-553.
Por. cyt. wyżej prace V. Źaćka i V. Borodovćaka.
118 I. Csaplaros, Powstanie styczniowe w literaturze węgierskiej [w:] Dziedzictwo
literackie
powstania styczniowego, s. 579-621.
119 L. Widerszal, Powstanie styczniowe w dziejach Słowian bałkańskich, Czechów
i Rumunów,
„Przegląd Historyczny" 1938, s. 617.
120 Ibidem, s. 619 n.
742

Finów zostały znów ukrócone. Ale ruch polityczny i ruch narodowy, zrodzone
w Finlandii w latach 60-tych nie bez oddziaływania przykładu polskiego, miały się
wzmacniać i krzepnąć pośród prześladowań, aż do pełnego zwycięstwa w następ-
nym stuleciu.
Rewizja uwłaszczenia przeprowadzona przez carat na Litwie i Ukrainie pod
naciskiem powstania styczniowego, a następnie reforma 1864 r. w Królestwie Pol-
skim, spotkały się z ogromnym odgłosem na Łotwie i w Estonii, gdzie wcześniejsza
reforma 1861 r. silnie chłopów poszkodowała. Stąd sympatia dla powstania polskiego
w krajach nadbałtyckich, na skrajnie lewym skrzydle ruchu narodowego. W estoń-
skim ruchu petycyjnym 1864 r. dopatrywać się można echa dążeń wyzwoleńczych
polskich121.
Trzy narody sąsiadujące z Polską: Litwa, Białoruś i Ukraina, zostały bezpo-
średnio wciągnięte w wir powstania. Wszystkie trzy zawdzięczały mu korzystną
dla chłopów rewizję reformy uwłaszczeniowej. Dla wszystkich trzech, jakkolwiek
na różny sposób i w różnym stopniu, rok 1863 miał okazać się ważnym etapem na
drodze rozwoju ich świadomości narodowej.
I na koniec — dla ruchu rewolucyjnego w Rosji sojusz z Polakami stał się tą
wielką okazją, która doprowadziła Hercena, Czernyszewskiego i ziemlewolców do
publicznego przeciwstawienia się tradycji ciemiężenia innych narodów przez Rosję.
Sojusz ten zmusił najlepszych synów Rosji do podjęcia zadania nad siły: do próby
równoczesnego z Polakami powstania, na wiosnę 1863 r. Rzecz okazała się niewyko-
nalna, masy się nie ruszyły, a rewolucjonistów okazała się tylko garstka. „Ziemia
i Wola" załamała się pod tym ciosem, lecz miejsce jej prawie natychmiast zajął
ruch nowy i bardziej radykalny. Strzał Karakozowa padł zaledwie w 2 lata po za-
kończeniu powstania styczniowego.
Michał Michajłow, zesłany na Syberię przyjaciel Polaków, poeta-rewolucjonista,
w przedśmiertnym wierszu tak przeciwstawiał się własnemu społeczeństwu, włącza-
jącemu się do nagonki na Polskę:
„Opiat' u was w głazach ischodit Polsza krowju...
A wy? Pojotie gimn dierżawnym pałaczam?
II w żertwach i krowi gierojskogo naroda,
W jego swiatoj borbie poniat wy nie mogli,
Czto iz-za wiecznych praw wiediot tot boj swoboda,
A nie minutnyj spor iz-za kłoczka ziemli"1"?
NOWE PERSPEKTYWY MIMO KLĘSKI
Klęska roznieconych nadziei, żałoba tysięcy rodzin, świadomość własnej niemocy,
widok wroga naigrawającego się z pokonanego narodu — stan ten na schyłku 1864
roku budził nastroje rozpaczy. „Niech przed Bogiem, krajem i potomnością odpo-
121 Por. L. Loone, Odgłosy powstania styczniowego 1863 r. w Estonii, „Zapiski TNT"
1971.
122 Cytuję za Z. Barańskim, op. cit., s. 534.
743

wiedzą lekkomyślni sprawcy tych nieszczęść. Niech spadnie na ich sumienie krew
najzacniejszej polskiej młodzieży, łzy tylu ojców i matek w Królestwie, a głównie na
Litwie i Ukrainie, niech odpowiedzą za wykorzenienie żywiołu polskiego, utwierdze-
nie schizmy, upokorzenie Kościoła katolickiego, zepsucie karności kościelnej w na-
szym duchowieństwie; bo próżno na samego nieprzyjaciela składać odpowiedzial-
ność; spada ona na tych, co z obcego natchnienia i dla obcych w części celów wywo-
łali walkę nierówną bez przygotowania, broni, dowódców, sprzymierzeńców"123. ?)
Tymi słowy, w chwili upadku powstania, Paweł Popiel, konserwatysta krakowski,
potępiał obóz czerwonych. Kończył swój akt oskarżenia wnioskiem, że odtąd i na
zawsze naród winien odrzec się konspiracji i rewolucji.
Powstanie jeszcze trwało, gdy stary demokrata, Jan Nepomucen Janowski, !
zwracał się do ks. Władysława Czartoryskiego z następującym kontroskarżeniem:
„Przyjaciele Twoi, Książę, — jednym słowem biali, złorzeczyli samej myśli zbroj-
nego powstania, a gdy powstanie wybuchło, paraliżowali je, jak mogli. - - Potem
chcieli je owładnąć, zwątlić i zwichnąć; w tym to celu ogłosili dyktatorem dzielnego
partyzanta, ale politycznie nieudolnego Langiewicza. — Gdy po zamienieniu się
Komitetu Centralnego na Rząd Narodowy jedni jego członkowie wywiezieni zostali
na Sybir, drudzy porwani do Cytadeli, a dwaj: Zygmunt Padlewski i Stefan Bobrow-
ski, zginęli, tamten od kul moskiewskich, ten od kuli polskiej, — wówczas dopiero
powiodło wam się, panowie, uchwycić najwyższą władzę, na którąście parę miesięcy
czyhali. — Zima się zbliża, a powstanie, które w lecie, jeżeli nie zwyciężyć, wzmóc
się było powinno, coraz bardziej słabieje i prawie już opada. — Zamiast wojny praw-
dziwie narodowej jest tylko cząstkowa ubijatyka. — A wy, panowie, coście się
narodowi na przewodników narzucili, zamiast starać się masy ludu poruszyć i w spra-
wie powstania koniecznie zainteresować, odwołujecie się do uczuć głuchej na prawa
narodów dyplomacji..."12*
Dwa zestawione powyżej stanowiska ścierają się od z górą stu lat w publicy- j
styce i w historiografii. Spór to bezprzedmiotowy, ponieważ obie strony mają rację. i
Bezsprzeczne jest, że czerwoni słabo przygotowali powstanie, oraz że biali je sabo-
towali. Inaczej też należy stawiać zagadnienie.
W szczególnej koniunkturze międzynarodowej i wewnętrznej 1861 roku przewrót
lutowy warszawski doprowadził do władzy Aleksandra Wielopolskiego. Wówczas ?
to naród polski stanął przed alternatywą: ugody lub rewolucji. O wyniku przesą- ;
dził stosunek tych dwóch kierunków do kluczowego problemu włościańskiego. Mar-
grabia przegrał, bo nie miał chłopów za sobą. Rewolucja przegrała także, ale prze-
forsowała swój własny program agrarny.
Pokonani przywódcy powstania głosili z podniesionym czołem, że wygrali sprawę,
ponieważ uwłaszczyli chłopów. „Niech tam krakowskie gazety, jak chcą nazywają
123 Kilka słów z powodu odezwy ks. Adama Sapiehy (1864). Cyt. według: Z
dziejów odro-
dzenia Galicji, Warszawa 1905, s. 221.
124 List z 26 DC 1863, opublikowany w początku 1864. W. Heltman, J. N.
Janowski, op. cit.,
s. 500 n.
744

reformę włościańską, niech nowe ustawy nazywają socjalizmem — pisał Rafał


Krajewski na parę dni przed śmiercią. — To, co zrobione, jest dopiero początkiem
tego, co się zrobić musi. Już popęd dany. Już się ta milionowa masa nie zatrzyma
w pędzie. Program Kościuszki wypełni się. Szlachta nie chciała za Rzeczypospolitej
odstąpić od przywilejów, więc wszyscy są szlachtą, ale już nie tak, jak dawna szlach-
ta"125. Bosak ujmował rzecz jeszcze wyraźniej: „Zachowajmy ten urok [Rządu
Narodowego] tym nowym 5 milionom Polaków, których my stworzyli i tym samym
dzieło nasze i ojczyznę uratujemy! Teraz już Polska, ojczyzna nasza, nigdy nie zgi-
nie! Teraz — są Polacy! Nowych 5 milionów! A więc Polska jest i będzie"126.
Rozumiemy, że w chwili klęski czerwoni działacze w stwierdzeniach takich szukali
pokrzepienia i usprawiedliwienia. Co nas zdumiewa dzisiaj, po stu latach, to jak
dalece trafna okazała się prognoza Haukego.
Sądząc z pozoru, po klęsce powstania sprawa polska dosięgła dna. Autonomia
Królestwa uległa likwidacji, język polski wyrugowano ze szkół i urzędów, zamknię-
to Szkołę Główną. Ze sprawą polską przestano się liczyć na arenie międzynarodowej.
Luminarze społeczeństwa polskiego, niezależnie od swych przekonań politycznych,
publicznie odrzekali się dążenia do niepodległości.
Tak rzecz się miała w pierwszym dziesięcioleciu po powstaniu. W perspektywie
lat stu historia przedstawia się inaczej. Naród podźwignął się z klęski wyjątkowo
szybko. W ostatnich trzech dekadach XIX w. nastąpił w Królestwie Polskim gwał-
towny skok demograficzny, niemniej potężny wzrost produkcji przemysłowej, wzrost
urbanizacji, podniesienie się stopy życiowej. Tym gospodarczym procesom towarzy-
szył bujny rozwój czasopiśmiennictwa, literatury pięknej, teatru, malarstwa. Co
zaś szczególnie ważne: na przekór rusyfikacyjnej polityce Hurki i Apuchtina na wsi
zaczęło się szerzyć czytelnictwo polskie. U podłoża procesów tych leżały różne przy-
czyny; wszystkie razem świadczyły o jednym: o wyjątkowo szybkim postę-
pie Królestwa na drodze kapitalistycznego rozwoju. Zaś podstawową prze-
słanką tego rozwoju był radykalny charakter reformy uwłaszczeniowej ogło-
szonej w 1864 roku.
Zapowiedzi Bosaka zaczęły sprawdzać się mniej więcej w ćwierć wieku po upad-
ku powstania. Wówczas w Królestwie Polskim okazało się już nie 5, ale blisko 7 mln
Polaków, uświadomionych narodowo w stopniu znacznie wyższym, aniżeli w 1863 r.
Masowy udział robotników i chłopów w ruchach rewolucyjnych i niepodległościo-
wych, poczynając od przełomu XIX i XX w., umożliwił wznowienie walki o niepo-
dległość, w zmienionych teraz na korzyść warunkach politycznych.
Wtedy też, w dziesięcioleciu, które poprzedza I wojnę światową, ożywa znowu
w pamięci zbiorowej wspomnienie 63 roku127. Nie zanikło ono i przedtem, pielę-
125 A. Giller, Polska w walce, t. II, s. 137.
126 Do J. I. Kraszewskiego, 5 VII 1864, B. Jag. rps 6506. Toż, 7 lipca w liście do
K. Ruprechta,
perlustracja, CGAOR, z. 547-i, inw. 1, vol. 48, k. 63.
127 Por. Dziedzictwo literackie powstania styczniowego, m. in. prace S. Frybesa, J.
Dętki,
J. Z. Jakubowskiego, J. Rohozińskiego, S. Szymańskiego.
745

gnowała je emigracja, przypominali rocznice powstania skupieni głównie we Lwo-


wie weterani. Ujejski i Asnyk w poezji, Sowiński w dramacie, Kraszewski-Bole-
sławita w powieści, Grottger w mistrzowskiej, plastycznej syntezie bronili czci po-
konanego ruchu. Pod zaborem rosyjskim literatura i sztuka milczały na ten temat.
A jednak co drugi pamiętnik ludzi zrodzonych nazajutrz po klęsce, mniejsza o to,
w jakim środowisku: wielkopańskim, inteligenckim, chłopskim, robotniczym,-
a także niemieckim, żydowskim — co drugi pamiętnik świadczy, że tradycja powsta-,
nia w ukryciu jednak trwała. Dwie największe powieści polskie, poświęcone drugiej -
połowie XIX wieku: Lalka i Nad Niemnem, biorą jako punkt wyjścia powstanie
styczniowe.
„Pożary wstaną z popiołów"! — przepowiedział w Ostatniej strofie Ujejski.
Zapowiadała je literatura piękna pierwszych lat XX w.: Gloria victis, Wierna rzeka,'
Kryjaki. Zapowiadała też historiografia pod piórem Limanowskiego, Grabca i To-
karza. Trzeba też zwrócić uwagę, iż Żeromski, Strug, Daniłowski nie idealizowali
powstania en bloc, wręcz przeciwnie: ukazywali jego sprzeczność wewnętrzną, z błę-
dów popełnionych przed pół wiekiem wyprowadzali naukę na dzień dzisiejszy.
Pokolenie wchodzące w życie w dobie I wojny światowej czerpało ze styczniowych
tradycji nie tylko lekcję patriotyzmu, ale i lekcję radykalizmu społecznego.
W jednej dziedzinie przegrana 1863 roku miała charakter nieodwracalny. Uwłasz-
czenie złamało w Królestwie hegemonię posiadającej szlachty. Wielka własność
ziemska trwać będzie jeszcze przez lat 80 i nawet będzie szła naprzód z ekonomicz-
nym postępem. Lecz przerzedzona liczebnie, topniejąca wraz z postępem parcelacji
nie będzie mogła więcej aspirować do przewodnictwa w narodzie. Zarysowuje się
istotna zmiana w strukturze i w obliczu społeczeństwa. Hercen na schyłku powstania
ujął to w pięknym obrazie:
„Wraz z Polską walczącą o niepodległość i katolicyzm, wraz z Polską rycerską
i pobożną, demokratyczną i rewolucyjną pobite zostały niejako przodujące armie
cywilizacji zachodniej, jej guardia nobile. — Jednocześnie przesącza się i podnosi
z nizin inna Polska — Polska odepchnięta, biedna, chłopska — i zajmuje miejsce
Polski nieobecnej, zesłanej na Sybir, emigrującej na obczyznę, poległej za nieza-
wisłość"128. Wielki myśliciel i stylista zarysował kontrasty zbyt mocno — Polska
szlachecka nie zeszła jeszcze do grobu w 1863 r. Na pewno jednak ów rok był dla
niej początkiem schyłku. „Taki był wyraźny cel powstania w pierwotnym zakreśle-
niu — pisał w 40 rocznicę Bronisław Szwarce — i ja między innymi szczycę się,
żem ciągle do tego dążył: Pereat heres, fiat salus Rei Publicae"129.
128 „I cóż dalej" (1 XII 1864). A. Hercen, O powstaniu styczniowym, s. 313.
129 B. Szwarce, Wieczne kłamstwo, „Kurier Lwowski" 14 II1903. Por. ibidem, 13
luty: „Nie ^
potrzeba dowodzić, że uwłaszczenie chłopów, wymuszone przez nas w 1863 r., jest główną
przyczyną
rozwoju zaboru rosyjskiego. - - Ogromne wzmocnienie żywiołu włościańskiego, wywołane
przez
powstanie, pchnęło Polskę na nowe tory ekonomiczne, moralne i artystyczne, po których
postc-*ij
pując może ona z czasem zniweczyć ostatnie resztki dawnego opłakanego szlacheckiego
gospo-
darstwa".
746

Pisał tak Szwarce trochę na przekór stańczykom, skądinąd nie był tak strasz-
nym radykałem. Ale tkwiła w tym jego ujęciu odrobina prawdy.
Inną jeszcze sprawę powstanie styczniowe przegrało całkowicie: sprawę Litwy
i Rusi. Pierwsi przywódcy czerwoni, wywodzący się z Ukrainy: Sierakowski, Dą-
browski, Padlewski, Bobrowski — mieli to przeświadczenie, że przezwyciężyć stary
rachunek krzywd mogą Polacy tylko powołując Ukraińców, Białorusinów, Litwi-
nów do wspólnej walki z caratem, na zasadzie równości i braterstwa: tak z wyzwo-
loną Polską, jak i z wyzwoloną Rosją. W Okrojonej formie stanowisko to znalazło
swój wyraz w znanym adresie Komitetu Centralnego do redaktorów „Kołokoła",
z września 1862 r. W końcu t. r. Sierakowski zredagował na użytek ministra wojny
D. Milutina memoriał pt. Sprawa polska. Objaśniał w nim, jak Rosja carska mogła-
by rozwiązać tę sprawę bez rewolucji i wstrząsów międzynarodowych. Dałoby
się to osiągnąć poprzez sfederowanie Królestwa i „Ziem Zabranych" z Rosją, na
zasadzie pełnego zrównania narodowości i wyznań, w szczególności zrównania ję-
zyka „małorosyjskiego" (tj. ukraińskiego) z polskim i rosyjskim. Niezależnie od
motywów, które kierowały Sierakowskim w jego — trzeba to przyznać — zuchwa-
łym wystąpieniu130, wypada ocenić jego istotną osnowę: postulat równego potrak-
towania narodów Rosji, Ukrainy i Polski.
Wśród wojennej pożogi 1863 r. ów postulat został przekreślony. Powstańcy
polscy na wschód od Niemna i Bugu stanęli do walki o Polskę niepodległą w grani-
cach przedrozbiorowych. Hasło to nie przemawiało do obcej etnicznie ludności,
nawet jeśli towarzyszyły mu „Złote hramoty", i trójherbowe pieczęcie. Na Litwie
etnograficznej i w niektórych regionach zachodniej Białorusi chłopi stanęli do walki
z caratem, w sojuszu z Polakami — rzecz jasna, nie dla granic 1772 r., ale dla pozby-
cia się i carskiego, i pańskiego ucisku. Gdzie indziej chłopi odnieśli się do powstania
obojętnie, niechętnie, lub wrogo. Przegrana powstania nad Niemnem i Dnieprem
przesądziła o jego przegranej nad Wisłą; stała się też katastrofą dla Polaków osiad-
łych na Kresach i dla ich stanu posiadania.
Z doświadczeń tych wyciągał wnioski Jarosław Dąbrowski, jedyny ocalały
z wczesnych przywódców czerwonych. W liście otwartym „do ob. Bednarczyka i jego
politycznych przyjaciół" wypowiedział się za poparciem dążeń ukraińskich do nie-
podległości — w myśl interesów narodu polskiego. „Traktaty — pisał — pochodze-
nie z jednego szczepu, a nawet wspólność życia politycznego podług mnie nie dają
jednemu narodowi praw nad drugim. Jaki zaś naród ma prawo do bytu samoistnego,
a jaki go nie ma, trudno to bardzo ocenić.- - Moim zdaniem naród tylko każdy
130 U podłoża leżała chęć odstręczenia rządu carskiego od podżegania ukraińskich i
białoru-
skich chłopów przeciw polskim panom. Sierakowski tłumaczył, że wyrżnięcie całego ziemia
ństwa na
Litwie, Białorusi i Ukrainie wcale jeszcze nie wykorzeni na ziemiach tych polskiego
elementu,
a może dać początek rewolucji w Rosji. Dużo bezpieczniej — twierdził — z punktu widzenia
caratu,
dać ziemię chłopom i swobodę narodowościom. Memoriał został zignorowany. Trzeba w nim
oczy-
wiście widzieć posunięcie taktyczne, nie zaś prawdziwy wyraz poglądów autora. Tekst:
Współpraca
rewolucyjna, t. I, s. 230-240. Po polsku: J. Stella-Sawicki, Ludzie i wypadki, t. I, s. 147-160.
747

ma prawo wyrokować o sobie. Potrzeba wolności, przez naród poczuta, daje mu


niezaprzeczone prawo do pozbycia się opieki; wszelkie zaś narzucanie obcego wpły-
wu lub władzy jest gwałtem. Gwałt ten tym ohydniejszym się staje, jeżeli jest popeł-
niony przez naród walczący o swoją własną niepodległość"131.
Słowa te, wypowiedziane w 1867 r., spotkały się z protestami — nawet demokra-
tów polskich. Zrozumiane zostały i ocenione właściwie dopiero dziś, po ciężkich
doświadczeniach nowych wojen i nowych rewolucji — dziś, w Polsce Ludowej
lat osiemdziesiątych.
131 F. Romaniukowa, op. cit., s. 14.

POSŁOWIE DO DRUGIEGO WYDANIA


Pierwsze wydanie Powstania styczniowego rozeszło się w ciągu niewielu miesięcy
1972 roku - liczne też dochodziły do mnie głosy żalu ze strony amatorów, którzy nie
zdobyli pozycji tej w księgarniach. Książka doczekała się kilkunastu recenzji w czaso-
pismach naukowych i tygodnikach społeczno-kulturalnych. Poza Polską zbudzi-
ła zainteresowanie zwłaszcza w Związku Radzieckim. W Instytucie Słowiano-
znawstwa w Moskwie odbyła się 15 III 1973 r. wielogodzinna dyskusja nad moją
książką, głos zabierało kilkunastu mówców. Tenor uwag o moim dziele brzmiał na
ogół przychylnie. Zwracano mi uwagę na pominięcie tych czy innych wątków, na te
czy inne pomyłki i niedopatrzenia. Roman Zimand podjął polemikę z moją oceną sto-
sunku szlachty do powstania ( Tradycje szlacheckie w kulturze polskiej, 1976).
W dziesięć lat po napisaniu książki, w osiem po publikacji otwarła się możliwość
reedycji. Stanął przed autorem problem: co należałoby zmienić w pracy już dosyć
dawno zrodzonej. „Stan badań" nie stoi w miejscu, ja sam zajmowałem się powsta-
niem styczniowym i po roku 1972: opracowałem na nowo historię Wydziału Wojny
Rządu Narodowego; charakteryzowałem namiestnika Berga; uściśliłem swój pogląd
na stosunek Szkoły Głównej do powstania. Odnalazłem i ogłosiłem serię listów ro-
dzinnych Władysława i Zygmunta Padlewskich. Skądinąd poszły naprzód badania
innych specjalistów - po części moich uczniów - i rozszerzyła się baza źródłowa.
Bibliografia historii Polski XIX w. (odcinek II, 1832-1864), redagowana przez
W. Chojnackiego, poświęciła w swej części III, vol. 2 (1976) ponad 300 stron powsta-
niu styczniowemu. W porównaniu do Bibliografii E. Kozłowskiego z 1964 r. jest to
zestaw bardziej selektywny (4559 pozycji wobec 10 225), za to uwzględniający bogaty
dorobek ostatnich lat, a zwłaszcza jubileuszu stulecia.
W wielkiej serii źródeł: Powstanie styczniowe. Materiały i dokumenty ukazało się
następnych sześć tomów: dwa tomy dokumentów władz wojskowych powstania,
trzy tomy korespondencji namiestników Królestwa Polskiego, jeden tom źródeł do
udziału Galicji w powstaniu. Znaczna część owych źródeł była mi znana w czasie pi-
sania syntezy, ale bynajmniej nie wszystkie. Wyłoniły się też z ukrycia niektóre archi-
walia dotąd niedostępne, m. in. papiery gen. Bosaka, zdeponowane w Bibliotece Na-
rodowej oraz Waleriana Płatonowa - w Instytucie Józefa Piłsudskiego w Nowym
Jorku.
Wśród nowych opracowań tyczących się mego tematu wysuwa się na czoło mono-
grafia Franciszki Ramotowskiej z 1978 r.: Rząd Narodowy Polski w latach 1863-1864
(skład, organizacja, kancelaria). Problematyka uwidoczniona w podtytule zajmuje
u mnie około 80 stron - u Ramotowskiej blisko 300.0 tak zwanym rządzie Brzeziń-
skiego piszę na kilku stronach - Ramotowska na blisko 100. Interesujące szczegóły
dorzuca też rozprawa do zamachu ziełonoświątecznego. Mamy więc tu o wiele do-
kładniejsze ujęcie ważnego, problemu, odbiegające też w niektórych punktach od
mych wcześniejszych ustaleń.
Na funkcjonowanie centralnych i lokalnych organów powstańczych rzucił nowe
światło J. Sztakelberg (1974) na podstawie wnikliwej analizy materiału sfragistycz-
nego. 74o

Nowe życiorysy styczniowych protagonistów ogłosili m. in. O. Morozowa o Br*


nisławie Szwarcem, Jerzy Zdrada o Jarosławie Dąbrowskim (1973), Eligiusz Koz-
łowski o gen. Bosaku (1973), ks. Hieronim Wyczawski o arcybiskupie Felińskim'
(1975). Erudycyjna monografia W. Rautenberga, Derpolnische Aufstand von 1863
und die europaische Politik (1979) naświetliła raz jeszcze problem konwencji Al-
venslebena. Analizę składu społecznego uczestników powstania podejmował
W. Zajcew, którego pracy (1971), już nie zdołałem uwzględnić w I wydaniu. W zakre- -.
sie historii regionalnej mamy do odnotowania monografie o przebiegu wydarzeń
1863 r. w puszczy Kozienicki ej (W. Dąbkowski 1974), wrejencji Bydgoskiej (S. Myśli-
borski-Wołowski 1975), na Podlasiu (S. Góra 1976), w Zagłębiu Dąbrowskim
(R. Szwed 1978). Niektóre dalsze opracowania i przyczynki znane mi są z maszyno-
pisów. Każdy z nich coś dorzuca albo coś prostuje w stanie wiedzy o powstaniu stycz-
niowym.
Poszły też naprzód studia nad gospodarką i społeczeństwem Królestwa Polskiego.
Nowsze opracowania zbiorowe i indywidualne pozwoliłyby wnieść nieje"dną popraw-
kę do naszkicowanego przeze mnie tła wydarzeń 1863 roku.
Pełne wykorzystanie sygnalizowanego tu, ostatnio narosłego materiału wyma-
gałoby dość licznych przeróbek i uzupełnień mego dzieła - nawet gdyby nie wcho-
dziła w grę rewizja zasadniczej koncepcji. Tymczasem otwarta możliwość nowego
wydania zdaje mi się okazją pilną, z której korzystać należy bez zwłoki. Dlatego (nie
bez wewnętrznych oporów) decyduję się na powielenie dzieła wtakiej formie, wjakiej
powstało przed dziesięciu laty. Ograniczam się do poprawienia niezbyt wielu wy-
tkniętych mi omyłek - w tych wypadkach, gdy dało się to zrobić bez przełamywania
kolumny. Czytelnik winien pamiętać, że o niektórych sprawach zdążyła się już na-
gromadzić nowsza literatura; winien też wziąć pod uwagę, że wiele archiwalnych
sygnatur, figurujących w przypisach, można już zastąpić odwołaniem się do wy-
dawnictw źródłowych. Dotyczy to w szczególności dokumentów Rządu Narodo-
wego, dowódców wojskowych oraz korespondencji namiestników z Petersburgiem.
Drukiem też zostały wydane Listy Karola Libelta (1978), cytowane przeze mnie
z rękopisów.
Szanowni moi recenzenci zechcą wybaczyć, że w reedycji niniejszej nie usto-
sunkowuję się do ich polemik. Bynajmniej ich nie lekceważę - nawet w tych wypad-
kach, gdy nie umiem się z nimi pogodzić. Z niektórymi oponentami polemizowałem
w czasopismach naukowych. Resztę dyskusji wypadnie mi odłożyć do innej okazji.
Pierwsze wydanie niniejszego dzieła nie zaznało deformacji ze strony Urzędu
Kontroli,ani wewnętrznej cenzury wydawnictwa. Niejestemteż świadomy (w niniej-
szym przypadku) praktykowania autocenzury. Trzymam się swych poglądów sprzed
dziesięciu lat - w tym przekonaniu, że formułowałem je z pełną swobodą. Jedyny
moment aktualizacji pojawia się w ostatnim zdaniu mojej książki.
Stefan Kieniewicz
Aneks pierwszy
UZUPEŁNIENIA DO SPRAWY „LEŚNYCH LUDZI"
t
W książce swej Sprawa włościańska w powstaniu styczniowym z 1953 r. usiłowałem
wyjaśnić (s. 172-180) tajemniczą sprawę „leśnych ludzi", ukrywających się w różnych
rejonach Królestwa w 1861 r. i podtrzymujących kontakty z chłopami. Argumenty
tam zestawione nie spotkały się z polemiką; dorzucam do nich parę dalszych,
interesujących świadectw źródłowych.
a), A. Skalski do E. Weynerta, Radzyń, początek lata 1861: „Wystaw sobie,
koło nas są lasy dosyć duże, otóż w tych lasach chodzą sobie jacyś ludzie w grubych
chłopskich czamarach, mają nawet pałasiki, a oprócz tego fuzyjki, a jak słyszałem,
i rewolwerki. Wieści krążące podają ich liczbę na 100, nigdy nie pokazują się więcej,
niż w 2-3. Nic nikomu złego nie robią, a chociaż głupia gawiedź rozgłasza, że na-
padają na ludzi, że obdzierają, bajki. Jako obrazek przeczytaj: 1) Chłop spod Radzy-
nia jechał do lasu po drzewo, wypada do niego 2 panów, łapią za konia i mówią, że
dopóty go z koniem nie puszczą, dopóki im chleba i kaszy z miasta nie przyniesie.
Chłop poszedł, w godzinę wrócił, oddał i zdziwił się, gdy zastał furę naładowaną
drzewem, podziękował i nie tracąc czasu pojechał. 2) Złapali starą babinę, matkę
któregoś fornala, trzymali ją przez tydzień, aby im gotowała jeść, a potem puścili.
Takie itp. figielki rzuciły okropny strach na głupich mieszkańców i rycerstwo.
Tymczasem słychać nie od głupich, że sobie rozmawiają z ludźmi, gdy kogo spotkają,
a wpadnie im w oko. - - Dołożę wszelkich starań, aby choć raz być napadniętym".
- b) Tenże do tegoż, 23 VII 1861, wzmianka, że owych „ludzi leśnych - - tu nazy-
wają warszawiakami"1.
c) Ze Wspomnień Dymitra Milutina: Leśni ludzie byli to agenci Mierosławskiego,
udający żebraków lub „jurodiwych", naprawdę zaś przygotowujący kadry pows-
tańcze2.
d) Z listu Lucyny Miroszewskiej do ks. I. Domagalskiego, Kielce 8 IX 1862,
tłum rosyjskie: „W okriestnostjach Jendżiejewa skrywajutsja w lesach kakije-to
gospoda i czasto widajut ich ljudi. Lubopytno znat', kto eti lica — skrywajutsja-li
oni pieried prawitielstwom, iii pribyli iz- za granicy"3.
e) Konstanty do cara, 18 XII 1862, prostuje pogłoski o utrzymywaniu się w Kró-
lestwie band rozbójniczych nad granicą. „Bandy takie są zjawiskiem stałym zwa-
żywszy rozległość lasów, ostatnio wyłowiliśmy 3 takie bandy: jedną w okolicach
Piotrkowa, drugą koło Mariampola, trzecią pod Warszawą, w Ząbkach. Nie mają
charakteru politycznego4.
1 B. Jag. rps 3052, k. 163, 170, 175.
2 BL, z. 169, inw. 13, vol. 4, k. 123.
3 AGAD, Stata Komisja Śledcza, rewindykaty, akta sprawy A. Sochaczewskiego.
* CGAOR, z. 678-i, inw. 1, voI. 773, k. 363.
751

Aneks drugi
ARESZTOWANIE KAROLA MAJEWSKIEGO
W nocy na 26 VI 1862 r. Karol Majewski został aresztowany w swym mieszkaniu -
przy ul. Chmielnej1. Rozkaz aresztowania wydał, bez podania motywów, ober-:
policmajster Piłsudski2. W rok później, po wyjściu z więzienia, Majewski twierdził!
wobec Janowskiego, że jego aresztowanie udaremniło planowaną przezeń fuzję
obu stronnictw oraz, że akt ten był dziełem margrabiego3. W swoim zeznaniu s
z 1865 r. Majewski mimochodem oświadczył: „Z panami Wielopolskimi w życiu
moim ani słowa nie zamieniłem, ani im żadnych memoriałpw nie podawałem"4.
W ćwierć wieku potem, po powrocie z zesłania, Majewski opowiedział Przyborows-
kiemu inną, bardziej sensacyjną historię: że mianowicie margrabia za pośrednictwem
Kronenberga zwrócił się do Dyrekcji białej, aby ta ułatwiła mu aresztowanie członków
Komitetu Centralnego — i że Majewski podjął się tej misji. Wielopolski zaręczał-
rzekomo, że denuncjowanych czerwieńców nie spotka nic złego (poza zesłaniem
w głąb Rosji). Rozmowy rozbiły się.jednak na skutek wzajemnego braku zaufania,
i wtedy to Wielopolski kazał aresztować Majewskiego nie chcąc, "by cokolwiek
z owych zamysłów wyszło na jaw, oraz w tym celu, by przeciąć wszelki związek
między Dyrekcją a Komitetem Centralnym"5.
Oba opowiadania Majewskiego wydają się tworem własnej jego autoreklamy.
W 1863 r. podawał się za tego, który mógł był zjednoczyć naród na długo przed
wybuchem powstania. Ale wiemy, że w chwili jego aresztowania ów plan był już
udaremniony. Na schyłku życia Majewski grał znowu rolę męża Opatrzności, który
mógł był zapobiec wybuchowi powstania. Na to jednak, by wydać w ręce policji ;
czerwonych przywódców nie potrzebował Majewski wchodzić w skład Komitetu:
i bez tego znał wystarczającą liczbę nazwisk. Wiemy dowodnie, w jakim celu maczał
1 Por. K. Szlenkier do W. Kalinki, 28 VI 1862: „Aresztowany też dzisiejszej nocy [s]
Karol
Majewski akademik, bardzo ukształcony i wpływowy człowiek". B. Czart, rps 5686, s. 732.
Szlenkier
musiał wiedzieć, że Majewski był członkiem Dyrekcji.
2 W. Rudzka, Karol Majewski, s. 96.
3 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 30, t. III, s. 369. Toż samo dawał do zrozumienia T.
Bu-
rzyńskiemu, Wspomnienia, s. 181.
* Zeznania śledcze, s. 238.
s W. Przyborowski, H. V, s. 3-7. Autor powołuje się na s. 4 na „relacje ustne osób
wiarogod-
nych", ale na s. 7 niedwuznacznie daje do zrozumienia, że jego informatorem jest Majewski.
Historię
tą powtórzył w nekrologu Majewskiego przyjaciel jego W. K. „Kraj", nr 39 (1897) twierdząc,
że
słyszał ją z ust żony i szwagra. „Faktycznej stronie opowiadania o całej tej akcji K. Majewski
przeczył" i obiecywał, że opowie wszystko w pamiętniku. Zapewne wolał, by wersja ta
krążyła
anonimowo. W Fawley Court, w papierach W. Przyborowskiego, znajdują się 2 listy K.
Majewskiego
z 26 III i 4 VI1897 (do S. Lesznowskiego) z protestem przeciwko „Historii sześciu miesięcy"
i z za-
powiedzią sprostowań, do których jednak nie doszło. I. Baranowski, op. cit., s. 403, nazywa
wręcz
Majewskiego „współautorem" Historii dwóch lat.
752

ręce w zamach na Komitet, chciał udaremnić powstanie w sposób bardziej dyskretny^


a nie mniej skuteczny, niż przez wulgarną denuncjację. Że się wypierał kontaktów
z margrabią, to oczywiście niczego nie dowodzi6, ale też na poparcie tego oskarżenia
nie ma wystarczających dowodów.
Co się tyczy aresztowania Janowski przypuszczane Wielopolski wziął pod klucz
Majewskiego, aby „w śledztwie wydobyć od niego zeznania, które posłużą do
wykrycia organizacji"7. Wielu historyków, począwszy od Szelągowskiego, supono-
wało, że Majewski trafiał do Cytadeli i znów z niej wychodził w tych momentach,
gdy mu to było dogodne, co świadczyłoby, że miał jednak konszachty z policją8.
W danej chwili, 26 VI 1862, chroniłby się do Cytadeli przed zemstą czerwonych za
próbę rozbicia organizacji. Późniejsze aresztowania i zwolnienia Majewskiego
w latach 1863-1864 mogą istotnie budzić podejrzenia, i do nich jeszcze wypadnie
nam wrócić. Ale w czerwcu 1862 r. wcale nie widać, by skrajna lewica chciała mścić
się właśnie na Majewskim; Chmieleński i jego zamachowcy mierzyli znacznie wyżej.
Jedno jest faktem: Majewski wówczas nie został aresztowany pod żadnym konkret-
nym zarzutem, badany był powierzchownie, a Komisja Śledcza już po kilku tygodniach
orzekła jego „niewinność"9. Mimo to zwolnienie Majewskiego z przyczyn nie
wyjaśnionych odwlekło się aż do maja 1863 r. Był więc istotnie raczej izolowanym,
niż więzionym, co mógł zawdzięczać zabiegom swego brata, mecenasa Wincentego
Majewskiego10. Nie musiał zatem zawdzięczać względnego traktowania stosunkom
z policją czy też z Wielopolskim: ani przed czerwcowym aresztowaniem, ani w czasie
pobytu w X Pawilonie, nie oddał też carskim władzom żadnych usług, których ślad
by nas doszedł. Aby Wielopolski już w czerwcu 1862 r. przygotowywał Majewskiego
do roli, którą ten miał odegrać w rok potem w Rządzie Narodowym, to trzeba już
zaliczyć do rzędu fantazji. Najostrożniejsze byłoby .więc przypuszczenie, że Wielo-
polski po objęciu władzy polecił na wszelki wypadek zamknąć jedynego człowieka,
o którym ogólnikowo słyszał, że grał rolę wydatną w obozie czerwonych. Trafił
jak kulą w płot, lecz mimochodem dostarczył Majewskiemu bardzo użytecznego
alibi w stosunku do obozu czerwonych11.
6 A. Szelągowski, op. cit., t. III, s. 358, sądzi, „iż Majewski proponował margrabiemu
usługi
swe jako zdrajcy (zawsze z tą restrictio mentalis, by poteni zdradzić margrabiego), ale że
stawiał
jakieś warunki, których margrabia naturalnie nie przyjął i zamiast tego wysłał bohatera do
Cytadeli".
I na to też brak dowodów. N
7 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. III, s. 370.
8 Pierwszy wysunął ten zarzut B. Szwarce, Dziesiąty Pawilon, s. 457. Majewski
określony tu
jako „jeden z najohydniejszych polskich renegatów XIX w." Por. A. Szelągowski, op. cit., t.
III,
s. 452. S. Kieniewicz w przedmowie do Zeznań śledczych, s. XXI.
9 W. Rudzka, Karol Majewski, s. 99 n., na podstawie dziś już nieistniejących akt
śledczych.
10 Por. A. Skałkowski, Aleksander Wielopolski, t. III, s. 359: „To aresztowanie wszakże
mogło
iść po myśli brata uwięzionego, mec. W. Majewskiego, który go widział tym sposobem
chronionego
od gorszych następstw jego robót politycznych". Że mecenas mógł przez stosunki wpłynąć na
los
brata w Cytadeli, to nie wykluczone; czy mógł sam spowodować jego aresztowanie, to zdaje
się
bardziej wątpliwe.
11 W. Rudzka, Karol Majewski, s. 96, miała w ręku list Mierosławskiego z lata 1862,
gdzie
aresztowanie Majewskiego nazwano klęską. Por. w Tece K. Górskiego, A. PAN, streszczenie
listu
S. Krzemińskiego do J. Kurzyny, Heidelberg 1 VII 1862: „Zamach na Ludersa był
postanowiony
w dawnym kole Karola, a więc i Karol temu nie obcy. Dowód, że dziś jeszcze za straconego
uważać
go nie można". Jak widać mierosławczycy słabo orientowali się wówczas w sytuacji
warszawskiego
podziemia.
753

Aneks trzeci
„KATECHIZM POLSKI"
Pismem z 16/28/111 1863 ppłk żandarmerii Żołobow z Żytomierza dostarczył
generał-gubernatorowi Annienkowowi w tłumaczeniu rosyjskim „Katechizm polski",
który wedle słów Żołobowa „krąży tu pomiędzy Polakami wszystkich stanów"1.
Tekst ów został wykorzystany w ciągu następnych miesięcy dla propagandy anty-
polskiej wśród Rosjan: przedrukowano go w prasie, w formie osobnej ulotki i w róż-
nych wydawnictwach półurzędowych. Przypisywano jego autorstwo polskim wła-
dzom rewolucyjnym2. Rzekomy oryginał polski nie jest znany. Sądząc z treści
Katechizm został spisany przed wybuchem powstania na „Ziemiach Zabranych".
Jest to zbiór pouczeń dla żyjących wśród Rosjan Polaków, ażeby w sposób zorga-
nizowany działali na szkodę Rosji, doprowadzali do ruiny rosyjskich właścicieli
ziemskich, okradali skarb państwa, szli na służbę rządową dla zdobycia wpływowej
pozycji, podniecali wzajemną nieufność i wrogość między Rosjanami a Niemcami itp.
Gdyby jakikolwiek polski konspirator naprawdę puścił w obieg te naiwnie makia-
welskie rozważania, dałby dowód wielkiej lekkomyślności. Najpewniej jednak jest
to fabrykat policyjny. Zapytany o ów Katechizm Awejde stwierdził, że te „nikczemne
maksymy" pochodzą „albo z koniecznych w każdej rewolucji brudów i złych a wzbu-
rzonych namiętności, albo też [zostały] po prostu ze złą wiarą wymyślone, z celem
podniesienia opinii publicznej przeciwko ndszym rewolucjonistom"3. Ta druga
hipoteza jest dużo bardziej prawdopodobna.
W 1876 r. P.I. Barteniew, wydawca „Russkogo Archiwa", usiłował dojść pocho-
dzenia „Katechizmu polskiego", ale ustaleń jego nie pozwoliła ogłosić żandarmeria
(informacja J. Sztakelberga).
1 CGAOR, z. 109-i, I eksp. 1863, voI. 23, cz. 18, k. 41.
2 Egz. ulotki, CGAOR, z. 945-i, inw. 1, vol. 101, k. 214-216, z objaśnieniem, że
dokument
ten został znaleziony na poległym powstańcu (!). Przedruk m. in., w aneksie do dzieła. W.
Ratcza.
D. Milutin w swoich wspomnieniach BL, z. 169, inw. 14, cz. 3, k. 237, przyznaje, że
katechizm spra-
wiał wrażenie „ironii czy paszkwilu", ale że jego wskazania stosowane były w najszerszym
zasięgu
przez uczestników polskiej sprawy.
3 Zeznanie z 22 X 1865, Zbiór zeznań, s. 110.

Aneks czwarty
ZŁOTA HRAMOTA
Złota hramota ogłoszona w imieniu Tymczasowego Rządu Narodowego przez
Wydział Prowincjonalny na Rusi, drukowana była wyłącznie po ukraińsku, w 2 ko-
lumnach, i składała się z krótkiej arengi, 12 punktów oznaczonych literami a-ł
(według ukraińskiego alfabetu) oraz z zakończenia. W środku, poniżej tytułu:
„Hramota selskomu narodu" znajdowała się prostokątna winieta z wizerunkiem
Chrystusa; u dołu drukowana pieczęć trójherbowa, bez korony, z napisem: „Rząd
Tymczasowy na Rusi"1.
Hramota zmodyfikowana przez Sokołowskiego jest drukowana w 2 kolumnach
po ukraińsku i po polsku. Wspólny nagłówek brzmi: „Wo imja Otca i Syna i Swjatago
Ducha". Ponad nagłówkiem bogaty ornament kwiatowy oraz w owalu winieta
z Michałem Archaniołem. W podpisie Rząd Narodowy; brak pieczęci 2.
Co do treści wersja ukraińska tekstu lwowskiego silnie odbiega pod względem
językowym od swego pierwowzoru; sprawia wrażenie, jak gdyby Sokołowski otrzy-
mał do wglądu tłumaczenie polskie Hramoty, a po przerobieniu dał je do przetłuma-
czenia z powrotem na ukraiński. Co się tyczy treści, nie ma istotnej różnicy między
arengami i zakończeniami obu dokumentów. Zamiast 12 jest tylko 7 punktów,
numerowanych cyframi arabskimi. Opuszczono punkty mówiące: o prawie wybor-
czym chłopów, o obieralnych sądach, o uchwalaniu podatków przez sejm, o nadziale
ziemi dla ogółu bezrolnych oraz o uwłaszczeniu szlachty czynszowej. Dwa punkty
odnoszące się do uwłaszczenia gospodarzy oraz nadziału dla bezrolnych ochotników
zmieniono, przejmując dosłownie sformułowania dekretów z 22 stycznia.
W raporcie swym do Rządu Narodowego Sokołowski tłumaczył, że tekst Hra-
moty przyjęty na Rusi znajdował się w sprzeczności z zasadami Rządu Tymczaso-
wego; że również wzmianka o równości politycznej chłopów wydała mu się nie
na miejscu. „Nie mogłem na coś podobnego przyzwolić, a zastosowawszy Hramotę
w zupełności do dekretu uwłaszczenia przez TRN ogłoszonego i przerobiwszy ją
najzupełniej w myśl tegoż dekretu kazałem po polsku i rusku odtłoczyć; kopię tej
hramoty prześlę TRN w najbliższej ekspedycji"3.
W późniejszej relacji, spisanej dla Koźmiana Sokołowski opowiada, że gdy własna
jego Hramota była już w druku we Lwowie, dowiedział się, „że socjalistyczna Hra-
1 Fascimile egzemplarza pochodzącego z akt śledczych, Ruch społeczno-polityczny na
Ukrainie
t. II, s. 63. Druk ten został opisany w organie Wydziału Wojny RN, „Powstanie na Rusi" z 31
V1863,
Prasa tajna, t. II, s. 232.
2 Fascimile, O. Beiersdorf, Kijów w powstaniu styczniowym, po s. 108, z błędną
informacją na
s. 106, jakoby ten właśnie tekst kolportowany był na Ukrainie.
3 BUW, rps TNW 86, k. 31 n. Z kontekstu wynika, że w chwili wysłania raportu
Sokołowski
nie miał jeszcze w ręku oryginalnych Hramot drukowanych, ani też nie był ukończony druk
jego
własnej wersji.
755

mota, o której mi mówiono, drukuje się w Gazecie Narodowej i że jest gotowa".


„Skonfiskowałem ją i kazałem spalić, co też wykonanym zostało"4. Brak potwi
dzenia tej wersji. Awejde potępiając wyskok Sokołowskiego usprawiedliwia
mówiąc: „Na szczęście nie rozporządzał się on samowolnie, nie ogłosił jeszcze p
blicznie swoich wynalazków, czekał na zatwierdzenie swoich decyzji i działań prz
rząd rewolucyjny"5. Przeczy temu twierdzeniu Awejdego treść udzielonej Sokołów*
skiemu dymisji6, a także inne fakty. Oto bowiem 20 maja, a więc już po rządową
decyzji o dymisji z 17 t.m., lecz zanim ta decyzja do niego dotarła, Sokołows"
wydał w imieniu TRN swój statut dla Wydziału Ziem Ruskich, złożonego z obieraf
nych delegatów7. Co więcej, 23 maja „Gazeta Narodowa" ogłosiła „Złotą hramotę's
po polsku w wersji Sokołowskiego. Dopiero 17 czerwca „Gazeta Narodowa"t
a 1 lipca „Goniec" ogłosiły wersję oryginalną — „Gazeta Narodowa" po polsku^
„Goniec" po ukraińsku, łacińską czcionką, objaśniając, że jest to tekst jedynie!
autentyczny8.
W już cytowanej relacji z lat 90-tych Sokołowski mówi, że śledztwo w sprawi
jego nadużyć RN powierzył wysłanemu do Galicji Maykowskiemu. „Sąd zebrany
razem z Maykowskim po rozpatrzeniu się w stanie rzeczy wyrok nie tylko zawiesił
ale prosił mnie, abym pozostał na dotychczasowym stanowisku". Sokołowsk
rzekomo odmówił, po czym w lipcu 1863 r. następcą jego mianowano Chamca9*
I tej wersji przeczy list RN do Maykowskiego z 27 maja, nakazujący przeprowadzeni
śledztwa w sprawie Sokołowskiego i mówiący o mianowaniu Chamca jako o fakcie|
dokonanym10. Najpewniej zatem od początku czerwca Sokołowski został wyłączon^
od zajmowania się sprawami ruskimi11. Zmianę tekstu Hramoty potępił również;
biały komitet podolski12.
Sprawa dosyć istotna: czy Hramota Sokołowskiego była kolportowana w terenie?',
W Kijowszczyźnie na pewno nie. Natomiast w Hrubieszowskiem, w połowie maja, -
oddział lwowski Zapałowicza kolportował najpewniej Hramotę w wersji „złagodzo-
nej"13.
* M. Sokołowski, „Mój udział", B. PAN, rps 2045, s. 120.
5 O. Awejde, op. cit., s. 546.
6 Dokumenty KCN i RN, s. 120 n., pisma do Wydziału Zarządzającego Prowincjami
Rusi i do'
Sokołowskiego.
7 Dokumenty KCN i RN, s. 541 n. Statut ten jest ujęty w formę dekretu TRN,
poświadczonego
przez Sokołowskiego, jako komisarza cywilno-politycznego ziem ruskich (nb. z pieczęcią 3-
herbową
bez korony). Było to oczywiste nadużycie.
8 „Gazeta Narodowa" 17 VI 1863, przypomina, że drukowała już Złotą hramotę miesiąc
temu. „Nie był to jednak, jak się dowiadujemy z źródeł autentycznych, właściwy tekst
Hramoty.,
Tę właściwą, jedynie autentyczną osnowę Hramoty złotej podajemy dzisiaj poniżej".
„Goniec"!
1 VII 1863, po opisie Hramoty z wizerunkiem Chrystusa: „Wydane dawniej Hramoty w
językach i
polskim i ruskim, z obrazkiem św. Michała u góry, a różniące się osnową swoją mocno od
niniejszej,;
zostały zniesione i rozszerzenie ich zupełnie zaniechane". Por. też „Kronikę" z 19 VI 1863.
;
9 M. Sokołowski, „Mój udział", B. PAN rps 2045, s. 121, 122. i
10 Dokumenty KCN i RN, s. 569 n. \
11 W. Rudnicki twierdzi (Zbiór zeznań, s-182, 195, 256), że w 2 połowie czerwca st. st.
widział;
się w Żytomierzu z komisarzem Sokołowskim, który organizował tam władzę rewolucyjną.
Oczy-
wiście wchodzi w grę inna osoba. Być może Rudnicki stykał się wówczas z Chamcem nie
znając;
jego nazwiska, a następnie słyszał we Lwowie o komisarzu Sokołowskim.
12 List z podpisem Szczepan Niemrawa do A. Baranieckiego, b.d. B. Oss rps 1884, s.
153.;
13 O egzemplarzach Hramoty zabranych powstańcom po bitwie pod Tyszowcami. 18 V
1863,
por. Konstanty do Cara, 8 VI 1863, CGAOR, z. 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 505.

Aneks piąty
ZAMKNIĘCIE „PRAWDY"
Zeznania Awejdego i Majewskiego nie zawierają informacji na ten temat. Dwaj
inni członkowie rządu, Janowski i Krzemiński, nie dostrzegli podstępu; nie zauważył
go też bohater incydentu, 20-letni literat, Aleksander Kraushar1. Formalny pretekst
do uderzenia na „Prawdę" dali wcale nie „Bankokraci", lecz seria 3 artykułów,
właśnie pióra Kraushara, ogłoszonych 12, 19 i 26 czerwca pod łącznym tytułem:
Powstanie i dyplomacja.
Dwa pierwsze odcinki tej serii rozwijały argumentację zapoczątkowaną już
w nr 7 z 3 czerwca, że mianowicie dyplomacja mocarstw nic Polsce nie pomoże.
Czytamy zatem 12 czerwca w artykule Kraushara, że mocarstwa zachodnie kierują
się wyłącznie własnym interesem i wcale nie chcą niepodległej Polski. Na wysunię-
tych przez mocarstwa „6 punktów" Polska absolutnie zgodzić się nie może. W nas-
tępnym odcinku z 19 czerwca — szła szczegółowa charakterystyka trzech mocarstw
interweniujących. Autor dowodził, że Austria systematycznie działa na szkodę
powstania, ostrej krytyce poddawał Napoleona III i tylko w stosunku do Anglii
zachowywał nieco iluzji. Ten wyskok antynapoleonski, równoczesny z atakiem na
„bankokratów" godził wyraźnie w politykę rządową.
Tymczasem w następnym numerze z 26 czerwca „Prawda" zmienia raptownie
ton: ogłasza wiele odezw nowego rządu oraz artykuł pt. Dokąd idziemy"! — zalecający
bezwzględne posłuszeństwo rządowi. Równocześnie zaś trzeci odcinek z serii Powsta-
nie i dyplomacja odwracał argumentację. Po raz pierwszy od lat 90 — pisał Kraushar
— świta Polsce nadzieja zbrojnej pomocy z zewnątrz. „W stanie, w jakim się znajdu-
jemy obecnie, zrzec się zupełnie interwencji i pomocy choćby najsłabszej nie możemy".
Jeśli mocarstwa narzucą nam zawieszenie broni, będziemy musieli się zgodzić, sta-
rając się oczywiście obwarować tę zgodę wszelkimi zastrzeżeniami2.
Niniejszy punkt widzenia odpowiadał dokładnie poglądowi rządu, jakkolwiek
ukrywanemu przed opinią publiczną. Zmiana frontu „Prawdy" da się wytłumaczyć
tylko w ten sposób, że ktoś ze sfer rządowych trafił do redakcji i przekonał ją o nie-
właściwości zwalczania rządu w chwili, gdy ważą się losy kraju. Nowy odcinek arty-
kułu Kraushara miał świadczyć o pogodzeniu się redakcji ze wskazaniami czynników
miarodajnych. Otóż właśnie przeciw temu artykułowi zerwała się burza. „Kilkunastu
młodych ludzi --przyczepili się [s] do wyrażenia, że zawieszenie broni przyjąć można
1 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 124-126. A. Kraushar, op. cit., 1.1, s. 76-97.
2 Prasa tajna, t. II, s. 78-81. Na artykuł ten zwrócili uwagę konsulowie, przypisując mu
duże
znaczenie. Por. raport Stantona z 7 VII, PRO FO 65/642, oraz Valbezena z 5 VII 1863,
Raporty
konsulów, s. 410.
757
i samowolnie w kilku składach zabrali kilkaset egzemplarzy nru 10 podając skargę
na redakcję do RN i ogromne, a dziwnie niedorzeczne na tendencję pisma robiąc
krzyki"3. Po mieście poszedł słuch, że ten artykuł był inspirowany przez Rząd Naro-
dowy, „że wykazując niemożność walki pragnie ją zakończyć". Podobno wpłynęła "?
nawet przeciw rządowi skarga do Trybunału Rewolucyjnego4. Na posiedzeniu rządu
Gołemberski wytoczył przeciw „Prawdzie" główny zarzut: krytykowanie rządu •
jest szkodliwe i trzeba je ukrócić. Oburzył się na to Krzemiński: wolność prasy —
twierdził — jest ostoją demokracji, głosy krytyki stanowią busolę dla rządzących
itd. Nadużycia prasowe powinno się powściągać, ale nie można krępować swobody,
wypowiedzi. Z tym się wszyscy godzili w teorii. W praktyce natomiast stwierdzali,
że wystąpienia „Prawdy" są wodą na młyn „anarchistów"; że wdawać się z nią w po-
lemikę na temat 6 punktów niebezpiecznie; że lepiej się jej wyprzeć, aniżeli narażać j
rząd na nowe oskarżenia. Krzemiński dał się przekonać. — „Nie uczyniłem kwestii -\
gabinetowej — pisał na schyłku życia — nie wyszedłem, bo i powodu głębokiego j
do wyjścia nie było, i sprawy ważniejsze przykuwały do miejsca"5. Może Krzemiński -
nie dałby się przekonać, gdyby powziął to podejrzenie, które dziś nurtuje historyka: ;
że to rozmyślnie namówiono „Prawdę" na napisanie artykułu, który umożliwić ;
miał jej likwidację.
Rząd Narodowy i pierwej udzielał ostrzeżeń różnym pismom polskim, jawnym •
i tajnym, ale nigdy z taką ostentacjąfX)strzeżenie dla „Prawdy", wydane 2 lipca, .;
obejmowało zarówno dawniejsze odcinki Kraushara, jak zwłaszcza ostatni. Dawniej- ;
szym wytykano „niewłaściwe ocenianie stosunków dyplomatycznych niektórych, \
mocarstw europejskich"; ostatniemu zaś, „że artykuł ten zaprzeczając skuteczności •
sił moralnych i materialnych narodu" podkopuje przez to zasady powstania6. Jak ,
słusznie zauważył Sabowski: „Można było zagranicę przekonać, że RN sprzyja !
zabiegom dyplomatycznym i gromi pismo, które je kompromituje, a krajowi pozwolić j
się domyślać, że RN wszelkie zabiegi dyplomatyczne potępia i gromi pismo, które i
- - przypuszcza jednak ewentualność jakiegoś drobnego owych zabiegów rezultatu"7. ;
Równocześnie z potępieniem „Prawdy" naczelnik miasta ogłosił w rozkazie i
dziennym: „Ludzie małego ducha -- starają się uśpić zapał rewolucyjny narodu ;
nadzieją interwencji. Ludu warszawski, ty się nie dasz uwieść obiecankami! — Naszą
siła jest w nas samych, zechcijmy tylko ją wywołać i spożytkować"8 — „Oba te
ogłoszenia — pisze Janowski — zrobiły dobre i dodatnie wrażenie"9.
„Prawda" zamieściła ostrzeżenie rządowe „niechętnie i z przykrością" — nie •
przyznawała się do jakiegokolwiek uchybienia kardynalnym zasadom powstania. ^
Tenże numer z 6 lipca zwracał uwagę na trudną sytuację ludzi zwanych pesymistami, j
którzy nie boją się patrzeć prawdzie w oczy i dlatego oskarżani są o defetyzm10.
Następnie redakcja zawiesiła wydawnictwo na 3 tygodnie, może w nadziei, że hałas
przycichnie. Tymczasem jednak prasa tajna i zakordonowa kontynuowała ataki ;
3 W. Sabowski, op. cit. Pisząc swoją obronę w 1865 r. redaktor „Prawdy" nie miał w
ręku j
samego czasopisma i dla tego nie mógł uświadomić sobie różnicy między trzecim felietonem
Kraus-
hara a 2 poprzednimi.
4 F. Dobrowolski, Dwie chwile, „Dziennik Poznański" 1868, nr 214.
5 K. Górski, op. cit., s. 52.
6 Dokumenty KCN i RN, s. 175. j
7 W. Sabowski, Słowo o obronie.
8 Ibidem, s. 455-456, rozkaz dzienny z 3 VII 1863.
9 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 127.
10 Prasa tajna, t. II, s. 90 a. Ibidem, s. 104 n.; ciąg dalszy polemiki z „bankokratami",
którzy i
widać oskarżali „Prawdę"o zamiar targnięcia się na własność bankierów: „Gdyby ci panowie
wekslo-
flle więcej myśleli o odbudowie swej Ojczyzny, jak o spekulacjach, pewnie by nas
zrozumieli". !
758 '\

przeciw „Prawdzie", a wychwalała rząd, który jej udzielił ostrzeżenia11. Na koniec


27 lipca redakcja „Prawdy" wypuściła w świat ostatni numer oświadczając, że skoro
rząd uruchomił własne, półurzędowe pismo, „Niepodległość", „zmniejszyła się
jeszcze bardziej potrzeba pism prywatnych, które w programie swoim nie postawiły
sobie pracy w pewnym szczególnym -- kierunku, lecz rozwój ogólnych zasad
powstania".
Drugie podobne pismo o niezależnej tendencji już się w Warszawie nie pokazało.
11 Por. „Kronika" 3 VII, „Czas", 17 VII, „Dziennik Narodowy", 21 VII 1863, Prasa tajna,
t. II,
s. 224.

Aneks szósty
WALKA Z KRYNOLINAMI, 6 VII 1863
l
Pod datą 26 VI 1863 „Prawda" ogłosiła artykuł nadesłany z podpisem „Dr'
o tym, że „pewna cześć dam naszych, rozmaitych sfer społecznych, nie pojmując i
zapewne potrzeb chwili obecnej po dawnemu stroi się dziś jeszcze i fiokuje potwor- ' ?
nie". Panie te, owszem, obserwują żałobę, ale nazbyt ozdobną, jak na ciężkie chwile,
które przeżywa naród. Noszą „ogoniaste i baloniaste suknie, kosztowne okrywki,
naszywane i haftowane spódnice, baletnicze festony, koronkowe naszycia, czubate
kapelusze, fioki trefione z opuszczonymi w siatce plikami". Artykuł wzywał ojców
i mężów tych pań, by pouczyli je o potrzebie skromności i oszczędności. O elegantkach
mówił: „Nie potępiamy ich jeszcze, bo wreszcie nie ukarać, ale poprawić je chcemy"1.
Artykuł ten miał skutki nieoczekiwane: rozeszła się pogłoska, że Rząd Narodowy
zakazał noszenia krynolin! Pisała o tym prasa zagraniczna2. Rankiem 6 lipca —
zrazu na Starym Mieście, a potem w Ogrodzie Saskim i w innych dzielnicach —
jacyś „urwisi" zaczęli zdzierać krynoliny z dam przechodzących ulicą. Nie obeszło
się bez „najbardziej wstrętnych nieprzyzwoitości", tłumy kobiet uciekały w popłochu, ,:
w porwanej bieliźnie. Policja carska zareagowała nie od razu. „Dopiero gdy wzbu-
rzenie coraz większe zaczęło przybierać rozmiary, gdy — tłumy zaczęły dochodzić
do zebrań kilkudziesięciu osób, a wieczór się zbliżał, dopiero wtedy zaaresztowano
kilkunastu chłopaków, z nimi kilku panów'broniących kobiety, i patrole poczęły
miasto przebiegać"3. „Dziennik Powszechny" ogłosił w 2 dni potem, że aresztowano
za udział w rozruchach 54 osoby, w tym 36 dorosłych mężczyzn, 14 niedorostków
i 4 kobiety, w większości ze środowiska czeladzi rzemieślniczej. Wszyscy aresztowani
zostali poddani chłoście, mężczyźni zesłani do rot aresztanckich, młodzież skazana
na areszt, kobiety na dom poprawy4.
Naczelnik miasta Przybylski w równoczesnym rozkazie dziennym potępił swawolę
pewnej liczby „ludzi podejrzanych i niedorostków". — „Zapewne nie do zabaw
i nie do strojów nam teraz — pisał rozkaz dzienny — ale biada temu, co nie uszanuje
świętej boleści niewiast naszych. -- Swawola taka jest więcej jak grzechem, bo
1 Prasa tajna, t. n, s. 88 n. Że właśnie ów „niekoniecznie potrzebny artykuł" dał powód
„do
smutnej manifestacji przeciwko krynolinom", por. niepodp. list z Warszawy, 9 VII 1863, B.
Czart,
rps. 5739, s. 512.
2 M. in. Kreuz-Zeitung z 4 VII, por. „Czas" z 17 VII 1863. O zakazie tym wspomina
także
raport Konstantego, 9 VII 1863, CGAOR, z. 678-i, inw. 1, vol. 773, k. 525 n.
3 Cyt. list do Hotelu Lambert, B. Czart, rps 5739, s. 513.
* „Dziennik Powszechny", 8 VII 1863 wylicza wśród aresztowanych mężczyzn 2 majstrów,
:
6 czeladników, 21 terminatorów, 5 uczniów rzemiosła, 6 wyrobników, 4 służących, 1
parobka, 1 eks- •
-żołnierza, 1 gazeciarza, jednego sprzedawcę obrazów, 1 ucznia szkolnego, 1 dependenta.
Konstanty
7 lipca depeszował do cara o schwytaniu 2 „podżegaczy", których przekazał sądowi
wojennemu
CGWIA z. 484, inw. 1, wol. 91, k. 22.
760
i

wrogowie nasi zwalą przed Europą na lud warszawski to, co za podszeptem policji
moskiewskiej się stało. — Niesforna dziatwa, co niebacznie poszła za poradą ludzi
złej woli, upomnianą i skarconą zostanie; winni zaś podżegania do podobnych
postępków pod sąd Trybunału Rewolucyjnego oddani będą"s.
Sformułowanie to zawiera sprzeczność: jeśli podżegaczom grożono trybunałem
rewolucyjnym, to chyba nie należeli oni do „policji moskiewskiej"? Prasa tajna
określiła zdarzenie jako prowokację policyjną6; według korespondenta „Czasu"
policja carska aresztowała nie uliczników, którzy zdzierali krynoliny, ale przechod-
niów biorących damy w obronę. „Czas" twierdził również, że uczestnicy zajścia
z rozkazu naczelnika miasta zostali przykładnie ukarani chłostą przez własnych
majstrów, w warsztatach7.
Konsul francuski pisząc o tym zajściu, wyrażał wątpliwość co do jego rzekomo
prowokacyjnego podłoża: „Nie rozumiem, czemu rządowi carskiemu miałoby za-
leżeć na zmniejszeniu rozmiaru krynolin dam warszawskich"8. Ujmijmy rzecz
inaczej: rządowi carskiemu nie mogło zależeć w tej chwili na prowokowaniu ulicznych
rozruchów. To, że władze narodowe przypisały skandaliczne zajście machinacjom
nieprzyjaciela, jest dla nas dziś zrozumiałe, ale też niczego nie dowodzi. Nie ma powo-
du przypuszczać, by atak na krynoliny zmontowała opozycja lewicowa — nie był
to przecież sposób odzyskania przez nią utraconej władzy. Najbardziej prawdo-
podobną wydaje się manifestacja żywiołowa, zrodzona na podstawie fałszywej
pogłoski o tym, jakoby Rząd Narodowy zakazał krynolin. Jeśli jednak czeladź
warszawska tak właśnie zareagowała na ów rzekomy zakaz, jeśli śródmiejskie
dzielnice poszły błyskawicznie za przykładem Starówki, to może tylko świadczyć
o niepopularności warszawskich elegantek pośród stołecznej biedoty.
Za ten spontaniczny wyraz niechęci sprawcy zajścia brali następnie w skórę:
jedni z rozkazu carskiego oberpolicmajstra, drudzy z rozkazu naczelnika miasta
Warszawy9.
5 Rozkaz dzienny z 7 VII 1863, Dokumenty KCN i RN, s. 458 n.
6 „Dziennik Narodowy", 8 VII, „Polska", 9 VII 1863. Prasa tajna, t. II, s. 248, 292. Cyt.
list
do Hotelu Lambert zaręcza, że komisarz policji Drozdowicz „placil po zip. 3 gr 10 chłopakom
i nędznym kobietom" za zerwanie krynoliny. >
7 „Czas", 11, 17 lipca, korespondencje z Warszawy z 7 i "9 VII 1863.
8 Raport z 8 VII 1863, Raporty konsulów, s. 415. Por. raport Staritona, 14 VII 1863,
PRO FO
65/642.
9 J. K. Janowski, Pamiętniki, t. II, s. 175, twierdzi, iż RN w wyniku zarządzonego
śledztwa
dał dymisją Przybylskiemu, który był ostrzeżony o grożącej awanturze i rzecz zbagatelizował.
Naczelnikiem miasta został I. Kosiński. Informację tę czerpie, jak się zdaje, od F.
Dobrowolskiego,
op. cit., „Dziennik Poznański" 1868, nr 214. Zdaje się jednak, że ta zmiana personalna
nastąpiła
w 2 połowie sierpnia.

WYKAZ SKRÓTÓW
AE — Archives des Affaires Etrangeres, Paryż.
AGAD — Archiwum Główne Akt Dawnych, Warszawa.
APAN — Archiwum Polskiej Akademii Nauk, Warszawa.
B. Czart. — Biblioteka Czartoryskich, Kraków.
B. Jag. — Biblioteka Jagiellońska, Kraków.
BK — Biblioteka Kórnicka, Kórnik.
BL — Biblioteka im. Lenina, Moskwa.
BM — British Museum, Londyn.
B. Nar. — Biblioteka Narodowa, Warszawa.
B. Oss. — Biblioteka Zakładu im. Ossolińskich, Wrocław.
B. PAN — Biblioteka Polskiej Akademii Nauk, Kraków.
BPP — Biblioteka Polska w Paryżu.
BR — Biblioteka Raczyńskich, Poznań.
BUAN — Biblioteka Ukraińskiej Akademii Nauk, Lwów.
BUP — Biblioteka Uniwersytetu Poznańskiego,
BUW — Biblioteka Uniwersytetu Warszawskiego.
CGAOR — Centralne państwowe Archiwum im. Rewolucji Październikowej, Moskwa.
CGIA USSR — Centralne Państwowe Archiwum we Lwowie.
CGWIA — Centralne Państwowe Archiwum Historyczno-Wojskowe, Moskwa.
HHSA PA — Haus, Hof und Staats-Archiv, Politische Abteilung, Wiedeń.
KRSW — Komisja Rządowa Spraw Wewnętrznych.
MN — Muzeum Narodowe, Kraków.
MP — Muzeum Polskie, Chicago.
PRC — Polish Research Center, Londyn.
PRO FO — Public Record Office, Foreign Office, Londyn.
PSB — Polski Słownik Biograficzny.
W. Przyborowski, D. — W. Przyborowski, Dzieje 1863 roku, t. I-V, Kraków 1897-1919.
W. Przyborowski, H. — W. Przyborowski, Historia dwóch lat 1861-1862, t. I-V, Kraków
1892-
-1896.
W. Przyborowski, O. — W. Przyborowski, Ostatnie chwile powstania styczniowego, t. I-III,
Poz-
nań 1887-1888.
WAPK — Wojewódzkie Archiwum Państwowe, Kraków.
WAPP — Wojewódzkie Archiwum Państwowe, Poznań.

INDEKS OSÓB*

Abancourt Franciszek Ksawery 617, 618


Abicht Henryk 55, 56, 323, 522, 527, 543, 737
Abramoviczius Vladas 292
Abramowicz Ignacy 78, 139
Adamowicz Stanisław 189
Adamski Tomasz 154
Adlerberg Aleksander 446
Adlerberg Włodzimierz 590
Ajnenkiel Eugeniusz 157
Akielewicz Mikołaj 212
Akord Cyriak 379, 467, 689
Aleksander I 17, 85, 92, 665
Aleksander II 11, 15-18, 21, 28, 60, 75, 76,
78-80, 92, 96, 99, 102, 104, 106, 108, 109,
114, 116, 123, 127, 130-135, 138-147,
149-152, 156, 160, 167, 180, 183-186, 189,
190, 193, 200, 203-205, 225-233, 244,
248-250, 252, 256, 257, 262, 278-281,
290-292, 313, 314, 321-325, 334, 338, 339,
351, 352, 366, 373, 374, 376, 377, 382,
387-389, 396-399, 402, 403, 407, 413,
414, 441, 444-451, 485, 492, 496, 523,
527, 543-547, 553, 554, 557, 558, 566,
588-590, 596, 604, 608, 629-631, 639,
640, 649, 650, 659-666, 716, 717, 727, 735,
751, 756, 760
Aleksandra Józefówna w. ks. 230, 250, 251,
253, 352, 445, 446, 544, 631
Aleksandrów kapitan 231
Aleksandrowicz Adolf 304, 505, 618, 653
Aleksandrowicz Stanisław 75
Aleksandrowicz Włodzimierz 467
Alenicz pułkownik 483
Algier Wilhelm 662
Alvensleben Gustav 397, 399, 401,409, 439, 440

Amborski Jan 604


Ambrożewicz Jozafat 698
Andruszkiewicz Aleksander 467, 488
Aniczkow Włodzimierz 30, 91
Annienkow Mikołaj 497, 613, 717, 754
Antonelli Giacomo 313, 318, 319, 441
Antonowicz Włodzimierz 39-42, 176, 220, 701
Anuczin Dymitr 571, 574, 582, 670
Apuchtin Aleksander 745
Arany Józef 742
Arnhold Jan 235, 236, 244, 246, 263, 738
Asnyk Adam 51, 52, 54, 66, 69, 71, 74, 85, 90,
637, 646, 657, 746
Awejde Oskar 31-34, 40, 49, 68, 73, 84, 94,
167, 169, 170, 172, 192, 195, 196, 202, 217,
220-^223, 242, 250, 257, 258, 264, 283-289,
294-298, 303, 306, 309, 315-319, 326, 328-
333, 336, 338, 340-351, 354-356, 361-377,
379-382, 384, 391, 394, 404, 410, 417-423,
431-434, 438, 447, 455, 458-460, 463-468,
472, 487, 489, 490, 498, 504, 505, 507,
512-515, 517, 518, 520-527, 530-534, 542,
568, 577, 586, 599, 607-610, 615, 616, 619,
624, 634, 635, 643, 666, 670, 713, 736,
754, 756, 757
Bagniewski Adam 524
Bakunin Michał 272-277, 334-336, 340, 369,
404-406, 409, 410, 431, 479, 604, 644
Balzer Ludwik 128
Bałaszewicz Julian 324, 325, 335, 340, 341,
396, 407, 431, 442, 477, 505, 553, 603, 604
Bałutowski Franciszek 554
Banzemer Jan 66
Baraniecki Adrian 498, 612, 613, 756

'Nazwiska autorów wyróżnione spacją

763

Baranowski Ignacy 33, 34, 72, 94, 99, 105, 106,


110-113, 178, 192, 222, 238, 242, 322, 752
Baranowski Walenty 314
Barański Zbigniew 603, 743
Baroche Pierre 592
Barowicz Antoni 592
Bartkiewicz Bronisław 61, 62
Bartkowski Jan 621
Bartniczak Mieczysław 538
Barwiński Eugeniusz 177, 505, 617, 618,
652-654, 705
Barycki Franciszek 164
Barycz Henryk 54, 179, 305
Batowski Henryk 696
Bauerfeind Feliks 270, 462, 685
Baum Józef 504, 616
Bayer Juliusz 428
Bayer Karol 110, 191
Barensprung Edmund 56, 116, 307, 339, 340,
378, 391, 507, 620
Beales Edmund 592, 593
Bechi Stanisław 602, 738
Becker Johann Paul 81, 83
Bednarczyk Emilian 747
Beiersdorf Otto 53, 68, 86, 198, 226, 302,
378, 432, 441, 500, 504, 535, 536, 599,
600, 617, 618, 632, 652, 653, 704, 706, 755
Bender Ryszard 156, 157, 161, 208, 290,
376, 585, 661, 720
Benoe Atanazy 504, 616
Bentkowski Władysław 422-425, 427-431, 435-
-438, 456, 463, 507
Berendt Zygmunt 569
Berenger Paul 253
Berg Teodor 240, 377, 420, 446, 449^152, 545,
553, 554, 596, 628-631, 637-640, 643, 648,
650, 651, 659-666, 670, 716-718, 727, 735,
736, 742
Berg Mikołaj 16, 67, 73, 75, 78, 85, 87, 88,
91, 99, 100, 104, 147, 149, 150, 203, 240,
245, 246, 270, 341, 349, 351, 378, 419, 420,
422, 433, 438, 457, 529
Berwiński Ryszard 209
Bezkiszkin Matwiej 605
Białobrzeski Antoni 202-205
Białokur Franciszek 385
Biechoński Wojciech 290, 431, 433, 456, 467,
633, 636, 637, 648, 657, 669
Bielawska Irena 170, 274, 451
Bieńkowski Jan 608

Biernacki Józef 213


Biernawski Aleksander 264, 283, 284, 467,
678, 704, 707
Bikulicz Władysław 493
Billault Augustę 396, 440
Biłgorajski Franciszek 56, 160
Bismarck Otto 164, 358, 397-399, 439, 440,
509, 650, 689, 729
Bitis Adam 606
Błaszczyński Konrad (Bończa) 347, 349, 370,
378, 488, 539, 558
Błażowski Jakub 483, 584
Błociszewski oficer powstańczy 674
Błoński Rafał 265, 309
Bniński Ignacy 507
Bobczyński Konstanty 408, 411
Bobińska Celina 411
Bobrowski Stefan 45, 47, 51, 211, 212, 266,
268, 270, 298, 303, 345-348, 355, 356,
363-366, 371, 380-386, 408, 417-425, 427,
428, 432-434, 437, 438, 447, 455-464, 466,
468, 471, 474, 498, 504, 507, 509, 512, 515,
531, 535, 536, 603, 634, 744, 747
Bobrowski Tadeusz 121,176, 291, 345, 457, 644
Boduszyński Antoni 156
Bogdanów Paweł (Bogdan) 605
Bogucki Aleksander 710
Bohdanowicz Jan 284, 285, 288-290, 296,
328, 344
Bohdanowicz Kazimierz 372, 376, 413
Boittelle Symphorien 324, 330, 341, 442, 604
Bonaparte Napoleon ks. 34, 57, 60, 81-83,
92, 116, 341, 400, 440, 442, 474, 475, 627
Bondzewicz Aleksander 90
Boniecki sztyletnik 468
Bonjean Louis 685, 686
Bonoldi Achilles 293, 491
Bontemps Konstanty 387
Bończa zob. Błaszczyński
Borejsza Jerzy 37, 71, 324, 410, 575, 585,
671, 732, 739
Borelowski Marcin (Lelewel) 33, 126, 162,
163, 168, 217, 481, 484, 487, 516, 537, 538,
557, 605
Borkiewicz Anna 372, 374, 388, 414, 425
Borkowska Flora 403
Borkowski Jan 392, 393
Bornomissa Zoard 602
Borodovfiak Viktor 602, 742
Borowski Antoni 287, 633

764

Borowski Kacper 314


Bortkiewicz Filomena 21
Bosak 7ob. Hauke Józef
Bossakowski Józef 14, 15, 526, 553
Botew Christo 742
Boudou Adrien 119, 198, 226, 313, 314, 319,
378, 600
Bóbr-Tylingo Stanisław 147, 395, 399. 401,
407, 441, 497, 546, 547, 588, 591, 592, 598,
613, 628, 649-651, 710
Branicki Ksawery 28, 407, 410, 477. 572
Breański Feliks 683
Bremzen Aleksander 366
Brochocki Władysław 496
Brochocki agent RN na Rusi 498
Brock M. G. 93
Brunner Andrzej 486
Brunnow Filip 396
Brzeziński Bronisław 687, 688, 720-727, 731
Brzóska Stanisław 370, 719
Buchowiecki Stanisław 417
Budberg Andrzej 248, 341, 395, 399, 449, 547
Budziszewski Franciszek 710
Bujak Franciszek 53
Bukowski Andrzej 178, 179, 307, 509
Bulewski Ludwik 55, 340, 350, 408, 519, 520,
535, 632, 633, 730
Burzyński Tomasz 39, 40, 48, 49, 51, 99, 100,
113, 169, 176, 206, 208, 211, 220, 244, 250,
348, 432, 437, 438, 456, 468, 524-526,
752
Bystrzonowski Ludwik 715
Bzowski Józef 453
Cairoli Benedetto 412
Callier Edmund 562, 563, 620, 710
Case Lynn M. 407
Cavour Camillo 56, 71, 75, 82, 83, 691
Cederbaum Henryk 287, 524, 529, 639
Cegielski Hipolit 423-425, 429, 435, 436,
438, 456
Centt Wawrzyniec 289
Chaborski Zenon 28
Chabriolle Joseph 603
Chałubiński Tytus 20, 104, 105, 110, 111,
149, 167, 630
Chamiec Antoni 39, 298, 610, 611, 613, 614,
702, 703, 756
Chankowski Stanisław 288, 370, 372, 379, 481
Charles-Roux Francois 76, 92, 164, 399

Chądzyński Zbigniew 173, 217, 238, 260, 283,


321, 339, 347, 351, 365,'369, 370, 378, 391,
459, 460, 509, 669
Chiala L. 474
Chigerowicz Rafał 231
Chłapowski Tadeusz 423, 507, 508, 709
Chmieleński Ignacy 169, 171, 196, 206, 207,
217, 218, 238, 239, 241r246, 250-252, 285,
340, 391, 513, 514, 520, 521, 528, 633-638,
640-646, 656, 657, 689, 704, 708, 730, 753
Chmieleński Zygmunt 211, 266, 377, 426,
562, 605, 630, 678, 680
Chmurzyński Leon 462, 513-515, 520, 527,
528, 577, 578, 606, 641
Chodecki Aleksander 339
Chodźko Leonard 16, 406
Chojecki Edmund 392
Chojnacki Władysław 26
Chopin Fryderyk 639
Chościąkiewicz zob. Popiel Jan
Choynowski Piotr 47
Chrulew Stefan 149, 185
Chruszczow Aleksander 200, 566, 629
Chrystowski Adolf 268, 571, 626
Chrzanowski Leon 300, 301, 343, 423, 428,
429, 456
Chwalibóg Mieczysław 453, 635
Cichorski Władysław (Zameczek) 370, 375,
379, 387, 416, 459, 481
Ciechoński Władysław 501
Cieszkowski Kajetan (Ćwiek) 563
Cieszkowski Teodor 481
Ciołkosz Adam 411
Clarendon George 17
Clay Cassius 442
Connolly robotnik 593
Cowley Henry 395, 396, 399, 442, 443, ,592
Cremer William 593
Cremieux Adolphe 599
Csaplaros Istvan 742
Cuza Aleksander Jan 473, 474, 612, 742
Cytowicz Zygmunt 492
Czachowski Dionizy 426, 436, 481, 487, 537,
654, 678
Czajkowski Michał (Sadyk Pasza) 497, 611
Czapiński Leopold 481
Czapska Maria 612
Czapski Józef 346, 347, 386, 435
Czapski Teofil 298, 611, 612
Czarnecki Edward 529

765

Czarnecki Jan 302, 503


Czarnowski Eustachy 212
Czartoryscy 54, 221, 406
Czartoryski Adam 31, 77, 92, 180
Czartoryski Konstanty 479, 600
Czartoryski Władysław 77, 80, 122, 198, 228,
252, 341, 398, 400, 401, 421, 430, 437,
441-443, 445, 450, 452, 453, 463, 471, 472,
474-480, 506, 507, 512, 513, 519, 520, 535,
548, 549, 568, 569, 571, 574, 579, 580, 583,
584, 592-601, 604, 611, 625-627, 631,
642-644, 648-652, 654, 656, 657, 672, 677,
685-687, 690-694, 707, 722, 727-729,
732, 744
Czechowicz Gustaw (Ostoja) 698
Czechowicz Zygmunt 293, 414, 489
Czechowski Leon 482
Czekoński Leon (Gozdawa) 298, 501
Czengiery Ksawery 388, 414, 435
Czepulis Ryszarda 25, 29
Czernyszewski Mikołaj 43, 44, 46, 181, 182,
249, 493, 739, 743
Czerwiński Paweł (Sawa) 698
Czyński Ignacy zob. Radziszewski Bronisław
Czyński Jan 268, 273, 405
Czyński Józef 572, 574
Ćwiek zob. Cieszkowski Kajetan
Ćwierczakiewicz Józef 277, 305, 306, 329,
334-341, 392, 405, 407-412, 477, 568,
570-572
Dahse Charles 710
Dalewscy 174
Dalewski Franciszek 215, 220, 416, 417, 489, 542
Daniłowski Gustaw 746
Daniłowski Władysław 85, 87, 116, 123, 124,
129, 130, 148, 166, 169, 170, 173, 201, 207,
218, 238, 239, 241-246, 250, 257-259,
264, 270-272, 274, 283, 284, 340, 351, 354,
362-367, 381, 384, 385, 390, 392-394, 418,
419, 437, 462, 512, 520, 527, 643, 644, 646,
685, 686, 688, 726, 727, 732, 733
Darasz Wojciech 55
Dauksza Edward 607
Dąbkowski Witold 537,678
Dąbrowski Jan Henryk 15
Dąbrowski Jarosław 45, 46, 99, 202, 214-217,
234-246, 250-252, 257, 258, 260-264,
269, 270, 272, 294, 329, 333, 336-338, 345,
347, 357, 365, 403, 464, 512, 513, 522, 623,

713, 739, 741, 747


Dąbrowski Józef (Grabiec) 283, 746
Dąbrowski Klemens 435
Dehnel Bolesław 50, 51, 66, 67, 72, 85, 86, 90,
128, 170, 202
Deidon (?) J. B. 475, 610
Dembowski Leon 130
Demel Juliusz 571
Demontowicz Józef 306, 307, 391, 409-411,
471, 472, 479, 509, 510, 599
Deotyma zob. Łuszczewska
Deskur Bronisław 289, 326, 332, 370
Dętko Jan 745
Dębiński Eugeniusz zob. Kaczkowski
Di Tondo Franco 412
Disraeli Beniamin 592
Diveky Adorian 474, 601
Djakonow 375, 387, 596
Djakow Włodzimierz 5, 44-47, 81, 97, 147,
179, 180, 214-216, 235, 239, 240, 243, 244,
246, 250, 263, 333, 334, 336, 337, 340, 347,
369, 372, 376, 604-606, 738, 739
Długoszek Jan 126 '
Dłuski Bolesław (Jabłonowski) 293, 297, 491,
492, 495, 540, 606, 698, 700
Dmowska Bronisława 363
Dobrogojskj Stanisław 372
Dobrolubow Mikołaj 43, 493
Dobrowolski Franciszek 171, 384, 512-521,
526, 527, 531, 548, 586, 634-646, 654-657,
713, 758
Dobrowolski Włodzimierz 45, 414
Dobrzański Jan 177, 302, 617
Dobrzański Maciej 580, 581
Dokudowski Wasyl 75, 88,91,146, 202, 203,280
Dołęga zob. Sierakowski Zygmunt
Dołgorukow Wasyl 69, 91, 123, 130, 132, 142,
146, 154, 161, 162, 164, 175, 497, 590,
629
Domagalski Ignacy 318, 751
Domagalski Michał 392
Domaradzki Władysław 20, 53
Domeyko Aleksander 608, 609
Donati-Petteni Giuliana 479
Dozon Augustę 691
Dranicyn Sergiusz 495
Drewnowski Jan 112, 462, 483
Drohojowski Marceli 653
Drohomirecki Makary 52
Drouyn de Lhuys Edouard 396, 399, 448M43,

766

475, 550, 592, 595, 596, 600, 627, 628,


648-651, 690
Drozdowicz Franciszek 761
Drucki-Sokoliński Michał 200
Drużbacki Maurycy 614
Drzewiecki Piotr 622, 710
Dubiecki Marian 39, 40, 200, 299, 463, 526,
552, 602, 614, 624, 627, 635-637, 655, 666,
668, 689, 700, 703, 711-715, 733, 735
Duchiński Onufry 491, 607
Dunajewski Edward 539
Dworzaczek Józef 413
Dybek Włodzimierz 667, 721, 735
Dybowski Benedykt 404
Dymidowicz Izydor 178, 302 601, 652
Działyńska Celina (starsza) 487
Działyńska Celina (młodsza) 86
Działyński Jan 379, 411, 453, 486, 488, 501,
506-508, 510, 578, 579, 620, 621, 689, 708,
. 722-724, 729, 730
Działyński Tytus 77
Dzieduszycki Aleksander 505
Edwards Henry S. 430, 665
Ehrenberg Gustaw 33, 160
Eile Henryk 596
Eisenbach Artur 23, 50, 117, 122, 183, 204
Ekkert Paweł 636
Elżanowski Seweryn 34, 57, 63, 64, 72, 78, 83,
94, 95, 99, 178, 221, 268, 271, 301, 329, 407,
455, 504, 505, 601, 615-617, 652, 653
Emanów pułkownik 388, 566
Engels Fryderyk 411, 633
Enoch Juliusz 130, 131, 133, 139, 446, 544
Epstein Herman 32, 58
Epstein Mikołaj 104, 112, 350
Esterhazy ochotnik węgierski 602
Estreicherówna Maria 314
Eugenia cesarzowa 400, 472
Eulenburg Friedrich 507
Eustachiewicz Tadeusz. 54, 85, 179, 305
Evans Tomasz 662
Eydziatowicz Tadeusz 219
Fajans Maksymilian 530
Fajnhauz Dawid 492
Falkowicz Świetlana 57, 172, 179, 267, 270,
273, 274, 302, 340, 520, 535, 633
Faucheux Emile 486, 603
Felczak Wacław 696

Feldman Józef 397, 398, 650


Feliński Alojzy 85
Feliński Zygmunt 217, 226-231, 252, 313-319,
445, 446, 543,.549, 552
Feikner Paweł 287
Fellenius Karol 479
Feoktistow Eugeniusz 590
Fersen Herman 151
Fiedosova Tamara 39, 174, 181
Fijałkowski Aleksander 267
Fijałkowski Antoni, 60, 114, 120, 133, 143,
166, 198, 199, 204, 208
Filipowicz Henryk 79
Filipowicz Tytus 282, 353, 355, 389, 396,
400, 445, 446, 448, 451
Findeisen Gustaw 398, 401, 458
Finkel Ludwik 53
Firlej-Bielańska Karolina 479
Fiszer Franciszek 382
Fleck Otto 725
Flis Józef 719
Florescu rumuński minister wojny 612
Fould Achille 592, 649
Fraenkel Antoni Edward 32, 544, 569
Franciszek Józef I 63, 76, 79, 440, 545, 600,
651, 706
Frankowscy bracia 87, 102, 171, 208, 216,
288, 536
Frankowski Jan 66, 67, 72, 84, 95-98, 170,
209, 217, 236, 292
Frankowski Leon 67, 68, 78, 86, 105, 290, 344,
345, 368, 372, 376, 388, 467
Frankowski Stanisław 66, 207, 217, 238, 240,
290, 344, 345, 394, 467, 520, 521, 528, 619,
634, 636-638, 641,644-646,657,688,689,708
Frić Józef 696, 741
Friese Christian 76, 164, 248, 396
Frumienkow Georgij 52, 66, 70, 90, 128
Frybes Stanisław 745
Fryderyk VII 689
Funaro Elda L. 412, 479, 601, 602, 731
Gagarin Paweł 590, 717
Gajewski W. F. 451
Gałecki Antoni 314, 552
Gałęzowski Józef 45, 465, 487, 640, 655, 657,
668, 714, 721, 726
Gałęzowski Ksawery 598
Gałęzowski Seweryn 28, 341, 406, 411, 477,
568, 627

767

Ganecki Iwan 495


Ganier d'Abin Paul 603, 620
Garbiński Władysław 51
Garczyński Antoni 485
'Garibaldi Giuseppe 58, 71, 75-77, 80-83, 87,
" 94, 97, 102, 125, 171, 174, 198, 274, 358,
412, 425, 429, 475, 479, 600, 601, 610,
730-732
Garibaldi Menotti 412, 475, 600, 601, 610, 612
Gaszyński Feliks 302
Gawełkiewicz Julian 514, 725
Gawęda Stanisław 723
Gawroński — Rawita Franciszek 40, 176, 501
Gąsecki Seweryn 106, 112
Gąsiorowski Janusz 6, 327, 436, 559, 577
Gelber Natan 191
Gentzen Felix 178, 314, 508, 621
Gerber Rafał 15
Gertz Józef 314
Gerstenzweig Aleksander 163, 197, 200-203, 232
Gesket S. D. 367, 373, 391
Gieczewicz Leon 123, 142, 146, 152, 154, 156,
161, 164
Giedroyć Franciszek 554
Giedroyć R. 418
Giers Mikołaj 612
Giertych Jędrzej 358
Gieysztor Jakub 175, 291-293, 299, 309-312,
341, 416, 417, 489, 490, 493, 542, 607-609,
700, 735
Gildebrant Aleksander 290, 291, 492
Giller Agaton 32, 74, 87, 89, 90, 96, 99, 103,
105, 123, 126, 129, 147, 148, 150, 168, 169,
185, 206, 207, 238, 239, 242-245, 247, 250, ,
251, 256-260, 264, 265, 270, 271, 274, 275,
277, 282-285, 292, 296, 299, 317, 322, 326,
328-332, !337, 341-346, 351, 353, 354, 366,
381, 385, 393, 418-422, 428, 430, 432, 433,
436-438, 455-457, 459, 460, 463, 465,
468-472, 482, 504, 505, 512-515, 519, 520,
522, 523, 525, 531, 539, 560, 577, 580, 583,
601, 603, 637, 643, 655, 675, 682, 683, 694,
700, 729, 735, 745
Girsztowt Polikarp 384
Glikselli Wojciech 513, 514, 520, 528, 529, 634
GlUck Teofil 476
Głowacki Bartosz 15
Głowacki Leon 40, 207, 218, 608
Gniewosz Jan 84, 328
Godebski Ksawery 28

Godlewski Franciszek 62, 63, 66, 67, 72, &5>


99, 102, 170, 208, 217, 218, 228, 237, 238,
284, 285, 331, 340, 341, 346, 467 '
Godlewski Michał 514, 639
Goldman Artur 714, 736
Goldszmidt Julian 76
Golejewski Antoni 505, 617
Goltz Adam 30, 219
Goltz Robert 396, 399
Gołemberski Władysław 51, 69, 73, 87, 100,
171, 242, 432, 467, 531, 599, 634-636,
669, 675, 677, 713, 758
Gołubow major 414
Gołuchowski Agenor 53, 76, 80
Gołuchowski Artur 505
Gorayski Aleksander 165, 704, 707
Gorayski August 685
Gorczakow Aleksander 130-133, 141, 143,
144, 147, 151, 161, 164, 166, 185, 198, 226,
227, 231, 248, 321, 351, 353, 366, 395-399,
440-442, 446, 448, 449, 451, 546, 547,
589-591, 594, 628, 636, 640, 648, 649, 651,
716
Gorczakow Michał 21, 30, 69, 75, 79,90, 91, 96,
97, 102-111, 114, 117, 123, 127, 129-135,
138-152, 156, 161, 162, 164-167, 183,
185, 451
Gozdawa zob. Czekoński Leon
Gorgeli T. 601, 602
Góra Stanisław 416
Górski Konrad 67, 71, 90, 105, 173, 179, 211,
354, 382, 584, 635, 713, 758
Górski Konstanty 30, 93, 95, 184, 221, 228,
253, 267, 273, 379, 642, 643
Górski Ludwik 30, 85, 139, 144, 252, 253,
311, 445
Górski Józef 433
Grabiec zob. Dąbrowski Józef
Grabowski Adam 284, 428-430, 433J 434,
456, 457, 460
Grabowski Eustachy 467
Grabowski Józef 171, 475, 531, 535, 540,
560, 579-582, 601, 614-619, 635, 645, 657
Grabski Władysław 29, 74, 101, 143, 145
Gralewski Mateusz 32, 74, 381
Granier de Cassagnac Bernard 591
Gregorowicz Jan 87
Gregorowicz Kazimierz 289, 316, 317, 332,
379, 467
Grekowicz Józef 347, 372, 483

i
'?(
;'$
768

Grey Charles 93
Grocholski Kazimierz 739
Groniowska Barbara 510, 621
Groniowski Krzysztof 22, 41, 96, 117, 145,
151, 358, 718-720
Gross Adam 32
Gross Piotr 617, 704, 707
Grot Zdzisław 178, 307, 397, 399, 486, 506,
507, 602, 621, 739
Grottger Artur 746
Grotus Henryk 370
Gryliński Faustyn 537
Grynwaser Hipolit 158
Grzywiński Stanisław 467
Guillaume agent policji carskiej 672
Guttry Aleksander 45, 55, 72, 78, 81, 174, 178
179, 220, 241, 242, 298, 305, 307, 311, 312,
340, 392-394, 405, 410, 422, 455, 466, 488,
506-508, 568, 572, 574, 575, 598, 603,
678, 685-688, 692, 721, 724, 731-733
Gzowski Gerwazy 32, 379, 381
Habich Edward 560, 653. 669
Habich Gustaw 560
Hahn Jan 504, 616, 652
Haiman Mieczysław 480, 692
Halicz Emanuel 161, 211, 267, 269, 656, 736
Haller Cezary 301, 423, 504, 616, 617
Handelsman Marceli 17, 28, 41, 44, 77, 186
Hass Ludwik 599
Hauke Józef (Bosak) 426, 570, 582, 605, 646,
647, 654,'655, 675-684, 688, 689, 705, 707,
711, 719, 722, 724, 727, 731, 732, 738, 745
Hauterive Ernest 60, 400 442
Hebda Stanisław 523, 524, 529
Heine Antoni 737
Helena Pawłowna w. ks. 252
Helle August 370
Henneczek Teodor 506
Hennel Adolf 468
Henszel Władysław 39, 40
Hercen Aleksander 43, 55, 81, 180, 189, 235,
243, 264, 272-277, 324, 334-338, 358,
401, 405, 410, 493, 604, 730, 743, 746
Herman Józef 152
Hermani Bertold 662
Heurichowa Emilia 339
Heydenreich Michał (Kruk) 45, 47, 563, 564,
566, 567, 624, 633, 646, 654, 655, 678, 679,
682, 684, 723

Hiszpański Stanisław 33, 110, 253


Holtorp Emil 741 _
Hołub Stanisław 497
Homola Irena 30Ó
Horbal Kość 701
Horn Karl 314, 507, 508
Horodyński Franciszek Ksawery 540
Horodyński Lucjan 309, 420, 422, 423
Hubę Romuald 229, 230
Hubert Leopold 170, 713
Hubicki Karol 505, 617
Hurko Osip 745
Ibbeken Rudolf 398
Ignatiew Paweł 182
Unicka Maria 361
Unicki Tomasz 655
Ingę inżynier 596
Istomin Włodzimierz 662
Iwancew Aleksander 605
Iwański August 297
Iwaszkiewicz Janusz 721, 726, 727, 733
Iwaszkiewicz Julian 511
Izdebski Stanisław 403
Jabłonowski Aleksander 297, 497
Jabłonowski zob. Dłuski Bolesław
Jabłonowski Władysław 387
Jabłoński Henryk 466, 523, 524, 529, 534,
668, 721, 722, 725, 726, 735
Jakimowicz Irena 48, 196
Jakobi Paweł 605
Jakubowski Jan Zygmunt 745
Janczewski Zdzisław 50, 51, 61, 62, 65, 67, 69,
73, 74, 77, 78, 84, 85, 87, 96, 100, 102, 105,
114, 116, 121, 123, 124, 146, 169, 170, 172,
207, 216, 218, 238, 239, 241, 243, 264,
270, 283, 284, 286, 328, 329, 341, 362, 363,
365, 381, 382, 384, 392, 393, 455, 462, 482,
488, 512, 513, 521, 527, 528, 533, 562, 572,
575, 576, 578, 598, 634, 641, 643, 687, 689,
691, 707, 721, 727, 732, 736
Janik Michał 735
Janiszowski Jan 524, 530,
Jankę Zygmunt 563, 564
Janko Henryk 617
Jankowski Józef 481, 537, 563, 564, 585, 681,
713
Jankowski Narcyz 51-54, 62-64, 66-74, 76,
84, 85, 90, 98, 100, 102, 104, 126-128,
169, 522

769

Janowski Jan Nepomucen 28, 57, 58, 113, 126,


188, 268, 271, 273, 280, 477, 483, 508, 509,
520, 581, 584, 597, 626, 744
Janowski Józef Kajetan 16, 32, 48, 50, 51, 61,
63, 67, 74, 85, 86, 100, 129, 190-192, 298,
309, 317, 333, 342-348, 351, 354-356, 361,
363-366, 380-382, 384, 390, 391, 394, 410,
418, 419, 422, 427, 428, 43<M34, 436,
438, 455-468, 472, 474, 487, 490, 512-518,
520-524, 526-532, 534, 562, 568, 571, 577,
579, 580, 582, 584-586, 599, 601, 608,
615, 618, 619, 624-627, 633-637, 640,
643, 644, 646, 656, 657, 666-669, 673, 674,
689, 695, 712-714, 721-724, 752, 753, 757
Janowski Stanisław 523, 524, 529
Janowski Władysław 289, 348, 363,364, 390, 391
Januszewicz Teofil 83
Jarmund Stanisław 110, 148, 614, 617, 625
Jaroczyński Marian 506-508
Jaroszyński Ludwik 244, 250-252, 737
Jarzębowski Józef 86, 195, 229, 315, 343,
393, 580, 581, 583, 688, 735, 737
Jasiński Janusz 622
Jastrow Markus 268
Jastrzębski Karol 388
Jaśniewski Władysław 49, 50, 62
Jaworski Jan 530
Jaźwińska Helena 403
Jedlicki Jerzy 24
Jedliński Stanisław 151
Jeleński Antoni 416, 417, 489, 542
Jełczaninow Fedor 605
Jełowicki Aleksander 663
Jerlicz Fortunat 520
Jeske Władysław 113, 129, 170, 331, 428, 437
Jenike Ludwik 89, 102, 106, 110
Jezierski Andrzej 13, 19, 672
Jezierski Jan 16
Jeziorański Antoni 112, 413, 429, 435, 484,
485, 501, 580, 581
Jeziorański Jan 735, 737
Jołszyn Aleksander 91
Jordan Władysław 480, 611, 626, 690
Jordan Zygmunt 354, 430, 437, 452, 472, 482,
538, 539, 544, 580, 582, 647, 656
Jurgens Edward 33, 34, 48, 51, 57, 61, 63, 67,
69, 73, 78, 84, 85, 93, 94, 99-102, 105, 110,
123, 146, 148, 170, 17f, 192, 194, 196, 199,
215, 216, 219, 220, 222, 241, 242, 255,
301, 309, 379, 420, 522

Juriewicz Antoni 176, 298, 300, 500


Juszyński Józef 314
Kacnelson Dora 160
Kaczkowski Zygmunt 177, 428, 505, 517, 617,
618, 642, 644, 652-654, 658
Kaczkowski doktor 722
Kaczkowski-Dębiński Eugeniusz (Kot) 465,
518, 532, 571, 635, 640, 692, 705, 730
Kaiser Karl 164
Kajsiewicz Hieronim 378
Kalergis Maria 79
Kalinka Walerian 77, 80, 93, 151, 180, 184,
191, 199, 201, 221, 267, 273, 401, 443, 453,
471, 479, 728, 729, 752
Kalinowski Józef 697, 700
Kalinowski Konstanty 174, 292-295, 297,
414-417, 489, 490, 541, 542, 607-610,
697-700
Kalita Karol (Rfbajło) 680, 683
Kamieński Henryk 18, 36, 719
Kamieński Władysław 40
Kamiński Ignacy 617
Kamiński Wincenty 238
Kantak Kazimierz 430
Kapliński Edward 48, 49, 51, 61, 63, 66, 67
Kapliński Leon 126, 642
Kapliński Wasyl 214-216, 240, 244
Karakozow Dymitr 743
Karbowski Władysław 179, 211, 267, 337,
348, 365, 370, 459, 460
Karfunkel Juliusz 575
Karłowicz Jan.468, 526, 528, 530, 633, 729
Karnicki Jan 131, 132, 135, 145
Karol XV 479
Karp zob. Zbyszewski Władysław
Katkow Michał 125
Katyll Szymon 105, 106, 585
Katz Henryk 478, 593
Kaufman Konstanty 717, 718
Każewnikow Andrzej 495, 496
Keller Edward 234, 449
Keller Władysław 721, 725
Kętrzyński Wojciech 622
Kicki Ludwik 312
Kieniewicz Hieronim 337, 403, 416, 463, 472
Kiersnowski Edward 56
Kaliński Jan 76, 85, 88, 138
Kirchmąjer Wincenty 302, 617
Kirkorowa Helena 714, 721, 733

Kisiaiou (Kisielów) Gennadij 175, 295,


415, 605
Kisielew Paweł 92, 164
Kisielnicka Anna 33, 88, 94, 99
Kiss N. 473
Kiślańska Teodora 339
Klaczko Julian 58, 77, 398, 728
Klapka Gyórgy 82, 87, 125, 473, 474, 696, 697
Klcczyński Józef 418, 467
Klug Edward 506
Kłobukowski Aleksander 398, 728, 729
Kłymkowicz Ksenofont 701-703
Knapowska Wisława 55, 56
Knorr Emil 518
Koberdowa Irena 55, 77, 145, 197, 215, 221,
225, 230-232, 248, 250, 253, 291, 323, 324,
340, 395, 399, 401, 407, 408, 445, 446, 449,
450, 452, 477, 483, 544, 547, 590, 593, 594,
600, 604, 630, 631, 640, 659, 740, 741
Kobylański Piotr 515, 518, 521, 525-527,
637, 640, 641, 657, 713
Kobyliński Kazimierz 607
Koczorowski Adolf 307
Kokosiński Edward 243, 512, 634, 686
Kolbe Tomasz 370
Kołaczkowski Józef 171, 172, 220, 429, 434, 456
Kołłątaj Hugo 342
Kołodziejczyk Ryszard 634
Kołyszko Bolesław 492, 495
Komar Julian 189, 190
Komar Tadeusz 41
Komorowscy z Paszek 199
Konarski Agrypin 527, 543, 737
Konarski Szymon 42, 226
Kondratowicz Ludwik (Syrokomla) 212
Kononowicz Władysław 537, 543
Konstanty Mikołajewicz w. ks. 17, 225, 230-232,
240, 244, 248-256, 262-264, 281, 291, 292,
313, 314, 321-323, 325, 333, 334, 339,
347, 351-354, 365, 366, 373, 374, 376, 377,
382, 387-389, 395, 398, 413, 414, 444-451,
481, 485, 486, 492, 496, 513, 523-526,
543-545, 547, 549, 554, 557, 558, 566,
589, 596, 604, 628-631, 633, 636, 643, 659,
735, 751, 756, 760
Kopernicki Franciszek 562, 647, 670, 676,
680, 681, 683, 709, 710
Kopernicki Izydor 297, 497, 652
Koprejewa Tatiana 727, 736
Korabiewicz Henryk 268

Korewa Klet 417, 491


Korff Paweł 352, 448, 639
Korff Wasyl 590
Korff pułkownik 604
Korolec Leon 669, 732
Korotyński Władysław 212
Korytko Eugeniusz 669, 688, 724
Korzeniowska Ewa 169, 207 ^
Korzeniowski Apollo 41, 169-171, 192-199,
202, 206, 207, 217, 218, 305, 346
Kosacki kasjer Wydziału Rusi 611
Kosiński Ignacy 635
Kosiński Władysław 305, 506
Koskowski Władysław 242, 243, 245, 264,
270
Kossowski Władysław 45, 174, 336, 404
Kossuth Lajos 82, 87, 473, 474, 601, 691
Kostanda Apostoł 486
Kostjuszko Iwan 665, 717
Kostrowicka Irena 12
Koszczyc Wacław 39-41
Kosztyła Zygmunt 174
Kościuszko Tadeusz 15, 85, 88, 200, 201, 321,
483, 646, 745
Kotarbińska Lucyna 737
Kotiużyński Zygmunt 77, 612, 613
Kotkowski Kacper 289, 316, 319, 349, 350,
437, 669, 688, 689, 694, 713, 722, 727, 732
Kotzebue Paweł 91, 130, 142
Kovacs Endre 473, 601
Kowalewski Józef 639
Kowalski Feliks 242, 287
Kowalski Józef 182, 275, 403
Koziełł Jan (Skała) 45, 174, 175, 293, 295,
414, 417, 465, 489, 493, 533, 624, 633-635,
673, 679, 682, 719
Kozlaninow pułkownik 369, 373
Kozłowski Eligiusz 6, 373, 387, 413, 484,
486, 539, 562, 566, 582, 67J, 678, 680, 683,
705, 707, 719
Koźmian Andrzej Edward 17, 43, 148, 185, 421
Koźmian Stanisław 80, 379, 423, 428, 450,
454, 505, 598, 642, 647, 652-654, 656, 673,
677, 685, 704, 707, 755
Koźmiński Honorat 50
Kónig Józef 110
Krabbe Mikołaj 590
Kraczkiewicz Leopold 685
Krajewscy 379
Krajewski Aleksander 33

771

Krajewski Henryk 33, 121, 123, 145, 197,


422, 532, 584
Krajewski Rafał 66, 195, 465, 655, 667, 670,
689, 713, 714, 735, 737, 745
Krajewski Władysław 102, 103
Kraków Ludwik 467
Krasicki Kazimierz 458, 498
Krasińscy 17
Krasiński Adam 175, 314, 609
Krasiński Ludwik 221, 273, 322, 323, 325,
352, 421
Krasiński Wincenty 11
Krasiński Zygmunt 48, 61, 644
Krasnokutski Mikołaj 486
Krasnopiewcew Piotr 605
Krasowski Andrzej 176
Krasuscy Dominik i Feliks 639
Kraszewski Józef Ignacy 32, 104, 110, 111,
236, 255, 337, 537, 696, 745, 746
Kraushar Aleksander 17, 50, 60, 74, 76, 78,
87, 103, 105, 106, 322, 583, 757, 758
Kremer Józef 474
Kronenberg Leopold 20, 32, 33, 104, 110, 111,
132, 133, 138, 139, 143, 167, 192, 219, 220,
222, 237, 238, 241, 242, 254, 255, 305, 309,
311, 312, 379, 420-425, 428, 429, 432, 433,
437, 445, 452-^55, 458-463, 472, 489,
498, 504, 505, 512, 519, 523, 537, 568,
569, 752
Król Jan 506
Królak Stanisław 119
Królikowski Leon 170, 238, 284, 381, 421,
428-430, 432, 455, 507, 597, 601
Kruk zob. Heydenreich Michał
Krukowiecki Aleksander 217, 236, 562
Krupski Stanisław 69
Krusius-Ahrenberg Lolo 589
Kruszewski Ignacy 456, 458, 465, 482
Kruzensztern Aleksander 160, 205, 229, 230
Kryński Jan 408
Krysiński Karol 538, 563, 564, 566, 682
Kryżanowski Mikołaj 163, 205, 234, 281
Krzemiński Stanisław 66, 67, 69-71, 173, 179,
354, 356, 361, 364, 382, 390; 391, 531, 532,
584, 608, 609, 635, 636, 668, 712, 713, 722,
726, 737, 753, 757, 758
Krzywicki Kazimierz 254, 322, 450
Krzyżanowski Feliks 576
Krzyżanowski Platon 501
Krzyżanowski Władysław 99, 112, 127, 138, 139

Kubala Ludwik 302, 303, 618, 632


Kuch Herman 158
Kucharzewski Jan 15, 255
Kucyński Andrzej 91, 525
Kuczewski Jerzy 207, 293, 723 ,
Kula Witold 24
Kulczycki Władysław 600 '
Kulikow Jerzy 248 i
Kunke Wojciech 639
Kupfer Franciszek 117
Kurnatowski Ryszard 453
Kurowski Apolinary 347, 372, 374, 376, 384,
388, 413, 481, 482, 503, 604, 683, 684
Kurtz Adolf 30, 77, 221, 253
Kurtz Aleksander 30, 219, 220, 451, 454, 523
Kurzyna Jan 49-52, 61, 62, 64-67, 69, 70, 73, ;
83, 84, 94, 171-173, 179, 211, 270, 330, \
391, 394, 424, 437, 578, 646, 686-688,
715, 721, 723-727, 730-733, 753 }
Kvaternik Emil 696, 742 ]
Kwiatkowski Ignacy 195, 196, 521 j
Kwiatkowski Józef 123, 192, 488, 572, 575 -?
Lambert Karol 183,184,190,191,193,197-201, ]
203, 219, 234, 280, 451 \
Lamennais Felicite 87 ]
Lanckoroński Karol 706 i
Landowski Paweł 74, 122, 462, 463, 633, 634, j
636, 638, 639, 643, 647, 648, 739 j
Landy Michał 149 |
Lange Gustaw 535 j
Lange Kazimierz 562 .1
Langiewicz Marian 82, 211, 329, 330, 332, 346, 1
347, 349, 364, 372, 374, 378, 380, 386-388, j
392, 398, 405, 406, 413, 414, 419, 421-438, ;
443, 445, 448, 450, 452-458, 461, 466, 467, \
471, 481, 482, 488, 489, 503-505, 507, {
509, 510, 571, 580, 581, 625, 669, 744
Laski Aleksander 420
Laskowski Stanisław 491 <
Laskowski Zygmunt 468, 523, 524, 526, 569 j
Lasocki Wacław 39-ł2, 47, 121, 200, 297, 499 ]
Lauberowie Emil i Zygmunt 736 j
Laudański porucznik 566 |
Laurans Nestor du 293, 294, 296, 417, 488, 489, 1
542, 607, 608, 729, 730
Laurysiewicz Modest 49 \
Laurysiewicz Stefan 701, 707 1
Layard Austin 592 '
Leciejewski Tadeusz 506 j

772

Lederer Karol 126, 139, 144, 149, 162, 186-188,


191, 193, 198, 200, 222, 240, 249, 280, 321
Ledóchowski Jan 268, 341
Ledru-Rollin Alexandre 409
Leja Józef 243
Lejkina-Swirskaja Wera 45, 47, 277, 337,
369, 403, 405
Lelakow Mikołaj 323
Lelewel Joachim 42, 185
Lelewel zob. Borelowski
Lempke Włodzimierz 384, 408, 462-464, 513-
-515, 520, 521, 527-529, 533, 574, 633-635,
638, 648
Lenartowicz Teofil 742
Leniecki Józef 682
Lenin Włodzimierz 43
Lencis Camillo 602
Lenkiewicz Aleksander 540, 607
Leslie Robert F. 395, 409, 440, 477, 478,
546, 591, 592, 649-651
Lesznowski S. 752
Leśniewski Adam 273, 274, 277, 405
Lćvy Armand 71, 473
Lewak Adam 81-83, 95, 339, 480, 599, 600,
612, 694, 695, 731
Lewandowski Walenty 331, 346, 347, 349,
370, 383, 387, 481, 736, 739
Lewental urzędnik III Oddziału 544
Lewicki Jan 88
Lewicki Kazimierz 45
Lewicki Ostap 701
Lewiński Jakub 110, 111, 121, 138, 139, 165,
198, 311, 630
Lewkowicz Walery 581
Lewszyn Leon 203, 664
Libelt Karol 28, 32, 55, 57, 58, 78, 113, 126,
188, 280, 305, 307, 422, 463, 508
Limanowski Bolesław 174, 175, 178, 179,
492, 746
Lipczyński Ignacy 618
Lisicki Henryk 16, 18, 92, 147, 165, 166,
256, 280, 319
Lisikiewicz Edward 49, 290, 512, 634
Li tak Stanisław 25
Loen Leopold 397
Loone Leide 743
Lowkin Jakub 605
Lowenhardt Stanisław 54, 66, 72
Lubecki Ksawery 13
Lubicz zob. Stabrowski Aleksander

Lubliner Ozjasz 405


Lubliński Ludwik 33
Lubliński Robert 408
Lubomirski Eugeniusz 599
Lubomirski Jan Tadeusz 430, 523, 667
Ludkiewicz Elizeusz 607
Lutyński Ludwik 538
Liiders Aleksander 203-205, 219, 226, 227,
229-232, 234, 244, 246, 248, 250, 255,
279-281, 753
Luttich Aleksander 487
Łabudziński Franciszek 47
Laguna Stosław 518, 532, 636, 713
Łapiński Teofil 410, 411
Łappo Aleksander 496
Łaszczyński Jakub 135, 152
Ławcewicz Jan 634, 713, 714, 736
Ławrowski Julian 701
Łazutka Stanisław 160
Łączyński Adplf 307, 379, 506, 507
Łepkowski Szymon 86
Łęski Adam 282
Łopaciński Ignacy 416, 489
Łosiew Aleksander 495
Łosiowa Konstancja 551, 558
Łossowski Piotr 235
Łowiński Henryk (Szermętowski) 509
Łubieński Bogusław 307, 423, 428, 430, 431,
506-508, 619, 620
Łubieński Konstanty 225, 226, 314, 552
Łuczyński Franciszek 620
Łukasiewicz Juliusz 14, 19, 22
Łukasiński Walerian 128
Łukaszewski Julian 179, 267, 302-307, 326,
405, 406, 429, 431, 455, 456, 461, 491, 509,
577, 619, 622, 625, 637, 657, 673, 675,
679, 686, 696, 708-711, 723, 729, 730
Łukaszunas Kazimierz 698
Łuniewski Gabriel 694
Łuszczewska Jadwiga (Deotyma) 88, 89
Łysakowski Jan 566
Łyskowski Mieczysław 306, 307
Maciejewski Stanisław 306, 506
Maciejowski Ignacy 51, 64, 65, 170, 172, 290,
344, 437, 467, 653
Mackiewicz Antoni 293, 297, 491,. 492, 495,
583, 698-700
Mackiewicz Stanisław 154, 156

773

Magnan Andre 691


Magnuszewski Józef 599, 742
Maj Maria 86
Majerczak Maciej 314
Majewski Adam 467
Majewski Jakub 56
Majewski Karol 49, 50, 52, 61, 62, 64-73, 75,
78,83,84,87,94-100,105,112,113,123-126,
146, 169-173, 178, 179, 215, 216, 218-223,
238, 241-245, 247, 250, 255, 270, 287, 300,
301, 513, 518, 522-532, 535-537, 539,
542, 545, 548, 549, 558-560, 568, 576, 577,
579-582, 586, 599, 601, 603, 607, 615-620,
624, 625, 630-637, 641, 643, 644, 647,
648, 655-657, 668, 682, 686, 691, 707, 713,
726, 736, 752, 753, 757
Majewski Wincenty 98, 522, 545, 636, 753
Majewski Władysław (Źaboklicki) 467, 617,
618, 645, 652, 655, 669, 677, 685, 689, 694,
701, 704-707
Majkowski Edmund 514
Maksimajtene Ona 697
Malczewski Stefan 484
Malinowski Adolf 163
Malinowski Erazm 515, 518-521, 526
Malinowski Tomasz 268
Maliszewski Eugeniusz 170, 196, 656
Małachowski Stanisław 148
Małachowski Władysław ziemianin z Kró-
lestwa 133
czerwony
Małachowski Władysław działacz
w Wilnie 541, 542, 607-609
Manikowski Henryk 372, 413
719
Maniukin Zachar 387, 661, 662,
Manteuffel Edwin 397
Marachow Grigorij 41, 87, 175, 176, 211,
298, 497-501, 611, 614
Marchlewski Julian 26
Marchwicki Zdzisław 669
Marchwiński Feliks 270
Marchwinski Ignacy 270, 520
Marcinkowski Karol 33
Marczewski Bronisław 520
Marczewski Witold 170, 207, 208, 218, 238,
241, 242, 257, 258, 264, 274, 283-285, 328,
342, 343, 366, 381-383, 385, 404, 447, 513,
Marecki Michał 682 [522
Maria Aleksandrowna cesarzowa 496
Mark generał 388, 389
Marks Karol 358, 409-411, 594, 633, 741

Marszewski Jan 191, 313


Marwitz Jan 314
Marzec Stanisława 669
Masłowicz Marceli 453 |
Maślankiewicz Adam*61 1
Matecki Teodor 508
Matejko Joanna 25
Matliński Jan (Sokół) 375, 387
Matuszewicz Aleksander 710
Matuszewicz Stanisław 218, 239, 242
Matuszewski Karol 170
Maykowski Jan 67, 84, 85, 100, 286, 317, 333|
342, 343, 345-348, 354-356, 361, 363, 364J
366, 380, 418-420, 432, 434, 455, 457, 458J
460-463, 475, 499, 504, 505, 516, 519, 540,
601, 610, 614, 617, 756 *?
Mazurkiewicz Leon 268
Mazurkiewicz Wincenty 63, 83, 515

Mazzini Giuseppe 274, 326, 339, 340, 358, 409il


410, 412, 520, 535, 632, 633, 694, 730-73|
Mecheda Iwan 376
Meisels Ber 117, 151, 191, 630
Melena Elpis 601
Mencel Tadeusz 102, 563
Mengden Eugeniusz 370
i
Mensdorff-Pouilly Aleksander 503, 706
Merchelewicz Zygmunt 246
Merwin Bertold 349, 365, 372, 405, 426-429,,
435, 580
Metternich Richard 396, 400, 440, 442, 443,1
454, 651 m
Meyendorff Feliks 143, 144, 147, 161, 185;
Meyer Jean Baptiste 569
Mianowski Józef 322, 523, 630
Michajłow Michał 236, 743
Michał Mikołajewicz w. ks. 230-232
Michałowski Przemysław 507
Michniewicz Władysław 370
Mickiewicz Adam 48, 61, 68, 87, 258, 3
327, 742
Mickiewicz Władysław 71, 81, 169, 185, 18'
188, 190, 191, 197, 306, 341, 396, 406, 407|
412, 473, 479, 597, 598, 687
Miednikow Jerzy 485, 566
Mielecki Kazimierz 374, 392-394, 437, 48j
486, 562
Mierosławski Ludwik 34, 37, 50, 51, 57-
61, 63-74, 81-84, 87, 90, 91, 93-101, 1
109, 124-128, 148, 164, 170-174, 176-1
185, 195, 202, 210-212, 220, 236, 266-27'

774

277, 279, 283, 289, 290, 296, 302, 303,


308, 330-332, 339, 340, 348, 357, 363, 364,
380-382, 385, 386, 390-394, 405, 413, 417-
419, 422, 424, 425, 427-430, 436-438, 442,
454, 458, 461, 462, 467, 483, 484, 486,
508, 513-515, 527, 528, 531, 535, 571,
577-580, 617, 625-627, 635, 641, 642, 644-
-646, 651, 654, 655, 657, 683, 685-689, 694,
704, 709, 734, 753
Mieroszewska Lucyna 20, 751
Mierowski Aleksander 506
Mieses Mateusz 65
Migurska 102
Mikołaj I 11, 15, 16, 19, 36, 37, 42, 75, 119, 588
Mikołaj Konstantynowicz w. ks. 629
Mikołaj Mikołajewicz w. ks. 590
Mikoszewski Karol 15, 120, 166, 167, 228,
315-319, 326, 342, 343, 345-350, 354, 363,
364, 366, 380, 412, 418-420, 4% 427, 429,
457, 460, 685, 687
Miletić Svetozar 742
Milewski-Korwin Hipolit 160
Miller Ilia 5, 97, 181, 214-216, 235, 239, 240,
243, 244, 246, 249, 250, 263, 333, 334, 336,
337, 340, 347, 369, 372, 376, 403, 557,
604-606, 738
Milowicz Włodzimierz 40, 51, 68, 94, 162,
179, 208, 211, 250, 266, 267, 274, 275,
305, 329, 340, 341, 404, 618, 635
Milutin Dymitr 45, 197, 202, 230-232, 244, 246,
278, 281, 374, 387, 446, 449, 566, 588,
590, 596, 629, 630, 659-662, 664, 665,
717, 747, 751, 754
Milutin Mikołaj 230, 231, 254, 665, 673, 716-718
Miładowski Witold 47
Miłkowski Zygmunt 36, 37, 55, 57, 62-64,
82, 95, 177, 298, 302, 326, 330, 332, 339,
345, 346, 475, 480, 497, 498, 502, 610-612,
614, 626, 696
Miłowidow Aleksander 175, 492
Minghetti Marco 411
Miniewski Józef 483, 484, 540
Miniszewski Józef 468
Minkwitz Aleksander 334
Misiewicz Franciszek 425_
Missalowa Gryzelda J52, 157, 158, 191
Misko Damazy 54
Mitkiewicz Zdzisław 494
Mittelstaedt Jan 52
Młocki Alfred 505, 617

Młynarski Zygmunt 235


Mochnacki Maurycy 330
Mocąuard Jean 421, 442, 728
Moliński Jan 115, 329, 333, 347, 364, 369,
565, 573, 763
Moniuszko Stanisław 20
Montebello Napoleon 92, 399, 589, 590
Moraczewska Bibianna 29, 33, 34, 51, 71, 72,
86, 90, 94, 112, T28, 137, 139, 140, 144,
147, 162, 167
Moraczewski Jędrzej 55, 305
Morawska Klementyna 155, 587, 647, 667, 763
Morawski Kalikst 267, 475
Morawski Zygmunt 78
Morny Charles 592, 596
Mossakowski Anastazy 483
Moszyński Maksymilian 579, 713
Motty Stanisław 508, 709
. Morawski Cezary 637, 714, 734, 736
Muchanow Paweł 21, 23, 32, 33, 61, 74, 91, 102,
130, 131, 135, 138, 142, 205, 255, 585
Muchanow Sergiusz 252, 325, 446
Muklanowicz Henryk 735
Muklanowicz Kazimiera 727
Mułkowski Stefan 303
Murawiew Michał 490, 495, 496, 540-544,
552, 555, 591, 599, 608, 609, 622, 630, 631,
659-661, 663, 698, 717, 737, 742
Mullinen dyplomata austriacki 650
Mycielski Ludwik 539
Mystkówski Ignacy 459, 487
Myśliborski-Wołowski Stanisław 306, 509,
575, 621, 709, 710
Nadel Beniamin 189
Nagrodzki Zygmunt 609
Napier Francis 164, 249, 282, 352, 389, 589,
592, 650, 651, 662
Napoleon I 646
Napoleon III 11, 17, 31, 44, 56, 60, 63, 74-76,
79, 80, 91-93, 103, 126, 127, 141, 164, 187,
225, 231, 249, 322, 323, 335, 340, 341,
396, 399-401, 406, 407, 409, 413, 439-442,
445, 471-479, 502, 527, 546, 547, 591,
593-595, 602, 612, 625, 627, 633, 649, 651,
652, 655, 690, 692, 693, 728, 731, 740,
742, 757
Narbutt Ludwik 416, 417, 491
Naryszkin Michał 160
Narzymski Józef 104-106, 112, 170, 267, 271,

775

282-285, 309, 342, 512, 520, 521, 633, 634,


637, 646, 657, 686, 713
Natanson Jakub 551
Navone Luigi 602, 674, 681
Nazimow Włodzimierz 47, 175, 189, 490, 496
Neczaj dowódca powstańczy 372, 376, 413
Nestorowicz A. 229
Niecżkina Milica 181, 248
Niedzielski Antoni 88-90, 103, 117, 236
Niedźwiecki Leonard 401
Niegolewski Władysław 56, 220, 307, 507
Niekrasow Mikołaj 43
Nielido.w pułkownik 486
Niemojewska Zofia 470
Niemojewski Jerzy 68, 86, 208, 209, 555, 738
Nieupokojew Walenty 402, 492
Niewiarowski Aleksander 128
Nigra Constantino 82
Nikiforów S. 605
Noe pułkownik francuski 507
Norwid Cyprian Kamil 583
Nowak Bartek 518
Nowakowski Karol 48, 52, 66, 74, 78, 84, 85,
102, 103, 128, 129, 148, 149
Nowicki Fortunat 39, 40
Nowicki Mikołaj 45
Nowikowa Nina 181
Nowosielski Feliks 408, 480
Nullo Francesco 479, 483, 484, 601, 602
Nyary Edward 602
0'Brien August P. 547
Oborski Ignacy lub Józef 55
Oborski Ludwik emigrant 408
Oborski Ludwik (?) pułkownik 487
Oborski Maksymilian 151
Obruczew Mikołaj 46
Obuszenkowa Laryssa 556
Odger George 593
Odorkiewicz Edmund 306, 506
Offenberg konsul rosyjski w Bukareszcie 612
Ogariow Mikołaj 43, 213, 215, 272, 276, 324,
334-336, 369, 402, 405, 410
Ohryzko Jozafat 45, 404, 739
Ojrzyński Michał 148
Okęcki Adam 243
Oksza zob. Orzechowski Tadeusz
Okulicki Ksawery 32
Olędzki Stanisław 493
Olga Mikołajewna w. ks. 248, 640

Oliphant Lawrence 440, 482


Olszamowska-Skowrońska Zofia 229,
317-319, 441, 663
Olszański Kazimierz 177, 228, 437, 454
Olszański Stanisław 514
Olszański Teofil 681
Oncken Herrmann 400
Opocki Witalis 47
Oppman Edmund 533, 733
Oranowski podpułkownik 486
Ordęga Józef 63, 83, 329, 407,410-413,471,477,
479, 519, 568, 571, 593, 598, 599, 610, 627,
648, 677, 694-697, 730, 731
Orłów Aleksy 17
Orłów Mikołaj 547
Orpiszewski Ludwik 441
Orzechowski Tadeusz (Oksza) 266, 571, 612, 693
Orzeł Stefan 436, 558
Oskierko Aleksander 416, 417, 422, 489, 491,
493, 542
Oskierko Henryk 496
Ostoja zob. Czechowicz Gustaw
Ostrowski Aleksander 165, 450
Ostrowski Walerian 391
Oubril Paweł 398, 399
Oxiński Józef 344, 372, 374, 481, 483, 487,
538, 670
Padlewski Zygmunt 45, 179, 211,' 264-267,
271-275, 277, 283-285, 305, 326-329, 332,
336-338, 340, 342-348, 351, 354, 355,
361-366, 369, 370, 375, 378-383, 386, 391,
403, 418^124, 433, 438, 447, 457, 459, 460,
464, 465, 481, 509, 512, 535, 536, 603, 644,
713, 744, 747
Palacky Franciszek 696, 741
Palmerston Henry 249, 396, 409, 478, 546,
548, 591, 593, 650, 693
Panin Wiktor 590
Paniutin Stefan 75, 91, 105, 111, 146
Paniutin Teodor 91
Pantielejew Longin 180, 181
Pankowski ksiądz 319
Papaafanasopuło Georgij 387
Paskiewicz Iwan 11, 12, 15, 36 134, 152, 156,
167, 205, 252, 279, 444, 446
Paszkiewicz Julian 243, 245, 255, 309, 420,
422, 423
Paszkowski Konrad 100
Paszkowski Mieczysław 618

776

Patrizi Constantino 600


Paulucci Amilkar 29, 91, 121, 127, 339, 340
Pawliszczew Mikołaj 279, 317, 320, 339, 355, 632
Pawłowski Adolf 726
Peicker Jan 147
Pepłowski Adolf 657, 662
Pestel Paweł 42
Petyon Eustachy 391-394
Piasecki Feliks 376
Pieńkowski Adolf 51, 148, 222, 379, 420, 531,
539, 562, 633, 634, 637, 638, 641, 657, 668,
689, 712, 713
Pietkiewicz Adam 169, 207
Pietri Pierre 396
Piliński grafik 569
Piltzowa Emilia 714
Piłsudski Józef 327, 329, 369
Piłsudski Zygmunt 752
Piotrowski Jakub 110, 129
Piotrowski Józef 288, 290, 344, 345, 379,
414, 467, 635, 637, 641, 656, 657,
661, 662
Piotrowskie: Ignacja, Stefania i Waleria 252
Pi rogów Mikołaj 40
Pisarski Stanisław 206, 207
Pius IX 83, 119, 198, 225, 226, 229, 314, 319,
412, 441, 599, 600, 694, 695
Piwoński Władysław 447
Plater Leon 492
Plater Stanisław 423, 569
Plater Władysław 599
PSaterowie 492
Plichta Ignacy 221, 228, 288, 548
Pluciński Leopold 112, 173
Platonów Walerian 132, 135, 142, 144, 146,
149, 161, 164, 167, 185, 204, 230, 231,
280, 590
Podczaski Zygmunt 708
Podhaluzin Mitrofan 605, 738
Podoski Edward 403
Podoski-Kalm Teodor 703
Podwysocki Aleksander 88, 187, 190, 191
Pogorzelski Władysław 654
Polak Tomasz 602
Poletyłło Leopold 388, 389
Polkowski Ignacy 198, 227, 313, 316
Pomarański Stefan 385, 666
Poniatowski Józef 15
Popiel Jan (Chościakiewicz) 539, 560
Popiel Paweł 104, 443, 453, 744

Popiel Wincenty 314, 552


Popów oficer 106
Posner Stanisław 356, 668, 712, 725
Potapow Aleksander 639
Potebnia Andrzej 214, 235, 243, 246, 250,
263, 272, 275, 333-338, 369, 402, 405,
406, 605
Potocka Aleksandryna 88, 232
Potocki Adam 77, 100, 116, 140, 165, 300, 454
Potocki Aleksander 644, 657
Potocki August 569
Potocki Henryk 17, 164
Potocki Rodryg 145, 161
Potocki Stanisław 312
Potocki Tomasz 30, 109, 165, 193
Poznański Karol 49, 61, 62, 204, 222, 230,
232, 255, 367
Prendowska Jadwiga 437
Prężyna Jakub 719
Proudhon Pierre 740
Pruski Witold 12
Prussak Abraham 157
Pruszakowa Seweryna 20, 553
Przegaliński Robert 372
Przeździecki Aleksander 252
Przyborowski Walery 16, 29, 40, 61, 67, 69,
74, 75, 77, 79, 85, 90, 103, 104, 106, 110,
111, 114, 120-122, 126, 128, 129, 132, 134,
137, 139, 143, 144, 146, 147, 152, 157, 166,
167, 171, 172, 177, 184-186, 188, 189, 191,
192, 196, 197, 200-202, 217, 220, 222,
227, 228, 236-238, 244, 246, 253, 282,
283, 287, 292, 311, 314, 316-318, 321,
329, 330, 332, 333, 341, 344, 351, 353,
355, 366, 369, 370, 373-375, 384, 387,
388, 391, 408, 462, 468, 487, 514, 523,
529, 568, 569, 572, 574, 575, 577, 630, 633,
634, 636-^39, 643, 648, 664, 689, 692,
720, 721, 724, 725, 732, 733, 752
Przybylski Karol 691, 714, 734, 736
Przybylski Wacław 417, 464, 489, 526-529,
532, 553, 571, 596, 633, 636, 655, 668, 678,
682, 689, 691, 692, 695, 697, 699, 706,
708, 712-714, 722, 723, 730, 758, 760, 761
Przybyszewski Eugeniusz 157, 214, 216,
217, 236, 250, 252, 263, 269, 321, 329
Przyłuski Leon 314
Puchalski Józef 314
Pugacz Józef 496
Pulszky Ferencz 82, 340

777

Pustowójtówna Helena 436


Pyłypenko Włodzimierz 497
Raczkowski Wincenty 708-710
Raczyński Roger 126, 463, 506, 507
Raden Teodor 376
Radkiewicz Stanisław 509, 709
Radomiński Józef 532
Radoński Bolesław 727
Radoszewski W. 482
Radziszewski Bronisław (Czyński) 567, 570,
572, 574,, 669, 674, 675, 682, 710, 718,
719, 722
Radziszewski Henryk 20, 672
Radziwiłł Zygmunt 551
Raffel radca regencji 621
Ramotowska Franciszka 50, 52, 67, 69, 91,
156, 170, 184, 204, 233, 242, 647, 662, 763
Ramotowski Konstanty (Wawer) 481, 487,
538, 562, 563
Ramsay Edward 234, 252, 334, 366, 373, 445
Ratajczyk Leonard 555, 562, 602, 625, 654,
660, 672, 678, 680, 681, 683, 684, 699
Ratcz Wasyl 294, 295, 754
Rau Wilhelm 662
Rauch generał 249
Rawicz Aleksander 122
Rechberg Johann 439, 440, 547, 590, 591, 650
Redern Aleksander 396
Regulski Leon 392
Reingarten Leon 410
Reinman dowódca powstańczy 674
Rejtern Michał 590, 651
Rewunienkow Włodzimierz 60, 76, 92, 164,
397-399, 440, 449, 547, 588, 590, 628, 631,
651
Rębąjło zob. Kalita Karol
Richard Jules 81
Rieger Franciszek 741
Rochebrune Franciszek 435, 437, 602
Rodakowski Zygmunt 617 '
Rodowicz Edward 244, 250
Rogaliński Aleksander 369
Rogawski Karol 458, 616, 617
Rogiński Roman 52, 70, 84, 85, 102, 128, 196,
200, 206-211, 217, 277, 288, 290, 298, 306,
318, 326, 328, 331, 332, 334, 344, 345, 348,
364, 369, 370, 375, 385, 387, 416, 447, 467,
634, 736
Rohoziński Janusz 745

Rolland Amedee 483


Rolski Edward 264, 289, 345, 467
Rolski Józef 52, 264, 283, 284
Romaniukowa Felicja 340, 748
Romanowski Mieczysław 304, 484, 742
Romocki Józef 484
Roon Albrecht 397, 508, 509
Rostkowski Franciszek 244, 246, 263
Rostocki Władysław 102
Roszkowski Adam 90
Rościszewski Józef 688
Rościszewski Zygmunt 270
Rotszyld Natan 592
Rożen Matias 32, 33,110,138,140,167,254,451
Rozmanith Franciszek 468
Rozwadowski Florestan 692
Rozwadowski Konstanty 170, 553, 713, 736
Rożałowski Władysław 250
Różański Feliks 174, 292
Rożnów Eugeniusz 447
Rdhr Jan 510, 622
Różycki Edmund 297, 298, 299, 332, 346,
497-502, 610, 611, 614, 624, 625, 646,
654, 655, 674, 679, 684, 688, 707, 712, 723
Rucki Józef 538, 564, 566, 655
Rudanowski Leonid 184
Rudnicka Eugenia 589, 644
Rudnicki Władysław (Sawa) 176, 297, 298,
500, 501, 559, 562, 575, 611, 618, 666,
682, 706, 707, 723, 726, 727, 733, 736, 756
Rudzka Walentyna 33, 48, 50, 52, 53, 65-67,
69, 70, 75, 83, 84, 95, 98, 110, 146, 171,
172, 522, 523, 526, 637, 713, 752, 753
Rudzki Albin 378
Rukker Edmund 128
Ruprecht Karol 32, 33, 86, 110, 113, 116,
123, 129, 148, 193, 222, 255, 256, 309,
379, 419-422, 430, 455, 458-460, 463,
465, 472, 487, 522, 523, 531, 583, 597, 603,
621, 649, 686, 688, 723, 730, 731, 745
Russell John 165, 249, 396, 409, 439, 440,
478, 482, 546, 591, 592, 649-651, 728
Ruszczewski Hieronim 330
Rutkowski Ryszard 639
Rybczyński Franciszek 741
Rybicki Stanisław 60, 74
Rydzewski Konstanty 553, 664
Ryli Ludwik 251, 252, 737
Rylski Tadeusz 42
Rynarzewski Konstanty 681

778

Ryszkiewicz Andrzej 48, 196


Rzadkowska Helena 82, 211, 271, 378, 422,
424, 427-431, 435, 436, 445, 457, 580
Rzewuscy 665
Rzewuski Adam 664
Rzewuski Paweł 552, 663
Rzońca Józef 251, 737
Rzyszczewski Leon 479
Sabina Karol 741 .
Sabiński Olgierd 341, 575
Sabowski Władysław 536, 671, 683, 688, 713,
719, 758
Sadyk pasza zob. Czajkowski Michał
Saint-Marc Girardin Emile 407
Saint-Robert Charles 497, 613
Salvatorelli Luigi 75
Sanguszko Władysław 706
Sapieha Adam 177, 178, 300, 301, 428, 482,
484, 497, 501, 505, 535, 540, 598, 617, 692,
723, 724, 729-732
Sapieha Leon marszałek 480, 503
Sapieha Leon z Sannik 569
Sarnecki Zygmunt 34, 63, 67, 475, 601, 610
Sawa zob. Czerwiński Paweł, Rudnicki Wła-
dysław
Sawicki-Stella Jan (Struś) 512, 585, 618, 654,
678, 704, 707, 739, 747
Sawicki Józef 374
Scarpa M. 475
Scheibler Karol 157
Schilder-Schuldner Jerzy 392, 393
Schipper Ignacy 23
Schmitt Henryk 20, 53, 178, 302, 3,04, 431,
485, 505, 617, 618
SchnUr-Pepłowski Stanisław 53
Sczaniecki Kazimierz 616
Segur-Dupeyron Pierre 18, 21, 30, 31, 60, 62,
74, 76-80, 85, 86, 88-90, 97, 103, 106,
119, 120, 138, 139, 147, 150, 164, 186-188,
191, 193, 200, 208, 209, 214, 228, 234, 248,
279
Semenenko Piotr 599
Serafin biskup w Czehryniu 497
Serno-Sołowiewicz Mikołaj 739
Seward William 442
Seyfryd Alfons 462, 483, 486
Sędek Jan 606
Siegel Stanisław 12
Siemiątkowski Jan 78

Siemieński Jacek 171, 172, 430, 455, 505


Siemieński Lucjan 177
Siemieński Władysław 424, 429, 434, 456
Siemieński Zygmunt 171
Sierakowska Apolonia 293, 493
Sierakowski Józef 137
Sierakowski Zygmunt (Dołęga) 43^19, 81, 83,
174, 179-182, 214, 216, 236, 264, 266, 272,
274, 292, 293, 299, 332, 336-338, 341, 346,
347, 410, 417, 493-495, 510, 540, 564, 603,
606, 623, 747
Sierzputowski Józef 553
Sikorski Kazimierz'208, 217
Simmons John 29, 62, 72, 79, 80, 97
Siniehub Włodzimierz 497
Siwiński Edward 460, 463, 471, 487, 514, 532,
Skalski Aleksander 751 1583
Skała zob. Koziełł Jan
Skałkowski Adam 17, 75, 77, 92, 131, 132,
134, 142, 143, 147, 149, 184, 198, 201, 202,
204, 205, 225-227, 229, 231, 232, 234, 280,
325, 351, 354, 366, 374, 447, 450, 522,
545, 753
Skarbek Fryderyk 130
Skarżyński Dionizy 518, 532, 640, 726
Skok Henryk 739
Skorupka Leon 300,430, 504, 595, 625, 706
Skotnicki Antoni 52, 78, 83, 201, 207, 264,
453, 467, 669, 670
Skowroński Robert 365, 366, 370, 563
Ślepców Aleksander 336, 402
Słonecki Zenon 617
Słotwiński Adam 207, 240, 317, 345, 636, 701,
707
Słowacki Juliusz 48, 61
Smirnow Anatol 160, 175, 213, 295, 417, 489,
493, 494, 542, «07, 608, 698, 699
Smolka Franciszek 220, 301, 304, 422, 505
Snytko Trifon 37-39, 181
Sobański Feliks 551
Sobczak Tadeusz 12
Sochaczewski Aleksander 751
Sojecki Bolesław 721, 725
Sokołowski Marian 423, 433, 455, 456, 458,
473, 475, 499, 516, 610, 755, 756
Sokół zob. Matliński Jan
Sokulski Eugeniusz 706
Sokulski Franciszek 480
Sołłogub Adrian 566
Sommer Feliks 384

779

Songin Stanisław 292


Sonnenberg Karol 376, 378
Sowińska Katarzyna 74-76
Sowiński Józef 74, 75, 194
Sowiński Leonard 41, 42, 746
Spasowicz Włodzimierz 44, 45
Stabrowski Aleksander (Lubicz) 606
Stainsby William 593
Staniewicz Jan ur, 1823 491-493, 540, 605
Staniewicz Jan ur. 1832 45, 180, 293, 341,
Stankiewicz Władysław 384, 385
Stankiewicz Zbigniew 13, 92, 205, 377,
717
Stanton Edward 100, 103, 106, 118, 186, 193,
249, 278, 279, 323, 353, 355, 389, 396, 445,
446, 448, 451, 469, 515, 528, 529, 549, 558,
596, 602, 662, 664, 672, 757
Starczewski Aleksander 290
Starzeński Wiktor 291, 292
Starzyński Stanisław 53
Staszewski Janusz 486, 516
Stawiski Edmund 30, 111
Stecki Józef 110, 116, 202
Stefanowski Ignacy 737
Stefański Walenty 55
Stępowski Władysław 330, 578, 579, 645
Stirler Aleksander 387
Stobnicki Ksawery 148
Stokes J. 612
Stolzman Karol 55
Straszewicz Antoni 668
Stroński Stanisław 520
Stroynowski Władysław 18, 113, 206-209, 239,
309, 344, 345, 374, 388
Strug Andrzej 746
Struś zob. Sawicki Jan
Strycki Franciszek 408
Studnicki Wacław 540, 735, 737
Studziński (Studyński) Cyryl 702, 703
Suchozanet Mikołaj 129, 130, 132, 135, 139,
167, 180, 183, 184, 186, 203*, 204, 278,
281
Sulerzyski Natalis 391
Sulmann August 644
Sumarokow Sergiusz 446
Sumiński Artur 391 \_
Surzycki Julian 32, 381
Suworow Aleksander 325
Suzin Paweł 391
Sypniewski (ze Żmijewa) 391

Syroczyński Leon 39, 40, 42, 176, 298, 701-703


Syrokomla Władysław zob. Kondratowicz
Szabrański Władysław 315
Szachowski Aleksander 414
Szachowski Stanisław 48, 102, 103, 112, 128,
197, 207, 208, 217, 288, 512, 669, 670
Szafarczyk Emanuel 661, 737
Szajnocha Karol 169, 177
Szaniawski Klemens 172
Szaniawski Konstanty 243
Szarota Tomasz 422-424, 428, 430, 434
Szaszkiewicz Włodzimierz 701
Szczechura Tomasz 158
Szczeniowski kanonik 298
Szczepański Alfred 302, 303, 326, 355, 504,
535, 536, 618, 631
Szczepański Stanisław 729
Szczur Lejb 244, 263
Szczypiorski Adam 15, 20, 253, 322, 452
Szelągowski Adam 5, 31, 64-67, 74, 172, 271,
282, 283, 295, 329, 385, 391, 400, 428, 515,
519, 624, 626, 636, 714, 753
Szelot Paweł 497
Szełgunow Mikołaj 236
Szermętowski zob. Łowiński Henryk
Szewczenko Taras 42, 44, 701
Szidłowskaja Wera 45
Szlenkier Ksawery 104, 110, 111, 122, 129,
133, 138, 191, 199, 201, 253, 379, 420,
752
Szpadkowski Telesfor 139, 192, 193, 197, 206,
353, 452
Sztejnike Jakub 696
Sztejnkeler Wacław 388
Szujski Józef 536
Szukiewicz Aleksander 302, 304
Szukszta' Adolf i Kazimierz 269
Szulc Kazimierz 510, 622
Szułdrzyński Zygmunt 709
Szuwalski Wincenty 75, 468, 530
Szwarce Bronisław 112, 113, 173, 174, 202, 212,
217, 244, 245, 250, 251, 257, 258, 264,
265, 270, 271, 274, 283-285, 288, 289, 292,
294-296, 303, 306, 326, 329, 332, 339, 341,
344, 493, 512, 513, 522, 558, 603, 623, 633,
643, 685, 689, 713, 735, 746, 747, 753
Szyc Joachim 243, 258, 264, 284
Szymanowski Ksawery 106
Szymanowski Wacław 138, 149
Szymański Beniamin 166, 201, 313, 317

780

Szymański Stanisław 745


Szypowska Maria 74
Szyszkowski Konstanty 51, 128
Ślisz Andrzej 340, 405
Śliwicki Franciszek 39, 49, 50
Śliwicki Piotr 235, 244, 246, 263, 738
Śmiałowski Józef 22
Śmiechowski Józef 435
Śreniowska Krystyna 161
Śreniowski Stanisław 13, 21, 161, 377
Świątkowski Ludwik 289, 467
Święcicki Paulin 298, 701, 702
Świderski Władysław 709
Świętosławski Zenon 55
Tabeński Jarosław 416
Taborski Roman 169, 193
Taczanowski Edmund 486, 510, 516, 563, 564,
620, 621, 630, 646, 681
Talwirska Zenta 212, 292
Tamborra Angelo 248, 602, 696
Taniaczkiewicz Danił 701
Taniewski Aleksander (Tetera) 560
Tarnowski Jan 616, 652
Tarnowski Stanisław 144, 437, 463, 504, 511,
Tastu Eugene 691 [519, 652, 653 '
Teraszkiewicz Jan 119
Tetera zob. Taniewski Aleksander
Tęgoborski Juliusz 321, 351, 353, 365, 366,
398, 448, 630
Thibaud Ferdinand 569
Thouvenel Edouard 92, 248
Tilloz H. 612
Tłuchowski Tadeusz 289
Toczyski Józef 32, 668, 713, 726, 735, 737
Tokarz Wacław 177, 270, 302-304, 327,
331, 347, 372, 374, 376, 381, 413, 437, 473,
503, 746
Tokarzewski Szymon 32
Tokarzówna Krystyna 608
Tolain Henri 593, 741
Tomaszewski Eugeniusz 20
Tomczyk Józef 173, 288-290, 313, 375, 669
Tomczyński Walery 663, 669
Tonner Emanuel 696, 741
Topór Leon 681
Topór zob. Zwierzdowski Ludwik
Towiański Andrzej 470
Traugutt Romuald 222, 295, 583, 615, 623-628,

643, 645, 647, 648, 654-658, 663, 666-680,


682-700, 702-708, 710-715, 720-723, 726,
727, 729, 733-737
Trąbczyński Adam 78
Trąmpczyński Józef 538, 563
Treger Jakub 727
Trepka Oktawian 376
Trepka Włodzimierz 171, 172
Trepów Teodor 91, 102, 103, 109, 132, 638,
639, 662, 663, 727
Trusiewicz S. 53, 702
Trusow Antoni 605
Truszkowski-Fiedler Wacław 621
Trzebiecki Edward 670
Trzecieski Franciszek 300, 617
Trzetrzewiński August 122, 129, 310, 311, 351,
354, 376
Tuchołka Teodor 544, 545, 554, 713, 736
Turno Witold 306, 307
Tiirr Istvan 476
Tyrowicz Marian 302, 304
Ujejski Kornel 177, 304, 583, 746
Ulatowski Witold 77, 85, 87, 102
Ułaszczyk Mikołaj 160
Umiński Piotr 468
Unszlicht Maksymilian 169
Uruski Seweryn 569
Ustimowicz Mikołaj 51, 52,195, 270, 309, 638
Uszakow Aleksander 388, 389, 661
Utin Mikołaj 336, 402, 404
Valanćius zob. Wołonczewski
Valbezen Eugene 248, 339, 351, 353, 396, 421,
445, 451, 458, 496, 549, 550, 558, 596, 639,
665, 757, 761
Villefosse Antonie 407
Wagner generał 163
Wagner Józef 526, 582
Wagner dowódca powstańczy 564, 566
Waldersee Franz 508
Walewski Aleksander 341, 443, 474, 678
Waligórski Aleksander 435, 654, 655
Waligórski Mieczysław 421, 423^125, 428, 430,
432, 433, 437, 443, 445, 449, 451^*53, 455,
460, 462, 463, 472, 487, 489, 498, 504
Wahijew Piotr 130, 132, 231, 232, 282, 314,
374, 445, 446, 448, 496, 544, 588, 590, 630,
631, 640, 651, 716

781

Wańkowicz Adam 607


Wańkowicz Melchior 326
Warawski Ferdynand 47, 99, 217, 236, 237,
264
Waryłkiewicz Zygmunt 268
Wasilczikow Iłłarion 40, 200
Wasilewski Gustaw 100, 211, 267, 270, 288]
289, 331, 467, 536
Wasiliew Michał 605
Waszkowski Aleksander 523-526, 529, 668,
671, 689, 721, 722, 724-727, 735, 737
Waśkowski Mikołaj 99
Wawer zob. Ramotowski Konstanty
Wawrzkowicz Eugeniusz 398
Wąsowicz — Dunin Krzysztof 26, 126,\481,
484, 538, 557
Weatherley Robert 410
Weber Wilhelm 593, 594
Wegner Leon 508, 709
Werder August 397, 440
Werecki Józef 408
Wereszczyński Julian 66, 67, 85, 102, 170, 208,
217, 218, 242, 288, 467
Wereszycki Henryk 93, 165, 186, 221, 249,
273, 310, 396, 397, 409, 440, 477, 480, 503,
546, 591, 592, 597, 649-651, 706
Wernadski Iwan 175
Wernicki Jan 284, 285, 342, 381, 382, 513,
514, 520, 521, 634
Weryho Edmund 174, 293, 296, 297, 489
Weyde Michał 403
Weynert Amelia 236
Weynert Emil 236, 751
Węgleński Franciszek 30,101,140,165,253,451,
452
White William 17, 18, 75, 85, 103, 249, 253,
352, 440, 549, 735
Widerszal Ludwik 410, 480, 691, 742
Wieczerzak Józef 442
Wieczorkowski Józef 150
Wielogłowski Walery 665
Wielopolski Aleksander 16, 17, 77, 78, 92-94,
109, 110, 132-135, 140-150, 158, 161,
165-167, 184, 198, 200-205, 225-227, 229-
232, 234, 240, 244, 248-257, 263, 280-282,
291, 301, 307, 311, 321-323, 332, 351-358,
366, 373, 374, 376, 377, 389, 444, 446-451,
468, 496, 512, 522, 524, 535, 536, 543-546,
628, 643, 665, 744, 752, 753

Wielopolski Zygmunt 75, 143, 149, 227, 231,


232, 234, 253, 325, 354-356, 374, 449,
452, 664
Wieniawski Julian 99
Wierzbicki Tomasz 655, 678
Wierzbiński Władysław 508, 709
Wierzchleyski Franciszek 314
Wierzejski Witold 39, 418, 500
Wiesielicki Sergiusz 185
Wiktor Emanuel II 76, 81-83
Wiktoria królowa 478
Wilczyński Jan 685
Wilhelm I 76, 397, 402, 508, 547, 591
Wilkońska Paulina 87, 138
Wilkoński Ludwik 138
Willaume Janusz 16
Wilska Stefania 169, 185, 643
Winnicki Tomasz 284, 285, 287, 342
Wiszniewski Jan 607
Wiśniewski Wiktor 707
Wiśniowski Leszek 484, 501
Witkowski Kalikst 447, 553, 664
Witte kapitan 189
Wittgenstein Emil 663
Włodarska-Ohryzko Czesława 470
Włodek Karol 487
Wnętowski Władysław 639
Wodzicka Anna 185
Wodzicki Alfred 478, 549, 650
Wodzicki Henryk 145, 161, 164, 423
Wodzicki Kazimierz 654
Wodzicki Ludwik 300, 301, 401, 424, 538,
652, 653, 704, 707
Wohl Henryk 48, 148, 668
Wojciechowski Tytus 220, 222
Wojdacki Józef 86
Wojno A. 77, 85, 87, 102
Wojtkowski Andrzej 56
Wolniewicz Włodzimierz 458, 507
Wolski Antoni 710
Wolski Ludwik 14, 19
Wolski Włodzimierz 124, 128, 170, 200
Wołonczewski (Valanćius) Maciej 314, 609
Wołowska 185
Wołowski Jan 165
Wołowski Ludwik 477
Wołyński Artur 721
Worcell Stanisław 55
Woronicz Jan Paweł 228

782

Wóycicki Kazimierz 169, 206


Wroncki Edmund 393
Wroński Adam (?) 476
Wrotnowski Antoni 77, 114, 220, 252, 421, 631
Wróblewski Julian 214
Wróblewski Walery 174, 292, 295, 489, 491,
540, 607, 623, 682, 741
Wysłouch Feliks 417, 491, 541, 558, 606
Wysocki, Ignacy (Żaczek) 669
Wysocki Józef 57, 63, 81-83, 87, 95, 172, 211,
220-222, 267, 268,' 271, 274, 386, 392,
412, 422-424, 427, 428, 430, 437, 438,
\ 455, 456, 473, 475, 484, 485, 497, 498.
501, 502, 504, 516, 539, 540, 610, 611, 624
Wysocki Piotr 463
Wyszomirski Józef 284
Wyszyński Józef 110, 202
Young de Blankenheim Leon 486, 603
Zabielski Ludwik 376, 585, 719
Zabłocki Erazm 174
Zabłockij-Diesiatowskij Andrzej 92, 164
Zabołocki Wasyl 106, 108, 109, 132
Zagórski Mikołaj 40, 701
Zaiczniewski Piotr 180, 248
Zajcew Włodzimierz 403, 411
Zajonczkowski Piotr 496, 613
Zaleski Bohdan 583
Zaleski Bronisław 273, 691
Zaleski Marcin 42, 501
Zaliwski Józef 373
Załuskowski Antoni 90
Zameczek zob. Cichorski Władysław
Zamoyscy 523, 692
Zamoyska Jadwiga 249, 477, 506, 507
Zamoyska Róża 146, 158, 185
Zamoyski Andrzej 29-31, 77, 93, 101, 102,
104, 106, 108, 109, 111, 114, 117, 118, 132,
133, 136, 140, 141, 143, 145, 146, 150,
165, 166, 171, 178, 184, 197, 199, 201,
219-221, 226, 252, 253, 256, 257, 271, 282,
291, 300, 310, 357, 452, 453, 631, 639,
640, 728
Zamoyski Jan 174
Zamoyski Józef 489
Zamoyski Konstanty 569
Zamoyski Stanisław 639
Zamoyski Tomasz 79, 105, 108, 114, 115, 228

Zamoyski Władysław generał 31, 54, 77, 80,


102, 401, 404, 477, 478, 487, 506, 507, 592,
593, 597, 692, 729
Zamoyski Władysław syn Andrzeja 220, 222,
255
Zapałowicz zob. Żalplachta
Zaremba Erazm 674
Zarzycki Włodzimierz 721
Zawadzki Franciszek 42, 43
Zawadzki major 564
Zawistowski August 737
Zawisza Artur 105
Zbyszewski Władysław (Karp) 691, 692
Zdanowicz Antoni 375, 388
Zdanowicz Ignacy 697
Zdrada Jerzy 473, 732
Zechlin Egmont 164
Zgliczyńska Pelagia 246, 252
Zgórniak Marian 302, 304
Zieliński Adam 563, 564
Zieliński Dominik 139
Zieliński Stanisław 369, 370, 372, 387, 388,
482, 556, 560, 620
Ziemiałkowski Florian 301, 304, 505, 540,
554
Zienkiewicz Eustrat 175
Zienkiewicz Kazimierz 562
Zienkowicz Leon 464
Zienkowicz Tytus 384, 464, 470, 512, 520,
706
Złotorzycka Maria 173, 257, 339, 365, 370,
375, 381-383, 386, 418, 735
Zmorski Roman 53, 128
Zwierzchowski Aleksander 721, 726, 727, 733
Zwierzdowski Ludwik (Topór) 45, 47, 81, 174,
175, 264, 292-294, 417, 494, 679, 680, 683
684
Zyblikiewicz Mikołaj 220, 300, 301, 617
Żaba Napoleon 593
Źabicki Antoni 55, 268, 408
Żabicki .Zbigniew 285
Żaboklicki zob. Majewski Władysław
Zadek Vaclav 602, 696, 742
Żaczek zob. Wysocki Ignacy
Żalplachta Jan (Zapałowicz) 484, 485, 756
Zdanowicz pułkownik 733
Żeligowski Edward 45, 583
Żelkowski Władysław 372

783

Żeromski Stefan 746


Żmichowska Narcyza 33, 34, 48, 51, 63, ,71,
72, 86, 88, 90, 94, 99, 112, 124, 128, 137-140,
144, 147, 162, 167, 168
Żmichowski Erazm 124, 138, 139
Żmijewski Bolesław 84
Żołobow oficer żandarmów 754
Żółtowski Michał 313
Żuków Ilia 336
Żukowski Bronisław 611, 612, 614

Żulińscy 379
Żuliński Józef 735
Żuliński Kazimierz 315
Żuliński Roman 222, 727, 735, 737
Żuliński Tadeusz 616
Żychliński Ludwik 563, 647, 681, 736
Żychliński Teodor 307, 353
Żychowski Marian 57, 330, 331, 393, 394
Żyliński Wacław 314
Żywczyński Mieczysław 119, 315, 552

«w
?#
INDEKS NAZW GEOGRAFICZNYCH*

527, 545
408-411,
723, 730,
Adamki pow. radzyński 481
Aleksandrów pow. włocławski 264,
Aleksota pow. mariampolski 188
Ameryka 395, 400, 725
Anglia 28, 268, 328, 405, 406,
442,477, 479, 591, 598, 600, 627,
265, 288,
379, 383,
560, 562,
679, 682,
740
Antonów pow. mariampolski 379
Aspromonte (Włochy) 340, 412
Augustowskie 151, 156, 173, 208,
289, 346, 347, 369, 370, 372, 374,
386, 388, 456, 467, 481, 557,
567, 570, 624, 631, 659-661, 669,
395, 397,
698, 710, 719, 737
Augustów m. pow. 538
Austria 11, 56, 60, 76, 80, 83, 187,
439, 440, 693, 694, 705
Azja Mniejsza 400
Bajkał jezioro 739
Bałkany 11, 56, 248, 249, 340, 395, 412
Bałtyckie Morze 410, 443, 449, 589
Baranów pow. lubelski 309, 481
Belgia 328, 394, 598, 649, 650, 741
Belgrad 412, 691, 717
Bergamo (Włochy) 479
Berlin 47, 54, 56, 66, 298, 305, 306, 382, 396,
398, 405, 441, 529, 739
Bern (Szwajcaria) 402
Besarabia 334
Biała m. pow. 157, 161, 364, 369, 370, 375,
387
Biała Cerkiew m. pow. 500

Białoruś 27, 97, 125, 159, 214, 272, 276, 290,


291, 295, 297, 300, 329, 387, 415, 416
490-492, 495-497, 541, 556, 557, 585, 607
609, 624, 698-701, 703, 738, 743, 747
Białostockie 56, 160, 163, 173, 297, 385
Białowieska puszcza 387, 607
Białystok m. pow. 112, 121, 173, 208, 212,
237, 257, 289, 292, 296, 387, 661
Biarritz (Francja) 627, 649
Biebrza rz. 481
Bielski powiat 607
Birźe pow. poniewieski 290, 495
Biskupice pow. lubelski 317
Blairgowrie (Szkocja) 649, 651
Bobrujsk m. pow. 205
Bobrza pow. opoczyński 537
Bodzechów pow. opatowski 680
Bodzentyn pow. opoczyński 372, 388
Bolesławiec pow. wieluński 152
Bolimów pow. łowicki 374, 375, 388
Borki pow. kobryński 416
Bośnia 396
Brdów pow. włocławski 486
Bredynki (Warmia) 510
Brenica pow. rawski 563
Brodnica m. pow. 306, 307, 621
Brodnicki powiat 391
Brody obwód złoczowski 610
Bruksela 341, 392, 405, 547, 725, 732
Brześć Kujawski pow. włocławski 152
Brześć Litewski 121, 629
Brzezińskie 470
Brzeżański obwód 706

* Pominięto hasła: Europa, Królestwo Polskie, Polska, Rosja i równoważne. Pominięto też
nazwy państw i Ich
stolic w wypadkach, gdy oznaczają rządy tych państw. Pod hasłem „Warszawa"
uwzględniono wyłącznie dane odno-
szące się do poszczególnych dzielnic, ulic i placów oraz ważniejszych budowli. Nazewnictwo
i podział administracyj-
ny z polowy XIX w.

0 — Powstanie styczniowe

785

Bug rz. 160, 174, 196, 200, 333, 385, 387, 501,
556, 557, 655, 678, 703, 747
Bukareszt 473, 474, 476, 612, 717
Bułaj pow. berdyczowski 501
Bułgaria 395, 475, 611, 742
Busko pow. stopnicki 171
Bydgoskie woj. 709
Bydgoszcz 19, 55, 392
Bzura rz. 365
Calataflmi (Sycyiia) 71
Caprera wyspa (Włochy) 82, 83, 601, 731
Carskie Sioło koło Petersburga 46, 214, 232,
629, 631
Caserta (Włochy) 82
Charków (Ukraina) 37, 701
Chełm pow. krasnostawski 88, 191, 364, 372
Chełmińskie 305, 314, 709
Chełmno m. pow. 54, 179, 307
Chełmszczyzna 221
Chodecz pow. włocławski 154
Chojnice m. pow. 54, 179, 307
Choroszcza pow. białostocki 290
Chorwacja 81, 696, 742
Chorzele pow. przasnyski 157, 375, 509
Chroberz pow. stopnicki 132, 406, 435
Chruślina pow. lubelski 487, 537, 566
Ciepliny pow. włocławski 392
Cieszyńskie 506
Ciołków pow. płocki 369
Cisów pow. opatowski 683
Clermont-Ferrand (Francja) 569
Cuneo (Włochy) 248, 264, 267, 305
Cusset (Francja) 569
Cymsowa Wola pow. rawski 563
Czarne Morze 334, 410, 473, 475, 601, 612,
690-692
Czarnogóra 231, 395
Czechy 76, 602, 696, 741
Czehryń m. pow. 497
Częstochowa pow. wieluński 157, 163, 188,
329, 350, 414, 422,. 564
Czortkowski obwód 706
Czysta Buda pow. mariampolski 388
Czyżew pow. ostrołęcki 381
Ćmielów pow. opatowski 316
Dalmacja 81, 730, 732
Dania 441, 599, 650, 682, 689, 690, 695, 710, 728

Dąbrowica pow. lubelski 566


Depułtycze pow. krasnostaws^.
Dęblin pow. łukowski 329, 566,
Dniepr rz. 125, 141, 176, 274, 336, 416, 476,
497, 747
Dobra pow. łęczycki 413
Dobrosołów pow. koniński 485
Dobrudza 475, 498, 610
Dolsk pow. śremski 621
Domaszno pow. opoczyński 376
Don rz. 334
Dorpat (Estonia) 37, 99
Draginie pow. szawelski 540, 606
Drążdżewo pow. przasnyski 459, 481, 563
Drezno 401, 686, 687, 695, 696, 721, 723,
724
Dubicze pow. lidzki 491
Dubienka pow. hrubieszowski 188
Dunaj rz. 611, 691
Działdowo pow. niborski 710
Dźwińsk (Dynaburg, Łotwa) 180, 295, 492,
493
Ejtkuny pow. stołupiański 510
Elbląg m. pow. 509
Estonia 703, 743
Fajsławice pow. krasnostawski 566
Finlandia 400, 441, 446, 479, 588, 589, 599,
742, 743
Florencja 600, 695
Francja 28, 164, 187, 268, 285, 324, 340, 341,
396, 399, 406-408, 440, 442, 450, 477, 546,
592, 598, 602, 723, 725, 740, 741
Frankfurt nad Menem 172
Gacę pow. stopnicki 539
Galacz (Rumunia) 612
Galicja 26-28, 41, 43, 53, 76, 77, 80, 91, 119,
127, 177, 178, 220-222, 249, 254, 258, 261,
298, 300-304, 311, 314, 349, 390, 400, 412,
414, 422, 423, 427, 431, 441, 456, 460, 463,
473, 475, 482^t85, 497, 501-506, 510, 516,
519, 531, 532, 536-540, 542, 545, 546,' 549,
555, 557, 560, 564-568, 571, 574-576, 579,
580, 582, 592, 595, 601-603, 615-620, 624,
625, 627, 650-655, 658, 678, 682, 685,
'693-696, 704-708, 711, 723, 731, 738, 739,
756
Garnek pow. piotrkowski 21

786

Garwolin pow. łukowski 323


Gdańsk 305, 398, 509, 529
Genewa 71, 473, 731
Genua 171, 179, 195, 209-211, 221, 248, 266,
267, 305, 329, 363, 428, 601
Getynga (Hanower) 54
Ginietynie pow. Wiłkomirski 495
Glanów pow. olkuski 562
Głogów m. pow. 179
Głuchówek pow. rawski 344
Gołańcz pow. wągrowiecki 621
Gombin pow. gostyniński 374
Gopło jezioro 486
Gostynińskie 99, 377, 487, 670
Goszcza pow. miechowski 414, 425, 427, 429,
434, 435, 503
Gotha (Turyngia) 575
Gotland wyspa 410
Góra Kalwaria pow. warszawski 117, 200
Góry pow. miechowski 539
Grecja 395, 649
Greifswald (Meklemburgia) 305
Grochowiska pow. stopnicki 435, 558
Grodno m. gub. 121, 174, 175, 296, 489
Grodzieńska gubernia 160, 173, 189, 291-296,
323, 369, 370, 416, 491, 492, 540, 541,556,
558, 606, 607, 682, 698
Grodzisk pow. warszawski 154
Grójec pow. warszawski 372
Gruszki pow. augustowski 538, 563
Guzów pow. łowicki 551
Hanower (Niemcy) 400
Heidelberg (Badenia) 54, 70, 84, 105, 172, 174,
179, 753
Helsingborg (Dania) 410
Hercegowina 231
Hermanów pow. łowicki 551
Hiszpania 441
Holandia 441
Holsztyn 441, 650, 689, 690
Homburg (Hesja) 172
Horki pow. kobryński 624
Horodło pow. hrubieszowski 200, 701
Hory-Horki pow. orszański 38, 494
Horyń rz. 502
Hrubieszowskie 501, 756
Hrubieszów m. pow. 372, 481
Huta Krzeszowska pow. zamojski 485
Huta Szczeceńska pow. stopnicki 680

Ignacewo pow. koniński 486, 562, 563


Igołomia pow. miechowski 484, 560
Iłża pow. opatowski 680
Iłżeckie 481
Inflanty 272, 492, 493, 496, 541, 698
Irkuck (Syberia) 739
Jabłonna pow. warszawski 351
Janów pow. olkuski 562
Janów pow. zamojski 655, 719
Jaworznik pow. olkuski 483
Jedlnia pow. radomski 372
Jeziorka pow. opatowski 487
Jędrzejów pow. kielecki 372, 681, 683, 751
Josefstadt (Czechy) 580, 581
Józefów pow. zamojski 484
Kadysz pow. augustowski 487, 538
Kalifornia 480
Kaliskie 84, 208, 289, 290, 347, 364, 369, 386,
453, 456, 467, 481, 483, 485, 487, 538, 560,
564, 620, 647, 669, 670, 676, 677, 679-683,
690
Kalisz 151, 372, 486
Kałuszyn pow. stanisławowski 151
Kamieniec Podolski 291, 613, 614
Kampinoska Puszcza 351, 365, 366, 369
Kanada 395
Kania Wola pow. krasnostawski 564
Kańsk (Syberia) 739
Karlsbad (Czechy) 537
Karniew pow. pułtuski 388
Karpaty góry 81
Kaszuby 181
Katowice 305,' 306, 506
Kaukaz 18, 216, 334, 410, 480, 582, 588, 690
Kazań 37, 376, 403, 737
Kazimierz pow. koniński 393
Kazimierz pow. lubelski 375, 388
Kiejdany pow. kowieński 293
Kielce 154, 191, 290, 314, 329, 363, 372, 413,
414, 605, 635, 681, 683, 751
Kieleckie 369, 377, 427, 558
Kiełczygłów pow. wieluński 481
Kijowska gubernia 175, 290, 498, 612, 756
Kijów 37-43, 47-49, 51-53, 62, 67, 121, 128,
169, 170, 173, 175, 176, 208, 211, 220, 266,
291, 297-299, 303, 305, 336, 346, 408,
417, 418, 449, 497-500, 555, 613, 648, 660,
701, 737

787

Kissingen (Niemcy) 264


Kleczew pow. koniński 563
Klemensów pow. zamojski 30
Klikawa pow. radomski 563
Kłajpeda 212, 411
Kłoczew pow. łukowski 317
Kłodawa pow. łęczycki 152
Knebie pow. poniewieski 495
Kobryński powiat 607, 623, 625
Kobylanka pow. zamojski 484, 485, 501
Kock pow. radzyński 682
Kodeń pow. bialski 371
Koło pow. koniński 486
Kombul pow. dynaburski 492
Komorów pow. stopnicki 539, 560, 615
Koniecpol pow. piotrkowski 538
Konińskie 392, 486
Konstantynopol 396, 402, 477, 480, 571, 575,
601, 612, 625, 626, 690, 694, 695
Kopenhaga 405
Korytnica pow. łukowski 538
Korzkiew pow. olkuski 427
Kostangalia (Rumunia) 612
Kowala pow. radomski 563
Kowieńska gubernia 160, 189, 290, 492, 493,
540, 606, 698
Kowno 121, 175, 188, 189, 291, 296, 306, 314,
491, 699
Krakowskie województwo 84, 317, 347, 364,
372, 386, 414, 453, 456, 467, 470, 481, 482,
488, 518, 562, 582, 635, 647, 653, 655, 657,
669, 677, 679, 680, 704
Kraków 20, 53, 54, 66, 68, 70, 80, 86, 117, 119,
165, 177, 178, 298, 301-306, 314, 326,
327, 372, 377, 385, 386, 392, 394, 400, 401,
412, 423-434, 436-438, 440, 453-463, 465,
473-476, 479, 482-484, 486, 498, 503-505,
507, 511, 513, 514, 521, 528, 534, 535, 539,
542, 546, 552, 554, 560, 562, 574, 581, 603,
604, 615-618, 622, 625, 629, 631-633, 641,
642, 645, 652-^54, 656, 658, 669, 684-688,
694, 701, 704, 708
Krasław pow. dynaburski 492
Krasne pow. augustowski 563
Krasnobród pow. zamojski 481
Krasnojarsk (Syberia) 739
Krasnostawskie 376
Krasnystaw m. pow. 152, 189
Kremenciszki pow. kowieński 495
Kronsztad (koło Petersburga) 449, 547

Królewiec 326, 509, 510, 622, 710


Kruszyna pow. wieluński 564
Kryłów pow. hrubieszowski 88
Krym 631
Krzykawka pow. olkuski 484
Krzywosądz pow. włocławski 392
Kujawsko-kaliska diecezja 317
Kujawy 380, 391, 392, 413, 437, 486, 558
Kurlandia 272, 493, 495
Kurpie 329, 383, 459, 538, 563, 710
Kutno pow. gostyniński 152, 364, 366, 380, 486
La Plata rz. 691
Lauda (na Żmudzi) 495 '
Leeds (Anglia) 478
Legacje papieskie (Włochy) 71
Leszno m. pow. 54, 179
Leśna pow. bialski 318
Lidzki powiat 416 ,,t
Liege (Belgia) 392, 482, 488, 509, 572, 574,/*
575, 578-580, 603, 645, 646, 654, 655, 678,;
685, 695, 724
Lipno m. pow. 370
Lipnowskie 160, 380, 391, 460, 470, 509
Litwa 17, 26, 27, 42, 47, 55, 125, 127, 141,;
159, 169, 174, 181, 188, 189, 193, 196, 199, '
200, 208, 211, 214, 221, 237, 248, 252, J
256-258, 261, 262, 265, 266, 272, 273, f
275-277, 290-297, 299, 310, 311, 314, 326, i
327, 329, 331, 345-347, 363, 383, 385,
386, 404, 406, 409, 410, 415-417, 422, 45$,
462, 463, 465, 472, 476, 479, 488-493,:,
495-497, 510, 532, 540-542, 552, 5,57, 558, \
560, 568, 572, 580, 581, 584, 599, 606-611, i
622-624, 663, 697-701, 703, 711, 723, 738,
743, 744, 747
Liwadia (Krym) 659
Lombardia 34, 60-62, 87
Londyn 28, 29, 43, 47, 54-56, 179, 249, 264,
272, 274, 277, 283, 324, 329, 333, 334, 336,
339, 340, 350, 392, 402, 404, 408-411,
439-441, 471, 477, 478, 480, 487, 519, 549, ?<
568, 578, 592-594, 597, 598, 649, 650, 687, ;
730, 731, 735, 741
Loschwitz (Saksonia) 732
Lubar pow. zwiahelski 501
Lubartowskie lasy 481, 537
Lubartów pow. lubelski 364, 370
Lubelskie 16, 25, 86, 88, 151, 156, 200, 208,
288-290, 318, 328, 332, 364, 369, 372,

788

374-376, 385, 386, 388, 456, 467, 481,


482, 484, 485, 516, 556, 557, 560, 563, 564,
585, 655, 669, 678, 679, 684, 706, 719
Lublin 33, 88, 127, 148, 154, 156, 157, 168,
188, 189, 191, 314, 564, 566, 629, 682
Lubraniec pow. włocławski 152
Lubstów pow. koniński 392
Lucynski powiat (Inflanty) 403
Luksemburg 602, 621
Lwów 20, 53, 63, 177, 301, 302, 304, 314, 378,
401, 424, 428, 430, 431, 455, 456, 482-484,
497, 498, 501-505, 519, 534, 535, 542, 554,
583, 605, 614, 615, 618, 622, 625, 632, 633,
642, 652-654, 682, 686, 701-706, 755, 756
Łapy pow. łomżyński 370
Łask pow. sieradzki 152
Łaszczyn pow. krobski 460
Łęczyca m.pow. 152, 191, 364
Łęczyckie 372, 374
Łochów pow. stanisławowski 387
Łomazy pow. bialski 370
Łomża m.pow. 329, 387
Łomżyńskie 160, 173, 288, 370, 379, 383, 385,
538, 660, 670
Łosośna pow. augustowski 189
Łotwa 703, 743
Łowickie 551, 567
Łowicz 19, 117, 152, 365, 428
Łódź 14, 25, 157, 395, 672
Łuck m.pow. 314
Łukomie pow. koniński 453
Łukowskie 481
Łuków m.pow. 364, 370, 719
Łużyce 181
Łyszkowice pow. łowicki 551
Macedonia 44
Maciejowice pow. łukowski 200, 372
Magenta (Włochy) 62, 63
Maków pow. pułtuski 370
Malaga (Hiszpania) 692
Malines (Belgia) 600
Malmo (Szwecja) 410, 411, 479, 493, 599
Małkinia pow. ostrołęcki 387
Małogoszcz pow. kielecki 413
Manchester (Anglia) 395, 478
Mariampol m. pow. 374, 377, 751
Marienhausen pow. lucynski 403
Marsylia 407
Mazowieckie województwo 364, 369, 372, 386,

456, 467, 481, 534, 560, 619, 632, 641, 647,


669, 679, 681
Mazury 510, 621, 710
Medejki pow. póniewieski 495
Mediolan 61, 474
Meksyk 395
Melbourne (Australia) 692
Mereczowszczyzna pow. Słonimski 540
Messyna (Włochy) 692
Metz (Francja) 621
Mężenin pow. łomżyński 370
Michaleny (Mołdawia) 298
Michałowice pow. miechowski 369
Miechowskie 15, 160, 551
Miechów 347, 364, 413, 538, 683, 684
Mierzwin pow. kielecki 680
Międzyrzec pow. radzyński 145
Miłosław pow. wrzesiński 57
Mińsk Litewski 175, 292, 296, 496
Mińska gubernia 291, 490, 492, 496, 541,
605
Miropol pow. zwiahelski 501
Mława m. pow. 154, 189
Mławskie 379, 384
Modlin pow. płocki 180, 234, 239-241, 244-246,
262, 263, 329, 330, 347, 348, 362-365, 380,
460, 629, 738
Mohylów m. gub. 314
Mołdawia 62, 63, 177, 396, 683
Moskwa 37, 38, 50, 51, 99, 173, 174, 180, 225,
298, 337, 403, 417, 447, 660, 739
Mszczonów pow. warszawski 154, 191
Myszyniecka puszcza 364, 383, 622
Nadrenia 621
Nagoszeiwo pow. ostrołęcki 538
Narew rz. 329, 333, 365, 370, 481
Nasielsk pow. pułtuski 370
Neapol 76, 81-83, 400
New York 44, 442, 480, 692
Newcastle (Anglia) 692
Nida rz. 435
Nieborów pow. łowicki 551
Niemcy 11, 72, 179, 400, 411, 575, 650
689
Niemen rz. 125, 415, 699, 747
Nieszawa pow. włocławski 392, 518, 572, 574,
663
Nietrzeba pow. lipnowski 509
Nieznanice pow. wieluński 564, 605

789

Norwegia 602
Noteć rz. 509
Nowa Wieś pow. włocławski 393, 486
Ociesęki pow. opatowski 680
Odessa 475, 497, 610, 612, 613, 701
Ojców pow. olkuski 347, 374, 375, 503
Olkusz m. pow. 329,347,364, 388, 413, 414, 484
Olszak pow. koniński 485
Opatów m. pow. 680, 684, 688, 711
Opinogóra pow. przasnyski 61
Opoczno m. pow. 33
Opoczyńskie 376
Opole pow. lubelski 50
Opolska rejencja 26
Orenburg (na Uralu) 44
Ossa pow. opoczyński 563
Ostrołęckie 481, 538
Ostrołęka 117, 188, 329, 383
Ostrów pow. kobryński 623
Ostrów pow. odolanowski 54, 179
Oszmiana m. pow. 212
Oszmiański powiat 698
Owrucz m. pow. 501
Palermo 71, 97
Panasówka pow. zamojski 563
Paryż 28, 31, 44, 47, 54, 57, 60-67, 69-71, 79,
81-83, 89, 94, 95, 105, 113, 117, 121, 126,
139, 144, 157, 164, 165, 174, 178-180, 185,
193, 211, 218, 220, 248, 264, 267, 269, 271,
274, 283, 298, 300-302, 305, 324, 330, 331,
335. 337, 339-341, 345, 346, 354, 363, 364,
376, 381, 382, 385, 390-396, 399, 407, 408,
421, 424, 428, 436, 437, 439, 440, 449, 452,
462, 463, 471, 473, 477, 480, 484, 514, 521,
528, 564, 568-572, 575, 578, 583, 591, 592,
595-599, 603, 604, 615, 619, 620, 625-628,
631, 636, 650, 654, 673, 686, 690, 691, 695,
696, 703, 707, 710, 715, 723-728, 731, 741
Paszki pow. radzyński 199
Pawłowsk (koło Petersburga) 182
Peszt 412, 601, 617
Petersburg 19, 37-39, 43-49, 51, 53, 79, 99, 131,
132, 135, 161, 172-174, 176, 179-182, 189,
204, 205, 214-216, 225, 226, 229, 230, 237,
240, 248, 249, 256, 263, 264, 269, 272, 282,
292, 323, 325, 328, 333-337, 341, 387s 397,
399, 402-404, 417, 440-442, 445, 446, 448,

454, 543, 544, 547, 564, 584, 589, 596,


623, 628, 630, 640, 716, 729
Piekary Śląskie 506
Pieskowa Skała pow. olkuski 405, 414, 560
Pilica rz. 681
Pińczów pow. stopnicki 680
Pińsk m. pow. 175
Piński powiat 623
Piotrków m. pow. 173, 329, 364
Płock 117, 156, 157, 188, 189, 314, 364-366,
369, 370, 380, 460,
Płockie 151, 156, 208, 289, 290, 309, 317, 346,
347, 364, 366, 369, 370, 374, 375, 377,
379, 380, 386, 388, 456, 460, 467, 482, 509,
558, 560, 562, 576, 602, 621, 669, 670, 679,
681, 682, 710
Płońsk pow. płocki 370, 386
Płowce pow. włocławski 393
Płungiany pow. telszewski 290
Pobiednik pow. miechowski 484, 558
Podlasie 163, 169, 288-290, 318, 332, 347,
364, 369, 370, 375, 383, 385, 386, 447, 456,
467, 481, 516, 538, 557, 595, 647, 648, 669,
670, 679, 682, 719
Podlesie pow. olkuski 484
Podole 40, 41, 175, 218, 290, 298, 475, 476,
482, 498, 501, 610-614, 698, 706, 707, 756
Podoś pow. mławski 388
Polesie 416, 447, 733
Połaniec pow. sandomierski 483
Połąga pow. grobiński (Kurlandia) 410
Połoneczka pow. nowogródzki 290
Pomorze 121, 509, 510, 709
Poniewież m. pow. 492
Portugalia 441
Poryck pow. włodzimierski 678
Poznań 28, 47, 54, 56, 69, 178, 179, 241, 305,
307, 379, 397, 398, 422, 423, 428, 430, 440,
455, 476, 482, 504, 506-508, 510, 529, 578,
592, 602, 619, 620, 708, 709, 724
Poznańskie 26, 28, 33, 43, 53, 54, 62, 77, 78, 81, ;
82, 121, 179, 181, 220, 222, 249, 258, 261, :
301, 304-307, 311, 314, 347, 378, 386, >
391-394, 398, 400, 456, 482, 485, 486, 506- i
510, 557, 619-621, 627, 709, 729, 730 i
Praga (Czeska) 581, 696 j
Proszew pow. stanisławowski 151
Pruski Zabór 34, 258, 390, 463, 532, 567, 568,
570, 575, 619, 645, 708, 711, 722
Prusy 11, 178, 397, 400, 598

790

Prusy Wschodnie 26, 304, 456, 509, 510, 570,


576, 619, 622, 681, 698, 709, 710
Prusy Zachodnie 26, 178, 304-307, 391, 455,
456, 509, 575, 619-622, 708, 709
Prużana m. pow. 416
Przasnyskie 538
Przasnysz m. pow. 370
Przedbórz pow. opoczyński 538, 681
Przemyski obwód 706
Puchaczew pow. krasnostawski 682
Puławy pow. lubelski 254, 364, 372
Pułtusk m. pow. 365, 370
Pułtuskie 538
Pyzdry pow. koniński 486, 620
Raciąż pow. mławski 365
Radom ni. gub. 86, 90, 157, 372, 605, 681, 683
Radomskie 151, 156, 208, 370, 374, 388, 393,
556, 661*
Radomsko pow. piotrkowski 372
Radzanów pow. mławski 459, 481
Radziejów pow. włocławski 486
Radzimowice pow. mławski 377
Radziwiłłów pow. krzemieniecki 540, 560, 611
Radziwiłłów pow. łowicki 375
Radzymin pow. stanisławowski 15
Radzyń m. pow. 188, 364, 370, 751
Radzyńskie 160
Raszyn pow. warszawski 190
Rawa m. pow. 33, 364, 372
Rawskie 309, 413, 483, 515
Reggio (Włochy) 75
Ren rz. 400, 439, 693
Rogowska puszcza 495
Rosienie m. pow. 222
Rosieński powiat 492
Rossosza pow. bialski 682
Róża pow. łukowski 481, 538, 719
Rudka Korybutowa pow. radzyński 682
Rudniki pow. kielecki 562
Rudniki pow. trocki 491
Rugia wyspa 545
Rumunia 82, 395, 474, 476, 498, 611, 612,
691, 742
„Ruś" 42, 141, 174, 181, 193, 196, 199, 200,
221, 252, 256, 258, 261, 266, 270, 273,
277, 291, 298, 299, 310, 311, 326, 331, 345-
347, 363, 455, 456, 463, 465, 485, 488,
497, 499, 501, 510, 516, 532, 539, 540,
560, 568, 572, 575, 584, 610, 611, 614, 615.

624, 625, 654, 702, 703, 707, 755, 756.


Zob. też Ukraina
Rypin pow. lipnowski 391
Rzeszów m. obw. 684, 707
Rzym 121, 198, 226, 267, 319, 378, 598-600, 694
Saint-Cloud (Francja) 592, 594
Saksonia 400
Salicha pow. zasławski 501
San rz. 678
San Francisco 442, 692
Sandomierskie 289, 290, 316-318, 347, 364,
369, 372, 376, 386, 414, 425, 456, 467, 470,
481, 482, 516, 537, 557, 563, 564, 605, 647,
669, 677-680, 684, 704, 719
Sandomierz 192, 314
Sarnowo pow. mławski 674
Secymin pow. łowicki 366, 369
Sejny m. pow. 314, 317, 552
Serbia 76, 82, 248, 395, 396, 691, 742
Serock pow. pułtuski 351, 365, 370
Sewastopol 11, 187
Sędziejowice pow. sieradzki 563, 564
Sicz (nad Dnieprem) 42
Sidorów pow. husiatyński 497
Siedlce m. pow. 157, 213, 373, 383, 387, 556
Siedleckie 370
Siedmiogród 82
Siemiatycze pow. bielski 375, 387, 389, 416
Sierpc pow. mławski 391
Skała pow. olkuski 406
Skierniewice pow. rawski 527
Skutari 86
Sławetycze pow. radzyński 563
Słowacja 602
Słowiańszczyzna południowa 81, 696
Słupca pow. koniński 393, 486
Słupcza pow. sandomierski 388
Słupia pow. opatowski 378, 413
Smardzewo pow. radomski 537
Smoleńsk 274
Sochaczew pow. łowicki 721
Sokołów pow. bialski 719
Sokolski powiat 491
Sokółka m. pow. 174, 292
Solferino (Włochy) 62, 63
Sołowijówka pow. radomyski 500, 502
Sosnowiec pow. olkuski 375, 384, 605
Sosnówka pow. miechowski 435
Stambuł zob. Konstantynopol

791

Stany Zjednoczone 411, 442, 480, 672


Stare Piątkowo pow. brodnicki 211, 306
Staszów pow. sandomierski 413, 539
Stoczek pow. radzyński 719
Stok pow. ostrołęcki 487
Stok Lacki pow. siedlecki 370
Stopnica m. pow. 427, 538, 683
Suchedniów pow. opoczyński 364, 372, 387
Suchowola pow. zamojski (?) 126
Sudejki pow. wiłkomierski 290
Suraż pow. białostocki 369, 370, 416
Suwalszczyzna 660
Suwałki m. gub. 184, 189, 290, 376
Syberia 229, 231, 267, 272, 555, 603, 606, 640,
695, 717, 738, 739, 743-746
Sycylia 71-73, 75
Szanghaj 692
Szawelski powiat 492, 607
Szczakowa ob. wadowicki 70
Szczebrzeszyn pow. zamojski 372
Szczecin 509
Szczekociny pow. olkuski 680, 681
Szczucin obw. tarnowski 539
Szczypiorno pow. kaliski 306
Szklary pow. olkuski 483
Szlezwik 441, 650, 689, 690
Sztokholm 471, 477, 479, 589, 599
Szwajcaria 411, 463, 475, 580, 598, 599
Szwecja 400, 441, 472, 479, 598, 599, 602, 699
Szyce pow. miechowski 484
Szydłowiec pow. opoczyński 152, 154, 372
Śląsk 181, 304, 305, 400, 506
Ślesin pow. koniński 485
Średzkie województwo 709
Śródziemne Morze 692
Święciany m. pow. 212
Święciańskie 417
Świętokrzyskie góry 316, 333, 347, 380, 388,
426, 435, 680, 683, 688, 711
Świętomarz pow. opatowski 316, 317
Święty Krzyż pow. opatowski 200, 316, 388
Taraszcza m. pow. 500
Tarbes (Francja) 649
Tarchomin pow. warszawski 585
Tarnogród pow. zamojski 484
Tarnopol m. obw. 610
Tarnopolski obwód 704, 706

Tarnowskie 87
Tarnów m. obw. 314, 436, 438
Teano (Włochy) 82
Tomaszów pow. zamojski 388, 389, 655
Toruń 28, 305, 307, 398, 527, 572
Triest 81
Trocki powiat 417, 606, 607
Troki m. pow. 212
Trzemeszno pow. mogileński 54, 179
Tuczapy pow. hrubieszowski 485
Tulcza (Bułgaria) 475
Tułkowice pow. sandomierski 719
Turcja 231, 248, 395, 400, 441, 598
Turek pow. kaliski 152
Turyn 82, 324, 477, 479, 571, 610, 627, 694,
695
Tykocin pow. łomżyński 370
Tylża 509
Tyrol 730
Tysznowo (Czechy) 580
Tyszowce pow. hrubieszowski 756
Ukraina 26, 27, 41, 62, 97, 125, 127, 176, 177,
211, 212, 214, 268, 272, 275, 276, 290,
297-300, 334, 385, 404, 418, 476, 484, 497,
498, 502, 541, 556, 585, 610, 611, 614, 701,
703, 738, 743, 744, 747. Zob. też „Ruś"
Uniejów pow. miechowski 374
Ural 18, 43, 244, 337, 403, 588
Urzędów pow. lubelski 566
Usole (Syberia) 128
Villafranca (Włochy) 34, 63, 473
Warmia 314,.510, 621, 710
Warszawa: św. Aleksandra kościół 166, 315,
346, 354
— Bankowy plac 524
— Bednarska ulica 78, 634
— Belweder 21, 252
— Bernardynów kościół 87, 190, 201, 202, 322
— Biblioteka Załuskich 363
— Bielany 185
— Błękitny Pałac 356
— Botaniczny ogród 185
— Bracka ulica 243
— Briihlowski Pałac 234, 322
— Chłodna ulica 116, 206
— Chmielna ulica 66, 752

792

/'

— Cmentarz kalwiński 75
— Cytadela 12, 52, 90, 96, 97, 108, 109, 116,
; 122, 128, 129, 150, 202, 203, 234, 236,
239-241, 262, 263, 347, 352, 354, 433, 447,
512, 535, 544, 623, 639, 643, 681, 686, 713,
722, 727, 733, 737, 738, 744, 753
— Czerniaków 190
— Długa ulica 97, 105, 468, 634
— Dworzec Petersburski 250, 251
— Dworzec Wiedeński 60,61,138,242,636,666
— Dziekanka 348

— Dziesiąty Pawilon 68, 111, 128, 163, 512,


522, 753
— Elektoralna ulica 727
— Ewangelicki plac 146
— Freta ulica 102
— Grochów 92, 95, 96, 100, 101 .
— Hotel Europejski 20, 104, 108, 662
— św. Jana katedra 60, 201, 202, 227, 228
— Jerozolimska al. 20, 197
— Kapucynów kościół 61
— Karmelitów trzewiczkowych kościół 85, 105
— Karmelitów bosych kościół 190
— Komisja Przychodów i Skarbu 251, 523, 524
— Krakowskie Przedmieście 52, 97, 105, 146,
148, 185, 188, 638
— Krasińskich plac 144
— Krochmalna ulica 525
— Królewska ulica 52, 75, 197
— Krzywe Koło 236
— św. Krzyża kościół 52, 114, 185, 202
— Leszno 20, 343
— Łazienki 96, 256
— Łubieńskich pałac 112
— Marszałkowska ulica 197 /
— Marymont 15, 50, 52, 65, 83, 100, 114
— Mazowiecka ulica 52, 102
— Miodowa ulica 48, 164, 192
— Mokotów 190
— Most Kierbedzia 78
— Namiestnikowski pałac 101, 102, 106, 146,
149, 664
— Niecała ulica 636
— Nowe Miasto 468
— Nowo-Senatorska ulica 725
— Nowy Świat 185, 188, 638, 713
— Nowy Zjazd 148
— Olszynka Grochowska 48
— Paca Pałac 321

— Paulinów kościół 102


— Podwale 77, 149, 192
— Popijarski kościół 61
— Powązki 96, 116, 117, 148, 185, 239, 240,
263, 468
— Powiśle 126, 197, 322, 353, 714
— Praga 100, 116, 257, 468
— Ratusz 121, 129, 353, 662
— Reformatów kościół 190
— Resursa Kupiecka 104, 109, 110, 121, 126,
129, 142, 146, 322
— Rymarska ulica 86, 525
— Saski ogród 246, 528, 760
— Saski plac 115, 127, 144
— Senatorska ulica 97, 149
— Smolna ulica 714, 715
— Solec 116, 353
— Stare Miasto 96, 97, 100-105, 109, 127,
188, 322, 468, 760, 761
— Staszica pałac 62, 197
— Świętojańska ulica 103
— Świętokrzyska ulica 102
— Teatr Wielki 78, 251
— Tłomackie 86
— Tow. Kredytowe Ziemskie 20, 146
— Trębacka ulica 148
— Trzech Krzyży plac 87, 144
— Twarda ulica 287'
— Ujazdowskie al. 251
— Widok 339
— Wilanów 190
— Włochy 136
— Wola 74, 75, 194, 322, 468, 721
— Zamek 96-98, 100, 104-106, 111, 112, 114,
116, 132, 133, 144, 146-150, 165, 167, 186,
198, 202, 234, 239, 322, 352, 636, 638, 639
— Zamkowy plac 102,105, 118, 148, 149, 167,
228, 231
— Zamoyskiego Pałac 108, 109, 114, 146,
638-«40
— Zapiecek 727
— Zgoda 123, 367
Warszawska gubernia 151, 156, 289, 374, 556
Warszawski powiat 487
Warta pow. kaliski 152, 372
Waszyngton 442
Wąchock pow. opatowski 372, 374, 380, 388,
389
Wełcz pow. stopnicki 436

793

Wenecja 60, 61, 75, 80-82, 340, 400, 412, 441,


690, 694, 730-732
Wercholewsko pow. radomyski 501
Węgrów pow. siedlecki 375, 386, 387, 389
Węgry 11, 56, 59, 72, 76, 77, 81, 83, 87, 91, 92,
104, 116, 340, 354, 400, 412, 439, 472-474,
476, 601, 602, 691, 696, 697, 730, 732, 742
Wiedeń 47, 76, 80, 82, 174, 301, 396, 401,
439-441, 458, 477, 480, 482, 488, 503, 549,
571, 572, 575, 590, 595, 598, 616, 625,
631, 645, 651, 694, 695, 704, 706, 739
Wielkopolska zob. Poznańskie
Wieluń m. pow. 235
Wieluńskie 481
Wieprz rz. 370, 566
Wierzchowiska pow. opatowski 678
Wiesbaden (Hesja) 255
Wilczyska pow. łukowski 309
Wileńska gubernia 160, 290, 293, 324, 417,
491^ł93, 496, 556, 595, 698
Wilno 47, 55, 121, 173-175, 178, 188, 189,
208, 212, 220, 269, 291-296, 303, 305,
314, 322, 336, 341, 403, 414, 417, 449,
488^90, 493, 495, 497, 540-542, 555, 558,,
607-610, 622, 624, 635, 637, 660, 697, 699.
700, 737
Wiłkomirski powiat 607
Wisła rz. 48, 96, 100, 125, 186, 258, 306, 346,
366, 369, 374, 392, 416, 427, 436, 442, 462,
482, 484, 509, 539, 588, 655
Witebsk m. gub. 121
Witebska gubernia 290, 293, 490, 496, 556, 698
Włochy 11, 56, 59, 61, 71, 72^ 74, 76, 79, 82,
83, 87, 95, 101, 119, 187, 267, 329, 340,
400, 411, 412, 425, 439, 441, 472, 475,
479, 598, 599, 650, 693-695, 730-732
Włocławek m. pow. 152, 235, 313, 380, 392, 486
Włocławskie 160, 372, 487
Włodawa pow. radzyński 481
Włodzimierski powiat 501
Włoszczowa pow. kielecki 681
Włoszczowskie 413
Wodzisław pow. stopnicki 539
Wojsławice pow. krasnostawski 388

Wolanów pow. radomski 152


Wolbrom pow. miechowski 560
Wołga rz. 97, 337, 403, 737
Wołkowyski powiat 607
Wołogda 609
Wołyń 40, 41, 128, 175, 200, 208, 218, 268,
291, 298, 408, 476, 497-501, 610, 611,
629, 706
Wrocław 28, 54, 66, 305, 394, 506, 572, 575, 681
Września m. pow. 57, 620
Wysokie Mazowieckie pow. łomżyński 370
Zabłudów pow. białostocki 160
Zagłębie Dąbrowskie 14
Zagłębie Staropolskie 14, 347, 672
Zamojska Ordynacja 376, 585, 661, 719, 720
Zamojski powiat 482, 670
Zamość m. pow. 375, 629, 655
Zaporoże 42 «•
Zawichost pow. sandomierski 157, 655
Ząbki pow. warszawski 62, 751
Ząbkowice pow. olkuski 414
Zbrucz rz. 610
Zduńska Wola pow. sieradzki 152
Zezulin pow. lubelski 413
„Ziemie Zabrane" 19, 27, 31, 38, 46, 65, 97,
119, 232, 291, 357, 548, 747, 754
Złoczew pow. sieradzki 152
Złoczów m. obw. 654
Zurich (Szwajcaria) 470, 584
Zwiahel m. pow. 501
Zwierzyniec pow. zamojski 52
Żalin pow. krasnostawski 413
Żarki pow. olkuski 163
Żmudź 293, 385, 408, 415, 493, 557, 585, 606,
609, 698
Żółkiewski obwód 706
Żychlin pow. gostyniński 372
Żyrardów pow. rawski 551
Żyrzyn pow. lubelski 566, 614, 629, 630, 659
Żytno pow. wieluński 171
Żytomierz m. gub. 121, 169, 200, 291, 298,
314, 498-501, 611, 613, 614, 754, 756

SPIS MAP

Plan Śródmieścia Warszawy w okre-


sie manifestacji 1860-1861 r. Wg
mapy z Albumu powstania stycznio-
wego. Muzeum Historyczne w War-
szawie
Przerzuty wojska w 1861 r. Wg J. Mo-
lińskiego
Wystąpienia przeciw urzędnikom
w kwietniu 1861 r.
Zasięg manifestacji narodowych w
1861 r. Dla terenu Królestwa Polskie-
go wykorzystano mapkę K. Mo-
rawskiej
Ośrodki oporu chłopskiego w 1861 r.
Wystąpienia powstańcze 21 — 25 I
1863 r. Wg J. Molińskiego

(s. 107)
(s. 115)
(s. 153)
(s. 155)
(s. 159)
(s. 371)

Trasa kampanii M. Langiewicza


Powstańczy ustrój administracyjny
1863 r. Podział na województwa
Trasa kampanii Z. Sierakowskiego
Trasa kampanii E. Różyckiego. Ruch
społeczno-polityczny na Ukrainie, t. II.
s. 110
Bitwy i potyczki w powstaniu stycz-
niowym
Tereny, na których dłużej utrzymywa-
ły się oddziały powstańcze. Wg J. Mo-
lińskiego
Szlaki poczty powstańczej w woje-
wództwie płockim naniesione na mapę
Kolberga 1827 r. Bibl. im. Lenina,
z. 169, inw. 41, vol. 28, f. 184

(s. 426)
(s. 472)
(s. 494)
(s. 500)
(s. 561)
(s. 565)
(s. 672)

SPIS WYKRESÓW

(s. 233)
Władze wojskowo-policyjne w Kró-
lestwie Polskim po wprowadzeniu sta-
nu wojennego w październiku 1861 r.
Opracowanie F. Rarnotowskiej
Schemat organizacji militarnej powsta-
nia w lecie 1863 r. Opracowanie
J. Molińskiego

Organizacja władz powstańczych w le-


cie 1863 r. Opracowanie K. Mora-
wskiej
Organizacja władz powstańczych w zi-
mie 1863-1864 r. Opracowanie K. Mo-
(s. 573) rawskiej

(s. 587)
(s. 667)

SPIS ILUSTRACJI

Andrzej Zamoyski. Muzeum Histo-


ryczne w Warszawie. Album powsta-
nia styczniowego

(s. 96)

Leopold Kronenberg, ibidem


Edward Jurgens, ibidem
Koło oficerskie w Petersburgu, ibidem

795

Narcyz Jankowski, ibidem


Mikołaj Czerny szewski. Współpraca
rewolucyjna t. I, s."52
Ludwik Mierosławski u Garibaldiego.
Album powstania styczniowego
Jan Kurzyna, ibidem
Franciszek Godlewski, ibidem
Józef Narzymski, ibidem
Leon Frankowski, ibidem
Bracia, wiosna bije nam w oczy. B. Jag.
224768, cz. H, nr 3
Młodzież do Towarzystwa Rolniczego,
B. Czar. rps 5685, s, 129
Pogrzeb pięciu poległych. Album
powstania styczniowego
Karol Ruprecht, ibidem (s. 97)
Delegacja Miejska, ibidem (s. 256)
Grupa konstabli, ibidem
Aleksander Wielopolski ibidem
Ubiory niewiast z okresu powstania
styczniowego wg rysunku J. Kossaka
„Tygodnik Ilustrowany" 1861
Cztery niedziele postu. B. Jag. 224768,
cz. II nr 5
Narodzie baczności B. Jag. 224768,
cz. II nr 24
Jarosław Dąbrowski. Album powsta-
nia styczniowego
Scena w katedrze warszawskiej 16 X ''
1861 r., ibidem
Zygmunt Feliński, arcybiskup war-
szawski, ibidem
Aleksander II. Istorija Rossii w XIX
wiekie, izd. Granat, t. III, po s. 16
W. ks. Konstanty. Album powstania
styczniowego
Ignacy Chmieleński, ibidem
Bronisław Szwarce, ibidem
Mikołaj Ogariow i Aleksander Hercen.
Współpraca rewolucyjna, 1.1, s. 1 (s. 257)
Branka. Album powstania stycznio-
wego (s. 432)
Michał Bakunin. Współpraca rewolu-
cyjna t. I, s. 537
Andrzej Potebnia. Album powstania
styczniowego

Ludwik Mierosławski. Akwarela


J. Kossaka. Zbiory J. TLiszewskiego
w Lublinie
Marian Langiewicz. Album powsta-
nia styczniowego
Stefan Bobrowski, ibidem
Marcin Borelowski, ibidem
Marian Langiewicz ze sztabem, ibidem
Kwatera płka^Władysława Bentkow-
skiego, ibidem
Obóz Langiewicza w Goszczy, ibidem
Aresztowanie Langiewicza przez
Austriaków, ibidem
Agaton Giller, ibidem
Edmund Różycki, ibidem
Zygmunt Sierakowski, ibidem
Konstanty Kalinowski, ibidem
Złota Hramota, wersja oryginalna.
Ruch spoleczno-polit) czny na Ukrainie
t. II, s. 63
Złota Hramota, wersja zmodyfikowa-
na, AGAD, zesp. Rząd Narodowy,
nr 8 (s.
List zastawny Towarzystwa Kredyto-
wego Ziemskiego. A. Sokołowski,
Powstanie styczniowe (s.
Włodzimierz Lempke. Album powsta-
nia styczniowego
Aleksander Waszkowski, ibidem
Obligacja pożyczki narodowej polskiej.
A. Sokołowski, Powstanie styczniowe
Stanisław Krzemieński. Album po-
wstania styczniowego
Karol Majewski, ibidem
Stanisław Frankowski, ibidem
Franciszek Dobrowolski, ibidem
M. Gierymski, „Patrol powstańczy".
Muzeum Narodowe. Warszawa
Bitwa pod Żyrzynem 8 VIII 1863 r.
Album powstania styczniowego
Romuald Traugutt, ibidem
Bitwa pod Chruśliną (plan.) B. Nar.
Teki Mieleszki
Bitwa pod Żyrzynem (plan), ibidem
Gen. Teodor Berg. Album powsta-
nia styczniowego

796

Gen. Józef Hauke-Bosak, ibidem


Zamach na Berga, ibidem
Rabunek domu Zamoyskiego, ibidem
Dom przy ul. Smolnej, w którym za-
mieszkał Romuald. Traugutt, ibidem
Rafał Krajewski, ibidem
Józef Toczyski, ibidem
Roman Żuliński, ibidem
Jan Jeziorański, ibidem
Stanisław Brzóska, ibidem
Wacław Przybylski, ibidem
J. Szermentowski, „Rozbite gniazdo"
Muzeum Narodowe. Poznań
M. Gierymski, „Powrót bez pana".
Instytut Sztuki PAN

t
SPIS TREŚCI
ZAMIAST PRZEDMOWY 5
CZĘŚĆ PIERWSZA: RUCH 9
ROZDZIAŁ PIERWSZY: STAN KRAJU 11
Koniec reżymu (11). Gospodarka Królestwa w połowie stulecia (12). Nowy kurs i oży-
wienie Kiaju (15). Najważniejsze problemy społeczne (20). Polacy i polskość poza
Kongresówką (26). Ziemiaństwo i burżuazja (29)
ROZDZIAŁ DRUGI: PIERWSZE ORGANIZACJE MŁODZIEŻOWE 36
Środowisko studenckie (36). Związek Trojnicki (39). Kółka petersburskie (42). Kółka
warszawskie (48). Uczelnie galicyjskie (53). Zabór pruski i Gromada Londyn (54).
Stosunki krajowe Mierosławskiego (57)
ROZDZIAŁ TRZECI: PIERWSZE WYSTĄPIENIA ULICZNE 60
Bunt Akademii (60). Pierwszy komitet spiskowy (64). Pogrzeb Sowińskiej (71). Zjazd
trzech monarchów (75). Mierosławski w Neapolu (80). 29 listopada 1860 r. (84)
ROZDZIAŁ CZWARTY: REWOLUCJA LUTOWA 90
Adres czy powstanie? (90). 25 luty (98). Pięciu poległych (104). Trzy nocne narady
(109). Pogrzeb pięciu ofiar (114)
ROZDZIAŁ PIĄTY: POLSKIE CZASY 118
Pierwsze nabożeństwa za poległych (118). Delegacja Miejska (121). Czerwoni przeciw
Delegacji (124). Koncesje rządowe (130). Społeczeństwo wobec koncesji (137). Wie-
lopolski u władzy (142). Masakra 8 kwietnia (146)
ROZDZIAŁ SZÓSTY: MANIFESTACJE 151
Ruch narodowy na prowincji (151). Chłopski ruch oporu (158). Opozycja klas po-
siadających i wahania czerwonych (163). Ruch narodowy poza Królestwem (173j.
Ukazy czerwcowe (182). Nabożeństwa i kocie muzyki (184). Wybory samorządo-
we (191). Stan wojenny (197). Kryzys systemu Wielopolskiego (203)
ROZDZIAŁ SIÓDMY: KOMITET RUCHU 206
Pierwsze czynności Komitetu (206). Organizacja oficerska (213). Obóz białych (218).
Arcybiskup Feliński (225). Powrót Wielopolskiego (229). Plan Jarosława Dąbrow-
skiego (234). Dwa przewroty czerwcowe (241)
798

ROZDZIAŁ ÓSMY: KOMITET CENTRALNY NARODOWY 248


W. ks. Konstanty i polskie klasy posiadające (248). Program organizacji narodowej
(257). Odezwy KCN (262). Emigracja wobec KCN (266). Układ z redakcją „Ko-
łokoła" (272). Kartka o poborze (277)
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY: TAJNE PAŃSTWO POLSKIE 287
Organizacja prowincjonalna w Królestwie (287). Litwa (290). Ruś (297). Galicja
(300). Zabór pruski (304). Ziemiaństwo wobec ruchu (308). Kler wobec ruchu (313)
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY: DECYZJA O WYBUCHU 321
Przygotowanie rządowe do poboru (321). Plany powstańcze (326). Układ z Ziemią
i Wolą (333). Aresztowania przy ulicy Widok i przy rue Corneille (339). Powstanie
w chwili branki (344). Noc z 14 na 15 stycznia (351). Geneza powstania stycznio-
wego (356)
CZĘŚĆ DRUGA: WALKA 359
ROZDZIAŁ JEDENASTY: W BÓJ BEZ BRONI 361
Manifest i dekrety uwłaszczeniowe (361). Noc styczniowa (367). Pierwsze następstwa
wybuchu (373). Komisja Wykonawcza (380). Węgrów, Siemiatycze, Wąchock (387).
Krzywosądz i Nowa Wieś (390)
ROZDZIAŁ DWUNASTY: PRZEDWIOŚNIE, AKCES BIAŁYCH 395
Konwencja AWenslebena (395). „Rosyjska drużyna" (401). Przyjaciele Polski na
Zachodzie (406). Małogoszcz i Skała (413). Litwa i Ruś wobec wybuchu powstania
(414). Sprawa rządu koalicyjnego (418). Dyktatura Langiewicza (425). Upadek
dyktatury i odezwa Bobrowskiego (434)
ROZDZIAŁ TRZYNASTY: WIOSENNE NADZIEJE 439
Noty kwietniowe (439). Następstwo po Ramsayu i amnestia carska (444). Biali po
upadku Langiewicza (450). Śmierć Bobrowskiego (455). Rząd gillerowski (461).
Administracja cywilna (466). Dyplomacja Hotelu Lambert (471). Wyprawy gali-
cyjskie i poznańskie (481). Powstanie na Litwie (488). Powstanie na Rusi (497). Ko-
mitety galicyjskie (502). Komitet Wielkopolski (506)
ROZDZIAŁ CZTERNASTY: PRZEWROTY W MAJU I CZERWCU 512
Rząd czerwonych prawników (512). Obalenie rządu przez skrajną lewicę (519).
Zabór Kasy Głównej (522). Rząd Majewskiego (530). Komorów i Radziwiłłów
(537). Murawiew i Kalinowski (540). Exit Wielopolski (543). Sześć punktów i za-
wieszenie broni (546)
ROZDZIAŁ PIĘTNASTY: KULMINACJA LETNIA 551
Społeczeństwo w powstaniu (551). „Komisarska wojna" (559). Finanse i broń (567).
Negocjacje z Mierosławskim i Langiewiczem (577). Odezwy z 31 lipca (582). Kryzys
interwencji mocarstw (588). Dyplomacja rządowa wobec gabinetów (594). Wobec
ugrupowań rewolucyjnych (600). Litwa. „Rokosz" wileński i zamach na Domeykę
(606). „Dziwna konspiracja" Wydziału Wykonawczego na Rusi (610). Ciąg dalszy
sporów komisarzy i komitetów galicyjskich (615). Solidarna postawa zaboru
pruskiego (619)
799

ROZDZIAŁ SZESNASTY: RZĄD WRZEŚNIOWY 623


Misja zagraniczna Traugutta (623). Wyjazd w. ks. Konstantego (628). Ustąpienie
Majewskiego (631). Zamach na Berga (637). Nowy rząd; zamierzenia i realizacja
(640). Koniec interwencji dyplomatycznej (648). Traugutt u władzy (652)
ROZDZIAŁ SIEDEMNASTY: ZIMOWA DYKTATURA 659
System rządów Berga- (659). Rząd Traugutta (665). Stosunek do kwestii chłopskiej
<671). Partyzantka i pospolite ruszenie (677). Mieroslawczycy przeciw Trauguttowi
(684). Początek zwrotu w polityce zagranicznej rządu (689). Rząd Narodowy a pro-
blem Litwy i Rusi (697). Koniec nadziei na pomoc zza kordonu (704). Aresz-
towania (711)
ROZDZIAŁ OSIEMNASTY: EPILOGI 716
Ukazy 2 marca i koniec partyzantki (716). Koniec działalności organizacji warszaw-
skiej (720). Koniec działalności organizacji zagranicznej (727). Straceni, zesłani,
polegli, wychodźcy (733). Rezonans międzynarodowy powstania (740). Nowe pers-
pektywy mimo klęski (743)
POSŁOWIE DO DRUGIEGO WYDANIA 749
ANEKS PIERWSZY: UZUPEŁNIENIA DO SPRAWY „LEŚNYCH LUDZI" 751
ANEKS DRUGI: ARESZTOWANIE KAROLA MAJEWSKIEGO 752
ANEKS TRZECI: „KATECHIZM POLSKI" 754
ANEKS CZWARTY: ZŁOTA HRAMOTA 755
ANEKS PIĄTY: ZAMKNIĘCIE „PRAWDY" 757
ANEKS SZÓSTY: WALKA Z KRYNOLINAMI 6 VII 1863 760
WYKAZ SKRÓTÓW 762
INDEKSY OSÓB 763
INDEKS NAZW GEOGRAFICZNYCH 785
SPIS MAP, WYKRESÓW I ILUSTRACJI 795

You might also like